Obrót o 180 stopni rozdział 6

background image

Rozdział szósty

Alice była cała nerwowa. I zła! Jeżeli Bella myślała, że All uwierzy w te wszystkie brednie, to

bardzo, ale to bardzo się myliła.

- Jasper! – Zawołała ukochanego, który robił sobie coś do jedzenia.

- Co się dzieje, kochanie?

- Bella nas okłamała! Wiesz o tym?

- Alice… - Mężowi opadają ręce. Cały czas krążą wokół tego tematu. Nie ma chwili by usłyszał z

ust żony jakiekolwiek inne zdanie. Ba, on marzy by chociaż usłyszeć inne słowo. O zdaniu

nawet nie śmie myśleć.

- Nie ‘alicuj’ mi tu! Doskonale wiesz, że mam rację.

- Daj spokój. Bella widocznie miała powody by wyjechać.

- Jakie? To, że przytyła? Myślała, że jestem taka głupia? Że nie zobaczę?

- Każdemu zdarza się przytyć.

- Nie nam! Nie jej!

- Doskonale wiesz, że ona uwielbia słodkie. O babeczkach wspominać chyba nie muszę.

- Ale ona nagle przytyła!

- Bo ona ‘nagle’ chciała utyć. Może nie chce być już kościstą dziewczyną.

- A kim?

- Kobietą o ponętnych kształtach! – Jazz nie wytrzymał i podniósł głos. – A teraz mam prośbę.

Przestań o niej gadać! Wiem, że to twoja przyjaciółka, że za nią tęsknisz. Ale na boga… Dopiero

minął miesiąc odkąd jej nie ma.

background image

- Dziwisz mi się? Martwię się o nią.

- Nie masz powodów. Dzwoni do ciebie parę razy w tygodniu.

- Ale miałyśmy się spotkać…

- Alice… Ten temat też już przerabialiśmy…

Miesiąc później Jasper nie może wytrzymać i dzwoni do Bells.

„Wybacz, nie mogę rozmawiać. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału.”

- Świetnie. Zajebiście. No kurwa mać!

- Jazz, co tak przeklinasz? – Chłopak szybko schował telefon do kieszeni.

- A tak…

- COŚ Z BELLĄ?!

- Nie. Uspokój się. Chodzi o pracę.

- Misiu, możesz jaśniej?

- Muszę wyjechać, bo dzwonił do mnie właściciel opla.

- Co? Na jak długo? Teraz to już całkowicie sama zostanę. A kto zajmie się salonem?

- Kochanie, jadę tylko na trzy dni. Przez ten czas salon może być zamknięty, albo ty go

poprowadzisz.

- Nie znam się na samochodach. Może pojadę z tobą?

- Podróż będzie męcząca. Może na ten czas pojedziesz odwiedzić Rose? Zamieszkasz w hotelu,

a po południu zobaczysz się z nią?

- Dobrze. A zawieziesz mnie tam? I później odbierzesz?

- Oczywiście, że tak. – Podszedł do niej. Pocałował w czoło i ruszył do sypialni by się spakować.

Alice jednak coś nie pasowało. Nie słyszała przecież by ktoś do Jaspera dzwonił. A może miał

wyciszony dzwonek? Nie, to nie jest do niego podobne.

- Cholera, chyba majaczę.

background image

Po kilkunastu godzinach lotu, Jasper jest w Kanadzie. Wyciąga telefon i jeszcze raz próbuje

dodzwonić się do Isabelli. Po czwartym sygnale – wreszcie odbiera.

- Cześć Jazz. Co tam?

- Hej. Jestem na lotnisku. Przyjedź po mnie. – Rozłączył się, by Bella nie mogła zadać

jakiegokolwiek pytania.

Dziewczyna nie wie co ma zrobić. Nie może pokazać się Jasperowi, bo wszystko się wyda. Ma

chwilę by coś wymyślić. Los jednak się do niej uśmiecha, bo właśnie ustaliła plan. Skierowała

się na taras, gdzie Alex uwielbia odpoczywać.

- Mam do ciebie prośbę. – Usiadła koło niego. Znajomy spojrzał na nią i już wiedział, że nie

będzie miał wyboru. Będzie musiał się zgodzić.

- Słucham.

- Jasper jest na lotnisku. Odbierzesz go? A ja będę leżeć w łóżku i będę udawać, że jestem

chora. Ty musisz natomiast udawać, że nie jesteś pozbierany, bo zmarła ci matka. Tak jak ci

opowiadałam. Proszę… - Spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami.

- Przepadłem. – Podniósł się z siedzenia. – Dobrze, że wiem jak on wygląda. Swoją drogą,

ciekawe co ty byś beze mnie zrobiła. – Puścił jej oczko i już go nie było. Bella ma u niego

ogromny dług wdzięczności. Chyba nigdy mu tego wszystkiego nie wynagrodzi. Bo niby jak?

Pół godziny później Alex pakował torbę Jaspera do samochodu.

- A czemu Bella po mnie przyjechała? Wiesz, nie mam nic przeciwko tobie, bo cię lubię, ale

chciałem się z nią zobaczyć.

- Ona jest chora. Jakaś grypa czy coś.

- Ooo… Gdybym wiedział, to wpadłbym innym razem.

- Daj spokój. Przecież ona nie umiera. – Alex puścił oczko Jazzowi, na co obaj się zaśmiali. – A

jak tam twoja żonka?

- Weź mi nawet nie gadaj. Nie ma dnia bym nie słyszał o Belli. Ciągle się martwi, chce ją

zobaczyć… Normalnie nic innego w domu nie słyszę.

- No to ci nie zazdroszczę. – Połowę drogi jechali w milczeniu.

background image

W tym samym czasie Alice czekała na swoją młodszą przyjaciółkę. Dziewczyny umówiły się w

centrum handlowym. Można domyślić się dlaczego właśnie tam.

- ALICE! – Podleciała do niej Rose i mocno przytuliła. – Jak ja się za tobą stęskniłam.

- Ja za tobą również. Dlatego przyjechałam na trzy dni.

- Tak mało? – Blondynka była zawiedziona. Myślała, że All zostanie chociaż tydzień.

- Tylko mi tu młoda nie smutaj. – Brunetka posłała jej uśmiech. – Teraz wyjątkowo na krótko,

ale następnym razem wpadnę na dłużej. Zabiorę ze sobą Jaspera.

- O! Fajnie! – Co tu dużo ukrywać, Rose podoba się Jazz.

- On nie będzie twój. – Alice dała jej sójkę w bok.

- Pomarzyć można. – Cullenówna wystawiła język. – Może kiedyś znajdę podobnego…

- Może tak. Ale teraz idziemy na zakupy. – Pociągnęła Rosalie za rękę do pierwszego sklepu.

Wolę jednak w tym momencie się wycofać, bo nie trawię zakupów. A zakupy z Alice to będzie

jeszcze większa udręka.

Natomiast Edward siedzi w domu, na kanapie. Nogi ma leżeć na stoliku. Gdyby tylko widziała

to jego matka… Oj, było by źle. Wkoło Edwarda leży pełno gazet. I nie, nie są to żadne pornole.

Są to gazety z ogłoszeniami o pracę. Tak, proszę państwa, królewicz postanowił znaleźć jakąś

posadkę, bo nie ma za co żyć.

- Sprzątaczka… Kucharz… Przedstawiciel handlowy… Kelner… Pomywacz… Fryzjer…

Opiekunka do dziecka… - Ed rzucił gazetą. – Ja pierdolę. Czy w tym pojebanym kraju nie ma

roboty dla wykształconych?! Chwytał już kolejną gazetę, ale usłyszał dzwonek do drzwi.

Dziwne, jeszcze nikt go tu nie odwiedził.

- Mama? – Był bardzo zdziwiony kiedy otworzył drzwi.

- Witaj Edwardzie. – Pocałowała go w policzek. Cały czas ma go za małego chłopczyka. –

Wpuścisz mnie do środka?

- A… Tak, tak. Proszę. – Odsunął się w drzwiach.

- Co tu taki bałagan? Nie wiesz, że trzeba sprzątać?

- Mamo, wiem. Ale aktualnie szukam pracy. Spójrz, same gazety z ogłoszeniami.

background image

- No i jak ci idzie? – Esme skierowała się na kanapę. Poskładała gazety i położyła na stoliku.

- Krótko mówiąc, to źle.

- Edwardzie, gdzie twoje maniery? - Królewicz nie wiedział o co chodzi. Standardowo. –

Najpierw nie wpuszczasz mnie do środka, masz bałagan, a teraz jeszcze nie proponujesz nic do

picia. Ja cię tak synku nie wychowałam.

- Wybacz mamo. Czego się napijesz? – Czy macie wrażenie, że Edzio jest jakiś wyciszony?

Może i ‘uciekły’ mu maniery, jakby kiedyś je miał, ale nie krzyczy, nie złości się za uwagi matki.

Normalnie go nie poznaję.

- Poproszę wodę niegazowaną. – Syn udał się do kuchni, by po chwili wrócić ze szklanką i

butelką wody.

- Nie mam czym cię poczęstować.

- Domyśliłam się. A myślisz, że czemu przyjechałam?

- Szczerze? Nie mam pojęcia.

- Przywiozłam ci pieniądze. Widzę, że jesteś chudszy. Ale to chyba nie powinno mnie dziwić,

prawda? – Edwardowi zrobiło się głupio.

- Mamo, wiem, że was zawiodłem i to pełno razy, ale sama spójrz. – Podał jej gazetę, którą

chwilę przed jej przybyciem skończył przeglądać. – Widzisz jakie są oferty pracy? Przecież to

jakiś żart.

- Edwardzie, brak mi słów. Co za problem na początek pracować jako przedstawiciel

handlowy? Dostaniesz firmowy samochód i będzie dobrze. Ważne byś zarabiał. Żadna praca

nie hańbi. – Spojrzała w jego oczy i szybko postanowiła dopowiedzieć. - Pod warunkiem, że to

nie jest prostytuowanie się. – Wyciągnęła z torebki kopertę i położyła na stole. – Przywiozłam

ci 500$ zanim znajdziesz pracę. Obyś nie przechlał tego. Ojciec nie wie, że do ciebie

przyjechałam. Nikt nie wie. Radzę ci się zmienić i zabrać za jakąkolwiek pracę, bo inaczej

powiem ojcu, że wyłudziłeś ode mnie kasę. Chyba tego nie chcesz, prawda synku? – Pocałowała

go w czoło i opuściła mieszkanie. Edward siedział na kanapie. Był w szoku i to potężnym. Nie

miał pojęcia, że jego matka może być do tego zdolna. Wolał jednak się na własnej skórze nie

przekonywać.

background image

Kiedy szok już minął, Edward wziął komórkę do ręki, która o dziwo jeszcze jest cała. Wystukał

na klawiaturze numer do firmy, która potrzebuje przedstawicieli handlowych.

- No chuj, od czegoś trzeba zacząć. Nie mam zamiaru oglądać twarzy Carlisla, bo to wtedy nie

wróży nic dobrego. – Powiedział do siebie zanim po drugiej stronie usłyszał kobiecy głos.

- Słucham?

Wybaczcie, że powiadomiłam tylko te osoby, które zostawiły komentarz lub wpisały się pod

obrazkiem, ale zaczęłam pracę i nie mam czasu na powiadamianie tak jak bym chciała. Mam

przecięty też palec wskazujący u prawej ręki (bardzo mocno [cud, że szyć nie trzeba] na

samym początku palca), więc trudno mi się klika i pisze na klawiaturze. Nie umiem

powiedzieć, kiedy pojawi się następny rozdział. Jak będę miała czas i nie będę zmęczona

(pracuję także od 14 do 22) to będę pisać. Powiadomię wszystkie osoby, które napiszą

komentarz. Dziękuję, że to czytacie. ☺


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obrót o 180 stopni rozdział 5
Obrót o 180 stopni rozdział 4
Obrót o 180 stopni rozdział 2
Obrót o 180 stopni prolog i rozdział 3
obrot o 180 stopni jadac tylem, Naprawa samochodu
obrot o 180 stopni jadac tylem z przyspieszeniem, Naprawa samochodu
W jakich testach jest obrót o60 stopni
W jakich testach jest obrót o60 stopni
Samobójstwo Morderstwo odwrócone o 180 stopni
Ekonomia zerówka rozdział 8 strona 180
IG.2 - Ocena stopnia degradacji kwasów nukleinowych poprzez rozdział elektroforetyczny, Genetyka, In
ABC zdrowia psychicznego - rozdzia-y dla Ped.Spec.Irok I I stopnia studia zaoczne, Psychopatologia
Rozdział 2, Wymień i omów podstawowe akty prawne regulujące w Polsce obrót zagraniczny przedsiębiors
Ekonomia zerówka rozdział 8 strona 180
Podstawy zarządzania wykład rozdział 05
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt
Ekonomia rozdzial III
rozdzielczosc
Obrót surowcami

więcej podobnych podstron