060 Mansell Joanna Porwanie w Stambule

background image

JOANNA MANSELL

Porwanie

w Stambule

Harlequin®

Toronto • Nowy Jork • Londyn

Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg

Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney

Sztokholm • Tokio • Warszawa

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Amy z roztargnieniem przeczesywała palcami sre-

brnozłote pasma włosów i czytała - chyba po raz

dwunasty - list od swojej kuzynki Angeline.

„Droga Amy, jestem w okropnym niebezpieczeńs­

twie. Musisz natychmiast przyjechać do Stambułu.

Zatrzymaj się w hotelu Złoty Róg i czekaj, aż ktoś się

z tobą skontaktuje. Proszę, nie zostawiaj mnie samej.

Nie powiadamiaj też policji, bo możesz mnie więcej

nie zobaczyć".

Podpis był prawie nieczytelny, podobnie zresztą

jak cały list. Wydawało się, że był pisany w ogromnym

pośpiechu, albo też dłoń, która go pisała, drżała tak

bardzo, że z trudnością utrzymywała pióro.

- Czyste szaleństwo - mruczała do siebie Amy.

- Któż chciałby skrzywdzić Angeline? To chyba żart.

Głośne pukanie do drzwi poderwało ją z miejsca,

co uświadomiło jej, jak bardzo przejęła się listem.

Rzuciła okiem na zegarek i stwierdziła, że bardzo

opóźnia otwarcie sklepu. Nie była jednak w stanie

obsługiwać klientów.

Kolejny raz odczytywała list, gdy ponownie rozległo

się niecierpliwe pukanie. Podeszła do drzwi, szarpnęła

ciężkie zasuwy i gwałtownie otworzyła. Z ogromną

niechęcią spojrzała na mężczyznę stojącego na ze­

wnątrz.

- Sklep jest nieczynny! Nie umie pan czytać? - krzy­

czała, nie dbając o to, że jest bardzo niegrzeczna.

Mężczyzna patrzył jej prosto w oczy.

- Nie przyszedłem tutaj, żeby kupować te rupiecie.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

6
Chciałem z panią porozmawiać, jeżeli Amy Stewart

to pani.

Zielone oczy Amy zapłonęły jeszcze większym

gniewem. Starocie i różne osobliwości, które sprzeda­

wała, nie musiały podobać się każdemu, ale na pewno

nie były to rupiecie.

- Jestem Amy Stewart - poinformowała go głosem,

w którym dźwięczała z trudem skrywana niechęć.

- Ale teraz nie mogę panu pomóc. Proszę przyjść

innym razem.

Próbowała zamknąć drzwi, lecz on szybko wsunął

między nie stopę. Następnie jednym ruchem ręki pchnął

drzwi i wkroczył do małego, zagraconego sklepu.

- Jeżeli natychmiast pan stąd nie wyjdzie... - pró­

bowała go postraszyć.

Stał blisko niej, górując nad nią wzrostem i po­

zwalając jej odczuć, jaki jest wysoki i mocny. Amy

nagle poczuła się mała i bezbronna. Bardzo jej się to

nie podobało.

Szybko przeszła w głąb sklepu i sięgnęła pod ladę.

- Tutaj jest sygnał alarmowy, połączony z posterun­

kiem policji - powiedziała drżącym głosem. - Jeżeli

nie wyjdzie pan natychmiast, nacisnę guzik. Za kilka

minut tu będą.

- Niech pani nie będzie śmieszna! - krzyknął

zniecierpliwiony. - Nie przyszedłem tutaj, żeby panią

obrabować albo zgwałcić. Chciałem po prostu poroz­

mawiać o pani kuzynce. O Angeline.

Amy spojrzała na niego podejrzliwie.

- Angeline? - powtórzyła. - Pan zna moją kuzynkę?

I wie pan, gdzie ona teraz jest?

- Oczywiście, w Stambule. Jednak odkąd wyjechała,

nie miałem od niej żadnej wiadomości, żadnego listu,

telefonu, nawet pocztówki. Stąd moja wizyta, chciałem

się czegoś dowiedzieć od pani.

- Skąd pan wiedział o mnie i jak mnie pan znalazł?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

7

- Angeline wspomniała kilka razy o pani. Któregoś

dnia, gdy przejeżdżaliśmy tędy, wskazała mi ten sklep

i powiedziała, że pani tutaj mieszka i pracuje. - W jego

spojrzeniu znowu pojawiło się znieciepliwienie. - Więc?

- nalegał. - Czy kontaktowała się z panią?

Amy włożyła rękę do kieszeni. Wepchnęła tam list

od Angeline, kiedy szła otworzyć drzwi. Ale nie wyjęła

go natychmiast, żeby pokazać temu człowiekowi. Na

pewno nie powinna ufać komuś zupełnie obcemu.

- Angeline nie powiedziała mi, że wybiera się na

wakacje do Stambułu - powiedziała wymijająco.

- Myślę, że rzeczywiście nie zwierzała się pani ze

wszystkiego - stwierdził szorstko. - Odnoszę wrażenie,

że nie przepadałyście za sobą.

- Dlaczego więc miałaby się ze mną kontaktować?

- odparowała Amy.

Jego oczy nagle się zwęziły. To były bardzo ciemne

oczy, zauważyła bez związku. Prawie tak ciemne jak

włosy. I wydało się jej, że tymi oczyma widzi więcej,

niż powinien.

- Pani coś wie, prawda? - powiedział z absolutną

pewnością siebie. - Pisała? Telefonowała? Co mówiła?

Mało brakowało, a Amy powiedziałaby wszystko.

Odczułaby zresztą wielką ulgę, gdyby mogła podzielić

się z kimś swym zaniepokojeniem. Zacisnęła jednak

usta. Nie chciała się dzielić niczym z tym mężczyzną.

Poza tym było oczywiste, że on nie może w niczym

pomóc. Gdyby było inaczej, Angeline napisałaby ten

dziwaczny list do niego, a nie do niej.

- Od dawna nie miałam wiadomości od Angeline

- skłamała. - Jeżeli nie kontaktuje się z panem, to

widocznie ma po temu swoje powody...

Amy zamierzała powiedzieć, że Angeline praw­

dopodobnie poznała kogoś innego i przestała się nim

interesować. Pohamowała się w samą porę. Wkrótce

sam się dowie, że Angeline była bardzo niestała

wykonanie - Irena

scandalous

background image

8
w swych uczuciach. Po kilku tygodniach wiesz o męż­

czyźnie wszystko, nieraz powtarzała Angeline. Wszys­

tko o jego pracy, rodzinie, otoczeniu, upodobaniach

i niechęciach, oraz jaki jest w łóżku. Wtedy nadchodzi

moment, żeby go zmienić na innego.

Amy ani nie krytykowała, ani też nie pochwalała

stylu życia swojej kuzynki. Angeline po prostu była

sobą. Jeżeli właśnie teraz porzucała kolejnego ado­

ratora, to Amy nie chciała być w to zamieszana.

Oczywiście nie wyjaśniło to dziwnego i niepokoją­

cego listu od jej kuzynki, ale ponieważ mężczyzna

także nie był wtajemniczony, nie mógł tu w niczym

pomóc. Teraz powinna się go pozbyć, żeby przeczytać

list raz jeszcze i spróbować zrozumieć, co zaszło i jak

powinna się zachować.

- Proszę posłuchać - starała się nadać głosowi

spokojne brzmienie - z pewnością przyczyny, które

spowodowały, że się z panem jeszcze nie skontak­

towała, są bardzo prozaiczne. Myślę, że powinien

pan wrócić do domu i tam poczekać na wiadomość.

Mężczyzna mierzył ją wzrokiem, jakby rozmyślając

nad tym, co przed chwilą usłyszał. Odwaga Amy

powoli topniała. Nie pozbyłaby się go nigdy, gdyby

się domyślił, że go oszukała.

Jednak po chwili skinął potakująco głową.

- Pewnie ma pani rację, coś musiało Angeline

przeszkodzić. - Rzucił jej krótkie spojrzenie. - Na

pewno nie wie pani nic więcej?

- Nie, oczywiście, że nie - szybko odpowiedziała

Amy. - Sama wszystko panu wyjaśni, kiedy w końcu

uda się jej dodzwonić.

Zadrżała znowu pod jego wzrokiem. Obrócił się na

pięcie i wyszedł ze sklepu. Amy odetchnęła z ulgą.

Szybkim krokiem przeszła na zaplecze sklepu do

małego pokoiku i wyciągnęła z kieszeni list.

Z troską zmarszczyła brwi, przebiegając wzrokiem

wykonanie - Irena

scandalous

background image

9

jeszcze raz jego treść. W jakim niebezpieczeństwie

mogła się znaleźć Angeline? Dlaczego nie napisała nic

więcej, tak żeby można było się domyślić, jak jej

pomóc?

Wpatrywała się oszołomiona w bazgraninę kuzynki.

W końcu westchnęła zrezygnowana. Czytanie w kółko

tego samego nie mogło przynieść żadnych rezultatów.

Wtem jakaś ręka sięgnęła ponad jej plecami i wyrwała

kartkę. Amy odwróciła się szybko i znalazła się twarzą

w twarz z mężczyzną, który nie tak dawno wtargnął

przemocą do sklepu.

Musiał poruszać się bezszelestnie jak wielki kot.

Nie słyszała przecież odgłosu kroków ani najlżej­

szego szmeru. Myśl o tym, że taki duży i mocny

mężczyzna może poruszać się tak cicho, wprawiła ją

w popłoch.

- Wiedziałem, że kłamiesz - powiedział krótko,

patrząc ponuro na list. - Nie wiedziałem tylko dlaczego.

I nadal tego nie wiem.

- Bo to nie dotyczy pana - syknęła Amy. Serce

łomotało jej nierównym rytmem. - Ten list napisano

do mnie. Angeline nie wspomina o panu, nie prosi też

o to, żebym się z panem skontaktowała. Jeżeli nawet

Angeline wpadła w jakieś tarapaty, poradzę sobie

z tym bez pańskiej pomocy.

- Jeżeli Angelinie wpadła w tarapaty... - powtórzył.

- Przecież to oczywiste, że pisała list pod przymusem.

Jak straszne rzeczy musiałyby ją spotkać, żeby pani

zareagowała w normalny, ludzki sposób?

- Ja się naprawdę o nią martwię, ale pan jej nie zna.

- Wydaje mi się, że znam ją sto razy lepiej niż pani

- przerwał jej.

Ale Amy szczerze w to wątpiła. Mężczyźni po­

strzegali Angeline bardzo jednostronnie. Nie zauważali

tego, że zwykła przed nimi odgrywać komedie. Wiele

z nich było bardzo złośliwych. Nie zdawali sobie

wykonanie - Irena

scandalous

background image

10

sprawy, że jej życie było ciągłą pogonią za kolejnym

dreszczykiem, za następną porcją emocji.

Amy westchnęła. Mimo wszystko, czasami uświa­

damiała sobie, że jest zafascynowana swoją kuzynką.

I pomyślała, że Angeline odwzajemnia to uczucie, na

swój własny, niefrasobliwy sposób. Przypuszczała, że

właśnie dlatego napisała do niej teraz, kiedy znalazła

się w trudnej sytuacji.

- Dobrze, dobrze - powiedziała w końcu niechętnie.

- Byłoby jednak lepiej, gdyby Angeline napisała, jakie

to są kłopoty.

- Może nie dano jej takiej możliwości? Może tylko

tyle pozwolono jej napisać? Kiedy wyrusza pani do

Stambułu?

- Gdybym nawet miała taki zamiar, to nie pański

interes - odpowiedziała opryskliwie, z nową falą

rozdrażnienia.

- A jednak pani pojedzie - poinformował ją ponu­

rym tonem. - Nawet gdybym musiał osobiście panią

tam zaciągnąć.

- Prowadzę interes - przypomniała mu chłodno.

- Nie mogę tak nagle wyjechać na drugi koniec świata.

- Ten zapchany rupieciami sklep jest dla pani

ważniejszy niż życie kuzynki? - Jego twarz przybrała

wyraz niepohamowanej wzgardy. - Angeline miała

rację, pani jej rzeczywiście nie cierpi, prawda?

W tym momencie całe wzburzenie Amy nagle

wyparowało.

- Angeline sądzi, że jej nie znoszę?

- Oczywiście nie musi pani jechać - kontynuował,

a na jego twarzy widać było wyraźnie, co na ten

temat myśli. - Przecież pani ma zawsze szczęście,

prawda? Pani rodzice cieszą się dobrym zdrowiem,

prowadzi pani ustabilizowane życie, ma pani własny

interes - i oczywiście pieniądze wuja. Większość ludzi

odczuwałaby ogromną gorycz i zawiść, będąc na

wykonanie - Irena

scandalous

background image

11

miejscu Angeline, lecz ona nie poddała się takim

uczuciom. Wzruszyła ramionami, mówiąc, że jeżeli

taka była wola wuja, to ona ją akceptuje. Zarabiała

sporo jako modelka i mogła pozwolić sobie na samo­

dzielność. Przyjąłem to z podziwem.

Amy zdrętwiała, słuchając tego, co mówił. Angeline

nie miała żadnego powodu, żeby przekazywać tak

osobiste sprawy obcemu człowiekowi. Chociaż pewnie

do tej pory ten mężczyzna przestał już być dla niej

obcy. Angeline bardzo szybko wprowadzała kolejnych

mężczyzn w swoje prywatne życie.

- Angeline wcale nie była pozbawiona spokojnego

dzieciństwa, miała prawie dwadzieścia lat, gdy umarli

jej rodzice. Zanim to nastąpiło, mieszkała poza domem

przez trzy lata i rzadko znajdowała czas, by ich

odwiedzić. Miałam wrażenie, że za bardzo za nimi nie

tęskniła. Ona jest wyjątkowo samolubna.

- Angeline przedstawiła mi wszystko zupełnie ina­

czej. Mówiła, że czuła jakby świat się rozpadł po

śmierci rodziców. Tęskniła za nimi tak bardzo, że do

dzisiaj nie może uwierzyć, że już nie żyją. - Spojrzał

na nią zimno. - Może jednak nie zna pani zbyt dobrze

swojej kuzynki?

Amy zawsze sądziła, że rozumie Angeline aż nadto

dobrze. Zaczynała odczuwać zakłopotanie. Wydawało

się, że ten człowiek jest całkowicie przekonany o swych

racjach. I chociaż było w nim mnóstwo rzeczy, które

delikatnie mówiąc nie wzbudzały jej zachwytu, to

musiała przyznać, że nie wyglądał na kogoś, kogo

można łatwo oszukać. Było raczej wprost przeciwnie

- o d początku domyślał się kłamstwa, kiedy próbowała

ukryć list od Angeline. Chyba z równą łatwością

odkryłby kłamstewka jej kuzyneczki.

A może moje złe mniemanie o Angeline było nieu­

zasadnione? - pomyślała z rosnącym niepokojem.

A może za maską lekkomyślności Angeline skrywała

wykonanie - Irena

scandalous

background image

12

głębokie uczucia, których nie chciała odkryć przed

światem? To były poważne pytania i Amy potrzebo­

wała czasu na ich przemyślenie.

Jednak mężczyzna nie dawał jej ani chwili wy­

tchnienia.

- Więc kiedy wyjedzie pani do Stambułu? - zapytał

po raz drugi.

- Ja, ja... nie wiem. - Czuła się wyjątkowo za­

kłopotana i zdenerwowana. Wymagał od niej zbyt

dużego pośpiechu. - Muszę zadzwonić do kilku osób,

nie mogę przecież wyjechać bez uprzedzenia.

Prawie zmusił ją do tego, żeby wreszcie zgodziła się

na wyjazd do Stambułu. Jeszcze przed kilkoma minuta­

mi była jak najdalsza od podjęcia takiej decyzji, teraz

czuła się, jakby miała zarezerwowany bilet na samolot.

Spojrzał na zegarek.

- Dam pani kilka godzin na przygotowanie. Wrócę

tutaj o dwunastej, żeby dowiedzieć się, co udało się

pani załatwić.

- Nie ma najmniejszej potrzeby, żeby pan tutaj

wracał. - Amy rzuciła mu niechętne spojrzenie.

Obdarzył ją uśmiechem, w którym nie było ani

odrobiny wesołości.

- Nie mogę pozbawić pani przyjemności oglądania

mnie ponownie.

Spojrzała na niego z nienawiścią. Oczywiście zdawał

sobie sprawę, jakie wzbudza w niej uczucia. Ale widać

było wyraźnie, że go to w ogóle nie obchodzi. Chciał

jednego: żeby rzuciła wszystko i udała się do Stambułu

w poszukiwaniu Angeline.

- Będę o dwunastej - powtórzył. - A przy okazji,

gdyby to panią interesowało: nazywam się Benedict

Kane.

Amy miała ochotę wrzasnąć, że nic, co dotyczy

jego osoby, jej nie interesuje, ale było już za późno.

Wyszedł tak samo szybko i cicho, jak się tu pojawił.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

13

Natychmiast podbiegła do drzwi i zamknęła wszys­

tkie zasuwy. Nie chciała widzieć nikogo więcej tego

ranka. Klienci będą musieli poczekać.

Poszła do pokoiku na zapleczu sklepu, siadła ciężko

W fotelu i wlepiła wzrok w ścianę. Kiedy zbudziła się

tego ranka, sądziła, że czeka ją jeszcze jeden, zwykły

poniedziałek. Tradycyjnie był to spokojny dzień i przy­

chodziło niewielu klientów.

Przeważnie spędzała poranek odkurzając i porząd­

kując sklep, zjadała spokojnie lunch, a po południu

brała się za jakąś papierkową pracę.

Zamiast tego, siedziała teraz, zastanawiając się, jak

długo będzie musiała zabawić w Stambule, i co tam

na nią czeka. Westchnęła głośno, uświadamiając sobie,

że w końcu pogodziła się z myślą o wyjeździe. W liście

Angeline było coś, co ją zstanowiło -jakiś histeryczny

ton, którego jej wyrafinowana kuzyneczka normalnie

nie używała.

Siedziała jeszcze jakiś czas w fotelu, próbując

wyobrazić sobie, co też mogło wydarzyć się Angeline.

W końcu wygramoliła się z fotela i postanowiła

zadzwonić do matki.

- Halo, mamusiu - zaczęła, kiedy po drugiej stronie

podniesiono słuchawkę. - Chcę prosić cię o przysługę.

Czy mogłabyś zająć się sklepem przez dzień lub dwa?

Może nawet dłużej?

- Z wielką chęcią - natychmiast odpowiedziała

matka.

Amy uśmiechnęła się ironicznie. Matka uwielbiała

pomagać jej w sklepie, a rzadkie miała po temu okazje.

Nie przejawiała bowiem żadnych zdolności w tym

kierunku. Potrafiła opuścić cenę o dziesięć, a nawet

dwadzieścia funtów, jeżeli uważała, że klienta nie stać

na więcej. Kasa nigdy się nie zgadzała, a ponieważ

matka sądziła, że wszyscy są równie uczciwi jak ona,

nie potrafiła zauważyć, gdy jakaś rzecz ginęła w kieszeni

wykonanie - Irena

scandalous

background image

14

złodzieja. Pewnego pamiętnego dnia złodziej wyszedł

nie zatrzymany, niosąc pod pachą prawie metrowej

wielkości blaszanego słonia, a matka otworzyła mu

jeszcze drzwi.

- Myślałam, że zapłacił wcześniej i przyszedł, żeby

go zabrać - wyjaśniła rozbrajająco.

- Jeżeli tak pomyślałaś, to powinnaś była poprosić

o paragon - jęczała Amy.

- Nie wypadało - odparła spokojnie matka. - Wy­

glądał na bardzo miłego dżentelmena. Gdybym popro­

siła go o rachunek, mógłby pomyśleć, że mu nie ufam.

- Ależ to był złodziej! - krzyknęła zrozpaczona

Amy. - Miałabyś rację, nie dowierzając mu.

- W końcu to był tylko słoń - stwierdziła filozoficz­

nie matka. - Mam nadzieję, że wkrótce znajdziesz

takiego samego.

Wartość słonia równała się tygodniowym zyskom.

Amy przyrzekła sobie, że już nigdy nie zwróci się do

matki o pomoc. I oto znowu telefonowała do niej,

prosząc o zajęcie się sklepem i to nie na jedno

popołudnie a na kilka dni! To było harakiri. Ale nie

znała nikogo, ani jednej osoby, którą mogłaby o to

poprosić. Jej ojciec oraz przyjaciele pracowali w pełnym

wymiarze godzin. Mogła mieć tylko nadzieję, że matka

nie zrujnuje jej doszczętnie.

- Dokąd się wybierasz? - spytała matka.

- Jadę do Stambułu.

- Czy to nie nazbyt ekstrawaganckie? - w głosie

matki brzmiało powątpiewanie. - Może uda ci się

znaleźć jakieś ciekawostki na tamtejszych bazarach,

ale nie licz na rewelacyjny interes. Musisz wziąć pod

uwagę koszty podróży i hotelu.

- Nie wyjeżdżam na zakupy. Ale widzisz, otrzy­

małam od Angeline bardzo niepokojący list. Wygląda

na to, że wpadła w poważne tarapaty, a teraz chce,

żebym przyjechała i pomogła jej wykaraskać się z tego.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

15

- Angeline ma zawsze jakieś kłopoty - powiedziała

z dezaprobatą matka. - Najczęściej sama jest temu

winna. Sądzę, że nie powinnaś traktować wszystkiego

tak poważnie. Niech sama sobie radzi, jeżeli naroz­

rabiała. Nie życzę sobie, żeby wciągała ciebie w jakieś

awantury. A właściwie co ona robi w Stambule?

- Pojechała na wakacje i od tej pory nie dała znaku

życia. Myślę, że nie mam wybo*ru. Muszę tam pojechać

chociaż na kilka dni i spróbować się dowiedzieć, co

się z nią dzieje.

- Myślisz, że Angeline rzuciłaby wszystko i poje­

chała na koniec świata, gdyby chodziło o ciebie?

- powątpiewała matka.

Amy wiedziała, że matka bardzo nie lubi swej

bratanicy. Nikt z rodziny nie przepadał za nią. Z dru­

giej strony Angeline nigdy nie starała się, by ją lubiano.

Wprost przeciwnie. Amy nawet podejrzewała, że jej

kuzynka z rozmysłem stara się zostać czarną owcą

w rodzinie.

- Słuchaj, mamo - powiedziała nieco tym wszystkim

zmęczona. - Podjęłam już decyzję w tej sprawie. Jadę

do Stambułu. Chciałabym tylko wiedzieć, czy zaopie­

kujesz się sklepem podczas mojej nieobecności. Jeżeli

nie, to zamknę sklep na tych kilka dni.

- Powiedziałam ci już, że się tym zajmę - zareago­

wała szybko matka. - Przecież nie możesz zamknąć

interesu na trzy spusty. Straciłabyś klientów. Tylko

dzięki pieniądzom, które zostawił ci wuj, możesz

pozwolić sobie na wyprawę do Stambułu. Czy nie jest

to jeden z powodów, dla których tak spieszysz się, by

pomóc Angeline? - podejrzliwie dopytywała matka.

- Ciągle chyba czujesz się winna, że to ty masz te

pieniądze, a Angeline nie dostała ani grosza.

- Tak, to prawda, wydaje mi się, że to nie było

całkiem w porządku - przyznała Amy. - Dlatego

czuję się trochę jej dłużniczką.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

16

- Czy ona wie, że chciałaś jej oddać połowę, ale

warunki, które postawił wuj, nie pozwoliły na to?

- Nie, nie powiedziałam jej o tym. Wydawało mi

się, że nie ma sensu poruszać tej sprawy, dopóki nie

znajdzie się sposobu na pokonanie przeszkód zawar­

tych w testamencie.

Wuj pozostawił jej dużo pieniędzy, ale pod wa­

runkiem, że nie naruszy kapitału przez pięć lat,

chyba że przeznaczy je na założenie własnego in­

teresu. Dzięki temu mogła wydzierżawić mały skle­

pik i zrobić zakupy, które pozwoliły ruszyć z miejs­

ca. Te wydatki nie naruszyły kapitału w znaczący

sposób. Dzięki kilku udanym inwestycjom spadek

wuja był poważny i chociaż nie miała prawa z niego

korzystać, mogła podejmować i wydawać coroczne

odsetki na własne potrzeby. To znaczyło, że mogła

z łatwością pokryć koszty wyjazdu do Stambułu

- bilety, rachunki hotelowe i ekstra wydatki.

- A więc już powzięłaś ostateczną decyzję? - po­

wiedziała zrezygnowana matka.

- Tak - odparła Amy. Wcześniejsze wątpliwości

zniknęły. Gdyby zignorowała list Angeline, nie za­

znałaby spokoju, martwiąc się o swoją nieobliczalną

kuzynkę. - Możesz przyjechać jutro rano? Gdyby się

okazało, że musiałam wyjechać wcześniej, zostawię

klucze do sklepu u pani Baker.

- Tylko bądź ostrożna - ostrzegała ją matka. - Nie

pozwól się wciągnąć w coś głupiego lub niebezpiecz­

nego.

- Obiecuję - przyrzekła Amy z pełnym przekona­

niem. Jeżeli Angeline potrzebuje pomocy, zrobi wszys­

tko, co w jej mocy, ale jeżeli te kłopoty mają jakiś

związek z mężczyzną - lub mężczyznami! - wtedy

zostawi ją samą sobie.

Po rozmowie z matką Amy krążyła niespokojnie

po swoim pokoiku nad sklepem. Co powinna ze sobą

wykonanie - Irena

scandalous

background image

17

zabrać? Jak długo potrwa cała eskapada? Czy powinna

wcześniej zarezerwować pokój hotelowy?

Nie potrafiła rozstrzygnąć nawet najbłahszego pro­

blemu, zeszła więc znowu do sklepu. To śmieszne!

Jeżeli ma wyjechać rankiem, powinna już teraz wziąć

się za przygotowania.

Ach, jak bardzo nie chciało jej się ruszać! Polubiła

życie, które od pewnego czasu wiodła - ciche i nie­

skomplikowane, gdzie jedyną, poważniejszą troską

było prowadzenie sklepu. Pragnęła, by takim pozostało.

Nie była przygotowana na kłopoty i niepokoje, a było

oczywiste, że ich nie uniknie, jeżeli zaangażuje się

w sprawy swojej kuzynki.

Rozległo się kołatanie do drzwi. Amy bez zastano­

wienia podeszła, żeby otworzyć. Odsuwając zasuwy,

spojrzała na zegarek - była dwunasta. To znaczyło,

że za progiem stoi Benedict Kane.

Przez chwilę zastanawiała się, czy go wpuścić.

Westchnęła zrezygnowana. Miała przeczucie, że pana

Kane'a nie powstrzymają żadne rygle. Najlepiej będzie,

jeżeli go wpuści i obieca, że zrobi wszystko, co będzie

mogła, aby pomóc Angeline. Może wtedy pozbędzie

się tego człowieka i przy odrobinie szczęścia nie ujrzy

go więcej.

Amy do końca odsunęła zasuwę. Benedict Kane

pchnął drzwi i wszedł do środka.

- Czy nikt pana nie nauczył dobrych manier? Należy

czekać na zaproszenie - powiedziała, robiąc przy tym

groźną minę.

- Nie ma czasu na konwenanse - odpowiedział

krótko. - Mamy zbyt dużo do zrobienia. Czy zaczęła

pani przygotowania do wyjazdu?

Ciągle spoglądała na niego z kwaśną miną. Było

w nim coś, co ją drażniło. Jeszcze przed chwilą chciała

wystąpić z propozycją współpracy, ale teraz, kiedy

stanęła z nim twarzą w twarz, jej nastawienie zmieniło

wykonanie - Irena

scandalous

background image

18

się diametralnie. Postanowiła, że musi się go pozbyć

zarówno ze sklepu, jak i ze swego życia. Niech Angeline

się nim zajmuje. To przecież jej problem.

- Jeszcze niczego nie przygotowałam, ale pojadę

do Stambułu i pomogę Angeline, jak tylko będę

umiała - powiedziała ostrym tonem. - I to wszyst­

ko, co mam panu do zakomunikowania. Będę

wdzięczna, jeżeli się teraz rozstaniemy. To jest ro­

dzinna sprawa, a pan do rodziny nie należy, panie

Kane. Sądzę, że i tak za bardzo ingeruje pan w na­

sze życie. - Nie ruszył się nawet o centymetr. Nie

myślała zresztą, że to zrobi. Nie był jednym z tych,

którzy podporządkowują się czyimkolwiek polece­

niom.

- Wydaje mi się, że pani nic z tego nie rozumie

- powiedział łagodnie.

Amy stwierdziła, że bardzo nie podoba się jej

niski ton jego głosu. Było w nim coś o wiele bar­

dziej niepokojącego, niż wtedy, gdy krzyczał roz­

gniewany.

- Myślę, że rozumiem wszystko doskonale - od­

powiedziała. - Wpycha się pan tam, gdzie nikt pana

nie prosi. Nie chcę być niegrzeczna, ale jest pana

wszędzie za dużo. Więc powiem panu jeszcze jedno

- proszę się przestać wtrącać i proszę stąd wyjść!

Jego ciemne oczy stały się prawie czarne.

- Może pozwoli pani, że coś wyjaśnię - powie­

dział tonem, który wywołał gęsią skórkę na jej ple­

cach. - Nigdzie sobie nie pójdę, dopóki Angeline

nie wróci do Anglii całkiem bezpieczna i zdrowa.

Nie wierzę, że stać panią na większy wysiłek, by

wydobyć ją z kłopotów, w których się znalazła.

Jeżeli się nie mylę, to nie żywi pani żadnych ciepłych

uczuć wobec swej kuzynki. Pewnie nawet by się

pani nie zmartwiła, gdyby jej już więcej nie zoba­

czyła.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

19

- Jak pan śmie tak mówić! - krzyknęła Amy

w poczuciu ciężkiej zniewagi. - Być może Angeline

i ja nie byłyśmy sobie bardzo bliskie, ale na pewno

nigdy bym jej nie opuściła, gdyby miała poważne

kłopoty. Powiedziałam już przecież, że postanowiłam

jechać do Stambułu.

- Nie wątpię, że pani tam pojedzie - przytaknął

ponuro Benedict Kane. - Zresztą zarezerwowałem

już bilety.

- Co pan zrobił? - wrzasnęła z furią.

- Zarezerwowałem bilety - powtórzył, patrząc na

nią uważnie swymi ciemnymi oczyma. - Muszę mieć

pewność, że pani tam dotrze.

- Wsadzi mnie pan do samolotu osobiście? - do­

pytywała się gwałtownie.

- Coś w tym rodzaju - stwierdził bez emocji. - Nie

tylko odprowadzę panią do smolotu, ale polecę razem

z panią.

- Słucham? - jęknęła Amy.

- Razem z panią lecę do Stambułu.

- O nie, nie ma mowy!

- Wszystko już jest przygotowane.

- To proszę odwołać rezerwację. Ja z panem na

pewno nie polecę!

Niebezpieczne ogniki zamigotały w jego oczach.

- Nie sądzi pani, że tym razem wypadałoby przestać

myśleć wyłącznie o sobie? Niech pani postara się

pomyśleć o Angeline chociaż przez kilka minut. Chyba

nie jest pani aż taką egocentryczką?

- Nie wiem, jak pana wyjazd do Stambułu może

pomóc Angeline - mówiła podniecona Amy. - Już

powiedziałam, że list był do mnie. Nie prosiła pana

o pomoc. Twierdzi pan, że jest kimś bliskim dla

Angeline, ale zaczynam w to wątpić. Nawet nie

wymieniła pańskiego imienia.

- Może jej nie pozwolono tego zrobić.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

20

- Co pan chce przez to powiedzieć? - spojrzała na

niego uważnie.

- Może nie pisała tego listu dobrowolnie, może

ktoś zmusił ją do tego i dokładnie poinstruował, jakie

informacje może przekazać. - Benedict Kane spojrzał

jej prosto w oczy. - Coraz bardziej prawdopodobne

wydaje mi się przypuszczenie, że Angeline została

porwana.

- Niech pan nie żartuje. - W głosie Amy wyraźnie

brzmiało niedowierzanie. - Któż, na miłość Boską,

miałby porwać Angeline? Po co? Co im z tego przy­

jdzie? Nie ma nikogo, kto zapłaciłby okup za jej

uwolnienie. I chociaż zarabia dużo jako modelka, to

wydaje wszystko, co do grosza. Nie ma żadnych

oszczędności, które mogłaby oddać w zamian za

wolność.

- To prawda - zgodził się - ale ma kuzynkę, która

jest bardzo do niej podobna. Wysoka, szczupła, te

same jasne włosy, jasna cera i urocza twarz. I ta

kuzynka posiada pieniądze, dużą sumę, odziedziczoną

po wuju. A jeżeli porwano nie tę dziewczynę? - zasu­

gerował łagodnie. - Może to pani miała być porwana?

Amy z trudnością przełknęła ślinę.

- Ja miałam być porwana? - udało się jej wreszcie

wydobyć piskliwy głosik.

- To jedynie hipoteza, ale w tej chwili tylko takie

wyjaśnienie ma jakiś sens. Być może ktoś dowiedział

się o pieniądzach, które otrzymała pani w spadku,

i postanowił, że to będzie najłatwiejszy sposób, aby je

pani odebrać. - Benedict Kane wzruszył ramionami.

- Ale cała suma jest zablokowana w depozycie, nie

mogę podjąć nawet grosza! Mam jedynie prawo

przeznaczyć ją na interesy.

- Depozyt może być odblokowany. Szczególnie,

jeżeli od tego miałoby zależeć pani życie.

- Nie mogę w to uwierzyć - stwierdziła bez prze-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

21

konania. - To wszystko do siebie nie pasuje. Na

przykład, dlaczego zdecydowali się na porwanie w Stam­

bule, a nie tutaj, w Anglii, jeżeli to ja miałam być

porwana?

- Nie wiem. Nie potrafię odpowiedzieć na wszystkie

pytania. Mogę tylko próbować wyobrazić sobie, co

mogło się wydarzyć.

- Ale ja naprawdę nie przypominam Angeline

- powiedziała już trochę zdesperowana. - Jest wyższa,

szczuplejsza, ładniejsza, bardziej... - och, jest po prostu

lepsza we wszystkim.

- Nie wygląda pani na osobę z kompleksem niż­

szości. - Benedict Kane przyglądał się jej z pewnym

zaskoczeniem.

- Nie mam żadnego kompleksu - zaprzeczyła

zdecydowanie. - Ale Angeline niestety czasami tak na

mnie działa.

- Mimo to spróbuje jej pani pomóc?

- Powiedziałam już, że nie umiałabym postąpić

inaczej. Ale czy nie prościej byłoby pójść na policję?

- Ostrzegała w liście przed takim krokiem - przy­

pomniał jej.

- Nie poradzę sobie sama!

- Dlatego lecę razem z panią.

- Nie chcę, żeby pan ze mną leciał - wrzasnęła na

niego, nie panując już nad nerwami.

- Mam serdecznie dosyć słuchania, co pani chce,

a czego nie. Nie ma czasu na bezproduktywne spory.

Strata choćby jednego dnia dla Angeline może ozna­

czać katastrofę. Rano wyjeżdżamy - oboje - proszę

na mnie czekać, przyjadę po panią. Proszę tylko jedno

zapamiętać. Jeżeli będę miał z panią jakieś problemy,

albo zrobi pani coś, co narazi Angeline na niebez­

pieczeństwo, to z całą pewnością konsekwencje nie

będą dla pani przyjemne.

Amy chciała jeszcze coś powiedzieć, ale nie zdobyła

wykonanie - Irena

scandalous

background image

22
się na to. Coś w oczach i tonie głosu Benedicta Kane'a

sprawiło, że całkiem zaschło jej w gardle.

To jest niebezpieczny typ, ostrzegał ją cichutki głosik.

Już się o tym przekonała. Wiedziała to od momentu,

gdy po raz pierwszy przekroczył próg jej sklepu.

I oto jedzie z nią do Stambułu, a ona nie może

zrobić niczego, co by go przed tym powstrzymało.

Bardzo była z tego niezadowolona.

Miała przeczucie, że w czasie kilku następnych dni

też nie będzie miała powodów do radości.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Aż do momentu, kiedy znaleźli się na pokładzie

samolotu lecącego do Stambułu, Amy próbowała

wymyślić, w jaki sposób mogłaby się pozbyć Be-

nedicta Kane'a. Uznała się za pokonaną dopiero

wtedy, gdy usiadł na sąsiednim fotelu. Była skazana

na jego towarzystwo co najmniej przez kilka na­

stępnych godzin. Ale ciągle wierzyła, że uda się

jej znaleźć jakieś wyjście w Stambule. Chciał od­

naleźć Angeline? W porządku - może jej szukać

sam.

Amy przypominała sobie jego twierdzenie, że Angeline została porwana - może nawet zamiast niej

- ale przyjęła to sceptycznie. Cała sprawa była zbyt

nieprawdopodobna. Gotowa była się założyć, że

kłopoty Angeline były bardziej intymnej natury.

Prawdopodobnie, jak zwykle, chodziło o mężczyznę.

Ukradkiem spoglądała na Benedicta Kane'a, sie­

dzącego obok niej. Wyglądał na bardzo zrelaksowa­

nego, a jednocześnie przygotowanego do podjęcia

akcji w każdej chwili. Jak wielki kot, który udaje, że

śpi.

Przyjechał po nią wczesnym rankiem ciemnym

samochodem o opływowej sylwetce. Podczas jazdy

na lotnisko nie zamienili ze sobą ani słowa. Milczeli

również w czasie oczekiwania na odprawę. Nie wyka­

zywał najmniejszego zainteresowania swą towarzyszką.,

Jej jedyną wartością było to, że była kuzynką Angeline

i mogła pomóc w poszukiwaniach.

Amy znowu spojrzała na niego. Ubrany był już nie

wykonanie - Irena

scandalous

background image

24

tak oficjalnie, jak wczoraj, kiedy miał na sobie ciemny,

świetnie skrojony garnitur. Dzisiaj jego strój stanowiły

dżinsy i trykotowa koszulka, które leżały na nim,

jakby szyto je na miarę. I pewnie tak było, pomyślała

Amy. Ten człowiek z pewnością nigdy nie kupował

gotowych ubrań.

Wcale nie chciała mu się przyglądać, ale nie było

niczego interesującego za maleńkim oknem samolo­

tu - lecieli nad grubą warstwą chmur. Jej spojrzenie

znowu powędrowało w stronę sąsiada. Tym razem

spojrzał na nią z uwagą, jakby zobaczył ją pierwszy

raz.

- Nie lubisz mnie, prawda? - zapytał spokojnie.

Amy nie spodziewała się czegoś takiego. Nieco

oszołomiona, oderwała od niego oczy i wlepiła wzrok

w oparcie fotela przed sobą.

- Chyba nie muszę cię lubić, prawda?

- Oczywiście - zgodził się. - Ale może nam być

trudniej przez następne dni, jeżeli nie potrafimy zdobyć

się na odrobinę uprzejmości.

- No cóż, rozwiązanie nasuwa się samo - szybko

zareagowała Amy. - Kiedy już znajdziemy się w Stam­

bule, możemy się rozdzielić. Będziemy oboje po­

szukiwać Angeline, każde z nas na własną rękę,

i informować się nawzajem o sukcesach.

- Widzę, że jesteś ciągle przekonana, że Angeline

nie grozi prawdziwe niebezpieczeństwo. Uważasz, że

po prostu znalazła się w przykrej sytuacji, ale w gruncie

rzeczy nie jest to nic poważnego.

- Masz rację. Nie wierzę, że została porwana

- powiedziała Amy z rosnącą pewnością.

- Co w takim razie znaczy ten list?

- Angeline zawsze miała skłonność do przesady.

Już jest jej pewnie głupio, że go wysłała i liczy na to,

że nie dałam się nabrać. - Posłała mu groźne spojrzenie.

- Ciągle jestem zdumiona, jak mogło ci się udać

wykonanie - Irena

scandalous

background image

25

wpakować mnie w tę awanturę. Czegoś tak szalonego

już dawno nie robiłam.

- Nigdy nie robisz niczego spontanicznie?

- Nie, zdecydowanie nie, - Przynajmniej nigdy

więcej nie będę tak postępować, pomyślała.

- Pod tym względem zupełnie nie przypominasz

Angeline, prawda? - W jego głosie zabrzmiało roz­

bawienie, co z przykrością zauważyła.

- Już ci mówiłam, że w niczym jej nie przypominam

- warknęła.

- A chciałabyś?

Przez chwilę Amy zastanawiała się nad tym pyta­

niem. Czy chciałaby być podobna jeszcze bardziej do

swojej kuzynki, która z taką łatwością zmieniała

chłopców. Rozstania nie zostawiały na niej żadnvch

blizn, od początku bowiem nie było z jej strony

prawdziwego zaangażowania. Amy westchnęła lekko.

Z pewnością byłoby jej znacznie łatwiej, gdyby miała

taki charakter.

- Trochę jesteście do siebie podobne - ciągnął

Benedict. - Chociaż tak różne sposoby życia wybrałyś­

cie. Czy nie odczuwasz jakiejś urazy widząc sukcesy

Angeline? Chyba jesteś trochę zazdrosna o swoją

kuzynkę?

To stwierdzenie wyrwało Amy z zamyślenia.

- Nie, oczywiście, że nie - zareagowała gwałtownie.

- Komu potrzebny ten powierzchowny podziw, gorącz­

kowe życie i korowód pretensjonalnych mężczyzn?

Rozbawienie w oczach Benedicta ustąpiło miejsca

czemuś o wiele mniej miłemu. Amy uświadomiła sobie,

że jej ostatnia uwaga zabrzmiała jak skarga. Ale co

ją to w końcu obchodzi? Czy ma to jakiekolwiek

znaczenie, jeżeli ten człowiek będzie miał o niej nie

najlepszą opinię?

Milczeli w napięciu przez pewien czas. Amy uważała,

że trzeba przerwać tę niezręczną ciszę.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

26

- Możesz mi powiedzieć, jak poznałeś Angeline?

- zapytała, próbując skierować rozmowę w bardziej

bezpiecznym kierunku. Samolot nie był najlepszym

miejscem do wszczynania awantur.

- Jedno z moich przedsiębiorstw zajmuje się han­

dlem odzieżą i wydaje własny katalog - odpowiedział

po krótkiej przerwie. - Angeline była jedną z modelek

zatrudnionych do zdjęć.

Jedno z jego przedsiębiorstw? - pomyślała Amy,

marszcząc przy tym brwi. To ile ich ten człowiek

posiada?

- Coś się stało, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy

- ciągnął Benedict. - Przez całe moje dorosłe życie

czułem się tak, jakbym kogoś szukał, i oto objawiła

się Angeline, najbliższa moim marzeniom.

- Chcesz powiedzieć, że szukałeś kogoś wyjątko­

wego, i że tym kimś stała się dla ciebie Angeline?

-zapytała Amy z niedowierzaniem. W tym momencie

poczuła nagły i zupełnie nieoczekiwany przypływ

współczucia dla Benedicta. Podejrzewała, że spotka

go ogromne rozczarowanie, jeżeli sądzi, że Angeline

jest idealną partnerką. Chyba, że jej kuzynka przeszła

nieoczekiwaną przemianę w czasie kilku ostatnich

tygodni. Ale Amy nie uważała tego za zbyt praw­

dopodobne.

Benedict uznał widocznie, że powiedział wystar­

czająco dużo - a może nawet za dużo - ponieważ

zamilkł. Amy ze swojej strony także nie podjęła

żadnego wysiłku, aby podtrzymać rozmowę. Za­

mknęła oczy i próbowała udawać, że go w ogóle

obok nie ma.

Monotonne buczenie silników samolotu uśpiło ją

bardzo szybko. Kiedy się wreszcie zbudziła, przez

chwilę nie mogła zrozumieć, gdzie się znajduje. Od­

wróciła się i zobaczyła wyniosły profil Benedicta

Kane'a. Jęknęła zrozumiawszy, że znajduje się w sa-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

27

molocie lecącym do Stambułu, w pogoni za dziką

gęsią.

Powoli dotarło do jej świadomości, że przebudziło

ją dotknięcie ręki Benedicta. Ciągle czuła ciepło jego

palców na skórze. Jakby podejrzewając, że nie spodobał

się jej ten niespodziewany kontakt, powoli odsunął

rękę. Potem wskazał głową w kierunku świateł wzy­

wających pasażerów do zapięcia pasów.

- Za kilka minut lądujemy.

W innej sytuacji cieszyłaby się podróżą i wyglądałaby

niecierpliwie widoku Stambułu, teraz jednak czuła się

zmęczona mimo długiej drzemki i wyjątkowo poiry­

towana.

Zanim wygramoliła się z samolotu, pomyślała raz

jeszcze, co ona tu właściwie robi. Było późne popołud­

nie i czuła, że ma za sobą bardzo długi dzień.

Słoneczny żar lał się z czystego, błękitnego nieba.

Amy włożyła ciemne okulary, aby osłonić oczy przed

jaskrawym światłem.

- Do centrum miasta mamy kilkanaście kilometrów,

chyba musimy wziąć taksówkę - wyjaśnił Benedict.

- Oczywiście, mistrzu - mruczała zgryźliwie, ale

pomaszerowała za nim, gdy zdecydowanie skierował

się w stronę najbliższej taksówki.

Usadowili się w samochodzie, Amy zdjęła ciemne

okulary i zwróciła się do niego z determinacją.

- Myślę, że nadszedł czas, żeby wyjaśnić sobie kilka

rzeczy. Nie mam nic przeciwko temu, że jedziemy

razem tą taksówką, ale kiedy znajdziemy się już na

miejscu, powinniśmy się rozstać. Możesz znaleźć dla

siebie hotel i rozpocząć poszukiwania na własną rękę.

Naprawdę będzie o wiele lepiej, jeżeli się zgodzisz.

Moglibyśmy w ten sposób objąć dwa razy większy

obszar.

Benedict nie raczył odpowiedzieć. Poczuła się tym

bardzo urażona i spojrzała na niego z niechęcią.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

28

- Mówiłam coś do ciebie, słyszałeś? - zapytała

głośno.

- Oczywiście - odpowiedział spokojnie. - Trudno

nie słyszeć, kiedy ktoś ci wrzeszczy prosto do ucha.

Ale o rozdzieleniu się nie może być mowy. Zresztą

zarezerwowałem dla nas pokoje w hotelu Złoty Róg.

- Nie miałeś prawa tego robić.

- Nie było innego wyjścia - odpowiedział, za­

chowując niezmącony spokój. - Postępowałem zgodnie

z instrukcjami zawartymi w liście Angeline. Poleciła,

żebyś zarezerwowała miejsce w hotelu Złoty Róg,

i właśnie to zrobiłem.

- Napisała do mnie - powiedziała z wściekłością

Amy. - O tobie nawet nie wspomniała.

- Więc będzie miała niespodziankę, kiedy się dowie,

że przyjechałem tutaj.

- Cóż, mam nadzieję, że będzie to dla niej miła

niespodzianka - ironizowała Amy.

- Myślę, że Angeline ucieszy się, kiedy mnie zobaczy

- powiedział z arogancką pewnością siebie, co ją

dodatkowo zdenerwowało.

- Chyba że już znalazła sobie kogoś innego na

twoje miejsce - zamruczała pod nosem Amy, na tyle

cicho, żeby tego nie słyszał. Nie była naiwna. Na

pewno nie chciała być w pobliżu, kiedy dojdzie do

spotkania Benedicta i Angeline. Miała przeczucie, że

może dojść do potwornej awantury.

Tymczasem musiała poradzić sobie z poważnym

problemem wspólnego pobytu w hotelu. Oznaczało

to, że będą musieli spotykać się ze sobą, przynajmniej

w porach posiłków. Na dodatek będzie mógł ją pilnie

obserwować i być może śledzić, sądząc, że zaprowadzi

go do Angeline. Z ponurą miną przeglądała prospekty.

Nie! Amy postanowiła, że nie może zaakceptować

takiego układu. Musiała natychmiast przystąpić do

działania, aby do tego nie dopuścić.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

29

- Zamierzam zatrzymać się w hotelu Złoty Róg

i chciałabym, żebyś znalazł inny hotel dla siebie.

- Kiedy nie odpowiadał, jej zielone oczy powoli

ciemniały. - Dlaczego mnie ignorujesz? - zapytała.

- Po prostu staram się uniknąć następnej awantury

- odpowiedział znużonym głosem. - Zrobiłem już

pewne przygotowania i nie zamierzam niczego zmie­

niać. I dlatego uważam, że nie mamy o czym dys­

kutować.

Tego Amy nie mogła już znieść.

- Wpakowałeś się w moje życie, mieszasz się do

moich spraw, robisz różne rzeczy, które również

mnie dotyczą i wcale tego ze mną nie uzgadniasz.

Mam tego dość! Nie mogę zabronić ci przebywania

w Stambule, szukaj sobie dalej Angeline. Ale nie

chcę, żebyś siedział mi na karku. Jeżeli nie chcesz

wynieść się ze Złotego Rogu, ja to zrobię! Znajdę

sobie jakieś cichutkie, przytulne miejsce, byle z dala

od ciebie!

Złowrogi wyraz jego oczu wywołał mimowolny

dreszcz, który wstrząsnął ciałem Amy. Prawie zapom­

niała, że ten człowiek może być naprawdę groźny.

Benedict odwrócił się ku niej, wyciągnął ręce i chwy­

cił mocno jej ramiona. Amy drgnęła i chociaż jego

palce wbijały się boleśnie w ciało, nie dała poznać po

sobie, że się boi. Nie pozwoli się zastraszyć, nawet

jeżeli on używa przemocy fizycznej.

Potrząsnął nią z wściekłością. Ciągle nie wypusz­

czając jej z uścisku, przysunął się jeszcze bliżej. Jego

ciemne, rozpalone oczy znalazły się nie dalej niż kilka

centymetrów od niej.

- Mam już dosyć twojej egoistycznej paplaniny

- powiedział przez zaciśnięte zęby. - W ogóle nie

obchodzi cię los twojej kuzynki, ale mnie on obchodzi.

Bez względu na to, co się jej przydarzyło, ani jakie

niebezpieczeństwo jej zagraża, wydobędę ją z tego.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

30

Ale niestety, żeby to osiągnąć, potrzebuję twojej

pomocy i muszę mieć pewność, że tę pomoc otrzy­

mam! Nieważne, co będę musiał zrobić, żeby za­

pewnić sobie twoją lojalność, ale wiedz, że będziesz

mi pomagać. Wybór masz niewielki: albo zrobisz

to z własnej woli, albo pod przymusem: Dla nas

obojga wszystko będzie znacznie łatwiejsze i przy­

jemniejsze, jeżeli nie będziesz się sprzeciwiać, ale

nie zawaham się, jeżeli będę musiał użyć innych

sposobów, żeby to uzyskać. Czy wyraziłem się ja­

sno?

Amy z trudem przełknęła ślinę. Rozumiała aż za

dobrze. Uświadomiła sobie, że nie doceniała tego

człowieka. Wiedziała, że jest niebezpieczny, ale nie

sądziła, że tak bardzo.

- Tak, zrozumiałam - wykrztusiła wreszcie. I cho­

ciaż bardzo się starała, nie udało się jej opanować

zdradliwego drżenia głosu.

Nie wypuszczał jej ciągle, mało tego, jeszcze mocniej

ścisnął jej ramiona.

- Musisz zrozumieć, że stać mnie na wszystko,

żeby osiągnąć swój cel.

O tak, wierzyła mu! Nie mogła wydobyć z siebie

głosu, całkiem zaschło jej w gardle. Potrząsnęła tylko

potakująco nieco drżącą głową.

Ciągle nie mogła się ruszyć.

- Powiedz mi jeszcze, w jakim hotelu mam się

zatrzymać? - zapytał łagodnie..

- W... w... - próbowała wydusić z siebie te słowa,

ale głos się jej załamał.

- Nie słyszę. Co mówisz? - zachęcał ją łagodnie.

O, jakże nienawidziła tego człowieka! Nikt jej jeszcze

tak nie potraktował.

- W hotelu Złoty Róg - rzuciła mu prosto w twarz,

gdy wreszcie udało się jej wydobyć głos.

Po dłuższej chwili rozluźnił się twardy ucisk jego

wykonanie - Irena

scandalous

background image

31

palców. Amy rozcierała obolałe ramiona i patrzyła

na niego mściwie.

- Jeżeli będziesz tak samo traktował Angeline, wróżę

krótki żywot waszemu związkowi.

Dziwny uśmieszek pojawił się w kącikach jego ust.

- Nigdy bym nie zachował się tak przy Angeline,

ale ona jest twoim dokładnym przeciwieństwem.

- Z pewnością masz rację - mruknęła Amy. Jej

jedynym pocieszeniem było to, że Benedict Kane

z pewnością przeżyje niejeden szok, kiedy pozna bliżej

Angeline.

Patrzyła przez okno taksówki. Przejeżdżali przez

podmiejskie dzielnice Stambułu. Wąskie ulice za­

tłoczone były hałaśliwym tłumem, który powiększał

się w miarę zbliżania do centrum miasta. Sklepy,

urzędy i hotele stały ciasno obok siebie, wydawało

się, że ruch uliczny nie znajdzie dość siły, żeby przebić

się przez ten labirynt. Można było pomyśleć, że

wszystko razem tworzy jeden gigantyczny korek,

którego nie uda się rozładować do północy.

- Nie możemy pojechać inną drogą? - zapytała

poirytowana Amy.

- Jeżeli jedzie się samochodem, trzeba trzymać się

głównych ulic. Boczne drogi są w większości albo

zbyt strome, albo za wąskie. Na nieszczęście trafiliśmy

na godziny szczytu. Gdybyśmy przyjechali godzinę

wcześniej lub później, ulice byłyby zatłoczone, ale nie

do tego stopnia.

- Pieszo bylibyśmy szybciej.

- Śmiem wątpić - skomentował sucho.

Amy musiała przyznać, że chyba miał rację. Chod­

niki były tak zatłoczone masami ludzi, że próba

przedarcia się, szczególnie przez osoby obciążone

bagażami, wydawała się grą niewartą świeczki.

- Ile jeszcze czasu stracimy, zanim dostaniemy się

do hotelu? - narzekała. Była wciąż okropnie na-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

32

stroszona, a po tym, co się wydarzyło, nawet nie

próbowała zachowywać się przyjaźnie wobec człowieka

siedzącego obok.

- Powinniśmy za chwilę być na miejscu. Znaj­

dujemy się w starej części miasta, w pobliżu głównych

atrakcji turystycznych. Tuż obok Pałacu Topkapi,

Błękitnego Meczetu, kościoła Hagia Sophia i Kryte­

go Bazaru.

Amy patrzyła na niego z rosnącą niechęcią.

- Nie przyjechałam do Stambułu po to, żeby zwie­

dzać. - Odwróciła się i nie zwracając na niego uwagi

spoglądała przez okno. I mimo tego, co powiedziała

przed chwilą, jej wzrok przyciągnęły wysokie, smukłe

minarety strzelające w niebo i przypadkowe błyski na

wielkich kopułach meczetów. Czuło się tu przejmujący

zapach egzotyki, chociaż sceptyk mógłby to nazwać

zwyczajnym smrodem! - stwierdziła ironicznie. Pomyś­

lała sobie, że chciałaby znaleźć się tutaj w zupełnie

innych okolicznościach. Mogłaby spędzić kilka upo­

jnych dni na zwiedzaniu pałaców i meczetów, wąskich

bocznych uliczek z fascynującymi sklepami, no i ba­

zarów, gdzie sprzedawano najbardziej nieprawdopo­

dobne przedmioty.

Niestety, pewnie zobaczy niewiele poza swoim

pokojem hotelowym. Będzie tu tak długo, aż wyciąg­

ną Angeline z kłopotów, w których się znalazła.

Potem pogna z powrotem do domu, zanim matka

wyprzeda cały majątek sklepowy po tak niskich

cenach, że tygodnie trwać będzie wyrównywanie

strat!

W końcu rozklekotany pojazd zatrzymał się przed

hotelem położonym przy ulicy wyglądającej na nieco

cichszą niż główna arteria, którą dopiero co opuścili.

Benedict zapłacił za przejazd, a Amy teraz dopiero

spostrzegła, że nie ma żadnych tureckich pieniędzy.

Martwiąc się o Angeline i gryząc się myślami, co

wykonanie - Irena

scandalous

background image

33

też stanie się ze sklepem pod jej nieobecność, nie

miała już na nic czasu. Tego ranka po prostu wrzu­

ciła jakieś ciuszki do torby, wzięła paszport i wy­

szła.

- Jak sądzisz, czy w tym hotelu honorują karty

kredytowe? - zapytała, gdy taksówka, spowita kłębami

dymu, odjechała z rykiem silnika, zostawiając ich przed

głównym wejściem.

- Mam nadzieję -powiedział Benedict. - Ale jeżeli

masz jakieś problemy z pieniędzmi, pozwól, że ja

będę płacił za wszystko. - Gdy w jej zielonych oczach

pojawiły się ostrzegawcze błyski, dodał: - Nie propo­

nuję, że zapłacę za cały twój pobyt. Sugeruję tylko,

żebyśmy mieli jeden rachunek, a swoją część zwrócisz

mi, kiedy będziemy mieli to za sobą. Ułatwi nam to

wszystkie sprawy.

- Nie mam zamiaru niczego ułatwiać - odcięła się

Amy. - I chcę za siebie płacić od samego początku.

- Więc pozwól mi chociaż dzisiaj zapłacić. Rano

możesz pójść do banku i wymienić część pieniędzy.

Będziesz wtedy mogła regulować swoje rachunki

- westchnął zrezygnowany.

- Niech ci będzie - zgodziła się niechętnie. Nie

chciała być mu winna cokolwiek, nawet przez jeden

dzień, ale musiała przyznać, że jego rada miała sens.

Zarzucił swój bagaż na ramię i podszedł, żeby wziąć

jej torbę. Ale Amy złapała ją pierwsza.

- Sama sobie poradzę - poinformowała go ostrym

tonem.

Jego oczy nieco pociemniały.

- Rzeczywiście, wychodzisz z siebie, żeby wszystko

utrudnić, prawda?

- Nikt cię tutaj nie zatrzymuje - przypomniała

mu, ciągnąc swoją torbę przez hotelowy hol. - Możesz

wyjechać w każdej chwili.

- Nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać, zanim nie

wykonanie - Irena

scandalous

background image

34

odnajdę Angeline - powiedział krótko, a jego twarz

przybrała ponury wyraz. - I nie myśl, że uda ci się

mnie pozbyć, jeżeli będziesz taka nieprzyjemna. Zupeł­

nie to na mnie nie działa.

Po tej zjadliwej uwadze poszedł do recepcji, żeby

ich zameldować. Amy pozostała w rogu hotelowego

holu z dziwnym uczuciem.

Oczywiście nie obchodziło ją to, że tak otwarcie

przyznał, że jest mu całkowicie obojętna. Nawet wolała,

żeby to była prawda. Ale nie było szczególnie miło

usłyszeć coś takiego, nawet jeżeli osobą, która to

wypowiadała, był Benedict Kane.

Zanim wrócił, wzięła się w garść. Przybrała chłodny,

nieprzystępny wyraz twarzy i nie uczyniła najmniej­

szego wysiłku, żeby się uśmiechnąć, kiedy do niej

podchodził.

- Już jesteśmy zameldowani - powiedział krótko,

wyraźnie nie mając chęci zachowania choćby minimal­

nej uprzejmości. - Chodźmy na górę.

- Dlaczego Angeline prosiła, żebym zatrzymała się

właśnie w tym hotelu? - zapytała Amy, gdy szli

w stronę windy. - Czy mieszkała tutaj? Może jeszcze

się tu znajduje?

- Pytałem w recepcji. Angeline nigdy tu się nie

zatrzymywała.

Gdy wsiedli do windy, Amy westchnęła rozczaro­

wana.

- Nie widać w tym żadnego sensu. Dlaczego, na

miłość Boską, Angeline nie napisała więcej w swoim

liście? Mogła przynajmiej dać mi jakieś sugestie, o co

tutaj chodzi.

- Już powiedziałem, jakie jest moje zdanie - przy­

pomniał jej głosem, w którym znowu zabrzmiała jakaś

ponura nuta. - Myślę, że nie pozwolono jej napisać

niczego więcej.

- Tak, tak. Ta twoja teoria o kidnapingu - powie-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

35

działa z lekceważeniem. - Jeżeli o mnie chodzi, to

uważam ten pomysł za niedorzeczny.

- Dlaczego?

- Ponieważ takie rzeczy po prostu nie zdarzają się

ludziom takim jak my. Nie przekonuje mnie również

historyjka o tym, że ktoś porwał Angeline zamiast

mnie. Nas naprawdę trudno pomylić.

Drzwi windy rozsunęły się i oboje wyszli na korytarz.

- Ktoś, kto was zna, rozróżni z łatwością - przyznał

Benedict. - Ja nigdy nie popełniłbym takiej pomyłki.

Jesteście całkiem inne co do najdrobniejszych szcze­

gółów, takich jak kolor oczu, brzmienie głosu, nie

mówiąc już o charakterach. Angeline jest z natury

znacznie łagodniejsza.

Teraz Amy nie powstrzymała się i parsknęła śmie­

chem.

- Łagodniejsza? Angeline?

- Wiem, że wykorzystasz każdą okazję, żeby skry­

tykować swoją kuzynkę - powiedział Benedict raczej

pogardliwym tonem. - Ale przez kilka następnych

dni trzymaj język za zębami. Nie interesują mnie te

oszczerstwa, które uwielbiasz wypowiadać na jej

temat.

- Będziesz się miał z pyszna, kiedy poznasz lepiej

Angeline - mruczała pod nosem Amy. Zastanowiła

ją jednak pewna myśl. Bóg jeden wie, jak jej kuzyn­

ce udało się utrzymać tę anielską pozę, ale jedno jest

pewne - oszustwo się powiodło. Amy poczuła szacu­

nek dla swej kuzynki, ponieważ miała pewność, że

niewielu osobom udałoby się przechytrzyć pana Ka-

ne'a.

Zatrzymali się. Benedict wydobył z kieszeni klucz,

otworzył drzwi i wszedł do środka.

Amy weszła za nim.

- To jest twój czy mój pokój? - zapytała. Miała

nadzieję, że ten należał do niej. Była zmęczona i spo-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

36
eona po długiej podróży. Chciała natychmiast wziąć

gorący prysznic i zmienić ubranie przed obiadem.

Benedict zrzucił torbę na podłogę.

- To jest nasz pokój - poinformował ją beznamięt­

nie.

- Co masz na myśli? - Spojrzała na niego z niedo­

wierzaniem.

- Myślałem, że to jest zrozumiałe samo przez się.

- Jeżeli chociaż przez chwilę pomyślałeś, że będę

mieszkać z tobą w jednym pokoju... - zaczęła z pło­

nącymi oczyma.

- Miałem nadzieję, że nie będziesz taka dziecinna.

- Chyba nie myślisz, że jestem dziecinna, nie chcąc

spać z kimś, kogo prawie nie znam, a już na pewno

nie lubię! - odcięła się Amy.

Jego ciemne brwi uniosły się w górę.

- Z całą pewnością nie proszę cię, żebyś ze mną

spała. Nie mam ochoty dotknąć cię nawet palcem.

Ale uważam, że powinniśmy mieszkać we wspólnym

pokoju.

- Wcale mnie nie obchodzi to, co ty uważasz!

- Podniosła torbę i ruszyła w stronę drzwi. - Schodzę

na dół, do recepcji, żeby wziąć pojedynczy pokój.

Był przy drzwiach przed nią, poruszał się tak szybko,

że zauważyła tylko mignięcie, i zatrzasnął je jednym

ruchem ręki. Przekręcił klucz w zamku i wsunął go

do kieszeni.

Po raz pierwszy Amy poczuła lęk. Pomimo czasu,

który razem spędzili, bardzo mało wiedziała o tym

człowieku. Do czego jest zdolny, co może uczynić,

jeżeli pokrzyżowano by jego plany?

- Słuchaj - powiedziała, mając nadzieję, że nie

widać, jak bardzo jest zdenerwowana - możemy o tym

porozmawiać.

- To brzmi rozsądnie - zgodził się. Miał zrelaksowa­

ny głos, chociaż jego ciało było wciąż napięte,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

37

a w oczach pojawił się błysk, którego bardzo nie

lubiła.

- Ale... Czy mógłbyś najpierw otworzyć drzwi?

Myślę, że nasza dyskusja mogłaby przynieść lepsze

rezutaty, gdybym nie czuła się taka... taka...

- Osaczona? - podpowiedział delikatnie.

To nie było słowo, którego chciała użyć. Zabrzmiało

ono tak, jakby to on wziął górę i miał nad nią

przewagę.

- To powoduje, że budzą się we mnie uczucia

klaustrofobiczne, to wszystko - skłamała, mając

nadzieję, że jego ciemne, sprytne oczy nie będą w stanie

zajrzeć zbyt głęboko w jej myśli, żeby odkryć prawdę.

Wyjął klucz z kieszeni i podrzucał go, bawiąc się nim.

- Otworzę drzwi, kiedy już porozmawiamy - po­

wiedział w końcu. - Nie chcę, żebyś mi uciekła

w połowie rozmowy.

- Nie zrobię tego. Obiecuję.

- Z tego, co wiem, twoje obietnice nie są wiele warte.

Amy już otwierała usta, gotowa podjąć gwałtwoną

kłótnię, ale powstrzymała się. To prowadzi donikąd.

A już na pewno nie pomoże w wydostaniu się z tego

pokoju, z rąk Benedicta Kane'a! Jedynym wyjściem

było podporządkowanie się póki co i ucieczka przy

pierwszej nadarzającej się okazji.

- W porządku - powiedziała głosem, o którym

sądziła, że zabrzmiał spokojnie. - To o czym będziemy

rozmawiać?

- Chodzi o powód, dla którego zamierzam dzielić

z tobą ten pokój.

- Nie jesteśmy... - rozpoczęła ostro. Zatrzymała

się na chwilę i spróbowała wziąć się w garść. Krzykiem

niczego nie osiągnie. - Sądziłam, że doskonale rozu­

miesz, dlaczego nie chcę mieszkać z tobą w jednym

pokoju - kontynuowała nieco bardziej umiarkowanym

tonem.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

38

- Oczywiście, że rozumiem - powiedział łagodnie.

Ale zanim zdążyła odetchnąć z ulgą, dodał: - Ale

nadal zamierzam zostać tutaj dzień lub dwa.

- Dlaczego? - domagała się wyjaśnienia.

- Ponieważ myślę, że wkrótce ktoś do ciebie za­

dzwoni w związku z Angeline. I chcę być na miejscu,

kiedy to nastąpi.

Amy wpatrywała się w niego.

- Ciągle upierasz się przy swoim śmiesznym pomyś­

le, że to jest porwanie, prawda? Sądzisz, że zażądają

od nas jakiegoś okupu?

- Myślę, że jest to bardzo prawdopodobne - przy­

znał.

- Jesteś szalony, ale nie mogę cię odwieść od tych

wszystkich dzikich pomysłów. Jednak nie rozumiem,

dlaczego mamy mieszkać w jednym pokoju. Nawet,

gdybyś miał rację, choć ani przez chwilę w to nie

uwierzyłam, to i tak będę tutaj i odbiorę telefon.

Przekażę ci wszystko, czego się dowiem.

- Możesz postanowić inaczej - zwrócił jej uwagę.

- Sądzisz, że mogłabym coś przed tobą ukryć?

I dlaczego tak mnie traktujesz? Nie ufasz mi?

- Nie, nie ufam - Benedict odpowiedział z nie­

zmąconym spokojem, ignorując jej rosnące oburzenie.

- Na ile mogę się zorientować, masz bardzo dziwny

stosunek do swojej kuzynki. Kiedy pisze szalony list

z wołaniem o pomoc, ty nie bierzesz tego na serio.

Tak naprawdę, gdybym się nie pojawił, mogłabyś

całkiem go zignorować.

- Nie zrobiłabym tego - przerwała gwałtownie.

Nie zwrócił na to uwagi.

- Wygląda na to, że musisz być popychana co

krok, żeby cię nakłonić do pomocy Angeline. Wydaje

mi się również, że jestem jedyną osobą, której zależy

na tym, by cię popychać.

- Nie, mylisz się! Rzeczywiście wiele razy nie

wykonanie - Irena

scandalous

background image

39

zgadzałam się z moją kuzynką, ale nie chciałabym,

żeby się jej coś stało. I zrobię wszystko, co będę

mogła, żeby jej pomóc.

- Już to słyszałem - odpowiedział Benedict, jakby jej

słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. - Ale jak

dotąd zrobiłaś niewiele w tym kierunku.

- Przecież jestem tutaj, w Stambule, prawda?

- Właściwie ja cię tu przyciągnąłem.

- Nawet gdybym cię nigdy nie zobaczyła, a Bóg mi

świadkiem, że niczego bardziej nie pragnę, i tak

przyjechałabym tutaj. - Amy rzuciła się na niego

gwałtwonie. Wydawał się zupełnie nie przekonany,

co jeszcze bardziej ją zdenerwowało.

- Dobrze - wrzasnęła w końcu. - Zrobię wszystko,

co będę musiała, żebyś uwierzył, że naprawdę chcę

pomóc Angeline. Będę nawet siedziała dwadzieścia

cztery godziny na dobę, czekając na żądanie okupu,

które według ciebie powinno nastąpić. Jeżeli chcesz

siedzieć cały czas obok mnie, to proszę bardzo,

znakomicie. Będzie to kompletna strata czasu, ale

próby przekonania cię o tym nie mają, jak widzę,

najmniejszego sensu.

Gdy tylko to powiedziała, pomyślała, że lepiej trzy­

mać buzię na kłódkę. Z pewnością nie chciała być

skazana na jego towarzystwo przez kilka następnych

dni. Jednak pochopnie wyraziła na to zgodę i teraz nie

wiedziała, jak tego uniknąć. Gdyby spróbowała powie­

dzieć mu, że zmieniła decyzję, z pewnością oskarżyłby ją

znowu o brak troski o los Angeline. A była już bardzo

zmęczona tymi ciągłymi oskarżeniami.

Amy otworzyła torbę i mruczała złowrogo pod

nosem, układając ubrania na półkach i w szufladach.

- Teraz możesz otworzyć drzwi - poinformowała

go z nieukrywaną złośliwością.

Zamyślony, obracał w palcach klucz.

- Nie będziesz próbowała zwiać?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

40

- Przed kim? - spytała pogardliwie. - Przed tobą?

Wiesz, że się ciebie nie boję. Po prostu jesteś ostatnią

osobą pod słońcem, z którą chciałabym dzielić pokój.

To wszystko.

- I z wzajemnością - powiedział zimno Benedict.

- Masz mnóstwo cech, które uważam za wysoce

niesympatyczne. Gdybym miał wybór, nie spędziłbym

z tobą ani chwili.

Ten człowiek potrafił być niezwykle odpychający.

Amy obdarzyła go nieżyczliwym spojrzeniem, a potem

odwróciła się do niego plecami.

Dni, które miały nastąpić, rysowały się jako naj­

bardziej nieprzyjemne w jej życiu.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Benedict otworzył drzwi i zostawił klucz w zamku,

dzięki czemu Amy poczuła się nieco bezpieczniej.

Ostatecznie mogła stąd uciec, gdyby wypadki potoczyły

się nie po jej myśli.

Ale wyraźnie stwierdził, że jej osoba nie interesuje

go w żaden sposób. Potrzebował jej tutaj tylko dlatego,

że była jedyną nicią łączącą go z Angeline.

Siadła na brzegu łóżka i obserwowała, jak się

rozpakowywał. Jego ruchy były zręczne i przemyślane,

jak gdyby już wykonywał tego typu czynności dziesiątki

razy. Stwierdziła, że ciekawa jest jego życia osobistego.

Wyglądało na to, że nie miał żony, a z tego, co

powiedział wcześniej, wynikało, że nie miał też dłuż­

szych przygód z kobietami. Było to dosyć dziwne

w życiu trzydziestoletniego mężczyzny.

Spojrzenie Amy ślizgało się po nim, wyłapując

szczegóły, które przegapiła wcześniej. Surowa linia

ust, gęste czarne rzęsy, które osłaniały ciemne oczy.

Ostre rysy twarzy i mocne, gibkie ciało trochę ją

przerażały.

Nagle podniósł na nią wzrok, na co zareagowała

gwałtownym rumieńcem. Wściekła, że przyłapał ją,

gdy go tak bacznie obserwowała, zerwała się na równe

nogi i podeszła do okna.

- Chyba zaraz zejdziemy na obiad? - zapytała nagle.

- Umieram z głodu.

- Zadzwonię na dół i poproszę, żeby przyniesiono

nam obiad do pokoju. W ten sposób nie przegapimy

żadnego telefonu.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

42

- Chcesz powiedzieć, że spędzimy każdą minutę

pobytu w Stambule właśnie tutaj, w tym pokoju?

- Amy patrzyła na niego z niedowierzaniem.

- To chyba najlepszy sposób na otrzymanie wia­

domości wysłanej przez Angeline.

- Nie chcę spędzić kilku dni siedząc tutaj i wpatrując

się w ciebie - zaprotestowała.

- Czytaj albo oglądaj telewizję. - Benedict wzruszył

ramionami.

- Przecież nie znam tureckiego!

Zrobił lekceważący gest, jak gdyby chciał powiedzieć,

że to jest jej problem.

- Wezmę prysznic - stwierdził i zniknął w przyle­

gającej do pokoju łazience.

Amy westchnęła zniechęcona i wlepiła wzrok w ok­

no. Słońce szybko zachodziło, zostawiając na niebie

czerwonozłote smugi.

Ulice były ciągle zatłoczone i pełne gwaru. Stambuł

wydawał się być miastem w ustawicznym ruchu. Ludzie

idący do pracy i wracający do domu, turyści włóczący

się wokół meczetów, na placach i bazarach, spóźnieni

sprzedawcy rozglądający się za jakimś interesem. Amy

patrzyła na nich z zawiścią. Tak bardzo pragnęła być

razem z nimi, w ulicznym tłoku. Gdziekolwiek, byle

nie tutaj, w tym pokoju, razem z Benedictem Kane'em.

Wyszedł z łazienki kilka minut później. Jego mokre

włosy, zaczesane gładko do tyłu, wydawały się całkiem

czarne. Miał na sobie czyste dżinsy i koszulę, ale poza

tym niedbałym ubraniem w jego zachowaniu nie było

ani odrobiny luzu.

Podszedł do telefonu i podniósł słuchawkę. Spojrzał

na nią.

- Co chciałabyś zjeść?

Kilka minut temu umierała z głodu. Całkiem nagle

apetyt minął i czuła, że musiałaby włożyć sporo

wysiłku, żeby przełknąć choć kilka kęsów jedzenia.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

43

- Och, może kawałek ryby? - powiedziała, jednak

bez cienia entuzjazmu. W końcu lekki posiłek nie

powinien zaszkodzić jej skurczonemu żołądkowi.

- Tymczasem wezmę prysznic.

Chwyciła ręcznik, garść czystych ciuszków i pobie­

gła pod prysznic. Nie wiedziała, dlaczego nagle za­

pragnęła oddalić się od Benedicta. Wiedziała tylko,

że były chwile, kiedy jej system nerwowy nie wy­

trzymywał jego obecności - teraz właśnie taki mo­

ment nadszedł.

Kiedy zamknęła za sobą drzwi, poczuła się nieco

lepiej. Zrzuciła z siebie ubranie, związała blond włosy

w kok na czubku głowy i weszła pod prysznic.

Woda ciurkała letnim strumyczkiem i musiałaby

stać tam wieki całe, żeby poczuć się wystarczająco

czysta. Ale nie przeszkadzało jej to. Ważne było tylko

to, że może odsunąć chwilę, kiedy będzie musiała

wrócić do pokoju i znowu zobaczyć Benedicta.

Nie musisz tego wszystkiego robić, przypomniała

sobie, wycierając się do sucha. Możesz zejść do recepcji

i zażądać osobnego pokoju. Możesz nawet zdążyć na

następny samolot do Anglii, jeżeli zechcesz.

Westchnęła z rezygnacją. W rzeczywistości nie była

w stanie niczego zmienić, dopóki tajemnica Angeline

nie zostanie do końca wyjaśniona.

Wciągnęła czyste dżinsy i trykotową koszulkę,

rozwiązała włosy i potrząsnęła głową, aż jedwabiste,

złote pasma kaskadą opadły jej na ramiona. Popatrzyła

na swoje odbicie w lustrze.

Jej zielone oczy odpowiedziały uważnym spojrze­

niem. Wyglądała na przestraszoną i zdenerwowaną

- nie spodobała się sobie. Z wysiłkiem ułożyła usta

w pewny siebie uśmiech. Potem stanowczym krokiem

weszła do pokoju.

Stwierdziła, że już przyniesiono im obiad. Benedict

odkrywał talerze i ustawiał na małym stoliku.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

44

- Możesz zacząć jeść? - zapytał, podnosząc na nią

wzrok.

Amy skinęła głową i usiadła. Spróbowała ryby,

podanej razem z cytryną i pietruszką oraz świeżą

sałatą. Benedict jadł jagnię w warzywach. Na deser

podano sałatkę owocową.

Powoli wracał jej apetyt i udało jej się zjeść prawie

wszystko. Zakończyli filiżanką słodkiej, mocnej kawy

i ułożyli puste talerze na wózku, który Amy wypchnęła

za drzwi.

Żadne z nich nie powiedziało ani słowa podczas

posiłku. Amy spodziewała się, że przedłużająca się

cisza będzie krępująca, ale ku jej zdziwieniu tak się

nie stało.

Kiedy wróciła do pokoju, Benedict wydawał się

całkiem pogrążony w swoich myślach. Miała dojmujące

wrażenie, że przynajmniej w tym momencie zapomniał

nawet o jej obecności.

Pewnie myśli o Angeline, powiedziała do siebie,

marszcząc nos. Jej kuzynka musiała stawać na głowie,

żeby go tak omotać! Przez chwilę Amy poczuła

niespodziewaną zazdrość. Wątpiła w to, czy kiedykol­

wiek znajdzie się mężczyzna, na którym ona zrobi

takie wrażenie. Czuła się czasami jak gorsza wersja

Angeline - mniej elegancka i czarująca, nie tak

seksowna.

Amy była zdziwiona i raczej zakłopotana swoimi

myślami. Czy Benedict miał cały czas rację? - za­

stanawiała się z chmurnym obliczem. Czyżby była

zazdrosna o swą kuzynkę?

Nie, z pewnością nie, próbowała przekonać samą

siebie. Spojrzała znowu na Benedicta. Z jego zamyś­

lonej twarzy mogła wyczytać, że ciągle był nieświadomy

jej obecności. Przeżyła lekki wstrząs, uświadamiając

sobie, że wcale jej się to nie podoba.

Nie wygłupiaj się, powiedziała sobie zaniepokojona.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

45

Całe szczęście, że jesteś mu zupełnie obojętna. Chyba

nie chcesz czuć jego oddechu na karku przez cały

czas, prawda? Co zrobisz jeżeli będzie cię obmacywał

albo rzuci się na ciebie w środku nocy?

. Przyglądała się jego twarzy; ciemny żar płonął w jego

oczach. Serce poczęło walić ciężko i boleśnie. Zadrżała.

Odwróciła się szybko. Co, u licha, ze mną się dzieje?

- zdziwiła się, dotknięta paniką. Czuła się naprawdę

dziwnie.

Głos Benedicta wdarł się w jej bezładne myśli, aż

podskoczyła.

- To był długi dzień - powiedział energicznie.

- Może powinniśmy pójść spać?

- Niezły pomysł. - Amy wydobyła z siebie obco

brzmiący głos. - Ja... ja... muszę się rozebrać, jeżeli

pozwolisz. - Pogrzebała w szufladzie w poszukiwaniu

nocnej koszulki. Potem, już po raz drugi tego dnia,

uciekła w bezpieczne schronienie łazienki.

Zamknęła za sobą drzwi, oparła się o nie ciężko

plecami i przez chwilę oddychała nierówno. Następnie

podeszła do lustra i jeszcze raz spojrzała na swe odbicie.

Wpadła w popłoch widząc, jak się zmieniła od czasu,

kiedy ostatni raz się oglądała: jasnoczerwony rumieniec

na policzkach, oczy błyszczące jak w gorączce, czer­

wone i nabrzmiałe wargi.

Przesunęła niepewną ręką po jedwabistych jasno­

złotych włosach. Coś niedobrego się ze mną dzieje,

mruczała oszołomiona. Może to jakaś infekcja? Ale

przecież nie jestem chora.

Spróbowała pomyśleć trzeźwo. Kiedy to się zaczyna?

Wtedy, gdy patrzy na Benedicta, stwierdziła, czując

przyspieszone bicie serca. Ale te dziwne objawy nie

muszą mieć z nim związku. Nie cierpi go, upewniała

się. Rzeczywiście, były takie momenty, że go serdecznie

nienawidziła. Nie chciała z nim przebywać i byłaby

szczęśliwa, gdyby go już więcej nie zobaczyła.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

46

Ale nie była to cała prawda. Czuła coś jakby lęk,

uświadamiając sobie powoli, że bardzo by się zmart­

wiła, gdyby miała go już nigdy nie zobaczyć.

Zwariowałaś! - mruczała do siebie zmieszana. Do

wczorajszego poranka nie wiedziałam, że ktoś taki

istnieje. Nie było niczego poza kłótniami i wzajemnym

działaniem sobie na nerwy. Skąd w takim razie

miałabym czuć do niego coś oprócz niechęci?

Odkręciła kran z zimną wodą i spryskała sobie

twarz, próbując ochłodzić wypieki na policzkach.

Oddech, do tej pory szybki i urywany, uspokoił się

nieco i wreszcie poczuła, że znowu zaczyna się kont­

rolować.

Jesteś zmęczona po długiej podróży i zdenerwowana

tajemniczą sprawą Angeline, próbowała się przeko­

nywać. W takich okolicznościach każdy czułby się

nieswojo. Nie ma to żadnego związku z Benedictem

Kane'em!

Powtórzyła to kilka razy bardzo pewnym głosem.

Prawie w to uwierzyła, kiedy ostre stukanie do drzwi

i głos Benedicta znowu wprawiły jej serce w gwałtowne

kołatanie.

- Jesteś tam bardzo długo - powiedział. - Czy

dobrze się czujesz?

- Świetnie. Właśnie się wykąpałam, a teraz myję

zęby.

Odkręciła kurki, żeby wszystko brzmiało bardziej

prawdopodobnie. Wyszorowała nawet zęby, ale przez

cały czas zastanawiała się, jak długo jeszcze będzie

mogła ukrywać się w łazience.

Nie więcej niż kilka minut, uznała z westchnieniem.

Lepiej będzie jak się rozbierze i wróci do sypialni,

zanim on stanie się bardziej podejrzliwy. Nie chciała

zrobić niczego, co mogłoby wywołać jego wzmożoną

czujność. Mógłby zobaczyć więcej, niż chciałaby, żeby

widział.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

47

Ściągnęła dżinsy i bluzkę i włożyła na siebie starą,

workowatą koszulę nocną, w której zwykle sypiała.

Była wygodna i to wszystko, co mogła o niej powie­

dzieć. Mając na sobie coś takiego, można było mieć

pewność, że Benedict pozostanie całkowicie obojętny

na jej kobiece uroki.

Czy tego właśnie chciała? Tak! - powiedziała ża­

rliwie do siebie. To było absolutnie to, czego chciała.

Powinna roztopić się w tle, być zupełnie niezau­

ważalna, aż się upora z gorączką, która ją ogarnęła.

Rano obudzi się z jasną głową i zobaczy absur­

dalność sytuacji wywołanej zmęczeniem i niepoko­

jem.

Z takim postanowieniem otworzyła drzwi i wyszła

z łazienki. Benedict stał na środku pokoju, patrząc na

nią.

Wydawał się wyższy, szerszy, ciemniejszy, bardziej

przerażający, bardziej - och, bardziej męski, niż miał

prawo być! - uzmysłowiła to sobie wściekła, a jej

zszarpane nerwy jeszcze powiększały irytację.

- Nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby ktoś

zadzwonił o tak późnej porze, więc chyba możemy

oboje pójść spać - powiedział.

- Świetnie - odpowiedziała. - Łazienka wolna, jeżeli

masz ochotę skorzystać.

Miała nadzieję, że Benedict będzie tam bardzo,

bardzo długo. Przy odrobinie szczęścia zaśnie, zanim

on stamtąd wyjdzie. Chciała przetrwać tę noc w stanie

nieświadomości. Rano wszystko będzie inne, normalne.

Musi tak być, powiedziała sobie, walcząc z kolejną

falą paniki, bo jeżeli nie...

- Skąd ten rumieniec? - zauważył Benedict, marsz­

cząc się nieco. - Nie zamierzasz chyba chorować,

prawda?

- Na pewno nie - odparła Amy, pochylając głowę,

aby ukryć wypieki. - Nie zrobiłabym czegoś tak

wykonanie - Irena

scandalous

background image

48
niestosownego - dodała z niepotrzebnym sarkazmem.

- Wiem, że nie ma na to czasu.

- Z pewnością twoja choroba byłaby kłopotliwa

- stwierdził chłodno.

- Nie jestem chora! - syknęła. - Mało tego, jestem

w doskonałej kondycji. Woda była dosyć gorąca

i dlatego mam taką rozpaloną twarz. To wszystko.

Nie wydawał się całkiem przekonany. Obrzucił ją

bystrym Wzrokiem, jak gdyby próbował przeniknąć

jej myśli i dowiedzieć się dokładnie w czym rzecz.

Amy na krótko zamknęła oczy i uczyniła wielki

wysiłek, żeby do tego nie dopuścić. Raczej umrze, niż

pozwoli mu odkryć szalone myśli, które kłębiły się

w jej głowie od rana.

- Dlaczego nie pójdziesz do łazienki, żeby przygo­

tować się do snu? - zapytała z naciskiem, pragnąc,

aby wyszedł chociaż na kilka minut.

- To nie potrwa długo - odparł niedbale. - Zamie­

rzam spać w ubraniu.

- Wygodniej by ci było w piżamie.

- Nigdy jej nie używam.

- O! - wykrzyknęła stłumionym głosem. I uświa­

damiając sobie, że jej reakcja była zbyt żywa, po­

stanowiła wziąć w karby roztrzęsione nerwy. - Nie

obchodzi mnie wcale, co zakładasz do snu. Nie

zawracaj mi głowy. Jestem bardzo zmęczona i idę

prosto do łóżka.

Rzuciła się na łóżko i demonstracyjnie odwróciła

do niego plecami. W chwilę później zamknęła oczy.

Mimo tego, co powiedziała Benedictowi, wiedziała,

że nie ma najmniejszej szansy na zaśnięcie.

Przynajmniej w tym przypadku miała rację. Po

godzinie ciągle nie czuła senności, a wszystkie mięśnie

miała aż do bólu naprężone. Starała się leżeć w cał­

kowitym spokoju i udawała, że jest pogrążona w głę­

bokim śnie. Słyszała jego spokojny, równy oddech,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

49

a uraza rosła w niej coraz bardziej. Wpakował się

w jej życie i poprzewracał wszystko do góry nogami,

a teraz śpi spokojnie, podczas gdy ona nie może się

nawet zdrzemnąć. To naprawdę nie było fair!

Odwróciła się i popatrzyła na niego w półmroku.

Rozłożony niedbale na łóżku, miał zamknięte oczy

i wyglądał na całkowicie zrelaksowanego. Zdjął buty,

ale miał ciągle na sobie dżinsy i zapiętą koszulę. Amy

skrzywiła się. Chyba powinna być wdzięczna, że nie

uparł się, by spać nago. A może tak powiedział,

spodziewając się jej zabawnej reakcji.

Jeżeli miał poczucie humoru - a bardzo w to wątpiła

- to wyjątkowo spaczone. Zachowywał się zupełnie

inaczej niż inni, znani jej do tej pory mężczyźni. Nigdy

nie była całkiem pewna, kiedy był poważny, albo czy

ten ciemny ognik w oczach nie znaczył, że się z niej

śmieje w głębi duszy. Nie mogła nigdy odgadnąć, co

powie albo zrobi i bardzo jej się to nie podobało.

Rzeczywiście, było w nim niewiele rzeczy, które

akceptowała.

Poza tym ciągle jeszcze było daleko do świtu. I jeżeli

nie uda się jej zasnąć, będzie bardzo zmęczona, co

oznacza, że będzie jej trudno nad sobą zapanować.

A tego właśnie się obawiała!

Amy uklepała poduszkę, przewróciła się kilka razy

z boku na bok i głęboko westchnęła.

- Masz problemy z zaśnięciem? - głos Benedicta

zabrzmiał łagodnie w półmroku.

Prawie podskoczyła na łóżku. Sądziła, że śpi tak

głęboko, że nic go nie jest w stanie obudzić.

- Powinnaś mnie uprzedzić, że cierpisz na bezsen­

ność - ciągnął dalej. - Może nie nalegałbym, żebyśmy

zamieszkali w jednym pokoju.

- Nie cierpię na bezsenność - oburzyła się Amy.

- Po prostu trudno mi zasnąć w obcym łóżku. -1 z ob­

cym mężczyzną leżącym zaledwie na wyciągnięcie ręki,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

50

chciała powiedzieć, ale powstrzymała się w ostatniej

chwili. - Na dodatek ten hałas ulicy... Czy w tym

mieście ludzie nigdy nie sypiają?

- Ludzie, którzy tutaj żyją i pracują, mają pewnie

normalny rozkład dnia. Ale miasto pęka w szwach od

turystów. Dlaczego mają marnować urlop na sen?

Rozluźniła się, słysząc jego głos mruczący łagodnie

w ciemności. Brzmiał zupełnie inaczej, wolny od

rzeczowości i pobudliwych tonów, które irytowały ją

w czasie dnia. Po raz pierwszy odkąd go poznała

- trudno uwierzyć, że minęło zaledwie półtora dnia

- wydawał się rozluźniony.

Amy pomyślała, czy tak brzmiał jego głos, kiedy

zwracał się do Angeline? W chwilę później z przera­

żeniem stwierdziła, że staje się zazdrosna.

Ogarnęła ją panika. Nie obchodzi mnie, jak brzmi

jego głos, kiedy rozmawia z Angeline, przekonywała

się zapamiętale. To nic dla mnie nie znaczy, to jest

nieważne, nawet nie chcę o tym myśleć!

Zacisnęła mocno powieki. Gdyby tylko mogła

zasnąć! Tak bardzo pragnęła, żeby wreszcie skończył

się ten dzień.

Ku jej ogromnej uldze Benedict nie powiedział już

ani słowa. Jego oddech znowu się uspokoił, ale nie

dała się nabrać tym razem. On również nie mógł

zasnąć. Leżała cicho z zamkniętymi oczyma, próbując

rozluźnić napięte mięśnie. Po kilku długich godzinach

wreszcie zasnęła.

Był już jasny dzień, kiedy Amy otworzyła znowu

oczy. Przez kilka pierwszych minut nie mogła odgad­

nąć, gdzie się znajduje. Zmieszana, przecierała ciężkie

powieki. Stopniowo świat nabierał ostrości i nagle

przypomniała sobie wszystkie wydarzenia poprzedniego

dnia. Wstała stłumiwszy jęk. Była w Stambule z Be-

nedictem Kane'em.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

51

Odwróciła się, żeby spojrzeć na drugie, bliźniacze

łóżko, i poczuła ulgę, kiedy okazało się, że jest puste.

Przypuszczała, że Benedict albo jest w łazience, albo

ubrał się i zszedł na wczesne śniadanie.

Odsunęła z twarzy splątane kosmyki jasnych włosów,

rozprostowała skurczone członki, wygramoliła się

z łóżka i podeszła do okna.

Ulice były już zatłoczone ludźmi i samochodami.

Na czystym, błękitnym niebie świeciło słońce, sklepy

były otwarte, po wodach Bosforu kursowały łodzie.

Stambuł gotował się do kolejnego gorącego i hałaś­

liwego dnia.

Amy gotowała się do czegoś zupełnie innego. Szy­

kowała się do spędzenia dnia w zamknięciu, z Benedic-

tem w pokoju. Na samą myśl o takiej perspektywie

robiło jej się gorąco.

Nie jesteś już przecież zmęczona, uspokajała się.

Nie powinnaś mieć żadnych problemów tego ranka.

To, co wydarzyło się wczoraj, było czymś wyjątkowo

dziwacznym.

Rozluźniła się nieco, kiedy uświadomiła sobie, że

może już myśleć o Benedikcie bez zbytniego wzburze­

nia. Nie spała długo, ale wyglądało na to, że wystar­

czająco, aby wyleczyć się z osobliwych fantazji, którymi

jej umysł próbował bawić się ostatniej nocy.

Z rosnącą pewnością siebie Amy grzebała w komo­

dzie, wyciągając czystą bieliznę, białe dżinsy i cienką

bawełnianą bluzkę. Po długim, gorącym prysznicu

poczuje się znowu lepiej i da sobie radę ze wszystkim

- nawet z Benedictem Kane'em.

Zaczęła nucić pod nosem i tanecznym krokiem

ruszyła w stronę łazienki. Wtedy właśnie otworzyły

się drzwi i wszedł Benedict.

Amy odwróciła się ku niemu. Miała spokojne

spojrzenie, ale nie uśmiechała się. Uprzejma, lecz

z dystansem. Taka miała być dzisiaj jej postawa

wykonanie - Irena

scandalous

background image

52

w stosunku do niego. Pomyślała sobie, że tak będzie

najlepiej - i najbezpieczniej.

Ale, gdy tylko na niego popatrzyła, zaczęła mieć

wątpliwości, czy uda jej się wytrwać w swoim po­

stanowieniu. Och, jakże mogła zapomnieć, że jest

taki wysoki? A poza tym to jego świdrujące spoj­

rzenie!

Oddychała ciężko, jak po męczących ćwiczeniach

gimnastycznych. Zachowuj się normalnie! - powie­

działa sobie w rosnącej panice. Jeżeli nie, to on zacznie

coś podejrzewać, a to będzie katastrofa!

Na szczęście tylko spojrzał na nią przez chwilę

i odwrócił wzrok. Poczuła się trochę dotknięta, że jest

taki obojętny, ale z drugiej strony przyjęła to z ogromną

ulgą. Musiała mieć teraz czas. Czas na znalezienie

jakiegoś wyjścia z sytuacji. Czas na znalezienie sposobu

ukrycia wszystkiego, co czuła, tak, aby nigdy nie

dowiedział się, jaki wywiera na nią wpływ.

A jaki wpływ na nią wywierał? Nie umiała tego

opisać. Wiedziała tylko, że było to całkiem niepodobne

do wszystkiego, co kiedykolwiek przeżyła, i że de­

speracko pragnęła odsunąć od siebie to uczucie.

Instynktownie cofnęła się, kiedy Benedict wszedł

do pokoju. Zauważył jej nerwowy odwrót i spojrzał

na nią poirytowany.

- Nie musisz się tak zachowywać. Już powiedziałem,

że nie mam zamiaru nawet cię dotknąć.

- Nie jestem... nie sądzę... - Amy jakoś nad sobą

zapanowała i udało się jej sklecić całe zdanie. - To

dlatego, że nie jestem ubrana - powiedziała.

Benedict wydawał się rozbawiony.

- Możesz chodzić po ulicach Stambułu w tej nocnej

koszuli i czuć się całkowicie bezpieczna. Ta piekielna

koszula jest skuteczniejsza od pasa cnoty. Możesz mi

wierzyć, że nikt nie będzie próbował cię dotknąć,

dopóki masz to na sobie!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

53

- Nie jest taka zła! - Spojrzała na niego z kwaśną

miną.

- Spójrz czasami w lustro - odparł, i zanim zdołała

rzucić coś w odpowiedzi, kontynuował: - Pozwolisz,

że pierwszy wezmę prysznic? Wyszedłem pobiegać,

a na zewnątrz jest piekielnie gorąco.

- Biegałeś? W Stambule? W tym tłoku?

- Główne ulice są rzeczywiście okropnie zatłoczone

- przyznał. - Ale na niektórych bocznych uliczkach

jest dosyć luźno. Chociaż patrzono na mnie dziwnie

- dodał sucho. - Myślę, że takie poranne bieganie nie

jest tutaj dobrze widziane.

- Nie sądziłam, że tak dbasz o kondycję. Robisz to

codziennie?

- Biegam czasami, szczególnie kiedy jestem zmu­

szony siedzieć w miejscu przez dłuższy czas. Wtedy

muszę trochę rozprostować swoje mięśnie.

A mięśnie miał rzeczywiście mocne i świetnie ukształ­

towane, zauważyła Amy.

- Jeżeli chcesz skorzystać z łazienki pierwszy, to

proszę bardzo - powiedziała trochę za szybko. Żeby

tylko wyszedł z pokoju, chociaż na kilka minut. Amy

wiedziała już, że nic się nie zmieniło od ubiegłej nocy

i potrzebowała czasu, żeby przemyśleć sytuację, w któ­

rej się znalazła.

Benedict zniknął w łazience. Wydała z siebie ciężkie

westchnienie i opadła na łóżko. Przez kilka minut

leżała tak, wlepiając wzrok w sufit.

Wreszcie zmusiła się, żeby wstać i pomyśleć jasno,

chociaż to pierwsze przyszło o wiele łatwiej niż drugie.

Ułóż jakiś plan, powiedziała sobie. To jedyny sposób,

żeby przetrwać te kilka dni.

W porządku, zdecydowała wreszcie, na początek

sprawy oczywiste. Po pierwsze: spędzać z Benedictem

tylko tyle czasu, ile jest to konieczne. Nie będzie to

łatwe, biorąc pod uwagę, że nie spuszcza z niej oka,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

54

ale trzeba chwytać się każdej sposobności, by go

unikać. Po drugie: nie patrzeć na niego, ani nawet nie

myśleć o nim. Po trzecie: wmawiać sobie, że te

dziwaczne uczucia nie będą trwać długo. Obudzisz się

pewnego dnia, a one znikną tak szybko i niespodzie­

wanie, jak się pojawiły, próbowała przekonywać sama

siebie.

Mając plan działania, poczuła się trochę lepiej.

A może Angeline pojawi się dzisiaj i wytłumaczy, że

niepotrzebnie wysłała ten głupi list, gdyż wszystkie

kłopoty już są poza nią i wszyscy mogą wracać do

domu.

W tym momencie Benedict wyszedł spokojnym

krokiem z łazienki. Ubrany był w dżinsy i trykoto­

wą koszulkę. Ręcznikiem wycierał mokre włosy.

Amy zachowując ostrożność unikała patrzenia na

niego.

- Mogę się teraz wykąpać? - zapytała.

- Proszę bardzo.

Zebrała swoje ubranie, kosmetyczkę i ręcznik i ru­

szyła w stronę łazienki. Już prawie do niej wchodziła,

kiedy Benedict zatrzymał ją.

- Zaczekaj chwilę, trudno dzisiaj wyregulować

prysznic. Trzeba go trochę rozruszać, zanim popłynie

gorący strumień.

Przesunął się tuż obok niej, tak blisko, że poczuła

świeży zapach jego ciała. Jakby tego było mało, przez

chwilę miała wrażenie, że jej ręce same wyciągają się

ku niemu.

Amy zamknęła oczy. O Boże, chciała go dotknąć!

To już jest choroba, powiedziała sobie. Czuć coś

takiego do zupełnie obcego człowieka, którego tak

nie cierpiała!

Benedict szybko opuścił łazienkę.

- Jest gorąca woda. Wchodź szybciej, zanim znowu

zrobi się zimna - poradził.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

55

Amy, mrucząc coś pod nosem bez ładu i składu,

wpadła do łazienki i zatrzasnęła za sobą drzwi.

Sytuacja całkowicie wymykała jej się spod kont­

roli. Co się z nią dzieje, u licha? Jeszcze kilka takich

dni i będą musieli zabrać ją ludzie w białych kitlach.

Ściągnęła nocną koszulę i weszła pod prysznic.

Uderzył w nią strumień gorącej wody, uspokajając

nieco. Spróbuj zastanowić się nad tym, co zaszło,

poinstruowała się. Jeżeli to zrozumiesz, może uda ci

się coś zrobić.

Ale jak mogła zrozumieć coś, co było tak niewytłu­

maczalne? Był oto mężczyzna, którego serdecznie nie

cierpiała, i za każdym razem, gdy na nią spojrzał, coś

w środku poczynało drżeć. Wystarczyło, aby przeszedł

obok niej, a ręce same wyciągały się, żeby go dotknąć.

Stała pod prysznicem bardzo długo. Niechętnie

zakręciła wodę i sięgnęła po ręcznik.

Wolno, bardzo wolno wkładała ubranie. Chciała

jak najdalej odsunąć chwilę, kiedy będzie musiała

wyjść i spojrzeć na niego, rozmawiać z nim, próbować

zachowywać się normalnie, podczas gdy czuła się

całkowicie nienormalnie.

Wyszła wreszcie z łazienki, powłócząc nogami, jakby

próbowała je zmusić do chodzenia. Benedict obrzucił

ją surowym spojrzeniem.

- Zawsze spędzasz tyle czasu w łazience? Za każdym

razem, kiedy tam znikasz, wydaje mi się, że jesteś

coraz dłużej. Jeżeli tak będzie nadal, to może dojść

do tego, że nie wyjdziesz nawet przez kilka dni.

- Po prostu miałam ochotę na długi prysznic

- wymamrotała. Podeszła do okna i wyjrzała na

zewnątrz. Bardzo pragnęła znaleźć się na tych gorących,

zatłoczonych ulicach. Chciałaby zagubić się w tłumie

ludzi. Spróbować zapomnieć, chociaż przez chwilę,

o istnieniu kogoś takiego jak Benedict Kane.

- Chyba muszę wyjść na chwilę - powiedziała nagle.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

56

- Na krótki spacer, żeby odetchnąć świeżym powiet­

rzem.

- Musisz tutaj zostać - powiedział natychmiast.

- Na wypadek, gdyby Angeline próbowała się skon­

taktować.

- Ty wyszedłeś dzisiaj rano - ostrym tonem przy­

pomniała mu Amy, rozpaczliwie pragnąc wydostania

się z tego pokoju, chociażby na pół godziny.

- To nie do mnie Angeline wysłała list.

- Do diabła z Angeline! - powiedziała z nagłą pasją.

- Chciałabym, żeby była tysiące mil stąd.

Benedict natychmiast zacisnął wargi.

- Już wcześniej dostatecznie jasno uświadomiłaś

mi, co czujesz do swojej kuzynki. Dzięki Bogu zjawiłem

się w twoim sklepie akurat tego ranka, kiedy nadszedł

list. Gdyby mnie nie było, pewnie podarłabyś go

i zapomniała o wszystkim.

- Na pewno nie! - zaprzeczyła oburzona Amy.

- A ty nie byłbyś taki skory do ratowania mojej

kuzynki, gdybyś lepiej ją znał.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał, ale

zanim zdążyła odpowiedzieć, zadzwonił telefon.

Amy podskoczyła gwałtownie. Przenikliwy dźwięk

dzwonka odbił się echem od ścian. Wpatrywała się

nerwowo w aparat.

- Odbierz - polecił Benedict napiętym głosem. Kiedy

się nie poruszyła, podszedł do niej i popchnął ją

niecierpliwie. - Podnieś słuchawkę! - powtórzył, a jego

ciemne oczy płonęły gniewem.

Wyciągnęła wyraźnie drżącą rękę i podniosła słu­

chawkę.

Usłyszała nieco stłumiony męski głos:

- Pani Amy Stewart?

- Tak, to ja.

- Więc proszę słuchać uważnie, jeżeli chce pani

jeszcze zobaczyć swoją kuzynkę. Mamy ją i póki co,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

57

jest bezpieczna, ale może się jej przydarzyć coś wyjąt­

kowo przykrego, jeżeli zrobi pani głupstwo i na

przykład pójdzie na policję. Zrozumiano?

Amy musiała odchrząknąć, zanim udało jej się

odpowiedzieć.

- Tak - powiedziała wreszcie łamiącym się głosem.

- To bardzo ważne, żeby nikt nie zaczął niczego

podejrzewać - ciągnął męski głos. - A więc chcemy,

żebyś się zachowywała tak, jakbyś była na wakacjach.

Możesz chodzić i podziwiać widoki. Rób zdjęcia, kupuj

widokówki i pamiątki. Jeżeli uznamy, że zachowujesz

się rozsądnie i nie powiadomiłaś policji, skontaktujemy

się z tobą ponownie.

- Jak? - zapytała szybko. - Zadzwonicie tutaj, do

hotelu?

- Może zadzwonimy, a może znajdziemy inny

sposób, żeby cię powiadomić. Jedno musisz pamiętać,

będziemy obserwować cię przez cały czas.

- Czy Angeline ma się dobrze? - spytała natarczywie

Amy.

- W porządku. Na razie.

- Mogę ją zobaczyć? Porozmawiać z nią?

Połączenie zostało przerwane. Patrzyła przez chwilę

na słuchawkę, a potem powoli ją odłożyła.

- Co powiedzieli? - dopytywał się w napięciu

Benedict.

Prawie zapomniała, że stoi obok niej. Z wysiłkiem

powtórzyła rozmowę, prawie słowo po słowie.

Benedict zachmurzył się.

- A więc miałem rację - powiedział ponuro. - Angeline została porwana.

- Co teraz zrobimy? - spytała na wpół sparaliżo­

wana Amy. Ciągle nie mogła w to uwierzyć. Dokładnie

do chwili, kiedy zadzwonił telefon, była przekonana,

że Angeline wpadnie jak bomba i zacznie przepraszać

za ten dziwaczny list. Jej kuzynka była znana z tego,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

58
że dramatyzowała i przesadzała we wszystkim. Ale

tym razem nie przesadziła nawet odrobinę. Znajdowała

się w śmiertelnym niebezpieczeństwie i od Amy zale­

żało, czy zostanie uratowana.

- Od tej chwili postępujemy zgodnie z tym, co

nam polecono - powiedział Benedict z pociemniałą

od troski twarzą. Widziała, że trudno mu było pogodzić

się z całkowitą bezsilnością, nie mógł zrobić niczego

poza wypełnianiem rozkazów porywaczy.

Amy poczuła lekki dreszcz. Nagle wszystko nabrało

zupełnie innych kształtów. Sytuacja rzeczywiście była

poważna.

Nawet nie odczuła ulgi, wiedząc, że nie musi polegać

wyłącznie na sobie - miała do pomocy Benedicta

Kane'a. To w jakiś sposób potęgowało aurę grozy,

która otaczała całą sprawę.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Amy podeszła do okna. Gdzieś tam była jej kuzynka,

Angeline, sama, przerażona, pełna obaw, czy ktoś ją

kiedykolwiek uratuje. Odwróciła się i spojrzała na

Benedicta. Przekonała się, że może już patrzeć na

niego spokojnie, miała tylko lekko przyspieszone tętno.

- Myślę, że powinniśmy pójść na policję - powie­

działa zdecydowanie. - To przekracza nasze moż­

liwości. Potrzebujemy kogoś, kto wie, jak sobie radzić

w takiej sytuacji.

- Nie - zaprotestował bezbarwnym głosem Benedict.

- Nie zrobię niczego, co mogłoby narazić Angeline na

jakieś niebezpieczeństwo. Tobie również nie pozwolę.

- Obawiam się, że narażamy ją na większe niebez­

pieczeństwo nie zgłaszając porwania policji - upierała

się przy swoim Amy. - Oni mają doświadczenie

w takich sprawach.

- Angeline mogłaby się znaleźć w śmiertelnym

niebezpieczeństwie, gdyby porywacze dowiedzieli się,

że nie postępujemy zgodnie z ich wskazówkami - po­

wiedział ponuro. - Nie mam zamiaru ryzykować.

- Możemy narazić ją jeszcze bardziej, próbując sami

ją uwolnić. Nie mam pojęcia co robić w takich

sytuacjach. Nie cierpię intryg i nienawidzę niebez­

pieczeństw. - Amy potarła nagle zwilgotniałe oczy.
- Jeżeli coś popłaczę i cokolwiek przydarzy się Angeline... Wtedy wszystkiemu ja będę winna. Nie

mogłabym z tym żyć, naprawdę.

Benedict spojrzał na nią bez współczucia.

- I dlatego chcesz wmieszać w to policję? Będziesz

wykonanie - Irena

scandalous

background image

60

mogła na nich zrzucić winę, jeżeli coś się nie uda.

Sądzisz, że będziesz miała wtedy czyste sumienie? No

cóż, Amy, to trochę nie tak. Jesteś już w to zamieszana

i tak musi zostać. Być może wezwiemy policję, jeżeli

sprawy zaczną wymykać nam się z rąk. Ale to w osta­

teczności.

- Myślałam, że wysłała ten list, ponieważ przechodzi

jakiś kryzys i nie daje sobie rady. To się już zdarzało.

Wtedy chce mieć kogoś przy sobie. Podejrzewałam,

że może to jeden z jej głupawych dowcipów. Zawsze

sobie żartuje z ludzi i okropnie ją to bawi. Ale to...

- Poczuła ciarki na plecach. - To zupełnie coś innego.

Nie poradzę sobie.

Benedict podszedł do niej. Położył ręce na jej

ramionach, Amy zesztywniała - czuła ciepło jego ciała,

przyspieszony puls i lekki oddech tuż przy swojej

twarzy.

- Poradzisz sobie - powiedział ostrym tonem. - Nie

zostawisz jej tak, ty mały tchórzu.

Bardzo ją te słowa zabolały, bardziej niż uderzenie.

Amy przestała drżeć, jej oczy zmieniły wyraz, stały się

ciemniejsze i bardziej wyraziste.

- Zostaw mnie - wyszeptała.

Puścił ją natychmiast. Otrząsnęła się, zupełnie jakby

chciała pozbyć się śladów pozostawionych przez jego

palce. Powoli wyprostowała się i podniosła głowę.

- W dalszym ciągu uważam, że powinniśmy pójść

na policję. Ale dobrze, jeżeli uważasz, że tak będzie

bezpieczniej, to na razie nie próbujmy. Jednak pamiętaj,

idę na policję, gdy tylko zacznie się dziać coś złego.

I nie mam zamiaru słuchać już twoich rozkazów.

Albo będziemy działać, jak ja chcę, albo wcale - wy­

rzuciła z siebie jednym tchem.

Benedict burknął coś pod nosem, ale widać było,

że nie spodobała mu się zmiana w jej zachowaniu.

Natomiast Amy stwierdziła, że odzyskała wiarę

wykonanie - Irena

scandalous

background image

61

w siebie. Od momentu kiedy Benedict po raz pierwszy

wszedł do sklepu, czuła, że jest coraz bardziej pod

jego wpływem. Obawiała się, że może dojść do sytuacji,

w której nie będzie miała już nic do powiedzenia. Ale

teraz wszystko się zmieni! Ciągle powtarza, że to ona

ponosi odpowiedzialność za los Angeline. Dobrze,

niech tak będzie, ale teraz ona będzie podejmować

decyzje. Nie da już sobą dyrygować, chociaż zdaje

sobie sprawę, że nie będzie to łatwe.

- W porządku - rzuciła lakonicznie. - Już zdecy­

dowałam, co będziemy dzisiaj robić.

Benedict wyglądał na niezadowolonego, jednak

pozwolił jej dokończyć. Dostrzegła w jego oczach

ostrzegawczy błysk, lecz zlekceważyła go.

- Będziemy stosować się jak najdokładniej do

poleceń porywaczy. Przekonam ich, że nie mają

podstaw do podejrzeń. Będę zachowywać się jak

prawdziwa turystka, spędzająca wakacje w Stambule.

Mam nadzieję, że wkrótce się z nami skontaktują,

wtedy zdecyduję, co dalej. - Wzięła torebkę i zaczęła

czegoś w niej szukać. - Pójdę teraz do banku, żeby

wymienić pieniądze - kontynuowała. - Potem kupię

jakiś przewodnik i wybiorę kilka miejsc wartych

zwiedzenia. Na pewno mnóstwo ludzi tam chodzi,

więc nie powinnam się zgubić.

- Tym bardziej, że pójdę z tobą, a mam znakomity

zmysł orientacji - powiedział Benedict.

- Idę sama.

- Nigdzie nie pójdziesz sama - pokręcił głową.

- Ci ludzie są przekonani, że jestem sama, jeżeli

zauważą ciebie, sprawy mogą przybrać zły obrót.

Angeline może się znaleźć w prawdziwym niebez­

pieczeństwie, a przecież nie chcesz tego.

- Jeżeli nie pójdę, ty możesz być narażona na

niebezpieczeństwo - zauważył Benedict. - Nie wiemy,

kim są ci ludzie i jakie mają zamiary. Przywiozłem cię

wykonanie - Irena

scandalous

background image

62

tutaj i, niestety, czuję się za ciebie odpowiedzialny.

Nie odstąpię cię ani na krok.

- Nie ty mnie przywiozłeś - powiedziała ze złością

Amy. - Zarezerwowałeś bilet na samolot. To wszystko.

Przyjechałabym, nawet gdybym cię nie spotkała.

- To ty tak twierdzisz - powiedział chłodnym tonem,

dając jej do zrozumienia, że w to nie wierzy. - Chcę

jednak i ciebie, i Angeline odstawić bezpiecznie do

domu, więc czy tego chcesz czy nie, nigdzie się beze

mnie nie ruszysz.

- Ależ to absurd - Amy z furią tupnęła nogą.

- Skończyłam już dwadzieścia jeden lat, a ty nie jesteś

moim opiekunem. Mogę pójść, dokąd zechcę i robić,

co mi się podoba.

- Oczywiście, że możesz, ale dopiero wtedy, kiedy

wszystko będziemy mieli za sobą. A tymczasem wszę­

dzie będę ci towarzyszył - odparł ze stoickim spokojem.

- Dlaczego ciągle mi nie ufasz? Myślisz, że mog­

łabym uciec i zostawić Angeline teraz, kiedy mnie tak

potrzebuje? ,

- Myślę, że jest to bardzo prawdopodobne - po­

wiedział szorstko. - Jest jeszcze jeden powód, dla

którego nie mogę cię stracić z oczu - dorzucił.

Przez dłuższą chwilę dwie pary oczu, zielone i ciemne,

wpatrywały się w siebie. Jedne wyrażały wściekłość,

drugie, bardziej opanowane, iskrzyły się niebezpiecznie.

Amy pierwsza odwróciła wzrok.

- To jest idiotyczne - wymamrotała. - Czy musimy

się tak zachowywać właśnie teraz, kiedy powinniśmy

myśleć o Angeline?

- Nie wiem - odparł z niespodziewaną szczerością

- ale może chociaż przez tych kilka dni moglibyśmy

ograniczyć walkę między nami do minimum. To nam

ułatwi współpracę.

- W porządku, zgadzam się, ale może spróbowałbyś

być nieco mniej apodyktyczny.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

63

- Ja jestem apodyktyczny? - szczerze zdziwił się

Benedict.

- To jak wytłumaczysz swoje zachowanie? - pars­

knęła Amy.

- I znowu zaczynamy się kłócić - wzruszył ramio­

nami zniecierpliwiony - to prowadzi donikąd. Powin­

niśmy omówić tyle spraw...

- Na przykład?

- Na przykład, gdzie się dziś wybierzemy? Mówiłaś,

że chcesz iść do banku. Potem moglibyśmy pójść do

Pałacu Topkapi. Mamy się przecież zachowywać jak

prawdziwi turyści, a to jest miejsce, które należy

odwiedzić w pierwszej kolejności, jeżeli się jest w Stam­

bule.

- To ja mam udawać turystkę - przypomniała Amy.

- Porywacze nawet nie wiedzą, że tu jesteś. Jeżeli

mnie obserwują, to i ciebie wkrótce zauważą. Jak

wytłumaczysz swój przyjazd?

- Coś wymyślę - odpowiedział wymijająco. Spojrzał

na zegarek. - Lepiej już chodźmy. Pomijając wszystko,

mam dosyć tego hotelowego pokoju.

W tej sprawie Amy miała identyczne zdanie. Prze­

rzuciła torebkę przez ramię i wyszła za nim z pokoju.

Na zewnątrz było niemiłosiernie gorąco. Ulice były

zatłoczone i pełne gwaru. Benedict torował drogę przez

tłum, a Amy z trudnością posuwała się jego śladem.

Wokół słychać było różnojęzyczne głosy, na ulicy

ryczały silniki samochodów i wyły klaksony. Sklepi­

karze targowali się z klientami, a grupki spoconych

turystów próbowały znaleźć kierunek zaplanowanych

wycieczek.

Amy dotarła wreszcie do banku, przed którym stała

długa kolejka. Minęły prawie trzy kwadranse, zanim

odeszła od kasy ze zwitkiem tureckich lirów w torebce.

Poczuła się nieco pewniej, mając trochę własnych

pieniędzy. Nie była już tak bardzo zależna od Benedic-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

64
ta. Postanowiła wrócić do sprawy podziału kosztów

noclegu zaraz po powrocie do hotelu.

- Dokąd teraz? - spytała.

- Do Pałacu Topkapi - odpowiedział krótko.

- Udając turystów, musimy go zobaczyć w pierwszej

kolejności.

- Czy wiesz, jak tam dojść?

- Idź za mną - powiedział ruszając szybkim kro­

kiem.

Skoro znał drogę, nie pozostawało nic innego, jak

podążać za nim. Kilka razy omal nie straciła go z oczu

wśród masy kłębiących się ludzi. Ale zawsze udawało

się jej dostrzec w tłumie jego charakterystyczną syl­

wetkę.

- Skąd wiesz, gdzie jest ten pałac? - spytała,

z trudnością łapiąc oddech, kiedy wreszcie go dogo­

niła.

- Przed wyjściem przestudiowałem mapę.

- Większość ludzi, którzy tutaj przyjeżdżają, spędza

mnóstwo czasu nad mapami, a mimo to błądzą

- zauważyła Amy.

- Ja nigdy nie błądzę - beznamiętnie odpowiedział

Benedict.

Amy spojrzała na niego z kwaśną miną. W gruncie

rzeczy chciała, żeby nie trafili do pałacu. Wtedy

Benedict, chociaż ten jeden, jedyny raz, musiałby się

przyznać do pomyłki.

Wkrótce ujrzała zarys kościoła Hagia Sophia, z jego

strzelistymi minaretami i masywną kopułą. Wiedziała,

że kościół znajduje się w pobliżu pałacu. Benedict

miał rzeczywiście znakomitą orientację.

Niebawem dotarli do Pałacu Topkapi. Przeszli przez

pierwszy dziedziniec, kierując się w stronę Bramy

Środkowej, stanowiącej główne wejście. Nie dochodząc

do niej, Benedict pokazał Amy fontannę znajdującą

się z prawej strony bramy.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

65

- Jest znana jako Fontanna Kata - wyjaśnił jej,

przeglądając przewodnik. - Główny kat mył tu swój

miecz i ręce po egzekucji skazanych przez sułtana za

zdradę.

- Zapowiada się miła przechadzka - powiedziała

Amy podnosząc brwi. - Czy chowasz w zanadrzu

dużo informacji tego typu?

Przeszli pod łukowym sklepieniem Bramy Środkowej

i znaleźli się na drugim dziedzińcu. Był on otoczony

portykami i poprzecinany ścieżkami wśród pięknych

krzewów różanych.

- Tam są pałacowe kuchnie - wskazał Benedict.

- Może to być dla ciebie interesujące, jeżeli lubisz

chińską porcelanę.

Amy spojrzała na niego lekko zniecierpliwiona.

- Tak naprawdę, w ogóle mnie to nie interesuje

- powiedziała. - Gdybym była na wakacjach, to

owszem, bawiłoby mnie badanie każdego zakątka tego

miasta. Ale to nie są moje wakacje. Jedyną rzeczą,

o której mogę teraz myśleć, jest to, że ktoś może nas

właśnie w tej chwili obserwować. Człowiek, który do

nas dzwonił, musi chodzić za nami, żeby się przekonać,

czy wykonujemy jego polecenia - powiedziała, spo­

glądając na ludzi przechadzających się po pałacowym

dziedzińcu.

- Ale równie prawdopodobne jest, że nikt nas

nie śledzi - spokojnie odrzekł Benedict. - Mogła

to być tylko groźba, żeby wymusić na nas posłu­

szeństwo.

- Nie wiesz tego na pewno. Wydaje mi się, że nie

traktujesz tego poważnie - rzuciła.

- Możesz mi wierzyć, że traktuję wszystko bardzo

serio, ale nie możemy zrobić absolutnie nic, do chwili

kiedy ten facet znowu do nas zadzwoni. Spróbujemy

więc, chociaż przez kilka godzin nie kłócić się i oskarżać

nawzajem.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

66

- Dobrze - zgodziła się ściszonym głosem. - Nie

staram się wcale umyślnie komplikować spraw, ja po

prostu w dalszym ciągu nie mogę sobie z tym wszys­

tkim poradzić.

- Wiem - powiedział ze zrozumieniem w głosie.

- Chcesz obejrzeć harem? Może to pozwoli ci się

oderwać na chwilę od naszych problemów.

Amy nie bardzo wierzyła, aby cokolwiek mogło

oderwać jej myśli od tej jednej, najważniejszej sprawy.

Powlokła się za Benedictem w kierunku haremu.

Przyłączyli się do jednej z grup turystycznych, jako

że zwiedzanie było możliwe tylko z przewodnikiem.

Zatrzymali się dłużej w komnacie wykładanej pięknymi

płytkami ceramicznymi. Później, po przejściu przez

mały meczet znaleźli się na dziedzińcu otoczonym

kolumnadą, nad którym zwieszały się kute w żelazie

lampy. Po przeciwnej stronie znajdowały się niewielkie

pomieszczenia, na widok których Benedict roześmiał

się nie bez zażenowania.

- To były kwatery czarnych eunuchów, strażników

najcenniejszego skarbu sułtana.

- Innymi słowy, jego biednych żon? - spytała

z lekkim oburzeniem Amy. - Trzymano je zamknięte,

jak w więzieniu. Nie wolno im było wychodzić,

widywać innych ludzi ani prowadzić normalnego życia.

- Żyły tu w wielkim przepychu - zauważył Benedict.

- Z pewnością, ale nie rekompensowało to wszyst­

kiego, co im zabrano. Musiało im być piekielnie nudno.

Nic nie robić całymi dniami, nic tylko dbać o urodę,

bo może sułtan zechce dzielić łoże, z którąś z nich

- ciągnęła swój wywód Amy.

- Lepiej już chodźmy - powiedział, uśmiechając

się lekko. - Nie jest to najlepsze miejsce do wymiany

poglądów na temat praw przysługujących kobiecie.

Dogonili resztę grupy w apartamentach faworyt

sułtana. Przeszli następnie do apartametów Królowej-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

67

Matki, pomieszczeń urządzonych z przepychem, mie­

niących się różnymi kolorami. Następnie zwiedzali tę

część haremu, która niegdyś pozostawała do wyłącznej

dyspozycji sułtana. Zatrzymali się przed ogromną,

marmurową wanną, uzbrojoną w cały zestaw krat,

chroniących sułtana przed ewentualnym zamachem

podczas kąpieli.

- Najwyraźniej nawet tutaj, w środku haremu, nie

czuł się zbyt bezpieczny - skomentowała Amy.

- Tam, gdzie jest ktoś mający ogromną władzę,

zawsze znajdzie się i taki, który będzie chciał mu ją

odebrać - powiedział Benedict. - Intrygi, morderstwa,

spiski i kontrspiski, ich życie nigdy nie było nudne.

- Czyżbyś im zazdrościł? - zdziwiła się Amy.

- Twoje życie nie jest przecież nudne, prawda? A może

spodobał ci się harem? - dodała z błyskiem w oku.

- Rzeczywiście, trudno by je nazwać monotonnym,

szczególnie przez kilka ostatnich dni - powiedział

Benedict. - Jedna kobieta wystarcza mi w zupełności,

czasami aż nadto.

Amy zastanawiała się, czy miał na myśli Angeline.

Jej kuzynka z pewnością mogła być trudna we współ­

życiu. Ale czy oni żyli ze sobą? - myślała. Według

Benedicta ich znajomość nie trwała zbyt długo, lecz

to nigdy nie stanowiło dla Angeline przeszkody, i tak

angażowała się bez reszty.

Pierwszy raz, odkąd wyszli z hotelu, poczuła przeszy­

wający dreszcz zazdrości. O nie, pomyślała zatrwożona.

Tylko nie to. Od czasu pamiętnego, porannego telefonu

nie była w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko

o niebezpieczeństwie grożącym Angeline. Wszystkie

wątpliwości przeżywane ostatniego wieczoru zaczęły

powracać. Próbowała odepchnąć je od siebie. Ale to

miejsce było tak wyjątkowe, tak pełne zmysłowości,

wspomnień o długich nocach wypełnionych miłością

i namiętnością, że zaczęła się czuć odrobinę dziwnie.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

68

Posuwali się dalej z całą grupą, lecz Amy wciąż

pozostawała w świecie przemijających i zamazanych;

obrazów z przeszłości. Podziemny korytarz, fontanny,'

kryształowe lustra, wspaniałe żyrandole, chińskie wazy,

wzorzyste kafelki i witraże, obrazy przedstawiające!

kwiaty i owoce oraz coś, czego nie mogła zobaczyć, ale!

łatwo sobie wyobrażała. Były to duchy pachnących,

zmysłowych i pięknych kobiet, które tu kiedyś mieszkały.

Z zadowoleniem opuściła harem, wychodząc na

zalany słońcem dziedziniec.

- Czy dobrze się czujesz? - spytał, przyglądając się

jej uważnie. - Wyglądasz jakoś nieswojo.

- Och nie, czuję się dobrze. Nic mi nie jest. Panował

tam dosyć dziwny nastrój. Chociaż nie powinno to

dziwić, zważywszy wszystko, co się działo w tym pałacu

przez stulecia. Pomyśleć tylko, zamykano te kobiety

wyłącznie dla przyjemności jednego mężczyzny, a po­

zostali, jakich mogły ujrzeć, byli eunuchami. Ile tam

musiało być zawiedzionych nadziei, pragnień, ile

zazdrości, ile walk, gdy sułtan zmieniał faworytę.

Spojrzenie Benedicta wyrażało coś, czego dotąd

w jego oczach nie widziała. Wydało jej się nagle, żę

patrzy na nią po raz pierwszy. Myślała, że zamierza

coś powiedzieć i na moment wstrzymała oddech. On

zaś odwrócił się gwałtownie i odszedł w przeciwny

kraniec dziedzińca.

Amy szła za nim powoli. Słońce grzało mocno

i czuła, że trochę kręci jej się w głowie. Wiedziała, że

powodem nie był upał. Benedict zatrzymał się i za­

czekał, aż się z nim zrównała. W ciszy przeszli kilka

metrów.

- Jeżeli myślisz, że harem to szczyt przepychu,

powinnaś zobaczyć Skarbiec - zaproponował. - Między

innymi znajduje się tam słynny sztylet i jeden z naj­

większych diamentów na świecie.

Amy nie była wprawdzie szczególnie zainteresowana

wykonanie - Irena

scandalous

background image

69

podziwianiem biżuterii, bez względu na jej wielkość

i sławę. Chciała jednak jak najszybciej znaleźć się

w cieniu, więc kiwnęła głową.

- Dobrze, chodźmy tam.

Pierwsza sala nie wzbudziła w niej entuzjazmu.

Oglądała zbroje wysadzane drogocennymi kamieniami,

broń inkrustowaną klejnotami, olśniewający tron, wazy

z nefrytu i złoty talerz.

Ale w następnej sali otworzyła szeroko oczy z po­

dziwu. Przed nią, na złotej poduszce wyszywanej

perłami leżał sztylet wysadzany wielkimi szmaragdami

i diamentami.

- Podoba ci się? - mruknął jej do ucha.

- Widać, że sułtanowie kochali klejnoty - powie­

działa unosząc brwi. - Wszystko wygląda bardzo

okazale, ale sądzę, że szybko można się przyzwyczaić

do takiego zbytku i przepychu.

- Jeżeli uważasz to za przepych, chodź do następnej

sali.

Po chwili stała przed grubą, kuloodporną szybą, za

którą znajdował się osiemdziesięcioszesciokaratowy

diament.

- Piękne - zgodziła się Amy - ale wyłącznie dla

tych, którzy lubią diamenty.

- Byłem przekonany, że wszystkie kobiety przepa­

dają za brylantami.

- Naprawdę wierzysz w te banały?

W jego ciemnych oczach błysnęło chwilowe roz­

bawienie.

- Śmiem sądzić, że niewiele kobiet odmówiłoby

przyjęcia brylantu, ale to nie jest kamień dla ciebie.

Odpowiedniejszy byłby szmaragd, bardziej pasuje do

koloru twoich oczu - stwierdził Benedict.

- Nie chcę brylantów ani szmaragdów. W zasadzie

to mam już dosyć gapienia się na te cacka. Oczy mnie

od nich rozbolały.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

70

Wyszła ze Skarbca, nie oglądając się na Benedicta.

Minęło już południe. Amy była głodna i zmęczona.

Miała wrażenie, że ten dzień nigdy się nie skończy.

- Obejrzałam wszystko, co chciałam zobaczyć w pa­

łacu - powiedziała szorstko do goniącego ją Benedicta.

- Możemy już pójść?

- Może zjedlibyśmy coś? - zaproponował Benedict.

- Jak chcesz - powiedziała bez entuzjazmu. Nagle

stało się jej zupełnie obojętne, dokąd pójdą i co będą

robić.

Dotknął lekko jej ramienia.

- Co się dzieje? - zapytał nieco zdziwiony.

- Nic - warknęła, odsuwając się od niego. - I proszę,

nie rób tego - dodała. - Nie życzę sobie, żebyś mnie

dotykał.

Jeszcze bardziej zmarszczył brwi i przyglądał się jej

przez dłuższą chwilę, starając się znaleźć powód tej

nagłej zmiany nastroju.

Amy nie miała zamiaru mu tego wyjaśniać. Prze­

bywanie w jego towarzystwie było coraz bardziej

krępujące i kosztowało ją wiele wysiłku.

Na terenie pałacu znajdowała się restauracja z pięk­

nym widokiem na Bosfor. Amy udało się przełknąć

trochę zupy i zjeść odrobinę kebabu. Na deser nie

mogła już spojrzeć. Wypiła natomiast dwie filiżanki

mocnej kawy, co jeszcze bardziej spotęgowało jej

nerwowość.

Ogarnęło ją zupełnie irracjonalne poirytowanie,

kiedy zobaczyła, że Benedict zjadł wszystko, co za­

mówił. Mężczyźni muszą mieć nerwy ze stali, pomyś­

lała, nic nie jest w stanie wyprowadzić ich z równowagi

Kiedy skończyli jedzenie, spojrzał na nią.

- Co chciałabyś teraz robić? - zapytał.

- Pytasz, co chciałabym robić? - powiedziała zdener­

wowana. - Chcę wrócić do sklepu, który teraz pro­

wadzi nieudolnie moja matka. Pewnie sprzedała jui

wykonanie - Irena

scandalous

background image

71

za grosze połowę rzeczy. Chciałabym być gdzieś,

gdzie nie ma upału, nie ma tłumów ludzi, przepychu

i tych wszystkich wspaniałych klejnotów. Pragnę...

- Przerwała nagle, obawiając się, że zdradzi swoje

pragnienia.

Na szczęście Benedict niczego nie zauważył. Nie

usłyszał nawet tego znaczącego zająknięcia.

- Jesteś po prostu zmęczona - powiedział bez­

namiętnym tonem. - Nie spałaś najlepiej tej nocy

- dodał.

- Skąd wiesz? - spytała Amy zaniepokojona. - Czyż­

byś mnie obserwował?

- Nie musiałem - w jego głosie zabrzmiało lekkie

rozbawienie. - Tak bardzo starałaś się leżeć bez ruchu,

że nie miałem wątpliwości. Ludzie śpiąc przewracają

się z boku na bok i inaczej oddychają.

- Cóż, wygląda na to, że jesteś ekspertem w tych

sprawach - zareplikowała. - Pewnie wiele razy dzieliłeś

z kimś łoże.

Benedict wzruszył ramionami, nie próbując za­

przeczać.

- Czyżby cię to obchodziło? - zapytał.

- Oczywiście, że nie - odpowiedziała natychmiast,

starając się, żeby jej głos zabrzmiał przekonywająco.

I dodała jeszcze: - To nie moja sprawa.

- To po co w ogóle poruszasz ten temat? - zdziwił

się.

Pytanie było bardzo trafne, ale Amy poczuła się

ogromnie zakłopotana nie mogąc znaleźć równie celnej

odpowiedzi. Posłała mu więc piorunujące spojrzenie,

odsunęła swoją pustą już filiżankę i wstała.

Wrócili do starej części Stambułu. Przez kilka godzin

włóczyli się po wąskich uliczkach, podziwiając obfitość

towarów oferowanych w niekończącym się ciągu

straganów. Po pewnym czasie Amy poczuła się znu­

żona. Upał, tłumy ludzi i bezustanny hałas, wszystko

wykonanie - Irena

scandalous

background image

72

to dawało się jej we znaki i czuła, że zaczyna opadać

z sił. Było już późne popołudnie i uważała, że wystarczy

tych atrakcji na jeden dzień.

Benedict wyprzedzał ją o kilka kroków. Mimo upału

i wilgoci nie widać było po nim najmniejszych oznak

zmęczenia.

Amy zrównała się z nim i złapała go za rękaw.

- Może wrócilibyśmy już do hotelu - powiedziała.

Posłała mu ponure spojrzenie, mając mu za złe, że

radzi sobie lepiej z trudami i stresami tego dnia.

- Chyba wiesz, gdzie jest hotel?

- Oczywiście, że wiem - odpowiedział sucho.

- Nie zdarzyło ci się zabłądzić?

- Nie, nigdy, zresztą jesteśmy już blisko. Krążyliśmy

wokół cały czas. - Prowadził ją wąskimi, bocznymi

uliczkami. - Hotel jest tuż, tuż - wskazał ulicę po

lewej stronie.

Amy odetchnęła z ulgą. Bolały ją nogi i głowa.

Czuła, że słabnie z minuty na minutę.

- Marzy mi się prysznic, co najmniej godzinna

drzemka i dobra kolacja - oznajmiła.

- Angeline marzy o tym samym, ale pewnie nic

z tego nie otrzyma. - Wyraz twarzy Benedicta zmienił

się.

Amy przymknęła oczy. Angeline, Angeline, czy on

nigdy nie przestanie o niej myśleć?

Natychmiast poczuła wyrzuty sumienia. Jej kuzynka

była w niebezpieczeństwie i może bardzo się bała.

Powinna częściej myśleć o Angeline, a nie przejmować

się takimi drobiazgami jak upał albo zmęczenie, albo

skomplikowane uczucia, jakie żywiła w stosunku do

Benedicta Kane'a.

Wchodząc do hotelu przyrzekała sobie, że od tej

chwili sprawa Angeline będzie dla niej najważniejsza.

Zrobi wszystko, co w jej mocy, aby sprowadzić

kuzynkę bezpiecznie do domu.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

73

Kiedy dotarli do pokoju, cisnęła torebkę na krzesło

i zrzuciła sandały.

- Pozwolisz, że pierwsza wejdę pod prysznic?

Zanim Benedict zdążył odpowiedzieć, zadzwonił

telefon.

Amy stanęła jak wryta. To było okropne, ale wcale

nie chciała go odbierać. Dużo dałaby, aby móc uciec

jak najdalej od tego koszmaru.

Przemogła się jednak i, mając w pamięci obraz

Angeline, podniosła słuchawkę.

- Halo - powiedziała cicho.

- Kogo ze sobą przyciągnęłaś? - spytał przytłu­

mionym głosem mężczyzna, ten sam, który dzwonił

poprzednio.

- Nie rozumiem - zaczęła.

- Nie udawaj, doskonale rozumiesz - przerwał jej

brutalnie. - Kazano ci przyjechać tu samej, a jest

z tobą jakiś facet. Kim on jest?

Amy zaczęła odczuwać strach. Zasłoniła dłonią

słuchawkę i zwróciła się do Benedicta. W jej zielonych

oczach widać było panikę.

- Mówi, że wie o tobie - powiedziała szybko,

ściszając głos. - Chce wiedzieć, kim jesteś.

Benedict wydawał się zupełnie spokojny.

- Powiedz mu, że jestem twoim narzeczonym - poin­

struował ją.

- Słucham?

- Twoim narzeczonym - powtórzył spokojnie. - To

znakomicie tłumaczy moją obecność. Możesz mu

powiedzieć, że nie zgodziłem się na twoją samotną

eskapadę do Stambułu.

Amy z trudem przełknęła ślinę.

- Ja... ja... chyba nie mogę tego powiedzieć.

- Zrobisz to, natychmiast. - Benedict spojrzał

groźnie.

Odsłoniła mikrofon, odchrząknęła i zaczęła mówić.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

74

- Mężczyzna, który jest ze mną, to... to mój...

- znowu nerwowo chrząknęła - narzeczony - wyrzuciła

w końcu z siebie.

- Dlaczego go ze sobą przywiozłaś? - dopytywał

nieznajomy. - W liście było wyraźnie napisane, że

masz przyjechać sama.

- Nie, nieprawda - powiedziała Amy, zdziwiona,

że nerwy pozwalają jej na spieranie się z człowiekiem,

który przecież więził jej kuzynkę. - Było w nim

napisane tylko to, że mam się zatrzymać w hotelu

Złoty Róg. Mój narzeczony nigdy nie pozwoliłby,

żebym podróżowała tak daleko i przebywała w obcym

kraju zupełnie sama. Nie mogłam mu odmówić.

Głos w słuchawce warknął coś, co nie zabrzmiało

zbyt uprzejmie. Czuło się wyraźnie, że nie podoba mu

się taki obrót spraw.

- Może trzeba będzie zmienić plany - wymamrotał

w końcu.

- Ale chyba wypuścicie Angeline? - spytała z ros­

nącym napięciem. - Uwolnicie ją, kiedy zrobimy już

wszystko, co nam każecie. Nie stanie się jej żadna

krzywda, czy tak?

- Skontaktuję się z tobą za dzień lub dwa - po­

wiedział wymijająco. - Tymczasem ty i ten twój

narzeczony uważajcie lepiej, żeby nie zrobić jakiegoś

głupstwa.

- Obiecuję - powiedziała Amy bez wahania. - Ale

dlaczego mamy czekać? Jeżeli chodzi wam o pieniądze,

dlaczego nie możemy załatwić tego od razu?

Bez słowa odłożył słuchawkę.

- No, jak tam - spytał Benedict - kupił to? Uwierzył,

że jestem twoim narzeczonym?

- Tak sądzę - odrzekła Amy, ale w jej oczach

pojawił się gniewny błysk. - Chyba nie był zadowolony.

Nie zamierza się z nami skontaktować wcześniej niż

za dwa dni. To był głupi pomysł ten twój przyjazd.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

75

Mogliśmy postawić Angeline w śmiertelnym niebez­

pieczeństwie.

- Sądziłem, że nie dasz sobie rady - powiedział

szorstko. - Uważałem, że powinienem być przy tobie,

pomagać ci, wspierać w twoich wysiłkach.

Amy podniosła na niego wzrok, zaskoczona.

- Ale już tak nie myślisz? - powiedziała po chwili.

- Radzisz sobie lepiej, niż oczekiwałem. Czasami

nawet zaczynam podejrzewać, że jednak drzemią

w tobie jakieś ciepłe uczucia do Angeline.

- To dlaczego nie wrócisz do domu i nie pozwolisz

mi działać samej? - Kuła żelazo póki gorące.

- Za późno na to - odparł. - Porywacze mogliby

zacząć coś podejrzewać, gdybym nagle wyjechał.

Musimy przebrnąć przez to razem, aż do końca.

Jakieś dziwne uczucie rozczarowania i zarazem ulgi

ogarrięło Amy. Rozczarowanie wynikało z braku

widoków na rychłe zakończenie tej koszmarnej sytuacji.

Ulgę natomiast przynosiła świadomość obecności

Benedicta Kane'a jeszcze przez kilka dni. Musi być

z nią aż do momentu uwolnienia Angeline. Potem

wyjedzie i prawdopodobnie już nie zobaczy go więcej.

Amy przeraziła się, bowiem nagle zrozumiała, że

podświadomie pragnie, aby Angeline nigdy nie została

uwolniona.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Amy była zaskoczona, jak bardzo mieszanymi

uczuciami darzy Benedicta. Przez dobrą chwilę prag­

nęła przecież, aby nie uwolniono jej kuzynki, bo wtedy

ona mogłaby dłużej z nim przebywać. To było do­

prawdy idiotyczne!

Dopiero po jakimś czasie zaczęła sobie przypominać

wszystko, co wydarzyło się tego popołudnia. W końcu

podniosła głowę i ponuro spojrzała na Benedicta.

- Dlaczego musiałam im skłamać, że jesteś moim

narzeczonym - powiedziała rozdrażniona. - Nie

mogłam po prostu powiedzieć, że jesteś moim przy­

jacielem?

- Ponieważ byłoby to bardziej podejrzane. Będąc

twoim narzeczonym mam prawo być tu, z tobą,

szczególnie jeżeli uważają mnie za zaborczego i za­

zdrosnego faceta, który nie znosi rozłąki.

- Na jakiej podstawie mieliby tak sądzić? - Amy

spojrzała na niego uważnie.

Benedict odwrócił się w jej stronę.

- Wiemy, że nas śledzą. Musimy zachowywać się

tak, żeby mieli takie właśnie wrażenie.

- Nie sądzę, aby mi to odpowiadało.

- Zupełnie mnie to nie obchodzi, czy ci się to

podoba, czy nie - odpowiedział zimno Benedict.

- Pamiętaj, zrobimy wszystko, co potrzeba, żeby

zapewnić twojej kuzynce bezpieczeństwo. A może

myliłem się mówiąc, że los Angeline nie jest ci obojętny?

- Nie, nie myliłeś się - wymamrotała Amy. Przy­

rzekła sobie, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby

wykonanie - Irena

scandalous

background image

77

pomóc Angeline. Ale nie spodziewała się, że będzie

zmuszona udawać narzeczoną Benedicta! Szczerze

wątpiła w to, czy potrafi.

- Jeżeli nas obserwują, to zapewne wiedzą, że

mieszkamy w jednym pokoju - wyjaśniał dalej Benedict

- a to tylko czyni bardziej wiarygodną naszą historię.

- Nie mam pierścionka - zauważyła Amy. - Mogą

to zauważyć.

- Nic nie szkodzi. Nie wszystkie narzeczeńskie pary

zawracają sobie głowę takimi drobiazgami, szczególnie

kiedy związek stał się... intymny.

Amy poczuła okropną suchość w gardle.

- Intymny? - powtórzyła. Poczuła w środku jakiś

dziwny dreszcz.

Benedict uśmiechnął się nieznacznie.

- Nie masz powodu do niepokoju. Musimy udawać

tylko wtedy, gdy jesteśmy poza hotelem. Tutaj możemy

być sobą.

Amy zaczęła się zastanawiać, czy wie, kim naprawdę

jest. Nie poznawała siebie, takiej zakłopotanej i bojaź-

liwej.

- Mogłabyś już wziąć prysznic i ubrać się, poszlibyś­

my wcześniej na kolację - zaproponował Benedict.

- Pójdę pod prysznic - wypaliła znienacka i wybiegła

do łazienki.

Szybko zamknęła drzwi i opierając się o nie, wzięła

głęboki wdech. W ciągu ostatnich 24 godzin spędzała

w tym pomieszczeniu sporo czasu, zamknięta na klucz.

Pół godziny minęło, zanim uznała, że jest gotowa

do zejścia na kolację. Przez ten czas jakoś zapanowała

nad nerwami, a poza tym poczuła wilczy apetyt.

Oboje starali się przeciągnąć pobyt w restauracji

jak najdłużej. Było już bardzo późno, kiedy wrócili

na górę. Za oknem bezustannie huczało i tętniło życiem

miasto. Ale Amy ono nie pociągało. To, niestety, nie

były wakacje i czas zabawy.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

78

Poszła do łazienki, umyła zęby i przebrała się

w swoją workowatą koszulę. Przekonywała się, że tej

nocy nie będzie żadnych problemów, w końcu po­

przednia minęła bez katastrof. Oczywiście nie spała

tak dobrze jak w domu, ale to było do przewidzenia.

Zastanawiała się, czy kiedyś znowu zaśnie spokojnie

i głęboko, bez koszmarów.

Wróciła do pokoju i wskoczyła do łóżka, nakrywając

się kołdrą po brodę. Benedict stał odwrócony tyłem

i patrzył przez okno. Odniosła wrażenie, że zapomniał

ojej istnieniu i myśli tylko o Angeline.

- Nie położysz się spać? - spytała cicho. Ogarniało

ją rozdrażnienie, gdy tak na niego patrzyła. Stał przed

nią taki wysoki i silny... Było jej przykro, że jego

myśli zajęte są kimś innym.

Bez słowa odszedł od okna i w ubraniu wyciągnął

się na łóżku. Wyglądało na to, że nie chce lub nie

może spać. Amy zamknęła oczy i przygotowywała się

na długą, męczącą noc.

Pół godziny później niespodziewanie zasnęła twardo.

Przez jakiś czas spała spokojnie, lecz potem przyśniło

jej się coś dziwnego i przerażającego. Była w niebez­

pieczeństwie, choć nie znała jego przyczyny. Przed

czymś uciekała, ale to coś było coraz bliżej. Wiedziała,

że jeżeli ją dopadnie - stanie się coś straszengo.

W końcu to coś - ciemny cień z iskrzącymi się

oczyma - dopadł ją. Amy krzyknęła przerażona

i natychmiast się obudziła.

Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła, był cień. Skuliła

się i zaczęła ponownie krzyczeć. Jakaś ręka zakryła

jej usta i Amy usłyszała całkiem znajomy głos:

- Przestań krzyczeć tak głośno. Połowa personelu

zaraz się tu zjawi.

- Przepraszam - wykrztusiła speszona, gdy Benedict

rozluźnił ucisk ręki na jej ustach. - Miałam koszmarny

sen.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

79

- Często miewasz takie sny? - zapytał Benedict.

- Prawie nigdy. - W ciemności nie widziała jego

twarzy zbyt dokładnie, ale doskonale czuła, że siedział

jeszcze na krawędzi łóżka. Opanowało ją drżenie.

- Czuję się już dobrze - powiedziała - możesz iść

spać.

Ale Benedict się nie poruszył.

- Co to za sen? - spytał.

- Niezbyt dokładnie pamiętam. Coś mnie goniło.

Coś ciemnego i strasznego.

- Hmm - mruknął w zamyśleniu.

Amy nie spodobała się ta reakcja.

- To nie ma żadnego znaczenia - powiedziała nieco

poirytowana. - W każdym razie już jest po wszystkim.

Spróbuję znów zasnąć, jeżeli zostawisz mnie samą.

Poczuła ulgę, gdy zobaczyła, że dotarło to do

Benedicta. Wstał i odszedł do swojego łóżka. Amy

z determinacją zamknęła oczy. Ale minęła godzina,

nim udało się jej usnąć i od razu zaczęła śnić. Nie

były to koszmary, niemniej kręciła się nerwowo na

łóżku. Kiedy się obudziła, miała zapuchnięte powieki

i podkrążone oczy, czuła się, jakby w ogóle nie spała.

Słońce, tak jak poprzedniego dnia, świeciło jaskrawo

i oslepiajco. Działało jej to na nerwy. Wolałaby, żeby

dzień był pochmurny i ponury, tak jak jej nastrój.

Benedict obudził się pewnie znacznie wcześniej, bo

był już umyty i ubrany. Amy wskoczyła pod prysznic,

umyła się i wytarła. Włożyła dżinsy, bawełnianą bluzkę

i uczesała swoje splątane, złociste włosy. Kiedy wyszła

z łazienki, Benedict czekał na nią.

- Idziemy na śniadanie? - zapytał.

- Tak - zgodziła się.

- Co ci jest? Czujesz się aż tak źle, z powodu

nocnych koszmarów? - Spojrzał na nią badawczo.

- Nie, to nie z powodu snu - przekonywała. - Jes-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

80
tern po prostu trochę zmęczona, to wszystko. Marzy

mi się, żebyśmy mogli coś zrobić, a nie siedzieć tu

i czekać na telefon.

- Mnie też się ta sytuacja nie podoba, ale nie

możemy nic zrobić. Musimy czekać na dalsze żądania

- przypomniał Benedict.

- Nienawidzę tego - burknęła. - Czy nadal będzie­

my udawać turystów, spacerować i podziwiać widoki,

wiedząc, że jeteśmy obserwowani przez porywaczy?

- Tak, właśnie to będziemy robić - powiedział

bezbarwnym tonem Benedict. - Będziemy wykonywać

instrukcje zawarte w liście. I nie zrobimy nic, co

mogłoby narazić Angeline na jakiekolwiek niebez­

pieczeństwo. A teraz lepiej zejdźmy na śniadanie, przed

nami kolejny długi dzień.

Po śniadaniu wyszli na gorące i zatłoczone ulice

Stambułu. Amy rozejrzała się nerwowo wokół.

- Myślisz, że mogą nas obserwować już w tej chwili?

- spytała szeptem Benedicta.

- To całkiem możliwe. Uważam zatem, że jest już

odpowiedni moment, abyś zaczęła odgrywać rolę

narzeczonej.

Amy otworzyła szeroko swe zielone oczy i zapytała

spłoszona.

- Co masz na myśli?

- Nie proponuję niczego nieodpowiedniego - po­

wiedział sucho. - Na razie wystarczy, że będziemy

spacerować trzymając się za ręce.

Dłoń Amy natychmiast zwilgotniała. Ukradkiem

wytarła ją o nogawkę spodni.

- Wczoraj nie trzymaliśmy się za ręce - powiedziała

zdenerwowana.

- Masz rację - przyznał Benedict. - Tym bardziej

ważne jest, żeby dzisiaj urządzić udany pokaz. Mogliby

zacząć coś podejrzewać, a na tym nam przecież nie

zależy.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

81

Serce Amy zaczęło niespokojnie trzepotać. Nie

spodziewała się tego.

- Nie wydaje mi się to konieczne - zaczęła, ale

zamilkła, ponieważ Benedict, ignorując zupełnie ten

protest, wziął ją za rękę.

Miał mocną dłoń, a palce suche i ciepłe. Przez

dłuższy czas Amy nie mogła z siebie nic wkrztusić.

Oddychała z trudnością.

To śmieszne, czuć się tak wobec kogoś, kogo nawet

dobrze się nie zna, powtarzała sobie w kółko. Przecież

on należy do Angeline i wróci do niej natychmiast po

jej uwolnieniu.

Spacerowali ulicami Stambułu i stwierdziła za­

skoczona, że szybko oswoiła się z tą nową sytuacją.

Przestała nawet zauważać tłumy ludzi, hałas i upał.

Powoli wracał jej rozsądek.

- Dokąd idziemy? - zapytała, wkładając sporo

wysiłku w to, by jej głos zabrzmiał lekko i normal­

nie.

- Do kościoła Hagia Sophia i jeżeli nie będziesz

jeszcze miała dosyć świątyń, pojedziemy potem do

Błękitnego Meczetu. Znajduje się w pobliżu.

Amy zauważyła już ich minarety strzelające wysoko

w niebo. Wkrótce mieli przed sobą bryłę kościoła

Hagia Sophia ze złocistymi ścianami i olbrzymią kopułą

w centrum.

Weszli do środka. Doznała wielkiego rozczarowania,

kiedy Benedict puścił jej dłoń. Bardzo ją to zaniepo­

koiło. Pokazywał jej mozaiki nad wejściem. Patrzyła

na nie posłusznie, ale szczerze mówiąc, niewiele

widziała. Potem przeszli do środkowej części kościoła

i tu wstrzymała oddech.

Były tam rzędy gigantycznych kolumn, które łączyły

się w łuki, oraz okna, przez które wpadało światło

słoneczne i oświetlało mozaiki. Ponad nimi rozpoś­

cierała się imponujących rozmiarów kopuła.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

82

- To robi wrażenie - powiedział ściszonym głosem

Benedict.

- Jaką ma wysokość? - spytała Amy.

Wyciągnął z kiszeni przewodnik.

- Prawie pięćdziesiąt sześć metrów i kilka razy się

zawaliła.

- Mogłeś z tą informacją poczekać aż wyjdziemy

- skrzywiła się Amy.

- Nie martw się - dodał, zadowolony z siebie.

- Ostatni raz wydarzyło się to przed kilkuset laty.

Wolno spacerując obejrzeli prawie całe wnętrze

kościoła. Benedict zatrzymał się przy kolumnie nieda­

leko wejścia. Podstawa kolumny otoczona była metalo­

wym płaszczem, w którym znajdował się mały otwór

na grubość palca.

- Spróbuj dotknąć kolumny - zachęcił ją Benedict.

- Dlaczego? - spytała podejrzliwie.

- Po prostu, spróbuj.

Z lekką obawą dotknęła chłodnej powierzchni.

- Jest wilgotna - powiedziała zdziwiona.

- Jest znana jako Płacząca Kolumna - objaśnił

Benedict. - Ludzie dotykali jej przez wieki. Wierzyli

bowiem, że uzdrawia chorych i umożliwia bezpłodnym

kobietom macierzyństwo. - I spoglądając na Amy

nieco ironicznie, powiedział: - Może nie powinienem

był cię do tego zachęcać.

Amy spojrzała na niego z nagle zmienioną twarzą,

odwróciła się i odeszła szybkim krokiem. Nie za­

trzymując się, wyszła z kościoła i ponownie znalazła

się w promieniach słońca. Benedict dogonił ją i szedł

w milczeniu obok niej, aż zatrzymała się w cieniu

drzew.

- Wygląda na to, że powiedziałem coś niewłaś­

ciwego - odezwał się w końcu. - Może powiesz mi,

o co chodzi.

Wzięła głęboki oddech.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

83

- Nic takiego. Po prostu przypomniałeś mi o czymś,

o czym wolałabym zapomnieć.

- Coś bardzo osobistego? - spytał, marszcząc lekko

brwi. Wziął ją znowu za rękę i pociągnął, aby usiadła

na trawie. Usadowił się wygodnie obok niej. - Mam

zgadywać, co to takiego?

- Nie chcę, żebyś zgadywał - powiedziała z rezerwą.

- Nawet nie chcę o tym rozmawiać.

- Jeżeli ludzie czują się podobnie jak ty, z jakiegoś

powodu, to przede wszystkim powinni o tym mówić.

Dotychczas jeszcze nigdy nie zwrócił się do niej

takim tonem - niespodziewanie łagodnym i wzbudza­

jącym zaufanie.

- Wydaje mi się, że nie potrafię - wyszeptała.

A z całą pewnością nie tobie, pomyślała.

Popatrzył na nią badawczo.

- To stało się wtedy, gdy dotknęłaś Płaczącej

Kolumny. Coś powiedziałem, co cię tak bardzo zdener­

wowało. - Zmrużył oczy, próbując sobie przypomnieć.

- Czy dotknęło cię to, co powiedziałem o właściwości

kolumny, która podobno leczy bezpłodność? Czy masz

kłopoty tego rodzaju?

- Nie - odparła ledwo słyszałnym szeptem. - Ale

przypomniało mi to...

- Co ci przypomniało? - nalegał delikatnie.

W chwilę później nie mogła uwierzyć, że mu o tym

opowiedziała. I to właśnie jemu, Benedictowi Kane'owi!

A przecież nie chciała, żeby wiedział o niej za dużo.

Jeszcze przez chwilę milczał, jak gdyby oczekiwał,

że sama powie mu coś więcej. Kiedy stało się oczywiste,

że nic już nie usłyszy, przysunął się bliżej. Amy

zadrżała. Nie wiedząc dlaczego, czuła, że będzie jej

bardzo trudno ukryć coś przed Benedictem, jeżeli

zacznie pytać wprost.

- Jak się czułaś, myśląc, że jesteś w ciąży? - zapytał

w końcu.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

84

Amy nie spodziewała się, że o to zapyta, ale nie

było to zbyt trudne pytanie.

- Byłam zaskoczona - przyznała. - Przerażenie,

niedowierzanie, duma, co pół godziny czułam coś

innego.

- Więc chciałaś mieć dziecko?

- Nie chodziło tylko o dziecko. Nie zrobiłam tego

dla zaspokojenia instynktów macierzyńskich. Ale gdy

pomyślałam, że to się stało, zaczęłam marzyć. Marzy­

łam o ślubie, dozgonnym szczęściu, o nas dwojgu

i dziecku. - Jej oczy posmutniały. - Byłam wówczas

bardzo naiwna. Jak dziewczynka, która wierzy w bajki

z happy endem.

- Kiedy to było?

- O, już ponad rok temu.

- Kochałaś ojca? - spytał tonem nieco ostrzejszym,

niż należało.

Amy wzdrygnęła się.

- W tym czasie myślałam oczywiście, że jest tym

jedynym. Był pierwszym liczącym się mężczyzną

w moim życiu.

N

Benedict popatrzył na nią sceptycznie.

•- Trudno w to uwierzyć. Ile ty masz lat? Pewnie

około dwudziestu. I byłby to twój pierwszy mężczyzna?

- Tak, ponieważ... - zaczęła Amy, próbując się

usprawiedliwiać, ale zamilkła.

- Ponieważ co? - nalegał.

Amy westchnęła lekko. Wiedziała, że popełniła błąd,

wdając się w tę rozmowę. Nie zdawała sobie sprawy,

jak do tego doszło. Jeszcze kilka minut temu przy­

rzekała sobie, że nie powie mu nic o swoim prywatnym

życiu. I oto wypaplała mu absolutnie wszystko.

- Ponieważ co? - powtórzy? pytanie. Patrzył na

nią swymi ciemnymi oczyma domagając się odpowiedzi

i Amy poczuła, że musi mu ustąpić.

- Z powodu Angeline - wymamrotała.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

85

- A co twoja kuzynka ma z tym wspólnego? - Spoj­

rzał surowo.

- Angeline zawsze lubiła rywalizować, gdy w grę

wchodzili mężczyźni - powiedziała po dłuższej przerwie,

starannie dobierając słowa. - Dla niej była to zabawa,

a ponieważ jestem jej kuzynką, tym bardziej ją to

bawiło.

Widać było, że Benedict nie jest zadowolony z tego,

co usłyszał. Ale to on domagał się odpowiedzi.

- Gdy tylko kogoś poznałam i polubiłam, Angeline

natychmiast próbowała mi go odebrać - mówiła dalej

zmęczonym głosem. - Nie sądzę, żeby robiła to

umyślnie czy złośliwie, ale możliwe, że tak było. Nigdy

nie byłam tego pewna do końca. W każdym razie

zawsze jej się to udawało. Widziałeś nas obie, więc

wiesz, czym się różnimy. Jest ładniejsza, zgrabniejsza,

bardziej seksy, lepiej ubrana i bardziej czarująca...

- Nie przesadzaj, nie bądź taka krytyczna wobec

siebie - przerwał jej stanowczo.

- Nie przesadzam - westchnęła Amy z rezygnacją.

- Ale sprawy tak wyglądają. W każdym razie, kiedy

poznałam Gilesa, trzymałam go z dala od Angeline

- powiedziała, uśmiechając się gorzko. - Później

żałowałam, że tak zrobiłam. Byłoby lepiej, gdyby

Angeline odebrała mi go od razu.

- Nie był zadowolony, kiedy oznajmiłaś mu, że

jesteś w ciąży?

- Na początku próbował upierać się, że to nie jego

dziecko. Oświadczyłam, że wiem to z całą pewnością.

Dopiero wtedy oznajmił, że jest żonaty! Dużo wyjeż­

dżał, myślałam, że w interesach. Tak przynajmniej

twierdził i ja w to, głupia, wierzyłam. - Przeczesała

palcami swoje złociste włosy. - Taka byłam ufna,

taka dziecinna. Kłamał ciągle, wszystko było jednym

kłamstwem, a ja ani przez chwilę go o to nie pode­

jrzewałam. Nie tylko, że był żonaty, ale miał czwórkę

wykonanie - Irena

scandalous

background image

86
dzieci. C z w o r o ! I z całą pewnością nie chciał mieć

następnego, a w każdym razie nie ze mną. Wpadł

w szał. Nigdy go takim nie widziałam. Byłam przera­

żona. Krzyczał, że nigdy nie zgodzi się na to dziecko

i że będę musiała się go pozbyć. Straszył mnie, że

jeżeli sama nie pójdę, to zawiezie mnie do kliniki.

Oczy Benedicta stały się prawie czarne.

- Czyżby cię uderzył? - spytał z napięciem w głosie.

- Tak, kilka razy - przyznała cicho. - Byłam

zaszokowana. Nikt nigdy nie podniósł na mnie ręki.

To oczywiście nauczyło mnie czegoś o mężczyznach

- powiedziała gorzko. - Później okazało się, że alarm

był fałszywy. A jednak byłam prawie zadowolona, że

tak się stało, ponieważ udało mi się wyplątać z tego

związku bez poważniejszych konsekwencji.

- Wydaje mi się, że wyrządził ci dużo złego - orzekł

Benedict.

- Wtedy wyglądało to nie najlepiej - przyznała

Amy. - Przez jakiś czas byłam całkiem rozbita. I to

nie z powodu zakończenia naszej znajomości, ale przez

te wszystkie kłamstwa. Wówczas to odziedziczyłam

po wuju pieniądze, za które kupiłam sklep i powoli

zaczęłam układać sobie życie. I patrząc na to z per­

spektywy, myślę, że się wiele nauczyłam. Nie jestem

już taka naiwna i radzę sobie ze wszystkim znacznie

lepiej.

- Nie powinnaś być zmuszana do tego, żeby stać

się twardą. Nie jesteś osobą tego typu. - Po chwili

zapytał już całkiem innym tonem: - Czy ciągle czujesz

coś do niego?

- Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek go ko­

chała, sercem i duszą, tak jak się naprawdę kocha.

Dużo w tym było niedojrzałości. Patrząc wstecz, trudno

mi zrozumieć, jak mogłam dać się wciągnąć w to

wszystko.

- Zawsze łatwo być mądrym po fakcie.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

87

- Zabrzmiało to jak głos ciężko doświadczonego

człowieka. Czyżbyś zrobił coś czego żałujesz? - spoj­

rzała na niego uważniej.

- Każdemu coś może się zdarzyć...

r-

Myślę, że tak - westchnęła Amy. Ponownie

zmierzyła go wzrokiem. - Zdajesz sobie sprawę z tego,

jak niewiele o tobie wiem? Mówię ci o rzeczach, których

nikomu bym nie zdradziła, a przecież jesteś całkiem

obcym człowiekiem.

- Wiadomo, że łatwiej zwierzyć się komuś obcemu,

niż osobie bliskiej. - Wzruszył ramionami.

- Sądzę, że nadeszła pora na rewanż. Może powie­

działabyś coś o sobie. W końcu jeszcze przez kilka

dni będę grała rolę twojej narzeczonej. Nie sądzisz, że

wiedząc więcej o tobie, łatwiej mi będzie wejść w rolę?

- Z pewnością - zgodził się Benedict. - Co chcia­

łabyś wiedzieć?

Amy nie przypuszczała, że Benedict tak łatwo

przystanie na jej propozycję. Zaskoczona, nie wiedziała

o co zapytać.

- Powiedz mi, z czego żyjesz - wydusiła w końcu

z siebie, wiedząc, że nie jest to najlepsze pytanie, ale

ciągle nie była w stanie zapytać o coś bardziej osobis­

tego.

- Sądziłem, że wiesz. Zarządzam grupą przedsię­

biorstw.

- Grupą? - powtórzyła. - To nie wiesz, ile ich jest?

- Siedem - powiedział ijśmiechając się nieznacznie.

- Co to za przedsiębiorstwa?

- W większości zajmują się handlem, szczególnie

handlem konfekcją. I uprzedzając twoje pytanie, od

razu odpowiem, że nie zajmuję się projektowaniem

ubiorów. Rozprowadzam je tylko.

- Czy to jest rodzinny biznes? - spytała.

Benedict potrząsnął przecząco głową.

- Zacząłem od jednej małej firmy, którą kupiłem

wykonanie - Irena

scandalous

background image

88
za pieniądze odziedziczone po dziadku. Potem stop­

niowo ją powiększałem i poszerzałem zakres działa­

nia. Odniosłem sukces i zacząłem kupować inne

firmy.

- Musiałeś ciężko pracować.

- To nie jest trudne, jeżeli nie ma się żony i rodziny,

którym trzeba poświęcać czas.

- Dlaczego nie jesteś żonaty? - zapytała zacieka­

wiona i speszyła się bardzo, uświadamiając sobie, jak

osobiste pytanie zadała.

Benedict chyba nie miał ochoty odpowiadać na to

pytanie. Wskazywał na to ponury wyraz jego twarzy

- nie był przyzwyczajony do takich przesłuchań.

Wreszcie wzruszył ramionami.

- Po prostu nie zrobiłem tego.

- Ale dlaczego? - nie rezygnowała Amy.

- Czy musi być jakiś powód? - dodał z lekkim

zniecierpliwieniem.

- Na ogół jest - mimo rosnącego zdenerwowania

nie dawała za wygraną. - Może był ktoś, o kim nie

mogłeś zapomnieć? - podpowiadała niepewnie. - Ktoś,

kogo pragnąłeś, lecz nie mogłeś go zdobyć?

- Nie - odpowiedział bez wahania. Patrzył na nią

swymi czarnymi oczyma. - Nie jestem żonaty, bo nie

spotkałem odpowiedniej osoby. Spędziłem sporo czasu

w wielu łóżkach, ale żadne nie było tym właściwym.

Żadna z kobiet, które poznałem, nie zajęła miejsca

w moim sercu.

Amy z trudem przełknęła ślinę.

- Rozumiem - powiedziała niemalże szeptem. - Ale

mówiłeś, że Angeline wydawała ci się... - nie mogła

dokończyć zdania. Myśl, że Angeline mogłaby być

wymarzoną kobietą, była dla Amy nie do zniesienia.

- Kiedy spotkałem Angeline, pomyślałem, że być

może... - przerwał na chwilę, jakby wahając się, czy

powinien mówić dalej, i dodał szorstko: - Sam nie

wykonanie - Irena

scandalous

background image

89

wiem, mieliśmy tak mało czasu. Może kiedy będzie

już wolna...

Oboje zamilkli przypominając sobie powód, dla

którego znaleźli się w Stambule.

Amy pierwsza przerwała ciszę.

- Czy twoja rodzina wie, że tu jesteś? - zapytała

łagodnym głosem. - Czy zdają sobie sprawę, jak

zaangażowałeś się w sprawę mojej kuzynki?

- Moje życie jest moją osobistą sprawą. Zadzwo­

niłem do rodziców i powiedziałem im, że wyjeżdżam

na kilka dni w sprawach służbowych. Podróżuję dosyć

często, nikogo więc to nie zdziwiło. Nie chciałem ich

niepokoić mówiąc, że jestem zaplątany w sprawę

porwania.

- Nie masz rodzeństwa, któremu mógłbyś się zwie­

rzyć?

- Miałem starszego brata - powiedział po krót­

kiej przerwie. - Zginął w karambolu na autostra­

dzie. Był ofiarą wypadku, którego sam nie spowo­

dował.

- To straszne - powiedziała ze współczuciem Amy.

- Tak - przyznał. Wyraźnie widać było wysiłek,

z jakim próbował odsunąć od siebie to wspomnienie.

- Ta rozmowa zaczyna przybierać zdecydowanie

niebezpieczny charakter - powiedział wreszcie. - Jeżeli

któryś z porywaczy obserwuje nas teraz i widzi rosnące

przygnębienie na naszych twarzach, nabierze zaraz

podejrzeń. Nie zapominaj, że jesteśmy parą narzeczo­

nych. Jesteśmy zaniepokojeni losem Angeline, ale

powinniśmy przynajmniej robić wrażenie umiarko­

wanie szczęśliwych. Większość narzeczenskich par

cieszy się, kiedy jest razem.

- Nie wydaje mi się, żebym była dobra w roli

narzeczonej, nawet takiej tymczasowej - powiedziała

Amy z grymasem niezadowolenia. - Czy nie mog­

libyśmy już tego skończyć?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

90

- To z pewnością nie pomoże Angeline. Porywacze

muszą wierzyć, że wykonujemy dokłanie ich instrukcje

oraz, że jesteśmy tymi, za których się podajemy.

Wziął Amy za rękę i pomógł jej wstać. Niespodzie­

wanie objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Jego

uścisk był tak mocny, że nie mogła się z niego

wyswobodzić.

- Co ty wyprawiasz? - jęknęła trwożliwie.

- Przestań się ociągać i zacznij grać - poinstruował

ją surowo. - Narzeczeni lubią się całować i my właśnie

to będziemy robić.

- Nie, nie będziemy - zaczęła z oburzeniem. Ale jej

protest został gwałtownie przerwany nagłym pocałun­

kiem. Podejrzewała, że pocałunek jest tak mocny, że

nie pozwoli jej mówić. A może Benedict zawsze tak

całuje? Może chciał się zrewanżować za te wszystkie

chwile, kiedy był poirytowany z jej powodu?

Wreszcie musiał zrobić przerwę, aby złapać oddech.

Amy gwałtownie zaczerpnęła powietrza i spojrzała

na niego wściekła.

- Przestań - syknęła.

- Jeszcze nie teraz - Benedict był nieugięty. - Jeżeli

tego nie lubisz, a na to wygląda, to zamknij oczy

i staraj się pamiętać, że robisz to dla Angeline.

Amy zamknęła oczy, ponieważ nie chciała patrzeć

na niego z takiej odległości. Mylił się, sądząc, że nie

spodobał się jej ten pocałunek. Podobał się jej aż za,

bardzo. I dlatego drżała. Gdyby się domyślił, miałby

nad nią przewagę w przyszłości, a na to nie mogła/

pozwolić.

Pocałował ją znowu. Amy poczuła, jak przenika ją

dreszcz aż do głębi duszy. Jego usta były ciepłe i suche.

v

Miała uczucie, że pragnął głębiej wsunąć język, ale;

powstrzymał się.

Dookoła panowała spiekota. Ich jednak chronił

cień drzew. Mimo to Amy czuła ogarniający ją żar.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

91

Ten drugi pocałunek był zniewalający. Kiedy wreszcie

ją puścił, ledwie mogła stać o własnych siłach. Jego

ciemne, prawie czarne, tajemnicze oczy były w niej

utkwione.

- Myślę, że jak na pierwszy dzień udawania, to

wystarczy - powiedział beztrosko.

Amy nie odpowiedziała, po prostu nie mogła.

Benedict odwrócił się i ruszył szybkim krokiem. Amy

potykając się, pospieszyła za nim. Czuła się tak, jakby

całe jej życie odmieniło się na zawsze.

To był tylko pocałunek, powtarzała sobie ciągle

jak oszalała. Ludzie całują się codziennie.

Ale potem nie czują się tak jak ona. Nie są gotowi

oddać połowy życia za jeszcze jedno takie doznanie.

Oszalałaś, mówiła do siebie oszołomiona. Słońce,

upał i to dziwne, egzotyczne otoczenie działa na ciebie

w ten sposób.

Lecz wiedziała, że to nieprawda. Żadna z tych rzeczy

nie była przyczyną jej obecnego stanu. To Benedict

Kane tak na nią działał.

I to była najbardziej szalona rzecz pod słońcem!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Resztę dnia Amy spędziła w otępieniu. Rozmawiała

z Benedictem, zjadła lunch, poruszała się po pokoju

zupełnie normalnie, ale jednocześnie była jakby nieo­

becna. Poczucie nierealności było jednak tym razem

całkiem miłe. Pozwalało jej zapomnieć o wszystkim,

co zaszło wcześniej.

Wieczorem udali się na zwiedzanie Błękitnego

Meczetu. Posłusznie podziwiała sześć wysmukłych,

eleganckich minaretów umieszczonych na jego flan­

kach, dwieście sześćdziesiąt okien zalanych światłem,

nadzwyczajnie zdobione płytki, które pokrywały ściany,

filary i kopułę. Większość z nich utrzymana była

w tonacji błękitu, od której wziął nazwę meczet.

Kiedy wreszcie wyszli, czas było wracać do hotelu.

Mimo poczucia nierzeczywistosci, które ciągle się

utrzymywało, serce Amy przyspieszyło rytm na myśl

o tym, że zbliżała się kolejna noc w jednym pokoju

z Benedictem. Ta perspektywa przejmowała ją prawie

śmiertelnym lękiem, ale niosła też dziwny rodzaj

zadowolenia. Towarzyszyło jej ciągle poczucie winy,

wiedziała bowiem, że nie powinna myśleć o takich

sprawach. Powinna być całkowicie pochłonięta i skon­

centrowana na jednym: jak uwolnić Angeline.

Telefon zaczął dzwonić, gdy wchodzili do pokoju

hotelowego. Serce Amy rozpoczęło harce z zupełnie

nowego powodu. Trzęsącą się ręką niezdarnie chwyciła

słuchawkę.

- Tak? - powiedziała nerwowo.

- Jutro, o jedenastej rano masz być przy Wieży

wykonanie - Irena

scandalous

background image

93

Galata - poinformował ją męski głos. Po czym połą­

czenie zostało przerwane.

- Halo? - potrząsała gwałtownie aparatem. - Proszę,

jeszcze chwilę. Chciałabym wiedzieć...

Za późno. Nikt nie odpowiadał.

- Chce, żebyśmy zjawili się pod Wieżą Galata jutro,

o jedenastej - powtórzyła głucho Benedictowi.

- To całkiem niedaleko - powiedział. - Po drugiej

stronie Złotego Rogu. Przejdziemy przez Most Galata,

to zaledwie kilka minut pieszo.

- Ale ciągle jesteśmy w tym samym punkcie - wy­

rzuciła z siebie roztrzęsiona. - Nawet nie usłyszałam,

czy Angeline jest żywa i zdrowa. Wszystko mogło jej

się przytrafić od chwili porwania!

- Nic jej się nie stało -Benedict zapewnił natych­

miast. - Jeżeli chcą wydostać od nas okup, to nie

miałoby sensu, gdyby jej zrobili jakąś krzywdę.

- Przestań traktować mnie jak dziecko - rzuciła

gniewnie Amy. Zamiast wygodnego uczucia odreal­

nienia powróciło dojmujące, bolesne napięcie nerwów.

- Porwania są zawsze związane z niebezpieczeństwem,

a ofiary nie zawsze wychodzą bez szwanku. Nie

udawaj, że o tym nie wiesz!

Benedict chwycił ją i lekko potrząsnął, twarz mu

się zmieniła przybierając wygląd ponurej maski.

- Tak, zawsze jest jakieś ryzyko - przyznał. - Ale

możemy zminimalizować je, postępując rozważnie

i zgadzając się na warunki stawiane przez kidnaperów.

- Przecież to właśnie robimy - mruczała - i wścieka

mnie to.

- Myślisz, że mnie nie? - spytał z błyskiem w oku.

- Ale nasze uczucia musimy zostawić na boku. Naj­

ważniejsze, żebyśmy uwolnili Angeline.

Uświadomił sobie, że ciągle ją ściska, więc gwał­

townie opuścił ręce i odwrócił się. Amy patrzyła na

niego tępo. Rzeczywiście nie musiała się go obawiać

wykonanie - Irena

scandalous

background image

94
mimo wspólnego pokoju. Nie będzie więcej pocałun­

ków, tutaj, gdzie mogli być sarni. Wcześniej to była

gra, bo porywacze mogli ich obserwować.

Amy zdenerwowała się czując, że prawie zaczyna

nienawidzić swej kuzynki. Tylko o niej myślał Benedict!

Wszystko, co robił, robił z myślą o niej. Wstydziła się

okropnie tych uczuć, ale powstrzymać ich nie potrafiła.

Zepsuło jej to apetyt, toteż, kiedy zeszli na obiad,

mogła jedynie przełknąć kęs delikatnej baraniny

zawijanej w cieście, polanej masłem i podanej w wy­

warze ze świeżych jarzyn. Na deser było ciasto z masą

z orzechów włoskich, ale Amy tylko spróbowała

i odsunęła od siebie talerz.

- Nic to nie pomoże, jeżeli przestaniesz jeść - stwier­

dził Benedict z zatroskaną twarzą.

Nagle przeraziła się, że może się z czymś zdradzić,

więc spuściła głowę i pochyliła nad talerzem z niedo­

kończonym daniem.

- Jestem zmęczona, to wszystko. Tak bardzo chce

mi się spać.

- Oboje potrzebujemy snu - przytaknął krótko.

Amy przyjrzała mu się. Pod oczyma miał cienie.

Przypomniała sobie, że przecież to ona wyrwała go ze

snu, kiedy męczyły ją nocne zmory.

- To chyba z mojego powodu - mruknęła. - Przykro

mi, ale miałam takie okropne sny.

- Nie ma tu niczyjej winy - powiedział tym samym

rzeczowym tonem. Podniósł się od stołu. - Wracajmy

na górę i natychmiast do łóżek. Jutro czeka nas ciężki

dzień i nie pomoże to Angeline, jeżeli będziemy

zasypiać stojąc.

Pół godziny później leżała w łóżku, wpatrując się

w ciemności. Z ulicy jak zwykle dobiegał jednostajny

hałas.

Przezornie tłumiąc westchnienie, Amy odwróciła

się na bok i zdecydowanie zamknęła oczy. Z zazdrością

wykonanie - Irena

scandalous

background image

95

przypominała sobie wszystkie noce, kiedy wczołgiwała

się do łóżka i natychmiast zapadała w sen. Teraz

zaczynała się zastanawiać, czy jeszcze kiedyś będzie

normalnie sypiać.

A jednak, już późną nocą, jej oddech stawał się

coraz bardziej głęboki i wyrównany, ciało rozluźniło

się i w końcu zapadła w długo oczekiwaną ciemność.

Jednak ten głęboki, spokojny sen nie trwał długo.

Wkrótce zaczęły się marzenia, wpierw nieokreślone

i zagmatwane, za nimi nadeszły bardziej wyraziste,

ale i przerażające. Zaczęły się nocne zmory, te same,

które prześladowały ją ostatniej nocy.

Ciemna postać, której nigdy wyraźnie nie widziała,

rozpoczęła za nią pościg. Amy nie mogła zrozumieć,

dlaczego jest tak przerażona, wiedziała jedynie, że

musi uciekać. Biegła tak szybko, jak umiała, ale nie

mogła umknąć. Przyspieszała biegu, serce w piersiach

waliło i nogi drżały z wysiłku. Już wydawało się jej,

że wreszcie uciekła, gdy wtem to coś nagle wyłaniało

się z mroku i rzucało na nią...

Amy krzyknęła przerażona i obudziła się.

Przebudziła tym również Benedicta. Zapalił lampę

stojącą przy łóżku, podszedł i pochylił się nad nią

zatroskany.

- Znowu złe sny?

- Tak - mruknęła. I ujrzawszy dezaprobatę na

jego twarzy, dodała usprawiedliwiającym tonem.

- Wiem, że to jest okropne, bo ciągle cię budzę, ale

nic na to nie mogę poradzić.

- Co cię przestraszyło tym razem?

- Ciągle to samo. Ścigało mnie coś ciemnego i nie­

bezpiecznego.

- Zabrzmiało to jak cytat z Freuda. - Ujrzała

zdziwienie w jego oczach.

- Możesz mi powiedzieć, co to znaczy? - pytała

natarczywie.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

96

- Nie jestem ekspertem, ale powszechnie wiadomo,

że sny tego typu mają związek ze sprawami seksu.

„Ciemna i niebezpieczna" postać, która tak cię prze­

raża, to niewątpliwie ciemniejsza, dzika strona twojej

natury. Jeżeli tłumisz swoje instynkty albo odmawiasz

im prawa istnienia, to ujawniają się one i prześladują

cię w snach.

- Dzięki za wykład - powiedziała spokojnie Amy.

- Nie wierzę w żadne słowo, ale ty oczywiście czujesz

się znacznie lepiej teraz, kiedy znalazłeś racjonalne

wyjaśnienie moich nocnych koszmarów.

- To jest oczywiście bez znaczenia, czy ja czuję się

z tym lepiej - wyjaśniał Benedict. - To ciebie prze­

śladują złe sny. Ale według mnie nic się nie zmieni,

jeżeli nie stawisz czoła problemom, które za nimi

stoją.

- Nie mam żadnych problemów! - Amy była wście­

kła. - Przynajmniej nie miałam, dopóki ty nie pojawiłeś

się w moim życiu.

Przerwała nagle, gdy uświadomiła sobie, co powie­

działa. Miejsce fali wściekłości zajęła panika. Może

nie usłyszał moich słów, modliła się bezgłośnie. A nawet

jeżeli słyszał, to, Boże, błagam, nie pozwól mu ich

zrozumieć.

Benedict mierzył ją wzrokiem, a Amy oczekiwała

w napięciu, żeby coś wreszcie powiedział. Zamarła,

wstrzymała oddech, nawet okiem nie mrugnęła.

Lecz on, nie mówiąc ani słowa, spojrzał w bok,

podniósł się i powoli podszedł do okna.

Amy wypuściła wstrzymywany oddech. Starała się

zrobić to jak najciszej. Jedno było pewne, nie może

sobie pozwolić na kolejną wpadkę.

Wyśliznęła się z łóżka, poszła do łazienki i spryskała

rozpaloną twarz zimną wodą. Kiedy wróciła do pokoju,

Benedict ciągle stał przy oknie, ale odwrócił się

i podszedł do niej. Miał bardzo zmienioną twarz.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

97

- Rzeczywiście, nie ma już żadnego powodu, żebyś­

my musieli zajmować jeden pokój - oświadczył bez

wstępu. - Chyba lepiej będzie, jeżeli od jutra zamiesz­

kamy oddzielnie.

- Dlatego, że zakłócam ci sen? - spytała Amy.

- Tak, zaczynasz wprawiać mnie w zakłopotanie

- stwierdził nadzwyczaj łagodnym głosem.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - Spojrzała na

niego zaskoczona.

- Niepotrzebnie się martwisz. Po prostu, jeszcze

nigdy nie zdarzyło się, żebym mieszkał w jednym

pokoju z kobietą i sypiał osobno. Początkowo od­

czuwałem to jako interesującą nowość, ale nowości

mają to do siebie, że szybko się nudzą.

- Źle się czujesz mając mnie w pobliżu? - Amy

próbowała opanować nagłe załamania głosu i ucieszyła

się, że jej się to udało.

- Niezupełnie. Ale jeżeli sytuacja będzie się przed­

łużać, twoja obecność, szczególnie w nocy, może stać

się problemem.

Instynkt podpowiadał Amy, że lepiej będzie, jeżeli

natychmiast przerwie tę rozmowę. Niestety, zamiast

tego usłyszała swój głos zadający następne pytanie:

- Problemem jakiego rodzaju?

- Nie zwykłem żyć jak mnich - odpowiedział sucho.

- Ale ostatnio byłem bardzo wstrzemięźliwy. Nie jest

to stan, który można przedłużać bez końca.

- Wszystko się unormuje, kiedy wróci Angeline.

-Amy przemogła suchość w gardle.

- Możesz mi nie wierzyć, ale nie spałem z twoją

kuzynką. - Benedict uśmiechnął się niepewnie.

- Nie spałeś? - wyrwało się jej, a w tych dwóch

słowach było ogromne zdziwienie oraz ulga. Słysząc

jak to zabrzmiało, próbowała oprzytomnieć, ale bez

powodzenia. - Dlaczego? - nie umiała powstrzymać

kolejnego pytania. Zaraz oblała się rumieńcem. - Prze-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

98
praszam - wymamrotała. - Nie mam prawa zadawać '

takich pytań.

- Nie mam nic przeciwko temu - usłyszała, za­

skoczona. - Nie chciałem tak szybko nawiązywać

z nią kontaktów fizycznych. Chciałem wcześniej poznać

ją z innej strony, być może o wiele ważniejszej.

- Nie zawiodłeś się? - zapytała ze ściśniętym gardłem

i w napięciu oczekiwała odpowiedzi.

- Przez pewien czas wydawało mi się, że nie. Ale

teraz nie wiem, nie mam pewności.

- Dlaczego?

- Chyba wolałbym na to pytanie nie odpowiadać.

- Poruszył się niespokojnie, jak gdyby stwierdził, że

rozmowa zaczyna go krępować. - Myślę, że będzie

dobrze, jeżeli jutro przeniesiesz się do innego pokoju.

- Bo chciałbyś się ze mną przespać? - wybuchnęła

Amy. I natychmiast pożałowała, że zadała to pytanie.

Co to będzie za upokorzenie, jeżeli usłyszy: nie. A co

ze sobą zrobi, jeżeli on powie - tak...?

- Sądzę, że tymczasem pozostawimy to pytanie bez

odpowiedzi. - Benedict, jeszcze raz uśmiechnął się

tajemniczo.

Ale Amy nie mogła tego tak pozostawić. To przy­

pominało obsesyjne rozdrapywanie bolesnej rany

i chociaż wiedziała, że może wszystko popsuć, nie

umiała się powstrzymać. ,

- Przypominam ci Angeline, prawda? - powiedziała

głucho. - Nie mielibyśmy tego problemu, gdybym

miała ciemne włosy albo była niska lub pulchna. Stałam

się czymś w rodzaju namiastki. Możesz sobie poigrać ;

z substytutem, dopóki nie znajdzie się oryginał.

W tym momencie twarz Benedicta zmieniła się •

i podszedł do niej.

- Nigdy nie bawiłem się kobietami, jeżeli one-nie t

miały na to ochoty. Wspólna zabawa i przyjemność /

nie są niczym złym. Ale inne rodzaje gry mnie nie '

wykonanie - Irena

scandalous

background image

99

interesują. Przyznaję, pomyliłem się mówiąc ci, że

jesteś podobna do Angeline. Zupełnie jej nie przypo­

minasz.

- Nieprawda - upierała się Amy - mam taki sam

kolor oczu.

- Ale włosy masz inne - upierał się Benedict.

- Jaśniejsze, bardziej jedwabiste, dłuższe. Masz sub-

telniejsze rysy, większe oczy, delikatniejsze usta. Nie

jesteś tak wysoka ani równie chuda. Stąpasz miękko

i poruszasz się z większą gracją. Kłócisz się z większym

upodobaniem, ale twój głos nie jest tak szorstki.

- Zamilkł nagle, jakby powiedział to wszystko mimo

woli.

- Ty to wszystko we mnie zauważyłeś? - Amy

patrzyła na niego oniemiała.

- Nie było to trudne - w jego głosie znowu pojawiła

się oschłość. - Nie rozstawaliśmy się przez ostatnie dni.

Bezwiednie przygryzła dolną wargę. Dokąd to

wszystko prowadzi? Pewna była, że nic dobrego ani

mądrego z tego nie wyniknie. Masz nie zapominać, że

mężczyźni mówią nie zawsze to, co myślą, szczególnie

w mroku nocy. Dlaczego Benedict miałby być inny?

Nagle uświadomił sobie, że czegoś pragnie - seksu,

zabawy, fizycznego zaspokojenia. Amy nie miała

pewności, czego. Ale wiedziała, że podobnie jak

wszyscy będzie starał się to osiągnąć. A o świcie

wszystkie te czułe słówka zostaną uznane za niebyłe.

- Może powinniśmy wziąć oddzielne pokoje już

teraz? - zapytała bezceremonialnie.

- O trzeciej rano? - Benedict zerknął na zegarek.

- Sądzę, że nie ocenią tego należycie, jeżeli zejdziemy na

dół i zażądamy separacji. - Przyglądał się jej uważnie.

- Dlaczego tak usilnie starasz się uciec? Czyżby tak

bardzo zaniepokoiło cię to, co dzisiaj usłyszałaś?

- Skądże - zaprzeczyła energicznie Amy. - Przecież

to ty sugerowałeś, że powinnam się stąd wynieść.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

100

- Zaczynam się zastanawiać, czy była to najlepsza

sugestia. - Zauważyła gwałtowny skurcz w kącikach

jego ust.

- Myślę, że wykazałeś rozsądek - orzekła zdecydo­

wanie. - Nie powinniśmy dłużej przebywać we wspól­

nym pokoju.

- Pamiętasz nasz dzisiejszy pocałunek? - spytał

wymijająco.

Mogłaby nie pamiętać? Ale nie życzyła sobie, żeby

pomyślał, że dla niej było to coś wyjątkowego.

- Przecież tylko udawaliśmy - przypomniała mu.

- To była demonstracja na użytek kidnaperów.

- Niczego milszego sobie nie przypominam - przy­

znał łagodnie Benedict.

- Dla mnie nie miało to żadnego znaczenia - stwier­

dziła krótko. - Nawet o tym nie pamiętałam, dopóki

mi nie przypomniałeś.

- Pozwól więc, że przybliżę ci to wydarzenie - mruk­

nął.

Ruchy miał równie miękkie jak głos. I zaskakująco

szybkie. Otoczył ją ramionami, poczuła ciepło jego

ust, a nawet nie zauważyła, żeby się poruszył. Panika

zaczęła wzbierać w Amy, gdy odkryła, że ten pocałunek

rzeczywiście przypomina dokładnie poprzedni, popo­

łudniowy. Zdawał się docierać do najciemniejszych,

najintymniej szych zakątków jej duszy. A jeżeli mógł

to osiągnąć przez pocałunek, co się stanie, gdyby

pozwolić mu posunąć się jeszcze dalej?

Podjęła nieco szaleńczą próbę wywinięcia się z jego

ramion. Na chwilę oderwał się od jej ust i ujrzała jego

oczy, teraz prawie czarne, spoglądające na nią.

- Przestań - rozkazał.

Ku swemu zdumieniu i niedowierzaniu - podporząd­

kowała się natychmiast. Benedict mruknął coś z wyraź­

nym samozadowoleniem i ponownie całą uwagę po­

święcił jej ustom.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

101

Ten pocałunek był inny, chyba bardziej namiętny,

jak gdyby Benedict odkrył, że pragnie go więcej, niż

przypuszczał. Dotykał delikatnie językiem jej warg,

jakby badał ich smak, a ręce zaczynały być coraz

bardziej natarczywe w poszukiwaniu bliskości jej ciała.

Amy przeraziła się nowym atakiem. Z pocałunkiem

mogła sobie jeszcze poradzić, ale każdy dalszy krok

zbliżał ją do strefy autentycznego niebezpieczeństwa.

On wcale ciebie nie pragnie, powtarzała sobie

z ponurą zaciętością. Stęsknił się za Angeline, zbyt

długo nie było kobiety w jego łóżku. Jesteś pod ręką,

a ma nadzieję że nie będziesz nieprzystępna. I jeżeli

go nie powstrzymasz natychmiast, to niewątpliwie

okaże się, że ma rację. Poczuła kolejny atak strachu,

gdy jego palce zaczęły gorączkowo wędrować po jej

ciele. Musisz to przerwać, próbowała się wziąć w garść.

Lecz Benedict, bez wątpienia, nie miał zamiaru

wypuścić jej z objęć. Jego palce zaczynały pocierać

zaokrąglenie piersi i chociaż Amy zgrzytając zębami

przysięgała, że nawet nie drgnie w odpowiedzi, to

chyba odczuł reakcję, bo wydał lekki pomruk zado­

wolenia. Dłoń podążyła w ślad za palcami, prześliz­

gując się po delikatnym, pełnym ciele, niszcząc przy

okazji resztki oporu Amy. Jakże mogła z tym wszys­

tkim walczyć? Przecież przez ostatnie dni czuła, że nie

oprze się nawet jego spojrzeniu, a to, co robił z nią

teraz, było znacznie bardziej zniewalające.

Benedict na chwilę przerwał pocałunek.

- Chciałabyś dowiedzieć się o czymś dziwnym?

- spytał rozbawiony.

Amy nie była pewna, czy chce. To, co się działo,

było wystarczająco dziwne; Czuła, że więcej nie znie­

sie.

Ale on mówił dalej, nie czekając na jej odpowiedź.

- Kiedy pocałowałem cię dzisiaj, przed Błękitnym

Meczetem, pierwszy raz, od dłuższego czasu, przestałem

wykonanie - Irena

scandalous

background image

102

myśleć o Angeline. Przez tych kilka minut zapomniałem

o jej istnieniu.

- Ale ona istnieje - przypomniała mu Amy. - Zo­

stała porwana, jest najprawdopodobniej przerażona

i liczy tylko na nas, że ją uwolnimy. A z pewnością

nie doprowadzi do tego nasze obecne zachowanie.

- W porządku - powiedział znacznie już odprężony.

- Najpierw oswobodzimy Angeline a potem zajmiemy

się sobą.

- Nie musimy się sobą zajmować - zaoponowała

Amy, ignorując uparcie nierówne, przyspieszone tętno,

które świadczyło o czymś zupełnie przeciwnym.

Czuła na sobie taksujące spojrzenie jego ciemnych

oczu, ale nie pozwoliła się zastraszyć. Gdyby się

załamała i przyznała, z jaką łatwością dotarł do niej,

przełamał opór przy pomocy kilku pocałunków,

doprowadził do kompletnego rozstroju nerwowego,

byłaby stracona.

- Myślę, że powinniśmy się skoncentrować na

Angeline i nie myśleć o nikim innym - powiedziała,

patrząc mu prosto w oczy. - To jest krańcowy ego­

izm, żeby w taki sposób spychać ją na boczny tor,

podczas gdy ona jest w prawdziwym niebezpieczeńs­

twie.

Chyba nie uwierzył nawet w jedno jej słowo, lecz,

ku jej ogromnej uldze, zaczął się od niej odsuwać,

wycofując się z wolna w najdalszy kąt.

- Może masz rację - powiedział z namysłem, jakby

mówił do siebie. - Może nie jest to odpowiedni czas

i miejsce. Trzeba skupić się na sprawie, którą tu

musimy załatwić.

Amy wskoczyła do łóżka i owinęła się szczelnie

prześcieradłem.

- Zamierzam przespać się jeszcze kilka godzin

- powiedziała, mając nadzieję, że zabrzmiało to

zdecydowanie. - I radzę ci, zrób to samo. Będziemy

wykonanie - Irena

scandalous

background image

103

musieli mieć uszy i oczy otwarte, gdy zjawimy się na

spotkaniu u stóp Wieży Galata.

Tym razem Benedict nie odpowiedział. Podszedł

do okna i przez kilka minut spoglądał w dal. Później

wrócił do łóżka, wyciągnął się i chyba zasnął.

Oczywiście Amy nie mogła zasnąć. Nawet tego się

nie spodziewała. Serce wciąż tłukło się jej w piersi. Nie

mogła zapomnieć, nawet na chwilę, uczuć, które nią

owładnęły, gdy dłonie Benedicta wędrowały po jej ciele.

I tu był problem. Dla niego była to tylko przypad­

kowa znajomość. Nie miał pojęcia, że za każdym

razem, gdy się do niej zbliżał, czuła, jak każdy

centymetr jej ciała pokrywa się gęsią skórką w instyn­

ktownym i niekontrolowanym odzewie.

Przepłynęły ostatnie godziny tej nocy, pokój zaczął

się rozjaśniać, wraz ze słońcem, które coraz wyżej

wznosiło się na nieboskłonie. Oboje wstali dosyć

wcześnie i bez słowa myli się i ubierali.

Pierwszy przerwał ciszę Benedict. Spojrzał na zegar­

ek, a potem podniósł oczy na nią.

- Możemy już zejść na śniadanie. Mamy mnóstwo

czasu. Spacer pod Wieżę Galata nie potrwa długo.

- Nie jestem głodna - stwierdziła Amy cichym

głosem.

- Chyba nie boczysz się z powodu tej nocy? - Nie­

znaczny skurcz przebiegł mu przez twarz.

- Boczę się? - powtórzyła, z błyskiem w oku.

- Dlaczego w takim razie nie odzywasz się do mnie?

- Przypominam ci, że ty również nie powiedziałeś

do mnie ani słowa.

- Wydawało mi się, że wcale tego nie oczekiwałaś.

- Jest mnóstwo rzeczy, których się po tobie nie

spodziewałam - powiedziała nerwowo. - Ale w ogóle

na to nie zwracałeś uwagi. Chyba rzeczywiście powinni­

śmy zejść na śniadanie. Wkrótce musimy udać się pod

Wieżę Galata.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

104

- Dlaczego zmieniasz temat?

- Próbuję ci tylko uświadomić, że przestałeś myśleć

o Angeline. Chcesz mówić wyłącznie o nas, a nie my

jesteśmy tu najważniejsi.

- Tak samo obchodzi mnie bezpieczeństwo Angeline, jak i twoje. - Oczy Benedicta pociemniały.
- Udowodnij to - rzuciła mu wyzwanie. - Od chwili

gdy mnie ujrzałeś, zarzucasz mi brak troski. Wygląda

na to, że role się odmieniły. Ale to typowe dla mężczyzn

- powiedziała z wyraźną pogardą.

Twarz Benedicta stężała. Amy żałowała, że w ogóle

otwierała usta. To był najgorszy moment na takie

wyznania.

Podszedł bliżej i przemówił, a w jego głosie za­

brzmiały niepokojące nuty.

- Twierdzisz, że jeżeli o mnie chodzi, to Angeline

może pójść do diabła? Że mam w głowie tylko jedno:

jak zaciągnąć cię do łóżka?

- Twierdzę, że z pewnością nie poświęcasz już

Angeline całej uwagi. - Amy stawiła mu dzielnie

czoło.

Przez chwilę wyglądało na to, że Benedict może ją

uderzyć. Amy nawet się lekko uchyliła, chociaż ręce

miał ciągle opuszczone.

To nim naprawdę wstrząsnęło, sądząc po nerwowej

reakcji. Widać było, ile wysiłku wkłada, by się wziąć

w garść. Nagle odwrócił się i odszedł szybko w drugi

koniec pokoju.

- To wszystko zaczyna być groteskowe i wymyka

się spod naszej kontroli - stwierdził rzeczowo, zno­

wu odwracając się twarzą ku niej. - Sądzę, że nic

dobrego dla nas nie wyniknie, jeżeli nadal tak bę­

dziemy postępować. I na pewno nie pomoże rów­

nież Angeline. Jedyne rozwiązanie to twój powrót

do Anglii. Ja zostanę tutaj i będę się układał z pory­

waczami.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

105

- Nie! - zareagowała bez wahania. - Na pewno

tego nie zrobię.

- Nie wierzysz, że wynegocjuję uwolnienie Angeline?

- Jak do tej pory, nie zrobiłeś niczego, co mogłoby

sprawić, bym ci zaufała.

Jego prawie czarne oczy zmierzyły się z jej oczyma.

Amy zmusiła się, żeby nie spuścić wzroku, chociaż

wszystko w niej się burzyło.

- Co mam zrobić, aby cię przekonać? Czy mam ci

obiecać, że palcem cię nie tknę?

- To pomogłoby z całą pewnością.

- A co będzie, jeżeli nie złożę takiego przyrzeczenia?

- powiedział znacznie łagodniej.

- Nie rozumiem, dlaczego nie mógłbyś tego zrobić

- wfdus&ta. T. wtbte. włamią. s&un&wpn gtesem..

- Przecież nic dla ciebie nie znaczę. I niczego do mnie

nie czujesz. Może poza obrzydzeniem* kiedy kłócę się

z tobą i doprowadzam cię do wściekłości.

Benedict nie spuszczał z niej wzroku przez dłuższą

chwilę. Amy czuła, że jeszcze chwila, a rozpłyrtie się

całkowicie, tak intensywnie przyglądał się jej swymi

ciemnymi oczami.

W końcu jednak odwrócił od niej wzrok.

- Tak, to powinno być rzeczywiście łatwe - powie­

dział bezbarwnym głosem i ruszył w stronę drzwi.

- Dokąd idziesz? - spytała Amy.

- Do recepcji, chcę wziąć osobny pokój dla ciebie.

- Na moment zwrócił ku niej spojrzenie. - Przecież

tego chcesz, prawda?

- Tak, właśnie tego chcę - wymamrotała i była

zdumiona, z jaką trudnością przyszło jej wypowiedzenie

tych kilku słów.

Wyszedł zatrzaskując drzwi za sobą, a Amy opadła

na najbliższe krzesło.

Co tu się dzieje? - myślała skonsternowana. Co się

między nimi rozgrywa? Rozumiała, dlaczego ona nie

wykonanie - Irena

scandalous

background image

106

może sobie poradzić ze stałą bliskością Benedicta, ale

nie mogła znaleźć żadnego wytłumaczenia dla jego

zachowania.

Biedna Angeline, pomyślała czując nagły przypływ

litości i poczucia winy. Przecież to ona powinna być

głównym przedmiotem ich troski, a tymczasem została

zepchnięta na drugi plan. To jest nie w porządku

i należy to naprawić.

Może wszystko znajdzie właściwe zakończenie po

spotkaniu z porywaczami pod Wieżą Galata? Może

będą mogli wrócić do domu i prowadzić normalne

życie?

Ale właśnie w to wątpiła najbardziej.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Wysiłki Amy, aby przełknąć chociaż trochę śniada­

nia, nie zostały uwieńczone sukcesem i wraz z Benedic-

tem Kane'em udała się w stronę Wieży Galata.

Benedict, jak zwykle, wydawał się doskonale z-

orientowany co do wyboru drogi. I to była jedyna

- według Amy rzeczywiście jedyna - zaleta jego

obecności. Sama na pewno nie potrafiłaby poruszać

się po Stambule. Błądziłaby po każdym wyjściu

z hotelu.

Amy uważała ulice Stambułu za zatłoczone, ale

tłumy kłębiące się na obu końcach Mostu Galata biły

wszelkie rekordy. Uliczni straganiarze zajmowali każdy

centymetr terenu, sprzedając wszystko, od gwizdków

naśladujących głosy ptactwa po plastykowe helikoptery

na patyku. Obfitość owoców i warzyw, nieletni pucy-

buci nagabujący klientów, Sini młodzi chłopcy, tkwiący

przy archaicznie wyglądających wagach i usiłujący

namówić przechodniów, by zważyli się za bardzo

umiarkowaną opłatą.

Łodzie krążące wokół mostu jeszcze bardziej powięk­

szały wrażenie tłoku. Na niektórych smażono ryby,

które wciśnięte między dwa grube kawałki świeżego,

chrupiącego chleba, sprzedawano zgłodniałym prze­

chodniom. Łodzie płynęły w dół i w górę Bosforu,

większe statki przemierzały majestatycznie wody cieś­

niny.

Benedict nie odezwał się od wyjścia z hotelu, a Amy

nie próbowała przerwać milczenia. W rzeczywistości

nawet nie wiedziała, czy usłyszałaby swój głos wśród

wykonanie - Irena

scandalous

background image

108

plątaniny hałaśliwych głosów, krzyków ulicznych

sprzedawców i ogólnego zamieszania.

Przyłączyli się do zwartego potoku ludzi idących

przez most. Wielu z nich było niewątpliwie turystami,

ale widzieli także tragarzy zgiętych w pół pod mon­

strualnej wielkości pakunkami, zakwefione kobiety

posłusznie drepczące o krok za swymi mężami, grupy

Cyganów o czarnych, błyszczących oczach i surowych,

agresywnych twarzach. A nawet biznesmenów, którzy

spieszyli się, przytulając swoje aktówki.

Byli w połowie drogi, gdy Benedict zatrzymał się

niespodziewanie.

- To jest prawdopodobnie jeden z najpiękniejszych

widoków w Stambule - powiedział, patrząc przez

Bosfor.

Amy spojrzała na niego zdumiona.

- Nie przyszliśmy tutaj, żeby podziwiać krajobrazy!

- przypomniała mu szorstkim głosem.

- Mamy mnóstwo czasu. Nie musimy dotrzeć do

Wieży Galata prawie godzinę przed czasem.

- Wolę przyjść przed czasem, niż spóźnić się, bo

zachciało mi się podziwiać scenerię - powiedziała

cierpko.

- Więc dobrze, chodźmy - odrzekł bezbarwnym

głosem.

Ruszył szybszym krokiem. Nim poszła jego śladem,

rozejrzała się wokół. Miał rację, to robiło wrażenie.

Widziała ściany Pałacu Topkapi, wielkie kopuły

i minarety meczetów oraz budynki stłoczone wokół.

Na pierwszym planie była woda, pełna ruchu, życia

i kolorów, a na niej łodzie różnych kształtów i roz­

miarów, z trudem torujące sobie drogę albo zakot­

wiczone spokojnie wzdłuż brzegu.

Wtem zdała sobie sprawę, że Benedict wyprzedził ją

-

znacznie, więc popędziła, aby złapać go, nim zagubi się

zupełnie w otaczającym ją tłumie.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

109

Gdy zbliżali się do przeciwnego krańca mostu,

Benedict wskazał budowlę przed nimi.

- To jest Wieża Galata - powiedział zwięźle.

Amy spojrzała we wskazanym kierunku. Zobaczyła

wieżę wyrastającą ponad stłoczone wokół budynki.

Przypominała ona grubą i przysadzistą rakietę kos­

miczną. Mimo upału przejął ją lekki dreszcz! Jeden

z porywaczy Angeline oczekiwał na nich właśnie tam.

Być może dowiedzą się wreszcie, co stało się z jej

kuzynką i w jaki sposób będą mogli pomóc jej

w odzyskaniu wolności.

Wąskie, kręte uliczki prowadzące do wieży były

zatłoczone, ale wydawało się, że tłum jakby za do­

tknięciem czarodziejskiej różdżki rozstępował się

przed Benedictem. Amy postępowała za nim, prag­

nąc gorąco, aby ten dzień skończył się jak najszyb­

ciej. Chyba codziennie powtarzała to życzenie, odkąd

znalazła się w Stambule, ale jeszcze ani razu nie

została wysłuchana. Przeciwnie, wydawało się jej, że

dni stają się coraz dłuższe. Czasem miała wrażenie, że

nie mają końca.

Dotarli wreszcie do wieży. Benedict wykupił bilety

wstępu i mogli wejść do środka.

- Dokąd mamy się teraz udać? - spytała Amy.

- Przypuszczam, że na sam szczyt. Jest tam plat­

forma widokowa. To miejsce wydaje się wymarzone

na taką randkę.

Winda wyniosła ich na siódme piętro, skąd przeszli

kilka krętych schodków i znaleźli się na tarasie.

Znajdowało się tam dosyć dużo ludzi, lecz Amy nie

zauważyła ich w pierwszej chwili. Widok z góry, na

Stambuł i Bosfor rozciągający się u ich stóp, był zbyt

efektowny.

Oderwała swe zielone oczy od fascynującego, eg­

zotycznego pejzażu.

- Co powinniśmy teraz zrobić? - spytała niepewnie.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

110

- Nie wiem - przyznał. - Czekajmy. Mam nadzieję,

że ktoś do nas podejdzie.

- Wiem - mruknęła - ale jestem taka niespokojna.

Nienawidzę tego wszystkiego, tym bardziej że nic nie

mogę zrobić i cały czas czuję taką... taką...

- Niemoc? - podsunął jej, gdy nie mogła znaleźć

właściwego słowa.

- Nie tego słowa chciałam użyć, ale nie pomyś­

lałabym, że ty mógłbyś coś podobnego odczuwać.

- Amy uśmiechnęła się blado.

- Jak do tej pory nie miałem takich problemów

- przyznał z kwaśnym uśmiechem. Rozejrzał się wokół.

- Jak długo każą nam tu czekać?

- Dopiero jedenasta - zwróciła uwagę Amy. Coraz

więcej ludzi pojawiało się na tarasie. Amy obserwowała

ich nieufnie. Każdy mógł być jednym z kidnaperów.

Ale nikt do nich nie podchodził. Skierowali się prosto

do barierki, by podziwiać widok i robić zdjęcia.

Pozostali na szczycie wieży ponad godzinę. Platforma

była zatłoczona do granic możliwości. Ludzie, pragnący

dotrzeć za wszelką cenę do barierki, odpychali ich na

bok. Lecz wraz ze zbliżającą się porą lunchu tłum

rozrzedził się i wielu obserwatorów odchodziło w po­

szukiwaniu jakiegoś posiłku.

- Chyba już nikt nie przyjdzie - powiedziała w koń­

cu przygnębiona Amy. - Bawią się nami. Może w ogóle'

nie mają zamiaru wypuścić Angeline - dodała z obawą

w głosie, kiedy uświadomiła sobie, co to może oznaczać

dla jej kuzynki.

- Rzeczywiście zaczynam podejrzewać, że ktoś urzą­

dził sobie z nas zabawę - zgodził się Benedict nieoczeki­

wanie zaciętym głosem. - Chociaż, z drugiej strony,;

mógł to być tylko rodzaj testu. Mogli sprawdzać, czy,

zjawimy się w oznaczonym miejscu o wyznaczoneji,

godzinie. Teraz, kiedy przekonali się, że mogą nam*?

zaufać, wyznaczą właściwe spotkanie. |

• " ' !

.1

wykonanie - Irena

scandalous

background image

111

- To co teraz zrobimy? - spytała zrozpaczonym

głosem.

- Chyba wrócimy do hotelu i poczekamy, aż znowu

nawiążą z nami kontakt. - Benedict spojrzał na nią

surowo. - Chyba nie masz zamiaru płakać, co?

- Pewnie, że nie — zaprzeczyła gwałtownie.

- Oczy mi trochę łzawią i to wszystko. Pewnie z po­

wodu jaskrawego słońca. Lepiej włożę ciemne oku­

lary.

Zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu okula­

rów. Zamiast nich natknęła się na złożony kawałek

papieru, którego wcześniej z całą pewnością tam nie

wkładała.

Wyjęła go ostrożnie i przyjrzała mu się.

- To nie jest moje - powiedziała zdumiona. - Ktoś

to musiał wsunąć do mojej torebki.

Benedict wziął od niej świstek papieru, rozwinął

i przebiegł wzrokiem.

- Chcą od nas pięć tysięcy funtów jako zaliczkę

- powiedział ponuro. - Mamy to zostawić pod ławką,

zawinięte w starą gazetę, w północnym rogu Pałacu

Topkapi.

- Kiedy musimy to zrobić? - Amy głośno przełknęła

ślinę.

- Jutro rano, o jedenastej.

- Czy uwolnią Angeline natychmiast po otrzymaniu

pieniędzy?

- Wcale nie mają zamiaru jej uwolnić. To jest tylko

zaliczka - przypomniał jej Benedict. - Traktują to

jako gest dobrej woli z naszej strony. Zapewnienie, że

jesteśmy gotowi spełnić wszystkie ich żądania, w za­

mian za uwolnienie Angeline. Jaką sumę możesz

podjąć? - spytał Benedict.

- Nie więcej niż kilka tysięcy. Mówiłam ci, że nie

mogę naruszyć spadku po wuju. A nawet, gdybym

przekonała w jakiś sposób zarząd powierniczy, że jest

wykonanie - Irena

scandalous

background image

112

taka gwałtowna potrzeba, i gdyby zgodzono się na

sprzedaż akcji, to i tak minęłyby tygodnie, zanim,

udałoby się załatwić wszystkie formalności i mogłabym

podjąć gotówkę. Nie sądzę, żeby porywacze zechcieli

czekać tak długo - zakończyła zrozpaczona.

- Sądzę, że masz rację - przyznał. - Będzie lepiej,

jeżeli mnie pozwolisz zapłacić okup.

- Stać cię na to?

- Gdyby było inaczej, nie proponowałbym tego

- odpowiedział zwięźle Benedict.

- Nie mogę się na to zgodzić - zacisnęła z deter­

minacją usta. - Angeline jest moją kuzynką i to jest

mój problem. Znajdę jakiś sposób, żeby zdobyć

pieniądze.

- Jaki? - spytai spokojnie.

-

Jeszcze nie wiem! Może uda mi się pożyczyć.

Może użyję spadku jako zastawu. Ostatecznie jest

jeszcze sklep i zgromadzone w nim towary. Też są coś

warte.

- Nie wiesz jeszcze, ile zażądają porywacze - uświa­

domił jej Benedict. - Te pięć tysięcy to tylko pierwsze

żądanie. Suma, której ostatecznie zażądają, będzie

z pewnością o wiele wyższa.

- Nie ważne, ile będą chcieli. Znajdę pieniądze

- powiedziała twardo.

- Chyba nie uda ci się zgromadzić do jutra, do

jedenastej, pięciu tysięcy funtów.

Odwróciła się do niego, nie widział więc łez rozpaczy

na jej policzkach. Oczywiście, miał rację. Nie mogła

tego zrobić w tak krótkim czasie. Nie była pewna, czy

udałoby się to nawet wtedy, gdyby dano jej kilka

tygodni.

Benedict chwycił jej ramiona i odwrócił twarzą do

siebie.

- Pozwól mi zapłacić - powtórzył. - Ta suma nie

przekracza moich możliwości.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

113

- Nie - powiedziała z gwałtownym uporem.

- Naprawdę nie masz wyboru - próbował ją

przekonać. - Dlaczego zachowujesz się w ten spo­

sób?

Z wściekłością spojrzała mu prosto w oczy.

- Bo mam już tego wszystkiego powyżej uszu. Chcę

tylko przekazać pieniądze, odzyskać Angeline i uciec

stąd jak najdalej. Niestety, wszystko się przedłuża.

Jakieś kolejne gierki, oczekiwanie na telefony i listy,

mdli mnie od tego. Nie cierpię takich intryg, lubię

otwartość i prostolinijność. I obrzydzeniem przejmuje

mnie myśl, że ten człowiek, ten kidnaper, był tak

blisko mnie. Musiał się niemal otrzeć o mnie, żeby

wsunąć tę karteczkę do mojej torebki. Nie zauważyłam

tego, ale on był tuż, tuż.

Benedict pozostał niewzruszony.

- To wszystko się zakończy tylko wtedy, jeżeli

będziemy wypełniać żądania porywaczy. Na nic się

nie przydamy, jeżeli zaczniemy wpadać w histerię.

- Chcesz powiedzieć, że ją wpadam w histerię?

- mruczała rozdrażniona Amy. - Ciebie to oczywiście

nie dotyczy, prawda? Zawsze spokojny, zawsze opa­

nowany. Działasz jak maszyna i prawdopodobnie masz

w sobie tyleż uczuć co robot.

Zupełnie nie wiedziała, dlaczego tak reaguje i mówi

to wszystko. Przypuszczała, że nagromadzone w niej

napięcie osiągnęło punkt krytyczny i musiała wybuch­

nąć. W dodatku świadomość, że jeden z porywaczy

podszedł tak blisko niej, napawała ją autentycznym

przerażeniem.

Stali ciągle na tarasie widokowym Wieży Galata

i ich podniesione głosy zaczęły przyciągać uwagę.

- Chodźmy stąd - mruknął Benedict, chwycił ją za

rękę i zaczął popychać ku wyjściu.

- Puść mnie! - syknęła Amy. - Nie chcę, żebyś

mnie dotykał.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

114

Natychmiast rozprostował palce. Amy widziała

przygnębienie na jego twarzy. Wiedziała, że potrak­

towała go zbyt brutalnie, ale nie mogła na to nic

poradzić.

Weszli do windy w milczeniu, wymieniając tylko

wrogie spojrzenia. Po chwili znaleźli się na rozgrzanej

upałem, zatłoczonej, hałaśliwej ulicy.

- Dokąd idziesz? - spytała Amy, widząc, że Benedict

zaczął się szybko oddalać.

- Do banku - poinformował ją zwięźle. - Muszę

się przygotować do podjęcia pieniędzy na zapłacenie

okupu.

Te słowa sprowadziły ją ponownie na ziemię. Przy­

pomniała sobie, że chociaż nie miała powodu, by

cieszyć się życiem, to jej kuzynka znajduje się w znacz­

nie gorszym położeniu.

Ogromna fala wstydu oblała Amy. Dlaczego, na

miłość Boską, poświęca tyle uwagi swoim nastrojom,

podczas gdy powinna skoncentrować się na tym, w jaki

sposób zdobyć pieniądze, które mogłyby przynieść

Angeline wolność? Czując do siebie obrzydzenie,

ruszyła za Benedictem do banku, zdecydowana nie

przysparzać mii już większych problemów.

Kiedy wyszedł, wyglądał na zamyślonego.

- Porywacze zażyczyli sobie funtów - zwrócił uwagę

- a nie tureckich lirów.

- Czy to ma jakieś znaczenie? - spytała z troską

w głosie Amy.

- Naprawdę nie wiem. Ale to daje do myślenia.

Ponieważ nie pozostawało nic innego, wolnym

krokiem wrócili do hotelu. Amy odebrała klucze do

swojego nowego pokoju i powoli poszła w kierunku

windy.

Ich pokoje były w tym samym korytarzu, bardzo,

blisko siebie. Nie wiedziała, czy ma być z tego zadowo-

łona, czy nie. Z jednej strony nie chciała być blisko

wykonanie - Irena

scandalous

background image

115

niego, lecz z drugiej nie mogła znieść myśli, że byłaby

zbyt daleko.

Musisz koniecznie dojść z sobą do ładu zanim

opuścisz Stambuł, ostrzegała się bez przekonania. Gdy

Angeline zostanie wreszcie uwolniona, Benedict wróci

do Anglii właśnie z nią, nie z tobą.

Ciekawe, że na samą myśl o tym wzdrygnęła się,

jakby odczuła fizyczny ból. Była zadowolona, że

Benedict podąża przodem. Dzięki temu nie mógł

zauważyć jej nieoczekiwanych reakcji.

Kiedy doszedł do swojego pokoju, który do tej

pory zajmowali wspólnie, zatrzymał się.

- Chłopiec hotelowy powinien już przenieść twoje

bagaże - stwierdził. - Ale lepiej sprawdź, czy nie

zostało coś jeszcze.

Amy nie chciała znowu wchodzić do tego pokoju,

ale nie mogła wymyślić jakiegoś wiarygodnego pretek­

stu. Benedict otworzył drzwi i odsunął się, by mogła

wejść.

Raczej niedbale przejrzała szafy i szuflady.

- Tak, chyba wszystko przeniesiono - powiedziała

drżącym głosem. - Pójdę już do siebie.

Nie ruszyła się jednak, a Benedict nie spuszczał

z niej wzroku.

Stali tak, patrząc na siebie. Wydawało im się, że

trwa to bardzo długo. Wtem Benedict odsunął się,

a Amy wykorzystała okazję, by uciec. Przebiegła obok

niego i znalazła się w bezpiecznym schronieniu swojego

pokoju. Rzuciła się na łóżko i modliła cichutko o siły

na nadchodzące dni.

Tymczasem minęła reszta dnia i nadeszła długa

bezsenna noc, którą Amy spędziła rzucając się i prze­

wracając z boku na bok. To straszne, myślała. Wy­

starczyło tylko kilka nocy w jednym pokoju z Benedic-

tem, a już nie potrafiła spać sama.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

116

Rano miała podkrążone oczy, czuła się zmęczona

i apatyczna. Benedict rzucił na nią okiem i zapytał,

czy wolałaby, żeby sam dostarczył pięć tysięcy funtów.

Amy niczego bardziej nie pragnęła, ale za nic nie

przyznałaby się do tego. Musi być przy wszystkim

obecna, aż do samego końca. Czuła, że to jej obowiązek

wobec Angeline.

Wszystko odbyło się nadspodziewanie sprawnie.

Punktualnie zjawili się w ogrodach Pałacu Topkapi

i zostawili pieniądze pod ławką w północnym zakątku.

Wokół kręciło się mnóstwo ludzi i Amy przyglądała

się nerwowo ich twarzom. Każda mogła należeć do

porywacza. Muszą przecież być w pobliżu, czekając

na okazję do zabrania pieniędzy.

W liście polecono im, by zostawili pieniądze i od­

dalili się natychmiast, nie oglądając za siebie. Było

to bardzo trudne. Amy z pewnością nie powstrzyma­

łaby się przed pokusą rzucenia okiem za siebie,

gdyby nie mocny ucisk palców Benedicta na jej

ramieniu.

Poszli prosto do hotelu. Nie myśląc o niczym, weszła

za nim do jego pokoju.

- Nienawidzę tego oczekiwania - mruczała. - Jesz­

cze bardziej teraz, kiedy coś się wreszcie dzieje.

- Cała ta sprawa zaczyna wyglądać dosyć dziwnie.

Amy podniosła dłoń, żeby odsunąć kosmyk włosów

z policzka i zobaczyła, że jej palce drżą.

- Nie sądziłam, że jestem taka nerwowa - powie­

działa z wymuszonym uśmiechem.

- Posiedź tutaj chwilę - zaproponował Benedict.

- Zamówię brandy, jeżeli masz ochotę.

- Nie, dziękuję - powiedziała głosem równie drżą­

cym jak jej ręce. - Czuję się dobrze.

- Chyba niezupełnie. Przysunął się bliżej.

- Może masz rację, ale dojdę zaraz do siebie.

Potrzebuję tylko kilku minut.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

117

- I to wszystko, czego potrzebujesz? - zapytał

łagodnie.

Nagła zmiana w jego głosie sprawiła, że odwróciła

się ku niemu.

- Nie rozumiem? - spytała ostrożnie.

- Czasami odnoszę wrażenie, że sprawa Angeline

nie jest głównym powodem twojej nerwowości. Wydaje

mi się, że ma to również związek ze mną.

Jej serce i żołądek podskoczyły jednocześnie.

- Z tobą? - powtórzyła z takim niedowierzaniem,

na jakie ją było stać, lecz niewiele to dało. - Dlaczego,

na Boga, ty mógłbyś mnie denerwować?

- To właśnie chciałbym wiedzieć - odparł Benedict

i spojrzał na nią tak, że jej puls nagle przyspieszył

swój rytm. - Zaczynam się skłaniać ku jednej z dwóch

teorii, ale sądzę, że powinienem je poddać badaniom,

zanim wyciągnę ostateczne wnioski.

Przysunął się jeszcze bliżej. Amy skoczyła nerwowo

na równe nogi, ale uświadomiła sobie, że popełniła

błąd - stanęła z nim prawie twarzą w twarz.

- Ciągle drżysz - przyglądał się jej Benedict.

- Trudno się dziwić, jeżeli weźmie się pod uwagę

stresy i napięcia ostatnich dni - odparła. - Każdy

drżałby w takich okolicznościach.

- Może mnie się uda coś z tym zrobić - zaoferował

pomoc.

- Nie widzę potrzeby, żeby coś z tym robić - natych­

miast zareagowała Amy. - Za chwilę poczuję się lepiej.

Potrzebuję jedynie spokoju.

Co było prawie niemożliwe, kiedy tak stała przy

nim, oddalona zaledwie o kilka centymetrów. Powinna

stąd wyjść. I to natychmiast!

Ale on zagradzał sobą drogę ucieczki. Nie mogła

go minąć, nie wykonując przy tym niewygodnych

manewrów, które wyraźnie ujawniłyby, że jest to próba

ucieczki przed nim.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

118

Przechylę się i spróbuję prześliznąć ku drzwiom,

postanowiła. Jeżeli się nie uda, to koniec.

Ledwie zrobiła krok, gdy ręka Benedicta spoczęła

lekko na jej ramieniu.

- Powinnaś chyba znowu usiąść. Masz tak bar­

dzo napięte mięśnie szyi i ramion, że muszę z tym

coś zrobić.

- Czuję się bardzo dobrze - upierała się Amy.

Nie zwrócił na to uwagi. Przeciwnie, druga dłoń

także wylądowała na jej ramionach, potem łagodnym

pchnięciem posadził ją na krześle. Stanął za nią,

odsunął jej włosy z szyi i zaczął uciskać delikatnie jej

stężałe mięśnie.

Wszystkie posunięcia wykonał tak szybko i sprawnie,

że Amy nie udało się znaleźć momentu, w którym

mogłaby go powstrzymać. Gdy zaczął ją masować,

wprawnymi ruchami fachowca, otworzyła usta w pró­

bie protestu, ale zamknęła je znowu. To było miłe.

Czuła, jak jej mięśnie powracają do stanu odprężenia.

Może nie zaszkodziłoby zezwolić mu na te zabiegi

jeszcze przez parę minut.

- Zamknij oczy - polecił jej łagodnym głosem.

Wykonała polecenie bez zastanowienia. Jego palce

powędrowały ponad linię jej barków, zaplątały się na

krótko w jedwabistych włosach, jak gdyby polubiły

dotyk srebrnozłotych pasm, a potem przez chwilę

zetknęły się z meszkiem na szyi.

- Nie ruszaj się - usłyszała.

Jego ręce pozostawały ciągle w tym samym miejscu,

jedynie palce poruszały się łagodnie, leciutko pieszcząc

delikatną, czułą skórę wokół linii włosów. Amy musiała

się bardzo napracować, żeby stłumić mimowolny

dreszcz. To staje się niebezpieczne, próbowała się

ostrzec. Trzeba uciekać.

- Chcę, żebyś mnie już zostawił - powiedziała

bardzo zdecydowanym głosem.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

119

Ku jej zaskoczeniu przestał natychmiast. Jeszcze

przez chwilę siedziała, zbyt zdumiona, żeby się poru­

szyć. Ale zaraz stwierdziła, że trzeba wykorzystać

odzyskaną swobodę i pospiesznie wstała z miejsca.

Zdążyła się podnieść, gdy Benedict znalazł się znowu

przy niej.

- Tak jest nawet lepiej - powiedział trochę ochryp­

łym głosem. - Mam większe pole do popisu.

System nerwowy Amy przesłał jej potężny sygnał

alarmowy. On wcale nie miał zamiaru wypuścić jej

z rąk. Chciał jedynie, żeby wstała z krzesła, żeby

móc... móc co? - pomyślała z niepokojem.

Żeby móc ją pocałować, przekonała się w chwilę

później, kiedy poczuła delikatny dotyk warg na swoich

ustach. Oddałaby dziesięć lat życia za dziesięć sekund

takiego pocałunku.

Ten trwał znacznie dłużej niż dziesięć sekund.

Skończył się, ponieważ obojgu zabrakło tchu. Benedict

powoli podniósł głowę, ale dzięki jego błyszczącym

oczom i rozpalonym policzkom mogła się zorientować,

że nie zamierzał robić przerwy dłuższej, niż wymagało

wzięcie głębokiego wdechu.

Muszę powiedzieć mu, że nie powinniśmy posuwać

się dalej, stwierdziła trwożliwie Amy. Zrób to teraz,

zanim pogrążysz się jeszcze głębiej!

Lecz było już za późno. Miała wrażenie, że wszystko

było przesądzone od chwili, gdy spojrzała na niego

po raz pierwszy.

On oczywiście nie czuł, nie mógł czuć tego samego.

Dla niego była to tylko rozrywka, możliwość uwol­

nienia się od nagromadzonego napięcia i frustracji.

Powinno to mieć dla niej znaczenie. Powinno wystar­

czyć, żeby odwrócić się i wyjść. Nie była jego praw­

dziwym obiektem pożądania, stanowiła tylko namias­

tkę - i było to dla niej poniżające, tym bardziej że

Benedict pragnął jej kuzynki.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

120

Wtedy zaczął się następny pocałunek i Amy wie­

działa już, że nie jest w stanie dokądkolwiek uciec.

Jeżeli to było poniżenie, musiała poznać smak tego

uczucia. W tej chwili potrzebowała, pragnęła, pożądała

jego bliskości.

Pocałunki stały się nieco delikatniejsze, jak gdyby

Benedict poczuł, że toczy się w niej walka. Jednocześnie

przytulił ją jeszcze bardziej, otoczył sobą tak, że ich

rozpalone ciała zetknęły się ze sobą, skóra pocierała

delikatnie o skórę, zapłonęły maleńkie płomyki ogrom­

nego, fizycznego pożądania.

Dłonie Benedicta wślizgnęły się pod cienki materiał

jej bluzki, poruszały się niespokojnie, nagle zamarły,

zatrzymując się tuż pod krągłościami piersi.

- Nie sądziłem, że tak to się odbędzie - mruczał

zakłopotany.

Amy nie rozumiała, o czym mówił. Czuła jego

rozpalone dłonie na swojej skórze i przygryzała wargi,

by nie zacząć błagać o dalsze pieszczoty.

Benedict wahał się ciągle, jakby niepewny, w którą

stronę ruszyć. Lecz wyraźnie nie mógł się dłużej

powstrzymywać, więc przyciągnął ją gwałtownie do

siebie.

Teraz jego pocałunki stały się bardziej szorstkie

i pożądliwe, jak gdyby już dobrze wiedział, czego

od niej chce i, mając tylko jeden cel, był zdecy­

dowany go osiągnąć. Amy czuła, że ten nowy atak

powinien ją śmiertelnie przerazić, ale obawy ustą­

piły. Przylgnęła do niego, prowokując jeszcze ba­

rdziej zdecydowane pieszczoty. Miażdżył jej usta

swymi wargami, lecz nie było to bolesne, czuła roz­

kosz.

Podniósł głowę i wtedy zobaczyła w jego błysz­

czących oczach nieśmiałe pytanie. Ale nie dowiedziała

się, jaka byłaby jej odpowiedź, bo właśnie zadzwonił

telefon.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

121

Benedict puścił ją powoli i szybko odwrócił się od

niej.

- Lepiej będzie, jeżeli ty odbierzesz - powiedział

szorstkim tonem.

Amy podniosła słuchawkę drżącą ręką, starając się

z całych sił uspokoić oddech.

- Halo? - powiedziała ściszonym głosem.

- Amy? Amy, czy to ty?

W ciągu tych kilku chwil wszystko stało się nieis­

totne. Amy mocno ścisnęła słuchawkę.

- Angeline? - powiedziała z niedowierzaniem. - Czy

to naprawdę ty? Nic ci się nie stało? Jesteś wolna?

- Nie - usłyszała w odpowiedzi słabiutki, przerażony

głosik swej kuzynki. - Proszę, posłuchaj. Zgodzili się

na krótką rozmowę i powiedzieli, co mam ci przekazać.

Nic mi nie jest i obiecali, że wypuszczą mnie, jeżeli

spełnisz ich żądania. Nie wolno ci zrobić czegoś

głupiego. Mam nadzieję, że nie poszłaś na policję?

- kontynuowała, nie mogąc opanować panicznie

łamiącego się głosu.

- Nie, oczywiście, że nie - uspokoiła ją natychmiast

Amy. - I możesz być pewna, że spełnimy wszelkie

żądania.

Usłyszała w słuchawce wyraźne westchnienie ulgi.

Angeline mówiła szybko dalej.

- Każą mi odłożyć słuchawkę. Zapłać okup, Amy,

proszę zapłać im. Jestem tak przerażona...

I to był gwałtowny koniec rozmowy. Amy powoli

odłożyła słuchawkę, czuła, jak bardzo zbladła.

Drżącym głosem przekazała Benedictowi słowa

Angeline.

- Jesteś całkowicie pewna, że rozmawiałaś z Angeline? - upewnił się Benedict.

- Na pewno! Znam jej głos dosyć dobrze.

- Nie dała ci jakichś wskazówek, które mogłyby

naprowadzić nas na jej ślad?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

122

- Jakże miała to zrobić? Porywacze podsłuchiwa­

li rozmowę i przerwali jej w pół zdania. - Znów

poczuła lekki dreszcz. - Była taka wystraszona

- dodała prawie szeptem. - Jak ty możesz przyj­

mować to wszystko tak spokojnie? Przecież to była

Angeline!

- Wiem - powiedział. -1 wcale nie jestem spokojny

w tym momencie. Ale to nie ma nic wspólnego

z Angeline.

Amy spojrzała na niego, słysząc jakieś dziwne nuty

w jego głosie. Potrząsnęła głową, czując napływającą

falę odrazy.

- Jak możesz mówić coś takiego? Powinniśmy teraz

myśleć wyłącznie o Angeline.

- A może przez ostatnie dni myśleliśmy wystar­

czająco dużo o niej? Może nadszedł już czas, żebyśmy

pomyśleli o nas?

Lecz Amy, przejęta poczuciem winy, nie mogła go

nawet słuchać.

- Podczas gdy Angeline siedzi gdzieś, zamknięta,

lękając się o swoje życie, czym my się zajmujemy?

- pytała. - Zabawiamy się. Przez chwilę całkiem o niej

zapomnieliśmy. Nie wiem jak ty, ale ja czuję się źle

z tego powodu. Nie sądziłam, że mogę postąpić w ten

sposób.

- Wydaje mi się, że jeszcze niewiele wiesz o sobie

- powiedział łagodnie Benedict.

Amy podniosła głowę i spojrzała na niego błysz­

czącymi oczyma.

- Być może nie chcę wiedzieć wszystkiego o sobie.

Ale na pewno nie mogę nie pamiętać, że należy być

przyzwoitym, uczynnym człowiekiem.

- Myślę, że zaczynasz mieć obsesję na punkcie

Angeline - ostrzegł Benedict.

- Może chciałbyś, żebym miała obsesję na twoim

punkcie - prowokowała go zadziornie.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

123

Przez chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy. Pierwsza

idwróciła wzrok Amy.

- Wychodzę - mruknęła. - Nie podoba mi się

posób, w jaki się przy tobie zmieniłam.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Amy nie poszła do swojego pokoju. Był zbyt blisko

Benedicta. Zeszła na dół po schodach i wyszła z ho­

telu.

Gdy już się znalazła na zatłoczonych ulicach Stam­

bułu, zaczęła iść na oślep. Nie zwracała uwagi na

kłębiące się masy ludzi, na słońce, które paliło jej

odkrytą głowę. Musiała iść, żeby przestać myśleć,

odciąć się od przerażonego głosu Angeline, który echem

odbijał się w jej głowie.

Nie wiedziała, dokąd idzie. Skręcała na rogach,

przecinała szerokie aleje, przebiegała ulice, nie zwra*

cając uwagi na klaksony samochodów i ciężarówek,

kiedy wchodziła wprost pod ich koła.

Rosnący upał zmusił ją w końcu do zwolnienia

kroku. Skórę miała wilgotną od potu, więc gdy ujrzała

zacienione arkady, skierowała się w tę stronę.

Kiedy znalazła się w cieniu, oprzytomniała. Zwolniła

jeszcze bardziej i zaczęła zwracać uwagę na otoczenie.

Stwierdziła, że podcienia prowadzą wprost do

ogromnego budynku, podzielonego labiryntem alei

i ślepych zaułków. Były słabo oświetlone, zatłoczone,

z rzędami sklepów, w których sprzedawano wszystko,

o czym człowiek może pomyśleć. Po chwili .Amy

zorientowała się, że znalazła się na Krytym Bazarze.

Szła dalej i dalej, otoczona oszałamiającą mieszaniną

obrazów, dźwięków i zapachów. Były tu dywany we

wszystkich możliwych kolorach, wzorzyste chusty, belę

błyszczących materiałów, lśniące złoto i ciemny połysk

cynowych naczyń, zapach wanilii, goździków i perfum*

wykonanie - Irena

scandalous

background image

125

rzędy butów i ubrania z fałszywymi znakami znanych

producentów.

Amy spacerowała po wąskich uliczkach, czasami

zatrzymywała się na krótką chwilę, zaglądała trochę

bezmyślnie do sklepiku i wychodziła szybko, nim

sprzedawca zdążył wybiec, aby zachęcić ją do kupna

swoich towarów. Bazar był pełen ludzi - turystów

czyhających na jakąś okazję, tragarzy, zgiętych wpół

pod ogromnymi ciężarami, czarnowłosych i czarno­

okich mężczyzn, kobiet z głowami okrytymi chustami,

ulicznych sprzedawców starających się sprzedać swój

towar, mówiących najróżniejszymi językami. Było to

oszałamiające i Amy wreszcie poczuła się bezpieczna.

Mogła zagubić się wśród przechodniów, rozpłynąć

się w gwarnym tłumie i przestać myśleć przez ten czas

o czymkolwiek.

Wtem jakaś ręka zacisnęła się na jej ramieniu. Nim

krzyknęła przestraszona, ktoś ją odwrócił i stanęła

przed mężczyzną, który ją zaczepił. Podobnie jak inni

mężczyźni z Bazaru miał czarne oczy i czarne włosy.

Ale w odróżnieniu od innych, był jej bardzo bliski.

Benedict spojrzał jej w oczy.

- Dokąd ty, u diabła, idziesz? - powiedział głosem,

w którym czuło się napięcie..

- Myślę, że to nie twój interes - odrzekła Amy

zdenerwowana.

- Biegasz po ulicach Stambułu prawie całe popołud­

nie.

- Skąd o tym wiesz? - spytała. — Chodziłeś za mną?

- Tak.

Jego beznamiętny ton jeszcze bardziej ją rozsierdził.

- Dlaczego? - spytała wściekła. - Możesz mi wierzyć

lub nie, ale jestem na tyle dorosła, że mogę chodzić

sama.

- Nie postąpiłaś rozważnie, włócząc się po ulicach

obcego miasta. To mogło być niebezpieczne.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

126

- To zabawne - odparła Amy. - Sądziłam, że

najbardziej niebezpiecznie jest w pobliżu ciebie.

- Masz rację, coś niebezpiecznego rozgrywa się

między nami - przyznał ponurym tonem. - Myślę, że

przyszedł czas, żebyśmy to wyjaśnili.

Gdy chwycił ją znowu pod ramię, posłała mu

gniewne spojrzenie.

- Co masz zamiar zrobić?

- Zabiorę cię do hotelu.

- Nie, nie zrobisz tego!

Jednak ruszyła, ponieważ ciągle ściskał jej ramię

i popychał naprzód.

- Puść mnie - syknęła.

- Nie puszczę, póki stąd nie wyjdziemy. - Benedict

był nieubłagany, prowadząc ją w kierunku jednej

z bram Bazaru.

- Jeżeli nie uwolnisz mego ramienia, zacznę krzyczeć

- próbowała go nastraszyć.

- Nie żałuj sobie - zachęcał. - Ale musisz pamiętać,

że jest to kraj muzułmański. Kobiety są całkowicie

podporządkowane mężczyznom. Małe jest prawdo­

podobieństwo, żeby ktoś próbował mnie powstrzymać,

bez względu na to, co będę z tobą robił.

Amy rozejrzała się trochę uważniej. W tej części

Bazaru było bardzo dużo mężczyzn i tylko garstka

kobiet. Niektórzy patrzyli, jak Benedict ciągnie ją za

sobą i mogła wyraźnie dostrzec na ich twarzach

mieszaninę rozbawienia i aprobaty dla sposobu, w jaki

została potraktowana.

- Tylko poczekajcie, aż powstanie i tutaj ruch

feministyczny! - wrzeszczała wściekła. - Przestaniecie

się wtedy śmiać!

Przypuszczalnie nie zrozumieli z tego ani jednego

słowa, ale uśmiechy rozjaśniły ich twarze, a kilku

nawet krzyknęło zachęcająco do Bendicta, gdy ten,

ciągle używając siły, prowadził ją przez Bazar.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

127

Amy była bliska płaczu, ale postanowiła nie pokazać

lez tym śmiejącym się, aroganckim mężczyznom.

Wydała z siebie westchnienie ulgi, kiedy wreszcie

opuścili budynek. Lecz Benedict nie pozwolił jej odejść.

Maszerowali więc razem przez wąskie i zapchane

uliczki.

- Obiecałeś mnie puścić, gdy wyjdziemy z Bazaru,

a ciągle ściskasz mi rękę - powiedziała ze skargą

w głosie.

- To prawda - przyznał. W jego głosie zabrzmiała

nieugięta determinacja człowieka, który podjął ważną

decyzję.

Amy próbowała się jakoś wykręcić, ale bez powo­

dzenia. W żaden sposób nie mogła się wyrwać z moc­

nego chwytu jego rąk. Zastanawiała się, czy nie zawołać

o pomoc, ale to było zbyt krępujące. Ludzie przyglądali

się im z pewnym zaciekawieniem. Nie chciała zwracać

na siebie jeszcze większej liwagi. Zresztą pogodziła się

już z tym, że Benedict zaciągnie ją do hotelu. W końcu

miała już dosyć włóczęgi po Stambule. Była zmęczona,

bolały ją nogi i marzyła o chłodnym prysznicu i czys­

tym łóżku.

Wydala westchnienie ulgi, gdy ujrzeli budynek

hotelowy. Za kilka minut znajdzie się w swoim pokoju.

Zamknie się przed Benedictem Kane'em i spróbuje

na kilka godzin zapomnieć o nim.

W milczeniu weszli do windy. Amy była wściekła,

lecz on nawet nie raczył na nią spojrzeć. Dotarli razem

do drzwi pokoju Benedicta, ale ku jej zaskoczeniu nie

pozwolił jej odejść, lecz wepchnął ją do środka i prze­

kręcił za sobą klucz.

- I co teraz zamierzasz zrobić? - spytała rozzłosz­

czona, z nutką niepokoju w głosie. Jego oczy płonęły

blaskiem, którego jeszcze nie widziała, na twarzy

pojawił się wyraz determinacji.

- Zamierzam skończyć to, co zaczęliśmy wcześniej

wykonanie - Irena

scandalous

background image

128

- została poinformowana. - Nadszedł czas, żebyśmy

wreszcie uświadomili sobie, co się tutaj dzieje.

- Nie mam z tobą nic wspólnego. I nie chc<(

przebywać razem z tobą.

Spojrzał na nią przenikliwie, ciemniejszymi niśj

zwykle oczyma. i

- A ja sądzę, że chcesz - powiedział łagodnie;

- Myślę, że to jest dokładnie to, czego potrzebujesz.

Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Starała się

jednak trzymać nerwy na wodzy.

- Jesteś bezczelny - rzuciła mu gniewnie. - Na­

prawdę myślisz, że nie można ci się oprzeć? Że

wystarczy, że zagwiżdżesz, a masz już kogo tylko

zechcesz? Więc na mnie możesz przez tydzień gwizdać

i tak nie zmieni to mojej niechęci do ciebie.

- Kłamiesz - powiedział spokojnie.

- Jak śmiesz tak mówić?

- Bo chcesz być ze mną, w tym pokoju - powiedział

z absolutną pewnością siebie Benedict.

Amy walczyła ze sobą, żeby powstrzymać następny

dreszcz.

>

- Nie chcę być z tobą i w ogóle niczego od ciebie

nie chcę - zaprzeczyła gwałtownie.

- Chcesz, chcesz - powiedział, a jego oczy stały się

prawie czarne. - Chcesz tego.

Była zdecydowana podjąć z nim walkę. Jednego

nie wiedziała, że ta walka będzie trwała tak krótko.

Wystarczył jeden, długi, zaborczy pocałunek i za­

pomniała o wszelkiej obronie. Po nim nastąpił jeszcze

jeden, krótszy, lecz gwałtowniejszy.

- Chcesz być ze mną? - zapytał bezczelnie.

- Nie - udało się jej wykrztusić głosem, którego

brzmienie wyrażało coś innego.

Kolejny pocałunek, równie namiętny, pozbawił ją

wszelkich wątpliwości.

- Chcesz? - powtórzył Benedict. - Pragnę to usłyszeć.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

129

- Tak - Amy usłyszała swój szept, chociaż ciągle

nie mogła uwierzyć, że poddała się tak szybko i łatwo.

Rozluźnił uścisk.

- I ja chcę być z tobą - mruczał. - Nie wyobrażasz

sobie nawet jak bardzo.

Niecierpliwie wsunął ręce pod jej bluzkę.

Amy zadrżała.

- Nie możemy tego robić. Ja nie mogę. To nieucz­

ciwe. Szczególnie teraz, kiedy powinniśmy poświecić

wszystkie myśli Angeline.

- Nie zapomniałem o Angeline, ale w tej chwili to

jest najważniejsze.

- Tak nie można - stwierdziła desperacko Amy.

- Więc powiedz, że to nie jest ważne.

Lecz Amy nie potrafiła tego uczynić.

- To tylko seks - wymamrotała. - To się zdarza.

Zwłaszcza ludziom zdanym wyłącznie na siebie, tak

jak my.

- Nie, nieprawda - zaprotestował zdecydowanie

Benedict. - Miałem już parę takich przygód: fizyczny

pociąg, który trwał kilka tygodni i wypalał się sam.

Teraz to coś zupełnie innego.

- Co to jest w takim razie? - spytała głosem pełnym

niepewności.

- Nie wiem - odpowiedział wprost. - Dla mnie to

również coś nowego, ale okropnie mi się to podoba

- jego głos zdradzał ogromne napięcie.

Przyciągnął ją znowu do siebie, lecz tym razem

jego ręce inaczej się poruszały. Muskały ją delikatnie,

jakby chciały poznać kształty jej ciała, zanim wnikną

do bardziej sekretnych zakamarków.

Szybko zamknęła oczy. W czasie swego dorosłego

życia przeżyła jedną krótką i nieszczęśliwą historię

miłosną i myślała, że wie już, co to seks i namiętność.

Teraz stwierdzała, że nie dowiedziała się do tej pory

niczego. To nie były tylko pieszczoty, miłe ciepło

wykonanie - Irena

scandalous

background image

130

i bliskość drugiego ciała, a potem szybki koniec bez

szczególnego zadowolenia. To był płomień, który

rozpalał wszystkie nerwy, pewność, że to jest właśnie

to ciało i żadne inne, przyspieszony puls i mocne bicie

serca. Pożądanie większe niż cokolwiek innego. Pożą­

danie, które mogło trwać przez całe życie - nie tylko

fizyczne, znacznie bardziej skomplikowane, głębokie

i przerażające swoją intensywnością.

Benedict popatrzył na nią przez chwilę, potem nagle

na jego ustach pojawił się uśmiech.

- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze - powiedział

z ogromną pewnością. Potem znowu dotknął swymi

ustami jej warg i nagle cały świat zaczął wirować

wokół niej.

Objął ją i przytulił bardzo mocno do siebie. Przez

cienki materiał koszuli czuła jego rozpalone ciało.

Wczepił się w nią palcami, jakby potrzebował jakiegoś

oparcia. Poczuła, że jej niema odpowiedź sprawiła

mu wielką przyjemność.

W chwilę później leżeli obok siebie na łóżku. Amy

nie miała pojęcia, jak się tu znalazła. Nie pamiętała,

czy położyła się sama, ale nie pamiętała także, jak

została przeniesiona. Dłonie Benedicta znowu się

zaczęły poruszać. Widać było, że z trudnością hamuje

ich niecierpliwość. Wślizgnęły się pod jej ubranie,

dotykały jej leciutko i pieściły, wnikały głębiej, spra­

wiały, że wstrzymywała oddech i wynurzały się znowu

na powierzchnię, tym razem po to, by zacząć ją

gorączkowo rozbierać.

- Ja... ja nigdy tego nie robię - mamrotała trochę

chaotycznie. - Nie wskakuję zwykle do łóżka komuś,

kogo znam zaledwie kilka dni...

Cienlne oczy Benedicta spoczęły na niej.

- My nie „wskakujemy do łóżka" - powiedział

z lekkim rozdrażnieniem.

- Więc... co my robimy?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

131

- Poznajemy się na wszelkie możliwe sposoby.

- Dlaczego?

. - Do diabła, czy ty zawsze zadajesz tyle pytań?

Ściągnął już jej koszulkę i przez chwilę wpatrywał

się głodnymi oczyma w jej piersi, ciągle jeszcze skrę­

powane cienkim staniczkiem.

- Chcesz wiedzieć, dlaczego to robimy? - ciągnął

Benedict, z trudnością kontrolując głos. Jego palce

szukały już zapięcia, żeby uwolnić jej ciepłe i pełne

piersi i wziąć je w dłonie. - Chyba nie znajdę od­

powiedzi, która miałaby jakiś sens. - Zniżył głos, gdy

nakrył dłońmi nagie, jasne, alabastrowo gładkie piersi.

- Wiem tylko, że pragnę cię zupełnie inaczej, niż

pragnąłem jakiejkolwiek kobiety w przeszłości. - Jego

palce zatrzymały się na chwilę, leciutko pocierając

jasnoróżowe brodawki, aż uwypukliły się twardniejąc.

Potem, ociągając się nieco, przesunął ręce ku suwakowi

jej dżinsów. - Nawet nie potrafię ci powiedzieć, kiedy

to się zaczęło - mówił dalej, pewniejszym już głosem.

-Może to stało się wtedy, gdy ujrzałem cię pierwszy

raz. A może raczej kiedy przyjrzałem ci się bliżej po

raz pierwszy i zdałem sobie sprawę, że zupełnie nie

przypominasz Angeline. Nie przypominasz nikogo,

z wyjątkiem Amy Stewart. Jesteś zupełnie wyjątkowa.
- Rozpiął zamek błyskawiczny jej dżinsów. - Unieś

nieco biodra - powiedział łagodnie.

Amy, milcząc, posłusznie poddała się jego życzeniu.

Zsunął z niej dżinsy, a potem przesunął dłońmi przez

całą długość jej nóg. Zadrżała gwałtownie, kiedy

poczuła dotyk jego rozpalonych dłoni na pośladkach.

Z radością przyjął tę jej spontaniczną reakcję.

Sama również zaczęła go pieścić, wpierw nieśmiało,

potem z coraz większą gwałtownością. Czuła, jak jego

skóra reaguje na dotyk jej dłoni. Szybko oswobodził

się z ubrania i teraz mogła poszerzyć obszar badań.

Jej palce syciły się intymnym kontaktem z jego ciałem.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

132
Miał elastyczną i gładką skórę, twarde mięśnie. Czuła

ich lekkie napięcie, świadczące o tym, że ciągle pró­

bował sie kontrolować.

- Przestańmy - powiedział napiętym głosem. - Cho­

ciaż przez chwilę.

Odsunął się od niej i oddychał gwałtownie. Amy

stwierdziła, że nie chce, żeby był tak daleko, nawet

gdyby miało to trwać tylko chwilę. Przysunęła się do

niego i przytuliła instynktownie. Nie spodziewała się

po sobie takiego zachowania.

- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co ze mną robisz?

- Benedict jęknął cichutko.

- Tak, wiem - szepnęła Amy.

Pieściła i drażniła go delikatnie. Jego ciało było

gorące i twarde i reagowało przy każdym dotknięciu.

Benedict nie mógł się dłużej powstrzymać, pozwolił

swoim rękom obejmować ją i pieścić wszędzie, gdzie

chciały. Poruszały się po delikatnych wypukłościach,

ześlizgiwały w ciepłe zagłębienia, prowokowały eks^

plozje rozkoszy i długie fale, które oblewały ją i zo­

stawiały rozpaloną i drżącą.

Pochylił głowę nad jej piersiami, dotykał je języ­

kiem, smakował zębami, jak gdyby była to słodycz,

którą chciał na zawsze zapamiętać. Potem pocało­

wał ją, lecz ten pocałunek był niepodobny do in­

nych, którymi uszczęśliwiał ją wcześniej. W tym

było zdecydowanie i gwałtowność, całkowita zabor­

czość. Wiedziała teraz, że odda mu wszystko i na

zawsze.

Po tym pocałunku Benedict przyglądał się jej przez

dłuższy czas. Potem niespodziewanie odsunął się od

niej.

- Tutaj się zatrzymamy - powiedział szorstkim

tonem.

Amy poczęła się wynurzać z rozkosznego zapamię­

tania.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

133

- Zatrzymamy się? - powtórzyła jak echo. - Nie

pragniesz mnie?

- Spójrz na mnie - poprosił. Amy poczuła, że

rumieniec wkrada się na jej policzki, gdy ujrzała ciągle

podniecone ciało Benedicta. - Czy wyglądałbym tak,

gdybym ciebie nie pożądał? Ale jeżeli teraz popróbu­

jemy wszystkich rozkoszy, cóż nam zostanie na później?

Nie chciałbym tego przyspieszać. Ważne jest, żebyśmy

mieli to wszystko we właściwym czasie. Rozumiesz

mnie?

- Myślę, że tak.

Benedict pochylił się ku niej, chwycił ją i potrząsnął

leciutko.

- Źle jest posuwać się zbyt szybko i za daleko.

Dopóki nie zrozumiemy, co się dzieje między nami,

starajmy się postępować rozważnie.

- W takim razie po co było to wszystko?

- Mówiłem ci, że chcę się wszystkiego o tobie

dowiedzieć. - Uśmiechnął się blado. - A to był jedyny

sposób.

- I co we mnie odkryłeś? - spytała go ostrożnie.

- O wiele więcej, niż się spodziewałem - Benedict

uśmiechnął się nieco śmielej. - Ty dowiedziałaś się

wielu rzeczy o mnie. Ale nie spodziewałem się, że

zajdziemy tak daleko. Wydawało mi się, że jesteś

taka niedostępna. - Zsunął się z łóżka. - Muszę wziąć

długi, zimny prysznic. W takim stanie nie mogę

pokazać się w miejscach publicznych.

Zniknął w łazience, a Amy siadła na łóżku i kolana

podciągnęła pod brodę. Nie spodziewała się niczego

podobnego. Nie była nawet pewna, czy wie, jak należy

dalej postępować, jak sobie poradzić. Jedna rzecz nie

ulegała wątpliwości - Benedict wiedział teraz dosko­

nale, co do niego czuła. I wydawało się, że bardzo był

z tego zadowolony.

Amy bardzo powoli wkładała na siebie ubranie.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

134
Skórę miała jeszcze rozpaloną, drżała przypominając

sobie, jak się czuła, kiedy Benedict zdejmował z niej

te same ciuszki.

Słyszała szum wody w łazience i przez chwilę

pomyślała, żeby pobiec tam, zanim on wyjdzie. To

było coś, przed czym nie mogła uciec.

Kilka minut później Benedict wyszedł z łazienki

i posłał jej tak, czarujący uśmiech, że poczuła, jak

kolana się pod nią uginają.

- Zimny prysznic to tymczasowe rozwiązanie - po­

wiedział.

- Bardzo chciałabym wiedzieć, co się z nami dzieje

- szepnęła.

- Ja także. Jestem podobnie jak ty zaskoczony.

Jeszcze przed kilkoma dniami nie wiedziałem o twoim

istnieniu. Teraz czuję się tak, jakbym znał cię od

zawsze.

Był bardzo zakłopotany, ale i radosny, jak gdyby

zaczął sobie uświadamiać, że bardzo podoba mu się

to, co się rozgrywa między nimi. W jego oczach pojawił

się ognik, który ostrzegł Amy, że efekty działania

prysznica już się kończą.

W tym momencie rozdzwonił się przenikliwie telefon.

Amy podskoczyła, a Benedict zaklął cicho pod nosem,

mocno poirytowany tym, że mu przerwano.

- Lepiej będzie, jeżeli ty odbierzesz - powiedział

niezadowolony.

Amy podniosła słuchawkę.

- Gotowi do przyjęcia ostatnich instrukcji? - spytał

męski głos.

Oblała ją fala wstydu, gdy uświadomiła sobie, że

przez chwilę zupełnie zapomniała o Angeline. Benedict

umiał sprawić, że zapominała o wszystkim, oczywiście

prócz niego samego.

- Tak, jestem gotowa - powiedziała cicho.

- Jutro rano wsiądź na prom, który płynie od Mostu

wykonanie - Irena

scandalous

background image

135

Galata w górę Bosforu. Dopłyniesz tylko do pierwszego

przystanku, tuż przed Meczetem Dolmabahce. Masz

być sama. Twój chłopak zostanie w hotelu. Ktoś będzie

miał oko na to, czy rzeczywiście został. Aha, jeszcze

jeden drobiażdżek - powiedział ze złośliwym humorem

- musisz wziąć ze sobą trochę pieniędzy. Sześćdziesiąt

tysięcy, żeby być dokładnym. I raczej się upewnij, czy

jest ich dokładnie tyle, bo inaczej twoja kuzyneczka

zdecydowanie nie będzie zadowolona z konsekwencji.

- Nie mam takiej ilości pieniędzy! - W Amy naras­

tała panika.

- Wiedziałaś przez cały czas, że będziesz musiała

zapłacić znaczną sumę - usłyszała nieubłagany głos.

- Powinnaś podjąć niezbędne przygotowania. Nie

chcemy przetargów na ten temat. Bądź jutro na promie,

albo nie usłyszysz już ani o nas, ani o swojej kuzynce.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, usłyszała trzask od­

kładanej słuchawki i rozmowa została przerwana.

Zwróciła się do Benedicta z pobladłą twarzą.

- Chcą sześćdziesiąt tysięcy funtów jutro rano. Nie

mam tyle! Gdybym sprzedała wszystkie udziały, które

zostawił mój wuj, z trudnością otrzymałabym taką

sumę, ale nie mam czasu, zresztą zarząd nie zgodzi się

na sprzedaż akcji.

- Zastanawiam się, czy to przypadek, że żądają od

ciebie prawie dokładnie tyle samo, ile zostawił ci wuj?

- Benedict zamyślił się.

- Sądzisz, że ktoś się o tym dowiedział? Że porwali

Angeline, żeby przejąć pieniądze mojego wuja? - Amy

potrząsnęła niecierpliwie głową. - Teraz to nie jest

ważne. Prawdziwym problemem jest sześćdziesiąt

tysięcy funtów. To przekracza moje możliwości!

- Nie, nie jest tak - powiedział spokojnie Benedict.

- Rano, pójdziemy do banku i podejmiemy pieniądze.

- Teoretycznie jest to możliwe, ale nie sądzę, że

zgodzą się na takie przekroczenie rachunku.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

136

- Nie musisz tego robić. Podczas pierwszej wizyty

w banku przygotowałem się do pobrania dużej sumy.

Pieniądze czekają na nas, trzeba je tylko podjąć.

Amy popatrzyła na niego.

- Zapłacisz sześćdziesiąt tysięcy funtów, żeby od­

zyskać Angeline?

- Tak, ale nie dlatego, że coś dla mnie znaczy. Był

czas, że myślałem inaczej, ale myliłem się. Ostatnie

dni pokazały, jak bardzo się myliłem.

Spłonęła rumieńcem, gdy zastanowiła się nad zna­

czeniem tych słów. Potem wykrztusiła:

- Prawdopodobnie powinnam powiedzieć, że nie

pozwolę, że nie przyjmę pieniędzy. Ale gdybym tak

zrobiła, coś strasznego mogłoby się stać z Angeline.

Jednak zwrócę ci pieniądze, zwrócę co do pensa. Znajdę

sposób, żeby obejść prawne ograniczenia i sprzedam

udziały pozostawione przez wuja.

- Nie chcę, żebyś sprzedawała cokolwiek. To na­

prawdę nie jest ważne, czy pieniądze, zapłacone za

uwolnienie Angeline, należą do mnie czy do ciebie.

Jest coś ważniejszego, mam na myśli twoje bezpieczeń­

stwo. Nie pozwolę ci pójść samej na prom - ostrzegł

ją. - Będę w pobliżu.

- Nie, nie możesz tego zrobić - powiedziała natych­

miast. - Będą nas obserwować, zauważą cię i wtedy

Angeline znajdzie się w prawdziwym niebezpieczeńs­

twie.

Zmarszczył brwi, rozważając ten problem. Później

mrugnął porozumiewawczo.

- Poczekaj tutaj - powiedział kierując się w stronę

wyjścia - będę z powrotem za godzinę.

- Dokąd idziesz? - zawołała za nim, ale nie od­

powiedział, posłał jej tylko szeroki uśmiech i już go

nie było.

Po jego wyjściu chodziła nerwowo po pokoju w tę

i z powrotem. Wszystko działo się zbyt szybko. Była

wykonanie - Irena

scandalous

background image

137

kompletnie zagubiona. Czuła, że taki stan utrzyma

się do końca jej życia.

Jakąś godzinę później rozległo się lekkie pukanie

do drzwi. Amy jęknęła cichutko. Któż to może być?

Nie chciała się z nikim widzieć w tym stanie.

Otworzyła drzwi i ujrzała nieznajomego, wysokiego

mężczyznę. Zrobiła kwaśną minę.

- Pomylił pan pokoje - zaczęła. Ale przyjrzała mu

się uważniej. - Benedict? - zapytała niepewnie.

Miał na sobie znoszone ubranie robocze, włosy

ostrzyżone i zaczesane w zupełnie inny sposób oraz

przyklejone wąsy.

- /eżeli ty mnie nie rozpoznałaś, to tym bardziej

nie uda się to porywaczom - zaśmiał się zadowolony

z siebie.

- Wyglądasz jak prawdziwy Turek - powiedziała

zaskoczona.

- O to mi chodziło. Mam trochę specjalnego płynu,

którym jeszcze bardziej przyciemnię skórę. Rano prom

powinien być bardzo zatłoczony. Zmieszam się z in­

nymi pasażerami i w ten sposób porywacze nie powinni

mnie zauważyć.

- To jest szaleństwo - mruczała oszołomiona Amy.

-Naprawdę, to wszystko jest szaleństwem.

Benedict odkleił wąsy i ód razu stał się bardziej do

siebie podobny.

- Ostatnie dni były rzeczywiście dziwne - zgodził

się z Amy.

- (jdyby tylko Angeline nie była w takim niebez­

pieczeństwie. To rzuca cień na wszystko. - Westchnęła

głęboko.

- Może nie powinnaś się tak martwić o swoją

kuzynkę - zasugerował Benedict.

- Jakżebym mogła - powiedziała oburzona.

- Pamiętaj, że to dziewczyna, która znakomicie

potrafi się zakręcić wokół własnych interesów.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

138

- Nie jest w stanie zatroszczyć się o swoje sprawy

- wytknęła mu zdenerwowana. - Jest przecież uwię­

ziona.

Benedict chciał chyba coś powiedzieć, ale powstrzy­

mał się. Przez chwilę zastanawiał się nad czymś,

a potem zwrócił się do niej zupełnie innym tonem.

- Robi się późno, chodźmy na dół coś zjeść. Potem

spróbujemy się przespać. Jutro czeka nas ciężki dzień.

- Każdy dzień był dla mnie ciężki, odkąd przybyliś­

my do Stambułu - mruknęła Amy.

Podszedł bliżej.

- To samo można powiedzieć o nocach - powiedział

nieco zachrypniętym głosem.

Nagle nabrała pewności, że chce ją pocałować.

Odsunęła się instynktownie. Nie zniosłaby już tego.

Zbyt dużo się wydarzyło, w zbyt szybkim tempie.

Nerwy miała napięte do ostatnich granic i w każdej

chwili mogły ją zawieść.

Wyraz zawodu pojawił się na twarzy Benedicta.

- Nie lubię, jak się odwracasz ode mnie - zwrócił

jej łagodnie uwagę.

- A jeszcze kilka dni temu nie podobało ci się, gdy

zbliżałam się do ciebie - przypomniała mu uszczypliwie.

- Mylisz się całkowicie. Sądzę, że zawsze chciałem,

żebyś była blisko mnie. Rozstrajało mnie to, że tak

na mnie działasz.

- Ciągle nie wiem, jak na ciebie działam.

- Wiesz, wiesz. - W jego oczach znowu pojawiły

się ogniki. - Nie mówiłem ci, ale wiesz znakomicie.

Podszedł bliżej.

- Musimy zejść na dół, na obiad - przypomniała

mu drżącym głosem.

- Do diabła z obiadem. - Wyciągnął ręce i objął

ją. - Do diabła ze wszystkim - mruknął. Jego oczy

były teraz prawie czarne. - Pamiętam, powiedziałem,

że jest na to za wcześnie. Rzeczywiście jest za wcześnie

wykonanie - Irena

scandalous

background image

139

i przykro mi bardzo, ale dłużej już nie mogę nad sobą

zapanować. Bardzo cię pragnę.

Zamknął jej usta pocałunkiem. Ale to nie miało

znaczenia. Nie było nic takiego, co Amy chciałaby

mu powiedzieć. Nic, co mogłaby powiedzieć. Nagle

uciekły jej wszystkie słowa.

Spragnieni, szybko zdarli z siebie ubrania. Gorąca

wilgotna skóra ocierała się o rozpalone ciała. Z trudem

łapali powietrze. Wydawało im się, że wszystko roz­

grywa się z oszałamiającą prędkością. Amy pogrążyła

się w ciemnych przestrzeniach rozkoszy. Oddech

zamierał pod wpływem śmiałych pieszczot. Krew

rozpalało pożądanie, wszystko działo się szybko, ale

w naturalnym, zmysłowym rytmie. Objęci ciasno

roztapiali się w sobie, prawie niemożliwe było okreś­

lenie,' gdzie kończy się kobieca delikatność, a zaczyna

męska twardość. Amy nawet w najśmielszych marze­

niach nie przypuszczała, że można kogoś pożądać tak

bardzo.

Benedict zaplątał się w pościel i teraz mrucząc coś

pod nosem próbował się uwolnić. Nagle zamarł

i spojrzał na nią. Widziała jego płonące oczy i zaczer­

wienione policzki.

- Pragnę cię - powiedział bardzo przytomnie.

- Nikogo innego. Tylko ciebie.

Amy patrzyła na niego i myślała, co może wyczytać

z jej oczu. Chwilę później objął ją znowu. Ogarnęła

ich nagła ciemność i żar, poczuła napływające nowe

fale uniesienia.

Zaczęła się zapadać gdzieś w dół, więc przywarła

do Benedicta. Wydawało się jej, że jest on jedyną,

stałą rzeczą, która może przywrócić spokój wzburzo­

nym uczuciom i gwałtownie poruszającym się ciałom.

Wtem potężny dreszcz przebiegł jego ciało i zakończył

się gdzieś w głębi jej istoty, docierając do najdalszych

zakątków jaźni. Roztopiła się w nim zupełnie. Kolejne

wykonanie - Irena

scandalous

background image

140

paroksyzmy dreszczy wstrząsały nią pod wpływem

ciemnej, rozpalonej rozkoszy, która ją zalewała.

W końcu osiadła na ciepłej, zatopionej w słońcu

mieliźnie i poczuła niezmierzoną błogość.

Minęło dużo czasu, zanim Benedict uniósł głowę

i spojrzał na nią.

- Dobrze? - spytał cicho.

Amy nie potrafiła wykrztusić ani słowa. Zamiast

odpowiedzi przytuliła się mocniej i ukryła twarz w jego

ramionach.

Pogłaskał ją delikatnie po karku.

- Przepraszam, że to stało się tak szybko. Że to

w ogóle się stało. Nie miałem takiego zamiaru. Przynaj­

mniej nie teraz. Co ty, do diabła, ze mną zrobiłaś?

- Nie wiem - udało jej się odpowiedzieć.

- Wiesz, na pewno - powiedział znacznie łagodniej.

Palce zaplątały mu się w wilgotnych, złotych pasmach

jej włosów i tam pozostały.

Amy zamknęła oczy, pomyślała, że w całym swoim

życiu nie była tak szczęśliwa i zapadła w sen, długi

i cichy.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Rano Amy otworzyła oczy i zobaczyła, że oboje

leżą w tej samej pozycji.

- No, no, no... - powiedziała głośno. A potem,

z lekką obawą jeszcze raz. - No, no, no...

Benedict

s

również otworzył oczy.

- Rzeczywiście: no, no, no... -przyznał, rozluźniony.

- Sprawy posuwają się szybciej, niż wskazywałyby na

to nasze intencje. Jak ci się to podoba?

- Ja... - zaczęła raczej niepewnym głosem. Wtem,

nabierając nagle pewności, że wszystko było wspaniałe,

uśmiechnęła się szeroko. - Bardzo dobrze, czuję się

znakomicie.

- Obiecuję, że w przyszłości będziesz się czuła jeszcze

lepiej - powiedział, zadowolony z siebie.

- A skąd to wiesz? - Spojrzała na niego, otwierając

szeroko swe zielone oczy.

- Ponieważ tak już między nami będzie - powiedział

z niezachwianą pewnością siebie. - Wydaje mi się, że

oboje szukaliśmy się od dawna. I teraz zrobimy

wszystko, żeby się nie zawieść.

- No, no, no... - powtórzyła Amy. Wyplątała się

jakoś z jego ramion i siadła wyprostowana na łóżku.

1 - Angeline - powiedziała zmienionym głosem. - Za­

pomnieliśmy o Angeline!

- Bardzo bym chciał o niej zapomnieć - burknął

Benedict.

- Jak możesz tak mówić? - wybuchnęła gniewem.

- W taki ranek jak dziś przyszłoby mi to bez tru­

du - odparł spokojnie. - Ale lepiej będzie, jak wsta-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

142
niemy, ubierzemy się i dostarczymy pieniądze pory­

waczom.

- Jeżeli dla ciebie to za duży kłopot, zostań w łóżku,

a ja zrobię wszystko sama - powiedziała, patrząc na

niego ze złością.

- Jesteś na mnie zła? - spytał, wodząc za nią leniwie

oczyma. - Jesteś, jesteś. Ale to nieważne. Nie chcę,

żebyś była cały czas słodziutka jak cukierek. Słodkie

dziewczyny to nudne dziewczyny. Bądź rogata, uparta,

niezależna. Jedynie w łóżku bądź słodka - dodał

z lubieżnym uśmiechem.

- Angeline... i pieniądze - przypomniała mu roz­

jątrzona.

Benedict zwlókł się z łóżka.

- Pójdziemy razem pod prysznic? - uśmiechał się

kusząco. - Nie, może nie - ustąpił z widocznym

wahaniem. - Gdybyśmy mogli zostać, pokazałbym ci

jak można bawić się w łazience.

Amy z trudem oderwała wzrok od jego silnego,

gibkiego ciała. Ciała, które znała tak dobrze, pomyślała

i zaczerwieniła się gwałtownie.

Na szczęście Benedict zniknął już w łazience i nie

widział tego. Z trudem odrywała swe myśli od wszys­

tkiego, co się wydarzyło ostatniej nocy. Dzisiaj masz

myśleć o Angeline, upomniała się. Wszystko inne musi

poczekać. Teraz najważniejsze to wydostać Angeline

z rąk porywaczy.

Ponieważ Benedict był jeszcze w łazience, pobiegła

szybko do swego pokoju, wzięła krótki prysznic

i ubrała się. Starczyło im jeszcze trochę czasu, więc

przełknęli skromne śniadanie. Amy była bardzo głodna.

Uświadomiła sobie, ile czasu minęło od ostatniego

posiłku, przecież nie zjedli nawet wczorajszego obiadu.

Przypomniała sobie, dlaczego tak się stało i poczuła,

że znów się rumieni.

Po jedzeniu udali się wprost do banku. Benedict

wykonanie - Irena

scandalous

background image

143

spędził w nim trochę czasu, a kiedy wychodził, trzymał

w ręku małą aktówkę.

- Pożyczyli mi ją, żebym mógł włożyć pieniądze

- powiedział z niepewnym uśmiechem. - Nie chcieli

mnie wypuścić na ulice Stambułu z sześćdziesięcioma

tysiącami funtów w kieszeni.

Amy spojrzała nerwowo na aktówkę. Za chwilę

miała ją przekazać porywaczom i na samą myśl o tym

ugięły się pod nią nogi.

Robisz to dla Angeline, przypomniała sobie raz

jeszcze, czując do siebie niechęć z powodu tych

objawów tchórzostwa. Masz być spokojna, postępować

zgodnie z poleceniami, a wszystko pójdzie gładko.

Benedict wręczył jej teczkę. Bardzo spoważniał.

- Pójdę teraz do hotelu - powiedział. - Ty ruszaj

prosto na przystań i kup bilet na prom. Nie martw

się o nic. Kiedy dostaniesz się na łódź, będę blisko

ciebie.

- Czy porywacze na pewno cię nie rozpoznają?

- pytała zaniepokojona.

- Ty mnie nie rozpoznałaś, prawda? - przypomniał

jej, posyłając łobuzerski uśmiech.

- Masz rację - przyznała. - Idę, do zobaczenia.

I nie zapomnij o sztucznych wąsach.

Nie zabrzmiało to wcale wesoło i kiedy zobaczyła

oddalającego się Benedicta, poczuła nieprzepartą chęć,

by pobiec za nim.

Nie bądź taka bezduszna! - zganiła się surowo.

Pomyśl o Angeline, która czeka, aż przekażesz wreszcie

pieniądze i zostanie uwolniona.

Potrząsnęła lekko głową, włosy opadły falami na

jej ramiona. Ruszyła zdecydowanym krokiem w stronę

Mostu Galata.

Jak zwykle w okolicach mostu kręciło się mnóstwo

ludzi. Z trudnością przepchnęła się przez tłum, sporo

czasu upłynęło, nim znalazła właściwą kasę. Zaczynała

wykonanie - Irena

scandalous

background image

144

wpadać w panikę. Co będzie, jeżeli spóźni się na

prom? A co się stanie, jeżeli Benedict nie dostanie się

na pokład i będzie musiała popłynąć sama?

Prom był już pełen ludzi. Amy nerwowo rozglądała

się wokół. Każdy z nich mógłby być jednym z pory­

waczy. Gdzie jest Benedict? Nie mogła go dostrzec,

a prom był już gotów do odpłynięcia.

Była zbyt niespokojna, żeby siedzieć. Zresztą prawie

wszystkie miejsca były zajęte. Przepchnęła się w końcu

do barierki. Prom płynął przez Bosfor, powoli posa-

pując, a ona stała, mając przed oczyma wspaniałą

panoramę Stambułu.

Wiedziała, że wkrótce dopłyną do pierwszą przystani

promowej. Widziała już kanciastą bryłę Meczetu Dol-

mabahce, zwieńczoną kopułą, z dwoma strzelistymi

minaretami po bokach. Co teraz się stanie? - zastana­

wiała się z niepokojem. Czy porywacz był na promie,

czy też będzie czekał na nią, kiedy zejdzie z pokładu?

W tym momencie męski głos mruknął jej do ucha:

- Nie odwracaj się, patrz przed siebie, jak gdybyś

podziwiała widok.

Amy natychmiast rozpoznała głos. To był ten sam

człowiek, z którym rozmawiała przez telefon i który

przekazywał jej polecenia.

Mięśnie miała zesztywniałe aż do bólu, lecz po­

słusznie patrzyła przed siebie niewidzącymi oczyma.

- Przekażesz mi teczkę, którą trzymasz - ciągnął

dalej tym samym, spokojnym tonem. Mężczyzna stał

dokładnie za nią, więc w ogóle nie mogła go zobaczyć.

- Potem, gdy tylko prom przycumuje, zejdziesz na

brzeg i pójdziesz do hotelu. I nie oglądaj się za siebie,

będzie bezpieczniej dla ciebie, jeżeli nie zobaczysz mojej

twarzy. Zrozumiałaś?

Amy, drżąc, przytaknęła.

- Świetnie - powiedział mężczyzna z satysfakcją.

- Teraz podaj mi teczkę.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

145

Wyciągnęła rękę za siebie, poczuła, że ktoś odbiera

od niej aktówkę. Potem usłyszała, że została ot­

worzona, jak gdyby sprawdzano jej zawartość.

- Wydaje się, że to cała suma - stwierdził zadowo­

lonym głosem. - Ale sprawdzę, gdy tylko znajdę się

w bezpiecznym miejscu. Wypuścimy twoją kuzynkę

pod warunkiem, że jest wszystko, co do funta.

- Kiedy? - spytała szybko Amy. - W jaki sposób?

- Powiem ci przez telefon, w jaki sposób będziesz

mogła ją odebrać. A teraz dosyć rozmów. Prom zaraz

przycumuje. Schodź i pamiętaj, nie odwracaj się.

Amy ruszyła przed siebie na drżących nogach. Wielu

turystów opuszczało prom, kierując się w stronę

meczetu i wspaniałemu Pałacowi Dolmabahce, który

znajdował się w pobliżu. Zeszła razem z innymi, lecz

zatrzymała się na molo.

Usłyszała, że prom zaczął się oddalać, ale nie

odwróciła się, dopóki dźwięk silnika całkiem nie ucichł.

Benedict nie zszedł na brzeg, więc domyśliła się, że

został na pokładzie i śledzi porywacza. Modliła się

w duchu, żeby zachował ostrożność. Porywacze mogą

być bezlitośni.

Zrobiła wszystko, co do niej należało, i teraz pozosta­

wało tylko oczekiwać na prom, którym wróciłaby do

Mostu Galata. Kiedy spacerowała nerwowo po molo,

uznała, że oczekiwanie to najtrudniejsza rzecz pod

słońcem. Ach, gdyby Benedict był przy niej, a nie na

promie... Czuła, że potrzebuje go natychmiast.

Prom wreszcie przypłynął i szybko weszła na jego

pokład. Gdy zacumowano przy brzegu, Amy szybkim

krokiem ruszyła do hotelu. Może Benedict tam na

nią czeka. Może telefon dzwoni z wiadomością, gdzie

może odnaleźć Angeline.

Ale pokój był pusty i telefon nie dzwonił. Amy

rzuciła się na łóżko i wpatrywała się w sufit przez

dobrych kilka minut. Znowu się podniosła i nie mogąc

wykonanie - Irena

scandalous

background image

146

usiedzieć w miejscu, krążyła niespokojna po pokoju,

spoglądając od czasu do czasu przez okno.

Była kłębkiem nerwów, kiedy wreszcie, po trzech

godzinach, wrócił Benedict. Rzuciła się na niego, gdy

tylko pojawił się w drzwiach, jak tonący na koło

ratunkowe.

Objął ja mocno i widać było, że jest zadowolony.

Pocałował ją szybko.

- Och, to kłuje! - zawołała, wracając do rzeczywis­

tości.

- Przepraszam, zapomniałem, że ciągle je noszę

- powiedział z uśmiechem, odkleił sztuczne wąsy

i wyrzucił do kosza. - Obiecuję, że nigdy czegoś

takiego nie założę.

Amy natychmiast poczuła się lepiej, czując go przy

sobie, i to tak blisko.

- Czego się dowiedziałeś? - spytała. - Wszedłeś na

prom? Nie zauważyłam cię. Czy poszedłeś za porywa­

czem? Wiesz, gdzie się znajduje Angeline?

- Odpowiedź na wszystkie pytania brzmi: tak

- odparł i uśmiech zniknął z jego twarzy. - Pozwól

mi zmienić ubiór, a zabiorę cię do twojej kuzynki.

- Czy dobrze się czuje? - dopytywała się Amy.

- Jak się dowiedziałeś, gdzie się znajduje?

- Poszedłem za człowiekiem, który odebrał od ciebie

pieniądze. Zszedł z promu na następnym postoju

i wrócił do Stambułu. Mieszka w hotelu, zaledwie

kilka przecznic stąd.

- Ale co z Angeline? - Amy była coraz bardziej

zniecierpliwiona. - Gdzie ona jest?

- Na razie dość wyjaśnień - odparł Benedict. Zmienił

mu się ton głosu, nie wiedzieć dlaczego, brzmiał bardzo

szorstko. - Daj mi kilka minut ńa przebranie się. Potem

zabiorę cię do hotelu, w którym przebywa porywacz.

Zrzucił robocze ubranie i zniknął w łazience, żeby

zmyć resztę charakteryzacji.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

147

- W porządku, chodźmy - rzucił krótko.

Amy chciała jeszcze zadać co najmniej kilkanaście

pytań, ale powstrzymała się, widząc wyraz jego twarzy.

Co się dzieje? - zastanawiała się zaniepokojona. Czuła,

że to nie koniec kłopotów.

Gdy wyszli z hotelu, Benedict ruszył szybkim kro­

kiem przez zatłoczone i skąpane w słońcu ulice. Amy

biegła obok niego, ze skupioną twarzą rozmyślając,

dlaczego Benedict zachowuje się w ten sposób. Za­

trzymali się w końcu przed małym hotelikiem w bocznej

uliczce.

- To tutaj - powiedział,

- Co teraz zrobimy? - spytała Amy. - Wezwiemy

policję?

- Nie - chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, ale

przerwał, a po chwili dodał: - Może później. Musisz

o tym zadecydować sama.

- Jesteś bardzo tajemniczy - stwierdziła niezado­

wolona.

- Przykro mi, ale... - Znowu chciał coś powiedzieć,

lecz powstrzymał się. - Chodźmy na górę - rzekł

krótko.

- Jesteś pewny, że to bezpieczne? - Amy spojrzała

na niego podejrzliwie.

- O, tak - powiedział tym samym ostrym tonem,

którego użył już wcześniej. - Jestem tego pewny.

Weszła za nim do środka, zaniepokojona. Benedict

znał doskonale drogę. Skierował się do schodów

i weszli na drugie piętro. Zatrzymali się przed pokojem

znajdującym się na końcu korytarza.

- Tam jest twoja kuzynka - powiedział cicho.

Amy spojrzała na niego zaskoczona.

- Jest uwięziona w pokaju hotelowym? Czy to nie

jest ryzykowne? Ktoś z obsługi mógłby łatwo ją

znaleźć. Muszą przecież zmieniać pościel, sprzątać

pokój.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

148

- Otwórz drzwi - powiedział Benedict - tylko

ostrożnie.

Spojrzała na niego niepewnie, ale wykonała pole­

cenie. Powoli nacisnęła klamkę i znalazła się w przed­

pokoju.

Prawie natychmiast usłyszała znajomy głos. To był

mężczyzna, z którym rozmawiała przez telefon. Czło­

wiek, który na promie odebrał od niej pieniądze.

- Nigdy bym nie pomyślał, że pójdzie tak gładko

- powiedział. - Miałaś rację, to rzeczywiście było

łatwe.

- Oczywiście - stwierdził dziewczęcy głos. - Prze­

widzieliśmy wszystko. Nie było powodu, żeby się coś

nie udało. Przyznaję, że omal nie umarłam ze strachu,

kiedy dowiedziałam się, że jest z nią Benedict, ale

w końcu okazało się, że to nie był problem. Śmiać mi

się chciało, kiedy wymyślili, że Benedict jest narzeczo­

nym Amy. Teraz mamy pieniądze i możemy robić to,

na co mamy ochotę.

Amy stała jak sparaliżowana. To mówiła Angeline,

która wcale nie była sterroryzowaną zakładniczką.

Angeline, która siedziała sobie w wygodnym pokoju

hotelowym i zastanawiała się, jak wydać sześćdziesiąt

tysięcy funtów, które nie należały do niej.

Ruszyła ostrożnie do przodu, tuż za nią szedł

Benedict. Angeline i jej towarzysz siedzieli w drugim

końcu pokoju i nie zauważyli ich w pierwszej chwili.

Na stoliku leżały pieniądze. Angeline z błyszczącymi

oczyma gładziła banknoty, niemalże zmysłowym ru­

chem.

Wtem odwróciła głowę i zobaczyła swoją kuzynkę.

Siedziała nadal bez słowa, tylko jej oczy już tak nie

błyszczały.

- Do diabła - zaklęła bezbarwnym głosem. - A myś­

lałam, że mamy to za sobą.

Angeline pierwsza przerwała długą, napiętą ciszę.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

149

- Straciłaś język? - zapytała zaczepnie. - Nie

postraszysz mnie policją? Powiedz, że masz zamiar

oskarżyć mnie o oszustwo lub o wyłudzenie. - Rzuciła

się nagle na pieniądze, zrzucając je na podłogę.

- Dlaczego nie przyjechałaś sama do Stambułu?

- powiedziała ze złością. - Dlaczego jego ze sobą

przyciągnęłaś? - Spojrzała z nienawiścią na Benedicta.

- Jest taki sprytny. Od razu wiedziałam, że będziemy

mieć przez niego kłopoty. Założę się, że od początku

domyślał się, że cała sprawa to podstęp.

- Nie, nieprawda - zaprzeczył Benedict. - Możesz

mi nie wierzyć, ale przyjechałem, ponieważ autentycznie

martwiłem się o twoje bezpieczeństwo. Jak widzisz,

nie jestem taki sprytny. Ale z czasem zacząłem coś

podejrzewać, nie wszystko do siebie pasowało. A kiedy

zażądałaś sumy dokładnie takiej samej, jak spadek po

wuju Amy, nabrałem pewności, że to nie jest prawdziwe

porwanie.

Amy odwróciła się i spojrzała na Benedicta.

- Nie powiedziałeś mi o tym - powiedziała oszo­

łomiona. - Pozwoliłeś mi myśleć, że Angeline znajduje

się w niebezpieczeństwie?

- Ciągle istniała możliwość, że jestem w błędzie

- odparł Benedict. - Wiedziałem też, że bardzo lubisz

swoją kuzynkę i nie chciałem jej oskarżać, dopóki nie

będę całkiem pewny.

Amy, ciągle oszołomiona, zwróciła się do Angeline.

- Dlaczego to zrobiłaś?

- Ponieważ mnie oszukano - powiedziała gorzko

Angeline. - Powinnam dostać połowę pieniędzy wuja.

Miałam do nich prawo. Niestety, wszystko, co do

pensa, przypadło tobie. Dobra, mała Amy, słodka

Amy, ulubienica wszystkich. Mdli mnie na twój widok

- wyrzucała z siebie gwałtownie. - Zawsze tak na

mnie działałaś, więc postanowiłam zabrać ci te pie­

niądze. Kiedy przyjechałam do Stambułu na wakacje,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

150

spotkałam Mike'a, razem wpadliśmy na pomysł, żeby

zaaranżować porwanie. Okupem miała być suma, którą

pozostawił ci wuj. I prawie się udało - powiedziała

wyzywająco. - Mieliśmy je już w rękach.

- Tyle tylko, że pieniądze, które wam przekazałam,

nie były pieniędzmi wuja - powiedziała Amy i dodała

mocniejszym głosem: - Te sześćdziesiąt tysięcy funtów

należy do Benedicta.

Niebieskie oczy Angeline zrobiły się okrągłe. Od­

wróciła się w stronę Benedicta.

- To są twoje pieniądze? - zapytała zdumiona. - To

ty zapłaciłeś okup? Jak to się stało, że miałeś przy

sobie sześćdziesiąt tysięcy funtów? Dysponujesz takimi

pieniędzmi? - zaśmiała się z goryczą. - Prawda, że

wszystko dookoła siebie poplątałam? Powinnam na

ciebie zarzucić wędkę. Na dłuższą metę byłbyś znacznie

lepszą zdobyczą. Chociaż nie sądzę, żebym mogła

dłużej udawać przy tobie, że jestem taką słodką i miłą

panienką i że zupełnie nie interesują mnie pieniądze,

które wuj zostawił Amy. Za dużo wysiłku musiałam

w to wkładać. Wiedziałam, że dłużej nie wytrzymam.

Dlatego postanowiłam odebrać Amy jej spadek. - Pat­

rzyła na nich, żałując tego, co zrobiła. - Więc co teraz

będzie?

- Na początek zabierzemy pieniądze - powiedział

spokojnie Benedict. - Od Amy zależy, co się z wami

stanie. Osobiście, wtrąciłbym was oboje do więzienia.

Może Amy, jako twoja kuzynka, będzie bardziej

miłosierna.

- W tej chwili nie stać mnie na litość - powiedziała

surowo Amy. Ciągle trudno jej było uwierzyć, że

Angeline mogła postępować tak podstępnie i niemoral­

nie. Pamiętała niepokój, który nie pozwalał jej zasnąć

i chmurzyła się coraz bardziej. - Chodźmy stąd

- mruknęła do Benedicta. - Jeżeli zostaniemy dłużej,

nie ręczę za siebie.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

151

Później zupełnie nie pamiętała, w jaki sposób wrócili

do hotelu. Gdy weszli do pokoju, siadła ciężko na

najbliższym krześle, nie mogąc dojść do siebie. Była

całkowicie oszołomiona.

- Wiedziałam, że Angeline nie jest święta - mó­

wiła głosem, w którym brzmiało niedowierzanie.

- Ale nie sądziłam, że jest gotowa uczynić coś ta­

kiego.

- Mnie również oszukiwała przez jakiś czas - przy­

pomniał jej Benedict. - A to wcale nie jest łatwe.

- Chciałabym, żebyś mi powiedział, kiedy zacząłeś

podejrzewać, że to porwanie jest oszustwem.

- Już mówiłem, nie byłem pewny. Gdybym się

pomylił, byłabyś na mnie wściekła, że śmiałem tak

pomyśleć. A szczególnie wtedy nie chciałem, żebyś się

na mnie złościła - zakończył łagodnie.

Jakiś ton w głosie Benedicta sprawił, że z trudnością

przełknęła ślinę. Zaczęła sobie uświadamiać, że wcale

nie była tak wściekła i rozdrażniona tym wszystkim,

jak być powinna. Przyczyna była prosta. Miała tak

dużo do przemyślenia, a wszystkie myśli krążyły wokół

Benedicta.

- Czy zdecydowałaś się, jak postąpisz z Angeline?

Amy bezradnie wzruszyła ramionami.

- Cóż ja mogę zrobić? To, co uczyniła, to prze­

stępstwo, ale nie mogę pójść na policję. Po prostu nie

mogę.

- Zasługuje na to - przypomniał jej Benedict.

- Wiem! Ale ona nie przestała być moją kuzynką

i mimo tego, co zrobiła, bardzo jej współczuję. Prze­

grała wszystko. Zachowała się okropnie, ale nic z tego

nie ma. Mało tego - Amy uśmiechnęła się blado

- utraciła ciebie. Miała rację, ty jesteś prawdziwą

zdobyczą. I nigdy cię nie dostanie.

- Nikt jeszcze nie nazwał mnie zdobyczą. - Bcnedicl

uniósł nieco brwi.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

152

- Zawsze musi być pierwszy raz - powiedziała

trochę pogodniej. - Jak sądzisz, co Angeline zamierza

uczynić?

- Według mnie, razem ze swym chłopcem pędzą

teraz na lotnisko, pewnie nawet nie tracili czasu na

spakowanie się.

- A co my zamierzamy zrobić? - Amy spojrzała na

niego nieśmiało.

- Myślę o paru rzeczach, które chętnie zrobiłbym

właśnie teraz. - Błysnął oczyma.

- Nie - powiedziała zdecydowanie. - I nie dlatego,

żebym nie chciała - mówiła z rozjaśnioną twarzą

- ale jest naprawdę sporo spraw, które musimy

uporządkować.

- Jak możemy uporządkować coś, czego ciągle nie

potrafimy zrozumieć?

- Ja rozumiem - powiedziała bez zastanowienia.

- Rozumiem już od dawna.

- To może mi wyjaśnisz? - Benedict spojrzał zacie­

kawiony.

- Przecież to proste - mówiła Amy spokojnym

głosem, chociaż jej serce biło jak oszalałe. - To jest

miłość. Prawdziwa miłość. Nie wiem, jak to się stało,

dlaczego tak nagle na mnie spadła, ale tak jest.

Przynajmniej z mojej strony. Nie wiem, jak ty to

odczuwasz.

- Myślę, że pokazałem to bardzo wyraźnie - po­

wiedział Benedict, a jego brwi znowu powędrowały

do góry.

- Tak, rzeczywiście - poczuła lekkie podniecenie,

gdy spojrzał na nią pociemniałymi oczyma. - Ale

pójść do łóżka to nie to samo, co się zakochać, prawda?

Przynajmniej dla mężczyzny. I prawdopodobnie dla

większości kobiet.

- Tak, święta racja - zgodził się. W jego spojrzeniu

pojawiło się wyraźne rozbawienie. Poczuła się urażona.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

153

To miała być poważna rozmowa. Nic nie wyjaśnią,

jeżeli będzie się z niej naśmiewał.

- Chcę tylko wiedzieć - zaczęła zdecydowanie, ale

przerwała. Zabrzmiało to, jak gdyby przedstawiała

mu ultimatum, a przecież nie o to jej chodziło.

- Co chciałabyś wiedzieć? - Benedict zachęcał

łagodnie. - Czy moje zamiary są uczciwe?

- Nie, oczywiście, że nie - powiedziała niezadowo­

lona. - To głupie. Chciałabym wiedzieć - znowu

przerwała. Chciałaby wiedzieć, czy jakimś cudownym

zrządzeniem losu powodują nim takie same uczucia.

To, oczywiście, nie było możliwe. A ona obawiała się

zadać takie pytanie, by nie otrzymać odpowiedzi, której

usłyszeć nie chciała.

Benedict śmiał się teraz otwarcie i to ją oburzało.

Zresztą sporo rzeczy ją w nim drażniło. Może popełnia

wielki błąd. Może to nie była miłość, a jedynie jakieś

szalone złudzenia...

Benedict chyba poczuł jej niepewność, bo podszedł,

pochylił się i bardzo czule ją pocałował. Po tym długim

pocałunku Amy nabrała pewności co do jednego. To

była miłość! Nic innego nie mogło sprawić, by czuła

się tak cudownie. I to nie tylko miłość fizyczna, chociaż

w znacznej części tak, co zresztą było bardzo miłe.

Benedict oddychał szybko. Cofnął się o kilka kroków

i spojrzał na nią z żalem.

- Uważasz, że jeszcze należy coś mówić, po tym

wszystkim? No cóż, może powinniśmy - ciągnął dalej,

odpowiadając na własne pytanie. - Przynajmniej ja

powinienem. Jedyny kłopot, że nie jestem pewny, co

mam powiedzieć. Pierwszy raz przydarzyło mi się coś

takiego. Nawet nie mam pewności, że to wydarzyło się

naprawdę. Jednak muszę wierzyć, bo patrzę na ciebie.

Do diabła, nic nie rozumiem i przypuszczam, że ty

również. Ale sądzę, że oswoimy się z tym z upływem

czasu i być może zrozumiemy wszystko za parę lat.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

154

- Lata? - wykrztusiła Amy.

- Nie sądzę, żeby to, co między nami istnieje,

rozwiało się - powiedział poważnie Benedict. - Chyba

musimy przyzwyczaić się do myśli, że to potrwa bardzo

długo i znajdzie swój finał przy ołtarzu.

- Gdzie? - jęknęła Amy.

- Moi rodzice będą zachwyceni - powiedział wesoło.

- Zaczęli już myśleć, że nigdy się nie ustatkuję.

- Nie sądzę, żeby to było możliwe - odparła słabym

głosem. - Pewny jesteś, że naprawdę tego chcesz?

- Z tobą? Tak. Chcę jeszcze wielu innych rzeczy,

które do tej pory nie interesowały mnie w szczególny

sposób.

- Czy to muszę być ja? - zapytała nerwowo. I na­

tychmiast pożałowała, że zadała to pytanie. Co będzie,

jeśli usłyszy: nie? Albo otrzyma niejasną, wymijającą

odpowiedź?

Jednak odpowiedź Benedicta nie była dwuznaczna.

- Tak, to musisz być ty - powiedział bez najmniej­

szego wahania.

Ale Amy nie mogła w to uwierzyć.

- Kiedy przyjechaliśmy do Stambułu, tą, o której

myślałeś, była Angeline - przypomniała mu.

- Nie powiedziałbym tego - stwierdził spokojnie.

- Mówiłem ci, że szukałem czegoś, lub raczej kogoś,

i Angeline wydała się najbliższa moim marzeniom.

W pewien sposób była do ciebie podobna. Wtedy

zacząłem przyglądać się tobie i nagle olśniło mnie, że

to ty jesteś moją wymarzoną dziewczyną i jedyną

rozsądną rzeczą było chwycić cię i nie puszczać.

- I rzeczywiście to zrobiłeś - powiedziała z nie­

śmiałym uśmiechem.

- Nie to było moim zamiarem. - Benedict prawie

usprawiedliwiał się. - Chciałem zdobywać cię powoli,

ale sprawy nagle wymknęły się spod kontroli. A ty

chyba nie miałaś nic przeciwko temu.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

155

- Nie, nie oponowałam - Amy uśmiechnęła się

szeroko.

- Jest tyle rzeczy do omówienia - mówił dalej

Benedict. - Gdzie zamieszkamy, jak urządzimy nasze

wspólne życie, co będziemy robić w przyszłości.

Musimy też poznać nasze rodziny. Chyba powinienem

cię ostrzec, że moja matka uwielbia śluby. Będzie to

pewnie główny temat rozmowy, kiedy już zawitasz

w naszym domu.

- Sądzę, że z przyjemnością będę rozmawiała z twoją

matką o przyjęciu weselnym. - Amy westchnęła z ulgą.

Skrzywiła się potem. - Jesteś pewny, że chcesz poznać

moją rodzinę? Na podstawie dotychczasowych do­

świadczeń, możesz pomyśleć sobie, że wszyscy są tacy

jak Angeline.

- Mam nadzieję, że bardziej przypominają ciebie

- odpowiedział. Lecz natychmiast twarz mu się zmie­

niła. - Czy moglibyśmy zrobić kilkuminutową prze­

rwę w rozmowie? Tak bardzo chciałbym cię pocało­

wać.

- Będziesz zawsze taki grzeczny i zawsze będziesz

pytał o pozwolenie? - spytała Amy, mrużąc zabawnie

swoje zielone oczy.

- To już chyba po raz ostatni - mruknął łagodnie.

- Kiedy jestem przy tobie, robię się zbyt niecierpliwy,

by pamiętać o dobrych manierach.

Pocałunek był nieoczekiwanie gwałtowny, ale zo­

stał przerwany wcześniej, niż się spodziewała. Zoba­

czył w jej spojrzeniu rozczarowanie i westchnął za­

kłopotany.

- Nie patrz tak na mnie. Bardzo staram się nad

sobą zapanować, ale chyba będę potrzebował pomocy.

- Jakiego rodzaju? - spytała niewinnie.

- Idź do swojego pokoju i zostaw mnie na chwilę

samego. Wydaje mi się, że to jedyny sposób, który

może poskutkować. - Oczy Benedicta pociemniały.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

156

Amy bez słowa podeszła do drzwi. Nie otworzyła

ich jednak, przeciwnie, przekręciła w zamku klucz,

a potem wsunęła go za dekolt.

- Wiesz, na co się narażasz? - ostrzegł ją chrapliwym

głosem Benedict.

- Oczywiście, wiem - odpowiedziała zalotnie.

- Myślę, że powinnaś oddać mi ten klucz.

- Poszukaj go - zachęcała.

I w końcu zrobił to. W tym czasie zapomniał, do

czego mu był potrzebny. A Amy zapomniała o wszys­

tkim, poza tym, że kocha mężczyznę leżącego obok

niej. I to z wzajemnością!

Zasypiając stwierdziła, że Stambuł jest dużo bardziej

sympatycznym miastem, niż na początku myślała.

wykonanie - Irena

scandalous


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
085 Mansell Joanna Zatoka letnich snów
85 Mansell Joanna Zatoka letnich snów
85 Mansell Joanna Zatoka letnich snów
033 Mansell Joanna Dotkniecie Afrodyty
Mansellová Joanna Třetí Polibek 12D 1292
43 Mansell Joanna Bhutan Kraina smoków
043 Romantyczne podróże Mansell Joanna Bhutan, Kraina smoków
085 Mansell Joanna Zatoka letnich snów
060 1
p14 060
p10 060
P26 060
JHP, Informacja naukowa i bibliotekoznastwo 2 semestr, Analiza i opracowaniw dokumentów, Analiza i o
P20 060
p12 060
060

więcej podobnych podstron