— 1 —
LYNN ERICKSON
Bez śladu
Znalezione w necie: emalutka
Poprawione przez: elka__82
SCANDALOUS
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 2 —
Książka ta jest dedykowana Jane,
agentce specjalnej FBI, która dostarczyła mi
bezcennych informacji i której tożsamość musi
pozostać tajemnicą. Winę za wszelkie możliwe błędy
dotyczące procedur FBI ponosi autorka,
prosząc jednocześnie czytelników o wybaczenie.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 3 —
Rozdział 1
Jane Russo była gotowa. Dotarcie do tego punktu zwrotnego zajęło
jej siedemnaście lat i wiedziała, że pchnęła ją do tego desperacja.
Wyłączyła komórkę i pager, włożyła do kompaktu płytę z baro-
kowymi koncertami i usiadła w wielkim skórzanym fotelu z blokiem
rysunkowym na kolanach i trzema zatemperowanymi ołówkami.
Tym razem zmierzy się ze swoimi demonami: przypomni sobie tę
twarz, przeleje wspomnienie na papier i wreszcie zacznie normalnie żyć.
Z dołu docierał do niej stłumiony szum ulicy. Przez niezasłonięte
żaluzje sączył się blady blask świateł miasta odbitych w śniegu. Jane
miała ochotę wstać i wyjrzeć przez okno, popatrzeć na ludzi ogarniętych
przedświąteczną gorączką, wchodzących do modnych pubów albo
sklepów otwartych teraz do późna. Nie uległa jednak tej pokusie.
Siedziała w fotelu, zagryzając wargę i słuchając przyspieszonego bicia
własnego serca.
Udało jej się narysować oprawców tylu ofiar; dlaczego więc nie
potrafiła sportretować swojego?
To się nazywa blokada. Tak, jest zablokowana. Nie była w stanie
pracować. To koniec jej kariery. Poniosła klęskę w pracy, w miłości, we
wszystkim. Ale tego wieczoru - właśnie tu, w swoim mieszkaniu - musi
wreszcie pokonać strach. Musi spojrzeć demonom w twarz. Musi
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 4 —
przestać uciekać przed tym koszmarem i chować głowę w piasek. To
wygodne, ale destrukcyjne.
Jak więc wyglądał człowiek, który ją zgwałcił, kiedy, miała zaledwie
szesnaście lat, który skradł jej niewinność?
Był młody. Na pewno? Tak jej się wydawało. I chyba miał ciemne
włosy i owalną twarz, niewyróżniającą się niczym szczególnym. I
ciemne brwi.
Nic więcej.
Pamiętała za to niezwykle dokładnie wiele innych szczegółów: poma-
rańczowy namiot, jasnoniebieski śpiwór, zieloną lampę, sportowe buty
ustawione równo w nogach śpiwora. Pamiętała pogodę - było sucho i
chłodno, jak zawsze w letnie górskie noce. W pobliskim stawie kumkały
żaby. Ciągle czuła zapach sosen i dymu z obozowego ogniska.
Pamiętała nawet koszulkę, którą miała na sobie, granatową, z
napisem A
SPEN
V
OLUNTEER
F
IRE
D
EPARTMENT
.
Ale twarz tego człowieka skrywał cień.
Miała ochotę wstać i przejść się po mieszkaniu, w którym starała się
stworzyć bezpieczny azyl. Przytulny dom. Pełen roślin, pastelowych
barw i grafik. Kryjówka. Ostatnio prawie z niej nie wychodziła. Nie
przyjmowała żadnych nowych zleceń, nie podróżowała, tak jak kiedyś, z
nikim się nie spotykała. Chowała głowę w piasek.
Wzięła głęboki oddech, usiłując się skoncentrować. Jeszcze raz
głęboko odetchnęła. Ta twarz jest gdzieś w jej pamięci. Ale pamięć to
delikatny mechanizm. Ulega przekłamaniom. Jest wrażliwa na stres i lęk.
Wiedziała o tym dobrze, w końcu pracowała z ofiarami przemocy.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 5 —
Niektórzy uważali, że jeśli wspomnienie raz ulegnie zniekształceniu,
to, co się naprawdę wydarzyło, znika z pamięci na zawsze. Jane z tą
opinią się nie zgadzała. Dla niej pamięć była jak szyb w jednej z tych
starych kopalni srebra w Kolorado, zasypanych ziemią i gruzem. A jej
zadaniem było tak długo grzebać w gruzie, aż trafi na to, czego szuka.
Wzięła ołówek. Może ten znajomy kształt pomoże jej zebrać myśli.
Kiedy rysowała twarze podejrzanych, słuchając opisów ich ofiar, często
miała wrażenie, że jej ręka rysuje sama, jakby to nie ona nią kierowała.
Wiedziała, że to niemożliwe, ale tak to właśnie czuła.
Może teraz też tak będzie?
Spojrzała w okno, na płatki śniegu migoczące w światłach okien
budynku po drugiej stronie ulicy. W Denver śnieg nie padał często, białe
Boże Narodzenie było raczej wyjątkiem niż regułą. Jane tęskniła za
śniegiem. Wychowała się w górach Kolorado i mdłe zimy podgórza jej
nie zachwycały. Nie, żeby miała ochotę wrócić w rodzinne strony. Nigdy
tam nie wróci, jeśli nie zostanie do tego zmuszona.
Znowu chowasz głowę w piasek. Znowu uciekasz. Spójrz prawdzie w
oczy. Spójrz w oczy jemu.
Dotknęła czubkiem ołówka papieru i pociągnęła lekko zakrzywioną
linię, która miała być jego podbródkiem. Zaraz jednak doszła do
wniosku, że to nie ten kształt. Starła linię i zaczęła od nowa.
Nie, to też nie to.
Może powinna zacząć od oczu. Ciemne? Jasne? A usta? Nos? Duży
czy mały zadarty czy haczykowaty? Nie wiedziała, niczego nie mogła
sobie przypomnieć. Niczego nie potrafiła odkopać w tym gruzie.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 6 —
W porządku, spróbuj wolnych skojarzeń. Pozwól ręce rysować. Nie-
ważne, co powstanie na papierze.
Zarys ciemnych brwi i czoła. Pasma ciemnych włosów. Tak, chyba...
Ucho, z dziwną, lekko spłaszczoną małżowiną. Podbródek? Jeszcze kilka
linii. Kość policzkowa. Poczuła, jak ogarniają ją jednocześnie strach i
podniecenie.
Jej dłoń znieruchomiała. Usta. Jego usta. Ciągle wyraźnie słyszała
jego słowa. Jego urywany oddech. Czuła na sobie ciężar jego ciała, jego
siłę. Czuła go w sobie.
Zamknęła oczy i uszczypnęła się lekko w koniuszek nosa. Oddychaj,
oddychaj. To wszystko zdarzyło się siedemnaście lat temu. Teraz on nie
może cię już skrzywdzić. Kimkolwiek jest.
Przyjrzała się rysunkowi. Czy ta twarz wydaje się znajoma? Ten poli-
czek... coś w jego linii... Przyciemniła go lekko. W namiocie było
ciemno. Była ciemna letnia noc. Wycieczka w góry.
Koniec niewinności.
Usta. Pełna górna warga. Nie, cieńsza, ale bardziej wygięta. Prawie
tak... Tak. Jeszcze jedna linia i... czuła się, jakby nie mogła przypomnieć
sobie słowa, które miała dosłownie na końcu języka. Prawie. Pochyliła
się nad rysunkiem i starła jedną linię. Zaczęła poprawiać rysunek.
Przerwała, spojrzała w górę i spróbowała skupić się na oczach. Oczy
były najważniejsze.
Przeszkodził jej jakiś dźwięk. Opuściła wzrok na rysunek. Nos.
Znowu ten dźwięk. Co to jest?
Podniosła głowę i zaczęła nasłuchiwać. Ktoś pukał do drzwi.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 7 —
Boże, nie. Nie teraz. Idź sobie. Zostaw mnie w spokoju. Ten nos... o,
tak... a może trochę spłaszczony w tym miejscu, o tutaj...
Znowu pukanie do drzwi. Głośne, natarczywe.
Cholera.
Podniosła się niechętnie, rzuciła blok na fotel i ruszyła w stronę
drzwi. Może to Alan, pomyślała. Może zmienił zdanie i przyszedł się z
nią zobaczyć.
Ale głos, który rozległ się za drzwiami, nie należał do Alana.
- Jane, otwórz, to ja, Caroline.
Caroline Deutch. Dobry Boże, co ona tu robi o tej porze? Caroline
była agentką denverskiego wydziału FBI, przyjaciółką i mentorką,
kobietą, dla której Jane często pracowała. To właśnie ona zaproponowała
Jane w ubiegłym miesiącu urlop. Jak to Caroline, krótko i bez owijania w
bawełnę.
- Wypaliłaś się, Jane. Potrzebujesz odpoczynku. W tym stanie nic do-
brego nie zdziałasz.
Caroline tutaj, o ósmej wieczorem?
Jane otworzyła drzwi. Caroline stała w progu, na jej siwych, po
męsku ostrzyżonych włosach i bezkształtnym ciemnym płaszczu lśniły
płatki śniegu. Nie była sama.
- Caroline? - zaczęła Jane.
- Wiedziałam, że będziesz w domu - przerwała jej Caroline. - Domy-
śliłam się, że wyłączyłaś komórkę i pager.
- Ja...
- Mówiłam ci, że będzie w domu - powiedziała Caroline do swojego
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 8 —
towarzysza.
Jane wyjrzała na korytarz. Mężczyzna. Wysoki, w ciemnym płaszczu,
garniturze i krawacie. Jego twarz - Jane zawsze zwracała uwagę na ludz-
kie twarze - była pociągła, surowa, o wyraźnie zarysowanych brwiach i
prostych ustach. Nie miała najmniejszych wątpliwości. Agent federalny.
FBI, CIA, Departament Sprawiedliwości czy coś w tym rodzaju. O tak,
znała wielu takich. Kolana się pod nią ugięły. To nie będzie towarzyska
wizyta.
- Przepraszam, że przychodzimy znienacka - mówiła Caroline - ale to
bardzo ważne. - Stała przez chwilę bez ruchu, patrząc na Jane. - Możemy
wejść?
- Eee, oczywiście. - Jane cofnęła się i zamknęła za nimi drzwi.
Nagle przypomniała sobie szkic zostawiony na fotelu. Nie chciała,
żeby Caroline go zobaczyła. Natychmiast zaczęłaby zadawać pytania.
Była bardzo spostrzegawcza.
Ale nie było już czasu, zęby odwrócić rysunek. Caroline przyglądała
się Jane uważnie, jakby czytała w jej myślach.
- Co? - spytała Jane
- Znowu to zrobił. - Caroline nie powiedziała nic więcej, ale Jane
wiedziała, o co chodzi.
- O Boże.
- Tak. Domyślam się, że nie oglądałaś telewizji. Ten sam schemat.
Dziewczynka zniknęła ze stoku. Jeździła na desce z przyjaciółkami. Na
razie niewiele wiadomo.
- Kto...?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 9 —
- Nazywa się Kirstin Lemke. Dwanaście lat.
- Dwanaście lat - wyszeptała Jane.
- Wiemy już, że lubi młode. Zdaje się, że coraz młodsze.
- Jesteś pewna, że to on?
- Ten sam schemat. Kurort narciarski, dziewczynka o tym samym
typie urody. Długie ciemne włosy, okulary. To on.
- Och, Caroline...
- Potrzebujemy cię, Jane - powiedziała Caroline tonem jednocześnie
stanowczym i pełnym współczucia.
Jane potrafiła wyciągać na światło dzienne nawet najbardziej
stłumione wspomnienia ofiar i świadków. Potrafiła przelać je potem na
papier, kiedy wszystkie inne środki i metody śledcze zawiodły.
Robiła portrety pamięciowe dla policji i FBI od Miami po Seattle. Do
tej pory odnosiła same sukcesy. Ale w gwałcicielu, który pojawiał się na
zachodzie i polował na bardzo młode dziewczyny, spotkała swoje
nemezis.
Zawsze umiała nawiązać kontakt z ludźmi, z którymi rozmawiała.
Był to szczególny dar empatii. Nie zadawała pytań, nie naciskała, nie
pokazywała przerażonym ofiarom fotografii z archiwum FBI. Po prostu z
nimi rozmawiała, o szkole, przyjaciółkach, pracy albo mieście, a dopiero
potem stopniowo zaczynała przechodzić do sedna, jednocześnie rysując.
Technika ta sprawdzała się, zwłaszcza w przypadku młodych
dziewcząt, kiedy inne metody nie przyniosły rezultatów.
Ale w tej sprawie nic nie zdziałała. Nie potrafiła wydobyć z mroku
twarzy tego szaleńca i domyślała się, dlaczego tak jest. Poszukiwano go
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 10 —
szczególnie intensywnie, ponieważ jego ostatnia ofiara, dziewczynka
uprowadzona w Utah, zmarła, zanim ją odnaleziono. Stawka wzrosła
więc dramatycznie. Nie chodziło już o gwałt, ale o morderstwo. Pierwsze
morderstwo.
Co gorsza, ten człowiek uderzył bardzo blisko jej stron rodzinnych.
Nawiedzał górskie miasteczka bardzo podobne do tego, w którym się
wychowała. Atakował dziewczynki podobne do Jane, kiedy była w tym
wieku. Tym, co ją blokowało, było własne traumatyczne przeżycie. Tym
razem nie była w stanie nikomu pomóc. Caroline wiedziała, że trzeba jej
odpoczynku, więc po co tu przyszła?
- Porwał dziewczynkę z Kolorado - powiedziała Caroline.
- Miejscowość narciarska?
Caroline skinęła głową.
- Snowmass.
Snowmass, jedna z czterech gór położonych w pobliżu Aspen. Jane
cofnęła się i opadła na fotel. Urodziła się i wychowała w Aspen; jej
rodzina nadal tam mieszkała. Ale ona nigdy do nich nie jeździła. Nigdy.
Podniosła wzrok na Caroline.
- Nie mogę. Nie jestem gotowa.
- Kirstin Lemke - mówiła Caroline, jakby nie dosłyszała. - Dwanaście
lat. Zniknęła z parkingu u podnóża Snowmass. Dokładnie tak samo jak w
przypadku zaginięcia dziewcząt w Mammoth, Snowbird i Park City. Jest
dwóch świadków. Jej przyjaciółki. Na razie wydaje im się, że widziały
mężczyznę w czapce narciarskiej i goglach, ale nie są niczego pewne. To
było dwa dni temu. Być może Kirstin zostało już niewiele czasu. Wiesz,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 11 —
jak się to skończyło w...
Jane podniosła rękę w geście obronnym.
- Wiem. Wiem.
- Jesteś nam potrzebna.
Jane pokręciła głową. W ciągu ostatnich pięciu lat była już w
Mammoth, Snowbird i Park City. Próbowała. Zrobiła wszystko, co było
w jej mocy, lecz nie udało jej się stworzyć portretu pamięciowego
gwałciciela. Bardzo się starała, ale nic z tego nie wyszło. Brakowało
jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Tak jak w przypadku człowieka,
który kiedyś zgwałcił ją.
- Miałaś już miesiąc wolnego - nalegała Caroline. - Wiem, że upiera-
łam się, żebyś wzięła tyle urlopu, ile potrzebujesz, ale tym razem sprawa
w pewien sposób dotyczy i ciebie. To wydarzyło się w twoim rodzinnym
mieście, na litość boską.
- Nie będę w stanie wam pomóc. Wiesz o tym, Caroline. To ty
wysłałaś mnie na urlop.
- W porządku. Ale wyświadcz mi przysługę. Porozmawiaj z Rayem.
Właśnie został przydzielony do naszego biura. Poprowadzi tę sprawę. Ju-
tro jedzie do Aspen. Reszta naszych ludzi już tam jest. Parker chce, żebyś
z nim pojechała.
Jane znała Parkera. Był agentem do zadań specjalnych lokalnego
biura FBI. I wiedziała, że to on przysłał do niej Caroline.
- Nie mogę. Przykro mi, ale naprawdę nie mogę.
Caroline nie zwróciła najmniejszej uwagi na jej słowa.
- Ray Vanover, Jane Russo. No chodź, Jane, porozmawiaj z Rayem.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 12 —
Jane spojrzała na mężczyznę, który ciągle stał w milczeniu koło
drzwi wejściowych. Ray Vanover. Wydawało jej się, że już słyszała to
nazwisko, ale nie mogła sobie w tej chwili przypomnieć, w jakich
okolicznościach. Był wysoki i miał przystojną, ale obojętną twarz,
zupełnie pozbawioną wyrazu. Czuła, że ma sceptyczny stosunek do jej
zdolności. Często spotykała ludzi pokroju Raya Vanovera.
- ...Przykro mi, Ray - powiedziała - ale to naprawdę nie jest najlepszy
moment. Nie będę w stanie ci pomóc.
- Rozumiem - odparł. Miał głęboki, lekko schrypnięty głos. Bardzo
męski. - Masz prawo odmówić.
- Nie jestem pewna, czy rzeczywiście mnie rozumiesz...
Ledwo dostrzegalnie wzruszył ramionami.
W twarzy tego człowieka było coś takiego... Jane była specjalistką od
ludzkich twarzy. Potrafiła odczytywać emocje kryjące się za lekko unie-
sionymi brwiami, wygięciem kącików ust, napięciem jakiegoś mięśnia,
mimowolnym grymasem. Umiała w ten sposób dotrzeć do osobowości
człowieka.
Tak, w tej twarzy coś było...
Ray zrobił krok w przód i stanął w świetle. Ciemne włosy, zapadnięte
policzki, pociągła twarz. Pod szerokimi brwiami przykuwające uwagę
niebieskie oczy. Długi, wąski nos. Stanowcze usta. Dostrzegła też
miękkie zagłębienie pośrodku górnej wargi, jakby ten człowiek ulegał
czasem ludzkim uczuciom. Opuściła wzrok trochę niżej i wtedy
zauważyła różową bliznę na jego szyi, wystającą trochę ponad brzeg
kołnierzyka koszuli. Oparzenie? Blizna sięgała aż do lewej strony
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 13 —
podbródka. I wyglądała na dość świeżą. Zastanowiło ją to, zaraz jednak
przestała o tym myśleć. Miała ważniejsze sprawy na głowie.
- Rozważysz to, Jane? Prześpij się z tym.
- Caroline, naprawdę...
- Nic nie mów. Zadzwoń do mnie jutro.
Jane westchnęła ciężko.
- Do diabła z tobą, Caroline.
Caroline uśmiechnęła się.
- Widzę, że zaczynasz mięknąć. - Odwróciła się do Vanovera. -
Mówiłam ci, że tak będzie.
- Mówiłaś - zgodził się. Jego głos, miękki i niski, brzmiał trochę jak
mruczenie kota.
- Niczego nie obiecuję - zastrzegła Jane.
- W porządku - powiedziała Caroline.
- Zadzwonię jutro.
Caroline stanęła przed nią, niska, krępa, w wygniecionym płaszczu i
schodzonych adidasach.
- Kirstin Lemke, dwanaście lat. Pamiętaj o tym, Jane.
Jane poczuła nagły ucisk w sercu. Przyłożyła dłonie do skroni.
- Jesteś jak czołg.
- Fakt, przesadna subtelność nie należy do moich wad.
- Myślę, że pani Russo chciałaby nas już pożegnać - odezwał się
Vanover.
- Tak, tak, już idziemy. - Caroline wspięła się na palce i uścisnęła
Jane. - Pamiętaj - szepnęła jej do ucha - tylko ty możesz nam pomóc
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 14 —
zidentyfikować tego potwora. Kirstin cię potrzebuje.
- Nie jestem w stanie nic zrobić - powiedziała Jane ze smutkiem. -
Nie mogę wam pomóc. Nie mogę pomóc Kirstin.
- Jutro - odparła Caroline.
Kiedy wyszli, Jane oparła się o drzwi. Chcieli, żeby pomogła im w tej
sprawie. Kolejna uprowadzona dziewczynka. Czyjaś córka, siostra, sio-
strzenica. Czyjeś ukochane dziecko. Zaginęła, co powiedziała Caroline?
Dwa dni temu. Cóż, wszyscy wiedzą, że wiele zaginionych dzieci zostaje
zamordowanych w ciągu pierwszych trzech godzin, więc pewnie i tak
jest już za późno.
O Boże, nie może tego zrobić. Nie jest gotowa. Nie zniesie koszmaru,
który przeżywa ta rodzina, ich stresu, gniewu i w końcu rozczarowania.
Nie zniesie kolejnej porażki.
Nie, nie mogę tego zrobić, pomyślała, chroniąc się za tym
przekonaniem jak za murem.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 15 —
Rozdział 2
Nie była w stanie wrócić do zaczętego portretu. Podeszła do fotela i
spojrzała na rysunek. Śmieszne. Tylko kilka linii, zarys twarzy, która
mogła należeć do każdego. A bała się, że Caroline mogłaby to zobaczyć i
zastanawiać się, dlaczego Jane postanowiła narysować właśnie tę twarz.
To śmieszne. Nie, raczej żałosne.
Wyrwała kartkę z bloku, zmięła ją i wrzuciła do kubła na śmieci.
Potem zaczęła chodzić po mieszkaniu, przyciskając palce do skroni i
rozmyślając. Czy powinna wrócić do pracy? Czy poradzi sobie z tą
presją, z tą straszną odpowiedzialnością? A jeśli nawet jej się to uda,
będzie musiała spróbować wydobyć twarz gwałciciela z pamięci
młodych dziewcząt, do czego od pewnego czasu nie była zdolna.
Zadzwoni jutro do Caroline i powie „nie”. Bardzo stanowczo.
Wyciągnęła z szafy skórzaną kurtkę, włożyła buty i wyszła z
mieszkania. Decyzja została podjęta. Do diabła z Caroline i poczuciem
winy, jakie usiłowała w niej wzbudzić.
Szybkim krokiem ruszyła po śniegu w stronę Larimer Square,
wysoka kobieta o jasnych włosach, na których osiadały spadające z nieba
białe płatki. Miała na sobie spłowiałe dżinsy i męską flanelową koszulę,
wystającą spod czarnej lotniczej kurtki.
Kupiła w delikatesach kanapkę - taką jak zwykle, z indykiem i
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 16 —
żurawiną - i wróciła z papierową torebką do domu. Położyła kanapkę na
talerzu, a potem odgryzła kawałek. Jej żołądek natychmiast gwałtownie
się temu sprzeciwił. Odłożyła kanapkę i stała przez chwilę, przyglądając
się jej ze zmarszczonymi brwiami.
Do diabła z Caroline.
Kirstin Lemke, dwanaście lat. Okolice Snowmass. Ten sam schemat,
ten sam człowiek. Niezidentyfikowany podejrzany, jak się to nazywa w
żargonie FBI. Dwa dni temu. W zeszłym roku Jennifer Weissman z Park
City znaleziono martwą po dziesięciu dniach. Ile czasu zostało jeszcze
Kirstin?
Odruchowo sięgnęła po telefon. Wystukała znajomy numer, który
znała na pamięć, i na który dzwoniła codziennie, czasem po kilka razy,
aż do... Ile to już czasu minęło? No tak, pięć tygodni.
- Halo? - rozległ się słuchawce znajomy głos. Ukochany głos. Ten
sam, który powiedział jej, że nie jest jeszcze gotowy do stałego związku;
nie tak szybko po rozwodzie. Mogą przecież zostać przyjaciółmi, dodał.
- Alan.
- Jane?
- Tak, to ja. Caroline Deutch była u mnie przed chwilą. Zaginęła
kolejna dziewczynka.
- O Boże.
- Pod Snowmass.
- Rozumiem.
- Caroline chce, żebym pojechała tam jutro z agentem, który
prowadzi tę sprawę. Ja nie mogę tego zrobić, Alan.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 17 —
- Powiedziałaś jej, co czujesz? - Spokojny i rzeczowy, jak zawsze.
- Tak, ale ona mimo to... Nic nie mają. Zaginięcie dziewczynki zgło-
szono dwa dni temu. Jezu, Alan, ona ma dwanaście lat.
- Dwanaście.
- Pamiętasz, co się stało z tą, którą porwał ostatnim razem?
- Tak, oczywiście.
- Nie wiem, co mam robić.
- Przyjadę do ciebie.
- Jest późno. Nie musisz przyjeżdżać. To znaczy...
- Jane, słyszę, w jakim jesteś stanie. Będę u ciebie za pół godziny.
Alan Gallagher, rycerz w lśniącej zbroi spieszący na ratunek.
Zabawne, nie wyglądał na bohatera. Średniego wzrostu, szatyn, łagodna
twarz. Zwyczajny facet. Ale w jego oczach widać było siłę, determinację
i ślad, jaki zostawiła po sobie tragedia, którą jednak udało mu się
przetrwać.
Jego córka Nicole została uprowadzona podczas szkolnej imprezy.
Odnaleziono ją dwa tygodnie później. Zamordowaną. Zgwałconą i
zamordowaną.
Alan miał prawo pogrążyć się w rozpaczy i goryczy, zamiast tego
jednak zaangażował się w walkę o prawa dzieci i wyższe kary za
dokonywane na nich przestępstwa. Był już dobrze znany w Denver, a
ostatnio nawet w Waszyngtonie. Poznali się, kiedy Jane zlecono
sporządzenie portretu pamięciowego człowieka, który porwał i
zamordował jego córkę.
Alan stracił nie tylko dziecko, stracił też żonę. Spokojnie wyjaśnił
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 18 —
Jane, że takie tragedie często kończą się rozpadem rodziny. Powiedział,
że nadal kocha Maureen i że zawsze będzie ją kochał. Ale nie są w stanie
żyć razem.
Kilka miesięcy temu Maureen znowu pojawiła się na horyzoncie, a
Alan zaczął się z nią spotykać coraz częściej. Jakiś czas później
zaproponował Jane, żeby zostali przyjaciółmi.
Teraz zastanawiała się, czy użyła tej sprawy jako pretekstu, by znowu
się z nim spotkać. Tak, to możliwe. Nie miała się do kogo zwrócić. Alan
zawsze był spokojny, rozsądny i logiczny. I należał do kilku osób, które
wiedziały o traumie, jaką Jane przeżyła w dzieciństwie.
Mieszkał w Genesee, miasteczku położonym na zachód od Denver.
Przyjechał dokładnie po trzydziestu minutach mimo śniegu. Powiedział,
że będzie za pół godziny, a on zawsze dotrzymywał słowa.
Otworzyła drzwi i czuła, jak serce zaczyna jej bić mocniej. Nie
widziała Alana od kilku tygodni. Dobrze wyglądał w puchowej kurtce, na
której topniały powoli płatki śniegu.
Miała ochotę rzucić mu się na szyję, pocałować go, poczuć jego
skórę, jego włosy, jego zapach.
- Jane - powiedział.
- Witaj.
Podszedł bliżej, ale tylko po to, żeby zamknąć za sobą drzwi. Zdjął
kurtkę i powiesił ją na wieszaku, tym samym, którego zawsze używał.
Jane poczuła nagły ból w sercu. Wszystko było tak samo jak dawniej, a
jednak zupełnie inaczej.
- A teraz opowiedz mi wszystko - poprosił, siadając na kanapie.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 19 —
Jakby pięć tygodni temu nie wyszedł z tego mieszkania, zostawiając ją
samą z propozycją przyjaźni.
- Napijesz się wina? - spytała, grając na zwłokę. Chciała zebrać
myśli. Z trudem powstrzymywała się od zadania pytania, które miała na
końcu języka. Dlaczego, Alan? Co było nie tak? Jak mogłeś mnie
opuścić właśnie wtedy, kiedy najbardziej cię potrzebowałam?
Napełniła dwa kieliszki białym winem, które stało otwarte w
lodówce. Wiedziała, że będzie dla niego za słodkie; wiedziała też, że
Alan jest zbyt uprzejmy, by jej to powiedzieć.
- Daj spokój, Jane. Nie zadzwoniłaś do mnie, żeby częstować mnie
winem.
Cały Alan: bezpośredni, skupiony.
Usiadła, przyglądając się różowym odblaskom światła w swoim
kieliszku.
- Caroline była dziś u mnie.
- Tak, mówiłaś.
- Zaginęła kolejna dziewczynka. Ten sam schemat. Są przekonani, że
to ten sam człowiek.
- I Caroline chce, żebyś wróciła do pracy.
- Jestem pewna, że przysłał ją Parker.
- To do niego podobne.
- Tak.
- W porządku.
- Był z nią inny agent. Jakiś nowy facet, Ray Vanover, który ma
poprowadzić tę sprawę.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 20 —
- I to z nim miałabyś pracować?
Jane kiwnęła głową, po czym w końcu oderwała wzrok od kieliszka i
spojrzała na Alana.
- Powiedziałam Caroline, że nie mogę tego zrobić.
- Domyślam się, że nie przyjęła odmowy?
- Zgadza się.
- Sądzisz, że jesteś gotowa na powrót do pracy?
Jane zagryzła wargi i zacisnęła dłonie w pięści.
- Nie wiem.
- Jeśli wrócisz, a nie uda ci się pomóc...
- Wiem, Alan, wiem.
Pochylił się do przodu.
- Uważałem, że potrzebujesz urlopu. Ulżyło mi, kiedy go wzięłaś,
wiesz, ze względu na ciebie. Powinnaś przejąć kontrolę nad swoim
życiem, dla własnego dobra. Rozmawialiśmy o tym.
Użył określeń „przejęcie kontroli” i „dla własnego dobra”, żeby jej
nie zranić. Oboje wiedzieli jednak, że równie dobrze mógł nazwać rzeczy
po imieniu. Jane była kłębkiem nerwów, nie potrafiła pomóc ani sobie
samej, ani tym bardziej nikomu innemu.
Opuściła wzrok na zaciśnięte dłonie.
- Więc uważasz, że to za wcześnie. Że mogłabym tylko... że
mogłabym tylko wszystko spieprzyć.
Alan powoli pokręcił głową.
- Tylko ty wiesz, czy jesteś już gotowa.
Cały czas myślała, że postanowił się wycofać, kiedy zdał sobie
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 21 —
sprawę, że ona jest bliska całkowitego załamania. Kiedy zrozumiał, jak
głęboki wpływ miał na nią gwałt, który przeżyła w dzieciństwie, kiedy
zaczął podejrzewać, że stała się przez to emocjonalną kaleką.
A może wszystko było znacznie prostsze? Może ciągle kochał żonę?
- Ja... ja nie wiem. Nie jestem w stanie nawet myśleć o tym, przez co
przechodzi ta dziewczynka... Kirstin Lemke, tak się nazywa. Nie mogę
myśleć o tym, co on z nią robi. Bo czuję się wtedy tak, jakbym tam z nią
była, a on robił to ze mną.
Alan wyciągnął rękę nad stolikiem do kawy i położył dłoń na jej
kolanie.
- Wiem - powiedział łagodnie. - Właśnie dlatego zawsze miałaś
wspaniałe rezultaty w pracy z tymi dziewczętami.
- On ją gdzieś przetrzymuje, a ja siedzę tu sobie... chociaż może
potrafiłabym jej pomóc. - Podniosła na niego oczy. - Nie wiem, czy
mogę odmówić, Alan.
- Nad tą sprawą pracuje wiele innych osób, prawda?
- Oczywiście, ale...
- Nie tylko ty zajmujesz się sporządzaniem portretów pamięciowych.
Caroline znajdzie kogoś innego.
- Ale ona chce, żebym to ja się tym zajęła.
- Nie jestem pewien, czy potrafię ci pomóc, Jane.
- Boże, Alan. - Drżącą ręką podniosła kieliszek do ust. - Ona została
porwana spod Snowmass.
- Tak, wspominałaś o tym.
- Wiesz, jak stamtąd jest blisko do Aspen?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 22 —
- Tak.
- Musiałabym tam wrócić. Musiałabym spotkać się ludźmi, którzy
pracują w biurze szeryfa. Musiałabym...
- Spotkać się z rodziną - dokończył za nią.
- Tak.
- Jane. - Alan wziął głęboki oddech. - Może powinnaś potraktować to
jako swoją szansę. Coś, co może okazać się błogosławieństwem, choć
teraz tego nie dostrzegasz. Zawsze ci powtarzałem, że w końcu będziesz
musiała uporać się z tym, co się wydarzyło w twoim własnym życiu.
- Ale nie teraz.
- Dlaczego nie?
- Nie... nie mogę. Nie chcę. Nie jestem gotowa.
Uśmiechnął się smutno.
- Nie zawsze możemy wybrać czas, który nam odpowiada.
- Nie jestem w stanie stawić czoło im wszystkim.
- A może to właśnie jest najlepszy moment, by stawić im czoło?
Jane wstała i zaczęła niespokojnie przechadzać się po pokoju. Alan
został na miejscu, spokojny, skupiony, rozważny. Odgrywał rolę
adwokata diabła.
- Ten facet... ten nowy agent, który poprowadzi sprawę, nie wierzy,
że mogę pomóc. Wyczułam to. Pewnie Caroline zaciągnęła go do mnie
siłą.
- Zachowywał się wrogo?
Jane przystanęła i zastanawiała się chwilę nad tym pytaniem.
- Nie, niezupełnie. Zachowywał się tak, jakby... nie miał do tego
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 23 —
przekonania.
- I to cię martwi.
Wzruszyła ramionami.
- Już nie tak bardzo.
Kiedyś, gdy dopiero zaczynała pracować, była bardzo wrażliwa na to,
jak postrzegają ją inni. Próbowała przekonać urzędników, że jej metoda
jest skuteczna. Teraz już tak bardzo jej to nie obchodziło, bo wiele razy
udowodniła, że jest. Choć zawsze znalazł się jakiś sceptyk w rodzaju
Raya Vanovera.
- Ale musiałabyś z nim pracować.
- Tak.
Alan podniósł kieliszek i zakołysał nim lekko.
- Cóż, gdybyś znała agenta, z którym masz współpracować, a on znał
twoje osiągnięcia... Może to rzeczywiście nie jest dobry moment.
- Już postanowiłam, że odmówię.
Spojrzał na nią.
- Więc po co do mnie zadzwoniłaś?
Jane spojrzała w okno. No właśnie - po co?
- Chodź tu i usiądź. To dreptanie doprowadza mnie do szaleństwa.
Westchnęła i usiadła na kanapie. Nie za blisko. Alan postawił
kieliszek na stoliku. Nie wypił nawet łyka.
- W porządku, więc zgadzamy się co do tego, że to nie jest właściwy
moment. I oboje wiemy, że jest mnóstwo ludzi poza tobą, którzy mogą
podjąć się pracy nad tą sprawą. Tak?
- Tak.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 24 —
- Chciałaś wziąć pół roku wolnego, a minął dopiero miesiąc, prawda?
- Aha.
- Czujesz, że możesz być w przyszłości bardziej efektywna, jeśli teraz
Porządnie odpoczniesz.
Kiwnęła głową. Boże, tak bardzo chciała wziąć go za rękę, chciała,
by ją objął, chciała się do niego przytulić i poczuć jego zapach.
- A ta sprawa wydaje ci się... dość trudna.
Dość trudna. Nie udało jej się wydobyć żadnych szczegółów z ofiar
ani świadków. Nic. Nawet koloru oczu czy wzrostu. Mężczyzna, tylko
tyle. Mężczyzna w stroju narciarskim, w goglach i czapce. Naprawdę
niewiele.
- Pozwoliłam jej umrzeć, Alan. Mogłam zapobiec tej śmierci,
gdybym...
- Nie jesteś winna śmierci tej dziewczyny, Jane. Daj spokój.
- Wiem o tym, ale czuję... czuję, że powinnam zrobić coś więcej. -
Spojrzała na niego bezradnie. - Dlaczego nie potrafię narysować twarzy
tego drania?
- Rozmawialiśmy już o tym. Zapewne dlatego, że ta sytuacja za
bardzo przypomina coś, co przydarzyło się tobie. Wiek tych dziewczynek
i tak dalej.
- Może nie dość się starałam? Może powinnam tam wrócić i jeszcze
raz porozmawiać z ofiarami. Może nie powinnam była się poddać.
Alan potrząsnął głową.
- Przestań się dręczyć. To prowadzi donikąd.
- Wiem. Wiem.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 25 —
Zrobiło się późno. Alan był cierpliwy, omawiał z nią wszystkie za i
przeciw, pomagał jej spojrzeć na całą sprawę z szerszej perspektywy. A
jednak jego kieliszek z nietkniętym winem stał między nimi jak szklana
ściana.
O jedenastej Jane postanowiła, że zdecydowanie odmówi udziału w
tej sprawie. Ktoś inny pomoże Kirstin Lemke.
- W porządku - powiedział Alan. - Lepiej się teraz czujesz? Rozjaśni-
ło ci się w głowie?
- Tak, chyba tak.
- Lepiej, żebyś była pewna. Caroline ma dużą siłę przekonywania.
Myślisz, że zdołasz się jej oprzeć?
- Tak.
- Pamiętaj, jeśli teraz dasz sobie trochę czasu, będziesz mogła w
przyszłości pomóc wielu ludziom.
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się do niego. - Dziękuję. Dziękuję, że
przyjechałeś. Naprawdę mi pomogłeś.
- Jestem twoim przyjacielem, Jane. Przyjaciele sobie pomagają.
Przyjaciele. To słowo działało na nią jak czerwona płachta na byka.
Odwróciła twarz, zastanawiając się, czy zauważył jej reakcję. Pewnie
tak. Był bardzo spostrzegawczy. Czy dlatego się od niej odsunął?
Alan wstał, zdjął kurtkę z wieszaka i narzucił ją na siebie. Podeszła z
nim do drzwi, krzyżując ręce na piersi w obronnym geście.
- Zadzwoń do mnie jutro, chciałbym wiedzieć jak ci poszło.
- W porządku.
Objął ją.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 26 —
- Bądź silna - szepnął jej do ucha. I pocałował ją. W policzek. Jak
brat.
A potem wyszedł. Jane znowu została sama. Na stoliku stał nietknięty
kieliszek białego wina.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 27 —
Rozdział 3
W Aspen śnieg padał przez całą noc, nadając starej górniczej
mieścinie urok świątecznej pocztówki. Lotnisko zostało zamknięte
poprzedniego dnia z powodu burzy, więc turyści mieli do wyboru
czekanie na zmianę pogody albo trzystukilometrową jazdę górskimi
przełęczami do Denver.
O wpół do szóstej rano ciągle było ciemno jak w nocy. Świeżo spadły
śnieg pokrywał dachy, płoty i nagie gałęzie drzew. Było cicho i
spokojnie. Nawet ci, którzy poprzedniego wieczoru balowali do późna,
poszli już spać.
Ciemność rozdarły nagle światła samochodu, w których zamigotały
ostatnie płatki śniegu. Była to furgonetka; jej koła zostawiały na drodze
wyraźny ślad. Samotna furgonetka z zardzewiałym metalowym pługiem
przymocowanym do przedniego zderzaka sunęła w stronę pierwszego
podjazdu, jaki tego dnia należało odśnieżyć.
Kierowca lubił tę samotną pracę i lubił zimę. Założył okulary i
pochylił się do przodu, żeby dojrzeć coś więcej przez przednią szybę.
Szyba była pęknięta, bo kilka miesięcy temu uderzył w nią kamień, który
prysnął spod opony innego samochodu.
Pogodna nie robiła na nim wrażenia, był na nią uodporniony. Będzie
odśnieżał podjazdy, jeden po drugim, aż do południa. Reszta dnia należy
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 28 —
już tylko do niego.
Zadzwonił telefon, wyrywając Jane ze snu. Przewróciła się na bok,
jęknęła i sięgnęła po słuchawkę.
- Halo? - wymamrotała sennie.
- Jane, to ja. Obudziłem cię?
Alan.
- Eee, tak. - Spojrzała na zegarek. Było pięć po dziewiątej. Boże. Jak
to możliwe, że tak długo spała?
- Bardzo cię przepraszam, ale to ważne.
- To znaczy... co? - Jane usiadła, opierając się o wezgłowie łóżka;
serce zaczęło jej bić szybciej. Niewiele brakowało, a łzy napłynęłyby jej
do oczu. Zadzwonił, żeby jej powiedzieć, że powinni spróbować jeszcze
raz. Może wczoraj wieczorem uświadomił sobie, jak bardzo mu jej
brakuje.
- Caroline Deutch dzwoniła do mnie dziś rano.
- Caroline? - Jane była zdezorientowana. Oczywiście, Caroline zna
Alana, ale co ona, u diabła, ma wspólnego z...
- Chciała, żebym z tobą porozmawiał. - Pauza. - O tej sprawie. O
Aspen.
A więc dlatego do niej zadzwonił. Jaką była idiotką, sądząc, że on
nadal ją kocha, że...
- Jane, wiedziałem, że to cię wkurzy. Powiedziałem to nawet
Caroline, ale znasz ją.
- Nie jestem wkurzona.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 29 —
- Jasne.
Podciągnęła kolana pod brodę i pochyliła głowę, kuląc się pod
kołdrą.
- Więc co masz mi powiedzieć?
- Posłuchaj, wiem jaką decyzję podjęliśmy wczoraj. To znaczy, ty
podjęłaś. Powiedziałem Caroline, że jeszcze za wcześnie, żebyś wróciła
do pracy, i że zgadzam się z tobą co do tego.
- I?
- Powiedziałem jej, że Aspen to ostatnie miejsce na ziemi, w którym
chciałabyś podjąć pracę.
- Zapytała dlaczego?
- Cóż, była ciekawa...
- Ale ty jej nie...
- Nie, nie. Powiedziałem tylko, że nie najlepiej układa ci się z
rodziną..
- Delikatnie mówiąc - mruknęła Jane.
- Co mówiłaś?
- Nic.
- Jane, wiesz, że nie dzwoniłbym do ciebie, gdybym nie uważał, że...
że to ważne.
Oczywiście, że nie, pomyślała.
- Jane?
- No dalej, powiedz wreszcie, o co chodzi.
- Caroline powiedziała mi, że temu drugiemu portreciście też się nie
udało. W Aspen jest dwóch świadków, dwie dziewczynki, ale z żadnej
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 30 —
nie zdołał nic wyciągnąć. Caroline uważa, że powinnaś spróbować
jeszcze raz.
- Czy to był Ed Staley?
- Kto?
- Ten portrecista, któremu...
- Och, nie wiem.
- Tak tylko pytałam.
- Caroline chce, żebyś porozmawiała z tymi dziewczynkami. Sądzi,
że tobie może się udać. Istnieje szansa, że ten człowiek wreszcie będzie
miał twarz.
- Ale, Alan, do cholery... Więc jak mam rozumieć to, co powiedziałeś
wczoraj wieczorem?
- Wiem, co ci powiedziałem. Myślę, że się myliłem. W porządku?
Zmieniłem zdanie.
- Caroline jest jak czołg. Miażdży ludzi, chce...
- Ona ma rację, Jane. Przykro mi, ale muszę przyznać, że się z nią
zgadzam. Ktoś taki jak ty mógł ocalić Nicole. Może dzięki tobie inni
rodzice nie będą musieli przechodzić przez to, przez co przechodziliśmy
ja i Maureen.
Jezu. Atakował z obu stron, aż w końcu wymierzył ostateczny cios.
Poniżej pasa.
Jane zacisnęła palce na słuchawce.
Ray Vanover przyjechał po Jane w południe. Czekała pod domem
przy Larimer Street, z małą torbą podróżną i skrzynką na przybory do
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 31 —
rysowania w ręce i czarną torebką na ramieniu. W pierwszej chwili jej
nie poznał, bo miała na sobie długi wełniany płaszcz i wysokie czarne
buty, a włosy związała w ciasny węzeł z tyłu głowy. Zupełnie nie
przypominała kobiety, która otworzyła drzwi z rozpuszczonymi jasnymi
włosami, w dżinsach, luźnej flanelowej koszuli i skarpetkach w czerwone
jabłuszka.
- Zatrzymaj się tu - powiedział do Phila, agenta, który odwoził ich na
lotnisko.
- To ona? - spytał Phil. - Niezła.
Jane była atrakcyjna, raczej przystojna niż ładna. Prosty nos, pełne
usta, wysokie kości policzkowe. Niebieskie oczy i pięknie zarysowane
brwi nieco ciemniejsze od włosów. Ray zauważył, że jest szczupła i
bardzo wysoka; miała co najmniej metr siedemdziesiąt pięć, a w butach
na wysokim obcasie pewnie ponad metr osiemdziesiąt. Prawie tyle co on.
Niechętnie przyznał przed samym sobą, że z powodu jej wzrostu poczuł
się trochę nieswojo.
Kobieta z darem.
Po wczorajszej krótkiej rozmowie uznał, że nie zechce z nim
współpracować. Powiedziała to całkiem wyraźnie.
On też nie palił się do tej współpracy. Nie była z FBI, była wolnym
strzelcem; a Ray nie ufał cywilom sprzedającym swoje usługi FBI.
Lepiej, kiedy wszystko zostaje „w rodzinie”, gdzie każdy dokładnie zna
reguły gry.
Ale ni stąd, ni zowąd jakiś facet nazwiskiem Gallagher zdołał
namówić Jane Russo, żeby jednak zainteresowała się tą sprawą.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 32 —
Gallagher był znanym i szanowanym działaczem na rzecz praw dzieci,
od czasu gdy pięć lat temu jego nastoletnia córka została zamordowana.
A kim był Alan Gallagher dla panny Jane Russo? Dlaczego miał na
nią taki duży wpływ?
Phil zatrzymał się przy krawężniku i Ray wysiadł z samochodu.
- Cześć - powiedziała Jane z chłodnym półuśmiechem. Wydawała się
niepewna, trochę skrępowana.
- Wsiadaj. Phil podrzuci nas na lotnisko.
Usiadła na tylnym siedzeniu, zgrabnie podciągając długie nogi. Powi-
nien chyba zaproponować, żeby usiadła z przodu.
- Phil McEachen, Jane Russo.
- Miło mi. - Phil odwrócił się i błysnął szerokim uśmiechem, który
zirytował Raya.
W drodze na międzynarodowe lotnisko Denver rozmawiali niewiele.
Jeśli Jane wyczuwa jego niechęć, trudno. Uważał ją za zbędny bagaż.
Jak ten Gallagher zdołał ją przekonać? A może skłonił ją do tego ktoś
inny? Tak czy inaczej, ktoś ją namówił, żeby wzięła tę sprawę. Sprawę,
do której miała już trzy chybione podejścia. W Mammoth w Kalifornii, i
w Snowbird i w Park City w Utah.
Gdzie ten jej dar?
Phil wysadził ich przed terminalem zwieńczonym białym dachem,
którego kształt nawiązywał do rysującej się na horyzoncie panoramy gór.
Przeszli przez bramkę, pokazując dokumenty. Ray okazał też
pozwolenie na broń. Zauważył, że Jane odwróciła wtedy wzrok.
Nie lubi takich rzeczy, pomyślał. Chce tylko rysować swoje portrety.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 33 —
Krótki lot do Aspen nie należał do przyjemnych ze względu na
pogodę. Ostre, poszarpane szczyty gór lśniły w słońcu. Doliną wiła się
autostrada międzystanowa. Przelecieli nad Continental Divide i samolot
zaczął obniżać pułap, nurkując w warstwie pierzastych chmur.
Jane siedziała przy Rayu. Próbowała z nim rozmawiać, nawiązać
kontakt. Pewnie tak jak to robiła z osobami, które przesłuchiwała,
pomyślał. Okazał absolutne minimum uprzejmości. Czuł, że zachowuje
się beznadziejnie. Może dlatego że była cholernie atrakcyjna, z tymi
długimi nogami, wyrazistą twarzą i błękitnymi oczami, które patrzyły
prosto i szczerze, bez żadnych uników.
- Trochę się denerwuję - powiedziała.
- Z powodu lotu?
- Nie, nie. - Uśmiechnęła się. - Nie o to chodzi. Dużo latam po całym
kraju. Tylko że... Nie byłam w domu... to znaczy w Aspen... od wielu lat.
- Ciągle masz tam rodzinę?
- Tak. - Zagryzła dolną wargę. Zauważył już, że często to robiła.
Pewnie chciała, żeby ją zapytał, czym się denerwuje, żeby z nią
porozmawiał, ale nie był w nastroju.
Kiedy dała sobie spokój i ukryła twarz za gazetą, uświadomił sobie
nagle, że dotyka palcami blizny obejmującej szyję i część ramienia.
Nowa tkanka jasnoróżowa i napięta, przez wiele miesięcy utrudniała mu
zginanie łokcia.
W ubiegłym roku lekarze powiedzieli mu, że blizny z czasem
zbledną. Zaproponowali też kolejne operacje plastyczne.
Nie, dzięki.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 34 —
Doszedł do wniosku, że blizny nie mają dla niego większego
znaczenia. Do diabła, miał trzydzieści siedem lat, już dawno zostawił za
sobą młodzieńczą próżność. I tak może się uważać za szczęściarza, że w
ogóle przeżył, a po wypadku zostało mu tylko parę blizn. Jednak tego
dnia czuł się dziwnie skrępowany. Cieszył się, że jest zima i ręce ma
zakryte długimi rękawami. Zauważyła. Oczywiście, że zauważyła.
Widział, jak szybko odwróciła oczy. Widział w nich pytania. Cóż, to nie
jej sprawa.
- Czy to boli? - Usłyszał nagle.
Opuścił dłoń, trochę zbyt gwałtownie.
- Boli?
- Ta blizna.
- Nie, nie boli - odparł i odwrócił głowę do w okna. Nie odezwał się
aż do lądowania.
Na lotnisku przywitał ich zastępca szeryfa Pitkin County. Był to
zaszczyt, który rzadko spotykał agentów federalnych. Zazwyczaj sami
musieli zorganizować sobie transport. Zastępca szeryfa przedstawił się
Rayowi jako Bernie, po czym uśmiechnął się szeroko do Jane i uściskał
ją serdecznie.
- Zgłosiłem się na ochotnika, kiedy usłyszałem, że trzeba pojechać po
ciebie na lotnisko. Witaj w domu. Długo cię tu nie widzieliśmy.
- To prawda - przyznała.
Najwyraźniej dobrze się znali. I nic w tym dziwnego. W końcu Jane
tu spędziła dzieciństwo. Ale Rayowi nie podobał się fakt, że zastępca
szeryfa przyjechał po nich z jej powodu.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 35 —
No, dość tych powitalnych uprzejmości.
- Czy Sid Reynolds kontaktował się z wami?
- Agent z Glenwood Springs? - spytał Bernie.
- Tak.
- Już przyjechał.
- Dobrze.
Ray dzwonił wczoraj do Sida z Denver z prośbą o pozwolenie na
pracę w rejonie objętym przez agencję z Glenwood Springs, leżące
sześćdziesiąt kilometrów od Aspen. Była to formalność, ale z rodzaju
tych, których nie wolno zaniedbać. Wszystko zgodnie z protokołem.
- Są jakieś nowe ślady? - spytała Jane, kiedy usiedli w samochodzie,
Ray z tyłu, ona obok zastępcy szeryfa.
- Żadnych.
- Świadkowie?
- Ciągle kiepsko.
- Tak myślałam.
- Chcielibyśmy dorwać tego faceta - powiedział Bernie, wyjeżdżając
z lotniska.
- Nie tylko wy - odparła.
Ray nigdy nie był w Aspen; przeprowadził się do Denver zaledwie
kilka tygodni temu. Opuścił centrum wydarzeń dla nudy prowincji.
Agenci federalni mogli zajmować się najwyżej napadami na banki czy
porwaniami samochodów na autostradach. Zwykle nudzili się,
rozpracowując drobnych handlarzy narkotyków i fałszerzy dzieł sztuki.
Oczywiście po 11 września nawet w Denver wszyscy zostali postawieni
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 36 —
w stan gotowości. Ale Ray przywykł do innych zadań, kiedy pracował w
Seattle, na wybrzeżu i tak blisko granicy z Kanadą. Tyle że Seattle
oprócz zalet miało też wady. Bardzo poważne.
- Gdzie się zatrzymasz, Jane? - spytał Bernie.
- Chyba u siostry.
Raya to zastanowiło, czyżby ona nie powiadomiła nikogo o swoim
przyjeździe? Wiedział, że budżet Agencji nie obejmował wydatków na
hotel dla niej. A do Bożego Narodzenia został tylko tydzień. Aspen jest
już pewnie pełne turystów.
- Podjechać najpierw do Gwen, żebyś mogła zostawić torbę?
- Tak, chyba tak. Nie będzie ich teraz w domu - powiedziała z ulgą.
Na rondzie Bernie skręcił w drogę biegnącą między górami. Po
prawej stronie było mnóstwo wyciągów narciarskich, a po lewej
stojących na zboczach domów. Przed nimi rozciągał się kolejny kurort,
ale Bernie skręcił, zanim tam dojechali.
Zatrzymali się przed ładnym, dwupiętrowym domem z drewna i
kamienia, który w niczym nie przypominał pretensjonalnych rezydencji,
o jakich słyszał Ray
- Zaraz wracam - powiedziała Jane.
Czy ludzie nie zamykają tu domów na klucz? - zastanawiał się Ray.
Chyba nie, bo Jane po prostu otworzyła frontowe drzwi i weszła do środ-
ka. Wróciła po pięciu minutach.
- Zostawiłam im wiadomość - powiedziała do Berniego. - Napisałam,
że mogę być późno.
- Tak, to możliwe - przyznał. Po chwili spytał: - Widziałaś nową
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 37 —
szkołę?
- Nie, ale o niej słyszałam - odparła.
- To tu. Ach, szkolne czasy. Trudno uwierzyć, że to miasto tak się
rozrosło.
- Ładny budynek - powiedziała Jane, wyglądając przez okno.
- Nie brakuje ci tego?
Cisza. Ray wyczuł, że Jane zesztywniała.
- Nie bardzo - odparła w końcu.
Dojazd do biura szeryfa zajął im ledwie kilka minut. Ray leniwie
przyglądał cię staremu górniczemu miasteczku, które zmieniło się w
narciarski kurort. przy obsadzonej drzewami głównej ulicy stały urocze
wiktoriańskie kamienice i staroświeckie latarnie. Kilka lokalików -
Christmas hm, Molly Gibson - wszystkie bardzo przytulne, z atmosferą
nawiązującą do lat sześćdziesiątych. po prawej, nad pokrytymi śniegiem
dachami dostrzegł trasy narciarskie, lśniące w popołudniowym słońcu, i
zjeżdżających nimi narciarzy.
Biuro szeryfa mieściło się na parterze budynku sądu, imponującej
kamienicy z czerwonej cegły. Znajdował się tam też departament policji.
Wszędzie było mnóstwo ludzi, w związku z zaginięciem Kirstin Lemke.
W takich sytuacjach przywiązywano wielką wagę do współpracy policji,
agencji federalnych i biura szeryfa. Nie było miejsca na postawy typu „to
mój teren” rodem z filmów akcji. Policja znała rejon i mieszkających tu
ludzi. Federalni znali zasady i hierarchię. Ray nie wiedział tylko, gdzie w
tej hierarchii jest miejsce Jane Russo. I właściwie niewiele go to
obchodziło.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 38 —
Na podłodze leżało mnóstwo kabli od dodatkowych linii
telefonicznych. W biurach było bardzo głośno, ludzkie głosy mieszały się
z dzwonkami telefonów i szumem komputerów. W holu na ścianie
wisiała wielka tablica, zapisana datami, godzinami i numerami
telefonów. Po korytarzach biegali policjanci i ludzie szeryfa, a przy
biurku siedziała sekretarka, która rozmawiała przez telefon i notowała
coś szybko ze zmarszczonymi brwiami.
Pełno gniewu i wrzasku, które prawdopodobnie nic nie znaczą,
pomyślał Ray. Nie mieli się czego uchwycić.
Agent specjalny Sid Reynolds z Glenwood czekał w biurze szeryfa.
Był to potężny mężczyzna o surowej twarzy i gęstych czarnych brwiach.
Ray nie miał okazji wcześniej się z nim spotkać, rozmawiał z nim tylko
przez telefon.
Przedstawił mu Jane. Sid kiwnął głową.
- Słyszałem o pani pracy - powiedział.
- Dobrze czy źle? - spytała z uśmiechem.
- Dobrze.
Czy wszyscy oprócz niego słyszeli o Jane Russo?
- Hej, Vanover, widzę, że w końcu się zjawiłeś - rozległ się głos w
drzwiach.
Był to Bruce Dallenbach z biura w Denver.
- Witaj, Bruce. Jak leci?
Ale Bruce już na niego nie patrzył.
- No, no, przecież to Jane Russo - powiedział, uśmiechając się szero-
ko. - Słyszałem, że masz przyjechać.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 39 —
- Cześć, Bruce - powitała go Jane. Wyciągnął do niej ramiona, a ona
podeszła i objęła go.
Więc Bruce’a też zna.
Szeryf Kent Schilling również zaliczał się do jej znajomych,
podobnie jak dwaj jego zastępcy i jeden z policjantów. Ray uznał, że
sytuacja robi się absurdalna.
- Więc przywiozłeś Jane do domu - powiedział Schilling do Raya. -
Najwyższy czas.
Szeryf, wysoki mężczyzna z kręconymi włosami i przerwą między
przednimi zębami, uściskał Jane, ona jednak wysunęła się z jego objęć.
Grzecznie, ale stanowczo.
- Jestem tu w pracy, Kent - powiedziała z chłodnym uśmiechem.
- Mama wie, że przyjechałaś?
- Jeszcze nie.
- Ucieszy się.
- Hm...
- A tata?
- Ojczym - poprawiła go dość ostro.
- Cóż, to już tyle lat, że zapomniałem. Co u Rolanda?
- Właściwie, eee... nie utrzymujemy ze sobą kontaktu. Jestem bardzo
zajęta, wiesz, jak to jest.
- No tak, dziewczyna z wielkiego miasta - zażartował Schilling, nie
dostrzegając irytacji Jane, którą Ray natychmiast wyczuł.
O co tu chodzi? Czy to z powodu Schillinga Jane nie przyjeżdżała do
Aspen? A może z powodu swojego ojczyma?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 40 —
- No cóż, pozdrów ode mnie Rolanda. I mamę też. Powinniśmy się
spotkać. Zwłaszcza teraz, kiedy przyjechałaś do domu.
- Chciałbym porozmawiać o sprawie, jeśli nie macie nic przeciw
temu - wtrącił Ray, starając się ukryć zniecierpliwienie.
- Jasne, jasne.
- Może usiądziemy i przejrzymy wszystko, co macie? Chciałbym też
zobaczyć kopie wszystkich raportów i analiz.
- Niewiele mamy, jeśli chodzi o analizy - powiedział Schilling. -
Właściwie nic.
- Świadkowie?
- Dwie młode dziewczyny. Niewiele udało się z nich wyciągnąć. -
Schilling uśmiechnął się do Jane - Ale Jane na pewno się uda.
Usiedli przy stole, który z trudem mieścił się w pokoju: Schilling i
jego zastępca Frank Keane, Sid Reynolds, Bruce Dallenbach, Ray i Jane.
Jeśli Jane, jako jedyna kobieta w tym gronie, czuła się niezręcznie, nie
dała tego po sobie poznać. Ale z pewnością nie czuła się swobodnie w
towarzystwie szeryfa, choć on wydawał się szczerze ucieszony jej
widokiem. Nawet więcej niż ucieszony.
- Kirstin Lemke - zaczął Schilling, kładąc na stole kopie raportów do-
tyczących zaginionych osób i fotografię Kirstin. Długie ciemne włosy
spięte w kucyki, okulary, szeroki uśmiech. - Dwanaście lat. Urodzona
trzeciego lutego 1992 roku. Sto sześćdziesiąt trzy centymetry wzrostu,
pięćdziesiąt dziewięć kilo wagi, oczy i włosy brązowe. Zamieszkała przy
Medicine Bow Road 224, Brush Creek Village. Widziana ostatnio trzy
dni temu, kiedy wraz z dwiema koleżankami czekała na parkingu Fanny
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 41 —
Hill na autobus, który miał je zawieźć na miejsce, z którego miała je
odebrać matka Kirstin, Suzanne. Koleżanki mówią, że Kirstin nagle
gdzieś zniknęła. Jakiś mężczyzna przejeżdżający obok furgonetką zapytał
ją o drogę. Kirstin oddaliła się, żeby pokazać mu kierunek, wtedy
widziały japo raz ostatni. Wydaje im się, że ten mężczyzna miał na sobie
strój narciarski. Mógł być jednym z tysięcy narciarzy, którzy byli tego
dnia na Snowmass. Czapka, sportowa kurtka, gogle wsunięte na głowę.
Okulary. - Wzruszył ramionami. - Niewiele.
- To już trzeci dzień - powiedział Ray. - Wiemy, że Jennifer
Weissman przeżyła nieco ponad tydzień, a dwie inne dziewczynki -
spojrzał na raport - jedna z Mammoth w Kalifornii i druga ze Snowbird
w Utah, zostały wypuszczone. - Spojrzał na siedzących przy stole
mężczyzn - Być może mamy jeszcze tydzień na odnalezienie Kirstin. A
może nie.
- Posłuchaj - rzekł Schilling - jeśli ten sukinsyn jest w hrabstwie,
znajdziemy go. Dolina nie jest taka znowu wielka. Gdyby udało nam się
zdobyć rysopis tego faceta, moglibyśmy ruszyć od razu, postawić całe
Pitkin County w stan gotowości.
- Wszystko bardzo pięknie, ale potrzebujemy dowodów. Czegoś, cze-
go moglibyśmy się uchwycić. Samochodu, twarzy, czegokolwiek. Faceta,
który dziwnie się zachowuje. Albo faceta, który jest nowy w mieście -
Powiedział Bruce Dallenbach. - Sprawdziliście wszystkie okoliczne pro-
gramy dotyczące dzieci, w których ktoś taki mógłby pracować jako
ochotnik - Bruce Dallenbach wiedział, tak jak cała reszta, że pedofile
często pracują z dziećmi, jakby odczuwali potrzebę bliskości z nimi, po
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 42 —
to by Później tym bardziej móc je zranić.
- To było proste - odparł Schilling. - Tyle tylko, że wszyscy nowi wo-
lontariusze to kobiety.
- Nauczyciele? Trenerzy?
- Pracujemy nad tym - powiedział Keane.
- Uprowadzenie przez jednego z rodziców? Ojciec, który nie mieszka
z rodziną?
- Nic z tych rzeczy. Rodzice mieszkają razem.
- Może Kirstin była dzieckiem sprawiającym problemy? - spytał Ray.
- Może uciekała z domu, ukrywa się przez rodzicami, żeby zwrócić ich
uwagę?
- Rodzice twierdzą, że była dobrym dzieckiem - odparł Schilling.
- Ma chłopaka? Teraz dzieciaki wcześnie zaczynają - odezwał się
Reynolds.
- Nie. Bardziej interesowała się siatkówką i swoim koniem niż
chłopcami.
- W porządku, musieliśmy o to zapytać - wyjaśnił Dallenbach. - Więc
zostaje porwanie.
- Przez niezidentyfikowanego obcego mężczyznę, tak jak w trzech
poprzednich przypadkach - wtrącił Ray. - Mężczyzna, ubrany jak
narciarz, porywa dziewczynkę pod koniec dnia z parkingu, skąd łatwo
szybko zniknąć. Używa noża, żeby zastraszyć ofiarę. Dba, żeby nie
pokazać ofierze twarzy. Wiemy, że lubi zimowe kurorty. I młode
dziewczęta. Wysokie, z długimi ciemnymi włosami i w okularach. - Ray
potarł kark. - Mamy więc do czynienia z pedofilem o skłonnościach
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 43 —
sadystycznych, który porywa, a następnie morduje swoje ofiary. Wiemy,
że kiedy ofiara jest nastolatką, a nie małym dzieckiem, sprawca na ogół
nie jest członkiem rodziny, często jest mężczyzną! zazwyczaj powoduje
nim motyw seksualny. Brak wystarczającej liczby danych, żeby stworzyć
jakiś profil według kryteriów geograficznych, możemy jednak założyć,
że porusza się samochodem, więc może uderzyć gdziekolwiek.
- To ciągle bardzo mało - stwierdził Schilling.
- Nasz ekspert sugeruje, że sprawca może nosić okulary - powiedział
Sid Reynolds. - Wiem, to tylko przypuszczenie.
- Mamy więc pedofila, który jeździ na nartach, prawdopodobnie ma
samochód i być może nosi okulary - mruknął Dallenbach. - No, no.
- Świadkowie? - spytał Ray.
- Melanie Steadman i Crystal Brenner - odparł Schilling. -
Trzynastolatki. Są w szoku - wzruszył ramionami. - Przesłuchaliśmy je.
Portrecista Staley też z nimi rozmawiał.
- Możemy je tu sprowadzić? - spytał Ray. - Jane mogłaby spróbować
coś z nich wydobyć.
- Jasne. Mogę zadzwonić... - zaczął Schilling.
- Nie - przerwała mu Jane. - Byłoby lepiej, gdybym mogła się z nimi
spotkać w ich domach.
- Dlaczego? - Ray uniósł brew.
- Chciałabym, żeby czuły się bezpieczne, w znajomym otoczeniu. -
Potrząsnęła głową. - Nie tutaj. Tu będą śmiertelnie przerażone.
Spojrzał na nią, zaskoczony. Co, do diabła?
- Powinny zostać przesłuchane w domu - upierała się Jane, która za-
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 44 —
uważyła jego reakcję. - W przeciwnym razie to będzie strata czasu.
- Jak chcesz - odparł. Znowu udało jej się go zirytować. Ten domnie-
many dar, przyjacielskie stosunki z facetami, którzy dla niego byli całko-
wicie obcy. - Zawiozę cię do nich.
- Nie, jeśli nie zmienisz postawy - powiedziała Jane chłodno.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 45 —
Rozdział 4
Wiem, że w biurze teraz z tym krucho - powiedział szeryf. - Więc
pomyślałem sobie, że moglibyście korzystać z jednego z naszych
samochodów.
Jane była zaskoczona szybkością, z jaką Ray przyjął tę propozycję.
- Dziękuję, szeryfie, to nam bardzo pomoże. Macie coś
nierzucającego się w oczy?
- Owszem. Biały ford, stoi od frontu. Nie ma koguta, tylko logo
departamentu po obu stronach.
- To wystarczy. Dziękuję.
Kent przyniósł kluczyki i dokumenty wozu. Jane przysłuchiwała się
rozmowie. Nic nie mówiła, starając się skoncentrować na czekającym ją
zadaniu. A nie było to łatwe. Przede wszystkim była w Aspen, pełnym
topniejącego śniegu, otulonym nisko wiszącymi chmurami, przez które
właśnie zaczęło przebijać światło. Wspaniałe, jasne słońce, nawet w
grudniu. Ale wkrótce schowa się za górami, o tej porze roku trzeba
włączać światła już Przed piątą.
Znajomy teren. A jednak od czasów jej dzieciństwa zaszło tu wiele
zmian. Me miała mieszane uczucia. Otaczały ją twarze znane z
przeszłości. Niektóre budziły miłe wspomnienia, na przykład Bernie.
Inne budziły raczej niepokój. Szeryf. Kent Schilling był przyjacielem jej
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 46 —
ojczyma. I jej przyjacielem, czyż nie?
Kent pokazywał przez okno czekający na zewnątrz samochód. Jane
wpatrywała się w niego, usiłując dociec, czy...
- Idziemy? - spytał Ray.
- Tak, tak, jasne. - Jane otrząsnęła się z zadumy. - Wezmę tylko moje
rzeczy.
Mogła się wcześniej przebrać. Włożyć sprane dżinsy i sweter. Ale
tylko wrzuciła torbę do domu siostry, spiesznie nabazgrała list - Gwen
będzie bardzo zaskoczona tą nieoczekiwaną wizytą - i wybiegła.
- Wiesz, jak dojechać do Melanie Steadman? - spytał Ray, kiedy wy-
szli z budynku.
Melanie. Przyjaciółka Kirstin Lemke, świadek jej porwania. Tak.
Skup się, Jane.
- Szeryf mówił, że przy Cemetery Lane czternaście zero trzy - ciągnął
Ray.
- Tak, wiem, gdzie to jest. Musimy kawałek zawrócić.
- To daleko?
- Nie, parę kilometrów.
Ray otworzył przed nią drzwi i zaczekał, aż usiądzie. Jaki kulturalny,
pomyślała. Otwiera drzwi samochodu przed kobietą. Ale w głębi duszy
czuła, że Ray nie wierzy w jej talent ani umiejętności.
Wyjechali z Main Street i utknęli w korku. W sezonie późnym
popołudniem zawsze były tu korki. Ludzie wracający z pracy, tabuny
turystów jadących ze stoków do pensjonatów i hoteli albo po prostu
zwiedzających okolicę. Ciężarówki, walce i dźwigi. Jak zawsze. W
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 47 —
dolinie ciągle coś budowano albo wyburzano. Był to jeden z mniej
przyjemnych aspektów napływających pieniędzy z turystyki.
- Schilling uprzedził Steadmanów o naszym przyjeździe - odezwał się
Ray, niecierpliwie przebierając palcami na kierownicy. - Czy tu zawsze
są takie korki?
- Zawsze po południu. Rano więcej samochodów jedzie w drugą stro-
nę, do miasta.
Samochody wlokły się za pługiem, który mrugał błękitnym światłem.
- Skręć tutaj. - Jane przypomniała sobie krótszą drogę. - Wąską
drogą, po drugiej stronie strumienia. Przydałby się napęd na cztery koła.
Przy tej pogodzie nawierzchnia może być bardzo...
- Domyślam się - przerwał jej.
- Świetnie - mruknęła. Skup się. Nie pozwól, żeby zalazł ci za skórę.
Wiedziała, że musi skoncentrować się na Melanie. Musi zrobić wszystko,
żeby Melanie czuła się swobodnie.
A jednak zerknęła z ukosa na Raya. Przystojny jak diabli. Miał na
sobie brązową skórzaną kurtkę, gruby golf i sztruksy. Mimo swobodnego
stroju wydawał się chłodny i zdystansowany. Nieprzyjemny. Czy zawsze
taki był? Czy może te blizny dotarły aż do jego duszy?
Tak czy inaczej, to nie jej problem.
- Skręć tutaj - wskazała dłonią. - To Cemetery Lane.
- Ładna ulica. Ta nazwa do niej nie pasuje.
- To prawda. Ale, za tymi drzewami jest cmentarz. Leżą tam krewni i
przyjaciele wszystkich mieszkańców miasta.
Łącznie z moim ojcem, dodała w myślach.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 48 —
- To chyba tamten dom po prawej. Albo następny. Nie widzę stąd nu-
merów.
- Tak, to ten - powiedział Ray, wyciągając szyję. - Czternaście zero
trzy. - Zatrzymał samochód. - Dasz radę wysiąść w tym śniegu? Bo mogę
trochę cofnąć...
- Nie ma potrzeby. W porządku. - Ale jego postawa nie była w
porządku. Jane niemal namacalnie czuła jego niechęć i powątpiewanie.
To się nigdy nie uda.
Ray zaczął otwierać drzwi.
- Zaczekaj chwilę - zatrzymała go.
Spojrzał na nią przez ramię.
- Musimy porozmawiać.
- Musimy przesłuchać świadka - odparł chłodno.
Ale Jane potrząsnęła głową.
- Nie ufasz mi, a ja nie mogę wykonywać swojej pracy w takiej
atmosferze. Nie wiem, jaki masz problem, ale wiem, że muszę wejść do
tego domu rozluźniona i spokojna. Za chwilę będę próbowała wniknąć w
umysł młodej dziewczyny, która jest teraz prawdopodobnie przerażona i
zraniona. Jej przyjaciółka zniknęła. Te dziewczęta to nastolatki. Oglądają
telewizję i filmy pełne przemocy. Nie są głupie. Melanie wie, co jest
stawką w tej grze. Ja muszę sprawić, żeby poczuła się bezpieczna.
- Bezpieczna.
- Tak bezpieczna. W przeciwnym razie nie dopuści mnie do siebie.
Tak jak tego portrecisty, którego wcześniej przysłałeś.
- To Parker go przysłał.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 49 —
- W porządku. Nieważne. Twój szef go przysłał. Ty jesteś nowy w tej
sprawie i w Kolorado. Wiem o tym. Może wolałbyś być gdzie indziej.
Ale ze względu na dobro Kirstin Lemke nie utrudniaj mi pracy, proszę.
W samochodzie zapanowała ciężka atmosfera. Ray milczał.
- Posłuchaj - odezwała się wreszcie Jane, łagodnym, miękkim tonem.
- Ed Staley mógł zamglić wspomnienia Melanie, kiedy próbował coś
narysować. Nie wiem. Ale wiem, że to przesłuchanie zabierze sporo
czasu. Może wiele godzin.
- Cholera.
- Właśnie o tym mówię, o twojej postawie. - Jane wzięła głęboki od-
dech. - Ray, ja pracuję trochę inaczej. Rysownicy policyjni zazwyczaj
komponują portrety pamięciowe z fragmentów różnych twarzy, które
mają w książkach. Ale taki portret jest dwuwymiarowy i szczerze
mówiąc, rzadko przypomina normalną istotę ludzką.
- Twoim zdaniem.
- Tak, moim zdaniem. Rysownicy korzystają z książki, która zawiera
fragmenty twarzy o różnych rysach, i usiłują je stopić w jedną całość. Ale
zazwyczaj chybiają celu.
- Mów dalej.
- Widziałeś moje prace?
- Nie.
- O to właśnie chodzi.
- To znaczy o co, Jane?
- O twoje wątpliwości. Sceptycyzm.
- No cóż.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 50 —
- Jesteś sceptyczny.
- Czy my się teraz kłócimy?
- Owszem.
- A mówiłaś, że musisz się wyluzować.
Jednak zdołał wyprowadzić ją z równowagi. Cholera. Znowu zapadła
cisza, ciężka i pełna napięcia.
Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko.
- Jestem naprawdę dobra w tym, co robię. To, co ty o tym myślisz,
nie ma znaczenia. Po prostu spróbuj sobie wyobrazić, że twarz tego
człowieka, twarz mordercy, albo jakikolwiek inny szczegół, został
odciśnięty w umyśle Melanie. Wspomnienia można przywrócić,
odzyskać. Zamierzam wejść do tego domu i spróbować to zrobić. -
Otworzyła drzwi. - Mam tylko nadzieję, że Staley za bardzo nie
namieszał.
- Możliwe - powiedział Ray, otwierając drzwi po swojej stronie - że
Melanie nie widziała tego człowieka.
Jane wysiadła i znalazła się w zaspie sięgającej ponad cholewki jej
butów. Wspaniale.
- Jestem pewna, że coś jednak widziała - powiedziała do Raya nad
dachem samochodu. - Zawsze coś widzą, czy zdają sobie z tego sprawę,
czy nie.
Byli już niemal pod frontowymi drzwiami, kiedy Ray położył dłoń na
jej ramieniu.
- Już wcześniej próbowałaś wydobyć twarz tego człowieka od świad-
ków, prawda? - spytał.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 51 —
O Boże, pomyślała.
- I nie udało ci się - ciągnął Ray. - Zanim tam wejdziemy, chciałbym
dać ci jedno pytanie. Czy jest coś, co powinienem wiedzieć o tobie i tej
sprawie?
Jane poczuła ucisk w gardle. Nie może powiedzieć mu prawdy. Jak
mogłaby powiedzieć zupełnie obcemu człowiekowi, że od prawie dwu-
dziestu lat twarz jej oprawcy nie chce wypłynąć na powierzchnię jej pa-
mięci? Że nie potrafi uporać się z własnym demonem?
Dlaczego w ogóle dopuściła do takiej rozmowy? Na szczęście w tym
momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich Steadman. Kiwnął głową i
spojrzał na Jane i Raya spod zmarszczonych brwi.
Ray pokazał odznakę, po czym przedstawił siebie i Jane
Steadmanowi, który natychmiast wyraził swoje zdanie o policyjnych
portrecistach.
- Melanie była bardzo zdenerwowana po rozmowie z tym
człowiekiem... chyba nazywał się Staley. Całą noc nie mogła zasnąć, a
potem ciągle myślała o Kirstin i płakała. Uważam, że już dość przeszła.
Nie widzę sensu przeprowadzania z nią kolejnych rozmów. Melanie nic
nie widziała.
- I czuje się winna - powiedziała Jane łagodnie.
Steadman patrzył na nią chwilę, a potem pokiwał głową.
- Tak, to prawda. Uważa, że zawiodła Kirstin. Mój Boże, jeśli jej
przyjaciółce stanie się... jakaś krzywda...
- To jeszcze jeden powód, dla którego tu przyszliśmy, panie
Steadman. Specjalizuję się w pracy z młodzieżą. Jestem wolnym
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 52 —
strzelcem. Pracuję tu, w Kolorado, i w całym kraju. Jeśli nawet nie
jestem w stanie stworzyć portretu pamięciowego, staram się pomóc
świadkom zrozumieć, że nie są niczemu winni.
- Sam nie wiem...
- Barry. - Jane starannie dobierała słowa. - Melanie prawdopodobnie
widziała coś, co może być istotne, chociaż ona o tym nie wie. Dla niej to
może być drobiazg bez znaczenia, a dla FBI przełom w śledztwie.
Uważam, że mogę pomóc Melanie przypomnieć sobie szczegóły, których
nie pamięta. A jeśli kiedyś, po latach, przypomni sobie coś i będzie
musiała z tym żyć? Dajmy jej jeszcze jedną szansę.
Steadman w końcu się poddał i otworzył drzwi szerzej.
Jane usłyszała głos Raya za swoimi plecami.
- Bardzo przekonujące, panno Russo.
Nie zareagowała, poszła za Steadmanem do przytulnego salonu.
Czekaj, aż Barry Steadman przyprowadzi córkę. Do pokoju zajrzała
matka Melanie ze ściereczką do naczyń w ręce. Kiwnęła im głową i
zniknęła bez słowa. Nawet się nie uśmiechnęła. Jane usłyszała dźwięk
otwieranego, a potem zamykanego piekarnika i poczuła aromat
świątecznych pierniczków - masło, migdały, wanilia, cynamon. Dom
został już udekorowany; w rogu pokoju stała choinka, w kominku płonął
ogień, na ścianach wisiały wieńce i girlandy, a na stole stały miseczki z
suszonymi owocami i orzechami. Wszędzie było pełno kartek
bożonarodzeniowych.
Jane zastanawiała się, czy jej matka nadal dekoruje w ten sposób dom
w Aspen. Pewnie tak. Dla siebie, jeśli nie dla męża i jego syna Scotta,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 53 —
kilka lat starszego od Jane. Scott ciągle mieszkał z ojcem i był na jego
utrzymaniu. No i są jeszcze wnuki, chłopcy Gwen. Przypomniała sobie
własne dzieciństwo. I pełną ciepła rodzinną atmosferę świąt. Otrząsnęła
się z zamyślenia, bo do salonu weszła Melanie.
Barry dokonał prezentacji i zaprowadził ich do małego, przytulnego
gabinetu. Były tam dwie stojące naprzeciw siebie sofy, telewizor i biurko
z komputerem. Był nawet kominek, w którym także palił się ogień.
Miłe, przytulne miejsce. Gdyby jeszcze Jane mogła się skupić...
Gdzie Ray ma zamiar poczekać? To na pewno zajmie trochę czasu.
Ale Ray nie wyszedł. Zamierzał siedzieć z boku i obserwować. Jane,
która nie chciała dodatkowo denerwować i tak już skrępowanej dziew-
czynki, nie ryzykowała kłótni. Miała tylko nadzieję, że Ray będzie trzy-
mał język za zębami.
Melanie usiadła naprzeciw Jane. Skuliła się w rogu kanapy,
przyciskając do piersi poduszkę. Wszyscy młodzi ludzie, których Jane
przesłuchiwała, zachowywali się podobnie. Byli nerwowi, defensywni.
Marzyli, żeby znaleźć się gdzie indziej, by być z przyjaciółmi i móc ich
chronić.
Melanie była bardzo ładną trzynastolatką... i bardzo dojrzałą. Jane na-
tychmiast to dostrzegła. Inteligentna i bardziej wyrobiona niż większość
dziewcząt w jej wieku, w szkole była pewnie typem prymuski, wyprze-
dzającej pod pewnymi względami rówieśników. Fizycznie także była
rozwinięta ponad wiek. Wkrótce będzie miała wielu adoratorów, z tymi
długimi jasnymi włosami i dołeczkami w policzkach.
Jane wyjaśniła Melanie, na czym polega jej praca. Powiedziała też, że
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 54 —
zawsze stara się najpierw poznać świadka i chce, żeby świadek poznał ją.
Melanie przeszła jednak od razu do rzeczy.
- Nie wiem, czy zdołam sobie cokolwiek przypomnieć, panno Russo.
- Jane.
- Jane. - Melanie na chwilę spuściła głowę. - Przy tym poprzednim
rysowniku, panu Staleyu, nic sobie nie mogłam przypomnieć.
- Nie szkodzi. Właściwie - Jane troszkę minęła się z prawdą - to
nawet lepiej. Bo teraz możemy zacząć od nowa. Dobrze?
- Dobrze.
- Wiec opowiedz mi o sobie, Melanie. Założę się, że świetnie jeździsz
na nartach.
- Cóż, właściwie...
- No tak, zawsze zapominam, teraz jeździ się na desce.
Melanie kiwnęła głową.
- Uprawiasz jeszcze jakieś inne sporty? Grasz w siatkówkę? W
koszykówkę?
- Tak. W siatkówkę. Jestem kapitanem szkolnej drużyny.
- Super.
Rozmawiały o szkole, o chłopcach, o narkotykach, o dzieciakach
wałęsających się wieczorami po mieście, które piją i wagarują.
- Tu nie jest tak jak w wielkich miastach - wyjaśniła Melanie - ale też
się to zdarza.
Jane powiedziała, że urodziła się i wychowała w Aspen, i tam
chodziła do szkoły średniej. Gawędziła z Melanie o wszystkim i o
niczym. Prawie zapomniała o Rayu. Prawie. Melanie zdawała się nie
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 55 —
zwracać najmniejszej uwagi na jego obecność, ale Jane cały czas ją
czuła.
- Jest paru takich, którzy próbują się do nas przyczepić - mówiła
Melanie. Siedziała swobodniej, odsunęła od siebie poduszki.
- Do was? - spytała Jane. - To znaczy do ciebie i twoich przyjaciółek?
Na przykład Kirstin? - pierwszy raz wymówiła to imię.
I takiej właśnie reakcji się spodziewała. Melanie przypomniała sobie
przyjaciółkę i do jej oczu napłynęły łzy.
- O Boże - szepnęła przykładając dłonie do policzków - Biedna Kir-
stin. Dlaczego policja nie może jej odszukać? Nie rozumiem tego.
- Robią wszystko, co w ich mocy - zapewniła Jane. - Właśnie dlatego
tu jesteśmy, ja i agenci FBI. Naprawdę bardzo chcemy ją odnaleźć, Mela-
nie.
- Dlaczego nie wziął mnie albo Crystal? My też tam byłyśmy.
Poczucie winy, z którym zawsze zmagają się ci, którzy przetrwali.
Tego fez można było się spodziewać.
Jane wiedziała, że to, co teraz powie, zaskoczy Raya, ale tak właśnie
pracowała. Jeśli mu się to nie spodoba, trudno.
Pochyliła się do przodu i spojrzała dziewczynce w oczy.
- To i tak wcześniej czy później dostanie się do wiadomości
publicznej, ale na razie muszę cię prosić, żebyś zachowała to dla siebie i
twoich rodziców. Dobrze?
- Dobrze. - Melanie pociągnęła nosem.
- Uważamy, że to nie przypadek, że właśnie Kirstin została porwana.
Sądzimy, że została starannie wybrana. Ten człowiek, jeśli to
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 56 —
rzeczywiście był on, już wcześniej porwał kilka dziewcząt. Wszystkie są
do siebie podobne - dość wysokie, z długimi ciemnymi włosami, w
okularach. Trochę nieśmiałe.
- O Boże - wyszeptała Melanie i zmarszczyła brwi, przetrawiając tę
informację. Jane odwróciła się, żeby spojrzeć na Raya, który skrzywił się
z niezadowoleniem. Potrząsnęła głową. Powinien rozumieć, dlaczego
powiedziała o tym Melanie. Na pewno zdaje sobie sprawę, że to i tak
wyjdzie na jaw.
Ray zachował swoje zdanie dla siebie, dzięki Bogu, ale Jane
wyraźnie czuła jego dezaprobatę.
Melanie zadała w końcu nieuniknione pytanie.
- Skoro robił to już wcześniej, czy... To znaczy, te dziewczyny... Czy
one żyją? - wyjąkała.
- Lisa i Allie, bo tak się nazywają, są całe i zdrowe - odparła Jane, nie
wspominając o Jennifer Wiessman, którą znaleziono martwą w Park City
rok wcześniej. - Tak więc, Melanie, ten człowiek nie wziąłby ciebie ani
twojej przyjaciółki Crystal, nawet gdybyście dobrowolnie chciały zająć
miejsce Kirstin. Rozumiesz to, prawda?
- Chyba tak.
Jane sięgnęła do przybornika i wyciągnęła kawał jasnej plasteliny,
który podała Melanie.
- Po co to?
- Chciałabym, żebyś formowała z tego różne kształty podczas naszej
rozmowy. Dobrze?
- To znaczy... mam z tego uformować twarz czy coś w tym rodzaju?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 57 —
- Oczywiście, że nie - uśmiechnęła się Jane. - Ale czasami to pomaga
przypomnieć sobie pewne szczegóły.
- Ja... ja go nie widziałam.
- Wiem. Ale możemy przecież porozmawiać o tym dniu, który
spędziłaś na stoku z Crystal i Kirstin, prawda?
- Chyba tak.
Melanie nie była przekonana, ale bardzo chciała pomóc. Teraz już zu-
pełnie nie przypominała spiętej, przerażonej nastolatki sprzed godziny.
- A więc - zaczęła Jane - jeździłyście na nartach, to znaczy na
deskach, na Snowmass?
- Aha.
- Dlatego że Kirstin mieszka niedaleko, czy dlatego, że tam się
dobrze jeździ?
- Lubimy tam jeździć. To fajne miejsce. - Melanie wzruszyła
ramionami.
- No tak. Było zimno?
- Bardzo zimno. Ale potem zaczął padać śnieg i zrobiło się cieplej.
Jane kiwnęła głową. Zawsze się ociepla przed opadami śniegu.
- Gdzie dokładnie jeździłyście?
Rozmawiały o trasach zjazdowych i wyciągach, o przyjaciółkach ze
szkoły które spotkały po lunchu na szczycie.
Przez cały czas Melanie nieświadomie bawiła się plasteliną, ugniatała
ją w dłoniach i formowała jakieś niewyraźne kształty - precel, coś
przypominającego nartę, hot doga. Druga dziewczynka, Crystal, jadła na
lunch hot doga i frytki.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 58 —
Gdy mówiła o wyciągu, którym wjeżdżały po lunchu na stok, jej
twarz nagle stężała.
- To był orczyk, na dwie osoby - powiedziała, marszcząc brwi. - Ja
jechałam z Crystal. Kirstin była trochę wkurzona. Musiała jechać z
jakimś facetem. Żartowałyśmy sobie z niej.
- W tym człowieku było coś, co zwróciło twoją uwagę, prawda,
Melanie? - Jane powiedziała to bardzo spokojnie.
- Eee, nie wiem, to był zwyczajny facet.
Jane poczuła, że traci z nią kontakt.
- Ale on nie pojechał z tobą ani z Crystal, prawda? Celowo przysiadł
się do Kirstin?
- Nie, to znaczy... Cóż, ja stałam z Crystal bardziej z przodu. A
Kirstin została trochę w tyle, obok niego... Tak, możliwe.
Nie zdając sobie z tego sprawy, Melanie uformowała z plasteliny
kulę.
- Miał na głowie czapkę?
Dziewczynka zastanawiała się chwilę.
- Tak. Ciemną. Czarną albo może granatową czy zieloną. Pamiętam,
że pomyślałam sobie, że to ohydna czapka. I miał szalik. Też ohydny.
- Pamiętasz kolor szalika?
- No... też był ciemny. Aha i miał gogle. Pamiętam, bo pod nimi miał
okulary. Dziwne, nie?
- Dziwne. To musiało zabawnie wyglądać.
- Chyba tak.
Teraz dłonie Melanie formowały z plasteliny głowę. Najpierw
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 59 —
okrągłą, Później bardziej owalną.
Jane wzięła do ręki szkicownik i ołówek. Starała się zrobić to powoli
i spokojnie.
- Pamiętasz, jakie to były okulary?
Melanie zmarszczyła nos.
- Trudno było zauważyć, bo miał na nich gogle, ale wydaje mi się że
miały druciane oprawki. Takie, jakie nosi moja mama, kiedy prowadzi
samochód.
- Pamiętasz ich kształt?
- Taki sam jak mojej mamy. Owalny. Tak mi się wydaje. Nie
widziałam tego faceta zbyt dobrze. Naprawdę.
Ależ widziałaś go, pomyślała Jane. Jakaś część umysłu Melanie
zarejestrowała więcej, niż była tego świadoma.
- Więc - powiedziała Jane, szkicując, ale nie spuszczając oczu z
Melanie - miał na sobie strój narciarski. Jakiego rodzaju?
Melanie zmarszczyła brwi.
- To była kurtka. Tak myślę. Chyba czarna.
- W każdym razie ciemna?
Melanie pokiwała głową.
- Czarna. I chyba miała takie czerwone obwódki na rękawach.
- Więcej niż jedną obwódkę?
- Nie pamiętam.
- Nic nie szkodzi. Ale on jeździł na nartach, nie na desce?
- Tak... na nartach. Na pewno. Pamiętam, że podpierał się na kijkach,
zanim wsiadł z Kirstin na orczyk.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 60 —
- A przypominasz sobie, jakie to były narty?
- Nie. Mnie interesują tylko deski.
Jane odeszła na moment od tematu, żeby dać Melanie odetchnąć.
Zaczęła mówić o deskach, o technice jazdy, o luźnych ubraniach i o tym,
że miejscowy związek narciarski zabronił zjeżdżać na deskach z Aspen
Mountain, najlepszej góry w okolicy, który to zakaz obowiązywał przez
kilka lat, aż w końcu związek musiał się poddać.
- Tatuś mówi, że poddali się ze względów finansowych - powiedziała
Melanie. - Do Aspen ludzie przyjeżdżają całymi rodzinami, a dzieci wolą
deski. Więc Aspen traciło turystów, którzy wybierali inne miejscowości,
bo rodziny chcą jeździć razem.
- Rozumiem. Domyślam się, że deski psują stoki narciarzom?
- Tak mówią - Melanie wzruszyła ramionami. Ciągle bawiła się
plasteliną. - Uważają, że deski psują muldy.
- A snowboardziści pewnie szaleją na stokach.
- Ja nie.
- Jestem pewna, że ty nie. A ten człowiek, który wsiadł na wyciąg z
Kirstin... miał może brodę albo wąsy?
- Eee... nie wiem.
- Może widziałaś jego policzki? Były zaczerwienione od mrozu?
- Nie wiem. Chyba miał bokobrody. Tak mi się wydaje.
- Interesujące. - Jane przyciemniła po bokach pociągłą owalną twarz
w goglach i okularach. - Więc nie miał brody. Ale może się nie ogolił.
- Może. Nie wiem.
- Domyślam się, że był starszy, skoro jeździł na nartach.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 61 —
- Aha. Starszy.
Dla nastolatków wiek to trudna sprawa. Nawet osoby po dwudziestce
wydają im się raczej stare. A rodzice to niemal –
Jane postanowiła drążyć temat.
- Więc mógł być w wieku twojego taty.
- Nie, nie był aż tak stary.
- Hm. Więc może był w wieku twojego nauczyciela? Albo trenera?
Melanie myślała nad tym przez chwilę.
- Mógł być w wieku pana Crawforda. To mój wychowawca.
- Ile lat ma pan Crawford?
- Jakieś trzydzieści parę. Wiesz, to z tego programu telewizyjnego.
On często tak żartuje, ale to nie jest specjalnie zabawne.
- W porządku. Więc trzydzieści parę. Czy ten człowiek był tak
wysoki jak pan Crawford?
- Pan Crawford jest niski. Ja jestem od niego wyższa.
- Ach tak, rozumiem. Więc ten człowiek był raczej wysoki? A może
był twojego wzrostu?
- Wysoki. Chyba.
- Wyższy od ciebie?
- Aha. Był wzrostu taty. Tata ma metr osiemdziesiąt.
- Był szczupły jak twój tata? Wiem, że miał na sobie kurtkę, ale jakie
odniosłaś wrażenie?
- Tak, był mniej więcej taki jak mój tata.
Jane oceniła Barry’ego Steadmana na mniej więcej siedemdziesiąt
kilo. Niewiele, jak na mężczyznę mierzącego metr osiemdziesiąt.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 62 —
- Ten facet miał nos taki jak pan Crawford. Tak mi się wydaje - ode-
zwała się Melanie. Próbowała wyrzeźbić nos w plastelinie, ale bez powo-
dzenia. Niestety, nie miała zadatków na artystkę.
- A jak wygląda nos pana Crawforda?
Złamał go w zeszłym roku. Pomaga drużynie baseballowej i Cory
Grossman... podający... w każdym razie rzucił za mocno i trafił pana
Crawforda w nos. Strasznie krwawił.
Jane cały czas szkicowała.
- No, no. Widziałaś to?
- Nie, ale chłopcy strasznie się z tego śmiali następnego dnia. Ja
myślę, że to okropne.
- Złamany nos...z garbkiem?
- Z czym?
- Od złamania?
- Och - Melanie potrząsnęła głową. - Nie pamiętam.
Zaczęły rozmawiać o chwili, kiedy dziewczynki zsiadły z wyciągu na
szczycie. Najwyraźniej ten człowiek natychmiast odjechał. Melanie nie
była pewna, czy Kirstin mówiła coś na jego temat, ale była wkurzona, że
Crystal wskoczyła na orczyk z Melanie i zostawiła ją obok
nieznajomego.
- Widziałaś go jeszcze tamtego popołudnia? - spytała Jane.
- Eee... nie. Nie wydaje mi się.
I właśnie wtedy stało się to, co nieuniknione.
- Melanie - spytał Ray, pochylając się na krześle stojącym przy
komputerze - czy widziałaś tego samego człowieka później na parkingu?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 63 —
Dziewczynka odwróciła się gwałtownie, upuszczając plastelinę.
Do diabła z tobą, Ray.
- Ja... ja... nie wiem - wyjąkała Melanie, nagle przerażona, jakby
czuła, że powinna była go widzieć.
Jane spróbowała naprawić szkodę.
- W porządku, kochanie, jeśli to ten sam człowiek, który porwał Kir-
stin, na pewno zrobił wszystko, żeby nikt go nie zauważył.
Nić porozumienia została zerwana. Ale Jane się nie poddawała.
- Jak rozstałyście się z Kirstin na przystanku autobusowym?
- My, to znaczy Crystal i ja, spieszyłyśmy się, żeby zdążyć na
autobus... Mama Kirstin miała nas odebrać z parkingu, gdzie wysiada się
z autobusów. Wydaje mi się, że było wpół do piątej. Ustawiłyśmy się...
- Ty i Crystal?
- No tak. Stanęłyśmy w kolejce... odwróciłam się, żeby powiedzieć
Kirstin, że chyba się nie zmieścimy do tego autobusu, bo był przepełnio-
ny... Wiedziałam, że pani Lemke będzie zła... Ale Kirstin nie było.
- W porządku, rozumiem - mruknęła Jane. To, co powiedziała teraz
Melanie, zgadzało się z tym, co wcześniej mówiła policji. Gwałciciel z
Mammoth i Snowbird jeździł furgonetką. Tyle wiedziały ofiary i świad-
kowie. Ale Melanie nie zauważyła żadnego samochodu, interesowało ją
tylko to, żeby dostać się do autobusu.
Jak zdołał zmusić Kirstin, by z nim poszła? Na pewno nie wyciągnął
noża przy ludziach. Dziewczyna ze Snowbird została poproszona o poka-
zanie drogi do stacji benzynowej, a kiedy odeszła kawałek od przyjaciół,
on zagroził jej nożem, a potem zawiązał jej oczy i zamknął w pozbawio-
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 64 —
nym okien pokoju, gdzie przetrzymywał ją wiele dni. Dziesięć, o ile Jane
pamiętała. Później znowu zawiązał jej oczy i zostawił na pustej drodze w
środku nocy. Zmaltretowane ciało, zmaltretowana psychika...
- Nic więcej nie pamiętam - powiedziała Melanie, spoglądając na
Raya. Znowu sprawiała wrażenie spiętej i niepewnej.
Kilka minut później wyszli z domu Steadmanów.
Ray włączył silnik.
- Cóż, to była... Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś - przerwała mu
Jane.
- Co takiego?
- Zdekoncentrowałeś ją.
- Hm - mruknął. - Nieważne. To była strata czasu.
- Doprawdy? W końcu... w końcu zdobyliśmy kilka szczegółów.
Wzrost, waga, może kolor włosów, okulary, nie miał brody ani wąsów...
- Skąd, u diabła, przyszło ci do głowy, że to ten człowiek? Facet
wsiada z dzieciakiem na wyciąg. To nie przestępstwo. - Ray ruszył. -
Podrzucę cię do siostry - powiedział uprzejmie.
- Świetnie.
- Już za późno na rozmowę z tą drugą dziewczyną, jak ona ma na
imię?
- Crystal.
- Dzisiaj jest już na to za późno. Umówię nas na jutro. Teraz muszę
wrócić do szeryfa i spotkać się z innymi.
- Więc pojedziesz do państwa Lemke?
- Tak.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 65 —
- To będzie trudne. Biedni rodzice...
- To zawsze jest trudne.
- Zajmowałeś się już porwaniami?
- Właściwie nie.
- Więc czym się zajmowałeś, zanim przeprowadziłeś się do Denver?
- Grupami terrorystycznymi.
- Aha. - Znowu coś ją tknęło. Ray Vanover, terroryści... Miała nieja-
sne wrażenie, że wie coś o tym człowieku, ale nie mogła sobie przypo-
mnieć, co. - Na światłach skręć w prawo - powiedziała - A potem na
rondzie...
- Pamiętam drogę.
- Świetnie.
Ale nie pamiętał drogi do domu Gwen i Jane musiała go
poprowadzić.
- Powinni tu postawić światła - mruknął tylko.
- To tu - powiedziała.
Wjechał na podjazd.
- Umówię cię z tą drugą... z Crystal.
- Dobrze. - Jane otworzyła drzwi, przyciskając do piersi torebkę i
przybornik. Pomyślała o tym, która może być godzina, a także o tym,
gdzie jest teraz Alan i z kim. Często spędzała całe wieczory, rozmyślając
o Alanie zastanawiając się, co było nie tak. Tęskniła za nim. Potem nagle
wróciła do rzeczywistości. Boże. Jest w Aspen. Pod domem swojej
siostry. A człowiek, który ją tu przywiózł, to nie Alan.
- Zadzwonię rano - mówił Ray.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 66 —
- Będę czekać. - Wiedziała, że to, co ma zamiar teraz zrobić, jest
żałośnie dziecinne, ale i tak odczuwała satysfakcję. Przymknęła drzwi i
spojrzała na Raya - A tak przy okazji, ten złamany nos...
- Tak? O co chodzi?
- Jeśli zajrzysz do moich notatek, przeczytasz, że dziewczynka ze
Snowbird twierdziła, że człowiek, który ją porwał, miał złamany nos.
Wysiadła, zatrzasnęła za sobą drzwi i ruszyła w stronę domu. Teraz
myślała już tylko o czekającej ją konfrontacji z rodziną.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 67 —
Rozdział 5
Jadąc trzeci raz w ciągu kilku godzin Main Street, Ray miał już
wyrobione zdanie na temat Aspen. Tak, to urocze zimowe miasteczko
wciśnięte między ośnieżone szczyty mogłoby być tworem Walta
Disneya. Zdawało się pochodzić z innej epoki. Latarnie z przełomu
wieków, pokryte śniegiem gałęzie drzew rosnących wzdłuż ulicy,
staroświeckie wiktoriańskie kamieniczki w pastelowych kolorach. Park
pełen sosen uginających się pod ciężarem śniegu. Altana przystrojona
migającymi lampkami.
Miasteczko z bajki. A widział dotąd tylko centrum. I budynek sądu z
biurami szeryfa.
Zaczął myśleć o Kirstin Lemke. I o Jane. Przyznał jej w duchu kilka
punktów za to, że świetnie wybrała moment, by mu powiedzieć o złama-
nym nosie z zeznań dziewczynki ze Snowbird. Złamany nos. Ray nie
wierzył w takie zbiegi okoliczności. Dwóch świadków mieszkających w
odległości setek kilometrów i zeznających w odstępie kilku lat. Tak, to
musi być ten sam człowiek. Ray dokładnie przestudiował te sprawy.
Jeszcze raz przypomniał sobie inne ofiary i miejsca, w których zostały
porwane: Mammoth w Kalifornii; Snowbird i Park City w Utah. A teraz
Aspen. Zimowe kurorty. To właśnie łączy te sprawy. Nic nowego.
Zaparkował przed budynkiem sądu i zaczął się zastanawiać. Narty.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 68 —
Wszystkie porwania miały miejsce w zimie. Może więc sprawca jest w
jakiś sposób związany z narciarstwem? Strażnik, instruktor, operator
wyciągu, kierowca autobusu dowożącego turystów pod stoki?
Możliwości jest wiele. Zbyt wiele.
Krzywy nos, najprawdopodobniej złamany. Czy warto sprawdzać
dokumentację szpitali w Mammoth i Snowbird? Czy jest jakaś szansa, że
facet złamał nos w czasie którejś z tych spraw? Niewielka. Równie
dobrze mógł w dzieciństwie spaść z roweru. Nakazanie śledztwa w
szpitalach i klinikach byłoby marnotrawieniem środków biura. Muszą
schwytać sprawcę tutaj, w Aspen. Im szybciej im się to uda, tym lepiej
dla Kirstin. W ubiegłym roku porywacz przetrzymywał swoją ofiarę z
Park City nieco ponad tydzień. Jennifer Weissman. Wielokrotnie
zgwałcona i zostawiona na śmierć w zrujnowanym motelu. Jennifer. Nie
doczekała czternastych urodzin. Bruce Dallenbach i Sid Reynolds
pojechali do domu państwa Lemke zaraz po tym, jak Ray wyruszył z
Jane do Steadmanów. Agent FBI Howard Canning, specjalista od
elektroniki, już był w domu Kirstin; przyleciał poprzedniego dnia, żeby
zainstalować podsłuch na telefonie, choć nikt ani przez chwilę nie
wierzył, że porywacz skontaktuje się z rodzicami. Kirstin nie została
porwana dla okupu, ale po to, by zaspokoić czyjeś chore żądze.
Szeryf Kent Schilling był jeszcze w swoim biurze wraz z Berniem i
Frankiem, którzy czekali, żeby pojechać z Rayem do rodziców Kirstin.
- Nic nowego, jak się domyślam? - spytał Ray, wchodząc do pokoju.
- Nic a nic - odparł Schilling.
Ray skinął głową w stronę zastępców szeryfa.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 69 —
Schilling wstał zza biurka i spojrzał w okno, poprawiając spodnie.
- Czy Jane udało się coś wyciągnąć z dzieciaka Steadmanów?
- Niewiele. Facet może być wysoki i szczupły. Może mieć jasną cerę
i jasne włosy. Może nosić okulary w owalnych drucianych oprawkach.
Może też mieć złamany nos.
Schilling odwrócił się od okna.
- No, to znacznie więcej niż wiedzieliśmy wcześniej.
- Jeśli cokolwiek z tego jest prawdą. - Ray wzruszył ramionami.
- Jeśli ta mała powiedziała to Jane, to stawiam każdą sumę, że to
prawda. - Hm...
- Jane jest dobra. Ta dziewczyna ma prawdziwy talent.
Ray spojrzał na niego uważnie.
- Znasz Jane od dawna?
- Dobry Boże, tak. Odkąd skończyła osiem może dziewięć lat. Jej
ojciec, to znaczy ojczym, to mój przyjaciel. Roland Zucker. Był tu
szeryfem, kiedy ja stawiałem pierwsze kroki w departamencie. Kiedy
zrezygnował, poparł moją kandydaturę. A jeśli chodzi o Jane... Lottie,
moja żona, uczyła ją w szkole rysunku. Zawsze powtarzała, że Jane ma
talent.
- Aha - mruknął Ray i odwrócił się do zastępców szeryfa - Pojadę za
wami do państwa Lemke, jeśli nie macie nic przeciw temu. Wolałbym
jechać swoim samochodem. - Znowu spojrzał na Schillinga - Czy mógł.
byś mi wyświadczyć przysługę i umówić nas na jutro z Crystal? Jak naj-
wcześniej.
- Oczywiście. Zadzwonię do jej matki.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 70 —
- Będę wdzięczny.
- Po to tu jestem.
- No tak - mruknął Ray, myśląc już o czekającej go rozmowie z
rodzicami Kirstin.
Rodzina Lemke mieszkała dziesięć kilometrów od Aspen, w okolicy
zwanej Brush Creek. Przy wjeździe do Snowmass Village, gdzie Kirstin
jeździła na desce z przyjaciółkami w dniu porwania, zbocza gór usiane
były domami w budowie.
Ray podjechał za samochodem zastępców szeryfa niebezpieczną
krętą drogą o nazwie Medicine Bow i zatrzymał się przed domem
przytulonym do zbocza góry, do którego prowadził stromy podjazd. Dom
z szarego kamienia był dość nowoczesny. Roztaczał się stąd wspaniały
widok na całą dolinę.
Na odśnieżonym podjeździe stało kilka samochodów. Ray wiedział,
że u rodziców Kirstin są już Dallenbach, Reynolds i Canning, dwa
samochody należały do państwa Lemke, a inne zapewne do ich krewnych
i przyjaciół. Ray miał zamiar ograniczyć liczbę ludzi odwiedzających ten
dom. Jego zadaniem było wydobycie jak najwięcej informacji od
zrozpaczonych rodziców, a nie niańczenie ich znajomych. Sprawca w
jakiś sposób namierzył Kirstin, widział ją gdzieś i dokonał wyboru. Nie
porwał jej przez przypadek. Wszystko zostało dokładnie zaplanowane na
wiele dni, jeśli nie tygodni czy miesięcy przed porwaniem. Ten człowiek
wiedział nawet, o której Kirstin wracała z przyjaciółkami do domu,
wiedział, że o tej porze zapada już zmierzch. To nie przypadek, że
wszystkie ofiary zostały porwane blisko najkrótszego dnia w roku.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 71 —
Wesołych Świąt, pomyślał Ray, podchodząc do drzwi.
W domu kłębił się tłum ludzi. Byli tam agenci FBI, rozmawiający
przez swoje telefony, i zastępczyni szeryfa Teresa Morales. Był pastor i
kilkunastu przyjaciół państwa Lemke. Ray nie miał pojęcia, które ze
zgromadzonych tam osób są rodzicami Kirstin.
Ludzie stali w małych i większych grupkach, rozmawiając
ściszonymi głosami. Byli wszędzie, w kuchni, salonie i pokoju, który
okazał się biblioteką. Na Raya i jego dwóch towarzyszy nikt nie zwracał
najmniejszej uwagi. Do chwili, kiedy Ray stanął na środku salonu i
odchrząknął.
- Przepraszam państwa, nazywam się Ray Vanover, jestem agentem
specjalnym i mam prośbę. Wiem, że chcecie teraz być z przyjaciółmi,
muszę jednak prosić, żeby wszystkie osoby, których obecność tu nie jest
konieczna, pozwoliły nam na pracę z państwem Lemke. Możecie,
oczywiście, dzwonić o każdej porze i rozmawiać z panią Morales lub
panem Reynoldsem. W porządku?
Wszyscy odwrócili głowy w jego stronę, mrucząc z
niezadowoleniem.
- Proszę posłuchać - ciągnął Ray - Wiem, że próbujecie pomóc, ale
najważniejsze żebyście pozwolili nam pracować. Chcecie, żeby Kirstin
wróciła do domu cała i zdrowa, prawda? Musicie więc pozwolić nam się
tym zająć.
Ludzie, choć niechętnie, zaczęli szukać swoich płaszczy i zbierać się
do wyjścia. Dzięki Bogu nie było nikogo, kto miałby ochotę na dyskusję.
- Bardzo państwu dziękujemy, doceniamy państwa chęć współpracy -
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 72 —
dodał jeszcze, kiedy wychodzili. Jak kondukt pogrzebowy.
Ray nie miał doświadczenia w postępowaniu z rodzinami, które
dotknęła taka tragedia. Specjalizował się w zupełnie innych
zagadnieniach. Ale uznał że na razie radzi sobie całkiem nieźle.
W drzwiach sypialni pojawił się jakiś mężczyzna. Podszedł do Raya.
Ojciec Kirstin. Wyglądał strasznie. Zapewne kiedyś był całkiem przystoj-
nym, silnym mężczyzną po czterdziestce. Średniego wzrostu, o włosach
lekko przerzedzonych już na czubku głowy i blisko osadzonych niebie-
skich oczach. Ale teraz oczy Josha Lemke były zapuchnięte i czerwone,
twarz poszarzała, usta drżące.
Rzucił się na Raya jak wściekły pies.
- Więc to pan jest tym cholernym agentem?
- Tak.
- A dojazd z Denver zabrał panu trzy dni? Trzy pieprzone dni? Nasze
dziecko... nasza córeczka jest gdzieś tam z tym... z tym szaleńcem, a pan
siedzi sobie na tyłku w Denver! Nic dziwnego, że ludzie tak plują na
FBI!
- Proszę się uspokoić - odparł Ray bardzo cicho, prawie niedosłyszal-
ne. - Panie Lemke, musi pan nad sobą zapanować. Takie zachowanie w
niczym nie może pomóc.
- Pomóc? - prychnął Lemke.
- Jesteśmy tu po to, żeby odnaleźć pańską córkę - powiedział Ray.
Lemke znieruchomiał, jego ramiona opadły. Ukrył twarz w dłoniach i
wymamrotał coś niezrozumiale.
- Proszę posłuchać - ciągnął Ray - wiem, przez co pan przechodzi, ale
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 73 —
wściekanie się na mnie nic panu nie da.
- Nie ma pan pojęcia, przez co przechodzę - powiedział bezradnie
Lemke. A potem jego wargi zaczęły drżeć, a oczy wypełniły się łzami. -
Nasze dziecko. - Jęknął. - Nasze maleństwo.
Ray szczerze mu współczuł. Sam doznał takiego bólu. Do diabła,
przez te półtora roku targały nim uczucia, nad którymi nie był w stanie
zapanować. Od dnia, kiedy ci dranie zamordowali Kathleen, a potem
udało im się wywinąć.
Ale nie mógł pozwolić panu Lemke poddać się tym emocjom. Lemke
go potrzebował.
- Panie Lemke... Josh - zaczął. - Muszę z wami porozmawiać, z tobą i
twoją żoną. Dobrze, żebyście myśleli w miarę trzeźwo. Czy to możliwe?
Lemke otarł oczy.
- Tak, oczywiście. Ale Suzanne... Suzanne wzięła jakieś leki, które
przepisał jej lekarz, i... Cóż, nie wiem, czy będzie w stanie się skupić.
Niezrównoważony ojciec, pomyślał Ray, i matka na prochach. Coraz
lepiej.
- Znajdźmy jakieś miejsce, gdzie będziemy mogli porozmawiać - za-
proponował, podchwytując spojrzenie Bruce’a Dallenbacha, który
wywrócił oczami. Inni agenci zajmowali się swoimi sprawami. Bardzo
cicho.
Ray poszedł korytarzem w stronę sypialni. Suzanne Lemke leżała w
łóżku przykryta kocem. Nie spała, patrzyła przed siebie szklistymi,
niewidzącymi oczami.
Bruce Dallenbach wszedł do pokoju za Rayem i usadowił się koło
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 74 —
okna z notatnikiem w dłoni. Josh Lemke usiadł na brzegu małżeńskiego
łóżka i wziął żonę za rękę, Ray usiadł na krześle przy toaletce. Odsunął
poduszkę i położył ręce na oparciach, starając się wyglądać swobodnie.
To był jego pierwszy raz. Naprawdę pierwszy. Pomyślał o Jane. Jak
świetnie poradziła sobie z Barrym Steadmanem i Melanie. Potrafiła ich
uspokoić, sprawić, że poczuli się swobodnie, i pokazać, że są niezbędni
dla dobra śledztwa.
- Bezpiecznie - powiedziała Jane. Ofiara czy świadek musi czuć się
bezpiecznie. Może powinien był ją tu ze sobą przywieźć.
Przedstawił się Suzanne, która zamrugała i ścisnęła dłoń męża.
Miała koło czterdziestki. Raczej szczupła. Ciemne włosy, dość
długie, zebrane w kucyki. Na nocnym stoliku Ray dostrzegł okulary.
Kirstin była najwyraźniej bardzo podobna do matki. Suzanne, mimo
otępienia lekami, także wydawała się trochę nieśmiała. Tak, gdyby
Suzanne Lemke miała dwadzieścia pięć lat mniej, doskonale
odpowiadałaby gustom porywacza.
Ray wziął głęboki oddech.
- Najpierw - zaczął - chciałbym powiedzieć wam dokładnie, co FBI
wie, a czego jeszcze nie wiemy. Nie będę niczego owijał w bawełnę, bo
sądzę, że im szybciej wszystko ustalimy, tym większe będą szanse na
schwytanie tego człowieka.
- Dlaczego... dlaczego on nie zadzwonił? - wyjąkała Suzanne. -
Mamy pieniądze... Moi rodzice mogliby nam pomóc. Oddamy wszystko,
czego zażąda, wszystko, wszystko.
Bruce, siedzący przy oknie, odchrząknął, by zwrócić na siebie uwagę
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 75 —
Pokręcił głową na znak, że rodzice Kirstin nie zostali poinformowani o
podejrzeniach policji.
Cholera, pomyślał Ray. Właśnie popełnił pierwszy błąd w swojej
pierwszej sprawie tego typu. Założył, że ktoś powiedział rodzicom, jakie
są fakty albo przynajmniej podejrzenia. Ale nikt tego nie zrobił.
Najwyraźniej był to obowiązek agenta prowadzącego sprawę. Jego
obowiązek. Powinien był wiedzieć. Procedura FBI numer 101.
Podręcznikowe bzdury.
- Co jest, do diabła? - Lemke zmarszczył brwi. - Wiecie, kto porwał
Kirstin? Nie rozumiem, co się tu dzieje. Jeśli wiecie...
Ray podniósł dłoń i Lemke uspokoił się trochę.
- Oto, co wiemy. Wszystko wskazuje na to, że Kirstin została
porwana przez człowieka, który już wcześniej porwał kilka młodych
dziewcząt.
Suzanne jęknęła.
- Podejrzany - ciągnął Ray - porwał przynajmniej trzy inne
dziewczynki w ciągu pięciu lat.
- O Boże - wyszeptał Josh.
- Pierwsza, o której wiemy, była trzynastolatką z Mammoth w
Kalifornii. Następna, porwana trzy lata temu, została uprowadzona w
Snowbird w stanie Utah. A w ubiegłym roku porwana została
dziewczynka w Park City. Wszystkie dziewczynki były w tym samym
wieku, dość wysokie, wszystkie miały kucyki i nosiły okulary. Były do
siebie podobne nawet pod względem osobowości.
- A te dziewczynki... czy one?... - spytała Suzanne.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 76 —
- Dwie z nich są całe i zdrowe - powiedział Ray łagodnie. Wiedział,
jakie będzie następne pytanie.
- A trzecia? - spytał Lemke.
Ray potrząsnął głową.
Suzanne przylgnęła do męża i zaczęła płakać. Josh nie odrywał
wzroku od Raya, szykując się do ataku.
- Jednak jej śmierć - powiedział Ray ostrożnie - mogła być wynikiem
wypadku. Musicie o tym pamiętać. Uważamy, że żyła i czuła się dobrze
w chwili, kiedy porywacz ją porzucił. - Jasne. - Gwałcona i bita przez
wiele dni. Przywiązana do połamanego łóżka - Ray widział zdjęcia - i
zostawiona tak w zrujnowanym motelu, bez ogrzewania, jedzenia i wody,
w środku grudnia, Jasne, czuła się świetnie.
- Czego ten człowiek... ten straszny człowiek chce od tych
dziewcząt? - spytała Suzanne. Mimo otumanienia środkami
uspokajającymi zaraz sama odpowiedziała sobie na to pytanie i znowu
zaczęła płakać.
- Musicie się skupić - powiedział Ray - Czy Kirstin wspominała
ostatnio o dziwnych sytuacjach? Może ktoś podszedł do niej na ulicy
albo w sklepie? Na meczu siatkówki albo w szkole czy na stoku? A może
tu, w Brush Creek? Ktokolwiek. Gdziekolwiek. Agenci Reynolds i
Canning wraz z ludźmi szeryfa rozmawiają teraz z przyjaciółmi i
nauczycielami Kirstin, sprawdzamy też sąsiadów i każdego, kto tylko
przyjdzie nam na myśl. Spróbujcie sobie przypomnieć, czy Kirstin nie
wydawała się ostatnio czymś zdenerwowana. Nawet jeśli nie rozmawiała
o tym z wami, może zwierzyła się komuś innemu, przyjaciółce albo...
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 77 —
- Przecież rozmawialiście z jej przyjaciółkami, prawda? - powiedział
Josh. - Były tam razem z Kirstin, na litość boską. Jak mogły nie widzieć
tego człowieka?
- Rozmawialiśmy z Melanie Steadman. Jutro przesłuchamy Crystal
Brenner. Ale musisz zrozumieć, że ten człowiek wszystko bardzo
dokładnie planuje. Porywa dziewczęta w drugiej połowie grudnia, kiedy
nawet za dnia jest mało światła. Czeka, aż wszyscy zaczynają schodzić
ze stoków i na parkingach jest mnóstwo ludzi. Nosi nierzucające się w
oczy ciemne ubrania, ukrywa włosy pod czapką, a twarz pod goglami i
szalikiem, który zakrywa mu usta. Oczywiście, rozmawialiśmy ze
świadkami i ofiarami, ale czy to z powodu szoku, czy też sprytu tego
człowieka nie udało nam się uzyskać dokładnego opisu. Wiemy tylko, że
jeździ furgonetką. Prawdopodobnie ciemną.
- Ale jego ofiary, te dwie dziewczynki - powiedziała nagle Suzanne. -
One musiały go widzieć. Musiały, skoro on... on je...
Ray potrząsnął głową.
- Ukrywał przed nimi twarz w czasie porwania, a później zakładał im
na głowy pończochy. Przetrzymywał je zawsze w ciemnym miejscu. Kie-
dy je wypuszczał, również zakładał im pończochy na głowy. Widziały
więc tylko czapkę, szalik zasłaniający usta i gogle. Jednak zgodnie z
zeznaniami dwóch świadków sprawca może mieć złamany nos. Znamy
jego przybliżoną wagę, wzrost i kolor cery, może nawet włosów. - Za
dużo tych „może”. - Problem w tym, że nikt nie dostarczył nam
szczegółów, które pozwoliłyby stworzyć portret pamięciowy.
Jane właściwie nic nie ma, pomyślał. Rozmawiała z obiema ofiarami,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 78 —
które przeżyły, ze wszystkimi świadkami i wydobyła z nich tylko tyle, że
porywacz mógł mieć okulary, złamany nos, ciemne ubranie i furgonetkę.
Poniosła porażkę i tyle. A ponoć ma wielki dar. Cóż, w innych sprawach
odnosiła spektakularne sukcesy, tak w każdym razie twierdzi Parker. Pro-
siły ją o pomoc agencje stanowe i federalne. Dlaczego więc nie radzi
sobie w tej sprawie? Dlaczego akurat teraz wzięła urlop? Dlaczego
Caroline Deutch musiała ją przekonywać, żeby zaangażowała siew tę
sprawę? O co tu chodzi? Dlaczego jej relacja z rodziną wydaje się taka
dziwna?
- Jak długo? - spytał Lemke.
- Słucham?
- Jak długo ten drań przetrzymuje swoje ofiary?
- Do dziesięciu dni - odparł Ray.
Suzanne jęknęła jak ranne zwierzę.
Ray mógł im powiedzieć o wiele więcej, ale postanowił tego nie
robić. Nóż, którym porywacz zastraszał dziewczęta, z
dwudziestocentymetrowym ostrzem. Statystyka. Fakt, że zazwyczaj
przestępcy tacy jak gwałciciele i seryjni mordercy stają się zwykle coraz
brutalniejsi, ich apetyt rośnie. Między kolejnymi zbrodniami upływa
coraz mniej czasu. Dwie pierwsze dziewczynki zostały wypuszczone,
Jennifer została skazana na śmierć. Jak mógł powiedzieć tym ludziom, że
ich córka ma małe szanse?
Posiedział jeszcze z nimi jakiś czas, wypytał o zwyczaje Kirstin,
rozkład jej dnia, przyjaciół. Cały czas starał się pamiętać o tym, co
powiedziała Jane, że przesłuchiwane osoby muszą czuć się bezpiecznie.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 79 —
Zapytał, czy nie zauważyli ostatnio czegoś dziwnego, czy nikt nie kręcił
się koło ich domu, nie zaczepiał Kirstin. Ale niczego nie udało mu się z
nich wyciągnąć. Na wszystkie pytania reagowali łzami, groźbami i
przerażeniem.
W końcu spojrzał na Bruce’a. Czas pozwolić tym ludziom trochę
odetchnąć. Wiedział, że przechodzą teraz piekło. Choć nie mógł tak
naprawdę wiedzieć, co przeżywają, bo sam nie miał dzieci.
Bruce zamknął za nimi drzwi sypialni i poszedł za Rayem do
Howarda Canninga, który siedział ze słuchawkami na uszach, czekając
na telefon, który - o czym wszyscy wiedzieli - nie zadzwoni. Sid
Reynolds rozmawiał przez komórkę z jednym z nauczycieli Kirstin.
Agenci wykonali już dziesiątki rozmów telefonicznych, a czekało ich
jeszcze co najmniej drugie tyle. Wszyscy czekali na jakiś przełom. Może
szkolny woźny, trener siatkówki, inny rodzic albo kierowca autobusu
zauważył kogoś w pobliżu szkoły albo furgonetkę zaparkowaną w
dziwnym miejscu.
Potem przyszła kolej na ludzi zatrudnionych w okolicy stoków
narciarskich na Snowmass, operatorów wyciągów, sprzedawców biletów,
instruktorów i tak dalej. Lista zdawała się nie mieć końca. A opis
poszukiwanej osoby był żałośnie niedokładny. Poza tym coraz więcej
pracowników biura zajmowało się antyterroryzmem, więc przy sprawach
takich jak porwanie Kirstin często brakowało ludzi. Ray spojrzał na
rozmawiających przez telefon mężczyzn i potrząsnął głową. Przydałoby
się jeszcze kilka osób.
Zastępczyni szeryfa Morales stała na swoim posterunku przy
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 80 —
drzwiach. Jej zadaniem było spławianie gości i przyjmowanie jedzenia
od przyjaciół i sąsiadów, którzy czuli się kompletnie bezsilni. Rayowi
przywodziło to na myśl imprezy składkowe, na które wszyscy przynosili
coś do jedzenia.
Postanowił, że zostawi Canninga i Reynoldsa u państwa Lemke na
noc, a sam z Bruce’em Dallenbachem wróci do miasta i spróbuje się
trochę przespać w pokoju, który poprzedniego dnia został dla niego
wynajęty w Mountain House, pensjonacie podobno przyjemnym, a
niedrogim. Dallenbach powiedział, że mieli sporo szczęścia, skoro udało
im się znaleźć wolny pokój w okresie Bożego Narodzenia. A udało im
się tylko dzięki szeryfowi, który znał właściciela pensjonatu. Aspen to
małe miasto.
- Zobaczymy się jutro rano. - Ray pożegnał Canninga i Reynoldsa.
- Aha, jeszcze coś - Reynolds pstryknął palcami. - Dzwonił Kent
Schilling. Chodzi o tego drugiego świadka, Crystal Brenner. Możecie ją
jutro przesłuchać, ale dopiero po południu.
Ray zmarszczył brwi.
- A to dlaczego? Musimy pogadać z tą małą jak najszybciej.
- Nie wiem - odparł Reynolds - Chyba chodzi ojej matkę. Zdaje się,
że późno kładzie się spać.
- Dobra. - Ray sięgnął po kurtkę, która leżała na kanapie. - Masz nu-
mer mojej komórki i numer do pensjonatu. Po drodze pewnie gdzieś się
zatrzymamy, żeby coś zjeść. Potrzebujecie tu czegoś?
- Nie, wszystko mamy - odparł Canning.
Jadąc do Aspen, Ray rozmawiał z Bruce’em o państwie Lemke.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 81 —
Niepokoiły go zwłaszcza zmienne nastroje Josha.
- To moja pierwsza sprawa związana z porwaniem - powiedział. -
Wydaje mi się, że powinienem lepiej sobie radzić.
- Uważam, że poradziłeś sobie całkiem dobrze - stwierdził Bruce.
- Sam nie wiem. Prawda jest taka, że gdyby Lemke dowiedział się,
kim jest ten człowiek, i postanowił wziąć sprawy we własne ręce,
kusiłoby mnie, żeby mu na to pozwolić.
- A kogo by nie kusiło?
- Pytanie retoryczne?
- Oczywiście.
Ale Ray wiedział, że profesjonalista nie powinien nawet dopuszczać
do siebie takiej myśli. A on dopuścił. Z powodu gniewu, który wrzał w
nim samym i domagał się ujścia. Nie musiał patrzeć w lustro, żeby
poczuć falę zalewającej go wściekłości i frustracji. Ciekawe, kiedy Bruce
zapyta o blizny. W końcu każdy zadawał mu to pytanie. Pewnie zrobi to
przy kolacji.
Miał rację. Zatrzymali się przy restauracji mieszczącej siew
rustykalnej drewnianej chacie przy wjeździe do Aspen. Nazywała się
Hickory House. Schilling polecił im to miejsce, mówiąc, że dostaną tam
dobre domowe jedzenie.
Nad żeberkami z grilla i pieczonym kurczakiem Bruce w końcu poru-
szył ten temat.
- Miałeś... jakieś operacje plastyczne?
- Kilka. - Boże, nienawidził o tym rozmawiać. Nie cierpiał
wspominać czasu spędzonego w poczekalniach różnych lekarzy, nie
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 82 —
cierpiał wspominać tamtego fatalnego popołudnia. Śmierć Kathleen, jej
rodzina, cały ten ból. I po co? Teraz wylądował w Kolorado, czyli jego
zdaniem na prowincji. W Seattle zawsze dużo się działo. Granica z
Kanadą, brama do Azji. Tam nie nudził się ani chwili. Ale z tego, co
mówił Parker wynikało, że w Denver postanowiono dać Ray owi
odpocząć.
Cóż, wcale nie miał ochoty na odpoczynek. Ale rozkaz to rozkaz.
- Nie, żeby... eee... żeby było je tak bardzo widać, to znaczy, te blizny
- dodał Bruce i zajął się frytkami.
- Wygląd nie wydawał mi się istotny - powiedział Ray. - Zwłaszcza
w porównaniu z tym, co się stało z drugim agentem, który siedział w sa-
mochodzie.
- Tak, słyszeliśmy o tym. To była kobieta, prawda?
- Zgadza się.
- Hm - mruknął Bruce. - A ci dranie są na wolności. Kiepska sprawa.
- Owszem.
Ray postanowił skierować rozmowę na inny temat.
- Chciałbym przejrzeć wszystko, co dotyczy porwań w Kalifornii i
Utah. Czytałem już akta, ale chcę to zrobić ponownie. Dostałem tę
sprawę przedwczoraj.
- Przejrzymy je razem - odparł Bruce. - Wszystko jest już w hotelu, a
nie sądzę, żeby szybko zachciało mi się spać.
- W porządku. - Ray odsunął talerz i skinął na kelnera, żeby przyniósł
rachunek.
Pensjonat Mountain House znajdował się we wschodniej części
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 83 —
miasta, niedaleko centrum. Ceny były jednak rozsądne, bo stare budynki
nie należały do najlepiej wyposażonych.
Apartament wynajęty dla agentów FBI składał się z dwóch pokoi roz-
dzielonych drewnianą żaluzją. Oba miały wejścia do łazienki. W
saloniku były mała lodówka, kuchenka mikrofalowa i ekspres do kawy, a
także zielona sofa, na której po rozłożeniu mogły spać kolejne dwie
osoby, dwa krzesła, stolik z ciemnego drewna, biurko i lampa. Wszystko
było czyste i schludne, ale mocno podniszczone. Brakowało też dobrego
oświetlenia.
Bruce przyniósł materiały dotyczące obu porwań i morderstwa w
Park City. Były to dwa spore pudła notatek, raportów i kaset. Niestety,
nie zawierały żadnych informacji, które prowadziłyby do sprawcy.
O północy Bruce i Ray, jeden w bokserkach, drugi w starych
sztruksach, siedzieli wśród walających się wszędzie papierów. I robili
notatki. Ray przejrzał ostatni raport, odchylił się na oparcie krzesła,
przeciągnął i podrapał się po głowie.
Nadszedł czas porównać notatki. Zaczął Ray.
- Mamy cztery porwania, łącznie z Kirstin. Wszystkie ofiary
pochodzą z zimowych kurortów, położonych najpierw bardziej na
zachodzie kraju, potem sprawca porusza się w kierunku wschodnim.
Allison Sanchez z Mammoth. Porwana pięć lat temu w Boże Narodzenie.
Lisa Turchelli ze Snowbird, porwana trzy lata temu, i Jennifer Weissman,
porwana i zamordowana w ubiegłym roku w Park City. Zgadza się?
- Tak by to wyglądało - ziewnął Bruce.
- Sprawca prawdopodobnie spędza dłuższe okresy w jednym miejscu.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 84 —
Snowbird leży zaledwie kilka kilometrów od Park City, możemy więc
założyć, że spędził przynajmniej dwa lata w tej samej części Utah. Nie
wiemy, kiedy przeniósł się do Kolorado. Możemy chyba jednak założyć,
że czeka do końca sezonu, zanim zmieni miejsce pobytu.
- Owszem - zgodził się Bruce.
- Biorąc pod uwagę, jak trudno wynająć coś podczas sezonu, nie
sądzę, żeby ten człowiek był właścicielem jakiejkolwiek nieruchomości.
Zakładam, że przenosi się poza sezonem. Jennifer Weissman zginęła w
grudniu ubiegłego roku. Przyjmijmy, że sprawca przybył tu w ciągu
siedmiu miesięcy, jakie upłynęły od zeszłego sezonu. Czy możemy
sprawdzić wszystkich właścicieli furgonetek, którzy się tu ostatnio
sprowadzili?
- To niemożliwe.
- Nie niemożliwe - poprawił Ray - ale bezsensowne, biorąc pod
uwagę fakt, że mamy bardzo mało czasu, tydzień albo nawet mniej. I to
tylko przy założeniu, że sprawca będzie działał według tego samego
schematu. Pójdziemy więc inną drogą. Wiemy, że najprawdopodobniej
sprawca jeździ na nartach. Poza Melanie także inni świadkowie sądzą, że
widzieli tego człowieka na nartach w dniach, kiedy nastąpiły porwania.
- Narty, tak. Zgadzam się.
- W porządku. Poza tym jest dość mobilny. I najprawdopodobniej nie
jest żonaty.
- To się zgadza ze zdaniem ekspertów - wtrącił Bruce. - Samotny
mężczyzna, biały, w wieku między dwadzieścia pięć a trzydzieści pięć
lat, pracownik fizyczny, o ponadprzeciętnej inteligencji.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 85 —
- Właśnie. I niezły taktyk. Nie podejmuje zbędnego ryzyka. Atakuje
w okresie Bożego Narodzenia, blisko najkrótszego dnia w roku.
Starannie wybiera strój. Pokazuje tylko policzki i nos, który może być
złamany. I może nosi okulary.
Bruce podjął temat.
- W momencie porwania także ogranicza ryzyko do minimum. Robi
to na zatłoczonych parkingach, gdzie może się ukryć za samochodami.
Zawsze czeka, aż ofiara oddali się od grupy przyjaciół, i - zgodnie z tym,
co mówiła dziewczyna z Mammoth - prosi o pokazanie drogi, w jej
przypadku drogi na niżej położony parking. Odchodzi z nią kawałek
dalej, wyciąga nóż i już po dziewczynie. Kiedy ma jaw samochodzie, w
furgonetce...
- Która jest prawdopodobnie ciemna - wtrącił Ray.
- Tak, która może być ciemna, zakłada jej na głowę pończochę.
Ray wstał, podszedł do okna i odsunął zasłonę. Widok zasłaniała mu
rosnąca pod oknem sosna. Sypał śnieg. Zaciągnął zasłonę.
- Ciekawe, co zrobiłby nasz chłopak, gdyby nie udało mu się
odciągnąć ofiary od jej znajomych. Czy odłożyłby akcję do następnego
wieczoru? Jest tak bardzo opanowany czy po prostu do tej pory sprzyjało
mu szczęście?
- Cztery razy? - Bruce potrząsnął głową. - Niemożliwe. Założę się, że
śledzi je tak długo, aż nadarzy się idealna okazja. Wie, że nikt nie może
zobaczyć numerów rejestracyjnych ani dobrze się przyjrzeć jego
furgonetce.
- Zgadzam się. Porywa w czasie świąt ze względu na krótkie dni, a
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 86 —
także dlatego że dziewczynki mają ferie i niemal codziennie chodzą na
narty albo na deskę. W końcu zawsze trafi na odpowiedni moment.
- Ale ta teoria nie ma uzasadnienia - stwierdził Bruce - jeśli sprawca
pracuje na stokach. Nie dostałby kilku dni wolnego w szczycie sezonu.
- Może pracuje nocami. Sprawdza stan techniczny wyciągów? Obsłu-
guje maszyny naśnieżające?
- Możliwe.
- Z drugiej strony, wszystkie ofiary były maltretowane w nocy. Co
noc przez maksymalnie dziesięć dni.
- Cholera, masz rację.
- Możemy założyć, że zabiera je do domu. Wszystkie twierdziły, że
znajdowały się w miejscu, gdzie była co najmniej jedna sypialnia,
kuchnia i salon. Słyszały dźwięki dobiegające z kuchni i czasami radio
znajdujące siew innym pokoju. Trzyma je zawsze w odosobnieniu. Nie
może ryzykować, że sąsiedzi coś zauważą albo usłyszą.
- Więc to nie jest mieszkanie ani bliźniak.
Ray westchnął ciężko.
- Raczej nie. Prawdopodobnie jest to wolno stojący dom. Na uboczu.
Może chata w górach? Nie wydaje mi się, żeby tego człowieka było stać
na dom.
- Chyba że on w ogóle nie musi pracować. Może żyje z funduszu, a
nosi prosty strój narciarski i jeździ furgonetką, żeby nie rzucać się w
oczy.
- Pamiętasz, co mówili eksperci?
- W porządku, prawdopodobnie nie żyje z funduszu.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 87 —
Omówili wszystkie możliwości zatrudnienia w kurortach zimowych,
od pomywacza w restauracji po kierowcę pługu. Porównali ofiary.
- Wiek od dwunastu do czternastu lat, dość wysokie, ciemne proste
włosy związane w kucyki, okulary. Nieśmiałe.
- Łatwy łup dla kogoś takiego - stwierdził Bruce. - Niepewne,
ulegające wpływom dziewczęta.
- Potwór - mruknął Ray przez zęby. - Wiesz, kiedy byłem mały,
rodzice powtarzali mi, że potwory nie istnieją. Mylili się. One istnieją.
- O tak - przyznał Bruce.
Zaczęli zbierać dokumenty. Ray wziął do ręki odłożony wcześniej na
bok raport Jane Russo.
- Dobrze znasz tę Russo?
- Właściwie nie. Wiem, że pracowała ze swoim przyjacielem,
facetem, który nazywa się Alan Gallagher.
Może jest więcej niż tylko jej przyjacielem, pomyślał Ray.
- Pięć czy sześć lat temu jego córka została porwana i zamordowana.
Teraz Gallagher zajmuje się walką o prawa dzieci. Był w Waszyngtonie,
zrobił dużo dobrego.
- Więc to on zaproponował Jane udział w tej sprawie? Zarekomendo-
wał ją?
- Nie musiał. Sama zapracowała na opinię, jaką się cieszy w całym
kraju. Nadała słowom „portret pamięciowy” zupełnie nowe znaczenie.
- Pracowałeś z nią kiedyś?
- Raz. Sprawa Durango. To takie małe miasteczko na południowym
zachodzie Kolorado. Młoda dziewczyna, zdaje się, że miała na imię
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 88 —
Samantha... W każdym razie była świadkiem morderstwa popełnionego
na jej matce. Przeżyła taki szok, że nie była w stanie powiedzieć policji
niczego. Pojechałem tam z Jane, a ona wyciągnęła z małej opis tak
dokładny, że jej portret pamięciowy był prawie jak zdjęcie miejscowego
mleczarza. W życiu czegoś takiego nie widziałem. Tak, Jane jest
naprawdę dobra. Do diabła, jest świetna.
Ray spojrzał na Bruce’a spod oka. Odezwała się w nim przekora.
- Zastanawiające, co się stało z jej osławionym talentem przy tej spra-
wie. Na razie niewiele zdziałała. Przesłuchała pół tuzina świadków i dwie
ofiary i nic.
Bruce wzruszył ramionami.
- Nie rozumiem, o co chodzi.
- Wiedziałeś, że ona jest z Aspen?
- Chyba tak.
- A wiesz coś ojej stosunkach z rodziną?
- Nic.
- Hm.
Ray miał ochotę spytać, czy Bruce wie coś więcej na temat
stosunków łączących Jane z Alanem Gallagherem, ale doszedł do
wniosku, że nie ma to związku ze sprawą. A jednak interesowało go to.
W końcu obaj zasnęli, Bruce na nieposłanym łóżku, Ray na kanapie.
Wtedy zadzwoniła jego komórka.
Ray natychmiast zerwał się na równe nogi.
- Przepraszam, że dzwonię tak późno - rozległ się męski głos.
Znajomy głos.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 89 —
- Stan? Stan Schoemaker?
Co, u diabła?
- Wiem, że u was jest koło drugiej nad ranem. Ale pomyślałem, że
chciałbyś o tym wiedzieć jak najprędzej.
Stan był współpracownikiem Raya w Seattle. Jeśli dzwonił o tej
porze, sprawa musiała być poważna.
- Biuro w Seattle aresztowało właśnie dwóch facetów w stanie Wa-
szyngton - powiedział Stan. - Ze względów bezpieczeństwa zostaną prze-
niesieni gdzie indziej. Pod koniec tygodnia sprowadzimy ich do Los An-
geles.
Ray poczuł, że krew zawrzała mu w żyłach. Nie musiał pytać, kim są
ci j ludzie. Wiedział.
- Pomyślałem, że nie chciałbyś przegapić tego samolotu - ciągnął
Stan - Przyleci w piątek. O ósmej rano.
- Będę pamiętał - odparł Ray. - I dzięki.
- Drobiazg.
Ray wyłączył telefon i usiadł przy stole. Samolot wyląduje w Los
Angeles w piątek. Ray będzie tam na niego czekał.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 90 —
Rozdział 6
Była piąta nad ranem. W domu państwa Lemke paliło się tylko jedno
światło. Na dachu i stojących na podjeździe samochodach leżała gruba
warstwa świeżo spadłego śniegu.
Za dużo tych samochodów.
Normalnie odśnieżyłby podjazd i policzył tyle co zawsze za swoją
usługę, ale tym razem uznał, że będzie lepiej, jeśli tego nie zrobi. Cóż,
trudno. Siedział chwilę w samochodzie, słuchając szumu silnika i patrząc
na lampę, która świeciła się w pokoju na dole. Gliniarze. Na pewno.
Opuścił szybę i wytężył wzrok. Jego oddech parował w lodowatym
powietrzu. Zastanawiał się, jak czują się mieszkańcy tego domu, jakie
koszmary nachodzą ich przed świtem.
Zamknął okno, wrzucił jedynkę i ruszył odśnieżać inne podjazdy.
Gdzieś w domu trzasnęły drzwi, jedne, a po chwili drugie. W holu
rozległy się dziecięce głosy.
- Kyle, wyłaź wreszcie z tej łazienki! Mamo, Kyle zachowuje się jak
idiota. Mamo!
Jane przewróciła się na drugi bok, otworzyła oczy i spojrzała na zega-
rek. Była piąta trzydzieści.
- Chrzań się, Nicky. - Kyle otworzył na moment drzwi łazienki, a po-
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 91 —
tem zamknął je z hukiem.
- Przestańcie, ale już - powiedziała Gwen. - Ciocia Jane jeszcze śpi.
- Och - mruknął jeden z chłopców i zachichotał.
W domu Grinellów dzień zaczynał się wcześnie. Gwen i George pro-
wadzili restaurację na szczycie Buttermilk Mountain, której podnóże
znajdowało się kilka kilometrów od ich domu. Śniadanie podawano tam
do dziewiątej, więc cała rodzina wstawała przed piątą. Zazwyczaj Gwen
zostawiała płatki kukurydziane i mleko dla chłopców, którzy szli do
szkoły na ósmą. Ale w czasie ferii Nicky, który miał czternaście lat, i
Kyle, dwunastolatek, także pracowali w restauracji.
Jane wstała i poszła do łazienki dla gości. Boże, jakie zimne te kafle.
Zadrżała.
Nie chciało jej się ubierać, więc narzuciła tylko sweter na pasiastą
piżamę, przeczesała włosy i weszła do kuchni, tłumiąc ziewnięcie.
W domu znowu rozległ się huk zamykanych drzwi.
- Do diabła, Kyle! - zawołał George. - Jeszcze raz trzaśniesz
drzwiami i przez cały dzień będziesz zmywał naczynia. Mówię serio.
Gwen weszła do kuchni i stanęła za Jane.
- Przepraszam, rano zupełnie nie da się tu spać - powiedziała, nalewa-
jąc świeżo zaparzoną kawę do dwóch kubków. - Przez całą zimę ten dom
przypomina zoo. Wiedziałabyś o tym, gdybyś raczyła się tu od czasu do
czasu pokazać.
- Przecież właśnie tu jestem. - Jane usiadła na kuchennym stołku.
Gwen otworzyła dwie małe paczuszki z cukrem, zapewne
przyniesione z restauracji, wrzuciła zawartość do kubków, dolała mleka i
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 92 —
zamieszała.
- Proszę - podała Jane kubek. - Zaraz, czy ty słodzisz?
- Może być.
Cała Gwen. Kilka lat starsza od Jane, była podobna do matki.
Wszystko musiała kontrolować. Zawsze była bezpośrednia do bólu i
rządziła się jak szara gęś. Jane pomyślała, że wiek nie złagodził
charakteru jej siostry.
W kuchni pojawili się chłopcy, w sportowych strojach i kurtkach. Za-
częli robić gorącą czekoladę, popychając się i szturchając. Uspokoili się,
kiedy Gwen spojrzała na nich karcąco.
- To Kyle rozlał, ja tego nie posprzątam - oznajmił Nicky.
- To nie ja - odpalił Kyle.
- Ja to posprzątam, jak już pójdziecie - odezwała się Jane
- Ja to zrobię, jak wrócę z pracy - powiedziała Gwen odruchowo. Nie
lubiła, kiedy ktoś plątał się po kuchni. W końcu nikt nie sprzątał i
gotował lepiej od niej.
- Ciociu, pójdziesz z nami na narty? - spytał Kyle.
- Cóż, ja...
- Oczywiście, że pójdzie - wtrąciła się Gwen.
W drzwiach pojawił się George, z kluczykami samochodowymi w
dłoni.
- Przyjedziesz na górę? - zdziwił się. - Wczoraj mówiłaś, że przyje-
chałaś w sprawie zaginięcia tej małej, więc sądziłem, że...
Gwen tylko machnęła ręką.
- Idź rozgrzać silnik, George.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 93 —
George posłusznie poszedł do garażu; chłopcy, potykając się i
śmiejąc, ruszyli za nim. Mimo wczesnej pory byli bardzo ożywieni,
pewnie dzięki gorącej czekoladzie z dużą zawartością cukru.
- No, Jane - ciągnęła Gwen, jakby nie słyszała rozmowy, która przed
chwilą miała miejsce - zadzwonię i zamówię dla ciebie bilet. Teraz sprze-
dają je gdzie indziej, ale na pewno trafisz. Bilet będzie tam na ciebie cze-
kał. Wjedziesz na górę. Wiesz, gdzie jesteśmy. Aha, w garażu są narty,
kijki i buty, a kurtkę, czapkę i rękawiczki znajdziesz w szafie w holu.
Ciągle nosisz ten sam numer?
- Gwen - powiedziała Jane - naprawdę nie mam czasu na narty. Zagi-
nęła dziewczynka i musimy ją odnaleźć. Bardzo ci dziękuję, ale...
- Chcesz powiedzieć - przerwała jej siostra - że przyjechałaś tu po
tylu latach i nie masz zamiaru poświęcić mi nawet jednej godziny?
- Posłuchaj, Gwen, ja naprawdę...
- Przyjedź do restauracji przed jedenastą. Możemy pojeździć na nar-
tach albo posiedzieć na tarasie i pogadać. Ale przed południem, bo póź-
niej siedzę na kasie.
Jane pociągnęła łyk kawy. Po co się sprzeczać? Z Gwen jeszcze nikt
nie wygrał.
W drzwiach znowu pojawił się George. Gwen minęła go, a potem od-
wróciła się i spojrzała na Jane.
- Pamiętaj, że dziś wieczorem przygotowujemy przyjęcie na Red
Mountain, więc mogłabyś zjeść kolację z mamą. Roland też tam będzie,
rzecz jasna, ale przypomnij mamie, żeby zaprosiła Scotta.
Scott był synem Rolanda z pierwszego małżeństwa. Jane nie lubiła
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 94 —
ani ojczyma, ani jego syna.
- Do zobaczenia o jedenastej - zakończyła Gwen i pobiegła do
samochodu.
No tak, nie było jeszcze szóstej, a Jane już miała nerwy napięte jak
postronki.
George podszedł i pocałował ją w policzek.
- Nie martw się, powiem Gwen, że nie mogłaś przyjechać. Wiesz,
jaka ona jest. Naprawdę fajnie znowu cię widzieć, Jane. No, muszę
lecieć.
Jane zaczekała, aż drzwi za szwagrem się zamkną, a potem starła z
policzka ślad pocałunku. On też tam był siedemnaście lat temu. Nowa
miłość Gwen, absolwent szkoły gastronomicznej. George Grinell.
To mógł być on. Może to jego twarz skryła się tak głęboko w mroku
jej pamięci, że teraz nie potrafi nawet zacząć jej rysować.
A może to był jej ojczym. Przed siedemnastoma laty Roland Zucker
był szeryfem Pitkin County.
Albo Kent Schilling. On też tam był, razem z żoną Lottie i ich
małymi bliźniaczkami. Kent, jej mentor. Miała nadzieję, że to nie był on.
Scott... Wtedy kończył szkołę średnią. Był przystojny i
wysportowany. Dziewczyny za nim szalały.
Jane zaczęła odruchowo sprzątać kuchnię. Do diabła z Gwen i jej
„zrobię to po pracy”.
Co ja tu właściwie robię? - pomyślała Jane. Chyba zwariowałam. Do-
brze, że Gwen i George są dzisiaj zajęci. Obsługa przyjęcia. Ale Bóg je-
den wie, co planują Kyle i Nicky. Nie, żeby ją to interesowało. Choć tro-
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 95 —
chę żałowała, że nie miała okazji lepiej poznać swoich siostrzeńców.
O wpół do siódmej postawiła kubek z gorącą kawą na toaletce i
poszła wziąć prysznic. W łazience znowu myślała o porwaniu i
czekającej ją rozmowie z drugim świadkiem, przyjaciółką Kirstin,
Crystal Brenner. Może ta rozmowa okaże się przełomem.
Nagle znieruchomiała pod strumieniem gorącej wody. Gdzie jest
Kirstin w tej chwili? Czy siedzi przerażona w ciemnościach? Czy jest
sama i nasłuchuje zbliżających się kroków oprawcy? A może śpi i choć
przez chwilę niczego nie jest świadoma.
Jane bała się nawet pomyśleć, że Kirstin już nie cierpi, już nic nie
czuje, że już nie...
Nie, nie, nie. Minęło dopiero kilka dni. Ona żyje, znalazła się w
straszliwym niebezpieczeństwie, ale żyje. Przetrwa to; jej rany się zagoją,
będzie tylko musiało minąć dużo czasu. Tyle że najpierw muszą ją
odnaleźć. Zegar tykał nieubłaganie.
Ray przyjechał tuż po dziewiątej. Miał na sobie dżinsy, botki, zielony
golf i kurtkę. Jane także była ubrana swobodnie, w czarne dżinsy,
czerwony sweter i kurtkę Gwen w odcieniu srebrnego błękitu.
Ranek był pogodny i bardzo zimny. Śnieg skrzypiał pod nogami. W
samochodzie szumiało ogrzewanie nastawione na maksymalne obroty.
- Dzień dobry - powiedział Ray.
Jane znowu uderzył tembr jego głosu, niski, zmysłowy, intymny jak
pocałunek.
- Dzień dobry. Brrr, ale tu zimno.
- Włączyłem ogrzewanie.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 96 —
- Udało ci się wczoraj skontaktować z Brennerami? - Jane czekała na
swój przełom.
- Schilling rozmawiał z matką Crystal. Możemy się z nią zobaczyć
dopiero po południu.
- Co?
- Nie miałem na to wpływu.
- Cholera - mruknęła Jane.
- Musimy zaczekać.
To Kirstin czeka, pomyślała Jane. Dla niej każda sekunda jest jak
godzina; każdy dzień jak...
- Pomyślałem, że moglibyśmy coś zjeść. Jesteś po śniadaniu?
- Właściwie nie. Ale wypiłam już morze kawy.
- Więc zjemy coś i pojedziemy do rodziców Kirstin.
- Rozumiem, że widziałeś się z nimi wczoraj wieczorem.
- Oczywiście.
- No i? Skręć w prawo, tam jest taka mała cukiernia... To znaczy
kiedyś była. Tyle się w tym mieście zmieniło od czasu, kiedy byłam tu
po raz ostatni. Więc jak było u państwa Lemke?
- Ciężko.
- Na pewno. Domyślam się, że nie dowiedziałeś się niczego nowego?
- Niczego.
Jane westchnęła.
- Skręć w prawo, w Galena Street, o tam - wskazała kierunek. - Cu-
kiernia nazywa się Paradise Bakery, powinna być za trzecią przecznicą.
- Więc to jest Aspen - powiedział Ray, szukając miejsca, w którym
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 97 —
mógłby zaparkować.
- Tak, to serce miasta.
- Ładnie tu. Wszystko wygląda tak, jakby pochodziło z przełomu
wieków.
- Kiedyś było to bogate miasteczko górnicze. A Towarzystwo Histe-
ryczne...
- Co takiego?
- To taki żart. Towarzystwo Historyczne pilnuje, żeby wszystko,
każdy budynek, okno czy latarnia, pozostało w swoim pierwotnym
kształcie. Bez ich zgody nie można nawet postawić doniczki na
parapecie.
Znaleźli miejsce przed Independence Building, naprzeciw cukierni.
Powietrze pachniało drożdżowym ciastem i kawą. Cukierenka była pełna
stałych bywalców i turystów. Część siedziała na drewnianych ławach na
patio, skąd rozciągał się wspaniały widok na góry.
Jane zawsze mogła dużo jeść, nie przybierając na wadze. Alan często
żartował, że je tyle co mężczyzna. Stanęła na patio w porannym słońcu
obok Raya i jedząc drożdżówkę z cynamonem, myślała o Alanie i o tym,
że wolałaby tak dużo o nim nie myśleć.
Spojrzała spod oka na Raya. Jadł ciastko z orzechami, popijając je
gorącą czarną kawą. W dziennym świetle jego blizny były dobrze
widoczne, kołnierzyk koszuli nie był dość wysoki, żeby je zakryć. A
może Ray wcale nie miał zamiaru niczego zakrywać. I tak był bardzo
przystojny, blizny tylko dodawały mu tajemniczego uroku.
Przeniosła wzrok na wagonik sunący powoli zboczem góry. Wszyscy
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 98 —
ci podekscytowani narciarze, których czekała tylko dobra zabawa, nie
mieli pojęcia, co przechodzi teraz Kirstin, nie wiedzieli, że w tej
idyllicznej scenerii rozgrywa się dramat.
Ray wyrzucił serwetkę do drewnianego pojemnika na śmieci.
- Może wolisz zostać w mieście - powiedział. - Nie musisz jechać do
Lemke. Możesz pójść na zakupy, a ja przyjadę po ciebie później albo
spotkamy się u szeryfa.
- Prowokujesz mnie? - Jane ogarnęła irytacja. Czuła, że jej obecność
mu ciąży.
- Przecież ja tylko...
- Daj spokój, Ray. Nie chcesz mnie tutaj. Świetnie. Ale twój
zwierzchnik uznał, że mogę się przydać. Naprawdę myślisz, że
mogłabym robić zakupy, podczas gdy to biedne dziecko jest w rękach
jakiegoś szaleńca, a czas mija? Mój Boże. Na pewno nie możemy
spotkać się z Crystal przed południem? Może gdybym pojechała do niej
sama...
- Jej matka późno wstaje i przyjmuje gości dopiero po południu.
- Nie mogę uwierzyć, że ktoś może być takim egoistą.
- Sądzę, że dla pani Brenner zdrowy sen jest ważniejszy niż życie
jakiegoś dziecka.
W drodze do Brush Creek Ray milczał. To przeze mnie, pomyślała
Jane. Powtarzała sobie, że nie obchodzi jej, co on o niej myśli, ale
wiedziała, że to nieprawda. Obchodziło ją. Zawsze ją obchodziło, co
myśląc niej współpracownicy. Potem przypomniała sobie, że Ray jeszcze
nie miał okazji się przekonać, na co ją stać. Może dzisiaj w końcu uda jej
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 99 —
się coś osiągnąć. Minęło tyle lat. Dlaczego nie potrafi wyciągnąć twarzy
tego potwora na światło dzienne?
Bruce był już u Lemke. Wraz z Canningiem i Howardem od dwóch
dni niemal bez przerwy siedział przy telefonie. Od czasu do czasu
udawało mu się uciąć krótką drzemkę na fotelu czy kanapie. Sid
Reynolds pojechał do Mountain House, żeby się trochę przespać. Wolał
to odjazdy do Glenwood Springs, gdzie mieszkał. Jane wiedziała, że ci
ludzie całkowicie poświęcają się pracy. Często to widywała. Zbyt często.
Bernie z biura szeryfa był na służbie. Powiedział im, że Josh Lemke
nadal jest na granicy załamania nerwowego, a Suzanne nie potrafi mu
pomóc. Ciągle była pod wpływem środków uspokajających.
- Może wy zdołacie choć trochę go uspokoić - powiedział. - Bo nam
się nie udało.
Ku zdumieniu Jane Ray nie wydał się zakłopotany tą prośbą.
- Pogadam z nim - zapewnił.
Sprawiał wrażenie pogrążonego we własnych myślach, tak jak przez
całą drogę. Może zastanawia się, jaką przyjąć strategię. Ludzie szeryfa i
agenci FBI nie bardzo wiedzieli, co jeszcze mogą zrobić. Było coraz
mniej możliwości, coraz mniej osób, które mogliby przesłuchać.
Dotychczas nie udało im się niczego uzyskać. Rozglądając się po domu,
gdzie obecność Kirstin była niemal namacalna, Jane czuła dojmujące
pragnienie dokonania przełomu w śledztwie.
Ray podszedł do Josha, który snuł się po korytarzu, mrucząc coś do
siebie i wybuchając płaczem, ilekroć mijał drzwi pokoju córki.
Najwyraźniej zadręczał się wizjami, których oni nawet nie byliby w
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 100 —
stanie sobie wyobrazić.
Ray zaprowadził go do kuchni i poprosił, by usiadł. Josh opierał się
chwilę, ale w końcu opadł ciężko na stołek i ukrył twarz w dłoniach.
- Zabiję tego drania, kiedy dostanę go w swoje ręce - powtarzał.
Ray, o dziwo, zdawał się doskonale go rozumieć.
- Posłuchaj, Josh - powiedział - gdyby Kirstin była moim dzieckiem,
czułbym się dokładnie tak samo. Dostaniesz tego drania. Ale teraz przede
wszystkim potrzebujesz snu. W tym stanie nic nie zdziałasz. Postaraj się
trochę przespać, dla dobra córki. W każdej chwili w śledztwie może
nastąpić przełom, a wtedy będziesz musiał być przytomny. Rozumiesz? -
mówił spokojnie, kojąco.
Jane była poruszona. Mógł użyć swojej władzy, ale nie zrobił tego.
Okazał szczere współczucie, czego się nie spodziewała.
Josh słuchał, pocierając twarz rękami, a po chwili wstał i poszedł do
sypialni. Agenci wydali zbiorowe westchnienie ulgi. Jane przypuszczała,
że spokój nie potrwa długo. Miała rację.
Nie minęło nawet dziesięć minut, kiedy Josh Lemke wypadł z
sypialni.
- Do cholery, dlaczego nie potraficie jej odnaleźć?! - krzyknął. - Co
to gówno... to... - oskarżycielsko wycelował palec w Howarda i sprzęt
elektroniczny - to na nic! Na nic!
- W porządku, Josh - powiedział Ray. - Lepiej się teraz czujesz? Wy-
rzuciłeś to z siebie? Tak, na razie ta aparatura nie przydała się, ale
jeszcze może nam bardzo pomóc. Bardzo. Więc chyba warto spróbować.
Robimy wszystko, żeby odnaleźć twoją córkę.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 101 —
Lemke przygarbił się, odwrócił i bez słowa odszedł korytarzem.
Jane weszła do pokoju Suzanne. Usiadła na brzegu łóżka,
przedstawiła się i wyjaśniła, jaka jest jej rola. Czuła, że powinna dać tym
ludziom cień nadziei, choćby fałszywej. Jeśli zabraknie im nadziei, będą
zgubieni.
Suzanne spojrzała na nią błagalnie, ujęła obie jej dłonie i ścisnęła
kurczowo.
- Moje dziecko żyje, prawda? Musi żyć.
Jane miała wrażenie, że pęknie jej serce.
Tuż przed południem wrócił S id Reynolds i agenci poszli
porozmawiać do jednego z pokoi. Jane widziała ich przez niedomknięte
drzwi. Przeglądali dokumenty, rozdzielali między siebie zadania. Znała
procedury. Wiedziała, że będą rozmawiać ze wszystkimi, którzy znali
Kirstin, tak długo, aż dowiedzą się czegoś istotnego. Albo nie. Bruce
nadal zajmował się osobami pracującymi przy wyciągach narciarskich.
Wyjechał do Snowmass zaraz po zaginięciu Kirstin, kiedy ustalono
strategię postępowania.
Jane weszła do pokoju Kirstin. Ogarnęło ją dziwne poczucie winy,
kiedy patrzyła na zdjęcia i pamiątki szkolne, których pełno było na
półkach i ścianach. Czuła, że zawiodła to dziecko, jakby cała
odpowiedzialność związana z tą sprawą ciążyła wyłącznie na niej. A
teraz błąka się po tym domu, czekając na rozmowę z przyjaciółką
Kirstin, i marnuje czas.
Podniosła jedną z fotografii i przesunęła palcem po widniejącej na
niej twarzy Kirstin. Czuła się coraz gorzej. Dobrze wiedziała, jak to jest,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 102 —
kiedy ktoś niszczy niewinność dziecka. Z czasem rany zadane ciału
zaczynają się goić. Ale dusza nigdy nie zostaje uleczona, nie do końca.
Nie, dopóki sprawiedliwości nie stanie się zadość. Tego Jane dotychczas
nie zaznała. Czy to możliwe, że własne przeżycia, własna słabość i - tak,
własne tchórzostwo - będą ją kosztować życie innego dziecka?
Z oczami pełnymi łez patrzyła bezradnie na różowo-złotą narzutę, ko-
ronkowe poduszki i mocno podniszczonego pluszowego misia leżącego
na brzegu łóżka. O Boże.
Kiedy Ray zajrzał do pokoju, szybko otarła łzy.
- Jadę do miasta - powiedział Ray - pogadać z Schillingiem przed
spotkaniem z tą małą Brenner.
- Tak, oczywiście. - Do diabła z Caroline Deutch, do diabła z
Alanem, który namówił ją do pracy przy tej sprawie. Nie mogła zwierzyć
się Rayowi z tego, co czuje. Nie mogła uciec od tego ani się ukryć.
Siedziała w tym już zbyt głęboko.
Do spotkania z Crystal zostało im jeszcze sporo czasu. Ray
zaparkował przed budynkiem sądu i poszli do Schillinga. Połowa ludzi
szeryfa pracowała przy tej sprawie. Wykonywali dziesiątki telefonów,
chodzili po mieście. Rozdali setki zdjęć Kirstin. Wszyscy wiedzieli, że
dziewczynka jest gdzieś zamknięta, musieli jednak postępować zgodnie z
przepisami.
- Na pewno wyciągniesz coś z tej małej. - Schilling uśmiechnął się do
Jane. - Zawsze ci się to udaje.
Odpowiedziała mu słabym uśmiechem. Nie mogła przyznać się czło-
wiekowi, który pomógł jej rozpocząć pracę i niezachwianie wierzył w jej
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 103 —
zdolności, jak bardzo czuje się bezradna. W dodatku Ray zupełnie w nią
nie wierzył. Jego sceptycyzm wisiał w pokoju jak ciężka chmura.
Na szczęście Schilling zmienił temat.
- Omal nie zapomniałem ci powiedzieć - rzekł, pstrykając palcami -
że spotkałem twoją matkę. Zachowywała się, jakby nie miała pojęcia, że
jesteś w mieście. Nawet do niej nie zadzwoniłaś?
- Ja... eee... Wczoraj byłam bardzo zajęta, a wieczorem u Gwen wszy-
scy poszliśmy spać zaraz po kolacji. Sądziłam, że Gwen zadzwoni do
mamy. O rany - zakończyła słabo - chyba...
- Powiedziałem Hannah, że wyślę cię do niej, jak tylko znowu cię zo-
baczę.
- Dzięki, ale teraz musimy jechać do Brennerów. Zadzwonię do
mamy po...
- Mamy jeszcze godzinę - przerwał jej Ray.
Jane spojrzała na niego ostro.
- No widzisz? - ucieszył się Kent. - Hannah mieszka zaledwie trzy
przecznice stąd.
- Myślałam, że jest już dużo później - skłamała Jane.
Sytuacja bez wyjścia.
- Pójdę z tobą - zaproponował Ray.
Kolejna sytuacja bez wyjścia.
Podejrzewała, że jest ciekawy, może nawet bardziej niż wczoraj.
Może dlatego że jest gliną. A może dlatego że uważa, że zrozumie ją
lepiej, jeśli pozna jej relacje z rodziną. A może po prostu chce być
uprzejmy. Może, może, może. Pewnie w ogóle nie obchodziła go jej
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 104 —
rodzina. Chce z nią pójść dla zabicia czasu.
Przeszli Main Street, mijając stary kościół. Jane była w nim na wielu
konfirmacjach, ślubach i pogrzebach, a kiedyś nawet na koncercie. W
przedsionku kościoła głosowała po raz pierwszy w wyborach
prezydenckich.
Minęli ratusz, wielki, przypominający stodołę budynek z czerwonej
cegły o lśniącym cynowym dachu. Przy sklepie GAP skręcili w Hopkins
Street. Matka Jane prowadziła sklep z pamiątkami i elementami wystroju
wnętrz u zbiegu ulic Galena i Hyman, w kamienicy z 1880 roku. Było to
centrum miasta, gdzie czynsze sięgały nieba.
Weszli do sklepu. Ray był pod wrażeniem.
- Jezu - mruknął - w życiu nie widziałem tylu rzeczy naraz.
Wnętrze sklepu rzeczywiście sprawiało przytłaczające wrażenie.
Wszystko, co udało się sprowadzić z całego świata, zostało upchnięte na
sięgających sufitu półkach. Bardzo kosztowny towar. W tej chwili
przeważały przedmioty związane z Bożym Narodzeniem - od
przystrojonych choinek po wypchanego renifera z saniami pełnymi
prezentów. Poza tym ozdobny papier do pakowania, bibeloty, świąteczne
dekoracje, porcelana, kryształy, ręcznie malowane fajansowe dzbanki,
menory z Ziemi Świętej, szklane kule, ceramiczne wieńce z Ameryki
Południowej, egzotyczne pot-pourri. Nawet zdobny w świąteczne
motywy papier toaletowy.
- Niesamowite - mruknął Ray, unosząc brwi na widok rolki papieru
ze szlaczkiem, który tworzyły gałązki wiciokrzewu.
Jak on może być tak spokojny, kiedy marnują tu czas, zamiast szukać
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 105 —
Kirstin? Czy to porwane dziecko jest dla niego tylko kolejną sprawą?
Jane była coraz bardziej podenerwowana, ale nie wiedziała, czy to z
powodu Kirstin, czy dlatego że czekało ją spotkanie z matką.
Zauważyła ją, dopiero gdy weszli do drugiego pomieszczenia, równie
zapełnionego absurdalnymi przedmiotami co pierwsze. Gdy dostrzegła
matkę wśród tłumu kupujących, którzy kłębili się przy półkach, znieru-
chomiała na moment. Nie widziała jej od lat. Hannah mocno się
postarzała. Nic dziwnego. W końcu wszyscy się starzeją.
Hannah także ją dostrzegła. Oparła ręce na biodrach i zmarszczyła
brwi.
- Kogo ja widzę? Pomyśleć, że dopiero Kent musiał mi powiedzieć,
że przyjechałaś. Niech ci się przyjrzę. - Położyła dłonie na ramionach
córki i przez chwilę patrzyła na nią uważnie, przekrzywiając głowę. -
Wyglądasz świetnie • - oceniła. - Lubię, jak masz dłuższe włosy -
przytuliła Jane. - Zadzwoniłam do Gwen i nakrzyczałam na nią, że nie
zadzwoniła do mnie wczoraj. Myślałam, że lepiej was wychowałam. A ty
dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? Mogłaś zatrzymać się u nas. Twoja
siostra i tak ma pełne ręce roboty. A tak przy okazji, czy nie miałaś
spotkać się dzisiaj z Gwen na lunchu?
Jane zapomniała o tym, celowo.
- No tak, chyba powinnam była zadzwonić do restauracji. Jestem bar-
dzo zajęta, mamo.
- Z powodu tej sprawy? Chodzi o małą Lemke?
Jane kiwnęła głową i nagle przypomniała sobie o Rayu.
- Mamo, to jest Ray Vanover z FBI. Ray, to moja mama Hannah
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 106 —
Zucker.
Hannah i Ray wymienili uścisk dłoni, przyglądając się sobie
nawzajem badawczo.
Jane była ciekawa, jakie zrobili na sobie wrażenie. Hannah, mimo
sześćdziesięciu jeden lat, nadal była atrakcyjna. Wysoka i postawna, ale
nie otyła, o przyprószonych siwizną włosach spiętych z tyłu głowy
srebrną klamrą, miała bystre błękitne oczy, gładką cerę i dyskretny
makijaż. Była ubrana w białą bluzkę, wiśniowy kardigan i wąską czarną
spódnicę do pół łydki, a na jej dłoniach pobrzękiwały srebrne bransoletki.
Tak, pomyślała Jane, wygląda trochę starzej, ale ciągle bardzo dobrze.
I ciągle była tytanem pracy. Jane nie pamiętała ani jednego
spokojnego dnia ze swojego dzieciństwa. Hannah nigdy nie spędzała
dużo czasu z rodziną. Jane nie czuła szczególnej więzi z matką ani
siostrą. A już żadnej ze swoim ojczymem i jego synem. Hannah
pilnowała, żeby wszyscy w rodzinie byli zajęci od świtu do nocy, a kiedy
Jane oznajmiła, że wybiera się na studia artystyczne, była bardzo
niezadowolona.
- Masz zamiar - orzekła - zamknąć się w sobie i całymi dniami sie-
dzieć na tyłku?
Teraz przyglądała się Rayowi.
- Żal mi tych Lemke - powiedziała - Przechodzą piekło. Wiecie już
coś konkretnego?
Jakie zrobił na niej wrażenie? Pewnie takie samo jak na Jane.
Przystojny, o wąskiej, pociągłej twarzy i przenikliwych niebieskich
oczach. Matka jeszcze nie zauważyła jego blizn. Ale zauważy. Kiedy
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 107 —
tylko Ray odwróci głowę, zauważy je na pewno.
I rzeczywiście.
- Mój Boże, co się panu stało?
Bezpośrednia do bólu, jak zawsze. Jane poczuła, że jej twarz oblewa
się rumieńcem. O Boże.
- Zaciąłem się przy goleniu - odparł Ray, dotykając lekko blizny.
Hannah otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale tylko pokręciła
głową i pogroziła mu palcem.
- Nabierasz mnie, młody człowieku.
- To prawda - przyznał. - Nabieram panią.
Jane aż skręcało z zażenowania. Powinna się spodziewać, że matka
coś palnie. Musi jak najszybciej wyciągnąć stąd Raya, w przeciwnym
razie sytuacja tylko się pogorszy.
Odchrząknęła.
- Eee, mamo... musimy już lecieć - powiedziała. - Naprawdę.
- W porządku - odparła Hannah - W sklepie jest duży ruch, mam
mnóstwo klientów. Ale dzisiaj robię kolację na twoją cześć. Gwen
mówiła, że już ci o tym wspominała. Spotkamy się wieczorem.
- Nie wiem, czy uda mi się przyjść. Ta sprawa...
- Nalegam. Przyjedź, jak tylko skończysz pracę. Ray, ty też jesteś za-
proszony.
- Wpadnę, jeśli mi się uda - zaczęła Jane.
- Dziękuję za zaproszenie, pani Zucker - przerwał jej Ray. - Chętnie
przyjdę. Czy mam coś przynieść?
- Tylko siebie. Do zobaczenia. - Hannah uścisnęła córkę i pocałowała
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 108 —
ją w policzek. - Dobrze znowu cię widzieć, kochanie.
Jane z ulgą wyszła z zatłoczonego sklepu na świeże powietrze.
- Boże - westchnęła i spojrzała na Raya. - Taka właśnie jest moja
matka. Nie zastanawia się nad tym, co mówi.
- Nic się nie stało - zapewnił. - Zostałem poparzony podczas wybu-
chu. Blizny są widoczne, a ludzie ciekawi. A mnie już nudzi opowiadanie
w kółko tej samej historii. - Wzruszył ramionami.
Wybuch. Jane znowu miała wrażenie, że coś jej to przypomina, ale
nie wiedziała co.
- Posłuchaj, Ray - powiedziała - nie musisz przejmować się tą
kolacją. Nie chciałam się z nią sprzeczać, bo to bez sensu. Ale jeśli nie
przyjdziesz, matka to zrozumie.
Ruszyli z powrotem w stronę sądu.
- Nie mam nic przeciw kolacji - odparł - jeśli tylko zostanie nam dość
czasu. Mam ochotę na porządny domowy posiłek.
Jane zatrzymała się ze zmarszczonymi brwiami, ale Ray ujął ją pod
ramię i przeprowadził przez ulicę. Po drugiej stronie ciągle trzymał ją za
łokieć. Nie pamiętała, kiedy ostatnio robił to inny mężczyzna. Alan.
Tylko Alan dotykał jej w ten sposób.
Miała ogromną ochotę do niego zadzwonić. Na pewno się
zastanawia, czy nastąpił jakiś postęp w sprawie Kirstin. Zadzwoni do
niego po kolacji. Może po spotkaniu z Crystal Brenner będzie miała dla
niego dobre wieści. Modliła się w duchu, żeby tak było. Pogadają o
sprawie, a jego optymizm będzie zaraźliwy, jak zawsze.
Najchętniej od razu wyciągnęłaby komórkę. Tak bardzo chciała usły-
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 109 —
szeć jego głos.
Ray puścił jej łokieć, kiedy zbliżyli się do budynku sądu. Jane
zastanawiała się, czy świadomie przez cały czas jej dotykał, czy też robił
to zupełnie odruchowo.
Wybuch, powiedział. Jest zmęczony opowiadaniem w kółko tej samej
historii. Spojrzała na niego. Cóż, może ma dość opowiadania tej historii -
czegokolwiek dotyczyła - ale związany z nią ból ciągle wyzierał z jego
oczu.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 110 —
Rozdział 7
Crystal Brenner mieszkała w domku na kółkach u stóp Smuggler
Mountain, po przeciwnej stronie miasta. Kiedyś to miejsce tętniło
życiem. Znajdowały się tu stacja Rio Grande Railroad i przetapialnie
srebra. Zbocza góry ciągle znaczyły ślady dawnych górniczych szybów.
Teraz góra porosła lasem, w którym latem można było polować,
obozować i jeździć na rowerach górskich.
Najwyższy czas, pomyślał Ray, jadąc, zgodnie ze wskazówkami
Jane, drogą prowadzącą do Smuggler Trailer Park. Przez cały ranek
czekali na to przesłuchanie. Matka Crystal Brenner najwyraźniej nie
zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Nie spodziewałem się, że zobaczę w Aspen coś takiego - zauważył,
kiedy podjechali pod domek Crystal, jeden z wielu w okolicy zamieszka-
nej głównie przez klasę średnią.
- Chodzi o obniżenie kosztów czynszu - wyjaśniła Jane. - Te domki
stały tu na długo przed tym, jak Aspen stało się tak popularne.
Przyjaźniłam się z wieloma dzieciakami, które tu mieszkały. To jest
prawdziwe Aspen.
Na wąskiej ulicy trudno było zaparkować, ale Ray zdołał się wcisnąć
między wóz pani Brenner a znak z napisem nie parkować. Kto odważy
się odholować samochód z napisem departament szeryfa na drzwiach?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 111 —
- Może wolisz zaczekać tutaj albo przyjechać po mnie później? - spy-
tała Jane z nadzieją. - Mogłabym zadzwonić do ciebie z komórki.
Ray potrząsnął głową.
- Raczej nie.
Otworzył skrzypiącą bramę, za którą powitał go stary czarny labrador
z posiwiałym pyskiem i sporą nadwagą. Pies merdał przyjaźnie ogonem.
- Świetny pies obrończy - mruknął Ray.
- Tu nie potrzeba psów obrończych. - Jane pochyliła się, żeby pogła-
skać labradora.
- Powiedz to Kirstin Lemke.
Abby Brenner, matka Crystal, otworzyła drzwi i pies natychmiast
wszedł do domu, ocierając się o wszystko po drodze. Ray poczuł
wyraźny zapach alkoholu.
- No, no - mruknął.
Jane, która także musiała poczuć ten zapach, spojrzała na niego
ostrzegawczo. Abby Brenner, nie zawracając sobie głowy przeprosinami
za zwłokę, poprosiła ich, by usiedli w saloniku.
- Zawołam Crystal - powiedziała.
Usiedli w zabałaganionym pokoju. Labrador obwąchał ich leniwie i
usadowił się na stopie Raya.
Jakiś mężczyzna wyszedł z łazienki na końcu wąskiego korytarzyka i
poczłapał do kuchni. Nie miał na sobie koszuli, tylko rozpięte dżinsy. Był
chudy jak patyk, a z tyłu głowy wisiał mu smętny kucyk z rzadkich wło-
sów. Ojciec Crystal? Nie, szeryf powiedział im przecież, że Abby
Brenner od dawna jest rozwiedziona.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 112 —
Abby należała do pokolenia hipisów lat sześćdziesiątych. Długie,
przyprószone siwizną włosy nosiła rozpuszczone i miała mnóstwo
kolczyków w uszach. Na luźną czarną koszulkę narzuciła bluzę w
fioletowe kwiaty. Jej szyję i nadgarstki zdobiły sznury kolorowych
koralików. W nosie także miała srebrny kolczyk.
Pięknie, pomyślał Ray, rozglądając się po pokoju. Na stoliku do
kawy stała gigantyczna popielniczka pełna niedopałków papierosów i
skrętów, resztek stopionych świec i wypalonych trociczek. Wszystko tu
było spłowiałe i pokryte kurzem, kanapa, na której siedziała Jane, z
indyjskim szalem na oparciu, trzy poduszki, fotel, wystrzępiony dywan,
wyłożone drewnianymi panelami ściany. W przejściu między salonem a
kuchnią, pełną brudnych kieliszków, wisiał sznur z dzwoneczkami.
- Już przyszli - zawołała pani Brenner do córki. - Wyłącz muzykę i
chodź tu. Będę z Jeffem w moim pokoju.
Jeff. Cóż, to nie jego sprawa, podobnie jak styl życia tych ludzi.
Muzyka umilkła i otworzyły się drzwi jednego z pokoi. Ray spojrzał na
Jane, która wzruszyła ramionami i uniosła brew. Wiedział, że jest
zniecierpliwiona tak jak on, ale potrafiła lepiej to ukryć.
Crystal Brenner była drobną dziewczynką w bawełnianej bluzie z
podobizną jakiejś gwiazdy rocka, czarnych spodniach od dresu i
pluszowych kapciach w kształcie tygrysków. Krótkie kręcone rude włosy
otaczały twarz o wielkich zielonych oczach ocienionych długimi rzęsami.
Nie zapowiadała się na piękność jak jej przyjaciółka Melanie, ale
wydawała się sympatyczna i inteligentna.
Ray i Jane wstali, żeby się przedstawić, po czym usiedli na swoich
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 113 —
miejscach. Ray czuł, jak z fotela, na który opadł, uniosła się chmura
kurzu. Pies przeciągnął się z gardłowym pomrukiem i położył wygodnie
na obu stopach Raya.
- Jeśli Sherman panu przeszkadza - powiedziała Crystal - mogę go
wyprowadzić na dwór.
- Wszystko w porządku - odparł Ray z uśmiechem.
Crystal usiadła na drugim końcu kanapy i przycisnęła do piersi
poduszkę, zupełnie jak Melanie. Można się było tego spodziewać,
pomyślał Ray. Zakłopotana i defensywna. Ciekawe, czy Jane będzie z nią
rozmawiać tak samo jak z jej przyjaciółką, czy też ma indywidualne
podejście do świadków.
- Nie znaleźliście Kirstin - powiedziała Crystal. - Gdybyście ją
znaleźli, nie byłoby was tutaj.
- Nie, jeszcze jej nie znaleźliśmy - potwierdziła Jane.
Crystal wzięła głęboki oddech, w jej oczach błysnęły łzy.
- Miałam nadzieję, że zadzwonicie i odwołacie to spotkanie. Wtedy
wiedziałabym, że z Kirstin wszystko w porządku. Myśli pani, że ona
żyje, pani Russo?
- Jane. A jeśli chodzi o twoje pytanie: tak, wierzę, że Kirstin żyje i
wkrótce ją odnajdziemy.
- To dobrze. Mama mówiła, że... Ale mama nie wie.
Jane kiwnęła głową.
- Mam nadzieję, że będę mogła pomóc - ciągnęła Crystal. - Melanie
zadzwoniła do mnie i powiedziała, że z tobą rozmawia się dużo lepiej niż
z tym drugim rysownikiem, panem Staleyem.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 114 —
- To bardzo miło ze strony Melanie.
- On tylko pokazał mi książkę, wiesz, tę z różnymi oczami, nosami i
tak dalej. Bardzo chciałam pomóc, ale naprawdę nie mogłam.
- Domyślam się - powiedziała Jane. - Ja pracuję inaczej. Nie mam
książki. Staram się jak najwięcej dowiedzieć od świadka bez żadnej po-
mocy. Uważam, że tak jest lepiej.
Crystal wydawała się znacznie dojrzalsza od Melanie. Bardzo chciała
zacząć, a jej napięcie wynikało raczej z niecierpliwości niż strachu, że
zawiedzie Kirstin. I od razu polubiła Jane. Ray widział podziw w oczach
dziewczynki, kiedy na nią patrzyła. Nieświadomie naśladowała nawet
sposób, w jaki Jane przechylała głowę i przygryzała dolną wargę, kiedy
się na czymś koncentrowała.
Nie dziwiło go, że nastoletnie dziewczęta podziwiają Jane Russo.
Jane była pełna szczerego współczucia i wyjątkowo atrakcyjna.
Najprostszy strój wyglądał na niej świetnie. Długie nogi, świetna figura,
szeroko rozstawione błękitne oczy i jasne włosy, które tańczyły wokół jej
twarzy przy każdym ruchu tak, że chciało się ich dotknąć. Ray coraz
lepiej poznawał język jej ciała. Pochylenie głowy, sposób, w jaki
zakładała nogę na nogę, gestykulację szczupłych dłoni, które od czasu do
czasu nieruchomiały nad kartką papieru. Jej głos był miękki i niski,
słodki jak miód. Zaczynał rozpoznawać różne jego tony, uczył się
odkrywać w nim ukryte znaczenia.
Uświadomił sobie, że na nią patrzy, i w duchu przywołał się do
porządku. Przyszli tu z powodu dziecka, które zostało porwane i liczy na
ich pomoc. Ale było jeszcze coś: w piątek Stan Schoemaker będzie
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 115 —
eskortował do Los Angeles morderców, których Ray próbował dorwać
od osiemnastu miesięcy. Postanowił, że się z nimi spotka.
Nie zdawał sobie sprawy, że w zamyśleniu dotyka palcami blizny.
Gdy zauważył, że Crystal mu się przygląda, opuścił rękę.
Jane rozmawiała z dziewczynką o wszystkim. Nie spieszyła się,
jakby miały mnóstwo czasu. Rozmawiały o łyżwiarstwie figurowym,
hokeju i starym kinie na obrzeżach miasta, na którego miejscu stanie
kompleks rozrywkowy. Rozmawiały o nowej szkole średniej, deskach i
Snowmass. Ray zaczął się niecierpliwić, gdy rozmowa zeszła na rowery
górskie, kempingi i gorące źródła ukryte w górach. Czy Jane pamięta, po
co tu przyszła? A była taka niezadowolona z powodu opóźnienia. Co za
bzdety. Tak, ona rzeczywiście ma dar. Dar gadania o niczym całymi
godzinami.
W końcu to Crystal poruszyła temat porwania.
- Melanie powiedziała mi, że pamięta faceta, który jechał z Kirstin
wyciągiem. Może nie powinnyśmy o tym rozmawiać, bo pomyślisz, że
zasugerowałam się czymś, co mówiła.
- Nie ma problemu - odparła Jane.
Ray był pewny, że wolałaby, żeby dziewczęta o tym nie rozmawiały.
Choć Jane nie poprosiła Melanie o dyskrecję, kiedy wychodzili od
Steadmanów. Zdenerwowało ją, że się wtrącił i zaczął zadawać pytania.
Może była tak okurzona, że zapomniała poinformować Melanie, jakie są
zasady.
Jane wyciągnęła kulę z plasteliny. Crystal szybko wzięła jaw ręce, o
nic nie pytając. Błyskawicznie uformowała z plasteliny pociągłą twarz.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 116 —
- Wydaje mi się, że ten facet łaził za nami przez cały dzień.
- Tak? - Jane przekrzywiła głowę.
Znowu przyłapał się na tym, że się jej przygląda, że patrzy, jak włosy
opadają jej na twarz. Przywołał się do porządku. Więc ten człowiek
chodził za dziewczętami...
- Tak. I nie mówię tego, dlatego że Melanie go zapamiętała - odparła
Crystal. - Widziałam go na Big Bum i na trasach w Elk Camp.
- Dlaczego zwróciłaś na niego uwagę?
- Był sam. Sami na nartach jeżdżą strażnicy, którzy patrolują stoki. I
czasem miejscowi, jeśli mają przerwę w pracy. Ale większość ludzi
jeździ w grupach.
- To prawda - przyznała Jane. - Czy Melanie powiedziała ci, że zapa-
miętała coś jeszcze?
Crystal potrząsnęła głową.
- Postanowiłyśmy porównać to, co zapamiętałyśmy, kiedy skończysz
rozmawiać ze mną. Pomyślałyśmy, że nie będziesz miała nic przeciw
temu.
- Nie mam. I myślę, że to bardzo rozsądne z waszej strony nie mówić
o tym za dużo. Więc co możesz mi powiedzieć o tym człowieku? Co
jeszcze przychodzi ci do głowy?
Crystal spojrzała na ugniataną w rękach plastelinę i westchnęła.
- Hm, był właściwie zakryty. Jakby nie chciał pokazać twarzy. Wtedy
nie przyszło mi to do głowy, ale teraz jestem pewna, że dlatego był tak
dziwnie ubrany. Taki... zasłonięty.
- Zasłonięty? - podchwyciła Jane.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 117 —
- No tak. Miał gogle. Od Bolle’a.
- Od Bolle’a? Jesteś pewna?
- Tak. Bardzo stare, porysowane i jakby... przyciemnione. Wyglądało
to bardzo dziwnie, bo pod nimi miał jeszcze okulary.
- Okulary?
- Tak, takie owalne, w metalowych oprawkach. Kirstin takie nosi. W
tych okularach jej oczy wydają się takie wielkie. Ale ona nie nosi ich
przez cały czas.
Jane zaczęła szkicować, a Crystal nadal bawiła się plasteliną. Bez
wahania opisała strój mężczyzny - czapkę, szalik i kurtkę - niemal
dokładnie tak jak wcześniej Melanie. Wydawało jej się też, że
zapamiętała markę nart. K2. Starszy model. Jane starała się skierować
rozmowę na twarz mężczyzny i w końcu Crystal zaczęła mówić o
złamanym nosie.
- Dobrze - powiedziała Jane, szkicując.
- Czy Melanie pamiętała jego nos?
- Tak - potwierdziła Jane.
Crystal wydawała się zadowolona.
Ray tylko słuchał. Miał nadzieję, że dowiedzą się czegoś nowego,
choć zbytnio na to nie liczył. Przyglądał się Crystal pracowicie
ugniatającej plastelinę. Miała artystyczne zdolności, których brakowało
Melanie. Plastelina w jej dłoniach przypominała trochę ludzką głowę.
Bez trudu mógł wyobrazić sobie te trzy dziewczyny na stoku, w czap-
kach baseballowych włożonych tył na przód, roześmiane, przewracające
się i strzepujące śnieg ze spodni. Melanie, dzieciak z bogatej rodziny, z
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 118 —
najnowszym sprzętem, liderka grupy. Crystal, jej uboga krewna,
przedwcześnie dojrzała, zapewne z powodu matki tkwiącej ciągle w
latach sześćdziesiątych. To ona jednak scalała całą trójkę. I Kirstin. Znał
ją tylko ze zdjęć, ale wiedział, że jest ładna, nawet w okularach. Kirstin.
Starała się naśladować popularną Melanie i poważną, mądrą Crystal.
Łatwo mogła paść ofiarą zboczeńca, który bezbłędnie wyczuwał jej
uległość, tak jak drapieżnik wyczuwa najsłabsze zwierzę w stadzie.
Crystal wzięła z zaśmieconego stolika spinacz, rozprostowała go i za-
częła nim robić dziurki w plastelinie.
- Co to jest? - spytała Jane.
- Bokobrody - Crystal pracowała w skupieniu. - Nie bardzo mi to wy-
chodzi. Powinny być jasne.
- Jasne.
- Aha.
Jane szkicowała.
- Włosów też nie umiem zrobić. - Crystal przejechała spinaczem po
bokach głowy z plasteliny. - Miał kręcone włosy. Wystawały spod
czapki.
- Po bokach?
- Tak. Były trochę dłuższe.
- Dobrze, Crystal, bardzo dobrze.
- Aha, i miał kolczyk.
- Kolczyk?
- Tak, w prawym uchu. Nie, to musiało być jego lewe ucho, bo stał
przodem do mnie.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 119 —
- Jaki to był kolczyk?
- Złoty. Okrągły.
Jane rysowała i Ray zdołał w końcu dostrzec na kartce papieru kilka
szczegółów: kolczyk, kilka kręconych kosmyków, bokobrody, złamany
nos, okulary pod goglami. Ale to ciągle było za mało. Szalik zakrywał
usta, głęboko nasunięta na głowę czapka zasłaniała czoło, kształt i kolor
oczu kryły się pod goglami.
Do diabła, pomyślał, pod tą czapką równie dobrze może kryć się
prawie łysa czaszka i gęsta czupryna.
Wzrost i waga, jakie podała Crystal, różniły się od tego, co opisała
Melanie. Crystal uważała, że mężczyzna był średniego wzrostu i
znacznie szczuplejszy, niż sądziła Melanie.
Nadal więc nie mieli nic, na czym można by się oprzeć. Zmarnowane
popołudnie. Portret był zbyt niedokładny, żeby zacząć go rozprowadzać.
W pewnej chwili, starając sienie rozpraszać Crystal i Jane, Ray
wyszedł z pokoju, z psem plączącym mu się pod nogami, i zadzwonił do
agentów w domu państwa Lemke, żeby porozmawiać z Bruce’em. Sam
miał niewiele do powiedzenia - tylko tyle, że Crystal przypomniała sobie
kolczyk i jasne bokobrody - natomiast Bruce pracował nad czymś, czego
dowiedział się od anonimowego informatora. Jeden z mechaników
zajmujących się wyciągami na Snowmass został kiedyś skazany w
Kalifornii za werbowanie dzieci do filmów pornograficznych. Nie
przyznał się do tego, gdy starał się o pracę. Sid rozmawiał z nim właśnie
w jego domu w Basalt, małym miasteczku trzydzieści kilometrów od
Aspen. Problem w tym, że mężczyzna wyjechał z Kalifornii trzy lata
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 120 —
wcześniej i od tego czasu pracował w Aspen. Policja sprawdzała jego
okresy urlopowe i zwolnienia lekarskie, na razie jednak nie wyglądało to
obiecująco.
- Poza tym facet jest niski, ma nadwagę, ciemną karnację i nie nosi
okularów - relacjonował Bruce.
Ray wiedział, że dziecięca pornografia i porwania w celu seksualnego
wykorzystania to dwie zupełnie różne rzeczy.
- Cóż, sprawdź to dokładnie - powiedział i wraz z Shermanem wrócił
do pokoju.
Usiadł w tym samym fotelu, a pies znowu usadowił mu się na nodze.
Jane tylko spojrzała na niego chłodno i podjęła rozmowę z Crystal. Ray
obserwował drobinki kurzu wirujące we wpadającym przez okno świetle.
- Więc spieszyłyście się, żeby złapać autobus - powiedziała Jane.
- No tak. - Crystal przekrzywiła głowę i zagryzła dolną wargę, z
czym wyglądała jak mniejsza kopia Jane. Naprawdę potrzebowała
wzorca. - Mama Kirstin miała po nas przyjechać i Melanie... tak, to
chyba była Melanie, strasznie nas poganiała. Ale w autobusie nie było
już miejsca.
- Czy Kirstin martwiła się, że mama będzie na nią zła?
- Nie sądzę. Pani Lemke spokojnie podchodzi do takich rzeczy. Ale
Melanie czasem trochę przesadza. Nie, żeby nam to przeszkadzało.
Jane czekała.
- W każdym razie Melanie była przede mną, a Kirstin za mną. Chyba.
Na parkingu był straszny tłok, musiałyśmy się przepychać, odsuwać na
bok i tak dalej. Wydaje mi się, że Kirstin była za mną. Nie jestem pewna,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 121 —
ale pamiętam, że kiedy stanęłyśmy na końcu kolejki do autobusu,
Melanie powiedziała, że nie uda nam się do niego wsiąść, i chciałam
zapytać Kirstin, czy nie powinna zadzwonić do mamy, ale Kirstin nie
było.
- Mów dalej - powiedziała Jane łagodnie.
- No więc rozejrzałam się dookoła, ale jestem niska, więc niewiele
mogłam zobaczyć. Poza tym zrobiło się już ciemno. To znaczy nie było
całkiem ciemno, ale... jak to się mówi?
- Zmierzchało.
- Właśnie, zmierzchało. I wtedy zobaczyłam furgonetkę. Wyjeżdżała
z parkingu. Widziałam ją tak trochę z tyłu i pamiętam, że pomyślałam, że
dziewczynka, która siedzi w środku, wygląda jak Kirstin. Ale nie
myślałyśmy o tym później z Melanie, bo byłyśmy na nią wkurzone.
Teraz strasznie mnie to męczy.
- Niepotrzebnie - powiedziała Jane. - To naturalne, że byłyście na nią
trochę złe. To, co przytrafiło się Kirstin, to nie twoja wina. Wiesz o tym,
Crystal, prawda?
- Chyba... tak.
- Dobrze. Więc to ty zauważyłaś furgonetkę?
- Aha.
- W porządku. - Jane urwała, a Ray znieruchomiał. Co jeszcze
widziała Crystal? Jeśli widziała furgonetkę - i jeśli furgonetka należała
do porywacza czy zapamiętała numer rejestracyjny albo choć jego
fragment?
- No i? - spytała Jane, ale Crystal patrzyła na trzymaną w rękach
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 122 —
plastelinę ze zmarszczonymi brwiami.
- No i? - powtórzyła Jane.
Ray czuł, że za chwilę wyskoczy ze skóry.
- Tak - powiedziała nagle Crystal - to był ranger. Ford ranger.
Ray nie wytrzymał. Pochylił się do przodu.
- Crystal - zaczął, podnosząc dłoń, żeby Jane mu nie przeszkodziła -
dlaczego sądzisz, że to był ranger? Skąd ta pewność?
Crystal spojrzała na niego takim wzrokiem, jakby nie rozumiała,
dlaczego zadał tak głupie pytanie.
- Mój tata ma taki samochód. To znaczy kiedyś miał. Bank mu go
zabrał.
- Twój ojciec miał forda rangera?
- Aha.
- Pamiętasz może, z którego roku?
- Ray - odezwała się Jane.
- W porządku - powiedziała Crystal. - Wydaje mi się, że z dziewięć-
dziesiątego drugiego albo trzeciego. Był dość stary. Tata kupił go z
drugiej ręki.
- Dobrze - mruknął Ray, a potem, choć powiedziała mu o banku, spy-
tał: - Gdzie jest teraz twój tata?
- W Nowej Zelandii. On jest Kiwi. Ja też jestem w połowie Kiwi.
Wiedział pan o tym?
- Nie, nie wiedziałem - odparł Ray.
- Wyjechał trzy lata temu. Raz dostałam od niego kartkę na święta.
Informacja, jakiej dostarczyła im Crystal - jeśli była dokładna -
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 123 —
mogła okazać się kluczowa. Oczywiście na drogach były setki fordów
rangerów. W górskich okolicach, takich jak Roaring Fork Valley, były
ich pewnie tysiące. A jednak...
Mimo gniewnego spojrzenia Jane czuł, że musi zadać jeszcze jedno
pytanie.
- Nie widziałaś przypadkiem tablic rejestracyjnych?
Crystal potrząsnęła głową.
- A może zauważyłaś, z jakiego był stanu?
Dziewczynka znowu pokręciła głową.
- Tak mi przykro - wyszeptała.
Cholera.
- Nic nie szkodzi. - Ray szacował już w myślach czas potrzebny do
sprawdzenia wszystkich fordów rangerów w okolicy, a właściwie po pro-
stu wszystkich furgonetek.
- Panie Vanover?
Ray spojrzał na Crystal.
- Tak?
- Mogę pana o coś spytać?
- Jasne.
- Co się panu stało? Był pan na wojnie?
Ray poczuł się schwytany w pułapkę. Te pytania... Ale nie mógł być
zły na dzieciaka; pytanie było zupełnie niewinne. Mógł udzielić swojej
zwykłej, sarkastycznej odpowiedzi, ale po co? Równie dobrze może
powiedzieć prawdę.
- Nie, nie byłem na wojnie, w każdym razie nie na takiej, jaką masz
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 124 —
na myśli. Razem z partnerem rozpracowywałem w Seattle grupę
terrorystyczną. Ich ludzie podłożyli bombę w naszym samochodzie.
Przeżyłem, tylko dlatego że wróciłem po coś do biura. Kiedy stamtąd
wyszedłem, samochód płonął. Próbowałem wyciągnąć z niego partnera,
ale...
- Więc on zginął? - spytała Crystal.
- Ona. To była kobieta. - Czuł na sobie wzrok Jane. Do diabła z tym,
pomyślał. - Ja miałem szczęście - powiedział do Crystal.
Jednak nie czuł się szczęśliwy. Czuł się winny i wściekły. Ale już w
piątek w Los Angeles będzie mógł im odpłacić. Nie wiedział dokładnie
kiedy i jak, lecz teraz, gdy ci dranie zostali aresztowani, miał zamiar
pomścić śmierć Kathleen. A co z moim życiem, moją pracą? - pomyślał.
Ale myśl ta zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Mordercy muszą
zapłacić, wszystko inne jest bez znaczenia.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 125 —
Rozdział 8
Ray prowadził samochód z ponurą miną. Przez cały dzień był
dziwnie zamyślony i Jane zastanawiała się, co go dręczy. A teraz, za
kilka minut, będzie musiał poznać jej pokręconą rodzinę. Fantastycznie.
Jak mogła dać się w to wpuścić? Po co odwiedziła matkę? Do diabła,
powinna była wiedzieć, czym się to skończy. I zakończyć tę farsę, nim
sprawy zaszły za daleko. Powiedzieć matce, że ma wieczorem kolejne
przesłuchanie. W samym środku potwornie stresującego śledztwa będzie
musiała jeszcze użerać się z rodziną. Za dużo jak na jedną osobę.
Dlaczego nie spróbowała się od tego wykręcić?
- Przykro mi, mamo, ale muszę się spotkać ze świadkiem.
Rozumiesz, praca. - Nic więcej nie musiałaby dodawać.
Ale wtedy wtrącił się Ray ze swoim:
- Dziękuję, pani Zucker. Chętnie przyjdę.
To będzie ciężki wieczór. Wszyscy będą ciekawi, dlaczego przez pięć
lat ani razu nie przyjechała do domu, będą się nad tym rozwodzić i
zadawać tysiące pytań. A ona będzie musiała być miła dla Rolanda,
którego szczerze nie cierpiała. Tak jak jego egocentrycznego synalka.
Zacisnęła dłonie w pięści, uświadomiła sobie, co robi, i rozluźniła
palce. Wiedziała, że cały czas przygryza dolną wargę, zlizując przy tym
starannie nałożoną szminkę.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 126 —
Czy Ray zauważył jej nerwowość?
- Gdzie skręcić? - spytał.
- W następną ulicę. W lewo.
Wszystko tu było takie znajome, pamiętała każdy zakręt na drodze i
zakole rzeki, każde drzewo, każdą prowadzącą w góry ścieżkę.
Kamienny mur oddzielający dzielnice miasta, kanał i zbiornik wodny.
- Daleko jeszcze?
- Kawałek. To tam, na górze.
Tutaj wszystkie domy były jak starzy przyjaciele. Na widok jasno
oświetlonych okien i fasad zdobnych w świąteczne dekoracje poczuła się
znowu jak mała dziewczynka. Ile razy jechała tą drogą?
- Teraz w lewo - powiedziała mniej więcej w połowie góry.
- Dobrze, że mamy napęd na cztery koła.
- Aha.
- Mówiłem ci już, że zaczęliśmy szukać furgonetki?
- Nie. - Jane z trudem wróciła do teraźniejszości.
- Będzie ciężko. Czerwony albo bordowy ford ranger, może trochę
spłowiały. Rok produkcji i numer rejestracyjny nieznane.
- To rzeczywiście niewiele. W dolinie są tysiące takich starych furgo-
netek.
Ray wzruszył ramionami.
- To wszystko, co wiemy.
- Wiem.
- Zaczniemy też rozprowadzać rysopis podejrzanego. Średniego
wzrostu, szczupłej budowy ciała. Może mieć jasne włosy, złamany nos i
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 127 —
nosić okulary. Może mieć. Może mieć kolczyk w uchu.
- Cóż, to więcej niż mieliśmy wczoraj.
- Furgonetka może nam pomóc. Taki sam samochód opisał świadek z
Mammoth.
- Mógł kupić sobie nowy - odparła Jane.
- Tak, a to może być zupełnie ktoś inny.
Jane potrząsnęła głową.
- Nie, to ten sam człowiek. Na pewno.
- Zgadzam się. Prawdopodobieństwo, że to ta sama osoba, jest duże.
- Może nam się uda. Crystal była dobrym świadkiem.
- A jej matka koszmarem.
- To już bez znaczenia. Crystal jest bardzo spostrzegawcza.
Ray skręcił w wąską drogę prowadzącą do domu Hannah. Poniżej, w
oddali, miasto migotało tysiącem małych światełek. Po drugiej stronie
wznosił się masyw górski niczym potężna fala od wieków grożąca
załamaniem.
- Piękny widok - stwierdził Ray.
- Aha. - Jane spojrzała na niego - Wiesz, kiedy powiedziałeś Crystal,
go ci się stało, przypomniałam sobie tę sprawę. Twoje nazwisko od po-
czątku wydawało mi się znajome, ale nie mogłam skojarzyć, gdzie je sły-
szałam. Bardzo mi przykro z powodu twojego partnera.
Twarz Raya stężała. Milczał. Światła samochodów jadących z
przeciwka na chwilę wydobywały jego profil z mroku, potem znowu
zapadała ciemność. Jane zrobiło się głupio. No tak, okazało się, że jest
taka sama jak matka, która nigdy nie wie, kiedy trzymać język za zębami.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 128 —
- To... eee... to musiało być dla ciebie okropne - ciągnęła desperacko.
Och, zamknij się wreszcie.
Ray wzruszył ramionami.
- Takie rzeczy się zdarzają. - Jego głos ociekał goryczą. Jane
ogarnęło współczucie dla tego człowieka. Współczucie i pragnienie, żeby
jakoś mu pomóc uleczyć rany. Opamiętała się jednak. Ray nie potrzebuje
jej pomocy. Uważa jej pracę za rodzaj szarlatanerii. A ona ma już dość
problemów z mężczyznami.
- Tu jest podjazd - wskazała ręką. - Wjedź i zaparkuj gdziekolwiek.
Na podjeździe stały dwa samochody. Jeden należał do szeryfa. A
drugi? Może do Scotta? Przed domem paliło się światło, a prowadzącą do
niego ścieżkę oświetlały sznury lampek oplatające nagie gałęzie drzew.
Na frontowych drzwiach wisiał wieniec ozdobiony dzwoneczkami.
Wysiedli z samochodu i natychmiast poczuli zapach dymu. Państwo
Zuckerowie napalili w kominku. Będzie przytulnie.
Jane wzięła głęboki oddech. Mieli dwie godziny. Potem Ray będzie
musiał wrócić do Lemke. Jakoś wytrzyma dwie godziny w towarzystwie
matki.
Nie była tu od lat, od czasu, kiedy wyjechała na uczelnię. Wychowała
się w tym domu, spędziła tu dzieciństwo, które było szczęśliwe, dopóki
nie pojawił się Roland Zucker i odebrał Hannah ojcu Jane. A potem
nadeszła ta straszna noc na górskim kempingu. Najgorsza noc jej życia.
Bardzo możliwe, że człowiek, który ją wtedy zgwałcił, jest teraz w
tym domu, czeka, żeby ją powitać, ucałować i życzyć wesołych świąt.
Położyła dłoń na żelaznej poręczy i weszła na schody.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 129 —
- Nie powinnam była tu przychodzić - powiedziała. - To nie był
dobry pomysł.
- Dlaczego? - spytał Ray.
- Moja matka... cóż, nigdy nie układało się między nami najlepiej. -
Zatrzymała się, ściskając kurczowo poręcz, jakby od tego zależało jej
życie.
- Wydawała się bardzo szczęśliwa, kiedy cię zobaczyła.
- Nie widziałyśmy się od dawna.
Ray podszedł bliżej i położył dłoń na jej ramieniu. Jane zadrżała.
- Myślę, że...
Drzwi otworzyły się, ukazując fragment jasno oświetlonego, ciepłego
salonu, z którego dobiegał szmer rozmów, dźwięki kolęd i zapach
pieczeni.
- Wydaje mi się, że słyszałem samochód - odezwał się znajomy głos.
Jej przyrodni brat. Scott. Wysoki, jasnowłosy, przystojny. Wyglądał doj-
rzalej, jego twarz nie była już twarzą chłopca, lecz mężczyzny w kwiecie
wieku. Zmężniał.
- Wchodźcie, wchodźcie. Jest strasznie zimno, zamarzniecie tam - po-
wiedział. - Jane, wyglądasz świetnie, po prostu wspaniale. Nic się nie
zmieniłaś. A to jest...?
- Ray Vanover. - Ray wyciągnął dłoń, Scott uścisnął ją. Stali przez
chwilę oko w oko, jeden ciemny, drugi jasny, obaj wysocy. Jakby
rozumieli się bez słów. Męska rzecz.
Weszli do domu, w którym było bardzo ciepło i pięknie pachniało.
Scott wziął ich płaszcze.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 130 —
- Mamo - powiedział - zobacz, kto przyjechał.
„Mamo”, pomyślała Jane.
Hannah, w kuchennym fartuszku, właśnie zaglądała do piekarnika.
Teraz wyprostowała się z zarumienioną z gorąca twarzą.
- Jane, tak się cieszę, że udało ci się przyjechać. I Rayowi. Dobrze za-
pamiętałam, prawda? Witajcie i wesołych świąt. Roland, nalej im po
drinku, dobrze?
- Jane, Jane, Jane. Tak się cieszymy, że przyszłaś. Ile to już lat? A to
jest...?
- Roland Zucker, Ray Vanover. Ray jest... eee... pracujemy razem
przy sprawie tego porwania.
Roland, wysoki i potężnie zbudowany, miał lekko przerzedzone jasne
włosy i surową, męską twarz. Wyciągnął rękę.
- Słyszałem o tobie. Kent mi mówił. Okropna sprawa z tą małą
Lemke. Macie już coś?
Jane wiedziała, że Roland o to zapyta. Zanim przeszedł na emeryturę,
wiele lat był szeryfem Pitkin County. Teraz, mimo sześćdziesięciu pięciu
lat ciągle był w doskonałej formie. Prowadził kursy różnych sztuk walki.
Jane bez trudu potrafiła sobie wyobrazić, jak rzuca swoich uczniów na
matę.
Był też Kent Schilling z żoną Lottie, ładną kobietą o przedwcześnie
posiwiałych włosach ostrzyżonych na pazia. Jej twarz rozjaśniła się na
widok Jane. Podeszła do niej i uściskała ją serdecznie.
- Jane, nic się nie zmieniłaś. Ile to już lat? Wspaniale znowu cię wi-
dzieć.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 131 —
- Witaj, Lottie. Co słychać w szkole?
- Świetnie, naprawdę świetnie. Mamy nowy budynek. Widziałaś już...
- Tak, widziałam. Piękny.
- Powinnaś zobaczyć pracownię plastyczną. Jestem w siódmym
niebie. - Lottie była nauczycielką rysunków; uczyła kiedyś Jane i dbała,
żeby rozwijała swój talent.
- Jak bliźnięta?
- Doskonale. Przyjechały z college’u na święta. Dzisiaj pilnują dzieci.
Możesz w to uwierzyć? Pamiętasz, jak zostawałaś z nimi, kiedy wycho-
dziłam gdzieś z Kentem?
- Jasne - uśmiechnęła się Jane. Bardzo lubiła Lottie Schilling i wiele
jej zawdzięczała. Narysowała swój pierwszy portret pamięciowy, kiedy
przyjechała na ferie wiosenne ze szkoły. To Lottie zaproponowała mężo-
wi, żeby Jane porozmawiała ze świadkiem i spróbowała narysować czło-
wieka, który usiłował dokonać morderstwa. Jane przesłuchała świadka i
zrobiła portret. Podobieństwo było zdumiewające. Kent aresztował
przestępcę, znanego lokalnego dewelopera, który został osądzony i
skazany. Od tego zaczęła się jej kariera.
W domu matki była tylko jedna osoba, której Jane nie znała. Ładna
rudowłosa dziewczyna w obcisłych dżinsach i kremowym sweterku
uwydatniającym piękny biust. Dziewczyna Scotta, pomyślała. Typowe.
Zmieniał dziewczyny jak rękawiczki już w szkole średniej. Ile lat ma
teraz Scott? Trzydzieści pięć? Był instruktorem narciarskim i cieszył się
ogromnym wzięciem, przez cały sezon dawał prywatne lekcje. Sławni i
bogaci cenili jego umiejętności, wdzięk i wygląd.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 132 —
Scott podał Jane kieliszek wina i przyciągnął do siebie rudowłosą
piękność.
- To jest Cherie, z Houston. Jane, moja mała siostrzyczka.
- Cześć - powiedziała Jane. - Jak ci się podoba w Aspen?
- Uwielbiam to miasto - wyznała Cherie. - Świetnie się tu bawię. A
Scott jest znakomitym instruktorem. To takie miłe z jego strony, że
zaprosił mnie na tę kolację.
- To fantastycznie. - Jane uśmiechnęła się uprzejmie.
Kent i Schilling zmonopolizowali Raya. Rozmawiali oczywiście o
porwaniu Kirstin. Jak to policjanci. Scott pocałował Cherie w szyję, a
ona zachichotała uszczęśliwiona.
Jane rozejrzała się. Dom wyglądał tak samo, jak go zapamiętała:
sosnowa podłoga, wzorzysty orientalny dywan, jasne meble. Te same
krzesła, ale z nowym obiciem. Te same ryciny na ścianach, szerokie
szklane drzwi wychodzące na taras od strony doliny, teraz zasłonięte,
żeby zatrzymać w domu jak najwięcej ciepła. Wielki kamienny kominek,
na którym wesoło buzował ogień. Stół nakryty białym lnianym obrusem i
zastawiony porcelaną. Matka sprowadziła ten stół z Denver. Jane była
bardzo przejęta, kiedy został przywieziony i wstawiony do pokoju. Ile
posiłków zjadła przy tym stole.
Nagle przypomniała sobie scenę sprzed lat. Był koniec sierpnia,
zasłony rozsunięte, poranne słońce oświetlało stół. Jane kłóciła się z
matką. Następnego dnia miała wyjechać, bo wkrótce rozpoczynał się rok
w akademii. Może właśnie to dało jej odwagę, żeby w końcu wyrzucić z
siebie prawdę, wyznać matce tajemnicę, którą nosiła w sobie tak długo.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 133 —
Nie pamiętała, o co dokładnie się kłóciły, pewnie poszło o Scotta
albo Rolanda. Była zła na matkę, czuła się odrzucona.
- Myślisz, że Roland jest taki wspaniały, że to miłość twojego życia! -
Pamiętała dokładnie, co wtedy mówiła. - Zastanów się, mamo. Zostałam
zgwałcona na tamtej wycieczce do Reudi. Być może przez tego fanta-
stycznego macho, za którego wyszłaś.
Hannah była wściekła.
- Jesteś chora - powiedziała.
- Cóż, jeśli tak, to twoja wina! Jak mogłaś pozwolić ojcu umrzeć w
taki sposób? To był mój ojciec! Wyszłaś za Rolanda i zachwycasz się
Scottem. Kochasz go sto razy bardziej niż mnie. Mnie nawet nie lubisz.
- To nieprawda!
- Prawda! - Jane drżała, łzy napłynęły jej do oczu. - Pomyśl o swoim
wspaniałym Rolandzie. Pomyśl, że to on mógł mnie zgwałcić.
- Kłamiesz.
- W porządku. Wszystko sobie wymyśliłam. Więc zapytaj go o to!
Zapytaj go!
- Czy ty oszalałaś?
Jane wybiegła wtedy z domu, a nazajutrz wyjechała na uczelnię i od
tego czasu prawie nie rozmawiała z matką. Ta kłótnia ciągle leżała
między nimi jak cień.
Podeszła do stołu, przesunęła palcami po obrusie i spojrzała na
ozdobioną wzorem kwiatowym zastawę po babci. Wszystko było takie
znajome.
Nie mogła uwierzyć, że znalazła się w sytuacji, której unikała od lat:
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 134 —
ludzi, którzy byli na tej koszmarnej wycieczce w góry, dręczona wspo-
mnieniami, od których nie było ucieczki. Prawdopodobnie pod jednym
dachem z mężczyzną, który ją zgwałcił, z innymi, którzy nie potrafili jej
ochronić, z matką, która jej nie wierzyła.
Znalazła się w punkcie wyjścia za sprawą innej młodej dziewczyny,
która przeżywała teraz ten sam koszmar.
Nie ucieknę od tego, pomyślała z goryczą, choćbym nie wiem jak się
starała. Człowiekiem, który ją skrzywdził, mógł być jeden z mężczyzn,
którzy pili i rozmawiali teraz w domu jej dzieciństwa. To mógł być jeden
z nich - Kent, Roland, Scott. Dobrze znała ich twarze, ale żadnej nie była
w stanie przelać na papier.
- Wspaniale się spotkać ze wszystkimi, prawda? - usłyszała głos
Lottie.
- O tak, oczywiście.
- Brakowało nam ciebie. Mama bardzo za tobą tęskniła.
Jane skrzywiła się bezwiednie. Lottie zauważyła ten grymas i powie-
działa:
- Wiem, że matki i córki nie zawsze potrafią się dogadać. Ale...
- Wszystko w porządku, Lottie. Przecież tu jestem.
- I to z bardzo przystojnym mężczyzną.
- Pracujemy razem.
- Wiem, ale...
- Jestem za stara, żeby mnie swatać - uśmiechnęła się Jane.
- Człowiek nigdy nie jest na to za stary, moja droga.
Na kolacji było osiem osób, wszyscy znali się od dawna - poza
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 135 —
Rayem i Cherie. Roland górował nad towarzystwem, wielki,
przytłaczający i pompatyczny. Hannah straciła dla niego głowę, kiedy
jeszcze była żoną Douga Russo. Roland zniszczył rodzinę Jane. Po
rozwodzie Doug Russo wyjechał do Telluride, zostawiając córki pod
opieką szeryfa Rolanda Zuckera. Kilkanaście lat później znaleziono go
martwego w górskiej chacie; zmarł na marskość wątroby spowodowaną
nadużywaniem alkoholu.
Gwen nigdy nie czuła niechęci do Rolanda. Ale Gwen była starsza i
nie musiała mieszkać z nim pod jednym dachem przez tyle lat.
Roland kroił szynkę. Na stole stały półmiski z ziemniakami w sosie
czosnkowym, pieczeń, gorące paszteciki, sałata, zielona fasolka i
pieczone kasztany. Prawdziwa uczta. Przygotowana przez Hannah, która
cały dzień była w pracy. Wszyscy pili wino. Bardzo dobry cabernet, jak
zauważył Roland. Cherie wypiła już kilka kieliszków i śmiała się ze
wszystkiego. Jej błękitne oczy szkliły się gorączkowo.
Alkohol i wysokość dwu tysięcy metrów, pomyślała Jane. Kiepska
kombinacja.
Poruszano typowe dla Aspen tematy: jakie sławne osobistości przyje-
chały do miasta na święta, kto wrócił z podróży do Nepalu, ilu turystów
odwiedzi okolice w tym sezonie, gdzie jest najlepszy śnieg. Plotki o
krewnych i znajomych, pytania o dzieci; te nowo narodzone i te starsze,
które wyjechały z Aspen na studia, a potem wróciły, często z własnymi
dziećmi.
- Pamiętasz Asie Schultz? - spytała Jane Lottie. - Chodziła z tobą do
szkoły, ale była chyba rok niżej.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 136 —
- Oczywiście, co u niej słychać?
- W ubiegłym roku wyszła za mąż i spodziewa się dziecka. Jej matka,
Pam, pamiętasz ją? Strasznie się cieszy.
Asia Schultz matką. Jane nagle ogarnęła zazdrość. Może pewnego
dnia...
- Spotkałam niedawno Ericę Frankel - dodała Hannah. - Wiedziałaś,
że jej syn Evan jest profesorem w Stanford?
- Evan Frankę uczy w Stanford? - zdziwiła się Jane. - Pamiętam, jak
podpalił buty trenera i miał z tego powodu poważne problemy.
- Cóż, ludzie się zmieniają - odparła matka znacząco.
Jane spojrzała na Raya, który mówił niewiele, ale bardzo uważnie
słuchał. Czy ciekawiła go jej pokręcona rodzina? Co właściwie widział
przy tym suto zastawionym stole? Grupę sympatycznych ludzi, którzy
spotkali się, żeby miło spędzić świąteczny czas? Czy wyczuł podskórną
niechęć i napięcie? Nie miał przecież pojęcia, dlaczego Jane nieustannie
przenosi wzrok z Rolanda na Kenta, a potem na Scotta i z powrotem. Nie
wiedział, że w duchu cały czas zadaje sobie pytanie: „Który z nich?”
Może Kent? Nie, to nie Kent. To nie mógł być Kent. Ma taką miłą żonę i
dzieci.
Brakowało jeszcze jednego mężczyzny. George’a Grinnela, szwagra
Jane. Siedemnaście lat temu Gwen właśnie go poznała. Czy to mógł być
George? Bóg jeden wie, wszyscy mężczyźni wtedy pili, a George zawsze
był kobieciarzem. Podobnie jak Scott.
Ale czy to jeden z nich ją zgwałcił? W namiocie było ciemno. Może
nie potrafi przypomnieć sobie tej twarzy, bo tak naprawdę nigdy jej nie
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 137 —
widziała. Może tylko o to chodzi.
Między kawą a deserem Hannah w końcu wzięła się do Raya.
- Czy po raz pierwszy pracujesz z naszą Jane? - spytała, uśmiechając
się wdzięcznie.
- Tak - odparł.
- Jest naprawdę dobra w tym, co robi. Prawda, Kent?
- Oczywiście - potwierdził szeryf.
- Byłeś już kiedyś w Aspen, Ray?
- Nie. Prawdę mówiąc, przeprowadziłem się do Denver zaledwie
kilka tygodni temu.
- Och? A skąd?
Już wpiła w niego swoje szpony, pomyślała Jane.
- Z Seattle.
- Ładne miasto - wtrącił Roland. - Ale ten deszcz. Cóż, my tutaj jeste-
śmy przyzwyczajeni do słońca.
- Rzeczywiście, często tam pada - przyznał Ray uprzejmie.
- Pochodzisz z Seattle? - spytała Hannah.
Prosto do celu, żadnego owijania w bawełnę.
- Nie, z Bostonu. Urodziłem się i wychowałem w Connecticut.
- Lexington, Concord, Minutemen i tak dalej? - spytała Lottie.
- Tak. Ale od lat nie wracałem w tamte okolice.
- Masz rodzinę na wschodzie? - zapytała Hannah.
Mamo, na litość boską, pomyślała Jane ze złością.
- Kuzynów.
- A w Seattle? - naciskała Hannah.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 138 —
- Jeśli chodzi pani o to, czy jestem żonaty - uśmiechnął się Ray - to
odpowiedź brzmi „nie”.
- Owszem, po części o to mi właśnie chodziło - powiedziała Hannah
bez cienia skrępowania.
- Mamo, wydaje mi się, że zadałaś już dość pytań - wtrąciła się Jane.
- Ależ nie ma problemu - zapewnił Ray. - Nie mam nic do ukrycia.
Nie jestem żonaty, nigdy nie byłem. Kiedyś prawie się zaręczyłem, ale...
- uśmiechnął się smutno - niestety nic z tego nie wyszło.
Hannah była jak buldog.
- I co się stało z tą dziewczyną?
Ray spojrzał jej w oczy.
- Umarła.
Przy stole zapadła niezręczna cisza.
- Tak mi przykro - powiedziała w końcu Hannah ze szczerym współ-
czuciem.
- Mnie również, proszę pani. Ale to było już jakiś czas temu.
- Napij się jeszcze wina - powiedział Roland łagodnie. Jakby napraw-
dę go to obchodziło. Jane spojrzała na niego zdumiona.
Drażniło ją wścibstwo matki, ale uświadomiła sobie nagle, że w ciągu
tych pięciu minut dowiedziała się o Rayu więcej niż przez ostatnie dwa
dni. Kobieta, z którą był prawie zaręczony. Kobieta, która nie żyje.
Bomba w samochodzie, w Seattle. Oczywiście! Wiedziała, że agent,
który wtedy zginął, był kobietą, ale... Kochanka Raya? Jego prawie
narzeczona? Mój Boże.
- Czy to dlatego przeniosłeś się do Denver? - spytała Hannah.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 139 —
- Niezupełnie. Zostałem przeniesiony.
- Może dobrze jest zacząć od nowa, z dala od wspomnień -
zauważyła Lottie. - Nowy start.
- Może.
Hannah wstała, żeby dolać wszystkim kawy, a Jane skorzystała z
okazji i pochyliła się nad stołem.
- Słuchaj, Ray, przepraszam cię za moją matkę. Jest strasznie
wścibska.
- Nie przeszkadza mi to. Miło, że ktoś się mną interesuje.
- Możemy już iść. Czekają na ciebie u Lemke.
Ray spojrzał na zegarek.
- Jest tam Bruce. Mamy jeszcze chwilę.
Hannah wróciła na miejsce.
- Czym się zajmowałeś w Seattle, Ray? Wiem, że pracujesz w FBI,
ale naprawdę nie mam pojęcia, co wy tam robicie.
- Mogę ci powiedzieć, co robią - roześmiał się Roland. - Często
współpracowaliśmy z FBI.
- Ale ja chcę to usłyszeć od Raya.
- Zajmowałem się terroryzmem - odparł Ray.
- No, no. W Seattle?
- Tam było moje biuro, ale pracowałem wszędzie, zwłaszcza po jede-
nastym września. W Nowym Jorku, Miami, Dżakarcie, Manili.
- Interesujące. Dużo podróżowałeś?
Ray wzruszył ramionami.
- Głównie siedziałem za biurkiem.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 140 —
Hannah oparła brodę na dłoni i nie spuszczała wzroku z Raya.
- Mimo wszystko to musiało być cudowne.
- Po prostu praca.
- Och, jesteś zbyt skromny.
- Nie, pani Zucker, to nie skromność.
- Ale te wszystkie egzotyczne miejsca. Intrygi. Niebezpieczeństwo.
- Nigdy nie byłem w prawdziwym niebezpieczeństwie. Miałem do
czynienia głównie z papierami.
Hannah tylko machnęła ręką.
- Nie wierzę. Byłeś tajniakiem?
- Hannah - wtrącił się Roland - słyszałaś, co mówi Ray. Nudne rządo-
we sprawy.
- Cicho bądź, Roland. - Hannah znowu odwróciła się do Raya. - Żad-
nych akcji? Żadnych niebezpieczeństw? Daj spokój, Ray.
Ray patrzył na nią spokojnie swoimi błękitnymi oczyma spod
ciemnych brwi.
- Jedyny raz, kiedy znalazłem się w niebezpieczeństwie, było to w
Seattle. Właśnie po tym zdarzeniu została mi ta pamiątka - dotknął
blizny.
Roland zmarszczył brwi.
- Jasne, pamiętam. Te zmilitaryzowane grupy, które podkładają
bomby w samochodach. Złapaliście ich?
- Tak - odparł Ray. - Zostali niedawno zatrzymani w stanie Waszyng-
ton.
- Cóż - powiedział Roland jowialnie - w końcu zawsze ich dostajemy.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 141 —
- Staramy się.
Jane zauważyła ze zdumieniem, że Ray zrobił wrażenie na Rolandzie,
bo był agentem FBI. Spojrzała na zaczerwienioną od wina twarz
ojczyma. Więc jeszcze coś mu gra w duszy, pomyślała.
Kobiety zaczęły sprzątać ze stołu, odsłaniając pokryty okruchami i
plamami obrus.
- Och, zostawcie to - powiedziała Hannah - Posprzątam rano.
- Nie - zaprotestowała Lottie. - Rano musisz iść do pracy. A ja mam
ferie. Zrobimy to teraz.
Mężczyźni usiedli na kanapie przed kominkiem. Ray stanął z boku i
wyjął komórkę; chciał zadzwonić do Bruce’a. Cherie przysiadła się do
Scotta. Była bardzo blada, milcząca, popijała wodę mineralną.
- Ta dziewczyna trochę za dużo wypiła - mruknęła Hannah,
odkręcając wodę.
- Na tej wysokości zawsze szybko wysiadają - zauważyła Lottie.
- Scott powinien to wiedzieć.
- Scott lubi, jak są w tym stanie - powiedziała Jane - Wtedy są
łatwiejsze.
- Jane.
- To prawda. - Jane zgarniała resztki jedzenia z talerzy do kubła na
śmieci.
Lottie postanowiła zmienić temat.
- A co słychać u twojego przyjaciela?
- U Alana?
- Tak, u Alana.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 142 —
- Cóż, ostatnio rzadko się widujemy.
- Rzadko? - Hannah była szczerze zdziwiona. - Sądziłam, że jesteście
parą. Latem mówiłaś mi przez telefon, że...
- Byliśmy parą, mamo. Ale ostatnio... sama nie wiem... - Jane
postawiła stertę talerzy na kuchennym blacie i zaczęła zbierać filiżanki.
- Jest ktoś inny? - spytała matka.
- U mnie czy u niego?
- Obojętne.
Jane skłamała. Po prostu skłamała.
- Nie, żadne z nas nie ma nikogo innego.
- Więc w czym problem?
- A kto powiedział, że jest jakiś problem?
Boże, matka naprawdę umiała ją wkurzyć.
- Powiedziałaś że rzadko się widujecie. To znaczy, że jest jakiś pro-
blem. - Hannah opłukała naczynia i zaczęła je wkładać do zmywarki.
- Mamo, przestań mnie wypytywać.
- Jesteś moją córką. Nie mogę cię zapytać o chłopaka?
Jane odwróciła się, żeby wziąć kolejną stertę talerzyków z blatu, i
nagle znalazła się oko w oko z Rayem, który przyniósł do kuchni swój
kieliszek.
Czy słyszał tę rozmowę? Czy słyszał, jak matka wypytuje ją o Alana?
Poczuła, że się rumieni. Do diabła.
- Więc już nie spotykasz się z Alanem - Hannah, odwrócona do nich
plecami, szorowała garnek. - Szkoda. Z tego, co mówiłaś, wydawał się
taki miły. Powinnaś...
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 143 —
- Mamo, proszę.
Hannah zerknęła przez ramię i zauważyła Raya.
- Och, przepraszam. Sprawy rodzinne.
Jane zrobiło się gorąco. Do diabła z matką, do diabła z całą tą
rodziną.
- Pani Zucker, chciałbym podziękować za wspaniały posiłek - powie-
dział Ray. - Wszystko było pyszne. Od dawna nie jadłem domowych po-
traw. Ale teraz Jane i ja musimy się już pożegnać.
- Tak wcześnie?
- Cóż, obowiązki wzywają.
- Ray, zawsze jesteś tu mile widziany - powiedziała Hannah. - Bę-
dziesz jeszcze przez jakiś czas w mieście, prawda?
- Niestety nie. Jutro wyjeżdżam.
Jane odwróciła się gwałtownie. Wyjeżdża jutro? Nie wiedziała o tym.
- Ale wróć do nas wkrótce. Razem z Jane.
Na zewnątrz Jane poczuła się tak, jakby wyszła z więzienia. Podeszła
do samochodu i nie dała Rayowi szansy na otwarcie przed nią drzwi.
Wsiadła i zatrzasnęła je za sobą. Tak, teraz już dokładnie sobie
przypomniała, dlaczego od lat nie odwiedzała rodziny.
- Kiepski pomysł - mruknęła.
Ray usiadł za kierownicą.
- Powiedziałam, że ta kolacja była kiepskim pomysłem.
Przekręcił kluczyk w stacyjce i wjechał na stromy podjazd,
spryskując przednią szybę płynem rozmrażającym. Jane objęła się
ramionami i odwróciła głowę do okna.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 144 —
- Posłuchaj - odezwał się w końcu Ray. - Widzę, że masz jakiś pro-
blem z Aspen i swoją rodziną. Pewnie uważasz, że to nie moja sprawa,
ale skoro twoje problemy odbijają się negatywnie na mojej pracy...
- Masz rację, to nie twoja sprawa - przerwała mu.
- Ciągle czekam, aż twój wielki talent, o którym ciągle słyszę,
przyniesie jakieś efekty. Czekam, ale dotąd się nie doczekałem. O co
chodzi?
- Sporo dowiedziałam się od Crystal i dobrze o tym wiesz. Jesteś po
prostu uprzedzony i dlatego uważasz, że tylko marnuję twój cenny czas.
- Przyznaję, masz trochę racji. Ale postanowiłem dać ci szansę. Tylko
że Kirstin zostało niewiele czasu, a ja muszę jutro lecieć do Los Angeles.
Pomyślałem więc, że może chciałabyś wrócić do domu. Przesłuchałaś
świadków. Twoje zadanie zostało wykonane.
- Po co lecisz do Los Angeles? Przecież Kirstin jest gdzieś tutaj.
Jego twarz stężała.
- Sprawa osobista.
- W środku śledztwa?
- Tak.
Dom. Mogłaby wrócić do Denver i zadzwonić do Alana. Bardzo
chciała go zobaczyć, powiedzieć mu, że go kocha, zanim będzie za
późno. Alan na pewno jest ciekaw, czy sprawa Kirstin posuwa się do
przodu, więc będzie miała świetny pretekst. W końcu to on namówił ją
do pracy przy tej sprawie.
Dlaczego właściwie szuka pretekstu, żeby do niego zadzwonić? Nie,
Alan nie jest najważniejszy. Zapomnij o nim. Kirstin na ciebie liczy.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 145 —
- Potrzebuję trochę więcej czasu. Jestem pewna, że zdołam coś
narysować. Ale nie w Denver. - Wiedziała, że brzmi to rozpaczliwie
słabo. Tak mało dotychczas uzyskała. Bardzo niedokładny szkic
przeciętnego mężczyzny ze złamanym nosem, w czapce, goglach i z
kolczykiem w uchu. Tyle co nic. Może Ray ma rację. Może powinna
wrócić do domu. Spotkać się z Alanem i...
Nie. Kirstin jest gdzieś tutaj. Kirstin jej potrzebuje. Wciąż nic nie
mają, a czas ucieka.
- Lecę z tobą do Los Angeles - powiedziała.
- Mowy nie ma.
- Lecę. Sama zapłacę za bilet, jeśli będę musiała.
- Po co, na Boga, chcesz lecieć do Los Angeles?
- Nie zostanę w Los Angeles. Pojadę do Mammoth. Muszę jeszcze
raz przesłuchać Allie i świadków jej uprowadzenia. Teraz, kiedy mam
więcej informacji... I do Utah. Muszę spotkać się z ofiarami porwań i
świadkami. Muszę.
- Przecież już z nimi rozmawiałaś. Widziałem raporty. Niczego się
nie dowiedziałaś. Będziesz tylko tracić czas.
- Nie. Teraz mogę dowiedzieć się więcej. Muszę porozmawiać z nimi
jeszcze raz.
- Och, na litość boską...
- Lecę z tobą.
- To jakaś obsesja.
- Możliwe. I co z tego? Jeśli się czegoś dowiem, to znaczy, że to
pozytywna obsesja. - Wzięła głęboki oddech. - W porządku, przyznaję,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 146 —
mam problem z rodziną. Nie lubię Rolanda ani jego syna i nie potrafię
dogadać się z matką. Jest pewna historia - nie zamierzam wchodzić w
szczegóły - i pewne sprawy z przeszłości, które, być może, utrudniają mi
pracę. Ale jestem w stanie to przezwyciężyć. Wiem, że jestem. I polecę
do Kalifornii, z tobą albo sama.
Przygotowała się na ostry opór. Na pogardę, sceptycyzm, brwi
zmarszczone w wyrazie dezaprobaty. Ale Ray tylko spojrzał na nią
przeciągle.
- W porządku, polecimy razem. A kiedy zakończę swoje sprawy w
Los Angeles, pojadę z tobą do Mammoth.
Jane milczała chwilę, czując na twarzy podmuch ciepłego powietrza.
- Dziękuję - powiedziała w końcu.
Ray zawiózł ją do domu Gwen.
- Pamiętasz, jak dojechać do Lemke? - spytała, kiedy zatrzymał się na
podjeździe.
- Tak.
Wydawał się zniecierpliwiony, czymś zaabsorbowany i chyba miał
ochotę jak najszybciej się jej pozbyć. Może żałował, że w chwili słabości
pozwolił jej ze sobą lecieć. A może ciągle opłakiwał swoją narzeczoną i
nie interesowały go inne kobiety. Czy dlatego traktował ją tak chłodno?
Jakby mu przeszkadzała?
- Jak ona miała na imię? - spytała. Nie mogła się powstrzymać.
- Co?
- Jak miała na imię twoja... twoja partnerka.
Wbił w nią zimne, nieruchome spojrzenie. Jane ogarnął strach, jakby
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 147 —
patrzyła w oczy niebezpiecznego drapieżnika.
- Przepraszam... Nie musisz...
- Kathleen. Kathleen Bachman.
- Och.
- Miała zaledwie dwadzieścia dziewięć lat - powiedział ze smutkiem.
- Tak mi przykro.
- Wiem.
Chciała go jakoś pocieszyć, ale wiedziała, że to niemożliwe. Ray
wyprostował się, otrząsnął ze wspomnień i powiedział:
- Rano muszę jeszcze uporządkować kilka spraw, więc spróbuję zare-
zerwować bilety na popołudniowy lot do Denver. Przyjadę po ciebie o
trzeciej.
- W porządku.
- Nie spóźnij się.
W domu chłopcy oglądali telewizję, jedząc czekoladowe ciasteczka.
- Cześć, ciociu - powiedział Kyle. - Mama i tata ciągle są na tym
przyjęciu. Będą wściekli, że tak długo trwało.
- A wy nie powinniście już być w łóżkach?
Nicky przewrócił oczami.
- Chyba zapomniałaś, ile my mamy lat.
- Och, przepraszam.
- Widziałaś ten film? - spytał Kyle, wskazując telewizor.
Jane spojrzała na ekran: dziwaczny android, z którego wychodziły ja-
kieś dziwne rurki...
- Kosmiczne śmieci - Nicky uśmiechnął się szeroko. - Widzisz, to jest
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 148 —
ten zły, i on trzyma tych dobrych w więzieniu. To są śmieciarze.
Kosmiczni śmieciarze. Ale oni uciekną, a ten zły przegra i zginie.
- Kosmiczne śmieci - powtórzyła Jane z zadumą.
- To bardzo śmieszne. I są dziewczyny.
- Dziewczyny.
- No wiesz. - Nicky wyciągnął ręce i wykonał wymowny gest na
wysokości swojej klatki piersiowej.
Jane roześmiała się. Jej czternastoletni siostrzeniec podziwia kobiece
biusty.
- Ohyda - skrzywił się Kyle.
- A co u babci i dziadka? - spytał Nicky, me odrywając wzroku od
telewizora.
- Wszystko w porządku.
- To super. Dziadek uczy nas tai kwan do. Potrafię każdego rozłożyć
na obie łopatki.
Obaj chłopcy zerwali się na równe nogi i zaprezentowali swoje
umiejętności, po czym znowu opadli na kanapę, a Nicky sięgnął po torbę
z ciasteczkami.
- Daj mi trochę! - zawołał Kyle.
- O, patrz, teraz temu złemu się dostanie - powiedział Nicky i chłopcy
zamilkli.
Patrzyła na nich chwilę, a potem usiadła obok z ciężkim sercem - peł-
nym żalu, że tak wiele z ich dzieciństwa ją ominęło. Nicky poczęstował
ją ciasteczkiem. Postanowiła, że w przyszłości będzie się z nimi częściej
spotykać. Życie jest za krótkie, żeby tracić czas.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 149 —
Rozdział 9
Podczas lotu do Denver Ray zastanawiał się, co właściwie czuje. Czy
jest wdzięczny Jane, która dostarczyła mu świetnego pretekstu, by po-
lecieć do Kalifornii? Czy okazał się draniem, bo to wykorzystał? Bo
przecież ją wykorzystywał. Gdyby go ktoś spytał - Stan, Parker czy
ktokolwiek z księgowości - mógł powiedzieć, że poleciał do Los Angeles
w sprawie Kirstin.
Prawdę mówiąc, w tej chwili interesowała go tylko zemsta. Czekał na
nią od wieków. Znosił wszystko - fakt, że odebrano mu sprawę innej gru-
py terrorystycznej, przeniesienie do Denver. Spędził półtora roku, nic nie
robiąc, sfrustrowany do granic wytrzymałości, dręczony myślą, że nie
jest w stanie dorwać ludzi, którzy zabili Kathleen, a jemu zostawili te
blizny. Blizny, które będzie nosił do końca życia.
Zastanawiał się nad odejściem z FBI i tropieniem tych ludzi na
własną rękę. Leżał na oparzeniówce i rozmyślał nad różnymi
możliwościami. W końcu postanowił zostać w FBI, bo wiedział, że w ten
sposób zawsze będzie wiedział, co jest grane. Przyjął więc pracę biurową
w Seattle, a potem zgodził się na przeniesienie do Denver, mimo że nic
ciekawego się tam nie działo. Przynajmniej wróci do gry.
Decyzja okazała się słuszna, dwaj terroryści odpowiedzialni za
śmierć Kathleen zostali schwytani. Byli członkami grupy o nazwie
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 150 —
Benton County Anny i w tej chwili lecieli do Los Angeles. Nie wiedział,
co zrobi, kiedy w końcu stanie z nimi twarzą w twarz, ale wiedział, że
musi im spojrzeć w oczy, że musi ich zobaczyć.
- Mamy czas, żeby zjeść coś w Denver? - spytała Jane.
- W Denver... eee... Chyba tak.
- O której startuje samolot do Los Angeles?
- Co? A, koło piątej - odparł zirytowany. Chciał wrócić do
rozpamiętywania swojego gniewu, zastanowić się, co zrobi, co powie.
- Więc będzie dość czasu. Wydaje mi się, że na lotnisku jest Pour La
France.
Pour La...
- Nie jestem głodny.
- Ale ja jestem.
Niewielki odrzutowiec, prawie pusty, przeleciał nad górami i w dole
pojawiła się płaska, zbrązowiała preria.
Wyglądał przez zaparowane okienko, bezwiednie dotykając palcami
blizn. Myślał o morderstwie. Nie, to nie będzie morderstwo. To będzie
egzekucja. Czuł, że jest w stanie zabić zamachowców. Po prostu wyciąg-
nie rewolwer i ich zastrzeli, a potem poniesie konsekwencje. Czemu nie?
Nie ma żony, która mogłaby go opłakiwać. Nie ma dzieci. Nie ma nawet
psa.
Nie rozwiąże sprawy porwania Kirstin. I co z tego? Zrobi to ktoś
inny. Parker wyśle do Aspen innego agenta. A Jane Russo i tak się do
niczego nie przyda.
Samolot wylądował na międzynarodowym lotnisku Denver. Ray
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 151 —
wziął swoją torbę i poszedł za Jane.
- Mam zamiar coś zjeść - powiedziała. - A ty?
Uprzejma, ale chłodna. Nie mógł jej za to winić.
- Napiję się kawy - odparł. - Spotkamy się przy wejściu.
Gdy czekali na lot do Los Angeles, postanowił, że przestanie myśleć
o terrorystach. Zachowywał się wobec Jane fatalnie. Pewnie już nigdy jej
nie zobaczy, ale to nie powód, żeby znosiła jego humory. Spróbuje być
bardziej towarzyski. Postara się.
Samolot spóźnił się czterdzieści minut. Ray krążył po terminalu,
sprawdzał pocztę głosową, zadzwonił do Bruce’a. Zaczynał się coraz
bardziej niecierpliwić. Jane schowała się za gazetą.
W końcu wsiedli do samolotu. Czuł, jak spada mu ciśnienie. Położył
głowę na oparciu fotela i zamknął oczy.
- Zmęczony? - usłyszał jej głos.
Taki miły głos. Miły, kiedy nie była na niego wkurzona.
- Właściwie nie - odparł, nie otwierając oczu.
- Możesz spać w samolotach?
- Czasami. W czasie długich lotów.
- Ale nie dziś.
- Pewnie nie.
- Gdzie się zatrzymamy? Wynajmiemy samochód? Chciałabym wie-
dzieć, jakie mamy plany.
- Zatrzymamy się w Marriotcie niedaleko lotniska. Samochód już
czeka.
- A twoje osobiste sprawy?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 152 —
- Zajmę się tym jutro.
- Kiedy pojedziemy do Mammoth? Uważam, że powinniśmy tam
pojechać jak najszybciej. Nie wiemy, ile czasu zostało jeszcze Kirstin.
- Wyjedziemy, jak tylko wszystko załatwię.
- Dobrze. - Jane skinęła głową. - Ona się nazywa Allison Sanchez.
Allie - powiedziała po chwili.
- Ta dziewczyna z Mammoth?
- Tak. Miała trzynaście lat, kiedy to się stało. To było pięć lat temu.
- Czytałem raport.
- Teraz ma osiemnaście. W okresie świątecznym pracuje w sklepie z
pamiątkami w Mammoth Lake. Po szkole średniej chce studiować na
uniwersytecie w Santa Cruz.
Otworzył oczy i spojrzał na nią.
- Skąd to wszystko wiesz?
- Dzwoniłam do niej dziś rano.
- Dzwoniłaś do niej?
- Kontaktujemy się czasem. Staram się być w kontakcie ze
wszystkimi dziewczętami. Wysyłam im czasem kartki albo e-maile.
- Wszystkim dziewczętom?
- Wszystkim, które przesłuchiwałam. Zostały skrzywdzone. Świado-
mość, że jest ktoś, kogo to obchodzi, pomaga im.
Ray milczał. Nagle zawstydził się swojej postawy, swojego cynizmu.
- Mam nadzieję, że dowiem się od niej czegoś nowego - ciągnęła
Jane. - Bardzo się starała, kiedy pierwszy raz z nią rozmawiałam, ale nie
widziała wiele. Mówiła to samo co Melanie i Crystal: facet był dokładnie
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 153 —
zakryty.
- Masz zamiar jej powiedzieć, że on ma złamany nos?
- Nie od razu. Lepiej, żeby sama to powiedziała. Nie chcę jej niczego
sugerować, bo potem nigdy nie wiadomo, czy rzeczywiście coś sobie
przypomniała, czy uległa sugestii. - Zamyśliła się. - Wiesz, to okrutne
kazać Allie jeszcze raz przez to wszystko przechodzić.
- Tak myślisz?
- Została uprowadzona i zgwałcona. Nie jest miło wspominać taki
koszmar.
- Na pewno.
- Ale muszę spróbować. Bo inaczej on nadal będzie porywał dziew-
czynki.
- Będzie je porywał, aż popełni błąd i zostanie złapany.
- Ale ile dziewczynek skrzywdzi albo... albo zabije, zanim to się
stanie? Właśnie dlatego muszę jeszcze raz porozmawiać z Allie. Ona to
rozumie.
- Rozumie, ale czy będzie w stanie nam pomóc?
Jane spojrzała na swoje dłonie i skinęła głową.
- Mam nadzieję, że tak.
Słyszał w jej głosie szczerą troskę. Jane nie była ani trochę
zblazowana, nie robiła niczego byle jak. On sam miał wątpliwości,
uważał, że przesłuchiwanie dziewczyny, która widziała swojego oprawcę
pięć lat temu, jest bez sensu. Ale nie powiedział tego. Nagle zapragnął
być lepszym człowiekiem, kimś, kto zasługiwałby na szacunek Jane
Russo. Zastanawiał się, czy Alan Gallagher, który po śmierci córki zajął
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 154 —
się prawami dzieci, zdobył jej szacunek. I jej uczucia.
Z lotniska w Los Angeles pojechali do hotelu. Ray widział, że Jane
nie ma ochoty siedzieć w pokoju, oglądając telewizję. Rozumiał ją, ale
czuł, że będzie kiepskim towarzyszem.
- Pewnie jesteś głodny - powiedziała, kiedy jechali windą na dziesiąte
piętro. - Restauracja na dole wygląda całkiem miło.
- Daj mi pół godziny - odparł.
Przekrzywiła głowę i spojrzała na niego pytająco.
- Zjemy w restauracji - dodał.
Uśmiechnęła się i w windzie natychmiast zrobiło się jaśniej.
Jane zamówiła mahimahi, a Ray makaron z owocami morza.
Siedzieli przy wielkim oknie, z którego rozciągał się widok na pasy
startowe. Startujące i lądujące samoloty błyskały światłami w ciemności.
- Dziwnie się czuję - powiedziała Jane - kiedy tak wcześnie robi się
ciemno, a nie jest wcale zimno. Chyba nie mogłabym tu mieszkać. Lubię
zmienność pór roku.
- Dlatego że wychowałaś siew Aspen?
- Może.
Na stole pojawiły się sałatki. Jane jadła z apetytem. Rayowi podobało
się, że nie dziobie w talerzu jak większość kobiet.
- Więc jutro pojedziemy do Mammoth? - spytała, smarując bułkę ma-
słem.
- Zgadza się.
- Ale rano masz tu jakieś sprawy do załatwienia?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 155 —
- Postaram się, żeby to nie trwało długo.
- Zaczekam na ciebie w hotelu.
Pewnie będzie musiała długo czekać, pomyślał Ray. Miała pecha, że
wybrała się z nim w tę podróż.
- Czy te sprawy mają związek z pracą? - spytała.
- Częściowo.
- Wydajesz się czymś zaabsorbowany - powiedziała miękko,
opierając łokcie na stole.
- Przepraszam.
- Nie, nie musisz przepraszać. Pomyślałam tylko, że może chciałbyś
o tym porozmawiać.
- O czym?
- O tym, co cię trapi, cokolwiek to jest.
- Nic mnie nie trapi.
- W porządku - odsunęła się lekko. Ray natychmiast wyczuł jej chłód.
- To nic, czym musiałabyś się martwić - zapewnił.
- Powiedziałam: w porządku.
- Chryste.
- Jest w tobie tyle gniewu. - Wyciągnęła rękę i dotknęła jego dłoni.
Lekko, na ułamek sekundy. - Ten gniew zżera cię od środka.
Cofnął rękę, zakłopotany. W miejscu, w którym dotykały go jej
palce, paliła go skóra. Nie umiał odpowiedzieć, nie miał w zanadrzu
żadnej sarkastycznej uwagi.
Kelnerka postawiła przed nimi talerze. Jane jadła w milczeniu, jakby
przed chwilą nie wygłosiła bardzo osobistej uwagi na jego temat.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 156 —
Przyglądał jej się spod oka, ale jej twarz była obojętna.
Może źle ją zrozumiał, może to, co powiedziała, było całkiem
niewinne. Obsesyjnie myślał o tym, co zdarzy się jutro, i nie miał głowy
do konwersacyjnych niuansów.
Dawno nie jadł kolacji w towarzystwie pięknej kobiety. Od czasu,
kiedy zginęła Kathleen. Jaka szkoda, że ta sytuacja jest taka niezręczna.
Jaka szkoda, że w końcu nadejdzie jutro. Może po raz ostatni jem kolację
jako wolny człowiek, pomyślał. Ostatnia wieczerza.
- Przepraszam, jeśli byłam wścibska. Mam to po matce - powiedziała
Jane.
- Nie ma problemu. Polubiłem twoją matkę.
- Jest bardzo bezpośrednia, prawda?
- Wolę to od kłamstw, których wysłuchuję podczas przesłuchań.
- Co sądzisz o Rolandzie?
Ray wzruszył ramionami.
- Typowy gliniarz.
- Nie krytykujesz kolegów po fachu, co?
- Raczej nie. - Ray uśmiechnął się krzywo.
Jane skończyła jeść rybę.
- Znakomita. W Denver takich nie mają.
- Powiedz mi - zaczął Ray, nagle zaciekawiony. - Jak to się stało, że
trafiłaś do tej pracy?
- Och. - Jane machnęła ręką. - To długa historia.
- Mamy czas.
Opowiedziała mu więc o tym, jak Lottie zaproponowała Kentowi,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 157 —
żeby pozwolił jej wykonać portret pamięci owy człowieka, którego
świadek widział na miejscu zbrodni, a ona narysowała twarz lokalnego
dewelopera.
- To było w czasie ferii wiosennych. Sprawa stała się głośna, więc
kiedy skończyłam studia, dostałam propozycję pracy w Departamencie
Policji w Denver. Tak się to wszystko zaczęło.
- Ale teraz pracujesz jako wolny strzelec.
- Cóż, tak. Pracowałam nad pewną sprawą jakieś... osiem lat temu.
Napad na bank w Denver. Jeden ze strażników został zabity. FBI szukało
zabójcy i wtedy poznałam paru agentów. - Jane przesuwała palcem
okruszki na obrusie. - Chcieli mnie wynająć, ale okazało się to dość
skomplikowane, więc odeszłam z policji.
- Osiem lat temu? Calvin Lancaster, prawda?
- Tak.
- Dostał dożywocie?
- Tak.
- Ty pracowałaś przy tej sprawie?
Jane podniosła wzrok i uśmiechnęła się szelmowsko.
- Tak.
- Ty narysowałaś portret pamięciowy Lancastera? Pamiętam, dostali-
śmy go w Seattle. Lancaster był wtedy jednym z dziesięciu najbardziej
poszukiwanych przestępców.
- Został zatrzymany w Phoenix.
- Tak, pamiętam.
A więc to ona narysowała ten świetny portret. Może rzeczywiście ma
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 158 —
talent, choć tak trudno mu było w to uwierzyć.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? Mam coś na twarzy?
- Nie, nic.
Pochyliła się nad stołem. W pierwszej chwili Ray przestraszył się, że
znowu go dotknie. Ale nie zrobiła tego.
- Mogę wyciągnąć coś z Allie - powiedziała. - Wiem, że mogę. Jakiś
szczegół. Drobiazg. Coś, co nam pomoże.
- Może.
- Ale muszę spędzić z nią trochę czasu.
- Dostaniesz tyle czasu, ile będziesz chciała.
Ale beze mnie.
Po kolacji wrócili windą na górę i ruszyli do swoich pokoi. Korytarz,
kiepsko oświetlony, miał kremowe ściany ze śladami po walizkach. Pod
drzwiami kilku pokoi stały wózki pełne brudnych naczyń.
- Wyjeżdżam jutro wczesnym rankiem - powiedział Ray.
- Przyjdź po mnie, jak wrócisz. Będę spakowana.
- Nie wiem dokładnie, o której to będzie.
- To bez znaczenia - odparła. - Myślę, że powinniśmy jak najszybciej
pojechać do Mammoth.
- Moje sprawy... mogą zająć sporo czasu.
- Mógłbyś mi powiedzieć, o co chodzi.
- Nie sądzę.
Tym razem go dotknęła. Wyciągnęła rękę i położyła ją na jego
policzku, na bliźnie.
- Potrafię słuchać.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 159 —
- Ale ja nie potrafię mówić. - Chciał się odsunąć, lecz nie zrobił tego.
Jane przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się smutno, a potem
delikatnie pocałowała go w policzek.
Świat zawirował. Zapach jej perfum, dotyk jej miodowozłotych wło-
sów, ciepło jej warg, za dużo tego było dla mężczyzny, który od
osiemnastu miesięcy nie był z kobietą. Ogarnęła go fala pożądania, jak
gorączka. Zabrakło mu tchu w piersiach. Odsunął się szybko.
- A ty i Gallagher? - spytał.
Idiotyczne pytanie.
- To znaczy?
- Nic - mruknął, a potem odwrócił się i otworzył drzwi swojego
pokoju.
Piątkowy poranek był chłodny i mglisty, a o siódmej zaczęło mżyć.
Samolot z Seattle wylądował z półgodzinnym opóźnieniem. Ale
wylądował. Ray i Stan Shoemaker spotkali się na lotnisku z urzędnikami,
którzy przywieźli terrorystów do Los Angeles. Sędzia federalny czekał
gotowy odczytać zarzuty: od nielegalnego posiadania broni, przez
napady z bronią w ręku do morderstwa pierwszego stopnia.
Stan wszedł do samolotu, podpisał dokumenty i przestępcy zostali
przekazani agentowi FBI zajmującemu się tą sprawą. Członkowie załogi,
czujni i uważni jak zawsze, odetchnęli z ulgą, kiedy aresztanci w końcu
zeszli z pokładu.
Jeden z policjantów przytrzymał głowy Josepha Perry’ego „Joe
Boba” i jego brata Theodora Perry’ego „Teddy’ego”, kiedy wsiadali do
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 160 —
samochodu z kratą oddzielającą tylne siedzenia od przednich. Nawet z
miejsca, w którym stał, Ray widział ich obu dokładnie Wyglądali
nędznie, nieogoleni, z tłustymi włosami i zaczerwienionymi oczami.
Mieli na sobie wymięte flanelowe koszule, brudne dżinsy i ubłocone
buty. Ale kiedy dostaną adwokata z urzędu - albo ktoś zapłaci za ich
obronę - a FBI zakończy wstępne przesłuchanie, bracia Perry zostaną
ostrzyżeni, ubrani w czyste koszule, garnitury i krawaty.
Na pewno, pomyślał Ray. Za czterdzieści osiem godzin, w sądzie,
będą wyglądać jak porządni obywatele.
Jeśli tego dożyją.
Samochód z podejrzanymi, do którego wsiadł też Stan, wyjechał z
lotniska, a Ray wrócił na parking, gdzie zostawił wynajęty samochód.
Wiedział, że musi się spieszyć. Domyślał się, że jego sam na sam z
braćmi Perry będzie bardzo krótkie; zaraz pojawi się jakiś pompatyczny
prawnik, by dopilnować, żeby podejrzani korzystali ze wszystkich
należnych im praw.
Ale Ray potrzebował tylko kilku minut.
Kwatera główna FBI mieściła się w centrum. Ray wyjechał na
autostradę 110 i dotarł do budynku dziesięć minut później. Pokazał
odznakę, zaparkował na miejscu zarezerwowanym dla pracowników
policji i wszedł do środka. Stan powiedział mu wcześniej, gdzie będzie
mógł znaleźć braci Perry.
Ray miał wrażenie, że kieruje nim ktoś inny. Ale z każdym krokiem,
który zbliżał go do pomieszczenia, gdzie czekał Stan, narastała w nim
wściekłość. Przyszło mu do głowy, że Stan domyślił się jego zamiarów,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 161 —
choć Ray sam jeszcze nie wiedział, co zrobi i jak, więc może kazać mu
zostawić broń za drzwiami sali przesłuchań.
Wyszedł zza rogu i zobaczył Staną, który przeglądał jakieś papiery z
nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Do diabła, był w tym naprawdę
niezły.
- Szybko przyjechałeś - odezwał się.
- Nie było korków. - Ray wzruszył ramionami - Poza tym mgła się
podniosła, wyszło słońce.
Prawda była taka, że przekroczył dozwoloną prędkość o czterdzieści
kilometrów na godzinę i przez całą drogę jechał lewym pasem.
- Cóż, bracia Perry są za tymi drzwiami. - Stan wskazał głową szare
metalowe drzwi z zakratowanym okienkiem.
- Jest już adwokat?
- Zaraz będzie, ale słyszałem, że prokurator też jest już w drodze.
- Aha - mruknął Ray obojętnie. - Mogę tam na moment zajrzeć?
Stan spojrzał na niego uważnie.
- Na pewno tego chcesz? Wolelibyśmy, żeby później nie twierdzili,
że byli przesłuchiwani bez adwokata.
- Chcę im się tylko przyjrzeć. Chyba nie wniosą skargi za to, że ktoś
nazwał ich pieprzonymi mordercami. - Ray uśmiechnął się drwiąco.
- Chyba nie. Poza tym przyleciałeś tu po to z daleka. Więc dlaczego
nie?
- Dzięki, Stan.
Kiedy wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, miał wrażenie, że w
pokoju nie ma powietrza. Nie mógł oddychać. Krew napłynęła mu do
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 162 —
twarzy, serce waliło jak młotem. Przez chwilę stał bez ruchu, opierając
się plecami o drzwi, i patrzył na nich, patrzył im prosto w oczy,
przenosząc wzrok z jednego na drugiego i z powrotem. Z bliska
wydawali się mniejsi. Byli żałosni. Niemożliwe, żeby to oni pozbawili
Kathleen życia. Tchórze. Bali się wszystkich, którzy nie byli tacy jak oni.
Bali się czarnych, Żydów, Włochów, Rosjan, wszystkich, którzy mieli
inny kolor skóry albo skośne oczy. I nienawidzili ich, bo byli za głupi,
żeby zrozumieć i zaakceptować fakt, że ludzie różnią się między sobą.
Uzbrojeni. Uzbrojeni po zęby. Ukrywali się i wypełzali ze swoich
kryjówek tylko pod osłoną ciemności. Tak jak tamtej nocy, kiedy
przytwierdzili ładunek wybuchowy do podwozia samochodu FBI.
Ray patrzył na nich, dławiąc się własnym obrzydzeniem. Jego wście-
kłość sięgnęła zenitu. Ci dwaj siedzą tu i żyją, podczas gdy Kathleen jest
już pod ziemią.
Teddy pociągał nosem ze wzrokiem wbitym w swoje dłonie, przykute
kajdankami do metalowych obręczy stołu. Ale Joe Bob patrzył na Raya
bez drgnienia powieki. Jego małe oczy lśniły nienawiścią.
To właśnie Joe w końcu przerwał ciszę.
- Vanover - powiedział, uśmiechając się bezczelnie. - Poznałbym te
blizny na końcu świata.
Ray, który dotąd jakoś się kontrolował, poczuł, że traci panowanie
nad sobą. Nagle wydało mu się, że jego rewolwer waży tonę. Sięgnął za
połę marynarki. Ręka dobrze znała drogę.
Poczuł pod palcami chłód metalu. Drzwi za jego plecami otworzyły
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 163 —
się i zamknęły, ale on był świadom tylko wrzącej w nim wściekłości.
Usłyszał jakieś dźwięki, ale to było bez znaczenia. Spojrzał w puste oczy
Joego. Do zobaczenia w piekle, pomyślał.
- Hej. - Głos. I znowu: - Hej, chodź tu, Ray. Co ty...?
Nie był w stanie oderwać wzroku od Joego. Zacisnął palce na broni.
- No, chłopie. - Stan? - Nie tak, człowieku, nie w ten sposób. Uspokój
się. No, już.
Ray poczuł, że czyjaś dłoń zaciska mu się na ramieniu. Nagle pojął,
że przyjaciel wszedł do pokoju i mówi do niego. Trzyma go. Szumiało
mu w uszach, był mokry od potu.
- Idziemy, Ray. No, dalej, idziemy stąd.
- Pieprzyć to - wydyszał, usiłując uwolnić się z uścisku Staną.
- Nie każ mi wzywać pomocy. Oni nie są tego warci. Uspokój się.
Ray nie pamiętał później, jak Stan wyprowadził go z tego pokoju, a
potem z budynku. Wydawało mu się, że w jednej chwili patrzył w oczy
morderców, w następnej stał oparty rękami o samochód, ciężko dysząc i
obserwując krople potu, które ściekały mu z czoła i spadały na maskę.
- Chryste, Vanover - usłyszał głos Staną. - Naprawdę załatwiłbyś tych
dwóch?
Ray wziął kolejny głęboki oddech.
- To tylko płotki.
- To cholerni mordercy.
- W porządku. Jak chcesz. Teraz ich mamy. Nie zgodzimy się na wyj-
ście za kaucją, sędzia nas poprze. I może w końcu uda nam się dotrzeć do
mózgu tej grupy. Przyciśniemy te dwie łajzy i zaczną sypać. To tchórze.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 164 —
Ale od martwych niczego byśmy się nie dowiedzieli. Słyszysz mnie?
- Słyszę - wydyszał Ray.
- Mamy świadków na to, że kupowali materiały wybuchowe - powie-
dział Stan. - Żadna ława przysięgłych ich nie wypuści.
Ray przestał go słuchać.
- I jeszcze jedno - dodał Stan. - Dowódca tej grupy, Northwest
Bomber. Nawet jeśli przysięgli skażą tych dwóch na dożywocie bez
prawa wcześniejszego wyjścia i tak nie mamy nic na gościa, który
zaplanował te zamachy.
A kiedyś prawie go dostali. Trzy lata wcześniej Ray i Stan prowadzili
wspólnie śledztwo na wschodzie stanu Waszyngton. Chodziło o napad z
bronią na sklep sportowy. Bracia Perry brali udział w tym napadzie; w
całym sklepie zostawili swoje odciski palców, choć mieli dość rozumu,
żeby ukryć twarze. Był z nimi jeszcze jeden człowiek. Podobno był to
Northwest Bomber we własnej osobie. Ale ani razu nie wszedł w zasięg
sklepowej kamery. Sądzono, że nie miał maski na twarzy. To on strzelił
w głowę właścicielowi sklepu, z nagrania wynikało, że pozostała dwójka
nie strzelała.
Ale ofiara napadu jednak przeżyła. Problem w tym, że właściciel
nigdy nie zdołał zidentyfikować tego, kto do niego strzelił. Ray sądził, że
cierpiał na permanentną amnezję albo uszkodzenie mózgu. Inni agenci
FBI, łącznie ze Stanem, uważali, że facet wymazał z pamięci twarz
przestępcy po prostu ze strachu. Tak czy inaczej, Northwest Bomber
spieprzył wprawdzie sprawę, strzelając do właściciela sklepu, ale dalej
nic na niego nie mieli. Nie znali jego nazwiska, nie widzieli jego twarzy,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 165 —
nie zdobyli jego odcisków palców. Wiedzieli tylko, że istnieje.
- Do diabła - powiedział Ray. - Wszystko, co mamy, to bracia Perry.
Może nigdy nie dostaniemy ich szefa. Ale oni muszą zapłacić za to, co
zrobili. Teraz, zanim jakiś adwokat ich z tego wyciągnie.
Stan milczał chwilę, a potem położył dłoń na ramieniu Raya.
- Posłuchaj... Wiem, co czułeś, kiedy Kathleen zginęła. Wszyscy
czuliśmy to samo. Była jedną z nas. Ale kiedyś podziękujesz mi za to, że
cię dzisiaj powstrzymałem. To nie był dobry pomysł. Kathleen nie
chciałaby, żeby to stało się w ten sposób.
Ray sięgnął do kieszeni po kluczyki.
- Kathleen może nie, ale ja tak.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 166 —
Rozdział 10
Kiedy Ray w końcu wrócił, Jane była blada ze złości. Cały ranek
spacerowała po pokoju i wyglądała przez okno, z którego widziała
hotelowy parking. Włączyła telewizor, ale nic z wiadomości CNN do niej
nie docierało, bo cały czas rozmyślała nad tym, co powie Rayowi, kiedy
go wreszcie zobaczy. Zapomniałeś o Kirstin? Zapomniałeś, że jest teraz
gwałcona i maltretowana, a my musimy ją odnaleźć, zanim zostanie
zabita?
Ale gdy Ray zapukał do jej drzwi i zobaczyła jego twarz, słowa
uwięzły jej w gardle. Gdziekolwiek był, cokolwiek sprawiło, że się
spóźnił, musiało to być coś bardzo złego.
- Przepraszam - powiedział tylko, podniósł jej torbę i ruszył do
windy.
Dopiero kiedy wyjechali z Los Angeles i znaleźli się na wiodącej na
północny wschód autostradzie numer 395, Jane odważyła się przerwać
ciszę.
- Nie wiem, co cię zatrzymało - powiedziała. - Zakładam, że coś waż-
nego, bo w Aspen czeka na nas dziewczynka, która modli się, żeby ktoś
jej pomógł.
- Tak - odparł, nie odrywając wzroku od drogi.
- Nie mamy dużo czasu, Ray.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 167 —
Milczał, więc dała spokój. Ale odezwała się znowu, kiedy przejechali
kolejnych dziesięć kilometrów.
- Co się wydarzyło tego ranka?
- Nic.
Zaśmiała się, ale bez wesołości.
- Na Boga, zawodowo zajmuję się ludzkimi twarzami. Coś się stało.
- Nic, o co musiałabyś się martwić.
- Dobrze, nie będę się martwić, ale może pomogłoby ci, gdybyś
zrzucił ten ciężar z serca. Wiem, że brzmi to banalnie, ale to prawda.
Porozmawiaj ze mną.
Ray tylko zacisnął zęby.
Mężczyźni, pomyślała, ale zaraz się poprawiła. Nie, nie wszyscy
mężczyźni są tak zamknięci w sobie. Alan jest inny. Alan...
Postanowiła nie myśleć o Alanie i odwróciła głowę do okna.
Zostawili już za sobą smog unoszący się nad niecką, w której leżało Los
Angeles, i zbliżyli do podnóża gór Sierra Nevada. Droga prowadziła
przez góry El Paso. Piękna, nieskażona kraina. Jane pamiętała swoją
ostatnią podróż przez te góry. Boże Narodzenie pięć lat temu. Jechała
tędy z agentką FBI. I była pewna, że zdoła narysować twarz oprawcy
Allison Sanchez. Nigdy wcześniej nie poniosła porażki. Nie wiedziała, co
to znaczy. Do czasu, kiedy Allie opisała mężczyznę, który ją zgwałcił,
ciemny pokój, przerażenie i odrętwienie, które po nim nastąpiło.
Jane przeżyła wtedy ponownie własny koszmar, ze wszystkimi
szczegółami. Próbowała nakierować jakoś Allie, chciała odblokować jej
pamięć, ale nie udało się jej. Nie potrafiła sprawić, żeby biedna
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 168 —
dziewczyna poczuła się przy niej swobodnie, żeby jej zaufała, bo nie
potrafiła ukryć własnego napięcia.
Potem znowu się to stało. Ten sam schemat postępowania. Trzy lata
temu, w Snowbird, w stanie Utah. Znowu poleciała z agentem FBI
przesłuchać ofiarę, kiedy pierwszemu portreciście nie udało się nic
narysować.
Jej także się nie udało.
Talent zawodził ją coraz częściej. Po tej sprawie pracowała nad
innymi i zawsze odnosiła sukcesy. Były to jednak inne sprawy. Żadna nie
wywoływała bolesnych wspomnień. A Caroline Deutch ciągle w nią
wierzyła. Alan także wierzył, że Jane zdoła stworzyć portret, który
pomoże schwytać sprawcę. Alan, który wiedział, przez co przeszła.
Westchnęła i spojrzała na Raya. On w nią nie wierzył. Co wcale jej
nie pomagało. Jego napięcie było niemal namacalne.
Jechali już od czterech godzin, a prawie się do siebie nie odzywali.
Ray dwa razy rozmawiał przez komórkę, raz z Aspen i raz z Parkerem.
Nic nowego się nie wydarzyło. Biedna Kirstin, myślała Jane. Wiedziała,
że dziewczyna żyje nadzieją, że ktoś w końcu pospieszy jej z pomocą.
Lecz ta nadzieja z każdą chwilą słabnie.
Tym razem musi mi się udać, powtarzała sobie. Ale wspomnienia
Allie od lat kryją się w mroku. Czy można je jeszcze wydobyć z
ciemności?
Wiedziała, że musi się uspokoić i skoncentrować. Potrafi to zrobić.
Została im jeszcze godzina drogi do Mammoth, kiedy postanowiła
poćwiczyć na Rayu. Co miała do stracenia?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 169 —
- Ray - powiedziała i poczuła, że po kilku godzinach milczenia
zaschło jej w gardle. Odchrząknęła. - Mówiłeś, że pochodzisz z Nowej
Anglii?
- Nie przypominam sobie, żebym ci mówił... Ach, no tak, u twojej
matki.
- Chodziłeś do jednej z tych szkół dla chłopców?
- Nie.
Postanowiła, że nie da się zniechęcić i wyciągnie z niego coś więcej.
- Skończyłeś studia na uniwersytecie w Bostonie i zacząłeś prawo -
powiedziała, powtarzając jego słowa. - Więc jak to się stało, że trafiłeś
do FBI?
- Z powodu ojca.
- Tak? To znaczy, że on chciał...
- Ojciec był w FBI.
- No tak, rozumiem. Poszedłeś w jego ślady. Rzuciłeś prawo?
- Nigdy nie zacząłem.
- Hm. A twój ojciec nadal... Nie, domyślam się, że jest już na
emeryturze.
- Zgadza się.
- Czy on i twoja matka...
- Moja matka nie żyje.
- Och, bardzo mi przykro...
- Mnie też.
- Więc twój ojciec mieszka sam?
- Na łodzi.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 170 —
- Naprawdę?
- Tak. W Jacksonville na Florydzie.
- Co za życie. Często się widujecie?
- Nie.
Jane milczała. Natychmiast rozpoznała ten ton. Problemy rodzinne
były jej specjalnością.
- Zawsze był beznadziejny.
A jednak Ray poszedł w jego ślady. Przypuszczała, że kierowała nim
chęć rywalizacji z ojcem, z którym nie potrafił się dogadać. A zabrakło
matki, która łagodziłaby rodzinne spory.
- Rozmawiacie ze sobą? Wiesz, przez telefon? - zapytała.
Ray zastanawiał się chwilę, a potem zaśmiał się sucho.
- Rozmawialiśmy... kiedy to było... wiosną ubiegłego roku.
Zadzwonił, żeby mi powiedzieć, że sprzedał dom w Lexington i spłacił
łódź.
Jane doszła do wniosku, że lepiej zmienić temat.
- Masz rodzeństwo?
Potrząsnął głową.
- Moja matka zmarła na raka piersi, kiedy miałem siedem lat.
Jane westchnęła i pokiwała głową. Jego rany sięgały głębiej, niż
przypuszczała. Skierowała rozmowę na inne tory.
- Co sądzisz o Parkerze?
- Jest w porządku.
- Trochę nadęty, prawda?
- Nie znam go zbyt dobrze.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 171 —
- Ale ja go znam. A Caroline Deutch? Wielu ludzi trochę się jej boi.
- Pytasz, czyja się jej boję?
- A boisz się?
- Nie.
- Myślisz, że jest dobrą agentką?
- Prawie jej nie znam.
- Ale sprawdziłeś jej papiery, prawda? Założę się, że zajrzałeś do jej
kartoteki, kiedy Parker wysłał cię z nią do mnie.
Cisza.
- Domyślam się, że to znaczy „tak”.
Przejeżdżali przez Bishop, malutki punkcik na mapie pół godziny
drogi od Mammoth. Jesteśmy prawie na miejscu, pomyślała.
- Męczyło cię to cały dzień - powiedział nagle Ray.
- Słucham?
- Powiedziałem, że męczyło cię to cały dzień. - Zawahał się, jakby
podejmował jakąś decyzję, a potem spojrzał na nią z ukosa. - W porząd-
ku, więc chcesz wiedzieć, co się wydarzyło dziś rano?
- Tylko jeśli chcesz mi powiedzieć.
Kłamczucha.
- Powiem ci. - Ray wyprzedził jadący przed nimi samochód. - Dwaj
podejrzani o podłożenie ładunku wybuchowego pod samochód w Seattle
zostali dziś przetransportowani do Los Angeles.
- Och.
- Zostali zatrzymani w stanie Waszyngton i sprowadzeni do Los
Angeles na przesłuchanie. Chciałem ich zobaczyć. Zadowolona?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 172 —
- Och, Ray... I widziałeś ich?
- Tak.
- I co?
- Zobaczyłem, że są winni i tak głupi, jak przypuszczałem.
- Rozmawiałeś z nimi?
- Raczej nie nazwałabyś tego rozmową. Nie dostali ode mnie
plasteliny, jeśli o to ci chodzi.
Jasne, pomyślała. Jego dziwny nastrój, nagła decyzja o wyjeździe do
Los Angeles, teraz wszystko miało sens. Sprawa osobista, powiedział.
Rzeczywiście, nie mogła być bardziej osobista.
- Jesteś pewny, że to oni?
- O tak.
- Jak ich złapali?
- Dostali cynk.
Oczywiście. Większość przestępców zostaje złapana w ten sposób. Ci
ludzie nie kierują się honorem.
- I co, poczułeś się lepiej?
- Nie. - Twardo, z goryczą.
- Skażą ich? Mają dowody?
- Kto to może wiedzieć?
- Cóż, myślę, że będziesz musiał zeznawać przeciw nim.
- Jeśli sprawy zajdą tak daleko. Ci dranie mogą się wcześniej
wywinąć i wrócić na ulice.
- Jestem pewna, że...
- Jesteś pewna? Mam ci powiedzieć, ilu przestępcom udaje się wywi-
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 173 —
nąć, zanim trafią do sądu? Ten system prawny jest do dupy. Powinienem
był załatwić drani dziś rano.
- Nie, Ray, dobrze wiesz, że to nie jest żadne wyjście.
- Tak? Chcesz wiedzieć, co naprawdę się stało? Wyciągnąłem
rewolwer, żeby ich załatwić... I załatwiłbym ich, gdyby Stan mnie nie
powstrzymał.
- Nie wierzę. Może chciałeś to zrobić. Na pewno, ale nie mógłbyś...
- Mógłbym - przerwał jej ostro. - Lepiej w to uwierz.
Zatrzymali się w stylowym motelu na obrzeżach Tom Place,
niewielkiej osady górskiej położonej na południowy zachód od
Mammoth Lakes. Mieli szczęście, że udało im się dostać dwa pokoje. W
końcu były święta.
Jane usiadła na podwójnym łóżku w swoim pokoju. Było bardzo
zimno, E ogrzewanie dopiero zostało włączone. Zadzwoniła z komórki
do Christmas Shoppe w Mammoth Lakes. Wiedziała, że Allie będzie
wolna dopiero wieczorem, po zamknięciu sklepu.
- Możemy po ciebie przyjechać? - spytała. - Czy jeździsz do pracy
samochodem?
- Nie, chętnie skorzystam, jeśli to nie kłopot. Oszczędzi mi to
spaceru. Dziesięć po siódmej?
- Będziemy tam.
- Mam nadzieję, że uda mi się pomóc. Ale to było tak dawno.
- Wiem, kochanie - powiedziała Jane. - Chcemy tylko spróbować. Do
zobaczenia.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 174 —
Objęła się ramionami, wstała, wyszła z pokoju i zapukała do drzwi
Raya.
- Rozmawiałam z Allie. Możemy podjechać po nią dziesięć po
siódmej.
- Zabierze nam to całą noc.
Jane wiedziała, że tak nie będzie. Nie będzie musiała się starać, żeby
Allie poczuła się swobodnie. Dziewczyna już wiedziała, jaka jest stawka,
i znała procedurę. A Jane nie oczekiwała zbyt wiele. Czuła jednak, że
nawet najdrobniejszy szczegół może popchnąć sprawę do przodu.
- Chcesz coś zjeść, zanim tam pojedziemy? - spytał Ray.
Jane zastanowiła się.
- Może zjemy potem? Teraz chciałabym wejść pod koc i obejrzeć
wiadomości. Czy działa u ciebie ogrzewanie? - Zerknęła do wnętrza
pokoju.
Ray nie odpowiedział, tylko minął ją, wszedł do jej pokoju i
przekręcił coś przy kaloryferze pod oknem.
- Wystarczy zamknąć wentyl - powiedział, po czym dodał, żeby
zapukała do niego, kiedy będzie gotowa.
- W porządku - mruknęła, gdy została sama. - Więc nie znam się na
kaloryferach. Wielkie rzeczy.
Włączyła telewizor i dowiedziała się, że w Filadelfii na stacji metra
ewakuowano cały pociąg w godzinach szczytu z powodu domniemanego
zamachu bombowego. Fałszywy alarm. Napięta sytuacja na Bliskim
Wschodzie. Samobójczy zamach w Jerozolimie. DOW spadał, Nasdaq
poszedł o dziesięć punktów do góry. Nad środkowe stany nadciągał front
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 175 —
arktyczny, ale w Orlando było osiemnaście stopni. Avalanche wygrało w
Detroit z Redwings.
Wyłączyła telewizor i spojrzała na zegarek. Do spotkania z Allie
została jeszcze godzina. Co robi teraz Ray? Dzwoni do Aspen? Drzemie?
Czyści rewolwer?
Nie, ma już dość, pomyślała. Nie zastrzeli nikogo z zimną krwią. Bez
względu na to, co mówi. Lepiej w to uwierz, powiedział. Cóż, nie
uwierzyła. Może nie zna się na ludziach, ale w tym przypadku była
pewna. Nie zrobiłby tego. Rozumiała, że pragnął zemsty, zemsty za to,
co stało się Kathleen, która była kimś więcej niż tylko jego
współpracownikiem. Każdy chciałby zemsty. Ale Ray nie pociągnąłby za
spust. Był zbyt... zbyt zasadniczy.
Wzięła szkicownik i usiadła po turecku na łóżku z ołówkiem w dłoni.
Często rysowała dla zabicia czasu. Uspokajało ją to. Choć ostatnio było
inaczej. Nie rysowała tak często jak kiedyś. Tym razem jednak nie miała
zamiaru narysować portretu gwałciciela.
Zaczęła szkicować kształtną głowę Raya. Uszy. Przeszła do twarzy.
Długi nos, wąskie usta, niewielkie zagłębienie pośrodku dolnej wargi.
Poważne, migdałowe oczy pod ciemnymi brwiami. Kości policzkowe i
mocno zarysowana linia brody. Zaznaczyła nawet bliznę na szyi,
zastanawiając się, gdzie się kończy.
Włosy, gęste i lekko falujące. Kilka siwych pasemek na skroniach.
Od czasu do czasu przekrzywiała głowę i zagryzała dolną wargę,
odsuwając rysunek, żeby lepiej mu się przyjrzeć. Nieźle. Właściwie
całkiem dobrze. Rysowanie portretu Raya sprawiło jej przyjemność,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 176 —
odczuła nawet pewną ulgę. Jego twarz tkwiła w jej umyśle od wielu dni.
Brakowało tylko koloru. Ray miał lekko złotawy kolor skóry, który
podkreślał błękit oczu. Włosy w odcieniu głębokiego brązu pięknie
harmonizowały z jego karnacją. Nawet przyprószone na skroniach
siwizną... Niestety, rzadko używała koloru, na ogół rysowała ołówkiem
Ray był naprawdę przystojny. Nawet kiedy marszczył brwi. Wtedy
wyglądał trochę groźnie, jak ktoś, komu lepiej nie wchodzić w drogę.
Jeszcze raz spojrzała na szkic, a potem na zegarek; zostało trochę
czasu do wyjścia. Przewróciła kartkę i zaczęła rysować całą sylwetkę.
Ray, tak jak go sobie wyobrażała. Długie, kształtne nogi i ręce, wąskie
biodra, płaski brzuch, szerokie ramiona, twarde mięśnie klatki piersiowej.
Zaznaczyła włosy na klatce, wiedząc, że to tylko czyste domysły, a
potem cienką linię włosów schodzącą w dół brzucha... Nie miała zamiaru
rysować reszty, choć na studiach często rysowała akty, także męskie.
Przyjrzała się swojej pracy. Tak, to był Ray. Uchwyciła nawet
charakterystyczne zmarszczenie brwi.
Wydarła kartkę ze szkicownika i odłożyła na bok. Wstała,
przeciągnęła się, a potem otworzyła walizkę, wyjęła z niej kosmetyczkę i
poszła do łazienki. Umyła twarz i zęby i ponownie nałożyła makijaż.
Rozpuściła włosy, cały dzień spięte srebrną klamrą, i przeczesała je
szczotką. Tak, tak będzie wyglądała lepiej, łagodniej.
Spojrzała na zegarek. Jeszcze dwadzieścia minut. Boże, miała
nadzieję, że czegoś się dzisiaj dowie. Kirstin miała coraz mniej czasu.
Muszą szybko zdobyć jakieś informacje. Dni mijają. Dni, które Kirstin
liczy, modląc się o ratunek. Jane czuła, że przytłacza ją ciężar
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 177 —
odpowiedzialności. Czuła się tak, jakby chciała zatrzymać czas.
Rozpaczliwie szukała klucza, który pozwoliłby jej zatrzymać jego
rozpędzoną maszynerię, ale nie mogła go znaleźć. Wzięła głęboki oddech
i przyłożyła dłonie do czoła. Znajdą Kirstin. Muszą ją znaleźć.
Znowu popatrzyła na portret Raya. Po co w ogóle go narysowała?
Nigdy nie próbowała narysować Alana. Patrzyła na portret i pomyślała,
że mimo zmarszczonych brwi Ray wygląda sympatycznie. Udało jej się
uchwycić wyraz cierpienia w jego oczach. Tak, to Ray. Ray, który nie
wierzył w jej zdolności.
Miała słabość do silnych, zranionych mężczyzn. Najpierw Alan,
ojciec zamordowanego dziecka, zmiażdżony niewyobrażalnym
nieszczęściem, opuszczony przez żonę. Teraz Ray Vanover. Musiała
przyznać, że za bardzo obchodziło ją jego cierpienie. Gdyby tylko jej na
to pozwolił, zrobiłaby wszystko, żeby mu pomóc.
Boże, kogo właściwie próbowała oszukać? Ray prawdopodobnie
nadal kocha kobietę, która zginęła w Seattle. Kathleen Bachman. Była
jego kochanką, kobietą, którą zamierzał poślubić. Jak mogła sądzić, że
zdoła mu pomóc?
Próbowała poprzedniego dnia po kolacji. Na samą myśl o tym
ogarnął ją Wstyd. Dotknęła jego policzka, pocałowała go. Przez chwilę
miała wrażenie, że odtajał, jego twarz złagodniała, ciało odruchowo
pochyliło się ku niej. Ale ta chwila szybko minęła. Dlaczego zrobiła coś
takiego? Co chciała uzyskać?
Znowu spojrzała na portret. Dlaczego nigdy nie narysowała portretu
Alana?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 178 —
Sięgnęła po komórkę i wystukała numer Alana. Odebrał po trzecim
sygnale. Usłyszała jego głos. Ukochany głos. Od razu poczuła się lepiej.
- Jane - powiedział - miło cię słyszeć.
Jej serce zaczęło śpiewać z radości.
- Gdzie jesteś?
- Och, nie w Aspen. Przyleciałam wczoraj do Los Angeles z agentem
FBI, który pracuje nad porwaniem Kirstin. Teraz jestem w Mammoth
Lakes. To znaczy właściwie w miasteczku, które nazywa się Tom Place.
Kilka kilometrów od Mammoth. Tam nie dostalibyśmy pokoi w hotelu.
- Próbowałem dowiedzieć się czegoś o sprawie od Caroline, ale ona
niewiele wie. Nastąpił jakiś przełom? Udało ci się coś wydobyć ze
świadków?
- Trochę. Niestety, niewiele. - Opowiedziała mu o złamanym nosie,
kolczyku i czerwonej furgonetce. - Ale to za mało, Alan. Pomyślałam
więc, że mogłabym spotkać się jeszcze raz z Allie Sanchez i...
- Ile to już lat? Pięć, sześć? Sam nie wiem, Jane. Wiele od siebie
wymagasz. I od tej dziewczyny. Sekundę... - powiedział, kiedy już
chciała zacząć bronić swojej decyzji. Teraz jego głos był stłumiony,
odległy, jakby zasłonił słuchawkę dłonią. - ...chodzi o tę sprawę. Dobrze,
kochanie. - „Kochanie”? - Zaraz przyjdę... Przepraszam cię, Jane. - Zdjął
rękę ze słuchawki. - Co mówiłaś?
- Czy to była Maureen? - spytała.
- Tak. Posłuchaj - zniżył głos. Do diabła z nim. - Próbujemy jakoś się
w tym odnaleźć. Wiesz o tym.
Cholera, cholera, cholera.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 179 —
- Tak - wykrztusiła z trudem. - Tylko że... ja... Czasem bardzo mi
ciebie brakuje. Brakuje mi tego, co nas łączyło. To takie... takie trudne. -
Brzmiało to żałośnie. Była zagubiona i zraniona. Nie mogła uwierzyć, że
błaga choćby o cień zachęty z jego strony.
Alan był wyraźnie zmieszany. Oczywiście nie mógł teraz swobodnie
rozmawiać, nie przy Maureen. Czy ona z nim mieszka, czy tylko wstąpiła
do niego?
- Posłuchaj - powiedział. - Informuj mnie na bieżąco, dobrze? Poroz-
mawiamy, jak wrócisz do Denver. Teraz naprawdę nie mogę... Sama
rozumiesz.
- Tak, oczywiście. Ja... muszę już iść, Ray czeka.
- Ray Vanover?
- Tak, przylecieliśmy tu razem.
- Rozumiem. Cóż, powodzenia i zadzwoń do mnie.
- Cześć - powiedziała i rozłączyła się. Cholera, pomyślała, zaciskając
powieki. Cholera!
Usiadła na łóżku i ukryła twarz w poduszkach. Wtedy usłyszała
prysznic w pokoju Raya. Nagle stanął jej przed oczami, tak wyraźnie,
jakby była z nim w łazience. Zrobiło jej się słabo. Poczuła takie
obrzydzenie do siebie samej, że miała ochotę zwymiotować.
To był wspaniały dzień na stoku. Słoneczny i stosunkowo ciepły jak
na tę porę roku, ale nie na tyle, żeby śnieg zaczął topnieć. Doskonałe
warunki. Choć było trochę zbyt tłoczno jak na jego gust. Najbardziej
lubił mieć cały stok dla siebie. Cóż, święta wkrótce się skończą, zaraz po
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 180 —
Nowym Roku turyści wrócą do domów, dzieci do szkoły i znowu będzie
miał góry tylko dla siebie.
Pieprzeni turyści. Niewiele na nich zarobił.
Przepchał się przez tłum w barze i łokciem otworzył drzwi męskiej
toalety. Jedyna kabina była zajęta. Przy pisuarze też ktoś stał. Postanowił
zaczekać. W końcu nadeszła jego kolej. Chryste, naprawdę musiał się
wysikać. Był po czterech piwach. Rozpiął dżinsy, wyjął penisa i
wypuścił strumień moczu do pisuaru. Poruszył ramionami i przekrzywił
kilka razy głowę na boki. Słodki Jezu, co za ulga.
Zapiął spodnie i spojrzał na napis umyj ręce. Akurat.
Pchnął drzwi i prawie na nią wpadł. Stała w kolejce do damskiej
toalety. Śmiesznie młoda.
Sprawiała wrażenie bardzo nieśmiałej i skrępowanej. Proste ciemne
włosy opadały na zaróżowione policzki.
- Przepraszam - wyjąkała.
- To ja przepraszam - odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
Zauważył okrągłe okulary. Jego penis także je zauważył i poruszył się
ochoczo.
Wrócił do baru, dopił piwo i podał barmanowi banknot.
Czas wracać. Nie ma powodu narażać się na ryzyko. No, jest pewien
powód. Tak czy inaczej, chciał już pojechać do domu. Choć mała zaczy-
nała. go trochę nudzić, przyznał w duchu zapinając granatową kurtkę.
Ciągle miał na nią ochotę, ale nie taką jak na początku. Zaczynał się
zastanawiać, jak zakończyć tę sprawę. Jeszcze tylko parę dni i...
Na dworze było mroźno. Wsiadł do furgonetki i zapalił silnik. Jego
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 181 —
oddech osiadał na przedniej szybie.
Tak, miło będzie wrócić do domu. Nakarmić ptaszynę. Nie chciał,
żeby za bardzo osłabła. Jeszcze nie.
Temperatura w samochodzie podniosła się trochę. Wrzucił bieg i
ruszył do domu. Jego pani czeka.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 182 —
Rozdział 11
Joe Delaney zatrzymał kierowcę furgonetki na światłach przy
Buttermilk Mountain przed ósmą wieczorem. Facet przekroczył
dozwoloną prędkość tuż za Aspen, potem przejechał na żółtym świetle na
Cemetery Lane, a na moście Maroon Creek wyprzedził na linii ciągłej.
Kierowca dmuchnął w alkomat i okazało się, że prowadził pod wpły-
wem alkoholu. Śmierdział piwem i papierosami. Przyznał, że był na im-
prezie straży górskiej, co nie zdziwiło Joego, który często zatrzymywał
takich gości w piątkowe wieczory. Jego uwagę zwrócił samochód - ford
ranger. Ciemnoczerwony. A kierowca nosił okulary i miał jasne włosy.
Joe zabrał go do szeryfa i posadził w sali przesłuchań na parterze
budynku sądu Pitkin County.
- Życzy pan sobie obecności prawnika? - spytał Kent Schilling.
Mężczyzna odparł, że nie ma nic do ukrycia.
O siódmej trzydzieści Jane usłyszała dzwonek komórki Raya.
Podjechali pod Christmas Shoppe punktualnie o siódmej, ale ciągle
czekali, aż Allie skończy podliczać utarg.
- Naprawdę? - powiedział Ray do telefonu wyraźnie
podekscytowany. - Strażnik górski? A okulary?... W porządku. Kolczyk?
A złamany nos?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 183 —
Jane poczuła, że jej serce zaczyna bić szybciej.
- Ciemnoczerwony ford ranger? Jezu - mówił Ray. Potem przez
chwilę tylko słuchał, kiwając głową i spoglądając na Jane znad szpul
kolorowych wstążek. - Aha - ciągnął - Łękotka? Kiedy? W pierwszym
dniu sezonu? To znaczy kiedy? W Święto Dziękczynienia? Cóż, jeśli to
było trzy tygodnie temu, to chyba teraz może znowu jeździć na nartach?
Ale Jane już straciła nadzieję. Po uszkodzeniu łękotki nikt nie
zacząłby jeździć na nartach przed upływem roku. Ktoś zarabiający w ten
sposób na życie nie ryzykowałby kolejnego urazu, nawet gdyby stan
kolana poprawiał się błyskawicznie.
- Rozmawiałeś z chirurgiem? - spytał Ray. - Widziałeś to kolano? Fa-
cet może kłamać. - Słuchał przez chwilę. - Zadzwoń, jak tylko spotkasz
się z lekarzem. Cholera, a już miałem nadzieję... W porządku. Będę cze-
kał.
Ray rozłączył się i odwrócił do Jane.
- Słyszałaś?
- Tak. I niestety wiem, że zakładając, że ten człowiek mówi prawdę,
to niemożliwe, żeby w ubiegły weekend jeździł na nartach.
- Może kłamać. Może spanikował, kiedy zgarnęła go policja, i wymy-
ślił tę historię.
- Ale możliwe też, że mówi prawdę - odparła Jane.
Nagle poczuła się bardzo zmęczona. Ostatnie dni były dla niej bardzo
emocjonujące. Chwilę wcześniej uskrzydliła ją nadzieja, teraz czuła się
całkowicie wyczerpana. Ale jej problemy były niczym w porównaniu z
tym, przez co przechodziła Kirstin Lemke. Jane uchwyciła się tej myśli,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 184 —
oddychając głęboko korzennym aromatem, który wypełniał sklep.
Świąteczne lampki mrugały wesoło, płonęły świece, z pięknie
udekorowanych drzewek zwisały wielobarwne ozdoby, półki uginały się
pod ciężarem zabawek.
Allie zawołała z drugiego końca sklepu, że przyjdzie za minutę. Jane
jednak straciła już nadzieję.
Ray stał trochę dalej ze zmarszczonymi brwiami i komórką w ręce,
wyraźnie rozczarowany. Jane podeszła do niego i razem przyglądali się
przez chwilę kolejce. Maleńkie wagoniki jeździły w kółko, mijając las,
pod mostem i z powrotem do miasteczka.
- Miałem taką samą, kiedy byłem mały - powiedział Ray. - Ciekawe,
co się z nią stało.
Jane przypomniała sobie kolejkę, którą ojciec wyciągał w każde Boże
Narodzenie. Dziwne, dotąd nigdy nie nachodziło jej to wspomnienie.
Cóż, na scenę wkroczył Roland, a ojciec odszedł z ich życia ze
złamanym sercem. Zastanawiała się teraz, co się stało z jego kolejką?
Czy matką ją wyrzuciła? Czy dała komuś?
- Cholera - odezwał się nagle Ray. - Przez chwilę myślałem, że
dorwali gościa.
- Ja też tak myślałam - wyszeptała Jane.
Wkrótce potem wyszli ze sklepu. Allie zamknęła drzwi. Wyrosła na
rozsądną, odpowiedzialną młodą kobietę. Zatrzymali się przed bankiem,
gdzie zostawiła torbę z utargiem, który właściciel sklepu miał odebrać w
poniedziałek rano.
Christmas Shoppe i bank znajdowały się w samym centrum
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 185 —
Mammoth Lakes. W okresie świąt do miasta ściągały tłumy turystów.
Roześmiane pary i całe rodziny tłoczyły się na ulicach, w pubach,
restauracjach i centrach handlowych.
Kiedy Jane przesłuchiwała Allie po raz pierwszy, dziewczyna
mieszkała z rodzicami i siostrą w domu przy drodze numer 203, w
pobliżu Toms Place. Teraz mieszkała tylko z matką w bloku za miastem,
niedaleko Mammoth Creek. Jej rodzice byli po rozwodzie.
Allie pokazała Rayowi, gdzie może zaparkować, a potem zaprosiła
ich do domu. Wyjaśniła, że jej siostra wyszła za mąż i przeprowadziła się
do Fresno, a mama pracuje w recepcji jednego z hoteli i wróci dopiero
wieczorem.
Allie wypuściła kota, zapaliła światło i sprawdziła wiadomości na
automatycznej sekretarce. Taka młoda i taka dojrzała, pomyślała Jane,
zdejmując płaszcz. A jednak powtarzała klasę i skończy szkołę średnią
dopiero w przyszłym roku. Z gładko zaczesanymi do tyłu ciemnymi
włosami, już od dawna nie nosiła warkoczy, w okularach i z poważnym
wyrazem twarzy wyglądała na więcej niż swoje osiemnaście lat. Cóż,
przedwcześnie dojrzała po tym, przez co przeszła. Jane znała to z
własnego doświadczenia.
Usiedli w salonie. Ray sprawiał wrażenie zniecierpliwionego i Jane
znowu żałowała, że nie został w samochodzie albo w motelu. Mógłby
chociaż wyjść się czegoś napić. Cały czas był spięty, jakby gotował się
do skoku. Jane zastanawiała się, czy myśli o sprawie Kirstin Lemke, czy
o własnych problemach.
Allie była otwarta jak podczas pierwszego spotkania. Nie wypierała
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 186 —
wspomnień, nie tłumiła emocji. I chciała dowiedzieć się jak najwięcej o
sytuacji Kirstin. Zapytała, czy porywacz użył noża, żeby ją zastraszyć
(Jane nie mogła odpowiedzieć na to pytanie), czy ciągle jeździ
furgonetką, czy porwał swoją ostatnią ofiarę ze stoku i czy przyjaciółki
Kirstin zauważyły coś istotnego.
Wyznała, że Allie od czasu uprowadzenia wciąż korzysta co pewien
czas z pomocy psychologicznej. Ciężko pracowała nad sobą, uczyła się
rozpoznawać i ujawniać swoje uczucia. W ciągu tych pięciu lat
rozmawiała kilka razy z Jane, wiedziała więc, że po niej zostały porwane
jeszcze dwie dziewczyny i że jedna nie przeżyła.
Widać było, że Allie spędziła wiele czasu z terapeutą, usiłując
dotrzeć do tego, co zostało zepchnięte w niepamięć.
- Próbuję od lat, ale ciągle widzę tylko gogle i szalik - powiedziała. -
Początkowo myślałam, że wyrzuciłam jego twarz z pamięci, ale teraz nie
jestem tego pewna. Właściwie nigdy nie widziałam tego człowieka. W
pokoju, w którym mnie trzymał, było ciemno. Nawet w dzień przez
szparę w zasłonie wpadało bardzo mało światła.
- Nigdy nie przychodził do ciebie za dnia, prawda? - spytała Jane.
Dziewczyna potrząsnęła głową.
- Nigdy. Myślę, że jest bardzo inteligentny.
- Raczej sprytny - odparła Jane. Nie chciała myśleć o tym człowieku
jako o kimś inteligentnym. - Pamiętasz jego samochód?
- Tak, to była furgonetka. Dopiero w środku naciągnął mi czapkę na
oczy, więc wiem, że to była furgonetka. Na parkingu zapytał mnie o
drogę. Stał przed samochodem i trochę go zasłaniał, a potem wyjął nóż,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 187 —
więc byłam przerażona.
- Wiem, Allie. To musiało być straszne.
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Kiwnęła głową.
- Dobrze, więc zapytał o drogę, a potem wyciągnął nóż? Taka była
kolejność?
- Tak.
- A potem wepchnął cię do furgonetki?
Allie znowu kiwnęła głową.
- Od strony kierowcy?
- Tak. Pchnął mnie na siedzenie dla pasażera i usiadł za kierownicą.
Jane próbowała sobie przypomnieć, czy Lisa, dziewczyna ze
Snowbird, powiedziała coś podobnego. Czy ona także została wepchnięta
do furgonetki?
Do tej pory zakładała, tak jak FBI, że porywacz wpychał dziewczęta
do samochodu, żeby jeszcze bardziej je wystraszyć. A jeśli chodziło mu
o coś innego? Jeśli chciał uniemożliwić im przyjrzenie się furgonetce?
Zasłonić numer? Ani ofiary, ani świadkowie nie widzieli tablic
rejestracyjnych. Pewnie były zachlapane błotem, jak zawsze w zimie. Nie
wiadomo, czy porywacz celowo zasłaniał numery, czy nie.
A może chciał ukryć coś innego? Drzwi w innym kolorze, jakiś
napis, coś, co wyróżniało jego samochód spośród innych i po czym ofiara
mogłaby go rozpoznać?
Jane napotkała wzrok Allie i otrząsnęła się z zamyślenia.
- Widzisz tę furgonetkę, Allie? - spytała. - Może tylną klapę?
Dziewczyna zamknęła oczy.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 188 —
- Hm. Była... brudna. Ale zawsze wydawało mi się, że była czerwona.
Ciemnoczerwona.
- Widzisz jakiś napis?
Dała jej plastelinę na początku rozmowy, ale Allie dopiero teraz
odruchowo zaczęła obracać jaw rękach, patrząc przy tym przed siebie.
- Hm...- zastanawiała się nad pytaniem.
Jane z reguły nie sugerowała niczego osobom, z którymi pracowała,
tym razem czuła jednak, że Allie potrzebuje pomocy.
- Na klapie? - spytała cicho. - Czy na klapie były jakieś litery?
Po dłuższej chwili Allie szeroko otworzyła oczy.
- O Boże, tam było napisane... „ford”. Ale nie innym kolorem... tylko
tak jakby... tą samą farbą.
- Wypukłe litery? - zasugerowała Jane.
- Tak. - Allie kiwnęła głową. - Tak. Klapa była brudna, ale jestem
pewna, że to był ford. O mój Boże.
- Świetnie - powiedziała Jane i spojrzała na Raya. Nie zrobiło to na
nim wielkiego wrażenia. Dziewczyna potwierdziła tylko coś, co już
wiedzieli.
Allie chciała opowiedzieć Jane o wszystkim, co przypomniała sobie,
pracując z terapeutą. Pamiętała, co mówił porywacz, zanim wepchnął ją
do furgonetki.
- Powiedział, że jeśli z nim nie pojadę, znajdzie moją rodzinę i
wszystkich zabije. I przyłożył mi nóż do pleców. W każdym razie wydaje
mi się, że to był nóż. Powiedział też, że zabije mnie, jeśli na niego
spojrzę. Wszystko mówił szeptem. Chyba żeby nikt go nie usłyszał.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 189 —
- Czy ten człowiek kiedykolwiek rozmawiał z tobą, kiedy przychodził
w nocy? Wiem, że to trudne, ale...
Dziewczyna potrząsnęła głową.
- Wydawał tylko krótkie polecenia w stylu „jedz” albo „pij”,
rozwiązywał mi ręce i na chwilę zostawiał samą. Potem wracał, żeby
znowu mnie związać.
- Czy przychodził czasem za dnia?
- Kilka razy. Ale w pokoju było ciemno, a on miał czapkę i szalik.
Tak mi się w każdym razie wydaje.
Jane spróbowała jeszcze kilku innych technik, by wyciągnąć z Allie
coś więcej, ale albo minęło już zbyt dużo czasu, albo dziewczyna
rzeczywiście nic więcej nie widziała. Nie wspomniała o kolczyku ani o
złamanym nosie, więc Jane także nic o tym nie mówiła.
- Będziesz rozmawiać jeszcze raz z Garym? - spytała Allie.
Gary Francis był świadkiem jej porwania.
- Tak, jutro. Mamy szczęście, właśnie przyjechał do domu na ferie.
- Gary studiuje w Berkeley - powiedziała Allie.
- Wiem - odparła Jane.
O wpół do dziesiątej uściskała Allie w drzwiach, obiecała, że da jej
znać, kiedy tylko Kirstin zostanie odnaleziona, i wyszła. Była
rozczarowana i sfrustrowana. Wsiadając do samochodu, zagryzała wargi.
Ray milczał, co było bardzo irytujące.
Kiedy wyjechali na autostradę, Jane uznała, że nie wytrzyma dłużej
tej ciszy.
- W porządku - powiedziała, odwracając się do niego. - Wiem, co
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 190 —
myślisz.
- Naprawdę?
- Tak. Uważasz, że to była strata czasu.
- Cóż, ty to powiedziałaś.
Jane spojrzała przed siebie, mrużąc oczy przed światłami
samochodów nadjeżdżających z przeciwka.
- To była strata czasu. Nie potrafiłam do niej dotrzeć. Cholera. Musi
być jakiś sposób, żeby uwolnić ich wspomnienia.
- Nigdy nie przyszło ci do głowy, że nie ma czego uwalniać? Że
wiesz już wszystko? Od lat?
- Och, bzdura.
- Czyżby?
- Jedna z nich, albo wszystkie, to bez znaczenia, ma klucz do tej spra-
wy. Ja tylko nie potrafię do niego dotrzeć. To takie frustrujące, że chce
mi się wyć.
- Wolałbym, żebyś tego nie robiła.
- To tylko taka metafora.
- Chwała Bogu. Bo już zaczynałem się martwić.
- Teraz próbujesz mnie pocieszyć.
- Nie. Myślę tylko, że jesteś dla siebie zbyt surowa. Odniosłaś
sukcesy w poprzednich sprawach, ale na tej się potknęłaś. Cóż, trudno.
Tak bywa. Uważam, że te dziewczyny po prostu nic więcej nie wiedzą.
Daj sobie z tym spokój, Jane.
Potrząsnęła głową i zamknęła oczy. Była pewna, że Ray się myli.
Zaparkowali przed motelem i poszli oblodzoną ścieżką do restauracji.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 191 —
Kiedy składali zamówienie, było już po dziesiątej. Czekając na kanapki,
Ray pił kawę. W pewnej chwili znieruchomiał ze wzrokiem wbitym w
filiżankę.
- Jezu, widzisz to co ja? Przez chwilę myślałem, że kawa zaczęła się
gotować, ale to tylko jakieś drżenie...
- Trzęsienie ziemi - powiedziała Jane obojętnie. - Ciągle mają tu takie
drobne trzęsienia. Większe też.
- Cholera.
Na stole pojawiły się talerze. Jane spojrzała na swój i uświadomiła
sobie, że nie ma apetytu.
Ray polał grzanki ketchupem.
- Nie jesteś głodna? - zapytał po chwili z pełnymi ustami.
Potrząsnęła głową.
- Nie powinnam była tu przyjeżdżać - stwierdziła. - Nie powinnam w
ogóle pracować przy tej sprawie. Wzięłam urlop, bo... bo czułam, że
muszę odpocząć od tego napięcia. W ubiegłym roku, kiedy zginęła
Jennifer Weissman, zrozumiałam, że nie wytrzymam dłużej tej presji.
Ray przestał jeść i spojrzał na nią uważnie.
- Co jest takiego w tej sprawie, Jane? - spytał.
Jej serce nagle zaczęło bić szybciej.
- O co chodzi? - nie ustępował Ray.
Jane podniosła wzrok znad nietkniętych kanapek. Czy może
powiedzieć mu prawdę? Wyznała prawdę Alanowi i jakoś to przeżyła.
Poczuła nawet pewną ulgę.
- Jane?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 192 —
Westchnęła ciężko.
- Ta sprawa budzi zbyt wiele wspomnień. Nigdy nie uda mi wydobyć
z pamięci tych dziewcząt niczego istotnego. Nie potrafię tego dokonać.
- Powiedziałaś, że ta sprawa budzi zbyt wiele wspomnień.
Jane zacisnęła palce na szklance z wodą. Krew napłynęła jej do
twarzy. Nie, nie może mu o tym opowiedzieć. Nie potrafi.
- Jane?
Z trudem oderwała wzrok od szklanki, spojrzała na Raya i
natychmiast zrozumiała, że on wie. Nie musiała niczego mówić, sam się
domyślił. Widziała to w jego oczach. W końcu był gliniarzem. Musiał się
domyślić.
Nagle poczuła się zbrukana, wykorzystana i zażenowana, jakby to
ona była odpowiedzialna za ten gwałt. Kobiety zawsze same się o to
proszą, prawda? Nawet niewinne szesnastolatki.
Chwyciła torebkę i płaszcz i wstała tak szybko, że trąciła stół,
rozlewając wodę.
- Co ty...? - zaczął Ray, ale ona tylko potrząsnęła głową i wyszła w
ciemną, zimną noc, ciągnąc za sobą płaszcz i przyciskając torebkę do
piersi. Omal nie wpadła pod rozpędzony samochód. Nic jej to nie
obchodziło.
Kiedy znalazła się w swoim pokoju, zamknęła drzwi na klucz i
łańcuch, zrzuciła z siebie ubranie i weszła pod prysznic. Oparła się
plecami o ścianę i zaczęła rozpaczliwie płakać.
Płakała nad Allie, Lisa i Jennifer. Płakała nad sobą. Przede
wszystkim jednak płakała nad Kirstin. Kirstin tak bardzo potrzebowała
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 193 —
pomocy. A ona nie potrafiła jej pomóc.
W końcu opanowała się i przestała użalać nad sobą. Ray wie. I co z
tego? Do diabła z Rayem. Do diabła z nimi wszystkimi.
Dziesięć minut później była już w piżamie. Rozczesała wilgotne
włosy, umyła zęby. Zaśnie, oglądając wiadomości, a rano poczuje się
znacznie lepiej. Znowu będzie mogła spojrzeć mu w twarz. Niech Ray
myśli sobie, co chce. Nic jej to nie obchodziło.
Ale nie włączyła telewizora. Usiadła na brzegu łóżka, patrząc na swój
przybornik, z którego wystawał blok rysunkowy. Gdyby tylko mogła
sobie przypomnieć... Gdzieś w najciemniejszym zakamarku jej pamięci
kryła się jego twarz. Przez tyle lat czuła się zbrukana i winna. Wiedziała,
że nie jest odpowiedzialna za to, co ją spotkało. Wiedziała też, że
poczucie winy jest normalne. Skoro wiedziała to wszystko, dlaczego nie
mogła sobie przypomnieć twarzy tego człowieka?
Był słoneczny jesienny weekend, babie lato w Górach Skalistych.
Hannah i Lottie zaproponowały, żeby wybrać się na wycieczkę pod
namioty, zanim w górach spadnie śnieg. Pomysł spodobał się wszystkim.
Wszystkim poza Jane, która wolałaby spędzić weekend w mieście z
przyjaciółmi;
pojechać na rowerze do Snowmass, pójść do kina, zobaczyć, co
słychać w centrum. Nie przepadała za rozbijaniem namiotów i łowieniem
ryb. Uważała, że to nudne.
Ale Hannah nalegała. Nawet Gwen uznała, że to świetny pomysł. Jej
nowy chłopak miał od kilku dni jeepa CJ5 i chciała pochwalić się przed
rodziną George’em i jego nowym samochodem.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 194 —
Roland i Kent byli zachwyceni.
Bliźniaczki Schillingów, wtedy zaledwie pięcioletnie, także.
- Wycieczka pod namioty! - wołały podekscytowane. - Będzie ogni-
sko?
Scott, piękny jak książę z bajki, kończył właśnie szkołę średnią w
Aspen. Gdy pakował wędki, pokazał Jane butelkę brandy, którą miał
zamiar zabrać na wycieczkę.
- Wielkie rzeczy - mruknęła wyniośle, gdy wyciągnął butelkę z
plecaka.
- Więc nie dostaniesz ani kropli - odparł - Tym lepiej. Będzie więcej
dla mnie.
Wyjechali w piątek zaraz po szkole. Trzema samochodami, żeby
zmieścić cały sprzęt. Kent i Lottie ciągnęli za swoim blazerem łódź.
Wzięli nawet swoje dwa labradory. Roland jechał z Hannah i Scottem.
Jane pojechała z Gwen i George’em jego nowym czerwonym jeepem.
Pamiętała, że dach został zdjęty, bo świeciło wspaniałe jesienne słońce.
Klony i buki złociły się na tle bezchmurnego nieba, rzeka pieniła się w
dole, obmywając krystalicznie czystą wodą gładkie, rdzawe kamienie.
Nadchodził zmierzch, więc mężczyźni mieli na łowienie ryb tylko
godzinę. W tym czasie kobiety i dzieci rozbijały obóz. Jane ustawiła swój
mały pomarańczowy namiocik z dala od innych. Chciała być taka nieza-
leżna. Na kolację jedli steki i ziemniaki pieczone w ognisku. Słońce za-
szło nad jeziorem, lekki wiaterek marszczył powierzchnię wody i
szeleścił liśćmi. Pachniało żyzną, wilgotną ziemią.
Psy dostały kości po stekach, Scott przygotował zaostrzone patyki i
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 195 —
wszyscy nadziali na nie biało-różowe pianki marshmallows; wszyscy
poza Gwen, która, upojona nową miłością, jadła bardzo mało.
George, Roland i Kent umyli naczynia w strumieniu. Męska
solidarność. Scott dołożył drewna do ognia i z ogniska strzeliły w
wieczorne niebo snopy iskier. Potem mężczyźni otworzyli piwo. Scott po
kryjomu raczył się brandy. Jane i bliźniaczki piły gorącą czekoladę. Na
czarnym aksamicie nieba pojawiły się gwiazdy. Jedna z bliźniaczek
zauważyła satelitę.
- A może to UFO? - zażartowała Lottie.
Wszyscy spali w kokonach swoich śpiworów. Psy Kenta skutecznie
odstraszały niedźwiedzie i inne zwierzęta. Jane słyszała wycie kojotów,
ale się nie bała. W dolinie było pełno lisów i kojotów, lecz tylko domowe
koty miały powody, żeby się ich bać.
Następny dzień, sobota, był cudownie ciepły. Wszyscy łowili ryby i
pływali łodzią, a Scott szalał na nartach wodnych w piankowym
kombinezonie. Jane spędziła cały ranek w lesie, szukając z bliźniaczkami
grzybów. Po południu wybrała się na spacer w góry z Gwen i
George’em. A w nocy została zgwałcona. Nazajutrz nikt nie zauważył,
jaka była milcząca i zagubiona. Poszła więc do lasu, sama, i płakała tam
cały ranek. Do domu jechała z Rolandem, Hannah i Scottem. Skuliła się
na tylnym siedzeniu i udawała, że śpi.
Podniosła szkicownik i ołówek, usiadła na hotelowym łóżku i zaczęła
rysować. Owalna twarz, szerokie ramiona, umięśnione ciało. Wiedziała,
że to na nic. To nie był nikt znany, a raczej mógł to być każdy.
Odłożyła szkicownik i zgasiła światło. W tej samej chwili usłyszała
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 196 —
pukanie do drzwi.
- Jane? Śpisz? - Głos Raya.
- Próbuję - odkrzyknęła.
- Przepraszam, że cię budzę, ale dzwonił Kent Schilling. To nie ten
facet. Puścili go.
- W porządku - zawołała. Drzwi były cienkie jak papier.
- Aha - mruknął Ray. - Więc do zobaczenia rano. Tak?
- Tak - powtórzyła, ale podniosła się z łóżka i stała w ciemnościach z
mocno bijącym sercem.
Usłyszała jego kroki na śniegu, a potem zgrzyt klucza w zamku.
Znowu zapadła cisza, która zdawała się trwać całą wieczność. I znowu
kroki. I jego głos:
- Wszystko w porządku?
- Oczywiście. - Teraz stała pod drzwiami. W pokoju było ciepło, ale
drżała na całym ciele.
- Może otworzysz na chwilę te drzwi? - odezwał się Ray po chwili. -
Chciałbym ci coś powiedzieć.
Stała bez ruchu.
- Wolałbym, żeby nie słyszał tego cały hotel. Otwórz drzwi, Jane.
- Idź spać.
- Jane, do cholery, otwórz.
Wahała się chwilę, a potem niechętnie odsunęła łańcuch i zasuwę i
uchyliła drzwi. Do pokoju wtargnęło lodowate powietrze.
- Tak lepiej. - Usłyszała. Twarz Raya tonęła w mroku. - Chciałem ci
tylko powiedzieć, że przy kolacji zachowałem się jak idiota.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 197 —
Przepraszam.
Jane milczała, usiłując uspokoić szybko bijące serce. Ray ją
przeprasza? Jego głos, szorstki i miękki jednocześnie, dotknął czegoś w
głębi jej duszy. Nie zastanawiając się dłużej, otworzyła drzwi na całą
szerokość.
- Wejdź. - Podeszła do stolika przy oknie, zapaliła wiszący nad nim
kinkiet i odwróciła się do Raya. - To ja powinnam cię przeprosić - powie-
działa. - Dotknąłeś drażliwego tematu. - Nie była w stanie spojrzeć mu w
oczy. - Miałam szesnaście lat. Byliśmy na wycieczce w górach. Jeden z
mężczyzn przyszedł do mojego namiotu i... - Przełknęła ślinę.
Ray słuchał z rękami w kieszeniach i nieprzeniknioną twarzą. Twarzą
profesjonalisty.
- Nie musisz mi tego mówić - rzekł łagodnie.
Ale Jane czuła, że musi. Słowa wezbrały w niej potężną falą i musiała
je z siebie wyrzucić.
Usiadła na brzegu łóżka, opierając głowę na dłoni. Światło lampki
padało tylko na stolik, kryjąc jej twarz w cieniu. Ray stał nieruchomo jak
skała.
- Było ciemno, nie widziałam, kto to był. A może... może widziałam
jego twarz, a potem zapomniałam. Ale pamiętam dokładnie, co czułam.
Ten straszny wstyd. I chyba... chyba nigdy się z tym nie uporałam.
Dlatego właśnie nie mogę... próbowałam, ale te dziewczęta... One są
takie jak ja, a ja nie mogę... nie potrafię nic z nich wyciągnąć. - Wzięła
głęboki oddech. - Zostałam zgwałcona. A najgorsze jest to... och, sama
nie wiem, najgorsze jest to, że zgwałcił mnie ktoś, kogo znałam. Jeden z
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 198 —
tych mężczyzn, których poznałeś w Aspen. Teraz wiesz, dlaczego ich
unikam, dlaczego nie chciałam tam jechać. I rozumiesz, dlaczego ta
sprawa mnie przerasta. Skoro nie potrafię odtworzyć twarzy człowieka,
który zgwałcił mnie, jak mogę oczekiwać, że uda mi się narysować twarz
potwora, który robi to bez przerwy?
Ray wolno pokiwał głową.
- Pamiętasz - powiedziała nagle - jak zapytałeś mnie o Alana
Gallaghera?
- Tak.
- Alan jest jedynym mężczyzną, któremu zaufałam od tamtego dnia
siedemnaście lat temu. Tylko on zna całą tę historię... poza tobą. I jest
jedynym mężczyzną, który... z którym...
Ray kiwnął głową.
- Nie wiem, dlaczego ci to wszystko powiedziałam. - Uświadomiła
sobie nagle, że otworzyła się przed tym człowiekiem, właściwie zupełnie
jej obcym, który...
- Chodź tutaj - szepnął tak cicho, że w pierwszej chwili nie była
pewna, czy dobrze go usłyszała. Nie poruszyła się, więc podszedł do niej.
Nic nie powiedział. Nie musiał. Wyciągnął ręce i ujął jej twarz w dłonie,
przez krótką chwilę na nią patrzył, a potem delikatnie dotknął wargami
jej ust. Nie potrafiła usłuchać tego, co podpowiadał jej rozsądek. Nie,
Jane, nie. Stała tam po prostu, czując, jak miękną jej kolana, a na całym
ciele pojawia się gęsia skórka. Pozwoliła mu się całować.
Nagle Ray opuścił ręce i odsunął się od niej.
- Nie powinienem był tego robić - powiedział.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 199 —
Ale prawda była taka, że Jane pragnęła go, pragnęła go całą sobą.
Nie! Nie! Nie! - krzyczał rozsądek.
- Przytul mnie, Ray. Chcę zapomnieć - powiedziała.
Zamknęła oczy, a on znowu znalazł się przy niej. Obejmował ją,
przytulał do siebie, wsuwał język między jej wargi. Zareagowała na to z
gwałtownością, o jakiej nigdy nie śniła, nawet z Alanem, który był taki
cierpliwy i delikatny...
Ray przytulił ją, a ona bezwstydnie zarzuciła mu ręce na szyję.
Upadli na łóżko. Jego dłonie ślizgały się po satynowej piżamie na jej
biodrach. Podniósł się, rozpiął guziki i zsunął satynową bluzę z jej
ramion, odsłaniając piersi.
- Światło - wyszeptała. - Z Alanem zawsze...
- Nie - odparł Ray.
Zdjął marynarkę i sweter i cisnął je na podłogę. Wtedy zobaczyła całą
bliznę, czerwony ślad ciągnący się od żuchwy przez szyję w dół
ramienia. O Boże, pomyślała, to musiał być potworny ból. Chciał coś
powiedzieć. Nie wiedziała co, ale powstrzymała go, kładąc mu palec na
ustach. Potem delikatnie dotknęła blizny i zapytała, czy boli.
- Nie - odparł. - Boże, nie. - I zaczął całować jej szyję, ramiona,
piersi. Brał jej sutki do ust, delikatnie, aż zaczęła oddychać szybko i
płytko.
Znowu dotknął jej bioder, zsunął piżamę i przywarł ustami do jej
brzucha. Potem zrzucił resztę swoich rzeczy i położył się przy niej.
Przyciągnął ją do siebie i zaczął całować jej usta i piersi. Wsunął dłoń
między jej uda i rozchylił je. A potem wszedł w nią, a ona podciągnęła
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 200 —
nogi, by go przyjąć.
Jane dyszała ciężko, jej skóra lśniła od potu.
- Ja nie...ja nigdy... - wydyszała, ale położył jej rękę na ustach.
Odrzuciła głowę do tyłu, szukając dłońmi jego bioder.
Obudziła się tuż przed świtem, czując słodki ból między nogami.
Uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę do Raya. Ale łóżko było puste.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 201 —
Rozdział 12
Ten gość zaczyna przyspieszać - stwierdził Jack.
- Tak, wiem - odparł Ray.
W Kalifornii był wczesny ranek, ale w Quantico w stanie Virginia
agent Jack Singer siedział już w swoim biurze.
- Ostatnie trzy były bliżej siebie, prawda? Ta ze Snowbird, z Park
City i teraz z Aspen?
- Zgadza się.
- Kiedy zaginęła ostatnia ofiara?
- Pięć... sześć dni temu.
Jack gwizdnął przeciągle.
- Niedługo ją załatwi.
- Kirstin.
- Co?
- Ta dziewczyna nazywa się Kirstin Lemke.
- Aha.
- Masz jakiś pomysł? - naciskał Ray.
- Próbowałeś VICAP? - Jack miał na myśli ogólnokrajową bazę da-
nych zawierającą nazwiska kryminalistów.
- Nikt stamtąd nie pasuje.
- A NCMEC? Centrum zaginionych i wykorzystywanych dzieci?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 202 —
Uwielbiam te skróty, pomyślał Ray.
- Nic - odparł.
- Cóż, możemy założyć, że to pedofil, który korzysta z sytuacji.
Zapewne typ samotnika, wyrzutka. Jakiś mechanik samochodowy albo
kierowca ciężarówki, ktoś w tym rodzaju. Wiesz, że ma furgonetkę, więc
porusza się szybko i z łatwością. Używa podstępu, żeby uprowadzić
swoją ofiarę. To dość rzadko spotykany rodzaj pedofila, ale tacy
najczęściej mordują swoje ofiary.
- Wspaniale.
- No cóż, pytałeś, to odpowiadam.
- Ten facet jest dość sprytny. Nie zostawia śladów.
- Hm. Wszystko ma przemyślane, zaplanowane. Dokładnie wybiera
ofiary. Nie jest członkiem rodziny, ale to już wiesz. - Jack umilkł na
chwilę. - Mężczyzna, biały, ma prawdopodobnie około dwudziestu albo
trzydziestu lat. Może być nieatrakcyjny fizycznie.
- Złamany nos - powiedział Ray. - Jasne włosy, dość wysoki,
szczupły. Możliwe że jego furgonetka to ford ranger, ciemnoczerwony
albo bordowy. Aha, i nosi okulary.
- I zawsze pojawia się w kurortach narciarskich. Interesujące.
- No, Jack. Coś jeszcze?
- Prawdopodobnie pochodzi z klasy średniej i ma ponadprzeciętną in-
teligencję, ale nie wykorzystał swoich możliwości.
Ray zaczął się niecierpliwić.
- To wszystko już wiemy.
- Słuchaj, nie jestem czarodziejem. Nikt nie widział jego twarzy. Mo-
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 203 —
żesz zacząć od samochodu albo od jego pracy, nie zajmując się twarzą.
- Wiesz, ile w Aspen jest takich furgonetek, człowieku? To zachód.
- Więc potrzebujesz twarzy.
Rozległo się pukanie. Ray wstał z łóżka i podszedł do drzwi,
przyciskając komórkę do ucha. Domyślił się, że to Jane - kto inny
mógłby to być? - i odczuł ulgę na myśl, że nie będzie musiał rozmawiać
z nią sam na sam. Cóż, oboje są dorośli. Takie rzeczy się zdarzają.
Stała tam i jej uroda na moment zaparła mu dech w piersiach. Blada
twarz wyłaniała się znad kołnierza wełnianego płaszcza, włosy miała
spięte z tym głowy, tylko kilka złotych pasm spływało wzdłuż
policzków. Kilka godzin temu przeczesywał te włosy palcami.
- Ray? - usłyszał głos Jacka.
- Tak, jestem - wskazał drugą dłonią telefon, gestem zaprosił Jane do
pokoju i pokazał jej krzesło.
- W tej chwili nic więcej dla ciebie nie mam.
- Cóż, pracuj nad tym. Bruce będzie się z tobą kontaktował. Masz nu-
mer mojej komórki.
- A gdzie ty, do diabła, jesteś?
- W Toms Place w Kalifornii. W okolicach Mammoth Lakes.
- Rozumiem.
- Odezwę się wkrótce, Jack - powiedział Ray i się rozłączył.
- Kto to był? - zapytała Jane.
- Psycholog z FBI.
- Och.
- Ale nie powiedział nic poza tym, co i tak już wiemy.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 204 —
- Rozumiem.
- Potrzebujemy jego twarzy.
- Czy coś się stało w Aspen? To znaczy...
- Nie, nic nowego.
- Biedna Kirstin.
Może nie poruszy tematu ostatniej nocy. Co powinien powiedzieć,
jeśli jednak to zrobi? Jezu, czy odebrało mu wczoraj rozum? Czy
zapomniał już o Kathleen?
- Musimy ją odnaleźć - mówiła Jane. - Minął prawie tydzień.
- Zdaję sobie z tego sprawę.
- Więc jedźmy do Utah.
- To byłaby strata czasu - powiedział ostrożnie. - Myślę, że byłoby
lepiej, gdybyś...
- Nie zaczynaj znowu - przerwała mu.
- Myślę, że będzie lepiej...
- W porządku - podniosła dłoń. - Chodzi o ostatnią noc? Nigdy bym
sobie nie wybaczyła, gdybyś wykorzystał to, co się stało, jako pretekst,
żeby się mnie pozbyć.
- Nie o to chodzi - odparł sztywno.
Jane spuściła wzrok, a potem znowu podniosła głowę i spojrzała na
niego.
- Posłuchaj - powiedziała - takie rzeczy się zdarzają. To był błąd.
Mam nadzieję, że potrafisz o tym zapomnieć. Ja już zapomniałam. W
porządku?
Ray sam nie wiedział, co nagle poczuł. Ulgę? Żal? Nie miał czasu,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 205 —
żeby się nad tym zastanawiać.
- Dobrze. Więc ja też już zapomniałem - powiedział szybko.
Jane jeszcze przez moment patrzyła mu w oczy, wreszcie kiwnęła
głową.
- Teraz, kiedy mamy to już za sobą, chciałabym porozmawiać z
Garym.
Gary? No tak, przypomniał sobie, jedyny świadek mężczyzna. Nadal
mieszkał w dolinie, na trasie do Los Angeles.
- Dobrze - powiedział. - Jedźmy do niego.
Zgodziłby się na wszystko, byle zostawić już ten motel za sobą.
Ta noc... Naprawdę musiał chyba stracić rozum. Zwłaszcza że Jane
powiedziała mu, że po gwałcie była tylko z jednym mężczyzną, z
Gallagherem. Nie mógł uwierzyć, że szukała tylko zapomnienia. Na
pewno nie. Z jego doświadczeń wynikało, że kobiety nie zapominając
takich rzeczach.
Odwrócił się od niej plecami i szybko spakował torbę. Cholera,
cholera, cholera.
Pojechali do Bishop, małego miasteczka leżącego pięćdziesiąt
kilometrów od Mammoth Lakes, w którym mieszkał Gary Francis.
Student Berkeley wrócił na święta do domu. Ray zatrzymał się przed
domem. Ładne miejsce. Drewniany budynek stojący w cieniu sosen, z
wieńcem na drzwiach i trzema wyrzeźbionymi z drewna reniferami w
ogródku.
Jane wzięła swój przybornik i torebkę i otworzyła drzwi.
- Domyślam się, że nie zamierzasz pojechać na kawę czy coś w tym
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 206 —
rodzaju i wrócić za parę godzin?
- Zamierzam - powiedział, co zaskoczyło nawet jego samego. - Poga-
dam w tym czasie z Aspen. Kilka godzin, tak?
- Tak sądzę. Dzięki. - Rzuciła mu szybkie, zdumione spojrzenie i wy-
siadła z samochodu.
Trzy filiżanki kawy później, wypite w miejscowym barze
śniadaniowym, Ray dał kelnerce suty napiwek i wyruszył po Jane.
Rozmawiał z Bruce’em i Sidem oraz z szeryfem, a potem spędził trochę
czasu, rozmyślając o Kirstin i innych dziewczętach, które padły ofiarą
zboczeńca, tylko dlatego że pasowały do pewnego schematu albo
znalazły się w złym miejscu w złym czasie. Tak jak Jane na tej
wycieczce.
Jak Jane może nie wiedzieć, który z mężczyzn ją zgwałcił? I jak
mogła spokojnie siedzieć przy stole u swojej matki ze świadomością, że
jeden z mężczyzn, którzy siedzieli tam z nią, wyrządził jej taką krzywdę?
Zastanawiał się, kto to mógł być. A może tego człowieka tam nie było,
może to jej szwagier wśliznął się tamtej nocy do jej namiotu. Ray raczej
w to wątpił. Grinell dostawał wszystko, czego potrzebował, od siostry
Jane - a w każdym razie powinno tak być. Prawda jest jednak taka, że
nigdy do końca nie wiadomo, co kieruje tymi zboczeńcami.
Jane nie może przypomnieć sobie jego twarzy. Jest zablokowana. Tak
jak jest zablokowana przy tej sprawie. Jezu, pomyślał, patrząc spod
zmarszczonych brwi, jak Jane żegna się z Garym Francisem. Uściskała
go nawet. Ale czy czegoś się od niego dowiedziała?
Ray doszedł do wniosku, że powinien przestać o niej myśleć. To,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 207 —
przez co przeszła jako młoda dziewczyna, to nie jego sprawa.
Przydarzyło jej się coś bardzo złego. Ale, do diabła, każdy dostaje w
życiu w tyłek. On nie jest wcale wyjątkiem. A jako profesjonalista nie
może nawiązywać bliskich relacji z ofiarami. Empatia prowadzi do
komplikacji. To, co poczuł do Jane ubiegłej nocy, i to, co czuje teraz, to
tylko źle ulokowana chęć wsparcia, która nie ma nic wspólnego ze
sprawą Kirstin Lemke. Problemy Jane muszą pozostać jej problemami.
Dał się w nie wplątać. A teraz postanowił się wyplątać.
- Złamany ząb - powiedziała Jane, wsiadając do samochodu. - Gary
uważa, że ten człowiek miał złamany ząb. Może FBI mogłoby dołączyć
to do...
- Facet mógł już dawno odwiedzić dentystę - odparł Ray, spoglądając
na nią z ukosa. - Minęło pięć lat.
- Ale mógł nie pójść do dentysty.
Ray zastanawiał się chwilę.
- W porządku, dzwoń do Bruce’a. Chryste, sam nie wiem.
Jane wyciągnęła komórkę.
Przyjechali do kwatery FBI w centrum Los Angeles kilka minut
przed zamknięciem biur. Jane nie spytała, po co się tam zatrzymali, a
Ray nic nie mówił. Był pewny, że i tak się domyśliła.
Kiedy weszli do biura, Stan wkładał marynarkę. Były
współpracownik Raya uścisnął dłoń Jane i przedstawił się, a ona
uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Jaką mieliście podróż? - spytał Stan. - Dowiedzieliście się czegoś?
- Niewiele - odparł Ray.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 208 —
- Trochę - powiedziała Jane.
Ray chciał zapytać o braci Perry, ale Stan zaczął się rozwodzić nad
udziałem Jane w rozwiązaniu sprawy napadu na bank sprzed kilku lat.
- Widziałem twój szkic - powiedział. - Cholera, fotograficzne podo-
bieństwo. Czy ten facet nie nazywał się przypadkiem Lancaster?
Prokurator federalny przygwoździł go w sądzie dzięki twojemu
portretowi. Jak on się nazywał, ten prokurator? Chyba kiedyś z nim...
- Stan - przerwał mu Ray - jestem pewny, że chętnie wspominałbyś z
Jane stare czasy przez całą noc, ale musimy zdążyć na samolot.
- Wracacie do Aspen?
- Zgadza się. Muszę...
Wtedy właśnie Jane postanowiła podzielić się z nim swoim
najnowszym pomysłem.
- Ja mam zamiar złapać jakiś samolot do Salt Lake City - oznajmiła.
- Co takiego? - Ray poczuł, że cierpnie na nim skóra.
- Polecę do Snowbird, a później do Park City.
- Posłuchaj - zaczął, siadając na twardym krześle przy biurku Staną. -
Po pierwsze, nie przyznano mi środków na takie eskapady. A poza tym,
co ważniejsze, powinienem wrócić do Aspen, a nie zwiedzać kraj, goniąc
za własnym cieniem.
- Ty możesz złapać samolot z Denver jeszcze dzisiaj - odparła Jane
rzeczowo - aleja wybieram się do Utah. A jeśli chodzi o środki, zadzwo-
nię do Parkera i zobaczę, czy uda mi się coś załatwić. Jeśli nie, cóż, mam
karty kredytowe. - Wzruszyła ramionami. - Jeśli jest jeszcze choć cień
nadziei, żeby przyszpilić tego gościa, zanim będzie za późno dla Kirstin,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 209 —
muszę spróbować. Nie zmienię zdania. Stan?
- Eee... Tak? - Stan odchrząknął.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie jest damska toaleta? Ray nigdy nie
odczuwa takich potrzeb.
- W korytarzu - odparł Stan. - Ostatnie drzwi po lewej.
- Dziękuję. - Jane uśmiechnęła się zwycięsko i zniknęła.
- Cholera - mruknął Ray.
- Nie masz zamiaru lecieć z nią do Salt Lake City? - spytał Stan,
unosząc brwi.
- Człowieku - odparł Ray - ona nie odpuści.
Stan postanowił zmienić temat, co było bardzo rozsądne z jego
strony.
- W porządku - powiedział. - Domyślam się, że wstąpiłeś tu dowie-
dzieć się czegoś na temat braci Perry. Niestety, nie mam dla ciebie do-
brych wieści.
Ray spojrzał na niego ostro.
- Przykro mi, stary - ciągnął Stan - ale oni nie chcą gadać. Wzięli
sobie bardzo dobrego adwokata i na razie nie pisnęli ani słowa.
Ray oparł się o biurko, jego dłonie zaczęły drżeć.
- Nie chcą się dogadać?
- Jak dotąd nie.
- Cudownie.
- To może trochę potrwać, Ray. Do diabła, wiedziałeś o tym. Uspokój
się.
- Byłem spokojny przez półtora roku. I mam już tego dość.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 210 —
- Słuchaj, zamierzasz wysłać naszego portrecistę do Yakima, żeby
popracował jeszcze trochę z właścicielem tego sklepu. - Stan potarł
łysinę, mierzwiąc przy tym lekko pozostałości włosów nad czołem.
- Wspaniale - mruknął Ray - Facet dostał kulkę w głowę. Wtedy nic
nie pamiętał, a teraz nagle sobie przypomni?
- Warto spróbować.
- Chryste, Stan, więc może warto też jeszcze raz spróbować zebrać
odciski palców z tego sklepu? Ile czasu minęło? Trzy lata?
Stan zmarszczył brwi i zaczął coś mówić, ale Ray rąbnął pięścią w
biurko.
- Wiedziałem, że tak będzie! Powinienem załatwić tych drani, kiedy
miałem okazję!
- Daj spokój. Na pewno...
Stan urwał nagle, a Ray odwrócił się i zobaczył Jane. Stała w
drzwiach z dłonią na klamce i patrzyła na nich. Wszystko słyszała.
Cholera.
Przez chwilę wszyscy troje milczeli.
- Przepraszam, myślałam, że... - odezwała się w końcu Jane.
Ray westchnął ciężko.
- W porządku, Stan, mówiłem jej o braciach Perry.
- Rozumiem - Stan spojrzał na Jane. - Powiedział ci też o przywódcy
tej grupy?
- Nie.
Stan zaczął wprowadzać jaw szczegóły.
- ...sądzimy więc, że Northwest Bomber stał nie tylko za tym zama-
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 211 —
chem, ale także za sześcioma wcześniejszymi zamachami i napadem na
sklep sportowy w Yakima trzy lata temu. Strzelił do właściciela i
zostawił go tam na pewną śmierć. Facet nazywa się Ben Forsberg.
Naprawdę miły gość, ale nasz portrecista nie zdołał zrobić szkicu. A Ray
uważa...
- Stan - mruknął Ray ostrzegawczo, ale było już za późno.
- Ciekawa jestem, czy udałoby mi się zrobić ten portret - powiedziała
Jane.
- Dosłownie wyjęłaś mi to z ust - ucieszył się Stan.
- Będę w Utah, więc mogłabym polecieć przy okazji do Spokane i...
- Mam lepszy pomysł - przerwał jej Stan. - Przywieziemy Forsberga
do Salt Lake. Sam po niego pojadę. To tylko godzina lotu. Jeśli będziesz
miała trochę czasu, to umowa stoi. Wiem, że jesteś bardzo zajęta sprawą
tego porwania.
- Będę miała czas.
- No, dość tego. - Ray wstał. - Za dużo od niej wymagasz. Jak ma się
skupić na porwaniu Kirstin Lemke i jednocześnie pracować nad inną
sprawą?
- Zaczekaj - wtrąciła się Jane - co cię to obchodzi, przecież nawet cię
tam nie będzie? Wracasz do Aspen, pamiętasz?
Teraz miała go w garści.
- Poza tym, jak wiesz, jestem wolnym strzelcem. Sama mogę
wybierać sprawy, którymi chcę się zająć.
Jezu.
- Nigdy nie mówiłem, że nie możesz - zaczął. - Tylko nie wiem, po
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 212 —
co miałabyś chcieć się tym zająć.
Jane potrząsnęła głową.
- Co znowu? - spytał.
- Naprawdę jesteś tępy, wiesz?
- Nie rozumiem...
- Och, na litość boską, chcę pomóc. To wszystko.
Ray zaczął coś mówić, ale urwał i w pokoju zapadła cisza.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 213 —
Rozdział 13
Podczas lotu do Salt Lake City Ray prawie się nie odzywał. Jane
starała się nie zwracać na to uwagi. Postanowiła przekazać mu, czego się
dowiedziała z rozmowy z dziewczyną ze Snowbird, Lisa Turchelli.
- Lisa ma teraz szesnaście lat. Pracuje w sklepie spożywczym, który
należy do jej rodziny, w centrum handlowym. Mój telefon bardzo ją zde-
nerwował.
- Doprawdy?
- Powiedziała, że rodzice nie chcą, żeby ktoś ją znowu przesłuchiwał.
Uważają, że została już dość wymęczona. Takiego właśnie określenia
użyła.
- Hm.
- Ale sądzę, że uda mi się ich przekonać. To dobrzy ludzie, tylko, co
jest w tej sytuacji w pełni zrozumiałe, trochę nadopiekuńczy.
Wolałaby, żeby Ray wykazał więcej zainteresowania i nie był taki
oficjalny. Miał na sobie ciemny garnitur i płaszcz, w którym widziała go
po raz pierwszy. W tym stroju wydawał się niedostępny. Źle się czuła w
tej sytuacji, a jednocześnie nie mogła opanować fali czułości, która
ogarniała ją, ilekroć spojrzała na Raya. Współczuła mu z powodu tego,
co wycierpiał podczas zamachu i później. Rozumiała jego chęć zemsty za
śmierć kobiety, którą kochał. Był bardzo zraniony i bardzo samotny w
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 214 —
swoim bólu, a jednocześnie zbyt dumny, żeby przyjąć pomoc od innej
ludzkiej istoty. Jane bardzo chciała mu pomóc. Musiała mu pomóc, także
ze względu na siebie. Nie odrzucaj innych, Ray, myślała. Nie odrzucaj
mnie. Przecież spała z nim. Krew napływała jej do twarzy, ilekroć
przypomniała sobie tę chwilę, kiedy obudziła się poprzedniego dnia i nie
zastała go obok. Spała z nim, dotykała całego jego ciała, otworzyła dla
niego swoje ciało i duszę. Zaufała mu. Nawet z Alanem nigdy nie dała
tak się ponieść, nawet przy Alanie nie czuła się tak swobodnie. Nie znała
dotąd takiego zapomnienia. Dlaczego właśnie Ray? Dlaczego właśnie
teraz? Zapomnijmy o tym, co się stało, powiedziała mu. Akurat. Miałaby
zapomnieć o jednej z najistotniejszych rzeczy, jakie zdarzyły się w jej
życiu?
Spojrzała spod oka na profil Raya: ciemne zmarszczone brwi,
zapadnięte policzki. Czy widziała kiedyś uśmiech na jego twarzy? Czy
on się kiedykolwiek uśmiecha?
Wybrała fotel przy oknie, Ray usiadł od strony przejścia. Dzieliło ich
więc jedno puste miejsce. Jane patrzyła przez okno na surową ziemię w
dole. Lecieli na pomocny wschód od granicy dzielącej Kalifornię od
Nevady i krajobraz stawał się coraz bardziej skalisty, pusty, martwy,
prawdziwie księżycowy. Tylko zbocza gór były lekko przysypane
śniegiem.
Oparła brodę na dłoni i zaczęła się przyglądać odbiciu głowy Raya w
szybie. W porządku, przespała się z nim, pozwoliła sobie na małą
przygodę. Jak to o niej świadczy? Trzydzieści sześć godzin temu
przysięgłaby, że ciągle kocha Alana. Może zresztą go kocha. Może
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 215 —
przespała się z Rayem, żeby odpłacić Alanowi pięknym za nadobne? Ale
nie wierzyła w to. Ray może uważać, że zemsta to sposób na poradzenie
sobie z bólem, ale ona jest innego zdania. Dlaczego więc poszła z nim do
łóżka? Bo czuła się samotna? Bo potrzebowała chwili zapomnienia po
wielu dniach życia w napięciu? Tak, to wydawało się bliższe prawdy.
Westchnęła i zobaczyła, że spojrzał na nią przelotnie, po czym wrócił
do lektury czytanego właśnie dokumentu.
A może otworzyła się przed nim, ciałem i duszą, z głębszych
powodów? Natychmiast odrzuciła tę myśl. Są ludzie, którzy wierzą w
miłość od pierwszego wejrzenia, ale ona do nich nie należy.
Znowu westchnęła. Tym razem nie oderwał się od lektury. Równie
dobrze mogłoby jej tu nie być.
Na lotnisku w Salt Lake City powitał ich urzędnik biura szeryfa,
który przyjechał, żeby zawieźć ich do kwatery, gdzie mogli pożyczyć
samochód. Nazywał się Fairchild Smith, był jasnowłosy i bardzo młody.
Jechał tak ostrożnie, jakby pierwszy raz prowadził samochód.
Dzień był słoneczny i bardzo mroźny. Salt Lake City leży na
równinie u stóp Wasatch National Forest. W dali lśniła tafla Great Salt
Lake, a na wzgórzu wznosił się biały Mormon Tabernacle, główny punkt
miasta, przypominający Jane dekorację na torcie weselnym - piękny i
trochę nierealny.
- Dziękuję, panie Smith - powiedziała, kiedy zatrzymali się przed
kwaterą.
- Proszę bardzo, panno Russo - odparł młodzieniec, czerwieniąc się
po same uszy.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 216 —
Szeryf czekał na nich w biurze. Był to wysoki starszy mężczyzna, tuż
przed emeryturą. On także nazywał się Smith. Donald Smith. Jane przy-
pomniała sobie, że wielu mormonów nosi to nazwisko. Założycielem Ko-
ścioła Świętych Dni Ostatnich był Joseph Smith.
Szeryf był uprzejmy, ale starał się chronić prawa Lisy Turchelli. Jane
musiała użyć całej swojej siły perswazji, żeby pozwolił im jeszcze raz
przesłuchać dziewczynę. Przypomniała mu nawet o sprawie niesławnego
Teda Bundy, który gwałcił i mordował w Utah i Colorado, i prawie się
wymknął wymiarowi sprawiedliwości. Ale jednej z dziewcząt udało się
ujść z życiem. Mieszkała w Utah.
- Mam nadzieję, że Lisa wie coś, co stanie się przełomem w tej
sprawie - tłumaczyła Jane. - Gdyby Jennifer Weissman żyła...
Nie musiała mu przypominać, że Jennifer Weissman również
pochodziła z Utah.
- Cóż - powiedział w końcu szeryf. - Możecie jeszcze raz spróbować
z Lisa. Ale nie męczcie jej.
Jane kiwnęła głową.
Szeryf pożyczył im nieoznakowany samochód. Ray usiadł za
kierownicą, a Jane rozłożyła na kolanach mapę.
Ray jechał zgodnie z jej wskazówkami, ale cały czas milczał.
- U szeryfa nie odezwałeś się ani słowem.
- Hm, czasem od razu wyczuwasz lokalną atmosferę, jak tylko wej-
dziesz do policyjnego biura.
- Więc pozwoliłeś mnie się tym zająć?
- Tak. Kobieca ręka i te rzeczy.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 217 —
- Męski szowinizm.
- Oczywiście.
Jane nie mogła się powstrzymać od ukradkowego zerkania na jego
dłonie, spoczywające teraz na kierownicy. Dłonie, które rozchyliły jej
uda, dotykały jej bioder, głaskały jej włosy, pieściły piersi, szyję, brzuch.
Na szyi i piersiach ciągle miała ślady jego pocałunków. Czy on też ciągle
czuje na sobie jej dotyk? A może była dla niego tylko chwilową odskocz-
nią, niczym więcej poza anonimowym ciałem?
Wstydziła się swojej słabości. Dlaczego pociągali ją mężczyźni
pokroju Raya? Czyżby była masochistką?
A fakt, że zgodziła się pomóc w sprawie Northwest Bombera, tylko
pogorszył sytuację. Dlaczego w ogóle wtrąca się w nie swoje sprawy?
Wyjechali z miasta w Little Cottonwood Canyon i dalej, na
dwupasmową szosę, która prowadziła między stromymi górami do
położonego na wysokości dwu i pół tysięcy metrów Snowbird. Na
zboczach pośniętych rzadkim sosnowym lasem leżał śnieg. Przy drodze
stały znaki ostrzegające przed niebezpieczeństwem lawin.
- Będziemy mieć szczęście, jeśli nie zacznie padać - powiedziała
Jane. - Kiedy ryzyko zejścia lawin wzrasta, tę drogę często zamykają.
- Jeżeli zamykają drogę, to jak ludzie dostają się na górę, żeby jeździć
na nartach?
- Po prostu nie jeżdżą wtedy na nartach. Cały kurort jest wtedy
zamknięty.
Minęli kilka parkingów pełnych samochodów i turystów. Dolina
rozszerzyła się, a po obu stronach drogi pojawiły się pierwsze
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 218 —
zabudowania. Ośnieżone zbocza były pełne narciarzy.
- Jak się nazywa to osiedle? - spytał Ray, kiedy podjechali pod tablicę
ze spisem dzielnic.
- Lupine - odparła. - Wydaje mi się, że jest trochę dalej.
- I chcesz tak po prostu zapukać do jej drzwi? A jeśli nie ma ich w
domu? Jeśli są na nartach?
- Wiedzą, że przyjadę.
- Ale nie wiedzą, że chcesz rozmawiać z Lisa.
- Wszystko będzie dobrze, Ray. Zaufaj mi.
Zaufaj mi, powiedziała. Ale on nigdy jęknie zaufa. Choć ona mu
zaufała.
Zapragnęła nagle obecności Alana. Potrzebowała jego spokoju,
mądrości, zrozumienia, kiedy coś jej się nie udało albo obudziła się z
koszmarnego snu, albo nie potrafiła przelać na papier twarzy człowieka,
który ją zgwałcił. Boże, tak bardzo za nim tęskniła. Jak mógł znowu
wpuścić do swojego życia Maureen, która go rzuciła, kiedy najbardziej
jej potrzebował? Jak mógł nie kochać jej, Jane? Może ich miłość nie była
specjalnie namiętna, ale co z tego? Był jej przyjacielem, pokrewną duszą,
do cholery. Alan pomagał jej żyć.
Jak to się stało, że wylądowała w łóżku z Rayem i tak bezwstydnie
odpowiadała na każdy jego dotyk?
Do diabła z tobą, Alan, tak bardzo cię potrzebuję.
- To tu?
Jane drgnęła.
- Co? Tak, tak, to tutaj. Lupine.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 219 —
W domu była matka Lisy. Lisa pracowała z ojcem w sklepie.
- Proszę jej nie niepokoić - powiedziała pani Turchelli. - Ona ciągle
ma koszmary związane z tym, co się stało.
- Zaginęła kolejna dziewczynka. Jesteśmy pewni, że porwał ją ten
sam człowiek. Czas ucieka, a my uważamy, że Lisa może nam pomóc -
odparła Jane łagodnie.
- O Boże, nie wiem, co mam robić. - Kobieta potrząsnęła bezradnie
głową.
- Pojedziemy do sklepu i zobaczymy, co Lisa o tym myśli. Zgadza się
pani?
Kobieta podniosła wzrok.
- Och nie, nie.
- To nie potrwa długo.
- To się stało trzy lata temu! Trzy lata. Lisa na pewno nic nie pamięta.
- A może jednak pamięta. Warto spróbować. Może Lisa uratuje życie
tej dziewczyny.
W końcu matka Lisy zadzwoniła do męża, a on zgodził się, żeby Jane
porozmawiała z córką.
- Dobra robota - powiedział Ray, kiedy jechali do Snowbird Center,
gdzie znajdował się sklep.
Jej serce wypełniła duma. Głupia, powiedziała do siebie w duchu.
Pan Turchelli był tęgi, miał gęste czarne włosy i sumiaste wąsy. Był
wściekły.
- Mówiłem wam już, ona nic nie wie. Dlaczego nie zostawicie jej w
spokoju?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 220 —
- Tato - powiedziała Lisa.
Jane jeszcze raz powtórzyła wszystkie argumenty, tym razem ze
względu na niego; Lisa usłyszała je już wcześniej przez telefon.
- Liso, kochanie, powiedz mi prawdę - spytał w końcu Turchelli. - Co
chcesz zrobić?
Jane spojrzała dziewczynie w oczy i uśmiechnęła się zachęcająco.
- Naprawdę możesz nam pomóc, Liso. Może nawet uratować życie
Kirstin.
- Kirstin?
- Tak nazywa się ta dziewczynka, która została porwana. W taki sam
sposób jak ty.
Wtedy Lisa się poddała. Usiedli w biurze na tyłach sklepu, wciśnięci
między komputer i skrzynki z towarem.
- Dziękuję ci, Liso. Jesteś bardzo dzielna - powiedziała Jane. - Wiem,
że już raz o tym rozmawiałyśmy, ale to bardzo ważne. - Wyciągnęła
szkicownik i kulę plasteliny, którą podała Lisie.
- Nie umiem nic zrobić z tą plasteliną - powiedziała Lisa. Była
wysoką dziewczyną o lśniących ciemnych włosach i dużych brązowych
oczach. Trzy lata temu nosiła okulary, teraz już nie. Musiała sobie
sprawić szkła kontaktowe.
- Nic nie szkodzi. Wystarczy, że będziesz miała czym zająć ręce.
Jane ostrożnie skierowała rozmowę na porywacza. Spokojnie,
upominała się cały czas w duchu. Powoli. Lisa wyglądała jak
wystraszone zwierzątko, gotowe w każdej chwili rzucić się do ucieczki.
- Teraz zamknij oczy i spróbuj sobie coś przypomnieć. Cokolwiek.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 221 —
Pomyśl o swoich pięciu zmysłach. Wzrok, słuch, dotyk, smak i węch.
- Kiepsko mi to idzie. - Lisa ugniatała plastelinę, ale stworzony przez
nią kształt niczego nie przypominał.
- W porządku, Liso. Wiemy, że ten człowiek zapytał cię, jak dojechać
do stacji benzynowej. Byłaś wtedy pod stokiem, po całym dniu spędzo-
nym na nartach, i czekałaś na autobus.
- Tak - powiedziała Lisa. Była bardzo zdenerwowana.
- Nie widziałaś jego twarzy.
Lisa potrząsnęła głową.
- On miał nóż i zmusił cię, żebyś wsiadła do furgonetki, prawda? -
Jane nagle przyszło coś do głowy. - Jak właściwie wsiadłaś do tego
samochodu?
- Jak to: jak?
- Od której strony? I gdzie on się wtedy znajdował?
- Stał z tyłu, może pakował narty. W każdym razie zapytał mnie o
drogę do stacji, a ja chyba podeszłam do niego i wtedy... wtedy on
pokazał mi nóż. Kazał mi... kazał mi wsiąść od strony kierowcy.
Pamiętam, bo widziałam siedzenie kierowcy, całe podarte.
- Więc to była stara furgonetka?
- Tak mi się wydaje. Była cała brudna i ubłocona.
- Pamiętasz kolor?
Lisa znowu potrząsnęła głową.
- A jego twarz?
Lisa wyglądała tak, jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Miał na głowie czapkę i jakiś szalik czy golf, naciągnięty na usta i
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 222 —
nos. Mówiłam wam to już. Związał mnie i naciągnął mi czapkę na oczy,
żebym lic nie widziała.
Jane położyła dłoń na kolanie dziewczyny.
- Wiem, że to dla ciebie bardzo trudne, ale świetnie sobie radzisz.
Naprawdę dużo zapamiętałaś.
- Naprawdę?
- O tak. - Jane uśmiechnęła się do Lisy. Miała ochotę ją objąć i
przytulić. Ale to nie była odpowiednia chwila.
Ray siedział w milczeniu. Miała nadzieję, że w ogóle się nie odezwie,
nie będzie zadawał pytań, nie zdekoncentruje Lisy. Spojrzała na niego;
siedział bez ruchu, z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Liso, pomówmy teraz o tym, co mogłaś wyczuć innymi zmysłami.
Słyszałaś coś? Muzykę? Radio? Głosy?
- Nie pamiętam.
- A smak? Jedzenie?
- Zazwyczaj przynosił mi płatki śniadaniowe albo hamburgery, takie
jak z McDonalda.
- Zapachy. Woda po goleniu? Brudne ubrania? Odświeżacz
powietrza?
Jane pracowała całą godzinę, usiłując wydobyć wspomnienia
dziewczyny z mroku, lecz było to bardzo trudne. Lisa rozpaczliwie
broniła się przed ponownym przeżyciem koszmaru, którego
doświadczyła. Jane szczerze jej współczuła, ale nie przestawała
próbować. Za tymi pięknymi oczami w szkłach kontaktowych mógł
znajdować się klucz do sprawy Kirstin Lemke. No, dalej, Liso,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 223 —
pomyślała. Potrafisz to zrobić.
Lisa nic nie wiedziała. Cały czas była trzymana w ciemnym pokoju.
Niewiele słyszała. Od czasu do czasu przejeżdżający samochód. Co
oznaczało tylko tyle, że gdzieś niedaleko znajdowała się droga. Smaki
nie zaprowadziły ich nigdzie. Więc Jane wróciła do zapachów.
Spróbowała nowej taktyki.
- Jaki zapach miał jego samochód?
- Nie wiem.
- Hm... Myślisz, że ten człowiek mógł mieć psa? Zauważyłabyś to w
samochodzie.
- Nie, psa nie. Ale...
- Tak?
- Nic. - Lisa gwałtownie potrząsnęła głową.
- Liso? Czego nie chcesz sobie przypomnieć?
- Niczego.
- Tutaj jesteś bezpieczna. Możesz sobie to przypomnieć. Ten
człowiek już nie może wyrządzić ci żadnej krzywdy, kochanie.
- Nie. - Lisa z całych sił ugniatała plastelinę. - Nie, nie, nie! -
krzyknęła nagle.
- O co chodzi, Liso? Chcemy ci pomóc.
- Jego... jego ręce.
- Co było nie tak z jego rękami?
- Jego ręce... okropnie śmierdziały.
- Czym? Co to był za zapach?
- On... miał na rękach rękawiczki. Czułam to, kiedy mnie
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 224 —
rozwiązywał i dawał mi jeść. O Boże, te rękawiczki. Widziałam je.
Skórzane. Brudne. Śmierdziały. - Lisa odetchnęła głęboko. - Jakby
olejem, takim do silników... Och, to było wstrętne.
- Rękawiczki - powiedziała Jane miękko. - Bardzo dobrze, Liso. Wi-
dzisz, przypomniałaś sobie coś naprawdę ważnego.
Lisa zadrżała.
- Nie cierpię tego zapachu. Wzbudza we mnie przerażenie. Nie wie-
działam dlaczego.
- Wiem. Ale teraz, kiedy to sobie przypomniałaś, będzie lepiej. Wierz
mi. Nigdy o tym nie zapomnisz, ale po pewnym czasie nie będzie to już
takie bolesne.
Nieprawda, pomyślała Jane. Mogłaby sama zastosować się do rad,
które z taką łatwością podsuwała innym.
Podziękowali panu Turchelli, który spojrzał na nich groźnie znad
kasy, i wyszli ze sklepu. Słońce oświetlało górskie szczyty. Wszędzie
było pełno narciarzy w kolorowych sportowych strojach, z deskami na
ramionach, którzy wracali ze stoków, zmieniali buty i siedzieli w
kafejkach przy kawie albo wczesnym lunchu. Zboczem góry powoli
wspinała się kolejka.
- Przez chwilę bałam się - powiedziała Jane - że pan Turchelli jednak
nie pozwoli mi porozmawiać z Lisa.
- Przekonałaś go. Muszę ci to przyznać.
- Dzięki.
- No i te rękawiczki. To było naprawdę niezłe.
Spojrzała na niego, zaskoczona. Nastrój natychmiast jej się poprawił,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 225 —
ale zaraz potem poczuła złość na samą siebie. Dlaczego jego aprobata i
pochwały tyle dla niej znaczą? Nieraz już zdarzało jej się, że mężczyźni
tacy jak Ray, początkowo cyniczni, doceniali ją w końcu. A może jednak
Ray był kimś wyjątkowym? Podeszli do samochodu i Jane nagle poczuła,
że krew napływa jej do twarzy. Oczywiście, że Ray był kimś
wyjątkowym. Kochała się z nim. Wyjechali z centrum i Ray zadzwonił
do Bruce’a, żeby przekazać mu nowe informacje. Jane uświadomiła
sobie, że Stan mógł już wylądować w Salt Lake z człowiekiem, którego
miała przesłuchać. A wieczorem czekała ją jeszcze jedna rozmowa, z
siostrą Jennifer Weissman, która była świadkiem porwania.
Dzień wypełniony po brzegi, pomyślała, słuchając z roztargnieniem
rozmowy Raya z Bruce’em.
- Jest coś nowego. W Snowbird facet nosił rękawiczki, które śmier-
działy olejem samochodowym czy czymś w tym rodzaju. Masz to? - Słu-
chał przez chwilę. - Tak, sprawdź wszystkie stacje benzynowe i
warsztaty w dolinie. I mechaników z okolicy. I ludzi, którzy pracują przy
wyciągach, jeżdżą ratrakami i tak dalej. Sprawdź wszystkich, którzy mają
czerwone furgonetki, złamany ząb z przodu, jasne włosy i okulary.
Jane patrzyła na wijącą się łagodnie przed nimi drogę. Była
zadowolona z siebie. Udało jej się zdobyć cenne informacje. Dzięki niej
w sprawie wreszcie nastąpił przełom.
- Jak się czują Lemke? - spytał Ray. - Josh jakoś się trzyma? W po-
rządku. Biedny facet. - Cisza. - Tak, wiem. Tydzień. Chyba mamy
jeszcze kilka dni. A może nie. Ci dranie działają coraz szybciej w miarę
upływu czasu. Dobra, Bruce, informuj mnie o wszystkim.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 226 —
Wjeżdżali do Park City, kiedy komórka Raya zaczęła dzwonić.
Ilekroć Jane słyszała ten dźwięk, serce na moment zamierało jej w piersi.
Stało się, złapali go. Kirstin jest już bezpieczna.
Ale to był Stan Shoemaker
- ...kiepski pomysł - mówił Ray. - Tak, tak, wiem, ona uważa, że
może to zrobić, ale... W porządku. Będziemy w... - Spojrzał na Jane. -
Jak się nazywa hotel, w którym szeryf zarezerwował dla nas pokoje?
- April Inn.
- Właśnie, będziemy w April Inn. - Umilkł na chwilę. - Nie wiem, do
diabła, jakieś pięćdziesiąt kilometrów od lotniska... Dobra, powiedzmy
koło piątej? Tak czy inaczej, Jane ma dzisiaj przesłuchanie... Dobrze,
więc do zobaczenia. - Rozłączył się.
- Hm - mruknęła Jane, patrząc na drogę. - Stan i jego świadek
wylądowali w Salt Lake?
- Zgadza się.
Już miała powiedzieć, że może przeprowadzić dwa przesłuchania, ale
doszła do wniosku, że lepiej nie podejmować tego tematu. Uśmiechnęła
się tylko.
- Umieram z głodu - powiedziała. - Może zatrzymamy się gdzieś, za-
nim pojedziemy do hotelu?
Park City było właściwie przedmieściem Salt Lake. Wzdłuż drogi
ciągnęły się rzędy domów, niektóre dopiero w budowie. Miasteczko było
starą osadą górniczą, trochę podobną do Aspen, pełną zabudowań w stylu
zachodnim, domów z czerwonej cegły i wiktoriańskich kamienic. Była
jednak jedna zasadnicza różnica: Aspen leżało w dolinie, gdzie było dość
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 227 —
płasko, a zabudowania Park City wznosiły się na stromych zboczach.
Jane znalazła miejsce przed niewielką rodzinną restauracją i zaparko-
wała samochód.
- Jak ci się podoba? - spytała.
- To ty jesteś głodna.
- To prawda. Dla mnie może być. - Wysiadła z samochodu, zamknęła
drzwi i rzuciła kluczyki Rayowi.
Przy kanapkach z colą nagle powzięła decyzję,
- Wiesz, myślę, że mogę to zrobić.
- Co takiego?
- Przesłuchać Jima Forsberga i...
- Bena. Bena Forsberga.
- No tak. Oczywiście. Bena. W każdym razie myślę, że dam sobie z
nim radę.
- Przecież nawet go nie znasz. Ja sam prawie go nie znam, rozmawia-
łem z nim tylko parę razy, kiedy leżał w szpitalu w Yakima.
Jane przekrzywiła głowę.
- I jakie zrobił na tobie wrażenie?
- A to ma jakieś znaczenie?
- Tak. Im więcej się o nim dowiem, tym lepiej. Chcesz, żeby mi się
udało, prawda? To znaczy, chciałbyś zobaczyć Northwest Bombera za
kratkami?
- Oczywiście.
- Świetnie. Więc opowiedz mi o Benie Forsbergu.
- Szczęściarz, dostał kulkę w głowę, a została mu po tym tylko jedna
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 228 —
mała blizna. Kula odbiła się od czaszki rykoszetem.
- No dobrze, co jeszcze?
- Dość miły facet. Typ chłopka-roztropka.
- Żonaty? Ma dzieci?
- Chyba tak.
- Był w stanie opisać tych ludzi? Dobrze opisać?
- Ci dwaj, to znaczy bracia Perry, mieli na twarzach maski.
- Więc jak...
- Dumie zostawili w sklepie mnóstwo odcisków palców.
- Hm. Rzeczywiście dumie.
- Tak. Ale mieli dość rozumu, żeby radzić sobie z materiałami wybu-
chowymi. Nauczyli się tego podczas udziału w Pustynnej Burzy.
- A ten, który strzelał? Dlaczego nie zakrył twarzy?
- Bo nie zamierzał zostawić świadka.
- Jesteś pewny, że to Northwest Bomber, lider tej grupy?
- Tak.
- W sklepie nie było kamer?
- Była jedna. Ale on stał poza jej zasięgiem.
- Więc znał ten sklep.
- Tak. Musiał go znać.
- Cóż. - Jane upiła łyk coli. - Jeśli Ben Forsberg widział jego twarz,
muszę ją wydobyć z jego pamięci.
Ray odłożył sztućce i pochylił się nad stołem.
- Forsberg może mieć uszkodzony mózg.
- A może nie.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 229 —
- Nie wiadomo. Myślę jednak, że masz małe szanse wydobycia
czegokolwiek z jego pamięci po trzech latach.
- Może po prostu nie wiesz, jaka jestem zdolna.
- Widziałem cię przy pracy.
- Ale tylko przy sprawie Kirstin. Powiedziałam ci, dlaczego ta sprawa
jest dla mnie tak trudna.
- Hm - mruknął tylko Ray.
- Jesteś niesprawiedliwy. Jestem naprawdę dobra w tym, co robię.
- Nie miałem zamiaru się z tobą kłócić.
- Cóż, powiem ci tylko, że w zeszłym roku zadzwonili do mnie z FBI
i poprosili o wykłady na temat mojej techniki w Quantico. - Wiedziała,
że bezwstydnie się przechwala. Tak bardzo chciała, żeby docenił jej
pracę. Chciała, żeby jej potrzebował. Tak jak potrzebował Kathleen,
swojej partnerki i kobiety, o której nie potrafił zapomnieć.
Spojrzał na nią z twarzą zupełnie pozbawioną wyrazu.
- To miło, Jane - powiedział obojętnie.
Do końca posiłku żadne z nich się nie odezwało.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 230 —
Rozdział 14
Do świąt zostało tylko kilka dni i na stokach w okolicach Aspen
panował nieopisany tłok. Przed wyciągami wiły się długie kolejki. Żeby
dostać kawę w restauracji na górze, trzeba było czekać w tłumie depczą-
cych sobie po piętach turystów.
Nie, dzięki, pomyślał, wychodząc z restauracji na szczycie. Nie
minęło jeszcze południe, ale on miał już dość. Za dużo ludzi.
Nie pracował od trzech dni, bo nie padał śnieg. Nie trzeba było
odśnieżać podjazdów. Zaczynał się nudzić. Ona zaczynała go nudzić.
Zjechał na nartach na parking u stóp Highlands. Wrzucił narty i kijki
do furgonetki i zmienił buty.
Wtedy zauważył gliniarza. Krążył po parkingu i przyglądał się samo-
chodom, zwracając szczególną uwagę na furgonetki.
Cholera.
Ale mógł się tego spodziewać. Liczył się z tym, że policja w końcu
ustali, że człowiek, którego szukają, jeździ furgonetką. Dziewczyna z
Mammoth i ta druga, ze Snowbird, widziały samochód. Zawsze zakładał,
że policja może pewnego dnia powiązać te porwania. Jedna z dziewcząt,
które jeździły na deskach z tą małą Lemke, także mogła zauważyć
furgonetkę.
Oczywiście nikt nie byłby w stanie odczytać numeru rejestracyjnego;
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 231 —
postarał się, żeby tablice były zbyt brudne. Dopilnował też, żeby nikt nie
widział przodu furgonetki. W dniu porwania zmienił również swój wy-
gląd, na wypadek gdyby ktoś mógł go opisać. Włożył starą, nierzucającą
się w oczy kurtkę, zniszczone piętnastoletnie gogle i zasłaniający pół
twarzy szalik. Dzisiaj, jak zwykle kiedy wybierał się na narty, miał na
sobie porządną granatową kurtkę z żółtym kapturem, niebieską czapkę,
nowiutkie gogle i szkła kontaktowe. Miał też przy sobie prawo jazdy
wydane w Nowym Meksyku.
Dobrze to zaplanował. Uważał, że ostrożności nigdy za wiele.
Wsiadł do furgonetki. Bez pośpiechu zapalił silnik i wycofał wóz.
Gliniarz ciągle stał kilka rzędów dalej, spisywał numery jakiegoś
samochodu. Po parkingu krążyło wiele innych aut, których kierowcy
szukali wolnych miejsc.
Skierował się do wyjazdu, który znajdował się najdalej od miejsca,
gdzie gliniarz zaparkował swojego niebieskiego policyjnego saaba.
Mimo wszystkich tych środków ostrożności zaczął się pocić. W
gazetach nie było nic na temat porwania od tamtego pierwszego ranka,
kiedy w „Aspen Times” pojawiła się informacja o zaginięciu
dziewczynki, która jeździła z koleżankami na desce. Od tego czasu ani
słowa. Federalni pewnie dopilnowali, żeby nie było przecieków. W
jakimś wielkim mieście nie udałoby im się tak dobrze kontrolować
mediów, ale w małej społeczności wydawcy współpracowali z policją.
Dla dobra porwanego dziecka, rzecz jasna. Ale także dlatego że
informacja o porwaniu w narciarskim kurorcie w przededniu świąt
Bożego Narodzenia mogłaby wywołać taką samą reakcję, jak informacja
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 232 —
o pojawieniu się rekinów na plaży Czwartego Lipca.
Przestał się pocić, dopiero wjeżdżając w spokojną dolinkę, gdzie stała
wynajęta przez niego chata. Nie znajdą go. Jej też nie znajdą, w każdym
razie do czasu wiosennych roztopów. Wtedy on będzie już daleko. Zasta-
nawiał się nad Nową Anglią. Tam jeszcze nie jeździł na nartach.
Myślał też o dziewczynie. W Park City zostawił dzieciaka w
zrujnowanym motelu. Tym razem postanowił dopilnować wszystkiego
do końca. Rozważał wiele sposobów pozbawienia jej życia. Wszystkie
wydawały mu się równie atrakcyjne. Jak zdoła dokonać wyboru?
W chacie było zimno, napalił więc w piecu, zrobił sobie kubek kawy
rozpuszczalnej i zjadł miseczkę płatków śniadaniowych. Doszedł do
wniosku, że ona też powinna coś zjeść. Wsypał trochę płatków do tej
samej miseczki, z której jadł, i dolał odrobinę mleka. Mleka zostało
niewiele i nie miał zamiaru go marnować. Dziewczyna od kilku dni
prawie nic nie jadła, a on nie chciał, żeby za wcześnie osłabła. Jeszcze
nie wiedział, kiedy z nią skończy. Może w Boże Narodzenie? Zrobi sobie
taki mały prezent.
Otworzył drzwi sypialni, wszedł i zamknął je za sobą kopnięciem.
Zatrzymał się na chwilę, czekając, aż oczy przyzwyczają mu się do
ciemności. Chociaż nie musiał ukrywać przed nią twarzy. I tak nie będzie
miała okazji go opisać.
Dziewczyna siedziała skulona w kącie łóżka, z rękami
przywiązanymi do żelaznego kółka, które przytwierdził do ściany.
W pokoju śmierdziało. Dziewczyna kilka razy zmoczyła łóżko.
Jeszcze jeden powód, żeby wkrótce się jej pozbyć. Materac też będzie
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 233 —
musiał wyrzucić. Kupi nowy. Może znajdzie jakiś w sklepie z
używanymi meblami. Tak. To dobry pomysł.
Postawił miseczkę na łóżku.
- Jedz, mała - powiedział. - Nie będziesz jadła, to oberwiesz.
Słyszysz?
- Ta... tak - wykrztusiła i znowu zaczęła płakać.
Wyszedł z pokoju i wyciągnął się na kanapie przy piecu, od którego
biło teraz miłe ciepło.
Zamknął oczy. Teraz utnie sobie małą drzemkę. Potem pojedzie do
miasta na parę piw i przy okazji obejrzy prognozę pogody w telewizji. W
chacie nie było telewizora. A potem z powrotem do domu. Do
dziewczyny.
Przed zaśnięciem znowu zaczął rozważać, jak zawęzić listę
możliwości i wybrać tę najlepszą? Problemy, problemy.
Ray zastanawiał się, jak to się stało, że dopuścił do spotkania Jane z
Benem Forsbergiem. Może podświadomie czuł, jak będzie wyglądało, i
dlatego tak bardzo się temu sprzeciwiał? Tak czy inaczej, Stan przywiózł
Forsberga do Utah, a Jane zgodziła się go przesłuchać. A Ray? Ray po
prostu stracił kontrolę nad sytuacją.
Załatwił formalności w hotelowej recepcji i wręczył Jane klucz do jej
pokoju.
- Spróbuj trochę odpocząć - powiedział. - Stan może zaczekać.
- Nie jestem zmęczona - odparła. - Naprawdę. Ale to miłe, że się o
mnie troszczysz. - Rzuciła mu jeden z tych chwytających za serce
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 234 —
uśmiechów.
Czy ona się z niego nabija? Nie wiedział, jak ma to rozumieć.
- To sarkazm? - spytał.
- Ależ nie - zapewniła. - Wiem, że się o mnie troszczysz. Tylko
okazujesz to w dziwny sposób.
Zaskoczony patrzył, jak odchodzi korytarzem. Przyciągała wzrok
wszystkich mężczyzn. Jej nogi w niebieskich obcisłych dżinsach
wydawały się jeszcze dłuższe, bo miała buty na wysokim obcasie.
Stan i Ben Forsberg przyjechali piętnaście minut później wynajętym
na lotnisku jeepem z napędem na cztery koła. Stan najwyraźniej na
niczym nie oszczędzał.
- Cześć. - Podszedł do Raya, pobrzękując kluczykami. - Szef się zgo-
dził. Jest zachwycony, że to Jane się tym zajmie.
Za Stanem stał Forsberg. Wyglądał świetnie, biorąc pod uwagę to,
przez co przeszedł. No a poza tym trafiła mu się fajna wycieczka, za
którą w dodatku płacił ktoś inny.
Ray uścisnął dłoń Bena i zwrócił się do Staną.
- Wiesz, że Jane miała już dzisiaj jedno przesłuchanie, teraz to... -
wskazał głową Forsberga, który przyglądał się z zainteresowaniem gło-
wie łosia wiszącej w holu nad kominkiem. - A wieczorem czeka ją kolej-
ne.
- Hm. - Stan potarł łysinę. - Forsberg może zaczekać do rana, jak są-
dzę.
Ray potrząsnął głową.
- Bóg jeden wie, gdzie będę jutro rano. Muszę wracać do Aspen.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 235 —
Czas ucieka.
- Cóż, więc może Jane mogłaby zostać i...
- Mowy nie ma, Stan. Ja zabrałem ją na tę eskapadę i ja odstawię ją z
powrotem do Denver.
Stan uśmiechnął się przebiegle.
- Czujesz się za nią odpowiedzialny? A może to coś więcej?
- Na litość boską, Stan, daj spokój - wybuchnął Ray i zaraz
pożałował, że w ogóle się odezwał.
Podczas gdy Stan rozmawiał z recepcjonistką, w holu pojawiła się
Jane. Przebrała się i teraz miała na sobie czarne spodnie i fioletowy
sweter. Odświeżyła też makijaż i rozpuściła włosy, które miękką falą
opadały jej na ramiona. Wyglądała pięknie, Ray nie mógł tego nie
zauważyć. Nagle przypomniała mu się noc, którą spędzili razem. Przez
chwilę nie mógł złapać tchu, więc Stan odchrząknął i dokonał
prezentacji.
- Jane Russo... Ben... Ben Forsberg.
Forsberg był co najmniej pięć centymetrów niższy od Jane, może
dlatego, że miała na sobie te niesamowite buty. Jej wzrost, silny uścisk
dłoni, olśniewający uśmiech i bijące od niej ciepło zrobiłby na Forsbergu
piorunujące wrażenie. Wyglądał jak zahipnotyzowany.
- Mam nadzieję, że na coś się pani przydam - powiedział, zdejmując z
głowy baseballówkę.
Jest dość przystojny i może się podobać, pomyślał Ray, jeśli ktoś lubi
typ człowieka z lasu. Forsberg miał na sobie brązowe kowbojskie buty,
niebieskie dżinsy, wełnianą koszulę z kieszeniami na piersiach i zieloną
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 236 —
sportową kurtkę. Dobiegał pięćdziesiątki, był szczupły, a przyprószone
siwizną włosy miał ostrzyżone krótko, jak żołnierz. Łagodne zielone
oczy, pospolita twarz. Trochę podobny do George’a Clooneya. Ray
powiedział Jane, że Forsberg jest żonaty, ale może był w błędzie. W
każdym razie Ben nie nosił obrączki.
Jane natychmiast zaczęła z nim rozmawiać. Powiedziała, że kiedyś
przejeżdżała przez Yakima, wracając ze spływu rzeką Kolumbią.
Ray słuchał tej pogawędki w milczeniu. Uniósł tylko brwi, kiedy Jane
zapytała Forsberga, gdzie będzie im najwygodniej przeprowadzić
rozmowę.
- U mnie czy u pana? - spytała.
Forsberg zastanawiał się chwilę.
- Chyba lepiej u pani...
Cudownie, pomyślał Ray.
- Zaczniemy? - spytała Jane.
- Może być.
Ray i Stan dla zabicia czasu wybrali się na spacer po mieście. Ray
zadzwonił do Aspen. Nic nowego. Wyglądało jednak na to, że wszyscy
gliniarze od Glenwood Springs po Basalt, Carbondale i Snowmass
sprawdzali stacje benzynowe, sklepy z częściami zamiennymi, warsztaty
i dealerów samochodowych. A także samochody należące do firm w
całym regionie, a nawet w położonym za Glenwood Springs Sunlight
Ski.
- Motywujemy ich - powiedział Bruce. - Jesteśmy już blisko, czuję to.
Ale czy rzeczywiście byli blisko? Może Kirstin podzieliła już los
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 237 —
Jennifer Weisaman?
Małe miasteczko było pełne turystów. Tłoczyli się restauracjach,
barach i sklepach z pamiątkami. Ray i Stan wstąpili do małej kafejki.
Stan szybko pochłonął kawałek sernika i chciał wracać do hotelu.
- Zobaczymy, co się tam wydarzyło - mruknął.
- Dam ci radę - powiedział Ray. - Nie pukaj do jej drzwi. Jak
skończy, da ci znać.
- Ile to już minęło... - Stan spojrzał na zegarek. - Półtorej godziny. Jak
długo to może trwać?
- Tyle, ile trzeba. - Ray wzruszył ramionami.
- Zadzwonię do ciebie, jak dostanę portret.
- Jeśli go dostaniesz, to chyba chciałeś powiedzieć. Nie zapominaj, że
Northwest Bomber zwodzi nas od lat. Nie robiłbym sobie wielkich na-
dziei.
- Nie bądź takim cynikiem, Ray. - Stan włożył wełnianą kurtkę. - Za-
łożę się, że dostaniemy portret.
- Hm - mruknął Ray z powątpiewaniem.
Jane rzadko pracowała z dorosłymi. Na początku wahała się, czy dać
Benowi plastelinę. Nie chciała, żeby uważał, że traktuje go jak dziecko.
Ale on od razu chwycił kulę.
- Rany, to jest świetne - powiedział. - Kto by pomyślał?
Zaczęła od luźnej pogawędki. Dowiedziała się, że Ben jest od
trzydziestu lat żonaty i ma dwoje dorosłych dzieci, z których jedno
mieszka w Spokane, a drugie w San Francisco.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 238 —
- Cholerny hipis - mruknął Ben, lepiąc z plasteliny całkiem udanego
jelenia.
Jane pochyliła się, żeby przyjrzeć się figurce z bliska.
- Bardzo dobre - powiedziała.
- Och, rzeźbię trochę i sprzedaję to później w sklepie z pamiątkami.
Głównie w drewnie. Robię jelenie, łosie, gęsi kanadyjskie. Poza
sezonem, kiedy w sklepie nie ma wiele do roboty. To znaczy przez całą
zimę. - Zaśmiał się, ale był pochłonięty plasteliną.
Jane postanowiła to wykorzystać.
- W dniu napadu na sklep... - powiedziała ostrożnie, ale Ben nie
okazał zdenerwowania, więc zaczęła przesłuchanie, prosząc go, żeby
cofnął się trzy lata wstecz.
Był śnieżny listopadowy dzień, w stanie Washington ciągle trwał
sezon polowań. Kasa w sklepie Bena była pełna gotówki.
- Cholera - mówił Ben - jak tylko zobaczyłem tych dwóch zamasko-
wanych, od razu wiedziałem, że mam kłopoty. Poważne kłopoty. -
Zmiażdżył figurkę jelenia w dłoniach i uformował coś na kształt głowy.
Jane obserwowała go spokojnie. - Ten wyższy wyciągnął zza paska
czterdziestkę piątkę. Myślałem, że zaraz wypruje mi flaki.
Opisał napad, który dokładnie pamiętał. Jane była pewna, że musiał
widzieć trzeciego mężczyznę, przywódcę, który stał z boku, nie
ukrywając twarzy, poza zasięgiem kamery.
Kiedy Ben odbiegł nieco od tematu, skierowała rozmowę z powrotem
na dzień napadu.
- Czy ten trzeci mężczyzna stał bliżej lady, czy przy drzwiach? -
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 239 —
zapytała.
- Och, nie, nie przy drzwiach. Kamera by go uchwyciła. Ale ci goście
z FBI uważają, że on o tym wiedział. Stał po mojej lewej stronie, jakieś
siedem metrów ode mnie, przy stojaku z wędkami. To jedyne miejsce
poza zasięgiem kamery.
- Rozumiem. A co miał na sobie? Pamiętasz coś? Płaszcz, buty,
cokolwiek?
Ben ugniatał plastelinę, jakby Jane w ogóle tam nie było.
- Nie, nie miał płaszcza, tylko wojskową kurtkę z postawionym
kołnierzem.
- Ach tak.
- I wojskowe buty. Zabłocone. - Ben formował coś z plasteliny, a
Jane zaczęła szkicować. - Dziwne, ale prawie... - urwał, zmrużył oczy, a
na jego twarzy pojawił się wyraz zdumienia. - Siwe włosy. No, może nie
siwe, tylko takie szare, mysie, jakby używał tego specyfiku... jak to się
nazywa? Grecian Formula? Tak. Aha, i miał przedziałek... z prawej stro-
ny. Jakby chciał zasłonić łysinę. - Ben uśmiechnął się lekko. - Ale te
oczy. Bardzo blisko osadzone. Jak u łasicy albo fretki.
Jane z trudem nadążała za opisem Bena. Za to jego zwinne palce
szybko ugniatały plastelinę. Miał jej teraz pełno za paznokciami.
Mówił, lepił, od czasu do czasu przekrzywiał głowę, jakby próbował
sobie coś przypomnieć, a potem wracał do pracy.
Sześć po piątej Jane wyszła za nim do holu i zamknęła za sobą drzwi.
Ben ciągle trzymał w rękach plastelinę. Mogła mu ją dać, miała jej
więcej.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 240 —
- Boże - powiedział Ben - nigdy bym nie przypuszczał, że cały czas
miałem w głowie twarz tego drania. Jak ty to zrobiłaś?
- To ty tego dokonałeś, Ben - odparła. - Właściwie całkiem sam.
Ray i Stan czekali w holu przy wielkim kominku. Ben uśmiechał się
szeroko i wzruszał ramionami, ściskając w dłoniach plastelinę. Jane także
nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. Otworzyła szkicownik i pokazała
im portret.
Stan zerwał się na równe nogi i otworzył usta ze zdumienia.
- Jezu Chryste - wyszeptał.
Ray wstał powoli i w milczeniu patrzył na rysunek.
- No? - powiedziała w końcu, czując, że nie wytrzyma tego napięcia
ani chwili dłużej. - Ray? Powiedz coś?
Ray odetchnął głęboko.
- Mój Boże. Widziałem już tę twarz - wykrztusił w końcu.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 241 —
Rozdział 15
W głowie kłębiły mu się tysiące myśli. Jak, do diabła, zdołała
wydobyć z Forsberga tę twarz? Musiała widzieć ją już wcześniej w
aktach FBI, musiała ją przechowywać we własnej pamięci. Musiała... Ale
to przecież nie miało sensu.
Czy to możliwe, że Forsberg rzeczywiście widział człowieka, który
do niego strzelał? Sukinsyn.
Sięgnął po kartkę wyrwaną ze szkicownika i spojrzał na portret. Ta
twarz. Tak, znał ją, oczywiście. Jak ten facet się nazywa? Często
pojawiał się w aktach FBI. Jakiś czas temu spędził kilka lat w więzieniu
federalnym w północnej Kalifornii za nielegalny handel bronią. Kiedy to
było? Ładnych kilka lat temu. Jak on się, do diabła, nazywa?
- Stan - powiedział - pamiętasz tego faceta? Kilkanaście lat temu.
Nielegalny handel bronią. Siedział trochę w więzieniu federalnym.
Podejrzewano związki z grupami terrorystycznymi. Pamiętasz go?
- Mgliście. Jak on się nazywał?
- Cholera, mam to na końcu języka.
- Naprawdę wiesz, kto to jest? - spytała Jane zaskoczona.
- Tak, wiem.
- Pomogłem wam? - spytał Forsberg.
- O tak - odparł Stan. - Oboje nam pomogliście, ty i Jane.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 242 —
- To mogę już wracać do domu? - spytał Ben z nadzieją. - Żona była
bardzo niezadowolona, że musiałem tak nagle wyjechać tuż przed święta-
mi.
- Nie martw się, Ben - powiedział Stan. - Wsadzimy cię do
pierwszego samolotu do Spokane. Spisałeś się na medal.
Ray nie słuchał. Patrzył na portret i próbował wyobrazić sobie, jak ta
twarz wyglądała kilkanaście lat temu, okolona dłuższymi, bujniejszymi
włosami. Istnieją programy komputerowe, które wykonują takie zadania,
dodają lub ujmują lat, wydłużają lub skracają włosy i tak dalej, a
następnie szukają w bazie danych podobnych twarzy. Ale Ray nie miał w
tej chwili dostępu do takiego programu.
- Cholera - mruknął, podniósł wzrok i napotkał spojrzenie Jane.
Zrobiła to. Naprawdę wyciągnęła z pamięci świadka portret
Northwest Bombera. Ten człowiek nie był niezidentyfikowanym
podejrzanym. Miał twarz. I nazwisko, jeśli tylko Ray zdoła je sobie
przypomnieć.
- Udało się - powiedziała Jane z ożywieniem. Jej oczy błyszczały. -
Wiedziałam, że się uda. Jak tylko zobaczyłam Bena. Był fantastyczny.
- Ty byłaś fantastyczna - powiedział Ray. - Ten portret jest... - urwał i
zmarszczył brwi. - To jakieś polskie albo rosyjskie nazwisko. Cholera,
Stan, nie przypominasz sobie?
- Niestety nie.
- Tak, jestem pewny. W młodości należał do ugrupowania białych
ekstremistów. Ale był tylko płotką. Tak, przypominam sobie. Ale to
nazwisko... chyba kończyło się na „ski”. - Przyłożył dłoń do czoła. - Tak
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 243 —
jak ten łyżwiarz, ten z Olimpiady. Tara... coś tam. Tara... Tara...
Chodził w kółko, przyciskając palce do skroni. Ten człowiek wydał
wyrok śmierci na Kathleen i omal nie zabił także jego samego. To
nazwisko...
Wszyscy milczeli, patrząc na niego i czekając.
- Jak tylko zeskanujemy portret, komputer zaraz go znajdzie - powie-
dział Stan.
- Gdybym mógł tylko... Lapinski! - wykrzyknął nagle Ray. - Oczywi-
ście, Gerald Lapinski. Tak.
Stan odwiózł Forsberga na lotnisko, a potem podrzucił szkic do biura
szeryfa. Portret po zeskanowaniu miał zostać rozesłany na cały kraj. Ray
tymczasem zadzwonił do Quantico i zlecił rozpoczęcie poszukiwań
prawa jazdy wydanego na nazwisko Lapinski. Powiedział, że wkrótce
dotrze do nich portret, który ma trafić do wszystkich agencji na
północnym zachodzie.
Sprawa nabierała tempa. Już niedługo Lapinski będzie miał policję na
karku, wystarczy, że pojedzie zatankować czy kupić bochenek chleba.
Szybko go znajdą.
I to dzięki Jane. Wyłączył komórkę i zatrzymał się. Jane siedziała w
holu na kanapie, obejmując kolana ramionami, z wyrazem oczekiwania
na twarzy.
Podszedł do niej i stanął naprzeciw. Szukał słów, ale nic nie
przychodziło mu do głowy. Nie mógł przecież zrobić tego, co powinien.
A powinien przeprosić ją za to, że był takim upartym osłem.
Spojrzała na niego, jej piękne błękitne oczy były pogodne, ale czujne.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 244 —
- Jane - zaczął.
- Hm?
Usiadł obok niej, nie zwracając uwagi na krążących wokół ludzi. W
holu było pełno turystów.
- Cholera, Jane. - Wyciągnął do niej rękę. Puściła kolana i wyprosto-
wała się. Patrzyła na niego i czekała. Ujął jej dłoń i popatrzył w oczy, ale
ciągle nie potrafił znaleźć właściwych słów.
- Ray? - powiedziała cicho.
- Świetnie się spisałaś. - To było wszystko, co przyszło mu do głowy.
- Dziękuję - wyszeptała i uśmiechnęła się, jakby nie pamiętała już
jego wcześniejszych uprzedzeń i sceptycyzmu.
Ogarnęła go nagle fala czułości dla niej.
Kiedy wyruszyli do Weissmanów, Jane była już wyczerpana, ale
zarazem tak podekscytowana, że nie byłaby w stanie odpocząć.
- Musisz coś zjeść - powiedział Ray. - Gdzie chcesz się zatrzymać?
Może być restauracja albo jakiś bar, mnie jest wszystko jedno.
- Pewnie w to nie uwierzysz, ale nie jestem głodna. - Patrzyła na
mijane lokale. McDonald’s, Taco Bell, Denny’s, Burger King, Wendy’s,
Arby’s. Na nic nie miała ochoty. Pewnie z powodu podniecenia.
Wiedziała, że w końcu dopadnie ją zmęczenie. Postanowiła jednak, że
będzie pracować tak długo, jak zdoła. Miała dobrą passę, a siostra
Jennifer Weissman, Caitlin, może dostarczyć istotnych informacji.
Ray wrzucił migacz i zatrzymał się przed Wendy’s.
- Chyba nie będę w stanie nic przełknąć - powtórzyła.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 245 —
Dla świętego spokoju zamówiła sałatkę szefa, ale zjadła niewiele.
Ray także nie miał czasu ruszyć swoich frytek i hamburgera, bo jego
komórka dzwoniła prawie bez przerwy. Od czasu, kiedy Stan rozesłał
faksem portret Lapinskiego i rozpoczęto poszukiwania, minęło zaledwie
kilka godzin, ale FBI pracowało na pełnych obrotach. Mieli już jego
adres, numer karty kredytowej, numer prawa jazdy oraz markę i model
samochodu zarejestrowanego na jego nazwisko w Benton County w
stanie Waszyngton.
Ray wyłączył komórkę po kolejnej rozmowie, potrząsnął głową i w
końcu zaczął jeść.
- To był Stan - powiedział z pełnymi ustami. - Lapinski mieszka przy
jakiejś bocznej drodze w okolicy zwanej Rattiesnakes Hills.
- Czy ktoś już tam pojechał?
- Nie. - Ray upił łyk coli i wytarł usta serwetką. - FBI koordynuje
działania policji stanowej i ATF, ponieważ w grę wchodzi kradzież broni
i pogwałcenie federalnych przepisów dotyczących korzystania z broni
palnej. W akcji weźmie też udział departament szeryfa.
- Wydaje się to dość skomplikowane.
- Tak, ale w pobliżu znajduje się jednostka wojskowa. Przylecą tam i
wykorzystają to miejsce jako bazę. Jeszcze kilka godzin i jestem pewny,
że będą gotowi.
- A jeśli jego tam nie ma?
- Zaczekają, aż wróci. Szczury zawsze wracają do gniazda.
Jane zadrżała. Kręciło jej się w głowie. Sytuacja rozwijała się z
prędkością światła. A ona miała przed sobą jeszcze rozmowę z Caitlin.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 246 —
Spojrzała na zegarek.
- Chodźmy już.
Ray kiwnął głową. Jego telefon znowu zadzwonił. Rozmawiał w
drodze do samochodu i potem, kiedy już prowadził i szukał podanego
adresu.
Z ciężkiego, ołowianego nieba zaczął sypać śnieg. Ray zwolnił, żeby
odczytać znak uliczny w słabnącym świetle. Jego komórka znowu
zaczęła dzwonić. Odebrał i słuchał przez chwilę.
- Mowy nie ma! - rzucił nagle. - Czy oni oszaleli? Mamy ich.
Powiedz temu cholernemu prawnikowi, że nie będzie żadnej umowy.
Miał swoją szansę. I nie skorzystał z niej. Bracia Perry mogli się
dogadać, kiedy im to zaproponowaliśmy. - Rozłączył się. - Możesz w to
uwierzyć? - powiedział, bardziej do siebie niż do niej - Teraz nagle chcą
się dogadać.
- Ale kiedy już wiecie, kim jest Northwest Bomber, nie mają wam nic
do zaoferowania.
- Wiemy to dzięki tobie, Jane. Masz rację, bracia Perry nie mają nam
już nic do zaoferowania. Zostaną oskarżeni o morderstwo.
- Jesteś tak samo nabuzowany jak ja.
- O tak. Cholera, chciałbym wziąć udział w tej akcji.
Zatrzymali się przed kolejnym znakiem. Śnieg gęstniał, osiadając na
przedniej szybie, tłumiąc dźwięki. Jane miała wrażenie, że zostali
zamknięci we własnym małym świecie, oderwanym od rzeczywistości.
Ray spojrzał na znak.
- Chyba skręciliśmy nie tam, gdzie trzeba.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 247 —
Wrzucił wsteczny, położył ramię na oparciu fotela, na którym
siedziała Jane, i odwrócił głowę. I znowu się zatrzymał.
- Co? - spytała.
Patrzył na nią przez chwilę, a potem dotknął dłonią jej twarzy,
delikatnie odgarniając pasmo włosów z policzka. Jane wstrzymała
oddech. Serce zaczęło jej walić jak młotem. Uśmiechnęła się słabo.
- Co? - powtórzyła.
- Tak sobie myślę...
- O czym?
Boże, gdyby tylko zabrał rękę... Ale jej nie zabrał, a Jane odruchowo
pochyliła się w jej stronę.
- Za bardzo cię eksploatujemy - powiedział miękkim, niskim głosem.
- Jesteś wyczerpana. Może powinienem zadzwonić do Weissmanów i...
- Nie, chcę spróbować - wyszeptała. - Proszę, Ray. Uda mi się. Czuję
to.
Nie odrywając wzroku od jej twarzy, wsunął jej pasmo włosów za
ucho. Jane drgnęła.
- Czy musisz pomagać każdej ofierze losu na tym świecie?
- Och, nie bądź głupi.
- Głupi? Nigdy nie uważałem się za głupiego.
- Wiesz, o co mi chodzi.
- Nie jestem pewny.
- Chcę tylko wykonać moją pracę.
- Ach tak, pracę. A ja jestem twoim najnowszym przypadkiem?
- Daj spokój, Ray.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 248 —
- Jesteś naprawdę dobra w tym, co robisz.
Jane na moment przymknęła powieki. Zrobiło jej się bardzo
przyjemnie. Otworzyła oczy i spróbowała się skupić. Co on wyprawia?
Czy nie domyśla się, co ona przeżywa? Zmienił się nagle, złagodniał,
pokazał, co się kryje za tą twardą fasadą. A co z Kathleen? - miała ochotę
zapytać. Nadal ją kochasz? Nagle ogarnął ją strach. On ją rozczaruje,
zrani. Nie potrafiłaby tego znieść.
Odsunęła się i oparła o drzwi, przykładając dłoń do włosów, które
przed chwilą wsunął jej za ucho. Czuła, że na twarz wypływa jej
sztuczny, wymuszony uśmiech, ale nic nie mogła na to poradzić.
- Boże - powiedziała, starając się, żeby zabrzmiało to lekko. - Zapo-
mniałam zadzwonić do Alana.
Ray spojrzał na nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Do Alana.
- Nie mogę się doczekać, kiedy powiem mu o Lapinskim.
- Chcesz zadzwonić do Alana. - Patrzył przed siebie, na szalejącą za
oknem śnieżycę. Jane wyczuła nagle jego napięcie. Czar prysł. Dlaczego
to zrobiła? Dlaczego zaczęła mówić o Alanie, kiedy...
- Kim on właściwie dla ciebie jest? - spytał.
- Alan?
- Tak.
- No cóż, jest... moim przyjacielem.
Odwrócił się do niej, tym razem z wyrazem czujności na twarzy.
- Pytam, czy ciągle jesteście razem.
- Och. - Nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. - Nie wiem, czy ciągle
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 249 —
jesteśmy parą. Kilka miesięcy temu na scenę wróciła jego była żona. -
Wzruszyła ramionami i spuściła wzrok. Nie była w stanie spojrzeć mu w
oczy.
- Troje to już tłok - powiedział Ray, zawrócił i ruszył w stronę, z
której przyjechali.
Dom, którego szukali, stał przecznicę dalej.
- To tu - powiedziała Jane. - Pamiętam ten garaż. - Chwyciła torebkę
i przybornik, pchnęła drzwi i wyszła z samochodu. Lodowaty wiatr
sypnął jej w twarz śniegiem.
Po czwartym telefonie Ray wstał, przeprosił i wyszedł do
samochodu, podczas gdy Jane kończyła rozmowę z Caitlin.
W porównaniu z państwem Turchelli Weissmanowie byli skłonni do
współpracy. Ale ich najstarsza córka Jennifer nie żyła.
- Złapcie tego człowieka - powtarzali - żebyśmy mogli zakończyć ten
koszmar.
A sprawiedliwość? - zastanawiał się Ray.
Pierwszy telefon był od Staną: policja i federalni weszli na teren
posiadłości Lapinskiego, odczytali mu jego prawa przez megafon i
otoczyli dom. Nie chciał się poddać i odpowiedział strzałami z okna.
Po raz drugi Stan zadzwonił, żeby powiedzieć, że w domu
Lapinskiego może się znajdować więcej ludzi. Policja wstrzymała ogień
w obawie, że ktoś zostanie ranny. Nie chcieli powtórki ze sprawy Ruby
Ridge.
Kolejny telefon: media dowiedziały się o akcji i pod dom
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 250 —
Lapinskiego masowo zaczęli ściągać dziennikarze.
- Cholera - mruknął Ray.
- Wiem. Chciałbym dorwać tego, kto jest odpowiedzialny za ten prze-
ciek - powiedział Stan. W gazetach Lapinski będzie niewinny jak Jezus
Chrystus i Matka Teresa razem wzięci.
Czwarty telefon był od Parkera z Denver.
- Ray, słuchaj, jakiś idiota z Quantico puścił informację, że Jane
Russo narysowała portret Northwest Bombera.
- Boże.
- Powiadomię szeryfa z Aspen. I żadnych komentarzy po powrocie,
jasne? Dopilnuj, żeby Russo też trzymała język za zębami.
- Zrozumiałem.
Wtedy właśnie Ray wyszedł z domu Weissmanów i wrócił do samo-
chodu. Na przedniej szybie zebrała się gruba warstwa śniegu. Usiadł za
kierownicą. Do wnętrza, które nagle wydało mu się klaustrofobiczne,
wpadało niewiele światło. Ray włożył kluczyk do stacyjki i włączył
wycieraczki.
Znowu zadzwonił telefon. Tym razem była to sekretarka Parkera.
- Agent Vanover? Mam pana poinformować, że pan Parker odebrał
telefon z Kanału Dziewiątego z Denver. Oni już wiedzą, że Jane Russo
pracuje przy sprawie porwania Kirstin Lemke.
Niedobrze, pomyślał Ray. Jeśli media nie wytropią Jane w Park City,
uda im się to gdzie indziej. Porwanie Kirstin stanie się pożywką dla
goniących za sensacją dziennikarzy, którzy zaczną nachodzić
departament szeryfa, Lemke i Jane. Uniemożliwią jej pracę. I nie tylko
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 251 —
jej.
Potem przyszła mu głowy inna myśl. A jeśli porywacz usłyszał, że
Jane zajmuje się sprawą Kirstin? Jak może zareagować? Zabić Kirstin i
uciec? Zaatakować Jane? Jedno i drugie?
To nie wróżyło nic dobrego.
Zadzwonił do Bruce’a do Aspen.
Pod domem Lemke pojawiło się kilka nowych samochodów, ale
policja nie pozwalała dziennikarzom zbliżać się do domu.
- Na razie - powiedział Bruce.
- Cholerne sępy - rzucił Ray.
- U ciebie nic nowego? - spytał Bruce.
- Jane rozmawia w tej chwili z Caitlin Weissman.
- Tu też nic nowego. Policja z trzech hrabstw sprawdza wszystkie
czerwone fordy rangery między Glenwood Springs i Aspen. Jak dotąd
nic. Co drugi kierowca tych furgonetek ma jasne włosy i okulary.
Wszyscy dojeżdżali do Aspen do pracy. Elektrycy, mechanicy, stolarze,
dekarze. Każdy z nich może być tym, którego szukamy. Albo żaden.
- Super.
- Cóż, wytrwałość zwycięża - powiedział Bruce. - To z I Ching. Bar-
dzo mądra rada.
Wytrwałość zwycięża, powtórzył Ray w myślach, kiedy zakończył
rozmowę.
Ku jego zaskoczeniu Jane wróciła do samochodu chwilę później.
- Skończyłaś? - spytał.
- Tak. Nie byłam w stanie niczego z niej wyciągnąć. Przeżyła
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 252 —
straszny szok. To była w końcu jej siostra. A wydawało mi się, że tym
razem na pewno mi się uda. - Jane wydawała się zniechęcona. I zupełnie
wyczerpana.
- Przykro mi.
- Mnie też.
Miał ochotę przyciągnąć ją do siebie, pogłaskać po głowie,
pocieszyć. Ale coś go powstrzymało, jakby Alan Gallagher stanął nagle
między nimi.
- Musimy wracać do Aspen - powiedziała. - Tu już nic więcej nie
zdziałam. Odpowiedź jest tam. Chyba od początku to wiedziałam.
- Zatoczyliśmy koło.
- Tak - odparła poważnie. Włosy z jednej strony miała zatknięte za
ucho, z drugiej opadały miękką falą na policzek. - Kirstin nie zostało
wiele czasu.
Wycieraczki poruszały się miarowo po przedniej szybie. We włosach
Jane topniały powoli migoczące płatki śniegu.
- Musimy wracać - powtórzyła.
- Dojedziemy na lotnisko za czterdzieści pięć minut - odparł.
Jane potrząsnęła głową.
- Możliwe, że samoloty nie latają z powodu śnieżycy. Nawet jeśli
dolecimy do Denver, możemy tam utknąć.
Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebował, była ośmiogodzinna jazda
nocą przez góry. Sam na sam z kobietą, która zmusiła go, by stawił czoło
swoim emocjom. Przy której zachowywał się jak nastolatek, nie wiedział,
co powiedzieć i jak się zachować. Tak bardzo potrzebował jej aprobaty,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 253 —
ale nie wiedział, jak o nią poprosić. Za bardzo mu się podobała.
Wycieraczki poskrzypywały rytmicznie, ale świeżo oczyszczona
szyba natychmiast pokrywała się warstwą śniegu. W samochodzie
zapadła cisza.
Uwierzył, gdy powiedziała, że ona i Gallagher nie są już razem.
Ulżyło mu też, kiedy okazało się, że na scenę wróciła była żona
Gallaghera. Nadal nie rozumiał, jakie właściwie stosunki łączyły Jane z
tym człowiekiem, ale nie chciał jej wypytywać. Tak czy inaczej, sytuacja
wydawała mu się bardzo niejasna.
No i była Kathleen. Sądził, że tak głęboko zapadła mu w serce, że
nigdy nie zdoła się od niej uwolnić. Poza tym, nie chciał tego. Ale nie
potrafił dłużej się okłamywać. Jane zmieniła jego przekonania. Do
diabła, rozbiła je w proch i pył. I co dalej?
- Wymeldujemy się z hotelu - powiedział w końcu, przerywając
ciszę. - A potem chyba pojedziemy do Aspen samochodem.
Cholera, pomyślał.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 254 —
Rozdział 16
Wskoczył do furgonetki o wpół do czwartej nad ranem. Przekręcił
kluczyk w stacyjce i chwilę czekał, aż silnik, który charczał jak stary
palacz, trochę się rozgrzeje. Wycieraczki z trudem zsuwały nagromadzo-
ny na przedniej szybie śnieg. Powinien oczyścić szybę szczotką, ale był
zbyt leniwy. Włączył reflektory i ciemność rozdarły dwa słupy światła, w
których tańczyły białe płatki.
Napadało ponad pół metra świeżego śniegu, będzie więc miał co
robić. Jeśli upora się z tym do ósmej, w najgorszym razie do dziewiątej,
przed dziesiątą stanie w kolejce do wyciągu. Gdyby nie przestało padać,
po południu wróci i jeszcze raz odśnieży wszystkie podjazdy. Zarobi
podwójnie. Czego jeszcze mógłby chcieć?
Wcisnął kilka razy pedał gazu, by się upewnić, że silnik nie zgaśnie,
a potem wysiadł i wrócił do chaty.
Zajrzał do małej. Drzemała. Ostatnio coraz więcej spała. Od kilku dni
jej nie dotykał. Zaczynała w nim wzbudzać obrzydzenie. Nie wyglądała
już tak ładnie jak na początku. I nie pachniała.
Tak, dzisiaj się jej pozbędzie. Napadało dość śniegu, żeby mógł
ukryć ciało, a do wiosennych roztopów zostały co najmniej cztery
miesiące. Wtedy już dawno go tu nie będzie.
Uznał, że samochód wystarczająco się rozgrzał. Wyszedł z chaty,
wsiadł do furgonetki i zatrzasnął za sobą drzwi. W warstwie śniegu na
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 255 —
przedniej szybie powstały wreszcie dwa półokrągłe otwory. Włączył
radio i poszukał swojej ulubionej stacji z muzyką country. Akurat
nadawano wiadomości. Wrzucił napęd na cztery koła i wyjechał na
podjazd. Koła furgonetki zostawiały głębokie ślady na gładkiej
powierzchni śniegu; z podwozia spływały krople oleju.
Z roztargnieniem słuchał wiadomości - huragan, kolejna propozycja
pokojowa na Bliskim Wschodzie, w Kongresie spór na temat reform
finansowych. I wiadomości lokalne.
- Brak nowych wątków w sprawie zaginionej dwunastoletniej Kirstin
Lemke ze Snowmass Village, jak informuje szeryf Kent Schilling, ale są
szanse na przełom. Sprawą porwania zajęła się bowiem znana
specjalistka od portretów pamięciowych Jane Russo z Denver. Panna
Russo, która rozwiązała wiele podobnych przypadków, przesłuchała już
wcześniejsze ofiary porywacza. To jej zasługą jest także ujęcie...
Z wściekłością wyłączył radio. Czuł się, jakby dostał cios w splot sło-
neczny.
Jane Russo.
Rifle, Kolorado - głosił znak stojący na poboczu. Dzięki Bogu,
pomyślała Jane, zaciskając palce na kierownicy. Teraz wiedziała już
dokładnie, gdzie jest i jak daleko ma jeszcze do Aspen. Sto kilometrów.
Półtorej godziny jazdy suchą drogą przy dobrej widoczności. W tych
warunkach zajmie to więcej czasu.
Zerknęła na zegar na tablicy rozdzielczej. Było parę minut po piątej.
Jeśli uda im się ominąć miejsce wypadku na drodze numer 82, gdzie ruch
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 256 —
może zostać wstrzymany na wiele godzin, dotrą do Aspen w porze
śniadania.
Była zmęczona, mimo że prowadził głównie Ray. Kilka godzin
wcześniej zatrzymał się na przydrożnym parkingu.
- Albo oboje się zdrzemniemy, albo ty teraz poprowadzisz. Co
wolisz.
Usiadła więc za kierownicą. Śnieżyca szła za nimi od Utah,
przesuwała się na wschód, tak jak oni. Przez cała drogę sypał gęsty śnieg
i wiało niemiłosiernie, nawierzchnia była bardzo śliska.
Ale w Aspen Kirstin czekała na ratunek.
Jane wytężała wzrok, usiłując dostrzec coś przez szybę, w którą
uderzały gnane wichrem płatki śniegu. Nie była w. stanie zobaczyć Rifle,
tylko dwa jasno oświetlone wyjazdy z miasta. W żółtym świetle tańczyły
białe płatki.
Ray spał na siedzeniu obok, opierając głowę o okno. Pomyślała, że
kiedy się obudzi, będzie go bolała szyja. Zwróciła wzrok na drogę, ale po
chwili znowu popatrzyła na Raya. Jego widok nigdy jej nie nudził. Teraz
widziała jego profil. Spał, miał rozluźnioną twarz i wydawał się młodszy.
W półmroku widziała jego bliznę, ciągnącą się wzdłuż linii podbródka.
Pomyślała, że dzięki tej bliźnie wydaje się mniej doskonały, bardziej
ludzki. Dawało jej to dziwne poczucie bezpieczeństwa.
Już dawno doszła do wniosku, że pociągają ją silni, zranieni
mężczyźni. Dlatego właśnie zainteresowała się Alanem. Ale Alan
przeszedł od tego czasu długą drogę. Zaczął wychodzić z kryzysu
spowodowanego śmiercią córki i rozwodem. Zaangażował się w walkę o
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 257 —
prawa dzieci. Jane rozumiała, że chciał nadać jakiś sens największej
tragedii, jakiej może doświadczyć rodzic. Jak brzmi to chińskie
przysłowie? Najgorsza rzecz, jaka może spotkać człowieka, to przeżyć
własne dzieci. Czy jakoś tak. Więc wspierała Alana w tej najczarniejszej
godzinie. A teraz on jej już nie potrzebował.
Od jakiegoś czasu czuła, że go traci, ale nie potrafiła spojrzeć
prawdzie w oczy: zakochali się w sobie z powodu kryzysu, a kiedy
kryzys minął, miłość zaczęła blaknąć.
Jechali autostradą numer 70 w stronę Silt, New Castle i Glenwood
Springs. Radio było nastawione na stację z muzyką poważną, ale grało
bardzo cicho, żeby Ray mógł spać. Jane rozpoznała tylko dźwięki
fortepianu. Rachmaninow, pomyślała. Muzyka pełna siły, dobrze
zestrojona z pogodą.
Co właściwie czuła w związku z Alanem? Smutek, trafili na siebie w
momencie, kiedy oboje potrzebowali powiernika. Tak, smutek, ale także
ulgę, choć sama była tym zaskoczona. I wdzięczność. Bez względu na
wszystko, zawsze będzie mu wdzięczna za to, że znowu nauczył ją ufać
ludziom.
Jakiś samochód minął ich z ogromną prędkością; jego tylne światła
błyszczały przez moment w ciemności, a potem zniknęły. Trzeba być
kretynem, pomyślała, żeby tak pędzić w takich warunkach. Pewnie za pół
godziny zobaczy ten samochód w rzece.
- Kretyn - powiedziała i natychmiast przypomniała sobie, że Ray śpi.
Spojrzała na niego. Poruszył się, ale się nie obudził.
Ray. Tak inny od Alana. Samotnik. Kochał, doznał strasznej tragedii i
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 258 —
zostały mu tylko gorycz i wszechogarniające pragnienie zemsty. W ten
sposób bronił się przed bólem. Czuł, że żyje, tylko w obliczu
niebezpieczeństwa. Tylko adrenalina dawała mu siłę do życia. I tak
bardzo bał się własnych słabości, że ukrywał je pod maską chłodu. A pod
tą maską, Jane oderwała na chwilę wzrok od drogi i spojrzała na niego,
jest bardzo samotny.
Musiała przyznać, iż fakt, że nie odwzajemniał jej uczuć, bardzo ją
bolał. Ale przynajmniej pokazała mu, że jest coś warta w swojej pracy.
Jego aprobata nie powinna mieć dla niej znaczenia, ale miała. Od
pierwszej chwili.
Jechała teraz drogą, która prowadziła do Glenwood Springs i Aspen.
To właśnie tu, w południowej części kanionu, kilkanaście lat temu
zginęło czternastu strażaków uczestniczących w akcji gaszenia pożaru
lasu. Teraz stał tam pomnik. Przez chwilę miała ochotę obudzić Raya i
pokazać mu Storm King Mountain, ale zmieniła zdanie. Lepiej nie
wspominać przy nim o ogniu.
Kiedy jednak zwolniła przed zjazdem z autostrady, Ray sam się
obudził, a jego twarz natychmiast przybrała wyraz czujności.
- Gdzie jesteśmy?
- W Glenwood Springs. Do Aspen mamy jeszcze sześćdziesiąt
kilometrów.
- Chcesz, żebym poprowadził?
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Poza tym dobrze znam tę drogę.
Zatrzymali się na stacji benzynowej, żeby zatankować. Skorzystali
przy okazji z toalety i kupili dwa kubki kawy, a potem ruszyli w dalszą
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 259 —
drogę. Niebo zaczynało się rozjaśniać, w bladym świetle świtu wirował
śnieg.
- Chcę jeszcze raz porozmawiać z Crystal - powiedziała Jane, kiedy
wjeżdżali do Aspen.
- Z córką tej hipiski?
- Tak. Jest najbardziej spostrzegawcza. To dzięki niej wiemy, że ten
człowiek jeździ fordem rangerem.
- Może to wszystko, co zapamiętała.
Jane potrząsnęła głową.
- Mogę wyciągnąć z niej więcej. Wiem, że mogę.
- No cóż, ja na pewno nie zaprzeczę.
Uśmiechnęła się do niego. Tak, jego uznanie miało dla niej duże
znaczenie.
Pojechali prosto do domu Lemke w Brush Creek Village. Jadąc,
szukali samochodu Bruce’a. Krył się jednak pod grubą warstwą śniegu, a
do tego zasłaniały go dwie jaskrawożółte telewizyjne furgonetki.
- Cholera - mruknął Ray przez zęby.
- Boże. Biedni ludzie.
Kiedy tylko zatrzymali się na parkingu, z furgonetek wyskoczyli
dziennikarze. Podtykali im mikrofony pod nosy i zadawali mnóstwo
pytań.
- Słuchajcie, to Jane Russo. - Usłyszała i wszyscy rzucili się na nią. -
Panno Russo, skąd pani wiedziała, że to Northwest Bomber? Co pani są-
dzi o tej akcji? Wiedziała pani, że w domu Lapinskiego jest jego żona?
Jakie wrażenie zrobił na pani Forsberg? Czy wie pani, kto porwał Kirstin
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 260 —
Lemke? - Atakowali ją ze wszystkich stron. Ostro, bezlitośnie.
Wiedziała, że sprawa Northwest Bombera będzie roztrząsana w mediach.
Ale teraz nie miała czasu na dyskusje na ten temat. Musi uratować
Kirstin. Czy ci ludzie tego nie rozumieją?
Ray opiekuńczym gestem ujął ją pod ramię i poprowadził przez tłum.
- Żadnych komentarzy. Panna Russo nie ma nic do powiedzenia - po-
wtarzał.
Drzwi otworzył im Bruce. Wyjrzał ostrożnie na zewnątrz i
powiedział:
- Szybko przyjechaliście.
- Nam wydawało się, że trwało to wieki - odparł Ray, ciągle
osłaniając Jane przed najbardziej natarczywymi dziennikarzami. - Od
kiedy stoją tu te samochody?
- Pierwsze przyjechały wczoraj wieczorem. A później co chwilę ktoś
tu przyjeżdżał.
Bruce wyglądał na bardzo zmęczonego, miał zaczerwienione oczy,
był boso, a koszula wystawała mu ze spodni. Poszedł do kuchni zrobić
kawę.
- Dzwoniłeś do szeryfa, żeby ich stąd usunął?
Bruce westchnął ciężko.
- Schilling niewiele może zrobić. Nie próbują wejść do domu, więc
sam wiesz.
- Owszem, znam prawo - burknął Ray ze złością.
Bruce podał im kubki z kawą.
- Nic nowego na temat porywacza? - spytała Jane.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 261 —
- Niewiele. Kilku potencjalnych podejrzanych, jedna porzucona
furgonetka. Próbujemy namierzyć właściciela.
- Chcę jeszcze raz porozmawiać z małą Brenner - powiedziała Jane.
Bruce pokiwał głową.
- Czemu nie? Spróbuj. Świetnie poradziłaś sobie z Lapinskim. Tak
przy okazji, gratuluję, widziałem portret i... - urwał, bo do pokoju wszedł
Josh Lemke.
Nieogolony, w szlafroku, z podkrążonymi oczami.
- Ach, to ty - mruknął na widok Jane. - Nie sądziłem, że jeszcze za-
szczycisz nas swoją obecnością.
Jane nie miała zamiaru się bronić.
- Witaj, Josh.
Ale Josh nie dawał za wygraną.
- Skończmy te uprzejmości. Nie mogę uwierzyć, że wyjechałaś
rozwiązywać jakąś starą sprawę, która mogła chyba zaczekać. Jak
mogłaś to zrobić?
- Posłuchaj - odparła Jane - naprawdę robiliśmy wszystko, żeby
zidentyfikować porywacza Kirstin.
- Doprawdy? Bo mnie się wydaje - Josh podniósł głos - że byliście
zbyt zajęci szukaniem rozgłosu, żeby myśleć o mojej córce! Jeśli jesteś
taka dobra, dlaczego nie potrafisz zrobić portretu tego drania?
- Staram się, Josh. Robię, co mogę. Dziś rano jeszcze raz
przesłucham Crystal.
- Jasne, przesłuchuj ją do upadłego... Dlaczego nie potraficie
odnaleźć mojej małej dziewczynki?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 262 —
Bruce tylko przewrócił oczami. Najwyraźniej zdążył się już przyzwy-
czaić do wybuchów Josha. Ale Ray postanowił działać. Chwycił ojca
Kirstin pod ramię i pociągnął w kąt pokoju.
- Słuchaj, możesz się na nas wyżywać, ale to nie przyniesie twojej
córce nic dobrego. - Usłyszała Jane.
- Co właściwie robicie, żeby ją odnaleźć? - spytał Josh przez łzy.
- Jechaliśmy tu przez całą noc w zadymce i robimy, co w naszej
mocy. Jesteśmy po twojej stronie. Rozumiesz to, Josh? Chcemy, żeby
Kirstin wróciła do domu, tak samo jak ty.
Josh chwilę patrzył na Raya, a potem wybuchnął płaczem i opadł na
kanapę przy oknie. Ray ściszył głos, więc Jane nie mogła rozróżnić słów,
słyszała jednak, że wypowiadał je łagodnym, uspokajającym tonem.
Spojrzała na nich. Josh siedział zgarbiony na kanapie, a Ray nachylał się
nad nim, trzymając dłoń na jego ramieniu. Za nimi widniał jasny
prostokąt okna. Śnieg ciągle padał, pokrywając drogi, dachy i gałęzie
drzew. Zasłaniając cały świat. Patrzyła na tych dwóch mężczyzn i
myślała, że każdy z nich jest samotny w swoim bólu.
- Przypomnij mi, żebym poszedł na urlop, kiedy to się skończy -
szepnął Bruce do jej ucha.
Odwróciła się do niego.
- Jak się czuje Suzanne?
Potrząsnął głową.
- Może ty dodasz jej otuchy?
- Chętnie spróbuję - powiedziała z udawanym entuzjazmem.
Matka Kirstin siedziała w łóżku i niewidzącym wzrokiem patrzyła w
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 263 —
telewizor. Jej dłonie, białe i nieruchome, leżały na kołdrze. Miała tłuste
włosy i podarty podkoszulek, jakby szarpała go w bezsilnym bólu.
Jane usiadła na brzegu łóżka i położyła dłoń na jej ręce.
- Suzanne?
- Och, to ty... Jesteś... Wyglądasz znajomo, ale... - umilkła. W
telewizji jakiś mężczyzna z zapałem opowiadał, co najlepiej podać na
świąteczny obiad: indyka czy szynkę; ziemniaki czy kluski.
- Jane Russo. Pamiętasz mnie? Chcę jeszcze raz porozmawiać z Cry-
stal, bo sądzę, że mogę się od niej dowiedzieć czegoś więcej o
człowieku, który porwał Kirstin.
- Naprawdę? - w głosie Suzanne nie było nadziei.
- Naprawdę. - Dziwne, ale Jane była teraz tego pewna, choć przed
chwilą sama miała wątpliwości. Uścisnęła dłoń Suzanne. - Myślę, że
wkrótce odnajdziemy Kirstin.
Suzanne spojrzała jej w oczy.
- Naprawdę tak myślisz czy tylko tak mówisz?
- Naprawdę w to wierzę - zapewniła ją Jane. - Trzymaj się, Suzanne.
Znajdziemy twoją córkę.
Ale czy nie znajdą jej za późno?
Skończył odśnieżanie podjazdów o dziewiątej, więc resztę dnia miał
wolną. Mógłby iść na narty. Mógłby wraz z innymi amatorami białego
szaleństwa szusować w dół zbocza w poszukiwaniu ukrytych w stoku
zagłębień, gdzie śnieg był tak głęboki, że wzlatywał spod nart w wielkich
chmurach.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 264 —
Ale nie miał na to ochoty. Przestało go to interesować. Teraz
interesowało go tylko jedno. Postanowił dowiedzieć się czegoś o Jane
Russo.
Zaparkował pod Hickory House, kafejką, w której podawano
śniadania, i wszedł do środka. Wybrał stolik przed telewizorem i
zamówił to, co zwykle: jajecznicę, tosty i bekon. Wydawał się spokojny,
ale serce waliło mu jak młotem.
Nadawano właśnie Fox News, te same bzdury co zwykle: zdrowie i
dieta, polityka, niepewna sytuacja na Bliskim Wschodzie. Jadł powoli i
czekał. W kafejce było prawie pusto. Specjalnie przyszedł tu właśnie
teraz, między porą śniadania a lunchem, kiedy znowu pojawią się tłumy
ludzi.
Nadszedł czas na wiadomości z kraju. Jasnowłosa dziennikarka
mówiła o Yakima w stanie Waszyngton.
- Przywódca grupy terrorystycznej z Benton County Gerald Lapinski,
znany jako Northwest Bomber, został otoczony w swoim domu przez
policję i FBI. Zabarykadował się w domu, prawdopodobnie wraz z żoną,
i strzelał z okien. Agenci federalni wstrzymali ogień ze względu na
podejrzenie, że w domu mogą się znajdować także inne osoby. Wracamy
teraz do Seattle, skąd Hodge Franklin poda więcej informacji na temat
Geralda Lapinskiego. Hodge?
Poprawił okulary i zmusił się do jedzenia, starając się rozkoszować
każdym kęsem. Nie wystraszy się tej całej Russo. Mowy nie ma. Uważał,
że to nawet ekscytujące. Potraktuje to jako wyzwanie. Ujął w palce
chrupiący plaster bekonu i odgryzł kawałek, nie odrywając wzroku od
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 265 —
ekranu telewizora.
Hodge Franklin, pomyślał z roztargnieniem i zaczął słuchać.
...tak więc Gerald Lapinski dokonywał coraz brutalniej szych
zamachów. Udawało mu się ukrywać tożsamość aż do chwili, kiedy -
Hodge Franklin zawiesił głos - pewna kobieta obdarzona niezwykłym
talentem przesłuchała mężczyznę obdarzonego niezwykłą pamięcią
wzrokową. Ben Forsberg, właściciel sklepu sportowego, został
postrzelony w głowę przez Lapinskiego podczas napadu na sklep. Prze-
żył, co graniczyło z cudem. I zapamiętał twarz człowieka, który do niego
strzelił.
Dobra, dobra, myślał, kończąc jajka. Nadgryzł kolejny plaster
bekonu. A co z tą Russo?
- Widzicie teraz państwo portret pamięciowy Geralda Lapinskiego,
wykonany przez Jane Russo - powiedział Hodge, jakby go słyszał - na
podstawie opisu Bena Forsberga, oraz fotografię Lapinskiego z jego
prawa jazdy. Zdumiewające podobieństwo. - Hodge błysnął triumfalnym
uśmiechem. - Trzydziestotrzyletnia Jane Russo z Denver wykonuje por-
trety pamięciowe przestępców. Tworzy je na podstawie opisów ich ofiar.
Pomogła ująć wielu znanych zbrodniarzy, w tym także...
Hodge musiał przerwać, bo na ekranie pojawiło się zdjęcie Jane
Russo.
Przestał jeść i przez chwilę wpatrywał się uważnie w twarz kobiety,
tak żeby wszędzie mógł ją rozpoznać. Ładna blondynka, szeroko
rozstawione oczy, wysokie kości policzkowe, zdecydowany zarys
podbródka. Na zdjęciu wyglądała poważnie, patrzyła gdzieś w
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 266 —
przestrzeń.
Jane Russo. Z tego, co mówił Hodge, wynikało, że jest jakimś choler-
nym jasnowidzem. Aniołem zemsty. A teraz zajmuje się sprawą zaginio-
nej dwunastoletniej Kirstin Lemke.
Na ekranie pojawiła się Russo wychodząca z domu Lemke. Na jej
pięknych miodowozłotych włosach lśniły płatki śniegu. Uśmiechała się, a
za nią szedł wysoki mężczyzna o surowej twarzy.
Więc ona jest tutaj, w Aspen, parę kilometrów od miejsca, w którym
właśnie siedział. Niesamowite.
- Wiemy z anonimowego źródła - mówił Hodge - że Jane Russo jest
w tej chwili w drodze do świadka, którego przesłuchanie może stanowić
przełom w sprawie porwania Kirstin Lemke. Będziemy państwa o
wszystkim informować na bieżąco. Następne wydanie wiadomości Fox
za godzinę. Hodge Franklin, na żywo, ze Seattle.
Zrozumienie sensu słów Franklina zajęło mu chwilę. Russo
przesłucha świadka... Przełom w sprawie...
Suka, pomyślał, czując, jak ogarnia go zimna nienawiść. A zaraz
potem strach. Wiedział, co musi zrobić.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 267 —
Rozdział 17
Byli wszędzie. Dziennikarze, fotoreporterzy, kamerzyści. Pod domem
Lemke, na podjeździe, na drodze.
- Mój Boże - powiedziała Jane.
- Tak, kiepsko to wygląda - odparł Ray, kiedy mijali lotnisko, przed
którym stał samochód z logo stacji telewizyjnej. No tak, są święta i do
Aspen zjedzie mnóstwo sław. Dziennikarze postanowili przy okazji zła-
pać jakąś gwiazdę.
Media nigdy na nic mu się nie przydały. Z wyjątkiem kilku
programów w stylu „Kroniki kryminalnej”. Prasa zawsze potrafiła
wszystko spieprzyć. W tym przypadku ich działania mogły być
wyjątkowo szkodliwe. Wystarczy, żeby ten człowiek oglądał telewizję.
Kirstin i tak znajdowała się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Było jeszcze za wcześnie, żeby jechać do Crystal, wstąpili więc po
drodze do Grinellów. Tym razem Jane zaprosiła Raya do środka na kawę,
mówiąc, że Gwen i George na pewno są w pracy.
Grinellowie rzeczywiście pojechali już do restauracji, ale chłopcy
byli w domu. Ray wszedł za Jane do salonu, który wyglądał tak, jakby
przed chwilą przeszło przez niego tornado. Wszędzie stało mnóstwo
brudnych naczyń, na podłodze leżały poduszki, buty narciarskie i czapki.
Na ekranie włączonego na pełny regulator telewizora robot z kreskówki
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 268 —
raził wrogów laserem.
- Cześć, dzieciaki - powiedziała Jane i chłopcy odwrócili głowy. -
Możecie trochę przyciszyć?
Przedstawiła Raya siostrzeńcom, którzy wstali i uścisnęli jego dłoń.
- Pan jest agentem FBI? - Kyle był zachwycony.
- Tak, to ja.
- Ma pan broń? - spytał Nicky.
- Mam.
- Rany. Można zobaczyć?
- Mowy nie ma.
Chłopcy opadli z powrotem na kanapę i zwrócili swoją uwagę na
Jane.
- Widzieliśmy cię w telewizji, ciociu. Byłaś w Park City. To było
niesamowite! Po co pojechałaś do Park City?
Kyle zaczął zmieniać kanały, Nicky próbował odebrać mu pilota.
- Mama i tata nigdy nam nie mówią, co robisz. - Kyle pchnął brata. -
Powiedzieli tylko, że jesteś kimś w rodzaju artystki.
- To prawda. - Jane zwichrzyła włosy na głowie Nicky’ego.
- Ale rysujesz portrety złych ludzi - powiedział Nicky. - Super!
- I narysowałaś tego terrorystę. I teraz oni pojechali do niego do
domu, żeby go aresztować.
- Albo zabić - dodał Nicky z szatańskim uśmieszkiem.
- Nie chcą go zabić - orzekł Ray.
Kyle podrzucił pilota i złapał go w powietrzu; wyraźnie go nosiło.
- Znam Kirstin Lemke - powiedział w końcu.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 269 —
- Ja też - dodał Nicky.
- To znaczy, wiem, która to jest. Ze szkoły.
- Staramy sieją odnaleźć - powiedziała Jane.
- Wiem. Dlaczego nie narysowałaś portretu tego faceta, który ją po-
rwał, ciociu?
Jane spochmurniała.
- Próbowałam - odparła. - Dzisiaj jedziemy do Crystal Brenner, żeby
dowiedzieć się czegoś więcej.
- Znam Crystal - skrzywił się Kyle. - Jej matka jest trochę tego...
szurnięta.
Nicky zmarszczył brwi.
- Crystal jest w porządku.
- Cóż, teraz chcielibyśmy napić się kawy - powiedziała Jane. - W po-
rządku?
- Nicky nabałaganił w kuchni. - Kyle szturchnął brata.
- Odpieprz się - burknął Nicky, a potem szybko zakrył usta dłonią. -
Przepraszam.
- Wiesz - powiedziała Jane - że nieładnie jest używać takich słów. A
nie wydaje mi się, żeby było ci chociaż trochę przykro.
Nicky spuścił głowę.
- Naprawdę bardzo mi przykro, ciociu. Naprawdę - powiedział po
chwili.
Jane kiwnęła głową.
- W takim razie przyjmujemy twoje przeprosiny.
- Będziesz z nami w święta? - spytał Kyle.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 270 —
- Nie jestem pewna - odparła. - To zależy od tego, co się wydarzy w
sprawie Kirstin.
- Dzisiaj po południu pomagamy w restauracji, a potem jedziemy po
choinkę. Ubierzesz ją z nami? - zapytał Nicky.
Boże Narodzenie, pomyślał Ray. Dobry Boże, już jutro jest Wigilia.
Jak to się stało, że w końcu dopadły go święta? A tak się starał, żeby
przeszły niezauważone. Nie kupił żadnych prezentów, nie wysłał kartek z
życzeniami. Kilku krewnych, których miał, mieszkało na wschodzie, a on
nigdy nie robił wiele, żeby pozostać z nimi w kontakcie.
- Poza tym, że robią mnóstwo hałasu, to dobre dzieciaki - powiedział
później, w drodze do domu Crystal Brenner.
- Owszem - odparła Jane tęsknie. Kiedy dotarli na miejsce, zagryzła
dolną wargę. - O Boże, mam nadzieję, że mi się uda.
Położył dłoń na jej ręce, nie mógł się powstrzymać.
- Poradzisz sobie. Na pewno.
Zadzwonili od Grinellów, więc Crystal już na nich czekała. Jej matki
nie było. Dzięki Bogu, pomyślał Ray. Ale w domu i tak unosił się zapach
trawy.
Crystal była równie chętna do pomocy jak poprzednio. Ray siedział
w milczeniu na kanapie. Sherman usadowił się na jego stopach. Jane
rozmawiała z dziewczyną o pogodzie, nadchodzących świętach,
snowboardzie i mnóstwie innych rzeczy.
- O co poprosiłaś świętego Mikołaja? - spytała w końcu.
Crystal przewróciła oczami.
- Święty Mikołaj, jasne. Poprosiłam matkę o nową deskę.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 271 —
- Mam nadzieję, że ją dostaniesz.
- Pewnie kupi jaw komisie - odparła Crystal.
- Ja też zawsze miałam sprzęt z drugiej ręki - powiedziała Jane ze
zrozumieniem.
Raya zdumiewała jej zdolność do nawiązywania kontaktu. Skąd
miała w sobie tyle zrozumienia i empatii? Skąd tak dobrze wiedziała, jak
dotrzeć do ludzi?
Jane podała Crystal plastelinę i wyjaśniła, dlaczego chce jeszcze raz z
nią porozmawiać.
- Byłaś bardzo dobrym świadkiem, najlepszym, i sądzę, że w twojej
pamięci kryje się coś jeszcze. A nam wystarczy nawet najdrobniejszy
szczegół, żeby złapać tego okropnego człowieka.
- Naprawdę bardzo się starałam. Powiedziałam wszystko, co udało mi
się zapamiętać. Twarz, okulary, furgonetka. Widziałam to, ale wiesz, jak
jest... Nie zwraca się uwagi na takie rzeczy, jeśli się nie wie, że mogą być
ważne.
- Wiem, Crystal. Właśnie o to chodzi. Widziałaś to i wszystko jest w
twojej głowie. Musimy to tylko wydobyć.
Teraz, kiedy odrzucił sceptycyzm, praca Jane robiła na Rayu duże
wrażenie. Był zły na siebie, że zmarnował tyle energii na wyrażanie
wątpliwości. Nigdy nie spotkał nikogo takiego jak Jane i żałował, że nie
może spędzić z nią więcej czasu, chłonąc jej dobroć, troskę i cierpliwość.
Żałował też, że nie pokazał jej się lepszej strony, jeśli jeszcze miał co
pokazywać.
Tamtej nocy... Powinien był zostać z nią do rana. Powinien był
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 272 —
przyznać się przed sobą do tego, co czuje, a nie zamykać w skorupie jak
żółw. Powinien był porozmawiać z nią o Kathleen. Otwarcie. Dojrzale.
Słuchał rozmowy Jane z Crystal, patrzył na nią i żałował, że to już
niemożliwe.
Dziewczyna ugniatała plastelinę. Uformowała kulę, spłaszczyła ją i
zgięła na pół. Zauważył, że ma obgryzione paznokcie z resztkami
niebieskiego lakieru.
- Dobrze - mówiła Jane. - Możesz jeszcze raz opisać samochód?
- Aha.
- Zamknij oczy i powiedz, co widzisz.
Crystal zamknęła oczy, cały czas ugniatając plastelinę.
- Był ciemnoczerwony. Metalik. Prawdopodobnie było to lepiej
widać, kiedy był nowy.
- Aha.
- Ford ranger?
- Tak. Brudny. Ubłocony.
- Pomyśl, Crystal. Czy miał jakieś wgniecenia? Rozbity reflektor?
Zardzewiałe kołpaki czy coś w tym rodzaju?
- Hm. - Crystal zastanawiała się, jej oczy poruszały się lekko pod po-
wiekami. - Hm... był dość daleko. A ja nie byłam pewna, czy to Kirstin
jest w środku. Dopiero później przyszło mi to do głowy. Ja i Melanie...
byłyśmy skupione na tym, żeby wejść do autobusu.
- Wiem - powiedziała Jane łagodnie - ale udawajmy, że byłaś bliżej
tej furgonetki. Teraz patrzysz prosto na nią.
- Dobrze. - Crystal odetchnęła głęboko. Rozluźniła się. - Hm... - za-
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 273 —
częła znowu. - Przednia szyba... mogła być pęknięta. Jakby miała taką...
pajęczynę. Wiesz o co mi chodzi?
- Tak. A teraz wyobraź sobie, że obchodzisz samochód dookoła. Ten
człowiek siedzi w środku. Ma szalik, czapkę i nasunięte na nią gogle.
Okulary. Nie widzisz go dokładnie, ale widzisz samochód. Idziesz
wzdłuż samochodu. Co widzisz?
- Błoto, brud, rysę, ale to może być tylko rysa w błocie. Jest ciemno-
czerwony. Spłowiały. Metalik. Ma... chyba ma taki jakby pasek na
boku...
- Wypukłość - podsunęła Jane.
- Aha.
- Teraz patrzysz na niego z tyłu. Widzisz coś?
- Właściwie nie widziałam go z tyłu. - Crystal nerwowo ugniatała
plastelinę.
- A kiedy odjeżdżał?
- Nie, nie zwracałam na niego uwagi. Przykro mi, ale naprawdę nic
nie pamiętam.
- W porządku, Crystal, świetnie sobie radzisz. Teraz wracasz i znowu
widzisz samochód z przodu. Widzisz przód?
- Tak jakby... Widziałam pęknięcie na przedniej szybie. Z przodu nie
był taki brudny jak po bokach. Miał wielkie opony z głębokimi
żłobieniami... takie na śnieg.
- Dobrze. Coś jeszcze? Jakiś napis na drzwiach? Rdza?
- Nie pamiętam, ale mógł być trochę zardzewiały. Nie wiem. -
Crystal była wyraźnie zdenerwowana.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 274 —
- Dobrze, świetnie ci idzie. Jesteś bardzo spostrzegawcza. Może po-
winnaś w przyszłości zostać artystką - powiedziała Jane uspokajająco.
- Naprawdę? - Crystal szeroko otworzyła oczy.
- Powinnaś zapisać się na zajęcia plastyczne. W szkole rysunku uczy
Lottie Schilling, prawda?
- Chyba tak.
Ray był pełen podziwu. Jane tak szybko podniosła na duchu
sfrustrowaną nastolatkę.
- Zapisz się na jej zajęcia. Jest naprawdę świetna.
- Zapiszę się. Tak. Myślisz, że... To znaczy, ja uwielbiam rysować i
tak dalej.
- Mogłabyś narysować ten samochód?
Crystal pokręciła głową.
- Ale pamiętasz, jak wyglądał.
- Trochę.
- Gdzie jesteśmy? Szłaś dookoła...
- Z przodu.
- Zgadza się. Maska nie była tak brudna jak reszta.
- Tak. Jaśniejsza. I lekko błyszczała. Dlatego pomyślałam, że to był
metalik.
- Zamknij oczy. Spróbuj zobaczyć ten samochód.
Crystal posłusznie zamknęła oczy, cały czas ugniatając plastelinę.
- Ciągle jesteś z przodu, widzisz opony. Są zabłocone, prawda?
- Aha.
- Tablica rejestracyjna?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 275 —
Crystal zmarszczyła brwi.
- Nie widzę tablicy.
- Zderzak? Był chromowany?
- Nie, nie widzę zderzaka.
- Więc co widzisz?
Dziewczyna wahała się przez chwilę. Zmarszczka na jej czole
pogłębiła się.
- Pług. Tak, widzę pług.
- Pług? Do odśnieżania?
Ray znieruchomiał.
- Aha. Kiedy wyjeżdżał z parkingu, omal nie zgarnął nim kilku osób.
- Jesteś pewna, że miał z przodu pług? - spytała Jane podniesionym z
emocji głosem.
- Tak. Nie wiem, czemu wcześniej sobie tego nie przypomniałam.
- Nie szkodzi - odparła Jane. - Przypomniałaś sobie teraz.
Ray już wyciągnął komórkę.
Jane nie wiedziała, kto jest bardziej zadowolony: Ray czy Crystal.
Patrzyła na niego, kiedy żegnał się z dziewczyną.
- Byłaś świetna - powiedział, ściskając dłoń Crystal. - Kirstin ma
szczęście, że jesteś jej przyjaciółką.
Crystal uśmiechnęła się, ale w jej oczach pojawiły się łzy.
- Znajdźcie ją, proszę - wykrztusiła.
- Znajdziemy ją. Na pewno - powiedział.
Wyszli na zewnątrz. Śnieg przestał padać, niebo było szare i ciężkie,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 276 —
górskie szczyty kryły się chmurach.
- Ona naprawdę... - zaczęła Jane.
W tej chwili podszedł do nich mężczyzna z mikrofonem w ręce. Za
nim szedł kamerzysta.
- Panie Vanover, pani Russo, czy mogliby nam państwo udzielić
informacji na temat porwania Kirstin Lemke?
- Żadnych komentarzy - rzucił Ray stanowczo. - Ani ja, ani pani Rus-
so nie mamy nic do powiedzenia. Zdajecie sobie sprawę z tego, że
narażacie życie dwunastoletniego dziecka?
Minął dziennikarzy, podszedł do samochodu i gestem pokazał Jane,
żeby wsiadła.
- Cholerne sępy. Nie mają żadnych skrupułów - powiedział, siadając
za kierownicą.
- Wiem. To okropne, ale...
Ray ostro wszedł w zakręt i Jane omal nie uderzyła o drzwi.
- Powinienem był wiedzieć, że tak będzie, jeśli zidentyfikujesz
Lapinskiego. Nie powinienem był pozwolić ci rozmawiać z tym
Forsbergiem. Do diabła z tym wszystkim! Trzeba było najpierw
rozwiązać sprawę Kirstin.
- Udało mi się dzisiaj z Crystal, właśnie dlatego że wcześniej udało
mi się z Benem - odparła Jane. - Czy ty to rozumiesz, Ray?
- A co to ma do rzeczy? - odparł gniewnie. - Wiem, że nagłośnienie
tej sprawy w mediach może być bardzo niebezpieczne.
- Warto było zaryzykować.
- Naprawdę? - Spojrzał na nią.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 277 —
- Tak.
- Dobrze więc, niech tak będzie.
- A pług? Czy to nam nie pomoże?
Ray zjechał ze wzgórza, minął most i skręcił w stronę centrum.
- Owszem, to nam pomoże. Teraz przygwoździmy drania.
- Boże! - wyszeptała Jane, nagle przerażona. - Myślisz, że on
odśnieża podjazd przed domem Lemke?
Ray uśmiechnął się ponuro.
- Głowę daję, że tak. Odśnieżał też podjazd Sanchezów,
Weissmanów, ich wszystkich. Właśnie to łączy te sprawy.
- Czy to może być takie proste? Facet, który odśnieża podjazdy?
- Tak - odparł. - To zwykle jest bardzo proste.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 278 —
Rozdział 18
Ledwie przekroczyli próg domu Lemke, Bruce odciągnął ich na bok.
- Mam złe wieści - powiedział cicho.
Jane była pewna, że znaleźli kierowcę pługa. I ciało Kirstin... Oblał ją
zimny pot.
- Co znowu? - warknął Ray.
Bruce westchnął ciężko.
- Jak tylko wyjechaliście od małej Brenner, dorwało ją CNN. Właśnie
nadali informację o pługu na furgonetce. Wiedzą wszystko, co my.
- Chryste - mruknął Ray.
- Chyba wiecie, co to znaczy. - Jane z trudem panowała nad głosem. -
Jeśli ten człowiek ma telewizor i słyszał wiadomości... - urwała. Oczywi-
ście, że wiedzieli, co to znaczy. Ona tylko powiedziała na głos to, co było
oczywiste. - W porządku - wyszeptała, widząc ich spojrzenia. - Ale chy-
ba możecie jakoś powstrzymać media? Jeśli zrozumieją, że nadawanie
takich informacji zagraża życiu Kirstin, to może przestaną? - Ale wie-
działa, że nie ma sposobu, by zamknąć usta dziennikarzom. Lawina
ruszyła i teraz już nic nie mogło jej powstrzymać.
Poszła za Rayem do kuchni, gdzie siedział Josh Lemke, który
najwyraźniej jeszcze nie widział wiadomości.
- Josh - zaczął Ray - powiedz mi coś o firmie, która odśnieża wasz
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 279 —
podjazd.
Josh pił kawę z dużego kubka.
- Nie korzystamy z usług żadnej firmy. Kiedyś korzystaliśmy, ale po-
tem pojawił się ten facet... - urwał i tak mocno zacisnął palce na kubku,
że aż zbielały mu kostki. - Myślisz... Nie wiem, czy dobrze rozumiem...
Myślisz, że ten Kevin...
- Kevin? - przerwał mu Ray. - Jaki Kevin? Powiedz mi wszystko, co
wiesz.
- Kevin Smith - powiedział Josh. - Tak, Smith. Wypisaliśmy dla
niego tylko jeden czek, ale pamiętam nazwisko. - Zerwał się z krzesła. -
Jezu Chryste! On jeździ starą czerwoną furgonetką. Teraz sobie
przypomniałem! Chcecie powiedzieć, że on ma Kirstin?
Ray kiwnął głową, a potem chwycił Josha za ramię i posadził z
powrotem na krześle.
- Josh, musisz się skupić. Masz adres tego Kevina Smitha? Numer
telefonu?
- Nie, nie znam ani adresu, ani telefonu. On sam przyjeżdża. Pojawia
się, jak zaczyna padać śnieg.
- Skąd wiesz, ile mu zapłacić?
- On... po prostu przyszedł do nas jakiś miesiąc temu, tuż przed Świę-
tem Dziękczynienia, i powiedział, że będzie odśnieżał podjazd za dwa-
dzieścia dolarów. Płaciliśmy dwadzieścia pięć Mountain Maintenance,
więc Suzanne powiedziała, że damy mu tę pracę, ale jeśli nie pokaże się,
kiedy trzeba, to znaczy jeśli zdarzy mu się czasem nie odśnieżyć
podjazdu, przestaniemy korzystać z jego usług.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 280 —
- Zostawił wizytówkę?
- Nie, ludzie, którzy zajmują się tu takimi rzeczami, tylko sobie dora-
biają.
- Świetnie - mruknął Ray.
- Czy zapłaciłeś mu choć raz tej zimy? - spytała Jane, która stała z
Bruce’em tuż obok. - Może pod koniec listopada? Zostawił ci rachunek?
- Tak, w skrzynce na listy.
- Masz go jeszcze?
- Suzanne może go mięć. Ona płaci rachunki.
Bruce od razu ruszył w stronę sypialni. Sid Reynolds przeglądał w
salonie książkę telefoniczną. Canning, który cały czas siedział przy
swoim elektronicznym sprzęcie, złapał kurtkę i wybiegł na zewnątrz,
żeby dołączyć do agentów przeczesujących okolicę. Prawdopodobnie
inni mieszkańcy dzielnicy również korzystali z usług Kevina Smitha.
Ktoś musiał coś o nim wiedzieć.
Jane spojrzała na ekran telewizora stojącego w rogu. Był wyciszony,
więc prawie nic nie słyszała, ale zobaczyła swoje zdjęcie, a potem film,
na którym wychodziła z Rayem z domu Crystal. Później pokazano
zdjęcia z akcji w Yakima, a na końcu fotografię Lapinskiego z jego
prawa jazdy i portret wykonany przez Jane poprzedniego dnia.
Lapinski, Smith. I Kirstin. Jak mogła choć na chwilę zapomnieć o
Kirstin.
Bruce wrócił do kuchni z kartką papieru w ręce.
- To jest ten niby rachunek, który dał im Smith - powiedział, podając
kartkę Rayowi. - Liczba odśnieżań razy dwadzieścia dolarów. Suzanna
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 281 —
mówi, że włożyła czek do koperty z jego nazwiskiem i zostawiła ją w
skrzynce na listy, gdy znowu zaczął padać śnieg. Następnego dnia czeku
już nie było. Pamięta, że zajrzała do skrzynki, bo nie chciała, żeby
listonosz przez pomyłkę zabrał kopertę.
Jane spojrzała na rachunek. Położyła przy tym dłoń na ramieniu
Raya, ale zaraz ją cofnęła, bo bała się, co pomyśli o tym Bruce. A Ray...
nawet tego nie zauważył.
W tym momencie pojawił się Kent Schilling z kilkoma swoimi
pracownikami i funkcjonariuszami policji miejskiej. Zostawił paru
mundurowych przed drzwiami i przy podjeździe, gdzie zbierało się coraz
więcej dziennikarzy. Ustawiali się przed kamerami na tle domu i mówili
coś do mikrofonów. Rozpętało się prawdziwe piekło, jakby ktoś dolał
oliwy do ognia.
Ray wstał i odciągnął Jane na bok.
- Wiem, że jesteś wykończona - powiedział - ale może wykonałabyś
dla mnie kilka telefonów? Potem ktoś odwiezie cię do siostry i będziesz
mogła trochę odpocząć.
- Ale do kogo...
- Do innych ofiar. Do Lisy i Allie. I do Weissmanów. Masz numery.
Dowiedz się, kto odśnieżał ich podjazdy. Zapytaj, czy coś pamiętają. Co-
kolwiek. Może używał innego nazwiska. Może ma tu telefon na
nazwisko, którego używał wcześniej. Wiem, że to mało prawdopodobne,
ale warto spróbować.
- Zajmę się tym - powiedziała. - Ale moja komórka się rozładowała.
Ray sięgnął do kieszeni i podał jej swój telefon. Gdy wyciągnęła po
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 282 —
niego rękę, ujął jej dłoń i lekko ścisnął.
- Na pewno chcesz to zrobić?
- Na pewno. - Była zaskoczona, że jej głos brzmiał tak spokojnie. Jak
to możliwe, że wystarczył dotyk jego palców, by zakręciło jej siew
głowie?
Najpierw zadzwoniła do Allie. Allie nie pamiętała, kto odśnieżał pod-
jazd przed ich domem kilka lat temu, ale podała Jane numer do
Mammoth Ski Lodge, gdzie pracowała jej matka.
- Moja mama wszystko pamięta - powiedziała. - Myślicie, że to ten
facet?
- To możliwe.
- Zadzwonisz do mnie, jak będziecie tego pewni?
- Oczywiście, kochanie.
Jane zadzwoniła do matki Allie, do ojca Lisy Turchelli, a potem do
Weissmanów. W końcu wróciła do kuchni, gdzie Ray rozmawiał z Ken-
tem Schillingiem.
- Miałeś rację - powiedziała - te sprawy łączy kierowca pługa. Niejaki
Kevin Smith. Odśnieżał podjazdy ich wszystkich. Wczesnym rankiem
albo późnym popołudniem. Co miesiąc zostawiał ręcznie wypisane
rachunki w skrzynkach na listy. Pojawiał się, gdy tylko napadało trochę
śniegu. Nikt nigdy do niego nie dzwonił. Nikt nie pamięta nawet, czy
miał jakiś numer telefonu.
- Tajemniczy gość - mruknął Kent.
Ray spojrzał na Jane.
- Teraz mamy pewność. W sądzie będą to solidne dowody.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 283 —
- Jeśli go znajdziemy - odparła.
- Znajdziemy go - powiedział Ray.
- Na pewno - dodał Kent.
Nikt nie powiedział na głos tego, czego wszyscy się obawiali, czy
znajdą Kirstin żywą. A zgromadzeni przed domem dziennikarze nie
próżnowali. Z ich nadawanych na żywo relacji wynikało, że policja jest
już bardzo blisko ujęcia porywacza. Jeśli Smith oglądał telewizję, było
pewne, że zareaguje. Pozbędzie się Kirstin.
Jane nie dopuszczała do siebie tej myśli. Przez noc napadało prawie
pół metra śniegu. Smith na pewno pracuje od świtu. Nie oglądał
wiadomości. Może nawet nie ma telewizora. Boże, spraw, żeby nie miał
telewizora.
- Wrócisz teraz do siostry? - spytał ją Ray.
- Och, nie, i tak nie odpocznę. Nie będę w stanie odpocząć, dopóki
nie znajdziemy Kirstin.
- Nie możesz tyle pracować. - Ujął ją pod ramię i pociągnął w stronę
Bruce’a. - Ja wyspałem się wczoraj w samochodzie, a ty prawie nie
zmrużyłaś oka.
- Ale...
- Zrób to dla mnie, Jane, dobrze? Przynajmniej spróbuj. Włącz
telefon, a ja zadzwonię do ciebie natychmiast, kiedy coś się wydarzy.
Myślała nad tym przez chwilę. Tak, Ray miał rację. Była kompletnie
wykończona. W tym stanie nikomu na nic się nie przyda. Pojedzie do
Gwen i spróbuje trochę się przespać.
- W porządku - powiedziała. - Ale obiecujesz, że zadzwonisz?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 284 —
- Obiecuję. - Uśmiechnął się, a Jane uświadomiła sobie, że oddałaby
wszystko, by uśmiechał się tak do niej każdego dnia do końca życia. Ale
zaraz potem posmutniała. Marne szanse, Russo. Kiedy ta sprawa się
skończy, pewnie już nigdy go nie zobaczysz. Kolejna porażka, a ostatnio
poniosła tyle innych.
Ray poprosił Bruce’a, żeby postarał się zgubić dziennikarzy i
pojechał do Grinellów dopiero wtedy, gdy będzie pewny, że nikt ich nie
śledzi. Powiedział też, że w razie potrzeby poprosi szeryfa o postawienie
przed domem Gwen policjanta. Pomógł Jane włożyć płaszcz,
odprowadził ją do drzwi i pogładził po policzku.
- Dziękuję, Jane. Byłaś fantastyczna.
- Zadzwoń do mnie - przypomniała mu.
- Zadzwonię.
Bruce uciekł przed dwoma samochodami, które zjechały za nimi na
światłach przy Brush Creek. Przejechał pasy na żółtym, ostro wziął
zakręt, a potem wyprzedzał wszystko, co pojawiło się przed nim na
drodze. Z ronda zjechał w Maroon Creek Road i skręcił w lewo. Był
prawie kilometr przed dziennikarzami. Zgubił ich.
Chłopcy poszli do restauracji, a Gwen i George mieli wrócić dopiero
po piątej. Może uda jej się trochę odpocząć. Włączyła komórkę do sieci i
położyła się na łóżku, podciągając koc pod samą brodę. Wiedziała, że nie
zaśnie, ale może przynajmniej poleżeć. Do czasu kiedy w sprawie Kirstin
wydarzy się coś istotnego. Modliła się, by wydarzyło się to jak najszyb-
ciej. Ray obiecał, że zadzwoni.
Odwróciła głowę. Tak, położyła telefon tuż obok, na stoliku nocnym.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 285 —
W porządku. Teraz może zamknąć oczy. Nareszcie. Gdyby tylko serce
przestało jej bić tak mocno... Gdyby tylko wiedziała, że Kirstin...
Usiadła gwałtownie na łóżku. Co... co się dzieje? Gdzie jestem?
Dzwonił telefon. Przypomniała sobie, że jest u Gwen, i zrozumiała,
że jednak musiała zapaść w sen. Złapała komórkę.
- Obudziłem cię - powiedział Ray.
- Nie, nie, wszystko w porządku. Ja... Daj mi chwilę. Boże, jestem
naprawdę wykończona. Co się stało? Znaleźliście...?
- Namierzyliśmy Smitha. Mniej więcej godzinę temu zadzwonił do
nas facet, który wynajmuje jakiemuś Smithowi chatę przy drodze o
nazwie Little Annie’s.
- Boże, to niedaleko stąd. Na odludziu, ale dość blisko miasta. Ray,
czy...
- Tak, właśnie tu jestem.
- Och! Znaleźliście Kirstin? Czy ona...?
- Nie, nikogo tu nie ma. Wygląda na to, że Smith słyszał wiadomości
i zwiał.
- O Boże...
- Wiedzieliśmy, że to może się stać.
- Czy coś... cokolwiek... wskazuje, że Kirstin jeszcze żyje?
- Nie ma żadnych śladów tego rodzaju przemocy. A wiemy już, gdzie
ją przetrzymywał. Wolałbym nie wchodzić w szczegóły.
- Tak, nie rób tego. - Jane nie chciała słuchać o sznurach i
zaplamionym materacu.
- Słuchaj, jestem prawie pewny, że Kirstin żyje, a w każdym razie
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 286 —
żyła jeszcze kilka godzin temu. Piec jest ciepły, zakładamy więc, że
Smith wyjechał stąd niedawno. Tak przynajmniej uważa Schilling.
- Tak, on wie. - Kent miał taki piec w domu.
- Szukamy Smitha i jego furgonetki. Niestety nie ma samochodu, a w
każdym razie forda rangera, zarejestrowanego w Utah, Kalifornii czy
Kolorado na Kevina Smitha.
- Może zarejestrował samochód na kogoś innego. Albo w innym sta-
nie. W Kansas, Nebrasce, Arizonie, Nowym Meksyku. Wystarczy, że ma
skrzynkę pocztową.
- Wiem. Tak czy inaczej, trudno mu będzie wyjechać z doliny.
Wysłaliśmy już listy gończe.
- Znajdziecie go, Ray. Wiem, że go znajdziecie.
- Na pewno. Muszę już kończyć. Chciałem ci tylko powiedzieć, co
nowego.
- Dziękuję. Ale może mogłabym coś zrobić?
- Nie. Zrobiłaś już i tak bardzo dużo. A tak przy okazji, ciągle jesteś
tam sama?
- Tak. Ale nie ma problemu.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Masz numer mojej komórki. Dzwoń, gdybyś czegokolwiek
potrzebowała.
- Dobrze. Powodzenia, Ray. Daj mi znać, jak tylko odnajdziecie Kir-
stin.
Cała rodzina Grinellów ściągnęła do domu tuż po szóstej, wraz z
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 287 —
ogromną choinką. Wszyscy mówili jednocześnie, Gwen uścisnęła siostrę
i pobiegła do garażu po pudło z ozdobami choinkowymi. Jane
postanowiła w duchu, że jeśli kiedykolwiek założy własną rodzinę,
postara się robić wszystko w normalnym tempie. Boże Narodzenie
powinno być czasem spokoju, ciepła i radości, a nie wyścigiem
szczurów.
George postawił pudła z ozdobami na kanapie w salonie, a Gwen
włożyła do piekarnika brytfankę z pieczenia. Przygotowała ją wcześniej
w restauracji. Naprawdę świetnie zorganizowana.
Chłopcy szturchali się i popychali, kłócąc się, który ma zawiesić
lampki na choince.
- Ja to robię co roku! - wrzeszczał Kyle. - Mamo, powiedz, że ja mam
to zrobić! Mamo!
- Dupek! - odciął się Nicky.
- Dość tego - warknął George.
W tle brzęczał telewizor nastawiony na program z Denver. Mniej
więcej co dziesięć minut podawano informacje z Aspen. Najpierw
podano, że Smith został zatrzymany w chacie przy Little Annie’s Road.
Potem nastąpiło sprostowanie. W wiadomościach z kraju ciągle mówiono
o akcji w Yakima i o Lapinskim. Pokazano sfilmowane
długoogniskowym obiektywem sceny pod farmą. Spekulowano, czy
federalni zdecydują się na atak. „Ta patowa sytuacja może się ciągnąć
całymi tygodniami” - oznajmił dziennikarz.
Cudownie, pomyślała Jane. Coraz bardziej bolała ją głowa.
- Jane! - zawołał George z salonu. - Znowu jesteś w telewizji! I jakiś
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 288 —
VIP, który przyjechał tu na święta, Kyle, jeszcze raz nadepniesz na te
lampki, a spędzisz Boże Narodzenie w swoim pokoju.
- Zastanawiam się czasem, jak ja to wytrzymuję - westchnęła Gwen.
Zajrzała do piekarnika, a potem pobiegła posortować pranie.
Dom wariatów, pomyślała Jane. Gwen, oczywiście, nie pozwoliła
sobie pomóc.
- Znaleźli już Kirstin? - zawołał Nicky, wybiegając z kuchni.
- Jeszcze nie - powiedziała Jane do jego pleców.
- Oni uważają, że to świetna sprawa - mruknęła Gwen - Są za młodzi,
żeby rozumieć, co się dzieje. Wiedzą, że ich koleżanka jest w niebezpie-
czeństwie, ale są zachwyceni, bo mogą wydzwaniać do przyjaciół i
chwalić się, że ta Jane Russo z telewizji to ich ciotka.
Jane oparła się o kuchenny blat i założyła ręce na piersi.
- To chyba normalne w tym wieku
- Czasami są naprawdę męczący... Czasami zastanawiam się... czynie
lepiej byłoby mieć córki? Może wtedy nie musiałabym tak się
zamartwiać. Chociaż, jak to mówią? Jeśli masz syna, martwisz się tylko o
jednego ptaszka w dzielnicy, a jeśli masz córkę, martwią cię wszystkie
ptaszki... - Gwen urwała i zagryzła dolną wargę, dokładnie w taki sam
sposób, jak robiła to Jane. - Och, przepraszam. To znaczy... wiem, że
zawsze ci się wydawało... że zostałaś... no wiesz... zgwałcona.
- Wydawało mi się? - Jane wyprostowała się.
Gwen spojrzała na nią spod oka i wzruszyła ramionami.
- No dobrze, to i tak już za długo trwa. Mama powiedziała mi, co mó-
wiłaś o Rolandzie. A może to nie był Roland, tylko Scott. Albo jeszcze
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 289 —
ktoś inny. Na przykład Kent. Hm. Może gwałciciel po prostu podniesie
rękę?
Jane poczuła się, jakby siostra uderzyła ją w twarz. Drżała na całym
ciele. Nigdy nie rozmawiały o tamtej wycieczce w góry, choć Jane
domyślała się, że matka omówiła to z Gwen. Ale dowiedzieć się o tym w
taki sposób... Znosić to niedowierzanie i szyderczy ton... Podejrzenie, że
wszystko sobie wymyśliła...
- Nie do wiary. - W drzwiach stanął George. - Jane znowu jest w tele-
wizji. Moja szwagierka gwiazdą. Kto by pomyślał? - Wszedł do kuchni,
najwyraźniej nie wyczuwając napięcia. - Naprawdę się cieszę, że do nas
przyjechałaś, Jane. To straszne, co przytrafiło się biednej Kirstin, ale tak
miło cię widzieć. Rozmawialiśmy o tym dzisiaj w drodze do pracy.
Chcemy, żebyś została u nas na święta. Bez względu na to, jak skończy
się ta okropna sprawa, chcemy, żebyś pobyła trochę z nami. Jutro zjemy
razem kolację. Będziemy my we czwórkę, Hannah z Rolandem i
Schillingowie. I Scott, nie powinienem zapominać o naszym złotym
chłopcu, i jeszcze paru przyjaciół. Spotykamy się w Wigilię. Gwen,
powiedz Jane, że tym razem jej także to nie ominie.
- Sam świetnie sobie poradziłeś - powiedziała Gwen chłodno.
George, który nadal niczego nie zauważył, położył rękę na ramieniu
szwagierki.
Drgnęła i odsunęła się gwałtownie. Nie potrafiła się opanować.
Mruknęła coś pod nosem i uciekła do swojego pokoju.
Do diabła z Gwen, powtarzała w myślach. Do diabła z George’em. A
potem spróbowała spojrzeć na to z punktu widzenia siostry. Czemu
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 290 —
Gwen miałaby jej wierzyć? Jane nie potrafiła nawet wskazać mężczyzny,
który ją zgwałcił. Gdyby nie lata pracy z młodymi skrzywdzonymi
dziewczętami, sama nigdy by nie uwierzyła, jak głęboko sięgają
mechanizmy obronne ludzkiego umysłu.
Kto to, u diabła, był? Który z tych mężczyzn wśliznął się do jej
namiotu tamtej nocy i odebrał jej godność i niewinność? Prawie go
widziała, prawie... Cholera, dlaczego nie potrafi sobie przypomnieć jego
twarzy?
Zacisnęła zęby. Miała ochotę krzyczeć. Do pokoju zapukała Gwen i
zaczęła ją prosić, żeby wyszła.
- Jane, bardzo cię przepraszam. Jestem tak samo głupia jak ci dwaj
smarkacze. Ale mam teraz tyle problemów. Święta, restauracja i tak
dalej... Jane?
- Tak?
- Wybaczysz mi? Porozmawiamy o tym? Powinnyśmy o tym
pogadać już dawno temu.
Jane spojrzała na zamknięte drzwi, a potem wzięła płaszcz i
rękawiczki i wyszła.
- Co ty robisz? Wyjeżdżasz?
- Nie, Gwen - odparła. - Idę tylko na spacer przed kolacją. W porząd-
ku?
- Jesteś pewna? To znaczy... Posłuchaj, jesteś moją siostrą, moją małą
siostrzyczką. Naprawdę chcę z tobą porozmawiać. Jane.. kocham cię i
bardzo za tobą tęskniłam - Podeszła i objęła Jane. - Zostaniesz na święta,
prawda?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 291 —
Jane kiwnęła głową.
- Postaram się. Ale teraz potrzebuje trochę świeżego powietrza.
- To wszystko moja wina.
- Nie, to nie twoja wina. Jestem spięta, bo martwię się o Kirstin. Od
tygodnia żyję w napięciu. Muszę się trochę przejść.
Wyszła z domu. Głosy chłopców cichły za jej plecami. Chciała zapo-
mnieć o tym, co stało się przed chwilą w kuchni. Przystanęła, spojrzała w
niebo i wciągnęła w płuca czyste zimne powietrze.
Gwen chce z nią porozmawiać. Po tylu latach. Może jest jeszcze
nadzieja dla tej rodziny.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 292 —
Rozdział 19
Smith widział, jak wychodziła z domu. No, no. Nie mógł uwierzyć w
własne szczęście. Dokąd ona się wybiera? Szła szybkim, zdecydowanym
krokiem. Spieszy się na spotkanie? Rozejrzał się. Nie, nie ma żadne go
człowieka ani samochodu.
Przekręcił kluczyk w stacyjce i wstrzymał oddech. Usłyszała?
Zauważyła go?
Było ciemno, prawie jej nie widział. Wrzucił jedynkę i, nie włączając
świateł, ruszył za nią w dół ulicy. Na siedzeniu obok mała Lemke
poruszyła się niespokojnie. Spojrzał na nią i znieruchomiała. Budziła w
nim obrzydzenie.
A ta druga... Nie była w jego typie. Zbyt agresywna, zbyt pewna
siebie. Niebezpieczna.
Jakiś samochód nadjechał z naprzeciwka. W jego światłach przez
chwilę widział ją wyraźnie. Zachowując bezpieczny dystans, jechał za
nią, zastanawiając się, dokąd zmierza, dlaczego opuściła ciepły, jasno
oświetlony dom.
Nie spojrzała za siebie ani razu. Do czasu, kiedy znalazł się tuż obok
niej. Nachylił się nad dziewczyną i opuścił szybę w oknie.
- Wsiadaj - powiedział.
Zatrzymała się i chciała coś powiedzieć, a potem nagle zrozumiała.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 293 —
- Wsiadaj - powtórzył.
Wyjął nóż i przytknął go do gardła dziewczyny, która siedziała
związana obok niego. Postarał się, żeby światło latarni odbiło się w
ostrzu.
- Wsiadaj albo ją zabiję.
Przez chwilę bał się, że kobieta zacznie krzyczeć albo uciekać,
przycisnął więc nóż do szyi dziewczyny, która pisnęła cicho, jak
zarzynany królik. Kobieta zawahała się i podniosła dłoń, jakby chciała go
powstrzymać, a potem ruszyła w stronę samochodu. Kobiety są takie
głupie.
Sześć po dziewiątej do Raya zadzwoniła kobieta, która przedstawiła
się jako Gwen Grinell. Przez chwilę zastanawiał się, kto to, a potem
jednak przypomniał sobie nazwisko. Siostra Jane, oczywiście.
- Tak się denerwuję - mówiła. - Jane wyszła na spacer, chyba koło
siódmej, i jeszcze nie wróciła.
- Chwileczkę, nie jestem pewien, czy dobrze rozumiem - odparł. -
Wyszła na spacer o siódmej wieczorem? Po zmroku?
- Tak, powiedziała, że idzie się trochę przejść, ale minęło tyle czasu,
a George powiedział, że...
- George?
- Mój mąż. Powiedział, że ten rozgłos... Może dziennikarze ją dopadli
albo...
- Dwie godziny temu? Wyszła dwie godziny temu?
- Tak. Och, tak się martwię. Nie powinnam była...
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 294 —
- W porządku, pani Grinell, to znaczy Gwen, zostań w domu. Zaraz
taro będę.
Nie miał żadnych wątpliwości. Nie potrzebował dowodów. Był
pewny, że to Kevin Smith. Sukinsyn dopadł Jane.
Jak, u diabła, ją znalazł? - zastanawiał się gorączkowo.
Smith musi być przerażony, w przeciwnym razie nie porwałby jej.
Nie pasowała do schematu. Nie należała do bezradnych młodych
dziewcząt, na jakie polował. Tak, facet jest zdesperowany. Wie, że go
szukają. Czy chce użyć Jane jako zakładniczki?
Pędził autostradą jak szaleniec, ściskając kierownicę drżącymi
rękami. Zanim jechały dwa samochody, z szeryfem, dwoma policjantami
i dwoma agentami FBI
Jasno oświetlony dom Grinellów wyglądał tak pogodnie. A powinien
płonąć, drżeć w posadach, zamiast stać spokojnie na ośnieżonym zboczu
góry.
Gwen otworzyła drzwi, zanim zdążył zapukać. Weszli do pachnącego
sosną salonu. W kącie stała na wpół ubrana choinka.
- Kent! - krzyknęła Gwen. - Gdzie ona jest? Znaleźliście ją?
- Uspokój się. Nie wiemy nawet, czy...
Gwen opadła na kanapę i ukryła twarz w dłoniach.
- To moja wina. Nie powinnam była...
- Spokojnie, kochanie - powiedział George.
Chłopcy, bardzo bladzi, siedzieli nieruchomo na fotelach.
- Pani Grinell... Gwen - powiedział Ray - zacznijmy od początku.
Opowiedz mi dokładnie, co się stało.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 295 —
Opowiedziała mu wszystko, płacząc. Pokłóciły się. Nagle Jane
postanowiła pójść na spacer.
- Czekałam i czekałam - mówiła Gwen. - A potem zrobiło się tak
późno. Zajrzałam do pokoju gościnnego, żeby zobaczyć, czy wzięła
komórkę. Ale komórka leżała na stoliku, więc nie mogłam do niej
zadzwonić. George wyszedł i objechał okolicę. Nie znalazł jej. Wtedy
zadzwoniłam do was. O Boże, gdzie ona jest?
Kent rozmawiał z Grinellami, a Ray zaczął wydawać rozkazy.
Spokojny i opanowany profesjonalista. Na zewnątrz. Blokady, opis
samochodu i opis Smitha. Wiedział, co robić. Ale nie mógł opanować
koszmarnych myśli, które pojawiały się w jego umyśle. Nie potrafił
opanować strachu.
Nie mieli wiele czasu. Ale trochę mieli, bo Smith musiał znaleźć
jakieś bezpieczne miejsce, zanim zrobi to, co zamierzał zrobić. Jane. I
Kirstin.
Ray słyszał bezlitosne tykanie zegara. Mijały cenne sekundy.
Nie Jane, myślał z trwogą.
Kazał jej prowadzić. Musiał, bo nie mógł kontrolować jej tak jak
Kirstin, która była związana. Usiadł między nimi i przyłożył nóż do szyi
dziewczyny.
Śmierdział potem i olejem silnikowym. Miał na sobie poplamione
spodnie, flanelową koszulę i ciężkie buty.
- Skręć tutaj - powiedział, wskazując kierunek nożem.
Jane rozejrzała się nerwowo. Do głowy przychodziło jej sto
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 296 —
szalonych pomysłów na minutę. Spróbuj wytrącić mu nóż. Wjedź w inny
samochód w drzewo albo do rowu. Zrób cokolwiek, byle przerwać tę
podróż, bo u jej kresu czeka śmierć.
Unikał głównych dróg; musiał się domyślić, że policja je
zablokowała. Jane miała nadzieję, że ktoś wreszcie się domyśli, że
została porwana. Ktoś na pewno na to wpadnie. Może Ray?
Kiedy Gwen zacznie się niepokoić? Czy ona albo George już do
kogoś zadzwonili? Czy ktoś już wie? Czy zaczęli jej szukać?
Próbowała się skupić, prowadząc furgonetkę zaśnieżoną drogą: w dół
Cemetery Lane, przez rzekę, a za mostem dwupasmową szosą
równoległą do drogi numer 82. Niewiele samochodów. Zaledwie kilka
nadjechało z naprzeciwka, szybko ich mijając.
Ten człowiek nie był głupi. I znał okolicę.
- Teraz w prawo - rozkazał.
Lenado Road. Dokąd on jedzie? A Kirstin? Jane nie mogła zobaczyć
dziewczynki, bo Smith całkowicie ją zasłaniał. Ale wiedziała, że Kirstin
żyje.
Spraw, żeby porywacz zaczął się z tobą identyfikować, poczuł, że
jesteś człowiekiem, tak jak on. Wiedziała, co powinna robić: rozmawiać
z potworem.
Wjechała w Lenado Road, ciemną i obcą. Minęła kilka starych rancz
i nowych rezydencji miejscowych bogaczy.
- Nazywasz się Kevin Smith, tak? - zaczęła.
- Zamknij się.
- Mógłbyś nas tu wypuścić i odjechać. Przecież nie mogłybyśmy cię
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 297 —
zatrzymać.
- Zamknij się i jedź.
Kirstin zaczęła płakać. Jane chciała dodać jej otuchy, ale nic nie
mogła zrobić. Jak długo jeszcze Kirstin to wytrzyma?
Boże, zachowała się tak głupio. Złamała wszystkie reguły. Zawsze
trzeba stawiać opór, starać się za wszelką cenę uniknąć porwania:
krzyczeć, wierzgać, kopać, uciekać, nawet ryzykując życie, bo w rękach
porywacza szanse na przeżycie spadają niemal do zera. Ale była jeszcze
Kirstin, więc zasady uległy zmianie. Smith nie miał już nic do stracenia,
co dawało mu przewagę. W razie zagrożenia zabiłby dziewczynkę bez
chwili wahania.
Ile już przejechali? Dziesięć kilometrów? Piętnaście? Nie miała
pojęcia, od lat tędy nie jechała. W dodatku było ciemno; reflektory
furgonetki oświetlały białe pola, drzewa, od czasu do czasu jakiś dom.
Myśl, myśl.
Jak go obezwładnić? Mogłaby gwałtownie skręcić, zjechać z jezdni w
nadziei, że Smith uderzy się w głowę. Ale przypomniała sobie, że wzdłuż
drogi ciągnie się urwisko. Gdyby samochód runął w dół, żadne z nich
mogłoby nie przeżyć. Co robić?
Kirstin jęknęła cicho.
- Zamknij się - rzucił ostro Smith.
Samochód dudnił na pustej drodze, podskakując od czasu do czasu na
jakiejś nierówności. Jane z trudem manewrowała kierownicą, w furgonet-
ce było ciasno. Poprzedniej nocy też jechała w ciemności drogami Utah i
Kolorado, ale teraz wszystko było zupełnie inaczej.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 298 —
- Dokąd jedziemy? - spytała.
- Nie twoja sprawa.
- Moja siostra będzie się o mnie...
- Zamknij się i jedź.
Myśl, powtarzała sobie w duchu. Myśl, bo inaczej zginiesz.
Ray nadludzkim wysiłkiem woli opanował ogarniającą go panikę.
Ubranie miał sztywne od wyschłego potu. Jedna powieka lekko drgała,
ręce trzęsły się po niezliczonych filiżankach kawy, którą Gwen poiła
jego, Bruce’a i Kenta.
Chłopcy zostali wysłani do łóżek. Pewnie teraz podsłuchiwali pod
drzwiami, śmiertelnie przerażeni. Gwen płakała cicho na kanapie, mąż
siedział przy niej, obejmując ją ramieniem. George Grinell. On także brał
udział w tej wycieczce, o której opowiadała Jane. Może to właśnie on ją
zgwałcił. Może to jego twarzy Jane nie może sobie przypomnieć. Czy o
to się pokłóciły? Czy dlatego Jane wyszła z domu?
George miał miłą powierzchowność, był wysoki, lekko łysiejący na
czubku głowy. Kiedyś mógł być bardzo przystojny. Typ czarusia,
bawidamka Może w głębi duszy cieszy się, że Jane zniknęła i jego
brudny sekret nie wyjdzie na jaw.
Jane. Wszyscy w dolinie szukali furgonetki z pługiem. Policja
stanowa i miejscowa, pracownicy biur szeryfów z trzech hrabstw, FBI.
Wszystkie większe drogi zostały obstawione. Nawet pracowników
wyciągów postawiono w stan gotowości. Jeden z nich znalazł w biurze
firmy kopię biletu sezonowego Smitha ze zdjęciem. Ale fotografia była
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 299 —
bardzo kiepskiej jakości.
Nikt nie miał cienia wątpliwości, że Smith porwał Jane. Ale jak do
niej dotarł? Czyżby jeździł za nimi przez cały dzień?
Zadzwoniła komórka Bruce’a. Odebrał telefon i odszedł na bok. Roz-
mowa była krótka. Po chwili Bruce rozłączył się i pokręcił głową.
- Przeczesali chatę Smitha, zapieczętowali wszystko, co po sobie zo-
stawił. Teraz wyślą to do analizy.
- Znaleźli coś nowego? - spytał Ray. - Cokolwiek?
- Nic, z czego mogłoby wynikać, gdzie on teraz jest.
- Musi coś być... Coś, co przeoczyliśmy.
- To sprytny facet.
Ale ja jestem sprytniejszy, pomyślał Ray. Muszę być.
Nie było sensu wypytywać dalej Grinellów. Nic nie wiedzieli. Nic
poza tym, że Jane włożyła buty, płaszcz i rękawiczki i wyszła na spacer.
Nie był w stanie dłużej przebywać w tym domu.
- Wychodzę - powiedział do Kenta. - Muszę się przewietrzyć.
Noc była zimna i bardzo ciemna. Śnieg ledwie odbijał światła
gwiazd, choć tu było ich widać znacznie więcej niż w pochmurnym,
deszczowym Seattle. Podszedł do samochodu i oparł dłonie o dach, tak
zimny, że niemal parzył. Przytknął czoło do lodowatego metalu i
oddychał głęboko.
Jane. Gdzie jesteś? Co on ci zrobił?
Smith to przestępca kierujący się popędami, których nie potrafi
kontrolować. Przestępcy nigdy nie są tak inteligentni, jak im się zdaje.
Planują wszystko bardzo dokładnie: kto, co, gdzie, kiedy i jak. Planują
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 300 —
miesiącami, czasem nawet latami. Ale kiedy już zrealizują swój plan,
zawsze okazuje się, że cos spieprzyli. Zostawili za sobą jakiś ślad. Smith
założył, że żadna z dziewcząt nie zauważy pługa. Pewnie teraz zachodzi
w głowę, jak Jane zdołała go namierzyć. Chyba że już mu powiedziała.
Bo ją do tego zmusił.
Cholera. Co przeoczyliśmy?
Próbował postawić się na miejscu Smitha. Tak, Smith jest chory, ale
kieruje się logiką.
Gdzie zabrał swoje ofiary? Gdzieś, gdzie będzie się czuć bezpieczny.
W jakieś ustronne miejsce, gdzie nikt mu nie przeszkodzi. Nie może
opuścić doliny, bo drogi są zablokowane, a policja szuka jego
samochodu.
Jest kilka prywatnych dróg, które prowadzą do rezydencji wyposażo-
nych w najnowocześniejsze systemy alarmowe. Smith nie zdołałby więc
dostać się do środka, nawet gdyby stały puste. Gdzie więc mógłby się
ukryć? I ile jeszcze czasu upłynie, zanim drań postanowi zabić Kirstin i
Jane?
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 301 —
Rozdział 20
Było już po północy. Od czasu, kiedy wyszła od Grinellów
„zaczerpnąć trochę świeżego powietrza”, minęło pięć godzin. Gwen
musiała już zgłosić zaginięcie siostry. Musiała. A może uznała, że Jane
nie wróciła, bo była na nią wkurzona? Może rodzina Grinellów poszła
spokojnie spać, nie zwracając uwagi na dziecinne zachowanie cioci Jane?
Nie wiedziała, gdzie dokładnie są, jak daleko zajechali Lenado Road.
Spojrzała na licznik, ale był zepsuty. Nagle Smith kazał jej skręcić w
długi podjazd, który prowadził do drewnianego domu na zboczu,
otoczonego kamiennym murem i rzędem srebrnych świerków.
Do kogo należy ten dom? Do jakiegoś bogacza, który nie przyjechał
do Aspen na święta, bo spędza je na Bermudach albo w Paryżu czy
Bangkoku? Pewnie Smith świadczył tu swoje usługi, znał ten dom i
wiedział, że będzie pusty. Aby dokładnie odśnieżyć podjazd, musiał
podjeżdżać pod same drzwi garażu, znał więc kod i wiedział, jak je
otwierać.
Czy zostawi furgonetkę w garażu? Nie, kazał jej objechać garaż i
stanąć za domem; wszystko miał zaplanowane. Nawet gdyby ktoś zajrzał
do garażu, nie domyśli się, że samochód stoi za nim. Nikt się nie
domyśli, że tu są. Nikt.
Kazał im wysiąść z furgonetki. Cały czas trzymał nóż tak, żeby
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 302 —
dobrze go widziały. Wystukał numer przy drzwiach garażu, które zaczęły
się powoli otwierać. Wepchnął je obie do środka, poprowadził
korytarzem do kuchni i dalej do salonu, gdzie paliła się lampa, która
zapewne sama włączała się i wyłączała o odpowiednich porach. Jane
była tak spięta, że z trudem oddychała. Spojrzała na Kirstin. Biedne
dziecko było zupełnie odrętwiałe ze strachu. Poruszała się jak manekin,
bez słowa wypełniała rozkazy. A żebyś sczezł w piekle, Smith.
Jane usiadła na skórzanej kanapie i objęła Kirstin. Salon był urządzeń
w rustykalnym stylu: dywany Indian Navaho, ciężkie skórzane meble
ściany z drewnianych bali, żyrandol z rogów łosia. Jane widziała to
wszystko jak przez mgłę.
Próbowała się uspokoić, oddychając głęboko. Nie spuszczała wzroku
ze Smitha, który krążył po pokoju, cały czas ściskając w dłoni nóż.
Powinna być wyczerpana, ale czuła w żyłach ogień adrenaliny.
- Wszystko będzie dobrze - szeptała do ucha Kirstin. - Wyjdziemy z
tego.
- Zamknij się - syknął Smith. - Zamknij się.
- Możesz zostawić nas tu i odjechać. Nic nikomu nie powiemy.
Możesz przeciąć kabel telefoniczny. Zostaw nas tu.
- Ty głupia suko - wycedził. - Chciałabyś, żebym wyjechał, co?
Kirstin aż się skuliła, słysząc wściekłość w jego głosie. Jej drobne
ciało drżało, była spocona. Jane poczuła, jak ogarnia ją gniew, ale nie
mogła poddać się emocjom. Musi się skoncentrować. Rozejrzała się
dyskretnie, szukając jakiejś broni. Lampa z kutego żelaza, pogrzebacz,
świecznik stojący na blacie oddzielającym kuchnię od salonu...
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 303 —
Modliła się, żeby Gwen zgłosiła jej zaginięcie. Zrobiła to, na pewno
już to zrobiła. A Ray natychmiast się domyśli, co się stało. Tak, domyśli
się. Ostrzegał ją przecież; wiedział, jakie niebezpieczeństwa niesie ze
sobą nagłośnienie przez media sprawy Lapinskiego. A ona wyszła po
zmroku na spacer. Głupia, głupia.
Ale jak Ray je odnajdzie? Czy domyśli się, że są w domu jednego z
klientów Smitha? Może i tak, nie zdoła jednak sprawdzić wszystkich
domów. Ma za mało czasu.
Tylko od niej zależy, czy wyjdą z tego żywe. Spojrzała na Smitha.
- Wypuść nas, proszę. Dotarcie do najbliższego telefonu zajmie nam
całe wieki.
Smith nadal krążył po pokoju. Poruszał się nerwowo, język jego ciała
wyraźnie zdradzał niepokój. No tak, złamał swoje zasady, porwał osobę
niepasującą do schematu, więc czuje się zagubiony i niepewny. Dobrze.
A może właśnie niedobrze. Może teraz okaże się naprawdę nieprzewidy-
walny. Niebezpieczny.
Przyglądała mu się, tuląc Kirstin. Szeptała do niej i głaskała po
włosach, ale w myślach szkicowała portret Smitha. Zapadnięte policzki,
spiczasta broda, wodniste zielonkawe oczy, nos, tak, złamany, na pewno.
Kolczyk w lewym uchu. Skrzywiony przedni ząb. Nie ułamany, po
prostu krzywy. Metr siedemdziesiąt dwa wzrostu, osiemdziesiąt kilo
wagi. Dziobata cera po trądziku.
Starała się zapamiętać wszystko, na wypadek gdyby musiała go
kiedyś identyfikować. Na wypadek, gdyby miała jeszcze okazję to
zrobić.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 304 —
Bała się, ale nie była obezwładniona strachem. Jeszcze nie. Serce biło
jej bardzo szybko, zmysły miała wyostrzone. Miała wrażenie, że widzi
wszystko w tym pokoju i wszystko słyszy. Całe jej ciało gotowało się do
skoku, do walki, do ucieczki.
- Już dobrze, Kirstin. Wszystko będzie dobrze. Już nas szukają.
- Zamknij się! - ryknął Smith.
O czwartej nad ranem Ray pojechał do chaty Smitha. Przejrzał
śmieci, sprawdził każdy kawałek papieru, przesiał nawet popiół z pieca i
przeszukał stos drewna za domem. Nic. Nadal nie było wiadomo, gdzie
pojechał Smith ani co zamierzał zrobić.
Gdy wrócił do Lemke, kilka razy rozmawiał przez telefon z matką Ja-
ne, a potem z Rolandem, który chciał się przyłączyć do poszukiwań. Ray
skontaktował go z szeryfem. Mniej więcej co dziesięć minut dzwonił
ktoś z domu Grinellów, Gwen albo George. Ray rozmawiał z nimi trzy
razy, w końcu jednak zrzucił to na Bruce’a. Co jeszcze mógłby im
powiedzieć?
Dzwonił do patroli na blokadach tyle razy, że musieli go już mieć
serdecznie dość. Zastanawiał się, dlaczego zachowuje się tak
nieprofesjonalnie. Josh Lemke zrobił kolejną kawę. Który to już kubek?
Szósty? Ray stracił rachubę.
- To kierowca pługa śnieżnego - powiedział po raz dziesiąty tej nocy.
- Musi być jakiś sposób, żeby...
Kent potrząsnął głową.
- Trudno będzie go namierzyć, nie ma żadnych śladów. Facet nie pro-
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 305 —
wadził firmy, nie miał księgowego i tak dalej.
- Nie wyjedzie z doliny - powiedział Ray. Powtarzał te słowa jak
jakąś mantrę. Były prawdziwe, fakt, ale nie znaczyło to, że Jane i Kirstin
przeżyją. - Muszą być gdzieś blisko. - To także powtarzał już wiele razy.
- Wie, że depczemy mu po piętach. Potrzebuje kryjówki. Domu, w
którym będzie się czuł bezpiecznie.
- A kto by mu teraz udzielił schronienia? Wszyscy wiedzą, że jest po-
szukiwany. Poza tym to typ samotnika, prawdopodobnie nie ma tu wielu
znajomych. A na pewno nie ma przyjaciół, którzy chcieliby mu pomóc.
Ray wstał. Nie był w stanie długo wysiedzieć w jednym miejscu.
Jego ciało domagało się ruchu.
- Ludzie, których tu zna, to głównie jego klienci, prawda?
- Chyba tak.
- Więc mógłby się ukryć w którymś z ich domów, ale pewnie żaden
nie stoi teraz pusty. Są święta. Wszyscy są tutaj. Więc gdzie...
Kent wyprostował się nagle.
- Zaczekaj... Mnóstwo ludzi ma tu dacze, ale ci naprawdę bogaci
mają kilka domów. Tak, do diabła! Teraz mogą być gdziekolwiek.
- Puste domy? - wtrącił Josh Lemke zdumiewająco przytomnie. - Ja-
sne. Niektórzy wyjeżdżają na święta do Londynu albo do Paryża. Albo
zostają w domu w mieście i przyjeżdżają tu dopiero po Nowym Roku
kiedy nie ma już takich tłumów. Sam znam ludzi, którzy tak robią.
Rayowi nie mieściło się to w głowie, mieć dom w górach i nie
spędzać w nim świąt?
- Chcesz powiedzieć, że...
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 306 —
- Tak. - Kent kiwnął głową.
- I myślisz, że wynajmują kogoś do odśnieżania podjazdu nawet
wtedy, gdy ich tu nie ma?
- Jasne, lato czy zima, wszystko musi iść swoim trybem, nawet jeśli
ich tu nie ma. Sprzątanie domu, przycinanie żywopłotów, mycie okien,
konserwacja jacuzzi, wszystko. Odśnieżanie podjazdu też.
Ray poczuł, że jego puls zaczyna przyspieszać.
- Więc on wie, które domy stoją puste.
- O czym myślisz? - Kent zmarszczył brwi.
- Jezu Chryste! - wykrzyknął Ray - Smith zostawił w chacie wyciągi
z banku! - Odwrócił się do Josha. - Płaciłeś mu czekiem, tak? Ty czy
twoja żona? - spytał, ale nie dał mu czasu na odpowiedź. - Czek. I infor-
macje o stanie konta. Wyciągi były z miejscowego banku.
- Biorę się do tego. - Schilling wyjął telefon komórkowy.
Obudzili dyrektora banku przed piątą nad ranem. O szóstej Ray i
Schilling czytali już wydruk z operacji przeprowadzanych na koncie
Smitha. Na czekach złożonych w banku było osiemnaście nazwisk.
Osiemnaście adresów.
Akcja ruszyła pełną parą.
Jane miała już plan. Absurdalny, ryzykowny, ale zawsze, żeby go
zrealizować, potrzebowała pomocy Kirstin, a nie była pewna, czy
dziewczynka zrozumie, co ma robić. A jeśli nawet zrozumie, czy będzie
w stanie odegrać swoją rolę. Głaskała dziewczynkę po głowie i mówiła
do niej uspokajająco. Opowiadała o Crystal i Melanie, o rodzicach, o
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 307 —
tym, że wszyscy w Aspen szukają jej już od tygodnia. I że wszyscy
bardzo ją kochają.
Kirstin zachowywała się tak, jakby niewiele do niej docierało.
Wtuliła się w Jane i zamknęła oczy.
Smith wreszcie przestał krążyć po pokoju. Usiadł w skórzanym
fotelu, bawił się nożem. Przestał powtarzać Jane, żeby się zamknęła.
Siedział tylko i patrzył na nią spod ciężkich powiek. Myślał nad
kolejnym ruchem, podrzucając nóż i chwytając go w powietrzu za
trzonek.
- Możemy skorzystać z łazienki? - spytała.
Smith wykonał nożem przyzwalający ruch. Dzięki Bogu, pomyślała,
dzięki Bogu. To oznacza minutę albo dwie sam na sam z Kirstin.
Zamknęła drzwi łazienki i szeptem przedstawiła swój plan
dziewczynce. Ale Kirstin tylko pokręciła głową. Jak do niej dotrzeć?
Jak? Już i tak za długo siedzą w łazience, zdecydowanie za długo...
- Kirstin, kochanie - szepnęła Jane, kładąc dłonie na ramionach
dziewczynki. - Wyjdziemy z tego. Wierz mi. Musisz mi uwierzyć.
Posłuchaj, mnie zdarzyło się to samo, kiedy byłam nastolatką. Zostałam
zgwałcona. Naprawdę. Wiem, jak się czujesz. Wiem, jak bardzo się
boisz. Ale wszystko będzie dobrze. Pomoże ci rodzina i przyjaciele.
Kirstin, słyszysz mnie? Widzisz? Ja z tego wyszłam. Tobie też się uda.
Ale najpierw musisz mi pomóc. Możesz to zrobić?
Kirstin w końcu przestała pokręcić głową i spojrzała Jane w oczy.
- Obiecujesz? - spytała szeptem.
- Obiecuję - zapewniła Jane.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 308 —
Spuściła wodę i zaprowadziła Kirstin z powrotem na kanapę. Smith
stał teraz przy oknie, ciągle ściskając w dłoni nóż, i patrzył na blady
zimowy świt. Miał coraz mniej czasu. One także.
Ray i zastępca szeryfa jechali sprawdzić kolejny z osiemnastu
adresów, kiedy zadzwoniła komórka.
- Mamy go - powiedział Schilling. - Dom przy Lenado. Są świeże
ślady kół, a na tyłach stoi furgonetka.
Lenado. Ray jechał w przeciwnym kierunku.
- Zaraz tam będę. Powiedz Berniemu, jak tam dojechać.
Rzucił telefon policjantowi i zawrócił. Samochód zatańczył na
śliskiej drodze.
Pędził autostradą zgodnie ze wskazówkami Berniego. W dół
Cemetery Lane do rzeki, przez most, a potem długą krętą drogą. Jechał
zdecydowanie za szybko. Na jednym z zakrętów omal nie wpadł w
poślizg.
- Cholera, człowieku, spokojnie! - Bernie chwycił się klapy schowka.
- Jasne - mruknął Ray i wcisnął gaz. Samochód ruszył do przodu.
Jadę, Jane. Jadę do ciebie.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 309 —
Rozdział 21
Usiadły na drugim końcu brązowej kanapy. Smith na pewno to
zauważył; czy zaczął się zastanawiać, dlaczego kulą się teraz bliżej
kominka.
Miał bladą twarz; był wyraźnie zmęczony. Jak długo jeszcze zdoła
wytrzymać bez snu? Może wystarczy, jeśli zaczekają, aż zaśnie. W
końcu będzie musiał zasnąć, prawda?
Kirstin zdrzemnęła się z głową na kolanach Jane, ale wkrótce się obu-
dziła. Czekała. Wszyscy troje czekali. Na co? Na świt? Smith będzie
mógł wtedy opuścić dom i użyć ich jako zakładniczek, żeby przejechać
przez blokady. Ale co dalej?
Znów krążył po pokoju, rzucając nożem w drewnianą ścianę. Jane za-
stanawiała się, czy zdołałaby złapać nóż, kiedy tkwił w drewnie. Nie,
Smith zbyt szybko po niego sięgał.
Cały czas szeptała do ucha Kirstin uspokajające słowa bez znaczenia.
Ale jej wzrok mówił: Już wkrótce. Zrobimy to już wkrótce. Bądź gotowa.
Słońce wschodziło powoli nad Lenado Valley, rzucając plamy
jasnego światła na sosnową podłogę i wzorzysty dywan. Po chwili jego
promienie dotarły do fotela, na którym siedział Smith. Omal nie zasnął.
Głowa opadła mu na piersi, ale natychmiast ją podniósł.
Ciszę przerywał tylko szum lodówki. I słowa Jane, szeptane do ucha
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 310 —
Kirstin. Smith był dziwnie milczący, siedział z brodą opartą na piersi i
nie spuszczał z nich wzroku. Ilekroć powieki zaczynały mu opadać,
wstawał i robił kilka kroków, przekładając nóż z jednej ręki do drugiej.
Kiedy znowu usiadł w fotelu, Jane ścisnęła ramię Kirstin. Bała się na
nią spojrzeć, bo Smith mógłby to zauważyć. A wiedziała, że ich jedyną
szansą jest zaskoczenie.
Czekała, drżąc z przerażenia i determinacji. Teraz wszystko zależy od
Kirstin. Czy dziewczynka zdoła zebrać w sobie dość siły?
Kirstin jęknęła cicho. Potem jeszcze raz, głośniej. W końcu zaczęła
szlochać. Pokój wypełnił jej przeraźliwy płacz. Wyrzucała z siebie cały
strach i ból ostatniego tygodnia.
- O Boże! - krzyknęła Jane. Chwyciła ją za ramiona, ale Kirstin wy-
rwała się jej i upadła na podłogę, ciągle przeraźliwie zawodząc. Jane
uklękła przy niej i próbowała ją podnieść.
- Każ jej się zamknąć! - huknął Smith.
- Nie potrafię! Coś jest z nią nie tak. Pomóż mi!
- Uspokój ją, do cholery! – Wstał i zrobił krok w ich stronę.
Wrzask Kirstin przybrał na sile.
Smith stracił panowanie nad sobą.
- Ja ją uspokoję! - ryknął wściekle i ruszył do nich, wyciągając ręce.
Przyszła kolej na Jane. Zerwała się na równe nogi, chwyciła stojący
przy kominku pogrzebacz - w myślach wiele razy ćwiczyła ten ruch - i
zamierzyła się na Smitha. Zareagował błyskawicznie. Zasłonił się ręką i
pogrzebacz spadł na jego ramię, wytrącając mu nóż z dłoni. Smith osunął
się na kolana i złapał się za ramię.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 311 —
- Uciekaj! - krzyknęła Jane. - Kirstin, uciekaj!
Znowu podniosła pogrzebacz, ale tym razem Smith złapał go w
powietrzu.
Jane cofnęła się, próbując wyrwać mu pogrzebacz. Słyszała urywany,
chrapliwy oddech Smitha i niemal zwierzęce dźwięki, które wydobywały
się z jej gardła. Był za silny; nie mogła z nim wygrać.
Nagle dostrzegła jakiś ruch za jego plecami. Drzwi otworzyły się z
hukiem, stanęła w nich Kirstin i wskazywała na nich wyciągniętą ręką.
Smith uderzył Jane pięścią w twarz. Cały świat zawirował wokół niej,
głowa eksplodowała. Runęła na podłogę, ale była świadoma chaosu, jaki
zapanował w pokoju, do którego nagle wpadli jacyś ludzie. Słyszała ich
głosy. I wystrzał. Nie była w stanie się podnieść, a po chwili wszystko
zaczęło się rozpływać we mgle...
Powoli wracała jej świadomość. Ból, warkot silnika, lekkie kołysanie,
głos jakiegoś mężczyzny, gorący powiew na jej stopach. Tak, była w sa-
mochodzie, ktoś włączył ogrzewanie. Z trudem otworzyła oczy.
- Auu... - jęknęła. - Co...
- Odzyskałaś przytomność, dzięki Bogu. - Ray, który siedział za kie-
rownicą, spojrzał na nią przez ramię. - Jesteśmy już prawie na miejscu.
- Boże, to boli - powiedziała, dotykając policzka.
- Sukinsyn.
Jane podniosła się z wysiłkiem i usiadła.
- Gdzie...?
- Został aresztowany. Kirstin jest bezpieczna. Jedzie za nami w samo-
chodzie Schillinga. Zaraz będziemy na miejscu.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 312 —
- To znaczy gdzie?
- W szpitalu.
- Nie - zaprotestowała. - Proszę, Ray. Dobrze się czuję.
- Prawdopodobnie masz wstrząs mózgu, Jane. Nie bądź głupia.
- Nie chcę do szpitala.
- Chryste.
- Słucham?
- Śmiertelnie mnie przeraziłaś.
- Sama byłam przerażona.
- Po co poszłaś na ten spacer? Co cię napadło?
- Och, Gwen... czy ona wie, że jestem cała i zdrowa?
- Tak. Powiadomiłem wszystkich.
Jane poruszyła ostrożnie szczęką. Rany, co zaból. Czuła, jak puchnie
jej policzek. Ale nie zniosłaby w tej chwili szpitala; lekarzy, pielęgniarek
dziennikarzy, policjantów, pytań.
- Chcesz jechać do siostry?
Chłopcy. Gwen i George, którym trzeba będzie wszystko
opowiedzieć. Nie. Jeszcze nie.
- Nie.
- W porządku, więc dokąd chcesz jechać?
- Jesteś na mnie zły.
- Jezu, Jane. Zły? Nie spałem od trzydziestu sześciu godzin, całą noc
szalałem ze strachu o ciebie, a ten sukinsyn omal cię nie zabił.
- Ale dorwaliście go.
- Ty go dorwałaś.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 313 —
- Nie bądź zły.
- W porządku, nie jestem zły. Dokąd chcesz jechać?
Jane spróbowała pozbierać myśli.
- Hm... może tam, gdzie się zatrzymałeś?
- Do Mountain House?
- Nikogo tam nie będzie.
- Nie, wszyscy są teraz zajęci - odparł sucho.
- Więc jedzmy tam. Chcę przyłożyć sobie lodu do policzka i
porządnie się wypłakać.
Po półgodzinie leżenia na kanapie z torebką lodu przytkniętą do
policzka Jane poczuła się trochę lepiej.
- Jestem głodna - oznajmiła.
- Przynieść ci coś? - spytał Ray.
- Nie. - Wyciągnęła do niego rękę. - Jeszcze nie. Chodź tu.
Usiadł na brzegu kanapy. Był bardzo zmęczony, miał ciemny zarost
na policzkach i pogniecioną koszulę.
- Tak bardzo się bałam - wymamrotała, przyciskając lód do twarzy.
Ujął jej dłoń.
- Byłaś bardzo odważna.
Wtedy zaczęła płakać. Płakała nad Kirstin i innymi dziewczętami.
Płakała nad tym, co się stało, i nad tym, co mogło się stać. Płakała nad
Alanem, nad matką i siostrą. Ray chwilę siedział bez ruchu, a potem
delikatnie wziął ją w ramiona. Przytuliła się do niego i pozwoliła łzom
płynąć.
- Lepiej? - zapytał w końcu.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 314 —
- Tak - pociągnęła nosem. - Jesteś pewny, że z Kirstin wszystko w
porządku?
- Cóż, wreszcie jest bezpieczna. Zobaczyliśmy ją, kiedy wybiegała z
domu. Powiedziała nam, co zrobiłaś.
- Powiedziała ci, jak mi pomogła?
- Tak. To był dobry pomysł.
- A Smith?
- Zostanie oskarżony o cztery... nie, pięć porwań, cztery gwałty i
jedno morderstwo. Jeszcze dziś zabiorą go do Denver i oficjalnie
postawią w stan oskarżenia, jeśli znajdą jakiegoś sędziego. W końcu jest
Wigilia.
- No tak. Zapomniałam.
- Nic dziwnego.
- Ale on się nie wywinie? Wiesz, na podstawie choroby psychicznej
czy czegoś w tym rodzaju?
- Mowy nie ma. Nie wyjdzie z więzienia do końca życia.
Zadzwoniła komórka Raya. Wyjął ją z kieszeni, odebrał i przez kilka
minut słuchał. Wreszcie przerwał połączenie i spojrzał na Jane.
- To Bruce. Powiedział, żebyśmy obejrzeli wiadomości.
Wstał i włączył telewizor.
- Co się stało? - spytała.
- Gerald Lapinski właśnie zastrzelił się w swoim domu.
- Och, dobry Boże. Naprawdę?
Ray słuchał sprawozdania z helikoptera krążącego nad farmą
Lapinskiego. Jane bardziej niż raport interesowała reakcja Raya.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 315 —
Człowiek, który wydał wyrok śmierci na Kathleen i który przysporzył
mu tyle cierpień, nie żyje.
Dotknęła jego ramienia, ale on nawet tego nie zauważył.
- Ray?
- Tak? - odparł, nie odrywając oczu od telewizora.
- Co teraz czujesz?
- Co czuję? - Zaśmiał się chrapliwie. - Czuję się oszukany. Lapinski
zachował się jak tchórz. Mogłem się tego spodziewać.
- Chciałeś, żeby został aresztowany, osądzony i skazany.
- Tak. Ale cóż, to koniec. Było, minęło.
- Przynajmniej nikogo już nie skrzywdzi. A bracia Perry ciągle
czekają na proces. W końcu to oni podłożyli bombę.
- To prawda.
- Ray... czy teraz opowiesz mi o Kathleen?
Spojrzał na nią.
- O Kathleen?
- Tylko jeśli tego chcesz.
- Tak... chyba już czas, żebyśmy porozmawiali o Kathleen.
Zdrzemnęła się później w sypialni, podczas gdy Ray odbierał
telefony odpowiadał na pytania, rozmawiał ze Stanem Schoemakerem.
Czuła się dobrze, była niemal szczęśliwa mimo koszmaru, przez który
przeszła Kathleen przestała ją prześladować. Ray w końcu zostawił
przeszłość za sobą.
Obudziła się i leżała przez chwilę, słuchając dobiegającego zza
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 316 —
ściany głosu Raya. Wtedy przypomniała sobie o Kirstin, przypomniała
sobie co jej powiedziała. Wszystko będzie dobrze. Rodzina ci pomoże.
Popatrz na mnie. Mnie się udało.
Kłamstwa. Bezczelne kłamstwa, które miały pomóc dziecku
przetrwać najgorsze chwile.
A jak będzie wyglądała przyszłość tej dziewczyny? Może Kirstin
będzie cierpiała jeszcze przez całe lata. Może stanie się emocjonalną
kaleką. I pewnego dnia przypomni sobie kłamstwa, jakimi nakarmiła ją
Jane, i znienawidzi ją za to, że wlała w nią fałszywą nadzieję.
Kiedy Ray zajrzał do sypialni, zastał Jane we łzach. Objął ją bez
słowa i zaczekał, aż płacz ucichł.
- Przepraszam - powiedziała, ocierając oczy.
- Nie przepraszaj.
- Pewnie wyglądam okropnie.
- Wyglądasz bardzo dobrze, biorąc pod uwagę okoliczności.
Uśmiechnęła się przez łzy.
- Dzwoniła twoja matka - powiedział. - Co najmniej pięć razy.
- O Boże.
- Chyba nikt nie wie, co robić. Mieli spotkać się dzisiaj na Wigilii, ale
przez całą noc nie zmrużyli oka. Martwili się o ciebie, Jane.
- Więc czego mama się spodziewa? Że ugotuję coś, przyjdę na tę
kolację i będę udawać, że wszystko jest w porządku? - Przyłożyła dłoń
do czoła, które bolało ją teraz tak samo jak policzek. - To było wredne z
mojej strony - powiedziała cicho. - Wiem, że się o mnie martwili.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 317 —
Powinnam przynajmniej do nich zadzwonić. A może powinnam tam
pojechać?
Ray powoli skinął głową.
- Cholera. To będzie okropne. Wszyscy będą koło mnie skakać i tak
dalej.
- Chcą cię zobaczyć, upewnić się, że jesteś cała i zdrowa.
- Cholera - powtórzyła, ale wiedziała, że Ray ma rację. - Chyba mogę
do nich wstąpić. Ale tylko na chwilę. Zawieziesz mnie? Nie chcę tam iść
sama.
- Zawiozę.
- Nie zostanę długo.
- Możesz zostać tak długo, jak zechcesz.
Czekał cierpliwie, podczas gdy Jane brała prysznic, a potem ubierała
się.
- Możemy najpierw wstąpić do twojej siostry - zaproponował.
- Nie, nie mam na to siły.
- Na pewno nie chcesz, żeby obejrzał cię lekarz? - spytał,
przyglądając się jej z troską. Wielki siniak na jej policzku bardzo go
niepokoił.
- Nie - odparła stanowczo. - Kolacja u mojej matki wystarczy, żeby
przywrócić do życia umarłego.
Raya zachwycało jej poczucie humoru, jej odwaga i dystans do siebie
samej. Kiedy się w niej zakochał? Czy już pierwszego wieczoru, kiedy
przyszedł do niej z Caroline? Czy później, kiedy patrzył, jak rozmawia z
tymi dziewczętami? Może nigdy nie uświadomi sobie, kiedy to się stało,
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 318 —
bo pojął głębię swoich uczuć dopiero ubiegłej nocy, gdy omal jej nie
stracił.
Kiedy jechali do domu Zuckerów, Jane wierciła się niespokojnie i raz
po raz wycierała szybę rękawiczką. Wiedział, co to oznacza; tak dobrze
ją znał.
- O co chodzi?
- Wolałabym tego nie robić.
- Nie zostaniemy tam długo.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Tak powiedziałam Kirstin - odezwała się po chwili. - Obiecałam jej,
że wszystko będzie dobrze, że wyjdzie z tego. Ale czy jej się to uda?
- Uratowałaś jej życie.
- Ale czy upora się z tym, co jej się przytrafiło? - Jane spuściła wzrok
i zagryzła wargę. - Mnie się nie udało.
Nie wiedział, co powiedzieć. Może Jane miała rację i na psychice
Kirstin już zawsze zostanie blizna. Ale sam właśnie się przekonał, że z
bliznami można żyć.
Rodzina chciała usłyszeć o wszystkim z najdrobniejszymi
szczegółami. Hannah co chwilę przerywała Jane, zadając kolejne pytania.
Gwen ciągle przepraszała siostrę. Roland odciągnął Raya na bok, żeby
wypytać go o akcję. Ray cały czas patrzył na Jane, szukał w jej twarzy
oznak wyczerpania i stresu.
Chociaż wszyscy nie spali całą noc, Hannah wrzuciła najwyższy
bieg, kiedy tylko dowiedziała się, że Jane jest już bezpieczna. Była
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 319 —
naprawdę zdumiewającą kobietą. Energiczna, zorganizowana, twarda jak
stal. W domu unosił się zapach aromatycznych świec. Na kominku
buzował ogień pod choinką leżały prezenty. Stół był zastawiony
naprędce przygotowanymi potrawami.
Wigilia.
Przyszła Lottie Schilling. Sama. Kent pojechał ze Smithem do
Denver Dziewczynki Schillingów i chłopcy Grinellów oglądali na górze
filmy na DVD. Przyszedł też Scott, tym razem bez dziewczyny. Był
dziwnie wytrącony z równowagi, niespokojny, milczący.
Ray przyglądał się mężczyznom. Roland Zucker, George Grinell,
Scott Zucker. Po wyeliminowaniu Kenta Schillinga jeden z nich musiał
być gwałcicielem. Jeden z nich skrzywdził Jane. Co za ironia, pomogła
wsadzić za kratki tylu przestępców, a nie potrafiła pomóc sobie samej.
Tak bardzo chciał ją chronić. Chciał zabrać ją stąd, od tych ludzi, z
których jeden tak bardzo ją zranił, i tulić ją, pocieszać, sprawić, by
zapomniała o krzywdzie. Chciał wziąć ja za rękę i wyjść.
Ale czekał i obserwował.
- Nie mogę uwierzyć, że odważyłaś się zrobić coś takiego -
powtarzała Hannah. - Przecież on miał nóż.
- Daj spokój, mamo. Nie miałam wyboru.
- Jesteśmy z ciebie tacy dumni.
- To było głupie.
- Nie powinnam była pozwolić ci wyjść z domu - powiedziała Gwen.
- Nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Nie byłabyś w stanie mnie powstrzymać - odparła Jane. - No i nigdy
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 320 —
nie znaleźliby Kirstin, gdyby nie to.
Usiedli do stołu. Ray nie miał nic w ustach od czasu, gdy zjadł kilka
ciastek u Lemke. Kiedy to było? O trzeciej czy czwartej nad ranem? Ale
teraz tylko dłubał w swoim talerzu.
Jane świetnie sobie radziła z całą tą sytuacją. Może wreszcie
uświadomiła sobie, że ma rodzinę, której na niej zależy. Ray uznał, że to
dobry początek.
Po godzinie ich oczy spotkały się nad stołem. Już dość.
Jane wstała.
- No, moi kochani - powiedziała - muszę się trochę przespać. Ray też.
A rano muszę wracać do Denver.
Matka uściskała ją ze łzami w oczach.
- Proszę, przyjedź do nas wkrótce. Nie odsuwaj się od nas, Jane.
Gwen ścisnęła jej dłoń, Lottie objęła ją serdecznie.
Roland powiedział, że była bardzo odważna i zachowała się
wspaniale. A Scott pocałował ją w policzek.
- Musisz znowu do nas przyjechać - powiedział.
Ray rozumiał ich ulgę, ale zarazem bacznie obserwował ich reakcje.
Zawiózł Jane do domu Gwen.
- Wszystko w porządku? - spytał, zatrzymawszy się na podjeździe.
- Tak.
- Zamknij dobrze drzwi.
- Ale wtedy Gwen i George nie będą mogli wejść.
Ray tylko potrząsnął głową.
- Zaprosiłabym cię do środka, ale...
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 321 —
- Zasnąłbym.
- W takim razie dobrej nocy.
- Wesołych świąt. - Delikatnie pocałował ją w usta i pogładził po po-
liczku. - Ciągle boli?
- Już znacznie mniej.
- Do zobaczenia jutro.
- Ale nie za wcześnie.
- Nie, do licha. - Milczał chwilę, a potem w końcu ubrał w słowa po-
mysł, który przez cały wieczór chodził mu po głowie. - Mam dla ciebie
prezent.
- Prezent? - zdziwiła się.
- Mam nadzieję, że go przyjmiesz.
- Wiesz, że przyjmę wszystko, co zechcesz mi dać.
- Zobaczymy. - To nie był prezent, jakiego mogłaby się spodziewać. -
Jutro - dodał.
- Jutro - powtórzyła głosem pełnym obietnic.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 322 —
Rozdział 22
Kyle i Nicky obudzili jaw bożonarodzeniowy poranek.
- Mama nam pozwoliła - wyjaśnił Kyle. - Rodzice wcześnie wy-
chodzą do pracy.
Oczywiście. Na stokach będzie dziś pełno ludzi i wszyscy będą
chcieli od czasu do czasu coś zjeść. Rodzina Grinellów nie miała
wolnego.
Jane przeciągnęła się i skrzywiła. Bolał ją policzek.
- Masz wielkiego siniaka - poinformował ją Nicky.
- Dzięki - odparła.
- Dzwonił ten facet.
- Jaki facet?
- Ten z FBI. Ray.
- Już dzwonił?
- Mama z nim rozmawiała. Powiedziała mu, że jeszcze śpisz. - Kyle
podskakiwał na jednej nodze. - Chodź, będziemy otwierać prezenty.
Świąteczny rytuał odbywał się w pośpiechu, George i Gwen musieli
iść do pracy.
- Dobrze się czujesz? - spytała Gwen.
- Tak. Ale pewnie nie najlepiej wyglądam.
- Wyglądasz świetnie - powiedział George, całując ja w policzek.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 323 —
Jane wstrzymała oddech i skuliła się w sobie. Czy kiedyś przestanie
tak reagować?
Później przyjechał Ray, który miał ją zabrać do Denver. Wyglądał jak
nowo narodzony. Miał na sobie błękitną koszulę, która harmonizowała z
barwą jego oczu, granatowy sweter i skórzaną kurtkę.
- Cześć - powiedział.
- Cześć - odparła. Była zdenerwowana. Nie wiedziała, jak powinna
się wobec niego zachowywać. Sprawa dobiegła końca i teraz będą
musieli się rozstać. Czy jeszcze kiedykolwiek się spotkają?
Ray stanął przy niej, nie zwracając uwagi na chłopców, którzy
siedzieli na kanapie wśród otwartych pudełek i porozrzucanych wstążek,
i pocałował jaw usta.
- Wesołych świąt - wyszeptał.
- Nie mam dla ciebie prezentu - powiedziała.
- Nie miałaś czasu iść na świąteczne zakupy?
- Powiedziałeś, że masz coś dla mnie, a ja...
- Za chwilę. No dobra, chłopcy, przestańcie już chichotać. Czy cioci
Jane nie należy się trochę prywatności?
Pojechali do szpitala. Wyszło słońce, ale nad górami zaczynały
gromadzić się chmury. Nadciągała kolejna zadymka. A Kevin Smith już
nie odśnieży podjazdów swoich klientów.
Odwiedzili Kirstin, która została w szpitalu na noc. Siedzieli przy niej
rodzice.
- Jak się czujesz, kochanie? - spytała Jane.
- Szczęśliwa... że to już minęło - odparła dziewczynka. - Nie mogłam
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 324 —
ci podziękować wczoraj, a bardzo chciałam to zrobić.
- Och, Kirstin, nie masz za co mi dziękować. Byłaś taka odważna. To
dzięki tobie udało nam się z tego wyjść.
- Nie. - Kirstin potrząsnęła głową. - To dzięki tobie.
- Więc przyjmijmy, że obie dobrze się spisałyśmy, co ty na to?
Będziemy w kontakcie. Dam ci numer mojego ojca, na wypadek gdybyś
kiedykolwiek chciała ze mną porozmawiać.
Suzanne wyszła z nimi na korytarz i złapała Jane za rękę.
- Dziękuję, dziękuję. Nigdy nie zdołam... - urwała.
- To Kirstin była wspaniała. Sama nie byłabym w stanie tego zrobić.
Masz cudowną córkę.
Objęły się mocno.
- Zadzwonię - powiedziała Suzanne łamiącym się głosem. - Za kilka
dni.
Jane sądziła, że pojadą autostradą w stronę Denver, ale Ray skręcił w
Main Street i zatrzymał się przed Mountain House. Spojrzała na niego
pytająco.
- Obiecałem ci prezent - powiedział z nieprzeniknioną twarzą.
- O co chodzi?
- Cierpliwości, moja droga.
Apartament był pusty, agenci FBI rozjechali się do Denver i
Glenwood Springs. Wszelkie ślady po operacji zostały usunięte;
segregatory z aktami, brudne ubrania, przepełnione popielniczki. Pokój
pachniał jakimś środkiem dezynfekującym.
Ray przyniósł z samochodu jej przybornik. Otworzył go bez słowa i
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 325 —
wyjął szkicownik i ołówki. Wzięła je, marszcząc brwi.
- O co chodzi? - powtórzyła.
- Chcę coś sprawdzić.
- Co?
- Zaufaj mi. - Położył dłoń na jej ramieniu, zaprowadził do kanapy i
pchnął lekko, żeby usiadła. Usiadł naprzeciw niej w fotelu, z rękami na
oparciach, nie spuszczając z niej wzroku.
- Co mam narysować? - spytała.
- Jeszcze nic. Na razie będziemy rozmawiać.
- O czym?
- O tym, co cię spotkało siedemnaście lat temu.
- Co jest z tobą nie tak? - Jane była całkowicie zaskoczona. Prezent?
O czym on mówi?
- Nic. Ale chciałbym naprawić to, co z tobą jest nie tak. Tamtej
nocy...
- Nie chcę rozmawiać o tamtej nocy - upuściła szkicownik na
podłogę.
- Więc zrób to dla mnie, Jane.
- Ray, możemy już iść? To jakiś absurd.
- Tamtej nocy, w twoim namiocie. Opowiedz mi o tym - mówił
łagodnie, ale bardzo zdecydowanie.
Zasłoniła oczy ręką.
- Jane.
- Boże, jesteś okrutny.
- To tylko twój mechanizm obronny. Przejdźmy do rzeczy. Ta noc
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 326 —
Opowiedz mi o niej. Na pewno potrafisz.
Poczuła, że serce zaczyna jej bić szybciej.
- Nie chcę - powiedziała cicho.
- Musisz.
Odetchnęła głęboko.
- Już ci o niej opowiedziałam.
- Opowiedz mi jeszcze raz. Dokładnie. - Jego głos, miękki i niski,
działał na nią dziwnie uspokajająco.
To szaleństwo, pomyślała. Próbuje zastosować jej technikę. To nie
może się udać.
- Ray, nie chcę tego robić.
Spojrzał na nią poważnie.
- Zamknij oczy i wróć tam. Czy było ciemno?
Niechętnie zamknęła oczy.
- Tak, było bardzo ciemno. Była noc.
- Gdzie byłaś?
- Wtedy, kiedy to się stało? W moim namiocie. Przecież już ci o tym
opowiadałam. Byłam taka dumna, że mam własny namiot. Właściwie nie
miałam ochoty jechać na tę wycieczkę. Chciałam zostać w mieście i spo-
tkać się z przyjaciółmi, ale mama mnie zmusiła.
- Mów dalej.
Otworzyła oczy.
- To upokarzające.
- Zamknij oczy. Myśl. Co jadłaś tego dnia na kolację?
Kazał jej wrócić do przeszłości. Nie chciała tego. Wstała i zaczęła
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 327 —
krążyć po pokoju jak Kevin Smith. Krzyknęła na Raya, ale nie zrobiło to
na nim wrażenia. Potem zasłoniła twarz rękami i zaczęła płakać. Objął ją,
pogłaskał po głowie i podał chusteczkę.
- Czy to była ciepła noc? - spytał.
- Zimna. Było zimno. Wrzesień. Ale miałam puchowy śpiwór.
- Spałaś, kiedy wszedł do namiotu?
To było takie trudne. Właściwie niemożliwe. Dlaczego wydaje mu
się, że zdoła wyciągnąć coś z jej pamięci?
- Tak - powiedziała w końcu. - Spałam. On mnie obudził.
- Poznałaś jego głos?
- Nie. Mówił szeptem. Chyba. Ale możliwe, że nic nie mówił.
- Ile było światła? Świecił księżyc? Płonął ogień na ognisku?
- Nie. Tak. Nie wiem. Księżyc, tak... Chyba. Było trochę światła. I
ognisko, wielki ogień... Wcześniej piekliśmy kiełbaski.
- Ogień ciągle się palił?
Myślała nad tym przez chwilę, marszcząc brwi.
- Nie wiem. Spałam. Ale... Pamiętam głosy. Ktoś się śmiał. Więc tam
ciągle musieli być ludzie. Wokół ogniska.
- W porządku. Dojdziemy do tego.
- Naprawdę? - spytała, gotowa znowu wybuchnąć płaczem.
- Zróbmy kolejny krok. Co się stało w namiocie?
- Nie widziałam jego twarzy. Nie widziałam.
- Może.
Prowadził ją, czasami zmieniając temat.
- Smith został postawiony w stan oskarżenia wczoraj po południu.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 328 —
Poprosił o adwokata z urzędu.
- Będę musiała zeznawać, prawda?
- Tak.
W końcu Jane podniosła szkicownik z podłogi i wyjęła ołówek. Ten
znajomy kształt w ręce uspokajał ją.
Ray usiadł naprzeciw niej.
- Do namiotu wpadało trochę światła. Niewiele. Znałaś tego
człowieka. Musiałaś go znać. Właśnie dlatego wyrzuciłaś jego twarz z
pamięci.
- Zawsze mi się wydawało, że był młody - powiedziała. - Ale wtedy
wszyscy ci mężczyźni byli młodsi. Kent... Nigdy nie wierzyłam, że to
Kent. Ale nie byłam pewna. Nadal nie jestem. - Narysowała na kartce
wygiętą linię. I jeszcze jedną. Zagryzła dolną wargę, ręka przestała jej
drżeć.
- Dobrze. Coś z tego będzie.
Jej ręka rysowała, jakby nie miała na nią żadnego wpływu. Przerwała
na moment, czując, że ogarnia ją panika. Z pamięci wyłaniały się strzępy
wspomnień: usta, ucho, włosy, szorstkie wąsy, zapach, który... Ale Ray
był tuż obok, obejmował ją, dodawał jej otuchy. Po chwili ręka znowu
zaczęła rysować.
Na kartce papieru powoli pojawiała się twarz. Oczy, nos, usta,
podbródek, czoło. Kości policzkowe. Nie widziała całości, z pamięci
wyłaniały się tylko oderwane od siebie fragmenty.
W końcu, wyczerpana, wypuściła z ręki ołówek. Odrzuciła głowę do
tyłu i zamknęła oczy. Szkicownik opadł na jej kolana.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 329 —
Ray wziął go do ręki.
- Chryste - usłyszała.
Otworzyła oczy i zobaczyła, że Ray wpatruje się w portret. Odwrócił
go tak, żeby mogła go zobaczyć. Teraz wreszcie widziała tę twarz. Twarz
której nie można było pomylić z żadną inną. Twarz Scotta Zuckera.
- O Boże - jęknęła.
- Udało ci się - powiedział Ray.
Jane znowu wybuchnęła płaczem. Ile łez wylała w ciągu ostatnich
dwóch dni? Wszystkie nagromadzone od wielu lat. Ray objął ją i tulił do
siebie dopóki się nie uspokoiła.
- Przepraszam - powiedziała w końcu. - Nigdy w życiu tyle nie płaka-
łam. Jestem beznadziejna.
- Nie jesteś. - Uśmiechnął się do niej.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Jane próbowała zebrać myśli. Co
się teraz stanie? Czy będzie inną osobą? Czy w końcu rozkwitnie? Czy
zostanie taka sama, tylko będzie wiedzieć o sobie trochę więcej? A on?
Jej przyrodni brat? Mój Boże, Scott.
Zamrugała i spojrzała na Raya.
- Co powinnam zrobić?
- Też o tym myślałem. Już nie możesz go oskarżyć. Minęło zbyt
wiele czasu i sprawa uległa przedawnieniu.
- I nikt by mi nie uwierzył.
- Chętnie bym mu rozkwasił mordę.
- Ray.
- Mówię poważnie.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 330 —
- Cóż, nie zrobisz tego. Ale nie mogę mu tego odpuścić, prawda?
- Tak.
- Muszę...
- Na razie nic nie musisz robić. Zaczekaj. Zastanowimy się nad tym.
- To nie może mu ujść na sucho.
- Dzielna dziewczynka.
- Tyle lat... A on pewnie myślał o tym, ilekroć mnie widział. - Jane
patrzyła przed siebie, zatopiona we wspomnieniach. - Nigdy go nie lubi-
łam. Może właśnie dlatego?
- Może.
Sięgnęła po portret i przyglądała mu się przez chwilę.
- Był taki młody.
- Nie aż tak.
- Powinnam go znienawidzić - powiedziała, ale nie umiała wzbudzić
w sobie nienawiści. Nie w tej chwili.
- Nie byłoby w tym nic złego.
- Muszę pomyśleć. Na razie nie wiem, co z tym zrobić.
- Jak już powiedziałem, zastanowimy się nad tym.
- My?
- Tak, tak właśnie powiedziałem.
- Ray?
- Będę przy tobie, cokolwiek postanowisz.
Patrzyła na niego; jego twarz była taka znajoma. Widział ją w najgor-
szych chwilach i w najlepszych. Pomógł jej, a ona jemu. Ale ciągle me
wiedziała, jak nazwać to, co ich łączy.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS
— 331 —
Ukryła twarz na jego piersi, wciągając w nozdrza jego zapach.
- A więc - rzekł z udawaną swobodą - jakie masz teraz plany?
- Plany?
- Wracasz do Denver, tak?
- Oczywiście.
- A ta praca w Quantico, którą ci zaproponowano?
- Co?
- Mówiłaś...
- Wiem, co mówiłam.
- No i?
- Dlaczego o to pytasz?
- Bo mnie właściwie jest wszystko jedno, dokąd pojadę.
- Co? - Jane uniosła głowę, żeby spojrzeć mu w twarz.
- Beze mnie nie pojedziesz.
- Chcesz powiedzieć... że powinniśmy być razem? - spytała.
- Co w tym złego?
- Nic, ale...
- Myślę, że powinniśmy zamieszkać razem. Potem się pobrać, może
sprawić sobie parę dzieciaków. Być razem przez długi, długi czas. Na za-
wsze.
- Na zawsze to bardzo długo - powiedziała uszczęśliwiona.
- Ale nie dość długo - odparł.
SCANDALOUS
z netu:
emalutka
, poprawki:
elka__82
SCANDALOUS