background image
background image

MichaelConnelly

MiastoKości

(Citybone)

PrzełożyłRobertSudół

1

STARSZApanirozmyśliłasięwostatniejchwili,leczbyłojużzapóźno.

Wbiłarozczapierzonedłoniewścianę,krusząctynk.Nogamiwierzgałatak

gwałtownie,żezłamałasobieczterypalceustóp.Opierałasięzewszystkichsił,

okazałanatylewielkąchęćdożycia,żeHarryBoschzacząłsiępoważnie

zastanawiać,jaktomożliwe,żepostanowiłapopełnićsamobójstwo.

Gdziepodziewałasięwcześniejtawola,tadeterminacja?Dlaczegojąopuściły?

Dlaczegopowróciłydopierowtedy,gdyzałożyłasobienaszyjępętlęzrobionąz

przedłużaczaiodepchnęłakrzesłospodnóg?Dlaczegoniedoszływporędogłosu?

Byłytopytanianieoficjalne,któreniepojawiąsięwraporcie.Dumałjednako

tym,siedzącwsamochodziezaparkowanymprzeddomempogodnejstarościprzy

BulwarzeZachodzącegoSłońca.Byłodwadzieściapoczwartejpierwszegodnia

nowegoroku.Boschpełniłświątecznydyżur.

Upłynęłajużpołowadnia;wtymczasiezgłoszonodwasamobójstwa:jednoza

pomocąbronipalnej,drugiezapomocąprzedłużacza.Wobuwypadkachmotorem

działaniabyładepresjaidesperacja.Poczuciesamotności.NowyRokzawszeobfituje

wsamobójstwa.Większośćludziwitatendzieńznadziejąiwiarąwlepszejutro.

Zdarzająsięjednaktacy,dlaktórychjesttodobrydzieńnaśmierć.

Zapiszczałtelefonkomórkowy.Boschskwapliwieodebrał,bywyrwaćsięz

posępnychrozmyślań.

DzwoniłMankiewicz,sierżantzkomendydzielnicowejwHollywood.

–Skończyłeś?–spytał.

–Zarazsięztymuwinę.Maszcośnowego?

–Owszem.Pomyślałem,żelepiejniegadaćotymprzezradio.Pewienfacetz

LaurelCanyon,wiesz,wWonderland,właśnienaspowiadomił,żejegopieswróciłz

przechadzkipolesiezkościąwzębach.Mówi,żetoludzkakość.Jakiegośdziecka.

Boschjęknął.Wrokuzdarzałysiętrzy,czterypodobnedoniesienia.Jakaś

nieuzasadnionahisteria,boszybkookazywałosię,żetozwierzęcegnaty.

background image

–Wiem,comyślisz,Harry–ciągnąłMankiewicz.–Znowufałszywyalarm.Ale

posłuchaj,tenfacettolekarz.Doktormedycyny.Jestpewny,żetoludzkakość.

Ramienna.Iżepochodzioddziecka.Iże…słuchaszmnie?Żejestpękniętatużnad

nadkłykciem,cokolwiektoznaczy.

Boschzacisnąłszczęki.Poczułciarkinaplecach.

–Byłbyświęctakmiłyisprawdziłtonadkłykcie?

Boschmilczał.

–Przepraszam,niemogłemsiępowstrzymać.

–Bardzozabawne,Mank.Adres?

Mankiewiczprzedyktowałmuadresidodał,żewysłałjużpatrol.

–Dobrzezrobiłeś,żeniepuściłeśtegoprzezradio–rzekłBosch.

–Niechtakzostanie.–Wyłączyłtelefoniprzekręciłkluczykwstacyjce

samochodu.RuszyłdoLaurelCanyon.

SŁUCHAJĄCradiowejtransmisjizmeczuLosAngelesLakers,zagłębiłsięw

kanion,apotemruszyłnaLookoutMountainwkierunkuWonderlandAvenue.Sam

pełniłdyżur,bojegopartnerJerryEdgarposzedłnamecz.Zdobyłbiletnaświetne

miejsceiniechciałgozmarnować.

Boschmiałwięcnadzieję,żeniepojawisięzgłoszeniezabójstwaaniżadnainna

poważnasprawa,którejniebędziemógłzałatwićwpojedynkę.KizminRider,trzeci

członektegozespołu,awansowałabliskoroktemudowydziałukryminalnegoi

dotądniewyznaczononastępcy.BoschpostanowiłniepowiadamiaćEdgarao

znalezieniukości,dopókinieocenipowagisytuacji.

Drogaprowadziłastromopodgórę.LaurelCanyonbyłparowemwcinającym

sięwgórySantaMonica.Drogidojazdowezbiegałysięnagrzbieciegórskiego

łańcucha.WonderlandAvenueokazałasięślepąuliczkąwustronnymzakątku,gdzie

wotoczeniugęstegolasuistromiznstałydomywartepółmilionadolarówkażdy.

Boschintuicyjniewyczuł,żeposzukiwaniekościnatakimtereniebędzie

logistycznymkoszmarem.

Zatrzymałsięobokradiowozu,któryjużdotarłpodwskazanyadres.

Zerknąłnazegarek:czwartatrzydzieściosiem.Zaniecałągodzinęzaczniesię

ściemniać.

Gdyzapukałdodrzwi,otworzyłamunieznajomapolicjantka.Napiersimiała

background image

plakietkęznazwiskiemBRASHER.Poprowadziłagodogabinetu,wktórymjej

kolegazpatrolu,onazwiskuEdgewood–znajomatwarz–przesłuchiwałsiwego

mężczyznęsiedzącegozabiurkiem.Nazagraconymblacieleżałootwartepudełko

pobutach.

Boschpostąpiłkrokdoprzoduiprzedstawiłsięgospodarzowi.Mężczyzna

powiedział,żenazywasięPaulGuyotijestinternistą.Nachyliwszysię,Bosch

zobaczył,żewpudełkuznajdujesiękość.Wyglądałajakpogryzionykawałek

drewna.PrzynogachGuyotależałdużypiesożółtejsierści.

–Tojestnaszeznalezisko–mruknąłBosch,zaglądającponowniedopudełka.

–Tak,panieoficerze.Totakość–odparłlekarz.

Wyciągnąłrękęizdjąłzpółkiatlasanatomiczny.Otworzyłtomiskoipokazał

funkcjonariuszomilustracjęprzedstawiającąkośćramienną.Następniesięgnąłdo

pudełkaiwyjąłzniegokość.Przysunąwszyjądoilustracji,dokonałszczegółowego

porównania.

–Proszębardzo:nasadabliższa,trzon,nasadadalsza.Wszystkosięzgadza.To

ludzkakość.

Boschspojrzałnaniego.

–Czypanjestnaemeryturze,doktorze?

–Tak,alepotrafięrozpoznać…

–Ależwierzępanu.Skoropanmówi,żetoludzkakość…Chcęsiętylko

rozeznaćwsytuacji.

Guyotwłożyłznaleziskozpowrotemdopudełka.

–Jaksięwabipańskipies?

–Udręka.Tosuka.Jakoszczeniaksprawiałamnóstwokłopotów.

Boschskinąłgłową.

–Proszęmiwięcopowiedzieć,jaktobyło.

–WziąłemUdrękęnapopołudniowyspacer.Zwyklekiedydochodzimydoronda,

spuszczamjązesmyczy,żebysobiepobiegała.Bardzotolubi.

–Cotozarasa?–spytałBosch.

–Złotylabrador–rzuciłaBrasher.

Boschzerknąłnaniąwymownieprzezramię.Zrozumiała,żepopełniłabłąd,

wtrącającsiędorozmowy,toteższybkosięcofnęławstronędrzwi,gdziestałjej

background image

kolega.

Możeciejechać,jeżelimacieinnewezwanie–powiedziałBoschdoobojga

policjantów.

Edgewoodskinąłgłową,poczymdałznakrękąkoleżance.Ruszylidowyjścia.

–Czekajcie!–zawołałBoschwostatniejchwili.

EdgewoodiBrasherznówstanęliwdrzwiachgabinetu.

–Niegadajcieotymprzezradio,dobra?–poprosił.

–Jasne–odparłaBrasher,wpatrującsięwniegouważnie.Wkońcuuciekł

wzrokiemwbok.

PowyjściufunkcjonariuszyponowniespojrzałnaGuyota.

–Proszęmówićdalej.

–Nowięc,doszliśmydorondaiwtedyspuściłemjązesmyczy.Pobiegłamiędzy

drzewa,jakzwykle.Jestbardzokarna.Nagwizdzawszeprzybiegazpowrotem.

–Acosięstałodzisiaj,gdyznalazłakość?

–Gwizdałem,alenieprzyszła.

–Toznaczy,żechybazapuściłasięwlas?

–Nowłaśnie.WreszciewybiegłatużobokdomupanaUlricha.Wpyskumiała

kość.Gdysięzbliżyła,odrazurozpoznałem,cotozakość.Pokształcie.Zabrałem

jąnatychmiastUdręce,apotemobejrzałemdokładniejwdomu.Kiedysię

upewniłem,żesięniemylę,zarazdowaszatelefonowałem.

–Paniedoktorze,czymógłbypanwziąćpsanasmycziwrócićrazemzemnąna

torondo?

–Proszębardzo,tylkowłożęinnebuty.

–Jateż.Poczekamnapanaprzeddomem.

Boschzamknąłzpowrotempudełko,poczymwziąłjeostrożniewobiedłonie,

starającsięnietrząśćzawartością.

Wyszedłszynazewnątrz,zauważył,żeradiowózwciążstoinaulicy.Zbliżyłsię

doswojegosamochoduipołożyłpudełkonaprzednimfotelu.Zdjąłsportową

marynarkę,wywinąłjąnalewąstronęirzuciłnatylnesiedzenie.Następnieotworzył

bagażnikizeskrzynki,wktórejtrzymałsprzętwykorzystywanyprzybadaniu

miejscaprzestępstwa,wyjąłparękaloszy.Gdyzmieniałbuty,Brasherwysiadłaz

radiowozuiruszyłaenergiczniewjegokierunku.

background image

–Wyglądanaprawdziwą,co?–spytała.

–Tak.Trzebabędzietojednakpotwierdzićwzakładziemedycynysądowej.

–Jedziesznatomiejsce?

–Tak,chociażniedługozrobisięciemno.

–Przyokazji,nazywamsięJuliaBrasher.Jestemnowa.

Spojrzałnaniąuważnie,nimsięprzedstawił.

–HarryBosch.

–Wiem.Słyszałamotobie.

–Wszystkiemuzaprzeczam.

Uśmiechnęłasięnatesłowa.

–Przepraszam,żewyrwałamsięztymlabradorem.Odrazuuświadomiłam

sobie,żechcesznawiązaćkontaktzlekarzem.Popełniłambłąd,jeszczeraz

przepraszam.

Boschprzypatrywałsięjejprzezchwilę.Okołotrzydziestupięciulat,brunetka,

włosyzwiązanewkucyk,któryopadałnakołnierzyk.Ciemnobrązoweoczy.

Domyśliłsię,żelubiświeżepowietrze,bobyłarównomiernieopalona.

–Nicsięniestało–rzekł.

Naulicypojawiłsięlekarzzpsemnasmyczy.Boschuznał,żeobejdziesiębez

kombinezonu.ZerknąłnaJulięBrasher,potemnalatarkęleżącąwskrzynce.

Włożyłrękędobagażnikaibłyskawiczniezakryłlatarkęszmatą.Wyjąłrolkężółtej

taśmypolicyjnej,zatrzasnąłbagażnikiodwróciłsiędopolicjantki.

–Pożyczyłabyśmilatarkę?–spytał.–Zapomniałemwziąćswoją.

–Jasne,niemaproblemu.

Wyjęłalatarkęzzapaskaipodałamują.

ZbliżyłsięGuyotzpsem.

–Nodobrze,paniedoktorze,proszęzaprowadzićnasnamiejsce,gdziespuścił

panUdrękęzesmyczy.Zobaczymy,dokądpobiegnie.

–Wątpię,bydotrzymałjejpankroku.

–Niechpansięotoniemartwi.

–Tędywtakimrazie.

Ruszylilekkimwzniesieniemdomałegoronda,którestanowiłokraniec

WonderlandAvenue.TowarzyszyłaimBrasher.Guyotpozwoliłpsudyktować

background image

tempo,więcwkrótcewyprzedziłpolicjantów.

–Cowcześniejrobiłaś?–spytałBosch.

–Byłamwakademii.

Spojrzałnaniązdziwiony.

–Niewyglądasznażółtodzioba–rzekł.

–Wiem,niemamdwudziestulat.Zapisałamsiędopierojako

trzydziestoczterolatka.

–Naprawdę?Rany.

–Tak.Trochępóźnozłapałambakcyla.

–Aczymsięwcześniejzajmowałaś?

–Różnymirzeczami.Główniepodróżowałam.Awiesz,conajbardziej

chciałabymrobić?

Znowuzerknąłnanią.

–Co?

–Chciałabympracowaćwsekcjizabójstw,takjakty.

Niewiedział,czypowinienjądotegonamawiać,czyzniechęcać.

–No,topowodzenia–mruknął.

–Boczytoniejestnajbardziejsatysfakcjonującapraca,jakąmożnasobie

wyobrazić?Popatrz,cotyrobiszcodziennie.Odławiaszzłychludzize

społeczeństwa.

–Natowychodzi.Podwarunkiem,żedopiszemiszczęście.

DogoniliGuyota,któryzatrzymałsięnaśrodkuronda.

–Tutajjąodpiąłem.Pobiegłatamtędy.

Wskazałzarośniętąpustąparcelę,którawrzynałasięstromymklinemwzbocze

wzgórza.Ciągnąłsiętamtędydużybetonowydren,któryzbierałdeszczówkę,bynie

podtapiaładomówprzyulicy.

PojawiłsięEdgewoodwradiowozie.

–Mamywezwanie–zwróciłsiędoBrasher,wskazującgłowąpustesiedzenie

oboksiebie.–WD.

Zmarszczyłaczoło.

–Znowuwojnadomowa?Nieznoszętego.

Boschsięuśmiechnął.Teżtegonieznosił.

background image

–Proszę–powiedział,wyciągającrękęzlatarką.

–Nietrzeba,mamzapasowąwradiowozie–odparła.–Oddaszmiprzyokazji.

–Napewno?–Kusiłogo,bypoprosićjąonumertelefonu,alesiępowstrzymał.

–Napewno.Powodzenia.–Uśmiechnęłasiędoniego,następnieobiegłaprzód

radiowozuiwsiadła.Odjechali.

–Atrakcyjnakobieta–stwierdziłGuyot.

Boschpuściłtęuwagęmimouszu,choćwduchuzacząłsięzastanawiać,czy

lekarzzauważył,żeBrasherwywarłananimwrażenie.

–Dobrze,paniedoktorze,proszęspuścićpsa.

Guyotodpiąłsmycz.

–No,mała,jazda,szukajkości!

Labradorkawystrzeliłajakzprocy.Pobiegłanapustąparcelęizniknęła,zanim

Boschzdołałzrobićchoćbyjedenkrok.Omałonieparsknąłśmiechem.

–Mamnaniązagwizdać?–spytałGuyot.

–Nie,pokręcęsiętamrazemznią.

Zapaliłlatarkę.

WLESIEzrobiłosięciemnonadługoprzedzachodemsłońca.Świecąclatarką,

Boschposuwałsiępodgóręwkierunku,zktóregodobiegałyodgłosypsa

buszującegowzaroślach.Byłatomozolna,powolnawspinaczka.Cochwilęślizgał

sięnaziemipokrytejgrubąwarstwąsosnowegoigliwia.Żebyutrzymaćrównowagę,

chwytałsięgałęzi,brudzącsobiedłoniekleistążywicą.

Pokonanietrzydziestumetrówzabrałomuprawiedziesięćminut.Potemterensię

wyrównałizrobiłosięjaśniej,bolassięprzerzedził.Boschrozejrzałsięw

poszukiwaniupsa,alenapróżno.

Trzymałsiępłaskiegoterenu,gdyżdoszedłdowniosku,żektośchcącyukryć

lubporzucićciałonajprawdopodobniejunikałbystromizny.

Wszedłdozagajnikaakacjowego.Natychmiastzobaczyłpołaćspulchnionej

darni,jakbyzrytejprzezczłowiekalubzwierzę.Odgarnąłstopąwierzchnią

warstwęiparęgałązek,poczymnagleuświadomiłsobie,żetoniesągałązki.

Opadłnatychmiastnakolanaioświetliłlatarkąrozrzuconedokołakrótkie

brązowekości.Domyśliłsię,żepatrzynaszczątkidłoni.Małejdłoni.

Dłonidziecka.

background image

Wstał.Zorientowałsię,żeniemawcozebraćkości.Niemógłichpoprostu

wziąćdoręki,bozłamałbyzasadyzabezpieczaniadowodów.

Zacząłrozpinaćżółtątaśmęwśróddrzew.Gdyskończył,zapadłyniemal

całkowiteciemności.Posługującsięmałymscyzorykiem,odciąłzrolkikilka

metrowychpasków.Następnieruszyłwdrogępowrotną,przystająccoparękroków,

byzawiązaćkawałektaśmynagałęzidrzewalubkrzaka.

NaulicyczekałdoktorGuyotwtowarzystwiejakiegośmężczyzny.

–VictorUlrich–przedstawiłsięnieznajomy.–Mieszkamtutaj.–Wskazałręką

domstojącynieopodal.

Boschskinąłgłową.

–Przyszedłemzobaczyć,cosięstało.

–Nocóż,mamyprzestępstwo.Najpewniejwrócimytutajzekipądopierojutro

rano.Chcę,bypanowietrzymalisięodtegolasuzdaleka.Iproszęnikomuotym

niemówić.Rozumiemysię?

Obajsąsiedzikiwnęligłowamiprzytakująco.

Ulrichpożegnałsięiruszyłdodomu,aBoschiGuyotskierowalisięwdół

ulicy.

–Naprawdętamkogośzabito?–zdziwiłsięlekarz.

–Natowygląda.Znalazłemwięcejkości.Muszęzadzwonić.Mogęskorzystaćz

pańskiegotelefonu?Mojakomórkachybatutajniezadziała.

–Wtychkanionachkomórkinigdyniedziałają.Proszęzadzwonićzmojego

gabinetu.Będziepanmógłtamswobodnierozmawiać.

ZnalazłszysiękilkaminutpóźniejzpowrotemwdomuGuyota,Boschusiadłza

biurkiemizadzwoniłdoswojejprzełożonej,porucznikGraceGivers.Wyjaśnił,co

sięstało.

–Harry,jakstaresątekości?–spytała.

–Niewiem,alemajądobreparęlat.

–Toznaczy,żesprawaniejestświeża.Nadziśfajrant.Zaczniemyodjutra.Do

jutrakościnierozbiegnąsiępoświecie.

–Dobra–odparł.–Jestemtegosamegozdania.

–Wiesz,Harry,takiesprawy…Drenująnaszbudżet,absorbująnaszesiłyisą

najtrudniejszedorozwiązania,jeśliwogóledająsięrozwiązać.

background image

Boschmilczał,pozwalając,byGraceulżyłaswojejurzędniczejfrustracji.Nie

trwałotodługo.Międzyinnymizatojąlubił.

–Októrejchceszjutrozacząć?–dopytywała.

–Wcześnie.Podzwonięispróbujęsiętrochęrozeznać.Noimuszęmieć

ekspertyzętejkościznalezionejprzezpsa,zanimjutroweźmiemysiędoroboty.

–Dawajmiznać.

–Dobrze.

Rozłączyłsię.NastępniezadzwoniłdoTeresyCorazon,lekarzasądowego.Choć

przedośmiulatyzerwalipozazawodowąznajomość,Boschznałjejnumerna

pamięć.ZrelacjonowałTeresie,cosięwydarzyło.Powiedział,żezanimnadabieg

sprawie,musiuzyskaćpewność,żekośćramiennanależaładoczłowieka.Awówczas

będziepotrzebowałzespołuarcheologów.

–Poczekajmoment–rzekłaizawiesiłajegopołączenie.

Pochwiliznówusłyszałjejgłos:

–PróbowałamsiędodzwonićdoKathyKohl,aleniemajejwdomu.

Kohlbyłapolicyjnymarcheologiem.Przyjętojąnaetatdopolicji,ponieważna

bagiennychterenachpółnocykrajucotydzieńodkopywanoludzkieszczątki.

–Muszęmiećekspertyzęjeszczedzisiaj–powiedziałBosch.

–Przyhamuj,Harry.Zawszesięgorączkujesz.Jakpiesnawidokkości.Bez

aluzji.

–Tereso,tobyłdzieciak.Możemymówićpoważnie?

–Przyjedźdomnie,toobejrzętękość.ZostawiłamKathywiadomość.

Zacznąkopaćzsamegorana.Zabezpieczymykościiściągniemyzuniwersytetu

tegoantropologasądowego,któryznamiwspółpracuje.Jateżrzeczjasnaprzyjadę.

Ostatniesłowanieprzypadłymudogustu.

–Niechcęnadawaćtejsprawieniepotrzebnegorozgłosu–rzekłpochwili.

–Doczegopijesz?

–Dotego,żewcaleniejestempewien,czyobecnośćlekarzasądowego

hrabstwaLosAngelesjestnieodzowna.Aletyzawszeprzyjeżdżasznamiejsce

przestępstwawtowarzystwiekamerzysty.

–Harry,tomójprywatnydokumentalista.Filmy,którekręci,przeznaczonesą

wyłączniedomojegoosobistegoużytku.

background image

–Wszystkojedno,Tereso.Zamordowanodziecko.Czywiesz,jakiszumsię

zrobi?

–Dobra,przyjedźtutajztąkością.Zagodzinęwychodzę.–Rozłączyłasię

znienacka.

Cieszyłsię,żeokazałstanowczość.Corazonbyłaznanąpostacią,regularnie

pojawiałasięwtelewizjijakobiegłazzakresumedycynysądowej.

Niezamierzałpozwolić,byjejambicjezawodoweutrudniałymuprowadzenie

śledztwawsprawie,która–jakwielewskazuje–dotyczyzabójstwadziecka.

Postanowił,żejeżeliokażesię,iżtofaktycznieludzkakość,ściągniesłużby

specjalneioddziałprzewodnikówzpsami.Wstałiwyszedłzgabinetu,rozglądając

sięzaGuyotem.

Lekarzsiedziałprzymałymstolikuwkuchni.

–Dowidzenia,paniedoktorze.Wrócęjutrozekipą.–Ruszyłdodrzwi,lecz

nagleprzystanął.Odwróciłsię.–Czypanmieszkasam.

–Tak.Mojażonazmarładwalatatemu.

–Przykromi.

Guyotskinąłgłową.

–Córkazałożyławłasnąrodzinę,mieszkawSeattle.Widujemysiętylkoprzy

szczególnychokazjach.

Boschmiałochotęspytać,dlaczegowidująsiętylko„przyszczególnych

okazjach”,alesiępowstrzymał.Podziękowałiwyszedł.

WyjeżdżajączkanionuwkierunkudomuTeresyCorazonwHancockPark,czuł

narastającystrach.Trafiłamusięnajgorszasprawa,jakamożesiętrafić.

Zamordowanodziecko.Takiesprawyprześladują.Wysysajązczłowiekasiłyi

pozostawiająblizny.Nawetnajgrubszakamizelkakuloodpornanieuchroniprzedich

niszczącąsiłą.

TERESACorazonzajmowaławillęwśródziemnomorskimstylu,przedktórą

znajdowałsięrozległyplacykzsadzawką.Przedośmiulaty,kiedyBoschzwiązał

sięzniąnakrótko,mieszkaławkawalerce.Telewizjaisławaprzyniosłypieniądze,

którychstarczałonautrzymanieokazałejrezydencjiiwystawneżycie.Teresanie

przypominałajużtejkobiety,któraprzychodziładoniegowśrodkunocyzbutelką

taniegowinaiulubionymfilmemnakasecie.Kobiety,którabyławprawdzie

background image

chorobliwieambitna,lecznienauczyłasięjeszczeczerpaćkorzyścizeswojej

pozycjizawodowej.

Boschzdawałsobiesprawę,żejegopostaćstanowidlaTeresyprzypomnienie,

kimdawniejbyłaicostraciła,byzdobyćbogactwoirozgłos.Nicdziwnego,że

rzadkosięterazwidywali,aichspotkaniomtowarzyszyłonapięciejakpodczas

wizytyudentysty.

Zaparkowałnaplacykuiwysiadł,zabierającpudełko.Nadciężkimi

drewnianymidrzwiamizapaliłasięlampka.Corazonotworzyła,nimzdążyłsię

zbliżyć.Miałanasobieczarnespodnieikremowąbluzkę.Prawdopodobnie

wybierałasięnanoworoczneprzyjęcie.

–Tojestto?–spytała,wskazującpudełko.

–Jateżcimówię„dobrywieczór”,Tereso.Owszem,tojestto.–Zdjął

pokrywkę.Byłojasne,żeniezostaniezaproszonynakieliszekszampana.

–Chcesztooglądaćwprogu?

–Spieszęsię.Maszrękawiczkę?

ZkieszenipłaszczawyjąłlateksowąrękawiczkęipodałTeresie.Naciągnęłają

wprawnymruchemisięgnęładopudełka.Wyjęłakośćiobróciłająwświetle

lampki.Popięciusekundachodłożyłakośćdopudełka.

–Ludzka–stwierdziła.

–Jesteśpewna?

Patrzyłananiegowymownie.

–Tokośćramiennadziecka.Możedziesięcioletniego.Kolejnebadaniazostaną

wykonanewzakładziemedycynysądowej.Ateraznaprawdęmuszępędzić.

–Jasne.Bawsiędobrze.

Staranniezakryłpudełko,skinąłjejgłowąnapożegnanieiposzedłdo

samochodu.Wsiadłiruszyłdodomu,trzymajączapobiegliwierękęnależącym

obokpudełku.

2

NAZAJUTRZodziewiątejranokoniecWonderlandAvenuestałsięobozowiskiem

stróżówprawa.RządziłtamniepodzielnieHarryBosch.

Dowodziłpatrolami,oddziałemprzewodnikówzpsami,biegłymizwydziału

kryminalistykiizakładumedycynysądowejorazjednostkąsłużbspecjalnych.W

background image

górzekrążyłśmigłowiec,awokół,woczekiwaniunarozkazy,wałęsałosię

kilkunastukadetówzakademiipolicyjnej.

Niecowcześniejfunkcjonariuszezgrupyspecjalnej,podążajączaskrawkami

taśmypozostawionymiprzezBoschapoprzedniegodnia,zamontowalinastoku

drewnianepodestyistopniespiętelinami,ułatwiającedotarciedomiejscazbrodni.

Utrzymaniewtajemnicytakszerokozakrojonychdziałańokazałosię

niemożliwością.Odziewiątejranookolicęnajechaliprzedstawicielemediów.

Furgonetkiagencjiprasowychitelewizyjnychtkwiłyprzybarierkach,ustawionych

kilkadziesiątmetrówodronda.

Boschszykowałsiędopoprowadzeniapierwszejgrupy.Przedtemjednakodbył

rozmowęzJerrymEdgarem,którydowiedziałsięowszystkimjeszcze

poprzedniegowieczoru.

–Najpierwweźmiemytechnikówibiegłychzmedycynysądowej–powiedział.–

Apotemkadetówipsy.Tybędziesznadzorowałdrugągrupę.

–Dobra,niemaproblemu.

DoakcjiszykowałasięteżTeresaCorazon,jejdokumentalistazkamerąoraz

czteroosobowyzespółarcheologiczny:KathyKohlijejtrzechwspółpracowników

zeszpadlami.Wszyscyubranibyliwbiałekombinezony.Dołączyłodonichteż

dwóchkryminologów.

Boschdałznak,bywszyscyutworzylizwartągrupę.

–Wiecie,comamyrobić,dlategoniebędęurządzałżadnychodpraw.

Chcętylkopowiedzieć,żeciężkosiędostaćtam,nagórę,więcuważajcie.

Pokiwaligłowami.

Skierowałsiękudrewnianejrampie,apozostaliruszylizanim.Gdydotarłdo

akacjowegozagajnika,dałznak,byprzystanęli.Samzanurkowałpodżółtątaśmąi

zbliżyłsiędomiejscazbrodni.Spulchnionaziemiaikościwyglądałytaksamojak

poprzedniegowieczoru.

–Dobra,chodźcie.Zaczynamyoględziny.

Kameraruszyła.TerazCorazonprzejęładowodzenie.

–Najpierwzdjęcia–rzekła.–Potemdzielimyterennasektory.DoktorKohl

będzienadzorowaćkopanieizaznaczanieznalezisk.Każdąrzecznależynajpierw

obfotografowaćzewszystkichstron,dopieropotemzabezpieczyć.–Odwróciłasię

background image

doBoscha.–No,todoroboty.

Skinąłgłowąiwręczyłjejkrótkofalówkę.

–Będęwpobliżu–oznajmił.–Wrazieczegodajznać.

Wróciwszypochwilinaulicę,zobaczyłporucznikGiversijejprzełożoną,

kapitanLeValley.Podszedłdonichizrelacjonowałnajświeższewydarzenia.

–Musimycośpowiedziećmediom–stwierdziłaLeValley.

–Panikapitan,jamampełneręceroboty.Ktośinny…

–Trudno,proszęznaleźćwolnąchwilę.Niechpancośpodsunierzecznikowi,

żebynamzsiedlizpleców.

Boschpobiegłspojrzeniemwkierunkutłumureporterówtłoczącychsięza

barierką.DostrzegłwśródnichJulięBrasher.Pokazałaodznakęinatychmiast

zostałaprzepuszczonaprzezfunkcjonariusza.

–Nodobrze.Idęzatelefonować–rzekł.

RuszyłulicąwkierunkudomuGuyota.IdącaznaprzeciwkaBrasher

uśmiechnęłasięnajegowidok.

SpojrzałnajejwyblakłedżinsyibawełnianyT-shirt.

–Maszwolne?–spytał.

–Tak,pracujęodtrzeciejdojedenastej.Wpadłam,bopomyślałam,żemoże

potrzebujeszochotniczki.Słyszałam,żewakademiizbieralikadetównaakcję.

–Chceszleźćtamnagóręiszukaćkości?

–Chcęsięuczyć.

Pokiwałgłową.PodeszliścieżkądodomuGuyota.Zanimzdążylizapukać,drzwi

sięotwarłyilekarzwpuściłichdośrodka.Boschpowiedział,żechceskorzystaćz

telefonu.Choćznałjużdrogę,gospodarzzaprowadziłgodogabinetu.

Zpamięciwybrałnumerrzecznikaprasowegopolicjiipokrótceprzedstawiłmu

sprawę.Pokilkuminutachsięrozłączył.

WychodzączdomuPaulaGuyota,przypomniałsobieopożyczonejlatarce,lecz

Brasherodparła,żeniechcejejnosićpodczaswspinaczkinawzgórze.

–Oddaszmiprzyokazji–powiedziała.

Ucieszyłygotesłowa.Oznaczały,żewciążmapretekst,bysięzniązobaczyć.

NarondzieEdgarpouczałkadetów.

–Sągotowi–poinformowałzbliżającegosięBoscha.

background image

Boschprzedstawiłmupolicjantkę.NastępnieEdgarpoprowadziłdrugągrupęna

miejscezbrodni.Boschzamykałpochód,idąctużzaBrasher.

–Podkoniecdniazobaczymy,czynadalbędzieszchciałapracowaćwsekcji

zabójstw–rzekł.

–Wszystkojestlepszeodgłupichwezwańisprzątaniarzygowinztylnego

siedzenia.

–Taa,pamiętamteatrakcje–westchnął.

BoschiEdgarpolecilidwunastukadetomiBrasherrozproszyćsiędokoła

zagajnikaakacjowegoimetodycznieprzeczesaćteren.PotemBoschwszedłmiędzy

drzewa.Kohlnadzorowaławbijaniepalików,któremiaływyznaczaćposzczególne

sektory.

ZtwarzązasłoniętądługimiblondwłosamiKohlwpatrywałasięwkartkę

przypiętądodużejpodkładki,którąopierałanakolanie.Nakartkęzwydrukowaną

siatkąsektorównanosiłaadnotacje,oznaczającposzczególnesektoryliterami

alfabetu,wmiaręjakwbijanokolejnepaliki.Ugórystronynapisała:„Miastokości”.

Boschpostukałpalcemwnagłówek.

–Dlaczegotak?

Wzruszyłaramionami.

–Botoprzypominawytyczanieulicwmieście–odparła.–Taksięczujemyw

trakciewykopalisk.Tonaszemałemiasto.

–Wkażdymmorderstwiekryjesięopowieśćomieście–rzekł.

Wtejsamejchwiliodebrałsygnałwkrótkofalówce.Odpiąłjąodpaska.

–Bosch,słucham.

–TuEdgar.Chodź,Harry,musiszcośzobaczyć.

–Idę.

Edgarstałnarównejpołaciterenu,wśrodkuzarośli,mniejwięcejczterdzieści

krokówodzagajnikaakacjowego.KadeciiBrasherutworzylikrągdokoła,wpatrzeni

wgęstwinę.

Boschpodszedłispojrzał.Ujegostópleżałaczaszkadziecka,częściowo

przysypanaziemią.

Brashertoznalazła–oznajmiłEdgar.

Boschzerknąłnakobietę.Dobrynastrójulotniłsięzjejoczu.Zerknąłponownie

background image

naczaszkęiwziąłdorękikrótkofalówkę.

–DoktorCorazon?

–Tak.Ocochodzi?

–Musimypowiększyćobszarposzukiwań.

ZIEMIAbezoporuwydałaukrytekości,jakgdybyoddawnachciałasięich

pozbyć.DopołudniaprzekopanopodkierunkiemKathyKohltrzysektory.Podobnie

jakarcheolodzyodnajdującystarożytneskarby,członkowiejejzespołuposługiwali

sięmałymi,precyzyjnyminarzędziami.Użytotakżewykrywaczymetalii

samobieżnychsondgeologicznych.Pracabyłażmudna,niemniejposuwałasiędo

przoduszybciej,niżBoschoczekiwał.

Odnalezienieczaszkinadałoakcjinowegoimpetu.TeresaCorazonnamiejscu

dokonałaoględzin,stwierdzającobecnośćpęknięćibliznchirurgicznych.Pęknięcia

niestanowiłyjeszczedowodumorderstwa,aleponieważciałoukrytowlesie,coraz

więcejposzlakprzemawiałozatym,żedokonanozbrodni.

Dodrugiej,kiedyzarządzonoprzerwęnalunch,archeologowiewydobylizziemi

prawiepołowęszkieletu.Zabezpieczonotakżefragmentyubraniainiewielki

płóciennyplecak,najpewniejużywanyprzezdziecko.

Wzakładziemedycynysądowejbadanokościztrzechskrzynek.Skrawki

ubraniaiplecakprzekazanowydziałowikryminalistykiwcelusporządzenia

ekspertyzy.

Zapomocąwykrywaczametalizlokalizowanoćwierćdolarówkęz1975roku,

zagrzebanąnatejsamejgłębokościcoszczątkiludzkie,zaledwiepięćcentymetrów

odlewegobiodra.Przyjęto,żemonetaznajdowałasięwlewejprzedniejkieszeni

spodni.Jeślinależaładoofiary,nasuwałsięwniosek,żemorderstwopopełniono

najwcześniejw1975roku.

NarondoprzyWonderlandAvenueściągniętodwabarakowozy,bymałaarmia

policjantówmogłazjeśćlunch.Zjednegoserwowanogorąceposiłki,zdrugiego

kanapki.

BoschstanąłzJuliąBrashernakońcukolejkidokanapek.Rozmawialio

śledztwie,potemplotkowalitrochęoszefachwydziału.Obojepróbowaliwybadać

sięnawzajem.Brashergopociągała,aimdłużejsłuchałojejdoświadczeniach–jako

nowicjuszkiwpolicjiijakokobiety–tymwiększeodczuwałzaintrygowanie.

background image

Zanieślikanapkiinapojedojednegozestolikówustawionychnarondzie.

SiedziałtamEdgarwtowarzystwieKohlijednegozjejpodwładnych.Bosch

przedstawiłimBrasheriwspomniał,żetoonaodebrałazgłoszenieoznalezieniu

kości.

–Gdzieszefowa?–spytał.

–Och,onajużjadła–odparłaKathyKohl.–Poszłachybanagraćwywiadz

samąsobączycoś.

Pokiwałgłowązuśmiechem.

–Idępodokładkę–stwierdziłEdgariprzeskoczywszyprzezławkę,ruszyłz

talerzemdobarakowozu.

Boschugryzłkawałekkanapkizwołowiną.Rozkoszowałsięsmakiem.

Chciałzjeśćspokojnie,korzystajączprzerwy,leczKohlzaczęłamuprzedstawiać

swojepierwszewnioski.Uważała,żeciałoodpoczątkubyłozakopanedośćpłytko,

toteżwciąguminionychlatzwierzętarozwłóczyłyzwłokiidlategokości

rozproszonesąpocałymterenie.

–Nieodnajdziemywszystkich–powiedziała.–Ladachwiladalszagranie

będziewartaświeczki.Szkodanaszegoczasuiwysiłku.–Zajrzaładonotatek.

Edgarwróciłzpieczonymkurczakiemnatalerzu.–Najważniejszajestgłębokość

grobuicharakterystykaterenu.Tokluczowewskazówkicodotożsamościtego

chłopcaorazprzebieguzdarzeń.

–Chłopca?

–Rozstawbioderigumkaodmajtek.–Wyjaśniła,żepłynywydzielaneprzez

rozkładającesięciałospowodowałyrozkładubrania,leczgumkawdużejmierzesię

zachowała.Wyglądanagumkęzgatunkutych,jakichużywasięwbieliźnie

męskiej.

–Rozumiem–powiedziałBosch.–Agłębokośćgrobu?

–Sądzimy,żebiodraidolnyodcinekkręgosłupapozostawaływziemiwstanie

nienaruszonym.Azatemmówimyogrobieniegłębszymniżpiętnaściedotrzydziestu

centymetrów.Takpłytkigróbświadczyopośpiechu,panice,wskazujenabrak

planowania.Ale–wzniosładogórywyprostowanypalec–jednocześniezabójca

wybrałustronnemiejsce,codowodziczegośprzeciwnego.Podtymwzględem

starannietoprzemyślał.Zatemjesttutajpewnasprzeczność.

background image

Boschkiwnąłgłową.

–Dobrzewiedzieć–mruknął.

Nowłaśnie.Drugąsprzecznośćstanowiplecak.Zakopaniegorazemze

zwłokamibyłozłymposunięciem.Ciałorozkładasięowieleszybciejniżpłótno.

Plecaklubjegozawartośćmożezawieraćwskazówki,czylimordercapopełniłbłąd.

Znowubrakplanowania.–KohluśmiechnęłasiędoBoschaiznówzajrzałado

notatek.–Tochybatyle.Pobierzemypróbkizpozostałychsektorów.Aletodopiero

jutro.

–Próbki?Myślisz,żetupochowanowięcejciał?

–Nicnatoniewskazuje.Alemusimymiećpewność.

Ponownieskinąłgłową.Perspektywaśledztwawsprawiemasowegogrobubyła

odstręczającajakmałoco.Chciałcośpowiedzieć,gdynaglezrzęduprzenośnych

toaletstojącychnaplatformiepodrugiejstronierondadobiegidonośnyłoskot.Po

chwilizaśrozległsiękobiecygłos.Boschnatychmiastgorozpoznał,więczerwał

sięnanogi.

Przemknąłprzezplacykiwbiegłpostopniachnaplatformę.Szybkozorientował

się,zktórejtoaletydochodząhałasy.Zewnętrznyskobel,wykorzystywanydo

zabezpieczeniakabinypodczastransportu,zostałzałożonynaobejmę,awnią

wsuniętokośćkurczaka,blokująccałkowiciedrzwi.

–Zaraz,zaraz!–krzyknąłBosch.

Próbowałwyciągnąćkostkę,leczbyłatłustaiwyślizgnęłamusięzpalców.

Łomotiwołanianieustawały.Rozejrzałsiędokoławposzukiwaniujakiegoś

narzędzia,leczniczegoniedostrzegł.Wydobyłwięczkaburypistolet,zaciągnął

bezpiecznikiniczymmłotkiemwybiłkolbąkostkęzobejmy.

Schowałbrońizdjąłskobel.Drzwirozwarłysięgwałtownieinazewnątrz

wypadłaTeresaCorazon,omalgonietratując.

–Totyzrobiłeś!–wrzasnęła.

–Co?Ależskąd.Przezcałyczassiedziałem…

–Chcęwiedzieć,ktotozrobił!

–Uspokójsię,Tereso,tobyłtylkożart.Ktośchciałpoprosturozładować

napięcie,ataksiępechowozłożyło,żeakurattybyłaś…

–Zazdroszcząmi,todlatego!

background image

–Żeco?

–Zazdroszcząmitego,kimjestem.Iczegodokonałam.

Boschpoczułzażenowanie.

–Skorotakmyślisz–mruknął.

–Wyjeżdżamstąd.Zadowolony?

Zeszłazplatformy,gniewnymruchemrękimachnęłanaswojegokamerzystęi

ruszyładosamochodu.

Boschodprowadziłjąwzrokiem.

Potemwróciłdostolika,przyktórymsiedzielijużtylkoEdgariJuliaBrasher.Z

porcjipieczonegokurczakapozostałastertakostek.Edgaruśmiechałsięz

zadowoleniem.Boschrzuciłmunatalerzkostkę,którąwyjąłzdrzwi.

–Świetnydowcip–rzekł,posyłająckoledzewymownespojrzenie.

Edgarmiałminęniewiniątka.

–Imwiększeego,tymboleśniejszyupadek–rzekł.–Ciekawe,czyten

kamerzystatonagrał.–Wziąłdorękitalerziwysunąłswojepotężneciałozzastołu.

–Dozobaczenianagórze.

BoschspojrzałnaJulięBrasher.

Uniosłabrwi.

–Chceszpowiedzieć,żetoon?–spytała.

Milczał.

PRACEW„mieściekości”trwałytylkodwadni.Zgodniezprzewidywaniami

KathyKohlwiększośćfragmentówszkieletuodnalezionoiwykopanozzagajnika

akacjowegojużpierwszegodnia.Wpiątekekipaprzeszukałacałystok,alenie

natrafiłanawięcejszczątkówludzkich.Dalszedziałaniazawieszonoozmierzchuw

oczekiwaniunawynikekspertyz.

WsobotęranoBoschiEdgarspotkalisięwpoczekalnizakładumedycyny

sądowej.Powiedzielirecepcjonistce,żesąumówienizdoktoremWilliamem

Golliherem,antropologiemsądowymzUniwersytetuKalifornijskiego.

–CzekanapanównablokuA–odparłakobieta.

Zjechaliwindądopodziemi,agdyzniejwysiedli,natychmiastowionęłaich

wońchemikaliówitrupiodór.Mieszankajedynawswoimrodzaju.Zwiszącegona

ścianiedystrybutoraEdgarwziąłpapierowąmaskędooddychaniaizałożyłjąna

background image

twarz.Boschnieskorzystał.

Przystanęliwkorytarzu,gdyżzsaliwytoczonowłaśniewózekszpitalny.Leżały

nanimzwłokiowiniętefolią.

–Harry,zauważyłeś,żezawijajątychdelikwentówtaksamojakburritowTaco

Bell?

–Dlategoniejadammeksykańskiegożarcia.

NablokuAprzywitałichmężczyznawniebieskichdżinsachihawajskiej

koszuli.ByłtodoktorGolliher.

–ProszęmimówićBill–rzekł.

Miałokołopięćdziesięciulat,ciemnewłosyioczy.Zachowywałsiędość

bezpośrednio.Wskazałrękąstółnaśrodkusali.Leżałynanimodnalezionekości.

–Powiempanom,coturobimy.Przebadałemteszczątki,mamyrentgenogram.

Słowem,próbujęrozwikłaćtęukładankę.

Boschpodszedłdostołuznierdzewnejstali.Kościułożonowtensposób,że

tworzyłyniepełnyszkielet.Wszystkiebyłyoznaczone,większenalepkami,mniejsze

etykietkaminasznureczku.Nakażdejwidniałasygnatura.

Boschwiedział,żetokodyinformujące,wktórymsektorzeznaleziono

konkretnąkość.

–Kościmówiąnamwieleotym,jakdanaosobażyłaijakzmarła–powiedział

Golliherposępnymtonem.–Wwypadkuznęcaniasięnaddziećminigdyniekłamią.

Stająsięwręczniezbitymdowodem.Zajmowałemsięwielomapodobnymi

sprawami,aletamniepowaliła.Oglądałemtekości,sporządzającjednocześnie

notatki,akiedyspojrzałemnakartkę,tozobaczyłem,żesąrozmazane.Płakałem,

nawetniezdającsobieztegosprawy.

Popatrzyłnakościzczułościąiżalemwoczach.Boschzdawałsobiesprawę,że

antropologwidzizamordowanedziecko.

–Tomakabra,panowie.Makabra.

–Niechpannampowieoswoichustaleniach,żebyśmymoglizrobić,codonas

należy–wyszeptałBoschzszacunkiem.

Gollihersięgnąłpokołonotatnik.

–Dobrze–westchnął.–Zacznijmyodsprawpodstawowych.Mamytutaj

szczątkimłodegoosobnikarasybiałej,mniejwięcejdziesięcioletniego.Dzieckoto

background image

byłoofiarądługotrwałegoiokrutnegomaltretowania.Histopatologiauczy,żeofiary

takieczęstocierpiąnazaburzeniawzrostu.

Opóźnieniewrozwojuwywołaneznęcaniemsięutrudniaoszacowaniewieku.

Innymisłowy,szkieletwydajesięczęstomłodszy,niżbyłwrzeczywistości.Czyli

żemamynibyszkieletdziesięcioletniegodziecka,lecztaknaprawdętozapewne

dwunasto-albotrzynastolatek.

BoschspojrzałnaEdgara,którystałzrękamiskrzyżowanyminapiersi,jakby

szykowałsiędowysłuchaniapotwornejopowieści.

–Czaszgonu–ciągnąłGolliher–toniełatwasprawa.Badaniaradiologicznenie

sąwtakimwypadkuprecyzyjne.Mamymonetę,awięczjednejstronycezurąjestrok

tysiącdziewięćsetsiedemdziesiątypiąty.Tosporowyjaśnia.Szacuję,żeciało

przebywałowziemioddwudziestudodwudziestupięciulat.

Ustalenieramczasowychbyłobardzoistotne.OpiniaGolliherawskazywała,że

zbrodnidokonanopodkonieclatsiedemdziesiątychlubnapoczątkulat

osiemdziesiątych.Boschzacząłsobieprzypominać,jakwtamtychczasachwyglądał

LaurelCanyon.Byłatodośćszemranaokolica,trochęartystycznejcyganerii,trochę

ważniaków,dotegohandlarzekokainąinarkomani,salonyzpornografiąoraz

wypalenirockandrollowihedoniściprawienakażdejulicy.Czywtymśrodowisku

zamordowanodziecko?

–Aterazprzejdźmydoprzyczynyzgonu–kontynuowałGolliher.–Zacznijmy

odkończynitułowia.Tenchłopiecmusiałmnóstwowycierpiećwswoimkrótkim

życiu.

Boschwiedział,żezłeprzeczucia,któregoogarnęły,gdyporazpierwszyspojrzał

nakościwlesie,okażąsiętrafne.Zdawałsobiesprawę,żezezrytejziemiw

akacjowymzagajnikuwyłonisięwstrząsającahistoria.

–Mamytutajokołosześćdziesięciuprocentcałegoszkieletu–rzekłantropolog.–

Towystarczy,bybezspornieustalić,żewwynikuczęstegomaltretowaniadoszłodo

wielokrotnychurazówkości.Kościsięgoją,panowie.Abadającichregenerację,

możemyodtworzyćto,cosięstało.

Nakościachsąpęknięcia.Wchwilizgonujednebyłyjużstare,inneświeże.

Znalazłemażczterdzieściczteryodrębnemiejscawróżnymstadiumgojenia

pourazowego.Amówimytylkookościach.Niemówimyouszkodzeniachistotnych

background image

organówanitkanki.Stwierdzamzcałąstanowczością,żechłopiectencodziennie

cierpiałfizycznekatusze.

Golliherpodszedłdonegatoskopuipodświetliłzdjęciedługiejcienkiejkości.

–Proszę,otokośćudowa.Taliniatutaj,gdziewidzimyodbarwienie–wskazał

palcemsmugę–oznacza,żewtomiejscezadanobardzosilnyciosparętygodni

przedśmiercią.Kośćniepękławprawdzie,alezostałauszkodzona.

Zbliżyłsiędostołuiwziąłdorękikośćłokciową.

–Tutajwidzimyzagojonepęknięciepoprzeczne.Topęknięciespowodowało

potemlekkieskrzywienie.Atodlatego,żeuszkodzonakośćzrosłasięsamodzielnie.

–Chcepanpowiedzieć,żejejnienastawiono?–spytałKdgar.

–Otóżto.–Golliherdelikatnieodłożyłkośćnamiejsce,poczympochyliłsię

nadstołem.–Żebra–rzekł.–Ponaddwadzieściapęknięćwróżnymstadium

gojenia.Zagojonepęknięcienadwunastymżebrzepowstało,jakmisięwydaje,

bardzodawno,kiedychłopiecmiałtylkodwalubtrzylata.Nażebrzedziewiątym

jestkostnina,wskazującanauraz,którynastąpiłzaledwiekilkatygodniprzez

śmiercią.Pęknięcianaogółzrastająsięprzykątach.Ubardzomałychdzieci

oznaczato,żektośnimigwałtowniepotrząsał.Uwiększych,żeotrzymywałysilne

uderzeniawplecy.

Boschpoczułmdłości.„Dorwęgo”.Nieomalwypowiedziałtesłowanagłos.

Golliherpokręciłsmętniegłową.

–Tosprawazgatunkutych,kiedyzaczynamysięzastanawiać,czyśmierćnie

byładlaofiarywybawieniem.PrzynajmniejjeśliwierzymywBogalubzaświaty.

–Ajeśliniewierzymy?–dopytywałBosch.

Golliherpopatrzyłnaniego.

–Widzipan,właśniedlategonależywierzyć–odparł.–Bojeślitenchłopiec

nietrafiłztegoświatawlepszemiejsce,to…wszyscyjesteśmyzgubieni.

Boschpokiwałgłową.

–Proszęnampowiedzieć,cobyłoprzyczynązgonu?–rzekł,przerywającte

dywagacje.

Antropologwziąłdorękiczaszkę.

–Mamdobreizłenowiny.Wczaszcewidaćtrzywyraźnepęknięciawróżnym

stadiumgojenia.Otopierwsze.–Wskazałpotylicę.–Małeizagojone.Alejest

background image

drugie,owielepoważniejszeuszkodzenie,biegnąceodczęściciemieniowejdo

czołowej.Wymagałooperacji,bozapewnepowstałkrwiakpodtwardówkowy.

Palcemzakreśliłmiejsce,októrymmówił.Następniewskazałpięćmałych,

gładkichotworkówtworzącychregularnyokrąg.

–Tośladypotrepanacji.Czaszkęotwierasiępoto,byprzeprowadzićoperację

lubzłagodzićobrzmieniemózgu.Wtymwypadkuobrzmieniespowodowanebyło

zapewnekrwiakiem.Oceniam,żeurazioperacjamiałymiejscemniejwięcejtrzy

miesiąceprzedzgonemdziecka.

–Czylitonietenurazbyłprzyczynąśmierci?–spytałBosch.

–Nie.Przyczynąbyłocoinnego.–Golliherznówobróciłczaszkęipokazał

kolejnepęknięcie,znajdującesięwlewejczęścipotylicy.–Urazizgon.Zwartość

pęknięciawskazuje,żecioszadanozogromnąsiłą,przyużyciutwardego

narzędzia.Byćmożebyłtokijbaseballowy.

Odłożyłostrożnieczaszkęnastół.

–Krótkomówiąc,ktośregularnieznęcałsięnadtymchłopcem.Iwkońcu

przeszarżował.Wszystkobędziewmoimraporcie.–Odwróciłsięodstołuispojrzał

napolicjantów.–Wiecie,panowie,jestmałaiskierkanadziei.Któramożewas

naprowadzićnatropzabójcy.

–Operacja–domyśliłsięBosch.

–Właśnie.Otwarcieczaszkitoniejestprostyzabieg.Napewnogdzieśsąjakieś

dokumenty.Bliznachirurgicznapozwalateżuściślićczas.Otworysązbytdużejakna

dzisiejszestandardy.Wpołowielatosiemdziesiątychbyłyjużbardziejzaawansowane

instrumenty.Mamnadzieję,żetopomoże.

Boschskinąłgłową.

–Azęby?–byłciekaw.

–Żuchwyniemamy.Wgórnychzębachniemaśladówżadnegoleczenia

dentystycznego.Tylkopróchnica.

Edgarściągnąłmaskęztwarzynaszyję.Patrzyłzbolałymwzrokiem.

–Skorotendzieciakwylądowałnaoperacjiwszpitalu,dlaczegoniepowiedział

lekarzom,cosiędzieje?–spytał.

–Odpowiedźznapantaksamojakja–odparłGolliher.–Dziecisąlojalne

wobecrodziców.Bojąsięich,amimotokochają.Czasemniepotrafimywyjaśnić,

background image

dlaczegoniewołająopomoc.

–Cośjeszcze,doktorze?–rzuciłBosch.

–Odstronyformalnejtowszystko.Odsiebiedodamtylko,iżmamnadzieję,że

złapiecietego,ktotozrobił.

–Złapiemy–zapewniłgoEdgar.–Niechpansięotoniemartwi.

Wyszlizzakładuiwsiedlidosamochodu.Boschodczekałchwilęwmilczeniu,

poczymwłączyłsilnik.Nagleuderzyłwściekledłoniąwkierownicę.

–Wprzeciwieństwiedonaszegodoktora–odezwałsięEdgarmnietakasprawa

nieskłaniadowiarywBoga.Raczejdowiarywkosmitów,wmałezielonestworki.

Boschspojrzałnaniego.

–Jakto?

–Boczłowiekniemógłbyzrobićczegośtakiegowłasnemudziecku.

Widoczniejacyśprzybyszezkosmosuporwalitegodzieciakaisięnadnimznęcali.

Tojedynewyjaśnienie.

Boschruszył.

–Muszęsobiegolnąć–stwierdził.

–Ajanie–rzekłEdgar.–Chcędodomu.Chcęprzytulićmojegosyna,żebyten

koszmarminął.

WmilczeniudotarlidoParkerCenter,gdzieznajdowałasiękomendagłówna

policjiwLosAngeles.

BOSCHiEdgarwjechaliwindąnaczwartepiętrodowydziałukryminalistyki,

gdziemielisięspotkaćzAntoine’emJesperem,kryminologiemoddelegowanymdo

tejsprawy.ByłtomłodyMurzynoszarychoczach,ubranywdługikitel,którego

połyfruwałyprzykażdymposuwistymkrokuiruchurozgestykulowanychrąk.

–Chodźcietędy–rzekł.

Poprowadziłichprzezgłównelaboratoriumdo„suszarni”,dużejsalio

kontrolowanejtemperaturze,gdziedokonywanooględzinubrańiinnychdowodów

materialnych,rozłożonychnastalowychstołach.

Jesperpodszedłdodwóchstołów.Boschzobaczyłotwartyplecakorazkilka

skrawkówubraniapoczerniałychodziemiigrzybów.Byłatamrównieżplastikowa

torebkanakanapkiwypełnionaniezidentyfikowanączarnąmasą.

–Wplecakuznajdowałysiętrzyzmianyubraniaiprawdopodobniekanapka–

background image

rzekł.–Akonkretnietrzykoszulkibawełniane,trzykompletybieliznyosobisteji

trzyparyskarpetek.

Boschskinąłgłową.

–Czysąjakieśwskazówkicodotożsamościofiary?–spytał.

–Naubraniuaniwplecakuniemażadnych.Aleznaleźliśmydwieistotnerzeczy.

Popierwsze,natejkoszulcejestmetkaproducenta:„SolidSurf”.Widaćjątylkow

czarnymświetle.„SolidSurf”towyrażeniezjęzykadeskorolkowców.

–Rozumiem–rzekłBosch.

–Noiklapkaplecaka.

Boschnachyliłsięnadstołemizerknął.Plecakwykonanozniebieskiegopłótna.

Naklapcewidocznebyływyraźneodbarwieniaukładającesięwlitery„BZ”.

Cofnąłsięokrokizapisałkilkasłówwnotatniku.ApotemspojrzałnaJespera.

–Dobra,Antoine,świetnarobota.

3

WPOBLIŻUtylnegowyjściazkomendydzielnicowejwHollywoodznajdowała

sięławka,apojejobustronachdużepopielniczkiwypełnionepiaskiem.Nazywano

ją„Kod7”,bowżargoniepolicyjnymokreślenietooznaczaczaswolnylubprzerwę

wpracy.WsobotękwadranspojedenastejwieczoremBoschsiedziałsamotnienatej

ławce.Czekał.Zeswojegomiejscamiałwidoknaparkingużywanywspólnieprzez

policjęistrażpożarną.

Patrzył,jakdokomendyzjeżdżająpatrolezpopołudniowejzmiany,jak

funkcjonariuszeznikająwbudynku,bywziąćpryszniciprzebraćsięwcywilne

ubranieprzedpowrotemdodomu.Spojrzałnalatarkętrzymanąwdłoniipotarł

kciukiemjejkoniec.

Naparkingwjechałkolejnyradiowóz.OdstronypasażerawysiadłEdgewood,

któryzarazzniknąłwdrzwiachkomendy.PochwilizdrugiejstronywysiadłaJulia

Brasheriruszyłajegośladem.Szłazopuszczonąniskogłową,jakbyzmęczonapo

ciężkimdniu.Boschznałbardzodobrzetouczucie.

Byłajużprzywejściu,gdykrzyknął:

–Cościprzyniosłem!–Wyciągnąłrękęzlatarką.

Uśmiechnęłasięzwysiłkiem.Podeszładoniegoiwzięłalatarkę.

–Dzięki,Harry.Niemusiałeśtuczekaćtylkopoto,żeby…

background image

–Chciałem.

Zapadłoniezręcznemilczenie.

–Pracowałeśdziśnadtąsprawą?–spytała.

–Nibytak.Wypełniałempapiery.Aranomieliśmysekcjęzwłok.Oilemożnato

taknazwać.

–Potwojejminiewidzę,żeniemaszpowodówdoradości.

Skinąłgłową.

–Japotwojejwidzę,żeteżmiałaściężkidzień.

–Jakkażdy.

Zkomendywyszłodwóchpolicjantówwcywilnychubraniach.Skierowalisiędo

swoichsamochodów.

–Głowadogóry,Julio!–zawołałjedenznich.

–Dobra,Kiko!–odkrzyknęła.PotemspojrzałaponownienaBoscha.

Uśmiechnęłasię.

Boschzerknąłnazegarek.Byłowpółdodwunastej.

–Gdybyśsiępospieszyławszatni,tozdążylibyśmynaostatniąkolejkęmartini

„UMussa”–powiedział.

Uśmiechnęłasięszerzej.

–Bardzolubiętęknajpę.Dajmikwadrans.–Ruszyładokomendy,nieczekając

najegoodpowiedź.

–Czekam!–zawołałzanią.

„UMUSSAIFRANKA”odstulatserwowanomartinimieszkańcomHollywood.W

saliodfrontu,gdziemieściłysięboksyzkanapamiobitymiczerwonąskórą,toczyły

sięcicherozmowy.Wdrugiejsali,położonejwgłębi,znajdowałsiędługibaritam

najczęściejpitonastojąco.GdyBoschiBrashersięzjawili,dwóchmężczyznakurat

zwolniłostołkibarowe,kierującsiędowyjścia.Szybkozajęliichmiejsca.Zamówili

martinizwódką–obojechcieliłyknąćcośmocniejszego.

Boschczułsięjużswobodniewjejtowarzystwie.Kiedypodanoimdrinki,był

gotówzapomniećnachwilęokościach.

Stuknęlisięszklaneczkami.

–Zażycie–powiedziałaBrasher.

–Słusznie.Obyprzetrwaćkolejnydzień.

background image

–Towystarczy.

–Tengliniarznaparkingu…Dlaczegopróbowałciępocieszyć?

Zgarbiłasięniecoizamilkła.

–Jeśliniechceszmówić…

–Nie,nie,wporządku.Edgewoodchcenapisaćnamnieskargę.

–Skargę?Dlaczego?

–Dlatego,żeweszłampodlufę.

Oznaczałoto,żestanęłanaliniiognia,wchwiligdyinnypolicjantcelowałz

bronipalnej.

–Acosięstało?

Pociągnęłasporyłyk.

–Awanturadomowa.Facetzamknąłsięzespluwąwpokoju.Niewiedzieliśmy,

czyjejużyjeiprzeciwkomu:sobie,swojejżonieczynam.

–Wjejoczachbyłoterazwidocznewzburzenie.–Edgewoodtrzymałkarabin.

Kikomiałwyważyćdrzwi,aFennel,jegokumpel,ijamieliśmyszturmować.No

więc,ruszyliśmydoakcji.Kikowywaliłdrzwikopniakiem,jaiFennelwpadliśmy

dośrodka.Facetleżałnieprzytomnynałóżku.Zeroproblemu,aleokazałosię,że

Edgewoodmacośdomnie.Bopodobnowlazłammupodlufę.

–Awlazłaś?

–Chybanie.Ajeśliwlazłam,totaksamowlazłFennel,ajemuEdgewoodnie

powiedziałsłowa.

–Jesteśzielona.Wiesz,okrespróbny.

–Tak,ijużmamtegodosyć.Jaktytoprzetrwałeś,Harry?Terazrobiszcoś

pożytecznego.Jatylkojeżdżęnawezwania.Jakbympluciempróbowałagasić

pożar.

Boschwiedział,coonaczuje.Wszyscypolicjanciprzeztoprzechodzili.

–Pierwszelatasąciężkie.Aleczłowieksięwciągaizaczynapatrzećz

większegodystansu.Samawybieraszbitwy,samawybieraszswojąścieżkę.

Poradziszsobie.

–Pomówmyoczymśinnym–poprosiła.

–Chętnie.–Uśmiechnąłsiędoniej.–AwięcwłóczyłaśsiępoAndachiw

pewnymmomenciepowiedziałaśsobie:„Rany,chcębyćpolicjantką”.

background image

Roześmiałasię,zpozoruzapominającoswoimprzygnębieniu.

–Pytampoważnie.Corobiłaśwcześniej?

Obróciłasięnastołkuisiedzieliterazramięwramię.

–Och,przezpewienczasbyłamprawniczką.Prawocywilne.Leczdoszłamdo

wniosku,żetog…warte,więcrzuciłamtęrobotęizaczęłampodróżować.

Chwytającsiępodrodzeróżnychzajęć.WeWłoszechwyrabiałamceramikę.W

Szwajcariibyłamprzewodnikiemzastępówkonnych.NaHawajachpracowałam

jakokucharkanastatkuturystycznym.

Widziałamsporoświata,aledoAndówniedotarłam.Apotemwróciłamdo

domu.

–DoLosAngeles?

–Tak.Tusięurodziłamiwychowałam.Aty?

–Taksamo.

Wyciągnęłarękęiznówsięstuknęliszklaneczkami.

–Gdziedorastałaś?

–Tylkosięnieśmiej.WBelAir.

–BelAir?Hm,todomyślamsię,żetatapewnejpaniniejestzbytniozadowolony,

żecórkawstąpiładopolicji.

–Zwłaszczażerzuciłajegokancelarięadwokacką.Dajmyjużspokójtym

pytaniom.

–Dobra.Tocoteraz?

–Zawieźmniedodomu,Harry.Dosiebie.

Spojrzałwjejbłyszcząceciemneoczy.Sprawytoczyłysięwbłyskawicznym

tempie,podsycanymprzezalkohol.Taktosięczęstodziejemiędzyosobami

pracującymiwpolicji,międzyludźmi,którzymająpoczucie,żesączęścią

zamkniętegośrodowiska,którzywżyciukierująsięinstynktemicoranowychodzą

dopracyzeświadomością,żewybranyprzeznichzawódjestśmiertelnie

niebezpieczny.

–Dobrze.Chciałemzaproponowaćtosamo.

Nachyliłsięipocałowałjąwusta.

Dopiliszybkodrinkiiwyszli.

JULIABrasherstałanaśrodkupokojuwmieszkaniuBoscha,wpatrzonawpłyty

background image

kompaktoweobokzestawustereo.

Boschbyłwkuchni.Przelałmartinizshakeradodwóchszklanekiwróciłdo

pokoju.

–Colubisz?–spytał.

–Mmm,późnegoBillaEvansa.

Skinąłgłową,podszedłdostojakazpłytamiiwyjął„KindofBlue”.

Włożyłkrążekdoodtwarzacza.Zaczęlisięcałowaćprzypierwszychdźwiękach

muzyki.NaglewśrodkupocałunkuBrasherwybuchłaśmiechem.

–Cojest?

–Nic,poprostujestemrozluźniona.Iszczęśliwa.

–Jateż.

Później,gdyleżałanabrzuchupośrodkułóżka,Boschpowiódłpalcempo

promiennymsłońcuwytatuowanymnadjejpośladkami,dochodzącdowniosku,że

wtowarzystwietejkobietyczujesięswobodnieizarazemnieswojo.Właściwie

niczegooniejniewiedział.

–Oczymmyślisz?–spytała.

–Oniczym.Ataknaprawdęotymfacecie,którycitozrobił.Chciałbymchyba

byćnajegomiejscu.

–Dlaczego?

–Jużzawszebędziesznosićnasobiepamiątkęponim.

Odwróciłasię,odsłaniającpiersiiuśmiechniętątwarz.Rozpuszczonewłosy

opadałynaramiona.PrzyciągnęłaBoschadosiebieiprzylgnęładoniegowdługim

pocałunku.

–Tonajprzyjemniejszesłowa,jakieusłyszałamodbardzodawna–powiedziała

pochwili.

–Możeszzostaćdorana?–zagadnął.

Hmm…Mążpewniezachodziwgłowę,gdziesiępodziewam,alemogędo

niegozadzwonić.

Boschzmartwiał.

Wybuchłaśmiechem.

–Ej,niestraszmnie.

–Noco,niepytałeś,czyzkimśjestem,czynie.

background image

–Tymnieteżniepytałaś.

–Ztobąsprawajestjasna:samotnygliniarz.–Naglerzekłamęskimgłosem:–

Interesująmnietylkofakty,proszępani.Niemamczasunaksiuty.Tropię

morderców.Robotanamnieczekai…

–Pożyczyłaśmilatarkę–przerwałjejBosch.–Kobietabędącawstałym

związkuchybabytegoniezrobiła.

–Notocościpowiem,twardzielu.Widziałam,żemaszwłasnąlatarkęw

bagażniku.Zapóźnązakryłeśjąszmatą.Nieudałocisię.

Boschpoczuł,żesięczerwieni.Zasłoniłtwarzdłońmi.

Odciągnęłajegoręceipocałowałagowpodbródek.

–Spodobałomisięto–powiedziała.–Zrobiłomisięmiłoizaczęłamnacoś

czekać.–Obróciłajegodłonieispojrzałanabliznynakłykciach.

Pamiątkępodawnychczasach.

–Ej,acoto?

–Miałemtatuaże.Kazalimisięichpozbyć,gdyposzedłemdowojska.

Roześmiałasię.

–Dlaczego?Acotobyło?

–NajednejdłoniNASI,nadrugiejGÓRĄ.

–Nasigórą?Acotoznaczy?

–WmłodościuciekłemzdomuiznalazłemsięwSanPedro,wpobliżudoków.

Wielurybakówzajmującychsiępołowemtuńczykamiałotennapiswytatuowanyna

kłykciach.Spytałemotojednegoznich.Powiedział,żetojakbyichmottożyciowe,

ichfilozofia.Bojaksiępływakutrempomorzuinadchodzisztorm,toczłowieksię

boiiwtedytrzebauwierzyćwewłasnesiły.Idziałaćsolidarnie.–Boschuniósł

pięści.–Pokonamyżywioł,pokonamywszystkieprzeciwnościlosu.

–Ikazałeśtosobiewytatuować?Ilemiałeśwtedylat?

–Niepamiętam.Szesnaście?Niewiedziałemjednak,żerybacyprzejęlitood

chłopakówzmarynarkiwojennej.Ikiedyrokpóźniejwzięlimniedowojsk

lądowych,sierżantodrazukazałmisiętegopozbyć.

Przyjrzałasięjegorękom.

–Laseremtegochybaniezrobiono.

–Tensierżant,nazywałsięRosser,zabrałmnienatyłykwatermistrzostwa.Był

background image

tammur.Kazałmiboksowaćtenmur,dopókiniepozdzieramsobiewszystkich

kłykci.Potygodniumusiałempowtórzyć.

–Tobarbarzyństwo!

–Nie,towojsko.–Uśmiechnąłsiędowspomnień.

–Chcęcięobejrzeć.Opowieszmiopozostałychbliznach.

NagleBoschzawstydziłsięswojejnagości.Wciążdbałoformę,leczbył

piętnaścielatstarszyodBrasher.Dotknąłgrubegozbliznowacenianadlewym

biodrem.

–Tobyłnóż–rzekł.

–Gdzietosięstało?

–Wtunelu.

–Atu?

–Tokula.

Dotknęłajegoramienia,przesuwającpalcemposzorstkiejbliźnie.

–Dostałeśprostowkość–powiedziała.

–Tak,miałemfart.Niebyłotrwałegouszkodzenia.

–Jaktojest,kiedysięobrywakulkę?

–Najpierwpiekielniebolało,apotemjakbycałyzdrętwiałem.Wykaraskałemsię

dopieropotrzechmiesiącach.

–Niedostałeśrenty?

–Zaproponowanomirentę,alenieskorzystałem.

–Jakto?

–Takto.Chybalubiętęrobotę.Pomyślałem,żejeżelibędęsięjejtrzymał,

pewnegodniapoznampięknąmłodąpolicjantkę,którejzaimponująmojeblizny.

–Biedactwo–powiedziałaironicznymtonem.Dotknęłatatuażunajego

ramieniu.–Atoco?MyszkaMikinahaju?

–Takjakby.Szczurtunelowy.

Spoważniała.

–Cojest?

–AwięcsłużyłeśwWietnamie–wyszeptała,kojarzącfakty.–Tomusiało

być…To,corobiłeś,musiałobyćprzerażające.Byłamwtychtunelach.Spędziłamw

Wietnamiepółtoramiesiąca.Tunele…Teraztoatrakcjaturystyczna.Możnaje

background image

zwiedzać.Sątrasywytyczonelinami,żebyniktsięniezgubił.Alenasniepilnowano,

więcposzłamgłębiejnawłasnąrękę.Zrobiłosięwtedystrasznieciemno.

Boschwpatrywałsięwnią.

–Ico?–spytałcicho.–Widziałaśto?Widziałaśzagubioneświatło?

Wytrzymałajegospojrzenie,apochwiliskinęłagłową.

–Tak,widziałam.Mojeoczyprzywykłydociemnościiwtedyzobaczyłam

światło.Lekkiejakszept.Alewystarczyło,żebymodnalazładrogę.

–Zagubioneświatło.Taktonazywaliśmy.Nigdyniebyłowiadomo,skądsię

bierze.Alebyło.Jakdymwiszącywciemności.Mawianoczasem,żetonieświatło,

tylkoduchytych,którzypoginęliwtychtunelach.Zobustron.

Zamilkli.Leżelispleceni,apochwiliJuliazasnęła.

Boschuświadomiłsobie,żeodtrzechgodzinanirazuniepomyślałośledztwie.

Zpoczątkupoczułwyrzutysumienia,leczszybkosięichwyzbyłiteżzapadłwsen.

Śniłomusię,żeprzedzierasiętunelem.Miałwrażenie,żetunelznajdujesiępod

wodą,aonsamzachowujesięjakwęgorzwlabiryncie.Dotarłdoślepegozaułka,

gdziepodścianąsiedziałmałychłopiec.Zopuszczonągłową,ztwarząukrytąw

dłoniach,zkolanamiprzyciągniętymidopodbródka.

ChłopiecpopatrzyłnaBoscha.Zjegoustwydobyłsiępojedynczypęcherzyk

powietrza.Apotempobiegłwzrokiemdalej,jakbycośsiędziałozaplecamiBoscha.

Tenodwróciłgłowę,leczzobaczyłtylkomrok.Gdyponowniespojrzałprzedsiebie,

chłopieczniknął.

WNIEDZIELĘprzedpołudniemBoschzawiózłBrasherdokomendyw

Hollywood,żebyzabrałaswójsamochód,onsamzaśchciałsięzająćśledztwem.

Niedzielęiponiedziałekmiaławolne.Umówilisięzatem,żespotkająsięuniejw

Venicewieczoremnakolacji.Gdynadjechali,naparkingustałoparu

funkcjonariuszy.Notak,pomyślał,zarazrozniesiesięplotka,żeprawdopodobnie

spędziliśmyrazemnoc.

–Przepraszam–mruknął.–Powinienembyłinaczejtorozegrać.

–Mnietonieprzeszkadza,Harry.Dozobaczeniawieczorem.

Wysiadłaizatrzasnęłazasobądrzwi.Boschpodjechałnaswojemiejsce

parkingowe,poczymruszyłdobiura,próbującniemyślećokomplikacjach,które

byćmożeściągnąłnasiebie.

background image

Zgodniezjegooczekiwaniamipokójsłużbowybyłpusty.Ucieszyłsię,bochciał

wspokojuzastanowićsięnadsprawą.

Najpierwnależałoustalićkolejnośćniezbędnychdziałańorazuzupełnićtak

zwanąksięgęzabójstwa–niebieskitomik,którypowinienzawieraćwszystkie

pisemneraportyześledztwa.PotemBoschmusiałprzygotowaćnakazy

przeszukaniaarchiwówoddziałówchirurgicznychmiejscowychszpitali.Trzebateż

byłorutynowosprawdzićwkomputerowejbaziedanychnazwiskamieszkańców

okolicy,wktórejpopełnionoprzestępstwo.Anakoniecprzejrzećzebraneprzez

oficeradyżurnegosygnałyodobywateli,będąceefektemnagłośnieniasprawy

przezśrodkimasowegoprzekazu,orazzacząćgromadzićinformacjeoosobach

zaginionychiuciekinierach,któremogłyodpowiadaćcharakterystyceofiary.

Wiedział,żewpojedynkęzajmiemutocałydzień,mimotopostanowiłnie

wzywaćEdgara.Edgar,rozwodnikiojciectrzynastoletniegochłopca,byłbardzo

poruszonyraportemGollihera,więclepiejniechodpocznieprzezjedendzień.

NajpierwBoschsporządziłlistęnajpilniejszychdziałań,apotemzaczął

zastanawiaćsięnadszczegółami.Istniałasprzeczność,którąwykazałaKathyKohl:z

jednejstronyzabójcastaranniewybrałmiejsce,zdrugiejzaśpospiesznieukrył

zwłoki.Gollihermówiłomaltretowaniudziecka.

Aprzecieżplecakpełenubrańwskazywałby,żechłopiecuciekłzdomu.

BoschzwróciłnatouwagęEdgarowi.Edgarodparł,żebyćmożechłopiecbył

maltretowanyzarównoprzezrodziców,jakiprzezzabójcę,któryniemiałzniminic

wspólnego.

Częściąśledztwa,którejBoschnieznosił,byłoszperaniewkomputerowejbazie

danych,więcpostanowiłodłożyćtonapóźniej.Zacząłprzeglądaćdoniesienia

zebraneprzezoficeradyżurnego.Odpiątkuprzybyłoichponadtrzydzieści,żadne

jednakniezawierałoinformacji,którąwartobyłobysprawdzić.

Cośprzyszłomudogłowy,podjechałwięcnakrześledostarejmaszynydo

pisania.Wkręciłdoniejkartkęizacząłstukaćwklawisze.

„Czyzaginionyczłonekpana/panirodzinyprzeszedłoperacjęchirurgicznąparę

miesięcyprzedzniknięciem?”.

„Jeślitak,wktórymszpitaluodbyłasięoperacja?”.

„Naczympolegałuraz?”.

background image

„Jaknazywałsięlekarz?”.

Boschwysunąłkartkęzmaszynyizaniósłjądobiuraoficeradyżurnego.Służbę

pełniłMankiewicz.Poleciłmuzadawaćtepytaniakażdemudzwoniącemuw

sprawieznalezionychkości.

Następniezająłsięnakazami.Wpracysekcjizabójstwprzeszukiwaniearchiwów

medycznychbyłodziałaniemrutynowym.Najczęściejsięganopodokumentylekarzy

ogólnychidentystów.Aleczasemzwracanosięteżdoszpitali.Boschmiałteczkęz

odpowiednimiblankietamiorazspiswszystkichdwudziestudziewięciuszpitaliw

LosAngeles,atakżelistęreprezentującychichadwokatów.Dziękitemu

wypełnieniedwudziestudziewięciunakazówzabrałomuniewieleponadgodzinę.

Nakazyobejmowałydokumentyszpitalnedotyczącepacjentówpłcimęskiej

poniżejszesnastegorokużycia,którzyprzeszlitrepanacjęczaszkiwlatach

1975-1985.

WponiedziałekzsamegoranaBoschzamierzałudaćsięznakazamido

sędziego,apotempodzielićszpitalemiędzysiebieiEdgara,żebyosobiściewręczyć

nakazyadwokatomiwtensposóbprzyspieszyćzałatwienieniezbędnych

formalności.

Późniejspisałnamaszynieustaleniazpoprzedniegodniaoraznajważniejsze

informacjeuzyskaneodGollihera.Wpiąłtekartkido„księgizabójstw”,poczym

włożyłksięgędoswojejteczkiiwyszedłtylnymwyjściemdosamochodu.

Wpodziemiachkomendygłównejznajdowałosięarchiwumobejmujące

wszystkiesprawyzgłoszonepolicjiodniepamiętnychczasów.Boschzjawiłsiętamo

pierwszej.Spojrzałzuśmiechemnaarchiwistę.

–Możetozabrzmidziwnie–rzekł–alemuszęprzejrzećfiszkidotycząceosób

zaginionychodrokusiedemdziesiątegopiątegodoosiemdziesiątegopiątego.

Archiwista,starszyfacetobladejtwarzy,gwizdnął.

–Dotyczydorosłychczydzieci?

–Dzieci.

Zniknął.Wróciłpoczterechminutach,niosącdziesięćkopertzawierających

mikrofiszezokresuwymienionegoprzezBoscha.Pliktenmiałconajmniejdziesięć

centymetrówgrubości.

Boschpodszedłdoczytnikaizacząłprzeglądaćmateriały.Poszukiwał

background image

przypadkówucieczkilubzaginięciachłopcazbliżonegowiekiemdoofiary.Gdy

profildziecka,któreniewróciłododomulubniezostałoodnalezione,byłzgodnyz

profilemofiary,Boschprzyciskałguzikfotokopiarki.

Przejrzeniewszystkichdokumentówzabrałomutrzygodziny.Gdyskończył,

miałkopieponadtrzystuzgłoszeń.

Zwróciłwszystkiekopertyarchiwiście.PostanowiłniewracaćdoHollywood,lecz

poszperaćwkomputerowejbaziedanychwkomendziegłównej.ZParkerCenterbyło

bliskodoautostradynumer10,którąszybkomógłdojechaćdodomuJuliiBrasher.

Takbędziedogodniej.

Wwydzialekryminalnympełniłodyżurdwojeoficerówśledczych,którzyoglądali

meczwtelewizji.JednymznichbyładawnawspółpracownicaBoscha,Kiżmin

Rider.Mężczyznynieznał.

–Ej,Harry,cotuporabiasz?

–Prowadzęśledztwo.Chciałbymzajrzećdokomputera.Można?

–Chodziotewykopanekości?

Boschskinąłgłową.

–Słyszałamwwiadomościach.Harry,toRickThornton,mójkolega.

Boschprzedstawiłsięiuścisnąłrękępolicjantowi.

–Możeszskorzystaćzmojegokomputera–zaproponowałaRider.

Ustąpiłamumiejsca.

Boschotworzyłteczkęiwyjął„księgęzabójstwa”.Odszukałlistęmieszkańców

WonderlandAvenue,którychprzesłuchanowdniuznalezieniakości.Obejmowała

nazwiska,adresyidatyurodzenia.Ichsprawdzenienależałodorutynowychdziałań

podejmowanychprzezkażdegosumiennegooficeraśledczego.

ZacząłwprowadzaćnazwiskadoKrajowegoRejestruPrzestępców.Nagle

usłyszałprychnięcieRider.

–Harry,tyciąglepiszeszdwomapalcami?

–Owszem,Kiz.Jużtrzydzieścilat.Pohiszpańskudukamjakdawniejinie

nauczyłemsiętańczyć.Niepracujemyzesobązaledwieodroku.

–Puśćmnie,tydinozaurze.Zrobiętozaciebie.Itakbędętusiedziećcałąnoc.

Boschuniósłręcewgeściekapitulacjiiwstałodbiurka.Riderusiadłaizaczęta

stukaćwklawisze.Uśmiechnąłsiędyskretniezajejplecami.

background image

–Jestjakdawniej–rzekł.

–Nieprzypominajmi.Lepiejopowiedzotejnowicjuszce,zktórą…mim…się

spotykasz.

–Jużwiesz,cholerajasna?

–Mamwielkitalentdozdobywaniainformacji.Miła?Tylkotomnieciekawi.

–Owszem,miła.Ledwojąznam.

–Kolacyjkawedwojedziświeczorem?

–Tak,kolacyjkawedwojedziświeczorem.

–Ej,Harry!–ZgłosuRiderzniknęłażartobliwanuta.–Mamycośkonkretnego!

Boschnachyliłsiędoekranu.

–Chybaominiemnietakolacja–mruknął.

4

BOSCHzatrzymałsamochódprzeddomemizlustrowałzaciemnioneoknaoraz

ganek.

–Noimasz–westchnąłEdgar.–Pocałujemyklamkę.

ByłzłynaBoscha,botenzepsułmuwolnąniedzielę.Uważał,żeskorokości

tkwiływziemiprzezdwadzieścialat,tosprawamożezaczekaćdoponiedziałku.

LeczBoschodparł,żezajmiesiętymsam,jeśliEdgarnieprzyjedzie.Zatem

przyjechał.

–Idziemy–zarządziłBosch.–Tyznimgadałeś,więctytorozegraj.

Jasięwłączę,jeżelizajdzietakakonieczność.

Wysiedliipodeszliżwirówkądodomu.Mężczyzna,zktórymchcieli

porozmawiać,nazywałsięNicholasTrent.Mieszkałsamotniepodrugiejstronie

ulicy,wtrzecimdomuodwzgórza,naktórymznalezionokości.

Miałpięćdziesiątsiedemlat.Podczaswstępnegoprzesłuchania,któreobjęło

wszystkichokolicznychmieszkańców,powiedziałEdgarowi,żepracujejako

dekoratorwnętrzwstudiufilmowymwBurbank.Kawaler,bezdzietny.Podobnonic

niewiedziałokościachinieudzieliłżadnychistotnychinformacjianiwskazówek.

Edgarzapukałmocnododrzwi.

–PanieTrent,tupolicja!–oznajmiłgłośno.–Proszęotworzyć!

Rozbłysłoświatłonaganku.Drzwiuchyliłysięinatlemrokuspowijającego

wnętrzeukazałsięmężczyznazogolonągłową.

background image

–Dobrywieczór,panieTrent.OficerśledczyEdgar.Atomójwspółpracownik

Bosch.Chcielibyśmyzadaćpanukilkadodatkowychpytań.Możemywejść?–

Edgarśmiałoprzekroczyłpróg,

–Nie,niemożecie–odparłTrentszybko.–Wszyscywiemy,cosiętutajdzieje.

Rozmawiałemzeswoimadwokatem.

BoschpociągnąłEdgaradotyłu.

–Skorowiedziałpan,żewrócimy–odezwałsię–towiedziałpanrównież,że

odkryjemypańskąprzeszłość.Dlaczegonierozmawiałpanotwarciezmoimkolegą?

Zaoszczędziłbynampansporoczasu.Chybapantorozumie?

–Boprzeszłośćtoprzeszłość.Lepiejzostawićjąwspokoju.

–Niemożemyzostawićjejwspokoju,bopogrzebanowniejkościodparłEdgar.

Boschposłałmuwymownespojrzenie,któreznaczyło:„Postarajsiębyć

bardziejfinezyjny”.

–Nowłaśnie!–prychnąłTrent.–Widzicie,jaksięzachowujecie?Dlategonie

zamierzamwaswpuścić.Niemamnicdopowiedzenia.Nicanic.

–Proszępana,molestowałpandziewięcioletniegochłopca–wypaliłBosch.

–Tobyłowtysiącdziewięćsetsześćdziesiątymszóstymrokuiponiosłemzato

karę.Odtądjestemwzorowymobywatelem.

–Jeślitoprawda–rzekłBoschspokojnymtonem–toproszęnaswpuścići

odpowiedziećnanaszepytania.Imszybciejwyjaśnimytewątpliwości,tymszybciej

zajmiemysięważniejszymisprawami.Musipantozrozumieć.Okołostumetrówod

domumężczyzny,którykiedyśmolestowałdziecko,znalezionokościchłopca.Nie

obchodzimnie,czypotemmężczyznatenstałsięwzorowymobywatelem.Musimy

muzadaćparępytań.Izadamy.Alboterazupanawdomu,albowkomendziew

obecnościpańskiegoadwokata,anazewnątrzbędączekaćdziennikarzeikamery.

Wybórnależydopana.

Trentpokręciłsmętniegłową,jakbyzdawałsobiesprawę,żebezwzględunato,

coterazzrobi,jegospokojneżyciedobiegłokońca.Skinąłnapolicjantów,byweszli.

Byłboso,ubranywworkowateczarneszortyiluźnąjedwabnąkoszulę.

Poprowadziłśledczychdowygodnieurządzonegosalonuwypełnionegoantykami.

Samusiadłnaśrodkukanapy.BoschiEdgarzajęliklubowefotelenaprzeciw.

–Przeczytampanupańskiekonstytucyjneprawa–rzekłtenpierwszy.

background image

–Apotempoproszę,bypodpisałpanformularzprzesłuchania.Naszarozmowa

zostanienagrana.Jeśliżyczypansobieotrzymaćkopięnagrania,udostępnimyją

panu.

GdyTrentpodpisałdokument,Boschschowałgodoteczkiiwyjąłmały

dyktafon.WłączyłurządzenieiskinąłnaEdgara,bytenprzejąłinicjatywę.

–Jakdługomieszkapanwtymdomu?–spytałEdgar.

–Odtysiącdziewięćsetosiemdziesiątegoczwartegoroku.

–Pracujepanjakoscenografwprzemyślefilmowym?

–Jakodekorator.Toróżnica.Scenografopracowujeinadzorujebudowę

scenografiinaplaniefilmowym.Adekoratorwkraczadopieropotem,dbao

szczegóły:owystrój,rekwizyty.

–Jakdługopansiętympara?

–Dwadzieściasześćlat.

–Czytopanzakopałtegochłopcanawzgórzu?

OburzonyTrentzerwałsięzmiejsca.

–Ależskąd!Mojanoganigdytamniepostała!

Gorączkowośćtejreakcjiwskazuje,iżTrentjestniewinny,pomyślałBosch.

Alboteżfacetnależydonajlepszychaktorów,jakichnapotkałwswojejpolicyjnej

karierze.

–Inteligentnyzpanaczłowiek–odezwałsię.–Wiepan,ocotoczysięgra.Są

tylkodwawyjściaztejsytuacji:albopanazapuszkujemy,alborozwiejemynasze

podejrzenia.Toproste.Dlaczegowięcniechcepannampomóc?

–Boniewiemjak!Nicniewiemotejsprawie!Jakmamwampomóc,skoronic

niewiem?!

–Nocóż,mógłbynampanpozwolićniecosiętutajrozejrzeć.

–Świetnie!Rozglądajciesię,ileduszazapragnie.

RuchemgłowyBoschdałznakEdgarowi,żebydalejprowadziłprzesłuchanie,

samzaśwstałzfotela.

Wyszedłszynakorytarzprowadzącywgłąbdomu,usłyszał,jakkolegapyta

Trenta,czywidziałcośdziwnegonawzgórzu.

–Pamiętam,żedziecisiętambawiły…–odparłTrentiurwał,uświadomiwszy

sobie,żewszelkąwzmiankąodzieciachściąganasiebiecorazwiększepodejrzenia.

background image

–Ico,lubiłpanpatrzeć,jaktedziecibawiąsięwlesie?

Boschprzystanął,czekającnaodpowiedź.

–Nie.Skorobawiłysięwlesie,toniemogłemichstądwidzieć.Czasem,jak

przejeżdżałemtamtędyalboszedłemzpsemnaspacer,kiedyjeszczeżył,to

widziałemdzieciwłażącenawzgórze.Dziewczynkęznaprzeciwka.Różnedzieciz

tegodomuPatronówposąsiedzku.Wszystkiedzieciakizosiedla.

Boschruszyłdalej.Dombyłniewielki.Nakońcukorytarzaznajdowałosiętroje

drzwi:skrajneprowadziłydodwóchpokojów,azaśrodkowymibyłschowekna

pościel.Najpierwzajrzałdoschowka.Polemwszedłdopokojupoprawejstronie.

ByłatosypialniaTrenta.

Popatrzyłdokołaiotworzyłszafę.Nagórnejpółcestałokilkapudełek.

Uchyliłwiekojednegoznichizobaczyłkalosze.Wrowkachpodeszewtkwiły

resztkizaschniętegobłota.Przypomniałsobieczarnąziemię,wktórejznaleziono

kości.Zabezpieczonojejpróbki.

Odłożyłkaloszenamiejsce.Narazierozglądałsiępobieżnie.Jeślitrzebabędzie

podjąćdalszekroki,wrócątuznakazemirozbiorątendomnaczęści.Trzeba

pamiętaćokaloszach,tomożebyćdobrypunktzaczepienia,pomyślał.Przecież

Trentpowiedział,żejegonoganigdyniepostałanatymwzgórzu.Majątonagrane

nataśmie.Jeślibłockozkaloszyodpowiadaćbędziezabezpieczonympróbkom

ziemi,przyłapiągonakłamstwie.

Nicinnegowszafieniezasługiwałonauwagę.Taksamowdrugimpokoju,który

służyłTrentowizapracownięimagazyn.

Przezkuchnięwszedłdogarażu.Byłytamdwastanowiska–najednymstał

minivan,nadrugimznajdowałysięskrzynieznapisami:KUCHNIA,SALON,

PRZEDPOKÓJitakdalej.

Boschuświadomiłsobie,żeprawdopodobnieskrzynietezawierająelementy

dekoracji.

Odwróciłsięinaglezobaczył,żezróżnychmiejscpatrząnaniegoczarneszklane

ślepka:przeciwległaścianaobwieszonabyłagłowamidzikichzwierząt.Poczuł

ciarkinaplecach–odurodzenianienawidziłtakichtrofeów.

PrzezkilkaminutszperałwskrzyniznapisemPOKÓJCHŁOPCA9–12.

Tkwiływniejzabawki,modelesamolotów,deskorolkaipitka.Boschwyjął

background image

deskorolkęiobejrzałjądokładnie,pamiętającometcenakoszulceznalezionejw

plecaku.

Podwudziestuminutachwróciłdosalonu.Trentzerknąłnaniego.

–Zadowolony?–spytał.

–Narazietak.Dziękujęza…

–Widzicie?Tosięnigdynieskończy!„Narazietak”!Wymijużnigdyniedacie

spokoju,co?Gdybymhandlowałnarkotykamialbonapadałnabanki,mojewiny

zostałybymiodpuszczone.Aleponieważprzedprawieczterdziestulatydotknąłem

małegochłopca,jestemwinnyażdośmierci.

–Tobyłochybacoświęcejniżdotknięcie–odparłEdgar.–Mamyakta,niech

panaotogłowanieboli.

Trentmruknął,żeniepotrzebniedałsięnamówićnatęrozmowę.Boschzerknął

naEdgara.Tenskinąłgłową,dającznak,żeskończyłprzesłuchanie.Boschpodszedł

dostolikaizabrałdyktafon.Niewyłączywszyurządzenia,wsunąłjedokieszenina

piersi.Czasemnajważniejszesłowapadajądopierowtedy,gdyoficjalnarozmowa

dobiegłakońca.

–Dziękujemyzawspółpracę.Jużsobieidziemy.Byćmożejednakbędziemy

chcielispotkaćsięzpanemjutro.Pracujepanjutro?

–Niedzwońciedopracy!Zrujnujeciemiżycie!

Podałimnumerswojegopagera.Boschzanotował.Następniepolicjanciwyszli,a

Trentzatrzasnąłzanimidrzwi.

NagleBoschaoślepiłojasneświatło.Ruszyłakunimdziennikarka,zaktórą

podążałkamerzysta.

–Dobrywieczórpanom.NazywamsięJudySurtain,wiadomościChannelFour.

Czyjestprzełomwśledztwie?

–Nie–odparłBosch.–Niemaprzełomu.Wykonujemyrutynowedziałania.Nie

mieliśmyokazjiporozmawiaćwcześniejzmieszkańcemtegodomu.Zadaliśmyparę

podstawowychpytań,towszystko.–Mówiłznudzonymtonem,mającnadzieję,że

dziennikarkasięnabierze.–Przykromi,nadziśbraksensacyjnychinformacji.

–Czytenobywatelpomógł?

–Wszyscyzokolicypróbująbyćpomocni,aledochodzeniedopieronabiera

tempa.–BoschwskazałruchemrękidomTrenta.–Okazałosię,żetenobywatel

background image

sprowadziłsiętuwtysiącdziewięćsetosiemdziesiątymczwartymroku,my

natomiastmamypewność,żezbrodnidokonanosporowcześniej.Niemamnic

więcejdopowiedzenia.–Przecisnąłsięwkierunkusamochodu.

–Pańskienazwisko?!

Boschotworzyłportfeliwyjąłwizytówkę.

–Panowie–rzekłaSurtain–jeślizechcielibyściepowiedziećmicoś

nieoficjalnie,toobiecuję,żenieujawnięźródłainformacji.

–Niemamynicdopowiedzenia–odparłBosch.–Dobranoc.

WsiadłzEdgaremdosamochodu.Zapaliłsilnik,wycofałiruszyłprzezkaniondo

komendy.

–Coteraz?–spytałEdgar.

–Zajrzymydojegoakt.Zobaczymy,zacozostałskazanyijaktowyglądało.

–Zajmęsiętymjutrozsamegorana.

–Nie.Chcę,żebyśmynajpierwdostarczylinakazydoszpitali.Musimy

zidentyfikowaćtegodzieciaka,byewentualnieustalićpowiązaniemiędzynima

Trentem.Spotkajmysięwsądzieoósmej.

–Dobra.Znalazłeścościekawegowjegodomu?

–Niewiele.Wgarażuwidziałemdeskorolkę.Wśródelementówdekoracjii

rekwizytów.Pamiętaszmetkęnakoszulce?Noiubłoconekalosze.

Możetobłotozewzgórza.Aleniewierzę,żebyprzeszukaniedomucośdało.

Facetmiałdwadzieścialat,bypozbyćsiędowodówzbrodni.Jeślitoon.

–Wątpisz?

–Czassięniezgadza.Osiemdziesiątyczwartytotrochępóźno.

–Możesprowadziłsięzpowodutegomiejsca.Wcześniejzakopałchłopca,a

potemtutajzamieszkał,bochciałbyćblisko.Towcaleniebyłobytakiedziwne.

Harry,przecieżtegoniezrobiłniktnormalny.

Boschskinąłgłową.

–Nibytak.Aleniczegoniewyczułemwtymfacecie.Wierzęmu.

–Harry,intuicjaczasemcięzawodziła.

–Czyżby?

–Moimzdaniemtoon.Toonzabił.Pamiętasz,jakpowiedział:„dotknąłemmałego

chłopca”?Dlaniegomolestowaniedziewięciolatkatojakwyciągnięcierękii

background image

dotknięciepalcem.

Edgarreagowałnadpobudliwie,leczBoschtoprzemilczał.Jedenznichbył

ojcem,drugi–nie.

–Zajrzymydoakt,tosięzobaczy–rzekługodowo.–Musimyteżsprawdzić,

ktowcześniejmieszkałprzytejulicy.

Miałnamyślispisyułożonewedługadresów,anienazwisk.Dziękitemumożna

byłoustalićmieszkańcówWonderlandAvenuewokresieod1974do1985roku.

–Ubawimysiępopachy–mruknąłEdgar.

–Taa,jużsięniemogędoczekać.

Resztędrogipokonaliwmilczeniu.

BOSCHwypiłpiwonatylnejwerandzie,przyotwartychdrzwiach,bysłyszeć

muzykęCliffordaBrownazodtwarzanejpłyty.Przedniespełnapięćdziesięciulaty

tentrębaczdokonałparunagrań,poczymrozbiłsięwwypadkusamochodowymi

przeniósłwzaświaty.Boschdumałomuzyce,którazostałautracona.Apotem

pomyślałosobieiotym,cosamutracił.

Czułnapięcie,takjakbyniedostrzegałczegoś,coznajdowałosiępodjego

nosem.Dlapolicjantazwydziałukryminalnegobyłotochybanajgorszeuczuciena

świecie.

Ojedenastejwieczoremwszedłdodomu,żebyobejrzećwieczornewiadomościna

ChannelFour.RelacjaJudySurtainbyłatrzeciawkolejności.

PuszczonomateriałnagranyprzeddomemTrenta.

„StojęprzyWonderlandAvenuewLaurelCanyon,gdzieczterydnitemupies

przyniósłswojemupanukość,którąorganyściganiazidentyfikowałyjakoludzką.

Toznaleziskodoprowadziłodoodkryciadalszychkości,będącychszczątkami

chłopca,którywedługpolicjizostałzamordowanyipochowanytutajprzed

dwudziestulaty”.

Zadzwoniłtelefon.

–Moment–powiedziałBoschdosłuchawki.

„Dziświeczorem–kontynuowałaSurtain–oficerowieprowadzącyśledztwo

wrócilidoLaurelCanyon,byprzesłuchaćmężczyznę,którymieszkastometrówod

miejsca

zbrodni.

background image

Mężczyzną

tym

jest

niejaki

Nicholas

Trent,

pięćdziesięciosiedmioletnidekoratorwnętrzpracującydlastudiafilmowegow

Hollywood”.

PokazanoBoschaiEdgarawychodzącychzdomuTrenta,byłotojednaktylko

wizualnetło,gdyżzzakadruwciążdobiegałgłosdziennikarki:„Policjanciodmówili

komentarzywsprawieprzesłuchania,leczmydowiedzieliśmysię,żeNicholas

Trentzostałwprzeszłościskazanyzamolestowanienieletniegochłopca”.

WówczaswrelacjęwplecionoostatniezdanieBoscha:„Niemamnicwięcejdo

powiedzenia”.

NastępneujęcieukazywałoTrentaprzeganiającegodziennikarzyi

zatrzaskującegodrzwi.

„NicholasTrentodmówiłkomentarzy.Jednaksąsiedziwyrazilioburzenie,gdy

dowiedzielisięojegoprzeszłości”.

Boschściszyłtelewizorisięgnąłposłuchawkę.

–Widziałeś?–spytałEdgar.–Wyglądatotak,jakbyśmytomyjejpowiedzieli.

–Noaletyjejniepowiedziałeś?

–Nie.

–Jateżnie.Jesteśmyczyści.

–Toktojeszczeotymwiedział?

Boschuświadomiłsobie,żeoprócznichoprzeszłościTrentawiedziałaKiz,boto

onaznalazłainformacjewkomputerowejbaziedanych,orazJuliaBrasher,której

samotympowiedział,gdyuprzedziłją,żenieprzyjedzienakolację.CzytoJulia

jestinformatoremdziennikarzy?

–Właściwietowcaleniemusiałobyćprzecieku–rzekłdoEdgara.

–WystarczyłoznaćnazwiskoTrenta.Ipoprosićbyleznajomegogliniarza,żeby

sprawdziłtowrejestrze.Albosamatosprawdziławewidencjiprzestępców

seksualnych.Topubliczniedostępnabaza.Moment!

background image

Aparatzasygnalizowałdrugiepołączenie.DzwoniłaporucznikGivers.

Poprosiłbyzaczekała,poczymznówsięprzełączył.

–Jerry,muszękończyć,bodzwonidomnieGiwera.

–Towciążja–rzekłaGivers.

–O,przepraszam.–Znówspróbowałzmienićlinię.–Oósmejwsądzie–rzekł

doEdgaraiprzełączyłsięzpowrotem.

–Giwera?–spytała.–Totakmnienazywacie?Nieważne.Oglądałeś

wiadomości?

–Tak,oglądałem.Iodrazuuprzedzę,żetoniemypuściliśmyfarbę.

Powiedziałemdziennikarce,żetorutynoweprzesłuchanie,bowcześniejnieudało

sięnamporozmawiaćzTrentem.

–Toprawda?

–Nie,aleniezamierzałemjejujawniać,żeprzyjechaliśmyzwizytą,bofacet

molestowałdziecko.Słuchaj,jakodniegowychodziliśmy,onanawetniewiedziała,

jaktenfacetsięnazywa.Owszystkimdowiedziałasiępóźniej.Odkogo,niewiem.

WłaśniegadałemotymzJerrym.

–Lepiejbybyło,żebytasprawajutrosięwyjaśniła.Jeszczeprzed

wiadomościamidzwoniładomnieLeValley.Mówiła,żedoniejzkoleidzwonił

zastępcakomendantagłównego,Irving.

–Skądjatoznam!Znowutenłańcuchpokarmowy.

–Słuchaj,Bosch,zdajeszsobiesprawę,żeujawnianieinformacjizrejestru

karnegotopogwałceniezasadbezwzględunato,czytenobywateljest

podejrzanym,czynie.Niemuszęcimówić,żeparęosóbwwydzialetylkoczekana

twojepotknięcie.Ostrząsobiezęby.

–Próbujęznaleźćmordercę,atymirzucaszkłodypodnogi.Totypowe.Zawsze

robiciejakieśprzeszkody.

–Zostawmyto.Mów,cowieszoTrencie.

BOSCHdotarłdoVenicedopieropopółnocy.Dzielnicatabyłaziszczonym

marzeniemniejakiegoAbbotaKinneyasprzedstulat.Przemysłfilmowywciąż

znajdowałsięwpowijakach,gdyKinneyprzybyłnamokradłaciągnącesięwzdłuż

wybrzeżaPacyfiku.Przyświecałamuwizja,bynasiecikanałówwybudować

miasteczkozłukowatymimostamiiśródmieściemwewłoskimstylu.Miałotobyć

background image

wyrazemwyrafinowanegosmakuartystycznego.Swojedziełochciałnazwać

WenecjąAmerykańską.

Leczwiększośćfinansistówniepodchwyciłapomysłu.Veniceobwołano

„SzaleństwemKinneya”.

Stolatpóźniejkanałyimostkiwciążtutajbyły,finansiścizaśodeszliw

przeszłość.Boschowipodobałosię,żeideaKinneyaprzetrwałaichwszystkich.

JuliaBrashermieszkaławniewielkimbungalowiezwerandąodfrontu,

wychodzącąnakanałyHowlandiEastern.Boschwszedłpostopniachnawerandę.

Jużmiałzapukać,leczsięzawahał.Jeszczeparęgodzintemumyślałjaknajlepiejo

tejnowejznajomości.Ateraz?Możewszystkozepsuć,jeślizrobifałszywykrok.

Wreszciezastukałdodrzwi.Otworzyłanatychmiast.

–Zastanawiałamsię,czyzapukasz,czybędziesztakstałprzezcałąnoc–

powiedziała.

–Widziałaś,żeprzyszedłem?

–Werandajeststara,deskiskrzypią.Usłyszałam.

–Przyjechałem,apotemprzyszłomidogłowy,żezrobiłosiętrochępóźno.

–Właź.Czycośsięstało?

Wszedłdośrodka,puszczającpytaniemimouszu.

Salonmiałtypowyplażowywystrój:meblezrattanuibambusa,awjednymrogu

deskasurfingowa.

–Siadaj–rzekła.–Otworzyłamwino.

Usiadłnakanapie,onatymczasemposzładokuchni.Rozejrzałsięwokół:nad

kominkiemzbiałejcegływisiałarybaoszczęcezakończonejdługimszpicem.

Jaskrawybłękitprzechodziłwczerń,abrzuchbyłżółtawo-biały.Nieodstręczałago

takbardzojakgłowyupolowanychzwierząt,niemniejczułsięnieswojo,

obserwowanybezprzerwyprzezrybieoko.

–Tyjązłapałaś?–zakrzyknął.

–Tak.PrzyCabo.Trzyipółgodzinyzniąwalczyłam.–Brasherpojawiłasięz

dwomakieliszkamiwina.–Żyłkaledwowytrzymała.Tobyłaprawdziwabitwa.

–Cotozagatunek?

–Czarnymarlin.–Wzniosłakieliszekdoryby,apotemdoBoscha.

–Górąnasi.Tomójnowytoast–powiedziała,wręczającmudrugikieliszek.

background image

Usiadławfotelustojącymnajbliżejkanapy.

–Jałowiłemdziśprzezcałydzień,aleniczegoniezłapałem–rzekł.

–Główniewmikrofiszach.

–Widziałamcięwtelewizji.Przyciśniecietegofaceta?Tego,comolestował

chłopca?

Boschzorientowałsię,żerozmowawkraczanaśliskietory.Musiałpostępować

bardzoostrożnie.

–Comasznamyśli?

–To,żepowiedzieliściedziennikarceojegonieciekawejprzeszłości.

Myślałam,żetocelowazagrywka.Nowiesz,żebypoczułpresję.Żebyzaczął

gadać.Trochętoryzykowne,powiemci.

–Dlaczego?

–Popierwsze,ufaciedziennikarzom,atozawszejestryzykowne.Przekonałam

sięotym,gdybyłamprawniczką.Apodrugie,nigdyniewiadomo,jakludzie

zareagują,kiedyichtajemniceprzestająbyćtajemnicami.

–Toniejajejpowiedziałem–rzekł.–Zrobiłtoktośinny.–Wpatrywałsię

baczniewoczyJulii,szukającoznakwiny.Niczegoniezobaczył.

–Ztegojużwynikłyproblemy–dodał.

Zdziwiona,uniosłabrwi.Jejtwarznadalniczegoniezdradzała.

–Dlaczego?Skorotonietypuściłeśfarbę,to…

Urwała.Zaczęłakojarzyć.Apochwiliujrzałrozczarowaniewjejoczach.

–Harry,tonieja!Pototuprzyszedłeś,prawda?Żebysprawdzić,czytoode

mniebyłtenprzeciek?

Zdawałsobiesprawę,żezaprzeczaniejedyniepogorszysytuację.

–Posłuchaj,tylkoczteryosobywiedziały…

–Ajajestemjednąznich.Pomyślałeświęc,żeprzyjdziesztutajnibynakolację

iprzekonaszsię,czytoja.

Mógłtylkoprzytaknąćruchemgłowy.

–Tonieja.Chybapowinieneśjużiść.

Wstał.

–Posłuchaj,Julio–rzeki.–Spieprzyłemsprawę.Alemusiałemsięupewnić.

Przepraszamcię.Dziękujęzawino.–Wykonałbezradnygestiskierowałsiędo

background image

wyjścia.

–Harry.

Odwróciłsię.Podeszła,wyciągnęłaręceichwyciłagozaklapymarynarki.

Opuściławzroknajegoklatkępiersiową,zastanawiającsię.Błyskawiczniepodjęła

decyzję.

–Przebolejętochyba–oznajmiła.–Takmisięwydaje.Zadzwońdomniejutro.

Skinąłgłowąiruszyłnadwór.Zamknęłazanimdrzwi.Zszedłpostopniachna

chodnikistanąłnadkanałem.Popatrzyłnarefleksyświatełnawodzie.W

odległościokołodwudziestumetrówłukowatymostprzepasywałkanał,tworzącze

swoimodbiciemniemalidealnekoło.Boschodwróciłsięiskierowałkuwerandzie.

Znówsięzawahał.Brasherotworzyładrzwi.

–Deskiskrzypią,pamiętasz?–spytała.

Pokiwałgłową.Czekałanajegoruch.Niemiałpojęcia,jakpowiedziećto,coleży

munasercu.

–Pewnegorazu–zacząłwreszcie–gdysiedzieliśmywtychtunelach,októrych

wczorajrozmawialiśmy,prawiezderzyłemsięczołemzjednymfacetem.Byłz

Wietkongu.Czarnymundurek,pomazanatwarz.Przezułameksekundypatrzyliśmy

nasiebie.Aleinstynktwziąłgórę.Podnieśliśmyręceiwystrzeliliśmy.

Jednocześnie.Apotemuciekliśmywprzeciwnychkierunkach.Obajwystraszenido

nieprzytomności,wrzeszczącwmroku.

Zamilkł,rozmyślającotymzdarzeniu–bardziejjewidział,niżsobie

przypominał.

–Wkażdymraziebyłempewien,żemnietrafił,bostrzelałzbardzobliska,nie

mógłchybić.Amojabrońchybasięzacięła.Kolbadziwnieszarpnęła.Wylazłemna

zewnątrzizacząłemsiebieoglądać.Żadnejkrwi,żadnegobólu.Zdjąłemubranie,

żebysięupewnić.Nic.Ajednakchybił.Byliśmynoswnos,atenfacetchybił.

Przekroczyłaprógistanęłapodścianą,wświetlelampki.Milczała.

–Apotemsprawdziłemmojączterdziestkępiątkę,chciałemwiedzieć,dlaczego

sięzacięła.Inaglewszystkozrozumiałem.KulaWietnamczykautkwiław

magazynkumojejbroni.Ilewynosiprawdopodobieństwoczegośtakiego?Miliondo

jednego?Miliard?

Mówiąctesłowa,wyciągnąłrękę,jakbymierzyłzpistoletudoBrasher.

background image

Trzymałprzedsobąwyprostowaneramię.Tamtegodniawtunelukulamiała

trafićwjegoserce.

–Chcę,byświedziała,żezdajęsobiesprawę,jakwielkąokazałaśmidziś

wyrozumiałość.–Skinąłgłową,odwróciłsięiruszyłdosamochodu.

5

ŚLEDZTWOwsprawiezabójstwatopościg.Podrodzeczekawieleślepych

zaułkówimnóstwoprzeszkód,którepochłaniającennyczasiwysiłek.Bosch

codzienniedoświadczałtegowswojejpracy,akolejnyrazprzypomniałsobieotym

boleśnie,gdywponiedziałektużprzedpołudniemwszedłdosekcjizabójstw.

Okazałosię,żejegoporannestaraniuposzłynamarne.

Sekcjazabójstwzajmowałaniewielkiepomieszczenieztyłubiuraśledczego.

Składałasięztrzechtrzyosobowychzespołów.Każdyzespółmiałwłasny„stół”,

złożonyztrzechzestawionychrazembiurek.PrzystoleBoschasiedziałamłoda

kobietawkostiumiebiznesmenki.Miałaciemnewłosyijeszczeciemniejszeoczy.

–HarryBosch?

–Wewłasnejosobie.

–OficerśledczyCarolBradleyzwydziałuwewnętrznego.Muszępoprosićpana

ozłożenieoświadczenia.

–Wjakiejsprawie?

–ZastępcakomendantagłównegoIrvingpoleciłnamustalić,czyrejestrkarny

NicholasaTrentazostałujawnionyśrodkommasowegoprzekazu.

Pokiwałgłową.

–Możnazcałąodpowiedzialnościązałożyć,żezostał.

–Wtakimraziemuszęsiędowiedzieć,ktojestzatoodpowiedzialny.

Wzruszyłramionami.

–Próbujęprowadzićśledztwo,alewszystkichinteresujejedynieto…

–Wiem,żedlapanatobrednie.Aleotrzymałamrozkaz.Chodźmywięcdo

jakiegośpokojuinagrajmypańskieoświadczenie.Topotrwatylkochwilę.

Boschpołożyłnastoleteczkęiwyjąłzniejdyktafon.

–Skoromówimyonagraniach,możenajpierwposłuchapanitego?

Zwczoraj.

Wzięłaodniegodyktafon.

background image

–Mimotoitakbędęmusiała…

–Dobrze,aleproszętegoposłuchać.Apotempogadamy.

Usiadłnakrześle.Nieminęłojeszczepołudnie,ajużczułsięwykończony.

Najpierwczekałnasędziego,którymiałpodpisaćnakazyprzeszukaniaarchiwów

medycznych,następniekursowałpomieście,rozwożącnakazydokancelarii

adwokackichreprezentującychdziewiętnaścieszpitali.Edgarwziąłdziesięć

nakazówiteżruszyłwtrasę.PonieważBoschmiałichmniej,zamierzałpotem

pojechaćdośródmieścia,żebysprawdzićaktasprawyTrentaorazzajrzećdospisu

dawnychmieszkańcówiwłaścicielinieruchomościprzyWonderlandAvenue.

Zauważył,żeczekananiegoplikinformacjitelefonicznychorazkolejnaporcja

zgłoszeńodebranychprzezoficeradyżurnego.Najpierwprzejrzałkontakty

telefoniczne.Byłoichdwanaście,zczegodziewięćoddziennikarzy.Pozostałetrzy

pochodziłyodniejakiegoEdwardaMortona,adwokatareprezentującegoNicholasa

Trenta.

Postanowiłoddzwonić,choćwątpił,byprawnikuwierzył,żetonieonjest

autoremprzecieku.Sekretarkapoinformowałajednak,żeMortonudałsięna

rozprawęsądową.

Rozłączyłsię,wrzuciłróżowekarteczkiznumeramitelefonicznymi

dziennikarzydokoszanaśmieciizacząłprzeglądaćzgłoszeniaodobywateli.

Jedenasteokazałosiębardzointeresujące.KobietaonazwiskuSheilaDelacroix

zadzwoniłategorankanapolicję.Powiedziała,żeoglądaławiadomościwChannel

Four.Iżew1980rokuzaginąłwLosAngelesjejmłodszybrat,ArthurDelacroix.

Miałwtedydwanaścielat.Nigdysięnieodnalazł.

OdpowiadającnazestawpytańpodsuniętyprzezBoschaMankiewiczowi,kobieta

poinformowała,żenakilkamiesięcyprzedzniknięciemjejbratmiałwypadekna

deskorolce.Doznałurazugłowy,którywymagałoperacjineurochirurgicznej.

PrzeprowadzonojąwSzpitaluKrólowejAniołów.

Boschzakreśliłnakartcesłowo„deskorolka”.Otworzyłteczkę,wyjąłwizytówkę

BillaGolliheraizatelefonowałdoniegonauniwersytet.

–Mamkróciutkiepytanie,doktorze–rzekł.–Czytenuraz,którywymagał

trepanacjiczaszki,mógłbyćwynikiemupadkupodczasjazdynadeskorolce?

–Hm,teoretycznietomożliwe.Zależy,wcouderzyłgłową.Jednakmało

background image

prawdopodobne.Mamyciasnepęknięcie,cooznacza,żezpowierzchniązetknęłasię

małaczęśćczaszki.Pozatymtoszczytgłowy,aniepotylica,którajestnajbardziej

narażonaprzyupadkach.

Boschpoczuł,żetracirozpęd.Jużzaczynałwierzyć,żeudałomusięustalić

tożsamośćofiary.

–Apozostałeurazy?Czyonemogłybyćskutkiemjeżdżenianadeskorolce?

–Niektóretak–odparłGolliher.–Aleniewszystkie.Cosiętyczyżeber,to

częśćurazówpochodzizwczesnegodzieciństwa.Niewieledziecijeździna

deskorolcewwiekutrzechlat.Alezdajepansobiesprawę,żewwypadkuznęcania

sięnaddziećmiprawdziwaprzyczynaurazuczęstozostajezatajona?

Boschskinąłgłową.

–Tak,rozumiem.Ten,ktoprzywiózłchłopcadoszpitala,nieprzyznałsię

otwarcie,żeprzygrzmociłmulatarką.

–Otóżto.Opowiedziałjakąśbajeczkę.Którądzieckonajprawdopodobniej

potwierdziło.

–Wypadeknadeskorolce.

–Możliwe.

–Dobra,paniedoktorze,muszępędzić.Dzięki.

JedenzpracownikówdałBoschowiznać,żejestdoniegotelefonnagłównej

linii.

Boschwcisnąłklawiszwaparacie.

–Cześć,Harry.Jakleci?–spytałaKizRider.

–Mamrobotypopachy.Cojest?

–Ajamammoralnegokaca.Chybanarobiłambigosu.

Boschrozsiadłsięwygodniejnakrześle.Nigdybynieprzypuścił,żetowłaśnie

ona!

–ChannelFour?

–Tak.Eee…wczoraj,gdywyszedłeś,mójwspółpracownikzapytał,dlaczegosię

unaskręcisz.Powiedziałammu.Powiedziałam,żeszukałamdlaciebienazwiskw

baziedanychiżetrafiliśmynacośistotnego.Jedenzokolicznychmieszkańców

molestowałkiedyśdziecko.Towszystko,Harry,dajęsłowo.

–Słuchaj,Kiz,jesttubabkazwewnętrznego,którakonieczniechcemnie

background image

przepytać.Skądmaszpewność,żetoThorntonprzekazałtęinformacjęChannel

Four?

–Widziałamwiadomościdziśrano.Wiem,żeznatędziennikarkę,Surtain.Poza

tymwczoraj,gdypowiedziałammu,coznalazłamwbaziedanych,wstałimruknął,

żeidziedokibla.Dostaliśmywezwanie,więcpobiegłamzanim.Waliłamwdrzwii

wołałam,alesięnieodezwał.Niezastanawiałamsięwtedynadtym,aleteraz

myślę,żeposzedłnadół,byzatelefonowaćdoniejzinnegopokoju.

–Towielewyjaśnia.

–Naprawdębardzomiprzykro,Harry.Słuchaj,muszękończyć,bowłaśnieidzie.

Połączeniezostałoprzerwane.Boschzacząłsięzastanawiać,jakrozegraćsprawę

zThorntonem.Uznał,żeniemożepowiedziećotymfunkcjonariuszomzwydziału

wewnętrznego,dopókinieuzyskastuprocentowejpewności,żetoThornton

przekazałdziennikarceinformacjeoprzeszłościTrenta.Wzdragałsięnamyślotym,

żemiałbydonosić,alewtymwypadkuktośpoważniezaszkodziłprowadzonemu

przezniegośledztwu.

Wciąguparuminutopracowałplandziałania.Byłazadziesięćdwunasta.

ZadzwoniłdoKizRider.

–Toja,Harry.Ontamgdzieśjest?

–Tak,boco?

–Powtarzajzamnąpodekscytowanymgłosem:„Naprawdę,Harry?!”.

„Wspaniale!”.„Ktoto?”.

–Naprawdę,Harry?!Wspaniale!Ktoto?

–Dobra,terazsłuchasz,słuchasz,słuchasz.Aterazmów:„Jakdziesięciolatekz

NowegoOrleanudostałsiędoLosAngeles?”.

–JakdziesięciolatekzNowegoOrleanudostałsiędoLosAngeles?

–Doskonale.Terazsięrozłączymy.JeżeliThorntonzapytacięoto,powieszmu,

żenapodstawiekartydentystycznejustaliliśmytożsamośćofiary.Todziesięcioletni

chłopak,któryuciekłodrodzicówwNowymOrleanieiostatnirazbyłwidzianyw

tysiącdziewięćsetsiedemdziesiątympiątymroku.Jegorodzicejużdonaslecą.

Komendantzwoławtejsprawiekonferencjęprasowąoczwartej.

–Dobra,Harry,trzymajsię.

–Tyteż.

background image

Odłożyłsłuchawkęipodniósłgłowę.PodrugiejstroniestołustałEdgar.

Patrzyłpytającymwzrokiem.

–Aranżujęprzeciek.

–Przeciek?Aktojestinformatorem?

–WspółpracownikKiz.Tochybaonpowiadomiłtelewizję.

Edgarosunąłsięnakrzesło.

–Byćmożeudałosięteżustalićtożsamośćchłopca–oznajmiłBosch.

OpowiedziałozgłoszeniuodSheiliDelacroix.

–Wosiemdziesiątym?ToniepasujedoTrenta.Sprawdziłemspisy

mieszkańcówiwłaścicielinieruchomości.Onrzeczywiściesprowadziłsiętamw

osiemdziesiątymczwartym.Takjaknampowiedział.

–Cośmimówi,żetonieon.

ZadzwoniłtelefonBoscha.ByłatoKizRider.

–Poszedłdokibla–rzekła.

–Powiedziałaśmuokonferencjiprasowej?

–Owszystkim.Zadawałmnóstwopytań.

–Jeślidaznaćswojejdziennikarce,żeoczwartejwszyscydowiedząsięo

przełomie,onawyskoczyztymwwiadomościachpołudniowych,żebybyć

pierwsza.Trzebaoglądać.

RozłączyłsięispojrzałnaEdgara.

–Aha,kobietazwewnętrznegojestunas.Objętonasdochodzeniem.

Edgarrozdziawiłusta.Jakwiększośćpolicjantów,nieznosiłfunkcjonariuszyz

wydziałuwewnętrznego,ponieważnękalinawettych,którzywzorowowypełniali

swojeobowiązki.

–Spokojnie,chodziodziennikChannelFour.Zakilkaminutpowinniśmybyć

oczyszczenizpodejrzeń.Chodźzemną.

WeszlidogabinetuporucznikGivers,gdzieznajdowałsięmałytelewizor.Ich

przełożonasiedziałazabiurkiem.

–Możnazerknąćnawiadomości?–spytałBosch.

–Proszębardzo.

Serwisrozpocząłsięoddoniesieniaokaramboluszesnastusamochodówwe

mglenaautostradzieprowadzącejdoSantaMonica.Następniespikeroznajmił,że

background image

JudySurtainmapilneinformacjenatematpolicyjnegośledztwa.Ukazałasięna

ekranie.

„ChannelFourdowiedziałsię,żekościznalezionewLaurelCanyonzostały

zidentyfikowanejakoszczątkidziesięcioletniegochłopca,któryuciekłzdomuw

NowymOrleanie.Rodzicechłopca,którzyzgłosilijegozaginięcieponaddwadzieścia

pięćlattemu,sąwdrodzedoLosAngeles,byspotkaćsięzprzedstawicielami

organówścigania.Szczątkizidentyfikowanodziękikarciedentystycznej.Popołudniu

komendantpolicjizwołakonferencjęprasową,naktórejujawnitożsamośćofiaryi

poinformujeopostępachwśledztwie.Jakmówiliśmywczoraj,policjaskupiłasię

na…”.

Boschwyłączyłtelewizor.

–Cosiędzieje?–spytałaporucznikGivers.

–Towszystkolipa.Zdemaskowałeminformatora.

–Ktoto?

–NowywspółpracownikKiz.NiejakiRickThornton.–Boschzrelacjonował

wszystko,copowiedziałamuRider.Apotemopisałswojąpodstępnązagrywkę.

–Gdziejestfunkcjonariuszkazwewnętrznego?–spytałaGivers.

–Wjednymzpokojów.Słuchataśmy,naktórejjestnagranamojawczorajsza

rozmowaztądziennikarką.

–Taśmy?Dlaczegominiepowiedziałeś,żemasztonataśmie?

–Bozapomniałem.

–Dobra,jazajmęsięresztą.Myślisz,żeKizjestczysta?

Skinąłgłową.

–Ufaswojemuwspółpracownikowi,więcmupowiedziała.Aontegozaufania

nadużyłipobiegłzrewelacjądodziennikarzy.Bruździwmoimśledztwie.

–Dobra,Harry,powiedziałam,żesiętymzajmę.Czyjestjeszczecoś,oczym

powinnamwiedzieć?

–Byćmożeustaliliśmytożsamośćofiary.

–CozTrentem?

–Zaczekamy,dopókiniebędziemymielipewności,żetotendzieciak.

Bojeśliten,toczassięniezgadza.

–Świetnie.–Giverspodniosłasłuchawkętelefonu.

background image

Byłtoznak,żerozmowadobiegłakońca.Wracającdostołu,BoschspytałEdgara,

czyprzeczytałaktadotycząceskazaniaTrenta.

–Tak,czytałem.Tobyłaraczejcienkasprawa.

Usiedlinaswoichmiejscach.Boschzorientowałsię,żeprzedchwilątelefonował

doniegoadwokatTrenta.Chwyciłsłuchawkę,leczwstrzymałsięzdzwonieniem,

żebywysłuchaćrelacjiEdgara.

–PracowałjakonauczycielwszkolepodstawowejwSantaMonica.Inny

nauczycielprzyłapałgonatym,jaktrzymałzaczłonkaośmioletniegochłopca,gdy

tenoddawałmocz.Tłumaczyłsię,żeuczygocelować,bodzieciaksikanapodłogę.

Sprawasięrozniosła,chłopiecniepotwierdziłtejwersji.Trentaskazano.

Boschsięzadumał.

–Hm–mruknął–jestsporaróżnicamiędzyczymśtakimaskatowaniem

chłopakanaśmierć.–Wziąłsłuchawkęiwybrałnumeradwokata.

Połączenieprzekierowanonatelefonkomórkowy.

–Słucham?

–OficerśledczyHarryBosch.

–A,panBosch.Maciemipowiedzieć,gdzieonjest.Natychmiast.

–Podejrzewam,żechodzipanuoNicholasaTrenta?Dojegopracypandzwonił?

–Dzwoniłemidopracy,idodomu.Bezskutku.Inapager.Jeśligo

aresztowaliście,toonmaprawodoadwokata.

–Niearesztowaliśmygo,paniemecenasie.OstatnirazwidziałemTrentawczoraj

wieczorem.

–Telefonowałdomniepowaszejwizycie,apotempowiadomościach.Powinien

siępanwstydzić!–Adwokatbezuprzedzeniasięrozłączył.

Boschpoczuł,żetwarzmupłonieodtejreprymendy.Naglezmroziłagostraszliwa

myśl.Gwałtowniewstał,odłożyłsłuchawkęnawidełkiikiwnąłnaEdgara.

–Idziemy.Wyjaśnięcipodrodze.

PRZEDdomemNicholasaTrentazebrałsięmałytłumdziennikarzy.

BoschzatrzymałsamochódtużzafurgonetkąChannelFour,poczymoniEdgar

wysiedli.

–Wrazieczegowchodzimyodtyłu–rzuciłszybkonaddachemauta,bynie

usłyszeligoreporterzy.

background image

–Jasne.

Ruszyliwkierunkupodjazduinatychmiastzostaliotoczeniprzezekipy

reporterów,którzywycelowaliwnichkameryizasypalipytaniami.

Boschprzecisnąłsięprzeztłumekiwszedłnażwirówkę,poczymodwróciłsię

twarządodziennikarzy.Zawahałsię,jakbyukładałsobiezdaniawmyśli.Tak

naprawdędawałwszystkimczas,byprzygotowalisiędonagrania.Niechciał,żeby

którakolwiekstacjatoprzegapiła.

–Jakdotądnieustaliliśmytożsamościofiary–oznajmił.–Obywatel,który

mieszkawtymdomu,byłwczorajwieczoremprzesłuchiwanytaksamojakinni

mieszkańcyokolicy.Niejestonicpodejrzany.Informacjaprzekazanamediomprzez

osobęniezwiązanąześledztwemjestnieprawdziwaiszkodzidziałaniomorganów

ścigania.Towszystko.

Następnieodwróciłsięizapukałmocnododrzwi.

–Proszęotworzyć,panieTrent.Policja!

Pochwiliznówzapukał.Nic.

RuszyłzEdgaremnaokołodomu.Minęlibramęgarażowąiweszlidoogródka.

Nadrzwiachdokuchnibyłagałkazkluczykiem.

Boschzbliżyłsiędodrzwiiprzekręciłgałkę.Otwarte.Wtymmomenciezdał

sobiesprawę,żeTrentnieżyje.Zapobiegliwysamobójca–niepozamykałdomuna

czteryspusty,bypolicjaniemusiaławyważaćdrzwianiwybijaćokien.Weszlido

środkaistanęliwkuchni.

–PanieTrent!–zawołałEdgar.–Policja!Jestpantu?!

Rozdzielilisię:Boschruszyłkrótkimkorytarzemdodwóchpokojówwgłębi.

ZnalazłTrentawkabinieprysznicowej.Mężczyznaprzywiązałsznurdoruryod

prysznica.Apotemzałożyłsobiepętlęnaszyjęisiępowiesił.

Boschocenił,żenieżyjeconajmniejoddwunastugodzin.Czyliżezrobiłto

wczesnymrankiem,niedługopotym,jakChannelFourujawniłcałemuświatujego

przeszłość.

–Harry!

Boschgwałtowniedrgnął.OdwróciłsięizobaczyłEdgarawpatrującegosięw

zwłoki.

–Zostawiłtrzystronicowylistnastoliku.Napisał,żeniezabiłtegochłopca.

background image

Boschwszedłdosalonu.Usiadłnakanapieizacząłczytaćlist.Wjegodrugiej

częściTrentstanowczozaprzeczył,żezamordowałchłopcanawzgórzu,orazwylał

napapiergniewzato,comuzrobiono.Ostatniastronakończyłasięsłowami:

Żalmitylkomoichdzieci.Ktosięnimizajmie?Potrzebująprzecieżjedzeniai

ubrania.Mamtrochępieniędzy.Niechtepieniądzetrafiądonich.Wszystko,co

mam.Tomojaostatniawola.Dajciepieniądzedzieciom.NiechMortonprzekaże

pieniądze,niepobierającżadnychopłat.Zróbcietodladzieci.

–Jegodzieci?–zdziwiłsięBosch.

–Nowłaśnie,dziwne,nie?–mruknąłEdgar.

ODNALEŹLIdzieciNicholasaTrenta,gdytylkokoronerzabrałjegozwłokiizaczęli

przeszukiwaćdom.Okazałosię,żeodwielulatwpłacałcomiesiącdrobnekwotyna

kontoparuorganizacjicharytatywnych,którekupowałyżywnośćiubraniedlasierot

odAppalachówprzezdżunglębrazylijskąpoKosowo.Wmałymbiurkustojącymw

salonieBoschznalazłanulowaneczekiidziesiątkizdjęćdzieci,którekorzystałyztej

pomocy,jakrównieżparęlistówodnich.

Rozłożyłfotografienabiurku.Wziąłdorękizdjęciemałegochłopca.

Naodwrocienapisano,żetosierotazKosowa.Zostałrannynaskutekwybuchu

pociskumoździerzowego,któryzabiłjegorodziców.NazywałsięMilosFidorimiał

dziesięćlat.

Boschstraciłrodziców,gdymiałlatjedenaście.Popatrzyłnatwarzchłopcaiw

jegooczachzobaczyłwłasnesprzedlat.

Oczwartejzamknęlidomizanieślidosamochodutrzysporepudładowodów

rzeczowych.Włożylipudładobagażnikaipojechaliwstronęśródmieścia.

–CocipodpowiadaintuicjawsprawieTrenta?–zagadnąłBosch.

–Pytasz,czymoimzdaniemtoonzałatwiłdzieciaka?

Boschskinąłgłową.

–Niewiem.Zobaczymy,czybłockozkaloszypochodziztegowzgórzaiconam

powietakobietaoswoimbracie,któryjeździłnadeskorolce.Aty,comyślisz?

Boschprzypomniałsobieosierotach,którewspomagałTrent.Odkupującswoje

winy.

–Żedrepczemywmiejscu.Tonieon.

BOSCHzamierzałodwieźćEdgaradokomendywHollywood,anastępnie

background image

pojechaćdoVenicenakolacjęzJuliąBrasher,lecznajpierwzaniósłjednoztrzech

pudeł–wktórymznajdowałasiędeskorolka–dowydziałukryminalistyki.Wywołał

Antoine’aJespera.Czekającnaniego,przyglądałsiędeskorolce.Napolakierowaną

powierzchnięnałożonokilkakalkomanii,zktórychnajbardziejrzucałasięwoczy

widniejącanaśrodkutrupiaczaszkazeskrzyżowanymipiszczelami.

GdyzjawiłsięJesper,Boschpodałmudeskorolkę.

–Chciałbymwiedzieć,ktojąwyprodukowałorazkiedyigdziejąsprzedano–

rzekł.–Tobardzopilne.

–Niemaproblemu.Ktojąwyprodukował,mogęcipowiedziećodrazu.To

firmaBoneyBoard.Dziśjużtakichnierobią.

–Dowiedzsięjaknajwięcejdojutra.

Jesperskinąłgłową.

–Aledajmiczasdopołudnia,dobra?

–Dobra.Zadzwonięjutrowpołudnie.

Wyszedł.WdrodzepowrotnejdoHollywoodpozwoliłEdgarowiprowadzić

samochód,samzaśzadzwoniłztelefonukomórkowegodoSheiliDelacroix.

Odebrałanatychmiast.

–Dzieńdobry,mówioficerBoschzpolicji.

–CzytoArthur?–spytaładrżącymgłosem.

–Niewiemy,proszępani.Dlategodzwonię.Czymógłbymprzyjechaćdopaniz

moimwspółpracownikiemjutrorano?Chcielibyśmyporozmawiaćiuzyskaćpewne

informacje.

–Mmm…tak,proszębardzo,jeślitoniezadaleko.

–Agdziepanimieszka?

–NieopodalWilshire,wMiracleMile.

Boschzerknąłnaadreswidniejącywformularzuzgłoszeniowym.

–PrzyOrangeGrove?–upewniłsię.

–Tak.

–Czyowpółdodziewiątejniebędziezawcześnie?

–Nie,możebyć–odparła.–Bardzopragnępomóc.Wiepan,zjednejstrony

chciałabym,żebytobyłon,bowreszciewyzbyłabymsiętejniepewności,cosięz

nimstało.Alezdrugiejstronymodlęsię,żebytobyłktośinny.Wtedymogęsię

background image

łudzić,żeArthurgdzieśżyje.Imożemawłasnąrodzinę.

–Rozumiempanią–odparłBosch.–Wtakimraziedozobaczeniajutrorano.

6

JAZDAdoVeniceokazałasiękoszmarem;Boschdotarłnamiejscez

półgodzinnymopóźnieniem.Gotowaniewkroczyłoakuratwdecydującąfazę,Julia

kazałamuwięcnastawićjakąśmuzykęipoczęstowaćsięwinem.Byłaserdeczna.

Uznał,żechybarzeczywiściewybaczyłamugafęzpoprzedniegowieczoru.

WybrałkoncertowenagraniaBillEvansTrioznowojorskiegoVillageVanguard.

Następnienalałsobieczerwonegowinadokieliszkaizacząłsięprzechadzaćpo

salonie.

Nagzymsiekominkastałomnóstwofotografiiwramkach.Wśródnichzdjęcie

wulkanuwypluwającegostopionyrumoszorazpodwodnezdjęciezębiastejpaszczy

rekina.Wydawałosię,żedrapieżnikatakujeobiektyw,widaćjednakbyłożelazne

prętyklatki,wktórejschroniłsięfotograf–przypuszczalnieJulia.

StałotamrównieżzdjęcieJuliiwtowarzystwiedwóchaborygenów–

prawdopodobniewaustralijskiminteriorze.Orazparęinnych,ukazującychjąi

współtowarzyszywędrówekpoegzotycznychzakątkach.Boschzauważył,żena

żadnymzdjęciukobietaniepatrzywprostwobiektyw,żezawszeuciekaspojrzeniem

wdal.

Nakońcustałomałezdjęciewzłotychramkach:owielemłodszaJuliainieco

odniejstarszymężczyzna.Boschwziąłjedoręki,przyjrzałsię,apotemodstawił

namiejsceiruszyłdokuchni.Wyglądałonato,żeJuliaprzygotowujerisottoz

kurczakiemiszparagami.

–Ładniepachnie.

–Dziękuję.Mamnadzieję,żebędzieteżsmaczne.

–Odczegouciekałaś?

Spojrzałananiego.

–Żeco?

–Nowiesz,podróżując.Rzuciłaśfirmętaty,żebypływaćzrekinamiizaglądać

downętrzawulkanów.Chodziłootwojegostaruszkaczyojegokancelarię?

–Możnauznać,żeprzedniczymnieuciekałam,tylkodoczegośdążyłam.–

Wzięładorękikieliszekistuknęłanimwjegoszkło.–Nieważne,czyuciekałam,

background image

czykuczemuśdążyłam,wypijmyzapodróże.Poprostuzapodróże.

–Acoz„Nasigórą”?

–Zatoteż.

Zaszedłjąodtyłuizacząłmasowaćjejkark.

–Niewolnotracićczujności–rzekł.–Jakbędzieszwłazićpodlufę,towkońcu

napytaszsobiebiedy.

–Hmm.Czyżbyśpouczałmnie,Harry?Chceszbyćmoimoficerem

szkoleniowym?

–Nie.Odznakęibrońzostawiłemprzywejściu.

Odwróciłasięipocałowałago.

–Wiesz,torisottomatęzaletę,żemożetkwićwpiekarnikutakdługo,jak

będzietrzeba.

Uśmiechnąłsię.

Później,kiedyskończylisiękochać,Boschwstałzwinniezłóżkaiwyszedłdo

salonu.

–Dokądto?!–krzyknęłazanim.

Nieodpowiedział.Zawołałabypodkręciłpiekarnik.Wróciłzezdjęciemw

złotychramkach.Położyłsięnałóżkuizapaliłlampkęstojącąnastoliku.

–Harry,corobisz?–spytałatonem,którywskazywał,żedotknąłbolesnej

sprawy.–Podkręciłeśpiekarnik?

–Tak.Stopięćdziesiątstopni.Opowiedzmiotymfacecie.Czytoon?

Czytoonzłamałciserceiwygnałcięwświat?

–Zdajesię,żeodznakęzostawiłeśprzydrzwiach.

–Ubranieteżzrzuciłem.Wszystko.

BoschodstawiłzdjęcienastolikiodwróciłsiędoJulii.Przyciągnąłjądosiebie.

–Noco,chcesz,żebyśmyznowuopowiadalioswoichranachibliznach?Moje

sercedwukrotniezłamałatasamakobieta.Iwieszco?Potemdługojeszczetrzymałem

jejzdjęciewsalonie.Alewreszcie,wsylwestra,uznałem,żetotrwajużzbytdługo.

Schowałemje.Zarazpotemdostałemnadyżurzewezwanieipoznałemciebie.

Wpatrywałasięwniegouważnie.

–Tak–odparławreszcie.–Złamałmiserce.Zadowolony?

–Nie,niezadowolony.Kimjesttenwszarz?

background image

Parsknęłaśmiechem.

–Harry,jesteśmoimrycerzemwzmatowiałejzbroi,tak?Pracowałwkancelarii

ojca.Zadurzyłamsięwnimpouszy.Aonpotemzemnąnieoczekiwaniezerwał.

Boschpocałowałjąwgłowę.

–Niemogłamzostać,skoroonwciążtambył.Rzuciłamwięcpracę.

Powiedziałam,żechcępodróżować.Ojciecmyślał,żetoprzedwczesnykryzyswieku

średniego,boskończyłamtrzydzieścilat.Niewyprowadzałamgozbłędu.Noale

musiałamzrobićto,oczymmówiłam.Wyruszyćwświat.Wróciłamdopieropo

czterechlatach.Iwstąpiłamdoakademii.

Weszłamdotutejszegoośrodkakulturyiwzięłamulotkę.Potemwszystko

potoczyłosiębłyskawicznie.

–Ztwojejopowieściwynika,żejesteśimpulsywnaipodejmujesznagłe

decyzje.Jaktomożliwe,żeprzeszłaśselekcję?

Zaśmiałasię.

–Wy,starzywyjadacze,wiecieprzecież,żewydziałotworzyłsięnatakzwane

dojrzałekobiety,żebyzlikwidowaćnadwyżkętestosteronuwszeregachpolicji.

Boschnapiąłmięśniewreakcjinamyślośledztwie,którawdarłasię

niespodziewaniedotejoazyspokoju.

Juliawyczuła,żestężał.

–Cojest?

–Totasprawa,którąprowadzę.

Milczałaprzezchwilę.

–Wiesz,tozdumiewające–rzekławreszcie.–Tekościtylelatleżaływziemii

nagleukazałysięnapowierzchni.Jakduchalbocoś.

–„Miastokości”.Wszystkieczekają,żebywyjśćnawierzch.–Ucichł.

–Niechcęterazrozmawiaćośledztwieanioniczyminnym.

–Toczegochcesz?

Nieodpowiedział.

Odwróciłasiętwarządoniego.

–Amożedojrzałakobietaznówchciałabyzlikwidowaćnadwyżkętestosteronu?

Czymógłsięnieuśmiechnąć?

BYŁNAnogachprzedświtem.Popowrociedodomuwziąłpryszniciwłożył

background image

świeżeubranie.NastępniepojechałdokomendywHollywood.

Namiejscedotarłowpółdoósmej.Paruoficerówjużpracowało,leczEdgar

jeszczesięniepojawił.Boschpołożyłteczkęiposzedłdopokojusłużbowegopo

filiżankękawy.

Kiedywrócił,Edgarawciążniebyło.Postawiłfiliżankęobokmaszynydo

pisania,podszedłdoszafizszufladywyjąłformularz.Przeznastępnykwadrans

pisałuzupełnienienakazu,którydostarczyłkierownikowiarchiwówSzpitala

KrólowejAniołów.UzupełnienieobejmowałoaktadotycząceleczeniaArthura

Delacroixzlat1975-1985.

Gdyskończył,przefaksowałnakazdosędziegoJohnaA.Hougtona,który

poprzedniegodniapodpisałwszystkienakazyskierowanedoszpitali.

Następniepodszedłdostołuiwyjąłzszufladyplikdoniesieńozaginionych

osobach,zebranypodczasszperaniawarchiwach.Niebyłożadnychinformacjio

ArthurzeDelacroix.Niewiedział,cotooznacza,zamierzałjednakspytaćoto

siostręzaginionego.

Wybiłaósma,aEdgarwciążnienadchodził.Boschpostanowiłzaczekaćjeszcze

dziesięćminut,apotemjechaćsam.IwłaśniewtedyEdgarukazałsięwdrzwiach.

–Gotów?–spytałBosch.

–Tak,alechciałemnajpierwłyknąćkawy.

–Jedźmyjuż.Niechcęsięspóźnić.

Wdrodzedowyjściasprawdziłfaks.Natacceleżałnakaz,podpisanyiodesłany

przezsędziegoHoughtona.

–Nodobra,mamycorobić–rzekłdoEdgara,pokazującmudokumenti

ruszającdodrzwi.

–Jachcęsięnapićkawy.

SHEILADelacroixmieszkaławczęściLosAngeleszwanejMiracleMile,gdzie

ciągnęłysięrzędydobrzeutrzymanychdomów.Należałodoniejpiętro

dwupoziomowcaozdobionegopseudoartystycznymiwykończeniami.

Serdecznymtonemzaprosiłapolicjantówdośrodka,leczgdyEdgarspytał,czy

poczęstowałabygofiliżankąkawy,odparła,żetowbrewjejreligii.Zaproponowała

herbatę,atenniechętniesięzgodził.Boschodmówił.

Zastanawiałsięwduchu,którareligiazabraniapiciakawy.

background image

Usiedliwsalonie,podczasgdygospodynizaparzałaherbatę.

–Mamtylkogodzinę,bopotemmuszęjechaćdopracy!–zawołałazkuchni.

–Czymsiępanizajmuje?–spytałBosch,gdyzjawiłasięzkubkiemwręku.

Postawiłakubeknapodstawce,pośrodkustolika,przyktórymsiedziałEdgar.Była

wysokąkobietązlekkąnadwagą,okrótkoprzyciętychjasnychwłosach.

–Proszęmimówićpoimieniu,Sheila.Jestemagentkąfilmową–odparła,siadając

nakanapie.–Obsadzamaktorówwniezależnychfilmach,czasemwprodukcjach

telewizyjnych.Wtymtygodniumamobsadzićserialpolicyjny.

Boschdostrzegł,żeEdgarłyknąłherbaty,skrzywiłsięiodstawiłkubek.

–Nodobrze,tozacznijmy.ProszęnamopowiedziećoArthurze.Mamożepani

jakieśjegozdjęcie?

–Owszem.–Podeszładooszklonejszafkistojącejztyłu.Zzaszybkiwyjęła

fotografięwramkachipodałamują.

Ujrzałchłopcaidziewczynkęsiedzącychnaschodach.Rozpoznałschody,po

którychprzedchwiląwchodziłzEdgarem.Chłopiecbyłowielemłodszyod

dziewczynki.

PodałzdjęcieEdgarowiispojrzałnaSheilęDelacroix,którazpowrotemzajęła

miejscenakanapie.

–Teschody…Totutaj?–spytał.

–Tak.

Edgarpostawiłfotografięobokkubka.

–Mapanijeszczeinnezdjęciabrata?–odezwałsię.

–Oczywiście.Mamcałepudełkostarychzdjęć.

–Aczymożemyjeobejrzeć?Wtrakcienaszejrozmowy.

Patrzyłananichzmieszana.

–Posłuchaj,Sheilo–rzekłBosch.–Przyszczątkachludzkichznaleźliśmy

resztkiubrania.Chcielibyśmywięcobejrzećjaknajwięcejzdjęć,bomoże

rozpoznamyjakieśubranie.

–Aha,rozumiem.–Skinęłapotakującogłową.–Zarazwracam.Muszęiśćdo

przedpokoju.

Pominuciewróciłazestarympudełkiemodbutów,pełnymfotografii.

–Mójwspółpracownikjeprzejrzy–powiedziałBosch–atywtymczasie

background image

opowiedzmioswoimbracieiotym,jakzaginął.

Przezchwilęzastanawiałasię,jakzacząć.

–Czwartymajatysiącdziewięćsetosiemdziesiątegoroku–oznajmiła.

–Niewróciłdodomuzeszkoły.Iwłaściwietotyle.Myśleliśmy,żeuciekł.

Mówilipanowie,żeznalezionoresztkiubrania.Ojciecwtedysprawdziłjego

szafkę.Arthurzabrałtrochęrzeczy.

Boschzapisałparęsłówwnotatniku,którywyjąłzkieszenipłaszcza.

–Podobnokilkamiesięcywcześniejmiałwypadeknadeskorolce?

–Tak.Uderzyłsięwgłowęitrzebagobyłooperować.

–Czyzabrałzesobądeskorolkę,gdyzaginął?

–Tobyłotakdawnotemu…Wiemtylko,żerzadkosięzniąrozstawał.

Pewniewięcjąwziął.

–Czyjegozaginięciezgłoszononapolicji?

–Jamiałamwtedyszesnaścielat,więctoniedomnienależało.Ojciec

rozmawiałzpolicją.

–Sękwtym,żewarchiwachnieznalazłemżadnegozawiadomieniao

zaginięciuArthura.Jesteśpewna,żeojciectozgłosił?

–Pojechałamznimwtedynakomisariat.

–Agdziejesttwójojciec?Żyje?

–Żyje.MieszkawVanNuys.WManchesterTrailerPark.

Boschzapisaładres.

–Pije…pije,odkądArthurzaginął.

Skinąłzezrozumieniemgłową.Edgarnachyliłsięipodsunąłmujednąz

fotografii.Ukazywałachłopcazrozpostartymirękami,jadącegonadeskorolcepo

chodnikuiusiłującegozachowaćrównowagę.Niesposóbbyłosięzorientować,czy

nadeskorolcewidniejetrupiaczaszkazpiszczelami.

–Koszulka–mruknąłEdgar.

Boschspojrzałponownie.Chłopiecmiałnasobieszarąkoszulkęznapisem

SOLIDSURFnapiersi.

PokazałzdjęcieSheili.

–Chodziotękoszulkę.Pamiętaszmoże,czyojciecmówił,jakieubraniezabrał

Arthur?

background image

Pokręciłagłową.

–Niepamiętam.To…Pamiętamjednak,żebyłatojegoulubionakoszulka.

–Notak–rzekłBosch.

ZwróciłzdjęcieEdgarowi.Niebyłtowprawdzieniezbitydowód,jakimożna

uzyskaćwwynikubadańrentgenowskichlubanalizporównawczychszczątków,ale

jednakkolejnadośćważnaposzlaka.Boschnabierałpewności,żesącorazbliżsi

zidentyfikowaniaofiary.Zobaczył,żeEdgarodkładazdjęcienabok,naplikinnych,

którezamierzałpożyczyćdlapotrzebśledztwa.

ZerknąłnaSheilę.

–Awaszamatka?

–Jejjużdawnoznaminiebyło,kiedytowszystkosięstało.

–Zmarła?

–Nie,wsiadładoautobusuiwyjechała,gdytylkozaczęłysięproblemy.Arthur

byłtrudnymdzieckiem.Wymagałmnóstwouwagi,awszystkospadłonabarki

matki.Popewnymczasieniedawałajużrady.Jednegowieczoruwyszłapo

lekarstwadoaptekiijużnigdyniewróciła.

Podpoduszkamizostawiłanamkrótkielisty.

–Ilemiałaśwtedylat?IlelatmiałArthur?

–Jasześć,więcondwa.

–Wiesz,cosięzniąpotemdziało?

–Niemambladegopojęcia.Nieobchodzimnienawet,czyżyje.

–Jaksięnazywa?

–ChristineDorsettDelacroix.Dorsetttojejpanieńskienazwisko.

–Znaszjejdatęurodzeniaalbonumerubezpieczeniaspołecznego?

Pokręciłagłową.

–Amaszmożenapodorędziuswójakturodzenia?

–Mamgdzieśwpapierach,musiałabymposzukać.

–Nieteraz,tomożechwilęzaczekać.Wolędalejrozmawiać.Mmm…

czypoodejściumatkiojciecożeniłsiępowtórnie?

–Nie.Mieszkasam.

–Amiałjakąśprzyjaciółkę,kogoś,ktozwamimieszkał?

SpojrzałanaBoschapustymwzrokiem.

background image

–Nie–odparła.–Nigdy.

–DojakiejszkołychodziłArthur?

–PodkoniecdoBraciZakonnych.

Zanotowałnazwęszkoły,aprzypomniawszysobiewyglądplecaka,pod

spodemnapisałdużelitery„BZ”.

–Tobyłaszkoładlatrudnychchłopców–ciągnęłaSheilaniepytana.

–Ojciecpłaciłczesne.Taszkoładziaładodziś.

–DlaczegoArthurbyłtrudnymdzieckiem?

–Wyrzuconogozinnychszkółzabójki.

Edgarwziąłdorękizdjęciezodłożonegopliku.

–Twójbratwyglądajakchuchro–rzekł.–Toonwszczynałtebójki?

–Naogół.Niepotrafiłwspółżyćzinnymi.Chciałtylkojeździćnadeskorolce.

Dzisiajpewniezdiagnozowanobyuniegozespółzaburzeńuwagialbocośwtym

stylu.

–Czyobrywałwtychbójkach?

–Czasem.Najczęściejwracałposiniaczony.

–Adochodziłodojakichśzłamań?

–Niepamiętam.Tobyłyraczejzwykłebójkiszkolne.

–Mówiłaś,żeojciecprzeszukałwtedypokójArthuraizorientowałsię,żebrakuje

ubrań.

–Tak.Aleniedużo.Onwziąłtylkoparęrzeczy.

–Awcojezabrał?Miałtorbęczycoś?

–Chybaspakowałtorbę,którąnosiłdoszkoły.

–Pamiętasz,jakwyglądałatatorba?

–Niebardzo.Tobyłchybazwykłyplecak.Wtejszkolewszyscymusielimieć

identycznetorby.Dodziświdzę,żedziecijenoszą.Totakieplecakizliterami„BZ”.

BoschzerknąłnaEdgara,apotemznówpopatrzyłnaSheilęDelacroix.

Uznał,żetrzebazakończyćprzesłuchanieizająćsięgromadzeniemdowodów

potwierdzającychtożsamośćofiary.PomyślałoopiniiGollihera:uporczywe

maltretowanie.Czytomożliwe,żewszystkieteurazybyłyskutkiembójek

szkolnychiwypadkównadeskorolce?Zdawałsobiesprawę,żebędziemusiałspytać

Sheilę,czywrodziniedochodziłodoaktówprzemocy,uznałjednak,żechwilaniejest

background image

odpowiednia.Niechciałrównieżodkryćwszystkichkartwobawie,żekobieta

powiadomiswojegoojca.Zamierzałsięwycofać,żebypowrócićpóźniej,gdyzyska

mocniejszeargumenty.

–Dobrze,jeszczetylkoparępytań–rzekł.–CzyArthurmiałkolegów?Czybył

ktoś,komusięzwierzał?

Pokręciłagłową.

–Niebardzo.Pamiętamjednegochłopaka,któryznimjeździłnadeskorolce.

NazywałsięJohnnyStokes.ByłtrochęstarszyodArthura,alechodzilidotejsamej

klasy.

–CzyrozmawialiścieztymStokesempozaginięciuArthura?

–Tak.Tamtegowieczoru,gdyArthurniewróciłdodomu,ojcieczadzwoniłdo

Johnny’ego,lecztenpowiedział,żenicniewie.

Boschzapisałwnotatnikunazwiskoipodkreśliłjedwukrotnie.

–Jakmanaimiętwójojciec?

–Samuel.Będziecieznimrozmawiać?

–Najprawdopodobniej.Czytojakiśproblem?

–Nie,skąd.Alejeśliokażesię,żetoszczątkiArthura,pomyślałam,żelepiej,by

sięotymniedowiedział.

–Będęotympamiętał,jeślipostanowimyznimporozmawiać.Aletoniejest

takiepewne.Najpierwmusimyustalićtożsamośćofiary.

–Alejakznimporozmawiacie,tosiędowie.

–Owszem,byćmożeniedasiętegouniknąć.

EdgarpodałBoschowikolejnezdjęcie:Arthurstałobokwysokiegoblondyna,

którywyglądałjakbytrochęznajomo.BoschpokazałfotografięSheili.

–Totwójojciec?Skądjagoznam?

–Jestaktorem.Awłaściwiebył.Wlatachsześćdziesiątychgrywałwtelewizji,a

potemmiałparęrólfilmowych.

–Czymogłabyśterazodszukaćswójakturodzenia?

–Dobrze.Proszęzaczekać.–Wyszładoprzedpokoju.

–Toon,Harry–szepnąłEdgar.–Niemamwątpliwości.

PokazałmuszkolnezdjęcieArthura.Chłopiecbyłstarannieuczesany,w

granatowejmarynarce,podkrawatem.Boschwpatrywałsięwniebieskieoczy

background image

chłopca.PrzypomniałomusięzdjęciesierotyzKosowa,któreznalazłwdomu

NicholasaTrenta.Taksamonieobecnespojrzenie.

–Znalazłam–oznajmiłaSheilaDelacroix,wchodzącdopokoju.Rozłożyła

pożółkłydokument.

Boschspisałnazwiska,datyinumeryubezpieczeniowejejrodziców.

–Dziękuję–rzekł.–TyiArthurmieliścietegosamegoojcaimatkę,czytak?

–Oczywiście.

–Bardzodziękujemy.Musimyjużiść.Damyznać,gdytylkocośustalimy.–

Wstał.

–Możemypożyczyćtezdjęcianajakiśczas?–spytałEdgar,podnoszącsięz

krzesła.

–Dobrze,skorosąwampotrzebne.

Ruszylidodrzwi.WproguBoschzadałostatniepytanie:.

–Sheilo,czytyzawszetutajmieszkałaś?

–Całeżycie.Zostałam,nawypadekgdybywrócił.

SkinąłgłowąiruszyłnadwórwśladzaEdgarem.

7

BOSCHwszedłdomuzeum.Zbliżyłsiędookienka,przedstawiłipowiedział

bileterce,żejestumówionyzdoktoremWilliamemGolliheremzlaboratorium

antropologicznego.Kobietapodniosłasłuchawkęiwybrałanumer.

Kilkaminutpóźniejszedłprzezsłabooświetlonesale.Nigdywcześniejtuniebył,

choćwdzieciństwieczęstoodwiedzałasfaltowewyrobiskaLaBrea.Muzeum

zbudowanopoto,byprzechowywaćiwystawiaćznaleziska,którewyplułaziemia.

Wyrobiskabyłypradawnączarnąjamą,wktórejprzezdługiestuleciaginęłyzwierzęta.

Napowierzchniasfaltuzbierałasięwoda.

Spragnionezwierzętawchodziłydoniejigrzęzływsmole.Wposępnejreakcji

łańcuchowejstawałysiężeremdlainnych,którespotykałtensamlos.

Zgodniezpewnymnaturalnymcyklemkościwypływałyterazzczarnejczeluścii

byłygromadzoneprzezwspółczesnychbadaczy.Wszystkotodziałosiętużobok

jednejznajruchliwszychulicLosAngeles,stanowiącmrożącekrewwżyłach

przypomnienie,żenicnieoprzesięupływowiczasu.

KiedypootrzymaniukartyszpitalnejArthuraDelacroixBoschzadzwoniłdo

background image

Gollihera,tenpowiedziałmu,żemaprzysobiezdjęciarentgenowskieorazfotografie

szczątkówzWonderlandAvenue.Niechwięcprzyjeżdżazdokumentami,tobędą

moglidokonaćporównania.

ZatemBoschruszyłdomuzeum,EdgarzaśzostałwkomendziewHollywood,żeby

wkomputerowejbaziedanychodszukaćmatkęArthuraDelacroixorazjego

szkolnegokolegę,Johnny’egoStokesa.

Boschawprowadzonodozatłoczonegolaboratorium,gdzierozpoznawano,

klasyfikowano,datowanoioczyszczanokości.Przystanowiskachpracyuwijałosię

sześciulaborantów.JedynąosobąnienoszącąbiałegokitlabyłGolliher.Znówmiałna

sobiehawajskąkoszulę,tymrazemzpapugą,ipracowałprzystolewodległym

kącie.Wskrzynceleżałaczaszka.

–O,oficerBosch!Jaksiępanma?

–Wporządku.Coto?

–Jestempewien,żerozpoznajepanludzkączaszkę.Razemzparomakośćmi

odzyskanojądwadnitemuzasfaltu,którywydobytoprzedtrzydziestulaty,żeby

zrobićmiejscepodbudowętegomuzeum.

–Nierozumiem.Jest…stara?

–Analizaradiochronologicznawykazała,żemadziewięćtysięcylat.

Proszęspojrzeć.–Golliherwyjąłczaszkęzeskrzynki.Przesunąłpalcemdokoła

gwiaździstegopęknięciawgórnejczęści.–Wyglądaznajomo,co?

–Uderzenietępymnarzędziem?

–Otóżto.Taksamojakwpańskiejsprawie.Widzipan?Tękobietę

zamordowanodziewięćtysięcylattemu,aciałonajprawdopodobniejwrzuconodo

asfaltu,żebyukryćzbrodnię.Ludzkanaturasięniezmienia.

–Copanchceprzeztopowiedzieć?Żedziewięćtysięcylattemugrasowałtutaj

seryjnyzabójca?

–Trudnoorzec.Mamytylkokości.–Golliherdelikatniewłożyłczaszkęz

powrotemdodrewnianejskrzynki.–Mapandokumentyzeszpitala?

Boschpostawiłteczkęnastole,otworzyłjąiwręczyłGolliherowikopertę.

NastępniewyjąłzdjęciapożyczoneodSheiliDelacroix.

–Niewiem,czytopanupomoże–rzekł.–Podejrzewamy,żetotendzieciak.

Antropologszybkoprzejrzałfotografie.Następnieotworzyłsegregatori

background image

wydobyłzniegozdjęcieczaszkiznalezionejprzyWonderlandAvenue.

PrzystawiłzdjęciedofotografiiArturaDelacroixiwpatrywałsięwniena

przemianprzezdługąchwilę.Wreszcieprzesunąłpalcempolewymłukubrwiowym

chłopcaidokołaoka.

–Łukbrwiowyiuformowanieoczodołu–rzekł.–Sąproporcjonalnieszersze.

Patrzącnazdjęciechłopca,widzimy,żebudowatwarzyodpowiadatemu,comamy

tutaj.

Boschskinąłgłową.

–Aterazspójrzmynarentgeny–zaproponowałGolliher.

Zgarnąłiodłożyłzdjęcia,poczympoprowadziłBoschadodrugiegostołu,w

któregoblatwmontowanybyłnegatoskop.Otworzyłkartęszpitalnąizacząłczytać

historięchorobyArturaDelacroix.

Boschznałjużtreśćtychdokumentów.Wynikałoznich,że11lutego1980

rokuogodziniesiedemnastejczterdzieścinaostrydyżurprzywiózłchłopcajego

ojciec,którytwierdził,żeznalazłsynanieprzytomnegopoupadkuzdeskorolki.

Wykonanooperacjęneurochirurgiczną,bopowstałoobrzmieniemózgu.

Chłopiecprzebywałwszpitaluprzezdziesięćdni,poczymzostałzabranyprzez

ojca.Dwatygodniepóźniejwróciłnazdjęcieklamerzałożonychpooperacji.Nie

byłożadnejwzmiankiotym,bysięskarżyłnazłetraktowaniewdomu.

Golliherrzuciłkartęszpitalnąnastół,wziąłdorękizdjęciarentgenowskieipołożył

jenanegatoskopie.OboknichumieściłzdjęcieczaszkizWonderlandAvenue.

Włączyłświatło.Wpatrującsięwtrzyzdjęcia,sięgnąłpoleżącynapółceokular.

Jedenkoniecprzystawiłsobiedooka,drugidoobrazuznalezionejczaszki.Pochwili

skupiłsięnajednymzeszpitalnychzdjęć,wybierającdokładnietosamomiejsce.

Kilkakrotniepowtarzałtęczynność.

Wreszciesięwyprostował.Wskazałrękązdjęcia.

–PrzedstawiampanuArthuraDelacroix–rzekł.

–Jestpanpewien?

–Wstuprocentach.Toon.

Boschskinąłgłową.Golliherwłożyłzdjęciaszpitalnezpowrotemdokopertyi

podałjąBoschowi.Tenschowałkopertędoteczki.

–Doktorze,bardzodziękuję,żepoświęciłmipantyleczasu.

background image

–OficerzeBosch…

–Słucham?

–Miałpanniepewnąminę,gdywspomniałemwtedyopotrzebiewiarywto,co

robimy.

–Niejestmiłatwootymrozmawiać.Dlaczegointeresujepana,wcowierzę

albowconiewierzę?

–Botodlamnieistotne.Badamkości.Konstrukcję,naktórejwznosisiężycie.I

wierzę,żejestcoświęcejniżtylkokrew,tkankiikości.Jestcoś,costanowispoiwo,

coś,czegonigdyniezobaczypannazdjęciurentgenowskim.Dlategokiedy

spotykamkogoś,ktonosipustkęwmiejscu,wktórymjanoszęswojąwiarę,boję

sięoniego.

BoschpatrzyłnaGolliheradługąchwilę.

–Mylisiępancodomnie,doktorze.Mamwiarę,mampoczuciemisji.

Wierzę,żetekościniebezpowoduwyszłyzziemi.Wyszłypoto,bymje

odnalazłibymcośztymzrobił.Otocojestmoimspoiwemicomnienapędza.W

porządku?

Czekałnaodpowiedź,leczantropologmilczał.

–Muszęiść,doktorze–rzekłwkońcuBosch.–Dziękujęzapomoc.

ZostawiłGolliherawotoczeniuciemnychkości,naktórychzbudowanomiasto.

GDYBOSCHwróciłdobiurasekcjizabójstw,miejsceEdgaraprzystolebyło

puste.

–Harry!–WdrzwiachdoswojegogabinetustałaporucznikGivers.

WewnątrzsiedziałEdgar.Boschodstawiłteczkęipodszedł.

–Mamytożsamość?–spytała,wpuszczającgodośrodkaizamykającdrzwi.

Usiadłazaswoimbiurkiem,aonobokEdgara.

–Tak.ToArthurDelacroix.Zaginąłczwartegomajatysiącdziewięćset

osiemdziesiątegoroku.

–Bieglisątegopewni?

–Naszantropologmówi,żeniemażadnychwątpliwości.

–Czymożemyprecyzyjnieustalić,kiedynastąpiłaśmierć?

–Wmiarę.Gollihertwierdzi,żechłopakzginąłmniejwięcejtrzymiesiącepo

operacji.Mamykartęleczenia,zktórejwynika,żeoperacjęwykonanojedenastego

background image

lutegotysiącdziewięćsetosiemdziesiątegorokuwSzpitaluKrólowejAniołów.

Dodajmytrzymiesiąceimamydatę.WedługSheiliDelacroixjejbratzaginął

czwartegomaja.Kłopotwtym,żenieżyłodczterechlat,kiedywokolicyosiedliłsię

NicholasTrent.Toznaczy,żeTrentbyłczysty.

–Irvinginaszrzeczniksiedząminakarkuodrana–powiedziałaGivers.–Nie

spodobaimsięto.

–Aletaktowygląda–odparłBosch.–Nicnieporadzę.

–Nodobra,awięcwtysiącdziewięćsetosiemdziesiątymrokuTrentmieszkał

gdzieindziej.Czywiemygdzie?

–Nieodpuścisz,co?

–Nieodpuszczę,boioniminieodpuszczają.Irvingtelefonowałdomniedziś

rano.Postawiłsprawęjasno.Jeślisięokaże,żeniewinnyczłowiekpopełnił

samobójstwozpowoduprzeciekudomediów,wizerunekwydziałuznowuucierpi.

–Czytoznaczy,żemamyteraznaginaćfakty,bypasowałydonaszychpotrzeb?

–Niemówię,Harry,żebyścokolwieknaginał.Mówiętylko,żemusimymieć

absolutnąpewność.

–Mamy.Aprzynajmniejjamam.

–Nodobrze–westchnęłaGivers.–PowiemIrvingowiotożsamościireszcie.

Przedstawię,jakrozwijasięśledztwo.Potempoproszęgo,bycizwewnętrznego

poszperaliwprzeszłościTrenta.JeśliIrvinganieprzekonato,comamynatemat

ofiary,niechjegoludzieustalą,gdzieTrentmieszkałwtysiącdziewięćset

osiemdziesiątymroku.

Boschpatrzyłnaniąszklanymwzrokiem,niedającposobieniczegopoznać.

–Możemyjużiść?–spytał.

–Tak,możecie.

Wróciliiusiedlizastołem.

–Znalazłeścośwkomputerze?–odezwałsięBosch.

–Toiowo.Popierwsze,SamuelDelacroixfaktyczniemieszkawManchester

TrailerPark.Znajdziemygo,jeślibędziemychcieliznimpogadać.

Wciąguostatnichdziesięciulatdwukrotniezłapanogonajeździepopijanemu.

Materazwarunkoweprawojazdy.

–Dobra.

background image

–Podrugie,ChristineDorsettDelacroix.Matka.Wprowadziłemdobazyjej

numerubezpieczeniaiokazałosię,żenazywasięterazChristineDorsettWaters.

MieszkawPalmSprings.Pewniewyjechała,żebyzacząćodnowa.Nowenazwisko,

noweżycieitakdalej.

Boschskinąłgłową.

–Maszjakieśinformacjeorozwodzie?

–Mam.Pozewzłożyławsiedemdziesiątymtrzecim.Chłopiecmiałwtedyzpięć

lat.Zarzuciłamężowi,żeznęcałsięnadniąfizycznieipsychicznie.Alenie

wiadomo,naczymtoznęcaniesiękonkretniepolegało.Podczassprawyrozwodowej

tegoniewywleczono.Wyglądanato,żepaństwoDelacroixzawarliugodę.Przejął

opiekęnaddwójkądzieci,więcnieutrudniałjejsytuacji.

–Akumpeloddeskorolki?

–Jegoteżznalazłem.Żyjeiwciążmieszkawtejokolicy.Wielokrotnie

aresztowanyzadrobnekradzieże,kradzieżesamochodów,włamaniaiposiadanie

narkotyków.Pełnyrepertuar,itojeszczejakonieletni.Pięćlattemużartysię

skończyłyiwylądowałwCorcoran.Odsiedziałdwaipółrokuizostałzwolniony

warunkowo.

–Dzwoniłeśdojegokuratora?Stokesciąglejestpodnadzorem?

–Nie.Okreszwolnieniawarunkowegoupłynąłdwamiesiącetemu.Kuratornie

wie,gdzieonterazjest.

–Cholera.Aleco,myśli,żekręcisięwLosAngeles?

Edgarskinąłgłową.

–Tak.DałemznaćMankiewiczowi,żegoszukamy.Ikazałemrozdaćzdjęcia

patrolom.

–Dobrze.–Boschbyłpodwrażeniem.Rozesłaniezdjęćosobyposzukiwanejdo

radiowozówbyłododatkowymdziałaniem,któregoEdgarnaogółniepodejmował.

–Dorwiemygo,Harry.Niewiem,czytonamcośpomoże,alegonapewno

dorwiemy.

–Możesięokazaćkluczowymświadkiem.MożeArthur,toznaczyofiara,mówił

mu,żeojciecgobił.Tojużbyłobycoś.

Boschspojrzałnazegarek.Dochodziładruga.

–Coplanujesznawieczór?–spytał.

background image

–Nicspecjalnego.Boco?

–Myślę,żedobrzebyłobypojechaćdoSpringsipogadaćzeks-żoną.

TerazEdgarzerknąłnazegarek.Boschzdawałsobiesprawę,żenawetjeśli

wyrusząnatychmiast,wrócąbardzopóźno.

–Dobra,mogęjechaćsam–rzekł.–Dawajadres.

–Nie,pojedziemyobaj.

–Napewno?Niemusisz,Jerry,naprawdę.Wiesz,japoprostunielubięsiedzieć

zzałożonymirękamiiczekać,ażcośsamosięwydarzy.

–Wiem,Harry,wiem.

BYLInaśrodkupustyni,wpołowiedrogidoPalmSprings,gdywreszcie

przerwalimilczenie.

–Aleśrozmowny–mruknąłEdgar.

–Taa,wiem.

Jednązcechichwspółpracybyłydługieokresyuporczywegomilczenia.

Boschwiedział,żeEdgarnaogółprzerywatakąciszę,gdycośgotrapi.

–Cojest,Jerry?Wal.

–Słyszałemotobieitejnowej.Rozniosłosię.

Boschskinąłgłową.

–Chcęcitylkopowiedzieć,żebyśuważał.Maszdużodostracenia.

–Wiem.Jakośsobieporadzę.

Pokilkuminutachminęlitablicę,którainformowała,żedoPalmSprings

pozostałopiętnaściekilometrów.Nadciągałzmierzch.

Ulica,przyktórejmieszkałaChristineWaters,znajdowałasięnastrzeżonym

osiedluonazwieMountaingateEstates.KiedyBoschpodjechałdostróżówki,

wyszedłzniejumundurowanyochroniarz.Spojrzałzuśmiechemnaichradiowóz.

–Trochęzboczyliściezeswojegorewiru–rzekł.

Boschskinąłgłową.

–ChcielibyśmyporozmawiaćzChristineWaters,DeepWatersDrivedwanaście.

–Chwileczkę.–Mężczyznawróciłdośrodkaipodniósłsłuchawkętelefonu.Po

chwiliznówsiępojawiłioparłszyobiedłonieodrzwisamochodu,rzekł:

–Onachcewiedzieć,ocochodzi.

–Dowiesię,gdynaswpuści.Toprywatnasprawa.

background image

Ochroniarzwzruszyłramionamiiznówzniknąłwstróżówce.Przezdłuższą

chwilęrozmawiałprzeztelefon.Potemodłożyłsłuchawkęibramazaczęłasię

powoliotwierać.Machnąłręką,byprzejechali.

Okazałosię,żeChristineWatersmieszkawokazałejnowoczesnejwilliprzy

ślepejuliczcenasamymkońcuosiedla.

Wysiedliipodeszlidopodwójnychdrzwi.Zanimzdążylizadzwonić,otworzyła

jekobietawstrojupokojówki.Powiedziała,żepaniWatersoczekujewsalonie.

Salonwielkościąiatmosferąprzypominałmałąkatedrę,apodwysokim

sklepieniembiegłybelkisufitowe.Naśrodkukremowejkanapysiedziałakobietao

jasnychwłosachiniebieskichoczach.

–Dzieńdobrypani.OficerśledczyBosch,atooficerEdgar.Jesteśmyzpolicji

wLosAngeles.

–Proszęspocząć–powiedziała.–Ocochodzi?

Boschusiadłnadrugiejkanapie,dokładnienaprzeciwko.

–Musimyzapytaćpaniąomęża.

–Mójmążnieżyjeodpięciulat.PozatymrzadkobywałwLosAngeles.Cóż,na

Boga…

–Opanipierwszegomęża,SamuelaDelacroix.Chcemyrównieżporozmawiaćo

panidzieciach.

Wjejoczachpojawiłasięczujność.

–Niewidziałamichanizniminierozmawiałamodprawietrzydziestulat.

–Toznaczyodkądwyszłapanidoaptekipolekarstwadlasynaizapomniała

paniwrócić?–spytałEdgar.

Spojrzałananiego,jakbyuderzyłjąnaodlewwtwarz.

–Nierozumiemtego.Jakmnieznaleźliście?Pocotujesteście?–Mówiłacoraz

bardziejpodniesionym,rozemocjonowanymgłosem.Życie,któreporzuciła

trzydzieścilattemu,brutalniewkroczyłowjejobecny,starannieuporządkowany

świat.

–Proszępani,jesteśmypolicjantamizsekcjizabójstw.Prowadzimyśledztwo,

którebyćmożedotyczypanimęża.Jesteśmy…

–Onniejestmoimmężem.Rozwiodłamsięznimconajmniejdwadzieściapięć

lattemu.Toobłęd.Żegnampanów.

background image

–Panisynnieżyje–wypaliłEdgar.–Ten,któregozostawiłapaniprzed

trzydziestulaty.Zatemmożejednakodpowiepaninanaszepytania?

Dawnewspomnieniazamgliłyjejoczy.

–Arthur…

–Owszem,Arthur.

Przezdługąchwilępatrzylinaniąwmilczeniu.Nowinawyraźniesprawiłajej

ból.Wielkiból.Boschwidziałtowcześniejwielokrotnie.Przeszłośćpotrafibez

uprzedzeniadopaśćczłowieka.Wyskoczyćjakspodziemi.Wyjąłnotatnik.

„Przyhamuj”–nabazgrałpospiesznienakartceipodałnotesEdgarowi.

–Jerry,możetybędzieszzapisywał?–rzekł.–PaniWatersnapewnochętnie

odpowienapytania.

Jegogłoswyrwałjązzadumy.

–Cosięstało?CzytoSam?

–Niewiemy.Dlategodopaniprzyjechaliśmy.Arthurnieżyjeodbardzodawna.

Wzeszłymtygodniuznalezionojegoszczątki.

Powoliprzyłożyłazaciśniętąpięśćdoust.Izaczęłaniąlekkouderzaćwwargi.

–Odjakdawna?

–Oddwudziestupięciulat.Todziękizgłoszeniuodpanicórki

zidentyfikowaliśmyszczątki.

–Sheila.–Zabrzmiałototak,jakgdybyodlatniewypowiadałategoimieniai

terazuczyłasięgonanowo.

–Proszępani,Arthurzaginąłwtysiącdziewięćsetosiemdziesiątymroku.Czy

paniotymwiedziała?

–Niebyłomniejużwtedy.Odeszłamprawiedziesięćlatwcześniej.

Niemogłamichzabraćzesobą.Naprawdę.Byłammłodainiepotrafiłam

udźwignąć…Udźwignąćtejodpowiedzialności.Uciekłam.Przyznaję,żeuciekłam.

Boschpokiwałgłową.Niemiałoznaczenia,żewduchuodczuwałsprzeciw.

Jegowłasnamatkarównieżzbytwcześniezaszławciążę,ajednakmimotrudów

troszczyłasięoniegozdeterminacją,którapotemstanowiładlaniegoźródłosiły.

–Wpozwierozwodowymnapisałapani,żeprzyczynąrozpadumałżeństwajest

to,iżmążsięnadpaniąznęcał.Chcę,byopowiedziałanampaniotym.Naczym

polegałotoznęcaniesię?

background image

–Ajakmyślicie?Samlubiłmiprzyłożyć.Kiedysobiewypił,byleco

wyprowadzałogozrównowagi.Izawszenamniesięskrupiało.Stałsiępotworem.

–Izostawiłapanidziecinałascepotwora?–spytałEdgar.

Patrzyłananiegomartwymwzrokiemtakuporczywie,żewkońcuodwrócił

oczy.

–Kimpanjest,żebymnieosądzać?Musiałamjakośprzetrwać,aniemogłam

ichzabraćzesobą.Gdybympróbowała,niktznasbynieprzeżył.–Spoglądającna

Boscha,dodała:–Tylkozpanembędęrozmawiać.

–Jakpanisobieżyczy.Wiem,żechcenampanipomóc,abyśmyodnaleźli

zabójcęsyna.Spróbujemysięstreszczać.Proszęnamopowiedziećobyłymmężu.

–Poznałamgonakursieteatralnym.Miałamosiemnaścielat.Byłosiedemlat

starszyodemnie,pracowałjużtrochęwfilmie,anadodatekbyłbardzoprzystojny.

Szybkomnieoczarował.Zanimskończyłamdziewiętnaścielat,zaszłamwciążę.

PobraliśmysięiurodziłamSheilę.Nierobiłamkariery.Cieszyłamsię,żemogębyć

wdomu.

–Panimążbyłwziętymaktorem?

–Zpoczątkutak.Miałstałąrolęw„Pierwszejpiechocie”.Widziałpan?

Boschskinąłgłową.Byłtoserialtelewizyjnyodrugiejwojnieświatowej,

emitowanypodkonieclatsześćdziesiątych.Lubiłgojakodziecko.

–SamgrałjednegozNiemców,bomiałjasnewłosyiwogólearyjskitypurody.

Występowałwtymserialuprzezdwalata.Wtedyponowniezaszłamwciążę.A

potemserialprzerwanozpowodutejgłupiejwojnywWietnamie.Sammiał

kłopotyzeznalezieniempracy.Przezcałedniechodziłnaprzesłuchania,alewracałz

niczym.Anocamipiłiwściekałsięnamnie.

–Czytoznaczy,żestosowałwobecpaniprzemoc?

–Stosowałprzemoc?Tobrzmitakurzędowo,aleowszem,stosował,itowiele

razy.

–Czykiedykolwiekwidziałapani,żebybiłdzieci?

Byłotonajważniejszepytanie;wgruncierzeczyprzyjechalipoto,byjezadać.

Wszystkoinnestanowiłotło.

–Właściwienie–odparła.–KiedybyłamwciążyzArthurem,uderzyłmnieraz.

Wbrzuch.Wodyodeszły.Urodziłampółtoramiesiącazawcześnie.Arthurważył

background image

niewieleponaddwakilogramy.

Boschmilczał.Opowiadałacorazchętniej,wystarczyłojejtylkonieprzerywać.

–Arthurbyłmalutkimdzieckiem–ciągnęła–ibardzochorowitym.Nigdyotym

otwarcienierozmawialiśmy,aleobojezdawaliśmysobiesprawę,żeto,coSam

wtedyzrobił,zaszkodziłonaszemudziecku.Żestądteproblemy.

–Nigdyniewidziałapani,żebybiłdzieci?

–Nigdy.Tojabyłamjegoworkiemtreningowym.

Boschskinąłgłową.„Gdyodniegoodeszłaś,byćmożemusiałznaleźćsobie

nowy”–dopowiedziałwmyśli.

–Czymójmą…czySamzostałaresztowany?

–Nie.Naraziejesteśmynaetapiezbieraniainformacji.Zbadań,którym

poddanoszczątkipanisynawynika,żebyłnieustanniemaltretowanyfizycznie.

Próbujemywięcustalićfakty.

–ASheila?Czyona…?

–Niezadaliśmyjejtegopytania.Alezadamy.Czymążbiłpaniągołymirękoma?

–Czasemużywałróżnychprzedmiotów.Pamiętam,żerazbyłtobut.

Obezwładniłmnienapodłodzeiokładałbutem.Ainnymrazemrzuciłwemnie

swojąteczką.–Wjejgłosiemimoupływuwielulatpobrzmiewałasilnagorycz.

–Czykiedykolwiekkorzystałapanizpomocylekarskiejalboprzebywałaztego

powoduwszpitalu?Czysąjakieśdokumentypotwierdzająceteaktyprzemocy?

Pokręciłagłową.

–Nigdyniepobiłmnienatylemocno,bymmusiałakorzystaćzpomocylekarza.

Zwyjątkiemtegorazu,gdyuderzyłmniewbrzuch.Gdybyłamwciąży.Wtedy

skłamałam.

–Czyzaplanowałapaniodejścieodmęża,czystałosiętonagle,spontanicznie?

–Tamtegowieczoruzabrałamtylkoportmonetkęito,comiałamnasobie.

Wzięłamsamochód,którymójojciecdałnamwprezencieślubnym.

Towszystko.Miałamtegodość.PowiedziałamSamowi,żemusimyiśćpo

lekarstwadlaArthura.Onakuratpił.Odparł,żebymsamaposzła.

–Ipaniposzła.Ijużnigdyniewróciła.

–Nigdy.

Boschpokiwałgłową.Wyczerpałlistępytań.

background image

–KiedybędziepogrzebArthura?

–Niewiem.Musipanizadzwonićdozakładumedycynysądowejitamspytać.–

Boschwstał.–Tochybawszystko,proszępani.Dziękujemyzawspółpracę.

DoKOMENDYwrócilitużprzedjedenastą.Mielizasobąszesnastogodzinnydzień

pracy,małoowocnypodwzględemgromadzeniadowodówprzydatnychdoaktu

oskarżenia,niemniejBoschbyłzadowolony.Ustalilibezsprzecznietożsamość

ofiary,atostanowiłosednosprawy.Zktóregowynikniecałareszta.

Edgarpożegnałsięiwsiadłdoswojegosamochodu.Boschpostanowiłzajrzećdo

oficeradyżurnego,bydowiedziećsię,czyodnalezionoJohnaStokesa.Byćmoże

czekałyteżnaniegonowewiadomości.PozatymojedenastejpracękończyłaJulia

Brasher,aonchciałzniąporozmawiać.

Wkomendziepanowałacisza.Ruszyłkorytarzemdosali,poczymzapalił

światłonadstołem.Leżałytamdwiekoperty.Wpierwszejznajdowałsięoficjalny

raportGollihera;Boschodłożyłdokumentnabok.Wziąłdrugąkopertę,którą

przysłanozwydziałukryminalistyki.Uświadomiłsobie,żezapomniałzatelefonować

doAntoine’aJesperawsprawiedeskorolki.

Jużmiałotworzyćkopertę,gdyzauważył,żepodspodemleżyzłożonakartka.

Zajrzałdoniej.„Gdziejesteś,twardzielu?”–przeczytał.Domyśliłsię,żetoodJulii

Brasher.

Fakt,przecieżpoprosiłją,bywpadładobiuraprzedrozpoczęciempracy!

Uśmiechnąłsięnawidokkartki,alebyłomugłupio,żezapomniał.

Złożyłliścikischowałgodoszuflady.Zastanawiałsię,jakJuliazareagujenato,

oczymchciałzniąporozmawiać.

Wkoperciezwydziałukryminalistykibyłjednostronicowyraport.Jesper

potwierdził,żedeskorolkazostaławykonanaprzezfirmęBoneyardBoardszsiedzibą

wHuntingtonBeach.TenkonkretnymodelnosiłnazwęBoneyBoardibyłw

sprzedażyodlutego1978doczerwca1986roku.

LecznimBoschzdążyłsięucieszyć,żeistniejezbieżnośćmiędzyokresem,w

którymwyprodukowanodeskorolkęadomniemanymczasemzabójstwaArthura

Delacroix,przeczytałostatniakapit:

Tracki(uchwytydomocowaniakółek)mająkonstrukcjęwprowadzonądoprodukcjiprzez
Boneyardwmaju1984

roku.Równieżmateriał,zktóregowykonanokółka–grafit–wskazuje,żetodośćpóźny

background image

wyrób. Ponieważ jednak tracki i kółka są elementami wymiennymi, często
zastępowanymi przez użytkowników nowszymi modelami, nie da się dokładnie określić
daty produkcji samej deskorolki. Wobec braku dodatkowych świadectw można jedynie
przyjąć,żewykonanojąpomiędzylutym1978aczerwcem1984roku.

WedleocenyBoschazanalizyJesperawynikało,iżdeskorolkanicnależałado

ArthuraDelacroix,azatemNicholasTrentniemiałnicwspólnegoześmiercią

chłopca.Postanowił,żeranonapiszeraportdlaporucznikGivers,bytaprzekazałago

zastępcykomendantagłównego.

ZajrzałdooficeradyżurnegoispytałoStokesa.Niestety,dotądgonienamierzono.

Następniepogasiłświatłaiprzeztylnedrzwiwyszedłnaparking.

Niewiedział,czyJuliajestjeszczewszatni,czypojechałajużdodomu.

Dopierogdywypatrzyłjejsamochódnaparkingu,zorientowałsię,żesięnie

spóźnił.Ruszyłwkierunku„Kodu7”inaglezobaczył,żeonasiedzinaławce.

Włosywciążmiaławilgotneponatrysku.

–Powiedzielimi,żejesteśwkomendzie–rzekła.–Zajrzałamdowas,alebyło

ciemno,więcpomyślałam,żesięminęliśmy.

Boschusiadłobok.Miałwielkąochotęjejdotknąć,przytulić,leczsię

powstrzymał.

–Prawiewszyscyjużonaswiedzą,prawda?–spytała.

–Owszem.Chciałemotymztobąporozmawiać.Maszmożeochotęnadrinka?

–Pewnie.

–Tochodź,przejdziemysiędo„KotazeSkrzypcami”.

Dotarłszynamiejsce,zajęlijedenzestolikówprzykominkuizamówili

guinnessa.JuliazałożyłaręcenapiersiiwbiłaspojrzeniewBoscha.

–Nodobra,Harry,wal.Aleostrzegam:jeżelichceszzaproponować,byśmyzostali

przyjaciółmi,tojajużmamprzyjaciół.

Mimowoliuśmiechnąłsięszeroko.Uwielbiałjejodwagę,jejbezpośredniość.

Wyciągnąłrękęnadstołemiuścisnąłjejramię.

–Wiesz,czegochcę?–spytał.–Chcębyćztobą.Alemusimypostępować

ostrożnie.Toźle,żetwojeautostałoprzezcałąnocnapolicyjnymparkingu.

Odczekał,bokelnerkapostawiłaprzednimikuflepiwa.

–Musimyzejśćdopodziemia–ciągnął,kiedyodeszłaiznówzostalisami.–

Żadnychwięcejspotkańnaławce,żadnychliścikównabiurku.Niemożemysię

background image

spotykaćnawetwtejknajpie,botuprzychodzimnóstwogliniarzy.

Mówisz,jakbyśmybyliszpiegami.

Boschwziąłdorękikufelipociągnąłsporyłyk.

–Szpiegami,mówisz.Prawie.Zapominasz,żerobięwtymfachuodponad

dwudziestupięciulat.Atyjesteśnowa,złotko.Mamwięcejwrogówwtym

wydziale,niżtydokonałaśaresztowań.Rzeczwtym,żejeżelibędąmusielizałatwić

nowicjuszkę,bymniesiędobraćdotyłka,niezawahająsięanichwili.

Wyciągnęłaszyjęirozejrzałasięnaboki.

–Dobra,zrozumiałam,agencie0045.

–Taa,tobiesięwydaje,żetożarty.

–Przestań,wcaleniemyślę,żetożarty.Tylkomamdobrązabawę.Bostrasznie

sięprzejmujesz.

–Próbujęcięchronić,towszystko.Japrzepracowałemdwadzieściapięćlat,więc

dlamnietojużbezznaczenia.

–Comasznamyśli?Czasemsłyszętakiegadanie.

–Poprzepracowaniudwudziestupięciulatnabywaszprawaemerytalne.Niema

więcznaczenia,czyodchodziszpodwudziestupięciuczypotrzydziestupięciu

latach.Dostajesztosamo.Zatem„dwadzieściapięć”,mojadroga,oznacza,że

maszluz.Jakcościsięniepodoba,możeszpowiedzieć„chrzanięwas”izająćsię

pieleniemogródka.Nierobiszjużtegodlaforsy.

–Todlaczegotytorobisz?

Wzruszyłramionami.

–Dlasamejroboty,jakmisięwydaje.Niemawtymnicwielkiego,nic

heroicznego.Totylkoszansa,żebyraznajakiśczascośpoprawićwtym

popieprzonymświecie.Takjakwtejsprawie,którąterazprowadzę.

–Czyli?

–Jeśliudanamsięzłożyćtowszystkodokupy,możewminimalnymchociaż

stopniunaprawimykrzywdy,którychdoświadczyłtenchłopiec.

Myślę,żetoważne.Niewiem.Możenadłuższąmetętoniemaznaczenia.

TerroryścisamobójcyatakująNowyJorkitrzytysiąceludziginiewokamgnieniu.

Cowięcznaczymałakupkakościzakopanawziemiwielelattemu?

Uśmiechnęłasięsłodko.

background image

–Liczysięto,żejestważnadlaciebie,Harry.Ajeślijestdlaciebieważna,musisz

zrobićwszystko,cowtwojejmocy.Bohaterowiezawszesąpotrzebni.Mamnadzieję,

żepewnegodniateżbędęmogłazostaćjednymznich.

Kiwnąłgłową.

–Pamiętasztęreklamętelewizyjnązestarsząpanią,którależynaziemiimówi:

„Upadłaminiemogęwstać”?Wszyscysięztegośmiali.

–Pamiętam.

–Nowięc,czasemtaksięczuję.Alepotempojawiasięjakaśsprawaimówię

sobie:„Otoszansa,bymstanąłnanogi”.

–Tosięnazywazbawienie.Tasprawatotwojaszansa,tak?

–Tak,chybatak.Mamnadzieję.

–Nowięc,wypijmyzazbawienie.–Wzniosłakufel.

–Jedzieszdziśzemną?–spytał.

Pokręciłagłową.

–Nie,niejadęztobą.

Miałzawiedzionąminę.

–Jadęzatobą–rzekła.–Jużzapomniałeś?Niemogęzostawiaćtutajautana

noc.

Rozpromieniłsię.Piwoijejuśmiechdziałałynaniegocudotwórcze

8

WIĘKSZOŚĆnastępnegorankaBoschiEdgarspędzilinauzupełnianiu„księgi

zabójstwa”.Wczesnympopołudniemzadzwoniłtelefon.

Wsłuchawcezabrzmiałgłosoficeradyżurnego.

–Cześć,Bosch,corobisz?–spytałMankiewicz.

–Nicciekawego.

–Nowłaśnie.Obijaszsię,amyodwalamyczarnąrobotę.

–ZnaleźliścieJohnaStokesa?

–Natowygląda.

–Gdzie?

–PracujewWashaterii.–ByłatomyjniasamochodowawLaBrea.

–Ktogowypatrzył?

–Nasizobyczajówki.Chcąwiedzieć,czymajągozgarnąć,czychceszsamsię

background image

tymzająć.

–Niechczekająspokojnie.Jużjedziemy.Maciejakiśpatrol,którybynaswsparł

nawypadek,gdybyStokespróbowałuciec?

–Paruludzizdrugiejzmianyzaczynawcześniej.Zakwadranspowinnijużbyć

nasłużbie.

–Świetnie.Powiedzim,żespotkamysięzniminaparkinguCheckerswLaBrea

iSunset.Cizobyczajówkiniechteżtambędą.

–Mmm…jednarzecz–mruknąłMankiewicz.–Wtympatrolu,którywam

podeślę,jestBrasher.Czytoproblem?

BoschmiałochotępoprosićMankiewicza,żebywziąłkogośinnego,wiedział

jednak,żejeżelizpowodówosobistychbędziepróbowałwpływaćnadobór

funkcjonariuszy,narazisięnakrytykęinajprawdopodobniejnakolejnedochodzenie

wydziałuwewnętrznego.

–Nie,żaden.

–Słuchaj,normalniebymtegoniezrobił,alekobitkajestzielona.Popełniła

ostatnioparębłędów.Przydajejsiętakiedoświadczenie.

–Mówięci,żeniemaproblemu.

MYJNIĘZtrzechstronotaczałbetonowymur.Odfronturozciągałsiędużyplac

ograniczonypółtorametrowąścianąretencyjną,anajejkońcachznajdowałsięwjazd

iwyjazd.

PlanzgarnięciaStokesabyłprosty.Funkcjonariuszeobyczajówki,Eymani

Leiby,obstawiliwjazddomyjni,aBrasheriEdgewoodpilnowaliwyjazdu.Boschi

Edgarzamierzaliprzyjechaćdomyjni,udającklientów,izwinąćfaceta.Przestawili

radiostacjenaczęstotliwośćtaktycznąiopracowalikod:„czerwony”oznaczał,że

Stokesucieka,a„zielony”–żezatrzymanieprzebiegłobezproblemowo.

Wmilczeniumszylidomyjni.PrzykrawężnikuBoschzauważyłsamochód

obyczajowki.Niecodalej,wgłębiulicy,pośródzaparkowanychautstałradiowóz.

–Dobra,wjeżdżamy–rzekłprzezradiostację.

Edgarwprowadziłsamochódnastanowiskoobsługi.Boschzacząłlustrować

pracowników:wszyscybyliwpomarańczowychkombinezonachiczapkachz

daszkiem.JednakprawienatychmiastwypatrzyłStokesa.

–Jest–powiedziałdoEdgara.–Gotowy?

background image

–Tak,dodzieła.

Boschwysiadł.Stokesznajdowałsięwodległościdwudziestupięciukroków.

Odwróconyplecami,przykucnięty,spryskiwałczymśkołaczarnegobmw.

Bylijużblisko,gdyzostalirozpoznaniprzezinnychpracowników,zktórych

niejedenmiałwcześniejzatargzprawem.

–Władzaprzyszłasięumyć!–zawołałktoś.

Ostrzeżony,Stokeszerwałsięnanogi.Boschruszyłbiegiem.Zostałojeszcze

pięćkroków,alemężczyznazorientowałsię,żetooniegochodzi.Drogaucieczki

prowadziławlewo,kubramiewjazdowej,leczbyłazablokowanaprzezczarne

bmw.Stokesrzuciłsięwięcwprawąstronę,alenagleprzystanął,bozdałsobie

chybasprawę,żeznajdziesięwpułapce.

–Stój,stój!–zawołałBosch.–Chcemytylkopogadać.

Stokessięskulił.Boschzbliżyłsiędoniego,Edgarzaśnawszelkiwypadek

zaszedłgozprawej.

–Policja.Musimytylkozadaćcikilkapytańnate…

MężczyznauniósłrękęipuściłBoschowiwtwarzstrumieńrozpylonego

preparatudoczyszczeniaopon.Potemrzuciłsięwprawo,gdziemurmyjniłączył

sięześcianądwupiętrowegobudynkumieszkalnego.

BoschsłyszałkrzykEdgaraścigającegoStokesa.Oślepiony,zacisnąłkurczowo

powieki.

–Czerwony,czerwony!–wrzasnąłdokrótkofalówki.–Uciekanatył!

Rzuciłurządzenieirękawemotarłpiekąceoczy.Zamrugałpowiekami.

Dostrzegłszlauchowiniętywokółhydrantu.Podszedł,odkręciłkranispryskał

twarzwodą.Pochwilinatyleodzyskałwzrok,żemógłsięswobodnieporuszać.

Podniósłkrótkofalówkęiprzestawiłjąnaczęstotliwośćużywanąprzezradiowozy.

–Dowszystkichjednostek:ścigamyzbiega,którynapadłnafunkcjonariusza.La

BreaiSantaMonica.Białymężczyzna,trzydzieścipięćlat,brunet,pomarańczowy

kombinezon.WidzianywpobliżuHollywoodWashateria.

Następniezpowrotemprzełączyłsięnaczęstotliwośćtaktyczną.

–Jakwyglądasytuacja?

ZgłosiłsiętylkoEdgar.

–Wmurzeztyłubyładziura.Wbiegłwzaułek.Jestteraznaosiedlutych

background image

apartamentowcówpopółnocnejstronie.

–Gdzieresztanaszych?

Rozległysiętrzaski.Edgarbyłjużprawiepozazasięgiem.

–…na…otoczyć…parking…czujesz,Harry?

–Przeżyję.Wsparciewdrodze.

Boschpobiegłnatyłmyjni,odnalazłdziuręwmurzeiszybkoprześlizgnąłsięna

zewnątrz.Ruszyłwgłąbuliczki.Przywjeździenapodziemnyparkingnajwiększego

apartamentowcastałradiowóz.Przypomniawszysobielitanięgrzechówwyliczoną

przezEdgara,Boschdomyśliłsię,żeStokesuciekłnaparking.Jegojedynąszansą

byłsamochód.

Wbiegającdociemnychpodziemi,wydobyłpistoletzkabury.Zniższego

poziomudoleciałtupotstóp.Natychmiastruszyłwtamtąstronę.Gdyznalazłsię

piętroniżej,usłyszałnaglepiskliwyokrzykzprzeciwległegokońca.Tobyła

Brasher.

–Nieruszajsię!

Rzuciłsięwtamtąstronę.Zgodniezzasadamipowinienzawołać,uprzedzićją,

żenadbiega,wiedziałjednak,żejeślijestsama,jegookrzykmożespowodować

chwilęnieuwagi,coStokesmógłbywykorzystać,byucieclubnawetjązaatakować.

Przecinającpodjazd,zobaczyłichwodległościpiętnastumetrów.Stokesstał

twarządościany,rozkraczony,zrozpostartymirękami.Brashertrzymałarękęna

jegoplecach.Obokjejprawejnogileżałalatarka,oświetlającścianę.

Wykonanepodręcznikowo.Boschpoczułprzemożnąulgę,żeJuliinicsięnie

stało.Zwolniłkrokuiopuściłbroń.Znajdowałsiębezpośredniozanimi.Nagle

zauważył,żeBrashercofarękę,odsuwasięokrokirozglądanaboki.Błąd!–

pomyślałmachinalnie,wiedząc,żetoszansadlaStokesa,byznówrzucićsiędo

ucieczki.

Wtedywszystkozaczęłosiętoczyćwzwolnionymtempie.Boschkrzyknąłdo

Brasher,leczraptembłyskrozjaśniłmrokihuknąłdonośnystrzał.Brasherrunęła

nabeton.Stokesstałnieruchomo.

Boschmyślałtylkoojednym.Skądpadłstrzał?

Podniósłbroń,uginającnogi.Zobaczył,żeStokesrzucasiędoucieczki.Potem

ujrzałwyciągniętąrękęJulii,brońwycelowanąwbiegnącegoStokesa.Bosch

background image

wymierzyłzglocka.

–Stój!

–Niestrzelaj!–wrzasnąłStokes.–Niestrzelaj!

–Naziemię!Naziemię,już!

Mężczyznapadłnabrzuchirozłożyłręcenaboki.Boschstanąłnadnimiruchem

wykonywanymtysiącerazyzałożyłmubłyskawiczniekajdanki.

PotemschowałbrońdokaburyiodwróciłsiędoBrasher.Miałaotwarte,

rozbieganeoczy.Koszulanapiersiprzesiąkłakrwią.Ukląkłobokirozdarłkoszulę.

Krwibyłotakdużo,żeprzezchwilęniemógłdojrzećrany.KulatrafiłaJulięwlewe

ramię,zaledwiedwacentymetryodpaskakamizelkikuloodpornej.

Bladłacorazbardziej.Rozejrzałsięizobaczył,żeztylnejkieszenispodni

Stokesasterczyszmata.Wyrwałjąiprzycisnąłdorany.Brasherjęknęłazbólu.

–Julio,muszęzatamowaćkrwawienie–powiedział.

Ściągnąłzszyikrawat,wsunąłgopodjejramięiprzełożyłodgóry.Następnie

zawiązałsupełnatylemocno,byszmatasięniezsunęła.Wziąłdoręki

krótkofalówkę.

–Uwaga,rannapolicjantka,niższypoziomparkinguwapartamentowcuwLa

Brea.Potrzebnakaretka,szybko!Zbiegzostałzatrzymany.

Przełączyłsięnaczęstotliwośćtaktyczną.

–Edgar,Edgewood,jesteśmynaparkingu,dolnypoziom.Brasheroberwała.

Stokesobezwładniony.Powtarzam,Brasheroberwała.

–Tonieja!–krzyknąłStokes.

–Zamknijsię!

BoschzdjąłmarynarkęipodłożyłjąJuliipodgłowę.Krewodpłynęłajejzwarg.

–Karetkajestwdrodze,trzymajsię.

Wyjąłbrońspomiędzyjejpalcówipołożyłjąnabetonie,zdalaodStokesa.A

potemwziąłjejrękęwobiedłonie.

–Cosięstało?Powiedzmi,cosięstało,docholery?

Otworzyłausta,leczzarazzacisnęłajezpowrotem.Rozległsiętupotnóg.Po

chwilinadbiegliEdgariEdgewood.

–Julia!–zakrzyknąłEdgewood.–Och,ty!–zawyłikopnąłzcałejsiłyStokesa

wbok.

background image

–Corobisz?!–wrzasnąłBosch.–Odwalsięodniego!Jerry,weźgonagóręi

sprowadźcielekarza.Szybko!

Jaknazamówieniezulicydobiegłowyciesyren.EdgariEdgewoodpopędziliz

powrotemdowyjścia.

BoschodwróciłsiędoBrasher.Byłaśmiertelnieblada.Objawywstrząsu

pourazowego.Nicnierozumiał,przecieżtotylkopostrzałwramię.

Obejrzałdokładniejjejciało,alenieznalazłinnychobrażeń.

–Trzymajsię,Julio,trzymaj.Daszradę.Słyszysz?Lekarzzaraztubędzie.

Trzymajsię.

Otworzyłausta.

–On…chwycił…Chciał…

–Ćśśś,ćśśś.Nicniemów.Trzymajsię,trzymaj.

Pochwiliczerwonapoświatazaczęłaskakaćpościanach.Tużobokzahamował

ambulans.Zanimnadjechałradiowóz.

–Boże,nie,błagam–jęknąłStokes.

Podbiegłwreszcielekarz.Boschjużchciałsięodsunąć,leczBrashernaglezłapała

gozaramięiprzyciągnęładosiebie.Mówiłaledwosłyszalnymgłosem:

–Tonie…janie…Harry,niepozwólim…

Lekarzzałożyłjejmaskętlenowąnatwarz,tłumiącresztęsłów.

Podeszłodwóchumundurowanychpolicjantów.Boschnatychmiastich

rozpoznał:tamtegowieczorurozmawializJuliąnaparkingu.Jejkoledzy.

–Zabierzemygodokomendy–powiedziałjedenznich.

BoschpostawiłStokesananogi.

–Nie–odparł–jestmój.

–Panmusizaczekaćnanaszychzsekcjikontrolnej.

Mielisłuszność.Funkcjonariuszezsekcjikontrolnejwyjaśnialikażdezdarzenie,

wktórymdochodziłodostrzelaninyzudziałempolicjanta.

Wtymwypadkuonbędziegłównymświadkiem.Niezamierzałjednakoddawać

Stokesawręceludzi,którymnieufał.

Ruszyłznimwkierunkuwyjścia.

–Słuchaj,Stokes,zamknęcięwpokojuimaszznikimniegadaćopróczmnie.

Zrozumiano?

background image

–Tak,tak,tylkomnieimniewydaj.

Edgarczekałnachodniku.

–Gdziemaszsamochód?–spytałBosch.

–Wmyjni.

–Idźponiego.ZabieramyStokesadonas.

–Harry,niemożemyodjechaćzmiejsca…

–Widziałeś,cozrobiłEdgewood?Musimyzawieźćtegognojawbezpieczne

miejsce.Idźposamochód.

BOSCHiEdgarwprowadziliStokesadopokojuprzesłuchańnumer3.

Przykuligokajdankamidostalowejobręczyprzymocowanejdostołu.

–Czekajtu–rzekłBoschiwyszedłzEdgarem.

Zerknąłnakolegę.

–Słuchaj,wracam,żebyznimpogadaćoArthurzeDelacroix,zanimcizsekcji

kontrolnejtuwpadnąigonamzabiorą.Jakprzyjdą,spróbujichtrochęprzetrzymać.

–Jasne.AwsobotęlewąrękąpobijęTysona.

–Taa,wiem.

Boshjużmiałwejśćdopokoju,gdyuświadomiłsobie,żenieodzyskałdyktafonu

odCarolBradleyzwydziałuwewnętrznego.Musiprzecieżnagraćprzesłuchanie

Stokesa!Wszedłdokabinytechnicznej,włączyłkameręimagnetowidwpokoju

numer3,wróciłtam,zamknąłdrzwinaklucziusiadłnaprzeciwStokesa.

Wydawałosię,żewoczachmężczyznyniemaaniiskierkiżycia.Harryzdawał

sobiesprawę,żeprzelaniekrwipolicjantawyzwalawjegokolegachmordercze

instynkty.Wtakiejsytuacjiniejedenpodejrzanyzostałzastrzelonypodczas„ucieczki”

zpokojuprzesłuchań.Tobyłaoficjalnawersjadlaśrodkówprzekazu.

–Uspokójsięinieróbnicgłupiego–rzekłBosch.–Niefikajtamtym,bocię

ukatrupią.Gdybymjachciałcięzałatwić,zrobiłbymtoodrazu,naparkingu.

Kapujesz?

Stokespokiwałgłową.

–Chcęzawrzećztobąmałyukład.Pamiętasz,żedostałeśkopniakawżebra,

co?Dobijmytargu.Tyzapomniszotymkopniaku,ajazapomnę,żespryskałeśmi

oczyjakimśświństwem.

Mężczyznaznówskinąłgłową.

background image

–Cotoda?–jęknął.–Itakpowiedzą,żetojadoniejstrzelałem.Ja…

–Wiem,żetoniety.Ipowiemim,cowidziałem.

–Todobrze–westchnąłcichoStokes.

–Zacznijmywięcodpoczątku.Dlaczegouciekałeś?

–Bonatympolegamojeżycie.Ciągleuciekam.Jajestembyłymskazańcem,a

wypolicją.Notouciekam.

Boschkiwnąłgłową.

–OpowiedzmioArthurzeDelacroix–rzekł.

–Człowieku,tobyło…

–Dawnotemu,wiem.Dlategopytam.

–Acoznim?Minąłszmatczasu!

–Opowiedzmiotym,jakzaginął.

Stokespopatrzyłnaswojeskuteręce.

–Niepamiętamtego.

–Postarajsię.Dlaczegozaginął?

–Niewiem.Pewnieniewytrzymałiuciekł.

–Mówiłci,żechceuciec?

–Nie.Poprostujednegodniazniknąłinigdywięcejgoniewidziałem.

–Mówiłeśprzedchwilą,żeniewytrzymałiuciekł.Czegoniewytrzymał?Miał

kłopotywdomu?

Stokessięroześmiał.

–Aktoichniema,człowieku?!

–Czysięnadnimznęcano?Fizycznie?

Znowuśmiech.

–Anadkimsięnieznęcają?Mójstarywołałmniezdzielićprzezłeb,niż

pogadać.Jakmiałemdwanaścielat,rzuciłwemniepuszkąpiwa,bozjadłemtaco,

któreonchciałzjeść.Dlategomniezabraliodniego.

–Tonaprawdęprzykre,alerozmawiamyoArthurzeDelacroix.Czymówiłci

kiedykolwiek,żeojciecgobije?

–Niemusiał,człowieku.Widziałemprzecieżsińce.

–Topewnieodjeżdżenianadeskorolce.Upadałczęsto.

Stokespokręciłgłową.

background image

–Artiezadobrzejeździł,żebysiępotłuc.

Rozległosięostrepukaniedodrzwi.

–Bosch,tuporucznikGilmorezsekcjikontrolnej!Proszęotworzyć!

Stokesszarpnąłsiędotyłu.

–Nie!Niepozwólim…

Boschchwyciłgozakołnierz.

–Toważne!CzyArthurcimówił,żeojciecgobił?

–Rany,człowieku,obrońmnie,apowiem,cotylkochcesz.

–Chcę,żebyśpowiedziałprawdę.

Drzwisięotwarły–najwyraźniejwziętokluczeodoficeradyżurnego.

Weszłodwóchmężczyzn.

–Dosyćtegodobrego!–krzyknąłGilmore.–Cotusiędzieje?!

–Mówiłczynie?–dopytywałsięBosch.

–Zabierzgostąd–warknąłGilmoredodrugiegofunkcjonariusza.

TenpostawiłStokesananogiinawpółwyniósłgo,nawpółwypchnąłzpokoju.

Boschbyłzdruzgotany,bozbólemuświadomiłsobie,żezabrnąłwślepyzaułek.

OdnalezienieStokesaniewniosłodosprawyniczego.

Kompletnefiasko,nadodatekJuliapostrzelona!Wreszciepodniósłwzrokna

Gilmore’a,któryzamknąłdrzwiiodwróciłsiędoniegotwarzą.

–Pytam,cholera,cotusiędzieje?

–DOBRA,powtórzmytojeszczeraz–zaproponowałGilmore.–Opowiedz

dokładnie,cozrobiłafunkcjonariuszkaBrasher.

Boschprzesiadłsięnakrzesłodlapodejrzanych,zwróconytwarządolustra

weneckiego,zaktórymzpewnościąstałokilkupolicjantów,awśródnich

przypuszczalniezastępcakomendantagłównego,Irving.

–Postrzeliłasię.Widziałemtoztyłu.

–Notoskądwiesz,żesiępostrzeliła?

–Boopróczniej,mnieiStokesanikogotamniebyło.Jadoniejniestrzelałem,

Stokesteżnie.Samasiępostrzeliła.

–WtrakcieszamotaninyzeStokesem?

Pokręciłgłową.

–Nie.Niebyłożadnejszamotaniny.Wchwili,gdypadłstrzał,Stokestrzymał

background image

obieręcenaścianie,stojąctyłemdoBrasher.Onadociskałagodościany.

Zobaczyłem,żecofnęłasięokrokiopuściłarękę.Niewidziałembroni,alewłaśnie

wtedypadłstrzałidostrzegłembłysk.Upadła.

Gilmorebębniłdonośnieołówkiemwblat.

–Ej,tozakłócinagranie–rzekłBosch.–Anie,przepraszam,wyniczegonie

nagrywacie.

–Nieważne.Copotem?

–Podszedłemdonich.Stokessięodwrócił,żebyzobaczyć,cosięstało,izaczął

uciekać.LeżącanaziemiBrasherpodniosłarękęiwycelowaławniegozpistoletu.

–Aleniestrzeliła?

–Nie.Krzyknąłem,żebysięzatrzymał.Onaniestrzeliła,aonprzystanął.

Zbliżyłemsięikazałemmusiępołożyćnaziemi.Skułemgokajdankami.Potem

przezkrótkofalówkęwezwałempomociopatrzyłemBrashernajlepiej,jakumiem.

Gilmoreodczekałdłuższąchwilę.

–Jednegonierozumiem–odezwałsięwkońcu.–Dlaczegoonasiępostrzeliła?

Boschwzruszyłramionami.

–Niewiem.

–Nodobrze,przyjmijmynachwilętwojąwersję.Załóżmy,żechowałabrońdo

kabury,cobyłobywbrewzasadom,aleprzyjmijmytaknachwilę.Nowięc,wkłada

brońdokabury,żebyskućfaceta.Tylkożekaburęmanaprawymbiodrze,aranęna

lewymramieniu.Jaktomożliwe?

Boschprzypomniałsobie,jakkilkadniwcześniejJuliawypytywałagoobliznę

nalewymramieniu.Ioto,coczłowiekczuje,gdyzostaniepostrzelony.Zmroziło

go.Naglewydałomusię,żepokójsięzacieśnia,żeścianynaniegonapierają.

Zacząłsiępocić.

–Niewiem–bąknął.

–Mówiłeśwcześniej,żeStokesprysnąłciwtwarzaerozolemczyczymś….Że

cięoślepił.

–Zgadzasię.

Gilmorewstałizacząłsięprzechadzać.

–Ileczasuminęłoodchwili,gdyStokescięoślepił,dochwili,gdydotarłeśna

parkingizobaczyłeś,żeonanibystrzeladosiebie?

background image

Boschzastanawiałsięprzezmoment.

–Hm,obmyłemtwarzwodązhydrantu.Apotemruszyłemwpościg.

Moimzdaniemnietrwałotodłużejniżpięćminut.

–Czyliniewidziałeś,jakStokesszamoczesięzBrasher,chcącwyrwaćjejbroń?

Boschwlotzrozumiał,doczegozmierzająpytaniaGilmore’a.

–Przestańsiębawićsłowami,poruczniku.Gdybysięszamotali,widziałbymto.

Jasne?

Gilmoremilczał.Wciążsięprzechadzał.

–Słuchaj–ciągnąłBosch–dlaczegoniesprawdzicie,czynaubraniuStokesasą

śladyprochu?Sprawdźciejegokombinezon,ręce.Niczegonieznajdziecie.Zróbcie

to,asprawabędziezakończona.

Gilmorepokręciłgłową.

–Chętniebymtozrobił,alesękwtym,żezłamałeśprocedury.ZabrałeśStokesa

zmiejscaprzestępstwaiprzywiozłeśgotutaj.Zerwałeśłańcuchdowodowy,

rozumiesz?Mógłsięumyć,zmienićubranie.Bógraczywiedziećcojeszcze.

Boschspodziewałsiętegoargumentu.

–Uznałem,żewgręwchodzibezpieczeństwopodejrzanego.Mójwspółpracownik

topotwierdzi.Stokesteż.Pozatymaninamomentniespuściłemgozoka.Ażdo

chwiligdytutajwparowaliście.

–Niezmieniatofaktu,żeuznałeś,iżtwojedochodzeniejestważniejszeodtego,

byśmypoznaliokoliczności,wjakichdoszłodopostrzeleniafunkcjonariuszki

policji.

Boschpowoliuświadamiałsobie,doczegodążyGilmore.Chcianouznać,że

Brasherzostałarannawtrakcieszamotaninyzpodejrzanym.

Dziękitemustałabysiębohaterką.Postrzelonyfunkcjonariusz–ajeszczelepiej

niedoświadczonafunkcjonariuszka–tonajlepszysposób,byprzypomniećopinii

publicznej,żewpolicjipracująszlachetniludzie,którzycodziennienarażająswoje

życie.Innerozwiązanie–żeBrasherpostrzeliłasięprzypadkiemalbo,cogorsza,

celowo–byłobykolejnymblamażemorganówścigania.

Gilmorezdawałsobiesprawę,żeBoschjestnaocznymświadkiemtragicznego

zdarzeniaizarazempolicjantem,musiałzatemskłonićgodozmianyzeznań.

Jedynymsposobembyłodobicietargu:BoschmożewykorzystaćStokesawswoim

background image

śledztwiewzamianzakłamstwo,zastwierdzenie,żewidział,jakpodejrzany

strzelałdopolicjantki.

Boschuważałtenpomysłzawręczabsurdalny.

–Chwilamoment–powiedział.–Jeślimyślisz,poruczniku,żeskłamię,żebędę

mówił,żeStokespostrzeliłJulię…ee,funkcjonariuszkęBrasher,bochcę,byściemi

gooddali,tomaszniepokoleiwgłowie.

–Jatylkobadamróżneewentualności.

–Tobadajjesobie,alebezemnie.–Wstałiruszyłdodrzwi.

–Dokądto?

–Skończyłemztym.–Otworzyłdrzwi,spoglądającnaGilmore’a.

–Musiszcoświedzieć,poruczniku.Stokesjestdlamniezupełniebezużyteczny.

Bezwartościowy.Julianiepotrzebnieprzelałaswojąkrew.

–Alezorientowałeśsiędopierowtedy,gdygotuprzywiozłeś,co?

BoschodwróciłsięiomalniezderzyłzIrvingiem.Zastępcakomendanta

głównegostałwdrzwiach.

–Proszęwrócićnamoment,Bosch–rzekłspokojnymtonem.

Boschwszedłdopokoju.Irvingruszyłzanim.

–Poruczniku,proszęnaszostawićsamych.Ichcę,żebywszyscyodeszliod

lustra.

–Takjest,paniekomendancie–odparłGilmoreisięulotnił.

–Siadajcie,Bosch–rozkazałIrving.

Boschosunąłsięnakrzesło.Irvingstał.

–Zamierzamyuznaćtozanieumyślnysamopostrzał–oznajmił.–

FunkcjonariuszkaBoschzatrzymałapodejrzanegoiwkładającbrońdokabury,

niechcącysiępostrzeliła.

–Czytakzeznała?

Irvingsięzmieszał,potempokręciłgłową.

–Oilewiem,rozmawiałatylkozwami,Bosch,awyściezeznali,żeniemówiła

nicookolicznościach,wktórychpadłstrzał.

Przytaknął.

–Czylitokoniecsprawy?–spytał.

Przedjegooczamiprzesuwałysięwzwolnionymtempiescenypościgupo

background image

parkingu.Cośsięniezgadzało.

Irvingodchrząknął.

–Decyzjazostałapodjęta–zakomunikował.

–Przezpana,komendancie.

–Owszem,przezemnie.

–AcozeStokesem?

–Otymzadecydujeprokurator.Możezostaćoskarżonyonieumyślne

spowodowanieśmierci.Wkońcujegoucieczkadoprowadziładopostrzelenia

policjantki.

–Zaraz,zaraz!–krzyknąłBosch,zrywającsięjednocześniezkrzesła.

–Jaktośmierci?!

–PorucznikGilmorewamniemówił?

Osunąłsięzpowrotemnakrzesło.

–Kulauderzyławkośćramieniaiodbiłasię,wchodzącwciało.Trafiławklatkę

piersiową,przebiłaserce.Brasherzmarławdrodzedoszpitala.

Boschopuściłgłowęizakryłtwarzdłońmi.Czuł,jakbywszystkodokoła

wirowało,jakbyzarazmiałspaśćzkrzesławczarnąotchłań.

PodługiejchwiliodezwałsięIrving:

–Wtejkomendziepracująfunkcjonariusze,którymnieustannieprzytrafiająsię

różnerzeczy.Złerzeczy.Wciążnanowo.Niestety,wy,Bosch,donichnależycie.

Bezwiednieskinąłgłową.MyślałoostatnichsłowachJulii:„Harry,niepozwól

im…”.

Niepozwólim?Naco?Zaczynałwiązaćjednozdrugim,zaczynałsiędomyślać,

cochciałapowiedzieć.

–Posłuchajciemnie,Bosch–głosIrvingawdarłsięwjegomyśli.

–Chcę,byściezaczęlimyślećoemeryturze.Itowkrótce.

Milczał.Siedziałzezwieszonągłową.Pochwiliusłyszał,żedrzwiotwierająsię

izarazzatrzaskują.

ZGODNIEzżyczeniemrodzinypogrzebJuliiBrasherodbyłsięnazajutrzprzed

południemnacmentarzuHollywoodMemorialPark.Ponieważzginęłanasłużbie,

obrządkowireligijnemutowarzyszyłpełnypolicyjnyceremoniał:asystamotocykli,

wartahonorowaitrzykrotnasalwazsiedmiukarabinów.Jednakżeodjejśmiercinie

background image

upłynęłanawetdoba,toteżniewielużałobnikówwzięłoudziałwuroczystości.

Ponadtopochówekpolicjantki,którapostrzeliłasięśmiertelnie,wkładającbrońdo

kabury,nieprzyciągnąłwielugapiów.

Boschstałzbrzegu.Ziemiabezprzerwywypluwałakości,ateraz,jakbyna

przekór,chowanowniejkobietę,którejśmierćbyłazupełniebezsensowna.Takjak

śmierćTrenta.

Wtrakciemowypożegnalnejmyślałozdjęciachpaszczyrekinóworazwulkanów

wyrzucającychzwnętrzastopionąmagmę.Zastanawiałsię,czyJuliaostatecznie

udowodniłasobie,żejestosobą,którąpragnęłabyć.

Pośródniebieskichmundurówotaczającychsrebrnątrumnębyłoskupisko

szarości:prawnicy.Ojciecilicznypoczetzjegokancelarii.WdrugimrzędzieBosch

rozpoznałmężczyznęzfotografiinakominku–tego,którystałsiępowodemjej

wędrówek,zakończonychteraztaktragicznymfinałem.

Zdawałsobiesprawę,żeobwinianiekogokolwiekbyłobynazbytprostei

niewłaściwe.Wiedział,żewostatecznymrozrachunkuludziesamiwybierająswoją

drogę.Każdymaklatkę,wktórejmożesięschronićprzedrekinem.Ci,którzy

otwierajądrzwiiwychodząnazewnątrz,ryzykująnawłasnekonto.

DosalwyhonorowejwybranosiedmiukadetówzklasyJuliiBrasher.

Wycelowalikarabinywbłękitnenieboioddalitrzystrzałyślepymikulami,a

wyrzuconezkomórłuskispadałynaziemięjakłzy.Potempogrzebdobiegłkońca.

Boschruszyłpowoliwstronęgrobu,mijającrozchodzącychsięludzi.

Niecozbokustałaśniadakobietaosiwychwłosach.Dopieropochwiliją

rozpoznał.

–DoktorHinojos–odezwałsię.

–Bosch!Jaksiępanmiewa?

–Dobrze.Jakżyciewgabinecie?

Uśmiechnęłasię.

–Świetnie.

Boschpoznałjąprzedsiedmiomalaty.Zmuszonogowtedydowzięciaurlopui

poddaniasięterapiipsychologicznejzpowodustresującejpracy.

Spotykalisiędwarazywtygodniuiwłaśniewtrakcietychsesjiopowiedziałjej

osprawach,októrychnikomunigdyniemówił.Aniwcześniej,anipóźniej.Apo

background image

powrociedosłużbywięcejjejniewidział.Dotegodnia.

–ZnałapaniJulięBrasher?–spytał.

–Nie,niezabardzo.Nieosobiście.Weryfikowałamjednakjejpodanieo

przyjęciedoakademiiorazoceniałamrozmowękwalifikacyjną.Poparłamjej

kandydaturę.Rozumiem,żesięznaliścieiżebyłpantam.Żetosięstałonapańskich

oczach.

Skinąłgłową.

–Mojaaprobataprzesądziłaotym,żeprzyjętojądosłużby–ciągnęłaHinojos.

–Jeślicośprzegapiłam,chciałabymtowiedzieć.Jeślibyłyjakieśniepokojące

oznaki,powinnambyłajedostrzec.

Boschopuściłwzrok.

–Były,alejateżichniewidziałem.Niepotrafiłemkojarzyćfaktów.

–Awięcmamrację.Cośbyło?

Ponownieprzytaknąłskinieniemgłowy.

–Trudnodostrzegalnenapierwszyrzutoka.Rzeczwtym,żelubiłaryzyko.

Wchodziłapodbroń.Próbowałacośsobieudowodnić.Mamnaramieniubliznępo

raniepostrzałowej.Pytałamnie,jakzostałemranny.Opowiedziałemjej,żemiałem

szczęście,bokulatrafiławsamąkość.Noi…onasiępostrzeliładokładniewtosamo

miejsce.Tylkożekulasięodbiła.

Ktomógłprzypuścić.

Hinojosczekaławmilczeniunadalszyciąg.

–Wciążotymmyślę.Wycelowaładoniegozbroni.Gdybymniekrzyknąłw

porę,możenawetbygozastrzeliła.Agdybyupadł,włożyłabymupistoletwdłoniei

wypaliławsufitalbowsamochód.Nieważne,bylebytylkozginął,mającślady

prochunarękach.Wtedymogłabytwierdzić,żechciałjejodebraćpistolet.

–Copansugeruje?Żepostrzeliłasię,żebygozabićisamawyjśćnabohaterkę?

–Niewiem.Mówiła,żeświatupotrzebnisąbohaterowie.Zwłaszczateraz.Że

manadzieję,iżkiedyśnadarzysięokazja,byzostałabohaterką.Alebyłochybacoś

jeszcze.Chciałamiećblizny,chciałamocnychprzeżyć.

–Igotowabyłazabićztegopowodu?

–Niewiem.–Pokręciłgłowąiuciekłspojrzeniemwbok.–Nigdynikogonie

znamydokońca,prawda?

background image

–Tak,toprawda.Wszyscymająswojetajemnice.–Uściskałago.–Trzymajsię,

Harry.

Odeszła,aBoschzbliżyłsiędogrobu.Zgarnąłgarśćziemizkopczyka,stanąłnad

krawędziądołuispojrzałwgłąb.Powoliwyciągnąłrękęirozwarłpalce.

–Miastokości–wyszeptał.

Patrzyłsmutno,jakgrudkiziemiwpadajądogrobu,pierzchającniczymmarzenia.

Odwróciłsięiskierowałdobramy.Podrodzezatrzymałsięwmiejscu,gdzie

oddanosalwę.Wtrawiewypatrzyłmieniącesięmosiężnełuski.

Schyliłsięipodniósłjedną.Zkażdegopolicyjnegopogrzebu,naktóry

przychodził,zabierałłuskę.Miałichpełnysłoik.Wyprostowałsięiruszyłprzed

siebie.

9

POKRYTAaluminiumprzyczepaSamuelaDelacroixzatrzęsłasię,gdyw

czwartekpopołudniuJenyEdgaruderzyłpięściąwjejdrzwi.Odczekałparę

sekund,poczymkrzyknął:

–Otwierać,policja!

Minęładłuższachwila.Boschodczuwałzniecierpliwienie,zdawałsobiebowiem

sprawę,żeopowodzeniuśledztwaprzesądzikilkanastępnychgodzin,kiedybędą

przesłuchiwaćojcaofiary.Należałoprzeszukaćprzyczepęipodjąćdecyzję,czy

aresztowaćgopodzarzutemmorderstwa.

Wcześniej,podczasnaradyzporucznikGivers,postanowilijaknajszybciejwziąć

wobrotySamuelaDelacroix.Byłojcemofiaryizarazemgłównympodejrzanym.

Mieliniewieledowodów,leczwszystkiezdawałysięwskazywaćnaniego.Godzinę

zabrałoimuzyskanienakazuprzeszukaniaprzyczepy.

–Nagledrzwisięotwarły.

–Cojest?–rozległsięmęskigłos.

Edgarpokazałodznakę.

–Policja,panieDelacroix.

Mężczyzna,którydawniejgrałjasnowłosego,błękitnookiegoniemieckiego

żołnierza,wyglądałterazjakzużytamiotła.Miałjednodniowyzarost,połyskujący

wsłońcu,orazspuchniętąodalkoholutwarz,ananosieźledopasowaneokulary.Był

wzniszczonychczarnychszortachispranymbordowymT-shircie.

background image

–Aocochodzi?–spytałtonemnieśmiałegosprzeciwu.

–Mamynakazzezwalającynaprzeszukaniepańskiegodomu–rzekłBosch.–

Możemywejść?

–Chybatak–mruknąłDelacroix,kiwającgłową.

Boschpierwszyprzekroczyłpróg.Gdytylkowszedłgłębiej,poczułwoń

bourbona,nieświeżegooddechuikociegomoczu.ZanimruszyłEdgar.Rozejrzeli

sięposłabooświetlonejprzyczepie.Naprawoznajdowałsiępokójgościnny

wyłożonyboazerią,zzielonąkanapąistolikiem,zktóregozłuszczyłasiępolitura.Po

lewejstroniebyłakuchniaprzypominającakambuz.Dalejkorytarzprowadziłdo

sypialniiłazienki.

–Proszęusiąść,panieDelacroix–rzekłBosch.

Mężczyznazbliżyłsiędokanapy.

–Czegochcecie?

–Przyszliśmywsprawiepańskiegosyna.

PatrzyłnaBoscha.

–Arthura?–wyszeptałwkońcu.

–Tak.Znaleźliśmygo.

Delacroixspuściłzniegowzrokizapatrzyłsięwjakieśodległewspomnienie.

Jegooczyniezdradzałyzaskoczenia.

Boschtodostrzegł.

–Niezbytsiępanucieszyłjaknaojca,któryniewidziałswojegosynaodponad

dwudziestulat.

–Bowiem,żenieżyje.

Boschwpatrywałsiędługowmężczyznę.Rozmowatoczyłasięinaczej,niż

przewidywał.Możnabyłoodnieśćwrażenie,żeDelacroixoczekiwałpolicji,być

możeoddawna.

–Możeciemniearesztować–szepnął.

–Wiepan,jaktosięstało?

–Nopewnie,żewiem.Jatozrobiłem.

Boschomalniezaklął.Podejrzanyprzyznałsiędowiny,zanimzdążyli

przeczytaćmujegoprawa,wtymprawodoodmowyzeznań,któremogłybygo

obciążyć.

background image

–Proszępana,przerwijmynamoment.Najpierwpowiempanu,jakiepanma

prawa.

Mężczyznamachnąłrękąlekceważąco.

–Jerry,maszdyktafon?Mójciąglejestutejbabkizwydziałuwewnętrznego.

–Mmm,wsamochodzie.Aleniewiem,czybateriesądobre.

–Jasnacholera.Notujwtakimrazie.

Boschwyjąłswojąwizytówkę.Naodwrociewydrukowanabyłaformułkao

prawachprzysługującychosobompodejrzanymorazmiejscenapodpis.Odczytał

tekstizapytałSamuelaDelacroix,czyrozumie.Tenskinąłgłową.

–Czytoznaczy„tak”?

–Tak.

–Toproszępodpisaćtutaj,podspodem.

PodałDelacroixwizytówkęidługopis.Potemschowałpodpisanąwizytówkęz

powrotemdoportfela.

–Aterazczyzechciałbypanpowtórzyćto,copowiedziałnampanprzed

paromaminutami?

–ZabiłemswojegosynaArthura.Zabiłemgo.Wiedziałem,żepewnegodnia

przyjdzieciepomnie.Długototrwało.–Rozpłakałsięiukryłtwarzwdłoniach.

BoschspojrzałnaEdgaraiuniósłwymowniebrwi.Jerrypokazałwzniesiony

kciuk.

Mieliwszystko,cotrzeba,byprzejśćdonastępnegoetapu:rejestrowanena

taśmieoficjalneprzesłuchaniewkomendzie.

–Czypanmakota?–spytałBosch.

Delacroixspojrzałzałzawionymioczamispomiędzypalców.

–Tak,jesttugdzieś.Pewnieśpinałóżku.Aco?

–BomusimyzadzwonićdoTowarzystwaPrzyjaciółZwierząt,żebygostąd

zabrali.Panpojedzieznami.

–PaniKeskysięnimzajmie.Mieszkaposąsiedzku.

–Niemoże.Musimyopieczętowaćpańskiemieszkaniedomomentu

przeszukania.

–Aczegochcecietuszukać?–spytałDelacroixgniewnymtonem.

–Przecieżsięprzyznałem,czegojeszczewambrakuje?Tobyłwypadek.

background image

Chybazamocnogouderzyłem…

–Dobrze,kotemzajmiemysiępóźniej–przerwałmuBosch.–Zostawimymu

teraztrochęjedzenia.Proszęwstać.Założymypanukajdanki.

Delacroixdźwignąłsię,aBoschobróciłgodotyłuispiąłmudłoniekajdankami.

Wyszlinadwór,Edgarpierwszy,Boschostatni.

–Mapanklucz?–zapytałBosch.

–Nablaciewkuchni.

Wróciłiodnalazłklucze.Potemzacząłszukaćwszafkachkociejkarmy.

Otworzyłpuszkęiwytrząsnąłjejzawartośćnapapierowytalerzykpostołem.

Wyszedłizamknąłprzyczepęnaklucz.

PoPOWROCIEdokomendyzatelefonowałdoprokuratoraokręgowego,bygo

poinformować,żewtokuśledztwaaresztowanopodejrzanegomężczyznę,który

przyznałsiędowiny.Następniezadzwoniłdowydziałuwewnętrznegoipoprosiło

połączeniezCarolBradley.

–MówiBoschzkomendywHollywood.Gdziejestmójdyktafon?

–Jagomam.Chciałamuważnieodsłuchaćnagranieioddaćjedoekspertyzy,by

miećpewność,żeniemażadnychusuniętychfragmentówaniwstawek.

–Toproszęotworzyćklapkęiwziąćkasetę.Adyktafonchciałbymdostaćz

powrotem.

–Czasembieglimusząmiećurządzenie,żebystwierdzić,czydokonanenanim

nagraniejestautentyczne.

–Pocopanitorobi?Wiepaniprzecież,ktobyłinformatorem.Pocomarnuje

paniczas?

–Muszęuwzględnićwszystkiemożliwości.

Boschzamilkłnachwilę,zastanawiającsię,czyczegośnieprzegapił,czydzieje

sięcoś,oczymniewie.Uznał,żeniemasensułamaćsobienadtymgłowy.Musi

sięskupićnanajważniejszym,czylinaśledztwie.

–Wiepani,nienagrałemdziś,jakpodejrzanyprzyznajesiędowiny,bonie

miałemswojegosprzętu.

–Dobrze,jużwysyłampanudyktafonprzezposłańca.

–Bardzodziękuję.Dowidzenia.

Boschsięrozłączył.WtejsamejchwilinadszedłEdgarztrzemafiliżankamikawy.

background image

Ruszylidopokojunumer3,gdzieczekałprzykutydostołuSamuelDelacroix.

Rozpięlimukajdankiipozwolilisięnapić.

Boschposzedłdokabinytechnicznejiwłączyłkameręorazdodatkowy

magnetofon.Wszystkobyłogotowe.Wróciłdopokojuprzesłuchań,żeby

doprowadzićśledztwodokońca.

PRZEDSTAWIŁnagłoswszystkietrzyosobyznajdującesięwpokoju,następnie

podałdatęigodzinęprzesłuchania.Położyłnastoledrukzformułąoprawach

przysługującychpodejrzanemu,odczytałporazkolejnytreśćipoprosiłDelacroixo

podpis.

Potemłyknąłkawy.

–Proszępana–zaczął–wcześniejwyraziłpanchęćopowiedzenianamotym,

cosięstałozpańskimsynemArthuremwrokutysiącdziewięćsetosiemdziesiątym.

Podtrzymujepantęchęć?

–Tak.

–Czytopanspowodowałśmierćpańskiegosyna,ArthuraDelacroix?

–Tak,ja.Niechciałemtego,aletozrobiłem.

–Kiedytosięstało?

–Chybawmajutysiącdziewięćsetosiemdziesiątegoroku.

–Gdziezostałzabitypańskisyn?

–Wdomu,wktórymwtedymieszkaliśmy.Wjegopokoju.

–Uderzyłgopan?

–Tak.–TwarzDelacroixsięskurczyła.

–Gdziegopanuderzył?

–Chybawróżnemiejsca.

–Wgłowęteż?

–Tak.

–Czyuderzałpanpięściami,czyjakimśprzedmiotem?

–Itak,itak.Rękomairóżnymirzeczami.Niepamiętam.

–Wrócimydotegopóźniej.Kiedytosięstało?Ojakiejporzednia?

–Rano.GdySheila,toznaczymojacórka,poszładoszkoły.Tylepamiętam.Że

Sheiliniebyło.

–Apańskażona?MatkaArthura?

background image

–Jejjużdawnoznaminiebyło.Nierozmawiałemznią,odkądodeszła.

–Azcórką?Kiedyrozmawiałpanostatniozeswojącórką’?

Delacroixuciekłspojrzeniemwbok.

–Nierozmawiamyzesobą.

–Nierozmawialiściewtymtygodniu?

SpojrzałzdziwionynaBoscha.

–Wtymtygodniu?Nie.Pocomiał…

–WróćmydopańskiegosynaArthura.Czypamiętapan,jakimprzedmiotem

uderzyłpanchłopcawdniu,gdygopanzabił?

–Wydajemisię,żetobyłtakimałykijdobaseballu.Pamiątkapomeczu

Dodgersów.

Boschpokiwałgłową.Fakt,kijebaseballowebywająśmiercionośnymi

narzędziami.

–Hmm…niewielepamiętam,pewniebyłempijany.Ja…–Zjegooczutrysnęły

łzy,ukryłwięctwarzwdłoniach.–Powinien…powinienbyćwtedywszkole.

Zastałemgowpokoju.Byłwpokoju,aniewszkole.

Wściekłemsię.Płaciłemzajegoszkołęniemałepieniądze,awcalemisięnie

przelewało.Noizłapałemtenkijiuderzyłemgo.Chybazamocno.

–Zginąłnamiejscu?

Delacroixkiwnąłgłową.

–Tak.Tak.

Rozległosięcichepukaniedodrzwi.BoschskinąłnaEdgara,atenwstałi

wyszedłzpokoju.Przesłuchanietrwałodalej.

–Icopanpotemzrobił?Gdyzorientowałsiępan,żeArthurnieżyje.

–Zaniosłemgoprzeztylnedrzwidogarażu.Niktmnieniewidział.

Włożyłemgodobagażnika.Apotemwróciłemdojegopokoju.Posprzątałemi

spakowałemtrochęubrańdotorby.

–Dojakiejtorby?

–Takiej,conosiłdoszkoły.Tobyłwłaściwieplecak.

–Jakieubraniepandoniegowłożył?

–Niepamiętam.

–Acobyłopotem?

background image

–Plecakteżschowałemdobagażnika.Izatrzasnąłemklapę.

–Jakitobyłsamochód?

–Impalazsiedemdziesiątegodrugiego.

–Magopannadal?

–Nie,skasowałemgokompletnie.Mojapierwszajazdapopijaku.

–Wróćmydonajważniejszego.Zwłokiznajdowałysięwbagażniku.

Kiedysiępanichpozbył?

–Tegosamegodnia.Późnymwieczorem.GdyArthurniewróciłzeszkołydo

domu,Sheilaijazaczęliśmygoszukać.Objechaliśmywszystkiemiejsca,gdzie

przychodządeskorolkowcy.

–IprzezcałytenczasciałoArthurabyłowbagażniku?

–Tak.Panowie,zrozumcie,janiechciałem,żebySheilawiedziała,cozrobiłem.

Chroniłemją,

–Rozumiemy.Czyzgłosiłpanzaginięciechłopcanapolicję?

–Nie.PojechałemnakomisariatwWilshireirozmawiałemzjednym

funkcjonariuszem.Zdyżurnym.Powiedział,żeArthurpewnieuciekłzdomui

prędzejczypóźniejwróci.Powiedział,żebymodczekałparędni.

Więcoficjalnegozgłoszenianiebyło.

Istotnabyłaanalizaporównawczazeznańposzczególnychosób.SheilaDelacroix

powiedziała,żewdniu,wktórymzaginąłArthur,onaijejojciecpojechalina

policję.WarchiwachpolicyjnychBoschnieznalazłjednakżadnegozgłoszeniao

zaginięciuchłopca.Terazwyjaśniłosię,dlaczegotakjest.

–Kiedywyjąłpanzbagażnikazwłokisyna?

–Później.GdySheilaposzłaspać,wsiadłemdosamochoduipojechałemukryć

ciało.

–Gdziepanjeukrył?

–NawzgórzuwLaurelCanyon.

–Pamiętapannazwęulicy?

–Wonderland.

–Czybyłpanpodwpływemalkoholu,gdyukrywałpanzwłoki?

–Byłempijany.Natrzeźwoniedałbymrady.

WtymmomencieBoschdojrzałpierwszeczarnechmury.Nibywszystkosię

background image

zgadzało,aleDelacroixpodawałinformacje,którezaczynałyburzyćspójnyobraz

wydarzeń.Zjednejstronyjegonietrzeźwośćwyjaśniała,dlaczegociałozostało

porzuconewzagajnikuipośpiesznieprzysypanecienkąwarstwąziemi.Bosch

pamiętałjednak,zjakimtrudemsamwspiąłsięnawzgórze.Czymógłtegodokonać

pijanymężczyznataszczącyzwłoki?

–Pamiętam–rzekłnagleDelacroix–żestraszniedługototrwało.Niebyło

mniewdomuprawiecałąnoc.Ipamiętam,żeprzytuliłemgobardzo,bardzomocno,

adopieropotemzakopałemwdole.

–Atendół,czybyłgłęboki?

–Niezbyt.Możenametralbocoś.

–Acozplecakiem?

–Plecakteżtamchybazakopałem.Wdole.Alepewienniejestem.

–Czypamiętapan,jakwyglądałotomiejsce?Byłostromo,płasko,gruntbył

możebłotnisty?

Delacroixpokręciłgłową.

–Nie,niepamiętam.

–Adeskorolkapańskiegosyna?Copanzniązrobił?

–Naprawdęniepamiętam.

–Dobrze,zrobimysobieterazmałąprzerwę,bomuszęporozmawiaćzmoim

współpracownikiem.Chciałbym,żebypanzastanowiłsięnadtym,copandotąd

powiedział.Żebypanpomyślałotymmiejscu,wktórymzakopałpanzwłokisyna.

Niechpansobieprzypomnijaknajwięcej.Interesujemnie,cosięstałozdeskorolką.

–Dobrze,spróbuję.

Boschwyszedłdosąsiedniegopomieszczenia.PrzylustrzeweneckimstałEdgar

idrugimężczyzna,któryzarazodwróciłsiętwarządoBoscha.

Najwyżejtrzydziestolatekowłosachzaczesanychdotyłuibiałejcerze.

Uśmiechnąłsięszeroko.

–Cześć,nazywamsięGeorgePortugalijestemzastępcąprokuratora

okręgowego.Widzę,żemacietuciekawyprzypadek.

–Któryzkażdąchwiląstajesięcorazciekawszy–odparłBosch.

–Hm,ztego,cowidziałemprzezostatniedziesięćminut,niemusiciesięonic

martwić.Sprawajasnajaksłońce.

background image

Boschpokiwałgłową,leczniezrewanżowałsięuśmiechem.Byłzbyt

doświadczonympolicjantem,byufaćintuicjimłodegoprokuratora.

OSIÓDMEJwieczoremBoschiEdgarodwieźliSamuelaDelacroixdo

śródmiejskiejkomendywParkerCenter,gdziemężczyznazostałaresztowanypod

zarzutemzamordowaniawłasnegosyna.Przerwaneprzesłuchaniekontynuowano

przezgodzinę,alechoćdoBoschaiEdgaradołączyłPortugal,Delacroixpadał

niewielenowychszczegółów.Zastępcaprokuratorabyłprzekonany,żesprawajest

bliskafinału.Boschnatomiastwcaleniemiałtakiejpewności.Nigdyniedawał

wiarydobrowolnymzeznaniomażtakjakinnioficerowieśledczyiprokuratorzy.

Dlaniegokażdedochodzenieprzypominałobudowędomu.Zeznaniestawałosię

fundamentem,naktórymnależałowznieśćresztę.Jeślibetonprzeznaczonynaten

fundamentbyłźlewymieszanylubniestaranniewlanydoszalunku,powstawało

niebezpieczeństwo,żedomniewytrzymanajlżejszegowstrząsu.

HarryBoschobsesyjniemyślał,żewpodstawiedomuznajdująsięniewidoczne

pęknięciaiżenadchodzisilnywstrząs.

Niepotrafiłuzasadnićswojegoniepokoju.Sprawawkraczaławzupełnienowy

etap:śledztwopolicyjnedobiegałokońcaisprawaprzechodziławgestięwymiaru

sprawiedliwości.Naogółodczuwałulgęisatysfakcjęwchwili,gdyzamykał

zabójcęwareszcie.Tymrazemjednakczułniepewnośćinijaknieumiałtego

wytłumaczyć.

Doszedłdowniosku,żejegopodłynastrójbierzesięstąd,iżodniósłpyrrusowe

zwycięstwo.Cenazarozwikłanietejsprawyokazałasiębardzowysoka.Nicholas

Trentnieżył.JuliaBrashernieżyła.Wdomu,któryzbudowałtymrazem,jużzawsze

będąstraszyćduchy.

–Czypowiadomiciemojącórkę?–spytałDelacroixwdrodzedoParkerCenter.

Boschzerknąłwlusterkonadszybą.

–Tak.Musimyprzekazaćjejinformacje.

–Musicie?Musiciejąwtowciągać?

–Niemamywyboru.Chodziojejbrataiojca.Chcemyjąuprzedzić,zanim

dziennikarzejądopadnąalboobejrzywiadomościwtelewizji.

Zobaczył,żeDelacroixskinąłprzyzwalającogłową.

–Czymożeciejejcośprzekazaćodemnie?

background image

–Co?

–Żejestmiprzykro.Żeprzepraszamzawszystko.Tylkotyle.

–Przepraszapanzawszystko.Zapamiętam.

–Przepraszasz,co?–odezwałsięEdgar.–Trochępóźno,nieuważasz?

Podwudziestulatach.

–Panoniczymniemapojęcia–warknąłgniewnieDelacroix.–Opłakujęgood

dwudziestulat.

–Nopewnie–zripostowałEdgar.–Alenieażtak,bycośztymzrobić,zanimpo

ciebieprzyszliśmy.Nieażtak,bysamemusięzgłosićwtedy,gdymożnagobyło

wydobyćzziemiiurządzićmuporządnypogrzeb.Zostałyzniegotylkokości.Parę

kości.

SHEILADelacroixotworzyładrzwi.Miałanasobieczarnelegginsyidługą

bawełnianąkoszulkę.WybałuszyłaoczynawidokBoschaiEdgara.

–Panowietutaj?Niespodziewałamsię.

–Dzieńdobry–rzekłBosch.–OdnalezionewLaurelCanyonszczątkiludzkie

udałonamsięzidentyfikowaćjakoszczątkitwojegobrataArthura.Przykronam.

Możemywejśćnaparęminut?

–Proszę–odparłairuchemrękidałaznak,byusiedliwsalonie.

WdrodzedoMiracleMileEdgariBoschstaranniezaplanowalitęwizytę.Sheila

Delacroixbyłaistotnymświadkiemwśledztwie.Należałoskłonićjądozeznań,aby

miećjaknajwięcejinformacjiotym,jakwyglądałożyciewdomuSamuela

Delacroix.

–Toniewszystko.DziśtwójojcieczostałoskarżonyozamordowanieArthura.

–OmójBoże!–Przycisnęłazaciśniętedłoniedoust.

–Przebywawareszcie,ajutrozostaniemuprzedstawionyaktoskarżeniai

odbędziesięprzesłuchaniewsądzie.

–Tojakaśpomyłka!Mójojciecniemógłtegozrobić.

–Onsiędotegoprzyznał–rzekłcichoEdgar.

Wyprostowałasię.Boschujrzałnajejtwarzyautentycznezdumienie.

Samrównieżbyłzaskoczony.Sądził,żewskrytościduchaoddawna

podejrzewałaswojegoojca.

–Stwierdził,żeuderzyłgokijembaseballowym,bonieposzedłdoszkoły–

background image

powiedziałBosch.–Wedługniegotobyłwypadek.

Patrzyłananiego,próbujączrozumiećsenssłów.

–Apotemwłożyłciałodobagażnikasamochodu.Mówił,żegdyjeździliściepo

różnychmiejscach,próbującgoodnaleźć,zwłokibyłycałyczaswbagażniku.

Zacisnęłapowieki.

–Apóźnymwieczorem–odezwałsięEdgar–gdytyjużspałaś,wywiózł

zwłokinawzgórzeizakopał.

Zaczęładygotać.

–Nie,nie.On…

–Czykiedykolwiekwidziałaś,bytwójojciecbiłArthura?–spytałBosch.

Spojrzałananiegopółprzytomnymwzrokiem,wyrwanazodrętwienia.

–Nie,nigdy.

–Napewno?

–Czasemmożejakiśklaps,alenicwięcej.

BoschzerknąłnaEdgara,apotemznównaSheilę.

–Zdajęsobiesprawę,żerozmawiamyotwoimojcu–rzekł.–Wiem,żeto

trudne.Aledotyczytotakżetwojegobrata.Niemiałłatwegożycia,zgadzasię?

Czekał.Podługiejchwilipokiwałagłową.

–Mamyzeznanietwojegoojca.Mamyteżdowody.KościArthurawielemówią.

Mówiąourazach.Odużejliczbieurazów.Zcałegożycia.

Znowuskinęła.

–Sheilo,musimymiećpotwierdzenie.Potrzebujemykogoś,ktopowieotwarcie,

jakwyglądałożycieArthurawdomuwaszegoojca.

Otarłaoczy,rozmazującłzypopoliczkach.

–Mogętylkopowiedzieć,żenigdyniewidziałam,byojciecbiłArthura.Ani

razu.–Znówprzetarłaoczyiuszczypnęłasięwnoswbezowocnejpróbie

powstrzymaniałez.–Toniepojęte.Jachciałamtylkowiedzieć,czytoArthurtam…

Ateraz…

–Jeślitegoniezrobiłtwójojciec–odezwałsięEdgar–todlaczegosię

przyznał?Dlaczegoprosił,byśmycipowiedzieli,żeprzepraszazawszystko?

Byłacorazbardziejniespokojna.

–Niewiem.Dużopije.

background image

Boschpopatrzyłnanią.Spojrzelisobiewoczy.

–Sheilo,pomożesznam?

Uciekławzrokiemwbok.

–Niemogę.

BOSCHzatrzymałsamochódprzydrenieodwadniającymnaWonderlandAvenuei

szybkozgasiłsilnik.Byłsam,boEdgarpojechałdodomu.Wyciągnąłrękęi

otworzyłprzyciskiembagażnik.Podążałzagłosemintuicji–wracałnamiejsce,

gdziewszystkosięzaczęło.Czuł,żecośsięniezgadza,aswojeposzukiwania

postanowiłrozpocząćwłaśnietutaj.

WbagażnikuleżałmanekinpożyczonyodAntoine’aJespera.Wypełniony

workamizpiaskiem,abyważyłokołotrzydziestupięciukilogramów–bonatyle

oszacowałGolliherwagęArthuraDelacroixnapodstawiekościizdjęćchłopca.

Boschwyciągnąłmanekiniprzerzuciłgosobieprzezleweramię.Cofnąłsię,by

utrzymaćrównowagę,następniesięgnąłdobagażnikaiwziąłlatarkę.Zapaliłją,

wszedłnakrawężnikiruszyłnawzgórze.Zacząłsięwspinać,lecznatychmiast

uświadomiłsobie,żepotrzebujedwóchrąk,bychwytaćsięgałęziipodciągaćdo

góry.Wcisnąłlatarkędokieszeni.

Wciągupierwszychpięciuminutdwukrotniesięwywrócił.Zanimpokonał

dziesięćmetrów,całkowicieopadłzsił.Przeznastępnesiedemmetrówciągnął

manekinzasobąpoziemi.Wtensposóbposuwałsięwolniej,aleprzynajmniejnie

dźwigałciężaru.

Odpocząłchwilę,poczymruszyłdalej.Przebyłkolejnyodcinekidotarłwreszcie

dopłaskiegoterenu.Wciągnąłmanekinnapolankępośródakacji.Zziajany,osunął

sięnakolanaiusiadłnastopach.

Niepotrafiłsobiewyobrazić,bySamuelDelacroixzdołałtegodokonać.

BoschbyłwprawdziedziesięćlatstarszyniżDelacroixw1980roku,aledbało

swojąsprawnośćfizyczną.Pozatymbyłtrzeźwy,atamtennie.Intuicyjniewyczuwał,

żeDelacroixkłamie.Jeślizabił,toniewtakisposób,wjakitoprzedstawił.Albonie

przyniósłtutajzwłok,albomiałpomocnika.

Byłajeszczetrzeciamożliwość–ArthurDelacroixwszedłnawzgórzeo

własnychsiłachidopieropotemzostałzabity.

Boschwyjąłzkieszenilatarkęichwyciłmanekinzapasek.Ciągnącgozasobą,

background image

ruszyłostrożniestromiznąwdół.

Gdydotarłdoulicy,zobaczył,żeobokjegosamochodustoidoktorGuyotze

swoimpsem.TrzymałUdrękęnasmyczy.Boschszybkopodszedłdoauta,wrzucił

manekindobagażnikaizatrzasnąłklapę.

Guyotsięzbliżył

–Dobrywieczór–rzekł.

–Dobrywieczór.Ocochodzi,doktorze?

–Tapolicjantka,któratubyłapierwszegodnia…Czytoonazginęła?

–Tak,ona.

Guyotpokręciłgłowązesmutkiem.

–Dziwniesiętoczasemukłada–rzekł.–Jakreakcjałańcuchowa.Najpierwpan

Trentznaprzeciwka.Apotemtapolicjantka.Wszystkozpowodukościprzyniesionej

przezpsa.Atonajnaturalniejszarzecznaświecie.

Boschbezradnieprzytaknął.

GuyotspojrzałnaUdrękę.

–Wolałbymnigdyniespuścićjejzesmyczy.

–Noniewiem–odparłBosch.–Jeślizaczniepanmyślećwtensposób,będzie

siępanbałwyjśćnadwór.

Popatrzylinasiebieipokiwaligłowami.

–Wwiadomościachtelewizyjnychpodali,żearesztowaliściekogoś–wtej

sprawie.Będęoglądałdziennikojedenastej.

Boschodwróciłsiędosamochodu.

–Niechpanniewierzywewszystko,comówiąwtelewizji.

TELEFONzadzwoniłwchwili,gdyBoschskończyłoglądaćnawideopierwszą

częśćzeznańSamuelaDelacroix.

–Cosłychać,Harry?–spytałaporucznikGivers.

–Zaczynampodejrzewać,żetonieDelacroixjestzabójcą.Oncośkręci.Samnie

wiem.

–Jakto?

–Wszedłemnatowzgórze,gdziepodobnoukryłzwłoki.Wziąłemmanekinod

biegłych.Trzydzieścikilkakilogramów.Byłemtrzeźwyjakświnia.Delacroix

twierdzi,żebyłzawiany.Jabyłemtamwcześniej,znamteren.Onbyłwtedy

background image

pierwszyraz.Wątpię,żebyzdołałwtaszczyćtamzwłoki.Aprzynajmniejniesam.

–Myślisz,żektośmupomagał?Możecórka?

–Może.ktośmupomagał,amożenigdygotamniebyło.Niewiem.Gadaliśmyz

niądzisiaj,aleniechcepowiedziećzłegoSłowanaojca.Toskłaniamniedo

podejrzeń,żebyćmożezrobilitowedwoje.Chociażtowłaściwieniemiałoby

sensu.Gdybybyłazamieszanawmorderstwo,pocowogólekontaktowałabysięz

nami?Przecieżtodziękiniejzidentyfikowaliśmykości.Tosięnietrzymakupy.

–Ej,Harry,dajżespokój.Twojaintuicjaniewystarczy.Musimymiećcoś

więcej,bonaraziewszystkowskazuje,żetoDelacroixzabił.Acosiętyczycórki,

mniewcaleniedziwi,żedonaszadzwoniła.Widziaławiadomościwtelewizji,tak?

Słyszała,żepodejrzewamyTrenta.Uznała,żedonaszatelefonuje,awtedy

wszystkopójdzienajegokonto.

Boschniewierzył,żeSheilaDelacroixzgłosiłabysięnapolicję,gdybybyła

zamieszanawzabójstwobrata.

–Noniewiem–mruknął.–Mnietonieprzekonuje.

–Cozamierzasz?

–Przeglądamwszystkoodnowa.

–Jutrobędziegotowyaktoskarżenia.

–Wiem.Jużdostrzegłemjednąsprzeczność,którąwcześniejprzeoczyłem.

Delacroixpowiedział,żezabiłsynarano.Akiedypierwszyrazrozmawialiśmyz

jegocórką,zeznała,żeArthurniewróciłzeszkołydodomu.Toróżnica.

–Todrobnostka,Harry.Minęłoponaddwadzieścialat,atenfacettopijaczyna.

Rozumiem,żesprawdziszaktaszkolne?

–Tak,jutro.

–Znaleźliściecośinteresującegowprzyczepie?

–Jeszczejejnieprzeszukaliśmy.Jutrotozrobimy.

NagleBoschprzypomniałsobieokocieSamuelaDelacroix.

–Jasnacholera,kot!Onmakota.Trzebasięnimzająć.Słuchaj,muszękończyć.

Chcęobejrzećjeszczecałeprzesłuchanie,żebyzobaczyć,naczymtaknaprawdę

stoimy.

–Dobrze,Harry,aleniezaglądajdarowanemukoniowiwzęby.Wiesz,comam

namyśli?

background image

–Chybatak.

Odłożyłsłuchawkęiwłączyłnagraniezzeznaniami,leczniemalnatychmiast

zatrzymałmagnetowid.

Myślokocieniedawałamuspokoju.PostanowiłwrócićdoManchesterTrailer

Park.

ZBLIŻAJĄCsiędoprzyczepySamuelaDelacroix,Boschzobaczył,żezzazasłonek

woknachprzebijaświatło.GdyzabieraliDelacroix,lampybyłypogaszone.Wyjął

brońzkaburyipodkradłsiędodrzwi.Bezszelestnieprzekręciłgałkę.

Wsalonienikogoniebyło.Wszedłdośrodkaizlustrowałszybkownętrze.

Żywegoducha.Zajrzałdokuchni,następnieruszyłprzedpokojemwkierunku

sypialni.Drzwibyłyuchylone,aześrodkadobiegałhałas,jakgdybyktośotwierałi

zamykałszuflady.Boschznajdowałsięwodległościdwóchmetrów,kiedydrzwi

otworzyłysięnaglenaościeżiwprogustanęłajakaśpostać.

SheilaDelacroixwrzasnęłazestrachu.

–Copanturobi?!

–Chcęcięzapytaćotosamo.

–Todommojegoojca.Mamklucz.

–I?

–I…iprzyszłampokota.

Schowałbroń.

–Słyszałem,żeotwierałaśszuflady.Czyżbytenkotlubiłsiękryćposzufladach?

Pokręciłagłową.

–Poprostuzainteresowałamsięojcem.Przyjechałam,więczaczęłamsię

rozglądaćpokątach,towszystko.

–Agdziemaszsamochód?

–Zaparkowałamprzyrecepcjiodfrontu.

–Izamierzałaśprowadzićkotanasmyczyczyjak?

–Nie,zamierzałamgoprzenieść.Dlaczegopanzadajemitewszystkiepytania?

Boschwiedział,żekobietakłamie.Postanowiłmówićbezogródek.

–Sheilo,posłuchajmnie.Jeśliwjakikolwieksposóbjesteśzamieszanawto,co

stałosięztwoimbratem,teraznadszedłodpowiednimoment,byotympowiedzieći

spróbowaćsięznamidogadać.

background image

–Oczympanmówi?

–Pomagałaśojcutamtegowieczoru?

Patrzyłananiegoosłupiała.

–Jakcośtakiegomogłopanuprzyjśćdogłowy?

Boschodczekałchwilę.

–Ukrywaszpowód,dlaktóregotuprzyjechałaś.

–Jestemaresztowana?

Pokręciłgłową.

–Nie,niejesteś.

–Zatemdowidzenia!–Ruszyłazdecydowanymkrokiemdodrzwi.

–Akot?

Niezatrzymałasię.Wyszłanadwór,prostownoc.

–Niechpansięnimzajmie–rzuciłaprzezramię.

Boschoparłsięoframugęiwciągnąłdopłucodrobinęczystegopowietrza.

RozmyślałoSheili.

Pochwilizerknąłnazegarek.Minęłapółnoc;byłzmęczony.Postanowiłjednak

zostaćiposzukaćtego,czegobyćmożerównieższukałasiostraArthuraDelacroix.

Cośotarłosięojegonogę,agdyzerknąłwdół,zobaczyłczarnegokota,

łaszącegosięprzymilnie.Delikatnieodsunąłgostopą.Kotyniezbytgopasjonowały.

–Czekajtu–powiedział.–Mamdlaciebieżarciewsamochodzie.

10

WŚRÓDMIEJSKIMsądziezawszepanowałozamieszanie.Wpiątekranoza

dziesięćdziewiątaBoschwszedłnasalęrozprawizlustrowałrzędysiedzącychw

ławkachosóbwposzukiwaniuSheiliDelacroix.

Niezobaczyłjej.RozejrzałsięzaEdgaremiprokuratoremPortugalem,leczich

takżeniebyło.

Przecisnąłsięprzezbramkę.Wyjąłodznakęipokazałjąwoźnemu,poczym

skierowałsiędostołuoskarżyciela.Siedziałatamkobieta–przedstawicielka

prokuratury.

–CzyGeorgePortugalstawisięnaposiedzenie?–spytał.–Chodzioto

aresztowaniezwczoraj.

–Tak,stawi–odparła,niepodnoszącwzroku.–Właśnieznimrozmawiałam.

background image

Aletobędzienajwcześniejzagodzinę.

–Czymogęskorzystaćzpanitelefonu?

–Tylkoszybko,bozarazprzyjdziesędzia.

Boschzadzwoniłdobiuraprokuratora,któreznajdowałosięnapiętrze.

PoprosiłopołączeniezPortugalem.

–MówiBosch.Mogęwpaśćdopanazachwilę?Musimypogadać.

–Jestemtutaj,dopókimnieniewezwąnasalę.

Wychodząc,Boschpoprosiłwoźnego,byskierowałfunkcjonariuszaonazwisku

Edgarnagórędobiuraprokuratora.

KiedywszedłdoniewielkiegogabinetuPortugala,Edgarjużtamsiedział.Zajął

wolnekrzesło,otworzyłteczkęiwyjąłzwiniętyegzemplarz„LosAngelesTimes”.

Zamknąłteczkęiodstawiłjąnapodłogę.

–Cosiędzieje?–spytałzniepokojemzastępcaprokuratora.

Boschrozłożyłgazetę.

–Zapuszkowaliśmyniewłaściwegofaceta–odparł.–Lepiej,żebyśmyto

naprawili,zanimsądzajmiesięnaszymaktemoskarżenia.

–Uuu–jęknąłPortugal.–Dlaczegopróbujepanmajstrowaćwsprawie,która

jestdziecinnieprosta?

–Nieobchodzimnie,czysprawajestprosta,czynie,skorofacettegonie

zrobił…

–Powiedział,żezrobił.Zeznałtakkilkarazy.

–NiechmożeHarrypowie,comadopowiedzenia–wtrąciłEdgar.

Boschopisałswojąwspinaczkęzmanekinemnawzgórze.

–Sękwtym,żejabyłemtrzeźwy,aDelacroixpodobnobyłpijany.Pozatymja

wiedziałem,dokądidę.Znamjużtenteren.Ongonieznał.

–Tonieistotneszczegóły.

–Tegochłopakanikttamniewciągnął.Onżył.Ktośgozabiłtamnamiejscu,

wśródtychakacji.

–Towszystkosądomysły,Bosch.

–Jeszczenieskończyłem.Wczorajwieczoremwróciłemdodomu,ale

przypomniałemsobieokocieSamuelaDelacroix.Obiecaliśmy,żesięnim

zajmiemy,alewypadłomitozupełniezgłowy.Nowięcpojechałemdoprzyczepy.

background image

Boschusłyszał,żeEdgarzaczynasapać.Natychmiastzorientowałsię,naczym

polegaproblem:wyłączyłkolegęześledztwa.Powinienbyłmuopowiedziećo

wszystkimprzedprzyjściemdoprokuratora.Niestety,zabrakłoczasu.

–Chciałemtylkonakarmićkota.Aletamjużktośbył.Córka.Szukałaczegoś.

–Czego?–spytałEdgar.

–Niechciałapowiedzieć.Leczgdywyszła,jazostałem.Noiznalazłemconieco.

–Pokazałgazetę.–Tutajsąwiadomościlokalne.Awśródnichdośćobszerny

artykułonaszymśledztwie.Jeśliktośchciałbypodaćsięzazabójcę,towłaściwie

wszystkiefaktymawręku.

–Nonie,dajżepanspokój–zaprotestowałPortugal.–Delacroixzeznałowiele

więcej.Opisałnietylkomiejsceukryciazwłok,aleteżsamozabójstwo.Mówił,że

jeździłzciałemwbagażniku.

–Todlaniegożadenproblem,boniemożemytegopotwierdzićani

zweryfikować.Brakujeświadków.Nigdynieodnajdziemysamochodu,bogo

sprasowanodogrubościkartkinajakimśzłomowisku.Dysponujemytylkojego

zeznaniami.Ajegozeznaniainaszedowodyrzeczowemajązaledwiejedenpunkt

styczny:miejsceukryciazwłok.Kłopotwtym,żeomiejscuukryciazwłoki

wszystkichzwiązanychztymszczegółachmógłsiędowiedziećzgazet.

–Nodobrze,więcteoretycznierzeczbiorąc,mógłtowszystkozmyślić.Alepoco

miałbytorobić?Dlaczegomówi,żezabiłswojegosyna,skorotegoniezrobił?

–Dlatego–rzekłBosch.

Sięgnąłdowewnętrznejkieszenimarynarkiiwyjąłkopertę.Nachyliłsiędo

przoduipołożyłjąnabiurkuPortugala.

Zkopertyzastępcaprokuratorawydobyłplikzdjęćpolaroidowych.Zacząłje

przeglądać.

–OBoże–mruknął.–Czytojegocórka?Niechcęnatopatrzeć.

Edgaruniósłsięzkrzesła,wyciągającszyję.Zacisnąłszczęki,lecznicnie

powiedział.

Zdjęciawyglądałynastare.Byłoichczternaście,akażdeukazywałonagą

dziewczynkę.Boschocenił,żeobejmowałyokresprzynajmniejpięciulat.Nie

ulegałożadnychwątpliwości,żewidniałananichSheilaDelacroix.

–Wczorajwszystkodosiebiepasowało–powiedziałPortugal.–Dziśwszystko

background image

walisięwgruzy.Bosch,czymógłbynampanwytłumaczyć,ocochodzi?

Tenskinąłgłową.

–Zacznijmyodsamejrodziny–rzekł.–Ztakiegolubinnegopowodumatka

jestosobąsłabą.Zamłoda,bywyjśćzamąż,zamłoda,bymiećdzieci.Chłopiecz

koleitobardzotrudnyprzypadek.Onawidzi,dokądzmierzajejżycie,idochodzi

downiosku,żetegoniechce.Buntujesięiodchodzi.ZostawiaSheilę,byradziła

sobiezbratem.Zostawiająteżnapastwęojca.

Boschpatrzyłtonaprokuratora,tonaEdgara.

–Niemawątpliwości,żetobyłopiekło–ciągnął.–Dziewczynamogławinić

zatomatkę,ojcaibrata.Alenakimmogłasięodegrać?Matkaodeszła.Ojciecbył

silną,dominującąpostacią.Miałwładzę.Zostawał…Arthur.

–Zaraz,bosiępogubiłem–wtrąciłPortugal.

–Nierozumiepan?Kości.Wszystkieteurazy.Byliśmywbłędzie.Tonieojciec

gobił,toona.Sheila.

–Twierdzisz,żezabiłabrata,apodwudziestulatachzadzwoniłazkluczową

informacjądlanaszegośledztwa?

–Nie.Twierdzę,żegoniezabiła.Aleprzeztewszystkielata,odkiedyArthur

zaginął,ojciecmyślał,żetoona.Bomiałpowodytakmyśleć.

–Boschzamachałzdjęciami.–Żyłwpoczuciuwiny.Uznał,żeto,cowyprawiał

zSheilą,spowodowałocałąresztę.Potemodnalezionokości.Facetczytaotymw

gazetachidodajedwadodwóch.Przyjeżdżamy,aonsięprzyznaje,zanim

zdążyliśmysięprzedstawić.

–Dlaczego?–spytałPortugal,rozkładającbezradnieręce.

Boschrozmyślałnadtympytaniemodchwili,gdyznalazłzdjęcia.

–Żebyodkupićswojegrzechy.

–Litości!

–Mówiępoważnie.Facetsięstarzeje,przegrałżycie.Wtedyczłowiekzaczyna

myślećotym,corobiłkiedyś.Chcenaprawićswojebłędy.Onmyśli,żecórka

zabiłaArthurazpowodujegowłasnychpostępków.Widziwtymswojąostatnią

szansę–zadośćuczynieniezawyrządzonejejkrzywdy.Dlategochcenadstawićza

niąkarku.

–Mylisięcodoniejinawetotymniewie.–Portugalodsunąłsięnakrześleod

background image

biurka.–Mamnadolefaceta,któregomogęwtepędywsadzićdowięzienia,awy

chcecie,żebymgopuściłwolno?

–Takjest.Jeślimojewnioskisąbłędne,będziepanmógłponowniewystąpićz

aktemoskarżenia.Leczjeślimararację,onochoczoprzyznasiędowiny.Morderca

Arthurawciążjestbezpieczny.–BoschspojrzałnaEdgara.–Aty,comyślisz?

–Żetwojaintuicjafunkcjonujebezzarzutu.

–Sądwierzeczy,któremożemyzrobić,żebyuzyskaćpewność–ciągnąłBosch.

–Możemymupowiedzieć,żetodziękiSheiliustaliliśmytożsamośćArthura,i

zapytaćgootwarcie,czyjąchroni.Możemymuteżzaproponowaćbadanieza

pomocąwariografu.Jeślikłamie,odmówi.

Portugalzastanawiałsięprzezchwilę.

–Nodobrze–rzekłzdecydowanymtonem.–Doroboty.Wycofujęoskarżenie.

Narazie.

BOSCHiEdgarweszlidowindy.Edgarnacisnąłguzik.

–Harry,komórkacisięwczorajzepsuła?Amożesięrozładowała?

Boschpokręciłgłową.

–Przepraszamcię.Chciałemtylko…Nowiesz,niewiedziałem,cootym

myśleć,więcpostanowiłemnajpierwsprawdzićtoiowonawłasnąrękę.Pozatym

wiem,żewczwartkimaszsyna.Nieprzypuszczałemprzecież,żewprzyczepie

napatoczęsięnaSheilę.

–Alepotem,gdyzacząłeśprzeszukanie,mogłeśdomniezadzwonić.

Chłopakjużwtedywróciłdomatki.

–Maszrację.Źlezrobiłem.Przepraszam.

Edgarskinąłgłową,cooznaczało,żesprawajestzakończona.

–Wiesz,żetatwojahipotezacofanasdopunktuwyjścia?

–Tak,wiem.Musimyzacząćwszystkoodnowa,przyjrzećsięuważniekażdemu

szczegółowi.

ASYSTENTKASheiliDelacroixpowiedziała,żejejszefowapracujew„lotnym”

biurzeprodukcjifilmowejnaWestside,gdziekompletujeobsadęserialupodtytułem

„Fachowcy”.

Zaparkowawszysamochód,BoschiEdgarweszlidomagazynuzcegły.

Ruszylizastrzałkamiumieszczonyminaścianachipochwiliwmaszerowalido

background image

dużegopomieszczenia,wktórymsiedzielimężczyźniwwymiętychiniemodnych

garniturach.Niektórzymielikapeluszeipłaszcze.Parucichorozmawiało,

gestykulując.

Podeszlidostołu,przyktórymmłodakobietastudiowałalistęnazwisk.

Nastoleleżałplikfotosówiscenariusz.

–ChcemysięwidziećzSheiląDelacroix–rzekłBosch.

–Panówgodność?

–PolicjanciBoschiEdgar.–Boschwyjąłodznakę.

–Świetnijesteście–odparłakobietazuśmiechem.

Zrozumiał.

–Zaszłapomyłka.Niejesteśmyaktorami.Naprawdępracujemywpolicji.

Proszęjejpowiedzieć,żemusimysięzniąnatychmiastzobaczyć.

Kobietauśmiechnęłasięjeszczeszerzej.

BoschzerknąłnaEdgaraikiwnąłgłowąwkierunkudrzwi.Jaknakomendę

obeszlistółzdecydowanymkrokiem.

–Ej,cowywyprawiacie?Onamaterazprzesłuchanie!Niemożecie…

Boschotworzyłdrzwiiwszedłdomałegopokoju.ZabiurkiemsiedziałaSheila

Delacroix,anaśrodkujakiśmężczyzna,któryczytałkwestiezescenariusza.

–Niewierzgębie,połóżnazębie.Pacaniejeden,wszędziezostawiłeśswoje

DNA.Aterazwstańiręce…

Dobrze,dobrze,dziękuję,Frank–powiedziała.Spojrzałanapolicjantów.–Co

tomaznaczyć?!

–Musimyztobąporozmawiać–rzekłBosch.–Natychmiast.

–Robięcasting!Niewidzicie,żejestem…

–Amyprowadzimyśledztwowsprawiemorderstwa.Zapomniałaś?

–Przepraszamcię,Frank.Idzieciświetnie,alemusimyprzerwaćnaparęminut.

Możeszzaczekać?Obiecuję,żecięzawołam,jaktylkobędęwolna.

Frankwstałzuśmiechem.

–Niemaproblemu,zaczekamnazewnątrz.

–Nodobrze–odezwałasię,gdymężczyznazaniknąłzasobądrzwi.

–Mająctakiewejście,powinniściebyćaktorami.

Próbowałasięuśmiechnąć,leczniebardzojejsięudało.Boschzbliżyłsiędo

background image

biurka,Edgarzaśoparłsięodrzwi.WdrodzenaWestsideuzgodnili,żetoBosch

poprowadzirozmowę.

–Tenserial,któryterazobsadzam,opowiadaodwóchpolicjantachnazywanych

„fachowcami”,bodoprowadzajądokońcawszystkieswojeśledztwa.Niktimnie

dorówna.Wprawdziwymżyciuchybawyglądatoinaczej?–spytała.

–Niktniejestdoskonały.Wszystkimdalekodotego.

–Cóżtakiegosięwydarzyło,żewparowaliścietutajbezuprzedzenia,stawiając

mniewniezręcznejsytuacji?

–Paręrzeczy.Pomyślałem,żemożechciałabyświedzieć,żeznalazłemto,czego

szukałaśwczorajwprzyczepieojca.Orazżegodzinętemuzwolnionogozaresztu.

–Aleprzecieżsięprzyznał.Mówiliście,że…

–Dziśranoodwołałzeznania.Dowiedziałsię,żeprzebadamygowariografemi

żetotydonaszatelefonowałaśzinformacjami,któredoprowadziłydo

zidentyfikowaniaszczątkówtwojegobrata.

Pokręciłalekkogłową.

–Nierozumiem.

–Myślę,Sheilo,żejednakrozumiesz.Twójojciecsądził,żetotyzabiłaś

Arthura.Totygobiłaśbezprzerwyimaltretowałaś,totyzawiozłaśgodoszpitalapo

tym,gdyprzyłożyłaśmukijem.Kiedyzniknął,waszojciecpomyślał,że

przeszarżowałaś,żezabiłaśchłopcaizakopałaściało.

Ukryłatwarzwdłoniach.

–Więcgdytylkosięuniegozjawiliśmy,przyznałsiędozabójstwa.

Chciałwziąćtwojąwinęnasiebie,byodpokutowaćzato,cocirobił.Zato.

Boschsięgnąłdokieszeni,wyjąłkopertęzawierającązdjęciaipołożyłjąna

stole.Sheilapowoliopuściłaręce.Nieotworzyłajednakkoperty.Niemusiała.

–Jakcisiępodobatakainterpretacja?

–Wy…wytymsięzajmujecie?Właziciezbucioramiwcudzeżycie…

Grzebieciewintymnychsprawach?

–Tomyjesteśmyfachowcamiwtejrobocie.Czasamimusimynimibyć.

Posłuchajmnie,Sheilo.Byłaśofiarą.Byłaśdzieckiem.Onbyłtwoimojcem.Był

silnyimiałwładzę.Wbyciuofiarąniemanicwstydliwego.Bezwzględunato,jak

ciężkiebrzemiędźwigasznaswoichbarkach,terazprzyszłapora,byjezrzucić.

background image

Powiedznam,cosięwydarzyło.Jesteśmyzpowrotemwpunkciewyjściai

potrzebujemytwojejpomocy.Czywtymostatnimdniustałosięcoś,oczymnam

dotądniepowiedziałaś?

Opuściłagłowę.

–Wiedziałam,żeArthurchceuciec–wydukała.–Gdywróciłamzeszkoły,był

wdomu.Wswoimpokoju.Drzwibyłyuchylone,więczajrzałam.Wkładałubranie

doplecaka.Wiedziałam,cozamierzazrobić.Pakowałsię,żebyuciec.Noi…

Pobiegłamdosiebieizamknęłamdrzwi.

Chciałam,żebysobieposzedł.Chybagonienawidziłam.Wmoichoczachtoon

byłprzyczynątegowszystkiego.

PodniosłagłowęispojrzałanaBoscha.Miaławilgotneoczy.

–Mogłamgozatrzymać,aletegoniezrobiłam.Iwłaśnieztymmuszężyćprzez

tewszystkielata.Teraz,gdyjużwiem,cosięznimstało…

–Dziękujemyci,Sheilo–rzekłłagodnymtonemBosch.–Niebędziemy

zabieraćciwięcejczasu.

Odwróciłsiędowyjścia,lecznagleusłyszał,żekobietasięśmieje.

Spojrzałnanią.Kręciłagłową.

–Cosięstało?

–Nic.Poprostusiedzętuprzezcałydzieńisłuchamaktorów,którzypróbują

wasnaśladować.Terazjużwiem,żewszystkimbardzodalekodooryginału.

–Botoshow-biznes,anieprawdziweżycie–skwitowałBosch.

WPIĄTEKOdrugiejpopołudniuBoschiEdgarzasiedliprzyswoimstolewsekcji

zabójstw.DrogęzWestsidedoHollywoodpokonaliwcałkowitymmilczeniu.Mijał

dziesiątydzieńśledztwa.ZnalezieniezabójcyArthuraDelacroixwydawałosię

równieodległedzisiaj,jakbyłoodległeprzeztewszystkielata,kiedykościchłopca

leżaływziemiprzyWonderlandAvenue.

NaBoschaczekałplikróżowychkartekzwiadomościamitelefonicznymi.Oraz

kopertazwydziałuwewnętrznego.

–Wsamąporę–mruknął.Otworzyłkopertęiwyjąłdyktafon,którynatychmiast

wsunąłdokieszeni.Potemprzejrzałwiadomościtelefoniczne.

Otrzymałmiędzyinnymiinformacjęzzakładumedycynysądowej,żeszczątki

ArthuraDelacroixwydanorodzinie,abymogłajepochować.Pogrzebzaplanowano

background image

naniedzielę.Odłożyłświsteknabok.

Następnawkolejnościróżowakarteczkawprawiłagowosłupienie.

Gdyjąprzeczytał,poczułuciskwskroniach.Dzwoniłniejakiporucznik

Bollenbachzbiuraoperacyjnego–z0-3,jakpopularniezwanotenpion.

Biurozajmowałosięsprawamikadrowymiiprzeniesieniami.

Boschprzypomniałsobie,coIrvingpowiedziałmuwpokojuprzesłuchańprzed

kilkomadniami.Zrozumiał,żetelefonz0-3oznacza,iżzamierzajągoprzenieśćz

komendywHollywood.Nowestanowiskopociągnieprawdopodobniezasobą

„terapięautostradowa”–koniecznośćpokonywaniadługiejdrogizdomudopracyiz

powrotem.Byłatoczęstazagrywkazestronyszefostwa,żebyzmusićniechcianych

funkcjonariuszydoodejściazpolicji.

BoschpostanowiłnieoddzwaniaćizataićtęsprawęprzedEdgarem.Nie

obchodziłygorozgrywkiprzełożonych.Obchodziłagojegorobota,misja.

Wiedział,żebeztegojestzgubiony.

Wróciłdoprzeglądaniawiadomości.OstatniapochodziłaodAntoine’aJespera.

Biegłytelefonowałodziesiątejrano.

–Jadędośródmieścia–powiedziałBoschEdgarowi.–Muszęoddaćten

manekin,którywczorajpożyczyłem.

ChwyciłtelefonipołączyłsięzJesperem.

–Twojalalajestbezpieczna–oznajmił.

–Toświetnie,alejadzwoniłemdociebiewinnejsprawie.Chciałemci

powiedzieć,żemogęniecouściślićmojąekspertyzędotyczącądeskorolki.

Wcześniejmówiłem,żewyprodukowanojąmiędzylutymsiedemdziesiątegoósmego

aczerwcemosiemdziesiątegoszóstegoroku,tak?

–Tak.

–Nowłaśnie,aterazmożemysporozawęzićtenprzedziałczasowy.

Mampewność,żezrobionojąmiędzysiedemdziesiątymósmymrokiema

osiemdziesiątym.Czylibyłybytodwalata.Niewiem,czytocicośpomoże.

–Jakdotegodoszedłeś?Wraporcienapisałeś,żetentypprodukowanoażdo

osiemdziesiątegoszóstego.

–Owszem,alenadeskorolcejestdata:tysiącdziewięćsetosiemdziesiątyrok.

Odkręciłemtracki,nowiesz,temocowaniakolek.Chciałemzobaczyć,czysąjakieś

background image

cechycharakterystycznenatychelementach.Niebyło.Alektośwydrapałwdesce

datę,którąpotemzasłoniłytracki.

–Twoimzdaniemtodataprodukcji?

–Nie.Moimzdaniemzrobiłtowłaściciel,żebywniewidocznysposóboznaczyć

swojądeskorolkę.Nawypadek,gdybyktośmująukradł.Deskorolkitejfirmybyły

wtedywcenie.Dzieciak,którymiałtędeskorolkę,odkręciłjedentylnytracki

wydrapałdatę:1980A.D.

BoschspojrzałnaEdgara,któryrozmawiałprzezdrugitelefon,zakrywając

słuchawkędłonią.Oho,sprawyprywatne.

–A.D.,mówisz?

–Tak.Nowiesz:AnnoDomini.Topołacinie.

–Nie.TonieAnnoDomini,tylkoArthurDelacroix.Todeskorolkaofiary.Nie

ruszajsięstamtąd,Antoine,zarazbędęuciebie.

BOSCHjechałwpośpiechudośródmieścia.Zdawałsobiesprawę,żejego

zniecierpliwieniewywołanejestwiadomościąz0-3orazodkryciemJespera.

Wiedział,żeprzeniesienianaogółodbywająsiętużprzeddniemwypłaty.W

miesiącubyłydwatakiedni–pierwszyipiętnasty.Jeślizamierzajągoprzenieśćjak

najszybciej,zostałymutylkotrzy,czterydni,bydoprowadzićśledztwodokońca.

Zapiszczałtelefonkomórkowy.

–Harry,cosiędzieje?–spytałEdgar.

–Mówiłemci,muszęsięspotkaćzJesperem.

–Słuchaj,Giverscięszukapocałejkomendzie,noi…eeee…chodząplotki,że

wylatujesz.

–Nicotymniewiem.

–Ej,alechybamipowiesz,jakcośsiębędziedziało?Pracujemyrazemnieod

wczoraj.

–Dowieszsiępierwszy,Jerry.

GdyBoschdotarłdokomendygłównejwParkerCenter,Jesperzaprowadziłgo

dolaboratorium.Nastoleleżaładeskorolka.Włączyłlampęnastojakuiprzesunął

naddeskorolkęwysięgnikzeszkłempowiększającym.Wpadającymzukosasilnym

świetleukazałsięwydrapanynapis:„1980A.D.”.

–Świetnie–rzekłBosch,wyprostowującsię.–Muszęjązabrać.

background image

–Dobra,jaswojezrobiłem–odparłJesper.–Jesttwoja.

OWPÓŁdopiątejBoschwmaszerowałtylnymidrzwiamidokomendy,niosąc

deskorolkęwpudleposkoroszytach.Szedłkorytarzem,gdynaglezdyżurki

wystawiłgłowęMankiewicz.

–Ej,Harry!

Spojrzałprzezramię,leczsięniezatrzymał.

–Cojest?

–Słyszałemnowinę.Będzienamciebiebrakować.

Pogłoskirozchodząsięlotembłyskawicy.Trzymającpudłoprawąręką,lewą

Boschzakreśliłpółkolenadpłaskąpowierzchniąwyimaginowanegooceanu.Gestten

symbolizowałradiowózpatrolującyulicę.Oznaczał:„Obyśmiałmiłyrejs”.

Gdydotarłnamiejsce,zobaczył,żeEdgarpołożyłnastoledużąbiałątablicę,na

którejnarysowałcośwkształcietermometru.WistociebyłatoWonderlandAvenue,

zrondemnasamymkońcu,przypominającymgłówkętermometru.Odulicy

odchodziłykreskireprezentująceposzczególnedomy,aprzykażdejkrescewidniały

nazwiskamieszkańcównapisanezielonym,niebieskim,brązowymlubczarnym

flamastrem.Miejsceznalezieniakościoznaczonodużymczerwonymiksem.Bosch

stanąłipopatrzyłnawykres.

–Powinniśmytobylizrobićnasamympoczątku–oświadczyłEdgar.

–Jaktoodczytać?

–Nazielonooznaczyłemludzi,którzymieszkalitamwosiemdziesiątymroku,ale

potemsięwyprowadzili.Niebiescytoci,którzysprowadzilisiętampo

osiemdziesiątym,aleteżjużsięwynieśli.Nabrązowomaszobecnychmieszkańców,

którzyprzyjechaliporokuosiemdziesiątym.Czarnenazwiska–jakGuyottutaj–to

ci,którzymieszkajątamprzezcałyczas.

Boschskinąłgłową.Byłytylkodwaczarnenazwiska:doktorGuyotiniejakiAl

Hunter.

–Comaszwpudle?–zapytałEdgar.

–Deskorolkę.Jesperznalazłcościekawego.

Boschpostawiłpudłonastoleizdjąłpokrywę.Pokazałkoledzewydrapanynapis.

–MusimyodnowaprzyjrzećsięTrentowi.Możemiałeśrację,podejrzewając,

żesprowadziłsiędotejokolicydlatego,żezakopałchłopcanawzgórzu.

background image

–Harry,jawtedyżartowałem.

–Aleteraztojużniesążarty.

Boschzobaczył,żeporucznikGiversmachadoniegoręką.

–MuszępogadaćzGiwerą–rzekł.Ruszyłdogabinetuprzełożonej.

Siedziałazabiurkiem.

–Harry,maszprzeniesieniez0-3.Musisznatychmiastzatelefonowaćdo

porucznikaBollenbacha.

–Pytałaś,gdziewyląduję?

–Nie,zabardzojestemwkurzonaztegopowodu.

Uśmiechnąłsię.

–Jesteśwkurzona?

–Tak.Niechcęcięstracić.Azwłaszczadlatego,żektośnagórzemadociebie

jakieśgłupieżale.

–Dzięki,paniporucznik.AmożetyzadzwońdoBollenbacha?Włączgłośnik,

żebymsłyszał.Zadzwoń,będziemytomiećzgłowy.

Wreszcienaniegospojrzała.

–Chcesz?

–Tak.Dzwoń.

PrzełączyłaaparatnagłośnikiwybrałanumerBollenbacha.Odebrałnatychmiast.

–MówiporucznikGivers.JestumnieoficerśledczyBosch.

–O,świetnie.Jednąchwileczkę,tylkoznajdęrozkazdotyczącyprzeniesienia.

Wgłośnikurozległsięszelestpapierów,potemporucznikgłośnoodchrząknął.

–OficerśledczyHi…żejak…Hiery…

–Hieronymus–podpowiedziałBosch.–Rymujesięz„przymus”.

–O,właśnie.HieronymusBoschmasięzameldowaćwwydzialekryminalnym

piętnastegostyczniaoósmejrano.Towszystko.Czyrozkazjestjasny?

Boschzaniemówił.Przeniesieniedotegowydziałubyłoawansem.

PrzedponaddziesięciulatyrelegowanogostamtąddokomendywHollywood.

ZerknąłnaGivers–onateżmiałazdziwionąminę.

–Naczymbędąpolegaćmojeobowiązki?

–Tegodowiesiępanodnowegoprzełożonego,gdystawisiępandopracy.To

wszystko.–Bollenbachrozłączyłsięiwgłośnikuzabuczałciągłysygnał.

background image

BoschspojrzałnaGivers.

–Tojakiśżart?

–Jeślitak,tocałkiemniezły–odparła.–Winszuję.

–AleprzecieżkilkadnitemuIrvingkazałmiiśćnaemeryturę.

–Możewięcprzeniósłcięstąd,bochcemiećnaciebieoko.Lepiejuważaj,Harry.

Pokiwałgłową.

–Zdrugiejstrony–ciągnęłaGivers–obojewiemy,żetwojemiejscejesttutaj.

Będziemiciebiebrakować.Dobrzewykonujeszswojąrobotę.

Znówskinąłgłową,wwyraziepodziękowania.Uśmiechnąłsię.

–Chybanieuwierzysz,alenaszympodejrzanymznowujestTrent.Chodzio

deskorolkęzjegomieszkania.AntoineJesperznalazłnaniejcoś,cogołączyz

ofiarą.

Przedstawiłpokrótceswojezamierzenia:dokładneprześledzeniecałegożycia

nieżyjącegodekoratora.Giverssłuchałauważnie.

–Cościpowiem–rzekła,gdyskończyłmówić.–Podpiszęcizezwoleniena

nadgodzinywweekend.Weźsięzatoporządnie,prześwietlwszystkodokładniei

informujmnienabieżąco.Maszczterydni,Harry.

Niechcę,żebyśodszedł,zostawiającrozbabraneśledztwo.

Skinąłgłowąiwymaszerowałzgabinetu.Wracającprzezsalę,czułnasobie

spojrzeniawszystkichoczu.Zachowałkamiennątwarz.Usiadłprzystoleiopuścił

wzrok.

–Noi?–spytałwreszcieEdgar.–Codostałeś?

–WK.

–WK?!

Edgarwłaściwiewrzasnął.Notak,pomyślałBosch,jużsięrozniosło.

Poczuł,żesięczerwieni.

–NajpierwKiz,terazty–jęknąłEdgar.–Ajatoco?Onimyślą,żejatoco

jestem?Paradziurawychkaloszy?

11

ZGŁOŚNIKÓWpłynęło„KindofBlue”.ZbutelkąpiwawrękuBoschwyciągnąłsięna

rozkładanymkrześle.Byttozwariowanydzieńkończącyzwariowanytydzień.Teraz

pragnąłtylkotego,bymuzykawypełniłagoioczyściła.Wyczuwał,żeznalazłsięu

background image

proguwielkichzmian.Żezachwilęrozpocznienowyokreswswoimżyciu.Okres,w

którymprzyjdąwiększeniebezpieczeństwaiwiększenagrody.Wktórymbędziesię

toczyćgraowyższąstawkę.

Uśmiechnąłsięwreszcie,boterazniktnaniegoniepatrzył.

Zadzwoniłtelefon.Boschzerwałsięiposzedłdokuchni,żebyodebrać.

–Bosch?–zabrzmiałgłosIrvinga.

–Tak,słucham?

–Odebraliściedzisiajwaszeprzeniesienie?

–Takjest.

–Todobrze.Chcę,byściewiedzieli,żetojapodjąłemdecyzjęowaszym

powrociedowydziałukryminalnego.Ponaszejostatniejrozmowiepostanowiłem

daćwamjeszczejednąszansę.Toprzeniesienietowłaśnietaszansa.Będziecie

pełnićnowąfunkcjępodmoimbacznymokiem.

–Acotozafunkcja?

Zapadłacisza.PochwiliIrvingodparł:

–Dostajeciezpowrotemtęsamąrobotę.Agentspecjalnywwydzialezabójstw.

Zwolniłosięmiejsce,boThorntonzrezygnował.

Boschbyłrozradowany,leczniezamierzałtegookazać.

Jakgdybyczytającwjegomyślach,Irvingrzekł:

–Możemyślicie,żewpadliściedorynsztoka,leczcudownymzrządzeniemlosu

wychodzicienawierzchpachnącyjakróżyczka.Niechwamsiętakniewydaje.

Radzęwam,byścieniebraliniczegozadobrąmonetę.Ibyścieniepopełniali

żadnychbłędów.Bonaplecachbędzieciebezprzerwyczućmójoddech.Czyto

jasne?

–Jasnejaksłońce.

Irvingrozłączyłsiębezsłowapożegnania.Siadajączpowrotemnakrześle,Bosch

poczuł,żecośuwieragowbiodro.Sięgnąłdokieszeniiwyjąłdyktafon.

Wurządzeniuwciążtkwiłakaseta,naktórejnagrałrozmowęzNicholasem

Trentemparęgodzinprzedjegosamobójstwem.Nagleuświadomiłsobie,żenie

wysłuchałtegonagraniadokońca.Aprzecieżczęśćrozmowymuumknęła,bo

rozglądałsiępodomuTrenta!

Włączyłdyktafon.Odtworzyłnagraniedokońca,lecznicniezwróciłojego

background image

uwagi.Cofnąłtaśmęizacząłodsłuchiwaćjąjeszczeraz.Inaglepoczułfalęgorąca.

SzybkoprzewinąłtaśmęiponowniewysłuchałwymianyzdańmiędzyEdgaremi

Trentem.Pamiętał,żesłyszałtesłowa,stojącwkorytarzu.Leczdopieroteraz

zrozumiałichznaczenie.

„Ico,lubiłpanpatrzeć,jaktedziecibawiąsięwlesie?”.

„Nie.Skorobawiłysięwlesie,toniemogłemichstądwidzieć.Czasem,jak

przejeżdżałemtamtędyalboszedłemzpsemnaspacer,kiedyjeszczeżył,towidziałem

dzieciwłażącenawzgórze.Dziewczynkęznaprzeciwka.Różnedzieciztegodomu

Patronówposąsiedzku.Wszystkiedzieciakizosiedla”.

Wyłączyłdyktafonipodszedłdotelefonu.

Edgarodebrałjużpopierwszymsygnale.Niespał,bobyładopierodziewiąta.

–Nieprzywiozłeśprzypadkiemczegośzkomendydodomu?

–Naprzykładczego?

–Spisówmieszkańców.

–Nie,Harry.Sąwbiurze.Cosiędzieje?

–Niewiem.Słuchaj,robiłeśdzisiajtenwykresnatablicy.Pamiętaszmoże,czy

wśródmieszkańcówWonderlandAvenuebyłktośonazwiskuPatron?

–Patron?Hm,nieprzypominamsobie.Aco?

–Nic,zadzwoniędociebiepóźniej.

Boschotworzyłteczkęiwyjął„księgęzabójstwa”.Szybkoprzewertowałkartkii

odnalazłlistęobecnychmieszkańcówWonderlandAvenuewrazznumerami

telefonów.NiebyłożadnegoPatrona.Chwyciłsłuchawkęiwybrałnumer.Po

czterechsygnałachusłyszałznajomygłos.

–Dobrywieczór,doktorze,mówiBoschzpolicji.Mampilnąsprawę.

Chciałbymzadaćpanukilkapytańnatematpańskichsąsiadów.

–Proszębardzo–odparłGuyot.

–Czywtysiącdziewięćsetosiemdziesiątymrokuwwaszejokolicymieszkała

rodzinaalbomałżeństwoonazwiskuPatron?

–Nie,chybanie.

–Dobrze.Aczywtakimrazieposąsiedzkumieszkałktoś,ktoprowadziłdom

dzieckaalbodomwychowawczy?

–A,owszem.Blaylockowie.Bardzomililudzie.Prowadzilidomonazwie

background image

„Patroni”.

–Pamiętapanichimiona?

–DoniAudrey.

–Kiedysięwyprowadzili?

–Och,będzieconajmniejdziesięćlat.

–Wiepan,dokądsięprzenieśli?MieszkająciąglewLosAngeles?

–Hm,niepamiętam,zaraz,zaraz…

–Proszęsięniespieszyć,doktorze.Niechpansięspokojniezastanowi.

Niechpanspróbujesobieprzypomnieć.

–Alewiepanco?!–zakrzyknąłnagleGuyot.–Mamkartkibożonarodzeniowe.

Nigdyichniewyrzucam.Audreyprzysyłamicorokupocztówkęnaświęta.

–Proszęodszukaćtepocztówki.Zaczekam.

Guyotwróciłpokilkudługichminutach.

–Mam,znalazłem!–zawołał.

Gdywyrecytowaładres,Boschomalniewestchnąłdonośnie.Cozaulga.Doni

AudreyBlaylockowienieprzenieślisięnaAlaskęanidoinnegoodległegozakątka.

Mieszkaliwzasięgujazdysamochodem.PodziękowałGuyotowiiodłożył

słuchawkę.

WSOBOTĘoósmejranoBoschobserwowałzsamochodumałydrewnianydom

stojącynieopodalgłównejdrogiwmiasteczkuLonePineupodnóżaSierraNevada,

trzygodzinyjazdyzLosAngeles.Popijałzimnąkawęzplastikowegokubka.Kości

bolałygoodchłoduidługiegosiedzeniawsamochodzie.

Odziewiątejzobaczył,żezdomuwychodzimężczyznaokołosześćdziesiątki.

Wziąłzproguporannągazetęizniknąłzpowrotemwśrodku.

Boschruszył.Wjechałnapodjazdizatrzymałauto.Wysiadłiskierowałsiędo

domu.Zanimzdążyłzapukać,widzianyprzedchwiląmężczyznaotworzyłdrzwi.

–PanBlaylock?

–Tak,toja.

Boschmignąłodznaką.

–Chciałbymporozmawiaćchwilęzpanemipańskążoną.Prowadzędochodzenie.

–Długopansterczałpodnaszymdomem?

–Odczwartejrano.Zapóźnoprzyjechałem,byznaleźćpokójnanoc.

background image

–Proszęwejść,akuratnastawiliśmykawę.–MężczyznawpuściłBoschado

środka.Wskazałrękąkanapęorazkrzesłastojącepółkolemprzedkominkiem.–

Pójdępożonęipokawę.

Boschjużmiałusiąść,gdyzauważyłzdjęciawiszącenaścianie.

Wszystkieprzedstawiałydzieciinastolatków.Różnychras.Podopiecznych

domuwychowawczego„Patroni”.Usiadłiczekał.

PochwiliwróciłBlaylockzkubkiemparującejkawy.Zanimweszłakobietao

sympatycznejtwarzy.

–TomojażonaAudrey–rzekłmężczyzna.–Czypijepanzmlekiem?

Wszyscypolicjanci,którychznałem,pilibezmleka.

–Czarnawystarczy.Znałpanwielupolicjantów?

–Owszem,gdymieszkaliśmywLosAngeles.Przepracowałemtrzydzieścilatw

strażypożarnej,dziewięćdziesiątymdrugimodszedłemzestanowiskakomendanta

rejonowego.

–Oczymchcepanznamiporozmawiać?–wtrąciłakobieta,najwyraźniej

zniecierpliwionawspominkamimęża.

–Pracujęwsekcjizabójstw.KomendawHollywood.Prowadzęśledztwow

sprawiemorderstwawLaurelCanyon.Państwomieszkalitamkiedyś.Kontaktujemy

sięzosobami,którewrokuosiemdziesiątymmieszkałyprzyWonderlandAvenue.

–Dlaczegoakuratwtedy?

–Bowtedypopełnionotomorderstwo.Jednakszczątkichłopcaodkrytodopiero

niedawno.Zakopanogowlesienawzgórzu.

–OmójBoże!–jęknęłaAudreyBlaylock.–Kimbyłtenchłopiec?

–Byłjeszczedzieckiem.Miałdwanaścielat.NazywałsięArthurDelacroix.Czy

tonazwiskocośpaństwumówi?

–Mnienie–odparłDonBlaylock.

–Agdzieonmieszkał?–spytałajegożona.–Bownaszejokolicychybanie.

–Nie.Dalej,wMiracleMile.

–Tookropne–westchnęłakobieta.–Cochciałbypanwiedzieć?

–Nocóż,próbujemyodtworzyćtęulicęztamtychczasów.Odniektórych

sąsiadówdowiedziałemsię,żepaństwoprowadzilidomwychowawczy.Czytak?

–Tak–odparła.–Przezdwadzieściapięćlatopiekowaliśmysięróżnymi

background image

dziećmi.

–Godnepodziwu.Iledziecimieliście?

–Trudnodokładniezliczyć.Niektórymiopiekowaliśmysięprzezdługielata,inne

przebywałyunaszaledwieparętygodni.Częstozależałotoodkaprysusądudospraw

nieletnich.Zawszemówiłam,żeabyprowadzićdomwychowawczy,trzebabyć

człowiekiemwielkiego,aletwardegoserca.

–Razzrobiliśmyobliczenia–dorzuciłBlaylock.–Ogółemwróżnychokresach

mieliśmypodopiekątrzydzieścioroośmiorodzieci.Alerealistycznierzeczbiorąc,

tomożnapowiedzieć,żewychowaliśmysiedemnaścioro.Tychsiedemnaściorobyło

znaminatyledługo,byśmymoglijakotakojeukształtować.

–Czymoglibymipaństwoopowiedziećodzieciach,którymiopiekowaliściesię

wtysiącdziewięćsetosiemdziesiątymroku?–spytałBosch.

–Czywtęsprawęzamieszanejestktóreśznaszychdzieci?–spytałaAudrey.

–Tegoniewiem,proszępani.Jakjużmówiłem,próbujemyodtworzyćobraz

ulicyztamtychczasów.Odtegomusimyzacząć.Niemająpaństwożadnych

archiwów,zktórychbywynikało,ktoijakdługouwasprzebywał?

–Mieliśmy–odparłBlaylock.–AleterazsąprzechowywanewLosAngeles.–

Naglepstryknąłpalcami.–Alewiepanco,mamylistęwszystkichdzieci,którym

próbowaliśmypomóc.Niejestonajednakułożonachronologicznie.Spisaliśmy

nazwiska,żebynieutracićznikimkontaktu,pamiętaćourodzinach.Czytosię

przyda?

–Otak,możesięokazaćbardzopomocne.

Blaylockwyszedłzpokoju.Chwilępóźniejwróciłzzielonymskoroszytem.

Otworzyłgoiwyjąłsporządzonąodręcznielistę,którąpołożyłnastoliku.Potem

zacząłstawiaćkrzyżykiprzyniektórychnazwiskach.

–Zaznaczamosobypoosiemdziesiątymroku–wyjaśnił.

Boschprzebiegispojrzeniemspis,wyprzedzającdłońBlaylocka.Niedotarłdo

samegokońca.Wyciągnąłrękęiwskazałpalcemnazwisko.

–Proszęmionimopowiedzieć.

–Aokogochodzi?–spytałaAudrey.

–OJohnny’egoStokesa.Mieligopaństwousiebiewosiemdziesiątymroku,

tak?

background image

ZROBIŁdwiestronynotateknatematStokesa.ChłopakzjawiłsięuBlaylockow

wstyczniu1980roku,aodszedłwlipcu,kiedyaresztowanogozakradzież

samochodu.Pookresiespędzonymwdomupoprawczymoddanogozpowrotem

rodzicom.

–Zdarzałosię,żeniepotrafiliśmypomócjakiemuśdziecku–rzekłaAudrey.–

Johnnybyłwłaśnietakimprzypadkiem.

Boschpokiwałzezrozumieniemgłową.

–Czypanpodejrzewa,żeonzabiłtegochłopca,gdybyłnaszympodopiecznym?

–spytała.

Zdawałsobiesprawę,żejeżeliodpowieszczerze,wpewiensposóbprzekreśli

staraniacałegojejżycia.

–Niewiem.Wiemjednak,żebyłkolegązamordowanegochłopca.

–Wstał.–Mamcoś,cochciałbympaństwupokazać.Muszępójśćdo

samochodu.

Pomaszerowałdoautaizabrałzniegoteczkę.Następnieotworzyłbagażniki

wyjąłpudłozawierającedeskorolkę.Gdyzatrzasnąłklapę,zapiszczałjegotelefon

komórkowy.

–Harry,gdzietysiępodziewasz?–spytałEdgar.

–WLonePine.Aty?

–Jestemwbiurze.Myślałem,że…

–Posłuchaj.Zadzwoniędociebiewciągugodziny.Tywtymczasiezorganizuj

nakazaresztowaniaStokesa.Musimygozgarnąć.

–Dlaczego?

–Botoon.ToonzabiłArthuraDelacroix.

–Jasnacholera,cotygadasz?

–Zadzwonięwciągugodziny.Przygotujnakaz.

Wszedłszyzpowrotemdodomu,Boschpostawiłpudłonapodłodzeipołożył

sobieteczkęnakolanach.WyjąłzniejkopertęzezdjęciamipożyczonymiodSheili

Delacroix.

–Proszęprzyjrzećsiętemuchłopcuipowiedziećmi,czykiedykolwiekbyłu

państwa.ZJohnnymlubzkimkolwiekinnym.

PatrzyłbacznienaBlaylockówoglądającychfotografie.Pokręciligłowami.

background image

–Nigdygoniewidziałem–stwierdziłmężczyzna.

–Dobrze–rzekłBoschischowałzdjęcia.Następnieotworzyłpudloipokazał

deskorolkę.

–ToJohnny’ego!–zakrzyknęłaAudrey.

–Jestpanipewna?

–Tak,rozpoznajęją.Zostałaunas,kiedypolicjagozabrała.Dzwoniłampotem

dojegorodziny,alenigdysięponiąniezgłosił.

–Skądpaniwie,żetojegodeskorolka?

–Bojąpamiętam.Niepodobałamisiętaczaszkazpiszczelami.

–Cosiędziałopotemztądeskorolką,gdychłopakponiąniewrócił?

–Sprzedaliśmyją.KiedyDonodszedłnaemeryturęipostanowiliśmysię

przenieśćtutaj,sprzedaliśmywszystkieniepotrzebnerzeczy.

–Pamiętająpaństwo,komująsprzedali?

–Tak.Sąsiadowi.NazywałsięTrent.

–Kiedytobyło?

–Latemdziewięćdziesiątegodrugiego.Zarazpotym,gdysprzedaliśmydom.Pan

Trentkupiłspororzeczy,którychchcieliśmysiępozbyć.Potrzebowałróżnych

rekwizytówdoswojejpracy.Byłdekoratorem.

Boschzapisałcośwnotatniku.

–CzyJohnnyStokeskiedykolwiekpochwaliłsiępaństwu,skądmatę

deskorolkę?

–Powiedział,żewygrałjąwzawodachzinnymichłopcamiwszkole–odparła

Audrey.

–WszkoleBraciZakonnych?

–Tak.Tamsięuczył.

Skinąłgłową.Zamknąłnotatnik,włożyłgodokieszenipłaszczaiwstałbysię

pożegnać.

ZAPARKOWAŁprzedrestauracjąwLonePine.Byłwygłodniały,zdawałsobie

jednaksprawę,żemusibezzwłocznieporozmawiaćzEdgarem.Wyjąłtelefon

komórkowyiwybrałnumer.

Edgarodebrałnatychmiast.

–Toja.Masznakaz?

background image

–Mam,aleciężkozałatwiaćtakiepapierki,gdyniewiem,cojestgrane,mój

drogikolego.

Byłotoichostatniewspólneśledztwo.Boschmiałwyrzutysumienia,że

odstawiłEdgaranabocznytor.Itozpowodów,którychwłaściwieniepotrafił

wyjaśnić.

–Jerry,posłuchaj.Wiem,żezachowujęsięokropnie,aleniechciałemtracić

czasu.Dlategozacząłemdziałaćnawłasnąrękę.MusiałempędzićdoLonePinew

środkunocy.

–Pojechałbymztobą.

–Wiem–skłamał.–Niepomyślałem.Poprostuwskoczyłemwsamochódijuż.

–Dobra,zacznijodpoczątku,bochciałbymwiedzieć,ocochodzi.

PrzeznastępnedziesięćminutBoschnakreślałsytuację.

–Twierdziszwięc,żechłopaksięspakował,uciekłzdomuiposzedłdo

Stokesa?Atenzaprowadziłgodolasuizabił?

–Mniejwięcej.

–Dlaczegotozrobił?

–Otomusimyjegozapytać.Alemamswojąhipotezę.Chciałmiećdeskorolkę

Arthura.

–Zabiłdladeskorolki?

–Obajdobrzewiemy,żeludziezabijajązjeszczebłahszychpowodów,pozatym

niemamypewności,czychciałzabić.Wykopałrękomapłytkigrób.Nicnie

wskazujenato,żezabiłzpremedytacją.MożetylkopopchnąłArthuraiwalnąłgo

wgłowę.

–Harry,namiłośćboską!Czytoznaczy,żecałataskomplikowanasprawa

sprowadzasiędotego,żedwadzieściapięćlattemujedentrzynastolatekprzyłożył

drugiemudzieciakowi,bochciałmuodebraćcholernązabawkę?Stokesbyłwtedy

niepełnoletni.Niktgodziśniepostawiwstanoskarżenia.

Boschwiedział,żeEdgarmarację.NawetjeśliJohnnyStokesprzyznasiędo

wszystkiego,prawdopodobniewyjdziezaresztujakowolnyczłowiek.

–Szkoda,żeniepozwoliłemjejgozastrzelić–szepnął.

–Comówisz?

–Nic,nic.Przekąszęcośiwracam.Będzieszwbiurze?

background image

–Tak.Gdybycośsiędziało,damciznać.

Boschsięrozłączył.Naglezorientowałsię,żemyślobezkarnościStokesa

odebrałamuapetyt.

12

BOSCHwyjeżdżałakuratzpętliautostrady,gdyzapiszczałjegotelefon

komórkowy.

–NamierzyliStokesa–powiedziałEdgar.–ZadekowałsięwUsher.

Byłtohotelzlattrzydziestychpołożonyzaledwiejednąprzecznicęod

HollywoodBoulevard.Przezdziesiątkilatpełniłfunkcjętaniegodomunoclegowego,

alewwynikubumubudowlanegowostatnichlatachnabrałwartości,toteż

postanowionogoodremontować.Pracejednakwstrzymano,ponieważplaniści

ociągalisięzwydaniemprzychylnejopinii.Hotelczekałnadecyzję,atymczasem

najegodwunastympiętrzezagnieździlisiędzicylokatorzy.Wbudynkuniebyło

prądu.Niebyłoteżbieżącejwody,alemieszkańcyitakużywalitoalet.Zpokojów

usuniętodrzwiimeble,załóżkasłużyłyzrolowanedywany.Przeszukanietego

przybytkuwydawałosięniemożliwe.

–Skądwiemy,żeontamjest?–spytałBosch.

–Nasiodnarkotykówrozpracowywalitamkogośidostalicynk,żeStokes

zamelinowałsięnadwunastympiętrze.Trzebamiećsporonasumieniu,żebytam

wleźć,bowindyniedziałają.

–Dobra,jakijestplan?

–Włazimyzprzytupem.Czterypatrole,jaiciodnarkotyków.Zaczynamyod

parteruimetodycznieposuwamysiędogóry.

–Kiedy?

–Zachwilęmamyzbiórkę.Azarazpotemwkraczamy.Niemożemynaciebie

czekać,Harry.Musimygozdjąćjaknajszybciej.

Boschzastanawiałsięprzezchwilę,czytenpośpiechjestuzasadniony,czypo

prostuEdgarchcesięnanimodegraćzakilkasamodzielnychdziałań.

–Wiem–rzekł.–Dozobaczenia.

Rozłączyłsięidocisnąłpedałgazu.Wsobotęnaulicachbyłoniewiele

samochodów.PółgodzinypóźniejdotarłdoHollywood.WjeżdżającnaHighland,

woddalizobaczyłgórującąsylwetkęhoteluUsher.

background image

Niemiałkrótkofalówki,pozatymzapomniałspytaćEdgara,gdziebędziepunkt

dowodzeniaakcją.Zatelefonowałwięcdokomendy.OdebrałMankiewicz.

–Cześć,Mank.GdziejestzbiórkaprzedakcjąwhoteluUsher?

–Naparkinguprzykościeleprezbiteriańskim.

–Dobra,dzięki.

DwieminutypóźniejBoschwjechałnaparkingobokkościoła.Zobaczyłpięć

radiowozów,samochódEdgaraiwózagentówzwydziałuantynarkotykowego.

Stałyzaparkowanebliskokościoła,żebyniebyłoichwidaćzokienhotelu.W

jednymzradiowozówsiedziałodwóchfunkcjonariuszy.

Boschzatrzymałsię,wysiadłzautaipodszedłdoradiowozuodstronykierowcy.

–Cześć,gdzieonisą?

–Najedenastympiętrze.Narazienicniemają.

Klatkischodoweznajdowałysięnadwóchprzeciwległychkrańcachbudynku.

Boschwybrałschodyodwschodniejstrony.Wchodząc,spostrzegł,żeusunięto

wszystkiedrzwiprowadzącezklatkischodowejnakorytarz,awrazznimi

oznaczeniapięter.Ktośwprawdziezadałsobietrud,bynamalowaćcyfry,lecz

zapałustarczyłomuzaledwienakilkapierwszychkondygnacji.WyżejBosch

szybkostraciłorientację

Naósmymlubdziewiątympiętrzeprzystanął,żebyodsapnąć.Nasłuchiwał,lecz

niebyłożadnychodgłosów.AprzecieżEdgaripozostalipowinnijużdotrzećna

samągórę.Zaczynałwątpić.Możeinformacjabyłabłędna?AmożeStokessię

wymknął?

Ruszyłdalej.Chwilępóźniejzorientowałsię,żeźlepoliczyłpokonywanepiętra–

naswojąniekorzyść.Wszedłnaostatnipodestizatrzymałsięprzedotwartymi

drzwiamiwiodącyminakorytarz.Dwunastepiętro.

Wtedyzgłębikorytarzadobiegłykrzyki:

–Tutaj,tutaj!

–Stokes,nie!Policja!Nieru…

Padłydwaszokującogłośnestrzały,którerozniosłysięechempokorytarzu,

zagłuszającczyjeśwołanie.Boschwyrwałpistoletzkaburyiskoczyłdodrzwi.

Wyjrzałostrożniezzaframugi,lecznatychmiastcofnąłinstynktowniegłowę,bo

huknęłykolejnedwastrzały.

background image

Przykucnąłizerknąłznówwgłąbkorytarza.ZobaczyłEdgaraprzyczajonegotuż

zadwomaumundurowanymipolicjantami.Zwrócenidoniegoplecami,mierzyliz

broniwotwartedrzwi.

–Czysto!–zawołałktoś.–Tutajczysto!

Citrzejjaknakomendęunieślipistoletyiruszylidootwartychdrzwi.

–Uwaga,policjantztyłu!–krzyknąłostrzegawczoBosch.Szybkimkrokiem

przemierzyłkorytarz.Wdrzwiachomałoniezderzyłsięzfunkcjonariuszem,który

wychodziłzpomieszczenia,rozmawiającprzezkrótkofalówkę.

–Centrala,przyślijciekaretkę,Hollywoodczterdzieścijeden,dwunastepiętro.

Podejrzanymaranypostrzałowe.

BoschrozpoznałEdgewooda.Ichspojrzeniaspotkałysięnaułameksekundy,po

czymniedawnykolegaJuliizniknąłwmrokukorytarza.

Boschomiótłwzrokiempokój.Stokessiedziałbezwładniewszafiebezdrzwi,

opartyotylnąścianę.Jegoręcespoczywałynakolanach;wjednejtkwiłpistolet–

kieszonkowaspluwamałegokalibru.Ubranybyłwczarnedżinsyipodkoszulek,

któryprzesiąkłkrwią.Napiersiipodlewymokiemwidniałyranyodkuli.Miał

otwarteoczy,lecznieżył.

PrzednimprzykucnąłEdgar.

Boschrozejrzałsiędokoła:opróczJerry’egowpokojubyłotrzechmundurowych

ijedenfunkcjonariuszwcywilu,prawdopodobniezwydziałuantynarkotykowego.

Dwajumundurowanipolicjanciprzyglądalisiękulomtkwiącymwścianie.

–Niczegonieruszać!–warknąłBosch.–Maciestądwyjśćizaczekaćnatychz

sekcjikontrolnej.Ktooddałstrzały?

–Edgewood–odparłpolicjantpocywilnemu.–Facetchciał…

–Niechcęniczegowiedzieć.Zachowajswojąhistoryjkędlasekcjikontrolnej.

ZnajdźEdgewooda,zabierzgonadółitamzaczekajcie.

Policjanciniechętniewyszlizpokoju,zostawiającBoschaiEdgara.Edgarwstałi

zbliżyłsiędookna.Boschpodszedłdoszafyiukucnąłnajegomiejscu.

Spojrzałnabrońwsztywnejdłoni.Byłpewien,żenumerseryjnyzostałusunięty

zapomocąkwasu.

Pomyślałostrzałach,któreusłyszał,gdydotarłnapodest:najpierwdwa,potem

kolejnedwa.Trudnotobyłoocenić,zwłaszczażeznajdowałsiędośćdaleko,ale

background image

wydawałomusię,żepierwszedwastrzałybyłydonośniejsze.Jeślitak,znaczyłoby

to,żenajpierwwystrzeliłEdgewoodzbronisłużbowej,apotemStokeszeswojej

kieszonkowejzabawki.

CzyliżeStokesnacisnąłspustdopierowtedy,gdyzostałtrafionywpierśitwarz

–atakiepostrzałypowodująprzecieżnatychmiastowąśmierć.CzyEdgewood…

–Comyślisz?–spytałEdgar,podchodząc.

–Nieważne,comyślę.Nieżyje.Teraztojużrobotadlatychzsekcjikontrolnej.

–Sprawazakończona,kolego.Niemusimysięjużmartwić,żeprokurator

odłożyjąadacta.

Boschskinąłgłową.Ichśledztwodobiegłokońca.

–Fakt,niemusimy–mruknął.

–Naszaostatniawspólnarobota,Harry.Kończymypopisowo.

–Taa.Jerry,chcęcięocośzapytać.Czywtrakcieprzygotowańdoakcji

wspomniałeśim,żesprawaprawdopodobniebędzieumorzona,boStokesbyłwtedy

nieletni?

PodługiejchwilimilczeniaEdgarodparł:

–Tak,zdajesię,żecośotymwspomniałem.

–Powiedziałeśim,żejesteśmybezradni,takjakpowiedziałeśtomnie?

Żeprokuratorprawdopodobnieniewniesieaktuoskarżenia?

–Notak,zdajesię,żemówiłem,boco?

Boschnieodpowiedział.Wstałiruszyłdodrzwi.NagleodwróciłsiędoEdgara.

–Dopilnujeszwszystkiego,dopókinieprzyjadącizsekcjikontrolnej?

–Nopewnie.Atydokąd,Harry?

Wyszedłbezsłowa.

ŻYJĄCYczłonkowienieistniejącejoddawnarodzinystalizdalaodsiebieniczym

wierzchołkitrójkąta.PojednejstroniegrobuSamuelDelacroix,podrugiejjego

eks-żona.Sheilazajęłamiejscezatrumną,naprzeciwduchownego.Matkaicórka

trzymałyczarneparasolki,chroniącsięprzedmżawką.Ojciecmókłnadeszczu,ale

żadnazkobietnieprzysunęłasię,bygoosłonić.

Boschteżniemiałparasola.Obserwowałtęscenęzoddali,schowawszysiępod

koronądębu.Uznał,żetowłaściwe,iżArthurDelacroixgrzebanyjestnawzgórzui

wdeszczu.

background image

Wcześniejzatelefonowałdozakładumedycynysądowej,żebydowiedziećsię,

którydompogrzebowyzajmujesiępochówkiemszczątków.

SkierowanogodoForestLawn.Dowiedziałsiętakże,żetomatkachłopca

zgłosiłasiępojegokości.Itoonazadbałaopochówek.

Wszyscytrojeomijalisięwzrokiem.Gdytrumnęopuszczonodogrobui

duchownyuczyniłznakkrzyża,Sheilaodwróciłasięiruszyłaspadzistymtrawnikiem

naparking.Jakbywogóleniedostrzegłaobecnościswoichrodziców.

Ojciecnatychmiastpodążyłjejśladem,leczgdyonaobejrzałasięizobaczyła,że

zaniąidzie,przyspieszyłakroku.Prędkodotarładosamochoduiodjechała,zanim

zdążyłjądogonić.

Samuelpatrzył,jakautojegocórkimknieprzezrozległycmentarziznikaw

bramiewyjazdowej.Potemwsiadłdoswojegosamochoduiteżodjechał.

Boschspojrzałponowniewstronęgrobu.Duchownyjużposzedł.

PrzymogilepozostałatylkoChristineWaters.Odmówiłacichąmodlitwę,po

czymskierowałasięnaparking,gdzieczekałyostatniedwasamochody.Ruszyłw

tymkierunku,chcącprzeciąćjejdrogę.Gdysięzbliżył,spojrzałananiegospokojnie.

Zrównałsięznią.

–Dlaczegoupomniałasiępanioszczątki?–spytał.

–Bouznałam,żeniktinnytegoniezrobi–odparła.

Doszlidodrogi.SamochódBoschastałbliżej.

–Dowidzeniapanu–powiedziała,podchodzącdoswojegoauta.

–Chwileczkę,mamcośdlapani.–Otworzyłbagażnik.

Spojrzałazdziwiona.

–Cotakiego?–Złożyłaparasolkęiwrzuciłajądosamochodu,potempodeszła

doBoscha.

–Ktośmikiedyśpowiedział,żeżycietoposzukiwanietylkojednejrzeczy.

Odkupienia.

–Odkupienia?Czego?

–Wszystkiego.Czegokolwiek.Wszyscychcemy,bynamprzebaczono.

Wyjąłzbagażnikakartonowepudło.

–Proszęsięzatroszczyćotedzieci–powiedział.

Podniosłapokrywę.Wśrodkuznajdowałysięplikikopertspiętegumkąoraz

background image

luźnefotografie.NawierzchuleżałozdjęciechłopcazKosowa.

Chłopcaonieobecnymspojrzeniu.

Wsunęłarękędośrodka.

–Skądto?

–Nieważne.Ktośmusisięnimizająć.

Skinęłagłowąistarannieprzykryłapudło.Następniewzięłajewobiedłonie,

zaniosładosamochoduipołożyłanatylnymsiedzeniu.Wydawałosię,żechcecoś

powiedzieć,alesięrozmyśliła.Wsiadłaiodjechała.

HarryBoschzatrzasnąłklapębagażnikaipopatrzyłzaoddalającymsię

samochodem.

ZBLIŻAŁAsiępółnoczsobotynaniedzielę.Boschpostanowiłposprzątaćswoją

częśćstołu,bowiedział,żeotejporzewpobliżuniebędzieżadnychwścibskich

oczu.Nazajutrzczekałgowprawdzieostatnidzieńpracywhollywoodzkiej

komendzie,uznałjednak,żegdyzjawisięrano,chcemiećwyprowadzkęzasobą.

Potemzamierzałurządzićtrzygodzinnypożegnalnylunch„UMussaiFranka”dla

tych,którzycośdlaniegoznaczą.

Pogadaznimitrochę,poczymwyślizgniesiętylnymidrzwiami,zanim

ktokolwieksięzorientuje.Niewidziałinnegosposobu.

Zacząłprzekładaćzawartośćszufladydodwóchpustychpudeł.

Wpewnejchwiliwyciągnąłsłoikpełenłusek.Znieruchomiał.Brakowałołuski

zabranejzpogrzebuJuliiBrasher.Trzymałjąnapółcewdomu,obokzdjęcia

przedstawiającegopaszczęrekina.Zdecydował,żezachowatęfotografię,by

przypominałamuoniebezpieczeństwach,któreczyhająnaczłowieka,gdy

postanowiopuścićbezpiecznąklatkę.OjciecJuliipozwoliłmuzabraćtozdjęcie.

Ostrożniewstawiłsłoikdopudła.Następniewziął„księgizabójstw”dotyczące

nierozwiązanychspraw.Chciałnadalgłowićsięnadnimiwwolnychchwilach.

Szufladabyłaniemalpusta.Sięgnąłrękągłębiejiwyciągnąłzłożonąkartkę.„Gdzie

jesteś,twardzielu?”–przeczytał.

Długowpatrywałsięwtesłowa.Rozmyślałowszystkim,cowydarzyłosięw

jegożyciu,odkądprzedtrzynastomadniamipojechałnaWonderlandAvenue.

Rozmyślałotym,corobiłigdziebywał.RozmyślałoTrencieiStokesie,aprzede

wszystkimoArthurzeDelacroixiJuliiBrasher.

background image

Rozmyślałotym,copowiedziałGolliherokościachludzizamordowanychprzed

tysiącamilat.IwśródtychrozmyślańobjawiłasięodpowiedźnazadaneprzezJulię

pytanie.

–Nigdzie–odparłnagłos.

Włożyłkartkędopudełka.Spojrzałnaswojedłonie,naoszpeconekłykcie.I

pomyślałowszystkichranachwewnętrznych,któreodniósł,boksującniewidzialne

mury.

Zawszezdawałsobiesprawę,żebezswojejpracy,bezodznakiipoczuciamisji

będziezgubiony.Leczwtejchwilidotarłodoniegozcałąmocą,żenawetjeśli

pozostaniepolicjantem,czekaćgomożetakisamlos.Żetowłaśniepracaprowadzi

godozguby.To,bezczegoniemógłsięobejść,wyjaławiałojegożycie.

Podjąłdecyzję.

Sięgnąłdokieszeniiwyjąłportfelik.Zprzezroczystejplastikowejkieszonki

wysunąłlegitymacjęiodpiąłodznakę.Przesunąłpalcempowytłoczonymnapisie

„Policja”.Byłchropawyjakbliznynajegokłykciach.

Włożyłlegitymacjęiodznakędoszuflady.Potemwyciągnąłpistoletzkabury,

popatrzyłnaniegoprzezdługąchwilęiteżwepchnąłgodoszuflady.Wreszcie

zamknąłjąnaklucz.

WstałiprzeszedłprzezsalędogabinetuGivers.Nabiurkupołożyłkluczykdo

szufladyorazkluczykiodsamochodu.Giversprzyjdzieranoiniezastaniego.Zdziwi

się,więczajrzydojegoszuflady.Zobaczyodznakę,legitymacjęibroń.Zrozumie,

żeBoschrzuciłpracę.Żenieprzenosisiędowydziałukryminalnego.Żerezygnuje

bezpowrotnie.Kod7.

Rozejrzałsięporazostatni,doznającsilnegopoczucianieodwołalności.Był

zdecydowany.Postawiłjednopudłonadrugimizaniósłobadowyjścia.Minąwszy

dyżurkę,pchnąłplecamidrzwi.

–Ej,możeszcośdlamniezrobić?!–zawołałdooficeradyżurnego.

–Zadzwońpotaksówkę,dobra?

–Niemasprawy.Alepogodajestparszywa,więctomożechwilępotrwać.

Lepiejzaczekajwśród…

Drzwisięzatrzasnęły,zagłuszającsłowapolicjanta.Boschpodszedłdo

krawężnika.Byłarześka,wilgotnanoc.Gęstechmuryprzesłoniłyksiężyc.

background image

Przyciskającpudładopiersi,czekałwdeszczu.