background image

JOANNA MANSELL 

Porwanie 

w Stambule 

Harlequin® 

Toronto • Nowy Jork • Londyn 

Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg 

Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney 

Sztokholm • Tokio • Warszawa 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

Amy z roztargnieniem przeczesywała palcami sre-

brnozłote pasma włosów i czytała - chyba po raz 

dwunasty - list od swojej kuzynki Angeline. 

„Droga Amy, jestem w okropnym niebezpieczeńs­

twie. Musisz natychmiast przyjechać do Stambułu. 

Zatrzymaj się w hotelu Złoty Róg i czekaj, aż ktoś się 

z tobą skontaktuje. Proszę, nie zostawiaj mnie samej. 

Nie powiadamiaj też policji, bo możesz mnie więcej 

nie zobaczyć". 

Podpis był prawie nieczytelny, podobnie zresztą 

jak cały list. Wydawało się, że był pisany w ogromnym 

pośpiechu, albo też dłoń, która go pisała, drżała tak 

bardzo, że z trudnością utrzymywała pióro. 

- Czyste szaleństwo - mruczała do siebie Amy. 

- Któż chciałby skrzywdzić Angeline? To chyba żart. 

Głośne pukanie do drzwi poderwało ją z miejsca, 

co uświadomiło jej, jak bardzo przejęła się listem. 

Rzuciła okiem na zegarek i stwierdziła, że bardzo 

opóźnia otwarcie sklepu. Nie była jednak w stanie 

obsługiwać klientów. 

Kolejny raz odczytywała list, gdy ponownie rozległo 

się niecierpliwe pukanie. Podeszła do drzwi, szarpnęła 

ciężkie zasuwy i gwałtownie otworzyła. Z ogromną 

niechęcią spojrzała na mężczyznę stojącego na ze­

wnątrz. 

- Sklep jest nieczynny! Nie umie pan czytać? - krzy­

czała, nie dbając o to, że jest bardzo niegrzeczna. 

Mężczyzna patrzył jej prosto w oczy. 

- Nie przyszedłem tutaj, żeby kupować te rupiecie. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image


Chciałem z panią porozmawiać, jeżeli Amy Stewart 

to pani. 

Zielone oczy Amy zapłonęły jeszcze większym 

gniewem. Starocie i różne osobliwości, które sprzeda­

wała, nie musiały podobać się każdemu, ale na pewno 

nie były to rupiecie. 

- Jestem Amy Stewart - poinformowała go głosem, 

w którym dźwięczała z trudem skrywana niechęć. 

- Ale teraz nie mogę panu pomóc. Proszę przyjść 

innym razem. 

Próbowała zamknąć drzwi, lecz on szybko wsunął 

między nie stopę. Następnie jednym ruchem ręki pchnął 

drzwi i wkroczył do małego, zagraconego sklepu. 

- Jeżeli natychmiast pan stąd nie wyjdzie... - pró­

bowała go postraszyć. 

Stał blisko niej, górując nad nią wzrostem i po­

zwalając jej odczuć, jaki jest wysoki i mocny. Amy 

nagle poczuła się mała i bezbronna. Bardzo jej się to 

nie podobało. 

Szybko przeszła w głąb sklepu i sięgnęła pod ladę. 

- Tutaj jest sygnał alarmowy, połączony z posterun­

kiem policji - powiedziała drżącym głosem. - Jeżeli 

nie wyjdzie pan natychmiast, nacisnę guzik. Za kilka 

minut tu będą. 

- Niech pani nie będzie śmieszna! - krzyknął 

zniecierpliwiony. - Nie przyszedłem tutaj, żeby panią 

obrabować albo zgwałcić. Chciałem po prostu poroz­

mawiać o pani kuzynce. O Angeline. 

Amy spojrzała na niego podejrzliwie. 

- Angeline? - powtórzyła. - Pan zna moją kuzynkę? 

I wie pan, gdzie ona teraz jest? 

- Oczywiście, w Stambule. Jednak odkąd wyjechała, 

nie miałem od niej żadnej wiadomości, żadnego listu, 

telefonu, nawet pocztówki. Stąd moja wizyta, chciałem 

się czegoś dowiedzieć od pani. 

- Skąd pan wiedział o mnie i jak mnie pan znalazł? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

- Angeline wspomniała kilka razy o pani. Któregoś 

dnia, gdy przejeżdżaliśmy tędy, wskazała mi ten sklep 

i powiedziała, że pani tutaj mieszka i pracuje. - W jego 

spojrzeniu znowu pojawiło się znieciepliwienie. - Więc? 

- nalegał. - Czy kontaktowała się z panią? 

Amy włożyła rękę do kieszeni. Wepchnęła tam list 

od Angeline, kiedy szła otworzyć drzwi. Ale nie wyjęła 

go natychmiast, żeby pokazać temu człowiekowi. Na 

pewno nie powinna ufać komuś zupełnie obcemu. 

- Angeline nie powiedziała mi, że wybiera się na 

wakacje do Stambułu - powiedziała wymijająco. 

- Myślę, że rzeczywiście nie zwierzała się pani ze 

wszystkiego - stwierdził szorstko. - Odnoszę wrażenie, 

że nie przepadałyście za sobą. 

- Dlaczego więc miałaby się ze mną kontaktować? 

- odparowała Amy. 

Jego oczy nagle się zwęziły. To były bardzo ciemne 

oczy, zauważyła bez związku. Prawie tak ciemne jak 

włosy. I wydało się jej, że tymi oczyma widzi więcej, 

niż powinien. 

- Pani coś wie, prawda? - powiedział z absolutną 

pewnością siebie. - Pisała? Telefonowała? Co mówiła? 

Mało brakowało, a Amy powiedziałaby wszystko. 

Odczułaby zresztą wielką ulgę, gdyby mogła podzielić 

się z kimś swym zaniepokojeniem. Zacisnęła jednak 

usta. Nie chciała się dzielić niczym z tym mężczyzną. 

Poza tym było oczywiste, że on nie może w niczym 

pomóc. Gdyby było inaczej, Angeline napisałaby ten 

dziwaczny list do niego, a nie do niej. 

- Od dawna nie miałam wiadomości od Angeline 

- skłamała. - Jeżeli nie kontaktuje się z panem, to 

widocznie ma po temu swoje powody... 

Amy zamierzała powiedzieć, że Angeline praw­

dopodobnie poznała kogoś innego i przestała się nim 

interesować. Pohamowała się w samą porę. Wkrótce 

sam się dowie, że Angeline była bardzo niestała 

wykonanie - Irena

scandalous

background image


w swych uczuciach. Po kilku tygodniach wiesz o męż­

czyźnie wszystko, nieraz powtarzała Angeline. Wszys­

tko o jego pracy, rodzinie, otoczeniu, upodobaniach 

i niechęciach, oraz jaki jest w łóżku. Wtedy nadchodzi 

moment, żeby go zmienić na innego. 

Amy ani nie krytykowała, ani też nie pochwalała 

stylu życia swojej kuzynki. Angeline po prostu była 

sobą. Jeżeli właśnie teraz porzucała kolejnego ado­

ratora, to Amy nie chciała być w to zamieszana. 

Oczywiście nie wyjaśniło to dziwnego i niepokoją­

cego listu od jej kuzynki, ale ponieważ mężczyzna 

także nie był wtajemniczony, nie mógł tu w niczym 

pomóc. Teraz powinna się go pozbyć, żeby przeczytać 

list raz jeszcze i spróbować zrozumieć, co zaszło i jak 

powinna się zachować. 

- Proszę posłuchać - starała się nadać głosowi 

spokojne brzmienie - z pewnością przyczyny, które 

spowodowały, że się z panem jeszcze nie skontak­

towała, są bardzo prozaiczne. Myślę, że powinien 

pan wrócić do domu i tam poczekać na wiadomość. 

Mężczyzna mierzył ją wzrokiem, jakby rozmyślając 

nad tym, co przed chwilą usłyszał. Odwaga Amy 

powoli topniała. Nie pozbyłaby się go nigdy, gdyby 

się domyślił, że go oszukała. 

Jednak po chwili skinął potakująco głową. 

- Pewnie ma pani rację, coś musiało Angeline 

przeszkodzić. - Rzucił jej krótkie spojrzenie. - Na 

pewno nie wie pani nic więcej? 

- Nie, oczywiście, że nie - szybko odpowiedziała 

Amy. - Sama wszystko panu wyjaśni, kiedy w końcu 

uda się jej dodzwonić. 

Zadrżała znowu pod jego wzrokiem. Obrócił się na 

pięcie i wyszedł ze sklepu. Amy odetchnęła z ulgą. 

Szybkim krokiem przeszła na zaplecze sklepu do 

małego pokoiku i wyciągnęła z kieszeni list. 

Z troską zmarszczyła brwi, przebiegając wzrokiem 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

jeszcze raz jego treść. W jakim niebezpieczeństwie 

mogła się znaleźć Angeline? Dlaczego nie napisała nic 

więcej, tak żeby można było się domyślić, jak jej 

pomóc? 

Wpatrywała się oszołomiona w bazgraninę kuzynki. 

W końcu westchnęła zrezygnowana. Czytanie w kółko 

tego samego nie mogło przynieść żadnych rezultatów. 

Wtem jakaś ręka sięgnęła ponad jej plecami i wyrwała 

kartkę. Amy odwróciła się szybko i znalazła się twarzą 

w twarz z mężczyzną, który nie tak dawno wtargnął 

przemocą do sklepu. 

Musiał poruszać się bezszelestnie jak wielki kot. 

Nie słyszała przecież odgłosu kroków ani najlżej­

szego szmeru. Myśl o tym, że taki duży i mocny 

mężczyzna może poruszać się tak cicho, wprawiła ją 

w popłoch. 

- Wiedziałem, że kłamiesz - powiedział krótko, 

patrząc ponuro na list. - Nie wiedziałem tylko dlaczego. 

I nadal tego nie wiem. 

- Bo to nie dotyczy pana - syknęła Amy. Serce 

łomotało jej nierównym rytmem. - Ten list napisano 

do mnie. Angeline nie wspomina o panu, nie prosi też 

o to, żebym się z panem skontaktowała. Jeżeli nawet 

Angeline wpadła w jakieś tarapaty, poradzę sobie 

z tym bez pańskiej pomocy. 

- Jeżeli Angelinie wpadła w tarapaty... - powtórzył. 

- Przecież to oczywiste, że pisała list pod przymusem. 

Jak straszne rzeczy musiałyby ją spotkać, żeby pani 

zareagowała w normalny, ludzki sposób? 

- Ja się naprawdę o nią martwię, ale pan jej nie zna. 

- Wydaje mi się, że znam ją sto razy lepiej niż pani 

- przerwał jej. 

Ale Amy szczerze w to wątpiła. Mężczyźni po­

strzegali Angeline bardzo jednostronnie. Nie zauważali 

tego, że zwykła przed nimi odgrywać komedie. Wiele 

z nich było bardzo złośliwych. Nie zdawali sobie 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

10 

sprawy, że jej życie było ciągłą pogonią za kolejnym 

dreszczykiem, za następną porcją emocji. 

Amy westchnęła. Mimo wszystko, czasami uświa­

damiała sobie, że jest zafascynowana swoją kuzynką. 

I pomyślała, że Angeline odwzajemnia to uczucie, na 

swój własny, niefrasobliwy sposób. Przypuszczała, że 

właśnie dlatego napisała do niej teraz, kiedy znalazła 

się w trudnej sytuacji. 

- Dobrze, dobrze - powiedziała w końcu niechętnie. 

- Byłoby jednak lepiej, gdyby Angeline napisała, jakie 

to są kłopoty. 

- Może nie dano jej takiej możliwości? Może tylko 

tyle pozwolono jej napisać? Kiedy wyrusza pani do 

Stambułu? 

- Gdybym nawet miała taki zamiar, to nie pański 

interes - odpowiedziała opryskliwie, z nową falą 

rozdrażnienia. 

- A jednak pani pojedzie - poinformował ją ponu­

rym tonem. - Nawet gdybym musiał osobiście panią 

tam zaciągnąć. 

- Prowadzę interes - przypomniała mu chłodno. 

- Nie mogę tak nagle wyjechać na drugi koniec świata. 

- Ten zapchany rupieciami sklep jest dla pani 

ważniejszy niż życie kuzynki? - Jego twarz przybrała 

wyraz niepohamowanej wzgardy. - Angeline miała 

rację, pani jej rzeczywiście nie cierpi, prawda? 

W tym momencie całe wzburzenie Amy nagle 

wyparowało. 

- Angeline sądzi, że jej nie znoszę? 

- Oczywiście nie musi pani jechać - kontynuował, 

a na jego twarzy widać było wyraźnie, co na ten 

temat myśli. - Przecież pani ma zawsze szczęście, 

prawda? Pani rodzice cieszą się dobrym zdrowiem, 

prowadzi pani ustabilizowane życie, ma pani własny 

interes - i oczywiście pieniądze wuja. Większość ludzi 

odczuwałaby ogromną gorycz i zawiść, będąc na 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

11 

miejscu Angeline, lecz ona nie poddała się takim 

uczuciom. Wzruszyła ramionami, mówiąc, że jeżeli 

taka była wola wuja, to ona ją akceptuje. Zarabiała 

sporo jako modelka i mogła pozwolić sobie na samo­

dzielność. Przyjąłem to z podziwem. 

Amy zdrętwiała, słuchając tego, co mówił. Angeline 

nie miała żadnego powodu, żeby przekazywać tak 

osobiste sprawy obcemu człowiekowi. Chociaż pewnie 

do tej pory ten mężczyzna przestał już być dla niej 

obcy. Angeline bardzo szybko wprowadzała kolejnych 

mężczyzn w swoje prywatne życie. 

- Angeline wcale nie była pozbawiona spokojnego 

dzieciństwa, miała prawie dwadzieścia lat, gdy umarli 

jej rodzice. Zanim to nastąpiło, mieszkała poza domem 

przez trzy lata i rzadko znajdowała czas, by ich 

odwiedzić. Miałam wrażenie, że za bardzo za nimi nie 

tęskniła. Ona jest wyjątkowo samolubna. 

- Angeline przedstawiła mi wszystko zupełnie ina­

czej. Mówiła, że czuła jakby świat się rozpadł po 

śmierci rodziców. Tęskniła za nimi tak bardzo, że do 

dzisiaj nie może uwierzyć, że już nie żyją. - Spojrzał 

na nią zimno. - Może jednak nie zna pani zbyt dobrze 

swojej kuzynki? 

Amy zawsze sądziła, że rozumie Angeline aż nadto 

dobrze. Zaczynała odczuwać zakłopotanie. Wydawało 

się, że ten człowiek jest całkowicie przekonany o swych 

racjach. I chociaż było w nim mnóstwo rzeczy, które 

delikatnie mówiąc nie wzbudzały jej zachwytu, to 

musiała przyznać, że nie wyglądał na kogoś, kogo 

można łatwo oszukać. Było raczej wprost przeciwnie 

- o d początku domyślał się kłamstwa, kiedy próbowała 

ukryć list od Angeline. Chyba z równą łatwością 

odkryłby kłamstewka jej kuzyneczki. 

A może moje złe mniemanie o Angeline było nieu­

zasadnione? - pomyślała z rosnącym niepokojem. 

A może za maską lekkomyślności Angeline skrywała 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

12 

głębokie uczucia, których nie chciała odkryć przed 

światem? To były poważne pytania i Amy potrzebo­

wała czasu na ich przemyślenie. 

Jednak mężczyzna nie dawał jej ani chwili wy­

tchnienia. 

- Więc kiedy wyjedzie pani do Stambułu? - zapytał 

po raz drugi. 

- Ja, ja... nie wiem. - Czuła się wyjątkowo za­

kłopotana i zdenerwowana. Wymagał od niej zbyt 

dużego pośpiechu. - Muszę zadzwonić do kilku osób, 

nie mogę przecież wyjechać bez uprzedzenia. 

Prawie zmusił ją do tego, żeby wreszcie zgodziła się 

na wyjazd do Stambułu. Jeszcze przed kilkoma minuta­

mi była jak najdalsza od podjęcia takiej decyzji, teraz 

czuła się, jakby miała zarezerwowany bilet na samolot. 

Spojrzał na zegarek. 

- Dam pani kilka godzin na przygotowanie. Wrócę 

tutaj o dwunastej, żeby dowiedzieć się, co udało się 

pani załatwić. 

- Nie ma najmniejszej potrzeby, żeby pan tutaj 

wracał. - Amy rzuciła mu niechętne spojrzenie. 

Obdarzył ją uśmiechem, w którym nie było ani 

odrobiny wesołości. 

- Nie mogę pozbawić pani przyjemności oglądania 

mnie ponownie. 

Spojrzała na niego z nienawiścią. Oczywiście zdawał 

sobie sprawę, jakie wzbudza w niej uczucia. Ale widać 

było wyraźnie, że go to w ogóle nie obchodzi. Chciał 

jednego: żeby rzuciła wszystko i udała się do Stambułu 

w poszukiwaniu Angeline. 

- Będę o dwunastej - powtórzył. - A przy okazji, 

gdyby to panią interesowało: nazywam się Benedict 

Kane. 

Amy miała ochotę wrzasnąć, że nic, co dotyczy 

jego osoby, jej nie interesuje, ale było już za późno. 

Wyszedł tak samo szybko i cicho, jak się tu pojawił. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

13 

Natychmiast podbiegła do drzwi i zamknęła wszys­

tkie zasuwy. Nie chciała widzieć nikogo więcej tego 

ranka. Klienci będą musieli poczekać. 

Poszła do pokoiku na zapleczu sklepu, siadła ciężko 

W fotelu i wlepiła wzrok w ścianę. Kiedy zbudziła się 

tego ranka, sądziła, że czeka ją jeszcze jeden, zwykły 

poniedziałek. Tradycyjnie był to spokojny dzień i przy­

chodziło niewielu klientów. 

Przeważnie spędzała poranek odkurzając i porząd­

kując sklep, zjadała spokojnie lunch, a po południu 

brała się za jakąś papierkową pracę. 

Zamiast tego, siedziała teraz, zastanawiając się, jak 

długo będzie musiała zabawić w Stambule, i co tam 

na nią czeka. Westchnęła głośno, uświadamiając sobie, 

że w końcu pogodziła się z myślą o wyjeździe. W liście 

Angeline było coś, co ją zstanowiło -jakiś histeryczny 

ton, którego jej wyrafinowana kuzyneczka normalnie 

nie używała. 

Siedziała jeszcze jakiś czas w fotelu, próbując 

wyobrazić sobie, co też mogło wydarzyć się Angeline. 

W końcu wygramoliła się z fotela i postanowiła 

zadzwonić do matki. 

- Halo, mamusiu - zaczęła, kiedy po drugiej stronie 

podniesiono słuchawkę. - Chcę prosić cię o przysługę. 

Czy mogłabyś zająć się sklepem przez dzień lub dwa? 

Może nawet dłużej? 

- Z wielką chęcią - natychmiast odpowiedziała 

matka. 

Amy uśmiechnęła się ironicznie. Matka uwielbiała 

pomagać jej w sklepie, a rzadkie miała po temu okazje. 

Nie przejawiała bowiem żadnych zdolności w tym 

kierunku. Potrafiła opuścić cenę o dziesięć, a nawet 

dwadzieścia funtów, jeżeli uważała, że klienta nie stać 

na więcej. Kasa nigdy się nie zgadzała, a ponieważ 

matka sądziła, że wszyscy są równie uczciwi jak ona, 

nie potrafiła zauważyć, gdy jakaś rzecz ginęła w kieszeni 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

14 

złodzieja. Pewnego pamiętnego dnia złodziej wyszedł 

nie zatrzymany, niosąc pod pachą prawie metrowej 

wielkości blaszanego słonia, a matka otworzyła mu 

jeszcze drzwi. 

- Myślałam, że zapłacił wcześniej i przyszedł, żeby 

go zabrać - wyjaśniła rozbrajająco. 

- Jeżeli tak pomyślałaś, to powinnaś była poprosić 

o paragon - jęczała Amy. 

- Nie wypadało - odparła spokojnie matka. - Wy­

glądał na bardzo miłego dżentelmena. Gdybym popro­

siła go o rachunek, mógłby pomyśleć, że mu nie ufam. 

- Ależ to był złodziej! - krzyknęła zrozpaczona 

Amy. - Miałabyś rację, nie dowierzając mu. 

- W końcu to był tylko słoń - stwierdziła filozoficz­

nie matka. - Mam nadzieję, że wkrótce znajdziesz 

takiego samego. 

Wartość słonia równała się tygodniowym zyskom. 

Amy przyrzekła sobie, że już nigdy nie zwróci się do 

matki o pomoc. I oto znowu telefonowała do niej, 

prosząc o zajęcie się sklepem i to nie na jedno 

popołudnie a na kilka dni! To było harakiri. Ale nie 

znała nikogo, ani jednej osoby, którą mogłaby o to 

poprosić. Jej ojciec oraz przyjaciele pracowali w pełnym 

wymiarze godzin. Mogła mieć tylko nadzieję, że matka 

nie zrujnuje jej doszczętnie. 

- Dokąd się wybierasz? - spytała matka. 

- Jadę do Stambułu. 

- Czy to nie nazbyt ekstrawaganckie? - w głosie 

matki brzmiało powątpiewanie. - Może uda ci się 

znaleźć jakieś ciekawostki na tamtejszych bazarach, 

ale nie licz na rewelacyjny interes. Musisz wziąć pod 

uwagę koszty podróży i hotelu. 

- Nie wyjeżdżam na zakupy. Ale widzisz, otrzy­

małam od Angeline bardzo niepokojący list. Wygląda 

na to, że wpadła w poważne tarapaty, a teraz chce, 

żebym przyjechała i pomogła jej wykaraskać się z tego. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

15 

- Angeline ma zawsze jakieś kłopoty - powiedziała 

z dezaprobatą matka. - Najczęściej sama jest temu 

winna. Sądzę, że nie powinnaś traktować wszystkiego 

tak poważnie. Niech sama sobie radzi, jeżeli naroz­

rabiała. Nie życzę sobie, żeby wciągała ciebie w jakieś 

awantury. A właściwie co ona robi w Stambule? 

- Pojechała na wakacje i od tej pory nie dała znaku 

życia. Myślę, że nie mam wybo*ru. Muszę tam pojechać 

chociaż na kilka dni i spróbować się dowiedzieć, co 

się z nią dzieje. 

- Myślisz, że Angeline rzuciłaby wszystko i poje­

chała na koniec świata, gdyby chodziło o ciebie? 

- powątpiewała matka. 

Amy wiedziała, że matka bardzo nie lubi swej 

bratanicy. Nikt z rodziny nie przepadał za nią. Z dru­

giej strony Angeline nigdy nie starała się, by ją lubiano. 

Wprost przeciwnie. Amy nawet podejrzewała, że jej 

kuzynka z rozmysłem stara się zostać czarną owcą 

w rodzinie. 

- Słuchaj, mamo - powiedziała nieco tym wszystkim 

zmęczona. - Podjęłam już decyzję w tej sprawie. Jadę 

do Stambułu. Chciałabym tylko wiedzieć, czy zaopie­

kujesz się sklepem podczas mojej nieobecności. Jeżeli 

nie, to zamknę sklep na tych kilka dni. 

- Powiedziałam ci już, że się tym zajmę - zareago­

wała szybko matka. - Przecież nie możesz zamknąć 

interesu na trzy spusty. Straciłabyś klientów. Tylko 

dzięki pieniądzom, które zostawił ci wuj, możesz 

pozwolić sobie na wyprawę do Stambułu. Czy nie jest 

to jeden z powodów, dla których tak spieszysz się, by 

pomóc Angeline? - podejrzliwie dopytywała matka. 

- Ciągle chyba czujesz się winna, że to ty masz te 

pieniądze, a Angeline nie dostała ani grosza. 

- Tak, to prawda, wydaje mi się, że to nie było 

całkiem w porządku - przyznała Amy. - Dlatego 

czuję się trochę jej dłużniczką. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

16 

- Czy ona wie, że chciałaś jej oddać połowę, ale 

warunki, które postawił wuj, nie pozwoliły na to? 

- Nie, nie powiedziałam jej o tym. Wydawało mi 

się, że nie ma sensu poruszać tej sprawy, dopóki nie 

znajdzie się sposobu na pokonanie przeszkód zawar­

tych w testamencie. 

Wuj pozostawił jej dużo pieniędzy, ale pod wa­

runkiem, że nie naruszy kapitału przez pięć lat, 

chyba że przeznaczy je na założenie własnego in­

teresu. Dzięki temu mogła wydzierżawić mały skle­

pik i zrobić zakupy, które pozwoliły ruszyć z miejs­

ca. Te wydatki nie naruszyły kapitału w znaczący 

sposób. Dzięki kilku udanym inwestycjom spadek 

wuja był poważny i chociaż nie miała prawa z niego 

korzystać, mogła podejmować i wydawać coroczne 

odsetki na własne potrzeby. To znaczyło, że mogła 

z łatwością pokryć koszty wyjazdu do Stambułu 

- bilety, rachunki hotelowe i ekstra wydatki. 

- A więc już powzięłaś ostateczną decyzję? - po­

wiedziała zrezygnowana matka. 

- Tak - odparła Amy. Wcześniejsze wątpliwości 

zniknęły. Gdyby zignorowała list Angeline, nie za­

znałaby spokoju, martwiąc się o swoją nieobliczalną 

kuzynkę. - Możesz przyjechać jutro rano? Gdyby się 

okazało, że musiałam wyjechać wcześniej, zostawię 

klucze do sklepu u pani Baker. 

- Tylko bądź ostrożna - ostrzegała ją matka. - Nie 

pozwól się wciągnąć w coś głupiego lub niebezpiecz­

nego. 

- Obiecuję - przyrzekła Amy z pełnym przekona­

niem. Jeżeli Angeline potrzebuje pomocy, zrobi wszys­

tko, co w jej mocy, ale jeżeli te kłopoty mają jakiś 

związek z mężczyzną - lub mężczyznami! - wtedy 

zostawi ją samą sobie. 

Po rozmowie z matką Amy krążyła niespokojnie 

po swoim pokoiku nad sklepem. Co powinna ze sobą 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

17 

zabrać? Jak długo potrwa cała eskapada? Czy powinna 

wcześniej zarezerwować pokój hotelowy? 

Nie potrafiła rozstrzygnąć nawet najbłahszego pro­

blemu, zeszła więc znowu do sklepu. To śmieszne! 

Jeżeli ma wyjechać rankiem, powinna już teraz wziąć 

się za przygotowania. 

Ach, jak bardzo nie chciało jej się ruszać! Polubiła 

życie, które od pewnego czasu wiodła - ciche i nie­

skomplikowane, gdzie jedyną, poważniejszą troską 

było prowadzenie sklepu. Pragnęła, by takim pozostało. 

Nie była przygotowana na kłopoty i niepokoje, a było 

oczywiste, że ich nie uniknie, jeżeli zaangażuje się 

w sprawy swojej kuzynki. 

Rozległo się kołatanie do drzwi. Amy bez zastano­

wienia podeszła, żeby otworzyć. Odsuwając zasuwy, 

spojrzała na zegarek - była dwunasta. To znaczyło, 

że za progiem stoi Benedict Kane. 

Przez chwilę zastanawiała się, czy go wpuścić. 

Westchnęła zrezygnowana. Miała przeczucie, że pana 

Kane'a nie powstrzymają żadne rygle. Najlepiej będzie, 

jeżeli go wpuści i obieca, że zrobi wszystko, co będzie 

mogła, aby pomóc Angeline. Może wtedy pozbędzie 

się tego człowieka i przy odrobinie szczęścia nie ujrzy 

go więcej. 

Amy do końca odsunęła zasuwę. Benedict Kane 

pchnął drzwi i wszedł do środka. 

- Czy nikt pana nie nauczył dobrych manier? Należy 

czekać na zaproszenie - powiedziała, robiąc przy tym 

groźną minę. 

- Nie ma czasu na konwenanse - odpowiedział 

krótko. - Mamy zbyt dużo do zrobienia. Czy zaczęła 

pani przygotowania do wyjazdu? 

Ciągle spoglądała na niego z kwaśną miną. Było 

w nim coś, co ją drażniło. Jeszcze przed chwilą chciała 

wystąpić z propozycją współpracy, ale teraz, kiedy 

stanęła z nim twarzą w twarz, jej nastawienie zmieniło 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

18 

się diametralnie. Postanowiła, że musi się go pozbyć 

zarówno ze sklepu, jak i ze swego życia. Niech Angeline 

się nim zajmuje. To przecież jej problem. 

- Jeszcze niczego nie przygotowałam, ale pojadę 

do Stambułu i pomogę Angeline, jak tylko będę 

umiała - powiedziała ostrym tonem. - I to wszyst­

ko, co mam panu do zakomunikowania. Będę 

wdzięczna, jeżeli się teraz rozstaniemy. To jest ro­

dzinna sprawa, a pan do rodziny nie należy, panie 

Kane. Sądzę, że i tak za bardzo ingeruje pan w na­

sze życie. - Nie ruszył się nawet o centymetr. Nie 

myślała zresztą, że to zrobi. Nie był jednym z tych, 

którzy podporządkowują się czyimkolwiek polece­

niom. 

- Wydaje mi się, że pani nic z tego nie rozumie 

- powiedział łagodnie. 

Amy stwierdziła, że bardzo nie podoba się jej 

niski ton jego głosu. Było w nim coś o wiele bar­

dziej niepokojącego, niż wtedy, gdy krzyczał roz­

gniewany. 

- Myślę, że rozumiem wszystko doskonale - od­

powiedziała. - Wpycha się pan tam, gdzie nikt pana 

nie prosi. Nie chcę być niegrzeczna, ale jest pana 

wszędzie za dużo. Więc powiem panu jeszcze jedno 

- proszę się przestać wtrącać i proszę stąd wyjść! 

Jego ciemne oczy stały się prawie czarne. 

- Może pozwoli pani, że coś wyjaśnię - powie­

dział tonem, który wywołał gęsią skórkę na jej ple­

cach. - Nigdzie sobie nie pójdę, dopóki Angeline 

nie wróci do Anglii całkiem bezpieczna i zdrowa. 

Nie wierzę, że stać panią na większy wysiłek, by 

wydobyć ją z kłopotów, w których się znalazła. 

Jeżeli się nie mylę, to nie żywi pani żadnych ciepłych 

uczuć wobec swej kuzynki. Pewnie nawet by się 

pani nie zmartwiła, gdyby jej już więcej nie zoba­

czyła. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

19 

- Jak pan śmie tak mówić! - krzyknęła Amy 

w poczuciu ciężkiej zniewagi. - Być może Angeline 

i ja nie byłyśmy sobie bardzo bliskie, ale na pewno 

nigdy bym jej nie opuściła, gdyby miała poważne 

kłopoty. Powiedziałam już przecież, że postanowiłam 

jechać do Stambułu. 

- Nie wątpię, że pani tam pojedzie - przytaknął 

ponuro Benedict Kane. - Zresztą zarezerwowałem 

już bilety. 

- Co pan zrobił? - wrzasnęła z furią. 

- Zarezerwowałem bilety - powtórzył, patrząc na 

nią uważnie swymi ciemnymi oczyma. - Muszę mieć 

pewność, że pani tam dotrze. 

- Wsadzi mnie pan do samolotu osobiście? - do­

pytywała się gwałtownie. 

- Coś w tym rodzaju - stwierdził bez emocji. - Nie 

tylko odprowadzę panią do smolotu, ale polecę razem 

z panią. 

- Słucham? - jęknęła Amy. 

- Razem z panią lecę do Stambułu. 

- O nie, nie ma mowy! 

- Wszystko już jest przygotowane. 

- To proszę odwołać rezerwację. Ja z panem na 

pewno nie polecę! 

Niebezpieczne ogniki zamigotały w jego oczach. 

- Nie sądzi pani, że tym razem wypadałoby przestać 

myśleć wyłącznie o sobie? Niech pani postara się 

pomyśleć o Angeline chociaż przez kilka minut. Chyba 

nie jest pani aż taką egocentryczką? 

- Nie wiem, jak pana wyjazd do Stambułu może 

pomóc Angeline - mówiła podniecona Amy. - Już 

powiedziałam, że list był do mnie. Nie prosiła pana 

o pomoc. Twierdzi pan, że jest kimś bliskim dla 

Angeline, ale zaczynam w to wątpić. Nawet nie 

wymieniła pańskiego imienia. 

- Może jej nie pozwolono tego zrobić. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

20 

- Co pan chce przez to powiedzieć? - spojrzała na 

niego uważnie. 

- Może nie pisała tego listu dobrowolnie, może 

ktoś zmusił ją do tego i dokładnie poinstruował, jakie 

informacje może przekazać. - Benedict Kane spojrzał 

jej prosto w oczy. - Coraz bardziej prawdopodobne 

wydaje mi się przypuszczenie, że Angeline została 

porwana. 

- Niech pan nie żartuje. - W głosie Amy wyraźnie 

brzmiało niedowierzanie. - Któż, na miłość Boską, 

miałby porwać Angeline? Po co? Co im z tego przy­

jdzie? Nie ma nikogo, kto zapłaciłby okup za jej 

uwolnienie. I chociaż zarabia dużo jako modelka, to 

wydaje wszystko, co do grosza. Nie ma żadnych 

oszczędności, które mogłaby oddać w zamian za 

wolność. 

- To prawda - zgodził się - ale ma kuzynkę, która 

jest bardzo do niej podobna. Wysoka, szczupła, te 

same jasne włosy, jasna cera i urocza twarz. I ta 

kuzynka posiada pieniądze, dużą sumę, odziedziczoną 

po wuju. A jeżeli porwano nie tę dziewczynę? - zasu­

gerował łagodnie. - Może to pani miała być porwana? 

Amy z trudnością przełknęła ślinę. 

- Ja miałam być porwana? - udało się jej wreszcie 

wydobyć piskliwy głosik. 

- To jedynie hipoteza, ale w tej chwili tylko takie 

wyjaśnienie ma jakiś sens. Być może ktoś dowiedział 

się o pieniądzach, które otrzymała pani w spadku, 

i postanowił, że to będzie najłatwiejszy sposób, aby je 

pani odebrać. - Benedict Kane wzruszył ramionami. 

- Ale cała suma jest zablokowana w depozycie, nie 

mogę podjąć nawet grosza! Mam jedynie prawo 

przeznaczyć ją na interesy. 

- Depozyt może być odblokowany. Szczególnie, 

jeżeli od tego miałoby zależeć pani życie. 

- Nie mogę w to uwierzyć - stwierdziła bez prze-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

21 

konania. - To wszystko do siebie nie pasuje. Na 

przykład, dlaczego zdecydowali się na porwanie w Stam­

bule, a nie tutaj, w Anglii, jeżeli to ja miałam być 

porwana? 

- Nie wiem. Nie potrafię odpowiedzieć na wszystkie 

pytania. Mogę tylko próbować wyobrazić sobie, co 

mogło się wydarzyć. 

- Ale ja naprawdę nie przypominam Angeline 

- powiedziała już trochę zdesperowana. - Jest wyższa, 

szczuplejsza, ładniejsza, bardziej... - och, jest po prostu 

lepsza we wszystkim. 

- Nie wygląda pani na osobę z kompleksem niż­

szości. - Benedict Kane przyglądał się jej z pewnym 

zaskoczeniem. 

- Nie mam żadnego kompleksu - zaprzeczyła 

zdecydowanie. - Ale Angeline niestety czasami tak na 

mnie działa. 

- Mimo to spróbuje jej pani pomóc? 

- Powiedziałam już, że nie umiałabym postąpić 

inaczej. Ale czy nie prościej byłoby pójść na policję? 

- Ostrzegała w liście przed takim krokiem - przy­

pomniał jej. 

- Nie poradzę sobie sama! 

- Dlatego lecę razem z panią. 

- Nie chcę, żeby pan ze mną leciał - wrzasnęła na 

niego, nie panując już nad nerwami. 

- Mam serdecznie dosyć słuchania, co pani chce, 

a czego nie. Nie ma czasu na bezproduktywne spory. 

Strata choćby jednego dnia dla Angeline może ozna­

czać katastrofę. Rano wyjeżdżamy - oboje - proszę 

na mnie czekać, przyjadę po panią. Proszę tylko jedno 

zapamiętać. Jeżeli będę miał z panią jakieś problemy, 

albo zrobi pani coś, co narazi Angeline na niebez­

pieczeństwo, to z całą pewnością konsekwencje nie 

będą dla pani przyjemne. 

Amy chciała jeszcze coś powiedzieć, ale nie zdobyła 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

22 
się na to. Coś w oczach i tonie głosu Benedicta Kane'a 

sprawiło, że całkiem zaschło jej w gardle. 

To jest niebezpieczny typ, ostrzegał ją cichutki głosik. 

Już się o tym przekonała. Wiedziała to od momentu, 

gdy po raz pierwszy przekroczył próg jej sklepu. 

I oto jedzie z nią do Stambułu, a ona nie może 

zrobić niczego, co by go przed tym powstrzymało. 

Bardzo była z tego niezadowolona. 

Miała przeczucie, że w czasie kilku następnych dni 

też nie będzie miała powodów do radości. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ DRUGI 

Aż do momentu, kiedy znaleźli się na pokładzie 

samolotu lecącego do Stambułu, Amy próbowała 

wymyślić, w jaki sposób mogłaby się pozbyć Be-

nedicta Kane'a. Uznała się za pokonaną dopiero 

wtedy, gdy usiadł na sąsiednim fotelu. Była skazana 

na jego towarzystwo co najmniej przez kilka na­

stępnych godzin. Ale ciągle wierzyła, że uda się 

jej znaleźć jakieś wyjście w Stambule. Chciał od­

naleźć Angeline? W porządku - może jej szukać 

sam. 

Amy przypominała sobie jego twierdzenie, że Angeline została porwana - może nawet zamiast niej 

- ale przyjęła to sceptycznie. Cała sprawa była zbyt 

nieprawdopodobna. Gotowa była się założyć, że 

kłopoty Angeline były bardziej intymnej natury. 

Prawdopodobnie, jak zwykle, chodziło o mężczyznę. 

Ukradkiem spoglądała na Benedicta Kane'a, sie­

dzącego obok niej. Wyglądał na bardzo zrelaksowa­

nego, a jednocześnie przygotowanego do podjęcia 

akcji w każdej chwili. Jak wielki kot, który udaje, że 

śpi. 

Przyjechał po nią wczesnym rankiem ciemnym 

samochodem o opływowej sylwetce. Podczas jazdy 

na lotnisko nie zamienili ze sobą ani słowa. Milczeli 

również w czasie oczekiwania na odprawę. Nie wyka­

zywał najmniejszego zainteresowania swą towarzyszką., 

Jej jedyną wartością było to, że była kuzynką Angeline 

i mogła pomóc w poszukiwaniach. 

Amy znowu spojrzała na niego. Ubrany był już nie 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

24 

tak oficjalnie, jak wczoraj, kiedy miał na sobie ciemny, 

świetnie skrojony garnitur. Dzisiaj jego strój stanowiły 

dżinsy i trykotowa koszulka, które leżały na nim, 

jakby szyto je na miarę. I pewnie tak było, pomyślała 

Amy. Ten człowiek z pewnością nigdy nie kupował 

gotowych ubrań. 

Wcale nie chciała mu się przyglądać, ale nie było 

niczego interesującego za maleńkim oknem samolo­

tu - lecieli nad grubą warstwą chmur. Jej spojrzenie 

znowu powędrowało w stronę sąsiada. Tym razem 

spojrzał na nią z uwagą, jakby zobaczył ją pierwszy 

raz. 

- Nie lubisz mnie, prawda? - zapytał spokojnie. 

Amy nie spodziewała się czegoś takiego. Nieco 

oszołomiona, oderwała od niego oczy i wlepiła wzrok 

w oparcie fotela przed sobą. 

- Chyba nie muszę cię lubić, prawda? 

- Oczywiście - zgodził się. - Ale może nam być 

trudniej przez następne dni, jeżeli nie potrafimy zdobyć 

się na odrobinę uprzejmości. 

- No cóż, rozwiązanie nasuwa się samo - szybko 

zareagowała Amy. - Kiedy już znajdziemy się w Stam­

bule, możemy się rozdzielić. Będziemy oboje po­

szukiwać Angeline, każde z nas na własną rękę, 

i informować się nawzajem o sukcesach. 

- Widzę, że jesteś ciągle przekonana, że Angeline 

nie grozi prawdziwe niebezpieczeństwo. Uważasz, że 

po prostu znalazła się w przykrej sytuacji, ale w gruncie 

rzeczy nie jest to nic poważnego. 

- Masz rację. Nie wierzę, że została porwana 

- powiedziała Amy z rosnącą pewnością. 

- Co w takim razie znaczy ten list? 

- Angeline zawsze miała skłonność do przesady. 

Już jest jej pewnie głupio, że go wysłała i liczy na to, 

że nie dałam się nabrać. - Posłała mu groźne spojrzenie. 

- Ciągle jestem zdumiona, jak mogło ci się udać 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

25 

wpakować mnie w tę awanturę. Czegoś tak szalonego 

już dawno nie robiłam. 

- Nigdy nie robisz niczego spontanicznie? 

- Nie, zdecydowanie nie, - Przynajmniej nigdy 

więcej nie będę tak postępować, pomyślała. 

- Pod tym względem zupełnie nie przypominasz 

Angeline, prawda? - W jego głosie zabrzmiało roz­

bawienie, co z przykrością zauważyła. 

- Już ci mówiłam, że w niczym jej nie przypominam 

- warknęła. 

- A chciałabyś? 

Przez chwilę Amy zastanawiała się nad tym pyta­

niem. Czy chciałaby być podobna jeszcze bardziej do 

swojej kuzynki, która z taką łatwością zmieniała 

chłopców. Rozstania nie zostawiały na niej żadnvch 

blizn, od początku bowiem nie było z jej strony 

prawdziwego zaangażowania. Amy westchnęła lekko. 

Z pewnością byłoby jej znacznie łatwiej, gdyby miała 

taki charakter. 

- Trochę jesteście do siebie podobne - ciągnął 

Benedict. - Chociaż tak różne sposoby życia wybrałyś­

cie. Czy nie odczuwasz jakiejś urazy widząc sukcesy 

Angeline? Chyba jesteś trochę zazdrosna o swoją 

kuzynkę? 

To stwierdzenie wyrwało Amy z zamyślenia. 

- Nie, oczywiście, że nie - zareagowała gwałtownie. 

- Komu potrzebny ten powierzchowny podziw, gorącz­

kowe życie i korowód pretensjonalnych mężczyzn? 

Rozbawienie w oczach Benedicta ustąpiło miejsca 

czemuś o wiele mniej miłemu. Amy uświadomiła sobie, 

że jej ostatnia uwaga zabrzmiała jak skarga. Ale co 

ją to w końcu obchodzi? Czy ma to jakiekolwiek 

znaczenie, jeżeli ten człowiek będzie miał o niej nie 

najlepszą opinię? 

Milczeli w napięciu przez pewien czas. Amy uważała, 

że trzeba przerwać tę niezręczną ciszę. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

26 

- Możesz mi powiedzieć, jak poznałeś Angeline? 

- zapytała, próbując skierować rozmowę w bardziej 

bezpiecznym kierunku. Samolot nie był najlepszym 

miejscem do wszczynania awantur. 

- Jedno z moich przedsiębiorstw zajmuje się han­

dlem odzieżą i wydaje własny katalog - odpowiedział 

po krótkiej przerwie. - Angeline była jedną z modelek 

zatrudnionych do zdjęć. 

Jedno z jego przedsiębiorstw? - pomyślała Amy, 

marszcząc przy tym brwi. To ile ich ten człowiek 

posiada? 

- Coś się stało, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy 

- ciągnął Benedict. - Przez całe moje dorosłe życie 

czułem się tak, jakbym kogoś szukał, i oto objawiła 

się Angeline, najbliższa moim marzeniom. 

- Chcesz powiedzieć, że szukałeś kogoś wyjątko­

wego, i że tym kimś stała się dla ciebie Angeline? 

-zapytała Amy z niedowierzaniem. W tym momencie 

poczuła nagły i zupełnie nieoczekiwany przypływ 

współczucia dla Benedicta. Podejrzewała, że spotka 

go ogromne rozczarowanie, jeżeli sądzi, że Angeline 

jest idealną partnerką. Chyba, że jej kuzynka przeszła 

nieoczekiwaną przemianę w czasie kilku ostatnich 

tygodni. Ale Amy nie uważała tego za zbyt praw­

dopodobne. 

Benedict uznał widocznie, że powiedział wystar­

czająco dużo - a może nawet za dużo - ponieważ 

zamilkł. Amy ze swojej strony także nie podjęła 

żadnego wysiłku, aby podtrzymać rozmowę. Za­

mknęła oczy i próbowała udawać, że go w ogóle 

obok nie ma. 

Monotonne buczenie silników samolotu uśpiło ją 

bardzo szybko. Kiedy się wreszcie zbudziła, przez 

chwilę nie mogła zrozumieć, gdzie się znajduje. Od­

wróciła się i zobaczyła wyniosły profil Benedicta 

Kane'a. Jęknęła zrozumiawszy, że znajduje się w sa-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

27 

molocie lecącym do Stambułu, w pogoni za dziką 

gęsią. 

Powoli dotarło do jej świadomości, że przebudziło 

ją dotknięcie ręki Benedicta. Ciągle czuła ciepło jego 

palców na skórze. Jakby podejrzewając, że nie spodobał 

się jej ten niespodziewany kontakt, powoli odsunął 

rękę. Potem wskazał głową w kierunku świateł wzy­

wających pasażerów do zapięcia pasów. 

- Za kilka minut lądujemy. 

W innej sytuacji cieszyłaby się podróżą i wyglądałaby 

niecierpliwie widoku Stambułu, teraz jednak czuła się 

zmęczona mimo długiej drzemki i wyjątkowo poiry­

towana. 

Zanim wygramoliła się z samolotu, pomyślała raz 

jeszcze, co ona tu właściwie robi. Było późne popołud­

nie i czuła, że ma za sobą bardzo długi dzień. 

Słoneczny żar lał się z czystego, błękitnego nieba. 

Amy włożyła ciemne okulary, aby osłonić oczy przed 

jaskrawym światłem. 

- Do centrum miasta mamy kilkanaście kilometrów, 

chyba musimy wziąć taksówkę - wyjaśnił Benedict. 

- Oczywiście, mistrzu - mruczała zgryźliwie, ale 

pomaszerowała za nim, gdy zdecydowanie skierował 

się w stronę najbliższej taksówki. 

Usadowili się w samochodzie, Amy zdjęła ciemne 

okulary i zwróciła się do niego z determinacją. 

- Myślę, że nadszedł czas, żeby wyjaśnić sobie kilka 

rzeczy. Nie mam nic przeciwko temu, że jedziemy 

razem tą taksówką, ale kiedy znajdziemy się już na 

miejscu, powinniśmy się rozstać. Możesz znaleźć dla 

siebie hotel i rozpocząć poszukiwania na własną rękę. 

Naprawdę będzie o wiele lepiej, jeżeli się zgodzisz. 

Moglibyśmy w ten sposób objąć dwa razy większy 

obszar. 

Benedict nie raczył odpowiedzieć. Poczuła się tym 

bardzo urażona i spojrzała na niego z niechęcią. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

28 

- Mówiłam coś do ciebie, słyszałeś? - zapytała 

głośno. 

- Oczywiście - odpowiedział spokojnie. - Trudno 

nie słyszeć, kiedy ktoś ci wrzeszczy prosto do ucha. 

Ale o rozdzieleniu się nie może być mowy. Zresztą 

zarezerwowałem dla nas pokoje w hotelu Złoty Róg. 

- Nie miałeś prawa tego robić. 

- Nie było innego wyjścia - odpowiedział, za­

chowując niezmącony spokój. - Postępowałem zgodnie 

z instrukcjami zawartymi w liście Angeline. Poleciła, 

żebyś zarezerwowała miejsce w hotelu Złoty Róg, 

i właśnie to zrobiłem. 

- Napisała do mnie - powiedziała z wściekłością 

Amy. - O tobie nawet nie wspomniała. 

- Więc będzie miała niespodziankę, kiedy się dowie, 

że przyjechałem tutaj. 

- Cóż, mam nadzieję, że będzie to dla niej miła 

niespodzianka - ironizowała Amy. 

- Myślę, że Angeline ucieszy się, kiedy mnie zobaczy 

- powiedział z arogancką pewnością siebie, co ją 

dodatkowo zdenerwowało. 

- Chyba że już znalazła sobie kogoś innego na 

twoje miejsce - zamruczała pod nosem Amy, na tyle 

cicho, żeby tego nie słyszał. Nie była naiwna. Na 

pewno nie chciała być w pobliżu, kiedy dojdzie do 

spotkania Benedicta i Angeline. Miała przeczucie, że 

może dojść do potwornej awantury. 

Tymczasem musiała poradzić sobie z poważnym 

problemem wspólnego pobytu w hotelu. Oznaczało 

to, że będą musieli spotykać się ze sobą, przynajmniej 

w porach posiłków. Na dodatek będzie mógł ją pilnie 

obserwować i być może śledzić, sądząc, że zaprowadzi 

go do Angeline. Z ponurą miną przeglądała prospekty. 

Nie! Amy postanowiła, że nie może zaakceptować 

takiego układu. Musiała natychmiast przystąpić do 

działania, aby do tego nie dopuścić. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

29 

- Zamierzam zatrzymać się w hotelu Złoty Róg 

i chciałabym, żebyś znalazł inny hotel dla siebie. 

- Kiedy nie odpowiadał, jej zielone oczy powoli 

ciemniały. - Dlaczego mnie ignorujesz? - zapytała. 

- Po prostu staram się uniknąć następnej awantury 

- odpowiedział znużonym głosem. - Zrobiłem już 

pewne przygotowania i nie zamierzam niczego zmie­

niać. I dlatego uważam, że nie mamy o czym dys­

kutować. 

Tego Amy nie mogła już znieść. 

- Wpakowałeś się w moje życie, mieszasz się do 

moich spraw, robisz różne rzeczy, które również 

mnie dotyczą i wcale tego ze mną nie uzgadniasz. 

Mam tego dość! Nie mogę zabronić ci przebywania 

w Stambule, szukaj sobie dalej Angeline. Ale nie 

chcę, żebyś siedział mi na karku. Jeżeli nie chcesz 

wynieść się ze Złotego Rogu, ja to zrobię! Znajdę 

sobie jakieś cichutkie, przytulne miejsce, byle z dala 

od ciebie! 

Złowrogi wyraz jego oczu wywołał mimowolny 

dreszcz, który wstrząsnął ciałem Amy. Prawie zapom­

niała, że ten człowiek może być naprawdę groźny. 

Benedict odwrócił się ku niej, wyciągnął ręce i chwy­

cił mocno jej ramiona. Amy drgnęła i chociaż jego 

palce wbijały się boleśnie w ciało, nie dała poznać po 

sobie, że się boi. Nie pozwoli się zastraszyć, nawet 

jeżeli on używa przemocy fizycznej. 

Potrząsnął nią z wściekłością. Ciągle nie wypusz­

czając jej z uścisku, przysunął się jeszcze bliżej. Jego 

ciemne, rozpalone oczy znalazły się nie dalej niż kilka 

centymetrów od niej. 

- Mam już dosyć twojej egoistycznej paplaniny 

- powiedział przez zaciśnięte zęby. - W ogóle nie 

obchodzi cię los twojej kuzynki, ale mnie on obchodzi. 

Bez względu na to, co się jej przydarzyło, ani jakie 

niebezpieczeństwo jej zagraża, wydobędę ją z tego. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

30 

Ale niestety, żeby to osiągnąć, potrzebuję twojej 

pomocy i muszę mieć pewność, że tę pomoc otrzy­

mam! Nieważne, co będę musiał zrobić, żeby za­

pewnić sobie twoją lojalność, ale wiedz, że będziesz 

mi pomagać. Wybór masz niewielki: albo zrobisz 

to z własnej woli, albo pod przymusem: Dla nas 

obojga wszystko będzie znacznie łatwiejsze i przy­

jemniejsze, jeżeli nie będziesz się sprzeciwiać, ale 

nie zawaham się, jeżeli będę musiał użyć innych 

sposobów, żeby to uzyskać. Czy wyraziłem się ja­

sno? 

Amy z trudem przełknęła ślinę. Rozumiała aż za 

dobrze. Uświadomiła sobie, że nie doceniała tego 

człowieka. Wiedziała, że jest niebezpieczny, ale nie 

sądziła, że tak bardzo. 

- Tak, zrozumiałam - wykrztusiła wreszcie. I cho­

ciaż bardzo się starała, nie udało się jej opanować 

zdradliwego drżenia głosu. 

Nie wypuszczał jej ciągle, mało tego, jeszcze mocniej 

ścisnął jej ramiona. 

- Musisz zrozumieć, że stać mnie na wszystko, 

żeby osiągnąć swój cel. 

O tak, wierzyła mu! Nie mogła wydobyć z siebie 

głosu, całkiem zaschło jej w gardle. Potrząsnęła tylko 

potakująco nieco drżącą głową. 

Ciągle nie mogła się ruszyć. 

- Powiedz mi jeszcze, w jakim hotelu mam się 

zatrzymać? - zapytał łagodnie.. 

- W... w... - próbowała wydusić z siebie te słowa, 

ale głos się jej załamał. 

- Nie słyszę. Co mówisz? - zachęcał ją łagodnie. 

O, jakże nienawidziła tego człowieka! Nikt jej jeszcze 

tak nie potraktował. 

- W hotelu Złoty Róg - rzuciła mu prosto w twarz, 

gdy wreszcie udało się jej wydobyć głos. 

Po dłuższej chwili rozluźnił się twardy ucisk jego 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

31 

palców. Amy rozcierała obolałe ramiona i patrzyła 

na niego mściwie. 

- Jeżeli będziesz tak samo traktował Angeline, wróżę 

krótki żywot waszemu związkowi. 

Dziwny uśmieszek pojawił się w kącikach jego ust. 

- Nigdy bym nie zachował się tak przy Angeline, 

ale ona jest twoim dokładnym przeciwieństwem. 

- Z pewnością masz rację - mruknęła Amy. Jej 

jedynym pocieszeniem było to, że Benedict Kane 

z pewnością przeżyje niejeden szok, kiedy pozna bliżej 

Angeline. 

Patrzyła przez okno taksówki. Przejeżdżali przez 

podmiejskie dzielnice Stambułu. Wąskie ulice za­

tłoczone były hałaśliwym tłumem, który powiększał 

się w miarę zbliżania do centrum miasta. Sklepy, 

urzędy i hotele stały ciasno obok siebie, wydawało 

się, że ruch uliczny nie znajdzie dość siły, żeby przebić 

się przez ten labirynt. Można było pomyśleć, że 

wszystko razem tworzy jeden gigantyczny korek, 

którego nie uda się rozładować do północy. 

- Nie możemy pojechać inną drogą? - zapytała 

poirytowana Amy. 

- Jeżeli jedzie się samochodem, trzeba trzymać się 

głównych ulic. Boczne drogi są w większości albo 

zbyt strome, albo za wąskie. Na nieszczęście trafiliśmy 

na godziny szczytu. Gdybyśmy przyjechali godzinę 

wcześniej lub później, ulice byłyby zatłoczone, ale nie 

do tego stopnia. 

- Pieszo bylibyśmy szybciej. 

- Śmiem wątpić - skomentował sucho. 

Amy musiała przyznać, że chyba miał rację. Chod­

niki były tak zatłoczone masami ludzi, że próba 

przedarcia się, szczególnie przez osoby obciążone 

bagażami, wydawała się grą niewartą świeczki. 

- Ile jeszcze czasu stracimy, zanim dostaniemy się 

do hotelu? - narzekała. Była wciąż okropnie na-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

32 

stroszona, a po tym, co się wydarzyło, nawet nie 

próbowała zachowywać się przyjaźnie wobec człowieka 

siedzącego obok. 

- Powinniśmy za chwilę być na miejscu. Znaj­

dujemy się w starej części miasta, w pobliżu głównych 

atrakcji turystycznych. Tuż obok Pałacu Topkapi, 

Błękitnego Meczetu, kościoła Hagia Sophia i Kryte­

go Bazaru. 

Amy patrzyła na niego z rosnącą niechęcią. 

- Nie przyjechałam do Stambułu po to, żeby zwie­

dzać. - Odwróciła się i nie zwracając na niego uwagi 

spoglądała przez okno. I mimo tego, co powiedziała 

przed chwilą, jej wzrok przyciągnęły wysokie, smukłe 

minarety strzelające w niebo i przypadkowe błyski na 

wielkich kopułach meczetów. Czuło się tu przejmujący 

zapach egzotyki, chociaż sceptyk mógłby to nazwać 

zwyczajnym smrodem! - stwierdziła ironicznie. Pomyś­

lała sobie, że chciałaby znaleźć się tutaj w zupełnie 

innych okolicznościach. Mogłaby spędzić kilka upo­

jnych dni na zwiedzaniu pałaców i meczetów, wąskich 

bocznych uliczek z fascynującymi sklepami, no i ba­

zarów, gdzie sprzedawano najbardziej nieprawdopo­

dobne przedmioty. 

Niestety, pewnie zobaczy niewiele poza swoim 

pokojem hotelowym. Będzie tu tak długo, aż wyciąg­

ną Angeline z kłopotów, w których się znalazła. 

Potem pogna z powrotem do domu, zanim matka 

wyprzeda cały majątek sklepowy po tak niskich 

cenach, że tygodnie trwać będzie wyrównywanie 

strat! 

W końcu rozklekotany pojazd zatrzymał się przed 

hotelem położonym przy ulicy wyglądającej na nieco 

cichszą niż główna arteria, którą dopiero co opuścili. 

Benedict zapłacił za przejazd, a Amy teraz dopiero 

spostrzegła, że nie ma żadnych tureckich pieniędzy. 

Martwiąc się o Angeline i gryząc się myślami, co 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

33 

też stanie się ze sklepem pod jej nieobecność, nie 

miała już na nic czasu. Tego ranka po prostu wrzu­

ciła jakieś ciuszki do torby, wzięła paszport i wy­

szła. 

- Jak sądzisz, czy w tym hotelu honorują karty 

kredytowe? - zapytała, gdy taksówka, spowita kłębami 

dymu, odjechała z rykiem silnika, zostawiając ich przed 

głównym wejściem. 

- Mam nadzieję -powiedział Benedict. - Ale jeżeli 

masz jakieś problemy z pieniędzmi, pozwól, że ja 

będę płacił za wszystko. - Gdy w jej zielonych oczach 

pojawiły się ostrzegawcze błyski, dodał: - Nie propo­

nuję, że zapłacę za cały twój pobyt. Sugeruję tylko, 

żebyśmy mieli jeden rachunek, a swoją część zwrócisz 

mi, kiedy będziemy mieli to za sobą. Ułatwi nam to 

wszystkie sprawy. 

- Nie mam zamiaru niczego ułatwiać - odcięła się 

Amy. - I chcę za siebie płacić od samego początku. 

- Więc pozwól mi chociaż dzisiaj zapłacić. Rano 

możesz pójść do banku i wymienić część pieniędzy. 

Będziesz wtedy mogła regulować swoje rachunki 

- westchnął zrezygnowany. 

- Niech ci będzie - zgodziła się niechętnie. Nie 

chciała być mu winna cokolwiek, nawet przez jeden 

dzień, ale musiała przyznać, że jego rada miała sens. 

Zarzucił swój bagaż na ramię i podszedł, żeby wziąć 

jej torbę. Ale Amy złapała ją pierwsza. 

- Sama sobie poradzę - poinformowała go ostrym 

tonem. 

Jego oczy nieco pociemniały. 

- Rzeczywiście, wychodzisz z siebie, żeby wszystko 

utrudnić, prawda? 

- Nikt cię tutaj nie zatrzymuje - przypomniała 

mu, ciągnąc swoją torbę przez hotelowy hol. - Możesz 

wyjechać w każdej chwili. 

- Nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać, zanim nie 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

34 

odnajdę Angeline - powiedział krótko, a jego twarz 

przybrała ponury wyraz. - I nie myśl, że uda ci się 

mnie pozbyć, jeżeli będziesz taka nieprzyjemna. Zupeł­

nie to na mnie nie działa. 

Po tej zjadliwej uwadze poszedł do recepcji, żeby 

ich zameldować. Amy pozostała w rogu hotelowego 

holu z dziwnym uczuciem. 

Oczywiście nie obchodziło ją to, że tak otwarcie 

przyznał, że jest mu całkowicie obojętna. Nawet wolała, 

żeby to była prawda. Ale nie było szczególnie miło 

usłyszeć coś takiego, nawet jeżeli osobą, która to 

wypowiadała, był Benedict Kane. 

Zanim wrócił, wzięła się w garść. Przybrała chłodny, 

nieprzystępny wyraz twarzy i nie uczyniła najmniej­

szego wysiłku, żeby się uśmiechnąć, kiedy do niej 

podchodził. 

- Już jesteśmy zameldowani - powiedział krótko, 

wyraźnie nie mając chęci zachowania choćby minimal­

nej uprzejmości. - Chodźmy na górę. 

- Dlaczego Angeline prosiła, żebym zatrzymała się 

właśnie w tym hotelu? - zapytała Amy, gdy szli 

w stronę windy. - Czy mieszkała tutaj? Może jeszcze 

się tu znajduje? 

- Pytałem w recepcji. Angeline nigdy tu się nie 

zatrzymywała. 

Gdy wsiedli do windy, Amy westchnęła rozczaro­

wana. 

- Nie widać w tym żadnego sensu. Dlaczego, na 

miłość Boską, Angeline nie napisała więcej w swoim 

liście? Mogła przynajmiej dać mi jakieś sugestie, o co 

tutaj chodzi. 

- Już powiedziałem, jakie jest moje zdanie - przy­

pomniał jej głosem, w którym znowu zabrzmiała jakaś 

ponura nuta. - Myślę, że nie pozwolono jej napisać 

niczego więcej. 

- Tak, tak. Ta twoja teoria o kidnapingu - powie-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

35 

działa z lekceważeniem. - Jeżeli o mnie chodzi, to 

uważam ten pomysł za niedorzeczny. 

- Dlaczego? 

- Ponieważ takie rzeczy po prostu nie zdarzają się 

ludziom takim jak my. Nie przekonuje mnie również 

historyjka o tym, że ktoś porwał Angeline zamiast 

mnie. Nas naprawdę trudno pomylić. 

Drzwi windy rozsunęły się i oboje wyszli na korytarz. 

- Ktoś, kto was zna, rozróżni z łatwością - przyznał 

Benedict. - Ja nigdy nie popełniłbym takiej pomyłki. 

Jesteście całkiem inne co do najdrobniejszych szcze­

gółów, takich jak kolor oczu, brzmienie głosu, nie 

mówiąc już o charakterach. Angeline jest z natury 

znacznie łagodniejsza. 

Teraz Amy nie powstrzymała się i parsknęła śmie­

chem. 

- Łagodniejsza? Angeline? 

- Wiem, że wykorzystasz każdą okazję, żeby skry­

tykować swoją kuzynkę - powiedział Benedict raczej 

pogardliwym tonem. - Ale przez kilka następnych 

dni trzymaj język za zębami. Nie interesują mnie te 

oszczerstwa, które uwielbiasz wypowiadać na jej 

temat. 

- Będziesz się miał z pyszna, kiedy poznasz lepiej 

Angeline - mruczała pod nosem Amy. Zastanowiła 

ją jednak pewna myśl. Bóg jeden wie, jak jej kuzyn­

ce udało się utrzymać tę anielską pozę, ale jedno jest 

pewne - oszustwo się powiodło. Amy poczuła szacu­

nek dla swej kuzynki, ponieważ miała pewność, że 

niewielu osobom udałoby się przechytrzyć pana Ka-

ne'a. 

Zatrzymali się. Benedict wydobył z kieszeni klucz, 

otworzył drzwi i wszedł do środka. 

Amy weszła za nim. 

- To jest twój czy mój pokój? - zapytała. Miała 

nadzieję, że ten należał do niej. Była zmęczona i spo-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

36 
eona po długiej podróży. Chciała natychmiast wziąć 

gorący prysznic i zmienić ubranie przed obiadem. 

Benedict zrzucił torbę na podłogę. 

- To jest nasz pokój - poinformował ją beznamięt­

nie. 

- Co masz na myśli? - Spojrzała na niego z niedo­

wierzaniem. 

- Myślałem, że to jest zrozumiałe samo przez się. 

- Jeżeli chociaż przez chwilę pomyślałeś, że będę 

mieszkać z tobą w jednym pokoju... - zaczęła z pło­

nącymi oczyma. 

- Miałem nadzieję, że nie będziesz taka dziecinna. 

- Chyba nie myślisz, że jestem dziecinna, nie chcąc 

spać z kimś, kogo prawie nie znam, a już na pewno 

nie lubię! - odcięła się Amy. 

Jego ciemne brwi uniosły się w górę. 

- Z całą pewnością nie proszę cię, żebyś ze mną 

spała. Nie mam ochoty dotknąć cię nawet palcem. 

Ale uważam, że powinniśmy mieszkać we wspólnym 

pokoju. 

- Wcale mnie nie obchodzi to, co ty uważasz! 

- Podniosła torbę i ruszyła w stronę drzwi. - Schodzę 

na dół, do recepcji, żeby wziąć pojedynczy pokój. 

Był przy drzwiach przed nią, poruszał się tak szybko, 

że zauważyła tylko mignięcie, i zatrzasnął je jednym 

ruchem ręki. Przekręcił klucz w zamku i wsunął go 

do kieszeni. 

Po raz pierwszy Amy poczuła lęk. Pomimo czasu, 

który razem spędzili, bardzo mało wiedziała o tym 

człowieku. Do czego jest zdolny, co może uczynić, 

jeżeli pokrzyżowano by jego plany? 

- Słuchaj - powiedziała, mając nadzieję, że nie 

widać, jak bardzo jest zdenerwowana - możemy o tym 

porozmawiać. 

- To brzmi rozsądnie - zgodził się. Miał zrelaksowa­

ny głos, chociaż jego ciało było wciąż napięte, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

37 

a w oczach pojawił się błysk, którego bardzo nie 

lubiła. 

- Ale... Czy mógłbyś najpierw otworzyć drzwi? 

Myślę, że nasza dyskusja mogłaby przynieść lepsze 

rezutaty, gdybym nie czuła się taka... taka... 

- Osaczona? - podpowiedział delikatnie. 

To nie było słowo, którego chciała użyć. Zabrzmiało 

ono tak, jakby to on wziął górę i miał nad nią 

przewagę. 

- To powoduje, że budzą się we mnie uczucia 

klaustrofobiczne, to wszystko - skłamała, mając 

nadzieję, że jego ciemne, sprytne oczy nie będą w stanie 

zajrzeć zbyt głęboko w jej myśli, żeby odkryć prawdę. 

Wyjął klucz z kieszeni i podrzucał go, bawiąc się nim. 

- Otworzę drzwi, kiedy już porozmawiamy - po­

wiedział w końcu. - Nie chcę, żebyś mi uciekła 

w połowie rozmowy. 

- Nie zrobię tego. Obiecuję. 

- Z tego, co wiem, twoje obietnice nie są wiele warte. 

Amy już otwierała usta, gotowa podjąć gwałtwoną 

kłótnię, ale powstrzymała się. To prowadzi donikąd. 

A już na pewno nie pomoże w wydostaniu się z tego 

pokoju, z rąk Benedicta Kane'a! Jedynym wyjściem 

było podporządkowanie się póki co i ucieczka przy 

pierwszej nadarzającej się okazji. 

- W porządku - powiedziała głosem, o którym 

sądziła, że zabrzmiał spokojnie. - To o czym będziemy 

rozmawiać? 

- Chodzi o powód, dla którego zamierzam dzielić 

z tobą ten pokój. 

- Nie jesteśmy... - rozpoczęła ostro. Zatrzymała 

się na chwilę i spróbowała wziąć się w garść. Krzykiem 

niczego nie osiągnie. - Sądziłam, że doskonale rozu­

miesz, dlaczego nie chcę mieszkać z tobą w jednym 

pokoju - kontynuowała nieco bardziej umiarkowanym 

tonem. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

38 

- Oczywiście, że rozumiem - powiedział łagodnie. 

Ale zanim zdążyła odetchnąć z ulgą, dodał: - Ale 

nadal zamierzam zostać tutaj dzień lub dwa. 

- Dlaczego? - domagała się wyjaśnienia. 

- Ponieważ myślę, że wkrótce ktoś do ciebie za­

dzwoni w związku z Angeline. I chcę być na miejscu, 

kiedy to nastąpi. 

Amy wpatrywała się w niego. 

- Ciągle upierasz się przy swoim śmiesznym pomyś­

le, że to jest porwanie, prawda? Sądzisz, że zażądają 

od nas jakiegoś okupu? 

- Myślę, że jest to bardzo prawdopodobne - przy­

znał. 

- Jesteś szalony, ale nie mogę cię odwieść od tych 

wszystkich dzikich pomysłów. Jednak nie rozumiem, 

dlaczego mamy mieszkać w jednym pokoju. Nawet, 

gdybyś miał rację, choć ani przez chwilę w to nie 

uwierzyłam, to i tak będę tutaj i odbiorę telefon. 

Przekażę ci wszystko, czego się dowiem. 

- Możesz postanowić inaczej - zwrócił jej uwagę. 

- Sądzisz, że mogłabym coś przed tobą ukryć? 

I dlaczego tak mnie traktujesz? Nie ufasz mi? 

- Nie, nie ufam - Benedict odpowiedział z nie­

zmąconym spokojem, ignorując jej rosnące oburzenie. 

- Na ile mogę się zorientować, masz bardzo dziwny 

stosunek do swojej kuzynki. Kiedy pisze szalony list 

z wołaniem o pomoc, ty nie bierzesz tego na serio. 

Tak naprawdę, gdybym się nie pojawił, mogłabyś 

całkiem go zignorować. 

- Nie zrobiłabym tego - przerwała gwałtownie. 

Nie zwrócił na to uwagi. 

- Wygląda na to, że musisz być popychana co 

krok, żeby cię nakłonić do pomocy Angeline. Wydaje 

mi się również, że jestem jedyną osobą, której zależy 

na tym, by cię popychać. 

- Nie, mylisz się! Rzeczywiście wiele razy nie 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

39 

zgadzałam się z moją kuzynką, ale nie chciałabym, 

żeby się jej coś stało. I zrobię wszystko, co będę 

mogła, żeby jej pomóc. 

- Już to słyszałem - odpowiedział Benedict, jakby jej 

słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. - Ale jak 

dotąd zrobiłaś niewiele w tym kierunku. 

- Przecież jestem tutaj, w Stambule, prawda? 

- Właściwie ja cię tu przyciągnąłem. 

- Nawet gdybym cię nigdy nie zobaczyła, a Bóg mi 

świadkiem, że niczego bardziej nie pragnę, i tak 

przyjechałabym tutaj. - Amy rzuciła się na niego 

gwałtwonie. Wydawał się zupełnie nie przekonany, 

co jeszcze bardziej ją zdenerwowało. 

- Dobrze - wrzasnęła w końcu. - Zrobię wszystko, 

co będę musiała, żebyś uwierzył, że naprawdę chcę 

pomóc Angeline. Będę nawet siedziała dwadzieścia 

cztery godziny na dobę, czekając na żądanie okupu, 

które według ciebie powinno nastąpić. Jeżeli chcesz 

siedzieć cały czas obok mnie, to proszę bardzo, 

znakomicie. Będzie to kompletna strata czasu, ale 

próby przekonania cię o tym nie mają, jak widzę, 

najmniejszego sensu. 

Gdy tylko to powiedziała, pomyślała, że lepiej trzy­

mać buzię na kłódkę. Z pewnością nie chciała być 

skazana na jego towarzystwo przez kilka następnych 

dni. Jednak pochopnie wyraziła na to zgodę i teraz nie 

wiedziała, jak tego uniknąć. Gdyby spróbowała powie­

dzieć mu, że zmieniła decyzję, z pewnością oskarżyłby ją 

znowu o brak troski o los Angeline. A była już bardzo 

zmęczona tymi ciągłymi oskarżeniami. 

Amy otworzyła torbę i mruczała złowrogo pod 

nosem, układając ubrania na półkach i w szufladach. 

- Teraz możesz otworzyć drzwi - poinformowała 

go z nieukrywaną złośliwością. 

Zamyślony, obracał w palcach klucz. 

- Nie będziesz próbowała zwiać? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

40 

- Przed kim? - spytała pogardliwie. - Przed tobą? 

Wiesz, że się ciebie nie boję. Po prostu jesteś ostatnią 

osobą pod słońcem, z którą chciałabym dzielić pokój. 

To wszystko. 

- I z wzajemnością - powiedział zimno Benedict. 

- Masz mnóstwo cech, które uważam za wysoce 

niesympatyczne. Gdybym miał wybór, nie spędziłbym 

z tobą ani chwili. 

Ten człowiek potrafił być niezwykle odpychający. 

Amy obdarzyła go nieżyczliwym spojrzeniem, a potem 

odwróciła się do niego plecami. 

Dni, które miały nastąpić, rysowały się jako naj­

bardziej nieprzyjemne w jej życiu. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ TRZECI 

Benedict otworzył drzwi i zostawił klucz w zamku, 

dzięki czemu Amy poczuła się nieco bezpieczniej. 

Ostatecznie mogła stąd uciec, gdyby wypadki potoczyły 

się nie po jej myśli. 

Ale wyraźnie stwierdził, że jej osoba nie interesuje 

go w żaden sposób. Potrzebował jej tutaj tylko dlatego, 

że była jedyną nicią łączącą go z Angeline. 

Siadła na brzegu łóżka i obserwowała, jak się 

rozpakowywał. Jego ruchy były zręczne i przemyślane, 

jak gdyby już wykonywał tego typu czynności dziesiątki 

razy. Stwierdziła, że ciekawa jest jego życia osobistego. 

Wyglądało na to, że nie miał żony, a z tego, co 

powiedział wcześniej, wynikało, że nie miał też dłuż­

szych przygód z kobietami. Było to dosyć dziwne 

w życiu trzydziestoletniego mężczyzny. 

Spojrzenie Amy ślizgało się po nim, wyłapując 

szczegóły, które przegapiła wcześniej. Surowa linia 

ust, gęste czarne rzęsy, które osłaniały ciemne oczy. 

Ostre rysy twarzy i mocne, gibkie ciało trochę ją 

przerażały. 

Nagle podniósł na nią wzrok, na co zareagowała 

gwałtownym rumieńcem. Wściekła, że przyłapał ją, 

gdy go tak bacznie obserwowała, zerwała się na równe 

nogi i podeszła do okna. 

- Chyba zaraz zejdziemy na obiad? - zapytała nagle. 

- Umieram z głodu. 

- Zadzwonię na dół i poproszę, żeby przyniesiono 

nam obiad do pokoju. W ten sposób nie przegapimy 

żadnego telefonu. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

42 

- Chcesz powiedzieć, że spędzimy każdą minutę 

pobytu w Stambule właśnie tutaj, w tym pokoju? 

- Amy patrzyła na niego z niedowierzaniem. 

- To chyba najlepszy sposób na otrzymanie wia­

domości wysłanej przez Angeline. 

- Nie chcę spędzić kilku dni siedząc tutaj i wpatrując 

się w ciebie - zaprotestowała. 

- Czytaj albo oglądaj telewizję. - Benedict wzruszył 

ramionami. 

- Przecież nie znam tureckiego! 

Zrobił lekceważący gest, jak gdyby chciał powiedzieć, 

że to jest jej problem. 

- Wezmę prysznic - stwierdził i zniknął w przyle­

gającej do pokoju łazience. 

Amy westchnęła zniechęcona i wlepiła wzrok w ok­

no. Słońce szybko zachodziło, zostawiając na niebie 

czerwonozłote smugi. 

Ulice były ciągle zatłoczone i pełne gwaru. Stambuł 

wydawał się być miastem w ustawicznym ruchu. Ludzie 

idący do pracy i wracający do domu, turyści włóczący 

się wokół meczetów, na placach i bazarach, spóźnieni 

sprzedawcy rozglądający się za jakimś interesem. Amy 

patrzyła na nich z zawiścią. Tak bardzo pragnęła być 

razem z nimi, w ulicznym tłoku. Gdziekolwiek, byle 

nie tutaj, w tym pokoju, razem z Benedictem Kane'em. 

Wyszedł z łazienki kilka minut później. Jego mokre 

włosy, zaczesane gładko do tyłu, wydawały się całkiem 

czarne. Miał na sobie czyste dżinsy i koszulę, ale poza 

tym niedbałym ubraniem w jego zachowaniu nie było 

ani odrobiny luzu. 

Podszedł do telefonu i podniósł słuchawkę. Spojrzał 

na nią. 

- Co chciałabyś zjeść? 

Kilka minut temu umierała z głodu. Całkiem nagle 

apetyt minął i czuła, że musiałaby włożyć sporo 

wysiłku, żeby przełknąć choć kilka kęsów jedzenia. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

43 

- Och, może kawałek ryby? - powiedziała, jednak 

bez cienia entuzjazmu. W końcu lekki posiłek nie 

powinien zaszkodzić jej skurczonemu żołądkowi. 

- Tymczasem wezmę prysznic. 

Chwyciła ręcznik, garść czystych ciuszków i pobie­

gła pod prysznic. Nie wiedziała, dlaczego nagle za­

pragnęła oddalić się od Benedicta. Wiedziała tylko, 

że były chwile, kiedy jej system nerwowy nie wy­

trzymywał jego obecności - teraz właśnie taki mo­

ment nadszedł. 

Kiedy zamknęła za sobą drzwi, poczuła się nieco 

lepiej. Zrzuciła z siebie ubranie, związała blond włosy 

w kok na czubku głowy i weszła pod prysznic. 

Woda ciurkała letnim strumyczkiem i musiałaby 

stać tam wieki całe, żeby poczuć się wystarczająco 

czysta. Ale nie przeszkadzało jej to. Ważne było tylko 

to, że może odsunąć chwilę, kiedy będzie musiała 

wrócić do pokoju i znowu zobaczyć Benedicta. 

Nie musisz tego wszystkiego robić, przypomniała 

sobie, wycierając się do sucha. Możesz zejść do recepcji 

i zażądać osobnego pokoju. Możesz nawet zdążyć na 

następny samolot do Anglii, jeżeli zechcesz. 

Westchnęła z rezygnacją. W rzeczywistości nie była 

w stanie niczego zmienić, dopóki tajemnica Angeline 

nie zostanie do końca wyjaśniona. 

Wciągnęła czyste dżinsy i trykotową koszulkę, 

rozwiązała włosy i potrząsnęła głową, aż jedwabiste, 

złote pasma kaskadą opadły jej na ramiona. Popatrzyła 

na swoje odbicie w lustrze. 

Jej zielone oczy odpowiedziały uważnym spojrze­

niem. Wyglądała na przestraszoną i zdenerwowaną 

- nie spodobała się sobie. Z wysiłkiem ułożyła usta 

w pewny siebie uśmiech. Potem stanowczym krokiem 

weszła do pokoju. 

Stwierdziła, że już przyniesiono im obiad. Benedict 

odkrywał talerze i ustawiał na małym stoliku. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

44 

- Możesz zacząć jeść? - zapytał, podnosząc na nią 

wzrok. 

Amy skinęła głową i usiadła. Spróbowała ryby, 

podanej razem z cytryną i pietruszką oraz świeżą 

sałatą. Benedict jadł jagnię w warzywach. Na deser 

podano sałatkę owocową. 

Powoli wracał jej apetyt i udało jej się zjeść prawie 

wszystko. Zakończyli filiżanką słodkiej, mocnej kawy 

i ułożyli puste talerze na wózku, który Amy wypchnęła 

za drzwi. 

Żadne z nich nie powiedziało ani słowa podczas 

posiłku. Amy spodziewała się, że przedłużająca się 

cisza będzie krępująca, ale ku jej zdziwieniu tak się 

nie stało. 

Kiedy wróciła do pokoju, Benedict wydawał się 

całkiem pogrążony w swoich myślach. Miała dojmujące 

wrażenie, że przynajmniej w tym momencie zapomniał 

nawet o jej obecności. 

Pewnie myśli o Angeline, powiedziała do siebie, 

marszcząc nos. Jej kuzynka musiała stawać na głowie, 

żeby go tak omotać! Przez chwilę Amy poczuła 

niespodziewaną zazdrość. Wątpiła w to, czy kiedykol­

wiek znajdzie się mężczyzna, na którym ona zrobi 

takie wrażenie. Czuła się czasami jak gorsza wersja 

Angeline - mniej elegancka i czarująca, nie tak 

seksowna. 

Amy była zdziwiona i raczej zakłopotana swoimi 

myślami. Czy Benedict miał cały czas rację? - za­

stanawiała się z chmurnym obliczem. Czyżby była 

zazdrosna o swą kuzynkę? 

Nie, z pewnością nie, próbowała przekonać samą 

siebie. Spojrzała znowu na Benedicta. Z jego zamyś­

lonej twarzy mogła wyczytać, że ciągle był nieświadomy 

jej obecności. Przeżyła lekki wstrząs, uświadamiając 

sobie, że wcale jej się to nie podoba. 

Nie wygłupiaj się, powiedziała sobie zaniepokojona. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

45 

Całe szczęście, że jesteś mu zupełnie obojętna. Chyba 

nie chcesz czuć jego oddechu na karku przez cały 

czas, prawda? Co zrobisz jeżeli będzie cię obmacywał 

albo rzuci się na ciebie w środku nocy? 

. Przyglądała się jego twarzy; ciemny żar płonął w jego 

oczach. Serce poczęło walić ciężko i boleśnie. Zadrżała. 

Odwróciła się szybko. Co, u licha, ze mną się dzieje? 

- zdziwiła się, dotknięta paniką. Czuła się naprawdę 

dziwnie. 

Głos Benedicta wdarł się w jej bezładne myśli, aż 

podskoczyła. 

- To był długi dzień - powiedział energicznie. 

- Może powinniśmy pójść spać? 

- Niezły pomysł. - Amy wydobyła z siebie obco 

brzmiący głos. - Ja... ja... muszę się rozebrać, jeżeli 

pozwolisz. - Pogrzebała w szufladzie w poszukiwaniu 

nocnej koszulki. Potem, już po raz drugi tego dnia, 

uciekła w bezpieczne schronienie łazienki. 

Zamknęła za sobą drzwi, oparła się o nie ciężko 

plecami i przez chwilę oddychała nierówno. Następnie 

podeszła do lustra i jeszcze raz spojrzała na swe odbicie. 

Wpadła w popłoch widząc, jak się zmieniła od czasu, 

kiedy ostatni raz się oglądała: jasnoczerwony rumieniec 

na policzkach, oczy błyszczące jak w gorączce, czer­

wone i nabrzmiałe wargi. 

Przesunęła niepewną ręką po jedwabistych jasno­

złotych włosach. Coś niedobrego się ze mną dzieje, 

mruczała oszołomiona. Może to jakaś infekcja? Ale 

przecież nie jestem chora. 

Spróbowała pomyśleć trzeźwo. Kiedy to się zaczyna? 

Wtedy, gdy patrzy na Benedicta, stwierdziła, czując 

przyspieszone bicie serca. Ale te dziwne objawy nie 

muszą mieć z nim związku. Nie cierpi go, upewniała 

się. Rzeczywiście, były takie momenty, że go serdecznie 

nienawidziła. Nie chciała z nim przebywać i byłaby 

szczęśliwa, gdyby go już więcej nie zobaczyła. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

46 

Ale nie była to cała prawda. Czuła coś jakby lęk, 

uświadamiając sobie powoli, że bardzo by się zmart­

wiła, gdyby miała go już nigdy nie zobaczyć. 

Zwariowałaś! - mruczała do siebie zmieszana. Do 

wczorajszego poranka nie wiedziałam, że ktoś taki 

istnieje. Nie było niczego poza kłótniami i wzajemnym 

działaniem sobie na nerwy. Skąd w takim razie 

miałabym czuć do niego coś oprócz niechęci? 

Odkręciła kran z zimną wodą i spryskała sobie 

twarz, próbując ochłodzić wypieki na policzkach. 

Oddech, do tej pory szybki i urywany, uspokoił się 

nieco i wreszcie poczuła, że znowu zaczyna się kont­

rolować. 

Jesteś zmęczona po długiej podróży i zdenerwowana 

tajemniczą sprawą Angeline, próbowała się przeko­

nywać. W takich okolicznościach każdy czułby się 

nieswojo. Nie ma to żadnego związku z Benedictem 

Kane'em! 

Powtórzyła to kilka razy bardzo pewnym głosem. 

Prawie w to uwierzyła, kiedy ostre stukanie do drzwi 

i głos Benedicta znowu wprawiły jej serce w gwałtowne 

kołatanie. 

- Jesteś tam bardzo długo - powiedział. - Czy 

dobrze się czujesz? 

- Świetnie. Właśnie się wykąpałam, a teraz myję 

zęby. 

Odkręciła kurki, żeby wszystko brzmiało bardziej 

prawdopodobnie. Wyszorowała nawet zęby, ale przez 

cały czas zastanawiała się, jak długo jeszcze będzie 

mogła ukrywać się w łazience. 

Nie więcej niż kilka minut, uznała z westchnieniem. 

Lepiej będzie jak się rozbierze i wróci do sypialni, 

zanim on stanie się bardziej podejrzliwy. Nie chciała 

zrobić niczego, co mogłoby wywołać jego wzmożoną 

czujność. Mógłby zobaczyć więcej, niż chciałaby, żeby 

widział. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

47 

Ściągnęła dżinsy i bluzkę i włożyła na siebie starą, 

workowatą koszulę nocną, w której zwykle sypiała. 

Była wygodna i to wszystko, co mogła o niej powie­

dzieć. Mając na sobie coś takiego, można było mieć 

pewność, że Benedict pozostanie całkowicie obojętny 

na jej kobiece uroki. 

Czy tego właśnie chciała? Tak! - powiedziała ża­

rliwie do siebie. To było absolutnie to, czego chciała. 

Powinna roztopić się w tle, być zupełnie niezau­

ważalna, aż się upora z gorączką, która ją ogarnęła. 

Rano obudzi się z jasną głową i zobaczy absur­

dalność sytuacji wywołanej zmęczeniem i niepoko­

jem. 

Z takim postanowieniem otworzyła drzwi i wyszła 

z łazienki. Benedict stał na środku pokoju, patrząc na 

nią. 

Wydawał się wyższy, szerszy, ciemniejszy, bardziej 

przerażający, bardziej - och, bardziej męski, niż miał 

prawo być! - uzmysłowiła to sobie wściekła, a jej 

zszarpane nerwy jeszcze powiększały irytację. 

- Nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby ktoś 

zadzwonił o tak późnej porze, więc chyba możemy 

oboje pójść spać - powiedział. 

- Świetnie - odpowiedziała. - Łazienka wolna, jeżeli 

masz ochotę skorzystać. 

Miała nadzieję, że Benedict będzie tam bardzo, 

bardzo długo. Przy odrobinie szczęścia zaśnie, zanim 

on stamtąd wyjdzie. Chciała przetrwać tę noc w stanie 

nieświadomości. Rano wszystko będzie inne, normalne. 

Musi tak być, powiedziała sobie, walcząc z kolejną 

falą paniki, bo jeżeli nie... 

- Skąd ten rumieniec? - zauważył Benedict, marsz­

cząc się nieco. - Nie zamierzasz chyba chorować, 

prawda? 

- Na pewno nie - odparła Amy, pochylając głowę, 

aby ukryć wypieki. - Nie zrobiłabym czegoś tak 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

48 
niestosownego - dodała z niepotrzebnym sarkazmem. 

- Wiem, że nie ma na to czasu. 

- Z pewnością twoja choroba byłaby kłopotliwa 

- stwierdził chłodno. 

- Nie jestem chora! - syknęła. - Mało tego, jestem 

w doskonałej kondycji. Woda była dosyć gorąca 

i dlatego mam taką rozpaloną twarz. To wszystko. 

Nie wydawał się całkiem przekonany. Obrzucił ją 

bystrym Wzrokiem, jak gdyby próbował przeniknąć 

jej myśli i dowiedzieć się dokładnie w czym rzecz. 

Amy na krótko zamknęła oczy i uczyniła wielki 

wysiłek, żeby do tego nie dopuścić. Raczej umrze, niż 

pozwoli mu odkryć szalone myśli, które kłębiły się 

w jej głowie od rana. 

- Dlaczego nie pójdziesz do łazienki, żeby przygo­

tować się do snu? - zapytała z naciskiem, pragnąc, 

aby wyszedł chociaż na kilka minut. 

- To nie potrwa długo - odparł niedbale. - Zamie­

rzam spać w ubraniu. 

- Wygodniej by ci było w piżamie. 

- Nigdy jej nie używam. 

- O! - wykrzyknęła stłumionym głosem. I uświa­

damiając sobie, że jej reakcja była zbyt żywa, po­

stanowiła wziąć w karby roztrzęsione nerwy. - Nie 

obchodzi mnie wcale, co zakładasz do snu. Nie 

zawracaj mi głowy. Jestem bardzo zmęczona i idę 

prosto do łóżka. 

Rzuciła się na łóżko i demonstracyjnie odwróciła 

do niego plecami. W chwilę później zamknęła oczy. 

Mimo tego, co powiedziała Benedictowi, wiedziała, 

że nie ma najmniejszej szansy na zaśnięcie. 

Przynajmniej w tym przypadku miała rację. Po 

godzinie ciągle nie czuła senności, a wszystkie mięśnie 

miała aż do bólu naprężone. Starała się leżeć w cał­

kowitym spokoju i udawała, że jest pogrążona w głę­

bokim śnie. Słyszała jego spokojny, równy oddech, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

49 

a uraza rosła w niej coraz bardziej. Wpakował się 

w jej życie i poprzewracał wszystko do góry nogami, 

a teraz śpi spokojnie, podczas gdy ona nie może się 

nawet zdrzemnąć. To naprawdę nie było fair! 

Odwróciła się i popatrzyła na niego w półmroku. 

Rozłożony niedbale na łóżku, miał zamknięte oczy 

i wyglądał na całkowicie zrelaksowanego. Zdjął buty, 

ale miał ciągle na sobie dżinsy i zapiętą koszulę. Amy 

skrzywiła się. Chyba powinna być wdzięczna, że nie 

uparł się, by spać nago. A może tak powiedział, 

spodziewając się jej zabawnej reakcji. 

Jeżeli miał poczucie humoru - a bardzo w to wątpiła 

- to wyjątkowo spaczone. Zachowywał się zupełnie 

inaczej niż inni, znani jej do tej pory mężczyźni. Nigdy 

nie była całkiem pewna, kiedy był poważny, albo czy 

ten ciemny ognik w oczach nie znaczył, że się z niej 

śmieje w głębi duszy. Nie mogła nigdy odgadnąć, co 

powie albo zrobi i bardzo jej się to nie podobało. 

Rzeczywiście, było w nim niewiele rzeczy, które 

akceptowała. 

Poza tym ciągle jeszcze było daleko do świtu. I jeżeli 

nie uda się jej zasnąć, będzie bardzo zmęczona, co 

oznacza, że będzie jej trudno nad sobą zapanować. 

A tego właśnie się obawiała! 

Amy uklepała poduszkę, przewróciła się kilka razy 

z boku na bok i głęboko westchnęła. 

- Masz problemy z zaśnięciem? - głos Benedicta 

zabrzmiał łagodnie w półmroku. 

Prawie podskoczyła na łóżku. Sądziła, że śpi tak 

głęboko, że nic go nie jest w stanie obudzić. 

- Powinnaś mnie uprzedzić, że cierpisz na bezsen­

ność - ciągnął dalej. - Może nie nalegałbym, żebyśmy 

zamieszkali w jednym pokoju. 

- Nie cierpię na bezsenność - oburzyła się Amy. 

- Po prostu trudno mi zasnąć w obcym łóżku. -1 z ob­

cym mężczyzną leżącym zaledwie na wyciągnięcie ręki, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

50 

chciała powiedzieć, ale powstrzymała się w ostatniej 

chwili. - Na dodatek ten hałas ulicy... Czy w tym 

mieście ludzie nigdy nie sypiają? 

- Ludzie, którzy tutaj żyją i pracują, mają pewnie 

normalny rozkład dnia. Ale miasto pęka w szwach od 

turystów. Dlaczego mają marnować urlop na sen? 

Rozluźniła się, słysząc jego głos mruczący łagodnie 

w ciemności. Brzmiał zupełnie inaczej, wolny od 

rzeczowości i pobudliwych tonów, które irytowały ją 

w czasie dnia. Po raz pierwszy odkąd go poznała 

- trudno uwierzyć, że minęło zaledwie półtora dnia 

- wydawał się rozluźniony. 

Amy pomyślała, czy tak brzmiał jego głos, kiedy 

zwracał się do Angeline? W chwilę później z przera­

żeniem stwierdziła, że staje się zazdrosna. 

Ogarnęła ją panika. Nie obchodzi mnie, jak brzmi 

jego głos, kiedy rozmawia z Angeline, przekonywała 

się zapamiętale. To nic dla mnie nie znaczy, to jest 

nieważne, nawet nie chcę o tym myśleć! 

Zacisnęła mocno powieki. Gdyby tylko mogła 

zasnąć! Tak bardzo pragnęła, żeby wreszcie skończył 

się ten dzień. 

Ku jej ogromnej uldze Benedict nie powiedział już 

ani słowa. Jego oddech znowu się uspokoił, ale nie 

dała się nabrać tym razem. On również nie mógł 

zasnąć. Leżała cicho z zamkniętymi oczyma, próbując 

rozluźnić napięte mięśnie. Po kilku długich godzinach 

wreszcie zasnęła. 

Był już jasny dzień, kiedy Amy otworzyła znowu 

oczy. Przez kilka pierwszych minut nie mogła odgad­

nąć, gdzie się znajduje. Zmieszana, przecierała ciężkie 

powieki. Stopniowo świat nabierał ostrości i nagle 

przypomniała sobie wszystkie wydarzenia poprzedniego 

dnia. Wstała stłumiwszy jęk. Była w Stambule z Be-

nedictem Kane'em. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

51 

Odwróciła się, żeby spojrzeć na drugie, bliźniacze 

łóżko, i poczuła ulgę, kiedy okazało się, że jest puste. 

Przypuszczała, że Benedict albo jest w łazience, albo 

ubrał się i zszedł na wczesne śniadanie. 

Odsunęła z twarzy splątane kosmyki jasnych włosów, 

rozprostowała skurczone członki, wygramoliła się 

z łóżka i podeszła do okna. 

Ulice były już zatłoczone ludźmi i samochodami. 

Na czystym, błękitnym niebie świeciło słońce, sklepy 

były otwarte, po wodach Bosforu kursowały łodzie. 

Stambuł gotował się do kolejnego gorącego i hałaś­

liwego dnia. 

Amy gotowała się do czegoś zupełnie innego. Szy­

kowała się do spędzenia dnia w zamknięciu, z Benedic-

tem w pokoju. Na samą myśl o takiej perspektywie 

robiło jej się gorąco. 

Nie jesteś już przecież zmęczona, uspokajała się. 

Nie powinnaś mieć żadnych problemów tego ranka. 

To, co wydarzyło się wczoraj, było czymś wyjątkowo 

dziwacznym. 

Rozluźniła się nieco, kiedy uświadomiła sobie, że 

może już myśleć o Benedikcie bez zbytniego wzburze­

nia. Nie spała długo, ale wyglądało na to, że wystar­

czająco, aby wyleczyć się z osobliwych fantazji, którymi 

jej umysł próbował bawić się ostatniej nocy. 

Z rosnącą pewnością siebie Amy grzebała w komo­

dzie, wyciągając czystą bieliznę, białe dżinsy i cienką 

bawełnianą bluzkę. Po długim, gorącym prysznicu 

poczuje się znowu lepiej i da sobie radę ze wszystkim 

- nawet z Benedictem Kane'em. 

Zaczęła nucić pod nosem i tanecznym krokiem 

ruszyła w stronę łazienki. Wtedy właśnie otworzyły 

się drzwi i wszedł Benedict. 

Amy odwróciła się ku niemu. Miała spokojne 

spojrzenie, ale nie uśmiechała się. Uprzejma, lecz 

z dystansem. Taka miała być dzisiaj jej postawa 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

52 

w stosunku do niego. Pomyślała sobie, że tak będzie 

najlepiej - i najbezpieczniej. 

Ale, gdy tylko na niego popatrzyła, zaczęła mieć 

wątpliwości, czy uda jej się wytrwać w swoim po­

stanowieniu. Och, jakże mogła zapomnieć, że jest 

taki wysoki? A poza tym to jego świdrujące spoj­

rzenie! 

Oddychała ciężko, jak po męczących ćwiczeniach 

gimnastycznych. Zachowuj się normalnie! - powie­

działa sobie w rosnącej panice. Jeżeli nie, to on zacznie 

coś podejrzewać, a to będzie katastrofa! 

Na szczęście tylko spojrzał na nią przez chwilę 

i odwrócił wzrok. Poczuła się trochę dotknięta, że jest 

taki obojętny, ale z drugiej strony przyjęła to z ogromną 

ulgą. Musiała mieć teraz czas. Czas na znalezienie 

jakiegoś wyjścia z sytuacji. Czas na znalezienie sposobu 

ukrycia wszystkiego, co czuła, tak, aby nigdy nie 

dowiedział się, jaki wywiera na nią wpływ. 

A jaki wpływ na nią wywierał? Nie umiała tego 

opisać. Wiedziała tylko, że było to całkiem niepodobne 

do wszystkiego, co kiedykolwiek przeżyła, i że de­

speracko pragnęła odsunąć od siebie to uczucie. 

Instynktownie cofnęła się, kiedy Benedict wszedł 

do pokoju. Zauważył jej nerwowy odwrót i spojrzał 

na nią poirytowany. 

- Nie musisz się tak zachowywać. Już powiedziałem, 

że nie mam zamiaru nawet cię dotknąć. 

- Nie jestem... nie sądzę... - Amy jakoś nad sobą 

zapanowała i udało się jej sklecić całe zdanie. - To 

dlatego, że nie jestem ubrana - powiedziała. 

Benedict wydawał się rozbawiony. 

- Możesz chodzić po ulicach Stambułu w tej nocnej 

koszuli i czuć się całkowicie bezpieczna. Ta piekielna 

koszula jest skuteczniejsza od pasa cnoty. Możesz mi 

wierzyć, że nikt nie będzie próbował cię dotknąć, 

dopóki masz to na sobie! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

53 

- Nie jest taka zła! - Spojrzała na niego z kwaśną 

miną. 

- Spójrz czasami w lustro - odparł, i zanim zdołała 

rzucić coś w odpowiedzi, kontynuował: - Pozwolisz, 

że pierwszy wezmę prysznic? Wyszedłem pobiegać, 

a na zewnątrz jest piekielnie gorąco. 

- Biegałeś? W Stambule? W tym tłoku? 

- Główne ulice są rzeczywiście okropnie zatłoczone 

- przyznał. - Ale na niektórych bocznych uliczkach 

jest dosyć luźno. Chociaż patrzono na mnie dziwnie 

- dodał sucho. - Myślę, że takie poranne bieganie nie 

jest tutaj dobrze widziane. 

- Nie sądziłam, że tak dbasz o kondycję. Robisz to 

codziennie? 

- Biegam czasami, szczególnie kiedy jestem zmu­

szony siedzieć w miejscu przez dłuższy czas. Wtedy 

muszę trochę rozprostować swoje mięśnie. 

A mięśnie miał rzeczywiście mocne i świetnie ukształ­

towane, zauważyła Amy. 

- Jeżeli chcesz skorzystać z łazienki pierwszy, to 

proszę bardzo - powiedziała trochę za szybko. Żeby 

tylko wyszedł z pokoju, chociaż na kilka minut. Amy 

wiedziała już, że nic się nie zmieniło od ubiegłej nocy 

i potrzebowała czasu, żeby przemyśleć sytuację, w któ­

rej się znalazła. 

Benedict zniknął w łazience. Wydała z siebie ciężkie 

westchnienie i opadła na łóżko. Przez kilka minut 

leżała tak, wlepiając wzrok w sufit. 

Wreszcie zmusiła się, żeby wstać i pomyśleć jasno, 

chociaż to pierwsze przyszło o wiele łatwiej niż drugie. 

Ułóż jakiś plan, powiedziała sobie. To jedyny sposób, 

żeby przetrwać te kilka dni. 

W porządku, zdecydowała wreszcie, na początek 

sprawy oczywiste. Po pierwsze: spędzać z Benedictem 

tylko tyle czasu, ile jest to konieczne. Nie będzie to 

łatwe, biorąc pod uwagę, że nie spuszcza z niej oka, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

54 

ale trzeba chwytać się każdej sposobności, by go 

unikać. Po drugie: nie patrzeć na niego, ani nawet nie 

myśleć o nim. Po trzecie: wmawiać sobie, że te 

dziwaczne uczucia nie będą trwać długo. Obudzisz się 

pewnego dnia, a one znikną tak szybko i niespodzie­

wanie, jak się pojawiły, próbowała przekonywać sama 

siebie. 

Mając plan działania, poczuła się trochę lepiej. 

A może Angeline pojawi się dzisiaj i wytłumaczy, że 

niepotrzebnie wysłała ten głupi list, gdyż wszystkie 

kłopoty już są poza nią i wszyscy mogą wracać do 

domu. 

W tym momencie Benedict wyszedł spokojnym 

krokiem z łazienki. Ubrany był w dżinsy i trykoto­

wą koszulkę. Ręcznikiem wycierał mokre włosy. 

Amy zachowując ostrożność unikała patrzenia na 

niego. 

- Mogę się teraz wykąpać? - zapytała. 

- Proszę bardzo. 

Zebrała swoje ubranie, kosmetyczkę i ręcznik i ru­

szyła w stronę łazienki. Już prawie do niej wchodziła, 

kiedy Benedict zatrzymał ją. 

- Zaczekaj chwilę, trudno dzisiaj wyregulować 

prysznic. Trzeba go trochę rozruszać, zanim popłynie 

gorący strumień. 

Przesunął się tuż obok niej, tak blisko, że poczuła 

świeży zapach jego ciała. Jakby tego było mało, przez 

chwilę miała wrażenie, że jej ręce same wyciągają się 

ku niemu. 

Amy zamknęła oczy. O Boże, chciała go dotknąć! 

To już jest choroba, powiedziała sobie. Czuć coś 

takiego do zupełnie obcego człowieka, którego tak 

nie cierpiała! 

Benedict szybko opuścił łazienkę. 

- Jest gorąca woda. Wchodź szybciej, zanim znowu 

zrobi się zimna - poradził. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

55 

Amy, mrucząc coś pod nosem bez ładu i składu, 

wpadła do łazienki i zatrzasnęła za sobą drzwi. 

Sytuacja całkowicie wymykała jej się spod kont­

roli. Co się z nią dzieje, u licha? Jeszcze kilka takich 

dni i będą musieli zabrać ją ludzie w białych kitlach. 

Ściągnęła nocną koszulę i weszła pod prysznic. 

Uderzył w nią strumień gorącej wody, uspokajając 

nieco. Spróbuj zastanowić się nad tym, co zaszło, 

poinstruowała się. Jeżeli to zrozumiesz, może uda ci 

się coś zrobić. 

Ale jak mogła zrozumieć coś, co było tak niewytłu­

maczalne? Był oto mężczyzna, którego serdecznie nie 

cierpiała, i za każdym razem, gdy na nią spojrzał, coś 

w środku poczynało drżeć. Wystarczyło, aby przeszedł 

obok niej, a ręce same wyciągały się, żeby go dotknąć. 

Stała pod prysznicem bardzo długo. Niechętnie 

zakręciła wodę i sięgnęła po ręcznik. 

Wolno, bardzo wolno wkładała ubranie. Chciała 

jak najdalej odsunąć chwilę, kiedy będzie musiała 

wyjść i spojrzeć na niego, rozmawiać z nim, próbować 

zachowywać się normalnie, podczas gdy czuła się 

całkowicie nienormalnie. 

Wyszła wreszcie z łazienki, powłócząc nogami, jakby 

próbowała je zmusić do chodzenia. Benedict obrzucił 

ją surowym spojrzeniem. 

- Zawsze spędzasz tyle czasu w łazience? Za każdym 

razem, kiedy tam znikasz, wydaje mi się, że jesteś 

coraz dłużej. Jeżeli tak będzie nadal, to może dojść 

do tego, że nie wyjdziesz nawet przez kilka dni. 

- Po prostu miałam ochotę na długi prysznic 

- wymamrotała. Podeszła do okna i wyjrzała na 

zewnątrz. Bardzo pragnęła znaleźć się na tych gorących, 

zatłoczonych ulicach. Chciałaby zagubić się w tłumie 

ludzi. Spróbować zapomnieć, chociaż przez chwilę, 

o istnieniu kogoś takiego jak Benedict Kane. 

- Chyba muszę wyjść na chwilę - powiedziała nagle. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

56 

- Na krótki spacer, żeby odetchnąć świeżym powiet­

rzem. 

- Musisz tutaj zostać - powiedział natychmiast. 

- Na wypadek, gdyby Angeline próbowała się skon­

taktować. 

- Ty wyszedłeś dzisiaj rano - ostrym tonem przy­

pomniała mu Amy, rozpaczliwie pragnąc wydostania 

się z tego pokoju, chociażby na pół godziny. 

- To nie do mnie Angeline wysłała list. 

- Do diabła z Angeline! - powiedziała z nagłą pasją. 

- Chciałabym, żeby była tysiące mil stąd. 

Benedict natychmiast zacisnął wargi. 

- Już wcześniej dostatecznie jasno uświadomiłaś 

mi, co czujesz do swojej kuzynki. Dzięki Bogu zjawiłem 

się w twoim sklepie akurat tego ranka, kiedy nadszedł 

list. Gdyby mnie nie było, pewnie podarłabyś go 

i zapomniała o wszystkim. 

- Na pewno nie! - zaprzeczyła oburzona Amy. 

- A ty nie byłbyś taki skory do ratowania mojej 

kuzynki, gdybyś lepiej ją znał. 

- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał, ale 

zanim zdążyła odpowiedzieć, zadzwonił telefon. 

Amy podskoczyła gwałtownie. Przenikliwy dźwięk 

dzwonka odbił się echem od ścian. Wpatrywała się 

nerwowo w aparat. 

- Odbierz - polecił Benedict napiętym głosem. Kiedy 

się nie poruszyła, podszedł do niej i popchnął ją 

niecierpliwie. - Podnieś słuchawkę! - powtórzył, a jego 

ciemne oczy płonęły gniewem. 

Wyciągnęła wyraźnie drżącą rękę i podniosła słu­

chawkę. 

Usłyszała nieco stłumiony męski głos: 

- Pani Amy Stewart? 

- Tak, to ja. 

- Więc proszę słuchać uważnie, jeżeli chce pani 

jeszcze zobaczyć swoją kuzynkę. Mamy ją i póki co, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

57 

jest bezpieczna, ale może się jej przydarzyć coś wyjąt­

kowo przykrego, jeżeli zrobi pani głupstwo i na 

przykład pójdzie na policję. Zrozumiano? 

Amy musiała odchrząknąć, zanim udało jej się 

odpowiedzieć. 

- Tak - powiedziała wreszcie łamiącym się głosem. 

- To bardzo ważne, żeby nikt nie zaczął niczego 

podejrzewać - ciągnął męski głos. - A więc chcemy, 

żebyś się zachowywała tak, jakbyś była na wakacjach. 

Możesz chodzić i podziwiać widoki. Rób zdjęcia, kupuj 

widokówki i pamiątki. Jeżeli uznamy, że zachowujesz 

się rozsądnie i nie powiadomiłaś policji, skontaktujemy 

się z tobą ponownie. 

- Jak? - zapytała szybko. - Zadzwonicie tutaj, do 

hotelu? 

- Może zadzwonimy, a może znajdziemy inny 

sposób, żeby cię powiadomić. Jedno musisz pamiętać, 

będziemy obserwować cię przez cały czas. 

- Czy Angeline ma się dobrze? - spytała natarczywie 

Amy. 

- W porządku. Na razie. 

- Mogę ją zobaczyć? Porozmawiać z nią? 

Połączenie zostało przerwane. Patrzyła przez chwilę 

na słuchawkę, a potem powoli ją odłożyła. 

- Co powiedzieli? - dopytywał się w napięciu 

Benedict. 

Prawie zapomniała, że stoi obok niej. Z wysiłkiem 

powtórzyła rozmowę, prawie słowo po słowie. 

Benedict zachmurzył się. 

- A więc miałem rację - powiedział ponuro. - Angeline została porwana. 

- Co teraz zrobimy? - spytała na wpół sparaliżo­

wana Amy. Ciągle nie mogła w to uwierzyć. Dokładnie 

do chwili, kiedy zadzwonił telefon, była przekonana, 

że Angeline wpadnie jak bomba i zacznie przepraszać 

za ten dziwaczny list. Jej kuzynka była znana z tego, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

58 
że dramatyzowała i przesadzała we wszystkim. Ale 

tym razem nie przesadziła nawet odrobinę. Znajdowała 

się w śmiertelnym niebezpieczeństwie i od Amy zale­

żało, czy zostanie uratowana. 

- Od tej chwili postępujemy zgodnie z tym, co 

nam polecono - powiedział Benedict z pociemniałą 

od troski twarzą. Widziała, że trudno mu było pogodzić 

się z całkowitą bezsilnością, nie mógł zrobić niczego 

poza wypełnianiem rozkazów porywaczy. 

Amy poczuła lekki dreszcz. Nagle wszystko nabrało 

zupełnie innych kształtów. Sytuacja rzeczywiście była 

poważna. 

Nawet nie odczuła ulgi, wiedząc, że nie musi polegać 

wyłącznie na sobie - miała do pomocy Benedicta 

Kane'a. To w jakiś sposób potęgowało aurę grozy, 

która otaczała całą sprawę. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY 

Amy podeszła do okna. Gdzieś tam była jej kuzynka, 

Angeline, sama, przerażona, pełna obaw, czy ktoś ją 

kiedykolwiek uratuje. Odwróciła się i spojrzała na 

Benedicta. Przekonała się, że może już patrzeć na 

niego spokojnie, miała tylko lekko przyspieszone tętno. 

- Myślę, że powinniśmy pójść na policję - powie­

działa zdecydowanie. - To przekracza nasze moż­

liwości. Potrzebujemy kogoś, kto wie, jak sobie radzić 

w takiej sytuacji. 

- Nie - zaprotestował bezbarwnym głosem Benedict. 

- Nie zrobię niczego, co mogłoby narazić Angeline na 

jakieś niebezpieczeństwo. Tobie również nie pozwolę. 

- Obawiam się, że narażamy ją na większe niebez­

pieczeństwo nie zgłaszając porwania policji - upierała 

się przy swoim Amy. - Oni mają doświadczenie 

w takich sprawach. 

- Angeline mogłaby się znaleźć w śmiertelnym 

niebezpieczeństwie, gdyby porywacze dowiedzieli się, 

że nie postępujemy zgodnie z ich wskazówkami - po­

wiedział ponuro. - Nie mam zamiaru ryzykować. 

- Możemy narazić ją jeszcze bardziej, próbując sami 

ją uwolnić. Nie mam pojęcia co robić w takich 

sytuacjach. Nie cierpię intryg i nienawidzę niebez­

pieczeństw. - Amy potarła nagle zwilgotniałe oczy. 
- Jeżeli coś popłaczę i cokolwiek przydarzy się Angeline... Wtedy wszystkiemu ja będę winna. Nie 

mogłabym z tym żyć, naprawdę. 

Benedict spojrzał na nią bez współczucia. 

- I dlatego chcesz wmieszać w to policję? Będziesz 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

60 

mogła na nich zrzucić winę, jeżeli coś się nie uda. 

Sądzisz, że będziesz miała wtedy czyste sumienie? No 

cóż, Amy, to trochę nie tak. Jesteś już w to zamieszana 

i tak musi zostać. Być może wezwiemy policję, jeżeli 

sprawy zaczną wymykać nam się z rąk. Ale to w osta­

teczności. 

- Myślałam, że wysłała ten list, ponieważ przechodzi 

jakiś kryzys i nie daje sobie rady. To się już zdarzało. 

Wtedy chce mieć kogoś przy sobie. Podejrzewałam, 

że może to jeden z jej głupawych dowcipów. Zawsze 

sobie żartuje z ludzi i okropnie ją to bawi. Ale to... 

- Poczuła ciarki na plecach. - To zupełnie coś innego. 

Nie poradzę sobie. 

Benedict podszedł do niej. Położył ręce na jej 

ramionach, Amy zesztywniała - czuła ciepło jego ciała, 

przyspieszony puls i lekki oddech tuż przy swojej 

twarzy. 

- Poradzisz sobie - powiedział ostrym tonem. - Nie 

zostawisz jej tak, ty mały tchórzu. 

Bardzo ją te słowa zabolały, bardziej niż uderzenie. 

Amy przestała drżeć, jej oczy zmieniły wyraz, stały się 

ciemniejsze i bardziej wyraziste. 

- Zostaw mnie - wyszeptała. 

Puścił ją natychmiast. Otrząsnęła się, zupełnie jakby 

chciała pozbyć się śladów pozostawionych przez jego 

palce. Powoli wyprostowała się i podniosła głowę. 

- W dalszym ciągu uważam, że powinniśmy pójść 

na policję. Ale dobrze, jeżeli uważasz, że tak będzie 

bezpieczniej, to na razie nie próbujmy. Jednak pamiętaj, 

idę na policję, gdy tylko zacznie się dziać coś złego. 

I nie mam zamiaru słuchać już twoich rozkazów. 

Albo będziemy działać, jak ja chcę, albo wcale - wy­

rzuciła z siebie jednym tchem. 

Benedict burknął coś pod nosem, ale widać było, 

że nie spodobała mu się zmiana w jej zachowaniu. 

Natomiast Amy stwierdziła, że odzyskała wiarę 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

61 

w siebie. Od momentu kiedy Benedict po raz pierwszy 

wszedł do sklepu, czuła, że jest coraz bardziej pod 

jego wpływem. Obawiała się, że może dojść do sytuacji, 

w której nie będzie miała już nic do powiedzenia. Ale 

teraz wszystko się zmieni! Ciągle powtarza, że to ona 

ponosi odpowiedzialność za los Angeline. Dobrze, 

niech tak będzie, ale teraz ona będzie podejmować 

decyzje. Nie da już sobą dyrygować, chociaż zdaje 

sobie sprawę, że nie będzie to łatwe. 

- W porządku - rzuciła lakonicznie. - Już zdecy­

dowałam, co będziemy dzisiaj robić. 

Benedict wyglądał na niezadowolonego, jednak 

pozwolił jej dokończyć. Dostrzegła w jego oczach 

ostrzegawczy błysk, lecz zlekceważyła go. 

- Będziemy stosować się jak najdokładniej do 

poleceń porywaczy. Przekonam ich, że nie mają 

podstaw do podejrzeń. Będę zachowywać się jak 

prawdziwa turystka, spędzająca wakacje w Stambule. 

Mam nadzieję, że wkrótce się z nami skontaktują, 

wtedy zdecyduję, co dalej. - Wzięła torebkę i zaczęła 

czegoś w niej szukać. - Pójdę teraz do banku, żeby 

wymienić pieniądze - kontynuowała. - Potem kupię 

jakiś przewodnik i wybiorę kilka miejsc wartych 

zwiedzenia. Na pewno mnóstwo ludzi tam chodzi, 

więc nie powinnam się zgubić. 

- Tym bardziej, że pójdę z tobą, a mam znakomity 

zmysł orientacji - powiedział Benedict. 

- Idę sama. 

- Nigdzie nie pójdziesz sama - pokręcił głową. 

- Ci ludzie są przekonani, że jestem sama, jeżeli 

zauważą ciebie, sprawy mogą przybrać zły obrót. 

Angeline może się znaleźć w prawdziwym niebez­

pieczeństwie, a przecież nie chcesz tego. 

- Jeżeli nie pójdę, ty możesz być narażona na 

niebezpieczeństwo - zauważył Benedict. - Nie wiemy, 

kim są ci ludzie i jakie mają zamiary. Przywiozłem cię 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

62 

tutaj i, niestety, czuję się za ciebie odpowiedzialny. 

Nie odstąpię cię ani na krok. 

- Nie ty mnie przywiozłeś - powiedziała ze złością 

Amy. - Zarezerwowałeś bilet na samolot. To wszystko. 

Przyjechałabym, nawet gdybym cię nie spotkała. 

- To ty tak twierdzisz - powiedział chłodnym tonem, 

dając jej do zrozumienia, że w to nie wierzy. - Chcę 

jednak i ciebie, i Angeline odstawić bezpiecznie do 

domu, więc czy tego chcesz czy nie, nigdzie się beze 

mnie nie ruszysz. 

- Ależ to absurd - Amy z furią tupnęła nogą. 

- Skończyłam już dwadzieścia jeden lat, a ty nie jesteś 

moim opiekunem. Mogę pójść, dokąd zechcę i robić, 

co mi się podoba. 

- Oczywiście, że możesz, ale dopiero wtedy, kiedy 

wszystko będziemy mieli za sobą. A tymczasem wszę­

dzie będę ci towarzyszył - odparł ze stoickim spokojem. 

- Dlaczego ciągle mi nie ufasz? Myślisz, że mog­

łabym uciec i zostawić Angeline teraz, kiedy mnie tak 

potrzebuje? , 

- Myślę, że jest to bardzo prawdopodobne - po­

wiedział szorstko. - Jest jeszcze jeden powód, dla 

którego nie mogę cię stracić z oczu - dorzucił. 

Przez dłuższą chwilę dwie pary oczu, zielone i ciemne, 

wpatrywały się w siebie. Jedne wyrażały wściekłość, 

drugie, bardziej opanowane, iskrzyły się niebezpiecznie. 

Amy pierwsza odwróciła wzrok. 

- To jest idiotyczne - wymamrotała. - Czy musimy 

się tak zachowywać właśnie teraz, kiedy powinniśmy 

myśleć o Angeline? 

- Nie wiem - odparł z niespodziewaną szczerością 

- ale może chociaż przez tych kilka dni moglibyśmy 

ograniczyć walkę między nami do minimum. To nam 

ułatwi współpracę. 

- W porządku, zgadzam się, ale może spróbowałbyś 

być nieco mniej apodyktyczny. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

63 

- Ja jestem apodyktyczny? - szczerze zdziwił się 

Benedict. 

- To jak wytłumaczysz swoje zachowanie? - pars­

knęła Amy. 

- I znowu zaczynamy się kłócić - wzruszył ramio­

nami zniecierpliwiony - to prowadzi donikąd. Powin­

niśmy omówić tyle spraw... 

- Na przykład? 

- Na przykład, gdzie się dziś wybierzemy? Mówiłaś, 

że chcesz iść do banku. Potem moglibyśmy pójść do 

Pałacu Topkapi. Mamy się przecież zachowywać jak 

prawdziwi turyści, a to jest miejsce, które należy 

odwiedzić w pierwszej kolejności, jeżeli się jest w Stam­

bule. 

- To ja mam udawać turystkę - przypomniała Amy. 

- Porywacze nawet nie wiedzą, że tu jesteś. Jeżeli 

mnie obserwują, to i ciebie wkrótce zauważą. Jak 

wytłumaczysz swój przyjazd? 

- Coś wymyślę - odpowiedział wymijająco. Spojrzał 

na zegarek. - Lepiej już chodźmy. Pomijając wszystko, 

mam dosyć tego hotelowego pokoju. 

W tej sprawie Amy miała identyczne zdanie. Prze­

rzuciła torebkę przez ramię i wyszła za nim z pokoju. 

Na zewnątrz było niemiłosiernie gorąco. Ulice były 

zatłoczone i pełne gwaru. Benedict torował drogę przez 

tłum, a Amy z trudnością posuwała się jego śladem. 

Wokół słychać było różnojęzyczne głosy, na ulicy 

ryczały silniki samochodów i wyły klaksony. Sklepi­

karze targowali się z klientami, a grupki spoconych 

turystów próbowały znaleźć kierunek zaplanowanych 

wycieczek. 

Amy dotarła wreszcie do banku, przed którym stała 

długa kolejka. Minęły prawie trzy kwadranse, zanim 

odeszła od kasy ze zwitkiem tureckich lirów w torebce. 

Poczuła się nieco pewniej, mając trochę własnych 

pieniędzy. Nie była już tak bardzo zależna od Benedic-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

64 
ta. Postanowiła wrócić do sprawy podziału kosztów 

noclegu zaraz po powrocie do hotelu. 

- Dokąd teraz? - spytała. 

- Do Pałacu Topkapi - odpowiedział krótko. 

- Udając turystów, musimy go zobaczyć w pierwszej 

kolejności. 

- Czy wiesz, jak tam dojść? 

- Idź za mną - powiedział ruszając szybkim kro­

kiem. 

Skoro znał drogę, nie pozostawało nic innego, jak 

podążać za nim. Kilka razy omal nie straciła go z oczu 

wśród masy kłębiących się ludzi. Ale zawsze udawało 

się jej dostrzec w tłumie jego charakterystyczną syl­

wetkę. 

- Skąd wiesz, gdzie jest ten pałac? - spytała, 

z trudnością łapiąc oddech, kiedy wreszcie go dogo­

niła. 

- Przed wyjściem przestudiowałem mapę. 

- Większość ludzi, którzy tutaj przyjeżdżają, spędza 

mnóstwo czasu nad mapami, a mimo to błądzą 

- zauważyła Amy. 

- Ja nigdy nie błądzę - beznamiętnie odpowiedział 

Benedict. 

Amy spojrzała na niego z kwaśną miną. W gruncie 

rzeczy chciała, żeby nie trafili do pałacu. Wtedy 

Benedict, chociaż ten jeden, jedyny raz, musiałby się 

przyznać do pomyłki. 

Wkrótce ujrzała zarys kościoła Hagia Sophia, z jego 

strzelistymi minaretami i masywną kopułą. Wiedziała, 

że kościół znajduje się w pobliżu pałacu. Benedict 

miał rzeczywiście znakomitą orientację. 

Niebawem dotarli do Pałacu Topkapi. Przeszli przez 

pierwszy dziedziniec, kierując się w stronę Bramy 

Środkowej, stanowiącej główne wejście. Nie dochodząc 

do niej, Benedict pokazał Amy fontannę znajdującą 

się z prawej strony bramy. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

65 

- Jest znana jako Fontanna Kata - wyjaśnił jej, 

przeglądając przewodnik. - Główny kat mył tu swój 

miecz i ręce po egzekucji skazanych przez sułtana za 

zdradę. 

- Zapowiada się miła przechadzka - powiedziała 

Amy podnosząc brwi. - Czy chowasz w zanadrzu 

dużo informacji tego typu? 

Przeszli pod łukowym sklepieniem Bramy Środkowej 

i znaleźli się na drugim dziedzińcu. Był on otoczony 

portykami i poprzecinany ścieżkami wśród pięknych 

krzewów różanych. 

- Tam są pałacowe kuchnie - wskazał Benedict. 

- Może to być dla ciebie interesujące, jeżeli lubisz 

chińską porcelanę. 

Amy spojrzała na niego lekko zniecierpliwiona. 

- Tak naprawdę, w ogóle mnie to nie interesuje 

- powiedziała. - Gdybym była na wakacjach, to 

owszem, bawiłoby mnie badanie każdego zakątka tego 

miasta. Ale to nie są moje wakacje. Jedyną rzeczą, 

o której mogę teraz myśleć, jest to, że ktoś może nas 

właśnie w tej chwili obserwować. Człowiek, który do 

nas dzwonił, musi chodzić za nami, żeby się przekonać, 

czy wykonujemy jego polecenia - powiedziała, spo­

glądając na ludzi przechadzających się po pałacowym 

dziedzińcu. 

- Ale równie prawdopodobne jest, że nikt nas 

nie śledzi - spokojnie odrzekł Benedict. - Mogła 

to być tylko groźba, żeby wymusić na nas posłu­

szeństwo. 

- Nie wiesz tego na pewno. Wydaje mi się, że nie 

traktujesz tego poważnie - rzuciła. 

- Możesz mi wierzyć, że traktuję wszystko bardzo 

serio, ale nie możemy zrobić absolutnie nic, do chwili 

kiedy ten facet znowu do nas zadzwoni. Spróbujemy 

więc, chociaż przez kilka godzin nie kłócić się i oskarżać 

nawzajem. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

66 

- Dobrze - zgodziła się ściszonym głosem. - Nie 

staram się wcale umyślnie komplikować spraw, ja po 

prostu w dalszym ciągu nie mogę sobie z tym wszys­

tkim poradzić. 

- Wiem - powiedział ze zrozumieniem w głosie. 

- Chcesz obejrzeć harem? Może to pozwoli ci się 

oderwać na chwilę od naszych problemów. 

Amy nie bardzo wierzyła, aby cokolwiek mogło 

oderwać jej myśli od tej jednej, najważniejszej sprawy. 

Powlokła się za Benedictem w kierunku haremu. 

Przyłączyli się do jednej z grup turystycznych, jako 

że zwiedzanie było możliwe tylko z przewodnikiem. 

Zatrzymali się dłużej w komnacie wykładanej pięknymi 

płytkami ceramicznymi. Później, po przejściu przez 

mały meczet znaleźli się na dziedzińcu otoczonym 

kolumnadą, nad którym zwieszały się kute w żelazie 

lampy. Po przeciwnej stronie znajdowały się niewielkie 

pomieszczenia, na widok których Benedict roześmiał 

się nie bez zażenowania. 

- To były kwatery czarnych eunuchów, strażników 

najcenniejszego skarbu sułtana. 

- Innymi słowy, jego biednych żon? - spytała 

z lekkim oburzeniem Amy. - Trzymano je zamknięte, 

jak w więzieniu. Nie wolno im było wychodzić, 

widywać innych ludzi ani prowadzić normalnego życia. 

- Żyły tu w wielkim przepychu - zauważył Benedict. 

- Z pewnością, ale nie rekompensowało to wszyst­

kiego, co im zabrano. Musiało im być piekielnie nudno. 

Nic nie robić całymi dniami, nic tylko dbać o urodę, 

bo może sułtan zechce dzielić łoże, z którąś z nich 

- ciągnęła swój wywód Amy. 

- Lepiej już chodźmy - powiedział, uśmiechając 

się lekko. - Nie jest to najlepsze miejsce do wymiany 

poglądów na temat praw przysługujących kobiecie. 

Dogonili resztę grupy w apartamentach faworyt 

sułtana. Przeszli następnie do apartametów Królowej-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

67 

Matki, pomieszczeń urządzonych z przepychem, mie­

niących się różnymi kolorami. Następnie zwiedzali tę 

część haremu, która niegdyś pozostawała do wyłącznej 

dyspozycji sułtana. Zatrzymali się przed ogromną, 

marmurową wanną, uzbrojoną w cały zestaw krat, 

chroniących sułtana przed ewentualnym zamachem 

podczas kąpieli. 

- Najwyraźniej nawet tutaj, w środku haremu, nie 

czuł się zbyt bezpieczny - skomentowała Amy. 

- Tam, gdzie jest ktoś mający ogromną władzę, 

zawsze znajdzie się i taki, który będzie chciał mu ją 

odebrać - powiedział Benedict. - Intrygi, morderstwa, 

spiski i kontrspiski, ich życie nigdy nie było nudne. 

- Czyżbyś im zazdrościł? - zdziwiła się Amy. 

- Twoje życie nie jest przecież nudne, prawda? A może 

spodobał ci się harem? - dodała z błyskiem w oku. 

- Rzeczywiście, trudno by je nazwać monotonnym, 

szczególnie przez kilka ostatnich dni - powiedział 

Benedict. - Jedna kobieta wystarcza mi w zupełności, 

czasami aż nadto. 

Amy zastanawiała się, czy miał na myśli Angeline. 

Jej kuzynka z pewnością mogła być trudna we współ­

życiu. Ale czy oni żyli ze sobą? - myślała. Według 

Benedicta ich znajomość nie trwała zbyt długo, lecz 

to nigdy nie stanowiło dla Angeline przeszkody, i tak 

angażowała się bez reszty. 

Pierwszy raz, odkąd wyszli z hotelu, poczuła przeszy­

wający dreszcz zazdrości. O nie, pomyślała zatrwożona. 

Tylko nie to. Od czasu pamiętnego, porannego telefonu 

nie była w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko 

o niebezpieczeństwie grożącym Angeline. Wszystkie 

wątpliwości przeżywane ostatniego wieczoru zaczęły 

powracać. Próbowała odepchnąć je od siebie. Ale to 

miejsce było tak wyjątkowe, tak pełne zmysłowości, 

wspomnień o długich nocach wypełnionych miłością 

i namiętnością, że zaczęła się czuć odrobinę dziwnie. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

68 

Posuwali się dalej z całą grupą, lecz Amy wciąż 

pozostawała w świecie przemijających i zamazanych; 

obrazów z przeszłości. Podziemny korytarz, fontanny,' 

kryształowe lustra, wspaniałe żyrandole, chińskie wazy, 

wzorzyste kafelki i witraże, obrazy przedstawiające! 

kwiaty i owoce oraz coś, czego nie mogła zobaczyć, ale! 

łatwo sobie wyobrażała. Były to duchy pachnących, 

zmysłowych i pięknych kobiet, które tu kiedyś mieszkały. 

Z zadowoleniem opuściła harem, wychodząc na 

zalany słońcem dziedziniec. 

- Czy dobrze się czujesz? - spytał, przyglądając się 

jej uważnie. - Wyglądasz jakoś nieswojo. 

- Och nie, czuję się dobrze. Nic mi nie jest. Panował 

tam dosyć dziwny nastrój. Chociaż nie powinno to 

dziwić, zważywszy wszystko, co się działo w tym pałacu 

przez stulecia. Pomyśleć tylko, zamykano te kobiety 

wyłącznie dla przyjemności jednego mężczyzny, a po­

zostali, jakich mogły ujrzeć, byli eunuchami. Ile tam 

musiało być zawiedzionych nadziei, pragnień, ile 

zazdrości, ile walk, gdy sułtan zmieniał faworytę. 

Spojrzenie Benedicta wyrażało coś, czego dotąd 

w jego oczach nie widziała. Wydało jej się nagle, żę 

patrzy na nią po raz pierwszy. Myślała, że zamierza 

coś powiedzieć i na moment wstrzymała oddech. On 

zaś odwrócił się gwałtownie i odszedł w przeciwny 

kraniec dziedzińca. 

Amy szła za nim powoli. Słońce grzało mocno 

i czuła, że trochę kręci jej się w głowie. Wiedziała, że 

powodem nie był upał. Benedict zatrzymał się i za­

czekał, aż się z nim zrównała. W ciszy przeszli kilka 

metrów. 

- Jeżeli myślisz, że harem to szczyt przepychu, 

powinnaś zobaczyć Skarbiec - zaproponował. - Między 

innymi znajduje się tam słynny sztylet i jeden z naj­

większych diamentów na świecie. 

Amy nie była wprawdzie szczególnie zainteresowana 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

69 

podziwianiem biżuterii, bez względu na jej wielkość 

i sławę. Chciała jednak jak najszybciej znaleźć się 

w cieniu, więc kiwnęła głową. 

- Dobrze, chodźmy tam. 

Pierwsza sala nie wzbudziła w niej entuzjazmu. 

Oglądała zbroje wysadzane drogocennymi kamieniami, 

broń inkrustowaną klejnotami, olśniewający tron, wazy 

z nefrytu i złoty talerz. 

Ale w następnej sali otworzyła szeroko oczy z po­

dziwu. Przed nią, na złotej poduszce wyszywanej 

perłami leżał sztylet wysadzany wielkimi szmaragdami 

i diamentami. 

- Podoba ci się? - mruknął jej do ucha. 

- Widać, że sułtanowie kochali klejnoty - powie­

działa unosząc brwi. - Wszystko wygląda bardzo 

okazale, ale sądzę, że szybko można się przyzwyczaić 

do takiego zbytku i przepychu. 

- Jeżeli uważasz to za przepych, chodź do następnej 

sali. 

Po chwili stała przed grubą, kuloodporną szybą, za 

którą znajdował się osiemdziesięcioszesciokaratowy 

diament. 

- Piękne - zgodziła się Amy - ale wyłącznie dla 

tych, którzy lubią diamenty. 

- Byłem przekonany, że wszystkie kobiety przepa­

dają za brylantami. 

- Naprawdę wierzysz w te banały? 

W jego ciemnych oczach błysnęło chwilowe roz­

bawienie. 

- Śmiem sądzić, że niewiele kobiet odmówiłoby 

przyjęcia brylantu, ale to nie jest kamień dla ciebie. 

Odpowiedniejszy byłby szmaragd, bardziej pasuje do 

koloru twoich oczu - stwierdził Benedict. 

- Nie chcę brylantów ani szmaragdów. W zasadzie 

to mam już dosyć gapienia się na te cacka. Oczy mnie 

od nich rozbolały. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

70 

Wyszła ze Skarbca, nie oglądając się na Benedicta. 

Minęło już południe. Amy była głodna i zmęczona. 

Miała wrażenie, że ten dzień nigdy się nie skończy. 

- Obejrzałam wszystko, co chciałam zobaczyć w pa­

łacu - powiedziała szorstko do goniącego ją Benedicta. 

- Możemy już pójść? 

- Może zjedlibyśmy coś? - zaproponował Benedict. 

- Jak chcesz - powiedziała bez entuzjazmu. Nagle 

stało się jej zupełnie obojętne, dokąd pójdą i co będą 

robić. 

Dotknął lekko jej ramienia. 

- Co się dzieje? - zapytał nieco zdziwiony. 

- Nic - warknęła, odsuwając się od niego. - I proszę, 

nie rób tego - dodała. - Nie życzę sobie, żebyś mnie 

dotykał. 

Jeszcze bardziej zmarszczył brwi i przyglądał się jej 

przez dłuższą chwilę, starając się znaleźć powód tej 

nagłej zmiany nastroju. 

Amy nie miała zamiaru mu tego wyjaśniać. Prze­

bywanie w jego towarzystwie było coraz bardziej 

krępujące i kosztowało ją wiele wysiłku. 

Na terenie pałacu znajdowała się restauracja z pięk­

nym widokiem na Bosfor. Amy udało się przełknąć 

trochę zupy i zjeść odrobinę kebabu. Na deser nie 

mogła już spojrzeć. Wypiła natomiast dwie filiżanki 

mocnej kawy, co jeszcze bardziej spotęgowało jej 

nerwowość. 

Ogarnęło ją zupełnie irracjonalne poirytowanie, 

kiedy zobaczyła, że Benedict zjadł wszystko, co za­

mówił. Mężczyźni muszą mieć nerwy ze stali, pomyś­

lała, nic nie jest w stanie wyprowadzić ich z równowagi 

Kiedy skończyli jedzenie, spojrzał na nią. 

- Co chciałabyś teraz robić? - zapytał. 

- Pytasz, co chciałabym robić? - powiedziała zdener­

wowana. - Chcę wrócić do sklepu, który teraz pro­

wadzi nieudolnie moja matka. Pewnie sprzedała jui 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

71 

za grosze połowę rzeczy. Chciałabym być gdzieś, 

gdzie nie ma upału, nie ma tłumów ludzi, przepychu 

i tych wszystkich wspaniałych klejnotów. Pragnę... 

- Przerwała nagle, obawiając się, że zdradzi swoje 

pragnienia. 

Na szczęście Benedict niczego nie zauważył. Nie 

usłyszał nawet tego znaczącego zająknięcia. 

- Jesteś po prostu zmęczona - powiedział bez­

namiętnym tonem. - Nie spałaś najlepiej tej nocy 

- dodał. 

- Skąd wiesz? - spytała Amy zaniepokojona. - Czyż­

byś mnie obserwował? 

- Nie musiałem - w jego głosie zabrzmiało lekkie 

rozbawienie. - Tak bardzo starałaś się leżeć bez ruchu, 

że nie miałem wątpliwości. Ludzie śpiąc przewracają 

się z boku na bok i inaczej oddychają. 

- Cóż, wygląda na to, że jesteś ekspertem w tych 

sprawach - zareplikowała. - Pewnie wiele razy dzieliłeś 

z kimś łoże. 

Benedict wzruszył ramionami, nie próbując za­

przeczać. 

- Czyżby cię to obchodziło? - zapytał. 

- Oczywiście, że nie - odpowiedziała natychmiast, 

starając się, żeby jej głos zabrzmiał przekonywająco. 

I dodała jeszcze: - To nie moja sprawa. 

- To po co w ogóle poruszasz ten temat? - zdziwił 

się. 

Pytanie było bardzo trafne, ale Amy poczuła się 

ogromnie zakłopotana nie mogąc znaleźć równie celnej 

odpowiedzi. Posłała mu więc piorunujące spojrzenie, 

odsunęła swoją pustą już filiżankę i wstała. 

Wrócili do starej części Stambułu. Przez kilka godzin 

włóczyli się po wąskich uliczkach, podziwiając obfitość 

towarów oferowanych w niekończącym się ciągu 

straganów. Po pewnym czasie Amy poczuła się znu­

żona. Upał, tłumy ludzi i bezustanny hałas, wszystko 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

72 

to dawało się jej we znaki i czuła, że zaczyna opadać 

z sił. Było już późne popołudnie i uważała, że wystarczy 

tych atrakcji na jeden dzień. 

Benedict wyprzedzał ją o kilka kroków. Mimo upału 

i wilgoci nie widać było po nim najmniejszych oznak 

zmęczenia. 

Amy zrównała się z nim i złapała go za rękaw. 

- Może wrócilibyśmy już do hotelu - powiedziała. 

Posłała mu ponure spojrzenie, mając mu za złe, że 

radzi sobie lepiej z trudami i stresami tego dnia. 

- Chyba wiesz, gdzie jest hotel? 

- Oczywiście, że wiem - odpowiedział sucho. 

- Nie zdarzyło ci się zabłądzić? 

- Nie, nigdy, zresztą jesteśmy już blisko. Krążyliśmy 

wokół cały czas. - Prowadził ją wąskimi, bocznymi 

uliczkami. - Hotel jest tuż, tuż - wskazał ulicę po 

lewej stronie. 

Amy odetchnęła z ulgą. Bolały ją nogi i głowa. 

Czuła, że słabnie z minuty na minutę. 

- Marzy mi się prysznic, co najmniej godzinna 

drzemka i dobra kolacja - oznajmiła. 

- Angeline marzy o tym samym, ale pewnie nic 

z tego nie otrzyma. - Wyraz twarzy Benedicta zmienił 

się. 

Amy przymknęła oczy. Angeline, Angeline, czy on 

nigdy nie przestanie o niej myśleć? 

Natychmiast poczuła wyrzuty sumienia. Jej kuzynka 

była w niebezpieczeństwie i może bardzo się bała. 

Powinna częściej myśleć o Angeline, a nie przejmować 

się takimi drobiazgami jak upał albo zmęczenie, albo 

skomplikowane uczucia, jakie żywiła w stosunku do 

Benedicta Kane'a. 

Wchodząc do hotelu przyrzekała sobie, że od tej 

chwili sprawa Angeline będzie dla niej najważniejsza. 

Zrobi wszystko, co w jej mocy, aby sprowadzić 

kuzynkę bezpiecznie do domu. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

73 

Kiedy dotarli do pokoju, cisnęła torebkę na krzesło 

i zrzuciła sandały. 

- Pozwolisz, że pierwsza wejdę pod prysznic? 

Zanim Benedict zdążył odpowiedzieć, zadzwonił 

telefon. 

Amy stanęła jak wryta. To było okropne, ale wcale 

nie chciała go odbierać. Dużo dałaby, aby móc uciec 

jak najdalej od tego koszmaru. 

Przemogła się jednak i, mając w pamięci obraz 

Angeline, podniosła słuchawkę. 

- Halo - powiedziała cicho. 

- Kogo ze sobą przyciągnęłaś? - spytał przytłu­

mionym głosem mężczyzna, ten sam, który dzwonił 

poprzednio. 

- Nie rozumiem - zaczęła. 

- Nie udawaj, doskonale rozumiesz - przerwał jej 

brutalnie. - Kazano ci przyjechać tu samej, a jest 

z tobą jakiś facet. Kim on jest? 

Amy zaczęła odczuwać strach. Zasłoniła dłonią 

słuchawkę i zwróciła się do Benedicta. W jej zielonych 

oczach widać było panikę. 

- Mówi, że wie o tobie - powiedziała szybko, 

ściszając głos. - Chce wiedzieć, kim jesteś. 

Benedict wydawał się zupełnie spokojny. 

- Powiedz mu, że jestem twoim narzeczonym - poin­

struował ją. 

- Słucham? 

- Twoim narzeczonym - powtórzył spokojnie. - To 

znakomicie tłumaczy moją obecność. Możesz mu 

powiedzieć, że nie zgodziłem się na twoją samotną 

eskapadę do Stambułu. 

Amy z trudem przełknęła ślinę. 

- Ja... ja... chyba nie mogę tego powiedzieć. 

- Zrobisz to, natychmiast. - Benedict spojrzał 

groźnie. 

Odsłoniła mikrofon, odchrząknęła i zaczęła mówić. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

74 

- Mężczyzna, który jest ze mną, to... to mój... 

- znowu nerwowo chrząknęła - narzeczony - wyrzuciła 

w końcu z siebie. 

- Dlaczego go ze sobą przywiozłaś? - dopytywał 

nieznajomy. - W liście było wyraźnie napisane, że 

masz przyjechać sama. 

- Nie, nieprawda - powiedziała Amy, zdziwiona, 

że nerwy pozwalają jej na spieranie się z człowiekiem, 

który przecież więził jej kuzynkę. - Było w nim 

napisane tylko to, że mam się zatrzymać w hotelu 

Złoty Róg. Mój narzeczony nigdy nie pozwoliłby, 

żebym podróżowała tak daleko i przebywała w obcym 

kraju zupełnie sama. Nie mogłam mu odmówić. 

Głos w słuchawce warknął coś, co nie zabrzmiało 

zbyt uprzejmie. Czuło się wyraźnie, że nie podoba mu 

się taki obrót spraw. 

- Może trzeba będzie zmienić plany - wymamrotał 

w końcu. 

- Ale chyba wypuścicie Angeline? - spytała z ros­

nącym napięciem. - Uwolnicie ją, kiedy zrobimy już 

wszystko, co nam każecie. Nie stanie się jej żadna 

krzywda, czy tak? 

- Skontaktuję się z tobą za dzień lub dwa - po­

wiedział wymijająco. - Tymczasem ty i ten twój 

narzeczony uważajcie lepiej, żeby nie zrobić jakiegoś 

głupstwa. 

- Obiecuję - powiedziała Amy bez wahania. - Ale 

dlaczego mamy czekać? Jeżeli chodzi wam o pieniądze, 

dlaczego nie możemy załatwić tego od razu? 

Bez słowa odłożył słuchawkę. 

- No, jak tam - spytał Benedict - kupił to? Uwierzył, 

że jestem twoim narzeczonym? 

- Tak sądzę - odrzekła Amy, ale w jej oczach 

pojawił się gniewny błysk. - Chyba nie był zadowolony. 

Nie zamierza się z nami skontaktować wcześniej niż 

za dwa dni. To był głupi pomysł ten twój przyjazd. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

75 

Mogliśmy postawić Angeline w śmiertelnym niebez­

pieczeństwie. 

- Sądziłem, że nie dasz sobie rady - powiedział 

szorstko. - Uważałem, że powinienem być przy tobie, 

pomagać ci, wspierać w twoich wysiłkach. 

Amy podniosła na niego wzrok, zaskoczona. 

- Ale już tak nie myślisz? - powiedziała po chwili. 

- Radzisz sobie lepiej, niż oczekiwałem. Czasami 

nawet zaczynam podejrzewać, że jednak drzemią 

w tobie jakieś ciepłe uczucia do Angeline. 

- To dlaczego nie wrócisz do domu i nie pozwolisz 

mi działać samej? - Kuła żelazo póki gorące. 

- Za późno na to - odparł. - Porywacze mogliby 

zacząć coś podejrzewać, gdybym nagle wyjechał. 

Musimy przebrnąć przez to razem, aż do końca. 

Jakieś dziwne uczucie rozczarowania i zarazem ulgi 

ogarrięło Amy. Rozczarowanie wynikało z braku 

widoków na rychłe zakończenie tej koszmarnej sytuacji. 

Ulgę natomiast przynosiła świadomość obecności 

Benedicta Kane'a jeszcze przez kilka dni. Musi być 

z nią aż do momentu uwolnienia Angeline. Potem 

wyjedzie i prawdopodobnie już nie zobaczy go więcej. 

Amy przeraziła się, bowiem nagle zrozumiała, że 

podświadomie pragnie, aby Angeline nigdy nie została 

uwolniona. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY 

Amy była zaskoczona, jak bardzo mieszanymi 

uczuciami darzy Benedicta. Przez dobrą chwilę prag­

nęła przecież, aby nie uwolniono jej kuzynki, bo wtedy 

ona mogłaby dłużej z nim przebywać. To było do­

prawdy idiotyczne! 

Dopiero po jakimś czasie zaczęła sobie przypominać 

wszystko, co wydarzyło się tego popołudnia. W końcu 

podniosła głowę i ponuro spojrzała na Benedicta. 

- Dlaczego musiałam im skłamać, że jesteś moim 

narzeczonym - powiedziała rozdrażniona. - Nie 

mogłam po prostu powiedzieć, że jesteś moim przy­

jacielem? 

- Ponieważ byłoby to bardziej podejrzane. Będąc 

twoim narzeczonym mam prawo być tu, z tobą, 

szczególnie jeżeli uważają mnie za zaborczego i za­

zdrosnego faceta, który nie znosi rozłąki. 

- Na jakiej podstawie mieliby tak sądzić? - Amy 

spojrzała na niego uważnie. 

Benedict odwrócił się w jej stronę. 

- Wiemy, że nas śledzą. Musimy zachowywać się 

tak, żeby mieli takie właśnie wrażenie. 

- Nie sądzę, aby mi to odpowiadało. 

- Zupełnie mnie to nie obchodzi, czy ci się to 

podoba, czy nie - odpowiedział zimno Benedict. 

- Pamiętaj, zrobimy wszystko, co potrzeba, żeby 

zapewnić twojej kuzynce bezpieczeństwo. A może 

myliłem się mówiąc, że los Angeline nie jest ci obojętny? 

- Nie, nie myliłeś się - wymamrotała Amy. Przy­

rzekła sobie, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

77 

pomóc Angeline. Ale nie spodziewała się, że będzie 

zmuszona udawać narzeczoną Benedicta! Szczerze 

wątpiła w to, czy potrafi. 

- Jeżeli nas obserwują, to zapewne wiedzą, że 

mieszkamy w jednym pokoju - wyjaśniał dalej Benedict 

- a to tylko czyni bardziej wiarygodną naszą historię. 

- Nie mam pierścionka - zauważyła Amy. - Mogą 

to zauważyć. 

- Nic nie szkodzi. Nie wszystkie narzeczeńskie pary 

zawracają sobie głowę takimi drobiazgami, szczególnie 

kiedy związek stał się... intymny. 

Amy poczuła okropną suchość w gardle. 

- Intymny? - powtórzyła. Poczuła w środku jakiś 

dziwny dreszcz. 

Benedict uśmiechnął się nieznacznie. 

- Nie masz powodu do niepokoju. Musimy udawać 

tylko wtedy, gdy jesteśmy poza hotelem. Tutaj możemy 

być sobą. 

Amy zaczęła się zastanawiać, czy wie, kim naprawdę 

jest. Nie poznawała siebie, takiej zakłopotanej i bojaź-

liwej. 

- Mogłabyś już wziąć prysznic i ubrać się, poszlibyś­

my wcześniej na kolację - zaproponował Benedict. 

- Pójdę pod prysznic - wypaliła znienacka i wybiegła 

do łazienki. 

Szybko zamknęła drzwi i opierając się o nie, wzięła 

głęboki wdech. W ciągu ostatnich 24 godzin spędzała 

w tym pomieszczeniu sporo czasu, zamknięta na klucz. 

Pół godziny minęło, zanim uznała, że jest gotowa 

do zejścia na kolację. Przez ten czas jakoś zapanowała 

nad nerwami, a poza tym poczuła wilczy apetyt. 

Oboje starali się przeciągnąć pobyt w restauracji 

jak najdłużej. Było już bardzo późno, kiedy wrócili 

na górę. Za oknem bezustannie huczało i tętniło życiem 

miasto. Ale Amy ono nie pociągało. To, niestety, nie 

były wakacje i czas zabawy. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

78 

Poszła do łazienki, umyła zęby i przebrała się 

w swoją workowatą koszulę. Przekonywała się, że tej 

nocy nie będzie żadnych problemów, w końcu po­

przednia minęła bez katastrof. Oczywiście nie spała 

tak dobrze jak w domu, ale to było do przewidzenia. 

Zastanawiała się, czy kiedyś znowu zaśnie spokojnie 

i głęboko, bez koszmarów. 

Wróciła do pokoju i wskoczyła do łóżka, nakrywając 

się kołdrą po brodę. Benedict stał odwrócony tyłem 

i patrzył przez okno. Odniosła wrażenie, że zapomniał 

ojej istnieniu i myśli tylko o Angeline. 

- Nie położysz się spać? - spytała cicho. Ogarniało 

ją rozdrażnienie, gdy tak na niego patrzyła. Stał przed 

nią taki wysoki i silny... Było jej przykro, że jego 

myśli zajęte są kimś innym. 

Bez słowa odszedł od okna i w ubraniu wyciągnął 

się na łóżku. Wyglądało na to, że nie chce lub nie 

może spać. Amy zamknęła oczy i przygotowywała się 

na długą, męczącą noc. 

Pół godziny później niespodziewanie zasnęła twardo. 

Przez jakiś czas spała spokojnie, lecz potem przyśniło 

jej się coś dziwnego i przerażającego. Była w niebez­

pieczeństwie, choć nie znała jego przyczyny. Przed 

czymś uciekała, ale to coś było coraz bliżej. Wiedziała, 

że jeżeli ją dopadnie - stanie się coś straszengo. 

W końcu to coś - ciemny cień z iskrzącymi się 

oczyma - dopadł ją. Amy krzyknęła przerażona 

i natychmiast się obudziła. 

Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła, był cień. Skuliła 

się i zaczęła ponownie krzyczeć. Jakaś ręka zakryła 

jej usta i Amy usłyszała całkiem znajomy głos: 

- Przestań krzyczeć tak głośno. Połowa personelu 

zaraz się tu zjawi. 

- Przepraszam - wykrztusiła speszona, gdy Benedict 

rozluźnił ucisk ręki na jej ustach. - Miałam koszmarny 

sen. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

79 

- Często miewasz takie sny? - zapytał Benedict. 

- Prawie nigdy. - W ciemności nie widziała jego 

twarzy zbyt dokładnie, ale doskonale czuła, że siedział 

jeszcze na krawędzi łóżka. Opanowało ją drżenie. 

- Czuję się już dobrze - powiedziała - możesz iść 

spać. 

Ale Benedict się nie poruszył. 

- Co to za sen? - spytał. 

- Niezbyt dokładnie pamiętam. Coś mnie goniło. 

Coś ciemnego i strasznego. 

- Hmm - mruknął w zamyśleniu. 

Amy nie spodobała się ta reakcja. 

- To nie ma żadnego znaczenia - powiedziała nieco 

poirytowana. - W każdym razie już jest po wszystkim. 

Spróbuję znów zasnąć, jeżeli zostawisz mnie samą. 

Poczuła ulgę, gdy zobaczyła, że dotarło to do 

Benedicta. Wstał i odszedł do swojego łóżka. Amy 

z determinacją zamknęła oczy. Ale minęła godzina, 

nim udało się jej usnąć i od razu zaczęła śnić. Nie 

były to koszmary, niemniej kręciła się nerwowo na 

łóżku. Kiedy się obudziła, miała zapuchnięte powieki 

i podkrążone oczy, czuła się, jakby w ogóle nie spała. 

Słońce, tak jak poprzedniego dnia, świeciło jaskrawo 

i oslepiajco. Działało jej to na nerwy. Wolałaby, żeby 

dzień był pochmurny i ponury, tak jak jej nastrój. 

Benedict obudził się pewnie znacznie wcześniej, bo 

był już umyty i ubrany. Amy wskoczyła pod prysznic, 

umyła się i wytarła. Włożyła dżinsy, bawełnianą bluzkę 

i uczesała swoje splątane, złociste włosy. Kiedy wyszła 

z łazienki, Benedict czekał na nią. 

- Idziemy na śniadanie? - zapytał. 

- Tak - zgodziła się. 

- Co ci jest? Czujesz się aż tak źle, z powodu 

nocnych koszmarów? - Spojrzał na nią badawczo. 

- Nie, to nie z powodu snu - przekonywała. - Jes-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

80 
tern po prostu trochę zmęczona, to wszystko. Marzy 

mi się, żebyśmy mogli coś zrobić, a nie siedzieć tu 

i czekać na telefon. 

- Mnie też się ta sytuacja nie podoba, ale nie 

możemy nic zrobić. Musimy czekać na dalsze żądania 

- przypomniał Benedict. 

- Nienawidzę tego - burknęła. - Czy nadal będzie­

my udawać turystów, spacerować i podziwiać widoki, 

wiedząc, że jeteśmy obserwowani przez porywaczy? 

- Tak, właśnie to będziemy robić - powiedział 

bezbarwnym tonem Benedict. - Będziemy wykonywać 

instrukcje zawarte w liście. I nie zrobimy nic, co 

mogłoby narazić Angeline na jakiekolwiek niebez­

pieczeństwo. A teraz lepiej zejdźmy na śniadanie, przed 

nami kolejny długi dzień. 

Po śniadaniu wyszli na gorące i zatłoczone ulice 

Stambułu. Amy rozejrzała się nerwowo wokół. 

- Myślisz, że mogą nas obserwować już w tej chwili? 

- spytała szeptem Benedicta. 

- To całkiem możliwe. Uważam zatem, że jest już 

odpowiedni moment, abyś zaczęła odgrywać rolę 

narzeczonej. 

Amy otworzyła szeroko swe zielone oczy i zapytała 

spłoszona. 

- Co masz na myśli? 

- Nie proponuję niczego nieodpowiedniego - po­

wiedział sucho. - Na razie wystarczy, że będziemy 

spacerować trzymając się za ręce. 

Dłoń Amy natychmiast zwilgotniała. Ukradkiem 

wytarła ją o nogawkę spodni. 

- Wczoraj nie trzymaliśmy się za ręce - powiedziała 

zdenerwowana. 

- Masz rację - przyznał Benedict. - Tym bardziej 

ważne jest, żeby dzisiaj urządzić udany pokaz. Mogliby 

zacząć coś podejrzewać, a na tym nam przecież nie 

zależy. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

81 

Serce Amy zaczęło niespokojnie trzepotać. Nie 

spodziewała się tego. 

- Nie wydaje mi się to konieczne - zaczęła, ale 

zamilkła, ponieważ Benedict, ignorując zupełnie ten 

protest, wziął ją za rękę. 

Miał mocną dłoń, a palce suche i ciepłe. Przez 

dłuższy czas Amy nie mogła z siebie nic wkrztusić. 

Oddychała z trudnością. 

To śmieszne, czuć się tak wobec kogoś, kogo nawet 

dobrze się nie zna, powtarzała sobie w kółko. Przecież 

on należy do Angeline i wróci do niej natychmiast po 

jej uwolnieniu. 

Spacerowali ulicami Stambułu i stwierdziła za­

skoczona, że szybko oswoiła się z tą nową sytuacją. 

Przestała nawet zauważać tłumy ludzi, hałas i upał. 

Powoli wracał jej rozsądek. 

- Dokąd idziemy? - zapytała, wkładając sporo 

wysiłku w to, by jej głos zabrzmiał lekko i normal­

nie. 

- Do kościoła Hagia Sophia i jeżeli nie będziesz 

jeszcze miała dosyć świątyń, pojedziemy potem do 

Błękitnego Meczetu. Znajduje się w pobliżu. 

Amy zauważyła już ich minarety strzelające wysoko 

w niebo. Wkrótce mieli przed sobą bryłę kościoła 

Hagia Sophia ze złocistymi ścianami i olbrzymią kopułą 

w centrum. 

Weszli do środka. Doznała wielkiego rozczarowania, 

kiedy Benedict puścił jej dłoń. Bardzo ją to zaniepo­

koiło. Pokazywał jej mozaiki nad wejściem. Patrzyła 

na nie posłusznie, ale szczerze mówiąc, niewiele 

widziała. Potem przeszli do środkowej części kościoła 

i tu wstrzymała oddech. 

Były tam rzędy gigantycznych kolumn, które łączyły 

się w łuki, oraz okna, przez które wpadało światło 

słoneczne i oświetlało mozaiki. Ponad nimi rozpoś­

cierała się imponujących rozmiarów kopuła. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

82 

- To robi wrażenie - powiedział ściszonym głosem 

Benedict. 

- Jaką ma wysokość? - spytała Amy. 

Wyciągnął z kiszeni przewodnik. 

- Prawie pięćdziesiąt sześć metrów i kilka razy się 

zawaliła. 

- Mogłeś z tą informacją poczekać aż wyjdziemy 

- skrzywiła się Amy. 

- Nie martw się - dodał, zadowolony z siebie. 

- Ostatni raz wydarzyło się to przed kilkuset laty. 

Wolno spacerując obejrzeli prawie całe wnętrze 

kościoła. Benedict zatrzymał się przy kolumnie nieda­

leko wejścia. Podstawa kolumny otoczona była metalo­

wym płaszczem, w którym znajdował się mały otwór 

na grubość palca. 

- Spróbuj dotknąć kolumny - zachęcił ją Benedict. 

- Dlaczego? - spytała podejrzliwie. 

- Po prostu, spróbuj. 

Z lekką obawą dotknęła chłodnej powierzchni. 

- Jest wilgotna - powiedziała zdziwiona. 

- Jest znana jako Płacząca Kolumna - objaśnił 

Benedict. - Ludzie dotykali jej przez wieki. Wierzyli 

bowiem, że uzdrawia chorych i umożliwia bezpłodnym 

kobietom macierzyństwo. - I spoglądając na Amy 

nieco ironicznie, powiedział: - Może nie powinienem 

był cię do tego zachęcać. 

Amy spojrzała na niego z nagle zmienioną twarzą, 

odwróciła się i odeszła szybkim krokiem. Nie za­

trzymując się, wyszła z kościoła i ponownie znalazła 

się w promieniach słońca. Benedict dogonił ją i szedł 

w milczeniu obok niej, aż zatrzymała się w cieniu 

drzew. 

- Wygląda na to, że powiedziałem coś niewłaś­

ciwego - odezwał się w końcu. - Może powiesz mi, 

o co chodzi. 

Wzięła głęboki oddech. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

83 

- Nic takiego. Po prostu przypomniałeś mi o czymś, 

o czym wolałabym zapomnieć. 

- Coś bardzo osobistego? - spytał, marszcząc lekko 

brwi. Wziął ją znowu za rękę i pociągnął, aby usiadła 

na trawie. Usadowił się wygodnie obok niej. - Mam 

zgadywać, co to takiego? 

- Nie chcę, żebyś zgadywał - powiedziała z rezerwą. 

- Nawet nie chcę o tym rozmawiać. 

- Jeżeli ludzie czują się podobnie jak ty, z jakiegoś 

powodu, to przede wszystkim powinni o tym mówić. 

Dotychczas jeszcze nigdy nie zwrócił się do niej 

takim tonem - niespodziewanie łagodnym i wzbudza­

jącym zaufanie. 

- Wydaje mi się, że nie potrafię - wyszeptała. 

A z całą pewnością nie tobie, pomyślała. 

Popatrzył na nią badawczo. 

- To stało się wtedy, gdy dotknęłaś Płaczącej 

Kolumny. Coś powiedziałem, co cię tak bardzo zdener­

wowało. - Zmrużył oczy, próbując sobie przypomnieć. 

- Czy dotknęło cię to, co powiedziałem o właściwości 

kolumny, która podobno leczy bezpłodność? Czy masz 

kłopoty tego rodzaju? 

- Nie - odparła ledwo słyszałnym szeptem. - Ale 

przypomniało mi to... 

- Co ci przypomniało? - nalegał delikatnie. 

W chwilę później nie mogła uwierzyć, że mu o tym 

opowiedziała. I to właśnie jemu, Benedictowi Kane'owi! 

A przecież nie chciała, żeby wiedział o niej za dużo. 

Jeszcze przez chwilę milczał, jak gdyby oczekiwał, 

że sama powie mu coś więcej. Kiedy stało się oczywiste, 

że nic już nie usłyszy, przysunął się bliżej. Amy 

zadrżała. Nie wiedząc dlaczego, czuła, że będzie jej 

bardzo trudno ukryć coś przed Benedictem, jeżeli 

zacznie pytać wprost. 

- Jak się czułaś, myśląc, że jesteś w ciąży? - zapytał 

w końcu. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

84 

Amy nie spodziewała się, że o to zapyta, ale nie 

było to zbyt trudne pytanie. 

- Byłam zaskoczona - przyznała. - Przerażenie, 

niedowierzanie, duma, co pół godziny czułam coś 

innego. 

- Więc chciałaś mieć dziecko? 

- Nie chodziło tylko o dziecko. Nie zrobiłam tego 

dla zaspokojenia instynktów macierzyńskich. Ale gdy 

pomyślałam, że to się stało, zaczęłam marzyć. Marzy­

łam o ślubie, dozgonnym szczęściu, o nas dwojgu 

i dziecku. - Jej oczy posmutniały. - Byłam wówczas 

bardzo naiwna. Jak dziewczynka, która wierzy w bajki 

z happy endem. 

- Kiedy to było? 

- O, już ponad rok temu. 

- Kochałaś ojca? - spytał tonem nieco ostrzejszym, 

niż należało. 

Amy wzdrygnęła się. 

- W tym czasie myślałam oczywiście, że jest tym 

jedynym. Był pierwszym liczącym się mężczyzną 

w moim życiu.

 N 

Benedict popatrzył na nią sceptycznie. 

•- Trudno w to uwierzyć. Ile ty masz lat? Pewnie 

około dwudziestu. I byłby to twój pierwszy mężczyzna? 

- Tak, ponieważ... - zaczęła Amy, próbując się 

usprawiedliwiać, ale zamilkła. 

- Ponieważ co? - nalegał. 

Amy westchnęła lekko. Wiedziała, że popełniła błąd, 

wdając się w tę rozmowę. Nie zdawała sobie sprawy, 

jak do tego doszło. Jeszcze kilka minut temu przy­

rzekała sobie, że nie powie mu nic o swoim prywatnym 

życiu. I oto wypaplała mu absolutnie wszystko. 

- Ponieważ co? - powtórzy? pytanie. Patrzył na 

nią swymi ciemnymi oczyma domagając się odpowiedzi 

i Amy poczuła, że musi mu ustąpić. 

- Z powodu Angeline - wymamrotała. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

85 

- A co twoja kuzynka ma z tym wspólnego? - Spoj­

rzał surowo. 

- Angeline zawsze lubiła rywalizować, gdy w grę 

wchodzili mężczyźni - powiedziała po dłuższej przerwie, 

starannie dobierając słowa. - Dla niej była to zabawa, 

a ponieważ jestem jej kuzynką, tym bardziej ją to 

bawiło. 

Widać było, że Benedict nie jest zadowolony z tego, 

co usłyszał. Ale to on domagał się odpowiedzi. 

- Gdy tylko kogoś poznałam i polubiłam, Angeline 

natychmiast próbowała mi go odebrać - mówiła dalej 

zmęczonym głosem. - Nie sądzę, żeby robiła to 

umyślnie czy złośliwie, ale możliwe, że tak było. Nigdy 

nie byłam tego pewna do końca. W każdym razie 

zawsze jej się to udawało. Widziałeś nas obie, więc 

wiesz, czym się różnimy. Jest ładniejsza, zgrabniejsza, 

bardziej seksy, lepiej ubrana i bardziej czarująca... 

- Nie przesadzaj, nie bądź taka krytyczna wobec 

siebie - przerwał jej stanowczo. 

- Nie przesadzam - westchnęła Amy z rezygnacją. 

- Ale sprawy tak wyglądają. W każdym razie, kiedy 

poznałam Gilesa, trzymałam go z dala od Angeline 

- powiedziała, uśmiechając się gorzko. - Później 

żałowałam, że tak zrobiłam. Byłoby lepiej, gdyby 

Angeline odebrała mi go od razu. 

- Nie był zadowolony, kiedy oznajmiłaś mu, że 

jesteś w ciąży? 

- Na początku próbował upierać się, że to nie jego 

dziecko. Oświadczyłam, że wiem to z całą pewnością. 

Dopiero wtedy oznajmił, że jest żonaty! Dużo wyjeż­

dżał, myślałam, że w interesach. Tak przynajmniej 

twierdził i ja w to, głupia, wierzyłam. - Przeczesała 

palcami swoje złociste włosy. - Taka byłam ufna, 

taka dziecinna. Kłamał ciągle, wszystko było jednym 

kłamstwem, a ja ani przez chwilę go o to nie pode­

jrzewałam. Nie tylko, że był żonaty, ale miał czwórkę 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

86 
dzieci.  C z w o r o ! I z całą pewnością nie chciał mieć 

następnego, a w każdym razie nie ze mną. Wpadł 

w szał. Nigdy go takim nie widziałam. Byłam przera­

żona. Krzyczał, że nigdy nie zgodzi się na to dziecko 

i że będę musiała się go pozbyć. Straszył mnie, że 

jeżeli sama nie pójdę, to zawiezie mnie do kliniki. 

Oczy Benedicta stały się prawie czarne. 

- Czyżby cię uderzył? - spytał z napięciem w głosie. 

- Tak, kilka razy - przyznała cicho. - Byłam 

zaszokowana. Nikt nigdy nie podniósł na mnie ręki. 

To oczywiście nauczyło mnie czegoś o mężczyznach 

- powiedziała gorzko. - Później okazało się, że alarm 

był fałszywy. A jednak byłam prawie zadowolona, że 

tak się stało, ponieważ udało mi się wyplątać z tego 

związku bez poważniejszych konsekwencji. 

- Wydaje mi się, że wyrządził ci dużo złego - orzekł 

Benedict. 

- Wtedy wyglądało to nie najlepiej - przyznała 

Amy. - Przez jakiś czas byłam całkiem rozbita. I to 

nie z powodu zakończenia naszej znajomości, ale przez 

te wszystkie kłamstwa. Wówczas to odziedziczyłam 

po wuju pieniądze, za które kupiłam sklep i powoli 

zaczęłam układać sobie życie. I patrząc na to z per­

spektywy, myślę, że się wiele nauczyłam. Nie jestem 

już taka naiwna i radzę sobie ze wszystkim znacznie 

lepiej. 

- Nie powinnaś być zmuszana do tego, żeby stać 

się twardą. Nie jesteś osobą tego typu. - Po chwili 

zapytał już całkiem innym tonem: - Czy ciągle czujesz 

coś do niego? 

- Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek go ko­

chała, sercem i duszą, tak jak się naprawdę kocha. 

Dużo w tym było niedojrzałości. Patrząc wstecz, trudno 

mi zrozumieć, jak mogłam dać się wciągnąć w to 

wszystko. 

- Zawsze łatwo być mądrym po fakcie. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

87 

- Zabrzmiało to jak głos ciężko doświadczonego 

człowieka. Czyżbyś zrobił coś czego żałujesz? - spoj­

rzała na niego uważniej. 

- Każdemu coś może się zdarzyć... 

r-

 Myślę, że tak - westchnęła Amy. Ponownie 

zmierzyła go wzrokiem. - Zdajesz sobie sprawę z tego, 

jak niewiele o tobie wiem? Mówię ci o rzeczach, których 

nikomu bym nie zdradziła, a przecież jesteś całkiem 

obcym człowiekiem. 

- Wiadomo, że łatwiej zwierzyć się komuś obcemu, 

niż osobie bliskiej. - Wzruszył ramionami. 

- Sądzę, że nadeszła pora na rewanż. Może powie­

działabyś coś o sobie. W końcu jeszcze przez kilka 

dni będę grała rolę twojej narzeczonej. Nie sądzisz, że 

wiedząc więcej o tobie, łatwiej mi będzie wejść w rolę? 

- Z pewnością - zgodził się Benedict. - Co chcia­

łabyś wiedzieć? 

Amy nie przypuszczała, że Benedict tak łatwo 

przystanie na jej propozycję. Zaskoczona, nie wiedziała 

o co zapytać. 

- Powiedz mi, z czego żyjesz - wydusiła w końcu 

z siebie, wiedząc, że nie jest to najlepsze pytanie, ale 

ciągle nie była w stanie zapytać o coś bardziej osobis­

tego. 

- Sądziłem, że wiesz. Zarządzam grupą przedsię­

biorstw. 

- Grupą? - powtórzyła. - To nie wiesz, ile ich jest? 

- Siedem - powiedział ijśmiechając się nieznacznie. 

- Co to za przedsiębiorstwa? 

- W większości zajmują się handlem, szczególnie 

handlem konfekcją. I uprzedzając twoje pytanie, od 

razu odpowiem, że nie zajmuję się projektowaniem 

ubiorów. Rozprowadzam je tylko. 

- Czy to jest rodzinny biznes? - spytała. 

Benedict potrząsnął przecząco głową. 

- Zacząłem od jednej małej firmy, którą kupiłem 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

88 
za pieniądze odziedziczone po dziadku. Potem stop­

niowo ją powiększałem i poszerzałem zakres działa­

nia. Odniosłem sukces i zacząłem kupować inne 

firmy. 

- Musiałeś ciężko pracować. 

- To nie jest trudne, jeżeli nie ma się żony i rodziny, 

którym trzeba poświęcać czas. 

- Dlaczego nie jesteś żonaty? - zapytała zacieka­

wiona i speszyła się bardzo, uświadamiając sobie, jak 

osobiste pytanie zadała. 

Benedict chyba nie miał ochoty odpowiadać na to 

pytanie. Wskazywał na to ponury wyraz jego twarzy 

- nie był przyzwyczajony do takich przesłuchań. 

Wreszcie wzruszył ramionami. 

- Po prostu nie zrobiłem tego. 

- Ale dlaczego? - nie rezygnowała Amy. 

- Czy musi być jakiś powód? - dodał z lekkim 

zniecierpliwieniem. 

- Na ogół jest - mimo rosnącego zdenerwowania 

nie dawała za wygraną. - Może był ktoś, o kim nie 

mogłeś zapomnieć? - podpowiadała niepewnie. - Ktoś, 

kogo pragnąłeś, lecz nie mogłeś go zdobyć? 

- Nie - odpowiedział bez wahania. Patrzył na nią 

swymi czarnymi oczyma. - Nie jestem żonaty, bo nie 

spotkałem odpowiedniej osoby. Spędziłem sporo czasu 

w wielu łóżkach, ale żadne nie było tym właściwym. 

Żadna z kobiet, które poznałem, nie zajęła miejsca 

w moim sercu. 

Amy z trudem przełknęła ślinę. 

- Rozumiem - powiedziała niemalże szeptem. - Ale 

mówiłeś, że Angeline wydawała ci się... - nie mogła 

dokończyć zdania. Myśl, że Angeline mogłaby być 

wymarzoną kobietą, była dla Amy nie do zniesienia. 

- Kiedy spotkałem Angeline, pomyślałem, że być 

może... - przerwał na chwilę, jakby wahając się, czy 

powinien mówić dalej, i dodał szorstko: - Sam nie 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

89 

wiem, mieliśmy tak mało czasu. Może kiedy będzie 

już wolna... 

Oboje zamilkli przypominając sobie powód, dla 

którego znaleźli się w Stambule. 

Amy pierwsza przerwała ciszę. 

- Czy twoja rodzina wie, że tu jesteś? - zapytała 

łagodnym głosem. - Czy zdają sobie sprawę, jak 

zaangażowałeś się w sprawę mojej kuzynki? 

- Moje życie jest moją osobistą sprawą. Zadzwo­

niłem do rodziców i powiedziałem im, że wyjeżdżam 

na kilka dni w sprawach służbowych. Podróżuję dosyć 

często, nikogo więc to nie zdziwiło. Nie chciałem ich 

niepokoić mówiąc, że jestem zaplątany w sprawę 

porwania. 

- Nie masz rodzeństwa, któremu mógłbyś się zwie­

rzyć? 

- Miałem starszego brata - powiedział po krót­

kiej przerwie. - Zginął w karambolu na autostra­

dzie. Był ofiarą wypadku, którego sam nie spowo­

dował. 

- To straszne - powiedziała ze współczuciem Amy. 

- Tak - przyznał. Wyraźnie widać było wysiłek, 

z jakim próbował odsunąć od siebie to wspomnienie. 

- Ta rozmowa zaczyna przybierać zdecydowanie 

niebezpieczny charakter - powiedział wreszcie. - Jeżeli 

któryś z porywaczy obserwuje nas teraz i widzi rosnące 

przygnębienie na naszych twarzach, nabierze zaraz 

podejrzeń. Nie zapominaj, że jesteśmy parą narzeczo­

nych. Jesteśmy zaniepokojeni losem Angeline, ale 

powinniśmy przynajmniej robić wrażenie umiarko­

wanie szczęśliwych. Większość narzeczenskich par 

cieszy się, kiedy jest razem. 

- Nie wydaje mi się, żebym była dobra w roli 

narzeczonej, nawet takiej tymczasowej - powiedziała 

Amy z grymasem niezadowolenia. - Czy nie mog­

libyśmy już tego skończyć? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

90 

- To z pewnością nie pomoże Angeline. Porywacze 

muszą wierzyć, że wykonujemy dokłanie ich instrukcje 

oraz, że jesteśmy tymi, za których się podajemy. 

Wziął Amy za rękę i pomógł jej wstać. Niespodzie­

wanie objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Jego 

uścisk był tak mocny, że nie mogła się z niego 

wyswobodzić. 

- Co ty wyprawiasz? - jęknęła trwożliwie. 

- Przestań się ociągać i zacznij grać - poinstruował 

ją surowo. - Narzeczeni lubią się całować i my właśnie 

to będziemy robić. 

- Nie, nie będziemy - zaczęła z oburzeniem. Ale jej 

protest został gwałtownie przerwany nagłym pocałun­

kiem. Podejrzewała, że pocałunek jest tak mocny, że 

nie pozwoli jej mówić. A może Benedict zawsze tak 

całuje? Może chciał się zrewanżować za te wszystkie 

chwile, kiedy był poirytowany z jej powodu? 

Wreszcie musiał zrobić przerwę, aby złapać oddech. 

Amy gwałtownie zaczerpnęła powietrza i spojrzała 

na niego wściekła. 

- Przestań - syknęła. 

- Jeszcze nie teraz - Benedict był nieugięty. - Jeżeli 

tego nie lubisz, a na to wygląda, to zamknij oczy 

i staraj się pamiętać, że robisz to dla Angeline. 

Amy zamknęła oczy, ponieważ nie chciała patrzeć 

na niego z takiej odległości. Mylił się, sądząc, że nie 

spodobał się jej ten pocałunek. Podobał się jej aż za, 

bardzo. I dlatego drżała. Gdyby się domyślił, miałby 

nad nią przewagę w przyszłości, a na to nie mogła/ 

pozwolić. 

Pocałował ją znowu. Amy poczuła, jak przenika ją 

dreszcz aż do głębi duszy. Jego usta były ciepłe i suche.

 v 

Miała uczucie, że pragnął głębiej wsunąć język, ale; 

powstrzymał się. 

Dookoła panowała spiekota. Ich jednak chronił 

cień drzew. Mimo to Amy czuła ogarniający ją żar. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

91 

Ten drugi pocałunek był zniewalający. Kiedy wreszcie 

ją puścił, ledwie mogła stać o własnych siłach. Jego 

ciemne, prawie czarne, tajemnicze oczy były w niej 

utkwione. 

- Myślę, że jak na pierwszy dzień udawania, to 

wystarczy - powiedział beztrosko. 

Amy nie odpowiedziała, po prostu nie mogła. 

Benedict odwrócił się i ruszył szybkim krokiem. Amy 

potykając się, pospieszyła za nim. Czuła się tak, jakby 

całe jej życie odmieniło się na zawsze. 

To był tylko pocałunek, powtarzała sobie ciągle 

jak oszalała. Ludzie całują się codziennie. 

Ale potem nie czują się tak jak ona. Nie są gotowi 

oddać połowy życia za jeszcze jedno takie doznanie. 

Oszalałaś, mówiła do siebie oszołomiona. Słońce, 

upał i to dziwne, egzotyczne otoczenie działa na ciebie 

w ten sposób. 

Lecz wiedziała, że to nieprawda. Żadna z tych rzeczy 

nie była przyczyną jej obecnego stanu. To Benedict 

Kane tak na nią działał. 

I to była najbardziej szalona rzecz pod słońcem! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY 

Resztę dnia Amy spędziła w otępieniu. Rozmawiała 

z Benedictem, zjadła lunch, poruszała się po pokoju 

zupełnie normalnie, ale jednocześnie była jakby nieo­

becna. Poczucie nierealności było jednak tym razem 

całkiem miłe. Pozwalało jej zapomnieć o wszystkim, 

co zaszło wcześniej. 

Wieczorem udali się na zwiedzanie Błękitnego 

Meczetu. Posłusznie podziwiała sześć wysmukłych, 

eleganckich minaretów umieszczonych na jego flan­

kach, dwieście sześćdziesiąt okien zalanych światłem, 

nadzwyczajnie zdobione płytki, które pokrywały ściany, 

filary i kopułę. Większość z nich utrzymana była 

w tonacji błękitu, od której wziął nazwę meczet. 

Kiedy wreszcie wyszli, czas było wracać do hotelu. 

Mimo poczucia nierzeczywistosci, które ciągle się 

utrzymywało, serce Amy przyspieszyło rytm na myśl 

o tym, że zbliżała się kolejna noc w jednym pokoju 

z Benedictem. Ta perspektywa przejmowała ją prawie 

śmiertelnym lękiem, ale niosła też dziwny rodzaj 

zadowolenia. Towarzyszyło jej ciągle poczucie winy, 

wiedziała bowiem, że nie powinna myśleć o takich 

sprawach. Powinna być całkowicie pochłonięta i skon­

centrowana na jednym: jak uwolnić Angeline. 

Telefon zaczął dzwonić, gdy wchodzili do pokoju 

hotelowego. Serce Amy rozpoczęło harce z zupełnie 

nowego powodu. Trzęsącą się ręką niezdarnie chwyciła 

słuchawkę. 

- Tak? - powiedziała nerwowo. 

- Jutro, o jedenastej rano masz być przy Wieży 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

93 

Galata - poinformował ją męski głos. Po czym połą­

czenie zostało przerwane. 

- Halo? - potrząsała gwałtownie aparatem. - Proszę, 

jeszcze chwilę. Chciałabym wiedzieć... 

Za późno. Nikt nie odpowiadał. 

- Chce, żebyśmy zjawili się pod Wieżą Galata jutro, 

o jedenastej - powtórzyła głucho Benedictowi. 

- To całkiem niedaleko - powiedział. - Po drugiej 

stronie Złotego Rogu. Przejdziemy przez Most Galata, 

to zaledwie kilka minut pieszo. 

- Ale ciągle jesteśmy w tym samym punkcie - wy­

rzuciła z siebie roztrzęsiona. - Nawet nie usłyszałam, 

czy Angeline jest żywa i zdrowa. Wszystko mogło jej 

się przytrafić od chwili porwania! 

- Nic jej się nie stało -Benedict zapewnił natych­

miast. - Jeżeli chcą wydostać od nas okup, to nie 

miałoby sensu, gdyby jej zrobili jakąś krzywdę. 

- Przestań traktować mnie jak dziecko - rzuciła 

gniewnie Amy. Zamiast wygodnego uczucia odreal­

nienia powróciło dojmujące, bolesne napięcie nerwów. 

- Porwania są zawsze związane z niebezpieczeństwem, 

a ofiary nie zawsze wychodzą bez szwanku. Nie 

udawaj, że o tym nie wiesz! 

Benedict chwycił ją i lekko potrząsnął, twarz mu 

się zmieniła przybierając wygląd ponurej maski. 

- Tak, zawsze jest jakieś ryzyko - przyznał. - Ale 

możemy zminimalizować je, postępując rozważnie 

i zgadzając się na warunki stawiane przez kidnaperów. 

- Przecież to właśnie robimy - mruczała - i wścieka 

mnie to. 

- Myślisz, że mnie nie? - spytał z błyskiem w oku. 

- Ale nasze uczucia musimy zostawić na boku. Naj­

ważniejsze, żebyśmy uwolnili Angeline. 

Uświadomił sobie, że ciągle ją ściska, więc gwał­

townie opuścił ręce i odwrócił się. Amy patrzyła na 

niego tępo. Rzeczywiście nie musiała się go obawiać 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

94 
mimo wspólnego pokoju. Nie będzie więcej pocałun­

ków, tutaj, gdzie mogli być sarni. Wcześniej to była 

gra, bo porywacze mogli ich obserwować. 

Amy zdenerwowała się czując, że prawie zaczyna 

nienawidzić swej kuzynki. Tylko o niej myślał Benedict! 

Wszystko, co robił, robił z myślą o niej. Wstydziła się 

okropnie tych uczuć, ale powstrzymać ich nie potrafiła. 

Zepsuło jej to apetyt, toteż, kiedy zeszli na obiad, 

mogła jedynie przełknąć kęs delikatnej baraniny 

zawijanej w cieście, polanej masłem i podanej w wy­

warze ze świeżych jarzyn. Na deser było ciasto z masą 

z orzechów włoskich, ale Amy tylko spróbowała 

i odsunęła od siebie talerz. 

- Nic to nie pomoże, jeżeli przestaniesz jeść - stwier­

dził Benedict z zatroskaną twarzą. 

Nagle przeraziła się, że może się z czymś zdradzić, 

więc spuściła głowę i pochyliła nad talerzem z niedo­

kończonym daniem. 

- Jestem zmęczona, to wszystko. Tak bardzo chce 

mi się spać. 

- Oboje potrzebujemy snu - przytaknął krótko. 

Amy przyjrzała mu się. Pod oczyma miał cienie. 

Przypomniała sobie, że przecież to ona wyrwała go ze 

snu, kiedy męczyły ją nocne zmory. 

- To chyba z mojego powodu - mruknęła. - Przykro 

mi, ale miałam takie okropne sny. 

- Nie ma tu niczyjej winy - powiedział tym samym 

rzeczowym tonem. Podniósł się od stołu. - Wracajmy 

na górę i natychmiast do łóżek. Jutro czeka nas ciężki 

dzień i nie pomoże to Angeline, jeżeli będziemy 

zasypiać stojąc. 

Pół godziny później leżała w łóżku, wpatrując się 

w ciemności. Z ulicy jak zwykle dobiegał jednostajny 

hałas. 

Przezornie tłumiąc westchnienie, Amy odwróciła 

się na bok i zdecydowanie zamknęła oczy. Z zazdrością 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

95 

przypominała sobie wszystkie noce, kiedy wczołgiwała 

się do łóżka i natychmiast zapadała w sen. Teraz 

zaczynała się zastanawiać, czy jeszcze kiedyś będzie 

normalnie sypiać. 

A jednak, już późną nocą, jej oddech stawał się 

coraz bardziej głęboki i wyrównany, ciało rozluźniło 

się i w końcu zapadła w długo oczekiwaną ciemność. 

Jednak ten głęboki, spokojny sen nie trwał długo. 

Wkrótce zaczęły się marzenia, wpierw nieokreślone 

i zagmatwane, za nimi nadeszły bardziej wyraziste, 

ale i przerażające. Zaczęły się nocne zmory, te same, 

które prześladowały ją ostatniej nocy. 

Ciemna postać, której nigdy wyraźnie nie widziała, 

rozpoczęła za nią pościg. Amy nie mogła zrozumieć, 

dlaczego jest tak przerażona, wiedziała jedynie, że 

musi uciekać. Biegła tak szybko, jak umiała, ale nie 

mogła umknąć. Przyspieszała biegu, serce w piersiach 

waliło i nogi drżały z wysiłku. Już wydawało się jej, 

że wreszcie uciekła, gdy wtem to coś nagle wyłaniało 

się z mroku i rzucało na nią... 

Amy krzyknęła przerażona i obudziła się. 

Przebudziła tym również Benedicta. Zapalił lampę 

stojącą przy łóżku, podszedł i pochylił się nad nią 

zatroskany. 

- Znowu złe sny? 

- Tak - mruknęła. I ujrzawszy dezaprobatę na 

jego twarzy, dodała usprawiedliwiającym tonem. 

- Wiem, że to jest okropne, bo ciągle cię budzę, ale 

nic na to nie mogę poradzić. 

- Co cię przestraszyło tym razem? 

- Ciągle to samo. Ścigało mnie coś ciemnego i nie­

bezpiecznego. 

- Zabrzmiało to jak cytat z Freuda. - Ujrzała 

zdziwienie w jego oczach. 

- Możesz mi powiedzieć, co to znaczy? - pytała 

natarczywie. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

96 

- Nie jestem ekspertem, ale powszechnie wiadomo, 

że sny tego typu mają związek ze sprawami seksu. 

„Ciemna i niebezpieczna" postać, która tak cię prze­

raża, to niewątpliwie ciemniejsza, dzika strona twojej 

natury. Jeżeli tłumisz swoje instynkty albo odmawiasz 

im prawa istnienia, to ujawniają się one i prześladują 

cię w snach. 

- Dzięki za wykład - powiedziała spokojnie Amy. 

- Nie wierzę w żadne słowo, ale ty oczywiście czujesz 

się znacznie lepiej teraz, kiedy znalazłeś racjonalne 

wyjaśnienie moich nocnych koszmarów. 

- To jest oczywiście bez znaczenia, czy ja czuję się 

z tym lepiej - wyjaśniał Benedict. - To ciebie prze­

śladują złe sny. Ale według mnie nic się nie zmieni, 

jeżeli nie stawisz czoła problemom, które za nimi 

stoją. 

- Nie mam żadnych problemów! - Amy była wście­

kła. - Przynajmniej nie miałam, dopóki ty nie pojawiłeś 

się w moim życiu. 

Przerwała nagle, gdy uświadomiła sobie, co powie­

działa. Miejsce fali wściekłości zajęła panika. Może 

nie usłyszał moich słów, modliła się bezgłośnie. A nawet 

jeżeli słyszał, to, Boże, błagam, nie pozwól mu ich 

zrozumieć. 

Benedict mierzył ją wzrokiem, a Amy oczekiwała 

w napięciu, żeby coś wreszcie powiedział. Zamarła, 

wstrzymała oddech, nawet okiem nie mrugnęła. 

Lecz on, nie mówiąc ani słowa, spojrzał w bok, 

podniósł się i powoli podszedł do okna. 

Amy wypuściła wstrzymywany oddech. Starała się 

zrobić to jak najciszej. Jedno było pewne, nie może 

sobie pozwolić na kolejną wpadkę. 

Wyśliznęła się z łóżka, poszła do łazienki i spryskała 

rozpaloną twarz zimną wodą. Kiedy wróciła do pokoju, 

Benedict ciągle stał przy oknie, ale odwrócił się 

i podszedł do niej. Miał bardzo zmienioną twarz. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

97 

- Rzeczywiście, nie ma już żadnego powodu, żebyś­

my musieli zajmować jeden pokój - oświadczył bez 

wstępu. - Chyba lepiej będzie, jeżeli od jutra zamiesz­

kamy oddzielnie. 

- Dlatego, że zakłócam ci sen? - spytała Amy. 

- Tak, zaczynasz wprawiać mnie w zakłopotanie 

- stwierdził nadzwyczaj łagodnym głosem. 

- Co chcesz przez to powiedzieć? - Spojrzała na 

niego zaskoczona. 

- Niepotrzebnie się martwisz. Po prostu, jeszcze 

nigdy nie zdarzyło się, żebym mieszkał w jednym 

pokoju z kobietą i sypiał osobno. Początkowo od­

czuwałem to jako interesującą nowość, ale nowości 

mają to do siebie, że szybko się nudzą. 

- Źle się czujesz mając mnie w pobliżu? - Amy 

próbowała opanować nagłe załamania głosu i ucieszyła 

się, że jej się to udało. 

- Niezupełnie. Ale jeżeli sytuacja będzie się przed­

łużać, twoja obecność, szczególnie w nocy, może stać 

się problemem. 

Instynkt podpowiadał Amy, że lepiej będzie, jeżeli 

natychmiast przerwie tę rozmowę. Niestety, zamiast 

tego usłyszała swój głos zadający następne pytanie: 

- Problemem jakiego rodzaju? 

- Nie zwykłem żyć jak mnich - odpowiedział sucho. 

- Ale ostatnio byłem bardzo wstrzemięźliwy. Nie jest 

to stan, który można przedłużać bez końca. 

- Wszystko się unormuje, kiedy wróci Angeline. 

-Amy przemogła suchość w gardle. 

- Możesz mi nie wierzyć, ale nie spałem z twoją 

kuzynką. - Benedict uśmiechnął się niepewnie. 

- Nie spałeś? - wyrwało się jej, a w tych dwóch 

słowach było ogromne zdziwienie oraz ulga. Słysząc 

jak to zabrzmiało, próbowała oprzytomnieć, ale bez 

powodzenia. - Dlaczego? - nie umiała powstrzymać 

kolejnego pytania. Zaraz oblała się rumieńcem. - Prze-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

98 
praszam - wymamrotała. - Nie mam prawa zadawać ' 

takich pytań. 

- Nie mam nic przeciwko temu - usłyszała, za­

skoczona. - Nie chciałem tak szybko nawiązywać 

z nią kontaktów fizycznych. Chciałem wcześniej poznać 

ją z innej strony, być może o wiele ważniejszej. 

- Nie zawiodłeś się? - zapytała ze ściśniętym gardłem 

i w napięciu oczekiwała odpowiedzi. 

- Przez pewien czas wydawało mi się, że nie. Ale 

teraz nie wiem, nie mam pewności. 

- Dlaczego? 

- Chyba wolałbym na to pytanie nie odpowiadać. 

- Poruszył się niespokojnie, jak gdyby stwierdził, że 

rozmowa zaczyna go krępować. - Myślę, że będzie 

dobrze, jeżeli jutro przeniesiesz się do innego pokoju. 

- Bo chciałbyś się ze mną przespać? - wybuchnęła 

Amy. I natychmiast pożałowała, że zadała to pytanie. 

Co to będzie za upokorzenie, jeżeli usłyszy: nie. A co 

ze sobą zrobi, jeżeli on powie - tak...? 

- Sądzę, że tymczasem pozostawimy to pytanie bez 

odpowiedzi. - Benedict, jeszcze raz uśmiechnął się 

tajemniczo. 

Ale Amy nie mogła tego tak pozostawić. To przy­

pominało obsesyjne rozdrapywanie bolesnej rany 

i chociaż wiedziała, że może wszystko popsuć, nie 

umiała się powstrzymać. , 

- Przypominam ci Angeline, prawda? - powiedziała 

głucho. - Nie mielibyśmy tego problemu, gdybym 

miała ciemne włosy albo była niska lub pulchna. Stałam 

się czymś w rodzaju namiastki. Możesz sobie poigrać ; 

z substytutem, dopóki nie znajdzie się oryginał. 

W tym momencie twarz Benedicta zmieniła się • 

i podszedł do niej. 

- Nigdy nie bawiłem się kobietami, jeżeli one-nie t 

miały na to ochoty. Wspólna zabawa i przyjemność / 

nie są niczym złym. Ale inne rodzaje gry mnie nie ' 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

99 

interesują. Przyznaję, pomyliłem się mówiąc ci, że 

jesteś podobna do Angeline. Zupełnie jej nie przypo­

minasz. 

- Nieprawda - upierała się Amy - mam taki sam 

kolor oczu. 

- Ale włosy masz inne - upierał się Benedict. 

- Jaśniejsze, bardziej jedwabiste, dłuższe. Masz sub-

telniejsze rysy, większe oczy, delikatniejsze usta. Nie 

jesteś tak wysoka ani równie chuda. Stąpasz miękko 

i poruszasz się z większą gracją. Kłócisz się z większym 

upodobaniem, ale twój głos nie jest tak szorstki. 

- Zamilkł nagle, jakby powiedział to wszystko mimo 

woli. 

- Ty to wszystko we mnie zauważyłeś? - Amy 

patrzyła na niego oniemiała. 

- Nie było to trudne - w jego głosie znowu pojawiła 

się oschłość. - Nie rozstawaliśmy się przez ostatnie dni. 

Bezwiednie przygryzła dolną wargę. Dokąd to 

wszystko prowadzi? Pewna była, że nic dobrego ani 

mądrego z tego nie wyniknie. Masz nie zapominać, że 

mężczyźni mówią nie zawsze to, co myślą, szczególnie 

w mroku nocy. Dlaczego Benedict miałby być inny? 

Nagle uświadomił sobie, że czegoś pragnie - seksu, 

zabawy, fizycznego zaspokojenia. Amy nie miała 

pewności, czego. Ale wiedziała, że podobnie jak 

wszyscy będzie starał się to osiągnąć. A o świcie 

wszystkie te czułe słówka zostaną uznane za niebyłe. 

- Może powinniśmy wziąć oddzielne pokoje już 

teraz? - zapytała bezceremonialnie. 

- O trzeciej rano? - Benedict zerknął na zegarek. 

- Sądzę, że nie ocenią tego należycie, jeżeli zejdziemy na 

dół i zażądamy separacji. - Przyglądał się jej uważnie. 

- Dlaczego tak usilnie starasz się uciec? Czyżby tak 

bardzo zaniepokoiło cię to, co dzisiaj usłyszałaś? 

- Skądże - zaprzeczyła energicznie Amy. - Przecież 

to ty sugerowałeś, że powinnam się stąd wynieść. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

100 

- Zaczynam się zastanawiać, czy była to najlepsza 

sugestia. - Zauważyła gwałtowny skurcz w kącikach 

jego ust. 

- Myślę, że wykazałeś rozsądek - orzekła zdecydo­

wanie. - Nie powinniśmy dłużej przebywać we wspól­

nym pokoju. 

- Pamiętasz nasz dzisiejszy pocałunek? - spytał 

wymijająco. 

Mogłaby nie pamiętać? Ale nie życzyła sobie, żeby 

pomyślał, że dla niej było to coś wyjątkowego. 

- Przecież tylko udawaliśmy - przypomniała mu. 

- To była demonstracja na użytek kidnaperów. 

- Niczego milszego sobie nie przypominam - przy­

znał łagodnie Benedict. 

- Dla mnie nie miało to żadnego znaczenia - stwier­

dziła krótko. - Nawet o tym nie pamiętałam, dopóki 

mi nie przypomniałeś. 

- Pozwól więc, że przybliżę ci to wydarzenie - mruk­

nął. 

Ruchy miał równie miękkie jak głos. I zaskakująco 

szybkie. Otoczył ją ramionami, poczuła ciepło jego 

ust, a nawet nie zauważyła, żeby się poruszył. Panika 

zaczęła wzbierać w Amy, gdy odkryła, że ten pocałunek 

rzeczywiście przypomina dokładnie poprzedni, popo­

łudniowy. Zdawał się docierać do najciemniejszych, 

najintymniej szych zakątków jej duszy. A jeżeli mógł 

to osiągnąć przez pocałunek, co się stanie, gdyby 

pozwolić mu posunąć się jeszcze dalej? 

Podjęła nieco szaleńczą próbę wywinięcia się z jego 

ramion. Na chwilę oderwał się od jej ust i ujrzała jego 

oczy, teraz prawie czarne, spoglądające na nią. 

- Przestań - rozkazał. 

Ku swemu zdumieniu i niedowierzaniu - podporząd­

kowała się natychmiast. Benedict mruknął coś z wyraź­

nym samozadowoleniem i ponownie całą uwagę po­

święcił jej ustom. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

101 

Ten pocałunek był inny, chyba bardziej namiętny, 

jak gdyby Benedict odkrył, że pragnie go więcej, niż 

przypuszczał. Dotykał delikatnie językiem jej warg, 

jakby badał ich smak, a ręce zaczynały być coraz 

bardziej natarczywe w poszukiwaniu bliskości jej ciała. 

Amy przeraziła się nowym atakiem. Z pocałunkiem 

mogła sobie jeszcze poradzić, ale każdy dalszy krok 

zbliżał ją do strefy autentycznego niebezpieczeństwa. 

On wcale ciebie nie pragnie, powtarzała sobie 

z ponurą zaciętością. Stęsknił się za Angeline, zbyt 

długo nie było kobiety w jego łóżku. Jesteś pod ręką, 

a ma nadzieję że nie będziesz nieprzystępna. I jeżeli 

go nie powstrzymasz natychmiast, to niewątpliwie 

okaże się, że ma rację. Poczuła kolejny atak strachu, 

gdy jego palce zaczęły gorączkowo wędrować po jej 

ciele. Musisz to przerwać, próbowała się wziąć w garść. 

Lecz Benedict, bez wątpienia, nie miał zamiaru 

wypuścić jej z objęć. Jego palce zaczynały pocierać 

zaokrąglenie piersi i chociaż Amy zgrzytając zębami 

przysięgała, że nawet nie drgnie w odpowiedzi, to 

chyba odczuł reakcję, bo wydał lekki pomruk zado­

wolenia. Dłoń podążyła w ślad za palcami, prześliz­

gując się po delikatnym, pełnym ciele, niszcząc przy 

okazji resztki oporu Amy. Jakże mogła z tym wszys­

tkim walczyć? Przecież przez ostatnie dni czuła, że nie 

oprze się nawet jego spojrzeniu, a to, co robił z nią 

teraz, było znacznie bardziej zniewalające. 

Benedict na chwilę przerwał pocałunek. 

- Chciałabyś dowiedzieć się o czymś dziwnym? 

- spytał rozbawiony. 

Amy nie była pewna, czy chce. To, co się działo, 

było wystarczająco dziwne; Czuła, że więcej nie znie­

sie. 

Ale on mówił dalej, nie czekając na jej odpowiedź. 

- Kiedy pocałowałem cię dzisiaj, przed Błękitnym 

Meczetem, pierwszy raz, od dłuższego czasu, przestałem 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

102 

myśleć o Angeline. Przez tych kilka minut zapomniałem 

o jej istnieniu. 

- Ale ona istnieje - przypomniała mu Amy. - Zo­

stała porwana, jest najprawdopodobniej przerażona 

i liczy tylko na nas, że ją uwolnimy. A z pewnością 

nie doprowadzi do tego nasze obecne zachowanie. 

- W porządku - powiedział znacznie już odprężony. 

- Najpierw oswobodzimy Angeline a potem zajmiemy 

się sobą. 

- Nie musimy się sobą zajmować - zaoponowała 

Amy, ignorując uparcie nierówne, przyspieszone tętno, 

które świadczyło o czymś zupełnie przeciwnym. 

Czuła na sobie taksujące spojrzenie jego ciemnych 

oczu, ale nie pozwoliła się zastraszyć. Gdyby się 

załamała i przyznała, z jaką łatwością dotarł do niej, 

przełamał opór przy pomocy kilku pocałunków, 

doprowadził do kompletnego rozstroju nerwowego, 

byłaby stracona. 

- Myślę, że powinniśmy się skoncentrować na 

Angeline i nie myśleć o nikim innym - powiedziała, 

patrząc mu prosto w oczy. - To jest krańcowy ego­

izm, żeby w taki sposób spychać ją na boczny tor, 

podczas gdy ona jest w prawdziwym niebezpieczeńs­

twie. 

Chyba nie uwierzył nawet w jedno jej słowo, lecz, 

ku jej ogromnej uldze, zaczął się od niej odsuwać, 

wycofując się z wolna w najdalszy kąt. 

- Może masz rację - powiedział z namysłem, jakby 

mówił do siebie. - Może nie jest to odpowiedni czas 

i miejsce. Trzeba skupić się na sprawie, którą tu 

musimy załatwić. 

Amy wskoczyła do łóżka i owinęła się szczelnie 

prześcieradłem. 

- Zamierzam przespać się jeszcze kilka godzin 

- powiedziała, mając nadzieję, że zabrzmiało to 

zdecydowanie. - I radzę ci, zrób to samo. Będziemy 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

103 

musieli mieć uszy i oczy otwarte, gdy zjawimy się na 

spotkaniu u stóp Wieży Galata. 

Tym razem Benedict nie odpowiedział. Podszedł 

do okna i przez kilka minut spoglądał w dal. Później 

wrócił do łóżka, wyciągnął się i chyba zasnął. 

Oczywiście Amy nie mogła zasnąć. Nawet tego się 

nie spodziewała. Serce wciąż tłukło się jej w piersi. Nie 

mogła zapomnieć, nawet na chwilę, uczuć, które nią 

owładnęły, gdy dłonie Benedicta wędrowały po jej ciele. 

I tu był problem. Dla niego była to tylko przypad­

kowa znajomość. Nie miał pojęcia, że za każdym 

razem, gdy się do niej zbliżał, czuła, jak każdy 

centymetr jej ciała pokrywa się gęsią skórką w instyn­

ktownym i niekontrolowanym odzewie. 

Przepłynęły ostatnie godziny tej nocy, pokój zaczął 

się rozjaśniać, wraz ze słońcem, które coraz wyżej 

wznosiło się na nieboskłonie. Oboje wstali dosyć 

wcześnie i bez słowa myli się i ubierali. 

Pierwszy przerwał ciszę Benedict. Spojrzał na zegar­

ek, a potem podniósł oczy na nią. 

- Możemy już zejść na śniadanie. Mamy mnóstwo 

czasu. Spacer pod Wieżę Galata nie potrwa długo. 

- Nie jestem głodna - stwierdziła Amy cichym 

głosem. 

- Chyba nie boczysz się z powodu tej nocy? - Nie­

znaczny skurcz przebiegł mu przez twarz. 

- Boczę się? - powtórzyła, z błyskiem w oku. 

- Dlaczego w takim razie nie odzywasz się do mnie? 

- Przypominam ci, że ty również nie powiedziałeś 

do mnie ani słowa. 

- Wydawało mi się, że wcale tego nie oczekiwałaś. 

- Jest mnóstwo rzeczy, których się po tobie nie 

spodziewałam - powiedziała nerwowo. - Ale w ogóle 

na to nie zwracałeś uwagi. Chyba rzeczywiście powinni­

śmy zejść na śniadanie. Wkrótce musimy udać się pod 

Wieżę Galata. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

104 

- Dlaczego zmieniasz temat? 

- Próbuję ci tylko uświadomić, że przestałeś myśleć 

o Angeline. Chcesz mówić wyłącznie o nas, a nie my 

jesteśmy tu najważniejsi. 

- Tak samo obchodzi mnie bezpieczeństwo Angeline, jak i twoje. - Oczy Benedicta pociemniały. 
- Udowodnij to - rzuciła mu wyzwanie. - Od chwili 

gdy mnie ujrzałeś, zarzucasz mi brak troski. Wygląda 

na to, że role się odmieniły. Ale to typowe dla mężczyzn 

- powiedziała z wyraźną pogardą. 

Twarz Benedicta stężała. Amy żałowała, że w ogóle 

otwierała usta. To był najgorszy moment na takie 

wyznania. 

Podszedł bliżej i przemówił, a w jego głosie za­

brzmiały niepokojące nuty. 

- Twierdzisz, że jeżeli o mnie chodzi, to Angeline 

może pójść do diabła? Że mam w głowie tylko jedno: 

jak zaciągnąć cię do łóżka? 

- Twierdzę, że z pewnością nie poświęcasz już 

Angeline całej uwagi. - Amy stawiła mu dzielnie 

czoło. 

Przez chwilę wyglądało na to, że Benedict może ją 

uderzyć. Amy nawet się lekko uchyliła, chociaż ręce 

miał ciągle opuszczone. 

To nim naprawdę wstrząsnęło, sądząc po nerwowej 

reakcji. Widać było, ile wysiłku wkłada, by się wziąć 

w garść. Nagle odwrócił się i odszedł szybko w drugi 

koniec pokoju. 

- To wszystko zaczyna być groteskowe i wymyka 

się spod naszej kontroli - stwierdził rzeczowo, zno­

wu odwracając się twarzą ku niej. - Sądzę, że nic 

dobrego dla nas nie wyniknie, jeżeli nadal tak bę­

dziemy postępować. I na pewno nie pomoże rów­

nież Angeline. Jedyne rozwiązanie to twój powrót 

do Anglii. Ja zostanę tutaj i będę się układał z pory­

waczami. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

105 

- Nie! - zareagowała bez wahania. - Na pewno 

tego nie zrobię. 

- Nie wierzysz, że wynegocjuję uwolnienie Angeline? 

- Jak do tej pory, nie zrobiłeś niczego, co mogłoby 

sprawić, bym ci zaufała. 

Jego prawie czarne oczy zmierzyły się z jej oczyma. 

Amy zmusiła się, żeby nie spuścić wzroku, chociaż 

wszystko w niej się burzyło. 

- Co mam zrobić, aby cię przekonać? Czy mam ci 

obiecać, że palcem cię nie tknę? 

- To pomogłoby z całą pewnością. 

- A co będzie, jeżeli nie złożę takiego przyrzeczenia? 

- powiedział znacznie łagodniej. 

- Nie rozumiem, dlaczego nie mógłbyś tego zrobić 

- wfdus&ta. T. wtbte. włamią. s&un&wpn gtesem.. 

- Przecież nic dla ciebie nie znaczę. I niczego do mnie 

nie czujesz. Może poza obrzydzeniem* kiedy kłócę się 

z tobą i doprowadzam cię do wściekłości. 

Benedict nie spuszczał z niej wzroku przez dłuższą 

chwilę. Amy czuła, że jeszcze chwila, a rozpłyrtie się 

całkowicie, tak intensywnie przyglądał się jej swymi 

ciemnymi oczami. 

W końcu jednak odwrócił od niej wzrok. 

- Tak, to powinno być rzeczywiście łatwe - powie­

dział bezbarwnym głosem i ruszył w stronę drzwi. 

- Dokąd idziesz? - spytała Amy. 

- Do recepcji, chcę wziąć osobny pokój dla ciebie. 

- Na moment zwrócił ku niej spojrzenie. - Przecież 

tego chcesz, prawda? 

- Tak, właśnie tego chcę - wymamrotała i była 

zdumiona, z jaką trudnością przyszło jej wypowiedzenie 

tych kilku słów. 

Wyszedł zatrzaskując drzwi za sobą, a Amy opadła 

na najbliższe krzesło. 

Co tu się dzieje? - myślała skonsternowana. Co się 

między nimi rozgrywa? Rozumiała, dlaczego ona nie 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

106 

może sobie poradzić ze stałą bliskością Benedicta, ale 

nie mogła znaleźć żadnego wytłumaczenia dla jego 

zachowania. 

Biedna Angeline, pomyślała czując nagły przypływ 

litości i poczucia winy. Przecież to ona powinna być 

głównym przedmiotem ich troski, a tymczasem została 

zepchnięta na drugi plan. To jest nie w porządku 

i należy to naprawić. 

Może wszystko znajdzie właściwe zakończenie po 

spotkaniu z porywaczami pod Wieżą Galata? Może 

będą mogli wrócić do domu i prowadzić normalne 

życie? 

Ale właśnie w to wątpiła najbardziej. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY 

Wysiłki Amy, aby przełknąć chociaż trochę śniada­

nia, nie zostały uwieńczone sukcesem i wraz z Benedic-

tem Kane'em udała się w stronę Wieży Galata. 

Benedict, jak zwykle, wydawał się doskonale z-

orientowany co do wyboru drogi. I to była jedyna 

- według Amy rzeczywiście jedyna - zaleta jego 

obecności. Sama na pewno nie potrafiłaby poruszać 

się po Stambule. Błądziłaby po każdym wyjściu 

z hotelu. 

Amy uważała ulice Stambułu za zatłoczone, ale 

tłumy kłębiące się na obu końcach Mostu Galata biły 

wszelkie rekordy. Uliczni straganiarze zajmowali każdy 

centymetr terenu, sprzedając wszystko, od gwizdków 

naśladujących głosy ptactwa po plastykowe helikoptery 

na patyku. Obfitość owoców i warzyw, nieletni pucy-

buci nagabujący klientów, Sini młodzi chłopcy, tkwiący 

przy archaicznie wyglądających wagach i usiłujący 

namówić przechodniów, by zważyli się za bardzo 

umiarkowaną opłatą. 

Łodzie krążące wokół mostu jeszcze bardziej powięk­

szały wrażenie tłoku. Na niektórych smażono ryby, 

które wciśnięte między dwa grube kawałki świeżego, 

chrupiącego chleba, sprzedawano zgłodniałym prze­

chodniom. Łodzie płynęły w dół i w górę Bosforu, 

większe statki przemierzały majestatycznie wody cieś­

niny. 

Benedict nie odezwał się od wyjścia z hotelu, a Amy 

nie próbowała przerwać milczenia. W rzeczywistości 

nawet nie wiedziała, czy usłyszałaby swój głos wśród 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

108 

plątaniny hałaśliwych głosów, krzyków ulicznych 

sprzedawców i ogólnego zamieszania. 

Przyłączyli się do zwartego potoku ludzi idących 

przez most. Wielu z nich było niewątpliwie turystami, 

ale widzieli także tragarzy zgiętych w pół pod mon­

strualnej wielkości pakunkami, zakwefione kobiety 

posłusznie drepczące o krok za swymi mężami, grupy 

Cyganów o czarnych, błyszczących oczach i surowych, 

agresywnych twarzach. A nawet biznesmenów, którzy 

spieszyli się, przytulając swoje aktówki. 

Byli w połowie drogi, gdy Benedict zatrzymał się 

niespodziewanie. 

- To jest prawdopodobnie jeden z najpiękniejszych 

widoków w Stambule - powiedział, patrząc przez 

Bosfor. 

Amy spojrzała na niego zdumiona. 

- Nie przyszliśmy tutaj, żeby podziwiać krajobrazy! 

- przypomniała mu szorstkim głosem. 

- Mamy mnóstwo czasu. Nie musimy dotrzeć do 

Wieży Galata prawie godzinę przed czasem. 

- Wolę przyjść przed czasem, niż spóźnić się, bo 

zachciało mi się podziwiać scenerię - powiedziała 

cierpko. 

- Więc dobrze, chodźmy - odrzekł bezbarwnym 

głosem. 

Ruszył szybszym krokiem. Nim poszła jego śladem, 

rozejrzała się wokół. Miał rację, to robiło wrażenie. 

Widziała ściany Pałacu Topkapi, wielkie kopuły 

i minarety meczetów oraz budynki stłoczone wokół. 

Na pierwszym planie była woda, pełna ruchu, życia 

i kolorów, a na niej łodzie różnych kształtów i roz­

miarów, z trudem torujące sobie drogę albo zakot­

wiczone spokojnie wzdłuż brzegu. 

Wtem zdała sobie sprawę, że Benedict wyprzedził ją

-

znacznie, więc popędziła, aby złapać go, nim zagubi się 

zupełnie w otaczającym ją tłumie. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

109 

Gdy zbliżali się do przeciwnego krańca mostu, 

Benedict wskazał budowlę przed nimi. 

- To jest Wieża Galata - powiedział zwięźle. 

Amy spojrzała we wskazanym kierunku. Zobaczyła 

wieżę wyrastającą ponad stłoczone wokół budynki. 

Przypominała ona grubą i przysadzistą rakietę kos­

miczną. Mimo upału przejął ją lekki dreszcz! Jeden 

z porywaczy Angeline oczekiwał na nich właśnie tam. 

Być może dowiedzą się wreszcie, co stało się z jej 

kuzynką i w jaki sposób będą mogli pomóc jej 

w odzyskaniu wolności. 

Wąskie, kręte uliczki prowadzące do wieży były 

zatłoczone, ale wydawało się, że tłum jakby za do­

tknięciem czarodziejskiej różdżki rozstępował się 

przed Benedictem. Amy postępowała za nim, prag­

nąc gorąco, aby ten dzień skończył się jak najszyb­

ciej. Chyba codziennie powtarzała to życzenie, odkąd 

znalazła się w Stambule, ale jeszcze ani razu nie 

została wysłuchana. Przeciwnie, wydawało się jej, że 

dni stają się coraz dłuższe. Czasem miała wrażenie, że 

nie mają końca. 

Dotarli wreszcie do wieży. Benedict wykupił bilety 

wstępu i mogli wejść do środka. 

- Dokąd mamy się teraz udać? - spytała Amy. 

- Przypuszczam, że na sam szczyt. Jest tam plat­

forma widokowa. To miejsce wydaje się wymarzone 

na taką randkę. 

Winda wyniosła ich na siódme piętro, skąd przeszli 

kilka krętych schodków i znaleźli się na tarasie. 

Znajdowało się tam dosyć dużo ludzi, lecz Amy nie 

zauważyła ich w pierwszej chwili. Widok z góry, na 

Stambuł i Bosfor rozciągający się u ich stóp, był zbyt 

efektowny. 

Oderwała swe zielone oczy od fascynującego, eg­

zotycznego pejzażu. 

- Co powinniśmy teraz zrobić? - spytała niepewnie. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

110 

- Nie wiem - przyznał. - Czekajmy. Mam nadzieję, 

że ktoś do nas podejdzie. 

- Wiem - mruknęła - ale jestem taka niespokojna. 

Nienawidzę tego wszystkiego, tym bardziej że nic nie 

mogę zrobić i cały czas czuję taką... taką... 

- Niemoc? - podsunął jej, gdy nie mogła znaleźć 

właściwego słowa. 

- Nie tego słowa chciałam użyć, ale nie pomyś­

lałabym, że ty mógłbyś coś podobnego odczuwać. 

- Amy uśmiechnęła się blado. 

- Jak do tej pory nie miałem takich problemów 

- przyznał z kwaśnym uśmiechem. Rozejrzał się wokół. 

- Jak długo każą nam tu czekać? 

- Dopiero jedenasta - zwróciła uwagę Amy. Coraz 

więcej ludzi pojawiało się na tarasie. Amy obserwowała 

ich nieufnie. Każdy mógł być jednym z kidnaperów. 

Ale nikt do nich nie podchodził. Skierowali się prosto 

do barierki, by podziwiać widok i robić zdjęcia. 

Pozostali na szczycie wieży ponad godzinę. Platforma 

była zatłoczona do granic możliwości. Ludzie, pragnący 

dotrzeć za wszelką cenę do barierki, odpychali ich na 

bok. Lecz wraz ze zbliżającą się porą lunchu tłum 

rozrzedził się i wielu obserwatorów odchodziło w po­

szukiwaniu jakiegoś posiłku. 

- Chyba już nikt nie przyjdzie - powiedziała w koń­

cu przygnębiona Amy. - Bawią się nami. Może w ogóle' 

nie mają zamiaru wypuścić Angeline - dodała z obawą 

w głosie, kiedy uświadomiła sobie, co to może oznaczać 

dla jej kuzynki. 

- Rzeczywiście zaczynam podejrzewać, że ktoś urzą­

dził sobie z nas zabawę - zgodził się Benedict nieoczeki­

wanie zaciętym głosem. - Chociaż, z drugiej strony,; 

mógł to być tylko rodzaj testu. Mogli sprawdzać, czy, 

zjawimy się w oznaczonym miejscu o wyznaczoneji, 

godzinie. Teraz, kiedy przekonali się, że mogą nam*? 

zaufać, wyznaczą właściwe spotkanie. | 

• " ' ! 

.1 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

111 

- To co teraz zrobimy? - spytała zrozpaczonym 

głosem. 

- Chyba wrócimy do hotelu i poczekamy, aż znowu 

nawiążą z nami kontakt. - Benedict spojrzał na nią 

surowo. - Chyba nie masz zamiaru płakać, co? 

- Pewnie, że nie — zaprzeczyła gwałtownie. 

- Oczy mi trochę łzawią i to wszystko. Pewnie z po­

wodu jaskrawego słońca. Lepiej włożę ciemne oku­

lary. 

Zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu okula­

rów. Zamiast nich natknęła się na złożony kawałek 

papieru, którego wcześniej z całą pewnością tam nie 

wkładała. 

Wyjęła go ostrożnie i przyjrzała mu się. 

- To nie jest moje - powiedziała zdumiona. - Ktoś 

to musiał wsunąć do mojej torebki. 

Benedict wziął od niej świstek papieru, rozwinął 

i przebiegł wzrokiem. 

- Chcą od nas pięć tysięcy funtów jako zaliczkę 

- powiedział ponuro. - Mamy to zostawić pod ławką, 

zawinięte w starą gazetę, w północnym rogu Pałacu 

Topkapi. 

- Kiedy musimy to zrobić? - Amy głośno przełknęła 

ślinę. 

- Jutro rano, o jedenastej. 

- Czy uwolnią Angeline natychmiast po otrzymaniu 

pieniędzy? 

- Wcale nie mają zamiaru jej uwolnić. To jest tylko 

zaliczka - przypomniał jej Benedict. - Traktują to 

jako gest dobrej woli z naszej strony. Zapewnienie, że 

jesteśmy gotowi spełnić wszystkie ich żądania, w za­

mian za uwolnienie Angeline. Jaką sumę możesz 

podjąć? - spytał Benedict. 

- Nie więcej niż kilka tysięcy. Mówiłam ci, że nie 

mogę naruszyć spadku po wuju. A nawet, gdybym 

przekonała w jakiś sposób zarząd powierniczy, że jest 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

112 

taka gwałtowna potrzeba, i gdyby zgodzono się na 

sprzedaż akcji, to i tak minęłyby tygodnie, zanim, 

udałoby się załatwić wszystkie formalności i mogłabym 

podjąć gotówkę. Nie sądzę, żeby porywacze zechcieli 

czekać tak długo - zakończyła zrozpaczona. 

- Sądzę, że masz rację - przyznał. - Będzie lepiej, 

jeżeli mnie pozwolisz zapłacić okup. 

- Stać cię na to? 

- Gdyby było inaczej, nie proponowałbym tego 

- odpowiedział zwięźle Benedict. 

- Nie mogę się na to zgodzić - zacisnęła z deter­

minacją usta. - Angeline jest moją kuzynką i to jest 

mój problem. Znajdę jakiś sposób, żeby zdobyć 

pieniądze. 

- Jaki? - spytai spokojnie. 

-

 Jeszcze nie wiem! Może uda mi się pożyczyć. 

Może użyję spadku jako zastawu. Ostatecznie jest 

jeszcze sklep i zgromadzone w nim towary. Też są coś 

warte. 

- Nie wiesz jeszcze, ile zażądają porywacze - uświa­

domił jej Benedict. - Te pięć tysięcy to tylko pierwsze 

żądanie. Suma, której ostatecznie zażądają, będzie 

z pewnością o wiele wyższa. 

- Nie ważne, ile będą chcieli. Znajdę pieniądze 

- powiedziała twardo. 

- Chyba nie uda ci się zgromadzić do jutra, do 

jedenastej, pięciu tysięcy funtów. 

Odwróciła się do niego, nie widział więc łez rozpaczy 

na jej policzkach. Oczywiście, miał rację. Nie mogła 

tego zrobić w tak krótkim czasie. Nie była pewna, czy 

udałoby się to nawet wtedy, gdyby dano jej kilka 

tygodni. 

Benedict chwycił jej ramiona i odwrócił twarzą do 

siebie. 

- Pozwól mi zapłacić - powtórzył. - Ta suma nie 

przekracza moich możliwości. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

113 

- Nie - powiedziała z gwałtownym uporem. 

- Naprawdę nie masz wyboru - próbował ją 

przekonać. - Dlaczego zachowujesz się w ten spo­

sób? 

Z wściekłością spojrzała mu prosto w oczy. 

- Bo mam już tego wszystkiego powyżej uszu. Chcę 

tylko przekazać pieniądze, odzyskać Angeline i uciec 

stąd jak najdalej. Niestety, wszystko się przedłuża. 

Jakieś kolejne gierki, oczekiwanie na telefony i listy, 

mdli mnie od tego. Nie cierpię takich intryg, lubię 

otwartość i prostolinijność. I obrzydzeniem przejmuje 

mnie myśl, że ten człowiek, ten kidnaper, był tak 

blisko mnie. Musiał się niemal otrzeć o mnie, żeby 

wsunąć tę karteczkę do mojej torebki. Nie zauważyłam 

tego, ale on był tuż, tuż. 

Benedict pozostał niewzruszony. 

- To wszystko się zakończy tylko wtedy, jeżeli 

będziemy wypełniać żądania porywaczy. Na nic się 

nie przydamy, jeżeli zaczniemy wpadać w histerię. 

- Chcesz powiedzieć, że ją wpadam w histerię? 

- mruczała rozdrażniona Amy. - Ciebie to oczywiście 

nie dotyczy, prawda? Zawsze spokojny, zawsze opa­

nowany. Działasz jak maszyna i prawdopodobnie masz 

w sobie tyleż uczuć co robot. 

Zupełnie nie wiedziała, dlaczego tak reaguje i mówi 

to wszystko. Przypuszczała, że nagromadzone w niej 

napięcie osiągnęło punkt krytyczny i musiała wybuch­

nąć. W dodatku świadomość, że jeden z porywaczy 

podszedł tak blisko niej, napawała ją autentycznym 

przerażeniem. 

Stali ciągle na tarasie widokowym Wieży Galata 

i ich podniesione głosy zaczęły przyciągać uwagę. 

- Chodźmy stąd - mruknął Benedict, chwycił ją za 

rękę i zaczął popychać ku wyjściu. 

- Puść mnie! - syknęła Amy. - Nie chcę, żebyś 

mnie dotykał. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

114 

Natychmiast rozprostował palce. Amy widziała 

przygnębienie na jego twarzy. Wiedziała, że potrak­

towała go zbyt brutalnie, ale nie mogła na to nic 

poradzić. 

Weszli do windy w milczeniu, wymieniając tylko 

wrogie spojrzenia. Po chwili znaleźli się na rozgrzanej 

upałem, zatłoczonej, hałaśliwej ulicy. 

- Dokąd idziesz? - spytała Amy, widząc, że Benedict 

zaczął się szybko oddalać. 

- Do banku - poinformował ją zwięźle. - Muszę 

się przygotować do podjęcia pieniędzy na zapłacenie 

okupu. 

Te słowa sprowadziły ją ponownie na ziemię. Przy­

pomniała sobie, że chociaż nie miała powodu, by 

cieszyć się życiem, to jej kuzynka znajduje się w znacz­

nie gorszym położeniu. 

Ogromna fala wstydu oblała Amy. Dlaczego, na 

miłość Boską, poświęca tyle uwagi swoim nastrojom, 

podczas gdy powinna skoncentrować się na tym, w jaki 

sposób zdobyć pieniądze, które mogłyby przynieść 

Angeline wolność? Czując do siebie obrzydzenie, 

ruszyła za Benedictem do banku, zdecydowana nie 

przysparzać mii już większych problemów. 

Kiedy wyszedł, wyglądał na zamyślonego. 

- Porywacze zażyczyli sobie funtów - zwrócił uwagę 

- a nie tureckich lirów. 

- Czy to ma jakieś znaczenie? - spytała z troską 

w głosie Amy. 

- Naprawdę nie wiem. Ale to daje do myślenia. 

Ponieważ nie pozostawało nic innego, wolnym 

krokiem wrócili do hotelu. Amy odebrała klucze do 

swojego nowego pokoju i powoli poszła w kierunku 

windy. 

Ich pokoje były w tym samym korytarzu, bardzo, 

blisko siebie. Nie wiedziała, czy ma być z tego zadowo-

łona, czy nie. Z jednej strony nie chciała być blisko 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

115 

niego, lecz z drugiej nie mogła znieść myśli, że byłaby 

zbyt daleko. 

Musisz koniecznie dojść z sobą do ładu zanim 

opuścisz Stambuł, ostrzegała się bez przekonania. Gdy 

Angeline zostanie wreszcie uwolniona, Benedict wróci 

do Anglii właśnie z nią, nie z tobą. 

Ciekawe, że na samą myśl o tym wzdrygnęła się, 

jakby odczuła fizyczny ból. Była zadowolona, że 

Benedict podąża przodem. Dzięki temu nie mógł 

zauważyć jej nieoczekiwanych reakcji. 

Kiedy doszedł do swojego pokoju, który do tej 

pory zajmowali wspólnie, zatrzymał się. 

- Chłopiec hotelowy powinien już przenieść twoje 

bagaże - stwierdził. - Ale lepiej sprawdź, czy nie 

zostało coś jeszcze. 

Amy nie chciała znowu wchodzić do tego pokoju, 

ale nie mogła wymyślić jakiegoś wiarygodnego pretek­

stu. Benedict otworzył drzwi i odsunął się, by mogła 

wejść. 

Raczej niedbale przejrzała szafy i szuflady. 

- Tak, chyba wszystko przeniesiono - powiedziała 

drżącym głosem. - Pójdę już do siebie. 

Nie ruszyła się jednak, a Benedict nie spuszczał 

z niej wzroku. 

Stali tak, patrząc na siebie. Wydawało im się, że 

trwa to bardzo długo. Wtem Benedict odsunął się, 

a Amy wykorzystała okazję, by uciec. Przebiegła obok 

niego i znalazła się w bezpiecznym schronieniu swojego 

pokoju. Rzuciła się na łóżko i modliła cichutko o siły 

na nadchodzące dni. 

Tymczasem minęła reszta dnia i nadeszła długa 

bezsenna noc, którą Amy spędziła rzucając się i prze­

wracając z boku na bok. To straszne, myślała. Wy­

starczyło tylko kilka nocy w jednym pokoju z Benedic-

tem, a już nie potrafiła spać sama. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

116 

Rano miała podkrążone oczy, czuła się zmęczona 

i apatyczna. Benedict rzucił na nią okiem i zapytał, 

czy wolałaby, żeby sam dostarczył pięć tysięcy funtów. 

Amy niczego bardziej nie pragnęła, ale za nic nie 

przyznałaby się do tego. Musi być przy wszystkim 

obecna, aż do samego końca. Czuła, że to jej obowiązek 

wobec Angeline. 

Wszystko odbyło się nadspodziewanie sprawnie. 

Punktualnie zjawili się w ogrodach Pałacu Topkapi 

i zostawili pieniądze pod ławką w północnym zakątku. 

Wokół kręciło się mnóstwo ludzi i Amy przyglądała 

się nerwowo ich twarzom. Każda mogła należeć do 

porywacza. Muszą przecież być w pobliżu, czekając 

na okazję do zabrania pieniędzy. 

W liście polecono im, by zostawili pieniądze i od­

dalili się natychmiast, nie oglądając za siebie. Było 

to bardzo trudne. Amy z pewnością nie powstrzyma­

łaby się przed pokusą rzucenia okiem za siebie, 

gdyby nie mocny ucisk palców Benedicta na jej 

ramieniu. 

Poszli prosto do hotelu. Nie myśląc o niczym, weszła 

za nim do jego pokoju. 

- Nienawidzę tego oczekiwania - mruczała. - Jesz­

cze bardziej teraz, kiedy coś się wreszcie dzieje. 

- Cała ta sprawa zaczyna wyglądać dosyć dziwnie. 

Amy podniosła dłoń, żeby odsunąć kosmyk włosów 

z policzka i zobaczyła, że jej palce drżą. 

- Nie sądziłam, że jestem taka nerwowa - powie­

działa z wymuszonym uśmiechem. 

- Posiedź tutaj chwilę - zaproponował Benedict. 

- Zamówię brandy, jeżeli masz ochotę. 

- Nie, dziękuję - powiedziała głosem równie drżą­

cym jak jej ręce. - Czuję się dobrze. 

- Chyba niezupełnie. Przysunął się bliżej. 

- Może masz rację, ale dojdę zaraz do siebie. 

Potrzebuję tylko kilku minut. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

117 

- I to wszystko, czego potrzebujesz? - zapytał 

łagodnie. 

Nagła zmiana w jego głosie sprawiła, że odwróciła 

się ku niemu. 

- Nie rozumiem? - spytała ostrożnie. 

- Czasami odnoszę wrażenie, że sprawa Angeline 

nie jest głównym powodem twojej nerwowości. Wydaje 

mi się, że ma to również związek ze mną. 

Jej serce i żołądek podskoczyły jednocześnie. 

- Z tobą? - powtórzyła z takim niedowierzaniem, 

na jakie ją było stać, lecz niewiele to dało. - Dlaczego, 

na Boga, ty mógłbyś mnie denerwować? 

- To właśnie chciałbym wiedzieć - odparł Benedict 

i spojrzał na nią tak, że jej puls nagle przyspieszył 

swój rytm. - Zaczynam się skłaniać ku jednej z dwóch 

teorii, ale sądzę, że powinienem je poddać badaniom, 

zanim wyciągnę ostateczne wnioski. 

Przysunął się jeszcze bliżej. Amy skoczyła nerwowo 

na równe nogi, ale uświadomiła sobie, że popełniła 

błąd - stanęła z nim prawie twarzą w twarz. 

- Ciągle drżysz - przyglądał się jej Benedict. 

- Trudno się dziwić, jeżeli weźmie się pod uwagę 

stresy i napięcia ostatnich dni - odparła. - Każdy 

drżałby w takich okolicznościach. 

- Może mnie się uda coś z tym zrobić - zaoferował 

pomoc. 

- Nie widzę potrzeby, żeby coś z tym robić - natych­

miast zareagowała Amy. - Za chwilę poczuję się lepiej. 

Potrzebuję jedynie spokoju. 

Co było prawie niemożliwe, kiedy tak stała przy 

nim, oddalona zaledwie o kilka centymetrów. Powinna 

stąd wyjść. I to natychmiast! 

Ale on zagradzał sobą drogę ucieczki. Nie mogła 

go minąć, nie wykonując przy tym niewygodnych 

manewrów, które wyraźnie ujawniłyby, że jest to próba 

ucieczki przed nim. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

118 

Przechylę się i spróbuję prześliznąć ku drzwiom, 

postanowiła. Jeżeli się nie uda, to koniec. 

Ledwie zrobiła krok, gdy ręka Benedicta spoczęła 

lekko na jej ramieniu. 

- Powinnaś chyba znowu usiąść. Masz tak bar­

dzo napięte mięśnie szyi i ramion, że muszę z tym 

coś zrobić. 

- Czuję się bardzo dobrze - upierała się Amy. 

Nie zwrócił na to uwagi. Przeciwnie, druga dłoń 

także wylądowała na jej ramionach, potem łagodnym 

pchnięciem posadził ją na krześle. Stanął za nią, 

odsunął jej włosy z szyi i zaczął uciskać delikatnie jej 

stężałe mięśnie. 

Wszystkie posunięcia wykonał tak szybko i sprawnie, 

że Amy nie udało się znaleźć momentu, w którym 

mogłaby go powstrzymać. Gdy zaczął ją masować, 

wprawnymi ruchami fachowca, otworzyła usta w pró­

bie protestu, ale zamknęła je znowu. To było miłe. 

Czuła, jak jej mięśnie powracają do stanu odprężenia. 

Może nie zaszkodziłoby zezwolić mu na te zabiegi 

jeszcze przez parę minut. 

- Zamknij oczy - polecił jej łagodnym głosem. 

Wykonała polecenie bez zastanowienia. Jego palce 

powędrowały ponad linię jej barków, zaplątały się na 

krótko w jedwabistych włosach, jak gdyby polubiły 

dotyk srebrnozłotych pasm, a potem przez chwilę 

zetknęły się z meszkiem na szyi. 

- Nie ruszaj się - usłyszała. 

Jego ręce pozostawały ciągle w tym samym miejscu, 

jedynie palce poruszały się łagodnie, leciutko pieszcząc 

delikatną, czułą skórę wokół linii włosów. Amy musiała 

się bardzo napracować, żeby stłumić mimowolny 

dreszcz. To staje się niebezpieczne, próbowała się 

ostrzec. Trzeba uciekać. 

- Chcę, żebyś mnie już zostawił - powiedziała 

bardzo zdecydowanym głosem. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

119 

Ku jej zaskoczeniu przestał natychmiast. Jeszcze 

przez chwilę siedziała, zbyt zdumiona, żeby się poru­

szyć. Ale zaraz stwierdziła, że trzeba wykorzystać 

odzyskaną swobodę i pospiesznie wstała z miejsca. 

Zdążyła się podnieść, gdy Benedict znalazł się znowu 

przy niej. 

- Tak jest nawet lepiej - powiedział trochę ochryp­

łym głosem. - Mam większe pole do popisu. 

System nerwowy Amy przesłał jej potężny sygnał 

alarmowy. On wcale nie miał zamiaru wypuścić jej 

z rąk. Chciał jedynie, żeby wstała z krzesła, żeby 

móc... móc co? - pomyślała z niepokojem. 

Żeby móc ją pocałować, przekonała się w chwilę 

później, kiedy poczuła delikatny dotyk warg na swoich 

ustach. Oddałaby dziesięć lat życia za dziesięć sekund 

takiego pocałunku. 

Ten trwał znacznie dłużej niż dziesięć sekund. 

Skończył się, ponieważ obojgu zabrakło tchu. Benedict 

powoli podniósł głowę, ale dzięki jego błyszczącym 

oczom i rozpalonym policzkom mogła się zorientować, 

że nie zamierzał robić przerwy dłuższej, niż wymagało 

wzięcie głębokiego wdechu. 

Muszę powiedzieć mu, że nie powinniśmy posuwać 

się dalej, stwierdziła trwożliwie Amy. Zrób to teraz, 

zanim pogrążysz się jeszcze głębiej! 

Lecz było już za późno. Miała wrażenie, że wszystko 

było przesądzone od chwili, gdy spojrzała na niego 

po raz pierwszy. 

On oczywiście nie czuł, nie mógł czuć tego samego. 

Dla niego była to tylko rozrywka, możliwość uwol­

nienia się od nagromadzonego napięcia i frustracji. 

Powinno to mieć dla niej znaczenie. Powinno wystar­

czyć, żeby odwrócić się i wyjść. Nie była jego praw­

dziwym obiektem pożądania, stanowiła tylko namias­

tkę - i było to dla niej poniżające, tym bardziej że 

Benedict pragnął jej kuzynki. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

120 

Wtedy zaczął się następny pocałunek i Amy wie­

działa już, że nie jest w stanie dokądkolwiek uciec. 

Jeżeli to było poniżenie, musiała poznać smak tego 

uczucia. W tej chwili potrzebowała, pragnęła, pożądała 

jego bliskości. 

Pocałunki stały się nieco delikatniejsze, jak gdyby 

Benedict poczuł, że toczy się w niej walka. Jednocześnie 

przytulił ją jeszcze bardziej, otoczył sobą tak, że ich 

rozpalone ciała zetknęły się ze sobą, skóra pocierała 

delikatnie o skórę, zapłonęły maleńkie płomyki ogrom­

nego, fizycznego pożądania. 

Dłonie Benedicta wślizgnęły się pod cienki materiał 

jej bluzki, poruszały się niespokojnie, nagle zamarły, 

zatrzymując się tuż pod krągłościami piersi. 

- Nie sądziłem, że tak to się odbędzie - mruczał 

zakłopotany. 

Amy nie rozumiała, o czym mówił. Czuła jego 

rozpalone dłonie na swojej skórze i przygryzała wargi, 

by nie zacząć błagać o dalsze pieszczoty. 

Benedict wahał się ciągle, jakby niepewny, w którą 

stronę ruszyć. Lecz wyraźnie nie mógł się dłużej 

powstrzymywać, więc przyciągnął ją gwałtownie do 

siebie. 

Teraz jego pocałunki stały się bardziej szorstkie 

i pożądliwe, jak gdyby już dobrze wiedział, czego 

od niej chce i, mając tylko jeden cel, był zdecy­

dowany go osiągnąć. Amy czuła, że ten nowy atak 

powinien ją śmiertelnie przerazić, ale obawy ustą­

piły. Przylgnęła do niego, prowokując jeszcze ba­

rdziej zdecydowane pieszczoty. Miażdżył jej usta 

swymi wargami, lecz nie było to bolesne, czuła roz­

kosz. 

Podniósł głowę i wtedy zobaczyła w jego błysz­

czących oczach nieśmiałe pytanie. Ale nie dowiedziała 

się, jaka byłaby jej odpowiedź, bo właśnie zadzwonił 

telefon. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

121 

Benedict puścił ją powoli i szybko odwrócił się od 

niej. 

- Lepiej będzie, jeżeli ty odbierzesz - powiedział 

szorstkim tonem. 

Amy podniosła słuchawkę drżącą ręką, starając się 

z całych sił uspokoić oddech. 

- Halo? - powiedziała ściszonym głosem. 

- Amy? Amy, czy to ty? 

W ciągu tych kilku chwil wszystko stało się nieis­

totne. Amy mocno ścisnęła słuchawkę. 

- Angeline? - powiedziała z niedowierzaniem. - Czy 

to naprawdę ty? Nic ci się nie stało? Jesteś wolna? 

- Nie - usłyszała w odpowiedzi słabiutki, przerażony 

głosik swej kuzynki. - Proszę, posłuchaj. Zgodzili się 

na krótką rozmowę i powiedzieli, co mam ci przekazać. 

Nic mi nie jest i obiecali, że wypuszczą mnie, jeżeli 

spełnisz ich żądania. Nie wolno ci zrobić czegoś 

głupiego. Mam nadzieję, że nie poszłaś na policję? 

- kontynuowała, nie mogąc opanować panicznie 

łamiącego się głosu. 

- Nie, oczywiście, że nie - uspokoiła ją natychmiast 

Amy. - I możesz być pewna, że spełnimy wszelkie 

żądania. 

Usłyszała w słuchawce wyraźne westchnienie ulgi. 

Angeline mówiła szybko dalej. 

- Każą mi odłożyć słuchawkę. Zapłać okup, Amy, 

proszę zapłać im. Jestem tak przerażona... 

I to był gwałtowny koniec rozmowy. Amy powoli 

odłożyła słuchawkę, czuła, jak bardzo zbladła. 

Drżącym głosem przekazała Benedictowi słowa 

Angeline. 

- Jesteś całkowicie pewna, że rozmawiałaś z Angeline? - upewnił się Benedict. 

- Na pewno! Znam jej głos dosyć dobrze. 

- Nie dała ci jakichś wskazówek, które mogłyby 

naprowadzić nas na jej ślad? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

122 

- Jakże miała to zrobić? Porywacze podsłuchiwa­

li rozmowę i przerwali jej w pół zdania. - Znów 

poczuła lekki dreszcz. - Była taka wystraszona 

- dodała prawie szeptem. - Jak ty możesz przyj­

mować to wszystko tak spokojnie? Przecież to była 

Angeline! 

- Wiem - powiedział. -1 wcale nie jestem spokojny 

w tym momencie. Ale to nie ma nic wspólnego 

z Angeline. 

Amy spojrzała na niego, słysząc jakieś dziwne nuty 

w jego głosie. Potrząsnęła głową, czując napływającą 

falę odrazy. 

- Jak możesz mówić coś takiego? Powinniśmy teraz 

myśleć wyłącznie o Angeline. 

- A może przez ostatnie dni myśleliśmy wystar­

czająco dużo o niej? Może nadszedł już czas, żebyśmy 

pomyśleli o nas? 

Lecz Amy, przejęta poczuciem winy, nie mogła go 

nawet słuchać. 

- Podczas gdy Angeline siedzi gdzieś, zamknięta, 

lękając się o swoje życie, czym my się zajmujemy? 

- pytała. - Zabawiamy się. Przez chwilę całkiem o niej 

zapomnieliśmy. Nie wiem jak ty, ale ja czuję się źle 

z tego powodu. Nie sądziłam, że mogę postąpić w ten 

sposób. 

- Wydaje mi się, że jeszcze niewiele wiesz o sobie 

- powiedział łagodnie Benedict. 

Amy podniosła głowę i spojrzała na niego błysz­

czącymi oczyma. 

- Być może nie chcę wiedzieć wszystkiego o sobie. 

Ale na pewno nie mogę nie pamiętać, że należy być 

przyzwoitym, uczynnym człowiekiem. 

- Myślę, że zaczynasz mieć obsesję na punkcie 

Angeline - ostrzegł Benedict. 

- Może chciałbyś, żebym miała obsesję na twoim 

punkcie - prowokowała go zadziornie. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

123 

Przez chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy. Pierwsza 

idwróciła wzrok Amy. 

- Wychodzę - mruknęła. - Nie podoba mi się 

posób, w jaki się przy tobie zmieniłam. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY 

Amy nie poszła do swojego pokoju. Był zbyt blisko 

Benedicta. Zeszła na dół po schodach i wyszła z ho­

telu. 

Gdy już się znalazła na zatłoczonych ulicach Stam­

bułu, zaczęła iść na oślep. Nie zwracała uwagi na 

kłębiące się masy ludzi, na słońce, które paliło jej 

odkrytą głowę. Musiała iść, żeby przestać myśleć, 

odciąć się od przerażonego głosu Angeline, który echem 

odbijał się w jej głowie. 

Nie wiedziała, dokąd idzie. Skręcała na rogach, 

przecinała szerokie aleje, przebiegała ulice, nie zwra* 

cając uwagi na klaksony samochodów i ciężarówek, 

kiedy wchodziła wprost pod ich koła. 

Rosnący upał zmusił ją w końcu do zwolnienia 

kroku. Skórę miała wilgotną od potu, więc gdy ujrzała 

zacienione arkady, skierowała się w tę stronę. 

Kiedy znalazła się w cieniu, oprzytomniała. Zwolniła 

jeszcze bardziej i zaczęła zwracać uwagę na otoczenie. 

Stwierdziła, że podcienia prowadzą wprost do 

ogromnego budynku, podzielonego labiryntem alei 

i ślepych zaułków. Były słabo oświetlone, zatłoczone, 

z rzędami sklepów, w których sprzedawano wszystko, 

o czym człowiek może pomyśleć. Po chwili .Amy 

zorientowała się, że znalazła się na Krytym Bazarze. 

Szła dalej i dalej, otoczona oszałamiającą mieszaniną 

obrazów, dźwięków i zapachów. Były tu dywany we 

wszystkich możliwych kolorach, wzorzyste chusty, belę 

błyszczących materiałów, lśniące złoto i ciemny połysk 

cynowych naczyń, zapach wanilii, goździków i perfum* 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

125 

rzędy butów i ubrania z fałszywymi znakami znanych 

producentów. 

Amy spacerowała po wąskich uliczkach, czasami 

zatrzymywała się na krótką chwilę, zaglądała trochę 

bezmyślnie do sklepiku i wychodziła szybko, nim 

sprzedawca zdążył wybiec, aby zachęcić ją do kupna 

swoich towarów. Bazar był pełen ludzi - turystów 

czyhających na jakąś okazję, tragarzy, zgiętych wpół 

pod ogromnymi ciężarami, czarnowłosych i czarno­

okich mężczyzn, kobiet z głowami okrytymi chustami, 

ulicznych sprzedawców starających się sprzedać swój 

towar, mówiących najróżniejszymi językami. Było to 

oszałamiające i Amy wreszcie poczuła się bezpieczna. 

Mogła zagubić się wśród przechodniów, rozpłynąć 

się w gwarnym tłumie i przestać myśleć przez ten czas 

o czymkolwiek. 

Wtem jakaś ręka zacisnęła się na jej ramieniu. Nim 

krzyknęła przestraszona, ktoś ją odwrócił i stanęła 

przed mężczyzną, który ją zaczepił. Podobnie jak inni 

mężczyźni z Bazaru miał czarne oczy i czarne włosy. 

Ale w odróżnieniu od innych, był jej bardzo bliski. 

Benedict spojrzał jej w oczy. 

- Dokąd ty, u diabła, idziesz? - powiedział głosem, 

w którym czuło się napięcie.. 

- Myślę, że to nie twój interes - odrzekła Amy 

zdenerwowana. 

- Biegasz po ulicach Stambułu prawie całe popołud­

nie. 

- Skąd o tym wiesz? - spytała. — Chodziłeś za mną? 

- Tak. 

Jego beznamiętny ton jeszcze bardziej ją rozsierdził. 

- Dlaczego? - spytała wściekła. - Możesz mi wierzyć 

lub nie, ale jestem na tyle dorosła, że mogę chodzić 

sama. 

- Nie postąpiłaś rozważnie, włócząc się po ulicach 

obcego miasta. To mogło być niebezpieczne. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

126 

- To zabawne - odparła Amy. - Sądziłam, że 

najbardziej niebezpiecznie jest w pobliżu ciebie. 

- Masz rację, coś niebezpiecznego rozgrywa się 

między nami - przyznał ponurym tonem. - Myślę, że 

przyszedł czas, żebyśmy to wyjaśnili. 

Gdy chwycił ją znowu pod ramię, posłała mu 

gniewne spojrzenie. 

- Co masz zamiar zrobić? 

- Zabiorę cię do hotelu. 

- Nie, nie zrobisz tego! 

Jednak ruszyła, ponieważ ciągle ściskał jej ramię 

i popychał naprzód. 

- Puść mnie - syknęła. 

- Nie puszczę, póki stąd nie wyjdziemy. - Benedict 

był nieubłagany, prowadząc ją w kierunku jednej 

z bram Bazaru. 

- Jeżeli nie uwolnisz mego ramienia, zacznę krzyczeć 

- próbowała go nastraszyć. 

- Nie żałuj sobie - zachęcał. - Ale musisz pamiętać, 

że jest to kraj muzułmański. Kobiety są całkowicie 

podporządkowane mężczyznom. Małe jest prawdo­

podobieństwo, żeby ktoś próbował mnie powstrzymać, 

bez względu na to, co będę z tobą robił. 

Amy rozejrzała się trochę uważniej. W tej części 

Bazaru było bardzo dużo mężczyzn i tylko garstka 

kobiet. Niektórzy patrzyli, jak Benedict ciągnie ją za 

sobą i mogła wyraźnie dostrzec na ich twarzach 

mieszaninę rozbawienia i aprobaty dla sposobu, w jaki 

została potraktowana. 

- Tylko poczekajcie, aż powstanie i tutaj ruch 

feministyczny! - wrzeszczała wściekła. - Przestaniecie 

się wtedy śmiać! 

Przypuszczalnie nie zrozumieli z tego ani jednego 

słowa, ale uśmiechy rozjaśniły ich twarze, a kilku 

nawet krzyknęło zachęcająco do Bendicta, gdy ten, 

ciągle używając siły, prowadził ją przez Bazar. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

127 

Amy była bliska płaczu, ale postanowiła nie pokazać 

lez tym śmiejącym się, aroganckim mężczyznom. 

Wydała z siebie westchnienie ulgi, kiedy wreszcie 

opuścili budynek. Lecz Benedict nie pozwolił jej odejść. 

Maszerowali więc razem przez wąskie i zapchane 

uliczki. 

- Obiecałeś mnie puścić, gdy wyjdziemy z Bazaru, 

a ciągle ściskasz mi rękę - powiedziała ze skargą 

w głosie. 

- To prawda - przyznał. W jego głosie zabrzmiała 

nieugięta determinacja człowieka, który podjął ważną 

decyzję. 

Amy próbowała się jakoś wykręcić, ale bez powo­

dzenia. W żaden sposób nie mogła się wyrwać z moc­

nego chwytu jego rąk. Zastanawiała się, czy nie zawołać 

o pomoc, ale to było zbyt krępujące. Ludzie przyglądali 

się im z pewnym zaciekawieniem. Nie chciała zwracać 

na siebie jeszcze większej liwagi. Zresztą pogodziła się 

już z tym, że Benedict zaciągnie ją do hotelu. W końcu 

miała już dosyć włóczęgi po Stambule. Była zmęczona, 

bolały ją nogi i marzyła o chłodnym prysznicu i czys­

tym łóżku. 

Wydala westchnienie ulgi, gdy ujrzeli budynek 

hotelowy. Za kilka minut znajdzie się w swoim pokoju. 

Zamknie się przed Benedictem Kane'em i spróbuje 

na kilka godzin zapomnieć o nim. 

W milczeniu weszli do windy. Amy była wściekła, 

lecz on nawet nie raczył na nią spojrzeć. Dotarli razem 

do drzwi pokoju Benedicta, ale ku jej zaskoczeniu nie 

pozwolił jej odejść, lecz wepchnął ją do środka i prze­

kręcił za sobą klucz. 

- I co teraz zamierzasz zrobić? - spytała rozzłosz­

czona, z nutką niepokoju w głosie. Jego oczy płonęły 

blaskiem, którego jeszcze nie widziała, na twarzy 

pojawił się wyraz determinacji. 

- Zamierzam skończyć to, co zaczęliśmy wcześniej 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

128 

- została poinformowana. - Nadszedł czas, żebyśmy 

wreszcie uświadomili sobie, co się tutaj dzieje. 

- Nie mam z tobą nic wspólnego. I nie chc<( 

przebywać razem z tobą. 

Spojrzał na nią przenikliwie, ciemniejszymi niśj 

zwykle oczyma. i 

- A ja sądzę, że chcesz - powiedział łagodnie; 

- Myślę, że to jest dokładnie to, czego potrzebujesz. 

Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Starała się 

jednak trzymać nerwy na wodzy. 

- Jesteś bezczelny - rzuciła mu gniewnie. - Na­

prawdę myślisz, że nie można ci się oprzeć? Że 

wystarczy, że zagwiżdżesz, a masz już kogo tylko 

zechcesz? Więc na mnie możesz przez tydzień gwizdać 

i tak nie zmieni to mojej niechęci do ciebie. 

- Kłamiesz - powiedział spokojnie. 

- Jak śmiesz tak mówić? 

- Bo chcesz być ze mną, w tym pokoju - powiedział 

z absolutną pewnością siebie Benedict. 

Amy walczyła ze sobą, żeby powstrzymać następny 

dreszcz.

 > 

- Nie chcę być z tobą i w ogóle niczego od ciebie 

nie chcę - zaprzeczyła gwałtownie. 

- Chcesz, chcesz - powiedział, a jego oczy stały się 

prawie czarne. - Chcesz tego. 

Była zdecydowana podjąć z nim walkę. Jednego 

nie wiedziała, że ta walka będzie trwała tak krótko. 

Wystarczył jeden, długi, zaborczy pocałunek i za­

pomniała o wszelkiej obronie. Po nim nastąpił jeszcze 

jeden, krótszy, lecz gwałtowniejszy. 

- Chcesz być ze mną? - zapytał bezczelnie. 

- Nie - udało się jej wykrztusić głosem, którego 

brzmienie wyrażało coś innego. 

Kolejny pocałunek, równie namiętny, pozbawił ją 

wszelkich wątpliwości. 

- Chcesz? - powtórzył Benedict. - Pragnę to usłyszeć. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

129 

- Tak - Amy usłyszała swój szept, chociaż ciągle 

nie mogła uwierzyć, że poddała się tak szybko i łatwo. 

Rozluźnił uścisk. 

- I ja chcę być z tobą - mruczał. - Nie wyobrażasz 

sobie nawet jak bardzo. 

Niecierpliwie wsunął ręce pod jej bluzkę. 

Amy zadrżała. 

- Nie możemy tego robić. Ja nie mogę. To nieucz­

ciwe. Szczególnie teraz, kiedy powinniśmy poświecić 

wszystkie myśli Angeline. 

- Nie zapomniałem o Angeline, ale w tej chwili to 

jest najważniejsze. 

- Tak nie można - stwierdziła desperacko Amy. 

- Więc powiedz, że to nie jest ważne. 

Lecz Amy nie potrafiła tego uczynić. 

- To tylko seks - wymamrotała. - To się zdarza. 

Zwłaszcza ludziom zdanym wyłącznie na siebie, tak 

jak my. 

- Nie, nieprawda - zaprotestował zdecydowanie 

Benedict. - Miałem już parę takich przygód: fizyczny 

pociąg, który trwał kilka tygodni i wypalał się sam. 

Teraz to coś zupełnie innego. 

- Co to jest w takim razie? - spytała głosem pełnym 

niepewności. 

- Nie wiem - odpowiedział wprost. - Dla mnie to 

również coś nowego, ale okropnie mi się to podoba 

- jego głos zdradzał ogromne napięcie. 

Przyciągnął ją znowu do siebie, lecz tym razem 

jego ręce inaczej się poruszały. Muskały ją delikatnie, 

jakby chciały poznać kształty jej ciała, zanim wnikną 

do bardziej sekretnych zakamarków. 

Szybko zamknęła oczy. W czasie swego dorosłego 

życia przeżyła jedną krótką i nieszczęśliwą historię 

miłosną i myślała, że wie już, co to seks i namiętność. 

Teraz stwierdzała, że nie dowiedziała się do tej pory 

niczego. To nie były tylko pieszczoty, miłe ciepło 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

130 

i bliskość drugiego ciała, a potem szybki koniec bez 

szczególnego zadowolenia. To był płomień, który 

rozpalał wszystkie nerwy, pewność, że to jest właśnie 

to ciało i żadne inne, przyspieszony puls i mocne bicie 

serca. Pożądanie większe niż cokolwiek innego. Pożą­

danie, które mogło trwać przez całe życie - nie tylko 

fizyczne, znacznie bardziej skomplikowane, głębokie 

i przerażające swoją intensywnością. 

Benedict popatrzył na nią przez chwilę, potem nagle 

na jego ustach pojawił się uśmiech. 

- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze - powiedział 

z ogromną pewnością. Potem znowu dotknął swymi 

ustami jej warg i nagle cały świat zaczął wirować 

wokół niej. 

Objął ją i przytulił bardzo mocno do siebie. Przez 

cienki materiał koszuli czuła jego rozpalone ciało. 

Wczepił się w nią palcami, jakby potrzebował jakiegoś 

oparcia. Poczuła, że jej niema odpowiedź sprawiła 

mu wielką przyjemność. 

W chwilę później leżeli obok siebie na łóżku. Amy 

nie miała pojęcia, jak się tu znalazła. Nie pamiętała, 

czy położyła się sama, ale nie pamiętała także, jak 

została przeniesiona. Dłonie Benedicta znowu się 

zaczęły poruszać. Widać było, że z trudnością hamuje 

ich niecierpliwość. Wślizgnęły się pod jej ubranie, 

dotykały jej leciutko i pieściły, wnikały głębiej, spra­

wiały, że wstrzymywała oddech i wynurzały się znowu 

na powierzchnię, tym razem po to, by zacząć ją 

gorączkowo rozbierać. 

- Ja... ja nigdy tego nie robię - mamrotała trochę 

chaotycznie. - Nie wskakuję zwykle do łóżka komuś, 

kogo znam zaledwie kilka dni... 

Cienlne oczy Benedicta spoczęły na niej. 

- My nie „wskakujemy do łóżka" - powiedział 

z lekkim rozdrażnieniem. 

- Więc... co my robimy? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

131 

- Poznajemy się na wszelkie możliwe sposoby. 

- Dlaczego? 

. - Do diabła, czy ty zawsze zadajesz tyle pytań? 

Ściągnął już jej koszulkę i przez chwilę wpatrywał 

się głodnymi oczyma w jej piersi, ciągle jeszcze skrę­

powane cienkim staniczkiem. 

- Chcesz wiedzieć, dlaczego to robimy? - ciągnął 

Benedict, z trudnością kontrolując głos. Jego palce 

szukały już zapięcia, żeby uwolnić jej ciepłe i pełne 

piersi i wziąć je w dłonie. - Chyba nie znajdę od­

powiedzi, która miałaby jakiś sens. - Zniżył głos, gdy 

nakrył dłońmi nagie, jasne, alabastrowo gładkie piersi. 

- Wiem tylko, że pragnę cię zupełnie inaczej, niż 

pragnąłem jakiejkolwiek kobiety w przeszłości. - Jego 

palce zatrzymały się na chwilę, leciutko pocierając 

jasnoróżowe brodawki, aż uwypukliły się twardniejąc. 

Potem, ociągając się nieco, przesunął ręce ku suwakowi 

jej dżinsów. - Nawet nie potrafię ci powiedzieć, kiedy 

to się zaczęło - mówił dalej, pewniejszym już głosem. 

-Może to stało się wtedy, gdy ujrzałem cię pierwszy 

raz. A może raczej kiedy przyjrzałem ci się bliżej po 

raz pierwszy i zdałem sobie sprawę, że zupełnie nie 

przypominasz Angeline. Nie przypominasz nikogo, 

z wyjątkiem Amy Stewart. Jesteś zupełnie wyjątkowa. 
- Rozpiął zamek błyskawiczny jej dżinsów. - Unieś 

nieco biodra - powiedział łagodnie. 

Amy, milcząc, posłusznie poddała się jego życzeniu. 

Zsunął z niej dżinsy, a potem przesunął dłońmi przez 

całą długość jej nóg. Zadrżała gwałtownie, kiedy 

poczuła dotyk jego rozpalonych dłoni na pośladkach. 

Z radością przyjął tę jej spontaniczną reakcję. 

Sama również zaczęła go pieścić, wpierw nieśmiało, 

potem z coraz większą gwałtownością. Czuła, jak jego 

skóra reaguje na dotyk jej dłoni. Szybko oswobodził 

się z ubrania i teraz mogła poszerzyć obszar badań. 

Jej palce syciły się intymnym kontaktem z jego ciałem. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

132 
Miał elastyczną i gładką skórę, twarde mięśnie. Czuła 

ich lekkie napięcie, świadczące o tym, że ciągle pró­

bował sie kontrolować. 

- Przestańmy - powiedział napiętym głosem. - Cho­

ciaż przez chwilę. 

Odsunął się od niej i oddychał gwałtownie. Amy 

stwierdziła, że nie chce, żeby był tak daleko, nawet 

gdyby miało to trwać tylko chwilę. Przysunęła się do 

niego i przytuliła instynktownie. Nie spodziewała się 

po sobie takiego zachowania. 

- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co ze mną robisz? 

- Benedict jęknął cichutko. 

- Tak, wiem - szepnęła Amy. 

Pieściła i drażniła go delikatnie. Jego ciało było 

gorące i twarde i reagowało przy każdym dotknięciu. 

Benedict nie mógł się dłużej powstrzymać, pozwolił 

swoim rękom obejmować ją i pieścić wszędzie, gdzie 

chciały. Poruszały się po delikatnych wypukłościach, 

ześlizgiwały w ciepłe zagłębienia, prowokowały eks^ 

plozje rozkoszy i długie fale, które oblewały ją i zo­

stawiały rozpaloną i drżącą. 

Pochylił głowę nad jej piersiami, dotykał je języ­

kiem, smakował zębami, jak gdyby była to słodycz, 

którą chciał na zawsze zapamiętać. Potem pocało­

wał ją, lecz ten pocałunek był niepodobny do in­

nych, którymi uszczęśliwiał ją wcześniej. W tym 

było zdecydowanie i gwałtowność, całkowita zabor­

czość. Wiedziała teraz, że odda mu wszystko i na 

zawsze. 

Po tym pocałunku Benedict przyglądał się jej przez 

dłuższy czas. Potem niespodziewanie odsunął się od 

niej. 

- Tutaj się zatrzymamy - powiedział szorstkim 

tonem. 

Amy poczęła się wynurzać z rozkosznego zapamię­

tania. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

133 

- Zatrzymamy się? - powtórzyła jak echo. - Nie 

pragniesz mnie? 

- Spójrz na mnie - poprosił. Amy poczuła, że 

rumieniec wkrada się na jej policzki, gdy ujrzała ciągle 

podniecone ciało Benedicta. - Czy wyglądałbym tak, 

gdybym ciebie nie pożądał? Ale jeżeli teraz popróbu­

jemy wszystkich rozkoszy, cóż nam zostanie na później? 

Nie chciałbym tego przyspieszać. Ważne jest, żebyśmy 

mieli to wszystko we właściwym czasie. Rozumiesz 

mnie? 

- Myślę, że tak. 

Benedict pochylił się ku niej, chwycił ją i potrząsnął 

leciutko. 

- Źle jest posuwać się zbyt szybko i za daleko. 

Dopóki nie zrozumiemy, co się dzieje między nami, 

starajmy się postępować rozważnie. 

- W takim razie po co było to wszystko? 

- Mówiłem ci, że chcę się wszystkiego o tobie 

dowiedzieć. - Uśmiechnął się blado. - A to był jedyny 

sposób. 

- I co we mnie odkryłeś? - spytała go ostrożnie. 

- O wiele więcej, niż się spodziewałem - Benedict 

uśmiechnął się nieco śmielej. - Ty dowiedziałaś się 

wielu rzeczy o mnie. Ale nie spodziewałem się, że 

zajdziemy tak daleko. Wydawało mi się, że jesteś 

taka niedostępna. - Zsunął się z łóżka. - Muszę wziąć 

długi, zimny prysznic. W takim stanie nie mogę 

pokazać się w miejscach publicznych. 

Zniknął w łazience, a Amy siadła na łóżku i kolana 

podciągnęła pod brodę. Nie spodziewała się niczego 

podobnego. Nie była nawet pewna, czy wie, jak należy 

dalej postępować, jak sobie poradzić. Jedna rzecz nie 

ulegała wątpliwości - Benedict wiedział teraz dosko­

nale, co do niego czuła. I wydawało się, że bardzo był 

z tego zadowolony. 

Amy bardzo powoli wkładała na siebie ubranie. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

134 
Skórę miała jeszcze rozpaloną, drżała przypominając 

sobie, jak się czuła, kiedy Benedict zdejmował z niej 

te same ciuszki. 

Słyszała szum wody w łazience i przez chwilę 

pomyślała, żeby pobiec tam, zanim on wyjdzie. To 

było coś, przed czym nie mogła uciec. 

Kilka minut później Benedict wyszedł z łazienki 

i posłał jej tak, czarujący uśmiech, że poczuła, jak 

kolana się pod nią uginają. 

- Zimny prysznic to tymczasowe rozwiązanie - po­

wiedział. 

- Bardzo chciałabym wiedzieć, co się z nami dzieje 

- szepnęła. 

- Ja także. Jestem podobnie jak ty zaskoczony. 

Jeszcze przed kilkoma dniami nie wiedziałem o twoim 

istnieniu. Teraz czuję się tak, jakbym znał cię od 

zawsze. 

Był bardzo zakłopotany, ale i radosny, jak gdyby 

zaczął sobie uświadamiać, że bardzo podoba mu się 

to, co się rozgrywa między nimi. W jego oczach pojawił 

się ognik, który ostrzegł Amy, że efekty działania 

prysznica już się kończą. 

W tym momencie rozdzwonił się przenikliwie telefon. 

Amy podskoczyła, a Benedict zaklął cicho pod nosem, 

mocno poirytowany tym, że mu przerwano. 

- Lepiej będzie, jeżeli ty odbierzesz - powiedział 

niezadowolony. 

Amy podniosła słuchawkę. 

- Gotowi do przyjęcia ostatnich instrukcji? - spytał 

męski głos. 

Oblała ją fala wstydu, gdy uświadomiła sobie, że 

przez chwilę zupełnie zapomniała o Angeline. Benedict 

umiał sprawić, że zapominała o wszystkim, oczywiście 

prócz niego samego. 

- Tak, jestem gotowa - powiedziała cicho. 

- Jutro rano wsiądź na prom, który płynie od Mostu 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

135 

Galata w górę Bosforu. Dopłyniesz tylko do pierwszego 

przystanku, tuż przed Meczetem Dolmabahce. Masz 

być sama. Twój chłopak zostanie w hotelu. Ktoś będzie 

miał oko na to, czy rzeczywiście został. Aha, jeszcze 

jeden drobiażdżek - powiedział ze złośliwym humorem 

- musisz wziąć ze sobą trochę pieniędzy. Sześćdziesiąt 

tysięcy, żeby być dokładnym. I raczej się upewnij, czy 

jest ich dokładnie tyle, bo inaczej twoja kuzyneczka 

zdecydowanie nie będzie zadowolona z konsekwencji. 

- Nie mam takiej ilości pieniędzy! - W Amy naras­

tała panika. 

- Wiedziałaś przez cały czas, że będziesz musiała 

zapłacić znaczną sumę - usłyszała nieubłagany głos. 

- Powinnaś podjąć niezbędne przygotowania. Nie 

chcemy przetargów na ten temat. Bądź jutro na promie, 

albo nie usłyszysz już ani o nas, ani o swojej kuzynce. 

Zanim zdążyła odpowiedzieć, usłyszała trzask od­

kładanej słuchawki i rozmowa została przerwana. 

Zwróciła się do Benedicta z pobladłą twarzą. 

- Chcą sześćdziesiąt tysięcy funtów jutro rano. Nie 

mam tyle! Gdybym sprzedała wszystkie udziały, które 

zostawił mój wuj, z trudnością otrzymałabym taką 

sumę, ale nie mam czasu, zresztą zarząd nie zgodzi się 

na sprzedaż akcji. 

- Zastanawiam się, czy to przypadek, że żądają od 

ciebie prawie dokładnie tyle samo, ile zostawił ci wuj? 

- Benedict zamyślił się. 

- Sądzisz, że ktoś się o tym dowiedział? Że porwali 

Angeline, żeby przejąć pieniądze mojego wuja? - Amy 

potrząsnęła niecierpliwie głową. - Teraz to nie jest 

ważne. Prawdziwym problemem jest sześćdziesiąt 

tysięcy funtów. To przekracza moje możliwości! 

- Nie, nie jest tak - powiedział spokojnie Benedict. 

- Rano, pójdziemy do banku i podejmiemy pieniądze. 

- Teoretycznie jest to możliwe, ale nie sądzę, że 

zgodzą się na takie przekroczenie rachunku. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

136 

- Nie musisz tego robić. Podczas pierwszej wizyty 

w banku przygotowałem się do pobrania dużej sumy. 

Pieniądze czekają na nas, trzeba je tylko podjąć. 

Amy popatrzyła na niego. 

- Zapłacisz sześćdziesiąt tysięcy funtów, żeby od­

zyskać Angeline? 

- Tak, ale nie dlatego, że coś dla mnie znaczy. Był 

czas, że myślałem inaczej, ale myliłem się. Ostatnie 

dni pokazały, jak bardzo się myliłem. 

Spłonęła rumieńcem, gdy zastanowiła się nad zna­

czeniem tych słów. Potem wykrztusiła: 

- Prawdopodobnie powinnam powiedzieć, że nie 

pozwolę, że nie przyjmę pieniędzy. Ale gdybym tak 

zrobiła, coś strasznego mogłoby się stać z Angeline. 

Jednak zwrócę ci pieniądze, zwrócę co do pensa. Znajdę 

sposób, żeby obejść prawne ograniczenia i sprzedam 

udziały pozostawione przez wuja. 

- Nie chcę, żebyś sprzedawała cokolwiek. To na­

prawdę nie jest ważne, czy pieniądze, zapłacone za 

uwolnienie Angeline, należą do mnie czy do ciebie. 

Jest coś ważniejszego, mam na myśli twoje bezpieczeń­

stwo. Nie pozwolę ci pójść samej na prom - ostrzegł 

ją. - Będę w pobliżu. 

- Nie, nie możesz tego zrobić - powiedziała natych­

miast. - Będą nas obserwować, zauważą cię i wtedy 

Angeline znajdzie się w prawdziwym niebezpieczeńs­

twie. 

Zmarszczył brwi, rozważając ten problem. Później 

mrugnął porozumiewawczo. 

- Poczekaj tutaj - powiedział kierując się w stronę 

wyjścia - będę z powrotem za godzinę. 

- Dokąd idziesz? - zawołała za nim, ale nie od­

powiedział, posłał jej tylko szeroki uśmiech i już go 

nie było. 

Po jego wyjściu chodziła nerwowo po pokoju w tę 

i z powrotem. Wszystko działo się zbyt szybko. Była 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

137 

kompletnie zagubiona. Czuła, że taki stan utrzyma 

się do końca jej życia. 

Jakąś godzinę później rozległo się lekkie pukanie 

do drzwi. Amy jęknęła cichutko. Któż to może być? 

Nie chciała się z nikim widzieć w tym stanie. 

Otworzyła drzwi i ujrzała nieznajomego, wysokiego 

mężczyznę. Zrobiła kwaśną minę. 

- Pomylił pan pokoje - zaczęła. Ale przyjrzała mu 

się uważniej. - Benedict? - zapytała niepewnie. 

Miał na sobie znoszone ubranie robocze, włosy 

ostrzyżone i zaczesane w zupełnie inny sposób oraz 

przyklejone wąsy. 

- /eżeli ty mnie nie rozpoznałaś, to tym bardziej 

nie uda się to porywaczom - zaśmiał się zadowolony 

z siebie. 

- Wyglądasz jak prawdziwy Turek - powiedziała 

zaskoczona. 

- O to mi chodziło. Mam trochę specjalnego płynu, 

którym jeszcze bardziej przyciemnię skórę. Rano prom 

powinien być bardzo zatłoczony. Zmieszam się z in­

nymi pasażerami i w ten sposób porywacze nie powinni 

mnie zauważyć. 

- To jest szaleństwo - mruczała oszołomiona Amy. 

-Naprawdę, to wszystko jest szaleństwem. 

Benedict odkleił wąsy i ód razu stał się bardziej do 

siebie podobny. 

- Ostatnie dni były rzeczywiście dziwne - zgodził 

się z Amy. 

- (jdyby tylko Angeline nie była w takim niebez­

pieczeństwie. To rzuca cień na wszystko. - Westchnęła 

głęboko. 

- Może nie powinnaś się tak martwić o swoją 

kuzynkę - zasugerował Benedict. 

- Jakżebym mogła - powiedziała oburzona. 

- Pamiętaj, że to dziewczyna, która znakomicie 

potrafi się zakręcić wokół własnych interesów. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

138 

- Nie jest w stanie zatroszczyć się o swoje sprawy 

- wytknęła mu zdenerwowana. - Jest przecież uwię­

ziona. 

Benedict chciał chyba coś powiedzieć, ale powstrzy­

mał się. Przez chwilę zastanawiał się nad czymś, 

a potem zwrócił się do niej zupełnie innym tonem. 

- Robi się późno, chodźmy na dół coś zjeść. Potem 

spróbujemy się przespać. Jutro czeka nas ciężki dzień. 

- Każdy dzień był dla mnie ciężki, odkąd przybyliś­

my do Stambułu - mruknęła Amy. 

Podszedł bliżej. 

- To samo można powiedzieć o nocach - powiedział 

nieco zachrypniętym głosem. 

Nagle nabrała pewności, że chce ją pocałować. 

Odsunęła się instynktownie. Nie zniosłaby już tego. 

Zbyt dużo się wydarzyło, w zbyt szybkim tempie. 

Nerwy miała napięte do ostatnich granic i w każdej 

chwili mogły ją zawieść. 

Wyraz zawodu pojawił się na twarzy Benedicta. 

- Nie lubię, jak się odwracasz ode mnie - zwrócił 

jej łagodnie uwagę. 

- A jeszcze kilka dni temu nie podobało ci się, gdy 

zbliżałam się do ciebie - przypomniała mu uszczypliwie. 

- Mylisz się całkowicie. Sądzę, że zawsze chciałem, 

żebyś była blisko mnie. Rozstrajało mnie to, że tak 

na mnie działasz. 

- Ciągle nie wiem, jak na ciebie działam. 

- Wiesz, wiesz. - W jego oczach znowu pojawiły 

się ogniki. - Nie mówiłem ci, ale wiesz znakomicie. 

Podszedł bliżej. 

- Musimy zejść na dół, na obiad - przypomniała 

mu drżącym głosem. 

- Do diabła z obiadem. - Wyciągnął ręce i objął 

ją. - Do diabła ze wszystkim - mruknął. Jego oczy 

były teraz prawie czarne. - Pamiętam, powiedziałem, 

że jest na to za wcześnie. Rzeczywiście jest za wcześnie 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

139 

i przykro mi bardzo, ale dłużej już nie mogę nad sobą 

zapanować. Bardzo cię pragnę. 

Zamknął jej usta pocałunkiem. Ale to nie miało 

znaczenia. Nie było nic takiego, co Amy chciałaby 

mu powiedzieć. Nic, co mogłaby powiedzieć. Nagle 

uciekły jej wszystkie słowa. 

Spragnieni, szybko zdarli z siebie ubrania. Gorąca 

wilgotna skóra ocierała się o rozpalone ciała. Z trudem 

łapali powietrze. Wydawało im się, że wszystko roz­

grywa się z oszałamiającą prędkością. Amy pogrążyła 

się w ciemnych przestrzeniach rozkoszy. Oddech 

zamierał pod wpływem śmiałych pieszczot. Krew 

rozpalało pożądanie, wszystko działo się szybko, ale 

w naturalnym, zmysłowym rytmie. Objęci ciasno 

roztapiali się w sobie, prawie niemożliwe było okreś­

lenie,' gdzie kończy się kobieca delikatność, a zaczyna 

męska twardość. Amy nawet w najśmielszych marze­

niach nie przypuszczała, że można kogoś pożądać tak 

bardzo. 

Benedict zaplątał się w pościel i teraz mrucząc coś 

pod nosem próbował się uwolnić. Nagle zamarł 

i spojrzał na nią. Widziała jego płonące oczy i zaczer­

wienione policzki. 

- Pragnę cię - powiedział bardzo przytomnie. 

- Nikogo innego. Tylko ciebie. 

Amy patrzyła na niego i myślała, co może wyczytać 

z jej oczu. Chwilę później objął ją znowu. Ogarnęła 

ich nagła ciemność i żar, poczuła napływające nowe 

fale uniesienia. 

Zaczęła się zapadać gdzieś w dół, więc przywarła 

do Benedicta. Wydawało się jej, że jest on jedyną, 

stałą rzeczą, która może przywrócić spokój wzburzo­

nym uczuciom i gwałtownie poruszającym się ciałom. 

Wtem potężny dreszcz przebiegł jego ciało i zakończył 

się gdzieś w głębi jej istoty, docierając do najdalszych 

zakątków jaźni. Roztopiła się w nim zupełnie. Kolejne 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

140 

paroksyzmy dreszczy wstrząsały nią pod wpływem 

ciemnej, rozpalonej rozkoszy, która ją zalewała. 

W końcu osiadła na ciepłej, zatopionej w słońcu 

mieliźnie i poczuła niezmierzoną błogość. 

Minęło dużo czasu, zanim Benedict uniósł głowę 

i spojrzał na nią. 

- Dobrze? - spytał cicho. 

Amy nie potrafiła wykrztusić ani słowa. Zamiast 

odpowiedzi przytuliła się mocniej i ukryła twarz w jego 

ramionach. 

Pogłaskał ją delikatnie po karku. 

- Przepraszam, że to stało się tak szybko. Że to 

w ogóle się stało. Nie miałem takiego zamiaru. Przynaj­

mniej nie teraz. Co ty, do diabła, ze mną zrobiłaś? 

- Nie wiem - udało jej się odpowiedzieć. 

- Wiesz, na pewno - powiedział znacznie łagodniej. 

Palce zaplątały mu się w wilgotnych, złotych pasmach 

jej włosów i tam pozostały. 

Amy zamknęła oczy, pomyślała, że w całym swoim 

życiu nie była tak szczęśliwa i zapadła w sen, długi 

i cichy. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 

Rano Amy otworzyła oczy i zobaczyła, że oboje 

leżą w tej samej pozycji. 

- No, no, no... - powiedziała głośno. A potem, 

z lekką obawą jeszcze raz. - No, no, no... 

Benedict

s

 również otworzył oczy. 

- Rzeczywiście: no, no, no... -przyznał, rozluźniony. 

- Sprawy posuwają się szybciej, niż wskazywałyby na 

to nasze intencje. Jak ci się to podoba? 

- Ja... - zaczęła raczej niepewnym głosem. Wtem, 

nabierając nagle pewności, że wszystko było wspaniałe, 

uśmiechnęła się szeroko. - Bardzo dobrze, czuję się 

znakomicie. 

- Obiecuję, że w przyszłości będziesz się czuła jeszcze 

lepiej - powiedział, zadowolony z siebie. 

- A skąd to wiesz? - Spojrzała na niego, otwierając 

szeroko swe zielone oczy. 

- Ponieważ tak już między nami będzie - powiedział 

z niezachwianą pewnością siebie. - Wydaje mi się, że 

oboje szukaliśmy się od dawna. I teraz zrobimy 

wszystko, żeby się nie zawieść. 

- No, no, no... - powtórzyła Amy. Wyplątała się 

jakoś z jego ramion i siadła wyprostowana na łóżku. 

1 - Angeline - powiedziała zmienionym głosem. - Za­

pomnieliśmy o Angeline! 

- Bardzo bym chciał o niej zapomnieć - burknął 

Benedict. 

- Jak możesz tak mówić? - wybuchnęła gniewem. 

- W taki ranek jak dziś przyszłoby mi to bez tru­

du - odparł spokojnie. - Ale lepiej będzie, jak wsta-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

142 
niemy, ubierzemy się i dostarczymy pieniądze pory­

waczom. 

- Jeżeli dla ciebie to za duży kłopot, zostań w łóżku, 

a ja zrobię wszystko sama - powiedziała, patrząc na 

niego ze złością. 

- Jesteś na mnie zła? - spytał, wodząc za nią leniwie 

oczyma. - Jesteś, jesteś. Ale to nieważne. Nie chcę, 

żebyś była cały czas słodziutka jak cukierek. Słodkie 

dziewczyny to nudne dziewczyny. Bądź rogata, uparta, 

niezależna. Jedynie w łóżku bądź słodka - dodał 

z lubieżnym uśmiechem. 

- Angeline... i pieniądze - przypomniała mu roz­

jątrzona. 

Benedict zwlókł się z łóżka. 

- Pójdziemy razem pod prysznic? - uśmiechał się 

kusząco. - Nie, może nie - ustąpił z widocznym 

wahaniem. - Gdybyśmy mogli zostać, pokazałbym ci 

jak można bawić się w łazience. 

Amy z trudem oderwała wzrok od jego silnego, 

gibkiego ciała. Ciała, które znała tak dobrze, pomyślała 

i zaczerwieniła się gwałtownie. 

Na szczęście Benedict zniknął już w łazience i nie 

widział tego. Z trudem odrywała swe myśli od wszys­

tkiego, co się wydarzyło ostatniej nocy. Dzisiaj masz 

myśleć o Angeline, upomniała się. Wszystko inne musi 

poczekać. Teraz najważniejsze to wydostać Angeline 

z rąk porywaczy. 

Ponieważ Benedict był jeszcze w łazience, pobiegła 

szybko do swego pokoju, wzięła krótki prysznic 

i ubrała się. Starczyło im jeszcze trochę czasu, więc 

przełknęli skromne śniadanie. Amy była bardzo głodna. 

Uświadomiła sobie, ile czasu minęło od ostatniego 

posiłku, przecież nie zjedli nawet wczorajszego obiadu. 

Przypomniała sobie, dlaczego tak się stało i poczuła, 

że znów się rumieni. 

Po jedzeniu udali się wprost do banku. Benedict 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

143 

spędził w nim trochę czasu, a kiedy wychodził, trzymał 

w ręku małą aktówkę. 

- Pożyczyli mi ją, żebym mógł włożyć pieniądze 

- powiedział z niepewnym uśmiechem. - Nie chcieli 

mnie wypuścić na ulice Stambułu z sześćdziesięcioma 

tysiącami funtów w kieszeni. 

Amy spojrzała nerwowo na aktówkę. Za chwilę 

miała ją przekazać porywaczom i na samą myśl o tym 

ugięły się pod nią nogi. 

Robisz to dla Angeline, przypomniała sobie raz 

jeszcze, czując do siebie niechęć z powodu tych 

objawów tchórzostwa. Masz być spokojna, postępować 

zgodnie z poleceniami, a wszystko pójdzie gładko. 

Benedict wręczył jej teczkę. Bardzo spoważniał. 

- Pójdę teraz do hotelu - powiedział. - Ty ruszaj 

prosto na przystań i kup bilet na prom. Nie martw 

się o nic. Kiedy dostaniesz się na łódź, będę blisko 

ciebie. 

- Czy porywacze na pewno cię nie rozpoznają? 

- pytała zaniepokojona. 

- Ty mnie nie rozpoznałaś, prawda? - przypomniał 

jej, posyłając łobuzerski uśmiech. 

- Masz rację - przyznała. - Idę, do zobaczenia. 

I nie zapomnij o sztucznych wąsach. 

Nie zabrzmiało to wcale wesoło i kiedy zobaczyła 

oddalającego się Benedicta, poczuła nieprzepartą chęć, 

by pobiec za nim. 

Nie bądź taka bezduszna! - zganiła się surowo. 

Pomyśl o Angeline, która czeka, aż przekażesz wreszcie 

pieniądze i zostanie uwolniona. 

Potrząsnęła lekko głową, włosy opadły falami na 

jej ramiona. Ruszyła zdecydowanym krokiem w stronę 

Mostu Galata. 

Jak zwykle w okolicach mostu kręciło się mnóstwo 

ludzi. Z trudnością przepchnęła się przez tłum, sporo 

czasu upłynęło, nim znalazła właściwą kasę. Zaczynała 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

144 

wpadać w panikę. Co będzie, jeżeli spóźni się na 

prom? A co się stanie, jeżeli Benedict nie dostanie się 

na pokład i będzie musiała popłynąć sama? 

Prom był już pełen ludzi. Amy nerwowo rozglądała 

się wokół. Każdy z nich mógłby być jednym z pory­

waczy. Gdzie jest Benedict? Nie mogła go dostrzec, 

a prom był już gotów do odpłynięcia. 

Była zbyt niespokojna, żeby siedzieć. Zresztą prawie 

wszystkie miejsca były zajęte. Przepchnęła się w końcu 

do barierki. Prom płynął przez Bosfor, powoli posa-

pując, a ona stała, mając przed oczyma wspaniałą 

panoramę Stambułu. 

Wiedziała, że wkrótce dopłyną do pierwszą przystani 

promowej. Widziała już kanciastą bryłę Meczetu Dol-

mabahce, zwieńczoną kopułą, z dwoma strzelistymi 

minaretami po bokach. Co teraz się stanie? - zastana­

wiała się z niepokojem. Czy porywacz był na promie, 

czy też będzie czekał na nią, kiedy zejdzie z pokładu? 

W tym momencie męski głos mruknął jej do ucha: 

- Nie odwracaj się, patrz przed siebie, jak gdybyś 

podziwiała widok. 

Amy natychmiast rozpoznała głos. To był ten sam 

człowiek, z którym rozmawiała przez telefon i który 

przekazywał jej polecenia. 

Mięśnie miała zesztywniałe aż do bólu, lecz po­

słusznie patrzyła przed siebie niewidzącymi oczyma. 

- Przekażesz mi teczkę, którą trzymasz - ciągnął 

dalej tym samym, spokojnym tonem. Mężczyzna stał 

dokładnie za nią, więc w ogóle nie mogła go zobaczyć. 

- Potem, gdy tylko prom przycumuje, zejdziesz na 

brzeg i pójdziesz do hotelu. I nie oglądaj się za siebie, 

będzie bezpieczniej dla ciebie, jeżeli nie zobaczysz mojej 

twarzy. Zrozumiałaś? 

Amy, drżąc, przytaknęła. 

- Świetnie - powiedział mężczyzna z satysfakcją. 

- Teraz podaj mi teczkę. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

145 

Wyciągnęła rękę za siebie, poczuła, że ktoś odbiera 

od niej aktówkę. Potem usłyszała, że została ot­

worzona, jak gdyby sprawdzano jej zawartość. 

- Wydaje się, że to cała suma - stwierdził zadowo­

lonym głosem. - Ale sprawdzę, gdy tylko znajdę się 

w bezpiecznym miejscu. Wypuścimy twoją kuzynkę 

pod warunkiem, że jest wszystko, co do funta. 

- Kiedy? - spytała szybko Amy. - W jaki sposób? 

- Powiem ci przez telefon, w jaki sposób będziesz 

mogła ją odebrać. A teraz dosyć rozmów. Prom zaraz 

przycumuje. Schodź i pamiętaj, nie odwracaj się. 

Amy ruszyła przed siebie na drżących nogach. Wielu 

turystów opuszczało prom, kierując się w stronę 

meczetu i wspaniałemu Pałacowi Dolmabahce, który 

znajdował się w pobliżu. Zeszła razem z innymi, lecz 

zatrzymała się na molo. 

Usłyszała, że prom zaczął się oddalać, ale nie 

odwróciła się, dopóki dźwięk silnika całkiem nie ucichł. 

Benedict nie zszedł na brzeg, więc domyśliła się, że 

został na pokładzie i śledzi porywacza. Modliła się 

w duchu, żeby zachował ostrożność. Porywacze mogą 

być bezlitośni. 

Zrobiła wszystko, co do niej należało, i teraz pozosta­

wało tylko oczekiwać na prom, którym wróciłaby do 

Mostu Galata. Kiedy spacerowała nerwowo po molo, 

uznała, że oczekiwanie to najtrudniejsza rzecz pod 

słońcem. Ach, gdyby Benedict był przy niej, a nie na 

promie... Czuła, że potrzebuje go natychmiast. 

Prom wreszcie przypłynął i szybko weszła na jego 

pokład. Gdy zacumowano przy brzegu, Amy szybkim 

krokiem ruszyła do hotelu. Może Benedict tam na 

nią czeka. Może telefon dzwoni z wiadomością, gdzie 

może odnaleźć Angeline. 

Ale pokój był pusty i telefon nie dzwonił. Amy 

rzuciła się na łóżko i wpatrywała się w sufit przez 

dobrych kilka minut. Znowu się podniosła i nie mogąc 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

146 

usiedzieć w miejscu, krążyła niespokojna po pokoju, 

spoglądając od czasu do czasu przez okno. 

Była kłębkiem nerwów, kiedy wreszcie, po trzech 

godzinach, wrócił Benedict. Rzuciła się na niego, gdy 

tylko pojawił się w drzwiach, jak tonący na koło 

ratunkowe. 

Objął ja mocno i widać było, że jest zadowolony. 

Pocałował ją szybko. 

- Och, to kłuje! - zawołała, wracając do rzeczywis­

tości. 

- Przepraszam, zapomniałem, że ciągle je noszę 

- powiedział z uśmiechem, odkleił sztuczne wąsy 

i wyrzucił do kosza. - Obiecuję, że nigdy czegoś 

takiego nie założę. 

Amy natychmiast poczuła się lepiej, czując go przy 

sobie, i to tak blisko. 

- Czego się dowiedziałeś? - spytała. - Wszedłeś na 

prom? Nie zauważyłam cię. Czy poszedłeś za porywa­

czem? Wiesz, gdzie się znajduje Angeline? 

- Odpowiedź na wszystkie pytania brzmi: tak 

- odparł i uśmiech zniknął z jego twarzy. - Pozwól 

mi zmienić ubiór, a zabiorę cię do twojej kuzynki. 

- Czy dobrze się czuje? - dopytywała się Amy. 

- Jak się dowiedziałeś, gdzie się znajduje? 

- Poszedłem za człowiekiem, który odebrał od ciebie 

pieniądze. Zszedł z promu na następnym postoju 

i wrócił do Stambułu. Mieszka w hotelu, zaledwie 

kilka przecznic stąd. 

- Ale co z Angeline? - Amy była coraz bardziej 

zniecierpliwiona. - Gdzie ona jest? 

- Na razie dość wyjaśnień - odparł Benedict. Zmienił 

mu się ton głosu, nie wiedzieć dlaczego, brzmiał bardzo 

szorstko. - Daj mi kilka minut ńa przebranie się. Potem 

zabiorę cię do hotelu, w którym przebywa porywacz. 

Zrzucił robocze ubranie i zniknął w łazience, żeby 

zmyć resztę charakteryzacji. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

147 

- W porządku, chodźmy - rzucił krótko. 

Amy chciała jeszcze zadać co najmniej kilkanaście 

pytań, ale powstrzymała się, widząc wyraz jego twarzy. 

Co się dzieje? - zastanawiała się zaniepokojona. Czuła, 

że to nie koniec kłopotów. 

Gdy wyszli z hotelu, Benedict ruszył szybkim kro­

kiem przez zatłoczone i skąpane w słońcu ulice. Amy 

biegła obok niego, ze skupioną twarzą rozmyślając, 

dlaczego Benedict zachowuje się w ten sposób. Za­

trzymali się w końcu przed małym hotelikiem w bocznej 

uliczce. 

- To tutaj - powiedział, 

- Co teraz zrobimy? - spytała Amy. - Wezwiemy 

policję? 

- Nie - chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, ale 

przerwał, a po chwili dodał: - Może później. Musisz 

o tym zadecydować sama. 

- Jesteś bardzo tajemniczy - stwierdziła niezado­

wolona. 

- Przykro mi, ale... - Znowu chciał coś powiedzieć, 

lecz powstrzymał się. - Chodźmy na górę - rzekł 

krótko. 

- Jesteś pewny, że to bezpieczne? - Amy spojrzała 

na niego podejrzliwie. 

- O, tak - powiedział tym samym ostrym tonem, 

którego użył już wcześniej. - Jestem tego pewny. 

Weszła za nim do środka, zaniepokojona. Benedict 

znał doskonale drogę. Skierował się do schodów 

i weszli na drugie piętro. Zatrzymali się przed pokojem 

znajdującym się na końcu korytarza. 

- Tam jest twoja kuzynka - powiedział cicho. 

Amy spojrzała na niego zaskoczona. 

- Jest uwięziona w pokaju hotelowym? Czy to nie 

jest ryzykowne? Ktoś z obsługi mógłby łatwo ją 

znaleźć. Muszą przecież zmieniać pościel, sprzątać 

pokój. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

148 

- Otwórz drzwi - powiedział Benedict - tylko 

ostrożnie. 

Spojrzała na niego niepewnie, ale wykonała pole­

cenie. Powoli nacisnęła klamkę i znalazła się w przed­

pokoju. 

Prawie natychmiast usłyszała znajomy głos. To był 

mężczyzna, z którym rozmawiała przez telefon. Czło­

wiek, który na promie odebrał od niej pieniądze. 

- Nigdy bym nie pomyślał, że pójdzie tak gładko 

- powiedział. - Miałaś rację, to rzeczywiście było 

łatwe. 

- Oczywiście - stwierdził dziewczęcy głos. - Prze­

widzieliśmy wszystko. Nie było powodu, żeby się coś 

nie udało. Przyznaję, że omal nie umarłam ze strachu, 

kiedy dowiedziałam się, że jest z nią Benedict, ale 

w końcu okazało się, że to nie był problem. Śmiać mi 

się chciało, kiedy wymyślili, że Benedict jest narzeczo­

nym Amy. Teraz mamy pieniądze i możemy robić to, 

na co mamy ochotę. 

Amy stała jak sparaliżowana. To mówiła Angeline, 

która wcale nie była sterroryzowaną zakładniczką. 

Angeline, która siedziała sobie w wygodnym pokoju 

hotelowym i zastanawiała się, jak wydać sześćdziesiąt 

tysięcy funtów, które nie należały do niej. 

Ruszyła ostrożnie do przodu, tuż za nią szedł 

Benedict. Angeline i jej towarzysz siedzieli w drugim 

końcu pokoju i nie zauważyli ich w pierwszej chwili. 

Na stoliku leżały pieniądze. Angeline z błyszczącymi 

oczyma gładziła banknoty, niemalże zmysłowym ru­

chem. 

Wtem odwróciła głowę i zobaczyła swoją kuzynkę. 

Siedziała nadal bez słowa, tylko jej oczy już tak nie 

błyszczały. 

- Do diabła - zaklęła bezbarwnym głosem. - A myś­

lałam, że mamy to za sobą. 

Angeline pierwsza przerwała długą, napiętą ciszę. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

149 

- Straciłaś język? - zapytała zaczepnie. - Nie 

postraszysz mnie policją? Powiedz, że masz zamiar 

oskarżyć mnie o oszustwo lub o wyłudzenie. - Rzuciła 

się nagle na pieniądze, zrzucając je na podłogę. 

- Dlaczego nie przyjechałaś sama do Stambułu? 

- powiedziała ze złością. - Dlaczego jego ze sobą 

przyciągnęłaś? - Spojrzała z nienawiścią na Benedicta. 

- Jest taki sprytny. Od razu wiedziałam, że będziemy 

mieć przez niego kłopoty. Założę się, że od początku 

domyślał się, że cała sprawa to podstęp. 

- Nie, nieprawda - zaprzeczył Benedict. - Możesz 

mi nie wierzyć, ale przyjechałem, ponieważ autentycznie 

martwiłem się o twoje bezpieczeństwo. Jak widzisz, 

nie jestem taki sprytny. Ale z czasem zacząłem coś 

podejrzewać, nie wszystko do siebie pasowało. A kiedy 

zażądałaś sumy dokładnie takiej samej, jak spadek po 

wuju Amy, nabrałem pewności, że to nie jest prawdziwe 

porwanie. 

Amy odwróciła się i spojrzała na Benedicta. 

- Nie powiedziałeś mi o tym - powiedziała oszo­

łomiona. - Pozwoliłeś mi myśleć, że Angeline znajduje 

się w niebezpieczeństwie? 

- Ciągle istniała możliwość, że jestem w błędzie 

- odparł Benedict. - Wiedziałem też, że bardzo lubisz 

swoją kuzynkę i nie chciałem jej oskarżać, dopóki nie 

będę całkiem pewny. 

Amy, ciągle oszołomiona, zwróciła się do Angeline. 

- Dlaczego to zrobiłaś? 

- Ponieważ mnie oszukano - powiedziała gorzko 

Angeline. - Powinnam dostać połowę pieniędzy wuja. 

Miałam do nich prawo. Niestety, wszystko, co do 

pensa, przypadło tobie. Dobra, mała Amy, słodka 

Amy, ulubienica wszystkich. Mdli mnie na twój widok 

- wyrzucała z siebie gwałtownie. - Zawsze tak na 

mnie działałaś, więc postanowiłam zabrać ci te pie­

niądze. Kiedy przyjechałam do Stambułu na wakacje, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

150 

spotkałam Mike'a, razem wpadliśmy na pomysł, żeby 

zaaranżować porwanie. Okupem miała być suma, którą 

pozostawił ci wuj. I prawie się udało - powiedziała 

wyzywająco. - Mieliśmy je już w rękach. 

- Tyle tylko, że pieniądze, które wam przekazałam, 

nie były pieniędzmi wuja - powiedziała Amy i dodała 

mocniejszym głosem: - Te sześćdziesiąt tysięcy funtów 

należy do Benedicta. 

Niebieskie oczy Angeline zrobiły się okrągłe. Od­

wróciła się w stronę Benedicta. 

- To są twoje pieniądze? - zapytała zdumiona. - To 

ty zapłaciłeś okup? Jak to się stało, że miałeś przy 

sobie sześćdziesiąt tysięcy funtów? Dysponujesz takimi 

pieniędzmi? - zaśmiała się z goryczą. - Prawda, że 

wszystko dookoła siebie poplątałam? Powinnam na 

ciebie zarzucić wędkę. Na dłuższą metę byłbyś znacznie 

lepszą zdobyczą. Chociaż nie sądzę, żebym mogła 

dłużej udawać przy tobie, że jestem taką słodką i miłą 

panienką i że zupełnie nie interesują mnie pieniądze, 

które wuj zostawił Amy. Za dużo wysiłku musiałam 

w to wkładać. Wiedziałam, że dłużej nie wytrzymam. 

Dlatego postanowiłam odebrać Amy jej spadek. - Pat­

rzyła na nich, żałując tego, co zrobiła. - Więc co teraz 

będzie? 

- Na początek zabierzemy pieniądze - powiedział 

spokojnie Benedict. - Od Amy zależy, co się z wami 

stanie. Osobiście, wtrąciłbym was oboje do więzienia. 

Może Amy, jako twoja kuzynka, będzie bardziej 

miłosierna. 

- W tej chwili nie stać mnie na litość - powiedziała 

surowo Amy. Ciągle trudno jej było uwierzyć, że 

Angeline mogła postępować tak podstępnie i niemoral­

nie. Pamiętała niepokój, który nie pozwalał jej zasnąć 

i chmurzyła się coraz bardziej. - Chodźmy stąd 

- mruknęła do Benedicta. - Jeżeli zostaniemy dłużej, 

nie ręczę za siebie. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

151 

Później zupełnie nie pamiętała, w jaki sposób wrócili 

do hotelu. Gdy weszli do pokoju, siadła ciężko na 

najbliższym krześle, nie mogąc dojść do siebie. Była 

całkowicie oszołomiona. 

- Wiedziałam, że Angeline nie jest święta - mó­

wiła głosem, w którym brzmiało niedowierzanie. 

- Ale nie sądziłam, że jest gotowa uczynić coś ta­

kiego. 

- Mnie również oszukiwała przez jakiś czas - przy­

pomniał jej Benedict. - A to wcale nie jest łatwe. 

- Chciałabym, żebyś mi powiedział, kiedy zacząłeś 

podejrzewać, że to porwanie jest oszustwem. 

- Już mówiłem, nie byłem pewny. Gdybym się 

pomylił, byłabyś na mnie wściekła, że śmiałem tak 

pomyśleć. A szczególnie wtedy nie chciałem, żebyś się 

na mnie złościła - zakończył łagodnie. 

Jakiś ton w głosie Benedicta sprawił, że z trudnością 

przełknęła ślinę. Zaczęła sobie uświadamiać, że wcale 

nie była tak wściekła i rozdrażniona tym wszystkim, 

jak być powinna. Przyczyna była prosta. Miała tak 

dużo do przemyślenia, a wszystkie myśli krążyły wokół 

Benedicta. 

- Czy zdecydowałaś się, jak postąpisz z Angeline? 

Amy bezradnie wzruszyła ramionami. 

- Cóż ja mogę zrobić? To, co uczyniła, to prze­

stępstwo, ale nie mogę pójść na policję. Po prostu nie 

mogę. 

- Zasługuje na to - przypomniał jej Benedict. 

- Wiem! Ale ona nie przestała być moją kuzynką 

i mimo tego, co zrobiła, bardzo jej współczuję. Prze­

grała wszystko. Zachowała się okropnie, ale nic z tego 

nie ma. Mało tego - Amy uśmiechnęła się blado 

- utraciła ciebie. Miała rację, ty jesteś prawdziwą 

zdobyczą. I nigdy cię nie dostanie. 

- Nikt jeszcze nie nazwał mnie zdobyczą. - Bcnedicl 

uniósł nieco brwi. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

152 

- Zawsze musi być pierwszy raz - powiedziała 

trochę pogodniej. - Jak sądzisz, co Angeline zamierza 

uczynić? 

- Według mnie, razem ze swym chłopcem pędzą 

teraz na lotnisko, pewnie nawet nie tracili czasu na 

spakowanie się. 

- A co my zamierzamy zrobić? - Amy spojrzała na 

niego nieśmiało. 

- Myślę o paru rzeczach, które chętnie zrobiłbym 

właśnie teraz. - Błysnął oczyma. 

- Nie - powiedziała zdecydowanie. - I nie dlatego, 

żebym nie chciała - mówiła z rozjaśnioną twarzą 

- ale jest naprawdę sporo spraw, które musimy 

uporządkować. 

- Jak możemy uporządkować coś, czego ciągle nie 

potrafimy zrozumieć? 

- Ja rozumiem - powiedziała bez zastanowienia. 

- Rozumiem już od dawna. 

- To może mi wyjaśnisz? - Benedict spojrzał zacie­

kawiony. 

- Przecież to proste - mówiła Amy spokojnym 

głosem, chociaż jej serce biło jak oszalałe. - To jest 

miłość. Prawdziwa miłość. Nie wiem, jak to się stało, 

dlaczego tak nagle na mnie spadła, ale tak jest. 

Przynajmniej z mojej strony. Nie wiem, jak ty to 

odczuwasz. 

- Myślę, że pokazałem to bardzo wyraźnie - po­

wiedział Benedict, a jego brwi znowu powędrowały 

do góry. 

- Tak, rzeczywiście - poczuła lekkie podniecenie, 

gdy spojrzał na nią pociemniałymi oczyma. - Ale 

pójść do łóżka to nie to samo, co się zakochać, prawda? 

Przynajmniej dla mężczyzny. I prawdopodobnie dla 

większości kobiet. 

- Tak, święta racja - zgodził się. W jego spojrzeniu 

pojawiło się wyraźne rozbawienie. Poczuła się urażona. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

153 

To miała być poważna rozmowa. Nic nie wyjaśnią, 

jeżeli będzie się z niej naśmiewał. 

- Chcę tylko wiedzieć - zaczęła zdecydowanie, ale 

przerwała. Zabrzmiało to, jak gdyby przedstawiała 

mu ultimatum, a przecież nie o to jej chodziło. 

- Co chciałabyś wiedzieć? - Benedict zachęcał 

łagodnie. - Czy moje zamiary są uczciwe? 

- Nie, oczywiście, że nie - powiedziała niezadowo­

lona. - To głupie. Chciałabym wiedzieć - znowu 

przerwała. Chciałaby wiedzieć, czy jakimś cudownym 

zrządzeniem losu powodują nim takie same uczucia. 

To, oczywiście, nie było możliwe. A ona obawiała się 

zadać takie pytanie, by nie otrzymać odpowiedzi, której 

usłyszeć nie chciała. 

Benedict śmiał się teraz otwarcie i to ją oburzało. 

Zresztą sporo rzeczy ją w nim drażniło. Może popełnia 

wielki błąd. Może to nie była miłość, a jedynie jakieś 

szalone złudzenia... 

Benedict chyba poczuł jej niepewność, bo podszedł, 

pochylił się i bardzo czule ją pocałował. Po tym długim 

pocałunku Amy nabrała pewności co do jednego. To 

była miłość! Nic innego nie mogło sprawić, by czuła 

się tak cudownie. I to nie tylko miłość fizyczna, chociaż 

w znacznej części tak, co zresztą było bardzo miłe. 

Benedict oddychał szybko. Cofnął się o kilka kroków 

i spojrzał na nią z żalem. 

- Uważasz, że jeszcze należy coś mówić, po tym 

wszystkim? No cóż, może powinniśmy - ciągnął dalej, 

odpowiadając na własne pytanie. - Przynajmniej ja 

powinienem. Jedyny kłopot, że nie jestem pewny, co 

mam powiedzieć. Pierwszy raz przydarzyło mi się coś 

takiego. Nawet nie mam pewności, że to wydarzyło się 

naprawdę. Jednak muszę wierzyć, bo patrzę na ciebie. 

Do diabła, nic nie rozumiem i przypuszczam, że ty 

również. Ale sądzę, że oswoimy się z tym z upływem 

czasu i być może zrozumiemy wszystko za parę lat. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

154 

- Lata? - wykrztusiła Amy. 

- Nie sądzę, żeby to, co między nami istnieje, 

rozwiało się - powiedział poważnie Benedict. - Chyba 

musimy przyzwyczaić się do myśli, że to potrwa bardzo 

długo i znajdzie swój finał przy ołtarzu. 

- Gdzie? - jęknęła Amy. 

- Moi rodzice będą zachwyceni - powiedział wesoło. 

- Zaczęli już myśleć, że nigdy się nie ustatkuję. 

- Nie sądzę, żeby to było możliwe - odparła słabym 

głosem. - Pewny jesteś, że naprawdę tego chcesz? 

- Z tobą? Tak. Chcę jeszcze wielu innych rzeczy, 

które do tej pory nie interesowały mnie w szczególny 

sposób. 

- Czy to muszę być ja? - zapytała nerwowo. I na­

tychmiast pożałowała, że zadała to pytanie. Co będzie, 

jeśli usłyszy: nie? Albo otrzyma niejasną, wymijającą 

odpowiedź? 

Jednak odpowiedź Benedicta nie była dwuznaczna. 

- Tak, to musisz być ty - powiedział bez najmniej­

szego wahania. 

Ale Amy nie mogła w to uwierzyć. 

- Kiedy przyjechaliśmy do Stambułu, tą, o której 

myślałeś, była Angeline - przypomniała mu. 

- Nie powiedziałbym tego - stwierdził spokojnie. 

- Mówiłem ci, że szukałem czegoś, lub raczej kogoś, 

i Angeline wydała się najbliższa moim marzeniom. 

W pewien sposób była do ciebie podobna. Wtedy 

zacząłem przyglądać się tobie i nagle olśniło mnie, że 

to ty jesteś moją wymarzoną dziewczyną i jedyną 

rozsądną rzeczą było chwycić cię i nie puszczać. 

- I rzeczywiście to zrobiłeś - powiedziała z nie­

śmiałym uśmiechem. 

- Nie to było moim zamiarem. - Benedict prawie 

usprawiedliwiał się. - Chciałem zdobywać cię powoli, 

ale sprawy nagle wymknęły się spod kontroli. A ty 

chyba nie miałaś nic przeciwko temu. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

155 

- Nie, nie oponowałam - Amy uśmiechnęła się 

szeroko. 

- Jest tyle rzeczy do omówienia - mówił dalej 

Benedict. - Gdzie zamieszkamy, jak urządzimy nasze 

wspólne życie, co będziemy robić w przyszłości. 

Musimy też poznać nasze rodziny. Chyba powinienem 

cię ostrzec, że moja matka uwielbia śluby. Będzie to 

pewnie główny temat rozmowy, kiedy już zawitasz 

w naszym domu. 

- Sądzę, że z przyjemnością będę rozmawiała z twoją 

matką o przyjęciu weselnym. - Amy westchnęła z ulgą. 

Skrzywiła się potem. - Jesteś pewny, że chcesz poznać 

moją rodzinę? Na podstawie dotychczasowych do­

świadczeń, możesz pomyśleć sobie, że wszyscy są tacy 

jak Angeline. 

- Mam nadzieję, że bardziej przypominają ciebie 

- odpowiedział. Lecz natychmiast twarz mu się zmie­

niła. - Czy moglibyśmy zrobić kilkuminutową prze­

rwę w rozmowie? Tak bardzo chciałbym cię pocało­

wać. 

- Będziesz zawsze taki grzeczny i zawsze będziesz 

pytał o pozwolenie? - spytała Amy, mrużąc zabawnie 

swoje zielone oczy. 

- To już chyba po raz ostatni - mruknął łagodnie. 

- Kiedy jestem przy tobie, robię się zbyt niecierpliwy, 

by pamiętać o dobrych manierach. 

Pocałunek był nieoczekiwanie gwałtowny, ale zo­

stał przerwany wcześniej, niż się spodziewała. Zoba­

czył w jej spojrzeniu rozczarowanie i westchnął za­

kłopotany. 

- Nie patrz tak na mnie. Bardzo staram się nad 

sobą zapanować, ale chyba będę potrzebował pomocy. 

- Jakiego rodzaju? - spytała niewinnie. 

- Idź do swojego pokoju i zostaw mnie na chwilę 

samego. Wydaje mi się, że to jedyny sposób, który 

może poskutkować. - Oczy Benedicta pociemniały. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

156 

Amy bez słowa podeszła do drzwi. Nie otworzyła 

ich jednak, przeciwnie, przekręciła w zamku klucz, 

a potem wsunęła go za dekolt. 

- Wiesz, na co się narażasz? - ostrzegł ją chrapliwym 

głosem Benedict. 

- Oczywiście, wiem - odpowiedziała zalotnie. 

- Myślę, że powinnaś oddać mi ten klucz. 

- Poszukaj go - zachęcała. 

I w końcu zrobił to. W tym czasie zapomniał, do 

czego mu był potrzebny. A Amy zapomniała o wszys­

tkim, poza tym, że kocha mężczyznę leżącego obok 

niej. I to z wzajemnością! 

Zasypiając stwierdziła, że Stambuł jest dużo bardziej 

sympatycznym miastem, niż na początku myślała. 

wykonanie - Irena

scandalous