Franciszkański Świat
ranciszkański
Ś
wiat
CZASOPISMO MŁODYCH
Nr. (52) 2007 r.
www.franciszkanie.net
F
FŚwiat
w tym numerze
znajdziesz m.in.:
Wywiad z
egzorcystą
NPR kontra
antykoncepcja
Latarka
Czy szatan
ukrywa się na
dnie butelki z
alkoholem?
Rekolekcje
2
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
Od redakcji
Drodzy czytelnicy „Franciszkańskiego Świata”
Przeżywamy radosny czas świąt Bożego Narodzenia. Przyjmijcie od
nas nowy nr FŚwiata, jako skromny prezent, jeden spośród wielu wspa-
niałych prezentów, które otrzymaliście na święta.
Życzymy wszystkim miłej lektury na najbliższe dni.
Nasz adres:
o. Jakub OFM
Franciszkański Świat
ul. Garbary 22
61-867 Poznań
e-mail:
fs@franciszkanie.net
Franciszkański Świat
W tym numerze
znajdziesz:
Lekcja religii............................................................................................4
Rozmowa z... egzorcystą....................................................................6
Ofiary z ludzi w dzisiejszych czasach,
czyli o Helloween słów kilka ..........................................................0
Rekolekcje.............................................................................................
Ziemia Zbawiciela..............................................................................4
O. Łukasz Wadding.............................................................................6
Jak to jest z tym oczekiwaniem?...................................................8
Mój drogi przyjacielu.........................................................................2
Wątpliwość zapoczątkowała koniec............................................22
Czym jest żarliwość, Jezu?...............................................................2
Wiersz.....................................................................................................24
Naturalne Planowanie Rodziny kontra antykoncepcja........26
Latarka....................................................................................................28
Czy szatan ukrywa się na dnie butelki?......................................0
Byłem głodny a nakarmiliście mnie.............................................2
4
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
Lekcja religii
Kolega zaśmiał się, kiedy doktor prowadzący zajęcia ze wstępu do
pedagogiki wspomniał o kursie przedmałżeńskim jako formie nabywania
kompetencji wychowawczych. Właściwie na twarzy większości z obecnych
pojawił się uśmiech. Na mojej też, gdy przypomniałam sobie, jak przebiegał
mój kurs katechizacji przedmałżeńskiej na lekcji religii w liceum.
Uśmiechnęłam się jednak nie dlatego, że jest to miłe wspomnienie; wręcz
przeciwnie.
Katecheza w liceum raczej mnie denerwowała niż cieszyła. I nie było to
bynajmniej wynikiem tego, że cała klasa zarzucała księdza kłopotliwymi pytaniami
albo obwiniała Pana Boga (i Kościół przy okazji) o całe zło tego świata. Nie, takie
zdarzenia w ogóle nie miały miejsca. Przede wszystkim dlatego, że na lekcji tej nie
było dyskusji. Żadnych. Przez dwa pierwsze lata ksiądz, który nas uczył, przynajmniej
omawiał jakiś temat. W trzeciej klasie jednak (zaznaczę, że uczył nas już inny kapłan)
zajęcia w głównej mierze polegały na tym, że zapisywaliśmy temat w zeszycie –
oczywiście o ile ktoś miał przy sobie zeszyt do religii – następnie ksiądz opowiadał
jakiś dowcip, bardziej lub mniej związany z przedmiotem, sporadycznie coś dyktował,
a potem to już tak zwana samowolka: można było robić to, na co się miało ochotę,
5
Franciszkański Świat
oczywiście w granicach normy i oby w
miarę cicho. I tak mniej więcej wyglądał
mój kurs przedmałżeński. Na koniec
roku trzeba było napisać pracę na jeden
z trzech podanych tematów. Do dziś je
pamiętam: „Antykoncepcja”, „Dlaczego
małżeństwo sakramentalne?” i ostatni,
cieszący się niewątpliwie największym
powodzeniem, „Wychowanie – cele i
jak”. Prawdę mówiąc byliśmy delikatnie
oburzeni tym, że coś takiego trzeba będzie
zrobić. No bo jak to, sama obecność
na katechezie nie wystarczy? Poza tym
chodziły słuchy, że ksiądz, z którym
wcześniej mieliśmy religię, nie wymaga
takich rzeczy. Próbowaliśmy nawet jakoś
oponować, ale się nie udało. Większość (w
tym i ja) wybrała właśnie ten trzeci temat,
gdyż dawał on największe możliwości tak
zwanego wodolejstwa. Można było napisać
dużo, ale niekoniecznie konkretnie. W
gruncie rzeczy jednak chodziło o to, żeby
oddać cokolwiek – byle było. I na komersie
dostać „Zaświadczenie ukończenia kursu
katechizacji przedmałżeńskiej”. A nawet
jeżeli koś nie zdążył na czas, pracę można
było donieść później i też otrzymywało
się odpowiednią karteczkę.
Nie chcę, żeby to, co napisałam
powyżej, brzmiało jak pewnego rodzaju
atak na księży, którzy uczyli mnie religii.
Oczywiście, od katechety bardzo wiele
zależy, ale jednak nie wszystko. Zdaję
sobie sprawę z tego, że lekcje religii tak
właśnie wyglądały, bo i nam, i księdzu
chyba też, zależało na tym, żeby te 45
minut jak najszybciej minęły. Kapłani
bynajmniej nie byli nudni albo mało
sympatyczni. Pod koniec roku szkolnego
wychodziliśmy na boisko: chłopcy i ksiądz
grali w piłkę, a dziewczyny plotkowały.
W moim liceum panuje taka niepisana
tradycja, że absolwenci przychodzą na
rozpoczęcie roku szkolnego. Jest okazja do
spotkania ze znajomymi i z nauczycielami.
Zawsze sobie wtedy z księżmi gawędzimy,
podobnie było, kiedy jeszcze chodziliśmy
do szkoły. Z tą tylko różnicą, iż nawet
na lekcji nie rozmawialiśmy na tematy
religijne. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Byliśmy bierni. My – uczniowie.
Ksiądz też. Ja byłam bierna. My
chcieliśmy sobie trochę odetchnąć,
czasem (ale rzadko) pouczyć się na jakiś
sprawdzian. Wiecie zresztą jak wygląda
szkolna rzeczywistość – w zasadzie ciągle
wypatruje się chwili luzu, myśli z nadzieją,
że nie będzie któregoś z nauczycieli albo
będzie musiał coś załatwić czy przyjdzie
pół godziny po dzwonku… Religia
była właśnie takim przerywnikiem w
zajęciach, czymś między przerwą a
standardową lekcją. Na katechezie Bóg
i religia bynajmniej nie były w centrum
zainteresowania.
Traktowaliśmy
to
niejako po macoszemu.
Najłatwiej o ten stan oskarżać
katechetów. Że się nie starają, nie potrafią
zaciekawić, uciekają od trudnych pytań,
czasem jakby krępują się rozmawiać o
tym, co dla nas ważne. Pytanie tylko,
ile razy spotykali się z taką – nazwijmy
to kolokwialnie – olewczą postawą, z
tumiwisizmem? Ile podjęli prób, by ten
mur obojętności i braku zainteresowania
obalić? I jaka była na to nasza reakcja,
jakie nastawienie? Nas, katolików, którzy
powinni dążyć do poznania Tego, w
którego wierzą. Nas, po bierzmowaniu,
czyli
sakramencie
dojrzałości
chrześcijańskiej. Nas, którzy nie tylko
mamy grzecznie słuchać i być spokojni,
ale także dawać świadectwo, wykazać się
zaangażowaniem.
Ja wiem, że swoją szansę
zmarnowałam. I żałuję.
Paulina
6
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
W jednym z wywiadów ks. Eugeniusz tak o sobie
powiedział:
W zasadzie to nie wiem, dlaczego arcybiskup akurat
mi zaproponował kilka lat temu tę posługę. Może wyczuł, że
mam do tego jakieś predyspozycje. Bałem się, że jako człowiek
wrażliwy nie będę mógł spać po takich seansach. I rzeczywiście
podczas pierwszego kontaktu z osobą opętaną przeżyłem szok.
Było nas tam wtedy kilku księży. Podczas modlitwy chłopak
zaczął rzucać się, krzyczeć jakby nie swoim głosem, po czym
spojrzał mi prosto w oczy i powiedział: „Ten młody się boi”.
Dzisiaj ks. Eugeniusz jest już doświadczonym
egzorcystą, służącym Bogu na terenie diecezji poznańskiej.
To właśnie do niego skierujemy dzisiaj kilka pytań odnośnie
spraw związanych ze światem złych duchów.
Rozmowa z ...
Egzorcystą
- ks. Eugeniuszem
Guździołem
1. Kim właściwie jest demon,
diabeł?
Najkrótsza odpowiedź brzmi:
upadły anioł. Najtrafniej określa to
kanon 414 Katechizmu Kościoła
Katolickiego:
„Szatan,
czyli
diabeł i inne demony są upadłymi
aniołami, którzy w sposób wolny
odrzucili służbę Bogu i Jego
zamysłowi. Ich wybór przeciw
Bogu jest ostateczny. Usiłują oni
przyłączyć człowieka do swego
buntu przeciw Bogu”.
2. Czy w dzisiejszych czasach,
w
dobie
komputerów,
zdumiewającej techniki i
postępującej wiedzy na temat
psychologii można jeszcze
7
Franciszkański Świat
mówić o skrępowaniach,
udręczeniach,
czy
opętaniach? Czy Kościół
aby nie przesadza troszeczkę
mówiąc, że diabeł może
posiąść ludzkie ciało? Brzmi
to troszkę jak scenariusz do
filmu z gatunku horroru?
Złe duchy nie ustają, aby nas
przyłączyć do swego buntu
przeciw Bogu. „Tradycyjne” ich
działanie to kuszenie do złego.
Gdy człowiek wchodzi w grzech
tzn., że uległ działaniu szatana.
Niestety, diabeł nie poprzestaje
na pokusie. We współczesności
wytworzył sobie ścieżki, po
wejściu na które człowiek otwiera
się na jego działanie. Pierwsza
z nich: doktryna spirytyzmu z
praktyką wywoływania duchów.
Uczestniczenie
w
seansach
spirytystycznych bardzo mocno
otwiera na działanie demonów. Po
drugie: wróżby. Jakakolwiek ich
forma. Wspomniany Katechizm
tak to precyzuje: „Należy odrzucić
wszelkie formy wróżbiarstwa:
odwoływanie się do szatana
lub demonów, przywoływanie
zmarłych lub inne praktyki mające
rzekomo odsłaniać przyszłość.
Korzystanie
z
horoskopów,
astrologia,
chiromancja,
wyjaśnianie
przepowiedni
i
wróżb, zjawiska jasnowidztwa,
posługiwanie się medium są
przejawami chęci panowania nad
czasem, nad historią i wreszcie nad
ludźmi, a jednocześnie pragnieniem
zjednania sobie ukrytych mocy.
Praktyki te są sprzeczne ze czcią
i szacunkiem – połączonym z
miłująca bojaźnią – które należą
się jedynie Bogu” (Kanon 2116).
Po trzecie – energoterapia. Bardzo
przestrzegam przed korzystaniem
z takich usług. Jest to również
otwarcie się na działanie złych
mocy. Po czwarte: muzyka
satanistyczna w wielu odmianach.
Łatwo można wejść w jakąś
deklarację, w relację z demonami.
Piątą dziedziną jest Wschód z
jego technikami medytacyjnymi
np. metoda Reiki, metoda Silwy,
feng shui. Tutaj chciałbym dodać
przestrogę
Katechizmu:
„...
Jest również naganne noszenie
amuletów...”(kanon 2117).
3. Jakie są skutki otwarć na
działanie szatana?
Nigdy nie otworzę się na
bezpośrednie działanie złego
ducha. Dlaczego? Bo się boję.
Nie mam problemów, a z
8
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
pewnością będę je miał, gdy np.
pójdę do wróżki. Doświadczenie
egzorcystów podpowiada różne
udręczenia, które przeżywają osoby
po wejściu na którąś ze ścieżek
otwarcia na złe duchy. Chociażby
różne lęki, kłopot ze snem, sny
pełne niepokoju, przekonanie,
że ktoś jest obecny w pokoju itd.
Częste jest uderzenie w jedność
z najbliższymi: w małżeństwie,
czy też utrata autorytetu przez
rodziców. Zazwyczaj pojawia się
też kłopot w relacji z Bogiem:
trudność w chodzeniu do kościoła,
ze spowiedzią, z osobistą modlitwą.
W trudniejszych przypadkach
pojawiają się myśli, by komuś lub
sobie zrobić krzywdę.
4. Jak odróżnić chorobę
psychiczną od działania
złych duchów?
Żałuję, że nie mam przygotowania
związanego
ze
studiami
psychologicznymi. Nawet na
jakimś etapie o tym myślałem,
ale wiek i brak czasu (tak mi się
wydaje...) sprawił, że nie podjąłem
tego zadania. Są egzorcyści w
Polsce, do których trafiają osoby
po uprzedniej analizie, czy jest
to sprawa duchowa czy czysto
psychiatryczna. Ja wychodzę z
założenia, że rozmowa i modlitwa
nikomu nie może zaszkodzić.
Jeśli ktoś leczy się u psychologa
czy psychiatry, nigdy tego nie
dezawuuję, wręcz odwrotnie.
Uważam, że pomagać danej
osobie można komplementarnie.
Byłem pod wrażeniem wykładu na
Europejskim Zjeździe Egzorcystów
w Częstochowie księdza z Wiednia,
który opowiadał o współpracy w
tamtejszej klinice psychiatrycznej
egzorcysty z psychiatrami. Dość
często się zdarza, że egzorcysta jest
ostatnią deską ratunku. Dana osoba
wcześniej była już u wszystkich
możliwych lekarzy.
5. Co jest najczęściej
przyczyną opętań?
Bardzo rzadko używam tego
słowa.
Bardziej
odpowiada
mi: otwarcie na złego ducha,
udręczenie, skrępowanie czy też
zniewolenie. Według obliczeń
jednego z egzorcystów polskich
sześćdziesiąt procent osób, które
do nas przychodzą, mają problemy,
którym mógłby zaradzić każdy
ksiądz, czy też osoba bliska –
mądra życiowo. Trzydzieści osiem
procent to osoby, które otwarły
Franciszkański Świat
się na działanie złych duchów i
przeżywają większe lub mniejsze
udręczenia. A tylko dwa procent
to osoby opętane tzn. takie, w
których wnętrzu zły duch lub złe
duchy znalazły sobie mieszkanie.
Najczęściej do opętania dochodzi
przez wolitywne proszenie szatana
o przyjście lub o „pomoc”.
6. Jak możemy się
najskuteczniej bronić przed
szatanem?
Diabeł to upadły anioł. Jezus
Chrystus to Syn Boży. Więzi z
Jezusem są drogą ochrony przed
złymi duchami: modlitwa, msza
święta z Komunią Świętą, spowiedź
święta i inne sposoby bliskości
z Nim. A przede wszystkim nie
można wejść na żadną ze ścieżek
otwarcia na złego ducha. Nie chcę
mieć problemów, stąd nie otworzę
się na działanie szatana np. nigdy
nie pójdę do mistrza reiki czy do
bioenergoterapeuty.
7. Co zrobić, jeśli ktoś
rozpozna w sobie objawy
działania złych duchów?
Do kogo ma się zwrócić o
pomoc?
Do Jezusa. Do Maryi. Do Anioła
Stróża. Pobiegłbym do spowiedzi.
Chodziłbym jak najczęściej do
Komunii
Świętej.
Możnaby
porozmawiać ze swoim księdzem
i poprosić go o modlitwę.
Wreszcie, są egzorcyści – w naszej
archidiecezji pięciu.
Dziękuje za rozmowę
0
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
Ofiary z ludzi w dzisiejszych czasach, czyli
o Halloween słów kilka.
Policja w Stanach Zjednoczonych notuje zwiększoną liczbę
zaginięć zwierząt i dzieci przed świętem Halloween. Były satanista
zeznaje, że wyznawcy diabła w czasie nocnych obrzędów czarnych
mszy składają w ofierze zwierzęta i ... dzieci.
Mimo, że od święta Halloween minęło już dużo czasu, chciałbym wrócić
do owej nocy duchów. Do napisania tego artykułu skłoniła mnie żywa dyskusja, jaka
wywiązała się między uczestnikami forum Franciszkańskiego Ruchu Apostolskiego.
Swój artykuł opieram na podstawie dwóch książek i dwóch artykułów umieszczonych
na portalu www.opoka.org.pl/
Nazwa Halloween ma swoje źródło w połączeniu dwóch nazw „All Hallow
Day” („Dzień Wszystkich Świętych” oraz „All Hallow Evening” (Wieczór Wszystkich
Świętych)
1
i nawiązuje do starego, celtyckiego
2
święta ku czci boga śmierci -
Samheina
.
Gdy wiara chrześcijańska dotarła do wyspy Celtów, misjonarze głoszący
Chrystusa zaczęli stopniowo usuwać pogańskie święta i zastępować je świętami
katolickimi. W większości udało się im wykorzenić je z pogańskiej tradycji. Duże
trudności napotkali jednak, gdy chodzi o obchody ku czci boga śmierci. Celtowie nie
chcieli usunąć tego święta ze swojego kalendarza.
Co to było za święto i na czym polegało? W tradycji dawnych mieszkańców
Por. Posacki A. Halloween. [w:] Encyklopedia Białych Plam. T. 7. Radom 2002, s. 7.
2
Celtowie zamieszkiwali obszar dzisiejszej Irlandii – przypomina autor
Por. http://www.opoka.org.pl/biblioteka/V/VS/halloween.html
Franciszkański Świat
Irlandii w nocy z 31 października na 01
listopada kończył się stary, a rozpoczynał
nowy rok. Tej nocy duchy zmarłych
miały zstępować na ziemię, powracać
do swoich dawnych miejsc zamieszkania
i odwiedzać żyjących. Aby uniknąć
kontaktu ze zmarłymi, Celtowie zostawiali
zmarłym pożywienie przed swoimi
domami. Wychodzili ze swoich mieszkań
i wędrowali w swoich miejscowościach,
ubrani w stare, zniszczone rzeczy. Ci
wszyscy, którzy nie zadbali o zmarłych,
nie zostawili im pokarmu, narażali się na
ich zemstę. Zmarli mogli wyrządzić im
jakąś krzywdę. Tej samej nocy podczas
nocnych obchodów liturgicznych ku czci
boga Samheina druidzi (celtyccy kapłani)
pełniąc swoją służbę, o północy składali
Samheinowi krwawe ofiary z ludzi
4
.
Tak
było
w
starożytnej
i
średniowiecznej
Irlandii.
Jak
już wspomniałem, pod wpływem
chrześcijaństwa udało się to święto
wyrzucić z celtyckiego kalendarza.
Dziś jednak zaczęło się ono odradzać,
przybierać nową formę. Ta „odnowa”
jest widoczna szczególnie w Stanach
Zjednoczonych, na Zachodzie Europy, a
ostatnio również i w Polsce pod nazwą
Halloween.
Pozornie jest to święto niewinne.
Dzieci przebierają się w różnego rodzaju
duchy, straszne postacie i chodzą od
domu do domu, prosząc dla siebie o
jakiś datek - słodycze na przykład. Przed
domami wystawia się pustą w środku,
uśmiechniętą, podświetloną dynię. Nic
w tym złego można powiedzieć, ale...
4
Por. Wolan M. Pozornie niewinne.
Rzecz o terapiach, medytacjach, wróżkach,
zabawach z duchami. Częstochowa 2006, s.
7. Por. Por. Posacki A. Halloween. [w:] Ency-
klopedia Białych Plam. T. 7. Radom 2002, s.
7.
Po pierwsze: wydrążona i podświetlona
dynia to nie tylko znak dobrej zabawy w
nocy z 31 października na 01 listopada.
Taka dynia to znak dusz potępionych.
W starożytności był to symbol kultu
szatana. Ci, którzy go czcili, wystawiali
taką dynię na dachu i niejako mówili
przechodzącym: „tu mieszkają czciciele
złego ducha, diabła”
5
. Po drugie:
Halloween jest DZIŚ świętem satanistów.
Przejęli oni tę uroczystość od Celtów.
Połączyli noc Halloween z wieczorem
tzw. czarnych mszy i orgii seksualnych
6
.
Sataniści wierzą, że tej nocy diabeł ma
szczególną moc. W czasie nocnych
obrzędów składają ofiary ze zwierząt, a
także z ludzi, niemowląt. Potwierdzają
to zeznania byłych satanistów. Jeden
z byłych wyznawców szatana - Glenn
Hobbs - potwierdził to. Również badania
amerykańskiej policji wykazują, że
pod koniec października wzrasta liczba
zaginionych zwierząt i ludzi... Dzieje się
to wszystko w naszych czasach
7
...
Co Ty na to, Drogi Czytelniku?
Bawisz się w czasie Halloween? Tego nie
wiem... Ale wiem, że są ludzie, którzy nie
widzą w tej „zabawie” nic złego. Może
nie znają pochodzenia tego „święta”(?),
a może nie ma to dla nich znaczenia. Ot,
po prostu, niewinna zabawa. Niech sobie
dzieci pochodzą po domach, coś dostaną,
nie będą siedzieć przy komputerze itd.
Dorośli też się trochę postraszą: obejrzą
jakiś horror, pobawią się, może potańczą.
A następnego dnia wszyscy razem pójdą
na cmentarz, żeby pomodlić się za swoich
5
Por. http://www.opoka.org.pl/bi-
blioteka/P/PR/halloween.html
6
Por. Posacki A. Halloween. [w:] En-
cyklopedia Białych Plam. T. 7. Radom 2002, s.
7.
7
Por. http://www.opoka.org.pl/bi-
blioteka/P/PR/halloween.html
2
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
bliskich zmarłych.
Łączymy w jedno dwie sprzeczności: Pana Boga i diabła. A Chrystus
powiedział wyraźnie: nie możecie dwom panom służyć. (...) Nie możecie służyć Bogu i
mamonie (Mt 6, 24). Ja jestem światłością świata. Kto idzie za mną, nie będzie chodził
w ciemności, lecz będzie miał światło życia (J 8 12). Jezus jest światłością, szatan -
ciemnością. W jaki sposób, na jakiej podstawie człowiek, który mówi o sobie, że jest
wierzący, bawi się na dobre w Halloween?! Nie potrafię, nie umiem znaleźć odpowiedzi
na to pytanie...
A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny chcę cię wyrzucić z mych
ust - powiedział Chrystus w Apokalipsie (Ap 3, 16). Ja nie chcę być letni, dlatego
mówię NIE Halloween. Mówię Halloween NIE, ponieważ to „święto” ma złe korzenie,
ponieważ sprzeciwia się przykazaniu Bożemu: nie będziesz miał bogów cudzych przede
mną.Dzieci, które chodzą po domach i zbierają coś dla siebie, są swego rodzaju zasłoną
dymną dla prawdziwej natury tego święta, dla satanistów, którzy przejęli liturgię
Celtów i dziś sami składają ofiary diabłu także z ludzi! NIE do pogodzenia dla mnie
jest powiedzieć: wierzę w Jezusa Chrystusa jako mojego Boga i Pana i jednocześnie
bawię się w nocy z 31 października na 01 listopada. Według mnie, nie można połączyć
Jezusa Chrystusa i boga Samheina i żyć sobie z tym spokojnie.
o. Sylwester
Halloween 2007
Franciszkański Świat
NIEDŁUGO FERIE ZIMOWE!
Zapraszamy młodzież męską na Ferie ze św.
Franciszkiem do Pakości w dwóch terminach:
- 14 – 18 stycznia 2008 r.
- 30 stycznia – 02 lutego 2008 r.
Rozpoczęcie pierwszego dnia w godzinach popołudniowych,
zakończenie dnia ostatniego w godzinach południowych.
Należy zabrać ze sobą:
- Pismo święte
- różaniec
- śpiwór
- notes
- obuwie zamienne
- dobry humor :-)
Będzie okazja do:
- odpoczynku,
- porozmawiania o
powołaniu,
- zapoznania się z
franciszkanami,
- zwiedzenia jednej
z najstarszych polskich Kalwarii,
- i wiele innych...
Wszystkie informacje i zgłoszenia:
o. Dawid OFM
Franciszkański Ośrodek Rekolekcyjny
„TaU”:
ul. Inowrocławska 3
88-170 Pakość k. Inowrocławia
tel.: (052) 351-84-24
kom.: 695-77-59-59
e-mail:
powolanie@franciszkanie.net
4
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
Mam na imię Gosia i
chciałabym
opowiedzieć
Wam,
a raczej podzielić się tym, czego
doświadczyłam podczas pobytu w
Ziemi Świętej.
22 – 29 sierpnia 2007 r. -
najpiękniejsze dni w moim życiu.
Mówię tak z perspektywy zaledwie
3 miesięcy od pobytu w tym
świętym miejscu, gdyż od tamtego
czasu doświadczam szczególnego
błogosławieństwa.
Organizatorami
tej
pielgrzymki
byli
Ojcowie
Franciszkanie i dzięki nim ta
podróż po śladach Jezusa stała się
tak
niesamowitym
przeżyciem.
Przewodnikiem był o. Jakub, redaktor
Każdy z nas od dziecka słyszał te słowa, ciągle dobiegały do
nas głosy o kraju, w którym anioł posłany przez Boga zwiastował
młodej dziewczynie, że zostanie Matką Zbawiciela, o miejscu
gdzie Owo Dziecię zostało zrodzone w nędznej szopie, gdyż
nie było dla Niego miejsca w gospodzie, a także o śmierci i
Zmartwychwstaniu Tego, Który Przyszedł ofiarować się za nas.
Lecz czy tak naprawdę wgłębiamy się w to, co nam inni
przekazywali? Czy zastanawiamy się nad tym?
Ziemia Zbawiciela
5
Franciszkański Świat
tej gazetki. Podróż do Izraela, a ogólnie
mówiąc do Ziemi Świętej, była moim
marzeniem. I akurat w tym samym
czasie, kiedy ona miała się odbyć, ja
obchodziłam osiemnaste urodziny i to
spowodowało, że rodzice postanowili
spełnić to marzenie i ofiarować mi
prezent w postaci pielgrzymki do
źródła mojej wiary.
Mówiąc pokrótce zwiedziliśmy:
- Nazaret, miejsce zwiastowania;
- Betlejem, gdzie Jezus przyszedł na
świat;
- Kanę Galilejską, gdzie dokonał
pierwszego cudu;
- Odnowiliśmy swój chrzest w rzece
Jordan;
- Płynęliśmy po jeziorze Galilejskim, o
którym tak dużo mówi Pismo Święte.
Odprawialiśmy
również
Drogę
Krzyżową ulicami starej Jerozolimy.
Modliliśmy się przy Grobie Pańskim,
który jest najważniejszym punktem
pielgrzymki, gdyż tam dokonało
się Zmartwychwstanie Jezusa, ale
również zapowiedź i obietnica
naszego powstania ze śmierci do życia
wiecznego.
Przebyliśmy prawie wszystkie
miejsca, o których jest mowa w
Ewangeliach, więc nie sposób o
każdym napisać.
Opowiem Wam o miejscu
szczególnie ważnym dla mnie, o
Pustyni Judzkiej, na której Jezus
modlił się i pościł. Właśnie tam była
Msza św. z okazji moich urodzin.
Eucharystia ta zostanie na zawsze w
moimsercu.
Wyobraźcie sobie: żar leje
się z nieba, słońce pali ciało, a ciepły
wiatr jak powiew Ducha Świętego
rozwiewa piach. Na środku stoi duży
kamień, na nim kielich i puszka z
komunikantami. Czterech kapłanów
celebruje Najświętszą Ofiarę, a ja
uświadamiam sobie te lata słuchanych
opowiadań o Ziemi Świętej, na której
mam łaskę stać i wgłębiać się w
korzenie wiary, namacalnie odkrywać
wielkość Boga w najmniejszym
kamyczku i ziarnku piasku.
Te przeżycia pozwoliły mi
odkryć siebie i Chrystusa na nowo.
Czytając lub słuchając Pisma Świętego
uświadamiam sobie autentyczność
obecności Boga, Stwórcy, który nie
jest tylko Bogiem narodu wybranego
lub Ziemi Obiecanej, lecz Panem
przenikającym każdą chwilę mego,
naszego życia, tu i teraz!
Pielgrzymka ta była podróżą
do źródła i odkryciem Nowego
Jeruzalem w moim sercu.
Życzę Wam, byście mogli
dostąpić łaski bycia na tej uświęconej
w każdym stopniu ziemi. Ziemi z
której wszyscy wyrastamy.
GOSIA
6
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
ZNANI I NIEZNANI FRANCISZKANIE
O. Łukasz Wadding - tytan pracy (588 -657)
Dnia 18 listopada 2007 r.
w
Zakonie
Franciszkanów
obchodzono 350-tą rocznicę
śmierci słynnego irlandzkiego
franciszkanina, o. Łukasza
Waddinga.
Łukasz Wadding urodził się
16 października 1588 r. w Waterford
(Irlandia). Był jedenastym z kolei
dzieckiem w rodzinie Anastazji
Lombard i Waltera Waddinga.
Państwo Waddingowie w sumie
posiadali 14 dzieci: 10 synów i 4
córki.
Rodzice
wychowywali
Łukasza w dobrej tradycji katolickiej.
W ich domu ceniono modlitwę.
Łukasz, razem z rodzicami, braćmi
i siostrami odmawiał codziennie po
łacinie modlitwę do Najświętszej
Maryi Panny, jak również psalmy
pokutne i inne. Ponadto cała rodzina
odmawiała
wspólnie
modlitwy
poranne i wieczorne oraz różaniec.
Łukasz
po
ukończeniu
13 roku życia pobierał nauki w
irlandzkim kolegium w Lizbonie.
Czując w sobie powołanie do Zakonu
św. Franciszka, został przyjęty do
nowicjatu franciszkanów w 1604 r.,
przyjmując imię Franciszek. Od tej
pory jego pełna nazwa, której rzadko
używał, brzmiała: Łukasz od Świętego
Franciszka Wadding. Po dwuletnim
studium filozofii w Leiria, udał się
na studia teologiczne do Lizbony, a
potem do Koimbry.
Ł u k a s z
Wadding ukończył kurs teologii w
Koimbrze w 1613 r. i w tymże roku
w Vizeu, w środkowej Portugalii,
otrzymał święcenia kapłańskie. Po
krótkim pobycie w Salamance, udał
się do kolegium w Alba de Tormes,
by studiować język hebrajski; stał się
biegły w tym języku i publikował w
nim dzieła.
Król Hiszpanii Filip III
utworzył Komisję, w skład której
wchodzili: o. bp Antoni z Trejo,
nowowybrany o. generał Benigny z
Genui oraz o. Łukasz Wadding (jako
7
Franciszkański Świat
ekspert w sprawach mariologicznych).
Król polecił tej Komisji udać się do
Rzymu, do papieża Pawła V z petycją
o ogłoszenie dogmatu o Niepokalanym
Poczęciu N.M.P. Komisja Królewska
przybyła do Rzymu 16 grudnia 1618
r.
Zdumiewająca jest ogromna
praca wykonana przez Waddinga.
Wydał drukiem po raz pierwszy Pisma
św. Franciszka. Po raz pierwszy wydał
w 1639 r. przygotowane w ciągu 4 lat
dzieła bł. Jana Dunsa Szkota, co było
nazywane „cudem pracowitości”.
Jest autorem cenionych dzieł, jak np.
„Annales Minorum”. Opracował dzieje
Zakonu Braci Mniejszych od powstania
Zakonu aż po czasy mu współczesne;
jest określany jako „Książe kronikarzy
franciszkańskich”.
Po założeniu 1627 r.
irlandzkiego kolegium przy klasztorze
św. Izydora w Rzymie, Wadding
zamieszkał w nim; był tam aż 5 razy
gwardianem; tam też założył szkołę
szkotystyczną. Przyczynił się do
powstania wielu kolegiów irlandzkich,
m. in. w Polsce, we Wieluniu. Był
zakonnikiem bardzo pracowitym,
prawdziwym tytanem pracy. Pracował
także w różnych kongregacjach
rzymskich.
Łukasz Wadding prowadził
bardzo szeroką korespondencję po
łacinie, po hiszpańsku, po włosku z
kardynałami, biskupami, nuncjuszami,
ministrami generalnymi, historykami,
teologami. Już w roku 1619 wysunięto
go jako kandydata na biskupa w
Waterford, a w roku 1626 na biskupa
w Armagh. Wielokrotnie usiłowano
uczynić go kardynałem.
W niedzielę 18 listopada
1657 r., o. Łukasz, wyniszczony
ciężką pracą i cierpieniem, odszedł
do Pana po wieczną nagrodę i został
pochowany w podziemiach klasztoru
św. Izydora w Rzymie.
O. Grzegorz Błoch ofm
8
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
…Następnego dnia Mały Książę przyszedł na
oznaczone miejsce.
- Lepiej jest przychodzić o tej samej godzinie [zagadnął
lis]. Gdy będziesz miał przyjść na przykład o czwartej po
południu, już od trzeciej zacznę odczuwać radość. Im bardziej
czas będzie posuwać się naprzód, tym będę szczęśliwszy.
O czwartej będę podniecony i zaniepokojony: poznam cenę
szczęścia! A jeśli przyjdziesz nieoczekiwanie, nie będę mógł
się przygotować… Potrzebny jest obrządek.
- Co to znaczy „obrządek”? – spytał Mały Książę.
- To także coś całkiem zapomnianego – odpowiedział lis.
– Dzięki obrządkowi pewien dzień odróżnia się od innych,
pewna godzina od innych godzin…
Jak to jest z oczekiwaniem?
czyli o Małym Księciu, obrządku i
telefonie komórkowym…
Franciszkański Świat
…pewne spotkanie od innych
spotkań
–
chciałoby
się
dopowiedzieć za lisem.
Co to znaczy „obrządek”?
– dobre pytanie. Czy rzeczywiście
– jak sugeruje lis – to coś
zapomnianego? A jeśli tak, to
dlaczego zapomnieliśmy…? Czy
było to na tyle mało ważne, że
aż niegodne zapamiętania? Czy
umiemy czekać?
Kiedy czytamy dialog
Małego Księcia z lisem o
oczekiwaniu, może się w nas
zrodzić wiele pytań. Jeśli ktoś
ma nadzieję, że znajdzie tu na
wszystkie odpowiedzi, to muszę go
rozczarować. Dlaczego? Z prostej
przyczyny – odpowiedzi będzie tyle,
ile osób zada sobie trud postawienia
pytań. A uczynić to warto – choćby
dlatego, że przeżywamy teraz
nie co innego, jak właśnie CZAS
OCZEKIWANIA…! Co więcej
– całe nasze życie jest swoistym
CZASEM OCZEKIWANIA na
powtórne przyjście Pana. Czy
umiemy go przeżywać?
Każdy, kto kiedykolwiek
kogoś kochał, wie, czym jest
tęsknota, jak wolno mijają godziny
czekania na spotkanie z ukochaną
osobą, a jednocześnie jak – w
miarę upływu czasu – na myśl
o spotkaniu wzrasta radość. Im
bardziej czas posuwa się naprzód,
tym jesteśmy szczęśliwsi, bo oto
zbliża się wytęskniony moment…
Chcemy przeżyć go jak najlepiej,
chcemy się do niego przygotować.
To właśnie stanowi obrządek.
Każdy, kto kocha, sam doskonale
wie, na czym on polega. No właśnie
– każdy, kto kocha! Nie istnieje
inna możliwość. Konieczność
przygotowania, celebracji czasu
oczekiwania, dostrzegą tylko ci,
którzy kochają. Oni wyczuwają
niemal intuicyjnie, że potrzebny
jest obrządek, kiedy się czeka na
kochaną osobę: na człowieka, a
także na… Boga! Sprawa właściwie
oczywista, ale czy na pewno…?
Jak jest?
Zobaczmy, jak wygląda
„obrządek oczekiwania” w naszej
codzienności. Nasze zabieganie i
wszechobecne telefony komórkowe
pomogły nam przyzwyczaić się, że
wszystko (albo prawie) może być
zmienne. Przecież każde umówione
spotkanie można nawet w ostatniej
chwili odwołać lub przesunąć.
Czemu mielibyśmy walczyć o
punktualność, jeśli wystarczy, że
zadzwonimy i usprawiedliwimy
nasze spóźnienie…? Sytuacja
komplikuje się co prawda, gdy
ta druga osoba akurat nie jest
„uchwytna”, ale to już jej wina,
że tak było, kiedy my właśnie
20
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
chcieliśmy zadzwonić i się
wytłumaczyć. W naszym życiu
dzieje się tak wiele: tyle w nim
biegania, ważnych spraw, które
nie mogą czekać, że czasem nawet
umówić się na spotkanie nie
sposób. Dlatego często stawiamy
na spontaniczność – „jeśli się uda,
jeśli akurat znajdę chwilę, to się
zobaczymy. Ale jakby co, to bądź
‘pod telefonem’, bo możesz mnie
nie zastać…” No właśnie – jakby
co…Wiadomo, są sprawy ważne i
bardzo ważne, są sytuacje losowe,
których nie da się przewidzieć,
ale czy to oznacza, że mamy
unikać jakichkolwiek deklaracji i
rezygnować ze stałości i wierności
podjętym zobowiązaniom? Rzecz
jasna nie postępujemy tak w
sytuacjach, które od nas nie zależą,
ale jak to wygląda we wszystkich
pozostałych…?
I co dalej?
Warto postawić sobie proste
pytania: czy dzięki nieograniczonej
możliwości komunikowania się
zawsze i wszędzie, nie zatraciliśmy
pewnej wrażliwości na tajemnicę
zawartą
w
oczekiwaniu?
Wrażliwości na… obrządek? Czy
w naszym zabieganiu stać nas
jeszcze na celebrację oczekiwania?
Czy mamy czas na radowanie
się oczekiwaniem po to, by w
momencie
spotkania
poznać
cenę szczęścia? I czy dajemy
szansę przeżywania tego naszym
przyjaciołom? Czy nasze spotkania
różnią się od siebie, czy wrzucamy
wszystkie w kalendarz, dzieląc je
jedynie na pilne i mniej pilne?
Pomyślmy: jak w takim
zabieganiu
wygląda
nasze
oczekiwanie
na
przyjście
Jezusa? Czy przypadkiem nie
wolelibyśmy, żeby był „pod
telefonem”, dostosowując się do
naszego grafiku zajęć, bo inaczej
ryzykuje, że nas nie zastanie…?
Kto przez to ryzyko może stracić
najwięcej? Jak to będzie, kiedy
Pan zjawi się nie-oczekiwanie…?
Przecież przychodząc do nas,
przychodzi do siebie (wszak On
jest gospodarzem naszego życia).
A jeśli się przychodzi do siebie, do
„swoich”, to liczy się na ich miłość
i oczekiwanie…
Jeśli kochasz, będziesz
czekać!! Jeśli kochasz, już sam czas
oczekiwania stanie się świętem!
s. Magdalena, Misjonarka
Chrystusa Króla
Jeśli kochasz, będziesz czekać
2
Franciszkański Świat
„Jak się czujesz? Musiałem napisać do Ciebie ten krótki list, aby powiedzieć Ci jak
bardzo troszczę się o Ciebie. Widziałem Cię wczoraj, jak rozmawiałeś ze swymi
przyjaciółmi. Czekałem na Ciebie cały dzień mając nadzieję, że chciałbyś porozmawiać
ze mną. Dałem Ci zachód słońca, aby zakończył Twój dzień i chłodny podmuch wiatru
abyś odpoczął i czekałem. Nie przyszedłeś. To mnie zasmuciło - ale nadal Cię kocham,
ponieważ jestem Twoim przyjacielem. Widziałem Cię śpiącego zeszłej nocy i chcąc
dotknąć Twoich brwi
rozlałem światło księżyca na Twoją twarz.
Znowu czekałem, chciałem przyjść, abyśmy mogli porozmawiać. Mam tak wiele
prezentów dla Ciebie. Obudziłeś się i pobiegłeś do pracy. Moje łzy były w deszczu.
Gdybyś tylko mnie posłuchał - kocham Cię. Próbuję Ci to powiedzieć przez błękitne
niebo i cichą zieloną trawę. Szepcę to w liściach, na drzewach i w kolorach kwiatów,
wykrzykuję Ci to w strumieniach górskich. Ubrałem Cię w ciepłe promienie słońca
i nasyciłem powietrzem z zapachami natury. Moja miłość do Ciebie jest głębsza niż
ocean i większa, niż największa potrzeba w Twoim sercu. Proszę Cię - porozmawiaj
ze mną, proszę Cię - nie zapomnij o mnie. Chciałbym podzielić się z Tobą tyloma
rzeczami. Nie będę Ci więcej przeszkadzać. To jest Twoja decyzja. Wybrałem Cię i
ciągle czekam, ponieważ Jestem Twoim Przyjacielem. Kocham Cię - Jezus.”
DROGI PRZYJACIELU
22
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
Jest to przypowieść o człowieku, który za wszelką cenę chciał wejść na wysoką górę.
Po latach przygotowań rozpoczął swą przygodę. Podróżował samotnie, gdyż chciał całą
sławę zatrzymać dla siebie.
Rozpoczął wspinaczkę, a gdy światło dzienne zaczęło zanikać, postanowił kontynuować
wspinaczkę. Zapadła noc.
Zapadła noc, okrywając wszystko mrokiem. Księżyc i gwiazdy zasłaniały chmury. Była
zerowa widoczność.
Był zaledwie kilka metrów od szczytu, gdy się poślizgnął, spadł w dół z przerażającą
prędkością. Nie widział nawet swojego cienia w ciemnościach, za to czuł ogromną
moc grawitacji, która przyciągała go ku dołowi. W tak przerażającym momencie przed
oczyma ukazało mu się całe jego życie.
Myślał, że kres jego życia jest już bliski, aż nagle poczuł zaciskająca się linę dookoła
pasa. Zwisał teraz na linie, którą wcześniej przybił do skały.
Z powodu depresji i przerażenia zaczął krzyczeć:
Boże, pomóż mi!
Nieoczekiwanie donośny głos z niebios odpowiedział:
- Co mogę zrobić dla ciebie?
- Uratuj mnie!
- Czy naprawdę myślisz, że mogę ci pomóc?
- Oczywiście Panie!
- Więc przetnij linę…
Nastąpiła chwila milczenia, poczym mężczyzna jeszcze bardziej zacieśnił węzeł.
Ratownicy górscy opowiadali historię o zamarzniętym człowieku, mocno trzymającym
się liny, którą był przywiązany dookoła pasa…
ZWISAJĄCYM PÓŁ METRA NAD ZIEMIĄ!
Więc…
Jak ciasne są twoje liny?
Rozetniesz je?
Zaufaj Bogu!
Albowiem Ja, Pan, twój Bóg, ująłem cię za prawicę, mówiąc ci „Nie lękaj się,
przychodzę ci z pomocą” (Iz 41,13)
Angelika
Wątpliwość
zapoczątkowała koniec
2
Franciszkański Świat
Czym jest żarliwość, Jezu?
... czy to zabieganie każdego dnia, mnóstwo różnych dzieł na Twoją chwałę; praca,
praca... do wyczerpania sił zupełnie. Myślę o naszych braciach i siostrach – o świętych,
którzy się tak spalili dla Ciebie. Sama o tym marzyłam... jednak umieściłeś mnie
tu, w tym zamkniętym klasztorze. Pokazałeś mi też , że niewiele, że nic nie potrafię
uczynić sama z siebie. Czy żarliwość, dążenie do Ciebie i miłość, to czyny jedynie?
Czy nie jest to stała gotowość ducha na Twoje wezwanie, na to co dajesz, na Słowo,
na niespodzianki Twoje? Żarliwość w zupełnym ubóstwie, także pomimo braku dzieł
zewnętrznych... „cichym trwaniem przed Tobą, Panie Jezu, świadczyć, że jest Bóg
– Miłość, dla Którego warto poświęcić wszystko.”
Miłość jest jakby sakramentem
Jej czystość, piękno, dobroć i cisza... samotność, tęsknota
Miłość małżonków, narzeczonych, przyjaciół...
Miłość do Ciebie - Boże mój (powinnam napisać na pierwszym miejscu)
Miłość jest troską o „Ty”, tego pragniesz
„Miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem”
i to, że „ nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół
swoich” tak kochać Jezu, jak Ty, gdy połamałeś Siebie dla nas mówiąc:
„To czyńcie na Moją pamiątkę” i Krew rozlana za nas i za wielu...
Jezu naucz nas prawdziwej Miłości!
Siostra Róża
24
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
Święty Franciszku stań wśród nas
choć pewnie trochę się krępujesz;
sam rzekłeś do braci swych,
by żyć tak, aby biedni świata
nie obawiali się stanąć w naszych progach.
By swoim szykiem i kompetencją
zagubionych nie gubić bardziej.
Progi nasze niech będą niskie, albo wcale
i wzrost mały i jeszcze mniejszy,
by nie zacieniać żyjących w cieniu.
Naucz nas dzisiaj, potrzebujemy tego,
radości i prostego towarzyszenia.
Powtórz nam głośno jak do ptaków
błogosławieństwo ubogich
żyjących z łaski Pana.
Rozpoznaj w nas swoich braci
(spod wielu ambicji i siebie adoracji).
Wywołaj nas z warowni kamiennych,
gdzie nawet gołębie gniazd już nie zakładają,
gdzie twoja pieśń słoneczna
jest zbyt bajeczna
i nikt melodii już nie pamięta,
bo nie brzmi ona racjonalnie.
o. Tarsycjusz
25
Franciszkański Świat
Tak można poznać, czy
sługa Boży ma ducha
Pańskiego:
jeśli jego ciało
nie będzie wynosiło się
pychą - bo ono zawsze
jest przeciwne wszelkiemu
dobru - z tego powodu,
że Pan czyni przez niego
jakieś dobro,
lecz jeśli we
własnych oczach uważałby
się raczej za lichszego i
mniejszego od wszystkich
innych ludzi.
św. Franciszek
26
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
Witajcie Drodzy Narzeczeni,
Małżonkowie i Wszyscy zainteresowani
tematem!!!
Jestem studentką IV roku nauk
o rodzinie w Katolickim Uniwersytecie
Lubelskim. W szczególny sposób
ten kierunek studiów pochyla się nad
rodziną, dlatego chcę z Wami podzielić
się moją wiedzą zdobywaną w toku
studiów. Poza tym, wraz z moim
narzeczonym przeżywamy ten piękny
okres narzeczeństwa, co sprawia, że
temat, który chcę poruszyć, jest mi
jeszcze bliższy.
Myślę, że każdy, kto żyje w
narzeczeństwie i traktuje poważnie
ten czas, chce też dobrze i z miłością
przygotować się do roli żony czy męża,
a później matki lub ojca. Wszystko zaś w
miłości do Boga!
Aby czas ten był autentycznym
przygotowaniem, ważne jest zastanowienie
się nad braniem odpowiedzialności za
nasze przyszłe rodziny już teraz. Jednym
z aspektów tej odpowiedzialności jest
WYBÓR między naturalnym planowaniem
rodziny a antykoncepcją.
W rozważaniach na ten temat
chciałabym ukazać Wam przede wszystkim
skutki stosowania antykoncepcji lub
naturalnego planowania rodziny.
Przypatrzmy
się
najpierw
ANTYKONCEPCJI:
Słowo to złożone jest z anti- przeciw
oraz conteptio - poczęcie. Jak sama
nazwa wskazuje, jest to działanie
przeciw życiu. Małżonkowie są powołani
do współdziałania z Bogiem w akcie
stwarzania nowego człowieka. To
wielki dar i łaska, natomiast stosowanie
antykoncepcji zupełnie nie zgadza się z
tym powołaniem i powoduje grzech ciężki.
Pamiętajcie jednak, że Bóg pozostawia
nam wolność, to my wybieramy!
Przejdźmy teraz do SKUTKÓW
STOSOWANIA ANTYKONCEPCJI.
Oto tylko kilka z nich:
- zatory mózgowe;
- zasklepienie żył;
- guzy wątroby;
- migreny, mdłości;
- nadmierne owłosienie;
- zwiększona tusza;
- stany zapalne narządu rodnego;
- bóle brzucha;
- przedłużające się krwawienia
miesiączkowe;
- mentalność przeciwna życiu;
- brak akceptacji żony jako
matki oraz męża jako ojca wspólnego
dziecka;
- wydawanie dużych
sum pieniędzy na kupno środków
antykoncepcyjnych.
Naturalne
Planowanie Rodziny
KONTRA
antykoncepcja
27
Franciszkański Świat
Dotkniemy
teraz
tematu
NATURALNYCH
METOD
PLANOWANIA RODZINY (w skrócie
NPR).
Są to metody, jak sama nazwa
wskazuje, zgodne z naturą, uwzględniające
naturalny cykl płodności kobiety. Ich
stosowanie jest zgodne z zamysłem
Boga, więc nie powoduje grzechu. Są
to metody często nauczane na kursach
przedmałżeńskich, ale można też sięgnąć
do literatury tematu, którą znaleźć można
np. w księgarniach katolickich.
Stosowanie NPR to postawa,
która ogarnia życie małżonków i troskę o
przyszłe życie dzieci.
NPR opiera się na rozpoznawaniu
faz płodnych i niepłodnych w cyklu. Jeżeli
nie planujecie dziecka, zachowujecie tzw.
wstrzemięźliwość okresową w fazie
płodnej cyklu kobiety.
Do
interpretacji
cyklu
potrzebna jest systematyczna obserwacja
następujących wskaźników:
- obserwacja śluzu szyjkowego;
- obserwacja temperatury;
- obserwacja szyjki macicy ( jest
ona możliwa do obserwacji dopiero po
podjęciu współżycia płciowego).
Już w narzeczeństwie powinno
się zacząć naukę obserwacji. Nie
wszystko musi robić sama kobieta, pomoc
mężczyzny będzie wskazana np. podczas
zapisywania wyników obserwacji na
karcie. Oczywiście może robić to sama
kobieta, jednak chodzi o wyrobienie w
sobie nawyku wspólnej odpowiedzialności
i umiejętności współpracy w tej
dziedzinie.
Przedstawię teraz SKUTKI
STOSOWANIA NPR:
- NPR nie stanowi zagrożenia
dla zdrowia;
- umożliwia wspólne poznawanie
przez parę faz płodnych i niepłodnych;
- zbliża do siebie małżonków czy
też narzeczonych;
- w związku panuje otwartość dla
życia;
- akceptacja ról matki i ojca;
- uczy współodpowiedzialności;
- rozwija miłość;
- nie uszkadza komórek jajowych
ani plemników;
- nie wymaga nakładów
finansowych;
- nie ogranicza małżonków
podczas współżycia i nie rozdziela;
- nie powoduje negatywnych
konsekwencji dla rozwoju poczętego
dziecka.
Podsumowaniem naszych rozważań niech
będą słowa Jana Pawła II z adhortacji
Familiaris Consortio, skierowane do
rodziny chrześcijańskiej w świecie
współczesnym:
„…Bóg, stwarzając mężczyznę i
kobietę na obraz swój i podobieństwo(...)
powołuje
ich
do
szczególnego
uczestnictwa w swej miłości (…) poprzez
ich wolną i odpowiedzialną współpracę w
przekazywaniu życia ludzkiego (…)”.
Podam również kilka pozycji książkowych
omawiających ten temat:
- Jan Paweł II. Familiaris Consortio;
- Naturalne planowanie rodziny. Polskie
Stowarzyszenie
Nauczycieli
NPR.
Red. prof. dr hab. Michał Troszyński.
Warszawa 2006;
- Zarembowie A i B. Szkoła miłości, czyli
jak po ślubie nie być samotnym?. Lublin
2007.
Agnieszka Gołaś
28
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
Ty, Janek, widziałeś? Ci
to mają ciężkie życie. Biegają,
szukają, kupują..., żałują. Łe, weź
nie opowiadaj, że to lubią. Co? A
gdzie tam? Czasu mają sporo, skoro
tak biegają i biegają, tylko ciekawe
dokąd tak pędzą? Coraz szybciej
i szybciej, a dziwnym trafem im
prędzej tym tego czasu coraz mniej.
A to Ci heca! A tak, tu się
z Tobą zgodzę, wchodzą w wir tej
maszyny, która napędza cały interes
przedświąteczny. Kościół z roratami
jest daleko w tyle. Sam widziałem.
W niektórych sklepach, kawiarniach
to już 1 listopada choinki stały,
a potem to wielki bummmm!
Wszędzie
ozdoby,
światełka,
prezenty, świąteczne promocje,
choinki, neony na ulicach. A weź to
kup, a to będzie dla niej najlepsze, a
z nami możesz gadać i gadać, i super
taryfa – tylko kiedy, skoro ciągle w
biegu, bo tu jeszcze tego barkuje i
tamtego. Nie..., myślę, że się mylisz,
tu nie chodzi tylko o to, żeby było
miło. Cały ten cyrk ma wprowadzić
poczucie przynaglenia, bo to już
tuż, tuż. Leć kupuj, bo nie zdążysz,
promocja odzieży, a tu jakiś fajny
sprzęt dvd, matko jak tanio! Byłbym
głupi, gdybym to przegapił. No,
na całe szczęście można pożyczkę
wziąć. Tak, w te święta będe
odpoczywał, wreszcie. Dzicko przy
play station, a ja nadrobię wszystkie
zaległości z filmami. Człowiek
jednak musi wypocząć, nie można
tak gnać i gnać.
Dobrze, że te święta są
i gwiazdor, i jakieś szopki, i
jedzenie wypasione. Szkoda tylko,
że tak szybko potem te dekorcje
likwidują, w kościołach jeszcze
kolędy śpiewają i żłóbki stoją a w
marketach poświąteczna wyprzedaż
towaru. Hm..., chociaż wiesz co,
masz rację. Wtedy to dopiero będzie
tanio, bo kolekcje nie zejdą i trzeba
je upchnąć i ten towar cały co został
po świętach... Ach wtedy na spacer
do centrum... Janek, a jak to u Ciebie
WESOŁYCH ŚWIĄT... BOGATEGO GWIAZDORA...WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO...SMACZNEGO KARPIA...DO SIEGO ROKU...OBY NAM SIĘ...SMACZNEGO JAJKA...BYLE DO
JUTRA... WESOŁYCH ŚWIĄT... BOGATEGO GWIAZDORA...WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO...SMACZNEGO KARPIA...DO SIEGO ROKU...OBY NAM SIĘ...SMACZNEGO JAJKA...BYLE
DO JUTRA... WESOŁYCH ŚWIĄT... BOGATEGO GWIAZDORA...WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO...SMACZNEGO KARPIA...DO SIEGO ROKU...OBY NAM SIĘ...SMACZNEGO JAJKA...
LATARKA
2
Franciszkański Świat
jest, bo mój mały dzisiaj cały czas
mi głowę zawracał, że inne dzieci
mają a on nie..., pytam co mają a
on, no że taka lampka, więc pytam:
jaka do roweru, halogenowa, na
biurko czy taka jak mają na głowach
w górach? A on, że to chyba nie
nazywało się lampka tylko tak
poważnie latarnion. Tak, latarnion,
też się zdziwiłem i że niby dzieci
same go zrobiły? Pomyślałem, może
jakiś ojciec jest elektryk, wziął
dziecko na fuchę i tyle, a mały na
to opowiada, że w kościele świecą.
No tak, masz racje, to lampion,
że też na to nie wpadłem. Jak to
człowiek czasami nie skojarzy...,
no to są te czerwone światełka co
koło tego, no tabernakulumu stoją.
Nie?! Żartujesz? Serio? Hm... to po
co te dzieciaki to na roraty noszą.
I mówisz, że Twoja córa z moim
Jackiem codziennie tak chodzą i
tylko Jacek nie ma tego lampionu?
No wiesz, ale chyba zwariowali,
miesiac do świąt a oni już tym
dzieciom w głowach mieszają, że
już mają myśleć o świętach. No tak,
wszystko jasne a potem kup mi to
albo tamto. Nie dość, że cały tydzień
biegam po tych marketach i próbuję
się do świąt jakoś przygotować, to
przez te roraty, dziecko mi głowę
zawraca o jakiś lampion. A dali by
tym dzieciakom trochę spokoju.
Mówisz, że dzieci się cieszą kiedy
tam idą? Eee. Ja tam w zeszłym
roku to nawet świąt nie poczułem,
ledwo się zaczęły to był Nowy Rok.
No, bo co? Pasterka musi być, bo
tradycja, a potem to już leci. W tym
roku będzie inaczej. Wyśpię się,
odpocznę, filmy pooglądam, z żoną
może wyskoczymy do znajomych
i tak święta zlecą. Dzieciaka babci
podrzucę, mniej hałasu będzie. Ty
poczekaj..., oj przepraszam stary,
Ala dzwoni, muszę lecieć odebrać
Jacka i do dziadków zawieźć a
potem, jeszcze upatrzyłem takie
fajne lampki na choinkę, widziałem
tam, no wiesz..., nie? Dobra
mniejsza o to, lecę, bo mam ryby
zamówione, w tym roku będzie
lepiej niż w zeszłym, na wigilijnym
stole zamiast karpia – łosoś i nawet
dziczyzna, ale pssssyt. To będzie
niespodzianka. Moi nic nie wiedzą.
Dobra uciekam bo sprzed nosa towar
sprzątną, trzymaj się, a i jak bedziesz
zawoził na te roraty nasze dzieciaki
to powiedz mojemu, że mu kupię
policyjną
latarkę
potem a teraz niech
nie marudzi z tym
lampionem.
o. Leonard OFM
WESOŁYCH ŚWIĄT... BOGATEGO GWIAZDORA...WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO...SMACZNEGO KARPIA...DO SIEGO ROKU...OBY NAM SIĘ...SMACZNEGO JAJKA...BYLE DO
JUTRA... WESOŁYCH ŚWIĄT... BOGATEGO GWIAZDORA...WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO...SMACZNEGO KARPIA...DO SIEGO ROKU...OBY NAM SIĘ...SMACZNEGO JAJKA...BYLE
DO JUTRA... WESOŁYCH ŚWIĄT... BOGATEGO GWIAZDORA...WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO...SMACZNEGO KARPIA...DO SIEGO ROKU...OBY NAM SIĘ...SMACZNEGO JAJKA...
0
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
Po tak wstrząsającej
personifikacji substancji alkoholowej
nie należy się chyba dziwić, że np.
żony alkoholików z nienawiścią patrzą
na alkohol, że czują wstręt do osób
pijących. Nie należy też się dziwić
samym alkoholikom, którzy podejmując
drogę trzeźwienia mogą również
odczuwać nienawiść do tej substancji, a
niektórzy wręcz „widzą” na dnie butelki
ukrywającego się szatana. Gdzie zatem
tkwi problem i gdzie szukać prawdziwych
przyczyn wielu dramatów i cierpień
wywołanych alkoholem?
Alkohol jest darem Boga. W
Piśmie św. spotkamy się nawet ze zdaniem
”wino rozwesela serce człowieka”.
Sam Pan Jezus podczas wesela w Kanie
przemienia wodę w wino. A podczas
Ostatniej Wieczerzy podnosi i błogosławi
kielich napełniony winem i przemienia
je w swoją Krew. Mógł przecież wybrać
do konsekracji napój bezalkoholowy, był
bowiem Bogiem i wiedział, że alkohol
przyniesie wiele cierpień. Mógł również w
tym momencie zadziałać profilaktycznie i
ostrzec świat przed niszczącą siłą alkoholu.
Nie uczynił tego, ponieważ problem
rozgrywa się w ludzkim sercu i sięga
również świata ciemności – szatana, ojca
kłamstwa. W tym ludzkim sercu każdego
dnia rozbrzmiewa głos Boga: „czyń to, a
tamtego unikaj”, a w stosunku do alkoholu:
„żyj tak, aby on nie opanował twojego
serca”. Bóg, więc ostrzega każdego z nas,
iż alkohol jest dobry, ale nie na wszystko.
Szatan zaś wmawia współczesnemu
człowiekowi, zwłaszcza młodemu, że
Czy szatan ukrywa się
na dnie butelki z alkoholem?
Alkohol przyniósł wielu milionom ludzi na świecie ogromne cierpienie.
Gdyby alkohol mógł się przedstawić i przemówić, to tak by to mniej więcej
wyglądało: „Przyznać muszę, że byłem i jestem złodziejem w najgorszym,
po ludzku sadząc, wydaniu. Kradnę rodzinie najlepszych ojców i synów.
Kościołowi najwierniejsze dzieci. Ojczyźnie najzdolniejszych obywateli.
Szkole i nauce najtęższe umysły. A jednak cieszę się dotąd wolnością
i mianem najlepszego dobroczyńcy ludzkości, przyjaciela człowieka,
towarzysza jego radości i smutków. Bogatych zamieniam w nędzarzy.
Zdrowych w chorych. Mądrych w głupich. Kołyski w trumny. Miasta w
cmentarze. Któż mnie nie doświadczył? Któż mnie nie zna? I to dziecko
mego przyjaciela – pijaka. Zna mnie poniewierana żona. Znają mnie
dobrze kapłani, załamując ręce nad owocami wieloletniej pracy. Znają
mnie izby wytrzeźwień, sądy, więźenia, ale i szkoły, dyskoteki. Teraz już
chyba nie muszę się bliżej przedstawiać. Mam nadzieję, że i wy nie zrazicie
się do mnie i tylko u mnie szukać będziecie mocy, szczęścia, jakiego szukają
miliony. Mam nadzieję, że was nie zabraknie w mojej armii, z którą od lat
zdobywam… piekło !”
Franciszkański Świat
alkohol jest dobry na wszystko. Jeśli
zatem chcesz się dobrze zrelaksować,
albo masz zły dzień, przeżywasz jakieś
kompleksy, masz problemy z komunikacją
wśród ludzi, jesteś zalękniony i nieśmiały,
wówczas szatan podsuwa nam „cudowne
lekarstwo” na wszystko. Bóg jednak
stale nas ostrzega: „alkohol jest dobry,
ale nie na wszystko!” Przede wszystkim
alkohol nigdy nie jest dobry w sytuacji,
gdy człowiek przeżywa jakieś problemy
życiowe, bolesne stany emocjonalne.
On rzeczywiście zmienia nasze nastroje
na lepsze i poprawia samopoczucie,
ale niestety nie poprawia i nie zmienia
naszego życia. Powrót do życia po
chwilowej zmianie nastrojów, staje się
po pewnym czasie tak dotkliwie bolesny,
że człowiek nie wyobraża sobie dalszego
funkcjonowania
bez
chemicznego
regulatora własnych emocji. Tego typu
kłamliwa filozofia życia prowadzi do
nadużywania alkoholu i wchodzenia
na drogę uzależnienia. Taki stosunek
do alkoholu jest w sposób szczególny
niebezpieczny w wieku dojrzewania,
gdy młody człowiek ma nabywać
umiejętności radzenia sobie z własnymi
emocjami i problemami życia. Ponieważ
jest on na etapie uczenia się i nabywania
tych sprawności, nadużywanie alkoholu
powoduje ogromne zniszczenia w jego
psychice i kompletną bezradność wobec
własnych, bolesnych przeżyć. Dlatego
też w Stanach Zjednoczonych alkohol
sprzedaje się osobom, które ukończyły
21 rok życia!!! Osoba niepełnoletnia
może uzależnić się w ciągu zaledwie
kilku miesięcy. Dziś z przerażeniem
spogląda się na statystyki uzależnień osób
niepełnoletnich, które zamiast przeżywać
radość z osobistego rozwoju i dojrzewania,
muszą cierpieć i leczyć się w klinikach
psychiatrycznych z powodu psychicznych
zaburzeń wywołanych nadużywaniem
alkoholu. Tak szybko współczesny
człowiek może stać się ofiarą kłamstw,
którymi opluwają nasz świat demony z
otchłani piekielnych. A zatem u początku
wszelkich uzależnień tłucze się w głowie
człowieka ta kłamliwa szatańska pokusa:
alkohol, narkotyk może się stać dla ciebie
twoim „chemicznym przyjacielem”, który
jest dobry na wszystko. Gdy człowiek
uwierzy tej błędnej filozofii życia, sięga
coraz częściej po ten „cudowny napój”,
a jego ciało krzyczy wciąż o więcej,
ponieważ pierwszy efekt doznania
psychicznego po upojeniu alkoholowym
tą sama ilością wypijanego alkoholu
nigdy się nie powtarza, więc trzeba
zwiększać dawkę. To koło zamachowe
psychicznego i fizycznego przymusu
picia popycha człowieka w coraz głębsze
fazy uzależnienia.
Tak więc szatan nie ukrywa
się na dnie butelki z alkoholem, lecz
w naszych słabościach, wykorzystując
każdą ich szczelinę, by przecisnąć się
ze swoim kłamstwem. Szatan również
ukrywa się w liberalnych ideologiach,
które nakazują młodemu człowiekowi
wybierać nie to, co wartościowe, co
wymaga wysiłku i samozaparcia, ale
przede wszystkim to, co przyjemne i
łatwe. Przyjemną i łatwą rzeczą jest
sięgać po alkohol lub narkotyk, aby
choć przez chwilę poczuć się lepiej.
Sługa Boży Jan Paweł II zostawił
dla młodych ludzi prostą receptę
życia, by każdy z nas mógł ustrzec się
przed niszczącą trucizną liberalizmu,
kłamstwem szatana i przed samym
sobą: „wymagajcie od siebie, choćby
inni od was nie wymagali”.
o.Gracjan
2
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
Byłem głodny a nakarmiliście mnie...
Jezus przychodzący w ubogich, opuszczonych, głodnych,
bezdomnych... Jezus w człowieku spotkanym.
Trzeba sobie zdać sprawę, że to przyjście i obecność Pana w ubogich
świata, wydaje się niezbyt akcentowane we współczesnej duchowości. To
prawda, znamy słowa Pana, lecz i “poganie” je znają, jeśli interesują się
literaturą czy sztuką chrześcijańską. Trzeba nam zastanowić się (i oby nie
tylko zastanowić) nad realizacją tych słów w naszych życiu. Bowiem Słowo
Pana pada na glebę serc nie po to, by tam tkwić, lecz po to, aby wzrastać i
plon wydawać.
Jak rozumieć Słowa Pana: “Wszystko co uczyniliście jednemu z tych braci
moich najmniejszych, Mnieście uczynili”(Mt 25,40)? Życie nie oszczędza nam dzisiaj
spotkań z biednymi, żebrzącymi, bezdomnymi, głodnymi, alkoholikami, narkomanami,
naciągaczami, oszustami itp. Czy w tych podejrzanych ludziach mamy dostrzegać
Jezusa? Gdzie Go dostrzec, w jakim momencie spotkania; często przecież, np. w
Franciszkański Świat
spotkaniu z alkoholikiem, czy oszustem
nie doświadczamy nic z Boskości
Jezusa, a nawet trudno uchwycić coś z
człowieczeństwa u tych osób. Jednak
są to ludzie, równi w człowieczeństwie,
choć życie ich często nie przypomina tego
- a dzieje się to z winy własnej, częściej
jednak z winy drugiego człowieka...
Myślę, że spotkanie Jezusa, Boga-
Człowieka w ludziach dokonuje się
na wzór spotkania Eucharystycznego.
Przychodząc przed Ołtarz Pana, by spożyć
Jego Ciało, nie widzimy oczyma nic
więcej, jak chleb, smakujemy - chleb, a
jednak nie poddajemy się temu co mówią
zmysły, ponieważ pod tymi przymiotami
ukrywa się sam Bóg. Na ten Chleb należy
patrzeć oczyma wiary, a smakować sercem
gotowym na przyjęcie Miłości. To serce
otwarte na przyjęcie Daru, nie jest w stanie
Go pomieścić i jakby naturalnie dzieli się
Nim, nie z własnego bogactwa, lecz z
tego, które zostało w nim złożone. Tak też
jest z człowiekiem, którego spotykamy,
jest on darem posłanym dla nas nie z
przypadku, lecz z zamiaru Bożego. Jakże
czujnym trzeba być każdego dnia, jakiej
wielkiej wrażliwości potrzeba ze strony
sługi Chrystusa. Bo Pan przychodzi
pod postacią sługi i oby sługa nie stał
się ciemięzcą Pana. Człowiek wiary w
spotkaniu z każdą osobą musi odrzucić to
co podpowiadają zmysły - ponieważ, jak
w przypadku Eucharystii, bardzo nas one
mylą. Sługa Chrystusa dozwala na swoistą
“naiwność” w relacji do spotkanych,
obdarza jakby “kredytem zaufania” nawet
wbrew logice tego świata. Czyż taką
“naiwnością” nie obdarzył nas sam Pan
Jezus Chrystus?
Tego uczy nas Święty Franciszek
- zwłaszcza nas - skoro ośmielamy się
mówić o sobie jako o jego “duchowych
synach”. Obyśmy byli nie tylko z jego
ducha, lecz niech ten duch franciszkowy
działa poprzez nasze ciała. Święty
Franciszek darzył wielkim zaufaniem nawet
ówczesnych złoczyńców, a to szczególne
obdarowanie (przez osobę, która na
pierwszy rzut oka właściwie nie miała
czym obdarować) owocowało przemianą
życia. W ten sposób stawał się narzędziem
pokoju i pojednania; przez swoją wyraźną
postawę życiową wskazywał jasną drogę
do Jezusa swego Nauczyciela. Właśnie
dlatego tajemnica jego skuteczności nie
tkwi w retoryce, wspaniałych hasłach, czy
“lekkiej” jałmużnie, lecz w całkowitym
i autentycznym ubóstwie, a przez to
doskonałej solidarności z potrzebującymi.
Święty Franciszek dostrzegł w “małych”
swego Pana, bo starał się być pośród nich
jeszcze mniejszym. Jego serce chłonęło
z każdej sytuacji życiowej, każdego
spotkania naukę samego Mistrza. Nie
pomijał okazji do spotkania Jezusa w
człowieku. To przecież ubóstwo i pokora
Jezusa Chrystusa pociągnęły go do
przemiany życia. Zaś miejsce jego synów
jest pośród ubogich i wyobcowanych,
aby żyjąc wśród nich być rzecznikiem
sprawiedliwości i pokoju, zwyciężając zło
przez czynienie dobra (por. OEH 12; CG
68,1).
Są to dzieła drobne, bez rozgłosu i reklamy, spełniane w cichości, można by rzec nic
nie znaczące wobec całego hałasu zła. Stąd pewnie to zdziwienie sprawiedliwych
z Ewangelii wg św. Mateusza: “Panie, kiedyśmy Cię widzieli głodnego, a
nakarmiliśmy Cię?” (Mt 25,37 nn) - święte zdziwienie tych, których ręka lewa nie
wiedziała co czyni prawa (por. Mt 6,3).
o. Tarsyjusz
4
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
Drodzy czytelnicy!
Franciszkański Świat jest czasopismem
darmowym, dlatego z serca dziękuje-
my wszystkim, którzy nas wspomagają
materialnie. Obecnie otrzymujemy od
Ludzi Dobrej Woli wsparcie finansowe
w wysokości od 200 do 300 złoty na
jeden numer Franciszkańskiego Świata.
Koszt wydruku jednego numeru (ok.
4000 sztuk) jest jednak znacznie więk-
szy, dlatego dziękując prosimy tych, któ-
rzy mogą i chcą nam pomóc, o wsparcie
finansowe.
redakcja „Franciszkańskiego Świata”
nr naszego konta:
15 1020 4027 0000 1702 0313 6991
z dopiskiem - na Franciszkański Świat
Franciszkański Świat
5
Franciszkański Świat
Franciszkański Świat - pismo Franciszkańskiego Duszpasterstwa Młodzieży prowin-
cji św. Franciszka z Asyżu. Twórcami są bracia i ojcowie z Zakonu Braci Mniejszych oraz czy-
telnicy Franciszkańskiego Świata. Adres korespondecji: Klasztor Franciszkanów ul. Gar-
bary 22, 6-867 Poznań; tel. (0 6) 85 26 00; e-mail: franciszkanskiswiat@tlen.pl.
Osobą
odpowiedzialną
za
całokształt
pisma
jest
o.
Jakub Waszkowiak
OFM.
Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i poprawiania nadesłanych materiałów.
- do użytku wewnętrznego -
Zapraszamy na naszą stronę internetową:
www.franciszkanie.net
Ilustrujące „Franciszkański Świat” zdjęcia - jeśli nie są podpisane, to pozostają bez związku z
treścią artykułów; nie odnoszą się do osób, sytuacji ani autorów tekstów. Są „przypadkowe”,
pochodzą z archiwum redakcji lub od zaprzyjaźnionych osób.
Na pierwszej stronie znajduje się o. Tytus w Asyżu.
Przypominamy, że zasadą prenumeraty „Franciszkańskiego Świata” jest wcześniejsze zgło-
szenie chęci jego otrzymywania. Można to uczynić listownie, telefonicznie lub pocztą elek-
troniczną.
6
Franciszkański Świat
Deus meus et omnia
www.franciszkanie.net