Jestem pewien, że Bóg, którego Rozalia będzie kiedyś publicznie
wyznawała, będzie miał coś z dyskretnego ciepła jej mamy,
ekstrawagancji taty i neokatechumenalnego radykalizmu. Bóg,
który jest w niebie, nie zawaha się i będzie posługiwał się tymi
nieswoimi atrybutami jak własnymi, aby trafić do niejednego
ludzkiego serca z Dobrą Nowiną.
Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca. (J 14, 9)
„Drogą do Boga dla człowieka jest sam człowiek
- ludzie, których dane mu było spotkać”.
Romano Guardini
„Róziu , zrób «Amen»!” - ciepłym głosem zachęca córeczkę Janek, aktywny członek
wspólnoty neokatechumenalnej. Dziewczynka z radością składa rączki w
charakterystycznym geście. Czy jest to pierwsza modlitwa, czy tylko zabawa w
modlitwę? Wyuczony odruch czy początki religijnych postaw? Jaką świadomość Boga
posiada to dziecko i jak to się będzie miało do religijności dorosłej Rozalii? A co by
było, gdyby Janek nie był gorliwym katolikiem, tylko walczącym ateistą lub
nałogowym alkoholikiem? Czy Rozalkowy Bóg w ogóle by się „narodził”? Czy też
byłby wiecznie „nieobecny” i „pijany”? Pytania można mnożyć, ale ostatecznie chodzi
o jeden i ten sam, ogromnie ważny dla każdego problem: wpływ dzieciństwa na obraz
Boga. Problem równie pasjonujący, co trudny i złożony, dlatego ograniczymy się tylko
do kilku kwestii.
I stworzył człowiek Boga…
Podobnie jak wszystko inne także obraz Boga tworzy się w umyśle człowieka
stopniowo, z poszanowaniem praw rozwoju intelektualnego, emocjonalnego i
moralnego. Idąc śladem Jeana Piageta, prekursora nowoczesnego podejścia do
ludzkiego rozwoju, moglibyśmy się spodziewać, że obraz ten najpierw będzie
materialny i konkretny, a dopiero z czasem nabierze cech abstrakcyjnych i formalnych,
uzyskując ostatecznie status bytu duchowego, niezależnego od ludzkiej
subiektywności. I tak mniej więcej sprawy wyglądają, o czym przekonują różne nurty
psychologii rozwojowej. Można powiedzieć, że w mikroskali ludzkiego umysłu
powtarza się dzieło stworzenia świata: od pierwotnej jedności (nicości) przechodzi się
do wielości, od chaosu i arbitralności do hierarchii ważności i porządku, od materii do
ducha. Odmiennie niż w Biblii w naturalistycznej historii stworzenia zwieńczeniem jest
pojawienie się nie człowieka, lecz Boga, który jednak - jak chciał Ludwig Feuerbach -
nosi wszelkie znamiona podobieństwa do swego stwórcy, czyli wyidealizowanego człowieka. Taka, w ogromnym skrócie, jest
geneza obrazu Boga u ludzi dorosłych. Obrazu, który często niewiele mówi o Bogu, ale za to bardzo dużo o konkretnym
człowieku i jego dotychczasowej historii życia. Teza tyle śmiała, co banalna, ponieważ łatwo ją udowodnić czy zweryfikować w
potocznym doświadczeniu religijnym.
Skąd bowiem biorą się tak wielkie różnice w wizji Boga konkretnych ludzi, które często bywają sprzeczne między sobą, a
bynajmniej nie chodzi tu o różnice doktrynalne czy wyznaniowe? Jedna kobieta lubi modlić się do Boga Ojca, a druga w ławce
obok nie może spokojnie nawet pomyśleć o Bogu jako dobrym ojcu czy w ogóle kimś rodzaju męskiego. Ktoś z upodobaniem
kontempluje obraz Jezusa miłosiernego, a jego sąsiad z przeciwka otwarcie kontestuje ideę Bożego miłosierdzia i nie przyjmuje
do wiadomości, że Bóg sprawia, iż słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi (Mt 5, 45). Czym usprawiedliwić te różnice,
skoro wszyscy wyznają jedną wiarę, jeden chrzest i modlą się do jednego Boga? Na przekór oczekiwaniom specjalistów od
ludzkiego rozwoju i na złość filozofom oraz teologom obraz Boga wcale nie dąży do emancypacji z subiektywnych
uwarunkowań, ale wprost przeciwnie - uwielbia się w nich pławić. Widać ludzkim umysłom istota Boga nie została dana raz na
zawsze, tak jak istota drzewa: boskości nie sposób odcedzić z całego oceanu spostrzeżeń, wyobrażeń i myśli, tak jak jest to
możliwe w przypadku „drzewowatości”. To dlatego każdy dorosły człowiek zareaguje konsternacją, gdy poprosimy go, żeby
namalował… Boga, natomiast bez wahania narysuje drzewo. Jednak skoro z banalnego rysunku drzewa psycholodzy potrafią
wyciągnąć wiele trafnych uwag dotyczących autora i historii jego życia, o ileż bardziej niezastąpione źródło informacji o
intymnym życiu osoby stanowi jej wyobrażenie Boga.
W tym temacie każdy jest artystą par excellence i, chcąc nie chcąc, tworzy własny obraz Najwyższego, przy użyciu środków i
technik, które zdobywa całe życie, poczynając nieomal od pierwszego dnia. Dlatego ostateczna wersja kryje w sobie całą i
długą historię poszukiwań czy prób, a pod warstwami świeżej farby odkryć można wcześniejsze, które bynajmniej nie były
niepotrzebne - przydają ostatecznemu kształtowi dzieła jego głębię, choć jednocześnie są podstawą do powrotu bardziej
prymitywnych wyobrażeń Boga i form religijności. Wbrew pozorom nie chodzi tu o idolatrię, ale o jak najbardziej prawomocne
Jak dzieciństwo wpływa na obraz Boga? / Dziecko / Inteligentne życie ...
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,8,jak-dz...
1 z 2
2010-12-10 20:44
prymitywnych wyobrażeń Boga i form religijności. Wbrew pozorom nie chodzi tu o idolatrię, ale o jak najbardziej prawomocne
przedstawienie (ang. representation) Boga.
Jak dzieciństwo wpływa na obraz Boga? / Dziecko / Inteligentne życie ...
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,8,jak-dz...
2 z 2
2010-12-10 20:44