Grzegorz Kucharczyk - Pakt, czyli wyrok
śmierci
Pakt Ribbentrop – Mołotow zapowiadał unicestwienie państwa i
narodu polskiego. Pod tym względem był on jakościowo innym
rozbiorem niż trzy wcześniejsze.
Porozumienie, które przeszło do historii jako pakt Ribbentrop –
Mołotow właściwie powinno nazywać się paktem Hitler – Stalin.
Ministrowie spraw zagranicznych, których nazwiska widnieją w jego
nazwie byli tylko wykonawcami politycznej strategii, odpowiednio
narodowosocjalistycznego i komunistycznego dyktatora. Zgodnie z
logiką zbójeckich porozumień nie tylko prawdziwi mocodawcy, ale
również ich zasadniczy cel był skrzętnie ukrywany. Zgodnie z
propagandową „maskirowką” mówiono o „pakcie o nieagresji”, choć
de facto był on wypowiedzeniem wojny dziesiątkom milionów ludzi w
Europie Środkowej, od Estonii po Besarabię. Wywózki w nieludzkich
warunkach do sowieckich obozów zagłady, Katyń, ale również
eksterminacja Żydów przez agendy państwa niemieckiego na
obszarach polskich i sowieckich zajętych przez Wehrmacht po 1
września 1939 i po 22 czerwca 1941 roku były konsekwencjami
sowiecko – niemieckiego porozumienia zawartego osiemdziesiąt lat
temu. Bez niego być może nie wybuchłaby druga wojna światowa w
ogóle, a w każdym razie Hitler postawiony przed starym koszmarem
niemieckiej polityki konieczności toczenia wojny na dwa fronty,
zastanowiłby się dwa razy przed wydaniem rozkazu do rozpoczęcia
wojny „na wyniszczenie”. 23 sierpnia 1939 roku Hitler od tego
koszmaru nie tylko został uwolniony, ale w Związku Sowieckim zyskał
faktycznego (a od 28 września 1939 roku formalnego) sojusznika w
zniszczeniu ładu wersalsko – ryskiego w Europie Środkowej. Tym w
istocie rzeczy było opisane w dołączonym do paktu tajnym protokole
rozgraniczenie sowieckich i niemieckich „stref wpływów”.
Pakt Ribbentrop-Mołotow należy umieścić w szeregu innych
porozumień niemiecko-sowieckich, które Berlin i Moskwa zawierały
w ciągu dwudziestu lat przed podpisaniem „paktu o nieagresji”.
Droga wiodła od traktatu brzeskiego z marca 1918 roku, w którym
rząd Lenina formalnie opuszczał szeregi antyniemieckiej koalicji i
zgadzał się na oddanie Niemcom faktycznej kontroli nad większością
terytorium europejskiej części Rosji, torując w ten sposób drogę do
budowy niemieckiego imperium w Europie Środkowej i Wschodniej.
Brześć był biletem wstępu do niemieckiej „Mitteleuropy”.
Potem było Rapallo (1922) i traktat berliński z 1926 roku, czyli
systematyczne zacieśnianie współpracy niemiecko-sowieckiej na polu
politycznym, militarnym, ale i gospodarczym. Trudno przecenić
znaczenie niemieckich dostaw materiałowych dla podtrzymania
sowieckiej gospodarki, zwłaszcza jej przemysłu zbrojeniowego.
Zasadniczym celem było wywrócenie porządku wersalskiego, a
konkretnie, jak powiedział jeden z niemieckich przywódców
„wykończenie Polski”.
Dla światowej opinii publicznej ogłoszenie wiadomości o zawarciu 23
sierpnia 1939 roku niemiecko-sowieckiego paktu o nieagresji było
wielką niespodzianką, a nawet szokiem. Wskazywano na ideologiczną
wrogość istniejącą od początku między sowiecką a niemiecką
odmianą totalitaryzmu. Gdyby jednak dokonać dokładniejszej analizy
pism twórców obu wersji socjalistycznej ideologii (w wersji
internacjonalistycznej i narodowej) to widać zaskakujące zbieżności.
Któż dzisiaj jeszcze pamięta, że zarówno Karol Marks i Fryderyk
Engels podchwycili pojęcie „narodów historycznych” (w tej roli
przede wszystkim obsadzali oni Niemcy jako historycznie
udokumentowany „Kulturnation”) ukute przez tzw. pruską szkołę
historiograficzną (Leopold Ranke et consortes), do których należy
przyszłość oraz pojęcie „odpadków narodowościowych”
(Volkerabfalle), które „obiektywny proces dziejowy” skazuje na
wyniszczenie. Logika następnie przejęta i z niemiecką
systematycznością implementowana przez autorów „Mein Kampf” i
„Mitu dwudziestego wieku”.
Pakt Ribbentrop – Mołotow zapowiadał unicestwienie państwa i
narodu polskiego. Pod tym względem był on jakościowo innym
rozbiorem niż trzy wcześniejsze. W przypadku tych ostatnich chodziło
o zniszczenie państwa. W sierpniu 1939 roku „rozgraniczenie stref
wpływów” oznaczało rozgraniczenie biegnące przez środek Polski
stref śmierci, w pierwszej kolejności śmierci polskich elit (powtórzmy:
bez paktu z 23 sierpnia 1939 roku nie byłoby ani niemieckiej akcji AB,
ani sowieckiej eksterminacji polskich elit w Katyniu oraz w innych
miejscach na „nieludzkiej ziemi”).
Uśmiercone miało być również dobre imię Polski. Paktowi
towarzyszyła bowiem antypolska ofensywa propagandowa
organizowana zarówno przez Berlin jak i Moskwę. W tym ostatnim
przypadku nie chodziło li tylko o agendy państwa sowieckiego, ale
również aparat Międzynarodówki Komunistycznej (Kominternu),
która zgodnie z wytycznymi Stalina po 1 września, a zwłaszcza po 17
września 1939 roku wskazywała na „polski imperializm” i
„prześladowanie przez polski rząd mniejszości narodowych” jako
czynniki odpowiedzialne za wybuch konfliktu militarnego. Tą
propagandową narrację powtarzał od września 1939 roku światowy
ruch komunistyczny, także w krajach zachodnich, które po 22 czerwca
1941 roku razem ze Stalinem tworzyć będą tzw. antyhitlerowską
koalicję.
Amerykańscy, brytyjscy czy francuscy komuniści w latach 1939 – 1941
zgodnie z wytycznymi Kominternu pisali o „polskiej agresji”. W latach
1941 – 1943 (tj. w okresie ponownego nawiązania relacji
dyplomatycznych polsko-sowieckich) nastąpiło krótkie wyciszenie tej
narracji, która po kwietniu 1943 roku ponownie powróci, gdy zgodnie
z „mądrością etapu” tym razem piętnowane będą „faszystowskie
sympatie rządu Sikorskiego” (w ten sposób na polecenie Moskwy
światowa propaganda komunistyczna interpretowała zwrócenie się
rządu RP do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o zbadanie
katyńskich grobów).
Grę wokół paktu prowadzili nie tylko komuniści. Dzisiaj wiemy, że
niemal następnego dnia o faktycznych ustaleniach, które zapadły na
Kremlu 23 sierpnia 1939 roku („tajny protokół”) wiedział wywiad
amerykański, który wiadomość przekazał dalej – do Brytyjczyków i
Francuzów. Nasi europejscy sojusznicy milczeli w tej sprawie jak grób
wobec władz RP. A nuż Polacy w ostatniej chwili ugięliby się pod
niemieckimi żądaniami? Z drugiej strony opublikowanie w mediach
zawartości „tajnego protokołu” mocno utrudniłoby „zachodnim
demokracjom” przedstawianie „wujaszka Joe” (Roosevelt o Stalinie)
jako wiarygodnego sojusznika w walce z Hitlerem.
W putinowskiej Rosji pakt Stalina z Hitlerem jest nie tylko
relatywizowany, ale wręcz zachwalany jako wyraz „przezorności”
sowieckiej dyplomacji. A poza tym, jak głosi historyczna propaganda
współczesnej Rosji, Polacy „i tak dogadywali się z Hitlerem”. W
Moskwie kłamią, a w Brukseli milczą. Próżno bowiem szukać w
Europejskim Domu Spotkań z Historią wzmianki o tragicznych
skutkach sowiecko – niemieckiego paktu zawartego osiemdziesiąt lat
temu. Historia kłamstwa i przemilczania trwa więc nadal.
Grzegorz Kucharczyk