0933 Christenberry Judy Ucieczka nowożeńców

background image


JUDY CHRISTENBERRY

UCIECZKA

NOWOŻEŃCÓW

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY


Julia Chance wolno jechała ulicą, badawczo lustrując okolicę. Z każdą

chwilą ogarniały ją coraz większe wątpliwości. Hotelu „Luna" ani śladu, choć
powinien być gdzieś tutaj. Adres się zgadzał. Jednak nie mieściło się jej w
głowie, by mama mogła zatrzymać się w takim miejscu.

Kiepska dzielnica Dallas. Ulica zabudowana odrapanymi ruderami, pełna

jaskrawo oświetlonych, wychodzących na chodniki sklepików i tonących w
półmroku podejrzanych barów. W wąskich przejściach między popadającymi w
ruinę budynkami snuli się nieciekawie wyglądający faceci. Nic, tylko mocniej
nacisnąć na gaz i zmykać stąd, gdzie pieprz rośnie.

Naraz kilkadziesiąt metrów przed sobą spostrzegła niewielki neon hotelu.

Jedna litera się nie świeciła, lecz to na pewno było tu. Podjechała bliżej i
skręciła lekko, żeby zaparkować. Zawahała się. Ten hotel nie wyglądał
zachęcająco. Niemożliwe, by mama...

Z wejściowych drzwi „Luny" wybiegł jakiś mężczyzna. Był dobrze

zbudowany, muskularny, w białej koszulce. W zapadającym zmroku nie
widziała go dokładnie. Biegł tak szybko, bo pewnie dokądś się śpieszył, może...

Nieoczekiwanie szarpnął drzwiczki jej samochodu. Stało się to tak

błyskawicznie, że Julia nie zdążyła wykonać najmniejszego ruchu. Mężczyzna
wskoczył do środka.

- Niech pani grzeje! - zawołał. Oczy rozszerzyły się jej ze zdumienia.
- Nie ma mowy! Proszę natychmiast wyjść z mojego auta bo wezwę policję!
Coś głośno uderzyło o przednią szybę. Mężczyzna gwałtownie pociągnął

Julię w dół.

- O co tu chodzi? Ktoś do pana strzela?
- Przypadkiem widziałem transakcję dilera narkotyków - wyjaśnił nerwowo.
Pośpiesznie próbowała zebrać myśli. Po szybie znowu za bębniły kule.

Nagle poczuła ostry ból w prawej stopie. To nieznajomy mocno przygniótł
butem jej nogę, dociskając pedał gazu. Ostrożnie, tylko tyle, by cokolwiek
widzieć, wy sunął głowę i chwycił za kierownicę.

Bała się. Czuła się jak ostatni tchórz, jednak nie mogła się zdobyć, by unieść

głowę i wystawić się na kule. Kto do nich strzela? Czy to policja? Ścigają tego
faceta? Może to prze stępca, któremu udało się zbiec?

Jeśli tak, to źle trafił! Ona nie da się zastraszyć. Wyprostowała się i złapała

za kierownicę, odpychając jego ręce.

- Niech pan puści! To ja prowadzę! Ku jej zaskoczeniu, usłuchał.
- W takim razie niech pani jedzie. Zaraz jest wjazd na autostradę.

1

RS

background image

- Może wcale nie chcę tam wjeżdżać.
- To nas zastrzelą! Nie mamy wyboru.
Zerknęła w tylne lusterko, bo tuż za nimi rozległ się war kot samochodu,

lecz nie zobaczyła za wiele.

- Gonią nas! - Mężczyzna znów przygniótł butem jej stopę.
- Jak pan zaraz nie wysiądzie, wezwę policję!
- Ma pani telefon? Ja swój gdzieś zgubiłem. Już dzwonię po policję, o

niczym innym nie marzę!

- Naprawdę? - Może celowo udaje niewiniątko?
- Tak. Niech pani przyśpieszy, bo zaraz nas dopadną.
- Kto? Kto pana goni...
Urwała, bo w ich stronę znowu posypały się kule. Docisnęła gaz. Pędzili do

autostrady. Upewniwszy się, że jest pusto, przejechała skrzyżowanie na
czerwonym. Po raz pierwszy w życiu!

Wjechali na autostradę, gdzie natychmiast zatrzymała ich policja.
- O Boże, co teraz...
- Ja z nimi porozmawiam - nieproszony pasażer wszedł jej w słowo.
Policjant zapukał w szybę. Poczekał, aż Julia ją opuści.
- Czy to jakiś nagły wypadek, czy raczej nie zauważyła pani znaku

ograniczenia prędkości?

- To nagły wypadek. - Nieznajomy mówił z zaskakującym spokojem, wręcz

luzem. Za to Julia cała trzęsła się w środku. - Jak pan widzi, strzelano do nas. -
Wskazał na podziurawioną kulami szybę.

- Gdzie to się stało? - zapytał funkcjonariusz, uważnie oglądając samochód.
- Szukaliśmy hotelu „Luna" - odparł mężczyzna.
Julia gwałtownie odwróciła się w jego stronę. On też szukał tego hotelu?

Uważnym spojrzeniem obrzuciła jego starannie ostrzyżone ciemne włosy, białą
koszulkę i wyprasowane spodnie. Nie wyglądał na gościa tego podejrzanego
miejsca.

Policjant pokręcił głową.
- To nie jest najlepsza okolica.
- Właśnie się o tym przekonaliśmy.
- Kto do państwa strzelał? Nieznajomy wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Po prostu w nieodpowiednim czasie znaleźliśmy się w

nieodpowiednim miejscu.

- No dobrze. Zapraszam państwa do radiowozu, muszę sporządzić raport.

Czy ktoś z państwa jest ranny? Trzeba wezwać karetkę?

Obaj mężczyźni popatrzyli na Julię, która pokręciła przecząco głową.

2

RS

background image

- Nie, nic nam się nie stało. Tylko jesteśmy w szoku - pod sumował

nieznajomy.

- Proszę ze mną. - Policjant otworzył drzwiczki i po prowadził Julię do

radiowozu. Usiadła z tyłu, nieznajomy z przodu.

Policjant połączył się z komendą i polecił, by do hoteli wysłano kilka patroli.

Sięgnął po notes i zaczął zadawać pytania. Zapytał mężczyznę o nazwisko.

Julia pochyliła się bliżej, by lepiej słyszeć, lecz nieznajomy wyjął z portfela

wizytówkę.

- Dziękuję - policjant przebiegł ją wzrokiem - panie Rampling. To pana

żona?

- Nie! Skądże.
Julia podała policjantowi swoje dane i adres w Houston.
- Czyli jesteście tu państwo przejazdem? Gdzie państwo się zatrzymali?
Julia od razu wyrecytowała nazwę i adres hotelu. Zmarszczyła brwi, gdy

Rampling jedynie skinął głową. Czy to możliwe, że mieszka w tym samym
hotelu? Trudno to uznać za przypadek.

Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, policjant zaczął wypytywać o

szczegóły. Chciał wiedzieć, czego szukali w „Lunie". Julia z napięciem czekała
na odpowiedź Ramplinga.

- Szukamy naszych rodziców. Zostawili wiadomość, że będą w tym hotelu.

Najprawdopodobniej chcieli wywieść nas w pole - dodał z kwaśną miną.

Skąd wiedział, że ona poszukuje mamy? I że mama jest z mężczyzną...

najwyraźniej z jego ojcem? Skąd zna tyle szczegółów, podczas gdy ona nawet
nie zna nazwiska ukochanego mamy, jedynie jego imię?

I dlaczego jego syn próbuje go odnaleźć?
Co najwyżej mogła odetchnąć lżej, bo przynajmniej jedno się wyjaśniło - ten

Rampling nie zamierzał porwać jej wynajętego samochodu.

Policjant skończył pisanie.
- No dobrze, to wystarczy. Proszę zadzwonić do nas przed opuszczeniem

Dallas, może już coś będziemy wiedzieć.

Rampling wyciągnął do niego rękę.
- Dziękujemy za pomoc.
- Nie ma sprawy. - Policjant popatrzył na Julię. - Na przyszłość proszę

przestrzegać znaków, by nie doprowadzić do wypadku.

- Dziękuję - powiedziała grzecznie, by nie prowokować dłuższego wykładu

o bezpieczeństwie ruchu drogowego.

Policjant włożył na głowę kapelusz i odprowadził ją do samochodu.
Gdy już usiadła za kierownicą, zamknęła oczy i odetchnęła głęboko.

background image

- Dobrze się pani czuje? Popatrzyła na niego gniewnie.
- Nie! I to przez pana!
- Wolałaby pani zostać tam i czekać, aż panią zastrzelą? - zirytował się.
- Nie, ale...
- Nie ma żadnego ale! Zrobiłem to, co powinienem był zrobić w tamtej

sytuacji. Teraz jedźmy.

- Dokąd?
- Do pani hotelu.
- Do mojego hotelu? - Wlepiła w niego rozszerzone oczy. Czyli nakłamał

policjantowi! Wcale nie mieszkał tam gdzie ona! W dodatku wyobraża sobie,
że go do siebie zaprosi. Chyba pan żartuje! Wdarł się pan do mojego
samochodu przez pana nas ostrzelali i zatrzymała nas policja. I jeszcze
wyobraża pan sobie, że zabiorę pana do mojego hotelu? Wykluczone!

- Proszę pani, muszę dostać się do telefonu i poczekać w bezpiecznym

miejscu, nim przybędzie pomoc. Chyba nie proszę o zbyt wiele.

- Mam inne zdanie. - Gdy nawet nie drgnął, dodała: Musiałabym stracić

rozum, żeby się zgodzić. Pewnie jeszcze chce mnie pan zaciągnąć do łóżka!

- Niech się pani nie martwi. Nie jest pani w moim typie.
- Och, jak miło! Kamień spadł mi z serca! Teraz, według pana, powinnam

się poczuć bezpieczna? Proszę natychmiast wysiadać!

- Mogłaby mnie pani podwieźć do telefonu, zanim mnie pani wyrzuci? O nic

więcej nie proszę. To chyba nie tak wiele, skoro uratowałem pani życie.

W jego słowach było sporo racji. Owszem, to przez niego doszło do

strzelaniny, jednak gdyby nie jego zdecydowane działanie,, pewnie byłoby po
niej.

Poza tym Rampling dysponował informacjami, które dla niej miały

kluczowe znaczenie.

Ruszyła autostradą. Starała się nie pokazać po sobie niepokoju.
- Pana ojciec zostawił informację, że zatrzymał się w „Lunie"? - zapytała z

udaną obojętnością.

- Tak.
- I domyślił się pan, że dlatego tu przyjechałam?
- Tak. Pani matka jest z moim ojcem. Oboje doskonale o tym wiemy, więc

darujmy sobie to udawanie.

- Niczego nie udaję. Przyjechałam, żeby odnaleźć mamę!
- Domyśliłem się. Bo czego by pani szukała w takiej okolicy?
Zapadła cisza.
- Jak pan tam przyjechał? - zapytała wreszcie Julia.

4

RS

background image

- Taksówką. Miała na mnie zaczekać, ale taksówkarz pewnie od razu się

zmył, jak tylko wszedłem do budynku.

- A pan uwierzył, że będzie warować pod tym stylowym hotelem. Naiwny z

pana człowiek - mruknęła z przekąsem.

- Dałem mu dobry napiwek - odparł ponuro.
- Skąd pan pochodzi?
- Z Kansas City. - Umilkł na chwilę. - Pani matka lubi takie podejrzane

lokale?

Spiorunowała go wzrokiem.
- Oczywiście, że nie!
- Cóż, nie wydaje mi się, by to był pomysł mojego ojca. Skąd wiedziała pani

o tym hotelu?

- Mama napisała, że będzie w hotelu „Luna" w Dallas.
- Mój ojciec napisał to samo.
- Czyli to pana ojciec lubi takie podrzędne lokale.
- Akurat!
Popatrzyła na niego twardo. Niechcący nieco zjechała na pobocze.
Rampling złapał za kierownicę.
- Niech pani uważa!
- Przepraszam - wymamrotała. - Skąd ta pewność, że to nie pomysł pana

ojca?

- To nie ma znaczenia.
- Niepokoi pana fakt, że poznał moją mamę?
- Nie. Niepokoi mnie, że się z nią zadał!
- Jak pan śmie! Moja mama nie jest taka!
- W takim razie czemu jej pani szuka?
Nie miała ochoty ciągnąć tej rozmowy. Zjechała z autostrady i podjechała na

stację benzynową. Zatrzymała się w pobliżu budki telefonicznej.

- Proszę wysiąść. Ma pan tu telefon, może pan sobie po dzwonić. I proszę

trzymać się z daleka ode mnie i od mojej mamy!

Wmawiała sobie, że jej ulżyło, gdy Rampling otworzy drzwi i wysiadł.

Odjechała od razu, kierując się na autostradę, lecz przez cały czas patrzyła na
niego w lusterku.

Odprowadzał wzrokiem odjeżdżający samochód. Zaskoczyła go Julia

Chance. Spodziewał się, że będzie zupełnie inna. Choć wiadomo, jakie są
kobiety. Potrafią dobrze grać zwłaszcza gdy chodzi o facetów z grubszą forsą.
Starał się chronić ojca, ale Bóg świadkiem, że nie było to łatwe.

I co teraz?

5

RS

background image

Zebrał się w sobie, ruszył do budki. Wbił numery swojej karty telefonicznej i

czekał.

- Halo? - po dłuższej chwili w słuchawce rozległ się rozespany głos.
- Mike, tu Nick. Musisz mi pomóc.
- Jasne, Nick. Co mam zrobić?
- Masz na czym pisać?
- Zaraz, momencik.
W tle słychać było zirytowany damski głos. To Patti, żona jego zastępcy.

Mike uspokajał ją. Tłumaczył, że to telefon od Nicka.

Czasami zdarzało mu się w wolnym czasie zawracać głowę swoim

podwładnym, lecz płacił im tyle, że nie mieli powodów do narzekań.

- No dobrze, Nick. Jestem gotowy.
- Mojego ojca nie było w tym hotelu. Pewnie chciał mnie wpuścić w maliny.

Jak zwykle. Dowiedz się, czy i gdzie korzystał ze swoich kart kredytowych.
Włącz do tego Browninga. Chcę to mieć na rano. Będę... - Wychylił się z
budki. - Będę w motelu z sieci 6, przy głównej autostradzie w Dallas. Niech
Browning tam do mnie zadzwoni.

- Motel 6? - W tonie Mike'a zabrzmiało nieukrywane zdumienie.
- Jest najbliżej, a nie mam forsy na taksówkę. - Był tak zajęty pościgiem, że

nie zdążył pobrać gotówki. - Doślij mi trochę pieniędzy. Wątpię, by mieli tu
bankomat.

- Oczywiście, wszystkim się zajmę.
Z pewnością Mike'a rozbawiła ta sytuacja. Jego szef, właściciel kilkunastu

eleganckich hoteli, spędzi noc w taniej norze. Jednak Nick nie przejmował się
tym, wszak nieraz nocował w znacznie gorszych warunkach.

W drodze do motelu myślał o Julii. Bez wahania wyrzuciła go samochodu.

Ma charakterek. Tego się nie spodzie wał. W pierwszym momencie zrobiła na
nim wrażenie naiwnej panienki, która przypadkowo zbłądziła do złej dzielnicy
Zdumiał się, gdy wypytywana przez policjanta, podała swoje nazwisko.

Była łagodna i opanowana, póki nie wyraził się niepochlebnie o jej matce.

Wtedy wyrzuciła go bez mrugnięcia okiem. Prawdopodobnie, w
przeciwieństwie do matki, nie miała pojęcia o pieniądzach Ramplingów.

Albo tylko udawała naiwną gąskę. Nieraz się z tym spot kał. I nieraz się

sparzył.

Wszedł do motelu i poprosił o pokój.
- Proszę bardzo. Czym będzie pan płacił?
- Może być karta? Recepcjonista odetchnął na widok karty American Ex
press.

6

RS

background image

- Jak najbardziej. Ma pan jakiś dokument? - Gdy Nick po dał mu prawo

jazdy, dokładnie je zlustrował. - W dzisiejszych czasach musimy dmuchać na
zimne - rzekł przepraszającym tonem.

- To prawda - potwierdził szczerze Nick.
Julia przez całą noc przewracała się z boku na bok. Martwiła się o mamę.

Gdzie ona się teraz podziewa, czy jest bezpieczna... i szczęśliwa? Kilka dni
temu Lois przysłała liścik w którym powiadamiała córkę, że zmieniła plany.
Nie wróci do domu w Houston, bo poznała wspaniałego mężczyznę. Abe
namówił ją, by wpaść do Dallas. Nie napisała nic więcej.

Mama wraz z Evelyn, swoją najlepszą przyjaciółką, pojechała na wycieczkę

do Nowego Jorku. Julia sama ją do tego namawiała. Lois wciąż nie mogła
otrząsnąć się po śmierci męża, choć już dwa lata była wdową.

Jednak podróż z przyjaciółką to całkiem coś innego niż eskapada z nowo

poznanym mężczyzną. Dlatego Julia tak się o nią niepokoiła. Mama była
prostolinijną, ufną osobą. Mogła sobie żyć spokojnie i dostatnio jak dotąd, bo
dzięki polisie ubezpieczeniowej męża była zabezpieczona finansowo.

Ktoś mógł jednak ją uznać za łakomy kąsek. To była pierwsza myśl, jaka

przyszła Julii do głowy, gdy przeczytała ten liścik. Jeśli mama wygadała się
przed Abe'em... Aż bała się o tym myśleć. A sądząc po tym hotelu „Luna"...

No i co teraz powinna zrobić?
Zadręczała się tymi myślami. Może zadzwonić do Evelyn, upewnić się, czy

mama się do niej nie odezwała? Chociaż to bardzo wątpliwe...

Pukanie do drzwi wyrwało ją z tych rozmyślań.
Kto to może być? Wyskoczyła z łóżka, zarzuciła na siebie szlafrok i na

palcach podeszła do drzwi. Wyjrzała przez wizjer.

Głośno wypuściła powietrze i cofnęła się jak oparzona. - Pani Chance? Jest

pani tam?

Przez całą noc prześladowało ją brzmienie tego głosu. Synek pana Abe'a.

Miał czelność insynuować, że mama „zadała się" z jego ojcem!

Przez chwilę zastanawiała się nad optymalnym wyjściem. Wreszcie sięgnęła

do klamki.

- Owszem, jestem, panie Rampling. - Otworzyła drzwi. Zlustrował ją od stóp

do głów.

- Przepraszam, że panią obudziłem. Sądziłem, że szuka pani swojej matki.
- Nie mam pojęcia, gdzie jej szukać. Ma pan jakiś pomysł?
- Jeszcze nie, ale wkrótce otrzymam więcej danych. Chciał bym zapytać

panią o parę rzeczy, zanim ruszę do akcji.

- Do akcji?

7

RS

background image

Uniósł brwi. Jego niebieskie oczy robiły wrażenie. Wczoraj ich nie

zauważyła; było zbyt ciemno.

- To ja zadaję pytania, pani Chance.
- Myli się pan, panie Rampling. Oboje zadajemy pytanie. Tylko się panu

wydaje, że pan ma w ręku wszystkie karty.

Nic z tego. Odpowiem na pana pytania pod warunkiem, że podzieli się pan

ze mną swoimi informacjami.

- Nie muszę. Doskonale poradzę sobie bez tego, co pani wie.
Julia skrzyżowała ramiona.
- Gdyby tak było, toby pan tu nie przychodził.
- Pani Chance...
- Na Boga, proszę mi mówić po imieniu. Julia.
- Bardzo proszę, Julio. Poradzę sobie bez tych informacji ale znając je,

zadziałam szybciej. W zamian obiecuję zrobię co w mojej mocy, by odnaleźć
pani mamę.

- To jeszcze mało. Nie chcę, by mojej mamie stało się coś złego, by została

skrzywdzona. Albo wymienimy się informacjami, albo nic z tego.

- W porządku. Sam sobie poradzę. - Odwrócił się i zaczął się oddalać.
Pobiegła za nim pędem.
- Nie puszczę pana. Pójdę za panem. Uśmiechnął się z lekką drwiną.
- W tym stroju? To może być całkiem ciekawe.
Dopiero teraz uświadomiła sobie, co ma na sobie. Poczuła, że oblewa się

palącym rumieńcem. Mocniej ściągnęła poły szlafroka.

A to pech! Zanim się ubierze i spakuje, minie z pół godziny. Nie ma co

liczyć, że ten Rampling na nią poczeka.

Lecz on nagle zmienił zdanie. Nie miała pojęcia, co go do tego skłoniło, nie

obchodziło jej to.

- Umówmy się na lunch w „Mansion on Turtle Creek" -zaproponował. -

Może jednak uda się nam dogadać.

- Gdzie to jest?
Rampling wzniósł oczy do nieba.
- To jeden z najsłynniejszych hoteli na świecie. Taksówkarz od razu trafi.

Spotkajmy się tam za godzinę. Jeśli się pani nie pojawi, zaczynam działać na
własną rękę. Jasne?

- Jasne. Na pewno przyjadę. Skinął głową i ruszył korytarzem.
Julia popędziła do pokoju. Ubrała się i pośpiesznie spakowała rzeczy. Nie

zawracała sobie głowy makijażem. Nie musi robić wrażenia na Ramplingu,
ważna jest mama. Musi jak najszybciej się dowiedzieć, co z nią się dzieje.

8

RS

background image

Jest Coś jeszcze, czego chciałaby się dowiedzieć. Jak ma na Imię młody

Rampling.




































9

RS

background image

ROZDZIAŁ DRUGI


Restauracja mieściła się w eleganckiej rezydencji połączonej z

ekskluzywnym hotelem. Kierownik sali nawet nie mrugnął, gdy Julia, ciągnąc
za sobą walizkę, podeszła dc wejścia. Choć chyba był nieco zaskoczony.

- Witamy w naszych progach - powitał ją uprzejmie. Pozwoli pani, że

zabiorę tę... walizkę?

Westchnęła tylko.
- Bardzo panu dziękuję. Musiałam oddać samochód dc wypożyczalni i nie

mam gdzie jej schować.

- Przechowamy ją w bezpiecznym miejscu. Stolik na lunch dla jednej osoby?
- Nie, jestem umówiona z panem Ramplingiem.
W mgnieniu oka jego zachowanie uległo diametralnej zmianie.
- Proszę za mną, pani Chance - rzekł z szacunkiem. - Pan Rampling już

czeka.

Poprowadził ją do drugiej sali. Kiedyś chyba była tu biblioteka.
Posłusznie szła za nim, starając się robić dobrą minę. Nie spodziewała się, że

Rampling przybędzie przed nią. Kierownik sali odsunął krzesło i podał kartę.

- Kelner zaraz do państwa podejdzie.
- Witam - powiedziała do siedzącego na wprost niej Ramplinga.
- Cieszę się, że tu dotarłaś, Julio. Uniosła brwi.
- Przecież chodzi o moją mamę.
- Jest z moim ojcem, nie z jakimś mafioso. - Pewnie poczuł się urażony jej

tonem.

- Nie znam człowieka. - Nic nie wiedziała ani o starym, ani o młodym

Ramplingu.

Chyba czytał w jej myślach, bo rzekł:
- Ojciec i ja działamy w branży hotelarskiej.
- To jeszcze nie znaczy, że nie jesteście powiązani z mafią.
- Oglądasz za dużo telewizji. - Popatrzył na menu. - Już coś wybrałaś?
- Nie, momencik. - Otworzyła kartę i z wrażenia głośno wciągnęła

powietrze. Ceny były dyskretnie umieszczone z boku, ale ich wysokość
zapierała dech.

Ledwie zamknęła kartę, do stolika zbliżył się kelner.
- Poproszę zupę meksykańską.
- Bardzo proszę. Co jeszcze?
- To wszystko, dziękuję.
Kelner, lekko zdziwiony, odwrócił się do Ramplinga.

10

RS

background image

- A dla pana?
- Ta sama zupa i befsztyk z polędwicy wołowej z brokułami. Średnio

wysmażony. - Popatrzył na Julię. - Na pewno nic więcej?

- Na pewno. Och, i jeszcze coś. Poprosimy o oddzielne rachunki.
Kelner już nie ukrywał zaskoczenia. Przeniósł spojrzenie na Ramplinga,

który odparł spokojnie:

- To nie będzie konieczne.
Kelner odszedł szybko, nim Julia zdążyła zaoponować.
- Dlaczego pan to powiedział? - zaatakowała go.
- W trosce o swoją reputację - odparł z uśmiechem.
- Nie obchodzi mnie pana reputacja!
- Ja tu pani nie trzymam - rzekł cicho.
Zacisnęła usta. Nie może sobie po prostu odejść, póki nie wyciągnie z niego

wszystkich informacji.

- No dobrze - mruknęła chłodno. - Zwrócę panu pieniądze, gdy stąd

wyjdziemy.

- Jeszcze mnie stać na zapłacenie za porcję zupy.
- Nie ma takiej potrzeby. Sama za siebie płacę.
- Julio, czym się pani zajmuje? Zawahała się, zagryzła dolną wargę.
- Niech pani nie będzie taka tajemnicza. Ja już powiedziałem, z czego żyję.
- Jestem nauczycielką - rzekła w końcu. Spochmurniał.
- To dlatego zamówiła pani tylko zupę?
- Nie! Ja... nie jestem głodna.
- Chętnie postawię pani lunch, by dowiedzieć się od pa ni jak najwięcej.
- Mnie chodzi o coś innego niż lunch. Panie... nawet nie wiem, jak pan ma

na imię.

- A jakie to ma znaczenie? Zaczerpnęła powietrza.
- Chyba już ustaliliśmy, że wymienimy się informacjami. Przynajmniej ja

tak myślałam.

Przyglądał się jej przenikliwie, jakby próbował ocenić je stanowczość. Po

chwili rzekł:

- Nick.
- Dzięki, Nick. Myślę, że dzieląc się informacjami, zadziałamy sprawniej.
- Ja z pewnością, ale ty możesz to sobie darować.
- Zależy mi na odnalezieniu mamy. Nie mniej niż tobie na odnalezieniu ojca.
- Dlaczego tak się martwisz? Mój ojciec to świetna partia. Nie dziwię się, że

twoja matka go złapała.

Julia odchyliła się do tyłu. Gotowało się w niej.

11

RS

background image

- Moja mama na pewno go nie uwiodła. Nigdy by czegoś takiego nie zrobiła!
- Nie wiesz tego.
Jego rzeczowy ton doprowadzał ją do szału.
- Owszem, wiem!
Nick pochylił się nad stolikiem, jakby zamierzał wyjawić jej tajemnicę.
- Julio, mój ojciec uwielbia kobiety. Twoja matka nie jest pierwszą, której

wydaje się, że bez trudu omota go sobie wokół palca i załapie się na nasz
majątek.

O czym on mówi, jaki majątek? Naraz spłynęło na nią olśnienie. Oto ma

przed sobą Nicka Ramplinga, właściciela sieci Rampling Hotels. Nie tak dawno
czytała coś na jego temat. Zachwalano go jako doskonałą partię. Bogaty, rzutki,
odnoszący sukcesy. Na zdjęciach zwykle towarzyszyły mu piękne dziewczyny.
Jego ojciec kilka lat temu przeszedł na emeryturę, przekazując synowi
zarządzanie rodzinną firmą wartą setki milionów dolarów.

Jednak teraz nie chodziło o Nicka, a o jej mamę.
Wzięła się w garść.
- Moja mama nie potrzebuje waszych pieniędzy!
- Chcesz powiedzieć, że jest bogata?
Nie tak jak oni, skonstatowała w duchu, lecz była w całkiem niezłej sytuacji.
Kelner, który właśnie nadszedł, wybawił ją od odpowiedzi Postawił przed

nimi miseczki z zupą i życzył smacznego.

- Ta zupa jest jedną z tutejszych specjalności - zagadnął Nick.
- Bardzo dobra - uprzejmie odparła Julia. Zachowywała się, jakby byli na

proszonej herbatce.

- Twoi rodzice są rozwiedzeni? - zapytał Nick, gdy przełknął pierwszą łyżkę

zupy.

- Nie. Mój tata zmarł dwa lata temu.
Spięła się wewnętrznie, spodziewając się cierpkiej uwagi. Czekała na nią.
- Bardzo mi przykro.
Zaskoczył ją. Czyli nie jest aż tak gruboskórny.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? Uważasz, że nie jestem zdolny do

współczucia?

- Przepraszam - rzekła pośpiesznie.
- Przynajmniej twoja mama nie postępuje jak zgorzkniała wdowa, zawsze to

jakiś plus.

Wezbrała w niej złość. Powinna się spodziewać, że nic nie przepuści żadnej

okazji.

- Cofam moje przeprosiny!

12

RS

background image

- Po co utrudniasz sprawę?
- A po co mnie obrażasz? Uśmiechnął się.
- No dobrze, w takim razie przejdźmy do rzeczy. Popatrzyła na niego

badawczo, nie bardzo wiedząc, do czego zmierza.

- Czy po śmierci twojego ojca mama nawiązała dużo znajomości? Spotyka

się z mężczyznami?

- Ależ skąd. Właśnie dlatego... - urwała raptownie.
- Co właśnie dlatego? - Wbił w nią wzrok. Julia dumnie uniosła brodę.
- Dlatego namawiałam ją, by wybrała się na tę wycieczkę. Już za długo

opłakuje tatę.

- Wysłałaś ją, by znalazła sobie nowego faceta?
- Co za bzdury! Oczywiście, że nie. Zachęciłam ją, by pojechała do Nowego

Jorku, wyrwała się z domu. Najwyższy czas, by wreszcie się otrząsnęła, zaczęła
cieszyć się życiem.

- Z moim ojcem?
- Nie znam twojego ojca, o czym dobrze wiesz! Chciałam, by pochodziła

sobie z przyjaciółką po sklepach, wybrała się na jakiś spektakl, rozerwała się.

- Z tego wynika, że nie znasz swojej matki tak dobrze, jak ci się wydawało,

prawda?

- Znam moją mamę. Nie znam twojego ojca! - Ani jego syna. To, czego do

tej pory dowiedziała się o nim, wcale się jej nie podobało.

Kelner zabrał talerze po zupie, postawił przed Nickiem jego potrawę.
- Czy może jeszcze coś podać?
- Tak, proszę przynieść dla pani creme brelée, żeby miała coś do jedzenia.
- Nie, ja...
Nick gestem odprawił kelnera.
- Nie opieraj się. Ich creme brelée jest rewelacyjny, przebija nawet tę zupę.
Siedziała sztywno wyprostowana, obiecując sobie w duchu, że nawet nie

tknie deseru, choćby był nie wiadomo jak pyszny.

Kelner wrócił po kilku minutach i postawił przed Julią krem udekorowany

malinowym sosem. Ślinka napłynęła jej do ust.

- Spróbuj - zachęcił Nick. Miał głos przepojony słodyczą, oczy mu się

śmiały. - Skosztuj chociaż odrobinę. Będziesz słodsza.

- Nawet się nie łudź!
- Ale chociaż spróbuj. Przecież go nie odeślę.
Przez dobrą chwilę rozważała za i przeciw, w końcu się poddała.

Skosztowała.

- Mówiłem ci, że nie pożałujesz - z uśmiechem podsumował Nick.

13

RS

background image

Odłożyła łyżeczkę. Krem był przepyszny, to fakt, ale niech ten facet sobie

nie myśli, że tak łatwo ją złamie. Nick spochmurniał.

- Julio, daj spokój. Nie chciałem cię zdenerwować, pomyśl jednak, jak bym

się czuł, gdybym sam zjadł wielkiego befsztyka, a ty nic poza zupą. Postaw się
na moim miejscu.

- No dobrze, zjem ten krem. Ale musimy ustalić, co robimy dalej.
- Robimy?
- Owszem, robimy - potwierdziła stanowczo.
- Wydawało mi się, że mieliśmy się jedynie wymienić informacjami. I na

tym koniec.

- A ja ci powiedziałam, że mam inny pomysł. Nie będę bezczynnie czekać.

Obawiam się, że możesz być niezbyt przyjemny dla mojej mamy, dlatego chcę
być przy waszej rozmowie. - Ostatnie lata były dla mamy bardzo ciężkie.
Gdyby teraz miała stracić kogoś, kogo pokochała... W dodatku może ją czekać
przykre starcie z Nickiem. To by ją załamało.

- Obiecuję, że przywiozę ci matkę pod drzwi. Pasuje?
- Nie. Nie chodzi mi o jej formę fizyczną, lecz o emocje.
- Zatroszczysz się o to, gdy już będzie w domu. Julia odłożyła łyżeczkę.
- Nie zgadzam się.
Odłożył widelec, naśladując jej gest.
- Dziewczyno, zachowujesz się tak, jakbyś to ty miała decydować. A tak nie

jest.

- Ty też nie masz decydującego głosu! Odpowiedziałam na twoje pytania,

teraz pora na ciebie. Przecież tak się umawialiśmy.

Otworzył usta, by zaoponować. Zamknął je.
- No więc? - nalegała.
- Masz rację. Jeszcze nic ci nie powiedziałem, bo sam na razie nic nie wiem.

Czekam na informacje. Powinienem je mieć koło wpół do drugiej. Jestem
umówiony na telefon od mojego detektywa. Da znać, co udało mu się ustalić.

Wlepiła w niego szeroko otwarte oczy.
- Zatrudniłeś detektywa?!
- Pracuje dla mnie. W naszej branży musimy mieć kogoś takiego na stałe.

Poprosiłem, by mi pomógł.

- Twój ojciec wie, że nasyłasz na niego detektywów? Że śledzisz go?
- Myślę, że tak.
- Czyli to twoja wina, że tak się nam wymykają!
- Julio, nie jestem twoim uczniem, którego trzeba skarcić, bo coś nabroił. -

Popatrzył na nią zwężonymi oczami. - Które klasy uczysz?

14

RS

background image

- A co to ma za znaczenie? - Nie powie mu, że uczy drugoklasistów. Od razu

uzna ją za słodką panienkę, którą nie musi się przejmować. Już nieraz spotkała
się z takim podejściem. Teraz będzie twardo bronić swego.

- To ma znaczenie. No więc?
- Uczę drugą klasę - odparła, dumnie unosząc brodę.
- Aha. - Uśmiechnął się. Obrzuciła go gniewnym spojrzeniem.
- Nie wyobrażaj sobie, że skoro uczę małe dzieci, to pójdzie ci ze mną łatwo!
Nie skomentował tej wypowiedzi. Sięgnął po kolejny kęs. Gdy go przełknął,

rzekł:

- Dokończ swój deser. Musimy zbierać się na lotnisko. Złożyła serwetkę,

położyła ją obok nakrycia.

- Jestem gotowa.
- Nie zjesz tego kremu? Została jeszcze połowa deseru.
- Nie. Czekam na twoje najnowsze informacje.
Kelner zaproponował kawę, lecz Nick podziękował i poprosił o rachunek.
Julia otworzyła torebkę. Oszacowała w duchu, ile mógł kosztować jej

posiłek i odliczyła pieniądze, dodawszy jeszcze napiwek. Zwróci je Nickowi w
taksówce. Nie będzie ryzykować sceny w restauracji.

Kelner wrócił z rachunkiem; Nick poprosił o zamówienie taksówki. Położył

należność, dodając sowity napiwek. Wstał i odsunął jej krzesło.

- Czy już jest wpół do drugiej? - zapytała.
- Nie, ale będzie, gdy dojedziemy na lotnisko. Złapiemy samolot do Houston

i będziesz mogła wrócić do domu.

Do domu? Już otworzyła usta, lecz zmitygowała się. Co jak co, ale na pewno

nie poleci do domu. Tylko że teraz nie warto wdawać się w dyskusje.

Poszli do czekającej taksówki, Nick po drodze zabrał ich bagaże.
Gdy tylko ruszyli na lotnisko, Julia wręczyła mu należność za posiłek.
- Co to jest? - zapytał, marszcząc czoło.
- To za mój lunch - wyjaśniła spokojnie.
- Do licha, bierz to z powrotem, bo zaraz wysadzę cię z tej taksówki!
- Czy to znaczy, że nie zamierzasz dotrzymać słowa? - Również podniosła

głos.

Przez kilka minut milczał, gotując się ze złości. Taksówkarz spozierał na

niego w lusterko. Po chwili Nick się opanował.

- Julio, powiedziałem, że zapłacę za twój lunch. Nie musisz mi nic oddawać.
- A ja ci powiedziałam, że płacę za siebie. I nie widzę powodu, by to

zmieniać, zwłaszcza kiedy insynuujesz, że moja mama chce wyrwać wam twój
majątek!

15

RS

background image

- Ja ciebie nie oceniam.
- Sama za siebie płacę i proszę, byś uszanował moją decyzję. - Położyła mu

pieniądze na kolanach, odwróciła się i zaczęła wyglądać przez okno.

- Czy twoja matka jest tak samo uparta jak ty? - zapytał z irytacją.
- Nie, nie jest. Podobno ten upór mam po ojcu. - Nie zdradzi mu, że lansując

tę wersję, mama mijała się z prawdą. Bo to go nie powinno obchodzić!

Nie mieściło mu się w głowie, że dał sobą tak manipulować nauczycielce z

podstawówki. Zamierzał wyciągnąć od niej informacje, a potem poklepać po
główce i odesłać do domu. Zaczynało do niego docierać, że z Julią nie pójdzie
mu tak łatwo. Zmyliła jego czujność tym dziewiczym rumieńcem i niewinnymi
oczętami. I burzą pięknych jasnych loków.

Co go obchodzi, jak ona wygląda?
Ani to, czy rzeczywiście jest taka niewinna. Wydaje się słodka i

niedoświadczona, ale czy nie są to tylko pozory?

Gdy dojechali na miejsce, zapłacił taksówkarzowi. Na szczęście Julia nie

chciała na siłę zwracać mu pieniędzy. Pięknie by się czuł, gdyby zaczęła mu
wciskać jednodolarowe banknoty. Wszedł z nią do hali odlotów. Wyjął z
kieszeni komórkę, którą kupił dziś rano.

- Zadzwonię do detektywa. Mam nadzieję, że już się czegoś dowiedział.
- Możesz przełączyć rozmowę na głośnik?
- Chcesz, żeby wszyscy ją słyszeli?
- To wyjdźmy na zewnątrz. Tam było raczej pusto. Zmierzył ją uważnym

spojrzeniem, ale nic nie powiedział.

Wyszli przed terminal, Julia przysiadła na kamiennej ławeczce, Nick usiadł

obok niej i wybrał numer.

- Cześć, Browning, tu Nick. Przełączam cię na głośnik. - Chciał, by

detektyw wiedział, że słucha go ktoś jeszcze.

- Dlaczego? - zapytał Pat Browning.
- Jestem z córką pani Chance, Julią. Postanowiliśmy połączyć nasze siły,

póki jesteśmy w Dallas.

- Niestety zostaliście w tyle. Oni trzy dni temu opuścili Dallas i polecieli do

Los Angeles. Zatrzymali się w twoim hotelu.

- Nadal tam są? - zapytał Nick, nie kryjąc zaskoczenia.
- Na to wygląda. Nikt nie ośmielił się do nich zajrzeć. Abe z góry

oświadczył, że nie potrzebują żadnej obsługi. Na drzwiach wywiesił plakietkę
„Nie przeszkadzać".

- Rozumiem. Dzięki, Pat. Zaraz lecę do Los Angeles. Jak tylko się tam

znajdę, nie zawaham się im przeszkodzić.

16

RS

background image

- To cześć, szefie. W razie czego czekam na sygnał. Rozłączył się i ruszył w

stronę terminalu.

- Dokąd idziesz? - Głos Julii przywołał go do rzeczywistości.
- Lecę do Los Angeles. Przywiozę ci twoją matkę.
- Dzięki, ale ja też z tobą polecę. - I dodała dla zachowania form: - Jeśli nie

masz nic przeciwko.

- Naprawdę nie musisz...
- Muszę.
Szkoda mu było czasu na dyskusje. Rwał się do działania.
- W porządku, nie ma sprawy. Zaraz zarezerwuję miejsca przez telefon.

Odbierzemy bilety przy okienku.

- Dobrze. - Ruszyła za nim.
Podeszli do lady, by odebrać bilety. I tu pojawił się problem.
Julia podała kartę, by zapłacić za swój bilet. I omal nie zemdlała, gdy

usłyszała sumę.

- Dlaczego tak dużo? - zapytała.
- Taka jest cena za pierwszą klasę.
- W pierwszej klasie? Po co mi pierwsza klasa? Proszę zwyczajny bilet.
- Przykro mi, ale już nie ma miejsc. Najbliższy samolot z wolnymi

miejscami będzie o jedenastej wieczorem. Zrobić pani rezerwację?

Przyglądał się Julii. Dziewczyna biła się z myślami. Już miał zaproponować,

że pokryje koszt jej biletu, gdy sama podjęła decyzję.

- Nie, dziękuję. Wezmę tę pierwszą klasę. - Podała kartę.
- Na pewno nie chcesz, bym zapłacił za bilet? - cicho zapytał Nick.
Pokręciła głową, nie odpowiadając. Nie odezwała się do niego i później.

Otworzyła usta dopiero wtedy, gdy samolot zaczął kołować na pas.

- Jak długo potrwa lot? - zapytała.
- Trzy godziny.
- Może powinniśmy najpierw zadzwonić i upewnić się, czy oni tam jeszcze

są?

- Gdyby się dowiedzieli, że wpadliśmy na ich trop, od razu by się stamtąd

zwinęli.

- Dlaczego oni tak uciekają?
- Jeśli wzięli ślub, obawiają się, że zechcę go unieważnić. Jeśli go nie wzięli,

to zdają sobie sprawę, że będziesz mieć do nich pretensje.

- Dlaczego miałbyś unieważnić ślub? Skoro się kochają...
- Mój ojciec co chwila się zakochuje, a twoja matka zapewne zakochała się

w jego pieniądzach. - W kontaktach z kobietami ojciec był naiwny jak dziecko.

17

RS

background image

Gdy rozpadło się jego drugie małżeństwo, bezustannie szukał miłości. Nick
czuł się w obowiązku go chronić, ale była to beznadziejna sprawa.

- Moja mama naprawdę nie jest taka! - żarliwie zaoponowała Julia.
- To ty tak twierdzisz.
- Skąd w tobie tyle cynizmu?
- Bo nie jestem nauczycielem w podstawówce, złotko. Podejście atrakcyjnej

rudowłosej stewardesy przerwało ich dyskusję.

- Witam państwa. Czy mogę podać coś do picia?
- Poproszę dietetyczną colę - odparła Julia.
- Bardzo proszę. A dla pana?
- Dla mnie butelkę wody.
Stewardesa uśmiechnęła się do niego i zatrzepotała rzęsami. Odwzajemnił

uśmiech i sięgnął po kolorowy magazyn.

Julia obserwowała go ukradkiem. Wydawał się rozluźniony i zrelaksowany.

Pewnie często podróżował samolotem. Skoro mają hotel w Los Angeles, to od
czasu do czasu musi tam latać.

Może nawet już spotkał wcześniej tę stewardesę.
Rudowłosa postawiła wodę na stoliku Nicka i wyczekująco popatrzyła na

Julię. Na szczęście Nick od razu się znalazł i wysunął z boku jej stolik.

- Dziękuję - powiedziała zmieszana. Nieoczekiwanie obudziły się w nim

instynkt opiekuńczy.

Szybko zdusił go w sobie. Nie chciał wchodzić w żadne osobiste układy z tą

kobietą, choć jej determinacja w szukaniu matki i upór w płaceniu za siebie
zrobiły na nim wrażenie.

- Czy dostaniemy coś do jedzenia? - zapytał stewardesę.
- Tak, za godzinę podamy posiłek, ale jeśli państwo sobie życzycie, już teraz

mogę coś przynieść, panie Rampling.

Odwrócił się do Julii.
- Skarbie, chcesz teraz coś przekąsić, czy wolisz poczekać?
- Poczekam.
Nick spojrzał na stewardesę, która już przestała być taka życzliwa i

zainteresowana.

- Poczekamy na posiłek, ale dziękuję za propozycję.
- Bardzo proszę. Jakby co, proszę dać mi znać. Nick skinął głową,

dziewczyna odeszła.

- Dziękuję, że pomogłeś mi z tym stolikiem. Popatrzył na Julię.
- Jeśli wcześniej nie leciałaś pierwszą klasą, nie mogłaś wiedzieć, że stolik

jest z boku.

18

RS

background image

Powoli popijała colę. Gdy skończyła, zaczęła wyglądać przez okno.
Nick uśmiechnął się. Nie pomylił się, sądząc, że Julia chciałaby siedzieć

przy oknie. Przez kilka minut się nie poruszyła Domyślił się, że usnęła.

Pewnie miała za sobą ciężką noc. Odszukał przycisk i maksymalnie pochylił

oparcie jej fotela.

Stewardesa od razu wyrosła przy jego miejscu.
- Czy przynieść poduszkę dla pana żony, panie Rampling?































19

RS

background image






































20

RS

background image

ROZDZIAŁ TRZECI


Pytanie stewardesy wytrąciło go z równowagi.
- To nie jest moja żona - wyszeptał z mocą.
- Bardzo pana przepraszam. Czy mam przynieść poduszkę dla pana...

znajomej?

Jej znaczące spojrzenie zirytowało go.
- Tak, proszę! - prychnął.
Gdy przyniosła poduszkę, ostrożnie podłożył ją Julii pod głowę. Musi się

opamiętać, powstrzymać te nieproszone opiekuńcze uczucia. Julia wcale by
sobie ich nie życzyła. Przy każdej okazji podkreślała swą niezależność, wciąż
chciała sama za siebie płacić. Zdumiewające. Dotąd takiej nie spotkał.
Wszystkie kobiety, z jakimi miewał do czynienia, z góry zakładały, że to on
pokrywa wszelkie koszty i kupuje im kosztowne prezenty. Wręcz tego po nim
oczekiwały.

Julii, oczywiście, nie może traktować w tych kategoriach. Ich znajomość ma

zupełnie inny charakter.

Cichy dźwięk wybił go z tych rozmyślań. Czy ktoś jej kiedyś powiedział, że

chrapie? Raczej mało prawdopodobne. Choćby chciał, nie potrafił wyobrazić
sobie, by miała doświadczenia w relacjach męsko-damskich. Wydawała się
taka świeża, taka... nietknięta. Uważnie jej się przyglądał. Pokręcił głową. Musi
przestać tyle o niej myśleć.

Nie chce mieć z nią nic wspólnego.
Julia poruszyła powiekami, rozejrzała się sennie. Nie do końca wiedziała,

gdzie się znajduje. Nagle spostrzegła siedzącego tuż obok niej masywnego
mężczyznę. No tak, Nick Rampling.

Wyprostowała się gwałtownie. Niepotrzebnie pozwoliła sobie na chwilkę

snu; przez to Nick może wyciągnąć błędne wnioski, uznać ją za słabą. Przy nim
musi się trzymać. I bardzo uważać. To światowiec, człowiek obyty i
doświadczony pod każdym względem.

W przeciwieństwie do niej, z czym oczywiście nigdy się przed nim nie

zdradzi. Jeszcze na studiach miała narzeczonego, lecz zerwała z nim, gdy coraz
usilniej nalegał, by poszła z nim do łóżka. Tak to się skończyło.

Nick poruszył się, Julia usiadła prosto.
- Przepraszam, że tak zasnęłam. Coś mnie ominęło?
- Nie. Pewnie wczoraj się nie wyspałaś. Uciekła wzrokiem w bok.
- To prawda. Martwiłam się o mamę.
- Że nie doceni twojej troski o nią?

21

RS

background image

- Nie. Na pewno ją doceni.
- Coś ci powiem, Julio. Raczej nie będzie zadowolona, że wtrącasz się w jej

sprawy. Wiem to z doświadczenia, z moim ojcem zawsze tak jest.

- Mówisz, jakby co tydzień uciekał z kolejną panienką.
- Może nie co tydzień. - Wzruszył ramionami. - Przyznam jednak, że po raz

pierwszy zdarzyło mu się to z kobietą w takim wieku. Choć jeśli twoja matka
wygląda jak ty, to mu się nie dziwię.

- Pewnie chciałeś mi pochlebić, ale do mnie to wcale nie przemawia. W

małżeństwie chodzi o coś więcej niż atrakcyjny wygląd. Uroda przemija. Liczy
się to, co człowiek ma w środku. .

- Uważasz, że mój ojciec zakochał się w niej ze względu na jej duszę? Jasne.

- Wyglądał, jakby zaraz miał się roześmiać.

- Tak właśnie uważam! Bo moja mama nigdy by nie wyszła za kogoś tylko

dlatego, że prawi jej komplementy. -Uniosła brodę. Nie pozwoli mu zniszczyć
tego, co teraz przeżywa mama. Dlatego poleciała z nim do Kalifornii.

Odwróciła się i wbiła wzrok w okno. Niepokoiły ją uwagi Nicka na temat

ojca. Jednak mama wie, co robi. Musiała zakochać się w Abie i uwierzyć, że to
uczucie zostało odwzajemnione. Inaczej by z nim nie była.

Lois miała pięćdziesiąt dwa lata. Śmiało mogła zaczynać życie od początku,

lecz jej zasady nie dopuszczały przelotnych, nic nieznaczących romansów,
Skoro zdecydowała się na tak odważny krok, musiało to być coś poważnego.

Stewardesa przyniosła wilgotne gorące ręczniczki do odświeżenia rąk. Julia

we wszystkim naśladowała Nicka. Po chwili podano im kubeczki z
podgrzanymi orzeszkami.

Jadła je z apetytem. W trakcie jedzenia obejrzała się za siebie ciekawie.

Drzwi do klasy ekonomicznej były zamknięte.

- Czy tylko my dostaliśmy ręczniczki i orzeszki?
- Mhm. Muszą czymś uzasadnić wyższe ceny w pierwszej klasie - z

uśmiechem odparł Nick. - O co chodzi? - zapytał, widząc jej minę. - Nie
smakują ci?

- Bardzo smakują... Nie masz wyrzutów sumienia, że oni ich nie dostali?
- Julio, przestań. Oni się cieszą, że mogli zapłacić mniej.
Skinęła głową, sięgnęła po kolejnego orzeszka. Jednak coś nadal nie dawało

jej spokoju.

- Czy tamtym pasażerom coś podadzą?
- Jakąś przegryzkę - prychnął zniecierpliwiony. Czemu ciągle się wścieka,

gdy ona go o coś pyta? Skoro tak, to przestanie zadawać pytania. W ogóle nie
musi się do niego odzywać.

22

RS

background image

Podano obiad. Julia w milczeniu jadła pieczonego kurczaka.
Nick długo nic nie mówił, wreszcie spytał:
- Dąsasz się?
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Zerknął na nią ostro.
- Bo przestałaś zasypywać mnie tymi absurdalnymi pytaniami.
- Troska o innych nie jest czymś absurdalnym, przynajmniej według mnie.

Jednak to cię złościło, więc spasowałam. - Włożyła do ust kawałeczek kurczaka
i zapatrzyła się w fotel przed sobą.

- To o to chodzi? Nie pytasz, by mnie nie irytować?
- Czy to jakiś problem? - mruknęła oschle. Przez dobrą chwilę przyglądał się

jej badawczo.

- Nie. To nie problem. Przepraszam, że byłem taki... niecierpliwy. Nie

jestem przyzwyczajony, by ktoś kwestionował mój styl życia.

- Ależ wcale nie chciałam... Widzę, że to ja powinnam ciebie przeprosić. Nie

zamierzałam cię urazić, jednak nasze style życia, jak to określiłeś, pod każdym
względem się różnią.

Nadal unikała jego wzroku. Niemal podskoczyła, gdy poczuła na ramieniu

jego ciepłą dłoń.

- Co... co takiego? Natychmiast cofnął rękę.
- Chciałem cię przeprosić.
- Nie musisz. Mamy wspólny cel, działamy w jednej sprawie. To wszystko.

Postaram się, by ten układ dla nas obojga był jak najmniej przykry.

To stwierdzenie jeszcze bardziej go zirytowało. Nic więcej ich nie łączy?

Czy ona naprawdę tak uważa? To czemu zgodził się, by z nim leciała?
Doskonale by się bez niej obył. Owszem, może i lepiej mieć ją obok siebie,
może dzięki temu łatwiej pójdzie z jej matką. Jednak to nie zmienia faktu, że
sam też świetnie by sobie poradził!

Co za dziewczyna. Martwi się o pasażerów podróżujących klasą turystyczną,

bo sama leci w pierwszej. Jeszcze nigdy z kimś takim się nie zetknął.

Może celowo robi z siebie taką wrażliwą na innych? Chce mu pokazać, że

jej matka również ma szlachetne intencje, że wcale nie chodzi jej o kasę.
Śmiało może to sobie darować. Już on się na tym zna. Nie kupi go tą komedią.

Stewardesa zabrała ich talerze. Talerz Julii był tylko w połowie opróżniony.
- Nie smakowało ci?
- Smakowało, bardzo.
- To czemu pozwoliłaś jej zabrać tacę?
- Nie chciałam sprawiać kłopotu.

23

RS

background image

Nick zamknął oczy, po chwili podniósł powieki i popatrzył na Julię.
- Zapłaciłaś za pierwszą klasę. Mogłaś jej powiedzieć, że oddasz talerz, gdy

skończysz.

Wzruszyła ramionami.
- Za to mam jeszcze miejsce na deser - powiedziała z uśmiechem. - Gdybym

umierała z głodu, na pewno bym go jej nie oddała. Ale nie umieram.

Na deser było pyszne czekoladowe ciastko oblane czekoladowym sosem i

udekorowane malinami. Skosztowała je od razu.

- Możesz zjeść dwa - powiedział Nick. - Nie mam ochoty na deser.
Popatrzyła na niego.
- Dziękuję, ale nie. Ciastko jest naprawdę pyszne. Spróbuj chociaż.
Zagryzł usta. Sięgnął po widelczyk i odciął kawałek ciasta. Ubodła go jej

odmowa. Skosztował słodkiego przysmaku. Rzeczywiście był pyszny. To go
zachęciło do jedzenia.

- Za ile będziemy w Los Angeles? - zapytała.
- Lecimy już trochę ponad dwie godziny, czyli zostało nam jeszcze jakieś

czterdzieści pięć minut. Nie możesz się doczekać spotkania z matką?

- Mhm. A ty nie chcesz zobaczyć taty?
- Niespecjalnie. Będzie zły, gdy mnie ujrzy.
- Bo wie, że mu nie ufasz? Nick sposępniał.
- Niby dlaczego miałbym mu ufać?
- Bo jest twoim ojcem.
- On nie kochał żadnej z tych panienek. Bardzo łatwo daje się przekonać.

Każda z nich bez oporów się wycofuje, oczywiście za odpowiednią kwotę.

- Rozumiem - powiedziała wolno.
- Jak znam życie, niedługo konto twojej mamy się powiększy. Chcesz teraz

ustalić satysfakcjonującą sumę? Mielibyśmy to z głowy.

Zamurowała ją jego bezczelność. Opanowała się jednak i odpowiedziała

uprzejmie:

- Nie, dziękuję.
- Nie? Po prostu? Podniosła się z fotela.
- Przepraszam - powiedziała.
Uniósł się i cofnął, robiąc jej przejście. Domyślał się, że ma zamiar

skorzystać z toalety.

- Są na przodzie - szepnął, pochylając się ku niej. Zaskoczyła go, bo ruszyła

do tyłu.

Popatrzył za nią, usiadł na swoje miejsce. Po kilku minutach skinął na

stewardesę.

24

RS

background image

- Moja znajoma poszła na tył samolotu - zagaił, gdy rudowłosa podeszła. -

Boję się, że się źle poczuła. Mogłaby pani się zorientować?

- Oczywiście, panie Rampling.
Czekał na jej powrót. Może Julia straciła orientację, może zrobiło się jej

słabo?

Stewardesa po chwili była z powrotem.
- Panie Rampling, przekazałam, że pan się niepokoi. Pana znajoma

powiedziała... żeby się pan zdrzemnął. Ona chce rozprostować nogi.

Podziękował stewardesie. Zacisnął pięści. Ta Julia jest niemożliwa.

Doprowadza go do szału. W jednej chwili budzi w nim opiekuńcze instynkty, a
zaraz potem tak wkurza, że najchętniej by się na nią wydarł.

A teraz w ogóle sobie od niego poszła. Jednak przed lądowaniem musi tu

wrócić!

Do końca lotu Julia pozostała na końcu kabiny. Pogadała sobie z obsługą,

dopiero tuż przed lądowaniem wróciła na swoje miejsce. Usiadła bez słowa.

- Gdzie się podziewałaś? - W głosie Nicka zabrzmiała gniewna nuta.
- Poszłam rozprostować nogi - odparła ze spokojem.
- Aż na tak długo? - prychnął.
- Na tak długo, jak mi pasuje. Nie obiecywałam, że będę cię zabawiać.

Mówiłam jedynie, że chodzi mi o moją mamę.

Skrzyżował ramiona na piersi, zapatrzył się przed siebie.
- No dobra.
Pewnie poczuł się dotknięty, jednak jego odczucia to jego sprawa. Odczucia

jej mamy go nie interesują. Podobnie jak odczucia jego ojca.

Na lotnisku szła za nim w milczeniu. Nick niósł ich niewielkie walizki. Jak

dobrze pójdzie, jeszcze dziś, może razem z mamą, wróci do Houston. Dla niej
to czas najwyższy, bo zabrała z sobą niewiele rzeczy i czyste ciuszki już się jej
wykończyły. Wyjeżdżała do Dallas w przeświadczeniu, że zaraz wróci z
powrotem.

Ku jej zaskoczeniu Nick nie wziął taksówki, lecz otworzył przed nią drzwi

limuzyny.

- Czy to nie przesada? - parsknęła. Nick uniósł brew.
- To limuzyna z naszego hotelu. Odbieramy nią ważnych gości.
- Ja raczej do nich nie należę - rzekła niepewnie.
- Ty nie, ale ja tak - Gestem zachęcił ją, by wsiadła. Gdy znaleźli się w

środku, szofer zamknął drzwi i usiadł za kierownicą.

- Czy ta limuzyna zabierała z lotniska twojego ojca? - zapytała Julia.
- Tak, oczywiście.

25

RS

background image

Zastukała w szybę oddzielającą ich od kierowcy, który opuścił szybę.
- Tak, proszę pani?
- Czy jakieś trzy dni temu odbierał pan z lotniska pana Abe'a i moją mamę?
- Owszem, odbierałem pana Abe'a i jego znajomą.
- Czy była podobna do mnie, tylko trochę starsza? I z krótszymi włosami.
- Tak, proszę pani.
- Wyglądali na zadowolonych? - zapytała cicho.
- To nie ma znaczenia! - wszedł jej w słowo Nick.
- Byli w świetnych humorach. Ciągle się śmiali, proszę pani.
- Bardzo dziękuję.
- Czy potem jeszcze korzystali z limuzyny? - zapytał Nick.
- Nie. Ktoś z hotelu powiedział, że to chyba ich miesiąc miodowy, bo ani

razu nie wyszli z apartamentu.

- Więc pewnie jeszcze tam są - z nadzieją rzekła Julia.
- Nie licz na to - mruknął Nick
Spiorunowała go gniewnym spojrzeniem. Limuzyna ruszyła.
Półgodzinna podróż minęła w ciszy. Julia trzymała kciuki. Miała nadzieję,

że zaraz spotka mamę. Szczęśliwą mężatkę. Wiedziała, że Nick wcale by sobie
tego nie życzył, więcej, nawet nie dopuszcza do siebie myśli o tym
małżeństwie.

W hotelu przywitała ich piękna kobieta w eleganckim gołębim kostiumie.
- Witamy, panie Rampling! - zaczęła żarliwie. - Czym mogę służyć?
Julia popatrzyła na nią ze zdumieniem. Kobieta aż się rozpływała. Nic

dziwnego, że ten Nick jest taki rozpuszczony.

- Przyjechałem zobaczyć się z ojcem. Widziała go pani po tym, jak się

zameldował?

- Nie. - Zachichotała dyskretnie. - Prosili, żeby dać im spokój, nie chcieli

żadnej obsługi. - Popatrzyła na Nicka i jej uśmiech nagle zgasł. - Mam go
powiadomić? - zapytała z wahaniem.

- Nie, pojedziemy na górę. - Ruszył do windy.
Na twarzy kobiety odmalował się przestrach, co nie uszło uwagi Julii.
- Bardzo pani dziękujemy - powiedziała miękko i uśmiechnęła się do niej.
Nieznajoma odetchnęła lżej.
- Proszę dać znać, gdyby coś było potrzeba - rzekła pośpiesznie.
- Oczywiście - zapewniła Julia i dołączyła do Nicka.
- Co ty jej powiedziałaś? - zapytał ostro.
- Podziękowałam, choć ty powinieneś to zrobić. Rzucił jej gniewne

spojrzenie, po chwili skinął głową.

26

RS

background image

- Masz rację. Po prostu myślałem o ojcu.
Drzwi windy rozsunęły się bezszelestnie. Wsiedli do środka.
- Nie musimy mieć klucza, by wjechać na poziom penthouseu? -

zaniepokoiła się Julia.

- Mam. - Pokazał jej kartę uruchamiającą windę. Wjechali na dwudzieste

piętro. Julia ledwie hamowała podniecenie. Nie miała pojęcia, co zastaną na
górze.

Stanęli przed szerokimi drzwiami luksusowego apartamentu.
Serce biło jej głośno, gdy Nick zastukał. Nikt nie odpowiedział.
Odczekali dłuższą chwilę i Nick otworzył drzwi. Weszli do środka. Wnętrze

wyglądało, jakby od dawna nikt w nim nie przebywał. Nick zajrzał do trzech
sypialni.

- Widzisz coś? - zapytała, z trudem ukrywając rozczarowanie.
- Nie. Wygląda na to, że nawet tu nie nocowali.
- No to gdzie oni są?
- Nie mam pojęcia. - Głośno wypuścił powietrze. - Zaraz zadzwonię do Pata.

Może on coś wykombinuje. Szkoda, że nie kazałem mu dalej szukać. Mogłem
się domyślić, że ojciec będzie się przede mną ukrywać.

- Macie ciekawe relacje rodzinne.
- Myślisz, że go nie kocham, ale tak nie jest. Kocham go. Ale muszę go

chronić!

Jak dla niej ten układ był zbyt skomplikowany.
- Sądzę...
- Daj już z tym spokój. Na żaden temat nie możemy dojść do porozumienia,

nie mam siły znowu się z tobą spierać! - Przeciągnął palcami po ciemnych
włosach. Z potarganą fryzurą wyglądał bardzo seksownie.

Opadł na kanapę, wybrał numer Browninga.
- Tu Nick. Pat, tutaj ich nie ma. Nie... Wygląda na to, że w ogóle się tu nie

zatrzymali. Masz jakiś pomysł? - Po chwili dodał: - Tak, powinienem
wcześniej o tym pomyśleć. Dobra, polecimy tam jutro rano.

Gdy odłożył słuchawkę, Julia spytała:
- Dokąd mamy lecieć?
- Pat podsunął myśl, że skoro zamierzają wziąć szybki ślub, to pewnie są w

Las Vegas. Domyślili się, że zacznę ich szukać tutaj.

- No tak, jasne... To może lećmy tam dzisiaj?
- Nie. Lepiej się dobrze wyśpijmy i wyruszmy rano.
- Dobrze. W takim razie pójdę poszukać sobie pokoju i spotkamy się rano. -

Podniosła się i ruszyła do wyjścia.

27

RS

background image

- Nie wygłupiaj się!
Odwróciła się i popatrzyła na niego ze zdumieniem.
- Słucham?
- W apartamencie są trzy sypialnie. Ile pokoi ci trzeba? - Ja...
- Wybierzesz sobie ten, który ci pasuje. Ja wezmę jeden z pozostałych.

Zgoda? Zaraz zamówię kolację, a do tego czasu możesz się zdrzemnąć.

- Nie mogę. - Popatrzyła na niego z desperacją. - Muszę iść na zakupy, nie

mam już czystych ciuchów.

- To żaden problem. Na dole mamy sklep, zaraz coś podeślą. Jaki masz

rozmiar? - Sięgnął po słuchawkę.

- Nie dzwoń! Nie stać mnie na stroje z waszego sklepu. Są absurdalnie

drogie.

Zmarszczył brwi.
- Skąd wiesz?
- Bo zdarzyło mi się oglądać hotelowe sklepy.
- No dobrze. W takim razie powiem, by obciążyli mój rachunek.
- Teraz to ty się wygłupiasz. Chcesz, żeby zaczęły się plotki? Nie mam

ochoty, by zaczęto o mnie szeptać. - Złapała torebkę i znowu ruszyła do windy.

- Poczekaj! Pójdę z tobą! Odwróciła się powoli.
- Po co? Tylko się wynudzisz.
- Bo boję się, że nie wrócisz do hotelu, a wolę mieć cię na oku. - Gdy oblała

się rumieńcem, stwierdził triumfalnie: - Widzisz? Dobrze cię rozgryzłem.

- Zamierzałam wrócić do hotelu.
- Tak, ale nie chcesz przenocować tutaj. Po co masz marnować pieniądze na

pokój, skoro tu są wolne?

- To nie jest dobry pomysł bym tu została.
- Nikt się o tym nie dowie. A teraz chodź, poszukamy jakiegoś sklepu.
Nim zdążyła zaoponować, Nick wziął ją za rękę i pociągnął do windy.
Na dole od razu podszedł do recepcji.
- Czy limuzyna jest wolna?
- Oczywiście, panie Rampling - pośpiesznie odparł jeden z pracowników.
- To dobrze. - Popatrzył na obsługę recepcji. - Pani Wilson? Chciałbym o

coś zapytać.

Młoda kobieta podeszła szybko.
- Gdzie tu są dobre sklepy? - zapytał cicho.
- Najlepsze są na Rodeo Drive, to wiadomo. Ale niedaleko stąd jest Neiman

Marcus, w pobliżu jest też Saks Fifth Avenue.

- Wielkie dzięki. - Skinął jej głową i pociągnął Julię do wyjścia.

28

RS

background image

Limuzyna już na nich czekała. Szofer szeroko otworzył drzwi.
Julia wsiadła. Obserwowała Nicka, który podawał kierowcy trasę. Wszedł do

limuzyny z zadowoloną miną.

Gdy szofer zajął swoje miejsce, Julia zastukała w szybę. Szofer natychmiast

ją opuścił.

- Tak, proszę pani?
- Dokąd pan Rampling kazał nas wieźć?
- Na Rodeo Drive, a potem do sklepu Neiman Marcus.
- Widzisz? - podchwycił Nick. - Tam, gdzie poleciła pani Wilson.
- W takim razie szkoda, że jej nie zaprosiłeś, bo ja się tam nie wybieram.
Obaj mężczyźni popatrzyli na nią skonfundowani.
- Przecież chciałaś iść na zakupy! - wykrzyknął Nick.
- Owszem, ale do sklepów, na które mnie stać. - Popatrzyła na kierowcę. -

Czy może pan zawieźć mnie do Target?
























29

RS

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY


- Do Target? - wybuchnął Nick. - Dlaczego akurat tam?
- Bo tam kupię sobie wszystko, czego mi potrzeba, i jeszcze zostanie mi na

posiłek czy inne wydatki. Na Rodeo Drive wydałabym majątek na jedną
bluzeczkę, w której wcale bym lepiej nie wyglądała!

- Julio, mogę... Spiorunowała go wzrokiem.
- Ani słowa więcej, bardzo cię proszę. -Ale...
- Nie! Jeśli wezmę od ciebie cokolwiek, postawię się w jednym rzędzie z

kobietami, którymi gardzisz, podobnie jak gardzisz moją mamą. Nie zrobię
tego.

James odezwał się z przedniego siedzenia:
- Panie Rampling, czy mam...
- Jedź do Target - znużonym głosem rzekł Nick. Julia odetchnęła, oparła się

wygodniej.

- Trzeba było zostać w hotelu i trochę się zdrzemnąć. Ja spałam w

samolocie, a ty nie.

Nick przewrócił oczami.
- Jestem zmęczony tą nieustanną szarpaniną z tobą! - Ta kobieta naprawdę

go męczyła. Bez przerwy piętrzyła trudności. Choć z drugiej strony to go
fascynowało. Potrząsnął głową. Skąd mu się biorą te myśli?

- Czym znowu cię zdenerwowałam?
- Przecież nic nie powiedziałem!
- Ale kręcisz głową.
- Myślałem sobie o... różnych rzeczach. James, daleko do tego sklepu?
- Za kilka minut będziemy na miejscu.
Całe szczęście, bo ledwie z nią wytrzymuje w tym zamkniętym wnętrzu.
- Jesteśmy - oznajmił szofer, wjeżdżając na parking.
- Podwieź nas do wejścia i zaparkuj tak, żebyś nas widział, jak będziemy

wychodzić - przykazał Nick.

Julia odezwała się, nim James zdążył odpowiedzieć:
- Nie ma potrzeby, byśmy szli razem. Poczekaj na mnie w samochodzie. To

nie potrwa długo.

Szofer patrzył w lusterko, czekając na reakcję szefa.
- James, zrób, o co prosiłem - rzekł Nick, ignorując uwagę Julii. Nim to

skomentowała, wyjaśnił: - Nie chcę, żebyś szła sama. Jestem za ciebie
odpowiedzialny.

- Chyba sobie żartujesz. Co mi się stanie, jeśli pójdę sama do sklepu?

30

RS

background image

- Możesz uznać, że jestem wścibski i chcę zobaczyć, co takiego sobie tu

upolujesz. - Znał się na damskich ciuchach, zwłaszcza na cenach. Tych z
luksusowych sklepów. Nieraz brał udział w takich zakupach i oczywiście to on
za nie płacił. Nie powie jej tego.

Julia westchnęła ciężko, skrzyżowała ramiona i zrobiła zbolałą minę. Gdy

podjechali pod wejście, wysiadła razem z Nickiem.

Ledwie weszli do środka, zatrzymał się oniemiały. Nie spodziewał się, że ten

sklep jest taki olbrzymi i ma tyle działów. Ludzi też było sporo.

Julia obejrzała się za siebie, ujęła go za ramię.
- Jak nie chcesz się zgubić, to trzymaj się mnie - zarządziła. Ruszyła do

działu damskiego i szybko wzięła trzy topy.

Po chwili wybrała jeszcze dwie pary dżinsów i podeszła do przymierzami.
- Poczekaj tu - przykazała.
Nie miał innego wyjścia jak czekać. Jeszcze się nie otrząsnął ze zdumienia.

Pierwszy raz był na takich zakupach. Panienki, które wyciągały go na
buszowanie po sklepach, zachowywały się zupełnie inaczej. I oczywiście
wiadomo było, że cała ta zabawa odbędzie się na jego koszt.

Żałował tylko, że pewnie Julia nie pokaże mu się w nowych strojach,

prosząc o radę. Chętnie by sobie na nią popatrzył, jak paraduje przed
przymierzalnią. To mu coś przypomniało. Musi ją namówić, by kupiła sobie
choć jedną spódniczkę.

Po kilku minutach Julia wyszła z przymierzami.
- No i jak? Pasują?
- Tak. - Poszła dalej. Dogonił ją.
- Wiesz, powinnaś kupić sobie jakąś spódniczkę. Może się przydać w Las

Vegas.

Zmierzyła go ostrym spojrzeniem.
- Do czego?
- W niektórych lokalach wymagają odpowiedniego stroju - rzekł chytrze,

mając nadzieję, że Julia nie za bardzo się orientuje w tamtejszych zwyczajach.

Popatrzyła na niego szyderczo.
- Niezłe zagranie - prychnęła.
Ruszyła przed siebie. Dogonił ją przy dziale z bielizną.
I znowu go zaskoczyła, bo doskonale wiedziała, czego jej potrzeba.

Wybranie kilku rzeczy zajęło jej nie więcej jak dwie minuty.

- To już wszystko? - zdumiał się. - Nie chcesz jeszcze na coś popatrzeć? -

Zerknął na zegarek. Minął dopiero kwadrans. Ostatnia sesja zakupowa, w
której uczestniczył, trwała kilka godzin.

31

RS

background image

Wyszli na zewnątrz. Nick uparł się, że poniesie plastikową torbę z zakupami.

Limuzyna podjechała natychmiast. Gdy już do niej wsiedli, Julia uśmiechnęła
się do szofera.

- Muszę przyznać, James, że dzięki tobie zakupy są o wiele przyjemniejsze.
- Dziękuję.
- A ja? Niosłem ci torbę - upomniał się Nick. Nie był przyzwyczajony, by

jego zasługi były mniej doceniane niż zasługi szofera.

- To fakt, strasznie się namęczyłeś.
Zacisnął zęby. Przywykł do innego traktowania. Oczekiwał atencji i

szacunku. W końcu był prezesem wielkiej korporacji, właścicielem kilkunastu
ekskluzywnych hoteli. Zapracował sobie na swoją pozycję. Przeszedł wszystkie
szczeble kariery, poznał branżę od podszewki. Zaczynał w wieku szesnastu lat,
gdy jeszcze się uczył. Nawet ojciec nie kwestionował jego kompetencji i
wiedzy.

Jej to w ogóle nie obchodzi, postrzega go jedynie przez pryzmat związku

jego ojca z jej matką.

Pierwsze małżeństwo Abe'a było bardzo szczęśliwe. Rodzice naprawdę się

kochali. Druga żona okazała się fatalną pomyłką. Chodziło jej wyłącznie o
pieniądze. Jak większości kobiet.

Tak jak matce Julii, niezależnie od tego, co jej córka sobie o niej myśli.
- Zgłodniałaś? - zapytał Nick, gdy znaleźli się w apartamencie.
- Tak. Czy tu gdzieś w pobliżu jest jakieś miejsce, gdzie można coś

przekąsić?

- Owszem, jest. Jakie steki lubisz?
- Myślałam o czymś lżejszym, na przykład jakiś bar z kanapkami.
- Jeśli nie zjemy w hotelu, to szef kuchni złoży dymisję. Julio, nie

komplikujmy im życia...

- Ale...
- Poproszę, by przywieziono jedzenie na górę, będziemy się czuli

swobodniej.

- To nie jest konieczne.
- Na deser zaserwują rewelacyjne ciasto czekoladowe, duma naszego szefa.

„Czekoladowa śmierć" - dodał z radosnym uśmiechem.

Opierała się jeszcze, lecz w końcu udało mu się ją przekonać.
- W takim razie poproś, żeby mój stek był dobrze wysmażony.
- Kucharz nie będzie zadowolony.
- To przypomnij mu, że klient ma zawsze rację.

32

RS

background image

Wziął telefon, by złożyć zamówienie. Julia poszła do swojego pokoju, by się

odświeżyć.

Gdy odłożył słuchawkę, uśmiechnął się do siebie. Od lat z taką

niecierpliwością nie czekał na wspólną kolację. Czyżby czuł się tak z powodu
Julii?

To niedorzeczny pomysł, choć musiał przyznać, że ta kobieta jest zupełnie

inna niż te, z którymi się spotykał. Podobnie jak zupełnie inna była ich
wyprawa na zakupy. I lot samolotem. I lunch w Dallas. A najbardziej
niesamowite było ich spotkanie przed hotelem „Luna".

Uśmiechnął się szerzej. Tak, ta Julia jest zupełnie inna.
Nick już wołał ją na kolację, lecz Julia jeszcze się ociągała. Napominała się

w duchu, by mieć się przy nim na baczności i nieustannie pamiętać, po co tu
przyjechała.

Uśmiechnął się, widząc ją na progu. Potrafił być uroczy, musiała mu to

oddać. Wzięła się w garść i podeszła do stołu. Obrus, srebrna zastawa, świece.
Kelner wystawiał dania stojące na eleganckim wózku. Na koniec zapalił świece
i przyciemnił światło.

Gdy zniknął za drzwiami, Julia popatrzyła na suto zastawiony stół.
- No nie, czy zostało jeszcze coś dla innych gości? - wykrztusiła z

przejęciem.

- Może trochę - rzekł Nick - Uznałem, że najwyższy czas, byś wreszcie

porządnie się najadła.

- Przesadziłeś, Nick. Nie spodziewałam się, że pójdziesz na całość.
- Odpręż się i rozkoszuj jedzeniem. Przynajmniej to ci się należy od mojego

ojca.

- W każdym razie od któregoś z Ramplingów.
- Zaraz! Chcesz powiedzieć, że to moja wina? Usiadła przy stole, upiła łyk

mrożonej herbaty.

- Twój ojciec wiedział, że będziesz robić trudności, że nie pogodzisz się z

jego wolą. Gdyby się tego nie obawiał, byłoby zupełnie inaczej. Przyjechałby z
moją mamą do Houston i bez żadnych nerwów i napięć zaplanowalibyśmy ich
ślub. Nie byłoby tej zabawy w kotka i myszkę.

- Skoro tak uważasz, to czemu tu jesteś?
- Bo chcę chronić mamę.
- Och, no tak, zapomniałem - rzekł oschle.
W milczeniu nałożył jej sałatę. Przez kilka minut jedli w ciszy.
- Wrócisz do Houston, jeśli obiecam, że będę miły dla twojej matki?
- Nie.

33

RS

background image

Nie miał pojęcia, dlaczego zadał to pytanie, zwłaszcza że nie chciał tracić jej

towarzystwa, choć nie powinien mieć takich ciągot. Ojciec nie po to zaciera
ślady, by on dobrze się bawił.

- Nie wierzysz mi? - Kolejne beznadziejne pytanie.
- Wierzę, że robisz to, co według ciebie jest słuszne, lecz uczucia mojej

matki zupełnie cię nie obchodzą.

- Zdaję sobie sprawę, że będzie zawiedziona, ale już ci mówiłem, że jego

ukochane zawsze zostają szczodrze wynagrodzone. Byle tylko zrezygnowały z
zamachu na konto ojca.

- Właśnie o to mi chodzi. Moja mama nawet by nie miała pojęcia, jak się do

niego dobrać. Wierzę, że wyszła za twojego ojca z miłości i poczuje się
strasznie, gdy zaproponujesz jej pieniądze, żeby od niego odeszła. Dlatego chcę
przy niej być.

Nick spojrzał na nią ostro.
- Zakładasz, że oni się pobrali. A to może być tylko przygoda.
- W takim razie po co jedziemy do Las Vegas?
- Żeby ich znaleźć. Ludzie jeżdżą do Vegas z różnych powodów. -

Uśmiechnął się. - Może chcieli pograć sobie w kasynie.

Nie odpowiedziała. W milczeniu jadła sałatę.
- Czemu tak milczysz? Nie powiesz, że twoja mama trzyma się z dala od

hazardu? - prowokował ją. - Z tego co mówisz, jest taka święta...

- Nie jest święta, ale też nie jest taka jak kobiety, z którymi miał do

czynienia twój ojciec.

Nie mógł przyznać jej racji. Obawiał się tylko, że jeśli Lois Chance jest

podobna do Julii, to nie przyjdzie mu łatwo przekonać ojca, by dał sobie z nią
spokój.

Z tych rozmyślań wyrwało go pytanie Julii:
- Zarezerwowałeś bilety do Las Vegas?
- Nie, jeszcze nie. Zaraz zlecę to recepcji.
- Dla mnie poproś o klasę ekonomiczną. - Julio, wolałbym...
- To nie ma nic wspólnego z tobą.
Zamruczał pod nosem, ale połączył się z recepcją i poprosił o

zarezerwowanie biletów. Gdy wspomniał o klasie ekonomicznej dla Julii, w
słuchawce zapadła pełna zdumienia cisza.

- Dla pana ma być pierwsza klasa?
Rozumiał, że recepcjonistka musi się upewnić, jednak poczuł się fatalnie.

Dla towarzyszących mu pań nigdy nie szczędził pieniędzy.

- Tak.

34

RS

background image

Samolot o dziewiątej rano świetnie im pasował. Bilety miały na nich czekać

na lotnisku.

Julia z apetytem zjadła cały stek. Nick przyglądał się temu z aprobatą. Nie

znosił, gdy kobiety ledwie dziobały widelcem w talerzu. Po tym, jak wcześniej
Julia poprzestała na zupie, obawiał się, że też do takich należy.

- Czy w Las Vegas macie swój hotel?
- Nie, ale wymieniamy się apartamentami z innym hotelem, co daje nam

pewne przywileje. - Gdy spochmurniała, spytał szybko: - O co chodzi?

- Domyślam się, że często podróżowałeś tam... w towarzystwie.
Patrzyła na niego z potępieniem. To go zirytowało. Rzeczywiście

wielokrotnie jeździł tam z kobietami, choć w ostatnich latach zdarzało się to
rzadko. Był zbyt zajęty pracą. Oczywiście nie miał zamiaru jej się z tego
zwierzać.

- Podróż w towarzystwie jest bardziej przyjemna.
- Dlatego sądzisz, że dla twojego ojca to tylko przelotna przygoda, nic

więcej.

- Tak.
- Rozumiem. - Wstała. - Przepraszam, ale już się pożegnam. Jutro musimy

wcześnie wstać, więc pójdę się położyć.

- Poczekaj, jeszcze nie spróbowałaś deseru. - Podniósł pokrywę, odsłaniając

apetyczne plastry czekoladowego ciasta.

- Dziękuję, ale nie. - Odeszła od stołu. Nick dogonił ją, przytrzymał ją za

ramię.

- Julio, zaczekaj. Przecież lubisz czekoladę. Proszę, zjedz deser.
- Dzisiaj nie mam ochoty na czekoladę.
- Co ja takiego powiedziałem, że jesteś na mnie zła? Popatrzyła na niego.
- Nie znam twojego ojca. Może rzeczywiście zbajerował moją mamę, a ona

uwierzyła mu, że ma poważne zamiary, podczas gdy on tylko chciał się
zabawić. Jest mi bardzo przykro, gdy o tym myślę... i tym bardziej chcę jak
najszybciej ją odnaleźć. Dobranoc.

Uwolniła rękę z jego uścisku, weszła do swojej sypialni i zamknęła mu

drzwi przed nosem.

- Cholera! - mruknął do siebie. Wreszcie dotarło do niej, że prawda może

być zupełnie inna, niż sądziła. Jednak, choć wcześniej chciał, by tak się stało,
teraz czuł się niepewnie. Martwiło go, że Julia jest tak poruszona
prawdopodobnym zachowaniem ojca. Wciąż miał przed oczami jej twarz.
Patrzyła na niego z jawnym potępieniem.

35

RS

background image

Próbował się z tego otrząsnąć, lecz daremnie. Kobiety, które zwykle

towarzyszyły mu w różnych eskapadach, zawsze miały w tym swój osobisty
interes. Julia jest inna.

Z ciężkim westchnieniem wrócił do stołu. Wychodzi na to, że co by nie

zrobił, zawsze ją zdenerwuje. Doceniał jej troskę o matkę, determinację, z jaką
jej szukała. Być może to oddanie ma związek z jej zajęciem. Pewnie w
stosunku do swoich uczniów też jest taka opiekuńcza, traktuje ich jak własne
dzieci.

To naprowadziło go na inny tor. Dlaczego Julia nie ma swoich dzieci... i

kochającego męża? Ta myśl nie była mu szczególnie miła.

Wolał się nie zastanawiać, dlaczego.
Przysunął do siebie ciasto. Powinien zjeść przynajmniej po połowie z

każdego kawałka, inaczej zrobi przykrość kucharzowi. Wolałby zostawić je
nietknięte, ograniczając się do puszczenia oka i dyskretnej aluzji, że był zajęty
czymś innym. Kelner od razu by to przekazał szefowi kuchni... jednak Julia z
pewnością by sobie nie życzyła takich dwuznaczności.

Nie zmienia to faktu, jak ich znajomość zostanie oceniona. Co do tego nie

miał żadnych złudzeń. Po co brałby sobie dziewczynę? Takie podejście Julia
też potępiała.

Ciasto, jak zwykle rewelacyjne, było dość ciężkie. Zjadł po kawałku z

każdej porcji i zadzwonił po kelnera.

Miał zamiar pooglądać telewizję, lecz rozmyślił się i poszedł do łóżka z

nadzieją, że może jutro będzie lepszy dzień.

Julia obudziła się bardzo wcześniej, Gdy już się spakowała i była gotowa do

drogi, wyszła z sypialni. Nicka nie było. Drzwi jego pokoju były zamknięte.
Pomyślała, że pewnie jeszcze śpi.

Zjechała na dół. Zje śniadanie w hotelowym barku; to dobry sposób na

pokazanie obsłudze, że z Nickiem nic jej nie łączy.

Jej pojawienie się na dole wywołało małe zamieszanie, pewnie dlatego, że

była sama. Oddała walizkę boyowi.

- Możemy w czymś pomóc? - podbiegła do niej jedna z recepcjonistek.
- Nie, dziękuję. Wybieram się na śniadanie do baru.
Dziewczyna popatrzyła na nią dziwnie, lecz uprzejmie zaprowadziła ją do

baru i gestem przywołała kelnerkę. Julię posadzono przy stoliku
zarezerwowanym dla Nicka. Początkowo protestowała, lecz wszystkie inne
były zajęte. Poprosiła więc tylko, by traktowano ją jak każdego innego gościa.

Kelner pojawił się jak spod ziemi. Zamówiła placuszki i szklankę mleka. Nie

miała powodu, by się umartwiać.

36

RS

background image

Była w połowie śniadania, gdy jej uwagę zwróciło dziwne poruszenie w

okolicach recepcji. Po chwili do baru wszedł Nick. Kelnerka przyprowadziła go
do jej stolika.

Nick pochylił się do Julii i pocałował ją. Szarpnęła się gwałtownie,

zdumiona i zszokowana. Nick objął ją i uśmiechnął się szeroko.

- Dzień dobry, Julio. Nie miałem pojęcia, że z ciebie jest taki ranny ptaszek.

Aż nie mogę uwierzyć, że spałem jak zabity i nie słyszałem, jak wstajesz i
bierzesz prysznic.

Już miała na końcu języka, że drzwi jego sypialni były zamknięte, gdy Nick

pochylił się i szepnął:

- Uważaj, żebym nie musiał znowu cię pocałować. Od razu się opamiętała.

Przybliżyła się do niego.

- To ty uważaj, bo zaraz wylądują na tobie resztki mojego śniadania.
- Dzięki, skarbie, zaraz sam sobie coś zamówię. Proszę to samo, co Julia. I

kawę. Kochanie, masz ochotę na kawę?

- Owszem, poproszę. - Uśmiechnęła się do kelnera i zabrała się do jedzenia,

nie zwracając uwagi na Nicka.

- Nie przekonasz ich, że się nie znamy, więc daj sobie spokój i odezwij się

do mnie.

- Niby czemu miałabym z tobą rozmawiać, skoro zrobiłeś, co mogłeś, by

zepsuć mi opinię?

- Julio, daj spokój. Nawet od nauczycielek drugoklasistów nie oczekuje się,

że będą żyły w celibacie.

- A gdybyś dał do mojej klasy swoje dziecko, nie miałbyś nic przeciwko

temu, że jego pani idzie do łóżka z każdym, kto się nawinie? Jak byś się czuł ze
świadomością, że nauczycielka twojego dziecka jest zdzirą?












37

RS

background image

ROZDZIAŁ PIATY


- Przecież to niedorzeczność! - gwałtownie zareagował Nick. - Nikt się o

tym nie dowie.

- Tak ci się tylko wydaje. Plotki szybko się rozchodzą. Macie hotel w

Houston? - zapytała chłodno.

- Owszem, mamy - odparł, marszcząc brwi. Ani przez moment nie przyszło

mu do głowy, że jego gest może pociągnąć za sobą takie konsekwencje. -
Jestem pewien, że nikt nic nie usłyszy.

- Chciałabym mieć twoją pewność, jednak jej nie mam, więc bardzo cię

proszę, by to się nie powtórzyło.

- Z pewnością żaden rodzic nie oczekuje po tobie, że z nikim się nie

całujesz.

- Oczywiście, że nie, ale skoro spaliśmy w jednym apartamencie, a teraz

całujesz mnie przy ludziach, to jaki nasuwa się wniosek?

Nie odpowiadał mu kierunek tej rozmowy. Buziak, którym chciał skarcić

Julię za wymknięcie się chyłkiem z pokoju, był całkiem przyjemny. Dobrze, że
bez trudu ją znalazł, wystarczył telefon na dół.

- Jedz, bo nie mamy zbyt wiele czasu - rzekł, by odwrócić jej uwagę. - Zaraz

musimy jechać na lotnisko.

Przyniesiono jego porcję i kawę dla Julii. Jedli w milczeniu. Ledwie Nick

skończył, zaczęła go popędzać.

- Mógłbym chociaż wypić kilka łyków kawy? Popatrzyła na niego w

milczeniu.

Upił dwa łyki, odstawił kubek.
- No dobrze, jestem gotowy. - Uśmiechnął się do niej, lecz nie odwzajemniła

uśmiechu.

- Poczekaj! - wykrzyknęła nagle. - Nie zapłaciliśmy rachunku.
- Skarbie, tutaj nic nie płacimy. To jest mój hotel, zapomniałaś?
Zaczęła protestować, lecz umilkła. Wyjęła z torebki dziesięciodolarowy

banknot i położyła go na stoliku.

- Powiedziałem ci, że nie musimy tu płacić.
- To jest napiwek. - Wyminęła go.
Nick zaczerpnął powietrza, wzruszył ramionami i podążył za nią. Boy

hotelowy niósł ich walizki, Julia pewnie dała mu znak. Nick podszedł do niego
i poprosił, by odniósł je do limuzyny.

Przytrzymał jej drzwi. James już czekał przy szeroko otwartych drzwiczkach

limuzyny.

38

RS

background image

- Miło pana znów widzieć, panie James - z uśmiechem przywitała go Julia.
Nick skinął głową na powitanie. Starał się zdusić w sobie zazdrość o jej

uśmiech. Dlaczego do niego Julia się tak nie uśmiecha?

Na lotnisko jechali w milczeniu. James oddał torby bagażowemu.
- Przyjemnego lotu - rzekł, gdy już odchodzili.
- Dziękuję, panie James. - Julia znowu błysnęła uśmiechem.
Nick wręczył szoferowi napiwek. Zawsze to robił, lecz tym razem nie był to

automatyczny gest.

- Dziękuję, James - rzekł.
Wykupili swoje bilety. Nick starał się nie mieć wyrzutów sumienia, że Julia

będzie lecieć w klasie turystycznej. Sama tego chciała. Wiedziała, że
wystarczyło słowo, a chętnie by zapłacił za jej bilet. Przeszli do poczekalni i
usiedli.

Spochmurniał, zauważywszy ciekawe spojrzenia, jakimi Julię obrzucali

mężczyźni. Przyjrzał się jej uważnie. Szczupła długowłosa blondynka o dużych
niebieskich oczach. Jest piękną dziewczyną, choć jej uroda nie jest tak
oszałamiająca, że od razu zwala człowieka z nóg. Jest inna niż modelki czy
gwiazdki, z którymi zazwyczaj podróżował.

Podniosła na niego oczy i naraz pojął, co ma takiego w sobie, że przyciąga

męskie spojrzenia. Julia po prostu jest lobą. Nie sprawia wrażenia znudzonej,
znużonej czy nadętej. Jest miła, przyjazna i otwarta na innych. Każdy facet od
razu wiedział, że jego matka byłaby zachwycona, gdyby przyprowadził ją do
domu.

Zapowiedziano odprawę pasażerów do Las Vegas. Wzywano osoby

podróżujące w pierwszej klasie.

Nick nawet nie drgnął. Chciał jeszcze tu posiedzieć i pogapić się na nią.
Choć wewnętrzny głos już ostrzegał, że kręci na siebie srogi bicz.
Julia spojrzała na Nicka pytająco.
- Nie idziesz się odprawić?
Poczuł się, jakby przyłapała go na gorącym uczynku. Przybrał nonszalancką

minę.

- Nie ma pośpiechu.
Zaczęto odprawiać pozostałych pasażerów. Gdy przyszła kolej na Julię,

podniosła się i sięgnęła po walizkę.

- Ja ją wezmę. - Nick przytrzymał jej rękę.
- Przestań. Przecież też masz swój bagaż. Poradzę sobie. - Zabrała mu

walizkę i ruszyła do bramki.

Ruszył za nią.

39

RS

background image

- Do diabła, Julio! Chcę mieć pewność, że weszłaś na przy kład bez żadnych

problemów. Przestań mi uciekać!

- Czy ty nie przesadzasz? Mam dwadzieścia sześć lat i już kilka razy

zdarzyło mi się lecieć samolotem.

Westchnął. Julia miała rację. Jednak wzdragał się na myśl by miał ją samą

pozostawić w poczekalni.

Jego miejsce było w ostatnim rzędzie pierwszej klasy, Julia miała fotel w

dziesiątym, czyli nie dzieliła ich wielka od ległość. Gdy samolot szykował się
do startu, słyszał z oddali jej melodyjny głos przemieszany z męskimi. Pewnie
bawił się całkiem dobrze.

Nie mógł jednak do niej podejść, bo samolot już ruszy na pas.
Fotel obok niego był pusty. Mógł wykorzystać punkty za mile i wziąć jej to

miejsce. To niezły pomysł. Julia nie powinna protestować, bo nie zapłaci
pieniędzmi, a punktami. Cze mu wcześniej na to nie wpadł?

Bo ta dziewczyna tak go irytuje i rozprasza, że przy nie zapomina, jak sam

się nazywa.

Gdy samolot osiągnął wysokość podróżną, stewardesa zaczęła zbierać

zamówienia na drinki i roznosić gorące cynamonowe bułeczki.

Ciekawe, co proponują pasażerom w klasie ekonomicznej? - zastanowił się

Nick. Może podają tylko coś do picia i torebkę precelków? Nigdy wcześniej to
go nie obchodziło. Póki nie poznał Julii.

- Tym samolotem leci moja znajoma - zagadnął stewardesę. - Chciałbym

wykorzystać moje punkty za mile i przenieść ją na to wolne miejsce.

- Przykro mi, ale takie rzeczy muszą być załatwiane wcześniej, przed

odprawą. - Podała mu kawę.

Nick uśmiechnął się czarująco. Drobniutkie zmarszczki w kącikach oczu

zawsze urzekały kobiety. Uważały je za bardzo seksowne.

- Niestety, nie pomyślałem o tym, dopiero teraz. Nie da się zrobić wyjątku?
Brunetka, podając mu bułeczkę, pochyliła się ku niemu i szepnęła

konspiracyjnie:

- Zobaczę, co da się zrobić.
Po kilku minutach była z powrotem.
- Wszystko załatwione, panie Rampling. - Nick podał jej nazwisko Julii. -

No to idę powiedzieć pani Chance, że ma swój szczęśliwy dzień.

Nick oparł się wygodniej, zaczął pić kawę. Był bardzo z siebie zadowolony.

Przez resztę lotu Julia będzie siedzieć obok niego.

Zamiast Julii pojawiła się ciemnowłosa stewardesa.

40

RS

background image

- Bardzo mi przykro, panie Rampling, ale pani Chance nie skorzysta z pana

oferty.

Nick podniósł się bez słowa i ruszył do tyłu. Julia siedziała na środku

dziesiątego rzędu, między dwoma panami. Śmiali się i rozmawiali.

Nick zacisnął szczękę i wbił wzrok w Julię. Nie od razu popatrzyła na niego.
- Cześć, Nick - powiedziała, jakby nie miała pojęcia, co go tu sprowadziło.
- Dlaczego nie chcesz usiąść obok mnie?
- Dziękuję, ale tutaj jest mi całkiem dobrze.
- Kosztowało mnie wiele zachodu, żeby to załatwić - wybuchnął, bo stracił

panowanie nad sobą.

- Nick, przecież ci powiedziałam, że płacę za siebie. Nie prosiłam, byś

załatwił mi miejsce w pierwszej klasie. Ale dziękuję. - Odzywała się grzecznie,
lecz jej hardo uniesiona broda mówiła sama za siebie.

- Jak sobie życzysz - mruknął i odwróciwszy się na pięcie, ruszył z

powrotem. Udawał spokój, lecz w środku aż się gotował.

Zrobił z siebie głupka. W dodatku zbłaźnił się przed kobietą, której jego

pieniądze w ogóle nie obchodzą.

Wiedziała, że go zdenerwowała. Nie chciała tego, ale dla własnego

bezpieczeństwa powinna trzymać się od niego z daleka.

Ta chwila oddechu podczas lotu dobrze jej zrobiła. Wreszcie odpoczęła od

towarzystwa Nicka i jego autokratycznego sposobu bycia.

Chociaż gdy wraz z resztą pasażerów szła do wyjścia z lot niska,

zastanawiała się, czy nie przeciągnęła struny. Co pocznie, jeśli Nick machnął
na nią ręką i odjechał? Przecież nie ma bladego pojęcia, gdzie szukać mamy.

Kamień spadł jej z serca, gdy ujrzała Nicka stojącego pod ścianą. Miał

znudzoną minę.

- Dziękuję, że na mnie zaczekałeś - zagaiła, patrząc na niego z nadzieją.
- Zastanawiam się, czy powinienem. Po tym, jak zachowałaś się w

samolocie.

- Powiedziałam ci, że płacę za siebie. Nie uwierzyłeś w to?
- Do licha, to miejsce było za mile, nie za pieniądze.
- Daj spokój, zapomnijmy o tym. To co teraz robimy? Nick już miał coś

powiedzieć, gdy zadzwoniła jego komórka. Odebrał rozmowę, przez chwilę
słuchał.

- Och, dzięki, Pat! - rzucił.
- Co on ci powiedział? - dopytywała się.
- Ściągnął nam limuzynę.
- To bardzo dobrze.

41

RS

background image

- Nie w tym rzecz. To jest ta sama limuzyna, która zabrała z lotniska ojca i

twoją matkę.

- Jak ją poznamy? - Wyszli na zewnątrz.
- Kierowca będzie mieć tabliczkę z moim nazwiskiem. - Przesunął wzrokiem

po tłumie oczekujących na pasażerów.

Wielu kierowców trzymało tablice z nazwiskami osób, które mieli odebrać.
- Jest tam - cicho powiedziała Julia.
Nick podążył za jej spojrzeniem. Niski, przysadzisty mężczyzna unosił

tabliczkę.

- No to chodźmy. - Ujął Julię za ramię. Cieszył się, że jest tuż obok niego.

Bo czuł się za nią odpowiedzialny, nic więcej.

Choć nawet on nie bardzo w to wierzył.
- Nazywam się Rampling - odezwał się do szofera.
- Witam. Pan Browning powiedział, że życzy pan sobie mnie i moją karetę.
Ciekawe, skąd ojciec wytrzasnął tego gościa? - zdumiał się w duchu Nick.
- Owszem. Chciałbym, by zawiózł nas pan w to samo miejsce, co trzy dni

temu mojego ojca.

Szofer komicznym gestem pacnął się w czoło.
- No jasne! Dlatego pana nazwisko wydało mi się znajome! Jaki ojciec, taki

syn, jak to mówią. Pan też sobie znalazł ślicznotkę, no nie?

- Zawiezie nas pan? - zapytał Nick, ignorując to krzykliwe powitanie.
- Oczywiście! Zapraszam do mojej miłosnej limuzynki! - Ostatnie słowa

wypowiedział tonem zapiewajły z podrzędnej knajpy.

Nick skrzywił się. Denerwowało go to prostackie zachowanie. Podeszli do

samochodu, Julia pierwsza weszła do środka. Gdy Nick do niej dołączył,
zdumiał się, słysząc jej zduszony chichot. Popatrzył na nią pytająco.

Zakryła dłonią usta, oczy się jej śmiały.
- O co chodzi? - zapytał szeptem.
- Ten człowiek jest niemożliwy. Moja mama na pewno była pod wrażeniem.
Nick przygarnął ją do siebie ramieniem. Było to całkiem przyjemne.
Ledwie ruszyli, wnętrze wypełniły ckliwe tony „Viva Las Vegas" Elvisa

Presleya. Nick już chciał poprosić o wyłączenie muzyki, gdy zaczął się nowy
utwór. Tym razem rozległa się sentymentalna piosenka „Love Me Tender".

Ona dusiła w sobie śmiech, natomiast Nick uśmiechnął się z ociąganiem.

Czy ojciec i jej matka też tak dobrze się bawili jak Julia?

Nagle uprzytomnił sobie, że już od wielu lat nie widział, by ojciec się śmiał.

Zaskakująca myśl.

- Sądzisz, że on pamięta, dokąd ich zawiózł? - szeptem spytała Julia.

42

RS

background image

- Mam taką nadzieję. Zresztą zaraz się przekonamy. Znowu cichutko

zachichotała. Nie mógł się powstrzymać, by nie przyciągnąć jej mocniej do
siebie.

Wkrótce limuzyna zatrzymała się. Korpulentny szofer wyskoczył na ulicę i

otworzył drzwi Nicka.

- Jesteśmy na miejscu, gołąbeczki! Oto najnowsza weselna kapliczka,

Chapel Amore!

- To tutaj pan ich przywiózł? - upewnił się Nick.
- Tak, właśnie tutaj! - zagrzmiał tubalnie. - A spłonionej narzeczonej bardzo

się podobało!

Nick skrzywił się z niesmakiem. Miał już dość natrętnych wrzasków tego

prostaka.

Julia uśmiechnęła się do szofera, potem szepnęła do Nicka:
- Przynajmniej nie zaanonsował nas po nazwisku.
- Tak, to duży plus. - Podał szoferowi studolarowy banknot. - Zgodnie z

umową.

Pieniądze zniknęły w jego kieszeni w mgnieniu oka. Limuzyna odjechała

szybko.

- Nie chciałeś, żeby zawiózł nas w kolejne miejsca? - Nie, wolę wziąć

taksówkę bez Elvisa.

- Niezły okaz, co? - zachichotała Julia.
- Mhm.
Weszli do Chapel Amore.
Nie mieściło się jej w głowie, że mama mogła wziąć tutaj ślub. Rodzice

pobrali się w niewielkim kościółku w rodzinnej miejscowości w Teksasie. To
było trzydzieści cztery lata temu.

Tamten ślub był bardzo tradycyjny.
W przeciwieństwie do tego, który odbył się tutaj.
Powitała ich siwowłosa kobieta.
- Witajcie, moi mili. Wybraliście wspaniały dzionek, wymarzony na ślub -

zaszczebiotała. - Proszę, tutaj zostawcie bagaże. Nic się z nimi nie stanie.

Nim zdążyli cokolwiek wyjaśnić, kobieta zniknęła w drugim pomieszczeniu.
- Dokąd ona poszła? - zdumiała się Julia. Nick wzruszył ramionami.
Po chwili starsza pani pojawiła się znowu, niosąc bukiet plastikowych

kwiatów, które wcisnęła Julii, potem zaczęła nakładać jej welon.

- Czy widział pan piękniejszą narzeczoną? - zagruchała.
- Nie - odrzekł Nick - ale nie przyszliśmy tu po to, by wziąć ślub.
Kobieta wbiła w niego wzrok.

43

RS

background image

- W takim razie po co?
- Dowiedzieć się, czy trzy dni temu pobrali się tutaj Abe Rampling i tois

Chance.

Kobieta zmieniła się na twarzy.
- To nie jest punkt informacyjny, szanowny panie. Udzielamy tylko ślubów.
- Ile kosztuje ślub? - nie tracił czasu Nick.
- Siedemdziesiąt pięć dolarów.
- Rozumiem. - Sięgnął do portfela. - Oto sto dolarów. Jeśli otrzymam

informacje, pieniądze są pani. - Pomachał banknotem.

- Skąd mam mieć pewność, że je pan zostawi? Nick podał pieniądze Julii.
- Może jej pani łatwiej uwierzy. Jeśli informacje spełnią jej oczekiwania, sto

dolarów jest pani. To jak, umowa stoi?

- Billy, przynieś rejestr! - zawołała.
Na progu pojawił się uśmiechnięty mężczyzna w czarnej marynarce i białej

koszuli.

- O co chodzi? - Widząc minę żony, spoważniał.
- Ci państwo potrzebują informacji o tej miłej parze, której kilka dni temu

udzieliliśmy ślubu. Pan i pani Rampling.

- Po co? - skrzywił się mężczyzna.
- Płacimy za to sto dolarów - parsknął Nick.
Te słowa podziałały jak dotknięcie magicznej różdżki. Billy szybko otworzył

rejestr i pokazał im zapis. Abe Rampling, lat 56, i Lois Chance, lat 52, pobrali
się cztery dni temu.

- Cztery dni temu? Czyli że zaraz po przyjeździe do Los Angeles wsiedli na

kolejny samolot i przylecieli tutaj... - zdumiała się Julia.

- Na to wygląda - mruknął Nick. - A więc wyprzedzają nas nie o trzy, a o

cztery dni.

- O to państwu chodziło? - zapytała kobieta.
- Tak. - Julia wręczyła jej banknot. - Dziękuję.
- Mogłaby pani zamówić dla nas taksówkę? - zapytał Nick.
- To nie jest postój - odparła hardo. Pieniądze już dawno schowała.
- Jak pani może? - Julia popatrzyła na nią z oburzeniem. - Dostała pani od

nas taką dużą sumę i nawet nie chce pani Wyświadczyć nam drobnej
grzeczności?

- No dobrze, zadzwonię po taksówkę. Ale trzeba będzie Chwilę na nią

poczekać. Zostaniecie państwo w poczekalni? Bo to kosztuje!

- Nie - odparła Julia, nie dopuszczając Nicka do głosi Nie miała najmniejszej

ochoty dawać im już choćby centa.

44

RS

background image

- Jak tylko pani zadzwoni, wyjdziemy na zewnątrz.
Po chwili znaleźli się na ulicy.
- Nie żałujesz, że nie zostaliśmy w środku? - zapytał Nick.
- Żar wprost leje się z nieba.
- Nie, nie żałuję. To wstrętna baba. Wolę stać na słońcu niż zapychać jej

kasę!

- To dobrze. - Uścisnął ją lekko.
- Wiesz, Nick, aż mi się robi niedobrze na myśl, że tacy ludzie udzielili

ślubu mojej mamie.

- Mnie też trudno się z tym pogodzić.
- Wiem, ale z innego powodu. Wolałbyś, żeby oni w ogóle się nie pobrali.
- To prawda...
- Co teraz robimy?
- Będziemy ich szukać.
- Ta, ale co zrobimy teraz.
- Wyjedźmy stąd, chyba że miałabyś ochotę trochę pograć.
- Skądże! - Spojrzała na niego z niesmakiem. - Ale jeśli oni nadal tu są?
- Wątpię. Za bardzo starają się nam wymknąć. Zresztą, chyba wiem, dokąd

mogli się udać. Jedźmy na lotnisko, ale tym razem bez serenad Elvisa.

- Myślisz, że gdzie pojechali?
- Albo do San Francisco, albo na Hawaje.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Ojciec na pewno zaplanował wspaniałą podróż poślubną, a dla niego San

Francisco i Hawaje to są dwa najwspanialsze miejsca pod słońcem.

Julia rozejrzała się wokół siebie.
- Być może. W każdym razie moja mama raczej by nie wybrała Las Vegas

na miesiąc miodowy.

- Ty też nie - zaśmiał się Nick. Zawtórowała mu.
- I tu się nie mylisz.
Po kilku minutach nadjechała taksówka.
Kierowca zapakował bagaże. Gdy już siedzieli w środku, Nick poprosił o

kurs na lotnisko. Mężczyzna tylko się uśmiechnął i ruszył.

A Elvis zaczął zawodzić „Viva Las Vegas"!





45

RS

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY


- To co robimy dalej? - zapytała Julia, gdy już siedziała w samolocie, tym

razem w klasie ekonomicznej, bo w pierwszej już nie było miejsc.

- Jak tylko przylecimy do Los Angeles, zadzwonię do Pata. Niech

skontaktuje się z liniami lotniczymi, może natrafi na-ślad naszych
uciekinierów.

- Jak myślisz, ile czasu to zajmie?
- Jak go znam, upora się z tym szybko.
- Mogłeś zadzwonić do niego przed odlotem - rzuciła z lekką kpiną - tylko

pewnie już miałeś dość przebojów z Vegas, dlatego tak się śpieszyliśmy.

Nick uśmiechnął się.
- Żebyś wiedziała! Ta muzyka wwiercała mi się po pro stu w mózg.
- Jak oni wymknęli się z hotelu, że nikt ich nie widział?
- Ja wiem? Mogli zjechać windą towarową i wyjść bocznym wejściem.

Ojciec zna hotel jak własną kieszeń. Potem złapali taksówkę i szukaj wiatru w
polu. Sporo zyskali na czasie, bo zastrzegli w recepcji, by im nie
przeszkadzano, na wet wywiesili tabliczkę, więc nikt tam nie zaglądał.

- Chytrze to sobie obmyślili.
- Mhm. Zaraz powiesz, że to moja wina.
- Oczywiście! Mojej mamie nigdy by nie przyszło do głowy, żeby coś

ukrywać.

- Jesteś taka pewna? Nigdy? Julia zamyśliła się.
- Cóż, z pewnością nie wszystko mi mówi, to normalne. Jednak nie zataiłaby

przede mną, że wyszła za mąż. Na pewno by tego nie zrobiła.

- Mój ojciec też nie zamierza ukrywać przede mną faktu, te się ożenił. Chce

tylko wystarczająco długo odczekać by Już nie dało się tego unieważnić.

- Taki masz plan? - zapytała wolno, patrząc na niego przenikliwie. - A jeśli

oni się kochają? To wtedy co? Nie możesz pogodzić się z faktem, że twój
ojciec ma kogoś, z kim chciałby dzielić życie?

Nie odpowiedział od razu, szukał właściwych słów. Julia widzi w nim

bezdusznego potwora, który chce zburzyć szczęście ojca.

- Julio, wiem, że to zabrzmi brutalnie, lecz mój ojciec fatalnie wychodzi na

układach z kobietami.

- A ty od razu zakładasz, że z moją mamą będzie tak samo.
- Do tej pory zawsze tak było. - Przykro mu było patrzeć na zawód malujący

się na twarzy Julii. - Nie wyobrażasz sobie, jak zwykle to wyglądało. Ojciec
czuje się samotny, lecz zawsze trafiają mu się sprytne dwudziestopięciolatki,

46

RS

background image

które szukają bogatego sponsora. Spłacam je, by oszczędzić mu upokorzenia. -
Starał się nie poddawać narastającym w nim emocjom. Jeśli matka Julii jest
taka jak córka, to czeka go trudne zadanie. Na razie nie będzie się tym
zatruwać.

- Mówimy o mojej mamie! - powiedziała ostro. - Nie pozwolę, byś

porównywał ją z tamtymi... spryciulami. Ona nie jest taka!

- Julio, ciszej. Jeśli twoja matka naprawdę go kocha... jego a nie jego kasę...

to może dam im spokój. Niech tylko pod pisze umowę przedślubną.

- Umowę przedślubną? Przecież oni już są po ślubie.
- Jak zwał, tak zwał. Wiesz, o co chodzi. Jeśli zrezygnuje z roszczeń

finansowych, to się wycofam. Niech twoja mama go sobie bierze.

Julia popatrzyła na niego ze współczuciem.
- Nick, ty naprawdę nie wierzysz w miłość. - A ty?
- Ja wierzę. Moi rodzice przeżyli z sobą trzydzieści dwa lata. Połączyli się na

dobre i na złe i do końca się kochali. Dwa lata temu mój tata zmarł. Mama
strasznie to przeżyła.

- Twoi rodzice byli wyjątkiem od reguły, nie normą. Julia wlepiła w niego

wzrok.

- Nigdy nikogo nie kochałeś?
- Pewnie w to nie uwierzysz, ale kocham mojego ojca. - Musi tylko bardzo

się starać, by bronić Abe'a przed nim samym.

- Pytałam o coś innego. Czy nigdy nie byłeś zakochany? - Patrzyła na niego

wyczekująco.

- Nieraz tak mi się wydawało, lecz czas pokazał, że to nie była miłość, tylko

fizyczna fascynacja.

- Bardzo mi ciebie żal, Nick...
- Nie musisz się nade mną użalać! Odpowiada mi życie jakie wiodę. Ale

skoro dla ciebie miłość jest tak ważna, to czemu jeszcze nie wyszłaś za mąż? -
Był bardzo ciekaw jej odpowiedzi, a odkąd ujrzał ją w welonie i ze ślubnym
bukietem w ręku, wciąż czuł dziwny niepokój.

- Człowiek nie zakochuje się na życzenie. - Wzruszyła ramionami. - Mam

nadzieję, że któregoś dnia i mnie to spotka. Po prostu do tej pory jeszcze mi się
to nie zdarzyło.

W jej oczach malowała się tęsknota, słyszał ją w jej głosie. Uczucie, jakie go

przepełniło, przeraziło go. Nie należał do kochliwych facetów. Chyba był w
tym podobny do ojca. Wprawdzie Abe twierdził, że kochał matkę Nicka, lecz
ich związek trwał bardzo krótko. Mama zmarła niedługo po wydaniu syna na
świat. Po kilku latach Abe ożenił się powtórnie.

47

RS

background image

To małżeństwo było katastrofą. Po trzech latach druga żona odeszła,

zabierając pokaźną cześć majątku. Potem w jego życiu były inne kobiety;
pojawiały się i znikały. Żadnej z nich Abe nie poślubił. Dopiero matce Julii
udało się zaciągnąć go do ołtarza.

- A jeśli się nie zdarzy? Będziesz przez całe życie czekać na „miłość"? -

zapytał, nie kryjąc drwiny.

Julia odwróciła się od niego.
- Przestań.
Korciło go, by ją pocieszyć, zapewnić, że jej marzenia na pewno się spełnią,

lecz zdusił w sobie pokusę. Bo przecież sam w to nie wierzy... chyba?

To go najbardziej niepokoiło. Że przy niej zaczynał myśleć inaczej - chciał

wierzyć w miłość, w szczęśliwe związki, takie rzeczy. I to go przerażało.

Wyprostował się. To nie dla niego. Jest twardym facetem, biznesmenem. Ma

w życiu inne cele.

Sięgnął po magazyn pokładowy i zaczął go kartkować, udając

zainteresowanie lekturą, jakby nie poruszało go, że siedząca obok kobieta czuje
się głęboko dotknięta jego słowami.

Nie miała pojęcia, co mu się stało. Jeszcze przed chwilą byli w doskonałej

komitywie, a nagle wszystko się zmieniło. Nick kategorycznie odrzucił
możliwość, że ich rodziców na prawdę łączy uczucie.

Miała nadzieję, że bardzo się mylił. Mama na pewno nie wyszła za mąż dla

pieniędzy. Skoro zgodziła się na ślub, pod jęła decyzję na całe życie.

Czy Abe jest taki jak jego syn? Dlaczego ożenił się z Lois? Zamknęła oczy,

modląc się w duchu o szczęście dla mamy..

Nick nadal czytał gazetę. Nie mogła uwierzyć, że jest taki zdystansowany, że

nie przejmuje się ojcem.

- Co zrobimy po wylądowaniu? - zapytała po jakimś czasie.
- Wrócimy do hotelu i poczekamy na informacje. - Nawet nie oderwał oczu

od pisma.

- Będę musiała wynająć pokój. Nie wyglądałoby dobrze gdybyśmy znów

nocowali razem.

Wciąż wpatrywał się w gazetę.
- Jak chcesz. Jeśli masz nieograniczone fundusze, to nie ma sprawy, ale

może lepiej trochę zaoszczędzić, bo nie wiadomo, dokąd oni się udali.
Oczywiście możesz zrezygnować z poszukiwań i zostawić to mnie.

- Nie! Naprawdę myślisz, że polecieli do San Francisco lub na Hawaje?
- Znając mojego ojca, to bardzo prawdopodobne, choć mógł wybrać również

Hongkong.

48

RS

background image

- Chiny?! - Miała pewne oszczędności na koncie, lecz przez ostatnie dni

zostały znacznie uszczuplone. - No dobrze... Jeśli nie masz nic przeciwko temu,
zostanę w twoim apartamencie.

- Bardzo proszę.
- Tylko obiecaj, że darujesz sobie buziaki przy ludziach. Nie chcę, by zaczęli

coś myśleć.

- Jasne, żaden problem.
Tak łatwo na to przystał, że zrobiło się jej trochę przykro. Bo to dowód, że

ona nic dla niego nie znaczy. Czy z nią jest tak samo? Musi udawać, że tak, i
bardzo uważać, bo ten irytujący mężczyzna bez trudu może złamać jej serce.

Gdy wylądowali, pierwsza ruszyła do wyjścia, nie czekając na Nicka. Sama

nie wiedziała, dlaczego tak zrobiła, bo przecież była zdana na niego.
Zatrzymała się więc, by na niego poczekać.

Był tuż za nią.
- Myślisz, że James po nas przyjechał?
- Nie dzwoniłem po niego. Weźmiemy taksówkę. - Ujął ją pod ramię, jakby

się bał, że mu gdzieś ucieknie.

Zdumieli się, gdy przy chodniku ujrzeli czekającą limuzynę.
- James, kto panu powiedział, że już wracamy? - zapytał Nick
- Nie wiedziałem o tym, proszę pana. Przyjechałem odebrać gości. Mieli

przylecieć z Seattle, to ich podróż poślubna. Oczywiście miejsca wystarczy dla
wszystkich.

- Hm - zastanowił się Nick. - Poczekajmy na nich. Mam nadzieję, że nie

będą mieli nic przeciwko naszemu towarzystwu.

- Oczywiście, proszę pana - przystał szofer. - Jak udała się wycieczka do Las

Vegas?

- Na razie trudno powiedzieć, ale dziękuję. - Nick odwrócił się do Julii. -

Poczekamy czy weźmiemy taksówkę?

- Mogę poczekać, ale tak jak mówisz, musimy się upewnić, czy nie

będziemy przeszkadzać tym gościom.

- Halo? Czy to limuzyna z hotelu Rampling? - zapytał, podchodząc bliżej,

młody mężczyzna.

James wziął od niego dwie duże walizki.
- Tak, proszę pana. Przedstawiam panu właściciela hotelu. - Wskazał na

Nicka. - Nie przeszkodzi państwu, jeśli pan Rampling i jego znajoma zabiorą
się z nami?

- Oczywiście, że nie. Skarbie, prawda? Nieśmiała młoda kobieta podeszła

bliżej.

49

RS

background image

- Oczywiście, zapraszamy. Jeszcze nigdy nie jechałam limuzyną, ale

podobno jest w niej dużo miejsca.

Nick uśmiechnął się do niej.
- Na pewno wystarczy. Śmiało zmieści się nawet osiem osób.
- To jest więcej chętnych? - Rozejrzała się wokół.
- Nie, tylko żartowałem. Miło mi będzie gościć państwa w naszym hotelu.

Mam nadzieję, że pobyt będzie udany.

- Też na to liczymy - rzekł mężczyzna. - To nasza podróż poślubna.
- Gratuluję. Mamy specjalne programy dla młodych par. Myślę, że

przypadną państwu do gustu.

- Miło słyszeć. Skąd państwo przylecieli?
- Z Las Vegas - odparł Nick.
- No nie - uśmiechnął się młody żonkoś. - Chyba nie powie mi pan, że

odwiedziliście jedną z tych wariackich kapliczek?

- Jednak tak - przyznał Nick.
Julia była zbyt pochłonięta własnymi myślami, by uważnie przysłuchiwać

się ich rozmowie, lecz ostatni fragment obudził jej czujność. Nie zdążyła
jednak nic powiedzieć, bo limuzyna już zatrzymała się pod hotelem.

Nick pożegnał gości, jeszcze raz dziękując za wspólną jazdę. Wziął bagaże,

razem z Julią ruszył do środka i podszedł do recepcji.

- Państwo, którzy zaraz się tutaj pojawią, są w podróży poślubnej. Proszę

zaproponować im pakiet dla nowożeńców, na mój rachunek.

- Oczywiście, panie Rampling. Nick poprowadził Julię do windy.
- Miło, że znów jesteśmy w moim hotelu? - spytał żartobliwie.
- Ty na pewno wyglądasz na bardziej zadowolonego - odparła, ciesząc się,

że wreszcie przestał się boczyć.

- Dobiło nas to Las Vegas.
- Skoro o tym mowa... co im powiedziałeś w drodze do hotelu?
- Nie słuchałaś? - Nie.
- Zapytał, czy odwiedziliśmy którąś z tych zwariowanych kapliczek - rzekł

Nick, wychodząc z windy.

- Powiedziałeś mu, że tak?
- Oczywiście. Przecież tak było.
- To prawda, ale wyjaśniłeś mu, po co tam poszliśmy?
- Julio, to nie jest jego sprawa. Szła za nim do drzwi apartamentu.
- Nick, czy zdajesz sobie sprawę, jak to odebrał? Na pewno pomyślał, że

wzięliśmy ślub!

- Daj spokój. Nie miał do tego żadnych podstaw.

50

RS

background image

- Serdecznie państwa witamy! Mam nadzieję, że pobyt w naszym hotelu

będzie bardzo przyjemny - z uśmiechem rzekł recepcjonista.

- Dziękuję, też na to liczymy - odparł pan Nelson.
- Pan Rampling, właściciel hotelu, proponuje państwu pakiet dla

nowożeńców. Oczywiście na jego koszt, w ramach podziękowania za
przywiezienie go z lotniska.

- Naprawdę? Wspaniale. Jak to miło, że pomyślał o nas ktoś, kto sam jest tuż

po ślubie.

- Słucham? Chyba pan...
- To nie jest pomyłka. Pytałem go. Powiedział, że był w Las Vegas, by

odwiedzić jedną z tych kapliczek, w których udzielają szybkich ślubów. On i
jego żona wyglądali na bardzo szczęśliwych.

- Aha. Życzę państwu miłego pobytu. W każdej chwili proszę się do nas

zwracać, zrobimy wszystko, by uprzyjemnić państwu czas.

Recepcjonista odczekał, aż młodożeńcy weszli do windy po czym

natychmiast zdał relację swemu szefowi.

- Naprawdę wziął ślub? W takim razie musimy to odpowiednio uczcić!

Biegnij do szefa kuchni, niech zaraz szykuje tort weselny. Pani Wilson, proszę
natychmiast zamówić ślubny bukiet do apartamentu pana Ramplinga. Karl, leć
do dobrego sklepu po piękny prezent ślubny od załogi.

- Może udekorujemy mu apartament? - zaproponował ktoś. Szef zastanawiał

się przez chwilę.

- Nie, chyba raczej nie. Pan Rampling nie lubi rzeczy ni pokaz. - Umilkł na

moment. - Wydaje mi się, że najlepsza będzie skromna uroczystość z udziałem
wszystkich pracowników. Aha, trzeba też pamiętać o kilku butelkach
najlepszego szampana.

Wszyscy hurmem zabrali się do przygotowań.
- Pójdę do baru na dole po kanapkę - rzekła Julia, gdy już rozgościła się w

tej samej sypialni co poprzednio.

Nick nalewał sobie szklaneczkę wody z podręcznego barku.
- Pójdę z tobą.
- Rozmawiałeś już z Patem?
- Tak. Dzwoniłem, gdy poszłaś do siebie. Postara się dowiedzieć

wszystkiego jak najszybciej. Może oddzwoni wieczorem, a może jutro rano.

- Może jednak wieczorem?
- Nie licz na to za bardzo - hamował jej zapał. - Choć Pat zna się na robocie,

jest mnóstwo lotów do sprawdzenia, to musi potrwać.

- Wiem.

51

RS

background image

- Rozchmurz się, Julio. To czekanie nie jest aż takim poświęceniem. - Był

trochę zniecierpliwiony jej podejściem. Pięciogwiazdkowy hotel, doskonała
obsługa... Mogłaby wykrzesać z siebie trochę zadowolenia, jeśli już nie
entuzjamu.

- Jasne, że nie.
Odstawił szklankę, ruszył za Julią do wyjścia.
- Możemy zamówić lunch do pokoju.
- Wiem, ale po co dodawać ludziom pracy? I tak mają wystarczająco dużo

zajęć, a nam nic się nie stanie, jak zjedziemy na dół.

Nick tylko przewrócił oczami.
Minęli recepcję i poszli do baru. Jeden z recepcjonistów rzucił się w ich

stronę.

- Panie Rampling, możemy w czymś pomóc?
- Nie, dziękuję, Sid. Chcemy tylko przekąsić coś drobnego.
- Może życzy pan sobie, by podać lunch w pana apartamencie?
- Julia chce zjeść na dole, a ja staram się spełniać jej zachcianki. Zamówimy

kolację do pokoju. Dobrze?

- Jak najbardziej. Musimy się starać, by nasze panie były zadowolone,

prawda? - Sid zaśmiał się cicho i puścił oko.

- Prawda - z uśmiechem odparł Nick, choć w duchu zastana wiał się, co też

się stało jednemu z najlepszych pracowników.

- Coś nie tak? - zapytała Julia.
- Nie, nic.
Kelnerka aż zaniemówiła na ich widok. Zaprowadziła ich do stolika

Ramplinga.

- Chyba zrobiliśmy więcej zamieszania, niż gdybyśmy zamówili lunch do

pokoju - mruknął Nick, zajmując miejsce. - To ty tak zwracasz ich uwagę. Przy
mnie nigdy się tak nie zachowują.

Nie odpowiedziała. Przeglądała kartę, bo wiedziała, że kelner zaraz się

pojawi, a nie chciała przeciągać posiłku.

Po chwili kelner postawił przed nimi szklaneczki z wodą i czekał na

zamówienie.

- Ja poproszę mrożoną herbatę - powiedziała Julia.
- Dla mnie mocna kawa. Potrzeba mi dużo kofeiny. Kelner uśmiechnął się ze

zrozumieniem.

- Oczywiście, panie Rampling.
- Zabrzmiało to tak, jakbyś przeze mnie nie zmrużył oka przez kilka nocy. -

Wyraźnie spochmurniała.

52

RS

background image

- A to dla ciebie niespodzianka? - zapytał z uśmiechem. Oczy wiście nie

miała pojęcia, jak myśli o niej utrudniały mu sen.

- To przez naszych rodziców nie możemy zmrużyć oka.
- No właśnie, to miałem na myśli. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej.


































53

RS

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY


Gdy kelner przyniósł napoje, zamówili jedzenie.
- Wybrałaś mój ulubiony zestaw, wiesz? - skomentował Nick, podsuwając

się, by rozsiąść się wygodniej.

Julia nieznacznie odsunęła się w drugą stronę.
- Kanapka z razowego chleba z indykiem? Nie wiedziałam.
- Spuściła głowę, umilkła.
Spostrzegł jej marny nastrój, spróbował więc podtrzymać ją na duchu.
- Nie martw się, Julio. Pat zadzwoni, gdy tylko się czegoś dowie. Naprawdę

można na nim polegać.

Julia westchnęła.
- Przepraszam, że jestem taka markotna. Martwię się o mamę. W dodatku

wiem, jakie masz względem nich plany, co wcale mi nie pomaga.

- Chętnie bym ci obiecał, że wszystko się świetnie ułoży i będą sobie żyli

długo i szczęśliwie, ale nie mogę tego zrobić, przynajmniej póki nie poznam
twojej mamy.

- A jak już ją poznasz, to dasz im swoje błogosławieństwo? - zapytała z

przejęciem.

Nick pochylił się ku niej.
- To jest możliwe, choć na razie więcej przemawia na jej niekorzyść. Jeśli

odmówi podpisania intercyzy, ojcu otworzą się oczy. I to będzie koniec ich
związku.

Łzy napłynęły jej do oczu. Odsunęła się jeszcze dalej. Do myślał się, że

najchętniej by go tu zostawiła, a sama sobie poszła. Na szczęście pojawił się
kelner z zamówionymi po trawami.

- Cieszę się, że nie odeszłaś - rzekł Nick, gdy Jim już się oddalił. - Mógłby

pomyśleć, że zrobił coś nie tak.

- Akurat - rzuciła ze złością. - Po prostu się cieszysz, że nie pomyślał, że to

ty zrobiłeś coś złego!

- Skarbie, na pewno by tak nie pomyślał. W końcu to ja jestem tu szefem.
- Ależ ty jesteś rozpuszczony!
Może było w tym jakieś ziarenko prawdy. Nie może, a na pewno. Nigdy się

nad tym nie zastanawiał, póki nie poznał Julii. W przeciwieństwie do innych
kobiet, jakie przewinęły się przez jego życie, ona go nie oszczędzała. Waliła
prosto z mostu. Nie miała oporów.

Tym bardziej powinien być z nią szczery.

54

RS

background image

- Hm... pewnie tak, ale nie chciałem cię zdenerwować Mógłbym skłamać, że

owszem, jest duża szansa, że ich po błogosławię, lecz prawda jest inna. A ty
chyba chcesz usłyszeć prawdę.

Przez chwilę w milczeniu przetrawiała jego słowa.
- Masz rację. Na przyszłość postaram się być bardziej wy ważona.
Umie wziąć się w garść i zapanować nad łzami, pomyślał. Podobnie jak on

potrafi ukrywać swoje obawy. Znaleźli się w impasie. Dobrze, że jak na razie
nie przegrał. Jak na razie...

- I co, czujesz się lepiej? - zapytał, gdy skończyli jedzenie.
- Mhm, to mi pomogło.
- Chciałabyś się gdzieś wybrać? Ku jego zaskoczeniu, powiedziała:
- Tak, do księgarni. Zatrzymali się przy recepcji.
- Gdzie w pobliżu jest księgarnia? - zapytał.
- Cztery przecznice stąd, panie Rampling. Mam powiadomić Jamesa?
Julia uprzedziła jego odpowiedź.
- Nie, dziękujemy. Chętnie się przejdę.
Nick popatrzył na nią, znów zwrócił się do recepcjonisty.
- Nie przejmuj się, Peter. Przejdziemy się - dodał z naciskiem.
Odeszli od lady.
- Nie musisz ze mną iść! - gniewnie szepnęła Julia.
- Może ja też chcę wstąpić do księgarni?
- Po co?
- Julio, ja też czasem coś czytam. Jeśli wypadnie nam długi lot, warto mieć

przy sobie ciekawą książkę, czas szybciej minie.

- Mogę ci coś kupić.
- Wybór lektury to bardzo osobista sprawa. Nawet gdybym ci powiedział,

jakie książki lubię, to skąd mogłabyś wiedzieć, czy tej, która wpadnie ci w oko,
już nie czytałem? -Położył jej rękę na plecach, kierując ją do wyjścia. - Tędy.

Popołudnie było gorące, słońce miło grzało. Szli niespiesznie, ciesząc się

spacerem.

- Miałaś dobry pomysł, żeby iść na piechotę. Jest bardzo przyjemnie.
- Mhm. Poza tym trochę ruchu dobrze nam zrobi. Będzie my lepiej spać.
Nick popatrzył na nią z uśmiechem.
- Zwykle trochę się ruszam, ale w tym tygodniu wszystkie moje plany

wzięły w łeb.

- Ćwiczysz coś?
- Gram w squasha.
- Och, to super.

55

RS

background image

- Też w to grywasz?
- Czasami. Lubię też biegać, no i chodzę na aerobik kilka razy w tygodniu.
- Nic dziwnego, że masz taką figurę.
- Słucham? - Spiorunowała go wzrokiem.
- Hm... chodziło mi o to, że masz świetną formę. Nawet się nie zadyszałaś -

dodał z uśmiechem.

- Przecież nie biegniemy.
- Ale to całkiem szybki marsz. W sumie nie wiem czemu przecież się nie

śpieszymy. - Celowo zwolnił krok.

Posłała mu ostre spojrzenie, zaczęła iść wolniej.
- To prawda, możemy się przespacerować.
Szli, rozmawiając o książkach. Okazało się, że oboje mają słabość do

kryminałów.

Nawet się nie spostrzegli, jak stanęli pod księgarnią.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział.
- Nie spodziewałam się, że to tak blisko - zdziwiła się Julia, wchodząc do

środka.

- Od czego chcesz zacząć? Popatrzyła na niego badawczo.
- Chyba nie jesteś z tych, co to w pięć minut przebiegaj, wszystkie półki?
- Nie. Spokojnie, nie musisz się śpieszyć, nic nas nie goni. Znajdź mnie, gdy

już będziesz gotowa do wyjścia - poprosił, kierując się do działu czasopism.
Nie chciał stać jej nad głową, gdy będzie wybierała książki.

Pół godziny później z dwiema pozycjami, które dla siebie wybrał, przysiadł

w wygodnym fotelu i zaczął czytać. Nie miał wątpliwości, że Julia tu go
znajdzie.

Przeczytał już kilka rozdziałów, gdy wreszcie stanęła obok niego. Trzymała

kilka książek.

- Jesteś gotowy? - zapytała lekko zdyszanym głosem.
- Owszem, ale nie ma pośpiechu. Wszystko już sobie obejrzałaś?
- Tak. - Przycisnęła do siebie książki.
- Masz jakieś kryminały?
- Kilka. Pokażę ci, jeśli ty pokażesz mi, co wybrałeś. Mówiła z taką powagą,

że nawet jej uwierzył. Nagle roześmiała się wesoło.

- Wchodzę w to - powiedział z entuzjazmem i podał jej swoje książki
Obejrzała je uważnie.
- Chętnie się z tobą wymienię, gdy przeczytam moje - rzekła, oddając mu

jego pozycje.

56

RS

background image

- Bardzo proszę. Ja również. - Uśmiechnął się do niej. Nie spodziewał się, że

wspólne popołudnie minie tak przyjemnie. Nigdy dotąd nie spędzał czasu z
kobietami na rozmowach o książkach. W dodatku Julia wcale nie oczekiwała,
że zapłaci za jej zakupy.

W drodze powrotnej minęli budkę z lodami.
- Dasz się zaprosić na lody? - zapytał. - Kupię ci rożka.
- No dobrze, rozrzutniku. - Uśmiechnęła się.
Jeszcze nigdy kupowanie czegoś kobiecie nie sprawiło mi takiej satysfakcji.

W całkowitej harmonii wolnym krokiem wracali do hotelu.

Ledwie weszli do środka i ruszyli do windy, w hoteli zapanowało dziwne

podniecenie. Zachowanie obsługi nie uszło uwagi Nicka.

- Nie wiem, o co chodzi, ale oni coś przede mną ukrywa ją - rzekł

półgłosem.

- Co masz na myśli?
- Nie zauważyłaś, że zachowują się tajemniczo?
- Nie. Zresztą pewnie bym nie spostrzegła. Myślałam, że zawsze cię tak

obskakują i tylko czekają na twoje skinienie - Popatrzyła na niego z przyganą.

Zaśmiał się cicho.
- Znów myślisz, że jestem paskudnie rozpuszczony, ale zapewniam cię, że

zwykle nie podrywają się z miejsca, gdy tylko przestępuję próg hotelu. To
chyba z twojego powodu.

- Przecież nic nie robię nadzwyczajnego.
- Uważają, że jesteś piękna, dlatego są tacy podekscytowani. Zarumieniła

się.

- Nie opowiadaj bzdur. To niedorzeczne.
- Może, ale mówię ci, że coś się szykuje.
Przystała bez oporu, gdy Nick zaproponował, że zamówi kolację do pokoju.

Rzeczywiście ich pojawienie się na do le zawsze wywoływało niepotrzebne
zamieszanie. Poza tym ona i Nick wreszcie zaczęli się z sobą dogadywać i czas
mijał bez zgrzytów.

Miała też nadzieję, że może niedługo nadejdą jakieś wieści od Pata.
- Na co masz ochotę? - zapytał Nick.
- Na to, co mieliśmy poprzednim razem. Było pyszne.
- Łącznie z deserem? Wtedy nawet nie skosztowałaś „Czekoladowej

śmierci", dumy naszego szefa.

- No to może bez deseru? - odparła, ignorując jego przekomarzania.
Zadzwonił do recepcji. Kolację miano podać do pokoju o szóstej.
Uwagi Julii nie uszła jego zagadkowa mina, gdy odkładał słuchawkę.

57

RS

background image

- Coś jest nie tak?
- Nie, chyba przesadzam. - Odłożył książkę, wstał i rozprostował się. - Już

dawno nie miałem takiego luźnego dnia.

- Naprawdę? Nawet w weekend?
- Też nie. Zawsze mam tyle do zrobienia.
- Twój ojciec nadal pracuje razem z tobą? - Nie.
- Dlaczego?
- Uważa, że jego czas już minął, że nie nadąża za nowymi wymaganiami.

Woli się nie mieszać do bieżącej działalności. Nie chce, by przez niego coś nas
ograniczało.

- Przecież twój ojciec to jeszcze młody człowiek. - Popatrzyła na Nicka ze

zdumieniem. - To był jego pomysł czy twój?

- Myślę, że powinien korzystać z życia. Przez tyle lat cięż-ko pracował, coś

mu się należy.

- Czyli odebrałeś mu pracę, wysłałeś na przedwczesną emeryturę i w

dodatku wtrącasz się w jego życie osobiste? Jeszcze się do ciebie odzywa?

- Tak! - prychnął, potem zapatrzył się w okno, przetrawiając w duchu jej

stwierdzenie.

Julia nic więcej nie powiedziała. Nie chciała znowu z nim wojować.

Popołudnie było takie przyjemne, wolała tego nie popsuć.

- Pójdę wziąć prysznic i przebrać się przed kolacją. Poszła do swojej

sypialni.

Pół godziny później wróciła do salonu. Przez ten czas Nick też zdążył się

przebrać. Siedział w fotelu i czytał.

- Pat się nie odzywał? - zapytała.
- Nie. Jeśli zadzwoni dzisiaj, to raczej później. Również sięgnęła po książkę.
Dziesięć minut później, dokładnie o szóstej, rozległo się pukanie do drzwi.
Nick podszedł i otworzył, by wpuścić kelnera. Gdy stolik już został nakryty i

zastawiony, kelner zwrócił się do Nicka:

- Deser jeszcze nie jest gotowy. Szef prosi o telefon, jak tylko państwo

skończycie kolację, a ja natychmiast przyniosę ciasto.

Nick zmarszczył brwi.
- Co się stało? Czyżby „Czekoladowa śmierć" się skończyła?
- Właśnie, panie Rampling. Dlatego szef szykuje dla państwa inne ciasto.
- No dobrze, zadzwonię. Kelner odetchnął z ulgą.
- Dziękuję. Szef bardzo się bał, że będzie pan niezadowolony. - Uśmiechnął

się na pożegnanie i pośpiesznie opuści apartament.

- Bardzo to dziwne - mruknął Nick.

58

RS

background image

- Dlaczego?
- Zwykle jeśli w kuchni coś się skończy, mówią to gościom wprost, jednak

dla nas szef przygotowuje nowe ciasto.

- Mówiłam, że strasznie cię rozpieszczają.
- Może. Zapraszam do kolacji.
Podczas jedzenia gawędzili o książkach, które dzisiaj kupili. Rozmowa

toczyła się gładko i nim Julia się zorientowała, z talerzy wszystko zniknęło.

- Zadzwonię po deser - rzekł Nick, wstając od stołu.
- Prawdę mówiąc, możemy się bez niego obyć.
- Fakt, ale szef robił go specjalnie dla nas. Byłoby mu przykro, gdybyśmy

teraz odmówili.

- Naprawdę tak się nim przejmujesz?
- Praca powinna być doceniona, to jest ważniejsze niż pieniądze. Poza tym to

świetni ludzie i doskonali fachowcy. Chcę, żeby się tutaj dobrze czuli. - Wybrał
numer. - Jesteśmy gotowi na deser. Tak, oczywiście. - Odłożył słuchawkę. Miał
dziwną minę.

- Coś tu się dzieje... Szef hotelu chce przyjść, by omówić ze mną coś

ważnego.

- W takim razie pójdę do siebie.
- Nie ma takiej potrzeby. Proszę cię tylko, byś dopasowała się do sytuacji.

Nie mam pojęcia, o co chodzi, lecz wydaje mi się, że nie o rozmowę na temat
hotelu.

Rozległo się pukanie do drzwi. Nick otworzył. Na progu stał szef hotelu, a

za nim ze trzydziestu pracowników. Nick gestem zaprosił ich, by weszli.

Julia podniosła się od stołu. Nie posiadała się ze zdumienia. Po co zjawił się

tu taki tłum?

- Urządzimy sobie zbiorową dyskusję? - zapytał Nick, nie pokazując po

sobie zaskoczenia.

- Niezupełnie chodzi o dyskusję - odparł szef hotelu. - Jednak wszyscy

chcieli wziąć udział w tej uroczystości.

Wszedł mężczyzna niosący przed sobą wielkie pudło za pakowane w

ozdobny papier. Kelner z pomocą kilku osób już opróżnił stół, na którym
spoczął prezent.

Julia wpadła w popłoch. Działo się coś, czego nie mogę pojąć. Podsunęła się

bliżej drzwi swojej sypialni.

- Paul, o czym chcesz porozmawiać? Chyba chodzi o coś ważnego, skoro

jest z tobą tylu pracowników. - Nick pytają co popatrzył na szefa hotelu.

59

RS

background image

Nim Paul odpowiedział, na piętrze zatrzymała się winda. Zebrani odwrócili

się w jej stronę.

Julia głośno wciągnęła powietrze, bo z windy wyłonił się mężczyzna w

kucharskiej czapie. Pchał przed sobą wózek, na którym pysznił się okazały
weselny tort ozdobiony białym lukrem i pastelowymi różyczkami.

Nie odrywała oczu od tortu. I miała wrażenie, że wszystko zaczyna toczyć

się w zwolnionym tempie.

Nick też wpatrywał się we wspaniałe dzieło sztuki cukierniczej.
Paul uśmiechnął się do swojego bossa.
- Mam nadzieję, że nie weźmiesz nam za złe, że trochę zmieniliśmy

zamówienie?

- Został wam tort weselny? - zmienionym głosem zapytał Nick.
Julia chyłkiem wycofywała się do swojego pokoju. Paul roześmiał się.
- Nick, wszyscy wiemy, że zawsze starasz się zachować swoją prywatność.

Obiecujemy, że nie puścimy pary z ust Nikt się nie dowie, obiecujemy, ale
chcemy uczcić wasz ślub

- To prezent ślubny od całej załogi. Nie chcecie go obejrzeć? - zapytała

jedna z pań.

Nick popatrzył na Julię. To, co ujrzała w jego oczach, przeraziło ją nie na

żarty.

Ku jej zaskoczeniu, ruszył w jej stronę. Nim połapała się, co się dzieje,

chwycił ją na ręce.

- Kochanie, odkryli naszą tajemnicę - powiedział głośno, a jej szepnął do

ucha: - Rób dobrą minę, proszę cię. - Pocałował ją, a potem, nie wypuszczając
z objęć, obrócił się do zebranych. - Przedstawiam wam Julię Rampling, moją
żonę.

Chciała zaprotestować, ale zamknął jej usta pocałunkiem i już nic nie mogła

powiedzieć.

Rozległy się oklaski i wesołe okrzyki.
- Otwórzcie nasz prezent - nalegało kilka osób.
- Ty powinnaś to zrobić - szepnął Nick.
- Naprawdę nie powinniście... - wykrztusiła. Ostrożnie odpakowała pudło. W

środku był kryształowy

komplet na dwanaście osób sygnowany przez renomowaną firmę. Julia

patrzyła oniemiała. Z trudem zebrała się w sobie, by wyrazić podziękowania.

- Jest przepiękny - powiedziała, wyjmując kieliszek i unosząc go, by

wszyscy widzieli. - Jaki elegancki.

60

RS

background image

Znowu rozległy się gratulacje. Julia z trudem panowała nad łzami. Nick

objął ją ramieniem.

- Dziękujemy wam za ten wspaniały prezent - gorąco podziękował

pracownikom.

- Pora na tort - przypomniał Paul. Julia popatrzyła niepewnie.
- Ale czy będą talerzyki dla wszystkich?
Kucharz odsunął serwetę przykrywającą wózek. Na dolnej półce stał stos

deserowych talerzy, obok leżały srebrne widelczyki.

- Najpierw młoda para - powiedział.
- No... tak. - Wzięła od niego nóż i niepewnie podeszła do tortu. Nick

postąpił za nią. - Jest tak piękny, że aż szkoda go kroić.

- Poczekajcie, zrobimy pamiątkowe zdjęcia - szybko wtrąciła jedna z pań. -

Będzie wam przypominać te piękne chwile.

Stanęli przy torcie. Julia uśmiechnęła się z przymusem. To wszystko stało

się tak szybko, za szybko. I ta żarliwa prośba Nicka, by grała swoją rolę. Jedno
kłamstwo pociągało kolejne.

Ukroiła pierwszą porcję. Oczywiście wiedziała, co należało zrobić.

Ostrożnie podała Nickowi kawałeczek ciasta. On zrewanżował się tym samym.

Potem już mogła spokojnie dzielić tort. Akurat to nie była dla niej

wyzwaniem. Gdy każdy już dostał swoją porcję, nałożyła też sobie. W końcu
co sobie będzie żałować.

Wreszcie zaimprowizowane przyjęcie dobiegło końca, Z Nickiem przy boku

żegnała rozchodzących się gości, dziękując im za wszystko.

Zostali sami.
Julia popatrzyła na Nicka.
- Co to było?
- To, przed czym mnie ostrzegałaś. Ta para z limuzyny uznała, że w Las

Vegas wzięliśmy ślub. Powiedzieli o tym komuś w recepcji.

Zaczerpnęła powietrza. - I co teraz będzie?
- Niedługo i tak stąd wyjeżdżamy. Po jakimś czasie powiem im, że z tego

małżeństwa nic nie wyszło. To wszystko.

- Komu przypadnie ten kryształowy komplet? - zapytała lodowatym tonem.
- Możesz się nim zaopiekować, pod warunkiem, że będę mieć prawo go

widywać.

Popatrzyła na niego surowo.
- To wcale nie jest śmieszne. Idę się położyć. Ruszyła do swojej sypialni.
- Julio, to nie ten pokój.

61

RS

background image

- Jak to nie ten? To jest mój, tu mam wszystkie rzeczy... - Nagle do niej

dotarło.

Nick oczekuje, że będą spali razem... jak mąż i żona.



































62

RS

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY


Nie dała mu dojść do głosu.
- Zaraz, chwileczkę! - wybuchnęła. - Poszłam ci na rękę i robiłam dobrą

minę do tych kłamstw, byś zachował twarz ale nie mam zamiaru z tobą spać!
Nie jesteśmy małżeństwem już o tym zapomniałeś?

- Oczywiście, że nie zapomniałem. Nie proszę cię o to, by ze mną spała.

Zależy mi tylko na tym, byśmy nie nocowali w dwóch pokojach. Pokojówka od
razu się zorientuje i cały hotel będzie huczał od plotek.

- To już nie jest mój problem! Zaczerpnął powietrza.
- Proszę cię tylko o to, byś przeniosła swoje rzeczy do mojej sypialni. Ja

będę spać tutaj, na kanapie. Bardzo bym chciała by wyglądało, że jesteśmy...
razem.

Zmieszała się. To ona wyobraziła sobie nie wiadomo co i niesłusznie na

niego napadła.

- Ja mogę spać na kanapie - łagodziła sytuację. - Jestem mniejsza, więc

będzie mi wygodniej niż tobie.

- Czuję się odpowiedzialny, że tak wyszło, więc ja tu zostanę. To co,

przeniesiesz się do mojej sypialni?

- Zgoda. - Poszła po swoje rzeczy. Wychodząc, upewnił, się, że jej pokój

wygląda na nietknięty.

- Chcesz wziąć prysznic teraz czy rano? - zapytała, wróciwszy do salonu.
- Wykąpię się rano - rzekł. - Daj mi tylko jakieś posłanie. Wzięła z łóżka

jedną poduszkę i wyciągnęła koc z szafy.

- Na pewno nie chcesz, żebym to ja spała na kanapie?
- Na pewno. - Pocałował ją.
- Nick, przestań. Nie powinniśmy... wcześniej to było co innego, tak

wypadało, ale teraz nie ma takiej potrzeby.

- Och, to z przyzwyczajenia.
Jej uwagi nie uszedł uśmiech, który Nick starał się stłumić.
- Jeśli masz wszystko, czego ci potrzeba, to pójdę się położyć. - Jasne, chyba

że chciałabyś jeszcze kawałek tortu.

- Dzięki, ale nie. - Weszła do jego sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Oparła

się o framugę i odetchnęła głęboko. Na szczęście udało się jej ukryć, jak wielką
przyjemnością były dla niej jego pocałunki.

Próbował czytać, lecz nie mógł się skoncentrować. Jego myśli wciąż

zajmowała Julia. Pragnął jej, chciał być z nią, mieć ją obok siebie. Chciałby
dzielić z nią życie.

63

RS

background image

Opamiętał się raptownie.
Chyba nie jest aż tak szalony!
Sięgnął po książkę, by uciec od rzeczywistości.
Dźwięk telefonu wyrwał go z tych rozmyślań.
- Pat! Już sądziłem, że dziś się nie odezwiesz?
- Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale w końcu udało mi się wpaść na ich

ślad. Polecieli na Hawaje.

- Kiedy?
- Tego samego dnia, kiedy wzięli ślub. Przylecieli do Los Angeles i wsiedli

na samolot do Honolulu.

- Nie tracili czasu.
- Mhm, ta pani musi być bardzo gorąca. Nick od razu wyobraził sobie Julię.
- Na to wygląda.
- To co, wybierzesz się na Hawaje?
- Jutro z samego rana. Dzięki ci, Pat.
- Nie ma za co. W razie czego daj mi znać.
Rozłączył się. W drzwiach sypialni stanęła Julia. Patrzyła na niego wielkimi

oczami. Wyglądała bardziej jak dziecko niż kobieta, na widok której burzyła
się w nim krew.

- Czy to był Pat?
- Tak. Jutro rano lecimy na Hawaje. Byłaś tam kiedyś?
- Na Hawajach? Nie, nigdy. Oni tam są?
- Pat twierdzi, że zaraz po ślubie polecieli do Los Angeles, a stamtąd do

Honolulu.

Westchnęła.
- Dobrze, zaraz wezmę moją kartę kredytową.
- Skarbie, nie możesz jej użyć. Przecież wszyscy uważają nas za

małżeństwo. Ja zapłacę za bilety, co najwyżej możesz mi potem zwrócić
pieniądze.

- Dobrze, ale dla mnie nie bierz pierwszej klasy. Nie stać mnie na taki

wydatek.

Nick skrzywił się lekko.
- Chyba jakoś wytrwam w ekonomicznej.
Sięgnął po słuchawkę i połączył się z recepcją. Poprosił by zamówiono mu

dwa bilety na poranny lot na Hawaje.

- O dziesiątej? Tak, jak najbardziej... Może uda się załatwić dwa miejsca z

boku, raczej nie na środku... Dobrze, będę czekał. Aha, jeszcze jedno. Bilet dla
mojej żony niech wy stawią na jej panieńskie nazwisko, bo jeszcze nie ma

64

RS

background image

nowych dokumentów. - Rozłączył się, spojrzał na Julię. - Najbliższy lot jest
jutro o dziesiątej. Zawiadomią nas, czy udało się znaleźć miejsca. Jeśli tak,
trzeba będzie wstać dosyć wcześnie.

O wpół do dziewiątej powinniśmy być na lotnisku.
- W takim razie idę spać.
- Masz rację. Obudzę cię koło siódmej.
Drzwi się za nią zamknęły. Nick rozsiadł się wygodniej na kanapie. Dobrze,

że kupili trochę książek, bo jutro czeka ich długi lot.

A on musi czymś się zająć, by nie myśleć wciąż o Julii.
Zamówił na rano budzenie, ale ledwie się zmusił, by wstać, bo przez całą

noc prawie nie zmrużył oka. Poza tym od spania na kanapie bolały go plecy.

Wziął poduszkę i koc, podszedł do drzwi sypialni i otworzył je delikatnie.

Julia spała smacznie. Przez chwilę wpatrywał się w nią, po prostu nie był w
stanie oderwać oczu. Wyglądała słodko jak aniołek. Chyba jeszcze nigdy nie
był tak urzeczony.

Schował koc do szafy, ostrożnie położył poduszkę na łóżku i lekko dotknął

ramienia Julii.

Poruszyła się niespokojnie, strząsnęła jego dłoń i szczelniej otuliła się

kołdrą.

- Julio, czas wstawać. Jak chcesz, mogę pierwszy wziąć prysznic, a ty

jeszcze sobie przez chwilę poleż, dobrze?

- Mhm.
To pewnie oznacza zgodę, pomyślał. Wziął swoje rzeczy i poszedł do

łazienki.

Szum wody przebijał się przez opary snu do jej świadomości. Pewnie pora

wstawać. Źle spała i chętnie by jeszcze trochę podrzemała, lecz z trudem
wyłaniało się z jej pamięci, że dziś coś ma się stać. Coś ważnego, co dotyczy
mamy. Tylko co?

Powoli się rozbudzała. No tak, z samego rana ma lecieć na Hawaje. Z

Nickiem.

Jak przez mgłę przypominała sobie, że chyba już dziś z nim rozmawiała.

Naraz zdała sobie sprawę, że ten dźwięk, który ją obudził, to woda lejąca się w
łazience. Ktoś bierze prysznic?

Ocknęła się, wróciła do rzeczywistości. No tak, spała w pokoju Nicka. To

pewnie on poszedł się kąpać.

Wstała, włożyła szlafrok. Nie będzie wylegiwać się łóżku, póki on się myje.

W salonie nadal stały resztki tortu. Odkroiła sobie kawałek. Jadła go jeszcze,
gdy do pokoju wszedł Nick.

65

RS

background image

- Ciągnie torcik? - zapytał z uśmiechem.
- Szkoda, żeby się zmarnował. Jest taki pyszny. Powiedz swojemu szefowi,

że bardzo mi smakował.

- Powiem, oczywiście. A ty może już idź się szykować, bo ja chciałbym

zjeść normalne śniadanie.

Uśmiechnęła się i zasalutowała zabawnie.
- Tak jest. - Przełknęła resztę tortu i pomknęła do łazienki. Pół godziny

później wróciła do salonu, niosąc swoją walizkę.

- Szybko się sprawiłam?
- Bardzo. To teraz ja wrzucę moje rzeczy do torby i możemy schodzić na

dół. Jeśli już wiesz, co chciałabyś zjeść na śniadanie, mogłabyś zadzwonić i
zamówić dla nas jedzenie. Gdy zejdziemy, już będzie na nas czekało.

- Myślisz, że można tak zrobić?
- Przecież to mój hotel, zapomniałaś?
Sięgnęła po słuchawkę. W pierwszej chwili chciała przedstawić się swoim

nazwiskiem, lecz szybko się opamiętała. Przecież niby jest jego żoną.

- Tu... Julia Rampling. Za jakieś pięć minut zjedziemy z... mężem na dół.

Chciałabym zamówić śniadanie. Proszę, by na nas czekało. Mamy napięte
plany.

- Oczywiście, pani Rampling.
Wyrecytowała zamówienie i odłożyła słuchawkę. Zarzucała Nickowi, że jest

rozpuszczony, a sama ochoczo idzie w jego ślady. Trudno jej będzie odnaleźć
się, gdy już wróci do swego domku w Houston, zdana tylko na siebie. Uderzyła
ją jeszcze jedna myśl - że mama pewnie wyprowadzi się z miasta i przeniesie
się do Kansas City. Przecież zamieszka z mężem, to oczywiste.

- Nie jesteś mała dzidzia - mruknęła do siebie. W tej samej chwili do salonu

wszedł Nick.

- Mówiłaś coś do mnie? - zapytał.
- Nie, do siebie. Jesteś gotowy?
- Mhm. Chodźmy.
Jeszcze raz tęsknym spojrzeniem omiotła salon. Długo będzie wspominać

przeżyte tutaj chwile.

- Czemu masz taką smutną minę?
Minęła go pośpiesznie, nie chcąc wdawać się w wyjaśnienia. Wsiedli do

windy. Czuła na sobie jego wzrok, lecz sama umykała spojrzeniem. Oboje
milczeli.

Na dole boy hotelowy już na nich czekał.
- Poproszę państwa bagaże. Zaniosę je do limuzyny.

66

RS

background image

- Dziękuję - odparł Nick, podając mu torby. Ujął Julię za rękę. Chciała ją

wyrwać, lecz cicho jej przypomniał, że są „małżeństwem". Weszli do barku.

- Dzień dobry państwu. Śniadanie już czeka. Proszę tędy.
Zasiedli przy stoliku. Kelner postawił przed, nimi kawę i soki. Julia

uśmiechnęła się do niego, Nick podziękował.

- Będzie mi brakowało takiej obsługi - rzekła z westchnieniem, gdy kelner

się oddalił.

- Szczycimy się doskonałym serwisem - stwierdził z dumą. Gdy skończyli,

Julia znów zostawiła na stole sowity napiwek.

- Rozpieszczasz naszego Jima - skomentował Nick, pro wadząc ją do

wyjścia.

Limuzyna już na nich czekała. Kilku pracowników żegnało ich serdecznie,

Julia jeszcze raz podziękowała im za wszystko. Wsiedli do auta.

- A co będzie z kryształowym kompletem? - zapytała szeptem.
- Wyślą go do domu.
- Czyli ja się nim nie zaopiekuję - mruknęła.
- Wypadło mi to z głowy. Odeślę ci go.
- Dzięki, ale nie mogłabym go przyjąć. Zresztą na pewno znacznie bardziej

pasuje do twojego stylu życia niż do mnie.

- Pomyślimy o tym później.
Jechali w zgodnym milczeniu. Na lotnisku podziękowali Jamesowi i poszli

odebrać bilety. Niedługo później już byli na pokładzie samolotu.

Nick z żalem zerkał na fotele w pierwszej klasie, gdy wchodzili do samolotu.

Na szczęście ich miejsca były w drugim rzędzie, pocieszał się więc, że będą
obsługiwani szybciej niż gdyby siedzieli na ogonie. Czyli nie jest tak źle, choć
nie lecą pierwszą klasą.

- Chcesz siedzieć przy oknie czy w środku? - zapytał.
- Wolałabym przy oknie, jeśli mogę wybierać.
- Bardzo proszę. Zabrałaś z sobą książki?
- Jasne. A ty?
- Oczywiście. Chętnie się z tobą wymienię, jak już je przeczytam.
Uśmiechnęła się i usiadła przy oknie. Nick zajął miejsce, popatrzył na Julię.
- Robimy się coraz bardziej zgrani. O wiele przyjemniej podróżować w

towarzystwie niż samemu.

- Ty przynajmniej coś z tego masz.
- A ty nie?
- Owszem, póki nie przypomnę sobie, co będzie, gdy już ich znajdziemy.
- Julio...

67

RS

background image

- Zostawmy to - przerwała mu i otworzyła książkę. - Jak zacznę czytać, to

nie będę się tak denerwować startem.

- Jak chcesz, możesz mnie trzymać za rękę. Wzruszyła ramionami.
- Dziękuję, ale raczej poczytam. Dam sobie radę. Wyjął swoją książkę.

Próbował zająć się lekturą, lecz nie mógł się skupić. Wciąż myślał o Julii.
Wcześniej nic nie mówiła, że boi się startu. Czyżby dlatego, że teraz mieli
przed sobą długi lot?

Samolot powoli ruszył. Nick spostrzegł, że Julia tak mocno zaciska palce na

książce, że aż pobielały jej kostki.

Ujął jej rękę.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
- Oczywiście. Nie musisz mnie trzymać.
- Ogrzeję ci dłoń, jest zimna jak lód. - Był przygotowany, że Julia zaraz

spróbuje się wyswobodzić, dlatego wzmocnił uścisk

- Nick, puść mnie! Nie prosiłam...
Urwała, bo silniki zawyły i samolot zaczął startować. Julia znieruchomiała,

ścisnęła Nicka za rękę.

- Mówiłem ci, że Pat podał mi nazwę ich hotelu w Honolulu? - zagadnął, by

skierować jej myśli na inny temat.

- Czy w Honolulu też macie swój hotel?
- Niestety nie. Będziemy normalnymi gośćmi.
- Szkoda, będzie mi brakowało atencji, z jaką odnoszono się do właściciela -

rzekła z wymuszonym uśmiechem.

- Mnie też. Zastanawiałem się, czy nie kupić lub wybudować na Hawajach

hotelu, lecz wtedy musiałbym co jakiś czas tam latać.

- Och, to chyba nie warto. - Wzdrygnęła się.
- Od czasu do czasu można się wybrać, czemu nie. Jednak gdybym miał

hotel na Hawajach, to co trzy miesiące wypadałoby tam zajrzeć.

- No nie! Czy tak często jeździsz do swoich hoteli?
- Zwykle do każdego wpadam raz na miesiąc, ale nie dałbym rady latać do

Honolulu tak często. - Czuł, że jej palce już trochę się ogrzały. - Ty musisz
latać służbowo?

- Przecież jestem nauczycielką. Moje dni wyglądają zupełnie inaczej niż

twoje. Nie potrafiłabym żyć tak jak ty.

- Im częściej się lata, tym mniejszy stres - odparł. - Myślałem, że już

troszeczkę się przyzwyczaiłaś.

- Nie latam samolotami, nie zatrzymuję się w luksusowych hotelach, nie

mam wielkiej kasy. To twój styl, nie mój.

68

RS

background image

- Latanie byłoby mniejszym problemem, gdybyś postarała się tak nie

przejmować.

- Staram się, ale to jest silniejsze ode mnie. Co mam z tym zrobić? To

pewnie dlatego, że lecimy nad wodą. Nad oceanem - dodała, wyglądając przez
okno.

- Może spróbujesz się zdrzemnąć? Na pewno dzisiaj się nie wyspałaś. To by

ci dobrze zrobiło.

- Nie wyspałam się, ale raczej nie usnę.
- Mam na to sposób... Oprzyj się o mnie, będę cię trzymać. Poczujesz się

bezpieczniej i uśniesz. - Nie czekając na odpowiedź, przygarnął ją do siebie i
otoczył ramieniem. - Zamknij oczy i rozluźnij się. Wszystko będzie dobrze,
zobaczysz.

Ku jego zaskoczeniu, wtuliła twarz w jego pierś, westchnęła przeciągle. Jej

spięte ciało powoli zaczęło się rozluźniać. Po niedługim czasie usnęła.

Przyjemnie było mieć ją tak blisko. Rozkoszował się tym uczuciem. Nawet

książka już go nie ciągnęła. Zamknął oczy-i oparł głowę o głowę śpiącej Julii.

- Bardzo przepraszam, ale już kończymy podawać lunch. Pewnie chcecie

państwo coś przekąsić.

Nick poruszył się, Julia otworzyła oczy. Szybko przesunęła się na swoje

miejsce. Stewardesa uśmiechała się do nich.

- Tak, ja chętnie coś zjem - rzekła z uśmiechem.
- Może być kurczak z makaronem albo klops. Zdecydowała się na kurczaka.

Okazało się, że to była

ostatnia porcja i Nick nie miał wyboru, pozostał mu klops.
- Dzięki tobie naprawdę zasnęłam. - Uśmiechnęła się uroczo.
- Ja też, a nie sądziłem, że usnę. Przespaliśmy ze trzy godziny, to prawie

połowa lotu.

- Świetnie, choć wolałabym nie powtarzać tej podróży.










69

RS

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY


Odetchnęła z ulgą, gdy trzy godziny później samolot wylądował. Wreszcie

znowu byli na stałym lądzie. Ledwie się powstrzymała, by nie uklęknąć i nie
całować ziemi. Nick z pewnością by uznał, że zwariowała.

Przy wyjściu z samolotu założono im lei, czyli naszyjniki z kwiatów. To ją

oczarowało.

- Wyglądasz bardzo wakacyjnie - szepnął Nick.
- Ty też. Tutaj te kwiaty mają zupełnie inny wymiar. Jak daleko mamy do

hotelu? - spytała, wsiadając do busa.

- Zależy, czy będą korki.
- W Honolulu? Myślałam, że jesteśmy w raju.
W raju też bywa tłoczno. Tysiące ludzi przyjeżdża tu w podróż poślubną,

przecież wiesz.

- Aż nie chce mi się wierzyć, że nasi rodzice zaraz po ślubie wsiedli do

samolotu i lecieli tu sześć godzin.

- Tobie by to nie pasowało, co? - droczył się.
- Na pewno bym nie... Nieważne. Och, patrz! Ocean!
- Na suchym lądzie czujesz się pewniej, prawda?
- Niepotrzebnie ci powiedziałam! - Teraz żałowała wcześniejszej szczerości.
- No wiesz! Przecież jesteśmy kumplami. - Wziął ją za rękę. - Przyjaciółmi.
- Nie w sytuacji, gdy chcesz zburzyć szczęście mojej mamy! - Wyszarpnęła

dłoń.

Wolał nie wdawać się w takie tematy. Cieszył się, że ma ją obok siebie.
- Niedługo będziemy to mieli za sobą. Pogadamy z nimi, jak tylko dotrzemy

do hotelu. Ale wiesz co? Będzie mi ciebie brakowało, gdy już wszystko
zostanie załatwione.

- Nie przejmuj się, jakoś to przeżyjesz - stwierdziła z ledwie tłumioną

zgryźliwością.

Szybko przebyli drogę, kierowca otworzył drzwi.
- Witamy w naszym hotelu - rzekł z uśmiechem.
Po chwili weszli do środka i poszli się zameldować. Recepcjonistka

popatrzyła na Julię uważnie - jej karta kredytowa była wystawiona na inne
nazwisko.

- Szukamy naszych rodziców, państwa Rampling. Może nam pani podać

numer ich pokoju? - Nick uśmiechnął się do niej czarująco.

Recepcjonistka pokręciła głową.
- Przykro mi, ale nie możemy udzielać takich informacji.

70

RS

background image

- Może nam pani chociaż powiedzieć, czy są tutaj zameldowani? - Nick

wlepił w nią swe błękitne oczy.

- To tak. Chwileczkę. - Odwróciła się i postukała w klawiaturę.
Julia spięła się. Nadchodzi to, czego się obawiała. Jeśli oni tu są, to mamę

czekają ciężkie chwile. Złościła ją nonszalancka mina Nicka.

- Niestety - rzekła recepcjonistka. - Nie ma ich u nas.
- Ale byli? - dociekał Nick, pochmurniejąc.
- Tylko jedną noc. Przenieśli się do innego naszego hotelu na sąsiedniej

wyspie, na Hawaii.

- Możemy się tam jakoś dostać?
- Loty są codziennie rano, powrót po południu.
- Może nam pani zarezerwować miejsca na jutro?
- Bardzo proszę. Dwa?
Nick i recepcjonistka popatrzyli na Julię, która nerwowo przełknęła ślinę.

Dałaby wiele, by móc odmówić, lecz nie mogła tak po prostu zrejterować,
kiedy byli tak blisko celu.

Skinęła głową.
Recepcjonistka zrobiła rezerwację, podała Nickowi wy drukowane

informacje.

- Lot jest o dziesiątej rano. Hotelowy bus odwiezie państwa na lotnisko.
- Świetnie. Bardzo dziękujemy. - Nick ujął Julię za ramię i pociągnął ją do

windy.

Choć mieli oddzielne pokoje, Nick wysiadł na jej piętrze Uparł się, że ją

odprowadzi. Po drodze usilnie namawiał na wspólną kolację w romantycznej
restauracji na plaży.

Julia opierała się. Teraz, gdy byli blisko ostatecznego rozstrzygnięcia, miała

poważne obawy. I czuła się winna, że spędza z nim czas.

- Zobaczysz, że ci się tam spodoba - nalegał.
- Co tam podają? Nie przepadam za rybami.
- Nic się nie martw, na pewno będzie ci smakowało. - Po chylił się i

pocałował ją.

- Nick, nie jesteśmy w twoim hotelu. Możesz sobie darować te pocałunki.

Nie musimy udawać małżeństwa.

- Zapomniałem. No dobrze, to zamówię stolik i zadzwonię do ciebie - rzekł,

wchodząc za nią do środka.

- Odpowiada ci pokój? - zapytał. - Nie jest za mały?
- Nick, będę tu sama. Nie muszę mieć nie wiadomo czego.

71

RS

background image

- Chciałem wziąć apartament, ale nie było wolnego. Zadzwoń, gdy będziesz

chciała rozejrzeć się po okolicy. Pójdziemy razem.

- Przecież jesteśmy w raju. Nic mi nie grozi.
- Jednak wolę, byś nie wychodziła sama.
- Idź już do siebie. Dam sobie radę.
- Jakby co, to daj mi znać - powtórzył, wychodząc. Zamknęła za nim drzwi.

Co mu się stało, że zrobił się taki opiekuńczy? Dobrze, że nie było wolnego
apartamentu. Potrzebowała trochę oddechu, musiała nabrać dystansu. Tak
łatwo by było zapaść się w mocne ramiona Nicka, poszukać w nim oparcia...

Och, musi otrząsnąć się z takich nastrojów! Zawsze sama ze wszystkim

sobie radziła, i nadal tak będzie. Wciąż musi o tym pamiętać.

Gdy otworzyła drzwi balkonowe, do środka wpadło świeże morskie

powietrze. Wyszła na balkon, popatrzyła na spienione fale uderzające o plażę.
Może ci nowożeńcy mają rację?

Wyjęła z torebki trochę drobnych i wyszła na korytarz, gdzie wcześniej

spostrzegła automat z napojami. Potem z puszką dietetycznej coli umościła się
na leżaku. Musi sobie trochę odpocząć, a szum fal cudownie uspokaja.

Nie mieściło mu się w głowie, że mimo jego próśb Julia gdzieś sobie poszła.

Co jest z nią? Czy naprawdę nie zdaje lobie sprawy, jak wielu facetów tylko
wypatruje takich jak ona? Samotna kobieta zawsze wydaje się łatwym łupem.

Krążył po swoim pokoju, co i rusz sięgając po telefon. Nadal nikt nie

odbierał.

Wymógł na recepcji, by do pokoju Julii przysłali boya. Bał się, że może coś

się jej stało. Najpierw stukali, wreszcie chłopak otworzył pokój.

Nick wyprzedził go, zajrzał do łazienki. Powiew od balkonu przyciągnął

jego uwagę. Otworzył przymknięte drzwi, wyszedł na balkon i zatrzymał się.
Julia była tutaj. Śpiąca Królewna. Nie spodziewał się, że usnęła, przecież spali
w samolocie.

Gestem dał znać chłopakowi. Skreślił kilka słów na kartce i położył ją obok

telefonu.

Wyszli i zamknęli za sobą drzwi.
- Przepraszam, że się wtrącam - odezwał się boy - ale po tej kartce pani

domyśli się, że pan u niej był.

- Nic nie szkodzi. Wyjaśnię, że się o nią niepokoiłem.
Teraz jeszcze bardziej żałował, że nie było wolnego apartamentu. Wtedy

miałby Julię na oku. Cóż, trudno, w końcu to tylko jedna noc. Dopilnuje, by w
następnym hotelu dostali apartament.

Inaczej być nie może.

72

RS

background image

Miała wątpliwości co do tej restauracji, lecz gdy kierownik sali

podprowadził ich do drzwi wychodzących na plażę, od razu zmieniła zdanie.
Piasek był wyścielony srebrzystą powłoką, stół nakryty pięknym obrusem i
osłonięty markizą. Sceneria robiła wrażenie.

Julia była oczarowana. Bukiet kolorowych kwiatów zdobiących stół pachniał

oszałamiająco. Wręczono im menu. Kelner miał pojawić się za moment.

- Tu jest po prostu bosko - rzekła z zachwytem. - Naprawdę. Przepraszam, że

wcześniej tak marudziłam.

- Dobry wieczór państwu. - Przy stoliku wyrósł kelner. - Czy mam coś podać

do picia?

- Och, ja dziękuję... Nick nie dał jej skończyć.
- Tak, poprosimy drinki z papają.
Gdy kelner odszedł, Julia zaprotestowała:
- Nick, ja naprawdę dziękuję za drinka.
- Możesz mi jeszcze raz zaufać?
- No dobrze... ale tylko do pierwszej wpadki - zażartowała, rozkoszując się

wieczorną bryzą.

- No pięknie! Czuję się pod presją!
- Widzę, że naprawdę się przejąłeś. To dobrze. Pomalutku, a jeszcze

wyprowadzę cię na ludzi - droczyła się.

Roześmiał się beztrosko.
- Tak jest, proszę pani. A tak w ogóle, jak ci się podoba na Hawajach?
- Pięknie tu, lecz wciąż podświadomie czuję, że wokół nas rozciąga się

ocean. Taki podskórny niepokój. To dziwne uczucie, być na niewielkiej wyspie
z każdej strony oblanej masą wody.

- Jesteś szczurem lądowym, co?
- Do szpiku kości.
Kelner przyniósł dwa smukłe kieliszki wypełnione żółtym napojem.
Julia sięgnęła po słomkę, uniosła kieliszek i upiła łyk. Nick przyglądał się jej

spokojnie.

- Och! Jakie pyszne! - zareagowała entuzjastycznie.
- Wiedziałem, że ci zasmakuje - odparł z uśmiechem.
- Zostanę przy tym, rezygnuję z jedzenia - oświadczyła. Nick pochylił się ku

niej.

- Lepiej zajrzyj do karty. Byłem tu kilka razy i nigdy się nie rozczarowałem.
Kolacja trwała dobre dwie godziny. Julia była wniebowzięta, bo wszystko

przeszło jej najśmielsze oczekiwania W dodatku ta romantyczna sceneria. W

73

RS

background image

połowie kolacji z oceanu wynurzyła się złocista tarcza księżyca. Jasna po
świata migotała na falach uderzających o piasek Po prostu było jak w bajce.

Westchnęła, gdy opuszczali restaurację.
- Miły wieczór? - zapytał Nick.
- Cudowny. Bardzo ci dziękuję.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Ucałował jej dłoń.
Pośpiesznie cofnęła rękę.
- Nie dla nas te romantyczne zachwyty - strofowała go. W tej sprawie stoimy

po dwóch stronach barykady.

- Tego na razie nie wiemy. Wszystko się wyjaśni, gdy po znam twoją matkę.
- Wiem. Dlatego z taką determinacją ich szukasz. Nie możesz się doczekać,

by złożyć im gratulacje!

- Julio, muszę mieć pewność, przecież sama to rozumiesz. Ojciec już raz

wpadł. Moja macocha była cwaniarą pierwszej klasy. Chodziło jej tylko o kasę.

- Rozumiem, że masz obawy, lecz to nie znaczy, że wszystkie kobiety są

takie. Nie masz prawa oceniać ich w ten sposób.

- Tak uważasz? - Zatrzymał się raptownie. Byli już pod hotelem. - Nie tylko

mojemu ojcu to się przydarzyło - rzekł zmienionym głosem. - Nie dziwi cię,
czemu się jeszcze nie ożeniłem? Niewiele brakowało. Tylko niechcący
usłyszałem, jak moja ukochana zwierza się przyjaciółce. Chwaliła się, że mnie
złowiła. Upolowała wspaniały łup. Wysłałem do niej adwokata z informacją, że
się rozmyśliłem. Bez mrugnięcia okiem wzięła za to pięćdziesiąt tysięcy
dolarów.

Serce się jej ścisnęło. Spotkało go rzeczywiście coś bardzo przykrego.
- Bardzo ci współczuję, naprawdę, ale to jeszcze nie uprawnia do wyciągania

wniosków, że wszystkie lecą tylko na kasę.

- Nie o to chodzi. - Pokręcił głową. - Ty i twoja matka możecie być

wyjątkami. Gdybym miał się z tobą żenić i przypadkiem dowiedział się, że
chcesz mnie wydoić, to poszła-byś na ugodę? Wzięłabyś pieniądze za to, by
zniknąć z mojego życia?

- Oczywiście, że nie, tylko że ja bym nigdy czegoś takiego nie powiedziała.

Gdybym miała wyjść za mąż, to tylko z miłości. Jeśli on by się z tego wycofał,
to żadne pieniądze by mi nie wynagrodziły złamanego słowa.

W milczeniu weszli do windy. Nie byli sami, więc jazda na górę również

upłynęła w ciszy. Nick wysiadł na jej piętrze.

- Nie musisz mnie odprowadzać - rzekła.
- Muszę. Nie skończyliśmy naszej rozmowy.
- I tak na pewno się nie dogadamy.

74

RS

background image

- Może nie, ale chcę to wyjaśnić do końca. Potępiasz mnie, że staram się

chronić ojca. Przecież robisz to samo. Dlatego tu jesteś.

- To prawda. - Otworzyła drzwi. - Różnica jest taka, że mam pełne zaufanie

do mojej mamy i chcę ją chronić przed tobą, przed tym, co zamierzasz.

- A jeśli mylisz się co do niej? Jeśli odmówi podpisania umowy

przedślubnej?

- Po co miałaby ją podpisywać? Abe jest jej mężem.
- Dlatego, że jeśli odmówi, obaj z ojcem będziemy wiedzieć, że chodziło jej

wyłącznie o pieniądze.

- Aż tak bardzo nie ufasz własnemu ojcu?
- Nie widziałaś jego ukochanych.
- Wspominałeś o swojej macosze, ale...
- Mógłbym ci wiele opowiadać o tym, jak rozpaczliwie poszukiwał kobiety

swojego życia. Spłaciłem osiem panienek. Wszystkie z przyjemnością przyjęły
moją propozycję.

- Osiem? - Była w szoku. - Czy to nie nadwerężyło twoich zasobów?
Roześmiał się.
- Właśnie to w tobie uwielbiam, Julio. Jesteś inteligentną, kobietą, ale przy

tym trochę jednak naiwną.

Zesztywniała.
- To już mogłeś sobie darować.
- Mam cię przeprosić?
- Nie, ale na tym zakończmy naszą dyskusję. Nick, jesteśmy z innych

światów, i to się nigdy nie zmieni. Nic nas nie łączy. Idź już spać. Zobaczymy
się rano.

- Poczekaj. Sama potwierdziłaś, że chronię ojca, podobnie jak ty swoją

matkę. Skoro tak, to czemu według ciebie ja po stępuję źle, a ty dobrze?

- Bo nie ufasz swemu ojcu.
- A ty byś ufała? Po tych dziewięciu pomyłkach? Muszę dociec, dlaczego

oni się pobrali.

- Właśnie to najbardziej mnie w tobie wkurza. W ogóle nie wierzysz w

miłość!

- A wiesz, czym ty mnie wkurzasz?
- No czym? - zapytała ostro.
- Wierzysz w coś, czego sama nigdy nie doświadczyłaś. Łzy napłynęły jej do

oczu. Odwróciła się.

- Nick, idź już sobie.
- Skarbie, nie chciałem cię dotknąć. - Położył ręce na jej ramionach.

75

RS

background image

Szarpnęła się, podeszła do szklanych drzwi i zapatrzyła się na ocean.
Zamknęła oczy, walcząc ze łzami. Czuła, że Nick stanął tuż za nią. Nie

dotykał jej.

- Julio, próbuję wyjaśnić moje motywy. Nie jestem okrutny, chcę tylko

uchronić ojca przed rozczarowaniem. Jeśli twoja matka rzeczywiście
przedkłada miłość nad majątek, jeśli nie zechce wziąć ode mnie pieniędzy, to
być może są im pisane szczęśliwe lata we dwoje. Uwierz, naprawdę tego
pragnę, choć przyznam szczerze, nie bardzo w to wierzę.

- W porządku, Nick. Zostaw mnie już. - Nie mogła zapanować nad łzami, a

nie chciała, by je widział.

- Pójdę pod warunkiem, że popatrzysz na mnie i jeszcze raz każesz mi się

wynosić.

- Dobrze! - Odwróciła się. Co tam łzy! - Nick, idź już, proszę. Idź i zostaw

mnie samą!

Przygarnął ją do siebie i odszukał jej usta. Zaskoczył ją tym kompletnie.

Zabrakło jej tchu. Szarpnęła się w tył.

- Nie! - wykrztusiła.
- Kochanie, co się stało?
- Nie mam powietrza! Poza tym nie powinieneś... mnie całować.
- Ani sprawiać, byś przeze mnie płakała.
- Już więcej nie będę, obiecuję. - Cofnęła się o krok. - Idź już, proszę.
- Ale rano lecimy razem? - Zajrzał jej w oczy. - Tak?
- Tak, lecimy. Po to tu jestem.
- Dobrze. Spotkamy się na śniadaniu. Może wpół do dziewiątej. Obudzić

cię?

- Nie, dziękuję. Zamówię budzenie.
- No dobrze. To do jutra.
Gdy wyszedł, oparła się o drzwi i westchnęła głęboko. Rozumiała jego

motywy, nie zmieniało to jednak faktu, że są z całkiem innych światów.

A jej biedne serce okropnie cierpi.








76

RS

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY


Nazajutrz rano czekał na nią w hotelowej restauracji. Już zawczasu zamówił

dla nich śniadanie, jakby chciał utwierdzić się w przekonaniu, że Julia nie
rozmyśliła się i zejdzie na dół, jak to ustalili. Wczoraj do późnej nocy krążył po
pokoju, zadręczając się obawami i prosząc Boga, by nadal zechciała mu
towarzyszyć.

Omal nie podskoczył, gdy zobaczył, jak wchodzi do sali. Pomachał do niej

żarliwie. Czuł się jak ostatni głupiec. Nigdy dotąd nie musiał zabiegać o
względy kobiet, lecz teraz role się odwróciły.

- Dzień dobry - powiedział, gdy usiadła przy stoliku.
- Dzień dobry, Nick - odparła bezbarwnie.
- Wszystko w porządku?
- Tak, oczywiście. - Wbiła wzrok w stolik. Podszedł kelner i postawił przed

nimi jedzenie. Popatrzyła na zastawiony stół. Nie kryła zaskoczenia.

- Złożyłem już zamówienie, dzięki temu zyskamy na czasie - pośpieszył z

wyjaśnieniem Nick. - Niedługo mamy samolot.

- Myślisz, że ich zastaniemy? - Sięgnęła po widelec.
- Na to liczę. Jest tam kilka pięknych ośrodków.
- Byłeś na Hawaii?
- Tak, kilka lat temu.
- Domyślam się, że nie sam.
- Czy to ma jakieś znaczenie?
- Czy ojciec dopadł cię w którymś z tych pięknych ośrodków i spłacił twoją

pannę?

Nick przestał jeść, popatrzył na Julię stanowczo.
- Nawet jeśli byłem tam z kimś, zawsze stawiałem sprawę jasno. Do niczego

się nie zobowiązywałem.

- Aha.
Po jej minie widział, że nie pochwala takiego podejścia.
- Julio, jedz śniadanie - mruknął i zapadło milczenie. Hotelowy busik zabrał

ich na lotnisko. Wraz z nimi miało

lecieć jeszcze kilkoro gości.
- Jaki to będzie samolot? - z niepokojem spytała Julia. -Duży czy raczej nie?
- Jaki by nie był, z pewnością bezpiecznie nas dowiezie - zapewnił. - Lata

dwa razy dziennie.

Nie wyglądała na uspokojoną.

77

RS

background image

Wysiedli, Nick ujął ją za rękę. Julia nie protestowała. Próbował odwrócić jej

uwagę od lotu, lecz jego wysiłki spełzły na niczym. W dodatku czekający na
nich samolot nie wzbudził w niej zaufania. Był niewielki, po obu stronach miał
podwójne fotele. Nick usiał przy oknie. Uznał, że tak będzie dla Julii lepiej.

Gdy start poszedł wyjątkowo gładko, Nick odetchnął z ulgą.
Otworzyli książki i zajęli się lekturą. Lecieli już piętnaście minut, gdy do

pasażerów przemówił kapitan. Prosił o zapięcie pasów, bo wchodzili w rejon
gorszej pogody. Lądowanie miało się odbyć o czasie, za pół godziny.

Julia z przerażeniem wyjrzała przez okno. Po ich stronie wciąż świeciło

słońce i niebo było bezchmurne.

Nick popatrzył na drugą stronę i z wrażenia zaparło mu dech. Czarne

chmury naprawdę wyglądały groźnie. Wsunął nos w książkę, licząc, że Julia
pójdzie za jego przykładem. Tak się stało. Naraz samolot wpadł w dziurę
powietrzną. Kilku pasażerów krzyknęło ze strachu, a stewardesa, która jeszcze
nie zdążyła zapiąć pasów, spadła z fotela.

Drugi pilot pomógł jej wstać i upewnił się, czy nie zrobiła sobie krzywdy. Z

wymuszonym spokojem przeszedł wzdłuż samolotu i sam omal nie runął jak
długi, gdy samolot znów spadł kilka metrów.

Julia kurczowo ściskała rękę Nicka. Samolotem rzucało, piorun minął go o

włos. Lecieli w zbitych chmurach, za oknami panowała ciemność.

Wreszcie samolot wylądował. Byli bezpieczni.
- Julio, już po wszystkim - rzekł Nick, pomagając jej wysiąść. Cieszył się, że

przetrwała ten trudny lot.

Nagle pochyliła się i zwróciła całe śniadanie. Podtrzymał ją, a czujna

stewardesa szybko podała wilgotny ręcznik.

- Dziękuję - wykrztusiła Julia. - Bardzo przepraszam.
- Nic się nie stało. Nawet przy dobrej pogodzie zdarza się, że któryś z

pasażerów poczuje się gorzej - pocieszyła ją stewardesa. - I tak się dziwię, że
dzisiaj obyło się bez specjalnych problemów.

Gdy dotarli do hotelu, Nick posadził Julię w holu, a sam poszedł wypytać o

rodziców. Okazało się, że spędzili tu kilka dni, lecz już zdążyli wyjechać. Nick
przez kilka minut gorączkowo zastanawiał się, co teraz zrobić. Jak powiedzieć
Julii, że czeka ich powrotny lot tym samym samolotem? Jednak nie mieli
innego wyjścia. Zarezerwował zatem bilety i wrócił do niej.

- Hm, Julio...
- Tylko mi nie mów, że ich tutaj nie ma!
- Niestety - odparł przepraszająco.

78

RS

background image

- Boże, Nick! Gdzie oni znowu pojechali? Wrócili na Oahu? Dlaczego Pat

nam tego nie powiedział?

- Nie wiem, ale zaraz go o to zapytam. Usiadł obok niej i zadzwonił do

detektywa.

- Nie? No dobrze, w takim razie się rozejrzymy... Tak, sprawdź loty. Mój

stary zastawia kolejne pułapki, a my wciąż dajemy się złapać... Dobrze. Dziś po
południu wracamy na Oahu. Mógłbyś zamówić nam hotel?... Tak, apartament.
Dzięki, pat.

Schował komurkę i popatrzył na Julię. Półleżała na fotelu i miała zamknięte

oczy.

- Julio, masz ochotę coś zjeść?
- Może lepiej pospacerujmy po plaży? Wstał i podał jej rękę.
- Z przyjemnością. Chodź, pójdziemy... - Urwał, bo za oknem oślepiająco

błysnął piorun, a zaraz potem rozległ się ogłuszający huk. Z nieba lunęła ulewa.

Nick i Julia popatrzyli na siebie w osłupieniu.
- Za spaceru na razie nici, ale przynajmniej nas nie zmoczyło - powiedział,

by dodać jej otuchy.

Odzyskała głos.
- Czy ja dobrze zrozumiałam, że po popołudniu mamy wracać tym małym

samolotem na Oahu?

- Daj spokój, Julciu, nie było tak źle - zaczął łagodnie, choć doskonale

wiedział, że dla niej ten lot był koszmarnym przeżyciem.

- Jak mnie nazwałeś? - obruszyła się, piorunując go wzrokiem.
Zamrugał kilka razy.
- Powiedziałem do ciebie: Julciu. Co w tym złego?
- Nic. To co teraz robimy?
- Chodźmy do restauracji, bo zaraz zrobi się tłok. Na razie nie ma tu nic

lepszego do zrobienia.

- No dobrze - przystała, choć po jej tonie wiedział, że myśl o jedzeniu nie

była jej miła.

- Na początek możemy wziąć gorącą herbatę - zaproponował.
To bardziej przypadło jej do gustu.
Zamówił dzbanek herbaty, dla siebie kawę. Potem, gdy Julia poczuła się

nieco lepiej, zdecydowali się na lunch. Deszcz nie ustawał, ocean był
wzburzony. Perspektywa lotu przerażała ją, choć Nick pocieszał, że nie ruszą
się z miejsca, póki pogoda się nie poprawi. Zabrali się do jedzenia, lecz
rozmowa się nie kleiła. Julia była coraz bardziej spięta. Burza nie cichła.

- Dowiem się, co z naszym lotem - rzekł Nick i wstał. - Zaczekaj tu na mnie.

79

RS

background image

Odprowadzała go wzrokiem.
- Chodzi o lot na Oahu? - zapytała pani, która siedziała przy sąsiednim

stoliku. - Został odwołany, mój mąż przed chwilą pytał o to. Też mieliśmy
lecieć. Niech państwo szybko zarezerwują pokój, bo zaczyna brakować miejsc.
Kto nie zdąży, będzie nocować w holu.

Nick już szedł do stolika. Julia popatrzyła na niego z niepokojem.
- Podobno odwołali nasz lot.
- Tak. Musimy tu zostać na noc.
- Ta pani mówiła, że wolne pokoje już się kończą.
- To prawda. Wziąłem ostatni. Julia znieruchomiała.
- Wziąłeś ostatni? - zapytała ledwie słyszalnym głosem.
- W pokoju są dwa łóżka. Zachowam się jak dżentelmen.
- Nie przejmuj się mną. Zostanę na dole. Ta pani powiedziała, że wiele osób

będzie tu nocować.

- Ale my mamy pokój. Nie musimy spać na dole.
- Ja tu zostanę.
- Nie ma mowy. - Wyjął z kieszeni klucz i położył go na stoliku. - Ty idź do

pokoju. - Wstał i wyszedł z sali. Chciała go dogonić, lecz co mu powie? Że nie
tylko jemu nie ufa? Że nie ufa również sobie?

Zapłaciła rachunek i podeszła do recepcji. Niestety, wolnych pokoi już nie

było. Minęła hol i poszła obejrzeć pokój wynajęty przez Nicka. Były w nim
dwa duże łóżka, fotele i stolik, nawet balkon. Nick miał rację, bez problemu się
tu zmieszczą. Po prostu będzie musiała panować nad sobą. Ale to tylko jedna
noc.

Postawił torbę przy fotelu w holu i zapatrzył się w deszcz bębniący o szyby.

Żałował, że trafiła się im taka fatalna pogoda. Julia nie zobaczy wyspy w jej
pełnej krasie, a na pewno nie da się namówić, by jeszcze kiedyś tutaj
przylecieć.

Westchnął i usiadł. Dobrze, że ma książkę, przynajmniej się czymś zajmie.

Szkoda tylko, że ten fotel jest taki niewygodny. Już obmyślał, jak wyłożyć go
zużytymi podkoszulkami, gdy tuż obok niego wyrosła Julia.

- Wybaczysz mi? - zapytała, nim zdążył otworzyć usta.
- Co mam ci wybaczyć?
- Mój brak wiary w ciebie. W niektórych sprawach się nie zgadzamy, lecz

nigdy mnie nie okłamałeś.

- Dziękuję. Nie okłamałem cię, ale to nie znaczy, że powinnaś mi ufać,

zwłaszcza gdy chodzi o spanie w jednym pokoju.

- Ufam ci. Proszę, chodź. Jest wolne łóżko.

80

RS

background image

Rozważał w duchu odpowiedź, gdy siedzący obok niego mężczyzna odezwał

się pośpiesznie:

- Jeśli pan się nie zdecyduje, to ja z przyjemnością skorzystam.
Julia popatrzyła na niego ze zdumieniem. Nick w jednej sekundzie złapał

swoją torbę.

- Idziemy. Prowadź. - Gdy weszli do windy, popatrzył na Julię. -

Przygarnęłabyś go do siebie?

- Nie, ale jego zapał przyśpieszył twoją decyzję. - Roześmiała się.
Rozgościli się w pokoju, a potem, żeby zabić czas, pograli w karty. Nawet

się nie spostrzegli, jak minęły trzy godziny. Przez ten czas deszcz ustał, choć na
niebie nadal wisiały ciężkie chmury.

- Jak dobrze, że zdobyłeś dla nas ten pokój - powiedziała, odrywając oczy od

widoku za oknem.

- Ja też się cieszę, choć jeśli wolisz spać tutaj sama, to w każdej chwili mogę

się wynieść.

- Nie, mam do ciebie zaufanie.
- Hm... - Nick nabrał powietrza. - No to ładnie.
- O co chodzi? - Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Odwołałaś się do mojego honoru. Teraz nie mogę cię zawieść.
- A miałeś taki zamiar?
- No wiesz, po trzech godzinach sam na sam z tobą takie przypomnienie jest

całkiem na miejscu.

- To może powinniśmy wyjść? Chyba już pora kolacji?
- Pewnie tak. Pójdę się zorientować.
Podeszła do balkonu. Wyspa urzekała pięknem, lecz Julia nie czuła się tu

bezpieczna. Marzyła, by jak najszybciej wrócić na stały ląd.

- Za pół godziny mamy stolik - odezwał się Nick, wchodząc na balkon. - O

ósmej odbędzie się projekcja filmu dla gości. Może pójdziemy, to ma być
komedia z Ryanen O'Nealem i Barbrą Streisand. Podobno całkiem niezła. Po
prawi nam humor.

Mieli stolik w rogu. Restauracja była pełna, ale jedzenie było równie dobre

jak poprzednio. Julia odprężyła się.

Przed filmem poszła się odświeżyć. Nick zajął im miejsce w

zaimprowizowanej sali kinowej.

- Świetny pomysł z tym filmem - zauważyła Julia, gdy usiadła obok niego. -

I dorośli, i dzieci, mają czym się zająć. Wyobrażasz sobie, co tu by się działo?
Czy w waszych hotelach też macie takie programy na wypadek awarii?

- Nie, w każdym razie nie takie.

81

RS

background image

- Ostatecznie wyrobimy sobie zdanie, gdy obejrzymy film - przekomarzała

się.

Nick z uśmiechem przyznał jej rację. I właśnie w tym momencie rozległ się

huk piorunu i zgasło światło.


































82

RS

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY


- Prosimy o pozostanie na swoich miejscach - usłyszeli w ciemności. - Za

chwilę znów będzie światło.

Nick ujął Julię za rękę.
- Jak tam?
- Dobrze. Póki nie lecimy nad oceanem, wszystko jest w porządku. -

Żartowanie z paraliżującego ją strachu przynosiło ulgę. - Co oni teraz zrobią?

- Przypuszczam, że mają generator na wypadek awarii. Tuż po jego słowach

rozbłysły żarówki.

- Prosimy nam wybaczyć to opóźnienie. - Mężczyzna stojący przed ekranem

zrobił przepraszający gest. - Już zaczynamy projekcję.

Film trwał dwie godziny. Gdy się skończył, Julia, która opierała się

wygodnie o Nicka, wyprostowała się. Wiedziała, że musi zachować maksimum
ostrożności. Musi się przy nim bardzo pilnować.

Podziękowała, gdy Nick zaproponował deser. Nie była głodna.
- To może pójdziesz na górę i zaczniesz szykować się do snu? Przyjdę za

kilka minut.

Chętnie na to przystała. To miłe, że zachowywał się jak dżentelmen, choć na

dole nie bardzo było co robić.

Zostawiła światło w łazience. Gdy usłyszała jego kroki, udała, że śpi. Nick

wszedł do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Odetchnęła lżej. Przynajmniej na
chwilę coś ich oddziela.

Wyspa jaśniała w porannym słońcu, na błękitnym niebie nie było ani jednej

chmurki. Julia ubrała się pośpiesznie, wyszła na balkon i wyciągnęła się na
leżaku. Ciepłe słońce przyjemnie muskało skórę.

Nick obudził się pół godziny później. Usłyszała, że woła jej imię.
- Co się stało? - krzyknęła przez ramię.
- Już myślałem, że pojechałaś beze mnie.
- Nie ma szans. Kto by mnie trzymał za rękę?
- Racja. - Uśmiechnął się. - Zaraz się wyszykuję i zejdziemy na śniadanie.
Nick był w łazience, gdy zadzwonił telefon, odebrała więc Julia. Dzwonił

Pat Browning. Przedstawiła się i zastukała do łazienki. Nick od razu wziął od
niej telefon.

- Masz coś, Pat?
- Niestety nic. I to mnie dobija.
- Poczekaj, przełączę na głośnik.

83

RS

background image

- Nick, nigdzie ani śladu twojego ojca. Nie zameldował się w żadnych hotelu

na Hawajach, nie kupował biletów na samolot. Po prostu się rozpłynął.
Myślisz, że mógł gdzieś po lecieć?

- Wątpię, przecież nie miał na to pieniędzy. Sam mówiłem ze nic nie

wypłacał.

- No właśnie. Masz jakiś pomysł?
Julia przysłuchiwała się w milczeniu, i nagle ją olśniło.
- Pat, tu Julia. Poszukaj Lois Chance. Może to ona kupiła bilety, na swoje

nazwisko.

- To już jakiś pomysł. Że sam na to nie wpadłem. Choć...
- Nie wydaje mi się, żeby to było prawdopodobne - rzekł Nick.
Wiedziała, skąd bierze się ich sceptycyzm. Kobiety, z którymi miał do

czynienia Abe, za nić nie płaciły, jednak detektyw i Nick nie znają jej mamy.

- No dobrze - przystał wreszcie Pat. - Rozejrzę się, to na pewno nie

zaszkodzi. Dam wam znać.

- Pat, lecimy na Oahu. Wczoraj była tu burza i nie mogliśmy wrócić.

Potwierdź naszą rezerwację.

- Nie ma sprawy. Odezwij się z hotelu. Nick rozłączył się, popatrzył na Julię.
- Wątpię, by twoje przypuszczenie się potwierdziło.
- Że moja mama zapłaciła za bilety?
- Mhm.
- Według mnie to bardzo prawdopodobne, bo to ostatnia rzecz, jaką byście

sprawdzali.

- Ojciec zawsze za wszystko płaci. Nie oczekuje, by było inaczej.
Julia popatrzyła na niego.
- Pożyjemy, zobaczymy.
- Julio, daj spokój. Nie kłóćmy się przed śniadaniem.
- Nie kłócę się. Powiedziałam tylko, że zobaczymy.
Po śniadaniu poszli popływać. Julia początkowo opierała się, bo nie miała

kostiumu, lecz Nick namówił ją, by wybrała coś w hotelowym sklepie. Ceny
nie przerażały, a skoro wiedziała, że już nigdy więcej tu nie przyjedzie,
zdecydowała się na zakup. Będzie miała pamiątkę.

Czas mijał im nadzwyczaj przyjemnie. Nick był wspaniałym kompanem:

uroczy, a jednocześnie czujny. Czuła się przy nim bezpiecznie. Po kąpieli
wyciągnęli się na leżakach, rozkoszując się bajkową scenerią.

- Tu jest przepięknie - rozmarzonym głosem rzekła Julia, z zachwytem

wpatrując się w błękitny ocean.

- To prawda, ale na nas już czas, jeśli chcemy zdążyć na samolot.

84

RS

background image

Popatrzyła na zegarek i jęknęła:
- Ojej, nie miałam pojęcia, że już tak późno!
- Jak chcesz, możemy tu zostać do jutra - rzekł, nie patrząc na nią.
- Nie - odparła z żalem.
- Dlaczego?
- Bo nie jestem tu na wakacjach, ale by znaleźć mamę.
Po tych słowach ich radosny nastrój rozwiał się bez śladu. Nawet podczas

lunchu milczeli. W samolocie nie chciała trzymać go za rękę. Była spięta.

Lot przebiegł gładko i wkrótce znaleźli się w hotelu. Tym razem, choć Julia

próbowała oponować, mieli apartament. W pokoju Nick od razu zadzwonił do
Pata.

- Dowiedziałeś się czegoś?
- Tak. Twój ojciec znowu dał nogę.
- Dokąd polecieli?
- Na Bora Bora.
Julia głośno wypuściła powietrze.
- Na pewno?
- Tak jak podejrzewałaś, twoja matka kupiła bilety. W hotelu też zatrzymali

się pod jej nazwiskiem. Miałaś dobre przeczucia. Nick i ja nigdy byśmy na to
nie wpadli.

- Dzięki za uznanie - powiedziała z przekąsem.
- Pat... - Nick urwał. - Nieważne. Zamów nam bilety na najbliższy lot.
- Już to zrobiłem. Lecicie o ósmej wieczorem. Nick podziękował i rozłączył

się.

- No to do kolacji mamy kilka godzin. Na co masz ochotę?
- Może zadzwońmy do nich, zamiast tam lecieć? Popatrzył na nią

sceptycznie.

- Chcesz ją uprzedzić o moim przyjeździe.
- Nie. Wierzę w nią. Bardziej niż ty w swojego ojca.
- To nie jest tak. - Widząc jej minę, dodał: - Możesz zadzwonić, ale pod

jednym warunkiem: nie powiesz jej, by podpisała intercyzę i przez to mogła
nas wodzić za nos.

- Zgoda. Będziesz słyszał całą rozmowę.
Zadzwoniła do ich hotelu i poprosiła o połączenie z pokojem Lois Chance.
- Halo?
Od razu poznała, że to Abe, bo miał głos bardzo podobny do głosu Nicka.
- Abe?
- Tak, słucham?

85

RS

background image

- Tu Julia Chance. Mogę poprosić moją mamę?
- Oczywiście, Julio. Bardzo się o ciebie martwiła. Już nie mogę się

doczekać, kiedy cię poznam.

- Ja również.
Gdy w słuchawce rozległ się głos mamy, Julii łzy napłynęły do oczu.

Usiadła.

- Mamo?
- Witaj, córeczko, jak się miewasz? I jak nas tu znalazłaś?
- Nie było was na Hawajach... - urwała. - Teraz to nieistotne. Powiedz, jak

się czujesz?

- Cudownie. Pobraliśmy się z Abe'em i... mam nadzieję że nie masz o to

żalu? Tata nie miałby pretensji, wiem o tym ale jak ty do tego podchodzisz?

- Mamo, bardzo się cieszę. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
- Jestem szczęśliwa. Wspaniale do siebie pasujemy.
- To super. Czy... czy przeniesiesz się do Kansas City?
- Tak, Abe ma tam duży dom. Powiedział, że możesz za mieszkać z nami.
- Dziękuję, ale nie. Powinniście być sami. Będziemy do siebie często

dzwonić, no i zawsze możecie przyjechać do mnie do Houston.

- Albo ty do nas.
- Zobaczymy. Teraz chciałam upewnić się, że jesteś bezpieczna i szczęśliwa.

Spotkamy się, jak wrócisz... jak przyjedziesz po swoje rzeczy.

- Oczywiście, kochanie.
- To na razie, mamo. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Odłożyła słuchawkę, siedziała nieruchomo. Z zamyślenia wyrwał ją głos

Nicka:

- No i co?
- Słyszałeś naszą rozmowę. Nie ostrzegłam mamy, co dla niej szykujesz.
- A jak mój tata? Nie był zły, że ich znalazłaś?
- Wprost przeciwnie. Powiedział, że bardzo chce mnie poznać.
- Hm, może cię nie skojarzył - mruknął pod nosem. Popatrzyła na niego spod

oka. Jego ojciec nie robił wrażenia zgrzybiałego starca, który nie wie, na jakim
świecie żyje. Mało prawdopodobne, by ktoś taki oczarował mamę. Te ich
spektakularne podróże też przemawiały na jego korzyść, jednak postanowiła
trzymać język za zębami.

- W każdym razie jutro zobaczysz mamę.
- Nie, nie zobaczę. Zrobił wielkie oczy.
- Słucham? Wystartujemy wieczorem i rano będziemy na miejscu.

86

RS

background image

- Nie polecę z tobą na Bora Bora.
- Dlaczego? Przecież chciałaś bronić swojej mamy.
- Już nie muszę.
- Nic nie rozumiem. Przeleciałaś taki kawał świata, a teraz chcesz się

wycofać? Gdy już dochodzimy celu?

- Ja już do niego dotarłam. Mama jest szczęśliwa i bezpieczna, nie jestem jej

do niczego potrzebna. Miałam za mało wiary. Teraz już nie mam wątpliwości.

- W takim razie potraktuj to jako wycieczkę. Nie byłaś na Bora Bora,

prawda?

- Nie.
- Więc leć tam ze mną. To będzie mój prezent, rewanż za twoje

towarzystwo.

- Dzięki, ale nie.
- Czy to znaczy, że chcesz zostać tutaj, zrobić sobie wakacje?
- Nie, wracam do domu.
Nic na to nie powiedział, lecz w jego oczach odmalowało się...

rozczarowanie?

- Chcesz lecieć przez Los Angeles? Zaraz zadzwonię do hotelu i...
- Nie, wracam prosto do Houston. Już się nalatałam. Zadzwoniła do linii

lotniczych i zamówiła bilet.

Nick stał przy balkonie, wpatrywał się fale uderzające o brzeg.
- Mam lot o wpół do siódmej - powiedziała.
- Słyszałem.
- Muszę być wcześniej, więc zaraz jadę na lotnisko. Odwrócił się, popatrzył

na nią.

- Pojadę z tobą.
- Daj spokój, nie ma potrzeby. Nie jestem dzieckiem.
- Nie wtedy, gdy lecisz nad oceanem i jest burza. Uśmiechnęła się do niego.
- Modlę się, by dzisiaj jej nie było.
- Ja też.
- Apartament już nie będzie mam potrzebny.
- Nie, nie będzie.
Chciała podziękować mu za wszystko, lecz odłożyła to na później. Powie

mu na lotnisku.

Wzięła swój bagaż i ruszyła do drzwi. Nick podążył za nią Na kilka minut

zatrzymał się przy recepcji, potem wyszli na zewnątrz i wsiedli do taksówki.

- Czeka nas kolejna przygoda - zagadnął. - Tylko tym razem oddzielnie.

87

RS

background image

- Tak. - Z trudem tłumiła łzy. Nie chciała myśleć, że za raz się rozstaną. Od

ich pierwszego spotkania tak wiele się zmieniło.

Jednak jej decyzja była nieodwołalna. Mama jest szczęśliwa z Abe'em i nie

odejdzie od niego za żadne pieniądze! Nick musi sam się o tym przekonać.

Odebrała bilet, usiedli w poczekalni.
- Już sobie dam radę. Nick, możesz iść.
- Nie, poczekam, aż wejdziesz na pokład. Potem pójdę poszukać mojej

bramki.

Siedzieli w milczeniu, co najwyżej od czasu do czasu wymieniając

niezobowiązujące uwagi na temat przechodzących osób. Nick siedział tak
blisko niej, że czuła jego ciepło. Nie mogła pogodzić się z myślą, że już
niedługo go przy niej nie będzie, że na zawsze go straci. Wszystko się w niej
buntowało - bo zrobiła to, czego pod żadnym pozorem nie powinna była zrobić:
zakochała się w nim.

Przez całe życie czekała na mężczyznę, który jest jej przeznaczony, z którym

będzie szczęśliwa. Znalazła go wreszcie, lecz on nie jest dla niej.

Teraz nawet nie będzie mogła pojechać do Kansas City, by odwiedzić

mamę, bo przypadkiem może tam wpaść na Nicka. Nie będzie spędzać z nią
świąt Bożego Narodzenia, bo Nick na pewno tam się zjawi. Nie pozostanie jej
nic innego, jak siedzieć w Houston i uczyć drugoklasistów.

Co się z nią dzieje? Przecież uwielbia swoją pracę.
Jednak nie będzie widywać Nicka.
Westchnęła i zamknęła oczy.
- Co się stało? Boisz się lotu?
Dobrze, że niczego się nie domyślił. Nie ma pojęcia, że jej serce krwawi.
- Tak, trochę.
- Wiesz co? - Podniósł się. - Polecę z tobą do Houston. Nic się nie stanie, jak

trochę później pogadam z ojcem i twoja matką.

- Nick! - Złapała go za rękę. - Nie wygłupiaj się. Przecież to są przeciwne

kierunki. To szaleństwo.

- Nie chcę, żebyś leciała sama. Przy mnie nie będziesz się tak denerwować.
- Nie ma mowy. Wracam sama.
- Na pewno?
- Na pewno. - Modliła się, by czas płynął szybciej. Bała się, że dłużej nie

wytrzyma.

- Nie mam twojego telefonu. - Usiadł. - Podaj mi, to zadzwonię, jak już...

rozmówię się z nimi.

Podała mu numer.

88

RS

background image

- Ale nie musisz dzwonić. Wiem, że wszystko dobrze się ułoży.
- Jesteś pewna?
- Moja mama kocha twojego ojca. Nie odejdzie od niego za żadne pieniądze.
Zapadła długa cisza. Wreszcie Nick wziął Julię za rękę. Gdy zaczęto

odprawiać pasażerów, wstali.

Wpatrywała się w niego, chcąc utrwalić w pamięci jego twarz.
- Chcę ci podziękować za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Staliśmy się

świetnym zespołem.

- To prawda - rzekł.
Skinęła głową i odwróciła się. Bała się, że zaraz się rozpłacze.
Nick nie pozwolił jej odejść. Obrócił ją ku sobie i pocałował. Gorąco.
Kiedy ją puścił, wymamrotała słowa pożegnania i poszła f do samolotu. Nie

odwróciła się; nie chciała, by zobaczył płynące po twarzy łzy.

Podczas lotu nie myślała o bezmiarze oceanu, tylko rozpaczliwie płakała.
Miała jedynie nadzieję, że gdy znajdzie się w rodzinnym mieście, poczuje

się lepiej. Jednak tak się nie stało. Czuła się strasznie samotna i z lękiem
myślała, co teraz dzieje się z mamą.

Wierzyła, że rozmowa z Nickiem pójdzie pomyślnie, że się dogadają.
Choć ona nigdy mu nie wybaczy, jeśli rozbije ich małżeństwo. I jeśli do tego

dojdzie, to nigdy więcej się nie spotkają.

Co też jej chodzi po głowie? Przecież, tak czy inaczej, już nigdy go nie

zobaczy.
















89

RS

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY


Sam już nie wiedział, co z nim się dzieje.
Jego nastawienie do małżeństwa ojca zmieniło się diametralnie.

Instynktownie czuł, że to było najlepsze posunięcie, jakie kiedykolwiek
wykonał Abe, oczywiście jeśli Lois jest taka jak jej córka.

Julia jest... Julią. Im bardziej ją poznawał, tym więcej widział w niej zalet.
Żałował, że nie poleciał z nią do Houston. Byłby spokojniejszy, wiedząc, że

szczęśliwie dotarła do domu. Jednak teraz siedział w samolocie lecącym na
Bora Bora i nie bardzo. wiedział, co ma z sobą zrobić. To był długi lot, a bez
Julii czas zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Zajął się lekturą, pobawił grą
w pasjansa, wreszcie zasnął. Przebudził się, gdy-lądowali. Wyspa lśniła w
słońcu.

Julii na pewno by się tu spodobało, pomyślał mimowolnie. Jaka szkoda, że z

nim nie przyleciała!

Perspektywa coraz bliższego spotkania z ojcem i jego żoną budziła w nim

coraz więcej obaw. Jeśli z jego powodu dojdzie do rozpadu ich małżeństwa, to
już nigdy nie zobaczy Julii.

Młoda dziewczyna zaprowadziła go do hotelowego burt galowu, który tonął

w bujnej tropikalnej zieleni, skinęła głową i odeszła. Nick nabrał powietrza.
Był spięty. Zaraz dojdzie do decydującej rozmowy. Zastukał do drzwi.

Kobieta, która stanęła na progu, wyglądała jak Julia, oczywiście poza

różnicą wieku. Też była szczupłej budowy, jasne włosy, krótsze niż u Julii,
okalały jej twarz, miała takie same niebieskie oczy.

- Tak? - zapytała.
- Witaj, Lois. Jestem Nick. Czy zastałem ojca?
- Nick, witaj! - Lois rozjaśniła się w uśmiechu i serdecznie objęła go za

szyję. - Nie mogłam się doczekać, żeby cię poznać!

- Miło mi. - Zrobiło mu się ciepło na sercu.
- Nick! - Głos ojca brzmiał niemal tak samo radośnie jak żony.
Lois cofnęła się, Nick wszedł do środka i uścisnął ojca na powitanie.
- Cześć, tato. Jak się miewasz?
- Lepiej niż kiedykolwiek. A ty?
- Dziękuję, dobrze.
- Spodziewaliśmy się ciebie.
- Naprawdę?

90

RS

background image

- Tak. Skoro Julia wpadła na nasz trop, to ty tym bardziej. - Podszedł do

żony, otoczył ją ramieniem. - Mówiłem Lois, że się tu pojawisz. Nie bardzo w
to wierzyła.

Zapadła niezręczna cisza. Nick nabrał powietrza. Wiedział, że nadeszła pora

na wyjaśnienia.

- Czy ojciec opowiedział ci o swoich doświadczeniach l przeszłości?
- Tak. Wiem, że po śmierci twojej mamy ożenił się powtórnie, lecz to

małżeństwo okazało się niewypałem.

- Tak było, ale na tym nie koniec. Tata ma talent do przyciągania...

nieodpowiednich kobiet. Już kilka razy zdarzyło się, że musiałem je spłacić, by
dały mu spokój.

Lois wlepiła oczy w Nicka.
- To okropne! Och, mój biedny Abe! - Wtuliła twarz w pierś męża.
Ten gest od razu przypomniał mu Julię. W samolocie, wystraszona burzą,

zachowała się bardzo podobnie.

- Synu... - zaczął Abe.
Nick nie dopuścił go do głosu.
- Zwykle było tak, że gdy prosiłem je o podpisanie intercyzy, chętnie

poprzestawały na odpowiedniej sumie pieniędzy.

- Chętnie podpiszę taką umowę. Nick spochmurniał.
- Nie zamierzałem tego proponować.
- To dobrze - wszedł mu w słowo Abe. - Lois nie jest taka, jak ta cała reszta!
- Widzę, tato.
- Abe, czemu miałabym nie podpisać intercyzy? Nie chcę, by Nick miał

jakiekolwiek wątpliwości co do moich uczuć wobec ciebie. Możemy żyć z
moich pieniędzy.

Nick uśmiechnął się do ojca.
- Znalazłeś sobie bogatą żonę, niezależną finansowo?
- Lois nie jest bogata. Ma trochę pieniędzy z polisy po zmarłym mężu.
- Chcesz powiedzieć, że ty masz więcej? - W głosie Lois pojawił się

niepokój.

- Tak, kochanie. No więc... - Popatrzył na Nicka. - Należy do nas sieć hoteli

Rampling - powiedział, przyglądając się jej uważnie.

- Abe! Oszukałeś mnie! - Na twarzy jego żony odmalował się gniew. - Jak

mogłeś!

- Lois, dlaczego tak się denerwujesz? - zapytał Nick.
- Bo nie lubię, jak ktoś mnie okłamuje!

91

RS

background image

- Skarbie, bałem się o tym powiedzieć. Chciałem, byś była ze mną dla mnie

samego, nie dlatego, że jestem bogaty. - Próbował przygarnąć ją do siebie, lecz
gwałtownie go odepchnęła.

- Jak mam ci teraz wierzyć? - Cofnęła się. - Skąd mogę wiedzieć, czy nie

okłamałeś mnie w innych sprawach?

- Zapewniam cię, że nie! - powiedział żarliwie. - Zapytaj Nicka. Zwykle

mówię prawdę.

- Uwierz mu, Lois - poparł go syn. - Ojciec zawsze mówi prawdę i tego

samego spodziewa się po innych, dlatego zdarzało mu się wpadać w tarapaty.

- Ja też nie kłamię! Wierzysz mi, Abe?
- Tak, kochanie. Wierzę i zawsze będę wierzył! - Wziął ją w ramiona.
Tym razem nie protestowała.
- Dobrze, zapomnijmy o tym - przystała, gładząc męża po policzku.
Abe i Nick odetchnęli z ulgą, póki Lois znów się nie odezwała.
- Nick, weź sobie pieniądze swojego ojca. My będziemy żyć z tego, co ja

mam.

- Nie! - wykrzyknęli zgodnie.
- To jedyny sposób, by żadne z nas nie miało najmniejszych wątpliwości.
Nick przejął inicjatywę.
- Lois, to jasne, że nie wyszłaś za mojego ojca dla pieniędzy. Przypuśćmy,

że przydarzy mu się jakaś ciężka choroba i leczenie pochłonie wszystkie twoje
oszczędności. To by go dobiło.

- Nie jest ubezpieczony?
- Jest, oczywiście, jednak... Abe wszedł mu w słowo.
- A jeśli Julia zechce wyjść za mąż? Chciałbym zapłacić za jej wesele i

zafundować wspaniałą podróż poślubną, a jeśli nie będę mieć dostępu do
swoich pieniędzy, to będzie niemożliwe.

- Abe, Julia nie jest twoją córką.
- Bardzo chciałbym, by była. Tak to czuję. Dlaczego nie może być tak jak

dotąd? Jesteśmy małżeństwem i wszystko, co mamy, jest wspólne. Tak miało
być.

- Ale ja nie wniosłam do niego tyle, co ty - zaoponowała Lois.
Abe pocałował ją.
- Moja najdroższa! Przez całe życie szukałem takiej kobiet ty jak ty!

Oddałbym wszystkie pieniądze, by się z tobą ożenić, Ale to już nie jest
potrzebne.

- Abe, jakie to było miłe!
- To jest prawda, skarbie.

92

RS

background image

- Nick, a co ty na to? - zapytała Lois. - To ci pasuje?
- Jak najbardziej - odparł żarliwie. Mimowolnie wybiegli myślami ku Julii.

Czuł to samo, co przed chwilą powiedział ojciec.

Abe popatrzył na syna badawczo.
- Nick, dobrze się czujesz?
- Hm, przepraszam, zamyśliłem się.
- Może pójdziemy do hotelu na lunch? Poznam lepiej Nicka i opowiem wam

o mojej córce. - Lois sięgnęła po torebkę, wzięła męża za rękę.

W drodze do restauracji Nick milczał. Wiedział, że powinien zdradzić im, że

zna Julię. Ona z pewnością niczego przed nimi nie ukryje.

- Muszę wam coś powiedzieć - rzekł, gdy kelnerka już oddaliła się od ich

stolika.

- Tak? - Zaciekawiona Lois popatrzyła na niego. Abe wydawał się

zaniepokojony.

- Ja znam Julię.
- Znasz ją? Skąd? - zdziwiła się Lois.
- Czyżbyś chciał powiedzieć, że się z nią spotykałeś? - spytał Abe.
- Nie! - zaprzeczył szybko. - Poznaliśmy się, gdy szukaliśmy was w hotelu

„Luna".

Lois głośno wypuściła powietrze.
- Julia tam pojechała? Och! Nie sądziłam, że zacznie mnie szukać. Celowo

podaliśmy nazwę tego hotelu, ze względu na ciebie... to znaczy...

- Domyślam się powodu i nie twierdzę, że mi się to nie należało, jednak dla

niej to mogło zakończyć się kiepsko. Na szczęście nie zdążyła wysiąść z
samochodu.

- W takim razie jak się poznaliście, skoro nie wysiadła? - rzeczowo dociekał

Abe.

- Wymusiłem na niej, by mnie podwiozła, bo mój taksówkarz prysnął.
- Wpuściła do samochodu obcego człowieka? - Lois popatrzyła na niego ze

zgrozą.

Było źle, a jest jeszcze gorzej. Postanowił darować sobie szczegóły i

pokrótce streścił ich poszukiwania. Dodał, że Julia po rozmowie z Lois
zrezygnowała z lotu na Bora Bora i wróciła do Houston.

- Mam nadzieję, że zachowałeś się jak dżentelmen - naciskał Abe.
- Tato, Julia jest młodszą wersją Lois. - Wiedział, że ojciec świetnie pojmie,

w czym rzecz. Lois była zupełnie inna niż jego wcześniejsze kobiety, a jej
córka w niczym nie przypominała panienek, z którymi zwykł spędzać czas.

- To coś poważnego? - zapytał Abe. Nick skinął głową.

93

RS

background image

- Jak bardzo?
- Tak jak z wami, tato. Jeśli ona mnie zechce.
- Zaraz, o czym wy mówicie?
- Właśnie powiedziałem ojcu, że w stosunku do Julii mam podobne uczucia,

jak on do ciebie.

- Kochasz ją? - Lois aż oniemiała. - To wspaniale!
- Oby tylko Julia też tak myślała.
- Nic jej nie powiedziałeś?
- Podróżowała ze mną w konkretnym celu. Zależało jej, by was znaleźć.

Dlatego nie mogłem nic jej powiedzieć, bo postawiłbym ją w trudnej sytuacji.

- Nick, jesteś cudowny! - Lois pocałowała go w policzek.
Upał lał się z nieba i Marissa nie dała się namówić na kolejnego seta. Razem

z przyjaciółką usiadły przy stoliku pod parasolem, by ochłodzić się wodą z
lodem.

- Julio, co się z tobą ostatnio dzieje? - zagadnęła Marissa. - Najpierw

zniknęłaś na kilka tygodni, a potem wróciłaś zupełnie odmieniona. Co się
stało?

- Moja mama powtórnie wyszła za mąż.
- To chyba dobra wiadomość?
- Tak, tylko że mama przenosi się do Kansas City. Będzie mi jej bardzo

brakowało.

- To zrozumiałe, lecz Kansas City nie jest na końcu świata. Będziesz mogła

często ją odwiedzać.

- Może.
- Ej, maleńka, nic z tych rzeczy. Przyznaj się, chodzi o coś innego. No, mów.
- Nie wdając się w szczegóły, zakochałam się w nieodpowiednim facecie.

On nie wierzy w miłość.

- Naprawdę?
Julia ze smutkiem kiwnęła głową.
- A co u ciebie? - zmieniła temat. - Jak mija ci lato?
- Całkiem nieźle. Ja i Mac zastanawiamy się, czy nie czas ustalić datę.
- Moje gratulacje! Marisso, bardzo się cieszę.
- Dziękuję. Mac musi się tylko zebrać na odwagę i poznać moich rodziców.

Strasznie się tym przejmuje, choć niepotrzebnie. Oni przecież wiedzą, że go
kocham. Ale uparł się, że najpierw musi porozmawiać z moim ojcem.

- To takie urocze. Mac jest porządnym człowiekiem.
- To prawda. Może go zapytam, czy nie ma jakiegoś wolnego kumpla?

Moglibyśmy się spotkać w czwórkę.

94

RS

background image

- Może jesienią, nie teraz. Muszę trochę się otrząsnąć. - Co jej się pewnie nie

uda do końca życia.

Po przyjściu do domu wzięła prysznic, przebrała się i byle jak upięła włosy.

Miała podły nastrój. Minęło pięć dni od ich ostatniej rozmowy na lotnisku.
Nick się nie odezwał. Mama też nie dała znaku życia.

Sama sobie jest winna. Nick nie prosił, by się w nim zakochiwała. Co z tego,

że ją pocałował? To były zwyczajne buziaki. .. no, może z wyjątkiem tego
ostatniego.

Wzdychając nad swoim losem, usiadła na kanapie i sięgnęła po pilota,

jednak nie miała ochoty ani na telewizję, ani na czytanie. Za każdym razem,
gdy brała do ręki książkę kupioną w Los Angeles, znowu wracała myślą do
Nicka i tamtego improwizowanego przyjęcia, gdy wszyscy byli przekonani, że
są z Nickiem małżeństwem.

Otarła łzy. Nie może już więcej płakać. Już i tak wypłakała oczy. Cierpiała,

jakby straciła najbliższą osobę. Musi się opamiętać.

Ktoś zadzwonił. Podeszła do wizjera i cofnęła się, nie wierząc własnym

oczom. Niemożliwe, by Nick... Może tylko się jej śni?

Dzwonek znowu zadzwonił. Otworzyła drzwi.
- Cześć, Nick.
- Cześć, jak leci?
- Dziękuję. A tobie?
- Też. Nie wpuścisz mnie?
- Tak, oczywiście. Zaraz, poczekaj. Czy mama i Abe nadal są małżeństwem?
- Tak.
- W takim razie proszę. - Zrobiła mu przejście.
- Dzięki.
Weszli do salonu i usiedli naprzeciwko siebie.
- Ładnie tu u ciebie - zagaił Nick.
- Dziękuję. Właśnie przyleciałeś z Bora Bora?
- Nie, wróciłem kilka dni temu. Miałem do ciebie zadzwonić, ale okazało

się, że muszę wpaść do hotelu w Houston, więc zdecydowałem, że zajrzę do
ciebie.

- Jak miewa się moja mama? - zapytała równie lekkim tonem.
- Dobrze. Urocza pani, tak jak jej córka.
- Dzięki za komplement. Poprosiłeś, by podpisała umowę przedślubną?
- Nie, ale sama to zaproponowała. Julia posłała mu gniewne spojrzenie.
- W takim razie wnoszę, że byłeś z tego zadowolony.

95

RS

background image

- Mój ojciec omal nie dostał zawału. - Widząc jej minę, wyjaśnił: - Twoja

mama bardzo się zdenerwowała, gdy dowiedziała się, że ojciec ją oszukał.

W Julii aż się zagotowało.
- Oszukał ją? W czym?
- Nie miała pojęcia, że jest taki bogaty.
- To musiał być dla niej szok.
- Julio, ile twoja mama ma z tej polisy?
- Trochę ponad dwieście tysięcy dolarów.
- Hm... - Uśmiechnął się. - My mamy nieco więcej. Dumnie uniosła brodę.
- Nie należy przechwalać się swoimi pieniędzmi.
- Przepraszam. - Zrobił skruszoną minę. - Chociaż twoja mama mi tego nie

wytknęła.

- Czy to znaczy, że przypadła ci do gustu?
- Jak najbardziej, a ojcu udało się ją przekonać, by pogodziła się z jego

majątkiem.

- Naprawdę? - Popatrzyła na niego ze zdumieniem.
- Tak. Wygłosił poruszającą przemowę, jak przez całe lata szukał takiej

kobiety jak ona.

- Cieszę się, że są szczęśliwi.
- Nie do końca.
- Jak to? - poderwała się z miejsca. - Dlaczego? Nick, coś ty zrobił?
- Mówiłem ci, że nie ukrywam prawdy. Opowiedziałem im o naszej

wspólnej podróży. Że mieliśmy wspólny apartament, potem o tym „weselnym"
przyjęciu i...

- Nie, nie zrobiłeś tego! Na pewno wyjaśniłeś...
- Próbowałem, Julciu, zaręczam ci. Ale oni się uparli, że musimy się pobrać.
Nogi się pod nią ugięły.
- Co ty powiedziałeś? - wykrztusiła.
- Nalegają, byśmy wzięli ślub. Twoja mama powiedziała, że porządne

dziewczyny nie jeżdżą po kraju z obcymi facetami i by ratować twoją cześć,
muszę się z tobą ożenić.

Wlepiła w niego zdumione spojrzenie - i nagle wybuchnęła śmiechem.
- No dobrze, udał ci się żart, ale przeholowałeś. Moja mama nigdy by nie

powiedziała czegoś tak absurdalnego.

- Dla ciebie to normalne, włóczyć się po kraju z dziwnymi facetami? -

Skrzyżował ręce i oparł się na kanapie.

- Do czego zmierzasz?
- To znaczy? - zapytał.

96

RS

background image

- Czemu się tak ze mną droczysz? Pochylił się, ujął jej dłonie.
- Bo boję się, że jak zacznę mówić poważnie, to każesz mi się wynosić.

Nigdy nie prosiłem kogoś o rękę, drżąc z przerażenia. - Zaśmiał się nerwowo. -
Prawdę mówiąc, nigdy nikogo nie prosiłem o rękę.

Patrzyła na niego rozszerzonymi oczami, lecz jego słowa chyba do niej nie

docierały. Jakby instynkt samozachowawczy nie dopuszczał do niej ich sensu.

Uwolniła dłonie, cofnęła się. Gdy Nick był tak blisko, nie miała do siebie ani

odrobiny zaufania.

- Małżeństwo ze mną budzi w tobie aż taką niechęć? Czy on naprawdę mówi

o małżeństwie? Chce się ożenić?

Słuch jej nie myli?
- No skąd! - obruszyła się. - Ale dla mnie istnieje tylko jeden powód, by

wyjść za mąż. Nie dlatego, że tak wypada czy jest wygodnie. Tym bardziej nie
z powodu pieniędzy. - Nie powie mu, że liczy się tylko miłość. Taka, jaką ona
go darzy.

Niestety, on jej nie kocha. Zamrugała, by zdusić łzy.
- Powiedz mi, jaki to powód - odezwał się.
- Przecież wiesz. - Łzy popłynęły jej po policzkach.
- Kochanie, nie płacz. - Wziął ją w ramiona. - Nie tak powinienem to

rozegrać. Po prostu strasznie się bałem, że mi nie uwierzysz.

- O czym ty mówisz? - zapytała przez łzy. Odsunął ją leciutko, popatrzył w

jej niebieskie oczy.

- Kocham cię, Julciu. Bardzo cię kocham. Chcę się z tobą ożenić i być przy

tobie do końca życia.

Patrzyła na niego, niezdolna wydobyć z siebie głosu. On ją kocha. Chce, by

została jego żoną.

- Julio, wyjdziesz za mnie? - powtórzył.
- Mówisz poważnie?
- Tak. Tęskniłem za tobą, jak tylko poszłaś do tego cholernego samolotu,

zostawiając mnie samego. Nie chciałem lecieć na Bora Bora, jednak musiałem
dociągnąć sprawę do końca. - Potrząsnął głową, zaśmiał się. - Wiesz, co zrobiła
twoja mama, gdy się jej przedstawiłem?

- Uścisnęła cię - odparła bez namysłu.
- Skąd wiedziałaś?
- Bo taka jest moja mama.
- Taka jak jej córka. - Pocałował ją jak wtedy na lotnisku.
- Wspaniale jest znowu być z tobą.
- Też za tobą tęskniłam. Kocham cię.

97

RS

background image

- Od kiedy to wiesz? - zapytał z przejęciem. Koniecznie chciał poznać

wszystkie szczegóły.

- Od tamtej nocy na Hawajach, kiedy spaliśmy w jednym pokoju.
- Do diabła, gdybym to wtedy wiedział, wystarczyłoby nam tylko jedno

łóżko.

- Na pewno bym na to nie poszła - zastrzegła się gwałtownie, lecz zaraz się

uśmiechnęła. - Chociaż może...

- Tym większa szkoda, że jesteśmy umówieni na lunch - wyszeptał. -

Moglibyśmy nadrobić stracony czas. - Znowu odszukał jej usta i pocałował
gorąco.

- Co mówiłeś? - zapytała Julia, gdy znów mogła oddychać.
- Z kim jesteśmy umówieni? - Nagle ją olśniło. - Moja mama tu jest? Gdzie?
Nick uśmiechnął się.
- Razem z moim ojcem są w naszym hotelu. Czekają tam na nas.
- Nick, ty potworze! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Bo bałem się, że gdybyś się o tym dowiedziała, nie chciałabyś wysłuchać

moich oświadczyn.

Jakby to w ogóle było możliwe, pomyślała. Objęła go za szyję.
- Cieszę się, że zobaczę mamę, ale jeszcze bardziej cieszę się z tego, że mnie

kochasz.

- To może wolisz zostać tu ze mną niż iść na lunch?
- Kusząca propozycja, jednak wybieram lunch. Skoro czekałam tyle lat, to

zasłużenie pójdę do ołtarza w białej sukni.

- Czy to znaczy, że za mnie wyjdziesz?
Radość i pocałunki tak zamieszały jej w głowie, że dopiero teraz

uświadomiła sobie, że jeszcze mu nie odpowiedziała.

- Tak, Nick. Zostanę twoją żoną.











98

RS

background image

EPILOG


- Nick chyba będzie rozczarowany - rzekła Julia, pochylając się do mamy,

która siedziała przy hotelowym stoliku.

- Co ty mówisz? - Lois popatrzyła na nią ze zdziwieniem. - Wszystko układa

się wspaniale. Wprawdzie nie przypuszczałam, że zostawisz szkołę, ale Abe
mówi, że pracownicy przepadają za tobą. Dzięki podróżom z Nickiem zdążyłaś
ich dobrze poznać.

Przez kilka miesięcy, jakie upłynęły od ich ślubu, towarzyszyła Nickowi

prawie wszędzie. Już nie bała się latać nad oceanem.

- Ale niedługo będę musiała ograniczyć te wyjazdy.
- Coś nie tak?
- Obiecujesz, że nic nie powiesz Nickowi?
- Oczywiście.
- Byłam dziś u lekarza. - Widząc zaniepokojoną minę mamy, uśmiechnęła

się radośnie. - Ostrzegł mnie, że kobiety, które spodziewają się dziecka,
powinny unikać częstych podróży, zwłaszcza w ostatnich miesiącach.

- Jesteś w ciąży? - Lois rozpromieniła się. - Och, jak się z tego cieszę!

Będziemy mieć dzidziusia! Na kiedy masz termin?

- Mamo, to dopiero dwa miesiące.
- To nic! Abe zwariuje z radości! A ja będę babcią!
- Ci, już tu idą - szepnęła Julia.
Nick i Abe, przepraszając za spóźnienie, zajęli miejsca. W ciągu ostatnich

miesięcy Abe coraz bardziej angażował się w problemy związane i
funkcjonowaniem spółki, a Nick bardzo sobie cenił jego doświadczenie i
pomysły. I cieszył się, że ojciec znów stał się aktywny zawodowo.

- Jak twoja dzisiejsza wizyta? - zapytał Nick.
Nie mówiła mu o swoich podejrzeniach, żaliła się jedynie na zmęczenie.

Dobrymi wiadomościami chciała podzielić się z nim wieczorem, jednak bardzo
trudno było się jej powstrzymać.

- Wszystko dobrze - odparła. - Lekarz powiedział, że jestem w doskonałej

formie jak na kobietę w ciąży.

Abe natychmiast pośpieszył z gratulacjami, Lois promieniała. Tylko Nick

miał niepewną minę.

- Co ty powiedziałaś? - wydusił.
- Że będę dziadkiem - rzekł za nią Abe.
- Naprawdę będziemy mieć dziecko? - Nick wpatrywał się w nią jak

oniemiały. - To dlatego czułaś się zmęczona? Czy to normalne?

99

RS

background image

- Jak najbardziej - z uśmiechem zapewniła go Julia. - Lekarz powiedział,

bym ucinała sobie drzemkę, gdy czuję się słabiej.

- Czy nie za bardzo cię męczyłem, ciągnąc od hotelu do hotelu?
- Przecież wiesz, że jeżdżę z tobą z największą chęcią, ale gdy się zaokrąglę,

będę musiała ograniczyć te podróże.

- Ja też. Tata i Lois mogą pojechać za nas. Prawda?
- Oczywiście, Nick - zapewnił Abe, serdecznie poklepując syna po plecach.
Nick już tego nie słyszał. Obsypywał żonę czułymi pocałunkami i

zapewniał, że dzień, w którym ją poznał, był najszczęśliwszym dniem w jego
życiu. Aż do teraz.

- Poczekaj, jak na świat przyjdzie twoje dziecko. Będzie już tylko lepiej.
- Wypijmy za to! - Rozpromieniony Nick zaczął zamawiać szampana, lecz

gdy Julia przypomniała mu, że dla niej alkohol jest wykluczony, zmienił
zamówienie na sok pomarańczowy.

Wznieśli szklaneczki.
- Za miłość - rzekł uszczęśliwiony Nick. - Bo na świecie nie ma nic

ważniejszego!

Wszyscy potwierdzili to zgodnym chórem.

100

RS


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Christenberry, Judy Cowboy Santa (v1 0) [rtf]
Christenberry Judy W czepku urodzone Z dzieckiem na ręku
Christenberry Judy W czepku urodzone Z dzieckiem na reku
Christenberry Judy ?szczowa historia
Christenberry Judy ?szczowa historia
Christenberry Judy Deszczowa historia
Christenberry Judy Deszczowa historia
Christenberry Judy Z dzieckiem na reku
Christenberry Judy Ród Coltonów 04 Duet z solistką
469 Christenberry Judy W czepku urodzone 01 Wyjdz za mnie Kate
Christenberry Judy Para za parą
477 Christenberry Judy Do utraty tchu
Christenberry Judy Z dzieckiem na ręku
Gjersoe Ann Christin Dziedzictwo II 22 Ucieczka
Judy Christenberry Deszczowa historia
Judy Christenberry Z dzieckiem na ręku 2

więcej podobnych podstron