Eksperyment Milgrama
Eksperyment psychologiczny, zaprojektowany i przeprowadzony w pierwotnej wersji przez psychologa
społecznego Stanleya Milgrama. Eksperyment badał posłuszeństwo wobec autorytetów. Przeprowadzony był
w 1961 i 1962 roku.Pierwsze publikacje na jego temat pojawiły się w 1963 roku[1]. W ciągu następnych
kilku lat przeprowadzano serie kolejnych doświadczeń opartych o pomysł Milgrama.
Geneza pomysłu
Stanley Milgram (uznawany dzisiaj za jednego z najważniejszych psychologów XX wieku) zadał sobie
pytanie o przyczyny ślepego posłuszeństwa wobec zbrodniczych rozkazów, które doprowadziły zwyczajnych
wydawałoby się ludzi do ludobójstwa np. w obozach koncentracyjnych podczas drugiej wojny światowej.
Przypuszczał, że Niemcy jako naród muszą być szczególnie skłonni do podporządkowania się
przełożonym[2]. W celu sprawdzenia tej hipotezy wymyślił eksperyment, który miał na celu zbadanie
skłonności ludzi do ulegania autorytetom. Pierwotnie Milgram chciał przeprowadzić badanie sondażowe na
grupie amerykańskiej, a następnie pojechać do Niemiec, aby wyłowić różnice w zachowaniach
przedstawicieli różnych narodowości.
Jednak po przeprowadzeniu badań w USA, Milgram stwierdził: Znalazłem tu (w Ameryce) tyle
posłuszeństwa, że wcale już nie było powodu jechać do Niemiec[2].
Wyniki eksperymentu na próbie amerykańskiej były bardzo zaskakujące i nieoczekiwane - także dla samego
Milgrama.
Konstrukcja i przebieg eksperymentu
Pierwszy wariant eksperymentu przeprowadzony został na Uniwersytecie Yale ze studentami, a potem z
mężczyznami mieszkającymi w New Haven. Kolejne badania zorganizowane były poza terenem
uniwersytetu. Milgram założył pracownię w lokalu sklepowym w Bridgeport, gdzie za pomocą ogłoszeń w
lokalnych gazetach szukał ochotników do kolejnych doświadczeń. Potrzebował ludzi zróżnicowanych pod
względem zawodu, wieku, wykształcenia, płci.
W serii kontrolowanych eksperymentów laboratoryjnych przebadał w sumie ok. 1000 przypadkowo
zebranych mieszkańców Connecticut oraz studentów Yale.
Metoda badawcza
Ochotnicy[3] zgłaszali się do laboratorium po przeczytaniu w prasie ogłoszenia. Byli pewni, że biorą udział
w badaniu "wpływu kar na pamięć". Dostawali pieniądze za uczestniczenie w doświadczeniu (4,5 dolara,
które dzisiaj warte byłyby ok. 30 $). Mówiono im wyraźnie, że otrzymują pieniądze za samo przyjście do
laboratorium i zatrzymają je bez względu na to, co się dalej stanie.
W pierwszym (najsłynniejszym) eksperymencie przebadano 40 osób w wieku od 20 do 50 lat. Piętnaście z
nich było robotnikami, 16 przedstawicielami handlowymi lub przedsiębiorcami, 9 reprezentowało wolne
zawody. Każdy z badanych był testowany indywidualnie.
Gdy badany wchodził do laboratorium, widział obecną już w pomieszczeniu inną "osobę badaną". W
rzeczywistości był to pomocnik eksperymentatora - czterdziestosiedmioletni mężczyzna z nadwagą,
sprawiający miłe wrażenie (księgowy). Jego zadaniem było granie osoby badanej.
Następowało sfingowane losowanie ról, w którym prawdziwej osobie badanej przypadała rola "nauczyciela",
a pomocnikowi eksperymentatora - rola "ucznia".
Nauczyciel dowiadywał się, że jego zadanie polegać będzie na czytaniu uczniowi listy par słów (np. "miły-
dzień", "niebieska-skrzynka" itp.), a następnie sprawdzaniu, jak wiele z tych par uczeń zapamiętał. Faza
sprawdzająca polegać miała na tym, że nauczyciel czyta pierwsze słowo z pary, następnie cztery słowa-
propozycje, z których uczeń ma wybrać słowo prawidłowe (przyciskając jeden z czterech guzików).
Jeśli uczeń odpowie prawidłowo, nauczyciel czyta kolejne słowo, gdy uczeń odpowie źle - nauczyciel
stosuje karę w postaci wstrząsu elektrycznego.
Nauczyciel otrzymywał na początku jeden próbny wstrząs elektryczny o napięciu 45 V, który był odczuwany
jako dość bolesny.
Następnie ucznia przeprowadzano do sąsiedniego pokoju, oddzielonego od laboratorium szybą. Tam
przywiązywany był do krzesła przez pomocnika eksperymentatora oraz nauczyciela. Przeguby ucznia
podłączane były do elektrod, po uprzednim posmarowaniu nadgarstków maścią "w celu uniknięcia poparzeń
i pęcherzy". W trakcie przypinania "nauczyciel" słyszał jak "uczeń" zadaje pytanie "eksperymentatorowi czy
to może być niebezpieczne, ponieważ ma kłopoty z sercem - "Wstrząsy mogą być bolesne, ale nie powodują
uszkodzenia tkanek" - odpowiadał eksperymentator.
Następnie nauczyciel wracał do pomieszczenia eksperymentatora i siadał przed aparatem, przy pomocy
którego miał stosować elektrowstrząsy ("kary"). Czytał listę słów (lista była bardzo długa oraz trudna do
zapamiętania) i rozpoczynał "fazę sprawdzającą" (głos ucznia słyszał przez interkom). Jeśli uczeń popełniał
błąd, otrzymywał "za karę" wstrząs elektryczny.
Reguła była taka, że przy kolejnych błędach zwiększano siłę wstrząsu. Początkową dawką było 15 wolt.
Każdy kolejny wstrząs był rzekomo silniejszy o 15 V. Ostatnią dawką miało być 450 V - przed nauczycielem
było 30 przełączników. Pod przełącznikami widniały napisy, przedstawione w tabeli.
Sytuacja badawcza zaaranżowana była bardzo sugestywnie. Jak ujawniły wywiady przeprowadzone po
eksperymencie (tak zwane odkłamanie), żaden z badanych nie zorientował się, że "uczeń" w rzeczywistości
nie jest rażony prądem.
Zachowanie ucznia
Zadaniem ucznia było udawanie, że otrzymuje wstrząsy elektryczne. Jego wypowiedzi za każdym razem
były takie same (odtwarzano je z taśmy)[4]:
-
15-90
V
-
Auu
-
(...)
-
120
V
-
Auuu!
"To
rzeczywiście
boli"
-
(...)
- 150 V - AAuuuu! Eksperymentatorze! Już dosyć, Proszę mnie stąd zabrać. Mówię panu mam kłopoty z
sercem. Serce zaczyna mi już dokuczać. Proszę mnie stąd zabrać. Serce zaczyna mi dokuczać. Odmawiam
dalszego
udziału
w
tym.
Pozwólcie
mi
wyjść.
-
165
V
-
AAAUUU!
(krzyk)
POZWÓLCIE
MI
WYJŚĆ!
- 180 V - AAAUUU! (krzyk) Nie mogę wytrzymać tego bólu! POZWÓLCIE MI STĄD WYJŚĆ!
- 195 V - AAAUUU! (krzyk) Pozwólcie mi stąd wyjść! Pozwólcie mi stąd wyjść! Serce mi nawala. Nie
macie prawa trzymać mnie tutaj! Pozwólcie mi stąd wyjść (4x)
- 210 V - AAAUUU! Eksperymentatorze! Proszę mnie stąd zabrać! Mam już dosyć! Nie chcę już więcej
brać
udziału
w
tym
eksperymencie.
-
255
V
-
AAAUUU!
Zabierzcie
mnie
stąd!
-
270 V
- (Okrzyki bólu) Pozwólcie mi stąd wyjść! (3x)
- 300 V - (Okrzyki bólu) Absolutnie odmawiam odpowiedzi! Zabierzcie mnie stąd. Nie możecie mnie tutaj
trzymać!
Zabierzcie
mnie!
Zabierzcie
mnie
stąd!!
- 315 V - (Głośny okrzyk bólu) Mówiłem, że odmawiam odpowiedzi! Nie chcę dłużej uczestniczyć w tym
eksperymencie!
- 330 V - (Intensywny i przedłużony okrzyk bólu) Pozwólcie mi stąd wyjść (2x) Mówiłem, serce mi nawala
(histerycznie). Nie macie prawa mnie tu trzymać. Pozwólcie mi wyjść (powtórzone wielokrotnie).
Przy silniejszych wstrząsach uczeń miał histerycznie i głośno krzyczeć. Od pewnego momentu przestawał
reagować - w sali panowała wtedy złowroga cisza.
Zachowanie eksperymentatora
Eksperymentatora grał zawodowy aktor o bardzo oficjalnym wyglądzie, ubrany w fartuch laboratoryjny.
Jeśli w pewnym momencie nauczyciel zwracał się do eksperymentatora z wątpliwościami co do dalszego
kontynuowania wstrząsów, eksperymentator odpowiadał:
1.
"Proszę
kontynuować"
2.
"Eksperyment
wymaga
aby
to
kontynuować"
3.
"Proszę
kontynuować,
to
jest
absolutnie
konieczne"
4. "Nie masz innego wyboru, musisz kontynuować"
Jeśli pierwszy nakaz nie był skuteczny, stosowano drugi, dopiero potem trzeci i czwarty. Jeśli po 4 zdaniu
badany nie był posłuszny, przerywano eksperyment. Jeśli po którymś ze zdań nauczyciel podporządkowywał
się i stosował kolejny szok, to przy następnym zawahaniu lub pytaniu "eksperymentator" miał wypowiadać
kolejne zdania od pierwszego do czwartego.
Gdy nauczyciel pytał, czy uczniowi może stać się krzywda, eksperymentator odpowiadał: "Wstrząsy mogą
być bolesne, ale nie powodują uszkodzenia tkanek".
Jeśli nauczyciel mówił, że uczeń nie chce kontynuować, eksperymentator mówił: "Czy to się uczniowi
podoba czy nie, musisz kontynuować aż on powtórzy poprawnie wszystkie pary słów".
Eksperymentator był pewny siebie i mówił zawsze stanowczym głosem, ale nie był niegrzeczny.
Zachowania nauczyciela
Rzeczywiste osoby badane odbierały eksperyment jako bardzo nieprzyjemny. W artykule Milgrama jest opis
zachowania jednego z nich:
Miałem okazję obserwowania jednego z badanych - dojrzałego i zrównoważonego biznesmena,
wchodzącego z uśmiechem i pewnością siebie do laboratorium. Po 20 minutach ten sam człowiek był
trzęsącym się i wiercącym, jąkającym się nerwowo wrakiem na granicy załamania psychicznego. Bez
przerwy wyłamywał sobie palce i pociągał się za ucho. W pewnym momencie przyłożył obie pięści do czoła
ze słowami: "Boże niech się to wreszcie skończy". A jednak reagował na każde słowo badacza i posłusznie
ulegał
jego
poleceniom
aż
do
samego
końca[5].
Wszystkie osoby badane (nauczyciele) w pewnym momencie zadawały pytanie o to, czy należy aplikować
kolejny wstrząs elektryczny. Widać było, że badani męczyli się z powodu cierpień ofiary. Prosili badacza aby
pozwolił im przestać. Gdy odmawiał, kontynuowali, ale trzęsąc się, pocąc, jąkając. Obgryzali paznokcie,
niekiedy wybuchali nerwowym śmiechem[6]. Niektórzy oszukiwali sądząc, że pozostanie to niezauważone i
dawali ofierze mniejsze wstrząsy niż powinni.
Kilku badanych poprosiło, aby zwolnić ich z dalszej konieczności stosowania szoków. Chcieli też oddać
pieniądze, które dostali za udział w badaniu (mimo, że na początku zaznaczano, że pieniądze dostają za samo
przyjście do laboratorium, bez względu na to jak przebiegnie eksperyment).
Przewidywania wyników
Milgram zastanawiał się jak wiele osób dojdzie do końca skali i zaaplikuje najsilniejszy wstrząs (450 V)
uczniowi.
Badani (nauczyciele) mieli wiele powodów, dla których powinni w pewnym momencie przerwać
eksperyment:
- Uczeń bardzo wiarygodnie grał. Nauczyciele byli przekonani, że rzeczywiście rażą go prądem i wywołują
jego coraz to silniejsze cierpienia. Dowodzą tego między innymi wywiady przeprowadzane z nauczycielami
po
zakończeniu
eksperymentu.
- Badani słyszeli w czasie przypinania ucznia do krzesła jak mówi on eksperymentatorowi, że ma kłopoty z
sercem.
- Mimo, że eksperymentator zapewniał, iż nie ma groźby "uszkodzenia tkanek" uczeń krzyczał, że jego serce
nawala i histerycznie domagał się przerwania doświadczeń - słusznie twierdząc, że nikt nie ma prawa go tu
trzymać.
- Nauczyciele brali udział w eksperymencie na ochotnika. Oznacza to, że w dowolnym momencie, bez
konsekwencji mogli wyjść z sali i zatrzymać pieniądze, o czym ich informowano tuż po samym zgłoszeniu
się do laboratorium. Nie było żadnego wyraźnego przymusu, pod którym należało dalej uczestniczyć w
badaniu.
- Badani nigdy wcześniej nie widzieli eksperymentatora ani ucznia i nie mieli ich także zobaczyć w
przyszłości - nie było tu żadnych dalszych ewentualnych konsekwencji niesubordynacji.
- Nauczyciele byli przekonani, że biorą udział w "badaniu wpływu kar na pamięć". Jednak od pewnego
momentu "uczeń" odmawiał wszelkich odpowiedzi. Oznaczało to, że kontynuowanie eksperymentu mija się
z
celem.
- Wykonywano losowanie przed eksperymentem, po to aby rzeczywista osoba badana - nauczyciel - miała
przekonanie, iż ślepy traf zrządził, że to nie ona jest rażona prądem. Chodziło o wytworzenie identyfikacji
z
ofiarą.
- Nauczyciele dostawali próbną dawkę szoku (o sile 45 V) aby zwiększyć wiarygodność badania. Ten szok
(10x słabszy niż ostatni szok, który aplikowano uczniowi) był odczuwany jako bolesny.
- Nie było żadnego racjonalnego powodu, dla którego eksperymentator nie miałby sam aplikować wstrząsów
uczniowi
i
"wyręczał
się"
nauczycielem.
- Ochotnicy są (statystycznie) bardziej skłonni do ryzyka, odważniejsi i bardziej inteligentni niż typowi
przedstawiciele populacji.
Gdy proszono studentów o przewidywanie wyników tak zaplanowanego eksperymentu, okazało się, że
przeciętnie sądzili oni, iż do końca skali dojść może co najwyżej 1% nauczycieli.
Gdy proszono zawodowych psychiatrów (a więc specjalistów) o przewidzenie wyników, sądzili, że do końca
skali dojść może najwyżej jedna osoba na tysiąc (jeden promil)[7].
Rzeczywiste wyniki badania
W tak opisanym
eksperymencie
najsilniejszy szok
zaaplikowało
uczniowi
65%
badanych. Nikt nie
wycofał się, gdy
ofiara wyraźnie o to
prosiła, ani wtedy gdy
zaczęła wołać o
pomoc, nawet wtedy
gdy
wydawała
okrzyki pełne bólu.
80% uczestników
kontynuowało
wstrząsy mimo tego, że uczeń wspominał, że ma kłopoty z sercem i krzyczał "Pozwólcie mi stąd wyjść!"
(300 V).
Osoby, które doszły do końca skali były gotowe kontynuować eksperyment, gdy badacz decydował o jego
zakończeniu.
Nie spodziewano się tak wysokiego odsetka całkowicie ulegających osób. Wyniki nie zmieniały się ze
względu na wiek uczestników, nie odgrywała roli także płeć (kobiety i mężczyźni ulegali w ten sam sposób)
ani narodowość.
Całkowita nietrafność przewidywań zarówno psychiatrów jak i studentów świadczy o braku świadomości
presji, jaka wywierana jest na ludzi przez osoby obdarzone autorytetem oraz żywieniu złudzenia
niezależności własnej osoby od wpływów innych ludzi (zobacz też: autowaloryzacja).
Ilość osób, które podporządkowują się nakazom eksperymentatora zależała od kilku czynników - zobacz
sekcja Mutacje eksperymentu
Interpretacja
Dlaczego tak wiele osób zastosowało najsilniejszy szok?
Pierwsza odpowiedź jaka się nasuwa to, że większość ludzi (niemal 2/3) ma poważne zaburzenia i jest
ukrytymi psychopatami lub sadystami. Prawdopodobnie tak właśnie myśleli psychiatrzy i studenci, którzy
mieli przewidywać wyniki tego eksperymentu: Do końca skali mogą dojść jedynie osoby poważnie
zaburzone - a takich ludzi jest ok. 1%.
Ta interpretacja jest jednak niesłuszna, na co wskazuje kilka faktów:
- Badani po eksperymencie twierdzili, że było to jedno z najgorszych zdarzeń, jakie im się przytrafiło. Nikt
nie
czerpał
przyjemności
z
udziału
w
eksperymencie.
- Badani oszukiwali eksperymentatora, wtedy gdy myśleli, że tego nie widzi. Na przykład zamiast
zaaplikowania wstrząsu 300 V wymierzali 15 V. Gdyby badani byli sadystami należałoby oczekiwać
oszukiwania
w
drugą
stronę.
- Milgram sprawdzał jakie cechy osobowości posiadają ludzie aplikujący najsilniejsze wstrząsy w
porównaniu z tymi, którzy przerywali badanie w pewnym momencie. Okazało się, że nie wykrył żadnych
istotnych różnic w cechach osobowości. Jest to szalenie zaskakujący wynik i konieczny do zinterpretowania.
Prawdopodobnie testy osobowości nie kłamią i rzeczywiście nie ma różnic między tymi, którzy aplikują
najsilniejszy szok a tymi, którzy wycofywali się z badania. Milgram twierdził, że wszyscy, niezależnie od
tego jak się zachowują, przeżywają olbrzymią presję na podporządkowanie się autorytetowi - ich przeżycia
są więc podobne. Na dowód tego twierdzenia przytaczał m.in. fakt, że ani jedna osoba z tych, które
przerwały eksperyment, nie weszła do sali ucznia, aby udzielić mu pomocy i odpiąć od krzesła, do którego
był przywiązany.
Nikt z badanych nie zawiadomił władz uniwersytetu o tym, że w laboratorium człowiek rażony jest prądem.
Wynik eksperymentu interpretuje się więc jako objaw skłonności ludzi do podporządkowania się
autorytetom, która jest u ludzi olbrzymia (w niektórych wariantach badania nawet 93% osób stosowało
najsilniejsze szoki).
Sytuacja ma tu znacznie większy wpływ na zachowanie ludzi niż osobowość, pragnienia, przeżycia, motywy,
postawy i wartości. O tym, że zachowaniem badanych kieruje autorytet, świadczą mutacje podstawowej
wersji eksperymentu.
Mutacje eksperymentu
Eksperyment powtarzano w bardzo wielu odmianach, na wielu narodowościach - m.in. w Holandii,
Niemczech, Hiszpanii, Włoszech, Australii i Jordanii[8] - okazało się, że skłonność do podporządkowywania
się jest wszędzie podobna.
Aby sprawdzić od czego zależy uległość osób badanych, skoro czynniki osobowościowe są tu zdecydowanie
na drugim planie, zaaranżowano całą serię badań. Milgram przeprowadził ponad 20 różnych odmian
eksperymentu z 1961r.
- W jednym z nich "uczeń" nie był widziany ani słyszany przez nauczyciela. Okazało się, że w takich
warunkach odsetek osób, które doszły do końca skali (450 V) wzrosła do 93%. Milgram zbadał także, że
ilość osób ulegających autorytetowi zmniejsza się wraz z bliskością ofiary. Jeśli nauczyciel musiał siłą
przyciskać rękę ucznia do elektrody (fizyczne zaangażowanie i duża bliskość), to ilość osób aplikujących
450
V
szok
spadła
do
23%.
- Gdy eksperymentator nakazał nauczycielowi przerwanie badania z powodu zbyt silnych szoków, to
nauczyciel bez dyskusji podporządkowywał się nawet, jeśli uczeń pewnym głosem twierdził, że może znieść
jeszcze
silniejsze
wstrząsy.
- Jeśli w sali było dwóch eksperymentatorów, którzy w pewnym momencie zaczynali się spierać o to, czy
kontynuować eksperyment, to "nauczyciel" zwykle spoglądał to na jedną, to na drugą osobę, próbując
zrozumieć, kto jest "prawdziwym" autorytetem i kogo należy posłuchać. Jeśli nie dawało się tego
rozstrzygnąć,
przerywał
badanie.
- Jeśli badany mógł sam decydować jaki szok zaserwować uczniowi, nikt nie przekroczył dawki 45 V, co
pokazuje dodatkowo jak bardzo badani działali wbrew własnej woli.
- Jeśli "prawdziwy" eksperymentator wychodził z sali i pozostawiał swojego "pomocnika", badani ulegali
mu w znacznie mniejszym stopniu. Okazało się także, że skłonność do ulegania autorytetowi rośnie wraz z
jego fizyczną bliskością. Jeśli eksperymentator wydawał polecenia z innego pomieszczenia np. przez telefon,
ilość
ulegających
osób
zmniejszała
się.
- Jeśli w pewnym momencie eksperymentator i uczeń zamieniali się miejscami (eksperymentator siadał na
miejscu ucznia, zaś "uczeń" miał kierować działaniami nauczyciela), to badani nadal słuchali osoby, którą
uznawali za "prawdziwego badacza". Jeśli "uczeń" (teraz w roli eksperymentatora) nakazywał
kontynuowanie eksperymentu, zaś rażony prądem eksperymentator nakazywał przerwanie go, 100%
nauczycieli
przerywało
badanie.
- Uległość badanych zależała także od tego, czy mieli jakiegoś sojusznika. Jeśli w eksperymencie
występowało trzech "eksperymentatorów", z których pierwszy wycofywał się po pierwszym prawdziwym
okrzyku bólu ofiary, a drugi zaraz potem, to jedynie 10% badanych aplikowało najsilniejszy wstrząs.
- Jeszcze inna wersja eksperymentu polegała na rażeniu prądem (tym razem naprawdę) chomików, z którymi
wcześniej bawiły się osoby badane (jedynie kobiety). Badacze zastanawiali się, czy uczucia opiekuńcze,
które powinny wyzwolić się w pierwszej fazie badania, przeszkodzą w aplikowaniu chomikom silnych
wstrząsów. Jednak ilość osób podporządkowujących się autorytetowi nie uległa zmianie.
Czynnikami, które nasilały posłuszeństwo badanych były:
- Bliskość autorytetu i stopień jego zaakceptowania jako "prawdziwego autorytetu" (zobacz: np. charyzma)
- Zinstytucjonalizowanie autorytetu. Jeśli eksperymentator był spostrzegany np. jako pracownik
uniwersytetu, to uległość badanych rosła (podobnie dzieje się, gdy za daną osobą stoi inna instytucja np.
urząd,
wojsko,
szpital
itp.)
- Brak bezpośredniego kontaktu lub duży dystans do ofiary.
- Autorytaryzm badanych (charakteryzujący się uwielbieniem dla autorytetów) - badani autorytarni byli
nieco bardziej ulegli (częściej stosowali maksymalne szoki). Jednak ten wpływ osobowości był mało
znaczący[9].
Zmniejszały uległość:
-
Niemożność
uniknięcia
odpowiedzialności
za
cierpienia
ofiary.
-
Sprzeczne
nakazy
różnych
osób
obdarzonych
autorytetem.
- Obecność innych osób które sprzeciwiają się nakazom autorytetu (sprzymierzeńcy)
- Bliskość ofiary (fizyczna bądź emocjonalna)
Krytyka
Wielu badaczy zarzucało Milgramowi zbytnią ufność w to, że zachowania ujawnione w eksperymencie będą
pojawiać się także w codziennym życiu. Badani polegali na eksperymentatorze, czuli się od niego zależni,
środowisko w którym się znaleźli było im nieznane. W takich warunkach rośnie posłuszeństwo i w związku
z tym zachowanie badanych nie jest reprezentatywne codziennego życia.
Odpowiedź Milgrama brzmiała tak: "Osoba, która przychodzi do laboratorium jest dorosła, aktywna, zdolna
do dokonywania wyborów, zatem jest w stanie przyjąć lub odrzucić skierowane do niej polecenie podjęcia
określonego działania"[10]
Wobec eksperymentu wysuwano także krytyczne uwagi natury moralnej. Badacze twierdzili, że
okrucieństwo któremu poddani byli badani (nauczyciele) równać się może jedynie temu, które sami zadali
rzekomej ofierze[11].
W odpowiedzi Milgram powoływał się na doniosłość wyników eksperymentu oraz na wypowiedzi
badanych. 84% z nich twierdziło, że jest zadowolone z uczestniczenia w badaniu i uznało eksperyment za
pouczający. Tylko jeden procent badanych żałował, że odpowiedział na ogłoszenie w gazecie. Po roku od
zakończenia eksperymentu przeprowadzono badania psychiatryczne na osobach, które najsilniej przeżyły
doświadczenie. Okazało się, że eksperyment nie pozostawił w ich psychice żadnego trwałego śladu (zobacz
też: PTSD).
Oddziaływanie eksperymentu Milgrama
Badania Milgrama rozpoczęły debatę nad etycznym aspektem eksperymentów psychologicznych. Obecnie
etyka badań psychologicznych nakazuje między innymi dostarczenie pełnej informacji o przebiegu badań i
uzyskanie świadomej zgody uczestników, nieujawnianie danych personalnych uczestników, dbanie o to, aby
żaden z badanych nie doznał krzywdy ani dyskomfortu itp. Wyjątkiem jest tu sytuacja, w której jedynym
możliwym sposobem przeprowadzenia ważnego badania jest wprowadzenie badanych w błąd. W takim
wypadku jednak konieczne jest przeprowadzenie sesji wyjaśniającej po eksperymencie (tzw. odkłamanie).
Zatwierdzeniem planów badawczych zajmują się często komisje uniwersyteckie. Szczegółowy kodeks
etyczny psychologa można znaleźć na wikiźródłach.
Doświadczenia Milgrama są dzisiaj uważane za jedne z najdonośniejszych (a z pewnością najsłynniejszych)
i jednocześnie najbardziej kontrowersyjnych w historii psychologii[12], zarówno z powodów etycznych, jak
i istotności tego zagadnienia w świecie realnym.
Po wielu latach od zakończenia serii pierwotnych eksperymentów badania w tej dziedzinie nadal były
prowadzone. Na przestrzeni lat stopień podporządkowania się autorytetom nie zmienił się[13]. Trudno
znaleźć podręcznik psychologii społecznej, gdzie nie byłoby choćby wzmianki o powyższej serii badań.
Rzeczywiste przykłady
Od kwietnia 1995 do 30 czerwca 2004 doszło do serii oszustw na pracownikach popularnej sieci
amerykańskich fast foodów, w których telefonowała osoba podająca się za policjanta i nakłaniała osoby
zarządzające (autorytety) do obnażania pracowników i nadużyć seksualnych. Sprawca osiągnął spory sukces
w przekonywaniu pracowników do wykonywania działań, których w zwyczajnej sytuacji by nie dokonali.
[14]. Główny podejrzany, David R. Stewart nie został uznany winnym w jednym jak do tej pory procesie
sądowym[15]. We wrześniu 2007 roku zapadł wyrok w sprawie o wielomilionowe odszkodowanie
pracownicy baru, która wygrała proces z pracodawcą. Co ciekawe, wygrała też proces kierowniczka fast
foodu, która nakazała swojemu przyjacielowi intymną rewizję pracownicy, ten z kolei wykorzystał
pracownicę seksualnie.
Wpływy kulturowe
- W 1974 Milgram wydał popularną książkę na temat psychologii posłuszeństwa[16].
- Telewizja CBS sfabularyzowała przebieg eksperymentu, nakręcając film The Tenth Level. Wystąpili John
Travolta a w roli Milgrama William Shatner, znany z serialu Star Trek.
- Film z 1984, Pogromcy duchów zawiera scenę, w której postać grana przez Billa Murraya zostaje
przedstawiona publiczności jako profesor zadający porażenia prądem feralnemu studentowi. Na wydaniu
DVD znalazła się ścieżka z komentarzem Harolda Ramisa mówiącego, że ta parodia została zainspirowana
eksperymentem
Milgrama.
- Peter Gabriel na swojej płycie So (album) z 1986r. umieścił utwór pod tytułem We do what we're told-
Milgram's
37.
- Odwołania do eksperymentu pojawiają się w komiksie Alana Moore'a "V For Vendetta" traktującym o
totalitarnym
społeczeństwie
- W 1979 nakręcono we Francji film pt. "I jak Ikar" w roli głównej wystąpił Yves Montand. Wykorzystano
tam również motyw tego eksperymentu.
Przypisy
1. S. Milgram, Behavioral study of obedience. "Journal of Abnormal and Social Psychology", 1963, 67, 371-
378.
2. 2,0 2,1 R. Cialdini, Wywieranie wpływu na ludzi. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1996.
ISBN
83-85416-39-0
str.
196
3. Warto tutaj dodać, że ochotnicy (jako próba wybrana z populacji) - są bardziej skłonni do ryzyka,
odważniejsi,
częściej
są
mężczyznami
i
są
bardziej
inteligentni
4. Taki zabieg jest konieczny ze względu na obiektywność eksperymentu - każdy badany powinien być
poddany
oddziaływaniu
jak
najbardziej
podobnej
sytuacji
badawczej
5. S. Milgram, Behavioral study of obedience. "Journal of Abnormal and Social Psychology", 1963, 67, 371-
378.
6. R. Cialdini, Wywieranie wpływu na ludzi. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1996. ISBN
83-85416-39-0
str.
195
7. R. Cialdini, Wywieranie wpływu na ludzi. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1996. ISBN
83-85416-39-0
str.
193
8. W.J.H. Meeus, Q.A.W. Raaijmakers Administrative obedience: Carrying out orders to use psychological-
administrative violence. "European Journal of Social Psychology", 1986, 16, 311-324.
9. K.D. Larsen, D. Coleman, J. Forbes, R. Johnson, Is the subject’s personality or the experimental situation
a better predictor of a subject’s willingness to administer shock to a victim. "Journal of Personality and
Social
Psychology",
1972,
22,
287-295.
10. S. Milgram, Issues in the study of obedience: A reply to Baumrind. "American Psychologist", 1964, 19,
448-452.
11. S. Marcus, Review of Obedience to authority. "New York Times Book Reveiw", 1974, 13, 1-2.
12. E. Aronson, T.D. Wilson, R.M. Akert, Psychologia społeczna. Serce i umysł, Zysk i S-ka, Poznań 1997,
ISBN
83-7150-016-5
str.
299
13. T. Blass, The Milgram paradigm after 35 years: Some things we now know about obedience to authority.
"Journal
of
Applied
Social
Psychology",
1999,
29(5),
955-978.
14. Wolfson, Andrew. A hoax most cruel. The Courier-Journal. October 9, 2005.
15. Jury finds Stewart not guilty in McDonald's hoax case. The Courier-Journal. October 31, 2006.
16. S. Milgram, Obedience to authority. New York: Harper & Row, 1974.
Bibliografia
- Akert R.M., Aronson E., Wilson T.D., Psychologia społeczna. Serce i umysł, wyd. Zysk i S-ka, Poznań
1997,
ISBN
83-7150-016-5
- Cialdini R., Wywieranie wpływu na ludzi, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1996, ISBN
83-85416-39-0
- Hock R.R., 40 prac badawczych, które zmieniły oblicze psychologii, Gdańskie Wydawnictwo
Psychologiczne,
Gdańsk
2003,
ISBN
83-89120-61-5
- Meyers D.G., Psychologia społeczna, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2003, ISBN 83-7150-694-5
- Wojciszke B., Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR,
Warszawa 2002, ISBN 83-88495-81-X
Źródło:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Milgrama