Filozofia i estetyka przyrody
Terminus 28
Terminus.
Denique apud auctores colligere est. Terminum sublimitatis et gloriae symbolum esse, atque etiam disciplinarum
cognitionem interdum pro symbolo referre. Etnim qui atenue decurso spatlo in literis proficerit, et ad tranquillum iam
vitae portum applicuerit, undecumque pntdentissimus effectus. neque secundis intumescit insolenter, neque adversis
pertwbatur, atque in utramque fortunam ita se comparat, ut aequum et indomitum ad omnes casus animum praeferat.
Rerto Valeriano, Hteroglyphica. Basilea 1556
"Można u autorów wyczytać, że Terminus jest symbolem wzniosłości i chwaty, i że również odnosi się niekiedy
symbolicznie do dziedzin poznania [wiedzy]. Kto przebywszy swą drogę osiągnął coś w literaturze i przybił już do
spokojnej przystani życia, ten, posiadłszy głęboką wiedzę o przyczynach wielorakich zjawisk, ani przez chwilę nie
nadyma się pysznie, ani też przeszkody nie wyprowadzają go z równowagi, lecz tak się przygotowuje na przyjęcie
zmiennego losu, ażeby w każdym przypadku okazać ducha zrównoważonego i opanowanego".
GERNOT
BÖHME
Filozofia i estetyka przyrody
w dobie kryzysu środowiska naturalnego
Przelożyl Jarosław Mereck
OFICYNA NAUKOWA WARSZAWA 2002
Podstawa przekładu: Gernot Böhme, Für eineökologische Natuästhetik
Suhrkamp 1989
Gernot Böhme, Natürlich Natur. Über Natur im Zeitalter ihrer technischen
Reproduzierberkeit
Suhrkamp 1992
Na okładce i na s. II reprodukowany jest — jako symbol serii — emblem
Terminus wg: Andrea Alciati, Emblematum Liber, Leiden 1608
Tekst cyt. za Janem Białostockim, Symbole i obrazy ze świata sztuki,
Warszawa 1982, s. 325-326
Redaktor serii Elżbieta Nowakowska-Sołtan
© 1989 by Suhrkamp, Frankfurt/M.
© 1992 by Suhrkamp, Frankfurt/M.
© for the Polish Edition by Oficyna Naukowa S.c. 2002
Z oryginałem porównała, zredagowała oraz indeksy opracowała
Elżbieta Nowakowska-Sołtan
Projekt graficzny okładki i stron tytułowych
Magdalena Maria Gozdek
Publikacja dotowana przez
Ministerstwo Edukacji Narodowej, Warszawa
Druk książki jest wpólfinansowany przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej ze środków Republiki Federalnej Niemiec
Der Druck des Buches wurde von der Stiftung für deutsch-polnische Zusammenarbeit mitfinanziert aus den Mitteln der
Bundesrepublik Deutschland ISBN 83-88164-49-X
Spis treści
Stanislaw Czerniak:
Gernota Böhmego antropologizacja estetyki...... VII
Filozofia i estetyka przyrody w dobie kryzysu środowiska naturalnego
Wstęp............................................... 3
Estetyka przyrody — perspektywa?............... 12
Piękna przyroda i dobra przyroda................. 29
1. Piękno jako wskaźnik dobrej przyrody? 29; 2. Cierpienie z powodu społeczeństwa i mieszczańska estetyka przyrody 33; 3.
Piękno jako pokarm 38; 4. Estetyka jako część ekologii 41
Relacja człowiek-przyroda na przykładzie miasta 46 1. Preludium 46; 2. Odniesienie do tego, co zewnętrz ne 50; 3.
Stosunek powierzchowny 52; 4. Stosunek wewnętrzny 61
Znaczenie ogrodu angielskiego i jego teorii
dla rozwoju ekologicznej estetyki przyrody ....... 66
1. Ideały przyrody 66; 2. Typy ogrodów 68; 3. Technika przymierza 71; 4. Sztuka w przymierzu z przyrodą 73; 5.
Ekologiczna estetyka przyrody 77
Aporie naszej relacji do przyrody.................. 81
1. Rzekome oczywistości 81: 2. Klasyczne opozycje 84; 3. Utracone oczywistości 89; 4. Stawie czoło problemowi
«przyroda» 97
VI
Czym jest przyroda? Charaktery przyrody
z punktu widzenia nowożytnej nauki ............. 100
1. Odwołanie się do przyrody 100; 2. Co jest przedmiotem nauk przyrodniczych? 104; 3. Charaktery przyrody 107; 4.
Charaktery przyrody i współczesna nauka 114; 5. Zakończenie 123
Ciało: przyroda, którą jesteśmy ................... 124
1. Filozofia przyrody i filozofia ciała 124; 2. Przyroda: byt, którym sami jesteśmy 126; 3. Bycie sobą 129; 4. Być
samemu przyrodą 131; 5. Zakończenie 141
Przyroda w epoce możliwości
jej technicznej reprodukcji ........................ 144
l. Wprowadzenie 144; 2. Hybris? 147; 3. Przyroda i technika 151: 4. Przyroda i sztuka 155; 5. Przyroda, którą sami
jesteśmy 160; 6. Zakończenie 163
Sztuczna natura ................................... 165
1. Wprowadzenie 165; 2. Wytwory techniki i sztuki powinny być takie jak przyroda — powinny być sztuczną
przyrodą 166; 3. Ani technika, ani sztuka nie są „sztuczne" 171: 4. Sztuczna natura 174; 5. Sprzeciw wobec
sztuczności 178; 6. Opuścić stan natury? 181
Słownik terminologiczny .......................... 184
Indeks osób ........................................ 186
Indeks pojęć i terminów ........................... 190
Nota o pierwodrukach ............................. 195
Nota biograficzna .................................. 197
Publikacje Gernota Böhmego....................... 198
[VII] Gernota Böhmego antropologizacja estetyki
Gernot Böhme jest długoletnim profesorem filozofii na Uniwersytecie Technicznym w
Darmstadt o bardzo bogatym i wielowątkowym dorobku filozoficznym. W jego twórczości
wyróżnić można kilka korespondujących ze sobą faz rozwojowych.
W latach siedemdziesiątych, gdy jako asystent w Instytucie im. Maxa Plancka w Starnbergu
współpracował z Carlem Friedrichem von Weizsäckerem i Jürgenem Habermasem, zajmował
się głównie filozofią nauki, usiłując w swej koncepcji „finalizacji nauki”
Popperowską (korespondencyjną) i Kuhnowską (niekorespondencyjną) koncepcję rozwoju
teorii naukowych. W jego publikacjach z tego okresu, w którym ukazało się pod jego
współredakcją kilka prac zbiorowych
, dominują rozważania na temat społecznych uwarunko-
wań rozwoju nauki oraz szczegółowych epistemologicznych i metodologicznych aspektów i
problemów poznania naukowego. W wydanym w 1993 roku zbiorze artykułów Am Ende des
Baconschen Zeitalters Böhme powraca raz jeszcze do tej problematyki, opatrując wybór
swych najważniejszych rozpraw z filozofii nauki, rozpro
szonych do tej pory w
czasopiśmiennictwie fachowym, retrospektywną przedmową.
W latach osiemdziesiątych ukazuje się obszerna praca Böhmego o Kancie, Dos Andere der
Vernunft (jej współautorem jest brat Gernota, Hartmut Böhme, teoretyk literatury z Uniwersytetu
Hamburskiego), w której Autor ukazuje kulturową i psychologiczno-osobowościową genezę
filozofii Kanta. Nawiązywać do tego tekstu będzie znana czytelnikowi polskiemu Antropologia
filozoficzna. Ujęcie pragmatyczne, zawierająca bardzo liczne odwołania nie tylko do
antropologicznych wątków filozofii Kaniowskiej. Filozofią Kanta zajmie się Böhme ponownie w
zbiorze artykułów Philosphieren mit Kant (1986). Aktualną listę historyczno-filozoficznych prac
Böhmego, na której znalazła się również rozprawa o Sokratesie (Der Typ Sokrates, 1988), zamyka
wprowadzenie do filozofii Plantona, Plantons Zeitlehre. Eine Einführung in seine theoretische
Philosophie, z roku 1996.
W latach dziewięćdziesiątych zainteresowania filozoficzne Böhmego koncentrują się na
zagadnieniach estetycznych i etycznych. Jako najbardziej oryginalne jawią się tu bez wątpienia
jego prace z zakresu estetyki, którą wiąże z filozofią przyrody pod szyldem „ekologicznej estetyki
przyrody". Na tym tle rozwija znaną już z Antropologii... koncepcję „atmosfer" (Atmosphäre.
Essays zur neuen Ästhetik,
2
1995). Na pograniczu filozofii przyrody i kultury sytuuje się wydana
przez braci Böhme w 1996 roku książka Feuer, Wasser, Erde, Luft. Eine Kulturgeschichte der
Elemente. Dociekania te zyskują wymiar fenomenologiczny w projekcie „fenomenologii
przyrody"
. Współcześni docenili szczególnie ten właśnie fragment filozoficznej spuścizny
Böhmego. W roku 1998 ukazuje się poświęcona mu księga pamiątkowa pod nieprzypadkowym
tytułem Naturerkenntnis und Natursein.
Pobocznym, ale ważnym wątkiem twórczości Böhmego jest w tym okresie również propedeutyka
filozofii, której poświęcił książkę Weltweisheit, Lebensform, Wissenschaft. Eine Einführung in die
Philosophie (1994). W 1997 roku publikuje Ethik im Kontext, przeglądową rozprawę z zakresu
etyki, w której skupia uwagę na cywilizacyjnym kontekście moralności oraz typach argumentacji
etycznej. Na pograniczu etyki i filozofii przyrody sytuują się dwie najnowsze prace książkowe
Böhmego — Bios/Ethos z roku 1999 oraz wydane wraz z Günterem Altnerem i Heinrichem
Ottem Natur Erkennen und Anerkennen. Über Ethikrelevante Wissenszugänge zur Natur z roku
2000.
* * *
Kim jest —jako uczestnik swoistego podziału pracy dyscyplin filozoficznych — Gernot Böhme?
1
Por. Stanisław Czerniak, Gernota Böhmego koncepcja stadiów i alternatyw rozwoju nauki, w: Rozwój nauki a
społeczny kontekst poznania, Józef Niżnik (red.). Warszawa 1987, s. 35-52.
2
Por. prace zbiorowe w zamieszczonym na końcu książki wykazie publikacji Gernota Böhmego, opatrzone
dokładnym opisem bibliograficznym.
3
Phänomenologie der Natur. G. Böhme, Gregor Schiemann (Hrsgs), Suhrkamp, Frankfurt/M. 1997.
4
Naturerkenntnis und Natursein. Für Gernot Böhme, Michael Hauskeller, Christoph Rehmann-Sutter, Gregor
Schiemann (Hrsgs), Suhrkamp, Frankfurt/M. 1998.
Najbardziej frapujący w jego życiorysie filozoficznym wydaje się mariaż zainteresowań i
kompetencji historyka filozofii i filozofa nauki z twórczymi ambicjami na obszarze antropologii
filozoficznej i estetyki. Badacz zamierzchłych często i obcych duchowi współczesnego przyro-
doznawstwa stadiów rozwoju nauki (chemia Arystotelesa, teoria barw Goethego)
wydobyć z nich treści, którym nadaje nowy sens i niejako odkrywa na nowo ich utraconą
poznawczą użyteczność w ramach rozwijanych przez siebie projektów filozoficznych, za-
wierających nową wykładnię filozofii człowieka i filozofii piękna. Böhme-historyk sztuki nie
zamierza zastępować współczesnej nauki nowym odczytaniem teorii naukowych
zdezawuowanych przez sam postęp w nauce, ale odczytanie to stanowi dlań ważny trop w od-
słanianiu zapoznanych przez człowieka współczesnego „stanów" czy „wymiarów"
człowieczeństwa. Dawne teorie naukowe wyrażały bowiem, jego zdaniem, pewne istotne ludzkie
doświadczenia, można by rzec, „potenc
je antropologiczne”, które zostały wyrugowane przez
ów postęp i towarzyszący mu pochód cywilizacji w sferę nieświadomości indywidualnej i
zbiorowej
Daje tu o sobie znać historyzm Böhmego, żywione przezeń przekonanie, iż nie ma jednej —
uniwersalnej, ponadhistorycznej — istoty człowieka
, i że, przeciwnie, człowieczeństwo jawi
się jako fenomen par exellence historyczny, opisywalny wyłącznie w języku uwypuklającym
historyczne wzory czy modele człowieka, takie np. jak człowiek homerycki czy człowiek
cywilizowany późnego średniowiecza
. Böhme nie ogranicza jednak roli filozofa do
sporządzania rejestru historycznych wcieleń tego, co ludzkie. Zajmuje postawę oceniającą i
czyni swe stanowisko filozoficzne punktem wyjścia krytyki antropologicznej. Ze szczególną
stanowczością krytyce tej poddawana jest w jego pracach antropologia racjonalistyczna,
model homo sapiens, ideał człowieka racjonalnego, tzn. dystansującego się wobec własnej
cielesności i koncentrującego na zabiegach eksploatatorskich wobec otaczającego go świata
przyrody. Ostrze krytyki godzi przy tym nie tylko w oświeceniowy kult rozumu, lecz
również, a może przede wszystkim, w leżące u jego podstaw złudzenie, że antropologia homo
sapiens jest z natury rzeczy antropologią najdoskonalszą, na)dojrzalszą historycznie czy też
wręcz będącą świadectwem ostatecznego spełnienia się τέλος dziejów (teleologia Hegla). W
racjonalizmie irytuje Böhmego przede wszystkim owa niezdolność do autorelatywizacji wła-
snego światopoglądu, do uznania go za jedną z wielu historycznych artykulacji samowiedzy
antropologicznej.
Irytacje te dochodzą również do głosu w dwóch tomach artykułów, które stały się
bibliograficzną podstawą niniejszego wyboru prac Böhmego: Für eine ökologische
Naturästhetik z roku 1989 (W obronie ekologicznej estetyki przyrody) oraz Natürlich Natur.
Über Natur im Zeitalter ihrer technischen Reproduzierbarkeit z roku 1992 (Wolimy
naturalnie naturę. Przyroda w epoce możliwości jej technicznej reprodukcji). Jeśli by
rozłożyć zawarty w tych tekstach globalny projekt filozoficzny na subdyscyplinarne czynniki
pierwsze, to mielibyśmy tu do czynienia z próbą reinterpretacji związków pomiędzy estetyką,
antropologią filozoficzną, filozofią przyrody i ontologią, której zwieńczeniem staje się
również swoiste rozumienie ekologii.
Ta ostatnia bowiem nie sprowadza się dla Böhmego do całokształtu technik i zabiegów
ochrony przyrody. Nie chodzi w niej po prostu o to, by dostarczać merytorycznych i
ideologicznych uzasadnień dla (skądinąd nader słusznego) poszerzania listy parków
narodowych czy rezerwatów przyrody. W toku ewolucji biologicznej i historycznej ludzkiego
5
Por. G. Böhme. Alternativen der Wissenschaft, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1980, s. 101-123 i 123-154.
6
Por. tamże, rozdział Wissenschaft und Verdrängung. Ansätze zu einer psychoanalitischen Erkenntniskritik, s.
54-81.
7
Por. S. Czernlak, Pomiędzy Szkota Frankfurcką a postmodernizmem. Antropologia filozoficzna G. Böhmego
na tle klasycznych stanowisk antropologii filozoficznej XX wieku, w: G. Böhme, Antropologia
filozoficzna.Ujęcie pragmatyczne, tłum. P. Domański, wstęp S. Czer-niak. IFiS PAN, Warszawa 1998, s. XXV-
XXVII.
8
Por. tamże, rozdział Antropologia historyczna, s. 217-231.
gatunku przyroda uspołeczniona została, zauważa Böhme, w takim stopniu, że restytucja czy
też zachowanie stanu jakkolwiek pojętej pierwotnej natury a także powrót do niej wydają się
niemożliwe. Nie znaczy to jednak, z drugiej strony, że filozofująca i szukająca estetycznej
tożsamości ekologia winna zadowalać się „upiększaniem" cywilizacji przy użyciu
„naturalnych rekwizytów", a więc że np. ideę sumienia ekologicznego można sprowadzić do
reklamy botanicznych akcentów w wielkomiejskich pasażach. Dla Böhmego paradoksalnym
punktem wyjścia wszelkiej filozoficznej debaty wokół statusu ekologii jest ludzkie ciało, a
więc ten fragment przyrody, którą, jak podkreśla, „sami jesteśmy”
. Nowa świadomość ekolo-
giczna to nowa samowiedza „ucieleśnienia człowieczeństwa", a zarazem nowa świadomość
cielesnych związków człowieka z przyrodą. Nie tylko zatem przyroda w rezerwatach, lecz
również ludzkie ciało powinno podlegać ochronie, czyli winno zostać dowartościowane w
jego fundamentalnej, niezbywalnej roli nośnika człowieczeństwa. Wszelka ekologia ma dla
Böhmego sens humanistyczny — służy reintegracji człowieka z przyrodą wokół niego i w
nim samym. Nie sprowadza się do technokratycznego programu ochrony zasobów na-
turalnych w duchu Raportów Rzymskich, lecz polega na dogłębnej zmianie relacji człowieka
rozumnego wobec tego, co go przyrodniczo otacza i w owym otoczeniu zakorzenia.
Tradycja filozoficzna, którą Böhme poddaje szczególnej krytyce — nowożytna
postkartezjańska teoria poznania i klasyczna filozofia niemiecka — uczyniły ludzką
cielesność dalekim tłem duchowej natury człowieka. Funkcje ludzkiej zmysłowości sprowa-
dzono w tej filozoficznej tradycji do gromadzenia materiału dla konstrukcyjnej pracy
czystego intelektu. Dualizm Kartezjański usytuował cielesność w zbiorze maszyn. Kant uznał
cielesność za siedlisko żądz, na których kiełznaniu i tłumieniu zasadza się aktywność ro-
zumnej dobrej woli, poszukującej źródeł prawd moralnych poza sferą ciała i wywodzącej się
zeń „interesowności". Nowożytna deprecjacja ludzkiego ciała zaważyła przy tym, co
podkreśla Böhme, na sposobie obcowania człowieka nowożytnego z naturą jako taką.
Podobnie jak ludzkie ciało stało się tym, co „zewnętrzne wobec duszy", natura stała się
„zewnętrznością", opozycją kultury. Duchowy kontakt z przyrodą, wykraczający poza
horyzont produkcji materialnej i zaspokajania potrzeb fizycznych, sprowadzony został do
zabarwionej emocjonalnie kontemplacji krajobrazu — tego, co aspołeczne, pre-kulturowe —
za murami miast. Böhme przyjmuje tu milcząco tezę Joachima Rittera, że charakterystyczny
dla drugiej połowy osiemnastego stulecia kult krajobrazu był wyrazem pragnienia
kompensacji
narastającego zagubienia człowieka pośród coraz bardziej wymykających się
mu z rąk, „alienujących się” — jak powie Marks — wytworów jego aktywności gatunkowej
oraz stopniowego zatracania się w abstrakcyjnych rolach nosiciela „siły wytwórczej”.
Kontemplacja natury — rzekomej oazy tego, co dziewicze i nieskalane „złem” nowej
cywilizacji — miała stanowić panaceum na wcze-snokapitalistyczne napięcia egzystencjalne i
społeczne. Takie kompensacyjne zwrócenie się człowieka ku naturze jest wszakże mało
skuteczne (bo kontemplacja krajobrazu nie jest w stanie owych niepokojów egzystencjalnych
uśmierzyć), co więcej zaś, zakładana tu „komunia” człowieka z naturą ma charakter pozorny,
zasadza się bowiem na zbiorze zabiegów intelektualnych służących ocenie przyrody w sądach
smaku. Sąd o przyrodzie (jej pięknie i wzniosłości) wyrastał w oczach ludzi oświecenia z
dystansu wobec niej, z tym zaś, wobec czego zachowujemy dystans, nie jesteśmy w stanie w
pełni się zjednoczyć czy utożsamić.
Böhme poddaje zatem w tym kontekście surowej krytyce estetykę Kantowską i Heglowską
tę pierwszą za programowy intelektualizm i moralizację ludzkiego obcowania z naturą, tę
drugą — za redukowanie estetyki do estetyki dzieła sztuki, a więc za uznanie zawartego w
9
Por. w niniejszym tomie, s. 126.
10
Por. Joachim Ritter, Krajobraz. O postawie estetycznej w nowoczesnym społeczeństwie, w: Szkoła Rittera.
Studia z filozofii niemieckiej, t. II. S. Czerniak, Jarosław Rolewski (red.), Toruń 1996, s. 45--67.
11
Por. w niniejszym tomie s. 12-15 i 33-37.
nim piękna za nadrzędne kryterium estetyczne, w świetle którego piękno przyrody ma się tak
do piękna sztuki jak innobyt do bytu. Dla racjonalistycznej epistemologii i estetyki natura ma
w rezultacie status „tego, co inne", w gruncie rzeczy obce wysokiej kulturze duchowej,
budzące wprawdzie w człowieku tęsknotę za głębszym kontaktem, tęsknotę nierealizowalną
wszakże na gruncie dualistycznego światoobrazu, który separował duszę od ciała,
człowieczeństwo od zwierzęcości, kulturę od natury.
Tak postrzegane fiasko nowożytnego powrotu człowieka do natury staje się dla Böhmego
punktem wyjścia projektu ekologicznej estetyki przyrody. Estetyka traci w tym ujęciu swój
klasyczny status wiedzy o wartości dzieła sztuki — jawi się zaś jako namysł nad samo-
poczuciem człowieka w jego przyrodniczym otoczeniu. Jeśli można mówić tu o
doświadczeniu estetycznym, to kreowane byłoby ono przez ludzką zmysłowość pojmowaną
nie jako recepcja danych wrażeniowych, lecz jako „obecność cielesna", zdolność człowieka
do emanowania z siebie, jak zakłada Böhme, swoistych „atmosfer" i jednoczesnego
„otwierania się na „charaktery", „obiektywne jakości uczuciowe" otoczenia
. To, co
estetyczne, pojawiałoby się w spotkaniu atmosfer z charakterami, w emocjonalnym
zestrojeniu ludzkiej subiektywności i fluidów przyrody.
Kluczową ilustracją tak pojmowanej przestrzeni doświadczeń estetycznych jest dla Böhmego
ogród angielski jako przykład dzieła sztuki, które nie naśladuje przyrody, ale „jest"
przyrodą
. Ogrodnik-artysta, projektant ogrodu angielskiego, nie pragnie wtłoczyć roślin —
jak to ma miejsce we francuskiej sztuce ogrodniczej wieków XVI-XVIII — w sztywny gorset
figur geometrycznych. Fragmenty ogrodu angielskiego — kępy drzew, sadzawki, łąki —
stanowią suwerenne całości, w których przyroda niejako sama „rozstrzyga" o swym
wyglądzie w naturalnych procesach wzrostu. Z drugiej strony jednak „wkładem" estetycznym
ogrodnika jest tu kreowanie „charakterów" krajobrazu poprzez swoiste zestawianie i
kojarzenie przestrzenne poszczególnych elementów przyrody kreujących tło ogrodu.
Krajobraz może być bowiem — z natury swej — posępny, melancholijny bądź podniosły lub
radosny — w zależności od gry (zagęszczenia, rozproszenia) świateł, cieni, barw i kształtów.
Nastroje krajobrazowe nie są zatem wyłącznie subiektywną przypadłością ludzkiego
doświadczenia i poznania, jak to wynikałoby z założeń nowożytnej epistemologii z jej
kategorią „jakości wtórnych". Böhme będzie mówił o ich — częściowo co najmniej —
obiektywnym charakterze, o tym, że człowiek nie tyle doświadcza ich zmysłowo w sensie
uchwytywania subiektywnych danych percepcyjnych, ile dostaje się pod ich wizualny wpływ,
a więc podlega ich określonemu oddziaływaniu, które może zasadniczo zmieniać jego samo-
poczucie w danym momencie. Ktoś, kto swój aktualny nastrój określiłby jako radosny, może
np. nieoczekiwanie znaleźć się w polu oddziaływań krajobrazu melancholijnego i ów
melancholijny nastrój zaczyna mu się „udzielać", znajdując subiektywne przedłużenie w na-
głej erupcji melancholii kontemplującego go podmiotu.
Sytuacja taka ma dla Böhmego dalekosiężne filozoficzne konsekwencje. Najbardziej
oczywiste z nich mają charakter estetyczny i antropologiczny zarazem: natura traci splendor
tego, co wzniosie obce i zewnętrzne wobec ludzi i ich bytu społecznego, przeciwnie, zaczyna
jawić się jako „partner" współkreujący ludzkie doświadczenie, władny przestrajać ludzie
emocje i stany wewnętrzne. Kontemplacja estetyczna jest w tym ujęciu rodzajem symbiozy
cielesności i obiektywnych jakości estetycznych, wspomnianych już „charakterów" natury (jej
piękna, wzniosłości, grozy i in.). Ludzkie ciało otwiera się na przyrodę swą zmysłowością, a
ta ogarnia go swymi emanacjami.
Ów szczególny stan antropologiczno-estetyczny ma jednocześnie ważne odniesienia
12
Por. w niniejszym tomie s. 37 oraz G. Böhme, Atmosphäre, rozdział Atmosphäre als Grundbegriff einer neuen
Ästhetik, s. 21-49.
13
Por. rozdział Znaczenie ogrodu angielskiego i jego teorii dla rozwoju ekologicznej estetyki przyrody, w
niniejszym tomie. s. 66-80.
ontyczne. Przyjmowanym przez Böhmego założeniem ontycznym owego związku człowieka
z przyrodą jest bowiem teza, iż rzeczy mają swe „wyrazy”, „fizjonomie”, że ich obecność w
polu ludzkiej zmysłowości nie da się zredukować do usytuowania czasoprzestrzennego. Autor
Natürlich Natur nawiązuje tu do renesansowej koncepcji Paracelsusa, który zakładał, że w
każdej rzeczy manifestuje się — poprzez tzw. „sygnatury" — jej ukryta istota
14
. Piękno
krajobrazu nie jest zatem jego akcydensem, czymś, co przysługuje — niczym podzielność
przez dwa liczbie cztery — jego materialnemu substratowi, lecz rodzajem ekstazy, wyrazem
ukrytego wnętrza natury
15
. Wyraz uzna Böhme w konsekwencji za podstawową kategorię
ontyczną, przynależną do głębokiej struktury bytu. Zdolność ekspresji ma przy tym, rzecz
jasna, na równi z przyrodą również ludzkie ciało. Dlatego też piękno cielesne jest ważnym
tematem estetycznych rozważań Böhmego
l6
, który dowodzi, że doświadczenie estetyczne
piękna ma swe źródło w „byciu ogarnianym" przez piękno, w „stawaniu się pięknym" w
medium piękna, które emanuje z wybranych ludzi i konfiguracji przyrody
17
.
Ważną, jeśli nie kluczową kategorią ekologicznej estetyki przyrody Böhmego staje się pojęcie
mimesis, które nie odnosi się jednak — jak w klasycznym użyciu tego terminu — do
naśladowania przez artystę natury w dziele sztuki, lecz do stanu zestrojenia ludzkiej
cielesności i jej poruszeń emocjonalnych z charakterami przyrody. Böhme idzie tu ideowym
śladem twórców Szkoły Frankfurckiej, Maxa Horkheimera i The-odora W. Adorna, którzy
kategorii tej przypisywali wiodącą rolę w swej filozoficznej krytyce współczesności.
Mimesis, zwrócenie się człowieka ku temu, co w przyrodzie indywidualne i niepowtarzalne,
miało w ich oczach
14
Por. G. Böhme, Für eine ökologische Naturästhetik, rozdział Sprechende Natur. Die Signaturlehre bei Paracelsus und
Jacob Böhme s. 121-141.
15
Por. G. Böhme, Atmosphäre..., rozdział Dos Ding und seine Ekstasen, s. 155-177.
16
Por. G. Böhme, Natürlich Natur, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1992, rozdział Schön-Sein, s. 160-181.
17
Por. G. Böhme, Antropologia filozoficzna..., rozdział: Piękno i inne nastroje, s. 165-178.
XVII
wyzwalać go spod dyktatu abstrakcyjnych pojęć typowych dla racjonalistycznej kultury i
cywilizacji. Estetyczna, mimetyczna kontemplacja przyrody przeciwstawiona tu zostaje
produkcji towarów, w strukturze której przyroda jest wyłącznie abstrakcyjną „materią",
tworzywem służącym do wypełniania gotowych matryc produktów. Producent i konsument
— ci główni nosiciele i świadkowie rewolucji przemysłowej — tracą zdolność rozpoznawania
konkretu we wszystkich jego niepowtarzalnych opalizujących postaciach, skupiając się na
opanowywaniu świata zewnętrznego i zaspokajaniu swych „reprodukcyjnych" (a więc
podporządkowanych potencjałowi wytwórczemu) potrzeb. Na pierwszy plan w tym swoistym
procesie przemiany materii wysuwają się abstrakcyjne narzędzia ekspansji technicznej (vide
wykorzystywane przez inżyniera matematyczne modele wyjaśniania zjawisk) oraz mody
kultury masowej. Zarówno technika jednak, jak i moda są obojętne wobec tego, co
niepowtarzalne w sferze rzeczy i ludzkich przymiotów. Jedynie w aktach estetycznej mimesis
możliwy jest kontakt z przyrodą pojmowaną nie jako „czyste" tworzywo, ale quasi-partner
komunikacji. Akty te reindywidualizują przy tym również sam podmiot, unieczynniając w
nim abstrakcyjne charakterystyki nosiciela mód i procesów produkcyjnych.
Owa formuła komunikowania się człowieka z przyrodą w doświadczeniu mimetycznym ma
jednak w filozofii Adorna i Horkheimera — rzecz paradoksalna — dość abstrakcyjny, a po
części i spekulatywny charakter. Horkheimer — w nawiązaniu do Benjaminowskiej koncepcji
„prawdziwych imion rzeczy" nadanych im w okresie rajskim przez Boga i zapoznanych
następnie przez semantyki języków cywilizowanych — będzie apelował o ponowne ich
odsłonięcie w aktach mimesis, której naturę opisuje wszakże nie tyle w języku odwołującym
się do współczesnej estetyki, ile w terminologii zaczerpniętej z etnografii kultur
animistycznych. Mimesis ma w tym ujęciu zatem podwójnie abstrakcyjny cha
rakter: jawi się
jako cecha jakiegoś nowego, czekającego na kulturową kreację języka post-racjonalistycznego, z
drugiej strony zaś rozpatrywana jest jako wyróżnik przedcywilłzacyjnej mentalności
animistycznej
18
.
Böhme natomiast nie tylko dostarcza współczesnych egzempliflkacji opisywanych przez siebie
wzorów związków numerycznych człowieka z przyrodą (ogród angielski jako źródło swoistych
doznań estetycznych, ale również pewne typy sztuki współczesnej
19
), lecz pogłębia samą
koncepcję mimesis o wspomniany wymiar ontyczny, szuka wreszcie sojuszników w koncepcjach
pokrewnych, takich jak idea podmiotowości przyrody rozwijana przez Herberta Marcusego czy
formuła „przymierza z przyrodą" Ernsta Blocha
20
. Przydaje to jego stanowisku legitymacji
historyczno-filozoficznych, czyniąc je kolejną artykulacją rozwijającego stopniowo swą toż-
samość prądu filozofii współczesnej.
* * *
Nie miejsce tu, w szczupłych ramach wstępu, by rozwijać uwagi polemiczne pod adresem
prezentowanych w nim koncepcji. Uważam zresztą, że wszelka ewentualna krytyka stanowiska
Böhmego musiałaby być poprzedzona pochwałą zalet jego warsztatu filozoficznego oraz
ogromnej erudycji idącej w parze z eseistyczną lekkością pióra, a także z wyobraźnią, nastawioną
niejako na odkrywanie zaskakujących pomostów filozoficznych pomiędzy różnymi sektorami
przyrodoznawstwa i humanistyki. Napomknąć chciałbym wszakże o pewnym charakterystycznym
rysie tej filozofii, którego autor zapewne wyraźnie nie dostrzega, z pewnością zaś nie eksponuje w
obrębie autoanalizy. Otóż rysem tym
18
Por. S. Czerniak, Pomiędzy socjologią wiedzy a teologią negatywną. Filozofia Maxa Horkneimera, Ossolineum, Wrocław
1990, podrozdział Oblicza'mimesis; s. 107-114.
19
Böhme mówi np. o udziale w powstawaniu dzieła sztuki, a nie tylko w jego prezentacji, czynników takich jak wiatr,
światło, warunki pogodowe, por. w niniejszym tomie s. 24.
20 Por. w niniejszym tomie s. 22-23.
XIX
jest swoista utopłjność jego ekologicznej estetyki, jeśli pojmować ją nie tylko jako filozoficzny
program metaestetyczny, lecz przede wszystkim jako projekt antropologiczny o krytycznych
ambicjach. Rzecz w tym bowiem, że można sobie wprawdzie dość łatwo wyobrazić, że estetyka
ekologiczna mogłaby zdetronizować w świadomości elit intelektualnych Zachodu (na jakiś czas
przynajmniej) dawną estetykę sądów smaku (jeśli założyć jednocześnie, że na przełomie
tysiącleci i na tle kolejnych awangard artystycznych XX wieku nie jest to już przeciwnik
wyłącznie urojony). O wiele trudniej wyobrazić sobie natomiast, że nowe, „ekologiczne"
doświadczenia estetyczne w rozumieniu Bohmego wykreują nowego człowieka w znaczeniu
podmiotu, który byłby zdolny do całkowitej ekologicznej restrukturalizacji swego potocznego
doświadczenia. Niespójność bowiem pomiędzy aktami mimesis doświadczanej na łonie przyrody
pod postacią ogrodu angielskiego a zbiorem niemimetycznych aktów obecności człowieka w
kulturze i cywilizacji współczesnej jest olbrzymia i nie bardzo wiadomo, co mogłoby ową
przepaść skutecznie zasypać. Spacer w ogrodzie angielskim to dla współczesnego człowieka
jeden z możliwych, związanych z indywidualnymi preferencjami, wyrafinowanych sposobów
spędzania czasu wolnego. Czy istnieje wszakże skuteczny mechanizm transmisji, który mógłby
uczynić tego typu ekologiczny wzorzec doświadczenia modelem dającym się zastosować do
całego horyzontu doświadczeń w danej niszy kulturowej?
Utopijna jest tu zatem wiara w moce sprawcze doświadczeń intensywnych wprawdzie, ale
rzadkich i artykułowalnych jedynie na rubieżach głównego nurtu cywilizacji. Inaczej mówiąc,
estetyczny rodowód postulowanych przez Bohmego między wierszami jego ekologicznej estetyki
przyrody nowych stosunków społecznych i zapośredniczonego przez nie nowego stosunku
człowieka do natury wydaje się prognozą wątpliwą. By użyć tu języka fizyki — mimetyczna więź
podmiotu kontemplacji estetycznej z krajobrazem ma status wiązań o słabym charakterze (niczym
siły elektryczne wiążące elektrony). Ich energia jest znikoma w porównaniu z energią drzemiącą
w strukturze mocnych związków fizycznych cechujących jądro atomu. Tylko wielkie energie
indywidualne i społeczne wszakże mogłyby zainicjować przeobrażenia ludzkiej tożsamości, o
które Böhmemu chodzi i które czyni on punktem odniesienia swej ekologicznej estetyki przyrody
jako filozoficznego fundamentu antropologii filozoficznej.
Ciężar (nie tylko gatunkowy zresztą) tej ostatniej wydaje się zbyt wielkim brzemieniem dla —
pięknych wprawdzie, ale zbyt anielskich — ramion estetyki.
Stanislaw Czerniak
Filozofia i estetyka przyrody
w dobie kryzysu środowiska naturalnego
Wstęp
I
„Wiele bowiem zależy od tego, z jakiej strony zbliżamy się do jakiejś formy wiedzy, do
jakiejś gałęzi nauki, przez którą bramę wchodzimy"
1
. W swojej nauce o barwach Goethe
pokazał, że zdanie to mogłoby zostać sformułowane jeszcze mocniej: Bardzo wiele zależy od
tego, z jakiej strony zbliżamy się do jakiegoś obszaru zjawisk, tak wiele, że może to być
podstawą powstania różnych nauk. Newton wkroczył na teren barw przez bramę budowy
narzędzi, co stało się okazją do powstania fizyki braw. Goethe natomiast wszedł na teren
barw od strony malarstwa, a dziedzina wiedzy, którą w ten sposób rozwinął, to „nauka o
postrzeganiu".
Jeśli w niniejszej książce patrzymy na dziedzinę tego, co estetyczne, przez pryzmat pytań
rozszerzonej ekologii
2
, to w ten sposób otwieramy bramę do innej estetyki, całkowicie
odmiennej od dotychczasowej. Jeśli mielibyśmy krótko scharakteryzować główny nurt do-
tychczasowej estetyki od Schillera do Adorno, to należałoby ją określić jako teorię sztuki,
teorię dzieła sztuki, doświadczenia sztuki. W ramach tej estetyki przyroda
1
Johann Wolfgang Goethe, Farbenlehre, w: tegoż, Werke, Habburger Ausgabe, 13, s. 328 n.
..
2
Soziale Naturwissenschaft. Wege zu einer Erweiterung der Ökologie, Gernot Böhme, Engelbert Schramm (Hrsg.),
Fischer, Frankfurt/M. 1985.
4
odgrywała pewną rolę, ale tylko jako wzór lub przeciwieństwo twórczości artystycznej.
Estetyka ta potrafiła zachować pewną autonomię wobec rzeczywistości przyrodniczej i
społecznej tak długo, jak długo dysponowała kryteriami wartości, które ostatecznie zakorze-
nione były w metafizyce. „W chwili jej upadku", solidarnie z metafizyką, Adorno desperacko
bronił tych kryteriów przeciw atakowi awangardy
3
. Po nim estetyka filozoficzna jako teoria
dzieła sztuki rozpoczęła rozpaczliwy wyścig z samym rozwojem sztuki, próbując w komen-
tarzu i interpretacji prześcignąć jej dynamikę i innowacyjną siłę.
W tym, co tradycyjnie nazywano estetyką, estetyka inspirowana ekologicznie mogła co
najwyżej nawiązać do pierwotnego projektu Alexandra Gottlieba Baumgartena i Georga
Friedricha Meiera, czyli do projektu ogólnej teorii poznania zmysłowego. Oczywiście, projekt
ten bardzo szybko rozpadł się na teorię sztuk pięknych z jednej strony i estetykę w sensie
Kantowskiej krytyki czystego rozumu z drugiej. Ta pierwsza albo całkowicie rezygnowała z
roszczenia do prawdy, albo, pozostając w służbie wyższego świata, krytycznie odnosiła się do
rzeczywistości; druga zajmowała się wprawdzie poznaniem płynącym ze spostrzeżeń, ale
tylko o tyle, o ile jako narzędzie czystego zdobywania danych daje się je wprząc w proces
poznania obiektywnego.
Estetyka, którą zajmuję się w tej książce, pojmowana jest jako część nowej filozofii przyrody.
Trzeba to wyjaśnić
4
. W ostatnim ćwierćwieczu XX wieku filozofia przyrody nie może być ani
spekulatywną fizyką, tak jak
3
Na temat „antyawangardyzmu" Adorno por. Peter Bürger, Zum Problem des ästhetischen Scheins in der idealistischen
Ästhetik, w: Willi Oelmüller (Hrsg.). Kolloquium Kunst und Philosophie 2, Ästhetischer Schein, Schönig, Padeborn 1982, s.
34-50.
4
Zob. moje programowe artykuły na ten temat: Die Aktualität der Naturphilosophie, w: „Zeitschrift für Didaktik der
Philosophie" 7 (1985). s. 199-206 i Bedingungen gegenwärtiger Naturphilosophie, w: Über Natur, Oswald Schwemmer
(Hrsg.), Klostermann, Frankfurt/M.. 1987, s. 123-133.
5
u Schellinga w XIX wieku, ani filozofią nauk o przyrodzie, tak jak to było dotąd w XX
wieku. Podstawowe pytanie filozofii przyrody: „Czym jest przyroda?" motywowane jest
dzisiaj przez tak zwany problem środowiska naturalnego, to jest przez to, że człowiek
ponownie sobie uświadomił, że w nieunikniony sposób sam jest przyrodą oraz że musi żyć w
przyrodzie i z przyrodą. Dlatego pytanie: „Czym jest przyroda?" stawiane jest przez filozofię
w sposób transcendentalny, to jest w perspektywie stosunku człowieka do przyrody. W
ramach zadań, które nasuwa problem środowiska naturalnego, filozofii przypada zadanie
gruntownej rewizji stosunku człowieka do przyrody. Okazuje się przy tym, że destrukcyjny
stosunek do zewnętrznej przyrody, który znamionuje nowożytne przyrodoznawstwo, technikę
i gospodarkę przemysłową, ma swój odpowiednik w stosunku do własnej natury, to jest do
przyrody, którą sami jesteśmy, czyli do ludzkiego ciała.
Zainteresowanie estetyką nowej filozofii przyrody płynie już z przypuszczenia, że w
klasycznej estetyce przyrody obecna była i rozwijana „inna" do niej relacja. Dokładniejsza
analiza pokazuje jednak, że w klasycznej estetyce stosunek do przyrody stanowi tylko odbicie
i odpowiednik wyobcowania z przyrody, które charakteryzuje stosunek do przyrody
nowożytnego przyrodoznawstwa i nowożytnej techniki
5
. Dlatego zawarty w tej tradycji
potencjał można wykorzystać dla współczesnych problemów tylko przez dokładną analizę i
krytykę dotychczasowej estetyki.
Związek między nową filozofią przyrody i estetyką przyrody jest jednak głębszy. W gruncie
rzeczy chodzi o „usytuowanie człowieka w otoczeniach". Zmienione przez człowieka
środowisko naturalne staje się dla niego problemem tylko dlatego, że destrukcyjny potencjał
tych zmian zaczyna on odczuwać na własnym
5
Hartmut i Gernot Böhme, Das Andere der Vernunft. Zur Entwicklung von Rationalitätsstrukturen am Beispiel Kants.
Suhrkamp, Frankfurt/M.,
2
1985, zwłaszcza rozdz. I i V.
6
ciele. Uświadamia mu to, że on sam jako zmysłowa istota cielesna żyje w środowiskach, i
zmusza go do ponownego włączenia swojej własnej naturalności do obszaru swojej
samowiedzy. Samo „usytuowanie w otoczeniach" może stać jest jednym z podstawowych
tematów estetyki.
II
Ekologicznie motywowaną estetykę można równie dobrze nazwać ogólną teorią postrzegania.
Trzeba by jednak przy tym bardzo dokładnie określić, co odróżnia ją od fizjologii
spostrzegania, psychologu spostrzegania, a także od estetyki Kantowskiej jako teorii form
naoczności. Chodziłoby przede wszystkim o to, aby znieść ograniczenie pojęcia postrzeżenia,
które charakteryzuje wszystkie te teorie, a także praktycznie wyznacza sferę codzienności
postrzegania. Krótko mówiąc: chodzi o to, aby do pojęcia postrzegania włączyć ponownie
udział emocji, to jest uczuciowe zaangażowanie w to, co postrzegane, oraz samoorganizację
przez postrzeżenie. Jeśli postrzeżenie jest zmysłowym usytuowaniem w otoczeniach, to tego,
co dzieje się w jego otoczeniu, podmiot nie postrzega z quosi-pozaświatowej pozycji; stan
jego otoczenia porusza go uczuciowo, w swoim własnym usytuowaniu uświadamia on sobie
tak a tak określone otoczenie. Krótko mówiąc, na własnym ciele czujemy, w jakim otoczeniu
się znajdujemy.
Tę charakterystykę można by rozumieć tak, że ekologicznie motywowana estetyka jest — z
punktu widzenia kategorii dotychczasowej estetyki — rozszerzoną estetyką recepcji. Byłoby
to jednak nieporozumienie i powtarzałoby tylko błąd filozofii skoncentrowanej na podmiocie.
Wpływ podmiotu na to, czego doświadczamy zmysłowo w otoczeniu, jest jednak istotny. Po-
lega on na przepracowaniu, stylizacji, a przede wszystkim na stłumieniu. Wszystkie te
postacie subiektywnej pracy zmysłów zakładają jednak afektywne porusze-
7
nie przez otoczenie. Stwierdzenie to prowadzi do przypisania otoczeniu quosi-obiektywnych
cech uczuciowych (Gefühlscharaktere). W nawiązaniu do prac Hermanna Schmitza
6
nazywam je tu „atmosferami". Trzeba je określić jako „quosi-obiektywne", gdyż chociaż nie
są one dane tak jak przedmioty, to można je praktycznie wytwarzać przez odpowiednie
ułożenie przedmiotów. Można „wkroczyć" w charakteryzujące otoczenia atmosfery — czy to
atmosfery krajobrazów, placów czy przestrzeni wewnętrznych. Atmosfery „tkwią" w przed-
miotach, rzeczy i ludzie emanują atmosfery; atmosfer nie da się wprawdzie stwierdzić
obiektywnie w sensie nowożytnej nauki, to znaczy za pomocą narzędzi, ale mimo to istnieje
co do nich intersubiektywne porozumienie. Estetykę, do której zmierzamy, można zatem
nazwać zarówno teorią usytuowań, jak i teorią atmosfer. Estetyka jako teoria postrzegania w
sensie nie zawężonym ma do czynienia z tym, że otoczenia i przedmioty poruszają nas
uczuciowo czy też że w otoczeniach lub w obecności określonych przedmiotów znajdujemy
się zawsze w charakterystyczny sposób.
Estetyka jako teoria atmosfer implikuje takie rozumienie dzieł sztuki, które wyraźnie odbiega
od dotychczasowego ujęciem sposobu, w jaki dzieła te coś „mówią" lub też sposobu, w jaki
poprzez nie coś jest przedstawione. Jeśli tym, czego doświadczamy w dziełach sztuki, są
atmosfery, wówczas to, co dla nich istotne, nie może znajdować się poza nimi, w jakimś
sensie czy jakimś znaczeniu, lecz spełnia się w tym, co potrafią one uobecnić. Jeśli tworzenie
dzieł sztuki jest zarazem wytwarzaniem atmosfer, to również inaczej należy widzieć funkcję
sztuki. O ile rozpowszechnione pojęcie „sztuki stosowanej" implikuje, że istnieje sztuka w
sobie i dla siebie, a do tego jeszcze jej zastosowanie, to teraz funkcja sztuki odsłania się
właśnie przez sztukę stosowaną. W ogólnej działalności estetycznej, która wytwarza at-
6
Hermann Schmilz, System der Philosophie, Bouvier, Bonn 1964 n.
8
mosfery w kontekstach społecznych — w kontekście codzienności, w kontekście
sprawowania władzy i przeżywania religii, w kontekście zabawy i święta — tak zwana sztuka
autonomiczna stanowi przypadek specjalny. Jej funkcja polegałaby na umożliwianiu pozna-
wania i przeżywania atmosfer bez obciążenia koniecznością działania.
Przeobrażenia, które spotykają estetykę za sprawą spojrzenia na nią przez pryzmat pytania o
usytuowanie człowieka w otoczeniach, idą tym samym znacznie dalej niż to, czego można by
oczekiwać jako konsekwencji jej ekologicznej orientacji. Ekologicznej estetyki przyrody nie
można rozwijać po prostu kontynuując dotychczasowe tradycje i umieścić w ramach znanych
gałęzi estetyki. W samej ekologicznej estetyce przyrody chodzi przede wszystkim o
estetyczne doświadczenie przyrody. Nie należy tego jednak rozumieć ani jako zależnego od
smaku osądu piękna przyrody lub jako moralnej oceny naturalności, ani jako jakiegoś innego
zdystansowanego przyjęcia do wiadomości, lecz jako zmysłowe doświadczenie cielesne
będące udziałem człowieka, który znajduje się, mieszka, pracuje i porusza się w jakimś
określonym fragmencie przyrody. Przez przyrodę nie rozumiem przy tym przeciwieństwa
kultury czy techniki, lecz „społecznie ukonstytuowaną przyrodę", na którą wskazywałem już
jako na temat rozszerzonej ekologii
7
. Ponieważ również przestrzenie miejskie, a ostatecznie
również przestrzenie wewnętrzne są przyswojoną przyrodą, dlatego także w tym przypadku
granice między estetyką przyrody i estetyką ogólną są płynne. Ekologiczna estetyka przyrody
w sensie ścisłym miejsce swego zastosowania znajduje w kształtowaniu środowiska
ludzkiego. O tyle jest też częścią rozszerzonej ekologii.
7
Zob. wyżej, przypis 2.
ΠΙ
Chociaż to, co rysuje się jako nowa estetyka, znacznie różni się od estetyki dotychczasowej,
to nie zrywa ona jednak związków z toczącym się dyskursem estetycznym. W dążeniu do
wydobycia z dotychczasowej estetyki potencjału innego stosunku do przyrody połączy się ona
z przedstawianą w ostatnim czasie wieloraką krytyką. Dotychczasowa estetyka była w niej
określana jako idealistyczna, metafizyczna i mieszczańska. Estetyka jawi się jako
idealistyczna o tyle, że jako teoria dzieła sztuki wyklucza pracę zarówno po stronie twórcy,
jak i po stronie odbiorcy, a także zaprzecza społecznej funkcji sztuki. Jako metafizyczna jawi
się o tyle, o ile za punkt odniesienia bierze coś całkowicie ahistorycznego i nie poddanego
rozwojowi społecznemu — czy będzie to przyroda, czy duch, czy istota ludzka. Jako
mieszczańską krytykuje się ją nie z punktu widzenia innej klasy społecznej (przez pewien
czas istniała również taka krytyka), lecz dlatego, że jako teoria stanowi istotną część
mieszczańskiej samowiedzy i kulturowej samostylizacji mieszczaństwa. Jak wiadomo, ten
proces samostylizacji, nazywany przez Norberta Eliasa „procesem cywilizacji", miał swój
początek w feudalizmie, ale po przebiciu się mieszczaństwa nie został przejęty przez żadną
nadchodzącą klasę. Było raczej tak, że w czasie, kiedy pisał o nim Norbert Elias, proces
cywilizacji zbliżał się do kresu, czy też lepiej: zmienił swój kierunek, i to nie za sprawą
zmiany stosunków klasowych, lecz dzięki rosnącemu cywilizacyjnemu znaczeniu techniki.
Dotychczasową estetykę krytykuje się zatem jako mieszczańską nie z punktu widzenia
przeciwieństw klasowych, lecz protestując przeciw określonemu cywilizacyjnemu kształtowi
człowieczeństwa
8
. Wraz z tą estetyką pod znakiem zapytania zostaje postawiona samo-
8
G. Böhme, rozdz. Technische Zivilisation, w: H. i B. Böhme, Dos Andere der Vernunft.
10
wiedza człowieka, która rozwinęła się w filozofii Oświecenia osiemnastego stulecia.
Skłania mnie do tego, aby oprócz sprzymierzeńców w krytyce wymienić również
sprzymierzeńców w budowle nowej estetyki. Rudolf zur Lippe, po różnorakich pracach na
temat ludzkiej cielesności, w swojej rozprawie Sinnesbewußtsein
9
spróbował włączyć estetykę
w ramy antropologii. Dieter Hoffmann-Axthelm przez analizę społecznego formowania się
postrzegania spróbował uwolnić pojęcie postrzeżenia od jednowymiarowości, a przez to, na
ile to możliwe, wyzwolić człowieka z jednowymiarowości jego praktyki postrzegania
10
. Po-
nadto sprzymierzeńców można szukać wśród projektantów krajobrazu i architektów, o ile ci
pierwsi nie zajmują się tylko ochroną pomników przyrody, lecz, jak na przykład Werner
Nohl
11
, biorą pod uwagę estetyczną wartość użytkową krajobrazów, przestrzeni miejskich,
ogródków działkowych, a ci drudzy nie traktują domów jako wielkich rzeźb, lecz, jak na
przykład Hugo Kükelhaus
12
, zainteresowani są cielesno-zmysłowym samopoczuciem tych,
którzy w nich mieszkają.
Z tymi sprzymierzeńcami ekologiczna estetyka przyrody pragnie otworzyć nową perspektywę
zarówno w refleksji estetycznej, jak i w estetycznej pracy. To pierwsze dotyczy przede
wszystkim estetyki recepcji, którą trzeba uwolnić od jej elitarystycznego ograniczenia oraz jej
zawężenia semiotycznego lub hermeneutycznego. W tym drugim chodzi o projekt
humanizacji przyrody, ale również o społeczne funkcje sztuki. Z perspektywy ekolo-
9
Rudolf zur Lippe, Sinnesbewußtsein, Rowohlt, Reinbek 1987.
10
Dieter Hoffmann-Axthelm, Sinnesarbeit. Nachdenken über Wahrnehmung, Campus, Frankfurt/M 1984.
11
30 Thesen zu einer „anderen" Ästhetik — vertieft am Beispiel städtischer Freiräume, w: „Natur und Landschaft" 58
(1985), s. 18--22; Wohnungsferne Garten in der Stadt als Beispiel einer partizipa-torischen Ästhetik, w: „Landschaft
und Stadt" 17 (1985), s. 177-187 oraz inne prace.
12
Chodzi tu o twórczość Kükelhausa. Na temat teorii: Hugo Kükelhaus, Organismus und Technik, Freiburg 1971.
11
gicznej estetyki przyrody współczesnej sztuce przypadają znaczące zadania. Bardzo
powierzchowne byłoby jednak widzenie ich w czymś w rodzaju „ekosztuki". Chodziłoby
raczej o sprzyjanie nowemu estetycznemu wychowaniu człowieka. O ile Schiller chciał
imitować królestwo wolności w oderwanej od rzeczywistości grze, o tyle dzisiaj rzecz jest w
tym, aby ponownie rozwinąć cielesno-zmysłowe zdolności poznawcze człowieka,
uświadamiając mu je jako wyrazy jego stworzoności. Rozwinięcie zmysłowej świadomości
człowieka, do czego może przyczynić się sztuka, jest zarazem koniecznym ponownym
włączeniem jego naturalności do obszaru jego rozumienia siebie, czego domaga się dzisiaj od
człowieka problem środowiska naturalnego. Ponadto, jeśli sztuka zostanie uznana za
dziedzinę wolnego od przymusu działania obchodzenia się z atmosferami, to przypadnie jej
zarazem społeczne zadanie nauczenia człowieka doświadczania atmosfer i kompetentnego
obchodzenia się z nimi. Wyniosła dezaprobata obchodzenia się z atmosferami ze strony
estetyków, włącznie z Walterem Benjaminem, potępienie ich jako kiczu, kulturowego
przemysłu i polityki estetycznej, aż dotąd odstępowała kompetencje w tej dziedzinie
przeciwnikom, twórcom reklamy i propagandy, ale nie chroniła tych, których te zabiegi
dotyczyły. Ekologiczna estetyka przyrody, daleka od takiego estetyzmu, otwiera oczy na
wszechobecność estetycznej siły i władzy i pilnie domaga się kompetencji w obchodzeniu się
z faktycznie zestetyzowaną rzeczywistością.
Zebrane w tej książce prace są krokami, poprzez które — idąc za wczesną intuicją —
zmierzałem ku estetyce. Związane są one z innymi, jeszcze nie bezpośrednio estetycznymi
fazami mojej pracy: z usiłowaniem opracowania alternatywnej nauki, radykalnej krytyki
rozumu, filozofii przyrody. Jeśli jednak cytowane na początku zdanie Goethego jest słuszne,
to wspólnie przejście drogi, która prowadzi tutaj do estetyki, jest potrzebne, aby zrozumieć to,
co ukazuje się za bramą.
[12>] Estetyka przyrody — perspektywa?
„Piękno naturalne jest śladem nietożsa-mości w rzeczach pod ciśnieniem krepującej uniwersalnej tożsamości [...].
Równe byłoby mu to, co pojednane"
1
.
I.
Istnieją dobre racje, by w powyższych słowach The-odora W. Adorno — czy też szerzej: w
jego teorii estetycznej — upatrywać rehabilitację estetyki przyrody. W sytuacji, kiedy
społeczeństwo powoduje skrajne cierpienia — a tak można zapewne opisać sytuację
filozofowania Adorno — przyroda otrzymuje ponownie systematyczne miejsce w estetyce:
Jako rzeczywistość uzyskuje ona miano jedynej instancji pozaspołecznej: przyroda jest
nośnikiem potencjału wywrotowego; tym, co cierpi z powodu społecznej kategoryzacji i
funkcjonalizacji jest ciało, jednostka, to znaczy konkretna część przyrody. Jako przedmiot
sztuki daje ona drogi dostępu do tego, co inne od społeczeństwa, i odsłania „to, co w rzeczach
nietożsame".
Dzisiaj, niecałe pokolenie później, mamy na nowo do czynienia z rehabilitacją estetyki
przyrody czy też może z jeszcze jedną próbą zaczęcia jej od początku — warto zatem bliżej
przyjrzeć się tym „dobrym racjom". Należy najpierw zapytać: czy rehabilitacja estetyki
przyrody
1
Theodor W. Adorno, Teoria estetyczna, tłum. Krystyna Krzemieniowa, BWF, PWN, Warszawa 1994, s. 135.
13
i naturalnego piękna w ogóle była konieczna? W rzeczywistości nie istniał żaden okres w
rozwoju sztuki nowoczesnej, w którym nie malowano pejzaży czy nie pisano poświęconej
przyrodzie liryki. Zwłaszcza jeśli uwzględnimy ciągłą obecność scen przedstawiających
jeziora i góry, scen z włóczęgami i cyganami w tak zwanej sztuce prymitywnej, jak również
nieprzerwaną tradycję nauczanych w szkole pieśni, takich jak „Złociste słońce niesie radość i
szczęście" czy „Idź, moje serce, szukaj radości w tym uroczym letnim czasie", to trzeba
powiedzieć, że podkreślenie roli przyrody w teorii estetycznej Adorna miało znaczenie dla
sztuki awangardowej czy też sztuki pojmującej siebie explicite jako „nowoczesną". Fale
romantycznego i neoromantycznego zwrotu ku przyrodzie od XVIII wieku wciąż na nowo
ożywiały życie kulturalne, czasami zaś, jak na przykład w szkole z Barbizon i u
impresjonistów, sięgały szczytów mistrzostwa. Jednak w odniesieniu do dominującej linii
sztuki nowoczesnej — od awangardy francuskiej XIX wieku przez manifesty dadaistyczne,
futurystyczne i surrealistyczne aż po sztukę konceptualną — można mówić o odwróceniu się
od przyrody czy też wypieraniu jej ze świadomości. Ku naszemu zaskoczeniu stwierdzamy
dzisiaj, że podająca się za rewolucyjną awangarda prezentuje często jedynie zradykalizowane
ograniczenia charakteryzujące ducha własnego czasu. Adorno — również estetyczny ezoteryk
— wskazał nowy kierunek jej samorozumienia.
Adornowska rehabilitacja piękna przyrody jest jednak przede wszystkim rehabilitacją w
ramach estetyki jako teorii. Bezpośrednim jego partnerem jest tutaj — słusznie czy
niesłusznie, po ponad stu latach — Hegel. Rzeczywiście, Hegel kończy wielką epokę, w któ-
rej piękno przyrody było wzorem dla piękna sztuki, twórczość rozumiana była jako
naśladowanie natury, jako kontynuacja i zwieńczenie jej dzieła czy też nawet jako dzieło
samej natury. Hegel, który — jak wiadomo — filozofuje jeszcze z punktu widzenia ducha ab-
14
solutnego, nie spotyka wcale, zadziwiony czy nawet moralnie poruszony — tak jak to jeszcze
było u Kanta — piękna w przyrodzie, lecz przymierza je do już gotowego pojęcia piękna,
wedle którego piękno jest blaskiem idei. Hegel potrafi wprawdzie odnaleźć ideę jako jedność
pojęcia z rzeczywistością w konkretnej naturze: Polega ona na organizacji części danej rzeczy
w całość. Dlatego różne stopnie tego, co organiczne, Hegel może pojąć jako formę
przejawiania się idei — dzisiaj uznamy za jego zasługę, że w ten sposób część naukowej
wiedzy o przyrodzie potrafił włączyć do estetyki. Adorno ma jednak rację, gdy zarzuca
Heglowi, że w ten sposób piękno przyrody traktowane jest wyłącznie jako niedoskonały
stopień piękna sztuki i nie zostaje w nim nawet „zniesione"
2
. Według Hegla, piękno pozostaje
w pewien sposób zamknięte w przyrodzie, nie wychodzi poza siebie, brakuje mu zatem
„blasku". Cytuję Hegla: „[...] żywe piękno w przyrodzie, nie jest ani piękne samo dla siebie,
ani też wytwarzane samo z siebie jako piękne i dla piękności zjawiska"
3
. Przyroda jest według
Hegla duchem w stanie alienacji i piękno przyrody może być pięknem tylko wtedy, gdy jest
pięknem dla nas, to jest dopiero w artystycznej prezentacji. Jak mówi Adorno, mści się tutaj
„idealistyczna zarozumiałość w stosunku do tego w przyrodzie, co samo nie jest duchem"
4
.
Atoli sam Adorno stwierdza: „To wszakże, co Hegel przypisuje pięknu naturalnemu jako
ułomność, a co wymyka się wyraźnemu pojęciu, stanowi substancję samego piękna"
5
. Adorno
powraca tym samym od artystycznego przetworzenia przyrody do piękna w samej przyrodzie.
Możemy teraz dokładnej powiedzieć, na czym polega rehabilitacja piękna przyrody w teorii
estetycznej Ador-
2
Tamże, s. 141 n.
3
Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Wykłady o estetyce, tłum. Janusz Grabowski i Adam Landmann, BKF, PWN, t. I,
Warszawa 1964 s. 207.
4
Th. W. Adorno, Teoria estetyczna, s. 140.
5
Tamże, s. 141.
15
na: polega ona na uwolnieniu estetyki od jej zawężenia do teorii dzieła sztuki, które
cechowało estetykę od czasu Hegla. W ten sposób pojawia się możliwość powrotu do
pojmowania estetyki jako sposobu doświadczania rzeczywistości jako takiej. Musimy tu
jednak dodać, że Adorno pozostaje w kręgu estetyki mieszczańskiej, pojmując ją nadal jako
teorię piękna. Nawet nie dostrzega możliwości rozszerzenia jej tematyki, które obecne było w
estetyce klasycznej. Mówiła ona mianowicie o tym, co piękne, oraz o tym, co wzniosłe,
podczas gdy Adorno pojmuje wzniosłość jako odmianę piękna
6
. Odpowiedzialna za to
ograniczenie pola widzenia była prawdopodobnie jego obrona autonomii sztuki. W nie-
autonomiczej twórczości artystycznej chodziło bowiem od zawsze również o wytwarzanie
nastrojów całkiem innych niż piękno, na przykład nastroju siły czy strachu, świętości czy
nikczemności
7
. Dlatego Adorno nie był w stanie zaakceptować torujących sobie drogę po He-
glu w abstrakcyjnej negacji „estetyki brzydoty"
8
czy też teorii „sztuk już nie pięknych"
9
.
Adornowska rehabilitacja piękna przyrody sformułowana jest w trybie irrealnym: wedle niego
pięknu przyrody równe byłoby to, co pojednane. Obecna w takim sposobie widzenia
rezygnacja oznacza, że dla Adorna nie istnieją warunki społecznego pojednania, o którym
przypomina jeszcze spojrzenie na piękno przyrody. Adorno sugeruje jednak zarazem, że
znajduje się na końcu, a nie na początku drogi, że nie był w stanie przebyć tych dróg, na które
chciał wskazać w swojej estetyce. Rzeczywiście, estetykę Adorna musimy dzisiaj traktować
jako ostatni wyraz estetyki mieszczańskiej, która przyrodę odkryła jako przeciwny świat
(Gegen-
6
Tamże, s. 133.
7
Zob. rozdz.: „Piękno i inne nastroje" w: Gernot Böhme, Antropologiaßlozoßczna. Ujęcie pragmatyczne, tłum. Piotr
Domański, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1998, s. 165-177.
8
Zob. Karl Rosenkranz. Ästhetik des Hasslichen II 1835.
9
Die nicht mehr schönen Künste, Bd. 3: Poetik und Hermeneutik, Hans Robert Jauß (Hrsg.). Fink, München 1986.
16
weit) —jako to, co jest „na zewnątrz"
10
, poza miastem, co leży poza cywilizacją i poza
wszelką techniką.
Adorno — w przeciwieństwie do Hegla — nie potrafi nic więcej powiedzieć o przyrodzie.
Jest ona dla niego jedynie absolutnie nieosiągalnym toposem tego, co po-zaspołeczne. Tak jak
w estetyce mieszczańskiej odkrycie przyrody dokonuje się na tle wyobcowania społeczeństwa
od przyrody i je odzwierciedla, podobnie jest u Adorna: łączenie coraz słabszej nadziei na
społeczne pojednanie z zanikającym światłem pojednanej przyrody jest aktem zaprawdę
rozpaczliwym.
Teoria estetyczna Adorna jest niewątpliwie najpoważniejszym dziełem estetyki teoretycznej
ostatnich czasów. Na poziomie teorii Adorno zrehalibitował przyrodę jako temat artystycznej
awangardy. Odsłonił on perspektywę rozszerzenia estetyki poza teorię dzieła sztuki. Odsłonił
też ponownie utopijną treść, która od zawsze była częścią idei piękna przyrody. Jeśli jednak
chcemy dzisiaj rozwijać nową estetykę, to nie możemy przeoczyć tego, że Adorno pozostał
związany z estetyką mieszczańską — pozostał z nią „solidarny w chwili jej upadku"
11
.
Również teoria Adorna jest krytyką smaku, teorią elity zachowującą dystans wobec tego, co
przyszło po niej: populistycznej maksymy „każdy jest artystą", zwrotu ku sztuce prymitywnej
i stopniowej rehabilitacji kiczu. Jego estetyka pozostaje teorią piękna, nie jest otwarta na
ogólną teorię nastrojów, ich wytwarzania i ich doświadczania. Ostatecznie właśnie za sprawą
nadziei, którą pokłada w przyrodzie, jest ona ostatnim i skrajnym wyrazem wyobcowania z
przyrody.
10
Natur als Gegenwelt, Götz Grorßklaus, Ernst Oldemeyer (Hrsg.), von Loeper, Karlsruhe 1983.
1
' Formuły tej używa Adorno do scharakteryzowania relacji między dialektyka negatywną a metafizyką: „Takie
myślenie jest solidarne z metafizyką w momencie jej upadku", Theodor W. Adorno, Dialektyka negatywna, tłum.
Krystyna Krzemieniowa, BWF. PWN, Warszawa 1986, s. 573.
II
Aktualności swej estetyka przyrody nie zawdzięcza .— tak jak estetyka Adorna i klasyczna
estetyka przyrody — cierpieniom, których źródłem jest społeczeństwo, lecz cierpieniom
powodowanym przez przyrodę, jako że człowiek na własnym ciele zaczyna odczuwać to, co
jej wyrządził: to jest właśnie sedno tak zwanego problemu środowiska naturalnego. Dlatego
współczesna estetyka przyrody może tylko o tyle nawiązywać do estetyki Adorna — o ile
wyciąga naukę z jej porażki.
Przyroda stała się tematem — wszędzie, również w sztuce. Współczesna sztuka wskazuje na
przyrodę — pokazując, przypominając, opłakując, oskarżając, przestrzegając. Pokazuje: czy
to przez drobiazgowe pokazanie struktury formacji kamiennych
12
, czy też we wnikliwej
analizie materialności jako takiej, jak to jest u Stefana Hubera
13
, Magdaleny Jetelovej czy
Glorii Friedmann na Documenta 8
14
. Przypomina: jak w pejzażu z czterema wegetatywnymi
gestami Giuseppe Pedone'a
15
, na którym duchy roślin grupy Findhorn znalazły niejako swój
widzialny wyraz
16
. Oskarża: jak w dziele Klausa Steacka, które nawiązuje do wielkiego
trawnika Durera. Ostrzega: jak w rozpadającym się dziele Nikolasa Langsa Skierowany
przeciw sobie i innym, które przedstawia ostateczną eliminację ludzkiej twórczości przez
przyrodę, czy też w dziele Roberta Mor-risa, które antycypujące przedstawia rodzaj ludzki już
tylko jako osad.
12
Np. Nikolaus Lang w jednej ze swych wcześniejszych prac przedstawia „Zdjętą powierzchnię Ziemi" (Documenta 6) czy
też naturalną paletę poprzez różnokolorowe kupki piasku. Zob. na ten temat „Das Gespräch", Heft l (1964), Schriften der
Humboltschule Hannover (M. Schwind, Hrsg.), Schrift des Bodens — Sprache neuer Malerei
13
Plądrowane drewno w jego pracy Arbeiten im Reichtum 14.
14
Magdalena Jetelovâ, Der Setzung andere Seite, Gloria Friedmann: Existentia. Ten sam sens ma również wystawa pyłków
kwiatowych w szklanych pojemnikach Wolfganga Laibsa.
15
Paisaggio del Quaddro.
16
Findhorn-Gemainschaft, Der Findhorn Garten, Berlin 1981.
18
Podobne tematy można również łatwo odnaleźć w literaturze ostatnich lat. I tak duża część
współczesnej liryki dotyczącej przyrody pisana jest w czasie przeszłym: przyroda jest tu
wspomnieniem młodości. Przedstawienie przyrody staje się pokazywaniem, które ma po-
twierdzać samo siebie. Przykładem może być tu wiersz Bernda Jentzscha.
„Przyroda jest tak naprawdę kawałkiem przyrody. Te liczne malwy tutaj, w Gablencji Klon, wietrznie,
stoją mocno, ich Korzenie [są] tam, dokąd jadę, w dolinie Rzeka, słychać ja, wypytując szuka drogi".
Również tutaj — skarga, oskarżenie, ostrzeżenie. Przykładem, który można potraktować jako
odpowiednik dzieła Morrisa, jest wiersz Hansa Magnusa Enzens-bergera:
tu leżało jabłko tu stał stół to był dom to było miasto teraz jest tu pole. to jabłko tam jest ziemią piękną
gwiazdą na której były jabłka i zjadacze jabłek
17
.
Wszystkie te przykłady pokazują, jak zmieniło się estetyczne ujęcie przyrody. Przyroda nie
jest już pełnym nadziei i złudzeń poszukiwaniem społecznego świata, odmiennego niż ten
obecny, lecz — jeśli jeszcze nie utraconą, to na pewno zagrożoną — przestrzenią życiową czy
też wszystko ostatecznie pożerającą otchłanią świata, który nadejdzie. Ale nawet jeśli prawdą
jest, że z punktu widzenia sztuki pojawiły się tu rzeczy nowe, to można jednak pytać, czy jest
to rzeczywiście owa nowa estetyka przyrody, którą postuluje problem środowi-
17
Oba wiersze znajdują się w zbiorze Moderne Naturlyrik, F. Marsch (Hrsg.), Reclam, Stuttgart 1980.
19
ska naturalnego. Czy nie mamy tu raczej do czynienia z kontynuacją dyskursu ekologicznego
za pomocą innych środków?
18
Czy mamy tu do czynienia z czymś więcej niż to, co sztuka
potrafiła od zawsze: mniej lub bardziej fantastycznym odtworzeniem rzeczywistości,
wyrażeniem obaw i nadziei, utrwaleniem wizji? Czy jest tu coś więcej niż krytyczne
zaangażowanie, z którym artysta, tak jak każdy inny człowiek czy obywatel, tylko że przy
użyciu właściwych sobie środków, staje wobec aktualnych problemów? Innymi słowy: czy
mamy tu już do czynienia z tym szczególnym przyczynkiem do zmiany relacji człowiek-
przyroda, który może wnieść sztuka? Czy wspomniane dzieła sztuki stanowią już wyraz este-
tycznej relacji człowieka do świata jako podstawowego wymiaru problemu środowiska
naturalnego?
W jeszcze inny sposób estetyka przyrody staje się aktualna z punktu widzenia planowania
przestrzeni. Uznanie, że piękno przyrody jest składnikiem jakości życia, doprowadziło do
tego, że stało się ono istotnym momentem tego planowania. Piękno wchodzi tym samym w
pole napięcia konkurujących ze sobą interesów wykorzystywania ograniczonych zasobów
przyrody. Aby w planie móc ocenić wagę tych interesów, potrzeba estetycznej (uwaga:
stopniowalnej) oceny tak zwanych „rzeczywistych przestrzeni użytkowych". Są nimi na przy-
kład jezioro lub staw, pojedyncze gospodarstwo, grupa drzew lub też pole kukurydzy, łąka z
wyciągiem narciarskim, kopalnia piasku
19
. Również tutaj mamy niewątpliwie do czynienia z
czymś nowym, kiedy za pomocą badań społecznych próbuje się w kształtowaniu przyrody
uwzględnić indywidualne sądy estetyczne. Po-
18
Dobrym przykładem jest tom im Gewitter der Geraden. Deutsche Ökolyrik 1950-1980. Peter Cornelius Mayer-Tasch
(Hrsg.). C. H. Beck, München 1981.
19
To estetyczne podejście do przyrody warto by porównać z teorią planowania ogrodu Hirschfelda. Również w niej chodzi o
„ocenę estetyczną" — jest to jednak ocena „jakości nastrojowych" charakterystycznych fragmentów przyrody, a nie
ujednolicona skala preferencji. Co jesl ładniejsze: staw czy łąka z wyciągiem narciarskim?
20
stawione przez autorów tego rodzaju badań (jako przykład można tu przywołać
psychologiczne badania dotyczące estetyki krajobrazu Wernera Nohla i Klausa--Dietera
Neumanna
20
) pytanie: czy tym samym znajdujemy się na drodze ku nowej estetyce przyrody?
jest całkowicie usprawiedliwione. Odnajdujemy tu niektóre z wymienionych przez nas — w
zgodzie z Adornem lub wbrew niemu — tendencje: rozszerzenie estetyki poza temat sztuki,
powrót do piękna zawartego w naturze, przezwyciężenie elityzmu w estetyce. Wyraźny jest tu
również motyw odnowy estetyki przyrody: cytowane badania prowadzone były w ramach
programu UNESCO „Człowiek i biosfera". Niezależnie jednak od użyteczności tych badań
dla obrony przyrody, można z pewnym przerażeniem postawić pytanie: czy jest to już ta nowa
estetyka przyrody, z którą wielu ludzi łączy dzisiaj tak szeroko zakrojone nadzieje? Owe
nadzieje rodzą się oczywiście z tego, czym kiedyś była estetyka przyrody. Na podstawie tego
przykładu można zatem zapytać, czy wolno tak bezceremonialne odrzucić osiągnięcia estetyki
klasycznej wówczas, gdy podejmuje się „kartografię" krajobrazu wedle skali wartości
dotyczących go wyobrażeń. W obliczu takiego pozytywistycznego sposobu postępowania
trzeba ponownie przywołać — pamiętając o teorii i praktyce ogrodu angielskiego — ideę
kształtowania krajobrazu.
ΙΠ
W obliczu tych doświadczeń warto zatrzymać się nieco w dążeniu do nowej estetyki
przyrody. Nadzieja, która się z nią łączy, nie polega jedynie na tym, że wraz z powstaniem
specjalizacji: „środowisko", wzrośnie również rynkowa wartość kompetencji estetycznej
20
Deutsches Nationalkomitee für das UNESCO-Programm, Der Mensch und die Bioshäre, MAB-Mitteilungen nr. 23.
Landschaßs-bildbewertung im Alpenpark Berchtesgarten. Umweltpsychologische Untersuchung zur Landschaftästhetik,
Bonn, Bundesministerium für Umwelt 1986.
21
i że być może nastąpi również społeczna reintegracja autonomicznej wprawdzie, ale jednak
zmarginalizowanej sztuki. Płynie ona raczej z przeczucia, że estetyka może istotnie
przyczynić się do oczekującej nas zmiany w relacji człowiek-przyroda. Nadzieja ta nawiązuje
do potencjału innego rodzaju stosunku do przyrody niż ten, który jest właściwy estetyce
klasycznej — stosunku odmiennego od strategii panowania nad przyrodą, którego celem jest
jej wykorzystanie.
Chciałbym przypomnieć o tym potencjale korzystając z trzech — używanych przez Adorna,
Marcusego i Blocha — pojęć: mimesis (μίμησις), przyroda jako podmiot i przymierze z
przyrodą.
U Adorna pojęcie mimesis jest — jak wiadomo — pojęciem kluczowym. Zawarte jest w nim
to minimum nadziei, które Adorno jest w stanie wyrazić pomimo pełnej rezygnacji krytyki
społeczeństwa. Mimesis jest przeciwieństwem przywłaszczenia (Aneignung), zwłaszcza
przywłaszczenia pojęciowego. Mimesis jest takim sposobem postępowania, które uznaje
innego i to, co inne, dla nich samych: przedmiot, przyrodę, innego człowieka. W mimesis
chodzi o zachowanie tego, co konkretne, indywidualne. Adorno nawiązuje w ten sposób do
pewnego wątku klasycznej estetyki przyrody, który rzeczywiście jest przeciwieństwem
myślowej kategoryzacji i technicznej transformacji przyrody. W maksymie głoszącej
naśladowanie przyrody zawarte było odniesienie do przyrody jako pięknego porządku,
uznanie danej nam przyrody i szacunek dla niej. W naśladowaniu przyrody wszelką
działalność artystyczną poprzedza moment wywołanego przez nią poruszenia (Betroffenheit).
Nie jest jednak rzeczą pewną, czy pojęcie mimesis nadaje się do przeniesienia tego potencjału
w nasze czasy. Od Platońskiego Sofisty
21
pojęcie to jest podstawowym pojęciem teorii sztuki
jako takiej. Już wówczas obejmowało ono zarówno είκαστικήν (eikastiké),
21
Platon, Sofista, tłum. Władysław Witwicki. BKF. PWN, Warszawa 1956, 235 n.
22
sztukę, która jak to tylko możliwe odzwierciedla swój wzorzec, jak i φανταοτικήν
(phantastiké), sztukę, która modyfikuje swój wzorzec za sprawą swoistości materiału i
przedstawia go, biorąc pod uwagę późniejszego widza. Picht w swoim nawiązującym do
Platona wykładzie o sztuce i micie
22
pokazał, że decydującym elementem artystycznej
mimesis może być właśnie przedstawienie tego, co nierzeczywiste
23
. Biorąc to wszystko pod
uwagę musimy dziś powiedzieć, że decydującym elementem zdolności mimetycznej, tym, co
zawiera nie-manipulacyjne odniesienie do przyrody, jest zdolność do współodczuwania we
własnym ciele. Jeśli w pojęciu mimesis na pierwszym planie postawimy ów moment
sympatetyczny, tj. moment współdoświadczania i współcierpienia, to wówczas pojęcie to
może rzeczywiście stać się podstawowym pojęciem zmienionego odniesienia do przyrody. W
poznaniu poprzez współdo-świadczanie poznający człowiek uznaje bowiem przyrodę, a
zarazem przeżywa swoje z nią pokrewieństwo, przeżywa to, że sam jest jej częścią.
Pojęcie przyrody jako podmiotu, którym posługiwali się Herbert Marcuse i Ernst Bloch, jest
również otwarcie skierowane przeciw dominującemu w nowożytności odniesieniu do
przyrody, tj. teoretycznemu poznaniu przyrody jako czystego przedmiotu i jej praktycznego
traktowania jako zwykłego materiału. Mówienie o przyrodzie jako o podmiocie odpowiada
estetycznemu doświadczeniu, które znalazło wyraz w klasycznej estetyce przyrody: przyroda
jest tu doświadczana jako coś, co do nas przemawia — czy to przez to, że porusza człowieka i
wprowadza go w określony nastrój, czy to przez to, że „ma mu coś do powiedzenia". To
pierwsze można odnaleźć w teorii tak zwanych charakterów, obiektywnych jakości
uczuciowych, które Christian Cajus Lorenz Hirschfeld przypisuje fragmentom przyrody lub
przyrodni-
22
Georg Picht, Kunst and Mythos, Klett-Cotta, Stuttgart 1986.
23
Trzeba przypomnieć, że w myśli Platona to, co dla nas jest nierzeczywiste — idea, jest właściwą rzeczywistością.
23
czym sceneriom w teorii sztuki ogrodniczej. To drugie pochodzi z teorii mówiącej o języku
czy też o szyfrze przyrody
24
. Jeśli w tej części estetyki zachował się fragment innego
doświadczenia przyrody, który dzisiaj winien zostać zużytkowany jako potencjał służący
przemianie naszego stosunku do przyrody, to nie możemy, rzecz jasna, powracać do
animizmu, który, historycznie rzecz biorąc, stanowi podłoże tego typu przekonań.
Owe doświadczenia jako takie należy jednak traktować poważnie. Systematycznie może się
to dokonać przez rozwijanie estetyki ekologicznej czy też estetyki miasta i architektury, która
bada związki między j ako-ściami otoczenia i samopoczuciem (Befindlichkeit) człowieka w
tym otoczeniu żyjącego i uczącego się, lub też przez to, że w publicznej dyskusji uzna się
ludzką potrzebę przyrody jako czegoś innego niż on sam
25
.
Pojęcie przymierza z przyroda stworzył Bloch jako przeciwieństwo techniki, która do
przyrody ma taki stosunek jak „okupant do kraju wroga"
26
. Bloch postuluje natomiast taką
technikę, która jest partnerem przyrody, a mianowicie w stosunku koprodukcji. Bloch mógłby
tu nawiązać do pewnego wątku estetyki klasycznej, a mianowicie do teorii i praktyki
angielskiego ogrodu
27
. Sztuka uprawy ogrodu zajmuje jednak specjalne miejsce w ramach
estetyki mieszczańskiej drugiej połowy XVIII wieku i początku wieku XIX. Nawet tam, gdzie
sztuka jest jeszcze rozumiana jako naśladowanie przyrody, przyroda i sztuka były pojęciowo i
rzeczowo ściśle rozdzielone. Sztuka jest dziełem ludzkiej
24
Alexander von Bormann, Natura loquitur. Naturpoesie und emble-matische Formel bei Joseph von Eichendorjf, C. H.
Beck. Tübiengen 1968.
25
Na temat tej potrzeby zob. Gernot Böhme, Die Frage nach einem neuen Naturverständnis, w: Soziale Naturwissenschaft.
Wege zu einer Erweiterung der Ökologie, G. Böhme. Engelbert Schramm (Hrsg.). Fischer, Frankfurt/M. 1985.
26
Zob. Ernst Bloch, Prinzip Hoffnung, rozdz. 37, w: tegoż, Gesamtausgabe. Suhrkamp. Frankfurt/M., 1977. Bd. 5, s. 814.
27
Zob. w niniejszej książce rozdział Znaczenie ogrodu angielskiego dla rozwoju teorii ekologicznej estetyki przyrody.
24
ręki, przyroda istnieje sama z siebie. Sztuka dąży do ideału i trwałej formy, przyroda podlega
natomiast ciągłym zmianom. W sztuce ogrodu krajobrazowego znajdujemy godny uwagi i
wcale nie oczywisty przykład połączenia sztuki i przyrody, sztuki, która urzeczywistniała się
w przyrodzie i wraz z przyrodą. Do idei tej można odnieść pewne przykłady z nowszej
historii sztuki, np. wówczas, gdy w powstaniu (a nie tylko w prezentacji) dzieła plastycznego
udział mają czynniki takie jak wiatr, światło, warunki pogodowe. Można tu nawet wymienić
running fence Christosa. Przykład angielskiego ogrodu zasługuje jednak na uważne studium,
jeśli nie chodzi nam tylko o współdziałanie przyrody w powstaniu dzieła sztuki, lecz
przeciwnie — o współdziałanie artysty w kształtowaniu przyszłej przyrody.
IV
Po tym wprowadzeniu możemy wreszcie postawić pytanie, dlaczego z estetyką przyrody
łączy się dzisiaj takie nadzieje i jakie ma to uzasadnienie? Sytuacja, w jakiej znajduje się
dzisiaj estetyka, jest porównywalna z jej sytuacją w okresie romantyzmu, który oczekiwał od
estetyki pojednania między podmiotem i przedmiotem, a ostatecznie u Schellinga stawiał
sztukę ponad filozofią. Jest ona również porównywalna do miejsca sztuki u Adorna —
widział on w niej prześwitujący obraz społecznego pojednania, w którego możliwości w
wyniku analizy filozoficznej powątpiewał. Nadzieje, jakie łączy się dzisiaj z estetyką
przyrody, nie są mniejsze. Dotyczą one pojednania człowieka z przyrodą. Jak widzieliśmy,
mogą się one odwoływać się do pewnych wątków klasycznej estetyki mieszczańskiej, a także
do pewnych przesłanek w twórczości artystycznej oraz w teorii estetycznej po Adornie, choć
ich zakres jest dość ograniczony. Ani jednak rudymenty innego stosunku do przyrody w
estetyce klasycznej, ani impulsy w sztuce współczesnej nie usprawiedliwiają szeroko
zakrojonych na-
25
dziei. Jest tak dlatego, że estetyka nowożytna powstała w kontekście tego samego
wyobcowania z przyrody, co nowożytna nauka. Rozejście się "fact" i "fiction", nauki i sztuki,
a także techniki i sztuki zaciera fakt, że ich dążenia są tylko prądem i przeciwprądem w
jednym strumieniu, a mianowicie w strumieniu rosnącego wyobcowania człowieka z
przyrody. Można przyjąć, że dążenia te mają swe korzenie w rozwoju sił produkcji i stosun-
ków produkcji — industrializacji, urbanizacji, mobilności. Tym jednak, co tak ściśle łączyło
nowożytną estetykę i nowożytną naukę, było wyrażające się w nich obu samorozumienie
człowieka. Człowiek epoki oświecenia pojmował siebie jako istotę rozumną — i na tej
podstawie definiował swoje ciało. Ciało nie było dla niego tą częścią przyrody, którą jest on
sam, lecz raczej związanym z nim fragmentem przyrody, czymś zewnętrznym: u Kartezjusza
było inną substancją, u Kanta było zwierzęcością, którą należy przezwyciężyć na drodze cy-
wilizacji, kultywacji i moralizacji, w pedagogice oświeceniowej było zwierzęcością, który
trzeba nieustannie kontrolować i ostatecznie zmusić do milczenia. Człowiek nowożytny bada
przyrodę w sposób zdystansowany i chłodny, na podstawie daleko już posuniętego jej
instrumentalnego opanowania. I z tego właśnie dystansu cywilizowany obywatel odkrywa
wartość estetyczną przyrody. Tak jak nowożytna nauka wyeliminowała stopniowo ludzkie
ciało z procesu zdobywania doświadczenia
28
, redukując ostatecznie wkład zmysłów do
stwierdzania sygnałów, podobnie nowożytna estetyka jako krytyka smaku od początku
dyscyplinowała zmysłowość, aby w końcu — zdegradowana dzisiaj do semiotyki — zająć się
znakami i ich znaczeniami. Estetyka jest krytyką władzy sądzenia, dzisiaj jest być może
poszerzoną sztuką czytania: hermeneutyką; w każdym razie na pewno nie jest tym, co
oznacza jej nazwa — teorią doświadczenia zmysłowego. Nie ma w niej miejsca
28
Werner Kutschmann, Der Naturwissenschaftler und sein Körper. Suhrkamp, Frankfurt/M. 1986.
26
na emocjonalne poruszenie (Betroffenheit) przez dzieło sztuki lub przyrody, nie mówiąc już o
sferze odczuć cielesnych. Jednak to właśnie te elementy odróżniałyby estetykę od tych
dyscyplin, które ludzkie zmysły traktują tylko jako systemy przetwarzania informacji.
Oczywiście, redukcja estetyki do semiotyki odpowiada aż nazbyt dobrze praktycznemu
ograniczeniu ludzkiej zmysłowości do rozpoznawania sygnałów narzucanych dzisiaj przez
prace, ruch, konsumpcję
29
. W wyniku tego wszystkiego nadzieje łączone z estetyką przyrody
wymagają przede wszystkim zmiany w samej estetyce. Zmiana ta musiałaby się dokonać
wraz z przezwyciężeniem nowożytnego ludzkiego rozumienia siebie i w jego obrębie.
Jeśli wraz z końcem nowożytności konieczna wydaje się dzisiaj zmiana ludzkiego
samorozumienia, to dotyczy ona integracji tej przyrody, którą jest sam człowiek, tj. dotyczy
ona ciała. Ciała nie należy przy tym rozumieć jako przedmiotu badań medycznych czy nauko-
wych. Próba pojednania rozbitego na podmiot i przedmiot człowieka przez jakiekolwiek
całościowe spojrzenie byłaby iluzją. Przez ciało rozumiemy raczej podstawowy sposób bycia-
w-świecie, fundament samowiedzy widzimy w czuciu siebie. W tradycji nazywano to ludzką
zmysłowością; Alexander Baumgarten zaś, a w zredukowanej formie również Kant, właśnie
do niej odnosili nazwę estetyka. Dzisiaj jednak zmysłowość można zrozumieć dopiero w
krytycznej dyskusji z nowożytnym samozdyscyplinowaniem, tj. z tak zwanym procesem
cywilizowania i nowożytnego wyobcowania z przyrody, czyli przez przeciwstawienie się
tendencji rozwijania struktur racjonalności. To zadanie przypada dzisiaj estetyce — tym
samym znajduje się ona w centrum antropologii
30
. Sztuka odzyskałaby wówczas swą
29
Dieter Hoffmann-Axthelm. Sinnesarbeit. Nachdenken über Wahrnehmung. Campus. Frankfurt/M. 1984.
30
Dlatego Rudolf zur Lippe słusznie określa swoją estetykę jako antropologiczną, zob. Rudolf zur Lippe, Sinnenbewußtsein, Rowohlt,
Reinbek 1987.
27
kształtującą człowieka funkcję. Jej zadaniem byłoby rozwijanie zmysłowej samowiedzy
człowieka.
W panującej do dzisiaj antropologii oświeceniowej zmysłowość pojmuje się jako
receptywność (Empfänglichkeit): spostrzeżenie zmysłowe jest z istoty doznaniem
(Empfindung), odbieraniem bodźców i sygnałów, na podstawie których wydaje się następnie
sądy, te zaś ewentualnie mogą mieć jeszcze znaczenie emocjonalne. Antropologia ta
wypływała z zamysłu pedagogicznego i w pewnym sensie realizowała maksymę divide et im-
pera. Jej celem było samoopanowanie. Jeśli natomiast zmysłowość rozumiemy jako cielesną
obecność, to od początku ma ona dwie strony: w naszym stanie odczuwamy otoczenie oraz
wprowadzamy w nie pewien nastrój. W odczuwaniu otoczenia zawarty jest tradycyjny
moment spostrzegania i rejestrowania, w tym również to, co znajduje się pod i przed progiem
zdystansowanego sądzenia, a mianowicie to, że na nasze otoczenie, jak to się mówi,
„reagujemy emocjonalnie". Trzeba przy tym uważać, by przez emocje nie rozumieć czegoś w
rodzaju duchowych stanów. W tym, co odczuwamy jako „stan", chodzi raczej o dyspozycje
cielesne w relacji do naszego otoczenia. Na tej podstawie należałoby rozwijać przyszłą
estetykę ekologiczną. Jej zadaniem byłoby współdziałanie przy świadomym kształtowaniu
przyrody — koniecznym zarówno w ograniczonych ramach Europy, jak i — na dłuższą metę
— na całym świecie. Nie chodziłoby przy tym ani o powrót do narodowoso-cjalistycznego
strażnika krajobrazu, który chronił „to, co naturalne" przed ingerencją racjonalności technicz-
nej, ani o analogię do programu „Sztuka na budowie", tj. o maskowanie przez jakiś fragment
piękna przyrody jej nieograniczonego techniczno-ekonomicznego wykorzystywania.
Chodziłoby raczej o powrót do sformułowanego już przez Marksa programu humanizacji
przyrody, gdzie zewnętrzna przyroda rozumiana jest jako nieorganiczne ciało człowieka,
które jako takie zawsze bezpośrednio wpływa na jego stan.
28
Zmysłowość jako cielesna obecność oznacza jednak również, że człowiek nieustannie wpływa na
otoczenie, w którym się znajduje: człowiek wprowadza w nie pewien nastrój. Ten
antropologiczny fakt domaga się nowego rozumienia ludzkiego ciała w estetyce, a w pewnym
sensie rehabilitacji piękna cielesnego — a także innych charakterów — wobec mieszczańsko-
demokratycznej deprecjacji cech nie podlegających opisowi. Estetyka miałaby tu za zadanie
teoretyczne odsłonięcie i praktyczny rozwój — tradycyjnie powiedzielibyśmy — ludzkich form
wyrażania. Nie chodzi jednak przy tym o to, co wewnętrzne i zewnętrzne, lecz o charaktery i
artykulację ludzkiej obecności w różnych otoczeniach. Działalność artystyczną można wówczas
rozumieć — przynajmniej w części — jako podniesienie cielesnej, tworzącej nastroje egzystencji
człowieka do statusu określonej sprawności (Vermögen).
Jak powiedziałem, w centrum tak zwanego problemu środowiska naturalnego znajduje się ludzkie
ciało. Ponieważ problem ten dotyka ludzkiego ciała, zewnętrzna przyroda stała się dla nas
tematem w całkiem inny sposób niż w poprzednich stuleciach. W ciele jako najbliższej nam
przyrodzie, przyrodzie, którą sami jesteśmy, rozstrzyga się nasza relacja do przyrody zewnętrznej.
W rozwoju nowego ludzkiego rozumienia siebie centralna rola przypadłaby rzeczywiście estetyce
jako teorii i praktyce cielesnego istnienia człowieka w różnych otoczeniach. Nadzieje, jakie wiąże
się dzisiaj z estetyką przyrody, wykraczają zatem daleko poza to, iż dostarcza ona właściwego
sobie przyczynku do współczesnego dyskursu. W niej samej musi dokonać się konieczna zmiana
relacji człowieka do przyrody. Estetyka przyrody, która odpowiedziałaby na to wyzwanie,
musiałaby przede wszystkim sformułować nowe rozumienie ludzkiego ciała, przyroda byłaby jej
tematem czy przedmiotem w perspektywie człowieka, który sam jest przyrodą.
Piękna przyroda i dobra przyroda
1. Piękno jako wskaźnik dobrej przyrody?
W wykładzie okolicznościowym refleksja nad tym, co piękne, prawdziwe i dobre jest rzeczą
właściwą. Ów dobry zwyczaj jest zarazem przywilejem: można uroczyście — i bez konsekwencji
— zastanowić się nad jednością, której rozbicie uchodzi wciąż za osiągnięcie nowożytnej
racjonalności. Piękno, dobro i prawda należą do kompetencji ściśle oddzielonych dyskursów
1
:
Estetyka zajmuje się pięknem i wierzy, że w autonomii sztuki odnalazła swą prawdziwą istotę;
etyka odpowiedzialna jest za dobro, które ujmuje już tylko jako słuszność działania człowieka;
poszukiwanie prawdy jest wyłącznym zadaniem „neutralnej wobec wartości" nauki. Ekologiczna
estetyka przyrody już przez swoje podstawowe pytanie staje w opozycji do tak rozumianej
nowożytności. Pytanie to bowiem brzmi: Czy piękno jest kryterium dobrej przyrody? To, że
dobra przyroda — a zatem nie tylko fakty i prawa — może być tematem nauki, mianowicie
ekologii w rozszerzonym znaczeniu
2
, to, że estetyka może być gałęzią nauki, a w końcu to, że
piękno
1
Zob. Jürgen Habermas, Teoria działania komunikacyjnego, t. l, tlum. Andrzej Maciej Kaniowski, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 2000.
2
Soziale Naturwissenschaft. Wege zu einer Erweiterung der Ökologie, Gernot Böhme, Engelbert Schramm
(Hrsgs.), Fischer, Frankfurt/M. 1985. W książce tej chodzi o naukowe ujęcie „społecznie ukonstytuowanej przyrody".
30
można uznać za przejaw dobroci przyrody, lamie niemal wszystkie zakazy dotyczące
myślenia, których przestrzeganie wydawało się gwarantować postęp. Aby zatem podjąć się
stworzenia ekologicznej estetyki przyrody, trzeba szukać silnych sprzymierzeńców. Warto
więc przypomnieć, że od Platona do przynajmniej Ber-keleya piękno przyrody i jej dobroć
byty zasadą jej po-znawalności. Według Platona przyroda może być poznana o tyle, o ile
znajdują w niej prezentację (Darstellung) nieprzemijające idee. „Jeśli ten świat jest piękny, a
jego konstruktor jest dobry, jasno stąd wynika, że patrzył na model wieczny"
3
. Wraz z
powstaniem nowożytnej nauki temat „dobroci przyrody" został zepchnięty do teologii (a
mianowicie do teologii naturalnej), a tematem piękna przyrody zajęła się mieszczańska
estetyka.
Ducha platońskiego reprezentuje w naszych czasach Carl Friedrich von Weizsäcker. Nasze
poszukiwanie ekologicznej estetyki przyrody warto zatem rozpocząć od analizy fragmentu
tekstu von Weizsäckera, w którym próbuje on na płaszczyźnie nowożytnej nauki uchwycić
jedność prawdy, dobra i piękna:
„Piękno jest współpostrzeganiem tego, co konieczne do życia, ale spostrzeganiem pośrednim, bez patosu
konieczności. Zacznijmy od elementarnych interesów życiowych, o których nasza techniczna epoka
zaczyna sobie właśnie przypominać, miejmy nadzieję, że nie za późno. Co spostrzegam, kiedy leżę na
mojej łące? Powiedziałem: brzęczenie — nie, pszczoły — nie, spokój przyrody. Czy to poczucie spokoju
jest czysto subiektywne, czy też jest to spostrzeżenie czegoś rzeczywistego? Jest to spostrzeżenie. To, co
jest tu spostrzegane, dzisiejsza nauka nazywa równowagą ekologiczną. Przed ponad stu milionami lat
ewolucja doprowadziła do równoczesnego powstania dwóch form organicznych, które są zdane na siebie
nawzajem: kwiatów, które przez kolor, formę i zapach przyciągają zapylające je owady, i owadów, które
żywią się nektarem i pyłkiem kwiatowym. Dużo później w tę równowagę wśliznął się człowiek i jako
zbieracz, rolnik i hodowca zdany jest on na jej produkty — na rośliny lub żywiące się nimi zwierzęta. Jeśli
równowagę tę postrzega on jako piękna, wówczas
3
Platon, Timajos, w: tegoż, Timajos. Kritias, tłum. Paweł Siwek. BKF, Warszawa. 1986. 29 a, s. 35.
31
spostrzega harmonię, przedstawioną obrazowo na przykładzie łąki, harmonię, bez której nie mógłby żyć"
4
.
Brzęczenie pszczół i spokój przyrody — można by odpowiedzieć: „tę prawdę słyszę dobrze,
brak mi tylko wiary". Gdy von Weizsäcker mówi o „swojej łące", to jest to łąka przed jego
willą, pod którą w międzyczasie wybudowano bunkier przeciwatomowy. Doświadczenie, o
którym mówi von Weizsäcker, jest dostępne i zapewne drogie nam wszystkim, ale jest to
właśnie doświadczenie mieszczańskiego intelektualisty, który estetycznie odkrywa przyrodę
nie w kontekście wykonywanej pracy, ale w czasie wolnym i w sposób zdystansowany.
Właśnie to doświadczenie było tematem mieszczańskiej estetyki przyrody, oderwanym
produktem nowożytnych zróżnicowań (Differenzierungen). Podczas gdy jednak mieszczańska
estetyka przyrody — to znaczy cywilizowany mieszkaniec miasta — bezradnie patrzyła na
dobroć przyrody jako na „celowość bez celu", a piękno przyrody postrzegała z
„bezinteresowną przyjemnością"
5
, von Weizsäcker próbuje wskazać powód, ze względu na
który człowiek jest w stanie doświadczać przyrody w taki właśnie sposób. Piękno jest
„współpostrzeganiem tego, co konieczne do życia".
Weizsäcker może wysunąć to twierdzenie właśnie na podstawie danych nowożytnej nauki,
zwłaszcza teorii ewolucji. To, że człowiek w ogóle postrzega przyrodę jako piękną, jest w
tym kontekście fenomenem, który wymaga wyjaśnienia. Von Weizsäcker pojmuje tutaj ludzki
zmysł piękna jako coś, co rozwinęło się w trakcie ewolucji, a mianowicie jako zmysł, poprzez
który człowiek pośrednio odczuwa — mamy tu do czynienia ze współpostrzeganiem, a nie ze
spostrzeżeniem tego, co konieczne do życia — dobroć przyrody. Dobroć przyrody rozumie
von Weizsäcker jako stan harmonii w przyrodzie, zwłaszcza jako ekologiczną równowagę,
4
Carl Friedrich von Weizsäcker, Im Garten des Menschlichen, Hanser München 1977, s. 141.
5
Sformułowania z Krytyki władzy sądzenia I. Kanta, 1799.
32
która —jak stwierdza później — służy człowiekowi, co więcej, jest mu konieczna do życia.
Ten piękny obraz prowokuje do krytyki, oczywiście takiej krytyki, która nie pomija tematu
ekologicznej estetyki przyrody, lecz przeciwnie: formułuje go dopiero we właściwy sposób.
Najostrzejsza krytyka pochodzi od samego von Weizsäckera — pod swoją łąką wybudował on
bunkier, którego nie można zobaczyć, ale o którym nie można nie myśleć patrząc. Nie ma chyba
nikogo pośród nas, kto nie uprzytomnił sobie tej krytyki l maja 1986 roku, to jest w dniu, w
którym przyroda odsłaniała przed nami opiewane od zawsze wiosenne piękno, a jednocześnie był
to dzień najwyższego radioaktywnego zatrucia powietrza: piękna przyroda niekoniecznie jest
przyrodą dobrą.
Piękno nie jest już niezawodnym wskaźnikiem dobroci. Stwierdzenie to prowadzi nas do drugiego
punktu krytyki twierdzenia von Weizsäckera. Dobrą przyrodę pojmuje on jako stan harmonii w
przyrodzie — harmonii jako równowagi, w którą „dużo później" wśliznął się człowiek. Można to
oczywiście widzieć w sposób następujący: Człowiek jest kimś obcym, kto wkracza w przyrodę i
albo potrafi udanie przystosować się do istniejącej już równowagi, albo narusza ją przez swoje
zachowanie. Jeśli jednak harmonia — „bez której nie mógłby żyć" —jest mu już uprzednio dana,
to ta druga możliwość z konieczności oznacza jego zagładę. Z perspektywy podzielanego przez
von Weizsäckera ewolucjonistycznego punktu widzenia jest to jednak niekonsekwentne,
ponieważ w perspektywie tej człowieka nie można traktować jako kogoś obcego w przyrodzie,
lecz trzeba go widzieć jako produkt i jako czynnik ewolucji. Również wszelka ekologiczna
równowaga jest tylko pewnym poziomem stabilności w ramach postępującego rozwoju.
Dyskusja z tekstem von Weizsäckera miała nam pokazać, że ekologicznej estetyki przyrody nie
da się rozwijać bez otwartej dyskusji z mieszczańską este-
33
tyką przyrody. Chociaż poczucia przyrody nie można w niej bezkrytycznie przyjąć jako podstawy
oceny przyrody, to jednak jest ono ekologicznym faktem. Estetyka przyrody będzie należała do
ekologii właśnie wtedy, gdy swym tematem uczyni usytuowanie (Befindlichkeit) człowieka w
strukturach ekologicznych
6
.
2. Cierpienie z powodu społeczeństwa i mieszczańska estetyka przyrody
Mieszczańska estetyka przyrody nie stoi w opozycji do nowożytnej nauki, ale jest jej koniecznym
elementem. Jeśli nowożytna nauka jako typ wiedzy jest „poznaniem wyobcowanym" —
poznaniem z dystansu, poznaniem beznamiętnym, niezmysłowym, zdyscyplinowanym — to
estetykę w nie mniejszym stopniu charakteryzuje wyobcowanie z przyrody
7
. „Oni odczuwali na-
turalnie, my odczuwamy to, co naturalne" — stwierdza Schiller, wskazując na różnicę między
nami, ludźmi nowożytnymi, a starożytnością
8
. Mieszczańskie odkrycie przyrody — od malarstwa
pejzażowego i liryki przez wędrowanie i wiosłowanie do turystycznego odkrycia Alp, od
upodobania w nagości aniołków i biedaków do zachwycania się związkiem z naturą kobiety i
pochwałą człowieka dzikiego —jest odkryciem przyrody jako czegoś innego w stosunku do
rozumu
9
. Przyroda jest tym,
6
Pojęcie to zostało opracowane w cytowanym powyżej dziele G. Böhmego i E. Schramma jako pojęcie alternatywne
wobec ekosystemu. Istotna różnica polega na tym, że struktura ekologiczna definiowana jest społecznie, a nie
przyrodniczo.
7
Na temat charakterystyki nauki nowożytnej jako „wyobcowanego poznania" zob. Gernot Böhme, Philosophieren mit
Kant. Zur Rekonstruktion der Kantischen Erkenntnis du Wissenschaftstheorie, Suhr-kamp, Frankfurt/M. 1986,
zwłaszcza rozdz. III. Por. również Hartmut
i Gernot Böhme, Dos Adnere der Vernunft. Zur Entwicklung von Rationalitätsstrukturen am Beispiel Kants.
Suhrkamp, Frankfurt/M. 1983,
2
1985, roz. I: Die fremde Natur.
8
Friedrich Schiller, Über naive und sentimentale Dichtung, w Schiilers Werke, Nationalaugabe, Bd. 2, Weimar 1962,
s. 413.
9
H. i G. Böhme, Dos Andere der Vernunft.
34
co istnieje samo z siebie, tzn. nie dzięki działaniu człowieka; przyroda jest tym, co naiwne,
czyli nierefleksyjnej natury; przyroda jest tym, co dzikie i prymitywne, czyli
niecywilizowane; przyroda jest tym, co niewinne i wolne, jest miejscem istniejącym
niezależnie od społeczeństwa i wcześniej od niego, do którego człowiek tęskni, jeśli tylko
cierpi z powodu społeczeństwa. „Przez długie okresy poczucie piękna naturalnego
potęgowało się wraz z cierpieniem podmiotu skazanego na siebie samego, cierpieniem
powodowanym przez świat przysposabiany i aranżowany" (Adorno)
10
.
Owo odkrycie przyrody w epoce rozumu nie prowadziło jednak do otwarcia się na to, co inne.
Rozumny mieszczanin zachował dystans wobec przyrody i tym bardziej nie chciał jej w sobie
samym uznać za coś innego. Estetyka mieszczańska nie jest — pomimo swej nazwy — ani
teorią postrzegania zmysłowego, ani teorią emocjonalnego poruszenia. Powstała ona jako
krytyka smaku i zajmuje się nie tyle doświadczaniem piękna, co jego oceną (Beurteilung).
Sąd zakłada wykształcenie, a to oznacza zajęcie tej zdystansowanej postawy, która umożliwia
odczucie „bezinteresownej przyjemności" — co wedle definicji Kanta stanowi o
doświadczeniu piękna. Tam natomiast, gdzie ma miejsce poruszenie, mamy do czynienia albo
z kiczem — po stronie przedmiotu — albo z „kiczowatym człowiekiem", czyli z niewy-
kształconym proletariuszem — po stronie podmiotu
11
.
Kant określał poczucie piękna jako odczucie przyjemności i lekkości, którą podmiot otacza
pewne przedmioty swego poznania. Przedmioty te osądzane są jako piękne, ponieważ same z
siebie odsłaniają formę i regularność, na które nastawione jest ludzkie poznanie. W pięknie
postrzegamy zatem pewną wewnętrzną równowagę, oceniając jej odpowiedniość i
stosowność ze
10
Theodor W. Adorno, Teoria estetyczna, tłum. Krystyna Krzemieniowa, BWF, PWN. Warszawa 1994, s. 117.
11
E. Forssman, Die Kunstgeschichte und die Trivialkunst. Sitzungsbericht der Heidelerger Akademie, der Wissenschaften
1875, Abi. 2, Heidelberg 1975.
35
względu na ludzki podmiot poznania. (Tę figurę argumentacyjną odkryliśmy już w tekście
von Weizsäckera.)
Ta analiza piękna określa także teorię piękna przyrody w estetyce mieszczańskiej. Również
tutaj nie chodzi właściwie o doświadczenie przyrody, ale raczej o mówienie o niej, o jej ocenę
jako pięknej. Dopiero tutaj powstanie estetyki z krytyki smaku objawia swe restryktywne
działanie: przyrody, podobnie jak sztuki, nie ocenia się z punktu widzenia jej odpowiedniości
w stosunku do całego człowieka, lecz jedynie w relacji do jego władz poznawczych. „Należy
jednak pamiętać, że mam tu właściwie na myśli piękne formy przyrody, a pozostawiam
jeszcze na uboczu powaby, jakie przyroda zazwyczaj tak szczodrze z nimi łączy, gdyż
zainteresowanie nimi — wprawdzie też bezpośrednie —jest jednak empiryczne" — pisze
Kant w Krytyce władzy sądzenia
12
. O wykształconym smaku stanowi to, że nie ulega się
bodźcom, lecz ocenia się formę.
Do tej oceny piękna przyrody na wzór oceny dzieł sztuki dochodzi jednak coś, co stawia ją
ponad jakimkolwiek dziełem sztuki: piękno przyrody istnieje samo z siebie. Kant mówi tu o
interesie moralnym
13
, który ludzie mają w stosunku do piękna przyrody. Interes ten
skierowany jest na istnienie harmonii i porządku w przyrodzie, które człowiek odczuwa jako
coś, czego oczekuje. Oczywiście, interes ten spotykamy tylko u ludzi „o czystym i
gruntownym sposobie myślenia", u ludzi, którzy „kultywowali swe poczucie etyczne"
14
. Przy-
rodę docenia się tu moralnie właśnie z racji jej naturalności. Porusza ona poczucie etyczne,
ponieważ nasuwa ideę, że to, co człowiek z trudem osiąga w życiu społecznym, może
dokonywać się samo z siebie. Na płaszczyźnie teorii mamy tu zatem to, co w bardziej
popularny
12
Immanuel Kant, Krytyka władzy sadzenia, tłum. Jerzy Gałecki, BKF, PWN, Warszawa
2
1986, s. 218 (§ 42, 166 a).
13
Tamże.
14
Tamże, s. 219 (168 a).
36
sposób wyraża się w zachwycie niewinnością, czarem i naiwnością.
Możemy więc stwierdzić, że w estetyce mieszczańskiej jedynie wykształcony mieszkaniec
miasta jest w stanie docenić piękno i naturalność przyrody. Jego wykształcenie jest zarazem
warunkiem i granicą tego, co może się tu objawić jako przyroda. Człowiek wykształcony nie
pozwala naturze „zbliżyć się do siebie". Wykształcenie rozumnego człowieka implikuje ścisłą
dyscyplinę i kontrolę, które ograniczają zwłaszcza zmysłowość i uczuciowość. Dlatego
zmysłowe doświadczenie przyrody pozostaje dla niego jej zdystansowanym spostrzeżeniem,
które dopuszcza jedynie ocenę jej odpowiedniości w stosunku do władz poznawczych.
Wszelka zmysłowa wspólnota — czy to wzajemne oddziaływanie, wymiana materii, praca
lub walka z przyrodą, zostają wykluczone. Również wszelkie płynące z wyobraźni
uczestnictwo w przyrodzie i uczuciowe w niej zaangażowanie. Przyroda porusza człowieka
wykształconego tylko o tyle, o ile w swej naturalności stanowi dla niego przeciwieństwo
życia uspołecznionego. Mieszczańska estetyka przyrody jest zatem bez reszty wyrazem
człowieka, który nie potrafi uznać przyrody w sobie i dlatego poszukuje jej na zewnątrz jako
utopijnego przeciwieństwa swej społecznej egzystencji. Jest tak jeszcze u Adorna, dla którego
przyroda jest uosobieniem tego, co inne, stając się pozaspołecznym obrazem pojednania:
„Piękno naturalne jest śladem nietożsamości w rzeczach pod ciśnieniem krępującej
uniwersalnej tożsamości"
15
. „Piękno w przyrodzie sprzeciwia się panującej zasadzie, a także
temu, co rozproszone i dążące w przeciwnych kierunkach; równe byłoby mu to, co
pojednane"
16
.
Już ten krótki szkic mieszczańskiej estetyki przyrody wyraźnie pokazuje, jak bardzo
oddziałuje ona
15
Th. W. Adorno. Teoria estetyczna, s. 135.
16
Tamże, s. 137 (przekład nieco zmieniony).
37
wciąż na „zieloną" filozofię i na rządową politykę poniników przyrody i ochrony przyrody.
Wskazuje on zarazem na to, czym musi różnić się estetyka przyrody jako estetyka
ekologiczna: nie może ona służyć temu, by naturę, której zaprzeczyło się w sobie,
odnajdować w przemienionej formie w tym, co inne. Jej tematem jest raczej sam człowiek
jako istota naturalna, istota, którą jej otoczenie porusza zmysłowo i uczuciowo. Ponadto
ekologiczna estetyka przyrody nie może służyć przede wszystkim ocenie przyrody, powinna
natomiast uczynić swym tematem doświadczenie zmysłowe w całej jego pełni.
W ramach mieszczańskiej estetyki przyrody istnieje na szczęście element, który zasadniczo
rozsadza jej ramy i który może służyć za punkt orientacyjny w naszej próbie stworzenia
ekologicznej estetyki przyrody: teoria i praktyka ogrodu pejzażowego. Chciałbym tu tylko
wskazać w punktach na to, czego moim zdaniem może nas nauczyć ogród angielski
17
.
Uprawę ogrodu pejzażowego możemy za Blochem określić jako technikę zawierania
przymierza. Mamy tu do czynienia ze sztuką, której intencja skierowana jest na przyrodę.
Przyroda podlega tu wprawdzie aranżacji i inscenizacji, nie jest jednak zastępowana i ogra-
niczana w swej autonomii. Niezależność jest pożądana i przyczynia się do kształtu dzieła.
Teoria ogrodu angielskiego pojmuje przyrodę wedle „charakterów". Charaktery to
obiektywne jakości uczuciowe — np. radosny, łagodno-melancholijny, poważny — które
przysługują krajobrazom, naturalnym sceneriom lub poszczególnym fragmentom przyrody.
W ogrodzie angielskim charaktery te są wytwarzane przez świadomą kompozycję. Mają one
przejmować człowieka i wprowadzać go w odpowiednie nastroje. W ten sposób teoria ogrodu
pejzażowego uczyniła swym tematem coś,
17
Szerzej na ten temat zob. w niniejszej książce rozdział Znaczenie ogrodu angielskiego i jego teorii dia rozwoju
ekologicznej estetyki Przyrody.
38
co poza tym było w estetyce mieszczańskiej zakazane: to mianowicie, co „chwyta za serce".
Wskazuje ona przez to na przyszłą estetykę ekologiczną, która systematycznie zajmie się
umiejscowieniem człowieka w różnych otoczeniach.
3. Piękno jako pokarm.
Zadanie ekologicznej estetyki przyrody polega na pokazaniu roli piękna w tych strukturach
ekologicznych, które są dobre w tym sensie, że sprzyjają człowiekowi i są godne pożądania.
Dotychczasowa estetyka przyrody może tu powiedzieć tyle tylko, że cywilizowany człowiek
potrzebuje przyrody jako takiej. Człowiek potrzebuje czegoś, co nie jest nim samym, co
istnieje samo przez się i co jako takie przemawia do niego. W taki sposób można co najwyżej
uzasadnić potrzebę rezerwatów. Uzasadnienie to nie może jednak uniknąć wewnętrznej
sprzeczności, gdyż człowiek nie ma nic z przyrody, która w ścisłym sensie jest od niego
niezależna. Jak dotąd jednak estetyka nie przyczynia się do kształtowania struktur
ekologicznych, tj. społecznie ukonstytuowanej przyrody
18
. Patrzy się na nie, w tym, co
dotyczy człowieka, z fizjologiczno-medycznego punktu widzenia, w tym zaś, co dotyczy
przyrody — z ekologicznego punktu widzenia w sensie ścisłym. Piękna nie traktuje się jako
wymiaru ekologii, jest ono rodzajem dodatku, ozdoby. Aby przezwyciężyć tę dychotomię
ekologicznych faktów i estetycznego dodatku, trzeba spróbować samo piękno pojąć jako
rodzaj pokarmu.
Jest to możliwe, jeśli poważnie potraktujemy ludzką zmysłowość w całym jej zakresie.
Widzieliśmy, że zarówno w estetyce mieszczańskiej, jak i w przyrodoznawstwie funkcję
ludzkiej zmysłowości ograniczono do funkcji poznawczej, tj. do funkcji dostarczania danych
18
Na temat tego pojęcia zob. G. Böhme, Was ist sozial konstituierte Natur?, w: „Öko-Mitteilungen", März 1983, s. 27 n. oraz
G. Böhme, E. Schramm, Soziale Naturwissenschaft (cyt. w przypisie 2).
39
dla sądów. Przy tym ograniczeniu pomija się to, że spostrzeżenie zmysłowe bezpośrednio
wytwarza usytuowanie (Beßndlichkeit), czy też innymi słowy: zmysłowość jest sposobem, w
jaki człowiek sytuuje się w otoczeniu. Oznacza to na przykład, że jeśli „coś nieprzyjemnie
pachnie", to człowiek nie tylko czuje nieprzyjemny zapach, ale czuje się źle. Jeśli trudno jest
mu oddychać, to fakt ten jest niezależny od tego, że być może wskazuje on na fizjologicznie
nieznośny skład powietrza, wpływający negatywnie na samopoczucie. Widzenie otaczających
człowieka kolorów, słyszenie dźwięków, oznacza bezpośrednio znajdowanie się w pewnym
stanie. Nawet jeśli to stwierdzenie jako takie jest przekonujące, to szczegółowo wiemy na ten
temat niewiele. Pouczające mogłyby być w tym kontekście rozważania Goethego dotyczące
zmysłowo-moralnego oddziaływania barw. Trzeba tu też jeszcze raz wspomnieć teorię ogrodu
angielskiego, która zajmowała się relacją między widokami a nastrojami. Wykracza ona
ponad to, co można spotkać w klasycznej nauce o pięciu zmysłach, jako że bierze pod uwagę
nie tylko relację między bodźcem a stanem, lecz również między widokiem a nastrojem.
Obejmuje ona tym samym wyobrażeniowy wymiar zmysłowości. Relacja między widokiem a
nastrojem opiera się na władzy wyobraźni. Znaczenie tej władzy zostało jednak niejako
wyparte i stłumione przez filozofię racjonalistyczną. Funkcja wyobraźni nie polega tylko na
jej wkładzie w poznanie, tj. na wytwarzaniu wyobrażeń dotyczących świata zewnętrznego,
lecz na organizacji ludzkiego ciała w relacji do tych widoków. Wyobraźnia, mówiono jeszcze
w XVIII wieku, „kształtuje" ludzkie ciało. Widzenie czegoś oznacza, że człowiek — jeśli
rzeczywiście pozwala się poruszyć widokiem — wyraża określoną dyspozycję
19
. Może to być
dyspozycja do ucieczki lub ataku, dyspozycja do miłości lub do miłego odprężenia. O tyle
zatem, o ile jakości estetyczne struk-
19
Gernot Böhme, Natur, Leib, Sprache. Die Natur und der menschliche Leib. Eburon, Delft 1986.
40
tur ekologicznych określają stan i cielesne dyspozycje ludzi, którzy w nich żyją, można je w
szerokim sensie określić jako pokarm. Można by tu mówić o pokarmie duchowym, gdyby nie
wiązało się z tym niebezpieczeństwo zapomnienia o ich znaczeniu dla „jak" obecności
cielesnej.
Uznanie faktów związanych z ludzkimi stanami ma ogromne znaczenie dla kształtowania
struktur ekologicznych i dla polityki dotyczącej ochrony środowiska. W ten sposób głos
zainteresowanych, tj. tych ludzi, którzy muszą żyć w określonej strukturze ekologicznej,
nabiera całkiem innej wagi. Głos zainteresowanych uwzględniany jest wprawdzie w
dyskusjach politycznych na temat środowiska naturalnego, kiedy jednak chodzi o uzyskanie
odpowiedzi na konkretne problemy, to dokonuje się to na płaszczyźnie naukowej, tj. decydu-
jący głos mają eksperci. Inicjatywy obywatelskie muszą odwoływać się do ekspertów i
mierzalnych danych, aby ich problem mógł w ogóle być postawiony na płaszczyźnie faktów.
Decydujące nie jest to, jak się czują, czy dobrze śpią, czy mogą swobodnie oddychać, lecz to,
jak wielkie jest obciążenie powietrza w ppm czy poziom hałasu w decybelach. Ekologiczna
estetyka przyrody wysuwa zatem polityczny postulat, aby za ekologiczny fakt uznać stan
zainteresowanych osób, a tym samym, aby ich głos stał się jedynym autentycznym źródłem
informacji.
Zadziwiające jest to, że jak dotąd stan zainteresowanych osób — również z naukowego
punktu widzenia — nie jest traktowany jako fakt ekologiczny, tym bardziej że na przykład
posługiwanie się biowskażnikami w ocenie zbiorników wodnych ma długą tradycję.
Posługiwanie się biowskażnikami, tj. zdolnością do życia określonych organizmów w takich
żywiołach, jak woda, ziemia czy powietrze, ma doniosłe znaczenie dlatego, że stanowią one
poniekąd mierniki integracyjne. Wszystkie naukowe mierniki są sparametryzowane, tj. mogą
one określać jedynie izolowane zmienne. Ocena ich współ-
41
działania jest zawsze wielkim, niemal nierozwiązalnym problemem. Biowskaźniki same z
siebie rozwiązują ten problem, ponieważ ich zdolność do życia określona jest właśnie przez
współdziałanie wszystkich zmiennych.
W kształtowaniu struktur ekologicznych adekwatnym biowskaźnikiem jest człowiek.
Potraktowanie go w ten sposób jest trudne zapewne dlatego, że w przypadku człowieka nie
chodzi po prostu o zdolność do życia, lecz o jego stan. I chociaż stan jest wprawdzie
bezpośrednim faktem, to już wypowiedź o nim takim faktem nie jest. Ponadto mamy tu
ponownie do czynienia z problemem, którym zajmowaliśmy się w związku z tekstem von
Weizsäckera. Chodzi o to, że w środowisku istnieją szkodliwe czynniki, które nie są dostępne
ludzkiej zmysłowości, tj. nie odczuwamy ich bezpośrednio. Z tego powodu stwierdziliśmy, że
piękno struktury ekologicznej nie jest niezawodnym wskaźnikiem jej dobroci. Teraz możemy
jednak powiedzieć przynajmniej to, że piękno jest wymiarem
20
dobroci, tak jak stan jest
wymiarem ogólnej jakości życia. Tym samym piękno przyrody staje się koniecznym, choć
niewystarczającym, kryterium jej dobroci.
4. Estetyka jako część ekologii
Postulat estetyki ekologicznej potraktowany zostanie poważnie dopiero wówczas, gdy
rozumiany on będzie jako postulat uczynienia z estetyki części ekologii. Nie będzie wówczas
chodziło ani o obrazę poczucia estetycznego przez ingerencje w przyrodę
21
, ani o to, by
przyroda miała adwokata, który broni jej status quo z estetycznego punktu widzenia
22
, ale o
pojmowanie
20
Słowa „wymiar" używam z wahaniem, gdyż nie chcę w ten sposób sugerować możliwości kwantyflkacji.
21
Th. W. Adorno, Teoria estetyczna, s. 86: „Ma ono [wrażenie brzydoty techniki i krajobrazu przemysłowego) swoje źródła w
niszczycielskiej zasadzie przemocy".
22
Jak np. walory krajobrazowe przy budowie autostrad w „Trzeciej Rzeszy"
42
tego, co estetyczne, jako wymiaru przedmiotu „przyroda". Kiedy mówię tu o przyrodzie, to myślę
przede wszystkim o strukturze ekologicznej, tj. o zdefiniowanych i ukonstytuowanych społecznie
elementach mezokosmosu. Postulat, aby ekologii nadać wymiar estetyczny, jest jednak
dalekosiężny, jako że dotyka nawet podstawowych dziedzin filozoficznych, zwłaszcza ontologii.
Jak wprawdzie widzieliśmy, w nowożytnej, skoncentrowanej na podmiocie filozofii wymiar
piękna bywa ujmowany lepiej lub gorzej, ale zawsze całkowicie z punktu widzenia podmiotu.
Ponadto ujęcie lub spostrzeżenie przez podmiot nie jest pojmowane jako forma obecności
podmiotu w jego otoczeniu, tj. jako sposób, w jaki w swych doznaniach integrujące odczuwa on
swoje otoczenie, lecz jako dostrzeganie czy przyjmowanie do wiadomości z poniekąd
pozaświatowego punktu widzenia. Przede wszystkim jednak nie zastanawiano się nad tym, że
wrażliwości podmiotu na piękno, brzydotę — oraz inne nastroje
23
— musi odpowiadać coś po
stronie przedmiotu, dzięki czemu wrażliwość tak się demonstruje. Oznacza to, że piękno zostało
pojęte jako wtórna jakość, tj. jako własność, którą przypisujemy przedmiotowi jedynie z racji jego
relacji do podmiotu, jako własność subiektywna, czy też nawet jako własność subiektywna w
drugiej potędze, jako że piękno przypisywane jest przedmiotowi nie tyle na podstawie sposobu
jego ujęcia przez podmiot, ile raczej tylko na podstawie sposobu, w jaki podmiot reaguje na swoje
ujęcie przedmiotu
24
. To jednak oznacza, że przedmiot nie ma żadnego wymiaru, w którym piękno
mogłoby być wartością.
Przezwyciężenie tego skupionego na podmiocie punktu widzenia zostało już w pewien sposób
przygotowane
23
Zob. rozdz. Piękno i inne nastroje, w: Gernot Böhme, Antropologia filozoficzna. Ujęcie pragmatyczne, tłum. Piotr
Domański, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1998. s. 165-177.
24
I. Kant, Krytyka wladzy sądzenia, § 10. Według Kanta przyjemność, jaką daje piękno, jest reakcją podmiotu na jego
własny stan.
43
przez teorię środowiska, w którym żyją zwierzęta
25
. Postrzeganie środowisk i integracyjne
umiejscowienie w nich zostało w ten sposób oddzielone od ludzkiego podmiotu poznającego i
wprowadzone w przestrzeń rozważań przyrodoznawczych. W centrum tego sposobu myślenia nie
stoi już wprawdzie podmiot, ale centralną pozycję zajmuje wciąż organizm. Również tutaj nie
uznaje się tego, że przedmioty naturalne (Naturdinge) nie tylko postrzegają się wzajemnie, ale też
wzajemnie się sobie prezentują. Owady nie tylko postrzegają kwiaty, ale kwiaty prezentują się
również owadom. Każdy organizm nie jest więc tylko, jak twierdził Üxküll, otwarty na swe
środowisko i czuje, jak to określam, swą cielesną obecność w tym środowisku jako „stan", lecz
każdy organizm wyposażony jest również w sposoby prezentowania środowisku swojej
obecności. I to samo odnosi się w odpowiedniej formie do każdego przedmiotu naturalnego. Dla
zrozumienia piękna przyrody konieczne jest zatem włączenie w pojęcie przedmiotu wymiaru
„prezentowania się". Tradycyjna filozofia stanowiła tu właśnie przeszkodę, gdyż wedle niej
przedmiot jest substancją wyposażoną we właściwości lub materią posiadającą formę.
Oczywiście, właściwości i materię można pojąć jako sposoby cielesnej obecności. W
rzeczywistości zostały one jednak niejako zamknięte w przedmiocie, tj. właściwość rozumiano
jako coś, co substancja posiada, a formę jako coś, co materię znamionuje. Tymczasem należało je
raczej rozumieć jako ekstazy czy też lepiej: jako restrykcje lub artykulacje wychodzenia
przedmiotu poza siebie. Posiadamy modele takiego pojęcia przedmiotu w teorii znaków Para-
celsusa i Jakoba Bohmego
26
. Myśliciele ci każdy przedmiot naturalny pojmują w ten sposób, że
widzą go jako
25
Jacob Johann von Uexküll, Streifzüge durch die Unweiten von Mensch und Tier, Fischer, Berlin 1934.
26
Por. na ten temat esej Sprechende Natur: Die Signaturenlehre bei Paracelsus und Jakob Böhme, w: Gernot Böhme. Für
eine ökologische Naturästhetik, Suhrkamp, Frankfurt/M: 1989, s. 121 n.
44
artykulację wewnętrznej istoty, która objawia się za pośrednictwem znaku. Wymiar wyrazu
jest zatem podstawową strukturą każdej rzeczy naturalnej.
Oprócz tych sposobów dotarcia do zapomnianych możliwości naszej historii idei mamy
jeszcze dostęp do nich poprzez myślenie informatyczne. Przyjęte w nauce pojęcie informacji
pozwala nam jaśniej wyrazić to, czego brakuje dotychczasowej ekologii do tego, aby była ona
w stanie wyrazić kwestię piękna przyrody jako naukową kwestię przyrodoznawstwa.
Ekologiczną strukturę pojmuje ona jako jedność utrzymywaną przez wymianę materii i
energii. Jak się wydaje, tym, czego tu brakuje, jest wymiana informacji w ramach określonej
struktury ekologicznej. Jest to oczywiście tylko analogia, gdyż pojęcie informacji, wyrażane
w cyfrach i ujęte w odniesieniu do określonego kanału jej przekazu, jest poniekąd nazbyt
ścisłe, aby ująć fenomen, o który tu chodzi. Sposób, w jaki przedmioty naturalne wyrażają
siebie i są dla sobie nawzajem obecne, jest raczej informacją analogową, przenikniętą
obecnością wszystkich innych rzeczy. Współgranie głosów, form i kolorów nie prowadzi
jednak do chaosu, lecz wytwarza charakterystyczne atmosfery, w których obecność
poszczególnych przedmiotów naturalnych staje się specyficznie odczuwalna. Poetologie
ogrodu angielskiego, sztuka sceniczna i malarstwo dowodzą, że atmosfery te mogą stać się
przedmiotem analitycznego poznania i syntetycznego działania. Chodzi o to, aby
odpowiednie kompetencje rozwinąć również w ekologii. Zakłada to, jak powiedzieliśmy, że
przedmiotów nie pojmuje się już jako czasowo i przestrzennie ograniczonych jestestw, które
następnie przez wymianę materii i energii wchodzą w relację ze swoim otoczeniem, lecz jako
coś, co przez swą obecność promieniuje na całe otoczenie.
Aby estetyka stała się częścią ekologii, ta ostatnia musi nauczyć się patrzeć na struktury
ekologiczne jako na konteksty komunikacji. Doprowadziłoby to do rehabilitacji doktryny o
mowie przyrody. Mogłoby się też
45
okazać, że usprawiedliwione jest również twierdzenie, iż człowiek rozumie mowę przyrody.
Jako szczególna istota mówiąca człowiek otwarty jest nie tylko na skierowaną do niego
komunikację, ale również na artykulację obecności jako takiej. Poczucie piękna przyrody
byłoby wówczas nie tylko współspostrzeganiem tego, co dla niego korzystne, lecz
doświadczeniem własnej egzystencji jako unoszonej i potęgowanej przez otaczającą go
przyrodę w grze jej obecności.
Relacja czlowiek-przyroda na przykładzie miasta
l. Preludium
W swoim dialogu Faidros Platon przedstawia nam Sokratesa rozmawiającego z młodym
Faidrosem. W rozmowie tej chodzi o miłość, piękno i sztukę pisania wierszy.
Sokrates wybiera się wraz z Faidrosem na spacer poza mury Aten.
„Sokrates: Na Herę, rzeczywiście piękny zakątek. Bo i ten platan doprawdy ogromny i wyniosły, i to
wzgórze, l uroczy gąszcz cienistej wierzby, jakby obsypanej kwiatami w pełni rozkwitu, jak gdyby
przygotowały to miejsce pełne rozkosznej woni. Spod platanu zaś wypływa uroczy ruczaj bardzo zimnej
wody, jak w każdym razie można sprawdzić stopą. Posążki dziewic i rzeźby wskazują, że to jest święty
okręg jakichś nimf i Acheloosa. A zauważ także, jak się miło i bardzo rozkosznie oddycha w tym miejscu.
Przy tym rozbrzmiewa ono upalnym i przenikliwym śpiewem świerszczy. Nade wszystko zaś
najprzyjemniejsza jest trawa, tak iżby godziło się ułożyć na dość łagodnej stromiżnie, a wówczas głowa
będzie wygodnie spoczywać. Tak więc, drogi Faidrosie, jesteś znakomitym przewodnikiem dla
obcokrajowca.
Faidros: Doprawdy, mężu wspaniały, ty się wydajesz człowiekiem najbardziej osobliwym. Jak bowiem
przyznajesz, jesteś niezaradny, wyglądasz na obcokrajowca, a nie tutejszego mieszkańca. Bo ty z miasta ani
nie wybierasz się w okolicę, ani poza mury — jak mi się widzi — zgoła nie wychodzisz.
Sokrates: Zechciej mnie zrozumieć, znakomity człopcze, bo ja jestem miłośnikiem nauki. Otóż ani okolice,
ani drzewa
47
nie chcą mnie niczego nauczyć, natomiast w mieście są ludzie"
1
.
Ten opis przyrody jest rzadkością w dziełach Platona, należy on jednak do gatunku, którego
przykłady znajdujemy już u Homera
2
, następnie w liryce
3
, a w końcu wielokrotnie w
literaturze europejskiej: chodzi tu o locus amoenus, urocze miejsce. Fascynujące jest to, jak za
pomocą niewielu słów Platon wyraża wszystkie istotne cechy pewnej wizji przyrody.
Najpierw istotne elementy i malownicza całość: drzewo, woda, łąka, kwiaty. (Redaktor
wydania, którego używam, Dietrich Kurz, zauważa, że w tekście greckim musi chodzić
0 vitex agnus castus, krzew lub drzewko z fioletowymi, żółtawymi lub białymi kwiatami o
wielkich kielichach)
4
. Następnie wymienione są pomniki, a więc ślady działalności
człowieka; włączają się one jednak w przyrodę
1 podkreślają jej czarujący charakter: chodzi tu o świątynię nimf źródlanych i boga rzek i wód
słodkich Acheloosa, który był synem Oceanosa i Tetydy i uważany był za ojca czarująco
śpiewających syren
5
. Przyroda, z którą mamy tu do czynienia, locus amoenus, nie jest zatem
swobodną przyrodą nie mającą kontaktu z człowiekiem, nie jest odludziem, nie jest to też
jednak przyroda ukształtowana przez człowieka i jego pracę. Wreszcie jako dalsze elementy
sceny wspomniane są jeszcze ruch powietrza i wody, a także śpiew cykad, które wypełniają to
miejsce życiem. Jedność, która zostaje nadana całości przez tę rozbrzmiewającą atmosferę,
optycznie jawi się w formie obrazu: cień ogromnych platanów, pofalowana kraina źródeł —
mówi się tu o łagodnym zboczu — sprawiają, że całość jest przestrzennie
1
Platon, Faidros, tłum. Leopold Regner. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993, s. 8-9 (230 B-D).
2
Zob. Homer, Odyseja, tłum. Jan Parandowski, Czytelnik. Warszawa 1981. pieśń 5, s. 92-113.
3
Safona, 5/6 D.
4
Platon. Werke, red. Dietrich Kurz (Hrsg.). Wissenschaftliche Buchgesellschaft, Darmstadl 1983, Bd. V, s. 13, przypis 15.
5
Platon. Faidros. s. 8 (230 B 2).
48
zamknięta. Miejsce, które dzięki opozycji światła i cienia, gorąca i chłodu, a także dzięki
odgłosom życia, ma coś ożywiającego, zaprasza niejako do zatrzymania się i do odpoczynku.
Dla nas decydujące jest to, że przyroda postrzegana jest tu w wyraźnej opozycji do miasta, a w
osobach Platona i Faidrosa spotykamy dwie typowe odmiany postawy wobec tej opozycji.
Najpierw jednak zajmijmy się jeszcze analizą scenerii: Mamy tu dwu mieszkańców miasta, którzy
celowo opuszczają miasto, udając się poza jego mury (έ"ξω ταίχον)
6
. Tym, czego na zewnątrz
szukają i co znajdują, nie jest poddana obróbce przyroda, pola i kopalnie, które otaczały wówczas
Ateny, lecz kawałek „pozostawionej sobie przyrody". Przemawia ona do nich zmysłowo, tzn.
estetycznie w dosłownym znaczeniu (greckie słowo αϊσ-θεσις oznacza spostrzeżenie). To
odczucie zmysłowe nie jest ograniczone tylko do widzenia, zaangażowane są tu bowiem
wszystkie cztery (czy pięć) zmysłów (zależnie od tego, czy —jak to często ma miejsce — smak i
powonienie traktuje się jako jeden zmysł). Platon wymienia: grę światła i cienia, kolorów i form
w odniesieniu do oka, zapach kwiatów w odniesieniu do nosa, odczucie chłodu wody w
odniesieniu do stóp, szum powietrza, wody i chór cykad w odniesieniu do słuchu. Takie
zmysłowe zwrócenie się ku przyrodzie, jej estetyczne odkrycie, jest tu — a także później —
możliwe dzięki zaniechaniu działania. Sokrates i Faidros pozostawili za sobą wytwarzanie,
interesy, politykę, którymi zwykle zajmują się mieszkańcy miasta. Poza murami zażywają
spokoju, σχολή. Ów spokój nie jest zaniechaniem wszelkiego działania, jest to spacer, tj.
swobodny ruch fizyczny oraz nauka: Sokrates i Faidros głośno czytają sobie nawzajem teksty i
rozmawiają o nich.
Warto zauważyć, że już tutaj spacer związany jest z intencją higieniczną, tj. ma służyć zdrowiu.
Jako taki
6
Platon. Faidros, s. 3 (227 A).
49
został zalecony przez lekarzy. Faidros, który był inicjatorem wspólnego spaceru, wspomina na
początku, że jego przyjaciel Akumenos, lekarz, zalecił mu udawanie się na spacery poza miasto,
jako że „dają więcej wytchnienia" (ίχκοπώτερος)
7
.
Przypatrzmy się teraz różnicom w zachowaniu Faidrosa i Sokratesa. To młodego Faidrosa
pociągał poza-miejski krajobraz; uzasadnia on to co prawda racjami higienicznymi, ale w
rzeczywistości szuka samotności, by być ze samym sobą i z tekstem Lizjasza o miłości, który ma
w kieszeni
8
. Po spotkaniu z Sokratesem spacer zyskuje dodatkowy, erotyczny motyw. Przyrody
szuka się tu zatem jako miejsca poza społeczeństwem, jako miejsca, w którym możliwa jest
samotność lub erotyczne bycie razem. Droga na zewnątrz, ku przyrodzie, jest drogą wiodącą poza
ustalone konwencje wszechobecnej kontroli społecznej. Tęsknota za przyrodą okazuje się
tęsknotą za miejscem, w którym nie oczekuje się pracy, instrumentalnego działania i racjonalnego
uzasadnienia; jest to raczej miejsce, w którym panują miłość, zmysłowość, uczucie.
Sokrates nie szuka właściwie takich miejsc, „jesteś niezaradny, wyglądasz na obcokrajowca, a nie
na tutejszego mieszkańca"
9
— mówi do niego Faidros. Sokrates jest z przekonania i z pasji
człowiekiem miasta, dla niego prawdziwe życie toczy się w mieście. „Ani okolice, ani drzewa nie
chcą mnie niczego nauczyć" — stwierdza z właściwą mu ironią. Wprawdzie i tutaj na jaw wycho-
dzi jego wyższość: to on potrafi ująć w słowa zmysłowe doświadczenie tego miejsca i świadomie
wykorzystać
7
Faidros, s. 3 (227 A).
8
Willy Hellbach w swojej wznawianej często jako Geopsyche książce Die geopsychischen Erscheinungen Wetter.
Klima und Lan-schąft in ihrem Einfluß auf das Seelenleben (Leipzig 1911) tak pisze o młodzieńczym zachwycaniu się
krajobrazem: „Często ów szczyt (tj. wrażliwość na krajobraz) przypada właśnie na czas dorastania. Dla wielu ludzi
lata dorastania są jedynym okresem, w którym są oni wrażliwi na krajobraz" (s. 304).
9
Platon, Faidros, s. S-9 (230 D).
50
erotyczny wymiar sceny. Jednak prawdziwym życiem jest dla niego życie w społeczeństwie, jego
miejscem jest miasto.
2. Odniesienie do tego, co zewnętrzne
Klasyczna starożytność nie jest teraźniejszością, a miasto greckie trudno porównywać z miastem
współczesnym. Jeśli jednak mimo to w tekście Platona odkrywamy dużo rzeczy nam znanych, to
płynie to z jednej strony stąd, że sposób, w jaki przeżywamy i rozumiemy nasz stosunek do
przyrody, naznaczony jest klasycznymi dychotomiami, a z drugiej stąd, że wraz z nowo-
żytnością, tj. mniej więcej od XVII wieku, cywilizacja znalazła się ponownie w sytuacji, która
pod wieloma względami jest porównywalna z greckim okresem klasycznym. Czasy Sokratesa i
Platona nazywane są — tak jak wiek XVII — okresem oświecenia.
Choć nie możemy tu głębiej wchodzić w historię miasta, to z punktu widzenia naszego tematu
należy stwierdzić, że w wieku XVII i XVIII cywilizacja staje się cywilizacją mieszczańską, co
znaczy, że kultywuje miejską formę życia, a poddana produkcyjnej uprawie przyroda, tj. pola,
ogrody owocowe i warzywne, zostaje wypchnięta poza miasto. W konsekwencji takiego rozwoju
społeczeństwa i miasta dotyczące go klasyczne dychotomie, które od wieków naznaczały
przyrodę, zyskują bezpośrednie odniesienie do miasta i jego mieszkańców.
Od czasu greckiego oświecenia przyroda definiowana jest w opozycji do techniki i konwencji, a
zatem w opozycji do tego, co powstało dzięki człowiekowi — poprzez pracę i uspołecznienie.
Nowożytność odtwarza te klasyczne dychotomie, przeciwstawiając przyrodę cywilizacji, kulturze,
życiu miejskiemu i w ogóle — miastu. W nowożytności przyrodę jako wartość odkrywa dla siebie
dążące do władzy mieszczaństwo, mieszkaniec miasta — a dokładniej miejski intelektualista,
który teraz definiuje, czym jest przyroda. Przyroda, jak mówi Schil-
51
1er w swoim eseju o naiwnej i sentymentalnej literaturze, „znikła spośród ludzkości"
10
, przy czym
przez ludzkość rozumie oczywiście mieszczaństwo. Stosunek do przyrody staje się w ten sposób
stosunkiem do tego, co zewnętrzne. Przyroda jest tym, co jest na zewnątrz, wybierać się na łono
przyrody oznacza iść na zewnątrz, na wolną przestrzeń.
Tak odkryta i tak zdefiniowana przyroda jest tym, co zewnętrzne, tj. najpierw tym, co znajduje się
poza murami, a więc wsią i krajobrazową okolicą, a następnie tym, co znajduje się poza
cywilizacją, a więc obszarem poza granicami Europy, dalekim dzikim odludziem. Naturą są inni,
lud w odróżnieniu od społeczeństwa, wieśniacy w opozycji do mieszkańców miasta, ludy pry-
mitywne w opozycji do społeczeństw cywilizowanych. Dziecko jest jeszcze naturą, gdyż nie jest
jeszcze ucywilizowane, kobieta znajduje się bliżej przyrody, gdyż jest mniej podatna na
cywilizację
11
.
Ponieważ punkt widzenia cywilizowanego mieszkańca miasta charakteryzuje się poprzez dystans
wobec przyrody i wyobcowanie z niej, jej brak w jego życiu, dlatego z wyobrażeniem przyrody
łączy się tęsknota za uwolnieniem od ciężaru i ograniczeń cywilizowanego życia. Stąd płyną
nostalgiczne wspomnienia niewinnego dzieciństwa, zdziwienie i zachwyt tym, że w przyrodzie
porządek, jedność i celowość istnieją same z siebie, podczas gdy cywilizowany człowiek sądzi, że
musi je zdobywać poprzez dyscyplinę i racjonalność. W końcu z wyobrażeniem przyrody łączy
się wyobrażenie zdrowia, „udawać się na łono przyrody" staje się maksymą dietetyczną.
Zwrot nowożytnego człowieka ku przyrodzie jako temu, co zewnętrzne i inne, ma niewątpliwie
swoje ko-
10
Friedrich Schiller, Über naive und sentimantale Dichtung, w: tegoż, Werke in 2 Bänden, Hanser, München (bez
daty), Bd. 2. s. 655.
1
' Więcej na ten temat zob. w: Hartmut i Gernot Böhme. Das Andere der Vernunft. Zur Entwicklung von
Rationalitätsstrukturen am Beispiel Kants, Suhrkamp, Frankfurt/M.
2
1985, rozdz. Die fremde Natur.
52
rżenie w cierpieniu z powodu cywilizacji i życia miejskiego. Pamiętając o Sokratesie nie
możemy jednak zapominać, że również w nowożytności idea cywilizacji miejskiej połączona
jest z wyraźną negacją przyrody. Wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia ze zdecydowaną
skłonnością do życia miejskiego, techniki i postępu, tj. tam, gdzie człowiek nowożytny —
pozornie — żyje w zgodzie z samym sobą, spotykamy lekceważenie przyrody, nawet
nienawiść do niej. Charakterystyczny jest tu rozwój artystycznej awangardy od Baudelaire'a
12
do futuryzmu, rozwój, który w istotny sposób określił, czym w ogóle jest sztuka współczesna.
W swoim cyklu Le reve parisienne Baudelaire przedstawił wizję totalnego miasta, dając
wyraz pełnej emfazy skłonności do tego, co sztuczne. W jednym ze swoich listów Baudelaire
pisze, że nie chce uczestniczyć w przygotowaniu zbioru wierszy o przyrodzie: „Wie Pan
przecież, że nie jestem w stanie czerpać inspiracji z roślinności"
13
. Jest to mocniejsze, ale
przecież spokrewnione z tym, co słyszeliśmy z ust Sokratesa. Ta deprecjacja przyrody na-
znacza rozwój estetycznej nowożytności, tak że na długi czas przyroda całkowicie znika ze
sztuki.
Czy to w przepełnionym tęsknotą zwrocie ku niej, czy w wyzywającym odwróceniu się od
niej — dla cywilizacji miejskiej przyroda jest przede wszystkim tym, co inne, tym, co
zewnętrzne.
3. Stosunek powierzchowny
Nie dla wszystkich ludzi i nie we wszystkich kulturach stosunek do przyrody jest stosunkiem
do tego, co zewnętrzne. Jeśli w filozofii, estetyce i myśli politycznej XVIII wieku przyroda
jawi się jako to, co z tęsknotą poszukiwane lub pogardliwie odrzucane, to ten spo-
12
Hans Robert Jauß. Naturfeindschaft in der Ästhetik der Moderne, wykład w HR 2 Abendstudio, luty 1988.
13
List do Fernanda Desnoyera, koniec 1853 lub początek 1854 roku, cytat za Jaußem.
53
s
ób myślenia jest wyrazem cywilizacji mieszczańsko--miejskiej, która co prawda podawała się
za cywilizację jako taką, ale w istocie była tylko jedną z wielu form relacji człowiek-
przyroda. Warto rozważyć, jak oddziaływały — i jak mogą oddziaływać — na relację przy-
rody do miasta innego rodzaju kulturowe odniesienia do przyrody. Dla rolnika, rybaka,
górnika stosunek do przyrody nie jest stosunkiem do tego, co zewnętrzne. Ich życie
wypełnione jest pracą w przyrodzie i wespół z nią. Jeśli pracę traktujemy jako rodzaj stosunku
do przyrody, to jest rzeczą wątpliwą, jak dalece forma ta może ponownie charakteryzować
życie miejskie po tym, jak u początku nowożytności przyroda jako areał produkcyjny została
wyparta poza miasto. Istniały jednak
— i nadal istnieją — próby tego rodzaju. Przypomnijmy postępowe osiedla robotnicze w
okręgu Ruhry z XIX wieku, które przynajmniej w części przewidywały produkcję rolniczą
czy też eksperymenty Louisa Le Roya
14
, w których miejska przyroda kształtowana jest
aktywnie przez mieszkańców.
Dla relacji miasto-przyroda ważniejszy jest fakt, że mieszczańska tęsknota za przyrodą, która
u swych źródeł jest tęsknotą za tym, co na zewnątrz, może prowadzić też do tego, że przyrodę
sprowadza się do miasta. Aby unaocznić tę zmianę myślenia, chciałbym przytoczyć tu jedną z
opowieści Brechta o panu Keunerze:
„Zapytany o swój stosunek do przyrody pan K. odpowiedział: «Wychodząc z domu chętnie zobaczyłbym
parę drzew. Zwłaszcza że przez zmianę swego wyglądu, zależnie od pory dnia i roku, nabierają one
szczególnego stopienia rzeczywistości. Nas, mieszkańców miasta, dezorientuje z czasem to, że widzimy
ciągle jedynie przedmioty użytkowe, domy i szyny, które
— nie zamieszkane — są puste, nie używane — bezsensowne. Nasza swoista organizacja społeczeństwa
pozwala nam zaliczyć do tych przedmiotów użytkowych również ludzi, stąd drzewa mają dla mnie, jako że
nie jestem cieślą, coś uspokajająco samodzielnego, niezależnego ode mnie. Ufam, że nawet dla cieśli mają
one w sobie coś, czego nie da sic zużytkować».
14
Zob. przypis 22.
54
«Jeśli chce Pan popatrzeć na drzewa, to dlaczego nie jedzie Pan po prostu za miasto?» — zapytano go. Pan
Keuner odpowiedział zdziwiony: «Powiedziałem, że chcę je widzieć wychodząc z domu»"
15
.
Sprowadzenie przyrody do miasta nie przezwycięża jednak oddalenia od niej, zmienia się jedynie
to, że stosunek do przyrody ze stosunku do tego, co zewnętrzne, przemienia się w stosunek
powierzchowny. Trzeba ponadto podkreślić, że owo sprowadzenie przyrody do miasta nie
wypływa po prostu z mieszczańskiej tęsknoty za przyrodą, lecz jest przynajmniej w części rezul-
tatem socjoekonomicznego rozwoju miasta.
Sprowadzenie przyrody do miasta nawiązuje do dwu kulturowych form stosunku do przyrody,
które można określić jako przedmieszczańskie lub paramieszczań-skie: mam tu na myśli z jednej
strony feudalny zamek z jego parkiem, a z drugiej willę. Park jest produktem i spadkobiercą
dworskiej formy życia, która wyraziła się w dwu wielkich typowych formach kształtowania
przyrody — francuskiej i angielskiej. Forma francuska, nazywana również architektoniczną,
polega na geometrycznym i ornametalnym uporządkowaniu przyrody, co sprawia, że park staje
się przedłużeniem zamku. Forma angielska, nazywana też malarską, polega na takim aranżowaniu
scenerii przyrody, które sprawia, że staje się ona doświadczalną przestrzenią w bezpośredniej
bliskości zamku
16
.
Willa jest produktem patrycjuszowskiej formy życia, tj. arystokracji miejskiej; nie zawsze też da
się ją jasno odróżnić od feudalnego parku. Jeśli przypomnimy sobie Villa Borghese w Rzymie lub
Villa Tarante nad Lago Maggiore, to widać jasno, że wyrażenie „willa" jest tu raczej określeniem
parku. Willa jako typ jest jednak formą stosunku do przyrody wytworzoną przez miesz-
15
Bertold Brecht, Gesammelte Werke in 20 Bänden, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1982. Bd. 2, s. 381n.
16
Zob. artykuł poświęcony temu tematowi w niniejszej książce: Znaczenie ogrodu angielskiego..., s. 67-81.
55
kańca miasta
17
, który mógł sobie pozwolić na to, by nie tylko iść na spacer poza miasto, aby
znaleźć się na łonie przyrody, ale też by wybudować sobie tam drugi dom. Willa jest wiejskim
domem mieszkańca miasta, co wyraźnie odróżniają od usytuowanego w parku feudalnego zamku.
Jako posiadacz willi mieszkaniec miasta chce korzystać z zalet mieszkania na wsi, ale nie chce na
serio dzielić wiejskiego życia. Dlatego willę charakteryzuje ogrodnictwo zdobnicze oraz wolna, tj.
nie służąca zarobkowi uprawa roli. Taka forma życia mieszkańca miasta na łonie przyrody ma
długą tradycję — od rzymskiego patrycjatu — przypomnijmy Tuskulum Cycerona — poprzez
wielkie renesansowe wille włoskie, na przykład w górach albańskich, do wiejskich domów
mieszczaństwa przemysłowego w XIX wieku.
Feudalny park i mieszczańska willa jako relacje do przyrody nie są ani integracją przez pracę, ani
odniesieniem do przyrody jako do tego, co zewnętrzne. Przyroda należy zarówno do feudalnego
właściciela parku, jak i do patrycjuszowskiego posiadacza willi, jest ona częścią ich sposobu
życia. W wersji dworskiej przyroda staje się przestrzenią reprezentacyjną bądź przestrzenią
doświadczeń estetycznych, w wersji patrycjuszowskiej — wiejską siedzibą.
Od wielu XIX willa i park stają się częścią miasta. Jest to raczej rezultat przemian politycznych i
gospodarczych niż wynik dążenia mieszkańca miasta do przezwyciężenia opozycji miasta i
przyrody. Początkiem tego procesu nie było zakładanie w miastach parków czy budowanie
miejskich domów jako willi. Z historycznego punktu widzenia byłaby to pojęciowa sprzeczność.
Park staje się częścią miasta, gdyż w wyniku rewolucyjnego przezwyciężenia feudalłzmu lub jego
powolnego obumierania parki zostają otwarte, a rezydencje staja się miejscami publicznymi.
Dopiero później do-
17
Fritz Dörrenlaus, Villa und Villégiatura in derToskana. Eine italienische Institution und ihre gesellschaftgeografische
Bedeutung, Steiner. Wiesbaden 1976.
56
chodzi do świadomego zakładania parków miejskich
18
, to jest „parku jako takiego", parku bez zamku.
Willa staje się częścią miasta, gdyż wraz ze zburzeniem murów i gospodarczym rozwojem
przemysłowego miasta w XIX wieku jego granice stają się nieokreślone lub też miasto wchłania
znajdujące się „na zewnątrz" wille. Odtąd powstają coraz to nowe pasma willi, w których mieszkańcy
miasta próbują stworzyć sobie quosi--wiejskie mieszkanie.
Park i willa stały się stałymi elementarni współczesnego miasta. Należy je interpretować jako
faktyczne lub intencjonalne sprowadzenie przyrody do miasta. W mieście współczesnym, zwłaszcza
jeśli powstało ono w wyniku świadomego planowania, istnieje jednocześnie tendencja przeciwna:
tendencja do przeniesienia miasta w przyrodę. Tendencja ta wypływa przede wszystkim z racji
higienicznych i ekologicznych. Związana jest ona jednak również z rozrostem miasta, tj. częściowo z
trudnością w opanowaniu jego organizacji od wewnątrz, a częściowo z jego wnikaniem w otaczającą
je przyrodę, czyli z urbanizacją krajobrazu. Strategia „miasta w przyrodzie" wypływa zatem zarówno
z motywów higienicznych, jak i z potrzeby utrzymania jedności miasta jako miasta oraz zachowania
przyrody w mieście.
Początki tego procesu sięgają końca XIX wieku i można je odnaleźć w koncepcjach Ebenezera
Howarda i w idei miasta-ogrodu. W naszym wieku XX, po międzynarodowej konferencji poświęconej
współczesnej architekturze, podczas której sformułowano ją w Karcie ateńskiej (1933), strategia ta
stała się w pewnym sensie doktryną nowoczesnego planowania miasta
19
. Wedle Karty ateńskiej
nowoczesne miasto jest miastem, które
18
Zob. katalog «... wo einefreye und gesunde Luft athmet...: Żur Entstehung und Bedeutung der Volksparke im Wedding,
hrsg. von Bezirksamt Wedding von Berlin, Berlin 1988.
19
Thilo Hilpert, Le Corbusier -Charta von Athen». Texte und Dokumente, Braunschweig 1984. Zob. też teksty dotyczące
Karty ateńskiej w: Stadt, Kultur. Natur. Chancen zukünftger Lebensgestaltung. Bericht
57
nie leży, tak jak miasto klasyczne, w przyrodzie jako w swym zewnętrznym otoczeniu, lecz otoczenie
to staje się niejako częścią miasta — samemu miastu nadaje się krajobrazowy podział. W Karcie
ateńskiej zawarty jest postulat odsłonięcia lub pozostawienia w stanie nienaruszonym kształtów
naturalnych, tj. biegu rzek, górskich zboczy, części lasu, nadbrzeży morskich. Zawarty jest tam
również postulat tworzenia —jako istotnych części miasta — zielonych przestrzeni dla uprawiania
sportu i dla wypoczynku. Strategia ta wyraża się w końcu w postulacie oddzielenia czterech głównych
funkcji miasta: mieszkania, wypoczynku, komunikacji i pracy. Ma to zostać zrealizowane przez
oddzielne rozmieszczenie tych funkcjonalnych przestrzeni w krajobrazie. Dzięki temu, że owe
funkcjonalne przestrzenie zostają w sposób odseparowany rozmieszczone w przestrzeni, powstałyby
w mieście ciągi zieleni.
Ideę tę mniej lub bardziej udanie zrealizowano w new towns i w „miastach satelitarnych".
Elementami, które wniosły coś rzeczywiście nowego do rozwoju miasta w relacji do parku czy willi,
są wieżowce i nowoczesne środki komunikacji, tj. samochód i środki szybkiego transportu lokalnego.
Dzięki temu rozwojowi technicznemu możliwe stało się utrzymanie względnie zwartych miast lub
części miasta, przez co mogły być one tak umieszczone w przyrodzie, że pozostała ona dla miesz-
kańców przestrzenią znajdującą się w pobliżu miejsca zamieszkania. Chodzi tu o to, aby ta sąsiadująca
przestrzeń była przestrzenią wypoczynku, albo też przestrzenią całkiem prywatną lub służącą np.
uprawie
20
. W rzeczywistości powiodło się to tylko tam, gdzie, jak np. w Szwecji, miasta satelitarne
zostały umieszczone pośród lasu i wody. Przyroda otaczająca zespoły wieder Kommission
-Architektur und Städtebau·, erstellt im Auftrag der Landesregierung v. Baden-Württemberg. Stuttgart,
August 1987.
20
Koncepcje tę można znaleźć w książce Die Stadt von Morgen. Karl Otto (Hrsg.), Berlin 1959. Zob. Zwłaszcza projekt E.
Kühna „Miasta--satelity w pobliżu metropolii".
58
żowców przerodziła się w wysepki zieleni, ponieważ oprócz nieadekwatnej idei parku nie
miano żadnej idei kształtowania przyrody, uprawa zaś znikła, gdyż okazała się albo
nieopłacalna, albo nie spełniała wymogów higieny. Architekci i planiści nowoczesnego mia-
sta mają zazwyczaj niewielkie pojęcie o przyrodzie. Chociaż w koncepcji nowoczesnego
miasta przyznawali jej ważną rolę i dużo miejsca, to nie mieli pomysłów co do tego, jaką
miała ona mieć formę, wygląd, skład. Oprócz formacji geograficznej widziano ją po prostu
jako zieleń. Z tego punktu widzenia przeciwnikami protagoni-stów nowoczesnego miasta
okazali się propagatorzy naturalnego ogrodu i dzikiej roślinności w mieście. Ten opozycyjny
ruch częściowo karmi się bezpośrednią krytyką zaplanowanej i administrowanej przestrzeni
zielonej w mieście
21
i dąży do jej przejęcia i zmiany. Należy do niego np. Louis Le Roy
22
,
który zajął się taką zieloną przestrzenią między blokami w satelitarnej części miasta
Groningen. Jeszcze ważniejsze jest to, że również tutaj ideowo inspirowana motywacja
spotyka się z konkretnym, gospodarczo uwarunkowanym rozwojem miasta. Owa dzika zieleń,
której domagają się ekologicznie świadomi ogrodnicy, w wielu miastach pojawiła się sama,
po części jako rezultat wojny, np. w Berlinie, po części — jak w większości innych miast —
przez upadłość lub przeniesienie zakładów produkcyjnych. Dlatego również tę czwartą formę
— obok willi, parku i nowoczesnej przestrzeni zielonej — wyraźnego odniesienia miasta do
przyrody chciałbym potraktować jako kategorię „miasta w przyrodzie".
21
Por. prace K. H. Hülbuscha i Gerharda Harda na ten temat, np. G. Hard, Städtlicher Rasen, hermeneutisch beterachtet —
Ein Kapitel aus der Geschichte der Verleugnung der Stadt durch die Städtler, w: „Kla-genfurter Geograflsche Schritte". Heft
6, Institut für Geographische Universität für Bildungswissenschaften, Klagenfurt 1985, s. 29-52.
22
Liczne prace na temat ogrodów Le Roya znajdują sie w: Michael Andrilzky, K. Spitzer (Hrsg.). Grün in der Stadt,
Rowohlt, Reinbek 1981.
59
Może się to wydawać dziwne, ponieważ ci, którzy propagują dziką przyrodę w mieście, chcą
ją zachować bądź wspierać, gdyż dostrzegają w niej wartościowe, częściowo
charakterystyczne dla miasta eko-topy. Ich uzasadnienie jest zazwyczaj ekologiczne: chodzi o
wielość gatunków, różnorodność roślin, niezależność i spontaniczność przyrody
23
. Mogłoby
to sprawiać wrażenie, że chodzi tu o wprowadzenie enklaw „zewnętrznej przyrody" do
wnętrza miasta. W rzeczywistości w poważnym traktowaniu spontanicznej wegetacji
odkrywa się jednak na nowo, że miasto wciąż znajduje się w obrębie przyrody. Slogan mówi:
„pod brukiem znajduje się plaża".
Włączenie willi i parku do miasta, świadome planowanie przestrzeni zielonych i
kształtowanie miasta jako krajobrazu, jak również nowa ocena spontanicznej wegetacji i jej
wintegrowania w naturalnych ogrodach zmieniły relację przyrody i miasta jako czystej relacji
do tego, co na zewnątrz. Relacja przyrody do miasta nie jest już wyłącznie relacją
topograficzną, relację tego, co wewnętrzne i tego, co zewnętrzne. Twierdzę jednak, że
pozostała ona stosunkiem powierzchownym. Nie jest to wciąż stosunek miasta do siebie
samego.
Chciałbym to krótko wyjaśnić: Zgodnie ze swym pochodzeniem dwie pierwsze formy: willa i
park, nie są — jak już pokazaliśmy — formami życia miejskiego, zostały one jedynie
faktycznie i powierzchownie włączone do miasta. Niezależnie od korzyści z tym związanych
— czym byłyby nasze miasta bez dziedzictwa feudalnych parków i starych dzielnic
willowych — włączenie tych form w ideę miasta nigdy się nie powiodło. Prawdziwe wille
spotykamy tam, gdzie wcześniej były granice miasta, czyli tam, gdzie ich dziś
uprzywilejowani właściciele sadza, że dotarli do tego „co jest na zewnątrz". Upowszechnienie
willi jako domu stojącego osobno czy też
23
Zob. argumentacje w tomie wydanym przez M. Andritzkiego i K. Spitzera (przypis 22).
60
w zabudowie szeregowej doprowadziło do tego, że przyroda prawie całkowicie znikła z tej
formy życia. Z drugiej strony park jako reprezentacyjna część lub jako przestrzeń przeżyć
estetycznych był powiązany z zamkiem lub z podmiotem estetycznym. Parkowi publicznemu
brakuje niestety obydwu rzeczy i dlatego brakuje mu jednoczącej idei. O ile wydawało się, że
ruch zakładania parków publicznych wytworzył taką ideę przez odniesienie do nich
specyficznego użytkownika, tj. proletariatu i jego jedności w świadomości klasowej
24
, to
współczesne planowanie parków obywa się bez jakiejkolwiek idei kształtowania przyrody.
Również w koncepcjach nowoczesnego miasta stosunek do przyrody pozostaje
powierzchowny. Przyroda jest uwzględniana i funkcjonalnie planowana tylko jako ogólnie
jako przestrzeń, jako formacja geograficzna. Chociaż przyroda nie jest już oddzielona od
miasta przestrzennie, to jednak pozostaje na zewnątrz niego. Jest materiałem, narzędziem, a
przede wszystkim służy jako kompensacja tego, co właściwie stanowi o nowoczesnym
mieście, jest więc kompensacją mieszkania, pracy, komunikacji. Jeśli „wypoczynek"
uznawany jest za czwartą podstawową funkcję miasta, to nie zajmuje on równorzędnej
pozycji wobec pozostałych funkcji. Funkcja ta bowiem narodziła się z krytyki deprawujących
warunków panujących w wielkim mieście przemysłowym i została wprowadzona tylko
względnie i jako kompensacja pozostałych trzech funkcji. Ten powierzchowny stosunek do
miasta i przyrody w sposób najbardziej dramatyczny wyraża oddzielenie funkcji mieszkania i
wypoczynku. Ten, kto mieszka w nowoczesnych blokowiskach, musi bowiem dzisiaj
odpoczywać także od mieszkania.
Również stosunek do przyrody i miasta, który powstaje dzięki tolerowaniu i ochronie w nim
spontanicznej wegetacji, pozostaje powierzchowny. Ekolodzy
24
Na ten temat tekst Grita Hottenträgera w: «... wo einefreye und gesunde Luft athmei...·, cyt. wyżej, w przypisie 18.
61
i ogrodnicy miejscy podkreślają wprawdzie, że chodzi tu o specyficzne dla miasta ekotopy.
Ale z reguły ideologom dzikiej wegetacji chodzi o przyrodę jako taką, tj. również w mieście
chcą robić to, co w każdej sytuacji uważają za słuszne — chronić przyrodę, zachowywać i
rozwijać istniejące całości, zachować wielość gatunków. Okazuje się przy tym, że
niejednokrotnie miejski nieużytek jest projektem bardziej obiecującym niż objęte ochroną
obszary poza miastem, jako że te ostatnie konkurują zawsze z interesami rolniczymi, leśnymi
i przemysłowymi. Ponieważ fragmenty przyrody w mieście i tak nie są wykorzystywane dla
celów produkcyjnych, w sposób niejako naturalny nasuwają się jako kandydatura na
rezerwaty przyrody. Tak jak naturalny ogród
25
stanowi rodzaj ogrodu botanicznego dla rosną-
cej na ziemi flory, tak nieużytek miejski stanowi rezerwat położony wewnątrz miasta.
4. Stosunek wewnętrzny
Moja charakterystyka czterech głównych form współczesnej relacji człowieka do przyrody w
mieście — parku, willi, obszaru zieleni, nieużytku miejskiego — jako stosunku
powierzchownego może mieć wydźwięk krytyczny i pod pewnym względem było to moim
zamiarem. Mimo to nie należy zapominać, że wraz z rozwojem tych form zostało poruszone
coś, co doprowadziło do przemiany miasta. Ale formy te odsyłają też częściowo poza siebie
— do stanu, w którym stosunek człowieka do przyrody w mieście mógłby się stać stosunkiem
zinternalizowanym. Widać to na przykład w paradoksalnym wyrażeniu „krajobraz miejski", a
jeszcze bardziej w ekologicznych ideach, które stanowią podstawę obrony spontanicznej
wegetacji w mieście. Poja-
25
Na temat koncepcji ogrodu naturalnego zob. Der Naturgarten Willi/ Lampes, w: Gert Gröning, J. Wolschke-
Bulmahn. Ein Rückblick auf 1000 Jahre DGGL, Berlin 1981 (10 tom serii wydawanej przez Deutsche Gesellschaft für
Gartenkunst und Landschftspflege e. V.)
62
wia się tu wizja, w której samo miasto pojęte zostaje jako przyroda. Poprzez miasto — na tym
polega głębsza idea ekologiczna — człowiek nie stawia się ponad przyrodą, ani też nie
zdobywa możliwości wyjścia poza nią; miasto jest raczej pewnym sposobem, w jaki człowiek
żyje z przyrodą i w przyrodzie. Miasto jest i pozostaje przyrodą, jakkolwiek jest to przyroda
przyswojona i ukształtowana przez człowieka.
W wizji miasta jako elementu przyrody spotykają się ponownie pewne nurty rozwoju
świadomości z rozwojem materialnym. Jak pokazałem, stosunek do przyrody, jako do czegoś
zewnętrznego lub jako stosunek powierzchowny, jest przede wszystkim stosunkiem
człowieka do siebie samego. Człowiek nowożytny pojął stosunek do swego własnego ciała
jako relację do tego, co zewnętrzne, lub jako stosunek powierzchowny i tak to przeżywał:
definiując siebie jako istotę racjonalną, odciął się od swej przynależności do przyrody. Stała
się ona dla niego czymś zewnętrznym, czymś, co należy opanować, zdyscyplinować,
uregulować. Dyscyplinowanie ludzkiego ciała przez pedagogikę mieszczańską, wojsko i
pracę w fabryce, wreszcie przez nowożytne sposoby życia jako takie, koncepcja organizmu
jako maszyny w naukowo-technicznej medycynie, degradacja organizmu do statusu
narzędzia, o które wprawdzie należy dbać, ale które ostatecznie służy życiu przebiegającemu
w sferze społeczno-duchowej — wszystko to były przejawy ludzkiego rozumienia siebie, w
którym najbliższa mu przyroda, własne ciało, pozostawała zewnętrzna. Bezwzględne
traktowanie środowiska naturalnego okazało się w końcu — za sprawą tzw. kryzysu
ekologicznego — tym, czym było zawsze: bezwzględnym postępowaniem człowieka wobec
samego siebie jako części przyrody. Za sprawą kryzysu ekologicznego uświadomiliśmy sobie
niepodważalny fakt, że jako ludzie żyjemy w nurcie przemieszczających się żywiołów: w
przepływie powietrza, wody i ziemi (czyli pożywienia), który nieustannie przechodzi przez
nas po to, aby pro-
63
ces życiowy mógł się reprodukować. Jeśli pozostajemy w ramach klasycznej wizji żywiołów,
to należy wymienić jeszcze ogień. We współczesnej interpretacji
26
odpowiadałyby mu
informacje i wrażenia, które człowiek nieustannie czerpie z otoczenia.
Temu nowemu rozumieniu siebie, w którym człowiek dąży do integracji swego ciała jako
czegoś, co nie tylko ma, ale czegoś, czym jest, odpowiada rozszerzona ekologiczna wizja
miasta. Rozumienie miasta jako nie-przyrody lub jako przeciwieństwa przyrody zakłada, że
jako drugi biegun istnieje nie naruszona, nie tknięta ludzką ręką przyroda. Oczywiście, taka
forma przyrody istniała, istnieje nawet dzisiaj, ale tylko w takich miejscach, do których nie
dociera wpływ człowieka i które z tego powodu są dla niego nieistotne. Człowiek wpływa w
skali globalnej na stan przyrody, która ma dzisiaj dla nas praktyczne znaczenie, a jest to
zasadniczo powierzchnia Ziemi i atmosfera; przyroda ta jest mniej lub bardziej produktem
historycznym i społecznym. Przyrodę w tym sensie powinno się rozumieć i badać jako
ukonstytuowaną społecznie. Dla ekologii, która interesuje się określonymi przez człowieka
stanami przyrody, podstawowego modelu odniesienia nie może już stanowić fragment
zamkniętej w sobie i nie tkniętej ludzką ręką przyrody, nazywany ekosystemem — np. nie
naruszony staw leśny czy ławica ostryg. Za podstawowe pojęcie należy raczej uznać pojęcie
„systemu ekologicznego"
27
: systemem ekologicznym jest fragment przyrody, którego granice
i jedność są zdefiniowane społecznie i którego stan jest reprodukowany przez ludzkie
użytkowanie i pracę. Tego rodzaju przyrodą jest oczywiście każdy las i każde pole uprawne.
Z tego punktu widzenia również miasto jest pewnym
26
G. Böhme, Einleitung in das Kolloquim -Feuer. Wasser. Erde. Luft ~ Die vier Elemente in Geschichte und Ökologie·.
Darmstadt 1987--1988.
27
Soziale Naturwissenschaft. Wege zu einer Erweiterung der Ökologie, Gernot Böhme, Engelbert Schramm (Hrsg.),
Fischer, Frankfurt/M. 1985.
64
systemem ekologicznym. Owa zmiana perspektywy dokonała się już w ekologii miasta, która
nie skupia się na poszczególnych biotopach w jego ramach, ale miasto jako całość pojmuje
jako pewien obszar przyrody, na którym żyje człowiek. Miasto rozumie się wówczas jako
element przyrody, który tworzą rośliny i budowle i który nieustannie reprodukowany jest
przez użytkowanie i pracę człowieka w przymierzu ze spontanicznością przyrody.
Taka wizja miasta jako przyrody jest w pod pewnym względem pokrewna idei parku. W idei
tej bowiem nie chodzi o przyrodę widzianą jako to, co zewnętrzne, lecz o przyrodę
kształtowaną ze społecznego punktu widzenia, o przyrodę jako produkt społeczny, co nie
musi oznaczać — jak to uwidacznia różnica między parkiem francuskim a parkiem
angielskim — że przyroda podlega tu bezwzględnej instrumentalizacji. Wizja miasta jako
przyrody, którą rozwinięto w wyniku kryzysu ekologicznego, uwzględnia w szczególny
sposób fakt, że człowiek zdany jest na przyrodę — na współprodukcję z nią, na jej
spontaniczność i zdolność regeneracji. Przypomnienie typów ogrodów pokazuje ponadto, że
w wizji miasta jako systemu ekologicznego nie może chodzić po prostu o poznanie i
zarejestrowanie tego, co już istnieje, lecz że musi w nim chodzić o idee dotyczące kształto-
wania tego systemu, tj. o wyobrażenia dobrej przyrody.
Do definicji dobrej przyrody należy przede wszystkim kategoria stanu żywiołów. Nie chodzi
tu tylko o wodę, powietrze i ziemię, lecz również o czwarty żywioł, o informacje i wrażenia, z
którymi człowiek spotka się w mieście. W ten sposób estetyka przyrody staje się częścią
ekologii. To, jakie widoki i jakie wrażenie określają samopoczucie człowieka w mieście, jest
tak samo ważne jak jakość wody, powietrza i gleby. Podobnie istotne jest to, jakie rośliny i
zwierzęta mogą żyć i rosnąć w mieście, wprawdzie niekoniecznie ze względu na nie same,
lecz z tej racji, że człowiek świadomie pragnie symbiozy z nimi i jest na nie zdany.
65
Rozważania te mogą się wydać nieco abstrakcyjne — i takie też są, jako że nie powstały
jeszcze formy wyrażania się tej nowej relacji człowieka do miasta. Ale miasto zmienia się, a
budownictwo ekologiczne, ekologiczne planowanie i ekologia miasta idą w kierunku, który
pozwala żywić nadzieję, że zmierzają one ku tego rodzaju przyszłym formom życia w
mieście.
[66>] Znaczenie ogrodu angielskiego
i jego teorii dla rozwoju ekologicznej estetyki przyrody
l. Ideały przyrody
Ogród jest najstarszym ideałem przyrody: raj, Eden. Twórcą tego ogrodu był wprawdzie Bóg,
dlatego też biblijna opowieść o raju mogła oznaczać, że stworzona przez Boga przyroda
pierwotnie wszędzie była dobra. Ponieważ jednak biblijna opowieść mówi o ogrodzie, to daje
ona zarazem do zrozumienia, że dobra przyroda jest przyrodą uporządkowaną.
Ogród jest dzisiaj dla nas tylko jednym z wielu ideałów przyrody. Jest to tym bardziej
wyraźne, im bardziej emfatyczne mówienie o przyrodzie naznaczone jest samokrytyką
człowieka i krytyką jego zachowania wobec przyrody. Prawdziwą przyrodą jest wówczas
„przyroda tam za zewnątrz", przyroda nie naruszona, przedczy pozacywilizacyjna. Ten ideał
przyrody odziedziczyliśmy po XVIII wieku i do dzisiaj wpływa on na politykę wobec
przyrody, która pojmuje siebie jako politykę ochrony środowiska naturalnego. Ale już
wówczas „na zewnątrz" oznaczało „poza granicami Europy", „za morzem". W poddanej
uprawie i zaludnionej przyrodzie europejskiej tęsknota za taką przyrodą, „jaką mogłaby ona
być", od dawna już nie znajduje miejsca, ku któremu mogłaby się skierować. Kiedy zaś duża
część ruchu ekologicznego w Stanach Zjednoczonych określa się jako ruch obrony „wild
life", to sceptyczny obserwator może zapytać, czy nawet w odniesieniu do tamtej
67
przyrody nie jest to anachronizm, sentymentalne wspomnienie dawnych traperskich czasów.
Najstarszy ideał przyrody mógłby stać się ideałem najnowocześniejszym — pod warunkiem,
że będziemy świadomi tego, co zawiera lub co powinien zawierać, a czego zawierać nie
powinien. Przyroda jako ogród nie jest w każdym razie przyrodą nie tkniętą, dziką. Wszelako
ideał przyrody jako ogrodu różni się od innych jeszcze ideałów przyrody, np. starożytnego
ideału kosmosu lub nowożytnego ideału uniwersalnego celowego związku, który rozwijała
fizykoteologia
1
.
W ideale kosmosu przyroda jako taka rozumiana jest jako coś drogocennego, jako piękny
porządek. Ten porządek nie był jednak porządkiem odniesionym do człowieka, raczej
przyroda jest dia człowieka tylko wtedy, gdy podporządkowuje się on jej porządkowi. W
dzisiejszym natomiast rozumieniu ogród nie jest ideą całości przyrody, nie implikuje też ona,
że istnieje dobry porządek przyrody. Wyrażenie „kosmos" w dzisiejszym języku przypomina
raczej o tym, że całość przyrody i istota ludzka są sobie głęboko obojętne. Wprawdzie nowo-
żytne przyrodoznawstwo nauczyło nas, że w porównaniu z wizją starożytnych kosmos
zawiera nie mniej, lecz więcej regularności i porządku, ale jednocześnie oddaliła ona kosmos
od człowieka na tyle, że trudno jest dzisiaj odtworzyć Kantowski związek „gwiaździstego
nieba nade mną i prawa moralnego we mnie".
Wyobrażenia przyrody w fizykoteologii łączyły wiarę w Stworzyciela z mieszczańskim
roszczeniem do korzystania z przyrody. Idea uniwersalnego porządku przyrody zgodnego z
relacjami celowymi odsyłała zawsze do ewentualnego wykorzystania tych relacji, do
człowieka, nawet jeśli — według Kanta — dopiero przez swoją mo-
1
Na temat fizykoteologii zob. Clarence J. Glacken. Traces on the Rhodian Shore. Nature and Culture in Western Thought
frorn Ancient Times to the End of the Eighteenth Century, University of California Press. Berkeley 1967. Najważniejszymi
reprezentantami fizykoteologii w Anglii są John Ray i William Derham, w Niemczech Andreas Fabricius i Johann Gottlieb
Sulzer.
68
ralność może on być traktowany jako ostateczny cel przyrody
2
. Fizykoteologię można słusznie
uznać za historyczną poprzedniczkę dzisiejszej myśli ekologicznej
3
. Niezależnie jednak od tego,
jak bliski fizykoteologii jest ideał przyrody jako ogrodu — przyroda jako ogród implikuje zawsze
celowość i korzystanie z niej przez człowieka — pozostaje nadal wyraźna różnica: Wyobrażenie
przyrody jako ogrodu nie oznacza, a w każdym razie dzisiaj nie może oznaczać, że przyroda sama
z siebie odsyła do ewentualnego użytkownika i że również bez działalności człowieka jest mu ona
przyporządkowana. Przyroda jako ogród może być ideałem z przyszłością — z jednej strony nie
dopuszcza on myśli, że istniejąca bez człowieka przyroda mogłaby być przyrodą godną
pożądania, z drugiej strony oddaje sprawiedliwość poglądowi, że przyroda nie czekała na
człowieka, a przez to doświadczeniu, że jej wykorzystanie nie służy eo ipso jej udoskonaleniu.
Nie istnieje jednak tylko jeden ogród. Istnieje wiele typów ogrodów, z których niektóre na pewno
nie nadają się na pełnienie funkcji ideału. Nasze wyobrażenie idealnej przyrody chcemy wyrazić
w krytycznej refleksji nad tymi typami.
2. Typy ogrodów
Ogród angielski jest wyjątkowy już z tego powodu, że dopiero wraz nim zaczęto mówić o typach
ogrodów. Na kontynencie, zwłaszcza w Niemczech, zaczęto go usilnie propagować od drugiej
połowy XVIII wieku, co doprowadziło do wyparcia panującego dotąd typu ogrodu, który dopiero
przez to stał się „ogrodem francuskim". Różnice między tymi typami są wyraźne i dzisiaj nadal
najłatwiej je uchwycić przez ich przeciwstawienie. Podczas gdy na współczesnych im obrazach
ogrody fran-
2
Immanuel Kant, Krytyka władzy sadzenia, tłum. Jerzy Gałecki, BKF, PWN, Warszawa
2
1986, §§ 82, 83.
3
Engelbert Schramm, Ökologie-Lesebach, S. Fischer, Frankfurt/M. 1984.
69
cuskie są prawie zawsze przedstawiane w formie ich rzutu poziomego, to ogrody angielskie
prezentowane są za pomocą „widoków". Piękno ogrodu francuskiego nie odsłania się przed
zwiedzającym, który — często zamknięty między ścianami buków — nie zauważa geometrii
planu i wyrafinowania ornamentów. Piękno ogrodu francuskiego musi być pomyślane, zobaczyć
można je co najwyżej z pierwszego piętra zamku, z pokoi króla. Czar ogrodu angielskiego polega
natomiast właśnie na zmieniających się sceneriach i widokach, które odsłaniają się przed
zwiedzającym. Jego artystycznego źródła trzeba szukać w malarstwie widokowym i pejzażowym.
Jego projektanci często sami byli malarzami. Architekci ogrodu francuskiego natomiast byli
rzeczywiście architektami i ogród projektowali jako rozszerzenie domu — z korytarzami,
salonami i niszami — czy też lepiej: „jako wprowadzenie przyrody do domu". Z tego powodu
ogród francuski jest możliwie całkowitym podporządkowaniem przyrody formalnym zasadom
człowieka, przede wszystkim geometrii. Na długo przed pełnym rozwojem przyrodoznawstwa
matematy-zacja przyrody odnosi tu swoje pierwsze sukcesy. Angielska sztuka kształtowania
ogrodu, która pojmuje siebie zarazem jako ogrodnictwo pejzażowe, wychodzi natomiast od
faktycznej przyrody, akceptuje jej różnorodność i dopasowuje się do niej w swoim wprowadzaniu
porządku. Ta różnica prowadzi do tego, że formę ogrodu francuskiego można utrzymać jedynie w
ciągłej walce z autonomią przyrody: głównym zajęciem ogrodnika jest przycinanie. Ogrody
pejzażowe natomiast — chociaż nadal są to ogrody — kierują się ideą wolności, swobodnej
przyrody: ogrodnik pozwala rosnąć. Niektóre z tych ogrodów są dzisiaj jeszcze piękniejsze niż w
chwili ich założenia, gdyż dopiero z czasem mogły się stać tym, czym być miały.
Rozwój ogrodu angielskiego w XVIII wieku ma miejsce w okresie emocjonalnego odkrycia
przyrody i jej moralnej idealizacji, która swój najbardziej znany wy-
W ogrodzie zamkowym w Schwetzinger można jeszcze dzisiaj zobaczyć styl francuski obok stylu angielskiego. Park
został założony w roku 1753 najpierw w stylu francuskim. W dolnej części planu bardzo dobrze widać jedność, jaką
tworzą architektura zamku i architektura ogrodu. Od roku 1777 von Sckell, pod którego kierunkiem został później
założony również ogród angielski w Monachium, zaprojektował pierwsze rozszerzenia w stylu angielskim.
raz znalazła, w „revenons à la nature" Rousseau. Wprowadzeniu ogrodu angielskiego
towarzyszyła ostra krytyka sztuczności francuskiego typu ogrodu: „Dla powierzchownego
gapia być może był on piękny, ale wedle zasad prawdziwej sztuki ogrodniczej były to prze-
sadne i po części niestosowne wymysły" — pisze Hirschfeld w swojej teorii sztuki
ogrodniczej
4
. Ogród angielski miał być „naturalny". Ale czy jako ogród jest on mniej
sztuczny od ogrodu francuskiego? Czy przeciwstawie-
4
Christian Cajus Lorenz Hirschfeld, Theorie der Gartenkunst. 5 tomów, Leipzig 1779-1785, Bd. I, s. 35.
71
nie przyrody i sztuki nie przebiega raczej w poprzek rozróżnienia ogrodu francuskiego i
angielskiego?
3. Technika przymierza
Wraz z tymi pytaniami doszliśmy do miejsca, w którym ujawnia się to, co paradygmatyczne
w ogrodzie angielskim, to, co jest istotne dla dzisiejszej dyskusji na temat wartej pożądania
przyrody. Okazuje się bowiem, że ogród angielski nie mieści się w tradycyjnych dycho-
tomiach, które historycznie pojawiają się już w greckim oświeceniu: przyroda a sztuka,
przyroda a technika, przyroda a cywilizacja, przyroda a kultura. Z jednej strony tych
dychotomii znajduje się zawsze przyroda jako to, co istnieje samo z siebie i rozwija się we-
dług własnych praw. Z drugiej strony znajduje się to, co człowiek świadomie wytwarza przez
prawa, pracę, ksztłtowanie. W ogrodzie angielskim charakterystyczne jest też to, że działanie
człowieka jest tu skierowana na intencję przyrody. We wspomnianym już moralno--
emocjonalnym zwrocie ku przyrodzie chodziło właśnie o wykreowanie przyrody. Zawarty w
tej intencji paradoks — wykreowanie czegoś, co jawi się samo z siebie — pokazuje, że
poczynania z przyrodą w ogrodnictwie krajobrazowym są innego typu działaniem niż trady-
cyjne produkowanie i wytwarzanie. Jeśli nawet ogród angielski trzeba traktować jako wytwór
sztuki, to jest to szczególna sztuka lub technika, sztuka, która zakłada możliwość przyszłego
odniesienia do przyrody.
Tę swoistość można ponownie pokazać przez porównanie z ogrodem francuskim.
Odpowiadał on bowiem dokładnie odniesieniu do przyrody, które do dzisiaj przeważa w
Europie. Obcowanie z przyrodą zmierza do jej przywłaszczenia i opanowania.
Przywłaszczenie oznacza tu użycie przyrody jako materiału i narzucenie jej określonych form
społecznych. Opanowanie przyrody oznacza zdystansowanie się w stosunku do niej, aby
zostać przez nią poruszonym, oznacza też ograni-
72
czenie lub kontrolę jej autonomii. W ogrodzie francuskim przyroda taka, jaką jest, nie była
istotna. Rośliny były wyłącznie materiałem, materiałem budowlanym, który służył do
budowania ścian i ornamentów, lub też masą, z której wycinało się figury. Autonomia
przyrody pojawia się w tym kontekście tylko jako przeszkoda lub odchylenie, a cała
produkcyjna praca człowieka jest skierowana na zniszczenie skutków samoistnego działania
przyrody. To, że tego rodzaju odniesienie było też wyraźnie pojmowana jako władza,
pokazuje powiedzenie księcia Saint-Simona o Ludwiku XIV:
„Ogólny brak smaku króla znajdował w niewoleniu przyrody swą zadufaną przyjemność,
której nie mąciły mu ani ciężary wojenne, ani jego religijność"
5
.
Ogrodnictwo krajobrazowe natomiast — chociaż również jest sztuką i techniką ogrodniczą —
nie jest przywłaszczeniem sobie przyrody i nie zmierza do jej opanowania. „Sztuka — pisze
Hirschfeld — oznacza tu połączenie tego, co w przyrodzie jest przyjemne i interesujące, w
taki sposób i za pomocą takich środków, którymi ona sama się posługuje, oraz zebranie na
jednym miejscu tych pięknych rzeczy, które przyroda porozrzucała w swoich krajobrazach"
6
.
Sztuka ta nie jest przy tym po prostu pozostawieniem przyrody samej sobie, wymaga ona
raczej wysokich kwalifikacji, jak to pokazują wywody Hirschfelda. Dokładnie opisuje on,
jakie należy wziąć drzewa, jakiego mają one być koloru, jak działają skały, jak wzniesienia,
gdzie należy pozostawić wolną przestrzeń, jaki powinien być szum wody, aby powstały
określone scenerie. Chce się tu jednak pozostawić miejsce dla przyrody jako takiej, pozwala
się jej na rozwijanie się, oczekuje się jej „gry". Różnica w stosunku do ogrodu francuskiego
ukazuje
5 Louis Saint-Simon, Mémoires (vol. I-XXI, 1829-1830). vol. XII, s. 469; cyt. za: Franz Hallbaum. Der Landschaftsgarten.
Sein Entstehen und seine Einführung in Deutschland durch Friedrich Ludwig von Sckell 1750-1923, München 1927.
6 Ch. C. L. Hirschfeld, Theorie der Gartenkunst, Bd. I, s. 145.
Niebieski ogród kwietny. W ogrodzie krajobrazowym kształtowane są „widoki". Powyższy obraz pochodzi z książki
Hermanna Księcia von Pückler-Muskau Andeutungen über Landschftsgärtnerei (1834). Książę opisuje w niej park
krajobrazowy, w jaki w 1815 roku przekształcił swoją posiadłość Muskau.
się wyraźnie w stosunkowo niewielkiej pracy reprodukcyjnej. W ogrodzie krajobrazowym
mamy do czynienia z innym rodzajem pracy, utrzymanie ogrodu wymaga tu znacznie mniej
wysiłku, gdyż wykorzystuje się spontaniczność przyrody, wegetacja nie narusza tu form, lecz
służy dalszemu rozwojowi samego ogrodu. Przyroda nie jest tu wyłącznie materiałem
ludzkiej woli tworzenia. Szanuje się spontaniczność przyrody, która przyczynia się do
powstania dzieła. Za Ernstem Blochem ogrodnictwo krajobrazowe można by nazwać techniką
przymierza.
4. Sztuka w przymierzu z przyrodą
Spojrzenie na pracę reprodukcyjną pokazało już, że paradygmatyczne znaczenie ogrodu
angielskiego dla rozwoju nowego odniesienia do przyrody może mieć
74
szeroki zasięg — może bowiem obejmować dziedziny, w których w grę wchodzi rolnictwo,
technika i produkcja, czyli korzystanie z przyrody. W tym miejscu nasza uwaga kieruje się
jednak przede wszystkim w stronę estetyki. Również w estetyce ogrodnictwo krajobrazowe i
jego wytwór, ogród angielski, zajmują szczególne miejsce. Określone jest ono przez to, że
ogród angielski nie mieści się w dychotomii sztuki i przyrody. Ogrodnictwo krajobrazowe jest
sztuką w przymierzu z przyrodą, można by powiedzieć, konkretną poetyką przyrody lub, idąc
za ideami Hirschfelda, dramaturgią przyrody. I rzeczywiście, ogrodnictwo krajobrazowe jako
sztuka zaliczane było do malarstwa. Na przykład Kant w Krytyce władzy sądzenia pisze:
„Malarstwo, jako drugi rodzaj sztuk plastycznych, [jako ten mianowicie], który zajmuje się
unaoczniającym przedstawianiem pozoru zmysłowego w kunsztownym połączeniu z ideami,
podzieliłbym na sztukę pięknego obrazowania przyrody i na sztukę pięknego grupowania jej
wytworów. Pierwszą byłoby właściwe malarstwo, drugą — sztuka ogrodnicza
(Lustgärtnerei)"
7
. Zgodnie z tym podziałem, który — jak widzieliśmy — na swoje
historyczne uzasadnienie — ogrodnictwo krajobrazowe należałoby określić jako konkretne
malarstwo: maluje się tu nie farbami na płótnie, lecz przedmiotami w rzeczywistości. Ponadto
cytat z Kanta pokazuje, że uznanie ogrodnictwa krajobrazowego za sztukę nie było — ani nie
jest — oczywiste: pozycja sztuki ogrodniczej około 1800 roku jako samodzielnej dyscypliny
w ramach sztuk jest historycznie wyjątkowa
8
. To, że w ogóle była możliwa, wiąże się z
ówczesną koncepcją sztuki, w której przyroda uchodziła za najwyższy ideał — przyroda była
artystką, a artysta jako geniusz był siłą natury, naśladowanie przyrody zaś było maksymą dla
wszystkich sztuk. Ale nawet w tym klimacie uznanie ogrodnictwa krajobrazowego za
7
I. Kant, Krytyka władzy sądzenia, s. 256 (208).
8
Dieter Hennebo, Alfred Hoffmann, Geschichte der Deutschen Gartenbaukunst. 3 tomy. Broschek, Hamburg 1962-1965,
Bd. III, s. 113.
75
sztukę nie było czymś oczywistym. Wysuwano na przykład zarzut, że jej dzieła nigdy nie są
gotowe, podczas gdy dzieło sztuki charakteryzuje jego skończona i tym samym trwała forma.
Ogrodnictwo krajobrazowe i jego teoria znajdowały się ponadto w opozycji do estetyki
mieszczańskiej. Powstała ona jako krytyka sztuki, służyła kształtowaniu smaku i bardziej niż
z doświadczeniem dzieł sztuki miała do czynienia z ich osądem i z mówieniem o nich.
Zmysłowość, którą zawiera w swej nazwie, była dla niej podejrzana, a emocjonalne
poruszenie dziełami sztuki — zakazane. To, co chwyta za serca, było i jest dla niej kiczem.
Jeszcze w 1975 roku E. Forssmann, historyk sztuki z Heidelbergu, mówił, że kicz „nie
zmierza do pobudzania naszej władzy sądzenia, lecz do zniewolenia naszego serca"
9
.
Tymczasem wyraźnym celem ogrodnictwa krajobrazowego było wywoływanie w zwie-
dzającym nastrojów, poruszenie go. Wielkie estetyczne osiągnięcie teorii ogrodnictwa
krajobrazowego polega właśnie na odkryciu i klasyfikacji obiektywnych jakości nastrojowych
w przedmiotach, a jej „pojetyczne" osiągnięcie na ustaleniu reguł obchodzenia się z tymi
obiektywnymi jakościami. Według Hirschfelda, który został zresztą zainspirowany przez
sporządzony przez Williama Chambersa opis chińskich ogrodów, ogrody czy też lepiej:
scenerie krajobrazowe, można podzielić na cztery typy: istnieją ogrody radosne, łagodnie me-
lancholijne, romantyczne i uroczyste.
Jako przykład przytoczmy opis łagodnie melancholijnej sceny ogrodowej. Hirschfeld pisze:
„Łagodnie melancholijny krajobraz tworzy się przez zamknięcie wszystkich przestrzeni; przez zagłębienia i
wklęsłości; przez gęste krzaki i drzewa; często już przez same grupy wysokich, stojących blisko siebie
drzew liściastych, których wierzchołki wydają głuchy szum; przez stojąca lub cicho mruczącą
9
E. Forssmann, Die Kunstgeschichte und die Trivialität. Sitzungsberichte der Heidelberger Akademie der Wissenschaften.
1975. 2. Abh.. Heidelberg, Winter 1975. s. 9.
76
wodę, na którą widok jest ukryty; przez ciemnozielone i czarniawe liście, przez zwisające do ziemi listowie
i wszechobecne cienie; przez nieobecność tego wszystkiego, co może świadczyć o życiu i działaniu. W te
okolicę przebijają się tylko nieliczne światła, aby chronić ciemność przed tym, co smutne lub straszne.
Swoją siedzibę mają tu cisza i samotność. Samotnie krążący ptak, niezrozumiały świergot nieznanych
stworzeń, gołąb grzywacz gruchający na wierzchołku pozbawionego liści dębu, zabłąkany skowronek,
który samotnie wyśpiewuje swe bóle — wszystko to wystarcza już do stworzenia takiej sceny"
10
.
Opis ten bardzo mocno podkreśla element pojetyczny: przez świadomą aranżację możliwe jest
wytworzenie określonych atmosfer. Jeszcze ważniejsze wydaje mi się jednak to, że Hirschfeld
odnosi do ogrodu lub scen ogrodowych nastroje, które zazwyczaj przypisujemy stanom
duchowym. Zauważmy jednak, że w języku potocznym postępujemy podobnie, gdy ranek
nazywamy pogodnym, wieczór melancholijnym, dolinę określamy jako romantyczną. Nie chodzi
tu o ontologiczne czy ewolucjonistyczne uzasadnienie faktu obiektywnych jakości uczuciowych
— nie jest to oczywiście cel teorii sztuki ogrodowej Hirschfelda. W teorii tej uznaje się
obiektywność czy też quosi-obiektywność nastrojów, tj. fakt, że na przykład melancholia wieczor-
nego nieba nie jest projekcją moich wewnętrznych stanów, lecz atmosferą, w którą mogę się
zanurzyć i która wpływa na mnie. Sztuka grodowa dostarczyła praktycznego dowodu tej quosi-
obiektywnosci pokazując, przez jakie elementy przyrody i w jaki sposób można wytwarzać
określone nastroje oraz przez jaką kombinację fragmentów przyrody wytwarza się scenerie
charakteryzujące się określoną atmosferą.
Na przykład o wodzie Hirschfeld pisze w sposób następujący:
„Przejrzystość wody stanowi o jej wyjątkowym pięknie, czyniąc otaczające ją przedmioty świeżymi i
radosnymi. Odbicie
10
Ch. C. L. Hirschfeld, Theorie der Gartenkunst, Bd. I, s. 211 n.
77
chmur, drzew, krzaków, wzgórz i budowli stanowi jedno z najbardziej uroczych miejsc w krajobrazie.
Natomiast ciemność spoczywającą na stawach i na innych stojących wodach promieniuje melancholią i
smutkiem"
11
.
We fragmencie o drzewach Hirschfeld pisze między innymi:
„Las może być bardzo heroicznym elementem krajobrazu, dzięki szerokości i długości przestrzeni, którą
zajmuje, a zwłaszcza dzięki jej wysokości. Jeśli ponadto tworzą go stare, sięgające chmur drzewa o gęstym
i bardzo ciemnym listowiu, to jego charakter będzie tym bardziej poważny i będzie miał pewną uroczystą
godność, która wzbudza swego rodzaju szacunek"
12
.
W sformułowaniach tych widać wyraźnie, że jakości nastrojowe, „charaktery" przypisuje
Hirschfeld samym przedmiotom i że nastroje te „emanują" nie tylko na przyglądającego się im
człowieka, ale też na inne przedmioty. Owo wytwarzające atmosfery działanie elementów
przyrody — a mianowicie to, że promieniują one niejako na swe otoczenie i w pewien sposób
organizują je — też znane jest z malarstwa. Praktykujący malarze wie, że kolor określa nie tylko
to miejsce na obrazie, na którym się znajduje, lecz „dotyka" całej przestrzeni; teoretycznie
zajmuje się tym nauka o barwach Goethego.
5. Ekologiczna estetyka przyrody
Ekologiczna estetyka przyrody jak dotąd nie istnieje. Jest ona jednak pilnie potrzebna w czasie, w
którym na nowo odkryliśmy, że musimy żyć w przyrodzie i z przyrodą, więcej, potrzebujemy
przyrody. Konieczna jest właśnie estetyka przyrody, gdyż ekologia, w tym ekologia człowieka,
interpretuje tę potrzebę przyrody jedynie fizjologicznie jako konieczność czystych i sprzyjających
zdrowiu „mediów". Nie mówi się natomiast o zmysłowo-emocjonalnych czy też, jak powie-
11
Tamże, s. 200.
12
Tamże. s. 198.
78
działby Goethe, zmysłowo-moralnych jakościach otoczenia. Zadaniem ekologicznej estetyki
przyrody byłoby przypomnienie, że do zdrowego, by nie powiedzieć: do dobrego życia
konieczne jest doświadczenie otoczenia posiadającego określone jakości estetyczne.
Musiałaby ona pokazać, że samopoczucie człowieka jest współokreślane przez zmysłowo-
emocjonalne jakości jego otoczenia. Wreszcie musiałaby wciąż na nowo przypominać, że do
podstawowych potrzeb życiowych człowieka należy nie tylko ogólna potrzeba pięknego
otoczenia, lecz także potrzeba przyrody: czegoś, co istnieje samo z siebie i co porusza
człowieka przez swoje samodzielne istnienie. Człowiek ma głęboką potrzebę czegoś innego
niż on sam. Nie chce żyć w świecie, w którym spotyka tylko siebie.
Widzieliśmy, że tak pojęta przyszła ekologiczna estetyka przyrody może się wiele nauczyć z
teorii i praktyki ogrodnictwa krajobrazowego. Zawiera ono bogaty materiał dotyczący relacji
między estetycznymi jakościami otoczenia i ludzkim samopoczuciem. Implikuje ono takie
odniesienie do przyrody, w którym chodzi właśnie o zachowanie, sprzyjanie i doświadczanie
spontaniczności przyrody. I doświadczenia te traktuje poważnie z ekologicznego punktu
widzenia. Chodzi jej bowiem nie tylko o oglądanie, uprzytomnianie sobie czy o jakąkolwiek
inną recepcję przyrody — tak jak to było w dotychczasowej estetyce — lecz o życie z
przyrodą i w przyrodzie. Można by powiedzieć, że piękno nie jest tu jedynie dodatkiem,
ozdobą czy też blaskiem idei, ale zmysłowo--emocjonalnym pożywieniem. Ogród angielski
przeznaczony był do codziennego użytku i miał stwarzać określone warunki i możliwości dla
życia swego użytkownika, dla jego psychicznej ekonomii. Z tego punktu widzenia angielskie
ogrodnictwo krajobrazowe było nie tylko gałęzią estetyki, lecz również ekologii — ekologii
człowieka.
Przyszła ekologiczna estetyka przyrody będzie musiała porzucić intelektualizm estetyki
mieszczańskiej.
79
Nie może w niej chodzić głównie o ocenę pięknej przyrody, o mówienie o niej czy też o jej
przedstawianie. Jako dyscyplina ekologiczna będzie ona szczególnie zwracała uwagę na to,
jak się człowiekowi w określonych otoczeniach powodzi. Jej tematem będzie zatem dokładnie
to, co w estetyce mieszczańskiej było zakazane, a mianowicie to, „co chwyta za serce". Musi
ona zrehabilitować zmysłowe i emocjonalne doświadczenie przyrody i to nie tylko przeciw
władzy sądzenia, ale dla władzy sądzenia. Musi ona bowiem położyć nacisk na taką ocenę
przyrody, która pyta o to, jak wygląda dobre lub godne człowieka otoczenie. Ponieważ w
kształtowaniu ludzkiego otoczenia musi ostatecznie chodzić o samopoczucie człowieka,
dlatego osądu jakości przyrody nie można pozostawić wyłącznie przyrodoznawstwu. Chociaż
teoria ogrodnictwa krajobrazowego była częścią estetyki mieszczańskiej, to okazuje się, że
znacznie ją wyprzedzała. Chodziło jej zawsze o to, by bezpośrednio wpływać na sytuację
człowieka, i samopoczucie było ostatecznie jej sędzią, a nie umysł.
Przyszła ekologiczna estetyka przyrody nie może już
— tak jak prawie cała dotychczasowa estetyka przyrody — traktować przyrody jako czegoś
danego. Przyroda, o którą w niej chodzi, jest „społecznie ukonstytuowaną przyrodą" —
nawet współczesnej ekologii trzeba to wciąż przypominać
13
. Nieodwołalnie wkroczyliśmy
wprawdzie w epokę, w której każdy stan przyrody zawiera elementy antropogenne, tj.
naznaczony jest w pewien sposób przez istnienie człowieka. Ekologicznej estetyce przyrody
musi jednak również chodzić
o przyrodę, czyli o to, co istnieje i działa samo z siebie. Ekologiczna estetyka przyrody nie
może być zatem, jako ekologia, wyłącznie preparowaniem otoczenia, ani
— jako estetyka — prostą akceptacją przyrody. Teoria
i praktyka ogrodu krajobrazowego stanowią tu ponow-
13
Zob. Soziale Naturwissenschaft. Wege zur Erweiterung der Ökologie, G. Böhme, E. Schramm (Hrsgs.). Fischer.
Frankfurt/M. 1985.
80
nie przykład możliwości rozwiązania tego paradoksu. Jako konkretna poetyka przyrody
ogrodnictwo krajobrazowe było sztuką, w której chodziło właśnie o to, aby zrobić miejsce dla
przyrody jako przyrody. Aranżowało ono przyrodę po to, aby tym mocniej ona sama
poruszała człowieka.
Dzięki wymienionym cechom teoria ogrodnictwa krajobrazowego okazuje się paradygmatem
dla przyszłej estetyki ekologicznej. Wspomniałem już wyżej, że ogrodnictwo krajobrazowe
jako technika przymierza przez uznanie spontaniczności przyrody i minimalizację
nieodzownej pracy reprodukcyjnej może stanowić punkt odniesienia dla nowego
praktycznego odniesienia do przyrody jako takiego. Korzystanie z przyrody w ogrodzie
krajobrazowym jest bowiem jedynie duchowe. Tego, czego można się z niego nauczyć, nie da
się bezpośrednio przenieść na inne formy korzystania z przyrody. Dla ekologicznej estetyki
przyrody stanowi ono jednak jasną lekcję: jako estetyka ekologiczna musi ona w przyszłości
przyczynić się do humanizacji przyrody z punktu widzenia ideału przyrody jako ogrodu.
Aporie naszej relacji do przyrody l. Rzekome oczywistości
Jeśli mielibyśmy wybierać między kąpielą w morzu a kąpielą w basenie, między jabłkiem
wyrosłym na drzewie, nie poddanym agrozabiegom, a jabłkiem poddanym opryskowi i
woskowaniu, między „pozostawionym naturze" miejscem wypoczynkowym a uprzemysło-
wioną turystyką np. Teneryfy, to nasza decyzja byłaby zapewne jasna: naturalnie natura —
zakładając oczywiście, że w morzu nie pływają rekiny, jadowite kraby i plastikowe kubki;
zakładając, że jabłko nie jest pokiereszowane i robaczywe; zakładając to, pozostawiona sobie
przyroda jest rajem.
Wydaje się, że te mniej lub bardziej świadome ograniczenia pochwały przyrody nie tyle je
podważają, ile raczej potwierdzają. Przyroda bywa dzisiaj zanieczyszczona i zniszczona przez
człowieka, sama w sobie ma ona jednak służyć człowiekowi. I tak wybór produktów
naturalnych nie oznacza, że człowiek gotowy jest zgodzić się na ograniczenia jakości:
skwaśniałe mleko zostanie oddane producentowi. Od pozostawionej samej sobie przyrody
oczekuje się, że będzie ona kultywowana, tj. że będzie rajska: bezpieczna i czysta.
Preferowanie natury wobec tego, co sztuczne, znajduje swój wyraz w codziennych decyzjach
ekonomicznych i życiowych, przez obrazy stosowane w reklamie aż do ideologii politycznej.
Jej współczesną kulminacją.
82
skrystalizowaną w formie volonté generale, jest polityka ochrony środowiska naturalnego:
zakłada ona, że przyroda, którą posiadamy, jest mimo wszystko lepsza niż przyroda, której
chcemy i którą możemy urzeczywistnić. Czym jednak właściwie jest natura i co jest natu-
ralne?
Nasze bezwzględne przedkładanie tego, co naturalne, nad to, co sztuczne, motywowane jest
przez fakt, że każdy z nas z osobna i wszyscy razem jako społeczeństwo drastycznie
odczuwamy dziś uboczne skutki działania człowieka i dialektyczną przemianę dobrych
intencji w szkodliwe skutki. Jeśli 25% chorób w krajach uprzemysłowionych ma charakter
jatrogenny
1
, to stawia to zasadniczo pod znakiem zapytania praktyki lekarskie. Jeśli
nawożenie na dłuższą metę wyjaławia glebę, to oznacza to, że program Liebiga, mówiący o
„wysokich i wciąż wzrastających zbiorach", zawiódł
2
. Jeśli uwolnienie od troski o zdobycie
pożywienia zastąpione zostaje obawą oto, że je się własną śmierć
3
, to obiecywane szczęście
może nigdy nie nadejść. I jeśli cywilizacyjny komfort okupiony jest coraz bardziej ponurym
otoczeniem, to opowiedzenie się na naturą jest na pewno zrozumiałe. Ale czy jest ono
również uzasadnione?
Przyrodę trzeba chronić. Słusznie — czy jednak przyroda, którą chronimy i kochamy, jest
przyrodą w jej pierwotnym stanie? Czy nie jest ona produktem naszych ojców, dziadków i
dalszych poprzednich pokoleń? Preferujemy materiały naturalne: wełna jest lepsza niż dralon.
Oczywiście, czujemy to na skórze. Ale na czym właściwie polega wyższość włókien natural-
nych nad włóknami sztucznymi i dlaczego nie można
1
David M. Spain i in., latrogene Krankheiten. Thieme, Stuttgart 1967.
2
Wolfgang Krohn, Wolf Schäfer. Ursprung und Struktur der Agrikulturchemie, w: Gernot Böhme i in.. Die gesellschaftliche
Orientierung des wissenschaftlichen Fortschritts. Suhrkamp. Frankfurt/M. 1978.
3
Zob. wstęp Hartmuta Böhme do: Stefan Hart, Tod und Eros beim Essen, athenäum, Frankfurt/M. 1987.
83
by produkować takich sztucznych włókien, które posiadałyby własności włókien naturalnych?
Wielu producentów dostosowało się już do — być może nie uzasadnionej — preferencji
materiałów naturalnych wobec sztucznych, reklamując swoje produkty jako „identyczne z
naturalnymi". Kto jednak chciałby jeść czysty kwas askorbinowy? Czy smakowe
preferowanie zawierających witaminę C produktów naturalnych da się uzasadnić również
przez zakres działania tych produktów? Wobec oczywistych braków naukowo-technicznej
medycyny coraz większą popularnością cieszy się medycyna naturalna. Oczywiście, wobec
możliwości drastycznych interwencji o trudno przewidywalnych skutkach, jakimi dysponuje
współczesna techniczna medycyna, trudno nie zgodzić się z zaleceniem umiarkowania i
ostrożności. Ale na czym polega medycyna naturalna, co właściwie jest w niej naturalne?
Kobiety, przestraszone doniesieniami o rakowych właściwościach pewnych materiałów i
niszczących skórę i włosy kosmetykach, sięgają po naturalne recepty lub produkty kosme-
tyczne, które w swej nazwie mają „bio" lub „vita". Ale czy kosmetyka jako taka nie jest już
przedsięwzięciem sztucznym? I kto może im zagwarantować, że środki wyprodukowane z
korzeni, kory lub kamieni półszlachetnych, są mniej niebezpieczne. Oczywiście, powinniśmy
żyć naturalnie, jako że jesteśmy częścią natury. Tak, ale co to oznacza, w jakim sensie
jesteśmy częścią natury? Być może kultura jest sposobem, w jaki realizujemy naszą naturę?
Czy jest i na czym polega naturalny sposób życia?
Powołanie się na przyrodę nie jest czymś oczywistym. Ale czy możemy obejść się bez niego?
Czy poza naturą posiadamy instancję, do której moglibyśmy się odwołać w krytyce wszystko
obejmującej manipulacji
echnicznej? Czy w przypadku każdej interwencji medycznej nie musimy ostatecznie ufać, że
natura sama sobie pomoże? I czy w przypadku każdej konstrukcji
echnicznej nie musimy zakładać, że możemy zdać się
84
na współdziałanie przyrody, i czy jest ona niezawodna? Czy w celu zachowania naszego
człowieczeństwa nie musimy obstawać przy tym, że coś w nas jest naturalne, czyli jest dane i
musi pozostać nienaruszalne? Okazuje się, że trudno jest dzisiaj uzasadnić oczywistości, których
potrzebujemy i do których ciągle spontanicznie się odwołujemy.
2. Klasyczne opozycje
Jeśli w politycznych, moralnych i codziennych kontekstach powołujemy się na naturę, to łączymy
z nią takie mniej więcej wyobrażenie: natura jest tym, co pierwotne i przez to również pierwotnie
dobre, jest ona czymś miarodajnym, jest tym, co istnieje samo z siebie, co stanowi bezpieczną i
wszechobejmującą podstawę naszej ziemskiej egzystencji. Aby wskazać na implikacje tego
pojęcia natury, a następnie zrozumieć podważenie związanych z nim oczywistości, należałoby
przypomnieć historię tego pojęcia. W tym miejscu nie jest to oczywiście możliwe; dlatego
chciałbym wskazać jedynie na kilka momentów, które zadecydowały o tym, że nasze pojęcie
natury określone jest zasadniczo przez opozycję do tego, co ludzkie. Naturę widziano w opozycji
do kultury, techniki, konwencji, wychowania, pojmowano ją jako coś zewnętrznego wobec
wewnętrznej przestrzeni ludzkiego rozumienia siebie i doświadczenia siebie.
1. Natura i konwencja (Setzung). Odróżnienie natury i konwencji pochodzi od greckich sofistów.
Najlepszym świadectwem jest tu fragment sofisty Antyfona (B44), w którym czytamy:
„Sprawiedliwość polega na nie przekraczaniu praw państwa, którego jest się obywatelem.
Stosując sprawiedliwość, człowiek odniesie zatem największą korzyść, jeśli wobec świadków
będzie przestrzegał ustaw państwowych, sam zaś i bez świadków — nakazów natury; nakazy
ustaw są bowiem dowolne, nakazy praw natury natomiast konieczne; nakazy ustawy są
uzgodnione i nie powstały same z siebie, nakazy na-
85
tury natomiast powstały same z siebie i nie są wynikiem ugody"
4
. W tym fragmencie uwagę
zwraca po pierwsze to, że może on służyć jako cyniczne usprawiedliwienie przekraczania
praw państwowych. Od Platońskiego Kalliklesa przez Rousseau do Nietzschego spotykamy
się z poglądem, że ludzkie prawa ustanowione zostały dla ochrony słabszych i że ograniczają
one prawo natury. Ważniejszy niż ta możliwa interpretacja jest fakt, że mamy tu w ogóle do
czynienia z odróżnieniem porządku stanowionego przez człowieka i porządku naturalnego. W
ten sposób wskazana została instancja, w odniesieniu do której można zawsze poddać krytyce
dowolność ludzkich konwencji. Ta funkcja pojęcia natury doprowadziła ostatecznie —
poprzez dyskusje dotyczące prawa naturalnego — do sformułowania praw człowieka. Już u
Antyfona czytamy: „Gdyż z natury we wszystkim jesteśmy równi, barbarzyńcy i Grecy"
5
. Ten
pierwszy przykład pokazuje już, że pojęcie natury należy do podstaw naszej kultury i że nie
możemy sobie pozwolić na to, by tak po prostu zrezygnować z niego, gdyby miało okazać się,
że stało się ono dla nas problematyczne.
Opozycja natury i konwencji, czy też współgranie tych dwu biegunów, określiło aparat
pojęciowy nie tylko w dziedzinie prawa i instytucji społecznych, ale wywarło również wpływ
np. na rozumienie języka czy rozumienie płci.
2. Natura i technika. Druga istotna opozycja obecna w naszym pojęciu natury pochodzi od
Arystotelesa, który odróżnił byty istniejące z natury i byty istniejące dzięki sztuce.
Odróżnienie natury i techniki — czy też natury i sztuki, jako że τέχνη (techné, lac. ars) aż do
XVIII wieku obejmuje całość ludzkiego wytwarzania — jako odróżnienie rodzajów bytów
sięga bardzo głęboko, bo aż do metafizyki. Przedmioty techniczne
4
Die Fragmente der Vorsokratiker. Hans Diels, Wilhelm Kranz (Hrsg.), Zürich, Berlin 1964, 87 B44.
5
Tamże.
86
istnieją w inny sposób niż przedmioty naturalne. Byt naturalny, mówi Arystoteles, zasadę
swego ruchu ma w sobie. Oznacza to, że byty naturalne rozwijają się mocą własnej energii, w
kierunku określonym przez ich własne normy, również same się reprodukują. Byt techniczny
otrzymuje natomiast swoją formę i reguły swego funkcjonowania od człowieka, a szczególnie
w swojej reprodukcji jest zdany na człowieka. Odróżnienie to ilustruje Arystoteles
zaczerpniętym od Antyfona
6
przykładem łóżka sporządzonego z wikliny. Jeśli łóżko to zako-
piemy w ziemi, to nie wyrośnie z niego znowu łóżko, lecz wiklina
7
. Wyrażona w tym
rozróżnieniu wizja natury obejmuje wszystkie te właściwości, dzięki którym natura
pojmowana jest jako to, co dane i godne zaufania, a jako takie również w pewnym stopniu
miarodajne. Natura jest tym, co istnieje samo z siebie, w przeciwieństwie do tego, co
wytwarzamy: naturajest tym, na czym można polegać: natura sama się reprodukuje, regene-
ruje; w końcu istnieje też coś takiego jak cele naturalne, celowa organizacja części i
procesów.
3. Naturalne versus ekstrawaganckie i zepsute. Jako przykład naturalnego sposobu życia,
który jest zazwyczaj przeciwstawiany ekstrawaganckiemu lub zepsutemu sposobowi życia
chciałbym przytoczyć świadectwo biblijne. W pierwszym rozdziale Listu do Rzymian św.
Paweł grzmi, piętnując prostytucję i homoseksualizm: „Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę
bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na
przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą,
zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na sa-
mych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie"
8
.
6 Tamże, B 15.
7
Arystoteles, Fizyka, tłum. Kazimierz Leśniak, w: tegoż. Dzieła wszystkie, t. 2, PWN, Warszawa 1990 Bl, 193a, 9 n.
8
Rz l, 26-27 (cyt. według Pismo święte Starego i Nowego Testamentu, Wydawnictwo Pallotinum, Poznań-Warszawa
1980).
87
Jest jasne, że pojęcie naturalnego zwyczaju u św. Pawła ma swoje korzenie w ideach
greckich, zwłaszcza zaś Arystotelesowskich
9
. Jednakże spotykamy tu coś specjalnego — to,
co naturalne, jest tu rozumiane jako porządek stworzenia. Porządek stworzenia obejmuje rów-
nież porządek życia ludzkiego i on jest normą postępowania. Ta idea zgodnego z naturą
postępowania zachowała swoje znaczenie aż do dzisiejszej teologii moralnej. Istnieje też jej
świecka wersja, która idzie od Sokratesa przez cyników do stoików i która również dzisiaj
określa wyobrażenie naturalnego życia. Zgodnie z nią naturalnym sposobem życia jest proste,
skromne życie, korzystające ze środków odżywczych, które da się uzyskać z przyrody bez
dodatkowego ich przerabiania.
4. Pierwotne versus cywilizowane. Wyrażenie „naturalny" rozumiane jest też nieraz w sensie
„pierwotny". U podstaw takiego rozumienia stoi opozycja natury i cywilizacji lub natury i
kultury. Została ona w dużej części opracowana przez Rousseau. Oczywiście, również i ona
ma poprzedników, którzy sięgają przynajmniej po Platona i jego Polityka. Dla Rousseau i dla
XVIII wieku decydujące jest jednak to, że człowiek rozumie siebie historycznie: historia
człowieka staje się przejściem od stanu naturalnego do stanu cywilizacji. Rousseau zapewnia
wprawdzie, że pojęcie stanu naturalnego wprowadza jedynie z racji metodycznych i dlatego
nie należy poszukiwać historycznie danego stanu pierwotnego
10
. Jednak przez swoją
maksymę „Revenons à la nature — powróćmy do natury" przyczynił się on do historyczno--
rozwojowego rozumienia swego pojęcia natury. Myślę tu o takich sformułowaniach, jak:
„Zanim sztuka uformowała nasze zwyczaje, a nasze namiętności nauczyły się wyrażać w
gładkim języku, nasze obyczaje były nie-ogładzone, ale naturalne"
11
. Z odczuwalnych ograni-
9
Przeciwstawia się ή φυσικ`ής χρήσις i ή παρά φ'vσιν χρ~ήσις.
10
Jean-Jacques Rousseau, Abhandlung über den Ursprung und die Grundlagen der Ungleichheit unter den Menschen,
Kurt Weigand (Hrsg.), Meiner. Hamburg 1978, s. 79, 81.
1
' Tamże.
88
czeń niesionych przez proces cywilizacji i z dostrzeżenia pierwszych spowodowanych przez
nią szkód narodziła się w osiemnastym stuleciu tęsknota na naturą jako czymś prostym,
niewinnym, „wolnym". Antropologiczna wizja ludów, które zostały wówczas odkryte w
wyniku zamorskich podróży, była naznaczona przez owo rozumienie logiki rozwoju i przez
odróżnienie natury i cywilizacji. Pojmowano je jako ludy naturalne, prymitywne, jako
dobrych dzikusów, których wprawdzie nieuchronnie czekał postęp w kierunku cywilizacji
europejskiej, ale którzy właśnie w swej dziecinności zachowali pewne ludzkie jakości.
5. Wnętrze i to, co zewnętrzne. Ostatnie charakterystyczne dla naszego pojęcia rozróżnienie,
które chciałbym wspomnieć, można zilustrować szczególnie dobrze na przykładzie myślicieli
nowożytnych, takich jak Kar-tezjusz, Kant i Hegel. Mam tu na myśli odróżnienie wnętrza od
tego, co zewnętrzne. Może ono, jak np. u Kanta w Metaphysischen Anfangsgründen der
Naturwissenschaft (Metafizycznych zasadach nauki, 1786) być odróżnieniem przyrody od
natury wewnętrznej, tj. duszy, lub też może ono prowadzić do zawężenia pojęcia natury, które
odnosi się wówczas tylko do wszystkich przedmiotów zewnętrznych. Ta koncepcja pochodzi
również od Kanta, według którego nauka może odnosić się tylko do natury zewnętrznej, a
przez to natura wewnętrzna zredukowana zostaje do empirycznej — nieistotnej —
samowiedzy lub do świadomości wolności. W tej koncepcji natury jako tego, co zewnętrzne,
ważne jest to, że z jednej strony natura rozumiana jest jako to, co obce, jako Nie-Ja, z drugiej
strony zaś jako to, co wszechobejmujące, w czym każda empiryczna egzystencja ma swoje
miejsce. W tym sensie koncepcja natury jako dziedziny tego, co zewnętrzne, przejmuje wizję
natury jako matki, jako niosącej podstawy.
3. Utracone oczywistości
Opisane powyżej przeciwstawienia zarysowały kontur klasycznego pojęcia natury. Oddziałują
one do dzisiaj w formie sugestii tam, gdzie powołujemy się na naturę. Być może jednak
sugestie te nie są już prawomocne, jako że wspomniane rozróżnienia i dychotomie straciły już
swoją moc. Pojęcie natury staje się tym samym niedookreślone, odwołanie się do natury staje
się ideologią, fałszywą świadomością w dosłownym sensie tego wyrażenia. Powołujemy się
na naturę jako na coś przez się zrozumiałego właśnie w momencie, kiedy to natura przestała
być sama przez się zrozumiała. Niejasne stało się to, czym jest natura, co przez nią rozu-
miemy, czy to, co uznajemy za naturę, jest nią rzeczywiście; niejasne jest wreszcie, jakiej
natury chcemy.
Owe zagubione oczywistości można by zilustrować za pomocą omówionych powyżej
klasycznych rozróżnień. Rzeczywiście, w większości przypadków zanik pojęcia natury dałby
się wyjaśnić przez to, że wspomniane przeciwstawienia utraciły swą ważność. Nie chcemy
jednak iść tą drogą, ponieważ aporie naszego odniesienia do natury znajdują się nie tylko na
płaszczyźnie pojęciowej, lecz również prowadzą do zakłopotania w naszym praktycznym
odniesieniu do natury. Podział niniejszego paragrafu nie odpowiada zatem ściśle podziałowi
poprzedniego.
l. Natura zewnętrzna: Natura, którą sami nie jesteśmy, czyli natura zewnętrzna, rozumiana
jest jako coś, co istnieje samo z siebie oraz jako coś, czego faktycznemu istnieniu można
przypisać pewną wartość. W tym miejscu — przynajmniej w odniesieniu do ziemskiej natury
— pojawiają się poważne problemy. Na stan natury, która nas otacza, tj. natury na
powierzchni Ziemi, wpływa już bowiem — od metropolii po bieguny — człowiek. W
przypadku ziemskiej natury, tj. w tym fragmencie wszechświata, który dla nas jest
najważniejszy, nie mamy bowiem do czynienia z taką naturą, jaką jest
90
ona (lub byłaby) sama z siebie, czyli w sensie ścisłym nie mamy do czynienia z naturą, jeśli
przez naturę rozumiemy to, co istnieje bez wpływu człowieka. Teoretycznie, czyli dla
poznania, oznacza to, że przyrodoznaw-stwo nie jest już kompetentne w określaniu stanu
ziemskiej natury. Przyrodoznawstwo zajmuje się procesami „wewnątrzprzyrodniczymi", tj.
wzajemnym oddziaływaniem przedmiotów naturalnych i w wyjaśnianiu stanów natury zna
tylko przyczyny „naturalne". Jeśli jednak człowiek stał się istotnym czynnikiem w ramach
tego, co nazywamy naturą, to od nauki należałoby wymagać uwzględnienia właściwości tej
przyczyny, a mianowicie jej społecznej i normatywnej organizacji. Takiego „społecznego
przyrodoznawstwa"
12
czy społecznej nauki o przyrodzie, która traktuje naturę jako produkt
społeczny, nie mamy i w ramach utartego podziału dyscyplin trudno ją sobie wyobrazić.
Fakt, że otaczająca nas ziemska natura jest w znacznym stopniu naznaczona przez człowieka,
uniemożliwia powołanie się na naturę jako na dany i tym samym miarodajny porządek. Jest
tak tym bardziej, że — w odróżnieniu od Greków — natura nie jest dla nas wiecznym
kosmosem, lecz określa ją raczej proces ewolucji. Tym samym upada wszelkie odwołanie się
do zawsze danej natury jako do miarodajnej i takiej, którą należy zachować. Polityka ochrony
przyrody, którą jako taką musimy dzisiaj traktować jako osiągnięcie i która stanowi dzisiaj
minimum polityki dotyczącej przyrody, okazuje się tym samym polityką, która nie dorosła do
tego problemu przyrody, z jakim mamy do czynienia. Chodzi tu o problem wynikający z
rozeznania, że faktyczna, ziemska przyroda jest już produktem człowieka: jeśli człowiek w
nieunikniony sposób uczestniczy w wytwarzaniu ziemskiej przyrody, to jakiej przyrody
powinniśmy chcieć?
12
Soziale Naturwissenschaft. Wege zu einer Erweiterung der Ökologie, Gernot Böhme, Engelbert Schramm (Hrsg.),
Fischer, Frankfurt/M. 1985.
91
2. Przyrodoznawstwa: Już wyrażenie „natura zewnętrzna" pokazuje, że wraz z
problematyzacją pojęcia natury w wątpliwość podaje się również to, czy w ogóle jest nauka o
przyrodzie, czym jest jej przedmiot i jaki jest jej cel poznawczy. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy po
długiej drodze do matek, tj. elementarnych praw, przyrodoznawstwo coraz częściej zwraca się
ku fenomenom i faktycznej naturze, fraktalowym powierzchniom, turbulencjom ognia, staje
się jasne, że to właśnie zostało zaniedbane w jej wielkim, zwycięskim pochodzie od
Galileusza do Einsteina. Mówiąc ściśle, w pierwszych trzech stuleciach tematem
przyrodoznawstwa nie była faktycznie istniejąca przyroda, lecz jej możliwości. Zajmowało
się ono pytaniem, co zasadniczo możliwe jest w przyrodzie. Stąd pochodzi też jej bliskość z
techniką. Doprowadziło to do tego, że przyrodoznawstwo mniej poznawało istniejącą
przyrodę, lecz raczej ją produkowało. Dlatego wielu autorów
13
wyraża dzisiaj wątpliwość co
to tego, czy nazwa „przyrodoznawstwo" jest trafna, wówczas mianowicie, gdy wyrażenie
„przyroda" odnosi się do tego, co faktyczne czy dane. Z drugiej strony pojawia się pytanie,
jak miałoby wyglądać przyrodoznawstwo jako nauka o tym, co dane, jakiemu celowi miałoby
służyć, jeśli nie chodziłoby w nim o technikę i produkcję? Czy może o poznanie jako
uznanie? O orientację w istniejącym porządku? Ale czy na tego rodzaju poznanie przyrody
nie jest już za późno?
3. Ciało: powszechne stało się dzisiaj przeciwstawienie zewnętrznej naturze nie tyle duszy
czy świadomości wolności, ile natury, którą sami jesteśmy, tj. ludzkiego ciała. Za sprawą
problemu środowiska naturalnego nieodwołalnie zdaliśmy sobie sprawę z tego, że jako ludzie
jesteśmy również naturą. Jednak relacja do naszej własnej natury wprawia nas w
zakłopotanie. Po pierwsze dlatego, że niewiele wiemy o tej naturze, którą sami jesteśmy.
Fantastycznie rozwinięta naukowo-techniczna
13
Zob np. Peter Janich, Zweck und Methode der Physik aus philosophischer Sicht. Universitätsverlag. Konstanz 1973.
92
wiedza o ludzkim organizmie, która dominuje we współczesnej medycynie, traktuje ów
organizm jako naturę zewnętrzną, tj. jako jeden z wielu przedmiotów naturalnych. Na ludzkie
ciało patrzy ona jako na coś obcego, zewnętrznego, przedmiotowego. Może to być oczywiście
pożyteczne, ale ostatecznie naszym ciałem interesujemy się dlatego, że je czujemy, tj. dlatego
że jesteśmy tym fragmentem przyrody. Nauka nie przyczyniła się jak dotąd do poznania tak
pojętej przyrody, do poznania naszego ciała. Jedynie filozofia dostarczyła tu istotnych
przyczynków
14
. Dominacja wiedzy naukowej w naszym świecie sprawiła jednak, że
nieznajomość ludzkiego ciała lub lekceważenie własnej cielesności sięgają najbardziej
trywialnych wyrazów codziennego życia. Człowiek nie zna własnego ciała, nie panuje nad
nim i dlatego nazbyt łatwo ucieka się do możliwości manipulacji zewnętrznej.
Praktyczną niekompetencję współczesnego człowieka co do własnego ciała przewyższa
jeszcze rosnąca niepewność w odniesieniu do pytania, co w ogóle człowiek powinien uznać
za własną naturę. Jeśli naturę rozumiemy w sensie „tego, co dane", to naturą jest w człowieku
to, co musi on przyjąć i co nie podlega jego manipulacji. Rosnące wciąż możliwości
manipulowania stanem, wewnętrznymi procesami i reprodukcją organizmu stawiają pod
znakiem zapytania to, czy w ogóle istnieje jeszcze coś, co człowiek musi przyjąć w sobie jako
dane i co stanowi granicę jego samostanowienia. Czy już macierzyństwo zastępcze należy
uznać za nienaturalne, czy też dopiero produkcję dzieci w probówkach? Czy należy odrzucić
już transplantację serca, czy też dopiero transplantację mózgu? Czy redukcja ryzyka
zachorowań na pewne choroby mających się dopiero urodzić dzieci powinna być jeszcze
dozwolona, zabroniony natomiast powinien być wybór płci? Jeśli natura oznaczała to, co
dane, to więc, co trzeba przyjąć, poja-
14
Por. zwłaszcza prace Maurice'a Merleau-Ponty'ego i Hermanna Schmitza.
93
wia się zatem pytanie, czy istnieje jeszcze coś takiego jak ludzka natura.
4. Stworzenie: Z teologicznego punktu widzenia pozycja człowieka w kosmosie określona
była nie tylko przez jego podobieństwo do Boga, ale również przez to, że człowiek otrzymał
polecenie panowania nad poza-ludzką przyrodą. Współczesna teologia podjęła godny uznania
wysiłek interpretacji tego mandatu jako polecenia troski o stworzenie; nie może to jednak
przekreślić wielkiej tradycji, w której polecenie „czyńcie sobie ziemię poddaną" traktowano
jako usprawiedliwienie nieograniczonego wykorzystywania przyrody
15
. To usprawiedliwienie
wpłynęło nie tylko na pozostałe, np. ekonomiczne, praktyki, ale explicite usunęło „zabo-
bonne" zahamowania w obchodzeniu się z przyrodą
16
. Teologiczna koncepcja hierarchicznego
porządku przyrody z człowiekiem na czele oddziaływała nie tylko na praktykę, ale również
wpisała się głęboko w przyrodo-znawstwo. Również tutaj przyrodę widziano jako celową
strukturę, która ostatecznie odsyła to tego, kto z niej korzysta. I chociaż rozróżnienie
korzystających i szkodników nie może już aspirować do rangi pojęcia naukowego, teoria
ewolucji zaś pojmuje człowieka jako stojącego na czele jego linii ewolucyjnej, a nie na czele
ewolucji jako takiej, to jednak idea panowania człowieka nad przyrodą nie została całkowicie
zarzucona. Czy byłoby to zresztą możliwe? Właśnie w momencie, w którym okazuje się, że
samorozumienie człowieka jako pana i korony stworzenia jest obciążone winą i nazbyt
wygórowane, pozycja ta staje się gorzką i trudną do
15
I tak np. Francis Bacon w swojej wizji nowej nauki mówi o prawie do przyrody, które należy odzyskać: „Recuperet
modogenus humanum jus suum in naturom quod ei ex dotatione divina competit", Novum organon. t. 1. aforyzm 129
(wyd. polskie: tłum. Jan Wikarjak, BKF, PWN, Warszawa 1955).
16
Lynn White junior: „By destroying pogan animism, Christianity mode it possible to exploit nature in a mood of
indifference to the feelings of natural objects". Machina ex Deo: Essays in the Dynamism of Western Culture, Boston
1968, s. 86.
94
zniesienia koniecznością. Człowiek staje się dzisiaj rzeczywiście odpowiedzialny za przyszłość
ewolucji i chcąc nie chcąc, musi zająć pozycję pana czy też strażnika stworzenia
17
.
5. Mimesis: Uznanie natury jako miarodajnego porządku umożliwiło człowiekowi od
starożytności do XIX wieku rozumienie siebie w swojej relacji do przyrody i w relacji do swych
własnych wytworów: sztuka i technika rozumiane była jako „naśladowanie" natury. Oczywiście,
pojęcie naśladowania ma wiele odcieni. Interpretacje rozciągają się tu od bezpośredniego
odtwarzania natury w sztuce i technice przez odkrywanie i wyrażanie tego, co swoiste, idealne w
naturze, aż po udoskonalanie ewolucyjnych procesów przyrodniczych. Ponadto w sztuce, np. w
XVIII wieku, naśladowanie przyrody mogło oznaczać również naśladowanie greckiej klasyki —
czy to dlatego, że widziano ją jako wytwór natury, czy to dlatego, że uznawano, iż dotknęła ona
tego, co w naturze istotne. Zdarzało się również, np. u Paracelsusa, że przyjmowano, iż konkretna
natura nie jest w stanie osiągnąć właściwej sobie doskonałości i dlatego człowiekowi jako
alchemikowi przypada rola tego, kto doprowadza do pełnego rozkwitu złożone w niej ziarna.
Niezależnie jednak od interpretacji pojęcia naśladowania wydaje się, że nie da się nim objąć
współczesnej sztuki i technologii. Ale czym w takim razie są sztuka i technika, jeśli zerwane
zostaje ich zapośredniczenie (Vermittlung) wobec leżącego po ich drugiej stronie bieguna, tj.
natury, które istniało dzięki pojęciu mimesis? Z pewnością, tracą one swój punkt odniesienia i nie
mogą już wnosić roszczenia do prawdy twierdząc, że ich dzieła są przejawem (Erscheinung)
natury.
6. Świat życia: Jako następne hasło wyrażające utratę oczywistości w naszym odniesieniu do
natury chciałbym wspomnieć pojęcie „świata życia". W świe-
17
Idea „stewardship". strażnika przyrody, pochodzi — o ile się nie mylę — od Johna A. Passmore'a, Man's Responsibility
for Nature: Ecological Problems and Western Tradition, Duckworth. London 1974.
95
cię życia natura odgrywa ważną, ale też niezauważalną rolę. Staje się ona dzisiaj widoczna przez
to, że natura jest tu explicite zakwestionowana, czy też odwrotnie: to, co dawniej w
niekwestionowalny sposób zakładano jako naturę, już nią nie jest. Ową utratę oczywistości
najwyraźniej widać na przykładzie określenia artykułów spożywczych jako np. biojabłka czy
biomięso.
Nasza codzienność w trudno uchwytnej mierze naznaczona jest zaufaniem do natury. Ufamy, że
jedzenie służy zachowaniu życia, że otaczające nas żywioły: powietrze, woda, ziemia są
żywiołami życia, że procesy zachodzące w naszym ciele są stabilne — gwarantują odnawianie i
samooczyszczanie i reprodukują nas z minuty na minutę. Ufamy, że wszelkie procesy mające
miejsce od poczęcia do urodzenia przebiegają tak, że sprzyjają one rozwinięciu się zdrowego i
rozwiniętego dziecka. Ufamy, musimy ufać, chociaż zaufanie to zostało do głębi wstrząśnięte.
Liczymy się z tym, że w każdym miejscu mogą wystąpić błędy, dysfunkcje, liczymy się z
truciznami i z niedostatkiem regeneracyjnej siły naszego organizmu. Dlatego całą sferę naturalnej
egzystencji — od poczęcia przez ciążę, narodziny, rozwój dziecka, po odżywianie, trawienie, sen,
codzienną kondycję — otaczamy aparatami i kontrolą. Można poniekąd powiedzieć, że w
odniesieniu do tych częściowych obszarów nie mamy już zaufania, tj. że w przeciętnej
świadomości całe dziedziny cielesnej egzystencji człowieka nie są już rozumiane jako naturalne w
tym sensie, że działają one i osiągają swoje cele same z siebie. Szczególnie charakterystycznym
przykładem są tu narodziny, które w krajach uprzemysłowionych nie są już prawie pojmowane
jako proces naturalny
18
. Dylemat, wobec którego tu stoimy, charakteryzuje to, że brak już
gwarancji, iż procesy naturalne jako takie są bezbłędne
18
Die programmierte Geburt, H. J. Hillmanns. H. Steiner (Hrsg.), Stuttgart 1978. zob też analizę w moim artykule
poświęconym una-okowieniu położnictwa, w: G. Böhme, Alternaiven der Wissenschaft, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1980.
96
— przeciwnie: w ewolucji błędy odgrywają nawet pozytywną rolę — i że procesy naturalne
w cywilizacji technicznej rzeczywiście nie przebiegają same z siebie tak, jak przebiegać
powinny. Wiedza o tym zwiększa nasze możliwości interwencji, ale jednocześnie pozbawia
nas ostatnich gwarancji i prowadzi do kontroli i manipulacji również tam, gdzie być może
lepiej by było pozostawić naturę samej sobie.
7. Estetyka: Wielka tradycja europejskiej estetyki żyła tym, że ciśnienie najpierw procesu
cywilizacji, a potem ciśnienie życia w społeczeństwie uprzemysłowionym obudziło tęsknotę
za przyrodą jako za czymś całkowicie innym. Przyrody poszukiwano w górach, w puszczy,
poza granicami Europy, za murami miast, jako życia na wsi, sielanki. Przyroda była
odtwarzana w liryce, w malarstwie krajobrazowym i w zdobnictwie. Po rewolucyjnym
odrzuceniu przyrody przez artystyczną awangardę została ona zrehabilitowana w estetyce
Adorna, który estetycznie uzasadniał ją jako symbol pojednania
19
. Jeśli estetykę pojmujemy
jako sferę zaspokajania potrzeb społecznych, to musimy stwierdzić, że do dzisiaj potrzeby
estetyczne w dużej mierze zaspokajane są przez przyrodę. Powszechnie dominuje ona w
konsumpcji estetycznej — od ozdób na porcelanie przez materiały na ubrania, tapety aż do
obrazów w mieszkaniach, od sztucznego bukietu kwiatów na stoliku w restauracji przez
przyrodę jako sztafaż w salach rekreacyjnych do turystyki. Dzisiaj, podobnie jak w XVIII
wieku, przyroda poszukiwana jest jako to, co istnieje samo z siebie, jako to, co pierwotne, to,
co znajduje się poza i w opozycji do zdyscyplinowanej przestrzeni ludzkiej — ale
rzeczywiście wszystko, co jest tu estetycznie doświadczane jako przyroda, jest przyrodą
inscenizowną, reprodukowaną, sztuczną: drewnem na elektronicznym oczyszczaczu
powietrza, który ma sprawić, że powietrze w biurach i mieszkaniach będzie nada-
19
Theodor W. Adorno, Teoria estetyczna, tłum. Krystyna Krzemieniowa, BKF, PWN, Warszawa 1994.
97
wało się do oddychania. Jak to możliwe, że nasza potrzeba naturalności zaspokajana jest
przez surogaty?
4. Stawić czoło problemowi «przyroda»
Przegląd powyższych dylematów nie jest budujący, a obraz, jaki z niego otrzymujemy, nie
budzi wielu nadziei. Ale potrzebowaliśmy go właśnie z racji poważnych i bardzo konkretnych
problemów, jakie mamy z przyrodą. Zasolenie gleby, zatrucie wód, ocieplenie atmosfery,
zniszczenie ochronnej powierzchni ozonowej, destabilizacja cyrkulacji, wzrost chorób
chronicznych — wobec wszystkich tych problemów nie wystarczy odwołanie się do natury.
Przeciwnie: byłaby to ucieczka, ukrycie faktu, że w naszych współczesnym stosunku do
przyrody nic nie jest już oczywiste. Odwołanie się do natury, która istnieje sama z siebie —
tak jakby istniała ona jeszcze na Ziemi; odwołanie się do natury człowieka — tak jakby była
ona historyczną stałą; odwołanie się do natury jako normy — tak jakby świat był nam wciąż
dostępny jako uporządkowany kosmos — jest iluzją, która przeszkadza w podjęciu
fundamentalnych problemów. Wobec tej sytuacji można rozumieć postulat całkowitej
rezygnacji z pojęcia natury. Kryjąca się za nim strategia postępu: uzdrowienie techniki przez
technikę, ewolucyjny postęp wykraczający poza człowieka, zasiedlenie przestrzeni
kosmicznej, tj. bezwarunkowe odwołanie naturalnego stanu człowieka, też nie stanowi
rozwiązania — w każdym razie nie dla nas pragnących dojść do porozumienia w ramach
kultury europejskiej, gdyż do kultury tej należy jako istotny element topos „natura". Nie
pozostaje nam nic innego, jak stawienie czoła głębokim wstrząsom, jakim został poddany ów
topos. Bez takiej gotowości nie rozwiążemy naszych problemów z naturą. Ponieważ natura
jest tak podstawowym toposem naszej kultury, to przekreślenie naszej relacji do natury
sprawi, że konieczna stanie się rekonstrukcja prawie wszystkich odcieni (Facetten) tej
98
kultury. Teologia, estetyka, nauka, technika, polityka
— prawie nic nie może pozostać takim, jakim było. Chrześcijańska teologia będzie zapewne
jeszcze długo odczuwać skutki swej współwiny za niszczący stosunek człowieka do przyrody.
Obstawanie teologii moralnej przy pojęciu natury człowieka ma obecnie sens, gdyż bez takich
instytucjonalnych podpórek każdy z osobna musi decydować, gdzie przebiegają granice jego
natury. Jednak na dłuższą metę naglącym zadaniem teologii
— skoro, wedle Schleiermachera, religia jest poczuciem całkowitej zależności człowieka —
musi być potraktowanie natury jako niepodważalnej podstawy zaufania dla człowieka.
Estetyka nie będzie w stanie dostarczyć oczekiwanej od niej kompensacji przez ciągłą
produkcję pseudo--natury. Tam gdzie miało chodzić o naturę, zagubi się ona szybko na
metapoziomach tego, co wyobrażone. Ma ona jednak szansę, jeśli tylko pozostanie wierna
swej nazwie, na odegranie istotnej roli w nowym ukształtowaniu odniesienia człowieka do
przyrody. Przez rozwój świadomości doświadczenia zmysłowego mogłaby ona wykształcić w
człowieku poczucie świadomej cielesnej egzystencji, nauczyć go, co to znaczy, że on sam jest
częścią przyrody.
Przyrodoznawstwa albo będzie musiało się zmienić przez to, że w przyszłości skupi się
bardziej na konkretnej przyrodzie i swego ideału nie będzie widziało w technicznym
wytwarzaniu swych przedmiotów, albo będzie musiało tolerować obok siebie inne nauki o
przyrodzie. W medycynie to ostatnie wydaje się nieuniknione, gdyż między ujęciem
ludzkiego ciała jako organicznego przedmiotu i wiedzą o przyrodzie, której częścią jesteśmy
jako byty cielesne, istnieje zdecydowana różnica.
Technika, która programowo zajmowała się wyzwoleniem człowieka z zależności od
przyrody, będzie musiała — tak długo, jak długo człowiek nie stanie się nomadą w
przestrzeni kosmicznej, na wzór Inków, którzy z jednego zużytego kawałka przyrody
przenosili się na
99
inny — uświadomić sobie fakt swojej zależności od przyrody. Odniesienie do przyrody jako
nieskończonego rezerwuaru, lekceważenie skutków ubocznych i kosztów na dłuższą metę
podważa sukcesy opanowania przyrody i odciążenia człowieka i prowadzi do przeciążenia
społeczeństwa zadaniami związanymi z oczyszczaniem, renaturalizacją i regeneracją.
Technika musi albo stać się bardziej świadoma swej zależności od przyrody, albo trzeba
rozwinąć innym typ techniki.
W końcu polityka musiałaby przestać traktować przyrodę jako coś pozapolitycznego.
Dzisiejsza polityka ochrony środowiska naturalnego zakłada wciąż przyrodę jako coś danego.
Chodziłoby natomiast o to, by przyrodę uczynić przedmiotem politycznym, tj. na drodze
politycznej ustalić, jakiej przyrody chcemy.
[100>] Czym jest przyroda?
Charaktery przyrody z punktu widzenia
nowożytnej nauki
1. Odwalanie się do przyrody
Wszyscy mówią o przyrodzie. Przyroda jest obecnie czymś być może najczęściej
omawianym, przywoływanym, dyskutowanym. Przyroda stała się tematem politycznym
pierwszorzędnej rangi. Jako polityce ochrony środowiska naturalnego, jako polityce zasobów
naturalnych i jako części polityki międzynarodowej poświęcane jej są całe sekcje działania
politycznego. Obok seksu natura jest najważniejszym symbolem reklamy, przy czym seks
ujmowany bywa jako jeden z wymiarów natury. Przyroda jako obraz przyciąga naszą uwagę i
sugeruje zaufanie do jakości. Ponadto przyroda jako przeżycie jest główną propozycją
turystyki. Przyroda jako wolna przestrzeń odpowiada tu wolnemu czasowi konsumenta. Poza
tym przyroda jest nadal ideałem dotyczącym sposobu życia. Lepsze są zawsze naturalne
odżywianie się, naturalne kosmetyki, naturalne materiały, z których wykonane są przedmioty
użytkowe i ubrania. Przyroda jest w końcu największym, wciąż największym, obszarem
ludzkich badań, przyrodoznawstwa, które pod wieloma względami jest ideałem wiedzy jako
takiej.
Wszechobecność przyrody w mowie i wyobraźni może i powinna wzbudzać nieufność. Czy
nie mówimy tyle o przyrodzie dlatego, że się ona nam wymyka? Czy nie powołujemy się na
przyrodę w momencie, w którym
101
całkiem inne wyobrażenia określają nasze działanie? Czy nie istnieją dobre racje na poparcie
twierdzenia, że dla człowieka natura już dawno straciła swą oczywistość i że pojęcie natury
właśnie traci swoje charakterystyczne rysy, które posiadało przez przeciwstawienie go
kulturze, cywilizacji, technice i konwencji?
1
Czy odwołanie się do natury nie jest wybujałą
ideologią — czyli fałszywą świadomością? Wydaje się, że nadszedł czas, by zastanowić się
nad treścią i prawomocnością naszego pojęcia przyrody, i to nie tylko w odniesieniu do jego
historii i różnych kulturowych odcieni
2
— co oczywiście też jest ważne — ale w odniesieniu
do jego treści, w odniesieniu do tego, jak pośród współczesnych uwarunkowań naukowych i
praktycznych można je uzasadnić. Wolno przypuszczać, że na pytanie „Czym jest przyroda?"
odpowiadają przede wszystkim nauki przyrodnicze — przede wszystkim, ale nie całkowicie.
Przypomnijmy jeszcze raz główne funkcje, jakie pełni pojęcie czy idea natury:
„Natura" i „naturalny" jako ideal: Mówienie o naturze sugeruje istnienie danego porządku
— czy to porządku kosmosu wraz z prawami przyrody, czy to porządku życia w jego biegu i
współgraniu elementów organizmu. Również w dziedzinach pośrednich, tj. dziedzinach
między Universum a indywidualnym organizmem, natura rozumiana jest jako porządek, jako
ramy współgrania organizmów i żywiołów. Również w odniesieniu do ludzkich wspólnot
suponuje się porządek naturalny; porządek ten nazywano prawem naturalnym. W tradycji
natura jako porządek była pewnym ideałem, tj. punktem odniesienia dla działania, gdyż albo
natura jako taka rozumiana była jako boska albo pojmowana
1
Zob. Gernot Böhme, Natürlich Natur. Über Natur im Zeialter ihrer technischen Reproduzierbarkeit. Suhrkamp,
Frankfurt/M. 1992, rozdział: Bedingungen gegenwärtigen Philosophie, s. 44-55.
2
Spośród licznych książek na ten temat przypomnijmy: Dos Naturbild des Menschen, Jörg Zimmermann (Hrsg.), Fink,
München 1982; Naturverständnis und Naturbeherrschung. Friedrich Rapp (Hrsg.), Fink, München 1981.
102
była jako wynik działania Stworzyciela, który dla ludzkiego działania winien być miarą i je
ukierunkowywać. Dziś, kiedy owa metafizyczna lub teologiczna podstawa idei natury
wyblakła, traktowanie natury nadal jako wzoru płynie raczej z ludzkiego doświadczenia
siebie, z dialektycznej przemiany skutków ludzkiego działania czy też z dominacji ubocznych
skutków ludzkiego kształtowania przyrody.
Zrozumienie złożoności systemów czy też przeciążenia, jakie pojawia się wówczas, gdy
człowiek przejmuje na siebie samoregulację systemów, doprowadziły dzisiaj do postawy, w
której porządek istniejący z natury traktuje się jako bardziej godny zaufania, a nawet sku-
teczniejszy, niż porządek ustanowiony przez człowieka. Warto tu przypomnieć doświadczenia
z nawożeniem, walką ze szkodnikami, oczyszczaniem gleby, doświadczenia pochodzące z
medycyny naukowo-technicznej czy manipulację ludzkim organizmem w takich dziedzinach
jak sport wyczynowy. Doświadczenia te usprawiedliwiają wahanie na drodze przypisania
sobie przez człowieka prawa do całkowitej „humanizacji przyrody". Zrozumiałe staje się
przynajmniej to, dlaczego nasza polityka odnosząca się do przyrody jest przede wszystkim
polityką ochrony środowiska naturalnego i dlaczego przeżywamy renesans naturalnej
medycyny i powoływania się na naturalny sposób życia. Można pytać, czy utożsamienie
„dobra" z porządkiem naturalnym da się usprawiedliwić bez odwołania się do tradycyjnej
podstawy metafizycznej i teologicznej. W rzeczywistości odwołanie się do natury jako
danego nam porządku nie jest już możliwe. Otaczająca nas przyroda jest zawsze wytworem
historycznym i społecznym, a człowiek jest zarówno istotą naturalną, jak i istotą kulturową, tj.
w odniesieniu do swego otoczenia i do samego siebie zdany jest na aktywną ingerencję.
Zaufanie: Z reguły nie zauważamy tego, że ufamy, i czemu ufamy. Uświadamiamy to sobie w
odniesieniu do konkretnego przypadku wówczas, gdy zaufanie to
103
zostanie zachwiane. Jest tak szczególnie w naszym odniesieniu do przyrody. Za sprawą
katastrof, wypadków, deformacji uświadamiamy sobie, w jak dużej mierze ufamy przyrodzie,
przyjmujemy ją jako godną zaufania podstawę naszego istnienia. Regularność klimatu i pór
roku, wzrost jako taki, a szczególnie regularne wzrastanie roślin i zwierząt, następnie — w
szerokim sensie — obfitość, bogactwo i regeneracyjna siła natury, a wreszcie niezmienność
praw przyrody — na wszystkie te charaktery przyrody jesteśmy i musimy być zdani w
naszym codziennym życiu. Najbardziej wyraźnie widać to na przykładzie naturalnej
reprodukcji człowieka — poczęcia, ciąży, narodzin i rozwoju dziecka. Pełna obawy uwaga i
ciągła gotowość do interwencji, które otaczają dzisiaj ten proces, świadczą o naruszeniu za-
ufania, i w naszej bezradności wyraźnie mówią nam tym, że ufamy i musimy ufać. Przyroda
jako z reguły skryta podstawa ludzkiego egzystencjalnego zaufania była w dziejach
wielokrotnie religijnie konsekrowana. W sferze prywatności może tak być jeszcze dzisiaj, jed-
nak bardziej powszechne jest nonszalanckie obchodzenie się z przyrodą — z przyrodą
zewnętrzną i z tą przyrodą, której częścią sami jesteśmy — to zaś właśnie, przez zaprzeczenie
zaufania, dowodzi, że nadal ufamy. Przyroda jako założenie nauk przyrodniczych: Oczywiste
może wydawać się to, że nauka zakłada swój przedmiot. Ale z jednej strony niedawno
wysunięto twierdzenie, że nasze nauki przyrodnicze nie są ściśle rzecz biorąc naukami
przyrodniczymi, lecz naukami technicznymi, gdyż nie zajmują się przyrodą w sensie „tego, co
dane", lecz konstruują dające się opanować możliwości technicznie
3
. W tym miejscu nie chcę
podejmować dyskusji z tym argumentem. Z drugiej strony można jednak powiedzieć, że
nauki przyrodnicze nie zajmują się przyrodą jako taką, lecz raczej przedmiotami naturalnymi
lub obszarami przyrody. Z tym ar-
3
Peter Janich. Zweck und Methode der Physik aus philosophischer Sicht. Universitätsverlag. Konstanz 1973.
104
gumentem muszç podjąć dyskusję, gdyż czyni on problemem zdolność nauk przyrodniczych
do odpowiedzi na pytanie: „czym jest przyroda?" jako taką. W każdym razie można
powiedzieć, że jedną z funkcji mówienia o przyrodzie jest to, że odnosi się ono do jednego z
tematów nauki. Badając przyrodę, badając konkretne przedmioty naturalne,
przyrodoznawstwo zawsze w pewien sposób ją zakłada. Ta złożona relacja nauki do przyrody
skłoniła mnie do mówienia o „cechach przyrody".
2. Co jest przedmiotem nauk przyrodniczych?
Naukowcy nie stawiają sobie zazwyczaj pytania: „Czym jest przyroda?" Pozostawiają je
filozofom lub odkładają je na wieczór, kiedy sami filozofują. Naukowcy zajmują się — gdy
uprawiają naukę — analizą lub syntezą określonej molekuły białkowej, pytaniem, co dzieje
się w przypadku kolizji określonych cząstek elementarnych, formułują hipotezy, wymyślają
eksperymenty i dokonują obliczeń. To, że badają przyrodę, jest dla nich zazwyczaj rzeczą
oczywistą, ale tylko w tym sensie, że badają pewne elementy, określone zależności i procesy
w przyrodzie; nie zajmują się jednak pytaniem o przyrodę jako taką. Jeśli przyroda miałaby
oznaczać „to, co odsłania się samo z siebie", to nie są oni specjalnie ostrożni i nie starają się
zachować jej taką, jaką jest, lecz nie wahają się badać ją z punktu widzenia uwarunkowań
technicznych. Jeśli „przyroda" miałaby oznaczać tyle co „całość", to stanowi ona temat, który
przekracza jakąkolwiek wyspecjalizowaną dziedzinę nauki; zajmować mogłaby się nim co
najwyżej kosmologia. Kosmologia bada jednak wielkie masy i energie w długich
przestrzeniach czasowych i jeśli to miałoby być zajmowanie się całością, to jego ceną byłoby
pominięcie tego wszystkiego, co indywidualne. Ponieważ jednak kosmologia w ogóle
zajmuje się całością, to jest ona szczególnie bliska pytaniu: „Co to jest przyroda?" Wszystkie
105
inne nauki przyrodnicze zajmują się pewnym określonym przedmiotem, tj. badają oddzielne
fragmenty przyrody z punktu widzenia ich zachowania i współoddziaływania z przyrodą lub
innymi jej fragmentami.
Jeśli nauki przyrodnicze pozostawiają filozofii pytanie o to, czym jest przyroda, to stajemy
wobec problemu: jak filozofia ma odpowiadać na to pytanie? Czy filozofia dysponuje
specjalnymi możliwościami poznawczymi, a zwłaszcza takimi, które przekraczają możliwości
poznawcze nauki? Nie odpowiadając na to pytanie można wyjaśnić przynajmniej tyle, że
filozoficzna odpowiedź na pytanie: „Czym jest przyroda?" nie jest możliwa bez
uwzględnienia nauk przyrodniczych. Nie da się ani wraz z Platonem powiedzieć, że przyroda
jest wielką istotą żyjącą, ani stwierdzić wraz z Kartezjuszem, że przyroda jest maszyną,
ponieważ konkretne przejawy przyrody, badane przez naukę, nie zawsze odsłaniają cechy,
które pasują do takiego obrazu. Filozoficzna odpowiedź na pytanie: „Czym jest przyroda?"
musi sprawdzić się w naukach przyrodniczych i odwrotnie: musi wnosić przynajmniej pewne
elementy do ogólnego pojęcia przyrody.
Z drugiej strony wydaje się jednak jasne, że nauki przyrodnicze nie mogą być jedynym
warunkiem brzegowym czy fundamentem filozoficznego pytania o przyrodę. Przyroda, jako
przedmiot nauk przyrodniczych, nie może pełnić funkcji naczelnego wyobrażenia (Leit-
vorsteünng) kulturowego. Wszystko to, co te nauki mówią o przyrodzie, jest nią w taki sam
sposób: ani nie lepiej, ani nie gorzej. Naukowe pojęcie przyrody nie jest normatywne. Dla
nowożytnej nauki w przyrodzie nie dzieje się nic, co nie byłoby naturalne — co działoby się
„obok"
4
natury lub przeciw naturze.
Nauka nie jest też w stanie uzasadnić zaufania do przyrody. W pewnym sensie już z
metodologicznego punktu widzenia zadaniem nauki przyrodniczej nie jest
4
Rozróżnienie κατa φύσιν (kàta physin) i παρά. φύσιν (para physin) jest charakterystyczne dla Arystotelesowskiego
pojmowania natury.
106
budzenie zaufania, lecz raczej wątpliwości i krytyki. Z drugiej strony można oczywiście
powiedzieć, że nauki przyrodnicze dostarczają wiedzy o stabilności, regeneracji itp., które
charakteryzują przyrodę. Pogłębiając tę wiedzę, pokazują one jednak, że zaufanie
usprawiedliwione jest tylko do pewnego stopnia, i skłaniają raczej do ostrożności, a nie do
ślepego zaufania. Ostatecznie zaś zaufanie do przyrody jest niezbędne właśnie tam, gdzie
oparte na wiedzy naukowej ludzkie możliwości manipulacji są ograniczone. Wynika stąd, że
dla idei przyrody, która miałaby mieć charakter normatywny i która miałaby uzasadniać
zaufanie, naukowa odpowiedź na pytanie: „Czym jest przyroda?" byłaby niewystarczająca.
Wiąże się to z faktem, że dla nauk przyrodniczych możliwość ujęcia przyrody zawsze jest
ograniczona. Można oczywiście powiedzieć, że każda z nauk przyrodniczych wzięta z osobna
ujmuje tylko pewne aspekty przyrody. Ale w naszym kontekście stwierdzenie to jest nazbyt
ograniczone. Chodzi raczej o to, że przyroda jako temat nauki kategorialnie różni się od
innych jej ujęć. Sposób, w jaki nauka ujmuje przyrodę, można by wraz z Heglem określić
jako „zewnętrzność" lub wraz z Sar-trem jako „byt w sobie". Można też tu przytoczyć okre-
ślenie Kanta, według którego przyroda jest całością rzeczy postrzeganych przez zmysł
zewnętrzny. Sens tych określeń staje się jasny dopiero wówczas, gdy uwzględnimy
kategorialnie inny sposób ujęcia przyrody. Przyroda może stać się bowiem tematem również
w sensie bytu wsobnego. Możemy spojrzeć w ten sposób na przyrodę, ponieważ jako ciało
sami nią jesteśmy. Właściwym doświadczeniem nie byłoby tu doświadczenie zewnętrzne lub
obserwacja wzajemnego oddziaływania przedmiotów istniejących poza nami, lecz
doświadczenie siebie. Natychmiast staje się wyraźne, że to, czego w ten sposób można
dowiedzieć się o przyrodzie, będzie niezwykle istotne zarówno dla przyrody jako ideału, jak i
dla pytania o przyrodę jako podstawę za-
107
ufania. Odróżnienie natury poza nami i natury, którą sami jesteśmy, nie wyczerpuje jednak
jeszcze listy kategorialnie różniących się między sobą ujęć przyrody. Zewnętrzną przyrodę
można bowiem badać taką, jaką odsłania się w sobie, tj. we wzajemnym oddziaływaniu
przedmiotów przyrody zewnętrznej, lub taką, jaką jest „dla nas". Różnicę tę ilustruje
alternatywne podejście do optyki u Newtona i Goethego. Newton badał światło tak, jak
można je stwierdzić w przedmiotach i za pośrednictwem przedmiotów; Goethe badał je tak,
jak ukazuje się nam ono w doświadczeniu widzenia
5
. Wreszcie istnieje jeszcze jeden
kategorialny sposób ujęcia przyrody, który można nazywać „społeczną nauką przyrodniczą"
6
.
Jak już wspomniałem, na otaczającą nas przyrodę — jej faktyczny stan, jej poziom repro-
dukcji, postać jej wewnętrznej wymiany — należy patrzeć jako na wytwór człowieka. Jednak
dotychczasowe przyrodoznawstwo traktuje ją jako czysty fakt i dlatego w swym ujęciu
przyrody może obyć się bez pojęć i problemów społecznych. Ta sytuacja zmieniłaby się, jeśli
przyrodę potraktowano by jako wytwór społeczny.
To tyle na temat ograniczenia prawa przyrodoznawstwa do odpowiedzi na pytanie: „Czym
jest przyroda?" Prawo to czyni względnym już sam fakt, że inne formy wiedzy o przyrodzie
nie zostały rozwinięte. Chociaż naukowa wiedza o przyrodzie jest ograniczona, to jest to
jedyna rozwinięta i solidna wiedza, jaką posiadamy.
3. Charaktery przyrody
Wyrażenie „charaktery przyrody" wybrałem z rozmysłem po to, aby wyjść naprzeciw
naukowemu podejściu do przyrody. Jako taki odsyła on jednak do fizjonomiki.
5
Zob. Gernot Böhme, Alternativen der Wissenschaft, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1980.
6
Soziale Naturwissenschaft. Wege zu einer Erweiterung der Ökologie, Gernot Böhme, Engelbert Schramm
(Hrsg.), Fischer, Frankfurt /M. 1985.
108
W fizjonomice na podstawie określonych cech, zazwyczaj rysów twarzy, wnioskuje się o
charakterze człowieka. Zakłada się przy tym, że tym człowiekiem nie jest sam wnioskujący,
lecz ktoś inny, którego wnętrze nie jest nam dostępne. Taka jest właśnie relacja naukowca do
przyrody, którą się zajmuje. W stosunku do niego jest ona czymś innym, co stoi naprzeciw.
Na przyrodę patrzy on z zewnątrz i może próbować z jej rysów odczytać jej charakter.
Oczywiście, naukowiec zazwyczaj tego nie robi. Z zawodu nie jest on fizjo-nomem.
Fizjonomia jest bowiem intuicyjnym i interpretującym sposobem poznania, poznaje
„całościowo" i hermeneutycznie. Przyrodoznawstwo natomiast jest analityczne i syntetyczne.
Rozkłada swój przedmiot na dane i na ich podstawie próbuje go zrekonstruować. Próba
skłonienie naukowca do tego — i to jest moje założenie — by przyrodę potraktował w sposób
quosi--fizjonomiczny, nie jest jednak przedsięwzięciem beznadziejnym. Jego naukowa
działalność jest bowiem mniej lub bardziej wyraźnie związana z fizjonomicznym podejściem
do przyrody. W swoich badaniach od początku zakłada on przyrodę — i to nie tylko jej
istnienie, lecz również jej określone właściwości. Najogólniejszą z tych cech, które
nowożytny naukowiec przypisuje przyrodzie, jest prawidłowość. To, że założenie to nie jest
oczywiste, staje się natychmiast jasne, gdy tylko przypomnimy sobie, że dla Arystotelesa
przyroda jest tym, co mogłoby być także inaczej, co jednak zazwyczaj dzieje się tak, a nie
inaczej
7
.
W konkretnej pracy naukowej zazwyczaj implicite zakłada się takie intuicyjnie rozumiane
podstawowe charaktery przyrody. Wyznaczają one ramy tego, czego w ogóle można
oczekiwać i poszukiwać w przyrodzie, jakie pytania można tu stawiać. Z drugiej strony na-
ukowiec może uprzytomnić sobie owe podstawowe cechy, które przypisuje przyrodzie, przez
to, że intuicyj-
7
Arystoteles, Fizyko, tłum. Kazimierz Leśniak, w: tegoż, Dzieła wszystkie, t. 2, PWN. Warszawa 1980. 198 b 35.
109
nym spojrzeniem obejmie całość swego tematu czy też w medytacji przyjrzy się ogółowi
wiedzy naukowej, aby w ten sposób uświadomić sobie, czym jest całość.
Jest rzeczą charakterystyczną, że podstawowe cechy przyrody często wyrażane były w
dziejach w spersonalizowanej formie. Mówiono o nich jako o cechach, które ma pewna
osoba, natura. I tak Arystoteles mówi na przykład: natura nie czyni niczego daremnie
8
. Natura
zawsze dąży do tego, co najlepsze
9
. Natura ucieka przed nieskończonością
10
. W tych
sformułowaniach Arystoteles — i wielu autorów po nim — posługuje się językiem
spersonalizowanym, nie traktując jednak faktycznie przyrody jako osoby. W kulturze
europejskiej przyrodzie przypisywano wprawdzie wielokrotnie boską rangę, ale nigdy —
chyba że posługując się alegorią — nie rozumiano jej poważnie jako boga lub bogini. Moja
teza jest następująca: funkcją owego spersonalizowa-nego języka jest właśnie wyrażenie
fizjonomicznego sposobu poznania. Pozwala on na przypisanie charakterów naturze jako
całości. Nie oznacza to jednak, że muszą to być charaktery osoby.
Kiedy Arystoteles mówi, że natura nie czyni nic zbędnego, że nie czyni nic daremnie, to jest
to wyrazem obserwacji, że zazwyczaj można wskazać powody konkretnych faktów
przyrodniczych i że w odniesieniu do tych powodów wysiłek przyrody włożony w realizację
tych powodów okazuje się racjonalny. Kiedy mówi, że natura dąży zawsze do tego, co
najlepsze, to jest to wyrazem doświadczenia, że poszczególne członki istot naturalnych są ze
sobą celowo powiązane i optymalnie dobrane z punktu widzenia celu. Kiedy mówi, że natura
ucieka przed nieskończonością, to wyraża w ten sposób doświadczenie, że rozbieżne
tendencje równoważą się,
8
Arystoteles, O niebie, tłum. Paweł Siwek, w: tamże, A 4, 271 a 33: B 8, 290 a 31 et passim.
9
Arystoteles, O powstawianiu i niszczeniu, tłum. Leopold Regner, tamże, B 10, 336 b 28.
10
Arystoteles, O rodzeniu się zwierząt, tłum. Paweł Siwek, tamże, t. 4, A l, 715 b 14.
110
że — wyrażając to we współczesnym języku — w naturze nie istnieją osobliwości (Natur ist
singutaritätsfrei). Wszystkich tych ogólnych doświadczeń w obchodzeniu się z przyrodą
Arystoteles używa jednak zarazem jako zasad badawczych, tj. wyrażają się one w postulatach
poszukiwania w przyrodzie powodów, by zrozumieć jej wewnętrzną celowość i ograniczyć
odnoszone do niej pojęcia do skończoności. Mają one zatem zarazem znaczenie
metodologiczne. Zanim się nim zajmiemy, chciałbym przytoczyć jeszcze kilka przykładów z
historii.
Jednym z najwcześniejszych przykładów rozpatrywanego tutaj sposobu mówienia jest
zapewne powiedzenie Heraklita: „Przyroda lubi się ukrywać"
11
. Zdanie to zawiera
wewnętrzne napięcie, by nie powiedzieć sprzeczność, ponieważ natura — greckie słowo
„φύσις" (physis) — oznacza to, co się rozwija, to, co wychodzi naprzeciw. Greckie słowo
„φύσις" pochodzi od słowa „φύειν" (phyein), kwitnąć, rozwijać się; łacińskie słowo „natura"
pochodzi od słowa „nosci", rodzić się. Heidegger pokazał owo wewnętrzne napięcie również
w innym powiedzeniu Heraklita, które brzmi: „Jak mógłby się ktoś ukryć przez tym, co nigdy
nie przemija?"
12
Współbrzmi ono z ogólną wizją natury u Heraklita, która jest wedle niego
jednością przeciwieństw. W swym powiedzeniu: „Natura lubi się ukrywać" wyraża on takie
podstawowe doświadczenie natury, zgodnie z którym w swym odsłanianiu się pozostaje ona
zarazem ciemna, ukrywając często to, co istotne. Również tutaj chodzi najwyraźniej o
nazwanie jednego z charakterów przyrody, który wyraża sumę doświadczeń i zarazem
stanowi maksymę badania natury.
Innym znanym powiedzeniem jest stwierdzenie Galileusza, według którego przyroda jest
księgą zapisaną liczbami. Zgodnie z sugestią gramatyki, przyroda — przyroda w języku
niemieckim, podobnie jak φύσις i na-
11
Heraklit, B 123, Fragmente der Vorsokratiker. Hans Diels, Wilhelm Kranz (Hrsg.).
12
Martin Heidegger, Alelheia (Heraklit, Fragment 16), w: M. Heidegger, Vorträge und Aufsätze, Neske, Pfullingen
1954.
111
tura, jest rodzaju żeńskiego — nazywana jest kobietą i matką
13
. Wobec tych sposobów
mówienia konieczne okazuje się odróżnienie charakterów przyrody i całościowych
wyobrażeń czy modeli przyrody. I tak przyroda określana była jako maszyna, jako
posiadająca duszę istota żyjąca lub też — w ramach wizji mikro- i markrokosmosu —jako
„wielki człowiek". Z punktu widzenia teorii poznania te modele przyrody znajdują się na tej
samej płaszczyźnie, co interesujące nas tutaj charaktery przyrody. Są one tylko wyżej
zintegrowanymi sumami doświadczeń lub jeszcze bardziej ogólnymi heu-rystykami. W
odniesieniu do charakterów mają się one, mówiąc językiem fizjonomii, tak jak twarz do jej
poszczególnych rysów. Te modele przyrody chciałbym wykluczyć z pola naszych badań z
dwu powodów. Heu-rystyczne wypowiedzi, które wypływały z całościowych modeli, były z
reguły nader nieokreślone lub dawały się wypełnić treściami jedynie alegorycznymi, podczas
gdy z heurystycznych wypowiedzi o określonych charakterach przyrody wypływały
precyzyjne wskazania badawcze. I tak na przykład wizja całości przyrody jako organizmu
prowadziła u Paracelsusa do przypisania organom ciała planet jako ich alegorycznych
odpowiedników. Natomiast zasada wewnętrznej celowości, teleo-logii, skłaniała zawsze
badaczy konkretnych elementów przyrody do poszukiwania za każdym razem ich funkcji w
ramach większego systemu. Podobnie wizja całości przyrody jako maszyny mogła się być
może odnosić jeszcze do systemu planet, który można było rozumieć jako wielki zegar, ale w
odniesieniu do pozostałych części przyrody stała się wysoce niejasna. Natomiast mechanizm
jako podstawowa cecha przyrody był zasadą, zgodnie z którą można było próbować zreduko-
wać wszystkie fenomeny przyrodnicze do ruchów ciał. To jest pierwszy powód, z racji
którego chciałbym się tu skoncentrować na charakterach przyrody. Po drugie
13
Zob. na ten temat: Carolyn Merchant. Der Tod der Natur. Ökologie. Frauen und neuzeitliche Wissenschaft, C. H. Beck,
München 1987.
112
wydaje mi się, że nasze poznanie przyrody — tak jak się nam ono jawi dzisiaj w różnorakich
naukach — nie dopuszcza jej całościowego modelu. Można natomiast mówić o
poszczególnych cechach, które są istotne dla różnych nauk przyrodniczych i które ujawniają
się w ich badaniach. Widać przy tym jeszcze jedną zaletę mówienia o charakterach przyrody:
charaktery te nie muszą składać się na jednorodny obraz. Jest rzeczą możliwą, że różne
sposoby podejścia do przyrody w różnych naukach wyrażają całkowicie inne charaktery
przyrody.
W ten sposób dochodzimy do metodycznego statusu charakterów przyrody. W tradycyjnej
filozofii nauki, przede wszystkim w jej Popperowskiej postaci, nie ma miejsca na coś takiego
jak charaktery przyrody, dlatego nie może też ona zdać sprawy z ich faktycznego
oddziaływania. Mówi ona co prawda coś o tym, czym jest teoria, czym są wyjaśnienia, czym
jest eksperyment, czym są weryfikacja i falsyfikacja, ale wyklucza z metodologii treściowe
wizje przyrody, przypisujące je przedpolu (metafizyce), w którym pozostawione są one —
wraz z wszystkim innym, co może inspirować naukowca — prywatnej dowolności. O
treściowych wizjach przyrody mówią jedynie Imre Lakatos w ramach hord core programów
badawczych i Gerald Holton jako Thematic Origins of Scientific Thought
14
. Ważne jest to, że
charaktery przyrody nie mają statusu hipotez, które mogą być sprawdzane przez
eksperymenty. Są one raczej wizjami ramowymi, które kierują formułowaniem i rozwijaniem
hipotez.
Wydaje mi się, że taka metodologiczna pozycja charakterów przyrody najwyraźniej została
opracowana przez Kanta. W swojej krytyce władzy sądzenia Kant wylicza szereg
tradycyjnych zasad, za pomocą których wyrażano charaktery przyrody. Kant wymienia „lex
continui in natura" („Przyroda nie czyni skoków"), „lex parsimoniae" („Przyroda wybiera
zawsze najkrótszą drogę")
14
Gerald Holton. Thematic Origins of Scientific Thought. Kepler to Einstein, Harvard University Press, Cambridge.
Mass. 1973.
113
oraz zalecenie: „principia praeter necesstitatem non sunt multiplicanda"
15
. Wydaje się, że ta
ostatnia zasada: „Nie należy mnożyć zasad bez potrzeby", nie wyraża żadnego
charakterystycznego rysu przyrody. Kant jednak ujmuje to tak: przyroda rządzi się
niewieloma zasadami. Interesujące jest to, że Kant te tradycyjne zasady pojmuje jako „zasady
władzy sądzenia". Władza sądzenia, a mówiąc ściślej, refleksyjna władza sądzenia, jest wedle
Kanta tą władzą, za pomocą której człowiek — czy też lepiej: badacz — usiłuje odkryć
poszczególne, konkretne prawa natury. Jest to oczywiście problem indukcji: jak przejść od
danych do praw? Kant, który na pewno nie jest empirystą, mówi, że jako wprowadzenia
potrzeba tu ogólnych zasad i że zasadami tymi są zasady władzy sądzenia. On sam wnosi
roszczenie zastąpienia tradycyjnego zbioru zasad, który wydaje mu się czysto rapsodyczny, tj.
przypadkowy, ogólną zasadą rozumu dla władzy sądzenia. Zasada ta mówi, że w swych
konkretnych prawach przyroda wyraża się w taki sposób, że odpowiada to ludzkiej władzy
poznawczej, tj. rozumowi. Kant przypisuje tym samym przyrodzie — w naszym języku: jako
główny charakter — „rozumność". W tym kierunku poszli następnie romantycy. Kant
zachowuje jednak jeszcze równowagę płynącą z „jak gdyby", tj. jego zasada mówi tylko, że w
naszych badaniach musimy traktować przyrodę tak, jak gdyby spreparowana była dla naszej
władzy poznawczej. Kant wyraża tym samym bardzo dobrze metodologiczną funkcję
charakterów przyrody, pomija natomiast zawartą w nich treść doświadczalną, która dopiero je
umożliwia.
Kanta pyta: Jakie są warunki możliwości ludzkiego doświadczenia? To podstawowe pytanie
zostało w ogóle postawione właśnie z racji ogromnego sukcesu fizyki Newtona. Przypisanie
przyrodzie zgodności z rozumem
15
Zob. Immanuel Kant, Krytyka władzy sądzenia, tłum. Jerzy Gałecki, BKF, PWN, Warszawa
2
1986, Wstęp, podrozdz.
V, s. 28 (XXXI).
114
stanowiło jednocześnie wyraz doświadczenia przyrody nowożytnej nauki.
Powiedzmy zatem jeszcze raz, czyni są charaktery przyrody: twierdzenia, które przyrodzie
przypisują pewne charaktery, są wyrazem skumulowanych doświadczeń. Nadają one nazwę
intuicyjnie uchwyconemu wyobrażeniu przyrody i formułują je w sposób fizjonomiczny:
Ponieważ przyroda objawia pewne podstawowe rysy, przypisuje się jej quosi-charakter, mówi
się, czego zasadniczo można od niej oczekiwać. Wypowiedzi o charakterystycznych rysach
przyrody płyną nie tylko z codziennego doświadczenia, ale również z doświadczenia
naukowego. W nauce pełnią one rolę heu-rystyczną, tj. mówią, czego zasadniczo należy
poszukiwać w przyrodzie i czego można od niej oczekiwać. Wypowiedzi o charakterach
przyrody związane są w ten sposób z przyrodoznawstwem i jego rozwojem, ale nie są
wypowiedziami samego przyrodoznawstwa. Można je pojmować jako wypowiedzi filozofii
przyrody, o ile jest ona dążeniem do zrozumienia przyrody jako całości i przyrody jako takiej.
4. Charaktery przyrody i współczesna nauka
Jako filozof przyrody w stosunku do nauki zachowuję najpierw wyczekujący dystans,
przyglądam się jej. W tej wyczekującej postawie zawarte jest skierowane do naukowców
pytanie czy też zachęta do filozofowania na podstawie swego sposobu podejścia do przyrody,
tj. do powiedzenia, jakie podstawowe cechy przypisaliby oni przyrodzie na podstawie
doświadczenia, które zebrali w kontakcie z nią.
W tym jednak miejscu chciałbym sam wyrazić kilka przypuszczeń co do tego, jakie
charaktery należałoby przypisać dzisiaj przyrodzie na podstawie aktualnego stanu nauki —
choćby dlatego, aby wzbogacić treściowo mowę o charakterach przyrody i dookreślić
oczekiwania wobec naukowców. Dla filozofa lub historyka nauki na-
115
turalnym sposobem zbliżenia się do charakterów przyrody jest przyjrzenie się klasycznym
sformułowaniom i postawienie pytania, czy z punktu widzenia współczesnej nauki nie muszą
one ulec zmianie.
Z tego punktu widzenia można się na przykład przyjrzeć lex continui („przyroda nie czyni
skoków"). Uznanie ciągłości za jeden z podstawowych rysów przyrody okazało się
nadzwyczaj owocne i doprowadziło do zbadania wielu form przejściowych i odkrycia wielu
form pośrednich w przyrodzie. Współczesna nauka nasuwa natomiast wątpliwość, czy
ciągłość można przypisać przyrodzie w sposób tak generalny, co więcej, czy ciągłość w ogóle
jest jednym z podstawowych rysów przyrody jako takiej. Myślimy tu oczywiście o
wypowiedziach fizyki kwantowej, szczególnie o kwantyzacji energii, ale też o kwantyzacji
przestrzeni i czasu. Jeszcze ważniejsze jest jednak to, że stany nie przechodzą jeden w drugi
w sposób ciągły, lecz pomiędzy stanami istnieją i muszą istnieć skoki. Fakt ten jest
konstytutywny dla przyrody jako takiej, a mianowicie dlatego, że przyroda jest stabilna i że
istnieją w niej przedmioty określonego rodzaju. Stwierdzenia te odnoszą się przede
wszystkim do mikroświata, tj. do świata rozciągającego się od cząstek elementarnych do
molekuł. Im bardziej zbliżamy się do makroskopowego świata ciał, tym bardziej obraz staje
się nieostry — z jednej strony za sprawą współdziałania wielu cząstek, a z drugiej z powodu
uogólniającego podejścia do tematu. Wydaje się, że mówienie o ciągłości w dziedzinie
fenomenów makroskopowych jest uzasadnione; przestaje być ono jednak zasadniczo
usprawiedliwione wówczas, gdy ciągłość (tak jak np. u Arystotelesa) oznacza podzielność na
znowu podzielne części. Ponieważ w nieustannym poszukiwaniu członów pośrednich, np.
coraz ostrzejszym oznaczaniu momentów pędu, musimy przejść do świata mikroskopowego,
dlatego podważenie zasady ciągłości przez mikrofizykę nie jest jedynie regionalne, lecz
ogólne i zasadnicze. Doprowadziło to do tego, że stosowanie liczb rzeczywistych
116
w fizyce uznawane jest dzisiaj często za matematyczne uproszczenie, które pozwala na
nieograniczone posługiwanie się aparatem analizy. Można je porównać ze stosowaniem liczb
wyobrażonych, z których — kiedy chodzi o fizykalne fakty oraz o rzeczywiste i możliwe
wyniki pomiarów — nie korzysta się już więcej po wykonaniu rachunku.
Jako drugi przykład chciałbym przytoczyć klasyczną ideę, którą trudno jest określić jedną
nazwą. Odwołuje się ona do Arystotelesowskiego schematu formy i materii. Schemat ten
pochodzi wprawdzie raczej z rzemieślniczego kontaktu z przyrodą niż z bezpośredniego jej
doświadczenia, stał się jednak ogólnym schematem pojmowania przyrody: każdy przedmiot
naturalny ma materię, którą organizuje i odgranicza określona forma. Cecha, którą przez
zastosowanie tego schematu przypisywano przyrodzie, jest jednak czymś innym. Odkryto, że
w tym, co małe, przyroda jawi się jako coś amorficznego i że porządek, kwantytatywność,
dokładność w przyrodzie zwiększają się wraz z wielkością i z nakładającym się na siebie
oddziaływaniem form. Wyjaśnijmy to na przykładzie tradycyjnej Arystotelesow-skiej
koncepcji przyrody. Zgodnie z nią istnieje najpierw materia pierwsza, która nie ma żadnej
formy i dlatego jako taka nie może być przedmiotem poznania. Z niej za sprawą czterech
podstawowych jakości zimny/ciepły, wilgotny/suchy powstają tak zwane proste ciała, a
mianowicie cztery żywioły: ogień, woda, ziemia i powietrze. Przez zewnętrzne połączenie
żywiołów tworzą się homogeniczne materiały, którymi są krew, mięso itd., a dopiero po nich
tworzą się uporządkowane byty, a mianowicie organizmy. Widzimy, że na poziomie prostych
ciał i w tym, co małe, przyroda jest tu amorficzna i rozmyta, a dopiero wraz z rosnącą
organizacją materii staje się dokładniejsza i zorganizowana. Dzisiaj musimy przypisać
przyrodzie poniekąd przeciwny charakter. W tym, co małe, świat jest precyzyjny, liczbowo
uporządkowany, zorganizo-
117
wany w wyrafinowany sposób. Pomyślmy o budowie atomu czy o wysoce złożonych i
informatycznie zapośredniczonych procesach w żywej komórce. W porównaniu z tym
światem dziedzina „wyżej zorganizowanych bytów", świat makroskopowy, jest bardziej roz-
myty, liczbowo słabiej uorganizowany.
W ten sposób na podstawie tradycyjnych wyobrażeń (czy też ich krytyki) można dotrzeć do
współczesnych charakterystycznych rysów przyrody. Inna możliwa droga wiedzie wprost z
przyrodoznawstwa. Jak już wskazywaliśmy, okazuje się, że cechy, które objawia przyroda,
nie przedstawiają się w taki sam sposób we wszystkich naukach przyrodniczych. Wiąże się to
oczywiście z różnymi sposobami podejścia do przyrody w różnych naukach przyrodniczych,
ale jest to również związane z pewnym zasadniczym rysem samej przyrody, a mianowicie z
tym, że przyroda zorganizowana jest wedle poziomów czy porządków wielkości. Fakt, że w
przyrodzie istnieją absolutne porządki wielkości, jest jedną z jej najbardziej interesujących
cech, gdyż od strony poznającego, mierzącego podmiotu nie istnieje żadna absolutna miara:
nie istnieje powód, ze względu na który nie można by wszystkiego linearnie pomniejszać lub
powiększać. Powody, ze względu na które nie da się tego zrobić, nie należą do teorii poznania
czy matematyki, lecz do fizyki. Najłatwiej można to pokazać na przykładzie znanego już
Galileuszowi faktu, że na pomniejszonym modelu nie da się sprawdzić wszystkich
właściwości przedmiotu. Jeśli mamy model statku, którego stabilność chcemy sprawdzić, to
musimy uwzględnić fakt, że przy linearnym powiększeniu jego waga rośnie wraz ze zwięk-
szającym się rozmiarem. Również działania prądów nie da się bezpośrednio badać na modelu;
potrzeba tu odpowiedniej teorii, która pozwoli z zachowania modelu wnioskować o
zachowaniu prawdziwego statku. Ogólnie można powiedzieć, że każdy przedmiot naturalny
możliwy jest tylko w ramach pewnego rzeczywi-
118
stego porządku wielkości. Nie istnieje człowiek w porządku wielkości systemu słonecznego
ani też w porządku wielkości atomów. Na fakt absolutnych porządków wielkości w
przyrodzie szczególne światło rzuca dziś nowa teoria fraktali. Mówi ona, że są takie fe-
nomeny naturalne, które charakteryzuje „podobieństwo do siebie", tj. które mają identyczną
strukturę w porządku mikro- i makroskopowym.
Fakt poziomów czy też porządków wielkości nie jest bynajmniej zdominowany przez
wymiary przestrzenne. Być może jeszcze większe wrażenie sprawia uporządkowanie
przyrody wedle skali absolutnej temperatury. W dzisiejszej kosmologii, czy też mówiąc
lepiej: kosmogonii skala ta przebiega paralelnie do czasu kosmicznego. W kosmologii okresy
kosmiczne podzielone są według poziomu temperatury, przy czym istnieją tu nawet
charakterystyczne wartości progowe. Nieustannie rozszerzający się po wielkim wybuchu
wszechświat charakteryzuję się spadkiem średniej temperatury. Przy tym w jednym z
początkowych okresów mógł istnieć taki poziom temperatury, na którym, wedle wielkich
teorii jedności, znane dzisiaj z teorii cząstek elementarnych podstawowe siły materii — siła
atomowa, słabe oddziaływanie wzajemne, elektromagnetyzm i być może również grawitacja
— były jednością. Następnie, poprzez rozkład temperatury na różne poziomy, owe
podstawowe siły stopniowo uległy rozpadowi. W ten sposób miałaby najpierw powstać
równowaga promieniowania materii, w której istniałaby równowaga materii i antymaterii, a
następnie — czy też na niższym poziomie — miałaby się wytworzyć asymetria między
promieniowaniem a materią, a przez to również między materią a antymaterią. Wraz z upły-
wem czasu — czy też: spadkiem temperatury — miałyby powstać najpierw jądra, następnie
cząstki elementarne, a w końcu grawitujące masy. Wspominamy tu tylko tę koncepcję epok
wszechświata i poziomów tem-
119
peratury w jego stanach, aby przejść do następnego istotnego dla nas punktu
16
.
Trwanie charakterystycznych epok kosmicznych wzrasta liczone w latach do kwadratu. Z
punktu widzenia kosmosu bardziej właściwa byłaby skala logarytmiczna. Obecnie
znajdujemy się w bardzo długiej, a ponadto (co do poziomu temperatury) umiarkowanej
epoce wszechświata. W ramach tej umiarkowanej epoki możliwy jest — przy uwzględnieniu
wielu innych warunków brzegowych — taki stan materii, który nazywamy życiem. Przejście
z kosmicznego szeregu stanów materii lub energii do stanu materii ożywionej nie jest w
żadnym wypadku konieczne. We współczesnej nauce jest raczej tak, że z faktu życia
wnioskuje się o określonych warunkach brzegowych, które musiały istnieć w momencie jego
powstania. Jest to pewna wersja tak zwanej „zasady antropicznej"
17
, w której wyciąga się
wioski szczególnie z faktu istnienia człowieka, tj. ogranicza się przestrzeń kosmicznych pro-
cesów ewolucyjnych. Powstanie stanu materii „życie" zakłada istnienie określonych
warunków brzegowych w ramach rozwoju kosmicznego; jeśli warunki te zostaną
zrealizowane, to dalszy rozwój przebiera nieodwracalny, charakterystyczny bieg. Bieg ten
nazywamy ewolucją w węższym sensie.
W ramach rozwoju kosmicznego powstanie życia jest regionalnym naruszeniem symetrii,
rodzajem ubocznego i wyjątkowego rozwoju. Sytuacja ta usprawiedliwia w naszej tradycyjnej
charakterystyce przyrody odróżnienie przyrody kosmicznej i przyrody podksiężycowej. Z
historycznego punktu widzenia wielkim osiągnięciem było jednak przezwyciężenie tego
odróżnienia przez to,
16
Por. Stephen Weinberg, Pierwsze trzy minuty. Współczesny obraz początku Wszechświata, tłum. Aleksander Blum, Iskry.
Warszawa 1980.
17
R. Breuer, Dos anlhropische Prinzip. Ullstein, Berlin 1984; Werner Kutschmann. Physik undanthropisches Prinzip, w:
Ganzheitsphysik. Manfred Heindler. Franz Moser (Hrsg.), Hochschülerschaft der TU Graz, Graz 1987.
120
że Newton poddał tej samej mechanice procesy obszaru ziemskiego i obszaru niebieskiego.
Przez ogromne rozszerzenie naszego poznania przyrody od kosmicznych porządków
wielkości po mikroświat oraz przez uznanie faktu absolutnych porządków wielkości obszary
te ponownie się rozeszły. Kiedy dzisiaj mówimy o tym, co rozumiemy przez przyrodę i jakie
charaktery nam ona objawia, to nie ma wielkiego sensu mówienie jednym tchem o świece
kosmologii i cząstek elementarnych z jednej strony i o ożywionym otoczeniu w średnich
porządkach wielkości z drugiej. Światy te są co prawda ze sobą związane i nauka o
przyrodzie bada ten związek, ale jest on nie do pomyślenia bez progów i bez przygodności,
czyli naruszeń symetrii.
Skupmy się jeszcze trochę na przyrodzie ziemskiej. Z tego, co powiedzieliśmy dotąd,
wynikają następujące cechy przyrody: prawidłowość, jedność, symetria, naruszanie symetrii,
rozwarstwienie wedle przestrzennych porządków wielkości, obszary temperatury i epoki ko-
smiczne; poza tym należałoby dodać entropię lub czasowe ukierunkowanie procesów
przyrody. Wszystkie te cechy przyrody są w zmodyfikowanej formie również cechami
przyrody ziemskiej. Główną charakterystyką tej przyrody jest życie czy też ożywienie.
Również życie objawia charakterystyczne uwarstwienie, które rozciąga się od molekularnych
procesów reprodukcyjnych aż po istotę żyjącą „człowiek" czy też aż po globalny ekosystem.
Tych uwarstwień nie charakteryzują jednak poziomy temperatury ani epoki czasowe, chociaż
na Ziemi nastąpił, trwający przez epoki, rozwój form życia. Ów rozwój, mierzony w latach,
objawia zresztą potencjalny skrót późniejszych charakterystycznych epok, tj. cha-
rakterystyczne kroki ewolucji życia, mierzone w latach, wydają się coraz krótsze. W
odniesieniu do przyrody ożywionej czy też ziemskiej przyrody, która jest w znacznym stopniu
naznaczona formą organizacji materii „życie", da się wymienić cały szereg cech
charakterystycznych. Należą do nich reprodukcja, stałość form, na-
121
stępnie tworzenie granic, tj. odróżnienie środowiska wewnętrznego i zewnętrznego, a przez to
asymilacja jako zapośredniczenie między nimi obydwoma, ponadto postępująca
dyferencjacja. W tym miejscu nie chcę jednak wymieniać całego spektrum cech, które można
przypisać ziemskiej przyrodzie, lecz zatrzymam się dłużej przy dwu z nich, a mianowicie
przy charakterze „jaźni" (Selbst) i przy komunikacji. Cechy te, które we współczesnym
przyrodoznawstwie są coraz bardzie zauważalne, są interesujące dlatego, że wyrażają nasze
pokrewieństwo z przyrodą, które u początku nowożytnej nauki było podważane bądź
ukrywane. Z tego powodu do dzisiaj cechy te są sporne. Czy przyrodzie należy rzeczywiście
przypisać charakter jaźni? Czy można we właściwym sensie mówić o komunikacji z
przyrodą?
Jeszcze dla Platona i Arystotelesa jaźń była oczywistym charakterem przyrody. Dla Platona
cały kosmos był wyposażoną w duszę istotą ożywioną, a dusza była według niego zasadniczo
spontanicznym ruchem. Również Arystoteles przypisuje przyrodzie cechę αύτόματον
(autómaton), samoporuszania się, definiując byt naturalny jako taki, który ma w sobie zasadę
swego ruchu. Nowożytne przyrodoznawstwo odmówiło przyrodzie tego charakteru jaźni — z
jednej strony z powodu radykalnego Kartezjańskiego rozdzielenia substancji rozciągłej i
substancji myślącej (duszy), z drugiej strony z powodu podstawowego dla niej postulatu, by
wszystkie procesy przyrodnicze sprowadzać do relacji przyczynowych. Samoorganizacja i
reprodukcja mogły być zrozumiałe jedynie wówczas, gdy, jak wyraża to Kat, przyroda
przedstawiona zostanie jako wytwór inteligentnego podmiotu. Przez to, że nowożytność po-
jęła jaźń jako podmiot, nie mogła być ona charakterem przyrody. Dzisiaj natomiast doznaje
ona rehabilitacji za sprawa odkrycia procesów, które można by określić jako mechanizmy o
charakterze jaźni. Chodzi tu o samoregulację, cyrkularna przyczynowość, procesy
autokatalityczne i autopojetyczne. Dzięki tym pro-
122
cesom widoczne stało się samoodniesienie systemów naturalnych, które nadaje im charakter
jaźni, chociaż nie oznacza to, że trzeba je tym samym traktować jako podmioty. Osłabia to
opozycję między czysto faktyczną przyrodą i naznaczonym przez subiektywność światem
człowieka, która w przyszłości da się być może przekroczyć.
Innym rysem charakterystycznym, który chciałbym tu wymienić, jest „komunikacja".
Komunikacja jako podstawowy charakter przyrody wymieniana była w historii tylko przez
takich outsiderów jak Jakob Böhme, a następnie miała pewną tradycję aż do romantyków.
Zasadniczo jednak „mowę przyrody" rozumiano alegorycznie, a procesów w przyrodzie nie
pojmowano, tak jak Jakob Böhme, jako procesów komunikacyjnych
18
. We współczesnych
natomiast naukach przyrodniczych — w etnologii — z jednej strony procesy komunikacyjne
między organizmami uznaje się za istotne dla ich formy istnienia. Mogłoby to stanowić
nawiązanie do poglądu Arystotelesa, według którego przedmioty naturalne jako takie
charakteryzuje spostrzeganie i bycie spostrzeganym. Z drugiej strony w analizie procesów
życiowych na mikropoziomie, tj. na poziomie molekularnym, okazało się, że określone są one
mniej przez wzajemne oddziaływanie energetyczne, a bardziej przez rozpoznawanie form,
tworzenie form i ich przekazywanie. Nie sądzę, że szczęśliwym określeniem tego faktu jest
stwierdzenie Batesona
19
, że mamy tu do czynienia z reakcją nie na stany, lecz na różnice
stanów. Chodzi tu raczej o procesy informacyjne w pełnym sensie, czyli o tyle, o ile
informacja jest strukturą, która jest rozumiana
20
. De-
18
Zob. artykuł na temat filozofii przyrody Jakoba Böhmego w: Klassiker der Naturphilosophie. G. Böhme (Hrsg.), C. H.
Beck. München 1989.
19
Gregory Bateson, Mind and Nature. A Necessary Unity (1979). wyd. niem.: Geist und Natur: Eine notwendige Einheit.
Suhrkamp. Frankfurt/M.
2
1983.
20
Ernst Ulrich von Weizsäcker, Offene Systeme, Klett, Stuttgart 1974.
123
cydujący jest przy tym fakt, że w takim procesie oddziaływania energia nie wychodzi od
czynnika działającego, lecz zostaje jedynie uwolniona i poruszona w odbiorcy przez
przekazywaną strukturę.
Nie ustalono jeszcze, jaka jest dokładna treść samoorganizacji i komunikacji w przyrodzie. W
każdym razie jest jasne, że poprzez te charaktery przyroda pokazuje nam dzisiaj całkiem inne
oblicze niż w tak zwanej epoce naukowej, tj. w XIX wieku. Podobnie też cechy kwantyzacji i
symetrii czy łamania symetrii są cechami, które odsłoniły się dopiero w naszym wieku w
wyniku naukowego badania przyrody i które zmuszają nas do rewizji naszych tradycyjnych
wyobrażeń o przyrodzie.
5. Zakończenie
Na zakończenie chciałbym jeszcze raz przypomnieć to, co powiedziałem na początku, że
mianowicie nasze wyobrażenie przyrody jest czymś więcej niż zwykłym tematem
przyrodoznawstwa; jest ono głównym wyobrażeniem kulturowym i podstawą zaufania.
Chociaż nauka, czyniąc tematem przyrodę, ma do niej z pewnością ograniczony dostęp, to
charaktery, które w niej i przez nią przypisuje się przyrodzie, są istotne dla odpowiedzi na
pytanie, czy nasze normatywne posługiwanie się pojęciem przyrody jest prawomocne i czy
nasze życiowe zaufanie do przyrody opiera się na solidnej podstawie. Z punktu widzenia nauk
przyrodniczych odpowiedź na te pytania nie może być bezpośrednia, ponieważ normatywne
wartościowanie i zaufanie są postawami, które ze względów metodologicznych nie są w
przyrodoznawstwie akceptowane. Może być jednak tak, że charaktery, które dzisiaj powoli
się odsłaniają, z jednej strony przyczynią się do wprowadzenia tych postaw również do nauk
przyrodniczych, z drugiej zaś do tego, że człowiek będzie widział siebie w przyrodzie i
przyrodę w sobie.
[124>] Ciało: przyroda, którą jesteśmy
1. Filozofia przyrody i filozofia ciała
pytanie o ludzkie ciało stawiane jest dzisiaj w szczególny i nowy sposób. Od czasu
Nietzschego próbowano nadrobić filozoficzne zapomnienie o ciele i przeciwdziałać wyparciu
doświadczeń cielesnych, które wypływało z filozoficznego ideału βίος θεωρητικός (b'ios
theoretikós). Mamy obecnie wiele rozwiniętych filozofii ciała. Jako najważniejsze
przypomnijmy tylko nazwiska Sartre'a, Merleau-Ponty'ego, Plessnera i Hermanna Schmitza
1
.
Z jednej strony filozofie ciała motywowane są Kar-tezjańskim rozbiciem człowieka, a z
drugiej faktycz-nością, niezaprzeczalną i nieusuwalną konkretnością człowieka. Analiza
faktyczności, struktury zachowania, przeżywanego życia, egzystencji cielesnej i wreszcie
cielesnego odczuwania otworzyła przed filozoficznym spojrzeniem fascynujące pole, a
wspomniani filozofowie opracowali bogate pojęciowe instrumentarium. Filozofia ciała, która
— co dziwne — w dzisiejszym życiu filozoficznym odgrywa tylko marginalną rolę, stała sic
w międzyczasie uznaną dziedziną filozoficzną. W reflek-
1
Jean Paul Sartre, L'`Etre et le Néant (1943); Maurice Merleau--Ponty, La structure du. comportement, (1942): tenże,
Ph'anoménologie de la perception (1945): Helmut Plessner, Die Stufen des Organischen und der Mensch, w: tegoż.
Gesammelte Schriften, Bd. IV, Suhrkamp. Frankfurt/M. 1981; Hermann Schmilz, System der Philosophie, Bouvier,
Bonn 1964 n., zwłaszcza Bd. II, Teil 1: Der Leib, Bonn 1965: lenze, Leib und Gefühl. Junfermann. Padeborn 1989.
125
sji nad ludzkim ciałem nie znajdujemy się na pewno dzisiaj na początku. Jeśli powiedziałem,
że pytanie o ciało stawiane jest dzisiaj w szczególny sposób, to dlatego, że stawiane jest ono
spoza dyskursu filozoficznego. Ludzkie ciało stało się widoczne — nie jako brakujący po-
średnik, nie jako nieusuwalny fenomen czy opierające się ludzkiemu planowaniu to, co
istnieje „w sobie", lecz jako przyroda.
Zamiast o „przyrodzie" najpierw należałoby może mówić o stworzoności. W każdym razie
naturalność człowieka należy tu pojmować w możliwie szerokim znaczeniu. Pomyślmy o
tym, że człowiek je, pije, rodzi się i umiera, że porusza się na ziemi, w wodzie, w powietrzu,
że nie tylko spostrzega, ale wystawiony jest również na to, co oddziałuje na niego poprzez
media spostrzegania. Jeśli tak zrozumiemy naturalność człowieka, to natychmiast stanie się
widoczne, że dotychczasowe filozofie ciała niewiele mówiły o takich procesach jak
oddychanie, jedzenie i picie, pływanie, sen, a w każdym razie nie umieszczały ich w cen-
tralnym miejscu. To, że cielesność jako przynależność do przyrody stała się dziś widoczna,
wiąże się z tak zwanym „problemem środowiska naturalnego". Rabunkowa i pod wieloma
względami niszcząca postawa społecznie zorganizowanego człowieka w stosunku do przy-
rody odbija się na człowieku. Antropogeniczne zmiany zewnętrznej przyrody, która nawet
gdy jest torturowana wciąż jednak pozostaje przyrodą, stają się nieusuwalnym problemem
dokładnie wówczas, gdy zaczynamy je odczuwać „na własnym ciele". Okazuje się wówczas,
że stosunek do zewnętrznej przyrody jest w istocie stosunek człowieka do siebie samego.
Oznacza to, że w obliczu problemu środowiska naturalnego człowiek uświadamia sobie swoją
własną przynależność do przyrody, uświadamia sobie — jak to kiedyś wyraziłem w nawią-
zaniu do Paracelsusa — że żyje w przepływie żywiołów.
Jeśli dzisiaj w ramach „filozofii przyrody z pragmatycznego punktu widzenia" (wyrażenie to
pochodzi od
126
Klausa Michaela Meyer-Abicha) mamy przyczynić się do rewizji stosunku człowieka do
przyrody, to powiązanie filozofii przyrody i filozofii ciała ma decydujące znaczenie.
Ponieważ z punktu widzenia problem środowiska naturalnego stosunek człowieka do
przyrody ostatecznie okazuje się stosunkiem człowieka do siebie samego, stąd oczywisty
wydaje się postulat, by stosunek człowieka do przyrody badać najpierw w tym miejscu, w
którym jest on bezpośrednio stosunkiem do własnej natury, tj. do ciała. Również do własnego
ciała nowożytny człowiek odnosi się tak, jak do zewnętrznej przyrody, tj. obiektywizująco,
wykorzystująco, destruktywnie.
Jeśli jednak zależy nam na zmianie stosunku człowieka do przyrody, to wątpliwe może się
wydać, czy stosunek do własnego ciała stanowi problem centralny. Stosunek ten jest bowiem
z reguły stosunkiem jednostki do siebie samej, podczas gdy problematyzu-jąca relacja do
przyrody zewnętrznej jest relacją człowieka społecznie zorganizowanego, tj. gospodarczą, po-
lityczną, naukową. Jednak dla refleksji filozoficznej, która jest przede wszystkim pracą
poznawczą, problem stosunku do przyrody jako stosunku do ciała może być mimo wszystko
podstawowy. Również jeśli weźmiemy pod uwagę możliwe oddziaływanie filozofii, to stosu-
nek do przyrody jako stosunek człowieka do siebie samego jest fundamentalny, jako że
filozofia oddziałuje nie przez ekonomię i politykę — również gospodarka usamodzielniła się
w stosunku do filozofii — lecz przez tworzenie ideologii i krytykę, przez etykę, pedagogikę i
teorię poznania. Tematem jest zatem ciało jako własna natura.
2. Przyroda: byt, którym sami jesteśmy
Z ujęciem ciała jako natury lub natury jako ciała wiążą się pewne trudności. Od powstania
terminologii filozoficznej terminy przyroda, natura, φύσις (ph'ysis) — jeśli nie znaczą, tyle co
istota, czego w tym miejscu nie bierzemy pod uwagę — u sofistów oznaczały za-
127
wsze coś, co stanowi przeciwieństwo człowieka i sfery ludzkiej. Tylko wcześniej, u
presokratyków, φύσις mogła oznaczać również „byt w całości". Od sofistów φύσις, natura
rozumiane były jednak w opozycji do techniki, konwencji, kultury. U Arystotelesa byt
naturalny rozumiany jest jako taki byt, który w przeciwieństwie do bytu technicznego ma w
sobie zasadę swego ruchu.
Nowożytność powtarza ten pogląd przez określenie przyrody w kategoriach zewnętrzności. I
tak u Kanta natura w sensie materialnym jest określeniem wszystkich przedmiotów danych
zmysłowi zewnętrznemu. U Hegla natura określona jest jako „bycie-poza-sobą" ducha.
Wszystkie te klasyczne określenia natury nie wykluczają przypisania ludzkiego ciała
„naturze". Przeciwnie, ludzkie ciało generalnie traktowano jako część przyrody, jako to, co w
człowieku naturalne. To jednak wiązało się z określoną konceptualizacją ludzkiego ciała.
Ludzkie ciało jako natura jest w tym sensie czymś zewnętrznym i obcym (Äußerliches und
Äußeres), danym człowiekowi w swym „jak" i „co", zadanym wszelkiej możliwej
samostylizacji, instancją zewnętrzną, a czasami instancją sprzeciwiającą się ludzkiej woli.
Charakterystycznym przykładem tego poglądu może być Kant. Kantowi można zarzucić, że
nie widział tematu ludzkiego ciała lub że zmarginalizował go
2
. Jednak ludzkie ciało jako
element przyrody jest dla Kanta czymś oczywistym. To właśnie ludzka przynależność do
przyrody sprawia, że konieczne staje się pytanie o wolność. Jako przedmiot naturalny
człowiek jest wszakże przedmiotem zmysłu zewnętrznego i odpowiednio poddany jest
prawom przyrody, które odnoszą się do tego rodzaju przedmiotów. Zmysł wewnętrzny
natomiast odnosi się jedynie do samopostrzegania się umysłu — nie należy do niego coś
takiego jak „czucie" w sensie Schmitza.
2
Jak uczyniliśmy to w: Gernot i Hartmut Böhme, Das Andere der Vernunft. Zur Entwicklung von Rationalitätsstrukturen am
Beispiel Kants, Suhrkamp, Frankfurt/M 1983.
128
Koncepcji przyrody jako tego obszaru bytu, który jest zewnętrzny wobec człowieka,
odpowiada z jednej strony tradycyjne ludzkie rozumienie siebie, a z drugiej naukowe ujęcie
ludzkiego ciała. Tradycyjnie człowiek widział swoją specyfikę w tym, co jest poza i ponad
przyrodą, czyli w rozumie, nieśmiertelnej duszy, refleksji. Takie ujęcie znajdujemy nawet u
niektórych dwudziestowiecznych autorów, którzy uczynili ciało przedmiotem filozofii, np. u
Plessnera. Dla Plessnera charakterystyczną cechą człowieka jest ekscentryczność, tj. taka
pozycja, który wyłącza go z przyrody i czyni go w niej bezdomnym. W klasycznej
samodefinicji człowieka własna naturalność jest zazwyczaj czymś nieistotnym, czymś, co
należy przezwyciężyć, czymś niższym, co upodabnia go do zwierząt: jest ona jego zwie-
rzęcością. Z drugiej strony nauka potraktowała ludzkie ciało jako organizm, tj. jako coś, co
można zobiektywizować za pomocą metod nauk przyrodniczych. Tym przedmiotem —
poczynając od anatomii, przez fizjologię aż do nowoczesnej, biochemicznie nastawionej me-
dycyny — jest ciało innego człowieka lub własne ciało traktowane jako obce. Miarodajną
empirią nie jest tu doświadczenie siebie, lecz doświadczenie zewnętrzne, które coraz bardziej,
podobnie jak we wszystkich naukach przyrodniczych, staje się doświadczeniem zapo-
średniczonym przez przyrządy.
Podsumowując możemy powiedzieć: przyrodą jest tradycyjnie to, czym sami nie jesteśmy. W
konsekwencji ludzkie ciało jako natura zostało potraktowane jako coś zewnętrznego wobec
człowieka.
W obliczu tej tradycji temat „Ciało: przyroda, którą sami jesteśmy" jest paradoksalny.
Naturalność i modus bycia sobą (Selbstsein) zdają się wykluczać. Rzeczywiście, autorzy,
którzy badali ludzkie ciało szczególnie jako bycie sobą, jak np. Schmitz, terminologicznie
odróżniali „ciało" i „organizm" i unikali wiązania ciała z bytami przyrodniczymi czy też
łączenia własnych badań z przyrodoznawczym ujęciem ludzkiego ciała. Jeśli
129
ciało jako ten byt, którym sami jesteśmy, rozumiany jest jako przyroda, to również wobec
tych badań konieczna jest modyfikacja.
Jednak jeszcze poważniejsze są zmiany, których trzeba dokonać w tradycyjnym pojęciu
przyrody. Pojęcie to i tak przestało być ostre przez to, że tradycyjne przeciwstawienia — czyli
przyroda kontra technika, konwencja, kultura — zostały postawione pod znakiem zapytania
przez możliwości technicznej reprodukcji przyrody. Temat ciała jako przyrody, którą sami
jesteśmy, domaga się całkowicie nowej w stosunku do tradycyjnej wizji i koncepcji przyrody.
Tę zmianę w stosunku do tradycji, która przyrodę pojmowała całkowicie na sposób
zewnętrzności, Hans Jonas określił wyrażeniem „od wewnątrz": „Dzięki temu, że sami
jesteśmy żyjącymi organizmami, dysponujemy wiedzą od wewnątrz [...]. Jako żyjące,
materialne istoty, w naszym doświadczeniu siebie możemy niejako mieć wgląd w
wewnętrzność substancji"
3
. To, czy nową koncepcję przyrody szczęśliwie określa wyrażenie
wzięte z relacji topologicznych — „od wewnątrz" — musimy dopiero sprawdzić za pomocą
analizy kategorii bycia sobą. Decydujące nie jest bowiem to, że tkwimy w naszym ciele jak w
mieszkaniu, które my znamy od wewnątrz, podczas gdy inni widzą je tylko od zewnątrz, lecz
to, że jako ciała sami jesteśmy przyrodą.
3. Bycie sobą
Chociaż bycie sobą w sensie tożsamości jest jedna z podstawowych kategorii zachodniej
filozofii, to jako modus bycia, a tym bardziej jako powszechny topos, nie stała się explicite
przedmiotem badań. U Platona prawdziwy byt, idee, określane są mianem α`υτόν (a`utón):
sprawiedliwość sama w sobie, takożsamość sama w sobie, istota żyjąca sama w sobie. W tym
kon-
3
Hans Jonas. Organismus und Freiheit, Vandenhoeck & Ruprecht, Göttingen 1973, s. 154 (również s. 142).
130
tekście αυτόν (a`utόn) nie oznacza tożsamości, lecz określona jest przez opozycję do innego
sposobu istnienia. Wszystkie inne byty, zwłaszcza byty istniejące w świecie zmysłowym, są
tylko „tak jak..." τοιο~ύτον (toio'uton). Bycie sobą i nie bycie sobą różnią się tu tak, jak
oryginał i obraz, jak sam Sokrates i obraz Sokratesa. Oczywiście, pojawia się tu natychmiast
problem odniesienia do siebie, który ostatecznie rozsadza tę koncepcję. Jeśli sprawiedliwość
sama w sobie jest tym, co bycie sprawiedliwym, a wszystko inne jest sprawiedliwe tylko o
tyle, o ile jest takie, jak sprawiedliwość sama w sobie, to pojawia się pytanie, czy sama
sprawiedliwość jest sprawiedliwa.
Z drugiej strony u Platona znajdujemy również źródło innej koncepcji bycia sobą. W
Alcybiodesie pierwszym człowiek sam w sobie nie jest pojęty jako człowieczeństwo w ogóle,
jako idea człowieka, lecz jako „używający"
4
. Sokrates twierdzi, że w człowieku istnieje
instancja, w stosunku do której wszystko inne, od ciała do języka, jest czymś, czego człowiek
używa. Instancję tą nazywa też „duszą". Okazuje się jednak, że jaźń w człowieku nie jest
bynajmniej dana, lecz musi zostać ukształtowana jako modus jego bycia. Tworzy się ona
przez to, że w refleksji człowiek uzyskuje dystans w stosunku do siebie i dopiero przez to
staje się właściwym podmiotem działania.
Nie chcę tu dalej wymieniać tych okresów w historii filozofii, w których bycie sobą odgrywa
jakąś rolę. Chciałbym natomiast podkreślić dwie rzeczy: po pierwsze, bycie sobą jako modus
bycia określane jest przez opozycję, odgraniczenie od innego modus bycia, a mianowicie
tego, co niedobrowolne, od czystego dziania się, heteronomii, bycia narzędziem. Po drugie,
do bycia sobą należy moment refleksyjności. Warto również wspomnieć, że w Byciu i czasie
Heideggera bycie sobą pojawia się jako modyfikacja „my" egzystencji. Bycie
4
Zob. moją interpretację w: Der Typ Sokrates, rozdz. Selbstsorge, Suhrkamp, Frankfurt/M 1988.
131
sobą jako właściwość jest odgraniczeniem od popadniecie w „Się" i tym samym decydującym
przyjęciem każdorazowo własnego bytowania.
Te określenia bycia sobą mogą wprawdzie dostarczyć pewnych wskazówek co do tego, jak
należy je rozumieć jako modus bycia przyrody, ale odpowiednie pojęcia trzeba jednak
opracować przez odniesienie do problemu, który stał się okazją do wysunięcia tej koncepcji.
4. Być samemu przyrodą
Okazją do sformułowania, że ciało jest przyrodą, którą jest sam człowiek, jest fakt, że każdy z
osobna człowiek odczuwa dzisiaj na własnym ciele skutki społecznego działania wobec
przyrody. To odczuwanie przypomina o tym, że sam jest przyrodą. Nie chcę oczywiście
twierdzić, że to odczuwanie jest już świadomością ekologiczną, ani nawet, że świadomość ta
wyniknie z niego bez kroków pośrednich i przede wszystkim bez dodatkowej wiedzy.
Chciałbym natomiast wysunąć twierdzenie, że z owym „odczuciem na własnym ciele" wiąże
się istotny moment świadomości ekologicznej, a mianowicie tak zwane „poruszenie". Trudno-
ści z oddychaniem w oparach smogu, alergie na produkty spożywcze, alergia słoneczna,
alergie na medykamenty i ubranie, bóle głowy, zakłócenia wywołane hałasem — wszystko to
są utrudnienia, które nas dotykają. Weźmy jako przykład trudności z oddychaniem w oparach
smogu. To, że oddycha się dzisiaj ciężko, że powietrze jest trudne do wdychania, nie jest
chłodnym stwierdzeniem faktu, które można na przykład usłyszeć jako ostrzeżenie w
wiadomościach, ale jest to doświadczenie bezpośredniego dotknięcia: To mnie oddycha się
ciężko. Owo mnie zawiera implicite refleksyjność. Implicite — ponieważ nie zakłada ani „ja",
które dokonuje refleksji, ani „ja" jako przedmiotu refleksji
5
. Obecne w do-
5
Zob. uwagi na temat filozofii „mnie" w: G. Böhme. Philosophieren mil Kant. Zur Rekonstruktion des Kantischen
Erkenntnis- und Wissenstheorie. Suhrkamp. Frankfurt/M 1986, s. 229 n.
132
tknięciu „mnie" jest źródłem tej refleksji, która może się następnie stać wyraźną samowiedzą.
Tę refleksyjność wymieniłem jako jeden z tradycyjnych momentów bycia sobą.
Ponadto dopiero przez to, że ciężko mi się oddycha, doświadczam — a następnie mogę
uczynić przedmiotem refleksji — że jestem istotą oddychającą i istotą zdaną na oddychanie.
Poza tym za sprawą obecnej w trudności oddychania tendencji do ucieczki odczuwam, że
zdany jestem na powietrze, które mnie otacza, jako na medium życia. Samo powietrze
dopiero przez trudności z oddychaniem staje się fenomenem. Ten przykład pokazuje, jak
wygląda — za sprawą dotknięcia ciała przez problem ekologiczny — doświadczenie ciała
jako doświadczenie własnej natury. Dotychczasowa filozofia ciała obszernie badała czucie
cielesne, a w jego ramach również oddychanie jako rytmiczną fluktuację ekonomi cielesnej
napinania i rozprężania
6
. Tematem refleksji nie stało się jednak przez to ani powietrze, ani to,
że człowiek jako oddychający jest niejako „istotą powietrzną", istotą, która istnieje w
przepływie żywiołu „powietrze".
Jeśli po tym krótkim wykładzie fenomenologii zapytamy: w odróżnieniu od jakiego innego
modus bycia definiujemy „bycie samemu przyrodą", to odpowiedź brzmi: w odróżnieniu od
„nieporuszenia". „Być samemu przyrodą" znaczy odczuwać na własnym ciele swoją
przynależność do przyrody. Nie chcę w tym miejscu zajmować się pytaniem o to, na ile dana
jest tu możliwość specyficznego sposobu poznania przyrody. Powiem tylko tyle: Chodzi tu w
każdym razie o zmysłowe poznanie przyrody. Decydujące jest jednak to, że poznanie to nie
realizuje się jako zmysłowa konstatacja danych lub faktów, lecz jako zaangażowane
uzmysłowienie sobie. Zmysłowość jest tu w podwójnym sensie usy-
6
Hermann Schmilz, System der Philosophie, Band 2, Teil l: Der Leib, Bouvier, Bonn-Berlin, 21892, § 49, 50.
133
tuowaniem (Befindlichkeit): w sposobie, jak się czuję, uzmysławiam sobie, w jakim znajduję
się otoczeniu
7
.
Stwierdzenie to nasuwa pytanie, czy taka świadomość zmysłowa — by posłużyć się tu
wyrażeniem Rudolfa zur Lippego
8
— pojawia się tylko w sytuacji negatywnej. Innymi słowy:
Czy własna natura odczuwalna jest tylko wówczas, gdy jest skrępowana? Oczywiście nie.
Gdy negatywne doświadczenia zwrócą naszą uwagę na bycie sobą jako na bycie dotkniętym
przez własną naturę, to wówczas pojawiają się również łatwo doświadczenia pozytywne.
Pozytywne poruszenie, czy też lepiej: zaangażowanie we własną naturalność, jest procesem,
który staje się emfatyczny, jeśli dokonuje się świadomie czy też w sposób zamierzony. Na tej
podstawie możemy powiedzieć, na czym właściwie polega zaangażowanie: Człowiek w
pewnym sensie zapomina się w procesie życiowym. Dobrym przykładem jest tu dziecko,
które po przybyciu na plażę biegnie ku niej w podskokach. Przyspieszenie jest przy tym tylko
nieświadomą emfazą, a nie życzeniem, by coś szybciej zdobyć, gdyż to coś jest już przecież
obecne.
Popatrzmy jeszcze raz na to, co odsłania się w tych przykładach cielesnego poruszenia przez
zatrucie środowiska i w dziecięcej radości życia. Bycie sobą w byciu naturą polega przede
wszystkim na tym, że procesy życiowe zawierają ukryte odniesienie do siebie — oddycha mi
się ciężko, cieszę się — językowo może najlepiej zostałyby one wyrażone w medium języka
greckiego. Można by również powiedzieć, że właśnie tu jest właściwe miejsce analizowanej
przez Heideggera struktury troski. Jest rzeczą wątpliwą, czy człowiekowi chodzi o własne
bycie. Doświadczenie siebie pokazuje jednak, że procesy życiowe są przeżywane tak, że w
nich samych zawarte jest nieustanne zaangażowanie w ich możliwość. W tym, co pozytywne,
i w tym, co negatywne,
7
Zob. G. Böhme. Für eine ökologische Naturästhetik, Suhrkamp. Frankfurt/M 1989.
8
Rudolf zur Lippe. Sinnesbewußtsein. Rowohlt, Reinbek 1997.
134
w ciężkim oddechu i w radosnym zaczerpnięciu powietrza człowiek odczuwa siebie jako
istotę, która znajduje się w procesie realizacji. „Bycie samemu przyrodą" to właśnie ten
poruszony i zaangażowany proces efemerycznego bycia tu oto (Dasein) — myśl o
śmiertelności czy o zbliżaniu się do śmierci nie jest do tego konieczna.
Po drugie, z tym doświadczeniem wiąże się bezpośrednio doświadczenie tego, co nazywamy
zewnętrzną czy materialną przyrodą. Doświadczenie tej materialnej przyrody nie jest jednak
doświadczeniem przedmiotów czy rzeczy, chociaż zawiera w sobie ziarno „nie [bycia] sobą"
(Nichtselbst). Przyroda, którą sam nie jestem, wchodzi w moje własne bycie naturą jako me-
dium. W poruszeniu czy w zaangażowaniu we własne bycia naturą zawarta jest zależność od
przyrody, którą sam nie jestem. Przyroda ta nie jawi się zatem jako „byt--w-sobie", lecz jako
przyroda dla mnie. Na tej podstawie można zrozumieć sens klasycznej nauki o czterech
żywiołach — ogniu, wodzie, ziemi i powietrzu — i ich odniesieniu do jakości zmysłowych.
Cztery żywioły pojmowane były jako media w odniesieniu do istoty, która sama jest
przyrodą. Cztery jakości, które charakteryzują te żywioły — ciepło, zimno, wilgotno, sucho
— charakteryzują zarazem potrzeby istoty żyjącej: głód jest potrzebą zimnego i suchego,
pragnienie jest potrzeba ciepłego i wilgotnego
9
.
Dotąd zajmowaliśmy się przyrodniczym istnieniem człowieka na płaszczyźnie podstawowej,
to znaczy: bez uwzględnienia emancypacji osoby. W dziecięcej bezpośredniej radości życia
nie miała ona jeszcze miejsca, w kurczowym chwytaniu powietrza dorosły człowiek powraca
na poziom przedosobowy. Zanim jednak zajmiemy się wynikająca z osobowej emancypacji
dialektyka odniesienia do przyrody, musimy zająć się jeszcze jedną kwestią, która jest od niej
niezależna, a miano-
9
Zob. G. Böhme. Aristoteles' Chemie: eine Stoffwechselchemie, w: G. Böhme, Alternativen der Wissenschaft, Suhrkamp,
Frankfurt/M 1980.
135
wicie kwestią pozoru. Jeśli powyżej przypomniałem, że w klasycznej nauce o czterech
żywiołach przyroda widziana była najpierw poprzez scharakteryzowane wedle jakości
zmysłowych media, to z punktu widzenia doświadczenia ciała jest to na pewno
fenomenologicznie przekonujące. Jeśli jednak oddychanie określimy jako potrzebę świeżego
powietrza, głód jako potrzebę czegoś suchego/zimnego, to dzisiaj musielibyśmy powiedzieć,
że wyrażenia te są bardzo mylące i że skrywają one właściwie prawdziwą sytuację człowieka
w przyrodzie. Tym, czego człowiek potrzebuje do oddychania, jest tlen, a jego odżywianie się
polega zasadniczo na przyjmowaniu węglowodanów, tłuszczy i białek. Stąd jego
bezpośrednie potrzeby okazują się pozorem. Oczywiście, mamy tu również do czynienia z
roszczeniem przyrodoznawstwa, które miałoby dostarczać jedynej i prawdziwej wizji
przyrody. Pomijając jednak nawet argument, że przyrodoznawstwo traktuje naturalne
istnienie człowieka na sposób przedmiotowy, możemy powiedzieć, że pozór należy do samej
przyrody. Kiedy Heraklit mówi, że przyroda lubi się ukrywać — przyroda, która jako φύσις
(phi'ysis) jest przecież tym, co się odsłania — to już on zauważa, że podstawowym rysem
przyrody jest różnica między zjawiskiem a stanem rzeczy. Oczywiście, jedzenie i picie służą
odżywianiu. Zazwyczaj jednak człowiek nie przeżywa ich jako działań służących odżywianiu,
lecz jako zaspokojenie głodu i pragnienia. Owo — jak możemy powiedzieć — pośrednie
odniesienie do celu w przyrodzie jest szczególnie widoczne w przypadku reprodukcji. Żadna
istota żyjąca, a człowiek tylko w wyjątkowych przypadkach, nie podejmuje aktu seksualnego
ze względu na reprodukcję gatunku. Reprodukcja pozostaje jednak celem tego działania.
Chodzi w nim raczej o przyjemność i zaspokojenie potrzeby, o poszukiwanie pewnych
bodźców i atmosfer i zanurzanie się w nich. Naturalny cel „reprodukcji gatunku" człowiek
przeżywa jako miłość lub seksualność lub też jako mieszankę obydwu tych rze-
136
czy. W każdym razie niezależnie od tego, czy chodzi
o cielesną, czy o osobową bliskość z ukochaną osobą, potomstwo jest tylko skutkiem
ubocznym.
Jeśli zatem biorąc pod uwagę to, co powiedzieliśmy powyżej, stwierdzimy, że tworzenie
pozorów i pośrednie osiąganie celów należą do podstawowych rysów przyrody, to wynika
stąd, że miłość i jedzenie są sposobami naszego bycia przyrodą. Tak zwane kultywowanie czy
to odżywiania się w formie jedzenia, czy to reprodukcji płciowej w formie miłości nie jest
zatem jedynie „upiększeniem" celu naturalnego. Zasłona Mai jest częścią natury, a my,
ludzie, przez kultywowanie naszego bycia przyrodą podtrzymujemy tę zasłonę. Dlatego też
bycie naturą nie oznacza wcale jedynie powrotu do facto, bruta, lecz również owinięcie się
zasłoną Mai i zagubienie się w niej.
To tyle na temat zjawiska. Wskazanie na cechę pośredniego odniesienia do celu w przyrodzie
stwarza możliwość przezwyciężenia przeciwieństwa między kulturą a naturą. Człowiek
autentycznie przeżywa swą naturalność w formach kulturowych. Jednakże jest to ponownie
przedrefleksyjny, naiwny sposób bycia naturą.
Bycie samemu przyrodą jawiło się nam dotąd jako naiwne zanurzenie w przyrodę — czy to
przez zaangażowanie i poruszenie, czy to przez uleganie pozorowi. W rzeczywistości my,
dwudziestowieczni Europejczycy
i dorośli ludzie nie jesteśmy nigdy naturą w ten sposób. Wraz z emancypacją osoby zostaje
uruchomiona dialektyka bycia ciałem i posiadania ciała, bycia naturą i posiadania natury, a
„jaźń" konstytuuje się poza i wbrew zanurzeniu w ciele. Warto w elementarnych sposobach
bycia naturą poszukać źródła wyobcowania się z własnej natury.
Wskazałem na to, że sposoby cielesnego poruszenia i cielesnego zaangażowania implicite
zawierają refleksyjność, która oczywiście może zostać łatwo wydobyta na powierzchnię.
Zwłaszcza w negatywnych doświadczeniach ciała, takich jak złe samopoczucie, ból, itd.
137
obecna jest tendencja do rozwinięcia się instancji „ja". Z „boli mnie" przechodzimy do „Ja
jestem tym, kto odczuwa ból", a następnie do lokalizacji bólu „Bolą mnie zęby, brzuch itd.".
Jako obrona i instancja stabilizująca rozwija się „ja", które nie jest ciałem, lecz je posiada.
Podobnie ma się rzecz z procesami cielesnej emfazy: wzmocnienie procesu życiowego,
zwłaszcza przy lekkiej przesadzie, przechodzi w gest, a tym samym w wyraz konstytuującego
się jednocześnie wnętrza. To, co u dziecka było jeszcze radosnym wyżywaniem się, w na-
stępnym momencie staje się przeżyciem: „Ja się śmieję". U dzieci można zresztą dobrze
obserwować zarówno konstytuowanie się „ja" w związku z negatywnymi doświadczeniami,
zwłaszcza z chorobami, jak i powstawanie wnętrza wraz z jednoczesnym pojawieniem się
grymaszenia i „małpiego zachowania". W tej drugiej drodze różnicowania się doświadczenia,
tj. przeżycia ciała jako zewnętrznej egzystencji człowieka wewnętrznego, decydującą rolę
odgrywa świat społeczny. Pozytywne i negatywne sankcje zewnętrznego zjawiska zmuszają
dorastającego człowieka do tego zróżnicowania.
Przez powstanie autonomicznej osoby ciało staje się narzędziem, towarzyszem, być może
również balastem — w każdym razie czymś, co człowiek ma. Przez powstanie człowieka
wewnętrznego ciało staje się przejawem, narzędziem wyrażania. W trakcie tego różnicowania
się człowiek może jednak sądzić, że nie jest ciałem, a zdystansowanie się człowieka wobec
własnej cielesności, wzmocnione przez metody obiektywnej nauki, może iść tak daleko, że
własne ciało stanie się dla niego obcym przedmiotem poddanym dowolnej manipulacji czy
inscenizacji. W rzeczywistości są to jednak złudzenia i ukrywanie dialektyki, która zostaje
uruchomiona wraz z uświadomieniem sobie pierwotnej reflek-syjności egzystencji cielesnej.
Odróżnienie ciała i autonomicznego podmiotu, człowieka wewnętrznego i zewnętrznego
nieustannie narażone jest na załamanie się. Człowiek dochodzi do niego z wysiłkiem i trudno
mu
138
jest uczynić je trwałym. Tak zwane autonomiczne „ja" jest wynikiem ucieczki od poruszenia i
w każdej chwili może być na nowo przezeń dotknięte — na przykład przez to, że ból stanie
się nieznośny. Podobnie człowiek wewnętrzny jest rezultatem zahamowania spontanicznego
wyżycia się i w każdej chwili może się na nowo w nim zatracić. A w końcu autonomiczne
„ja" i człowiek wewnętrzny pozostają zdani na uzewnętrznioną cielesność. „Ja", które
przedstawia się jako podmiot działania, myślenia i chcenia, nie może działać bez zdania się na
cielesność, nie może myśleć, jeśli nic nie przychodzi mu do głowy, nie może chcieć bez
energii płynącej z popędów. Oddzielony od swego wyrazu człowiek wewnętrzny pozostałby
nieokreślony w swym tzw. charakterze, w swoich uczuciach, swoich poruszeniach. Dopiero
wyraz artykułuje tzw. poruszenia duszy, dopiero on czyni z nich coś określonego. Dlatego też
wszyscy przezorni myśliciele, którzy mówili o posiadaniu ciała i o wyrazie, podkreślali
zarazem, że człowiek zawsze także jest ciałem i nie „wyraża się", lecz w poruszeniach życia
wychodzi z siebie. O tyle też tendencje do odpod-miotowienia ciała pozostają nadal
sposobami, w jaki przeżywamy ciało jako przyrodę, którą sami jesteśmy. Jako że okazują się
one pochodnymi poruszenia i zaangażowania, nie jest to wcale dziwne.
Formy, w jakich człowiek posiada ciało jako coś zewnętrznego, mogą być nadzwyczaj
destrukcyjne. Formą skrajną jest całkowite zapomnienie o byciu sobą lub jego stłumienie,
kiedy własne ciało traktuje się jako czysty przedmiot. Częściej natomiast spotykamy taką
formę, w której „posiadanie" oznacza tyle co własność lub instrumentalizacja. Skoro mamy
ciało — tak brzmi odpowiednia maksyma — to możemy nim dysponować tak jak naszą
własnością. Natomiast ciało jako narzędzie staje się przedmiotem tresury, wprowadzania w
różne stany i manipulacji zgodnie z życzeniami osoby. Nie uwzględnia się tu własnej
podmiotowości ciała, chociaż pojawia się ona właśnie wtedy, gdy zakładamy róż-
139
nicę pomiędzy „ja" i ciałem. Owa podmiotowość jest po prostu lekceważona, co mści się w
hipochondrii i wszelkich możliwych dolegliwościach psychosomatycznych. Na organizm nie
patrzy się tu nawet jak na dane do okiełzania zwierzę — jak to było w klasycznej pedagogice,
która uzewnętrzniając ciało liczyła się z jego własną wolą. W koncepcji tej podmiotowość
ciała przeciwstawia się podmiotowości „osoby" jako coś obcego. To, że tym obcym
podmiotem może być sam człowiek, jest tej pedagogice obce.
Przez emancypację osoby „bycie naturą" wkracza w wieloraką dialektykę bycia i posiadania.
Dialektyka ta ma tendencję do destrukcji, gdyż rozejście się „ja" i ciała pozbawia osobę jej
siły i jej produktywności, a ciało jego własnej wartości. Podobną dialektykę znajdujemy
również w naszym drugim przykładzie bezpośredniego bycia samemu przyrodą, a mianowicie
w zagubieniu się w pozorach. Owo życie w pozorze przyrody zostaje zakwestionowane przez
wiedzę. Człowiek przestaje po prostu jeść, lecz wie również o tym, że powinien się odżywiać;
człowiek nie tylko oddaje się cielesnej miłości, lecz wie, że ma lub może to mieć związek z
poczęciem. Skorzystaliśmy już z tej wiedzy o przyrodzie, gdy za Heraklitem przejawianie się
przyrody określiliśmy jako jedną z charakterystycznych jej cech czy też nawiązując do tego
stwierdzenia powiedzieliśmy, że swoje cele przyroda osiąga zazwyczaj w sposób pośredni.
Różnica pomiędzy przejawianiem się i ukrywaniem, różnica pomiędzy prowadzeniem życia i
przy okazji osiąganym celem życiowym może być wyrażona jedynie z pozycji wiedzy o
naturze. Ta wiedza wpływa jednak na bezpośrednie czynności życiowe, na sposób, w jaki
sami jesteśmy przyrodą. Mniej lub bardziej wyraźnie wiedza ta jest obecna w całej
udokumentowanej historii ludzkości. Nowożytna nauka ogromnie ją jednak pomnożyła i
zwłaszcza w naszym stuleciu wiedza ta nieustannie wdziera się w naszą codzienną wiedzę.
Chodzi tu o wiedzę o organach, o funkcjach poszczególnych organów
140
i cieczy w organizmie, chodzi tu o wiedzę o potrzebach — od ogólnej wiedzy o potrzebie
odżywiania się i poczynania nowego życia aż po bardzo specyficzne konieczne do życia
rzeczy, takie jak witaminy. Chodzi tu o wiedzę o możliwościach sterowania, blokowania i
nasilania czynności cielesnych, chodzi tu o całą obszerną wiedzę o biologii reprodukcji,
wreszcie o systematyczną wiedzę o organizmie jako takim. Wiedza ta jest często tylko
pozorna, jest ona mniej lub bardziej ścisła, ma nieokreślony zakres, a do zwykłego człowieka
dociera ona zazwyczaj bez dodatkowej wiedzy o granicach jej zasięgu. W każdym razie jest
ciągle obecna. Dlatego też nie możemy już sami być przyrodą w sensie zagubienia się w
zasłonie Mai, niezależnie od tego, jak bardzo zasłona ta jest naznaczona kulturowo. Wiedza
nie doprowadza wprawdzie do zaniku zasłony, ale ją rozrywa. Nie jest już możliwe jedzenie
bez pytania o to, czy człowiek dobrze się odżywia lub też być może naraża tym swoje
zdrowie; podobnie cielesna miłość nie jest możliwa bez myśli o zapobieganiu ciąży.
Konfrontacja z cielesnymi wzburzeniami, stanami cielesnymi jest uwarunkowana przez
wiedzę o środkach sterowania i stwarzania pożądanych uwarunkowań. Przez uświadomienie
sobie różnicy pomiędzy przejawem i stanem rzeczy w przyrodzie ludzkie przekształcanie
przejawu przyrody, na przykład w postaci kultury jedzenia i kultury miłości, okazje się czymś
obcym wobec bycia samemu przyrodą. Kultura nie jest już postrzegana jako forma bycia na-
turą. Z drugiej strony przyroda jawi się człowiekowi jako facto, bruta, naga prawda, która po
prostu dzieje się, ale którą sam człowiek nie jest. Bycie sobą zostaje wówczas przeniesiona w
sferę racjonalnego obchodzenia się z tymi czynnikami naturalnymi. Zanika względna pew-
ność związana z byciem naturą, tj. zaufanie do tego. że cele naturalne zostaną zrealizowane w
tradycyjnych czynnościach życiowych, ale nie zostaje ona zastąpiona wystarczającą wiedzą.
Nie jest już rzeczą pewną, że jedzenie i picie podtrzymują jedność ciała i duszy, ale
141
wiedza dotycząca psychologii odżywiania się jest niewystarczająca, a szczególnie konsument
staje się w tej dziedzinie zależny od eksperta. W tych warunkach nie można już mówić o
byciu sobą. Po wyłączeniu się ze sfery pozoru nowożytny człowiek gubi się w pozorach:
gąszczu opinii, mód dietetycznych, najnowszych informacji o szkodliwych materiach i
środkach leczniczych.
5. Zakończenie
Na zakończenie chciałbym podkreślić, że wszystkie te uwagi mają sens jedynie w ramach
antropologii z pragmatycznego punktu widzenia
10
. Idąc za przykładem Kanta tego rodzaju
antropologia zajmuje się pytaniem o to, co uczyni z siebie człowiek w warunkach wiedzy o
człowieku. Dla tego rodzaju antropologii nie istnieje najpierw ciało i dusza, a następnie
problem ich połączenia; nie istnieje też organizm, który poprzez zachowanie, a ostatecznie
dzięki duchowi, zostaje podniesiony na wyższy poziom integracji; nie istnieje też „ja" i jego
mózg. Takie składowe elementy determinujące oraz warstwy ludzkiej konstytucji mogą
istnieć i rzeczywiście istniały. Są one jednak zależne od tego, jak człowiek odnosi się do
samego siebie. O tyle fałszywe jest również ironiczne odnoszenie się do kartezjańskiego
dualizmu i odrzucanie go jako fałszywej teorii. Jest raczej rzeczą zupełnie możliwą, że
człowiek będzie się do siebie odnosił tak, iż jego ciało wyda mu się maszyną, a swoje „ja"
odpowiednio przeniesie on w sferę myśli. Problem zapośredniczenia nie sprowadza się
wówczas jedynie, jak sądzili kartezjanie, do kwestii współdziałania obu tych instancji, ale jest
to również kwestia obaw, niekompetencji i cierpienia, jakie niesie ze sobą taka
samostylizacja. Podobnie nie można się dzisiaj wycofać na pozycje konsekwentnego holizmu
i udawać, że nie istnieją możliwości alienującego i obiektywizującego
10
G. Böhme. Antropologia filozoficzna. Ujęcie pragmatyczne, tłum. Piotr Domański, Wydawnictwo IFiS PAN,
Warszawa 1998.
142
ujęcie samego siebie i samosterowania. Możliwości te związane są po prostu z „pęknięciami
w bycie". Co zatem należy robić? Chociaż nasza analiza była jedynie szkicowa, to pokazała
ona, że sposoby, w jakie sami jesteśmy naszą naturą, naznaczone są alienacją, zapomnieniem
o sobie, wykorzystywaniem samego siebie i niepewnością. Pokazała ona również, że w relacji
do naszej własnej natury niejako paradygmatycznie rozstrzyga się to, w jaki sposób odnosimy
się do przyrody jako takiej. Zmiana naszego odniesienia do przyrody powinna się zatem
rozpocząć właśnie tutaj. Można tu sformułować następujące maksymy dotyczące tej zmiany:
1. Wiedzy o naszej własnej naturze, tj. o tym, że nasze ciało jest naturą i istnieje jako część
całej przyrody, dostarcza nam dzisiaj zasadniczo nauka. Z drugiej strony nauka dostarcza nam
wiedzy o naszej naturze, ale nie w sposób, w jaki ją przeżywamy, lecz w sposób, w jaki
można nas samych ująć jako przedmiotową naturę. Chodzi zatem przede wszystkim o to, by
poradzić sobie z tą przytłaczającą wiedzą, włączyć ją w nasze bycie sobą czy też zachować
owo bycie w obliczu tej wiedzy. Postulat ten konkretyzuje się na przykład w znanym
postulacie dojrzałości pacjenta, który sam ma odwagę postawić granicę władzy ekspertów i
dokonać wyboru wobec nieskończonych możliwości manipulacji; konkretyzuje się on też w
postulacie, aby wreszcie rozwinąć wiedzę o własnym ciele zgodnie z tym, jak nim jesteśmy.
2. Druga maksyma odnosi się do obchodzenia się z własnym ciałem, którym człowiek jako
wyemancypowana osoba z konieczności nie jest, lecz które ma. Należałoby też rozwinąć
zawarte przynajmniej negatywnie w pedagogice mieszczańskiej uznanie samoistnej wartości
ciała. Uznanie, że w samoistnej wartości ciała aktywna jest uzewnętrzniona natura człowieka,
mogłoby prowadzić do relacji partnerskiej. Zdanie na samodzielne funkcjonowanie ciała nie
musi oznaczać, że posługujemy się nim jak niewolnikiem. Wydaje się, że
143
właśnie to ma wyrażać formuła, którą Popper i Eccles
!
l
— posługując się językiem potocznym — odnoszą do tej relacji: racking one's brain. Chodzi
tutaj o to, by przez mniej lub bardziej zręczne bodźce pobudzać mózg do oczekiwanych
dokonań, ale nie o to, by zdać się na autonomię samej przyrody, która i w tym przecież przy-
padku jest przyrodą, którą sami jesteśmy.
Takie zdanie się na własną naturę byłoby dzisiaj
— po przejściu przez dialektykę refleksji i wiedzy — na pewno możliwe. Czy też,
powtarzając uwagę Kleista z jego studium o teatrze marionetkowym: „Możliwe, że od tyłu raj
jest otwarty".
11
Karl Raimund Popper, Sir John Carew Eccles, The Self and Its Brain, Springer. Heigelberg 1977.
[144>] Przyroda w epoce możliwości jej technicznej reprodukcji
1. Wprowadzenie
W 1936 roku Walter Benjamin opublikował studium, które odtąd, a zwłaszcza od czasu jego
opublikowania po niemiecku w roku 1955, istotnie określiło dyskusję na temat różnicy
między sztuką klasyczną a nowożytną. Jego tytuł brzmi: Dos Kunstwerk im Zeitalter seiner
technischer Reproduzierbarkeit (Dzieło sztuki w epoce możliwościjego technicznej
reprodukcji)
l
. W studium tym Benjamin zauważa, że możliwość technicznej reprodukcji
dotknęła „sedna" sztuki (Benjamin ma na myśli przede wszystkim sztuki plastyczne), czyli że
nie zmieniło się tylko „jak" i „co" produkcji artystycznej — na przykład współczesnego
malarstwa nie można zrozumieć bez uwzględnienia faktu, że na polu obrazów wyrósł mu
konkurent w postaci fotografii — lecz że zmieniło się to, czym w ogóle jest dzieło sztuki, i to
włącznie z istniejącymi już dziełami, nie wyłączając Mony Lisy. Benjamin nie precyzuje,
jakie techniki reprodukcji ma na myśli; zgodnie z tym, co dostępne było w jego czasach,
myśli o fotografii, filmie, płycie. Kiedy jednak mówi o możliwości technicznej reprodukcji, to
abstrahuje od nadal istniejącej możliwości reprodukcji rzemieślniczej i ma na uwadze takie
udoskonalenie
1
Walter Benjamin, Das Kunstwerk im Zeitalter seiner technischer Reproduzierbarkeit. Drei Studien zur Kunstsoziologie,
Suhrkamp, Frankfurt/M. " 1979.
145
reprodukcji, które umożliwia nie tylko wytworzenie kolejnego egzemplarza danego gatunku,
lecz powielenie danej jednostki. Tym, w co uderzają tego rodzaju techniki, jest —jak mówi
Benjamin — „prawdziwość", jedy-ność i niepowtarzalność oryginału, a przez to związana z
nim godność
2
. Nie jest wykluczone, że już w 1936 roku Benjamin przeczuwał, w jakim
stopniu zostaną nieco później zniszczone oryginalne dzieła europejskiej sztuki i architektury.
W każdym razie po 1945 roku przyzwyczailiśmy się brać reprodukcje za oryginały —
pomyślmy o katedrze w Hildesheim czy o rynku w Warszawie. Według Benjamina, czysta
możliwość ich reprodukcji już wcześniej doprowadziła do rozpadu aury
3
dzieł sztuki, do
zaniku tego nimbu czy aureoli, które otaczały klasyczne dzieła sztuki i nadawały im rangę
postaci historycznych — stwarzających dystans i wywołujących szacunek.
Przemiana ta nie dotyczyła — Benjamin wiedział o tym bardzo dobrze — pojedynczych dzieł
sztuki, aura nie jest zresztą czymś, co dodaje do dzieła sztuki coś przedmiotowego. Rozkład
aury jest raczej aspektem przemiany instytucji społecznej „sztuka" i społecznych funkcji
dzieła sztuki, jaka dokonuje się wraz z uprzemysłowieniem wytwarzania dzieł sztuki.
Masowa reprodukcja dzieł sztuki czy też ich zasadnicza reproduko-walność istotnie zmienia
sposób patrzenia na nie. Benjamin mówi tu o przemianie wartości kultowej dzieła sztuki w
wartość wystawienniczą
4
.
Ku przemianie instytucji „sztuka", którą Benjamin wiąże z możliwością technicznej
reprodukcji dzieł sztuki, dążyli sami ówcześni awangardowi artyści: ich celem był rozkład
sztuki, włączenie jej w życie. Częściowo posługiwali się środkami wymienionymi przez
2
Tamże, s. 2 n.
3
Tamże, s. 15. Na temat tego pojęcie por. Marleen Stoessel, Aura. Das vergessene Menschliche. Zur Sprache und
Erfahrung bei Walter Benjamin. Hanser Verlag, München 1983.
4 Tamże. s. 21.
146
Benjamina — pomyślmy o readymades Marcela Duchampa — a częściowo używali innych
środków, które jednak również zmierzały do zniszczenia aury, tak jak np. uwydatnienie
aspektu pracy przy tworzeniu dzieła sztuki. Benjamin zauważa jednak to, czego awangardzi-
ści często nie widzieli: wskazuje na to, że owe techniki i strategie nie doprowadzą do
zniesienia sztuki jako takiej, lecz jedynie do przezwyciężenia tradycyjnego pojęcia sztuki i do
narodzin nowego. We wspomnianym studium Benjamin pokazuje, że techniki reprodukcji,
które prowadzą do śmierci oryginału, a przez to do śmierci dzieła sztuki w sensie klasycznym,
stają się technikami produkcji nowego rodzaju dzieł sztuki. Ma tu na myśli taką produkcję, w
której nie występuje coś takiego jak oryginał, gdyż to, co produkowane, od samego początku
przedstawiane jest za pomocą aparatów i dlatego jego bycie zależne jest od istnienia technik
reprodukcji. Dotyczy to filmu i tych wytworów nowoczesnej muzyki, które posługują się
syntezami technicznymi. Benjamin łączył z tym nadzieję, że sztuka zostanie w ten sposób
wyzwolona z ezoteryki podziwu ze strony wykształconego mieszczaństwa i profesjonalnej
krytyki i stanie się częścią kultury masowej
5
. Przewidywał, że w ten sposób sztuka stanie się
przedmiotem polityki — czy to przez estetyzację polityki w faszyzmie, czy przez polityzację
sztuki w komunizmie
6
.
Studium Benjamina Das Kunstwerk im Zeitalter seiner technischer Reproduzierbarkeit
czytamy dzisiaj z mieszaniną akceptacji i dezaprobaty, która płynie stąd, że nasze
podstawowe alternatywy społeczne wyglądają inaczej. Nie opuszcza nas jednak ów nastrój
przerażenia, który według Heideggera jest podstawowym nastrojem filozofowania w XX
wieku. Mamy poczucie, że w swoim studium Benjamin prawdopodobnie wypowiedział taką
prawdę o naszej epoce, która wychodzi
5
Tamże, s. 33.
6
Tamże, Nachwort, s. 42 n.
147
daleko poza spory historyków sztuki. Prawda ta ujawnia się, gdy „dzieło sztuki" w tytule
studium Benjamina spróbujemy zamienić na „przyrodę" czy też gdy uświadomimy sobie, że
skoro sztuka i przyroda od czasów greckich są w naszej kulturze pojęciami bliźniaczymi, to
fundamentalna zmiana znaczenia jednego pojęcia nie może nie dotknąć drugiego.
Rozpad aury: oznaczało to zniesienie wywołanego szacunkiem dystansu, świadome
zniszczenie jedyności, uwolnienie z tradycyjnych więzów i radykalną przemianę w wartość
użytkową i wymienną. W odniesieniu do przyrody może to oznaczać: zniesienie wszelkiego
uznania tego, co dane, zniesienie czci dla życia; może to oznaczać zniszczenie
indywidualności, a z pewnością oznacza radykalne wykorzystanie przyrody jako towaru.
Tym, co nas w tej możliwości przeraża — niezależnie od wszelkiego romantyzmu i
umiłowania przyrody — jest ponowne uświadomienie sobie, że kiedy mówimy „przyroda", to
mówimy o sobie samych: mówimy o przyrodzie, którą sami jesteśmy. Możliwość technicznej
reprodukcji przyrody stawia pod znakiem zapytania nasze własne samorozumienie
7
.
2. Hybris?
Możliwość technicznej reprodukcji przyrody: Boimy się nawet o tym mówić. Człowiek jako
drugi stwórca przyrody? Czyż idea takiego opanowania przyrody, że to my będziemy
zapewniać jej trwanie w czasie, nie jest arogancka? Czyż przyroda nie jest tą wszechogarnia-
jącą podstawą, którą musimy zakładać we wszystkim, co robimy?
Przyroda jest zawsze większa niż człowiek. Wszelka ochrona i wszelka destrukcja przyrody,
którą powodujemy, pozostaje w jej ramach. Ale czy oznacza to, że to,
7
Martin Heidegger, Beiträge żar Philosophie (Vom Ereignis), w: tegoż. Gesammelte Werke, Bd. 65. Klostermann,
Frankfurt/M. 1989, s. 21 n. i possim.
148
co ludzie robią z przyrodą, to, co ludzie robią z przyrody, jest nieistotne? Wydaje się, że
musimy tu znaleźć odpowiednie kryteria.
Jeśli dzisiaj musimy mówić, że przyroda jest społecznym i historycznym wytworem
człowieka, to mamy na myśli przyrodę tu na Ziemi, którą dawniej nazywano podksiężycową,
oraz rzędy wielkości, które są porównywalne z ludzkimi. Jest to przyroda ważna dla nas,
która nie została jednak dotąd właściwie ujęta jako przyroda dla nas
8
. Ponadto manipulacja
przyrodą przez człowieka nie jest nieograniczona, czy też lepiej: bezwarunkowa. Człowiek
zawsze zdany jest jakoś na istniejącą przyrodę, na „materiał", wciąż jeszcze musi korzystać z
istniejących praw natury. To jednak, co musi być nadal przyjmowane jako dane, uległo
znacznemu ograniczeniu pod wpływem szybkiego postępu technologii. Od materiałów pracy
rzemieślniczej: drewna i metalu, poprzez pierwiastki, z których wytwarza się sztuczne
materiały, amalgamaty, kryształy, do cząstek elementarnych i cząsteczek atomowych, które
przez rozbicie, fuzję i nowe połączenie zostają przymuszone do stworzenia pożądanych pier-
wiastków i hybrydowych izotopów.
A prawa? Oczywiście, człowiek zdany jest na prawo zachowania energii, grawitacji i
specyficzne postacie wzajemnego oddziaływania. Ale wszystko ponadto, większa część
regularnego i zdeterminowanego zachowania w zsyntetyzowanej przyrodzie, jest jego
dziełem.
Jak głęboko sięga zatem ludzka reprodukcja przyrody i jak daleko sięga jej istotne znaczenie?
Przypatrzmy się jej głównym wymiarom i pozwólmy sobie przy tym na nieco fantazji, aby
zbadać jej tendencje. Przede wszystkim pomyślmy o pierwszym obszarze, w którym
reprodukcja przyrody nie została pozostawiona samej sobie, lecz była współkształtowana
przez ludzką pracę:
8
Więcej na ten temat w: Soziale Naturwissenschaft. Wege zu einer Erweiterung der Ökologie, Gernot Böhme,
Engelbert Schramm (Hrsg.), Suhrkamp, Fischer, Frankfurt/M. 1985.
149
rolnictwo i leśnictwo. Fundamentalny przełom wiąże się tu z Liebigiem, czyli z początkiem
uprzemysłowienia rolnictwa. Od czasu sztucznych nawozów Liebiga rolnictwo nie jest
naturalnym cyklem reprodukcji, który został w pewnym wymiarze zaprzęgnięty przez
człowieka do jego celów, lecz reprodukcją określonej funkcji przyrody, mniej lub bardziej
specyficznej płodności, przez dostarczanie substancji, które uzyskiwane są poza regionalnymi
cyklami. Od tamtego czasu rozwój ów zmierza ku „oderwanemu od ziemi rolnictwu", ku
stworzeniu na rozległych obszarach generatorów, które bez spontanicznej wegetacji
przemieniają dostarczane im substancje odżywcze w pożądane biomasy.
Pomyślmy, po drugie, o istotach żyjących, dokładniej o gatunkach. Zarówno u Greków, jak i
w chrześcijańskim obrazie świata gatunki uważane były za istniejące wiecznie lub za
ustanowione przez Boga ramy, jako przyroda w sensie tego, co dane. Człowiek jednak zawsze
hodował rasy i odmiany, również takie, które bez jego udziału nie mogłyby się rozmnażać.
Teoria ewolucji Darwina pokazała nam, że gatunki podlegają nieustannym zmianom, ale
ludzie nadal traktowali istniejące gatunki jako dane z natury. Obecnie jednak człowiek usiłuje
twórczo włączyć się w ewolucję, nie tylko wybierać warianty i przez to sterować naturalną
ewolucją, lecz świadomie i planowo produkować i reprodukować warianty: na końcu znajduje
się istota żyjąca, która jest zaprojektowana do pożądanych funkcji i opatentowana ze względu
na korzyść jej wytwórcy.
Pomyślmy, po trzecie, o tak zwanych ekosystemach. Są to regionalne powiązania procesów
organicznych i nieorganicznych, które odnawiają się cyklicznie — modyfikują je tylko, w
długich okresach, procesy ewolucyjne. Od dawna wiemy, że ekosystemy należy rozumieć
tylko jako idealne konstrukty, że w skali regionalnej i globalnej stan pierwotny nie odnawia
się samodzielnie, tj. bez udziału człowieka. Dlatego — bardziej realistycznie — mówi się o
ekosystemach utworzo-
150
nych przez człowieka
9
lub jeszcze skromniej: o strukturach ekologicznych
10
. Utrzymanie
pożądanej postaci przyrody czy jej regionalnych fragmentów wymaga od człowieka coraz
większego nakładu pracy, dostarczania zewnętrznej energii, wymiany materii i regulacji
całego kontekstu odniesienia. Kontynuacja tej linii byłoby ekologiczne zarządzanie, w którym
stabilizacja systemów naturalnych dokonywałaby się nie przez samoregulację, lecz przez
sterowanie komputerem. Nadmierne obciążenie, które stało się już odczuwalne, doprowadziło
do tego, że przyrodę próbuje się reprodukować w innym sensie, to jest zastępuje się
mechanizmy samoregulacji przyrody: Spektrum postaci technicznej reprodukcji przyrody
sięga od renaturalizacji potoków przez sztuczne zakładanie obszarów wilgotnych — ze
wszystkim, co do nich należy, roślinami, mikroorganizmami, owadami, mniejszymi i
większymi zwierzętami — po „rekultywację" całych okolic, które zostały zniszczone przez
przemysł.
Pomyślmy, po czwarte, o czysto estetycznej reprodukcji przyrody. W tym przypadku w
pewnym sensie reprodukowany jest przejaw przyrody bez przyrody. Rozciąga się to od
sztucznie nawadnianego drzewa w strefie dla pieszych przez ogród w restauracji w pasażach
metra do sztucznego drzewka bożonarodzeniowego. Potrzeba przyrody zostaje zaspokojona
przez gesty naśladujące naturalność.
Pomyślmy wreszcie o nas samych, o naszym ciele. Nasze rozmnażanie, które jako naturalne
dokonywało się niejako przy okazji, a mianowicie jako jeden ze skutków miłości i wspólnych
posiłków, ma tendencję do oddzielania się od tych kulturowych procesów i jest organizowane
technicznie. W przypadku odżywiania się może to oznaczać, że posiłki staną się rytualnym
spożywaniem ładnie wyglądających i dobrze smakujących substancji, a następnie (lub
wcześniej) uzupełniane
9
Tak np. określa je prof. Herbert Sukopp z Berlina.
10
Por. Soziale Naturwissenschaft, cyt. w przypisie 8.
151
przez odżywki i witaminy w postaci tabletek. W przypadku płodzenia potomstwa może to
oznaczać, że miłość cielesna będzie zasadniczo miała miejsce jako miłość sterylnych ciał i w
sterylnych czasach, podczas gdy poczęcie jako zapłodnienie jaja będzie się odbywało ze-
wnętrznie i planowo. Diagnostyka prenatalna, potem selekcja, później sterowanie i terapia
zadbają o to, aby powstałe w ten sposób dzieci odpowiadały życzeniom rodziców
11
.
Jako ostatni przykład przytoczmy medycynę.
Dawnej mówiło się, że przyroda jest najlepszym lekarzem, a lekarz nic nie pomoże tam, gdzie
przyroda sama sobie nie pomaga. W wyniku rozwoju nowoczesnej, naukowo-technicznej
medycyny reprodukcja w sensie powrotu do zdrowia stała się czymś, co ma być wywołane
świadomie i przyczynowo. Spektrum reprodukcji technicznej ludzkiego ciała sięga od
zastąpienia mechanizmów regeneracyjnych przez technicznie zainstalowane łańcuchy
przyczynowe do transplantacji organów i protez. W postaci sterowanej komputerem protezy
człowiek reprodukuje tu swoją własną naturę.
3. Przyroda i technika
Konsekwencji możliwości technicznej reprodukcji przyrody nie chciałbym teraz śledzić na
jakiejś konkretnej płaszczyźnie. Nie chcę pytać o to, jak dalece da się zrealizować czy
powinno być zrealizowane to, co jawi się jako zasadniczo możliwe. Tkwiące w tym zagro-
żenia, pytania etyczne i pytanie o alternatywne możliwości są dzisiaj przedmiotem
różnorodnych dyskusji. Chciałbym raczej pokazać, że niezależnie od tego, w jakim stopniu
chce się skorzystać z możliwości technicz-
11
Na temat antropologicznych przemian, które dokonują się za sprawą techniki, por. moje prace: Antropologia
filozoficzna. Ujęcie pragmatyczne, tłum. Piotr Domański, Wydawnictwo IFiS PAN. Warszawa 1998, oraz
Anthropologische Veränderungen in der technischen Zivilisation, w: Deutscher Soziologentag, Jürgen Friedrichs
(Hrsg.), Westdeutscher Verlag. Opladen 1987. s. 475-479.
152
nej reprodukcji przyrody, wydarzyło sie już coś istotnego. Chcę pokazać, że fundamentalnie
zmieniło się już to, czym jest dla nas przyroda, i że fundamentalnie zmieniła się sytuacja
człowieka, który sam jest częścią przyrody i żyje w przyrodzie. Można to wyrazić również
tak: Jeszcze zanim możliwość technicznej reprodukcji przyrody całkowicie przemieni ją dla
nas w konkretnych przypadkach, przyroda jako istotny element naszej europejskiej kultury
zostalajuż zdegradowana, żeby nie powiedzieć — zniszczona. Co prawda zwodzić nas może
fakt, że „przyroda (natura)" jako wiodące wyobrażenie kulturowe przeżywa dzisiaj hossę.
Przyroda jako wartość rekreacyjna, przyroda jako element estetyki towarów, przyroda jako
cel dążeń politycznych, przyroda jako gwarancja jakości czegokolwiek. Ten, kto opatruje
swoje wyroby przymiotnikiem „naturalny", chce tym samym zasygnalizować, że mamy tu do
czynienia z czymś dobrym: z naturalnym mydłem, z naturalnymi kosmetykami, z naturalnymi
kolorami. Jeszcze mocniej wyraża to określenie bio: biowino, bioenergia, biologiczne środki
piorące. Przyroda jako wartość jest późnym potomkiem tradycji europejskiej, w której
przyroda (natura) była wyobrażeniem normatywnym znajdującym się w polu napięcia:
przyroda a kultura i cywilizacja, i mającym swoje oparcie w ontologii, kosmologii lub teologii
stworzenia. Świadczą o tym takie wyrażenia, jak „prawo naturalne", „to, co naturalne", „stan
natury", „natura rzeczy". We wszystkich tych wyrażeniach zakłada się istnienie pierwotnie
danego porządku świata, porządku każdej rzeczy i relacji ludzkich, w stosunku do którego
wszystko, co jest dziełem człowieka, jest nietrwałe.
Wyrażenie „przyroda (natura)" od czasu greckiego oświecenia uzyskiwało swój profil dzięki
odgraniczeniem. Świadczą o tym takie przykłady jak: natura i technika, natura i kultura,
natura i cywilizacja, natura i konwencja. Natura rozumiana jest tu zawsze jako coś, co jest w
pewnym sensie przeciwieństwem świata czło-
153
wieka — w tym mianowicie sensie, że natura oznacza coś, co istnieje samo z siebie, co samo
z siebie jest tym, czym jest, i jako takie odtwarza się, podczas gdy z drugiej strony świat
człowieka określony jest przez dowolne konwencje i prawa, przez wytwarzanie i przez fakt,
że to, co w nim istnieje i obowiązuje, trwa tylko dzięki nieustannemu potwierdzaniu i
odtwarzaniu go przez człowieka. W spektrum tych odgraniczeń podstawową rolę pełni
przeciwstawienie φύσις/τέχνη. Φύσις (ph'ysis) jest greckim określeniem przyrody i oznacza
„to, co rośnie", to, co ukazuje się samo z siebie. Τέχνη (téchne) oznacza ludzką sprawność i
umiejętność wytwarzania i odnosi się zarówno do tego, co dzisiaj nazywamy techniką, do
rzemiosła i rolnictwa, jak i do dziedziny sztuki. Według Arystotelesa φύσις jest obszarem
tego, co istnieje samo z siebie. To, co istnieje z natury, swoją zasadę ruchu ma w sobie
12
. To
natomiast, co istnieje dzięki technice, otrzymuje swoją zasadę ruchu od człowieka, tj. dzięki
ustanowionemu przez człowieka celowi (Zwecksetzung), i w swoim istnieniu oraz reprodukcji
jest całkowicie zdane na człowieka. Słynny przykład, którym Arystoteles ilustruje to
przeciwstawienie, to wiklinowe łóżko. Jeśli zakopiemy je w ziemi, to wyrośnie wyklina, a nie
łóżko.
Według tej podstawowej dla naszej europejskiej kultury koncepcji przyrodą jest to, co istnieje
i odtwarza się samo z siebie. U Greków znaczyło to „od zawsze", w kontekście
chrześcijańskim „ze źródła Bożego stworzenia". Można oczywiście twierdzić, że takie
wyobrażenie przyrody ulega erozji od czasu wczesnej nowożytności. Już w renesansie całość
przyrody przedstawiana była w postaci wielkiego zegara. Następnie u Kartezjusza znajdujemy
program, zgodnie z którym przyrodę powinniśmy pojmować tak, jak rzemieślnik pojmuje
swoje rzemiosło, tj. przez odniesienie do robienia (Machen) i wytwarzania (Herstellen).
Zwierzęta, a w końcu i samo ludzkie ciało,
12
Arystoteles. Fizyka B I. tłum. Kazimierz Leśniak, w: tegoż. Dziełą wszystkie, t. 2. PWN. Warszawa 1990.
154
pojmuje się tu na wzór maszyny. Mogło oczywiście tak być, ale nie może nam to przysłonić
głębokiego przełomu, jaki sic dokonał w naszym wieku za sprawą możliwości technicznej reprodukcji
przyrody. Jeśli bowiem przyroda była nawet przedstawiana jako produkt rzemiosła, to był to produkt
boskiego rzemieślnika, który „eminentnie", to znaczy w sposób niedościgniony, przekracza zdolności
ludzkiego wytwarzania.
Jeszcze Newton uznał pytanie o porządek systemu planet, a potem jeszcze bardziej fundamentalne
pytanie o podstawowe własności materii, za nienaukowe i odesłał je do teologii. Jeszcze Kant, dla
którego dzieło Newtona było wzorem wyjaśnienia naukowego, uważał za nie do pomyślenia
„Newtona źdźbła trawy". Jeszcze Liebig, przeciwnik romantycznej filozofii przyrody i bojowo
nastawiony przedstawiciel eksperymentalnego przyrodoznawstwa w XIX wieku, uważał za konieczne
dla wyjaśnienia porządku organicznego przyjęcie istnienia swoistej siły życiowej. Nie muszę
kontynuować tej listy świadków klasycznego pojęcia przyrody. Widzimy, jak daleko oddaliliśmy się
od tego świata pojęciowego wraz syntezą sekwencji DNA, technicznym wytwarzaniem cząstek
elementarnych, tworzeniem nowych pierwiastków. Nie tylko nie widzimy żadnych zasadniczych
granic wytwarzania tego, co dane w przyrodzie; nie tylko analogicznie, ale dosłownie wypełniamy
Kartezjański program poznawania przyrody z punktu widzenia możliwości jej wytwarzania, ale wręcz:
Przyroda nie jest już wcale czymś danym. Przyroda jest tym, co zasadniczo możliwe do wytworzenia.
Widzimy, że w sensie klasycznego pojęcia przyrody zdanie to jest paradoksalne czy też doprowadza
to pojęcie przyrody ad absurdum. Z drugiej jednak strony absurdalne jest też nazywanie
nienaturalnymi pierwiastków o liczbie porządkowej bliskiej stu czy też nazywanie nienaturalną
insuliny, która nie powstaje w człowieku, lecz wytwarzana jest przez genetycznie zmodyfikowane
bakterie. Nie da się też wskazać wyraźnej granicy między sztucznymi mate-
155
riałami, które wytwarzane są w wyniku wynalezionego przez człowieka procesu polimeryzacji, a
takimi materiałami, które powstają dzięki procesom roślinnym.
Możliwość technicznej reprodukcji przyrody oznacza koniec takiego pojęcia przyrody, które czerpało
swoją siłę z przeciwstawienia przyrody obszarowi wytwórczego działania człowieka. Obecne
powoływanie się na przyrodę jako wartość o tyle okazuje się ideologiczne, że opiera się na
wyobrażeniu przyrody jako czegoś stałego w momencie, w którym — zapewne w sposób bezpow-
rotny — wyobrażenie to się rozpada.
4. Przyroda i sztuka
Tradycyjne przeciwstawienie φύσις i τέχνη przyrody i techniki lub sztuki implikowało nie tylko
wzajemne oddzielenie obu pojęć, lecz również ich wewnętrzne odniesienie. Jest to szczególnie
wyraźne w klasycznej estetyce. To, czym jest przyroda, i to, czym jest sztuka, można tu było
zrozumieć przez ich wzajemne odniesienie. Jako przykład takiego sposobu myślenia chciałbym tu
przytoczyć cytat z Krytyki wladzy sadzenia Kanta. Kant mówi: „Przyroda była [dla nas] piękną, gdy
wyglądała zarazem jak sztuka; sztuka zaś może tylko wtedy być nazywana piękną, kiedy jesteśmy
świadomi tego, że jest sztuką, a mimo to wydaje się nam przyrodą"
13
.
Cytat ten wymaga kilku wyjaśnień. Przede wszystkim nie należy się tu zatrzymywać przy formie
czasu przeszłego „była": Kant ma tu jedynie na myśli wcześniejsze rozważania. Jego twierdzenie jest
zatem takie: przyrodę nazywamy piękną wówczas, gdy wygląda tak jak sztuka. Owo „wygląda tak jak
sztuka" oznacza, że przyroda sama z siebie prezentuje się jako uporządkowana i podlegająca prawom,
tak że — jak mówi Kant — możemy ją zrozumieć tylko wówczas, gdy pojmiemy ją jako
skonstruowaną według planu, tj. jako wytwór
13
Immanuel Kant. Krytyka wtadzy sadzenia, tłum. Jerzy Gałecki. PWN, Warszawa 1986. B 179, § 45, s. 230.
156
techniki. Dlatego mówi o „technice przyrody": „Samoistne piękno przyrody ukazuje nam pewną
technikę przyrody, które pozwala nam wyobrazić ją sobie jako system oparty na prawach"
14
. Oznacza
to jednak, że jedną z podstawowych cech przyrody, która jest nam dostępna przede wszystkim w
doświadczeniu estetycznym, możemy zrozumieć tylko wówczas, gdy przyrodę pojmujemy w analogii
do techniki.
W drugiej części przytoczonego cytatu Kant mówi też coś przeciwnego, a mianowicie, że to, czym jest
sztuka, musi być rozumiane przez odniesienie do pojęcia przyrody. „Sztuka zaś może tylko wtedy być
nazywana piękną, kiedy jesteśmy świadomi tego, że jest sztuką, a mimo to wydaje się nam przyrodą".
Kiedy Kant mówi tu o „pięknej sztuce", to chce przez to wskazać na dziedzinę, którą nazywamy
sztuką — było to wówczas konieczne, gdyż wyrażenie to obejmowało wówczas jeszcze inne obszary
celowego wytwarzania, takie jak rzemiosło i technika. Według Kanta, dzieła „pięknej sztuki" są takie,
że nie widać w nich, iż zostały wytworzone (czy też nie powinno to być widoczne). Powinny wyglą-
dać tak, jak gdyby istniały same z siebie, tj. jak gdyby były dziełami przyrody. Nadanie produktom
celowego wytwarzania wyglądu czegoś samoistnego, sprawienie, aby to, co całkowicie polega
regułom, wyglądało w sposób niewymuszony — na tym właśnie, według Kanta i w całej klasycznej
wizji sztuki, polega istota sztuki. Ściśle związane z tą wizją jest pojęcie geniuszu: artysta jest
człowiekiem, w którym i przez którego wytwarza sama przyroda.
Estetyka klasyczna uczy nas zatem, że chociaż przyroda i technika są pojęciami przeciwstawnymi, a
ich cechy właściwie się wykluczają, to jednak z drugiej strony odsyłają do siebie i zwłaszcza w
istotnych przypadkach trzeba je ujmować razem. Przyroda budzi nasz podziw właśnie wówczas, gdy
wygląda jak sztuka, a sztuka
14
Tamże, B 77, s. 133.
157
jest rzeczywiście sobą wówczas, gdy pozostawia za sobą wszelką technikę i wygląda jak przyroda.
Trzeba tu dodać, że w klasycznym rozumieniu sztuka widziana była jako naśladowanie przyrody i że
aż po teorie techniki z naszego wieku również technikę pojmowano jako naśladowanie przyrody.
Ścisłe powiązanie pojęcia sztuki i pojęcia przyrody pokazuje, że rozkład klasycznego pojęcia sztuki z
konieczności musiał dotknąć pojęcia przyrody. Może to jednak również sugerować, że techniczna
reprodukcja przyrody nie musi być wydarzeniem przełomowym, skoro przyroda zawsze uznawana
była za szczególnie godną podziwu wówczas, gdy wyglądała jak wytwór techniki. Ten zarzut nie
uwzględnia jednak faktu, że znajdujemy się tutaj in asetheticis, to jest w dziedzinie pozoru.
Zniszczenie pozoru jest tu zniszczeniem samej rzeczy. Chodziło właśnie o to, że w rzeczywistości
sztuka nie jest przyrodą, a przyroda nie działa w sposób techniczny. Sztuka automatyczna, w której
albo próbowano bezpośrednio wyrazić podświadomość, albo za pomocą generatorów przypadku
wytwarzano grafiki, była właśnie jedną z sił, które doprowadziły do upadku klasycznego pojęcia
sztuki. Wyrazem tej destrukcji jest również to, że na dziełach sztuki nowoczesnej pozostawiano ślady
ich wytwarzania, tj. niszczono właśnie pozór ich samoistności, bycia-z-siebie. Przez strategie
odczarowania, przez ukazywanie tego, co techniczne, podobnie jak przez wyraźnie korzystanie z
przypadku zniszczono aurę sztuki. W rezultacie artysta utracił swoją aureolę, jak to wyraża piękna
alegoria Baudelaire'a: W ulicznym tłoku aureola wpadła pisarzowi do błota. Jak to później wyraził
Musil, pisarz staje się „stawiaczem liter" (Striftsteller), a malarz „stawiaczem farb" (Malsteller).
Przyroda miała jednak również aureolę, którą mogła utracić, nimb, który stanowił ojej znaczeniu jako
wiodącego wyobrażenia kulturowego. Nimb ten był związany właśnie z tym, że przyroda, która
prezentowała się
158
jako uporządkowana i podlegająca prawom, jawiła się jako wytwór mistrzowskiej techniki,
czym jednak jako przyroda nie była. Kant mówi, że istnieje moralne zainteresowanie
człowieka tym pozorem, który jednocześnie stanowi przecież o pięknie przyrody. To moralne
zainteresowanie przyrodą wyrażało się w rozpowszechnionym zwłaszcza od XVIII wieku, ale
obecnym również dzisiaj, utożsamianiu przyrody z „tym, co pierwotne, dobre, niewinne".
Przyrodę ceni się tu jako piękny porządek, porządek, który objawia ona niejako bez wysiłku i
sam z siebie — podczas gdy cywilizowany człowiek musi się do niego zmuszać. Aura, która
otacza przyrodę, czy też lepiej: przedmioty przyrodnicze, jest tym, co godne podziwu w jej
porządku, w który się organizuje jej celowość bez celu, jak mówi Kant. Człowiek reaguje na
nią postawą moralną, a mianowicie postawą szacunku wobec istniejącego porządku.
Jak powiedziałem, owa aura przyrody rozpada się, jeśli dzieła przyrody nie są rozumiane
przez analogię do dzieł techniki, lecz rzeczywiście stają się dziełami techniki. To właśnie ten
rozpad aury przyrody, a tym samym przyrody jako wionącego wyobrażenia kulturowego,
przeżywamy w wyniku technicznej reprodukcji przyrody. Jeśli proces ten określam jako
szybko postępujące odczarowanie przyrody, to nie chcę przez to powiedzieć, że nowożytne
przyrodoznawstwo pomniejszyło nasz podziw dla jej dzieł. „Techniki przyrody", które
stopniowo odkrywamy — pomyślmy choćby o wyrafinowanych międzykomórkowych
wytwórniach białka — są raczej znacznie bardziej godne podziwu, niż to wszystko, co
przypisywał jej wiek XVIII. Dopiero przejście do faktycznej możliwości wytworzenia
prowadzi do rozpadu aury. Już eksperymenty, które związane są przecież z manipulacją,
zakładają zanik czci wobec życia — najbardziej wyraźne jest to w eksperymentach ze
zwierzętami. Zdolność do technicznej reprodukcji procesów przyrodniczych prowadzi do
całkowitego załamania się pełnego szacunku dystansu i tylko przez swój
159
ostentacyjnie zuchwały gest sugeruje, że przekraczane są tutaj granice.
Ponieważ w tej części mego wystąpienia poruszam się w dziedzinie estetyki, przykład
rozkładu aury chciałbym zaczerpnąć właśnie z niej. Pochodzi on z młodej jeszcze gałęzi
nauki, która zajmuje się fraktalami. Niedawno widziałem, jak przez nieskończone powielanie
prostokątów w stałej skali pomniejszającej na dłuższą metę powstaje wrażenie liścia paproci.
Fakt, że przez rekursywną regułę wytwarzania z prostej formy podstawowej uzyskuje się
bardzo wyrafinowaną i nader „swoistą" formę naturalną, cieszy oczywiście każdego, kto
oswojony jest z myśleniem właściwym przyrodoznaw-stwu. Nie można jednak zaprzeczyć
przerażeniu, które związane jest z takim wytworzeniem „formy naturalnej": liść paproci.
Chciałbym tu przytoczyć jeszcze Kaniowski przykład takiej utraty aury:
„Cóż bardziej wielbią poeci niż czarownic piękne trele słowika [rozbrzmiewające] w samotnych krzakach
w cichy wieczór letni przy łagodnym świetle księżyca? Znane są jednak przykłady, że w braku takiego
śpiewaka, jakiś krotochwilny gospodarz gości swych, którzy przybyli do niego, aby rozkoszować się
wiejskim powietrzem, wyprowadził ku ich najwyższemu zadowoleniu w pole w ten sposób, że ukrył w
krzakach swawolnego chłopaka, który umiał [...] naśladować te trele w sposób zupełnie podobny do
przyrody. Wystarczy jednak stwierdzić, że jest to oszustwo, i nikt nie potrafi już dłużej przysłuchiwać się
śpiewowi, który wcześniej uważał za tak powabny [...]. Abyśmy mogli żywić bezpośrednie
zainteresowanie w pięknie jako takim, musi ono być przyrodą albo musimy je za nią uważać [...]"
15
.
Ten raczej dowcipny przykład nie może jednak rzeczywiście zilustrować powagi utraty aury,
wciąż bowiem uznaje za nienaruszalne rozróżnienie pomiędzy „byciem przyrodą" i „byciem
uznawanym przez nas za przyrodę". My natomiast jesteśmy świadkami zacierania się tego
właśnie rozróżnienia.
15 Tamże, B 172 n., s. 223-224.
160
Za sprawą możliwości jej technicznej reprodukcji przyroda traci tę swoją aurę, a przez to
przestaje być przydatna jako wiodące wyobrażenie kulturowe. Przyroda była w naszej
europejskiej kulturze busolą pozwalającą nam na orientację w kosmosie, podstawą naszego
moralnego rozumienia siebie, biegunem sfery naszych pojęć prawnych, społecznych i
politycznych.
W tym miejscu nie mogę analizować wszystkich konsekwencji rozkładu klasycznego pojęcia
przyrody. Chciałbym skupić się na jednej, doniosłej dziedzinie, a mianowicie na obszarze
ludzkiego rozumienia siebie. Przyroda, której częścią jesteśmy i którą posiadamy, była dotąd
mocnym punktem oparcia w budowaniu tego samorozumienia.
5. Przyroda, którą sami jesteśmy
W antropologii filozoficznej Kant odróżnia między antropologią fizyczną i antropologią w
ujęciu pragmatycznym. Antropologia w ujęciu pragmatycznym zajmuje się pytaniem: Co
człowiek może (lub powinien) z siebie zrobić? Antropologia fizyczna zajmuje się natomiast
tym, co stanowi physis człowieka, tj. tym, co dane z natury. W tym sensie ludzka natura,
ludzka physis, jest częścią przyrody, którą sami jesteśmy, ciałem. Wszystko, co od niego
zależy i co było naszym udziałem dzięki niemu, było dotąd akceptowane jako fakt i mogło
być przez człowieka włączone w jego autoprojekt już przez samo zajęcie wobec niego
stanowiska czy też poprzez jego instrumentalizację. Człowiek rodził się jako kobieta lub
mężczyzna, z określonymi skłonnościami i określoną konstytucją, być może nawet z
określonymi chorobami. Ciało mogło go obarczyć chorobą, w ciele budziły się popędy i
nastroje, z którymi człowiek miał sobie radzić. To samo odnosiło się do tego, co wynika z
cielesnej egzystencji człowieka: dzieci „jakoś" przychodziły na świat i mogły być dla
człowieka błogosławieństwem lub przekleństwem. Ciało, konstytucja, dzieci —
161
to wszystko było przede wszystkim losem, z którym należało sobie poradzić. To radzenie
sobie było zarazem źródłem siły „Ja". Nastroje i popędy były wyzwaniem dla
samopotwierdzenia, okazjami do panowania nad sobą i kształtowania charakteru.
Co stanie się z człowiekiem w chwili, gdy to, co było jego naturą, zostało zasadniczo
włączone w dziedzinę reprodukcji technicznej? Jak będą się konstytuować w przyszłości
godność człowieka i szacunek dla samego siebie, jeśli zatrze się różnica pomiędzy tą naturą,
która jest dana, a tą jej postacią, którą określa sam człowiek, jeśli zatrze się różnica pomiędzy
faktycz-nością i projektem?
16
Jak ma się utrzymać nieuniknione „bycie poruszonym" (Betroffenheit), które zmusza mnie do
uznania, że jestem moim ciałem, nawet jeśli je mam
17
, skoro zasadniczo wszystkie organy,
nawet serce, są wymienialne? Czy jednoznaczne utożsamienie się z moją płcią może być
wyjściową podstawą mego rozumienia siebie, jeśli płeć można hormonalnie i operacyjnie
zmieniać? Jak ma się kształtować „Ja" i jak „owo „Ja" ma kształtować swój charakter, jeśli
radzenie sobie z konstytucją, popędami, nastrojami nie jest już sprawą woli, lecz zręcznego,
racjonalnego i funkcjonalnego sterowania za pomocą lekarstw? Jak rodzice mają sobie radzić
z ciężarem, który dzieci zawsze stanowią, jeśli nie przyjmuje się ich jako danych zrządzeniem
losu, lecz ich istnienie zależy od rodziców, którzy mogą stosować środki antykoncepcyjne lub
ich nie stosować? Jak ma przebiegać konfrontacja z ich konstytucją, chorobami, płcią, jeśli za
sprawą możliwości diagnostyki prenatalnej, selekcji i terapii również jakość dzieci stawia się
w polu odpowiedzialności rodziców?
16
„Faktyczność" i ..projekt" to terminologia Martina Heideggera z Bycia i czasu. por. Martin Heidegger. Bycie i czas,
tłum. Bogdan Baran. Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa 1994, s. 78 n., 206 n.
17
"Jestem moim ciałem i zarazem je mam": te podstawowa sytuację człowieka Helmut Plessner nazywa
„ekscentrycznością".
162
Powiedziano, że za sprawą możliwości technicznej manipulacji fizycznym rozmnażaniem się
człowieka ludzka natura stała się przygodna
18
. Można by nawet powiedzieć jeszcze mocniej,
że coś takiego jak ludzka natura zostało całkowicie zniszczone, o ile natura oznaczała to, co
faktyczne, to, co dane przez los. Nie można wprawdzie powiedzieć, że nie ma już nic danego,
przypadkowego czy losowego. Człowiek zawsze będzie miał do czynienia z napięciem
pomiędzy faktycznością a projektem. Istotne jest to, że sama granica stoi do dyspozycji, tak
że ostatecznie to, co zechce się lub musi się przyjąć jako fakt, jest sprawą ludzkiego projektu.
W tym miejscu może najwyraźniej widać istotę tego, co pojawiło się na świecie za sprawą
możliwości technicznej reprodukcji przyrody, a także nieodwracalność tego wydarzenia.
Rozkład natury, tj. tego, co człowiek musi przyjąć jako swoją physis, nie zależy wcale od
tego, czy manipuluje on swoim ciałem lub swoją fizyczną reprodukcją, czy też nimi nie
manipuluje. Na przykład: Równomiernego poziomu sprawności oczekuje się również od
kogoś, kto nie podtrzymuje swojej kondycji za pomocą środków pobudzających i nasennych,
za pomocą tabletek od bólu głowy i środków psychotropowych. A przywołując jeszcze
bardziej dobitny przykład: Również ci rodzice, którzy świadomie opowiedzieli się przeciw
diagnostyce prenatalnej, nie mogą postrzegać dzieci z mongolizmem po prostu jako losu.
Oznacza to: od chwili, gdy środki stały się dostępne, każdy musi sam zadecydować, gdzie
przebiega granica przyrody. Ale nawet to, co „pozostawia" jako przyrodę, tj. to, czym nie
manipuluje, nie jest już czymś po prostu danym. A to przecież było ludzką φύσις: to, co było
człowiekowi dane i tym samym zadane.
18
Wolfgang van den Daele. Mensch nach Maß, C. H. Beck, München 1985.
6. Zakończenie
Jeśli, nawiązując do Waltera Benjamina, analizujemy w taki sposób konsekwencje
możliwości technicznej reprodukcji przyrody, to tak jak w przypadku sztuki, również w
odniesieniu do przyrody musimy powiedzieć, że prowadzą one do zniszczenia tego, czym
kiedyś była przyroda. Dotyczy to wszelkiej konkretnej części przyrody: chodzi tu o
zniszczenie przyrody jako elementu naszej europejskiej kultury, o degradację przyrody jako
wiodącego wyobrażenia kulturowego. Tak jednak jak koniec sztuki, który Benjamin
zapowiadał wraz z dadaistami i surrealistami, nie oznaczał końca sztuki jako takiej, podobnie
ani zniszczenie konkretnej części przyrody nie jest zniszczeniem przyrody jako takiej, ani
rozkład klasycznego pojęcia przyrody nie jest końcem naszego wyobrażenia przyrody. Wraz z
rozwojem metod reprodukcji technicznej powstała nowa, inna forma sztuki. Analogicznie
możemy zapytać: jaka będzie przyroda w epoce możliwości jej technicznej reprodukcji?
Jeśli spróbujemy odnieść do tego pytania przeprowadzoną przez Benjamia analizę rozwoju
sztuki, to musimy być bardzo ostrożni, pamiętając o tym, że nadzieje, jakie Benjamin wiązał z
nową sztuką, okazały się całkowicie złudne. Nowa sztuka nie przyniosła proletariackiej
kultury masowej, a upolitycznienie sztuki nie przyniosło rezultatów, którymi można by się
chlubić.
Zachowując jak największą ostrożność, możemy powiedzieć tak: Za sprawą możliwości jej
technicznej reprodukcji przyroda przestaje być określona przez swe przeciwieństwo —
technikę, kulturę, cywilizację, przez domenę człowieka. Oznacza to, że w wymiarze swej
praktycznej doniosłości sama przyroda musi być pojmowana jako produkt kulturowy
19
; to zaś
z drugiej strony oznacza, że człowiek wraz ze swoją kulturą coraz bardziej rozumie siebie
jako część przyrody. Pojęcie
19
Na temat tej kategorii zob. Soziale Natunvissenschaft.
164
przyrody traci przez to swoje kontury i w pewien sposób staje się ponownie pojęciem całości,
którym było już u presokratyków. Otwiera to możliwość nowej filozofii przyrody jako
filozofii pierwszej, zamyka jednak zarazem możliwość wyprowadzania z pojęcia przyrody
norm moralnych. Rozróżnienia moralne muszą być dokonywane poniżej pojęcia przyrody i
ponad nim. Niesie to ze sobą dla człowieka dalsze, radykalne otrzeźwienie kulturowego
rozumienia siebie. Trudno natomiast powiedzieć, czy z nadchodzącym nowym, ogólniejszym
pojęciem przyrody można również wiązać nadzieje.
Fakt, że nadzieje, które Benjamin łączył z nowym pojęciem sztuki, okazały się złudne, był
związany z tym — możemy to dzisiaj powiedzieć — że alternatywa faszyzm versus
komunizm, która była dla niego punktem odniesienia, okazała się alternatywą ukrywającą
fundamentalny, historyczny proces rozwoju modernizacji. Dotąd również zniekształcająca
dychotomia — konflikt Wschodu z Zachodem — odwracała nasze spojrzenie od
fundamentalnego rozwoju naszego świata. Dopiero teraz stało się wyraźne to, co nadchodziło
już od dawna, że mianowicie antropogenicznie określona przyrodnicza podstawa człowieka:
zmiany klimatyczne, zamiany zaludnienia, zmiany urodzajności ziemi — zapośredniczone
przez konflikt Północ-Południe — będą decydować o przyszłych przełomach politycznych i
społecznych. Upolitycznienie przyrody dawno się już zaczęło.
[165>] Sztuczna natura
1. Wprowadzenie
Sztuczna natura — oto paradoks. A może wyrażenie to odnosi się do stanu przejściowego,
może do wahania lub niekonsekwencji? Czy przykłady sztucznej natury świadczą o
nostalgicznym trzymaniu się tej postaci świata, która właśnie zanika, czy też może są oznaką
przyszłego zniesienia starego przeciwstawienia?
To, co sztuczne, i to, co naturalne wykluczają się — tak dotychczas rozumiano te wyrażenia:
naturalne jest to, co istnieje samo z siebie, sztuczne jest to, co jest produktem człowieka. W
słowniku języka niemieckiego Grimma (wydanie 1873) czytamy: „Obecnie [słowo:
«sztuczny»] odnosi się jednostronnie do sztuki w jej opozycji do natury". Jednak przez
„obecnie" słownik sygnalizuje, że przedtem słowo „sztuczny" bywało rozumiane inaczej, a
mianowicie w sensie „artystyczny", „wyrafinowany" i wyrażało szczególną kompetencję i
wiedzę. W tym sensie można też było mówić, że w swych dziełach natura działa „jak artysta",
a mówienie o „kunszcie natury" było — zwłaszcza w XVIII wieku — bardzo roz-
powszechnione. W ten sposób wskazywano na te charakterystyczne rysy natury, które
pozwalały odczytać w niej jedność, celowość, funkcjonalność organizacji. Tego rodzaju język
znajdujemy w XVIII wieku szczególnie w teologii naturalnej, tj. w tych opisujących przyrodę
książkach, w których z jedności, piękna i celowo-
166
ści przyrody wnioskowano o istnieniu mądrego i inteligentnego Stwórcy, o boskim inżynierze jako
Stwórcy przyrody. Jako przykład chciałbym tu przytoczyć fragment z Moralnych rozważań o dziełach
przyrody Sulzera (1770):
„I tak od przyrody uczymy się też wynalazków. Czy zatem — powiedział — wynalazki sztuki są niczym
innym jak naśladowaniem przyrody? Od dawna wiadomo, że wzorem dla sztuki była przyroda, że pająk
nauczył człowieka tkania i przędzenia, jaskółka i szop budowania, muszla żeglowania. Jednak nie trafia to
jeszcze w sedno sprawy. Można powiedzieć, że wszystkie wynalazki sztuk albo narodziły się z obserwacji
królestwa przyrody, albo przynajmniej istnieją w nim w nieporównanie doskonalszej formie. Przyroda jest
pierwotnie warsztatem wszelkich sztuk; nieskończonym arsenałem wymyślnych machin, które znacznie
przewyższają wszystko to, co wymyślił człowiek"
1
.
Przyroda jest tu rozumiana jako pierwszy artysta czy też dokładniej: jako pierwszy inżynier. Ludzkie
sztuki nie wytwarzają niczego innego niż przyroda i w swych dokonaniach pozostają daleko poza nią.
Przyroda jest pierwowzorem, z którego pochodzą ludzka sztuka i technika jako jej naśladowanie.
2. Wytwory techniki i sztuki powinny być takie jak przyroda — powinny być sztuczną
przyrodą
Dochodzimy w ten sposób do słynnej tezy o naśladowaniu: od starożytności po XIX, a nawet XX
wiek sztukę i technikę rozumiano jako naśladowanie natury. Co oznaczała ta teza? Co rozumiano
przez naturę lub też jak rozumiano sztukę i technikę, jeśli w ich relacji do natury upatrywano
naśladownictwo?
Teza o naśladowaniu pochodzi — pomijając pewne mniej lub bardziej wyraźne sformułowania
Platona — od Arystotelesa. W Fizyce Arystoteles pisze: ,A w ogóle sztuka częściowo uzupełnia to,
czego natura nie może
1
Johann Gottlieb Sulzer. Versuch einiger moralischer Betrachtungen über die Werke der Natur. Berlin 1750, s. 38 n.
167
urzeczywistnić, a częściowo ją naśladuje"
2
. Przez „naśladowanie" oddajemy tu greckie wyrażenie
mimesis. Szczególnie dzięki Adorno wyrażenie to przeżyło renesans w estetyce XX wieku. Nawiązano
przy tym do tego znaczenia mimesis, które w tradycyjnej nauce o naśladowaniu odkrywało rolę raczej
podrzędną. Mimowie są to aktorzy, którzy coś przedstawiają — czasami coś wyłącznie duchowego,
być może fantastycznego lub utopijnego. Mimesis może natomiast oznaczać — i ten sens jest
decydujący dla doktryny naśladowania — tyle co reprodukcja, tj. odwzorowanie czy postępowanie
tak, jak ktoś inny
3
. Sztuka i technika — taka byłaby teza Arystotelesa — odwzorowują naturę lub
postępują tak jak ona. Arystoteles, podobnie zresztą jak Platon, sądził, że sztuki plastyczne — mniej
muzyka
4
— odwzorowują naturę. Dzieła techniki uważano natomiast za naśladowanie natury,
ponieważ sztuki rzemieślnicze postępowały tak jak natura, tj. teleologicznie. Arystoteles mówi, że
gdyby natura chciała lub mogła zrobić stół, to postępowałaby tak jak stolarz, a mianowicie znalazłaby
odpowiedni materiał i zorganizowałaby go z punktu widzenia zamierzonego celu. Relacja
naśladowania opiera się tu zatem na teleologicznym rozumieniu przyrody. Oczywiście, w przyrodzie
nie powstają stoły — o tyle też sztuki techniczne widziane są w opozycji do natury. Oszukują one
bowiem naturę, zmuszają ją do poruszeń i wytworów, które znajdują się poza naturalnymi dążeniami
lub są im nawet przeciwne, παρά φύσιν (para physin), jak mówi Arystoteles. Owo przeciwieństwo na-
tury i techniki uzasadnia on nawet ontologicznie: Mamy tu do czynienia z różnymi typami bytów.
Naturalne jest
2
Arystoteles Fizyka, tłum. Kazimierz Leśniak, w: tegoż, Dzielą wszystkie, t. 2, PWN. Warszawa 1990, Księga II. 8. 199 a.
3
H. Koller, Die Mimesis in der Antike. Nachahmung, Darstellung, Ausdruck. Berlin 1954.
4
Günter Bien, Bemerkungen zu Genesis und ursprünglicher Funktion des Theorems von Kunst als Nachahmung der Natur,
w: „Bogawus. Zeitschrift für Literatur. Kunst und Philosophie". Heft 2. Münster 1964, s. 26-43.
168
to, co ma zasadę swego ruchu w sobie, tj. samo określa swój rozwój i reprodukcję, podczas
gdy techniczne jest to, co zasadę swego ruchu, tj. powstanie, organizację i zasadę swego
rozwoju, zawdzięcza człowiekowi
5
.
Widzimy zatem, że u swego źródła teza o naśladowaniu nie mówi wcale, że technika
odtwarza dzieła przyrody. Ona jedynie postępuje tak jak przyroda, to jest celowo. Otóż im
silniejsza była od początku nowożytności tendencja, by przyrodę pojmować mechanistycznie,
a pojęcie celowości wypierano z rozważań naukowych, tym większą uwagę zwracały na
siebie „cudowne dzieła przyrody", jej „technika", tj. jej wewnętrzna organizacja i jej celowe
działanie. Tezę o naśladowaniu zrozumiano teraz w ten sposób, że szczytem rzemieślniczej
doskonałości technicznej jest reprodukcja dzieł natury w formie mechanizmów. Najbardziej
widocznym wyrazem takiego rozumienia jest zachwycanie się automatami w XVIII wieku, a
jego najbardziej znanym przykładem — kaczka Vaucansona
6
.
Cel naśladowania przyrody w sztuce budowy automatów wydaje się dzisiaj absurdalny. Jaki
sens może mieć konstrukcja automatycznej kaczki? Z drugiej jednak strony również dzisiaj
wynalezione przez przyrodę rozwiązania pewnych problemów jawią się jako wzorcowe.
Dlatego nadal uważa się, że warto badać przyrodę z technicznego punktu widzenia — nie
tylko, aby z tego punktu widzenia ją poznać, lecz również, aby przynajmniej heurystycznie
posłużyć się nią w rozwoju techniki. Jest to dziedzina naturalnych konstrukcji i bioniki.
Niezależnie od tego pragmatycznego kontekstu również teoretycznie technika aż do naszego
wieku była rozumiana w ramach tezy o naśladowaniu. Jest tak na przykład w pierwszej
filozofii techniki, tj. w Grundlinien
5
Arystoteles, Fizyka. Księga II.
6
Alex Sutter, Göttliche Maschinen. Die Automaten für Lebendiges bei Descartes, Leibniz. La Mettrie und Kant, athenäum,
Frankfurt/M. 1988. Na temat kaczki Vaucansona zob. zwłaszcza artykuł d'Alemberta w Encyclopédie.
169
einer Philosophie der Technik Ernsta Kappa (1877)
7
. Oczywiście, w książce Ernsta Kappa
teza o naśladowaniu ma bardzo specyficzną formę: dla Kappa technika jest projekcją
organów. Owa projekcja organów nie dokonuje się jednak przez dokładne studium organów i
ich odtwarzanie przez aparaty, lecz jest ona nieświadoma. Ernst Kapp sądzi, że człowiek,
zwłaszcza inżynier, nieświadomie zwraca swoje wnętrze na zewnątrz, uzewnętrznia się w
swym działaniu — a przez to w tym, co zewnętrzne, rozpoznaje oczywiście samego siebie.
Przytoczmy charakterystyczny przykład tego przekonania: „Nerwy są kablami w zwierzęcym
ciele, kable telegrafu są nerwami ludzkości! Dodajmy, że tak być musi, gdyż
charakterystyczną cechą odwzorowania organów jest ich nieświadome funkcjonowanie"
8
. W
tym osobliwym sposobie widzenia Ernst Kapp jest późnym spadkobiercą romantycznej
filozofii przyrody. Przyjmowała ona, że w materii obecny jest duch, że w twórczym czło-
wieku w sposób nieświadomy działa przyroda i że w jego dziełach, zwłaszcza w dziełach
sztuki, duch powraca do samego siebie. W ramach takiego myślenia technika może być pojęta
również jako nieświadome uzewnętrznienie organicznych struktur człowieka. To przekonanie
Ernsta Kappa wzmacniało np. odkrycie, że ...w kościach udowych jest bardzo podobne do
zasad konstrukcji przęseł w mostach. Na te relacje można by oczywiście spojrzeć znacznie
trzeźwiej i powiedzieć: w celu zrealizowania określonych funkcji technika znajduje na
podstawie praw przyrody te same lub podobne optymalne rozwiązania, które zostały
zrealizowane także w przyrodzie ożywionej.
Teoretyczną wizję techniki jako naśladowania przyrody znajdujemy ponownie u Arnolda
Gehlena, który przypisał jej znaczenie antropologiczne. W swoje książ-
7
Ernst Kapp, Grundlinien einer Philosophie der Technik. Zur Entstehungsgeschichte der Cultur aus neuen Gesichtspunkten.
Braunschweig 1877.
8
Tamże, s. 141.
170
ce Die Seele im technischen Zeitalter (Dusza w epoce technicznej) (1957)
9
Gehlen definiuje
technikę jako zastępstwo organów. Zasada naśladowania płynie tu stąd, że zadaniem techniki
jest odciążenie człowieka lub wzmocnienie go w jego organicznej efektywności. Rozwój
techniki jest zatem kontynuacją rozwoju organów, a w swych późnych fazach przechodzi od
zastępowania organów do zastępowania tego, co organiczne. Naśladowanie nie byłoby zatem
bezpośrednim odtwarzaniem, lecz odtwarzaniem funkcjonalnym — w razie konieczności przy
użyciu środków nieorganicznych. Teoria ta nie uwzględnia faktu, że technika może z
powodzeniem spełniać funkcje nieorganiczne, na przykład funkcje społeczne. Funkcje te,
które można by nawet uznać za charakterystyczne dla nowoczesnej techniki: produkcja,
wymiana, komunikacja, z trudem da się podciągnąć pod pojęcie zastępowania funkcji
organów. Już u Kappa można zauważyć podobnie nieostre rozszerzenie teorii:
„Przedstawienie projekcji organów (przechodzi) od takich artefaktów, które polegają na
prostym odtworzeniu narzędzi naturalnych, do takich, w których namacalna materia coraz
bardziej ustępuje miejsca duchowej przejrzystości"
10
. W tym miejscu nie chodzi jednak o
krytykę tych teorii, lecz o stwierdzenie, że wiodącą ideą ich pojmowania techniki jest
naśladowanie przyrody.
Jakie znaczenie ma to rozumienie dla mówienia o sztucznej naturze? Z jego punktu widzenia
wyrażenie „sztuczna natura" nie jest paradoksalne, gdyż istota techniki polega tu właśnie na
naśladowaniu natury. Dzieła techniki są zatem eo ipso sztuczną naturą. Mają one za pomocą
ludzkich środków osiągnąć to, co natura czyni sama z siebie, mają one zastępować naturę,
wzmacniać ją lub tworzyć jej funkcjonalne ekwiwalenty.
9
Arnold Gehlen, Die Seele im technischen Zeitalter. Sozialpsychologische Probleme in der industriellen Gesellschaft,
Rowohlt, Hamburg 1957.
10
E. Kapp. Grundlinien einer Philosophie der Technik, s. 78.
171
W odniesieniu do sztuki sprawa wygląda zasadniczo podobnie, chociaż teza o naśladowaniu
miała tu bardzo bogatą historię. Naśladowanie natury jako zadanie sztuki zostało zwłaszcza
sformułowane w XVIII wieku w estetyce Charlesa Batteux
11
przeciw panującej wówczas
maksymie sztuczności i utrzymywało się jeszcze długo w dziewiętnastym stuleciu. Podobnie
jak w przypadku techniki, naśladowanie natury może oznaczać zarówno postępowanie na
wzór natury, jak i odtwarzanie jej dzieł. W tym miejscu nie będę tego bliżej analizował.
Chciałbym przytoczyć tylko decydujące sformułowanie z Krytyki władzy sądzenia Kanta:
„sztuka zaś może tylko wtedy być nazwana piękną, kiedy jesteśmy świadomi tego, że jest
sztuką, a mimo to wydaje się nam przyrodą"
12
. Sztuka wytwarza zatem coś, co ma wyglądać
jak natura: sztuczną naturę. Również tutaj sztuczna natura nie jest czymś dziwnym, lecz jest
właśnie tym, czego należy oczekiwać od sztuki.
3. Ani technika, ani sztuka nie są „sztuczne"
Istnieje jednak inna ważna tradycja rozumienia techniki i sztuki, zgodnie z którą ich dzieła nie
mogą być sensownie nazywane sztucznymi, a tym bardziej nie można tu mówić o sztucznej
naturze. Zacznijmy od techniki. Nowożytna technika powstała wraz z nowożytną nauką mniej
więcej w czasach Galileusza. U jej początku stoi zniesienie opozycji między przyroda i
techniką. Istotna zmiana nastawienia, która doprowadziła do powstania nowożytnej nauki,
polega u Galileusza na tym, że dla niego aparat nie zmusza przyrody do działania wbrew jej
własnym tendencjom, do czegoś
11
Manfred Schenker, Charles Batteux und seine Nachahmungstheorie in Deutschland, Leipzig 1909; J. von Lühe, Natur und
Naturnachahmung. Untersuchungen zur Batteux-Rezeption in Deutschland, Bonn 1979.
12
Immanuel Kant, Krytyka wladzy sadzenia, tłum. Jerzy Galecki, BKF, PWN, Warszawa
2
1996, § 45. s. 230.
172
nienaturalnego, lecz że wszystko, co dzieje się w technicznym aparacie, jest całkowicie
naturalne, a aparat ukazuje naturę jako taką w sposób o wiele jaśniejszy i czystszy niż
obserwacja „zewnętrznej przyrody"
13
. Nawiasem mówiąc, z tą zmianą nastawienia związana
jest zmiana rozumienia tego, czym jest „dążenie naturalne". Naturalnym dążeniem wszelkich
ciał nie jest — jak nauczał Arystoteles — ruch ku środkowi ziemi, lecz raczej siła ciążenia
14
.
Charakterystyczny dla tej zmiany postawy jest fakt, że „mechanika", która wedle greckiego
rozumienia techniki znajdowała się poza nauką, staje się teraz pierwszą i miarodajną nauką
przyrodniczą. Tę wiodącą funkcję zachowuje ona aż do późnych lat dziewiętnastego stulecia.
Uznanie mechaniki za wzorcową naukę przyrodniczą ilustruje charakterystyczna dla
nowożytnej nauki jedność nauk przyrodniczych i techniki. Poznawanie przyrody dokonuje się
w kontekście technicznym, a mianowicie w eksperymencie. Tematem nauk przyrodniczych
przestała być w ten sposób faktyczna przyroda, „przyroda zewnętrzna", a stało się nim to, co
możliwe w ramach praw przyrody. Wynika stąd, że zewnętrzna przyroda stanowi tylko jedną
z realizacji przyrody, a pole możliwości przyrody jest znacznie szersze. Z drugiej strony dla
techniki oznacza to, że nie jest ona niczym innym niż przyrodą, że realizuje ona tylko to, co
zgodnie z prawami przyrody jest możliwe. W swoich dziełach nie naśladuje ona zatem
przyrody. Charakterystycznymi przykładami są tu koło czy też lepiej: samochód i samolot
15
.
W przyrodzie nie istnieje żaden wzorzec samochodu, a w odniesieniu do samo-
13
Fritz Krafft, Die Stellung der Technik zur Naturwissenschaft in Antike und Neuzeit, w: „Zeitschrift
Technikgeschichte", t. 37 (1970). nr3, s. 189-209.
14
Stephen E. Toulmin, Voraussicht und Verstehen. Ein Versuch über die Ziele der Wissenschaft, Suhrkamp,
Frankfurt/M. 1968, rozdz. 3 i 4.
15
Sybille Krämer. Technik. Gesellschaft und Natur, Campus, Frankfurt/M. 1987.
173
lotu nie można też powiedzieć, że naśladuje on lot ptaka czy jakiegoś innego zwierzęcia. Przy
takim rozumieniu przyrody o naśladowaniu można by mówić tylko w sensie Platona, według
którego zmysłowa przyroda już jest naśladowaniem czy obrazem idei. Ale również w tym
wypadku określenie wytworów techniki jako sztucznej natury nie miałoby sensu. Według
Platona bowiem wytwory rzemiosła, jak stoły, są przedstawieniami wiecznych idei tak samo
jak rzeczy naturalne, np. konie.
Okazuje się zatem, że rozumienie techniki jako naśladowania przyrody nie jest wcale
oczywiste; nie dotyka ono istoty techniki nowożytnej, tj. techniki naukowej. Ale również
niezależnie od tego teza o naśladowaniu od wczesnej nowożytności spotykała się ze sprze-
ciwem. Blumenberg
16
wskazał na bardzo piękne miejsce w dziele De mente Mikołaja z Kuzy.
Idiota, tj. zapewne samodzielny rzemieślnik tak broni się przed tezą o naśladowaniu:
„Coclear extra mentis nostrae ideam non habet exemplar" — „chochla nie posiada żadnego
wzoru poza wyobrażeniem w naszym umyśle", a następnie stwierdza: „Non enim in hoc
imitor figuram cuiuscunque rei natualis" — „nie naśladuję w niej postaci żadnej rzeczy
naturalnej"
17
.
Na podobny proces można by wskazać w przypadku sztuki. Od XIX wieku zdecydowanie
odchodzi ona od tezy o naśladowaniu. Przytoczmy tu tylko wypowiedź Paula Klee, w której
analogia do nowożytnego rozumienia natury i techniki jest bardzo wyraźna. Klee mówi, „że
to, co widzialne, jest w porównaniu z całością świata tylko odizolowanym przykładem i że w
sposób ukryty istnieje ogromna liczba całkiem innych prawd"
18
. Sztuka nie jest zatem według
Klee naśladowaniem przyrody w sensie faktycznej, widzialnej przy-
16
Hans Blumenberg, «Nachahmung der Natur». Zur Vorgeschichte der Idee des schöpferischen Menschen, w: "Studium
Generale" 10 (1957). s. 266-283.
17
Cyt. za H. Blumenberg, j.w., s. 268.
18
Cyt. za W. Haftmann, Paul Klee. Wege bildnerischen Denkens, Frankfurt/M. 1961, s. 71. Haftmann, który niestety
nie dokumentuje
174
rody: „Sztuka nie przedstawia tego, co widzialne, lecz czyni widzialnym"
19
.
4. Sztuczna natura
To, co powiedzieliśmy dotychczas, można podsumować w tezie, że według konserwatywnego
pojęcia natury każdy produkt techniki jest sztuczną naturą; wedle progresywnego pojęcia
techniki natomiast określanie wytworów techniki jako sztucznej natury jest bezsensowne.
Jeśli technika naśladuje naturę, to jej wytwory są sztuczną naturą, jeśli natomiast technika
tylko realizuje możliwości, to nie ma ona żadnego istotnego odniesienia do faktycznie
istniejącej natury.
Istnieje jednak pewnego rodzaju sztuczna natura, tj. wytwory sztuki i techniki, do których
nazwa ta odnosi się w sposób uzasadniony i które nazywamy tak z określoną intencją —
przez wyrażenie „sztuczna natura" wskazujemy na szczególny i niepewny status tych
wytworów. Chciałbym najpierw wymienić listę takich wytworów, aby następnie stopniowo
przejść do wyjaśnienia ich ambiwalentnej pozycji.
Po pierwsze trzeba zwrócić uwagę na użycie natury w celach estetycznych. Przestrzeń
estetyczna jest wypełniona sztucznymi kwiatami, drzewami — ogólnie roślinami, pojawiają
się one w architekturze i na przedmiotach użytkowych jako ornament, sztuczne zwierzęta
wypełniają dziecięce pokoje jako pluszowa menażeria. Wiek XIX stworzył sobie w ogrodach
i pałacach zimo-
cytatów, że teza o naśladowaniu była pod pewnym względem bliska dla Paula Klee. Cytuje on następującą wypowiedź Klee:
„Być może wychodząc od przyrody dojdzie Pan do własnych form i pewnego dnia sarn będzie Pan przyrodą, będzie Pan
tworzył jak przyroda" (tamże, s. 93).
19
Pierwsze zdanie z tekstu Klee zamieszczonego w dziele zbiorowym Schöpferische Konfession, w: Katalog, Paul Klee.
Wachstum regt sich. Klees Zwiesprache mit der Natur. Ernst-Gerhard Güse (Hrsg.). Prestel. München 1990, s. 57.
175
wych, palmiarniach i florach sztuczne raje
20
. Dzisiaj spotykamy je w supermarketach i na
basenach.
Do takiego użycia natury zaliczają się sztuczne krajobrazy, które są dzisiaj tworzone na
hałdach czy też na pustyniach. Należy tu też wspomnieć o mniejszych i większych projektach
renaturyzacji — od renaturyzacji obetonowanego i wyrównanego strumienia aż po park w
Ems. W końcu do grupy tej można zaliczyć różne futurystyczne projekty, miasta pod szklaną
kopułą w regionach polarnych czy nawet osady pozaziemskie.
Następna grupa sztucznej natury obejmuje techniczną reprodukcję ludzkiego ciała,
kształtowanie go i sterowanie nim — od sztucznego snu, przez sztuczne sterowanie procesami
cielesnymi aż do sztucznego oddychania i dializy. Następnie mamy dziedzinę sztucznych
organów, protez, poczynając od zębów przez sztuczne narządy, sztuczne nerki, a kiedyś być
może aż do sztucznej skóry i sztucznego serca. Ponadto mamy tu rozwijający się sektor
technologii reprodukcyjnej — poczynając od sztucznego zapłodnienia, a w przyszłości być
może kończąc na sztucznej macicy. W końcu trzeba tu też wspomnieć sztuczną inteligencję,
chociaż jej przedstawiciele bronią się dzisiaj przed taką klasyfikacją
21
.
Z ostatniej grupy wytworów, w odniesieniu do której mówi się o „sztucznej naturze",
chciałbym wymienić jako przykład sztuczne materiały. Być może do tej grupy należałoby też
zaliczyć sztuczne pierwiastki, a z pewnością należą do niej syntetyczne istoty żyjące.
Pierwsze pytanie brzmi: Dlaczego w odniesieniu do wszystkich tych wytworów używa się
przymiot-
20
Stefan Koppelkamm. Künstliche Paradiese. Gewächshäuser und Wintergärten des 19. Jahrhunderts. Ernst und Sohn,
Berlin 1988.
21
"A lot of anxiousness and hostility against AI is motivated by phantastic spéculations about so-called «reasoning
machines» which are not technologically justified in any way". Klaus Mainzer, Knowledge-based Systems, w: „Zeitschrift für
allgemeine Wissenschaftstheorie", 21 (1990). s. 48.
176
nika „sztuczny", co odróżnia je od innych produktów technicznych? Nikt nie nazwałby
przecież samochodu sztucznym, podobnie jak łyżki czy koła — sztucznych pierwiastków
natomiast, o których wspomniałem, nie nazywa się zazwyczaj w ten sposób, lecz określa się
je jako transurany. W przeciwieństwie do takich wytworów technicznych, które realizują
tylko zgodne z prawami przyrody możliwości, sztucznymi nazywane są takie wytwory, które
biorą za punkt odniesienia faktyczną naturę.
Tym samym pojawia się drugie pytanie: Dlaczego faktyczna natura jest tu punktem
odniesienia? Pytanie to jest tym bardziej doniosłe w obliczu faktu, że — jak widzieliśmy w
drugim paragrafie — nowożytna technika ze swej istoty nie jest związana z faktyczną naturą
jako swym wzorcem. Czy mamy tu do czynienia wyłącznie z anachronizmami? Czy chodzi tu
tylko o techniczne konstrukcje, które nie uwolniły się jeszcze dostatecznie wyraźnie od
tradycyjnych związków, niejako o historyczne reminiscencje w rodzaju pierwszych sa-
mochodów, które wyglądały tak jak dorożki bez koni?
22
Jeszcze raz chciałbym się przejrzeć
wspomnianym powyżej grupom sztucznej natury, najpierw sztucznej naturze w dziedzinie
estetycznej. Dokładna analiza pokazałaby, że cywilizowany człowiek z racji swego oddalenia
od przyrody odczuwa jej wyraźną potrzebę. Potrzeba ta jednak jako potrzeba estetyczna może
być również zaspokojona przez „znak naturalności".
W przypadku drugiej grupy — krajobrazy, projekty renaturalizacji itd. — do odwołania się do
faktycznej natury skłaniają inne racje. Istotny jest tu fakt, że pomimo całej ludzkiej
działalności planeta ziemia jako taka nadal pozostaje naturą. Jeśli zatem coś ma być trwałe, to
musi włączyć się jakoś w całość ziemskiej natury
22
Hermann Lübbe, Was heisst: «Das kann man nur historisch erklären?», w: Kurt Hübner, Albert Menne (Hrsg.), Natur und
Geschichte. X Deutsche Kongressfür Philosophie. Kiel 8.-12. Okt. 1972. Meiner, Hamburg 1973, s. 207-216.
177
lub też na dłuższą metę zostanie przez nią wchłonięte. Dlatego w przypadku kształtowania
krajobrazu mamy często do czynienia z odtworzeniem natury, z jej zastąpieniem, z powrotem
do stanu bliskiego naturalnemu. Dla tej strategii miarodajne są też doświadczenia, które
człowiek zebrał w trakcie realizacji projektu opanowania przyrody. Okazało się bowiem, że
na dłuższą metę opanowanie przyrody wcale nie odciąża człowieka, lecz przeciwnie —
przeciąża go, gdyż z racji szkód i skutków ubocznych oraz w celu stabilizacji każda
techniczna interwencja w przyrodę w coraz większej mierze wymaga technologii reparacji i
sterowania. Dlatego na dłuższą metę renaturyzacja okazuje się często bardziej ekonomiczna
niż dalsze ingerencje techniczne.
Trzecia grupa dotyczyła — mówiąc hasłowo — ludzkich protez. Odniesienie do faktycznej
natury jest tu również przekonujące. Człowiek jako ciało jest naturą i dlatego wszelka
dotycząca człowieka manipulacja musi kierować się jego naturalną konstytucją. Grozi tu
jednak wyłanianie się z tej orientacji, np. w technologii genetycznej, technologii
reprodukcyjnej i w symbiozie człowiek-maszyna, w której zastępuje się centralne funkcje,
takie jak funkcje płuca czy serca.
Ostatnia grupa przykładów sztucznej natury odkrywa specjalną rolę. Tak jak w przypadku
sztucznych pierwiastków, podobnie w przypadku sztucznych materiałów czy syntetycznych
istot żyjących można by powiedzieć, że realizowane są tu po prostu możliwości, które
zasadniczo obecne są już w przyrodzie, a zatem określenie „sztuczny" nie jest tu uzasadnione.
Określenie to usprawiedliwione jest przez to, że przyroda pojmowana jest jako stały zasób
istot: z natury istnieją określone materiały i określone gatunki. To, co istnieje z natury, dzieli
się — na przykład według Arystotelesa — na żywiony, homogeniczne materiały, organy i ga-
tunki. Wobec technicznej manipulacji był to stały zasób. Jeśli człowiek tworzy nowe
materiały, nowe gatunki, to „sztucznie" rozszerza stan natury. W rzeczy-
178
wistości mamy tu jednak do czynienia z odniesieniem do faktycznej przyrody, gdyż
rozszerzenie to ma miejsce w ramach istniejącego podziału zasobu.
Podsumowując ten przegląd przykładów sztucznej natury, możemy powiedzieć: sztuczne są
nie wytwory techniki jako takie, lecz tylko te, których miarą jest faktyczna natura. Fakt, że w
takich przypadkach natura stanowi normę dla techniki, nadaje wytworom techniki
ambiwalentny charakter, który stanowi podstawę bardzo różnych ocen.
5. Sprzeciw wobec sztuczności
Oceny te można podzielić na estetyczne, polityczne i etyczne.
Ocena estetyczna jest zależna od warstw społecznych i mód. I tak Kant w swojej estetyce,
Krytyce wła-dzy sądzenia, mówi o interesie w naturalności jako takiej, ale jednocześnie
zauważa, że interes ten zakłada pewien stopień wykształcenia
23
. Warstwy estetycznie
wykształcone uznałyby dzisiaj zapewne za degoutant sztuczne kwiaty na stole, podczas gdy w
kręgach dworskich okresu feudalnego estetyczną wartość miała właśnie sztuczność.
Przypomnijmy sobie choćby tylko epokę manieryzmu. W historii sztuki ocena naturalności i
sztuczności zmieniała się kilkakrotnie. Dzisiaj obecne są oba kierunki. Niektórzy artyści
preferują materiały naturalne, próbując podkreślić właśnie ich ma-terialność, inni
zdecydowanie stawiają na sztuczność: farby akrylowe, pleksiglas, plastik.
Również w innych dziedzinach, których nie zaliczylibyśmy do estetyki, preferowanie
naturalności lub sztuczności jest często sprawą smaku. Był czas, kiedy karmienie dziecka
piersią uważane było za nieeleganckie, natomiast sztuczne odżywki, poród w klinice itd.
uznawano za postępowe i nowoczesne. Oceny te —
23
I. Kant, Krytyka władzy sądzenia. § 42.
179
co jest typowe dla procesu cywilizacji — rozpowszechniały się zgodnie ze stratyfikacją
społeczną: wysoka ocena sztuczności charakteryzowała najpierw wyższe warstwy społeczne,
a następnie była stopniowo przejmowana przez pozostałe warstwy
24
. Obecnie jesteśmy raczej
świadkami tendencji przeciwnej, tj. zwrotu ku naturalności jako stylu życia — od odżywiania
się przez ubranie do naturalnego porodu. Wydaje się, że tendencja ta jest niezależna od
stratyfikacji społecznej.
Polityczno-społeczna ocena naturalności i sztuczności dokonywana jest zazwyczaj z punktu
widzenia techniki rozumianej jako władza. Przykładem jest tu feministyczny sprzeciw wobec
technologii reprodukcyjnej. Jest rzeczą charakterystyczną, że kobiety sprzeciwiają się dzisiaj
manipulacji w dziedzinie naturalnej reprodukcji nie przez powołanie się na naturę, lecz
dlatego, że w technologii reprodukcyjnej widzą rozszerzenie panowania mężczyzn na kobiece
ciało
25
. Również w innych dziedzinach opór przeciw sztucznej naturze nie zawsze odwołuje
się do przyrody. Bywa on raczej polityczny, gdyż projekt opanowania przyrody związany jest
z władzą człowieka nad człowiekiem
26
, a wiążące się z nim ryzyko nie jest sprawiedliwie
rozłożone w społeczeństwie
27
. Ponieważ projekt opanowania przyrody jest projektem
społecznym, uznanie jego ana-
24
Zob. Gernot Böhme, Wissenschaftliches und lebensweltliches Wissen am Beispiel der Verwissenschaftlichung der
Geburtshilfe, w: G. Böhme, Alternatwen der Wissenschaft, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1980.
25
Gena Corea, Mutter Maschine. Reproduktionstechnologien — von der künstlichen Befruchtung zur künstlichen
Gebärmutter, Rotbuch. Berlin 1986; Frauen gegen Gen- und Reproduktionstechnologie, Paula Bradisch, Paul Feyerabend,
Ute Winkler (Hrsg.), Verlag Franenoffensive. München 1989. Inaczej u Fanden Akashe-Böhme, Selbstbestimmung an den
Grenzen der Natur, w: Grenzen der Moral. Ansätze feministischer Vernunftkritik. Ulrich Konnertz (Hrsg.), édition discord,
Tübingen 1991, s. 13-29.
26
Otto Ulrich, Technik und Herrschaft. Suhrkamp, Frankfurt/M. 1977.
27
Urlich Beck, Risikogesellschaft. Auf dem Weg in eine andere Moderne, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1986.
180
chroniczności w każdym przypadku wymaga społecznej rewizji. O tyle nie jest rzeczą
dziwną, że opozycja naturalności i sztuczności stała się kwestią polityczną.
Zazwyczaj jednak wyraźne odwołanie się do natury i sprzeciw wobec sztuczności wyrażane
są etycznie, czy też lepiej: należą do teologii moralnej. Naturę traktuje się wówczas jako
substancjalną wartość. W epoce możliwości technicznej reprodukcji natury da się to jednak
utrzymać tylko wówczas, gdy faktyczną przyrodę zewnętrzną — np. wielość gatunków — lub
naturę człowieka można włączyć w porządek stworzenia. Z tego punktu widzenia
uzasadniony jest niezmienny sprzeciw nauczania papieskiego wobec technologii reprodukcyj-
nej. Bez takiej podstawy moralny opór wobec sztuczności da się uzasadnić tylko przez
konsensualnie określone ludzkie rozumienie siebie. I tak np. dla informatyka Josepha
Weizenbauma granice sztucznej inteligencji są określone nie tyle przez pytanie, jakie
czynności ludzkiej inteligencji może przejąć maszyna, lecz raczej przez decyzję, jakie
działania rozumu należy zarezerwować człowiekowi
28
. Sądzi on bowiem, że w imię swojej
godności człowiek nie powinien wypuszczać z ręki — czy też lepiej: z głowy — pewnych
ocen i decyzji. Tym samym jednak to, co jest tu ludzką naturą, tj. co powinno zostać
zachowane jako dane, samo staje się „konwencją". W moralnym sprzeciwie wobec postę-
pującej sztuczności oznaką ludzkiej suwerenności staje się paradoksalnie uznanie pewnych
rzeczy w sobie samym i w zewnętrznym świecie za naturalne. Ten rodzaj sprzeciwu wobec
sztuczności byłby częścią rysującego się nowego rozumienia siebie, którego swoistość polega
właśnie na integracji cielesności. Być ciałem oznacza przecież być naturą, a to znaczy:
respektować w sobie samym podstawę, którą nie wolną manipulować i której nie da się
wytworzyć.
28
Joseph Weizenbaum, Die Macht der Computer und die Ohnmacht der Vernunft. Suhrkamp, Frankfurt/M. 1978.
181
6. Opuścić stan natury?
W ten sposób doszliśmy do punktu, który sprawia, że kwestia sztucznej natury jest tak
delikatna estetycznie, politycznie i moralnie: ostatecznie w grę wchodzi tu ludzkie rozumienie
siebie, rozumienie człowieka, jego relacji do natury, którą sam jest. Spróbujmy wyjaśnić
znaczenie tej kwestii za pomocą spekulacji dotyczącej historycznej skali czasu. Czego należy
oczekiwać, jeśli historia sztucznej natury, tj. techniczna historia przyrody, będzie rozwijała się
w tym samym tempie jak dotychczas? Porównajmy okresy historii ziemi z okresami historii
techniki.
Wiek Ziemi wynosi wiele miliardów lat, życie istnieje na niej od mniej więcej miliarda lat.
Ssaki pojawiły się dopiero w tertium, tj. około 70 milionów lat temu, człowiek zaś pojawił się
w holocenie, tj. przed około milionem lat. Natomiast pierwszy wielki epizod w historii
techniki to rewolucja neolityczna, która miała miejsce przed około 20 000 lat. Co wydarzyło
się od tamtej pory? Pismo i koło mają około 3000 lat, maszyny parowe i obrabiarki istnieją od
200 lat, dzieje telekomunikacji, sztucznego nawożenia, maszyn chłodzących rozpoczynają się
około 1850 roku. Komputer, radar, laser, biotechnologia rozwinęły się dopiero w ostatnich
pięćdziesięciu latach. Jeśli uświadomimy sobie, w jakim stopniu historia techniki od czasu
rewolucji neolitycznej zmieniła przyrodę na Ziemi, tj. jeśli porównamy 20 000 lat istnienia
czegoś takiego jak sztuczna natura z miliardami lat historii Ziemi, to otwiera się przed nami
przyprawiająca o zawrót głowy perspektywa: Wystarczy dokonać ekstrapolacji historii
techniki w kategorie historii Ziemi. Przyzwyczailiśmy się, że nasze prognozy techniczne
sięgają roku 2000 lub 2020. Co jednak może się wydarzyć, jeśli technice damy 1000 lub 10
000 lub nawet milion lat?
Perspektywa ta wskazuje na to, co wchodzi w grę w przypadku kwestii sztucznej natury. W
wymiarze hi-
182
storii Ziemi coś takiego jak zasiedlenie przestrzeni kosmicznej jest bez wątpienia możliwe,
można też sobie wyobrazić rozszczepienie ludzkiego gatunku na sztucznie dopasowane do
różnych warunków życiowych podgatunki, można sobie nawet wyobrazić zanik gatunku
człowiek
29
. Można sobie wyobrazić istoty żyjące, które reprodukują się jedynie w ciągłej
symbiozie z maszynami. W obliczu takiej perspektywy wyrażenie „sztuczna natura"
rzeczywiście oznacza fenomen przejściowy, granicę lub być może moment ewolucyjnej de-
cyzji. Chodzi o pytanie, czy człowiek zdecyduje się na ostateczne opuszczenie właściwego
mu stanu natury.
Wyrażenie „stan natury" pojmuje się zazwyczaj jako wyrażenie romantyczne, pochodzi ono z
okresu oświecenia, od Hobbesa i Rousseau. Autorzy ci pojmowali jednak stan natury jako
coś, co człowiek już dawno opuścił — jako prehistoryczny stan przed cywilizacją i przed
techniką lub też wyłącznie jako stan hipotetyczny, przez odniesienie do którego chciano
uwydatnić kierunek trendu cywilizacyjnego. W naszym stuleciu właśnie z powodu katastrof
cywilizacyjnych i zniszczenia środowiska naturalnego nauczyliśmy się, że stan natury nie jest
czymś cywilizacyjnie lub historycznie daleko od nas oddalonym. Nauczyliśmy się, że wciąż
jesteśmy naturą i że jesteśmy zdani na naturalnie nam daną przestrzeń życiową. Ten proces
był jednak tylko negatywny. Nasz związek z naturą uświadomiliśmy sobie właśnie przez to,
że podstawa ta, którą zakładaliśmy jako niepodważalną, pod wieloma względami została
naruszona. Wyjątkowe znaczenie i wieloraka rola sztucznej natury w naszej teraźniejszości
wskazuje na sytuację, w której człowiek wciąż akceptuje fakt, że musi żyć w naturze i z
naturą, ale też nie może już liczyć na to, że jego naturalna egzystencja będzie się realizować
sama z siebie. Dlatego estetycznie ubolewa
29
Freeman Dyson, Disturbing the Universe, Harper & Rów. New York 1979; wyd. niem: Innenansichten.
Erinnerungen an die Zukunft, Birkhäuser, Basel 1981.
183
na tym, co utracił, i przywołuje to w symulacjach, pomaga sobie przez reparację i natury
zastępcze, marzy o nowych, zaplanowanych i bezpiecznych światach.
„Sztuczna natura" mówi jednak o wahaniu i braku zdecydowania. „Sztuczna natura" jest
oznaką okresu istnienia człowieczeństwa, w którym przedmiotem dyskusji jest być może
ostateczne opuszczenie stanu natury. Zasadniczo są tu możliwe dwie drogi
30
. W pierwszej
człowiek akceptuje swoją naturalność i próbuje wprowadzić harmonię między rozwojem
technicznym a stanem natury. Również ta droga wymaga dalszego rozwoju technologicznego,
który za Ernstem Blochem można by określić jako „techniki przymierza". Druga droga stawia
na supertechnologie, tj. na wielki przełom, dzięki któremu człowiek będzie mógł całkowicie
kształtować swoją własną egzystencję i opuścić stan natury. Można dziś zaobserwować oba te
kierunki — to, który z nich stanie się dominujący, jest w mniejszym stopniu kwestią rozwoju
techniki, a w większym kwestią dyskusji politycznej.
30
Zob. Wolf Schäfer. Die Büchse der Pandora. Über Hans Jonas, Technik, Ethik und die Träume der vernunß, w: „Merkur"
34 (1989), s. 292-304.
184
Słownik terminologiczny
abbilden — odwzorowywać
Anblick — widok
annehmen — zakładać
An-sich-sein — bycie-w-sobie
Außenbeziehung — odniesienie do tego, co zewnętrzne
Äußerliche Beziehung — relacja powierzchowna
Äußerliches und Äußeres — zewnętrzny i dany
Beßnden — stan
Befindlichkeit — usytuowanie
Betroffenheit — poruszenie, bycie dotkniętym
Beurteilung — ocena
Beziehung — stosunek
innere Beziehung — relacja wewnętrzna, stosunek wewnętrzny
bildende Kunst — sztuka plastyczna
Charakter — charakter, cecha
Darstellung — prezentacja
Dasein — bycie-tu-oto
Eigensinn — samoistna wartość
Einsicht — rozpoznanie
Empfänglichkeit — receptywność
Empßngung — doznanie
ergreifen — przejmować
Erscheinung — przejaw
Facetten — odcienie
Gegenwelt — świat przeciwny
gegliedert — uczłonkowany
Gesetzmäßigkeit — regularność
Gewahrwerden — uzmysłowienie sobie
Gründe — powody, racje
Körper — organizm
Lebensform — forma życia, sposób życia
legitim — prawomocny
Leib — ciało
Leitvorstellung — naczelne wyobrażenie, wyobrażenie wiodące
Nachbildung — odwzorowanie
Natur — przyroda, natura
Naturding — przedmiot naturalny, element przyrody
Naturgefühl — poczucie przyrody
Naturwissenschaft — przyrodo-znawstwo, nauki o przyrodzie
Nichtselbst — nie [bycie] sobą
Physikotheologie — flzykoteologia
Richtigkeit — słuszność
Selbst —jaźń
Selbslbewußstsein — samowie-dza
Selbsterfahrung — doświadczenie siebie
Selbstprädikation — odniesienie do siebie
Selbstsein — bycie sobą
185
Selbstverständnis — rozumienie
siebie
Setzung — konwencja Stimmung — nastrój Vermittlung — zapośredniczenie Vermögen — sprawność
Verstädterung — urbanizacja Vorsteiiung — wyobrażenie, idea Wahrnehmung — postrzeżenie Zwecksetzung —
ustanawianie celu
[186>] Indeks osób
Acheloos (mit.) 47, 48
Adorno Theodor W. 3, 4, 12-17,
20, 21, 24, 35, 37, 43, 97, 168 Akashe-Böhme Farideh 180 Akumenos (lit)50 Alcybiades (lit.) 131 Alembert, Jean d'
169 Altner Günter Andritzky, Michael 58-59 Arystoteles 86, 87, 106, 109-
-111, 116, 117, 122, 123,
128, 135, 154, 167-169, 173,
178
Bacon Francis 94 Baran Bogdan 162 Bateson Gregorz 123 Batteux Charles 172 Baudelaire Charles 53, 158
Baumgarten Alexander Gottlieb
4, 26
Beck Urlich 180 Benjamin Walter 11, 145-148.
164, 165
Berkeley George 3 1 Białostocki Jan 4 Bien Günter 168 Bloch Ernst 21-23, 38, 75, 184 Blum Aleksander 118
Blumenberg Hans 174 Bormann, Alexander von 23 Bradisch Paula 180 Brecht Bertold 54, 55 Breuer R. 120 Bürger
Peter 4
Böhme Gernot 3, 5, 9, 15, 23, 30, 34, 35, 39, 41, 43, 45, 52, 64, 81, 83, 91, 97, 102, 108, 123, 128, 133-135, 142, 149,
151, 164, 180
Böhme Hartmut 5, 34, 35, 52, 83
Böhme Jakob 43,122
Chambers William77
Christo 24
Corea Gena 180
Cicero Marcus Tullius (Cyceron)
56 Czerniak Stanislaw
Daele, Wolfgang van den 163 Darwin Charles Robert 150 Derham William 68 Descartes René (Kartezjusz) 25,
89, 106, 122, 125, 154, 155 Desnoyer Fernand 52 Diels Hans 86, 111 Domański Piotr 15, 43, 142. 152 Duchamp
Marcel 147 Dyson Freeman 183 Dürer Albrecht 17 Dörrenlaus Fritz 56
Eccles. Sir John Carew 144 Eichendorff, Joseph von 23 Einstein Alfred 92. 113 Elias Norbert 9 Engelhardt. Michael
von Enzensberger Hans Magnus 18
187
Fabricius Andréas 68 Faidros (lit.) 47-50 Feyerabend Paul 180 Forssman E. 35, 76 Friedmann Gloria 17 Friedrichs
Jürgen 152
Galilei Galileo (Galileusz ) 92,
111, 118, 172 Gałecki Jerzy 36. 69, 114, 156,
172
Gehlen Arnold 170, 171 Glacken Clarence J. 68 Goethe Johann Wolfgang 3, 11,
40, 79, 108 Grabowski Janusz 14 Grimm Jacob 166 Großklaus Götz 16 Gröning Gert 62 Güse Ernst-Gerhard 174
Habermas Jürgen 30
Haftmann W. 174
Hallbaum Franz 73
Hard Gerhard 59
Hart Stefan
Hauskeller Michael VIII
Hegel Georg Wilhelm Friedrich
13-16, 89, 107, 128 Heidegger Martin 111, 132, 135,
147, 148, 162 Heindler Manfred 120 Hellbach Willy 50 Hennebo Dieter 76 Hera (mit.) 47 Heraklit 111, 136, 140
Hillmanns H. J. 96 Hilpert Thilo 57 Hirschfeld Christian Cajus Lo-
renz 19, 23, 71, 73, 75. 77,
78
Hobbes Thomas 183 Hoffmann Alfred 76 Hoffmann-Axthelm Dieter 10, 26 Hol ton Gerald 113 Homer 48
Hottenträger Grit 61 Howard Ebenezer 57 Huber Stefan 17 Hübner Kurt 177 Hülbusch K. H. 59
Janich Peter 92, 104 Jauß Hans Robert 15, 53 Jentzsch Bernd 18 Jetelovä Magdalena 17 Jonas Hans 130, 184
Kallikles (lit.)86
Kant Immanuel 4, 6, 14, 25, 26, 32, 34-36, 44, 68, 69, 75. 76, 89, 107, 113, 114, 128, 133, 142, 155-157, 159-161,
169, 172, 179
Kapp Ernst 170, 171
Kepler Johannes 113
Keuner (lit.) 54, 55
Klee Paul 174, 175,
Kleist, Heinrich von 144
Koller H. 168
Konnertz Ulrich 180
Koppelkamm Stefan 174
Krafft Fritz 173
Krämer Sybille 173
Kranz Wilhelm 86, 111
Krohn Wolfgang 83
Krzemieniowa Krystyna 12, 35, 97
Kurz Dietrich 48
Kutschmann Werner 25
Kühn E. 58
Kükelhaus Hugo 10
Laibs Wolfgang 17
Lampes Willy 62
Landman Adam 14
Lang Nikolaus 17
Le Corbusier, właśc. Charles
Edouard Janneret 57 Le Roy, Louis 54, 59 Leśniak Kazimierz 87, 109, 154,
168
Liebig, Justus von 83, 150, 155, Lizjasz (lit.) 50 Lübbe Hermann 177 Lühe. J. von Ludwik XIV. król Francji 73
Mainzer Klaus 176
Marcuse Herbert 21.22
Marx (Marks) Karl Heinrich 28
Marsch F. 18
Mayer-Tasch Peter Cornelius 19
188
Meier Georg Friedrich 4 Menne Albert 177 Merchant Carolyn Merleau-Ponti Maurice 93, 125, Meyer-Abichs Klaus
Michael 127 Mikołaj z Kuzy, wlaśc. Nicolaus
Krebs 174
Mona Lisa (mal.) 145 Morris Robert 17, 18, Moser Franz 120 Musil Robert 158
Neumann Klaus-Dieter 20 Newton Isaac 3, 108, 120, 155,
108. 114, 155, Nietzsche Freiedrich Wilhelm 86,
125 Nohl Werner 20
Oceanos (mit.) 48 Oelmüller Willi 4 Oldemeyer Ernst 16 Ott Heinrich Otto Karl 58
Pandora (mit.) 184
Paracelsus, właśc. Theophrastus
Bombastus von Hohenheim
45, 95, 112, 126
Parandowski Jan 48
Passmore John A. 95
Pawel, sw. 87, 88
Pedone Giuseppe 17
Picht Georg 22
Platon 21, 22, 31, 47, 48-51, 86,
88, 106, 122, 131, 167, 168.
174
Plessner Helmuth 125, 129, 162 Popper Karl Raimund 113, 144 Pückler-Muskau, Hermann, Fürst
von 75
Rapp Friedrich 102 Ray John 68
Rechmann-Sutter Christoph VIII Regner Leopold 48. 110 Rolewski Jarosław Rosenkranz Karl 15 Rousseau Jean-
Jacques 70, 86, 88, 89, 183,
Rudolf zur Lippe 9. 10, 27, 134
Safona 48
Saint-Simon, Louis de Rouvroy
de 73
Sartre Jean Paul 107, 125 Schäfer Wolf 83, 184 Schelling, Friedrich Wilhelm Joseph von 4, 24 Schenker Manfred 172
Schiemann Gregor VIII Schiller Friedrich 3, 10, 34, 51,
52 Schleiermacher Friedrich Ernst
Daniel 99 Schmilz Hermann 7, 93, 125,
130, 133 Schramm Engelbert 3, 23, 30,
34, 39, 64. 69, 81, 91, 108,
149, 151, 164 Schwemmer Oswald 4 Schwind M. 17 Sckell Friedrich Ludwig von 71,
73
Siwek Pawel 31, 110 Sokrates 47, 49-51, 53, 88, 131 Spain David M. 83 Spitzer K. 59, 60 Steack Klaus 17 Steiner H.
96 Stoessel Marleen 146 Sukopp Herbert 151 Sulzer Johann Gottlieb 68, 167, Sutter Alex 169
Tetyda (mit.) 48 Timajos (lit.) 31 Toulmin Stephen E. 173
Ulrich Otto 180
Uexküll, Jacob Johann, Baron von 44
Vaucanson, Jacques de 169
Weigand Kurt 88, 89 Weinberg Stephen 119 Weizsäcker Carl Friedrich von
31, 32, 33,34,42 Weizsäcker, Ernst Ulrich von
189
White Lynn 94 Wikarjak Jan 94 Winkler U. 180 Weizenbaum Joseph 181
Witwicki Władysław 21 Wolschke-Bulmahn J. 62
Zimmermann Jörg 102
[190>]
Indeks pojęć i terminów
Antropologia X-XX, 10, 26-28, 169
- a. filozoficzna XX, 160
- a. oświeceniowa 27-28
-a. pragmatyczna 141, 151,
161 Architektura 23, 56, 70, 145,
174
Artefakty 170 Atmosfery VIII, XIV, 7, 8, 11, 44,
47, 63, 76, 77, 97, 135 Aura 145, 146. 147, 157, 158,
159, 160
Biotopy 64
Biowskażniki 40, 41
Bóg (Stworzyciel, Stwórca) 17,
66, 67, 86, 93, 102, 149, 166 Bycie
-b. naturą (przyrodą) 132--134, 136, 139-140, 159
- b. razem 49
-b. sobą 128-130, 133-134,
140, 142
-b.-poza-sobą 126 Byt XIII, XVI, 85, 167, 129-130
- b. 98 cielesny
-b. naturalny 86, 121, 126-
-129 — b. n. a byty sztuczne 85-86,
127
-b. uporządkowany 116-117 -b. w sobie 106, 134
- b. społeczny XV
Celowość bez celu, 31, 158 Ciało, cielesność XI-XII, XIV-XVI, 5-6, 10, 12, 25-28, 39-40, 91--92, 98, 106, 111, 115-
116, 138, 151, 153, 160-162, 172, 175
- doświadczenie ciała 132, 135--136
-filozofia ciała 124-126, 128, 132
- samoistna wartość ciała 142 -być ciałem a mieć ciało 136-
-139, 161
- ciało i dusza 140-141 -ciało jako przyroda (natura),
którąjesteśmy 124-143, 177, 180 -cielesna, cielesne:
— doświadczenie 8, 11, 124
— egzystencja 95, 98, 124, 137, 160
— miłość 139-140, 151
— obecność 40, 43
— odczucia 26, 124, 132
— piękno XVI,
— poruszenia 133, 136-137 Cywilizacja 10, 11, 13, 17, 19, 9,
16, 25, 50-53, 71, 87-88, 96. 101, 152, 163, 179, 182 Człowiek possim -jego:
— autoprojekt 160-162
— bycie 130, 133-134
— ekscentryczność 128, 161
191
— godność 161, 180
— istota i modele X
— Kartezjańskie rozbicie 124
— natura XII, 92-93. 97-98, 126, 142, 162, 180
— reprodukcja 103. 161, 179
- cz. a kosmos 67, 93, 98, 118
- cz. a przyroda possim
- cz. jako: biowskaźnik 41
— drugi stwórca przyrody 147
— obcy w przyrodzie 30, 32
— strażnik przyrody 94
-cz. cywilizowany 38, 51, 158, 176
- cz. dziki 33
-cz. homerycki i średniowieczny X
- cz. kiczowaty 34 -cz.-maszyna 177
-cz. nowożytny XII, 25, 2, 62,
126 -cz. naturalny 88, 125, 127
- cz.-obywatel 19
- cz. oświecenia 25
- cz. wewnętrzny 137-138 Czucie 127
- odcz. zmysłowe 48, 131-132
Doświadczenie -d. estetyczne XVI, 31, 75
- d. przyrody (natury) 35-35, 45, 78-79, 110, 134
-d. siebie 106, 128, 133
-d. zmysłowe XVI, 37, 49, 131
Ekologia XI-XII, XIX, 3, 8. 38, 40-45, 56, 58-59, 61. 63-64, 66. 68, 77-79, 132
- e. rozszerzona 3, 8, 29, 63 -e-czna, e-czne, e-czny:
— dyskurs 19
— estetyka VII-XX, 4, 6, 8, 10, 11, 23, 27, 29-30. 32. 37--38, 40. 42, 45, 66, 77- 80
— idea 61-62
— kryzys 62, 64
— równowaga 31-33
— struktura 33, 38, 40-42, 44, 150
— świadomość 131
— wizja miasta 61, 63-65 Ekosystem 63, 64, 102, 111,
120. 149-150 Ekotopy 59, 61 Estetyka XIV, 4, 6-7, 9, 16, 24-
-26, 29. 96, 98, 156
- e. idealistyczna 9
- e. jako krytyka smaku i her-meneutyka 25
- e. mieszczańska 33-34
-e. przyrody 8, 10-31, 33-34. 36-37, 40, 64, 77-79
- zob. też: Ekologia Estetyzm 11
Etyka IX, 29, 126 Ewolucja 11, 30, 31, 32, 76, 90, 93, 94, 96, 120, 149
Fizykoteologia 67-68
Konwencja 49, 50, 84, 85, 101, 127, 129, 152, 153, 180
Krajobraz (ogrodnictwo krajobrazowe) XII-XVI, XX, 7, 10, 20, 24, 27, 37, 41, 49, 51, 56, 57. 59, 61, 71- 75, 77-80,
96, 175--177
Kultura VIII, XII-XIV, XVII-XIX, 8-9, 11, 13, 50, 52-54, 71, 83--85, 87, 97, 101, 102, 105, 109, 123, 127, 129, 136,
140, 146-147, 150, 152-153, 157--158, 160, 163-164
- wiodące wyobrażenia k-owe 152, 157, 163
Makroskopowe fenomeny 115,
117, 118
Metafizyka 4, 16. 85 Miasto XII, 16, 18, 23, 31, 36, 46,
48-62, 65, 96
- ekologia miasta 64-65
- m. a przyroda 53, 56-64
- m. nowoczesne 58
- m.-ogród 56
192
- m. satelita 57 Mikroświat 111, 115, 118, 120,
122 Mimesis XVI, XIX, 21, 22, 94, 94,
167 Moralność IX, XII, 14, 84, 158,
160
-m-na, m-ne, m-ny:
— idealizacja 69
— InteresSS, 158 —jakości 78
— normy 164
— ocena 8. 35, 71, 166
— prawo 67
— teologia 87, 98, 180 Muzyka 146, 167
Nastroje XV, XVI, 15-16, 19, 28,
37, 39, 42, 75-77, 146. 160,
161 Naśladowanie przyrody (natury)
XVI. 13, 21, 23, 74, 94, 157,
166-174
- zob. też: Mimesis
Natura — possim, zob. też: Przyroda -jej:
— cechy (rysy) 101, 104, 108--109, 111-112, 114, 116--117, 120-121, 123, 139, 156, 165
— idea 101-102
— kunszt 165
— pojęcie 88-91, 97, 101
— prawa 84-85, 101, 113, 148, 152
- n. a konwencja 84-85. 152
- n. a kultura (cywilizacja) XII-XIV, 84, 87-88, 102, 127, 136, 152
- n. a sztuka (n-lne a sz-czne) 81-83, 85, 94, 180
-n. a technika 85-88, 151--155, 178. 183
- n. jako Nie-Ja 88
- n. jako porządek 90. 94. 101--102
-sztuczna n. 165-166, 168--183
- n. wewnętrzna (dusza) a n. zewnętrzna 88-92, 107
-zob. też: Bycie, Człowiek, Ciało, Naśladowanie
- pseudon. 98
- n-na, n-ne, n-ny:
— istota 37, 102, 109
— medycyna 102
— sposób życia 83. 86-87, 102
— stan 87, 89-90, 97, 152, 177
— systemy 122, 150
— teologia 30, 165
— zob. też: Byt, Człowiek, Ogród, Piękno, Prawo, Środowisko, Teologia
Naturalność 6, 8, 11, 97, 176, 178-179
- n. a ekstrawagancja 86 -n. a sztuczność 180
-n. przyrody 35-36, 128, 133 -zob. też: Renaturalizacja
Ogród
-o. angielski XIV. XVIII. XIX, 20 23, 24, 37. 39, 44, 54, 64, 66, 68-74, 76. 78, 80
- o. francuski 64, 68-72 -o. naturalny 58-59, 61, 70 -zob.: Piękno (o-du)
Osoba 134, 136, 139, 142
- przyroda jako o. 109 Otoczenie XII, XIV, 5-8, 23, 27-
-28, 37-39, 42, 44. 57. 63, 77--79, 82, 102, 120, 133
- zob. też: Atmosfery
Park XI, 54, 55, 57-61, 64, 70,
73, 175 Piękno XV-XVI, 15, 18, 28. 30-
-32, 34, 42, 46, 69. 78
-jego:
— doświadczenie 34
— filozofia IX
— teoria 15-16, 35
— zmysł 31
193
-p. a dobro i prawda 30-32,
40-44 -p. jako blask 14
- p. jako jakość i wartość 42
- p. jako pokarm 38-40
- p. natury, naturalne, przyrody MII, XV-XV1, 8, 12-15, 19-21, 29-32, 34-36, 38, 40--45, 72, 74, 76, 79, 155-156,
158-159, 165
- p. ogrodu 69-70, 74, 78
-p. sztuki a p. przyrody MII, 13-16
- p-ny porządek 67, 158
- zob. też: Sztuka
Polityka ochrony przyrody (środowiska naturalnego) 11, 37, 40, 66, 82, 90, 99. 102 Poruszenie 21, 26, 34, 75, 131,
133-134, 136, 138 Porządek
-p. naturalny a stanowiony przez człowieka 85, 102, zob. Natura (jako p.) -p. piękny 21, 67. 158 -p. życia 101 -p.
stworzenia 87. 180 -p. kosmosu 97, 101, 120 -p. świata 152, 154-155 -p. przyrody (p. w przyrodzie) 35, 51, 54, 66-
69, 91, 93, 116-118, 120, 155, 158 Przyroda, possim, zob. też: Natura
-jej:
— charaktery 14, 15, 16, 22. 28. 37, 47, 77, 100, 103, 107-123
— humanizacja 10, 27, 80, 102
— modele 111
— negacja 52
— piękno, zob.: Piękno
— samoistne piękno 156
— prawa 101, 113, 152. 172, 176
— przejawy 30. 94. 105, 137, 139. 140. 150
— społeczne ukonstytuowanie M, 8, 12, 29, 38, 50, 63-64, 71, 79, 102, 107, 131, 148 -p. jako przedmiot sztuki 12,
17
-zob.też: Doświadczenie, Estetyka, Polityka, Porządek, Społeczeństwo, Sztuka, Technika, Wyobcowanie
Pzyrodoznawstwo IX, XVHI, 5, 38, 44, 67, 69, 79, 90-91, 93, 98. 100. 104, 107-108, 114, 117, 121, 123, 135,
154, 158--159
Renaturalizacja 99, 150, 175 Renaturyzacja 175, 177 Robienie (Machen) 153
Samoorganizacja 6, 121, 123 Samopoczucie 14, 15, 10, 23, 39,
64, 78, 79, 136 Samowiedza X-XI, 6, 26-27, 132
- s. antropologiczna X
- s. mieszczaństwa 9 Społeczeństwo (s-ne) VII, XII, XV,
XIX, 4, 8, 9-12. 16-18, 49-51, 53, 62-63. 82, 96, 99, 125--126, 137, 178-180
- s. jako źródło cierpień 33-37 -lud a s. 51
- s-na kontrola 49
- s-ne przełomy 164 -zob. też: Przyroda
Sprawności 28, 153, 162 Sztuka possim; 7. 18, 23, 85, 153 -jej:
— autonomia 8, 15, 29
— dzieło XIII-XTV, XVI. XVIII, 3-4, 7. 9, 15-16. 19. 26. 35, 75, 145-147, 169
— funkcje (społeczne) 7, 9-11, 26-27. 145
— koniec (śmierć) 146. 163
— krytyka 75
— nowe pojęcie 146. 164
— reprodukcja 144
— teoria 3-4. 15-16. 21
194
- sz. a filozofia 24
-sz. a polityka 146. 163
- sz. a przyroda (natura) 24, 35, 37, 52, 71-75, 85, 87. 147, 155-159, 163, 166
-sz. a technika 25, 94, 166--167
- sztuka jako:
— naśladowanie przyrody 23, 94, 157, 166, 171
— instytucja 145
— sztuczna natura 165-166, 168-183
-sz. współczesna, nowoczesna XVIII, 13, 17, 24, 52, 157
-sz. klasyczna a nowożytna 144
-sz. automatyczna 157
-sz. ogrodnicza 71-76, 80, zo. też: Ogród
-sz, prymitywna 13, 16
- ekosztuka 11
- sztuki piękne 4, 156, 171
— „sztuki już nie piękne" 15
- to, co sztuczne 52. 70, 81-83, 96, 149-150, 155
- sz-czna natura 165-166, 168--183
Środowisko naturalne 5, 11, 17, 19, 21, 28, 40, 41, 43, 62, 66, 82, 91, 99-100, 102, 125-126, 182
- zob. Polityka ochrony
Technika VIII, 5. 8-9, 16, 30, 41, 52, 57, 62, 84-86, 96-99, 101, 103-104, 153, 168-169, 172, 181-183
-1. a przyroda (natura) 21, 23. 27, 37, 50, 71-74, 80, 83, 85-86, 91, 94, 99, 127, 129, 151-158. 176-178. 181
-1. a sztuka 25 -t. jako naśladowanie przyrody 166-174, zob.: Mimesis
-1. jako władza 179 -t. nowożytna 5, 171, 173-174 -t. przymierza 71, 183 -t-czna manipulacja 83, 162,
177 -t-czna medycyna 83, 102.
151
- t-czna reprodukcja dzieła sztuki 144-146
— przyrody XI, 129, 135, 144--148, 150-164. 168, 175, 180
— techniki 156 TeleologiaX, 111, 167 Teologia moralna 87, 98, 180
-1. naturalna 30 Twórczość 4, 13, 15, 17, 24
Uczucie 6, 26, 36-37, 49, 138
- u-iowe jakości (cechy) XTV, 7, 22, 37, 76
Usytuowanie (u. w otoczeniach) XVI, 5, 6, 8, 33, 39
Willa 31, 54- 59, 61 Wytwarzanie 7, 14-16, 37, 39, 48, 71, 85, 90, 98, 145, 153-
157, 159
Wyobcowanie z przyrody 5, 16,
25-26, 33, 51, 136 Wzniosłość XIII, XV, 15
Zasada antropiczna 119 Zaufanie 86, 95, 98, 100, 102--103, 105-106, 123, 140
Żywioły 40, 62-64, 95, 101, 116. 119, 125, 134-135
Życie 30-32, 35-36, 40-41. 47--55, 59, 62-63, 65, 76, 78. 81. 83, 86-87. 92, 94-96, 100--103. 119-120, 122, 124.
132--134, 137-140, 145, 147, 154,
158. 179, 181-182
[195>]
Nota o pierwodrukach
Wstęp — Vorwort, pierwodruk w: G. Böhme, Für eine ökologische Natwästhetik, Suhrkamp,
Frankfurt am Main 1989, s. 7-16.
Estetyka przyrody — perspektywa? — Naturästhetik — Eine Perspektive: wykład wygłoszony 5
listopada 1987 r. na inauguracji zimowego semestru 1987/1988 w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych
w Hamburgu, pierwodruk wj.w., s. 19-37.
Piękna przyroda i dobra przyroda — Das schöne Natur und die gute Natur, uroczysty wykład
wygłoszony 14 marca 1987 r. we Fryburgu z okazji dziesięciolecia tamtejszego Instytutu Ekologii,
pierwodruk wj.w., s. 38-55.
Relacja czlowiek-przyroda na przykładzie miasta — Die Mensch/Natur Beziehung am Beispiel
Stadt wykład wprowadzający na interdyscyplinarnym kolokwium «Przyroda i miasto», prowadzonego
w> zimowym semestrze 1988/1989 na Politechnice w Darmstadt, pierwodruk wj.w., s. 56-76.
Znaczenie ogrodu angielskiego i jego teorii dla rozwoju ekologicznej estetyki przyrody — Die
Bedeutung des Englischen Gartens und seiner Theorie für die Entwicklung einer ökologischen
Naturästhetik: pierwodruk pt. Zwischen Wildwuchs und Natur w: Wie grün darf Zukunft sein?, Her-
mann Timm (Hrsg.), Gütersloh 1987, s. 59-73.
Aporie naszej relacji do przyrody — Aporien unserer Beziehung zur Natur, wykład wprowadzający
wygłoszony w październiku 1990 r. w Darmstadt na sympozjum ewangelickiej Akademii Kościelnej,
pt. Welche Natur haben wir— welche Natur wollen wi?, pierwodruk w: G. Böhme, Natürlich Natur.
Über Natur im Zeitalter ihrer technischen Reproduzierbarkeit, Suhrkamp, Frankfurt am Main 1992, s.
9-25.
196
Czym jest przyroda? Charaktery przyrody z punktu widzenia nowożytnej nauki — Was ist Natur?
Charaktere der Natur aus der Sicht der modernen Naturwissenschaft: wykład wprowadzający na
interdyscyplinarnym kolokwium o tym samym tytule, prowadzonego w letnim semestrze 1990 na
Politechnice w Darmstadt, pierwodruk w: „Chemie in unserer Zeit", Nr 24 (1990), s. 166-175.
Ciało: przyroda, którą jesteśmy — Leib: Die Natur, die wir selbst sind, referat wygłoszony na Zjeździe
Niemieckiego Towarzystwa Filozoficznego w Hamburgu, we wrześniu 1990 r., pierwodruk w: G. Böhme,
Natürlich Natur, j.w., s. 77-93.
Przyroda w epoce możliwości jej technicznej reprodukcji — Die Natur im Zeitalter Ihrer technischen
Reproduzierbarkeit wykład wygłoszony na uniwesrytecie w Bazylei z okazji inauguracji programu pod
hasłem „Mensch, Gesellschaft, Umwelt". Skrócona wersja ukazała się w „Information Philosophie", Nr 4
(1990), s. 5-17.
Sztuczna natura — Künstliche Natur — wykład wygłoszony na zgromadzeniu heskich badaczy naukowo-
tech-nicznych, które odbyło się w grudniu 1990 w Darmstadt, pierwodruk w: G. Böhme, Natürlich Natur,
j.w., s. 181-199.
197
Nota biograficzna
Görnot Böhme, urodzony 3. stycznia 1937 r. w Dessau.
1957 Świadectwo dojrzałości gimnazjum w Goslar.
1957 Immatrykulacja w Uniwersytecie w Getyndze.
1957-1965 Studia w zakresie matematyki, fizyki i filozofii w Getyndze i Hamburgu.
1965 Promocja doktorska u prof. Carla Friedricha von
Weizsäckera w Hamburgu.
1965-1969 Pomocniczy pracownik naukowy na uniwersytetach w Hamburgu i w Heidelbergu.
1972 Habilitacja w zakresie filozofii na Uniwersztecie
w Monachium.
1970-1977 Współpracownik naukowy Instytutu Maxa Plan-cka w Starnbergu — badania nad warunkami życia
w świecie postępu naukowo-technicznego.
Od 1977 Profesor filozofii na Uniwersytecie Technicznym w Darmstadt.
1997-2001 Wykładowca w Graduiertenkolleg Technisierung und Gesellschaft (Technicyzacja i Społeczeństwo).
Wykłady zagraniczne
1973 Gościnna docentura w Institut für Höhere Stu-
dien w Wiedniu.
1981 Visiting Scholar w Harvard University.
1984 Gościnna profesura w Uniwersytecie Linköping
w Szwecji.
1985/1986 Profesura im. Jana Tinbergena na Uniwersytecie w Rotterdamie.
1987 Stypendium badawcze na Uniwersytecie Cam-
bridge, w Anglii.
1989 Gościnne wykłady na Uniwersytecie w Canberze
w Australii.
1995 Gościnna profesura w Technische Universität
w Wiedniu.
198
Publikacje Gernota Böhmego
Samodzielne publikacje
Über die Zeitmodi. Eine Untersuchung über das Verstehen von Zeit als Gegenwart, Vergangenheit
und Zukunft mit besonderer Berücksichtigung der Beziehungen zum zweiten Hauptsatz der
Thermodynamik, Vandenhoeck u. Ruprecht, Göttingen 1966, (dysertacja z filozofii 1965).
Zeit und Zahl. Studien zur Zeittheorie bei Platon, Aristoteles, Leibniz und Kant, Klostermann,
Frankfurt/M. 1974 (praca habilitacyjna).
Alternatwen der Wissenschaft, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1980,
7
1993.
Wissenschąft-Technik-Gesellschąft, 10 Semester interdisziplinäres Kolloquium an der THD, THD-
Schriftenreihe Wissenschaft und Technik, Bd. 25, Darmstadt 1984.
Anthropologie in pragmatischer Hinsicht. Darmstädter Vorlesungen, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1985,
wyd. 3 poszerzone: 199l,
9
1994.
Philosophieren mit Kant. Zur Rekonstruktion der kantischen Erkenntnis- und Wissenschaftstheorie,
Suhrkamp, Frankfurt/M. 1986.
Natur, Leib, Sprache. Die Natur und der menschliche Leib, Ebu-ron, Delft 1986.
Der Typ Sokrates, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1988,
5
2001.
Für eine ökologische Naturästhetik, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1989,
7
1999.
Natürlich Natur. Über Natur im Zeitalter ihrer technischen Reproduzierbarkeit, Suhrkamp,
Frankfurt/M. 1992,
6
1997.
Coping with Science, Boulder/Co.: Westview Press 1992.
199
Am Ende des Baconschen Zeitalters. Studien zur Wissenschaftsentwicklung, Suhrkamp, Frankfurt/M.
1993.
Technik, Gesellschaft, Natur. Die zweite Dekade des interdisziplinären Kolloquiums der TH
Darmstadt, 60 tom serii: Wissenschaft und Technik, TH Darmstadt 1993.
Weltweisheit-Lebensform-Wissenschaft. Eine Einführung in die Philosophie, Suhrkamp, Frankfurt/M.
1994; następne wydania pod tytułem: Einführung in die Philosophie, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1997,
6
2001.
Briefe an meine Töchter, Insel, Frankfurt/M. 1995.
Atmosphäre. Essays zur Neuen Ästhetik, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1995,
5
2000.
Idee und Kosmos. Platons Zeitlehre. Eine Einführung in seine theoretische Philosophie, Klostermann
Frankfurt/M. 1996.
Ethik im Kontext. Über den Umgang mit ernsten Fragen, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1997,
3
1998.
Anmutungen. Über das Atmosphärische, Edition Tertium, Ostfildern 1998,
Kants «Kritik der Urteilskraft» in neuer Sicht, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1999.
bios/ethos. Über ethikrelevantes Naturwissen, Bremer Treviranus Lectures, Manholt, Bremen 1999.
Theorie des Bildes, Fink, München 1999.
Platons theoretische Philosophie, Metzler, Stuttgart 2000.
Aisthetik. Vorlesungen über Ästhetik als allgemeine Wahrnehmungslehre, Fink, München 2001.
Böhme jako współautor
(wraz z Wolfgangiem van den Daele i Wolfgangiem Krohnnem), Experimentelle Philosophie.
Ursprünge autonomer Wissen-schaftsentwicklung, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1977.
(wraz z W. van den Daele , R. Hohlfeldem, W. Krohnnem i Wolfem Schäferem), Starnberger Studien
I, Die gesellschaftliche Orientierung des wissenschaftlichen Fortschritts, Suhrkamp, Frankfurt/M.
1978.
(wraz z W. van den Daele , R. Hohlfeldem, W. Krohnnem i W. Schäferem), Finaiization in Science.
The Social Orientation ofScientißc Progress, W. Schäfer (ed.) (poszerzony przekład Starnberger
Studien I). Reidel, Dordrecht-Boston 1983.
200
(wraz z Hartmutem Böhme), Dos Andere der Vernunft Zur Entwicklung von Rationalitätsstrukturen am
Beispiel Kants, Frankfurt/M.: Suhrkarap 1983.
Taschenbuchausgabe, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1985,
8
1996. (wraz z Hartmutem Böhme) Feuer, Wasser,
Erde, Luft. Eine Kulturgeschichte der Elemente, C.H. Beck, München 1996.
Böhme jako wydawca
Protophysik. Für und wider eine konstruktive Wissenschaft-
stheorie der Physik, Suhrkamp, Frankfurt/M. 1976. Klassiker der Naturphilosophie, C.H. Beck, München
1989.
Böhme jako wspóhoydawca
Entfremdete Wissenschaft, (wraz z Michaelem von Engelhard-
tem), Suhrkamp, Frankfurt/M. 1979. Soziale Naturwissenschaft. Wege zur Erweiterung der Ökologie,
(wraz z Engelbertem Schrammem), Fischer, Frankfurt/M.
1985.
The Knowledge Society, G. Böhme, Nico Stehr (eds.), Reidel, Boston-Dordrecht 1986.
Migration und Ausländerfeindlichkeit, (wraz z Rabindra Nath Chakraborty i Frank Weiler), WB, Darmstadt
1994.
Phänomenologie der Natur, (wraz z Gregorem Schiemannem) Suhrkamp Frankfurt/M. 1997.
Goethe Handbuch, Bd. 3.: Prosaschriften, (wraz z Berndem Witte i Peterem Schmidtem), Metzler,
Stuttgart 1997.
Natur erkennen und anerkennen. Über ethikrelevante Wissenzugänge zur Natur, (wraz z Güntherem
Altnerem i Heinri-chem Ottern), Die graue Edition, Kusterdingen 2000.
W przekładzie polskim
Książka
Antropologia filozoficzna, tłum. Piotr Domański, Wydawnictwo IF1S PAN, Warszawa 1998.
Artykuł
Charakterystyka fenomenologii Hermanna Schmitza, tłum. Adam Węgrzecki, w: „Studia z Filozofii
Niemieckiej", tom 3: Wspótczesnafenomenologia niemiecka. Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja
Kopernika, Toruń 1999, s. 167-182.
201
Seria Terminus
Tomy wydane
Bruce Ackerman, Przyszłość rewolucji liberalnej
(The Future of Liberal Revolution, Yale University Press
1993)
tłum. Helena Grzegołowska-Klarkowska
ISBN 83-85505-54-7, Terminus 11 (1996)
Hans-Michael Baumgartner, Granice rozumu
(Endliche Vernunft, Bouvier Verlag 1991)
tłum. Andrzej M. Kaniowski
ISBN 83-85505-29-6, Terminus 7(1996)
Peter L. Berger, Rewolucja kapitalistyczna
(The Capitalist Revolution, Basic Books 1991)
tłum. Zygmunt Słembirowicz
ISBN 83-85505-35-0, Terminus 5 (1995)
Dieter Birnbacher, Odpowiedzialność za przyszłe pokolenia
(Verantwortung für zukünftige Generationen, Reclam 1988) tłum. Bolesław Andrzejewski, Przemysław
Jackowski ISBN 83-85505-86-5, Terminus 19 (1999) Hans Blumenberg, Rzeczywistości, w których
żyjemy
(Wirklichkeit in denen wir leben. Reclam Verlag 1981)
tłum. Wanda Lipnik
ISBN 83-85505-30-X, Terminus 12 (1997)
Pierre Bourdieu avec Loïc J. D. Wacquant, Zaproszenie do socjologii refleksyjnej
(Réponses. Pur une anthropologie refiexsive, Édition du
Seuil 1992)
tłum. Anna Sawisz
ISBN 83-88164-33-3, Terminus 21, (2001)
Hans-Georg Gadamer, Aktualność piękna
(Die Aktualität des Schönen, Reclam Verlag 1977) tłum. Krystyna Krzemieniowa ISBN 83-85505-15-6,
Terminus l (1993) Andrzej M. Kaniowski, Supererogacja. Zagubiony wymiar etyki ISBN 83-85505-81-
4, Terminus 16 (1999)
202
Jerzy Kmita, Wymykanie się uniwersaliom
ISBN 83-88164-11-2, Terminus 20 (2000)
Zdzisław Krasnodebski, Postmodernistyczne rozterki kultury
ISBN 83-85505-53-9, Terminus 8 (1996)
Hans Lenk, Filozofia pragmatycznego interpretacjonizmu
(Pragmatische Vernunft, Reclam Verlag 1979)
tłum. Zbigniew Zwoliński
ISBN 83-85505-28-8, Terminus 4 (1995)
Wolf Lepenies, Niebezpieczne powinowactwa z wyboru. Eseje na temat historii nauki
(Gefährliche Wahlverwandschqften. Essays zur Wissenschaftsgeschichte, Reclam Verlag 1989) tlum. Anna
Zeidler-Janiszewska ISBN 83-85505-31-8, Terminus 10 (1996)
Odo Marquard, Apologia przypadkowości
(Apologie des Zufälligen, Reclam Verlag 1981)
tłum. Krystyna Krzemieniowa
ISBN 83-85505-24-5, Terminus 3 (1994)
Odo Marquard, Rozstanie z filozofią pierwszych zasad
(Abschied vom Prinzipiellen, Reclam Verlag 1981)
tłum. Krystyna Krzemieniowa
ISBN 83-85505-23-7, Terminus 2 (1994)
Odo Marquard, Szczęście w nieszęściu. Rozważania filozoficzne
(Glück im Unglück. Philosophische Überlegungen, Fink
Verlag, München 1995)
tłum. Krystyna Krzemieniowa
ISBN 83-88164-23-6, Terminus 23 (2001)
Josef Mitterer, Tamta strona filozofii
(Das Jenseits der Philosophie, Passagen Verlag 1992)
tłum. Małgorzata Łukasiewicz
ISBN 83-85505-33-4, Terminus 9 (1996)
Hermann Mörchen, Wladza i panowanie u Heideggera i Adorna
(Macht und Herrschaft im Denken von Heidegger und
Adorno, Ernst Klett 1980)
tłum. Michał Herer, Robert Marszałek
ISBN 83-85505-87-3, Terminus 18 (1999)
Ryszard Panasiuk, Przyroda — czlowiek — polityka. Z dziejów filozofii niemieckiej XVIII/ΧΙΧ
wieku ISBN 83-88164-42-2. Terminus 26 (2001)
203
Herbert Schnädelbach, Rozum i historia. Odczyty i rozprawy, l
(Vernunft und Geschichte, Suhrkamp 1987)
tłum. Krystyna Krzemieniowa
ISBN 83-88164-40-6, Terminus 24 (2001)
Herbert Schnädelbach, Próba rehabilitacji «animal rationale». Odczyty i rozprawy. 2
(Zur Rehabilitierung des animal rationale, Suhrkamp 1992)
tłum. Krystyna Krzemieniowa
ISBN 83-88164-41-4, Terminus 25 (2001)
Marek J. Słemek, Hegel i filozofia
ISBN 83-85505-55-5, Terminus 15 (1998)
Marek J. Siemek, Wolność, rozum, intersubiektyumosc
ISBN 83-88164-48-1, Terminus 27 (2001)
Robert Spaemann, Osoby. O różnicy między czymś a kimś
(Personen. Versuche über den Unterschied Zwischen «etwas»
und «jemand», Klett-Cotta 1996)
tłum. Jerzy Merecki SDS
ISBN 83-88164-27-9, Terminus 22, (2001)
Ernst Tugendhat, Bycie. Prawda. Rozprawy filozoficzne
(Philosophische Aufsätze, Suhrkamp 1992)
tłum. Janusz Sidorek
ISBN 83-85505-90-3, Terminus 17 (1999)
Bernhard Waldenfels, Topografia obcego. Studia z fenomenologii obcego
(Topographie des Fremden, Studien zur Phänomenologie
des Fremden, Suhrkamp 1997)
tłum. Janusz Sidorek
ISBN 83-88164-52-X, Terminus 29 (2002)
Joachim Wehler, Zarys racjonalnego obrazu świata
(Grundriß eines rationalen Weltbildes, Reclam Verlag 1990)
tłum. Marcin Poręba
ISBN 83-85505-34-2, Terminus 13 (1998)
Wolfgang Welsch, JVosza postmodernistyczna moderna
(Unsere postmoderne Moderne, VCH Verlag 1991) tłum. Anna Zeidler-Janiszewska, Roman Kubicki ISBN
83-85505-32-6, Terminus 14 (1998)
Peter Winch, Idea nauki o społeczeństwie i jej związki z filozofią
(The Idea of a Social Science and its Relation to Philosophy,
Routledge & Kegan Paul Ltd. 1990)
tłum. Bohdan Chwedeńczuk
ISBN 83-85505-49-0, Terminus 6 (1995)