Rafał Matyja Realizm ''Znaku'' i ''Tygodnika Powszechnego''

background image

Rafał Matyja ­ Realizm "Znaku" i "Tygodnika Powszechnego"

.: Data publikacji 19­Wrz­2005 :: Odsłon: 5257 :: 

Recenzja

 :: 

 ::

:.

Czy w Polsce między rokiem 1947 a 1980 możliwe było uprawianie polityki niezależnej od

władz państwowych a zarazem mieszczącej się w ramachlegalności? Odpowiedź na to pytanie w

istotny sposób określa perspektywę, z jakiej przyglądamy się postawom tamtej epoki. Dla

zwolenników odpowiedzi negatywnej ­ każda próba działania politycznego (nie chodzi tu o sferę

kultury, nauki, czy wychowania i edukacji) w obrębie struktur państwowych była szkodliwą

naiwnością lub kolaboracją. Dla zwolenników odpowiedzi pozytywnej ­ próby takie w istotny

sposób zmieniały praktyczne oblicze pozornie tylko niezmiennego systemu.

Przypadek grupy "Znak" i "Tygodnika Powszechnego"będzie zatem jednym z ważnych probierzy

generalnego stosunku historyków i publicystów do PRL, w mniejszym stopniu ­ do samego

środowiska. Warto stwierdzić, że dziś jeszcze dyskusja na temat jego dorobku toczy się raczej

wokół legendy ­ budowanej choćby przez książki RobertaJarockiego czy Jacka

Żakowskiego

 [1] 

­ niż wokół rzeczywistości. Nic dziwnego, że pojawiają się w tej dyskusji ostre

głosy ­ jak choćby książka StanisławaMurzańskiego

 [2] 

­ kwestionujące jej prawomocność. Z

jednej strony mamy ­ mówiąc językiem relatywizmu ­ "prawdę wspomnień", zdrugiej ­

"prawdę cytatów". Prawdę, która w epoce PRL ma znaczenie nieco inne ­ ze względu na rolę

cenzora nie tylko jako "korektora", ale ­ by użyć określenia Marty Fik­ "współautora",

dopisującego lub sugerującego fragmenty tekstu.

Oczywiście, gdyby wierzyć twórcom legendy, używającym wobec "Znaku" terminu "opozycja" ­

także zgoda na takie warunki funkcjonowania, które narzucały ingerencje cenzorskie w teksty

polityczne, byłaby czymś obciążającym. Z potocznym rozumieniem pojęcia opozycji kłóci się

też zasiadanie w organach Frontu Jedności Narodu, czy głosowanie w 99% za wszystkimi ­

także absurdalnymi ­ ustawami tamtej epoki. Można zatemstwierdzić, że przesada w

kształtowaniu heroicznego wizerunku środowiska Znaku, obnaża ­ w konfrontacji z faktami i

cytatami ­ dwuznaczność wielu działań politycznych grupy. Co ciekawe ­ znacznie bardziej

krytyczne stanowisko wobec działań "Znaku" (szczególnie w latach 1956­68) zajmujądwaj

ludzie obdarzeni w tym środowisku najbardziej politycznymi temperamentami ­

StanisławStomma i Stefan Kisielewski

[3] 

.

Czy dalsza dyskusja o postawach politycznych i poglądach tej grupy będzie toczyła się nadal

między zwolennikami "prawdy wspomnień" a rzecznikami "prawdy cytatów" ­ to zależy w

dużym stopniu od jejuczestników. Moim zdaniem ­ nie wniesie ona nic nowego do stanowisk

przedstawionych przez Żakowskiego i Murzańskiego. Nie odpowie też na pytanie o

prawomocność czy sensowność decyzji o uczestnictwie w komunistycznym Sejmie, czy

prowadzenia "dialogu" z władzami. Zwłaszcza, że część osób należących do środowiska

"Tygodnika" uznawała, iż te działania mają charakter osłonowy dla pracy formacyjnej pięciu

Klubów Inteligencji Katolickiej i wydawniczej Instytutu Znak ­ z najważniejszym jejelementem

jakim był sam tygodnik. W praktyce jednak nawet drobne nieposłuszeństwo ze strony posłów

sprawiało, że zamiast osłony Koło Znak mogło stanowić źródło kłopotów. Żakowski opisuje

redukcję nakładu z 50 do 40 tys. egz. jako skutek podjętej w 1961 roku przez Mazowieckiego

iStommę krytyki sejmowej dwóch zapisów ustawowych

[4] 

.

To, czego możemy się spodziewać po badaniach nad myślą i postawami epoki PRL to

ujawnienie motywów i praktycznych aspektów rozmaitych zachowań i próba ich

usystematyzowania. W tym także odpowiedź na ważkie pytanie, dotyczące ciągłości myśli

politycznej ­ na ile postawa środowiska "Znak" kontynuuje postawy określane w epoce zaborów

mianem realistycznych.

"Realizmy" epoki PRL

 

Dyskusja na temat postaw "realistycznych" będzie zawsze w jakimś stopniu dyskusją o

uprawnionych granicach samego stosowania terminu "realizm". Gdyby odróżniać go od postawy

background image

rewolucyjnej, nie liczenia się z "realiami" jako nieprzekraczalnymi ograniczeniami działań

politycznych, to można przyjąć definicję skonstruowaną przez Andrzeja Micewskiego, dla

którego realizm to po prostu "postawa liczenia się z rzeczywistością, szacunku dla faktów,

dostosowywania własnych celów i dążeń do możliwości, metoda zachowania się w warunkach

niesprzyjających, wobec przeciwieństw losu spotykających narody i grupy społeczne"

 [5] 

.

Bardzo często ­ nie tylko w polemicznych tekstach ­ realizm bywa utożsamiany z fatalizmem,

prostym pogodzeniem się z istniejącymi porządkami. Niezawiera zatem ani przekonania o

nieuchronności zmian, ani też ­ równie oczywistej ­ pewności, że działanie aktywne może

wpływać na rzeczywistość i zmieniać to co niepożądane. Autorzy tekstów o realizmie bardzo

łatwo mogą pomylić poglądy realistów z ich ironiczną karykaturą.

Co zatem nazwiemy realizmem w polityce ?Wydaje się, że za postawę realistyczną uznać

możemy taką, która uznaje nienaruszalność międzynarodowego status quo ­ a zatem w

warunkach polskich po roku 1945, jakąś formę zależności Polski od ZSRR. Taki charakter

realizmu dobrze oddaje wielokrotnie cytowana wypowiedź StanisławaKutrzeby ogłoszona na

łamach Tygodnika Powszechnego w lipcu 1945 roku: "Posunięcia rządu londyńskiego,

skierowane przeciw Rosji, pchnąć mogłyby kraj w zupełny odmęt, strącić na dno. Liczenie na

wojnę między Anglią a Rosją jest wszakże dziwną naiwnością dla każdego, kto obserwuje

obecne stosunki. A nawet gdyby tak było, gdyby do takiej wojny miało dojść, toć wtedy Niemcy

użyte byłyby przeciw Rosji i nie ulega wątpliwości, iż przede wszystkim szukałyby dla siebie za

tę pomoc korzyści na naszych terenach"

 [6] 

. Przesłanki realizmu wyłożone przez Kutrzebę były

wspólnym mianownikiem różnych postaw obecnych w polskiej myśli politycznej do końca lat

osiemdziesiątych, a bodaj ostatnim jego manifestem był ogłoszony na łamach Tygodnika

Solidarność latem 1989 roku artykuł StefanaKisielewskiego. Bronił on zasady podziału Niemiec i

polsko­rosyjskiego sojuszu strategicznego, jako gwarancji stabilności naszego regionu

 [7] 

.

Termin realizm nie opisuje jednak jednorodnej grupy postaw. Podstawowa przesłanka, jaką

jest uznanie międzynarodowego status quo nie implikuje takich samych postaw wobec

komunistycznych porządków w kraju. Mówiąc językiem oficjalnym tamtego okresu "uznanie

realiów międzynarodowych" nie implikowało "uznania realiów ustrojowych", a tym bardziej nie

implikowało "zaangażowania się po stronie partii".

Możemy zatem mówić o realizmie oporu (obecnym w postawie tych grup, które widząc

perspektywę długotrwałej presjisowietyzacyjnej przyjmowały konserwatywną strategię

przetrwania) i o realizmiekolaboracyjnym, który liczył na możliwość oddziaływania na system

poprzez jakąś formę aprobującego uczestnictwa w jego strukturach. Możemy wreszcie mówić o

realizmie kapitulanckim, dla którego przesłanką działania jest przede wszystkim

beznadziejność jakiegokolwiek oporu. Wybiera on między całkowitą biernością i wycofaniem

się, a całkowicie arywistycznymzaangażowaniem.

Wydaje się w tej perspektywie, że realizm "Tygodnika" nie był zjawiskiem jednorodnym. W

pracach poświęconych pismu i jego środowisku, rzadko zwraca się uwagi na istotną różnicę w

motywacjach, przyjmując za oczywistą pewną jednorodność postaw redaktorów, publicystów i

działaczy. Tymczasem w tym jednym piśmie możliwe były w zasadzie wszystkie trzy postawy,

zwłaszcza, że niczym biblijna Arka skupiało ono ludzi o różnych poglądach i temperamentach.

Samo zresztą niechętnie posługiwało się terminem realizm, po 1956 r. lansując w jego miejsce

termin "neopozytywizm". Opisując tę postawę Andrzej Friszkeodnosi ją jednak raczej do

postaw i stanów emocjonalnych niż do poglądów o charakterze politycznym. "Neopozytywizm ­

pisze Friszke ­ miał oznaczać przeciwstawienie się romantyzmowi politycznemu, ideologii

powstańczej, polityce emocjonalnej. Deklarowano przywiązania do zasad umiaru, ostrożności,

kompromisowości, pragmatyzmu, mierzenia sił na zamiary"

 [8] 

.

Od fatalizmu do złudnych nadziei

 

Środowisko "Znaku" i jego instytucje było z pewnością niepowtarzalnym zjawiskiem w krajach

background image

bloku sowieckiego. Z jednej strony posiadało atrybuty legalnego działania takie jak pisma

("Tygodnik Powszechny", "Znak", "Więź"), wydawnictwa, stowarzyszenia (Kluby Inteligencji

Katolickiej), przedsiębiorstwa (Libella). Jego przedstawiciele zasiadali w Sejmie i Radzie

Państwa PRL, a także w prezydium Frontu Jedności Narodu. Jednocześnie środowisko to

zachowało znaczną niezależność, a jego postawa polityczna była zdecydowanie defensywna, w

odróżnieniu od przyjętej np. przez kierowany przez BolesławaPiaseckiego PAX. Sama

przynależność do FJN wymagała ­ jak pisze historyk koła poselskiego "Znak" ­ "(a) uznania

monopolu partii komunistycznej na tworzenie ośrodka władzy państwowej samodzielnie bądź ze

stronnictwami sojuszniczymi, (b) uznania jej prawa do wyznaczania kierunków działalności

państwa socjalistycznego (program FJN)".

Motywacje grupy Piaseckiego, która utworzyła w nowej rzeczywistości stabilne środowisko

polityczne, przez całą epokę PRL służące wiernie władzom, były wielokrotnie dyskutowane i

poddawane ostrej krytyce. Rzadziej próbuje się wskazać motywy i koncepcję działania przyjętą

przez grupę, która wybrała drogę znaczącej niezależności a zarazem współpracy i legalizmu

państwowego PRL. U źródeł ruchu "Znak" były przekonania żywione po wojnie przez grupę

katolickich intelektualistów skupionych wokół "Tygodnika Powszechnego". Wprawdzie motywy,

jakimi kierowali się oni w latach czterdziestych i po Październiku nie były takie same, to jednak

zrozumienie ich postawy wydaje się niemożliwe bez przywołania poglądów sformułowanych

zaraz po wojnie. W trzecim numerze Znaku ukazał się tekst Stanisława Stommy"Maksymalne i

minimalne tendencje społeczne katolików w Polsce". Autor przywoływał w nim katastroficzne

tezySpenglera, dotyczące załamania się cywilizacji zachodniej. Spodziewał się triumfu sił

socjalistycznych i szukał sposobu obecności w tej nowej sytuacji historycznej. Uznawał, że

obstawanie katolików przy postulatach społecznych sprzecznych z realiami socjalizmu może

prowadzić do niebezpiecznego konfliktu i radził by skupić się raczej na wysiłku duchowym i

ideowym, godząc się na faktyczny triumf komunizmu w sferze rozstrzygnięć ustrojowych

 [9] 

.

Przywołujemy ten tekst, dlatego, że podobnie jak w przypadku "realizmukolaboracyjnego"

istotną przesłanką poglądów politycznych grupy "Znaku" była kwestia przekonania o

zasadniczej niezmienności położenia Polski po drugiej wojnie światowej. Co więcej przesłanki

realistyczne ­ dotyczące długotrwałościstatus quo ­ dość często wchodziły w sojusz z

przesłankami fatalistycznymi.Niedawno zakończona wojna stwarzała poczucie załamania się

pewnego ładu cywilizacyjnego. Porządki powojenne wskazywały jasno brak drogi powrotu do

ładu przedwojennego. Dobrym literackim obrazem tych nastrojów jest

książkaMalewskiej "Przemija postać świata".

Taka ­ skrajnie pesymistyczna ­ diagnoza prowadziła jednak nie tylko do postawy ochrony

najcenniejszych, duchowych elementów dziedzictwa chrześcijańskiego. Brzmiały w niej tony

polemiczne z polskim nacjonalizmem, z tradycyjnym katolicyzmem, co z kolei mogło dawać

rządzącym komunistom nadzieję na pozyskanie w "Tygodniku" cennego czynnika dekompozycji

środowisk katolickich.

Fatalizm stawał się nie tyle rękojmią kapitualacji, ile rozbicia opinii środowisk katolickich. To

być może tłumaczy jakoś utrzymywanie się "Tygodnika" aż po rok 1953. Rok śmierci Stalina

staje się dla tego środowiska rokiem próby, a zarazem początkiem legendy heroicznej.

Rok 1956 przynosi natomiast wielkie wyzwanie polityczne, jakie wiąże się z przywróceniem

wydawanego w latach 1953­56 przez grupę Piaseckiego pisma jego prawowitym właścicielom.

Trudno dziś powiedzieć, na ile fakt ten oddziaływał na emocje grupy Znaku, na ile było to

uleganie powszechnym wówczas złudzeniom, dość że faza rozwoju myśli politycznej, która

nastąpiła po roku 1956, a która przez Stommę została nazwana "neopozytywizmem" oznaczała

przejście od fatalizmu do wielkich nadziei.

"Mowa Władysława Gomułkina VIII Plenum ­ pisał AntoniGołubiew ­ stanowiła wezwanie narodu

do współpracy. Odpowiedź mogła być pozytywna lub negatywna. Naszym zdaniem odpowiedź

negatywna stanowiłaby przekreślenie programu reform i sprowadziłaby groźbę powrotu

antydemokratycznych rządów bez udziału społeczeństwa"

[10] 

. Tragedia węgierska

usprawiedliwiała w jakiś sposób nawet daleko idące kompromisy: "Kierownictwo polityczne

Partii ­ czytamy w oświadczeniu redakcjiTygodnika Powszechnego ­ chroni nas przed

background image

niebezpiecznymi powikłaniami natury międzynarodowej i w tym sensie staje się koniecznym

elementem suwerenności państwa. Mówmy bez niedomówień, suwerenność jest możliwa tylko

w warunkach rządów Partii. Przykład Węgier jest nader pouczający"

 [11] 

.

Stanowisko to miało jednak bardziej gorące wersje. "Ludzie VIII Plenum potrafili pokierować

procesami społecznymi harmonizując żywiołowość z koniecznymi nakazami racji stanu. W

październiku 1956 znalazło się kierownictwo będące na wysokości zadania jakiegonie było w

listopadzie 1830, w latach 1861­63 oraz w Warszawie 1944. Rewolucja polska 1956 wysunęła

pewne postulaty i na ich straży stoi rozbudzona dynamika mas"

[12] 

. Kierownictwo

partiiporównano zatem do władz insurekcyjnych, czyniąc znacznie większy honor niż te, które

przypisywała sobie sama partia i jej propaganda.

Postawa ta przybierała niekiedy nawet formy lirycznego przymilania się do pierwszego

sekretarza: "Naród ma do tego starszego człowieka, o skromnej postawie i rzadkim ale miłym

uśmiechu, pewien określony stosunek uczuciowy ­ niewątpliwie pozytywny. Chętnie się widzi

jego fotografie (może także dlatego, że są rzadkie), na ogół chętnie się słucha jego słów. W

tym odczuciu sympatii dałoby się wyodrębnić poszczególne włókna: zaufania, wdzięczności,

nadziei, wreszcie tego, co określiłoby się jednym lapidarnym słowem 'swój'"

 [13] 

.

Ważniejsze od emocjonalnych aklamacji są jednak próby racjonalnego przedstawienia własnego

środowiska. W programowym tekście neopozytywizmu StanisławStomma wymienia elementy

'pozytywizmu': 1) "nakazy polskiej racji stanu, zwłaszcza głoszące potrzebę sojuszu z ZSRR,

uzasadniane interesem narodowym wynikającym z sytuacji geopolitycznej"; 2)

zaprzeczenie romantyzmu czyli "umiar, ostrożność, skłonność do kompromisu, a odrzucenie

polityki ryzyka i mierzenia sił na zamiary; 3) Odrzucenie polityki prestiżowej i nieufny stosunek

do wielkich haseł stających się motywem działania; 4) krytyczny stosunek do 'bohaterskich'

epizodów naszej przeszłości

[14] 

. Wyjaśniał też więź z klasyczną szkołą realizmu politycznego:

"Myśl polityczna Stańczyków była reakcją na fatalne błędy polityki powstaniowej i na klęski,

które sprowadziła ona na Polskę. Klęski, których my byliśmy świadkami i tragiczne błędy

polityczne budzą także dzisiaj tendencje krytyczne i każą zastanowić się czy idee politycznego

Ťbohaterstwať nie są dla narodu złą szkołą politycznego myślenia. Taka jest analogia między

Ťpozytywizmemť Stańczykówa naszym Ťneopozytywizmemť"

 [15] 

.

Wydaje się, że ten właśnie sąd Stommy jest podstawą szukania związków między tradycjami

XIX wiecznego realizmu, a postawą grupy "Znak". Zwłaszcza, że argumentacja o podobnym

wydźwięku pojawia się dość często w numerach wydanych w warunkach ciągle

jeszczezliberalizowanej cenzury. Zaraz po wyborach 1957 roku w artykule wstępnym

redakcja Tygodnika Powszechnego stwierdzała: "Pisaliśmy już nieraz, że w obecnym,

konkretnym układzie stosunków czynnikiem kierowniczym w Polsce jest i musi być Partia.

Kierownictwo Partii umiało w październiku złączyć się ze społeczeństwem, nakreśliło realny

program naprawy gospodarczej, ma możność wprowadzenia w czyn tego programu, zapewnia

nam sojusz ze Związkiem Radzieckim"

 [16] 

.

Trudno postawę tę nazwać opozycyjną, choć zapewne pozostała niezależną od partii, zdolną do

sprzeciwu i buntu. Nie dała się sprowadzić na pozycje właściwe StowarzyszeniuPax. Definiując

na łamachKultury różnicę miedzy Znakiem a Paxem Kisielewskistwierdza "My nie afirmujmy,

nie pochwalamy polskiej rzeczywistości, lecz traktujemy ją jako coś danego, z czym jako

realiści musimy się liczyć, w czym będziemy żyć, co trzeba sprawiedliwie i obiektywnie

oceniać. "Pax" natomiast z góry afirmował tę rzeczywistość i w tym celu konstruował jakąś

specjalną ideologię, łączącą komunizm z katolicyzmem. (...) Jednocześnie ta afirmacja

wymagała permanentnego mówienia nieprawdy"

 [17] 

.

"Argumentacja, odwołująca się do surowych realiów geopolityki ­ pisał po latach o decyzji z

roku 1956Kisielewski ­ była dla mnie jedyną dopuszczalną formułą, umożliwiającą kontakty z

partią, nie jestem bowiem i nigdy nie byłem ani marksistą, ani komunistą czy nawet socjalistą.

(...) Argumentacja geopolityczna nie była wówczas przez przywódców tej partii dobrze

widziana, stąd też traktowano nas wtedy bardzo chłodno, nierzadko jako utajonych

wrogów"

 [18] 

. Podkreślał przy okazji różnicę między chłodną postawą "Znaku" a

socjalistycznym entuzjazmem "Paxu". "Zmarły niedawno Bolesław Piasecki ­ pisałKisielewski ­

background image

(...) zrozumiał w swoim czasie, że wyłącznie taktyczne dogadanie się z Rosjanami nie

wystarczy. Dlatego też, jako katolik, w słynnym swym wstępie doZagadnień istotnych (tym, co

się dostał na papieski indeks) wymyślił sobie tezę, że budowa socjalizmu to kontynuacja dzieła

Ducha Świętego"

 [19] 

.

Jednocześnie ­ niejako dla równowagi ­ warto stwierdzić, że grupa polityczna Znak silnie

akcentowała swą apolityczność i wyjątkowość, która zdejmowała z niej niejako ciężar

współpracy z reżymem. Przykładem takiej postawy był Jerzy Zawieyski. Janusz Zabłocki pisał o

takiej postawie niezwykle krytycznie: "Zawieyski chciał uprawiać politykę profetycznie. Chciał

ją sprowadzić do takiego właśnie bezinteresownego świadectwa osobistego, poprzez które ­ nie

oglądającsię na jego doraźną skuteczność, a nawet przyjmując ryzyko taktycznych

niepowodzeń ­ dokonywałby potwierdzenia zasadniczych, nadrzędnych wartości, zagrożonych z

różnych stron". W postawie tej odwoływał się do pism Emanuela Mounier oraz

postaw Gandhiego, czyMartina Luther Kinga. O pułapkach tego rodzaju postawy pisał

Janusz Zabłockipytając "czy aby funkcję taką sprawować, prorok musi łączyć ją koniecznie z

mandatem w Sejmie czy Radzie Państwa albo przywództwem ruchupolitycznego ? (...) Taka zaś

sprzeczność między odżegnywaniem się w pryncypialnych deklaracjach od polityki przy

równoczesnym uprawianiu (bo jakże można inaczej) własnej taktyki na co dzień, prowadzić

musi do podejrzenia, które dla autorytetu "proroka" jest mordercze: podejrzenia

hipokryzji" 

[20] 

Zabłockipodkreśla, że wobecZawieyskiego zarzut taki jest niesprawiedliwy,

wysuwa jednak krytyczną sugestię, iż postawa Zawieyskiegosprzeniewierzała się powołaniu

polityka.

Sprawa ta była jednak właściwością nie tylkoZawieyskiego lecz także szerszej grupy "Fakt, że

wysuwamy kilku kandydatów do Sejmu nie oznacza bynajmniej, (...) że przekształcamy się w

grupę polityczną. (...) Nasze cele pozostały te same ­są to zadania pojętej bardzo szeroko

pracy kulturalnej, moralnej i wychowawczej. Ale pracy tej nie możemy ujmować w kategoriach

oderwanych od konkretnejsytuacji ogólnej i od szczegółowych zadań które przed nami

stanęły"

 [21] 

.

Oczywiście sam Kisiel był w swych poglądach bardziej "polityczny" i "realistyczny", a zarazem

bezkompromisowy, choć trudno uznać, że posiadał stałą i niezmienną wizję tego, czym jest

PRL. Elementem niezmiennym, aż po rok 1989 był prymat czynnika geopolitycznego nad

wszystkimi innymi. "Zważywszy na nasze położenie geograficzne ­ pisał w 1956 na

łamach Tygodnika­ między Rosją a Niemcami, zważywszy jak najbardziej żywotne interesy

Rosji w NRD, zważywszy wreszcie ogólną sytuację polityczno­strategiczną Europy i świata

stwierdzić trzeba, że każda próba ze strony Polski oderwania się od Rosji, od bloku

wschodniego i od idei oraz haseł socjalizmu powoduje groźbę rosyjskiej interwencji u nas, co

postawiłoby nas w sytuacji Węgier". Kisielewski uważa zatem, że wbrew uzasadnionym oporom

psychicznym i stosunkowi do marksizmu Polacy powinni zaakceptować sojusz z ZSRR i

rządy Gomułki

 [22] 

. W tym samym okresie wyłożył własną formułę realizmu pisząc: "Wyznaję

dewizęMalraux, że w polityce mówienie nie o tym co może być, ale o tym, co powinno być, jest

zbrodnią. Dlatego też w obecnej sytuacji historycznej jedyną drogą rozwiązania polskiego

dramatu ekonomicznego staje się droga zakreślona przez Władysława Gomułkę: droga

przekształcania naszego modelu społeczno gospodarczego w kierunku zaspokojenia

rozbudzonych niewątpliwie w poprzednim okresie konsumpcyjnych i inwestycyjnych potrzeb

naszego zbiorowiska"

 [23] 

. Można powiedzieć też, że dlaKisielewskiego najgorszym

niebezpieczeństwem byłaby likwidacja polskich urządzeń państwowych. Nawet jednakte

które były ­ warto było chronić i obracać w jak największym stopniu na pożytek narodowy.

Polityka koła poselskiego "Znak" szła zatem nie tylko po linii zimnego realizmu, ale wprost po

linii złudzeń. Jej apogeum przypada na lata sześćdziesiąte, a szczególnie dotkliwym przykładem

jest przygotowana przez Stanisława Stommę, Tadeusza Mazowieckiego i

Stefana Wilkanowicza"Opinia" na temat możliwości uregulowania stosunków państwo ­ Kościół

poprzez przywrócenie stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską. Wysunięcie takich

sugestii bez jakiegokolwiek uzgodnienia, czy choćby powiadomienia czynników kościelnych było

nie tylko drastycznym ­ jak na czasy PRL ­ brakiem lojalności, ale wprost uznaniem, że

ostrożna i nieufne postawa prymasaWyszyńskiego jest dowodem nie tyle realizmu, lecz swego

rodzaju przeceniania roli i możliwości, jakimi się dysponuje.

background image

Trudno też wskazać przyczyny chwiejnej i niewyraźnej postawy koła poselskiego w sprawie

listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, czy stanowisko w sprawie represji, jakie

spadły na Kościół przy okazji obchodów Millennium. Można powiedzieć, że polityka daleko

posuniętej ostrożności w zakresie obrony Kościoła ipraw katolików święciła triumfy. Wkrótce

miało jednak dojść do faktów, które doprowadziły "Znak" do porzucenia polityki ostrożnej, na

rzecz polityki gestu.

Droga ku opozycji

 

Przełomowym rokiem w historii ruchu Znak, będzie z pewnością 1968. Zajęcie ostrego

stanowiska w kwestii brutalności milicji w wypadkach 8 i 9 marca było nie tylko aktem odwagi,

którego zabrakło np. w kwestiach związanych z represjami podczas obchodów milenijnych, ale

także gestem grupy, która z pewnością pozbyła się złudzeń, co do perspektyw polityki

realistycznej. Stanowisko w sprawie wypadków marcowych zbliżyło też bardzo grupę

"Tygodnika" z lewicowymi dysydentami, którzy potem na długo stać się mieli ich sojusznikami.

Po interwencji w Czechosłowacji ­ jak wspomina Stomma ­ koło Znak rozważało nawet złożenie

mandatów, ale skończyło się na przykrej rozmowie z Kliszką. A samStomma miał w Sejmie

spędzić jeszcze dwie kadencje. Żakowski tłumaczyStommę pisząc, że trzymały go tam

marzenia. Wydaje się, że raczej niepewność, obawa przed ryzykiem samotnego konfliktu z

władzą. Zerwana została nić porozumienia z władzą oparta na dość daleko posuniętej lojalności

politycznej koła poselskiego Znak. Ale od owego zerwania do postawy opozycyjnej była jeszcze

długa droga. Fazę tę można nazwać ­ czytając pamiętnik Ksiela ­ okresem "czarnego realizmu".

Bezzłudzeń co do możliwej ewolucji systemu, ale także bez nadziei na aktywniejszą rolę

społeczeństwa i możliwość uprawiania jakichś form zewnętrznej presji i opozycji.

Następny krok grupa Znaku uczyniła w roku 1976. Po pierwsze ze względu na fakt wstrzymania

się od głosuStommy w głosowaniu nad poprawkami do Konstytucji, na pozbawienie go mandatu

w następnej kadencji i przejęcie całej reprezentacji parlamentarnej przez grupęZabłockiego.

Ponadto od roku 1976 datuje się współpraca środowisk znakowskich z opozycją

demokratyczną.Współpraca, co przyznaje nawet Żakowski, pełna ostrożności i obaw

 [24] 

,

towarzyszących gestom symbolicznego wsparcia dla opozycji. W tym okresie realizm

sprowadza się już tylko do ochrony instytucji, nie wiąże się z nadzieją pozytywnej

ewolucji władz lecz z przekonaniem, że warto chronić kluby i wydawnictwa. Znacznie

odważniejsze jest w tym okresie środowisko "Więzi" i część warszawskiego KIK. Nie

przypadkowo zaowocuje to później znaczącą rolą ludzi z ul. Kopernika w tworzeniu

"Solidarności". Wysoka pozycja, jaką w związku tym zdobył Tadeusz Mazowiecki, zaowocowała

po latach misją utworzenia pierwszegoniekomunistycznego rządu.

Przyczyn odmienności postawy Mazowieckiego można szukać zarówno w biografii, jak i w

poszukiwaniach ideologicznych. Po pierwsze ­ wspomnienie własnej aktywności w

Stowarzyszeniu "Pax" mogło ciążyć jak wyrzut sumienia i prowadzić do działań odważniejszych

i bezkompromisowych. Po drugie ­ wśród bohaterów wymienianych w jego publicystyce

 [25] 

­

trudno znaleźć, jak u Stommy, polskich realistów, a ich miejsce zajmują katoliccy radykałowie

z pierwszej połowy XX wieku. Realizm Mazowieckiego jest raczej pragmatyzmem, brakiem

złudzeń, co do intencji władz. Jego system wartości jest z kolei w naturalny sposób bliższy ­ niż

krakowsko­tygodnikowy ­ laickiej i lewicowej opozycji, z którą potrafi wypracować istotną

koncepcję legalizmu prawczłowieka, jako uzasadnienia dla działań przed rokiem 1980.

Przed rokiem 1980 realizm staje się już tylko ostrożnością. W latach 1980­81 przybiera nowe

zupełnie odmienne oblicze, oznacza nawoływanie "Solidarności" do umiaru i związany jest z

nierozstrzygalną historycznie dyskusją, czy ówczesny "karnawał" mógł zakończyć się inaczej

niż demonstracją siły.

Po 13 Grudnia Tygodnik Powszechny poszedł jeszcze dalej, przybrał żałobne szaty, stał się

pismem moralnej kontestacji systemu, pismem idącym pod sztandaremniepogodzenia się z

realiami. Co więcej ­ niechętnym okiem patrzącym na kontynuatorów realizmu ­ zwłaszcza w

background image

kręgachkościelnych. Tygodnik poddał się "moralnymprzewartościowaniom" jakimuległa po

Sierpniu istotna część polskiej inteligencji, która odrzuciła powszechną dotąd praktykę

angażowania się w oficjalne struktury polityczne, a dokonawszy tego z niezwykłym

krytycyzmem traktowała to, co sama stosunkowo niedawno czyniła. Owa pryncypialność ­

momentami nieznośna i groteskowa ­ miała swoje uzasadnienie moralne (w poczuciu

odzyskania wspólnoty obywatelskiej i narodowej, wobec której winni jesteśmy lojalność) i

psychologiczne (streszczające się w prawdzie, iż neofici sąnajpobożniejsi). W swej skrajnej

postaci, obecnej w publicystyce lat osiemdziesiątych negowała nie tylko tradycyjny realizm

epoki PRL, ale także inne formy politycznej kalkulacji, postulując

Obrońcy postawy realistycznej ­ jak choćby profesor Stomma ­ nie znajdą już oparcia w

"Tygodniku" i rozpoczną tworzenie nurtu realistycznego w oparciu o inne środowiska polityczne.

W latach osiemdziesiątych zresztą Tygodnik przestawał istnieć jako środowisko polityczne.

Odgrywał ­ i w pierwszych latach Trzeciej Rzeczypospolitej ­ miał odgrywać nadal rolę

wpływowego środowiska towarzyskiego i intelektualnego, które nobilitowało i które lansowało

własne punkty widzenia.

Zamknięta tradycja myślenia

 

Historia "Tygodnika" w powojennym półwieczu jest zatem nie tyle historią ważnych tez

z zakresu myśli politycznej. W tej sferze koncepcje wysuwane przez głównych ideologów

środowiska ­ Stommę czyKisielewskiego ­ można uznać za realistyczne poprzez historyczne

nawiązania, a nie przez to, że stanowiły rzeczywistą podstawę podejmowanych działań.

Formuła Koła Poselskiego "Znak" była mało efektywną formułą

"realizmukolaboracyjnego", a wszystkie argumenty podawane w jej obronie ­ deklaracja z 1968

roku, wstrzymanie się od poparcia poprawek do konstytucji z 1976 r. ­ należą raczej do

demonstracji "romantycznych gestów". Poważniejszym uzasadnieniem działań środowiska ­ a

zatem także klubów i wydawnictw ­ byłby "realizm oporu", który zapewne ożywiał tych, którzy

byli nieufni w stosunku do obietnic władzy i sensu działania w strukturach PRL. Ten realizm nie

ma jednak równie silnej eksplikacji w tekstach ­ po części tylko z powodów cenzuralnych, gdyż

emigracyjne wypowiedziKisiela (na łamach "Kultury") byłyby tu znakomitą okazją do

wypowiedzenie takiego stanowiska.

Lata 1976­1981 pokazały dobitnie, że realizm oporu jest postawą, która ma w

środowisku "Znak" wielu zwolenników (by wymienić choćby postać redaktora naczelnego

"Znaku" BohdanaCywińskiego), co więcej, że grono to powiększa się. W latach

siedemdziesiątych nie przeciwstawiano mu zresztą żadnych ­ poza ostrożnością ­ poważnych

argumentów. W następnej dekadzie doszło do wyraźnego rozejścia się postaw realistycznych z

romantycznymi. "Tygodnik" jako pismo stanął w szeregu obrońców politycznego romantyzmu.

Ze środowiska tego wyszło po roku 1989 kilku polityków, nie wyłoniła się jednak żadna

szkoła myślenia politycznego. Można zadać pytanie, czy koncepcje realizmu (neopozytywizmu)

były tylko uzasadnieniem, racjonalizacją przyjętych z innych pobudek postaw politycznych, czy

też miały w wartość samoistną, czy były tylko eleganckim uzasadnieniem politycznej

ostrożności, czy może stanowiły konieczny w każdym działaniu społecznym kod

wspólnych pojęć ?Rozbieżności między słowem pisanym a wspomnieniami i dziennikami

wskazują na to, że "realizm kolaboracyjny" był doktryną powierzchowną i skonstruowaną

przede wszystkim na potrzeby politycznego działania części środowiska. Jego

niekwestionowane dokonania nie należą natomiast do sfery politycznej, lecz do sfery kultury.

[1]

 

Jacek Żakowski,Pół wieku pod włos, czyli życie codzienne

"Tygodnika Powszechnego" w czasach heroicznych, Kraków 1999;

background image

RobertJarocki, Czterdzieści pięć lat w opozycji (o ludziach "Tygodnika

Powszechnego"), Kraków 1990.

[2]

 

StanisławMurzański, Wśród łopotu sztandarów rewolucji. Rzecz o

"katolewicy" 1945­1989, Kraków 1998.

[3]

 

Zob. StanisławStomma, Trudne lekcje historii, Kraków 1998;

StefanKisielewski, Dzienniki, Warszawa 1998.

[4]

 

Jacek Żakowski, op. cit., s. 42.

[5]

 

Andrzej Micewski,Postawy i poglądy. Z doświadczeń ideowych

dwudziestopięciolecia, Warszawa 1970, s. 57.

[6]

 

StanisławKutrzeba, Jak to było w Moskwie, "Tygodnik Powszechny"

1945 nr 16.

[7]

 

Stefan Kisielewski,O co właściwie chodzi ?, "Tygodnik Solidarność"

28 lipca 1989.

[8]

 

Andrzej Friszke,Opozycja polityczna w PRL 1945­1980, Londyn

1994, s. 194.

[9]

 

StanisławStomma, Maksymalne i minimalne tendencje społeczne

katolików, "Znak" 1946 nr 3, s. 257­275.

[10]

 

Antoni Gołubiew,Dlaczego bierzemy udział ..., op. cit.

[11]

 

 Zespół "Tygodnika Powszechnego",Październik i styczeń,

"Tygodnik Powszechny" 3 lutego 1957.

[12]

 

StanisławStomma, Idea i siła, "Tygodnik Powszechny" 25 grudnia

1956.

[13]

 

 Zespół "Tygodnika Powszechnego",Październik i styczeń....

[14]

 

StanisławStomma, Pozytywizm od strony moralnej, "Tygodnik

Powszechny" 14 kwietnia 1957.

[15]

 

Ibidem.

[16]

 

Wybory [artykuł redakcyjny na pierwszej kolumnie], "Tygodnik

Powszechny" 20 stycznia 1957.

[17]

 

Rozmowa ze StefanemKisielewskim, "Kultura" 1957 nr 6, s. 33.

background image

[18]

 

StefanKisielewski, Czy geopolityka straciła znaczenie?,

"ResPublica" 1979 nr 1,cyt za: StefanKisielewski, Wołanie na Puszczy,

Warszawa 1997, dalej jako WnP 60­61.

[19]

 

Tamże.

[20]

 

Janusz Zabłocki,Zawieyski jakiegoznałem, "Chrześcijanin w

świecie" 1982 nr 8, s.96.

[21]

 

Antoni Gołubiew,Dlaczego bierzemy udział w sprawachpolitycznych

?, "Tygodnik Powszechny" 13 stycznia 1957.

[22]

 

StefanKisielewski, Czyneopozytywizm ?, "Tygodnik Powszechny"

25 grudnia 1956.

[23]

 

StefanKisielewski, Dramat ekonomiczny, "Tygodnik Powszechny"

13 stycznia 1957.

[24]

 

Żakowski, op.cit., s. 82­85.

[25]

 

Mowa tu przede wszystkim o zbiorzeRozdroża i wartości, Warszawa

1970.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ZBe prawo - sBabe paDstwo - TYGODNIK POWSZECHNY, Polityka gospodarcza- semestr VI
Praca podoba się Bogu tygodnik powszechny, Seminarium licencjackie, Weber Szkice z socjologii religi
Życie po śmierci (Tygodnik powszechny), ciekawe teksty
OPĘTANIA I EGZORCYZMY POLEMIKI TYGODNIK POWSZECHNY
tygodnik powszechny aborcja, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
Recenzja Kompendium Tygodnika Powszechnego Marek Zając
2011 02 14 Esbeckim okiem na Tygodnik Powszechny
2019 04 25 Tygodnik Powszechny promuje homoherezję Gdyby Jezus chodził teraz po świecie, stałby wła
§ Żakowski Jacek Anatomia smaku czyli rozmowa o losach zespołu Tygodnika Powszechnego w latach 1953
Siekiera, Rafał Realizacja projektu jako forma praktycznego zaangażowania studentów (2015)
Na drodze do realizmu Przegląd Powszechny 1938 01 t 217
Rozwiązania instytucjonalne w zakresie realizacji i kontroli praw pacjenta
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt
Metodyka punktow wezlowych w realizacji systemu informatycznego
KIEROWANIE W ORGANIZACJI REALIZACJA FUNKCJI KIEROWNICZYCH
Ziemskie i Globalne systemy odniesienia i ich realizacjie ppt
Pomiary Realizacyjne
Wykład VII hazard, realizacja na NAND i NOR
Podstawowa opieka zdrowotna w realizacji treści zdrowia publicznego

więcej podobnych podstron