Chatfield Susan Małżeństwo na niby(1)

background image

Susan Chatfield

Małżeństwo na niby

(Was machst du nur in meinem Bett?)

TŁUMACZENIE MIROSŁAWA CHMIELEWSKA-DRYSZEL

background image

1

Priscilla Hunter przeszła szybkim krokiem halę przylotów. Nie zwracała uwagi na pełne

podziwu spojrzenia, jakimi obrzucili ją obecni mężczyźni. Przyzwyczaiła się już do tego, że
jej długie kasztanowe włosy i zielone oczy robiły wstrząsające wrażenie na płci przeciwnej. A
do tego dochodziła teraz jeszcze świeża opalenizna z Jamajki.

Przerzuciła walizkę z lewej do prawej ręki i spojrzała na zegarek. Była punktualnie, ale

Lynn i tak się spóźni, mogła się o to założyć.

Walizka ważyła chyba ze sto kilo. Priscilla odetchnęła z ulgą, gdy wyszła na zewnątrz i

postawiła ją na chodniku. Ściągnęła z ramienia torbę i rozejrzała się dokoła. Nigdzie jednak
nie dostrzegła Lynn. Była już bliska rozpaczy, gdy nagle usłyszała nie dający się z niczym
porównać znajomy odgłos klaksonu. Za chwilę zatrzymał się przed nią jaskrawożółty garbus
z przyjaciółką za kierownicą.

– Mam nadzieję, że nie musiałaś na mnie zbyt długo czekać – rzekła Lynn witając się z

Priscilla. – Strasznie się spieszyłam.

– Na szczęście znamy się już tak długo, że niczym już mnie nie zaskoczysz. Wiem

przecież, że spóźniasz się zawsze, co najmniej o kwadrans. – Priscilla złagodziła wymówkę
śmiechem.

– W końcu jednak zawsze przychodzę, prawda? – niska pulchna blondynka zawtórowała

Priscilli wesołym śmiechem. – Wyglądasz fantastycznie! – orzekła z podziwem bez cienia
zazdrości. – Życzyłabym sobie, żeby i mnie tydzień wystarczył na taką opaleniznę!

– Miałam cudowny urlop! Wylegiwałam się na żółtym piaseczku i tankowałam słońce.

Pogoda dopisała nadzwyczajnie, a przecież we wrześniu należało się już liczyć z
ewentualnością pochmurnych dni. W końcu na Karaibach jest to okres huraganów. Przytyłam
z pewnością ładnych parę kilo – Priscilla poklepała się po brzuchu – ale żarcie było tak
pyszne, że nie mogłam się opanować.

– Przy twojej figurze w ogóle nie będzie można tego zauważyć pospieszyła z

zapewnieniem Lynn. W międzyczasie zajechały już przed dom, w którym obie mieszkały. –
Jesteś tak szczupła, że wyglądasz raczej na modelkę niż na dziennikarkę... A propos – przez
cały ten tydzień urywały się do ciebie telefony.

– A kto dzwonił? – spytała od niechcenia Priscilla sięgając po torbę.
– Reprezentanci płci przeciwnej. Przeważnie. Gdybym nie była już zaręczona z

mężczyzną moich marzeń, to chyba bym pękła z zazdrości. Nie wiem, jak ty to robisz.
Zapewne twoja uroda i nienaganna sylwetka są ci w tym pomocne, nie mówiąc o całej tej

forsie! – Lynn przewróciła oczami teatralnie.

Priscilla zatrzymała się na podeście schodów. – O jakiej forsie mówisz? Jestem przecież

normalną, czynną zawodowo kobietą, która sama zarabia na utrzymanie. Nie poleciałam
przecież na Jamajkę prywatnym odrzutowcem. Na ten urlop oszczędzałam przez, cały rok. –
Uwagi o swojej urodzie pominęła milczeniem. Była do nich przyzwyczajona i przyjmowała
jako coś najnaturalniejszego pod słońcem, chociaż sama nie uważała się za jakąś

background image

nadzwyczajną piękność. Zgoda, oczy miała interesujące – duże i zielone, a reszta była po
prostu w normie.

– Chętnie bym się z tobą zamieniła, Priscillo Hunter – zawołała Lynn, gdy weszły do

małego saloniku. – Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby moim dziadkiem był James
Mitchell Scott, potężny, wpływowy magnat prasowy. Będąc jego wnuczką opływałabym we
wszelkie dobra i nie musiałabym wcale pracować. Tymczasem ty dorównujesz w dumie i
uporze swemu dziadkowi.

– Nie mam nic wspólnego z majątkiem mego dziadka – Priscilla wsparła się pod boki. –

Wychowywałam się w małym miasteczku w Pensylwanii. Moje dzieciństwo przebiegało
najzupełniej normalnie. Ojciec miał galerię sztuki. To przecież nie moja wina, że matka się w
nim zakochała i rzuciła dla niego tamten świat – świat dziadka!

Wyszła przynajmniej za tego, którego kochała, a nie za tego, którego wybrał jej ojciec.

Lynn znała historię miłości i małżeństwa rodziców Priscilli. Diana Scott, jedyne dziecko

Jamesa Mitchella Scotta zrezygnowała z bogactwa i wysokiej pozycji socjalnej, żeby związać
swój los z artystą bez nazwiska – ojcem Priscilli. Wyprowadzili się z Filadelfii do Bucks
County. Rodzina szybko powiększyła się i czasami było im dość ciężko.

Z czasem dziadek Priscilli wybaczył swej córce jej „błędne posunięcie” i pogodził się z

tym, że nie znajdzie w rodzinie chętnych do przejęcia swego imperium prasowego. Stworzył
wobec tego radę nadzorczą i został jej przewodniczącym.

Bracia Priscilli nie byli zainteresowani wydawnictwem. Jeden z nich był pilotem, a drugi

rzeźbiarzem. Jedynie Priscilla kontynuowała tradycje rodzinne. Ukończyła dziennikarstwo,
żeby móc pracować w tym zawodzie.

– Przepraszam cię, Priscillo – Lynn wyrwała przyjaciółkę z zamyślenia. – Nie miałam

tego na myśli. Wiem, że bardzo kochasz dziadka. I wiem też, że nigdy by cię nie zatrudnił u
siebie tylko dlatego, że jesteś jego wnuczką. Ale wielu ludzi nie może zrozumieć, dlaczego

tak mozolnie pokonujesz szczeble kariery. Dziadek przecież mógłby ci pomóc przeskoczyć

kilka z nich.

Priscilla poszła do kuchni. Wyjęła z lodówki butelkę coca-coli. – To wszystko bardzo

ładnie wygląda dla osób z zewnątrz, ale ja mieszkałam u niego przez trzy lata. Wystarczy.
Jesteśmy w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobni. Różnimy się tylko co do określenia
pozycji kobiety w życiu. Dziadek uważa, że miejsce kobiety jest w domu. Mnie zaś nudzą te
wszystkie okropne przyjęcia i zobowiązania towarzyskie. Nie zamieniłabym już mojej
niezależności na tamto wytworne życie.

Lynn zajrzała do lodówki. – Na obiad będą hamburgery, zgoda?

Priscilla wybuchnęła głośnym śmiechem. Lynn lubiła dobrze zjeść, ale nie cierpiała

gotowania. Priscilla wyczuła, że przyjaciółka chętnie ustąpi jej pola w kuchni. Ona sama
uwielbiała pitrasić. Często wypróbowywała nowe przepisy, a kiedyś uczęszczała nawet na
specjalny kurs dla smakoszy.

– No, dobrze, dobrze. Zajmę się tym obiadem. Co byś powiedziała na klopsiki z sosem,

kluskami i zieloną sałatą?

Lynn odetchnęła z wyraźną ulgą. Uśmiechnęła się do przyjaciółki.

background image

– Dzięki, że chcesz mnie zastąpić.
W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Lynn poszła otworzyć, a Priscilla

zabrała się do przygotowywania obiadu.

– To tylko gazeciarz. – Lynn wróciła do kuchni z wieczorną gazetą w ręku. – Miałam

nadzieję, że to Rob. Wyjechał przed tygodniem w delegację i od tego czasu nie daje znaku
życia.

Rob, narzeczony Lynn, był fotoreporterem w tej samej gazecie, w której, w dziale

publicystyki kulturalnej, pracowała Priscilla. Dziewczyny poznały się dwa lata temu przez
Roba i szybko się zaprzyjaźniły. W celu zaoszczędzenia na comiesięcznym czynszu
postanowiły wynająć wspólne mieszkanie.

– Ojej – Lynn złapała się za głowę – zapomniałam ci powiedzieć, że dzwoniła Elaine

Morgan. Chciała poznać dokładną datę twego powrotu. Masz do niej natychmiast zadzwonić.
Dzwonił również wielki J. M. we własnej osobie.

– Co?! Dziadek? – Priscilla otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
– Nie wiesz, o co mu chodziło? Czego chciał? – zagryzła nerwowo dolną wargę.

Nieczęsto widywała dziadka w redakcji. Opowiadał się za ścisłym rozdziałem życia
prywatnego od zawodowego. Priscilli bardzo to odpowiadało. Nie chciała czuć się głupio

wobec kolegów. James Mitchell Scott był mimo siedemdziesiątki bardzo witalny i

energiczny. To on był siłą napędową redakcji, odczuwalną zawsze i wszędzie. W drukowaniu
materiałów prasowych kierował się zawsze prawdą i uczciwością dziennikarską. Wolność
prasy była według niego nieodzownym punktem programu demokracji.

Priscilli zdawało się w ostatnim czasie, że dziadek jakby pobladł i zmienił się na twarzy.

Częściej niż zwykle dopadały go ataki choroby znanej pod medycznym określeniem angina
pectoris. Dziadek zapewniał ją oczywiście gorąco, że jest zdrów jak ryba, że nigdy nie czuł
się lepiej i że naprawdę nie ma powodu do obaw. Po redakcji jednak szybko rozniosła się
wiadomość o zasłabnięciu szefa i konieczności wezwania do niego lekarza. Priscilla
skontaktowała się wtedy z lekarzem, żeby porozmawiać z nim o stanie zdrowia dziadka.

Doktor potwierdził jej najgorsze przypuszczenia. Zapowiedział, że jeśli dziadek nie

zwolni tempa życia, to musi się liczyć z wylewem.

Prędzej czy później to nastąpi. Priscilla zobowiązała lekarza do dyskrecji. Dziadek na

pewno zdenerwowałby się jej wścibstwem. Poza tym chciał przecież uchodzić za zdrowego.
Nawet wnuczki nie wtajemniczał w swoje osobiste sprawy.

– Nie wierzyłam własnym uszom, Priscillo. Przecież nigdy tu nie dzwoni. A tymczasem

rozmawialiśmy całe pięć minut. Pytał, kiedy Rob i ja się pobieramy. Wyglądało, że go to
naprawdę interesuje.

– A jaki miał głos? – spytała Priscilla marszcząc czoło. Dziadek wiedział przecież ojej

urlopie na Jamajce. Musiało więc przydarzyć się coś szczególnego, skoro zadzwonił do Lynn,
żeby dowiedzieć się o dokładny termin jej przyjazdu.

– Normalny, powiedziałabym. Może tylko zirytowany tym, że cię nie zastał. Ale w

stosunku do mnie był bardzo miły i uprzejmy.

Priscilla wzruszyła ramionami. Widocznie nie było to nic pilnego. Zadzwoni do dziadka

background image

później, a teraz skontaktuje się z redakcją. Podeszła do telefonu, wybrała numer i czekając na
połączenie rzuciła okiem na leżącą obok aparatu gazetę. Wielkie litery podpisywały zdjęcie:
„Pani Melvinowa St. Clair?”

Priscilla spojrzała na fotografię przedstawiającą wysokiego ciemnowłosego mężczyznę w

towarzystwie drobnej, kruczoczarnej piękności otulonej zbytkowym futrem. Oczy mężczyzny
ciskały błyskawice, tak był rozgniewany faktem robienia mu zdjęć. Pod czarnymi wąsami
krzywiły się w grymasie niechęci stanowcze usta. Gęste czarne włosy rozwiane były przez
wiatr. Kobieta patrzyła na niego z pełnym uwielbienia uśmiechem.

Pirat, pomyślała Priscilla. Dostaje wszystko, po co sięgnie. Cena jest nieważna. Melvin

St. Clair, playboy, milioner, jeden z nowobogackich. Trzydziestosiedmioletni kawaler, który
nie miał zamiaru się żenić. W pracy zawodowej nie miał nigdy żadnych skrupułów. Zawsze
zwyciężał.

Westchnęła głęboko. Melvin St. Clair świetnie nadawał się na plotkarskie kolumny. W

każdej gazecie można było znaleźć jakieś informacje na jego temat. Priscilla nie cierpiała go,
nie mogła zaakceptować jego stylu życia. Musiała jednak uczciwie przyznać, że połowa
historii o przystojnym milionerze była wyssana z palca.

Zerknęła na podpis pod artykułem. Monika Whittaker. Priscilla skrzywiła się. Ta kobieta

w krótkim czasie wyrobiła sobie nazwisko specjalizując się w plotkach z życia wyższych sfer.
Znano ją i obawiano się jej złośliwego języka i celnych spostrzeżeń. Monika pracowała w
redakcji o rok dłużej od Pnscilli i jak widać, pięła się do góry. Nie interesowało jej, czy
wyrządza komuś szkodę swoimi sensacjami, czy nie. Priscilla gardziła tego rodzaju
dziennikarstwem.

Wreszcie ktoś podniósł słuchawkę.
– Elaine Morgan – zgłosił się pospiesznie damski głos.
– Cześć, Elaine. Tu Priscilla. Lynn powiedziała mi, żebym się do ciebie natychmiast

zgłosiła. Czy to coś ważnego?

– Witaj, Priscillo! Dobrze, że dzwonisz. Przepraszam, że cię tak ścigam zaraz po urlopie.

Ta sprawa może zaczekać do jutra.

– Nie nadużywaj mojej cierpliwości, Elaine – Priscilla zdenerwowała się nagle.
– Potrzebny mi jest reportaż o bastionie milionerów. Musisz rzucić wszystko i pojechać

na Skytop.

– Bastion milionerów? Co to ma znaczyć, do cholery!? – Priscilla siliła się na w miarę

spokojny głos, ale wszystko się w niej gotowało.

Elaine Morgan westchnęła zniecierpliwiona. – Obudź się, Priscillo! Widzę, że przez

tydzień zapomniałaś zupełnie, że drukujemy cykl poświęcony arystokracji amerykańskiej.
Błękitna krew, stare rody, nuworysze, te rzeczy... Rys historyczny, sposób spędzania wolnego
czasu, praca zawodowa i tak dalej. Chcemy pokazać naszym czytelnikom, jaką drogą
dochodzi się do tych milionów. Do tego właśnie cyklu potrzebujemy reportaży o miejscach
ulubionych przez bogaczy w całej Pensylwanii. Ty masz za zadanie opisać Skytop. Wiem, że
dobrze się z tego wywiążesz.

– Dlaczego akurat ja? – spytała Priscilla zadziornie. – Na taki reportaż połakomiłoby się

background image

wielu kolegów.

– Spokojnie, Priscillo. Nie wysyłam cię tam dlatego, że jesteś wnuczką właściciela.

Chociaż to pokrewieństwo może ci ułatwić dostęp do paru osób i otworzyć szereg
zamkniętych drzwi. Daję ci szansę udowodnienia dziadkowi, że jesteś poważną dziennikarką i
że nie pomyliłaś się co do wyboru zawodu. – Elaine urwała na chwilę. – Ale jeśli uważasz, że
sobie z tym nie poradzisz...

– Oczywiście, że sobie poradzę! – zapewniła szybko Priscilla. Poczuła się niemal

obrażona podważaniem jej zawodowych kompetencji. – Kiedy mam zacząć?

– Cieszę się, że się zgodziłaś – odparła Elaine ze śmiechem.
– Monika Whittaker będzie żółta z zawiści. Paliła się wprost do tego tematu. Ale nie

zrobiłaby tego dobrze. Bardziej interesuje się miłosnym życiem milionerów niż ich historią.

Priscilla przymknęła oczy. O mały włos przeleciałby jej ten reportaż koło nosa. Uniosła

powieki i spojrzała na zdjęcie Melvina St. Clara.

– Teraz brakuje mi tylko milionera interesującego się historią, a nie innymi rzeczami... –

mruknęła do siebie.

– Słucham? – zdziwiła się Elaine.
– Nic, nic. Myślałam tylko głośno.
– Słuchaj, musisz tam zaraz polecieć. Rob i Carl Schultz są już tam od jakiegoś czasu.

Zbierają dla ciebie informacje. Rob sfotografował te pańskie rezydencje. Zamieszkasz w
domu gościnnym naszej gazety. Myślę, że będziesz potrzebowała przynajmniej dwóch, trzech
tygodni, żeby zrobić z tego coś porządnego. Za cztery tygodnie gotowy reportaż ma się
znaleźć na moim biurku. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, możesz pojechać motorówką do
miasteczka i dokonać stosownych zakupów. Na wszystko bierz rachunek. Masz jakieś
pytania?

– Całą masę! – zawołała Priscilla. – Gdzie znajdę Carla i Roba? W domu gościnnym? A

jak mam tam się dostać? Nigdy tam nie byłam.

– Weźmiesz samolot czarterowy z Filadelfii do Wilkes-Barre. Tam już będzie na ciebie

czekać samochód. Pojedziesz nim do Skytop autostradą trzysta dziewięćdziesiąt. Port
jachtowy dysponuje szybkimi łodziami, dostarczającymi gości w każde miejsce na jeziorze.

Zostawisz samochód w porcie. Łodzią dotrzesz do klubu jachtowego Skytop, gdzie

zastaniesz Roba i Carla. Podzielą się z tobą wynikami swojej dotychczasowej pracy. Potem
odwiozą cię z powrotem do portu i samochodem, którym przyjechałaś, pojadą na lotnisko. Ty
zaś wynajmiesz łódź i popłyniesz na jezioro.

– Nasz dom nie będzie więc w ciągu najbliższych tygodni wykorzystywany na gromadne

spotkania? – spytała Priscilla na wszelki wypadek notując sobie wszystkie uwagi szefowej.
Wiedziała, że wiele lat temu dziadek przeznaczył dom na jeziorze na miejsce konferencji i
narad. Było to bardzo korzystne rozwiązanie dla wszystkich uczestników tych urzędowych
spotkań. Spokój i przyjemne otoczenie sprzyjały twórczej atmosferze. Dziadek mógł ten dom
odpisać z podatków. Z wiekiem wolał pozostawać w mieście, nie chciało mu się już
wyjeżdżać.

– Nie, nie wiem o niczym – odparła Elaine. Po krótkim wahaniu dodała: – Nie muszę

background image

chyba podkreślać, że chodzi o nadzwyczaj ważny reportaż. Nie zawiedź mnie.

– Nie ma obawy – zapewniła ją Priscilla. – Dziękuję ci za tę wspaniałą szansę. – Zrobię

wszystko, co w mojej mocy.

– Wiem już, gdzie się podziewa Rob – zwróciła się do Lynn po skończeniu rozmowy. –

Od tygodnia fotografuje okolicę jeziora Skytop. Ale wróci niedługo.

– Przypuszczam, że musisz się teraz spieszyć. – Lynn skrzywiła się. – Dobrze, że się

jeszcze nie rozpakowałaś.

Priscilla zamyśliła się. – Letnich rzeczy nie będę chyba potrzebowała. Muszę zabrać

ciepłą garderobę. Ale przede wszystkim muszę teraz wziąć prysznic i umyć głowę! –
Spojrzała na zegarek. – O Boże! Mam tylko cztery godziny! Mam się spotkać z Robem i
Carlem w klubie jachtowym na kolacji. Och, Lynn, sama musisz zająć się obiadem!

– Nie ma sprawy – rzekła Lynn z uśmiechem. – Wskakuj pod prysznic, a ja ci w tym

czasie skompletuję ciepłe ciuchy.


– Wszystko na razie mi się udaje, myślała Priscilla jadąc wynajętym fordem escortem w

kierunku Skytop. Po drodze mijała czerwone klony, złotożółte dęby i wspaniałe zielone sosny
pokrywające góry Pocono. Widok przepysznych barw jesieni wprawił ją w dobry humor.
Cieszyła się, że może to wszystko zobaczyć jeszcze przed zapadnięciem zmierzchu.

Było chłodno i Priscilla pogratulowała sobie wyboru stroju na drogę. Ubrała się w

wełniany kostium składający się z obszernej marynarki i spodni o prostym kroju. Na nogach
miała płaskie zamszowe buty. Była to jedyna para obuwia nadająca się do częstego
wskakiwania i wyskakiwania z łodzi. Zazwyczaj Priscilla chodziła w pantoflach na wysokim
obcasie. Trudno, czasami trzeba dla kariery zrezygnować z eleganckiego wyglądu – Priscilla
uśmiechnęła się do swoich myśli.

W ogóle będzie w ciągu tych trzech tygodni robić rzeczy, których nie cierpi, jak choćby

to wchodzenie na pokład łodzi. Brr! Zawsze się to to kiwa, trudno złapać równowagę i w
ogóle... Albo ten pobyt w domu gościnnym, gdzie pewnie nie ma ani pralki ani suszarki. Ale
najgorsze będzie wyszukiwanie partnerów do rozmów. Z całą pewnością nie będą
sympatyczni.

Priscilla nie była amatorką spędzania wakacji na łonie przyrody. Zdecydowanie wolała

komfort luksusowego hotelu od twardego materaca w namiocie. Romantyczne wieczory przy
ognisku nic dla niej nie znaczyły.

Nacisnęła gwałtownie pedał hamulca. O mały włos przejechałaby skręt do Skytop!

Cofnęła ostrożnie samochód i skręciła w prawo. – Co ty wyprawiasz, dziewczyno, skarciła się
w duchu, skup się bardziej na drodze!

Zaparkowała samochód na prowizorycznym parkingu i wyjęła walizkę z bagażnika. O

kilka metrów od niej stał starszy, siwowłosy mężczyzna ubrany w skafander i czapkę
baseballową. Zmierzył wzrokiem Priscillę od stóp do głów.

Podeszła do niego uśmiechając się na powitanie. – Dzień dobry. Nazywam się Priscilla

Hunter. Czy mógłby mnie pan zawieźć do jachtklubu? Czekają tam na mnie...

– Może mógłbym. O jaki klub pani chodzi?

background image

– O jaki klub? To jest ich tutaj więcej? – spytała Priscilla zaskoczona.
– Tak. Nie ma w tym chyba nic dziwnego. W końcu każdy tutaj ma jacht. Jak się nazywa

ten klub, do którego chce pani trafić?

– Klub jachtowy Skytop – odparła szybko.
– Czy ma pani legitymację?
– Legitymację? – powtórzyła zdziwiona Priscilla. – Aha, legitymację – przypomniała

sobie coś. Wyciągnęła z torebki zieloną kartę, którą wręczono jej przy wynajmowaniu
samochodu. Podała ją mężczyźnie uśmiechając się z ulgą.

– Bez legitymacji nie mógłbym pani tam zawieźć. Takie są tu przepisy. W końcu to

prywatny klub. – Mrugnął do niej porozumiewawczo i wziął od niej walizkę. Poszli na brzeg

jeziora. Stary podał Priscilli rękę i pomógł jej wsiąść do łodzi. Kołysała się oczywiście,
jakżeby mogło być inaczej. Na widok ciemnej wody wokół zrobiło jej się niedobrze. Mam
nadzieję, że nie utoniemy po drodze, pomyślała siadając na ławeczce obitej wytartą już skórą.
Silnik zaskoczył natychmiast i Priscilla trochę się odprężyła.

– Mam na imię Mike – oświadczył stary wyprowadzając ostrożnie łódź z portu.
– Od dawna pan tu mieszka, Mike? – spytała uprzejmie.
– O, tak. Urodziłem się tutaj. To bardzo piękna okolica. Od czasów mego dzieciństwa nic

się tu nie zmieniło. Teren jeziora jest pod ochroną, dotyczy to również jego brzegów. Nie
znajdzie tu pani hałaśliwych tłumów ani barów szybkiej obsługi. Nie... tylko prywatne domy i
ludzie, którym zależy na zachowaniu istniejącego stanu rzeczy. – W głosie starego zabrzmiała

duma.

– Szkoda, że jest już tak ciemno. O tej porze roku wcześnie zapada zmierzch –

powiedziała Priscilla. – Nigdy jeszcze nie byłam nad tym jeziorem. Musi być piękne.

Zapięła marynarkę, żeby uchronić się przed zimnym wieczornym powietrzem. – Jak

długo będziemy płynąć do jachtklubu? – spytała Mike’a. – Mam tam spotkanie.

– Dobre pół godziny. Wcześniej nie da rady.
Priscilla zamknęła oczy. Jeśli wszyscy ludzie w tej okolicy są tak mili jak Mike, to nie

musi się obawiać rozmów z nimi. Łódź ślizgała się spokojnie po falach jeziora. Tu i ówdzie
błyszczały na brzegu światła w oknach willi, było cicho i przyjemnie.

background image

2

Hol jachtklubu zrobił na Priscilli spore wrażenie. Wszędzie błyszczał wypolerowany

mosiądz i unosił się zapach wywoskowanego parkietu. Było tak jakoś szlachetnie i dostojnie.
Ekskluzywny świat kierujący się własnymi prawami. Świat tych, którzy posiadali bogactwo i
władzę, świat elity.

Służący odebrał z jej rąk walizkę i wskazał drogę do jadalni, gdzie spodziewała się zastać

Roba i Carla.

Idąc tam Priscilla pomyślała, że w tym otoczeniu czuje się jak u siebie w domu. Nie

podziałało na nią onieśmielająco. Dzięki dziadkowi spędziła już w tym świecie ładnych kilka
lat.

Kelner wyszedł jej naprzeciw. – Stolik na jedną osobę, łaskawa pani?
– spytał dyskretnie, kłaniając się głęboko.
– Nie, dziękuję. Jestem tu umówiona z dwoma panami. Nazywam się Priscilla Hunter...
– Naturalnie. Panna Hunter... Panowie czekają już od jakiegoś czasu na panią. Proszę

pójść za mną.

Priscilla uśmiechnęła się rozbawiona. Poszła za kelnerem przez dyskretnie oświetloną

salę. Goście nie zwracali na nią uwagi pochłonięci spożywaniem wytwornych potraw i
znakomitych win.

Nagle Priscilla drgnęła. Odniosła nieprzyjemne wrażenie, że jest obserwowana.

Rozejrzała się z zakłopotaniem. Nie, chyba musiało się jej zdawać. Minęła bar i przyspieszyła
kroku, aby dogonić kelnera.

To pewnie zmęczenie podróżą, pomyślała. Ciepły posiłek dobrze mi zrobi.

Rob zauważył ją w tym samym momencie, kiedy i ona go dostrzegła.
– W samą porę! Właśnie chcieliśmy już zrezygnować z czekania na ciebie i coś zamówić.

No i co powiesz na to wszystko? – Takie miejsca znaliśmy dotychczas tylko z prasy, co?
Teraz możesz się przekonać na własne oczy, jak żyje druga połowa ludzkości.

Priscilla usiadła na wygodnym miękkim krześle, które kelner jej przysunął. Cmoknęła

Roba w policzek, zadowolona, że widzi wreszcie znajomą twarz.

– Lynn usycha z tęsknoty za tobą, Rob. Wiesz o tym? Nie może się wprost doczekać

twego powrotu. Kazała mi cię ucałować, żeby ci w ten sposób przypomnieć o niej.

– Wobec tego pospieszmy się z kolacją i jak najprędzej omówmy to, co mamy omówić.

Czuję, że w Filadelfii czekają mnie piękne chwile. Oj, chciałbym tam już być – rozmarzył się
Rob.

– Czego się napijesz, Priscillo? – spytał Carl uprzejmie. Pokręciła głową odmownie. – W

ogóle nie piję, Carl. Alkohol wywiera na mnie taki skutek, że natychmiast zasypiam.

Rob podniósł kieliszek i przechylił się przez stół. – Szkoda, że jej nie widziałeś na

Sylwestra. Lynn i ja zaprosiliśmy kilkoro przyjaciół. Biesiadowaliśmy wesoło do białego

rana. Wszyscy oprócz Priscilli. Wypiła trzy kieliszki szampana i już było po niej. O wpół do
jedenastej udała się na spoczynek. Nie doczekała nawet powitania Nowego Roku!

background image

Kelner przyjął od nich zamówienie i przez ponad godzinę Carl i Rob opowiadali

dziennikarce o wszystkim, czego już zdążyli dokonać w Skytop.

– Zdjęcia, których będziesz potrzebowała, są w domu gościnnym – powiedział Rob. –

Znajdziesz tam również spis wszystkich informacji, które Carl zebrał dla ciebie. Będziesz
jeszcze musiała uzupełnić to i owo. Na miejscu jest elektryczna maszyna do pisania. Z okien
domu rozciąga się cudowny widok na jezioro. Gdybym tak nie tęsknił za Lynn, to chętnie
bym tu pobył dłużej. – Rob westchnął głośno.

– Teraz właściwie pozostaje ci tylko znaleźć milionera, który miałby ochotę udzielić ci

wywiadu. Rob rozejrzał się po sali i zawołał nagle. – No, proszę, o wilku mowa! Zobaczyłem
twarz znaną nam wszystkim! Założę się, że nie odmówiłby twojej prośbie, Priscillo!

Priscilla spojrzała tam, gdzie Rob – prosto w dwoje intensywnie oczu wpatrujących się w

nią z uwagą. Zarumieniła się mimo woli.

Melvin St. Clair stał przy barze i świdrował Priscillę spojrzeniem. Rozmawiał przy tym

jakby nigdy nic ze stojącym obok mężczyzną i popijał wino z kieliszka. W jego wzroku
wyczytać można było rozbawienie, ale także nieskrywany podziw. To pierwsze dotyczyło
zapewne wypieków na twarzy Priscilli, to drugie jej cudownych kształtów, które zdążył już
zlustrować.

Priscilla pomyślała, że nigdy jeszcze nie spotkała tak fantastycznie przystojnego faceta.

Był znacznie urodziwszy niż na prasowych fotografiach.

St. Clair odwrócił się nagle i całą uwagę skupił na swoim partnerze. Do uszu Priscilli

dobiegł jego śmiech.

Spuściła wzrok. Przepełniała ją dziwna kombinacja uczuć – podniecenia, strachu i

gniewu. Z całą ostrością uświadomiła sobie, dlaczego kobiety padały temu facetowi do stóp.
Jedno jego spojrzenie starczyło, żeby poczuła się zmieszana. Nigdy przedtem nie reagowała
tak na męskie spojrzenie. Po raz pierwszy w życiu odczuła na sobie magiczną siłę
przyciągania.

Wbrew sobie włączyła się w rozmowę obu kolegów. I chociaż wymiana spojrzeń między

nią a St. Clairem trwała dosłownie chwilę, Priscilli wydawało się, że to cała wieczność.

– Nic z tego. Rob. Milioner, o jakim myślałam, powinien mieć przynajmniej sześćdziesiąt

lat, żonę i oczywiście całą gromadkę wnucząt! To będzie znacznie bezpieczniejsze niż
spotkanie ze słynnym Melvinem St. Clairem!

Rob roześmiał się. – Już i tak jest na to za późno. Pan St. Clair właśnie wychodzi.

Priscilla sięgnęła po szklankę z wodą mineralną.
– A propos wychodzenia – Carl spojrzał na zegarek – to powinniśmy pomyśleć już o

powrocie do cywilizacji. Łódź powinna zjawić się tu lada moment.

Rob wstał od stołu. Pochylił się nad Priscilla i pocałował ją w policzek. – Przykro mi, że

zmykamy stąd w takim tempie, ale Carl ma rację – jeśli nie zdążymy na tę łódź, to będziemy
musieli czekać godzinę na następną. Ty z kolei musisz poczekać trzy kwadranse na swój
transport do domu gościnnego. Tam, z tyłu za barem znajdziesz małą, spokojną bibliotekę.
Możesz ten czas spędzić na lekturze. O tej porze rozpalono już tam na pewno ogień na
kominku.

background image

– Ależ ty jesteś troskliwy, Rob! – roześmiała się Priscilla. – Nie martw się o mnie, jakoś

sobie poradzę. Masz tu kluczyki od samochodu. To jest brązowy ford escort. Zwróćcie go na
lotnisku. Ja będę musiała się zadowolić łodziami, a jest ich przecież tutaj całe mnóstwo.
Skorzystam z twojej rady i pójdę coś poczytać. Życzę wam szczęśliwej podróży i pozdrówcie
Lynn ode mnie.

Koledzy pożegnali się z Priscillą i wyszli na zewnątrz. Ona zaś poszła tak jak

zapowiedziała do biblioteki.

Zatrzymała się w drzwiach. – Cudownie – szepnęła do siebie. Dębowe drewno ciężkich

starych drzwi miało swą kontynuację w belkach na suficie i w boazerii sięgającej połowy
ścian. Resztę ścian wypełniała tapeta w złotoczerwone pasy. Wykusz i sufit, z którego
zwisało kilka pięknych starych żyrandoli, pomalowane były na beżowo. Priscillą zwróciła
uwagę na dwa jasne krzesła stojące przed kominkiem. Stał między nimi stolik z szachownicą
zastawioną figurkami.

Priscillą podeszła tam zaciekawiona, żeby obejrzeć szachy wykonane z kości słoniowej i

hebanu. Gracze rozgrywający tę partię nie byli nowicjuszami, jak stwierdziła, a co więcej,

dorównywali sobie umiejętnościami. Nagle usłyszała za sobą jakiś szelest. Ktoś z obsługi
wszedł cicho, żeby opróżnić popielniczki i wytrzeć je wilgotną ścierką.

Priscillą uśmiechnęła się do mężczyzny w służbowym uniformie. – Proszę się nie

obawiać, niczego nie poprzestawiam. Wygląda na to, że rozgrywający przerwali partię na
krótko przed jej zakończeniem.

– Jutro wieczorem będą grali dalej – odpowiedział mężczyzna. – Co wieczór po kolacji

przychodzą tutaj. I to od piętnastu już lat. Zanim wyjdą, notują sobie położenie figur.

Priscillą uśmiechnęła się i spojrzała na zegarek. Miała jeszcze czterdzieści minut. Trzeba

coś z tym czasem zrobić. Zdjęła marynarkę i usiadła na jednym z krzeseł przy kominku.
Podparła głowę dłońmi i skoncentrowała się na szachownicy. Po kilku minutach wytężonego
myślenia przesunęła jedną figurę.

Lekki szmer zamykanych drzwi kazał jej odwrócić się. Źrenice jej oczu rozszerzyły się z

wysiłku, żeby dostrzec coś w ciemnej ramie drzwi.

– Przepraszam. Nie chciałem pani przestraszyć. Była pani tak zajęta grą. – Melvin St.

Clair opierał się o futrynę. Na jego ustach igrał kpiący uśmiech, a intensywnie niebieskie oczy
zdawały się formalnie przewiercać Priscillę.

Policzki Priscilli zarumieniły się znowu i nie był to wcale skutek bliskości kominka.
– Nic się nie stało – zdobyła się na swobodny ton. – Wcale mnie pan nie przestraszył.
St. Clair był o wiele wyższy niż przypuszczała. Priscilla, która wcale nie była niska,

musiałaby zadzierać do niego głowę. Ubrany był w świetnie skrojony czarny wieczorowy
garnitur. Jego wysportowane ciało nie miało pewnie na sobie ani grama tłuszczu.

Nieskazitelnie biała koszula opinała muskularny tors Melvina. Był wąski w pasie i miał

długie szczupłe nogi. Poruszał się tak zwinnie, że Priscilli jego chłód skojarzył się
natychmiast z czarną panterą. Zbliżał się do niej i z każdym jego krokiem mogła przyjrzeć się
dokładniej rysom jego twarzy – wysokim kościom policzkowym, energicznej brodzie i
zdecydowanym w rysunku, a mimo to zmysłowym wargom.

background image

– Szachy sprawiają mi frajdę tylko wtedy, kiedy gram z kimś. St. Clair stał już przed nią.

Priscilla patrzyła w jego niewiarygodnie błękitne oczy, okolone gęstymi czarnymi rzęsami,
których mogła mu pozazdrościć każda kobieta.

– Słucham? – spytała nieswoim głosem.
Melvin uśmiechnął się i wskazał ruchem głowy szachownicę. Priscilla zauważyła srebrne

pasmo w jego czarnych włosach, sięgających kołnierzyka koszuli. W dłoni trzymał cygaro.

– Czy mogę usiąść? A może czeka pani na swych przyjaciół, panno Hunter?
– Skąd pan zna moje nazwisko? – Priscilla nie kryła zdumienia.
St. Clair usadowił się na krześle próbując znaleźć jak najkorzystniejszą pozycję dla swych

długich kończyn. – Dałem łapówkę kelnerowi – odparł z uśmiechem. – Czy nie ma pani nic
przeciwko temu, żebym zapalił, panno Hunter? A może mógłbym panią nazywać Priscilla?

To o wiele bardziej do pani pasuje.

Priscilla czuła się zadziwiająco dobrze w towarzystwie tego mężczyzny. Może wcale nie

był tak okropny, jak o nim pisała prasa. Właściwie był całkiem sympatyczny.

– A w jakim celu chciał pan poznać moje nazwisko? Dziwię się, że kelner w ogóle je

zapamiętał.

– A ja przeciwnie. Trudno panią zapomnieć, Priscillo Hunter. Kiedy tylko ujrzałem panią

w jadalni, od razu wiedziałem, że za nic ma pani władzę i bogactwo. Zdaje się, że jest pani

przyzwyczajona do takiej atmosfery.

– Bynajmniej. Dzielę z przyjaciółką małe mieszkanko. Nie jestem z pana świata, panie St.

Clair. Na życie zarabiam ciężką pracą. – Priscilla wyprostowała się dumnie. Ciekawa była

reakcji Melvina.

– Więc wie pani, kim jestem... A skąd, jeśli można spytać? Priscilla wzruszyła

ramionami. – Wystarczy wziąć do ręki pierwszą lepszą gazetę, żeby zobaczyć w niej pana
zdjęcie. Ma pan szczególny talent do trafiania na czołówki, panie St. Clair.

– Oczywiście, ci przeklęci pismacy! – zareagował ostro. – I co takiego czytała pani o

mnie? – zapytał.

– Ma pan opinię twardego, pozbawionego skrupułów biznesmena, aczkolwiek przestrzega

pan reguł gry. Po drugie – ma pan na koncie całe mnóstwo złamanych serc.

Melvin przyglądał się Priscilli przez chwilę z uwagą, a potem spytał nadspodziewanie

łagodnym głosem: – Czy wierzy pani we wszystko, co pani przeczyta? A może kieruje się
pani własnymi sądami? Na doniesienia prasowe trzeba zawsze brać poprawkę. Zazwyczaj
tylko po części zgodne są z prawdą.

– Zależy, jaką część ma pan na myśli, panie St. Clair – odrzekła Priscilla spokojnie. – Nie

wyrobiłam sobie jeszcze opinii na pana temat. Zbyt mało pana znam.

– Mam nadzieję, że ten stan wkrótce ulegnie zmianie – zapowiedział uśmiechając się

wesoło. – Niech mnie pani nazywa po prostu Melvinem. Pani włosy tak błyszczą w blasku
ognia, jakby sypały się z nich skry. Sądzę, że wyglądałyby jeszcze ładniej, gdyby je pani
rozpuściła... Melvin zatrzymał wzrok na wysokości piersi Priscilli. Wstrzymała oddech,
dopóki nie odwrócił oczu.

– Ciekawe... Melvin miał teraz nieco schrypnięty głos – sam nie wiem, co mnie w pani

background image

tak pociąga. Nie jest pani piękna, ale ma pani klasę i... jak mi się zdaje, szczególne poczucie
humoru.

Priscilla nie bardzo wiedziała, jak ma skomentować tę uwagę. Na szczęście Melvin

zmienił temat pytając: – Czy często gra pani w szachy?

Kiwnęła głową. – Niestety, nie tak często, jak tego bym chciała. Mój dziadek nauczył

mnie grać w szachy dawno temu. – Priscilla zła była na siebie, że wymieniła dziadka. Nie
miała takiego zamiaru.

– Więc teraz już pani nie gra?
– Rzadko. Trudno trafić na równorzędnego partnera. A pan gra?
– W szachy? Owszem i najczęściej wygrywam.
– Naprawdę? To może miałby pan ochotę rozegrać ze mną tę partię do końca? Teraz

będzie pana ruch! – Priscilla spojrzała na Melvina wyzywająco.

Zmarszczył czoło i przyjrzał się szachownicy. Bez żadnego namysłu przesunął figurę. –

Teraz kolej na panią...

– Przez całą naszą rozmowę studiował pan sytuację, prawda?
– spytała Priscilla gniewnie. – To nie fair!
– Być może sprawiam wrażenie odprężonego, ale przecież mój mózg pracuje nadal. Nota

bene nie odpowiedziała pani na moje pytanie... Czy pani koledzy wrócą tu czy nie?

Priscilla skrzywiła się. Jej rozmówca wyraźnie panował nad sytuacją. Ona sama mogła się

skupić tylko na jednej czynności, a nie na kilku jednocześnie. Rozważyła w myślach następny
ruch, a dopiero później powiedziała: – Nie, musieli wrócić do Filadelfii. Nie przepada pan za

dziennikarzami, co?

Melvin odchylił się razem z krzesłem do tyłu i zaczął balansować na dwóch jego tylnych

nogach. – Zgadza się. Tylko niewielu z nich zasługuje na szacunek. Większość nie interesuje
się prawdziwymi faktami. Sięgają po wszystkie dostępne środki, żeby zdobyć sensację.
Najlepszym przykładem jest Monika Whittaker, prawdziwa hiena dziennikarska. Nie cofa się
przed niczym.

Priscilla najpierw przesunęła figurę, a potem spojrzała na Melvina.
– Dlaczego pan tak o niej mówi? Zrobiła panu coś? – spytała głosem nie pozbawionym

ironii.

Melvin wzruszył ramionami. – Bardziej niż o mnie, chodzi mi o moich przyjaciół, którym

bardzo dokuczyła w przeszłości. W zeszłym roku zaprosiłem żonę przyjaciela na obiad. Pani
Whittaker w asyście fotografa zaczepiła mnie w holu restauracji prosząc o wywiad. Nie
zgodziłem się, ale oni bynajmniej nie zrezygnowali. Przyczepili się do nas jak rzep psiego
ogona. Robili nam zdjęcia wbrew naszej woli. Było tam tak okropnie ciasno, że aby
cokolwiek usłyszeć, musieliśmy nachylać się wprost do ucha rozmówcy. Następnego dnia
przeczytaliśmy w gazecie, że małżeństwo mojego przyjaciela stoi pod znakiem zapytania i
zapowiedź rychłego rozwodu. Do tego zdjęcie, na którym oboje wyglądaliśmy tak, jakbyśmy
się czule obejmowali. – Melvin skrzywił się z odrazą. – Moi przyjaciele zignorowali całą tę
historię, ale niesmak pozostał. To tylko jeden z wielu przykładów fałszującego rzeczywistość
dziennikarstwa pani Whittaker. Ja osobiście nie darzę zaufaniem ludzi mających jakikolwiek

background image

związek z prasą.

Priscilla pomyślała o dziadku i jego wzniosłych ideałach dziennikarstwa. Pokręciła głową

z westchnieniem. – Teraz pana ruch, Melvin. A propos Moniki Whittaker, to uważam, że jest

ona niechlubnym wyjątkiem. Nie wszyscy dziennikarze są tak pozbawieni skrupułów jak ona.

Melvin spojrzał na nią z uwagą. – Pani wcale nie jest piękna... Sam nie wiem, co takiego

jest w pani... Jakiś niezwykły urok... – Mówiąc to skasował szybko jej białego skoczka i
uśmiechnął się z zadowoleniem na widok oburzonej miny Priscilli.

– Chciałbym się z panią umówić w najbliższym czasie – zaproponował ujmując jej dłoń.

Próbowała uwolnić rękę z jego uścisku, ale trzymał ją mocno.

– Niech pan posłucha, dobrze wiem, że nie jestem żadną pięknością. Czy naprawdę musi

mnie pan o tym przekonywać? A poza tym wcale nie mam ochoty spotykać się z panem.
Przez kilka następnych tygodni będę miała dużo pracy. – Głos Priscilli zadrżał. – Czy mógłby
pan zostawić moją rękę w spokoju? Rozgrywamy tę partię do końca, czy nie?

Melvin puścił rękę Priscilli. – Naturalnie, że gramy dalej, Priscillo. Gdzie będzie pani

pracować? I czy to zajęcie rozciągnie się także na wieczory? Żaden szef nie może wymagać
pracy przez okrągłą dobę.

Obserwował uważnie Priscillę i spostrzegł, że jej twarz rozjaśniła się nagle. Obrzuciła

Melvina triumfującym wzrokiem.

– Sądzi pani zapewne, że już mnie pani ma, co? Czytam w pani twarzy jak w otwartej

książce. A teraz proszę o odpowiedź na moje pytanie. Co to za praca angażuje panią tak
bardzo? Wydaje mi się, że jednak miałaby pani ochotę spotkać się ze mną prawda?

Priscilla przybrała świadomie niewinny ton. – Ależ oczywiście, że chętnie bym się z

panem spotkała, panie St. Clair. – Zmarszczył czoło, więc się natychmiast poprawiła – to
znaczy, Melvin. Nie przypuszczam jednak, że pan miałby na to ochotę.

Laufrem zastawiła drogę jego królowi. – Szach... Melvin – obwieściła z dumą.

Melvin obrzucił stalowym spojrzeniem konstelację figur na szachownicy, po czym

rozparł się wygodnie i spojrzał z namysłem na Priscillę. – Dlaczego miałbym nie mieć ochoty
na spotkanie z panią?

– Ponieważ jestem dziennikarką!
– Co takiego? – wykrzyknął przerażony.
– Pracuję w „Biuletynie”.
Melvin zerwał się na równe nogi. – A więc w tym samym piśmie co ta Whittaker!
– Właśnie! – odparła Priscilla z naciskiem. – A pan ma za duże mniemanie o sobie. Skąd

to prawo, żeby oceniać ludzi na podstawie wykonywanego przez nich zawodu? Ja kocham
moją pracę! I mam zamiar wywiązać się jak najlepiej z mojego zadania tutaj.

Melvin uśmiechnął się rozbawiony. – Aha, trafiłem w pani czuły punkt, co? Odkrywam

coraz więcej cech Priscilli Hunter. Jest inteligentna, ma poczucie humoru, jest atrakcyjna i
łatwo się irytuje. No, niechże pani tak na mnie nie patrzy. Na nic się to pani nie przyda –
dodał.

Usiadł z powrotem. – Proszę mi powiedzieć, Priscillo, na czym będzie polegała pani

praca tutaj? Przypuszczam, że będzie pani mieszkała w domu gościnnym gazety?

background image

Priscilla wyjaśniła mu spokojnie, co ją tu sprowadziło.
– Wie pan może, gdzie jest ten dom?
– Może wiem – odparł z uśmiechem. – O ile mi wiadomo, w Mountainhome Cove.
Priscilla odgarnęła pasmo włosów z czoła. – Teraz już pewno pan zrozumiał, dlaczego

będę tak bardzo zajęta. Chyba, że...

– Chyba, że co?
– Chyba, że znalazłby pan dla mnie jakiegoś milionera – uśmiechnęła się. – Powinien pan

znać co najmniej kilku.

– Przypuszczam, że znam co drugiego – zgodził się Melvin. – Zakładam, że ten milioner,

którego pani szuka, powinien interesować się historią Skytop Lake, zgadza się?

– Tak, to bardzo ważne.
– Rozumiem. Mnie nie wzięła pani pod uwagę, co? To, że jestem milionerem i...
– Och, nie! – przerwała mu Priscilla śmiejąc się głośno. – Potrzebny mi jest stary

milioner, który spędził tu całe życie. Pan jest zbyt młody do moich celów.

Melvin siedział spokojnie wpatrując się w nią bez słowa. Z jego twarzy nie dawało się nic

wywnioskować.

– Więc jestem zbyt młody? – mruknął.
– O co chodzi, Melvin? – zmieszała się. Atmosfera zrobiła się nagle nie do wytrzymania i

Priscilla z trudem pohamowała głupi impuls, żeby uciec stąd, gdzie pieprz rośnie. Melvin
tymczasem pochylił się nad stołem opierając łokcie po obu stronach szachownicy. W jego
oczach płonął ogień potęgujący się z każdą chwilą.

Jak w hipnozie Priscilla podała mu usta. Złożył na nich delikatny pocałunek. Choć miała

zamknięte oczy, czuła, że przygląda się jej z tej jakże bliskiej odległości.

Wiedziała, że na jej policzkach wykwitły rumieńce. W ogóle zrobiło jej się gorąco i

oddychała znacznie szybciej. Nie chciała jednak niczego zmieniać, chciała, by ta chwila
trwała wiecznie.

Melvin wziął ją ponad stołem w ramiona. Nie broniła mu swych ust, kiedy znowu zaczął

ją całować. Gładził ją po karku w taki sposób, że ciarki przebiegały jej po plecach.

Oderwał się z cichym westchnieniem od warg Priscilli i ugryzł ją delikatnie w koniuszek

ucha.

Priscilla straciła panowanie nad sobą. Po omacku sięgnęła do guzików koszuli Melvina i

zaczęła ją rozpinać. Ogarnięta była pragnieniem dotknięcia jego nagiej skóry. Jej usta
spoczęły na piersiach Melvina.

Ujął jej głowę w dłonie, pochylił się nad nią i poszukał jej ust. Priscillę przepełniło

pożądanie stare jak świat. Kolana jej drżały do tego stopnia, że obawiała się stracenia
równowagi. Zarzuciła mu ramiona na szyję i przytuliła się do niego z całych sił. Jej rozum

przestał funkcjonować. Emocje wzięły nad nim górę. Jednego była pewna – żaden mężczyzna

tak na nią dotychczas nie podziałał.

Zadrżała czując, że dłoń Melvina wślizguje się pod jej marynarkę i sięga jej piersi.

Jęknęła z rozkoszy.

– Melvin... – szepnęła, wiedząc, czego w tej chwili chce najbardziej. Natychmiastowego

background image

zaspokojenia pożądania, które w niej obudził.

– Mój Boże, Priscillo... Zachowuję się jak nieodpowiedzialny idiota. Nie miałem takiego

zamiaru... – Objął ją i przyciągnął do siebie.

– Ależ nic takiego się nie stało – zażartowała.
– Owszem. Mam w końcu opinię bezwzględnego uwodziciela, być może po części

zasłużoną. W końcu jestem przecież mężczyzną. Mogę ci powiedzieć tylko jedno – nigdy
świadomie nie zraniłem żadnej kobiety. – Spojrzał w oczy Priscilli. – Ale na tobie nie chcę
wypróbowywać moich sztuczek. Jesteś zbyt uczciwa na takie zagrania. Zabolałoby cię to.

Słowa te odebrała Priscilla jak uderzenie pejczem. Odwróciła się zmieszana. Melvin

wykazał się opanowaniem, ona nie. A przecież w każdej chwili ktoś mógł wejść do biblioteki
i zastać ich w czułych objęciach. Priscilla rozejrzała się.

Nie, wszystko było tak, jak przedtem, tylko ona nie była już taka sama. Spotkanie z

Melvinem St. Clairem bardzo ją zmieniło.

Rzuciła okiem na zegarek. Za chwilę wsiądzie do łodzi i zostawi to wszystko za sobą.

Melvin należał do innego świata, nie miał nic wspólnego z jej światem, nie umiałby się w nim
odnaleźć. Władza i pieniądze zbyt wiele dla niego znaczyły.

Sięgnęła po marynarkę i założyła ją.

W tym czasie Melvin podszedł do małego stolika przy drzwiach i napełnił dwa

kryształowe kieliszki brandy. Podał Priscilli jeden z nich.

– Proszę, Priscillo. Niech pani to wypije. Trochę brandy dobrze nam zrobi. – Nie

spodziewał się oporu z jej strony.

– Nie, dziękuję, poradzę sobie i bez tego. Nie piję alkoholu...
– Proszę to wypić i nie dyskutować – przerwał jej ostro. – Potrafię ocenić pani stan, a

skoro te pocałunki tak bardzo wytrąciły mnie z równowagi, to nie inaczej było z panią.
Odrobina alkoholu z pewnością pani pomoże.

Priscilla wiedziała, że Melvin ma rację. Wzięła od niego kieliszek i wypiła jego zawartość

jednym haustem. – Dobrze. Przykro mi z powodu tego, co się stało. Nie wiem, co we mnie
wstąpiło. Fuj, co to za obrzydliwość kazał mi pan wybrać!

– Dobra brandy nie może być obrzydliwa – zganił ją z uśmiechem. – Powinna się pani

przyzwyczaić do tego smaku, skoro będzie tu pani jadać kolacje. Bo będzie pani, prawda?

Priscilla odetchnęła głębiej. Błogosławiła działanie alkoholu. – Nie sądzę. Będę sobie

sama przygotowywać kolację. Nie będę miała czasu, żeby tu codziennie przyjeżdżać.

Zanim Melvin zdążył coś odpowiedzieć, za drzwiami dał się słyszeć gwar głosów. Drzwi

biblioteki otworzyły się i wpadła przez nie nieduża czarnowłosa piękność ubrana w sposób
bardzo rzucający się w oczy. Jej kunsztownie umalowane oczy orzechowego koloru zwęziły
się w szparki, gdy dostrzegła Priscillę.

Melvin natomiast uśmiechnął się do niej promiennie. Priscilla skojarzyła przybyłą z

kobietą, którą widziała na zdjęciu w gazecie w towarzystwie St. Claira.

– Melvin, kochanie! – zawołała kobieta. – Tak mi przykro, że się spóźniliśmy, ale ojciec

nie mógł wprost oderwać się od telefonu. Mam nadzieję, że niczego nie straciliśmy. –
Obrzuciła Priscillę prowokującym spojrzeniem.

background image

Melvin dopił spokojnie swoją brandy, potem podszedł do niej i ujął ją za łokieć. – Denise,

chciałbym ci przedstawić Priscillę Hunver. Spędzaliśmy właśnie czas na... grze w szachy. –
Specjalnie zrobił tę znaczącą pauzę przed słowami „gra w szachy”. – Panna Hunter jest
wytrawną szachistką. Priscillo, to jest Denise Mandreli. Byłem z nią i jej ojcem umówiony na
kolację. Opóźniła się znacznie, jak widać.

– Czyżbyś mi robił wyrzuty, skarbie? – Denise skrzywiła się z niesmakiem. – Wiesz

przecież, że nie mogłam się wprost doczekać przyjazdu tutaj. Ojciec jest czasami tak zajęty,
że zapomina o przyjemniejszych stronach życia. Chodź już, skarbie – pociągnęła Melvina za
sobą.

Melvin utkwił wzrok w oczach Priscilli. Wysunął się z uścisku Denise, podszedł do

szachownicy i mruknął do siebie: – Muszę jeszcze zrobić ostatni ruch.

Priscilla patrzyła bez słowa, jak stawia swego czarnego skoczka w miejsce jej białego

króla. – Mat, panno Hunter – powiedział.

Czarnowłosa piękność była już przy drzwiach. Zanim wyszła, odwróciła się jeszcze do

Priscilli.

– Do widzenia, Sheilo.
– Priscillo – poprawił ją Melvin.
– Aha... No, chodź już, Melvin. Umieram z pragnienia. Zamów nam szampana.
Po wyjściu tej pary Priscilla odstawiła kieliszek, który ciągle jeszcze trzymała w dłoni i

pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie mogła pojąć wydarzeń dzisiejszego wieczoru.

Zwabił mnie w pułapkę, pomyślała. A ja nawet tego nie zauważyłam. I to zarówno, jeśli

chodzi o szachy, jak i o mnie samą. Co takiego powiedział? Że zawsze wygrywa?

Priscilla wyszła z biblioteki ze smutnym uśmiechem na ustach.

background image

3

Priscilla odebrała walizkę w szatni i poszła na pomost. Mike już tam na nią czekał.
– Kontynuujemy podróż?
Priscilli zachciało się nagle spać. Była to typowa dla niej reakcja na alkohol. Odetchnęła

kilka razy głęboko i wsiadła przy pomocy Mike’a do łodzi.

– Mógłby pan mnie zawieźć do Mountainhome Cove, Mike? Będę tam przez jakiś czas

mieszkała.

Mike osłupiał. – Pewna jest pani. że chce się tam dostać? Kiwnęła głową. – Absolutnie.

Jest tam przecież prywatny pomost, czyż nie?

– Tak, tak, niewątpliwie prywatny. – Nasunął czapkę nisko na czoło. – Jeśli chce pani

dostać się do Mountainhome Cove. to płyńmy tam. Czeka tam ktoś na panią?

Priscilla ziewnęła rozdzierająco. – Tak, Mike. Czekają tam na mnie. Możemy już ruszać?


– Hej... proszę pani... Niechże się pani obudzi?
Priscilla otworzyła oczy i rozejrzała się wokół. Zdrzemnęła się, jak tylko ruszyli i

przespała całą podróż. Łódź kołysała się łagodnie na falach tuż przy drewnianym pomoście.
Mike uśmiechał się do niej rozbawiony.

Priscilla odwzajemniła mu się lekko zakłopotanym uśmiechem. – A to dopiero! Nie

myślałam, że zasnę. To pewnie efekt świeżego powietrza.

Wyskoczyła na pomost. W ciemności choć oko wykol słychać było tylko cykanie

świerszczy i plusk fal rozbijających się o nabrzeżne skały.

– Gdzie jest ten dom? – spytała Priscilla usiłując dostrzec coś przez noc. – Widzę tylko

drzewa i skały.

– Z dołu nie można go zobaczyć. Jest tam, wysoko, za tą skałą.
– Mike pokazał kierunek ręką.
– Czy to oznacza, że będziemy musieli przedzierać się przez tę skałę?
– w głosie Priscilli zabrzmiał strach.
– Owszem. To jest stara skała polodowcowa, gładka jak skóra niemowlęcia. W dzień

można ten dom zobaczyć. Rozciąga się stamtąd pierwszorzędny widok na jezioro.

– Wspominano mi już o tym – odrzekła Priscilla. – Ale jeśli będziemy dłużej tak stali, to

nie będę miała okazji go podziwiać. Czy mógłby mi pan zanieść walizkę? Spodziewam się, że
droga będzie wystarczająco trudna bez bagażu. Nie mam wprawy w górskiej wspinaczce, a
już na pewno nie po nocy.

– Niech się pani nie martwi – zachichotał stary – pójdę przodem.
– Złapał walizkę Priscilli i pomaszerował dziarskim krokiem w stronę skały.
Priscilla podążyła za nim, ostrożnie i powoli. Trochę się bała przejścia z pomostu na

brzeg, bo nie miała ochoty na kąpiel w lodowatej wodzie. Udało jej się jednak bez większych
kłopotów dotrzeć na stały ląd.

Dogoniła Mike’a, który już zaczął się wspinać. Jej sportowe obuwie nie bardzo nadawało

background image

się do wspinaczki, ślizgała się więc co chwila przytrzymując się przydrożnych krzaków. Aż w
końcu nie udało jej się niczego przytrzymać i wyłożyła się jak długa.

– Mike... niechże pan poczeka. Nie mogę iść dalej. Ciągle się ślizgam.
Stary podskoczył do niej z małpią zręcznością. – Typowe dla bab...
– mruczał żartobliwie – i po co to pchać się w góry! A nie lepiej było zostać w mieście?

Proszę wstać... pomogę pani.

Priscilla szła teraz przodem. I choć wcale nie było jej do śmiechu, to jednak rozbawiło ją

w końcu to ciągłe wyrzekanie Mike’a. Za każdym razem, kiedy groził jej upadek,
podtrzymywał ją i popychał do przodu.

Wreszcie dotarli na górę. Priscilla zatrzymała się, żeby uspokoić oddech i odzyskać

normalną postawę.

– Jeśli nawet nie ma pani mięśni, jak trzeba, to humoru na pewno pani nie brakuje. Dom

jest tam naprzeciwko.

Nie spodziewała się wcale tak dużego i nowoczesnego domu wypoczynkowego.

Wyobrażała sobie, że będzie niewielki o raczej tradycyjnej architekturze. Przecież to jej
dziadek kazał go wybudować, a on był miłośnikiem starego stylu budowania. Wzruszyła
ramionami i podeszła do drzwi.

Jej przewodnik otworzył drzwi balkonowe na parterze i wszedł do domu. Priscilla była

trochę zaskoczona, że drzwi są otwarte, ale przypomniała sobie, że Rob jest bardzo
zapominalski.

– Wszystko w porządku – powiedział Mike rozejrzawszy się dokładnie po wszystkich

kątach. – Najlepiej będzie, jak pani zaraz pójdzie spać. Wygląda pani na zmęczoną. Ta
wspinaczka odebrała pani resztę sił.

Priscilla wyjęła z torebki portmonetkę. – Ma pan rację. Proszę, to dla pana. I bardzo

dziękuję za pomoc. Bez pana nie dostałabym się tutaj.

Stary cofnął się o krok. – To nie jest potrzebne. Pomogłem pani z własnej woli. – Odsunął

ręką banknot, który Priscilla mu zaoferowała.

Zawstydzona schowała go z powrotem do portmonetki. – Przepraszam, Mike. Mimo to

jeszcze raz serdecznie panu dziękuję.

– To ja już zmykam – oświadczył stary. – Za dnia będzie to wszystko inaczej wyglądało.

– Skłonił się energicznie i wyszedł.

Priscilla stała przy drzwiach, dopóki nie usłyszała warkotu silnika jego łodzi w dole.

Ziewając wzięła walizkę i poszła na poszukiwanie sypialni. Jutro rozpocznie dzień do

oględzin domu. Teraz zaś marzyła tylko o jednym – żeby się porządnie wyspać. W tylnej
części domu odkryła kręte schody. Oczywiście, tam musi się znajdować sypialnia.

Ogromne pomieszczenie z wielkim francuskim łożem poprawiło jej humor. Na jednym z

nocnych stolików stał aparat telefoniczny.

Dziadek! Zupełnie o nim zapomniała. Odstawiła walizkę na krzesło i spojrzała na

zegarek. Jedenasta. Szybko wybrała numer dziadka w Filadelfii. Po dwóch sygnałach
podniesiono słuchawkę.

– Tak?

background image

– Edward? Tu Priscilla. Czy dziadek jest w domu? Dzwonił do mnie dzisiaj.
Edward pracował u jej dziadka od ponad trzydziestu lat . – Panno Hunter, jak to miło, że

pani dzwoni. Niestety, pana Scotta nie ma. Czy mógłbym pani w czymś pomóc?

Westchnęła. – Nie, dziękuję, Edwardzie. Dzwonię dlatego, że on do mnie telefonował.

Ale, Edwardzie...

Tak, panno Hunter?
– Jak on się czuje? – Priscilla zawahała się, ale ciągnęła dalej. – Zna go pan lepiej niż

ktokolwiek inny. Nie jest chyba chory, co?

– Chory... co pani ma na myśli, panno Hunter? Zamknęła oczy. Wiedziała już, że coś jest

nie tak.

– Czy miał znowu atak? Proszę, Edwardzie, niech pan mi powie prawdę.
– Ale... pan Scott nie chciałby, żeby pani się o niego martwiła. Rzeczywiście czuł się źle

w czasie, gdy była pani na urlopie. Zdenerwował się okropnie czymś, co miało związek z
gazetą i zaraz potem miał atak. – Edward przekazał jej tę informację zmartwionym głosem.

– Rozumiem. Dziękuję, że powiedział mi pan o tym. Obiecuję dyskrecję. A wie pan

może, dlaczego dziadek chciał się ze mną skontaktować?

– Tak, wiem. Chciał zabrać panią na galowe przyjęcie z okazji przyznania nagród dla

prasy.

– Ach tak! Zupełnie zapomniałam. Czy poszedł sam?
– Tak, panno Hunter. Cieszył się na ten wieczór.
– To świetnie. Nie będę panu więcej zabierać czasu, Edwardzie. Niech pan powtórzy

dziadkowi, że dzwoniłam i że może mnie znaleźć pod tym numerem. – Podyktowała mu cyfry

z aparatu. – Będę tu przez kilka następnych tygodni i strasznie jestem ciekawa, co dziadek na

to powie. Na pewno dowie się, dlaczego tu jestem.

– Oczywiście, panno Hunter. Wszystko przekażę panu Scottowi. Do usłyszenia.
Priscilla odłożyła słuchawkę. Spojrzenie jej padło w lustro. Podniosła ręce do góry i

wyjęła z włosów szpilki, którymi były umocowane. Następnie z walizki wyjęła szczotkę i
beżową koszulę nocną z satyny.

Długo szczotkowała włosy przeczesując je w różnych kierunkach. Związała je potem w

prowizoryczny węzeł na karku i poszła do łazienki wziąć prysznic.

Strumień gorącej wody sprawił, że poczuła się jeszcze bardziej zmęczona. Wysuszyła się

puszystym białym ręcznikiem i pomyślała o mężczyźnie, na którego pieszczoty jej ciało tak
gwałtownie zareagowało. Zła na siebie za te niepotrzebne wspomnienia założyła koszulę,
której górna część składała się z cienkich ramiączek i rozpuściła włosy. Z westchnieniem
wtuliła się w miękkie poduszki ogromnego łoża. Melvina St. Claira wyrzucam ze swych
myśli, postanowiła.

Ale nie było to wcale takie proste. Melvin prześladował ją także we śnie. Widziała jego

kanciastą twarz, słyszała jego chrapliwy śmiech...

Priscilla przewracała się z boku na bok. Miała przed oczami opalony tors Melvina,

pokryty gęstymi czarnymi włosami. Nie miał na sobie nic oprócz spodni od piżamy. Zrobiło
się jej gorąco i próbowała odepchnąć go obiema rękami. Ten obraz stawał się coraz bardziej

background image

realistyczny, Priscilli wydawało się nawet, że słyszy skrzypienie łóżka, gdy Melvin położył
się obok niej.

Westchnęła przez sen i odwróciła się w drugą stronę. Nagle zrobiło się jej duszno,

odrzuciła więc kołdrę na bok.

Znajome dłonie otuliły ją troskliwie znowu.
– Nie... – zaprotestowała we śnie.
Powieki miała tak ciężkie, że nie była w stanie ich unieść. Znowu odrzuciła kołdrę. Łóżko

zaskrzypiało ponownie. Teraz śniło jej się, że siedzi w łodzi Mike’a i zaczęła szukać obiema
dłońmi jakiegoś oparcia. – Dobrze... – mruknęła. – Tak jest o wiele lepiej.

Niski śmiech Meh/ina wtargnął znowu do jej snu. Priscilla zmarszczyła czoło. W końcu

poddała się. Leżała spokojnie czekając, co się zdarzy w tym śnie.

Melvin gładził ją czule i delikatnie po włosach. Palcem obrysowywał kontury jej twarzy,

jej ust, dopóki wargi Priscilli nie rozchyliły się.

Usta obojga połączyły się w gorącym namiętnym pocałunku. Priscilla wtuliła się w silne

ciepłe ciało Melvina.

Jęknęła z rozkoszy czując dłonie Melvina na swych biodrach. On zaś roześmiał się głośno

i szepnął: – Czy jeszcze się nie obudziłaś, Priscillo?

Otworzyła nareszcie oczy. Melvin z jej snu leżał obok niej i uśmiechał się do niej. W jego

błękitnych oczach migotało rozbawienie. Priscilla zamknęła oczy i zaraz je otworzyła
ponownie. Ciągle leżał obok niej. Zaschło jej nagle w gardle.

– Najwyższy czas – oznajmił Melvin i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Witam w realnym świecie. Czy ty zawsze śpisz tak głęboko i tak mocno?
Priscilla próbowała odsunąć się od niego, ale była jak sparaliżowana. Ciągle jeszcze nie

mogła uwierzyć, że to nie sen. Melvin puścił ją i wsparł się na łokciu?

– Co pan robi w moim łóżku? – zamruczała niewyraźnie.
– Prawdę mówiąc to jest moje łóżko. Ale gotów jestem podzielić się nim z tobą, gdybyś

tylko zechciała się trochę posunąć. Przypuszczam, że pomyliłaś domy, Priscillo.

– To wcale nie jest śmieszne, Melvin – skrzywiła się. – Idź już sobie. Obudziłeś mnie. I

przestań się śmiać. To wszystko twoja wina.

– Priscilla nadal nie była w stanie odróżnić snu od rzeczywistości.
– Dlaczego miałaby to być moja wina?
– Bo zmusiłeś mnie do wypicia alkoholu, chociaż mówiłam ci, że nie... – urwała sennie.
– ... piję alkoholu. – Melvin dokończył za nią. – Pewnie to prawda, bo nie sądziłem, że

jeden kieliszek brandy może tak na kogoś podziałać. Priscillo, obudź się wreszcie. Jest druga
w nocy, a ty leżysz w moim łóżku. Nie przeszkadza mi to zanadto ale jutro rano przeżyjesz

szok. I nie będzie ci chyba miło, gdy moja gospodyni cię tu zastanie.

Priscilla oprzytomniała nareszcie, ale jej ciało nadal nie było jej posłuszne. – Nie

wiedziałam, że masz tu dom. Nic mi o tym nie mówiłeś. Nie mogę być w twoim domu.
Przecież Mike nie mógł się pomylić.

– Dom gazety jest jakieś czterdzieści metrów stąd. Używamy tego samego pomostu. –

Melvin zaklął nagle. – O jakim Mike’u mówisz? To znaczy, że ktoś wie, że tu jesteś?

background image

– Tak, Mike z portu – odparła Priscilla spokojnie.
Melvin zerwał się. – Musisz natychmiast tam się przenieść. Wstań i ubierz się.

Zaprowadzę cię do właściwego domu. Natychmiast, słyszysz?!

– Tak, Melvin... jeszcze chwileczkę. – Priscilla naciągnęła kołdrę na nagie ramiona i

wtuliła się w poduszkę.

Melvin pokręcił głową. Stwierdził, że Priscilla zasnęła z powrotem. Wyciągnął się więc

obok niej, założył nogę na nogę i mruknął: – Okay, Priscillo – westchnął zrezygnowany. –
Masz jeszcze godzinę.

background image

4

Priscilla usiłowała uwolnić rękę przyciśniętą czymś twardym i ciepłym. Powoli uniosła

powieki i... nie uwierzyła własnym oczom. Leżała na boku obejmując Melvina St. Claira w

pasie. Jej lewa ręka spoczywała na jego piersiach. Dłoń Melvina z kolei leżała na jej biodrach.
Spał głębokim mocnym snem.

Co, u diabła, robił ten facet w jej łóżku? Nocna lampka oświetlała łagodnym blaskiem

jego twarz. Priscilla zarejestrowała każdy jej szczegół.

I nagle przypomniała sobie swój sen. A może to wcale nie był sen? Spojrzała w dół.

Melvin miał na sobie tylko spodnie od piżamy. Priscilla zdenerwowała się uświadomiwszy
sobie, że ona też nie ma na sobie niczego oprócz koszuli nocnej.

Chciała wyciągnąć rękę spod Melvina. Ten ruch musiał go obudzić, bo otworzył oczy.
– Wcale mi się to nie śniło, prawda? – spytała żałośnie.
– To strasznie zabawna historia. Co ja bym dał za to, żeby wrócić do domu i zastać cię w

mym łóżku, tak sobie wczoraj wieczorem myślałem. A tu proszę, Mike Hirschler niechcący
mi się przysłużył.

Priscilla odsunęła się na sam brzeg łóżka i nakryła się kołdrą aż pod brodę.
– Widocznie to dla niego nie nowina, że dostarcza ci kobiety do domu. Dlatego wybrał

ten dom, a nie tamten. Ja natomiast nie miałam pojęcia, że tu na górze jest jeszcze jakiś inny

dom. – Priscilla była już porządnie zła.

Melvin przeciągnął się jak kot. – Spokojnie, spokojnie, Priscillo. Strzelasz skrami, kiedy

jesteś zagniewana. Zapewniam cię, że nie sprowadziłem tu nigdy żadnej kobiety bez
towarzystwa.

– Mało mnie obchodzi twój system ściągania kobiet do domu, Melvin. Dlaczego mnie nie

obudziłeś? Jest już przecież czwarta nad ranem. Muszę stąd jak najprędzej wyjść. Nie jestem
przyzwyczajona do tego, żeby się budzić w obcych łóżkach.

– Mam nadzieję. Ale chyba nie uważasz mnie za obcego, prawda, skarbie? – Melvin

zrobił znaczącą pauzę, po czym mówił dalej. – Chyba nie po tym, co się stało ostatniej nocy?

Priscilla popatrzyła na niego krytycznie. – Co to ma znaczyć? Czy zaszło coś, o czym

powinnam pamiętać?

Melvin spoważniał. – Nic nie zaszło. Tylko absolutnie normalna, zdrowa reakcja. W

zaistniałych okolicznościach nie byłaś w stanie uczestniczyć w jakiejkolwiek grze miłosnej.
Ograniczyłem się więc do roli twego anioła stróża chroniąc cię we śnie. No, i miałem rację.
Gdy masz rozpuszczone włosy, podobasz mi się o wiele bardziej.

Priscilla umknęła spojrzeniem w bok i zerknęła w okno, na którym nadal było ciemno.
– Melvin, czy mógłbyś mi przynieść mój szlafrok. Zaczyna mi się robić zimno i nie

rozumiem, dlaczego ty nie marzniesz. – Jej wzrok prześlizgnął się po nagim torsie Melvina i

to, co zobaczyła, wywołało natychmiastową reakcję. Palące pożądanie ogarnęło całe jej ciało.

Melvin nie mógł powstrzymać uśmiechu widząc zdradzieckie błyski w jej oczach. –

Prawdę mówiąc, jest mi teraz gorąco. Zazwyczaj śpię bez niczego. I nie chowaj się tak pod

background image

kołdrą. Nie możesz już niczego przede mną ukryć. Czy wiesz, jak słodko przytulasz się we
śnie? Kto cię nauczył tak się przytulać?

Priscilla oblizała spieczone wargi. – Melvin, nie chcę paradować przed tobą w nocnej

koszuli. Już i tak twoja obecność wprawia mnie w zakłopotanie. Przynieś mi szlafrok, proszę.

Wstał z łóżka i podał jej szlafrok, który rzuciła przed snem na krzesło. Gdy wyciągnęła

po niego rękę, kołdra zsunęła się odsłaniając jej nagie ramiona, bowiem ramiączka koszuli
zsunęły się także.

Wzrok Melvina palił Priscillę jak ogień. Upuścił szlafrok na jej stopy. Ich spojrzenia

spotkały się.

Melvin podszedł bliżej. Utkwił wzrok w jej ustach.

Serce Priscilli waliło jak młotem. Z rosnącym podnieceniem oczekiwała dalszego

rozwoju sytuacji.

Kiedy Melvin pochylił się nad nią, opadła z powrotem na poduszki. Rozpuszczone włosy

ułożyły się jak wachlarz wokół jej głowy. Piersi jej unosiły się i opadały w szybkim
nierównym tempie. Sprawcą tego stanu rzeczy był mężczyzna, którego do wczoraj znała tylko

z gazet. Próbowała jeszcze zachować resztki rozsądku i wyrwać mu się, ale było już za późno.
Melvin położył się na niej i rozkrzyżował jej ręce.

– Na co ty sobie pozwalasz? – ofuknęła go, ale stłumił jej słowa pocałunkiem.
– Właśnie na to sobie pozwalam, właśnie na to, czarownico. Chcę ciebie. To przecież

takie proste. A ty nie chcesz przyznać, że pragniesz mnie tak samo, jak ja ciebie. Tu i teraz.
Przestań z tym walczyć. Bądź uczciwa wobec mnie i wobec siebie. Nie okłamuj się...

Znowu zaczął ją całować, namiętniej niż przedtem. Priscilla zrezygnowała z oporu.

Instynktownie przycisnęła biodra do podbrzusza Melvina. On zaś wodził wargami po jej szyi,
ramionach, aż zatrzymał je na jej piersiach. Wrażliwe brodawki stwardniały natychmiast.
Priscilla o mało nie zemdlała z rozkoszy.

Wczepiła palce w gęste włosy na piersiach Melvina. Przywarła do niego jeszcze mocniej,

aż wyczuła jego podniecenie.

– Powiedz to. Powiedz te słowa, które chcę usłyszeć. Chcę cię kochać, chcę pieścić każdy

centymetr twego ciała... Ale decyzja należy do ciebie. Chcę cię mieć całą. Ale musisz mi
siebie ofiarować. Wyjdź mi naprzeciw, kochanie... – błagał Melvin, podczas gdy Priscilla
okrywała jego szyję pocałunkami.

Przesunęła wargi do jego ucha. – Tak, Melvin... tak, tak! Dłużej tego nie wytrzymam!

Melvin ujął jej twarz w dłonie i zajrzał jej głęboko w oczy. Czas zatrzymał się na chwilę.

W tym momencie zadzwonił telefon. Po piętnastym sygnale Melvin zaklął i podniósł

słuchawkę.

– Melvin St. Clair – zgłosił się szorstko.
Priscilla zauważyła rozczarowana, że wyraz jego twarzy nagle się zmienił. Pewnie jakieś

interesy, pomyślała z żalem. Nagle nadstawiła ucha.

– Pańska wnuczka? Nie jestem pewien, czyją widziałem... W domu było ciemno, kiedy

wróciłem. Jakżeż ona wygląda?

Priscilla zagryzła wargi. Wiedziała już, kto dzwoni. Jej dziadek. Teraz opisywał ją

background image

dokładnie Melvinowi. Przeczuwała, że za chwilę zrobi się nieprzyjemnie.

– Tak... nie miałem pojęcia, że chodzi o pańską wnuczkę. Jest cała i zdrowa, siedzi tu

teraz koło mnie. Chwileczkę, oddam jej słuchawkę.

Melvin zakrył dłonią mikrofon i syknął: – Tak więc wygląda twoja uczciwość! Nie

miałem pojęcia, że Scott jest twoim dziadkiem. Porozmawiaj z nim teraz. Niepokoi się o
ciebie. Dzwonił już do jachtklubu i do tamtego domu. Cholera wie, skąd wziął mój numer.

Priscilla wzięła słuchawkę drżącą ręką. – Mogę ci to wyjaśnić – powiedziała do Melvina.

– Ja mu go podałam.

– Halo, dziadku – powiedziała do słuchawki. – Przykro mi, że się o mnie martwiłeś.

Niestety, zaistniało tu pewne nieporozumienie... Priscilla odsunęła słuchawkę od ucha. J. M.
Scott miał zwyczaj mówić o wiele za głośno od czasu, kiedy słuch mu się pogorszył. Teraz
zaś był wściekły, w związku z czym mówił tak głośno, że Melvin mógł usłyszeć każde słowo.

– Gdzieś ty się, u diabła, podziewała? Myślałem już, że cię porwano! W domu

wczasowym nikt nie podchodził do telefonu, a dzwoniłem tam co pięć minut.

– A skąd wiedziałeś, że tu jestem? – Priscilli udało się wtrącić pytanie.
– Od twojej przyjaciółki. Powiedziała mi, że pojechałaś służbowo do Skytop. Obudziłem

więc Elaine Morgan, żeby się dowiedzieć o co chodzi. Według niej od dawna powinnaś już
być w naszym domu gościnnym. Może mi powiesz, co robisz u tego St. Claira, bo to jego
numer podyktowałaś Edwardowi, jak się okazuje.

– Dziadku, uspokój się, proszę cię. Nie powinieneś tak się denerwować. Pomyśl o swoim

sercu. Czy jesteś teraz w redakcji?

– A gdzieżby indziej? W dzienniku pracuje się na okrągło, moja panno. Niedługo

wychodzi następne wydanie. Możesz mi wreszcie powiedzieć, co o tej niechrześcijańskiej
porze robisz w domu St. Claira?

Priscilla zerknęła na Melvina, który siedząc na brzegu łóżka zakładał koszulę. Westchnęła

i powiedziała niechętnie. – Właściwie spałam... to znaczy... przyszłam tu koło jedenastej i...

J. M. Scott aż się gotował z gniewu. – Czy ma to oznaczać, że spędziłaś noc w łóżku

Melvina St. Claira?

W innych okolicznościach Priscillę rozbawiłoby to staroświeckie oburzenie dziadka, ale

teraz wcale nie było jej do śmiechu. Nieraz już sprzeczała się z dziadkiem na temat jego
przedpotopowych poglądów. Tym razem jednak nie chciała z nim dyskutować.

Zaczerpnęła tchu próbując się opanować. – Nie, dziadku. Nie ma powodu do

zdenerwowania. Omyłkowo trafiłam do tego domu. Byłam przekonana, że to twój dom. Nie
miałam pojęcia, że jest on własnością Melvina... to znaczy pana St. Claira. Byłam tak
zmęczona, że zaraz po telefonie do Edwarda zasnęłam.

– A gdzie był w tym czasie słynny pan St. Clair?
– Przyszedł do domu znacznie później, gdzieś koło drugiej.
Po drugiej stronie zapadło lodowate milczenie. J. M. Scott odezwał się po chwili

spokojnym głosem. – A gdzie dokładnie znajdujesz się w tej chwili?

– W sypialni – odparła Priscilla bez wahania. Obudziłam się właśnie i Melvin... to

znaczy... – umilkła zdając sobie sprawę z tego, że popełniła błąd mówiąc prawdę.

background image

– Znam stosunek pana St. Claira do kobiet, nie wyobrażaj więc sobie, że wmówisz mi, iż

nic między wami nie zaszło – dziadek podniósł głos. – Jesteś w jego łóżku!

Cierpliwość Priscilli wyczerpała się. – Posłuchaj mnie teraz, dziadku! Jak możesz mi

wmawiać coś takiego?! Nie trafiają do ciebie żadne argumenty. Wierzysz tylko w to, w co
sam chcesz wierzyć. Powinnam była wiedzieć, że tak będzie. Niepotrzebnie się tłumaczyłam.
Ale niezależnie od tego, mam już, dzięki Bogu, dwadzieścia sześć lat i jestem na tyle dorosła,
że odpowiadam za swoje czyny. Nie musisz mi robić wykładów, jakbym była jeszcze
głupiutką uczennicą. Może byś też przestał wtrącać się do mojego życia, dobrze? – Urwała na
chwilę, żeby odetchnąć. – A co do mnie i Melvina, to nie zaszło między nami nic
interesującego. Uspokój się więc, proszę. Dostaniesz w końcu wylewu, jeśli tak łatwo
będziesz się irytował.

Milczenie.
– Dziadku, jesteś tam jeszcze? Odezwij się!
– Czy nie mam prawa troszczyć się o ciebie?
– Ależ oczywiście, że masz. Nie masz natomiast prawa do wtrącania się w moje osobiste

sprawy – odrzekła spokojnie Priscilla. Spojrzała bezradnie na Melvina, który stał, kompletnie
już ubrany, przy łóżku.

Zasłoniła mikrofon dłonią i szepnęła. – Nie chce mnie zrozumieć. Nie wolno mu się

denerwować, jego serce... To okropne. Kocham go, ale czasami wytrąca mnie z równowagi.

– Tak... Pozwól, że ja z nim porozmawiam – zaproponował z uśmiechem.
Priscilla podała mu słuchawkę, sama zaś sięgnęła po szlafrok.
– Pan Scott? Bardzo mi przykro z powodu całego tego zamieszania. Rozumiem, że

martwi się pan o wnuczkę, ale mogę pana uspokoić. Zadzwonił pan w momencie, gdy
chciałem ją zaprowadzić do waszego domu gościnnego. Późno wróciłem z klubu do domu i
zastałem pańską wnuczkę śpiącą w moim łóżku. Pomyślałem, że sprawa na pewno wyjaśni
się rano i nie budziłem jej. Posłałem sobie tapczan na dole. Panna Hunter była bardzo
zdumiona, gdy obudziła się i zobaczyła mnie... Tak, oczywiście. Przekażę jej to. Cała
przyjemność po mojej stronie, panie Scott.

Melvin odłożył słuchawkę. – Gdybym wiedział, że jesteś wnuczką J. M. Scotta –

uśmiechnął się do Priscilli – to bym ci coś wyjaśnił w czasie naszej rozmowy w klubie.

– Co takiego? – spytała. Ciągle jeszcze nie ochłonęła ze zdumienia, że Melvinowi udało

się ułagodzić dziadka.

– To, że Mitchell Scott należy do tych niewielu ludzi związanych z prasą, dla których

prawda jest jedną z naczelnych wartości. Bardzo go cenię i to od dawna. Dlaczego nie
powiedziałaś mi, że jesteś jego wnuczką?

– Nie myślałam, że to takie ważne dla ciebie – wzruszyła ramionami. – Opuściłam świat

dziadka przed kilku laty i usamodzielniłam się. Chciałam osiągnąć coś o własnych siłach.
Nigdy nie powołuję się na nasze pokrewieństwo. Jest to sprzeczne z moimi zasadami.

Melvin odgarnął z czoła niesforne pasmo włosów. – Hmm, wyobraź sobie, że wiem, o

czym mówisz. Miałem ten sam problem z moim ojcem. Przyjąłem w końcu od niego bardzo
hojną pożyczkę, która posłużyła mi do wybudowania mojej własnej huty stali. Rozrosła się

background image

bardzo i zaczęła pączkować. W tej chwili mam już małe imperium stali.

– Myślałam, że jesteś milionerem...
– Bo i jestem. Ale przecież nie zawsze nim byłem. Cały majątek który posiadam,

zdobyłem własną pracą. Pożyczkę zwróciłem ojcu już dawno. Moje imperium należy tylko do
mnie – powiedział Melvin nie bez dumy.

– Nie przeżyłam jeszcze takiej nocy – Priscilla potrząsnęła głową. – Chętnie napiłabym

się gorącej herbaty. Czy to możliwe?

– Dobry pomysł. Aha, wiesz, Priscillo, wydaje mi się, że dziadek uwierzył w

opowiedzianą przeze mnie historię. Był już zupełnie przekonany, kiedy się ze mną żegnał.

Priscilla przewróciła oczami. – Nie chciałabym uczestniczyć w twoich zebraniach z radą

zarządu. Potrafisz wmówić ludziom, co tylko chcesz.

– Tak, jestem twardym przeciwnikiem, ale gram fair. Dlatego też odnoszę sukcesy.
– Ach, jaki ty jesteś skromny – roześmiała się.
Telefon zadzwonił ponownie. Melvin westchnął podnosząc słuchawkę. – Mam nadzieję,

że to nie twój dziadek.

– Melvin St. Clair... Priscillę? Tak, proszę chwileczkę zaczekać. Kto mówi? – Melvin

wyciągnął słuchawkę do Priscilli. – To do ciebie. Jakaś pani. Mówi, że jest twoją
przyjaciółką.

Oczy Priscilli rozbłysły. – Och, to na pewno Lynn. Ale dlaczego dzwoni o tej porze? –

Lynn, co... – powiedziała do słuchawki.

– Cześć, kochana – przerwał jej jakiś niski głos. – A więc to prawda! Jesteś w domu

Melvina St. Claira. Coś mi się wydaje, że nakryłam was w intymnej sytuacji.

– Kto dał ci ten numer, Moniko? – syknęła Priscilla. Melvin podniósł głowę

zaintrygowany zmianą w jej głosie.

– Znalazłam go na biurku twojego dziadka – wyjaśniła Monika Whittaker głosem słodkim

jak miód. – Właśnie wyszedł.

– Dlaczego dzwonisz, Moniko? – Priscilla siliła się na obojętny ton, ale w duszy

przeczuwała najgorsze. – Sensacja? A jaką znowu sensację mogłabym ci dostarczyć? Czy ty
nie wiesz, która jest godzina? Mamy za sobą ciężką noc.

– Słyszałam już o tym, kochanie. Twój dziadek ma głupi zwyczaj zostawiania otwartych

drzwi. Słyszałam każde słowo waszej rozmowy. Kto by pomyślał, że tak dobrze znasz

Melvina St. Claira?

– O co ci chodzi, Moniko? I co w ogóle robisz o tej porze w redakcji?
– Tak byłaś zajęta panem St. Clairem, że zapomniałaś o galowym przyjęciu z okazji

rozdania nagród dla prasy. Nieprawdopodobne... Prosto z przyjęcia przyjechałam do redakcji,
żeby o nim napisać do porannego wydania. Nie przypuszczałam, że dostarczysz mi o wiele
smakowitszą informację. Co powiesz na notatkę w stylu: „Wnuczka gazetowego króla
spędziła noc w ramionach Melvina St. Claira”? Nasi czytelnicy chętnie przeczytają coś
takiego przy śniadaniu.

Priscilla nie miała pojęcia, jak odwieść Monikę od jej podstępnego zamiaru. – Moniko,

posłuchaj – zaczęła – jeśli to opublikujesz, zranisz kilkoro ludzi. Stan zdrowia mojego

background image

dziadka jest zbyt niestabilny, żeby takie doniesienie, bazujące na półprawdach, jemu nie
zaszkodziło.

Z drugiej strony rozległ się zły śmiech. – O, nie, mała Priscillo. Czekałam długo na taką

okazję. Przechwyciłaś reportaż, na który miałam ochotę... a jeśli chodzi o pana St. Claira... Z
nim też mam swoje porachunki. Ani jego majątek, ani jego władza nie przeszkodzą mi w
napisaniu prawdy o nim. – Monika syczała jak wąż. – I nie musisz mi grozić, że stracę pracę.
Właśnie mam w kieszeni umowę z „Tribune” na stanowisko, które zapewni mi więcej
swobody niż pozycja w gazecie twego dziadka.

Melvin odebrał Priscilli słuchawkę. Zakrył mikrofon i spytał niecierpliwie. – Czego chce

ta baba, do cholery?

– Nie daje się przekonać. Och, Melvin, jeśli ona napisze to wszystko... o nas... – Priscilla

świetnie sobie radziła zazwyczaj, ale ta sytuacja przerosła ją. Nie umiała z niej wybrnąć.

– Mogę sobie z łatwością wyobrazić, co będzie w tym artykule. Czy twój dziadek nie

mógłby na nią wpłynąć?

Priscilla pokręciła głową przecząco. – To nie wchodzi w grę. Dziadek jest za wolnością

prasy. Nie zapobiegnie wydrukowaniu tej informacji, choćby nie wiem jak go to bolało. Cała
ta historia może go zabić. Jest przecież poważnie chory. Boże, w co ja się wplątałam!

– Nie masz sobie nic do zarzucenia, Priscillo – uspokoił ją Melvin. – Zaraz sobie

poradzimy z tym babskiem.

background image

5

Priscilla umilkła zaskoczona, gdy Melvin odezwał się do słuchawki.
– Panna Whittaker? Tu Melvin St. Clair. Czy mogłaby mi pani wytłumaczyć, dlaczego

budzi pani moją żonę w środku nocy? Oboje jesteśmy bardzo zmęczeni.

– Ależ panie St. Clair, za kogo pan mnie uważa? – warknęła Monika. – Chyba nie

przypuszcza pan, że uwierzę w to, że Priscilla jest pańską żoną?

Melvin skrzywił się, ale zachował spokój. – Nie interesuje mnie, w co pani wierzy, a w co

nie. Właściwie mieliśmy zamiar zachować nasze małżeństwo w tajemnicy, ale widzę, że teraz
nie będzie to już możliwe.

Melvin dostrzegł przerażenie malujące się na twarzy Priscilli. Uśmiechnął się do niej.
– A kiedyż to państwo pobrali się? – nie poddawała się Monika.
– Przecież Priscilla dopiero co wróciła z urlopu na Jamajce.
– Tak, powiedziała to wszystkim... Nie mam już ochoty na tę bzdurną rozmowę. Moja

żona zaś ma i tak dość kłopotów ze zgraniem życia zawodowego z osobistym. Wie pani
chyba, że jest w Skytop służbowo. A ja jako mąż też mam swoje wymagania. Życzę pani

dobrej nocy, panno Whittaker. I proszę w przyszłości nie korzystać z tego numeru telefonu.
To prywatny numer zastrzeżony dla rodziny i przyjaciół.

Melvin odłożył słuchawkę, zanim Monica zdążyła coś odpowiedzieć.

Priscilla z trudem powstrzymała atak histerycznego śmiechu. Zaczęła nerwowo krążyć po

sypialni. – Melvin, jesteś niewiarygodny! I przestań wreszcie tak szczerzyć zęby! Pogorszyłeś
całą sprawę. Co ci przyszło do głowy, żeby jej wmawiać, że jesteśmy małżeństwem? Przecież
ona to wszystko napisze!

Melvin wyciągnął się na łóżku i pokiwał głową z zadowoleniem.
– Dokładnie tak będzie, moja droga. Skusiłem ją większą przynętą, ot co. Teraz ja panuję

nad sytuacją, a nie ona. Nie lubię, gdy mnie ktoś do czegoś zmusza.

Priscilla zatrzymała się. Wyraz twarzy Melvina przejął ją strachem.
– Ale przecież wcześniej czy później prawda wyjdzie na jaw. I co wtedy?
– To będzie prawda, Priscillo – odrzekł Melvin z naciskiem. Pobierzemy się szybko w

tajemnicy.

– O czym ty mówisz? Nie możesz się ze mną ożenić, a ja nie mam zamiaru zostać twoją

żoną. – Priscilla aż dygotała ze zdenerwowania.

– Ależ mogę i zrobię to – powiedział Melvin spokojnie. Według mnie jest to jedyne

możliwe wyjście z tej sytuacji. Proponuję ci małżeństwo, bo mam swoje powody po temu. A
ty pomyśl o stanie zdrowia twego dziadka.

– Mówisz, że masz swoje powody. Tylko, że dotychczas wcale nie przejmowałeś się tym,

co piszą o tobie gazety. Przykro mi, że przeze mnie wplątaliśmy się w tę aferę. Jeśli chodzi o
małżeństwo, to jest to dla mnie zbyt ważna sprawa... Nie mogę się zgodzić na takie
rozwiązanie. Po prostu nie mogę.

Melvin wstał i podszedł do Priscilli. Ujął ją pod brodę tak, by musiała spojrzeć mu w

background image

oczy. – Posłuchaj, Priscillo, dotychczas broniłem się rękami i nogami przed zawarciem
związku małżeńskiego. Ale tym razem dużo bym stracił, gdyby w gazetach ukazały się jakieś
plotki o nas.

Od ponad pół roku pertraktuję z Charlesem Mandrellem. Mam szansę na fuzję z jego

firmą. Bardzo mi na tym zależy . „Charles jest człowiekiem starej daty o konserwatywnych,
powiedziałbym nawet purytańskich poglądach. Nie zgodziłby się na powierzenie mi swojej
firmy, gdyby przeczytał w prasie skandalizujące informacje o mnie. Ucieszyłaby go natomiast
wiadomość o moim ślubie. Stwierdziłby z radością, że wreszcie się ustatkowałem.

Priscilla patrzyła na Melvina bez słowa. To wyznanie bardzo ją zaskoczyło.
– Składasz mi więc tę propozycję wcale nie z mojego powodu?
– usiłowała wyczytać z oczu Melvina prawdę.
Melvin pokręcił głową. – Motywy, którymi się kieruję, są natury czysto egoistycznej. No

i co ty na to? Zgadzasz się?

Priscilla miała w głowie istną gonitwę myśli. Spojrzała w okno, przez które zaglądały już

pierwsze promienie słońca.

Co za zwariowany pomysł, co za absurd... a może jednak... Nigdy by sobie nie

wybaczyła, gdyby miała się stać przyczyną kolejnego ataku dziadka.

Skinęła głową. – Nie mam chyba innego wyboru. Zgadzam się. Ale jak to będzie

wyglądało w praktyce? Akt małżeństwa ma przecież datę. I w jaki sposób moglibyśmy wziąć
ślub, żeby cię nikt nie rozpoznał?

Melvin uśmiechnął się wyrozumiale.
– Nikt mnie nie rozpozna, Priscillo. Nie weźmiemy ślubu w Stanach Zjednoczonych,

tylko na Torudze, jednej z Zachodnioindyjskich Wysp. Mam tam przyjaciół. Urzędnik stanu
cywilnego pomyli się w dacie, to zadem problem. Oficjalnie pobraliśmy się już w zeszłym
tygodniu.

Priscilla zastanawiała się gorączkowo. – A co z liniami lotniczymi? Czy nikt nie zwróci

uwagi na to, że nagle lecimy tam razem?

Na ustach Melvina pojawił się szelmowski uśmiech. – A od czego mam własny samolot?

Priscilla zaczęła powoli dostrzegać humorystyczne strony tego przedsięwzięcia. –

Naturalnie – rzekła sucho. – Masz własny samolot. Jaka ja jestem głupia. Sama nie wiem,
dlaczego mi to nie przyszło do głowy.

– Bo nie jesteś taka wyrachowana jak ja – odpowiedział Melvin. – Ubierz się teraz, a ja

zejdę na dół załatwić parę telefonów. Potem zaś napijemy się kawy, zgoda?

– Melvin! – zawołała Priscilla, gdy był już przy drzwiach.
– Tak? – odwrócił się.
– Czy długo będziemy musieli grać tę komedię, jak sądzisz? Nie chcę zrezygnować z

pracy zawodowej.

– Wiem. Na wyspie poznasz mojego dobrego przyjaciela, który świetnie nadaje się do

twojego reportażu. Historię Skytop zna lepiej ode mnie. Zamieszkamy u niego, więc okazji do
rozmów nie zabraknie. Już ja cię dopilnuję, żebyś napisała ten reportaż na czas.

Priscilla oblizała nerwowo wargi. – Serdeczne dzięki. Nie odpowiedziałeś jednak na moje

background image

pytanie. Jak długo będzie trwało to małżeństwo na niby?

Melvin zamyślił się. – Potrzeba mi około sześciu miesięcy na uporanie się z Mandrellem.

Ale nie martw się zawczasu. Ten czas upłynie szybko i przyjemnie.

– Chciałabym jeszcze zaznaczyć, że to małżeństwo będzie tylko na papierze. Rozumiem,

że zawieramy transakcję dla świata, natomiast...

– Priscillo – przerwał jej – oczywiście, że będziemy musieli żyć ze sobą, jeśli chcemy

okazać się wiarygodni. – Spojrzał na nią znacząco.

– Zważywszy nasz wzajemny pociąg fizyczny – ciągnął dalej – nie mogę sobie

wyobrazić, żebyś choć sześć dni wytrzymała bez moich pieszczot, a co dopiero sześć
miesięcy. Ale obiecuję ci uroczyście, że cię nie zgwałcę. Poczekam, aż ty do mnie
przyjdziesz.

Skłonił się przed nią głęboko i wyszedł z sypialni. Osłupiała z wrażenia Priscilla opadła

na krzesło.

Po chwili wzięła się w garść i przejrzała zawartość swojej walizki. Wyjęła najelegantsze

rzeczy, jakie miała ze sobą. Jedwabny zielony kostium i bluzkę w kolorze kości słoniowej.
Ubrała się błyskawicznie.

Zła była na siebie, że wpakowała się w tę kompromitującą sytuację. Zdecydowała się

znaleźć jakieś inne rozwiązanie. Zerknęła na telefon, ale czerwona lampka kontrolna
informowała, że linia jest ciągle zajęta.

Kiedy wreszcie światełko przestało migać, złapała szybko słuchawkę i wybrała numer

dziadka. Nie połączyła się z nim jednak, ponieważ Melvin właśnie wrócił do sypialni. Nie
wyglądał bynajmniej na zmartwionego. Przeciwnie, skojarzył się Priscilli z kotem, który
odkrył właśnie miskę śmietany. Rzuciła słuchawkę i ofuknęła go ze złością.

– Cały czas blokowałeś linię! Widzę, że cieszy cię ten obrót sprawy. A mnie przeciwnie!

Od kiedy wszedłeś mi w drogę, nic mi się nie udaje. Nic, MeWinie St. Clair!

– Nic? – spytał Mehin spokojnie. – Mam wrażenie, że właśnie wszystko ci się udaje.
Złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Broniła się, ale był silniejszy. W końcu

poddała się.

Bliskość ciała Melvina podziałała na nią porażająco. Ogarnęła ją gorąca fala podniecenia.

Melvin tymczasem nie robił nic, żeby zaspokoić choć w części jej pragnienie. Wyglądało na
to, że chce jej udzielić lekcji, chce jej udowodnić, że jest w jego rękach miękka jak wosk.

Priscilla wyrwała się z jego objęć.
– Przestań, Melvin! – krzyknęła. – Nie chcę grać tej komedii. Nie kocham cię! Nawet cię

nie znam! I w ogóle nie zamierzam wychodzić za mąż. Nie chcę się z nikim wiązać. Dziadek
próbował już uzależnić mnie od siebie. A ja chcę być niezależna i żaden mężczyzna nie
będzie mi dyktował, co mam robić.

Priscilla chciała pokazać Melvinowi, że nie pójdzie mu z nią tak łatwo.
– Przykro mi, że niechcący stworzyłam zagrożenie dla twojej fuzji z Mandrellem. Pewna

jednak jestem, że potrafiłbyś mu to wszystko rozsądnie wytłumaczyć. Mandreli zrozumiałby,
że chodzi o zwykłą ludzką pomyłkę. Nie będę wychodzić za mąż tylko dlatego, żeby zamknąć
gęby paru plotkarzom. A ty jako biznesmen i wytrawny negocjator poradziłbyś sobie ze

background image

swoim partnerem. Jeśli zaś uważasz, że będziesz dobrze widziany jako żonaty, to czemu nie
ożenisz się z jego córką? To byłoby przecież najlepsze rozwiązanie dla wszystkich
zainteresowanych.

Priscilla przełknęła nerwowo ślinę widząc zaciśnięte wargi Melvina. Miała nadzieję, że

nie posunęła się za daleko.

– Do przodu, Priscillo. Przewróć do góry nogami nasze ustalenia. Moim życiem już

zadysponowałaś, a teraz przypomnij sobie swojego dziadka i jego wątłe zdrowie. Czyżbyś już
zapomniała, jak się o niego martwiłaś? Teraz już cię on nie obchodzi? – spytał Melvin
nadspodziewanie spokojnie.

Priscilla spojrzała na niego oburzona. – O tym też pomyślałam. Gdybyś nie blokował

telefonu, dawno już bym do niego zadzwoniła. Muszę mu wszystko wyjaśnić, zanim weźmie
do ręki poranną gazetę. Opowiem mu całą historię. Całą prawdę. Gdyby przeczytał ten
artykuł... zraniłoby go to bardziej niż moje wyjaśnienie. Kocha mnie i szanuje, choćby
dlatego, że jako jedyna z rodziny poszłam w jego ślady. Nie chcę rezygnować z pracy, a jako

pani St. Clair musiałabym zrezygnować.

Moja praca jest dla mnie najważniejsza. Lecę natychmiast do Filadelfii, żeby

porozmawiać z dziadkiem. Przedtem zadzwonię jednak do Edwarda i poproszę go, żeby
schował przed dziadkiem gazetę, dopóki nie opowiem mu o wszystkim.

Melvin oparł się niedbale o ścianę czekając, aż Priscilla się uspokoi. Wyjął z kieszeni

koszuli cygaro i zapalił je z lubością.

– Ulżyło ci? – spytał cicho.
Chciała zaprotestować, ale uciszył ją gestem dłoni.
– Muszę ci teraz wyjaśnić kilka spraw, Priscillo Hunter. Po pierwsze – dzisiaj się

pobierzemy. W nocy uzgodniliśmy pewną transkację, prawda? A ja jeszcze nigdy nie
złamałem słowa i dotyczy to zarówno interesów jak i spraw osobistych. I tym razem nie
zrobię wyjątku. Masz moje słowo, ja zaś oczekuję od ciebie dotrzymania obietnicy.

Słowa te napędziły Priscilli porządnego strachu. Melvin mówił jak najbardziej poważnie,

nie miała co do tego wątpliwości.

– Po drugie, zdaję sobie sprawę z twego niepokoju o dziadka. Rozumiem, że wolałabyś

przekazać mu wiadomość o swym ślubie osobiście, a nie za pośrednictwem prasy.
Pojedziemy więc dziś do Filadelfii i odwiedzimy twego dziadka, zanim udamy się na Wyspy
Zachodnioindyjskie. Serię moich dzisiejszych telefonów zaczął telefon do jego lokaja.
Poprosiłem go, żeby trzymał gazetę z dala od pana Scotta. Ten Edward zrobiłby dla ciebie
wszystko. Otoczona jesteś mężczyznami, którzy cię podziwiają. No i ta jego dyskrecja. Nawet
nie zapytał o powód mojej prośby.

Priscilla odetchnęła z ulgą. Stopniowo zaczynała akceptować władczą moc tego

mężczyzny. – Podejdź do mnie, Priscillo – powiedział wyciągając do niej ręce. Zbliżyła się
powoli. Bała się, bała się, że straci niezależność, którą sobie z takim trudem wyliczyła. Bała
się podporządkowania mężczyźnie, który będzie decydował o jej życiu. Podała mu rękę.

Melvin przytrzymał jej dłoń w swoich i spojrzał jej głęboko w oczy. Chciał wzbudzić w

niej zaufanie.

background image

– Posłuchaj, kochanie. Nie będę ci niczego zabraniał. Nie mam do tego żadnego prawa.

Nikt nie ma. Kochasz swoją pracę i wykonujesz ją dobrze. Sama doszłaś do swojej obecnej

pozycji. Możesz być z tego dumna. Och, Priscillo – szepnął – jesteś taka dumna i tak uparta,
że mam ochotę tobą potrząsnąć. I nie patrz na mnie z takim oburzeniem, bo cię przełożę przez
kolano i wlepię ci parę klapsów... Nie wątpię, że zrobisz kiedyś karierę. Nie będę ci stał na
drodze do niej, obiecuję.

Priscilla położyła dłoń na ramieniu Melvina. Coś się zdarzyło między nimi. Melvin

sformułował transakcję, uświadomił jej reguły gry, swoje reguły... a mimo to wykazał
zrozumienie dla jej uczuć i obaw.

Przejrzał jej myśli. Do tej pory nie udało się to jeszcze żadnemu mężczyźnie.
– Wierz mi, że mam swoje powody ku temu, żebyś przez sześć miesięcy występowała

jako moja żona. Jeśli uda mi się doprowadzić do fuzji z Mandrellem to będzie to
ukoronowaniem całej mojej kariery w biznesie. Właśnie do tego jesteś mi potrzebna jako
moja żona. Jeśli się okaże, że tak bardzo pasujemy do siebie, jak zeszłej nocy, to możemy
złagodzić reguły gry.

Priscilla obrzuciła go wściekłym spojrzeniem. Chciała wyrwać rękę, ale nagle znalazła się

na kolanach Melvina. Przysunął jej twarz do swoich ust.

– Nie zaprzeczysz, czarownico, że iskrzy się między nami. Chciałbym cię pocałować,

chciałbym pieścić każdy centymetr twego ciała tak, żebyś krzyczała z rozkoszy błagając,
żebym cię kochał.

Priscilla poczuła oddech Melvina na swych ustach. Jej opór stopniał natychmiast.

Zamknęła oczy czekając na pocałunek. Rozum nie miał już władzy nad jej rozpalonym
ciałem. – Melvin – jęknęła cicho.

Podniósł się i postawił ją na podłodze. – Widzisz, moja piękna? spojrzał na nią

triumfująco. – Wiedziałem, że potrafię do ciebie przemówić.

Miotała się bezsilnie w jego ramionach. Igrał z nią jak kot z myszką ten bezczelny facet.

Ale jeszcze bardziej niż na Melvina, była zła na siebie. Dawała sobą manipulować.

– Przemawiasz do mnie językiem seksu. Czy jest to przyjęte w świecie biznesu?
– Co ty mi znowu wmawiasz? Chciałem ci po prostu przemówić do rozumu.
Oczy rozbłysły mu podejrzanym blaskiem, gdy mówił dalej. – Pięknie by było, gdybym

się zaczął z tobą kochać teraz z całych sił. Niczego bardziej nie pragnę, ale... decyzja należy
do ciebie. Powiedziałem już, że pójdę z tobą do łóżka tylko i wyłącznie za twoją zgodą. A
więc?

Przejrzał ją na wylot. Wiedział dokładnie, co się z nią dzieje. Sam też był podniecony, ale

potrafił się opanować.

Priscilla odetchnęła głęboko. – Najlepiej będzie, gdy zaraz ruszymy do Filadelfii. – Nie

miała wyboru, musiała zgodzić się na propozycję Melvina.

Melvin skinął głową z zadowoleniem i puścił ją. – Grzeczna dziewczynka. Zejdź na dół i

zrób kawę, a ja tymczasem wskoczę szybko pod prysznic. Okay?

Priscilla ucieszyła się, że może coś zrobić. Nie lubiła siedzieć bezczynnie. Chciała już

zbiec po krętych schodach, kiedy zatrzymał ją ostry głos Melvina. – Ściągnij te cholerne buty.

background image

Na tych obcasach możesz sobie złamać kark i w ten sposób zostanę wdowcem jeszcze przed
ślubem.

Priscilla schyliła się posłusznie, chociaż niechętnie i zdjęła pantofle na wysokim obcasie,

które kolorem pasowały do kostiumu. Schodząc na bosaka po wąskich schodach przyznała
Melvinowi rację. W pantoflach na pewno by już z nich zleciała. Roześmiała się wesoło. A
niech sobie myśli, że wygrał tę bitwę. Do końca wojny było jeszcze daleko.

Nucąc pogodną piosenkę weszła do nowocześnie urządzonej kuchni. Otworzyła kilka

szafek, zanim znalazła słoiczek rozpuszczalnej kawy i dużą filiżankę. W lodówce były dwa

kartony mleka i kilka butelek coli. Szukała też cukierniczki, niestety bezskutecznie.

Słońce świeciło jasno przez duże okno nad zlewem. Priscilla wzięła czajnik i podstawiła

go pod kran. Odkręciła kurek z gorącą wodą podziwiając przepyszne barwy jesieni za oknem.

Głośny wrzask wyrwał ją nagle z zamyślenia. Podbiegła do schodów. – Melvin, co się

stało?

Cisza. Nikt nie odpowiada. Chciała już popędzić na górę, gdy u szczytu schodów ukazał

się pan St. Clark z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Jego intensywnie niebieskie oczy
patrzyły na Priscillę z wściekłością.

Minął ją bez słowa i wszedł do kuchni nie troszcząc się o kałuże wody, jakie zostawiał za

sobą.

– Co się stało? – zawołała Priscilla. – Czemu tak krzyczałeś? Myślałam, że się

skaleczyłeś.

Melvin zakręcił kurek z gorącą wodą. Odstawił czajnik na kuchenkę. Widać było, że

bardzo się stara, żeby nie wyjść z siebie. – Czy ty w ogóle myślisz? – wycedził przez zęby. –
Czemu odkręcasz gorącą wodę w czasie, gdy biorę prysznic? Stoję tam zamydlony od stóp do
głów, a tu nagle leci na mnie lodowata woda. Lodowata, słyszysz?

background image

6

Priscilla zakryła ręką drgające wargi, ale oczy ją zdradziły. I choć z całych sił próbowała

powstrzymać śmiech, nie udało jej się. Chichocząc wypadła z kuchni do salonu i opadła na
krzesło.

– Melvin... ja... to... – wyjąkała przez śmiech. – Przepraszam. Ale tak śmiesznie

wyglądasz... Gdy usłyszałam twój krzyk, myślałam, że stało się coś strasznego. Czemu się tak
zdenerwowałeś? Skąd mogłam wiedzieć, że nie mogę puścić ciepłej wody na dole, gdy ktoś
na górze się kąpie?

– Właściwie masz rację – przyznał z ociąganiem. – Nie mogłaś wiedzieć, że nie

uruchamia się obu kurków jednocześnie.

Kąciki jego ust zadrżały i Priscilli spadł kamień z serca. – To cudownie, że mi

wybaczyłeś. Wcale na to nie liczyłam. Zbiegłeś taki wściekły ze schodów, jakbyś chciał mnie
zamordować.

– I taki też miałem zamiar. Ale ponieważ jestem wspaniałomyślny, wybaczam ci.

Ostrzegam cię tylko – nie rób tego nigdy więcej. Wezmę zresztą tę sprawę w swoje ręce. –
Popatrzył na nią znacząco.

– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytała ostrożnie.
Melvin wbiegał już po schodach przeskakując po kilka stopni naraz. – Tylko to, że w

przyszłości będziemy brać prysznic razem – zawołał.

Priscilli zabrakło słów. Poszła do kuchni nie zważając na śmiech dochodzący z góry.

Otworzyła lodówkę i wyjęła z niej butelkę coli. Czajnik już gwizdał. Melvin może sam sobie
zrobić kawę, pomyślała. Nie jestem jego gospodynią.

Z butelką w ręce przeszła do salonu i wyszła na balkon. Usiadła na krześle podziwiając

przepiękny jesienny krajobraz. W dole rozciągało się jezioro. Priscilla westchnęła. Inaczej
wyobrażała sobie swój pobyt tutaj. Musi zadzwonić do rodziców i powiedzieć im, że...
Właśnie, co ma im powiedzieć? Prawdę? Nie, mama byłaby oburzona tym małżeństwem na
niby. Tak... Musiała rodzicom powiedzieć, że poznała fantastycznego, przystojnego,

inteligentnego mężczyznę, obdarzonego dużym poczuciem humoru i zakochała się w nim

natychmiast.

W tę historię mama mogła uwierzyć. A ojciec uwierzy w to, co wierzy mama.

Musi też zadzwonić do Elaine, żeby ją uspokoić. Może przecież” pomyśleć, że

małżeństwo Priscilli przeszkodzi jej w pracy. Zapewni ją, że jako żona milionera też się
wywiąże ze swego zadania.

No i nie może zapomnieć o Lynn, starej przyjaciółce. Lynn i Rob mieli się pobrać za

kilka miesięcy. Wtedy Priscilla i tak musiałaby się wyprowadzić. Wzruszyła ramionami.
Trudno, będzie nadal płaciła czynsz wspólnie z Lynn. Nie miałaby nic przeciwko temu, żeby
to Melvin płacił. Ale poza tym nie przyjmie od niego złamanego grosza. Przez sześć miesięcy
będzie występować jako pani Melvinowa St. Clair, żona milionera. Potem zaś rozwiodą się po
cichu i wrócą każde do swego życia.

background image

W drzwiach stanął Melvin. Ubrany był w szyty na miarę garnitur z ciemnoszarego

jedwabiu, jasnoszarą jedwabną koszulę i czarny jedwabny krawat. Drogie włoskie buty z
czarnej skóry dopełniały doskonałości jego wyglądu.

Skrzywił się na widok butelki w ręku Priscilli. – A to co znowu? – spytał. – Gdzie twoja

kawa? – spojrzał na nią uważnie. – Wszystko w porządku?

Podniosła butelkę do góry. – O to pytasz? Ja w ogóle nie piję kawy, tylko herbatę.

Ponieważ herbaty nigdzie nie mogłam znaleźć, musiałam zadowolić się colą.

– Jak uważasz – Melvin wzruszył ramionami. Czy mógłbym ci jeszcze coś

zaproponować? – spytał. Nie czuł się najlepiej w roli gospodarza. Humor Priscilli poprawił
się od razu.

– Cenię sobie pańskie zainteresowanie moim samopoczuciem, panie St. Clair, ale rano

zazwyczaj nic nie jem. Niech się pan nie obawia, że mnie pan zagłodzi. A może chciał mi pan
dać do zrozumienia, że zjadłby pan chętnie coś? – spytała głosem słodkim jak miód?

– Prawdę mówiąc, mam ochotę na grzanki z bekonem i świeży sok z pomarańczy.

Myślisz, że umiałabyś zrobić coś takiego? Jeśli nie, to zadowolę się kawałkiem suchego
chleba.

Priscilla rzuciła okiem na zegarek, po czym spojrzała na jezioro. Nie było na nim widać

żadnej łodzi. Hmm, ciekawe, pomyślała.

– Chętnie zrobiłabym ci coś do jedzenia, ale co będzie, jeśli spóźnimy się na łódź?
Melvin pokręcił głową. – Zapomniałem ci powiedzieć, że nie popłyniemy łodzią. Masz

więc dość czasu, żeby wykazać się swoim kunsztem kulinarnym.

Priscilla wstała i podparła się pod boki. – Nie przejmuj się moim kunsztem kulinarnym.

Powiedz lepiej, dlaczego nie popłyniemy łodzią? Jak się stąd wydostaniemy?

– Moim samochodem, oczywiście. Jest w garażu pod domem – wyjaśnił spokojnie.
– A mnie głupiej nawet do głowy nie przyszło, że możesz mieć tu samochód –

powiedziała Priscilla kąśliwie. – Samochód, samolot, jesteś przygotowany na każdą
okoliczność.

Melvin nie odezwał się, tylko rozbroił ją pocałunkiem. Już wiedział jak ją podejść.

I rzeczywiście, Priscilla przylgnęła do niego całym ciałem, zapominając natychmiast o

tym, że przed chwilą była na niego wściekła.

Melvin oderwał się od niej po chwili. – Masz rację, lubię być przygotowany na wszystko.

Natomiast nie lubię spieszyć się w miłości. Wybacz, kochanie, ale czas nas goni. Bądź więc
uprzejma udać się do kuchni i przygotować mi śniadanie, o którym mówiliśmy. Ja pójdę na
spacer, żeby się trochę ochłodzić. Priscillo...

– Tak? – zmusiła się, żeby spojrzeć na niego.
Wsadził ręce w kieszenie spodni. – Nie zapomnij o mojej obietnicy. Słyszałaś pewnie o

mnie różne rzeczy i może nie zechcesz mi uwierzyć... Dostaniesz ode mnie więcej, niż
możesz mi dać...

Priscilla nie zrozumiała, co chciał przez to powiedzieć. Po co to powiedział? Czy coś jej

obiecywał?

Zajęła się przygotowaniem śniadania. Wyszukała potrzebne składniki i wyobraziła sobie

background image

wyraz twarzy Melvina, gdy go zawoła do stołu.

Niestety na próżno czekała na pochwałę z jego strony. Ograniczył się jedynie do

poklepania po brzuchu i zdawkowego: – Niezłe, całkiem niezłe.

Potem zaś dodał: – Jeśli mężczyzna jest głodny, to nie powinnaś, kobieto, tak się grzebać.

Powinien ci wystarczyć kwadrans.

Priscilla spojrzała na niego z oburzeniem, ale rozbroił ją wyraz oczu Melvina. Podniosła

więc tylko ręce w obronnym geście.

Jej przyszły mąż konsumował śniadanie z wyraźnym ukontentowaniem. Kiedy skończył,

pomógł Priscilli sprzątnąć ze stołu i pozmywać naczynia. – Wiesz – zauważył mimochodem –
nigdy jeszcze nie spotkałem kobiety, która potrafiłaby wyczarować tak pyszne żarcie z tak
małej ilości składników. Mam szczęście, że cię poślubię, zanim jakiś inny mężczyzna odkryje
twój talent kulinarny. Buzi na dzień dobry i smakowite śniadanko... Co za życie! Już się
cieszę na następne sześć miesięcy!

– Ale tylko sześć miesięcy – dodała Priscilla spokojnie. – Bo potem rozwiedziemy się.

Godzinę później, w drodze do garażu, Priscilla zatrzymała się nagle w miejscu patrząc na

mały domek po lewej. Nie było go prawie widać spoza masy kolorowych liści. Nie
zwróciłaby na niego uwagi, gdyby nie ścieżka prowadząca od niego do domu Melvina.

– Melvin, czy to ten dom należy do gazety? Ach, widzę, że droga od pomostu jest do

pewnego momentu wspólna!

– No właśnie – Melvin skinął głową. – Zamiast na lewo skręciłaś na prawo i wylądowałaś

w moim łóżku.

– To nie tak, Melvin. Coś mi zaczyna świtać. Zdaje się, że ktoś udzielił mi wczoraj lekcji.

Widzę, że od pomostu można tu dojść całkiem wygodnymi schodami. Tylko, że ja nimi nie
szłam...

– No to jak się tu dostałaś?
– Ten Mike... ten stary drań popędził mnie przez tę skałę, którą tam widzisz! Przestań się

śmiać! Szkoda, że nie obejrzałeś dokładnie moich paznokci i moich kolan. O mało nie
skręciłam karku przy tej wspinaczce odbywającej się w egipskich ciemnościach. O schodach
Mike nie wspominał ani słowem.

Melvin śmiał się tak serdecznie, że aż w jego oczach ukazały się łzy.
– Mike’owi prawdopodobnie nie spodobało się, że wybrałaś się samotnie do mego domu.

Przypuszczam, że faktycznie chciał ci dać nauczkę. Obiecuję ci, skarbie, że nigdy więcej nie
będziesz musiała wdrapywać się na tę skałę. Od dzisiaj wolno ci używać schodów.

Priscilla spojrzała na niego z ukosa i zmusiła się do uśmiechu. W końcu gdyby nie była

tak zmęczona, to Mike’owi nie udałby się ten podstęp.

Teraz jej uwagę przykuł błyszczący czarny aston martin. Wyposażony był w szyby z

dymnego szkła, które uniemożliwiały zajrzenie z zewnątrz do samochodu.

– Przepiękny – powiedziała z uznaniem, gdy Melvin otworzył drzwi. Siedzenia pokryte

cienką skórą i luksusowa tablica rozdzielcza zrobiły na niej wrażenie.

Zajęli miejsca. Melvin odwrócił głowę w stronę Priscilli i powiedział, zanim ruszyli: –

background image

Jest do twojej dyspozycji, możesz nim jeździć, kiedy zechcesz. A teraz zapnij pasy. Chcę cię
dostarczyć całą i zdrową dziadkowi.


– Jak to dobrze, że pani już przyjechała, panno Priscillo! – Edward powitał ją serdecznie

w progu dziadkowego mieszkania. Priscilla uśmiechnęła się nerwowo. Przycisnęła torebkę z
całych sił do piersi, jakby miała ona ją przed czymś ochronić.

Melvin stał tuż za nią. Popchnął ją delikatnie, ale stanowczo w głąb mieszkania. Zgodziła

się, żeby trzymał ją pod ramię. Nie miała innego wyjścia.

– Dzień dobry, Edwardzie. To jest pan St. Clair... – urwała, ponieważ Melvin zrobił krok

do przodu i wyciągnął rękę do Edwarda.

– Rozmawialiśmy niedawno przez telefon. Jak się pan miewa, Edwardzie? I gdzie jest

dziadek Priscilli? – Sprawiał wrażenie spokojnego i opanowanego. O czym mógł rozmawiać z

Edwardem? – pomyślała.

– Zjawił się pan w odpowiednim momencie, proszę pana. Zaczynałem się już niepokoić.

Przygotowałem już śniadanie dla pana Scotta, a on zawsze czyta poranną gazetę przy
śniadaniu. Zaraz go poproszę do państwa.

Priscilla nie wierzyła własnym oczom i uszom. Melvinowi udało się natychmiast

przeciągnąć Edwarda na swoją stronę. Wyręczył ją w wytłumaczeniu lokajowi sytuacji. Wziął
to na siebie. Priscilla nie wiedziała, czy ma się cieszyć, czy martwić.

Przeszli do salonu, gdzie zaraz usiadła w wygodnym, skórzanym fotelu. Melvin zatrzymał

się przy kominku. Z zainteresowaniem oglądał małą chińską wazę stojącą na gzymsie.

Zbliżające się głosy sprawiły, że zdenerwowanie Priscilli wzrosło do maksimum. Co

będzie, jeśli dziadek źle zniesie nowinę, którą miała mu zakomunikować? Co będzie, jeśli
jego serce tego nie wytrzyma? Nazwisko jego wnuczki w jego gazecie!

– Dziwię się, że jesteś tak spokojny – powiedziała z wymówką do Melvina. – Ja chyba

umrę ze strachu i zdenerwowania. Może lepiej zrezygnujmy z tego całego przedstawienia.

– Nie przejmuj się – odparł półgłosem Melvin. – Wszystko będzie dobrze, uwierz mi.
Na dźwięk odgłosu kroków Melvin odwrócił się. J. M. Scott prezentował się znakomicie

mimo słabego stanu zdrowia. Gęste siwe włosy dodawały mu godności, głowę trzymał
dumnie podniesioną. Rzucił Priscilli krótkie spojrzenie i podszedł z rozpostartymi ramionami
do Melvina.

– Melvin, chłopcze! Jakże się cieszę, że cię znowu widzę! Co ty wyprawiasz, że ciągle

widzę twoje zdjęcia w gazetach. Pora już chyba, żebyś się ożenił. Twój ojciec na pewno by
się ze mną zgodził w tym względzie.

Potem zwrócił się z uśmiechem do Priscilli.
– A ty co tu robisz, moja panienko? Myślałem, że pracujesz. Dostałaś przecież bardzo

interesujące zlecenie. Nie zawiedź mnie!

Priscilla uśmiechnęła się z trudem. – Ależ nie, dziadku. Cały czas pracuję nad tym

zleceniem. Obiecuję ci, że dołożę wszelkich starań. Jeszcze będziesz ze mnie dumny. Cieszę
się z tej pracy i... – umilkła nagle.

– Czego więc tu szukasz, jeśli jakoby właśnie pracujesz! – żachnął się dziadek. – Tu nie

background image

znajdziesz materiału do reportażu. Po co, jak myślisz, wysłano cię do Skytop? Żebyś zbierała
informacje tam na miejscu!

Twarz dziadka zaczęła robić się czerwona. Priscilla z trudem powstrzymywała się przed

tym, żeby nie uciec.

– Najmocniej pana przepraszam – wtrącił uprzejmie Melvin – ale dlaczego nie mamy

poprosić Edwarda, by przyniósł nam kawę? Będę mógł wówczas spokojnie i wyczerpująco
wyjaśnić panu, co sprowadziło tutaj Priscillę i mnie.

Priscilla była zaskoczona, że dziadek natychmiast przyzwalająco skinął głową, po czym

usiadł wygodnie w fotelu i spojrzał na Melvina z wyczekiwaniem.

Melvin uśmiechnął się lekko do Priscilli, dodając jej odwagi, po czym powiedział. – Tak

się nieszczęśliwie stało, że pewna dziennikarka, specjalizująca się w plotkach i skandalach,
wykryła, że Priscilla spędziła ostatnią noc w moim domu. Ze względu na stan pańskiego
zdrowia chcieliśmy oszczędzić panu przykrej sytuacji i dlatego przyjechaliśmy do Filadelfii,
aby o wszystkim panu szczegółowo opowiedzieć... zanim przeczyta pan poranną gazetę –
Melvin spojrzał starszemu panu prosto w oczy.

– Najważniejszą wiadomością, którą chcemy panu przekazać, jest to, że wszystko było w

porządku. Proszę być pewnym, że od tej pory Priscilla i ja chcemy każdy dzień i każdą noc
naszego życia spędzać razem... To w końcu jest normalne między małżonkami, czy nie uważa
pan tak?

Priscilla słuchała tego wszystkiego w napięciu.
– Czy chcesz przez to powiedzieć, że ożeniłeś się z moją wnuczką? – obruszył się James

Mitchell Scott.

Melvin uśmiechnął się łagodnie i ciągnął dalej. – Dokładnie tak, proszę pana. Gdy tylko

zobaczyłem ją po raz pierwszy, od razu wiedziałem, że musi zostać moją żoną. Do tej pory
żadna kobieta mi nie odpowiadała. Przysięgam panu, że dzisiejszej nocy Priscilla będzie spała
u mego boku jako moja żona. Właściwie chcieliśmy utrzymać nasze małżeństwo w tajemnicy,
przynajmniej do czasu, aż się upora z tym reportażem. Jednak wydarzenia minionej nocy...
Poczuliśmy się w obowiązku wyjawić panu prawdę. Priscilla nie może już się doczekać, żeby
zawiadomić rodziców.

J. M. Scott opadł z dziwnym wyrazem na poduszki. Priscilla nie wytrzymała. Wstała i

usiadła obok niego.

– Wszystko w porządku, dziadku? Bała się, że możesz przeżyć szok... twoje serce...

Musieliśmy do ciebie przyjechać.

J. M. Scott wyprostował się. – Oczywiście, że wszystko w porządku – odparł mocnym

głosem. – Nie rób wokół mnie takiego przedstawienia, dziewczyno. Nic mi nie jest. Ale
miałaś rację. Gdybym się dowiedział z gazety, że moja wnuczka wyszła za mąż, to chyba
szlag by mnie trafił.

Priscilla zerknęła na Melvina. Jak świetnie poradził sobie z tą nieprzyjemną sytuacją!

Powiedział po prostu prawdę, no, może oprócz tego, że od pierwszej chwili chciał się z nią
ożenić. Zresztą to też mogła być prawda.

– Melvin, stary przyjacielu, cieszę się, że to właśnie ty dostałeś moją wnuczkę za żonę.

background image

Musisz jednak wiedzieć, że nie trafiłeś na potulną owieczkę. Priscilla jest cholernie uparta i
przeraźliwie ambitna. Nie uznaje wyższości mężczyzn. Nabiła sobie głowę tymi
nowomodnymi bzdurami o równouprawnieniu. Cieszyłbym się, gdyby ci się udało zmienić jej
poglądy.

– Wystarczy, dziadku – zaprotestowała Priscilla. – Nikt nie jest w stanie mnie zmienić.

Nie mam zamiaru siedzieć w domu i być gotową na każde zawołanie Melvina. Będę nadal
pracować, a jeśli masz coś przeciwko temu, to pójdę do konkurencji. Udowodniłam już
chyba, że coś umiem. Znalezienie nowej posady nie sprawi mi trudności.

Melvin odezwał się uprzedzając dziadka. – Przestańcie! Tacy jesteście do siebie

podobni... Żadne nie chce ustąpić. Pan jest cholernie dumny z wnuczki, mimo że nie chce się
pan do tego przyznać, a ty Priscillo nie strasz dziadka, że odejdziesz do innej redakcji. Wiem,
że wolisz pracować u niego niż gdzie indziej.

Melvin ściszył głos. – Abstrahując od tego, decyzja dotycząca twojej pracy należy tylko

do nas obojga. Mam nadzieję, że wyraziłem się dość jasno. A teraz może napilibyśmy się

kawy? Priscilla niech zadzwoni do rodziców i do redakcji.

– Dobrze, dobrze – mruknął J. M. Scott. – Wiedziałem, że wyrośnie z ciebie porządny

człowiek. Pamiętam cię, gdy byłeś jeszcze dzieckiem. Kiedy wędkowaliśmy na jeziorze,
wyrzucałeś z powrotem do wody ryby, które nie odpowiadały ci rozmiarem. Czekałeś
cierpliwie na większą zdobycz. Kto by pomyślał, że syn Richarda wżeni się do mojej rodziny!

A propos, a co u ojca? Nie widziałem go już od wieków.

Priscilla pojęła wreszcie, skąd ta zażyła znajomość obu panów. Zastanawiała się nad tym

cały czas, ale nie chciała ich o to pytać. To dlatego Melvin wiedział, w jaki sposób rozmówić
się z dziadkiem.

– Ojciec mieszka chwilowo na Torudze. Na święta przyjedzie prawdopodobnie do domu.

Bardzo tęskni za Skytop o tej porze roku. Za kilka godzin polecimy na Torugę, żeby tam
spędzić nasz miodowy miesiąc.

Priscilla zostawiła Melvina z dziadkiem i poszła zatelefonować do rodziców.

background image

7

Dwie godziny później Melvin i Priscilla lecieli prywatnym jestem St. Claira na Torugę.
– Jesteś jakoś dziwnie spokojna – zauważył Melvin. – Coś chyba knujesz, mała

czarownico.

– Nie powiedziałeś mi, że tak dobrze znasz mojego dziadka... kochanie.
Melvin przekrzywił głowę patrząc w sufit. – Nie lubisz, gdy ktoś inny, nie ty, jest panem

sytuacji – mruknął.

– Nie wtedy, gdy chodzi o moje życie – parsknęła Priscilla.
– A co by to zmieniło, gdybym ci powiedział? I tak chciałabyś go osobiście

poinformować o zmianie swego stanu cywilnego. Gdybym ci zaproponował, że załatwię całą
sprawę przez telefon, to i tak byś mi nie uwierzyła. Znajomość naszych rodzin datuje się już
od dawna, ale zakładałem, że nie będzie to miało dla ciebie większego znaczenia i nie
wpłynie na nasz „handel”.

– Świetnie to wszystko urządziłeś! Nie wiem, dlaczego siedzę teraz na pokładzie twego

samolotu. Nie wiem, dlaczego mam grać jakąś farsę w tym raju na wyspie.

– Jak to nie wiesz? Złożyłaś mi przecież obietnicę i musisz jej dotrzymać. Nic się pod

tym względem nie zmieniło. Będziesz mi potrzebna jako żona przez następne pół roku.
Gramy dalej, Priscillo.

– Zazdroszczę ci tej pewności siebie, Melvin – rzekła Priscilla kąśliwie.
Mehin uśmiechnął się. – Jeśli chodzi o ciebie, to rzeczy wiście jestem pewien. Nie

zapominaj, że przez cały czas mam do czynienia z ludźmi. Potrafię już każdego przejrzeć na

wylot. Ty jesteś dla mnie jak otwarta książka. Potrafię przewidzieć każdą twoją reakcję. Może
tylko czasami zachowujesz się nielogicznie.

– Na przykład? – spytała Priscilla.
– Na przykład wtedy, kiedy wdrapywałaś się na tę skałę... albo, kiedy odkręciłaś kurek z

gorącą wodą, częstując mnie lodowatym prysznicem. Powinnaś była pomyśleć, że w moim
małym domku nie ma dwóch niezależnych od siebie systemów grzewczych?

– Nie każdy jest tak doskonały jak pan, panie St. Clair. Jak pan się czuje w roli chodzącej

doskonałości?

Uśmiech Melvina przepadł gdzieś bez śladu. – Czasami jestem bardzo samotny, Priscillo,

cholernie samotny...

Melvin obudził ostrożnie Priscillę, gdy samolot podchodził do lądowania w Christofori,

stolicy wyspy. Zasnęła zaraz po ich rozmowie. Wydarzenia ostatniej doby zrobiły swoje.

Spociła się w czasie snu i teraz marzyła tylko o prysznicu. Melvin natomiast wyglądał jak

należy – czysto, świeżo, elegancko. Zajęty był teraz przeglądaniem papierów.

Na lotnisko wyjechała po nich limuzyna prowadzona przez krajowca o pięknym,

śpiewnym akcencie. Po drodze pokazywał im różne osobliwości miasta.

Zatrzymali się przed nowoczesnym budynkiem z różowego marmuru. Melvin pomógł

background image

Priscilli wysiąść i zaprowadził ją do środka. Wysokie obcasy Priscilli stukały głośno po
marmurowej posadzce. Szli długim korytarzem, na którym nie było żywej duszy. Melvin
zatrzymał się przed jakimiś drzwiami, otworzył je i popchnął Priscillę do gabinetu.

Naprzeciw wyszedł im niski mężczyzna o szpakowatych włosach. Powitał Melvina

promiennym uśmiechem.

– Melvin, nareszcie! Czekam na ciebie już ponad godzinę. Tak się złożyło, że dałem

sekretarce wolne i sam musiałem zająć się tym kramem. Aha, to jest pewnie panna Priscilla
Hunter. Witam panią na wyspie. Jestem Jacques Le Baque. Z Melvinem przyjaźnimy się od

dawna. Mam nadzieję, że i pani zaszczyci mnie swoją przyjaźnią.

Melodyjny akcent mężczyzny wpłynął uspokajająco na Priscillę. – Dzień dobry panu.
– Melvin uścisnął dłoń Jacques’a i przeszedł do interesów. – Masz wszystko, co

potrzeba?

Mężczyzna pokazał mu plik papierów. – Wystarczy tylko podpisać, a ja przyłożę

pieczątkę. Wszystko przygotowałem sam, sekretarka jest przecież nieobecna.

– Jasne – Melvin uśmiechnął się porozumiewawczo. Brakuje tylko małej ceremonii i...

tego tutaj. – Sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął coś błyszczącego.

– Chwileczkę! – powiedziała Priscilla energicznie. – Co ty zamierzasz?
Melvin zdziwił się. Spojrzał na piękny pierścionek z rubinem otoczonym brylantami. –

Poślubić cię, Priscillo – odparł po prostu.

– Aleja wcale nie chcę tego pierścionka! – zaprotestowała. – Poinformowałeś przecież

swego przyjaciela o szczegółach tego ślubu. Nie będę się wygłupiać z tym pierścionkiem.
Mogę się doskonale bez niego obejść.

– Należał do mojej matki. Przed śmiercią dała mi go z przeznaczeniem dla mojej

przyszłej żony. Chciała, żebym w dzień ślubu założył go jej na palec. Dzisiaj żenię się z tobą i
dostajesz ten pierścionek ode mnie, czy ci się to podoba, czy nie.

– Tym bardziej nie powinnam go przyjmować. Zachowaj ten klejnot dla kobiety, która

będzie matką twoich dzieci, Melvin.

Spojrzał na nią zimno. – Za chwilę zostaniesz moją oficjalną małżonką. Uzgodniliśmy to

już chyba, prawda? Zacznijmy wreszcie tę ceremonię, Jacques. Myślę, że oprócz „tak”
Priscilla nie ma już nic do powiedzenia. Prawda, skarbie? – Spojrzał na nią takim srogim
wzrokiem, że poddała się i skinęła głową.

Jacques wyjął białą księgę z biurka. Uroczystość rozpoczęła się.

Priscilla westchnęła patrząc na ciężki pierścień na swej lewej dłoni. Jechali sportowym

samochodem, który czekał na nich przed biurem Jacques’a. Melvin wziął pewnie ostry zakręt
i spojrzał z uśmiechem na Priscillę. – Taka mi się podobasz najbardziej. Rude włosy rozwiane
przez wiatr, rozluźniona, swobodna... Ten samochód pasuje do ciebie.

– Dziękuję. Chyba nie umiałabym go prowadzić. Nie ma przecież automatycznej skrzyni

biegów.

– No to co? Powinnaś choć raz spróbować, a przekonałabyś się, że zapanujesz nad nim

szybciej niż przypuszczasz.

background image

Wiem już, o co ci chodzi. Żeby panować nad wszystkim – nad rzeczami i nad ludźmi –

zauważyła Priscilla półgłosem.

– A tobie nie? – odciął się Melvin. – Tylko nie zaprzeczaj. Lubisz przecież walczyć o

władzę. Lubisz górować nad kimś, ale to właśnie mi się w tobie podoba. Weźmy na przykład
naszą partię szachów.

– Są jeszcze inne przykłady, Melvinie St. Clair. Nie wszyscy są doskonali. Któregoś dnia

ty także przegrasz. Mam nadzieję, że doczekam tej satysfakcji.

– Wcale nie musisz na nią czekać. Pokonałaś mnie już w pewnej grze. – Melvin spokojnie

przyznał się do porażki.

– O jakiej grze mówisz? – zainteresowała się Priscilla. – Mimo najlepszych chęci nie

mogę sobie przypomnieć momentu, w którym powiedziałeś: – Wygrałaś, Priscillo.

– Bo nie powiedziałem tego głośno. Ale jeżeli nie wiesz, o co mi chodzi, to trudno.
– Powiesz mi kiedyś?
– Może... kiedyś... – Na ustach Melvina pojawił się zmysłowy uśmiech.
Skręcił w niewielką uliczkę i zatrzymał samochód przed dużym kamiennym domem.

Otaczał go mur porośnięty dzikim winem.

– To dom mojego ojca. Jak ci się podoba?
Priscilla wyskoczyła z samochodu i rozejrzała się wokół. Nigdzie nie było widać żadnego

człowieka. – Gdzie są wszyscy? – spytała idąc z Melvinem w kierunku wejścia.

– Nie ma tu nikogo oprócz ojca. Cała służba z wyjątkiem kucharki i sprzątaczki wraca na

zimę do swych domów w centrum wyspy. Nikt nam nie będzie przeszkadzał.

Priscilla zatrzymała się gwałtownie. – Co to ma znaczyć, że nikt nam nie będzie

przeszkadzał? A twój ojciec?

– Wie o wszystkim. Droga żono, to właśnie mój ojciec jest tym człowiekiem, którego

szukałaś. Nikt nie zna lepiej od niego historii Skytop. Obiecałem ci, że znajdziesz tu partnera
do rozmowy. Ojciec będzie tu jeszcze przez trzy dni. Po jego odjeździe będziemy mogli
poświęcić się naszym sprawom.

– Co przez to rozumiesz?
– Nasze małżeństwo, oczywiście. – Melvin wszedł do holu nie zwracając uwagi na

Priscillę, która stała jak słup soli w progu.

Priscilla usiadła na brzegu łóżka i spojrzała na zegarek. Było już bardzo późno, mimo to

zmusiła się do przejrzenia notatek, które zrobiła w czasie rozmowy z ojcem Melvina. Starszy
pan sprawiał wrażenie niezwykle zadowolonego z nagłego ożenku syna. Chętnie pomógł
Priscilli w pracy nad reportażem o Skytop. Poczytywał to sobie nawet za zaszczyt.

Ostatnie trzy dni spędzili razem. Melvin nie miał nic przeciwko temu. Sam siedział w

bibliotece nad stertą papierów lub godzinami konferował przez telefon. Kiedy miał trochę
czasu, szedł na prywatną plażę St. Clairów rozciągającą się wzdłuż małej zatoczki.

Początkowo Priscilla wzbraniała się przed dzieleniem łóżka z Melvinem. Wiedziała

jednak, że osobne sypialnie wzbudziłyby nieufność ojca Melvina. Dopiero co poślubieni
małżonkowie musieli spać w jednej sypialni. Nie miała wyjścia.

Pierwszego wieczoru Melvin zachował się po dżentelmeńsku. Dał jej pół godziny

background image

przewagi, ponieważ chciał jeszcze wypić z ojcem po drinku. Priscilla wykąpała się szybko i
położyła się do ogromnego łoża. Nie zgasiła lampki nocnej, pokój był więc lekko oświetlony.
Melvin wszedł po cichu do sypialni, wziął prysznic i wślizgnął się pod kołdrę do Priscilli.
Leżała bez ruchu. Oddychała ciężko i nieregularnie. Po chwili Melvin przyciągnął do siebie
prawie sparaliżowaną ze strachu Priscillę.

– Odpręż się, czarownico – szepnął jej do ucha. – Wcale nie zamierzam cię uwieść.

Powiedziałem ci przecież, że poczekam, aż sama się do mnie zgłosisz. Przekonasz się, że
dotrzymuję słowa. A poza tym... – zawiesił głos – mamy za sobą bardzo męczący dzień i
oboje potrzebujemy snu. Dobranoc, Priscillo..

Następnego dnia Melvin odwiózł ojca na lotnisko. Priscilla usiadła w tym czasie na

werandzie, żeby jeszcze raz przeczytać notatki. Z tej ilości materiału, jaki dostarczył jej

Richard St. Clair mogła napisać doskonały artykuł. Nawet nie marzyła o tak obszernych

informacjach. Elaine Morgan zdziwi się, gdy położy jej na biurku gotową opowieść o Skytop.

Ojciec Melvina wzbogacił historię tego miejsca licznymi anegdotami i potwierdził

niektóre plotki opublikowane w prasie. Dziesięć tysięcy mieszkańców Filadelfii miało własną

historię i tworzyło zamkniętą społeczność, kierującą się własnymi prawami.

Priscilla pracowała do późnego wieczora. Wzięła nawet do łóżka notatnik, żeby

dopracować wszystkie sformułowania. Melvina nadal nie było. Priscilla spojrzała na zegar i
zgasiła światło wzruszając ramionami. Chciało jej się spać, a jednocześnie była zirytowana,
sama nie wiedziała dlaczego. Właściwie powinna być zadowolona z tego, że Melvin
dotrzymał słowa. O to jej przecież chodziło, czyż nie? Przecież nawet nie próbował jej
dotknąć. Pewnie dlatego Priscillę to ubodło. Ach, do diabła z Melvinem, pomyślała, nakryła
się kołdrą po uszy i zasnęła.

Przytuliła się do ciepłego męskiego ciała wzdychając głęboko.

Drgnęła, obudziła się i spojrzała prosto w oczy Melvina. O mało nie utonęła w ich

przepastnym błękicie. Wyczuła ręką, że Melvin jest nagi.

– Spokojnie, kochanie mruknął Melvin. – Nie śpię z tobą... jeszcze nie.
– Puść mnie, Melvin! – krzyknęła Priscilla próbując uwolnić się od nagiego ramienia

opasującego ją w talii. Nie masz czego szukać w tym łóżku. Twój ojciec już odjechał, nie
musimy więc odgrywać tej komedii ze wspólną sypialnią. Możesz się przenieść gdzie
indziej... Cały czas próbowała go odepchnąć, osiągnęła jednak tylko tyle, że opasał ją również

nogami.

– Zostaw, Melvin, nie masz prawa! – syknęła. Zbyt wyraźnie czuła uda i biodra Melvina.

Jej ciało zaczęło drżeć mimo woli.

– Nie mam prawa? – spytał łagodnie. – Chyba się mylisz. Z moralnego punktu widzenia

być może masz rację, nie w świetle prawa i od strony uczuciowej... Na papierze jestem twoim
mężem i mam zamiar zrobić z ciebie moją żonę, tu i teraz! – Odsunął rękę, którą go
odpychała i położył się na Priscilli.

Zamknęła oczy, gdy zsunął z jej ramion ramiączka koszuli. To było takie przyjemne

łaskoczące doznanie.

background image

– Proszę cię, Melvin, nie rób tego. Nie tak... Obiecałeś... Chciałeś zaczekać, aż sama do

ciebie przyjdę.

Pogładził ją po policzku. Otworzyła oczy, żeby stwierdzić, iż wpatruje się w nią z

nieopisanym podziwem. Chciała skorzystać z okazji, żeby mu się wyrwać. To był błąd.
Melvin schwycił ją za oba nadgarstki i pociągnął je na poduszki za głowę Priscilli.
Wystarczyła mu jedna dłoń do przytrzymania ich tam. Drugą zaś gładził ciało Priscilli.

– Tak, obiecałem ci, Priscillo i nie wezmę cię bez twojej zgody. Musisz mnie poprosić o

to, żebym cię kochał. I zrobisz to. Zaraz się o to postaram. Będziesz błagała, żebym ugasił
pożar, który za chwilę w tobie rozpalę.

Priscilla jęknęła. Zdobyła się na jeszcze jeden wysiłek. – Sprzątaczka może wejść lada

moment, Melvin... – urwała, gdy Melvin dobrał się do jej piersi. Łagodnie masował różową
brodawkę. Gdy stwardniała, otoczył ją wargami i pieścił naokoło koniuszkiem języka,
powolnym, równomiernym ruchem. Priscilla stłumiła westchnienie. Na próżno starała się
hamować swoje rosnące podniecenie. Jej biodra, jakby kierowane tajemniczą siłą, wyprężyły
się i zetknęły z ciałem Melvina. Nagłym ruchem ściągnął z niej koszulę nocną i pełnym
pożądania spojrzeniem obrzucił jej drżące z niecierpliwości, rozpalone ciało. Potem zatopił
usta w jej miękkich, rozchylonych wargach. Palce Priscilli wbiły się w ramiona Melvina, gdy
namiętnie oddawała mu pocałunek.

Jęknęła zawiedziona, gdy raptem odsunął się i tylko obserwował ją uważnie.

Po chwili pochylił się, żeby poświęcić całą swą uwagę jej piersiom.
– Melvin... proszę... – błagała Priscilla dygocąc. – Co ty ze mną wyprawiasz... Nigdy

czegoś takiego nie odczuwałam... – Była teraz gotowa na wszelkie ofiary.

Melvin miał wszelkie prawo do triumfu. – Nareszcie do tego dojrzałaś – stwierdził

wodząc dłonią po wewnętrznej powierzchni jej uda.

– Melvin, ja chyba zwariuję – jęknęła Priscilla. – Weź mnie, proszę, kochaj mnie.
Wszedł w nią. Krzyknęła, a on zdusił ten krzyk pocałunkiem. Priscilla wczepiła się w

niego jak tonący. Po chwili zjednoczyli się w odwiecznym rytmie miłości. Zapomnieli o
gniewie, walce o władzę, o okolicznościach, w których zostali mężem i żoną. Teraz liczyły
się tylko doznania chwili, bliskości drugiego człowieka, świadomość obdarowania się
wzajemnie najintymniejszym prezentem.

background image

8

– Typowy mężczyzna – zauważyła Priscilla sucho. Więcej nie zdążyła powiedzieć, bo

Melvin zamknął jej usta pocałunkiem. – Wykończyłaś mnie, Priscillo. Taki mam apetyt i nie
mogę go zaspokoić. I wcale nie chodzi mi o jedzenie.

– Jesteś zupełnie niemożliwy, Melvin – szepnęła. Pochyliła się nad nim i pocałowała go.
– Może i jestem, ale ciągle muszę uważać, żebyś mnie całkowicie nie przejęła pod swoją

kontrolę.

– Ależ ja wcale nie mam zamiaru kontrolować twego życia – odparła Priscilla urażona. –

W końcu to ty nalegałaś na to, żebyśmy następne pół roku spędzili razem. Jeśli o mnie chodzi,
to nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy żyli oddzielnie. Aha, a gdzie byłeś wczoraj

wieczorem? – Pytanie Priscilli zadawało kłam jej poprzednim słowom.

Melvin usiadł na łóżku uśmiechając się ukradkiem.
– A co? Tęskniłaś za mną? – Szybkim ruchem złapał Priscillę w pasie i przyciągnął ją do

siebie.

– Bynajmniej. Ale tak wcześnie wyjechałeś z ojcem na lotnisko, a wróciłeś dopiero w

nocy. Nie pomyślałeś, że mogę się o ciebie denerwować? A gdybyś miał wypadek?

Melvinowi z trudem udało się ukryć rozbawienie. – Jak to dobrze wiedzieć, że nie mam

zazdrosnej żony. Przecież mógłbym się umówić z jakąś kobietą rozczarowany tym, że
miesiąc miodowy moja małżonka woli spędzać z teściem niż z mężem.

– Nie wiem. dlaczego ciągle mówisz o miodowym miesiącu. Naprawdę nie mam nic

przeciwko twoim spotkaniom z kobietami. Przecież się nie kochamy, a nasze małżeństwo jest
tylko i wyłącznie wspólnotą interesów.

Tak naprawdę już sama myśl o tym, że Melvin mógł spędzić wieczór z inną kobietą, była

dla Priscilli wysoce nieprzyjemna.

Melvin westchnął, ale zmusił się do uśmiechu.
– Wobec tego wyznam ci prawdę. Cały ten czas spędziłem z Jacquesem.
– Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście – odparła Priscilla.
– Niestety nie – powiedział Melvin. – Wręcz przeciwnie. Dużo czasu zajęło nam

wyszukiwanie odpowiedniego prezentu dla ciebie.

– Co ci przyszło do głowy? – spytała zaskoczona.
– Jacques uznał, że należy ci się prezent. Podobno jest taki zwyczaj, że z okazji ślubu pan

młody musi podarować pannie młodej coś, co sprawiłoby jej przyjemność. Miałem z tym
pewien kłopot... – Melvin urwał widząc, że Priscilla zamierza rzucić w niego poduszką.

– Poczekaj chwilę, skarbie. Znam cię już na tyle, że od razu zrezygnowałem z biżuterii i

ubrań. Na pewno nie chciałabyś ich przyjąć. Poza tym wyglądałoby to tak, jakbym chciał cię
kupić. Musiałem znaleźć coś takiego, czego nie mogłabyś mi zwrócić...

Priscilla zagryzła wargi. Melvin rzeczywiście umiał przewidzieć jej reakcje. Nie mogła

już pohamować ciekawości i spytała: – No więc? Nie siedź tak, tylko powiedz mi wreszcie,
co to jest.

background image

W tej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Priscilla drgnęła przestraszona. Melvin

natomiast nie robił sobie nic z faktu, że kołdra zakrywa ledwie jego biodra. Priscilla zdążyła
ją podciągnąć wyżej, zanim Nadine, służąca wetknęła głowę przez drzwi. Nie mogła nie
zauważyć zmiętoszonego łóżka.

– Czy mam państwu podać śniadanie do łóżka? – spytała melodyjnym głosem.
– Mogą też państwo zjeść śniadanie na tarasie. Na dworze jest bardzo przyjemnie.
– Dziękuję, Nadine – powiedział Melvin z uśmiechem. – To dobry pomysł z tym tarasem.

Czy mogłaby pani przynieść teraz prezent dla mojej żony?

– Oczywiście. To niezwykły prezent. Ale ma pan przecież niezwykłą żonę, panie St.

Clair. Zaraz wrócę.

Priscilla zaczęła się nerwowo wiercić. – Melvin, ja też jestem tylko człowiekiem – nie

wytrzymała. – Powiedz mi, co to jest, nie dręcz mnie! – Zła była na siebie, że nie może
powstrzymać ciekawości.

Do sypialni weszła Nadine. W rękach trzymała jaskrawożółty karton wielkości pudełka

do butów. Położyła go na kolanach Priscilli i natychmiast wyszła.

Melvin obserwował z napięciem Priscillę rozwiązującą kokardę. Zauważyła, że karton

miał ze wszystkich stron otwory.

Uniosła wieko i zajrzała do środka. Na widok słodkiego małego kłębka wełny łzy

napłynęły jej do oczu. Wyjęła ostrożnie to coś białego i miękkiego i przytuliła do policzka.

– Och, Melvin, co za cudo! – jęknęła z zachwytu. – Jakiż on jest piękny!
– To jest ona – poprawił ją Melvin.
Priscilla przyjrzała się ostrożnie małemu kociakowi. Ubarwienie jego sierści było bardzo

rzadko spotykane. Cały tułów pokryty był białym futrem o długim włosie, ale pyszczek, uszy

i ogon połyskiwały płomienną czerwienią. Kociątko otworzyło senne jeszcze oczy, a wtedy
Priscilla zobaczyła, że są one niebieskiego koloru.

– Nigdy jeszcze nie widziałam takiego kota. Skąd wiedziałeś, że kocham zwierzęta, a

zwłaszcza koty? I skąd wytrzasnąłeś to cudo?

Melvin zabrał Priscilli kotka. – Właśnie dlatego tak długo to wszystko trwało. Chodziło

mi o specjalną odmianę persów, którą hoduje pewien facet w Stanach. Musiałem poczekać, aż
samolot zawiezie ojca do domu. W międzyczasie hodowca dostarczył kota na lotnisko i

mamy go tutaj.

Melvin podniósł kociaka do góry, żeby mu się lepiej przyjrzeć. Ten nagły ruch nie

spodobał się zwierzęciu. Kot parsknął wściekle i postawił ogon.

Melvin i Priscilla roześmieli się głośno. – Nazwałem ją Tai Ling – powiedział Melvin po

chwili. Wiesz, że sierść tej kotki i twoje włosy mają ten sam odcień, zwłaszcza, gdy pada na
nie słońce? Charaktery, jak widać, też macie podobne. Każda czarownica potrzebuje kota
chroniącego ją przed nieszczęściem. Tai Ling to zresztą pojęcie z magii.

– Hmm – Priscilla uśmiechnęła się kpiąco. – Czyżbyś był ekspertem od spraw magii?
Kiwnął głową. – Pewnie, że tak. Przecież ożeniłem się z czarownicą. To ty mnie tak

zaczarowałaś... W oczach Melvina pojawiły się niebezpieczne błyski.

Priscilla natychmiast wyskoczyła z łóżka.

background image

– Opanuj się, Melvinie St. Clair. Teraz weźmiemy prysznic, a potem ubierzemy się.

Jeszcze później zjemy śniadanie przygotowane przez Nadine. Myślę, że na dzisiaj wystarczy.

Poszła do sąsiedniego pokoju nie troszcząc się o Melvina. On tymczasem pognał za nią.

Priscilla zamknęła drzwi przed nosem i schroniła się w kuchni u Nadine. Puściła kotkę na
taras. Ta wyszukała sobie zaraz przytulne miejsce na trawniku, zwinęła się w kłębek i zasnęła.

Nadine opowiedziała Priscilli, że kotka ma dopiero jedenaście tygodni i będzie

przesypiała większość dnia. Zostawiła ją więc ze spokojnym sumieniem tam, gdzie się
ułożyła i wróciła do sypialni, a stamtąd poszła do łazienki.

Wzięła prysznic, po czym przebrała się w ciemnozielone szorty i bluzeczkę w tym samym

kolorze. Stopy wsunęła w sandały, a swoje drugie włosy zaplotła w warkocz.

Melvin siedział już na tarasie. – Ale z ciebie matka! Zostawiasz dziecko bez opieki! –

pokazał Tai Ling. – Dobrze, że tu jestem. Biedne zwierzątko płakało już za tobą. – Przytulił
kotkę do siebie.

– Płakało, mówisz? – Priscilla zmarszczyła czoło. – Pewien jesteś, że to na pewno nie jest

samiec? Taka reakcja byłaby charakterystyczna dla rozpieszczonego, bogatego samca! –
roześmiała się głośno.

Melvin skrzywił się kręcąc głową. Jego czarne włosy błyszczały w słońcu. Priscilla

przypomniała sobie niedawne chwile ekstazy, kiedy wczepiła palce w tę gęstą czuprynę.
Zaczerwieniła się i umknęła spojrzeniem w bok.

Przez następne dziesięć minut panowało między nimi milczenie. Priscilla piła jaśminową

herbatę, a Melvin spożywał swoje obfite śniadanie przeglądając przy okazji jakieś papiery.

– Melvin? – Priscilla pierwsza przerwała ciszę.
Spojrzał na nią, gdy tak siedziała z nogami założonymi jedna na drugą bawiąc się z

kotkiem. W jego oczach było coś takiego, co kazało Priscilli podejrzewać, że coś przed nią

ukrywa.

– Tak?
– Chciałam ci podziękować za prezent. Wiedziałeś, że od razu zakocham się w tym

słodkim maleństwie, prawda? I naturalnie miałeś rację co do biżuterii i ubrań. Odniosłabym
wrażenie, że chcesz mnie kupić. Chciałabym uchronić swoją niezależność, a ty jesteś
pierwszym mężczyzną, który to zrozumiał. Straciłam już nadzieję, że kiedykolwiek spotkam
kogoś takiego. – Priscilla zerknęła na Melvina, który wbrew jej oczekiwaniom słuchał tych
słów z należytą powagą.

– Na pewno z trudem zdobyłeś się na to wyznanie. Mam wrażenie, że chodzi ci nie tylko

o podziękowanie, ale i o przeprosiny. Bo może ja wcale nie jestem taki twardy, pozbawiony
skrupułów, arogancki... Chyba wszystko wymieniłem?

– Coś podobnego! – żachnęła się Priscilla. – A za co miałabym cię przepraszać? Ty

zawsze słyszysz to, co chcesz usłyszeć! Żałuję, że w ogóle się odezwałam... Priscilla urwała
rozgniewana.

– Nie mów tak, Priscillo. Nie żałuj nigdy niczego, a zwłaszcza tego, co się nam zdarzyło

dzisiejszego ranka. To było coś szczególnego.

– Coś szczególnego! – zawołała. Zerwała się z miejsca przyciskając kota do piersi. – To

background image

był tylko seks, Melvinie, seks w jego najczystszej postaci. Znasz się przecież na tym. Byłam
akurat pod ręką, więc padło na mnie. Nie musimy niczego przed sobą udawać. Przyznaję
zresztą, że było to nawet dość przyjemne, ale na pewno nie powtórzy się tak szybko. Znam
już twoje sztuczki i będę się miała na baczności. Nie podejdziesz mnie tak łatwo. – Odwróciła
się i chciała odejść, ale odpowiedź Melvina sprawiła, że zatrzymała się w pół kroku.

– Następny raz zdarzy się szybciej, niż się tego spodziewasz. I nie groź mi, Priscillo St.

Clair. Na to nikt nie może sobie ze mną pozwolić. – Mówił cicho, ale stanowczo. – I wiesz co.

Priscillo, mała czarownico, obiecuję, że nie zacznę. To ty będziesz się musiała postarać, żeby

mnie „podejść”, jak to byłaś uprzejma określić. – Westchnął. – Idę teraz na plażę. Pójdziesz
ze mną?

Priscilla pokręciła głową. – * Nie. Muszę się już zabrać do pisania.

Melvin zostawił ją samą. Wielkimi krokami pomaszerował na plażę. Priscilla patrzyła w

ślad za nim rozważając w myślach jego słowa. Czyżby to było dla niego czymś więcej niż
tylko seksualną przygodą? Czy mężczyzna może odczuwać coś więcej ponad czysto fizyczną
rozkosz kochając się z kobietą, którą zna zaledwie od tygodnia?

Zagryzła wargi. Jeszcze zakłada, że go będę chciała uwodzić, pomyślała ze złością. Co on

sobie wyobraża?

Priscilla pomasowała sobie skronie w nadziei, że pomoże jej to na ból głowy. Pisanie nie

szło jej w takim tempie, jak by sobie tego życzyła. Odłożyła długopis, wstała i rozpuściła
włosy. Postanowiła, że musi przeprosić Melvina za swój poranny wybuch. Zachowała się
wtedy jak niewdzięczna, niewychowana pannica.

W sypialni przebrała się w turkusowy kostium kąpielowy bez ramiączek. Melvin kupił go

jej zaraz po ślubie. Obciskał jej tułów jak druga skóra.

Zbliżała się już pora obiadu. Nadine nie było w domu. Dostała dziś wolne.

Priscilla weszła niezdecydowanym krokiem do kuchni, gdzie kotka spała spokojnie w

swoim koszu.

Sprawdziła zapasy, bowiem zamierzała przyrządzić Melvinowi na przeprosiny jakieś

wspaniałe danie. Najpierw jednak wyjęła z lodówki butelkę coli. Dla Melvina przygotowała
dżin z tonikiem. Zrobi mu niespodziankę i zaniesie drinka na plażę.

Wynurzyła się zza krzaków i stanęła jak wryta.

Melvin leżał na brzuchu na ręczniku plażowym rozpostartym na białym piasku. Jego ciało

było opalone na ciemnobrązowy kolor. Czarne slipy kontrastowały z bielą piasku. Melvin nie
ruszał się. Zasnął pewnie.

Priscilla nie wierzyła własnym uszom. Ten facet sprawiał wrażenie pogodzonego z

życiem. Nie przejął się najwyraźniej ich sprzeczką.

– Czekaj, no, przyjacielu! – szepnęła Priscilla do siebie. Nie miała już ochoty przepraszać

go. Po cichutku podkradła się do Melvina uśmiechając się złośliwie.

Z przyjemnością obejrzała sobie najpierw piękne ciało Melvina – jego wąskie biodra,

szerokie ramiona, długie szczupłe nogi. Tak, za dobrze mu się powodziło. Trzeba koniecznie
przerwać ten błogostan, w jakim się znajdował.

Podniosła szklankę i spuściła kilka kropel na plecy Melvina. Czekała w napięciu na jego

background image

reakcję. Melvin drgnął wprawdzie, westchnął, ale tylko nieznacznie zmienił pozycję.

Wobec tego Priscilla wylała na niego całą zawartość szklanki. Melvin krzyknął głośno z

przerażenia. Na wszelki wypadek odskoczyła daleko zaśmiewając się wniebogłosy.

– Myślałem, że dżin służy do picia, a nie do kąpieli – powiedział Melvin siadając. – Ale

cieszę się, że dostarczyłem ci powodów do radości.

– Widzę, że rzeczywiście masz poczucie humoru – roześmiała się Priscilla trzymając się

nadal w bezpiecznej odległości od męża. – Chciałam ci przynieść coś do picia. Ale leżałeś
sobie tutaj taki beztroski i zadowolony z siebie, że coś mnie naszło i... no, po prostu nie
mogłam się powstrzymać. Musiałam to zrobić – spojrzała na niego niewinnie. – Rozumiesz
mnie, prawda?

– Ależ oczywiście, że cię rozumiem, Priscillo. Myślę, że nawet będę mógł ci się

zrewanżować. – Złapał ją błyskawicznym ruchem za kostki nóg tak, że straciła równowagę.
Znalazła się w silnym uścisku jego muskularnych ramion.

Melvin był wściekły, co do tego nie miała wątpliwości. Zastanawiała się tylko, jak

zamierza ją ukarać.

– Co chcesz zrobić, Melvinie? – spytała na pozór spokojnie, ale serce podskoczyło jej do

gardła.

Melvin obrzucił ją nic nie mówiącym spojrzeniem. – Boisz się, że ci sprawię lanie?

Właściwie zasłużyłaś na nie.

– Nie waż się mnie dotknąć, Melvinie St. Clair. Jeśli to zrobisz, nie licz na moją

wyrozumiałość.

– A gdzie twoje poczucie humoru, mała czarownico? – Melvin obrysował palcem dekolt

Priscilli. – Więc nie wolno mi cię dotykać? Nigdy? Być może masz rację. Dotychczas to ja
zawsze robiłem pierwszy krok. Teraz kolej na ciebie. Na tej plaży nikt nam nie przeszkodzi.
Do dzieła, czarownico. Kochaj mnie.

– Nie możesz zmuszać mnie do czegoś, czego nie chcę. Żaden mężczyzna nie ma takiego

prawa.

– Nikt inny oprócz mnie. Dziś rano zostałaś moją żoną w sensie prawnym i moralnym. I o

ile sobie dobrze przypominam sprawiło ci to niejaką przyjemność. – Przytulił ją mocniej do
siebie. – Masz w sobie ogień, wiedźmo, ogień, który mnie spalił. Chcę go znowu poczuć,
chcę, żeby mnie znowu ogarnęła ta namiętność. Rozpal mnie, Priscillo. Niech żar trawi moje
ciało, dopóki nie zacznę cię błagać o jego ugaszenie.

Priscilla spróbowała wyrwać się z uścisku Melvina, ale nic z tego nie wyszło. Podniósł ją

do góry. Wierzgała nogami bez specjalnych rezultatów. – Nie, nie masz prawa! – krzyknęła

wzburzona.

– Tylko ja mam prawo – brzmiała odpowiedź Melvina. Jednym ruchem ściągnął z

Priscilli kostium nie zważając na jej protesty.

– Trochę wody dla ochłody! – roześmiał się. – Może kąpiel cię orzeźwi.
Podbiegł z szamocącą się Priscillą na brzeg morza i wrzucił ją do wody, po czym wrócił

na swoje miejsce na plaży. Wytrzepał piasek z ręcznika i wyszukał sobie nowe miejsce pod
pobliskimi palmami. Rozłożył ręcznik w cieniu gałęzi palmowych i usiadł na nim po turecku

background image

z twarzą zwróconą ku morzu.

Priscillą znalazła w międzyczasie grunt pod nogami i wynurzyła się prychając i parskając

nad powierzchnię wody. Uświadomiła sobie, że jest naga, rozejrzała się więc ostrożnie w
obawie, że ktoś obcy mógłby ją zobaczyć. Schowała się z powrotem pod wodę wystawiając
tylko głowę.

Wściekłym spojrzeniem obrzuciła Melvina trzymającego w rękach jej kostium.

Wiedziała, że nie może tkwić w wodzie w nieskończoność, żeby się nie nabawić porażenia
słonecznego. Słońce znajdowało się właśnie w zenicie i paliło bezlitośnie. Odbijało się w
morzu tak mocno, że aż oczy bolały. Włosy Priscilli wyschły w oka mgnieniu. Nerwowo
zagryzła wargi widząc, że Melvin wyciągnął się na piasku. Podjęła błyskawicznie decyzję.

– Melvin, przepraszam cię. Nie powinnam była wylewać na ciebie tego drinka. No, już.

Mógłbyś mi przynieść kostium?

– Przyjmuję twoje przeprosiny, ale po kostium musisz pofatygować się sama. Nie chce mi

się ruszać.

– Melvinie St. Clair! – zawołała oburzona Priscillą. – Jeśli doznam porażenia

słonecznego, to będzie to twoja wina! Nie mogę paradować goła po plaży, bo jeszcze mnie
ktoś zobaczy.

Melvin podniósł się powoli. Uśmiechnął się szyderczo.
– Wiesz dobrze, że nikt tu nie przyjdzie. To teren prywatny. Użyłaś złego argumentu. A

jeśli słońce cię porazi, to tylko i wyłącznie z twojej winy. Możesz przecież wyjść z wody.
Nikt cię tam nie trzyma.

– Ty draniu! – zawołała Priscillą z oburzeniem. – Ja ci pokażę! Wynurzyła się z wody w

całej okazałości. Wyglądała teraz jak Wenus wychodząca z fal morskich. Krople wody lśniły
na jej doskonałych kształtach, opalonym na brąz, ciele. Zdecydowanym krokiem ruszyła w
stronę Melvina.

Patrzył na nią spokojnie rejestrując każdy szczegół. Zatrzymał wzrok w tych miejscach,

gdzie bikini Priscilli zostawiły białe paski.

Ta lustracja nie przypadła do gustu. Ochota do kłótni przepadła gdzieś bez śladu, a jej

miejsce zajęło podniecenie erotycznej natury.

Wbiła paznokcie w dłonie próbując się opanować. Nie było to jednak takie proste.

Uświadomiła sobie, że walka rozumu z uczuciami nie ma większego sensu w obecności

tego mężczyzny. To on przecież wtajemniczył ją w zmysłowe doznania wyższego rzędu.

Stanęła przed nim drżąc i patrząc mu w oczy. Wyciągnęła rękę, ciągle jeszcze nie

poddając się.

– Czy mógłbyś mi oddać kostium?
– Nie – Priscillo. – Melvin stanął w rozkroku na ręczniku. – Jeszcze nie. Oczekuję

najpierw przeprosin.

– Przecież już cię przeprosiłam! Co mam jeszcze powiedzieć. Każde moje słowo było

szczere.

– Nie wątpię w to. Ale słowa to za mało. Chcę, żebyś mi to udowodniła.
Stał bez ruchu, gdy Priscilla wspięła się na palce i opierając dłonie na jego ramionach

background image

pocałowała go delikatnie w usta.

Normalnie wziąłby ją zaraz w ramiona, ale Priscilla pamiętała, że tym razem miało być

inaczej. To ona miała sprowokować jego reakcję, to ona miała rozpalić w nim ogień, za
którym tak tęsknił.

Odsunęła się o krok, tak żeby tylko piersiami dotykać torsu Melvina. Nie uszło jej

uwadze, że lekko drgnął. Obiema dłońmi przyciągnęła do siebie jego głowę i znowu
pocałowała w usta. Wilgotnym językiem obrysowała kontury jego warg. Gdy poczuła, że
Melvin odwzajemnia pocałunek, zaczęła łaskotać go delikatnie za uszami.

Język Priscilli znalazł się teraz na szyi Melvina. Całował ją niespiesznie ssąc i gryząc

delikatnie, aż usłyszała, że oddech Melvina staje się szybki i urywany. Wróciła wtedy do jego
ust wyciskając na nich dziesiątki drobnych pocałunków.

Melvin skapitulował. Ujął jej twarz w dłonie i usta obojga połączyły się w gorącym

namiętnym pocałunku.

Pieścili się teraz wzajemnie. Priscilla chciała dostarczyć Melvinowi jak największej porcji

przyjemności. Jej Melvin wstrzymał oddech. – Och, Priscillo, nie przerywaj. Kochaj mnie,
dotykaj mnie... proszę, kochaj mnie! – wzdychał podniecony czując jej wargi na swoim

brzuchu.

– Priscillo... och, nie wytrzymam tego dłużej... zostaw mnie... Pokręciła energicznie

głową i przyłożyła policzek do jego brzucha.

– Och, Melvin... szepnęła ochrypłym z podniecenia głosem. – Tak bardzo cię pragnę...
Podniósł ją jednym ruchem w górę i zaniósł na ręcznik w cień palm.
– Nadeszła chwila prawdy między nami, Priscillo – powiedział.
– Należysz do mnie, Priscillo. Tylko do mnie.
Przyciągnął ją do siebie i całując z dziką namiętnością wszedł w nią gwałtownie.

Dostosowała się do jego rytmu i wspólnie osiągnęli szczyt rozkoszy.

Priscilla pomyślała, że udała jej się cudowna rzecz. Uszczęśliwiła mężczyznę.

Melvin trzymał ją w mocnym uścisku. Leżał na niej całym swym ciężarem, a jej

sprawiało to przyjemność. Patrzyła w błękitne niebo i słuchała szumu fal. Delikatna bryza
ochłodziła nieco ich rozgrzane ciała. Priscilla pogładziła z czułością plecy Melvina.
Uśmiechnęła się, gdy zadrżał pod dotykiem jej dłoni. – Daję ci jeszcze pięć sekund – szepnął.
– Albo przestaniesz, albo teraz ja będę cię kochał.

– Nie sądziłam, że to było aż tak niemiłe... mruknęła.
– Dokończyłem to, co ty zaczęłaś. To twoja wina – ja jestem absolutnie niewinny.
– Jest w tobie jakaś magiczna siła przyciągania, panie St. Clair. Nigdy się tak nie

zachowywałam. Tak bez zahamowań... Nie wiem, co mi się stało.

Melvin spojrzałna nią surowo. – Mam nadzieję, że inni mężczyźni nie wywołują w tobie

takich reakcji.

– Może byśmy się teraz ubrali i wrócili do domu? – Priscilla zmieniła temat. – Pora

obiadu dawno już minęła. Nadine będzie zła, jeśli się okaże, że niczego ci nie dałam...

– Ależ dałaś – przerwał jej Melvin. – Dostałem od ciebie właśnie najpiękniejszy prezent,

o jakim marzyłem.

background image

Wstał, podał rękę Priscilli i pomógł jej założyć kostium.

background image

9

– Melvin, to niewiarygodne! Trudno uwierzyć, że te rzeczy naprawdę się zdarzyły, że ci

ludzie naprawdę tu żyli! – Priscilla wyjęła kartkę z maszyny. Była wyraźnie zafascynowana
materiałem, który opracowywała.

Melvin wszedł przed chwilą do salonu i usiadł na sofie. Widok Priscilli pracującej w

niezwykłym skupieniu sprawił mu przyjemność. Czytała maszynopis odsuwając jednocześnie
kotkę, która koniecznie chciała go podrapać pazurkami.

– Mówiłem ci przecież, że ojciec jest prawdziwą kopalnią wiedzy o Skytop. Osiedliło się

tam dużo bogatych, ekscentrycznych, utalentowanych i inteligentnych ludzi. – Wyciągnął
przed siebie nogi i upił łyk kawy z dużej filiżanki, którą trzymał w ręce.

Priscilla spojrzała na niego. Za każdym razem zdumiewała ją siła i witalność emanujące z

tego mężczyzny. Dwa tygodnie temu wrócili z wyspy do Skytop. Przez ten czas bardzo się do
siebie zbliżyli. Łączył ich wzajemny pociąg seksualny i pozytywne nastawienie do niego. W
ciągu dnia Priscilla pracowała nad artykułem, Melvin zaś przebywał w swoim gabinecie, skąd
kontaktował się ze swoim biurem w Filadelfii. Czasami wymuszał na Priscilli małą przerwę w
pracy. Woził ją wtedy wokół jeziora pokazując różne ciekawostki.

Później Priscilla przygotowywała zazwyczaj jakiś prosty posiłek. Nie mogła się nadziwić,

że ten szczupły Melvin pochłania takie ogromne ilości jedzenia i wcale nie tyje.

Puściła Tai Ling na podłogę. – Ta kocica okropnie mi przeszkadza. Nigdy nie skończę

tego artykułu, jak tak dalej pójdzie. Tai Ling, idź teraz do Melvina.

W tym momencie zadzwonił telefon. – Zostań tu, Priscillo, zaraz wrócę – powiedział

Melvin i wyszedł.

Zamyśliła się. To wygląda naprawdę jak miodowy miesiąc. Zachowujemy się tak jak

świeżo poślubieni małżonkowie. Nigdy nie brakuje nam tematu do rozmowy, rozumiemy się
doskonale, a w nocy... Priscilla uśmiechnęła się na wspomnienie ich szalonych nocy.

Poszła do kuchni zła, że się tak rozmarzyła. Przecież to tylko małżeństwo na niby. Łączy

ich tylko silny pociąg seksualny i nic ponadto.

Będą ze sobą jeszcze pięć miesięcy i koniec. Może zresztą znudzą się sobą wcześniej i

zakończą swój krótki romans.

A może... jednak... myślała dalej Priscilla – skoro łóżko dostarcza im tyle satysfakcji, ich

związek potrwa jeszcze jakiś czas. Tak czy tak, będzie on tylko romansem. Nie podda się
żadnemu mężczyźnie, a jest przecież pewna, że Melvin St. Clair tego właśnie oczekiwałby od
swojej żony. Nie dałby jej takiej swobody, do jakiej była przyzwyczajona.

Skrzywiła się słysząc, że Melvin głośno krzyczy przez telefon.
– Nic mnie nie obchodzi, ile mu zaoferowano. Ja swojej oferty nie zmienię. Proponuję

korzystną cenę. Więcej niech się po mnie nie spodziewa. Zresztą on dobrze o tym wie. I
Frank... – Głos Melvina miał lodowate brzmienie. – Masz mu to powtórzyć słowo w słowo.

Jasne? Dobrze. Porozmawiamy później.

Odłożył słuchawkę i odwrócił się w stronę drzwi wyczuwając obecność Priscilli.

background image

– Przepraszam, nie miałam zamiaru podsłuchiwać. Ale co się stało? Masz jakieś kłopoty?

Może chcesz o nich ze mną porozmawiać?

– Ach, to nic takiego – odparł. – Rozmawiałem z moim adwokatem. Przekazał mi

informację od pełnomocnika Mandrella. Wygląda na to, że Mandreli dostał od innej firmy
korzystniejszą ofertę.

– Ale przecież wszystko już było ustalone – zdziwiła się Priscilla. – Czy można

zrezygnować z tych ustaleń i przyjąć lepszą ofertę?

– Oczywiście, że Mandreli może tak postąpić – rzekł Melvin. – Ale nie zrobi tego. Fuzja

ze mną jest dla niego znacznie korzystniejsza. A on o tym dobrze wie. To tylko jego
pełnomocnik robi niepotrzebne zamieszanie.

– Nie wydajesz się tym specjalnie zmartwiony. Sądziłam, że zależy ci na tej fuzji bardziej

niż na jakiejkolwiek innej transakcji. Ja na twoim miejscu zaniepokoiłabym się zmianą
sytuacji. Skąd możesz mieć pewność, że nie przyjmie lepszej propozycji?

Melvin objął Priscillę w pasie. – Ponieważ oferuję Mandrellowi coś, za co nie można

zapłacić pieniędzmi, moja słodka żono. Jest zainteresowany przejęciem swojej firmy przez
kogoś, kto ją rozwinie. Chce, żeby jego przedsiębiorstwo miało przed sobą przyszłość. Wie,
że tylko ja mogę tego dokonać.

– Dlaczego miałoby to być dla niego ważniejsze od pieniędzy?
– Ponieważ oprócz pieniędzy oferuję mu moje nazwisko. Nie każdemu składam takie

propozycje – zaznaczył z naciskiem.

– Nie brakuje ci pewności siebie, Melvin.
– A dlaczego miałoby mi brakować. Wiem, że jestem dobry, a Mandrellowi zależy na tej

fuzji tak samo jak mnie. Zobaczysz, że podpisze.

– Zasłużyłeś na swoją opinię – oznajmiła Priscilla. – Nie chciałabym robić z tobą

interesów. Jesteś dla mnie zbyt wyrachowany.

– Za późno. Już zrobiłaś ze mną interes. Zawarliśmy przecież transakcję. Być może

rzeczywiście jestem wyrachowany, ale nie wszystkie transakcje mi się udają. Czasami bardzo
się staram i nic mi nie wychodzi. – Melvin ujął Priscillę pod brodę i zmusił, żeby spojrzała
mu w oczy. Pocałował ją czule w usta. Przytuliła się do niego i spytała cicho: – Melvin, czy
mogłabym ci jakoś pomóc w tej sprawie?

Bała się jego odpowiedzi. Dotychczas starannie omijali ten temat, ale w końcu był on

powodem ich małżeństwa na niby. Musiała się dowiedzieć, czego Melvin od niej oczekiwał.

– Czy mogłabyś pomóc w sprawie fuzji? – Westchnął. – No więc Priscillo potrzebna mi

będziesz przy podpisaniu umowy. W tak ważnej sprawie żona musi być u boku męża.

Melvin urwał na chwilę, po czym mówił dalej.
– Pojadę teraz do Filadelfii. Sprawa ma się ku końcowi i dobrze by było, gdybym był na

miejscu. Gdybyś chciała się ze mną skontaktować, to znajdziesz mnie w biurze lub w moim
mieszkaniu w mieście.

Priscillę zdziwił chłodny głos Melvina. – Nie uważasz, że powinnam pojechać tam razem

z tobą? Może bym się do czegoś przydała...

– Nie – odparł spokojnie – nie będziesz mi tam potrzebna. Zostań tu i skończ swój

background image

artykuł. To jest chwilowo ważniejsze. Dam ci znać, kiedy wracam.

Uśmiechnął się do niej, ale ten uśmiech był poważny. – Zrobisz więcej, kiedy mnie tu nie

będzie. Poradzisz sobie doskonale beze mnie więc nie patrz na mnie z takim żalem. Przecież
sama chciałaś, żebym ci nie przeszkadzał w pracy, prawda? Zadzwonię do ciebie pod koniec
tygodnia.

I już go nie było.

Priscilla usiadła z powrotem do maszyny wpatrując się bezmyślnie w białą kartkę

papieru. Z odrętwienia wyrwał ją warkot odjeżdżającego samochodu. Kłębek wełny
zamiauczał żałośnie u jej stóp. Podniosła kotkę i przytuliła ją do policzka.

– Och, Tai – szepnęła – ten mężczyzna jest dla mnie zagadką. Nie wiem, co on znowu

zamierza. Nie umiem przejrzeć jego myśli. W sumie dobrze się złożyło, że sobie pojechał.
Nie będzie mnie przynajmniej denerwował. Muszę się teraz skoncentrować na pracy. Jeśli o
mnie chodzi, to może sobie siedzieć w Filadelfii, dopóki nie minie sześć miesięcy. Nie mam

nic przeciwko temu.

Położyła kotkę na kolanach i zaczęła wściekle walić w klawisze maszyny.

Pięć dni później stwierdziła jednak, że źle znosi nieobecność Melvina. Jadąc do biura

Elaine Morgan przyznała się sama przed sobą do tęsknoty za tym swoim niby-mężem.

– Priscilla! Co za niespodzianka! – powitała ją Elaine z radosnym uśmiechem na twarzy.

– Czyżbyś już skończyła artykuł? Masz jeszcze cały tydzień! – I nie zmieniając tempa mówiła
dalej. – Ależ byłam zaskoczona twoim małżeństwem! Nic nam nie powiedziałaś! Czy
naprawdę masz zamiar nadal pracować?

– Owszem. Czy to takie dziwne? Małżeństwo nie przeszkadza mi w wykonywaniu

zawodu.

Wyjęła maszynopis z torby i położyła go na biurku Elaine. Elaine natychmiast zagłębiła

się w lekturze. Priscilla usiadła na brzeżku krzesła czekając na pierwszą reakcję szefowej.

– Denerwujesz mnie, jak tu siedzisz – Elaine poprawiła okulary. – Idź lepiej z Robem na

obiad. Powinien tu się pojawić lada moment.

Priscilla pokręciła głową. – Nie, muszę się najpierw dowiedzieć, co o tym sądzisz.

Wydaje mi się, że nieźle mi to wyszło, a jeśli ci się nie spodoba, to... – Wzruszyła bezradnie
ramionami.

Elaine wróciła do lektury nie zwracając już na nią uwagi.

Wreszcie odłożyła maszynopis. – Masz rację.
– Pod jakim względem? – spytała szybko Priscilla.
– To twoja najlepsza praca. Przebiłaś samą siebie. Wiesz, że i tak cię ceniłam, ale ten

artykuł jest po prostu doskonały.

– Och! – Priscilla poczuła się bezgranicznie szczęśliwa.
– Małżeństwo wyszło ci na dobre. Musisz bardzo kochać męża, skoro tak dodatnio na

ciebie wpłynął. I cieszę się, że nadal chcesz dla nas pracować. Ten artykuł gwarantuje ci
awans, wiesz o tym?

Priscilla pobladła nagle.

background image

Musisz bardzo kochać męża... musisz go kochać – te słowa dudniły w jej uszach. Nie! To

nieprawda! Nie kocham Melvina – myślała gorączkowo. Nie mogę go kochać. Ta miłość nie
ma żadnych perspektyw.

A jednak. Kochała Melvina. Elaine nazwała rzecz po imieniu, zanim Priscilla sama do

tego doszła.

– Dobrze się czujesz, Priscillo? – spytała Elaine. – Może za wcześnie ci o tym

powiedziałam, ale po lekturze twojego artykułu nie mam już żadnych wątpliwości, że czeka
cię awans.

Priscilla zebrała się w sobie i skoncentrowała się na słowach Elaine.
– Awans? Jaki awans? Przepraszam, zamyśliłam się.
– Zostaniesz kierowniczką działu „Dom i rodzina”; oczywiście jeśli cię to interesuje.
– Czy mnie to interesuje? Od dawna, Elaine! Czy dziadek wie o tym? – spytała

podniecona.

– Naturalnie – uśmiechnęła się Elaine. – Już dawno o tym myśleliśmy. Ostateczna

decyzja miała zapaść po oddaniu tego artykułu. Po pierwszej pobieżnej lekturze mogę ci
powiedzieć, że masz tę posadę jak w banku. A co na to twój mąż? Nie będzie miał nic
przeciwko temu? Przecież przybędzie ci cała masa obowiązków.

– Nie ma sprawy. Melvin na pewno to zrozumie. On sam nie może żyć bez pracy.
– Priscillo, skarbie! – Rob wpadł do biura. – Nie widziałem cię od stu lat! Co u ciebie?
– Czy nie mógłbyś pukać, zanim wejdziesz? – spytała Elaine urzędowo.
– Nie. Skończyłaś artykuł, Priscillo? Tak? Jesteś genialna! – Schwycił ją pod ramię. – To

na razie, Elaine. Idziemy teraz na obiad. Musisz mi wszystko opowiedzieć o tym tajemniczym
małżeństwie z panem St. Clairem. Taka z ciebie przyjaciółka! Nie zdradziłaś się ani słowem!

Priscilla odwróciła się wychodząc do Elaine. – Pogadamy później.

Rob i Priscilla siedzieli w restauracji „Frog”. Po kilku nieudanych próbach wyciągnięcia

Priscilli na spytki, Rob zrezygnował z poruszania tematu jej małżeństwa. Rozmawiali o

gazecie i o awansie Priscilli. Priscilla opowiedziała kilka anegdot, które przytoczyła w

artykule.

– Dziwię się, że nie wykorzystałaś swojego męża jako źródła informacji – zauważył Rob.

– O Skytop powinien wiedzieć tyle, co jego ojciec.

– Hmm – zamyśliła się Priscilla. – Melvin proponował mi nawet, że mogę zrobić z nim

wywiad. Wyśmiałam go jednak... Przypomniała sobie tę scenę nad szachownicą, kiedy
powiedział, że to on jest tym milionerem, którego szukała. Nie żartował wcale, ale ona nie
potraktowała jego propozycji poważnie.

Zatęskniła nagle za domem nad jeziorem, za jego spokojną miłą atmosferą, za

towarzystwem Melvina i za swoją kotką.

Wiedziałem, że nie przyjmiesz ode mnie biżuterii ani ubrania, dlatego postarałem się o

coś, czego nie mogłabyś mi zwrócić – o Tai Ling.

Łzy napłynęły jej do oczu. Z trudem zdobyła się na uśmiech.
– Rob, może przełożylibyśmy obiad na inny dzień? Nie mogę zostawić mojego kota tak

długo samego. Muszę wracać. Przyjechałam tu tylko po to, żeby oddać Elaine artykuł.

background image

Spotkajmy się kiedy indziej. Chciałabym też zobaczyć się z Lynn.

– Dobrze, na pewno się ucieszy.
W czasie, gdy Rob regulował rachunek za drinki, Priscilla rozejrzała się po lokalu.

Zesztywniała nagle wpatrując się w mały stolik ukryty za palmą.

Serce jej na chwilę przestało bić, rozpoznała bowiem znany profil, gęste ciemne włosy i

znajomy śmiech. Melvin śmiał się z dowcipu opowiedzianego przez czarnowłosą Denise
Mandreli. Pochyliła się właśnie w jego stronę i nakryła jego dłoń swoją. Priscilla wiedziała
już, dlaczego Melvin do niej nie dzwonił. Nie była mu potrzebna. Miał przecież Denise
Mandreli, która może ją zastąpić pod każdym względem. Głęboko zraniona wyszła z

restauracji.

O zmierzchu wróciła do domu nad jeziorem. Wprowadziła samochód do garażu. Zimny

wiatr od jeziora ostudził trochę jej emocje. Szok mijał powoli, ustępując miejsca uczuciu
gniewu. Tak, Melvin St. Clair rozgniewał ją. Obiecał, że przez pół roku dochowa jej
wierności. Zaufała mu, a on ją zawiódł.

background image

10

Osiem godzin później Priscilla przeciągała się w łóżku i spojrzała zaspanym wzrokiem na

budzik. Siódma! No, przynajmniej się wyspała! Automatycznie sięgnęła po kotkę śpiącą
zazwyczaj w nogach łóżka. Dziwne, nie było jej tam.

Poszła do łazienki, wzięła prysznic i umyła zębyt Mimo odpowiedniej ilości snu czuła się

jakaś rozbita i zmęczona. Spojrzała w lustro i stwierdziła, że jest blada i ma podkrążone oczy.

– Znika ci już opalenizna – powiedziała do swego odbicia. – Wyglądasz okropnie. Może

szklanka herbaty postawi cię na nogi.

Założyła stare dżinsy oraz beżowy sweter i zeszła na dół. Tai Ling nie było na schodach.

W progu salonu stanęła jak wryta. Na sofie leżał... Melvin. Spał w ubraniu, rozpiął tylko

górne guziki koszuli. Na jego piersiach spała zwinięta w kłębek Tai Ling.

Zdrajcy! – pomyślała Priscilla na widok tej pary. Podeszła bliżej skradając się na palcach.

Co ten Melvin wyprawia? Dlaczego śpi w ubraniu? Nagle przypomniała sobie scenę w
restauracji i poufały gest Denise. Znowu ogarnął ją gniew. Melvin skojarzył się jej z motylem
przerzucającym się z kwiatka na kwiatek. Z zaciśniętym gardłem obserwowała śpiącego.
Zatrzymała wzrok na dłoni, którą przez sen obejmował kotkę. Ta sama dłoń pieściła ją,
Priscillę, prowadząc grę miłosną.

Wargi Priscilli zadrżały. Walczyła ze łzami cisnącymi się do oczu. Kochała go, ale on nie

mógł się o tym dowiedzieć. Ostrożnie odgarnęła włosy z jego czoła.

Melvin chwycił ją błyskawicznie za nadgarstek. Otworzył te swoje intensywnie

niebieskie oczy wpatrując się w nią. Chciała wyrwać rękę.

ale Melvin pociągnąć ją na siebie. Tai Ling zeskoczyła z głośnym miauczeniem na

dywan.

– Tęskniłaś za mną, czarownico? – spytał Melvin z uśmiechem. Ja formalnie usychałem z

tęsknoty za moją słodką żonką.

– Myślisz, że w to uwierzę?! – syknęła. – Tak bardzo tęskniłeś, że ani razu nie

zadzwoniłeś. Nawet ci do głowy nie przyszło, żeby się mną zainteresować. Wyjechałeś stąd
bez słowa pożegnania.

Priscilla zmrużyła oczy. – Tak szalenie za mną tęskniłeś, że aż musiałeś się spotkać z

Denise Mandreli. Kto wie, co jeszcze robiłeś pod płaszczykiem pilnych zajęć. Zostaw mnie w
spokoju! Możesz sobie zaraz wracać do tej Denise i robić z nią, co ci się żywnie podoba.

– Jak słyszę, rzeczywiście bardzo za mną tęskniłaś, mała czarownico. Jesteś zazdrosna!?

Nie wierzę własnym uszom?

– Zazdrosna? – oburzyła się Priscilla. – Chyba żartujesz! Jestem wściekła! Nie posiadam

się wprost ze złości. Uzgodniliśmy, że podczas naszego małżeństwa żadne z nas nie będzie
miało przygód na boku. Ja dotrzymałam obietnicy, a ty? Zaufałam ci jak jakaś idiotka! Pól
Filadelfii śmieje się teraz do rozpuku z małej gąski, która zaharowuje się na odludziu,
podczas gdy jej drogi małżonek kontynuuje publicznie swój dawny związek.

Priscilla zaczerpnęła tchu i mówiła dalej.

background image

– Nie pozwolę robić z siebie idiotki. Ani tobie, ani nikomu innemu, Melvin. Co mnie w

końcu obchodzi twoja fuzja! Rozwodzę się z tobą. Teraz, zaraz, natychmiast! Możesz
zalegalizować swój związek z Denise Mandreli. Niech ona nosi ten pierścionek.

Priscilla wybuchnęła głośnym płaczem.
– Przeholowałaś chyba, panienko. Skąd wiesz, że spotkałem się z Denise?
– Widziałam was na własne oczy. Gruchaliście sobie pod palmą jak dwa gołąbki.
– Byłaś więc we „Frogu” i nie podeszłaś, żeby się ze mną przywitać? – zdziwił się

Melvin. – Nie przyszło ci to do głowy? Odwróciłaś się na pięcie i obrażona wybiegłaś z

lokalu.

On jej robił wymówki! Tego już za wiele! Zanim zdążyła coś odpowiedzieć, Melvin

zaczął znowu.

– A czy wpadłaś na pomysł, żeby do mnie zatelefonować? Też nie!
– Skąd wiesz? – przeszła do defensywy. – A gdyby mi się coś stało? Jeśli tak za mną

tęskniłeś, to powinieneś był się odezwać. Wiedziałeś, że pracuję nad artykułem...

– Mogę ci powiedzieć, skąd wiem – odparł spokojnie. – W ogóle nie ruszyłaś telefonu.

Gdybyś tylko podniosła słuchawkę, to zaraz byś się zorientowała, że jest zepsuty. Jak myślisz,
czemu przyjechałem tu w środku nocy? Od tygodnia próbuję bezskutecznie dodzwonić się do
ciebie. Prosiłem już nawet Mike’a, żeby sprawdził, co się tu dzieje.

– Nie było go tu – powiedziała Priscilla. Melvin mógł mieć rację.
– Widocznie minęliście się. Ale to nieważne. Poza tym posłałem ci przecież samochód,

żebyś nie była uwiązana do tego miejsca. Och, Priscillo, nie jesteś w końcu głupiutkim
bezradnym kobieciątkiem. Wiem, że potrafisz sobie radzić. Nie wyskakuj mi więc teraz z
zarzutami, że cię zostawiłem samą.

Priscilla rozejrzała się z rozpaczą, nie wiedząc, jak się bronić przed atakami Melvina.

Niestety, Tai Ling nie mogła jej pomóc.

– Nie, Priscillo – Melvin jeszcze nie skończył. – Ty nawet nie dotknęłaś telefonu. I wiem

dlaczego. Bo jesteś cholernie ambitna. Nie chciałaś do mnie zadzwonić, bo tym samym
przyznałabyś się do tęsknoty za mną. Musiałaś udowodnić i sobie i mnie, że sama sobie ze
wszystkim poradzisz. W restauracji też się ujęłaś ambicją. Każda normalna żona podeszłaby
przywitać się z mężem. Dlaczego ty tego nie zrobiłaś? Nie wmawiaj mi, że to z powodu
mojego starego romansu z Denise. Spójrz mi prosto w oczy, Priscillo i powiedz prawdę.
Muszę ją z ciebie wyciągnąć. Przez ostatni tydzień przeżywałem istne piekło z twojego
powodu.

Priscilla myślała intensywnie. Nie może mu wyznać miłości! Jeśli by to zrobiła, Melvin

zyskałby nad nią przewagę. Wykorzystałby jej uczucie do swoich celów, a potem rozstałby
się z nią bez żalu, jak ze starym obuwiem. Wytrzymała badawczy wzrok Melvina. Przywołała
na pomoc całą swoją dumę. Była to w tej chwili jedyna broń, jaką mogła wytoczyć przeciwko
Melvinowi. Zdecydowała, że powie mu pół prawdy. Może uwierzy.

– Przepraszam, Melvin. Byłam taka wściekła, gdy wybiegłeś stąd bez pożegnania.

Oczekiwałam jakiegoś wyjaśnienia z twojej strony. Nie dzwoniłam z premedytacją. Masz
rację to wina mojej ambicji.

background image

Nawet nie pomyślałam, że telefon może być zepsuty. Bardzo ci jestem wdzięczna, że

przyjechałeś sprawdzić, co się ze mną dzieje, chociaż wcale na to nie zasłużyłam.

Melvin odprężył się wyraźnie.

Priscilla natychmiast ruszyła do ataku. – Dlaczego spotkałeś się z Denise Mandreli?

Myślałam, że dzień i noc pracujesz nad fuzją. Jak to się stało, że znalazłeś czas na obiad?

– Jesteś okropnie nieufną babą – mruknął. – Byłem umówiony na lunch z ojcem Denise.

Przyszedł ze swoją córką i to wszystko. Nota bene podpisaliśmy już umowę. Od dzisiaj
jestem właścicielem Mandreli Steel Incorporated.

– A mówiłeś, że to potrwa pół roku – szepnęła zaskoczona Priscilla. Melvin zmienił

pozycję. Uniósł się i posadził Priscillę obok siebie.

– Owszem... Podpisanie umowy nie oznacza jeszcze zakończenia sprawy. Muszę cię

prosić, żebyś jeszcze trochę wytrzymała.

– Dlaczego? – spytała na pozór spokojnie. Skoro fuzja już się dokonała, jej obecność nie

była już MeMnowi niezbędna. Unikała jego wzroku, żeby nie zobaczył bolesnego wyrazu jej
oczu.

Miała teraz ochotę wykrzyczeć mu swoją miłość. Zacisnęła pięści i siedziała bez ruchu.
– Denise chciała wydać przyjęcie z okazji podpisania umowy. Mandreli chce cię

koniecznie poznać. To dla mnie bardzo ważne, Priscillo. Pójdziesz ze mną na to przyjęcie?

Zmusiła się do uśmiechu. Zauważyła, że patrzy na nią z napięciem.
– Oczywiście, to przecież jeden z punktów naszej umowy. Melvin odetchnął z ulgą. –

Skoro to już ustaliliśmy, to czy moglibyśmy coś przekąsić? Od wczorajszego wieczoru nic nie
miałem w ustach. Mam już dosyć tych restauracyjnych posiłków. Marzy mi się jakieś pyszne
danko w twoim wykonaniu.

Priscilla zdziwiła się, że Melvin ani słówkiem nie napomknął o przyszłości.
– Idź pod prysznic – powiedziała – a ja w międzyczasie przygotuję ci coś do jedzenia.
Posłusznie poszedł na górę. Priscilla udała się do kuchni. Było jej przykro, że nie zapytał

jej o artykuł. No cóż, widocznie wcale go to nie obchodziło.

Dzień minął bez specjalnych zgrzytów. Melvin zagrzebał się w swoich papierach.

Brakowało mu bardzo łączności telefonicznej.

Zaraz po śniadaniu zapytał Priscillę o przyjęcie jej artykułu. – Zadowolona jesteś z

rezultatu?

– A skąd wiesz, że go skończyłam?
– A po cóż miałabyś jechać do Filadelfii? – uśmiechnął się rozbawiony.
– Wydaje ci się, że tak dobrze mnie znasz. Któregoś dnia okaże się, że wcale tak nie jest.
Melvin przestał się uśmiechać. Wstał gwałtownie od stołu. – Mam nadzieję, że ten dzień

nigdy nie nastąpi. Oznaczałby on koniec zabawy...

Priscilla zanurzyła się w gorącej wodzie. Wdychając z rozkoszą żywiczny zapach płynu

do kąpieli odrzuciła wszystkie smutne myśli. Zamierzała spędzić ten ostatni dzień z
Melvinem w miłej spokojnej atmosferze.

Nagle poczuła łaskotanie w ramię. Otworzyła oczy i krzyknęła przestraszona na widok

nagiego Melvina. Nie miała wątpliwości co do jego zamiarów.

background image

– Melvin... uspokój się... chciałam się wykąpać...
– Popatrz, co za zbieżność, ja też właśnie nabrałem ochoty na kąpiel. Idę do ciebie.
Zanim zdążyła coś powiedzieć, już zamknął jej usta pocałunkiem. Priscilla drgnęła, gdy

sięgnął ręką do jej piersi.

– Och, Melvin... jęknęła pod wpływem jego pieszczot.
– Tak mi ciebie brakowało nocami. – Melvin znalazł się już we wpuszczonej w podłogę

wannie.

– Ja też czułam się bardzo samotna bez ciebie – szepnęła. Zarzuciła mu ramiona na szyję i

przytuliła się do niego. Natychmiast wyczuła jego podniecenie. – Nie wytrzymam już...
kochaj mnie, Melvin... teraz!

– Jeszcze musisz trochę poczekać, czarownico – odparł. Priscilli krew tętniła w skroniach.

Zaprotestowała głośno, gdy Melvin odkręcił kurek z gorącą wodą, a potem sięgnął po mydło.

– Żeby nam nie było za zimno – wyjaśnił.
– O mnie nie musisz się obawiać. Za chwilę eksploduję od tego ognia, który we mnie

rozpaliłeś. Nie każ mi tak długo czekać.

Melvin wystawił Priscillę na zewnątrz i zaczął namydlać jej ciało, od stóp do głów. –

Ach, jakie to przyjemne – westchnęła.

– Teraz kolej na ciebie – zapowiedział Melvin. Namydlenie Melvina także było

przyjemne.

Zanurzyli się w ciepłej wodzie, żeby spłukać mydło, po czym Melvin wyjął Priscillę z

wody i zaniósł ją do sypialni.

– Zostań ze mną, czarownico – szeptał po drodze. – Nie opuszczaj mnie.
Uniosła głowę. – Tak ci zależy na tym romansie? Chcesz go jeszcze przedłużać po

wygaśnięciu umowy?

Usta ich spotkały się w namiętnym gorącym pocałunku. Nie mogli się sobą nasycić.
– Dam ci wszystko, czego zapragniesz, Priscillo... zostań ze mną.
Skinęła głową. Melvin ułożył ją ostrożnie na poduszkach. Priscilla wyciągnęła ramiona i

Melvin wszedł w nią delikatnie. Odnaleźli się we wspólnym rytmie, który ich doprowadził do
ekstazy.

Długo trwało, zanim wrócili do rzeczywistości.

Melvin pocałował w ucho Priscillę, która zamruczała jak syta zadowolona kotka.
– Dziękuję – szepnął – dziękuję ci.
– To ja ci dziękuję, Melvin. Czy to oznacza, że zawarliśmy nową umowę? – spytała.
– Hmm – zastanowił się Melvin. – Nie pozwolę ci odejść teraz, kiedy robisz takie postępy

w łóżku.

Priscilla dała mu kuksańca w bok. – A więc nasz romans będzie trwał?
– Tak, dopóki się sobą nie znudzimy.
– Zgoda. – Priscilla była zadowolona z takiego rozwiązania. Melvin jej pragnął, chciał,

żeby z nim została. Dopóki się nią nie nasyci, co prawda, ale lepsze to niż nic.

– Zapomniałeś o przyjęciu? Musimy się już ubierać. Pójdę teraz pod prysznic, ale tobie

zabraniam tam wstępu.

background image

Priscilla siedziała przy toaletce nakładając cień na powieki. Szarozielony odcień podnosił

barwę jej oczu. Włosy upięła w kok z tyłu głowy. Makijażu dopełniła beżowa szminka i róż
na policzkach.

Otworzyła szafę, żeby wyszukać coś odpowiedniego na tę okazję, gdy usłyszała

chrząknięcie. Odwróciła się i zobaczyła Melvina trzymającego duże białe pudełko.

– To dla ciebie. Nie mogłem się oprzeć, gdy ją zobaczyłem na wystawie. Pomyślałem, że

chciałabyś wystąpić w czymś eleganckim.

Priscilla otworzyła wieko. Jej oczom ukazała się długa czarna suknia. Wyjęła ją ostrożnie

i przymierzyła do siebie. Satynowa suknia o prostym kroju prezentowała się niezwykle
elegancko. Jedyną jej ozdobą były bufiaste rękawy, zakończone wąskimi mankietami.

Założyła to cudo, a Melvin pomógł jej zasunąć suwak.
– Chcesz mnie kupić, Melvinie St. Clair? – powiedziała Priscilla przeglądając się w

lustrze.

– Wiem, że nie jesteś do kupienia. Nie jesteś moją własnością i... – urwał na chwilę. – Ale

ta suknia tak mi się podobała, że po prostu musiałem ją kupić.

– Doskonała suknia dla doskonałej kochanki, tak? – spytała Priscilla prowokująco. – Od

jutra taki właśnie będę miała status, bo jutro się rozwiedziemy. Nie ma co z tym zwlekać.
Każda gra kiedyś się kończy.

– Byłaś moją kochanką od samego początku, Priscillo – powiedział Melvin już w

drzwiach. Nie dopuszczę do tego, żebyś miała innego kochanka oprócz mnie – postaram się,
żeby wszystko zostało po staremu.

– Nie jestem twoją własnością, Melvin, jak słusznie zauważyłeś. Nie uda ci się mnie

podporządkować sobie. Jeśli ci to nie odpowiada, to lepiej rozstańmy się zaraz. Nie masz
prawa wtrącać się do mego życia, mimo że cię tak bardzo... pragnę.

– Ależ daleki jestem od tego. Niepotrzebnie tak na mnie warczysz. Chodź już czarownico,

bo się spóźnimy.

background image

11

Priscilla zmarszczyła czoło, gdy Melvin zatrzymał swego astona martina przed domem jej

dziadka.

– Czegoś tu nie rozumiem, Melvin. Mieliśmy przecież jechać do Mandrellów.

Powiedziałeś, że Denise wydaje dla nas przyjęcie. Po co tu przyjechaliśmy?

Melvin zgasił silnik. Spojrzał na Priscillę obojętnie. – Jak zwykle zbyt pochopnie

wyciągasz wnioski. Powiedziałem wprawdzie, że Denise wydaje dla nas przyjęcie, ale wcale
nie powiedziałem, że na nie pójdziemy.

– A dlaczego przyjechaliśmy do dziadka? I co z Mandrellami?
Melvin wysiadł i obszedł samochód, żeby pomóc Priscilli. – Ponieważ przyjęcie odbywa

się tutaj, moja droga. Nie przejmuj się Mandrellami. Spotkasz ich u dziadka.

Priscilla wygładziła suknię. – Nie ruszę się stąd, dopóki mi nie powiesz, co jest grane.
– Priscillo – Melvin pokręcił głową zrezygnowany. – Zostaw mi reżyserię choć raz.

Zobaczysz, że źle na tym nie wyjdziesz.

– Ciekawe! – prychnęła – ale niech ci będzie.
Melvin wzniósł oczy do nieba. Ujął Priscillę pod ramię i poprowadził ją do domu. Nie

przejął się specjalnie jej jadowitym spojrzeniem.

Witając się z Edwardem Priscilla była już zupełnie opanowana.

Nagle otoczył ich krąg ludzi. Priscilla nie wierzyła własnym oczom. Byli tam jej wszyscy

przyjaciele z redakcji i dziadek, który patrzył na nią z dumą i miłością.

Podeszła do niej Elaine, za nią Lynn. Rob podniósł ją w górę i zakręcił dokoła.

Wreszcie przyszła kolej na dziadka. Wszyscy umilkli. Priscilla rozejrzała się za

Melvinem. Wiedziała, że to jego robota.

J. M. Scott położył jej dłonie na ramionach i pocałował ją serdecznie w policzek. – Moja

droga, dowiodłaś, że w twoich żyłach płynie krew Scottów. Mam nadzieję, że moja wnuczka
utrzyma wysoką jakość naszej gazety i naszą rodzinną tradycję.

Odchrząknął i mówił dalej. – Jestem z ciebie ogromnie dumny Priscillo. Twój artykuł

ukaże się w wydaniu świątecznym. Chciałem ci jeszcze powiedzieć, że cię bardzo kocham,
choć może nie dałem ci tego odczuć. Często występowała między nami różnica zdań, ale to
dlatego, że jesteśmy podobni do siebie.

Priscilla zarzuciła dziadkowi ręce na szyję. – Ja też cię kocham, dziadku – powiedziała ze

łzami w oczach. – Czy to był pomysł Melvina?

James Mitchell Scott kiwnął głową z uśmiechem. – Tak, dzwonił do mnie często w ciągu

minionego tygodnia. Musisz wiedzieć, że jest z ciebie cholernie dumny. Powiedział, że
dawno już nie drukowaliśmy tak dobrego artykułu i że powinniśmy być szczęśliwi, że nie
pracujesz u konkurencji. Chce, żebyś nadal pracowała.

– Tak, wiem. Nie byłam jednak pewna, czy zależy mu na mojej karierze...
– Co chcesz przez to powiedzieć, dziecko?
– Ach, nic takiego. Nie wiesz, dziadku, gdzie jest teraz Melvin?

background image

– Zdaje się, że poszedł do biblioteki.
Priscilla zaczęła torować sobie drogę przez tłum ludzi. Nie było to wcale łatwe, gdyż

każdy z gości chciał z nią zamienić choć kilka słów. Z utęsknieniem patrzyła na drzwi
biblioteki. Nie mogła się doczekać chwili, kiedy pokona tę barierę dzielącą ją od Melvina.

Była już bliska celu, gdy zastąpił jej drogę jakiś starszy mężczyzna. – Serdecznie prani

gratuluję, pani St. Clair, zarówno awansu jak i małżeństwa z Melvinem. Ucieszyło mnie, że
wreszcie się ustatkował. Teraz, gdy panią poznałem, rozumiem, czemu tak szybko się
zdecydował. Łączy pani w sobie dużą inteligencję z ogromną urodą. Zazdroszczę Melvinowi
takiej żony. – Wyciągnął rękę do Priscilli. – Jestem Charles Mandreli.

– Och... bardzo mi miło. panie Mandreli. Dziękuję za komplement.
– Gdybym był poetą, potrafiłbym lepiej wyrazić podziw, jaki dla pani żywię. Ale jestem

tylko prostym biznesmenem.

– Ależ bardzo pięknie się pan o mnie wyraził – zaprotestowała Priscilla. – Melvin

powiedział mi, że podpisali już panowie umowę o fuzji waszych firm. Mam nadzieję, że jest
pan zadowolony!

– I to jak! Pani mąż jest nieustępliwym partnerem w pertraktacjach handlowych. Być

może jest z niego prawdziwy rekin, ale muszę przyznać, że do końca grał fair. Oddaję moją
firmę w dobre ręce.

– Z pewnością – potwierdziła Priscilla. – Czy pańska córka też tu jest?
– Tak, o ile wiem, jest z Melvinem w bibliotece. Kiedyś łączyły ich bliskie stosunki.

Nawet myślałem, że Melvin zostanie moim zięciem. – Roześmiał się. – Teraz, kiedy panią
poznałem, wiem, że musi mi wystarczyć jako partner w interesach.

Priscilla podeszła z bijącym sercem do drzwi. Pchnęła je gwałtownie i znalazła się w

bibliotece. Od razu zobaczyła Denise Mandreli. Siedziała na sofie w dość swobodnej pozie.
Lodowaty błękit jej wieczorowej sukni podkreślał zimny wyraz jej oczu.

– Popatrz, popatrz, kogo to ja widzę. Prawdę mówiąc, gdy Melvin zapraszał nas na to

przyjęcie, pomyślałam, że... Czy panią interesuje, co sobie pomyślałam? – Uśmiechnęła się z
zimnym jak jej oczy uśmiechem.

Priscilla dostosowała się do jej tonu. – Gdzie jest Melvin? – spytała zdawkowo. –

Myślałam, że go tu zastanę.

Denise przeciągnęła się leniwie. – Ma mi przynieść coś do picia. Straciła go pani z oczu?

Priscilla zmarszczyła brwi. Wyszła na środek pokoju i zatrzymała się dokładnie

naprzeciwko czarnowłosej piękności. Gdy tak na nią patrzyła z góry, uświadomiła sobie
pewną rzecz. Uspokoiło ją to natychmiast.

Wiedziała już, czego chce. Przyjęła wyzwanie tej kobiety, którą kiedyś coś łączyło z

Melvinem. Była gotowa do walki. Nie zrezygnuje tak łatwo z mężczyzny, którego kocha.

Denise Mandreli nadal była zainteresowana Melvinem. Nie wiedziała jednak, z kim

przyjdzie jej walczyć o niego.

Tak, Priscilla była teraz szczera wobec siebie samej. Będąc żoną Melvina nie straciła swej

tożsamości. Nadal była Priscilla Hunter, dziennikarką „Biuletynu”. Dzięki Melvinowi życie
jej stało się bogatsze – dostarczył jej nowe źródło energii, dał jej poczucie wzajemnej

background image

przynależności. W osobie Melvina znalazła godnego partnera. Tak bardzo zależało mu na jej
karierze zawodowej, że zorganizował to dzisiejsze przyjęcie. Jak on to powiedział? Boże, jak
mi tego brakowało...
Te słowa padły z jego ust, zanim zaczęli się kochać. Priscilli wydało się
wtedy, że coś przed nią ukrywa. Teraz już wiedziała, że nie chciał powiedzieć zbyt wiele. A
może znowu wyciągnęła przedwczesny wniosek?

Melvin nigdy nie rozwijał tematu, gdy zaczynała mówić o rozwodzie. Wspominał

natomiast o romansie, który miał się jutro zacząć. I że od początku była jego kochanką.

– Czy pani czasem nie jest w błędzie, panno Mandreli? Melvin jest w końcu moim

mężem, którego darzę pełnym zaufaniem. Nie muszę mieć go stale na oku.

Denise podniosła się z sofy patrząc wyzywająco na Priscillę. – Jest pani bardzo pewna

siebie. Priscillo. A skąd może pani wiedzieć, co on robił w mieście? Jak długo była pani sama
w domu nad jeziorem? Melvin spędził tu ponad tydzień. A ja spotykałam się z nim, kiedy to
tylko było możliwe.

Priscilla spojrzała na Denise z politowaniem. Odwróciła się, żeby wyjść z biblioteki. Przy

drzwiach odwróciła się jeszcze.

– Kiedy to tylko było możliwe, panno Mandreli? – spytała kąśliwie. – Przypadkiem

wiem, ile czasu i pracy mój mąż zainwestował w fuzję z firmą pani ojca. Tylko z tego
powodu przyjechał do miasta. Wiedział przecież, że będę za nim tęskniła. Nic się pani nie
udaje, co? Jestem żoną Melvina i będę nią tak długo, jak długo on zechce. Niech pani poszuka
szczęścia gdzie indziej.

Denise Mandreli podbiegła do Priscilli chwiejąc się na wysokich obcasach. – Tylko na

słowach Melvina opiera pani wiarę w to, że nic między nami nie zaszło – wycedziła przez
zęby.

Priscilla spokojnie odgarnęła włosy z czoła. – Jego słowa są dla mnie wystarczającym

świadectwem. Ufam mojemu mężowi. Nigdy mnie nie oszukał. Dlatego go kocham. Nie
wiem, co was łączyło, ale mogę panią zapewnić, że seks to tylko jeden ze składników tego

cudownego uczucia, jakim jest miłość.

Odwróciła się na pięcie i wpadła prosto na Melvina. Spojrzała na niego przestraszona. Jak

długo tam stał? Czy dotarły do niego jej słowa? Chciała się przemknąć obok niego, ale w porę
przytrzymał ją za ramiona. Sponad jej głowy spojrzał na Denise.

Priscillę ogarnęła panika. Znowu nie zdołała opanować swego ognistego temperamentu.

Powiedziała zbyt wiele i to takie rzeczy, których Melvin miał wcale nie usłyszeć.

– Wybacz nam, Denise... – powiedział. – Priscilla i ja mamy coś ważnego do omówienia.

Coś, co już dawno powinniśmy sobie wyjaśnić.

Spojrzał na Denise tak surowo, że Priscilli prawie zrobiło się jej żal.

Denise minęła ich bez słowa w przejściu. Melvin zamknął za nią drzwi. Priscilla

skorzystała z okazji, żeby się oddalić w przeciwległy kąt biblioteki.

– Stop – zatrzymał ją głos Melvina. Usłyszała jego kroki. Stanął tuż za nią. Zacisnęła

zęby czekając na wybuch gniewu.

– Ależ ty jesteś ostra – powiedział Melvin nadspodziewanie łagodnym głosem.
– Sprowokowała mnie – odparła Priscilla. – Myślała pewnie, że trafiła na potulną

background image

owieczkę.

Odwróciła się słysząc, że Melvin się śmieje. – Co cię tak rozbawiło? Jeśli wolisz Denise.

to proszę bardzo. Masz to – ściągnęła z palca pierścionek. – Dasz go jej po rozwodzie.

– Zostaw ten pierścionek w spokoju – powiedział Melvin szorstko. – Ja ci go włożyłem

na palec i ja go zdejmę.

Spojrzała na niego przez łzy.
– Co ja mam z tobą zrobić? Od samego początku igrasz ze mną jak kot z myszką. W

jednej chwili przeklinam dzień, w którym cię poznałem, a już w następnej umieram ze
strachu, że mógłbym cię stracić. Jestem w stanie przewidzieć większość twoich reakcji. Na
szczęście. Ale nagle mówisz takie rzeczy, od których włosy stają dęba.

Priscilla otworzyła usta oburzona, ale Melvin nie dopuścił jej do głosu. – Może pozwolisz

mi dokończyć, dobrze?

Skinęła głową myśląc w duchu: – Mam nadzieję, że to kazanie nie będzie trwało zbyt

długo.

– Opętałaś mnie... sfrustrowałaś mnie... rozwścieczyłaś mnie... Zupełnie nie rozumiem,

dlaczego tak bardzo cię kocham. Tak dalej być nie może. Nie możesz być stale w opozycji do
mnie. Weź mnie takiego, jakim jestem.

– Co ty powiedziałeś? – szepnęła Priscilla z niedowierzaniem. – Nie możesz mnie

przecież kochać... Ani razu nie powiedziałeś, że mnie kochasz, Melvinie St. Clair.

– Dlaczego miałbym cię nie kochać? – Melvin wyszedł nagle z siebie.
– Bo to wbrew regułom? Nie tak się umawialiśmy? Do diabła z tą całą transakcją! Ja sam

ustanawiam swoje reguły. Zawsze tak było i będzie tak nadal. Zapragnąłem cię od pierwszej
chwili, kiedy cię ujrzałem w jachtklubie. Byłaś taka dumna, w ogóle nie zwróciłaś na mnie

uwagi. Spojrzałaś mi w oczy i wyśmiałaś mnie. Nie byłem ci do niczego potrzebny, dopóki ta
kobieta nie zadzwoniła w środku nocy. Poznałem cię wtedy od innej strony. Chciałem ci
pomóc, chciałem cię ochronić przed złymi językami. Tak bardzo martwiłaś się o dziadka. No
i chciałem się z tobą przespać, nie ukrywam.

Zbiłem kapitał na tym telefonie. Mogę tylko powiedzieć, że byłem wobec ciebie szczery.

Nie chciałem, żeby Mandreli zobaczył nasze nazwiska w gazecie w skandalizującym
kontekście.

– A ta fuzja z Mandrellem miała się sfinalizować za pół roku!
– wtrąciła Priscilla. – Zadziwiająco błędna kalkulacja jak na wytrawnego biznesmena.

Okazało się, że wystarczyło sześć tygodni, żeby namówić Mandrella do podpisania umowy.

– Nie popełniłem żadnego błędu, Priscillo. Dobrze wiedziałem ile czasu zajmie mi

sfinalizowanie transakcji z Mandrellem. Wyliczyłem, że potrzeba mi będzie sześciu miesięcy,
żeby cię w sobie rozkochać. Chciałem, żebyś mnie pokochała tak bardzo, jak ja cię kocham...

– Melvin umilkł i usiadł na sofie.
Priscilla ujrzała teraz innego Melvina. Nie znała go od tej strony.
– Chcesz przez to powiedzieć – spytała niepewnie, że cały ten teatr zaaranżowałeś tylko

po to, żeby wzbudzić we mnie uczucie? – Roześmiała się cicho. – Ale z ciebie wariat, Melvin.
Dlaczego te dwa słowa „kocham cię” nigdy nie przeszły ci przez gardło? Sądziłam, że nasz

background image

związek bazuje tylko na seksie. Mimo to zależało mi na nim. Chciałam być z tobą za wszelką
cenę.

– To dlaczego stale mówiłaś o rozwodzie? Myślałem, że naprawdę chcesz zakończyć

nasze małżeństwo. Próbowałem okazać ci moją miłość na wszelki możliwy sposób. Zabrałem
cię na Torugę, żebyś poznała mojego ojca. Wiedziałem, że praca wiele dla ciebie znaczy.
Dlatego zostawiłem cię samą nad jeziorem. Miałaś skończyć artykuł, a ja bym ci tylko
przeszkadzał. Postarałem się, żebyś miała samochód, żebyś nie siedziała tylko w jednym
miejscu. Zaaranżowałem to przyjęcie, bo chciałem pokazać całemu światu, jaki jestem z

ciebie dumny.

Priscilla usiadła obok męża. – Wybacz mi, Melvinie. W najśmielszych marzeniach nie

przypuszczałam, że mógłbyś mnie pokochać.

– Zakochałem się w tobie w tym momencie, gdy ujrzałem cię pochyloną nad szachownicą

w bibliotece. Twoje włosy lśniły w blasku ognia. Spojrzałaś na mnie swymi zielonymi
oczyma i przepadłem. Od tej chwili żyłem już tylko pragnieniem bycia blisko ciebie.
Chciałem cię dotykać, obudzić w tobie namiętność, rozmawiać z tobą i razem milczeć. Jeśli
tak wygląda miłość, to bardzo cię kocham, Priscillo. I nigdy nie przestanę cię kochać.

Oplotła jego kark ramionami i przytuliła się do niego. – Kocham cię aż do bólu. Bałam

się, że mnie zostawisz, gdy ci to wyznam. A jednocześnie bardzo pragnęłam, żebyś mnie
pokochał. Bałam się, że uzależnisz mnie od siebie, ty jednak nigdy nie próbowałeś tego
zrobić. Pomagałeś mi tylko we wszystkim. A ja ślepa myślałam, że chcesz mną
manipulować...

– To się akurat zgadza. – Melvin uśmiechnął się szeroko. – Chciałem koniecznie wydrzeć

z ciebie to wyznanie, że łączy nas coś więcej niż seks. Zanim wszedłem do biblioteki,
usłyszałem, jak mówisz do Denise, że mnie kochasz.

– Czy to ma znaczyć, że zastawiłeś na mnie pułapkę? Ach, ty draniu! Zamknął jej usta

pocałunkiem.

– Ty się chyba nigdy nie zmienisz. Priscillo – mruknął po chwili.
– Czy jestem piękna? – spytała.
Melvin roześmiał się. – Priscilla, czarownico, już ci raz powiedziałem, że nie jesteś

piękna. Może jednak uda ci się mnie przekonać...

– Czy dobrze zamknąłeś drzwi, mój mężu?
KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Chatfield Susan Malzenstwo na niby
Sandemo Margit Opowieści1 Małżeństwo Na Niby (Mandragora76)
31 Małżeństwo na niby
Sandemo Margit Opowieści 31 Małżeństwo na niby
Opowieści 31 Małżeństwo na niby Margit Sandemo
175 Rimmer Christine Małżeństwo na niby
ebook Margit Sandemo 31 Małżeństwo na niby
Sandemo Margit Opowieści 31 Małżeństwo na niby
Sandemo Margit Małżeństwo Na Niby
(Opowieści 31) Małżeństwo na niby Margit Sandemo
Autoalarm na niby
Janet G Woititz Małżeństwo na lodzie
062 Michaels Leigh Zareczyny na niby
System prawa małżeńskiego na ziemiach polskich w XIX w., prawo
Instrukcja o rozwiązaniu małżeństwa na mocy przywileju wiary, teologia, Dokumenty
Woititz Janet G Małżeństwo na lodzie Jak nauczyć się żyć z alkoholikiem
Okupacyjne życie na niby w świetle opowiadania Tadeusza Borowskiego
pracę na niby zus musi udowodnić

więcej podobnych podstron