Andrzej Zaniewski Wyschnięte drzewa też płaczą

background image

Aby rozpocząć lekturę,

kliknij na taki przycisk ,

który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.

Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym

LITERATURA.NET.PL

kliknij na logo poniżej.

background image

2

Andrzej Zaniewski

Wyschnięte drzewa też płaczą

Między życiem a śmiercią

background image

3

Tower Press 2000

Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000

background image

4

Zmarłym, zamordowanym, odchodzącym

i tym, którzy o Nich pamiętają

poświęcam...

background image

5

Czy ktoś myśli o tych, którzy zostali sami ze swoim bólem po stracie bliskiej osoby? Co

czują matki, żony, mężowie, dzieci, gdy czyjaś zbrodnicza ręka w półkroku zabierze im ich
szczęście? Zostają sami. Ci, którzy im współczuli, z czasem oddalają się od nich, by nacieszyć
się swoim własnym życiem...

Niektórzy z osieroconych nigdy już nie podniosą się po ciosie, którego doznali; nie otrząsną

się zwłaszcza ci, których organa ścigania i wymiar sprawiedliwości dodatkowo jeszcze zraniły
poprzez przedmiotowe, bezduszne potraktowanie.

Po samych ofiarach zbrodni po latach pozostanie tylko niejasne wspomnienie w czyjejś star-

czej już duszy i zatarty napis na nagrobku:

„KIM MY BYLIŚMY, WY JESTEŚCIE. CZYM MY JESTEŚMY, WY BĘDZIECIE”.

Ten tom poświęcony jest ofiarom zbrodni, zarówno tym opłakiwanym, jak i opłakującym. Za

pomysł wydania tego dzieła i wszelką spolegliwość temu towarzyszącą chylę czoła przed jego
Autorem, a moim serdecznym Przyjacielem

Andrzejem Zaniewskim.

Krzysztof Országh

prezes Stowarzyszenia Przeciwko Zbrodni

im. Jolanty Brzozowskiej

background image

6

BEZ LĘKU

background image

7

***

Czym powinno być Prawo?
Skalpelem?
Czy kluczem?

Nożem wycinającym chore tkanki
bezlitośnie?
Czy otwarciem drzwi w przyszłość
nawet przed grzesznikiem?

Na twarzach sędziów maski.

background image

8

***

W uliczce mojego życia zatliły się inne świece,
płomyki gwałtownych śmierci,
tylko pozornie podobne do pozostałych świateł.

Jola Brzozowska
Tomek Jaworski
Aladin Mujezinović
Marian Brzeski
Daniel Jaźwiński
...tyle płomieni po morderstwach...

Za ich światłami wciąż czają się cienie,
niewyjaśnione pytania,
nieznani świadkowie.

Gdziekolwiek jestem,
o czymkolwiek myślę,
są blisko.

Płomyki, przechodnie, cienie
w uliczce mojego życia.

background image

9

***

Spotkali się ci, którym zamordowano najbliższych,
ojca, syna, matkę, córkę, brata, siostrę...

Spotkali się przy stole,
spotkali się w rozmowie.

Tłum bolesny, tłum widm rozżalonych,
i dziennikarze

kamery, mikrofony, notesy...

Pytania zawsze o krok,
odpowiedzi niedokończone.
A każdy sam z sumieniem przebudzonym,
z głosem zaciśniętym.

Spotkali się wieczorem,
jak myśli zbłąkane,
spragnione porządku i epilogu.

Spotkali się i rozeszli, i wrócili znowu,
do siebie i swych pustych domów.

background image

10

DO ZOBACZENIA

Krzysztofami Országhowi

Głuchy telefon kwadrans po północy.

Anonim z przekleństwami.

Groźby krwią wypisane w windzie.

Dzwonek do drzwi, kroki uciekające.

Kapturowy sąd morderców
wydał na ciebie wyrok śmierci.

Z zemsty?
Z nienawiści?
Ze strachu?
A może dlatego, że uczysz skrzywdzonych odwagi,
a poniżonych godności?

A ty?
Co rano odjeżdżasz srebrzystym samochodem
i mówisz:

Do zobaczenia!

background image

11

MORDERCY PRZYCZAJENI WŚRÓD DRZEW

Lepiej nie wracaj późno,
bo mordercy czekają.

Na schodach,
w bramie naprzeciw,
na ławce pod sklepem,
z drugiej strony ulicy śledzą cię uważnie.

Przebiegli i zdecydowani,
od dawna już chcą cię zabić.
Nie pamiętają nawet kto zlecił i kto zapłaci,
i dlaczego aż tak cię nienawidzi.

Drażni ich, że szybkim krokiem
z głową uniesioną przemierzasz
ulicę na peryferiach miasta.

Niekiedy zmieniasz się w ptaka,
a oni tego nie potrafią.

background image

12

***

Jeżeli karą za
otwarcie sekretnych drzwi
jest ścięcie głowy, to
jak ukarzesz tych
którzy ścinają głowy?

background image

13

TRZY PROSTE PYTANIA

1. Czy jesteś za karaniem śmiercią?

2. Czy chciałbyś mieć kata w rodzinie?

3. Czy sam zabijesz?

background image

14

PRZESTROGA, MOŻE DLA CIEBIE?

Uskrzydlony przechodniu, uważaj na siebie,
tłum nie lubi skrzydlatych,
piór mu potrzeba do kapeluszy
i puchu do pierzyn.

Uważaj na ulicach, rynkach i stadionach!
W bramie cię przewrócą, wyrwą lotne pióra,
Dama kier przywabi uśmiechem i szminką,
szczęśliwego skrępuje i skrzydła odetnie.

A ty już zapomniałeś jak się zniżać i schodzić
w dół, jak istnieć bez przestrzeni nad sobą, pod sobą,
jak żyć bez horyzontu

tu przy ziemi...

Uważaj na siebie, przechodniu uskrzydlony!

background image

15

MORDERCY SĄ W POBLIŻU

Mordercy są w pobliżu,
sięgają po ten sam chleb powszedni.
Mordercy są wśród nas, nie do odróżnienia.

Kastet ukryty w kieszeni, sprężynowy nóż,
pistolet przygotowany, a myśl szuka celu.
Może ciebie? Może mnie?

Mordercy zabijają nie tylko dla pieniędzy,
nie tylko dla zemsty, nie tylko z nienawiści.
Zabijają, bo lubią zabijać, jak ty grasz w karty
lub kręgle, lub idziesz na pantomimę.

Są na ulicy, w szatni, przy barze,
gdzie zwierzasz się nieznajomej,
w sklepie, gdzie wpadasz po lody,
w metrze i na schodach w twoim domu.
Patrzą w to samo gwiaździste niebo,
dotykają tych samych klamek.

Słyszysz ich kroki i szepty.
Nawet wyczuwasz ich oddech.
Nie zapominaj o nich.
Zapanuj nad lękiem
i żyj.

background image

16

***

...przyjaciołom ze Stowarzyszenia Przeciwko Zbrodni

imienia Jolanty Brzozowskiej

Mordercy są tuż obok, może za drzwiami?
Zabijają i nie przestaną zabijać,
śledzą i tropią swe ofiary,
nie powstrzymasz ich.

Za chwilę padnie strzał,
uderzy nóż,
dłoń ściągnie pętle.

Zakopywanie, palenie, ćwiartowanie ciała
trwa bezustannie.

Nie przeszkodzisz im, nie wykręcisz rąk,
nie uwięzisz.

Więc dlaczego ty i ty, i ty i ja,
smutni, rozgoryczeni, gniewni,
kilku mężczyzn zamyślonych,
kilka kobiet o przenikliwych oczach,
w dziesięciometrowym pokoju
zaciskamy pięści.

background image

17

KRÓTKA BALLADA O NIEUFNOŚCI DO SŁÓW

Przyjazne miasto i życzliwe bramy,
stare karły czuwają sennie mrużąc oczy,
mury gładkie i czyste,
przechodnie uśmiechnięci,
słowa pastelowe,
ołtarzyki podwórkowe rozświetlone.

Kochaj, a będziesz kochany!
Wybaczaj, a i tobie wybaczą!
Ufaj, a tobie też zaufają!

Idź spokojny, bez lęku,
jak do przyjaciół.

Idź!

Poszedł,
i zamordowano go w przyjaznym mieście.

background image

18

O PUSTCE

Pustka to miejsce po nim,
przy stole i w myślach.
Pustka to drzwi, do których nie zapuka,
słowa, których nie powie,
miłość, której nie spełni.
Pustka

rana po nieobecności

i koniec!

Nie koniec!

Coraz trwalsza, przyzwyczajona,
prawie oswojona, czasem zapominana,
lecz powracająca.

Jest twoja, tylko twoja

sama

jak odbicie w zwierciadle.

Czemu zaciskasz zęby, płaczesz
i nie pytasz?

A kogo mam pytać w pustce?

background image

19

***

Wszyscy są muchami w pajęczynie prawa,
nawet pająki stają się muchami
w oczach innych pająków
i nie są bezpieczne.

Groźba ukrywa się w rysunku sieci,
zagradzającej drogę, którą
koniecznie chcesz przejść.

Lepkie, niezauważalne, a mocne nici
są jak kajdany.

Możesz jednak poczekać na wiatr
zrywający nitki, na płomień
spalający pająki, na gałąź
zrywającą sieć, na
nieostrożnych,
którzy wpadną przed tobą.

Możesz również przelecieć bokiem,
górą, spodem, udając, że
nie wiesz o istnieniu
pajęczyny.

background image

20

PUŁAPKA

Pająki władzy
snują swe zasadzki.

Nieostrożne, zachłanne
wplątują się w nitki
w kątach bez wyjścia.
Sieć już ich nie wypuści,
nie ma litości w pajęczynie prawa.

Schwytane,
wyssane,
wyschnięte,
nie ostrzegają, nie uczą,
bo każdy czuje się pewny we własnym labiryncie.

Pająk nie przebiera!
Pożera matkę, ojca i potomstwo,
jak prawo.

background image

21

ŹRENICE MORDERCÓW SĄ JAK MASKI

Źrenice nic nie mówią,
są jak ciemne okna.

Źrenice są zbyt małe,
by zajrzeć do duszy,
i chociaż błyszczą,
nie ma w nich sygnału niebezpieczeństwa.

Źrenice zasłaniają, zakrywają, bronią
przed natrętami, nie wpuszczą cię
nawet w przedsionek mózgu,
nie poznasz mordercy...

W ciemności rozszerzone, ale niewidoczne,
w świetle zwężone jak główka od szpilki,
wpatrzone w ciebie oczekują,
czego ty nie przeczuwasz.

I tylko w blasku noża,
albo w chwili strzału,
w uderzeniu siekierą,
w zaciśnięciu pętli
rozszerzą się na chwilę krótszą od sekundy,
przez ułamek głębsze, okrąglejsze, mroczne
jak po atropinie.

Już! Dłonie drżą jeszcze, lecz źrenice zgasły,
zbrodnia się w nich ukryła, zastygła
i czyha.

background image

22

OTWARCIE DRZWI

pamięci Joli Brzozowskiej

Zabiją cię dziś,
może zabiją cię jutro,
a ty nie podejrzewasz, sądzisz
że nic ci nie grozi.

Nie wierzysz w nienawiść,
w złość,
w planowanie śmierci.

Ufasz,
otwierasz drzwi
i mówisz:

Witam!

background image

23

KUSZENIE

Zabij! – zaszeptał diabeł.

Nie!

zaciskałeś pięści w odpowiedzi.

Zabij!

śmiech wypełnia twój słuch.

Nigdy!

protestujesz

Odejdź!

Zabij! Zniszcz! Zdepcz! Siebie też!

namawia rozzłoszczony demon.

Nie ma cię!

krzyczysz

Nigdy cię nie było!

Wypędziłeś go,
uspokoiłeś się
i zabiłeś.

background image

24

TEN STUDENT

Ten student
ukrywa nóż pod płaszczem.

Faust wie,
Mefistofeles wie,
i ty też podejrzewasz go o zamiar zabójstwa.

Tylko student nie wie,
że my wszyscy wiemy
o jego morderczych planach.

Gdyby się jednak dowiedział, nie uwierzyłby,
że godzimy się na zbrodnię
zaplanowaną po to,
by nas przerazić.

background image

25

GROZA

Pod ścianą fotografie zamordowanych
i blaski świec.

Kosmos bólu
w bocznej uliczce Warszawy,
żal wciąż zapominany.

Spoglądamy po sobie z przerażeniem,
bo za rok będzie więcej tych zdjęć
i nas.

background image

26

OBŁĄKANY

W autobusie dopadł mnie śmiech mordercy.
Chłopiec o źrenicach rozjaśnionych nienawiścią
pokazywał, jak poderżnąć gardło psu.

Wodził dłonią po krtani i chichotał,
ratlerek warczał, a przerażeni pasażerowie milczeli.

Po chwili wskazał staruszkę w ciemnych okularach
i też przeciągnął dłonią po szyi.

Rozchylił marynarkę i zobaczyłem stalowy błysk
ukryty pod pachą. Nie żartował!

Wciąż myślał, jak i kogo zabić,
śmiał się i cieszył zachwycony sobą.

Nagle wyciągnął nóż i ciął po mistrzowsku
wskos oparcie fotela od góry do dołu.

Jeszcze raz się roześmiał, zamrugał,
zachłysnął słowem, którego nie zrozumiałem,
i wysiadł na przystanku.

Patrzyliśmy po sobie z ulgą i przerażeniem,
że znowu go spotkamy.

background image

27

PRZED GMACHEM SĄDU

Gmach Sądu zbudowany,
lśniący, jasnozielony, szklany
z napisami, cytatami
o zaletach prawa.

Przyjdź! Wyjaśnimy, czym

jest sprawiedliwość,
co dobre, co złe,
uczciwe, nieuczciwe.
Jesteśmy twoim sumieniem!

Proszą, lecz ty uważaj,
żądają, a ty nie ufaj.
Nie zawierzaj togom, hasłom, łańcuchom

o wszystko pytaj siebie,

bo to ty jesteś sprawiedliwością,
milionem sprawiedliwych oczu,
milionem sprawiedliwych serc,
milionem głosów,
może i moim.

Tak lub nie

wydajesz wyrok,

skazujesz w myślach.

Broń tej sprawiedliwości, którą
niesiesz we własnym sumieniu,
bo to jest twoje prawo.

background image

28

ZBRODNIARZA NAZYWAJ PO IMIENIU

Nazywaj zbrodniarza człowiekiem. Gdyby mógł
zabijać bezkarnie

zabijałby codziennie,

kąpałby się we krwi, a po zatarciu śladów
podliczał utarg ze zbrodni.

Nie łudź się, że człowiek jest lepszy niż jest!
To ty jesteś lepszy, ty i kilka cieni w pobliżu,
którym zaufałeś, które kochasz.

Zbrodniarz śmieje się z ciebie,
nie wstydzi się nienawiści,
drwi z twego przebaczenia.

Ty wyrzekasz się zemsty
i przebaczasz.

Nie nazywaj zbrodniarzy zwierzętami,
bo zwierzęta nie mogą się bronić
przed oskarżeniem.

Nazywaj zbrodniarza człowiekiem,
tylko człowiekiem.

background image

29

NIEŚMIERTELNY

Człowiek nie ginie.

Przeobraża się w echo,

sen,
cień.

Człowiek nie umiera,
lecz przez bramę zmierzchu przechodzi
na inną ulicę.

Nie opuściłeś mnie,
tylko stałeś się światłem w pamięci

I będziesz
jak płomień niewidzialny
wśród nas.

background image

30

ANTYNOMIE CODZIENNE

Moralność
czy konieczność?

Widma, sny, złudzenia stały się trwalsze
niż chodnik twego dnia powszedniego.

Pracujesz dla chleba,
a nie dla przyszłości
i wstydzisz się siebie.

Lęki, przewidywania, przepowiednie
i drobne, dyskretne grzechy

to twoja druga natura.

Żyjesz wśród nich jak w murach
chorego miasta.

I dobrze ci, spokojnie
i wygodnie.

Tylko te pytania bezlitosne...

background image

31

BŁĄD I PO TOBIE

Znam niebezpieczne dzielnice,
niebezpieczne ulice,
niebezpieczne knajpy,
niebezpieczne domy.

Pomylisz adres i wpadasz
w krzyżówkę strachu.
Pytasz o drogę nieznajomych,
a może to mordercy?

Wsiądziesz do niewłaściwego tramwaju
i już nie wrócisz.

background image

32

HIPOTEZY O ISTNIENIU

1. Życie...
Mgnienie? Błysk? Przywoływanie? Sen?
Skąd? Dokąd? I dlaczego?
Nie wiem.
Nie wiem też, dokąd powracam po życiu
nigdy nie spełnionym do końca.
I czy rzeczywiście powracam?

2. Przejść? Umrzeć? Zniknąć? Odejść?
Przejść nie oznacza
odejść bezpowrotnie!

Przejść, a może raczej być nadal,
istnieć, tyle że nie tu, ale tam,
w odległej tajemniczej głębi.

Przejdziesz i pozostaniesz,
niemal nieświadomie,
chociaż to też niepewne.

Nie proś o wyjaśnienia!
Przewodnikiem może być tylko Nadzieja.

background image

33

TWOJA PRAWDZIWA MIŁOŚĆ

Jeden,
dwa, trzy,
cztery, pięć, sześć,
siedem, osiem, dziewięć, dziesięć,
dwadzieścia, trzydzieści, a może i sto,
sto miliardów samotnych ludzi na Ziemi,
skazanych narodzinami na śmierć,
łapiących chwile szczęścia,
rywalizujących ze sobą,
pożerających świat.

Przychodzą szybciej niż odchodzą,
pragną przybyć, boją się odejść,
chcą żyć, nie chcą umierać,
chcą mieć jak najwięcej

każdy dla siebie

Miliard za miliardem odpływa łodzią
przez Styks.

A kochasz tylko kilka twarzy,
kilka głosów,
kilka cieni...
Kochasz najgłębiej, kochasz niewyrażalnie,
kochasz naprawdę.

Tylko kilka twarzy... I nie kłam,
że jest inaczej.

background image

34

PODEJRZLIWOŚĆ

Twarz
wśród podejrzeń, nieufności, pytań.

Twarz niedokończona, niedopowiedziana,
zmieniająca się, nierozwikłana.
Twarz znana, lecz nie pamiętasz skąd,
bliska ci, a obca,
codzienna, a zaskakująca.

Twarz wciąż w półmroku twoich niepewności,
bo nie wiesz co ukrywa za skórą i wzrokiem
czystym i szklistym.
Twarz, usta, słowa, a ty nie ich słuchasz,
lecz zamaskowanych poza nimi znaczeń,
z drugiego, trzeciego, czwartego szeregu,
gdzie kryją się intencje, uczucia sekretne
i tajemnicze przejścia.

Twarz jest dla ciebie tylko ścianą twarzy,
odbitym blaskiem nie do uwierzenia,
a prawdy nie ma.

Twarz może być teatralną maską,
maską pośmiertną, twarzą, którą widzisz,
lub twarzą ukrywającą to, czego nie zobaczysz,
lecz boisz się, że nadchodzi.

background image

35

OBŁĘD

Obłędu nie dostrzegasz,
widzisz tylko chwilę wybuchu.

Obłęd trwa skulony, jak ogień
uśpiony w skałach.

Obłęd niewidzialny,
obłęd nieprzewidziany.

Nie przeczuwałeś obłędu,
choć długo patrzyłeś w oczy,
wierząc, że mówią prawdę.

A to pusty śmiech i nienawiść
ukryta w oczodołach.

background image

36

RYTUAŁ

notatki z podejrzeń

1. Najpierw poszukiwali dziewicy

ofiary

i znaleźli
2. Zbliżyli się, zaprzyjaźnili, osaczyli
nieświadomą i ufną.
3. Wyczekiwali odpowiedniej chwili:
gdy będzie sama, bezbronna, bez szans.
4. Otworzyła im drzwi, zaprosiła, rozmawiała
o przyszłości, nie wiedząc, że biurko
zamieni się w stół rytualny.
5. Ogłuszyli ją kijem bejsbolowym, jak maczugą lub młotem
obalano przeznaczonych na ofiarę.
6. Nakłuwanie oczu

tradycja pogańskich plemion odnowiona.

7. Przebicie nożem tętnicy

jakże nieudolne!

winna dłoń czy ostrze z nienajlepszej stali,

stąd obracanie noża wewnątrz szyi.
8. Zasłonięcie twarzy umierającej, zasłonięcie oczu
w obawie przed siłą jej myśli.
9. Śmierć powolna, okrutna, krwawa.
10. Już po! Obmywanie z krwi narzędzi, szat, rąk,
porządkowanie wnętrza.
11. Zabranie łupów, odejście ostrożne i ciche.
12. Radość z wtajemniczenia

jedzenie mięsa,

picie wina, sprzedawanie łupów.

Mówisz: morderstwo, a to spełnienie ofiary,
zamaskowana czarna msza
w końcu XX wieku.

background image

37

CZYTANIE Z KORY MÓZGOWEJ

Alchemia nienawiści też ma swą logikę.
Prawo do zabijania sam sobie nadajesz
i z udanym wstydem milczysz.

Lęk ofiar nie jest przecież twoim lękiem,
a ich krew to tylko płyn czerwony.

Nauczyłeś się, żeby nie mówić za dużo,
bo pochylenie głowy bardziej się opłaca
niż spojrzenia nawet niepewne.

Paragrafy potrafisz wyliczać palcami,
ile i za co, co odjąć, co dodać,
algebrę więzienną znasz już na wyrywki.

I co z tego, że nie ma znaku przebaczenia?
Tobie wystarcza plus, minus, iloczyn
i wyrównanie czynu i wyroku.

Prawo jest czytelne jak matematyka,
sąd jak nauczyciel wystawia ocenę
uczniowi

zabójcy za tajemną wiedzę.

Wyrok już zapadł, już unosisz głowę,
spłukujesz z sumienia ostatnie wyrzuty
i czekasz.

background image

38

SAMOTNOŚĆ NIENAZWANA

Samotność to nie pustka,
lecz nieobecność oczekiwanego.

Samotność to tęsknota nieuspokojona,
pragnienie nieugaszone,
pytanie bez odpowiedzi.

Samotność to brak przy tobie
tej istoty najbliższej,
która miała tu czekać na ciebie,
a nie przyszła.

Samotność może być też niespełnionym marzeniem
o tej jedynej, wymyślonej,
na którą czekałeś całe życie.

background image

39

PRZYCZYNY OCENZUROWANIA

Język jest niebezpieczny,
język odciąć trzeba,
język nie chwali,
język nie dodaje.

Ślepym
i bez języków
łatwiej wejść do nieba.

background image

40

OSTATNIE MIEJSCE PARKOWANIA

I. Podziemny parking
wewnątrz twoich myśli.

Nie wiesz ile pięter
windą lub schodami w dół?
I dokąd prowadzą szare korytarze?

Kondygnacja za kondygnacją,
a może niżej jeszcze?
Znaki kierunku, zakazu, nakazu,
strzałki białe i czarne, stop!

Boisz się samotnie wjeżdżać w kręgi senne,
mijać bariery i szarych strażników,
i jechać aż do ostatecznego skrętu,
gdzie znalazłeś swe miejsce.

Boisz się, lecz nadal parkujesz codziennie,
a ja boję się o ciebie,
bo nie wiem, czy to ostatni poziom?

Kto znał budowniczego? Czy widziałeś plany?
Może za ścianą jest zjazd? Sekretne przejście?
Czyżby wdarł się do duszy? do zaświadomości?
Uwielbiał tajemnice! Szalony architekt,
a może zbrodniarz? Dlaczego ufamy
tej wieży w głąb? Tylu zaginionych,
a ty zawierzyłeś mu siebie?

II. Przez źrenice nie zajrzysz,
słowa nie powiedzą,
intuicja skłamie.

Oczywiście możesz nie szukać,
zgodzić się na niewyjaśnienie,
tajemnicę i lęk.

Lecz jesteś człowiekiem!
A człowieczeństwo zobowiązuje do wątpliwości.
Przecież zaparkowałeś tu swe życie
przed nocą.

Podejrzewasz, że za ostatnim znanym ci piętrem
za betonową ścianą, kryje się zjazd, a tam
ciemny bunkier Pandory,
dozorcy o twarzach naznaczonych śmiercią,
groźne sny obłąkanych,

background image

41

widma niespełnionych zbrodni,
życzenia złowrogie,
przekleństwa, do których nigdy się nie przyznasz,
nienawiść do siebie,
potrzeba zabijania...

Możesz stąd nigdy nie wrócić!

Lecz ty pytasz: co dalej?
Co dalej za bunkrem Pandory,
gdzie parkują już tylko widma?!
Pytasz! Wszystko jest pytaniem,
bo człowiek nie umie być szczęśliwy,
jeśli nie wie.

background image

42

KILKA SŁÓW O TYCH, KTÓRZY PRZEGRALI

Nieprawda!
Nie ma pokonanego!
Nie ma ostatecznie pokonanego!

Są ci, którzy upadli, ci, których uwięziono
i wyrzekli się swych słów, matek, dzieci.
I kpiarze piszący donosy na siebie,
posłańcy strachu wbrew sobie.

Nawet umarli nie są pokonani,
bo nie ma umarłych, których nikt nie wspomina,
są tylko ci, którzy odeszli
i nigdy już nie powrócą

nie nazywaj ich umarłymi.

Nie ma pokonanego!
Nie ma pokonanych!
Nawet ty, chociaż nienawidzisz, boisz się

jesteś,

czekasz, żyjesz, bo nie pokonałeś sam siebie.
Nawet ty!

background image

43

ZŁO JEST CHOROBĄ SUMIENIA

background image

44

PODSŁUCHANE ZE ZWIERZEŃ ANONIMOWEGO DIABŁA

Zaufaj mi!

Przeniesiesz nienawiść z wieku dwudziestego
w wiek dwudziesty pierwszy...
I zaowocuje!

background image

45

ZŁO NAJBLIŻSZE

Jeżeli chcesz poznać Zło, musisz w nim uczestniczyć.

Jeżeli chcesz poznać Zło, idź jego ulicami.

Jeżeli chcesz poznać Zło, mów jego językiem.

Kim jest Zło, dowiesz się gdy zrozumiesz,
że może być tobą, a ty nie umiałeś być przeciw,
nie walczyłeś, nie protestowałeś,
nie mogłeś, nie chciałeś, bałeś się, uległeś.

Zło oswojone,
zło zachwycające
w dusznym miasteczku umierających myśli.

Sam sobie będziesz Charonem.

background image

46

***

Twoje piekło to strach, nieobliczalny strach,
lecz ty wciąż szukasz piekła prawdziwego,
kotłów ze smołą,
płonącego koksu,
rogów, ogonów, kopyt
i wideł diabelskich.

A to błąd
niewybaczalny.

background image

47

ON

Inkwizytor śpi.

Jak długo będzie jeszcze spał,
ów funkcjonariusz twego czasu?

Co go zbudzi?
Rewolucja czy budzik niecierpliwej wdowy?

A może, nie budząc się przypomni sobie,
jak wielkim jest inkwizytorem?
I w lunatycznym śnie
podpali swój stos?

Kto wie...

background image

48

ATEIZM

W niebie niewierzącego
Bóg ukrywa się w szafach obłocznych.

Archanioły, anioły, duchy
udają, że nie istnieją.

Nie wierzysz w nas

więc nie ma nas!

powtarzają chórem.

W niebie niewierzącego słychać niekiedy
skowyt twojego psa
i ciche wołania z pustki.

background image

49

GRANICZNE PRZEJŚCIA WCIĄŻ CZYNNE

Widziałem jak wytyczali granicę
między Piekłem a Moim Życiem...

Nie pytaj kto!
Nie zmuszaj do nieodpowiadania!
Nieodpowiadanie też jest odpowiadaniem!

Wytyczyli granicę

wytyczyli mi życie,

ogrodzili, zabronili, wskazali cel!

Została wąska ścieżka cierpienia i cisza,
i sen, w którym widziałem, jak wytyczali
granicę między Piekłem
a Moim Życiem...

Obudź się!

background image

50

SZATAN

Na betonowej płycie szczątki spalonego psa.
Wczoraj witał cię szczekaniem, a dziś spopielony
na chwałę tajemniczego pana.

Skóra cierpnie, boisz się, ale nie dowierzasz,
bo i jak uwierzyć w zło nieograniczone?

Codziennie chcesz być dobry, zaliczasz
szlachetne uczynki, pamiętasz o przykazaniach,
modlisz się, współczujesz przestraszonym.

A diabeł czeka, opanowany, spokojny,
bo po co odzywać się przed czasem?
Już cię kupił, otoczył banknotami,
przeobraził sumienie, okłamał,
że jesteś panem Ziemi,
najlepszym z najlepszych we Wszechświecie,
że wiesz co dobre, słuszne i sprawiedliwe,
że ty jesteś prawem.

Lubisz pochlebstwa, więc diabły cię chwalą,
uczysz się pozytywnego myślenia,
ciągłego uśmiechu, pobłażliwości,
białej magii, miłości bliźniego.

Budzisz się już ułożony i obnażony
na osmalonej betonowej płycie...
Wtedy spojrzysz mu w twarz, może go poznasz.

background image

51

POGARDA

Pogarda nie mija,
pogarda nie umiera.

Rodzi się szybko,
odchodzi rozpaczliwie wolno.

Powszechna
lub szczególna.

Przemknie,
lecz pozostanie.

Odejdzie,
ale przetrwa.

Przylepi się jak plakat
nie do oderwania.

Zaistniała przez chwilę,
już jej nie wypędzisz!

Owszem, są wyjątki
lecz czy ty nim będziesz?

background image

52

CZŁOWIECZEŃSTWO

Ból nie twój,
a przecież cię boli.

Rozpacz daleka,
a jednak płaczesz.

Wojna niby obca,
a zaciskasz pięści.

Powoli stajesz się
człowiekiem.

background image

53

O ZAWIŚCI, KTÓRA JEST OBLĘŻENIEM

Zawiść zachłanna,
zawiść drapieżna,
zawiść jak nieustające oblężenie.

Upadnie miasto,
ty też upadniesz.

Chcę zliczyć na palcach,
przyjaciół, którzy pozostali przyjaciółmi,
ale palce odcięte,
tylko kikuty sterczą okrwawione.

Zawiść pogryzła ci dłoń jak hiena.
I czai się, ukryta w zaułku za słowami.

To przypowiednia
czy okrutny sen?

background image

54

OKSYMORON NIEPRZEWIDZIANY

Wczoraj
chwaliłeś się, że nie straciłeś
ani jednego dnia życia.

A dzisiaj
wyskoczyłeś z balkonu
dziewiątego piętra.

background image

55

DO KSIĘDZA PRZYNOSZĄCEGO MI OSTATNIE NAMASZCZENIE

Jeżeli Bóg nie istnieje,
to nie jesteś mi potrzebny
a twoje kroki są daremne.

Jeżeli Bóg istnieje,
jesteś tym bardziej niepotrzebny,
Bóg bowiem, istota najdoskonalsza,
nie potrzebuje niedoskonałych pośredników.

Jeżeli natomiast wymyśliliśmy Boga
z potrzeby samotności i serca,
w poszukiwaniu usprawiedliwiania siebie
i gramy w tej samej komedii,
przez tyle wieków nieskończonego udawania

jesteś niezbędny.

A może Bóg dyktuje nam słowa zwątpienia?

background image

56

CZAS KASY

Zamiast krwią twoje serce tętni dziś bilonem,
pieniądz staje się twarzą,
korę mózgową porasta.

Z banknotów są twe palce,
z weksli twoje oczy,
marzenia z numerów kąt.

Bank stał się świątynią,
a zysk moralnością,
podliczasz siebie i mnie,
i wszechświat, i miłość.

Nawet we śnie liczysz:
wolność, równość, braterstwo w pieniądzu.

A Bóg? Najdoskonalszy księgowy,
sumuje, dzieli, mnoży twe uczynki.
Opłaca się być dobrym!

Bóg mówi o miłości nędzarzom
wyrzucanym z mieszkań przez komornika!

I tak przeobrażasz się w kasę
ożywioną ruchem pieniądza,
i jesteś dumny, wspaniały, silny, lepszy.

A może ty

to tylko srebrnik

między Judaszami?

background image

57

NA GRANICACH POEZJI

background image

58

O SŁOWIE

Słowo to
znak, dźwięk i pojęcie,
niekiedy myśl,
czyli okruch tajemnicy.

Jeżeli wyjaśnisz je do końca,
umrze jak ty.

Nie zatrzymuj go dla siebie.
Słowo potrzebuje wolności
i samotności.

background image

59

MAŁE, NIEPEWNE CREDO

W drodze
z nieobecności do nieobecności
zmagamy się ze światłem,

szarością,
zmęczeniem,

tak bardzo sami
i tak bardzo razem,
że gdy nagle zgaśnie nasze przerażenie,
nic więcej już nie wiemy.

Cień nawet nie istnieje.

background image

60

NIEPEŁNA DEFINICJA POEZJI

Poezja to kontrolowana schizofrenia.

Chory szuka choroby,
tęskni za chorobą
i znajduje ją w sobie.

Schizofrenik panujący
nad swą schizofrenią,
aż do samobójstwa?

Ukradnie klucz, wymknie się wieczorem,
podpali kilka straganów na rynku lub
zastygnie w otępieniu i melancholii.

Jeżeli go nie schwytają i wróci do siebie,
będzie mądrzejszy o długą, szaloną noc,
i parę wierszy jak diamenty lśniących.

To co piszę nie dotyczy wszystkich schizofreników,
tylko tych, którzy przewidzieli,
że mądrość zawsze graniczy z szaleństwem.

background image

61

SMUTNA CHWILA REZYGNACJI 1992

Czego nie widziałem,
już nie zobaczę.

Czego nie napisałem,
już nie napiszę.

Nie poznam miast, dróg, książek.

Nie pokocham kobiet, ptaków, brzegów.

Nauczyłem się rezygnacji, lecz
nie przestałem iść.

background image

62

O MIŁOŚCI PTAKÓW

Ptaki są najczulszymi kochankami
i mogłabyś dowiedzieć się od nich
o strefach dotyku, muśnięciach, uciskach,
ukłuciach, pocałunkach niewyobrażalnych.

Mogłabyś nauczyć się zalotów,
zakochiwania, radości i unoszenia
w zachwycie.

Szkoła pokory też by się przydała
wielkiej artystce!

Tymczasem drażni cię szum skrzydeł,
gruchanie i cisza, której nie rozumiesz.

Przygotowania do miłości trwają...
Ty zamykasz okno, a tak naprawdę
zamykasz oczy, słuch, serce.

background image

63

LEOPOLD VON SACHER

−−−−

MASOCH

Urodził się we Lwowie,
tęsknił za otchłanią,
dzisiaj rodzinne miasto o nim zapomniało.

Upokorzenie było jego ojczyzną prawdziwą,
upokorzenie i ból,
zazdrość i cierpienie,
podejrzenie zdrady,
okrucieństwo kobiece.

Pracował pisząc książki,
marzył wśród przepaści,
w bezkresie był królem aniołów.

Zachwycał się niepewnością,
cieszył go własny lęk,
szedł granicą, gdzie łączą się
miłość i poniżenie.

Kocham cię, za ukąszenie moich warg do krwi.

Zbuntowane...
Samotni...
o załzawionych ze szczęścia oczach,
przywołują go z wyobraźni
w rozkoszy niewyobrażalnej.

background image

64

W PRZECIWLEGŁYM OKNIE

W oknie widzę kobietę, zawsze ją znajduję,
na ramionach ciemny las wytatuowany,
wśród lian i orchidei czają się lamparty.

Usta karminowe, wargi wołające,
alabastrowy blask.

Dlaczego na mnie patrzy,
wzywa spojrzeniami,
tyle błękitu rzuca mi w twarz?

Kobieta z moich myśli
w oknie nierzeczywistym?

Dla niej jestem mężczyzną.

background image

65

DRESZCZ

Kobieta w słomkowym kapeluszu maluje Ren,
spieszy się przed wieczorem,
pośpiesza ruchy pędzla.

Rzeka dziś zapłakana, senna,
nagle prześwietlona słońcem
przypomniała czerwone wino
wypite wczoraj z Klausem do dna.

Pod mostami szarość, coraz bliższa nocy,
więc drobną dłonią przesłania oczy,
szuka resztek dnia.

Dalej już nie zobaczy.

background image

66

ROZWAŻANIA FEMINISTYCZNE

Kobieta jest nie tylko kobietą,
w kobiecie przyczaił się mężczyzna,
a w nim następna kobieta, lub następny mężczyzna,
drugi, trzeci, czwarty.

Mężczyzna w kobiecie może być siłaczem, jasnowidzem,
starcem lub urwisem, aktorem albo detektywem.

Kobieta nie lubi mężczyzny w sobie, nie lubi oficjalnie,
bo tak naprawdę pozwala mu na więcej niż
ukrywającej się w nim zamaskowanej kobiecie.

Mężczyzna w kobiecie może być hermafrodytą,
narcyzem, mistrzem karate, ekshibicjonistą,
liliputem o wielkim sercu lub katem
zawstydzonym swym okrucieństwem.

Kobieta jest więc równocześnie sobą,
ukrytym mężczyzną, i następną kobietą

wróżką

w nieznajomym mężczyźnie.

To nie wszystko!

Kobieta jest również dzieckiem,
zapłakanym, rozkrzyczanym w mężczyźnie
lub w następnej kobiecie, która bawi się
w chowanego sama nie wie z kim.

Reszta jest tajemnicą.

background image

67

GRONOSTAJ

Nie skarży się, lśni
piękny i gładki.

Pogrzeb trwa
na twoich ramionach.

Zamordowano go,
by oprawić twój uśmiech.

Więc się śmiej!

background image

68

***

W medalionie twarz kobiety
nie do zapomnienia...

Cicha jak światło odbite
od pozłacanej koperty,
pokorna jak liść klonu
w książce zasuszony.

Jej oczy zamyślone
i chyba niepewne swego piękna.

background image

69

***

Inkwizytor nie chciał być inkwizytorem,
tylko nauczycielem języków.

Żołnierz nie chciał być żołnierzem,
lecz kolekcjonerem orchidei.

Kat marzył o żeglowaniu
na morza południowe.

Górnik bał się
ciemnego szybu nieskończoności.

Tylko poeta za wszelką cenę
chciał być poetą.

Co za dramat!

background image

70

NIEKONSEKWENCJE

Mówisz: nie ma powrotu,
i wracasz.

Mówisz: nie kocham,
a kochasz.

Mówisz: nieludzkie,
a jesteś człowiekiem.

background image

71

WYOBCOWANY Z CZASU

Zaglądam w twój kalendarz...

Umiesz żyć na marginesie,
jesteś tam jednak najbardziej widoczny.

I ten strach w źrenicach
przed zerwaniem kartki,
na której się ukryłeś!

background image

72

***

Sam siebie wygnałeś na peryferie,
wypędzałeś gorliwie, aż wypędziłeś.

Jesteś uchodźcą,
umykasz przed myślami.

Jesteś emigrantem, który nie przekroczył
granicy państwa?

Wyemigrowałeś w siebie,
we wnętrze tajemnicze i wielkie.

Przemyciłeś jednak więcej niż inni:
twarz pod obojętną maską.

Za wizę zapłaciłeś chwilą podłości,
myślą o samobójstwie, rozpaczą.

Dziś chciałbyś wrócić na stałe, ale
powracasz tylko na chwilę. Dlaczego?

background image

73

CEL

Po co żyć?

By wiedzieć,

widzieć,
być.

I kochać,
i być kochanym,
chociaż przez chwilę kochanym.

background image

74

PRZEBIEGŁOŚĆ

Wytatuowałeś mi różę na korze mózgowej.

„Odtąd będziesz odczuwał jej zapach,
a optymizm będzie ci towarzyszył,
aż do śmierci”.

Nie przewidziałeś mojej przebiegłości!

Zamaskowałem korę mózgową
transparentem z innej kory mózgowej,
a tobie wydawało się,
że to ja piszczę pod igłą.

Jestem zupełnie innym szczurem niż sądziłeś.

background image

75

EMIGRANT

Wygnanie wcale nie musi być dalekie,
wygnanie może być najbliższe.

Wygnańcom staje się nie ten, który odchodzi,
lecz ten, który zostaje, bo nie może odejść.

Wygnańcom najbiedniejszym jest ten,
którego myśli wygnano,
i to tak skutecznie,
że się ich wyrzekł.

background image

76

INTROLIGATOR

Pisarzem zostać łatwo, po prostu zapisujesz widoczne,
i trochę niewidzialnego.

Pisarzem szkolnych lektur staniesz się
czytając słowniki i cytując większych od siebie.

Plus znajomość ortografii, gramatyki
i umiejętność zachowania się przy stole.

Pisarzem czytanym powszechnie mianują cię
czytelnicy, jeżeli napiszesz to czego oczekują.

Pisarzem prawdziwym jesteś w samotności,
kiedy oprawiasz swe książki
w płaty własnej skóry
wycinanej żywcem
z zaciśniętymi zębami.

background image

77

ARCHETYP SERCA

W osamotnionym sercu
wiszącym w ciemności,
małym jak kruk ślepy,
a już bijący skrzydłami,
szumi krew.

Szelest,
szmer,
rytm,
zegar tajemniczy.

Przypomina meduzę,
albo szczura w pułapce.

Usypia twoimi oczami,
boi się twoją myślą,
nie oczekuje wolności poza tobą.

Zwalnia lub przyspiesza,
wciąga i wydala,
pompuje, pracuje...

Kiedyś zatrzyma się i zabije cię
błyskawicznie.

background image

78

WIEDZA

Niedawno jeszcze
szukałem mistrza,
a dziś szukam siebie, wiedząc
że i tak zbłądzę.

background image

79

CYWILIZACJA NIEPEWNYCH

SIEBIE

background image

80

PRZED TRZECIĄ WOJNĄ ŚWIATOWĄ

Cele już namierzone,
dynamit podłożony,
zegar tyka donośnie,
a ty wciąż liczysz pieniądze
zmartwiona,
że na pewno nie wystarczy ci na życie
do końca miesiąca,
który właśnie się zaczął.

background image

81

PRZESŁANIE DLA POŻERACZY MIĘSA

Pamiętaj!
Nadchodzi już czas,
gdy wszystkie zwierzęta,
które zabiłeś i zjadłeś,
zgromadzą się przy twym łóżku
i będą patrzeć, jak umierasz.

background image

82

SKOJARZENIE

Czarny królik w klatce,
zedrzesz z niego skórę.

Czarny królik w klatce,
przetrącisz mu grzbiet.

Czarny królik w klatce,
pasztet w kruchym cieście.

Klatka, czarny królik i ty.

A może to ty?

background image

83

HYDE PARK

Pastor, purytanin, przywódca rewolucji,
a później lord

protektor Oliver Cromwell

założył tu obóz wojskowy.

Niedaleko krótko przystrzyżony kat
ściął głowę królowi o długich włosach,
a smutny las zarósł przeklęte pole.

Wtedy lordowie

z wrodzonym poczuciem humoru

postanowili oddać je obłąkanym wyznawcom retoryki,

fanatykom słowa, prorokom,
nawiedzonym szaleńcom, kapłanom wolności
istniejącej tylko w wyobraźni ubogich.

Niech krzyczą ile sił, ogłaszają
hipotezy lub hipostazy,
opowiadają o dziejach i nadziejach bez końca,
niech cieszą się barwą swego głosu
i prawem do mówienia.

A duch wytrawnego kaznodziei zaciera
żelazne ręce i śmieje się szyderczo
za wysokimi drzewami.

background image

84

CZTERY PSY NA JAWOROWYM PNIU

Siedzę na jaworowym pniu, a trzy rude suki
o płaskich pyskach patrzą na mnie miłośnie,
rozumieją słowa, gesty i spojrzenia.

Odpędzają przechodniów, podgryzają rowerzystów,
płoszą natrętne dzieci, nawet na znajomych
szczerzą leniwie kły.

Tak naprawdę jestem czwartym psem,
ale tylko one o tym wiedzą.

Zachowałem co prawda ludzkie kształty,
sposób bycia i mowę, lecz sam uznałem się
za psa, który jeszcze nie szczeka
i nie aportuje, ale już jest blisko
oczekiwanej chwili przeistoczenia.

Dlatego przepędziły cię,
szarpały za nogawki, gryzły po kostkach,
rozzłoszczone twą poufałością.

Nie dziw się ich zajadłości,
bronią mojej psiej wolnej woli
i nie chcą przeoczyć ostatniego
momentu przeobrażenia,
kiedy biegnąc na czterech łapach
warknę na ciebie.

background image

85

EPOKA MRÓWEK

Ludzie z epoki mrówek
są do nich podobni.

Do czarnych, czerwonych,
żółtych, rdzawych,

Budują kopce,
tunele, mrowiska.

Uciekają przed pożarami
i samotnie konają na poboczach.

background image

86

MRÓWKA, KTÓRĄ ZNASZ

Mrówka nie pyta i to jest jej siła.
Szczypcami podnosi kawałki kory,
źdźbła, suche liście, owady zamierające.

Silna i odważna nie lęka się pracy,
nie przeraża jej wielkość ciężaru,
dźwiga, mierzy siły na zamiary,
buduje pulsujące wzgórza,
przenosi góry ziarno po ziarnie.

Zapiera się odnóżami i sprytna prze
jak mały Syzyf
przed siebie.

Coraz większa słabość,
coraz większy ciężar,
zmęczenie, o którym nie myślisz.

Mrówka nie pyta, lecz pytania
są częściami jej ciała
jak głowa, odwłok, nogi, nerwy.

Mrówka nie pyta,
lecz boi się śmierci.

background image

87

***

Zastanów się, kim jesteś?
Szczurołapem czy szczurem?

A może słabym dzieckiem
idącym w wielkim tłumie
w powietrzu rozedrganym
od dźwięków fletu.

background image

88

PRZEWROTNOŚĆ UCZNIA

Jesteś młody,
więc kłócisz się ze swym nauczycielem.

Nie ufasz mu,
wyśmiewasz jego starość,
przedrzeźniasz jak się pochyla
i przeciera okulary.

Jego wiedza, chociaż ci pomaga,
bardziej drażni.

Jego szczerość uważasz
za nudną i prostacką.

A gdybym go nie spotkał,
czy nie byłbym sobą?

pytasz.

Przeklinasz swego nauczyciela,
wierząc w siebie
i tylko w siebie.

W tym wieku
wszystkich nauczycieli
uważasz za wrogów.

Może to i słuszne, bo od wrogów
możesz nauczyć się więcej
niż od przyjaciół,

Czy już wiesz,
że wrogowie są najlepszymi nauczycielami?

background image

89

ONI

Jeżeli mówią:

Nie idź!

ty idź dalej.
Jeżeli rozkazują:

Zatrzymaj się!

zapytaj swego sumienia.
Jeżeli widząc twój zachwyt
pytają:

Dlaczego?

Nie odpowiadaj. Oni nie chcą cię zrozumieć
i każde wyjaśnienie obrócą przeciw tobie.
Jeżeli cię wyśmiewają,
szydzą, gardzą tobą,
zamknij drzwi swego pokoju i pracuj
jak pracowałeś poprzednio.
Jeżeli wyczuwasz ich złość,
nie rozmawiaj z nimi, odwróć się
i idź tam, dokąd chciałeś iść od początku.
Jeżeli życzą ci śmierci, pamiętaj
że wobec niej równi są wszyscy.
Jeżeli cię prześladują

boją się ciebie,

i jesteś już bliski zwycięstwa.

Chcą żebyś kłamał lub milczał,
cieszą się twoim cierpieniem,
podliczają przekleństwa i łzy.

Jeżeli nie pozwalają ci mówić

ty

po prostu myśl i zapisuj swe myśli,
zbieraj je, bo tylko one są twym małym bogactwem,
które, być może, pozostanie.

background image

90

WYCINANIE NASZEGO LASU

Drwale zabijają drzewa,
drwale mordują las,
drwale są dumni ze swego rzemiosła.

Szczycą się silą swych toporów,
blaskiem ostrzy, szumem mechanicznych pił,
pustką, którą pozostawiają za sobą.

Nie słyszą i nie chcą słyszeć
płaczu liści i krzyku konarów,
nie widzą i nie chcą widzieć
strąconych gniazd i nagle odsłoniętych mrowisk.

Drwale spluwają w dłonie i wycinają,
tną, piłują, zwalają...

Rzeź trwa i trwa. Drwale liczą i przeliczają.
Skazane drzewostany w trwodze i nienawiści
czekają na jęk przygniecionego drwala,
na chwilę sprawiedliwości,
na krótką przerwę w zabijaniu.

Nie łudź się, że las jest ci przyjazny,
nie łudź się, że las zapomni,
że nie będzie zemsty.

To ja, człowiek

powtarza drwal.

Człowiek, to brzmi przerażająco!

background image

91

W SKWARZE NA WRZOSOWISKU

Samotny świerszcz cię woła,
i samotny słowik.

Samotny zaskroniec
pełznie przy twych stopach.

I milion samotnie zapracowanych mrówek.

Samotna żmija pożera
samotną ropuchę.

Samotny żołnierz usnął oparty o pień
uschniętej brzozy... Zapach wina w słońcu.

Już nie mów mi o samotności,
kiedy cię trzymam za rękę
i razem szukamy cienia.

background image

92

ARCHETYP STAREJ SUKI

Stara, wierna Nadzieja też może cię pogryźć,
złapać zębami dłoń, i rozerwać żyłę.

Może to zrobić przypadkiem lub ze złośliwości,
zapamiętała, że zbiłeś ją niesprawiedliwie

i bierze odwet.

Nie pamięta już za co, ale to nieważne. Przed chwilą
ugryzła niby omyłkowo, a teraz łasi, się, poddaje,
przeprasza pokornie leżąc do góry brzuchem.

Suka o imieniu Nadzieja lubi cuchnące ochłapy,
zlizuje też krew, patrzy ci w oczy prawie z miłością,
a ty chcesz jej uwierzyć, bo nie masz już nikogo,
kto tak umiałby patrzeć.

Wolisz więc fałsz Nadziei niż wiedzę o fałszu,
wolisz jej zakłamanie niż prawdę, która boli,
nie chcesz zwierciadła, wolisz jej źrenice
przejrzyste i spokojne jak pogodny poranek.

background image

93

NOC Z NIEWIDZIALNYM KSIĘŻYCEM

Noc jak nóż wydłużona
i jak nóż błyszcząca,
noc przerażająca, bo lustrzana!

Noc ostra jak krawędź szklana,
prędka i niebezpieczna
jak bagnet w dłoniach wariata,
schizofreniczna noc!

Noc 15 maja 1999, która niczego nie kończy,
niczego nie zaczyna,
nie otwiera żadnych drzwi,
trochę dusi i boli.

Owszem, przeraża bombardowaniami
i zabijaniem w pobliskim Belgradzie,
Nowym Sadzie, Użicach, Prisztinie
i tylu innych miejscach

Już się przyzwyczaiłeś, oswoiłeś. Zasypiasz
wiedząc, że tam ogłaszają alarm.

Noc lśniąca jak klinga noża odbijającego
noc, lśniącą jak klinga noża
odbijającego noc lśniącą
jak klinga noża
odbijającego
noc lśniącą
jak klinga
noża...

background image

94

ŚWIADOMOŚĆ PĘTLI CZASU

Rozpoczyna się i kończy w różnych momentach,
lecz w punkcie tym samym, a ty
opowiadasz o spirali lub pętli,
po której zawędrowałeś aż tu,
na przystanek tramwaju numer XXI.

Tylko tu,
tylko teraz
i nigdy więcej.

background image

95

PALENIE FOTOGRAFII

Palenie fotografii.
Trzęsą się już nie ze strachu
i nie z bólu, drżą nie płacząc.

Po prostu wrzucasz je w ogień,
żeby ich więcej nie oglądać.

Tlą się bezgłośnie, niekiedy
z cichym sykiem węży.

Przez chwilę żal ci parasolki
nad zdziwioną twarzą kobiety,
jedzącej płomienne jabłko

która nie chciała zostać twoją żoną.

background image

96

PRZECZUCIA

Zegar zwariował! Mówisz o starości,
a to zwyczajne szaleństwo

strach twojego czasu,

rozpuszczającego się w czasie nieskończonym.

Pospolite i oczywiste, a ty

ty stałeś się nagle małym tchórzem,

histerykiem podejrzliwym i czujnym.

Nie panem swojej woli,
nie władcą nieśmiertelnym,
nie kochankiem i nie wybrańcem,
nie królem wszechświata!

Tylko strzępkiem płaczliwego mięsa
z bliznami po uderzeniach zadanych
na jawie i we śnie,
i nie wiadomo kiedy.

background image

97

ŚWIAT MOICH KOLORÓW

Niebieskim grzebieniem
czeszę rudego psa.

Zielony dzban stawiam
na żółtej serwecie.

W kobaltowym kieliszku
gdańska wódka z płatkami złota.

Pomarańczowy zachód słońca,
Adriatyk seledynowy.

Białe, czarne, krwawe
nekrologi.

background image

98

SZKIELET ROPUCHY ZNALEZIONY W WYDRĄŻONYM KAMIENIU

Otwór odkryła w pogoni za świerszczem.
Prowadził do niszy, czuła się bezpieczna.
Bez wiatru,
bez głosów przerażających,
sucho i ciepło.

Ukryła się szczęśliwa i rzadko wracała
do liści, traw i słońca.

Kamień był jej pancerzem i pewnym obrońcą,
wychodziła na krótkie łowy, bojąc się
że ktoś zajmie jej miejsce.

Aż nadszedł dzień, gdy nażarta,
wypełniona owadami nie mogła wyjść.

Uwięziona rozrastała się, rosła
wypełniając szczelnie wnętrze kamienia.

Pożerała mrówki, spijała krople
w coraz potworniejszym bezruchu,

Przyjmowała kształt wnętrza,
wrastała w kamienne ściany.

Umierała w męce niewyobrażalnej dla ciebie,
jej ludzki krewniaku.

background image

99

JUTRO 14 LIPCA 1999!

Jutro minie 210 lat
od zdobycia Bastylii.

Po co?
Czy rozumiesz bezsens tamtych wydarzeń?
Daremne zburzenie wspaniałych murów!
Przewodnik prowadziłby cię korytarzami twierdzy,
opowiadając o królu i kardynale, żelaznej masce
i nieudanych próbach ucieczki. Absolutyzm, tyrania,
bezprawie, pieniądz

pojęcia nie są ci obce.

Niestety! Na otwartym Placu Bastylii
nie wyobrażasz sobie szerokości lochów i nadziei wolności.

Wolny i tak nie jestem!

Wolny i tak nie będziesz!

Tymczasem szturm trwa, zawsze gdzieś trwa,
zmieniają się tylko więzienia, mury, systemy...
Następny kraj, następna Utopia.

Masz chyba poczucie humoru i świadomość samooszukiwania.
Kochasz złudzenia, więc niech trwają złudzenia!
Prawdziwe Bastylie w twoich myślach
trzymają się mocno.

background image

100

TRZY SZKIELETY, CIEŃ I MORZE

pamięci Ernesta Hemingwaya

Z ryby zostaną tylko ości
błyszczące na słonecznym brzegu.

Ze spróchniałej łodzi
czarne kikuty żeber.

Po rybaku stos książek
i pamięć kelnerów
w hotelowych barach.

I nic się nie zmieni!
Byki ginąć będą na arenach,
mężczyźni odchodzić na kolejne wojny,
a samobójcy strzelać sobie w usta.

background image

101

PRZY STUDNI W PRUSZKOWIE

Tadeuszowi Czerwińskiemu

Siedemnaście metrów pod nami
lustro wody niewidoczne i ciche,
nieruchome jak oko Ziemi,
żyje i tęskni.

Siedemnaście metrów w dół
spokojnie schodzisz po żelaznych szczeblach
by na chwilę rozjaśnić noc
i to co tu ukrywa.

Siedemnaście metrów wspinasz się wracając
i przysięgasz, że z głębi czarnej wody
spojrzała na ciebie srebrzysta twarz
uwięzionej rusałki.

background image

102

POLSKA 2000

Piekło wybrukowane obietnicami,
szum modlitw,
strajki nędzarzy
zamiast wolności

mdłości.

Z orła zostały pióra,
puste kości nadziane azbestem.
Ziemię sprzedano obcym za srebrniki,
robotników wyśmiano i upokorzono.

Miecze, korony, ostrogi przetopiono na bilon
i brzęczą w kasach
ulubione amerykańskie melodie.

Tłum błaznów i złodziei obwołał się elitą,
pisarzom wyznaczono miejsce w kącie historii,
marzenia zasklepiono jak rany
są już tylko bliznami po marzeniach.

Parada oszustów trwa, a ty ciesz się,
że jeszcze umiesz ufać, naiwny poeto, w świecie nieufności.

background image

103

PRZYSPIESZENIE

Przyspieszasz
w obawie przed spóźnieniem
i nie po to aby być wcześniej.

Przyspieszasz
nie dla szybkości, chociaż cieszy cię pęd,
i nie dla skrócenia czasu podróży.

Przyspieszasz
bojąc się przyspieszenia krwi, oddechu, kroku,
bo przecież nie jesteś już młody
i ruch, w którym uczestniczysz,
odbywa się po
wyznaczonej trasie.

Przyspieszasz nie wiedząc dlaczego,
wbrew sobie przyspieszasz rozstanie,
przed pożegnaniem.

background image

104

ZNAJOMY WŁAŚCICIEL WARSZTATU SAMOCHODOWEGO

Warsztat samochodowy otoczony drucianą siatką.
W nocy zakradła się Śmierć, zacisnęła palce
na mózgu i krew już płynie pulsującym strumieniem
wewnątrz snu.

Sparaliżowany, z czerwoną pajęczyną na oczach,
bełkocąc z lęku, uciekał i walczył, aż
schronił się na skrawku świadomości
jak rozbitek na nieznanej wyspie.

To cud! Przetrwał!
Śmierć nie dokończyła pracy, zapędzona
pobiegła dalej, nie patrząc za siebie.

Oszalał, zwariował, ukrył się głęboko
i nie umiał już wrócić.

Nocą w pobliżu warsztatu słyszałem skargę,
jęk bez słów, okrutny płacz mięsa
pokrytego skórą,
które tak chciało pozostać człowiekiem.

background image

105

***

Widma, duchy, demony patrzą na ciebie z kątów
wysprzątanego domu. Biesy pozamykane
walą pięściami z tamtej strony lustra.
Mary też chcą powrócić spod białych
warstw farby. Cisza! Tylko kawki płaczą
za błękitnym oknem. I psy kulą się, warczą
widząc niewidzialnych, powracających, zapomnianych.
Cień

tułacz stanął w progu,

nie wiesz skąd go znasz?

Chcą wrócić czy też przypomnieć o sobie?
Istnieć czy tylko przerazić przez chwilę?
Czy wystarczy im przeszłość?
Czy chcą twej przyszłości?
Nie pytaj, nie wiem.

A jeżeli okrążą cię i zażądają rezygnacji?
Odejścia? Może samobójstwa? Wtedy... Co wtedy?
Wyrwą mózg, wyjałowią nadzieję, pochłoną myśli...
A ty? A ja?

Czekasz przed szklanym stokiem zapomnianej góry
marzeń jeszcze z dzieciństwa, marzeń niespełnionych,
wciąż niepewny jutra, a raczej bez jutra.
Nieskończone pytania wzlatują jak kruki
nad rozstajnymi drogami... Lęku już się nie lękasz!
To małe zwycięstwo w wielkiej przegranej. Jeszcze
sięgnij po karty! Tam już tylko trefle i piki.
Zmienić układ? Cofnąć się? Czy potrafisz?
Czy nadal możesz? I chcesz? I próbujesz?
Lustro zbielało, farba ze ścian odpada, cienie wszędzie!
Czy ci pozwolą?

background image

106

W CERKWI W JAROSŁAWIU NAD WOŁGĄ

Bałem się prosić i zapalić świecę,
mały płomyk na piasku wśród wielu płomieni,
wykrzesany bez wiary i miłości,
jedynie z nadzieją.

Na ulicy przed cerkwią
pusto, cicho, szaro.
Patrzę wzwyż, lecz niebo
nie odpowiadało.

Niebo niewierzącego,
pochmurne, pełne ptaków,
widziane i tylko moje.

Płonęły świece przed ikoną
i moja świeczka utonęła
w tym blasku.

Bałem się niedostrzeżenia,
a przecież wszystko się spełniło.

background image

107

PRZEWARTOŚCIOWANIE

Uległeś złudzeniu, że Słońce
jest twym przyjacielem.

A to wyrachowany, bezwzględny morderca!
Prowadzi cię po swych jaskrawych bezdrożach
aż do samospalenia.

background image

108

NAJBLIŻSZE...

NAJDALSZE...

DALEKIE...

background image

109

ARS PHILOSOPHIA

Kiedy zbliżasz się
do Najdalszego,
Najbliższe staje się Dalekie.

background image

110

JESTEM

Jestem silny,
jeśli chcę pamiętać,
o czym powinienem zapomnieć.

Jestem silny,
jeżeli przyznaję się do kłamstwa.

Wiem, że prawda
często umiera ze strachu,
a słuszność mówi szeptem.

Moje pięćdziesiąt lat upokorzenia i obłudy,
przygniata mi plecy

dorobek życia

spod którego usiłuję się wydostać.
Nie jest ani ciężki, ani lekki,
nie jest ani klęską, ani wygraną.

Pisz każdy wiersz,
jakby to miał być twój ostatni wiersz.

W kieliszku, poza wódką
jest zawsze fragment kosmosu.

background image

111

O CISZY

Cisza jest nierealna,
ciszy właściwie nie ma,
trwa tylko w twej wyobraźni.

Pragniesz ciszy, szukasz
wierzysz że jest,
a raczej, że jest możliwa.

Gdyby naprawdę nadeszła
cisza wielka, głęboka, odwieczna,
uciekłbyś ogłuszony
szumem krwi,
biciem serca,
zgiełkiem myśli,
zdumieniem.

background image

112

POD POWIEKAMI

Pod powiekami noc, łoskot pociągów, przęsła,
wicher i samotność.
Czyżby z poprzedniego życia?

Przepowiedziane?
Przewidywane?
Czy tylko wyśnione?
Zapamiętane z dzieciństwa?
Może z przeczytanej powieści lub wiersza?

Nie szukam już odpowiedzi,
nie potrzebuję odpowiedzi,
nie chcę wiedzieć.

Pytania są jak liczby,
porządkują, prowadzą,
lecz nie wyjaśniają.

Dają poczucie ładu i harmonii
nawet w oku cyklonu.

Odpowiedź mogłaby zabić.

background image

113

DOWÓD NA ISTNIENIE BOGA

Nicość
zmieniłeś w istnienie,
więc jesteś.

background image

114

DOWÓD NA NIEISTNIENIE BOGA

Nie ma początku,
nie ma końca,
nie ma przyczyny,
nie ma skutku,
nie ma celu,
nie ma...

background image

115

NIGDY NIE ZAKOŃCZONY BIALOG

Nie wiem czy wierzę Panie,
ale wiem na pewno, że potrzebuję niekiedy
Twego szeptu.

Z bijącym sercem czekam
aż mi odpowiesz.

Nie rozumiem dlaczego buntuję się przeciw Tobie,
a równocześnie
w cichym pytaniu proszę o pomoc?

Wspierasz mnie

to Ty chyba?

słowem,

myślą albo zdarzeniem, spotkaniem:
ptak mi zaufa,
pies poliże dłoń,
ktoś uśmiechnie się
i przeżyję małe zmartwychwstanie.

Jak trudno żyć tylko ze sobą.

background image

116

BRAMA POKORY OTWARTA PRZED TOBĄ...

Sens tej metafory
trwa we mgle podejrzeń
osaczony i bliski,
lecz nieostateczny.

Treść nieostrożna,
może niebezpieczna,
podrzucona przez diabła
między nasze myśli.

Gdyby Bóg był ptakiem,
nie byłoby granic,
a tu brama zmurszała
i ty przygnębiony.

Na wyspie ślepców
światło nie ma celu,
cisza pośród głuchych
gubi echo.

A bunt?
Sens buntu
jest sensem
istnienia.

background image

117

KAŻDY

Każdy nosi w myślach
zatopione miasto
i przeżywa sny,
i powtarzające się sny,
o których nie mówił nikomu.

I każdy wierzy, że jeszcze ma szansę,
nawet jeśli nie ma już szansy
i poszukuje dróg zbawienia,
chociaż podejrzewa, że ten, który zbawia,
nie istnieje.

Wśród widm i chochołów,
żywych trupów i martwych słów,
stoi tłum takich jak ty
i czeka na apokalipsę.

background image

118

STAŁE POGŁĘBIANIE SAMOŚWIADOMOŚCI

...że sen jest dziełem sztuki,
wiedziałem już wcześniej,

...że czas jest twoim panem,
zrozumiałem teraz.

...że mogłeś żyć inaczej,
godzę się niechętnie.

...że umrzesz,
przeczuwałem, powoli umieram,
zatrzymuję się, przecież nie odejdę cały.

...że w nieznanej komedii
gram rolę człowieka.

Autor wzruszony na oklaski czeka,
a przed teatrem mgła.

background image

119

DOSKONAŁOŚĆ NIEDOSKONAŁA

Uwierz mi.
To ty jesteś doskonałością,
i dlatego
tak często niszczysz siebie samego.

background image

120

DO...

Najpiękniejszą
nie jest uznawana powszechnie
za Najpiękniejszą.

Najpiękniejszą jest Ta Nieobecna,
o której wiesz, że jest
lecz nigdy jej nie spotkałeś.

background image

121

DZIEŃ NAPRAWDĘ DOBRY

Największe zwycięstwo?

Kiedy ptak przez ciebie wyleczony
fruwa wokół twego domu.

background image

122

***

Liść zakochany w wichrze
nie ma wyboru.

Miłość oznacza azyl
albo przepaść.

Liść nad przepaścią
to ty.

background image

123

***

Wyschnięte drzewa też płaczą.

Z dłoni zabitego wywróżysz mu przyszłość.

Możemy się odnaleźć nawet w pustce.

Nie wyrzekaj się przyjaźni umarłych.

I nie rezygnuj z niepoznawalnego.

background image

124

***

Powrót?
...Jest tylko złudzenie powrotu.

Miłość?
...Jest tylko nadzieja miłości.

Gorycz?
...minie jak gorączka.

Sen?
...jakże daleki kraj.

Tęsknota?
Nie istniałbyś bez tęsknoty
i niepewności.

background image

125

SARKAZM PRZED JUTREM

Przyszłość?
Wspaniały pałac
zbudowany z samych poczekalni.

A ty uczysz się czekać
cierpliwie.

background image

126

O POETACH NIEPOSKROMIONYCH

Poeci są nieostrożni,
poeci zawsze są w niebezpieczeństwie.

Wystarczy kartka, ołówek, myśl
i już stają się siłaczami.

W kaszlu, w gorączce, upokorzeni, samotni,
nawet kiedy zdradzają siebie

pozostają sobą.

Boisz się, że cię opiszą
i to jest ich siła.

Nieostrożni poeci,
poeci niepokonani.

background image

127

JĘZYK ŁUŻYCKI

1. Jakbym znalazł się nad odległą rzeką
stamtąd, wśród czółen wydrążonych z pni.

2. Jakbym błysk ognia w siekierze krzemiennej
uznał za wróżbę.

3. Jakbym słuchał rozmowy żaren zapracowanych
na kamiennym kręgu,

4. Jakbym w źrenicach czasu odnalazł własny
niepokój

grot strzały szybujący.

5. Jakbym zapytał: cóż to za myśliwi
aż tu dotarli?

6. Jakbym rozmawiał z duchami olch, wierzb,
dębów na granicach bagien.

7. Jakbym krążył wysoko nad szczytami,
wypatrując miejsca na gniazdo.

8. Jakby fale rozcięte głową płynącego łosia
z przeszłości niosły mnie w przyszłość.

background image

128

***

Ty nie umierasz

ty odchodzisz!

Przyszedł po ciebie czarny anioł,
ten sam co w dniu twoich narodzin,
wyrwał płomieniom tlącą gałąź.

Przestań się pytać: skąd i dokąd?
Czy sprawiedliwie? i dlaczego?
On dopilnuje, żebyś spłonął
aż do popiołu bezbarwnego.

background image

129

EPILOG, KTÓREGO NIE MA

Znasz miejsce dojścia do wodopoju,
ale już nie ugasisz pragnienia.

Masz jeszcze czas, lecz spisany na straty.

Uśmiechasz się gorzko, chociaż chciałbyś inaczej.

Wiesz więcej, ale nikt o tym nie wie.

Epoka jeszcze trwa, a ty wciąż w poczekalni.

Bóg nie znalazł dla ciebie chwili,
bo o tobie nie wiedział.

Czujesz się oszukany i jesteś oszukany.

Serce bije i boi się.

background image

130

KARTY NA TORACH

background image

131

ONI GRAJĄ O...

Skupione, zamyślone twarze nieznajomych.
Licytacja przy stoliku najbliżej schodów.
Nikt na ciebie nie patrzy i tobie nie wypada
obserwować grających.

Dwa trefle.

Dwa kiery!

Trzy trefle.

Cztery piki!

Pięć trefli.

Sześć bez atu!

Słowa wpadają do mózgu jak uderzenia.

Odchodzisz, krążysz między stolikami,
bo jesteś zbyt biedny, by zasiąść do gry.
Chcesz wyjść...

Uśmiechają się portierzy, a kelnerka
podaje ci drinka.

Niech pan zostanie wśród nas,

był pan dobrym graczem.

A od stolika najbliżej schodów
słyszysz łoskot bijących kart.

Myślisz, że to gra obcych ci, przypadkowych gości,
a oni grają o twoje życie.

background image

132

ŚWIADOMOŚĆ GRY Z DIABŁEM

Diabeł przegrywa?
Diabeł przegrywa pozornie,
naprawdę to ty przegrywasz.

Diabeł nie jest przegrany,
bo nie umiera. Spokojnie przechodzi
do następnego stolika,
siada do innych kart.

Dlatego diabeł jest diabłem, a gracze
skarżą się na brak cienia i nadciśnienie.

Obojętne słońce oświetla,
lecz nie oskarża,
widzi, lecz nie wyjaśnia.

Słońce pilnuje prawa, dodaje sił,
a w końcu zabija
połyskującym skalpelem promienia.

background image

133

REZYGNACJA

Düsseldorf, peron, karty rozrzucone na torach.
Czy z drżących rąk pokerzysty
wyrwał je pęd pociągu?
A może rozgniewana wróżka wyrzuciła niechciane?

Leżą grzbietami do góry,
a mnie serce wali, bo przecież
mogą zawierać wróżbę

czemu je dostrzegłem

czy tam na szynach czeka mój los?

Niewidoczne i nieodwracalne przeznaczenie?

Skocz!

podpowiada Ciekawość.

Skocz!

prowokuje Nadzieja.

Boję się... Srebrzyste strzały pociągów,
rozpędzone lokomotywy co kilka minut,
mógłbym nie zdążyć wdrapać się na peron.

Rezygnuję.
Przyjechał mój pociąg. Wsiadam.
Karty leżące grzbietami do góry
zostają nierozpoznane.

background image

134

PRZEWOŻENIE PORANNE

O brzasku wróżyłem sobie:
trzy razy po siedem kart,
przemieszanie pików i trefli
aż do bólu serca.

Za pierwszym razem: choroba, zgryzota, brak pieniędzy.
Za drugim: plotki, zawiść, brak pieniędzy.
Za trzecim: oszust, zdrada i brak pieniędzy.

Trzykrotnie kusił mnie los
i zawiódł trzy razy,
już odkładałem karty
gdy skrzydłem poruszył ptak
i spadły: dwa asy czerwone,
król i dama kier,
dziesiątka karo,
dziesiątka kier i jeszcze
dziewiątka karo!

Co za szczęśliwy traf!
Zebrałem karty nie patrząc im w oczy, bo
nie umiałem już ufać Nadziei,
tej cichej powierniczce marzeń uchylającej drzwi
jak wierna suka, kiedy przychodzi mnie pocieszyć.

A moja stara, posiwiała kawka
siedzi mi na ramieniu i dziobem
rozczesuje włosy z miłością
mądrej kobiety.

background image

135

TWOJE DROBNE ZWYCIĘSTWA

Już nie grasz,
ale Diabeł gra za ciebie.

Już się nie modlisz,
ale Bóg cię słyszy.

Chcesz sprzedać duszę,
lecz nie ma nabywcy.

Nie masz dokąd iść,
ale idziesz.

Boisz się żyć
i żyjesz.

background image

136

***

Poznałem Damę Kier
jasnowłosą, niebieskooką.

Otaczały ją drobne piki,
zimny karciany drobiazg.

Śledził ją Król Trefl,
pilnował Walet Pik,

Karowy Król kusił kolią diamentową.
Mówiła: kocham

ale nie kochała.

Pytała, lecz nie słuchała odpowiedzi.
Rozplotkowana

pogardzała plotkarzami.

Rzadko opowiadała o sobie.
Kłamała

patrząc ci wprost w oczy.

Prześliczna Dama Kier zawsze miała coś do ukrycia,
sekret, wiadomość, list, tajemnicę.

W fałdach aksamitnej sukienki ukrywała sztylet.

background image

137

PROŚBA

Nie rozdzielaj nas z małymi złudzeniami,
Wielki Iluzjonisto!

Oszukuj nas, okłamuj dalej,
wprowadzaj w ślepe uliczki,
w zaułki bez celu.
Nie prostuj błędów,
nie wyjaśniaj pomyłek.

Nie chcę poznać wszystkiego do końca.

Bo jak żyć
bez tajemnicy?

background image

138

NLEODCZYTANE

Podarte leżą w deszczu
między śladami uczty
kolorowe obrazki królów, dam, waletów,
ćwiartka dżokera z szyderczym uśmiechem
i znaki wiadomości niepewnych i zmiennych.

Kto podarł karty? Kto skazał na śmierć
nową talię o niezatartym rysunku
i druku błyszczącym? Ona czy on?

Tylko chichot wiatru w zaroślach i zastanowienie,
nad pytaniami, których nie poznasz,
nie dowiesz się, skąd ta złość i nienawiść do kart.

Wywróżyły ci klęskę, a może zdradę w miłości,
a może dojrzałeś twarz rywalki lub szyderstwo
ze słów najcichszych? Albo

albo.

Rzucone, porzucone, rozrzucone...
Twoje losy, nic więcej!

background image

139

ZAWSZE NA TAMTYM BRZEGU

Z tamtego brzegu woła cię kobieta,
krzyczy żałośnie,
lamentuje gorzko,
prosi.

Na pewno piękna,
może ta jedyna,
którą przyzywasz
w ciemności bezsennej.

Echo obumiera,
ty jednak wciąż płyniesz,
uparty, twardy, pewny.

Dopływasz. Już! Wychodzisz.

Wśród muszli i kamieni zamazana karta,
zarys damy z nieznanej ci talii
w kolorze
nieodczytywalnym.

background image

140

ZEMSTA NIESPODZIEWANA

Walet jest najgroźniejszy,
walet nie przebacza.

Bezczelnie mrugał do twojej kobiety
aż go nazwałeś karłem

zapamięta.

Co prawda odszedł z papierowym śmiechem,
lecz już marzy o zemście.

Czeka... Walet zawsze czeka na okazję,
na sień, przez którą musisz przejść,
na półmrok, na schody strome,
na zagłuszający szum wiatru
lub głośną muzykę, na chwilę twego zapomnienia.

Tak! Cierpliwość jest bronią waletów,
jak duma maską królów.

Niestety! My, rzemieślnicy słowa
zapracowani na krańcach codzienności,
cierpliwi wbrew sobie, wyniośli w rozpaczy,
nie umiemy odróżnić w szarości dnia
waleta od króla.
Chyba że w tej rozgrywce podglądałeś karty!

background image

141

***

Siwi mężczyźni często kochają się w młodych kobietach,
i przeżywają miłość rozgoryczenia i samotności.

Siwi mężczyźni wstydzą się miłości, boją się uczuć
i pragnień, bo jak sprostać tęsknocie
kiedy się odchodzi?

Siwi mężczyźni boją się szyderstwa młodych kobiet,
ironii, lekceważenia, kpin i zazdrości
o mężczyzn, którzy nie są jeszcze siwi.

Wieczorem potasuję karty,
zajrzę we własne losy.

Starzy królowie z kart nie wstydzą się i nie boją,
otwarcie mówią o swym zakochaniu.

Starzy królowie z kart tęsknią, pragną, szukają
i nie umierają.

background image

142

ZAWIŚĆ O SERCU Z TEKTURY

Nie bój się kart,
to tylko kawałki tektury
lśniące, kolorowe, o namalowanych spojrzeniach.

Nie przejmuj się grymasami królów i waletów,
ani też wyniosłością dam

one nie mają serc.

Nie ufaj jednak ich słowom,
choć zaczynają się w myślach,
i przebiegają ustami

później porywa je wiatr,

rozprasza aż do nicości.

Nie bój się kart, lecz siebie,
senności, ciszy, zamyślenia, bo nie rozpoznasz do końca
tych zwierząt, cieni, demonów
przywoływanych przez gorcz,
że to nie ty jesteś królem.

background image

143

ZASMUCENIE

Smutne są talie kart zużytych,
zakurzone, zbędne.

Smutne są puste plaże,
chociaż rozległe i jasne.

Smutne są krzesła samotne,
opuszczone wspomnienia.

Smutne są wiersze miłosne
poetów umarłych.

Smutne są myśli kobiet odchodzących,
twarz za srebrną woalką i oczy,
których się tylko domyślasz.

background image

144

NIEDOKOŃCZONA DEFINICJA MIŁOŚCI

A to dopiero zamieszanie
i zadziwienie, zaskoczenie.
Niespodziewane i nietrwałe
zmyślenie.

A może sen z dzieciństwa jeszcze
zapamiętany, zatrzymany
lecz niespełniony. W nagłym świetle
jak naga Wenus podglądany.

Już mnie uwodzi, już mnie zwodzi,
a ty jej ufasz, bo chcesz ufać
i kiedy wróży z kart i dłoni,
choć niedowierzasz, przecież słuchasz.

Niezwykła chociaż tak zwyczajna,
bez sukni, jednak nadal w masce,
zdradzi cię w myślach z twoim giermkiem.
Niezawstydzona własnym kłamstwem,
nieposkromiona w obietnicach,
wpatrzona w lustro jak ty w nią.

Zamykam oczy. Trwa i trwa
zsuwanie pończoch i podwiązek,
misterna, koronkowa gra,
dla niej chcesz walczyć, żyć i krążyć
jak jednodniowy kruchy motyl.

Otwieram oczy. Za oknami
jesienna szarość. Przedział pusty.
Pociąg przejechał już granicę;
na dworcu nikt nie będzie czekał...

background image

145

ROZGORYCZENIE

Chcesz, żeby cię kochała,
szukasz, czekasz, błagasz.

Potrzebujesz miłości
a płacisz za kłamstwo.

Jak w pokerze dobierasz karty
ryzykując.

Nawet obola byś jej oddał,
ostatnią monetę za bilet
do nieśmiertelności.

background image

146

TEN STRACH ŚWIADOMY

Mężczyzna pamięta, nawet kiedy milczy,
nie zapomina, chociaż ci wybaczył.
Boi się znowu przegrać,
więc ucieka.

Za sobą zostawił zdradę i szyderstwo,
zazdrość, obłudę i fałszywe twarze,
tyle znaczonych kart!

Wyrachowane słowa, słowa niepotrzebne,
pozorne drzwi nadziei,
szachownice strzaskane.

Mężczyzna chce być sam
i boi się być sam.

I jeszcze ten strach przed jutrem,
strach przed kolejną grą,
strach przed twoim uśmiechem
i naciśnięciem dzwonka u drzwi,
wiara w wyjście
kiedy nie ma wyjścia.

background image

147

ASY POWRACAJĄCE

Asy są pewne siebie,
a to wróży klęskę.

Zadufane
z wysoka biją innych.

Chcą przewodzić, rozstrzygać
i rządzić.

A naprawdę, powiem ci w zaufaniu,
są to płaskie potworki
próżne i zarozumiałe,
pracujące zawsze w określonych barwach,
najcenniejsze w rękach szulerów.

background image

148

O DAMACH KIER, KARO, PIK I TREFL

Spotykałem kobiety
o twarzach jak z kart.

Zakochiwałem się i marzyłem,
walczyłem dla nich i tęskniłem,
płakałem kiedy odchodziły,
wybaczałem kiedy powracały.

Wyniosłe, dumne, znające swą cenę,
o wyrazistym rysunku ust i brwi...

Obserwowały,
przewidywały,
wiedziały czego chcą.

Aż zrozumiałem, że to naprawdę
tylko karty!

background image

149

WYROK ZAPADA W GRZE

Dziwna, mroczna talia i karty znaczone...

Nie wiedziałeś, że to narada morderców!

Na jawie i we śnie
biesy spotykają się,
licytują, decydują,
wyrok zapada w grze!

Sądzisz, że uwolnisz się od wyrzutów sumienia?
Uważaj, byś nie utonął w głębi
własnego poczucia winy!

Spojrzenia zimne, taksujące,
ślizgają się wzdłuż ciała,
sprawdzają kieszenie,
odpinają guziki,
odsuwają suwaki.

Przy kartach i przy krwi
liczą biesy twoje dni,
oszukują i szachrują,
już twą kasą spekulują!

Oczy obliczające,
myśli podliczające,
zabić, nie zabić,
czy opłaci się?

Wyrok zapada...
Wyrok zapada...
Wyrok zapada w grze!

background image

150

PROTEST DWÓJKI KARO

Broń się! Krzycz! Wysuń z dłoni!
Nie chcesz być tylko kartą,
chcesz pozostać człowiekiem,

Mianowano cię atutem
a ty protestujesz!
To ty zabierzesz ostatnią lewę! Bądź dumny!

Chciałbyś znaczyć inaczej, być sobą
a równocześnie grać o więcej niż grasz
przy naszym małym stoliku.

Marzysz o wielkiej wygranej,
a rolę masz maleńką.

A sił ci brakuje nawet
by zrzec się tej roli nijakiej.

A może protestujesz by cię zauważono,
by nie umrzeć w nicości?

Smutne, przewrotne, gorzkie
twoje przeznaczenie.
Palec losu okazał się
palcem szulera.

background image

151

SZPIEDZY

Dżoker wyrwany z talii,
przedarty na pół, był
naszym znakiem rozpoznawczym.

Gdziekolwiek będę,
dokądkolwiek dojdę,
z kimkolwiek się spotkam,
będą mnie śledzić z przeszłości
rozdwojone oczy karcianego demona.

Szpieg śledzący szpiegów
wśród szpiegów pragnących zapomnieć
kiedy, gdzie, kogo i za ile szpiegowali!

Ironia! Szpiegowski zamęt!
Nazwij jak chcesz!
Zemstą! Odwetem! Szantażem!
Wyrównaniem rachunku! I co, że niewiadome?

Dżoker przerwany na pół śmieje się szyderczo
z bezużytecznego szpiega, którego
tylko on potrzebuje.

Też chciałbym się śmiać, lecz
nie umiem.

background image

152

DO...

Ty
nie ukrywasz sztyletu,
ty
stałaś się sztyletem
i grasz drapieżną kartą
przeciw mnie.

Sztuka aktorska skończona,
zaczyna się gra o przetrwanie,
a ja nie chcę cię zranić,
więc odejdź lub...

background image

153

NIEBEZPIECZNA PUŁAPKA DAMY KIER

Dama Kier z Waletem Trefl
i cieniem Króla Pik
stworzą ci piekło,
i już im nie umkniesz
Dżokerze!

background image

154

MASKA

Spotkałem Damę Kier

fałszywą Damę Kier!

Spotkałem Damę Kier z sercem Damy Trefl!

Ufałem jej do końca, kochałem i słuchałem
rozkazów i kaprysów naiwny, wierny błazen.

A może Głupiec z tarota,
a może po prostu głupiec?

„Im większa jasność nade mną,
tym głębsza we mnie ciemność,
czy zdążą ją jeszcze rozproszyć
twoje błękitne oczy?”

Dialog ze złudzeniami, dusza pogmatwana
jak labirynt. Gry, fortele, maski, niepokój.

Czy jest możliwe szczęście w masce?

Dama Kier z duszą Damy Trefl
napisała kilka gorzkich wierszy
i czyta je wieczorami
ze łzami.

background image

155

***

Mężczyźni tęsknią za Mesaliną!
Ze wstydem, skrycie, odwracając głowy
stanęliby w kolejce oblizując wargi.

Zamaskowani kochankowie lubią stać i czekać,
podniecać się i marzyć, i obliczać
ilu już przeszło,
ilu jeszcze nadejdzie.

Mężczyźni cenią świadomość
upokorzenia, poniżenia, zdeptania,
zazdrości, tęsknią za Mesaliną
rozkoszną i pogardliwą.

W kartach zobaczysz to dokładnie,
szczegół za szczegółem, na prześcieradle.
Nie przyznają się, kłamią, tłumaczą wykrętnie
że zabłądzili przypadkiem, że nic nie wiedzieli
o łóżku i zapłacie.

Mężczyźni lubią płacić, chociaż zaprzeczają, rozognieni
klienci płacą myślami, marzeniami, krwią
i pieniędzmi.

Nie szukam!

mówię oburzony

i szukam gorliwie.

background image

156

***

Nie płacz, to tylko walet odchodzi,
walet w kapeluszu francuskiego muszkietera
z pustym wzrokiem i podkręconym wąsem,
przystanął obok dziesiątki trefl
i zerka na Damę Pik.

Nie na mnie

mówisz

patrzy, lecz

na tę rozkapryszoną idiotkę,
głaszczącą kota pod włos. Czy
naprawdę nie widzi arystokratycznej urody kierów?
Skąd u ciebie ten gust plebejski?
Co w niej znalazłeś błaźnie?

Walet milczy, zastygł w napięciu, zdecydowany odejść
wśród przetasowanych, przełożonych, rozłożonych kart
kabały, której nie ufam.
Jesteś przecież Damą Kier i nie powinnaś
przejmować się byle waletem.

background image

157

ZASADY DAMY KIER

Jeżeli żenisz się z Damą Kier,
nie dziw się, że po zdjęciu maski
wciągnie cię do gry
i wcześniej czy później wykorzysta
przeciwko karom, treflom, pikom.

Bawi ją twoja zazdrość,
cieszy upokorzenie,
prowadzi cię przez wszystkie kręgi poniżenia
gdy zza drzwi słuchasz bicia serc jej kochanków.

Drażni ją twa ironia i śmiech z siebie samego,
świadomość że stałeś się kartą
w jej długich palcach,
i tęsknota za innymi kobietami.

Dama Kier nie przebacza,
Dama Kier odchodzi,
ociera usta ze szminki
i na krawędzi stołu zostawia przedartą kartę,
która kiedyś była człowiekiem.

background image

158

STRAJK

Zwierzęta zwane ludźmi niosły dziś sztandary.

Zwyczajny pochód śpiewających ssaków,
proszą, żądają, oczekują, trawią.

Głodują z nadzieją, że wzbudzą współczucie,
a to tylko karta z Głodomorem
w dłoni starego diabła.

A każdy musi pić,
bo mu gardło wysycha.

I każdy musi jeść,
bo skona z głodu.

I każdy musi spać,
bo z niedospania
zbliża się do schizofrenii.

background image

159

BEZSILNOŚĆ

Nie zbłękitniałe!
Nie zielone!
Nie jak świergot poranny!
Nie jak skrzydła sowy lecącej do lasu!
Nie uspokojone w chwilę po narkozie!
A więc tylko nie?
Nie? I nic?
I nikt?
I nigdzie?
I jesteś pewny?
I nigdy więcej?
Pustka? Próżnia? Otchłań?
Dół albo spalenie?
Tylko złudzenie z kart znaczonych przez czas?
Tylko tyle? I koniec? Już po...
I mam w to uwierzyć?

background image

160

MELODRAMAT

Dwie karty
król i dama,
dwie karty
ty i ja,
i hotel zapomnianych
gdzie toczy się ta gra.

Dwie karty
i bezsenny,
niezmienny nocy bieg,
ostatni choć płomienny
na kartach życia szept.

Dwie karty,
król i dama,
samotni

ty i ja

i niedomknięta brama,
którą zatrzasnął wiatr.

background image

161

ASTMA NIEUSTAJĄCA

background image

162

NARODZINY, CZYLI POCZĄTEK UMIERANIA

Rodzisz się, cieszysz z narodzin,
a to przecież wyrok nieodwracalny.

Uczestniczysz w umieraniu
a nazywasz to życiem.

O umarłym mówisz: odszedł,
a to po prostu koniec.

Płodzisz śmiertelników
wiedząc że są śmiertelni.

Prawda jednak przeraża
i dlatego nakładasz jej maski.

background image

163

ATAK ASTMY O TRZECIEJ NAD RANEM

Latarnia w płucach już płonie,
to astma cię budzi! Jak kobieta fatalna
niby czeka z boku, a czyha pewna
swego żądła.

Duszność przychodzi z burzą czerwcową.
Niskie, ciężkie obłoki to jej szybcy zwiadowcy,
nie umkniesz przed nimi.

Pod przeponą już alarm, przerażenie czasem
jaki ci pozostał.

Nie uciekniesz mi, przecież jestem w tobie,
zmiażdżę cię od wewnątrz,

Spójrz na chmury pędzące,
zaraz cię wypełnią.

Uśmiecham się opuchniętą twarzą,
skarżę się obrzmiałymi wargami,
zapisuję drżenie rąk.

background image

164

ATAK ASTMY W SIERPNIOWĄ NOC

Cisza!

Jak ciężko.

Byle do rana...

background image

165

SEN WYTŁUMACZONY CZĘŚCIOWO

Śnił mi się słoń o szerokim czole,
galopujący płytkim korytem rzeki.
Bałem się, że mnie zadepcze
i zanurkowałem między pożółkłe trzciny,
lecz on przebiegł obok z pochyloną trąbą
i nawet nie odczułem jego szybkości.

Nieco później włochaty knur
zbiegał ze skalistego wzgórza
i chciał mi pożreć rękę,
czarno

różowy ryj krążył

za moją dłonią.

Obudziłem się przed ostatecznym cięciem
i z ulgą spojrzałem w słoneczne okno.

To fałszywi przyjaciele, obmowa, plotki...

wyjaśniałaś ze smutnym uśmiechem.

Uważaj przed kim otwierasz drzwi

i nie zamykaj oczu jadąc pociągiem.

Nie opowiedziałem ci wszystkiego:
na czole słonia zauważyłem
zamalowany na czarno kontur rombu
z ledwie widocznym okiem,
a racice knura były z żelaza.

background image

166

CICHA PROŚBA DO PRZYJACIELA

Jurkowi usypiającemu po dawce morfiny...

Nigdy nie trać nadziei,
nawet gdy uciekasz, a drapieżne pająki
drążą w twych kościach korytarze bólu,
nawet gdy wątpimy, czy przeżyjesz noc,
ty nie rezygnuj z nadziei.

Nie wierzysz już w Boga ani w diabła,
w lekarzy i znachorów, w przyjaciół i krewnych,
ale wciąż myślisz, widzisz, wiesz,
więc miej chociaż nadzieję.

Nigdy nie trać nadziei, że dojdziesz powtórnie do miejsc
już poznanych i do miejsc, gdzie nas jeszcze nie było,
a które chciałeś zobaczyć lub zapamiętałeś ich nazwy
z jawy, ze snu, ze złudzeń.

Nie odpędzaj nadziei, proszę, niech pozostanie
nawet kiedy przestałeś jej ufać
i zapomniałeś jej imion.

Nie wypędzaj nadziei dopóki podróż trwa.

background image

167

***

Na Goethestrasse 15
na oknach opuszczam rolety,
mój przyjaciel przymyka powieki.

Na Goethestrasse 15 trzy kobiety wspominają,
trzy kobiety zasmucone milczą.

Na Goethestrasse 15
w ciszy szarego dnia
mój przyjaciel zasnął.

Na Goethestrasse 15
nerwowy sen po morfinie,
niedokończony wiersz,
październikowy deszcz,
na Goethestrasse 15.

background image

168

UCIECZKA

Dawki morfiny coraz większe,
proporcjonalnie do bólu.

Morfina

ból, ból

morfina,

morfiny coraz więcej,
ból coraz ostrzejszy.

Morfina coraz częściej
i ból coraz szybszy.

Ból coraz głębszy,
morfina zawodzi, i
tak do końca, do końca, do
nieprzeniknionej ciemności,
nieprzeniknionej przyszłości,
chcemy się poddać, ulec,
zrezygnować, i...

Morfina

sen, jawa

morfina,

nieprzenikniony cień,
włóczęga, mistrz, znak w tabletce,
niewolnik bólu, prze...

background image

169

Z PRZESZŁOŚCI

background image

170

SZKLANE DOMY

przy grobie Stefana Żeromskiego

I
Przedwiośnie trwa, lecz ludzie są zmęczeni
i nawet w krokach za murem cmentarza
słychać znużenie. Nikt nie zauważa
kamiennej płyty wśród wierzb, brzóz i cieni.

Przedwiośnie trwa, bo nie ma takiej siły,
która powstrzyma nadchodzącą wiosnę.
Krew niespokojna pędzi poprzez żyły
i płyną szare, bolesne miesiące.

Przedwiośnie trwa w uśpieniu, przedwiośnie trwa w lodzie
lekceważone, przemilczane, mgliste,
a jednak tętno wyczuwasz, stłumione
lecz nadal żywe, chociaż po tamtym pochodzie
nawet echo ścigane było i tropione,
i pozostały słowa cierpkie, ciężkie, bliskie.

II
Znowu przychodzę na cmentarz zatroskany,
jakbym chciał wyspowiadać się z milczenia,
przed grobem uwięzionym we wspomnieniach
na który wciąż spadają gruzy domów szklanych.

Lecz to nie koniec mitu, bo mit jest bezkresny,
i nie można go zabić strzałem ani słowem,
choć dłonie zaciśnięte i twarze surowe,
lecz nikt przecież nie chce przyznać się do klęski.

Zawsze broniłeś słabych i skrzywdzonych,
a dzisiaj szydzą z sosen rozdartych i zgiętych,
ścinają, kaleczą lub nie dostrzegają...
Ci, którzy bili w twarze, dzisiaj biją w dzwony,
ci, którzy kłamali, dzisiaj chcą być pierwsi
w mówieniu prawdy, w dróg odnajdywaniu...

III
Wiatr od morza doleciał do tej szarej płyty,
tu na Wolę, w pobliżu Żytniej i Młynarskiej,
gdzie nadal śnisz o przyszłym, niepodległym państwie
wolnych ludzi wolnej Rzeczypospolitej.

Tu, pod powieką starej Europy,
gdzie zbyt długo brałem milczenie za ciszę,
bezdomnych ludzi bezdomne myśli słyszę,
szepty powracające jak zmęczone stopy.

background image

171

Nie mów, że w twarzach są tylko popioły
ze szklanych domów, syzyfowe prace,
że tam nadzieje, a tu nasze życie,
że martwe oczy, puste sny i stoły,
że co nadeszło, nadeszło inaczej,
nie mów, bo z czym obudzisz się o świcie.

background image

172

TYLKO TWOJE KONIE

Kazimierzowi Szemiothowi

Słyszysz? To konie walą kopytami
w ciągłej ucieczce przed nocą.
Wąwóz dygoce, pękają ściany,
głazy po zboczach się toczą.

Boją się, czują śmierć
przerażającą a prostą,
więc rwą do przodu wbrew
uzdom, uprzężom, siodłom.

Chcą wymknąć się śmierci, przetrwać,
błądzić po łąkach nad rzeką,
słuchać jak trzciny szepcą
w białym, porannym oddechu.

Znowu dźwięczy podkowa spadająca
w tej gonitwie spłoszonych koni
galopujących za skrawkiem słońca
jakby los można było przegonić.

Wzywasz je po imieniu
oszalałe, pokryte pianą
w narastającym cieniu
pod krawędzią nieubłaganą,

Ciężko być jeźdźcem wśród tych skał,
prowadzić niespokojny tabun,
wiedząc, że pozostałeś sam,
a z wnętrza myśli pełznie słabość.

Ostatni zakręt i potok,
i strach w źrenicach rozwartych,
echa w grotach łopocą
jak skrzydła aniołów upadłych.

I znów ostrogi wbijasz w boki
aż krwi spadają rdzawe ziarna
na szare, granitowe progi
przełęczy podniebnego państwa.

Drżą kopyta strzaskane,
rżą chrapy w zawrotnym pędzie,
ze szczytu odrywa się kamień,
za chwilę spadnie jeździec...

background image

173

Poniosły cię w zmierzch i dalej,
krwawy pot zawisł w półmroku,
zaprzęgi, myśli, talent
zerwane na skalnym uskoku...

background image

174

***

Janowi Marszałkowi

Spotkałem cię

pamiętasz

trzymając pod płaszczem

gołębia skrzywdzonego i przerażonego.

Padało kiedy go schwytałem,
nogi miał spętane
cienką żyłką wędkarską
jak podczas wojny jeniec.

Tak skrępowany mógł tylko
fruwać lub pełzać.

Zmęczony i brudny
ciężko bił skrzydłami, zostawiając na moich palcach
krwawe ślady.

Dopiero w domu oczyściłem rany,
usunąłem więzy przecinające skórę,
zmyłem ropę i krew.

Wyrywał się, lecz mocno go trzymałem.
Był tak cichy jakby słuchał bólu.

Nakarmiłem go

usnął.

Rano podziobał mnie,
uderzył skrzydłem,
usiłował uciec
w lustro.

Jak wielki poeta,
chociaż poraniony i szary, patrzył z wysoka,
zdolny do lotu
pomimo bólu.

background image

175

Z WYPRAWY ROMANTYCZNEJ

pamięci Jerzego Durnatta...

I
„Bo wiem co trzeba zapomnieć i co trzeba pamiętać”

1

.

Śmierć czyhała w srebrnych łodygach witraży,
popiół sypała w płuca

w płonące więzienie,

gdzie sam byłeś więźniem, śledziła cierpienie
i ciężką dłonią pot ścierała z twarzy.

A ty myślałeś o gwiazdach nad Wilią
i starym sercu uśpionym na Rossie,
o cieniu roztrzaskanym pod kamiennym mostem,
łączącym pamięć i przyszłość.

Ktoś czekał pod oknem, słuchając oddechu,
chłopiec znad morza, poeta nieznany,
twój ojciec w siwej czapce legionisty,
a obok matka wśród wrzosów na brzegu,
młody dziennikarz nagle zakochany,
Chrystus na zakręcie nieznanej uliczki.

II
„Aż kiedyś noc taka przyjdzie, że nie starczy pamięci ni wina”.

Na twoim ślubie wznosiłem toasty
chińską wódką, wierząc, że sprawdzą się słowa,
za oknami gęstniała mgła październikowa
nie złamana przez gwiazdy i stygnące blaski.

Twoja twarz stawała się żaglem w tym zmierzchu
i tyle było pytań niezadanych,
bo przerażały nas kraty i ściany,
niewygasłe popioły po spalonym wierszu.

Teresa słucha ciszy

odnajduje cienie

po tamtych troskach, przemilczeniach, krokach
i nadal czeka, choć dlaczego nie wie,
na znaki, szepty, sny, uspokojenie,
patrzy jak Warszawa zanurza się w mroku,
gasną rozbite lampy, przeznaczenie.

III
„nim nadejdzie pora gdy umierają lustra”.

1

Motta do sonetów pochodzą z wierszy Jerzego Durnatta (

przyp. aut

.)

background image

176

Pod powiekami ukryłeś zapłakane krzyże
ze wzgórza Gedymina, filaretów twarze
prowadzonych z więzienia białym traktem marzeń
ku słońcu przykutemu do skał na Sybirze.

Słyszę kaszel szumiący jak drzewa na Rossie...
To ty znowu wędrujesz po tamtych ulicach,
na dziedzińcu rozmawiasz z cieniem Mickiewicza
o budowie sonetu, wielkiej chociaż prostej.

Broniły cię dłonie Matki z Ostrej Bramy,
Jej zamyślenie, Jej oczekiwanie,
gdy powtarzałeś: pod Twoją obronę,
dzwony rozbite lecz niepokonane,
jak romantyzm żyjący, chociaż ukrywany,
pisanie samotne i niezakończone.

IV
„i cisza między nami położy się srebrna”

Nagle wybuchła róża w twoich płucach,
lecz ty nie czułeś, że to Śmierć nadchodzi,
że Charon miejsce gotuje ci w łodzi
i sieć milczenia na twą twarz zarzuca.

Nie przeczuwałeś w szarym blasku słońca,
że to ostatnie kroki i rozmowy,
znużone bramy, wydeptane progi,
korytarz którym dojdziesz już do końca.

Jeszcze z odwagą, z uśmiechem w głąb nocy
oddalasz się bez lęku. Dłonie do modlitwy
nadal chcesz unieść w nieśmiertelnym słowie
ostatniej nadziei, ostatniej pomocy,
nagłej potrzeby zapisania myśli,
której nikomu nigdy nie opowiesz.

V
„Ze snu powstałeś, a w pieśń się obrócisz”.

To była tylko chwila, błysk w ciemności,
krótkie spotkanie na krańcach kosmosu,
zapamiętana plątanina głosów
i szare oczy pełne samotności.

To była tylko kropla, ból wszechświata,
gwałtowny kaszel, wstrzymanie oddechu,
ostatnie spojrzenie z warszawskiego brzegu
na wschód, śladem czerwcowego ptaka.

Zostały rymy, rytmy, metafory,
strofy notowane wieczorem w pośpiechu,

background image

177

tych kilka myśli nigdy nie poddanych,
nad Saską Kępą zapalone story
chmur, biurko w redakcji i ryza papieru
nie otworzona

czas niezapisany.

background image

178

ANARCHIA

Po cóż mi państwo, które przegania mnie

z ławki na ławkę?

mruczy bezdomny.

Po cóż mi państwo, które nie daje mi pracy?

pyta bezrobotny.

Po cóż mi państwo, które obiecuje szczęście w przyszłości,

wykradając z kieszeni każdy grosz?

myśli biedak.

Po cóż mi państwo, w którym nie mam

pieniędzy na chleb?

złorzeczy głodny.

Po cóż mi państwo, którego nie mogę opuścić,

bo nie mam na paszport i bilet?

narzeka rozczarowany.

Po cóż mi państwo, w którym zawsze

będę gorszy od bogatszego?

krzyczy nędzarz.

Po cóż mi państwo, z którym o krzyżu

przypominają mi ci, którzy go nie niosą,
bo to ja jestem ukrzyżowany.

background image

179

CZY MYŚLIWI BĘDĄ STRZELAĆ DO BOGA?

1. Myśliwi zabijają, bo lubią zabijać,
rozdawać ołowianą śmierć z lekkim zażenowaniem,
lub poczuciem zachwytu nad swym rzemiosłem.

Myśliwi zabijają, bo czują się wybrani
do zabijania, bo czują się bogatsi o strzelby,
kule, proch i prawo łowieckich związków,
do których nie każdy zostaje przyjęty.

Myśliwi w ciepłych kurtkach,
nasyceni mięsem i gorzałką,
wpatrzeni w źrenice zamordowanych,
cieszą się krwią i ostatnim trzepotem powiek.

Jutro znowu podniosą się zza biurek
i z wrodzonym lub sztucznie wyhodowanym okrucieństwem
będą zabijać dla odpoczynku i przyjemności.

2. Zejdź do rozmodlonych przed Twymi ołtarzami
i powiedz: NIE ZABIJAJCIE.

Przypomnij im legendy o Świętych: Franciszku i Hubercie,
ucz litości, miłości, miłosierdzia,
odczytaj przykazania.

Wyjaśnią Ci z uśmiechem, że uczyniłeś ich
panami wszelkiego stworzenia na ziemi, więc
skąd pretensje?

Z goryczą uniesiesz ostrzegawczo palec,
zamkniesz oczy, by nie dostrzegać sumień,
które służą im tylko do rozgrzeszenia z wolnej woli.
Ukaż sąd ostateczny
w liściach rozproszonych przez wiatr,
nazwij ich pyłem i prochem.

Wyśmieją cię, wyszydzą, szeptem wytłumaczą,
że nie wolno Ci mówić inaczej,
bo musisz przebaczać i zbawiać.

W wigilię Bożego Narodzenia,
odprasowani i wyperfumowani,
podrzucą trochę siana sarnom,
do których będą później strzelać.

3. Samochody już mkną po ośnieżonych drogach,
dziewczyny w motelu wydłużają rzęsy,

background image

180

kucharze pitraszą biały żur z kiełbasą,
oni ładują sztucery i dubeltówki,
zwierzęta drżą ze strachu
o swoje sprzedane życie.

Starzejący się poeta odwraca twarz
od zamordowanej sarny związanej w pałąk.

Jestem zawsze po stronie zabijanych,

usprawiedliwia się, bo też zgłodniał.

4. Jesteś dla nich Boże jak ten cietrzew wypchany,
podziwiany z szacunku dla gospodarza uczty.
Jesteś im potrzebny, ale tam w niebie, najwyżej,
bo tu byłbyś groźbą, goryczą i cierniem.
Nie schodź ze swych fortec astralnych,
bo na ich muszkach będziesz następnym celem.

background image

181

CHRYSTUS Z VUNG TAU

Nad niepokornym morzem,
wśród wraków zapomnianych,
nad plażą płonącą w oddechu smoka,
nad ryżowiskami, polami lotosu
przystanął Chrystus.

Uciekają węże, tańczą kraby,
pijawki spadają z lian,
w szczelinach skał pająki walczą ze szczurami,
trędowata dziewczynka chwyta mnie za rękę.

Chrystusa dręczą nasze sny,
łódź ostrzelana, rany w burtach krwawiące,
płetwy rekinów, głębia niepewności,
wiatr wciskający w usta modlitwę strachu.

Głos jakby zagłuszony, szept mojej niewiedzy,
Chrystus samotnym myślom podpowiada,
że wiem mniej niż sądzę i nie widzę łez
zaschniętych na szarej twarzy rumowiska.

Aż tu dotarł w swej krzyżowej drodze,
broniąc człowieka przed człowiekiem,
nad miasto skrępowane drutem kolczastym,
nad lotnisko, tunele, korytarze,
labirynty bezsenne.

Na żwirowisku skolopendra... Skorpion atakuje ostrzem!
Pęka pierścień! Trzeszczy chitynowy pancerz!
Jad zabija wzajemnie w płonącym słońcu...

Na polu ananasów wirują maczety
w zmęczonych dłoniach kobiet.
Płaczą kauczukowe drzewa,
sól porasta ziemię.

Po niebie krążą samoloty i sępy.

Spójrz! Wyciągnął ręce
jakby nas chciał zasłonić przed nami,
przez nas ukrzyżowany.

background image

182

MODLITWA

W listopadzie 1977 r. w katedrze w Sajgonie

obecnie Miasto Ho Szi Mina

znalazłem się przed obrazem Najświętszej Marii Panny,

jaki znajduje się w każdym polskim kościele.

Matko Boża z Sajgonu, jak cicho w katedrze...
Odpoczywam przed Twoim łagodnym spojrzeniem
i już nie boję się żyć dalej,
nie boję się umierać.

Matko Boża z Sajgonu,
Mario Wietnamska, światło płacze
nad modlącymi się, nad przerażonymi. Broń ich
przed zwątpieniem, przed pogardą dla siebie samych,
jak nas bronisz przez wieki.

Matko Boża z Sajgonu,
Mario Naszego Czasu, przed Tobą oczy skośne,
ramiona skulone, łzy i prośby. Pochyl się nad nami,
wygładź nasze twarze, uspokój nasze myśli,
daj nam siłę przetrwania.

Matko Boża z Sajgonu wśród lotosów i świec,
proszę pomóż kobietom na ryżowiskach i narkomanom
z obozów, i okaleczonym z niebieskich rynków, i głodnym.

Matko Boża z Sajgonu

tu zrozumiałem

przyczynę poezji... Nie błagam o zmianę przeznaczenia,
lecz o siłę, by nie złamały mnie prawa trądu.

Matko Boża z Sajgonu, dżungla jest w ludziach,
dżungla uciekających węży i pająków. Ochraniaj
wszystkich, którzy chcą się wyrwać z jej kolczastych lian
i broń tych, którym zabrakło odwagi.

Matko Boża z Sajgonu, modlę się
za łódź umierającą w słońcu południowego morza,
za wargi milczące,
za oczy wyschnięte

zbliż nas do brzegu.

Matko Boża z Sajgonu, ocal
drobną dziewczynkę biegnącą za samochodem
po wymiętych łodygach ryżu. Wiadra wody
dźwigane po śliskiej grobli
to jej modlitwa.

background image

183

Matko Boża z Sajgonu, przywróć nadzieję
staruszce o czarnych ustach, że synowie powrócą
zanim oślepnie. Przemyj jej źrenice
Swoim światłem.

Matko Boża z Sajgonu,
Mario Wietnamska,
jak cicho w katedrze,
aż słyszę dzwony Częstochowy,
aż słyszę kuranty Gdańska...

Tak nam dopomóż.

background image

184

BOŻE NARODZENIE 1981

Mój Boże, ile ciemności we mnie na podwarszawskiej
równinie... A może jesteśmy w czyśćcu, w tunelu
między dobrem a złem? Tylko czy tam są gwiazdy?
Z balkonu widzę jak zapaliła się pierwsza

kłębek naszej nadziei.

Mój Boże, ile zmęczenia. Śnieg skamle pod
twardymi butami. Windy płaczą. W nocy wysłuchamy
opowieści gołębia skulonego na gzymsie. Łoskot
gąsienic wnika w nerwy. Lustro jęczy przez chwilę.
Trzej królowie stopami dotknęli już śniegu.
Przywieźli kość słoniową, mirrę i kadzidło.
Wielbłądy przyklękają. Płoną elektryczne świece.
Twarz Matki niewzruszona uśmiecha się do nas,
Jej dłoń pieści włosy złudzonego Boga,
a Święty Józef głaszcze drewnianą kołyskę.

Znowu dalekie dudnienie pojazdów. Zgrzyt
odbezpieczanej broni. Rozkładasz talerze,
półmiski z chlebem i rybami. Winda
wspina się na piętro. Kroki. Kroki. Pukanie.
Dzwonek do sąsiadów. Nie bój się, to goście przyszli,
całują się z gospodarzami.

Mój Boże, ile niepokoju. Pełznie wśród gałęzi
czerwona smuga. Spada na twarz Jezusa. Spływa
na białe polany...

Popraw

mówisz

te włosy

anielskie, zsuwają się, plączą. Jakby krew
oświetlała nam twarze...

Siadamy. Silimy się na uśmiechy, lecz to tylko
maski. Nagle chłód nas dopadł

chłód milczącego

miasta

i zrozumieliśmy, jak łączą się

narodziny i śmierć. Przy białym stole
my i cienie dziewięciu górników.

Łamiemy się opłatkiem.

background image

185

TRENY

background image

186

BALLADA O MOJEJ BABCI

Pamięci Julii Landau

Moja Babcia umierała blisko sto lat
w Sarnakach, Łomży, Białymstoku, Grodnie,
Wilnie, Mińsku, Warszawie, Gdańsku.

Przeżyła wiele wojen,
porodów i poronień,
pożarów, ucieczek, epidemii.

Odważna, twarda, nieprzebaczająca,
dźwigała tajemnice,
których już nie poznam.

Budziła się pierwsza,
zasypiała ostatnia,
nie narzekała, nie kłamała, nie kradła.

Pracowała za dziesięciu,
za stu, za tysiące,
jak doskonała maszyna.

Uczyła mnie modlitw, przykazań, legend
ze Starego i Nowego Testamentu,
lecz sama nie lubiła chodzić do kościoła.

Pisała skargi, podania, prośby,
do sekretarzy, prezesów, dyrektorów
o przydział węgla, zapomogę, sanatorium.

Moja Babcia nie wierzyła w Boga
i Bogu była chyba przykro, bo wierzył
w Moją Babcię jak w siebie.

background image

187

KURTKA O WIELU KIESZENIACH I PIERWSZA NARZECZONA

Marianowi Brandysowi

Mój wujek nosił tę kurtkę w Woldenbergu,
jenieckim obozie.
Dał mi ją
tuż przed maturą.

Dwadzieścia kieszeni! Wysoki kołnierz
osłaniał pierwsze pocałunki na plaży w Brzeźnie,
otulał twarze przed sztormem.

Nie mam już tej kurtki i nie znam losów
tamtej rudowłosej, widzianej ostatni raz
podczas kłamstwa.

Przyjdę jutro o szóstej

obiecała

i

nie przyszła,
niekiedy spotykam ją w snach...

Poprzecierana, spłowiała kurtka
drażni moją pamięć. Wyrzuciłem ją
kilka miesięcy później.

background image

188

POD ŚCIANĄ ŚMIERCI W BLOKU 11

Milczałem,
okrążyło mnie niebo
wysokie, piękne,
z oświęcimskiego śniegu,
mój ojciec podniósł rękę.

Staliśmy obok siebie,
ja i on legendarny,
otoczeni mrokiem i śniegiem,
niezniszczalni.

To jest mój udział w wojnie,
ten płacz,
Oświęcim,
zabity ojciec,
własna twarz.

background image

189

ZAPOMINANIE

21 marca 1943... zapomniałem o dacie
śmierci mojego ojca.

Zapomniałem i boli mnie to zapomnienie.
Kiedy odejdę, kto będzie o nim pamiętał?

Zaciskam pięści z rozczarowania sobą,
z gniewu na siebie.

Zapominam coraz częściej o śmierciach najbliższych,
przekraczam dni w codziennych pościgach
za pieniędzmi, za chwilą szczęścia.

Szarość, jesień, mgła, zapomnienie...

Zapominam, a później dręczy mnie poczucie winy,
wyrzuty sumienia, rozgoryczenie,
jakbym to ja ich skrzywdził.

Jakbym też został skrzywdzony.

background image

190

***

Wołasz mnie jak kartka,
niezapisany arkusz ciszy.

Zmierzch tymczasem sięga już do gardła
wszystkich moich marzeń.

I wracam, i chciałbym być z tobą,
i słuchać tamtych pytań

zapomnianych.

Wołasz mnie z cmentarza w Nowym Porcie
i nie wiem co robić?

Chwaliłaś się: mój syn jest poetą,
a ja stałem się popiołem.

Na kartce płonie
sumienie.

background image

191

***

Trzeba ciągnąć ten wóz

mówiłaś Mamo co rano,

po nocnych rozmowach z umarłymi.

Może odpocznę jak dojdę.

Trzeba ciągnąć ten wóz, jak matka Courage

żartowałaś

zagryzając usta spalone słońcem.

Może odpocznę wieczorem, przed snem.

Trzeba ciągnąć ten wóz

krzyczysz przez sen,

a serce pogania... dalej, dalej, dalej.

Odpocznę, przecież muszę odpocząć.

Trzeba ciągnąć ten wóz, zmęczony, zszarzały

wóz mojego życia, tylko mój

powtarzam jak ty,

i ciągnę.

background image

192

***

Nie przysłali nawet jego popiołów

skarżyłaś się Mamo, mówiąc o moim ojcu.

W twoim Oświęcimiu
rósł las krzyży wysokich, a tuż obok
gaje gwiazd świetlistych.

I szumiały wokół nas iskry,
wichry i sny
niezwyciężone.

Pod stopami z pyłu spalonych kości
wyrastały źdźbła

pierwsze trawy zapomnienia.

background image

193

***

Jeżeli jest Bóg, Mamo, proszę
by darował ci winy,
wybaczył grzechy,
przygarnął,
przytulił,
pocałował.

I jeszcze żeby w tej wielkiej ciszy
pozwolił ci słuchać muzyki
i tańczyć.

background image

194

NIEDOSTRZEGALNE POWRACA

Wśród brzóz zobaczysz brzozę, której nie ma.
Wyschła, więc ją ścięto, ale ty ją widzisz!

W mieście odnajdziesz bramę, której nie ma.
Dom runął ze starości, ale ty go widzisz.

Wśród żyjących dostrzegasz siwy cień kobiety,
choć wiesz, że jej już nie ma, ale ty ją widzisz.

Czujesz spojrzenie dawno nieobecne,
słyszysz głos przebrzmiały, zapomniane echo
spotykasz, poznajesz i nie wiesz dlaczego
boisz się o swą matkę, której nie ma.

background image

195

SONET O WIERSZACH PISANYCH NOCĄ

Te wiersze to uczucia

uczucia zdumione,

że je odkryłeś i schwytałeś w mroku
jakbyś zapisywał za płomykiem płomyk
na kartce zmieniającej się w szarość popiołu.

Wiatr ich nie porwał z litości nad tobą,
bo wiatr w poezji też myśli, przeczuwa,
niespodziewanie zamyka się w głowie
i zamiast niszczyć i rozwiewać, słucha.

Ty zaufałeś im, a one tobie,
ty nie zdradziłeś ich, a one ciebie,
tlą się cichutko w bezsennej nadziei
oszlifowane wiersze diamentowe,
te zapisane i te

szepty ledwie

łowione słuchem na progu jesieni.

background image

196

***

Za mną zostało morze

zasypane,

i światło nad zatoką

zasłonięte szczelnie,

a w portowych uliczkach marzenia skazane
na klęskę.

Za mną

aż tyle,

a przede mną

podróż coraz krótsza...

Ty na krańcu piękna i szalona tańczysz
mówiąc:

Nie martw się! Do jutra!

Za mną

niezapamiętane,

przede mną

niespełnione,

słowa niezapisane, listy spopielone.
Szczęście,
a raczej to, co mogło być szczęściem

nienazwane.

background image

197

***

Byłaś jak mgnienie w moim życiu, Mamo,
jak moment
niepowstrzymany w ucieczce,
jak odbijająca od brzegu chwila.
Przesuwałaś się w słońcu,
aż przeszłaś granicę cienia
i stałaś się wspomnieniem, szeptem, zmierzchem.

background image

198

***

Schizofreniczna noc trwa i trwa
i słyszę Mamo jak krzyczysz,
jak się męczysz we śnie.

Nie żyjesz przecież

a przecież żyjesz we mnie.

Serce pędzi donikąd jak oszalałe,
powieki pękają z ciśnienia od wewnątrz,
a ja nie umiem ci pomóc
i sumienie szarpie moje myśli.

Noc wokół taka sama,
i krzyk wciąż ten sam
na ulicy Na Zaspę, i ja
zbuntowany chłopiec z Nowego Portu.

background image

199

***

Coraz więcej ciszy między nami,
coraz trudniej mówić.

Coraz więcej pustki między nami,
bez kroków i słów.

Coraz więcej zmierzchu między nami,
a oczy widzą już gorzej.

A ty idziesz pod wiatr,
między przedmiot i cień,
dźwięk i echo,
jawę i sen

sama

w małym świetle między ciemnościami.

background image

200

***

Nie umiem uciec mamo z twoich śladów,
ani zapomnieć echa twego głosu,
wszędzie znajduję siwe smugi włosów

we śnie, na drodze, w każdej stronie płaczu.

Dziś wiem, że życie stale się zabliźnia,
jak żagiel kiedy pochłania go bezkres,
zamykam oczy jak w nadmorskim wietrze,
kiedy uczyłaś mnie pierwszych rozmyślań.

Ożyły wiedźmy i wieczorne diabły,
i podróż ojca wzdłuż zmartwiałej rampy,
i ciężar przeznaczenia

przemilczenie.

Z daleka chciałbym dotknąć twojej twarzy,
która młodnieje

to ostatnie z marzeń

jak baśń, by stać się ptakiem albo cieniem.

background image

201

O PIERWSZYM SONECIE WSPOMNIENIE

Pierwszy mój sonet napisałem z lęku,
kiedy krzyk matki w zgiełk morza się wplatał
i ranił jak płomień w czarnych kwiatach
zmusza powieki by opadły ciężko.

Pierwszy mój sonet otworzyłem w morze
aby odpłynąć najdalej, najciszej...
Wierzyłem, że ucieknę, znajdę swoją niszę
i odetnę ze zmierzchem wiążący mnie korzeń.

Pierwszy mój sonet to łzy zapisane,
szelesty nocne i armie zjaw szarych,
i zaokienne, ginące jabłonie,
w żyłach niespokojne, groźne pulsowanie,
słowa nie uznające nałożonej miary

cienie biegnące przez mój pierwszy sonet.

background image

202

O SERCU NIECIERPLIWYM

Cierpliwość młodzieńcza,
cierpliwość zbuntowana.

Cierpliwość dojrzała,
cierpliwość stateczna.

Cierpliwość nakazana,
cierpliwość bezowocna.

Zasługi cierpliwości,
przekreśla niecierpliwość,
lecz cierpliwość zbyt długa
staje się klęską.

Zgasi, odszedł, już go nie ma,
a ty nawet nie wiesz jak krępował
swoje niecierpliwe serce.

Serce ludzkie za małe,
przy wielkości marzeń.

background image

203

Z PRZYSZŁOŚCI

Z przyszłości nadchodzi Śmierć,
gra na piszczałkach wydrążonych z piszczeli.

Utalentowana artystka!
Spojrzy i zamieniasz się w pył,
Dotknie i zatrzyma pracę twego serca.
Płaszczem może cię zakryć i wchłonąć.

Nieprawda, że czeka na ciebie!
To ty czekasz na nią!

Sądzisz, że zapomniała?
Śmierć nie zapomina!
Sądzisz, że nie pamięta?
Śmierć nie zna pamięci!
Pamięć i zapomnienie to są twoje mity,
potrzebne tylko tobie.

A Śmierć po prostu zabiera.
Przybywa i ścina, na kogo wypadnie,
dziś cię ominęła, jutro nie przepuści.
Zbliża się i już nie odłoży na później.

Śmierć zawsze przychodzi z przyszłości.

background image

204

MITY CORAZ BLIŻSZE

background image

205

PRZEJŚCIE

Drogą, bezdrożem, brzegiem szedł
z Drugiego w Trzecie Tysiąclecie,
od punktu A do punktu B,

jak niegdyś Edyp z Delf do Teb

samotny człowiek

z wieku w wiek.

Ktoś gra... Orfeusz czy Szczurołap,
a ty zapalasz, gasisz świecie,
za tobą grzechy, szepty, cienie,
śmiech nad przepaścią, przełom, przełęcz,
przeobrażenia i złudzenie,
i śmiecie, śmiecie, śmiecie...

background image

206

COMMEDIA DELL’ MORTE

Spłodził mnie Arlekin,
uratował Szczur,
urodziła Colombina.

Nie podejrzewałem, że to Taniec Śmierci!

Arlekin zastrzelony,
Colombina z rozbitą czaszką,
Julia uczy mnie liter,
podglądam Afrodytę,
a może Artemidę...

Pobiegłem za czerwonym fletem Szczurołapa,
skrajem przepaści.

Podpowiadali mi Faust i Mefisto,
Colombina umarła na śnieżnej ulicy,
Julia zasnęła nad Motławą,
maski spłonęły, gmach Utopii runął,
lecz pozostały talie starych kart.

I gra trwa! Dzisiaj
łomoce w moim sercu
drobny krok Damy Kier.
Wieczna amantka, tańczy
w aksamitnej sukience,
na najwyższych obcasach
jakie widziałem.

background image

207

ODWET NIEPRZEWIDYWANY

Szczurołap zamarzł,
pijany wpadł w zaspę i zasnął.
Zlodowaciały, zbielały,
całe ogląda go miasto.

Nie słychać płaczu,
śmiech ściszony, wzruszenie ramion.
Łzy nad martwym Szczurołapem

po co?

Z litości ktoś oczy mu zamknął.

A nad brzegiem Styksu, Lety, Acherontu
pisk bezgłośny, szarych widm przebudzenie,
dusza Szczurobójcy umykająca,
i mściwe cienie.

background image

208

DON KICHOT

Rycerz nie kłamał, to były demony,
cienie czarnoksiężników,
a nie skrzydła wiatraków.

Nie przyznałeś mu racji,
ośmieszyłeś wygnańca.

Groźne nie jest szaleństwo,
groźny jest kłamca.

Niebezpiecznie
wypędzać Prawdę.

background image

209

OBOL

Przez całe życie płacisz za istnienie,
nie wiedząc nawet, że płacisz.

Komu? Bogu czy Diabłu?
A może? Może Nieobecnemu?

Rzucasz otchłani
myśli, marzenia, sny,
miłość, bunt, cierpienie.

Wyzbywasz się wszystkiego,
aż po siebie samego.

Płacisz aż do bilansu!
Zerowego!

background image

210

BIURO PODRÓŻY

Pamiętaj! Czeka na ciebie
Styks wygładzony i senny,
Acheront,
Erydan,
łąki zawilców nad Letą,
porywczy Kokytos wśród skał,
Aornis,
zabagniony Ereb,
Pyroflegaton płonący
i wiele brzegów tajemniczych
gdzie kości, muszle, zbielałe gałęzie
nie odezwą się pod twoją stopą,
a piasek szary jak popiół
i zeschnięta trawa uczą jak zapomnieć
o sobie.

background image

211

PODRÓŻNIK

Przewrotne szyderstwo okaleczonych łodzi,
a ty wciąż marzysz o Wyspach Andamańskich
i Nikobarach, o zamku Duino nad Adriatykiem,
o mieście Quauhnahuac w dolinie między wulkanami
w Meksyku, na południe od zwrotnika Raka.

Chciałbyś też odwiedzić Ormond Bar w Dublinie
i usłyszeć podwiązki kelnerek, w Nowym Orleanie
posłuchać starego jazzu, pokłonić się szczurom
w świątyni Karai-Ma w Indiach, a w Chile
pomodlić się na grobie niewierzącego poety
oraz wejść na szczyt miasta Inków,
może dopłynąć do brzegów Tasmanii...

Ze wzgórza Koppenberg w Hameln spojrzeć w dół,
o przychylność na Cyprze, Chios i w Koryncie
poprosiłbym Afrodytę, w Montevideo szukałbym echa
pierwszego oddechu Maldorora...

I jeszcze ten brzeg, gdzie Lord Jim został zamordowany,
i kilka innych kroków, i...

Dworce, z których nie odjeżdżałeś,
porty niewidziane,
niewykupione bilety,
samoloty wzlatujące wysoko ponad marzeniami,
twarze tajemniczych kobiet,
długi zliczane na palcach.
Przewrotne szyderstwo okaleczonych łodzi.

background image

212

ODPOWIEDŹ BOGÓW

Starzy bogowie wciąż żądają danin,
oczekują zachłannie, więc nie masz wyboru,
musisz ich uspokoić.

Tylko skąd?
Jaką złożyć daninę?
Co mogą im ofiarować wygnańcy, uchodźcy,
skrzywdzeni, poniżeni, pobici, chorzy, głodni,
zrozpaczeni?
Co jeszcze mają nędzarze?

Życie.

background image

213

PITTIS

Spod korzeni grunt znika niezauważalnie...
Deszcz i Wiatr pracują nad jej śmiercią.
Wysmukla i zielona patrzy ze skarpy
wzywana fałszywymi głosami fal. Kuszą ją
obietnice i oszustwa, chociaż boi się
upadku, zerwania z brzegiem, podróży.

Żwir ucieka, toczą się kamienie, glina
spływa tysiącami żółtych łez, korzenie
zwisają nad niespokojnym morzem.

Już się pochyla

lekko, nieznacznie,

jakby o jej ciało oparła się Tęcza, lub
znużony słowiański bóg o czterech twarzach,
jakby szukała bursztynów

śladów krwi swej matki.

Posłuchaj jak trzeszczy, drży, szumi
w ostatnim lęku. Coraz boleśniej odczuwa
swój ciężar

każdą gałązkę, igłę, szyszkę.

Czekasz na jej śmierć bezradny, wiedząc,
że wystarczy delikatny dotyk, ruch skrzydła.

Odrywa się, spada z płaczem łamanych gałęzi,
ze skargą, która nie przyniesie ulgi,
z krzykiem przerażonej rybitwy,
z cząstką twojego bólu.

Patrzę na śmierć sosny i myślę
o umierającej kobiecie.

background image

214

SZEPT CHARONA DO UMIERAJĄCEGO NARKOMANA

Nie wiesz, że jesteś coraz bliżej
krańca niewyobrażalnego?

Samotny, słaby, cichy
uśnij nad szarą rzeką.

Pomyśl, że to kanał miejski,
i że to sen jak codzienny,
a to Styks rozszeptany
i przeprawa z Życia ku Śmierci.

Nie masz obola? Nie martw się.
Popłyniesz bez pieniędzy,
zapłacisz mi kroplą krwi
i blaskiem oczu oślepłych.

background image

215

JABŁKO AFRODYCIE PRZEZNACZONE

Zachwyt nad jabłkiem trwa,
wszyscy o nim piszą.

Ogryzek odrzucony
wtapia się w szarość dnia.

Jabłko w boskim żołądku
przetrawione.

Afrodyta odchodzi,
ogryzki pozostają.

background image

216

DWIE STARZEJĄCE SIĘ NEREIDY

Poezja i Bezsenność,
dwie stare kobiety,
prowadzą mnie nad morze
ubranego odświętnie
z wygładzoną twarzą.

I zostawiają, odchodzą,
nie obiecują powrotu.

I wtedy zaczynam się bać.

background image

217

DELFY

Słuchasz przepowiedni i stajesz się jej częścią,
nadal nieufnie spoglądasz w zwierciadło,
lecz wyrównujesz kroki i puls
do słów zapamiętanych.

Sądzisz, że jesteś sam, a wróżba trwa w tobie,
zachłanna jak ziarno w długotrwałej suszy,
już cię nie opuści, aż do wypełnienia.

Potęga wyroku nie wynika z twojej zgody,
tylko z potrzeby podporządkowania,
z hierarchii, której nie jesteś pewny...

Wróżba zwalnia cię z odpowiedzialności,
i chcesz, by się spełniła,
potrzebujesz nadziei, że się stanie

nawet przeciwko tobie

wolisz poznać

prawdę o barwach jutrzejszego brzasku.

Nie zrezygnujesz,
nie wyemigrujesz,
nie przemilczysz,
nie ma obojętności,
bunt też niczego nie zmieni!

Jesteś formą dla oczekiwanego
przeznaczenia.

background image

218

LAJOS

Na wąskiej drodze z Teb do Delf,
konając spojrzysz na stopy mordercy.

To on! Mój syn! Skazałem go na śmierć,
przebiłem stopy rozżarzonym prętem
i pastuchowi-zbójowi rozkazałem
w leśnym wąwozie pozostawić
przy dołach wilczych.

Żałowałem, że zawierzyłem wyroczniom,
i zabiłem własnego syna, tymczasem

co za pech!

on żyje

i nie ustępuje nawet królewskim koniom
pędzącym skalistym traktem.

Pochyla się, zagląda w nieruchome oczy
i ciężkimi palcami zamyka ci powieki,
nieświadomy, że spełniła się pierwsza część wyroku
na wąskiej drodze z Teb do Delf.

background image

219

JOKASTA

Po bliznach na stopach poznała swego syna,
lecz już go pokochała, szczęśliwa z rozkoszy
po pierwszej nocy w małżeńskim łożu.

Nie chciała Prawdy, nienawidziła Prawdy,
uciekała przed Prawdą, bała się
twardych praw, słów pustych,
pouczania, poniżania.

Lecz Prawda już czekała przyczajona w czasie,
zła, wyrachowana, podła ludzka Prawda
przygotowała ci pętlę,

A Edypowi
wyłupiła oczy.

background image

220

EDYP

Kto nienawidził swego ojca
i pragnął ciała własnej matki,
zrozumie cię Edypie.

Kto żył wśród obcych w gorzkiej niepewności,
lecząc poranione, opuchnięte stopy,
zrozumie cię Edypie.

Kto nie ustępował pędzącym po wąskiej drodze,
bił się, wędrował i kochał,
zrozumie cię Edypie.

Kogo otaczały zagadki, sny, tajemnice,
śledztwo bezustanne, wyroki zakryte,
zrozumie cię Edypie.

Kto oślepiony szedł za Antygoną,
wierną córką i siostrą,
zrozumie cię Edypie.

Kto w attyckiej pustelni umierał powoli,
wśród starych kobiet-widm o mrocznych imionach
Mścicielka, Złowroga, Niestrudzona,
zrozumie cię Edypie.

background image

221

BRACIA ANTYGONY

Eteokles i Polinejkes mieli rządzić na przemian,
lecz po pierwszym roku Eteokles nie przekazał
władzy Polinejkesowi, a ten rozgoryczony
poprosił o pomoc sąsiadów.

Eteokles

patriota walczący!

Polinejkes

zdrajca na czele obcych wojsk!

Znamy to wszyscy!

Biel i czerń!
Światło i mrok!
Bóg i Szatan!
Dobro i Zło!
Tylko dla ich siostry nie tak oczywiste...

Zginęli walcząc przeciw sobie.

Kreon nagrodził Eteoklesa przemową, wieńcami,
salwą nad grobem, orderem pośmiertnym.
Polinejkesa ukarał wyrzuceniem na śmietnik
historii, na pożarcie sępom, psom i ludożercom.
Nie przewidziałaś biedna, zbuntowana siostro
tej nienawiści i prawa czuwającego nad nami.

Prawo nagradza i karze!

I to jest prawo prawa.
A ty chciałaś zastąpić sprawiedliwość sądu
sprawiedliwością kochającej siostry.

Ostatni punkt światła zamiera w betonie.

background image

222

ANTYGONA

Wystarczy zamurować drzwi
w pokoju bez okien.

I odejść.

background image

223

TWÓJ SYN HAJMON

Cicha, zabetonowana
ściana, szara
w płaszczu cementowym.

Twarz Antygony biała
jak światłem przemyta rana
i ty stojący bez słowa.

To twój syn, groźny sędzio, obok
skazanej... Z żyłami podciętymi z miłości
umiera... Czy to już ostatni szept
Przekleństwa?

background image

224

ISMENA

Szła kilka kroków za Antygoną,
czujna obserwatorka jej bólu.

Żyła na drugim planie, lękliwa i blada,
zawsze na drugim planie.

Jej sumienie krzyczało,
lecz usta milczały.

Nie ma już siostry,
nie ma już braci,
Edyp i Jokasta nie żyją.

Zostałaś sama i krzyczysz
z lęku przed samotnością,
a może drwiną.

background image

225

TEREZJASZ POPEŁNIA SAMOBÓJSTWO

Przepowiedział wszystko,
co mógł w swej ślepocie:
śmierć Antygony
i zburzenie Teb.

Stary przygnębiony wieszcz
przewidział też swą śmierć
i chciał być wierny
przepowiedni.

Uciekał, wiedząc,
że nie ucieknie.
Zatruł źródło i... pił,
zapatrzony w znikający sen.

Nie przeczuwał,
że ja i ty
domyślimy się
samobójstwa.

background image

226

HEKATE

Patrzy w znajome okna i poznaje Samotność,
której kiedyś nie rozumiała. Wiatr chłodzi
jej chorą twarz i całuje w usta,
jak chłopiec, który nie chce pamiętać.

Wiatr, Księżyc, Noc, ostatni jej przyjaciele.

Tęskni za chwilą czułości, dotykiem, oddechem,
za jego cieniem i krokiem.
Chce go mieć znowu, lecz to niemożliwe.

Wychodzi o zmroku. Przez bezludne miasto,
pamięć, wybrzeże, ostatnie marzenia, port,
z którego już nie odpłynie

idzie sama.

Staje na skrzyżowaniach i skarży się:

Jestem jesiennym liściem.

Do Ziemi, Nieba, Morza, Losu, do mnie, do ciebie
czuje żal

nagle pozbawiona piękna i nadziei.

Czarny pies łasi się do niej w półmroku,
i zaczyna go kochać.

Sama, samotna nie boi się Ciemności,
poszukuje Ciemności, Ciemność jest jej brzegiem,
Ciemność przywraca siły, można jej zaufać,
powierzyć ból skroni, pulsowanie krwi.
Zbliża się do czarnej ściany. Mija
ostatnie, słabe światło, ostatnią widoczną mgłę.
Chorą na raka twarz ukrywa w gwiazdach.

background image

227

LĘK ORFEUSZA

Moja podróż do zamku-teatru w Przemyślu i droga Orfeusza
po stracie Eurydyki, zostały w tym poemacie utożsamione,
bowiem między rzeczywistością a fantazją nie ma przedziału,

a dramat Orfeusza jest dramatem każdego z nas...

Powoli szedłem przez jesienne wzgórze
jak poeta śledzący nowy związek słów
kieruje się jasnością. Byłem coraz bliżej
starego zamku na kamiennej skarpie,
zasłoniętego przez kurtynę drzew.

Tu wśród walczących na niebie gałęzi,
szukałem myśli, a właściwie klucza
do myśli uśpionych. Patrzyłem za siebie
jak starzec zbyt zmęczony by zawrócić

idzie więc dalej bez celu

zagryzając usta.

Biły mi pozdrowienia dobre, stare dzwony
i czułem oddalanie szumiącego miasta,
odpływy i przypływy

tyle rosło echa,

że cisza zagnieżdżona w kościelnych zaułkach,
służyła tylko wydobyciu kroków.

Na dole zostawiłem hotelowe sny,
królewski profil uśpionej Cyganki,
wiersz cały z niedomówień

porzucone kartki,

zarys sztuki, która może będzie napisana,
jej suknię niebieską na rzeźbionym krześle,
puls opadający spokojnie jak liście,
płaszcz własnego znużenia,
biodra fantastyczne,
oddech delikatny jak najczulsza fala,
zasłonięte storami, pełne szmerów wnętrze.

Szedłem jak Orfeusz w rozpaczliwą jasność,
już bez nadziei i z nadzieją jeszcze,
wiedząc więcej niż mogłem unieść,
przed siebie, patrząc wzwyż

grałem

swój mit

rolę bolesną i odwieczną.

Byłem więc równocześnie widzem i aktorem,
osnową i wątkiem, podmiotem i rampą,
improwizowałem żal, utratę, rozpacz po Cygance
pozostawionej w ciężkich, chłodnych murach
wśród rekwizytów najbardziej realnych,

background image

228

przewidziałem jej nagłą ucieczkę,
obawę przed zakochaniem.

Każdy z nas jest aktorem w innej strefie życia
i chowa w swym bagażu ten najstarszy mit
o kobiecie idącej w przeciwnym kierunku,
zbyt pięknej i zakochanej, by mogła być prawdziwa.

Zbliżyłem się do szczytu jesiennego miasta,
patrzyłem z góry na wzburzony Styks.

Zmęczony stanąłem przed wysoką bramą,
nie myśląc już o tym, co za mną zostało...
Przede mną czekał teatr zaplątany w ruiny
umarłego zamku, gdzie wiatr jest suflerem,
bezludna scena i mur coraz wyższy.

Na dworcu w Przemyślu nie było dziewczyny,
tylko dzwon odległy bił mi pożegnania.

background image

229

PRZESŁANIE Z PRAWDZIWEJ ŁODZI

Łódź zepchnięta! Już wiosłujemy,
nieważne dokąd!

Drży na falach.
Nabiera wody od dna.

Chcemy wymknąć się z mroku,
na szarą Wyspę Nadziei,
gdzie nadal Orfeusz gra.

background image

230

DO CIENIA STAREJ WRÓŻKI

Chcesz przejść z talią tarota
przez rozlewiska piekielne?

Sama, a może za psem, którego kochałaś,
niepewnie stawiasz stopy wśród umarłych trzcin.
Wokół pulsują bagna, trzęsawiska, doły

pułapki zamaskowane przez sprytne demony,

niewidzialne oprzędy. Bezszelestny pająk
wysysa resztki światła ze schwytanych dusz.

Uważaj na siebie!
Wir może cię wchłonąć!
Zachłyśniesz się falą Styksu!
Bagno Erebu cię wciągnie!
Leta ogłuszy ciszą!

Nie słuchasz przewidywań,
nie chcesz nawet wiedzieć,
że mogłabyś odpocząć, przystanąć na rozdrożu.
O buncie już nie wspominam!

Idziesz pomimo ostrzeżeń
niepowstrzymana, stanowcza,
Śmierci się nie boisz, bo już ją poznałaś,
kluczysz, zawracasz, błądzisz
i znowu przed siebie, najdalej
z talią zmęczonych kart.

I to jest właśnie odwaga.

background image

231

SPIS TREŚCI

BEZ LĘKU

Czym powinno być Prawo?
W uliczce mojego życia zatlity się inne świece
Spotkali się ci, którym zamordowano najbliższych
Do zobaczenia
Mordercy przyczajeni wśród drzew
Jeżeli karą za...
Trzy proste pytania
Przestroga, może dla ciebie?
Mordercy są w pobliżu
Mordercy są tuż obok, może za drzwiami?
Krótka ballada o nieufności do słów
O pustce
Wszyscy są muchami w pajęczynie prawa...
Pułapka
Źrenice morderców są jak maski
Otwarcie drzwi
Kuszenie
Ten student
Groza
Obłąkany
Przed gmachem Sądu
Zbrodniarza nazywaj po imieniu
Nieśmiertelny
Antynomie codzienne
Błąd i po tobie
Hipotezy o istnieniu
Twoja prawdziwa miłość
Podejrzliwość
Obłęd
Rytuał
Czytanie z kory mózgowej
Samotność nienazwana
Przyczyny ocenzurowania
Ostatnie miejsce parkowania
Kilka słów o tych, którzy przegrali

ZŁO JEST CHOROBĄ SUMIENIA

Podsłuchane ze zwierzeń anonimowego Diabła
Zło najbliższe
Twoje piekło to strach, nieobliczalny strach...
On
Ateizm
Graniczne przejścia wciąż czynne

background image

232

Szatan
Pogarda
Człowieczeństwo
O zawiści, która jest oblężeniem
Oksymoron nieprzewidziany
Do księdza przynoszącego mi ostatnie namaszczenie
Czas kasy

NA GRANICACH POEZJI

O słowie
Małe, niepewne credo
Niepełna definicja poezji
Smutna chwila rezygnacji 1992
O miłości ptaków
Leopold von Sacher-Masoch
W przeciwległym oknie
Dreszcz
Rozważania feministyczne
Gronostaj
W medalionie twarz kobiety...
Inkwizytor nie chciał być inkwizytorem...
Niekonsekwencje
Wyobcowany z czasu
Sam siebie wygnałeś na peryferie...
Cel
Przebiegłość
Emigrant
Introligator
Archetyp serca
Wiedza

CYWILIZACJA NIEPEWNYCH SIEBIE

Przed trzecią wojną światową
Przesłanie dla pożeraczy mięsa
Skojarzenie
Hyde Park
Cztery psy na jaworowym pniu
Epoka mrówek
Mrówka, którą znasz
Pytanie uzasadnione
Przewrotność ucznia
Oni
Wycinanie naszego lasu
W skwarze na wrzosowisku
Archetyp starej suki
Noc z niewidzialnym księżycem
Świadomość pętli czasu
Palenie fotografii
Przeczucia
Świat moich kolorów

background image

233

Szkielet ropuchy znaleziony w wydrążonym kamieniu
Jutro 14 lipca 1999!
Trzy szkielety, cień i morze
Przy studni w Pruszkowie
Polska 2000
Przyspieszenie
Znajomy właściciel warsztatu samochodowego
Widma, duchy, demony patrzą na ciebie z kątów...
W cerkwi w Jarosławiu nad Wołgą
Przewartościowanie

NAJBLIŻSZE... NAJDALSZE... DALEKIE...

Ars philosophia
Jestem
O ciszy
Pod powiekami
Dowód na istnienie Boga
Dowód na nieistnienie Boga
Nigdy nie zakończony dialog
Brama pokory otwarta przed tobą...
Każdy
Stale pogłębianie samoświadomości
Doskonałość niedoskonała
Do...
Dzień naprawdę dobry
Liść zakochany w wichrze...
Wyschnięte drzewa też płaczą
Powrót?
Sarkazm przed jutrem
O poetach niepokonanych
Język łużycki
Ty nie umierasz

ty odchodzisz!

Epilog, którego nie ma

KARTY NA TORACH

Oni grają o...
Świadomość gry z diabłem
Rezygnacja
Przewróżenie poranne
Twoje drobne zwycięstwa
Poznałem Damę Kier...
Prośba
Nieodczytane
Zawsze na tamtym brzegu
Zemsta niespodziewana
Siwi mężczyźni często kochają się w młodych kobietach...
Zawiść o sercu z tektury
Zasmucenie
Niedokończona definicja miłości
Rozgoryczenie

background image

234

Ten strach świadomy
Asy powracające
O damach kier, karo, pik i trefl
Wyrok zapada w grze
Protest dwójki karo
Szpiedzy
Do...
Niebezpieczna pułapka Damy Kier
Maska
Mężczyźni tęsknią za Mesaliną!
Nie płacz, to tylko walet odchodzi...
Zasady Damy Kier
Strajk
Bezsilność
Melodramat

ASTMA NIEUSTAJĄCA

Narodziny, czyli początek umierania
Atak astmy o trzeciej nad ranem
Atak astmy w sierpniową noc
Sen wytłumaczony częściowo
Cicha prośba do przyjaciela
Na Goethestrasse 15
Ucieczka

Z PRZESZŁOŚCI

Szklane domy
Tylko Twoje konie
Spotkałem cię

pamiętasz...

Z wyprawy romantycznej
Anarchia
Czy myśliwi będą strzelać do Boga?
Chrystus z Vung Tau
Modlitwa
Boże Narodzenie 1981

TRENY

Ballada o mojej Babci
Kurtka o wielu kieszeniach i pierwsza narzeczona
Pod ścianą śmierci w bloku 11
Zapominanie
Wołasz mnie jak kartka...
Trzeba ciągnąć ten wóz...
Nie przysłali nawet jego popiołów...
Jeżeli jest Bóg...
Niedostrzegalne powraca
Sonet o wierszach pisanych nocą
Za mną zostało morze...
Byłaś jak mgnienie w moim życiu, Mamo...

background image

235

Schizofreniczna noc trwa i trwa...
Coraz więcej ciszy między nami...
Nie umiem uciec mamo z twoich śladów...
O pierwszym sonecie wspomnienie
O sercu niecierpliwym
Z przyszłości

MITY CORAZ BLIŻSZE

Przejście
Commedia Dell’ Morte
Odwet nieprzewidywany
Don Kichot
Obol
Biuro podróży
Podróżnik
Odpowiedź bogów
Pittis
Szept Charona do umierającego narkomana
Jabłko Afrodycie przeznaczone
Dwie starzejące się Nereidy
Delfy
Lajos
Jokasta
Edyp
Bracia Antygony
Antygona
Twój syn Hajmon
Ismena
Terezjasz popełnia samobójstwo
Hekate
Lęk Orfeusza
Przesłanie z prawdziwej łodzi
Do Cienia Starej Wróżki


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
chlopaki tez placza
ANIOŁY TEŻ PŁACZĄ
Zaniewski Andrzej CIEŃ SZCZUROŁAPA
Zaniewski Andrzej Cień szczurołapa
Zaniewski Andrzej Szczur
Pedagogika ekologiczna z uwzględnieniem tez raportów ekologicznych
Drzewa binarne
napis z drzewami
drzewa rys
Drzewa owocowe(1)
Scenariusz zabaw andrzejkowej dla przedszkolaków, pomoce do pracy z dziećmi
Święty Andrzeju, Przedszkole, Andrzejki
Lepiej usługiwać innym niż sobie, Kazania Słowa Bożego, Jacek Filończyk, 02 Usprawiedliwienie przez
Andrzejki, PRZEDSZKOLE, Andrzejki Scenariusze,Wróżby
Andrzejki z rodzicami scenariusz
10 tez o schizofrenii, psychologia

więcej podobnych podstron