Zenon Kosidowski
ZASTYGŁEM NAD OTCHŁANIĄ
astygłem nad otchłanią mrocznych snów,
Które się jękiem walą w rozbolałe dale;
A łuna kąsa moje ciche życie;
Staczam w przepaście rubinowe łzy,
By się rozprysły o milczenia złom.
Gwiazdy przytulam,
Jasne gwiazdy,
A one rozpadają się w mych drżących snach.
O wichry rozszalałe,
Tulcie mnie,
By zamarł we mnie skwarny krzyk,
Bo oto włóczy się po nieboskłonach
I z przykucnięcia wdrąża we mnie śmiech.
O jęki, jęki —
Tłuczcie się po głazach!
Niech palą się wszechdale,
Niech płaczą cisze,
Niech w gruzy wali się pragnienia tum!
Okolon jestem kryształowym murem,
Z poza którego prężę wzrok
I mych pożądań trądem bryzgam
Nieświadome dale.
Chylę me skronie przed zdrętwiałym szlochem,
Bo — oto z szumem kurtyna zapada…
Z
Zenon Kosidowski
SAMOTNOŚĆ
łote kwiaty samotności,
Tysiąc słońc krzyżuje swe promienie,
Morza łamią fale o me sny.
Cisza —
Płaczów modły drgają w nieświadome horyzonty.
O litości!
Mroczna czeluść Boga wziera się zamilkłem okiem
W błogość mej zadumy.
Milion dzwonów krzyczy modły w szarej mgle.
O litości!
Gdzie ja kroczę!
Błogość trwa milczeniem w snach!
Diadem roziskrzonych gwiazd
W nieskończoną przepaść się potoczył.
W wieczory złote chylę, czoło.
Z wszechbytu piersi wydarłem drgające serce
I wtulam je w miłości w siebie.
Wzroku stal wpierając w nieboskłony.
Z