4
marzec/kwiecień 2007
P
RZYJACIEL
D
otyk to jeden z najważ-
niejszych i największych
zmysłów, w jakie wyposa-
żyła nas natura. Obok
układu przedsionkowego
jest najszybciej rozwijającym się zmy-
słem, gdyż powstaje już w ósmym ty-
godniu życia płodowego.
Podczas tysięcy wykonywanych
każdego dnia czynności receptory
umieszczone na naszej skórze odbiera-
ją wrażenia dotyku, ucisku, temperatu-
ry i wibracji, przesyłają je do odpo-
wiednich pól kory mózgowej, gdzie są
przetwarzane i integrowane, aby osta-
tecznie dać nam wyobrażenia o nas sa-
mych i o otaczającym nas świecie.
Henry Head wyróżnił dwa ro-
dzaje doznań dotykowych:
dotyk protopatyczny
(pier-
wotny, obronny) – informuje nas na
bardzo podstawowym poziomie, że
w ogóle zostaliśmy dotknięci, spełnia
funkcję ochronną (informuje o zagro-
żeniu lub jego braku),
dotyk epikrytyczny
(różnicu-
jący, dyskryminujący) – pozwala na
dokładne różnicowanie czuciowe (np.
w którym miejscu zostaliśmy dotknię-
ci), daje też precyzyjną informację do-
tykową (np. o przedmiocie, którym
manipulujemy).
Ze zmysłem dotyku ściśle związany
jest zmysł propriocepcji, czyli czucia
głębokiego, oraz kinestezji, czyli czucia
ruchu. Ich receptory znajdują się
w tkankach okalających stawy oraz
w mięśniach. Dostarczają nam wrażeń
o ułożeniu poszczególnych części ciała,
o ich ruchu względem siebie, o grani-
cach naszego ciała, jego pozycji i ruchu
w przestrzeni. Propriocepcja umożli-
wia nam wykonywanie płynnych i pre-
cyzyjnych ruchów, koordynację i rów-
nowagę.
Większość z nas na co dzień nie
zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo
ważny i potrzebny jest dotyk w naszym
życiu. Jednak w wielu sytuacjach intu-
icyjnie dotykamy siebie i naszych naj-
bliższych, np. kiedy coś nas boli, zrani-
my się lub źle się czujemy. Liczne
badania naukowe wykazały, że dotyk
jest nie tylko przyjemnością samą w so-
bie, jest nam po prostu niezbędny do
życia i dobrego samopoczucia fizyczne-
go i psychicznego. Odgrywa nieocenio-
ną rolę w medycynie – łagodzi depresje
i lęki, działa bardzo pozytywnie w sytu-
acji, gdy należy uśmierzyć ból.
Dotyk najbliższej osoby gwarantu-
je zaspokojenie podstawowej, funda-
mentalnej potrzeby od chwili naro-
dzin aż do śmierci – potrzeby miłości
i bezpieczeństwa. Nawet wiele tysięcy
napisanych znaków nie jest w stanie
wyjaśnić, jak bezcennym darem dla
człowieczeństwa jest dotyk, możli-
wość jego dawania i odbierania.
ROLA DOTYKU
W ROZWOJU DZIECKA
Dotyk jest najlepiej rozwiniętym
zmysłem u niemowląt. Za jego pośred-
nictwem odbierają aż 80% bodźców
z otoczenia i w ten sposób poznają
świat. Niemowlęta uwielbiają być gła-
skane, tulone i dotykane. Jeśli rodzice
zaspokajają te potrzeby, to dzieci są
bardziej pogodne i radosne. Eksperci
twierdzą, że delikatny dotyk i masaż
ma cenny wpływ na zdrowie, rozwój
i wzrost. Czuły dotyk nie tylko uspoka-
ja niemowlęta, ale także poprawia
przebieg wielu procesów fizjologicz-
nych i usprawnia działanie większości
układów, między innymi odpornościo-
ANETA GICZEWSKA
mgr rehabilitacji ruchowej,
pedagog specjalny
www.acentrum.com.pl
Dotyk
w rozwoju
i życiu dziecka
Dotyk jest
nie tylko
przyjemnością
samą w sobie,
jest nam
niezbędny
do życia,
do dobrego
samopoczucia
fizycznego
i psychicznego.
TEMAT NUMERU
P
RZYJACIEL
marzec/kwiecień 2007
wego, oddechowego i krążenia. Dzieci
częściej dotykane i przytulane także
szybciej przybierają na wadze, co jest
szczególnie ważne u wcześniaków.
Można powiedzieć, że dotyk to po-
karm dla mózgu!!! Jest on bodźcem
stymulującym układ nerwowy poprzez
przyspieszenie synaptogenezy, czyli
dojrzewania neuronów i rozbudowę
połączeń między nimi. Wiemy obecnie,
że nasz mózg zawiera wiele miliardów
komórek nerwowych, które za pośred-
nictwem wypustek zwanych aksonami
i dendrytami tworzą między sobą licz-
ne połączenia, czyli tzw. sieć połączeń
neuronalnych. Sprawność działania
takiej sieci w większym stopniu zależy
od liczby połączeń między nimi niż od
liczby komórek je tworzących. Matka,
dotykając dziecko, powoduje, że tych
połączeń tworzy się więcej, a włókna
nerwowe szybciej pokrywają się osłon-
ką mielinową, czyli substancją tłusz-
czową, która pełni funkcję ochronną
i odżywczą, a także ułatwia przewo-
dzenie impulsów nerwowych. Włókno
zmielinizowane przewodzi impuls bio-
elektryczny prawie pięć razy szybciej niż
włókna niezmielinizowane. Naukowcy
uważają, że pomiędzy 3. a 7. rokiem ży-
cia mielinizacji ulegają najważniejsze
struktury mózgu. Jest to okres bardzo
intensywnego rozwoju psychomoto-
rycznego dziecka. W tym czasie kształ-
tują się relacje dziecka z otoczeniem,
ma miejsce intensywny rozwój sfery
poznawczej i emocjonalnej, rozwija
i doskonali się sprawność ruchowa
oraz mowa. Tak więc w wieku przed-
szkolnym niezwykle ważne jest zapew-
nienie dziecku bogatego sensorycznie
środowiska zewnętrznego oraz umoż-
liwienie mu różnorodnej aktywności
potrzebnej do prawidłowego rozwoju.
Większość rodziców instynktownie za-
spokaja tę ogromną potrzebę kontaktu
fizycznego, bliskości i aktywności po-
przez różnego rodzaju zabawy i tzw.
wspólne baraszkowanie – wspinanie
się na dorosłych, jeżdżenie na ich ple-
cach, turlanie, kołysanie i przeciskanie
się przez tunele utworzone z ich ciał.
Wspaniałą formą kontaktu fizycznego
jest także wzięcie dziecka na kolana
podczas czytania mu książeczek, ma-
sażyki wykonywane na plecach lub
przytulenie i ukołysanie przed snem.
Dzieci uwielbiają takie zabawy, ponie-
waż poza bliskością i kontaktem niosą
ze sobą dużą dawkę pozytywnych emo-
cji. Często same inicjują takie aktyw-
ności, ponieważ intuicyjnie czują, ja-
kich wrażeń zmysłowych i form ruchu
w danej chwili im potrzeba. Ważne jest
tylko, aby rodzice i nauczyciele prawi-
dłowo odczytywali takie sygnały i wła-
ściwie na nie reagowali.
Ta potrzeba bliskości fizycznej wca-
le nie zmniejsza się w miarę wzrostu
5
DOTYK
TEMAT NUMERU
ZMYSŁ
PRIOPERCEPCJI
WPŁYWA NA:
tworzenie schematu ciała
i percepcję położenia wszystkich części
ciała (somatognozja),
adekwatny obraz ciała
i bezpieczeństwo emocjonalne
(świadomość ciała w przestrzeni,
w odniesieniu do innych obiektów,
pewność swojego ciała, odpowiednie
„czucie go”)
stabilizację posturalną
, czyli
wytworzenie odruchów prostowania
i równowagi, które służą prawidłowej
motoryce i przyczyniają się do
przeciwdziałania sile grawitacji
poruszanie poszczególnymi
częściami ciała
bez kontroli wzroku
płynne i swobodne
wykonywanie
skoordynowanych ruchów
percepcję położenia narządów
jamy ustnej
podczas mówienia,
prawidłowe ruchy mimiczne i modulację
głosu
tworzenie
prawidłowej
lateralizacji
kontrolę i planowanie ruchu
(z zakresu dużej i małej motoryki)
stopniowanie ruchu
, czyli
dozowanie siły, z jaką należy wykonać
ruch (inaczej traktujemy piórko, inaczej
filiżankę, a inaczej ciężką walizkę)
odpowiedni tonus mięśniowy
(wspólnie z układem przedsionkowym)
JAK DOTYK
WPŁYWA NA
FUNKCJONOWANIE
spełnia funkcję ochronną
daje informacje o ciele
i pomaga w kształtowaniu
schematu ciała
odgrywa rolę w planowaniu
ruchu
pomaga w kształtowaniu
percepcji wzrokowej (daje
informację o tym, co
widzimy, o cechach
przedmiotu i jego relacji do
otoczenia)
wpływa na rozwój
umiejętności manualnych
wpływa na bezpieczeństwo
emocjonalne
wpływa na funkcjonowanie
społeczne
fot. MAREK
ZAWADKA
DOTYK DRUGIEGO CZŁOWIEKA TO GEST
SYMPATII I CIEPŁA, KTÓRY DAJE BARDZO WIELE,
A TAK NIEWIELE KOSZTUJE.
TEMAT NUMERU
DOTYK
dziecka, o czym powinni pamiętać ro-
dzice dorastających dzieci. Czuły do-
tyk i przytulenie może zastąpić wiele
słów i bywa najlepszym sposobem na
rozładowanie nagromadzonych na-
pięć. Dotyk fizyczny jest jednym z naj-
silniejszych języków miłości. Jeden
czuły gest jest równoznaczny z okrzy-
kiem: „Kocham Cię!”. Kiedy posługuje-
my się nim w naturalny i czuły sposób,
dajemy dziecku poczucie bezpieczeń-
stwa i wpływamy na jego rozwój emo-
cjonalny i społeczny. Kochający rodzic,
przytulając dziecko, przekazuje mu
swoje emocje i w ten sposób uczy je, że
dotyk jest naturalną formą wyrażania
uczuć wobec najbliższych. Dziecko
uczy się ufności i pogodnego nastawie-
nia do świata, co z czasem procentuje.
Łatwiej nawiązuje ono kontakty z ró-
wieśnikami, tworzy związki oparte na
zdrowych zasadach dawania i brania.
Umie szukać i dawać oparcie w przyjaź-
ni i miłości. Natomiast w życiu doro-
słym, kiedy założy własną rodzinę, po-
trafi w naturalny sposób okazywać
czułość swoim dzieciom.
Dotyk jest bardzo ważny podczas
choroby dziecka, kiedy cierpi ono fi-
zycznie lub emocjonalnie, kiedy czuje
się zmęczone lub smutne. Większość
dzieci, które często przebywają w szpi-
talach i poddawane są różnym zabie-
gom medycznym powodującym ból
i cierpienie, kojarzy dotyk drugiej oso-
by jako coś bardzo nieprzyjemnego
i bolesnego. Ich złe doświadczenia
z dotykiem mogą spowodować całko-
wite unikanie kontaktu fizycznego
i bliskości nawet najbliższych osób.
Szczególnie w takich przypadkach
ważne jest, aby stworzyć odpowiednie
warunki i dostarczyć dziecku optymal-
ną ilość pozytywnych wrażeń dotyko-
wych, tak aby zapewnić mu poczucie
bezpieczeństwa i miłości.
W dorosłym życiu niestety zbyt
rzadko obdarowujemy się dotykiem.
Zabiegani i zapracowani zapomina-
my, że czasami wystarczy serdeczny
uścisk dłoni, by zmienić emocje swoje
lub drugiej osoby. Gdy dotykamy, ko-
munikujemy drugiej osobie, że jest
nam bliska, ważna dla nas. Warto też
pamiętać o ludziach starszych, scho-
rowanych, niepełnosprawnych, które
często cierpią w samotności. Dla nich
6
NIE BÓJMY SIĘ DOTYKAĆ NASZYCH DZIECI.
CIESZMY SIĘ TYM KONTAKTEM, ZDAJĄC
SOBIE JEDNOCZEŚNIE SPRAWĘ,
ŻE PRZYSZŁOŚĆ NASZYCH DZIECI ZALEŻY
OD NAS I LEŻY W NASZYCH RĘKACH.
DOTYK
TEMAT NUMERU
P
RZYJACIEL
marzec/kwiecień 2007
dotyk drugiego człowieka to gest sym-
patii i ciepła, który daje bardzo wiele,
a tak niewiele kosztuje.
W ostatnim czasie wiele mówi się
o tzw. złym dotyku. Nagłośniona w me-
diach akcja, że „zły dotyk boli przez ca-
łe życie”, powoduje, że dotyk drugiego
człowieka zaczyna być negatywnie ro-
zumiany, kojarzony z lękiem, bólem
i krzywdą. Doprowadza to do wręcz pa-
radoksalnych sytuacji, kiedy rodzice bo-
ją się dotykać swoich dzieci, obawiając
się, że ich dotyk zostanie opacznie zro-
zumiany, że zostaną posądzeni o mole-
stowanie seksualne. Być może dzieje się
tak, bo tego „dobrego” dotyku jest coraz
mniej. Zbyt mało się mówi i pisze o ko-
rzyściach płynących z bliskości rodzi-
ców i dzieci, zarówno w tym najwcze-
śniejszym okresie, jak też w okresie
dojrzewania i wreszcie w dorosłym ży-
ciu. Rodzice muszą zdawać sobie spra-
wę z tego, jak bardzo potrzebny jest ich
dotyk do prawidłowego rozwoju dziec-
ka i jednocześnie, jakie skutki może
przynieść jego brak. Uważam, że media
powinny takie właśnie akcje propago-
wać. Podawać przede wszystkim infor-
macje, że dotyk jest dobry, potrzebny
i zaspokaja najważniejsze życiowe po-
trzeby. Dlatego nie bójmy się dotykać
naszych dzieci. Cieszmy się tym kontak-
tem, zdając sobie jednocześnie sprawę,
że przyszłość naszych dzieci zależy od
nas i leży w naszych rękach.
STYMULACJA SYSTEMU
TAKTYLNEGO
Jest to jedna z metod stymulacji
dotykowej (taktylnej) przeznaczona
zarówno dla dzieci, jak i dorosłych.
Stanowi zbiór łatwych i przyjemnych
ćwiczeń mających na celu dostarcze-
nie kontrolowanej ilości bodźców sen-
sorycznych, w szczególności dotyko-
wych i proprioceptywnych w taki
sposób, by wywołać odpowiednie re-
akcje adaptacyjne, poprawiające inte-
grację tych bodźców.
Stymulacja taktylna powstała z my-
ślą o rodzicach, którzy chcieli wzmoc-
nić i wydłużyć swój kontakt z dziec-
kiem, dostarczając mu jednocześnie
ważnych bodźców stymulujących
układ nerwowy. Jako metoda tera-
peutyczna i neurofizjologiczna zale-
cana jest w rehabilitacji dzieci z róż-
nymi wyzwaniami rozwojowymi, od
mikrouszkodzeń centralnego układu
nerwowego po poważne dysfunkcje
neurologiczne i zaburzenia procesów
integracji sensorycznej. Stosowana jest
także w pedagogice i psychologii jako
terapia wspierająca wszechstronny roz-
wój dziecka. Jest chętnie wykorzystywa-
na przez nauczycieli w przedszkolach
i ośrodkach opiekuńczo-terapeutycz-
nych, pedagogów i logopedów jako
sposób nawiązania kontaktu z dziec-
kiem, rozluźnienia i rozładowania na-
pięć oraz jako wstęp czy wprowadzenie
do dalszej pracy.
Proponowany w tej metodzie ze-
staw ćwiczeń i technik może być wy-
korzystywany w całości jako odrębna
jednostka terapeutyczna lub też stano-
wić uzupełnienie innych metod tera-
peutycznych i usprawniających. Wów-
czas terapeuta może wykonywać tylko
wybrane elementy stymulacji, zaczy-
nając od tych, które dziecko akceptuje
i dobrze toleruje, a następnie stopnio-
wo zwiększać ilość i intensywność do-
starczanych bodźców dotykowych, do-
stosowując je do indywidualnych
potrzeb dziecka.
7
DOTYK ŁAGODZI DEPRESJE I LĘKI,
DZIAŁA BARDZO POZYTYWNIE W SYTUACJI,
GDY NALEŻY UŚMIERZYĆ BÓL.
fot. MAREK
ZAWADKA (2)
8
TEMAT NUMERU
DOTYK
marzec/kwiecień 2007
P
RZYJACIEL
ANDRZEJ SZULC
P
rzez około 256 dni zarodek,
a następnie płód przebywa
w objęciach ciepłego, stabil-
nego i najczęściej bezpiecz-
nego, a także czułego, doty-
ku matki. Dotykiem tym jest bliskość
wynikająca z przebywania dziecka
w jej ciele, w otoczeniu ciepłych i ży-
ciodajnych wód płodowych.
Kolejnym etapem jest poród, a po
nim magiczne godziny, w których mi-
łosny dotyk matki otworzy drzwi do
stworzenia więzi pomiędzy nią a nie-
mowlęciem. Właśnie ta więź posłuży
temu, by w ciągu najbliższych trzech
lat dziecko mogło stworzyć sobie ob-
raz siebie i świata, a zarazem opisać
mapę możliwości swojego życia. Ma-
pę, według której planu rozegra się
w przyszłości całe jego życie, chyba że
ogromnym wysiłkiem, w życiu doro-
słym, narysuje ją jeszcze raz przy po-
mocy psychoterapii.
Powyższa hipoteza, jak i wiele in-
nych zaprezentowanych w tym artyku-
le, to moje osobiste przemyślenia,
w które głęboko wierzę. U ich podstaw
leży praktyczna nauka moich nauczy-
cieli psychoterapii, piętnastoletnia
praktyka, w której spotykałem się
z ludźmi, zwracającymi się do mnie
o pomoc oraz literatura. Szczególną
rolę odegrały tutaj książki Witusa Dre-
schera, niemieckiego zoologa i psycho-
loga, które zafascynowały mnie swoją
głębią, prostotą i intuicyjną oczywisto-
ścią i na których oparłem zamysł napi-
sania tego artykułu.
W 1974 r. pewien amerykański gi-
nekolog przeprowadził poruszający
eksperyment. Zgłosiła się do niego mło-
da kobieta w ostatnich tygodniach cią-
ży i zdecydowanie oznajmiła, iż po po-
rodzie nie chce zatrzymać dziecka.
W zwyczaju szpitali i klinik ginekolo-
gicznych jest, iż w podobnych przypad-
kach odbiera się biologicznej matce
dziecko tak szybko, żeby nie mogła go
nawet zobaczyć, i możliwie najszybciej
przekazuje się je przybranym rodzi-
com. Ten lekarz postąpił inaczej, zaraz
po porodzie powiedział, że z przekaza-
niem dziecka będą problemy i trzeba
wstrzymać się tylko przez kilka dni
i czy w związku z tym mogłaby przez te
kilka dni zaopiekować się dzieckiem.
Matka zgodziła się, a niemowlę (co ni-
gdy nie było w zwyczaju ówczesnych
klinik) leżało nagie obok niej na łóżku;
matka mogła dotykać je, głaskać, zaglą-
dać głęboko w oczy. Czwartego dnia le-
karz wszedł do pokoju, przynosząc
matce oczekiwaną nowinę: „Mamy ro-
dziców zastępczych dla Pani dziecka,
zechce mi je Pani zatem oddać”. Mat-
ka, która jeszcze cztery dni temu
oświadczała, że nienawidzi swojego
jeszcze nienarodzonego dziecka i że je-
żeli nie zostanie od niej odebrane, zabi-
je je, powiedziała: „Niech Pan się nie
waży tknąć mojego dziecka, Panie Pro-
fesorze. To jest mój synek i żadna siła
na świecie mi go nie odbierze”.
Ten przeprowadzony w naturze
eksperyment dobitnie potwierdza hi-
potezę: dotyk niemowlęcia i jego bli-
skość w pierwszych dniach po urodze-
niu przemienia świat uczuciowy
kobiety, w miejsce niechęci i nienawi-
ści pojawia się bezgraniczna miłość
do dziecka.
Dotyku fizycznego matki i bliskości
jej ciała pozbawione są wcześniaki,
które zaraz po urodzeniu muszą być
położone w inkubatorze; odżywiane
przez plastikowe sondy, zaopatrzone
w aparaty do sztucznego oddychania,
w cieplarkach, które utrzymują stałą,
przyjazną ciału noworodka tempera-
turę, pozostają tam przez kilka tygo-
dni, w trakcie, których matka nie ma
żadnej okazji do dotykania swojego
dziecka i do pieszczoty. Rezultaty tej
sytuacji zbadało dwóch uczonych uni-
wersytetu w Cleveland – Prof. Klaus
H. Marshall i Prof. John H. Kennel.
39% wszystkich dzieci bezlitośnie
maltretowanych przez swoich rodzi-
ców było wcześniakami trzymanymi
w pierwszych tygodniach życia w in-
kubatorach. Większości tych niemow-
ląt w przyszłości sądzone jest również,
że ze względu na brak stworzenia wię-
zi miłosnej z matką w pierwszych ty-
godniach życia w dorosłym życiu będą
miały duże kłopoty z rozpoznaniem
kogoś, kto by mógł je pokochać całym
sercem, a także z pokochaniem part-
nera, z którym znajdą się w związku.
W tym miejscu warto sobie zadać
bardzo ważne pytanie: czy te cudowne
godziny i tygodnie bliskości matki
z nowo urodzonym dzieckiem, w któ-
rym jej „dobry dotyk” tworzy między
obojgiem więź miłosną, która stanie
się sposobem nawiązywania więzi jed-
matki
Dobry
dotyk
Dla rodzących się niemowląt, istot ludzkich, ale też
wszystkich zwierząt ssących na całej kuli ziemskiej
istnieje jedno wspólne obowiązujące prawo: bliskość
i dotyk fizyczny matki lub najbliższego opiekuna
oznacza życie, a jego brak oznacza śmierć.
P
RZYJACIEL
marzec/kwiecień 2007
nostki ze światem zewnętrznym, moż-
na zastąpić, czyli inaczej, czy można
zastąpić matkę? Pozwolę sobie przy-
toczyć doniesienia nauki, cytowane
przez Witusa Dreschera w książce
„Rodzinne gniazdo”.
W Wenecji około 1840 r. z przyję-
tych 2000 podrzutków przeżyło tylko
pięcioro, w Pradze w 1858 r. z 2831
dzieci ani jedno, w Londynie z 13229
podrzutków pozostało przy życiu tylko
co osiemnaste. Brak naturalnego le-
karstwa oraz poczucie zagrożenia
połączone z lękiem na skutek braku
dotyku i miłosnej bliskości matki po-
wodowały, iż dzieci te traciły jakąkol-
wiek odporność na, w normalnych
warunkach zupełnie nieszkodliwe, in-
fekcje i skazane były na śmierć. Czy
więc w takim razie bliskość fizyczna
matki i jej dotyk są konieczne, by żyć?
Przyjrzyjmy się doniesieniom badaczy.
Amerykańscy psycholodzy rosyjskiego
pochodzenia, Harry i Margaret Har-
low, przeprowadzili badania na rezu-
sach, których epokowa wartość polega
na ich prostym i jednoznacznym wy-
dźwięku. Grupie małp z gatunku re-
zus, dobranych o możliwie identycz-
nym charakterze oraz właściwościach
fizycznych, odebrano dzieci zaraz po
porodzie. Niemowlęta umieszczono
w osobnych identycznych klatkach.
Żadna z małpek już nigdy nie widziała
matki, a pielęgniarze karmili je mle-
kiem z butelki. Małpkom codziennie
dawano zastrzyki antybiotyków, co by-
ło konieczne, gdyż inaczej marły wsku-
tek infekcji jak muchy. W stacji Harlo-
wa najbardziej nowoczesne leki
chroniły niemowlęta rezusów przed
śmiercią, faszerowane „chemiczną mi-
łością” małpki rozwijały się nawet le-
piej niż te, które pozostawały ze swo-
imi matkami. Radość badaczy została
jednak szybko zburzona, naukowcy
donosili: „Małpy laboratoryjnie pozba-
wione matki siedzą w klatkach i patrzą
tępo przed siebie. Biegają w kółko po
klatce albo obejmują głowę rękami
i kiwają się całymi godzinami. Wcho-
dzi w zwyczaj samoudręczenie. Na
przykład codziennie setki razy szczy-
pią się w to samo miejsce na piersi, aż
zaczyna płynąć krew”.
A nieco później: „Człowiek, który
podchodzi do ich klatki, pobudza je
do samoagresji. Takie zachowanie jest
przejawem całkowitego załamania
i
odwrócenia normalnej reakcji
obronnej. Małpa urodzona na wolno-
ści kieruje swoją agresję do podcho-
dzącej osoby, a nie do siebie samej”.
Podobne objawy patologii emocjonal-
nej obserwowano pod postacią tzw.
choroby sierocej u dzieci w sierociń-
cach oraz u całkowicie zamkniętych
w sobie dorosłych i młodocianych
przebywających w zakładach dla ner-
wowo chorych.
Badacze nie dawali za wygraną,
kiedy 56 małp osiągnęło dojrzałość
płciową, połączono je w pary i co się
DOTYK NIEMOWLĘCIA
I JEGO BLISKOŚĆ
W PIERWSZYCH
DNIACH PO
URODZENIU
PRZEMIENIA ŚWIAT
UCZUCIOWY KOBIETY,
W MIEJSCE NIECHĘCI
I NIENAWIŚCI POJAWIA
SIĘ BEZGRANICZNA
MIŁOŚĆ DO DZIECKA.
fot. PIOTR SADURSKI
10
TEMAT NUMERU
DOTYK
marzec/kwiecień 2007
P
RZYJACIEL
okazało – zwierzęta były zupełnie nie-
zdolne do bliskości fizycznej, zamiast
delikatnej gry miłosnej dochodziło do
morderczego gryzienia. Harry Harlow
doszedł do wniosku, iż całkiem bez
matki obejść się nie da, i zaczął za-
stanawiać się, czym jest konkretnie
miłość macierzyńska, czy nie dałoby
się wyabstrahować jej z osobowości
matki i dać dzieciom to, czego potrze-
bują naprawdę, w sposób sztuczny.
Dzieciom rezusów przedstawiono
kolekcję kilkunastu dziwacznych mo-
deli matek, wybrano dwa, tzw. matkę
drucianą i matkę szmacianą. Matka
z drutu w miejscu sutka miała za-
montowany smoczek od butelki
z mlekiem, u matki szmacianej iden-
tyczne rusztowanie z drutu pokryto
włochatą tkaniną frotową, natomiast
butelki z mlekiem nie było. Małe
małpki w wyborze matki nie wahały
się ani przez chwilę, jednym skokiem
lądowały na matce szmacianej, przy-
tulając się do niej i całymi godzinami
nie puszczały jej; tylko gdy głód bar-
dzo im dokuczył na chwilę przeskaki-
wały do mlekodajnej matki z drutu,
by natychmiast potem wrócić do
matki szmacianej. To był wielki po-
stęp; wynikało z tego, że poczucie
bezpieczeństwa daje małpkom atra-
pa matki, której dziecko może do-
tknąć i do której może się przytulić.
„Szmaciana matka” wydawała się
badaczom matką idealną, była za-
wsze obecna, cierpliwa, nie miała
złych humorów, nie przejawiała
wściekłości, nie odpychała, nie kara-
ła, nie biła, nie gryzła, pozwalała na
swobodny rozwój. Badacze dumnie
oznajmili swoje wyniki światu: „Zna-
leźliśmy sposób, jak można wycho-
wać dzieci małp bez ich matek”.
Wyrazili również przypuszczenie, że
dla ludzkich dzieci osobista opieka
matki jest zbędna. Amerykański
przemysł elektroniczny wyproduko-
wał wkrótce zautomatyzowane łó-
żeczko dziecinne, skoro tylko leżące
w nim niemowlę zapłacze, automa-
tycznie włącza się magnetofon z ta-
śmą, na której nagrano bicie serca
i uspokajający głos matki, równocze-
śnie silnik elektryczny wprawia łó-
żeczko w kołyszący ruch; do ust nie-
mowlęcia pięć razy dziennie pochyla
się butelka z ciepłym mlekiem. Pro-
dukcję niebawem przerwano, okaza-
ło się, bowiem że przyniesione do
wspólnych klatek rezusy wychowane
przez matki szmaciane były równie
agresywne i zwyrodniałe jak ich
poprzedni towarzysze wychowani
w całkowitej izolacji, jedyną różnicą
było to, że teraz zwierzęta okazywały
intymny pociąg, ale nie do innych to-
warzyszy, tylko szmacianych lalek.
Analizując te procesy łącznie,
dochodzimy do wniosku, iż dzieci
pozbawione bliskości, czułości i do-
tyku matek odczuwają przeraźliwy
lęk, na który w przyszłości odpowie-
dzą ogromną agresją.
U tych stworzeń nigdy nie nastąpi-
ło więc zrównoważenie życia uczucio-
wego, brakło neutralizującej równo-
wagi między lękiem a agresją. Tą
neutralizującą siłą, pozwalającą każ-
demu dziecku, rezusa, jak i człowieka,
przechodzić kolejne fazy rozwojowe
dzieciństwa i wchodzić w dojrzałe ży-
cie, jest właśnie bliskość, czułość oraz
kojący i regulujący życie uczuciowe
dotyk matki.
Wyniki badań na rezusach można
z pewnością przenieść na życie ludzi,
jednak życie ludzi jest dużo głębsze
i bogatsze niż życie zwierząt. Feno-
men miłości macierzyńskiej u człowie-
ka obejmuje zarówno opisane wyżej
zachowanie animalistyczno-instynkto-
wne, jak również, właściwe wyłącznie
człowiekowi, siły etyczne i moralne;
dlatego wyłącznie wśród ludzi roz-
wój duchowo-emocjonalny urucha-
mia zdolność do kochania i do brania
miłości w zasadzie w każdym wieku.
Od zwierząt różnimy się bowiem wol-
ną wolą i świadomością. Dzięki wy-
siłkowi woli i świadomości możemy
w swoim życiu dokonywać zmian, roz-
wijać swoją uczuciowość i emocjonal-
ność. Człowiek jest jedyną istotą na
tym świecie, która miłości, bliskości
i dotyku może się nauczyć w zasadzie
w każdym wieku.
Na koniec jeszcze kilka zdań do
Rodziców. Jeśli lektura tego artykułu
zastanowi Cię, jeżeli zadasz sobie py-
tanie: jakim ja byłem/jestem rodzi-
cem, jakimi rodzicami byli wobec
mnie moi rodzice? Proszę, nie oce-
niaj ani siebie, ani swoich rodziców
zbyt krytycznie. Nasza kultura tech-
niczna, ciągły pośpiech i gonitwa nie
sprzyjają rozwojowi uczuć bliskości
i miłości. Jednak o dobrą, korzystną
zmianę możesz zadbać w każdym
momencie swojego życia. Jeżeli masz
małe dzieci, staraj się dotykać je jak
najczęściej z dużą łagodnością, oddy-
chając przy tym bardzo głęboko,
a w swoim głębokim oddechu odnaj-
dując do nich jak najwięcej szczerej,
serdecznej miłości. Jeśli Twoje dziec-
ko jest już zupełnie dorosłe, nawet je-
śli ma już własną rodzinę, a Twoje
włosy są zupełnie siwe, nic nie stoi na
przeszkodzie, byś pogłaskała je i po-
wiedziała: „Być może za rzadko Ci to
mówiłam, więc chcę Ci powiedzieć,
że bardzo Cię kocham”, nawet jeżeli
takie „dziecko” obruszy się i fuknie:
„Mamo, tato ja nie mam 5 lat”, to ten
czuły gest może stać się pierwszym
punktem procesu „rozmrażania ser-
ca”. Pamiętaj! Dopóki żyjemy, wszyst-
ko jest możliwe.
Andrzej Szulc – psycholog, psychoterapeuta i tre-
ner pracujący metodą Gestalt. W swoim warsztacie
gestaltysty integruje elementy podejścia psychodyna-
micznego i metody systemowego ustawienia rodzin
wg Berta Hellingera. Twórca i dyrektor Instytutu Tre-
ningu i Edukacji Psychologicznej – Andrzej Szulc
w Krakowie.
DZIECI POZBAWIONE BLISKOŚCI,
CZUŁOŚCI I DOTYKU MATEK ODCZUWAJĄ
PRZERAŹLIWY LĘK, NA KTÓRY W PRZYSZŁOŚCI
ODPOWIEDZĄ OGROMNĄ AGRESJĄ.
CZŁOWIEK JEST JEDYNĄ ISTOTĄ NA TYM ŚWIECIE,
KTÓRA MIŁOŚCI, BLISKOŚCI I DOTYKU MOŻE SIĘ
NAUCZYĆ W ZASADZIE W KAŻDYM WIEKU.