Stanisław N
IEZABITOWSKI
, Dzienniki 1695-1700, opracował, przy-
gotował do druku i wstępem opatrzył Alojzy S
AJKOWSKI
, Poznań
1998, ss. 375, Wydawnictwo Naukowe UAM
Praca nad edycją Dzienników Stanisława Niezabitowskiego, podczaszego kali-
skiego i wieloletniego generalnego ekonoma dóbr radziwiłłowskich (zwanych póź-
niej neuburskimi), ma swoją historię liczącą zapewne ok. 20 lat; od dawna bowiem
krążyły już wieści o pracach Alojzego Sajkowskiego nad tym źródłem. Że warte
jest ono wydania, nie ulegało wątpliwości, tak ze względu na walory informacyjne
tyczące się bardzo ważnego okresu dziejów Wielkiego Księstwa Litewskiego —
dominacji Sapiehów i narastającego konfliktu miedzy nimi a tzw. republikanami,
jak i „zwykłego” życia szlachty województwa nowogródzkiego (lecz nie tylko), a
zwłaszcza wspólnoty wyznania kalwińskiego zgrupowanej wokół Słucka. Wreszcie
zaś, co A. Sajkowski dawno dostrzegł i zasygnalizował, a obecnie swą edycją po-
twierdził, Dzienniki są kapitalnym źródłem do genealogii szlachty litewskiej, gdyż
zanotowały daty śmierci i ślubów wielu jej przedstawicieli. Tego typu wagi źródeł
dla terenów Wielkiego Księstwa nie mamy zbyt wiele i choć raczej przesadny jest
sąd wydawcy, iż Dzienniki „ze źródeł pamiętnikarskich dotyczących historii i oby-
czajów ziemi litewsko-białoruskiej na schyłku XVII i początku XVIII w. są niewąt-
pliwie pozycją najcenniejszą” (s. 53), to zapewne nie tylko recenzent z niecierpli-
wością od lat oczekiwał opublikowania wreszcie dobrej, krytycznej i wszechstron-
nie opracowanej ich edycji. Tym bardziej, iż A. Sajkowski jak mało kto wydawał
się być predysponowany do realizacji tego zadania, jako wytrawny znawca epoki,
ludzi kręgu Radziwiłłów birżańskich i źródeł ich dotyczących, jako autor kilku już
pozycji poświęconych podczaszemu kaliskiemu
Dzienniki trudno jest jednoznacznie ocenić. Zachowany w rękopisie Biblioteki
Narodowej (zbiory Biblioteki Ordynacji Zamojskiej) tom obejmuje lata 1682-1700
i zapewne rzeczywiście mógł być trzecim (jak sugeruje A. Sajkowski, biorąc pod
uwagę naklejkę z sygn. M 3) z rzędu, ale też nie ostatnim, co tylko potęguje żal, iż
nie zachowały się pozostałe. Co więcej, nie jest oryginałem, lecz kopią stworzoną
przez kilka osób, tekstem dość niejednorodnym, z pewnością odbiegającym nie
tylko treścią, lecz i językiem od pierwowzoru. W recenzowanej edycji otrzymali-
śmy jedynie fragment końcowy, być może rzeczywiście najbardziej interesujący.
O ile jednak argument Wydawcy o wartości źródłowej wybranego fragmentu dla
badania apogeum potęgi Sapiehów jest przekonujący, to gorzej ze znaczeniem prze-
kazu dla badań lingwistycznych — wydanie owe wartości (raczej z czasów kopi-
stów) w dużym stopniu likwiduje. Co zaś do zasad wydawniczych, to A. Sajkowski
złożył propozycję, która być może warta jest rozważań teoretycznych w przyszło-
.
1
A. S
AJKOWSKI
, Jakub Michałowski i Stanisław Niezabitowski — pamiętnikarze XVII wieku,
Sprawozdania Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, t. 3 i 4, 1956;
IDEM
, Staropol-
skie nekrologii, w: Opuscula Casimiro Tymieniecki septuagenario dedicata, Poznań 1959, s.
279-281;
IDEM
, Noce i dnie podczaszego kaliskiego, w:
IDEM
, Od Sierotki do Rybeńki. W
kręgu radziwiłłowskiego mecenatu, Poznań 1965, s. 115-132;
IDEM
, Niezabitowski Stanisław,
PSB, t. 23, 1978, s. 101-102, nie wyliczam tu drobniejszych utworów tegoż, w których Nie-
zabitowski gra rolę głównego informatora lub bohatera.
ści, lecz dzisiaj budzić musi spore zastrzeżenia i smutek z powodu nie wykorzysta-
nej szansy na przybliżenie czytelnikowi realiów epoki, miejsc, wydarzeń i ludzi w
nich uczestniczących.
Książka składa się ze „Wstępu” (s. 9-65), tekstu Dzienników (69-302), „Aneksu”
(305-325), „Słowników”: wyrazów staropolskich, wyrazów, wyrażeń i zwrotów
łacińskich oraz „Skorowidza osób” (347-375). Wbrew rozpowszechnionemu zwy-
czajowi „Wstęp” nie jest jedynie przybliżeniem sylwetki (biogramem) autora i jego
dzieła, przedstawieniem wartości i zasad edycji, lecz składa się aż z czterech części,
stanowiących dość niezależne eseje. Najpierw Sajkowski przedstawił losy księż-
niczki słuckiej Zofii Olelkowiczówny, która wniosła ogromne dziedzictwo swego
rodu w dom Radziwiłłów birżańskich. Szkoda jednak, iż nie uwzględnił tu (choćby
w przypisie) podstawowego dla tematu opracowania Henryka Lulewicza
, a wolał
oprzeć się na Adamie Naruszewiczu i innych dawnych autorach. Nie ustrzegł się
przy tym pewnych uproszczeń i pomyłek w prezentowaniu dziejów dóbr słuckich za
czasów Bogusława Radziwiłła, jego córki Karoliny Ludwiki i po jej śmierci. Stu-
dium Jerzego Lesińskiego o tzw. dobrach neuburskich ukazało się, co prawda, nie-
dawno, lecz i przedtem można było skorzystać z kilku opracowań, a zresztą Dzien-
niki poszły do druku dopiero w lipcu 1998 r.
Trzeci esej dotyczy wreszcie samego autora Dzienników — Stanisława Niezabi-
towskiego, postaci dość niezwykłej w kręgu sług Radziwiłłów birżańskich i to nie z
tego powodu, że napisał owe dzieło. Notabene szkoda, iż Sajkowski prezentując
swego bohatera, nie wspomniał, iż linia, z której się wywodził, nosiła przydomek
Przecław i niekiedy to jakby drugie imię używane było przez administratora słuc-
kiego. Jego ojcem był rzeczywiście Mikołaj, który jednak nigdy nie był sędzią
Jeśli jednak potrzeba zaprezentowania czytelnikom Dzienników losów dóbr słuc-
kich może być jeszcze usprawiedliwiona, to znacznie bardziej sztuczny wydaje się
zabieg dołączenia drugiego eseju — „W kręgu oficjalistów księcia Bogusława”.
Celem tekstu było przedstawienie poprzedników Niezabitowskiego w służbie Ra-
dziwiłłów birżańskich (zwłaszcza księcia Bogusława), lecz wygląda on na sztucznie
doczepiony, interesujący lecz nie niezbędny. Nie wszystkie z zaprezentowanych w
nim osób pełniły bowiem rolę podobną do Niezabitowskiego i trudno tu o porówna-
nia, choć niewątpliwie kilka spostrzeżeń wydaje się cennych — np. sprawa polskie-
go otoczenia księcia. Nawiasem mówiąc, niekiedy dziwi brak informacji o ważnych
osobach z kręgu księcia koniuszego, np. wydawca pisze o „niejakim Przyborow-
skim” (Sebastian), nie wie nic o pozostawionym przez interesującego go Gabriela
Hieronima Konarskiego (1641-1690) Pamiętniku, nie zna imienia jego przeciwnika
na sejmie — Skolimowskiego (Jan Władysław, wojski drohicki).
2
H. L
ULEWICZ
, Walka Radziwiłłów z Chodkiewiczami o dziedzictwo słuckie, w: Miscellanea
Historico-Archivistica, t. 3: Radziwiłłowie XVI-XVIII wieku: w kręgu polityki i kultury, War-
szawa 1989, s. 201-215.
3
Sapiehowie. Materiały historyczno-genealogiczne i majątkowe, t. 2, Petersburg 1891, s.
400-405; Z. A
NUSIK
, A. S
TROYNOWSKI
, Radziwiłłowie w epoce saskiej. Zarys dziejów poli-
tycznych i majątkowych, „Acta Universitatis Lodziensis”, Folia Historica 33, Łódź 1989, s.
29-58; J. L
ESIŃSKI
, Spory o dobra neuburskie, w: Miscellanea Historico-Archivistica, t. 6,
Warszawa 1996, s. 95-132; biogramy Radziwiłłów i Sapiehów w PSB.
ziemskim bielskim
— należało tę informację panegirysty zdementować. A. Saj-
kowski, na podstawie głównie listów z kręgu radziwiłłowskiego, odtworzył podsta-
wowe etapy życia Mikołaja i Stanisława Niezabitowskich, lecz przy tym ostatnim
brak szerszej informacji o działalności publicznej — w powiecie, państwie i Jedno-
cie Litewskiej, zwłaszcza po 1700 r. oraz dat sprawowania funkcji — konstatacja, iż
„kilkakrotnie był Niezabitowski deputatem do trybunału litewskiego” (s. 42), to
zbyt mało. Tymczasem deputatem po raz pierwszy został bodaj w 1676 r. (stąd ma-
my jego listy wileńskie od 9 maja do połowy sierpnia — czego Sajkowski nie po-
wiązał z sobą), a następnie w 1688, 1692 i 1715 r. — zawsze z Nowogródka. O
dziwo, w zasadzie — mimo dużej aktywności na sejmikach — nie posłował na sej-
my. Mamy odnotowany jedynie jego udział w antysapieżyńskich zjazdach (konwo-
kacjach) tzw. republikanów litewskich w Różanej i Wilnie w 1701 r. oraz w Wilnie
w 1703 r. Jeszcze bardziej dziwi niesprawowanie funkcji dyrektora synodów i sesji
prowincjonalnych Jednoty Litewskiej, choć bez wątpienia Niezabitowski uważany
był za jednego z jej ważniejszych członków. Cieszył się też dużym uznaniem
szlachty nowogródzkiej, która już 9 II 1699 wybrała go (doraźnie) na chorążego po
usunięciu stronnika Sapiehów Michała Tyzenhauza i potwierdziła wybór ponownie
7 II 1701; urząd ten pełnił zapewne do 1704 r., lecz jeszcze 13 VI 1712 szlachta
domagała się od niego zwrotu chorągwi
Wspomnieliśmy wyżej o nowej formule edycji tekstów pamiętnikarskich przed-
stawionej przez A. Sajkowskiego nie w teorii, lecz bez żadnego wyjaśnienia zasto-
sowanej od razu w praktyce. W samych zaś, bardzo krótkich. „Zasadach wydania”
odwołał się Autor do Instrukcji wydawniczej z 1953 r. oraz Zasad wydawania tek-
stów staropolskich z 1955 r., obiecując zachowanie „w pewnych przypadkach wła-
. Wyraźny niedosyt pozostawia też prezen-
tacja kręgu rodzinnego Niezabitowskiego. gdyż przy specyficznej zasadzie obja-
śnień tekstu i braku tablicy genealogicznej nie zawsze wiemy, kto z kim i w jaki
sposób był powiązany, co jest dość istotne dla zrozumienia narracji (notabene —
interesujące, iż często spotykany na kartach Dzienników podstoli wendeński Jan
Dubrawski, bodaj nigdy nie jest tytułowany przez Niezabitowskiego szwagrem, a
przecież był mężem jego siostry Cecylii — występującej w Dziennikach, lecz nie w
indeksie). Już tylko dla porządku należy wytknąć Autorowi curriculum vitae pa-
miętnikarza kilka drobnych pomyłek i niezrozumiałych braków. I tak dziwi brak w
przypisie 46 (s. 35) ustaleń Tadeusza Wasilewskiego tyczących się biografii Bogu-
sława Radziwiłła, a także opracowań bitwy pod Prostkami. Nie mógł Niezabitowski
w 1677 r. dostać „nakazu” Stanisława Karola Radziwiłła, podkanclerzego litew-
skiego (s. 41), bo takowego wówczas nie było, podobnie jak nie istniał Henryk
Kłokocki, starosta rzeczycki (s. 43), a prawidłowa forma nazwiska żony Jana Nie-
zabitowskiego to Marianna Ottenhauzówna (Ottenhausen), a nie Otenauzówna.
4
Urzędnicy podlascy XIV-XVIII wieku. Spisy, oprac. E. D
UBAS
-U
RWANOWICZ
, W. J
ARMO-
LIK
, M. K
ULECKI
, J. U
RWANOWICZ
, Kórnik 1994.
5
AGAD. Archiwum Radziwiłłów (dalej: AR) II 1623, 1869, 1899, 1904. 1909, 1996; Arch.
Roskie, królewszczyzny nr 103; Arch. Tyzenhauzów. B-31 /121, k. 115v; BC. rkp. 567, nr
3: LVIA, SA4718/I, k. 157-161, 217-232v; W. K
RIEGSEISEN
, Ewangelicy polscy i litewscy w
epoce saskiej (1696-1763). Sytuacja prawna, organizacja i stosunki międzywyznaniowe,
Warszawa 1996, s.134.
ściwości języka i wymowy” typowych dla regionu (Nowogródczyzny). Nie należy
jednak zbytnio temu ufać, bo np. wbrew zapowiedzi ani oboczności „wszyst-
ko”/„wszytko”, ani oryginalnej pisowni imion własnych, ani typowego rozchwiania
repartycji końcówek, ani wreszcie oboczności zaimków „mnie” i „mię” nie zacho-
wano. Poprawiono zaś nie tylko wyraźne błędy tekstu, lecz aż nadto go uwspółcze-
śniono (np. na s. 83 jest „posłać wszystkich ludzi”, gdy w rękopisie „posłać ludzie
wszytkie”), zmieniając niekiedy nawet formy nazwiska, brzmienie słów zwrotów
(np. na s. 85 jest „jm. p. Sapieżynej wojewodziny wileńskiej”, gdy winno być „jejm.
p. Sapieżynej wojewodzinej wileńskiej”, a jeśliby Wydawca chciał tekst unowocze-
śnić to tylko na „Sapieżyny wojewodziny wileńskiej”) etc. A. Sajkowski zaprezen-
tował nam coś dziwnego — najeżony błędami w odczycie tekst Dzienników, w za-
sadzie bez przypisów tekstowych i rzeczowych, jedynie niekiedy z objaśnieniami
terminów i wydarzeń, lecz przy tym nie zawsze prawdziwymi lub potrzebnymi. A
przecież tekst ów jest trudny ze względu na brak znaków przestankowych, błędy
kopistów, a także wymaga wielu objaśnień — osób, miejscowości, wydarzeń. Tym-
czasem w edycji przypisy tekstowe uznano za zbędne, a rolę przypisów rzeczowych
miał pełnić rozszerzony indeks osób oraz słowniki wyrazów i zwrotów — jednak z
powodu niedoskonałego wykonania ów zamiar się nie powiódł. Zabrakło w ogóle
indeksu i objaśnień nazw geograficznych (cenna jest za to dołączona mapa Wielkie-
go Księstwa).
Podstawą rzetelnego wydania źródła jest, jak wiadomo, jego dobre odczytanie,
zrozumienie, zapisanie z zachowaniem pewnych prawideł i objaśnienie w miarę
potrzeb. Niby wszystko jasne, lecz wyraźnie przerosło możliwości Wydawcy. Tekst
aż roi się od błędów w odczycie (nawet po kilkanaście na stronie), przy czym nie
zawsze można zrozumieć, dlaczego odczytano „kończyć w łasce i błogosławień-
stwie Twym ś., w pokoju dusznym i wiecznym” zamiast „kończyć w łasce, w bło-
gosławieństwie Twym ś[więtym] (nawias nie jest tu potrzebny — AR), pokoju
dusznym i cielesnym” (s. 69), „konwersacją” zamiast „konferencyją” i „mrozu”
miast „żoru” (s. 73), „Pokarmowaliśmy” zamiast „Pokarmiliśmy” (s. 74), „gotowe-
go” zamiast „jałowego” (s. 87). „P. Czarnowiecki po czopowe” zamiast „P. Czano-
wicki z Poczapowa” (s. 131) etc. Niekiedy błędy w odczytach prowadzą do zupeł-
nego wypaczenia sensu przekazu, jak powyższy z czopowym lub gdy np. pod datą
11 XI 1695 mamy: „P. Marcina Kolędę odprawiłem w Zabłudowiu”, zamiast: „Ś.
Marcina. Kolędę odprawiłem w Zabłudowiu” (s. 97) czy „Przyjechał p. Wołk. Przy-
słan od jm. p. hetmana z pocztami kozackimi zaporoskimi w powrót za Dniepr. [...]
Posłowie kozaccy zaporoscy odjechali z Słucka za Dniepr i p. Wołk przysłan od
jmp. p. hetmana W.Ks.Lit.” (s. 87). Tekst ten zaś winien brzmieć: „Przyjechał p.
Wołk, przystaw od jmp. hetmana z posłami kozackimi zaporoskimi w powrót za
Dniepr [s] [...] Posłowie kozaccy zaporoscy odjechali z Słucka za Dniepr i p. Wołk,
przystaw, do jmp. hetmana WKsL”. Z innych tego typu zniekształceń mamy np. pod
21 IX 1696: „sesyja hetmańska odprawowała się u ks. ks. jezuitów w Warszawie” i
do tego przypis, iż chodzi tu o naradę u hetmana Kazimierza Sapiehy (s. 126), gdy
tymczasem w rękopisie mowa jest o sesji litewskiej, a więc naradzie posłów sejmo-
wych z Wielkiego Księstwa Litewskiego, która następnego dnia zakończyła się „w
wielu punktach o konfederacyjej [a nie jak chce A. Sajkowski — „o konferencyjej”]
ex contra clerum”. Jeszcze bardziej wprowadza w błąd zapis: „Tego dnia jm. p.
Piotr Pac starosta żmudzki w Wilnie dokonał żywota. Denegata onemu communio
sacra od niebacznego plebana wileńskiego dla zamknionych po zmroku kościołów
per insolentiam cleri” (s. 106), gdy w rękopisie mowa o Wielonie na Żmudzi i ple-
banie wielońskim. Przekaz aż prosi się o komentarz, bo któż z czytelników będzie
wiedział, dlaczego to Pacowi odmówiono komunii i co znaczy owa pycha księży?
Piotr Pac za spowodowanie zaburzeń na sejmiku żmudzkim w Rosieniach, gdzie
omal nie zabito miejscowego biskupa, został przez tegoż wyklęty, a gdy nagle
zmarł, odmówiono mu pochówka. Doszło do niego dopiero po uzyskaniu zgody
papieża.
A. Sajkowski nie uznał za potrzebne informować (w przypisach tekstowych) o
błędnie zapisanych przez kopistów nazwiskach, miejscowościach i różnych sło-
wach, lecz najczęściej sam od razu je poprawiał na — niekiedy tylko jego zdaniem
— właściwe (np. na s. 70 jest „z p. Sienicką córką”, a w rękopisie „z p. Lewicką
córką”, na s. 74 „Wiązowicze”, a w rękopisie „Miazowicze”, na s. 99 Jest „Fehra”,
a w rękopisie „Telera” — to przynajmniej poprawki prawidłowe, lecz na s. 75 jest
„Lejc”, a w rękopisie „Lejtz”, na s. 79 jest „Poruczyn”, a w rękopisie „Boryszyn”,
na s. 65 jest „p. Kotły”, a w rękopisie „p. Kosiły” — a przecież tu wersje rękopi-
śmienne są poprawne). Instrukcja wydawnicza pozwala na poprawianie tekstu przy
ewidentnych lapsusach (w „Dziennikach” np. na s. 90 było „jartarski”, co Wydawca
zamienił na „rajtarski”, na s. 125 było „Niemen” zmienione na „Narew” etc. —
choć i takie poprawki budzą wątpliwości), lecz przecież trudno usprawiedliwić np.
zamienianie nazwiska Domosławski na Domasławski, Prependowski na Preben-
dowski, Howerbek na Hoverbeck, tytułu falsgrabina na falcgrafina, nejburski na
neuburski. Formy „po tym” („potym”) na „potem”, „zajeźdcy” lub „zajeźdzych” na
„zajezdni” i „zajezdnych”, a nawet Nieświż na Nieśwież, etc. Nie jestem wcale pe-
wien, czy właściwą formą rozwiązania skrótów „xcia”, „xciu”, „xciem” są zastoso-
wane przez Wydawcę — księcia, księciu, księciem, a nie książecia, książęciu i ksią-
żęciem.
Ponadto wydaje się, iż A. Sajkowski nie zawsze właściwie rozumiał tekst i stąd
błędnie stawiał znaki przestankowe. Np. przekaz pod 5 XII 1695 winien brzmieć:
„I ten dzień zszedł sine effectu, lubo się gromadnie prawie wszyscy senatorowie
zebrali do Marienvillu [s], tylko w sekretniejszej u Królowej Jejm. konferencyjej.
Skłoniony jest jm. ks. biskup wileński (etc.)” (s. 99). Wydawca dał: „Zabawili się u
mnie w noc. Do wieczora przyjechał potem jm. p. Stanisław Korsak cześnik nowo-
gródzki” (s. 109), gdy ja bym zapisał: „Zabawili się u mnie w noc do wieczora.
Przyjechał po tym jmp. Stanisław Korsak, czesznik nowogródzki”. Z kolei mamy:
„Deszcz trwał. Cały dzień bywszy w zborze, bawiłem się potem pisaniem” (s. 114,
20 V), gdy ja bym dał: „Deszcz trwał cały dzień. Bywszy w zborze bawiłem się po
tym pisaniem”. Wreszcie tekst pod datą 4 IV 1696 odczytałem: „Od jmp. Tyszkie-
wicza i samej [= żony — AR, a nie „jmci samej”] przyjechał jmp. Jerzy Olędski z
różnymi [nie: rocznymi!] propozycjami. Uwolniwszy się z Jatry jechałem na Zawie,
złą barzo drogą, stanęliśmy przed wieczorem w Nowogródku, aleśmy nie zastali
roczków dla [nie: do] zjechania ichm. pp. urzędników grodzkich. Zanocowaliśmy w
Nowogródku po złej drodze” (s. 110). Jestem przekonany, iż ten odczyt i interpreta-
cja tekstu (znaki przestankowe) są właściwe! Przykłady tego typu błędnych rozwią-
zań Wydawcy można jednak mnożyć, co nakazuje ostrożność w korzystaniu z nich.
Ponadto w odczycie tekstu przez A. Sajkowsklego wielokrotnie zdarza się opusz-
czanie wyrazów, przy czym tylko częściowo z premedytacją (dotyczy to powtórzeń,
np. w zapisie „Rano z Słucka jechałem [z Słucka] na Chrzanów” (s. 77), fragment w
nawiasie jest tylko w rękopisie). I tak możemy dopisać słowa: wielkiego (po pod-
skarbiego — s. 85, wiersz 27 od góry), na noc (przed „w Słucku”, s. 89, w. 5 od
góry), rotmistrza (po p. Hammera — s. 91, w. 5 od dołu), Ten (przed Rok pod 1 I
1696), ichm. (po: i inne — s. 102, wiersz 12 od dołu), ksiąg (po czytaniem — s.
104, wiersz 16 od góry), temu (między: błogosław dziecięciu — s. 110, pod 1 IV),
koniom (między: Tam odpocząwszy, s. 112, 28 IV). ciepły (między: deszcz padał
— s. 113, 3 V) etc. Odrębną kwestią jest opuszczanie tekstu z powodu jego braku
lub niemożliwości odczytania, co Wydawca zaznacza w ten sam sposób przez [...].
Abstrahując już od poprawności takiego zapisu (aż się proszą przypisy tekstowe),
niekiedy zdumienie budzi rzekoma trudność w odczycie. I tak np. pod 26 IV 1695
mamy wyraźnie słowo „Tartak”, pod 26 VI 1695 „karczmy” (ale odnosi się do
Uciechy), pod 24 IX 1695 „Holu” (lecz winno być Hola), 20 X tr. „Jaworem”, pod 4
IX 1696 „chorąży” etc.
Żeby lepiej zilustrować efekty wysiłku włożonego przez Wydawcę w odczytanie
i objaśnienie tekstu posłużę się przykładem ze s. 109. I tak w wierszu 1 mamy „nik-
czemnymi” (R: nikczemnemi), w 2: „odbyłem” (R: odbiłem), „Potem” (R: po tym),
w 2/3: „czerwienickie” (R: czerniewieckie). w 3: „Sworotwie” (R: Sotorwie).
„Sworotowskiego” (R: Swotorowskiego). w 4/5: „zastałem” (R: zostałem), w 7:
Komłachowszczyźnie (R: Kormachowsczyźnie). w 8: Potem (R: Potym), w 10:
„Przyszło mi się z nim upić” (R: Przyszło mnie z nim upić się), w 12/13: „Żydzi
stwołowiccy i kosieńscy” (R: Żydzi stwołowickie i rosieński), w 21/22: „Odprawi-
łem wyrostka do jm. p. Leszyńskiego do Słucka” (R: Odprawiłem wyrostka do
Słucka jm. p. Leszyńskiego), w 24: „z Nowogródka. P. Płoński” (R: z Kozagródka.
P. Połoński). w 26: „z Zawia” (R: z Zarwia), w 9 od dołu: „na konferencyjej i odje-
chał do Poczapowa” (R: na konferencyjej odjechał do Poczopowa), w 7 od dołu:
„dając jej córkę” (R: dał jej córkę), w 6 od dołu: „niech rośnie na chwałę Pana Boga
i naszą pociechę” (R: niech roście na chwałę Pana Boga i naszo pocieche), w 4 od
dołu: „Rutowskich” (R: rentowskich), w 3 od dołu: „Reutowszczyznę dałem p.
Siemikrackiemu” (R: Rętowsczyznę dałem p. Siemikrockiemu), w 2 od dołu: „Sie-
mikrackiego” (R: Siemiokrackiego), w 1 od dołu: „potem” (R: po tym). Jak z tego
widać (specjalnie zachowałem dosłowny zapis fonetyczny), na tej jednej z wielu
stronie występują spore różnice między zapisem kopisty „Dzienników” a zapisem
Wydawcy. Oczywiście, nie jest tak, że tylko ten drugi się mylił, gdyż w rzeczywi-
stości formy: Sworotwie, Sworotowskiego. z Zawia. do Poczapowa są właściwe,
tylko zniekształcone przez kopistę. Lecz tego z edycji się nie dowiadujemy.
Po zaprezentowaniu problemów z tekstem przyjrzyjmy się sposobowi jego obja-
śnień, komentarzom i efektom realizacji założenia (domniemanego, bo brak o tym
wzmianki w zasadach wydania), że rozszerzony „Skorowidz osób” pozwoli zała-
twić istotną kwestię nazbyt rozbudowanych przypisów. Wszystko jest tu poplątane,
niejasne — źle wykonane. Wydaje się, iż A. Sajkowski przypisy (nieliczne) zare-
zerwował dla skomentowania kwestii, terminów prawnych, wydarzeń — lecz nie
osób i miejscowości. Te ostatnie w ogóle nie są objaśniane, co stwarza czytelnikowi
problemy z ich identyfikacją. Już na pierwszej stronie tekstu mamy, prócz wyja-
śnienia terminu sąd asesorski (p. 1) informację, iż gubernator słucki to Abraham
Bekier (p. 2), ale brak przypisu do występującej dalej (pod 6 I 1695) stolnikowej
inflanckiej. A przecież w „Skorowidzu” nie ma hasła „stolnikowa inflancka” zob.
Ottenhauzowa Domicella z Brzuchańskich — Wydawca dał jednak hasło „Otenau-
zowa Katarzyna z Olędzkich, stolnikowa inflancka” z odesłaniem do tej właśnie
wzmianki z 6 I 1695. Najzupełniej zresztą błędnie! Żoną stolnika inflanckiego Ste-
fana Ottenhauza (dlaczego w indeksie są dwa hasła jego dotyczące?) była bowiem
już w 1677 r. właśnie córka sędziego ziemskiego nowogródzkiego Hieronima Wła-
dysława Brzuchańskiego, która po jego śmierci w 1701 r. wyszła 29 I 1702 za pod-
czaszego trockiego Jana Wota. Co więcej Wydawca w indeksie umieścił jeszcze
Otenauzową, stolnikową płocką, której w tekście w ogóle nie ma, a wyraźnie mowa
o tejże inflanckiej! Notabene, owa Domicella była siostrą Deodata Brzuchańskiego,
„bliżej nieznanego” (wg A. Sajkowskiego) dominikanina (s. 349). Wreszcie brak
jest odniesienia do zawartej pod 6 I 1695 informacji, w której podstoli piński Otten-
hauz występuje z synami — chodzi o Jana i Stefana. Podobnie jest z zapisami (s.
77) o córkach i synach stolnikowej smoleńskiej Czyżowej — brak wyjaśnienia,
jakie były ich imiona. Idźmy dalej — na tejże s. 69 występuje jeszcze niejaki Estko,
załatwiający sprawy księżnej Ludwiki Karoliny Neuburskiej. którego Wydawca
identyfikuje jako Jana, cześnika parnawsklego, gdy tymczasem w „Indeksie” po
Janie występuje Samuel Estko „dozorca spraw” tejże księżnej. Czy na pewno więc
chodzi tu o wie osoby? Na s. 70 występuje panna Świbianka, o której rękę zabiegał
Jażwiński — w „Skorowidzu” są obydwoje, oddzielnie, bez imion, a przecież już na
s. 71 jest informacja, iż Niezabitowski sprawił im wesele, a pannie na imię było
Katarzyna! Żeby lepiej zilustrować jakość objaśnień osób dodajmy jeszcze, iż na
tejże s. 70 występują panowie Michałowski i Mentycki w ogóle bez odnośników,
Jelnicki w „Skorowidzu” zrobił się Żelnickim, że nie wiemy np. o którego z Frąc-
kiewiczów Radzimińskich chodzi pod datą 3 V 1695, a Salmonowicza w „Skorowi-
dzu” brak. Takich niedokładności i braków można przytoczyć wiele, lecz ponieważ
istotą jest tu „Skorowidz osób”, zajmijmy się przede wszystkim nim. Wart tego
chociażby dlatego, iż jest tworem bodaj jeszcze nie spotykanym w literaturze i sta-
nowi kolejną propozycję Wydawcy dla edytorów. Dla przykładu weźmy pierwsze
hasło: „Abrahamowicz (14 XI 1696), (Abramowicz) Beniamin h. Jastrzębiec.
Szlachta osiadła m.in. na Wileńszczyźnie i w pow. oszmiańskim. Aleksander Be-
niamin A. występujący jako cześnik oszmiański to zapewne identyczna osoba”.
Koniec. Kropka. W Dziennikach rzeczywiście pod 14 XI 1696 występuje Beniamin
Abrahamowicz — dlaczego wiec wydawca najpierw już po nazwisku dał odsyłacz
do tekstu (lecz w innych hasłach jest różnie), potem dopiero oboczną (właściwie zaś
podstawową) formę nazwiska, imię z herbem (błędnym zresztą!), a także dlaczego
rozwodzi się o rozrodzeniu tej rodziny etc. Prawdziwe jest tylko to, iż rzeczywiście
mowa tu o owym późniejszym cześniku oszmiańskim, kalwiniście. Zauważmy przy
okazji, iż Wydawca przywołuje nie numery stron, lecz datę wystąpienia osoby w
Dzienniku („Wstępu” ani „Aneksów” „Skorowidz osób” nie obejmuje!), ale w zasa-
dzie tylko jedną (choć zdarzają się odstępstwa, gdy mamy dwie daty lub żadnej —
zob. Bildziukiewicz, Kocieł) i to wcale nie zawsze pierwszą! Korzystający z indek-
su powinien brać to pod uwagę, lecz Wydawca nie poinformował o tym! Nawet
więc jeśli w Dzienniku jakaś osoba jest wzmiankowana wielokrotnie, to ma w zasa-
dzie tylko jeden odnośnik — komu więc taki indeks ma służyć? Z pewnością nie
historykowi szukającemu np. informacji do hasła dla Polskiego Słownika Biogra-
ficznego, badającego losy jakiejś rodziny lub osoby — taki musi przeczytać całość
Dziennika i samemu wyławiać interesujące go wzmianki.
Na tym jednak nie koniec problemów. W zasadzie niemal każde hasło „Skorowi-
dza osób” wymaga poprawek lub uzupełnień — weźmy z brzegu tylko dwie pierw-
sze jego strony. I tak: „Adamowicz (28 I 1697) w końcu XVII w. występują (podpi-
sy pod elekcją Augusta II) Hieronim z woj. wileńskiego i Michał z woj. nowo-
gródzkiego, podówczas miecznik wołkowyski”. Mamy tu do czynienia z często
stosowanym przez Wydawcę objaśnieniem, iż w tym czasie występują — i tu poda-
nych jest kilka imion. Cóż jednak z tego, mógłbym dodać do tych kilku jeszcze kil-
ku(nastu), lecz to wcale nie znaczy, iż w Dzienniku występuje któraś z tych osób. W
wielu zresztą przypadkach potrafię stwierdzić, o kogo w tekście chodzi, a przeważ-
nie nie jest to osoba sugerowana przez Wydawcę. Szkoda zresztą, iż A. Sajkowski
do identyfikacji osób nie skorzystał z dobrej pomocy w postaci abiuraty wojewódz-
twa nowogródzkiego z 1690 r.
6
AGAD, AR, Dz. VI, sygn. II-50.
Idźmy jednak dalej — właściwa forma nazwiska to
Alexandrowicz, a nie Aleksandrowicz. Brak jest hasła Azarycz Teodor Bogusław, a
on to (cześnik starodubowski, żonaty z Anną Korsakówną — nb. jego córka Feli-
cjanna była żoną horodniczego i podwojewodziego nowogródzkiego Samuela Kor-
saka) występuje pod datą 13 III 1697, a nie Jan Teodor (ten miał za żonę Katarzynę
Eufrozynę Szemiotównę), wzmiankowany 8 VIII 1700. Przy haśle Baranowski —
co mieli Tatarzy tegoż nazwiska (w tym rotmistrz Dawid) do posiadaczy Horynia,
po co więc o nich pisać. Z całą pewnością Bedberg to Budberg. Dlaczego imiona
Aszarda podane są w nawiasach, dlaczego miał być komendantem Słucka w 1688 r.,
skoro z Dzienników wynika, że został nim 12 V 1695 po Abrahamie Beckerze. Ten
zaś występuje nie pod 23 V 1695, lecz 23 III tr. Jego żoną była Marianna Łyskow-
ska. Czy Michał Benkien ożenił się z Kopiejewiczówną, czy Kopijewiczówną (nb.
forma nazwiska Kopiewicz nie jest najwłaściwsza)? Żaden Baron nie jest wzmian-
kowany 20 XII 1696. W Rosieniach 3 XII 1697 zabity został oberszterlejtnant Re-
inken (Renkien), a nie Benklen — nie powinno więc być takiego hasła. Dalej —
Bernicz ksiądz i opat, to z pewnością ta sama osoba, a chodzi tu o słynnego Augu-
styna, brata wymienionego wyżej Jana Teodora (zob. PSB 1. 465-466). Notabene w
„Skorowidzu” jest też Bornicz, ksiądz kanonik — ewidentnie tenże Bernicz. Z kolei
mamy hasło Bernowicz z datą 19 IX 1699, tylko pod nią w Dziennikach takiego
nazwiska nie ma! Objaśnienie zaś: „występuje w pow. nowogródzkim jeszcze w 2
poł. XVIII” wprowadza raczej w błąd. Bo kto? Tenże, nieznanego imienia Berno-
wicz? Komu jest potrzebny taki komentarz? Dalej mamy: „Białozor (12 V 1698) —
Karol”, abstrahując od faktu, iż przyjętą formą tego nazwiska jest Białłozor, to mo-
że istotne byłoby wyjaśnienie, dlaczego został rozstrzelany? Z kolei stolnik rze-
czycki Bielikowicz to Dawid Kazimierz. Nie wiadomo, dlaczego Błuś i Bocianow-
ski nie zasługiwali na żaden komentarza, a przy Boczuli i Boguckim jest „bliżej nie
znany” (jeśli poprzedni byli znani, to czemu są bez imion?). Dlaczego jakiś anoni-
mowy Bohusz miałby być chorążym lwowskim Marcinem, Bokiej — cześnikiem
grodzieńskim Bogusławem, a Bronikowski — Andrzejem? Eberhard Fryderyk Ka-
zimierz von der Alten Bockum (Bokum), to nie starosta wileński (takiego urzędu
nie było, błędnie odczytano formę właściwą — w tekście jest: starosta żośleński!),
lecz generał major armii litewskiej, żonaty od 1667 r. z Elżbietą Szemiotówną;
trudno powiedzieć, czy pochodził z rodziny kurlandzkiej (jak chce Wydawca) czy
inflanckiej, lecz sam był już obywatelem Wielkiego Księstwa, właścicielem dóbr w
województwach trockim i wileńskim (Mejszagoły, Krasnej, Kurniszek) i na domiar
nie zmarł wcale (Niezabitowski zapisał mylną pogłoskę) 29 IX 1696, lecz 19 XI
1700 z ran odniesionych pod Olkienikami. Dalej mamy Stanisława Borzobohatego z
błędnym objaśnieniem, iż to poseł na sejm. W tekście zaś wyraźnie jest, iż został
posłem nowogródzkim na zjazd wileński („ad consilium generale Ks. Lit. Nobilita-
tis”), zwołany nielegalnie przez kasztelana witebskiego Michała Kociełła dla roz-
prawy z Sapiehami. Przy Borzobohatym należało napisać, iż był podczaszym mści-
sławskim. Mamy trzy hasła tyczące Boufałów — dwóch księży (to zapewne ta sama
osoba) i Rafała, lecz to przy księdzu dodano, iż „w latach 1687-1697 występuje z
listami w Arch. Radz. Rafał Boufał”. Jak z tego widać, na dwóch jedynie stronach
„Skorowidza” należy, poprawić tyle haseł, iż trudno uznać go za cenną pomoc przy
korzystaniu z Dzienników. Dalej zaś nie jest wcale lepiej — niewystarczające obja-
śnienie biskupa Brzostowskiego, błędny zapis nazwiska Bułhak (jest Bułhakow)
i jego herbu (w zasadzie herb własny lub Syrokomla odm.). Jakiś Cendziewicki
Peretta (efekt błędnego zrozumienia tekstu) zamiast Ciundziewicki i Perotti, nie
istniejący deputat trybunalski Chreptowicz, Felkierzan zamiast Felkiersam, Paweł
Frąckiewicz nazywał się właściwie Paweł Jan Radzimiński Frąckiewicz, pochowa-
ny został 6 VIII 1703, a podstolim mozyrskim był od 15 I 1672; sędzia wojskowy
Gąsiewski to nie osoba bliżej nie znana, lecz dobrze znany podstoli grodzieński Jan
Franciszek Gosiewski; Giedroyciowa to oczywiście Katarzyna Piasecka, wdowa po
Piotrze Janie Masklewiczu, a następnie Arnolfie Giedroyciu
7
A. R
ACHUBA
, Uwagi do genealogii Maskiewiczów, w: Litwa i jej sąsiedzi od XII do XX
wieku, red. O. B
ŁASZCZYK
i A. K
IJAS
, Poznań 1994. s. 12.
; Głębocki to Aleksan-
der Michał; nie było nigdy podkomorzyny żmudzkiej Grabowskiej, a wzmiankowa-
na 31 VII 1700 to Teodora z Ogińskich Grużewska, wdowa po podkomorzym
żmudzkim Janie; w ogóle nie wiadomo, co znaczy hasło Grabowska, podkomorzyna
słucka, gdy brak jest do niego odesłania źródłowego, a do tego nie było takiego
urzędu; po co informacja o wymienionym wyżej Janie Grużewskim przy haśle Gru-
żewski, stolnik żmudzki, skoro chodzi tu o Jakuba Kazimierza (a nie Marcjana!);
komu potrzebna informacja przy Grothuzie, że z tej rodziny pochodził surogator
żmudzki i to z powołaniem na Pamiętniki Matuszewicza. Przecież to była bardzo
rozrodzona rodzina, która już w XV w. przybyła z Westfalii do Inflant i wydała
setki rożnych znanych osób. Nie było rodziny Cieprzyńskich-Ciekawych (przy ha-
śle Hołownina z Zawoja — nb.), lecz Cypryńskich-Ciekawych. Dlaczego są dwa
hasła Hołownia Stanisław, skoro odnoszą się do tej samej osoby, Po co wydawca
przy Horodyńskim, znanym z zerwania sejmu konwokacyjnego 1696 r. zastanawia
się, czy to Łukasz, czy Kazimierz, skoro powszechnie wiadomo, iż był to ten pierw-
szy — poseł czernihowski, sługa Ogińskich. Powyższych przykładów wystarczy
chyba, by ocenić wartość indeksu osobowego.
Wróćmy jednak jeszcze do tekstu Dzienników. Mówiliśmy już, iż brak tu obja-
śnień wielu wymagających tego wydarzeń i osób, a z istniejących część jest bała-
mutna, błędna, nie wystarczająca lub zbędna. I tak już w przypisie 6 (s. 74) Wy-
dawca niezbyt precyzyjnie obarcza winą za zerwanie sejmu z 1695 r. Sapiehów,
choć równie zawinił król. W przyp. 11 (s. 78) słusznie sugeruje, iż „inskrypcje war-
szawskie” dotyczą testamentu Bogusława Radziwiłła — konkretnie zaś jego sfał-
szowania przez chcącego przejąć spadek po nim krewnego z linii nieświeskiej Mi-
chała Kazimierza, co trudno nazwać „interpretacją”. Tymczasem gdy na s. 97 spra-
wa ta pojawia się znowu, to w przyp. 24 czytamy, iż to zapewne paszkwile dotyczą-
ce walk wewnętrznych na Litwie. W przyp. 12 (s. 79) Sajkowski słowo „ujęcie”, co
oznacza pozyskanie, zjednanie (w tym przypadku marszałka Trybunału Słuszki),
wyjaśnia jako odebranie opieki nad dobrami księżnej. Abstrahując od faktu, iż cho-
dzi o księżniczkę (nie księżnę), to wydarzenie dotyczy znanej kwestii przyznania
przez Trybunał Litewski opieki nad nią Kazimierzowi Sapieże. Długi dość przyp.
13 (s. 81) wprowadza jedynie w błąd czytelnika, przekazując bałamutne wiadomo-
ści. Wydawca pomylił się, sądząc, iż pałac Władysławowski to zapewne skrzydło
Zamku (s. 101, przyp. 27), gdyż to pierwotna nazwa wystawionego przez Włady-
sława IV pałacu, bardziej znanego jako Kazimierzowski! Niezabitowski nie pomylił
się, podając, iż car Iwan V zmarł 8 II 1696(s. 105, przyp. 2) — oczywiście, według
nowego stylu. Terminu „przyznanie” (s. 110, przyp. 6) nie można tłumaczyć jako
wyrażenie zgody, a potwierdzenie urzędowe czynności prawnej. Z całą pewnością
„horodniczy” to nie urzędnik pełniący funkcję starosty grodowego (s. 117, przyp.
8), lecz jedynie dozorca obwarowań zamkowych. Sesja wojskowa w Grodnie (s.
123, przyp. 13) to nie zgromadzenie delegatów wysyłanych przez rokoszan woj-
skowych, lecz najnormalniejsze (zaakceptowane prawnie] zgromadzenie delegatów
i oficerów wojska, zwołane przez hetmana dla wyboru posłów na sejm. Podobnych
pomyłek jest więcej. Szkoda, iż Wydawca nie objaśnił w pełni takich wydarzeń, jak
ugoda brzeska (s. 134, przyp. 18), czemu służyły sejmiki gromniczne (s. 135, przyp.
20), koekwacja praw litewskich (s. 152, przyp. 11). Wreszcie za zupełnie zbędne
uznać należy przypisy 14 (s. 124) i 24 (s. 178). Już jedynie dla porządku należy
zwrócić uwagę, iż Wydawca nie zawsze zaznacza braki w tekście, fragmenty te
wypełniając zgodnie z własną wiedzą, a co gorsza niekiedy zaznacza braki teksto-
we, których nie ma w rękopisie (np. pod 9 X 1695 dał „p. Kłokockiego starosty
[rzeczycki]ego”, gdy jest „p. Kłokockłego starosty Kłokockiego” [s] — ewidentne
przepisanie się kopisty, lecz to wszystko! Pod 10 XI 1695 dał „zabłudo[wskich]”, a
w tekście jest „zabłudowskich”.
Na koniec krótko przyjrzyjmy się jeszcze dołączonemu do Dzienników „Anekso-
wi”. Ponieważ wydana ich część obejmuje tylko kilka lat z życia Niezabitowskiego,
a zanotował on — jak mówiliśmy — wiele interesujących faktów istotnych dla ba-
dań genealogicznych i parlamentarnych, A. Sajkowski w „Aneksie” zamieścił wy-
ciągi tyczące się owych dziedzin (Sejmiki, Wesela i Zgony) z lat 1682-1694. Sam
pomysł, zważywszy na kształt edycji, był mym zdaniem słuszny, gdyż przynajmniej
te informacje zostały udostępnione. Niestety, owe wypisy również skażone są tymiż
wadami, co tekst główny. Błędne i niedokładne odczyty, zatracenie granicy miedzy
tekstem a dodatkiem od Wydawcy, wyrywanie opisów z kontekstu, często równie
interesującego, a wreszcie pominięcie niektórych informacji z owych trzech zakre-
sów, brak przypisów — wszystko to poważnie rzutuje na wartość całości i ponow-
nie wymaga ostrzeżenia badaczy przed bezkrytycznym korzystaniem z edycji. Le-
piej jednak sięgnąć do rękopisu, w nim jest więcej danych i niekiedy zupełnie in-
nych, niż nam sugeruje A. Sajkowski.
Podsumowując więc, nie jesteśmy w stanie wyrazić radości z ukazania się dru-
kiem tak długo oczekiwanych Dzienników Stanisława Niezabitowskiego. Jest to
jedno z gorszych wydawnictw źródłowych ostatnich lat, dobitnie wskazujące na
potrzebę przemyślenia przez wszystkich planujących w przyszłości „coś wydać”,
czy są do tego rzeczywiście przygotowani. Obiegowa opinia, że wydać źródło z
czasów nowożytnych jest zadaniem łatwym, winna ulec zmianie na przykładzie
Dzienników Niezabitowskiego. Co gorsza, wątpić należy, by ktoś w najbliższych
latach chciał przygotować rzeczywiście poprawną ich edycję, a przecież errata do
obecnej zajęłaby co najmniej kilkadziesiąt stron druku. W sumie szkoda było wysił-
ku i czasu. Najbardziej przykro jest piszącemu te słowa. Absit dicto invidia.
Andrzej Rachuba
(Warszawa)