SUSAN NAPIER
Uwodziciel
Harlequin
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż • Sydney
Sztokholm • Tokio • Warszawa
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Panno Carson! Panno Carson! - wykrzykiwała
niska, ciemnowłosa dziewczyna usiłując zwrócić uwagę
miotającej się na bramce Joanny.
- Nie teraz, Tereso! - odkrzyknęła Joanna. - Muszę
uważać. Przegrywamy i jeżeli przepuszczę kolejnego
gola, wyrzucą mnie z boiska.
Zdawało się to nieuniknione. Joanna całym sercem
kochała sport, niestety, była to miłość nie odwza
jemniona. Ze względu na wadę wzroku i absolutny
brak wyczucia odległości rówieśnicy rzadko do
puszczali ją do udziału w podwórkowych rozgry
wkach. Jako dziecko nadrabiała te braki poświę
ceniem i entuzjazmem. Teraz, w wieku dwudziestu
trzech lat pogodziła się z faktem, że choćby nie
wiem jak się starała, jej wysiłki i tak pójdą na
marne. Mimo to uczucie, jakim darzyła wszystkie
bez wyjątku dyscypliny sportu, nie ostygło i, jak
podejrzewała, tylko dlatego wybrano ją do drużyny
nauczycieli w dorocznym meczu nauczyciele prze
ciwko uczniom. Ustawiono ją na bramce, w prze
konaniu, że na tej pozycji będzie zupełnie nieszko
dliwa. Okazało się, że założenie to było błędne.
- Ależ, panno Carson, sam pan McKinley przysłał
mnie po panią - jęknęła Teresa.
- Przecież widzisz, że teraz nie mogę.
- Ale pani musi pójść ze mną. - W głosie Teresy,
6
UWODZICIEL
o której lenistwie na lekcjach krążyły legendy, brzmiała
prawdziwa desperacja. - Ktoś chce się z panią widzieć!
- W takim razie ten ktoś będzie musiał poczekać
- odpowiedziała Joanna podciągając opadające ochra
niacze.
- Ale on nie może czekać. Spóźni się na samolot.
Bardzo panią proszę, panno Carson, niech pani pójdzie
ze mną.
- Wiesz, kto to taki? - Joanna spojrzała na
dziewczynę sponad okrągłych okularów w drucianych
oprawkach, które pasowały do tradycyjnego stroju
drużyny hokejowej - czarnego kostiumu gimnastycz
nego i takich samych podkolanówek. Żałowała, że
nie założyła raczej szkieł kontaktowych. Na dodatek,
przyduży kapelusz opadał jej bez przerwy na oczy
przeszkadzając w grze.
Do bramki zbliżył się skłębiony tłum zawodników.
Oto szansa dla niej, by ocalić własną drużynę. Ale
gdzie jest krążek? O nie! - Joanna zamrugała oczami
przerażona. Krążek był, niestety, w posiadaniu
kapitana Pierwszej Jedenastki.
- To Marlow. Richard Marlow, ten sławny aktor!
- wrzasnęła Teresa nie będąc w stanie utrzymać
dłużej w tajemnicy tej fascynującej wiadomości.
- Co? - Joanna gwałtownie odwróciła głowę.
W tej samej chwili krążek z cichym świstem przeleciał
o parę milimetrów od jej policzka, odbił się od siatki
i z impetem uderzył ją w kark. Z ust Joanny wyrwał
się okrzyk bólu, a świat przesłoniły jej napływające
do oczu łzy. Potykając się o opadające ochraniacze
zeszła z boiska i usiadła na zadeptanej trawie. Jakby
z oddali docierały do niej radosne okrzyki kibicujących
studentów i jęk zawodu jej własnej drużyny.
UWODZICIEL 7
- O rany! Przepraszam panią, panno Carson
- usłyszała pogodny głos kapitana Pierwszej Jedenastki.
- Myślałem, że zdąży pani odskoczyć na bok, tak, jak
poprzednim razem.
- Poprzednim razem krążek nie wypadł z bramki
- zauważyła sucho Joanna rozcierając zdrętwiały
z bólu kark. - Nie spodziwałam się uderzenia od tyłu.
- Porządnie się pani oberwało - współczująco
pokiwał głową nauczyciel ekonomii. - Najlepiej będzie,
jeśli odpocznie pani chwilę. Ktoś inny zastąpi panią
na boisku.
Na twarzach pozostałych zawodników odmalowała
się wyraźna ulga. Joanna podniosła się z trawy.
- Gdyby to był mój krążek, zabrałabym go do
domu - rzuciła obrażona walcząc z zapięciami
ochraniaczy.
- Nie zrobiłabyś tego - uśmiechnął się wchodzący
za nią na bramkę kolega. - Należysz do tych, którzy
umieją przegrywać.
- O tak! Miałam mnóstwo okazji, żeby się tego
nauczyć.
- Panno Carson... - Głos Teresy przypomniał
Joannie o przyczynie całego zajścia. Richard Marlow.
Wstrętny facet! Jeszcze go nie poznała, a już sprawił
jej tyle kłopotów. Z początku propozycja opieki nad
siedemnastoletnią siostrzenicą, którą wybrano do
głównej roli w najnowszym filmie Richarda Marlowa,
wydawała jej się bardzo kusząca. Matka Rebecci,
a siostra Joanny, zgodziła się na udział córki w filmie
pod warunkiem, że Becky nie zaniedba nauki i będzie
przygotowywać się do egzaminu na uczelnię.
Joanna westchnęła ciężko, myśląc o starszej siostrze.
Piękna Ellen już od maleńkości miała skłonności do
8
UWODZICIEL
przesady i histerii. Nie planowana ciąża i przyjście na
świat Sama, które to wydarzenie zbiegło się z czter
dziestymi urodzinami Ellen, jeszcze pogorszyły sytuację.
Ellen, początkowo bardzo dumna z sukcesu córki,
zupełnie nieoczekiwanie wpadła w panikę na myśl, że
jej ukochana dziewczynka znajdzie się całkiem sama
wśród rozpustnych i amoralnych aktorów. Jakby
tego było mało, Becky zakochała się w Richardzie
i stosunki między matką a córką wyraźnie się
zaostrzyły. Ellen oskarżała Richarda, że wykorzystując
naiwność Rebecci podsyca to uczucie. Córka zaś
twierdziła, że matka jest po prostu zazdrosna. Cierp
liwość Joanny, która z trudem usiłowała zachować
w tym sporze neutralną pozycję, była na wyczerpaniu.
- ...panno Carson?
- Ta*k7 Aćn, to ty, Tereso - Joanna przerwa'ta
rozmyślania. Wetknęła kij hokejowy pod pachę
i szybkim krokiem ruszyła w kierunku szkoły.
- Zastanawiałam się właśnie ... - zaczęła niepewnie
drepcząca przy jej boku Teresa, - ... to znaczy, nie
chciałam wspominać o tym przy panu McKinley, no
i jemu się spieszy, a ja muszę wracać na lekcję, ale
skoro pani będzie dla niego pracowała - tu urwała,
nabrała powietrza i wypaliła - Czy mogłaby pani
poprosić go o autograf? - Wepchnęła w ręce za
skoczonej Joanny notes i ołówek i szybko oddaliła się
rzucając przez ramię: - Strasznie pani dziękuję, panno
Carson.
- Gdyby tak oni z równym zapałem podchodzili
do nauki - westchnęła Joanna, przeklinając w duchu
entuzjazm, z jakim uczniowie traktowali film i jego
gwiazdy. Od kiedy po szkole rozeszła się pogłoska
o jej powiązaniach z Richardem Marlowem, nie miała
UWODZICIEL
9
chwili spokoju. Doprowadzali ją do białej gorączki
prośbami i błaganiami o autografy. Jedynym plusem
całej tej sytuacji było to, że nie będzie miała trudności
ze znalezieniem chętnych do kółka aktorskiego, które
planowała po wakacjach. Nagle przypomniała sobie,
że ciągle jeszcze ma na sobie kostium do hokeja. Jak
tu pokazać się w czymś takim sławnemu aktorowi!
Może powinna chociaż zdjąć ten okropny kapelusz?
Wychodząc zza rogu budynku ujrzała wysokiego,
rudowłosego mężczyznę, który lekko utykając kierował
się w stronę parkingu. Rozpoznała go od razu. Tyle
razy widziała go na scenie i na ekranie, zanim wypadek
samochodowy nie przekreślił jego kariery aktorskiej.
- Panie Marlow! Panie Marlow! - krzyknęła.
Mężczyzna zatrzymał się i odwrócił. Na widok
przeraźliwie chudej nastolatki, spieszącej w jego stronę,
skrzywił się i szybkim krokiem ruszył naprzód.
- Panie Marlow! - W głosie Joanny brzmiało
rozdrażnienie.
Mężczyzna przyspieszył kroku. Prawie wcale nie
podpierał się teraz trzymaną w ręce laską. Poruszał
się nad podziw szybko jak na kalekę. Dopadła go
dopiero przy wejściu na parking.
- Panie Marlow...
- Nie teraz, skarbie - przerwał jej. - Bardzo mi się
spieszy.
- Wiem - oddychała ciężko. Nie zamierzała rezyg
nować, kiedy tyle wysiłku kosztowało ją, by go
dogonić. Od dawna oczekiwała, że ktoś ze studia
skontaktuje się z nią w sprawie Rebecci, ale nie
spodziewała się, że będzie to sam Wielki Marlow.
Becky powtarzała bez końca, jak dużo pracy ma
Richard, ile nie cierpiących zwłoki spraw wisi mu nad
10
UWODZICIEL
głową. Jedno było pewne, jej siostrzenica miała
niezaprzeczalny talent do dramatyzowania.
- Panie Marlow - Joanna spróbowała raz jeszcze,
wychodząc naprzód i zagradzając mu drogę. Jedno
cześnie zapomniany przez nią kij hokejowy, który
trzymała pod pachą, zahaczył o laskę mężczyzny
i podciął mu nogi. Marlow zachwiał się, stracił
równowagę i jak długi runął na ziemię u stóp Joanny.
- O mój Boże - jęknęła cicho pomagając mu się
podnieść. - Tak mi przykro, chciałam tylko...
- No dobrze, daj mi ten przeklęty notes! - W oczach
Marlowa błyszczał gniew. Wyrwał z rąk osłupiałej
Joanny notes i ołówek. - Jak ci na imię?
- Jo..., to znaczy Teresa - wyjąkała zaskoczona
Joanna. Szeroko otwartymi ze zdumienia oczami
przygYądaYa się, jak mężczyzna •wpisaje się do Titfttso
Teresy. Miał delikatną, kobiecą rękę, o długich,
szczupłych palcach, która wcale nie pasowała do
reszty silnej, muskularnej sylwetki. Jego rzęsy i brwi
były równie gęste jak ogniście ruda czupryna, choć
o nieco ciemniejszym odcieniu. Pachniał dobrą wodą
kolońską, której zapach wydał się jej znajomy.
Skończył pisać, wsunął notes i ołówek z powrotem
w ręce Joanny i ruszył w kierunku samochodu.
- Panie Marlow, proszę, niech pan chwilę zaczeka.
Ja...
Znów nie dał jej skończyć.
- Słuchaj, skarbie - uśmiechnął się z przymusem,
- jeżeli chodzi o mój film, to wszystkie role są już
dawno obsadzone, a jeśli chcesz zostać gwiazdą, to
też nie mogę ci pomóc. Aktorem nie zostaje się z dnia
na dzień. To długie lata ciężkiej pracy, która nie ma
końca... i dlatego właśnie muszę już uciekać...
UWODZICIEL
11
- Ależ, panie Marlow - Joanna była tak wściekła,
że miała ochotę krzyczeć ze złości i zniecierpliwienia.
Marlow wcale nie zwracał na nią uwagi. Była pewna,
że nawet w tej chwili te zielone oczy nie dostrzegają
nic poza własnym odbiciem. Właśnie nabrała powiet
rza, by powiedzieć mu, że oto ma przed sobą ciotkę
swojej nowej gwiazdki, kiedy mężczyzna pochylił się
i zamknął jej usta pocałunkiem.
- To, żebyś miała czym pochwalić się przed
koleżankami - rzucił uśmiechając się. Wsiadł do
samochodu i już go nie było.
- Zarozumialec! - prychnęła Joanna. Nic dziwnego,
że w tym śmiesznym stroju wziął ją za jedna z uczennic,
ale czy każda nastolatka się w nim podkochuje?
Gdyby przyjrzał się jej uważnie, zamiast czarować ją
słodkimi uśmiechami, na pewno by zauważył, że ma
przed sobą dorosłą kobietę, a nie zafascynowaną
spotkaniem ze sławnym aktorem smarkulę.
- Widziałeś, co ta pannica zrobiła? - zwrócił się do
swego asystenta Marlow rozcierając stłuczoną nogę.
- Bardzo oryginalny pomysł zwrócenia na siebie
uwagi - uśmiechnął się Dean Jacobs. - Osiągnęła
swój cel i nawet nie musiała się rozbierać.
Richard popatrzył na niego uważnie.
- Ciągle jeszcze się mówi o tamtej historii?
- O której? - z niewinną miną spytał Dean. - Tyle
ich było. Widziałeś ciotkę?
- Niestety, nie - westchnął ciężko Richard. - Oto
czyły mnie za to stada młodych Sarah Bernhardts
i musiałem ratować sie ucieczką. Scena jak z „Ptaków"
Hitchcocka. Prawie mi się udało, kiedy dopadła mnie
ta czarna wrona.
- Nie wiedziałem, że dziewczęta jeszcze się tak
12
UWODZICIEL
ubierają - zarechotał rozbawiony tą opowieścią Dean,
- C o dalej?
Richard obojętnie wzruszył ramionami.
- Lecę do New Plymouth. Wygląda na to, że nie
mamy wyboru i musimy pogodzić się z obecnością
ciotki-przy zwoitki. Ellen Turner nalega, a Boże chroń
przed matkami na planie filmowym. Zresztą, czy ona
może nam zaszkodzić? Ellen mówi, że to nauczycielka
z powołania. Uczniowie bardzo ją lubią. Jest idealną
opiekunką dla Becky. Zna małą. Mam nadzieję, że
nie będzie się wtrącać do filmu. Ty lub Toni poroz
mawiacie z nią na ten temat. Grzecznie, przy kawie,
wyjaśnicie jej, że studio płaci jej za opiekę nad Becky,
a nie za konsultację.
- A w razie kłopotów nasz uroczy reżyser wkroczy
do akcji i tak zbajeruje cioteczkę, że ta będzie mu
jadła z ręki - dorzucił Dean. - Może nawet znajdzie
się dla niej jakaś niewielka rólka...
- Pewnego dnia, mój przyjacielu, będzie z ciebie
doskonały reżyser, ale na razie ja tu jestem od myślenia.
- Chyba wiem, co to oznacza - mruknął Dean.
- To oznacza, mój drogi chłopcze, że jeśli cioteczka
zacznie się stawiać, będziesz musiał na jakiś czas
zapomnieć o ślicznej Loren i poświęcić cały swój
męski urok, kowboju, żeby ciotka była zadowolona
i nie zawracała głowy twojemu szefowi.
Po tych słowach Richard roześmiał się. Czekały ich
długie miesiące intensywnej pracy i wiedział, że niewiele
będzie miał okazji do śmiechu. Przygotował się już
psychicznie na fizyczny i emocjonalny wysiłek, który
zawsze towarzyszył pracy nad filmem i z niecierpliwoś
cią oczekiwał trudności, które przyjdzie mu tym razem
pokonać. Nikt i nic nie może stanąć na jego drodze.
UWODZICIEL 13
- Pozostaje mi już tylko nadzieja, że ciotka jest
równie urodziwa jak jej siostra - z rezygnacją w głosie
powiedział Dean. - Choć przy moim pechu, najpewniej
okaże się stara i brzydka.
Joanna, w przeciwieństwie do swoich rówieśnic,
które nabrały krągłych, kobiecych kształtów, pozostała
szczupła i płaska jak chłopak. Z początku bardzo
drażliwa na punkcie swojej chudości, z czasem śmiała
się z niej razem z innymi.
Jej uczniowie byliby oburzeni, gdyby wiedzieli, jak
potraktowała ich ulubionego aktora i jak zdobyła
jego autograf. Nie wspominając o pocałunku! Zajrzała
do notesu i uśmiech znikł z jej twarzy. „Teresie,
z wyrazami miłości, Richard Marlow". Miłości?
- skrzywiła się. Czy ktoś taki jak Marlow potrafi
naprawdę kochać? Gazety rozpisywały się o jego
niezliczonych przygodach i romansach. Głupie, puste
słowa, ale Teresa oszaleje z radości.
Nie mogła doczekać się chwili, kiedy zostanie oficjal
nie przedstawiona Marlowowi. Należy mu się nauczka.
Ale się zdziwi, kiedy zobaczy, kim jest osoba, którą
potraktował jak jeszcze jedną łowczynię autografów.
Niech nie myśli, że potrafi oczarować każdą kobietę!
Przypomniała sobie pierwsze spotkanie z Marlowem.
Było to poprzedniego tygodnia, na premierze połą
czonej z akcją dobroczynną. Zabrał ją tam Duncan
McKinley, który zorganizował tę akcję. Duncan,
dyrektor największej w Auckland szkoły państwowej,
był działaczem wielu towarzystw dobroczynnych
i często zabierał ją na podobne imprezy. Była już
gotowa i czekała na przyjście Duncana, kiedy za
dzwoniła Ellen z wiadomością, że Becky będzie na
premierze z Richardem Marlowem.
14
UWODZICIEL
- Powiedział, że ze względu na prasę powinni się
teraz pokazywać razem jak najczęściej, ale wiesz, jaka
jest Becky. Ona traktuje to wszystko tak poważnie.
- W głosie Ellen brzmiało rozdrażnienie, które
pojawiało się ostatnio za każdym razem, kiedy mówiła
o córce. - Wszystko, co ma związek z osobą Richarda,
jest dla niej wspaniałe i ekscytujące.
No cóż, tak jest teraz, a co będzie dalej? Kiedy
skończą się zdjęcia i Becky będzie musiała wrócić do
roli zwykłej uczennicy? Powtarzam jej, że pakuje się
w kłopoty, ale ona, oczywiście, wcale mnie nie słucha.
Richard jest dla niej teraz wyrocznią. Skoczyłaby za
nim w ogień.
Joanna z trudem powstrzymała cisnące się jej na
usta słowa, że Ellen powinna była pomyśleć o tym
wcześniej, nim podpisała w imieniu córki kontrakt ze
studiem. Ale wtedy Ellen była zachwycona sukcesem
Becky. Zresztą każda uwaga Joanny byłaby tylko
pretekstem do kłótni. Ellen nie znosiła krytyki
i reagowała na nią równie żywiołowo, jak na wypo
minanie jej wieku, czy też nieśmiałe napomknięcia
Joanny, że Becky potrzebuje opieki matki.
Po tej rozmowie Joanna z niecierpliwością oczeki
wała spotkania z Marlowem. Nietrudno go było
dostrzec. Nawet w tym barwnym, pełnym sław
i znakomitości tłumie, Richard Marlow stanowił
centrum zainteresowania. Otaczała go specyficzna
aura. Patrząc na niego czuła się dziwnie skrępowana,
choć dzieliła ich sala pełna ludzi. Zauważyła, że
wygląda na szczuplejszego i starszego, niż pamiętała
go z jego ostatniego filmu. Pod grzywą ogniście
rudych włosów i w jaskrawym oświetleniu jego twarz
była zaskakująco blada. Stał niedbale oparty o filar
UWODZICIEL
15
f.
nieodłączną laską i kieliszkiem w drugiej ręce.
Otoczony wielbicielami pławił się w komplementach
i popijał szampana. Urodzony aktor - pomyślała
Joanna. Znała takich facetów. Każde słowo, każdy
gest było na pokaz, nawet jeśli widownia składała się
z jednej tylko osoby. Biada naiwnym panienkom,
które uwierzyły ich zaklęciom i dały się zwieść ich
urokowi.
To, że Rebecca była zakochana, każdy mógł dostrzec
na pierwszy rzut oka. Jej ogromne błękitne oczy
patrzyły na Richarda z uwielbieniem i oddaniem.
Stała przytulona do jego ramienia, a na jej ślicznej,
młodziutkiej twarzy malowały się mieszane uczucia
dumy, podniecenia i niepokoju.
Patrząc na nią Joanna poczuła wyrzuty sumienia,
że tak lekkomyślnie potraktowała obawy Ellen. Może
nie były one aż tak bezpodstawne, za jakie je uznała.
- Dlaczego nie podejdziesz i nie przywitasz się?
- przerwał jej rozmyślania głos Duncana,
- Nie mam ochoty. - Joanna niechętnie oderwała
wzrok od stojącej po przeciwnej stronie sali pary
i spojrzała na swego towarzysza. Były gracz w rugby,
niski i barczysty, o nieregularnych rysach twarzy,
w niczym nie przypominał przystojnego Marlowa.
Był za to prostolinijnym, uczciwym człowiekiem,
delikatnym, czułym i Joannie zdawało się, że jest
w nim zakochana. Jego obecność dawała jej poczucie
bezpieczeństwa i czuła się z nim szczęśliwa.
- Dlaczego nie masz ochoty? - zdziwił się Duncan.
- Jesteś przecież ciotką Becky, a wygląda na to, że
ona nie czuje się pewnie w tym tłumie. Chociaż nie
można powiedzieć, Marlow naprawdę się o nią
troszczy.
16
UWODZICIEL
Nawet za bardzo - pomyślała Joanna marszcząc
brwi. Ktoś taki jak on musi przecież zdawać sobie
sprawę z uczuć, jakie wzbudza w kobietach. A Becky
ma je wypisane na twarzy. Czyżby więc Marlow
zachowywał się tak celowo? Czy nie obchodziło go,
jakie mogą być konsekwencje takiego postępowania?!
- Przyjmiesz tę pracę, prawda? - Wyraz wahania
na twarzy Joanny nie umknął uwadze Duncana.
- Nie pozwól, by Ellen się wmieszała. To dla ciebie
wspaniała szansa. Jesteś przecież naszym ekspertem
od teatru. Niedługo zaczynają się wakacje, więc nie
stracisz więcej niż dwa tygodnie szkoły. Poza tym
może uda ci się namówić kogoś z ekipy, by przyjechał
do nas i opowiedział uczniom o pracy nad filmem.
- Gdyby tylko Ellen tak wszystkiego nie kom
plikowała...
- Znasz Ellen. Ona zawsze robi z igły widły. Ale to
nie jest zaraźliwe. Zresztą postąpisz, jak uważasz. I,
pamiętaj, nie musisz martwić się o swoich podopiecz
nych. Po wakacjach sam osobiście zapędzę ich do
roboty.
- Ellen mnie zabije, jeśli podejmę się tej pracy,
a Becky strzeli do głowy jakiś głupi pomysł.
- Ellen nie daruje ci, jeśli się nie zgodzisz - uśmiech
nął się Duncan. Wiedział, że Joanna bardzo chciałaby
obserwować z bliska pracę nad filmem. - Czy jesteś
pewna, że nie chcesz tam podejść i przywitać się?
- Nie chcę przeszkadzać w przedstawieniu, a po
nadto mam uraz do rudzielców. Kiedy byłam mała,
taki jeden rudzielec z sąsiedztwa namówił mnie, bym
dała się oskalpować. Domyślasz się, że to właśnie
mnie się potem najwięcej oberwało. Od tego czasu nie
ufam nikomu, kto ma rude włosy.
UWODZICIEL
17
- Czy przypadkiem ten rudzielec z sąsiedztwa nie
powtórzył niedawno swojego wyczynu? - spytał
Duncan obrzucając uważnym spojrzeniem króciutką
fryzurkę Joanny.
- Pod warunkiem, że zmienił płeć i ufarbował
włosy. - Joanna przeciągnęła palcami po fryzurze,
która spowodowała niemałe zamieszanie wśród zna
jomych.
Włosy Joanny były popielate. Niestety, chociaż
gęste i lśniące, zupełnie niepodatne na układanie.
Zazwyczaj nosiła je ciasno związane w koński ogon,
ale podczas ostatniej wizyty u fryzjera niebacznie
poprosiła o zmianę uczesania. Z powodu uczulenia
na wszelkiego rodzaju kosmetyki i środki chemiczne
musiała wyjąć z oczu szkła kontaktowe. Kiedy założyła
je z powrotem, o mało nie zemdlała. Z lustra patrzyła
na nią szczupła twarzyczka o ostrych rysach i wy
stających kościach policzkowych, podkreślonych jeszcze
krótką fryzurą „na zapałkę". Ellen oceniła fryzurę
jako koszmarną, co od razu poprawiło Joannie humor.
Teraz, kiedy przyzwyczaiła się do zmiany, polubiła
krótkie włosy. Uczesanie „na chłopczycę" doskonale
pasowało do jej szczupłej figury.
Duncan roześmiał się. Minęło trochę czasu, zanim
i on przyzwyczaił się do nowej Joanny. Skoro jednak
ona była zadowolona.... Tego wieczora, w długiej
białej sukni podkreślającej smukłą, wysoką sylwetkę
Joanna wyglądała, jego zdaniem, bardzo interesująco.
- Może tak rozejrzelibyśmy się dokoła - zapropo
nował. - Chciałbym rzucić słówko o tej nowej zbiórce
pieniędzy. No i jeśli już znajdziesz się w pobliżu Becky...
Z silnym postanowieniem, by uniknąć takiej sytuacji,
Joanna wmieszała się w tłum. Już po chwili z przyjem-
18
UWODZICIEL
nością rozmawiała ze znajomymi, których nie widziała
od czasu studiów. Jednym z nich okazał się Nick
Fellows, dawna sympatia Joanny. Przystojny, wesoły
Nick nie zmienił się prawie wcale. Zaraz na wstępie
pochwalił się, że właśnie otrzymał niewielką rólkę
w filmie Marlowa.
- Tylko pięć dni pracy. Pogoda w New Plymouth
o tej porze roku jest okropna, ale to zawsze coś.
Lepsze od tych wszystkich seriali, w których ostatnio
grywałem.
Była to doskonała okazja, by dowiedzieć się czegoś
bliższego o Marlowie. Nick zawsze lubił ploteczki
i kiedy Joanna napomknęła, że prawdopodobnie spot
kają się w New Plymouth, Nick rozgadał się na całego.
- Pracowałem z Marlowem wiele razy, kiedy jeszcze
grywać w teatrze. Wspamafy facet. Trochę narwany,
ale to nic dziwnego, jeżeli popatrzysz na jego rodzinę.
Co my tam mamy? No tak, dwie aktorki, dwóch
reżyserów, piosenkarka rockowa...
Sławna aktorka Constance Marlow i jej mąż, reżyser,
aktor i pisarz Michael Marlow, ciągle jeszcze prowadzili
bardzo aktywne życie zawodowe, a ich imiona
pojawiały się na łamach gazet równie często, jak
imiona ich sławnego potomstwa.
- Myślisz, że się zmienił?
- Od tamtego czasu? Pewnie tak. To był świetny
aktor, ale bardzo niezdyscyplinowany. Chyba wydoroś
lał. Przystopował trochę po tym wypadku, choć jeśli
chodzi o kobiety - Nick mrugnął porozumiewawczo
- Richard zawsze bardzo lubił urozmaicenie.
- Ale przecież był zaręczony - wtrąciła Joanna.
- Bardzo krótko. Paskudna historia. Biedaczysko.
Niechętnie to wspomina.
UWODZICIEL 19
Nie ma co się dziwić - pomyślała Joanna. Musiał
to być dla niego szok, kiedy jego narzeczona i part
nerka, Bianca James, zostawiła go, by poślubić Finna
Traceya, jego najlepszego przyjaciela. A w dodatku
Finnowi przypadła w udziale nie tylko Bianca, ale
także rola w kasowym filmie przygodowym, którą
pierwotnie powierzono Richardowi.
- Nie chowa do Finna urazy, skoro jego właśnie
wybrał do głównej roli w swoim filmie - zauważyła.
- Nie miał wyjścia. Chciał, żeby zagrały same
nowe twarze, ale producenci się nie zgodzili. Zażądali
gwiazdy, a nie ma chyba większej sławy od Finna
Traceya. Finn jest naprawdę dobry. Nawet jeśli
Richard go nienawidzi, dla tego filmu jest gotowy
zakopać topór wojenny. Zresztą, nie powinno być
żadnych problemów. Bianca jest teraz gdzieś w Euro
pie. Mam nadzieję, że ten film to będzie bomba.
Richard bardzo tego potrzebuje. Jego pierwszy film
był przebojem i podobał się krytykom, ale, jak wiesz,
w tej branży to żadna gwarancja. Wielu ludzi ucieszyło
by się widząc klęskę Richarda.
Rozmawiając przesunęli się nieco i kiedy Nick
pożegnał ją, by przywitać się z innym dawno nie
widzianym znajomym, Joanna spostrzegła, że stoi
niedaleko Richarda i Becky. Poczuła się dziwnie
nieswojo i natychmiast zbeształa samą siebie za
niedorzeczny lęk. Czemuż miałaby się obawiać tego
spotkania?
Oczarowana dźwięcznym głosem aktora nawet nie
zauważyła, kiedy z otaczającej go grupy wysunęła się
krągła brunetka. Na twarzy Richarda odbiło się
niemiłe zaskoczenie. Powiedział coś cicho i przecząco
pokręcił głową, ale kobieta nie ustępowała. Przysunęła
20
UWODZICIEL
się bliżej, prawie opierając się o niego obfitym biustem.
Nie poruszył się, ale Joanna dostrzegła błysk gniewu
w zielonych oczach. Obojętnie wzruszył ramionami.
Kobieta zrobiła gwałtowny krok do tyłu i w tej samej
chwili opadły ramiączka cienkiej, błękitnej sukienki
odsłaniając kuszące kształty. Przez tłum przeleciał
szmer podziwu. Joanna przyglądała się tej scenie
szeroko otwartymi oczami. Coś podobnego! Nie
wierzyła własnym oczom.
Twarz Marlowa nie zmieniła obojętnego wyrazu.
Obrzucił kobietę chłodnym spojrzeniem.
- No, no, są naprawdę wyjątkowe - zauważył
znudzonym tonem - pytanie, czy potrafią grać?
Odwrócił się, ujął pod ramię zmieszaną Rebeccę
i ruszył w stronę baru. Czerwony ze złości towarzysz
kobiety odciągnął ją na bok, nie zwracając uwagi na
jej protesty. Ktoś zaśmiał się nerwowo.
Joanna była zbulwersowana. Jak on mógł narazić
Becky na coś podobnego? Tamta kobieta była pijana
i dostała to, co jej się należało. Sama się o to prosiła,
ale czy Marlow nie mógł po prostu odejść bez słowa?
Czy musiał robić z tego scenę? A może chciał sobie
zadrwić z tej kobiety? Czy upokorzenie jej sprawiło
mu przyjemność? I to ma być mężczyzna, którego
pokochała Becky? Rzuciła gniewne spojrzenie w kierun
ku widocznej przy barze rudowłosej głowy Marlowa.
Cóż oni tam robią? Pewnie poi biedną Becky szam
panem. Nieoczekiwanie mężczyzna odwrócił głowę
i zielone oczy zderzyły się ze wzrokiem Joanny.
Marlow uśmiechnął się. Parodiując zajście sprzed
paru minut przeniósł spojrzenie na piersi Joanny. Na
widok dwóch niewielkich wypukłości jego uśmiech
pogłębił się. Joanna zatrzęsła się ze złości. A to
UWODZICIEL
21
dopiero! Przecież on sobie najwyraźniej z niej drwi!
Porównuje ją do tamtej pełnej brunetki. Ku jej
zgorszeniu, Marlow mrugnął porozumiewawczo.
Poczuła, że się czerwieni, więc czym prędzej odwróci
ła się do niego plecami. Może i była chuda, ale szczupła
sylwetka była w modzie. Jak on mógł patrzeć na nią
w taki sposób, jakby jej czegoś brakowało! Mrucząc
pod nosem ze złości ruszyła na poszukiwania Duncana.
Byłaby jeszcze bardziej zła, gdyby wiedziała, o czym
myślał w tej chwili Richard Marlow przyglądając się
jej ze swojego kącika przy barze. Występ Nadii zepsuł
mu doszczętnie humor. Nawet fakt, że była pijana,
nie usprawiedliwiał jej wyskoku. Zachował się jak
gbur, ale Nadia sprowokowała go do tego. Zresztą,
co innego miał zrobić. Tylko ostre słowa mogły ją
przywołać do porządku. Diabli wiedzą, jak zachowała
by się, gdyby próbował być grzeczny. To, że była
piękna, nie znaczyło, że musi zostać gwiazdą. Jedyny
talent, jaki posiada, to umiejętność rozbierania się,
a on nie należał do facetów, których można na to
złapać. Dopiero widok tej rozzłoszczonej, małej sówki
przywrócił mu dobry humor. Obruszyła się tak, jakby
Nadia była chodzącą niewinnością, a nie kobietą,
której reputacja nawet w tak liberalnym środowisku
jak aktorskie pozostawiała wiele do życzenia. Śnieżna
sówka. Z tą srebrną, krótko przystrzyżoną czuprynką
i w owalnych okularach rzeczywiście przypominała
sowę. Nastroszyła piórka, bo zażartował sobie z jej
małych piersi. Od razu widać, że to nie aktorka ani
nie modelka. Byłaby świetna w roli Piotrusia Pana.
Choć, z drugiej strony, taka twarz rzadko wygląda
dobrze na ekranie. Poza tym śnieżne sowy to rzadkość
i należy je chronić.
22
UWODZICIEL
Joanna nigdy nie wspominała Ellen, co wpłynęło
na jej decyzję, ale postanowiła przyjąć propozycję
zaopiekowania się Rebeccą.
- Do licha! - zaklął Duncan na widok Joanny.
- Na śmierć zapomniałem o meczu. Ale może to
i dobrze, że nie spotkałaś się z Marlowem.
- Czego chciał? - Joanna nie miała zamiaru wypro
wadzać go z błędu. Brakuje tylko tego, żeby miała stać
się przedmiotem kpin całego pokoju nauczycielskiego.
- Poznać cię. Zostawił to - podał jej kilkanaście
luźnych, gęsto zapisanych kartek. - Żałował, że nie
będzie mógł spotkać się z tobą, Ellen i Becky, ale
pogoda popsuła mu plany. Poleciał do New Plymouth
i nie był pewny, czy jeszcze tu wróci. Do szkoły
wstąpi), bo to po drodze na lotnisko. Powiedział, że
studio będzie z tobą w kontakcie. Pytał też, jak
oceniam twoje kwalifikacje jako nauczyciela.
- I co mu odpowiedziałeś?
- Prawdę. - Twarz Duncana rozjaśniła się uśmie
chem. - Że jesteś bardzo cennym nabytkiem i mamy
do ciebie pełne zaufanie. Dajesz sobie znakomicie
radę nawet z największymi łobuzami. Jesteś rozsądna,
odpowiedzialna...
- Czy dostanę to na piśmie?
- Kiedy tylko zechcesz. Wiesz, on jest zupełnie
inny, niż to sobie wyobrażałem. Bardzo sympatyczny,
wcale nie zarozumiały. Chyba mógłbym się z nim
zaprzyjaźnić.
W głosie Duncana brzmiało nie skrywane zdumienie.
Joanna z trudem pohamowała uśmiech. Duncan nigdy
nie był najlepszego zdania o aktorach. Podej
rzewał ich o zniewieściałość.
UWODZICIEL 23
- Jestem tego pewna - mruknęła. Ciekawe, czy
Duncana też obdarował całusem - pomyślała złośliwie.
- Chciałem wspomnieć mu o naszych planach
dotyczących wykładów o sztuce filmowej. Może
mógłby kogoś zaproponować, a może on sam zgodziłby
się do nas jeszcze kiedyś przyjechać, niestety, zjawiły
się dziewczęta z trzeciej d i chyba go trochę zdener
wowały.
Nic dziwnego, że tak szybko uciekał - roześmiała
się w duchu Joanna. Dziewczęta z trzeciej d nawet
świętego wyprowadziłyby z równowagi.
- Nie przejmuj się - pocieszył ją. - Będziesz miała
czas, żeby poznać ludzi i zorientować się, czy ta praca
ci odpowiada. Może współpraca z Marlowem ułoży
się lepiej, jeśli spotkacie się dopiero na planie.
- Może tak, może nie - filozoficznie stwierdziła
Joanna. Miała przeczucie, że ona i Richard Marlow
nie zaprzyjaźnią się tak łatwo.
ROZDZIAŁ DRUGI
- Czy w końcu doproszę się o chwilę ciszy, czy
może raczej powinniśmy się spakować, wracać do
domu i żyć z zasiłku dla bezrobotnych? - zwrócił się
Marlow do rozbawionej grupy ludzi, zebranych wokół
ustawionych w półkole przyczep kempingowych.
Zaczekał, aż umilkną ostatnie rozmowy, po czym
obrzucił wszystkich surowym spojrzeniem. - Dziękuję
państwu - skłonił się z lekkim sarkazmem. - Zdaję
sobie sprawę, że dla wielu z was to banały. Jesteście
przecież zawodowcami, a przynajmniej za takich was
uważam. Na wypadek, gdyby ktoś zapomniał, to
- wyciągnął rękę - jest mikrofon. Bardzo czuły.
Wychwytuje każdy szept. Toteż kiedy proszę o ciszę,
nie żartuję. Poza tym pozwolę sobie zabrać państwu
jeszcze chwilę waszego cennego czasu. Chciałbym
zaapelować do pana Traceya, by skoncentrował się
wreszcie i wypowiedział swój monolog bez jąkania
się. Wtedy może bylibyśmy w stanie nakręcić w końcu
tę scenę.
Joanna gorąco współczuła Richardowi. Były już
z Becky na planie całe dwie godziny, a nie udało się
nakręcić jeszcze ani jednej sceny.
- O rany! Ale się wkurzył! - Ktoś z tyłu za Joanną
odważył się przerwać ciszę, jaka zapadła po wystąpieniu
Marlowa.
- Stawiam pięć dolców na Deana - mruknął jakiś
UWODZICIEL
25
żeński głos, do którego zaraz przyłączyły się inne
zgłaszając swoje zakłady. Ruszyły kamery.
Joanna przyglądała się Finnowi Traceyowi, który
siedząc na stopniach drewnianego szałasu rozpoczął
długi i skomplikowany monolog. Finn grał Davida,
rzeźbiarza okaleczonego fizycznie i psychicznie w po
żarze, podczas którego stracił żonę i córkę. Prze
śladowany koszmarami przeszłości porzuca wielko
miejskie życie i zaszywa się na głębokiej prowincji.
W maleńkiej, zapomnianej przez Boga i ludzi wiosce,
David uchodzi za prostego cieślę. Ale nawet tu nie
znajduje spokoju. Pojawienie się we wsi obcego
wywołuje dociekliwe pytania i wrogie komentarze.
Społeczność wioski niechętnie odnosi się do przybysza
z zewnątrz.
Helen, postać grana przez
Rebeccę, to młoda
dziewczyna wychowywana przez surowego brata.
Kiedy przypadkowo spotyka Davida, odstręcza ją
jego wygląd. Część twarzy i ramię rzeźbiarza pokrywają
blizny po oparzeniach. Stopniowo jednak zakochuje
się w nim, zafascynowana osobowością ukrytą za
odrażającą maską. Od tego momentu film przeradza
się w studium wolno i boleśnie rodzącego się związku
pomiędzy mężczyzną, który wierzy, że życie jest już
dla niego skończone, a młodziutką kobietą, dla której
się ono dopiero zaczyna. Miłość Helen budzi w Davi-
dzie chęć życia i chęć tworzenia. Ale Michael, brat
Helen, nie jest zadowolony z wyboru siostry. Niena
widzi Davida. Ta obsesja uzewnętrznia się szczególnie
pewnej nocy na polowaniu. Michael ginie i choć
kochankowie przeżywają, film nie kończy się kon
wencjonalnym „happy endem". Helen i David rozstają
się. On wraca do sztuki i życia, które porzucił, ona
26
UWODZICIEL
wyrusza na podbój świata, o którego istnieniu
dowiedziała się dzięki niemu. Czy jeszcze kiedyś się
spotkają? Na to pytanie widz musi odpowiedzieć
sobie sam.
Joanna uważała, że na pewno tak. Scenariusz filmu
był, jej zdaniem, rewelacyjny. Czy tylko Becky da
sobie radę ze skomplikowaną i wymagającą praw
dziwego talentu rolą Helen? Sama Becky wydawała
się nie mieć co do tego żadnych wątpliwości. Z niecier
pliwością oczekiwała pierwszych zdjęć. Przez całą
drogę do New Plymouth nie przestawała powtarzać,
jak bardzo się cieszy, że w końcu tam lecą.
- Dzięki Bogu, że to ty jesteś ze mną, a nie mama
.- westchnęła z ulgą, kiedy znalazły się w taksówce.
.- Ona jest taka nudna. Zrzędzi i zrzędzi. Bałam się,
że w ostatniej chwili zmieni zdanie, znajdzie kogoś do,
opieki nad Samem i będzie chciała jechać ze mną. To
byłoby okropnie upokarzające, gdybym zjawiła się na
planie za rączkę z mamą...
- Matka Brooke Shields jest zawsze z nią, kiedy
Brooke kręci jakiś film - zauważyła surowo Joanna.
- Poza tym, czy ciotka jest lepsza?
- O tak. Zresztą ty wcale nie zachowujesz się jak
ciotka. No wiesz, o co mi chodzi. I wcale nie wyglądasz
na moją ciotkę. Nawet nie wyglądasz na nauczycielkę
-
zachichotała. - Pamiętasz, co powiedział Dean,
kiedy cię zobaczył? Że mama nic mu nie mówiła, iż
jesteś taka młoda. Pewnie spodziewał się kogoś
podobnego do niej.
W takim razie rozczarował się - mruknęła Joanna,
choć tak naprawdę nigdy nie zazdrościła urody starszej
siostrze. Ellen miała skłonności do tycia i musiała
przestrzegać diety, co byłoby trudne dla wiecznie
UWODZICIEL 27
głodnej Joanny. Poza tym Joanna miała zupełnie inny
charakter. Wystawanie przed lustrem uważała za stratę
czasu, podobnie jak zawracanie sobie głowy makijażem
czy fryzurą. Jeśli zaś chodzi o stroje, dawno porzuciła
marzenia o tym, by wyglądać seksownie. Choćby
nałożyła dekolt do pępka i tak nic jej to nie pomoże.
Zatopiona w myślach przeoczyła początek nowej
awantury, która rozpętała się na planie. Marlow
wymachiwał gniewnie rękami nad głową młodej,
niechlujnie ubranej kobiety, która zepsuła kolejne
iujęcie, kaszląc w najmniej odpowiednim momencie.
Joanna zatrzęsła się z oburzenia, słysząc lawinę obelg,
którymi Marlow obrzucił nieszczęsną dziewczynę.
Awantura zakończyła się ostentacyjnym trzaśnięciem
drzwiami. Marlow zniknął w swojej przyczepie.
- Kwadrans na kawę - obwieścił Dean Jacobs
pogodnym głosem.
- Jesteś mi winna piątaka, Mira.
Ze zmarszczonymi brwiami Joanna przyglądała
się, jak Mira Hobbs, dziewczyna, która odebrała je
poprzedniego dnia z lotniska, podaje pieniądze Joe'emu
Kale'emu, który grał ojca Becky. Joe zauważył jej
spojrzenie i uśmiechnął się szeroko.
- Nie myśl, Joanno, że żerujemy na cudzym
nieszczęściu. - Pomachał ręką Toni, która wzięła dwa
kubki kawy i paczkę herbatników ze stołu, na którym
ustawiono jedzenie dla ekipy.
- Trzeba umieć rozpoznawać pewne znaki - wyjaśnił
jej. - Oczywiście, nie jest to reguła, ale kiedy on robi
coś takiego... - Joe potarł czubek nosa - wiadomo, że
będzie awantura.
- To takie hasło - wtrąciła Mira. - Kiedy Richard
jest wściekły i musi się wyładować, Toni łub Dean
28
UWODZICIEL
dostarczają mu pretekstu. To sekret, ale na planie nie
ma tajemnic.
- Całkiem niegłupie wyjście - zauważył Joe, popi
jając kawę. - Lepiej niż gdyby miał przyczepić się do
kogoś, komu akurat coś naprawdę nie wyszło.
- I w ten sposób możemy podziwiać wybuchowy
temperament naszego reżysera z bezpiecznej odległości
- roześmiała się Mira, okręcając się szczelnie kocem.
Wiatr wiejący z gór był przejmująco zimny. W hotelu
ostrzegano ich, by ubrali się ciepło.
- Richard! - Do uszu Joanny dotarł radosny okrzyk
Becky.
- Witaj, skarbie! - Richard Marlow, który właśnie
wyszedł z przyczepy, w niczym nie przypominał
kipiącego gniewem mężczyzny, co zniknął w środku
parę minut wcześniej. Wypoczęty, odprężony, uśmie
chał się szeroko. Serdecznie ucałował Becky w oba
policzki w odpowiedzi na jej uścisk.
- Czy Mira dobrze się wami zaopiekowała?
- O tak, Richardzie. Jak tu wspaniale! Jestem taka
podekscytowana!
- To widać, skarbie - pogłaskał ją po zarumienio
nym policzku. - Dlatego właśnie chciałem, żebyś
przyjechała wcześnie. Będziesz miała czas, by przy
zwyczaić się do tego wszystkiego. Chcę, żebyś czuła
się na planie, jak u siebie w domu, kiedy już w końcu
staniesz przed kamerami.
Becky uśmiechnęła się z wdzięcznością, po czym
wzięła go pod ramię i leciutko pociągnęła w kierunku
krzeseł stojących za przyczepą.
- Chodź, przedstawię cię mojej ciotce. Nie może
się doczekać, żeby cię poznać. Joanno, to jest Richard
Marlow.
UWODZICIEL 29
Całkiem zbyteczna formalność - pomyślała Joanna
ironicznie, patrząc w zdziwione zielone oczy. Mas
kowała zdenerwowanie swobodnym uśmiechem. Becky
mogła powstrzymać się od tej głupiej uwagi. Myślałby
kto, że nie marzy o niczym innym, niż o poznaniu
sławnego reżysera.
- Witaj na planie, Joanno. Ja też nie mogłem
doczekać się tego spotkania. Przykro mi, że nie
zobaczyliśmy się wtedy w szkole, ale spieszyłem się na
samolot. - Obrzucił ją uważnym spojrzeniem. Kiedy
członkowie ekipy dowiadywali się, że jest ciotką
Becky, okazywali zdziwienie i rozbawienie. W zielonych
oczach Marlowa było coś jeszcze.
- Czy nie spotkaliśmy się już kiedyś?
Joanna z trudem przełknęła ślinę. Od odpowiedzi
uratował ją tubalny męski głos z nieco przesadzonym
irlandzkim akcentem.
- Na Boga, Richardzie! Mógłbyś być trochę bardziej
oryginalny. Czy myśmy się już kiedyś nie spotkali! To
takie oklepane! - Finn Tracey, w płaszczu narzuconym
na filmowy kostium, wyrósł za plecami Marlowa.
Przez chwilę mierzyli się nieprzyjaznym wzrokiem,
po czym Finn przeniósł spojrzenie na Joannę.
- Musisz wybaczyć naszemu znakomitemu reżyse
rowi jego zaskoczenie - uśmiechnął się drwiąco - ale
Dean opisał cię jako starego, tłustego babszytla.
Winowajca przytaknął tym zarzutom bez zażeno
wania.
- Pomyślałem sobie, że będziesz miał miłą nie
spodziankę - zwrócił się do Marlowa.
- Zapominasz, że najbardziej lubię sprawiać je
innym, ale tym razem to prawdziwa przyjemność
- Marlow skłonił się w stronę Joanny. Zaczynała
30
UWODZICIEL
Czuć się trochę nieswojo pod uważnym spojrzeniem
jego zielonych oczu. Wolałaby, żeby wreszcie wypuścił
jej dłoń. Zamiast tego ujął jej drugą rękę z troskliwym
Okrzykiem:
- Mój Boże! Masz takie zimne ręce! Czy Mira nie
mówiła ci, żebyś wzięła rękawice?
- Nie mam żadnych. Zapomniałam zabrać z domu
-• wyznała ponuro.
- Mam drugą parę w przyczepie. Mira, czy mog
łabyś je przynieść? Powinny pasować. Mamy prawie
takie same dłonie. - Ku zakłopotaniu Joanny uniósł
jej rękę i przyłożył do niej swoją. Wiedziała, że ma
duże dłonie i stopy, ale czy on musi być tak
niedelikatny i podkreślać to. Na dodatek, przy
wszystkich.
Finn rozes'mia/ się zapa/ając papierosa.
- Jak to było? A dlaczego masz takie duże ręce,
babciu? Żeby cię nimi lepiej...
- Zamknij się, Finn - ostro uciął Richard. Joanna
zarumieniła się. To wszystko jego wina. Sam sprowo
kował Finna. Zmarszczyła brwi i rzuciła Marlowowi
gniewne spojrzenie.
Na twarzy Richarda pojawiło się zaskoczenie. Puścił
jej ręce, ale tylko po to, by zdjąć jej z głowy kapelusz.
Srebrne włosy Joanny zamigotały w słońcu.
- Proszę, proszę. Pamiętam to gniewne spojrzenie
i ten rumieniec. Czy to nie nasza mała sówka
\
premiery?
- Nie jestem mała - zaprotestowała Joanna. Na
,,sówkę" wolała nie ragować. To, że wyśmiewał się
'K
jej krótkowzroczności, świadczyło o braku wy
chowania i wrażliwości. Całe szczęście, że chociaż
teraz nie ma na nosie okularów.
UWODZICIEL 31
- To dziwne. Nie jesteś niska, ale sprawiasz takie
wrażenie. Pewnie dlatego, że jesteś taka chuda.
- Dotknął jej ramienia pogrubionego teraz kilkoma
warstwami ubrania. - Nic dziwnego, że cię nie
poznałem. Sówka przebrała się za tłustego gołębia.
- Za to ciebie nie sposób nie rozpoznać - odcięła
się. - Jak zwykle robisz z siebie widowisko.
- O tak, a szanowna pani nie spuszcza ze mnie
wzroku.
- Czy to znaczy, że wy się znacie? - Becky
z wyrzutem spojrzała na Joannę.
- Widziałem ją raz, mignęła mi w tłumie na przyjęciu
- wyrecytował Richard. Najwyraźniej dobrze się bawił.
Postanowiła utrzeć mu nosa.
- Czyżby? - spytała ze złośliwym uśmieszkiem.
- Jesteś pewien, że to wszystko? Tak łatwo rozdajesz
swoje pocałunki?
- Co takiego? - W zielonych oczach pojawiło się
zaskoczenie. Uśmiech zniknął mu z twarzy.
- I pomyśleć, że taką wagę przywiązywałam do
tych chwil spędzonych z tobą - westchnęła Joanna
z udanym żalem.
- Dean? Czy to twoja sprawka? - Marlow odwrócił
się do swego asystenta.
Dean bezradnie rozłożył ręce.
- Nie mam z tym nic wspólnego, szefie. Nawet nie
wiedziałem, że się znacie.
- No cóż, prawdę mówiąc, nie powinnam mieć do
ciebie pretensji - ciągnęła Joanna słodkim głosikiem.
- Nie trzymałeś się zbyt pewnie na nogach.
Finn Tracey roześmiał się drwiąco.
- Był po kilku głębszych? Richard, ty hipokryto!
Byłeś zbyt pijany, by spamiętać wszystkie grzeszki?
32
UWODZICIEL
- To nie było tamtego wieczora po premierze.
Zresztą jestem pewny, że gdybym cię całował, niej
zapomniałbym tak szybko - powiedział Richard
mierząc ją uważnym spojrzeniem. - Nigdy jeszcze nia
urwał mi się film.
- Oczywiście, nie mogłeś znać mojego imienia. Niej
byliśmy nawet sobie przedstawieni - wypaliła Joanna.
- O rany! Musiał być nieźle podcięty. - Finn nie
przepuścił okazji, by zadrwić z Marlowa. - Pijany,
czy trzeźwy, Richard zawsze zachowuje się jak
dżentelmen, co, stary? Powiedz, skarbie - zwrócił się
do Joanny - czy skompromitował się doszczętnie?
- Hm? - podjął Richard. - Może oświecisz mnie
w końcu.
- Nie - rzuciła krótko, zbyt zdenerwowana, by
ciągnąć dalej te rozmowę.
Na twarzy mężczyzny pojawił się triumfalny
uśmiech. Jest przekonany, że blefowałam - pomyślała
Joanna.
- Jeżeli rzeczywiście spotkaliśmy się już, to na
pewno sobie przypomnę - powiedział cicho.
- Mam nadzieję, że nie - wyrwało się jej. Po co,
u licha, zaczynała tę rozmowę? Czy chciała zadrwić
z niego przypominając sytuację, która ośmieszała ją
przede wszystkim?
- Tak? Teraz dopiero rozpaliłaś moją ciekawość
- Richard uśmiechnął się tajemniczo. - Uwielbiam
zagadki.
Odetchnęła z ulgą, kiedy przeniósł spojrzenie na
Becky.
- Uważaj na siebie, skarbie. Nie stój na dworze
zbyt długo. Nie chcę, by moja gwiazda się przeziębiła.
Jeśli masz jakieś wątpliwości, pytaj wszystkich. To
UWODZICIEL
33
zawodowcy i chętnie podzielą się z tobą swoim
doświadczeniem. Chcę też kontynuować lekcje, które
zaczęliśmy w Auckland. Jak ci idą te ćwiczenia, które
robiliśmy ostatnio?
- Są wspaniałe! - w głosie Rebecci brzmiał nie
skrywany entuzjazm.
Intensywne lekcje gry aktorskiej, których Maflow
udzielał Becky osobiście, były dla Ellen jeszcze jednym
powodem do ustawicznych narzekań.
- Nie rozumiem, co oni tam robią całymi godzinami
- skarżyła się Joannie. - Czasem Becky nie bierze
nawet ze sobą skryptu. Mówi, że on uczy ją kontaktu
ze sztuką. Co to ma znaczyć, ja się pytam? - wy
krzykiwała oburzona.
Joanna, która sama miała często kłopoty z udziele
niem odpowiedzi, tia dociekliwe pytania starszej siostry.,
nie dziwiła się, że Becky niechętnie zwierza się matce.
Kiedy Ellen raz wbiła sobie coś do głowy, przekony
wanie jej, że jest inaczej, nie miało sensu.
- Umiem już na pamięć całą swoją rolę - oznajmiła
z dumą Becky. - Wydaje mi się, że znam każdą liflijkę
tekstu.
- Ach, cóż to znaczy młodość - westchnął Richard
mrugając porozumiewawczo do Joanny.
- O przepraszam bardzo. Ja jeszcze jestem młoda
- zaprostestowała Joanna.
- Ty też nie jesteś stary - przekonywała Richarda
Becky, która potraktowała jego uwagę całkiem serio.
- Jesteś akurat w odpowiednim wieku.
Odpowiednim? Ciekawe, do czego, lub raczej, dla
kogo? - pomyślała złośliwie Joanna.
- Dziękuję ci, skarbie - uśmiechnął się Richard
i dostrzegając ironiczne spojrzenie Joanny dc>dał:
34
UWODZICIEL
- A co ty myślisz, Joanno? Czy też uważasz, że jestem
w odpowiednim wieku?
- Ty i Piotruś Pan. Równie dumny i zarozumiały
- żachnęła się.
- Doprawdy! - wykrzyknął. - A to dopiero! To
samo pomyślałem o tobie. Moja osobowość i twoje,
jak by to powiedzieć, fizyczne podobieństwo.
- Choć większość czasu spędzam, z racji mojego
zawodu, z młodzieżą, wcale nie podoba mi się, kiedy
dorosły mężczyzna zachowuje się jak nastolatek
- oświadczyła Joanna, zdecydowana przytrzeć mu
nosa.
- Mnie z kolei nigdy nie pociągały chude kobiety
- pochylił się nad nią - aż do tej chwili.
Słowom tym towarzyszyło zabójcze spojrzenie
zielonych oczu, tak doskonała parodia uwodzicielskiego
spojrzenia Finna Traceya, że Joanna z trudem
powstrzymała śmiech. Tymczasem Richard, pogłas
kawszy Becky po policzku, ruszył w kierunku kamer,
głośno obwieszczając koniec przerwy.
Finn Tracey zgasił papierosa.
- Rozmowa z tobą przywróciła mu dobry humor.
Musimy się spotkać, umieram z ciekawości, by
dowiedzieć się czegoś bliższego na temat twojej
przygody z Richardem - dorzucił z porozumiewawczym
uśmieszkiem.
W jakiś magiczny sposób atmosfera na planie
wyraźnie się poprawiła i przedpołudnie minęło bez
dalszych awantur i kłótni. Joannie udało się w końcu
przekonać Becky, by wróciły do hotelu. Odwiozła je
Mira, która natychmiast wyruszyła w drogę powrotną
z dwoma aktorami mającymi wziąć udział w popołud
niowych zdjęciach.
i
UWODZICIEL 35
Przestronny, dwuosobowy pokój, który Joanna
dzieliła z Becky, znajdował się na wyższym z dwóch,
zarezerwowanych dla ekipy, pięter. Jego okna wy
chodziły na park. Pomimo że New Plymouth rozwinęło
się dzięki wydobyciu ropy naftowej i gazu ziemnego,
mieszkańcy miasteczka kultywowali rolnicze tradycje
i byli dumni z licznych parków i ogrodów.
Joanna chciała wykorzystać wolne od zajęć na
planie popołudnie i kiedy tylko znalazły się w hotelu,
zapędziła siostrzenicę do lekcji angielskiego. Becky
ucieszyła się, że będą zajmować się filmem.
- To o wiele ciekawsze, niż te nudne wypracowania
- zgodziła się pogodnie i Joanna postanowiła na razie
nie wspominać, że będą to właśnie rozprawki, tyle że
na temat filmu.
Becky uczęszczała do bardzo ekskluzywnej szkoły
dla dziewcząt, której program był, zdaniem Joanny,
nieco przestarzały. Zdolna i bystra Becky radziła
sobie nieźle nie wkładając w to prawie żadnego
wysiłku. Joanna wiedziała, że egzamin na uczelnię
będzie wymagać od siostrzenicy rzetelnej pracy.
- Co to za historia z tobą i Richardem? - Becky
wróciła do porannej rozmowy na planie. - Nic mi
o tym nie wspominałaś. A może tylko tak żartowałaś?
- Kiedyś poprosiłam go o autograf- odpowiedziała
Joanna starannie dobierając słowa. - Wiesz, jacy są
aktorzy. Rozdają pocałunki jak podpisy.
- O tak - przyznała Becky i usatysfakcjonowana
odpowiedzią Joanny ciągnęła: - Wiesz, podoba mi się
ich zachowanie. Są tacy otwarci, szczerzy w stosunku
do siebie nawzajem. Nie ukrywają swoich uczuć...
Mój Boże! Musisz się jeszcze dużo nauczyć, moja
mała - pomyślała Joanna śmiejąc się w duchu
36
UWODZICIEL
z naiwności dziewczyny. Aktorzy to najgorsi oszuści.
Kłamią najlepiej na świecie. Nic dziwnego, są w tej
dziedzinie przecież zawodowcami. Nikt im nie dorów
na. Ona sama przekonała się na własnej skórze o tym,
że szczerość i otwartość to tylko puste słowa.
Punktualnie o wpół do ósmej zeszły do hotelowej
jadalni. Mira przywitała je w drzwiach i zaprowadziła
do długiego stołu, przy którym siedziało już parę
osób. Przedstawiła Joannę siedzącym i powiedziała
jej, by same wybrały sobie miejsca.
- Nie będę wymieniała ci wszystkich nazwisk, zresztą
i tak pewnie nie zapamiętałabyś - dodała opadając na
pierwsze z brzegu krzesło.
- Usiądź tutaj, Joanno, i ty, Becky - uśmiechnęła
się krzykliwie umalowana blondynka, która zajmo
wała miejsce po przeciwnej strome stołu. - Tam
dalej siedzą sami kamerzyści, a ich rozmowy są
jeszcze nudniejsze od naszych. A tak w ogóle,
to jestem Susy Layton, tutejsza dziwka. W filmie,
oczywiście - roześmiała się widząc zaskoczoną minę
Joanny. - Moja specjalność to role niewinnych
panienek z dobrych domów, ale w Richardzie zna
lazłam w końcu reżysera, który zgodził się obsadzić
mnie w zupełnie innej roli. Kiedy zgłosiłam się
na zdjęcia próbne, powiedziałam mu, że za tą
słodką twarzyczką kryje się dusza ulicznicy i, dzięki
Bogu, on w to uwierzył. Ta rola sprawia mi nie
ziemską frajdę.
- A ja jestem Kelly Foster - odezwała się szczupła
kobieta w średnim wieku siedząca obok Susy. Joanna
pamiętała ją z roli gospodyni Marlowa, w jednym
z popularnych seriali telewizyjnych. - Gram ciotkę
Helen. Też chciałabym, żeby Richard uwierzył, że nie
UWODZICIEL
37
jestem taka święta, na jaką wyglądam - dodała
mrugając porozumiewawczo do Joanny.
- Uwierzyć, to mi uwierzył - zwierzyła się Susy
pękając ze śmiechu - ale, niestety, nie poprosił
o dowód.
Becky, rozglądając się po sali, niechętnie przycupnęła
na krześle obok Joanny.
- Czy oni jeszcze nie wrócili?
- Wrócili, wrócili - odpowiedziała jej Mira nale
wając sobie zupę, którą kelnerzy właśnie przynieśli
do stołu. - Inaczej mnie by tu nie było. Richard miał
się jeszcze zobaczyć z Malem. Malcolm Conelly to
nasz scenarzysta - rzuciła wyjaśniająco w stronę
Joanny.
- O Boże! - jęknął Joe Kale z końca stołu. - Czy
to znaczy, że znowu szykuje się jakaś przeróbka? Jeśli
tak, to chyba wyskoczę przez okno.
- Na szczęście, twój pokój jest na parterze, prawda?
- uśmiechnęła się Susy. - Jeśli chcesz, przyjdę
i powtórzymy tekst razem... Oczywiście, o ile twoja
siostra nie ma nic przeciwko temu?
- Ależ skąd, moja droga - odpowiedziała Kelly
z przekąsem - Wystarczy mi, że jesteśmy spowinowa
ceni na planie. Choć wieczorem chcę od niego
odpocząć.
Joanna w milczeniu przysłuchiwała się toczonej
przy stole rozmowie. Głównym tematem była, tak jak
ostrzegała ją Susy, praca nad filmem. Wreszcie
zauważyła znudzenie Becky i postanowiła, że najwyższy
czas iść spać. Ale oto nagle znużenie zniknęło z twarzy
dziewczyny. Zastąpił je radosny uśmiech. Do jadalni
wszedł Marlow głośno oznajmiając wszem i wobec,
że jutrzejszy plan zajęć uległ zmianie. Nowy plan był
38
UWODZICIEL
właśnie przepisywany na maszynie i każdy otrzyma
go do pokoju.
- Są też pewne zmiany w scenariuszu - dodał.
- Przestań robić takie tragiczne miny, Joe, bo ciebie
akurat one nie dotyczą.
Końcem laski przysunął sobie krzesło ustawiając je
przy krześle Joanny. Becky pośpiesznie odsunęła się
robiąc mu miejsce przy stole. Natychmiast pojawiła
się kelnerka z sałatką i ogromnym stekiem.
- Dziękuję, mój aniele, wiedziałem, że mnie nie
zawiedziesz - obdarzył ją czarującym uśmiechem.
- Czy byłabyś tak uprzejma posłać coś do jedzenia na
górę, do mojego pokoju. Wiem, że kończysz już pracę
i to dla ciebie dodatkowy kłopot, ale tam czeka
trzech bardzo głodnych facetów.
- Zobaczę, co da się zrobić, panie Marlow - kel
nerka była całkowicie pod wrażeniem Richarda.
- Popatrzcie no, jaki ogromny - Marlow z po
dziwem przyglądał się kotletowi. - Nie wiem, czy uda
mi się zjeść choćby połowę.
- Podziel się z Joanną - uśmiechnęła się Mira.
- Myślałam, że nie ma większego żarłoka od ciebie,
ale powinieneś zobaczyć ją w akcji.
Joanna wiedziała, że ta przyjacielska kpina jest
znakiem, że została zaakceptowana przez ekipę.
Roześmiała się razem ze wszystkimi.
- Jej utrzymanie będzie poważnym obciążeniem
dla budżetu filmu - podjęła żart Kelly. - I gdzie ona
to wszystko zmieściła? Od samego patrzenia przybył
mi z kilogram.
- No, jaki jest twój sekret? - zwrócił się do Joanny
rozbawiony Richard.
- Zachłanność.
UWODZICIEL 39
- Proszę, proszę. Zachłanna kobieta.
Joanna poczuła, że się czerwieni. Patrzyła, jak
Richard błyskawicznie pochłania zawartość talerza.
Jego ogniście rude włosy były lekko wilgotne. Odgadła,
że dopiero co wyszedł spod prysznica. Mimo zmęczenia
zadał sobie trud, by się umyć, ogolić i przebrać do
kolacji.
- Przepraszam, że nie miałem dziś dla ciebie czasu,
Becky - uśmiechnął się do dziewczyny. - Od jutra ułożę
plan tak, że będziemy mogli spotkać się przynajmniej
na godzinę co wieczór, dobrze? Najlepiej po kolacji. Nie
masz nic przeciwko temu, prawda, Joanno?
- Ó ile nie będzie to bardzo późno - ostrzegła
Joanna.
- Bądź spokojna - zapewnił ją. - Nie zamierzam
pozbawiać mojej gwiazdki tak ważnego kosmetyku
jak sen. Nie chcę, żeby pod tymi ślicznymi oczętami
pojawiły się cienie. Kamera to bardzo czuły instrument.
Wyłapie wszelkie niedoskonałości. Dyscyplina we
wnętrzna to sekret powodzenia. A propos dyscypliny,
czy ktoś widział Finna?
- Nie pojawił się na kolacji - poinformowała go
Mira. - Pewnie zamówił coś na górę.
- Upewnij się, proszę, że wie o zmianach w jutrzej
szym planie. Będzie narzekał, że nikt mu nie powiedział.
Chcę, żebyś oddała mu maszynopis do rąk własnych,
a nie tylko wsunęła pod drzwi, jak zwykle.
Mira wyruszyła, by wypełnić polecenie Richarda,
a przy stole na nowo rozgorzała dyskusja. Marlow
skończył jeść i przyłączył się do rozmowy. Kilkakrotnie
usiłował też wciągnąć do niej Joannę, ale bezskutecznie.
Kolacja miała się ku końcowi. Zrobiło się późno
i Joanna zdecydowała, że czas pójść w ślady opusz-
40
UWODZICIEL
czających jadalnię gości hotelowych, kiedy Richard
zwrócił się do Becky:
- Becky, skarbie, czy byłabyś tak dobra i skoczyła
do mojego pokoju? W wewnętrznej kieszeni marynarki
zostawiłem notatki, które chciałem przedyskutować
z Jeffem - skinął głową w kierunku siedzącego przy
sąsiednim stole mężczyzny. - Pokój 218. Poszedłbym
sam, ale jestem nieziemsko zmęczony.
Richard odczekał, aż Becky wyjdzie z sali, po czym
przesunął się w stronę Joanny.
- Nareszcie sami - uśmiechnął się swoim najbardziej
uwodzicielskim uśmiechem.
- Nazywasz to samotnością? - Joanna rozejrzała
się po sali, która mimo późnej pory zapełniona była
ludźmi.
- W mojej branży rue tak tatwo o zupełną prywat
ność. Nauczyłem się wyłączać i nie zauważać innych.
- Trele morele! Jak każdy aktor uwielbiasz pub
liczność.
- Trele morele - powtórzył rozbawiony tym okreś
leniem. - Chociaż, chyba masz rację. Nie przeszkadza
mi obecność innych ludzi, ale czasami wolałbym,
żeby nikogo nie było - przysunął się bliżej do Joanny
i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Nie jestem Becky, panie Marlow, i nie działają
na mnie słodkie uśmiechy i znaczące spojrzenia - ostro
powiedziała Joanna i odsunęła się z krzesłem do tyłu.
- To zabrzmiało jak cytat z Jane Austin - roześmiał
się nie zrażony jej zachowaniem.
- Jak wiesz, uczę angielskiego - przypomniała mu
- i tak się składa, że Jane Austin jest moją ulubioną
autorką.
- Proszę, proszę. Becky wspominała, że uczysz
UWODZICIEL 4 I
w klasie specjalnej, tych, którzy nie nadążają za
programem.
- To nie jest tak - zaperzyła się Joanna, która
traktowała swoją pracę bardzo serio. - Niektórzy z nich
są naprawdę zdolni. Nie potrafią się tylko przystosować
do atmosfery szkoły i nagiąć do dyscypliny.
- Czy jesteś dobra w tym, co robisz?
Zdziwiło ją to pytanie, zastanowiła się przez chwilę.
- Myślę, że tak.
Marlow roześmiał się.
- Widzisz, ty też jesteś zarozumiała, choć daleko ci
do mnie. Ja uważam, że jestem absolutnie genialny.
Roześmiała się rozbawiona tym stwierdzeniem.
- Lubię, kiedy się śmiejesz. Masz bardzo ładny
śmiech. Co robiłaś wtedy na premierze? Śledziłaś
mnie i Becky?
- Trudno było cię nie zauważyć - uśmiech znikł jej
z twarzy. - Zresztą nie wiedziałam jeszcze wtedy, czy
przyjmę tę pracę.
- Twoja siostra nie miała co do tego żadnych
wątpliwości.
- Ellen taka jest.
- Lubi czuć się ważna. Teraz, kiedy Becky stała się
sławna, Ellen poczuła się zagrożona. Wyobrażam
sobie, co ci naopowiadała na mój temat.
- Nic takiego. To całkiem naturalne, że matka
martwi się o córkę. Poza tym, Becky nigdy przedtem
nie przebywała tak długo poza domem. - Szczególnie
w towarzystwie przystojnego i bogatego mężczyzny,
który zaofiarował się zrobić z niej gwiazdę - dodała
w myślach. - A jeśli chodzi o tamten wieczór, byłam
wtedy z przyjacielem.
- O, czy to może był ten piegowaty dyrektor
42
UWODZICIEL
szkoły? - zainteresował się Richard. - Czy to prawda,
że młode nauczycielki sypiają ze swoimi przełożonymi,
by utrzymać się na posadzie? - uśmiechnął się złośliwie,
Na twarzy Joanny pojawił się gniew.
- To wcale nie jest zabawne, Richardzie!
- Przepraszam. Czasem się zapominam. Wybaczysz
mi? - Marlow skłonił się przepraszająco.
- Widzę, że nie zerwałeś z teatrem całkowicie. Jesteś
świetnym aktorem. - W głosie Joanny brzmiał sarkazm.
- Przecież przeprosiłem - obruszył się Richard.
- I myślisz, że to wystarczy?
- Nie zdarzyło się jeszcze, by ktoś nie przyjął
moich przeprosin.
- W takim razie, przyjmuję - rzuciła beztroskę
i zadowolona odnotowała wyraz całkowitego za-
skoczenia na twarzy Mariowa.
Przyglądał się jej uważnie przez dłuższą chwilę, po
czym roześmiał się:
- Ale z ciebie ziółko! Mała, sprytna lisiczka!
- Mówiłam ci już, że nie jestem mała, a poza tym
myślałam, że jestem sówką. Metafory ci się mylą,
panie Szekspir.
- Tak, masz rację. Przydałby mi się dobry nauczyciel
angielskiego. Nie znasz jakiegoś?
- Żadnego wolnego.
- O! - w głosie Richarda brzmiało niemiłe zdziwie
nie. - Czyżby z Piegusem to było coś poważnego?
- Możliwe, że Duncan i ja wkrótce się pobierzemy
- odparła urażona Joanna.
- Możliwe? A więc to jeszcze nic pewnego.
- I kto to mówi? - Joanna ugryzła się w język, ale
było już za późno. Słowa same jej się wymknęły. Jak
mogła być tak okrutna!
UWODZICIEL 43
- Masz rację. Ja powinienem to wiedzieć najlepiej
- uśmiechnął się Richard, bynajmniej nie zraniony
wspomnieniem własnego krótkiego narzeczeństwa
z Biancą James. - Jak to dobrze mieć przyjaciół,
którzy wypomną ci twoje błędy.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi. Poznaliśmy się dopiero
dziś rano.
- I tu cię mam! - wykrzyknął zadowolony. - Wie
działem, że to był blef. Nie znaliśmy się przedtem.
- Nie byliśmy sobie przedstawieni. To miałam na
myśli - poprawiła go.
- Więc naprawdę się całowaliśmy? - Przyglądał jej
się ze zmrużonymi powiekami.
- Tak.
- Jesteś pewna, że to byłem ja?
- Chyba że masz sobowtóra, który podpisuje się
Richard.
- Podpisuje się? Pisałem do ciebie? - w jego głosie
brzmiało niezadowolenie.
- Ależ tak. I rozmawialiśmy o twojej pracy...
i myślałam... że... - Nie wytrzymała dłużej i wybuchnęła
śmiechem.
- Ach, ty mała krętaczko! - przyłączył się do niej
Richard. - Do licha! Nadchodzi nasza przyzwoitka.
- Kątem oka zauważył zbliżającą się Becky.
Nasza przyzwoitka? - zdziwiła się w duchu Joanna.
Czyżby role się odwróciły?
- Nie myśl, że jesteś górą - odezwał się Marlow
zniżając głos. - Wiesz, jaka podstawowa zasada
obowiązuje przy kręceniu filmu? Reżyser musi zawsze
dostać to, czego chce, a mam takie przeczucie, że ten
reżyser chce właśnie ciebie!
ROZDZIAŁ TRZECI
- Jesteś tu dopiero parę dni, a już zasypiasz
z nudów?
Joanna otworzyła oczy i ujrzała opartego o ścianę
przyczepy kampingowej Marlowa przyglądającego jej
się z drwiącym uśmieszkiem.
- Wcale się nie nudzę - zaprotestowała tłumiąc
ziewanie - tylko jestem zmęczona.
- Po prostu przestało cię to bawić. - Richard
przysunął sobie krzesło i usiadł koło niej.
Tego ranka na planie było prawie pusto. Kręcono
sceny z udziałem tylko trzech aktorów: Becky, Finna
i Johna Markera, który grał brata Helen, Michaela.
Joanna, owinięta kocami, usadowiła się w kąciku
osłoniętym od wiatru ścianą przyczepy. Chyba na
prawdę usnęła, bo czuła, jak pieką ją powieki.
Zamrugała oczami.
- Czy to ze mną tak flirtujesz? - uśmiechnął się
Richard.
- Drażnią mnie szkła kontaktowe - odburknęła.
- Tak jak i ty - dodała w myślach.
Richard wyglądał dziś jeszcze bardziej uwodzicielsko
niż zwykle, od stóp do głów ubrany na czarno.
Nawet w najzimniejsze dni nie zakładał czapki. Może
grzała go ogniście ruda czupryna, a może brała górę
próżność.
- Biedactwo! - Obrzucił ją współczującym spój-
UWODZICIEL
45
rżeniem. - Dlaczego po prostu ich nie zdejmiesz i nie
dasz oczom trochę odpocząć?
Akurat! - pomyślała. Bez szkieł była ślepa jak kret.
- Jeśli o mnie chodzi - ciągnął nie zwracając uwagi
na jej nadętą minę - wolę cię w okularach. Pasują do
twojej twarzy.
- Może jeszcze powinnam być zachwycona, że
porównałeś mnie do sowy? - obruszyła się Joanna.
- Czemu nie? Sowy to niezwykłe stworzenia. Ty
też mnie interesujesz. Jesteś równie tajemnicza.
- Nie ma nic tajemniczego w sowach. To tylko
przesądy.
- Och, Joanno, czy zawsze jesteś taka prozaiczna?
- westchnął Richard.
- Tak, chyba zawsze - potwierdziła. Najwyższy
czas, by zrozumiał, że ona nie jest jedną z tych
postrzelonych aktoreczek, jego przyjaciółek, z którymi
może się tak przekomarzać.
- Wiesz, kiedy śpisz, wydajesz się zupełnie inna.
Taka krucha i bezbronna. - Pochylił się, by poprawić
koc, który zsunął się jej z kolan.
- To twoja wina, że jestem śpiąca - powiedziała
oskarżycielsko. - Becky nie dała mi się wyspać. Przez
pół nocy powtarzałam z nią rolę, bo napomknąłeś, że
ty zagrałbyś tę scenę zupełnie inaczej. No, a dziś
musiałam zerwać się bladym świtem, by Becky zdążyła
na charakteryzację.
- Świt to najpiękniejsza część dnia - uśmiechnął
się Richard.
- Tak? - Zdziwiła się. - Myślałam, że jesteś raczej
nocnym markiem.
- Dlaczego?
- Słyszałam, jak przez całą noc chodziłeś po pokoju.
46
UWODZICIEL
Pokój, który zajmowały Joanna i Becky, znajdował
się obok pokoju Richarda. Joanna nie była tym
zachwycona. Rebecca co chwila wynajdywała jakiś
pretekst, by, jak to określała, „zajrzeć do Richarda",
a on jeszcze ją do tych odwiedzin zachęcał.
- Nie miałem pojęcia, że ściany są takie cienkie.
- Wcale nie są cienkie, tylko ty tak hałasowałeś.
- Naprawdę? Starałem się zachowywać bardzo
cicho. Jesteś pewna, że nie leżałaś z uchem przy ścianie?
- Moje łóżko jest pod oknem.
- Szkoda - mruknął. - Myślałem, że wystarczy, bym
się odwrócił, a praktycznie miałbym cię w ramionach.
- Nie jestem pewna, czy zauważyłbyś różnicę
- powiedziała złośliwie, myśląc o setkach kobiet,
które obejmował.
- Między tobą a ścianą? - Richard celowo udawał,
że nie zrozumiał tej aluzji. - No cóż, ściana jest od
ciebie wyższa.
- I bardziej dostępna, niż ja kiedykolwiek będę
- odcięła się Joanna.
- Chciałaś powiedzieć, że muszę szukać sposobów,
by dać upust żądzom?
- Richardzie! - Joanna zarumieniła się zawstydzona.
- Przestań natychmiast! Oczywiście, że nie to miałam
na myśli. Jestem pewna, że nie brakuje ci okazji, by...,
by.... - zaplątała się.
Richard pękał ze śmiechu.
- Zresztą, nic mnie to nie obchodzi! Możesz sobie
wyprawiać orgie co wieczór. Oczywiście pod warun
kiem, że nie będziesz przeszkadzał mi spać.
- Czyżbyś była zazdrosna?
- Też coś! - obruszyła się. - Nie jesteś nawet
w moim typie.
UWODZICIEL 47
- O! - zdziwił się - a jaki jest ten twój typ?
- Brunet - powiedziała stanowczo. - Odpadasz
w przedbiegach.
- Skoro mowa o włosach, masz bardzo oryginalną
fryzurę - odciął się. - Wyglądasz, jakbyś przeszła tyfus.
- Taka teraz moda.
- A ten srebrny kolor?
- To moje naturalne włosy.
- Naprawdę? - uśmiechnął się drwiąco. - Dlaczego
więc masz takie ciemne brwi i rzęsy?
- Brwi i rzęsy mam zrobione henną. Z powodu
szkieł kontaktowych nie mogę używać żadnych
malowideł - odpowiedziała niechętnie Joanna, choć
wiedziała, że zainteresowanie Richarda sprawami
makijażu to czysto zawodowa ciekawość. Jako aktor
wiedział na ten temat bardzo dużo i często udzielał
porad Becky i innym aktorom.
Przyglądał się jej uważnie i Joanna zaczynała czuć
się trochę nieswojo pod przeszywającym spojrzeniem
zielonych oczu. Przypomniała jej się scena z oglądanego
niedawno filmu, w którym Richardowi partnerowała
Bianca James. Ciekawe, czy w życiu był też tak
wspaniałym kochankiem, jak na ekranie?
- O czym myślisz? - przerwał jej rozmyślania głos
Marlowa.
- Co? Co takiego? - Joanna niespokojnie poruszyła
się w fotelu. - A... o niczym.
- Więc dlaczego się rumienisz?
- Naprawdę? - Dotknęła rozpalonego policzka.
- To od wiatru.
- Skoro tak twierdzisz - powiedział drwiąco. Czyżby
potrafił czytać w myślach?!
- Jak tam zdjęcia? Co sądzisz o Becky? - Joanna
48
UWODZICIEL
postanowiła zmienić temat. - Była bardzo rozczaro
wana, że nie chciałeś jej nic powiedzieć.
- Pierwszy dzień przed kamerami jest trudny dla
wszystkich. Całkiem nieźle jej poszło. Oczywiście nie
mogę powiedzieć nic konkretnego, zanim nie zobaczę
całej sekwencji, a filmy wysłaliśmy do Auckland, do
wywołania.
- Całkiem nieźle? - powtórzyła Joanna. Czuła, że
coś jest nie tak. - Czy to wystarczy? Czy tak łatwo cię
zadowolić?
- Mówię ci, że nie potrafię ocenić, zanim nie
zobaczę całości - mruknął niechętnie Richard.
- Nie wierzę ci. Nie dalej jak wczoraj twierdziłeś,
że w sztuce, tak jak w miłości, należy słuchać swojego
instynktu! Co z ciebie za reżyser, skoro nie masz
takiego instynktu?
- No dobrze! - wybuchnął. - Czy chcesz, żebym
powiedział ci, co mi podpowiada mój instynkt? Ona
jest okropna! Straszna! Beznadziejna!
- Aż tak źle? - zmartwiła się Joanna.
- Jak na razie, tak.
- Czy powiesz jej to? - zaniepokoiła się.
- Oczywiście, że nie. Za kogo mnie uważasz?
- zdenerwował się Richard. - To jasne, że Becky jest
sztuczna i sztywna. Dlatego zacząłem od mniej ważnych
scen. Mała potrzebuje czasu, by się odprężyć, zrelak
sować. Nie można zapominać, że Becky nie jest
aktorką. Dopiero się uczy. Musi uwierzyć w siebie i...
zaufać mi całkowicie - dodał po chwili wahania.
- Jeśli chodzi o to ostatnie, możesz być spokojny
- mruknęła złośliwie.
- Nie obawiaj się, wiem, co robię - uspokoił ją.
- Jesteś pewny?
UWODZICIEL
49
- Widziałaś „Obcą mowę"? - Był to pierwszy film,
który Richard reżyserował.
- Nie - wyznała odważnie. - Nie należę do fan
klubu Richarda Marlowa, choć mam twój autograf.
- Tak? - podchwycił. - Powiedz, w jaki sposób go
dostałaś?
- Nie chcę do tego wracać. Poza tym nie jestem
plotkarą. Nie należę do tych, co całują, a potem
opowiadają o tym na prawo i na lewo.
- Nie może być - zadrwił Richard. - Większość
kobiet, które znam, zrobiłyby wszystko dla rozgłosu
- uśmiechnął się i porozumiewawczo zmrużył oko.
- Możesz mi zaufać. Będę milczał, jak grób.
- Co za zbieg okoliczności - zakpiła. - Dokładnie
to samo powiedział Tom, kiedy próbował mnie
wypytać, a Dean przekonywał mnie, że w porównaniu
z nim niemowa jest gadułą. - W głosie Joanny
pojawiła się podejrzliwość. - Czyżbyś to ty podpuścił
ich, by wyciągnęli ze mnie, kiedy i jak się poznaliśmy?
- Kto? Ja? - obraził się Richard. - Czy mógłbym
być aż tak przebiegły?
- O, nie wątpię!
- Czy wiesz, że oni robią zakłady o to, jak się
poznaliśmy?
- Nie! - Joanna szeroko otworzyła oczy w udanym
zdziwieniu. Zakłady, obok kart i szachów, były
ulubioną rozrywką ekipy. - Jeśli tak ci zależy, spróbuj
spytać Becky.
- To ona wie? - Richard nie krył rozczarowania.
- Oczywiście, wersja, którą jej podałam, jest trochę
okrojona - odpowiedziała Joanna udając zawstydzenie.
- To nie dla mnie - oświadczył stanowczo. - Nie
lubię przeróbek. Zaczekam, aż wyjdzie na jaw oryginał-
50
UWODZICIEL
na wersja wydarzeń. Zresztą, jak wiesz, lubię zagadki.
To zepsułoby mi całą przyjemność zgadywania.
- O tak! Nie wątpię, że chcesz się zabawić.
- Potrzebuję relaksu. Ciężko pracuję.
Joanna powstrzymała się od komentarza. Cokolwiek
by mówić, było prawdą, że Richard pracował dłużej
i więcej niż inni. Choć Dean, jego asystent i prawa
ręka, zajmował się stroną techniczną i organizacyjną,
Marlow lubił wszystkiego dopilnować osobiście. Jeśli
zaś chodzi o pracę nad samym filmem, nie należał do
tych reżyserów, którzy kierują aktorami z wygodnego
fotela. Podczas zdjęć Richard był wszędzie. Dwoił się
i troił. Krzyczał, tupał, wymachiwał rękami. Zdarzały
się dni, kiedy był wcieleniem anielskiej wprost cierp
liwości, innym razem zaś tracił ją zupełnie. Przy tym
wszystkim był bardzo dobrym psychologiem. Potrafił
trafnym żartem bądź gestem rozładować każdą napiętą
sytuację.
Teraz siedział obok niej i ze zmarszczonymi brwiami
rozcierał chorą nogę.
- Boli cię? - spytała na pozór obojętnym tonem.
Nie chciała, by usłyszał w jej głosie współczucie.
- Nie. Tylko trochę zdrętwiała. Myślę, że to z zimna.
- Powinienieś był osadzić akcję filmu na jakiejś
tropikalnej wyspie.
- Chyba żartujesz? Za te pieniądze? - uśmiechnął
gię. Popatrzył na bielejący w oddali ośnieżony szczyt
Mount Egmont. - Wiesz, ten krajobraz jest bardzo
ważną częścią filmu. Nie udałoby mi się uzyskać
takiego efektu, gdyby akcja rozgrywała się gdzie
indziej. Mai tutaj się urodził. Całą urodę tego miejsca,
góry, morze, bujną roślinność, ostre, mroźne powietrze,
wszystko to opisał w scenariuszu.
UWODZICIEL
51
W paru słowach Richard nakreślił specyficzną
atmosferę swojego filmu. W ten sam sposób pracował
z aktorami, wyczarowując przed nimi świat, w którym
żyli bohaterowie „Cieśli". Rodzaj hipnozy. Potrafił
sprawić, że oczarowani jego opowieścią słuchacze
gotowi byli uwierzyć w każde słowo. Czy to właśnie
działo się z Becky? - zastanawiała się Joanna. Co
wieczór Rebecca wracała ze spotkań z Marlowem
rozpalona i podekscytowana. Czyżby obawy Ellen
miały się sprawdzić? Joanna nie wierzyła, że mężczyzna,
który romansował z najpiękniejszymi kobietami świata
filmu, mógł zainteresować się naiwną, głupiutką
nastolatką. Z drugiej strony, Richard, przyzwyczajony
do łatwych „zdobyczy", mógł wykorzystać naiwność
dziewczyny.
Swoimi obawami Joanna podzieliła się z Susy
Lay ton.
- Richard już taki jest - pogodnie stwierdziła
Susy. - We wszystko, co robi, wkłada duszę i oczekuje
tego samego od innych. Wiesz, on ma w sobie coś
takiego, że człowiek wyłazi ze skóry, żeby go zadowolić.
- Pewnie wszystkie jego partnerki zakochiwały się
w nim - zauważyła Joanna z przekąsem w głosie.
Odpowiedź Susy, zamiast uspokoić, jeszcze bardziej
ją zdenerwowała.
- I nawzajem - uśmiechnęła się Susy. - Zakochiwał
się w każdej swojej kolejnej partnerce regularnie, jak
w zegarku. Nawet nie warto było się o to zakładać.
Dopiero ostatni romans z Biancą James wyglądał na
coś poważnego. Ale - zawahała się - to stara historia.
Nie powinnaś obawiać się o Becky. To jasne, że
Becky podkochuje się w Richardzie, ale on już nie
jest aktorem. To reżyser. Wątpię, czy on ją w ogóle
52
UWODZICIEL
dostrzega poza planem. Poświęca jej mnóstwo czasu
ale to nie oznacza bynajmniej, że jest nią zaintereso
wany, że tak powiem, prywatnie. Richard wie, TĄ
podoba się kobietom. Latają za nim całymi stadami.
On po prostu lubi kobiety. W przeciwieństwie do
większości aktorów, którzy otaczają się kobietami
dla rozgłosu, Richard ma naprawdę wiele przyjaciółek.
Lubi towarzystwo kobiet, choć teraz, po tym numerze
jaki wycięła mu Bianca, jest wobec nich trochę nieufny.
- A więc tu jesteś - głos Finna przerwał rozmowę
Richarda z Joanną. - Bardzo żałuję, że muszę wam
przerwać to słodkie gruchanie - Finn uśmiechnął się
złośliwie do Richarda - ale Billy ma kłopot z rolą
i prosi cię na plan. - Skinął głową w stronę, gdzie
Billy Wi"ams, kaskader, przygotowywał się do zagrania
sceny, w której David ratuje brata Helen przed
utonięciem w rzece.
- Założę się, że musi być ciepło i przyjemnie pod
tymi kocami - zwrócił się do Joanny. - Pozwolisz mi
się trochę ogrzać przy tobie?
Joanna odwzajemniła uśmiech Finna. Przyzwyczaiła
się już do jego zaczepek.
- Oszczędź sobie tego, Finn - odpowiedział za nią:
Richard. - Poproś lepiej Loren, żeby ci poprawiła
charakteryzację. Zaraz zaczynamy zbliżenia i chciał
bym, żeby wszystko grało. Znowu dzisiaj zaspałeś
i mamy przez ciebie opóźnienie.
Ponieważ charakteryzacja Finna była dosyć skom
plikowana i zajmowała dużo czasu, aktor powinien
był zjawić się dwie godziny wcześniej od innych, co
jednak rzadko kiedy mu się udawało. Loren, skądinąd
bardzo spokojna i cierpliwa osoba, ziała nienawiścią
na samo wspomnienie Finna i przysięgała, że nie
UWODZICIEL 53
podejmie się pracy przy żadnym filmie, w którym on
będzie grał.
Finn obojętnie wzruszył ramionami.
- Mam czas.
- Chcę, żebyś poszedł tam zaraz - w głosie Richarda
zabrzmiała stalowa nuta. Przez chwilę obaj mężczyźni
mierzyli się gniewnym wzrokiem. W końcu Finn
poddał się.
- No dobra - mruknął niechętnie. - Zobaczymy
się na lunchu, skarbie - uśmiechnął się do Joanny.
- Zajmij mi miejsce koło siebie.
- Joanny nie będzie na lunchu - wtrącił Richard.
Po czym, zwracając się w stronę Joanny wyjaśnił:
- Chcę, żeby Becky wróciła do hotelu natychmiast po
zakończeniu zdjęć. Nie będzie już dzisiaj potrzebna,
więc może zająć się lekcjami.
- Wszystko, co potrzebne, mam ze sobą - Joanna
popatrzyła na niego zaskoczona. - Powiedziałeś, że
możemy korzystać z twojej przyczepy, więc...
- Becky będzie przemoczona i zziębnięta - przerwał
jej niecierpliwie Richard. - Powinna wziąć gorącą
kąpiel i przebrać się. Finn! Loren czeka.
- W porządku, idę już, idę. - Aktor nic sobie nie
robił ze złego humoru Marlowa. - Wiesz co, Joanno.
Może w takim razie zjemy razem kolację. O ile,
oczywiście, nasz reżyser nie wymyśli, że Becky powinna
dziś pójść wcześniej spać - dorzucił złośliwie.
Richard popatrzył na Joannę z wyrzutem w oczach,
tak, jakby ją właśnie winił za zachowanie Finna.
Przypomniała sobie to oskarżające spojrzenie wie
czorem, przy kolacji i z przekory postanowiła przyjąć
zaproszenie aktora. Finn Traccy jadał przy oddzielnym
stole ustawionym w centralnej części hotelowej jadalni.
54
UWODZICIEL
- A gdzież to podziewa się twoja urocza siostrzenica?
- spytał Finn siadając. - Czyżby była w towarzystwie
jego wysokości reżysera? - zakpił.
- Pewnie zamówili coś na górę i zamierzają jeść
i pracować równocześnie - odpowiedziała spokojnie
Joanna.
- Naprawdę wierzysz w to, że pracują?
- John jest z nimi. Powtarzają jutrzejszą scenę
- Joanna miała nadzieję, że jej głos nie zdradza ulgi,
z jaką przyjęła wiadomość, że John Keele też weźmie
udział w wieczornym spotkaniu z Richardem. Becky
nie była z tego zadowolona.
- Richard nie może cały czas zajmować się tylko
tobą - tłumaczyła nadąsanej siostrzenicy. - John też
potrzebuje jego pomocy.
- Jak to? Przecież on jest aktorem - złościła się
Becky.
- Ale młodym i niedoświadczonym. Poza tym
aktorzy muszą się uczyć przez całe życie. Nie ma
takiego momentu, kiedy mogliby stwierdzić, że
zakończyli już naukę.
Becky roześmiała się.
- Moja dopiero się zaczyna. Och, jakbym chciała,
żeby te zdjęcia trwały wiecznie!
Joanna z niepokojem popatrzyła na siostrzenicę.
Cokolwiek się jeszcze wydarzy, jedno było pewne: po
zakończeniu zdjęć Becky nie będzie łatwo powrócić
do roli zwykłej uczennicy i grzecznej córeczki Ellen.
Zakosztowała wolności i niezależności i nie zechce
z nich zrezygnować.
Finn wydawał się nie zwracać uwagi na zamyślenie
Joanny i jej małomówność. Jak z rękawa sypał
zabawnymi historyjkami i ploteczkami z życia Hol-
UWODZICIEL 55
lywood. Prawie nie tknął jedzenia, zajął się za to
z przesadną gorliwością zamówionym do kolacji
winem.
- Hej, no co jest? - zaprotestował, kiedy Joanna
odmówiła wypicia kolejnej lampki - a może masz
słabą głowę? W takim razie - mrugnął porozumiewaw
czo - będę nalegał.
- Jeśli chodzi o głowę, to jest akurat odwrotnie
- wyznała Joanna. - Mam bardzo mocną głowę.
- To świetnie! To mi się podoba! - ucieszył się
Finn. - Wiesz co, zróbmy zawody, kto więcej wypije.
- Nie, dziękuję. Nie mogę gorszyć Becky. - Joanna
zakryła dłonią swój kieliszek. - Musie świecić przy
kładem.
- To chyba strasznie nudne. - Finn napełnił
kieliszek. - Powiedzi mi, czy ty masz kogoś?
- Można tak to nazwać - odpowiedziała myśląc
o Duncanie.
Finn roześmiał się.
- To tak, jak ze mną. Co byś powiedziała na
propozycję, by dziś w nocy zaopiekować się samotnym
mężczyzną?
- A gdzie jest ten samotny mężczyzna? - pod
chwyciła Joanna rozglądając się po sali. Zdecydowała,
że najlepiej będzie obrócić tę propozycję w żart.
Odetchnęła z ulgą, kiedy Finn zawtórował jej
śmiechem. Może on wcale nie jest takim kobieciarzem,
za jakiego go wszyscy uważają - pomyślała.
Następnego wieczora Joanna niechętnie przyjęła
wiadomość, że i tym razem Becky zje kolację na
górze, w pokoju Marlowa.
- Cały ranek spędziłaś na planie, a popołudnie
nad lekcjami. Ciężko pracujesz, Becky, i musisz
56
UWODZICIEL
odpocząć. Jestem zdania, że Richard powinien zwolnić
cię z tej próby. Nie wytrzymasz długo takiego tempa.
- Nie pracujemy bez przerwy - upierała się Becky.
- Dotrzymuję mu towarzystwa. Ma teraz zebranie
z kamerzystami i pewnie zapomniałby o jedzeniu,
gdybym mu nie przypomniała.
- Nie sądzę, żeby zagłodził się na śmierć - powie
działa sucho Joanna. - Kto wtedy skończyłby jego
dzieło?
- On potrzebuje kogoś, kto by o niego dbał - oświad
czyła stanowczo Becky, rozczesując przed lustrem złote
loki. - Otacza go cała masa ludzi, ale tak naprawdę
Richard jest bardzo osamotniony. Tylko z paroma
osobami czuje się dobrze - dodała z tajemniczym
uśmiechem mającym oznaczać, że ona, Becky, należy
do tych wybranych. - TLażdy czegoś od mego chce.
Wszyscy zawracają mu głowę swoimi problemami,
a nikt nie pamięta, że przecież on niedawno przeżył
tragedię, że potrzebuje kogoś, kto byłby przy nim.
- A ty? Czy ty też nie zabierasz mu jego cennego
czasu? Może Richard chciałby czasem być sam?
- To nieprawda! - obruszyła się Becky. - Gdyby
tak było, powiedziałby mi. Richard chce, żebym
z nim była! Nauczyłam się więcej, niż w szkole
aktorskiej. Jest ze mnie dumny i mówił, że mam duże
możliwości. Nie powiedziałby tego, gdyby to nie była
prawda. Richard nigdy nie kłamie, kiedy chodzi
o jego pracę. Chce, żebym była najlepsza. I będę!
- dodała stanowczo z tą charakterystyczną dla,
młodości pewnością siebie.
Ellen zemdlałaby, gdyby mogła teraz usłyszeć swoją
córkę - pomyślała ponuro Joanna, postanawiając
porozmawiać z Richardem.
UWODZICIEL
57
Finn już na nią czekał w jadalni. Opróżniona
szklaneczka wina stała przed nim. Musiał wypić dosyć
dużo, gdyż zauważyła, że język zaczynał mu się plątać.
Gdy po kolacji zamówił kolejną butelkę, tym razem
szampana, Joanna zaprotestowała:
- Nie wiedziałam, że przy tak napiętym budżecie
możemy pozwalać sobie na taką rozrzutność.
- Mam ochotę utrudnić Richardowi życie. Niech
się trochę pogimnastykuje. Zbyt wiele rzeczy zbyt
łatwo mu przyszło. Szczególnie jeśli chodzi o kobiety
- uśmiechnął się złośliwie. - Czy chcesz, bym opowie
dział ci o moim przyjacielu Richardzie i jego paniach?
Czy mam ci opowiedzieć o moim przyjacielu Richardzie
i mojej żonie? To, oczywiście, tajemnica... Oni myślą,
że ja nic nie wiem... niczego się nie domyślam...
Finn zamilkł i pogrążył się w ponurym rozpamięty
waniu przeszłości. Korzystając z jego nieuwagi, Joanna
wymknęła się z jadalni. Czuła się trochę winna
zostawiając go samego w takim stanie, obawiała się
jednak, że jej towarzystwo zachęci go do dalszego
picia. Ciekawe, co to za historia z Richardem i Biancą?
- zastanawiała się.
Kolejny dzień zdjęć zaczął się awanturą. Finn nie
pojawił się na planie. Mira, wysłana do hotelu, wróciła
z wiadomością, że od wczoraj wieczór nikt go nie
widział.
Richard był wściekły.
- Gdzie on, do cholery, się podział?! Czy ktoś
z was widział go dziś rano?
Okazało się, że nikt.
- A wczoraj wieczorem?
- Był w restauracji z Joanną - powiedziała cicho
Kelly rzucając Joannie przepraszające spojrzenie.
58
UWODZICIEL
Wszystkie głowy zwróciły się w jej kierunku i Joanna
poczuła, że się czerwieni.
- Siedzieliśmy przy jednym stoliku - przytaknęła.
- Becky jadła z tobą na górze - broniła się.
- O której się rozstaliście?
Joanna zmarszczyła gniewnie brwi.
- Nie... nie pamiętam - zaczęła.
- To sobie przypomnij!
- Nie mów do mnie takim tonem! - zaperzyła się.
- Joanno, chciałbym porozmawiać z tobą na
osobności - powiedział spokojnym, ale stanowczym
głosem Richard.
Weszli do przyczepy.
- Do licha! Czy ty to robisz specjalnie? - wybuchnął.
- Jeśli tak, to...
- Weź głęboki oddech.
- Co?!
- Weź głęboki oddech i policz do dziesięciu - po
wtórzyła Joanna.
- Hej! Nie jestem jednym z twoich zasmarkanych
szczeniaków!
- Więc dlaczego zachowujesz się tak, jak byś był?
- Cholera! - Richard z całej siły cisnął laską o ścianę
przyczepy.
- Jak to się dzieje, że nigdy nikogo nie uderzyłeś? Rzu
casz tą laską przy każdej sposobności w ślepej furii. Słysza
łam, że jeszcze nie zdarzyło się, abyś w kogoś trafił. Może
ta furia wcale nie jest taka „ślepa"? Może tylko udajesz?
- Joanno! - warknął ostrzegawczo.
- To nie moja wina, że Finn nie stawił się na
zdjęcia - ciągnęła spokojnie Joanna. - Jest dorosły,
a ja nie jestem jego niańką. Jadłam z nim kolację
wczoraj wieczorem, a potem poszłam na górę.
UWODZICIEL
59
- Poszłaś do jego pokoju?
- Nie, nie poszłam - odburknęła. - Zresztą, to nie
twój interes.
- Tak się składa, że mój. To jest mój film.
- Chyba nie myślisz, że Finn zrobił to specjalnie?
- Nie wiem już, co myśleć. Może ty mi powiesz.
Słyszałem, że ostatnio bardzo się zaprzyjaźniliście
- zadrwił. - Piłaś wczoraj?
- Trochę.
- Teraz wiem, że kłamiesz. Finn nigdy nie pija
„trochę".
- Pytałeś, czy ja piłam - przypomniała mu.
- Nie łap mnie za słówka. Wiesz dobrze, o co mi
. chodzi.
- Mówiłam ci już, nie jestem jego niańką - zniecier
pliwiła się Joanna. - Nawet go dobrze nie znam.
- Co nie przeszkadza ci go zachęcać.
- Zachęcać? - zdziwiła się.
- Szepczecie po kątach. Masz opiekować się Becky,
a nie Finnem. Nie płacę ci za odciąganie aktorów od
pracy.
- Tak się składa, że lubię Finna.
- Nie przesadzaj może z tym lubieniem, skarbie.
On jest żonaty. Poza tym - uśmiechnął się złośliwie
- co by na to powiedział pan Indycze Jajo, który
czeka na ciebie w domu...
- Jak śmiesz sugerować, że... - Joanna nie posiadała
się ze złości.
- Znam Finna i wiem, jakie są kobiety - oświadczył
Richard - ale wierz mi, to babiarz.
- Ach tak, dziękuję za ostrzeżenie, ale myślałam,
że podryw to raczej twoja specjalność - odcięła się.
Marlow uśmiechnął się.
60
UWODZICIEL
- Była. I to dawno.
- Jesteś pewny? A Becky?
- Co Becky?
- Nie udawaj niewiniątka. Ona jest w tobie zako
chana!
Richard obojętnie wzruszył ramionami.
- 1 co z tego? Wszystkie aktorki zakochują się
w swoich reżyserach lub partnerach. Wolałabyś, żeby
wybrała Finna?
- A więc przyznajesz się, że wiesz o tym i wykorzys
tujesz jej naiwność?
- Przyznaję tylko, że to było nieuniknione. Daj
spokój - żachnął się - jesteś przecież nauczycielką.
Znasz psychikę nastolatków. Kiedy człowiek jest
młody, świat wydaje się mu tajemniczy, wspaniały,
pociągający. Tak jest z Becky. Dlaczego chcesz to
zniszczyć, pozbawić ją iluzji. One są potrzebne
każdemu. Nawet tobie.
- Mówimy o życiu, nie o twoim filmie.
- Jesteś pewna? Życie naśladuje sztukę.
- To nie znaczy, że wolno ci wykorzystywać
zauroczenie Becky. Wytłumacz jej to.
- Ona nie jest jeszcze gotowa. Widzisz, Joanno,
taka jest właśnie praca nad filmem. Pochłania twoje
życie prywatne, twoje uczucia. Jesteśmy teraz jedną
wielką rodziną. Kochamy się, nienawidzimy, wa
lczymy ze sobą. To nieuniknione. Gdyby wszystko
szło gładko, nigdy nie udałoby się nam stworzyć
nic wartościowego.
- O! Nie ma obawy! To nie z tobą. Za bardzo
kochasz tę pracę. Nawet teraz, lubisz się tak wściekać,
prawda?
- Chyba masz rację - zgodził się z nią. - A ty?
UWODZICIEL
61
- Bardzo - w głosie Joanny pojawił się sarkazm.
- Ale czy nie odbiegliśmy od tematu?
- No dobrze - westchnął z rezygnacją. - Słuchaj,
zwykle nie pozwalam nikomu poza scenarzystą
i kamerzystami oglądać nakręconych materiałów, ale
chcę, żebyś przyszła jutro i zobaczyła te zdjęcia.
Może wtedy mnie zrozumiesz. Jeśli zaś chodzi o Finna,
cóż, zawsze był złośliwy i to nic nowego, ale tym
razem poszło o coś innego. Finn przeżywa teraz
ciężkie chwile. Ma problemy natury osobistej i byłoby
lepiej, gdybyś się do tego nie mieszała. Jeżeli naprawdę
chcesz mu pomóc, mogę oficjalnie uczynić cię od
powiedzialną za jego obecność na planie.
- Dziękuję bardzo - burknęła. - Wystarczy mi, że
mam na głowie Becky.
Westchnął ciężko.
- Skoro nie chcesz. A teraz lepiej już wyjdźmy, bo
pomyślą sobie, że pozabijaliśmy się nawzajem. Zanim
jednak wyjdziemy - podszedł do niej blisko i nim
zdążyła zorientować się w jego zamiarach, pocałował ją.
Joanna była tak zaskoczona, że nie broniła się.
Musiała przyznać, że ten pocałunek sprawił jej
przyjemność. Richard, najwyraźniej, nieźle znał się
na rzeczy.
- Wiesz - zamruczał, niechętnie wypuszczając ją
z ramion - wydaje mi się, że pamiętałbym, gdybym
cię już kiedyś całował. Mogę zapomnieć imię, twarz,
ale nigdy nie zapominam pocałunku.
Nic dziwnego, że nie pamiętał - pomyślała Joanna.
Ten pocałunek wcale nie przypominał poprzedniego.
Nawet w tej chwili ciągle jeszcze czuła jego usta na
swoich. Zarumieniła się.
- Bardzo łatwo się czerwienisz - uśmiechnął się
62
UWODZICIEL
Richard dotykając jej policzka. - Masz taką cienką
skórę. Czy chcesz zostać tu, zanim ten rumieniec nie
zniknie? Wyglądasz, jakby ktoś cię przed chwilą
pocałował - zażartował.
Teraz posunął się stanowczo za daleko! Joanna
poczuła, jak gniew przesłania jej oczy. Uniosła rękę
i wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Ty też powinieneś chyba chwilę odczekać. Wy
glądasz jak ktoś, kto właśnie dostał po buzi - wycedziła
przez zaciśnięte zęby i wyszła.
No, no, sówka pokazała pazurki - pomyślał Richard
rozcierając policzek. Podobało mu się jej zachowanie.
Wyglądało na to, że za tym chłodnym opanowaniem
kryje się prawdziwie ognisty temperament. Ten, kto
potrafi tak walczyć, musi wspaniale kochać. Pod-
powiadał mu to jego instynkt, a. Richard. Majciow
zawsze wierzył swoim przeczuciom.
ROZDZIAŁ CZWARTY
- Ależ ona jest beznadziejna! - jęknęła Joanna.
Siedzieli w zaciemnionej sali konferencyjnej, którą
hotel wypożyczył ekipie. Właśnie skończyli oglądać
sekwencje nakręcone z udziałem Becky.
- Ostrzegałem cię.
- Wiem, ale myślałam...
- Że przesadziłem - wtrącił.
- Becky porusza się jak lalka. Pewnie będziesz
musiał nakręcić ten material na nowo.
- Niekoniecznie. Nie uwierzyłabyś, ile można
osiągnąć wycinając niektóre partie i montując sceny
jeszcze raz.
- Nie rozumiem tylko, dlaczego wybrałeś właśnie
ją, skoro jest taka... taka...
- Okropna? - podpowiedział. - Nie było próbnych
zdjęć. Poza tym, zafascynowała mnie jej osobowość.
Oczywiście, jest to zainteresowanie czysto zawodowe
- dodał szybko, widząc zaniepokojone spojrzenie
Joanny. - Becky jest zdecydowana, łatwo i chętnie się
uczy i nie jest zahukaną, zakompleksioną panienką,
jak większość dziewczyn w jej wieku.
- I to wystarczy, by zostać dobrą aktorką? - za
drwiła Joanna.
- Nie - Richard nie dał się sprowokować. - Ale to
dobry początek - tłumaczył spokojnie.
- Widzisz, Joanno, nawet największy talent nie
5.4 UWODZICIEL
pomoże, jeśli aktor nie jest fotogeniczny. Są ludzie,
którzy nigdy nie będą dobrze wychodzić na zdjęciach,
innym zaś to przychodzi bez trudu. Becky należy do
tych szczęśliwców. Potrzeba jej tylko dobrego nau
czyciela i trochę ćwiczeń. Ta dziewczyna ma ogromne
niożliwości. Czy zwróciłaś uwagę na pierwsze sek
wencje, tę scenę w kuchni, z Joe'sem? Jest świetna.
Właśnie to, o co mi cały czas chodziło. Ale wtedy
gecky nie wiedziała, że już kręcimy. Jest swobodna,
naturalna. Oczywiście, moglibyśmy tak postępować
przez cały czas, ale wiem, że nie musimy jej oszukiwać,
flecky jest w stanie osiągnąć tę swobodę i naturalność.
\]
wierz mi!
Joanna popatrzyła na niego. O tak, bardzo chciała
n
iu uwierzyć. Jak można nie wierzyć mężczyźnie,
l^tórY tak całuje. Qd ijamiątnei,scenY w iejgł rjrzYczeijie.
niinęło parę dni. Richard słowem nie wspomniał
o tym, co zaszło między nimi, ale czasami przyłapywała
go, jak przyglądał się jej z tym swoim lekko drwiącym
uśmieszkiem, który doprowadzał ją do szału.
- Na litość boską, Joanno! - wybuchnął Richard
rozdrażniony jej milczeniem. - Cała ekipa wierzy, że
Wiem, co robię. Czy tak trudno cię przekonać?
- Cała ekipa nie opiekuje się Becky - odpowiedziała
spokojnie.
Richard zaklął cicho i zwrócił się w jej stronę,
kładąc rękę na sercu:
- Joanno, przysięgam na grób mojej matki, że nie
żywię niecnych i występnych zamiarów wobec twojej
nieletniej siostrzenicy.
- Przecież twoja matka jeszcze żyje - przypomniała
- Na razie tak, ale zanim cię przekonam, z pew-
UWODZICIEL 65
nością już umrze. To prawda, że Becky jest młoda,
śliczna i bardzo, bardzo apetyczna, ale nie jestem
takim podrywaczem, za jakiego mnie bierzesz.
- Gazety piszą co innego - zauważyła.
- No to co? Czy sądzisz, że to musi być prawda?
- rozzłościł się nie na żarty. - Pismaki z Hollywood
to zgraja oszustów i kłamców. Wystarczy, żebym
uśmiechnął się do kobiety, a już gazety rozpisują się
na temat nowego romansu Richarda Marlowa. Jeśli
zaś się nie uśmiechnę, to znaczy, że też mam z nią
romans, tylko potajemny. Oczywiście, nie przeczę, że
miewałem przygody - wyznał otwarcie. - Kiedyś
nawet dosyć często, ale nie jestem kobieciarzem.
Jestem teraz reżyserem. Cholernie dobrym reżyserem
i nie zamierzam podważać mojego autorytetu przez
romans z jedną z moich aktorek, choć zrobię wszystko,
by jej pomóc. I, wyobraź sobie, że w tym celu wcale
nie muszę zaciągać jej do łóżka! Zresztą - żachnął się
- nie rozumiem, dlaczego ci to wszystko mówię. Nie
muszę się przed nikim tłumaczyć.
Joanna zgadzała się z nim. Wstydziła się swojego
zachowania. Tym bardziej, że w pewnej chwili
uświadomiła sobie, że było ono spowodowane nie
tylko troską o siostrzenicę. Była najnormalniej w świe
cie zazdrosna. Richard podobał jej się jako mężczyzna,
choć za nic by się do tego nie przyznała, nawet przed
sobą.
- A więc usiłujesz mnie przekonać, że to, jakim
jesteś reżyserem, nie ma nic wspólnego z tym, czy
jesteś dobry w łóżku? - spytała złośliwie.
- Co takiego?!
Jeszcze nie widziała go tak wściekłego. Zielone
oczy miotały groźne błyski.
66
UWODZICIEL
- Brawo! - uśmiechnęła się drwiąco. - Czy tego
uczyli was w szkole aktorskiej?
Przez chwilę Richard wyglądał tak, jak by chciał
się na nią rzucić, ale zdołał zapanować nad sobą.
- Niezły z ciebie numerek - powiedział wolno
cedząc słowa.
- Nauczyłam się patrząc na ciebie - odcięła się, po
czym dodała: - Przepraszam. To dlatego, że Becky,
pomimo dorosłego wyglądu, jest jeszcze naiwna jak
dziecko. Nie chciałbym, żeby coś jej się stało.
Richard uśmiechnął się.
- Ja też nie chciałbym tego. Nie martw się, nie
skrzywdzę jej. Nie jestem aż tak zepsuty, jak myślisz.
Poza tym mam doświadczenie, jeśli chodzi o to, jak
postępować z zakochanymi nastolatkami. Wierz mi.
Te słowa przekonały ją i Joanna postanowiła mu
zaufać.
Kolejne dni potwierdziły słuszność tej decyzji. Becky
grała coraz lepiej. Bywały, oczywiście, momenty, kiedy
brak doświadczenia i młodość utrudniały pracę, ale
Marlo w bardzo sprytnie wykorzystał je w scenie,
kiedy Helen odkrywa rodzące się w niej uczucie do
Davida. Tak więc, na planie wszystko układało się
jak najlepiej, czego, niestety, Joanna nie mogła
powiedzieć o swoim życiu prywatnym.
Dobre stosunki pomiędzy nią i Richardem popsuły
się wraz z przybyciem do New Plymouth Nicka
Fellowsa. Nick pojawił się tego dnia, kiedy kręcono
sceny w rodzinnym domu Helen. W tym celu studio
wynajęło ogromny, stary dom na przedmieściach
miasta. Cała ekipa zebrała się właśnie na lunch
w kuchni, jedynym pomieszczeniu, które odnowiono
i przystosowano do potrzeb filmu.
UWODZICIEL 67
- Skarbie! Czy zawsze musimy spotykać się w takich
okolicznościach - wykrzyknął Nick spostrzegając
Joannę. - Ilekroć cię widzę, opychasz się jakimiś
smakołykami.
- Widzę, że nie muszę was sobie przedstawiać
- zauważyła z przekąsem Mira.
- To moja dziewczyna, prawda, skarbie? - uśmiech
nął się Nick wylewnie witając się z Joanną.
- To było dawno temu - niechętnie się przyznała
Joanna.
- No, nie przesadzajmy - zaprotestował Nick.
- Ciągle jeszcze jesteśmy młodzi. Chodziliśmy ze sobą
na studiach.
- Co studiowałeś? - Susy Layton obrzuciła przy
stojnego Nicka uważnym spojrzeniem. Joanna mrug-
nięciem dała jej do zrozumienia, że Nick jest wolny
i do wzięcia.
- Ekonomię. Ale wkrótce przekonałem się, że moje
serce należy do sztuki i trochę zaniedbałem naukę.
Tylko Joanna potrafiła pogodzić jedno z drugjm
i być w obu najlepsza.
- Grałaś w teatrze? - zainteresowała się Susy
przenosząc uwagę na Joannę.
- No pewnie! - odpowiedział za Joannę Nick.
- To pierwsza gwiazda naszego teatru. Nie miała
sobie równych w rolach szekspirowskich.
- Naprawdę? - wtrącił Richard, który nie zauwa
żony przez nikogo, od paru minut przysłuchiwał się
tej rozmowie.
- Była fantastyczna! - entuzjazmował się Nick.
- Trzeba było widzieć recenzje, jakie dostawała.
- Nie przesadzaj, Nick - zarumieniła się Jo
a
nna.
- To był tylko studencki teatr amatorski.
68 UWODZICIEL
- Nie bądź taka skromna. Byłaś lepsza od niejednej
zawodowej aktorki.
- Nic nie wspominałaś o tak ciekawej przeszłości
- Richard popatrzył na nią z wyrzutem.
- Nie było o czym. Teraźniejszość jest znacznie
bardziej interesująca.
- Kiedyś widział ją pewien reżyser i zaproponował
jej zdjęcia próbne - wtrącił Nick - ale Joanna...
- Ale ja chciałam skończyć studia - przerwała
Joanna stanowczym tonem, zdecydowana uciąć ten
temat. - Chciałam zostać nauczycielką a nie aktorką.
- I nie żałujesz tej decyzji? - zainteresował się
Richard.
- Jasne, że nie! Jestem zadowolona z pracy w szkole.
- Ale gdyby teraz przytrafiło ci się coś podobnego,
nie odrzuciłabyś chyba propozycji zagrania w filmie?
- dopytywał się Marlow przyglądając się Joannie
z ironicznym uśmieszkiem.
- Mylisz się - odpowiedziała chłodno.
Z twarzy Richarda nie znikał drwiący wyraz. Nie
wierzył jej. Nie powiedział nic, ale jego mina wystar
czyła za komentarz. Joanna nie była przyzwyczajona,
by poddawano w wątpliwość jej słowa. Poczuła się
urażona zachowaniem Richarda. Zresztą - pomyślała,
niech uważa, co chce. Nic a nic ją to nie obchodzi!
- Ciąć! ... Ciąć! ... Ciąć! - głos Marlowa odbijał się
echem o ściany szałasu Davida.
Kręcono właśnie jedną z trudniejszych scen. Spot
kanie Helen z Davidem. Becky była zbyt zdener
wowana, by sprostać roli. Przykazując innym aktorom,
by nie ruszali się z miejsc, Richard wziął rozszlochaną
Becky za rękę i pociągnął ją w stronę przyczep.
UWODZICIEL 69
To właśnie, osłonięte od wiatru, miejsce wybrała
sobie Joanna. Siedziała tam okręcona kocami i wyraź
nie słyszała każde słowo Richarda.
- Co byś zrobiła, Becky, gdybym powiedział ci, że
cię kocham? Szaleję za tobą, nie wiem, co się ze mną
dzieje, nie mogę pracować.... - mówił.
- Ależ Ri.... Richardzie... - wyjąkała zaskoczona
Becky. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zdumienie
odebrało jej mowę. Stała tak z otwartą buzią, wpatrując
się w niego szeroko otwartymi oczyma.
Joanna zesztywniała. Ona też nie mogła ruszyć się
z miejsca. Jak on mógł?! Po tych wszystkich zapew
nieniach, że Becky jest tylko aktorką, a on jej
reżyserem. Chciała zerwać się i głośno powiedzieć, co
o nim myśli, kiedy powstrzymał ją okrzyk Marlowa.
- Tak! Właśnie tak! O to mi chodziło. Tak powinna
zareagować Helen, kiedy Dawid wyznaje jej swoje
uczucie.
Joanna zatrzęsła się ze złości. A więc to tylko
próbka metod pracy Wielkiego Reżysera. Marlow
igra z miłością Rebecci, aby wykrzesać z niej prawdziwe
odruchy.
Tymczasem Richard tłumaczył zaskoczonej Becky:
- Zdziwiły i przestraszyły cię moje słowa, prawda?
Nie wiedziałaś, jak zareagować, co zrobić, co powie
dzieć, czy śmiać się, czy płakać. To naturalne. Tak
właśnie reagują ludzie. Prawdziwi ludzie. I tak powinna
zareagować Helen. Powtórz to, skarbie, przed kame
rami, a będziemy sławni - przerwał i ujął twarz
dziewczyny w swoje dłonie. - Przepraszam cię, Becky.
Byłem podły, ale teraz możesz uważać się za prawdziwą
aktorkę. To był twój chrzest. Nie zrobiłbym tego,
gdybym nie wierzył w ciebie. Wybaczysz mi?
70
UWODZICIEL
Było oczywiste, że nie potrzebował nawet o to pytać.
Becky, zarumieniona z emocji, pośpieszyła do Loren,
by poprawić rozmazany łzami makijaż. Richard odwrócił
się w stronę przyczepy, za którą stało krzesło Joanny.
- Przestraszyłem cię, prawda? - spytał uśmiechając
się.
A więc cały czas wiedział, że tu była!
- Wykorzystujesz każdą okazję, żeby się popisać
- mruknęła przez zaciśnięte zęby.
- To było dla jej własnego dobra. Becky musi
nauczyć się panować nad swoimi uczuciami i wykorzys
tywać je przed kamerą. Zresztą, jeśli ma być aktorką,
musi być twarda.
Joanna gwałtownie uniosła głowę i rzuciła mu
gniewne spojrzenie.
- Kto powiedział, że Becky ma zostać aktorką?
Zielone oczy Marlowa podjęły wyzwanie.
- Decyzja należy do niej samej. Nie pozwolisz
chyba, żeby twoja zazdrość przeszkodziła jej w zro
bieniu kariery? Może nawet mógłbym postarać się
o jakąś rólkę dla ciebie, by ci osłodzić kwaśny smak
przegranej - rzucił jej na odchodne.
Gniew Joanny nie ostygł aż do wieczora. Siadając
przy wspólnym stole wybrała sobie miejsce najbardziej
oddalone od krzesła Marlowa. Siedzący obok niej
Finn zauważył zdziwione spojrzenie, jakim obrzuciła
stojącą przed aktorem szklankę do połowy wypełnioną
przeźroczystym płynem.
- Chciałbym, żeby to była wódka - powiedział
tęsknym głosem. - Niestety, Jego Wysokość jest
w podłym humorze. Dla świętego spokoju, próbuję
tutejszą wodę - wykrzywił się. - To ci dopiero szok
dla mojej biednej wątroby.
UWODZICIEL 71
Joanna roześmiała się. Finn był wspaniałym towa
rzyszem i wkrótce zapomniała o przyczynie gniewu,
zaśmiewając się z jego dowcipów i złośliwych przyty
ków, jakich nie szczędził całej ekipie. Z końca stołu
Richard rzucał jej od czasu do czasu obrażone
spojrzenia, na które wcale nie reagowała. W pewnej
chwili nie wytrzymał.
- Nasz supergwiazdor udziela ci lekcji - rzucił
złośliwie, przechylając się w jej stronę. - Powinnaś
podchodzić do tego, co mówi, z dużą dozą sceptycyz
mu. Finn jest tylko aktorem i niewiele może zdziałać.
Co innego reżyser.... - znacząco zawiesił głos.
- Nareszcie wiemy, dlaczego postanowiłeś zostać
reżyserem - wtrącił Finn.
- Nie chodzi o mnie, ale o moich uczniów - wyjaś
niła chłodno Joanna. - Usiłuję namówić Finna, by
przyjechał do mojej szkoły z pogadanką dla kółka
dramatycznego, które prowadzę.
- Prowadzisz kółko dramatyczne? - zdziwił się
Marlow. - To ciekawe. Znasz to stare powiedzenie,
że ci, którzy nie potrafią grać, uczą gry.
- Przynajmniej mogę się na coś przydać. Uczę
samodzielnie myśleć, a nie powtarzać za innymi. Kim
jest aktor? Marionetką, kukiełką - odcięła się Joanna.
- Zapominasz, że ja nie jestem już aktorem - zau
ważył spokojnie Richard.
Odezwały się protestujące głosy. Najgłośniej prze
czyła Becky.
- Ale przecież nie zerwałeś zupełnie z teatrem. Nie
wolno ci! To byłaby wielka strata. Masz tyle do
zaoferowania, do przekazania innym ludziom.
- Ładnie z twojej strony, że to mówisz, Becky, ale
los zadecydował inaczej. Zresztą nigdy nie zamierzałem
72
UWODZICIEL
Poświęcić się tylko teatrowi. Poza tym nie jestem już
tak sprawny, jak byłem kiedyś - wskazał chorą nogę
i bezradnie rozłożył ręce. - Nikt nie zaangażuje do
głównej roli kulawego aktora, a moja duma nie
pozwoliłaby mi na przyjęcie drugoplanowej roli.
- No, nie zgodziłabym się z tobą - Joanna przerwała
krępującą ciszę, jaka zapadła po tych słowach.
- Zawsze zostaje ci Szekspir i jego „Ryszard Trzeci".
O ile pamiętam, król był kulawy. Rola wprost
wymarzona dla ciebie. Dostrzegam nie tylko podobień
stwo fizyczne. Potrafisz, tak jak on, manipulować
ludźmi, grać na ich uczuciach.
Towarzystwo przy stole wstrzymało oddech. Nawet
Finn wydawał się zdumiony złośliwością tej uwagi.
Czekano na reakcję Marlowa. Wybuchnie gniewem?
Obrazi sie? Ku zdziwieniu obecnych, Richard roześmiał
się.
- Sówka pokazała pazurki! Wiesz, może pewnego
dnia naprawdę zagram „Ryszarda Trzeciego". Pod
warunkiem, że będziesz moją nauczycielką. Czy zawsze
jesteś taka bezwzględna, kiedy ktoś lituje się nad sobą?
- Nie, kiedy ktoś lituje się nad sobą. Tak, kiedy
ktoś wykorzystuje swoją ułomność, by podporząd
kować sobie innych - oświadczyła Joanna.
- No dobrze, masz rację, przyznaję, że czasami
wykorzystuję moje kalectwo - zgodził się z nią Richard.
- Ale przestańmy mówić tylko o mnie. Powiedz,
dlaczego rzuciłaś teatr? A może było odwrotnie?
- Prawda leży pośrodku - odpowiedziała Joanna.
Czuła się trochę nieswojo, kiedy cała ekipa przy
słuchiwała się jej rozmowie z Richardem. - Lubiłam
teatr, ale to było tylko jedno z moich zainteresowań.
Potem przyszedł moment, kiedy trzeba było wybrać.
UWODZICIEL
73
Gdybym chciała zająć się teatrem, musiałabym
zrezygnować z innych rzeczy. Poza tym mam kłopoty
ze wzrokiem.
- Joanna ma bardzo wrażliwe oczy - głośno
poinformowała wszystkich Becky. - Nie może się
malować, a trudno wyobrazić sobie Julię z „Romea
i Julii" w okularach - roześmiała się zadowolona
z dowcipu.
- To tak, jak Hamlet utykający na jedną nogę
- mrukdął Richard.
- Przed kamerami mogłoby być inaczej - za
stanawiała się Loren, charakteryzatorka. - Masz
cudowną cerę, bez żadnych przebarwien. Możliwe, że
nie musiałabyś wcale się malować.
- To nie tylko kosmetyki - westchnąła Joanna.
- Razi mnie światło kamer. - Zaklęła w duchu. Na
samo wspomnienie o oczach reagowała, jak psy
Pawłowa na dzwonek oznaczający karmienie. Pod
powiekami miała pełno łez. - Przepraszam - wymam
rotała wstając i opuszczając jadalnię.
Stała w holu, nerwowo przeszukując torebkę. Gdzie,
u licha, podziały się krople do oczu?
- Joanno! - usłyszała głos Richarda. - Co się
stało? Ty płaczesz? Przeze mnie? Mój Boże! Przep
raszam.
- Wcale nie płaczę - odpowiedziała z gniewem.
- A to co? - dotknął jej mokrego od łez policzka.
- To przez te szkła kontaktowe - potarła powiekę
i na dłoń wypłynęła jej maleńka przeźroczysta płytka.
Oko przestało ją piec, ale za to była na wpół ślepa.
- Co się stało? - dopytywał się Richard.
- Nic. Zostaw mnie. Gdzie jest toaleta? - odwróciła
się od niego i włożyła szkiełko do ust.
74
UWODZICIEL
- Co robisz? - zdziwił się.
- Nawilżam je, żeby założyć z powrotem. Powinno
się to robić za pomocą specjalnego płynu, ale zo
stawiłam go na górze. A teraz, czy możesz wreszcie
zastawić mnie samą? - zniecierpliwiła się.
- Dopiero, kiedy przeprosisz mnie za to, co
powiedziałaś.
- Przeprosić cię?! A to dopiero! To ty powinieneś
mnie przeprosić. Mówiłam prawdę. Wykorzystujesz
swoje kalectwo. Zresztą, wcale nie utykasz tak mocno.
Sama widziałam, jak szybko biegasz.
- Ach tak! Kiedy?
- Kiedy goniłam cię... - urwała i ugryzła się w język.
O mało co się nie wygadała.
- Po polach? Dookoła łóżka? - podchwycił zacie-
tewi.
- Przestań!
- Sama zaczęłaś - zauważył. - Intrygujesz mnie.
Nie dziw się, że jestem podejrzliwy. Nie wiem, jakie
sa twoje plany. Wtedy, na premierze, sama widziałaś,
jak daleko potrafią posunąć się niektóre kobiety, by
zainteresować sobą reżysera.
- Ja nie! - oburzyła się Joanna.
- Szkoda - westchnął z żalem. - Kto wie, jak
zareagowałbym, jeśli to ty rozebrałabyś się dla mnie.
Z pewnością zareagowałby inaczej - ze złością
pomyślała Joanna. - Pękłby ze śmiechu. Przełknęła
ślinę.
- Joanno! - przerwał jej zamyślenie Richard bio
rąc ją pod ramię i prowadząc w stronę jadalni. -
Wracajmy do stołu. Obiecuję, że nie będę się z tobą
drażnił.
- Lepiej pójdę na górę - zatrzymała się.
UWODZICIEL 75
- Jeszcze wcześnie. Proszę. Jeśli nie będziesz mnie
mieć na oku, mogę uwieść biedną Becky - zażartował.
- Chcę iść do swojego pokoju - upierała się Joanna.
- Na litość boską! Możesz założyć to szkło tutaj.
Chyba się mnie nie wstydzisz. Do licha! - zdenerwował
się Richard. - Sam je nosiłem. W „Cedrowych
wzgórzach". Musieli mi zmienić kolor oczu. Wiem,
jakie są kłopotliwe. Potrafią wypaść ci z oka w najmniej
odpowiednim momen... - urwał zaskoczony spoj
rzeniem Joanny.
Patrzyła na niego tak, jak by chciała go zamordować.
- Czy coś się stało?
- Połknęłam je - odburknęła ze złością.
- Co takiego?
- Połknęłam szkło kontaktowe - powtórzyła wolno
i dobitnie.
Richard roześmiał się.
- To twoja wina! - wybuchnęła. - Zagadałeś mnie.
- Mówiłam ci, żebyś zostawił mnie w spokoju!
- O mój Boże! Joanno! I co teraz zrobimy? - udawał
przerażenie Marlow. - Zadzwonimy po pogotowie,
by zrobili ci płukanie żołądka, czy poczekamy, aż
wydalisz je zgodnym z naturą sposobem?
- Ale śmieszne! - obraziła się Joanna. - Obciążę
cię rachunkiem za nowe szkła - zagroziła.
- A co tymczasem powinienem zrobić? Postarać ci
się o czarną przepaskę na oko?
- Richardzie! Jeśli powiesz o tym komukolwiek...
- Nie powiem, nie powiem - zapewniał ją. - Ale
musimy wymyślić jakąś wiarygodną historyjkę, którą
inni będą mogli gładko połknąć... - nie wytrzymał
i na nowo wybuchnął śmiechem.
Tego było już za wiele! Nie panowała nad sobą.
76 UWODZICIEL
Z całej siły kopnęła laskę, na której się opierał.
Richard zachwiał się, ale wciąż się śmiał. Joanna
dostrzegła oburzone spojrzenie jakiejś starszej damy
wysiadającej z windy. Mina damy wyraźnie świadczyła
o tym, co myśli na temat młodych kobiet atakujących
bezbronne kaleki.
Czerwona ze wstydu Joanna schroniła się w windzie.
Nim zamknęły się za nią drzwi, ujrzała, jak dama
podaje Richardowi laskę. Richard z miną męczennika
dziękował damie, po czym pochwyciwszy wzrok
Joanny, zmrużył oko w szelmowskim mrugnięciu.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Kiedy Joanna znalazła się w swoim pokoju, wyjęła
z oka drugie szkło i wrzuciła je do zlewu. Odkręciła
wodę i z satysfakcją obserwowała, jak przeźroczysta
płytka unosi się przez chwilę na wodzie, po czym
znika w otworze. Żegnajcie na zawsze szkła kontak
towe! Od tej chwili koniec z próżnością - postanowiła
twardo. - Zakładam okulary. Na dnie walizki od
szukała wielkie okulary w ciemnych, surowych opraw
kach. Pasowały do jej nastroju. Przebrała się w piżamę,
sięgnęła po pierwszą z brzegu książkę i zagrzebała się
w pościeli. Nie wróci już na dół. Nie sprawi mu tej
przyjemności.
Popatrzyła na ponętną kobiecą postać zdobiącą
okładkę książki. Nie znosiła Richarda! Jak mógł
śmiać się z jej może trochę za szczupłej figury.
Najbardziej nienawidziła go, kiedy był taki troskliwy
i czuły, grzeczny i ujmujący. To urodzony podrywacz
i uwodziciel. Nie potrafił inaczej rozmawiać z kobietą,
jak tylko czarując ją uśmiechem i spojrzeniem.
O chociażby, jak się wdzięczył do tej staruchy, na
dole. Nieważne, młoda, stara, ładna, brzydka, adorował
je wszystkie. Skąd niby kobieta ma wiedzieć, czy on
zachowuje się poważnie, czy tylko udaje?
Zresztą, to nieważne! Nic mnie to nie obchodzi
- oświadczyła na głos.
- Kłamczucha - odpowiedziała jej kobieta z okładki.
7$
UWODZICIEL
No dobrze! Będzie ze sobą szczera, Marlow podobał
jej się, czy tego chce, czy nie. Ale powinna była coś
z tym zrobić. Na początek zajęła się wyliczaniem
Powodów, dla których należało jak najszybciej zapom
nieć o Richardzie Marlowie. Po pierwsze, jest nieczuły.
Po drugie, rozpuszczony przez kobiety. Po trzecie,
jest równie niepoważny, jak niektórzy z jej uczniów.
Niestety, Marlow posiadał też niezaprzeczalne zalety.
Był przystojny, inteligentny, utalentowany, a przede
wszystkim... miał poczucie humoru. Tę ostatnią zaletę
Joanna ceniła szczególnie.
Pojedynek z samą sobą nie zapowiadał się łatwo, ale
wiedziała, że powinna zabić rodzącą się w niej miłość.
Richard miał swoje życie, a ona miała swoje i nie było
w nim miejsca na romans ze sławnym reżyserem. Nie
ulegało bowiem wątpliwości, że tylko na tyle mogła
lic;zyć. W najlepszym razie; na krótki, burzliwy romans.
Choć Joanna miała już dwadzieścia trzy lata i żyła
w dobie rewolucji seksualnej, ruchu wyzwolenia kobiet
i pigułki antykoncepcyjnej, jej poglądy na temat
seksu i zasady postępowania z mężczyznami zostały
ukształtowane przez surowe, purytańskie domowe
wychowanie. Seks wiązał się w jej pojęciu z małżeńst
wem i miłością, a jak dotychczas życie nie wystawiło
słuszności tych założeń na próbę.
Rozmyślania przerwał dzwonek telefonu.
- Joanna?
- Ach to ty, Ellen - Joanna nie potrafiła ukryć
rozczarowania.
- Nie wygląda na to, że cieszysz się z mojego
telefonu - Ellen miała wprost niesamowitego nosa
i kolejne dziesięć minut Joanna spędziła na tłumaczeniu
starszej siostrze, że nie ma nic przeciwko temu, by
UWODZICIEL 79
Ellen dzwoniła do niej co wieczór. Następne pół
godziny zajęło jej przekonywanie Ellen, że Becky
znakomicie daje sobie radę z rolą, nie je smażonych
potraw i nie pije alkoholu. Musiała też uspokoić
siostrę, że choć kokaina jest obecnie ostatnim krzykiem
mody w Hollywood, nie zauważyła, by zażywał ją
ktoś z ekipy filmowej.
Kiedy w końcu mogła odłożyć słuchawkę, była
zupełnie wykończona. Zdenerwowanie wyładowała
na osobie siostrzenicy, która właśnie weszła do pokoju
z zarumienioną twarzą i czerwonymi, opuchniętymi
wargami.
- Nie uważasz, że jest już dość późno? - zwróciła
się do Becky ostrym tonem. - Gdzie byłaś tak długo?
- Muszę pójść do łazienki - rzuciła w pośpiechu
Becky. Kiedy pojawiła się z powrotem, umyta i przy
gotowana do snu, Joanna czekała na wyjaśnienia.
- No, ćwiczyliśmy scenę łóżkową - wyznała nie
chętnie.
- Co takiego? - podskoczyła na łóżku Joanna.
- Świetnie nam poszło. Z Richardem wszystko
wydaje się takie proste.
- Czy Finn też był tego zdania?
- Właściwie, to byliśmy z Richardem sami. Richard
był wściekły. Finn gdzieś zniknął - dodała, po czym
chcąc uniknąć dalszych pytań ciągnęła: - Czy myślisz,
że on to robi specjalnie? Żeby zagrać Richardowi na
nerwach? Nie rozumiem, dlaczego. Przecież to właśnie
Finn odbił mu narzeczoną, a nie odwrotnie...
Joanna nie dała się zwieść.
- Więc jak to było? Ćwiczyliście scenę łóżkową bez
jednego z dwojga biorących w tej scenie udział
aktorów?
80
UWODZICIEL
Becky rzuciła jej niespokojne spojrzenie.
- Ćwiczyliśmy poszczególne elementy. No... Richard
uczył mnie całować.
- Szczęściara - mruknęła Joanna. To była właściwa
odpowiedź. Zdenerwowanie Becky zniknęło i dziew
czyna uśmiechnęła się odprężona.
- Mama zemdlałaby, gdyby się o tym dowiedziała.
- To jeden z powodów, dla których ja tu jestem,
a nie ona - odwzajemniła uśmiech siostrzenicy Joanna.
- Myślę, że mogę mieć do ciebie zaufanie. I do niego
też - dodała po chwili wahania. - Choć czasem
Richard zachowuje się niepoważnie, to przecież dorosły
człowiek.
- Pójdę się przebrać - rzuciła Becky znikając za
drzwiami łazienki.
Joanna zaniepokoiła się. Czyżby coś było nie tak?
Podeszła do stolika i w zamyśleniu przerzucała kartki
scenariusza. Do białych, gęsto zapisanych stron maszy
nopisu dołączono kilka różowych, co oznaczało, że
wniesione zostały jakieś poprawki. Joanna rzuciła na nie
okiem, drgnęła i wczytała się uważniej w tekst poprawek.
Kiedy Becky zdecydowała się wreszcie opuścić
bezpieczne schronienie w łazience, Joanna stała na
środku pokoju z maszynopisem w ręku.
- Co to ma znaczyć? - spytała opanowanym głosem,
choć pod maską obojętności kipiała gniewem.
- Richard uważa, że tak będzie lepiej.
- Lepiej?! - wykrzyknęła Joanna nie kryjąc obu
rzenia.
Becky oblała się rumieńcem wstydu.
- To krótka scena, tylko parę minut - broniła się
słabo. - Wszystkie filmy zawierają takie sceny.
Zgadzam się z Richardem. To musi być właśnie tak.
UWODZICIEL
81
- Zgadzam się z Richardem - powtórzyła za nią
drwiąco Joanna. - Nie przypominam sobie, żebyś
kiedykolwiek się z nim nie zgodziła. Czy on przypad
kiem nie radził ci, żebyś nic mi o tym nie mówiła?
- spytała podejrzliwie.
- Richard mówił, że w filmie...
- Nie powtarzaj, co powiedział Richard, Becky
- przerwała jej zniecierpliwiona Joanna.
- Ale to tylko film, a ja nie wstydzę się swojego
ciała - w głosie Becky pojawił się upór.
- Nie ma powodu, żebyś miała się go wstydzić
- tłumaczyła jej spokojnie Joanna. - Chodzi tylko
o to, jaki robisz z niego użytek. Zresztą, dobry
reżyser nie powinien iść na łatwiznę. To nie sztuka,
epatować nagością. - Miała na ten temat dużo
więcej do powiedzenia, ale nagle zdała sobie sprawę,
że swoje słowa kieruje do niewłaściwej osoby. Nie
tracąc czasu na poszukiwanie kapci, boso ruszyła
do drzwi.
- Chyba nie zamierzasz teraz z nim o tym roz
mawiać?! - przeraziła się Becky. - Ciociu! Nie możesz
teraz do niego iść. Co on sobie pomyśli?! Będzie
uważał, że to ja cię o to prosiłam!
- Więc twoim zdaniem, powinnam poczekać z tym
do rana i pozwolić się mu spokojnie wyspać, podczas
gdy ja nie będę mogła zmrużyć oka ze zdenerwowania!
- Proszę, nie idź, ciociu! To takie poniżające. Mam
siedemnaście lat! Jestem dorosła! Nie możesz tak
mnie traktować! Jeśli pójdziesz tam teraz - zagroziła
- nigdy ci tego nie wybaczę!
- Nie pozwolę, by cię poniżano, Becky - oświadczyła
twardo Joanna, nie zważając na prośby siostrzenicy
- i nie pozwolę, by poniżano mnie!
82 UWODZICIEL
- Ciociu, proszę! - jęknęła rozdzierająco Becky.
- Jesteś taka sama jak mama. A nawet gorsza!
Ostatnie słowa dotarły do uszu Joanny w chwili,
gdy pukała do drzwi pokoju Marlowa. Otworzyły się
prawie natychmiast.
- Miałem przeczucie, że do mnie przyjdziesz
- uśmiechnął się Richard, zapraszając ją do środka.
- Napijesz się czegoś?
- Nie... dziękuję. Ja....
- Usiądziesz? - przerwał jej wskazując miejsce
obok siebie na kanapie.
- Nie
;
dziękuję.
- Żądasz mojej głowy?
- Nie - mechanicznie odpowiedziała Joanna, zanim
dotarł do niej sens tego pytania.
- Co za ulga! Wyglądasz bardzo groźnie.
- Chyba wiesz, dlaczego.
Westchnął ciężko.
- Widziałaś scenariusz. Właśnie chciałem ci to
wyjaśnić.
- Naprawdę? Ciekawe kiedy? Może na godzinę
przed premierą?
- Becky zgadza się na wszystko.
- Becky ma dopiero siedemnaście lat i jest jeszcze
bardzo naiwna. Zrobi wszystko, by cię zadowolić, a ty
wykorzystujesz jej zaślepienie. Mylisz się, jeśli myślisz, że
ja na to pozwolę - oświadczyła stanowczym tonem Joanna.
- Pozwolisz?
- Tak. Właśnie tak. Możesz sobie być reżyserem
tego swojego filmu, ale ja jestem opiekunką Becky
i to ja za nią decyduję. Dobrze wiesz, że w kontrakcie,
który podpisali jej rodzice, nie było mowy o tym, że
Becky ma wystąpić nago.
UWODZICIEL 83
- Brawo, skarbie! Bardzo dobrze to zagrałaś. Miał
rację twój przyjaciel Nick mówiąc o stracie, jaką
poniosła scena po twoim odejściu - uśmiechnął się
Richard.
- Ja nie grałam - rzuciła gniewnie Joanna. - To ty
jesteś aktorem.
Richard popatrzył na nią uważnie.
- Widzisz, Joanno, ta scena musi być prawdziwa.
Obiecuję ci, że nie będzie to żadna pornografia. To
nie jest film o zbrukaniu niewinnej dziewczyny.
- Cały czas myślisz tylko o swoim filmie, a mnie
chodzi o Becky - przerwała mu.
- Dobrze - zgodził się. - Pomówmy o Becky. Ma
zadatki na dobrą aktorkę. A przede wszystkim wie,
czego chce. Ona nie potrzebuje niańki. Sama chce
decydować o sobie i ma do tego pełne prawo. Czy
można jej go odmówić? Becky chce zagrać tę scenę,
Joanno.
- A czy chciała tego, zanim zacząłeś ją całować?
- spytała złośliwie.
- Na litość boską! - wykrzyknął Richard. - O co
teraz mnie oskarżasz? Sama byłaś przecież aktorką
i wiesz, że pozoruje się pocałunek. Chyba nie sądziłaś,
że kręcąc tę scenę, powiem jej po prostu: „No dobrze,
maleńka, a teraz go pocałuj". Czyżbyś była aż taką
idiotką?! Chciałem, by Becky przećwiczyła to z Finnem,
ale jego nigdy nie ma, kiedy jest potrzebny. Myślałem
nawet, że może jesteście razem. Wyszedł zaraz za
tobą - popatrzył pytająco na Joannę. - No cóż,
pocałowałem Becky parę razy. Nie rzuciłem się na nią
i nie zgwałciłem jej. Możesz być spokojna, tego nie
ma w scenariuszu - dodał uśmiechając się drwiąco.
- Pocałunek to tylko pocałunek. Udowodnić ci?
84
UWODZICIEL
Złapał ją za ramiona i nim zdołała zaprotestować,
pocałował ją. Wbrew sobie Joanna przytuliła się do
silnej, muskularnej piersi mężczyzny. Objęła go za
szyję. Pocałunek wydawał się nie mieć końca, aż
wreszcie Joanna zacisnęła wargi i odchyliła do tyłu
głowę. Czuła, że twarz jej płonie.
- Widzisz! Pocałunek to tylko pocałunek - uśmiech
nął się Richard wypuszczając ją z ramion. - Przep
raszam, że tak się na ciebie rzuciłem.
Przepraszał ją?! Nie wierzyła własnym uszom. Teraz
dopiero odczuła, jak obraźliwe było jego zachowanie.
Ale ona nie da mu tej satysfakcji. Nie pokaże po
sobie, jak dotknęły ją te słowa!
- To nic takiego - odpowiedziała lekko. - Masz
rację, pocałunek to tylko pocałunek. Najlepiej będzie,
jeśli oboje o tym zapomnimy.
- Dobry pomysł.
Przyglądał jej się spod zmrużonych powiek. Był
pewien, że pocałunek sprawił jej przyjemność. Gdyby
tylko nie miała na sobie grubego szlafroka, mógłby
na własne oczy przekonać się, jak zareagowało
jej ciało. Wiedział już na pewno, że Joanna była
bardzo wrażliwa. Dlaczego więc nie potrafiła go
zrozumieć?!
Usiadł na krześle i wskazał jej kanapę.
- Siądź, proszę. Pozwól mi zacząć jeszcze raz.
A może powiesz mi, jak powinna wyglądać ta scena?
- Przede wszystkim, Becky musi mieć coś na sobie
- zaczęła Joanna, przysiadając na brzegu kanapy.
- Kiedy się kochają? - zdziwił się.
- Przecież nie musisz pokazywać tego z detalami.
- A jak? On bierze ją w ramiona, całuje, a dalej
kamera pokazuje widzom wzburzone morze i fale
UWODZICIEL
85
rozbijające się o skały? - zadrwił. - Daj spokój, to
takie oklepane.
- A nagość jest, twoim zdaniem, taka znowu
oryginalna?
- No cóż, jeśli się upierasz, zawsze możemy użyć
dublerki.
- A wszyscy i tak będą myśleć, że to Becky.
- Nie będą, jeśli nada się tej sprawie rozgłos. To
nawet nie byłby taki zły pomysł - zastanawiał się.
- Ale to opóźniłoby zdjęcia. Trzeba by było znaleźć
odpowiednią osobę. Chociaż - uśmiechnął się - może
ty zgodziłabyś się ją zastąpić. Jesteście podobne.
Z twoim talentem...
- Zostaw w spokoju mój talent - burknęła ze
złością. - Wyobraź sobie, że są ludzie, którzy nie
dbają o to, czy ktoś ma talent, czy go nie ma.
- Ale ty do nich nie należysz?
- Nie - przyznała niechętnie. - Ja jestem jednym
z twoich widzów. Wiesz, mówię o tych ludziach,
którzy przychodzą i płacą za to, by obejrzeć twój
film. Gdyby nie oni, byłbyś bez pracy.
- Rozumiem, do czego pijesz. Ale szkoda! Na
prawdę chciałbym, żebyś wystąpiła jako dublerka
Becky.
- Nie bądź śmieszny! Wiesz dobrze, że nic by
z tego nie wyszło.
- Dlaczego?
- Dlatego - mruknęła.
- Dlatego, że co? - nie dawał za wygraną Richard.
- Dlatego, że nie jestem do niej podobna! - wybuch-
nęła. - Becky jest zgrabna, a ja nie! Szybciej mogłabym
dublować chłopca. Wolałabym, żebyś zaprzestał tych
naiwnych prób naigrywania się ze mnie.
86
UWODZICIEL
Richard roześmiał się.
- No nie, Joanno! Chyba nie wstydzisz się swojego
ciała?
- Nie to miałam na myśli - skłamała.
- Masz bardzo ładne ciało.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Nie była
aż tak głupia. W szkole przezywali ją „kościotrup"
Koledzy lubili ją, ale umawiali się z innymi dziew
czynami.
- Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą. Bardzo sek»
sowną.
- Seksowną?
- Tak, skarbie. Seksowną. Szczupłe biodra, długie
nogi i te cudowne, strome piersi...
- Jestem za chuda i mam za małe piersi. - Joanna
zdecydowana była nie wierzyć w to, co usłyszała.
- Żebyśmy się źle nie zrozumieli, skarbie. Szczupła
i smukła sylwetka też może być bardzo seksowna.
Wiesz, masz bardzo ładny tyłeczek. Powinnaś zawsze
chodzić w dżinsach, a nie w tych powyciąganych
dresach.
- I dlatego wtedy, na premierze, śmiałeś się ze
mnie? Dlatego, że jestem atrakcyjna?
- Nie potrafię kłamać - odpowiedział, przysuwając
się bliżej i kładąc rękę na oparciu kanapy, za plecami
Joanny. - Rozśmieszył mnie kontrast. Ale chętniej
przytuliłbym się do twoich małych piersiątek, niż do
tych silikonowych potworów.
- Skąd wiesz, że są sztuczne?
- Ponieważ ta dama, nim zdecydowała się na
publiczny występ, próbowała tego samego, kiedy
byliśmy sam na sam.
- Ach, tak. I dlaczego?
UWODZICIEL
87
- Co dlaczego?
- Dlaczego jej się nie udało?
- Nie lubię kobiet, które narzucają się mężczyźnie,
a poza tym wolę takie piersi, które mieszczą mi się
w dłoni - dodał pochylając się nad nią. - O tak
- wsunął dłoń w rozcięcie szlafroka Joanny i dotknął
jej piersi. - Widzisz, jak dobrze.
Pocałował ją.
- Wiedziałem, że tak będzie - powtarzał całując jej
twarz, szyję, dekolt.
- Richardzie... nie... Musimy być rozsądni - protes
towała słabo Joanna.
- Dlaczego? - Richard nie przerywał pocałunków.
Przysunął się do niej bliżej i Joanna poczuła, jak
bardzo jej pragnie. A więc nie kłamał. Jej ciało
naprawdę go pociągało. To odkrycie przynagliło ją.
Przytuliła się i objęła go za szyję. Czuła się wspaniale.
Z żadnym innym mężczyzną nie było jej tak dobrze.
- Tak naprawdę, to wcale nie chcesz być rozsądna
- Richard uniósł głowę i popatrzył na nią uważnie.
Dotknął okularów.
- Wyglądasz w nich bardzo surowo i poważnie.
Trzeźwo myśląca, rozsądna pani profesor, ale one
- przeniósł rękę na piersi Joanny - one temu przeczą,
a ciało nigdy nie kłamie. Mój Boże! Tak bardzo chcę
zobaczyć cię całą. Rozbierzesz się dla mnie? - poprosił.
- Dlaczego to zawsze musi być kobieta? - za
protestowała Joanna.
- Bo to podniecające.
- Tak samo podniecające, jak wtedy, kiedy męż
czyzna rozbiera się dla kobiety - upierała się.
- Co powiedziałaś? - Richard ocknął się z roz
marzenia.
88
UWODZICIEL
- Po... powiedziałam - wyjąkała zaskoczona Joanna.
Richard już jej nie słuchał. Zerwał się z kanapy
i przemierzał pokój energicznym, długim krokiem
- Oczywiście! Znakomicie! Wspaniałe rozwiązanie!
- wykrzykiwał.
- Co masz na myśli? - spytała niepewnie.
- Finn z pewnością zgodzi się zagrać nago. Becky
nie musi się rozbierać. Przerobimy tę scenę - tłumaczył
jej. - Miejsce akcji przeniesie się z szałasu Davida nad
rzekę. Helen przypadkiem tamtędy przechodzi i widzi
Davida. David rozbiera się. Helen wie, że powinna
odejść, ale jakaś siła nie pozwala jej ruszyć się z miejsca.
Jest zaciekawiona, zafascynowana, podniecona. I wtedy
właśnie David zauważa ją. Podchodzi do niej. Nie
wstydzi się swojej nagości... O rany! Już to widzę!
Joanna wstała z kanapy i poprawiła szlafrok.
Wrodzone poczucie humoru zwyciężyło urażoną
ambicję. Wątpiła, czy nawet Bo Derek byłaby teraz
w stanie zwrócić jego uwagę.
- Muszę to koniecznie zapisać - Richard w po
śpiechu przerzucał zaścielające biurko papiery w po
szukiwaniu ołówka. Znacznie trudniej było o czystą
kartkę papieru. Rozglądając się po pokoju dopiero
teraz zdał sobie sprawę z obecności Joanny.
- Wychodzisz? - Było to bardziej stwierdzenie, niż
pytanie.
- Tak. Myślę, że powinnam wrócić do Becky.
- Nic jej na razie nie mów, dobrze? Zanim nie
skonsultuję tego z Malem. - Podszedł do Joanny
i objął ją.
- Joanno. Jesteś moją muzą. To będzie wspaniała
scena... Zobaczymy się jutro, prawda? - spytał
odprowadzając ją do drzwi. Najwyraźniej nie mógł
UWODZICIEL
89
doczekać się chwili, kiedy będzie mógł zabrać się do
pracy. Nim zamknęły się za nią drzwi, już wykręcał
numer Mala.
- Mai?... Co?... Nie, to nie ma znaczenia. Możesz
się wyspać jutro. Teraz mamy robotę... Scena miłosna.
Chcę to zmienić. Mam wspaniały pomysł...
Powinnam chyba udać się do psychiatry - pomyślała
Joanna kierując się do swego pokoju. Nawet nie
wspomniał, że to był mój pomysł. Choć z drugiej
strony, powinnam być zadowolona. Gdyby nie ta
jego obsesja na punkcie filmu, pewnie kochalibyśmy
się teraz, a jutro miałabym do siebie pretensje. Jak
mogłabym wtedy spojrzeć Becky w oczy? A Ellen?
No i jest przecież Duncan?!
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Następnego dnia okazało się, że Joanna niesłusznie
posądzała Richarda o przypisanie sobie pomysłu.
Richard powtarzał na każdym kroku, że autorką tej
nowej sceny miłosnej jest Joanna i z satysfakcją
słuchał żartobliwych komentarzy, jakich nie szczędzili
jej członkowie ekipy. Szczególnie bezlitosny był Finn.
- Doprawdy, nie musiałaś zadawać sobie aż tyle
trudu, skarbie - powtarzał za każdym razem, kiedy
znalazł się w pobliżu. - Wystarczyło po prostu zapukać
do moich drzwi, a z przyjemnością rozebrałbym się.
Oczywiście, od ciebie oczekiwałbym tego samego.
- Joanno, czy mogłabyś pozwolić tu na chwilę
- usłyszała głos Deana. - Loren poprawia Becky
makijaż, a nam jest potrzebny ktoś na planie. Chcemy
sprawdzić ustawienie kamer.
- Tak będzie dobrze. Stój tu, skarbie - Dean
ustawił Joannę przy wejściu do chatki Davida. - Jak
myślisz, Jeff? - zwrócił się do kamerzysty.
- Stań na palcach, Joanno. Becky jest trochę wyż
sza. Tak, dobrze. Dzięki. Zapal światła, Rex.
- O to mi właśnie chodziło - powiedział Richard
wychodząc zza węgła. - Światło nie może być
rozproszone. Skieruj silny strumień na wejście do
chaty, tak, żeby cała reszta znalazła się w cieniu.
- Czy mogłabyś zdjąć okulary, Joanno - poprosił
Rex. - Światło odbija się od szkieł.
UWODZICIEL 91
Joanna uniosła ręce, by spełnić tę prośbę, ale Richard
był szybszy. Okulary zniknęły w kieszeni jego koszuli.
- Spójrz w kamerę, Joanno - usłyszała głos Jeffa.
- Dobrze, a teraz podejdź do stołu.
- No, Joanno - powtórzył za kamerzystą Richard.
- Przecież to nic trudnego. Nie prosimy cię, żebyś
odegrała scenę. Po prostu, podejdź do stołu.
Joanna ruszyła przed siebie. Bez okularów była
prawie ślepa, ale nie chciała, by on domyślił się tego.
Niestety, na drodze stało krzesło, które potrącone
przez nią, runęło z hukiem na podłogę.
- Nikt ci nie kazał przewracać mebli - rzucił ostro
Richard.
- Nie widziałam go, patrzyłam na stół.
- Przecież prawie na nie weszłaś - urwał. Przypom
niał sobie, że Joanna jest krótkowidzem. - Chwileczkę,
jak silne okulary nosisz?
Joanna odwróciła się w stronę, z której dochodził
głos i podskoczyła ze strachu, kiedy poczuła ciepły
oddech na policzku. Richard stał teraz tuż przy niej.
- Och, głuptasie, głuptasie - powiedział miękko.
- Jesteś ślepa jak kura.
- To światło mnie oślepiło - broniła się słabo
Joanna. - Czy możesz oddać mi okulary?
- Wolę cię bez nich - drażnił się z nią Richard.
- Masz takie wielkie, bezbronne oczy - szepnął
przysuwając się bliżej.
- Przestań! - zniecierpliwiła się Joanna. - Aż tak
ślepa to ja nie jestem.
- Jesteś na mnie zła za wczorajszy wieczór? Nie
dziwię ci się, ale wszystko ci wynagrodzę. Obiecuję.
- Richardzie! Czy mógłbyś mówić trochę głośniej?
- poprosił Jeff. - Chcemy sprawdzić mikrofony.
92
UWODZICIEL
- Tę, którą kocham, nie jest łatwo zdobyć. Lecz
słodycz zwycięstwa warta będzie trudu - zadeklamował
Richard.
Tę, którą kocham? Joanna popatrzyła na Marlowa
zaskoczona.
- Wspaniale! Dzięki!
- W porządku. Joanno, skończyliśmy.
Joanna uśmiechnęła się w stronę kamer i wykorzys
tując nieuwagę Richarda, sięgnęła do jego kieszeni.
Założyła okulary i odeszła nie zaszczyczając go ani
jednym spojrzeniem.
Tego dnia zdjęcia zaczęły się o świcie. Pozostałe
sceny przypadały na wieczór, a zatem popołudnie było
wolne. Becky już wcześniej zapowiedziała, że wybiera
się na zakupy z koleżanką szkolną, która niedawno
przeprowadziła się z rodzicami do New Plymouth.
Joanna, która nie przepadała za włóczeniem się po
sklepach, przyjęła tę wiadomość z ulgą i ucieszyła się, że
Becky będzie mogła pogadać z kimś w swoim wieku.
Problem, co zrobić z wolnym czasem rozwiązał
telefon od Miry. Mira chciała wiedzieć, czy Joanna
nie wybrałaby się na wycieczkę w góry. Joanna, która
od dawna planowała taką wyprawę, z radością przyjęła
propozycję i po chwili była na dole rozglądając się za
zielonym dżipem Miry. Zamiast niego przed wejściem
do hotelu zatrzymał się czarny mercedes. Zza kierow
nicy uśmiechał się Marlow.
- Gotowa? - spytał otwierając drzwiczki.
- Mira nic nie mówiła, że ty też jedziesz - zdziwiła
się Joanna.
- Naprawdę? Niegrzeczna dziewczyna! - wykrzyknął
Richard w udanym oburzeniu. - Ciekawe dlaczego?
UWODZICIEL
93
- Pewnie domyśliła się, że nie pojechałabym,
gdybym wiedziała, że ty też będziesz - Joanna nie
kryła swego niezadowolenia. - Hej! Nie zaczekamy
na nią? - zdziwiła się, kiedy Richard zapalił samochód.
- A co? Mówiła, że się też wybiera?
- Tak... nie, to znaczy... Myślałam, że to oczywiste,
skoro sama zaproponowała mi tę wycieczkę. - Zmar
szczyła brwi. Powoli zaczynała wszystko rozumieć.
- To był twój pomysł, prawda?
- Tak - uśmiechnął się Richard - a teraz przestań
się już dąsać. Przecież chciałaś zobaczyć góry, a dzisiaj
jest wspaniała pogoda na taką wycieczkę.
- Wcale się nie gniewam.
- Podoba ci się mój samochód?
- Jest twój? Myślałam, że wolisz raczej sportowe
samochody. Ten przypomina czołg - zażartowała.
- Wyleczyłem się ze sportowych samochodów
w Stanach. Takie małe, szybkie cudeńka gną się jak
puszka po coca-coli. Czołgi są bezpieczniejsze.
- Czy pamiętasz tamten wypadek?
- Nie wszystko. Wiem tylko, że jakiś idiota wyjechał
na czerwonym świetle i wpadł na mnie. Zginął na
miejscu. Dziękowałem Bogu, że to nie była moja
wina. Sam zresztą ledwie z tego wyszedłem. Pamiętam,
że było mokro, a kiedy zjawiły się gliny, okazało się,
że to nie deszcz, tylko moja krew. Wszędzie. Krew
i pogięte blachy samochodu. Musieli je przecinać
palnikami acetylenowymi, żeby mnie stamtąd wydo
stać. To była najdłuższa i najokropniejsza godzina
w moim życiu.
Joanna speszyła się. Żartowała sobie z jego wypadku.
Jak mogła być tak okrutna!
Richard popatrzył na nią i uśmiechnął się.
94
UWODZICIEL
- Nie rozklejaj się. Miałaś rację mówiąc, że czasem
wykorzystuję swoje kalectwo. Zacząłem jeszcze w szpi
talu. Wytwórnia, z którą miałem podpisany kontrakt,
nie wypuściłaby mnie tak łatwo, a ja chciałem jak
najszybciej zająć się reżyserią.
- I... nie tęsknisz za sceną?
- Sama twierdziłaś, że bez przerwy gram. To siła
przyzwyczajenia. Nawet więcej, traktuję to jak wy
zwanie rzucone mi przez los. Choć czasem łapię się
na tym, że zastanawiam się, dlaczego w ogóle to robię.
- Tak samo jest ze mną - uśmiechnęła się Joanna.
- Moi uczniowie pozują na twardych spryciarzy,
a naprawdę to tylko zagubione, naiwne dzieciaki.
Wstydzą się prawdziwych uczuć i próbują ukryć je
pod maską obojętności i okrucieństwa. Są agresywni...
- Agresywni? - przerwał jej zaskoczony. - A co na
- Och, to nic poważnego. Oni tylko próbują mnie
sprowokować, wyprowadzić z równowagi.
- I udaje im się to? - zainteresował się Richard.
- Niezwykle rzadko - w głosie Joanny brzmiała
nie skrywana satysfakcja. - Stałam się bardzo odporna
na ich zaczepki i zadowalam się poprawianiem
gramatycznej strony ich niecenzuralnych wypowiedzi,
co ich z kolei szokuje.
Richard roześmiał się.
- Chciałbym znaleźć się na takiej lekcji. Nie
przypominasz moich nauczycieli. Sam byłem chyba
nieco kłopotliwym uczniem. Zajmowałem się najczęściej
rozśmieszaniem kolegów, a nauczyciele nie lubią
konkurencji.
- Co masz na myśli mówiąc konkurencja?
- No cóż, w pewnym sensie nauczyciele też są
UWODZICIEL
95
aktorami, nie sądzisz? Klasa jest ich publicznością.
Nauczyciel stara się zainteresować swoich uczniów,
tak jak aktor pragnie przyciągnąć uwagę widzów.
Z tą tylko różnicą, że w teatrze publiczność może
w każdej chwili opuścić salę, a uczniowie nie.
- Tak ci się tylko wydaje - roześmiała się Joanna
i opowiedziała mu, jak reagują jej uczniowie, kiedy
zaczynają się nudzić na lekcji.
Marlow zrewanżował jej się opowieścią o początkach
swojej kariery na scenie, o tym, jak trudno było mu
się wybić mając tak sławnego ojca.
- Tak jest zresztą w każdej rodzinie. W moim
przypadku sprawę komplikuje to, że obaj jesteśmy
aktorami - stwierdził.
Zbliżali się do Mount Egmont. Stojące wysoko
nad horyzontem słońce oświetlało ośnieżony stok
góry, odbijając się od śniegu niemal tysiącem barw.
Joanna z trudem oderwała wzrok od tego widoku.
- Czy to dobrze, czy źle? - spytała.
- Oczywiście, że dobrze. Rywalizacja to bardzo
pozytywne zjawisko. Rodzice zachęcali mnie do pracy
nad sobą, a kiedy popełniłem błędy, nigdy nie
omieszkali mi ich wytknąć. Mama wyznała mi ostatnio,
że bała się mojego wyjazdu do Hollywood. Obawiała
się, że sława uderzy mi do głowy.
- Jej obawy sprawdziły się? - zainteresowała się
Joanna.
- Niestety, tak. Na szczęście, nie trwało to długo
i właśnie kiedy zaczynałem mieć dosyć, zdarzył się ten
wypadek. Postanowiłem wykorzystać sytuację i wy
cofać się z filmu. Kiedy zwierzyłem się ojcu, że
chciałbym spróbować swoich sił jako reżyser, staruszek
wątpił, czy dam sobie radę. Nad moją głową rozpętała
96
UWODZICIEL
się wtedy burza. Akurat cała rodzinka zebrała się przy
kolacji, a matka wprost uwielbia spierać się z ojcem.
Joanna usłyszała opowieść o całej rodzinie Mar-
lowów. O najstarszym bracie Richarda, Hughu, który
jest prawnikiem i o bliźniaku Stevie, który parę lat
temu rozstał się z popularną grupą rockową „Ciężkie
czasy" i kontynuował karierę jako solista. Richard
opowiedział jej o swoich młodszych siostrach, też
bliźniaczkach, Rozalindzie i Olivii, z których jedna
była znaną aktorką, druga zaś nie mniej sławną
portrecistką. Mówił o nich tak ciepło i serdecznie, że
Joannie trudno było uwierzyć, że są to ci sami ludzie,
o których pisywały gazety.
- Zapewniam cię, że tak - roześmiał się Richard,
z którym podzieliła się swoimi wątpliwościami.
- Jesteśmy zwykłymi ludźmi, jak wszystkie inne
rodziny, i mamy podobne problemy. Może tylko
jesteśmy sobie bardziej bliscy. Rodzice nauczyli nas
szanować drugiego człowieka, co ułatwia nam współ
życie. A jak jest z tobą? Czy masz jeszcze jakieś
rodzeństwo, oprócz Ellen?
- Czasem żałuję, że tak nie jest - westchnęła Joanna.
- Ellen i mnie dzieli zbyt duża różnica wieku, abyśmy
mogły się rozumieć. Byłam zadowolona, kiedy w końcu
wyszła za mąż i wyprowadziła się z domu. Ellen jest
bardzo apodyktyczna. Chce wszystkimi rządzić. Może
dlatego nie jest najlepszą matką dla Becky. Dzieci nie
można całkowicie sobie podporządkować.
- Wiem, o co ci chodzi. Za to ty będziesz wspaniałą
i mądrą matką.
- O tak - przytaknęła. - Rozumiem dzieci, a przy
najmniej bardzo się staram. Nie żądałabym od nich,
by zachowywały się i myślały dokładnie tak, jak ja.
UWODZICIEL 97
Ellen kręci nosem na moją pracę. Jest zdania, że
powinnam znaleźć sobie ciepłą posadkę w jednej
z tych snobistycznych, prywatnych szkół dla panienek
z dobrych domów, a nie zajmować się młodocianymi
chuliganami.
- Umarłabyś z nudów po tygodniu. Wiesz, jesteśmy
podobni, oboje lubimy ryzyko.
Joanna zaśmiała się.
- Podobni? Jak możesz mówić coś takiego? Jesteśmy
tak różni, jak... jak...
- Jak kobieta i mężczyzna?
Spoważniała. A więc o to mu chodziło! To dlatego
był taki miły i sympatyczny.
- Po co opowiadałeś mi te wszystkie rzeczy o sobie
i swojej rodzinie? - spytała podejrzliwie.
- Chciałem, żebyś to wiedziała.
- Ale dlaczego? - upierała się.
- Odniosłem wrażenie, że masz o mnie bardzo złe
zdanie, które wyrobiłaś sobie na podstawie tego, co
przeczytałaś w gazetach lub usłyszałaś od innych.
Richard Marlow - aktor i reżyser i Richard Marlow
- po prostu mężczyzna, to dwie różne osoby. Chcę,
żebyś poznała tego drugiego Marlowa, miłego, sym
patycznego faceta.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego tak ci na tym
zależy - Joanna nie dawała za wygraną. - Przecież
prawie się nie znamy.
- Zależy mi, bo chyba jestem w tobie zakochany.
Pragnę, abyś odwzajemniała to uczucie - urwał
i popatrzył na nią uważnie. - Wyglądasz na za
skoczoną. Czy to takie dziwne? Jesteś zupełnie
wyjątkową kobietą, Joanno. Intrygujesz mnie. I...
wzbudzasz moją namiętność.
98
UWODZICIEL
- Jesteś wyjątkową kobietą - powtórzyła drwiąco.
- Jakież to oklepane, Richardzie. Spodziewałam się
po tobie czegoś bardziej oryginalnego.
Na twarzy Marlowa pojawił się gniew. Zaklął
cicho, po czym, ku jej zdziwieniu, roześmiał się.
- A ja, głupi, myślałem, że z ciebie taka cicha,
bezbronna istotka! Jesteś silna i uparta, Joanno, i to
mi się w tobie podoba. Lubię takie kobiety.
- Lubisz wszystkie kobiety - powiedziała złośliwie.
- Lubię wszystkich ludzi - poprawił ją. - Jednych
bardziej, innych mniej. A teraz, w drogę. Przed nami
spory kawałek na piechotę.
Wysiedli z samochodu. Joanna nasunęła kapelusz
na uszy, ciaśniej okręciła szalikiem szyję i ruszyła za
Richardem. Z trudem dotrzymywała mu kroku. Była
rozczarowana brakiem śniegu na ścieżce, ale kiedy
znaleźli się wyżej, białe plamy coraz gęściej pokrywały
brunatną, zmarzniętą ziemię. Joanna idąc musiała
przytrzymywać się poręczy w obawie przed upadkiem
na zlodowaciałym śniegu.
Dotarli na szczyt. Joanna z zachwytem rozglądała
się dookoła. Jak tu pięknie! Z miejsca, gdzie stała,
widziała malutkie, kolorowo ubrane sylwetki zjeż
dżających po stoku góry narciarzy.
- Może pojeździmy na nartach - zaproponowała.
- Mam ze sobą kartę kredytową. Możemy wypożyczyć
wszystko, co potrzeba.
- Naprawdę chciałabyś pojeździć? - Richard nie
był zachwycony tą propozycją. - Dobrze jeździsz?
- Nie twierdzę, że jestem mistrzynią, ale miałam
już narty na nogach - odpowiedziała wymijająco.
- Myślałem, że przyjechaliśmy tu na spacer...
- zaczął niepewnie.
UWODZICIEL
99
- Chcę pojeździć na nartach - przerwała mu.
Richard westchnął z rezygnacją.
- No dobrze, ale obawiam się, że nie będę mógł ci
towarzyszyć. Kocham narty, niestety, to już nie dla
mnie. - Końcem laski postukał w chorą nogę.
- Och! -jęknęła Joanna. Teraz dopiero uświadomiła
sobie, dlaczego tak niechętnie odniósł się do jej
propozycji. A ona myślała, że specjalnie się z nią tak
drażni. - Przepraszam cię. Zapomniałam o twojej
nodze. Oczywiście, skoro ty nie możesz, ja też nie
będę jeździć.
- Nie bądź niemądra! To cudownie, że nie traktujesz
mnie jak kaleki - uśmiechnął się - ale nie pozwolę,
żebyś zrezygnowała z przyjemności. Chodź, skom
pletujemy ci sprzęt.
- Nie, naprawdę... - usiłowała protestować Joanna.
- Wcale mi na tym nie zależy.
- Bzdura! - Tym razem on był uparty. - Z przyjem
nością popatrzę, jak jeździsz.
Joanna rzuciła mu nieufne spojrzenie. Czyżby sobie
z niej drwił? Ale Richard, który postanowił być
wspaniałomyślny, nie słuchał żadnych argumentów.
Uparł się nawet, by zapłacić za wypożyczony sprzęt
i własnoręcznie założył jej narty.
- Gotowe! - stwierdził z zadowoleniem. - Możesz
ruszać. Zamówię sobie kawę i będę ci się przyglądał
z tarasu.
- Myślałam, że... że pojeżdżę trochę tutaj - Joanna
kiwnęła głową w stronę oślej łączki, na której kilka
osób stawiało swoje pierwsze kroki na nartach.
- Dawno nie jeździłam - dodała rumieniąc się.
- Nie bój się! To tak, jak z jazdą na rowerze. No,
dalej! Baw się dobrze!
100
UWODZICIEL
Ku przerażeniu Joanny popchnął ją lekko. Narty
ruszyły po wyślizganym śniegu. Usiłowała zatrzymać
się wbijając w śnieg kijek. Narty skrzyżowały się
i Joanna na własnej skórze przekonała się, że śnieg
wcale nie jest taki puszysty i miękki.
- Joanno! Nic ci się nie stało? - dopytywał się
troskliwie Richard, pomagając jej wstać.
- Nie, w porządku. - Zignorowała wyciągniętą
w jej stronę rękę i niezdarnie gramoliła się o własnych
siłach.
- Słuchaj, kiedy ostatnio jeździłaś? - spytał podej
rzliwie.
- Jakiś czas temu - odpowiedziała unikając jego
spojrzenia.
- A dokładnie?
Joanna milczała.
- Joanno! - zniecierpliwił się Richard. - Kiedy
ostatni raz jeździłaś na nartach?
- Jak miałam dziesięć lat - mruknęła niechętnie.
- To faktycznie trochę dawno. Chyba zrezygnujesz
dziś z jazdy. Ta trasa jest dla ciebie na razie za
trudna. O ile w ogóle kiedyś będzie łatwa - dodał cicho.
- Co powiedziałeś? - Ta ostatnia uwaga nie umknęła
uwadze Joanny.
- Mówiłem, że lepiej zrezygnuj dziś z jazdy. Poza
tym narty wymagają pewnych szczególnych zdolności,
a Becky wspominała mi, że nie najlepiej ci idzie
w sportach. Dlatego zdziwiłem się, kiedy zapropono
wałaś narty.
- To żadna sztuka! - obraziła się Joanna. - Każdy
jest w stanie nauczyć sie jeździć na nartach.
- Ależ z ciebie uparciuch! No, dohrze. Chodź!
Nauczę cię. Tam, na tej oślej łączce.
UWODZICIEL
101
Richard był wyjątkowo cierpliwym nauczycielem.
Kiedy wreszcie Joannie udało się zjechać z niewielkiej
górki bez upadku, był nie mniej dumny od niej.
- Myślę, że jak na pierwszą lekcję, to wystarczy.
Możemy jeszcze kiedyś tu przyjechać, jeśli będziesz
chciała. Poza tym jesteś cała mokra. Musisz się
przebrać.
- Dobrze - zgodziła się Joanna. - To musiało być
dla ciebie okropnie nudne.
- Nieprawda - zaprzeczył. - Dawno się tak świetnie
nie bawiłem.
- Dziękuję za pomoc. Pewnie byłeś bardzo dobrym
narciarzem - uśmiechnęła się kwaśno.
- Przeciętnym.
Nim dotarli do samochodu, Joanna trzęsła się
z zimna. Richard wyciągnął z bagażnika gruby,
wełniany sweter i podał go jej ze słowami:
- Zdejmij te mokre ciuchy i włóż to. To dzieło
mojej matki, która nie ma bladego pojęcia o robieniu
na drutach. Ten sweter zrobiła podczas prób do
„Marat Sade'a".
Joanna roześmiała się. Dzieło Constance Marlow
było w istocie szczególne. Jeden z rękawów był znacznie
dłuższy od drugiego, a przy szyi tworzyła się dziwna
falbanka.
Tymczasem Richard wyczarował skądś kanapki
i termos z gorącą herbatą. Joanna chciwie rzuciła sie
na jedzenie. Ostre, górskie powietrze zaostrzyło jej
apetyt.
- Mmmm... pychota. Ta wątróbka jest wyśmienita
- zamruczała oblizując się.
Richard popatrzył na nią z udanym zgorszeniem.
- Ta wątróbka, skarbie, to pasztet z gęsi z truflami.
102 UWODZICIEL
- Naprawdę? - zdziwiła się. - Nie mam aż tak
wyrafinowanego podniebienia. Na przykład, przepa
dam za jedzeniem, jakie podają w samolotach.
Richard skrzywił się.
- A ty nie jesteś głodny? Nie masz ochoty na
kanapkę. Weź - podsunęła mu talerz - sama nie zjem
wszystkiego.
- Dziękuję. Zachowam je na drogę powrotną. Może
jeszcze zgłodniejesz. Mam tylko nadzieję, że w miłości
jesteś równie nie nasycona, jak w jedzeniu - dodał
uśmiechając się i przysuwając bliżej.
- Dlaczego?
- Ponieważ, mój skarbie, mam ochotę na ciebie.
- pochylił się i pocałował ją.
Joanna przymknęła oczy.
- Pocałuj mnie - szepnął. - Chcę, żebyś mnie
pocałowała.
Poddała się i otoczyła ramionami szyję mężczyzny
oddając pocałunki. Ręce Richarda wśliznęły się pod
sweter, który miała na sobie. Nawet przez bluzkę
i grubą podkoszulkę czuła, jakie są gorące. Ich dotyk
wzburzył ją.
- Do licha! Chciałbym być teraz w jakimś pokoju
z kominkiem i mieć cię pod sobą całkiem nagą.
A może - roześmiał się. - Może wolałabyś być na
górze, co Joanno?
Przerwało mu natarczywe stukanie w szybę. Od
wrócili głowy i ich oczom ukazała się zarumieniona,
dziewczęca twarz przylepiona do szyby samochodu.
Joanna z cichym jękiem skryła się pod kocami, Richard
zaś, który najwyraźniej nic sobie nie robił z niedwuz
nacznej sytuacji, opuścił szybę.
- Czy pan jest Richardem Marlowem? - pisnęła
UWODZICIEL
103
dziewczyna i nie czekając na odpowiedź ciągnęła:
- Mówiłam im, że to pan, ale oni nie chcieli
mi wierzyć.
- Tak, to ja. Jak widzisz, jestem teraz zajęty.
Dziewczyna nie zamierzała rezygnować.
- Czy to pana nowa narzeczona? To ktoś znany?
Jakaś aktorka?
- Mistrzyni w zjazdach - skłamał Richard.
- Och! - ucieszyła się. - Czy mogę dostać pana
autograf? I jej też - dodała po chwili namysłu.
- Proszę bardzo - Richard pochylił się nad podanym
przez dziewczynę notesem - Gerda, niestety, ma
kontuzję nadgarstka.
Joanna, z głową schowaną pod kocem, krztusiła
się ze śmiechu słuchając tej rozmowy. Wreszcie Richard
grzecznie, ale stanowczo pożegnał podekscytowaną
nastolatkę.
- W porządku, Gerdo! Możesz wyjść.
Zarumieniona z gorąca Joanna wygrzebała się spod
koca.
- Dlaczego powiedziałeś, że nazywam się Gerda?
- Wolałabyś może, żebym przedstawił cię twoim
prawdziwym imieniem?
Joanna przeraziła się na samą myśl.
- Nie wiem, jak ty to wytrzymujesz? - oburzyła
się. - Tych wszystkich natrętnych ludzi. Nie zniosłabym
tego. Co ją to obchodziło, kim jestem? Przesłuchiwała
cię, jakby miała do tego jakieś prawo.
- To część mojej pracy, Joanno. Muszę być miły
dla publiczności, inaczej widzowie odwrócą się ode
mnie - tłumaczył jej spokojnie. - Zresztą, można się
do tego przyzwyczaić, wierz mi. Nauczysz się z tym
żyć, to kwestia czasu.
104
UWODZICIEL
- Dlaczego miałabym się do tego przyzwyczaić?
- zdziwiła się.
Spojrzał jej głęboko w oczy.
- Ponieważ, moja mała, głupiutka dziewczynko,
będziesz ze mną. Ale nie martw się - uśmiechnął się
- jestem pewien, że dasz sobie radę.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
- Mój Boże! Chyba odkryłem moją Gretę Garbo!
- wykrzyknął Jeff Hobbs patrząc na profil na ekranie.
Siedzieli w ciemnej sali konferencyjnej, którą Zamie
niono czasowo na salę projekcyjną.
- Skąd, u licha, ona się tam wzięła? - zdziwił się
Richard.
- Nie pamiętasz? Próbowaliśmy rozstawienie kamer.
To czysty przypadek, że nie było w tym czasie Becky
i właśnie Joanna ją zastępowała - wyjaśnił Jeff, - Ty
też nieźle wygfądasz - pochwaftf Marfowa. - Wiesz,
ona byłaby świetna w scenie w barze. Wyobraź sobie,
ta niewinna, delikatna twarz, przyciemnione światła,
Joanna na stołku przy barze, jakiś dandys obejmuje
ją ramieniem.
Tak. Potrafił to sobie wyobrazić. Joanna ubrana
w jakiś wydekoltowany, krzykliwy ciuch, z wyzywa
jącym makijażem i tym swoim niewinnym, uducho
wionym wyrazem twarzy. To byłaby bomba! Gdyby
chodziło o każdą inną, już stukałby do jej drzwi
z kontraktem w ręku, ale to nie była jakaś tam
kobieta. To była jego kobieta, ta, którą kochał.
Od wycieczki na Mount Egmont Joanna unikała
go. Richarda nie niepokoiło jej zachowanie. Wręcz
przeciwnie, cieszył go taki obrót sprawy. Postępowanie
Joanny wskazywało na to, że potraktowała jego
słowa o wspólnym życiu poważnie. Wtedy roześmiała
106
UWODZICIEL
się, ale jego czułe ucho wyłapało w tym śmiechu nutkę
paniki. Na razie boi się. Richard nie chciał się nią
z nikim dzielić. To miała być jego kobieta, tylko jego.
Do licha, Marlow! O czym ty myślisz! - zganił
samego siebie. Ona nie jest twoją własnością ani
niczyją inną. Ma prawo sama decydować o sobie.
Był zazdrosny. Richard Marlow, zakochany męż
czyzna, był zazdrosny o Richarda Marlowa, reżysera.
Nonsens. Da jej szansę. Udowodni im obojgu, że
potrafi zapanować nad tą niedorzeczną zazdrością.
Nawet jeśli miałby przez to stracić jedyną kobietę,
którą naprawdę pokochał. Z tym silnym postanowie
niem poszedł do Joanny.
Drzwi otworzyła mu ona sama. O mało nie
zakrztusiła się z wrażenia. Richard wyminął ją i wszedł
do pokoju. Joanna wolno zamknęła drzwi i mocniej
ścisnęła paskiem poły szlafroka.
O co chodzi mu tym razem? - zastanawiała sie
patrząc na Richarda, który długimi krokami nerwowo
przemierzał pokój. Ciągle jeszcze nie mogła dojść do
siebie po tym, co jej powiedział, kiedy wracali z Mount
Egmont. Zaproponował jej, by z nim zamieszkała,
takim tonem, jak by pytał ją, czy pije kawę z cukrem,
czy bez. Gdyby ta propozycja nie była aż tak obelżywa,
można by potraktować ją jako żart.
- Co byś powiedziała na niewielką rolę w scenie
w barze? -"'spytał Richard zatrzymując się przed nią.
- Widziałem twoje zdjęcia zrobione przez Jeffa wtedy,
kiedy ustawiali kamery, a ty zastąpiłaś Becky. Jesteś
równie fotogeniczna, jak ona.
- Czy dlatego budzisz mnie w środku nocy, by
powiedzieć mi, że jestem fotogeniczna? - w głosie
Joanny brzmiała słodycz zaprawiona jadem.
UWODZICIEL
107
- Nie. Wyjaśniam ci tylko, dlaczego chcę, żebyś
zagrała w tej scenie - odpowiedział spokojnie Richard.
- To oczywiście, niewielka rola i nie będziesz musiała
nic mówić, więc...
- Dziękuję, ale nie - przerwała mu Joanna. - A te
raz, jeśli pozwolisz, chciałabym się z powrotem
położyć.
- Odmawiasz? - zdziwił się.
- Tak, odmawiam - powtórzyła przedrzeźniając
go Joanna, - i, proszę, idź już sobie. Mam dosyć
twoich głupich żartów, - rozzłościła się.
- Ale ja mówię poważnie.
- Ja również.
- Posłuchaj mnie, skarbie. To krótka scena. Zoba
czysz, że ci się spodoba. I nawet nie będziesz musiała
chodzić, jeśli tego właśnie się obawiasz. Pomyśl o tym,
ile zyskasz dzięki tej niewielkiej roli. Pomyśl jakie
wrażenie zrobi to na twoich uczniach.
- Nie zależy mi na tym, by zrobić na kimś wrażenie
- odpowiedziała chłodno Joanna. - Robienie wrażenia,
to raczej twoja specjalność. Poza tym, mówiłam ci już
kiedyś, że kariera w filmie nie interesuje mnie.
- Do diabła, Joanno! - zniecierpliwił się Richard.
- Czy sądzisz, że zaproponowałbym ci tę rolę, gdybym
nie uważał, że doskonale się do tego nadajsz? Powinnaś
być zadowolona!
- Proszę, mów ciszej. Obudzisz Becky - Joanna
przymknęła drzwi sypialni. - Oczywiście, że schlebia
mi twoja propozycja, ale nie rozumiem twojego
zachowania. Czy muszę przyjąć tę rolę tylko dlatego,
że ty tego chcesz?
- Ja tego chcę?! Ależ, na litość boską, Joanno! Ja
to robię dla ciebie!
108 UWODZICIEL
Joanna roześmiała się. Na twarzy Marlowa pojawił
się rumieniec wstydu.
- No dobrze, przede wszystkim, chodzi mi o film
- przyznał niechętnie - ale...
Joanna nie przestawała się śmiać.
- Do diabła, kobieto! Czy ty w ogóle słuchasz, co
ja do ciebie mówię? - zdenerwował się.
Joanna spoważniała.
- Nie wtedy, kiedy krzyczysz. Mówiłam ci, że
obudzisz Becky - upomniała go surowo.
- Do diabła z Becky! - Richard był naprawdę
wściekły. Zielone oczy rzucały gniewne błyski. - Jesteś
niemożliwa! Uparta jak dziki osioł! Czy ty to robisz
specjalnie? Chcesz mnie sprowokować? Nie uda ci sie
te)! - oświadczył zdecydowanym tonem. - Chcesz,
zagrasz tę rolę, nie chcesz, nie przyjmiesz jej. Zrobisz,
)&k
uważasz, ale nic to miedzy nami nie zmieni.
Słyszysz?
- Słyszę. Znów krzyczysz. Nie przejmuj się, nawet
bez mojego udziału twój film odniesie sukces. A w razie
gdyby ci się, mimo wszystko, nie udało - w jej głosie
pojawiła się złośliwa nutka - cóż, zawsze można
próbować dalej.
- Gdyby mi się nie udało?! - Richard nie posiadał
się z gniewu. - Gdyby mi się nie udało, z pewnością
nie zaczynałbym po raz drugi! Nie wierzysz we mnie,
prawda? Nic dziwnego, że mnie odtrącasz. Kto chciałby
wiązać się z takim niedorajdą? I, oczywiście, uważasz,
że to ja jestem nieczuły i płytki, że to dla mnie nic nie
znaczy...
- Nieprawda! - zaprotestowała - ale przecież jesteś
silny. Przeżyjesz. Zapomnisz. Poza tym zawsze możesz
wrócić do teatru. Jestem pewna, że twój ojciec...
UWODZICIEL
109
- Jeszcze nie jest ze mną aż tak źle, ty wstrętna,
zimna babo! - rzucił gniewnie i wyszedł z pokoju
trzaskając drzwiami.
Co,
u licha, miało znaczyć jego zachowanie?
- zastanawiała się Joanna po wyjściu Richarda. O co
mu znowu chodziło? Marlow znany był ze swego
temperamentu i nie kontrolowanych wybuchów gnie
wu, ale tym razem przeszedł samego siebie.
Kolejny dzień wszystkim dał się we znaki. Zły
humor Marlowa wpływał na atmosferę na planie.
Tylko Joanna ignorowała lodowato uprzejme uwagi
i gniewne spojrzenia rzucane w jej stronę. Wcale nie
czuła się winna i nie zamierzała psuć sobie nastroju
zachowaniem Richarda.
Co on sobie wyobraża?! - myślała patrząc na
miotającego się na planie Marlowa. - Chce, żebym
cierpiała, bo zepsułam mu jego koncepcję sceny
w barze?! O nie! - postanowiła. Nie dam mu tej
satysfakcji.
Tego wieczora Joanna miała wolne. Becky, która
następnego dnia zaczynała zdjęcia później niż zwykle,
postanowiła spędzić noc u koleżanki. Tym sposobem
Joanna zyskiwała wieczór dla siebie.
Na kolację zeszła trochę później od innych. Kiedy
weszła do jadalni, wszyscy siedzieli już przy stole,
a jedyne wolne krzesło znajdowało się obok Marlowa.
Czyżby trzymał je specjalnie dla niej? Zawahała się,
ale tylko przez chwilę. Skoro tak, pokaże mu, jaka
dobra z niej aktorka! Ona też potrafi doskonale
udawać!
Odetchnęła głęboko i ruszyła w kierunku stołu.
Zdążyła jednak zrobić tylko kilka kroków, kiedy
nagle przy jej boku wyrósł Finn Tracey. Bez słowa
110
UWODZICIEL
lijął ją pod ramię i poprowadził do stojącego w kącie
sali stolika. Stolik byl nakryty dla dwóch osób. Finn
troskliwie posadził Joannę i z drwiącym uśmieszkiem
^kłonił się w stronę Marlowa.
- Jaką zbrodnię popełniłaś tym razem? - zwrócił
się do Joanny. - Zanim odpowiesz, pozwól, że cię
Uprzedzę. Wszystko, co powiesz, zostanie zapisane
i użyte do rozstrzygnięcia zakładów. Wydelegowano
innie, bym dowiedział się, dlaczego Nasz Najjaśniejszy
jest dziś od rana taki wściekły.
Joanna uśmiechnęła się.
- Odmówiłam udziału w jego filmie.
- Jak mogłaś! wykrzyknął Finn udając zgorszenie.
-- Choć, muszę wyznać, że szkoda mi Richarda. Ja też
widziałem te sceny, które przypadkiem nakręcili. Nie
żałujesz tej decyzji?
- Jasne, że nic. Nic chcę być aktorką.
- Szczęśliwiec / tego Marlowa - mruknął cicho
Finn, a głośno powiedział: - Więc uśmiechnij się.
pokaż mu, że nie żałujesz. Wiesz, bardzo ładnie dziś
wyglądasz. Dobrze ci w tym kolorze. Czy opowiadałem
d już, jak...
Tu popłynęły zabawne i barwne opowieści przery
wane od czasu do czasu relacjami na temat tego, co
robi Richard. Joanna ostatkiem silnej woli powstrzy
mywała się, by nie odwrócić głowy i nie spojrzeć na
niego. Mimo silnych postanowień była zdenerwowana
i czuła się trochę nieswojo. Nie spostrzegła nawet,
kiedy opróżnili butelkę wina. Pili teraz kawę po
jrlandzku, z whisky, przyrządzoną ściśle według
przepisu podanego kelnerowi przez Finna.
- Zgrzyta zębami, aż iskry lecą - złośliwie uśmiech
nął sie Finn patrząc w stronę stołu, przy którym
UWODZICIEL 1 1 1
siedział Marlow. - Zawsze ma taką minę, kiedy nie
chce pokazać po sobie, że jest zły. Czekaj no, wstaje.
Czyżby się do nas wybierał?
Joanna wstrzymała oddech.
- Nie, wychodzi. Kuleje dosyć mocno, a głowę
trzyma dumnie uniesioną do góry - relacjonował
Finn. - Zawsze powtarzałem, że jego wejścia i wyjścia
nie mają sobie równych. Trudno nie podziwiać go
w tej chwili.
Joanna odetchnęła z ulgą. Bała się, że Richard
podejdzie do nich, ale poczuła się zawiedziona, że
Jednak do tego nie doszło.
- To piekło, prawda? - pokiwał głową Finn
przyglądając się jej uważnie.
-- Co? - spytała z roztargnieniem.
- Jak to co? Miłość - zamyślił się, po czym zaczął
cicho: - Zostawiła mnie. Słyszałaś już o tym? Nie, no
jasne, że nie mogłaś o tym słyszeć. To najbardziej
strzeżony sekret w Hollywood. Boi się, że to może
zaszkodzić mi w karierze, a może raczej obawia się
o swoją...
Teraz dopiero Joanna zrozumiała, że Finn mówi
o swojej żonie, o Biance James. Więc to są te kłopoty,
o których mgliście wspominał Richard.
Tymczasem aktor ciągnął pełnym goryczy głosem:
- Powiedziała mi, że odchodzi, tego dnia, kiedy
poleciała do Paryża. Zapowiedziała, że nie wróci, jeśli
nie wezmę się w garść i nie przestanę pić. Muszę
wybrać, ona czy alkohol. Też mi wybór dla Irland
czyka! - przerwał i dolał sobie whisky do kawy, którą
postawił przed nim kelner. - Wiesz, jakie były jej
ostatnie słowa? Powiedziała, że mnie kocha - roześmiał
się gorzko. - Kocha mnie, ale nie może być ze mną.
1 1 2 UWODZICIEL
Dobre, co? Bianca jest świetną aktorką. Uwielbia takie
sceny. Ona i Richard. Ten podstępny drań! Płakała na
jego piersi, a on ją pocieszał. - Kolejna porcja alkoholu
zniknęła w filiżance Finna. - Zawsze dużo piłem i jakoś
jej to nie przeszkadzało. Kocha mnie i odchodzi ode
mnie. Rozumiesz coś z tego? - popatrzył na Joannę
z gniewem w oczach. - Wszystkie jesteście takie!
Chciałybyście mieć wszystko, a kiedy coś jest nie tak,
kiedy zaczynają się problemy, odchodzicie...
Kiedy indziej Joanna wysłuchałaby może tych
narzekań w milczeniu. Wiedziała bowiem, że Finn
potrzebuje się po prostu wygadać. Dziś jednak miała
swoje własne problemy, które nie pozwalały jej
przyznać mu racji. Z żarliwym zapałem, który zdziwił
ją samą, broniła kobiety, która kiedyś porzuciła
Richarda, a teraz odeszła od Finna.
Nie zauważyła nawet, kiedy opuścili jadalnię
i znaleźli się w pokoju aktora. Siedziała na kanapie
i piła czystą whisky, szklanka w szklankę z roz
goryczonym Finnem, chcąc udowodnić mu, że kobiety
są równie twarde, jak mężczyźni.
To było głupie i dziecinne, ale tego wieczoru Joanna
nie była w stanie postępować rozsądnie. Bez namysłu
przyjęła wyzwanie aktora, które z nich wypije więcej.
Gra warta była świeczki. Jeśli wygra, Finn obiecywał
skończyć z piciem.
- Co, u diabła! - ryknął Finn. - I tak miałem
zamiar z tym skończyć, ale jeśli przegrasz - urwał
i żartobliwie pogroził jej palcem - będziesz na kolanach
błagać jego Lordowską Mość, by dał ci tę rolę, którą
odrzuciłaś. Zgoda?
- Zgoda - przytaknęła Joanna. Trudno, trzeba
będzie zapomnieć o fair play.
UWODZICIEL
113
Czas płynął szybko. Minęła godzina, potem na
stępna. Zawody trwały. Joanna ukradkiem poiła ze
swojej szklaneczki kaktusa, który stał obok na stoliku.
Zastanawiała się, jak długo jeszcze roślinka wytrzyma
tę niezwykłą kurację. Widziała, że Finn jest już tak
pijany, że nie zauważy jej manewrów. Przeraziła się,
gdy w pewnym momencie aktor, śmiejąc, się złapał ją
za rękę. Odkrył jej oszustwo! Przyłapał ją na gorącym
uczynku}
- Ty nie zostawiłabyś faceta, gdybyś go kochała,
prawda, Joanno? - powiedział Finn siadając obok
niej na kanapie.
Joanna odetchnęła z ulgą. Myliła się, Finn nic nie
zauważył.
- Założę się, że nie zrobiłabyś tego - ciągnął Finn
pochylając się nad nią. Z kieliszka, który trzymał
w ręce, a o którym najwyraźniej zapomniał, polała się
whisky wprost na suknię Joanny. Joanna drgnęła
i lekko odepchnęła Finna. Aktor stracił równowagę
i spadł z kanapy na podłogę pociągając za sobą Joannę.
- Finn! Na litość boską!
- Co? Co się stało, Bianco? - wymamrotał niewyraź
nie Finn, wsuwając jej rękę za dekolt. Joanna szarpnęła
się do tyłu i materiał sukienki rozerwał się.
- Finn! - zawołała Joanna ze zgrozą. Tylko tego
brakowało, by ktoś wszedł teraz do pokoju! - pomyś
lała przerażona.
- Zamknięte przyjęcie, czy może mógłbym się
przyłączyć? - usłyszała znajomy głos.
Zamarła. W drzwiach stał Richard.
- Powinieneś był najpierw upewnić się, że zamknąłeś
drzwi na klucz, Finn - powiedział uśmiechając się
złośliwie. - Wyobrażasz sobie, co by się stało, gdyby
114
UWODZICIEL
Zamiast mnie wszedł tu jakiś reporter z aparatem?
Jeśli zaś chodzi o ciebie, Joanno - Richard przeniósł
Wzrok na zarumienioną twarz kobiety. - Bardzo
mnie rozczarowałaś.
- Tto... to wcale nie jest tak, jak ci się wydaje
"- wykrztusiła Joanna uwalniając się z objęć Finna
i przytrzymując rozdartą sukienkę.
- Naprawdę? - zdziwił się Richard. - Myślałem, że
Finn po prostu za dużo wypił i rzucił się na ciebie, ale
Skoro twierdzisz, że było inaczej. No cóż, w takim
fazie powinienem przeprosić i już mnie nie ma.
- Dobry pomysł - odezwał się Finn podnosząc się
2 podłogi. - Joanna i ja doskonale się bawimy,
prawda, kochanie? Pilnuj własnego nosa, Marlow.
Dlaczego nie zajmiesz się swoimi sprawami?
- Bo to jest moja sprawa - odpowiedział mu
Richard spokojnym głosem. - Czy chcesz, żebym
Wyszedł? - zwrócił się do Joanny.
- Tak! Chce! - wrzasnął Finn. - Jeśli chcesz
Wiedzieć, Joanna i ja dobrze się rozumiemy. Pasujemy
do siebie.
Richard uśmiechnął się ironicznie. Rozejrzał się po
pokoju. Dopiero teraz zauważył stłuczoną szklankę
i
dwie puste butelki po whisky. Uśmiech zniknął mu
i
twarzy. Jego miejsce zajął gniew.
- Mmy... my tylko - zaczęła Joanna niepewnie.
- Ona ma lepszą głowę, niż niejeden chłop - po
wiedział Finn. W jego głosie brzmiał autentyczny
podziw. - I nie prawi mi kazań. Zrobiliśmy sobie
takie małe zawody, kto kogo pierwszy spije.
- To najgłupsza i najbardziej idiotyczna rzecz,
jaką mogłaś wymyślić - wybuchnął Richard rzucając
Joannie oskarżycielskie spojrzenie.
UWODZICIEL
115
Wiedziała, że zasłużyła na ten gniew i już była
gotowa przyznać mu rację, kiedy Finn ruszył na
ratunek.
Rzucił się na Richarda, który dosłownie w ostatniej
chwili uchylił się przed ciosem. Wyciągnięta ręka
Finna uderzyła w próżnię. Aktor zachwiał się i runął
na podłogę.
- Moje gratulacje - powiedział chłodno Marlow
- wygląda na to, że właśnie wygrałaś wasz idiotyczny
zakład.
- Ja... my założyliśmy się o to, że on przestanie pić
- broniła się słabo Joanna.
- I uwierzyłaś mu? - Richard popatrzył na nią
zaskoczony. - Zresztą, nie musisz mi odpowiadać.
Nie przyszedłem tu, by rozmawiać z tobą o Finnic
On da sobie radę sam. Pewnie też jesteś pijana?
- Mam mocną głowę.
- Nie jesteś pijana? - obrzucił ją podejrzliwym
spojrzeniem - Zaraz to sprawdzimy.
Jak, u licha, zamierzał to zrobić?! Każe jej chuchnąć?!
- A Finn? Nie możemy go tak zostawić - zaprotes
towała.
- Finn jest przyzwyczajony do sypiania na podłodze.
Wierz mi. Sam mu w tym nieraz towarzyszyłem.
- Ale...
- Żadnego ale. Finn musi sam podjąć decyzję, że
przestaje pić. Nie łudź się, że mu w tym pomożesz.
Jest tylko jedna osoba, która ma na niego wpływ. To
jego żona. W tej chwili każda inna kobieta jest dla
niego tylko substytutem Bianki.
- Uważasz się za jego przyjaciela, tak? - niecierpliwie
przerwała mu Joanna. - Wcale nie mówisz jak
przyjaciel. Może wcale nie zależy ci na tym, żeby
116
UWODZICIEL
przestał pić. Może chcesz, żeby ona go zostawiła
i wróciła do ciebie. Bo... bo nadal ją kochasz.
Richard roześmiał się. Otworzył drzwi do swego
pokoju i wepchnął ją do środka, nie zważając na jej
protesty. Zamknął drzwi i oparł się o nie przytrzymując
jednocześnie Joannę za pasek, by nie mogła mu się
wymknąć.
- Posłuchaj, zazdrośnico, ostatnia rzecz, jakiej Finn
potrzebuje, to litość.
- Nie jestem zazdrosna! - przerwała mu Joanna
z gniewem. Ty nie byłeś - dodała oskarżycielsko.
- Ponieważ, mój skarbie, znam Finna. Wbrew
temu, co piszą o nim gazety, Finn jest wiernym
mężem. Poza tym kiedy on cię dotyka, nie drżysz tak,
jak kiedy jesteś przy mnie blisko. Posłuchaj i nie
przerywaj mi. Finn jest na mnie wściekły, ale to wcale
nie znaczy, że mam romans z jego żoną. Zdradziłem
go, bo stanąłem po jej stronie. Przyszła do mnie po
radę, kiedy nie mogła już dłużej tolerować jego picia.
Bianca go kocha i nie może patrzeć, jak Finn powoli
się wykańcza. Ale tylko on sam może sobie pomóc.
Odeszła od niego, by go tym zmusić. Jeśli ten pomysł
nie poskutkuje, Bianca wymyśli coś innego. To
wspaniała kobieta. Tak naprawdę, to nic między
nami nie było. Kiedyś dawno temu przeżyliśmy krótki
romans, ale to było na długo przedtem, zanim poznała
Finna. Zaręczyny były chwytem reklamowym ze strony
wytwórni. Zgodziliśmy się, by ogłosić je publicznie,
bo żadne z nas nie było wtedy związane z nikim
innym. Kiedy w życiu Bianki pojawił się Finn,
postanowiliśmy dalej udawać zaręczonych, by wpro
wadzić w błąd prasę i odegrać się na wścibskich
pismakach. Ale, oczywiście, Finn musiał wpaść na
UWODZICIEL
117
inny cudowny pomysł. Pojechali z Biancą do Rio
i wzięli cichy ślub. Wtedy właśnie zdarzył się ten
wypadek. Przy moim szpitalnym łóżku nie było
zapłakanej narzeczonej i prasa zaczęła węszyć. Wszys
tko sie wydało. Co było robić? Powtarzaliśmy tylko:
„nie mam nic do powiedzenia" i „byliśmy jedynie
przyjaciółmi", ale i tak w gazetach napisano o tym,
czego „nie chcieliśmy" im wyznać. Nie warto było
wdawać się w wyjaśnienia i wywlekać całą tę sprawę
jeszcze raz. Jak każdy skandal i ten umarł śmiercią
naturalną. A teraz - przyciągnął ją bliżej - skoro już
wiesz, że nie jestem podłym, podstępnym, opętanym
żądzą zemsty draniem, czy przestaniesz się w końcu
na mnie boczyć i pozwolisz mi cię kochać?
ROZDZIAŁ ÓSMY
- Puść mnie, Richardzie - powiedziała Joanna.
Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. To był błąd.
Nie powinna była tego robić. Richard patrzył na nią
z miłością i niemą prośbą. Gdyby nie widziała tego
błagalnego wzroku, może znalazłaby siły, by go
odepchnąć.
- Jeżeli myślisz, że po tym, co się stało, masz
Prawo... - zaczęła surowym tonem.
- O tak, wiem - przerwał jej - ale co mogę zrobić?
Wstydzę się swojego zachowania. Byłem wściekły.
Nie panowałem nad sobą. Przepraszam. Byłem zły na
ciebie, na siebie. Widzisz, kiedy zobaczyłem twoje
z<ijęcie, nie chciałem, byś znalazła się przed kamerami.
Pragnąłem mieć cię tylko dla siebie. W końcu jednak
przemogłem się i postanowiłem zaproponować ci tę
r<)lę. Kiedy mówiłem, że robię to dla ciebie, chodziło
rni o to, że robię to dla nas. Sądziłem, że sama
zJidecydujesz. Posłuchaj, nie ma znaczenia co po
stanowisz. Będziesz tą samą Joanną. Prawdę mówiąc,
spodziewałem się, że tak właśnie zareagujesz. Gdybyś
zachowała się inaczej, byłbym rozczarowany. Dlatego
właśnie byłem zły. Przy tobie uświadamiam sobie, że
jeszcze nie znam samego siebie tak dobrze, jak mi się
zawsze wydawało.
Nie wiem, jak z tobą postępować. Jak dotrzeć do
ciebie. Ale wiem - uśmiechnął się - wiem, że cię
UWODZICIEL
119
kocham i udowodnię ci to. Pozwól mi kochać
się z tobą, a zobaczysz, jak będzie nam ze sobą
dobrze.
- Dlaczego mam się zgodzić? Czy dlatego, że każda
kobieta musi ci ulec?
- Nie, mój skarbie - szepnął jej do ucha - dlatego,
że sama tego chcesz.
- Nieprawda! - skłamała.
- Wobec tego pomóż mi... proszę. - Wypuścił ją
z ramion, ale tylko po to, by wziąć ją za ręce
i położyć je na swojej piersi. Przez cienki materiał
koszuli Joanna czuła, jak mocno bije mu serce.
Kilka pocałunków nie ma większego znaczenia
- pomyślała przytulając się do Richarda. Po pierwszym
pocałunku nastąpił drugi, potem następny i kolejny.
Richard prowadził Joannę w kierunku sypialni, nie
wypuszczając jej z objęć. Dopiero kiedy znalazła się
przy łóżku, zdała sobie sprawę, gdzie są. Zesztywniała.
Richard przerwał pocałunki i uwolnił ją z objęć.
- Zdejmij tę zabrudzoną sukienkę.
W oczach Joanny dostrzegł panikę.
- Nie bój się - powiedział cicho. - Zobaczysz, jak
będzie ci ze mną dobrze.
Pocałował ją jednocześnie rozsuwając zamek su
kienki. Potem uklęknął, by zdjąć jej rajstopy i buty.
Joanna zacisnęła palce na płomieniście rudej czuprynie
Richarda. Mężczyzna powoli podnosił się z kolan
całując delikatną, białą skórę jej ud, brzucha, ramion
i szyi. Zatrzymał się dopiero na jej ustach. Joanna
z całych sił przywarła do silnego, muskularnego ciała
mężczyzny oddając pocałunki.
Jestem szalona - przeleciało jej przez myśl. Oboje
jesteśmy szaleni. Dlaczego pozwalała mu na to
120
UWODZICIEL
wszystko?! Dlaczego jego pocałunki i pieszczoty
sprawiały jej aż taką przyjemność?
Nie przerywając pocałunków Richard delikatnie
przechylił ją na łóżko. Joanna instynktownie zakryła
rękami piersi. Ten gest nie uszedł jego uwadze.
Roześmiał się.
- Głuptasie! Nie chowaj ich. Przecież już je widzia
łem, nie pamiętasz?
Joanna zarumieniła się i odwróciła głowę.
_ Kochanie, one są cudowne. I takie wrażliwe. Czy
mogę je pocałować?
Rumieniec na twarzy Joanny pogłębił się. Richard
pochylił
s i e
nad nią.
A więc to jest miłość? - pomyślała. Dlaczego nie
robiła tego wcześniej? Na co czekała tyle czasu? Czy
czekała właśnie na niego? Na tego jedynego? On
sprawiał, że czuła się tak wspaniale, jak nigdy jeszcze.
Roześmiała się radośnie. Richard uniósł głowę prze
rywając pieszczoty i uśmiechnął się zadowolony.
Położył się obok niej przyciągając głowę Joanny do
swojej piersi.
- Teraz ty...
Joanna zadrżała. Czy potrafi? Czy będzie umiała
sprawić mu przyjemność? Nigdy przedtem nie robiła
tego z; żadnym mężczyzną. Ostrożnie przesunęła
językiem po ciepłej, obnażonej piersi Richarda.
Zachłannymi, szybkimi pocałunkami okrywała jego
ciało.
- Pragnę cię, chcę cię dotykać całą - powiedział
cicho Richard.
^stał szarpiąc niecierpliwie zamek dżinsów.
- Chcę, żebyś mnie zobaczyła. Mam nadzieję, że
nie rozczaruję cię - dodał uśmiechając się.
UWODZICIEL 1 2 1
Nie ma obawy - odpowiedziała w duchu Joanna.
Jeżeli obawiał się porównań z innymi mężczyznami,
mógł być zupełnie spokojny. Z kim miałabym go
porównywać, skoro był jej pierwszym. Chyba powin
nam go o tym uprzedzić - pomyślała niespokojnie.
- Jjuż cię widziałam - wyjąkała - na filmie.
- I jak ci się podobało? - uśmiechnął się ściągając
slipy. Stał teraz przed nią zupełnie nagi.
- Nie... nie jestem amatorką takich scen - Joanna
nie mogła oderwać od niego wzroku. Był cudowny,
smukły, muskularny i taki męski... I tak bardzo jej
pragnął.
- Naprawdę? - uśmiechnął się siadając obok niej
na łóżku.
- Jesteś wspaniały - szepnęła.
Ku swemu zdumieniu Richard poczuł, że się rumieni.
Mój Boże! - pomyślał. Patrzyła na niego tak, jak by
nigdy przedtem nie widziała mężczyzny?!
- Do licha, Joanno! Jeśli nie przestaniesz tak na
mnie patrzeć, skompromituję się, a nie zdarzyło mi
się to od czasu, kiedy byłem wiecznie nie zaspokojonym
nastolatkiem.
- Cco? - wykrztusiła Joanna.
- Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć? - spytał
uśmiechając się.
Joanna leżała na łóżku całkiem naga i ciągle jeszcze
miała na nosie okulary. Chciał, by wyraźnie widziała
jego i to, co będzie robił. W pojęciu Richarda miłość
fizyczna była ucztą i chciał, by jego mała sówka
mogła się tą ucztą nasycić. Kiedy będą się kochać po
raz drugi, zdejmie jej okulary. Wtedy będzie ją miał
taką przerażoną i zupełnie bezbronną, zdaną na jego
łaskę i niełaskę i spełniającą posłusznie każde jego
122
UWODZICIEL
pragnienie. Nauczy ją swojego ciała centymetr po
centymetrze.
Przerwał im natarczywy dzwonek telefonu. Richard
zaklął cicho i sięgnął do aparatu zrzucając słuchawkę
na podłogę. W pokoju rozległ się podniesiony żeński
głos:
- Richardzie?! Richardzie! Natychmiast podnieś
słuchawkę!
Richard zamarł w bezruchu.
- Do licha! Nie mogę w to uwierzyć! - Sięgnął po
słuchawkę, drugą ręką obejmując Joannę. - Mama?!
- Mama?! - przeraziła się Joanna, próbując uwolnić
się z jego objęć.
- ...Prawdę mówiąc, tak - mówił Richard do
słuchawki, usiłując jednocześnie uspokoić wyrywającą
się Joannę. - ...Mam nadzieję, że masz powód. I to
ważny - dodał mrugając porozumiewawczo do Joanny.
Przez chwilę miała wrażenie, że Richard zamierza
dokładnie wyjaśnić swojej matce, w czym właściwie
mu przeszkodziła.
- Zanim cokolwiek powiesz, chcę cię uprzedzić, że
wszystkie role są już obsadzone, chyba że zgodzisz się
zagrać podstarzałą ulicznicę?
Joanna popatrzyła na niego ze zgrozą. W taki
sposób odzywać sie do własnej matki?! Odepchnęła
rękę Richarda i wyskoczyła z łóżka. Ubierała się
w pośpiechu zbierając rozrzucone po pokoju części
garderoby, jakby obawiała się, że Constance Marlow
może ją teraz zobaczyć.
Constance Marlow! Matka Richarda była sławną
aktorką. Cała ta rodzina była niezwykła. Nie pasowała
do nich. Wiedziała, że kiedy Richard zaspokoi swoją
zachciankę, szybko mu się znudzi. Nigdy nie uda jej
UWODZICIEL 123
się zatrzymać go przy sobie na dłużej. Zostało już
tylko pięć dni zdjęciowych. A potem? Joanna nie była
stworzona do przelotnych romansów.
- Naprawdę?! Kiedy? Oczywiście, że przyjadę
- ucieszył się Richard do słuchawki. - Ona też
będzie? Jasne, że się nią zajmę. Przekona się, że mimo
wszystko nie jestem taki zły.
Ona?! Czyżby jakaś nowa przygoda? - Joanna ze
złością zatrzasnęła za sobą drzwi.
Ponure rozmyślania przerwało jej natarczywe pu
kanie i głos Richarda:
- Joanno? To ja! Wpuść mnie.
No tak, mogła się tego spodziewać.
- Joanno! Nie wygłupiaj się. Wiem, że tam jesteś.
Przepraszam za ten telefon, ale nie powinnaś była tak
od razu uciekać.
Joanna niechętnie podeszła do drzwi.
- Odejdź, proszę. Jestem zmęczona i chcę się
położyć. Trochę za dużo wypiłam.
- Za późno na usprawiedliwienia, skarbie. Poza
tym masz przecież mocną głowę, zapomniałaś? Chciałaś
tego, tak jak i ja.
- To był błąd, Richardzie. To nie ma sensu...
Proszę, odejdź.
- Dlaczego nie otworzysz drzwi i nie powiesz mi
tego prosto w oczy?... Joanno? Otwórz! Nie możesz
wiecznie chować się za tymi drzwiami.
- Nie chcę teraz z tobą rozmawiać. Odejdź, proszę.
Nie chcę tego słuchać.
Weszła do łazienki, głośno zamykając drzwi i od
kręciła wodę, by zagłuszyć stukanie i głos Richarda.
Jej sytuacja nie wyglądała różowo. Przyznaj się, Joanno
Carson - mruknęła ze złością, patrząc na swoją twarz
124
UWODZICIEL
w lustrze - jeżeli jeszcze nie jesteś w nim po uszy
zakochana, to bardzo niewiele ci brakuje.
Przez całe życie starała sie postępować rozsądnie.
Swoim uczniom wpajała zasady logicznego myślenia
i trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość. Z takiego punktu
widzenia jej przyszłość przy boku Richarda wydawała
jej się nierealna. Po pierwsze, cały świat dowie się
o ich związku. W tym wypadku nie mogła liczyć na
dyskrecję. Wprawdzie kuratorium mogło przymknąć
oko na niekonwencjonalny styl życia niektórych
nauczycieli, ale z pewnością nie zechcą zatrudnić
wychowawczyni, która jest kochanką sławnego reży
sera. Nawet gdyby kochała Richarda nad życie, nie
poświęci dla niego swojej pracy. Nie potrafiłaby
zrezygnować ze szkoły.
A co stałoby się potem? Gdyby Madow sie nią
znudził?
Powiedział, że jest w niej zakochany. Oczekiwał
pewnie, że po tym wyznaniu Joanna rzuci mu się
w ramiona, wprowadzi się do jego mieszkania,
zrezygnuje z pracy, kariery, poświęci nawet swoją
reputację. I to wszystko w imię miłości do niego! Nie
była naiwna. Nie oczekiwała, że Richard zaproponuje
jej małżeństwo. Chociaż? Gdyby naprawdę ją kochał?
No tak, ale wtedy nie proponowałby jej, by
wprowadziła się do niego i została jego kochanką!
Nazajutrz Joanna obudziła się w bojowym nastroju.
Leżała jeszcze w łóżku, pogrążona w niewesołych
myślach, kiedy rozległo się natarczywe pukanie do
drzwi.
- Odejdź, bo zawołam policję! - krzyknęła z gnie
wem.
UWODZICIEL
125
- Ależ! Proszę pani - odpowiedział jej zza drzwi
jakiś obcy, przestraszony głos.
Joanna ostrożnie uchyliła drzwi. Na korytarzu stał
kelner z tacą.
- Nic nie zamawiałam - rzuciła ostro.
- Pan Marlow zamówił to dla pani - kelner
przyglądał jej się ciekawie. - Czy mogę wejść?
Joanna z trudem powstrzymała się, by nie powiedzieć
kelnerowi, co może zrobić z zamówionym przez pana
Marlowa śniadaniem. Poczuła jednak, że jest głodna.
Dlaczego więc nie miałaby skorzystać, skoro śniadanie
już tu jest.
- Dla jednej, czy dla dwóch osób? - spytała podej
rzliwie.
Kelner wyglądał na zdziwionego.
- Dla jednej, proszę pani. Czy mam podać jeszcze
jedno nakrycie?
Joanna zarumieniła się. No tak, teraz już musi
pozwolić mu wejść do środka. Inaczej mógłby sobie
pomyśleć, że jest z nią jakiś mężczyzna.
- Nie. Proszę wejść.
Wróciła do łóżka, kiwnięciem głowy wskazując
kelnerowi, gdzie ma postawić tacę ze śniadaniem.
Ach, cóż za wspaniałości! Ślinka napłynęła jej do ust,
kiedy kelner uniósł przykrywkę i jej oczom ukazała
się zawartość tacy: świeże truskawki, jajecznica
z wędzonym łososiem, grzanki i pachnący kawą deser,
specjalność szefa kuchni, nosząca nazwę „następnego
ranka po...", jak poinformował ją kelner uśmiechając
się dyskretnie.
„Następnego ranka po"! Też mi nazwa! Ciekawe,
po czym?! Niemniej jednak, śniadanie było wyśmienite.
Pochłaniając je zastanawiała się, czy zostało umiesz-
126
UWODZICIEL
czone w budżecie filmu. Jeśli tak, to pod jakirrH
hasłem? Śniadanie dla aktualnej przyjaciółki reżysera?Wi
Zbierała się do wyjścia, kiedy ponownie rozległo
się pukanie do drzwi.
- Kto tam? - zawołała starając się nadać głosowi
obojętne brzmienie.
- Nawrócony grzesznik - rozpoznała głos Finna
Traceya.
- Wcale nie wyglądasz na nawróconego - uśmiech
nęła się patrząc na nie ogoloną twarz, spuchnięty
policzek i sińce pod oczami aktora.
- To abstynencja tak na mnie działa - odwzajemnił
jej uśmiech. - Jestem trzeźwy od co najmniej dziesięciu
minut. Przyniosłem ci prezent - dodał wręczając jej
butelkę whisky.
- Och! - Joanna niechętnie przyjęła butelkę, - Muszę
ci coś wyznać. Oszukiwałam. Wylewałam whisky do
tego kaktusa na stoliku przy kanapie.
- Aha. To dlatego musiałem go dziś rano poić
aspiryną - zażartował Finn. - Oszustwo nie popłaca.
Zresztą, to nie ma znaczenia. Skoro mam przestać
pić, równie dobrze mogę przestać już teraz. Czy
wczoraj bardzo narozrabiałem? Zrobiłem coś jeszcze,
za co powinienem przeprosić?
- Nie mnie - uśmiechnęła się Joanna przypominając
sobie, jak aktor rzucił się na Richarda - ale próbowałeś
pobić Marlowa.
- I, oczywiście, nie udało mi się. Zastanawiałem się
właśnie, skąd wziął się na mojej twarzy ten imponujący
siniak? Loren się wścieknie, kiedy mnie zobaczy. Mamy
dziś kręcić scenę miłosną. Będę chyba musiał kupić jej
jakiś prezent, żeby ją udobruchać. ...I wysłać kwiaty
Biance. Z przeprosinami. Pójdziesz ze mną?
UWODZICIEL 127
- Tylko wezmę żakiet - zgodziła się Joanna. Może
uda jej się dzięki temu uniknąć spotkania z Richardem.
Nie chciała go teraz widzieć. Nie czuła się na siłach,
by temu sprostać. Może powinna zwierzyć się Finnowi?
Finn jest przecież jego przyjacielem.
- Skarbie, Richard uwielbia pokonywać trudności
- wyjaśnił jej Finn. - Nieważne, czy chodzi o film, czy
o kobietę. Jeśli chcesz znać prawdę, nie przypominam
sobie, żeby jakaś kobieta z nim wygrała. Nie wiem,
jak on to robi, ale żadna mu się nie oprze.
- To nic nowego - skrzywiła się Joanna. - Powiedz
mi o nim coś, czego nie wiem.
- No cóż, mogłaś trafić gorzej. Nie mówię tego, by
go chwalić, Richard bez porównania lepiej robi to
sam, ale znam parę kobiet, które były z nim bardzo
szczęśliwe - uśmiechnął się Finn. - Och! Przepraszam,
skarbie. Chyba nie powinienem był tego mówić.
Chodzi mi o to, że Richard to naprawdę wspaniały
facet, wrażliwy, czuły. O ile wiem, jesteś pierwszą,
której zaproponował, by z nim zamieszkała. Może
powinnaś to przemyśleć?
- To nie dla mnie, Finn - Joanna przecząco
pokręciła głową. - Nie nadaję się na czyjąś kochankę.
Chcę... chcę być dobrą nauczycielką, mieć normalną
rodzinę, męża, dom, dzieci. Czy możesz wyobrazić
sobie Richarda w takiej roli, nawet gdyby był we
mnie zakochany do szaleństwa? To niemożliwe. On
nie potrafi zapewnić mi tego, czego pragnę, a ja... ja
nie potrafię dać mu tego, czego on chce.
Milczenie Finna Joanna odczytała jako potwier
dzenie jej obaw. Do końca zdjęć pozostało już tylko
parę dni i Joanna postanowiła, że jakoś to wytrzyma,
ograniczając kontakty z Richardem do spotkań na
128
UWODZICIEL
planie i przy stole. W odpowiedzi na to, Richard
zaczął publicznie obnosić swoje cierpienie, zaś Dean
ogłosił przyjmowanie zakładów o to, jak skończy się
ten romans. Joanna nie posiadała się ze złości, kiedy
dowiedziała się, że większość stawia na Marlowa.
- Nie zwracaj na nich uwagi, skarbie - pocieszał ją
Finn. - Ja postawiłem na ciebie. Nie zawiedź mnie.
Skoro ja potrafiłem skończyć z piciem, ty możesz
zapomnieć o nim.
To porównanie było bardzo trafne. Joanna czuła
się jak alkoholiczka. Pragnęła jednego spojrzenia,
dotyku, pocałunku i wiedziała, że to za mało, że nie
nasyci się tą namiastką. Jeden słodki pocałunek
i przepadła z kretesem. Och, gdyby tak istniało
Towarzystwo Anonimowych Chorych z Miłości, tak
ja.k działało Towarzystwo Anonimowych Alkoholików!
Tymczasem Richard postanowił wypróbować nową
taktykę. Kierując się starym porzekadłem ludowym,
żfe do serca najbliżej przez żołądek, obdarowywał
Joannę przeróżnymi smakołykami. Nawet kiedy
znajdowali się w plenerze, na plan zajeżdżał specjalny
samochód dostawczy i wystrojeni we fraki kelnerzy
serwowali przysmaki, na widok których całej ekipie
napływała ślinka do ust. Nikt jednak nie miał odwagi
zasiąść z Joanną do stołu. Sam Richard, ku zdziwieniu
Joanny, trzymał się z daleka i nie próbował towarzyszyć
jej przy posiłku. Zdawać by się mogło, że nie dba
o to, że czas ucieka i wkrótce Joanna wróci do
Auckland.
W poranek poprzedzający ostatni dzień w New
Plymouth Richard sprawił jej kolejną niespodziankę.
Na tacy, którą, jak zwykle, przyniesiono jej do pokoju,
znajdowało się najprawdziwsze „podniebne" śniadanie.
UWODZICIEL
129
- Pan Marlow zamówił je w kuchni Nowozelandz
kich Linii Lotniczych, w Auckland - wyjaśnił kelner
w odpowiedzi na zdumione spojrzenie Joanny.
- Ciociu! Widzisz, jaki on jest! Przestań go już
dłużej męczyć! - ujęła się za Richardem Becky, siadając
na łóżku Joanny i sięgając po rogalik.
- Co takiego? - Joanna popatrzyła surowo na
siostrzenicę.
- Naprawdę jesteś strasznie uparta - stwierdziła
Becky nie przejmując się surową miną Joanny.
- Myślałam, że go lubisz. Daj mu szansę. To wspaniały
facet. On tylko chciałby cię do siebie przekonać.
- Próbuje, tylko że zupełnie coś innego - od
powiedziała Joanna ponuro.
- Założę się, że to musi być cudowne - rozmarzyła
się Becky. - Gdyby tylko Richard był trochę młodszy.
Tak w wieku Johna. Jest bardzo sławny i w ogóle.
Gdyby to mnie przysyłał te wszystkie wspaniałości,
już dawno wskoczyłabym mu do łóżka, choć, prawdę
mówiąc, wolę go jako reżysera, niż jako kochanka.
- Becky! - zgorszyła się Joanna.
- Och! Ciociu! Nie jestem już dzieckiem - za
protestowała Becky. - A po tych scenach z Finnem
trudno, żebym udawała niewiniątko. Finn też jest
całkiem niezły, prawda? A przecież jest starszy od
Richarda.
- Na litość boską, Becky! Nie mów takich rzeczy
przy matce - Joanna drżała na myśl, jak zareaguje
Ellen, kiedy dowie się o zmianach w scenariuszu.
Postanowiła, że lepiej będzie, jeśli przekaże siostrze tę
wiadomość osobiście. Uważała, że nowa wersja sceny
miłosnej wypadła znakomicie. Po kilku próbach Becky
zdołała opanować nerwowy chichot na widok nagości
130
UWODZICIEL
Finna i zagrała bardzo dobrze. Gorzej było z nią. Za
każdym razem, kiedy Finn zbliżał się do niej, Joanna
oblewała się ciemnym rumieńcem.
Podobnie zareagowała na uwagę Richarda.
- Podoba ci się sposób, w jaki poprowadziłem tę
scenę? - spytał podchodząc do niej.
- Finn i Becky są świetni - odpowiedziała chłodno,
nie patrząc na niego.
- Ty i ja razem bylibyśmy jeszcze lepsi. Tylko że
z nami byłoby inaczej - zniżył głos i przysunął się do
niej bliżej. - Oboje bylibyśmy całkiem nadzy... nie
byłoby świateł, kamer i tych wszystkich ludzi. Tylko
ty i ja. I nie miałbym nic przeciwko temu, żebyś to ty
reżyserowała tę scenę.
Joanna zarumieniła się zawstydzona tymi słowami
i obrazem, który za ich pomocą wyczarował w jej
wyobraźni. Richard roześmiał się rozbawiony jej
zmieszaniem. Cała ekipa przyglądała się tej scenie i to
zepsuło jej humor na cały dzień.
Jeszcze tylko trzy dni. Trzy dni - powtarzała
w duchu, zaciskając zęby. Jeśli uda jej się wytrzymać
te trzy dni, będzie uratowana. Co prawda, alkoholicy
nigdy nie są do końca wyleczeni z nałogu, ale o ileż
łatwiej jest wytrwać w abstynencji, kiedy pokusa jest
poza zasięgiem ręki.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
- Do zobaczenia wkrótce, Joanno!
Joanna patrzyła w zielone oczy Richarda. Teraz
wiedziała, dlaczego nalegał, by odwieźć je na lo
tnisko. Ponieważ nie chciała pożegnać się z nim
w hotelu, zmusił ją, by rozstała się z nim na
lotnisku, przy wszystkich. To dlatego zachęcał ga
piów i fotoreporterów, by szli za nimi aż do sali
odpraw. Tam przedstawił im Rebeccę, jako gwiazdę
swojego nowego filmu. Zachwycona Becky zajęła
się podpisywaniem autografów i pozowaniem do
zdjęć.
- Nie sądzę, żebyśmy się jeszcze spotkali - powie
działa chłodno Joanna. - Na resztę zdjęć Becky
przyjedzie do studia z Ellen. Moja rola tu się kończy.
- Kończy się twoja praca - poprawił ją. - Jeśli
chodzi o naszą znajomość, to ona dopiero się zaczyna.
- Powiedz to twojej przyjaciółce, może ci uwierzy
- prychnęła Joanna.
- Ty jesteś moją jedyną przyjaciółką - uśmiechnął
się Richard.
Joanna otworzyła usta, by zaprotestować, ale
przerwał jej głos jednego z reporterów.
- Kim jest ta kobieta? Czy też gra w tym filmie?
- Nie wiem. Nie znam jej - odpowiedział mu inny.
Joanna rozejrzała się po sali w poszukiwaniu miejsca,
gdzie mogłaby się schronić przed ciekawością prasy.
132 UWODZICIEL
Pomoc przyszła ze strony Richarda. Ujął ją pod
ramię i odprowadził na bok.
- Nie myślałaś chyba, że wszystko między nami
skończone - spytał miękko. - Skarbie! Nic dziwnego,
że byłaś taka niedostępna przez te ostatnie dni.
Głuptasie! Przecież ja cię kocham. Zbyt dużo wysiłku
włożyłem w to, by cię do siebie przekonać. Zbyt wiele
czasu, energii, że już nie wspomnę o poczęstunkach
zażartował - by teraz pozwolić ci tak po prostu
odejść z mojego życia.
- Nie sądzę, że będzie ci mnie brakowało - powie
działa Joanna z sarkazmem w głosie. - Bez wątpienia
znajdzie się ktoś, kto wypełni ci tę pustkę.
- Nie ma nikogo innego.
Brzmiąca w tym wyznaniu szczerość zaskoczyła ją.
- A ta blondynka, która wieszała się na tobie
wczoraj w barze? - rzuciła oskarżycielsko.
Richard popatrzył na nią zdumiony, po czym
roześmiał się.
- Julia? Chyba nie jesteś zazdrosna o Julię? - po
wtarzał. - Nie widziałem cię wczoraj w barze. Czemu
nie podeszłaś się przywitać?
- Nie chciałam przeszkadzać ci w kontemplacji jej
dekoltu - mruknęła ze złością.
Wydawało jej się dziwne, że Richard tak szybko
opuścił przyjęcie zorganizowane dla uczczenia końca
zdjęć. Parę godzin później odkryła powód tego
zniknięcia. Kelly ofiarowała się odwieźć Becky do
hotelu, a Joanna wraz z Finnem i większą częścią
gości znalazła się w barze. Od razu zauważyła Richarda
w towarzystwie nie znanej jej, młodej blondynki. Na
szczęście, w barze panował półmrok i nikt poza nią
nie dostrzegł jego obecności. Sam Richard zdawał się
UWODZICIEL
133
nie widzieć nikogo poza swoją towarzyszką. Była
raczej niska, za to figurę miała jak marzenie. Obcisła,
mocno wydekoltowana sukienka nie pozostawiała co
do tego żadnych wątpliwości. Ładną, choć może
trochę lalkowatą twarz, otaczała cała masa blond
loczków.
Joanna obejrzała ją sobie dokładnie po drodze do
toalety. Richard zajęty był dekoltem blond piękności
do tego stopnia, że nie musiała obawiać się, że choć
na chwilę odwróci wzrok od tego intrygującego
widoku.
Błękitne oczy kobiety błyszczały radością. Oboje
zaśmiewali się z czegoś i widać było, że wspaniale się
bawią. Instynkt podpowiedział jej, że to właśnie o tej
kobiecie Richard rozmawiał przez telefon ze swoją
matką. Nic dziwnego, że był taki zadowolony.
Kiedy zatrzymała się na chwilę w pobliżu ich
stolika, doleciał ją fragment rozmowy.
- Umieram z niecierpliwości, by wszystkim powie
dzieć - mówiła kobieta, - ale, oczywiście, nasze
rodziny obraziłyby się, gdybyśmy nie zawiadomili ich
jako pierwszych. I, ostrzegam cię, Richardzie, tym
razem wszystko zostaw mnie. To znaczy, wiesz, że
kocham cię. Doceniam twoje poczucie humoru, ale
co za dużo, to nie zdrowo.
- Oj dużo, dużo, sądząc po rozmiarach mojego...
- Richardzie! - kobieta żartobliwie pogrodziła mu
palcem.
- Ja też cię kocham, skarbie - powiedział ciepło
Richard. - Chciałem, żebyś... Do licha! Miałem tyle
planów, kiedy mama zadzwoniła, że przyjeżdżasz, ale
sprawy trochę się skomplikowały.
Mówi o mnie - pomyślała Joanna zaciskając usta
134
UWODZICIEL
ze złości. Co za podły oszust! Nawet kiedy już wiedział
o przyjeździe swojej narzeczonej, jeszcze próbował ją
uwieść.
- Joanno! - głos Richarda przerwał jej ponure
rozmyślania. - Przyznaję, że interesują mnie dekolty,
ale nie tylko one. Interesuje mnie wiele rzeczy, jeśli
chodzi o kobiety. Bardzo chciałbym, żebyś poznała
Julię, żebyście się spotkały. Chciałbym wszystkim
pokazać kobietę, którą kocham...
- Nie dziwię ci się. Jest bardzo ładna - przerwała
mu Joanna lodowatym tonem.
- Nie ją, głuptasie - roześmiał się Richard. - Mówię
o tobie. Julię lubię, znamy się od dzieciństwa. Ale
wielu ludzi jest mi bliskich.
- Zauważyłam - burknęła.
- Czy w końcu dasz mi dojść do słowa? - zniecier
pliwił się Richard. - Uśmiejesz się, kiedy ci wszystko
opowiem.
Miała co do tego wątpliwości, ale nie przerywała mu.
- Przyznaję - ciągnął - kiedyś, dawno temu,
wydawało mi się, że jestem w niej zakochany, ale
szybko zrozumiałem, że to nie była prawdziwa miłość.
Tym razem Joanna nie wytrzymała.
- Jesteś wstrętnym uwodzicielem! - powiedziała
z gniewem. - Świat jest pełen kobiet, które kiedyś
kochałeś, bądź wydawało ci się, że kochałeś. To musi
być bardzo męczące, zakochiwać się za każdym razem,
kiedy masz ochotę pójść z kimś do łóżka. Trochę źle
się złożyło, że Julia pojawiła się, nim skończyłeś ze mną.
- Joanno! Na litość boską! Mylisz się! Nie możesz
teraz odejść...
- Zobaczymy!
- I co? Wrócisz do tego swojego nakrapianego jak
UWODZICIEL
135
indycze jajo dyrektora szkoły?! - rozzłościł się Richard.
- On wcale do ciebie nie pasuje! Nie widzisz tego?!
Nie widzisz, co tracisz?!
Joanna zmierzyła go lodowatym spojrzeniem.
- Doskonale widzę, co tracę. A teraz, pozwól mi
odejść. Chcę zdążyć na samolot.
- Joanno! - zaczął Richard, po czym rozmyślił się.
Popatrzył na nią uważnie.
- W porządku, moja głupiutka sówko. Jeśli w ten
sposób chcesz to rozegrać - pochylił się nad nią
i pocałował ją mocno w usta.
Nim zdołała ochłonąć, przemierzały już z Becky
szybkim krokiem płytę lotniska w kierunku samolotu.
Pierwszą osobą, którą Joanna spotkała po powrocie
do domu, była Ellen. Wiadomość o poprawkach
w scenariuszu dotyczących sceny miłosnej Ellen przyjęła
zadziwiająco spokojnie. Joanna chciała jak najszybciej
zakończyć tę kłopotliwą wizytę, ale obiecała siost
rzenicy, że pomoże jej przekonać matkę, iż Becky
powinna zdawać do szkoły aktorskiej.
- Co masz na myśli mówiąc, że Becky powinna
pójść do szkoły aktorskiej? - wykrzyknęła oburzona
Ellen. - Przecież wiesz, że ona wybiera się na
uniwersytet. Nie spodziewałam się tego po tobie,
Joanno! Myślałam, że jesteś rozsądną osobą, a tym
jeszcze ją zachęcasz do tych głupstw. Jak możesz! I to
właśnie ty! Doskonale wiesz, ile warte jest wykształ
cenie. Chyba że - Ellen popatrzyła na Joannę
podejrzliwym wzrokiem - usiłujesz dać mi w ten
sposób do zrozumienia, że Becky nie przebrnie przez
egzaminy wstępne?
- Oczywiście, że nie - zaprostetowała Joanna.
136
UWODZICIEL
- Becky solidnie pracowała przez cały czas i jestem
pewna, że da sobie radę, ale, zrozum, to nie jest
dziecinna zachcianka. Ona ma prawdziwy talent.
Przecież nie musicie decydować już teraz - przekony-
wała
;
- Do końca roku jeszcze daleko. Poczekaj, aż
zobaczysz ten film. 1 pamiętaj, Ellen, ona nie jest już
dzieckiem. Sama decyduje o sobie, a jeśli będziesz
próbowała ją do czegoś zmusić, możesz ją stracić...
Wychodząc zapewniła zdenerwowaną Becky, że
wszystko jest na jak najlepszej drodze. Potrzeba tylko
trochę czasu, by FI len mogła przyzwyczaić się do
nowej sytuacji. Jej starsza siostra nie była głupia.
Z
pewnością zauważyła zmiany, jakie zaszły w za
chowaniu i postawie córki. Becky bardzo wydoroślała
przez te parę tygodni.
Znacznie trudniej wypadła rozmowa z Duncanem.
PoczuV się urażony, kiedy Joanna powiedziała mu, że
nie może się z nim dalej spotykać. Naturalnie zapytał
ją, czy to z powodu innego mężczyzny i Joanna czuła
się winna zaprzeczając. Dlaczego? Przecież to była
prawda. Nie było w jej życiu innego mężczyzny. Już
nie...
Choć niechętnie przyznawała się do tego, brakowało
jej Richarda. Tęskniła za jego obecnością, uśmiechem,
spojrzeniem. Jak na złość w telewizji powtarzano
właśnie wszystkie stare filmy z jego udziałem. Co
wieczór Joanna zasiadała przed telewizorem i z maso
chistycznym upodobaniem wpatrywała się w podobiznę
Richarda, który walczył z bandytami, w przerwach
uwodząc piękne kobiety zakochane w nim od pierw
szego wejrzenia. Ona nie zaznała tego szczęścia.
Pierwsza prawdziwa miłość w jej życiu i czym może
się pochwalić? Teraz wszystko stracone.
UWODZICIEL
137
Najgorszy był weekend. W sobotę dokładnie po
sprzątała całe mieszkanie. Niedzielny poranek spędziła
w łóżku. Rozmyślała, czy nie zadzwonić do Duncana
i zaproponować mu przejażdżkę za miasto. Kiedy
jeszcze byli razem, tak właśnie spędzali prawie każdą
niedzielę. Nie. To nie byłoby fair. Lepiej zajmie się
czyszczeniem piekarnika. Nagle zadzwonił telefon.
Niechętnie sięgnęła po słuchawkę.
- Joanno! Jak mogłaś?! Nie ma co, ładna z ciebie
przyzwoitka! Nic dziwnego, że zachęcasz Becky, by
została aktorką! Myślałaś, że utrzymasz to w tajemnicy?
Jak długo? I jak on mógł patrzeć mi w oczy i przez
cały tydzień nie pisnąć ani słówka? Powinnaś była
uprzedzić mnie o tym. Przecież jestem twoją siostrą!
Do czego to podobne, żebym o wszystkim dowiadywała
się z gazet! Rozczarowałaś mnie, Joanno!
- Ellen?!
- Nie! Jestem zbyt zdenerwowana, by teraz z tobą
rozmawiać. Zadzwonię później. - Trzasnęła odłożona
słuchawka.
- Ellen?! Ellen! - Joanna w zdenerwowaniu po
trząsała słuchawką, jakby spodziewała się, że Ellen
jeszcze się odezwie.
Nie tracąc czasu na szukanie szlafroka i kapci,
Joanna wybiegła przed dom do skrzynki na listy. Na
trzeciej stronie lokalnej gazety zamieszczono cztery
zdjęcia Joanny w objęciach Richarda Marlowa.
„Potajemne małżeństwo sławnego reżysera" - głosił
podpis.
„Kim jest ta kobieta?" - zapytywał autor artykułu.
„Richard Marlow, znany aktor i reżyser, o którego
przygodach i romansach pisaliśmy niejednokrotnie
na łamach naszej gazety, jest tym razem bardzo
138
UWODZICIEL
tajemniczy. Nasz fotoreporter przyłapał te parę całującą
się na lotnisku w New Plymouth w zeszłym tygodniu.
Marlow kręcił tam część zdjęć do swojego najnowszego
filmu. Czyżby ten romans to było coś poważnego? Nasz
zaufany informator donosi, że Richard Marlow otrząs
nął się już z niefortunnego związku z Biancą James.
Pogodził się również z obecnym mężem gwiazdy,
Finnem Traceyem. Zaprosił ich na swój ślub. Tak,
drodzy czytelnicy. Wygląda na to, że i na niego przyszła
pora. Pytanie tylko, kim jest szczęśliwa wybranka?!
Pierwsza osoba, która zadzwoni do redakcji naszej
gazety i poda imię i nazwisko kobiety ze zdjęcia,
otrzyma bezpłatne zaproszenie na premierę nowego
filmu Richarda Marlowa, która to premiera odbędzie
się...". Dalszą część artykułu autor poświęcił filmowi.
Joanna przeniosła wzrok z powrotem na zamiesz
czone nad tekstem zdjęcia. Kto, u licha, je zrobił?!
I co to za zaufany informator?! Jaki ślub?! Co robić?
Zadzwonić do gazety z awanturą? Wtedy musiałaby
się, oczywiście, przedstawić.
Jak się zresztą wkrótce okazało, tajemnica wkrótce
się wyjaśniła. Rozdzwoniły się telefony. Wszyscy
spieszyli z gratulacjami. Przyjaciele, znajomi, znajomi
znajomych, nawet piekarz z jej ulicy. Ludzie wierzyli
w to, co przeczytali w gazetach.
Najgorsze były rozmowy z jej nowymi przyjaciółmi
z ekipy filmowej. Dean wyznał jej w sekrecie, że
rozpoczął przyjmowanie zakładów o płeć jej pierwszego
dziecka i tylko roześmiał się, kiedy próbowała
wytłumaczyć mu, że ze ślubem to głupi żart.
- Richard twierdzi coś zupełnie innego. Postawił
pięćdziesiąt dolców na bliźnięta. Do zobaczenia na
ślubie! - powiedział Dean odkładając słuchawkę.
UWODZICIEL 139
Nie zdążyła wyjść z pokoju, kiedy telefon zadzwonił
ponownie.
- Słucham? - warknęła do słuchawki. Jeszcze jeden
telefon i wyrzuci ten przeklęty aparat za okno.
- Czy widziałaś dzisiejsze gazety?
- Richard?!
- Widziałaś?
- Widziałam jedną i to mi wystarczy.
- Rozmawiałaś z kimś z prasy?
- Oczywiście, że nie! Nie mam z tym nic wspólnego
- broniła się. Tylko tego brakuje, żeby oskarżył ją
o autorstwo tego głupiego żartu. - Nawet nie
wiedziałam, że ktoś wtedy zrobił zdjęcia. Nie mam
Dojęcia, kto mógł nagadać im takich bzdur.
- Ja.
- Ty?! - Joanna nie wierzyła własnym uszom.
- Ja - powtórzył spokojnie Richard.
- Ale... ale dlaczego? - wykrztusiła.
- Reklama.
- Reklama?!
- Widziałem, że ktoś na lotnisku zrobił zdjęcia,
kiedy cię całowałem - wyjaśnił. - Nie byłem tylko
pewny, czy je wykorzystają nie mając podkładki
w postaci jakiejś pikantnej historyjki, więc się o to
postarałem. Widzisz, skarbie, chciałem...
Joanna nie czekała, by usłyszeć, co miał jej jeszcze
do powiedzenia. Z trzaskiem odłożyła słuchawkę. Co
za drań!
Zakochała się w potworze! W człowieku, który
gotowy jest na wszystko, byle tylko jego film miał
odpowiednią reklamę.
Przekonała się w ciągu kolejnych paru dni, że nikt
nie przyjmował do wiadomości jej informacji, że cała
140
UWODZICIEL
historia została wymyślona przez Richarda i nie ma
w niej ani krztyny prawdy.
Carsonmania ogarnęła szkołę. Dziewczęta naśla
dowały jej fyzurę, sposób ubierania się. Kiedy zaś
przyłapała jednego z bardziej przedsiębiorczych
uczniów na podrabianiu jej podpisu i sprzedawaniu
go innym jako jej autografu, udała się do Duncana
z oświadczeniem, że sprawy zaszły za daleko i coś
należy z tym zrobić..
- Tylko w jeden sposób możesz pozbyć się ciekaw
skich reporterów - odpowiedział Duncan. - Daj im
to, czego chcą. Zwołaj konferencję prasową.
- Ale co mam im powiedzieć? Że to nieprawda?
Kto mi uwierzy, skoro nawet moja własna siostra
uważa, że kłamię.
- Wymyślisz coś - pocieszył ją. - Ja poprę cię
w kuratorium. Przysyłają tu kogoś na wizytację
w przyszłym tygodniu. Mam nadzieję, że do tego
czasu wszystko się wyjaśni.
Wizytacja! - przeraziła się Joanna. A więc do tego
doszło. Czyżby aż taką cenę musiała zapłacić za
przewrotność Richarda?! O nie!
Następnego dnia Joanna Carson zwołała konferencję
prasową, by ogłosić zerwanie swoich zaręczyn z Richar
dem Marlowem. Ze smutnym wyrazem twarzy wy
znała, że rozwiązły tryb życia jej narzeczonego zmusił
ją do podjęcia tej drastycznej decyzji.
- Czy to znaczy, że jest jakaś inna kobieta?
- Reporterzy połknęli przynętę.
Joanna ze smutkiem pokiwała głową.
- Kim ona jest?
- Czy to pani siostrzenica Becky Turner? - padały
pytania.
UWODZICIEL
141
- Nie, to jakaś narciarka - odpowiedziała. Tego
tylko brakuje, by włączyli do tej całej historii Becky.
Ellen nigdy by jej tego nie darowała. - Ma na imię
Gerda, albo jakoś tak. To mistrzyni Europy w zjaz
dach. Przyjechała tu, by odpocząć po kontuzji. To
wszystko, co mi wiadomo. Jeśli chcecie wiedzieć
więcej, zapytajcie Richarda.
Z ulgą zatrzasnęła drzwi za ostatnim reporterem.
Udało się. Następnego dnia z satysfakcją ujrzała
swoje słowa w codziennej gazecie. Nie bardzo spodo
bało jej się tylko to, że teraz nazywano ją „byłą
ukochaną" i „porzuconą narzeczoną", ale pocieszała
się myślą, że może pewnego dnia będzie śmiała się
z całej tej historii.
- Witaj, Joanno! Nie zostałyśmy jeszcze sobie
przedstawione, ale czuję się tak, jak bym znała cię od
wieków...
Joanna zmarszczyła brwi. Jeszcze jeden fan. Pozbyła
się wprawdzie reporterów, ale z fanami nie poszło tak
łatwo. Głos w słuchawce wydawał się należeć do
dorosłej osoby, ale Joanna przekonała się w ciągu
ostatnich tygodni, że wielbiciele Richarda Marlowa
byli w różnym wieku, od nastolatków po leciwe
starsze panie.
- Przepraszam, jestem teraz bardzo zajęta - zaczęła.
- Wiem, wiem. Znam mojego syna, ale nie obawiaj
się, nie zajmę ci dużo czasu. Dzwonię, by przekazać ci
pozdrowienia. Zadzwoniłabym wcześniej, ale Michael
i ja byliśmy ostatnio bardzo zajęci. Właśnie wróciliśmy
i nie możemy doczekać się, kiedy cię wreszcie poznamy.
- Pani Marlow? - wyjąkała zaskoczona Joanna.
- Dla przyjaciół Connie. Cieszę się, że wkrótce
142
UWODZICIEL
zostaniesz jedną z nas. Richard tyle mi o tobie mówił.
Musimy koniecznie umówić się na ploteczki. Pewnie
trudno ci będzie wyrwać się na lunch. Wiem, że
pracujesz w szkole. Więc może kolacja. Poznasz
Charleya. To nasz najmłodszy. Mieszka z nami. I,
oczywiście, będzie Hugh z żoną. Choć może lepiej,
żebyś poznała ich wszystkich oddzielnie. Razem
jesteśmy nie do zniesienia. Z drugiej strony, skoro
wytrzymujesz z Richardem...
- Pani Marlow... to jest Connie, Richard i ja nie
jesteśmy... Czy czytała pani gazety?
- O tak! bardzo sprytnie wybrnęłaś, skarbie. Gerda
już nieraz nam się przydała. Richardowi bardzo spodo
bał się sposób, w jaki poradziłaś sobie z prasą. Dzięki
Bogu, tym razem mój syn wybrał sobie inteligentną
kobietę. On potrzebuje kogoś, kogo mógłby szanować.
Wspominał mi, że były między wami jakieś niesnaski.
Joanno, on jest bardzo zakochany...
Tylko w kim?! - pomyślała z goryczą Joanna,
odkładając słuchawkę. Czyżby Richard utrzymywał
swój związek z Julią w tajemnicy przed matką? Ale
przecież to właśnie ona powiadomiła go o przyjeździe
Julii, wtedy, kiedy dzwoniła do niego do New
Plymouth? Co więc znaczy ta cała komedia?!
Nie namyślając się wykręciła numer studia. Nie
spodziewała się go zastać. Zamierzała zostawić mu
wiadomość, ale kiedy telefonistka usłyszała jej na
zwisko, połączyła ją z Richardem.
- Witaj, skarbie! - ucieszył się. - Co mogę dla
ciebie zrobić?
- To już stanowczo za wiele, Richard!
- Zgadzam się - przerwał jej. - Jak mogłaś
naopowiadać takich straszliwych kłamstw!
UWODZICIEL
143
- Richardzie! Mam dosyć twoich żartów. Przed
chwilą dzwoniła do mnie twoja matka.
- Tak? To świetnie! Mówiła, że ma zamiar za
dzwonić do ciebie. Czy zapraszała cię na kolację?
- Richardzie! Musisz powiedzieć jej prawdę.
- Już to zrobiłem. Powiedziałem jej, że cię kocham
i chcę się z tobą ożenić. Była wniebowzięta - roześmiał
się.
- Ja nie jestem! I jeżeli nie zaprzestaniesz tych
głupich żartów, to... to...
- Zwołasz jeszcze jedną konferencję prasową?
- Jeśli będzie trzeba...
- Brawo! Czy pamiętasz, co powiedziałem ci tego
dnia, kiedy wybraliśmy się na Mount Egmont? Wtedy
nie wierzyłaś mi. Dlatego wymyśliłem tę całą historię
z zaręczynami. Chciałem udowodnić ci, że prasa jest
wścibska, ale nie zagraża naszemu szczęściu i można
nauczyć się z tym żyć. Co byś powiedziała na to,
żebyśmy się teraz pobrali? Mamy już za sobą zaręczyny,
dlaczego nie pójść o krok dalej? Wyobrażasz sobie
reakcję prasy?!
Joanna zaniemówiła z oburzenia. A więc wszystko
dlatego, że on chciał udowodnić jej swoją rację?!
I jeszcze spodziewa się, że ona teraz za niego wyjdzie?!
- Idź do diabła, Marlow! - wrzasnęła odzyskując
głos. - Nie wyszłabym za ciebie, nawet gdyby oznaczało
to wyginięcie gatunku ludzkiego! Nie chcę cię widzieć!
I nie życzę sobie, żebyś do mnie dzwonił!
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
- Och, panno Carson! - westchnęła Teresa. - Życie
' jest takie dziwne!
- Dziwne? - prychnęła gniewnie Joanna. Każdy,
komu dałaby taką odprawę, usunąłby się z jej życia.
Ale nie Richard. Już następnego dnia zadzwonił do
Duncana z propozycją, by klasa Joanny przyjechała
na wycieczkę do studia. Coś podobnego nie mieściło
jej się w głowie. Co za tupet?! Na dodatek Duncan
szybko się zgodził. Surowym tonem pouczył Joannę,
że jej osobiste sympatie i antypatie nie powinny
odbijać się na pracy i dla dobra szkoły może się raz
poświęcić.
Mężczyźni to kompletni idioci!
Ze zdumieniem patrzyła na nagłą przemianę, jaka
zaszła w zachowaniu jej uczniów. Najgorsi, którzy
przez całą drogę do studia przeklinali, pluli na podłogę
autobusu i zaczepiali pasażerów, teraz przemienili się
w dobrze wychowanych, młodych dżentelmenów
z uwagą notujących każde słowo Richarda.
Joanna postanowiła, że nie zaszczyci Richarda ani
jednym spojrzeniem. Nie mogła jednak nie zauważyć,
jak przystojnie wyglądał tego dnia w obcisłych,
czarnych dżinsach i białej, jedwabnej koszuli. Ona
sama ubrana była w prostą, codzienną sukienkę.
Obecność Joanny w studio została natychmiast
zauważona. Zewsząd ścigały ją zaciekawione spojrzenia
UWODZICIEL
145
pracowników. Cena popularności - pomyślała z go
ryczą. W pewnych kręgach wciąż jeszcze krążyły
opowieści o jej zmaganiach z prasą. Ciekawe, czy
Dean jeszcze przyjmuje zakłady w sprawie płci małych
Marlowiątek? To tłumaczyłoby porozumiewawcze
mrugnięcia i tajemnicze uśmieszki.
Klasa Jpanny była zachwycona wycieczką i ocza
rowana osobą Richarda. Reżyser zaproponował
wspólny lunch. Joanna wiedziała, że gdyby odrzuciła
to zaproszenie, uczniowie nigdy by jej tego nie
wybaczyli. Przystała więc na tę propozycję, rzucając
Richardowi mordercze spojrzenie.
- Nic się nie martw - uśmiechnął się w odpowiedzi
- stać mnie na to. Jestem bogaty.
Kiedy jednak znaleźli się w eleganckiej sali re
stauracyjnej, musiała zaprotestować.
- Ależ, Richardzie! Nie możemy tu zostać!
- z przerażeniem rozglądała się po wytwornym
wnętrzu. - Kiedy mówiłeś o lunchu, myślałam,
że pójdziemy do MacDonalda lub czegoś w tym
rodzaju.
- Co za różnica? Uważasz, że twoi uczniowie nie
potrafią posługiwać się nożem i widelcem?
Dwadzieścia cztery pary oczu popatrzyły na Joannę
z wyrzutem.
- To będzie kosztować fortunę!
- Mam nadzieję, że jakoś to sobie zrekompensuję
- uśmiechnął się Richard, po czym zwrócił się w stronę
nadchodzącego kelnera: - Witaj, Michael! Czy nasze
stoliki są już gotowe?
Zamówił wcześniej stoliki - pomyślała Joanna.
A więc był pewny, że się zgodzę.
- Hej, patrzcie! Srebrne sztućce! - usłyszała pod-
146 UWODZICIEL
niecony głos jednego z uczniów. To właśnie on
podrabiał jej autograf.
- Tylko nie próbuj brać niczego „na pamiątkę",
Haskins - rzuciła ostrzegawczo w jego stronę.
- Ty i ja usiądziemy tam - powiedział Richard
wskazując Joannie niewielki, ustawiony w kącie sali
stolik.
- Wolałabym usiąść razem z nimi. Muszę mieć na
nich oko - zaprotestowała.
- Michael się tym zajmie, prawda, Michael? Ma
ośmioro własnych dzieciaków, a sam wychował się na
ulicach Neapolu. Już on potrafi ich dopilnować.
Usiądź, proszę, zwracamy na siebie uwagę całej sali.
Joanna posłusznie zajęła miejsce przy stoliku.
- Usiądę razem z panią, dobrze, panno Carson?
- spytała Teresa i nie czekając na odpowiedź przysunęła
sobie krzesło.
- Usiądziesz razem z innymi, skarbie - powiedział
Richard stanowczym tonem, po czym dodał uśmie
chając się porozumiewawczo: - Dostaniesz za to ode
mnie autograf ze specjalną dedykacją.
- Mam już pański autograf. Panna Carson mi to
załatwiła, wtedy, kiedy przyjechał pan do nas do
szkoły, by się z nią spotkać. Pamięta pan?
Richard zmarszczył brwi.
- Pamiętam dziewczynę w takim śmiesznym stroju
i z kijem do hokeja...
Teresa zachichotała.
- To właśnie była panna Carson. Nie wiedział pan?
- Ty diablico! A więc to tak się poznaliśmy
- roześmiał się głośno. - Nic dziwnego, że nie
pamiętałem. Skojarzyłaś mi się wtedy raczej z wroną,
niż z sową.
UWODZICIEL
147
Aby się zemścić, Joanna wybrała najdroższe dania.
Richard zepsuł cały efekt zamawiając to samo dla
siebie.
- Odpręż się, Joanno - uśmiechnął się, widząc
zaniepokojone spojrzenia, jakie rzucała w stronę,
gdzie przy zsuniętych stołach siedzieli jej uczniowie.
- Nie psuj im zabawy. Nie bój się, nie przyniosą ci
wstydu. Nie zaprosiłem ich tu po to, aby cię skom
promitować.
- A po co właściwie mnie tu przyprowadziłeś?
- Chciałem spotkać się z tobą na tak zwanym
neutralnym gruncie - odpowiedział. - Miałem prze
czucie, że gdybym zjawił się u ciebie, zatrzasnęłabyś
mi drzwi przed nosem. Poza tym nie odpowiadałaś
na moje telefony.
- Nie miałeś prawa mówić swojej matce tych
wszystkich kłamstw o mnie - przerwała mu z gniewem.
- Nie rozumiem, dlaczego nazywasz je kłamstwami
i nie wiem, dlaczego miałbym je trzymać w tajemnicy?
Nie wstydzę się mojej miłości do ciebie - tłumaczył
cierpliwie. - Nie ma znaczenia, czy odwzajemniasz to
uczucie, czy nie. Kocham cię i zawsze będę cię kochał.
W porządku, przesadziłem z tym numerem z prasą,
ale zrozum, nie wiedziałem, co robić. W jaki sposób
przekonać cię, byś dała mi jeszcze jedną szansę. Co
zaś się tyczy oświadczyn...
- To nie były oświadczyny, to była obelga!
- Przepraszam. Wiem, powinienem był zaprosić
cię na kolację, podarować ci bukiet kwiatów, ale
jestem zbyt niecierpliwy. Naprawdę chcę się z tobą
ożenić! Przysięgam!
- Dlatego, że w inny sposób nie możesz mnie mieć?
Popatrzył na nią zdziwiony.
148
UWODZICIEL
- Joanno, skarbie! Nie oszukujmy się. Oboje dobrze
wiemy, że mógłbym cię mieć i bez ślubu. Czy wszystkich
swoich kochanków wystawiasz na tak ciężką próbę?
- zażartował.
- Nie mam kochanków - odburknęła.
- Co? Żadnego? - Uniósł brwi zdziwiony.
- Nigdy nie miałam kochanka.
- Serio?
- Nie każdy podchodzi do tych spraw tak lekko,
jak ty.
- Więc jesteś dziewicą?
- Tak! Jestem dziewicą! - wybuchnęła Joanna tracąc
cierpliwość. Do licha! Czy chciał, by dała mu to na
piśmie, czy jak?!
Richard przyglądał jej się zachwycony. Jak to
wspaniale, że właśnie on będzie jej mógł wszystko
pokazać, wszystkiego nauczyć.
- Kogóż to ja widzę?! I jakie smakołyki! Umieram
z głodu, mogę się przysiąść?
Joanna uniosła głowę i zdrętwiała. Julia?! O nie!
To już stanowczo za wiele!
- Proszę bardzo! - powiedziała wstając od stołu.
- Proszę usiąść na moim miejscu, właśnie wychodzę.
Wybiegła z sali prosto w ramiona potężnego,
wysokiego mężczyzny, który wchodził. Wielka, silna
dłoń pomogła jej złapać równowagę.
- Najmocniej przepraszam. Czy wszystko w po
rządku?
Joanna podniosła wzrok na mężczyznę. Był na
prawdę ogromny.
- To ja przepraszam. To moja wina - wyjąkała
patrząc na niego zaskoczona. Mężczyzna trzymał na
ręku niemowlę.
UWODZICIEL
149
- Śmiesznie razem wyglądamy, prawda? - uśmie
chnął się w odpowiedzi na jej spojrzenie. - Urodził się
nieco wcześniej, niż powinien i dlatego jest taki
malutki. Ale powiedzieli mi, że wyrośnie na silnego
faceta. Ma na imię Ben.
- Cześć Ben - uśmiechnęła się Joanna.
- Czy moja żona już jest? Miała się spotkać z jednym
ze swoich klientów, a mnie zostawiła z Benem.
- Pańska żona? - zdziwiła się Joanna. Mężczyzna
najpewniej brał ją za kogoś innego.
- Och, przepraszam cię, Joanno. Wydawało mi
się, że skoro ja od razu cię rozpoznałem, ty też wiesz,
kim jestem. Hugh Walton - przedstawił się. - Brat
Richarda. Przyrodni brat, jeśli zaskoczył cię brak
podobieństwa. Julia to moja żona.
- Jjulia? Ttwoją żoną? - wyjąkała zaskoczona
Joanna. - Ale... myślałam, że ona i Richard...
- On też tak kiedyś myślał, ale, na szczęście, Julia
ma dobry gust i wybrała mnie - odpowiedział
z uśmiechem Hugh. - Richard był świadkiem na
naszym ślubie i wiesz, jaki nam wyciął numer? Kiedy
wyruszyliśmy w podróż poślubną, oczyścił mi portfel
z całej gotówki i kart kredytowych wkładając na ich
miejsce konfetti.
- I co wtedy zrobiłeś? - zainteresowała się Joanna.
- Całe szczęście, że zauważyłem to, zanim dojechaliś
my na lotnisko. Pojechaliśmy do jego domu i za
stawiliśmy w lombardzie jego Oskara.
Joanna roześmiała się.
- Mówiłem ci, że będziesz się śmiała, ale ty mi nie
wierzyłaś - w drzwiach stał Richard, a zza jego
ramienia wychylała się uśmiechnięta twarz Julii.
- Nie dziwię się, że ci nie uwierzyła. Potrafisz tak
150
UWODZICIEL
naplątać, że trudno zrozumieć nawet najprostsze rzeczy.
Poza tym, powinien był cię uprzedzić o moim
przyjeździe. - Naprawdę, Richard, czy nie wystarczają
ci intrygi i tajemnice w twoich filmach?
- I kto to mówi? - odciął się Richard. - Kto chciał
zorganizować wielki zjazd rodzinny, by ogłosić, że
spodziewa się drugiego dziecka?
Joanna zarumieniła się. A więc tego dotyczyła
podsłuchana przez nią rozmowa Richarda z Julią.
- Wstydzisz się, skarbie? - Rumieniec na twarzy
Joanny nie uszedł uwadze Richarda. Z uśmiechem
rozbawienia zwrócił się do Julii i brata.
- Ponieważ ona oznajmiła to już głośno całej sali,
równie dobrze wy też możecie się o tym dowiedzieć:
Joanna jest dziewicą!
- Zabiję cię! - syknęła Joanna ze złością.
- Nie wstydź się. Nie ma powodu - ciepło powie
działa Julia. - Ja też byłam dziewicą, kiedy wy
chodziłam za Hugha.
Joanna popatrzyła na nią zdziwiona.
- Ona wcale nie jest taka wstydliwa, na jaką
wygląda - odezwał się Richard. - Za tą niewinną
twarzyczką kryje się dusza prawdziwej rozpustnicy,
przy której nawet ja wydaję się święty.
Joanna wolno podniosła się od stołu. Wiedziała, że
nie powinna dać się sprowokować, ale nie potrafiła
już myśleć rozsądnie. Miała dosyć jego głupich żartów
i złośliwych przytyków. Chciał, żeby dała mu jeszcze
jedną szansę? Chciał, by traktowała go poważnie?
Bardzo dobrze! Potraktuje go tak, jak na to zasługuje.
Pokaże mu rozpustnicę!
Uniosła talerz i wyrzuciła jego zawartość wprost
na kolana zaskoczonego Richarda. Mężczyzna z okrzy-
UWODZICIEL
151
kiem poderwał się z krzesła i gwałtownymi ruchami
strzepywał gorące danie ze spodni. Joanna spokojnie
sięgnęła po szklankę i wylała wodę na schyloną głowę
Richarda.
Sala zamarła. Julia przyglądała się tej scenie szeroko
otwartymi oczami, Hugh zastygł z widelcem uniesio
nym do ust i tylko mały Ben się roześmiał.
Joanna bez słowa ruszyła w kierunku wyjścia, ale
Richard był szybszy. Zastąpił jej drogę i jednym
ruchem pozbawił okularów.
- Oddaj moje okulary!
- Zaczekajcie tu na nas, Hugh. Joanna chciała
mi w ten sposób dać do zrozumienia, że pragnie
zamienić ze mną słówko na osobności - powiedział
spokojnie Richard biorąc ją za rękę i wyprowadzając
z sali.
- Wcale nie! - zaprostestowała, próbując wyrwać
się z uścisku.
- Uspokój się, skarbie. Dosyć już narozrabiałaś.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! Puść mnie! - Joanna
nie przestawała się wyrywać. - Moja klasa! Nie mogę
ich tu zostawić!
- Jeszcze nie skończyli jeść. Julia i Hugh zaopiekują
się nimi, dopóki nie wrócimy.
- Wrócimy? Skąd wrócimy? Nigdzie nie pójdę!
- Poproszę klucz.
- Oczywiście, panie Marlow.
Joanna osłupiała. Bez okularów nie widziała prawie
nic, ale po tych słowach nie było trudno zorientować
się, gdzie są.
- To jest hotel! - wykrztusiła. - Richardzie! Jesteśmy
w hotelu, prawda? Dokąd mnie prowadzisz?... Nie
ruszę się z tej windy!
152
UWODZICIEL
Richard rozluźnił uchwyt dopiero, kiedy zamknęły
się za nimi drzwi pokoju.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - złościła się Joanna.
- No dobrze, myliłam się co do Julii, ale to nie
znaczy, że będę tolerować wszystkie twoje głupie
pomysły!
Jedyną odpowiedzią był odgłos przesuwania czegoś
ciężkiego po podłodze.
- Richard! Co robisz?
- Zabarykadowuję drzwi - odpowiedział jej spokoj
nym głosem. - Nie wyjdziesz z tego pokoju, zanim
nie porozmawiamy, a raczej, zanim mnie do końca
nie wysłuchasz.
- Powinnam ci była rozbić tamten talerz na głowie!
- rzuciła z gniewem.
- To zbyt oklepane. Twoje pomysły są dużo bardziej
oryginalne. Za to właśnie cię kocham.
- Co teraz robisz? - spytała podejrzliwie.
- Zdejmuję spodnie. Wypłuczę je i powieszę na
kaloryferze, żeby wyschły.
- Wyschły? - powtórzyła zaskoczona. - Na litość
boską, czy będziemy tu tkwić wiecznie?!
- Zapłaciłem za całą noc. Nie chcieli wynająć
pokoju tylko na parę godzin, szczególnie w tej sytuacji,
kiedy nie mamy ze sobą żadnych bagaży - wyjaśnił
spokojnie.
- Próbowałeś wynająć ten pokój na kilka godzin?
- wykrzyknęła ze zgrozą Joanna. - I, oczywiście, oni
wiedzą, kim jesteś! O mój Boże!
- Nie obchodzi mnie, co sobie ktoś pomyśli. To
bez znaczenia. Ty jesteś ważna. Nawet gdybyśmy
mieli tu siedzieć do rana, nie wypuszczę cię, zanim nie
przyznasz mi racji.
UWODZICIEL 153
- Jesteś wstrętnym, podłym oszustem!
- Kocham cię, Joanno! A ty kochasz mnie.
- Akurat! - zaperzyła się. - Gdzie są moje okulary?
Oddaj mi je natychmiast!
- Nie są ci potrzebne. Nie można zobaczyć miłości.
Miłość się czuje.
- Dlaczego to robisz? Sprawia ci to satysfakcję?
Niszczysz moje życie, przewracasz wszystko do góry
nogami. To wcale nie jest śmieszne! Zostaw mnie
w spokoju!
Kłamała. Wcale nie chciała, żeby odszedł. Nie
chciała, żeby ją zostawił. Jak wyglądałoby życie bez
Richarda? Kiedy był blisko, każdy dzień był cudowny,
radosny... Ale przecież miłość to nie wszystko.
Człowiek potrzebuje więcej... Łzy napłynęły jej do
oczu i Joanna nie miała siły, by je powstrzymać.
- Joanno! Skarbie! Ty płaczesz? - przeraził się
Richard. - Proszę, przestań. Nie wolno ci płakać. Nie
chciałem cię skrzywdzić. Przepraszam, byłem szalony.
- Objął ją delikatnie i posadził na kanapie. Sam
ukląkł przed nią, niezdarnie ocierając jej łzy.
Joanna milczała zaskoczona tą nagłą przemianą.
- Dzięki Bogu, że już nie płaczesz - odetchnął z ulgą.
- Czułem się tak podle. Spójrz na mnie. Drżą mi
ręce i spociłem się jak ruda mysz. Mam tremę. To
najważniejsza rozmowa w moim życiu. Jest mi na
przemian gorąco i zimno.
- Może to przez te kostki lodu - powiedziała
uśmiechając się blado. - Zaplątały ci się za koszulę.
- Nie żartuj ze mnie! Na litość boską, nie w tej
chwili!
- Ależ, Richardzie! - zaczęła.
- Tak, wiem - przerwał jej śmiejąc się gorzko.
154
UWODZICIEL
- Wyglądam żałośnie. Ale to nieważne. Od pierwszej
chwili wiedziałem, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Byłem pewny, że wcześniej, czy później, ty też to
zrozumiesz. Sądziłem, że to tylko kwestia czasu, ale,
na swoje nieszczęście, jestem zbyt niecierpliwy. Nie
potrafię czekać. Czekałem już dwadzieścia osiem lat.
C/ckałem na kogoś, kto mnie zrozumie i pokocha.
Mnie, Richarda Marlowa, a nie sławnego aktora
i reżysera. Miałem wiele kobiet, ale dopiero przy
tobie czuję się naprawdę szczęśliwy. Dopełniamy się
nawzajem. Tak jak Julia i Hugh. Ich życie nie jest
usłane różami, ale kochają się i są ze sobą. Chcę, aby
z nami było podobnie.
Uniósł się z kolan i usiadł obok niej na kanapie.
Skrzywił się lekko, wyprostowując chorą nogę.
- Przeklęta noga! To nie dlatego, prawda? Nie
dlatego, że jestem kaleką? - spytał cicho.
- Nie bądź śmieszny! - burknęła. - To dlatego, że
jesteś... że jesteś taki niestały.
- Musisz mi zaufać, Joanno. Przyrzekam ci, że
zawsze będę wobec ciebie szczery.
Ku swemu zdziwieniu uświadomiła sobie, że mu
wierzy.
- Przyrzekam ci! - Richard odebrał jej milczenie
odwrotnie. - Przyznaję, że specjalnie zaaranżowałem
to spotkanie. Chciałem zmusić cię, żebyś zgodziła się
zostać ze mną, ale skoro nie chcesz, pozwolę ci
odejść. Nie da się nikogo na siłę uszczęśliwić. Próbo
wałem zaciągnąć cię do łóżka, bo wiem, że jestem
dobrym kochankiem...
- Rozumiem cię, Richardzie - uśmiechnęła się.
- To dobrze - odetchnął z ulgą. - Wiem, że życie,
jakie mogę ci zaoferować, nie będzie zbyt spokojne
UWODZICIEL
155
i na pewno nie nudne, ale ty przecież kochasz ryzyko.
Zapewniam cię, że jestem w stanie utrzymać rodzinę.
Nie wszystkie pieniądze przehulałem. Hugh może to
potwierdzić.
- Czy próbujesz mnie teraz przekupić?
- Jestem gotowy na wszystko! Spełnię Twoje
żądania! Mam zamiar nakręcić jeszcze parę filmów
w Nowej Zelandii, więc nie potrzebujesz martwić się,
że będziesz musiała wszystko rzucić i wyjechać ze
mną. Później, oczywiście, trzeba będzie jakoś to
zorganizować, szczególnie, kiedy przyjdą na świat
dzieci. Pewnie będę musiał dużo podróżować, ale
obiecuję ci, że ty i dzieci zawsze będziecie na pierwszym
miejscu.
- Lub zaraz na drugim - uśmiechnęła się złośliwie
Joanna.
- Czy to znaczy, że się zgadzasz? Wyjdziesz za mnie?
- Nie! - ucięła krótko, po czym widząc, jak zbladł,
dodała szybko: - To znaczy, że chcę się z tobą
kochać. Nie kupię kota w worku. - Przytuliła się do
niego mocno.
- Joanno! Więc jednak mnie kochasz?
- Kocham cię, kocham i wyjdę za ciebie pod
warunkiem, że potrafisz zadowolić mnie w łóżku.
- Do diabła! Udowodnię ci to! Zaraz! Tutaj!
- Ale moja klasa! Nie mogę ich tak zostawić. Ja
tam muszę wrócić - protestowała słabo Joanna.
- Za późno! - Na podłogę pofrunęła biała koszula,
a zaraz za nią sukienka Joanny. - Nauczę cię latać,
moja śliczna sówko. Nie bój się. Jestem z tobą.
Całował ją zachłannie. Kiedy przewrócił ją na
plecy i delikatnie wsunął rękę między jej smukłe uda,
Joanna sięgnęła do twarzy, by zdjąć okulary.
156 UWODZICIEL
- Nie! - zaprotestował. - Chcę, żebyś wszystko
widziała.
Uniósł jej biodra i wszedł w nią. Poczuła ostry,
krótkotrwały ból. Poruszyła się niespokojnie. Z ust
ntężczyzny wyrwał się jęk rozkoszy. Rozwarł zaciśnięte
powieki i spojrzał w szeroko otwarte oczy Joanny.
To, co w nich ujrzał, przynagliło go do działania.
Podążała za nim, instynktownie wyczuwając rytm
jego ciała. Pragnęła na zawsze zatracić się w tym
cvidownym, szalonym świecie zmysłów, ale Richard
nie pozwolił jej na to. Wziął ją na ręce i zaniósł do
sypialni. Olbrzymie łoże zakołysało się pod ciężarem
ich ciał.
- Apartament dla nowożeńców! - roześmiał się. -
Nie chciałem być bezczelny, miałem tylko nadzieję, że
irti nie odmówisz. Sięgnął po telefon.
- Dokąd dzwonisz? - zdziwiła się Joanna. - A wiem,
chcesz zawiadomić prasę - drażniła się z nim.
- Prasę później. Najpierw mamę.
- Mamę?!
- Nie bój się, głuptasie! Przecież ona nie może nas
zobaczyć. Pewnie siedzi przy telefonie od samego
r^na. To był jej pomysł.
- Jej pomysł? - ze zgrozą powtórzyła Joanna.
Ładna rodzinka, nie ma co!
- No, może nie całkiem. Wyznałem jej wszystko,
łącznie z tym, że, jak przypuszczałem, nie byłem ci
obojętny. Co masz do stracenia? - powiedziała. Ona
ninie kocha i chce, żebym był szczęśliwy. Jeśli teraz
nie zadzwonię, ona nie wytrzyma i przeszkodzi nam
później. Już raz to zrobiła, pamiętasz? Gdyby nie
tamten telefon, już dawno byłabyś moja.
Akurat! - pomyślała Joanna. Leżała przytulona do
UWODZICIEL
157
Richarda słuchając jego rozmowy z matką. Czute, że
z pewnością polubi Constance Marlow. Co tam polubi!
Pokocha! Ją i wszystkich innych członków tej szalonej
rodzinki. Właściwie już była jedną z nich. Czyż nie
dowiodła tego dziś, w restauracji na dole?!