KRONIKI WAMPIRÓW
ROZDZIAŁ 29
Tłumaczenie: mixti
2
Ktoś próbował zmusić ją do napicia się ze szklanki. Zmysł węchu Eleny
był na tyle wyostrzony, że mogła już poczuć, co było w naczyniu – wino
Czarnej Magii. Ale ona tego nie chciała! Nie! Wypluła to. Nie mogą jej zmusić!
- Mon enfant
1
, to tylko dla twojego dobra. A teraz, wypij to.
Elena odwróciła głowę. Poczuła, że ciemność i nawałnica zbliża się, by nią
zawładnąć. Tak. Tak było lepiej. Dlaczego nie zostawią jej w spokoju?
W najgłębszych zakamarkach wzajemnej komunikacji, mały chłopiec był
razem z nią w tych ciemnościach. Pamiętała go, ale nie jego imię. Rozłożyła
ramiona, a on w nie wpadł i poczuła, że jego łańcuchy były lżejsze niż
kiedykolwiek… kiedy? Przedtem. To było wszystko, co mogła zapamiętać.
„Wszystko w porządku?” – wyszeptał chłopiec. Tu na dole, w samym sercu
ich porozumienia, szept stawał się krzykiem.
„Nie płacz. Żadnych łez.” – błagał ją, ale te słowa przypomniały jej coś,
co było nie do zniesienia i przyłożyła palec do jego usta, delikatnie uciszając go.
Jakiś głos z Zewnątrz zbyt głośno zadudnił:
- A więc, mon enfant, zdecydowałaś, że zostaniesz un vampire encore une
fois
2
.
„Czy to właśnie się dzieje?” – wyszeptała do dziecka – „Czy znów
umieram? By stać się wampirem”
„Nie wiem!” – zapłakało dziecko – „Nic nie wiem. Jest zły. Boję się.”
„Sage cię nie skrzywdzi.” – obiecała – „On już jest wampirem i twoim
przyjacielem.”
„Nie Sage…”
„Zatem kogo się obawiasz”
„Jeśli znów umrzesz, zostanę owiniętymi tymi łańcuchami dookoła.”
Dziecko ukazało jej żałosny obraz samego siebie pokrytego zwojami
ciężkiego łańcucha. Na jego ustach, kneblując go. Przyszpilając jego ręce
do tułowia i jego nogi do kuli. Co więcej, łańcuch był pokryty kolcami, więc
wszędzie tam, gdzie zagłębiały się w ciało dzieciaka, płynęła krew.
„Kto mógłby uczynić taką rzecz”? – płakała Elena – „Sprawię, że będzie
żałował, że w ogóle się urodził. Powiedz mi, kto chce ci to zrobić”
Dziecko przybrało smutny i skonsternowany wyraz twarzy.
„Ja to zrobię.” – powiedział smutno – „On to zrobi. On/ja. Damon.
Ponieważ zabijemy cię.”
„Ale jeśli to nie jest jego wina…”
1
Z fr.: Moje dziecko.
2
Z fr.: Po raz kolejny wampirem.
3
„Musimy. Musimy. Ale może umrę, tak powiedział lekarz…”
W ostatnim zdaniu zdecydowanie pobrzmiewała iskierka nadziei.
To przesądziło o postanowieniu Eleny. Powoli doszła do wniosku, że być
może jeśli Damon nie potrafił jasno myśleć, to i ona nie myśli jasno. Może…
może powinna zrobić to, co kazał jej Sage.
I doktor Meggar. Mogła wyłowić jego głos niczym przez gęstą mgłę.
- …boską, pracowałaś całą noc. Daj teraz komuś innemu szansę.
Tak… całą noc. Elena nie chciała znów się obudzić, a miała silną wolę.
- Może zamieńmy się stronami? – ktoś – dziewczyna – młoda dziewczyna
– sugerowała. Cieniutki głosik, ale tak samo zdeterminowany. Bonnie.
- Elena… to Meredith. Czy czujesz, że trzymam twoją dłoń? – zrobiła
przerwę, a potem zdecydowanie głośno wykrzyknęła podekscytowana –
Hej, ścisnęła moją dłoń! Widzisz? Sage, powiedz Damonowi, żeby szybko się tu
zjawił.
Dryfowanie…
- …wypij jeszcze trochę, Elena? Wiem, wiem, już masz tego dość. Ale
wypij un peu
3
za moje zdrowie, dobrze?
Dryfowanie…
- Très bon, mon enfant! Maintenant
4
, a może trochę mleka? Damon wierzy,
że jeśli wypijesz trochę mleka, to może pozostaniesz człowiekiem,.
Elenie przyszły dwie myśli do głowy odnośnie tego. Jedna to, że jeśli
by wypiła cokolwiek więcej czegokolwiek, to eksploduje. Druga to, że nie
zamierza składać żadnych głupich obietnic.
Próbowała przemówić, ale to co z tego wyszło, to był jedynie cień szeptu.
- Powiedz Damonowi – że nie zacznę walczyć, dopóki nie uwolni małego
chłopca.
- Kogo? Jakiego małego chłopca?
- Elena, kochanie, wszyscy mali chłopcy w tej posiadłości są już uwolnieni.
Meredith:
- Dlaczego nie pozwolimy jej samej mu tego powiedzieć?
Doktor Meggar:
- Elena, Damon jest zaraz przy tobie, na kanapie. Obydwoje byliście
bardzo chorzy, ale ty wyzdrowiejesz. Tutaj, Eleno, możemy przesunąć stół
lekarski, abyś mogła z nim porozmawiać. No, gotowe.
3
Z fr.: nieco.
4
Z fr.: Bardzo dobrze, moje dziecko! A teraz…
4
Próbowała otworzyć oczy, ale wszystko było agresywnie jasne. Wzięła
oddech i spróbowała ponownie. Wciąż zbyt jasno. I nie wiedziała, jak zaćmić
znów swój obraz. Z oczami zamkniętymi, przemówiła do kogoś, kogo wyczuła
przed sobą:
„Nie mogę znów go zostawić samego. Zwłaszcza, gdy zamierzasz
obładować go łańcuchami i zakneblować go.”
„Elena.” – powiedział Damon roztrzęsiony – „Nie wiodłem dobrego życia.
Ale nie utrzymywałem przedtem żadnych niewolników, przysięgam. Spytaj,
kogo chcesz. I nie zrobiłbym tego dziecku.”
„Zrobiłeś i znasz jego imię. I wiem, że wszystkie cechy jakie posiada
to łagodność, uprzejmość, dobra natura… i strach.”
Niskie dudnienie głosu Sage:
- …poruszyło ją…
Niewiele głośniejszy pomruk Damona:
- Wiem, że straciła głowę, ale wciąż chciałbym poznać imię tego chłopca.
Zostałem posądzony o uczynienie czegoś. W jaki sposób mogło to ją poruszyć?
Coraz więcej dudnienia:
- A nie mogę jej po prostu spytać? Przynajmniej będę mógł oczyścić swoje
imię z tych zarzutów.
A potem na głos:
- Elena? Możesz mi powiedzieć, jakie niby dziecko mam zamiar
torturować w ten sposób?
Była taka zmęczona.
Ale odpowiedziała szeptem:
- Oczywiście jego imię to Damon.
I Meredith swoim własnym wyczerpanym szeptem:
- O, mój Boże. Zamierzała umrzeć przez metaforę.