tłumaczenie:
burzyk771
1
Rozdział XXI
Coś twardego i nieustępliwego wybudziło Haidee z najbardziej spokojnego snu w jej
ż
yciu. Starała się odepchnąć winowajcę. Potrząsanie jednak nie ustało. Przeklęła i
mrugając kilkakrotnie oczami otworzyła je by zobaczyć pochylony nad nią nieostry
kształt Amuna. Jego twarz była spięta, a czarne oczy nieodgadnione.
Przycisnął swój silny palec do jej ust zanim zdążyła wypowiedzieć choćby
pojedyncze słowo.
Coś tam jest, usłyszała jego niski głos w swojej głowie. Kierował nim
pośpiech,rozprzestrzeniający się jak zakaźny wirus. Ubierz się.
Oczywiście coś tam musiało być, pomyślała rzeczowo. Ona i Amun byli w jednym z
piekielnych królestw, nie mogli więc pozwolić sobie na choćby jedną chwilę
wytchnienia.Teraz rozmowa na temat ich długich zaległych relacji musi poczekać.
Znowu. Nadal to było lepsze niż alternatywa ostatecznej rozmowy.
Amun osłaniał ją kiedy zakładałabiustonosz, majtki, jeansy, T-shirt, buty i niezliczone
noże.Była zdziwiona swoją przemianą. Kilka dni temu powrót do świadomości,kiedy
się budziła, był szokiem. Teraz to uczucie opuściło jej umysł. Teraz, kiedy
niebezpieczeństwo nie było nigdy tak dominujące, opuściła swoją osłonę. Musiała
nawet upomniećsiebie by nie wracała myślamido zeszłej nocy, do tego co robili,
kiedy go ssała i połykała, jak ujeżdżała jego palce krzycząc jego imię.
Zadrżała kiedy zrozumiała dlaczego Amun był niespokojny. Niczego, dokładnie
niczego nie słyszała.
Przetarła oczy ze snu i założyła plecak na ramiona. Kiedy zastygli w oczekiwaniu –
jej słuch coś wyłapał. Skrzywiła się. Czyżby to był…gwizd wiatru? Nie, pomyślała.
Ś
miech. Słaby ale teraz rozpoznawalny – i pochodził z więcej niż jednego źródła.
Ś
miech w piekle. Nie dobrze. Nie, wcale nie jest dobrze. Zerknęła na Amuna by
ocenić jego reakcję. Kiedy on też to zrozumiał jego czujność wzrosła. Ustawił się
plecami do niej pilnując wejścia do jaskini.Miał na sobie czarną koszulkę, czarne,
luźne spodnie.Każde wyglądało na miękkie i giętkiewięc nie będą ograniczały jego
ruchów podczas walki. Cicho przesunęła się za niego.
Zrozumiał jej intencję i ruszył do przodu. Pozostała blisko, depcząc mu po pietach,
kiedy opuścili jej nowe, ulubione miejsce na świecie.
tłumaczenie:
burzyk771
2
Musieli przynajmniej wejść skalistym korytarzem do kolejnej jaskini. Tak było
poprzednio za każdym razem. Tym razem, jednak,po prostu weszli – nie, z
pewnością nie. Potrząsnęła głową, mrugnęła oczami. Nie mogła widzieć tego co
myślała, że właśnie zobaczyła, ale w takiej sytuacji obraz nigdy się nie zmieniał.
- Cyrk? – zapytał Amun niedowierzając.
Ona również go zobaczyła. Dziwaczny cyrk. Nierealny!Po Królestwie Cieni cyrk
wydawał się być jak wakacje w spa. Poważnie. Ograniczającepodziemie ściany
pękły, rozciągając się,oświetlone nocnym światłem księżyca zdawały się ładne.
Nawet gwiazdy migotały z ich wysoko położonych miejsc w czarnym-aksamitnym
niebie. Chłodna bryza przeszła obok nich.
Księżyc…niebo…w jaskini. W jaki sposób?Przestała się zachwycać kiedy zobaczyła
kilka trzaskających ognisk w pobliżu. Była tam brodata kobieta, mężczyzna o
zawistnym spojrzeniu trzymający swoje ręce wewnątrz płomieni, patrzący na nią i
Amuna z namacalną groźbą. Ok, więc „wakacje w spa” były źle użytym terminem.
- Amun?
Nie wiem, odpowiedział na jej niewypowiedziane pytanie. Co się do cholery dzieje?
Mężczyzna z za długimi nogami i nożemzwrócony do nieba, szedł w ich stronę. Na
szczęście nie zaszczycił ich swoją uwagą. Zwierzęta były na pierwszym planie,
jednak…słoń kwilił podnosząc trąbę, odsłaniając kły ostrzejsze od tych jakie
posiadajądemony. Gorzej, tam było kilka skrzydlatych lwów, dwa jednorożce, które
miały pyski pełne piany i trzy krokodyle z ostrzami zamiast łusek sterczącymi z ich
kręgosłupów. Każde z tych zwierząt było przywiązane do człowiekapoprzez
wystrzępioną linę – i każde walczyło o wolność. Ich intensywne spojrzenia skupione
były na niej, oceniając ją na smakowicie wyglądający kąsek mięsa.
Przełknęła ślinę ispojrzała w drugą stronę czując lęk.
- Nie podoba mi się to.
- Nie pozwolę by coś ci się stało.
Tak jak ja nie pozwolę by coś się stało tobie – pomyślała.
Po obu jej stronach rozciągał się widok na ustawionew szeregu jeden za drugim
namioty, rozdzielone żwirową ścieżką. Na jej końcu była budka, w której siedział otyły
mężczyzna spocony i poplamiony z kuchennym tłuczkiem. Świecący neon za nim
informował:
tłumaczenie:
burzyk771
3
WSTĘP : JEDNO LUDZKIE SERCE.
- Teraz rozumiem – powiedział do niej Amun bez emocji. - Dotarliśmy do Królestwa
Zniszczenia.
Kolejna kraina. Prawie jęknęła.
- Niczego z tego co tutaj jestteraz nie było ostatniej nocy – powiedziała. –
Zauważyłabym to w czasie naszej drogi do jaskini.
- Cóż, teraz to tutaj jest.
Nie zaprzecza temu. Ale jak? Czy ona i Amun teraz nie mieli iść dokądkolwiek by
dotrzeć do nowego królestwa? Czy królestwo po prostu przyszło do nich? W takim
razie jakbardzo byłoto dziwne? Czy to normalne? Czy cokolwiek było normalne w
piekle? Pomyślała śmiejąc się bez humoru.
Zatrzymali się przed budką.
- Chcesz bilet czy nie? – spocony mężczyzna zapytał zbyt głośnym, niskim głosem.
Echo ujawniło się w ciemności bulgocząc.
Haidee przeszedł dreszcz, otworzyła usta by krzyknąć. - Na piekło, nie. – ale Amun
zatrzymał jej słowa.
- Powiedz mu tak.
Cholera. Dlaczego? Zaraz potem znienawidziła to, że ich połączone umysły nie mają
oddzielnych ścieżek.
- Tak – zmusiła się do odpowiedzi. – Chcemy bilety.
Skrzące się czerwone oczy omiotły ich obydwoje. Wzniósł rękę i rozłożył palce
odsłaniając nieciekawe, splamione krwią ostrze leżące na dłoni.
- Najpierw będę potrzebował waszych serc.
- Jego serce nie jest ludzkie – odpowiedziała Haidee, pokazując kciukiem w kierunku
Amuna.
Ogromny facet obdarował Haidee całą uwagą i oblizał swoje tłuste wargi.
- Twoje będzie. Możesz zapłacić za niego w inny sposób. – Poklepał się. – Wiesz co
mam na myśli?
Amun zesztywniał, niespodziewanie zalała go fala gniewu.
- Weź z plecaka to czego potrzebujemy – powiedział.
Jego głos był niski, ale i bardziej żarliwy z tego powodu.
tłumaczenie:
burzyk771
4
Pociągnęła za plecak rozsuwając go. Potrzebuję dwóch – przełknęła ślinę – ludzkich
serc, powiedziała i sięgnęła do środka. Co zrobi jeśli nic nie znajdzie –
Prawie zatkało ją kiedy natknęła się na dwa ciepłe, aksamitne zawiniątka.
- Płacenie w inny sposób nie będzie konieczne. - zamknęła dyskusję wręczając
mężczyźnie obydwa pakunki. Zachłannie zerwał materiał by zobaczyć wewnątrz
nadal bijące jeszcze organy. Kiedy oderwał kawałek zębami testując tkankę jakby
była dobrym winem, musiała przezwyciężyć przypływ żółci.Kiwnął głową z
satysfakcją, a wszystkie trzy z jego podbródków poruszyły się w tym momencie.
- Możecie przejść. – Szeroki, diabelski uśmiech rozdzielił jego usta.
Zobaczyła szkarłatny…kawałek mięsa pomiędzy jego zębami.
- Będziecie się dobrze sami bawić. Słyszeliście? Mam na prawdę dobre przeczucie
co do artysty, który będzie was bawił.
Przez moment mogła jedynie się na niego gapić. Lubił torturować kobiety i zwierzęta
– w takiej kolejności. Skąd to wiedziała, nie potrafiła powiedzieć. Po prostu wiedziała
i chciała go zabić. Kiepsko…
Dlaczego nie mogłaby? Pomyślała. Jej skóra ochłodziła się o kilka stopni. Miała broń.
Dźgnięcie, dźgniecie i –
- Nie możesz go zabić – powiedział Amun.
Jej oczy powiększyły się. Skąd wiedział co planuje? Czy mógł teraz czytać w jej
myślach? Czy to jego demon – jego demon, pomyślała i kiwnęła głową. Sekrety.
Poczuła ciepło. Ciemna chmura przeszła przez jej głowę. To samo ciepło i
zaciemnienie zauważyła dwa razy kiedy Amun pokazał jej fragmenty z przeszłości.
To stąd wiedziała o tym mężczyźnie. Dlatego jej temperatura spadła.
Kiedy demon pochłaniał uwagę Amuna, lub szukał jej własności, jego skóra stawała
się ciepła a jej oziębiała, tak samo było kiedy się kochali. Teraz, Amun praktycznie
płonął.
- Będziesz tak stać tam? – Nalany mężczyzna zarechotał wyciągając ją z
zamyślenia.
Cholera! Pozwoliła na to by ją rozproszył.
- Dlaczego nie mogę go zabić?
- Pospiesz się.
tłumaczenie:
burzyk771
5
Amun splótł ich palce i ruszył do przodu, manewrując koło mężczyzny - nagle
odkręcił się i uderzył wolną ręką, wbijając ostrze w kark mężczyzny. Trzask.
Usłyszała gulgotanie, nalane ciało konwulsyjnie drgając opadło i przycichło. Skóra
zmieniła się w popiół, a kości w ciecz. Popiół uniosła bryza, płyn przybrał formę
czarnej kałuży.
- Acha, odpowiadając na twoje pytanie, nie mogłaś go zabić ponieważ ten przywilej
należał do mnie.
Kiedy Amun wyprostował się patrzył wszędzie byle nie na Haidee.Znowu zaczął iść
przed siebie. Mogła się tylko w niego wpatrywać ze zdziwieniem.
- Dlaczego ty miałeś ten przywilej?
-. Planował znaleźć cię późnej i …robić ci te rzeczy.
- Skąd to wiedziałeś? – Znała odpowiedź zanim skończyła zadawać pytania. Jego
demon. Znowu.
- Mówiłem ci. Słyszę wszystkie myśli oprócz twoich.
- Pamiętam. - Wypuściła powietrze. – I dziękuję.
- Dziękujesz? Nie uważasz, że jestem podły. Właśnie zabiłem z zimna krwią.
- Podły? Dlatego, że mnie pomściłeś? Nie. – Amun musiał zapomnieć, że też chciała
wsadzić nóż temu facetowi. – Dziękuję ci, jesteś kochany i może byłeś trochę za
bardzo wyrozumiały dla tego sukinsyna. Ja bym go zmusiła żeby zjadł swój własny
interes.
Ciepły chichot przeszedł przez jej umysł kiedy palce Amuna uścisnęły ją z
wdzięczności. Zdała sobie sprawę z tego, że on naprawdę spodziewał się jej odrazy
do niego. Później będzie musiała mu powiedzieć o wszystkich tych niemądrych
rzeczach, które zrobiła przez lata, w imię zemsty, pokoju na świecie. Jakby świat
mógł być lepszym miejscem bez Amuna.
Pozostali na żwirowej ścieżce przez kilka minut. Cały czas uwagę Haidee zajmowały
poszukiwania zwierząt, które wcześniej widziała. Spodziewała się zobaczyć je
ponownie, startujących na nią, szczękających, kłapiących zębami.
Potknęła się, ale Amun nigdy nie pozwoliłby jej upaść. Nawet lepiej, nigdy nie
skrytykowałby jej z powodu braku koncentracji tak jak zrobiłby to Micah. Dla tamtego
na pierwszym miejscu była misja, uczucia dopiero na drugim. Kiedy tropisz zło, lub
jesteś tropiony przez zło musisz myśleć jedynie jak je zniszczyć. Nie powinieneś
tłumaczenie:
burzyk771
6
martwić się o żaden ból fizyczny, możesz cierpieć. Nie powinieneś rozważać co się
może stać niewinnym wokół ciebie. I najważniejsze, nie powinieneś oddawać
swojego losu w obce ręce.
- Chodź – wezwała wyschnięta kobieta naprzeciw jednego z namiotów. – Powiem ci
co cię czeka. Zapłacisz mi za to krzycząc.
Haidee odpowiedziała zanim to przemyślała. – Nie będę krzyczeć.
- Będziesz. Och, będziesz. – Wykręcony palec mierzył w nią, zabrzmiał gdaczący
ś
miech. – Najlepsi tego nie wytrzymali, ładna dziewczynko. Śmierć, śmierć to jest to
co cię czeka. Cierpienie, dużo bólu. Już niedługo. Wkrótce mi zapłacisz.
Przepowiednia była tak blisko tego co Haidee wycierpiała niezliczoną ilość razy w
przeszłości, że nie mogła nie zadrżeć odczuwając nagłe zaniepokojenie.
- Wkrótce, - powiedziała stara wiedźma. Niepokój przebiegł i wstrząsnął całym jej
ciałem, domagając się odpowiedzi, owładnął nią. Mogła potrząsnąć suką, pomyślała,
zaczęła iść w jej kierunku.
- Oh, zapłacę ci, dobrze.
Gdakanie.
Z dystansem, pomyślała że coś poczuła – a raczej kogoś. Amun – szarpnął ją za
plecy. Nie obchodziło jej to. Nie mogło jej to obchodzić. Kiedy starała się wyrwać z
uścisku Amuna wzmocnił swój uchwyt.
- Muszę do niej iść. Muszę.
- Nie słuchaj jej. Pamiętasz co powiedział nam Anioł? Nie ufaj nikomu.
To wymagało nadnaturalnego wysiłku, ale Haidee udało się zatrzymać i oderwać
wzrok od przygarbionego ciała. Moment, w którym to zrobiła spowodował, że
przytłaczający przymus opuścił ją.
- Dziękuję ci. Znowu.
- Nie musisz mi dziękować Haidee. - Wepchnął kawałek kartki do swojej kieszeni. –
Chodź.
Sprowadził ją ze ścieżki. Szedł zygzakiem unikając namiotów przed nim stale
utrzymując zaciśnięty na niej uścisk. Była ścigana i ścigała innych przez lata, więc
rozumiała dlaczego to robił. Zapobiegał zobaczeniu ich przez kogokolwiek,
przypadkowym, nieobliczalnym ruchom.
- W jaką grę grasz? – zapytała.
tłumaczenie:
burzyk771
7
- Kiedy gawędziłaś z samozwańczym jasnowidzem zdobyłem plan z dokładną
nawigacją tego miejsca.
- I? – Zapytała.
- Kolejny zwój mówi, że musimy znaleźć Jeźdźców.
- Jeźdźców? Nie rozumiem.
- Musimy znaleźć Jeźdźców – powtórzył. – Jeźdźców Apokalipsy.
O mój Boże. - Nabijasz się ze mnie. - Proszę niech on sobie żartuje.
- Chciałabym żeby tak było. Przez śmierć lub jakieś inne rzeczy, zwój mówi, że to
nasza jedyna szansa by się stąd wydostać.
Przełknęła ślinę, smakowała jak piasek. – Co masz na myśli mówiąc „inne rzeczy”?
Masz zamiar zajeździć ich aż będą nieszkodliwi.
Niepodziewanie dla niej, Amun delikatnie zachichotał. – Nie mam pojęcia. Zwój nie
powiedział mi nic innego. Wiem już że Jeźdźcy są w jakiś sposób powiązani z
Williamem, i -
- Z Williamem?
- Nie poznałaś go. Jest nieśmiertelnym, pewnego rodzaju bogiem, tak myślę, jest po
naszej stronie.
„Naszej” stronie. Jakby byli partnerami a nie wrogami. Jakby ufał jej całkowicie.
Jakby już nie postrzegał jej jako Łowcy odpowiedzialnego za morderstwo jego
przyjaciela, ale jako wartą niego kobietę. W środku zapłonęła, promyki jego ciepła
przeszły przez nią.
- Więc jeśli Jeźdźcy są powiązani z tym Williamem, który jest po naszej stronie –
zaakcentowała słowa – Jeźdźcy powinni również być po naszej stronie, prawda?
- Miejmy nadzieję.
Z jakiegoś powodu, to nie była obietnica. Z lewej strony zabrzmiał pisk. Zatrzymała
się by odwrócić gwałtownie w jego kierunku.
- Spokojnie, - poinstruował ją Amun, obok niej. - Ktoś bawi się w grę, to wszystko.
To wszystko? Istoty tutaj żyjące nie bawiły się w rzutki, balonami czy plastikowymi
piłkami – i nagrodą nie były wypchane pluszaki. Odcięte głowy były rzucane do
wrzącej wanny z olejem, mimo że były pozbawione ciał ich usta nadal krzyczały w
bólu kiedy chlupały pozbawione skóry.
tłumaczenie:
burzyk771
8
Mały chłopiec, który właśnie wygrał, podskakiwał do góry klaszcząc, ajego kopytka
uderzając mocno o ziemię rozpryskiwały ją we wszystkie strony. Właściciel wręczył
mu pięknego złotego ptaka zesznurem wokół szyi, który desperacko starał się uciec
trzepocząc nieregularnie skrzydłami. Padający z nich blask był jak czarodziejski pył.
Urok tego ptaka był zadziwiający, biorąc pod uwagę brzydotę wszystkiego innego
tutaj.
Mały chłopiec delikatnie trzymając ptaka za oba skrzydła mamrotał mu kojące słowa.
Złote skrzydła stopniowo przestały trzepotać. Oczywiście dopiero wtedy kiedy
chłopiec wsunął malutkie stworzonko w usta i odgryzł mu głowę.
Haidee zaniemówiła i szybko odwróciła wzrok – prosto na grupę mężczyzn
wpatrujących oczy w nią i Amuna. Jeden z nich szedł w ich kierunku skracając
dystans. Cholera. Niepowinna przerywać oglądania zabawy.
- Amun – wyszeptała gwałtownie.
- Widzę ich. – Odpowiedział jej przygotowują się do walki. Obydwoje wiedzieli, że do
niej dojdzie.– Jeśli powiem ci uciekaj, uciekniesz i ukryjesz się. Nie wracaj tutaj
sama. Zrozumiałaś?
Tak jakby. Ale raczej nie powie mu, że planuje zostać i pomóc, co prawdopodobnie
rozzłościłoby go. Pozostała milcząca ukrywając w obydwu dłoniach ostrza.
Mężczyzna prawie doszedł do nich…Kiedy wręczył mu bilet agenta Amun
zesztywniał. Bynajmniej nie w oczekiwaniu na walkę.
- Potrafisz odczytać jego myśli? – zapytała.
- Tak.
Nie powiedział nic więcej, ale potem nie musiał. Mężczyzna zamierzał zrobić coś
podłego. Dla niej było to oczywiste.
- Sześciu przeciw dwojgu. Zobaczmy czy możemy stracić taką szansę.
Haidee rzuciła obydwa noże. Pierwszy uderzył większego z mężczyzn w szyję,
natychmiast się przewrócił. Drugi nóż uderzył mężczyznę obok prosto w oczodół.
Krzyknął kiedy upadł. Pozostała czwórka nie zwróciła uwagi na przewróconych
kolegów kontynuując marsz.
- Uciekaj – rozkazał jej Amun.
Nie uciekła.
- Haidee! Teraz!
tłumaczenie:
burzyk771
9
Ok. Musi mu powiedzieć. – Nie zostawię cię tutaj w pojedynkę. Jestem tutaj.
Zamierzam pomóc.
Warknął.
Mężczyźni doszli do nich. Utworzyli krąg skutecznie grożąc im i otaczając ścianą
mięśni. To nie byłoby takie złe gdyby nie to, że ci dwaj których zaatakowała
niespodziewanie podniosło się. Wyszarpnęli broń z ich ciał i zajęli miejsce w kręgu,
jeszcze bardziej rozjuszeni niż przed chwilą.
O…cholera. Nie można ich zabić. Strach wślizgnął się do jej myśli dusząc ją.
- Chcemy dziewczyny – powiedział jeden nich. Pozostali taksowali ją wzrokiem,
zatrzymując spojrzenia na piersiach i pomiędzy jej nogami, rozbierając ją w myślach.
Dreszcz odrazy przeszedł jej ciało.
- Cóż, wiadomość z ostatniej chwili. Nie możecie mnie mieć – warknęła.
Raczej umrze. Znowu.
- Nie mówiłem do ciebie, suko. – Dupek wpatrywał się w Amuna. – Daj ją nam a
będziesz mógł odejść w swoją stronę. Żywy.
- Zapłaci za brak szacunku wobec ciebie, przysięgam – powiedział do niej Amun i
zabrzmiał tak spokojnie jakby omawiał jego ulubiony rodzaj pączka. – Ale najpierw,
ponieważ nie posłuchałaś mnie, tak porozmawiamy o tym jeszcze, zapytam go czy
widział Jeźdźców.
Do tego się zastosowała. Kiedy jej słowa odbiły się echem pomiędzy nimi, prawie
widoczna fala zagrożenia zawisła nad mężczyznami. Zaczęli się trząść a ich skóra
nabrała szarawy odcień. Jeźdźcy byli bardzo zdemoralizowani. Hmm, przerażali
nawet wariatów? To fantastyczne. Kiedy strach zamienił się w złość mężczyzna
gniewnie spojrzał na Amuna. Był w jeszcze większej furii niż przedtem, jakby winił go
za to jak się poczuł.
- Zapomnijmy o tych,którzy nie powinni być nazwani. Powiedz nam czego chcesz od
dziewczyny – powiedział jeden mężczyzn.
Ci którzy nie powinni być nazwani?
Mięśnie pod okiem Amuna drgnęły kiedy oceniał każdego z gości.
- Nie możesz mówić demonie? – warknął inny. – Chcemy kobiety. Teraz.
Więc rozpoznali czym był, ale nie budził w nich strachu tak jak, ewidentnie,czynili to
Jeźdźcy. Jeśli to był powód, pomyślała, dlaczego po prostu nie zaatakowali go?
tłumaczenie:
burzyk771
10
- Możesz ją dostać z powrotem kiedy skończymy – mówił dalej kolejny.
Zaśmiali się w upiornej harmonii.
- Oczywiście będzie w kawałkach i prawdopodobnie zatrzymamy te lepsze, ale
możesz mieć to co zostanie.
- Uciekaj, Haidee – powtórzył Amun w jej umyśle. – I tym razem zrób to.
Nie poczekał by zobaczyć czy tozrobiła – nie zrobiła – rzucił się na mężczyzn.
Poruszał się tak szybko, że zauważała jedynie niewyraźne cięcia jego rąk i
błyszczące ostrza.
Mężczyźni przybliżyli się do niego z taką samą upiorną harmonią, z którą się
zaśmiali, kopali gomachając przy tym rękami jak maczugami. Nie mogła włączyć się
do walki ponieważ nie było sposobu by odróżnić, które części ciała należą do Amuna,
a które do dupków.
Ich pozycje zmieniały się zbyt szybko.
Czarna i czerwona krew pryskała wkoło. Słychać było jęki i stęknięcia. Nagle Amun
wylądował na jej stopach głośno dysząc, jego twarz była poorana. Natychmiast rzucił
się na niego mężczyzna, z impetem popychając ją do tyłu.
Miała rację, ten widok Amuna napełnił ją ogromną wściekłością. Jej krew zaczęła
gęstnieć z powodu ogarniającego ją chłodu. Nikt nie skrzywdzi jej mężczyzny. Nikt.
Powietrze, które wydychała nosem przybrało kształt chmury.Wiedziała, że ktokolwiek
na nią spojrzy zobaczy błyszczące kryształki w jej włosach. Tak silna reakcja nie
zdarzyła się jej od dawna. Prawie zapomniała, że była do niej zdolna.
Nienawiść wypełniała ją, łącząc się z lodem. Tak dużo nienawiści. Nienawidziła tych
mężczyzn, nienawidziła tego co zamierzali zrobić. Nienawidziła tego, że żyją.
Nie mogła pozwolić na to by nadal żyli.
Amunowi udało się zrzucić leżące na nim ciała i stanąć na nogi. Wyszarpniętą z
mocnego uchwytu broń zastąpił pięściami wkładając w uderzenia całą swoją
siłęNiestety za każdym razem kiedy sięgał przeciwnika, łamiąc mu kręgosłup, ten
otrząsał się z ciosu i atakował z podwójną furią. Jeden z nich zauważył, że Haidee
została sama pozornie bezbronna i bierna.
Na jego twarz wypełzł szeroki, diabelskiuśmiech.
Natomiast to co pojawiło się na jej twarzy było jeszcze gorsze. – Chodź tutaj –
powiedziała z takim spokojem, że zaskoczyła samą siebie.
tłumaczenie:
burzyk771
11
Jego czarne oczy zwęziły się, kiedy rozwidlonym językiem przesunął po cienkich
wargach. Mimo że był, z oczywistego powodu, podejrzliwy w stosunku do jej
niespodziewanej propozycji, zastosował się i zacząłprzybliżać.W momencie kiedy do
niej doszedł pchnął ją na ziemie.Rzucił się na nią starając zerwać zniej jeansy.
Pozwoliła mu na to pomagając. Oplotła ręce wokół niego i przycisnęła swoje usta do
jego ust.
Jego język natarł na nią, intensywnie próbując rozchylić jej zęby. Nie musiał się tym
martwić. Otworzyła je chętnie wraz z jej oddechem wydmuchując lód i całą nienawiść
z jej duszy prosto do jego ust. Znieruchomiał niezdolny do jakiegokolwiek ruchu,
dosłownie zamarzł, ale to nie był koniec. Jeszcze nie cierpiał wystarczająco.
Odepchnęła go od siebie z dystansu obserwując siną bladość jego skóry, bezruch i
sztywność całego ciała. Więcej. Chciała więcej. Więcej chłodu, nienawiści, śmierci.
Ten mężczyzna zasługiwał na śmierć. Jej umysł skupił się na tej myśli – zasługiwał,
zasługiwała, zasługiwał – wślizgnęła się do sterty zmagających się ciał, dotknęła
palcami jednego, potem kolejnego. Oni też natychmiast zamarzli, ich skóra
sztywniała kiedy przepływał przez nich lód.
Więcej. Zasługują na to. Pozostałych trzech przestępców zauważyło stan kolegów i
odskoczyło od Amuna obserwując jej na wskroś przepełnione groźbą oczy.
- Co – co zrobiłeś?
- Co Ty zrobiłaś?
- Nie podchodź bliżej!
Amun również ruszył stopy odsuwając się od niej. Nie mogła odczytać jego wyrazu
twarzy.
Więcej. Zasługują na to. Zaczęła iść w kierunku mężczyzn. Szybko przebierając
nogami wycofywali się, potykając o własne nogi i upadając.
Więcej. Zasługują na to.
- Haidee
- Chodź – powiedziała. – Spróbuj mnie.
- Haidee.
Głos Amuna przebił się jakoś przez otaczający ją lód ale nie przez nienawiść.
Nienawidziła tych mężczyzn, wiedziała że muszą umrzeć z jej ręki. Osiągnie swój cel.
Jeden dotyk, jeden pojedynczy dotyk i dostanie to czego chciała. Zniszczy ich.
tłumaczenie:
burzyk771
12
Zniszczy wszystkich. Tak, wszystkich. Musi tylko skończyć z tymi dwoma i będzie
mogła ruszyć dalej, zniszczyć wszystkich.
Pełzali do tyłu jak kraby, desperacko chcąc od niej uciec. Jeden z nich nie był dość
szybki. Udało jej się złapać go za kostkę. Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Wydawało
się, że zmieni go w skałę tuż przed jej oczami. Więcej. Zasługują na to.
Haidee, kochanie. Spójrz na mnie.
Kochanie. Lubiła kiedy Amun nazywał ją tak. Sprawiał że czuła się wyjątkowa.
Odrobina lodu wewnątrz niej stopniała. Dopóki była świadoma swojego ostatecznego
celu potrzebowała tylko kilku kroków by go zrealizować. Więcej. Zasługują na to.
Wewnątrz pochłaniała ją żądza zniszczenia.
Haidee, kochanie. Spójrz na mnie. Proszę.
Znowu część lodu stopniała, tym razem błaganie Amuna dosięgło nawet jej
nienawiści, topiąc najzimniejszą część. Powoli odwróciła do niego twarz.
- Czego chcesz? – lodowata furia w jej głosie zaszokowała ją. To ja zasmuciło. Nie
powinna była kierować jej do Amuna.
- Ostatni mężczyzna odszedł, kochanie. Możesz już do mnie wrócić.
Wrócić, do niego? Co on przez to miał na myśli? Przecież była tutaj, dokładnie
naprzeciw niego. Zachmurzona ruszyła w jego kierunku. Mogła nim potrząsnąć,
przywołać do rzeczywistości. Cofnął się tak jak zrobili to ich przeciwnicy.
- Kochanie. Twoje oczy są całkowicie białe, nawet dla mnie, będącego blisko ciebie,
to jestnieprzyjemny widok. Chcę żebyś do mnie wróciła.
Znowu to kochanie. Jeszcze więcej lodu stopniało, nienawiść opadła jeszcze o jeden
stopień, potem kolejny, dopóki emocje nie opadły. Skrzywdziła go? Nie chciała
skrzywdzić Amuna. Nigdy. Chciała po prostu kochać…go.
Jej kolana prawie się poddały. Kochać? Chciała go kochać?
Kiedy pytania rozeszły się echem przez jej umysł zachwiała się. Ogarnęła ją fala
zawrotów głowy. Zanim uderzyła o ziemię silne ramiona oplotły ją i utrzymały w
pionie.
- Tutaj jesteś kochanie. Wiedziałem że do mnie wrócisz. – Amun trzymał ją mocno
przy sobie. I dla jej spokoju ducha - nie zamarzł. W rzeczywistości jego ciepło otulilo
ją topiąc resztę lodu.
- Przepraszam – powiedziała trzęsącym się głosem. – Nie chciałam tego –
tłumaczenie:
burzyk771
13
- Nie przepraszaj. Ocaliłaś nam tyłki. Teraz chodźmy. Musimy się stąd wydostać
zanim pojawią się posiłki.
- Szukać Jeźdźcy, prawda? Nie zaprzeczać. Słyszeć – cienki głosik niespodziewanie
powiedział za nimi. – Podejść, podejść. Pokazać ci.
Amun odwrócił ich obydwoje, kiedy się skupił zobaczył małą kobietę. Jej dolna
połowa należała do byka, górna do człowieka. Małe ręce ponaglały ich machając.
- To być zabawne – powiedziała kobieta z podejrzanym chichotem. – Podejść,
podejść, pokazać ci. – Gwałtownie ruszyła zanim zdążyli odpowiedzieć.
- Musimy z nią iść. Nie mamy innego wyboru.
- Przeciwnie, mamy. Możemy z nią nie iść.
Z Haidee szczęściem to stworzenie zaprowadzi ich prosto do gniazda żmij, piranii i
chętnych do gwałtu olbrzymów. Zaraz. Przecież już to przerabiali.
Następna rzecz prawdopodobnie będzie jeszcze gorsza.
- Mój demon jest nieobecny od tego momentu kiedy ty…. – Zatrzymał się.
Od momentu kiedy ona…co? Zawładnął nią chłód?
- Mój demon jest nadal milczący, co oznacza że nie mogę znaleźć i zlokalizować
Jeźdźców. Ta maleńka kobieta jest naszą jedyną szansą. Po prostu nie pozwól by mi
się coś stało, okey? –powiedział Amunz….rozbawieniem?
Nie, z pewnością nie. Nigdy wcześniej nie myślała, że kiedykolwiek usłyszy jak z niej
ż
artuje. I naprawdę, niewielu mężczyzn mogło droczyć się z ich kobietami będącymi
silniejszymi od nich.
- Ja, hm, nie pozwolę.
- Dziękuję. – Coś na kształt uśmiechu uniosło do góry kąciki jego ust kiedy ją
prowadził szybko skracając dystans do pół-kobiety, pół-byka.
Prawie-dziewczyna zdziwiła ją bardziej niż jego żartobliwe dokuczanie.
Kiedy był rozbawiony wydawał się jeszcze bardziej pociągający co ją również
rozpraszało.
Kocha go, pomyślała znowu.
Nie mogła go kochać. Była ostrożna, zawsze rozważna, strzegła swego serca. Tak,
pożądała Amuna, zależało jej na nim, chciała jego bezpieczeństwa i szczęścia. To
jeszcze nie znaczyło, że go kocha, pomyślała.
tłumaczenie:
burzyk771
14
Miłość osłabia, czyni cię bezbronnym. Zwłaszcza miłość, która jest nie
odwzajemniona.
- Tutaj, tutaj – powiedziało stworzenie z nową siłą. Śmiejąc się zatrzymała naprzeciw
największego namiotu w okolicy. Wydawało się, że z frontowej klapy unosi się dym. –
Oni być tutaj. To być zabawne.
Wtedy Haidee przypomniała sobie wcześniejsze ostrzeżenie starej kobiety.
Ś
mierć. Ból. Krzyk. Wkrótce.