Rozdział 29
-Halo? Halo? - Zorana usiadła na łóżku.
- Pomyłka? - ale Konstantin nie uwierzył temu tak łatwo. Nie teraz, gdy wyczuwał smród Varinskich w swoich nozdrzach
- Nie sądzę. Musisz posłuchać tego. - włączyła światło i włączyła na system głośnomówiący.
- Pewnie - przez planowanie bitwy on i tak nie zaśnie. On równie dobrze może odbyć rozmowę z -
- Gdzie czwarta ikona? - niski głos wrzeszczał, ale w pewnej odległości - Oddaj nam ikonę!
- Sprzedałem ją Wildersom. - głos, który wykrzyknął odpowiedź brzmiał znajomo.
Teraz usłyszeli dźwięk łamania kości.
- Naucz się lepiej kłamać - głos był cichy ale groźba roznosiła się wyraźnie po ich sypialni.
- Co Cie to obchodzi? - ten prawie znajomy głos wykrzyknął - Vadim mówi, że zaatakujesz ich przed upływem miesiąca. Gdy to zrobisz, odzyskasz ją.
- Ty głupcze. Atakujemy dziś jak tylko Vadim przybędzie. To jest dość czasu dla nich aby połączyć ikony i … - ten cichy, okropny, syczący głos przerwał - Muszę zadzwonić do Vadima. Goga, Dimitri, Grigori, Lyov — upewnijcie się, że nasz drobny kuzyn nie kłamie.
Zorana stłumiła dźwięk telefonu - Co to jest? Kto to jest?
- Ktoś próbuje wystrychnąć Varinskich i zgaduję - Konstantin patrzył na swoją żonę, tak bladą, tak dzielną - zgaduję że to jest nasz syn.
Zorana nacisnęła alarm ostrzegawczy obok łóżka.
- Co robisz? - Konstantin zapytał. Jakby nie wiedział.
- Wyślę kogoś by go uratować.
Adrik przybył jako pierwszy, rozbudzony i w ubraniu. Wszedł do pokoju wolno, słuchając powtarzających się żądań czwartej ikony - ktoś próbuje wyciągnąć informacje z niego.
- To twój brat. - przy tym pierwszym znaku od jej zaginionego syna, Zorana przycisnęła rękę do swojego serca ale jej głos był opanowany.
- Tak też myślałem - Adrik pomasował swoje ramię - Zastanawiam się czy mogę mieć dostęp do GPS-u w tym telefonie.
- Ja mogę. - Ann stała w drzwiach. Nosiła piżamę i szlafrok, ale jej oczy były tak czujne jak Adrika - Trzymaj to w zawieszeniu. Wezmę to do pokoju dziennego do komputera.
- Super! - Adrik był już na zewnątrz.
Jasha stanął za nią - Co mogę zrobić by pomóc, kochanie?
Obróciła się w kierunku swojego komputera w pokoju dziennym - Zrób kawę.
Jasha wyszedł za nią skarżąc się - Zrób mi kawę. Napisz moje listy. Goń mnie wokół mojego biurka. „Traktujesz mnie jak swoją sekretarkę” - ale zanim wyszedł, ponuro obejrzał się na swojego ojca i jego wiadomość była jasna.
Miał do przekazania informacje, których dowiedział się wczoraj wieczorem na swoim wypadzie do lasu.
Konstantine kiwnął głową. Porozmawiają później.
- Zrobię śniadanie - Tasya powiedziała.
- Pomogę. - Karen pojechała razem z Tasya w kierunku kuchni.
Konstantin został pobłogosławiony w jego dzieciach i ich żonach.
Rurik przybył, ziewając - Co opuściłem?
- Ty, leniwy synu, ty możesz mi pomóc się podnieść. - Konstantin przeklął słabość, która przywiązała go do wózka inwalidzkiego.
Ale przez całą noc, knuł inną taktykę.... Poczekał do czasu gdy Zorana weszła do łazienki i zapytał cicho - Jak wiele detonatorów nam zostało?
- Kilka - Rurik pomógł mu przejść z łóżka do wózka inwalidzkiego - Dlaczego pytasz?
- Varinscy zbierają się tam po co? Nie ruszamy się z domu. Czemu nie? Wydajemy się praktycznie bezbronni. Cztery kobiety, trzech mężczyzn w pełni sił, ale tylko trzech i ja, inwalida na wózku inwalidzkim.
- I Aleksander - Rurik powiedział.
- I Aleksander - Konstantin zgodził się.
- Ojcze, nie powinniśmy odesłać małego? - Rurik sprawdził wskaźnik w butli tlenowej, która zwisała z oparcia krzesła.
Konstantin poklepał zmartwioną twarz Rurika - Mój synu, nie ma żadnego bezpiecznego miejsca. Nawet tu nie jest bezpiecznie, ale on powinien zostać z nami, z ludźmi których kocha, niż iść do nieznajomych i tam umrzeć. Oni będą poszukiwać go. Oni zabiją go. Varinscy są bardzo dokładni.
- Wiem, Ojcze.
- Twój brat - Konstantin wskazał gestem w kierunku telefonu - twój zaginiony brat właśnie podał nam informacje, które musimy wykorzystać. Varinscy chcą zaatakować nas dziś. - przyłożył maskę tlenową do twarzy i wziął długi oddech. Zachowywał swoją siłę, do czasu aż nadejdzie czas by zbić Varinskich.
Nie miał wyboru.
- Oni czekają tylko na swojego przywódcę i może na wsparcie.
- Myślisz, że nie powinniśmy czekać - Rurik domyślał się.
- Niespodzianka jest zawsze dobrym elementem w bitwie. - Konstantin był pochylony ku swojemu synowi i szepnął - Jeśli przyniesiesz mi detonator, obiecuję, że mogę zaskoczyć ich.
Powiedział Rurikowi swój plan, a gdy jego syn zachichotał, Konstantin poczuł dumę. Oczywiście, jeszcze nie stracił starego daru na dobrą strategię.
Ich druga linia zadzwoniła.
Rurik i Konstantin wymienili szybkie spojrzenia. Więcej złych wieści?
Zorana wyszła z łazienki, z ręcznikiem na głowie - Kto to?
Rurik spojrzał na ich aparat - Czy jesteś Nikczemnym Gościem? - nacisnął guzik i włączył na głośnomówiący.
Kobieta w telefonie powiedziała - Tu Firebird.
Konstantin wzdrygnął się. Nie słyszał tego bólu w głosie jego córki od czasu gdy przesłuchiwał ją o ojcu Aleksandra.
Zorana szybko przeszła w kierunku telefonu, gotowy by objąć dowództwo rozmowy.
Konstantin nakazał jej ciszę - Co jest nie w porządku, bączek?
- Tato - Firebird wzięła długi oddech - Tata. Wszystko dobrze. Nie dzieje się nic złego. Aleksander ma się dobrze?
- Bardzo dobrze Konstantin powiedział.
- Moje dziecko... - Firebird wzięła kolejny oddech - Przypuszczam, że prawdopodobnie domyśliłeś się tego, ale wyjechałam aby znaleźć ojca Aleksandra. Zrobiłam to. On nazywa się Douglas Black i jest również twoim zaginionym synem. Nie uświadomiłam sobie tego wcześniej, oczywiście myślałam, że jest Varinskim, który wytropił mnie i uwiódł w celu uzyskania wiadomości o mojej rodzinie. O Wildersach.
Konstantin wykręcał swoje knykcie i zaplanował pierwszą lekcję, której udzieli swojemu nowo odkrytemu synowi - gdy przeżyje bicie Varinskich, które teraz wymierzają mu.
Firebird kontynuowała - To okazało się, że wtedy miałam rację. Douglas... Douglas Black sprzedał nas Varinskim.
- Nie! - Zorana zrobiła krok w kierunku telefonu.
- Zanim się tego dowiedziałam, udzieliłam mu informacji. O nas. Przepraszam tato - głos Firebird łamał się - Przepraszam.
Konstantinowi było przykro. Przykro, że jeden z jego własnych synów zdradził jego rodzinę. Przykro, że ona cierpi przez to.
- Może ma coś na swoje usprawiedliwienie - Rurik mruczał.
- Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla niemoralności - Konstantin powiedział chłodno.
Zanim mógł powiedzieć Firebird prawdę - że ten smarkach Douglas został wykorzystany przez swoich niegdysiejszych sojuszników - dodała - Ale słuchaj. To jest ważna część. Wracam do domu.
- Nie - Konstantin powiedział ostrzegawczo - Zostań gdzie jesteś. Zaczynamy bitwę dziś rano.
- Muszę wrócić do domu, Ojcze. Mam czwartą ikonę.
Konstantin chciał krzyczeć z radości. Chciał płakać z przerażenia.
Jego córka, dziecko, które trzymał na swoim kolanie, ma w swoim posiadaniu czwartą ikonę. Czwarta ikona! Ikona, która zjednoczy pozostałe i rozbije cyrograf.
- Wiem, że przynieść ją powinna osoba, którą twój syn kocha, ale Douglas nie kocha nikogo, więc przypuszczam, że jest to jedna z tych rzeczy, którą twój syn spieprzył. - Firebird wyrzuciła z siebie słowa - Więc przepowiednia jest poprawna w swojej drodze.
Nie zastanawiał się nad tym ze względu na gorycz. Konstantin powiedział - Firebird, masz rację. Nie ma żadnego wyboru. Musisz wrócić do domu. - była teraz w większym niebezpieczeństwie niż ktokolwiek z nich.
Rurik przeszedł blisko telefonu - Gdzie jesteś?
- W Rocky Klif - gdy przekazywała wiadomość, pociągała nosem.
Gdy Rurik odezwał się, wykorzystał swoją siłę kapitan lotniczego - Firebird, jest tam gdzieś jakieś miejsce gdzie możesz spotykać się ze mną? Jakieś mieszkanie?
- Um. Tak. Tak! - zabrzmiała na zaskoczoną - Jedź w kierunku Shoalwater State Park. Jest tam parking .
- Doskonale. Będę tam w mniej niż godzinę.
- W mniej niż godzinę? - zabrzmiała na zdezorientowaną - Ale —
- Wyjdź stamtąd teraz, zanim oni wytropią cię - Konstantin dodał.
Słyszeli stuk ponieważ odłożyła na miejsce telefon.
Zorana złapała ramię Rurika - Przyprowadź ją do domu. Jakoś, odwieź ją do domu.
- Dobrze, Mama. - Rurik poklepał jej rękę, wtedy obrócił się w kierunku drzwi.
Adrik dotarł, uśmiechając się brutalnie - Ann znalazła go. Wiem gdzie nasz zaginiony brat jest i jadę po niego.
- Upewnij się, że żaden z Varinskich nie jedzie za tobą - Konstantin powiedział - I upewnij się, że oni nie wrócą!
- Dobrze Ojcze - chłopcy powiedzieli chórem.
Rurik objął Adrika za szyję - Chodź ze mną.
- Iść z tobą? - Adrik prychnął - Ja prowadzę. Jestem szybszy.
- Tak, możesz zawieźć nas na lotnisko - Rurik odpowiedział.
Adrik zatrzymał się ostrożnie - Co zamierzamy robić na lotnisku?
Rurik powiedział słowa, które zagwarantują dumę w sercu ojca - Ukradniemy helikopter.