ROZDZIAŁ 29. ZABRONIONE SZCZĘŚCIE
„Jeśli trzymasz miłość zbyt słabo -odleci.
Jeśli ściśniesz za mocno -umrze.
Oto zagadka”
ALEC
-Bliźnięta? -zdziwiła się Alice, która właśnie weszła do domu i zobaczyła dwójkę niemowlaków, które trzymałem w swych ramionach
-Na to wygląda.-powiedziałem uśmiechając się do niej.
Wróciłem na górę, by zobaczyć co z moją żoną. Bardzo cierpiała. Krzyczała, że się pali. Jad rozprzestrzenił się już po całym jej ciele, więc to tylko kwestia czasu, zanim nastąpi przemiana. Siedziałem przy niej cały czas nie wypuszczając dzieciątek z rąk. Jedynie na czas karmienia. Mijały dni, a moja ukochana zaczęła przybierać bladych kolorów. Jej serce już od wielu dni nie biło. Zaczynało mi brakować tego dźwięku, ale mimo to, byłem bardzo szczęśliwy. Z moją żoną miałem spędzić już całe życie. Całe nasze istnienie. Do tego mieliśmy dwoje wspaniałych dzieci. Sam i Lukas `a. Minęły trzy dni, a ona nadal nie odzyskała przytomności. Zacząłem się niepokoić, ale Edward uspakajał mnie, że będzie wszystko dobrze. Siedziałem przy niej i trzymałem ją za rękę. Nagle moja ukochana otworzyła oczy. Były tak czerwone, jak kiedyś moje.
-Kocham cię. -powiedziała, a jej głos był piękniejszy niż wcześniej.
-Ja ciebie też kocham. -pocałowałem ją w usta.
-Co z naszym dzieciątkiem?- spytała wstając z łóżka.
-Wszystko dobrze. -uśmiechnąłem się -Mamy córkę i…
Nie zdążyłem dokończyć, gdy Emma zdenerwowana zbiegła na dół.
EMMA
Córeczka. Samantha Caroline Cullen. Miałam milion myśli na sekundę. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam na dół. „Nie pozwolę, by Seth wpoił sobie moją córkę” -myślałam. Byłam pewna, że on tu jest, bo strasznie śmierdziało. Zbiegłam na dół. Seth trzymał w ramionach moją córkę.
-Nie pozwolę żeby ona była twoim wpojeniem. -powiedziałam groźnie, akcentując każde słowo.
-Za późno Emma. -powiedział, obejmując moją córkę.
Patrzyłam na niego groźnie. Wtedy wilkołak podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Spoglądałam głęboko w jego oczy, a on w moje. Nagle jego wzrok stał się nieobecny. Nadal patrzył mi w oczy, ale jakby w ich głąb.
-Nie wpoisz się w moją córkę. -warknęłam na niego -Nigdy!
Seth tylko kiwnął głową. Zaraz obok mnie zjawił się mój ukochany, który objął mnie w pasie.
-Oddaj mi ją. -zwróciłam się do Seth `a, który zaraz posłusznie oddał mi córeczkę.
Wszyscy spoglądali na mnie ze zdziwieniem. Edward nagle zaczął się śmiać.
-Masz talent. -powiedział, podskakując do mnie w tej samej sekundzie -Spójrz na niego. Jest zahipnotyzowany. Twój wzrok hipnotyzuje.
Spojrzałam z niedowierzaniem na Edwarda, a Seth wtedy się jakby obudził.
-Co się stało? -zapytał, a my wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
Nic nie pamiętał, nie wiedział o tym, że wpoił sobie moją córkę. Nie był już w mojej „hipnozie”, ale nie darzył Samanthy wielkim uczuciem. Staliśmy tak przez chwilę, gdy do pokoju weszła Leah. Trzymała w ręku małe zawiniątko.
-To nasz syn. -powiedział Alec, całując moją skroń.
-Syn? Jak to? Przecież my mamy córkę. -byłam zdezorientowana, nie wiedziałam co się dzieje.
-Pytałem się was, czy chcecie wiedzieć, ale wy zaprzeczaliście. -powiedział Edward -Macie bliźnięta. Córeczkę i synka.
-Bliźnięta? -zapytałam zdziwiona -Ale jak? Czy to możliwe?
Nikt już na to pytanie nie odpowiedział, tylko wszyscy spoglądali na parę niemowląt, które słodko spały w moich ramionach. Nie czułam chęci pożywienia się ich krwią, ale byłam spragniona. Więc zostawiliśmy dzieci pod opieką Esme i Rosalie i wszyscy poszliśmy na pierwsze w moim wampirzym życiu polowanie. Upolowaliśmy stado łosi. Wyglądało to jak „rodzinny obiad” przy jednym stole. Byłam bardzo szczęśliwa. Całą wieczność miałam spędzić z moim mężem i do tego z dwójką dzieci. Naszych dzieci. Minął tydzień, a Sam i Lucas wyglądali już na dwu miesięczne niemowlaki. Pewnego poranka siedzieliśmy wszyscy razem. Trzymałam na rękach Lucas `a, który nagle przyłożył swoje rączki do mojej twarzy. Widziałam Volturi. Przybyli ponownie, ale tym razem nie odbyło się bez walki.
-Co to było? -zapytałam, gdy synek odsunął swoje rączki.
-Tak jak Alice, przewiduje przyszłość, ale przez dotknięcie twarzy. -wytłumaczył Edward.
Nagle do pokoju wbiegła zadyszana Alice.
-Volturi przybędą ponownie. Chcą walczyć. -powiedziała Alice, spoglądając na nasze miny -O co chodzi?
-Już wiemy o planach Volturi. -powiedziałam spoglądając na słodko śpiące niemowlę w moich ramionach.
-No to macie utalentowaną rodzinę. -zaśmiała się Alice -Ojciec odbiera zmysły, matka hipnotyzuje, synek przewiduje przyszłość. Jedynie tajemnicą zostaje talent Samanthy.
Wszyscy spojrzeliśmy na dziewczynkę, bawiącą się w ramionach mojego męża. Bawiła się cudownie. Jej śmiech rozbrzmiewał po całym pokoju. Wtedy zauważyłam coś dziwnego. Wsłuchując się w jej śmiech powracały wspomnienia, ale tylko te miłe.
-Jej śmiech przywraca miłe wspomnienia. -zaśmiałam się.
-No to rodzinka ci się udała. -powiedziała Alice -Jest jeszcze jedna sprawa, dotycząca przyszłości twojego syna -spojrzała na Leah.
Widziałam o co chodzi, więc wbiłam swój wzrok w nią i powiedziałam surowym głosem.
-Nie wpoisz się w mojego syna. Nie pozwolę! -Leah spojrzała w moje oczy -Możecie być parą, ale nie pozwolę, by moje dzieci stały się waszym wpojeniem.-spojrzałam również na Seth `a.
Oboje tylko pokiwali głową, ciągle wpatrując się w moje oczy.
-Może kiedyś pozwolę na wasze wpojenie, ale nie w tym stuleciu. -dodałam, przytulając się do męża.
Siedzieliśmy wszyscy w ciszy i skupieniu. W końcu nie wytrzymałam panującego napięcia i zadałam nurtujące mnie od pięciu godzin pytanie.
-Alice? Kiedy przybędą Volturi? -starałam się nie patrzeć głęboko w jej złote oczy, by jej nie zahipnotyzować.
-Za niecałe 2 miesiące. -powiedziała, przynosząc z kuchni dwie butelki z mlekiem.
-Jak myślisz, czy damy sobie z nimi radę, czy będzie nam potrzebne wsparcie innych wampirów? -zapytałam, biorąc od niej jedną z butelek i przykładając do ust Lucas `a.
-Nie mam pojęcia, ale na warto powiadomić Denalczyków. -podała drugą butelkę mojemu mężowi. -Dzieciątka mogą być zagrożone. Jeśli Aro się dowie o waszym potomstwie, będzie chciał je zabić. Lub co najgorsze, zabrać ze sobą do Volterry. Ciągle mu zależy na tym, by Alec tam wrócił.
-Nie wrócę. -powiedział groźnie mój mąż, odkładając pustą butelkę po mleku na stół -Nie pozwolę, by moim dzieciom stała się jakakolwiek krzywda. Nie pozwolę, żeby dotknął je choćby jednym palcem. Jeśli nawet miałbym za to zginąć. -powiedział, całując moje usta.
Mijały kolejne dni. Samantha i Lucas wyglądali już na niespełna półroczne dzieci. Seth i Leah nie przychodzili często. Nie mieli po co. Bliźnięta nie były ich wpojeniem. Traktowali je jak młodsze rodzeństwo. Od wielu dni zastanawiałam się, jak to możliwe, że przez niecałe półtorej miesiąca w moim brzuchu rozwijały się bliźnięta. Nikt nie potrafił tego zrozumieć. Często naszymi dziećmi opiekował się wujek Charlie, podczas gdy wszyscy opracowywaliśmy strategię walki z Volturi. Za 3 tygodnie mieli przybyć Volturi. Plan mieliśmy opracowany. Gdyby było trzeba, staniemy z nimi do walki. Była nadzieja, że wszystko ułoży się dobrze, że do walki nie dojdzie, a włoskie wampiry odejdą w spokoju. Nie chciałam walczyć, ale skoro to miało chodzić o życie moich dzieci, nie miałam wyboru. Codziennie przesiadywaliśmy na polanie, na której mieliśmy się spotkać. Gdy przyjechała reszta wampirów, zaczęliśmy ćwiczyć swoje moce.
-Spróbuj zahipnotyzować Tanyę. -powiedział do mnie mąż.
Patrzyłam jej głęboko w oczy, dopóki jej wzrok stał się nieobecny.
-Poraź prądem swoją siostrę.
Tanya bez namysłu wlepiła swój wzrok w siostrę, która zaraz została porażona prądem.
-Starczy. -powiedziałam i odsunęłam od niej wzrok.
Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje. Była szansa, że uda mi się zahipnotyzować kogoś z włoskich wampirów. Po skończonych przygotowaniach pojechałam do wujka po swoje dzieciątka. Nie chciał się z nimi rozstawać. Obiecałam mu, że jutro znów je do niego przywiozę. Przypięłam je do fotelików i ruszyłam w stronę domu. Przed domem czekał już na mnie mój mąż. Podałam mu śpiącego Lucas `a, a sama wzięłam Samanthę. Zanieśliśmy je do ich pokoiku i położyliśmy w łóżeczku. Natomiast sami przytulenie do siebie, pobiegliśmy w stronę sypialni, gdzie przeżyliśmy swój drugi raz. Wampirzy raz.