Bożena Aksamit 2010-11-14, ostatnia aktualizacja 2010-11-14 16:34:53.0
Gdy była wściekła, krzyczała: łajza, impotent, mięczak, pantoflarz, baba, flak, ciota i podnóżek. Potem zaczynała
bić
Każdego roku około 10 tysięcy Polaków zgłasza policji, że są regularnie bici przez żony. Według danych Komendy
Głównej mężów bije - stale lub incydentalnie - co piętnasta Polka.
- Z moich obserwacji zdarzeń jest jeszcze więcej - sierżant Waldemar Drupka z gdańskiego komisariatu na Przymorzu
od dziesięciu lat jeździ do domowych awantur. - Tyle że wiemy o co którymś tam, bo jak kobieta bije, mało który facet
zezna prawdę. To nie honor powiedzieć patrolowi interwencyjnemu: żona mnie tłucze.
Gdy skopany przez swoją Ilonę Tomek z Pruszcza wezwał policjantów, dostał od nich dobrą radę: "Niech pan zacznie ją
wreszcie bić sam, zamiast zawracać nam głowę. Nie widzi pan, że ona tego chce?".
- Mężczyźni i na policję, i do lekarza, i do nas zgłaszają się o wiele rzadziej niż bite kobiety, bo musieliby sami przed
sobą się przyznać, że mają duży problem, z którym nie umieją sobie poradzić. A to dodatkowo powiększałoby stopień
odczuwanych przez nich trudności i frustrację - twierdzi Iwona Gromulska, psycholog, pracuje w Niebieskiej Linii. - W
naszym społeczeństwie mężczyzna, który nie umie poradzić sobie z kobietą, jest "fajtłapą". Niech każdy się przyjrzy
własnym odczuciom w reakcji na zwrot "skrzywdzony mężczyzna". Co większość z nas sądzi o panach, którzy sobie nie
radzą?
"Łajza, impotent, mięczak, pantoflarz, baba, płaksa, flak, ciota, worek, maminsynek, podnóżek. Tak mnie wyzywała, jak
była wściekła i nachlana" - napisał na forum www.tato.pl bity przez konkubinę Maciej.
Piotr na tym samym forum: "słyszałem, że jestem chujem, zerem, idiotą, debilem, i... mordercą".
Maciej: "w mojej rodzinie mówią o mnie: safanduła, myślą: pipa".
Maciej na tato.pl: takie cyrki
Maciej pisze o swojej historii: "Zawsze wybierałem silne kobiety. Takie, które by za mnie troszczyły się o kaskę i
wszystko. I zawsze za to płaciłem. Ale z Wiktorią najgorzej. Mieszkałem u niej cztery lata. Zaczęło się niewinnie: na
imprezie - a Wika robiła imprezę co drugi dzień - chlapnęła: mój to tylko do kosiarki się nadaje. Potem były jakieś
docinki, typu, że jestem niedouczony - jakby sama studia miała... Potem już regularne bluzgi. Odwoziłem ją pijaną do
domu, a ta: ty bucu, ty trąbo sflaczała i tak dalej. Wika ma córkę po mężu i mała z nami mieszkała. Jak wracaliśmy do
domu, hałas. Mała się budzi, a tu mamuśka daje teatr: twój ojciec to był prawdziwy chłop! Ten to jest worek! Z kim ja
muszę mieszkać? I sztura mnie w plecy. Raz dostałem w głowę urwaną klawiaturą. Takie cyrki. A rano płakała,
przepraszała. I tak w kółko".
Chciałam zapytać Macieja, co czuł, gdy partnerka obrażała go przy znajomych, jak układało mu się z Wiktorią w łóżku,
jak odnosiła się do niego pasierbica. Miałam sto pytań, ale Maciej - choć podał w internecie swój telefon - nie chciał
rozmawiać. Polecił mi adres innego bitego męża, Tomasza z Pruszcza: - Tomek z panią porozmawia, on ma rozwód w
toku, walczy o córkę, jawnie podaje sądowi, że był bity, u niego w miasteczku wszyscy i tak wiedzą, więc nie ma nic do
stracenia.
Tomek i Ilona. Jak powietrze po burzy
Na ślubie Ilona i Tomek wyglądali jak z żurnala wycięci.
Ona: śliczna, eteryczna blondynka, 25 lat. Studentka geodezji. Ojciec, współwłaściciel dużej firmy budowlanej, matka
nauczycielka. Bogaci. Wszyscy w Pruszczu ich znają.
Tomek, dwa lata starszy. Błękitnooki brunet. Przystojny, wysportowany, miękki głos, delikatne ruchy: ciepły mężczyzna.
Pochodzi z niezamożnej, robotniczej rodziny, od lat pracuje na podrzędnym stanowisku w hurtowni. Nie studiował i nie
zamierza. Po rozstaniu z Iloną wrócił do swoich rodziców - do maleńkiego Zalesia. Spotykamy się w przydrożnym barze
Bity przez żonę: Z agresywną babą mamy
przechlapane
Strona 1 z 8
Bity przez żonę: Z agresywną babą mamy przechlapane
2011-01-11
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/2029020,35636,8658347.html?sms_code=
Egipt.
Ja zamawiam kawę, on - zieloną herbatę. Mówi, że musi dbać o zdrowie. Ma klekoty serca. Ostatnio zasłabł w urzędzie.
- To Ilona pierwsza do mnie zadzwoniła - wspomina. - Widzieliśmy się parę razy na ulicy, w Pruszczu wszyscy się znają.
Ilona poprosiła naszą wspólną znajomą o numer mojej komórki i tak się zaczęło. Po miesiącu spotkań byłem zakochany
po uszy. Tylko czasami, gdy robiłem coś nie po jej myśli, dąsała się. O byle co - o to, że chciałem oglądać mecz, albo że
z kimś zacząłem dłużej rozmawiać na spacerze. Skrywała w sobie dwie różne osoby. Jedna - miła, słodka, troszeczkę
nieśmiała. Druga już nie taka - zaborcza, gniewna. No, ale piękne chwile wynagradzały awantury. Wydawało mi się to
nawet fajne, że moja ukochana jest zazdrosna. Dodawało pieprzu. Na początku wszystkie spory i awanturki kończyły się
fajnym seksem. Byliśmy naelektryzowani jak powietrze po burzy.
W 2004 r. Ilona jest na trzecim roku studiów licencjackich. Mieszka w akademiku, do Pruszcza wraca co weekend,
wtedy się spotykają. Imprezy, kino. - Dużo czasu spędzaliśmy też w jej pokoju, na piętrze domu rodziców - mówi
Tomasz. - Zauważyłem, że oni często się kłócą, popychają, obrażają. Ilona też w to wchodziła. Sam widziałem, jak
podczas sprzeczki zepchnęła matkę ze schodów.
- Pomyślał pan: oto moja ukochana w akcji?
- Wydawało mi się, że te zwyczaje znikną, gdy ona się wyprowadzi od starych. Wobec mnie nie była wtedy agresywna.
Wszystko się zmieniło, gdy zaszła w ciążę. Powiedziała mi na początku lutego. Ucieszyłem się. Będziemy mieli dziecko.
Pracowałem, Ilonka kończyła studiować. Super.
A tu ona wściekła, nie chce dziecka... Chciała się bawić, jeździć w góry. Teraz myślę, że bała się być matką.
Młodzi ślubują w maju. Huczna rodzinna impreza. Dzień po ceremonii Ilona mówi, że chce się rozwieść. Parę dni później
wyjeżdża do Poznania, by zdawać egzaminy. Kiedy wraca, zdaje się Tomkowi inną kobietą: często płacze, wykrzykuje,
że nie dorosła jeszcze do małżeństwa. Gdy mąż próbuje ją uspokajać, wbija mu paznokcie w skórę.
Tomek: - Myślałem, że wypłakuje swój lęk przed nowym życiem, dorosłością. Po takich napadach uspokajała się, była
znowu słodką dziewczynką.
Po egzaminach Ilona postanawia jechać z przyjaciółmi z akademika w góry. Tomek protestuje. Ciąża jest zagrożona,
żona powinna brać tabletki na podtrzymanie i unikać wysiłku.
- Nie posłuchała mnie - wspomina. - Poszedłem do jej rodziców, żeby mnie poparli. Powiedzieli, żebym nie szukał
problemów tam, gdzie ich nie ma.
Iwona wraca z gór, ciąża trwa. Na USG widać: córka.
W lipcu młodzi zamieszkują razem: rodzice Ilony kupują im dwupokojowe, 50-metrowe mieszkanie w bloku.
Tomasz: Wystarczał pretekst
Tomek: - Pierwszy raz na ostro zaatakowała mnie po dwóch tygodniach wspólnego mieszkania. Powodem była jakaś
duperela. Podarła na mnie koszulę. Krzyczała: "Nienawidzę cię, wynoś się!". Biła się po brzuchu krzycząc, że nie urodzi
dziecka. Po dziesięciu minutach szał minął, była spokojna, zawstydzona, bardzo miła. Myślałem, że to tylko burza
hormonów wywołana ciążą. I ci teściowie: stresowali ją. Nie akceptowali mnie, zaplanowali córce inną przyszłość. Po
licencjacie miała robić kolejne studia, a nie niańczyć dziecko.
- Kiedy zaczęła pana bić regularnie?
- Już trzy miesiące po ślubie wystarczał byle pretekst. Podbiegała i zaczynała mnie okładać pięściami, kopać, drapać.
Krzyczeć, że mnie nienawidzi, że jestem do niczego.
Po każdej napaści Tomek wychodził z domu, spacerował, by się uspokoić.
Martynka urodziła się w październiku. Ilona po miesiącu przestała karmić córeczkę piersią i pojechała na uczelnię, by
zdać ostatnie, zaległe egzaminy. Tomek został na dwa tygodnie z niemowlęciem.
Strona 2 z 8
Bity przez żonę: Z agresywną babą mamy przechlapane
2011-01-11
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/2029020,35636,8658347.html?sms_code=
- Kiedy wróciła po egzaminach, zamiast lepiej, było jeszcze gorzej. Gdzieś podskórnie zacząłem się bać, że ona
odejdzie. Nie sypialiśmy już ze sobą. Ilona zajmowała łóżko, ja - dmuchany materac. Kłóciliśmy się już o wszystko,
robiliśmy na złość. Ja chciałem spać, to ona oglądała głośno telewizję. Szlag mnie trafiał, wykręcałem korki. To wtedy
Ilona wyciągała mi zatyczki z materaca. Wstyd mówić. Łączyło nas już tylko dziecko i nienawiść.
Tomasz: Tym razem poszedłem do szpitala
Pierwsze święta w trzyosobowej rodzinie.
Koleżanka Tomka z pracy przynosi prezent: kolorowe bombki na choinkę. To wystarczy. Po jej wyjściu Ilona napada na
męża: uderza go pięścią w twarz, kopie w brzuch i w krocze. On nie może się bronić, bo trzyma córkę na rękach.
Ilona krzyczy: "żebyś nie miał już więcej dzieci!".
Rzuca bombkami po pokoju.
Tomek: - Tym razem wyszedłem jak zwykle na dwór, ale poszedłem do szpitala, żeby zrobili mi obdukcję. Pielęgniarki
patrzyły dziwnie, gdy powiedziałem, że żona tak mi przyłożyła. Lekarz mnie uspokajał. Poszedłem od razu do
dzielnicowego, mówię mu; żona mnie bije, a ja nie wiem, co mam robić. On mi na to: Jak to, kobieta pana bije? Niech
pan głupot nie opowiada.
Boże Narodzenie spędzają osobno, każde u swoich rodziców. W sylwestra Tomek opiekuje się Martynką, Ilona jest u
swojej mamy. Wraca w Nowy Rok, wybucha nowa awantura. Ilona krzyczy: "mieszkanie jest od moich rodziców, jak ci
się nie podobam, wynoś się!". - Podobała mi się jak dawniej, ale już nie mogłem wytrzymać tego życia - Tomek
wyprowadza się 8 stycznia 2005 r. Ilona wraca do rodziców, mieszkanie w bloku idzie pod wynajem.
Tomasz: Zadzwoniłem po policję
Po pół roku młodzi schodzą się ponownie. Zamieszkują razem z rodzicami Tomka w Zalesiu. Zajmują parter dużego,
wiejskiego domu. Jest ogród, cisza i spokój.
- Znowu było super. Ilona słodka, kochana. Idylla.
Jesienią 2005 Ilona zaczyna kolejne studia - magisterskie. Od piątku do niedzieli małą zajmują się Tomek i dziadkowie.
Awantury wybuchają ze zdwojoną siłą po dwóch miesiącach. Tomek: - O wszystko. Jak zjadłem kromkę, zanim ona
zdążyła zrobić jajecznicę, to już słyszałem: nienawidzę cię, nie chcę z tobą być.
W październiku Martynka ma pierwsze urodziny.
Tomek: - Przygotowałem imprezę, zaprosiłem wszystkich, ale jej rodzice nie przyjechali. Ilona była niezadowolona.
Nazajutrz, w niedzielę, krzątam się po domu, Ilona siedzi na Gadu-Gadu - uwielbiała internet. Poprosiłem ją, żeby dała
małej śniadanie i wyszedłem do ogrodu. Gdy wróciłem, nic się nie zmieniło. Ilona przed monitorem, Martynka głodna i
coraz bardziej marudna.
Pytam, dlaczego nie dała dziecku śniadania. "Bo nie chciała jeść" - odpowiada. Więc biorę córkę na ręce, mała
popłakuje, to chcę ją uśpić. Gdy wynoszę dzieciaka do drugiego pokoju, Ilona podbiega, daje mi dwa razy pięścią w
twarz. Zaczyna mnie kopać. Znowu jest tak, że nie mogę się bronić. Tym razem zadzwoniłem po policję. Po półgodzinie
przyjechał radiowóz. Policjant od razu zapytał Ilonę: "bije panią mąż?". Gdy przyznała, że jest odwrotnie, ten drugi
gliniarz mówi: "To powinien pan w końcu zacząć bić".
Ilona: Czy ja mogłam bić?
Od października 2005 Ilona znowu mieszka w domu rodziców. Tomek składa pozew rozwodowy, dołącza obdukcje. -
Jedyne, czego pragnę, to mieć prawo do kontaktu z córką - mówi.
Sprawa rozwodowa trwa.
Ilona zgadza się ze mną porozmawiać przez telefon.
Strona 3 z 8
Bity przez żonę: Z agresywną babą mamy przechlapane
2011-01-11
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/2029020,35636,8658347.html?sms_code=
- Dlaczego biła pani męża?
- Czy ja mogłam go bić? Takiego wielkiego mężczyznę? To jakiś absurd. Mam 167 cm wzrostu, a on 180. Jest
wysportowany, chodził dwa razy w tygodniu na siłownię. Kłóciliśmy się, owszem, były awantury, zdarzało mi się nie
panować nad sobą.
- Mąż ma obdukcje.
- I co z tego? On na wszystko ma obdukcje. On mnie prześladuje, wypisuje oskarżenia do sądu, że źle opiekuję się
dzieckiem. On chce się zemścić.
- Pani Ilono... Z tego, co opowiada mąż, wynika, że pani wyszła za niego pod presją ciąży. Chciała pani dalej studiować,
a tu pieluchy, obowiązki, tak? Wyładowywała pani na mężu żal?
- Możemy skończyć tę rozmowę? Jest sprawa rozwodowa, nie chcę teraz za dużo wnikać w szczegóły.
Andrzej na tato.pl: Dziesięć rzucań palenia
Po powrocie od Tomka czytam kolejne relacje na Tato.pl.
Pisze Andrzej: "Od czterech lat jestem żonaty, pół roku po ślubie zaczęły się kłótnie z żoną, które w 95 proc.
rozpoczynała ona. Awantury były o naprawdę mało znaczące rzeczy. Bo źle ubrałem córkę, albo nie ten sweterek, który
ona miała na myśli i tym podobne sytuacje. Ale największe wojny są, kiedy ma przestać palić.
Dzień przed rzuceniem pełna mobilizacja obu stron. Niestety, kiedy przychodzi głód nikotynowy, zaczyna się kłótnia i
różne złe. Żona zaczyna mnie obrażać: ty leniu, nierobolu, powinieneś więcej siedzieć w pracy, wtedy moglibyśmy
swobodnie palić itp. Po takich wyrzutach zaczyna brać się do rękoczynów i mnie okładać, i rzucać rzeczami, które ma
pod ręka, a kiedy zamykam się w innym pokoju, albo próbuję wyjść, to dzwoni do swojej mamy i oskarża mnie, że
zabrałem jej pieniądze i ją pobiłem. Po akcji, spokojna rozmowa, że jej odbiło z powodu braku papierosów, a ja jej w tym
nie pomagałem (oczywiście w międzyczasie znowu papierosy były). Jak miałem jej pomóc, skoro sam też się
powstrzymywałem od palenia? Takich rzucań palenia było ponad 10 i każda próba tak mniej więcej wyglądała". Pisze
Piotr: "Moja ex co kilka tygodni lub co kilka dni - nigdy nie wiedziałem, kiedy to nastąpi - ale zawsze w nocy i zawsze za
tzw. zamkniętymi drzwiami, urządzała seanse nienawiści, podczas których w obecności dziecka wyzywała mnie
wulgarnie, patrząc mi w oczy i naprawdę z pianą na ustach wmawiała mi, że jestem chujem, zerem, idiotą, debilem, i...
mordercą. Przez długi czas - tj. parę lat - znosiłem to ze świadomością następującą: ona ma pewnie szok poporodowy,
pochodzi z biednej patologicznej rodziny (matka alkoholiczka, ojciec alkoholik powiesił się), wiele wycierpiała, muszę
zachowywać się spokojnie, okazywać jej miłość i spokój. Nic z tego! Posuwała się coraz dalej; wyrzucała mi rzeczy za
okno (książki, buty), kiedy mówiłem, że muszę na chwilę wyjść i nie mogę z nią rozmawiać - wpadała w histerię,
chwytając mnie za ubranie i szarpiąc, grożąc, że nie wie, co zrobi, jak wyjdę.
Następnego dnia po takiej potwornej sesji próbowałem rozmawiać o tym, co było - mówiła, że może się trochę
zdenerwowała, że przecież ja ją sprowokowałem i... przez jakiś czas był spokój. Aż do następnego razu. Przez tych parę
lat z nią dawałem jej pieniądze, utrzymywałem, starałem się pomóc, kochałem ją. Otrzymując w zamian potworną
nienawiść, wyzwiska. Nie miałem dość siły, żeby cokolwiek z tym robić. W końcu, jak moja ex pogryzła mnie w plecy, to
na obdukcję lekarską wysłała mnie matka. Miałem sinoczerwone plamy. To było za to, że chciałem wyjść w czasie takiej
potwornej sesji nienawiści. W tym czasie starałem się namówić ją na jakąś terapię - mówiłem: coś jest z nami nie tak,
chodźmy do jakiegoś terapeuty. A wtedy usłyszałem: co popierdoleńcu, wariatkę chcesz ze mnie zrobić?".
Psycholog: Przemoc jako środek
Iwona Gromulska z Niebieskiej Linii: - Kobiety bijące partnerów mają najczęściej problemy psychologiczne dotyczące
poczucia własnej wartości. Nie umieją wyrażać swoich uczuć, komunikować się. Zaniżoną samoocenę maskują zbytnią
pewnością siebie, wulgarnością, agresją. Brak im oparcia w sobie, więc budują poczucie swej wartości na tym, na ile
uda się podporządkować partnera. Bicie jest tylko przedłużeniem innych form dominacji.
Jakich? - Formy są takie same, jak w przypadku przemocy mężczyzn wobec kobiet. Wyśmiewanie poglądów, wyglądu,
sprawności seksualnej, zaradności życiowej, pochodzenia, poniżanie w obecności innych, narzucanie własnych
poglądów, karanie przez odmowę uczuć, zainteresowania, szacunku, stała krytyka, wmawianie choroby psychicznej,
kontrolowanie i ograniczanie kontaktów z innymi osobami, domaganie się posłuszeństwa, ograniczanie snu i
pożywienia, degradacja werbalna: wyzywanie, poniżanie, upokarzanie, zawstydzanie, stosowanie gróźb. Wreszcie bicie.
Strona 4 z 8
Bity przez żonę: Z agresywną babą mamy przechlapane
2011-01-11
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/2029020,35636,8658347.html?sms_code=
Co dzieje się z mężczyzną poddanym takiej obróbce?
Gromulska: - "Źle" o sobie myśli. Myśli, że jest do niczego i co jest bardzo frustrujące dla mężczyzn - ma poczucie braku
wpływu na sytuację. Mężczyźni mają tendencje, by widzieć problemy jako zadania, gdzie są "dane i szukane". W życiu
tak nie jest. Więc taki mężczyzna gubi się jeszcze bardziej.
W relacjach bitych mężów powtarzają się między innymi takie elementy: napady furii żon są nagłe, niespodziewane i
związane z piciem. - Alkohol wiąże się, jak wiemy, ze zmniejszoną kontrolą swoich zachowań - mówi Gromulska. -
Osoba, która jest w stanie zmniejszonej kontroli nad sobą samą i otoczeniem, wybiera zachowanie, które pozwala jej tę
kontrolę odzyskać: staje się agresywna, poniża partnera.
Można zauważyć jeszcze coś, choć panowie nie mówią o tym wprost. Agresja kobiet bywa reakcją na picie ich
mężczyzn. Iwona Gromulska: - O, tak! Zdesperowana partnerka alkoholika może sięgnąć po przemoc jako środek
"radzenia sobie" z tym problemem, który ją przerasta.
Krzysztof i Ewa. Szczęście, że nie mieliśmy dzieci
Krzysztof: szczupły, niewysoki blondyn z kitką, 28 lat. Skończył technikum elektromechaniczne i odtąd handluje
sprowadzanymi z Beneluksu samochodami. Od miesiąca mieszka sam - gdy wyprowadził się od żony, wynajął pokój z
kuchnią i osobnym wejściem na willowym osiedlu blisko centrum Poznania. Rodzice Krzysztofa są właścicielami kilku
sklepów, mają piękną rezydencję 20 kilometrów od miasta, ale syn nie chce z nimi mieszkać.
- Trochę już za stary jestem, by z mamusią pod jednym dachem spać - uśmiecha się uroczo. - Poza tym odkrywam na
nowo uroki kawalerskiego życia - jeszcze szerszy uśmiech. No, nie ma tego złego... Szczęście, że dzieci nie mieliśmy.
Ewa jest cztery lata młodsza. Pochodzi z bardzo biednej rodziny. Kiedy się poznali, zaczynała pracę jako laborantka w
przychodni. Chodzili z Krzyśkiem trzy lata.
Krzysztof: - Naprawdę chodziliśmy (znów śmiech). Głównie sobie w tym czasie spacerowaliśmy.
Oglądam zdjęcie zrobione dwa lata temu w ogrodzie rodziców Krzyśka: Ewa na kocyku, w tle kwiaty. Kasztanowe włosy,
okulary, zgrabne nogi, drobna dziewczynka.
Zaatakowała Krzysztofa tydzień po ślubie, w trakcie wesela jej kuzynki.
Krzysztof: Przykłada mi z liścia
To było w połowie stycznia ub. r. Impreza w tej samej sali, w której tydzień wcześniej bawili się goście weselni Krzyśka i
Ewy. Nawet dekoracje były wciąż te same. Pomarańczowe i zielone serpentyny plus białe baloniki.
Krzysztof szybko się wstawił, Ewa też. Przyjemnie było zabawić się bez tego stresu sprzed tygodnia, kiedy byli tu
rodzice, wszystkie ciotki, wujowie, trzeba się było całować w rytm pijackich przyśpiewek "gorzka wódka...".
Krzysztof: - Bawiłem się normalnie, w ogóle nie czułem, że Ewka ma do mnie jakieś anse. Tańczyłem z koleżanką
panny młodej, sam ją słabo znałem, Ewa raczej wcale. Tańczymy normalnie, żadnego tam obmacywania się. Na koniec
wracam do stolika, a Ewa przykłada mi z liścia. Zamurowało mnie.
- Pierwsze uczucie?
- Wstyd, że znajomi przy stoliku to widzą.
- I co dalej?
- Prawdę mówiąc nie bardzo pamiętam. Byłem po kilku głębszych, wściekłem się, dalej to pamiętam właściwie tylko
jakieś pojedyncze sceny. Wyszliśmy przed restaurację i zaczęliśmy się na siebie drzeć. Ewa przyłożyła mi znowu,
znowu w twarz. Potem zaczęła mnie okładać zdjętym z nogi butem ze szpilką.
- A pan?
- Chyba ją kopnąłem, ale nie pamiętam. Wróciłem do domu taksówką, Ewa nocnym autobusem, rano w ogóle do tego
Strona 5 z 8
Bity przez żonę: Z agresywną babą mamy przechlapane
2011-01-11
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/2029020,35636,8658347.html?sms_code=
nie wróciliśmy.
Ewa: Się robię zła po wódce
Po naszym pierwszym spotkaniu Krzysztof dał mi komórkę Ewy, ale nie zgodziła się na wywiad. Krzysiek zadzwonił
więc do swej byłej teściowej, salowej w szpitalu, ona do córki. I tak Ewa przystała na rozmowę - ale wyłącznie
telefoniczną.
- Pamięta pani imprezę weselną tydzień po waszym ślubie z Krzysztofem?
- Słabo.
- Mąż mówi, że...
-... to nie jest mój mąż!
- Rozwodu jeszcze nie macie.
- Co się odwlecze, to nie ucieczce.
- Krzysztof mówi, że pani go wtedy uderzyła w twarz.
- Ja?! Kolejne kłamstwo! Co jeszcze wam naopowiadał?
- Że potem biła go pani regularnie przez rok.
- Co za brednie! Zabraniam wam o tym pisać.
- Ale on ma obdukcje lekarskie.
- To był wypadek. On mnie popchnął, ja go popchnęłam, on spadł ze schodów na ostry kant.
- Pani mówi pewnie o rozciętej w marcu ubiegłego roku głowie Krzysztofa. Ale to nie jest jedyna obdukcja. Jest jeszcze
ta z czerwca...
- Bo spadł z roweru. Moja wina, że był gapa?
- Czy pani była bitym dzieckiem?
- Proszę pani, ja się zgodziłam gadać na mamy prośbę. Jak ja mamie powiem, o co pani mnie pyta, to mama pożałuje.
- Mama panią biła?
- Nie.
- Tato...
- A co to ma do rzeczy? A żebyś wiedziała, że bił. I jeszcze, kurwa, jak! I Marcina też!
W słuchawce zapada cisza. Marcin to starszy brat Ewy. Krzysztof powiedział mi, że trzy miesiące po ślubie poszedł ze
szwagrem na wódkę. Nie zdradził wtedy Marcinowi wprost, ale dał mu do zrozumienia, że Ewa jest chyba
niezrównoważona, bo "w domu robi rękoczyny". Marcin, mocno wstawiony, nie zdziwił się. Zaczął się Krzysztofowi żalić
na ojca, od lat bezrobotnego, który bił i jego, i Ewę za złe stopnie, za spóźnienie po szkole, za źle poskładane ubranie.
- Halo, jest pani tam jeszcze? - zaczynam znowu.
Ewa chwilę milczy, kiedy się odzywa głos ma zmieniony, niższy, mówi wolniej: - Jestem nerwowa. Ale to się zdarzyło
raz, może dwa razy, zawsze jak się robię zła po wódce. No, nie mogę czasem za siebie...
- Próbowała pani coś z tym zrobić?
Strona 6 z 8
Bity przez żonę: Z agresywną babą mamy przechlapane
2011-01-11
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/2029020,35636,8658347.html?sms_code=
- Niby co?
- Pójść do lekarza, do psychologa...
- Gdzie mnie tam psycholog pomoże. Zresztą teraz już się nic nie dzieje. Tabletki biorę uspokajające.
- Krzysztof się wyprowadził od pani z powodu bicia.
- Z tego małżeństwa i tak by nic nie było.
- Dlaczego?
- Jego rodzina, ci rodzice... za wysoko nosy noszą - biznesmeni, ha! Oni mnie nigdy nie szanowali, ani Marcina, ani
mamy.
- Nie mówi pani nic o tacie.
- Mój ojciec to się nawet z nimi w ogóle nie spotykał. I dobrze. Nie ma kogo światu pokazywać, kurwa.
Krzysztof: Tak z tyłu podeszła
- Jak pana pobiła po raz drugi? - pytam Krzysztofa.
- Tak samo, jak trzeci, czwarty... Jakaś impreza, towarzystwo, picie i nagle buch: awantura ha-gie-wu o co. Najczęściej
jej się nie podobało moje towarzystwo. A ja do ślubu mocno towarzyski byłem. I jeszcze, mam nadzieję, będę.
- Czy Ewa wstydziła się swojej rodziny?
- Coś mogło być na rzeczy. Moi staruszkowie są raczej bogaci, jej nie. Ale dla mnie to nigdy nie był problem. Ja jej ojca
nawet lubiłem, gość wiecznie na bańce, ale wesoły, zaradny. Zawsze coś mi chciał pomóc, załatwić, przypilnować. Jak
się auta ściąga, to ciągle są jakieś hopsztosy. Można było na gościa liczyć.
- Ewa kiedyś panu mówiła, że ojciec ją bił?
- Nigdy. To bicie zresztą zawsze był u nas temat tabu. Jak pierwszy raz poszedłem na obdukcję, nic Ewie nie
powiedziałem. Jak zrobiła gnój trzeci, czy czwarty raz, rozcięła mi pierścionkiem czoło. Powiedziałem jej, że idę do
szpitala, a jak wróciłem, pokazałem obdukcję. To już była trzecia.
- Po co pan te dokumenty zbierał? Na sprawę rozwodową?
- Na początku się nie zastanawiałem. Przecież nie mogłem pójść się pożalić swoim rodzicom ani teściom, to chociaż
lekarz się mną zajął. Tak jakoś czułem, że coś muszę z tym zrobić. A potem to już była taka moja obrona. Ona mnie
uderzyła, a ja sobie kolejny papierek z pogotowia chowałem do szufladki. Jakbym się na Ewie odgrywał.
- Niech pan opowie o ostatnim pobiciu.
- Wracaliśmy z klubu, ona wypiła, ja prowadziłem. Zaczęliśmy się kłócić w samochodzie po tym, jak w ogóle wymieniłem
imię jednej koleżanki. Samo imię jej wystarczyło i już gnój. Nie wytrzymałem, zaparkowałem, wyciągam kluczyli i
wysiadam z auta. Pobiegła za mną, uderzyła od tyłu. To mnie najbardziej - ja wiem? - rozżaliło. Że ja się nie chciałem
kłócić i tylko odchodziłem, a ona tak z tyłu podeszła. Wziąłem taksę, pojechałem do domu po rzeczy. Koniec. Wróciłem
po wóz. Nawet się odtąd nie widzieliśmy, tylko dzwonimy. Teraz ustalamy, jak mieszkanie sprzedać, by chociaż
podzielić kasę. Dla niej to będzie dużo.
Psycholog: Agresor nie rozumie
- Niech pani skomentuje kolejną prawidłowość - proszę Iwonę Gromulską. - Jest tak, że panie wychowane w domach,
gdzie się biło, będą bić?
- Osoba wychowana w domu, gdzie jest przemoc, zachowuje się w "wyuczony" tam sposób. Jest nauczona, że przemoc
Strona 7 z 8
Bity przez żonę: Z agresywną babą mamy przechlapane
2011-01-11
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/2029020,35636,8658347.html?sms_code=
to sposób skuteczny, by dostać to, czego się chce. I nie jest w stanie zapanować nad tym wdrukowanym kodem. W
chwilach silnej frustracji, stresu, automatycznie sięga się po to, co jest znane, nauczone. Na ślepo sięga po przemoc
jako sposób wyładowania trudnych uczuć. Bo w taki sposób rozstrzygano spory w jej domu. I to się dzieje niezależnie od
tego, że świadomie taka osoba może bardzo chcieć się od błędów własnych rodziców odciąć. Bo kto świadomie
chciałby używać krzywdzących zachowań, których samemu się doświadczało? Świadomie, czy deklaratywnie, "agresor"
wyrzeka się przemocy. Partner jest lżony, poniżany, terroryzowany, bity, a "agresor" w ogóle nie rozumie, dlaczego ta
druga strona czuje się zraniona. Kobieta bije, a potem mówi: "Ja? Biłam? Niemożliwe!".
Z forum na www.tato.pl
Pisze Mariusz: "Przypominam sobie pewną bajkę, której głównym bohaterem był ojciec i nieposłuszny syn. Pewnego
dnia ojciec dał synowi młotek i gwoździe, kazał mu wbić je w płot, kiedy wszystkie już powbijał, kazał mu je powyciągać.
Gdy syn zapytał: Ojcze po co kazałeś mi wbijać gwoździe, a później je wyciągać? Usłyszał: Synu, popatrz, ile dziur
pozostało po gwoździach.
Tak samo jest z kobietami, które podczas kłótni bezlitośnie obrzucają obelgami, rzucają czym popadnie itd. Moja żona
mnie biła, ja tego po prostu nie wytrzymałem i moje małżeństwo się rozpadło. Jedyne, czego żałuję, to tego, że nigdy nie
udało mi się nagrać takiej awantury".
Pisze Maciej: "Mój związek z Wiktorią rozleciał się przez jej picie i bicie. Ale moja rodzina uważa, że to ja zawaliłem. Bo
dopuściłem do tego. Mówią: safanduła, myślą: pizda. U nas się uważa: facet, a pozwolił się bić. Jak są dzieci, to jeszcze
gorzej: pozwolił, żeby patrzyły. Tak czy siak, zawsze winien jest mężczyzna. Równouprawnienia płci nie było i nie ma. W
związku z agresywną babą zawsze mamy przechlapane".
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl -
www.gazeta.pl
© Agora SA
Strona 8 z 8
Bity przez żonę: Z agresywną babą mamy przechlapane
2011-01-11
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/2029020,35636,8658347.html?sms_code=