Connelly Michael Bosch 08 Cmentarzysko(1)

background image
background image

MichaelConnelly

MiastoKości

(Citybone)

PrzełożyłRobertSudół

1

STARSZApanirozmyśliłasięwostatniejchwili,leczbyłojużzapóźno.

Wbiłarozczapierzonedłoniewścianę,krusząctynk.Nogamiwierzgałatak

gwałtownie,żezłamałasobieczterypalceustóp.Opierałasięzewszystkichsił,

okazałanatylewielkąchęćdożycia,żeHarryBoschzacząłsiępoważnie

zastanawiać,jaktomożliwe,żepostanowiłapopełnićsamobójstwo.

Gdziepodziewałasięwcześniejtawola,tadeterminacja?Dlaczegojąopuściły?

Dlaczegopowróciłydopierowtedy,gdyzałożyłasobienaszyjępętlęzrobionąz

przedłużaczaiodepchnęłakrzesłospodnóg?Dlaczegoniedoszływporędogłosu?

Byłytopytanianieoficjalne,któreniepojawiąsięwraporcie.Dumałjednako

tym,siedzącwsamochodziezaparkowanymprzeddomempogodnejstarościprzy

BulwarzeZachodzącegoSłońca.Byłodwadzieściapoczwartejpierwszegodnia

nowegoroku.Boschpełniłświątecznydyżur.

Upłynęłajużpołowadnia;wtymczasiezgłoszonodwasamobójstwa:jednoza

pomocąbronipalnej,drugiezapomocąprzedłużacza.Wobuwypadkachmotorem

działaniabyładepresjaidesperacja.Poczuciesamotności.NowyRokzawszeobfituje

wsamobójstwa.Większośćludziwitatendzieńznadziejąiwiarąwlepszejutro.

Zdarzająsięjednaktacy,dlaktórychjesttodobrydzieńnaśmierć.

Zapiszczałtelefonkomórkowy.Boschskwapliwieodebrał,bywyrwaćsięz

posępnychrozmyślań.

DzwoniłMankiewicz,sierżantzkomendydzielnicowejwHollywood.

–Skończyłeś?–spytał.

–Zarazsięztymuwinę.Maszcośnowego?

–Owszem.Pomyślałem,żelepiejniegadaćotymprzezradio.Pewienfacetz

LaurelCanyon,wiesz,wWonderland,właśnienaspowiadomił,żejegopieswróciłz

przechadzkipolesiezkościąwzębach.Mówi,żetoludzkakość.Jakiegośdziecka.

Boschjęknął.Wrokuzdarzałysiętrzy,czterypodobnedoniesienia.Jakaś

nieuzasadnionahisteria,boszybkookazywałosię,żetozwierzęcegnaty.

background image

–Wiem,comyślisz,Harry–ciągnąłMankiewicz.–Znowufałszywyalarm.Ale

posłuchaj,tenfacettolekarz.Doktormedycyny.Jestpewny,żetoludzkakość.

Ramienna.Iżepochodzioddziecka.Iże…słuchaszmnie?Żejestpękniętatużnad

nadkłykciem,cokolwiektoznaczy.

Boschzacisnąłszczęki.Poczułciarkinaplecach.

–Byłbyświęctakmiłyisprawdziłtonadkłykcie?

Boschmilczał.

–Przepraszam,niemogłemsiępowstrzymać.

–Bardzozabawne,Mank.Adres?

Mankiewiczprzedyktowałmuadresidodał,żewysłałjużpatrol.

–Dobrzezrobiłeś,żeniepuściłeśtegoprzezradio–rzekłBosch.

–Niechtakzostanie.–Wyłączyłtelefoniprzekręciłkluczykwstacyjce

samochodu.RuszyłdoLaurelCanyon.

SŁUCHAJĄCradiowejtransmisjizmeczuLosAngelesLakers,zagłębiłsięw

kanion,apotemruszyłnaLookoutMountainwkierunkuWonderlandAvenue.Sam

pełniłdyżur,bojegopartnerJerryEdgarposzedłnamecz.Zdobyłbiletnaświetne

miejsceiniechciałgozmarnować.

Boschmiałwięcnadzieję,żeniepojawisięzgłoszeniezabójstwaaniżadnainna

poważnasprawa,którejniebędziemógłzałatwićwpojedynkę.KizminRider,trzeci

członektegozespołu,awansowałabliskoroktemudowydziałukryminalnegoi

dotądniewyznaczononastępcy.BoschpostanowiłniepowiadamiaćEdgarao

znalezieniukości,dopókinieocenipowagisytuacji.

Drogaprowadziłastromopodgórę.LaurelCanyonbyłparowemwcinającym

sięwgórySantaMonica.Drogidojazdowezbiegałysięnagrzbieciegórskiego

łańcucha.WonderlandAvenueokazałasięślepąuliczkąwustronnymzakątku,gdzie

wotoczeniugęstegolasuistromiznstałydomywartepółmilionadolarówkażdy.

Boschintuicyjniewyczuł,żeposzukiwaniekościnatakimtereniebędzie

logistycznymkoszmarem.

Zatrzymałsięobokradiowozu,któryjużdotarłpodwskazanyadres.

Zerknąłnazegarek:czwartatrzydzieściosiem.Zaniecałągodzinęzaczniesię

ściemniać.

Gdyzapukałdodrzwi,otworzyłamunieznajomapolicjantka.Napiersimiała

background image

plakietkęznazwiskiemBRASHER.Poprowadziłagodogabinetu,wktórymjej

kolegazpatrolu,onazwiskuEdgewood–znajomatwarz–przesłuchiwałsiwego

mężczyznęsiedzącegozabiurkiem.Nazagraconymblacieleżałootwartepudełko

pobutach.

Boschpostąpiłkrokdoprzoduiprzedstawiłsięgospodarzowi.Mężczyzna

powiedział,żenazywasięPaulGuyotijestinternistą.Nachyliwszysię,Bosch

zobaczył,żewpudełkuznajdujesiękość.Wyglądałajakpogryzionykawałek

drewna.PrzynogachGuyotależałdużypiesożółtejsierści.

–Tojestnaszeznalezisko–mruknąłBosch,zaglądającponowniedopudełka.

–Tak,panieoficerze.Totakość–odparłlekarz.

Wyciągnąłrękęizdjąłzpółkiatlasanatomiczny.Otworzyłtomiskoipokazał

funkcjonariuszomilustracjęprzedstawiającąkośćramienną.Następniesięgnąłdo

pudełkaiwyjąłzniegokość.Przysunąwszyjądoilustracji,dokonałszczegółowego

porównania.

–Proszębardzo:nasadabliższa,trzon,nasadadalsza.Wszystkosięzgadza.To

ludzkakość.

Boschspojrzałnaniego.

–Czypanjestnaemeryturze,doktorze?

–Tak,alepotrafięrozpoznać…

–Ależwierzępanu.Skoropanmówi,żetoludzkakość…Chcęsiętylko

rozeznaćwsytuacji.

Guyotwłożyłznaleziskozpowrotemdopudełka.

–Jaksięwabipańskipies?

–Udręka.Tosuka.Jakoszczeniaksprawiałamnóstwokłopotów.

Boschskinąłgłową.

–Proszęmiwięcopowiedzieć,jaktobyło.

–WziąłemUdrękęnapopołudniowyspacer.Zwyklekiedydochodzimydoronda,

spuszczamjązesmyczy,żebysobiepobiegała.Bardzotolubi.

–Cotozarasa?–spytałBosch.

–Złotylabrador–rzuciłaBrasher.

Boschzerknąłnaniąwymownieprzezramię.Zrozumiała,żepopełniłabłąd,

wtrącającsiędorozmowy,toteższybkosięcofnęławstronędrzwi,gdziestałjej

background image

kolega.

Możeciejechać,jeżelimacieinnewezwanie–powiedziałBoschdoobojga

policjantów.

Edgewoodskinąłgłową,poczymdałznakrękąkoleżance.Ruszylidowyjścia.

–Czekajcie!–zawołałBoschwostatniejchwili.

EdgewoodiBrasherznówstanęliwdrzwiachgabinetu.

–Niegadajcieotymprzezradio,dobra?–poprosił.

–Jasne–odparłaBrasher,wpatrującsięwniegouważnie.Wkońcuuciekł

wzrokiemwbok.

PowyjściufunkcjonariuszyponowniespojrzałnaGuyota.

–Proszęmówićdalej.

–Nowięc,doszliśmydorondaiwtedyspuściłemjązesmyczy.Pobiegłamiędzy

drzewa,jakzwykle.Jestbardzokarna.Nagwizdzawszeprzybiegazpowrotem.

–Acosięstałodzisiaj,gdyznalazłakość?

–Gwizdałem,alenieprzyszła.

–Toznaczy,żechybazapuściłasięwlas?

–Nowłaśnie.WreszciewybiegłatużobokdomupanaUlricha.Wpyskumiała

kość.Gdysięzbliżyła,odrazurozpoznałem,cotozakość.Pokształcie.Zabrałem

jąnatychmiastUdręce,apotemobejrzałemdokładniejwdomu.Kiedysię

upewniłem,żesięniemylę,zarazdowaszatelefonowałem.

–Paniedoktorze,czymógłbypanwziąćpsanasmycziwrócićrazemzemnąna

torondo?

–Proszębardzo,tylkowłożęinnebuty.

–Jateż.Poczekamnapanaprzeddomem.

Boschzamknąłzpowrotempudełko,poczymwziąłjeostrożniewobiedłonie,

starającsięnietrząśćzawartością.

Wyszedłszynazewnątrz,zauważył,żeradiowózwciążstoinaulicy.Zbliżyłsię

doswojegosamochoduipołożyłpudełkonaprzednimfotelu.Zdjąłsportową

marynarkę,wywinąłjąnalewąstronęirzuciłnatylnesiedzenie.Następnieotworzył

bagażnikizeskrzynki,wktórejtrzymałsprzętwykorzystywanyprzybadaniu

miejscaprzestępstwa,wyjąłparękaloszy.Gdyzmieniałbuty,Brasherwysiadłaz

radiowozuiruszyłaenergiczniewjegokierunku.

background image

–Wyglądanaprawdziwą,co?–spytała.

–Tak.Trzebabędzietojednakpotwierdzićwzakładziemedycynysądowej.

–Jedziesznatomiejsce?

–Tak,chociażniedługozrobisięciemno.

–Przyokazji,nazywamsięJuliaBrasher.Jestemnowa.

Spojrzałnaniąuważnie,nimsięprzedstawił.

–HarryBosch.

–Wiem.Słyszałamotobie.

–Wszystkiemuzaprzeczam.

Uśmiechnęłasięnatesłowa.

–Przepraszam,żewyrwałamsięztymlabradorem.Odrazuuświadomiłam

sobie,żechcesznawiązaćkontaktzlekarzem.Popełniłambłąd,jeszczeraz

przepraszam.

Boschprzypatrywałsięjejprzezchwilę.Okołotrzydziestupięciulat,brunetka,

włosyzwiązanewkucyk,któryopadałnakołnierzyk.Ciemnobrązoweoczy.

Domyśliłsię,żelubiświeżepowietrze,bobyłarównomiernieopalona.

–Nicsięniestało–rzekł.

Naulicypojawiłsięlekarzzpsemnasmyczy.Boschuznał,żeobejdziesiębez

kombinezonu.ZerknąłnaJulięBrasher,potemnalatarkęleżącąwskrzynce.

Włożyłrękędobagażnikaibłyskawiczniezakryłlatarkęszmatą.Wyjąłrolkężółtej

taśmypolicyjnej,zatrzasnąłbagażnikiodwróciłsiędopolicjantki.

–Pożyczyłabyśmilatarkę?–spytał.–Zapomniałemwziąćswoją.

–Jasne,niemaproblemu.

Wyjęłalatarkęzzapaskaipodałamują.

ZbliżyłsięGuyotzpsem.

–Nodobrze,paniedoktorze,proszęzaprowadzićnasnamiejsce,gdziespuścił

panUdrękęzesmyczy.Zobaczymy,dokądpobiegnie.

–Wątpię,bydotrzymałjejpankroku.

–Niechpansięotoniemartwi.

–Tędywtakimrazie.

Ruszylilekkimwzniesieniemdomałegoronda,którestanowiłokraniec

WonderlandAvenue.TowarzyszyłaimBrasher.Guyotpozwoliłpsudyktować

background image

tempo,więcwkrótcewyprzedziłpolicjantów.

–Cowcześniejrobiłaś?–spytałBosch.

–Byłamwakademii.

Spojrzałnaniązdziwiony.

–Niewyglądasznażółtodzioba–rzekł.

–Wiem,niemamdwudziestulat.Zapisałamsiędopierojako

trzydziestoczterolatka.

–Naprawdę?Rany.

–Tak.Trochępóźnozłapałambakcyla.

–Aczymsięwcześniejzajmowałaś?

–Różnymirzeczami.Główniepodróżowałam.Awiesz,conajbardziej

chciałabymrobić?

Znowuzerknąłnanią.

–Co?

–Chciałabympracowaćwsekcjizabójstw,takjakty.

Niewiedział,czypowinienjądotegonamawiać,czyzniechęcać.

–No,topowodzenia–mruknął.

–Boczytoniejestnajbardziejsatysfakcjonującapraca,jakąmożnasobie

wyobrazić?Popatrz,cotyrobiszcodziennie.Odławiaszzłychludzize

społeczeństwa.

–Natowychodzi.Podwarunkiem,żedopiszemiszczęście.

DogoniliGuyota,któryzatrzymałsięnaśrodkuronda.

–Tutajjąodpiąłem.Pobiegłatamtędy.

Wskazałzarośniętąpustąparcelę,którawrzynałasięstromymklinemwzbocze

wzgórza.Ciągnąłsiętamtędydużybetonowydren,któryzbierałdeszczówkę,bynie

podtapiaładomówprzyulicy.

PojawiłsięEdgewoodwradiowozie.

–Mamywezwanie–zwróciłsiędoBrasher,wskazującgłowąpustesiedzenie

oboksiebie.–WD.

Zmarszczyłaczoło.

–Znowuwojnadomowa?Nieznoszętego.

Boschsięuśmiechnął.Teżtegonieznosił.

background image

–Proszę–powiedział,wyciągającrękęzlatarką.

–Nietrzeba,mamzapasowąwradiowozie–odparła.–Oddaszmiprzyokazji.

–Napewno?–Kusiłogo,bypoprosićjąonumertelefonu,alesiępowstrzymał.

–Napewno.Powodzenia.–Uśmiechnęłasiędoniego,następnieobiegłaprzód

radiowozuiwsiadła.Odjechali.

–Atrakcyjnakobieta–stwierdziłGuyot.

Boschpuściłtęuwagęmimouszu,choćwduchuzacząłsięzastanawiać,czy

lekarzzauważył,żeBrasherwywarłananimwrażenie.

–Dobrze,paniedoktorze,proszęspuścićpsa.

Guyotodpiąłsmycz.

–No,mała,jazda,szukajkości!

Labradorkawystrzeliłajakzprocy.Pobiegłanapustąparcelęizniknęła,zanim

Boschzdołałzrobićchoćbyjedenkrok.Omałonieparsknąłśmiechem.

–Mamnaniązagwizdać?–spytałGuyot.

–Nie,pokręcęsiętamrazemznią.

Zapaliłlatarkę.

WLESIEzrobiłosięciemnonadługoprzedzachodemsłońca.Świecąclatarką,

Boschposuwałsiępodgóręwkierunku,zktóregodobiegałyodgłosypsa

buszującegowzaroślach.Byłatomozolna,powolnawspinaczka.Cochwilęślizgał

sięnaziemipokrytejgrubąwarstwąsosnowegoigliwia.Żebyutrzymaćrównowagę,

chwytałsięgałęzi,brudzącsobiedłoniekleistążywicą.

Pokonanietrzydziestumetrówzabrałomuprawiedziesięćminut.Potemterensię

wyrównałizrobiłosięjaśniej,bolassięprzerzedził.Boschrozejrzałsięw

poszukiwaniupsa,alenapróżno.

Trzymałsiępłaskiegoterenu,gdyżdoszedłdowniosku,żektośchcącyukryć

lubporzucićciałonajprawdopodobniejunikałbystromizny.

Wszedłdozagajnikaakacjowego.Natychmiastzobaczyłpołaćspulchnionej

darni,jakbyzrytejprzezczłowiekalubzwierzę.Odgarnąłstopąwierzchnią

warstwęiparęgałązek,poczymnagleuświadomiłsobie,żetoniesągałązki.

Opadłnatychmiastnakolanaioświetliłlatarkąrozrzuconedokołakrótkie

brązowekości.Domyśliłsię,żepatrzynaszczątkidłoni.Małejdłoni.

Dłonidziecka.

background image

Wstał.Zorientowałsię,żeniemawcozebraćkości.Niemógłichpoprostu

wziąćdoręki,bozłamałbyzasadyzabezpieczaniadowodów.

Zacząłrozpinaćżółtątaśmęwśróddrzew.Gdyskończył,zapadłyniemal

całkowiteciemności.Posługującsięmałymscyzorykiem,odciąłzrolkikilka

metrowychpasków.Następnieruszyłwdrogępowrotną,przystająccoparękroków,

byzawiązaćkawałektaśmynagałęzidrzewalubkrzaka.

NaulicyczekałdoktorGuyotwtowarzystwiejakiegośmężczyzny.

–VictorUlrich–przedstawiłsięnieznajomy.–Mieszkamtutaj.–Wskazałręką

domstojącynieopodal.

Boschskinąłgłową.

–Przyszedłemzobaczyć,cosięstało.

–Nocóż,mamyprzestępstwo.Najpewniejwrócimytutajzekipądopierojutro

rano.Chcę,bypanowietrzymalisięodtegolasuzdaleka.Iproszęnikomuotym

niemówić.Rozumiemysię?

Obajsąsiedzikiwnęligłowamiprzytakująco.

Ulrichpożegnałsięiruszyłdodomu,aBoschiGuyotskierowalisięwdół

ulicy.

–Naprawdętamkogośzabito?–zdziwiłsięlekarz.

–Natowygląda.Znalazłemwięcejkości.Muszęzadzwonić.Mogęskorzystaćz

pańskiegotelefonu?Mojakomórkachybatutajniezadziała.

–Wtychkanionachkomórkinigdyniedziałają.Proszęzadzwonićzmojego

gabinetu.Będziepanmógłtamswobodnierozmawiać.

ZnalazłszysiękilkaminutpóźniejzpowrotemwdomuGuyota,Boschusiadłza

biurkiemizadzwoniłdoswojejprzełożonej,porucznikGraceGivers.Wyjaśnił,co

sięstało.

–Harry,jakstaresątekości?–spytała.

–Niewiem,alemajądobreparęlat.

–Toznaczy,żesprawaniejestświeża.Nadziśfajrant.Zaczniemyodjutra.Do

jutrakościnierozbiegnąsiępoświecie.

–Dobra–odparł.–Jestemtegosamegozdania.

–Wiesz,Harry,takiesprawy…Drenująnaszbudżet,absorbująnaszesiłyisą

najtrudniejszedorozwiązania,jeśliwogóledająsięrozwiązać.

background image

Boschmilczał,pozwalając,byGraceulżyłaswojejurzędniczejfrustracji.Nie

trwałotodługo.Międzyinnymizatojąlubił.

–Októrejchceszjutrozacząć?–dopytywała.

–Wcześnie.Podzwonięispróbujęsiętrochęrozeznać.Noimuszęmieć

ekspertyzętejkościznalezionejprzezpsa,zanimjutroweźmiemysiędoroboty.

–Dawajmiznać.

–Dobrze.

Rozłączyłsię.NastępniezadzwoniłdoTeresyCorazon,lekarzasądowego.Choć

przedośmiulatyzerwalipozazawodowąznajomość,Boschznałjejnumerna

pamięć.ZrelacjonowałTeresie,cosięwydarzyło.Powiedział,żezanimnadabieg

sprawie,musiuzyskaćpewność,żekośćramiennanależaładoczłowieka.Awówczas

będziepotrzebowałzespołuarcheologów.

–Poczekajmoment–rzekłaizawiesiłajegopołączenie.

Pochwiliznówusłyszałjejgłos:

–PróbowałamsiędodzwonićdoKathyKohl,aleniemajejwdomu.

Kohlbyłapolicyjnymarcheologiem.Przyjętojąnaetatdopolicji,ponieważna

bagiennychterenachpółnocykrajucotydzieńodkopywanoludzkieszczątki.

–Muszęmiećekspertyzęjeszczedzisiaj–powiedziałBosch.

–Przyhamuj,Harry.Zawszesięgorączkujesz.Jakpiesnawidokkości.Bez

aluzji.

–Tereso,tobyłdzieciak.Możemymówićpoważnie?

–Przyjedźdomnie,toobejrzętękość.ZostawiłamKathywiadomość.

Zacznąkopaćzsamegorana.Zabezpieczymykościiściągniemyzuniwersytetu

tegoantropologasądowego,któryznamiwspółpracuje.Jateżrzeczjasnaprzyjadę.

Ostatniesłowanieprzypadłymudogustu.

–Niechcęnadawaćtejsprawieniepotrzebnegorozgłosu–rzekłpochwili.

–Doczegopijesz?

–Dotego,żewcaleniejestempewien,czyobecnośćlekarzasądowego

hrabstwaLosAngelesjestnieodzowna.Aletyzawszeprzyjeżdżasznamiejsce

przestępstwawtowarzystwiekamerzysty.

–Harry,tomójprywatnydokumentalista.Filmy,którekręci,przeznaczonesą

wyłączniedomojegoosobistegoużytku.

background image

–Wszystkojedno,Tereso.Zamordowanodziecko.Czywiesz,jakiszumsię

zrobi?

–Dobra,przyjedźtutajztąkością.Zagodzinęwychodzę.–Rozłączyłasię

znienacka.

Cieszyłsię,żeokazałstanowczość.Corazonbyłaznanąpostacią,regularnie

pojawiałasięwtelewizjijakobiegłazzakresumedycynysądowej.

Niezamierzałpozwolić,byjejambicjezawodoweutrudniałymuprowadzenie

śledztwawsprawie,która–jakwielewskazuje–dotyczyzabójstwadziecka.

Postanowił,żejeżeliokażesię,iżtofaktycznieludzkakość,ściągniesłużby

specjalneioddziałprzewodnikówzpsami.Wstałiwyszedłzgabinetu,rozglądając

sięzaGuyotem.

Lekarzsiedziałprzymałymstolikuwkuchni.

–Dowidzenia,paniedoktorze.Wrócęjutrozekipą.–Ruszyłdodrzwi,lecz

nagleprzystanął.Odwróciłsię.–Czypanmieszkasam.

–Tak.Mojażonazmarładwalatatemu.

–Przykromi.

Guyotskinąłgłową.

–Córkazałożyławłasnąrodzinę,mieszkawSeattle.Widujemysiętylkoprzy

szczególnychokazjach.

Boschmiałochotęspytać,dlaczegowidująsiętylko„przyszczególnych

okazjach”,alesiępowstrzymał.Podziękowałiwyszedł.

WyjeżdżajączkanionuwkierunkudomuTeresyCorazonwHancockPark,czuł

narastającystrach.Trafiłamusięnajgorszasprawa,jakamożesiętrafić.

Zamordowanodziecko.Takiesprawyprześladują.Wysysajązczłowiekasiłyi

pozostawiająblizny.Nawetnajgrubszakamizelkakuloodpornanieuchroniprzedich

niszczącąsiłą.

TERESACorazonzajmowaławillęwśródziemnomorskimstylu,przedktórą

znajdowałsięrozległyplacykzsadzawką.Przedośmiulaty,kiedyBoschzwiązał

sięzniąnakrótko,mieszkaławkawalerce.Telewizjaisławaprzyniosłypieniądze,

którychstarczałonautrzymanieokazałejrezydencjiiwystawneżycie.Teresanie

przypominałajużtejkobiety,któraprzychodziładoniegowśrodkunocyzbutelką

taniegowinaiulubionymfilmemnakasecie.Kobiety,którabyławprawdzie

background image

chorobliwieambitna,lecznienauczyłasięjeszczeczerpaćkorzyścizeswojej

pozycjizawodowej.

Boschzdawałsobiesprawę,żejegopostaćstanowidlaTeresyprzypomnienie,

kimdawniejbyłaicostraciła,byzdobyćbogactwoirozgłos.Nicdziwnego,że

rzadkosięterazwidywali,aichspotkaniomtowarzyszyłonapięciejakpodczas

wizytyudentysty.

Zaparkowałnaplacykuiwysiadł,zabierającpudełko.Nadciężkimi

drewnianymidrzwiamizapaliłasięlampka.Corazonotworzyła,nimzdążyłsię

zbliżyć.Miałanasobieczarnespodnieikremowąbluzkę.Prawdopodobnie

wybierałasięnanoworoczneprzyjęcie.

–Tojestto?–spytała,wskazującpudełko.

–Jateżcimówię„dobrywieczór”,Tereso.Owszem,tojestto.–Zdjął

pokrywkę.Byłojasne,żeniezostaniezaproszonynakieliszekszampana.

–Chcesztooglądaćwprogu?

–Spieszęsię.Maszrękawiczkę?

ZkieszenipłaszczawyjąłlateksowąrękawiczkęipodałTeresie.Naciągnęłają

wprawnymruchemisięgnęładopudełka.Wyjęłakośćiobróciłająwświetle

lampki.Popięciusekundachodłożyłakośćdopudełka.

–Ludzka–stwierdziła.

–Jesteśpewna?

Patrzyłananiegowymownie.

–Tokośćramiennadziecka.Możedziesięcioletniego.Kolejnebadaniazostaną

wykonanewzakładziemedycynysądowej.Ateraznaprawdęmuszępędzić.

–Jasne.Bawsiędobrze.

Staranniezakryłpudełko,skinąłjejgłowąnapożegnanieiposzedłdo

samochodu.Wsiadłiruszyłdodomu,trzymajączapobiegliwierękęnależącym

obokpudełku.

2

NAZAJUTRZodziewiątejranokoniecWonderlandAvenuestałsięobozowiskiem

stróżówprawa.RządziłtamniepodzielnieHarryBosch.

Dowodziłpatrolami,oddziałemprzewodnikówzpsami,biegłymizwydziału

kryminalistykiizakładumedycynysądowejorazjednostkąsłużbspecjalnych.W

background image

górzekrążyłśmigłowiec,awokół,woczekiwaniunarozkazy,wałęsałosię

kilkunastukadetówzakademiipolicyjnej.

Niecowcześniejfunkcjonariuszezgrupyspecjalnej,podążajączaskrawkami

taśmypozostawionymiprzezBoschapoprzedniegodnia,zamontowalinastoku

drewnianepodestyistopniespiętelinami,ułatwiającedotarciedomiejscazbrodni.

Utrzymaniewtajemnicytakszerokozakrojonychdziałańokazałosię

niemożliwością.Odziewiątejranookolicęnajechaliprzedstawicielemediów.

Furgonetkiagencjiprasowychitelewizyjnychtkwiłyprzybarierkach,ustawionych

kilkadziesiątmetrówodronda.

Boschszykowałsiędopoprowadzeniapierwszejgrupy.Przedtemjednakodbył

rozmowęzJerrymEdgarem,którydowiedziałsięowszystkimjeszcze

poprzedniegowieczoru.

–Najpierwweźmiemytechnikówibiegłychzmedycynysądowej–powiedział.–

Apotemkadetówipsy.Tybędziesznadzorowałdrugągrupę.

–Dobra,niemaproblemu.

DoakcjiszykowałasięteżTeresaCorazon,jejdokumentalistazkamerąoraz

czteroosobowyzespółarcheologiczny:KathyKohlijejtrzechwspółpracowników

zeszpadlami.Wszyscyubranibyliwbiałekombinezony.Dołączyłodonichteż

dwóchkryminologów.

Boschdałznak,bywszyscyutworzylizwartągrupę.

–Wiecie,comamyrobić,dlategoniebędęurządzałżadnychodpraw.

Chcętylkopowiedzieć,żeciężkosiędostaćtam,nagórę,więcuważajcie.

Pokiwaligłowami.

Skierowałsiękudrewnianejrampie,apozostaliruszylizanim.Gdydotarłdo

akacjowegozagajnika,dałznak,byprzystanęli.Samzanurkowałpodżółtątaśmąi

zbliżyłsiędomiejscazbrodni.Spulchnionaziemiaikościwyglądałytaksamojak

poprzedniegowieczoru.

–Dobra,chodźcie.Zaczynamyoględziny.

Kameraruszyła.TerazCorazonprzejęładowodzenie.

–Najpierwzdjęcia–rzekła.–Potemdzielimyterennasektory.DoktorKohl

będzienadzorowaćkopanieizaznaczanieznalezisk.Każdąrzecznależynajpierw

obfotografowaćzewszystkichstron,dopieropotemzabezpieczyć.–Odwróciłasię

background image

doBoscha.–No,todoroboty.

Skinąłgłowąiwręczyłjejkrótkofalówkę.

–Będęwpobliżu–oznajmił.–Wrazieczegodajznać.

Wróciwszypochwilinaulicę,zobaczyłporucznikGiversijejprzełożoną,

kapitanLeValley.Podszedłdonichizrelacjonowałnajświeższewydarzenia.

–Musimycośpowiedziećmediom–stwierdziłaLeValley.

–Panikapitan,jamampełneręceroboty.Ktośinny…

–Trudno,proszęznaleźćwolnąchwilę.Niechpancośpodsunierzecznikowi,

żebynamzsiedlizpleców.

Boschpobiegłspojrzeniemwkierunkutłumureporterówtłoczącychsięza

barierką.DostrzegłwśródnichJulięBrasher.Pokazałaodznakęinatychmiast

zostałaprzepuszczonaprzezfunkcjonariusza.

–Nodobrze.Idęzatelefonować–rzekł.

RuszyłulicąwkierunkudomuGuyota.IdącaznaprzeciwkaBrasher

uśmiechnęłasięnajegowidok.

SpojrzałnajejwyblakłedżinsyibawełnianyT-shirt.

–Maszwolne?–spytał.

–Tak,pracujęodtrzeciejdojedenastej.Wpadłam,bopomyślałam,żemoże

potrzebujeszochotniczki.Słyszałam,żewakademiizbieralikadetównaakcję.

–Chceszleźćtamnagóręiszukaćkości?

–Chcęsięuczyć.

Pokiwałgłową.PodeszliścieżkądodomuGuyota.Zanimzdążylizapukać,drzwi

sięotwarłyilekarzwpuściłichdośrodka.Boschpowiedział,żechceskorzystaćz

telefonu.Choćznałjużdrogę,gospodarzzaprowadziłgodogabinetu.

Zpamięciwybrałnumerrzecznikaprasowegopolicjiipokrótceprzedstawiłmu

sprawę.Pokilkuminutachsięrozłączył.

WychodzączdomuPaulaGuyota,przypomniałsobieopożyczonejlatarce,lecz

Brasherodparła,żeniechcejejnosićpodczaswspinaczkinawzgórze.

–Oddaszmiprzyokazji–powiedziała.

Ucieszyłygotesłowa.Oznaczały,żewciążmapretekst,bysięzniązobaczyć.

NarondzieEdgarpouczałkadetów.

–Sągotowi–poinformowałzbliżającegosięBoscha.

background image

Boschprzedstawiłmupolicjantkę.NastępnieEdgarpoprowadziłdrugągrupęna

miejscezbrodni.Boschzamykałpochód,idąctużzaBrasher.

–Podkoniecdniazobaczymy,czynadalbędzieszchciałapracowaćwsekcji

zabójstw–rzekł.

–Wszystkojestlepszeodgłupichwezwańisprzątaniarzygowinztylnego

siedzenia.

–Taa,pamiętamteatrakcje–westchnął.

BoschiEdgarpolecilidwunastukadetomiBrasherrozproszyćsiędokoła

zagajnikaakacjowegoimetodycznieprzeczesaćteren.PotemBoschwszedłmiędzy

drzewa.Kohlnadzorowaławbijaniepalików,któremiaływyznaczaćposzczególne

sektory.

ZtwarzązasłoniętądługimiblondwłosamiKohlwpatrywałasięwkartkę

przypiętądodużejpodkładki,którąopierałanakolanie.Nakartkęzwydrukowaną

siatkąsektorównanosiłaadnotacje,oznaczającposzczególnesektoryliterami

alfabetu,wmiaręjakwbijanokolejnepaliki.Ugórystronynapisała:„Miastokości”.

Boschpostukałpalcemwnagłówek.

–Dlaczegotak?

Wzruszyłaramionami.

–Botoprzypominawytyczanieulicwmieście–odparła.–Taksięczujemyw

trakciewykopalisk.Tonaszemałemiasto.

–Wkażdymmorderstwiekryjesięopowieśćomieście–rzekł.

Wtejsamejchwiliodebrałsygnałwkrótkofalówce.Odpiąłjąodpaska.

–Bosch,słucham.

–TuEdgar.Chodź,Harry,musiszcośzobaczyć.

–Idę.

Edgarstałnarównejpołaciterenu,wśrodkuzarośli,mniejwięcejczterdzieści

krokówodzagajnikaakacjowego.KadeciiBrasherutworzylikrągdokoła,wpatrzeni

wgęstwinę.

Boschpodszedłispojrzał.Ujegostópleżałaczaszkadziecka,częściowo

przysypanaziemią.

Brashertoznalazła–oznajmiłEdgar.

Boschzerknąłnakobietę.Dobrynastrójulotniłsięzjejoczu.Zerknąłponownie

background image

naczaszkęiwziąłdorękikrótkofalówkę.

–DoktorCorazon?

–Tak.Ocochodzi?

–Musimypowiększyćobszarposzukiwań.

ZIEMIAbezoporuwydałaukrytekości,jakgdybyoddawnachciałasięich

pozbyć.DopołudniaprzekopanopodkierunkiemKathyKohltrzysektory.Podobnie

jakarcheolodzyodnajdującystarożytneskarby,członkowiejejzespołuposługiwali

sięmałymi,precyzyjnyminarzędziami.Użytotakżewykrywaczymetalii

samobieżnychsondgeologicznych.Pracabyłażmudna,niemniejposuwałasiędo

przoduszybciej,niżBoschoczekiwał.

Odnalezienieczaszkinadałoakcjinowegoimpetu.TeresaCorazonnamiejscu

dokonałaoględzin,stwierdzającobecnośćpęknięćibliznchirurgicznych.Pęknięcia

niestanowiłyjeszczedowodumorderstwa,aleponieważciałoukrytowlesie,coraz

więcejposzlakprzemawiałozatym,żedokonanozbrodni.

Dodrugiej,kiedyzarządzonoprzerwęnalunch,archeologowiewydobylizziemi

prawiepołowęszkieletu.Zabezpieczonotakżefragmentyubraniainiewielki

płóciennyplecak,najpewniejużywanyprzezdziecko.

Wzakładziemedycynysądowejbadanokościztrzechskrzynek.Skrawki

ubraniaiplecakprzekazanowydziałowikryminalistykiwcelusporządzenia

ekspertyzy.

Zapomocąwykrywaczametalizlokalizowanoćwierćdolarówkęz1975roku,

zagrzebanąnatejsamejgłębokościcoszczątkiludzkie,zaledwiepięćcentymetrów

odlewegobiodra.Przyjęto,żemonetaznajdowałasięwlewejprzedniejkieszeni

spodni.Jeślinależaładoofiary,nasuwałsięwniosek,żemorderstwopopełniono

najwcześniejw1975roku.

NarondoprzyWonderlandAvenueściągniętodwabarakowozy,bymałaarmia

policjantówmogłazjeśćlunch.Zjednegoserwowanogorąceposiłki,zdrugiego

kanapki.

BoschstanąłzJuliąBrashernakońcukolejkidokanapek.Rozmawialio

śledztwie,potemplotkowalitrochęoszefachwydziału.Obojepróbowaliwybadać

sięnawzajem.Brashergopociągała,aimdłużejsłuchałojejdoświadczeniach–jako

nowicjuszkiwpolicjiijakokobiety–tymwiększeodczuwałzaintrygowanie.

background image

Zanieślikanapkiinapojedojednegozestolikówustawionychnarondzie.

SiedziałtamEdgarwtowarzystwieKohlijednegozjejpodwładnych.Bosch

przedstawiłimBrasheriwspomniał,żetoonaodebrałazgłoszenieoznalezieniu

kości.

–Gdzieszefowa?–spytał.

–Och,onajużjadła–odparłaKathyKohl.–Poszłachybanagraćwywiadz

samąsobączycoś.

Pokiwałgłowązuśmiechem.

–Idępodokładkę–stwierdziłEdgariprzeskoczywszyprzezławkę,ruszyłz

talerzemdobarakowozu.

Boschugryzłkawałekkanapkizwołowiną.Rozkoszowałsięsmakiem.

Chciałzjeśćspokojnie,korzystajączprzerwy,leczKohlzaczęłamuprzedstawiać

swojepierwszewnioski.Uważała,żeciałoodpoczątkubyłozakopanedośćpłytko,

toteżwciąguminionychlatzwierzętarozwłóczyłyzwłokiidlategokości

rozproszonesąpocałymterenie.

–Nieodnajdziemywszystkich–powiedziała.–Ladachwiladalszagranie

będziewartaświeczki.Szkodanaszegoczasuiwysiłku.–Zajrzaładonotatek.

Edgarwróciłzpieczonymkurczakiemnatalerzu.–Najważniejszajestgłębokość

grobuicharakterystykaterenu.Tokluczowewskazówkicodotożsamościtego

chłopcaorazprzebieguzdarzeń.

–Chłopca?

–Rozstawbioderigumkaodmajtek.–Wyjaśniła,żepłynywydzielaneprzez

rozkładającesięciałospowodowałyrozkładubrania,leczgumkawdużejmierzesię

zachowała.Wyglądanagumkęzgatunkutych,jakichużywasięwbieliźnie

męskiej.

–Rozumiem–powiedziałBosch.–Agłębokośćgrobu?

–Sądzimy,żebiodraidolnyodcinekkręgosłupapozostawaływziemiwstanie

nienaruszonym.Azatemmówimyogrobieniegłębszymniżpiętnaściedotrzydziestu

centymetrów.Takpłytkigróbświadczyopośpiechu,panice,wskazujenabrak

planowania.Ale–wzniosładogórywyprostowanypalec–jednocześniezabójca

wybrałustronnemiejsce,codowodziczegośprzeciwnego.Podtymwzględem

starannietoprzemyślał.Zatemjesttutajpewnasprzeczność.

background image

Boschkiwnąłgłową.

–Dobrzewiedzieć–mruknął.

Nowłaśnie.Drugąsprzecznośćstanowiplecak.Zakopaniegorazemze

zwłokamibyłozłymposunięciem.Ciałorozkładasięowieleszybciejniżpłótno.

Plecaklubjegozawartośćmożezawieraćwskazówki,czylimordercapopełniłbłąd.

Znowubrakplanowania.–KohluśmiechnęłasiędoBoschaiznówzajrzałado

notatek.–Tochybatyle.Pobierzemypróbkizpozostałychsektorów.Aletodopiero

jutro.

–Próbki?Myślisz,żetupochowanowięcejciał?

–Nicnatoniewskazuje.Alemusimymiećpewność.

Ponownieskinąłgłową.Perspektywaśledztwawsprawiemasowegogrobubyła

odstręczającajakmałoco.Chciałcośpowiedzieć,gdynaglezrzęduprzenośnych

toaletstojącychnaplatformiepodrugiejstronierondadobiegidonośnyłoskot.Po

chwilizaśrozległsiękobiecygłos.Boschnatychmiastgorozpoznał,więczerwał

sięnanogi.

Przemknąłprzezplacykiwbiegłpostopniachnaplatformę.Szybkozorientował

się,zktórejtoaletydochodząhałasy.Zewnętrznyskobel,wykorzystywanydo

zabezpieczeniakabinypodczastransportu,zostałzałożonynaobejmę,awnią

wsuniętokośćkurczaka,blokująccałkowiciedrzwi.

–Zaraz,zaraz!–krzyknąłBosch.

Próbowałwyciągnąćkostkę,leczbyłatłustaiwyślizgnęłamusięzpalców.

Łomotiwołanianieustawały.Rozejrzałsiędokoławposzukiwaniujakiegoś

narzędzia,leczniczegoniedostrzegł.Wydobyłwięczkaburypistolet,zaciągnął

bezpiecznikiniczymmłotkiemwybiłkolbąkostkęzobejmy.

Schowałbrońizdjąłskobel.Drzwirozwarłysięgwałtownieinazewnątrz

wypadłaTeresaCorazon,omalgonietratując.

–Totyzrobiłeś!–wrzasnęła.

–Co?Ależskąd.Przezcałyczassiedziałem…

–Chcęwiedzieć,ktotozrobił!

–Uspokójsię,Tereso,tobyłtylkożart.Ktośchciałpoprosturozładować

napięcie,ataksiępechowozłożyło,żeakurattybyłaś…

–Zazdroszcząmi,todlatego!

background image

–Żeco?

–Zazdroszcząmitego,kimjestem.Iczegodokonałam.

Boschpoczułzażenowanie.

–Skorotakmyślisz–mruknął.

–Wyjeżdżamstąd.Zadowolony?

Zeszłazplatformy,gniewnymruchemrękimachnęłanaswojegokamerzystęi

ruszyładosamochodu.

Boschodprowadziłjąwzrokiem.

Potemwróciłdostolika,przyktórymsiedzielijużtylkoEdgariJuliaBrasher.Z

porcjipieczonegokurczakapozostałastertakostek.Edgaruśmiechałsięz

zadowoleniem.Boschrzuciłmunatalerzkostkę,którąwyjąłzdrzwi.

–Świetnydowcip–rzekł,posyłająckoledzewymownespojrzenie.

Edgarmiałminęniewiniątka.

–Imwiększeego,tymboleśniejszyupadek–rzekł.–Ciekawe,czyten

kamerzystatonagrał.–Wziąłdorękitalerziwysunąłswojepotężneciałozzastołu.

–Dozobaczenianagórze.

BoschspojrzałnaJulięBrasher.

Uniosłabrwi.

–Chceszpowiedzieć,żetoon?–spytała.

Milczał.

PRACEW„mieściekości”trwałytylkodwadni.Zgodniezprzewidywaniami

KathyKohlwiększośćfragmentówszkieletuodnalezionoiwykopanozzagajnika

akacjowegojużpierwszegodnia.Wpiątekekipaprzeszukałacałystok,alenie

natrafiłanawięcejszczątkówludzkich.Dalszedziałaniazawieszonoozmierzchuw

oczekiwaniunawynikekspertyz.

WsobotęranoBoschiEdgarspotkalisięwpoczekalnizakładumedycyny

sądowej.Powiedzielirecepcjonistce,żesąumówienizdoktoremWilliamem

Golliherem,antropologiemsądowymzUniwersytetuKalifornijskiego.

–CzekanapanównablokuA–odparłakobieta.

Zjechaliwindądopodziemi,agdyzniejwysiedli,natychmiastowionęłaich

wońchemikaliówitrupiodór.Mieszankajedynawswoimrodzaju.Zwiszącegona

ścianiedystrybutoraEdgarwziąłpapierowąmaskędooddychaniaizałożyłjąna

background image

twarz.Boschnieskorzystał.

Przystanęliwkorytarzu,gdyżzsaliwytoczonowłaśniewózekszpitalny.Leżały

nanimzwłokiowiniętefolią.

–Harry,zauważyłeś,żezawijajątychdelikwentówtaksamojakburritowTaco

Bell?

–Dlategoniejadammeksykańskiegożarcia.

NablokuAprzywitałichmężczyznawniebieskichdżinsachihawajskiej

koszuli.ByłtodoktorGolliher.

–ProszęmimówićBill–rzekł.

Miałokołopięćdziesięciulat,ciemnewłosyioczy.Zachowywałsiędość

bezpośrednio.Wskazałrękąstółnaśrodkusali.Leżałynanimodnalezionekości.

–Powiempanom,coturobimy.Przebadałemteszczątki,mamyrentgenogram.

Słowem,próbujęrozwikłaćtęukładankę.

Boschpodszedłdostołuznierdzewnejstali.Kościułożonowtensposób,że

tworzyłyniepełnyszkielet.Wszystkiebyłyoznaczone,większenalepkami,mniejsze

etykietkaminasznureczku.Nakażdejwidniałasygnatura.

Boschwiedział,żetokodyinformujące,wktórymsektorzeznaleziono

konkretnąkość.

–Kościmówiąnamwieleotym,jakdanaosobażyłaijakzmarła–powiedział

Golliherposępnymtonem.–Wwypadkuznęcaniasięnaddziećminigdyniekłamią.

Stająsięwręczniezbitymdowodem.Zajmowałemsięwielomapodobnymi

sprawami,aletamniepowaliła.Oglądałemtekości,sporządzającjednocześnie

notatki,akiedyspojrzałemnakartkę,tozobaczyłem,żesąrozmazane.Płakałem,

nawetniezdającsobieztegosprawy.

Popatrzyłnakościzczułościąiżalemwoczach.Boschzdawałsobiesprawę,że

antropologwidzizamordowanedziecko.

–Tomakabra,panowie.Makabra.

–Niechpannampowieoswoichustaleniach,żebyśmymoglizrobić,codonas

należy–wyszeptałBoschzszacunkiem.

Gollihersięgnąłpokołonotatnik.

–Dobrze–westchnął.–Zacznijmyodsprawpodstawowych.Mamytutaj

szczątkimłodegoosobnikarasybiałej,mniejwięcejdziesięcioletniego.Dzieckoto

background image

byłoofiarądługotrwałegoiokrutnegomaltretowania.Histopatologiauczy,żeofiary

takieczęstocierpiąnazaburzeniawzrostu.

Opóźnieniewrozwojuwywołaneznęcaniemsięutrudniaoszacowaniewieku.

Innymisłowy,szkieletwydajesięczęstomłodszy,niżbyłwrzeczywistości.Czyli

żemamynibyszkieletdziesięcioletniegodziecka,lecztaknaprawdętozapewne

dwunasto-albotrzynastolatek.

BoschspojrzałnaEdgara,którystałzrękamiskrzyżowanyminapiersi,jakby

szykowałsiędowysłuchaniapotwornejopowieści.

–Czaszgonu–ciągnąłGolliher–toniełatwasprawa.Badaniaradiologicznenie

sąwtakimwypadkuprecyzyjne.Mamymonetę,awięczjednejstronycezurąjestrok

tysiącdziewięćsetsiedemdziesiątypiąty.Tosporowyjaśnia.Szacuję,żeciało

przebywałowziemioddwudziestudodwudziestupięciulat.

Ustalenieramczasowychbyłobardzoistotne.OpiniaGolliherawskazywała,że

zbrodnidokonanopodkonieclatsiedemdziesiątychlubnapoczątkulat

osiemdziesiątych.Boschzacząłsobieprzypominać,jakwtamtychczasachwyglądał

LaurelCanyon.Byłatodośćszemranaokolica,trochęartystycznejcyganerii,trochę

ważniaków,dotegohandlarzekokainąinarkomani,salonyzpornografiąoraz

wypalenirockandrollowihedoniściprawienakażdejulicy.Czywtymśrodowisku

zamordowanodziecko?

–Aterazprzejdźmydoprzyczynyzgonu–kontynuowałGolliher.–Zacznijmy

odkończynitułowia.Tenchłopiecmusiałmnóstwowycierpiećwswoimkrótkim

życiu.

Boschwiedział,żezłeprzeczucia,któregoogarnęły,gdyporazpierwszyspojrzał

nakościwlesie,okażąsiętrafne.Zdawałsobiesprawę,żezezrytejziemiw

akacjowymzagajnikuwyłonisięwstrząsającahistoria.

–Mamytutajokołosześćdziesięciuprocentcałegoszkieletu–rzekłantropolog.–

Towystarczy,bybezspornieustalić,żewwynikuczęstegomaltretowaniadoszłodo

wielokrotnychurazówkości.Kościsięgoją,panowie.Abadającichregenerację,

możemyodtworzyćto,cosięstało.

Nakościachsąpęknięcia.Wchwilizgonujednebyłyjużstare,inneświeże.

Znalazłemażczterdzieściczteryodrębnemiejscawróżnymstadiumgojenia

pourazowego.Amówimytylkookościach.Niemówimyouszkodzeniachistotnych

background image

organówanitkanki.Stwierdzamzcałąstanowczością,żechłopiectencodziennie

cierpiałfizycznekatusze.

Golliherpodszedłdonegatoskopuipodświetliłzdjęciedługiejcienkiejkości.

–Proszę,otokośćudowa.Taliniatutaj,gdziewidzimyodbarwienie–wskazał

palcemsmugę–oznacza,żewtomiejscezadanobardzosilnyciosparętygodni

przedśmiercią.Kośćniepękławprawdzie,alezostałauszkodzona.

Zbliżyłsiędostołuiwziąłdorękikośćłokciową.

–Tutajwidzimyzagojonepęknięciepoprzeczne.Topęknięciespowodowało

potemlekkieskrzywienie.Atodlatego,żeuszkodzonakośćzrosłasięsamodzielnie.

–Chcepanpowiedzieć,żejejnienastawiono?–spytałKdgar.

–Otóżto.–Golliherdelikatnieodłożyłkośćnamiejsce,poczympochyliłsię

nadstołem.–Żebra–rzekł.–Ponaddwadzieściapęknięćwróżnymstadium

gojenia.Zagojonepęknięcienadwunastymżebrzepowstało,jakmisięwydaje,

bardzodawno,kiedychłopiecmiałtylkodwalubtrzylata.Nażebrzedziewiątym

jestkostnina,wskazującanauraz,którynastąpiłzaledwiekilkatygodniprzez

śmiercią.Pęknięcianaogółzrastająsięprzykątach.Ubardzomałychdzieci

oznaczato,żektośnimigwałtowniepotrząsał.Uwiększych,żeotrzymywałysilne

uderzeniawplecy.

Boschpoczułmdłości.„Dorwęgo”.Nieomalwypowiedziałtesłowanagłos.

Golliherpokręciłsmętniegłową.

–Tosprawazgatunkutych,kiedyzaczynamysięzastanawiać,czyśmierćnie

byładlaofiarywybawieniem.PrzynajmniejjeśliwierzymywBogalubzaświaty.

–Ajeśliniewierzymy?–dopytywałBosch.

Golliherpopatrzyłnaniego.

–Widzipan,właśniedlategonależywierzyć–odparł.–Bojeślitenchłopiec

nietrafiłztegoświatawlepszemiejsce,to…wszyscyjesteśmyzgubieni.

Boschpokiwałgłową.

–Proszęnampowiedzieć,cobyłoprzyczynązgonu?–rzekł,przerywającte

dywagacje.

Antropologwziąłdorękiczaszkę.

–Mamdobreizłenowiny.Wczaszcewidaćtrzywyraźnepęknięciawróżnym

stadiumgojenia.Otopierwsze.–Wskazałpotylicę.–Małeizagojone.Alejest

background image

drugie,owielepoważniejszeuszkodzenie,biegnąceodczęściciemieniowejdo

czołowej.Wymagałooperacji,bozapewnepowstałkrwiakpodtwardówkowy.

Palcemzakreśliłmiejsce,októrymmówił.Następniewskazałpięćmałych,

gładkichotworkówtworzącychregularnyokrąg.

–Tośladypotrepanacji.Czaszkęotwierasiępoto,byprzeprowadzićoperację

lubzłagodzićobrzmieniemózgu.Wtymwypadkuobrzmieniespowodowanebyło

zapewnekrwiakiem.Oceniam,żeurazioperacjamiałymiejscemniejwięcejtrzy

miesiąceprzedzgonemdziecka.

–Czylitonietenurazbyłprzyczynąśmierci?–spytałBosch.

–Nie.Przyczynąbyłocoinnego.–Golliherznówobróciłczaszkęipokazał

kolejnepęknięcie,znajdującesięwlewejczęścipotylicy.–Urazizgon.Zwartość

pęknięciawskazuje,żecioszadanozogromnąsiłą,przyużyciutwardego

narzędzia.Byćmożebyłtokijbaseballowy.

Odłożyłostrożnieczaszkęnastół.

–Krótkomówiąc,ktośregularnieznęcałsięnadtymchłopcem.Iwkońcu

przeszarżował.Wszystkobędziewmoimraporcie.–Odwróciłsięodstołuispojrzał

napolicjantów.–Wiecie,panowie,jestmałaiskierkanadziei.Któramożewas

naprowadzićnatropzabójcy.

–Operacja–domyśliłsięBosch.

–Właśnie.Otwarcieczaszkitoniejestprostyzabieg.Napewnogdzieśsąjakieś

dokumenty.Bliznachirurgicznapozwalateżuściślićczas.Otworysązbytdużejakna

dzisiejszestandardy.Wpołowielatosiemdziesiątychbyłyjużbardziejzaawansowane

instrumenty.Mamnadzieję,żetopomoże.

Boschskinąłgłową.

–Azęby?–byłciekaw.

–Żuchwyniemamy.Wgórnychzębachniemaśladówżadnegoleczenia

dentystycznego.Tylkopróchnica.

Edgarściągnąłmaskęztwarzynaszyję.Patrzyłzbolałymwzrokiem.

–Skorotendzieciakwylądowałnaoperacjiwszpitalu,dlaczegoniepowiedział

lekarzom,cosiędzieje?–spytał.

–Odpowiedźznapantaksamojakja–odparłGolliher.–Dziecisąlojalne

wobecrodziców.Bojąsięich,amimotokochają.Czasemniepotrafimywyjaśnić,

background image

dlaczegoniewołająopomoc.

–Cośjeszcze,doktorze?–rzuciłBosch.

–Odstronyformalnejtowszystko.Odsiebiedodamtylko,iżmamnadzieję,że

złapiecietego,ktotozrobił.

–Złapiemy–zapewniłgoEdgar.–Niechpansięotoniemartwi.

Wyszlizzakładuiwsiedlidosamochodu.Boschodczekałchwilęwmilczeniu,

poczymwłączyłsilnik.Nagleuderzyłwściekledłoniąwkierownicę.

–Wprzeciwieństwiedonaszegodoktora–odezwałsięEdgarmnietakasprawa

nieskłaniadowiarywBoga.Raczejdowiarywkosmitów,wmałezielonestworki.

Boschspojrzałnaniego.

–Jakto?

–Boczłowiekniemógłbyzrobićczegośtakiegowłasnemudziecku.

Widoczniejacyśprzybyszezkosmosuporwalitegodzieciakaisięnadnimznęcali.

Tojedynewyjaśnienie.

Boschruszył.

–Muszęsobiegolnąć–stwierdził.

–Ajanie–rzekłEdgar.–Chcędodomu.Chcęprzytulićmojegosyna,żebyten

koszmarminął.

WmilczeniudotarlidoParkerCenter,gdzieznajdowałasiękomendagłówna

policjiwLosAngeles.

BOSCHiEdgarwjechaliwindąnaczwartepiętrodowydziałukryminalistyki,

gdziemielisięspotkaćzAntoine’emJesperem,kryminologiemoddelegowanymdo

tejsprawy.ByłtomłodyMurzynoszarychoczach,ubranywdługikitel,którego

połyfruwałyprzykażdymposuwistymkrokuiruchurozgestykulowanychrąk.

–Chodźcietędy–rzekł.

Poprowadziłichprzezgłównelaboratoriumdo„suszarni”,dużejsalio

kontrolowanejtemperaturze,gdziedokonywanooględzinubrańiinnychdowodów

materialnych,rozłożonychnastalowychstołach.

Jesperpodszedłdodwóchstołów.Boschzobaczyłotwartyplecakorazkilka

skrawkówubraniapoczerniałychodziemiigrzybów.Byłatamrównieżplastikowa

torebkanakanapkiwypełnionaniezidentyfikowanączarnąmasą.

–Wplecakuznajdowałysiętrzyzmianyubraniaiprawdopodobniekanapka–

background image

rzekł.–Akonkretnietrzykoszulkibawełniane,trzykompletybieliznyosobisteji

trzyparyskarpetek.

Boschskinąłgłową.

–Czysąjakieśwskazówkicodotożsamościofiary?–spytał.

–Naubraniuaniwplecakuniemażadnych.Aleznaleźliśmydwieistotnerzeczy.

Popierwsze,natejkoszulcejestmetkaproducenta:„SolidSurf”.Widaćjątylkow

czarnymświetle.„SolidSurf”towyrażeniezjęzykadeskorolkowców.

–Rozumiem–rzekłBosch.

–Noiklapkaplecaka.

Boschnachyliłsięnadstołemizerknął.Plecakwykonanozniebieskiegopłótna.

Naklapcewidocznebyływyraźneodbarwieniaukładającesięwlitery„BZ”.

Cofnąłsięokrokizapisałkilkasłówwnotatniku.ApotemspojrzałnaJespera.

–Dobra,Antoine,świetnarobota.

3

WPOBLIŻUtylnegowyjściazkomendydzielnicowejwHollywoodznajdowała

sięławka,apojejobustronachdużepopielniczkiwypełnionepiaskiem.Nazywano

ją„Kod7”,bowżargoniepolicyjnymokreślenietooznaczaczaswolnylubprzerwę

wpracy.WsobotękwadranspojedenastejwieczoremBoschsiedziałsamotnienatej

ławce.Czekał.Zeswojegomiejscamiałwidoknaparkingużywanywspólnieprzez

policjęistrażpożarną.

Patrzył,jakdokomendyzjeżdżająpatrolezpopołudniowejzmiany,jak

funkcjonariuszeznikająwbudynku,bywziąćpryszniciprzebraćsięwcywilne

ubranieprzedpowrotemdodomu.Spojrzałnalatarkętrzymanąwdłoniipotarł

kciukiemjejkoniec.

Naparkingwjechałkolejnyradiowóz.OdstronypasażerawysiadłEdgewood,

któryzarazzniknąłwdrzwiachkomendy.PochwilizdrugiejstronywysiadłaJulia

Brasheriruszyłajegośladem.Szłazopuszczonąniskogłową,jakbyzmęczonapo

ciężkimdniu.Boschznałbardzodobrzetouczucie.

Byłajużprzywejściu,gdykrzyknął:

–Cościprzyniosłem!–Wyciągnąłrękęzlatarką.

Uśmiechnęłasięzwysiłkiem.Podeszładoniegoiwzięłalatarkę.

–Dzięki,Harry.Niemusiałeśtuczekaćtylkopoto,żeby…

background image

–Chciałem.

Zapadłoniezręcznemilczenie.

–Pracowałeśdziśnadtąsprawą?–spytała.

–Nibytak.Wypełniałempapiery.Aranomieliśmysekcjęzwłok.Oilemożnato

taknazwać.

–Potwojejminiewidzę,żeniemaszpowodówdoradości.

Skinąłgłową.

–Japotwojejwidzę,żeteżmiałaściężkidzień.

–Jakkażdy.

Zkomendywyszłodwóchpolicjantówwcywilnychubraniach.Skierowalisiędo

swoichsamochodów.

–Głowadogóry,Julio!–zawołałjedenznich.

–Dobra,Kiko!–odkrzyknęła.PotemspojrzałaponownienaBoscha.

Uśmiechnęłasię.

Boschzerknąłnazegarek.Byłowpółdodwunastej.

–Gdybyśsiępospieszyławszatni,tozdążylibyśmynaostatniąkolejkęmartini

„UMussa”–powiedział.

Uśmiechnęłasięszerzej.

–Bardzolubiętęknajpę.Dajmikwadrans.–Ruszyładokomendy,nieczekając

najegoodpowiedź.

–Czekam!–zawołałzanią.

„UMUSSAIFRANKA”odstulatserwowanomartinimieszkańcomHollywood.W

saliodfrontu,gdziemieściłysięboksyzkanapamiobitymiczerwonąskórą,toczyły

sięcicherozmowy.Wdrugiejsali,położonejwgłębi,znajdowałsiędługibaritam

najczęściejpitonastojąco.GdyBoschiBrashersięzjawili,dwóchmężczyznakurat

zwolniłostołkibarowe,kierującsiędowyjścia.Szybkozajęliichmiejsca.Zamówili

martinizwódką–obojechcieliłyknąćcośmocniejszego.

Boschczułsięjużswobodniewjejtowarzystwie.Kiedypodanoimdrinki,był

gotówzapomniećnachwilęokościach.

Stuknęlisięszklaneczkami.

–Zażycie–powiedziałaBrasher.

–Słusznie.Obyprzetrwaćkolejnydzień.

background image

–Towystarczy.

–Tengliniarznaparkingu…Dlaczegopróbowałciępocieszyć?

Zgarbiłasięniecoizamilkła.

–Jeśliniechceszmówić…

–Nie,nie,wporządku.Edgewoodchcenapisaćnamnieskargę.

–Skargę?Dlaczego?

–Dlatego,żeweszłampodlufę.

Oznaczałoto,żestanęłanaliniiognia,wchwiligdyinnypolicjantcelowałz

bronipalnej.

–Acosięstało?

Pociągnęłasporyłyk.

–Awanturadomowa.Facetzamknąłsięzespluwąwpokoju.Niewiedzieliśmy,

czyjejużyjeiprzeciwkomu:sobie,swojejżonieczynam.

–Wjejoczachbyłoterazwidocznewzburzenie.–Edgewoodtrzymałkarabin.

Kikomiałwyważyćdrzwi,aFennel,jegokumpel,ijamieliśmyszturmować.No

więc,ruszyliśmydoakcji.Kikowywaliłdrzwikopniakiem,jaiFennelwpadliśmy

dośrodka.Facetleżałnieprzytomnynałóżku.Zeroproblemu,aleokazałosię,że

Edgewoodmacośdomnie.Bopodobnowlazłammupodlufę.

–Awlazłaś?

–Chybanie.Ajeśliwlazłam,totaksamowlazłFennel,ajemuEdgewoodnie

powiedziałsłowa.

–Jesteśzielona.Wiesz,okrespróbny.

–Tak,ijużmamtegodosyć.Jaktytoprzetrwałeś,Harry?Terazrobiszcoś

pożytecznego.Jatylkojeżdżęnawezwania.Jakbympluciempróbowałagasić

pożar.

Boschwiedział,coonaczuje.Wszyscypolicjanciprzeztoprzechodzili.

–Pierwszelatasąciężkie.Aleczłowieksięwciągaizaczynapatrzećz

większegodystansu.Samawybieraszbitwy,samawybieraszswojąścieżkę.

Poradziszsobie.

–Pomówmyoczymśinnym–poprosiła.

–Chętnie.–Uśmiechnąłsiędoniej.–AwięcwłóczyłaśsiępoAndachiw

pewnymmomenciepowiedziałaśsobie:„Rany,chcębyćpolicjantką”.

background image

Roześmiałasię,zpozoruzapominającoswoimprzygnębieniu.

–Pytampoważnie.Corobiłaśwcześniej?

Obróciłasięnastołkuisiedzieliterazramięwramię.

–Och,przezpewienczasbyłamprawniczką.Prawocywilne.Leczdoszłamdo

wniosku,żetog…warte,więcrzuciłamtęrobotęizaczęłampodróżować.

Chwytającsiępodrodzeróżnychzajęć.WeWłoszechwyrabiałamceramikę.W

Szwajcariibyłamprzewodnikiemzastępówkonnych.NaHawajachpracowałam

jakokucharkanastatkuturystycznym.

Widziałamsporoświata,aledoAndówniedotarłam.Apotemwróciłamdo

domu.

–DoLosAngeles?

–Tak.Tusięurodziłamiwychowałam.Aty?

–Taksamo.

Wyciągnęłarękęiznówsięstuknęliszklaneczkami.

–Gdziedorastałaś?

–Tylkosięnieśmiej.WBelAir.

–BelAir?Hm,todomyślamsię,żetatapewnejpaniniejestzbytniozadowolony,

żecórkawstąpiładopolicji.

–Zwłaszczażerzuciłajegokancelarięadwokacką.Dajmyjużspokójtym

pytaniom.

–Dobra.Tocoteraz?

–Zawieźmniedodomu,Harry.Dosiebie.

Spojrzałwjejbłyszcząceciemneoczy.Sprawytoczyłysięwbłyskawicznym

tempie,podsycanymprzezalkohol.Taktosięczęstodziejemiędzyosobami

pracującymiwpolicji,międzyludźmi,którzymająpoczucie,żesączęścią

zamkniętegośrodowiska,którzywżyciukierująsięinstynktemicoranowychodzą

dopracyzeświadomością,żewybranyprzeznichzawódjestśmiertelnie

niebezpieczny.

–Dobrze.Chciałemzaproponowaćtosamo.

Nachyliłsięipocałowałjąwusta.

Dopiliszybkodrinkiiwyszli.

JULIABrasherstałanaśrodkupokojuwmieszkaniuBoscha,wpatrzonawpłyty

background image

kompaktoweobokzestawustereo.

Boschbyłwkuchni.Przelałmartinizshakeradodwóchszklanekiwróciłdo

pokoju.

–Colubisz?–spytał.

–Mmm,późnegoBillaEvansa.

Skinąłgłową,podszedłdostojakazpłytamiiwyjął„KindofBlue”.

Włożyłkrążekdoodtwarzacza.Zaczęlisięcałowaćprzypierwszychdźwiękach

muzyki.NaglewśrodkupocałunkuBrasherwybuchłaśmiechem.

–Cojest?

–Nic,poprostujestemrozluźniona.Iszczęśliwa.

–Jateż.

Później,gdyleżałanabrzuchupośrodkułóżka,Boschpowiódłpalcempo

promiennymsłońcuwytatuowanymnadjejpośladkami,dochodzącdowniosku,że

wtowarzystwietejkobietyczujesięswobodnieizarazemnieswojo.Właściwie

niczegooniejniewiedział.

–Oczymmyślisz?–spytała.

–Oniczym.Ataknaprawdęotymfacecie,którycitozrobił.Chciałbymchyba

byćnajegomiejscu.

–Dlaczego?

–Jużzawszebędziesznosićnasobiepamiątkęponim.

Odwróciłasię,odsłaniającpiersiiuśmiechniętątwarz.Rozpuszczonewłosy

opadałynaramiona.PrzyciągnęłaBoschadosiebieiprzylgnęładoniegowdługim

pocałunku.

–Tonajprzyjemniejszesłowa,jakieusłyszałamodbardzodawna–powiedziała

pochwili.

–Możeszzostaćdorana?–zagadnął.

Hmm…Mążpewniezachodziwgłowę,gdziesiępodziewam,alemogędo

niegozadzwonić.

Boschzmartwiał.

Wybuchłaśmiechem.

–Ej,niestraszmnie.

–Noco,niepytałeś,czyzkimśjestem,czynie.

background image

–Tymnieteżniepytałaś.

–Ztobąsprawajestjasna:samotnygliniarz.–Naglerzekłamęskimgłosem:–

Interesująmnietylkofakty,proszępani.Niemamczasunaksiuty.Tropię

morderców.Robotanamnieczekai…

–Pożyczyłaśmilatarkę–przerwałjejBosch.–Kobietabędącawstałym

związkuchybabytegoniezrobiła.

–Notocościpowiem,twardzielu.Widziałam,żemaszwłasnąlatarkęw

bagażniku.Zapóźnązakryłeśjąszmatą.Nieudałocisię.

Boschpoczuł,żesięczerwieni.Zasłoniłtwarzdłońmi.

Odciągnęłajegoręceipocałowałagowpodbródek.

–Spodobałomisięto–powiedziała.–Zrobiłomisięmiłoizaczęłamnacoś

czekać.–Obróciłajegodłonieispojrzałanabliznynakłykciach.

Pamiątkępodawnychczasach.

–Ej,acoto?

–Miałemtatuaże.Kazalimisięichpozbyć,gdyposzedłemdowojska.

Roześmiałasię.

–Dlaczego?Acotobyło?

–NajednejdłoniNASI,nadrugiejGÓRĄ.

–Nasigórą?Acotoznaczy?

–WmłodościuciekłemzdomuiznalazłemsięwSanPedro,wpobliżudoków.

Wielurybakówzajmującychsiępołowemtuńczykamiałotennapiswytatuowanyna

kłykciach.Spytałemotojednegoznich.Powiedział,żetojakbyichmottożyciowe,

ichfilozofia.Bojaksiępływakutrempomorzuinadchodzisztorm,toczłowieksię

boiiwtedytrzebauwierzyćwewłasnesiły.Idziałaćsolidarnie.–Boschuniósł

pięści.–Pokonamyżywioł,pokonamywszystkieprzeciwnościlosu.

–Ikazałeśtosobiewytatuować?Ilemiałeśwtedylat?

–Niepamiętam.Szesnaście?Niewiedziałemjednak,żerybacyprzejęlitood

chłopakówzmarynarkiwojennej.Ikiedyrokpóźniejwzięlimniedowojsk

lądowych,sierżantodrazukazałmisiętegopozbyć.

Przyjrzałasięjegorękom.

–Laseremtegochybaniezrobiono.

–Tensierżant,nazywałsięRosser,zabrałmnienatyłykwatermistrzostwa.Był

background image

tammur.Kazałmiboksowaćtenmur,dopókiniepozdzieramsobiewszystkich

kłykci.Potygodniumusiałempowtórzyć.

–Tobarbarzyństwo!

–Nie,towojsko.–Uśmiechnąłsiędowspomnień.

–Chcęcięobejrzeć.Opowieszmiopozostałychbliznach.

NagleBoschzawstydziłsięswojejnagości.Wciążdbałoformę,leczbył

piętnaścielatstarszyodBrasher.Dotknąłgrubegozbliznowacenianadlewym

biodrem.

–Tobyłnóż–rzekł.

–Gdzietosięstało?

–Wtunelu.

–Atu?

–Tokula.

Dotknęłajegoramienia,przesuwającpalcemposzorstkiejbliźnie.

–Dostałeśprostowkość–powiedziała.

–Tak,miałemfart.Niebyłotrwałegouszkodzenia.

–Jaktojest,kiedysięobrywakulkę?

–Najpierwpiekielniebolało,apotemjakbycałyzdrętwiałem.Wykaraskałemsię

dopieropotrzechmiesiącach.

–Niedostałeśrenty?

–Zaproponowanomirentę,alenieskorzystałem.

–Jakto?

–Takto.Chybalubiętęrobotę.Pomyślałem,żejeżelibędęsięjejtrzymał,

pewnegodniapoznampięknąmłodąpolicjantkę,którejzaimponująmojeblizny.

–Biedactwo–powiedziałaironicznymtonem.Dotknęłatatuażunajego

ramieniu.–Atoco?MyszkaMikinahaju?

–Takjakby.Szczurtunelowy.

Spoważniała.

–Cojest?

–AwięcsłużyłeśwWietnamie–wyszeptała,kojarzącfakty.–Tomusiało

być…To,corobiłeś,musiałobyćprzerażające.Byłamwtychtunelach.Spędziłamw

Wietnamiepółtoramiesiąca.Tunele…Teraztoatrakcjaturystyczna.Możnaje

background image

zwiedzać.Sątrasywytyczonelinami,żebyniktsięniezgubił.Alenasniepilnowano,

więcposzłamgłębiejnawłasnąrękę.Zrobiłosięwtedystrasznieciemno.

Boschwpatrywałsięwnią.

–Ico?–spytałcicho.–Widziałaśto?Widziałaśzagubioneświatło?

Wytrzymałajegospojrzenie,apochwiliskinęłagłową.

–Tak,widziałam.Mojeoczyprzywykłydociemnościiwtedyzobaczyłam

światło.Lekkiejakszept.Alewystarczyło,żebymodnalazładrogę.

–Zagubioneświatło.Taktonazywaliśmy.Nigdyniebyłowiadomo,skądsię

bierze.Alebyło.Jakdymwiszącywciemności.Mawianoczasem,żetonieświatło,

tylkoduchytych,którzypoginęliwtychtunelach.Zobustron.

Zamilkli.Leżelispleceni,apochwiliJuliazasnęła.

Boschuświadomiłsobie,żeodtrzechgodzinanirazuniepomyślałośledztwie.

Zpoczątkupoczułwyrzutysumienia,leczszybkosięichwyzbyłiteżzapadłwsen.

Śniłomusię,żeprzedzierasiętunelem.Miałwrażenie,żetunelznajdujesiępod

wodą,aonsamzachowujesięjakwęgorzwlabiryncie.Dotarłdoślepegozaułka,

gdziepodścianąsiedziałmałychłopiec.Zopuszczonągłową,ztwarząukrytąw

dłoniach,zkolanamiprzyciągniętymidopodbródka.

ChłopiecpopatrzyłnaBoscha.Zjegoustwydobyłsiępojedynczypęcherzyk

powietrza.Apotempobiegłwzrokiemdalej,jakbycośsiędziałozaplecamiBoscha.

Tenodwróciłgłowę,leczzobaczyłtylkomrok.Gdyponowniespojrzałprzedsiebie,

chłopieczniknął.

WNIEDZIELĘprzedpołudniemBoschzawiózłBrasherdokomendyw

Hollywood,żebyzabrałaswójsamochód,onsamzaśchciałsięzająćśledztwem.

Niedzielęiponiedziałekmiaławolne.Umówilisięzatem,żespotkająsięuniejw

Venicewieczoremnakolacji.Gdynadjechali,naparkingustałoparu

funkcjonariuszy.Notak,pomyślał,zarazrozniesiesięplotka,żeprawdopodobnie

spędziliśmyrazemnoc.

–Przepraszam–mruknął.–Powinienembyłinaczejtorozegrać.

–Mnietonieprzeszkadza,Harry.Dozobaczeniawieczorem.

Wysiadłaizatrzasnęłazasobądrzwi.Boschpodjechałnaswojemiejsce

parkingowe,poczymruszyłdobiura,próbującniemyślećokomplikacjach,które

byćmożeściągnąłnasiebie.

background image

Zgodniezjegooczekiwaniamipokójsłużbowybyłpusty.Ucieszyłsię,bochciał

wspokojuzastanowićsięnadsprawą.

Najpierwnależałoustalićkolejnośćniezbędnychdziałańorazuzupełnićtak

zwanąksięgęzabójstwa–niebieskitomik,którypowinienzawieraćwszystkie

pisemneraportyześledztwa.PotemBoschmusiałprzygotowaćnakazy

przeszukaniaarchiwówoddziałówchirurgicznychmiejscowychszpitali.Trzebateż

byłorutynowosprawdzićwkomputerowejbaziedanychnazwiskamieszkańców

okolicy,wktórejpopełnionoprzestępstwo.Anakoniecprzejrzećzebraneprzez

oficeradyżurnegosygnałyodobywateli,będąceefektemnagłośnieniasprawy

przezśrodkimasowegoprzekazu,orazzacząćgromadzićinformacjeoosobach

zaginionychiuciekinierach,któremogłyodpowiadaćcharakterystyceofiary.

Wiedział,żewpojedynkęzajmiemutocałydzień,mimotopostanowiłnie

wzywaćEdgara.Edgar,rozwodnikiojciectrzynastoletniegochłopca,byłbardzo

poruszonyraportemGollihera,więclepiejniechodpocznieprzezjedendzień.

NajpierwBoschsporządziłlistęnajpilniejszychdziałań,apotemzaczął

zastanawiaćsięnadszczegółami.Istniałasprzeczność,którąwykazałaKathyKohl:z

jednejstronyzabójcastaranniewybrałmiejsce,zdrugiejzaśpospiesznieukrył

zwłoki.Gollihermówiłomaltretowaniudziecka.

Aprzecieżplecakpełenubrańwskazywałby,żechłopiecuciekłzdomu.

BoschzwróciłnatouwagęEdgarowi.Edgarodparł,żebyćmożechłopiecbył

maltretowanyzarównoprzezrodziców,jakiprzezzabójcę,któryniemiałzniminic

wspólnego.

Częściąśledztwa,którejBoschnieznosił,byłoszperaniewkomputerowejbazie

danych,więcpostanowiłodłożyćtonapóźniej.Zacząłprzeglądaćdoniesienia

zebraneprzezoficeradyżurnego.Odpiątkuprzybyłoichponadtrzydzieści,żadne

jednakniezawierałoinformacji,którąwartobyłobysprawdzić.

Cośprzyszłomudogłowy,podjechałwięcnakrześledostarejmaszynydo

pisania.Wkręciłdoniejkartkęizacząłstukaćwklawisze.

„Czyzaginionyczłonekpana/panirodzinyprzeszedłoperacjęchirurgicznąparę

miesięcyprzedzniknięciem?”.

„Jeślitak,wktórymszpitaluodbyłasięoperacja?”.

„Naczympolegałuraz?”.

background image

„Jaknazywałsięlekarz?”.

Boschwysunąłkartkęzmaszynyizaniósłjądobiuraoficeradyżurnego.Służbę

pełniłMankiewicz.Poleciłmuzadawaćtepytaniakażdemudzwoniącemuw

sprawieznalezionychkości.

Następniezająłsięnakazami.Wpracysekcjizabójstwprzeszukiwaniearchiwów

medycznychbyłodziałaniemrutynowym.Najczęściejsięganopodokumentylekarzy

ogólnychidentystów.Aleczasemzwracanosięteżdoszpitali.Boschmiałteczkęz

odpowiednimiblankietamiorazspiswszystkichdwudziestudziewięciuszpitaliw

LosAngeles,atakżelistęreprezentującychichadwokatów.Dziękitemu

wypełnieniedwudziestudziewięciunakazówzabrałomuniewieleponadgodzinę.

Nakazyobejmowałydokumentyszpitalnedotyczącepacjentówpłcimęskiej

poniżejszesnastegorokużycia,którzyprzeszlitrepanacjęczaszkiwlatach

1975-1985.

WponiedziałekzsamegoranaBoschzamierzałudaćsięznakazamido

sędziego,apotempodzielićszpitalemiędzysiebieiEdgara,żebyosobiściewręczyć

nakazyadwokatomiwtensposóbprzyspieszyćzałatwienieniezbędnych

formalności.

Późniejspisałnamaszynieustaleniazpoprzedniegodniaoraznajważniejsze

informacjeuzyskaneodGollihera.Wpiąłtekartkido„księgizabójstw”,poczym

włożyłksięgędoswojejteczkiiwyszedłtylnymwyjściemdosamochodu.

Wpodziemiachkomendygłównejznajdowałosięarchiwumobejmujące

wszystkiesprawyzgłoszonepolicjiodniepamiętnychczasów.Boschzjawiłsiętamo

pierwszej.Spojrzałzuśmiechemnaarchiwistę.

–Możetozabrzmidziwnie–rzekł–alemuszęprzejrzećfiszkidotycząceosób

zaginionychodrokusiedemdziesiątegopiątegodoosiemdziesiątegopiątego.

Archiwista,starszyfacetobladejtwarzy,gwizdnął.

–Dotyczydorosłychczydzieci?

–Dzieci.

Zniknął.Wróciłpoczterechminutach,niosącdziesięćkopertzawierających

mikrofiszezokresuwymienionegoprzezBoscha.Pliktenmiałconajmniejdziesięć

centymetrówgrubości.

Boschpodszedłdoczytnikaizacząłprzeglądaćmateriały.Poszukiwał

background image

przypadkówucieczkilubzaginięciachłopcazbliżonegowiekiemdoofiary.Gdy

profildziecka,któreniewróciłododomulubniezostałoodnalezione,byłzgodnyz

profilemofiary,Boschprzyciskałguzikfotokopiarki.

Przejrzeniewszystkichdokumentówzabrałomutrzygodziny.Gdyskończył,

miałkopieponadtrzystuzgłoszeń.

Zwróciłwszystkiekopertyarchiwiście.PostanowiłniewracaćdoHollywood,lecz

poszperaćwkomputerowejbaziedanychwkomendziegłównej.ZParkerCenterbyło

bliskodoautostradynumer10,którąszybkomógłdojechaćdodomuJuliiBrasher.

Takbędziedogodniej.

Wwydzialekryminalnympełniłodyżurdwojeoficerówśledczych,którzyoglądali

meczwtelewizji.JednymznichbyładawnawspółpracownicaBoscha,Kiżmin

Rider.Mężczyznynieznał.

–Ej,Harry,cotuporabiasz?

–Prowadzęśledztwo.Chciałbymzajrzećdokomputera.Można?

–Chodziotewykopanekości?

Boschskinąłgłową.

–Słyszałamwwiadomościach.Harry,toRickThornton,mójkolega.

Boschprzedstawiłsięiuścisnąłrękępolicjantowi.

–Możeszskorzystaćzmojegokomputera–zaproponowałaRider.

Ustąpiłamumiejsca.

Boschotworzyłteczkęiwyjął„księgęzabójstwa”.Odszukałlistęmieszkańców

WonderlandAvenue,którychprzesłuchanowdniuznalezieniakości.Obejmowała

nazwiska,adresyidatyurodzenia.Ichsprawdzenienależałodorutynowychdziałań

podejmowanychprzezkażdegosumiennegooficeraśledczego.

ZacząłwprowadzaćnazwiskadoKrajowegoRejestruPrzestępców.Nagle

usłyszałprychnięcieRider.

–Harry,tyciąglepiszeszdwomapalcami?

–Owszem,Kiz.Jużtrzydzieścilat.Pohiszpańskudukamjakdawniejinie

nauczyłemsiętańczyć.Niepracujemyzesobązaledwieodroku.

–Puśćmnie,tydinozaurze.Zrobiętozaciebie.Itakbędętusiedziećcałąnoc.

Boschuniósłręcewgeściekapitulacjiiwstałodbiurka.Riderusiadłaizaczęta

stukaćwklawisze.Uśmiechnąłsiędyskretniezajejplecami.

background image

–Jestjakdawniej–rzekł.

–Nieprzypominajmi.Lepiejopowiedzotejnowicjuszce,zktórą…mim…się

spotykasz.

–Jużwiesz,cholerajasna?

–Mamwielkitalentdozdobywaniainformacji.Miła?Tylkotomnieciekawi.

–Owszem,miła.Ledwojąznam.

–Kolacyjkawedwojedziświeczorem?

–Tak,kolacyjkawedwojedziświeczorem.

–Ej,Harry!–ZgłosuRiderzniknęłażartobliwanuta.–Mamycośkonkretnego!

Boschnachyliłsiędoekranu.

–Chybaominiemnietakolacja–mruknął.

4

BOSCHzatrzymałsamochódprzeddomemizlustrowałzaciemnioneoknaoraz

ganek.

–Noimasz–westchnąłEdgar.–Pocałujemyklamkę.

ByłzłynaBoscha,botenzepsułmuwolnąniedzielę.Uważał,żeskorokości

tkwiływziemiprzezdwadzieścialat,tosprawamożezaczekaćdoponiedziałku.

LeczBoschodparł,żezajmiesiętymsam,jeśliEdgarnieprzyjedzie.Zatem

przyjechał.

–Idziemy–zarządziłBosch.–Tyznimgadałeś,więctytorozegraj.

Jasięwłączę,jeżelizajdzietakakonieczność.

Wysiedliipodeszliżwirówkądodomu.Mężczyzna,zktórymchcieli

porozmawiać,nazywałsięNicholasTrent.Mieszkałsamotniepodrugiejstronie

ulicy,wtrzecimdomuodwzgórza,naktórymznalezionokości.

Miałpięćdziesiątsiedemlat.Podczaswstępnegoprzesłuchania,któreobjęło

wszystkichokolicznychmieszkańców,powiedziałEdgarowi,żepracujejako

dekoratorwnętrzwstudiufilmowymwBurbank.Kawaler,bezdzietny.Podobnonic

niewiedziałokościachinieudzieliłżadnychistotnychinformacjianiwskazówek.

Edgarzapukałmocnododrzwi.

–PanieTrent,tupolicja!–oznajmiłgłośno.–Proszęotworzyć!

Rozbłysłoświatłonaganku.Drzwiuchyliłysięinatlemrokuspowijającego

wnętrzeukazałsięmężczyznazogolonągłową.

background image

–Dobrywieczór,panieTrent.OficerśledczyEdgar.Atomójwspółpracownik

Bosch.Chcielibyśmyzadaćpanukilkadodatkowychpytań.Możemywejść?–

Edgarśmiałoprzekroczyłpróg,

–Nie,niemożecie–odparłTrentszybko.–Wszyscywiemy,cosiętutajdzieje.

Rozmawiałemzeswoimadwokatem.

BoschpociągnąłEdgaradotyłu.

–Skorowiedziałpan,żewrócimy–odezwałsię–towiedziałpanrównież,że

odkryjemypańskąprzeszłość.Dlaczegonierozmawiałpanotwarciezmoimkolegą?

Zaoszczędziłbynampansporoczasu.Chybapantorozumie?

–Boprzeszłośćtoprzeszłość.Lepiejzostawićjąwspokoju.

–Niemożemyzostawićjejwspokoju,bopogrzebanowniejkościodparłEdgar.

Boschposłałmuwymownespojrzenie,któreznaczyło:„Postarajsiębyć

bardziejfinezyjny”.

–Nowłaśnie!–prychnąłTrent.–Widzicie,jaksięzachowujecie?Dlategonie

zamierzamwaswpuścić.Niemamnicdopowiedzenia.Nicanic.

–Proszępana,molestowałpandziewięcioletniegochłopca–wypaliłBosch.

–Tobyłowtysiącdziewięćsetsześćdziesiątymszóstymrokuiponiosłemzato

karę.Odtądjestemwzorowymobywatelem.

–Jeślitoprawda–rzekłBoschspokojnymtonem–toproszęnaswpuścići

odpowiedziećnanaszepytania.Imszybciejwyjaśnimytewątpliwości,tymszybciej

zajmiemysięważniejszymisprawami.Musipantozrozumieć.Okołostumetrówod

domumężczyzny,którykiedyśmolestowałdziecko,znalezionokościchłopca.Nie

obchodzimnie,czypotemmężczyznatenstałsięwzorowymobywatelem.Musimy

muzadaćparępytań.Izadamy.Alboterazupanawdomu,albowkomendziew

obecnościpańskiegoadwokata,anazewnątrzbędączekaćdziennikarzeikamery.

Wybórnależydopana.

Trentpokręciłsmętniegłową,jakbyzdawałsobiesprawę,żebezwzględunato,

coterazzrobi,jegospokojneżyciedobiegłokońca.Skinąłnapolicjantów,byweszli.

Byłboso,ubranywworkowateczarneszortyiluźnąjedwabnąkoszulę.

Poprowadziłśledczychdowygodnieurządzonegosalonuwypełnionegoantykami.

Samusiadłnaśrodkukanapy.BoschiEdgarzajęliklubowefotelenaprzeciw.

–Przeczytampanupańskiekonstytucyjneprawa–rzekłtenpierwszy.

background image

–Apotempoproszę,bypodpisałpanformularzprzesłuchania.Naszarozmowa

zostanienagrana.Jeśliżyczypansobieotrzymaćkopięnagrania,udostępnimyją

panu.

GdyTrentpodpisałdokument,Boschschowałgodoteczkiiwyjąłmały

dyktafon.WłączyłurządzenieiskinąłnaEdgara,bytenprzejąłinicjatywę.

–Jakdługomieszkapanwtymdomu?–spytałEdgar.

–Odtysiącdziewięćsetosiemdziesiątegoczwartegoroku.

–Pracujepanjakoscenografwprzemyślefilmowym?

–Jakodekorator.Toróżnica.Scenografopracowujeinadzorujebudowę

scenografiinaplaniefilmowym.Adekoratorwkraczadopieropotem,dbao

szczegóły:owystrój,rekwizyty.

–Jakdługopansiętympara?

–Dwadzieściasześćlat.

–Czytopanzakopałtegochłopcanawzgórzu?

OburzonyTrentzerwałsięzmiejsca.

–Ależskąd!Mojanoganigdytamniepostała!

Gorączkowośćtejreakcjiwskazuje,iżTrentjestniewinny,pomyślałBosch.

Alboteżfacetnależydonajlepszychaktorów,jakichnapotkałwswojejpolicyjnej

karierze.

–Inteligentnyzpanaczłowiek–odezwałsię.–Wiepan,ocotoczysięgra.Są

tylkodwawyjściaztejsytuacji:albopanazapuszkujemy,alborozwiejemynasze

podejrzenia.Toproste.Dlaczegowięcniechcepannampomóc?

–Boniewiemjak!Nicniewiemotejsprawie!Jakmamwampomóc,skoronic

niewiem?!

–Nocóż,mógłbynampanpozwolićniecosiętutajrozejrzeć.

–Świetnie!Rozglądajciesię,ileduszazapragnie.

RuchemgłowyBoschdałznakEdgarowi,żebydalejprowadziłprzesłuchanie,

samzaśwstałzfotela.

Wyszedłszynakorytarzprowadzącywgłąbdomu,usłyszał,jakkolegapyta

Trenta,czywidziałcośdziwnegonawzgórzu.

–Pamiętam,żedziecisiętambawiły…–odparłTrentiurwał,uświadomiwszy

sobie,żewszelkąwzmiankąodzieciachściąganasiebiecorazwiększepodejrzenia.

background image

–Ico,lubiłpanpatrzeć,jaktedziecibawiąsięwlesie?

Boschprzystanął,czekającnaodpowiedź.

–Nie.Skorobawiłysięwlesie,toniemogłemichstądwidzieć.Czasem,jak

przejeżdżałemtamtędyalboszedłemzpsemnaspacer,kiedyjeszczeżył,to

widziałemdzieciwłażącenawzgórze.Dziewczynkęznaprzeciwka.Różnedzieciz

tegodomuPatronówposąsiedzku.Wszystkiedzieciakizosiedla.

Boschruszyłdalej.Dombyłniewielki.Nakońcukorytarzaznajdowałosiętroje

drzwi:skrajneprowadziłydodwóchpokojów,azaśrodkowymibyłschowekna

pościel.Najpierwzajrzałdoschowka.Polemwszedłdopokojupoprawejstronie.

ByłatosypialniaTrenta.

Popatrzyłdokołaiotworzyłszafę.Nagórnejpółcestałokilkapudełek.

Uchyliłwiekojednegoznichizobaczyłkalosze.Wrowkachpodeszewtkwiły

resztkizaschniętegobłota.Przypomniałsobieczarnąziemię,wktórejznaleziono

kości.Zabezpieczonojejpróbki.

Odłożyłkaloszenamiejsce.Narazierozglądałsiępobieżnie.Jeślitrzebabędzie

podjąćdalszekroki,wrócątuznakazemirozbiorątendomnaczęści.Trzeba

pamiętaćokaloszach,tomożebyćdobrypunktzaczepienia,pomyślał.Przecież

Trentpowiedział,żejegonoganigdyniepostałanatymwzgórzu.Majątonagrane

nataśmie.Jeślibłockozkaloszyodpowiadaćbędziezabezpieczonympróbkom

ziemi,przyłapiągonakłamstwie.

Nicinnegowszafieniezasługiwałonauwagę.Taksamowdrugimpokoju,który

służyłTrentowizapracownięimagazyn.

Przezkuchnięwszedłdogarażu.Byłytamdwastanowiska–najednymstał

minivan,nadrugimznajdowałysięskrzynieznapisami:KUCHNIA,SALON,

PRZEDPOKÓJitakdalej.

Boschuświadomiłsobie,żeprawdopodobnieskrzynietezawierająelementy

dekoracji.

Odwróciłsięinaglezobaczył,żezróżnychmiejscpatrząnaniegoczarneszklane

ślepka:przeciwległaścianaobwieszonabyłagłowamidzikichzwierząt.Poczuł

ciarkinaplecach–odurodzenianienawidziłtakichtrofeów.

PrzezkilkaminutszperałwskrzyniznapisemPOKÓJCHŁOPCA9–12.

Tkwiływniejzabawki,modelesamolotów,deskorolkaipitka.Boschwyjął

background image

deskorolkęiobejrzałjądokładnie,pamiętającometcenakoszulceznalezionejw

plecaku.

Podwudziestuminutachwróciłdosalonu.Trentzerknąłnaniego.

–Zadowolony?–spytał.

–Narazietak.Dziękujęza…

–Widzicie?Tosięnigdynieskończy!„Narazietak”!Wymijużnigdyniedacie

spokoju,co?Gdybymhandlowałnarkotykamialbonapadałnabanki,mojewiny

zostałybymiodpuszczone.Aleponieważprzedprawieczterdziestulatydotknąłem

małegochłopca,jestemwinnyażdośmierci.

–Tobyłochybacoświęcejniżdotknięcie–odparłEdgar.–Mamyakta,niech

panaotogłowanieboli.

Trentmruknął,żeniepotrzebniedałsięnamówićnatęrozmowę.Boschzerknął

naEdgara.Tenskinąłgłową,dającznak,żeskończyłprzesłuchanie.Boschpodszedł

dostolikaizabrałdyktafon.Niewyłączywszyurządzenia,wsunąłjedokieszenina

piersi.Czasemnajważniejszesłowapadajądopierowtedy,gdyoficjalnarozmowa

dobiegłakońca.

–Dziękujemyzawspółpracę.Jużsobieidziemy.Byćmożejednakbędziemy

chcielispotkaćsięzpanemjutro.Pracujepanjutro?

–Niedzwońciedopracy!Zrujnujeciemiżycie!

Podałimnumerswojegopagera.Boschzanotował.Następniepolicjanciwyszli,a

Trentzatrzasnąłzanimidrzwi.

NagleBoschaoślepiłojasneświatło.Ruszyłakunimdziennikarka,zaktórą

podążałkamerzysta.

–Dobrywieczórpanom.NazywamsięJudySurtain,wiadomościChannelFour.

Czyjestprzełomwśledztwie?

–Nie–odparłBosch.–Niemaprzełomu.Wykonujemyrutynowedziałania.Nie

mieliśmyokazjiporozmawiaćwcześniejzmieszkańcemtegodomu.Zadaliśmyparę

podstawowychpytań,towszystko.–Mówiłznudzonymtonem,mającnadzieję,że

dziennikarkasięnabierze.–Przykromi,nadziśbraksensacyjnychinformacji.

–Czytenobywatelpomógł?

–Wszyscyzokolicypróbująbyćpomocni,aledochodzeniedopieronabiera

tempa.–BoschwskazałruchemrękidomTrenta.–Okazałosię,żetenobywatel

background image

sprowadziłsiętuwtysiącdziewięćsetosiemdziesiątymczwartymroku,my

natomiastmamypewność,żezbrodnidokonanosporowcześniej.Niemamnic

więcejdopowiedzenia.–Przecisnąłsięwkierunkusamochodu.

–Pańskienazwisko?!

Boschotworzyłportfeliwyjąłwizytówkę.

–Panowie–rzekłaSurtain–jeślizechcielibyściepowiedziećmicoś

nieoficjalnie,toobiecuję,żenieujawnięźródłainformacji.

–Niemamynicdopowiedzenia–odparłBosch.–Dobranoc.

WsiadłzEdgaremdosamochodu.Zapaliłsilnik,wycofałiruszyłprzezkaniondo

komendy.

–Coteraz?–spytałEdgar.

–Zajrzymydojegoakt.Zobaczymy,zacozostałskazanyijaktowyglądało.

–Zajmęsiętymjutrozsamegorana.

–Nie.Chcę,żebyśmynajpierwdostarczylinakazydoszpitali.Musimy

zidentyfikowaćtegodzieciaka,byewentualnieustalićpowiązaniemiędzynima

Trentem.Spotkajmysięwsądzieoósmej.

–Dobra.Znalazłeścościekawegowjegodomu?

–Niewiele.Wgarażuwidziałemdeskorolkę.Wśródelementówdekoracjii

rekwizytów.Pamiętaszmetkęnakoszulce?Noiubłoconekalosze.

Możetobłotozewzgórza.Aleniewierzę,żebyprzeszukaniedomucośdało.

Facetmiałdwadzieścialat,bypozbyćsiędowodówzbrodni.Jeślitoon.

–Wątpisz?

–Czassięniezgadza.Osiemdziesiątyczwartytotrochępóźno.

–Możesprowadziłsięzpowodutegomiejsca.Wcześniejzakopałchłopca,a

potemtutajzamieszkał,bochciałbyćblisko.Towcaleniebyłobytakiedziwne.

Harry,przecieżtegoniezrobiłniktnormalny.

Boschskinąłgłową.

–Nibytak.Aleniczegoniewyczułemwtymfacecie.Wierzęmu.

–Harry,intuicjaczasemcięzawodziła.

–Czyżby?

–Moimzdaniemtoon.Toonzabił.Pamiętasz,jakpowiedział:„dotknąłemmałego

chłopca”?Dlaniegomolestowaniedziewięciolatkatojakwyciągnięcierękii

background image

dotknięciepalcem.

Edgarreagowałnadpobudliwie,leczBoschtoprzemilczał.Jedenznichbył

ojcem,drugi–nie.

–Zajrzymydoakt,tosięzobaczy–rzekługodowo.–Musimyteżsprawdzić,

ktowcześniejmieszkałprzytejulicy.

Miałnamyślispisyułożonewedługadresów,anienazwisk.Dziękitemumożna

byłoustalićmieszkańcówWonderlandAvenuewokresieod1974do1985roku.

–Ubawimysiępopachy–mruknąłEdgar.

–Taa,jużsięniemogędoczekać.

Resztędrogipokonaliwmilczeniu.

BOSCHwypiłpiwonatylnejwerandzie,przyotwartychdrzwiach,bysłyszeć

muzykęCliffordaBrownazodtwarzanejpłyty.Przedniespełnapięćdziesięciulaty

tentrębaczdokonałparunagrań,poczymrozbiłsięwwypadkusamochodowymi

przeniósłwzaświaty.Boschdumałomuzyce,którazostałautracona.Apotem

pomyślałosobieiotym,cosamutracił.

Czułnapięcie,takjakbyniedostrzegałczegoś,coznajdowałosiępodjego

nosem.Dlapolicjantazwydziałukryminalnegobyłotochybanajgorszeuczuciena

świecie.

Ojedenastejwieczoremwszedłdodomu,żebyobejrzećwieczornewiadomościna

ChannelFour.RelacjaJudySurtainbyłatrzeciawkolejności.

PuszczonomateriałnagranyprzeddomemTrenta.

„StojęprzyWonderlandAvenuewLaurelCanyon,gdzieczterydnitemupies

przyniósłswojemupanukość,którąorganyściganiazidentyfikowałyjakoludzką.

Toznaleziskodoprowadziłodoodkryciadalszychkości,będącychszczątkami

chłopca,którywedługpolicjizostałzamordowanyipochowanytutajprzed

dwudziestulaty”.

Zadzwoniłtelefon.

–Moment–powiedziałBoschdosłuchawki.

„Dziświeczorem–kontynuowałaSurtain–oficerowieprowadzącyśledztwo

wrócilidoLaurelCanyon,byprzesłuchaćmężczyznę,którymieszkastometrówod

miejsca

zbrodni.

background image

Mężczyzną

tym

jest

niejaki

Nicholas

Trent,

pięćdziesięciosiedmioletnidekoratorwnętrzpracującydlastudiafilmowegow

Hollywood”.

PokazanoBoschaiEdgarawychodzącychzdomuTrenta,byłotojednaktylko

wizualnetło,gdyżzzakadruwciążdobiegałgłosdziennikarki:„Policjanciodmówili

komentarzywsprawieprzesłuchania,leczmydowiedzieliśmysię,żeNicholas

Trentzostałwprzeszłościskazanyzamolestowanienieletniegochłopca”.

WówczaswrelacjęwplecionoostatniezdanieBoscha:„Niemamnicwięcejdo

powiedzenia”.

NastępneujęcieukazywałoTrentaprzeganiającegodziennikarzyi

zatrzaskującegodrzwi.

„NicholasTrentodmówiłkomentarzy.Jednaksąsiedziwyrazilioburzenie,gdy

dowiedzielisięojegoprzeszłości”.

Boschściszyłtelewizorisięgnąłposłuchawkę.

–Widziałeś?–spytałEdgar.–Wyglądatotak,jakbyśmytomyjejpowiedzieli.

–Noaletyjejniepowiedziałeś?

–Nie.

–Jateżnie.Jesteśmyczyści.

–Toktojeszczeotymwiedział?

Boschuświadomiłsobie,żeoprócznichoprzeszłościTrentawiedziałaKiz,boto

onaznalazłainformacjewkomputerowejbaziedanych,orazJuliaBrasher,której

samotympowiedział,gdyuprzedziłją,żenieprzyjedzienakolację.CzytoJulia

jestinformatoremdziennikarzy?

–Właściwietowcaleniemusiałobyćprzecieku–rzekłdoEdgara.

–WystarczyłoznaćnazwiskoTrenta.Ipoprosićbyleznajomegogliniarza,żeby

sprawdziłtowrejestrze.Albosamatosprawdziławewidencjiprzestępców

seksualnych.Topubliczniedostępnabaza.Moment!

background image

Aparatzasygnalizowałdrugiepołączenie.DzwoniłaporucznikGivers.

Poprosiłbyzaczekała,poczymznówsięprzełączył.

–Jerry,muszękończyć,bodzwonidomnieGiwera.

–Towciążja–rzekłaGivers.

–O,przepraszam.–Znówspróbowałzmienićlinię.–Oósmejwsądzie–rzekł

doEdgaraiprzełączyłsięzpowrotem.

–Giwera?–spytała.–Totakmnienazywacie?Nieważne.Oglądałeś

wiadomości?

–Tak,oglądałem.Iodrazuuprzedzę,żetoniemypuściliśmyfarbę.

Powiedziałemdziennikarce,żetorutynoweprzesłuchanie,bowcześniejnieudało

sięnamporozmawiaćzTrentem.

–Toprawda?

–Nie,aleniezamierzałemjejujawniać,żeprzyjechaliśmyzwizytą,bofacet

molestowałdziecko.Słuchaj,jakodniegowychodziliśmy,onanawetniewiedziała,

jaktenfacetsięnazywa.Owszystkimdowiedziałasiępóźniej.Odkogo,niewiem.

WłaśniegadałemotymzJerrym.

–Lepiejbybyło,żebytasprawajutrosięwyjaśniła.Jeszczeprzed

wiadomościamidzwoniładomnieLeValley.Mówiła,żedoniejzkoleidzwonił

zastępcakomendantagłównego,Irving.

–Skądjatoznam!Znowutenłańcuchpokarmowy.

–Słuchaj,Bosch,zdajeszsobiesprawę,żeujawnianieinformacjizrejestru

karnegotopogwałceniezasadbezwzględunato,czytenobywateljest

podejrzanym,czynie.Niemuszęcimówić,żeparęosóbwwydzialetylkoczekana

twojepotknięcie.Ostrząsobiezęby.

–Próbujęznaleźćmordercę,atymirzucaszkłodypodnogi.Totypowe.Zawsze

robiciejakieśprzeszkody.

–Zostawmyto.Mów,cowieszoTrencie.

BOSCHdotarłdoVenicedopieropopółnocy.Dzielnicatabyłaziszczonym

marzeniemniejakiegoAbbotaKinneyasprzedstulat.Przemysłfilmowywciąż

znajdowałsięwpowijakach,gdyKinneyprzybyłnamokradłaciągnącesięwzdłuż

wybrzeżaPacyfiku.Przyświecałamuwizja,bynasiecikanałówwybudować

miasteczkozłukowatymimostamiiśródmieściemwewłoskimstylu.Miałotobyć

background image

wyrazemwyrafinowanegosmakuartystycznego.Swojedziełochciałnazwać

WenecjąAmerykańską.

Leczwiększośćfinansistówniepodchwyciłapomysłu.Veniceobwołano

„SzaleństwemKinneya”.

Stolatpóźniejkanałyimostkiwciążtutajbyły,finansiścizaśodeszliw

przeszłość.Boschowipodobałosię,żeideaKinneyaprzetrwałaichwszystkich.

JuliaBrashermieszkaławniewielkimbungalowiezwerandąodfrontu,

wychodzącąnakanałyHowlandiEastern.Boschwszedłpostopniachnawerandę.

Jużmiałzapukać,leczsięzawahał.Jeszczeparęgodzintemumyślałjaknajlepiejo

tejnowejznajomości.Ateraz?Możewszystkozepsuć,jeślizrobifałszywykrok.

Wreszciezastukałdodrzwi.Otworzyłanatychmiast.

–Zastanawiałamsię,czyzapukasz,czybędziesztakstałprzezcałąnoc–

powiedziała.

–Widziałaś,żeprzyszedłem?

–Werandajeststara,deskiskrzypią.Usłyszałam.

–Przyjechałem,apotemprzyszłomidogłowy,żezrobiłosiętrochępóźno.

–Właź.Czycośsięstało?

Wszedłdośrodka,puszczającpytaniemimouszu.

Salonmiałtypowyplażowywystrój:meblezrattanuibambusa,awjednymrogu

deskasurfingowa.

–Siadaj–rzekła.–Otworzyłamwino.

Usiadłnakanapie,onatymczasemposzładokuchni.Rozejrzałsięwokół:nad

kominkiemzbiałejcegływisiałarybaoszczęcezakończonejdługimszpicem.

Jaskrawybłękitprzechodziłwczerń,abrzuchbyłżółtawo-biały.Nieodstręczałago

takbardzojakgłowyupolowanychzwierząt,niemniejczułsięnieswojo,

obserwowanybezprzerwyprzezrybieoko.

–Tyjązłapałaś?–zakrzyknął.

–Tak.PrzyCabo.Trzyipółgodzinyzniąwalczyłam.–Brasherpojawiłasięz

dwomakieliszkamiwina.–Żyłkaledwowytrzymała.Tobyłaprawdziwabitwa.

–Cotozagatunek?

–Czarnymarlin.–Wzniosłakieliszekdoryby,apotemdoBoscha.

–Górąnasi.Tomójnowytoast–powiedziała,wręczającmudrugikieliszek.

background image

Usiadławfotelustojącymnajbliżejkanapy.

–Jałowiłemdziśprzezcałydzień,aleniczegoniezłapałem–rzekł.

–Główniewmikrofiszach.

–Widziałamcięwtelewizji.Przyciśniecietegofaceta?Tego,comolestował

chłopca?

Boschzorientowałsię,żerozmowawkraczanaśliskietory.Musiałpostępować

bardzoostrożnie.

–Comasznamyśli?

–To,żepowiedzieliściedziennikarceojegonieciekawejprzeszłości.

Myślałam,żetocelowazagrywka.Nowiesz,żebypoczułpresję.Żebyzaczął

gadać.Trochętoryzykowne,powiemci.

–Dlaczego?

–Popierwsze,ufaciedziennikarzom,atozawszejestryzykowne.Przekonałam

sięotym,gdybyłamprawniczką.Apodrugie,nigdyniewiadomo,jakludzie

zareagują,kiedyichtajemniceprzestająbyćtajemnicami.

–Toniejajejpowiedziałem–rzekł.–Zrobiłtoktośinny.–Wpatrywałsię

baczniewoczyJulii,szukającoznakwiny.Niczegoniezobaczył.

–Ztegojużwynikłyproblemy–dodał.

Zdziwiona,uniosłabrwi.Jejtwarznadalniczegoniezdradzała.

–Dlaczego?Skorotonietypuściłeśfarbę,to…

Urwała.Zaczęłakojarzyć.Apochwiliujrzałrozczarowaniewjejoczach.

–Harry,tonieja!Pototuprzyszedłeś,prawda?Żebysprawdzić,czytoode

mniebyłtenprzeciek?

Zdawałsobiesprawę,żezaprzeczaniejedyniepogorszysytuację.

–Posłuchaj,tylkoczteryosobywiedziały…

–Ajajestemjednąznich.Pomyślałeświęc,żeprzyjdziesztutajnibynakolację

iprzekonaszsię,czytoja.

Mógłtylkoprzytaknąćruchemgłowy.

–Tonieja.Chybapowinieneśjużiść.

Wstał.

–Posłuchaj,Julio–rzeki.–Spieprzyłemsprawę.Alemusiałemsięupewnić.

Przepraszamcię.Dziękujęzawino.–Wykonałbezradnygestiskierowałsiędo

background image

wyjścia.

–Harry.

Odwróciłsię.Podeszła,wyciągnęłaręceichwyciłagozaklapymarynarki.

Opuściławzroknajegoklatkępiersiową,zastanawiającsię.Błyskawiczniepodjęła

decyzję.

–Przebolejętochyba–oznajmiła.–Takmisięwydaje.Zadzwońdomniejutro.

Skinąłgłowąiruszyłnadwór.Zamknęłazanimdrzwi.Zszedłpostopniachna

chodnikistanąłnadkanałem.Popatrzyłnarefleksyświatełnawodzie.W

odległościokołodwudziestumetrówłukowatymostprzepasywałkanał,tworzącze

swoimodbiciemniemalidealnekoło.Boschodwróciłsięiskierowałkuwerandzie.

Znówsięzawahał.Brasherotworzyładrzwi.

–Deskiskrzypią,pamiętasz?–spytała.

Pokiwałgłową.Czekałanajegoruch.Niemiałpojęcia,jakpowiedziećto,coleży

munasercu.

–Pewnegorazu–zacząłwreszcie–gdysiedzieliśmywtychtunelach,októrych

wczorajrozmawialiśmy,prawiezderzyłemsięczołemzjednymfacetem.Byłz

Wietkongu.Czarnymundurek,pomazanatwarz.Przezułameksekundypatrzyliśmy

nasiebie.Aleinstynktwziąłgórę.Podnieśliśmyręceiwystrzeliliśmy.

Jednocześnie.Apotemuciekliśmywprzeciwnychkierunkach.Obajwystraszenido

nieprzytomności,wrzeszczącwmroku.

Zamilkł,rozmyślającotymzdarzeniu–bardziejjewidział,niżsobie

przypominał.

–Wkażdymraziebyłempewien,żemnietrafił,bostrzelałzbardzobliska,nie

mógłchybić.Amojabrońchybasięzacięła.Kolbadziwnieszarpnęła.Wylazłemna

zewnątrzizacząłemsiebieoglądać.Żadnejkrwi,żadnegobólu.Zdjąłemubranie,

żebysięupewnić.Nic.Ajednakchybił.Byliśmynoswnos,atenfacetchybił.

Przekroczyłaprógistanęłapodścianą,wświetlelampki.Milczała.

–Apotemsprawdziłemmojączterdziestkępiątkę,chciałemwiedzieć,dlaczego

sięzacięła.Inaglewszystkozrozumiałem.KulaWietnamczykautkwiław

magazynkumojejbroni.Ilewynosiprawdopodobieństwoczegośtakiego?Miliondo

jednego?Miliard?

Mówiąctesłowa,wyciągnąłrękę,jakbymierzyłzpistoletudoBrasher.

background image

Trzymałprzedsobąwyprostowaneramię.Tamtegodniawtunelukulamiała

trafićwjegoserce.

–Chcę,byświedziała,żezdajęsobiesprawę,jakwielkąokazałaśmidziś

wyrozumiałość.–Skinąłgłową,odwróciłsięiruszyłdosamochodu.

5

ŚLEDZTWOwsprawiezabójstwatopościg.Podrodzeczekawieleślepych

zaułkówimnóstwoprzeszkód,którepochłaniającennyczasiwysiłek.Bosch

codzienniedoświadczałtegowswojejpracy,akolejnyrazprzypomniałsobieotym

boleśnie,gdywponiedziałektużprzedpołudniemwszedłdosekcjizabójstw.

Okazałosię,żejegoporannestaraniuposzłynamarne.

Sekcjazabójstwzajmowałaniewielkiepomieszczenieztyłubiuraśledczego.

Składałasięztrzechtrzyosobowychzespołów.Każdyzespółmiałwłasny„stół”,

złożonyztrzechzestawionychrazembiurek.PrzystoleBoschasiedziałamłoda

kobietawkostiumiebiznesmenki.Miałaciemnewłosyijeszczeciemniejszeoczy.

–HarryBosch?

–Wewłasnejosobie.

–OficerśledczyCarolBradleyzwydziałuwewnętrznego.Muszępoprosićpana

ozłożenieoświadczenia.

–Wjakiejsprawie?

–ZastępcakomendantagłównegoIrvingpoleciłnamustalić,czyrejestrkarny

NicholasaTrentazostałujawnionyśrodkommasowegoprzekazu.

Pokiwałgłową.

–Możnazcałąodpowiedzialnościązałożyć,żezostał.

–Wtakimraziemuszęsiędowiedzieć,ktojestzatoodpowiedzialny.

Wzruszyłramionami.

–Próbujęprowadzićśledztwo,alewszystkichinteresujejedynieto…

–Wiem,żedlapanatobrednie.Aleotrzymałamrozkaz.Chodźmywięcdo

jakiegośpokojuinagrajmypańskieoświadczenie.Topotrwatylkochwilę.

Boschpołożyłnastoleteczkęiwyjąłzniejdyktafon.

–Skoromówimyonagraniach,możenajpierwposłuchapanitego?

Zwczoraj.

Wzięłaodniegodyktafon.

background image

–Mimotoitakbędęmusiała…

–Dobrze,aleproszętegoposłuchać.Apotempogadamy.

Usiadłnakrześle.Nieminęłojeszczepołudnie,ajużczułsięwykończony.

Najpierwczekałnasędziego,którymiałpodpisaćnakazyprzeszukaniaarchiwów

medycznych,następniekursowałpomieście,rozwożącnakazydokancelarii

adwokackichreprezentującychdziewiętnaścieszpitali.Edgarwziąłdziesięć

nakazówiteżruszyłwtrasę.PonieważBoschmiałichmniej,zamierzałpotem

pojechaćdośródmieścia,żebysprawdzićaktasprawyTrentaorazzajrzećdospisu

dawnychmieszkańcówiwłaścicielinieruchomościprzyWonderlandAvenue.

Zauważył,żeczekananiegoplikinformacjitelefonicznychorazkolejnaporcja

zgłoszeńodebranychprzezoficeradyżurnego.Najpierwprzejrzałkontakty

telefoniczne.Byłoichdwanaście,zczegodziewięćoddziennikarzy.Pozostałetrzy

pochodziłyodniejakiegoEdwardaMortona,adwokatareprezentującegoNicholasa

Trenta.

Postanowiłoddzwonić,choćwątpił,byprawnikuwierzył,żetonieonjest

autoremprzecieku.Sekretarkapoinformowałajednak,żeMortonudałsięna

rozprawęsądową.

Rozłączyłsię,wrzuciłróżowekarteczkiznumeramitelefonicznymi

dziennikarzydokoszanaśmieciizacząłprzeglądaćzgłoszeniaodobywateli.

Jedenasteokazałosiębardzointeresujące.KobietaonazwiskuSheilaDelacroix

zadzwoniłategorankanapolicję.Powiedziała,żeoglądaławiadomościwChannel

Four.Iżew1980rokuzaginąłwLosAngelesjejmłodszybrat,ArthurDelacroix.

Miałwtedydwanaścielat.Nigdysięnieodnalazł.

OdpowiadającnazestawpytańpodsuniętyprzezBoschaMankiewiczowi,kobieta

poinformowała,żenakilkamiesięcyprzedzniknięciemjejbratmiałwypadekna

deskorolce.Doznałurazugłowy,którywymagałoperacjineurochirurgicznej.

PrzeprowadzonojąwSzpitaluKrólowejAniołów.

Boschzakreśliłnakartcesłowo„deskorolka”.Otworzyłteczkę,wyjąłwizytówkę

BillaGolliheraizatelefonowałdoniegonauniwersytet.

–Mamkróciutkiepytanie,doktorze–rzekł.–Czytenuraz,którywymagał

trepanacjiczaszki,mógłbyćwynikiemupadkupodczasjazdynadeskorolce?

–Hm,teoretycznietomożliwe.Zależy,wcouderzyłgłową.Jednakmało

background image

prawdopodobne.Mamyciasnepęknięcie,cooznacza,żezpowierzchniązetknęłasię

małaczęśćczaszki.Pozatymtoszczytgłowy,aniepotylica,którajestnajbardziej

narażonaprzyupadkach.

Boschpoczuł,żetracirozpęd.Jużzaczynałwierzyć,żeudałomusięustalić

tożsamośćofiary.

–Apozostałeurazy?Czyonemogłybyćskutkiemjeżdżenianadeskorolce?

–Niektóretak–odparłGolliher.–Aleniewszystkie.Cosiętyczyżeber,to

częśćurazówpochodzizwczesnegodzieciństwa.Niewieledziecijeździna

deskorolcewwiekutrzechlat.Alezdajepansobiesprawę,żewwypadkuznęcania

sięnaddziećmiprawdziwaprzyczynaurazuczęstozostajezatajona?

Boschskinąłgłową.

–Tak,rozumiem.Ten,ktoprzywiózłchłopcadoszpitala,nieprzyznałsię

otwarcie,żeprzygrzmociłmulatarką.

–Otóżto.Opowiedziałjakąśbajeczkę.Którądzieckonajprawdopodobniej

potwierdziło.

–Wypadeknadeskorolce.

–Możliwe.

–Dobra,paniedoktorze,muszępędzić.Dzięki.

JedenzpracownikówdałBoschowiznać,żejestdoniegotelefonnagłównej

linii.

Boschwcisnąłklawiszwaparacie.

–Cześć,Harry.Jakleci?–spytałaKizRider.

–Mamrobotypopachy.Cojest?

–Ajamammoralnegokaca.Chybanarobiłambigosu.

Boschrozsiadłsięwygodniejnakrześle.Nigdybynieprzypuścił,żetowłaśnie

ona!

–ChannelFour?

–Tak.Eee…wczoraj,gdywyszedłeś,mójwspółpracownikzapytał,dlaczegosię

unaskręcisz.Powiedziałammu.Powiedziałam,żeszukałamdlaciebienazwiskw

baziedanychiżetrafiliśmynacośistotnego.Jedenzokolicznychmieszkańców

molestowałkiedyśdziecko.Towszystko,Harry,dajęsłowo.

–Słuchaj,Kiz,jesttubabkazwewnętrznego,którakonieczniechcemnie

background image

przepytać.Skądmaszpewność,żetoThorntonprzekazałtęinformacjęChannel

Four?

–Widziałamwiadomościdziśrano.Wiem,żeznatędziennikarkę,Surtain.Poza

tymwczoraj,gdypowiedziałammu,coznalazłamwbaziedanych,wstałimruknął,

żeidziedokibla.Dostaliśmywezwanie,więcpobiegłamzanim.Waliłamwdrzwii

wołałam,alesięnieodezwał.Niezastanawiałamsięwtedynadtym,aleteraz

myślę,żeposzedłnadół,byzatelefonowaćdoniejzinnegopokoju.

–Towielewyjaśnia.

–Naprawdębardzomiprzykro,Harry.Słuchaj,muszękończyć,bowłaśnieidzie.

Połączeniezostałoprzerwane.Boschzacząłsięzastanawiać,jakrozegraćsprawę

zThorntonem.Uznał,żeniemożepowiedziećotymfunkcjonariuszomzwydziału

wewnętrznego,dopókinieuzyskastuprocentowejpewności,żetoThornton

przekazałdziennikarceinformacjeoprzeszłościTrenta.Wzdragałsięnamyślotym,

żemiałbydonosić,alewtymwypadkuktośpoważniezaszkodziłprowadzonemu

przezniegośledztwu.

Wciąguparuminutopracowałplandziałania.Byłazadziesięćdwunasta.

ZadzwoniłdoKizRider.

–Toja,Harry.Ontamgdzieśjest?

–Tak,boco?

–Powtarzajzamnąpodekscytowanymgłosem:„Naprawdę,Harry?!”.

„Wspaniale!”.„Ktoto?”.

–Naprawdę,Harry?!Wspaniale!Ktoto?

–Dobra,terazsłuchasz,słuchasz,słuchasz.Aterazmów:„Jakdziesięciolatekz

NowegoOrleanudostałsiędoLosAngeles?”.

–JakdziesięciolatekzNowegoOrleanudostałsiędoLosAngeles?

–Doskonale.Terazsięrozłączymy.JeżeliThorntonzapytacięoto,powieszmu,

żenapodstawiekartydentystycznejustaliliśmytożsamośćofiary.Todziesięcioletni

chłopak,któryuciekłodrodzicówwNowymOrleanieiostatnirazbyłwidzianyw

tysiącdziewięćsetsiedemdziesiątympiątymroku.Jegorodzicejużdonaslecą.

Komendantzwoławtejsprawiekonferencjęprasowąoczwartej.

–Dobra,Harry,trzymajsię.

–Tyteż.

background image

Odłożyłsłuchawkęipodniósłgłowę.PodrugiejstroniestołustałEdgar.

Patrzyłpytającymwzrokiem.

–Aranżujęprzeciek.

–Przeciek?Aktojestinformatorem?

–WspółpracownikKiz.Tochybaonpowiadomiłtelewizję.

Edgarosunąłsięnakrzesło.

–Byćmożeudałosięteżustalićtożsamośćchłopca–oznajmiłBosch.

OpowiedziałozgłoszeniuodSheiliDelacroix.

–Wosiemdziesiątym?ToniepasujedoTrenta.Sprawdziłemspisy

mieszkańcówiwłaścicielinieruchomości.Onrzeczywiściesprowadziłsiętamw

osiemdziesiątymczwartym.Takjaknampowiedział.

–Cośmimówi,żetonieon.

ZadzwoniłtelefonBoscha.ByłatoKizRider.

–Poszedłdokibla–rzekła.

–Powiedziałaśmuokonferencjiprasowej?

–Owszystkim.Zadawałmnóstwopytań.

–Jeślidaznaćswojejdziennikarce,żeoczwartejwszyscydowiedząsięo

przełomie,onawyskoczyztymwwiadomościachpołudniowych,żebybyć

pierwsza.Trzebaoglądać.

RozłączyłsięispojrzałnaEdgara.

–Aha,kobietazwewnętrznegojestunas.Objętonasdochodzeniem.

Edgarrozdziawiłusta.Jakwiększośćpolicjantów,nieznosiłfunkcjonariuszyz

wydziałuwewnętrznego,ponieważnękalinawettych,którzywzorowowypełniali

swojeobowiązki.

–Spokojnie,chodziodziennikChannelFour.Zakilkaminutpowinniśmybyć

oczyszczenizpodejrzeń.Chodźzemną.

WeszlidogabinetuporucznikGivers,gdzieznajdowałsięmałytelewizor.Ich

przełożonasiedziałazabiurkiem.

–Możnazerknąćnawiadomości?–spytałBosch.

–Proszębardzo.

Serwisrozpocząłsięoddoniesieniaokaramboluszesnastusamochodówwe

mglenaautostradzieprowadzącejdoSantaMonica.Następniespikeroznajmił,że

background image

JudySurtainmapilneinformacjenatematpolicyjnegośledztwa.Ukazałasięna

ekranie.

„ChannelFourdowiedziałsię,żekościznalezionewLaurelCanyonzostały

zidentyfikowanejakoszczątkidziesięcioletniegochłopca,któryuciekłzdomuw

NowymOrleanie.Rodzicechłopca,którzyzgłosilijegozaginięcieponaddwadzieścia

pięćlattemu,sąwdrodzedoLosAngeles,byspotkaćsięzprzedstawicielami

organówścigania.Szczątkizidentyfikowanodziękikarciedentystycznej.Popołudniu

komendantpolicjizwołakonferencjęprasową,naktórejujawnitożsamośćofiaryi

poinformujeopostępachwśledztwie.Jakmówiliśmywczoraj,policjaskupiłasię

na…”.

Boschwyłączyłtelewizor.

–Cosiędzieje?–spytałaporucznikGivers.

–Towszystkolipa.Zdemaskowałeminformatora.

–Ktoto?

–NowywspółpracownikKiz.NiejakiRickThornton.–Boschzrelacjonował

wszystko,copowiedziałamuRider.Apotemopisałswojąpodstępnązagrywkę.

–Gdziejestfunkcjonariuszkazwewnętrznego?–spytałaGivers.

–Wjednymzpokojów.Słuchataśmy,naktórejjestnagranamojawczorajsza

rozmowaztądziennikarką.

–Taśmy?Dlaczegominiepowiedziałeś,żemasztonataśmie?

–Bozapomniałem.

–Dobra,jazajmęsięresztą.Myślisz,żeKizjestczysta?

Skinąłgłową.

–Ufaswojemuwspółpracownikowi,więcmupowiedziała.Aontegozaufania

nadużyłipobiegłzrewelacjądodziennikarzy.Bruździwmoimśledztwie.

–Dobra,Harry,powiedziałam,żesiętymzajmę.Czyjestjeszczecoś,oczym

powinnamwiedzieć?

–Byćmożeustaliliśmytożsamośćofiary.

–CozTrentem?

–Zaczekamy,dopókiniebędziemymielipewności,żetotendzieciak.

Bojeśliten,toczassięniezgadza.

–Świetnie.–Giverspodniosłasłuchawkętelefonu.

background image

Byłtoznak,żerozmowadobiegłakońca.Wracającdostołu,BoschspytałEdgara,

czyprzeczytałaktadotycząceskazaniaTrenta.

–Tak,czytałem.Tobyłaraczejcienkasprawa.

Usiedlinaswoichmiejscach.Boschzorientowałsię,żeprzedchwilątelefonował

doniegoadwokatTrenta.Chwyciłsłuchawkę,leczwstrzymałsięzdzwonieniem,

żebywysłuchaćrelacjiEdgara.

–PracowałjakonauczycielwszkolepodstawowejwSantaMonica.Inny

nauczycielprzyłapałgonatym,jaktrzymałzaczłonkaośmioletniegochłopca,gdy

tenoddawałmocz.Tłumaczyłsię,żeuczygocelować,bodzieciaksikanapodłogę.

Sprawasięrozniosła,chłopiecniepotwierdziłtejwersji.Trentaskazano.

Boschsięzadumał.

–Hm–mruknął–jestsporaróżnicamiędzyczymśtakimaskatowaniem

chłopakanaśmierć.–Wziąłsłuchawkęiwybrałnumeradwokata.

Połączenieprzekierowanonatelefonkomórkowy.

–Słucham?

–OficerśledczyHarryBosch.

–A,panBosch.Maciemipowiedzieć,gdzieonjest.Natychmiast.

–Podejrzewam,żechodzipanuoNicholasaTrenta?Dojegopracypandzwonił?

–Dzwoniłemidopracy,idodomu.Bezskutku.Inapager.Jeśligo

aresztowaliście,toonmaprawodoadwokata.

–Niearesztowaliśmygo,paniemecenasie.OstatnirazwidziałemTrentawczoraj

wieczorem.

–Telefonowałdomniepowaszejwizycie,apotempowiadomościach.Powinien

siępanwstydzić!–Adwokatbezuprzedzeniasięrozłączył.

Boschpoczuł,żetwarzmupłonieodtejreprymendy.Naglezmroziłagostraszliwa

myśl.Gwałtowniewstał,odłożyłsłuchawkęnawidełkiikiwnąłnaEdgara.

–Idziemy.Wyjaśnięcipodrodze.

PRZEDdomemNicholasaTrentazebrałsięmałytłumdziennikarzy.

BoschzatrzymałsamochódtużzafurgonetkąChannelFour,poczymoniEdgar

wysiedli.

–Wrazieczegowchodzimyodtyłu–rzuciłszybkonaddachemauta,bynie

usłyszeligoreporterzy.

background image

–Jasne.

Ruszyliwkierunkupodjazduinatychmiastzostaliotoczeniprzezekipy

reporterów,którzywycelowaliwnichkameryizasypalipytaniami.

Boschprzecisnąłsięprzeztłumekiwszedłnażwirówkę,poczymodwróciłsię

twarządodziennikarzy.Zawahałsię,jakbyukładałsobiezdaniawmyśli.Tak

naprawdędawałwszystkimczas,byprzygotowalisiędonagrania.Niechciał,żeby

którakolwiekstacjatoprzegapiła.

–Jakdotądnieustaliliśmytożsamościofiary–oznajmił.–Obywatel,który

mieszkawtymdomu,byłwczorajwieczoremprzesłuchiwanytaksamojakinni

mieszkańcyokolicy.Niejestonicpodejrzany.Informacjaprzekazanamediomprzez

osobęniezwiązanąześledztwemjestnieprawdziwaiszkodzidziałaniomorganów

ścigania.Towszystko.

Następnieodwróciłsięizapukałmocnododrzwi.

–Proszęotworzyć,panieTrent.Policja!

Pochwiliznówzapukał.Nic.

RuszyłzEdgaremnaokołodomu.Minęlibramęgarażowąiweszlidoogródka.

Nadrzwiachdokuchnibyłagałkazkluczykiem.

Boschzbliżyłsiędodrzwiiprzekręciłgałkę.Otwarte.Wtymmomenciezdał

sobiesprawę,żeTrentnieżyje.Zapobiegliwysamobójca–niepozamykałdomuna

czteryspusty,bypolicjaniemusiaławyważaćdrzwianiwybijaćokien.Weszlido

środkaistanęliwkuchni.

–PanieTrent!–zawołałEdgar.–Policja!Jestpantu?!

Rozdzielilisię:Boschruszyłkrótkimkorytarzemdodwóchpokojówwgłębi.

ZnalazłTrentawkabinieprysznicowej.Mężczyznaprzywiązałsznurdoruryod

prysznica.Apotemzałożyłsobiepętlęnaszyjęisiępowiesił.

Boschocenił,żenieżyjeconajmniejoddwunastugodzin.Czyliżezrobiłto

wczesnymrankiem,niedługopotym,jakChannelFourujawniłcałemuświatujego

przeszłość.

–Harry!

Boschgwałtowniedrgnął.OdwróciłsięizobaczyłEdgarawpatrującegosięw

zwłoki.

–Zostawiłtrzystronicowylistnastoliku.Napisał,żeniezabiłtegochłopca.

background image

Boschwszedłdosalonu.Usiadłnakanapieizacząłczytaćlist.Wjegodrugiej

częściTrentstanowczozaprzeczył,żezamordowałchłopcanawzgórzu,orazwylał

napapiergniewzato,comuzrobiono.Ostatniastronakończyłasięsłowami:

Żalmitylkomoichdzieci.Ktosięnimizajmie?Potrzebująprzecieżjedzeniai

ubrania.Mamtrochępieniędzy.Niechtepieniądzetrafiądonich.Wszystko,co

mam.Tomojaostatniawola.Dajciepieniądzedzieciom.NiechMortonprzekaże

pieniądze,niepobierającżadnychopłat.Zróbcietodladzieci.

–Jegodzieci?–zdziwiłsięBosch.

–Nowłaśnie,dziwne,nie?–mruknąłEdgar.

ODNALEŹLIdzieciNicholasaTrenta,gdytylkokoronerzabrałjegozwłokiizaczęli

przeszukiwaćdom.Okazałosię,żeodwielulatwpłacałcomiesiącdrobnekwotyna

kontoparuorganizacjicharytatywnych,którekupowałyżywnośćiubraniedlasierot

odAppalachówprzezdżunglębrazylijskąpoKosowo.Wmałymbiurkustojącymw

salonieBoschznalazłanulowaneczekiidziesiątkizdjęćdzieci,którekorzystałyztej

pomocy,jakrównieżparęlistówodnich.

Rozłożyłfotografienabiurku.Wziąłdorękizdjęciemałegochłopca.

Naodwrocienapisano,żetosierotazKosowa.Zostałrannynaskutekwybuchu

pociskumoździerzowego,któryzabiłjegorodziców.NazywałsięMilosFidorimiał

dziesięćlat.

Boschstraciłrodziców,gdymiałlatjedenaście.Popatrzyłnatwarzchłopcaiw

jegooczachzobaczyłwłasnesprzedlat.

Oczwartejzamknęlidomizanieślidosamochodutrzysporepudładowodów

rzeczowych.Włożylipudładobagażnikaipojechaliwstronęśródmieścia.

–CocipodpowiadaintuicjawsprawieTrenta?–zagadnąłBosch.

–Pytasz,czymoimzdaniemtoonzałatwiłdzieciaka?

Boschskinąłgłową.

–Niewiem.Zobaczymy,czybłockozkaloszypochodziztegowzgórzaiconam

powietakobietaoswoimbracie,któryjeździłnadeskorolce.Aty,comyślisz?

Boschprzypomniałsobieosierotach,którewspomagałTrent.Odkupującswoje

winy.

–Żedrepczemywmiejscu.Tonieon.

BOSCHzamierzałodwieźćEdgaradokomendywHollywood,anastępnie

background image

pojechaćdoVenicenakolacjęzJuliąBrasher,lecznajpierwzaniósłjednoztrzech

pudeł–wktórymznajdowałasiędeskorolka–dowydziałukryminalistyki.Wywołał

Antoine’aJespera.Czekającnaniego,przyglądałsiędeskorolce.Napolakierowaną

powierzchnięnałożonokilkakalkomanii,zktórychnajbardziejrzucałasięwoczy

widniejącanaśrodkutrupiaczaszkazeskrzyżowanymipiszczelami.

GdyzjawiłsięJesper,Boschpodałmudeskorolkę.

–Chciałbymwiedzieć,ktojąwyprodukowałorazkiedyigdziejąsprzedano–

rzekł.–Tobardzopilne.

–Niemaproblemu.Ktojąwyprodukował,mogęcipowiedziećodrazu.To

firmaBoneyBoard.Dziśjużtakichnierobią.

–Dowiedzsięjaknajwięcejdojutra.

Jesperskinąłgłową.

–Aledajmiczasdopołudnia,dobra?

–Dobra.Zadzwonięjutrowpołudnie.

Wyszedł.WdrodzepowrotnejdoHollywoodpozwoliłEdgarowiprowadzić

samochód,samzaśzadzwoniłztelefonukomórkowegodoSheiliDelacroix.

Odebrałanatychmiast.

–Dzieńdobry,mówioficerBoschzpolicji.

–CzytoArthur?–spytaładrżącymgłosem.

–Niewiemy,proszępani.Dlategodzwonię.Czymógłbymprzyjechaćdopaniz

moimwspółpracownikiemjutrorano?Chcielibyśmyporozmawiaćiuzyskaćpewne

informacje.

–Mmm…tak,proszębardzo,jeślitoniezadaleko.

–Agdziepanimieszka?

–NieopodalWilshire,wMiracleMile.

Boschzerknąłnaadreswidniejącywformularzuzgłoszeniowym.

–PrzyOrangeGrove?–upewniłsię.

–Tak.

–Czyowpółdodziewiątejniebędziezawcześnie?

–Nie,możebyć–odparła.–Bardzopragnępomóc.Wiepan,zjednejstrony

chciałabym,żebytobyłon,bowreszciewyzbyłabymsiętejniepewności,cosięz

nimstało.Alezdrugiejstronymodlęsię,żebytobyłktośinny.Wtedymogęsię

background image

łudzić,żeArthurgdzieśżyje.Imożemawłasnąrodzinę.

–Rozumiempanią–odparłBosch.–Wtakimraziedozobaczeniajutrorano.

6

JAZDAdoVeniceokazałasiękoszmarem;Boschdotarłnamiejscez

półgodzinnymopóźnieniem.Gotowaniewkroczyłoakuratwdecydującąfazę,Julia

kazałamuwięcnastawićjakąśmuzykęipoczęstowaćsięwinem.Byłaserdeczna.

Uznał,żechybarzeczywiściewybaczyłamugafęzpoprzedniegowieczoru.

WybrałkoncertowenagraniaBillEvansTrioznowojorskiegoVillageVanguard.

Następnienalałsobieczerwonegowinadokieliszkaizacząłsięprzechadzaćpo

salonie.

Nagzymsiekominkastałomnóstwofotografiiwramkach.Wśródnichzdjęcie

wulkanuwypluwającegostopionyrumoszorazpodwodnezdjęciezębiastejpaszczy

rekina.Wydawałosię,żedrapieżnikatakujeobiektyw,widaćjednakbyłożelazne

prętyklatki,wktórejschroniłsięfotograf–przypuszczalnieJulia.

StałotamrównieżzdjęcieJuliiwtowarzystwiedwóchaborygenów–

prawdopodobniewaustralijskiminteriorze.Orazparęinnych,ukazującychjąi

współtowarzyszywędrówekpoegzotycznychzakątkach.Boschzauważył,żena

żadnymzdjęciukobietaniepatrzywprostwobiektyw,żezawszeuciekaspojrzeniem

wdal.

Nakońcustałomałezdjęciewzłotychramkach:owielemłodszaJuliainieco

odniejstarszymężczyzna.Boschwziąłjedoręki,przyjrzałsię,apotemodstawił

namiejsceiruszyłdokuchni.Wyglądałonato,żeJuliaprzygotowujerisottoz

kurczakiemiszparagami.

–Ładniepachnie.

–Dziękuję.Mamnadzieję,żebędzieteżsmaczne.

–Odczegouciekałaś?

Spojrzałananiego.

–Żeco?

–Nowiesz,podróżując.Rzuciłaśfirmętaty,żebypływaćzrekinamiizaglądać

downętrzawulkanów.Chodziłootwojegostaruszkaczyojegokancelarię?

–Możnauznać,żeprzedniczymnieuciekałam,tylkodoczegośdążyłam.–

Wzięładorękikieliszekistuknęłanimwjegoszkło.–Nieważne,czyuciekałam,

background image

czykuczemuśdążyłam,wypijmyzapodróże.Poprostuzapodróże.

–Acoz„Nasigórą”?

–Zatoteż.

Zaszedłjąodtyłuizacząłmasowaćjejkark.

–Niewolnotracićczujności–rzekł.–Jakbędzieszwłazićpodlufę,towkońcu

napytaszsobiebiedy.

–Hmm.Czyżbyśpouczałmnie,Harry?Chceszbyćmoimoficerem

szkoleniowym?

–Nie.Odznakęibrońzostawiłemprzywejściu.

Odwróciłasięipocałowałago.

–Wiesz,torisottomatęzaletę,żemożetkwićwpiekarnikutakdługo,jak

będzietrzeba.

Uśmiechnąłsię.

Później,kiedyskończylisiękochać,Boschwstałzwinniezłóżkaiwyszedłdo

salonu.

–Dokądto?!–krzyknęłazanim.

Nieodpowiedział.Zawołałabypodkręciłpiekarnik.Wróciłzezdjęciemw

złotychramkach.Położyłsięnałóżkuizapaliłlampkęstojącąnastoliku.

–Harry,corobisz?–spytałatonem,którywskazywał,żedotknąłbolesnej

sprawy.–Podkręciłeśpiekarnik?

–Tak.Stopięćdziesiątstopni.Opowiedzmiotymfacecie.Czytoon?

Czytoonzłamałciserceiwygnałcięwświat?

–Zdajesię,żeodznakęzostawiłeśprzydrzwiach.

–Ubranieteżzrzuciłem.Wszystko.

BoschodstawiłzdjęcienastolikiodwróciłsiędoJulii.Przyciągnąłjądosiebie.

–Noco,chcesz,żebyśmyznowuopowiadalioswoichranachibliznach?Moje

sercedwukrotniezłamałatasamakobieta.Iwieszco?Potemdługojeszczetrzymałem

jejzdjęciewsalonie.Alewreszcie,wsylwestra,uznałem,żetotrwajużzbytdługo.

Schowałemje.Zarazpotemdostałemnadyżurzewezwanieipoznałemciebie.

Wpatrywałasięwniegouważnie.

–Tak–odparławreszcie.–Złamałmiserce.Zadowolony?

–Nie,niezadowolony.Kimjesttenwszarz?

background image

Parsknęłaśmiechem.

–Harry,jesteśmoimrycerzemwzmatowiałejzbroi,tak?Pracowałwkancelarii

ojca.Zadurzyłamsięwnimpouszy.Aonpotemzemnąnieoczekiwaniezerwał.

Boschpocałowałjąwgłowę.

–Niemogłamzostać,skoroonwciążtambył.Rzuciłamwięcpracę.

Powiedziałam,żechcępodróżować.Ojciecmyślał,żetoprzedwczesnykryzyswieku

średniego,boskończyłamtrzydzieścilat.Niewyprowadzałamgozbłędu.Noale

musiałamzrobićto,oczymmówiłam.Wyruszyćwświat.Wróciłamdopieropo

czterechlatach.Iwstąpiłamdoakademii.

Weszłamdotutejszegoośrodkakulturyiwzięłamulotkę.Potemwszystko

potoczyłosiębłyskawicznie.

–Ztwojejopowieściwynika,żejesteśimpulsywnaipodejmujesznagłe

decyzje.Jaktomożliwe,żeprzeszłaśselekcję?

Zaśmiałasię.

–Wy,starzywyjadacze,wiecieprzecież,żewydziałotworzyłsięnatakzwane

dojrzałekobiety,żebyzlikwidowaćnadwyżkętestosteronuwszeregachpolicji.

Boschnapiąłmięśniewreakcjinamyślośledztwie,którawdarłasię

niespodziewaniedotejoazyspokoju.

Juliawyczuła,żestężał.

–Cojest?

–Totasprawa,którąprowadzę.

Milczałaprzezchwilę.

–Wiesz,tozdumiewające–rzekławreszcie.–Tekościtylelatleżaływziemii

nagleukazałysięnapowierzchni.Jakduchalbocoś.

–„Miastokości”.Wszystkieczekają,żebywyjśćnawierzch.–Ucichł.

–Niechcęterazrozmawiaćośledztwieanioniczyminnym.

–Toczegochcesz?

Nieodpowiedział.

Odwróciłasiętwarządoniego.

–Amożedojrzałakobietaznówchciałabyzlikwidowaćnadwyżkętestosteronu?

Czymógłsięnieuśmiechnąć?

BYŁNAnogachprzedświtem.Popowrociedodomuwziąłpryszniciwłożył

background image

świeżeubranie.NastępniepojechałdokomendywHollywood.

Namiejscedotarłowpółdoósmej.Paruoficerówjużpracowało,leczEdgar

jeszczesięniepojawił.Boschpołożyłteczkęiposzedłdopokojusłużbowegopo

filiżankękawy.

Kiedywrócił,Edgarawciążniebyło.Postawiłfiliżankęobokmaszynydo

pisania,podszedłdoszafizszufladywyjąłformularz.Przeznastępnykwadrans

pisałuzupełnienienakazu,którydostarczyłkierownikowiarchiwówSzpitala

KrólowejAniołów.UzupełnienieobejmowałoaktadotycząceleczeniaArthura

Delacroixzlat1975-1985.

Gdyskończył,przefaksowałnakazdosędziegoJohnaA.Hougtona,który

poprzedniegodniapodpisałwszystkienakazyskierowanedoszpitali.

Następniepodszedłdostołuiwyjąłzszufladyplikdoniesieńozaginionych

osobach,zebranypodczasszperaniawarchiwach.Niebyłożadnychinformacjio

ArthurzeDelacroix.Niewiedział,cotooznacza,zamierzałjednakspytaćoto

siostręzaginionego.

Wybiłaósma,aEdgarwciążnienadchodził.Boschpostanowiłzaczekaćjeszcze

dziesięćminut,apotemjechaćsam.IwłaśniewtedyEdgarukazałsięwdrzwiach.

–Gotów?–spytałBosch.

–Tak,alechciałemnajpierwłyknąćkawy.

–Jedźmyjuż.Niechcęsięspóźnić.

Wdrodzedowyjściasprawdziłfaks.Natacceleżałnakaz,podpisanyiodesłany

przezsędziegoHoughtona.

–Nodobra,mamycorobić–rzekłdoEdgara,pokazującmudokumenti

ruszającdodrzwi.

–Jachcęsięnapićkawy.

SHEILADelacroixmieszkaławczęściLosAngeleszwanejMiracleMile,gdzie

ciągnęłysięrzędydobrzeutrzymanychdomów.Należałodoniejpiętro

dwupoziomowcaozdobionegopseudoartystycznymiwykończeniami.

Serdecznymtonemzaprosiłapolicjantówdośrodka,leczgdyEdgarspytał,czy

poczęstowałabygofiliżankąkawy,odparła,żetowbrewjejreligii.Zaproponowała

herbatę,atenniechętniesięzgodził.Boschodmówił.

Zastanawiałsięwduchu,którareligiazabraniapiciakawy.

background image

Usiedliwsalonie,podczasgdygospodynizaparzałaherbatę.

–Mamtylkogodzinę,bopotemmuszęjechaćdopracy!–zawołałazkuchni.

–Czymsiępanizajmuje?–spytałBosch,gdyzjawiłasięzkubkiemwręku.

Postawiłakubeknapodstawce,pośrodkustolika,przyktórymsiedziałEdgar.Była

wysokąkobietązlekkąnadwagą,okrótkoprzyciętychjasnychwłosach.

–Proszęmimówićpoimieniu,Sheila.Jestemagentkąfilmową–odparła,siadając

nakanapie.–Obsadzamaktorówwniezależnychfilmach,czasemwprodukcjach

telewizyjnych.Wtymtygodniumamobsadzićserialpolicyjny.

Boschdostrzegł,żeEdgarłyknąłherbaty,skrzywiłsięiodstawiłkubek.

–Nodobrze,tozacznijmy.ProszęnamopowiedziećoArthurze.Mamożepani

jakieśjegozdjęcie?

–Owszem.–Podeszładooszklonejszafkistojącejztyłu.Zzaszybkiwyjęła

fotografięwramkachipodałamują.

Ujrzałchłopcaidziewczynkęsiedzącychnaschodach.Rozpoznałschody,po

którychprzedchwiląwchodziłzEdgarem.Chłopiecbyłowielemłodszyod

dziewczynki.

PodałzdjęcieEdgarowiispojrzałnaSheilęDelacroix,którazpowrotemzajęła

miejscenakanapie.

–Teschody…Totutaj?–spytał.

–Tak.

Edgarpostawiłfotografięobokkubka.

–Mapanijeszczeinnezdjęciabrata?–odezwałsię.

–Oczywiście.Mamcałepudełkostarychzdjęć.

–Aczymożemyjeobejrzeć?Wtrakcienaszejrozmowy.

Patrzyłananichzmieszana.

–Posłuchaj,Sheilo–rzekłBosch.–Przyszczątkachludzkichznaleźliśmy

resztkiubrania.Chcielibyśmywięcobejrzećjaknajwięcejzdjęć,bomoże

rozpoznamyjakieśubranie.

–Aha,rozumiem.–Skinęłapotakującogłową.–Zarazwracam.Muszęiśćdo

przedpokoju.

Pominuciewróciłazestarympudełkiemodbutów,pełnymfotografii.

–Mójwspółpracownikjeprzejrzy–powiedziałBosch–atywtymczasie

background image

opowiedzmioswoimbracieiotym,jakzaginął.

Przezchwilęzastanawiałasię,jakzacząć.

–Czwartymajatysiącdziewięćsetosiemdziesiątegoroku–oznajmiła.

–Niewróciłdodomuzeszkoły.Iwłaściwietotyle.Myśleliśmy,żeuciekł.

Mówilipanowie,żeznalezionoresztkiubrania.Ojciecwtedysprawdziłjego

szafkę.Arthurzabrałtrochęrzeczy.

Boschzapisałparęsłówwnotatniku,którywyjąłzkieszenipłaszcza.

–Podobnokilkamiesięcywcześniejmiałwypadeknadeskorolce?

–Tak.Uderzyłsięwgłowęitrzebagobyłooperować.

–Czyzabrałzesobądeskorolkę,gdyzaginął?

–Tobyłotakdawnotemu…Wiemtylko,żerzadkosięzniąrozstawał.

Pewniewięcjąwziął.

–Czyjegozaginięciezgłoszononapolicji?

–Jamiałamwtedyszesnaścielat,więctoniedomnienależało.Ojciec

rozmawiałzpolicją.

–Sękwtym,żewarchiwachnieznalazłemżadnegozawiadomieniao

zaginięciuArthura.Jesteśpewna,żeojciectozgłosił?

–Pojechałamznimwtedynakomisariat.

–Agdziejesttwójojciec?Żyje?

–Żyje.MieszkawVanNuys.WManchesterTrailerPark.

Boschzapisaładres.

–Pije…pije,odkądArthurzaginął.

Skinąłzezrozumieniemgłową.Edgarnachyliłsięipodsunąłmujednąz

fotografii.Ukazywałachłopcazrozpostartymirękami,jadącegonadeskorolcepo

chodnikuiusiłującegozachowaćrównowagę.Niesposóbbyłosięzorientować,czy

nadeskorolcewidniejetrupiaczaszkazpiszczelami.

–Koszulka–mruknąłEdgar.

Boschspojrzałponownie.Chłopiecmiałnasobieszarąkoszulkęznapisem

SOLIDSURFnapiersi.

PokazałzdjęcieSheili.

–Chodziotękoszulkę.Pamiętaszmoże,czyojciecmówił,jakieubraniezabrał

Arthur?

background image

Pokręciłagłową.

–Niepamiętam.To…Pamiętamjednak,żebyłatojegoulubionakoszulka.

–Notak–rzekłBosch.

ZwróciłzdjęcieEdgarowi.Niebyłtowprawdzieniezbitydowód,jakimożna

uzyskaćwwynikubadańrentgenowskichlubanalizporównawczychszczątków,ale

jednakkolejnadośćważnaposzlaka.Boschnabierałpewności,żesącorazbliżsi

zidentyfikowaniaofiary.Zobaczył,żeEdgarodkładazdjęcienabok,naplikinnych,

którezamierzałpożyczyćdlapotrzebśledztwa.

ZerknąłnaSheilę.

–Awaszamatka?

–Jejjużdawnoznaminiebyło,kiedytowszystkosięstało.

–Zmarła?

–Nie,wsiadładoautobusuiwyjechała,gdytylkozaczęłysięproblemy.Arthur

byłtrudnymdzieckiem.Wymagałmnóstwouwagi,awszystkospadłonabarki

matki.Popewnymczasieniedawałajużrady.Jednegowieczoruwyszłapo

lekarstwadoaptekiijużnigdyniewróciła.

Podpoduszkamizostawiłanamkrótkielisty.

–Ilemiałaśwtedylat?IlelatmiałArthur?

–Jasześć,więcondwa.

–Wiesz,cosięzniąpotemdziało?

–Niemambladegopojęcia.Nieobchodzimnienawet,czyżyje.

–Jaksięnazywa?

–ChristineDorsettDelacroix.Dorsetttojejpanieńskienazwisko.

–Znaszjejdatęurodzeniaalbonumerubezpieczeniaspołecznego?

Pokręciłagłową.

–Amaszmożenapodorędziuswójakturodzenia?

–Mamgdzieśwpapierach,musiałabymposzukać.

–Nieteraz,tomożechwilęzaczekać.Wolędalejrozmawiać.Mmm…

czypoodejściumatkiojciecożeniłsiępowtórnie?

–Nie.Mieszkasam.

–Amiałjakąśprzyjaciółkę,kogoś,ktozwamimieszkał?

SpojrzałanaBoschapustymwzrokiem.

background image

–Nie–odparła.–Nigdy.

–DojakiejszkołychodziłArthur?

–PodkoniecdoBraciZakonnych.

Zanotowałnazwęszkoły,aprzypomniawszysobiewyglądplecaka,pod

spodemnapisałdużelitery„BZ”.

–Tobyłaszkoładlatrudnychchłopców–ciągnęłaSheilaniepytana.

–Ojciecpłaciłczesne.Taszkoładziaładodziś.

–DlaczegoArthurbyłtrudnymdzieckiem?

–Wyrzuconogozinnychszkółzabójki.

Edgarwziąłdorękizdjęciezodłożonegopliku.

–Twójbratwyglądajakchuchro–rzekł.–Toonwszczynałtebójki?

–Naogół.Niepotrafiłwspółżyćzinnymi.Chciałtylkojeździćnadeskorolce.

Dzisiajpewniezdiagnozowanobyuniegozespółzaburzeńuwagialbocośwtym

stylu.

–Czyobrywałwtychbójkach?

–Czasem.Najczęściejwracałposiniaczony.

–Adochodziłodojakichśzłamań?

–Niepamiętam.Tobyłyraczejzwykłebójkiszkolne.

–Mówiłaś,żeojciecprzeszukałwtedypokójArthuraizorientowałsię,żebrakuje

ubrań.

–Tak.Aleniedużo.Onwziąłtylkoparęrzeczy.

–Awcojezabrał?Miałtorbęczycoś?

–Chybaspakowałtorbę,którąnosiłdoszkoły.

–Pamiętasz,jakwyglądałatatorba?

–Niebardzo.Tobyłchybazwykłyplecak.Wtejszkolewszyscymusielimieć

identycznetorby.Dodziświdzę,żedziecijenoszą.Totakieplecakizliterami„BZ”.

BoschzerknąłnaEdgara,apotemznówpopatrzyłnaSheilęDelacroix.

Uznał,żetrzebazakończyćprzesłuchanieizająćsięgromadzeniemdowodów

potwierdzającychtożsamośćofiary.PomyślałoopiniiGollihera:uporczywe

maltretowanie.Czytomożliwe,żewszystkieteurazybyłyskutkiembójek

szkolnychiwypadkównadeskorolce?Zdawałsobiesprawę,żebędziemusiałspytać

Sheilę,czywrodziniedochodziłodoaktówprzemocy,uznałjednak,żechwilaniejest

background image

odpowiednia.Niechciałrównieżodkryćwszystkichkartwobawie,żekobieta

powiadomiswojegoojca.Zamierzałsięwycofać,żebypowrócićpóźniej,gdyzyska

mocniejszeargumenty.

–Dobrze,jeszczetylkoparępytań–rzekł.–CzyArthurmiałkolegów?Czybył

ktoś,komusięzwierzał?

Pokręciłagłową.

–Niebardzo.Pamiętamjednegochłopaka,któryznimjeździłnadeskorolce.

NazywałsięJohnnyStokes.ByłtrochęstarszyodArthura,alechodzilidotejsamej

klasy.

–CzyrozmawialiścieztymStokesempozaginięciuArthura?

–Tak.Tamtegowieczoru,gdyArthurniewróciłdodomu,ojcieczadzwoniłdo

Johnny’ego,lecztenpowiedział,żenicniewie.

Boschzapisałwnotatnikunazwiskoipodkreśliłjedwukrotnie.

–Jakmanaimiętwójojciec?

–Samuel.Będziecieznimrozmawiać?

–Najprawdopodobniej.Czytojakiśproblem?

–Nie,skąd.Alejeśliokażesię,żetoszczątkiArthura,pomyślałam,żelepiej,by

sięotymniedowiedział.

–Będęotympamiętał,jeślipostanowimyznimporozmawiać.Aletoniejest

takiepewne.Najpierwmusimyustalićtożsamośćofiary.

–Alejakznimporozmawiacie,tosiędowie.

–Owszem,byćmożeniedasiętegouniknąć.

EdgarpodałBoschowikolejnezdjęcie:Arthurstałobokwysokiegoblondyna,

którywyglądałjakbytrochęznajomo.BoschpokazałfotografięSheili.

–Totwójojciec?Skądjagoznam?

–Jestaktorem.Awłaściwiebył.Wlatachsześćdziesiątychgrywałwtelewizji,a

potemmiałparęrólfilmowych.

–Czymogłabyśterazodszukaćswójakturodzenia?

–Dobrze.Proszęzaczekać.–Wyszładoprzedpokoju.

–Toon,Harry–szepnąłEdgar.–Niemamwątpliwości.

PokazałmuszkolnezdjęcieArthura.Chłopiecbyłstarannieuczesany,w

granatowejmarynarce,podkrawatem.Boschwpatrywałsięwniebieskieoczy

background image

chłopca.PrzypomniałomusięzdjęciesierotyzKosowa,któreznalazłwdomu

NicholasaTrenta.Taksamonieobecnespojrzenie.

–Znalazłam–oznajmiłaSheilaDelacroix,wchodzącdopokoju.Rozłożyła

pożółkłydokument.

Boschspisałnazwiska,datyinumeryubezpieczeniowejejrodziców.

–Dziękuję–rzekł.–TyiArthurmieliścietegosamegoojcaimatkę,czytak?

–Oczywiście.

–Bardzodziękujemy.Musimyjużiść.Damyznać,gdytylkocośustalimy.–

Wstał.

–Możemypożyczyćtezdjęcianajakiśczas?–spytałEdgar,podnoszącsięz

krzesła.

–Dobrze,skorosąwampotrzebne.

Ruszylidodrzwi.WproguBoschzadałostatniepytanie:.

–Sheilo,czytyzawszetutajmieszkałaś?

–Całeżycie.Zostałam,nawypadekgdybywrócił.

SkinąłgłowąiruszyłnadwórwśladzaEdgarem.

7

BOSCHwszedłdomuzeum.Zbliżyłsiędookienka,przedstawiłipowiedział

bileterce,żejestumówionyzdoktoremWilliamemGolliheremzlaboratorium

antropologicznego.Kobietapodniosłasłuchawkęiwybrałanumer.

Kilkaminutpóźniejszedłprzezsłabooświetlonesale.Nigdywcześniejtuniebył,

choćwdzieciństwieczęstoodwiedzałasfaltowewyrobiskaLaBrea.Muzeum

zbudowanopoto,byprzechowywaćiwystawiaćznaleziska,którewyplułaziemia.

Wyrobiskabyłypradawnączarnąjamą,wktórejprzezdługiestuleciaginęłyzwierzęta.

Napowierzchniasfaltuzbierałasięwoda.

Spragnionezwierzętawchodziłydoniejigrzęzływsmole.Wposępnejreakcji

łańcuchowejstawałysiężeremdlainnych,którespotykałtensamlos.

Zgodniezpewnymnaturalnymcyklemkościwypływałyterazzczarnejczeluścii

byłygromadzoneprzezwspółczesnychbadaczy.Wszystkotodziałosiętużobok

jednejznajruchliwszychulicLosAngeles,stanowiącmrożącekrewwżyłach

przypomnienie,żenicnieoprzesięupływowiczasu.

KiedypootrzymaniukartyszpitalnejArthuraDelacroixBoschzadzwoniłdo

background image

Gollihera,tenpowiedziałmu,żemaprzysobiezdjęciarentgenowskieorazfotografie

szczątkówzWonderlandAvenue.Niechwięcprzyjeżdżazdokumentami,tobędą

moglidokonaćporównania.

ZatemBoschruszyłdomuzeum,EdgarzaśzostałwkomendziewHollywood,żeby

wkomputerowejbaziedanychodszukaćmatkęArthuraDelacroixorazjego

szkolnegokolegę,Johnny’egoStokesa.

Boschawprowadzonodozatłoczonegolaboratorium,gdzierozpoznawano,

klasyfikowano,datowanoioczyszczanokości.Przystanowiskachpracyuwijałosię

sześciulaborantów.JedynąosobąnienoszącąbiałegokitlabyłGolliher.Znówmiałna

sobiehawajskąkoszulę,tymrazemzpapugą,ipracowałprzystolewodległym

kącie.Wskrzynceleżałaczaszka.

–O,oficerBosch!Jaksiępanma?

–Wporządku.Coto?

–Jestempewien,żerozpoznajepanludzkączaszkę.Razemzparomakośćmi

odzyskanojądwadnitemuzasfaltu,którywydobytoprzedtrzydziestulaty,żeby

zrobićmiejscepodbudowętegomuzeum.

–Nierozumiem.Jest…stara?

–Analizaradiochronologicznawykazała,żemadziewięćtysięcylat.

Proszęspojrzeć.–Golliherwyjąłczaszkęzeskrzynki.Przesunąłpalcemdokoła

gwiaździstegopęknięciawgórnejczęści.–Wyglądaznajomo,co?

–Uderzenietępymnarzędziem?

–Otóżto.Taksamojakwpańskiejsprawie.Widzipan?Tękobietę

zamordowanodziewięćtysięcylattemu,aciałonajprawdopodobniejwrzuconodo

asfaltu,żebyukryćzbrodnię.Ludzkanaturasięniezmienia.

–Copanchceprzeztopowiedzieć?Żedziewięćtysięcylattemugrasowałtutaj

seryjnyzabójca?

–Trudnoorzec.Mamytylkokości.–Golliherdelikatniewłożyłczaszkęz

powrotemdodrewnianejskrzynki.–Mapandokumentyzeszpitala?

Boschpostawiłteczkęnastole,otworzyłjąiwręczyłGolliherowikopertę.

NastępniewyjąłzdjęciapożyczoneodSheiliDelacroix.

–Niewiem,czytopanupomoże–rzekł.–Podejrzewamy,żetotendzieciak.

Antropologszybkoprzejrzałfotografie.Następnieotworzyłsegregatori

background image

wydobyłzniegozdjęcieczaszkiznalezionejprzyWonderlandAvenue.

PrzystawiłzdjęciedofotografiiArturaDelacroixiwpatrywałsięwniena

przemianprzezdługąchwilę.Wreszcieprzesunąłpalcempolewymłukubrwiowym

chłopcaidokołaoka.

–Łukbrwiowyiuformowanieoczodołu–rzekł.–Sąproporcjonalnieszersze.

Patrzącnazdjęciechłopca,widzimy,żebudowatwarzyodpowiadatemu,comamy

tutaj.

Boschskinąłgłową.

–Aterazspójrzmynarentgeny–zaproponowałGolliher.

Zgarnąłiodłożyłzdjęcia,poczympoprowadziłBoschadodrugiegostołu,w

któregoblatwmontowanybyłnegatoskop.Otworzyłkartęszpitalnąizacząłczytać

historięchorobyArturaDelacroix.

Boschznałjużtreśćtychdokumentów.Wynikałoznich,że11lutego1980

rokuogodziniesiedemnastejczterdzieścinaostrydyżurprzywiózłchłopcajego

ojciec,którytwierdził,żeznalazłsynanieprzytomnegopoupadkuzdeskorolki.

Wykonanooperacjęneurochirurgiczną,bopowstałoobrzmieniemózgu.

Chłopiecprzebywałwszpitaluprzezdziesięćdni,poczymzostałzabranyprzez

ojca.Dwatygodniepóźniejwróciłnazdjęcieklamerzałożonychpooperacji.Nie

byłożadnejwzmiankiotym,bysięskarżyłnazłetraktowaniewdomu.

Golliherrzuciłkartęszpitalnąnastół,wziąłdorękizdjęciarentgenowskieipołożył

jenanegatoskopie.OboknichumieściłzdjęcieczaszkizWonderlandAvenue.

Włączyłświatło.Wpatrującsięwtrzyzdjęcia,sięgnąłpoleżącynapółceokular.

Jedenkoniecprzystawiłsobiedooka,drugidoobrazuznalezionejczaszki.Pochwili

skupiłsięnajednymzeszpitalnychzdjęć,wybierającdokładnietosamomiejsce.

Kilkakrotniepowtarzałtęczynność.

Wreszciesięwyprostował.Wskazałrękązdjęcia.

–PrzedstawiampanuArthuraDelacroix–rzekł.

–Jestpanpewien?

–Wstuprocentach.Toon.

Boschskinąłgłową.Golliherwłożyłzdjęciaszpitalnezpowrotemdokopertyi

podałjąBoschowi.Tenschowałkopertędoteczki.

–Doktorze,bardzodziękuję,żepoświęciłmipantyleczasu.

background image

–OficerzeBosch…

–Słucham?

–Miałpanniepewnąminę,gdywspomniałemwtedyopotrzebiewiarywto,co

robimy.

–Niejestmiłatwootymrozmawiać.Dlaczegointeresujepana,wcowierzę

albowconiewierzę?

–Botodlamnieistotne.Badamkości.Konstrukcję,naktórejwznosisiężycie.I

wierzę,żejestcoświęcejniżtylkokrew,tkankiikości.Jestcoś,costanowispoiwo,

coś,czegonigdyniezobaczypannazdjęciurentgenowskim.Dlategokiedy

spotykamkogoś,ktonosipustkęwmiejscu,wktórymjanoszęswojąwiarę,boję

sięoniego.

BoschpatrzyłnaGolliheradługąchwilę.

–Mylisiępancodomnie,doktorze.Mamwiarę,mampoczuciemisji.

Wierzę,żetekościniebezpowoduwyszłyzziemi.Wyszłypoto,bymje

odnalazłibymcośztymzrobił.Otocojestmoimspoiwemicomnienapędza.W

porządku?

Czekałnaodpowiedź,leczantropologmilczał.

–Muszęiść,doktorze–rzekłwkońcuBosch.–Dziękujęzapomoc.

ZostawiłGolliherawotoczeniuciemnychkości,naktórychzbudowanomiasto.

GDYBOSCHwróciłdobiurasekcjizabójstw,miejsceEdgaraprzystolebyło

puste.

–Harry!–WdrzwiachdoswojegogabinetustałaporucznikGivers.

WewnątrzsiedziałEdgar.Boschodstawiłteczkęipodszedł.

–Mamytożsamość?–spytała,wpuszczającgodośrodkaizamykającdrzwi.

Usiadłazaswoimbiurkiem,aonobokEdgara.

–Tak.ToArthurDelacroix.Zaginąłczwartegomajatysiącdziewięćset

osiemdziesiątegoroku.

–Bieglisątegopewni?

–Naszantropologmówi,żeniemażadnychwątpliwości.

–Czymożemyprecyzyjnieustalić,kiedynastąpiłaśmierć?

–Wmiarę.Gollihertwierdzi,żechłopakzginąłmniejwięcejtrzymiesiącepo

operacji.Mamykartęleczenia,zktórejwynika,żeoperacjęwykonanojedenastego

background image

lutegotysiącdziewięćsetosiemdziesiątegorokuwSzpitaluKrólowejAniołów.

Dodajmytrzymiesiąceimamydatę.WedługSheiliDelacroixjejbratzaginął

czwartegomaja.Kłopotwtym,żenieżyłodczterechlat,kiedywokolicyosiedliłsię

NicholasTrent.Toznaczy,żeTrentbyłczysty.

–Irvinginaszrzeczniksiedząminakarkuodrana–powiedziałaGivers.–Nie

spodobaimsięto.

–Aletaktowygląda–odparłBosch.–Nicnieporadzę.

–Nodobra,awięcwtysiącdziewięćsetosiemdziesiątymrokuTrentmieszkał

gdzieindziej.Czywiemygdzie?

–Nieodpuścisz,co?

–Nieodpuszczę,boioniminieodpuszczają.Irvingtelefonowałdomniedziś

rano.Postawiłsprawęjasno.Jeślisięokaże,żeniewinnyczłowiekpopełnił

samobójstwozpowoduprzeciekudomediów,wizerunekwydziałuznowuucierpi.

–Czytoznaczy,żemamyteraznaginaćfakty,bypasowałydonaszychpotrzeb?

–Niemówię,Harry,żebyścokolwieknaginał.Mówiętylko,żemusimymieć

absolutnąpewność.

–Mamy.Aprzynajmniejjamam.

–Nodobrze–westchnęłaGivers.–PowiemIrvingowiotożsamościireszcie.

Przedstawię,jakrozwijasięśledztwo.Potempoproszęgo,bycizwewnętrznego

poszperaliwprzeszłościTrenta.JeśliIrvinganieprzekonato,comamynatemat

ofiary,niechjegoludzieustalą,gdzieTrentmieszkałwtysiącdziewięćset

osiemdziesiątymroku.

Boschpatrzyłnaniąszklanymwzrokiem,niedającposobieniczegopoznać.

–Możemyjużiść?–spytał.

–Tak,możecie.

Wróciliiusiedlizastołem.

–Znalazłeścośwkomputerze?–odezwałsięBosch.

–Toiowo.Popierwsze,SamuelDelacroixfaktyczniemieszkawManchester

TrailerPark.Znajdziemygo,jeślibędziemychcieliznimpogadać.

Wciąguostatnichdziesięciulatdwukrotniezłapanogonajeździepopijanemu.

Materazwarunkoweprawojazdy.

–Dobra.

background image

–Podrugie,ChristineDorsettDelacroix.Matka.Wprowadziłemdobazyjej

numerubezpieczeniaiokazałosię,żenazywasięterazChristineDorsettWaters.

MieszkawPalmSprings.Pewniewyjechała,żebyzacząćodnowa.Nowenazwisko,

noweżycieitakdalej.

Boschskinąłgłową.

–Maszjakieśinformacjeorozwodzie?

–Mam.Pozewzłożyławsiedemdziesiątymtrzecim.Chłopiecmiałwtedyzpięć

lat.Zarzuciłamężowi,żeznęcałsięnadniąfizycznieipsychicznie.Alenie

wiadomo,naczymtoznęcaniesiękonkretniepolegało.Podczassprawyrozwodowej

tegoniewywleczono.Wyglądanato,żepaństwoDelacroixzawarliugodę.Przejął

opiekęnaddwójkądzieci,więcnieutrudniałjejsytuacji.

–Akumpeloddeskorolki?

–Jegoteżznalazłem.Żyjeiwciążmieszkawtejokolicy.Wielokrotnie

aresztowanyzadrobnekradzieże,kradzieżesamochodów,włamaniaiposiadanie

narkotyków.Pełnyrepertuar,itojeszczejakonieletni.Pięćlattemużartysię

skończyłyiwylądowałwCorcoran.Odsiedziałdwaipółrokuizostałzwolniony

warunkowo.

–Dzwoniłeśdojegokuratora?Stokesciąglejestpodnadzorem?

–Nie.Okreszwolnieniawarunkowegoupłynąłdwamiesiącetemu.Kuratornie

wie,gdzieonterazjest.

–Cholera.Aleco,myśli,żekręcisięwLosAngeles?

Edgarskinąłgłową.

–Tak.DałemznaćMankiewiczowi,żegoszukamy.Ikazałemrozdaćzdjęcia

patrolom.

–Dobrze.–Boschbyłpodwrażeniem.Rozesłaniezdjęćosobyposzukiwanejdo

radiowozówbyłododatkowymdziałaniem,któregoEdgarnaogółniepodejmował.

–Dorwiemygo,Harry.Niewiem,czytonamcośpomoże,alegonapewno

dorwiemy.

–Możesięokazaćkluczowymświadkiem.MożeArthur,toznaczyofiara,mówił

mu,żeojciecgobił.Tojużbyłobycoś.

Boschspojrzałnazegarek.Dochodziładruga.

–Coplanujesznawieczór?–spytał.

background image

–Nicspecjalnego.Boco?

–Myślę,żedobrzebyłobypojechaćdoSpringsipogadaćzeks-żoną.

TerazEdgarzerknąłnazegarek.Boschzdawałsobiesprawę,żenawetjeśli

wyrusząnatychmiast,wrócąbardzopóźno.

–Dobra,mogęjechaćsam–rzekł.–Dawajadres.

–Nie,pojedziemyobaj.

–Napewno?Niemusisz,Jerry,naprawdę.Wiesz,japoprostunielubięsiedzieć

zzałożonymirękamiiczekać,ażcośsamosięwydarzy.

–Wiem,Harry,wiem.

BYLInaśrodkupustyni,wpołowiedrogidoPalmSprings,gdywreszcie

przerwalimilczenie.

–Aleśrozmowny–mruknąłEdgar.

–Taa,wiem.

Jednązcechichwspółpracybyłydługieokresyuporczywegomilczenia.

Boschwiedział,żeEdgarnaogółprzerywatakąciszę,gdycośgotrapi.

–Cojest,Jerry?Wal.

–Słyszałemotobieitejnowej.Rozniosłosię.

Boschskinąłgłową.

–Chcęcitylkopowiedzieć,żebyśuważał.Maszdużodostracenia.

–Wiem.Jakośsobieporadzę.

Pokilkuminutachminęlitablicę,którainformowała,żedoPalmSprings

pozostałopiętnaściekilometrów.Nadciągałzmierzch.

Ulica,przyktórejmieszkałaChristineWaters,znajdowałasięnastrzeżonym

osiedluonazwieMountaingateEstates.KiedyBoschpodjechałdostróżówki,

wyszedłzniejumundurowanyochroniarz.Spojrzałzuśmiechemnaichradiowóz.

–Trochęzboczyliściezeswojegorewiru–rzekł.

Boschskinąłgłową.

–ChcielibyśmyporozmawiaćzChristineWaters,DeepWatersDrivedwanaście.

–Chwileczkę.–Mężczyznawróciłdośrodkaipodniósłsłuchawkętelefonu.Po

chwiliznówsiępojawiłioparłszyobiedłonieodrzwisamochodu,rzekł:

–Onachcewiedzieć,ocochodzi.

–Dowiesię,gdynaswpuści.Toprywatnasprawa.

background image

Ochroniarzwzruszyłramionamiiznówzniknąłwstróżówce.Przezdłuższą

chwilęrozmawiałprzeztelefon.Potemodłożyłsłuchawkęibramazaczęłasię

powoliotwierać.Machnąłręką,byprzejechali.

Okazałosię,żeChristineWatersmieszkawokazałejnowoczesnejwilliprzy

ślepejuliczcenasamymkońcuosiedla.

Wysiedliipodeszlidopodwójnychdrzwi.Zanimzdążylizadzwonić,otworzyła

jekobietawstrojupokojówki.Powiedziała,żepaniWatersoczekujewsalonie.

Salonwielkościąiatmosferąprzypominałmałąkatedrę,apodwysokim

sklepieniembiegłybelkisufitowe.Naśrodkukremowejkanapysiedziałakobietao

jasnychwłosachiniebieskichoczach.

–Dzieńdobrypani.OficerśledczyBosch,atooficerEdgar.Jesteśmyzpolicji

wLosAngeles.

–Proszęspocząć–powiedziała.–Ocochodzi?

Boschusiadłnadrugiejkanapie,dokładnienaprzeciwko.

–Musimyzapytaćpaniąomęża.

–Mójmążnieżyjeodpięciulat.PozatymrzadkobywałwLosAngeles.Cóż,na

Boga…

–Opanipierwszegomęża,SamuelaDelacroix.Chcemyrównieżporozmawiaćo

panidzieciach.

Wjejoczachpojawiłasięczujność.

–Niewidziałamichanizniminierozmawiałamodprawietrzydziestulat.

–Toznaczyodkądwyszłapanidoaptekipolekarstwadlasynaizapomniała

paniwrócić?–spytałEdgar.

Spojrzałananiego,jakbyuderzyłjąnaodlewwtwarz.

–Nierozumiemtego.Jakmnieznaleźliście?Pocotujesteście?–Mówiłacoraz

bardziejpodniesionym,rozemocjonowanymgłosem.Życie,któreporzuciła

trzydzieścilattemu,brutalniewkroczyłowjejobecny,starannieuporządkowany

świat.

–Proszępani,jesteśmypolicjantamizsekcjizabójstw.Prowadzimyśledztwo,

którebyćmożedotyczypanimęża.Jesteśmy…

–Onniejestmoimmężem.Rozwiodłamsięznimconajmniejdwadzieściapięć

lattemu.Toobłęd.Żegnampanów.

background image

–Panisynnieżyje–wypaliłEdgar.–Ten,któregozostawiłapaniprzed

trzydziestulaty.Zatemmożejednakodpowiepaninanaszepytania?

Dawnewspomnieniazamgliłyjejoczy.

–Arthur…

–Owszem,Arthur.

Przezdługąchwilępatrzylinaniąwmilczeniu.Nowinawyraźniesprawiłajej

ból.Wielkiból.Boschwidziałtowcześniejwielokrotnie.Przeszłośćpotrafibez

uprzedzeniadopaśćczłowieka.Wyskoczyćjakspodziemi.Wyjąłnotatnik.

„Przyhamuj”–nabazgrałpospiesznienakartceipodałnotesEdgarowi.

–Jerry,możetybędzieszzapisywał?–rzekł.–PaniWatersnapewnochętnie

odpowienapytania.

Jegogłoswyrwałjązzadumy.

–Cosięstało?CzytoSam?

–Niewiemy.Dlategodopaniprzyjechaliśmy.Arthurnieżyjeodbardzodawna.

Wzeszłymtygodniuznalezionojegoszczątki.

Powoliprzyłożyłazaciśniętąpięśćdoust.Izaczęłaniąlekkouderzaćwwargi.

–Odjakdawna?

–Oddwudziestupięciulat.Todziękizgłoszeniuodpanicórki

zidentyfikowaliśmyszczątki.

–Sheila.–Zabrzmiałototak,jakgdybyodlatniewypowiadałategoimieniai

terazuczyłasięgonanowo.

–Proszępani,Arthurzaginąłwtysiącdziewięćsetosiemdziesiątymroku.Czy

paniotymwiedziała?

–Niebyłomniejużwtedy.Odeszłamprawiedziesięćlatwcześniej.

Niemogłamichzabraćzesobą.Naprawdę.Byłammłodainiepotrafiłam

udźwignąć…Udźwignąćtejodpowiedzialności.Uciekłam.Przyznaję,żeuciekłam.

Boschpokiwałgłową.Niemiałoznaczenia,żewduchuodczuwałsprzeciw.

Jegowłasnamatkarównieżzbytwcześniezaszławciążę,ajednakmimotrudów

troszczyłasięoniegozdeterminacją,którapotemstanowiładlaniegoźródłosiły.

–Wpozwierozwodowymnapisałapani,żeprzyczynąrozpadumałżeństwajest

to,iżmążsięnadpaniąznęcał.Chcę,byopowiedziałanampaniotym.Naczym

polegałotoznęcaniesię?

background image

–Ajakmyślicie?Samlubiłmiprzyłożyć.Kiedysobiewypił,byleco

wyprowadzałogozrównowagi.Izawszenamniesięskrupiało.Stałsiępotworem.

–Izostawiłapanidziecinałascepotwora?–spytałEdgar.

Patrzyłananiegomartwymwzrokiemtakuporczywie,żewkońcuodwrócił

oczy.

–Kimpanjest,żebymnieosądzać?Musiałamjakośprzetrwać,aniemogłam

ichzabraćzesobą.Gdybympróbowała,niktznasbynieprzeżył.–Spoglądającna

Boscha,dodała:–Tylkozpanembędęrozmawiać.

–Jakpanisobieżyczy.Wiem,żechcenampanipomóc,abyśmyodnaleźli

zabójcęsyna.Spróbujemysięstreszczać.Proszęnamopowiedziećobyłymmężu.

–Poznałamgonakursieteatralnym.Miałamosiemnaścielat.Byłosiedemlat

starszyodemnie,pracowałjużtrochęwfilmie,anadodatekbyłbardzoprzystojny.

Szybkomnieoczarował.Zanimskończyłamdziewiętnaścielat,zaszłamwciążę.

PobraliśmysięiurodziłamSheilę.Nierobiłamkariery.Cieszyłamsię,żemogębyć

wdomu.

–Panimążbyłwziętymaktorem?

–Zpoczątkutak.Miałstałąrolęw„Pierwszejpiechocie”.Widziałpan?

Boschskinąłgłową.Byłtoserialtelewizyjnyodrugiejwojnieświatowej,

emitowanypodkonieclatsześćdziesiątych.Lubiłgojakodziecko.

–SamgrałjednegozNiemców,bomiałjasnewłosyiwogólearyjskitypurody.

Występowałwtymserialuprzezdwalata.Wtedyponowniezaszłamwciążę.A

potemserialprzerwanozpowodutejgłupiejwojnywWietnamie.Sammiał

kłopotyzeznalezieniempracy.Przezcałedniechodziłnaprzesłuchania,alewracałz

niczym.Anocamipiłiwściekałsięnamnie.

–Czytoznaczy,żestosowałwobecpaniprzemoc?

–Stosowałprzemoc?Tobrzmitakurzędowo,aleowszem,stosował,itowiele

razy.

–Czykiedykolwiekwidziałapani,żebybiłdzieci?

Byłotonajważniejszepytanie;wgruncierzeczyprzyjechalipoto,byjezadać.

Wszystkoinnestanowiłotło.

–Właściwienie–odparła.–KiedybyłamwciążyzArthurem,uderzyłmnieraz.

Wbrzuch.Wodyodeszły.Urodziłampółtoramiesiącazawcześnie.Arthurważył

background image

niewieleponaddwakilogramy.

Boschmilczał.Opowiadałacorazchętniej,wystarczyłojejtylkonieprzerywać.

–Arthurbyłmalutkimdzieckiem–ciągnęła–ibardzochorowitym.Nigdyotym

otwarcienierozmawialiśmy,aleobojezdawaliśmysobiesprawę,żeto,coSam

wtedyzrobił,zaszkodziłonaszemudziecku.Żestądteproblemy.

–Nigdyniewidziałapani,żebybiłdzieci?

–Nigdy.Tojabyłamjegoworkiemtreningowym.

Boschskinąłgłową.„Gdyodniegoodeszłaś,byćmożemusiałznaleźćsobie

nowy”–dopowiedziałwmyśli.

–Czymójmą…czySamzostałaresztowany?

–Nie.Naraziejesteśmynaetapiezbieraniainformacji.Zbadań,którym

poddanoszczątkipanisynawynika,żebyłnieustanniemaltretowanyfizycznie.

Próbujemywięcustalićfakty.

–ASheila?Czyona…?

–Niezadaliśmyjejtegopytania.Alezadamy.Czymążbiłpaniągołymirękoma?

–Czasemużywałróżnychprzedmiotów.Pamiętam,żerazbyłtobut.

Obezwładniłmnienapodłodzeiokładałbutem.Ainnymrazemrzuciłwemnie

swojąteczką.–Wjejgłosiemimoupływuwielulatpobrzmiewałasilnagorycz.

–Czykiedykolwiekkorzystałapanizpomocylekarskiejalboprzebywałaztego

powoduwszpitalu?Czysąjakieśdokumentypotwierdzająceteaktyprzemocy?

Pokręciłagłową.

–Nigdyniepobiłmnienatylemocno,bymmusiałakorzystaćzpomocylekarza.

Zwyjątkiemtegorazu,gdyuderzyłmniewbrzuch.Gdybyłamwciąży.Wtedy

skłamałam.

–Czyzaplanowałapaniodejścieodmęża,czystałosiętonagle,spontanicznie?

–Tamtegowieczoruzabrałamtylkoportmonetkęito,comiałamnasobie.

Wzięłamsamochód,którymójojciecdałnamwprezencieślubnym.

Towszystko.Miałamtegodość.PowiedziałamSamowi,żemusimyiśćpo

lekarstwadlaArthura.Onakuratpił.Odparł,żebymsamaposzła.

–Ipaniposzła.Ijużnigdyniewróciła.

–Nigdy.

Boschpokiwałgłową.Wyczerpałlistępytań.

background image

–KiedybędziepogrzebArthura?

–Niewiem.Musipanizadzwonićdozakładumedycynysądowejitamspytać.–

Boschwstał.–Tochybawszystko,proszępani.Dziękujemyzawspółpracę.

DoKOMENDYwrócilitużprzedjedenastą.Mielizasobąszesnastogodzinnydzień

pracy,małoowocnypodwzględemgromadzeniadowodówprzydatnychdoaktu

oskarżenia,niemniejBoschbyłzadowolony.Ustalilibezsprzecznietożsamość

ofiary,atostanowiłosednosprawy.Zktóregowynikniecałareszta.

Edgarpożegnałsięiwsiadłdoswojegosamochodu.Boschpostanowiłzajrzećdo

oficeradyżurnego,bydowiedziećsię,czyodnalezionoJohnaStokesa.Byćmoże

czekałyteżnaniegonowewiadomości.PozatymojedenastejpracękończyłaJulia

Brasher,aonchciałzniąporozmawiać.

Wkomendziepanowałacisza.Ruszyłkorytarzemdosali,poczymzapalił

światłonadstołem.Leżałytamdwiekoperty.Wpierwszejznajdowałsięoficjalny

raportGollihera;Boschodłożyłdokumentnabok.Wziąłdrugąkopertę,którą

przysłanozwydziałukryminalistyki.Uświadomiłsobie,żezapomniałzatelefonować

doAntoine’aJesperawsprawiedeskorolki.

Jużmiałotworzyćkopertę,gdyzauważył,żepodspodemleżyzłożonakartka.

Zajrzałdoniej.„Gdziejesteś,twardzielu?”–przeczytał.Domyśliłsię,żetoodJulii

Brasher.

Fakt,przecieżpoprosiłją,bywpadładobiuraprzedrozpoczęciempracy!

Uśmiechnąłsięnawidokkartki,alebyłomugłupio,żezapomniał.

Złożyłliścikischowałgodoszuflady.Zastanawiałsię,jakJuliazareagujenato,

oczymchciałzniąporozmawiać.

Wkoperciezwydziałukryminalistykibyłjednostronicowyraport.Jesper

potwierdził,żedeskorolkazostaławykonanaprzezfirmęBoneyardBoardszsiedzibą

wHuntingtonBeach.TenkonkretnymodelnosiłnazwęBoneyBoardibyłw

sprzedażyodlutego1978doczerwca1986roku.

LecznimBoschzdążyłsięucieszyć,żeistniejezbieżnośćmiędzyokresem,w

którymwyprodukowanodeskorolkęadomniemanymczasemzabójstwaArthura

Delacroix,przeczytałostatniakapit:

Tracki(uchwytydomocowaniakółek)mająkonstrukcjęwprowadzonądoprodukcjiprzez
Boneyardwmaju1984

roku.Równieżmateriał,zktóregowykonanokółka–grafit–wskazuje,żetodośćpóźny

background image

wyrób. Ponieważ jednak tracki i kółka są elementami wymiennymi, często
zastępowanymi przez użytkowników nowszymi modelami, nie da się dokładnie określić
daty produkcji samej deskorolki. Wobec braku dodatkowych świadectw można jedynie
przyjąć,żewykonanojąpomiędzylutym1978aczerwcem1984roku.

WedleocenyBoschazanalizyJesperawynikało,iżdeskorolkanicnależałado

ArthuraDelacroix,azatemNicholasTrentniemiałnicwspólnegoześmiercią

chłopca.Postanowił,żeranonapiszeraportdlaporucznikGivers,bytaprzekazałago

zastępcykomendantagłównego.

ZajrzałdooficeradyżurnegoispytałoStokesa.Niestety,dotądgonienamierzono.

Następniepogasiłświatłaiprzeztylnedrzwiwyszedłnaparking.

Niewiedział,czyJuliajestjeszczewszatni,czypojechałajużdodomu.

Dopierogdywypatrzyłjejsamochódnaparkingu,zorientowałsię,żesięnie

spóźnił.Ruszyłwkierunku„Kodu7”inaglezobaczył,żeonasiedzinaławce.

Włosywciążmiaławilgotneponatrysku.

–Powiedzielimi,żejesteśwkomendzie–rzekła.–Zajrzałamdowas,alebyło

ciemno,więcpomyślałam,żesięminęliśmy.

Boschusiadłobok.Miałwielkąochotęjejdotknąć,przytulić,leczsię

powstrzymał.

–Prawiewszyscyjużonaswiedzą,prawda?–spytała.

–Owszem.Chciałemotymztobąporozmawiać.Maszmożeochotęnadrinka?

–Pewnie.

–Tochodź,przejdziemysiędo„KotazeSkrzypcami”.

Dotarłszynamiejsce,zajęlijedenzestolikówprzykominkuizamówili

guinnessa.JuliazałożyłaręcenapiersiiwbiłaspojrzeniewBoscha.

–Nodobra,Harry,wal.Aleostrzegam:jeżelichceszzaproponować,byśmyzostali

przyjaciółmi,tojajużmamprzyjaciół.

Mimowoliuśmiechnąłsięszeroko.Uwielbiałjejodwagę,jejbezpośredniość.

Wyciągnąłrękęnadstołemiuścisnąłjejramię.

–Wiesz,czegochcę?–spytał.–Chcębyćztobą.Alemusimypostępować

ostrożnie.Toźle,żetwojeautostałoprzezcałąnocnapolicyjnymparkingu.

Odczekał,bokelnerkapostawiłaprzednimikuflepiwa.

–Musimyzejśćdopodziemia–ciągnął,kiedyodeszłaiznówzostalisami.–

Żadnychwięcejspotkańnaławce,żadnychliścikównabiurku.Niemożemysię

background image

spotykaćnawetwtejknajpie,botuprzychodzimnóstwogliniarzy.

Mówisz,jakbyśmybyliszpiegami.

Boschwziąłdorękikufelipociągnąłsporyłyk.

–Szpiegami,mówisz.Prawie.Zapominasz,żerobięwtymfachuodponad

dwudziestupięciulat.Atyjesteśnowa,złotko.Mamwięcejwrogówwtym

wydziale,niżtydokonałaśaresztowań.Rzeczwtym,żejeżelibędąmusielizałatwić

nowicjuszkę,bymniesiędobraćdotyłka,niezawahająsięanichwili.

Wyciągnęłaszyjęirozejrzałasięnaboki.

–Dobra,zrozumiałam,agencie0045.

–Taa,tobiesięwydaje,żetożarty.

–Przestań,wcaleniemyślę,żetożarty.Tylkomamdobrązabawę.Bostrasznie

sięprzejmujesz.

–Próbujęcięchronić,towszystko.Japrzepracowałemdwadzieściapięćlat,więc

dlamnietojużbezznaczenia.

–Comasznamyśli?Czasemsłyszętakiegadanie.

–Poprzepracowaniudwudziestupięciulatnabywaszprawaemerytalne.Niema

więcznaczenia,czyodchodziszpodwudziestupięciuczypotrzydziestupięciu

latach.Dostajesztosamo.Zatem„dwadzieściapięć”,mojadroga,oznacza,że

maszluz.Jakcościsięniepodoba,możeszpowiedzieć„chrzanięwas”izająćsię

pieleniemogródka.Nierobiszjużtegodlaforsy.

–Todlaczegotytorobisz?

Wzruszyłramionami.

–Dlasamejroboty,jakmisięwydaje.Niemawtymnicwielkiego,nic

heroicznego.Totylkoszansa,żebyraznajakiśczascośpoprawićwtym

popieprzonymświecie.Takjakwtejsprawie,którąterazprowadzę.

–Czyli?

–Jeśliudanamsięzłożyćtowszystkodokupy,możewminimalnymchociaż

stopniunaprawimykrzywdy,którychdoświadczyłtenchłopiec.

Myślę,żetoważne.Niewiem.Możenadłuższąmetętoniemaznaczenia.

TerroryścisamobójcyatakująNowyJorkitrzytysiąceludziginiewokamgnieniu.

Cowięcznaczymałakupkakościzakopanawziemiwielelattemu?

Uśmiechnęłasięsłodko.

background image

–Liczysięto,żejestważnadlaciebie,Harry.Ajeślijestdlaciebieważna,musisz

zrobićwszystko,cowtwojejmocy.Bohaterowiezawszesąpotrzebni.Mamnadzieję,

żepewnegodniateżbędęmogłazostaćjednymznich.

Kiwnąłgłową.

–Pamiętasztęreklamętelewizyjnązestarsząpanią,którależynaziemiimówi:

„Upadłaminiemogęwstać”?Wszyscysięztegośmiali.

–Pamiętam.

–Nowięc,czasemtaksięczuję.Alepotempojawiasięjakaśsprawaimówię

sobie:„Otoszansa,bymstanąłnanogi”.

–Tosięnazywazbawienie.Tasprawatotwojaszansa,tak?

–Tak,chybatak.Mamnadzieję.

–Nowięc,wypijmyzazbawienie.–Wzniosłakufel.

–Jedzieszdziśzemną?–spytał.

Pokręciłagłową.

–Nie,niejadęztobą.

Miałzawiedzionąminę.

–Jadęzatobą–rzekła.–Jużzapomniałeś?Niemogęzostawiaćtutajautana

noc.

Rozpromieniłsię.Piwoijejuśmiechdziałałynaniegocudotwórcze

8

WIĘKSZOŚĆnastępnegorankaBoschiEdgarspędzilinauzupełnianiu„księgi

zabójstwa”.Wczesnympopołudniemzadzwoniłtelefon.

Wsłuchawcezabrzmiałgłosoficeradyżurnego.

–Cześć,Bosch,corobisz?–spytałMankiewicz.

–Nicciekawego.

–Nowłaśnie.Obijaszsię,amyodwalamyczarnąrobotę.

–ZnaleźliścieJohnaStokesa?

–Natowygląda.

–Gdzie?

–PracujewWashaterii.–ByłatomyjniasamochodowawLaBrea.

–Ktogowypatrzył?

–Nasizobyczajówki.Chcąwiedzieć,czymajągozgarnąć,czychceszsamsię

background image

tymzająć.

–Niechczekająspokojnie.Jużjedziemy.Maciejakiśpatrol,którybynaswsparł

nawypadek,gdybyStokespróbowałuciec?

–Paruludzizdrugiejzmianyzaczynawcześniej.Zakwadranspowinnijużbyć

nasłużbie.

–Świetnie.Powiedzim,żespotkamysięzniminaparkinguCheckerswLaBrea

iSunset.Cizobyczajówkiniechteżtambędą.

–Mmm…jednarzecz–mruknąłMankiewicz.–Wtympatrolu,którywam

podeślę,jestBrasher.Czytoproblem?

BoschmiałochotępoprosićMankiewicza,żebywziąłkogośinnego,wiedział

jednak,żejeżelizpowodówosobistychbędziepróbowałwpływaćnadobór

funkcjonariuszy,narazisięnakrytykęinajprawdopodobniejnakolejnedochodzenie

wydziałuwewnętrznego.

–Nie,żaden.

–Słuchaj,normalniebymtegoniezrobił,alekobitkajestzielona.Popełniła

ostatnioparębłędów.Przydajejsiętakiedoświadczenie.

–Mówięci,żeniemaproblemu.

MYJNIĘZtrzechstronotaczałbetonowymur.Odfronturozciągałsiędużyplac

ograniczonypółtorametrowąścianąretencyjną,anajejkońcachznajdowałsięwjazd

iwyjazd.

PlanzgarnięciaStokesabyłprosty.Funkcjonariuszeobyczajówki,Eymani

Leiby,obstawiliwjazddomyjni,aBrasheriEdgewoodpilnowaliwyjazdu.Boschi

Edgarzamierzaliprzyjechaćdomyjni,udającklientów,izwinąćfaceta.Przestawili

radiostacjenaczęstotliwośćtaktycznąiopracowalikod:„czerwony”oznaczał,że

Stokesucieka,a„zielony”–żezatrzymanieprzebiegłobezproblemowo.

Wmilczeniumszylidomyjni.PrzykrawężnikuBoschzauważyłsamochód

obyczajowki.Niecodalej,wgłębiulicy,pośródzaparkowanychautstałradiowóz.

–Dobra,wjeżdżamy–rzekłprzezradiostację.

Edgarwprowadziłsamochódnastanowiskoobsługi.Boschzacząłlustrować

pracowników:wszyscybyliwpomarańczowychkombinezonachiczapkachz

daszkiem.JednakprawienatychmiastwypatrzyłStokesa.

–Jest–powiedziałdoEdgara.–Gotowy?

background image

–Tak,dodzieła.

Boschwysiadł.Stokesznajdowałsięwodległościdwudziestupięciukroków.

Odwróconyplecami,przykucnięty,spryskiwałczymśkołaczarnegobmw.

Bylijużblisko,gdyzostalirozpoznaniprzezinnychpracowników,zktórych

niejedenmiałwcześniejzatargzprawem.

–Władzaprzyszłasięumyć!–zawołałktoś.

Ostrzeżony,Stokeszerwałsięnanogi.Boschruszyłbiegiem.Zostałojeszcze

pięćkroków,alemężczyznazorientowałsię,żetooniegochodzi.Drogaucieczki

prowadziławlewo,kubramiewjazdowej,leczbyłazablokowanaprzezczarne

bmw.Stokesrzuciłsięwięcwprawąstronę,alenagleprzystanął,bozdałsobie

chybasprawę,żeznajdziesięwpułapce.

–Stój,stój!–zawołałBosch.–Chcemytylkopogadać.

Stokessięskulił.Boschzbliżyłsiędoniego,Edgarzaśnawszelkiwypadek

zaszedłgozprawej.

–Policja.Musimytylkozadaćcikilkapytańnate…

MężczyznauniósłrękęipuściłBoschowiwtwarzstrumieńrozpylonego

preparatudoczyszczeniaopon.Potemrzuciłsięwprawo,gdziemurmyjniłączył

sięześcianądwupiętrowegobudynkumieszkalnego.

BoschsłyszałkrzykEdgaraścigającegoStokesa.Oślepiony,zacisnąłkurczowo

powieki.

–Czerwony,czerwony!–wrzasnąłdokrótkofalówki.–Uciekanatył!

Rzuciłurządzenieirękawemotarłpiekąceoczy.Zamrugałpowiekami.

Dostrzegłszlauchowiniętywokółhydrantu.Podszedł,odkręciłkranispryskał

twarzwodą.Pochwilinatyleodzyskałwzrok,żemógłsięswobodnieporuszać.

Podniósłkrótkofalówkęiprzestawiłjąnaczęstotliwośćużywanąprzezradiowozy.

–Dowszystkichjednostek:ścigamyzbiega,którynapadłnafunkcjonariusza.La

BreaiSantaMonica.Białymężczyzna,trzydzieścipięćlat,brunet,pomarańczowy

kombinezon.WidzianywpobliżuHollywoodWashateria.

Następniezpowrotemprzełączyłsięnaczęstotliwośćtaktyczną.

–Jakwyglądasytuacja?

ZgłosiłsiętylkoEdgar.

–Wmurzeztyłubyładziura.Wbiegłwzaułek.Jestteraznaosiedlutych

background image

apartamentowcówpopółnocnejstronie.

–Gdzieresztanaszych?

Rozległysiętrzaski.Edgarbyłjużprawiepozazasięgiem.

–…na…otoczyć…parking…czujesz,Harry?

–Przeżyję.Wsparciewdrodze.

Boschpobiegłnatyłmyjni,odnalazłdziuręwmurzeiszybkoprześlizgnąłsięna

zewnątrz.Ruszyłwgłąbuliczki.Przywjeździenapodziemnyparkingnajwiększego

apartamentowcastałradiowóz.Przypomniawszysobielitanięgrzechówwyliczoną

przezEdgara,Boschdomyśliłsię,żeStokesuciekłnaparking.Jegojedynąszansą

byłsamochód.

Wbiegającdociemnychpodziemi,wydobyłpistoletzkabury.Zniższego

poziomudoleciałtupotstóp.Natychmiastruszyłwtamtąstronę.Gdyznalazłsię

piętroniżej,usłyszałnaglepiskliwyokrzykzprzeciwległegokońca.Tobyła

Brasher.

–Nieruszajsię!

Rzuciłsięwtamtąstronę.Zgodniezzasadamipowinienzawołać,uprzedzićją,

żenadbiega,wiedziałjednak,żejeślijestsama,jegookrzykmożespowodować

chwilęnieuwagi,coStokesmógłbywykorzystać,byucieclubnawetjązaatakować.

Przecinającpodjazd,zobaczyłichwodległościpiętnastumetrów.Stokesstał

twarządościany,rozkraczony,zrozpostartymirękami.Brashertrzymałarękęna

jegoplecach.Obokjejprawejnogileżałalatarka,oświetlającścianę.

Wykonanepodręcznikowo.Boschpoczułprzemożnąulgę,żeJuliinicsięnie

stało.Zwolniłkrokuiopuściłbroń.Znajdowałsiębezpośredniozanimi.Nagle

zauważył,żeBrashercofarękę,odsuwasięokrokirozglądanaboki.Błąd!–

pomyślałmachinalnie,wiedząc,żetoszansadlaStokesa,byznówrzucićsiędo

ucieczki.

Wtedywszystkozaczęłosiętoczyćwzwolnionymtempie.Boschkrzyknąłdo

Brasher,leczraptembłyskrozjaśniłmrokihuknąłdonośnystrzał.Brasherrunęła

nabeton.Stokesstałnieruchomo.

Boschmyślałtylkoojednym.Skądpadłstrzał?

Podniósłbroń,uginającnogi.Zobaczył,żeStokesrzucasiędoucieczki.Potem

ujrzałwyciągniętąrękęJulii,brońwycelowanąwbiegnącegoStokesa.Bosch

background image

wymierzyłzglocka.

–Stój!

–Niestrzelaj!–wrzasnąłStokes.–Niestrzelaj!

–Naziemię!Naziemię,już!

Mężczyznapadłnabrzuchirozłożyłręcenaboki.Boschstanąłnadnimiruchem

wykonywanymtysiącerazyzałożyłmubłyskawiczniekajdanki.

PotemschowałbrońdokaburyiodwróciłsiędoBrasher.Miałaotwarte,

rozbieganeoczy.Koszulanapiersiprzesiąkłakrwią.Ukląkłobokirozdarłkoszulę.

Krwibyłotakdużo,żeprzezchwilęniemógłdojrzećrany.KulatrafiłaJulięwlewe

ramię,zaledwiedwacentymetryodpaskakamizelkikuloodpornej.

Bladłacorazbardziej.Rozejrzałsięizobaczył,żeztylnejkieszenispodni

Stokesasterczyszmata.Wyrwałjąiprzycisnąłdorany.Brasherjęknęłazbólu.

–Julio,muszęzatamowaćkrwawienie–powiedział.

Ściągnąłzszyikrawat,wsunąłgopodjejramięiprzełożyłodgóry.Następnie

zawiązałsupełnatylemocno,byszmatasięniezsunęła.Wziąłdoręki

krótkofalówkę.

–Uwaga,rannapolicjantka,niższypoziomparkinguwapartamentowcuwLa

Brea.Potrzebnakaretka,szybko!Zbiegzostałzatrzymany.

Przełączyłsięnaczęstotliwośćtaktyczną.

–Edgar,Edgewood,jesteśmynaparkingu,dolnypoziom.Brasheroberwała.

Stokesobezwładniony.Powtarzam,Brasheroberwała.

–Tonieja!–krzyknąłStokes.

–Zamknijsię!

BoschzdjąłmarynarkęipodłożyłjąJuliipodgłowę.Krewodpłynęłajejzwarg.

–Karetkajestwdrodze,trzymajsię.

Wyjąłbrońspomiędzyjejpalcówipołożyłjąnabetonie,zdalaodStokesa.A

potemwziąłjejrękęwobiedłonie.

–Cosięstało?Powiedzmi,cosięstało,docholery?

Otworzyłausta,leczzarazzacisnęłajezpowrotem.Rozległsiętupotnóg.Po

chwilinadbiegliEdgariEdgewood.

–Julia!–zakrzyknąłEdgewood.–Och,ty!–zawyłikopnąłzcałejsiłyStokesa

wbok.

background image

–Corobisz?!–wrzasnąłBosch.–Odwalsięodniego!Jerry,weźgonagóręi

sprowadźcielekarza.Szybko!

Jaknazamówieniezulicydobiegłowyciesyren.EdgariEdgewoodpopędziliz

powrotemdowyjścia.

BoschodwróciłsiędoBrasher.Byłaśmiertelnieblada.Objawywstrząsu

pourazowego.Nicnierozumiał,przecieżtotylkopostrzałwramię.

Obejrzałdokładniejjejciało,alenieznalazłinnychobrażeń.

–Trzymajsię,Julio,trzymaj.Daszradę.Słyszysz?Lekarzzaraztubędzie.

Trzymajsię.

Otworzyłausta.

–On…chwycił…Chciał…

–Ćśśś,ćśśś.Nicniemów.Trzymajsię,trzymaj.

Pochwiliczerwonapoświatazaczęłaskakaćpościanach.Tużobokzahamował

ambulans.Zanimnadjechałradiowóz.

–Boże,nie,błagam–jęknąłStokes.

Podbiegłwreszcielekarz.Boschjużchciałsięodsunąć,leczBrashernaglezłapała

gozaramięiprzyciągnęładosiebie.Mówiłaledwosłyszalnymgłosem:

–Tonie…janie…Harry,niepozwólim…

Lekarzzałożyłjejmaskętlenowąnatwarz,tłumiącresztęsłów.

Podeszłodwóchumundurowanychpolicjantów.Boschnatychmiastich

rozpoznał:tamtegowieczorurozmawializJuliąnaparkingu.Jejkoledzy.

–Zabierzemygodokomendy–powiedziałjedenznich.

BoschpostawiłStokesananogi.

–Nie–odparł–jestmój.

–Panmusizaczekaćnanaszychzsekcjikontrolnej.

Mielisłuszność.Funkcjonariuszezsekcjikontrolnejwyjaśnialikażdezdarzenie,

wktórymdochodziłodostrzelaninyzudziałempolicjanta.

Wtymwypadkuonbędziegłównymświadkiem.Niezamierzałjednakoddawać

Stokesawręceludzi,którymnieufał.

Ruszyłznimwkierunkuwyjścia.

–Słuchaj,Stokes,zamknęcięwpokojuimaszznikimniegadaćopróczmnie.

Zrozumiano?

background image

–Tak,tak,tylkomnieimniewydaj.

Edgarczekałnachodniku.

–Gdziemaszsamochód?–spytałBosch.

–Wmyjni.

–Idźponiego.ZabieramyStokesadonas.

–Harry,niemożemyodjechaćzmiejsca…

–Widziałeś,cozrobiłEdgewood?Musimyzawieźćtegognojawbezpieczne

miejsce.Idźposamochód.

BOSCHiEdgarwprowadziliStokesadopokojuprzesłuchańnumer3.

Przykuligokajdankamidostalowejobręczyprzymocowanejdostołu.

–Czekajtu–rzekłBoschiwyszedłzEdgarem.

Zerknąłnakolegę.

–Słuchaj,wracam,żebyznimpogadaćoArthurzeDelacroix,zanimcizsekcji

kontrolnejtuwpadnąigonamzabiorą.Jakprzyjdą,spróbujichtrochęprzetrzymać.

–Jasne.AwsobotęlewąrękąpobijęTysona.

–Taa,wiem.

Boshjużmiałwejśćdopokoju,gdyuświadomiłsobie,żenieodzyskałdyktafonu

odCarolBradleyzwydziałuwewnętrznego.Musiprzecieżnagraćprzesłuchanie

Stokesa!Wszedłdokabinytechnicznej,włączyłkameręimagnetowidwpokoju

numer3,wróciłtam,zamknąłdrzwinaklucziusiadłnaprzeciwStokesa.

Wydawałosię,żewoczachmężczyznyniemaaniiskierkiżycia.Harryzdawał

sobiesprawę,żeprzelaniekrwipolicjantawyzwalawjegokolegachmordercze

instynkty.Wtakiejsytuacjiniejedenpodejrzanyzostałzastrzelonypodczas„ucieczki”

zpokojuprzesłuchań.Tobyłaoficjalnawersjadlaśrodkówprzekazu.

–Uspokójsięinieróbnicgłupiego–rzekłBosch.–Niefikajtamtym,bocię

ukatrupią.Gdybymjachciałcięzałatwić,zrobiłbymtoodrazu,naparkingu.

Kapujesz?

Stokespokiwałgłową.

–Chcęzawrzećztobąmałyukład.Pamiętasz,żedostałeśkopniakawżebra,

co?Dobijmytargu.Tyzapomniszotymkopniaku,ajazapomnę,żespryskałeśmi

oczyjakimśświństwem.

Mężczyznaznówskinąłgłową.

background image

–Cotoda?–jęknął.–Itakpowiedzą,żetojadoniejstrzelałem.Ja…

–Wiem,żetoniety.Ipowiemim,cowidziałem.

–Todobrze–westchnąłcichoStokes.

–Zacznijmywięcodpoczątku.Dlaczegouciekałeś?

–Bonatympolegamojeżycie.Ciągleuciekam.Jajestembyłymskazańcem,a

wypolicją.Notouciekam.

Boschkiwnąłgłową.

–OpowiedzmioArthurzeDelacroix–rzekł.

–Człowieku,tobyło…

–Dawnotemu,wiem.Dlategopytam.

–Acoznim?Minąłszmatczasu!

–Opowiedzmiotym,jakzaginął.

Stokespopatrzyłnaswojeskuteręce.

–Niepamiętamtego.

–Postarajsię.Dlaczegozaginął?

–Niewiem.Pewnieniewytrzymałiuciekł.

–Mówiłci,żechceuciec?

–Nie.Poprostujednegodniazniknąłinigdywięcejgoniewidziałem.

–Mówiłeśprzedchwilą,żeniewytrzymałiuciekł.Czegoniewytrzymał?Miał

kłopotywdomu?

Stokessięroześmiał.

–Aktoichniema,człowieku?!

–Czysięnadnimznęcano?Fizycznie?

Znowuśmiech.

–Anadkimsięnieznęcają?Mójstarywołałmniezdzielićprzezłeb,niż

pogadać.Jakmiałemdwanaścielat,rzuciłwemniepuszkąpiwa,bozjadłemtaco,

któreonchciałzjeść.Dlategomniezabraliodniego.

–Tonaprawdęprzykre,alerozmawiamyoArthurzeDelacroix.Czymówiłci

kiedykolwiek,żeojciecgobije?

–Niemusiał,człowieku.Widziałemprzecieżsińce.

–Topewnieodjeżdżenianadeskorolce.Upadałczęsto.

Stokespokręciłgłową.

background image

–Artiezadobrzejeździł,żebysiępotłuc.

Rozległosięostrepukaniedodrzwi.

–Bosch,tuporucznikGilmorezsekcjikontrolnej!Proszęotworzyć!

Stokesszarpnąłsiędotyłu.

–Nie!Niepozwólim…

Boschchwyciłgozakołnierz.

–Toważne!CzyArthurcimówił,żeojciecgobił?

–Rany,człowieku,obrońmnie,apowiem,cotylkochcesz.

–Chcę,żebyśpowiedziałprawdę.

Drzwisięotwarły–najwyraźniejwziętokluczeodoficeradyżurnego.

Weszłodwóchmężczyzn.

–Dosyćtegodobrego!–krzyknąłGilmore.–Cotusiędzieje?!

–Mówiłczynie?–dopytywałsięBosch.

–Zabierzgostąd–warknąłGilmoredodrugiegofunkcjonariusza.

TenpostawiłStokesananogiinawpółwyniósłgo,nawpółwypchnąłzpokoju.

Boschbyłzdruzgotany,bozbólemuświadomiłsobie,żezabrnąłwślepyzaułek.

OdnalezienieStokesaniewniosłodosprawyniczego.

Kompletnefiasko,nadodatekJuliapostrzelona!Wreszciepodniósłwzrokna

Gilmore’a,któryzamknąłdrzwiiodwróciłsiędoniegotwarzą.

–Pytam,cholera,cotusiędzieje?

–DOBRA,powtórzmytojeszczeraz–zaproponowałGilmore.–Opowiedz

dokładnie,cozrobiłafunkcjonariuszkaBrasher.

Boschprzesiadłsięnakrzesłodlapodejrzanych,zwróconytwarządolustra

weneckiego,zaktórymzpewnościąstałokilkupolicjantów,awśródnich

przypuszczalniezastępcakomendantagłównego,Irving.

–Postrzeliłasię.Widziałemtoztyłu.

–Notoskądwiesz,żesiępostrzeliła?

–Boopróczniej,mnieiStokesanikogotamniebyło.Jadoniejniestrzelałem,

Stokesteżnie.Samasiępostrzeliła.

–WtrakcieszamotaninyzeStokesem?

Pokręciłgłową.

–Nie.Niebyłożadnejszamotaniny.Wchwili,gdypadłstrzał,Stokestrzymał

background image

obieręcenaścianie,stojąctyłemdoBrasher.Onadociskałagodościany.

Zobaczyłem,żecofnęłasięokrokiopuściłarękę.Niewidziałembroni,alewłaśnie

wtedypadłstrzałidostrzegłembłysk.Upadła.

Gilmorebębniłdonośnieołówkiemwblat.

–Ej,tozakłócinagranie–rzekłBosch.–Anie,przepraszam,wyniczegonie

nagrywacie.

–Nieważne.Copotem?

–Podszedłemdonich.Stokessięodwrócił,żebyzobaczyć,cosięstało,izaczął

uciekać.LeżącanaziemiBrasherpodniosłarękęiwycelowaławniegozpistoletu.

–Aleniestrzeliła?

–Nie.Krzyknąłem,żebysięzatrzymał.Onaniestrzeliła,aonprzystanął.

Zbliżyłemsięikazałemmusiępołożyćnaziemi.Skułemgokajdankami.Potem

przezkrótkofalówkęwezwałempomociopatrzyłemBrashernajlepiej,jakumiem.

Gilmoreodczekałdłuższąchwilę.

–Jednegonierozumiem–odezwałsięwkońcu.–Dlaczegoonasiępostrzeliła?

Boschwzruszyłramionami.

–Niewiem.

–Nodobrze,przyjmijmynachwilętwojąwersję.Załóżmy,żechowałabrońdo

kabury,cobyłobywbrewzasadom,aleprzyjmijmytaknachwilę.Nowięc,wkłada

brońdokabury,żebyskućfaceta.Tylkożekaburęmanaprawymbiodrze,aranęna

lewymramieniu.Jaktomożliwe?

Boschprzypomniałsobie,jakkilkadniwcześniejJuliawypytywałagoobliznę

nalewymramieniu.Ioto,coczłowiekczuje,gdyzostaniepostrzelony.Zmroziło

go.Naglewydałomusię,żepokójsięzacieśnia,żeścianynaniegonapierają.

Zacząłsiępocić.

–Niewiem–bąknął.

–Mówiłeśwcześniej,żeStokesprysnąłciwtwarzaerozolemczyczymś….Że

cięoślepił.

–Zgadzasię.

Gilmorewstałizacząłsięprzechadzać.

–Ileczasuminęłoodchwili,gdyStokescięoślepił,dochwili,gdydotarłeśna

parkingizobaczyłeś,żeonanibystrzeladosiebie?

background image

Boschzastanawiałsięprzezmoment.

–Hm,obmyłemtwarzwodązhydrantu.Apotemruszyłemwpościg.

Moimzdaniemnietrwałotodłużejniżpięćminut.

–Czyliniewidziałeś,jakStokesszamoczesięzBrasher,chcącwyrwaćjejbroń?

Boschwlotzrozumiał,doczegozmierzająpytaniaGilmore’a.

–Przestańsiębawićsłowami,poruczniku.Gdybysięszamotali,widziałbymto.

Jasne?

Gilmoremilczał.Wciążsięprzechadzał.

–Słuchaj–ciągnąłBosch–dlaczegoniesprawdzicie,czynaubraniuStokesasą

śladyprochu?Sprawdźciejegokombinezon,ręce.Niczegonieznajdziecie.Zróbcie

to,asprawabędziezakończona.

Gilmorepokręciłgłową.

–Chętniebymtozrobił,alesękwtym,żezłamałeśprocedury.ZabrałeśStokesa

zmiejscaprzestępstwaiprzywiozłeśgotutaj.Zerwałeśłańcuchdowodowy,

rozumiesz?Mógłsięumyć,zmienićubranie.Bógraczywiedziećcojeszcze.

Boschspodziewałsiętegoargumentu.

–Uznałem,żewgręwchodzibezpieczeństwopodejrzanego.Mójwspółpracownik

topotwierdzi.Stokesteż.Pozatymaninamomentniespuściłemgozoka.Ażdo

chwiligdytutajwparowaliście.

–Niezmieniatofaktu,żeuznałeś,iżtwojedochodzeniejestważniejszeodtego,

byśmypoznaliokoliczności,wjakichdoszłodopostrzeleniafunkcjonariuszki

policji.

Boschpowoliuświadamiałsobie,doczegodążyGilmore.Chcianouznać,że

Brasherzostałarannawtrakcieszamotaninyzpodejrzanym.

Dziękitemustałabysiębohaterką.Postrzelonyfunkcjonariusz–ajeszczelepiej

niedoświadczonafunkcjonariuszka–tonajlepszysposób,byprzypomniećopinii

publicznej,żewpolicjipracująszlachetniludzie,którzycodziennienarażająswoje

życie.Innerozwiązanie–żeBrasherpostrzeliłasięprzypadkiemalbo,cogorsza,

celowo–byłobykolejnymblamażemorganówścigania.

Gilmorezdawałsobiesprawę,żeBoschjestnaocznymświadkiemtragicznego

zdarzeniaizarazempolicjantem,musiałzatemskłonićgodozmianyzeznań.

Jedynymsposobembyłodobicietargu:BoschmożewykorzystaćStokesawswoim

background image

śledztwiewzamianzakłamstwo,zastwierdzenie,żewidział,jakpodejrzany

strzelałdopolicjantki.

Boschuważałtenpomysłzawręczabsurdalny.

–Chwilamoment–powiedział.–Jeślimyślisz,poruczniku,żeskłamię,żebędę

mówił,żeStokespostrzeliłJulię…ee,funkcjonariuszkęBrasher,bochcę,byściemi

gooddali,tomaszniepokoleiwgłowie.

–Jatylkobadamróżneewentualności.

–Tobadajjesobie,alebezemnie.–Wstałiruszyłdodrzwi.

–Dokądto?

–Skończyłemztym.–Otworzyłdrzwi,spoglądającnaGilmore’a.

–Musiszcoświedzieć,poruczniku.Stokesjestdlamniezupełniebezużyteczny.

Bezwartościowy.Julianiepotrzebnieprzelałaswojąkrew.

–Alezorientowałeśsiędopierowtedy,gdygotuprzywiozłeś,co?

BoschodwróciłsięiomalniezderzyłzIrvingiem.Zastępcakomendanta

głównegostałwdrzwiach.

–Proszęwrócićnamoment,Bosch–rzekłspokojnymtonem.

Boschwszedłdopokoju.Irvingruszyłzanim.

–Poruczniku,proszęnaszostawićsamych.Ichcę,żebywszyscyodeszliod

lustra.

–Takjest,paniekomendancie–odparłGilmoreisięulotnił.

–Siadajcie,Bosch–rozkazałIrving.

Boschosunąłsięnakrzesło.Irvingstał.

–Zamierzamyuznaćtozanieumyślnysamopostrzał–oznajmił.–

FunkcjonariuszkaBoschzatrzymałapodejrzanegoiwkładającbrońdokabury,

niechcącysiępostrzeliła.

–Czytakzeznała?

Irvingsięzmieszał,potempokręciłgłową.

–Oilewiem,rozmawiałatylkozwami,Bosch,awyściezeznali,żeniemówiła

nicookolicznościach,wktórychpadłstrzał.

Przytaknął.

–Czylitokoniecsprawy?–spytał.

Przedjegooczamiprzesuwałysięwzwolnionymtempiescenypościgupo

background image

parkingu.Cośsięniezgadzało.

Irvingodchrząknął.

–Decyzjazostałapodjęta–zakomunikował.

–Przezpana,komendancie.

–Owszem,przezemnie.

–AcozeStokesem?

–Otymzadecydujeprokurator.Możezostaćoskarżonyonieumyślne

spowodowanieśmierci.Wkońcujegoucieczkadoprowadziładopostrzelenia

policjantki.

–Zaraz,zaraz!–krzyknąłBosch,zrywającsięjednocześniezkrzesła.

–Jaktośmierci?!

–PorucznikGilmorewamniemówił?

Osunąłsięzpowrotemnakrzesło.

–Kulauderzyławkośćramieniaiodbiłasię,wchodzącwciało.Trafiławklatkę

piersiową,przebiłaserce.Brasherzmarławdrodzedoszpitala.

Boschopuściłgłowęizakryłtwarzdłońmi.Czuł,jakbywszystkodokoła

wirowało,jakbyzarazmiałspaśćzkrzesławczarnąotchłań.

PodługiejchwiliodezwałsięIrving:

–Wtejkomendziepracująfunkcjonariusze,którymnieustannieprzytrafiająsię

różnerzeczy.Złerzeczy.Wciążnanowo.Niestety,wy,Bosch,donichnależycie.

Bezwiednieskinąłgłową.MyślałoostatnichsłowachJulii:„Harry,niepozwól

im…”.

Niepozwólim?Naco?Zaczynałwiązaćjednozdrugim,zaczynałsiędomyślać,

cochciałapowiedzieć.

–Posłuchajciemnie,Bosch–głosIrvingawdarłsięwjegomyśli.

–Chcę,byściezaczęlimyślećoemeryturze.Itowkrótce.

Milczał.Siedziałzezwieszonągłową.Pochwiliusłyszał,żedrzwiotwierająsię

izarazzatrzaskują.

ZGODNIEzżyczeniemrodzinypogrzebJuliiBrasherodbyłsięnazajutrzprzed

południemnacmentarzuHollywoodMemorialPark.Ponieważzginęłanasłużbie,

obrządkowireligijnemutowarzyszyłpełnypolicyjnyceremoniał:asystamotocykli,

wartahonorowaitrzykrotnasalwazsiedmiukarabinów.Jednakżeodjejśmiercinie

background image

upłynęłanawetdoba,toteżniewielużałobnikówwzięłoudziałwuroczystości.

Ponadtopochówekpolicjantki,którapostrzeliłasięśmiertelnie,wkładającbrońdo

kabury,nieprzyciągnąłwielugapiów.

Boschstałzbrzegu.Ziemiabezprzerwywypluwałakości,ateraz,jakbyna

przekór,chowanowniejkobietę,którejśmierćbyłazupełniebezsensowna.Takjak

śmierćTrenta.

Wtrakciemowypożegnalnejmyślałozdjęciachpaszczyrekinóworazwulkanów

wyrzucającychzwnętrzastopionąmagmę.Zastanawiałsię,czyJuliaostatecznie

udowodniłasobie,żejestosobą,którąpragnęłabyć.

Pośródniebieskichmundurówotaczającychsrebrnątrumnębyłoskupisko

szarości:prawnicy.Ojciecilicznypoczetzjegokancelarii.WdrugimrzędzieBosch

rozpoznałmężczyznęzfotografiinakominku–tego,którystałsiępowodemjej

wędrówek,zakończonychteraztaktragicznymfinałem.

Zdawałsobiesprawę,żeobwinianiekogokolwiekbyłobynazbytprostei

niewłaściwe.Wiedział,żewostatecznymrozrachunkuludziesamiwybierająswoją

drogę.Każdymaklatkę,wktórejmożesięschronićprzedrekinem.Ci,którzy

otwierajądrzwiiwychodząnazewnątrz,ryzykująnawłasnekonto.

DosalwyhonorowejwybranosiedmiukadetówzklasyJuliiBrasher.

Wycelowalikarabinywbłękitnenieboioddalitrzystrzałyślepymikulami,a

wyrzuconezkomórłuskispadałynaziemięjakłzy.Potempogrzebdobiegłkońca.

Boschruszyłpowoliwstronęgrobu,mijającrozchodzącychsięludzi.

Niecozbokustałaśniadakobietaosiwychwłosach.Dopieropochwiliją

rozpoznał.

–DoktorHinojos–odezwałsię.

–Bosch!Jaksiępanmiewa?

–Dobrze.Jakżyciewgabinecie?

Uśmiechnęłasię.

–Świetnie.

Boschpoznałjąprzedsiedmiomalaty.Zmuszonogowtedydowzięciaurlopui

poddaniasięterapiipsychologicznejzpowodustresującejpracy.

Spotykalisiędwarazywtygodniuiwłaśniewtrakcietychsesjiopowiedziałjej

osprawach,októrychnikomunigdyniemówił.Aniwcześniej,anipóźniej.Apo

background image

powrociedosłużbywięcejjejniewidział.Dotegodnia.

–ZnałapaniJulięBrasher?–spytał.

–Nie,niezabardzo.Nieosobiście.Weryfikowałamjednakjejpodanieo

przyjęciedoakademiiorazoceniałamrozmowękwalifikacyjną.Poparłamjej

kandydaturę.Rozumiem,żesięznaliścieiżebyłpantam.Żetosięstałonapańskich

oczach.

Skinąłgłową.

–Mojaaprobataprzesądziłaotym,żeprzyjętojądosłużby–ciągnęłaHinojos.

–Jeślicośprzegapiłam,chciałabymtowiedzieć.Jeślibyłyjakieśniepokojące

oznaki,powinnambyłajedostrzec.

Boschopuściłwzrok.

–Były,alejateżichniewidziałem.Niepotrafiłemkojarzyćfaktów.

–Awięcmamrację.Cośbyło?

Ponownieprzytaknąłskinieniemgłowy.

–Trudnodostrzegalnenapierwszyrzutoka.Rzeczwtym,żelubiłaryzyko.

Wchodziłapodbroń.Próbowałacośsobieudowodnić.Mamnaramieniubliznępo

raniepostrzałowej.Pytałamnie,jakzostałemranny.Opowiedziałemjej,żemiałem

szczęście,bokulatrafiławsamąkość.Noi…onasiępostrzeliładokładniewtosamo

miejsce.Tylkożekulasięodbiła.

Ktomógłprzypuścić.

Hinojosczekaławmilczeniunadalszyciąg.

–Wciążotymmyślę.Wycelowaładoniegozbroni.Gdybymniekrzyknąłw

porę,możenawetbygozastrzeliła.Agdybyupadł,włożyłabymupistoletwdłoniei

wypaliławsufitalbowsamochód.Nieważne,bylebytylkozginął,mającślady

prochunarękach.Wtedymogłabytwierdzić,żechciałjejodebraćpistolet.

–Copansugeruje?Żepostrzeliłasię,żebygozabićisamawyjśćnabohaterkę?

–Niewiem.Mówiła,żeświatupotrzebnisąbohaterowie.Zwłaszczateraz.Że

manadzieję,iżkiedyśnadarzysięokazja,byzostałabohaterką.Alebyłochybacoś

jeszcze.Chciałamiećblizny,chciałamocnychprzeżyć.

–Igotowabyłazabićztegopowodu?

–Niewiem.–Pokręciłgłowąiuciekłspojrzeniemwbok.–Nigdynikogonie

znamydokońca,prawda?

background image

–Tak,toprawda.Wszyscymająswojetajemnice.–Uściskałago.–Trzymajsię,

Harry.

Odeszła,aBoschzbliżyłsiędogrobu.Zgarnąłgarśćziemizkopczyka,stanąłnad

krawędziądołuispojrzałwgłąb.Powoliwyciągnąłrękęirozwarłpalce.

–Miastokości–wyszeptał.

Patrzyłsmutno,jakgrudkiziemiwpadajądogrobu,pierzchającniczymmarzenia.

Odwróciłsięiskierowałdobramy.Podrodzezatrzymałsięwmiejscu,gdzie

oddanosalwę.Wtrawiewypatrzyłmieniącesięmosiężnełuski.

Schyliłsięipodniósłjedną.Zkażdegopolicyjnegopogrzebu,naktóry

przychodził,zabierałłuskę.Miałichpełnysłoik.Wyprostowałsięiruszyłprzed

siebie.

9

POKRYTAaluminiumprzyczepaSamuelaDelacroixzatrzęsłasię,gdyw

czwartekpopołudniuJenyEdgaruderzyłpięściąwjejdrzwi.Odczekałparę

sekund,poczymkrzyknął:

–Otwierać,policja!

Minęładłuższachwila.Boschodczuwałzniecierpliwienie,zdawałsobiebowiem

sprawę,żeopowodzeniuśledztwaprzesądzikilkanastępnychgodzin,kiedybędą

przesłuchiwaćojcaofiary.Należałoprzeszukaćprzyczepęipodjąćdecyzję,czy

aresztowaćgopodzarzutemmorderstwa.

Wcześniej,podczasnaradyzporucznikGivers,postanowilijaknajszybciejwziąć

wobrotySamuelaDelacroix.Byłojcemofiaryizarazemgłównympodejrzanym.

Mieliniewieledowodów,leczwszystkiezdawałysięwskazywaćnaniego.Godzinę

zabrałoimuzyskanienakazuprzeszukaniaprzyczepy.

–Nagledrzwisięotwarły.

–Cojest?–rozległsięmęskigłos.

Edgarpokazałodznakę.

–Policja,panieDelacroix.

Mężczyzna,którydawniejgrałjasnowłosego,błękitnookiegoniemieckiego

żołnierza,wyglądałterazjakzużytamiotła.Miałjednodniowyzarost,połyskujący

wsłońcu,orazspuchniętąodalkoholutwarz,ananosieźledopasowaneokulary.Był

wzniszczonychczarnychszortachispranymbordowymT-shircie.

background image

–Aocochodzi?–spytałtonemnieśmiałegosprzeciwu.

–Mamynakazzezwalającynaprzeszukaniepańskiegodomu–rzekłBosch.–

Możemywejść?

–Chybatak–mruknąłDelacroix,kiwającgłową.

Boschpierwszyprzekroczyłpróg.Gdytylkowszedłgłębiej,poczułwoń

bourbona,nieświeżegooddechuikociegomoczu.ZanimruszyłEdgar.Rozejrzeli

sięposłabooświetlonejprzyczepie.Naprawoznajdowałsiępokójgościnny

wyłożonyboazerią,zzielonąkanapąistolikiem,zktóregozłuszczyłasiępolitura.Po

lewejstroniebyłakuchniaprzypominającakambuz.Dalejkorytarzprowadziłdo

sypialniiłazienki.

–Proszęusiąść,panieDelacroix–rzekłBosch.

Mężczyznazbliżyłsiędokanapy.

–Czegochcecie?

–Przyszliśmywsprawiepańskiegosyna.

PatrzyłnaBoscha.

–Arthura?–wyszeptałwkońcu.

–Tak.Znaleźliśmygo.

Delacroixspuściłzniegowzrokizapatrzyłsięwjakieśodległewspomnienie.

Jegooczyniezdradzałyzaskoczenia.

Boschtodostrzegł.

–Niezbytsiępanucieszyłjaknaojca,któryniewidziałswojegosynaodponad

dwudziestulat.

–Bowiem,żenieżyje.

Boschwpatrywałsiędługowmężczyznę.Rozmowatoczyłasięinaczej,niż

przewidywał.Możnabyłoodnieśćwrażenie,żeDelacroixoczekiwałpolicji,być

możeoddawna.

–Możeciemniearesztować–szepnął.

–Wiepan,jaktosięstało?

–Nopewnie,żewiem.Jatozrobiłem.

Boschomalniezaklął.Podejrzanyprzyznałsiędowiny,zanimzdążyli

przeczytaćmujegoprawa,wtymprawodoodmowyzeznań,któremogłybygo

obciążyć.

background image

–Proszępana,przerwijmynamoment.Najpierwpowiempanu,jakiepanma

prawa.

Mężczyznamachnąłrękąlekceważąco.

–Jerry,maszdyktafon?Mójciąglejestutejbabkizwydziałuwewnętrznego.

–Mmm,wsamochodzie.Aleniewiem,czybateriesądobre.

–Jasnacholera.Notujwtakimrazie.

Boschwyjąłswojąwizytówkę.Naodwrociewydrukowanabyłaformułkao

prawachprzysługującychosobompodejrzanymorazmiejscenapodpis.Odczytał

tekstizapytałSamuelaDelacroix,czyrozumie.Tenskinąłgłową.

–Czytoznaczy„tak”?

–Tak.

–Toproszępodpisaćtutaj,podspodem.

PodałDelacroixwizytówkęidługopis.Potemschowałpodpisanąwizytówkęz

powrotemdoportfela.

–Aterazczyzechciałbypanpowtórzyćto,copowiedziałnampanprzed

paromaminutami?

–ZabiłemswojegosynaArthura.Zabiłemgo.Wiedziałem,żepewnegodnia

przyjdzieciepomnie.Długototrwało.–Rozpłakałsięiukryłtwarzwdłoniach.

BoschspojrzałnaEdgaraiuniósłwymowniebrwi.Jerrypokazałwzniesiony

kciuk.

Mieliwszystko,cotrzeba,byprzejśćdonastępnegoetapu:rejestrowanena

taśmieoficjalneprzesłuchaniewkomendzie.

–Czypanmakota?–spytałBosch.

Delacroixspojrzałzałzawionymioczamispomiędzypalców.

–Tak,jesttugdzieś.Pewnieśpinałóżku.Aco?

–BomusimyzadzwonićdoTowarzystwaPrzyjaciółZwierząt,żebygostąd

zabrali.Panpojedzieznami.

–PaniKeskysięnimzajmie.Mieszkaposąsiedzku.

–Niemoże.Musimyopieczętowaćpańskiemieszkaniedomomentu

przeszukania.

–Aczegochcecietuszukać?–spytałDelacroixgniewnymtonem.

–Przecieżsięprzyznałem,czegojeszczewambrakuje?Tobyłwypadek.

background image

Chybazamocnogouderzyłem…

–Dobrze,kotemzajmiemysiępóźniej–przerwałmuBosch.–Zostawimymu

teraztrochęjedzenia.Proszęwstać.Założymypanukajdanki.

Delacroixdźwignąłsię,aBoschobróciłgodotyłuispiąłmudłoniekajdankami.

Wyszlinadwór,Edgarpierwszy,Boschostatni.

–Mapanklucz?–zapytałBosch.

–Nablaciewkuchni.

Wróciłiodnalazłklucze.Potemzacząłszukaćwszafkachkociejkarmy.

Otworzyłpuszkęiwytrząsnąłjejzawartośćnapapierowytalerzykpostołem.

Wyszedłizamknąłprzyczepęnaklucz.

PoPOWROCIEdokomendyzatelefonowałdoprokuratoraokręgowego,bygo

poinformować,żewtokuśledztwaaresztowanopodejrzanegomężczyznę,który

przyznałsiędowiny.Następniezadzwoniłdowydziałuwewnętrznegoipoprosiło

połączeniezCarolBradley.

–MówiBoschzkomendywHollywood.Gdziejestmójdyktafon?

–Jagomam.Chciałamuważnieodsłuchaćnagranieioddaćjedoekspertyzy,by

miećpewność,żeniemażadnychusuniętychfragmentówaniwstawek.

–Toproszęotworzyćklapkęiwziąćkasetę.Adyktafonchciałbymdostaćz

powrotem.

–Czasembieglimusząmiećurządzenie,żebystwierdzić,czydokonanenanim

nagraniejestautentyczne.

–Pocopanitorobi?Wiepaniprzecież,ktobyłinformatorem.Pocomarnuje

paniczas?

–Muszęuwzględnićwszystkiemożliwości.

Boschzamilkłnachwilę,zastanawiającsię,czyczegośnieprzegapił,czydzieje

sięcoś,oczymniewie.Uznał,żeniemasensułamaćsobienadtymgłowy.Musi

sięskupićnanajważniejszym,czylinaśledztwie.

–Wiepani,nienagrałemdziś,jakpodejrzanyprzyznajesiędowiny,bonie

miałemswojegosprzętu.

–Dobrze,jużwysyłampanudyktafonprzezposłańca.

–Bardzodziękuję.Dowidzenia.

Boschsięrozłączył.WtejsamejchwilinadszedłEdgarztrzemafiliżankamikawy.

background image

Ruszylidopokojunumer3,gdzieczekałprzykutydostołuSamuelDelacroix.

Rozpięlimukajdankiipozwolilisięnapić.

Boschposzedłdokabinytechnicznejiwłączyłkameręorazdodatkowy

magnetofon.Wszystkobyłogotowe.Wróciłdopokojuprzesłuchań,żeby

doprowadzićśledztwodokońca.

PRZEDSTAWIŁnagłoswszystkietrzyosobyznajdującesięwpokoju,następnie

podałdatęigodzinęprzesłuchania.Położyłnastoledrukzformułąoprawach

przysługującychpodejrzanemu,odczytałporazkolejnytreśćipoprosiłDelacroixo

podpis.

Potemłyknąłkawy.

–Proszępana–zaczął–wcześniejwyraziłpanchęćopowiedzenianamotym,

cosięstałozpańskimsynemArthuremwrokutysiącdziewięćsetosiemdziesiątym.

Podtrzymujepantęchęć?

–Tak.

–Czytopanspowodowałśmierćpańskiegosyna,ArthuraDelacroix?

–Tak,ja.Niechciałemtego,aletozrobiłem.

–Kiedytosięstało?

–Chybawmajutysiącdziewięćsetosiemdziesiątegoroku.

–Gdziezostałzabitypańskisyn?

–Wdomu,wktórymwtedymieszkaliśmy.Wjegopokoju.

–Uderzyłgopan?

–Tak.–TwarzDelacroixsięskurczyła.

–Gdziegopanuderzył?

–Chybawróżnemiejsca.

–Wgłowęteż?

–Tak.

–Czyuderzałpanpięściami,czyjakimśprzedmiotem?

–Itak,itak.Rękomairóżnymirzeczami.Niepamiętam.

–Wrócimydotegopóźniej.Kiedytosięstało?Ojakiejporzednia?

–Rano.GdySheila,toznaczymojacórka,poszładoszkoły.Tylepamiętam.Że

Sheiliniebyło.

–Apańskażona?MatkaArthura?

background image

–Jejjużdawnoznaminiebyło.Nierozmawiałemznią,odkądodeszła.

–Azcórką?Kiedyrozmawiałpanostatniozeswojącórką’?

Delacroixuciekłspojrzeniemwbok.

–Nierozmawiamyzesobą.

–Nierozmawialiściewtymtygodniu?

SpojrzałzdziwionynaBoscha.

–Wtymtygodniu?Nie.Pocomiał…

–WróćmydopańskiegosynaArthura.Czypamiętapan,jakimprzedmiotem

uderzyłpanchłopcawdniu,gdygopanzabił?

–Wydajemisię,żetobyłtakimałykijdobaseballu.Pamiątkapomeczu

Dodgersów.

Boschpokiwałgłową.Fakt,kijebaseballowebywająśmiercionośnymi

narzędziami.

–Hmm…niewielepamiętam,pewniebyłempijany.Ja…–Zjegooczutrysnęły

łzy,ukryłwięctwarzwdłoniach.–Powinien…powinienbyćwtedywszkole.

Zastałemgowpokoju.Byłwpokoju,aniewszkole.

Wściekłemsię.Płaciłemzajegoszkołęniemałepieniądze,awcalemisięnie

przelewało.Noizłapałemtenkijiuderzyłemgo.Chybazamocno.

–Zginąłnamiejscu?

Delacroixkiwnąłgłową.

–Tak.Tak.

Rozległosięcichepukaniedodrzwi.BoschskinąłnaEdgara,atenwstałi

wyszedłzpokoju.Przesłuchanietrwałodalej.

–Icopanpotemzrobił?Gdyzorientowałsiępan,żeArthurnieżyje.

–Zaniosłemgoprzeztylnedrzwidogarażu.Niktmnieniewidział.

Włożyłemgodobagażnika.Apotemwróciłemdojegopokoju.Posprzątałemi

spakowałemtrochęubrańdotorby.

–Dojakiejtorby?

–Takiej,conosiłdoszkoły.Tobyłwłaściwieplecak.

–Jakieubraniepandoniegowłożył?

–Niepamiętam.

–Acobyłopotem?

background image

–Plecakteżschowałemdobagażnika.Izatrzasnąłemklapę.

–Jakitobyłsamochód?

–Impalazsiedemdziesiątegodrugiego.

–Magopannadal?

–Nie,skasowałemgokompletnie.Mojapierwszajazdapopijaku.

–Wróćmydonajważniejszego.Zwłokiznajdowałysięwbagażniku.

Kiedysiępanichpozbył?

–Tegosamegodnia.Późnymwieczorem.GdyArthurniewróciłzeszkołydo

domu,Sheilaijazaczęliśmygoszukać.Objechaliśmywszystkiemiejsca,gdzie

przychodządeskorolkowcy.

–IprzezcałytenczasciałoArthurabyłowbagażniku?

–Tak.Panowie,zrozumcie,janiechciałem,żebySheilawiedziała,cozrobiłem.

Chroniłemją,

–Rozumiemy.Czyzgłosiłpanzaginięciechłopcanapolicję?

–Nie.PojechałemnakomisariatwWilshireirozmawiałemzjednym

funkcjonariuszem.Zdyżurnym.Powiedział,żeArthurpewnieuciekłzdomui

prędzejczypóźniejwróci.Powiedział,żebymodczekałparędni.

Więcoficjalnegozgłoszenianiebyło.

Istotnabyłaanalizaporównawczazeznańposzczególnychosób.SheilaDelacroix

powiedziała,żewdniu,wktórymzaginąłArthur,onaijejojciecpojechalina

policję.WarchiwachpolicyjnychBoschnieznalazłjednakżadnegozgłoszeniao

zaginięciuchłopca.Terazwyjaśniłosię,dlaczegotakjest.

–Kiedywyjąłpanzbagażnikazwłokisyna?

–Później.GdySheilaposzłaspać,wsiadłemdosamochoduipojechałemukryć

ciało.

–Gdziepanjeukrył?

–NawzgórzuwLaurelCanyon.

–Pamiętapannazwęulicy?

–Wonderland.

–Czybyłpanpodwpływemalkoholu,gdyukrywałpanzwłoki?

–Byłempijany.Natrzeźwoniedałbymrady.

WtymmomencieBoschdojrzałpierwszeczarnechmury.Nibywszystkosię

background image

zgadzało,aleDelacroixpodawałinformacje,którezaczynałyburzyćspójnyobraz

wydarzeń.Zjednejstronyjegonietrzeźwośćwyjaśniała,dlaczegociałozostało

porzuconewzagajnikuipośpiesznieprzysypanecienkąwarstwąziemi.Bosch

pamiętałjednak,zjakimtrudemsamwspiąłsięnawzgórze.Czymógłtegodokonać

pijanymężczyznataszczącyzwłoki?

–Pamiętam–rzekłnagleDelacroix–żestraszniedługototrwało.Niebyło

mniewdomuprawiecałąnoc.Ipamiętam,żeprzytuliłemgobardzo,bardzomocno,

adopieropotemzakopałemwdole.

–Atendół,czybyłgłęboki?

–Niezbyt.Możenametralbocoś.

–Acozplecakiem?

–Plecakteżtamchybazakopałem.Wdole.Alepewienniejestem.

–Czypamiętapan,jakwyglądałotomiejsce?Byłostromo,płasko,gruntbył

możebłotnisty?

Delacroixpokręciłgłową.

–Nie,niepamiętam.

–Adeskorolkapańskiegosyna?Copanzniązrobił?

–Naprawdęniepamiętam.

–Dobrze,zrobimysobieterazmałąprzerwę,bomuszęporozmawiaćzmoim

współpracownikiem.Chciałbym,żebypanzastanowiłsięnadtym,copandotąd

powiedział.Żebypanpomyślałotymmiejscu,wktórymzakopałpanzwłokisyna.

Niechpansobieprzypomnijaknajwięcej.Interesujemnie,cosięstałozdeskorolką.

–Dobrze,spróbuję.

Boschwyszedłdosąsiedniegopomieszczenia.PrzylustrzeweneckimstałEdgar

idrugimężczyzna,któryzarazodwróciłsiętwarządoBoscha.

Najwyżejtrzydziestolatekowłosachzaczesanychdotyłuibiałejcerze.

Uśmiechnąłsięszeroko.

–Cześć,nazywamsięGeorgePortugalijestemzastępcąprokuratora

okręgowego.Widzę,żemacietuciekawyprzypadek.

–Któryzkażdąchwiląstajesięcorazciekawszy–odparłBosch.

–Hm,ztego,cowidziałemprzezostatniedziesięćminut,niemusiciesięonic

martwić.Sprawajasnajaksłońce.

background image

Boschpokiwałgłową,leczniezrewanżowałsięuśmiechem.Byłzbyt

doświadczonympolicjantem,byufaćintuicjimłodegoprokuratora.

OSIÓDMEJwieczoremBoschiEdgarodwieźliSamuelaDelacroixdo

śródmiejskiejkomendywParkerCenter,gdziemężczyznazostałaresztowanypod

zarzutemzamordowaniawłasnegosyna.Przerwaneprzesłuchaniekontynuowano

przezgodzinę,alechoćdoBoschaiEdgaradołączyłPortugal,Delacroixpadał

niewielenowychszczegółów.Zastępcaprokuratorabyłprzekonany,żesprawajest

bliskafinału.Boschnatomiastwcaleniemiałtakiejpewności.Nigdyniedawał

wiarydobrowolnymzeznaniomażtakjakinnioficerowieśledczyiprokuratorzy.

Dlaniegokażdedochodzenieprzypominałobudowędomu.Zeznaniestawałosię

fundamentem,naktórymnależałowznieśćresztę.Jeślibetonprzeznaczonynaten

fundamentbyłźlewymieszanylubniestaranniewlanydoszalunku,powstawało

niebezpieczeństwo,żedomniewytrzymanajlżejszegowstrząsu.

HarryBoschobsesyjniemyślał,żewpodstawiedomuznajdująsięniewidoczne

pęknięciaiżenadchodzisilnywstrząs.

Niepotrafiłuzasadnićswojegoniepokoju.Sprawawkraczaławzupełnienowy

etap:śledztwopolicyjnedobiegałokońcaisprawaprzechodziławgestięwymiaru

sprawiedliwości.Naogółodczuwałulgęisatysfakcjęwchwili,gdyzamykał

zabójcęwareszcie.Tymrazemjednakczułniepewnośćinijaknieumiałtego

wytłumaczyć.

Doszedłdowniosku,żejegopodłynastrójbierzesięstąd,iżodniósłpyrrusowe

zwycięstwo.Cenazarozwikłanietejsprawyokazałasiębardzowysoka.Nicholas

Trentnieżył.JuliaBrashernieżyła.Wdomu,któryzbudowałtymrazem,jużzawsze

będąstraszyćduchy.

–Czypowiadomiciemojącórkę?–spytałDelacroixwdrodzedoParkerCenter.

Boschzerknąłwlusterkonadszybą.

–Tak.Musimyprzekazaćjejinformacje.

–Musicie?Musiciejąwtowciągać?

–Niemamywyboru.Chodziojejbrataiojca.Chcemyjąuprzedzić,zanim

dziennikarzejądopadnąalboobejrzywiadomościwtelewizji.

Zobaczył,żeDelacroixskinąłprzyzwalającogłową.

–Czymożeciejejcośprzekazaćodemnie?

background image

–Co?

–Żejestmiprzykro.Żeprzepraszamzawszystko.Tylkotyle.

–Przepraszapanzawszystko.Zapamiętam.

–Przepraszasz,co?–odezwałsięEdgar.–Trochępóźno,nieuważasz?

Podwudziestulatach.

–Panoniczymniemapojęcia–warknąłgniewnieDelacroix.–Opłakujęgood

dwudziestulat.

–Nopewnie–zripostowałEdgar.–Alenieażtak,bycośztymzrobić,zanimpo

ciebieprzyszliśmy.Nieażtak,bysamemusięzgłosićwtedy,gdymożnagobyło

wydobyćzziemiiurządzićmuporządnypogrzeb.Zostałyzniegotylkokości.Parę

kości.

SHEILADelacroixotworzyładrzwi.Miałanasobieczarnelegginsyidługą

bawełnianąkoszulkę.WybałuszyłaoczynawidokBoschaiEdgara.

–Panowietutaj?Niespodziewałamsię.

–Dzieńdobry–rzekłBosch.–OdnalezionewLaurelCanyonszczątkiludzkie

udałonamsięzidentyfikowaćjakoszczątkitwojegobrataArthura.Przykronam.

Możemywejśćnaparęminut?

–Proszę–odparłairuchemrękidałaznak,byusiedliwsalonie.

WdrodzedoMiracleMileEdgariBoschstaranniezaplanowalitęwizytę.Sheila

Delacroixbyłaistotnymświadkiemwśledztwie.Należałoskłonićjądozeznań,aby

miećjaknajwięcejinformacjiotym,jakwyglądałożyciewdomuSamuela

Delacroix.

–Toniewszystko.DziśtwójojcieczostałoskarżonyozamordowanieArthura.

–OmójBoże!–Przycisnęłazaciśniętedłoniedoust.

–Przebywawareszcie,ajutrozostaniemuprzedstawionyaktoskarżeniai

odbędziesięprzesłuchaniewsądzie.

–Tojakaśpomyłka!Mójojciecniemógłtegozrobić.

–Onsiędotegoprzyznał–rzekłcichoEdgar.

Wyprostowałasię.Boschujrzałnajejtwarzyautentycznezdumienie.

Samrównieżbyłzaskoczony.Sądził,żewskrytościduchaoddawna

podejrzewałaswojegoojca.

–Stwierdził,żeuderzyłgokijembaseballowym,bonieposzedłdoszkoły–

background image

powiedziałBosch.–Wedługniegotobyłwypadek.

Patrzyłananiego,próbujączrozumiećsenssłów.

–Apotemwłożyłciałodobagażnikasamochodu.Mówił,żegdyjeździliściepo

różnychmiejscach,próbującgoodnaleźć,zwłokibyłycałyczaswbagażniku.

Zacisnęłapowieki.

–Apóźnymwieczorem–odezwałsięEdgar–gdytyjużspałaś,wywiózł

zwłokinawzgórzeizakopał.

Zaczęładygotać.

–Nie,nie.On…

–Czykiedykolwiekwidziałaś,bytwójojciecbiłArthura?–spytałBosch.

Spojrzałananiegopółprzytomnymwzrokiem,wyrwanazodrętwienia.

–Nie,nigdy.

–Napewno?

–Czasemmożejakiśklaps,alenicwięcej.

BoschzerknąłnaEdgara,apotemznównaSheilę.

–Zdajęsobiesprawę,żerozmawiamyotwoimojcu–rzekł.–Wiem,żeto

trudne.Aledotyczytotakżetwojegobrata.Niemiałłatwegożycia,zgadzasię?

Czekał.Podługiejchwilipokiwałagłową.

–Mamyzeznanietwojegoojca.Mamyteżdowody.KościArthurawielemówią.

Mówiąourazach.Odużejliczbieurazów.Zcałegożycia.

Znowuskinęła.

–Sheilo,musimymiećpotwierdzenie.Potrzebujemykogoś,ktopowieotwarcie,

jakwyglądałożycieArthurawdomuwaszegoojca.

Otarłaoczy,rozmazującłzypopoliczkach.

–Mogętylkopowiedzieć,żenigdyniewidziałam,byojciecbiłArthura.Ani

razu.–Znówprzetarłaoczyiuszczypnęłasięwnoswbezowocnejpróbie

powstrzymaniałez.–Toniepojęte.Jachciałamtylkowiedzieć,czytoArthurtam…

Ateraz…

–Jeślitegoniezrobiłtwójojciec–odezwałsięEdgar–todlaczegosię

przyznał?Dlaczegoprosił,byśmycipowiedzieli,żeprzepraszazawszystko?

Byłacorazbardziejniespokojna.

–Niewiem.Dużopije.

background image

Boschpopatrzyłnanią.Spojrzelisobiewoczy.

–Sheilo,pomożesznam?

Uciekławzrokiemwbok.

–Niemogę.

BOSCHzatrzymałsamochódprzydrenieodwadniającymnaWonderlandAvenuei

szybkozgasiłsilnik.Byłsam,boEdgarpojechałdodomu.Wyciągnąłrękęi

otworzyłprzyciskiembagażnik.Podążałzagłosemintuicji–wracałnamiejsce,

gdziewszystkosięzaczęło.Czuł,żecośsięniezgadza,aswojeposzukiwania

postanowiłrozpocząćwłaśnietutaj.

WbagażnikuleżałmanekinpożyczonyodAntoine’aJespera.Wypełniony

workamizpiaskiem,abyważyłokołotrzydziestupięciukilogramów–bonatyle

oszacowałGolliherwagęArthuraDelacroixnapodstawiekościizdjęćchłopca.

Boschwyciągnąłmanekiniprzerzuciłgosobieprzezleweramię.Cofnąłsię,by

utrzymaćrównowagę,następniesięgnąłdobagażnikaiwziąłlatarkę.Zapaliłją,

wszedłnakrawężnikiruszyłnawzgórze.Zacząłsięwspinać,lecznatychmiast

uświadomiłsobie,żepotrzebujedwóchrąk,bychwytaćsięgałęziipodciągaćdo

góry.Wcisnąłlatarkędokieszeni.

Wciągupierwszychpięciuminutdwukrotniesięwywrócił.Zanimpokonał

dziesięćmetrów,całkowicieopadłzsił.Przeznastępnesiedemmetrówciągnął

manekinzasobąpoziemi.Wtensposóbposuwałsięwolniej,aleprzynajmniejnie

dźwigałciężaru.

Odpocząłchwilę,poczymruszyłdalej.Przebyłkolejnyodcinekidotarłwreszcie

dopłaskiegoterenu.Wciągnąłmanekinnapolankępośródakacji.Zziajany,osunął

sięnakolanaiusiadłnastopach.

Niepotrafiłsobiewyobrazić,bySamuelDelacroixzdołałtegodokonać.

BoschbyłwprawdziedziesięćlatstarszyniżDelacroixw1980roku,aledbało

swojąsprawnośćfizyczną.Pozatymbyłtrzeźwy,atamtennie.Intuicyjniewyczuwał,

żeDelacroixkłamie.Jeślizabił,toniewtakisposób,wjakitoprzedstawił.Albonie

przyniósłtutajzwłok,albomiałpomocnika.

Byłajeszczetrzeciamożliwość–ArthurDelacroixwszedłnawzgórzeo

własnychsiłachidopieropotemzostałzabity.

Boschwyjąłzkieszenilatarkęichwyciłmanekinzapasek.Ciągnącgozasobą,

background image

ruszyłostrożniestromiznąwdół.

Gdydotarłdoulicy,zobaczył,żeobokjegosamochodustoidoktorGuyotze

swoimpsem.TrzymałUdrękęnasmyczy.Boschszybkopodszedłdoauta,wrzucił

manekindobagażnikaizatrzasnąłklapę.

Guyotsięzbliżył

–Dobrywieczór–rzekł.

–Dobrywieczór.Ocochodzi,doktorze?

–Tapolicjantka,któratubyłapierwszegodnia…Czytoonazginęła?

–Tak,ona.

Guyotpokręciłgłowązesmutkiem.

–Dziwniesiętoczasemukłada–rzekł.–Jakreakcjałańcuchowa.Najpierwpan

Trentznaprzeciwka.Apotemtapolicjantka.Wszystkozpowodukościprzyniesionej

przezpsa.Atonajnaturalniejszarzecznaświecie.

Boschbezradnieprzytaknął.

GuyotspojrzałnaUdrękę.

–Wolałbymnigdyniespuścićjejzesmyczy.

–Noniewiem–odparłBosch.–Jeślizaczniepanmyślećwtensposób,będzie

siępanbałwyjśćnadwór.

Popatrzylinasiebieipokiwaligłowami.

–Wwiadomościachtelewizyjnychpodali,żearesztowaliściekogoś–wtej

sprawie.Będęoglądałdziennikojedenastej.

Boschodwróciłsiędosamochodu.

–Niechpanniewierzywewszystko,comówiąwtelewizji.

TELEFONzadzwoniłwchwili,gdyBoschskończyłoglądaćnawideopierwszą

częśćzeznańSamuelaDelacroix.

–Cosłychać,Harry?–spytałaporucznikGivers.

–Zaczynampodejrzewać,żetonieDelacroixjestzabójcą.Oncośkręci.Samnie

wiem.

–Jakto?

–Wszedłemnatowzgórze,gdziepodobnoukryłzwłoki.Wziąłemmanekinod

biegłych.Trzydzieścikilkakilogramów.Byłemtrzeźwyjakświnia.Delacroix

twierdzi,żebyłzawiany.Jabyłemtamwcześniej,znamteren.Onbyłwtedy

background image

pierwszyraz.Wątpię,żebyzdołałwtaszczyćtamzwłoki.Aprzynajmniejniesam.

–Myślisz,żektośmupomagał?Możecórka?

–Może.ktośmupomagał,amożenigdygotamniebyło.Niewiem.Gadaliśmyz

niądzisiaj,aleniechcepowiedziećzłegoSłowanaojca.Toskłaniamniedo

podejrzeń,żebyćmożezrobilitowedwoje.Chociażtowłaściwieniemiałoby

sensu.Gdybybyłazamieszanawmorderstwo,pocowogólekontaktowałabysięz

nami?Przecieżtodziękiniejzidentyfikowaliśmykości.Tosięnietrzymakupy.

–Ej,Harry,dajżespokój.Twojaintuicjaniewystarczy.Musimymiećcoś

więcej,bonaraziewszystkowskazuje,żetoDelacroixzabił.Acosiętyczycórki,

mniewcaleniedziwi,żedonaszadzwoniła.Widziaławiadomościwtelewizji,tak?

Słyszała,żepodejrzewamyTrenta.Uznała,żedonaszatelefonuje,awtedy

wszystkopójdzienajegokonto.

Boschniewierzył,żeSheilaDelacroixzgłosiłabysięnapolicję,gdybybyła

zamieszanawzabójstwobrata.

–Noniewiem–mruknął.–Mnietonieprzekonuje.

–Cozamierzasz?

–Przeglądamwszystkoodnowa.

–Jutrobędziegotowyaktoskarżenia.

–Wiem.Jużdostrzegłemjednąsprzeczność,którąwcześniejprzeoczyłem.

Delacroixpowiedział,żezabiłsynarano.Akiedypierwszyrazrozmawialiśmyz

jegocórką,zeznała,żeArthurniewróciłzeszkołydodomu.Toróżnica.

–Todrobnostka,Harry.Minęłoponaddwadzieścialat,atenfacettopijaczyna.

Rozumiem,żesprawdziszaktaszkolne?

–Tak,jutro.

–Znaleźliściecośinteresującegowprzyczepie?

–Jeszczejejnieprzeszukaliśmy.Jutrotozrobimy.

NagleBoschprzypomniałsobieokocieSamuelaDelacroix.

–Jasnacholera,kot!Onmakota.Trzebasięnimzająć.Słuchaj,muszękończyć.

Chcęobejrzećjeszczecałeprzesłuchanie,żebyzobaczyć,naczymtaknaprawdę

stoimy.

–Dobrze,Harry,aleniezaglądajdarowanemukoniowiwzęby.Wiesz,comam

namyśli?

background image

–Chybatak.

Odłożyłsłuchawkęiwłączyłnagraniezzeznaniami,leczniemalnatychmiast

zatrzymałmagnetowid.

Myślokocieniedawałamuspokoju.PostanowiłwrócićdoManchesterTrailer

Park.

ZBLIŻAJĄCsiędoprzyczepySamuelaDelacroix,Boschzobaczył,żezzazasłonek

woknachprzebijaświatło.GdyzabieraliDelacroix,lampybyłypogaszone.Wyjął

brońzkaburyipodkradłsiędodrzwi.Bezszelestnieprzekręciłgałkę.

Wsalonienikogoniebyło.Wszedłdośrodkaizlustrowałszybkownętrze.

Żywegoducha.Zajrzałdokuchni,następnieruszyłprzedpokojemwkierunku

sypialni.Drzwibyłyuchylone,aześrodkadobiegałhałas,jakgdybyktośotwierałi

zamykałszuflady.Boschznajdowałsięwodległościdwóchmetrów,kiedydrzwi

otworzyłysięnaglenaościeżiwprogustanęłajakaśpostać.

SheilaDelacroixwrzasnęłazestrachu.

–Copanturobi?!

–Chcęcięzapytaćotosamo.

–Todommojegoojca.Mamklucz.

–I?

–I…iprzyszłampokota.

Schowałbroń.

–Słyszałem,żeotwierałaśszuflady.Czyżbytenkotlubiłsiękryćposzufladach?

Pokręciłagłową.

–Poprostuzainteresowałamsięojcem.Przyjechałam,więczaczęłamsię

rozglądaćpokątach,towszystko.

–Agdziemaszsamochód?

–Zaparkowałamprzyrecepcjiodfrontu.

–Izamierzałaśprowadzićkotanasmyczyczyjak?

–Nie,zamierzałamgoprzenieść.Dlaczegopanzadajemitewszystkiepytania?

Boschwiedział,żekobietakłamie.Postanowiłmówićbezogródek.

–Sheilo,posłuchajmnie.Jeśliwjakikolwieksposóbjesteśzamieszanawto,co

stałosięztwoimbratem,teraznadszedłodpowiednimoment,byotympowiedzieći

spróbowaćsięznamidogadać.

background image

–Oczympanmówi?

–Pomagałaśojcutamtegowieczoru?

Patrzyłananiegoosłupiała.

–Jakcośtakiegomogłopanuprzyjśćdogłowy?

Boschodczekałchwilę.

–Ukrywaszpowód,dlaktóregotuprzyjechałaś.

–Jestemaresztowana?

Pokręciłgłową.

–Nie,niejesteś.

–Zatemdowidzenia!–Ruszyłazdecydowanymkrokiemdodrzwi.

–Akot?

Niezatrzymałasię.Wyszłanadwór,prostownoc.

–Niechpansięnimzajmie–rzuciłaprzezramię.

Boschoparłsięoframugęiwciągnąłdopłucodrobinęczystegopowietrza.

RozmyślałoSheili.

Pochwilizerknąłnazegarek.Minęłapółnoc;byłzmęczony.Postanowiłjednak

zostaćiposzukaćtego,czegobyćmożerównieższukałasiostraArthuraDelacroix.

Cośotarłosięojegonogę,agdyzerknąłwdół,zobaczyłczarnegokota,

łaszącegosięprzymilnie.Delikatnieodsunąłgostopą.Kotyniezbytgopasjonowały.

–Czekajtu–powiedział.–Mamdlaciebieżarciewsamochodzie.

10

WŚRÓDMIEJSKIMsądziezawszepanowałozamieszanie.Wpiątekranoza

dziesięćdziewiątaBoschwszedłnasalęrozprawizlustrowałrzędysiedzącychw

ławkachosóbwposzukiwaniuSheiliDelacroix.

Niezobaczyłjej.RozejrzałsięzaEdgaremiprokuratoremPortugalem,leczich

takżeniebyło.

Przecisnąłsięprzezbramkę.Wyjąłodznakęipokazałjąwoźnemu,poczym

skierowałsiędostołuoskarżyciela.Siedziałatamkobieta–przedstawicielka

prokuratury.

–CzyGeorgePortugalstawisięnaposiedzenie?–spytał.–Chodzioto

aresztowaniezwczoraj.

–Tak,stawi–odparła,niepodnoszącwzroku.–Właśnieznimrozmawiałam.

background image

Aletobędzienajwcześniejzagodzinę.

–Czymogęskorzystaćzpanitelefonu?

–Tylkoszybko,bozarazprzyjdziesędzia.

Boschzadzwoniłdobiuraprokuratora,któreznajdowałosięnapiętrze.

PoprosiłopołączeniezPortugalem.

–MówiBosch.Mogęwpaśćdopanazachwilę?Musimypogadać.

–Jestemtutaj,dopókimnieniewezwąnasalę.

Wychodząc,Boschpoprosiłwoźnego,byskierowałfunkcjonariuszaonazwisku

Edgarnagórędobiuraprokuratora.

KiedywszedłdoniewielkiegogabinetuPortugala,Edgarjużtamsiedział.Zajął

wolnekrzesło,otworzyłteczkęiwyjąłzwiniętyegzemplarz„LosAngelesTimes”.

Zamknąłteczkęiodstawiłjąnapodłogę.

–Cosiędzieje?–spytałzniepokojemzastępcaprokuratora.

Boschrozłożyłgazetę.

–Zapuszkowaliśmyniewłaściwegofaceta–odparł.–Lepiej,żebyśmyto

naprawili,zanimsądzajmiesięnaszymaktemoskarżenia.

–Uuu–jęknąłPortugal.–Dlaczegopróbujepanmajstrowaćwsprawie,która

jestdziecinnieprosta?

–Nieobchodzimnie,czysprawajestprosta,czynie,skorofacettegonie

zrobił…

–Powiedział,żezrobił.Zeznałtakkilkarazy.

–NiechmożeHarrypowie,comadopowiedzenia–wtrąciłEdgar.

Boschopisałswojąwspinaczkęzmanekinemnawzgórze.

–Sękwtym,żejabyłemtrzeźwy,aDelacroixpodobnobyłpijany.Pozatymja

wiedziałem,dokądidę.Znamjużtenteren.Ongonieznał.

–Tonieistotneszczegóły.

–Tegochłopakanikttamniewciągnął.Onżył.Ktośgozabiłtamnamiejscu,

wśródtychakacji.

–Towszystkosądomysły,Bosch.

–Jeszczenieskończyłem.Wczorajwieczoremwróciłemdodomu,ale

przypomniałemsobieokocieSamuelaDelacroix.Obiecaliśmy,żesięnim

zajmiemy,alewypadłomitozupełniezgłowy.Nowięcpojechałemdoprzyczepy.

background image

Boschusłyszał,żeEdgarzaczynasapać.Natychmiastzorientowałsię,naczym

polegaproblem:wyłączyłkolegęześledztwa.Powinienbyłmuopowiedziećo

wszystkimprzedprzyjściemdoprokuratora.Niestety,zabrakłoczasu.

–Chciałemtylkonakarmićkota.Aletamjużktośbył.Córka.Szukałaczegoś.

–Czego?–spytałEdgar.

–Niechciałapowiedzieć.Leczgdywyszła,jazostałem.Noiznalazłemconieco.

–Pokazałgazetę.–Tutajsąwiadomościlokalne.Awśródnichdośćobszerny

artykułonaszymśledztwie.Jeśliktośchciałbypodaćsięzazabójcę,towłaściwie

wszystkiefaktymawręku.

–Nonie,dajżepanspokój–zaprotestowałPortugal.–Delacroixzeznałowiele

więcej.Opisałnietylkomiejsceukryciazwłok,aleteżsamozabójstwo.Mówił,że

jeździłzciałemwbagażniku.

–Todlaniegożadenproblem,boniemożemytegopotwierdzićani

zweryfikować.Brakujeświadków.Nigdynieodnajdziemysamochodu,bogo

sprasowanodogrubościkartkinajakimśzłomowisku.Dysponujemytylkojego

zeznaniami.Ajegozeznaniainaszedowodyrzeczowemajązaledwiejedenpunkt

styczny:miejsceukryciazwłok.Kłopotwtym,żeomiejscuukryciazwłoki

wszystkichzwiązanychztymszczegółachmógłsiędowiedziećzgazet.

–Nodobrze,więcteoretycznierzeczbiorąc,mógłtowszystkozmyślić.Alepoco

miałbytorobić?Dlaczegomówi,żezabiłswojegosyna,skorotegoniezrobił?

–Dlatego–rzekłBosch.

Sięgnąłdowewnętrznejkieszenimarynarkiiwyjąłkopertę.Nachyliłsiędo

przoduipołożyłjąnabiurkuPortugala.

Zkopertyzastępcaprokuratorawydobyłplikzdjęćpolaroidowych.Zacząłje

przeglądać.

–OBoże–mruknął.–Czytojegocórka?Niechcęnatopatrzeć.

Edgaruniósłsięzkrzesła,wyciągającszyję.Zacisnąłszczęki,lecznicnie

powiedział.

Zdjęciawyglądałynastare.Byłoichczternaście,akażdeukazywałonagą

dziewczynkę.Boschocenił,żeobejmowałyokresprzynajmniejpięciulat.Nie

ulegałożadnychwątpliwości,żewidniałananichSheilaDelacroix.

–Wczorajwszystkodosiebiepasowało–powiedziałPortugal.–Dziśwszystko

background image

walisięwgruzy.Bosch,czymógłbynampanwytłumaczyć,ocochodzi?

Tenskinąłgłową.

–Zacznijmyodsamejrodziny–rzekł.–Ztakiegolubinnegopowodumatka

jestosobąsłabą.Zamłoda,bywyjśćzamąż,zamłoda,bymiećdzieci.Chłopiecz

koleitobardzotrudnyprzypadek.Onawidzi,dokądzmierzajejżycie,idochodzi

downiosku,żetegoniechce.Buntujesięiodchodzi.ZostawiaSheilę,byradziła

sobiezbratem.Zostawiająteżnapastwęojca.

Boschpatrzyłtonaprokuratora,tonaEdgara.

–Niemawątpliwości,żetobyłopiekło–ciągnął.–Dziewczynamogławinić

zatomatkę,ojcaibrata.Alenakimmogłasięodegrać?Matkaodeszła.Ojciecbył

silną,dominującąpostacią.Miałwładzę.Zostawał…Arthur.

–Zaraz,bosiępogubiłem–wtrąciłPortugal.

–Nierozumiepan?Kości.Wszystkieteurazy.Byliśmywbłędzie.Tonieojciec

gobił,toona.Sheila.

–Twierdzisz,żezabiłabrata,apodwudziestulatachzadzwoniłazkluczową

informacjądlanaszegośledztwa?

–Nie.Twierdzę,żegoniezabiła.Aleprzeztewszystkielata,odkiedyArthur

zaginął,ojciecmyślał,żetoona.Bomiałpowodytakmyśleć.

–Boschzamachałzdjęciami.–Żyłwpoczuciuwiny.Uznał,żeto,cowyprawiał

zSheilą,spowodowałocałąresztę.Potemodnalezionokości.Facetczytaotymw

gazetachidodajedwadodwóch.Przyjeżdżamy,aonsięprzyznaje,zanim

zdążyliśmysięprzedstawić.

–Dlaczego?–spytałPortugal,rozkładającbezradnieręce.

Boschrozmyślałnadtympytaniemodchwili,gdyznalazłzdjęcia.

–Żebyodkupićswojegrzechy.

–Litości!

–Mówiępoważnie.Facetsięstarzeje,przegrałżycie.Wtedyczłowiekzaczyna

myślećotym,corobiłkiedyś.Chcenaprawićswojebłędy.Onmyśli,żecórka

zabiłaArthurazpowodujegowłasnychpostępków.Widziwtymswojąostatnią

szansę–zadośćuczynieniezawyrządzonejejkrzywdy.Dlategochcenadstawićza

niąkarku.

–Mylisięcodoniejinawetotymniewie.–Portugalodsunąłsięnakrześleod

background image

biurka.–Mamnadolefaceta,któregomogęwtepędywsadzićdowięzienia,awy

chcecie,żebymgopuściłwolno?

–Takjest.Jeślimojewnioskisąbłędne,będziepanmógłponowniewystąpićz

aktemoskarżenia.Leczjeślimararację,onochoczoprzyznasiędowiny.Morderca

Arthurawciążjestbezpieczny.–BoschspojrzałnaEdgara.–Aty,comyślisz?

–Żetwojaintuicjafunkcjonujebezzarzutu.

–Sądwierzeczy,któremożemyzrobić,żebyuzyskaćpewność–ciągnąłBosch.

–Możemymupowiedzieć,żetodziękiSheiliustaliliśmytożsamośćArthura,i

zapytaćgootwarcie,czyjąchroni.Możemymuteżzaproponowaćbadanieza

pomocąwariografu.Jeślikłamie,odmówi.

Portugalzastanawiałsięprzezchwilę.

–Nodobrze–rzekłzdecydowanymtonem.–Doroboty.Wycofujęoskarżenie.

Narazie.

BOSCHiEdgarweszlidowindy.Edgarnacisnąłguzik.

–Harry,komórkacisięwczorajzepsuła?Amożesięrozładowała?

Boschpokręciłgłową.

–Przepraszamcię.Chciałemtylko…Nowiesz,niewiedziałem,cootym

myśleć,więcpostanowiłemnajpierwsprawdzićtoiowonawłasnąrękę.Pozatym

wiem,żewczwartkimaszsyna.Nieprzypuszczałemprzecież,żewprzyczepie

napatoczęsięnaSheilę.

–Alepotem,gdyzacząłeśprzeszukanie,mogłeśdomniezadzwonić.

Chłopakjużwtedywróciłdomatki.

–Maszrację.Źlezrobiłem.Przepraszam.

Edgarskinąłgłową,cooznaczało,żesprawajestzakończona.

–Wiesz,żetatwojahipotezacofanasdopunktuwyjścia?

–Tak,wiem.Musimyzacząćwszystkoodnowa,przyjrzećsięuważniekażdemu

szczegółowi.

ASYSTENTKASheiliDelacroixpowiedziała,żejejszefowapracujew„lotnym”

biurzeprodukcjifilmowejnaWestside,gdziekompletujeobsadęserialupodtytułem

„Fachowcy”.

Zaparkowawszysamochód,BoschiEdgarweszlidomagazynuzcegły.

Ruszylizastrzałkamiumieszczonyminaścianachipochwiliwmaszerowalido

background image

dużegopomieszczenia,wktórymsiedzielimężczyźniwwymiętychiniemodnych

garniturach.Niektórzymielikapeluszeipłaszcze.Parucichorozmawiało,

gestykulując.

Podeszlidostołu,przyktórymmłodakobietastudiowałalistęnazwisk.

Nastoleleżałplikfotosówiscenariusz.

–ChcemysięwidziećzSheiląDelacroix–rzekłBosch.

–Panówgodność?

–PolicjanciBoschiEdgar.–Boschwyjąłodznakę.

–Świetnijesteście–odparłakobietazuśmiechem.

Zrozumiał.

–Zaszłapomyłka.Niejesteśmyaktorami.Naprawdępracujemywpolicji.

Proszęjejpowiedzieć,żemusimysięzniąnatychmiastzobaczyć.

Kobietauśmiechnęłasięjeszczeszerzej.

BoschzerknąłnaEdgaraikiwnąłgłowąwkierunkudrzwi.Jaknakomendę

obeszlistółzdecydowanymkrokiem.

–Ej,cowywyprawiacie?Onamaterazprzesłuchanie!Niemożecie…

Boschotworzyłdrzwiiwszedłdomałegopokoju.ZabiurkiemsiedziałaSheila

Delacroix,anaśrodkujakiśmężczyzna,któryczytałkwestiezescenariusza.

–Niewierzgębie,połóżnazębie.Pacaniejeden,wszędziezostawiłeśswoje

DNA.Aterazwstańiręce…

Dobrze,dobrze,dziękuję,Frank–powiedziała.Spojrzałanapolicjantów.–Co

tomaznaczyć?!

–Musimyztobąporozmawiać–rzekłBosch.–Natychmiast.

–Robięcasting!Niewidzicie,żejestem…

–Amyprowadzimyśledztwowsprawiemorderstwa.Zapomniałaś?

–Przepraszamcię,Frank.Idzieciświetnie,alemusimyprzerwaćnaparęminut.

Możeszzaczekać?Obiecuję,żecięzawołam,jaktylkobędęwolna.

Frankwstałzuśmiechem.

–Niemaproblemu,zaczekamnazewnątrz.

–Nodobrze–odezwałasię,gdymężczyznazaniknąłzasobądrzwi.

–Mająctakiewejście,powinniściebyćaktorami.

Próbowałasięuśmiechnąć,leczniebardzojejsięudało.Boschzbliżyłsiędo

background image

biurka,Edgarzaśoparłsięodrzwi.WdrodzenaWestsideuzgodnili,żetoBosch

poprowadzirozmowę.

–Tenserial,któryterazobsadzam,opowiadaodwóchpolicjantachnazywanych

„fachowcami”,bodoprowadzajądokońcawszystkieswojeśledztwa.Niktimnie

dorówna.Wprawdziwymżyciuchybawyglądatoinaczej?–spytała.

–Niktniejestdoskonały.Wszystkimdalekodotego.

–Cóżtakiegosięwydarzyło,żewparowaliścietutajbezuprzedzenia,stawiając

mniewniezręcznejsytuacji?

–Paręrzeczy.Pomyślałem,żemożechciałabyświedzieć,żeznalazłemto,czego

szukałaśwczorajwprzyczepieojca.Orazżegodzinętemuzwolnionogozaresztu.

–Aleprzecieżsięprzyznał.Mówiliście,że…

–Dziśranoodwołałzeznania.Dowiedziałsię,żeprzebadamygowariografemi

żetotydonaszatelefonowałaśzinformacjami,któredoprowadziłydo

zidentyfikowaniaszczątkówtwojegobrata.

Pokręciłalekkogłową.

–Nierozumiem.

–Myślę,Sheilo,żejednakrozumiesz.Twójojciecsądził,żetotyzabiłaś

Arthura.Totygobiłaśbezprzerwyimaltretowałaś,totyzawiozłaśgodoszpitalapo

tym,gdyprzyłożyłaśmukijem.Kiedyzniknął,waszojciecpomyślał,że

przeszarżowałaś,żezabiłaśchłopcaizakopałaściało.

Ukryłatwarzwdłoniach.

–Więcgdytylkosięuniegozjawiliśmy,przyznałsiędozabójstwa.

Chciałwziąćtwojąwinęnasiebie,byodpokutowaćzato,cocirobił.Zato.

Boschsięgnąłdokieszeni,wyjąłkopertęzawierającązdjęciaipołożyłjąna

stole.Sheilapowoliopuściłaręce.Nieotworzyłajednakkoperty.Niemusiała.

–Jakcisiępodobatakainterpretacja?

–Wy…wytymsięzajmujecie?Właziciezbucioramiwcudzeżycie…

Grzebieciewintymnychsprawach?

–Tomyjesteśmyfachowcamiwtejrobocie.Czasamimusimynimibyć.

Posłuchajmnie,Sheilo.Byłaśofiarą.Byłaśdzieckiem.Onbyłtwoimojcem.Był

silnyimiałwładzę.Wbyciuofiarąniemanicwstydliwego.Bezwzględunato,jak

ciężkiebrzemiędźwigasznaswoichbarkach,terazprzyszłapora,byjezrzucić.

background image

Powiedznam,cosięwydarzyło.Jesteśmyzpowrotemwpunkciewyjściai

potrzebujemytwojejpomocy.Czywtymostatnimdniustałosięcoś,oczymnam

dotądniepowiedziałaś?

Opuściłagłowę.

–Wiedziałam,żeArthurchceuciec–wydukała.–Gdywróciłamzeszkoły,był

wdomu.Wswoimpokoju.Drzwibyłyuchylone,więczajrzałam.Wkładałubranie

doplecaka.Wiedziałam,cozamierzazrobić.Pakowałsię,żebyuciec.Noi…

Pobiegłamdosiebieizamknęłamdrzwi.

Chciałam,żebysobieposzedł.Chybagonienawidziłam.Wmoichoczachtoon

byłprzyczynątegowszystkiego.

PodniosłagłowęispojrzałanaBoscha.Miaławilgotneoczy.

–Mogłamgozatrzymać,aletegoniezrobiłam.Iwłaśnieztymmuszężyćprzez

tewszystkielata.Teraz,gdyjużwiem,cosięznimstało…

–Dziękujemyci,Sheilo–rzekłłagodnymtonemBosch.–Niebędziemy

zabieraćciwięcejczasu.

Odwróciłsiędowyjścia,lecznagleusłyszał,żekobietasięśmieje.

Spojrzałnanią.Kręciłagłową.

–Cosięstało?

–Nic.Poprostusiedzętuprzezcałydzieńisłuchamaktorów,którzypróbują

wasnaśladować.Terazjużwiem,żewszystkimbardzodalekodooryginału.

–Botoshow-biznes,anieprawdziweżycie–skwitowałBosch.

WPIĄTEKOdrugiejpopołudniuBoschiEdgarzasiedliprzyswoimstolewsekcji

zabójstw.DrogęzWestsidedoHollywoodpokonaliwcałkowitymmilczeniu.Mijał

dziesiątydzieńśledztwa.ZnalezieniezabójcyArthuraDelacroixwydawałosię

równieodległedzisiaj,jakbyłoodległeprzeztewszystkielata,kiedykościchłopca

leżaływziemiprzyWonderlandAvenue.

NaBoschaczekałplikróżowychkartekzwiadomościamitelefonicznymi.Oraz

kopertazwydziałuwewnętrznego.

–Wsamąporę–mruknął.Otworzyłkopertęiwyjąłdyktafon,którynatychmiast

wsunąłdokieszeni.Potemprzejrzałwiadomościtelefoniczne.

Otrzymałmiędzyinnymiinformacjęzzakładumedycynysądowej,żeszczątki

ArthuraDelacroixwydanorodzinie,abymogłajepochować.Pogrzebzaplanowano

background image

naniedzielę.Odłożyłświsteknabok.

Następnawkolejnościróżowakarteczkawprawiłagowosłupienie.

Gdyjąprzeczytał,poczułuciskwskroniach.Dzwoniłniejakiporucznik

Bollenbachzbiuraoperacyjnego–z0-3,jakpopularniezwanotenpion.

Biurozajmowałosięsprawamikadrowymiiprzeniesieniami.

Boschprzypomniałsobie,coIrvingpowiedziałmuwpokojuprzesłuchańprzed

kilkomadniami.Zrozumiał,żetelefonz0-3oznacza,iżzamierzajągoprzenieśćz

komendywHollywood.Nowestanowiskopociągnieprawdopodobniezasobą

„terapięautostradowa”–koniecznośćpokonywaniadługiejdrogizdomudopracyiz

powrotem.Byłatoczęstazagrywkazestronyszefostwa,żebyzmusićniechcianych

funkcjonariuszydoodejściazpolicji.

BoschpostanowiłnieoddzwaniaćizataićtęsprawęprzedEdgarem.Nie

obchodziłygorozgrywkiprzełożonych.Obchodziłagojegorobota,misja.

Wiedział,żebeztegojestzgubiony.

Wróciłdoprzeglądaniawiadomości.OstatniapochodziłaodAntoine’aJespera.

Biegłytelefonowałodziesiątejrano.

–Jadędośródmieścia–powiedziałBoschEdgarowi.–Muszęoddaćten

manekin,którywczorajpożyczyłem.

ChwyciłtelefonipołączyłsięzJesperem.

–Twojalalajestbezpieczna–oznajmił.

–Toświetnie,alejadzwoniłemdociebiewinnejsprawie.Chciałemci

powiedzieć,żemogęniecouściślićmojąekspertyzędotyczącądeskorolki.

Wcześniejmówiłem,żewyprodukowanojąmiędzylutymsiedemdziesiątegoósmego

aczerwcemosiemdziesiątegoszóstegoroku,tak?

–Tak.

–Nowłaśnie,aterazmożemysporozawęzićtenprzedziałczasowy.

Mampewność,żezrobionojąmiędzysiedemdziesiątymósmymrokiema

osiemdziesiątym.Czylibyłybytodwalata.Niewiem,czytocicośpomoże.

–Jakdotegodoszedłeś?Wraporcienapisałeś,żetentypprodukowanoażdo

osiemdziesiątegoszóstego.

–Owszem,alenadeskorolcejestdata:tysiącdziewięćsetosiemdziesiątyrok.

Odkręciłemtracki,nowiesz,temocowaniakolek.Chciałemzobaczyć,czysąjakieś

background image

cechycharakterystycznenatychelementach.Niebyło.Alektośwydrapałwdesce

datę,którąpotemzasłoniłytracki.

–Twoimzdaniemtodataprodukcji?

–Nie.Moimzdaniemzrobiłtowłaściciel,żebywniewidocznysposóboznaczyć

swojądeskorolkę.Nawypadek,gdybyktośmująukradł.Deskorolkitejfirmybyły

wtedywcenie.Dzieciak,którymiałtędeskorolkę,odkręciłjedentylnytracki

wydrapałdatę:1980A.D.

BoschspojrzałnaEdgara,któryrozmawiałprzezdrugitelefon,zakrywając

słuchawkędłonią.Oho,sprawyprywatne.

–A.D.,mówisz?

–Tak.Nowiesz:AnnoDomini.Topołacinie.

–Nie.TonieAnnoDomini,tylkoArthurDelacroix.Todeskorolkaofiary.Nie

ruszajsięstamtąd,Antoine,zarazbędęuciebie.

BOSCHjechałwpośpiechudośródmieścia.Zdawałsobiesprawę,żejego

zniecierpliwieniewywołanejestwiadomościąz0-3orazodkryciemJespera.

Wiedział,żeprzeniesienianaogółodbywająsiętużprzeddniemwypłaty.W

miesiącubyłydwatakiedni–pierwszyipiętnasty.Jeślizamierzajągoprzenieśćjak

najszybciej,zostałymutylkotrzy,czterydni,bydoprowadzićśledztwodokońca.

Zapiszczałtelefonkomórkowy.

–Harry,cosiędzieje?–spytałEdgar.

–Mówiłemci,muszęsięspotkaćzJesperem.

–Słuchaj,Giverscięszukapocałejkomendzie,noi…eeee…chodząplotki,że

wylatujesz.

–Nicotymniewiem.

–Ej,alechybamipowiesz,jakcośsiębędziedziało?Pracujemyrazemnieod

wczoraj.

–Dowieszsiępierwszy,Jerry.

GdyBoschdotarłdokomendygłównejwParkerCenter,Jesperzaprowadziłgo

dolaboratorium.Nastoleleżaładeskorolka.Włączyłlampęnastojakuiprzesunął

naddeskorolkęwysięgnikzeszkłempowiększającym.Wpadającymzukosasilnym

świetleukazałsięwydrapanynapis:„1980A.D.”.

–Świetnie–rzekłBosch,wyprostowującsię.–Muszęjązabrać.

background image

–Dobra,jaswojezrobiłem–odparłJesper.–Jesttwoja.

OWPÓŁdopiątejBoschwmaszerowałtylnymidrzwiamidokomendy,niosąc

deskorolkęwpudleposkoroszytach.Szedłkorytarzem,gdynaglezdyżurki

wystawiłgłowęMankiewicz.

–Ej,Harry!

Spojrzałprzezramię,leczsięniezatrzymał.

–Cojest?

–Słyszałemnowinę.Będzienamciebiebrakować.

Pogłoskirozchodząsięlotembłyskawicy.Trzymającpudłoprawąręką,lewą

Boschzakreśliłpółkolenadpłaskąpowierzchniąwyimaginowanegooceanu.Gestten

symbolizowałradiowózpatrolującyulicę.Oznaczał:„Obyśmiałmiłyrejs”.

Gdydotarłnamiejsce,zobaczył,żeEdgarpołożyłnastoledużąbiałątablicę,na

którejnarysowałcośwkształcietermometru.WistociebyłatoWonderlandAvenue,

zrondemnasamymkońcu,przypominającymgłówkętermometru.Odulicy

odchodziłykreskireprezentująceposzczególnedomy,aprzykażdejkrescewidniały

nazwiskamieszkańcównapisanezielonym,niebieskim,brązowymlubczarnym

flamastrem.Miejsceznalezieniakościoznaczonodużymczerwonymiksem.Bosch

stanąłipopatrzyłnawykres.

–Powinniśmytobylizrobićnasamympoczątku–oświadczyłEdgar.

–Jaktoodczytać?

–Nazielonooznaczyłemludzi,którzymieszkalitamwosiemdziesiątymroku,ale

potemsięwyprowadzili.Niebiescytoci,którzysprowadzilisiętampo

osiemdziesiątym,aleteżjużsięwynieśli.Nabrązowomaszobecnychmieszkańców,

którzyprzyjechaliporokuosiemdziesiątym.Czarnenazwiska–jakGuyottutaj–to

ci,którzymieszkajątamprzezcałyczas.

Boschskinąłgłową.Byłytylkodwaczarnenazwiska:doktorGuyotiniejakiAl

Hunter.

–Comaszwpudle?–zapytałEdgar.

–Deskorolkę.Jesperznalazłcościekawego.

Boschpostawiłpudłonastoleizdjąłpokrywę.Pokazałkoledzewydrapanynapis.

–MusimyodnowaprzyjrzećsięTrentowi.Możemiałeśrację,podejrzewając,

żesprowadziłsiędotejokolicydlatego,żezakopałchłopcanawzgórzu.

background image

–Harry,jawtedyżartowałem.

–Aleteraztojużniesążarty.

Boschzobaczył,żeporucznikGiversmachadoniegoręką.

–MuszępogadaćzGiwerą–rzekł.Ruszyłdogabinetuprzełożonej.

Siedziałazabiurkiem.

–Harry,maszprzeniesieniez0-3.Musisznatychmiastzatelefonowaćdo

porucznikaBollenbacha.

–Pytałaś,gdziewyląduję?

–Nie,zabardzojestemwkurzonaztegopowodu.

Uśmiechnąłsię.

–Jesteśwkurzona?

–Tak.Niechcęcięstracić.Azwłaszczadlatego,żektośnagórzemadociebie

jakieśgłupieżale.

–Dzięki,paniporucznik.AmożetyzadzwońdoBollenbacha?Włączgłośnik,

żebymsłyszał.Zadzwoń,będziemytomiećzgłowy.

Wreszcienaniegospojrzała.

–Chcesz?

–Tak.Dzwoń.

PrzełączyłaaparatnagłośnikiwybrałanumerBollenbacha.Odebrałnatychmiast.

–MówiporucznikGivers.JestumnieoficerśledczyBosch.

–O,świetnie.Jednąchwileczkę,tylkoznajdęrozkazdotyczącyprzeniesienia.

Wgłośnikurozległsięszelestpapierów,potemporucznikgłośnoodchrząknął.

–OficerśledczyHi…żejak…Hiery…

–Hieronymus–podpowiedziałBosch.–Rymujesięz„przymus”.

–O,właśnie.HieronymusBoschmasięzameldowaćwwydzialekryminalnym

piętnastegostyczniaoósmejrano.Towszystko.Czyrozkazjestjasny?

Boschzaniemówił.Przeniesieniedotegowydziałubyłoawansem.

PrzedponaddziesięciulatyrelegowanogostamtąddokomendywHollywood.

ZerknąłnaGivers–onateżmiałazdziwionąminę.

–Naczymbędąpolegaćmojeobowiązki?

–Tegodowiesiępanodnowegoprzełożonego,gdystawisiępandopracy.To

wszystko.–Bollenbachrozłączyłsięiwgłośnikuzabuczałciągłysygnał.

background image

BoschspojrzałnaGivers.

–Tojakiśżart?

–Jeślitak,tocałkiemniezły–odparła.–Winszuję.

–AleprzecieżkilkadnitemuIrvingkazałmiiśćnaemeryturę.

–Możewięcprzeniósłcięstąd,bochcemiećnaciebieoko.Lepiejuważaj,Harry.

Pokiwałgłową.

–Zdrugiejstrony–ciągnęłaGivers–obojewiemy,żetwojemiejscejesttutaj.

Będziemiciebiebrakować.Dobrzewykonujeszswojąrobotę.

Znówskinąłgłową,wwyraziepodziękowania.Uśmiechnąłsię.

–Chybanieuwierzysz,alenaszympodejrzanymznowujestTrent.Chodzio

deskorolkęzjegomieszkania.AntoineJesperznalazłnaniejcoś,cogołączyz

ofiarą.

Przedstawiłpokrótceswojezamierzenia:dokładneprześledzeniecałegożycia

nieżyjącegodekoratora.Giverssłuchałauważnie.

–Cościpowiem–rzekła,gdyskończyłmówić.–Podpiszęcizezwoleniena

nadgodzinywweekend.Weźsięzatoporządnie,prześwietlwszystkodokładniei

informujmnienabieżąco.Maszczterydni,Harry.

Niechcę,żebyśodszedł,zostawiającrozbabraneśledztwo.

Skinąłgłowąiwymaszerowałzgabinetu.Wracającprzezsalę,czułnasobie

spojrzeniawszystkichoczu.Zachowałkamiennątwarz.Usiadłprzystoleiopuścił

wzrok.

–Noi?–spytałwreszcieEdgar.–Codostałeś?

–WK.

–WK?!

Edgarwłaściwiewrzasnął.Notak,pomyślałBosch,jużsięrozniosło.

Poczuł,żesięczerwieni.

–NajpierwKiz,terazty–jęknąłEdgar.–Ajatoco?Onimyślą,żejatoco

jestem?Paradziurawychkaloszy?

11

ZGŁOŚNIKÓWpłynęło„KindofBlue”.ZbutelkąpiwawrękuBoschwyciągnąłsięna

rozkładanymkrześle.Byttozwariowanydzieńkończącyzwariowanytydzień.Teraz

pragnąłtylkotego,bymuzykawypełniłagoioczyściła.Wyczuwał,żeznalazłsięu

background image

proguwielkichzmian.Żezachwilęrozpocznienowyokreswswoimżyciu.Okres,w

którymprzyjdąwiększeniebezpieczeństwaiwiększenagrody.Wktórymbędziesię

toczyćgraowyższąstawkę.

Uśmiechnąłsięwreszcie,boterazniktnaniegoniepatrzył.

Zadzwoniłtelefon.Boschzerwałsięiposzedłdokuchni,żebyodebrać.

–Bosch?–zabrzmiałgłosIrvinga.

–Tak,słucham?

–Odebraliściedzisiajwaszeprzeniesienie?

–Takjest.

–Todobrze.Chcę,byściewiedzieli,żetojapodjąłemdecyzjęowaszym

powrociedowydziałukryminalnego.Ponaszejostatniejrozmowiepostanowiłem

daćwamjeszczejednąszansę.Toprzeniesienietowłaśnietaszansa.Będziecie

pełnićnowąfunkcjępodmoimbacznymokiem.

–Acotozafunkcja?

Zapadłacisza.PochwiliIrvingodparł:

–Dostajeciezpowrotemtęsamąrobotę.Agentspecjalnywwydzialezabójstw.

Zwolniłosięmiejsce,boThorntonzrezygnował.

Boschbyłrozradowany,leczniezamierzałtegookazać.

Jakgdybyczytającwjegomyślach,Irvingrzekł:

–Możemyślicie,żewpadliściedorynsztoka,leczcudownymzrządzeniemlosu

wychodzicienawierzchpachnącyjakróżyczka.Niechwamsiętakniewydaje.

Radzęwam,byścieniebraliniczegozadobrąmonetę.Ibyścieniepopełniali

żadnychbłędów.Bonaplecachbędzieciebezprzerwyczućmójoddech.Czyto

jasne?

–Jasnejaksłońce.

Irvingrozłączyłsiębezsłowapożegnania.Siadajączpowrotemnakrześle,Bosch

poczuł,żecośuwieragowbiodro.Sięgnąłdokieszeniiwyjąłdyktafon.

Wurządzeniuwciążtkwiłakaseta,naktórejnagrałrozmowęzNicholasem

Trentemparęgodzinprzedjegosamobójstwem.Nagleuświadomiłsobie,żenie

wysłuchałtegonagraniadokońca.Aprzecieżczęśćrozmowymuumknęła,bo

rozglądałsiępodomuTrenta!

Włączyłdyktafon.Odtworzyłnagraniedokońca,lecznicniezwróciłojego

background image

uwagi.Cofnąłtaśmęizacząłodsłuchiwaćjąjeszczeraz.Inaglepoczułfalęgorąca.

SzybkoprzewinąłtaśmęiponowniewysłuchałwymianyzdańmiędzyEdgaremi

Trentem.Pamiętał,żesłyszałtesłowa,stojącwkorytarzu.Leczdopieroteraz

zrozumiałichznaczenie.

„Ico,lubiłpanpatrzeć,jaktedziecibawiąsięwlesie?”.

„Nie.Skorobawiłysięwlesie,toniemogłemichstądwidzieć.Czasem,jak

przejeżdżałemtamtędyalboszedłemzpsemnaspacer,kiedyjeszczeżył,towidziałem

dzieciwłażącenawzgórze.Dziewczynkęznaprzeciwka.Różnedzieciztegodomu

Patronówposąsiedzku.Wszystkiedzieciakizosiedla”.

Wyłączyłdyktafonipodszedłdotelefonu.

Edgarodebrałjużpopierwszymsygnale.Niespał,bobyładopierodziewiąta.

–Nieprzywiozłeśprzypadkiemczegośzkomendydodomu?

–Naprzykładczego?

–Spisówmieszkańców.

–Nie,Harry.Sąwbiurze.Cosiędzieje?

–Niewiem.Słuchaj,robiłeśdzisiajtenwykresnatablicy.Pamiętaszmoże,czy

wśródmieszkańcówWonderlandAvenuebyłktośonazwiskuPatron?

–Patron?Hm,nieprzypominamsobie.Aco?

–Nic,zadzwoniędociebiepóźniej.

Boschotworzyłteczkęiwyjął„księgęzabójstwa”.Szybkoprzewertowałkartkii

odnalazłlistęobecnychmieszkańcówWonderlandAvenuewrazznumerami

telefonów.NiebyłożadnegoPatrona.Chwyciłsłuchawkęiwybrałnumer.Po

czterechsygnałachusłyszałznajomygłos.

–Dobrywieczór,doktorze,mówiBoschzpolicji.Mampilnąsprawę.

Chciałbymzadaćpanukilkapytańnatematpańskichsąsiadów.

–Proszębardzo–odparłGuyot.

–Czywtysiącdziewięćsetosiemdziesiątymrokuwwaszejokolicymieszkała

rodzinaalbomałżeństwoonazwiskuPatron?

–Nie,chybanie.

–Dobrze.Aczywtakimrazieposąsiedzkumieszkałktoś,ktoprowadziłdom

dzieckaalbodomwychowawczy?

–A,owszem.Blaylockowie.Bardzomililudzie.Prowadzilidomonazwie

background image

„Patroni”.

–Pamiętapanichimiona?

–DoniAudrey.

–Kiedysięwyprowadzili?

–Och,będzieconajmniejdziesięćlat.

–Wiepan,dokądsięprzenieśli?MieszkająciąglewLosAngeles?

–Hm,niepamiętam,zaraz,zaraz…

–Proszęsięniespieszyć,doktorze.Niechpansięspokojniezastanowi.

Niechpanspróbujesobieprzypomnieć.

–Alewiepanco?!–zakrzyknąłnagleGuyot.–Mamkartkibożonarodzeniowe.

Nigdyichniewyrzucam.Audreyprzysyłamicorokupocztówkęnaświęta.

–Proszęodszukaćtepocztówki.Zaczekam.

Guyotwróciłpokilkudługichminutach.

–Mam,znalazłem!–zawołał.

Gdywyrecytowaładres,Boschomalniewestchnąłdonośnie.Cozaulga.Doni

AudreyBlaylockowienieprzenieślisięnaAlaskęanidoinnegoodległegozakątka.

Mieszkaliwzasięgujazdysamochodem.PodziękowałGuyotowiiodłożył

słuchawkę.

WSOBOTĘoósmejranoBoschobserwowałzsamochodumałydrewnianydom

stojącynieopodalgłównejdrogiwmiasteczkuLonePineupodnóżaSierraNevada,

trzygodzinyjazdyzLosAngeles.Popijałzimnąkawęzplastikowegokubka.Kości

bolałygoodchłoduidługiegosiedzeniawsamochodzie.

Odziewiątejzobaczył,żezdomuwychodzimężczyznaokołosześćdziesiątki.

Wziąłzproguporannągazetęizniknąłzpowrotemwśrodku.

Boschruszył.Wjechałnapodjazdizatrzymałauto.Wysiadłiskierowałsiędo

domu.Zanimzdążyłzapukać,widzianyprzedchwiląmężczyznaotworzyłdrzwi.

–PanBlaylock?

–Tak,toja.

Boschmignąłodznaką.

–Chciałbymporozmawiaćchwilęzpanemipańskążoną.Prowadzędochodzenie.

–Długopansterczałpodnaszymdomem?

–Odczwartejrano.Zapóźnoprzyjechałem,byznaleźćpokójnanoc.

background image

–Proszęwejść,akuratnastawiliśmykawę.–MężczyznawpuściłBoschado

środka.Wskazałrękąkanapęorazkrzesłastojącepółkolemprzedkominkiem.–

Pójdępożonęipokawę.

Boschjużmiałusiąść,gdyzauważyłzdjęciawiszącenaścianie.

Wszystkieprzedstawiałydzieciinastolatków.Różnychras.Podopiecznych

domuwychowawczego„Patroni”.Usiadłiczekał.

PochwiliwróciłBlaylockzkubkiemparującejkawy.Zanimweszłakobietao

sympatycznejtwarzy.

–TomojażonaAudrey–rzekłmężczyzna.–Czypijepanzmlekiem?

Wszyscypolicjanci,którychznałem,pilibezmleka.

–Czarnawystarczy.Znałpanwielupolicjantów?

–Owszem,gdymieszkaliśmywLosAngeles.Przepracowałemtrzydzieścilatw

strażypożarnej,dziewięćdziesiątymdrugimodszedłemzestanowiskakomendanta

rejonowego.

–Oczymchcepanznamiporozmawiać?–wtrąciłakobieta,najwyraźniej

zniecierpliwionawspominkamimęża.

–Pracujęwsekcjizabójstw.KomendawHollywood.Prowadzęśledztwow

sprawiemorderstwawLaurelCanyon.Państwomieszkalitamkiedyś.Kontaktujemy

sięzosobami,którewrokuosiemdziesiątymmieszkałyprzyWonderlandAvenue.

–Dlaczegoakuratwtedy?

–Bowtedypopełnionotomorderstwo.Jednakszczątkichłopcaodkrytodopiero

niedawno.Zakopanogowlesienawzgórzu.

–OmójBoże!–jęknęłaAudreyBlaylock.–Kimbyłtenchłopiec?

–Byłjeszczedzieckiem.Miałdwanaścielat.NazywałsięArthurDelacroix.Czy

tonazwiskocośpaństwumówi?

–Mnienie–odparłDonBlaylock.

–Agdzieonmieszkał?–spytałajegożona.–Bownaszejokolicychybanie.

–Nie.Dalej,wMiracleMile.

–Tookropne–westchnęłakobieta.–Cochciałbypanwiedzieć?

–Nocóż,próbujemyodtworzyćtęulicęztamtychczasów.Odniektórych

sąsiadówdowiedziałemsię,żepaństwoprowadzilidomwychowawczy.Czytak?

–Tak–odparła.–Przezdwadzieściapięćlatopiekowaliśmysięróżnymi

background image

dziećmi.

–Godnepodziwu.Iledziecimieliście?

–Trudnodokładniezliczyć.Niektórymiopiekowaliśmysięprzezdługielata,inne

przebywałyunaszaledwieparętygodni.Częstozależałotoodkaprysusądudospraw

nieletnich.Zawszemówiłam,żeabyprowadzićdomwychowawczy,trzebabyć

człowiekiemwielkiego,aletwardegoserca.

–Razzrobiliśmyobliczenia–dorzuciłBlaylock.–Ogółemwróżnychokresach

mieliśmypodopiekątrzydzieścioroośmiorodzieci.Alerealistycznierzeczbiorąc,

tomożnapowiedzieć,żewychowaliśmysiedemnaścioro.Tychsiedemnaściorobyło

znaminatyledługo,byśmymoglijakotakojeukształtować.

–Czymoglibymipaństwoopowiedziećodzieciach,którymiopiekowaliściesię

wtysiącdziewięćsetosiemdziesiątymroku?–spytałBosch.

–Czywtęsprawęzamieszanejestktóreśznaszychdzieci?–spytałaAudrey.

–Tegoniewiem,proszępani.Jakjużmówiłem,próbujemyodtworzyćobraz

ulicyztamtychczasów.Odtegomusimyzacząć.Niemająpaństwożadnych

archiwów,zktórychbywynikało,ktoijakdługouwasprzebywał?

–Mieliśmy–odparłBlaylock.–AleterazsąprzechowywanewLosAngeles.–

Naglepstryknąłpalcami.–Alewiepanco,mamylistęwszystkichdzieci,którym

próbowaliśmypomóc.Niejestonajednakułożonachronologicznie.Spisaliśmy

nazwiska,żebynieutracićznikimkontaktu,pamiętaćourodzinach.Czytosię

przyda?

–Otak,możesięokazaćbardzopomocne.

Blaylockwyszedłzpokoju.Chwilępóźniejwróciłzzielonymskoroszytem.

Otworzyłgoiwyjąłsporządzonąodręcznielistę,którąpołożyłnastoliku.Potem

zacząłstawiaćkrzyżykiprzyniektórychnazwiskach.

–Zaznaczamosobypoosiemdziesiątymroku–wyjaśnił.

Boschprzebiegispojrzeniemspis,wyprzedzającdłońBlaylocka.Niedotarłdo

samegokońca.Wyciągnąłrękęiwskazałpalcemnazwisko.

–Proszęmionimopowiedzieć.

–Aokogochodzi?–spytałaAudrey.

–OJohnny’egoStokesa.Mieligopaństwousiebiewosiemdziesiątymroku,

tak?

background image

ZROBIŁdwiestronynotateknatematStokesa.ChłopakzjawiłsięuBlaylockow

wstyczniu1980roku,aodszedłwlipcu,kiedyaresztowanogozakradzież

samochodu.Pookresiespędzonymwdomupoprawczymoddanogozpowrotem

rodzicom.

–Zdarzałosię,żeniepotrafiliśmypomócjakiemuśdziecku–rzekłaAudrey.–

Johnnybyłwłaśnietakimprzypadkiem.

Boschpokiwałzezrozumieniemgłową.

–Czypanpodejrzewa,żeonzabiłtegochłopca,gdybyłnaszympodopiecznym?

–spytała.

Zdawałsobiesprawę,żejeżeliodpowieszczerze,wpewiensposóbprzekreśli

staraniacałegojejżycia.

–Niewiem.Wiemjednak,żebyłkolegązamordowanegochłopca.

–Wstał.–Mamcoś,cochciałbympaństwupokazać.Muszępójśćdo

samochodu.

Pomaszerowałdoautaizabrałzniegoteczkę.Następnieotworzyłbagażniki

wyjąłpudłozawierającedeskorolkę.Gdyzatrzasnąłklapę,zapiszczałjegotelefon

komórkowy.

–Harry,gdzietysiępodziewasz?–spytałEdgar.

–WLonePine.Aty?

–Jestemwbiurze.Myślałem,że…

–Posłuchaj.Zadzwoniędociebiewciągugodziny.Tywtymczasiezorganizuj

nakazaresztowaniaStokesa.Musimygozgarnąć.

–Dlaczego?

–Botoon.ToonzabiłArthuraDelacroix.

–Jasnacholera,cotygadasz?

–Zadzwonięwciągugodziny.Przygotujnakaz.

Wszedłszyzpowrotemdodomu,Boschpostawiłpudłonapodłodzeipołożył

sobieteczkęnakolanach.WyjąłzniejkopertęzezdjęciamipożyczonymiodSheili

Delacroix.

–Proszęprzyjrzećsiętemuchłopcuipowiedziećmi,czykiedykolwiekbyłu

państwa.ZJohnnymlubzkimkolwiekinnym.

PatrzyłbacznienaBlaylockówoglądającychfotografie.Pokręciligłowami.

background image

–Nigdygoniewidziałem–stwierdziłmężczyzna.

–Dobrze–rzekłBoschischowałzdjęcia.Następnieotworzyłpudloipokazał

deskorolkę.

–ToJohnny’ego!–zakrzyknęłaAudrey.

–Jestpanipewna?

–Tak,rozpoznajęją.Zostałaunas,kiedypolicjagozabrała.Dzwoniłampotem

dojegorodziny,alenigdysięponiąniezgłosił.

–Skądpaniwie,żetojegodeskorolka?

–Bojąpamiętam.Niepodobałamisiętaczaszkazpiszczelami.

–Cosiędziałopotemztądeskorolką,gdychłopakponiąniewrócił?

–Sprzedaliśmyją.KiedyDonodszedłnaemeryturęipostanowiliśmysię

przenieśćtutaj,sprzedaliśmywszystkieniepotrzebnerzeczy.

–Pamiętająpaństwo,komująsprzedali?

–Tak.Sąsiadowi.NazywałsięTrent.

–Kiedytobyło?

–Latemdziewięćdziesiątegodrugiego.Zarazpotym,gdysprzedaliśmydom.Pan

Trentkupiłspororzeczy,którychchcieliśmysiępozbyć.Potrzebowałróżnych

rekwizytówdoswojejpracy.Byłdekoratorem.

Boschzapisałcośwnotatniku.

–CzyJohnnyStokeskiedykolwiekpochwaliłsiępaństwu,skądmatę

deskorolkę?

–Powiedział,żewygrałjąwzawodachzinnymichłopcamiwszkole–odparła

Audrey.

–WszkoleBraciZakonnych?

–Tak.Tamsięuczył.

Skinąłgłową.Zamknąłnotatnik,włożyłgodokieszenipłaszczaiwstałbysię

pożegnać.

ZAPARKOWAŁprzedrestauracjąwLonePine.Byłwygłodniały,zdawałsobie

jednaksprawę,żemusibezzwłocznieporozmawiaćzEdgarem.Wyjąłtelefon

komórkowyiwybrałnumer.

Edgarodebrałnatychmiast.

–Toja.Masznakaz?

background image

–Mam,aleciężkozałatwiaćtakiepapierki,gdyniewiem,cojestgrane,mój

drogikolego.

Byłotoichostatniewspólneśledztwo.Boschmiałwyrzutysumienia,że

odstawiłEdgaranabocznytor.Itozpowodów,którychwłaściwieniepotrafił

wyjaśnić.

–Jerry,posłuchaj.Wiem,żezachowujęsięokropnie,aleniechciałemtracić

czasu.Dlategozacząłemdziałaćnawłasnąrękę.MusiałempędzićdoLonePinew

środkunocy.

–Pojechałbymztobą.

–Wiem–skłamał.–Niepomyślałem.Poprostuwskoczyłemwsamochódijuż.

–Dobra,zacznijodpoczątku,bochciałbymwiedzieć,ocochodzi.

PrzeznastępnedziesięćminutBoschnakreślałsytuację.

–Twierdziszwięc,żechłopaksięspakował,uciekłzdomuiposzedłdo

Stokesa?Atenzaprowadziłgodolasuizabił?

–Mniejwięcej.

–Dlaczegotozrobił?

–Otomusimyjegozapytać.Alemamswojąhipotezę.Chciałmiećdeskorolkę

Arthura.

–Zabiłdladeskorolki?

–Obajdobrzewiemy,żeludziezabijajązjeszczebłahszychpowodów,pozatym

niemamypewności,czychciałzabić.Wykopałrękomapłytkigrób.Nicnie

wskazujenato,żezabiłzpremedytacją.MożetylkopopchnąłArthuraiwalnąłgo

wgłowę.

–Harry,namiłośćboską!Czytoznaczy,żecałataskomplikowanasprawa

sprowadzasiędotego,żedwadzieściapięćlattemujedentrzynastolatekprzyłożył

drugiemudzieciakowi,bochciałmuodebraćcholernązabawkę?Stokesbyłwtedy

niepełnoletni.Niktgodziśniepostawiwstanoskarżenia.

Boschwiedział,żeEdgarmarację.NawetjeśliJohnnyStokesprzyznasiędo

wszystkiego,prawdopodobniewyjdziezaresztujakowolnyczłowiek.

–Szkoda,żeniepozwoliłemjejgozastrzelić–szepnął.

–Comówisz?

–Nic,nic.Przekąszęcośiwracam.Będzieszwbiurze?

background image

–Tak.Gdybycośsiędziało,damciznać.

Boschsięrozłączył.Naglezorientowałsię,żemyślobezkarnościStokesa

odebrałamuapetyt.

12

BOSCHwyjeżdżałakuratzpętliautostrady,gdyzapiszczałjegotelefon

komórkowy.

–NamierzyliStokesa–powiedziałEdgar.–ZadekowałsięwUsher.

Byłtohotelzlattrzydziestychpołożonyzaledwiejednąprzecznicęod

HollywoodBoulevard.Przezdziesiątkilatpełniłfunkcjętaniegodomunoclegowego,

alewwynikubumubudowlanegowostatnichlatachnabrałwartości,toteż

postanowionogoodremontować.Pracejednakwstrzymano,ponieważplaniści

ociągalisięzwydaniemprzychylnejopinii.Hotelczekałnadecyzję,atymczasem

najegodwunastympiętrzezagnieździlisiędzicylokatorzy.Wbudynkuniebyło

prądu.Niebyłoteżbieżącejwody,alemieszkańcyitakużywalitoalet.Zpokojów

usuniętodrzwiimeble,załóżkasłużyłyzrolowanedywany.Przeszukanietego

przybytkuwydawałosięniemożliwe.

–Skądwiemy,żeontamjest?–spytałBosch.

–Nasiodnarkotykówrozpracowywalitamkogośidostalicynk,żeStokes

zamelinowałsięnadwunastympiętrze.Trzebamiećsporonasumieniu,żebytam

wleźć,bowindyniedziałają.

–Dobra,jakijestplan?

–Włazimyzprzytupem.Czterypatrole,jaiciodnarkotyków.Zaczynamyod

parteruimetodycznieposuwamysiędogóry.

–Kiedy?

–Zachwilęmamyzbiórkę.Azarazpotemwkraczamy.Niemożemynaciebie

czekać,Harry.Musimygozdjąćjaknajszybciej.

Boschzastanawiałsięprzezchwilę,czytenpośpiechjestuzasadniony,czypo

prostuEdgarchcesięnanimodegraćzakilkasamodzielnychdziałań.

–Wiem–rzekł.–Dozobaczenia.

Rozłączyłsięidocisnąłpedałgazu.Wsobotęnaulicachbyłoniewiele

samochodów.PółgodzinypóźniejdotarłdoHollywood.WjeżdżającnaHighland,

woddalizobaczyłgórującąsylwetkęhoteluUsher.

background image

Niemiałkrótkofalówki,pozatymzapomniałspytaćEdgara,gdziebędziepunkt

dowodzeniaakcją.Zatelefonowałwięcdokomendy.OdebrałMankiewicz.

–Cześć,Mank.GdziejestzbiórkaprzedakcjąwhoteluUsher?

–Naparkinguprzykościeleprezbiteriańskim.

–Dobra,dzięki.

DwieminutypóźniejBoschwjechałnaparkingobokkościoła.Zobaczyłpięć

radiowozów,samochódEdgaraiwózagentówzwydziałuantynarkotykowego.

Stałyzaparkowanebliskokościoła,żebyniebyłoichwidaćzokienhotelu.W

jednymzradiowozówsiedziałodwóchfunkcjonariuszy.

Boschzatrzymałsię,wysiadłzautaipodszedłdoradiowozuodstronykierowcy.

–Cześć,gdzieonisą?

–Najedenastympiętrze.Narazienicniemają.

Klatkischodoweznajdowałysięnadwóchprzeciwległychkrańcachbudynku.

Boschwybrałschodyodwschodniejstrony.Wchodząc,spostrzegł,żeusunięto

wszystkiedrzwiprowadzącezklatkischodowejnakorytarz,awrazznimi

oznaczeniapięter.Ktośwprawdziezadałsobietrud,bynamalowaćcyfry,lecz

zapałustarczyłomuzaledwienakilkapierwszychkondygnacji.WyżejBosch

szybkostraciłorientację

Naósmymlubdziewiątympiętrzeprzystanął,żebyodsapnąć.Nasłuchiwał,lecz

niebyłożadnychodgłosów.AprzecieżEdgaripozostalipowinnijużdotrzećna

samągórę.Zaczynałwątpić.Możeinformacjabyłabłędna?AmożeStokessię

wymknął?

Ruszyłdalej.Chwilępóźniejzorientowałsię,żeźlepoliczyłpokonywanepiętra–

naswojąniekorzyść.Wszedłnaostatnipodestizatrzymałsięprzedotwartymi

drzwiamiwiodącyminakorytarz.Dwunastepiętro.

Wtedyzgłębikorytarzadobiegłykrzyki:

–Tutaj,tutaj!

–Stokes,nie!Policja!Nieru…

Padłydwaszokującogłośnestrzały,którerozniosłysięechempokorytarzu,

zagłuszającczyjeśwołanie.Boschwyrwałpistoletzkaburyiskoczyłdodrzwi.

Wyjrzałostrożniezzaframugi,lecznatychmiastcofnąłinstynktowniegłowę,bo

huknęłykolejnedwastrzały.

background image

Przykucnąłizerknąłznówwgłąbkorytarza.ZobaczyłEdgaraprzyczajonegotuż

zadwomaumundurowanymipolicjantami.Zwrócenidoniegoplecami,mierzyliz

broniwotwartedrzwi.

–Czysto!–zawołałktoś.–Tutajczysto!

Citrzejjaknakomendęunieślipistoletyiruszylidootwartychdrzwi.

–Uwaga,policjantztyłu!–krzyknąłostrzegawczoBosch.Szybkimkrokiem

przemierzyłkorytarz.Wdrzwiachomałoniezderzyłsięzfunkcjonariuszem,który

wychodziłzpomieszczenia,rozmawiającprzezkrótkofalówkę.

–Centrala,przyślijciekaretkę,Hollywoodczterdzieścijeden,dwunastepiętro.

Podejrzanymaranypostrzałowe.

BoschrozpoznałEdgewooda.Ichspojrzeniaspotkałysięnaułameksekundy,po

czymniedawnykolegaJuliizniknąłwmrokukorytarza.

Boschomiótłwzrokiempokój.Stokessiedziałbezwładniewszafiebezdrzwi,

opartyotylnąścianę.Jegoręcespoczywałynakolanach;wjednejtkwiłpistolet–

kieszonkowaspluwamałegokalibru.Ubranybyłwczarnedżinsyipodkoszulek,

któryprzesiąkłkrwią.Napiersiipodlewymokiemwidniałyranyodkuli.Miał

otwarteoczy,lecznieżył.

PrzednimprzykucnąłEdgar.

Boschrozejrzałsiędokoła:opróczJerry’egowpokojubyłotrzechmundurowych

ijedenfunkcjonariuszwcywilu,prawdopodobniezwydziałuantynarkotykowego.

Dwajumundurowanipolicjanciprzyglądalisiękulomtkwiącymwścianie.

–Niczegonieruszać!–warknąłBosch.–Maciestądwyjśćizaczekaćnatychz

sekcjikontrolnej.Ktooddałstrzały?

–Edgewood–odparłpolicjantpocywilnemu.–Facetchciał…

–Niechcęniczegowiedzieć.Zachowajswojąhistoryjkędlasekcjikontrolnej.

ZnajdźEdgewooda,zabierzgonadółitamzaczekajcie.

Policjanciniechętniewyszlizpokoju,zostawiającBoschaiEdgara.Edgarwstałi

zbliżyłsiędookna.Boschpodszedłdoszafyiukucnąłnajegomiejscu.

Spojrzałnabrońwsztywnejdłoni.Byłpewien,żenumerseryjnyzostałusunięty

zapomocąkwasu.

Pomyślałostrzałach,któreusłyszał,gdydotarłnapodest:najpierwdwa,potem

kolejnedwa.Trudnotobyłoocenić,zwłaszczażeznajdowałsiędośćdaleko,ale

background image

wydawałomusię,żepierwszedwastrzałybyłydonośniejsze.Jeślitak,znaczyłoby

to,żenajpierwwystrzeliłEdgewoodzbronisłużbowej,apotemStokeszeswojej

kieszonkowejzabawki.

CzyliżeStokesnacisnąłspustdopierowtedy,gdyzostałtrafionywpierśitwarz

–atakiepostrzałypowodująprzecieżnatychmiastowąśmierć.CzyEdgewood…

–Comyślisz?–spytałEdgar,podchodząc.

–Nieważne,comyślę.Nieżyje.Teraztojużrobotadlatychzsekcjikontrolnej.

–Sprawazakończona,kolego.Niemusimysięjużmartwić,żeprokurator

odłożyjąadacta.

Boschskinąłgłową.Ichśledztwodobiegłokońca.

–Fakt,niemusimy–mruknął.

–Naszaostatniawspólnarobota,Harry.Kończymypopisowo.

–Taa.Jerry,chcęcięocośzapytać.Czywtrakcieprzygotowańdoakcji

wspomniałeśim,żesprawaprawdopodobniebędzieumorzona,boStokesbyłwtedy

nieletni?

PodługiejchwilimilczeniaEdgarodparł:

–Tak,zdajesię,żecośotymwspomniałem.

–Powiedziałeśim,żejesteśmybezradni,takjakpowiedziałeśtomnie?

Żeprokuratorprawdopodobnieniewniesieaktuoskarżenia?

–Notak,zdajesię,żemówiłem,boco?

Boschnieodpowiedział.Wstałiruszyłdodrzwi.NagleodwróciłsiędoEdgara.

–Dopilnujeszwszystkiego,dopókinieprzyjadącizsekcjikontrolnej?

–Nopewnie.Atydokąd,Harry?

Wyszedłbezsłowa.

ŻYJĄCYczłonkowienieistniejącejoddawnarodzinystalizdalaodsiebieniczym

wierzchołkitrójkąta.PojednejstroniegrobuSamuelDelacroix,podrugiejjego

eks-żona.Sheilazajęłamiejscezatrumną,naprzeciwduchownego.Matkaicórka

trzymałyczarneparasolki,chroniącsięprzedmżawką.Ojciecmókłnadeszczu,ale

żadnazkobietnieprzysunęłasię,bygoosłonić.

Boschteżniemiałparasola.Obserwowałtęscenęzoddali,schowawszysiępod

koronądębu.Uznał,żetowłaściwe,iżArthurDelacroixgrzebanyjestnawzgórzui

wdeszczu.

background image

Wcześniejzatelefonowałdozakładumedycynysądowej,żebydowiedziećsię,

którydompogrzebowyzajmujesiępochówkiemszczątków.

SkierowanogodoForestLawn.Dowiedziałsiętakże,żetomatkachłopca

zgłosiłasiępojegokości.Itoonazadbałaopochówek.

Wszyscytrojeomijalisięwzrokiem.Gdytrumnęopuszczonodogrobui

duchownyuczyniłznakkrzyża,Sheilaodwróciłasięiruszyłaspadzistymtrawnikiem

naparking.Jakbywogóleniedostrzegłaobecnościswoichrodziców.

Ojciecnatychmiastpodążyłjejśladem,leczgdyonaobejrzałasięizobaczyła,że

zaniąidzie,przyspieszyłakroku.Prędkodotarładosamochoduiodjechała,zanim

zdążyłjądogonić.

Samuelpatrzył,jakautojegocórkimknieprzezrozległycmentarziznikaw

bramiewyjazdowej.Potemwsiadłdoswojegosamochoduiteżodjechał.

Boschspojrzałponowniewstronęgrobu.Duchownyjużposzedł.

PrzymogilepozostałatylkoChristineWaters.Odmówiłacichąmodlitwę,po

czymskierowałasięnaparking,gdzieczekałyostatniedwasamochody.Ruszyłw

tymkierunku,chcącprzeciąćjejdrogę.Gdysięzbliżył,spojrzałananiegospokojnie.

Zrównałsięznią.

–Dlaczegoupomniałasiępanioszczątki?–spytał.

–Bouznałam,żeniktinnytegoniezrobi–odparła.

Doszlidodrogi.SamochódBoschastałbliżej.

–Dowidzeniapanu–powiedziała,podchodzącdoswojegoauta.

–Chwileczkę,mamcośdlapani.–Otworzyłbagażnik.

Spojrzałazdziwiona.

–Cotakiego?–Złożyłaparasolkęiwrzuciłajądosamochodu,potempodeszła

doBoscha.

–Ktośmikiedyśpowiedział,żeżycietoposzukiwanietylkojednejrzeczy.

Odkupienia.

–Odkupienia?Czego?

–Wszystkiego.Czegokolwiek.Wszyscychcemy,bynamprzebaczono.

Wyjąłzbagażnikakartonowepudło.

–Proszęsięzatroszczyćotedzieci–powiedział.

Podniosłapokrywę.Wśrodkuznajdowałysięplikikopertspiętegumkąoraz

background image

luźnefotografie.NawierzchuleżałozdjęciechłopcazKosowa.

Chłopcaonieobecnymspojrzeniu.

Wsunęłarękędośrodka.

–Skądto?

–Nieważne.Ktośmusisięnimizająć.

Skinęłagłowąistarannieprzykryłapudło.Następniewzięłajewobiedłonie,

zaniosładosamochoduipołożyłanatylnymsiedzeniu.Wydawałosię,żechcecoś

powiedzieć,alesięrozmyśliła.Wsiadłaiodjechała.

HarryBoschzatrzasnąłklapębagażnikaipopatrzyłzaoddalającymsię

samochodem.

ZBLIŻAŁAsiępółnoczsobotynaniedzielę.Boschpostanowiłposprzątaćswoją

częśćstołu,bowiedział,żeotejporzewpobliżuniebędzieżadnychwścibskich

oczu.Nazajutrzczekałgowprawdzieostatnidzieńpracywhollywoodzkiej

komendzie,uznałjednak,żegdyzjawisięrano,chcemiećwyprowadzkęzasobą.

Potemzamierzałurządzićtrzygodzinnypożegnalnylunch„UMussaiFranka”dla

tych,którzycośdlaniegoznaczą.

Pogadaznimitrochę,poczymwyślizgniesiętylnymidrzwiami,zanim

ktokolwieksięzorientuje.Niewidziałinnegosposobu.

Zacząłprzekładaćzawartośćszufladydodwóchpustychpudeł.

Wpewnejchwiliwyciągnąłsłoikpełenłusek.Znieruchomiał.Brakowałołuski

zabranejzpogrzebuJuliiBrasher.Trzymałjąnapółcewdomu,obokzdjęcia

przedstawiającegopaszczęrekina.Zdecydował,żezachowatęfotografię,by

przypominałamuoniebezpieczeństwach,któreczyhająnaczłowieka,gdy

postanowiopuścićbezpiecznąklatkę.OjciecJuliipozwoliłmuzabraćtozdjęcie.

Ostrożniewstawiłsłoikdopudła.Następniewziął„księgizabójstw”dotyczące

nierozwiązanychspraw.Chciałnadalgłowićsięnadnimiwwolnychchwilach.

Szufladabyłaniemalpusta.Sięgnąłrękągłębiejiwyciągnąłzłożonąkartkę.„Gdzie

jesteś,twardzielu?”–przeczytał.

Długowpatrywałsięwtesłowa.Rozmyślałowszystkim,cowydarzyłosięw

jegożyciu,odkądprzedtrzynastomadniamipojechałnaWonderlandAvenue.

Rozmyślałotym,corobiłigdziebywał.RozmyślałoTrencieiStokesie,aprzede

wszystkimoArthurzeDelacroixiJuliiBrasher.

background image

Rozmyślałotym,copowiedziałGolliherokościachludzizamordowanychprzed

tysiącamilat.IwśródtychrozmyślańobjawiłasięodpowiedźnazadaneprzezJulię

pytanie.

–Nigdzie–odparłnagłos.

Włożyłkartkędopudełka.Spojrzałnaswojedłonie,naoszpeconekłykcie.I

pomyślałowszystkichranachwewnętrznych,któreodniósł,boksującniewidzialne

mury.

Zawszezdawałsobiesprawę,żebezswojejpracy,bezodznakiipoczuciamisji

będziezgubiony.Leczwtejchwilidotarłodoniegozcałąmocą,żenawetjeśli

pozostaniepolicjantem,czekaćgomożetakisamlos.Żetowłaśniepracaprowadzi

godozguby.To,bezczegoniemógłsięobejść,wyjaławiałojegożycie.

Podjąłdecyzję.

Sięgnąłdokieszeniiwyjąłportfelik.Zprzezroczystejplastikowejkieszonki

wysunąłlegitymacjęiodpiąłodznakę.Przesunąłpalcempowytłoczonymnapisie

„Policja”.Byłchropawyjakbliznynajegokłykciach.

Włożyłlegitymacjęiodznakędoszuflady.Potemwyciągnąłpistoletzkabury,

popatrzyłnaniegoprzezdługąchwilęiteżwepchnąłgodoszuflady.Wreszcie

zamknąłjąnaklucz.

WstałiprzeszedłprzezsalędogabinetuGivers.Nabiurkupołożyłkluczykdo

szufladyorazkluczykiodsamochodu.Giversprzyjdzieranoiniezastaniego.Zdziwi

się,więczajrzydojegoszuflady.Zobaczyodznakę,legitymacjęibroń.Zrozumie,

żeBoschrzuciłpracę.Żenieprzenosisiędowydziałukryminalnego.Żerezygnuje

bezpowrotnie.Kod7.

Rozejrzałsięporazostatni,doznającsilnegopoczucianieodwołalności.Był

zdecydowany.Postawiłjednopudłonadrugimizaniósłobadowyjścia.Minąwszy

dyżurkę,pchnąłplecamidrzwi.

–Ej,możeszcośdlamniezrobić?!–zawołałdooficeradyżurnego.

–Zadzwońpotaksówkę,dobra?

–Niemasprawy.Alepogodajestparszywa,więctomożechwilępotrwać.

Lepiejzaczekajwśród…

Drzwisięzatrzasnęły,zagłuszającsłowapolicjanta.Boschpodszedłdo

krawężnika.Byłarześka,wilgotnanoc.Gęstechmuryprzesłoniłyksiężyc.

background image

Przyciskającpudładopiersi,czekałwdeszczu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Connelly Michael Bosch 08 Cmentarzysko
Connelly M Harry Bosch 08 Cmentarzysko
Connelly Michael Bosch 13 Punkt widokowy
Connelly Michael Harry Bosch Punkt widokowy
Connelly Michael Harry Bosch 07 Ciemność mroczniejsza niż noc
Connelly Michael Harry Bosch Punkt widokowy
Connelly M Harry Bosch 10 Kanał
Connelly Michael Adwokat
Connelly M Harry Bosch 13 Punkt Widokowy
Michael Vince Intermediate language practice + key (Kopia powodująca konflikty (użytkownik Robert)
Punkt Widokowy Michael Connelly
Michael Connelly Ciemność mroczniejszo niż noc
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 08 Promyk nadziei
Ciemnosc mroczniejsz niz noc Michael Connelly
finnissy, michael verdi transcription no 08
FP w 08
08 Elektrownie jądrowe obiegi
archkomp 08

więcej podobnych podstron