kp 03 2000 Tropem dłużewskich gazelli

background image

H

I

S

T

O

R

I

A

T

eraz ˝a∏uj´ i bij´ si´ w piersi. Za nie-
wiarygodnà z pozoru informacjà kry-
∏a si´ fascynujàca historia, której tro-

pem posz∏am dopiero w zesz∏ym roku,
przeczytawszy w „Gazecie Wyborczej“
wspomnienie o matce pana Józefa, Zofii
D∏u˝ewskiej-Kaƒskiej z D∏u˝ewa. CoÊ mi
zaÊwita∏o. Trzeba sprawdziç u Pruskiego.
Jest. Ma∏a prywatna stadnina koni arabskich
w majàtku pod Miƒskiem Mazowieckim,
której chlubà by∏a Gazella III, po Marzouku
III od Gazelli I, przywiezionej ze S∏awuty
przez ojca pani Zofii, Stanis∏awa D∏u˝ew-
skiego. Okaza∏o si´, ˝e prócz hodowli koni,
którà zajmowa∏ si´ niejeden przedwojenny
posiadacz ziemski, rodzina D∏u˝ewskich

u˝ytkowa∏a swoje wierzchowce w sposób
godny polecenia tak˝e w dzisiejszej, moc-
no nieuporzàdkowanej rzeczywistoÊci.

Urodzona w 1900 r. Zofia D∏u˝ewska-

-Kaƒska przej´∏a po ojcu wzorcowe, nowo-
czesne gospodarstwo: na 250 hektarach ro-
dowej posiad∏oÊci znajdowa∏y si´ sady, pio-
nierska hodowla byd∏a holenderskiego (Sta-
nis∏aw D∏u˝ewski by∏ tak˝e za∏o˝ycielem
Mleczarni NadÊwidrzaƒskiej), w gospodar-
stwie utrzymywano 40 koni roboczych oraz
po kilkanaÊcie cugantów i koni wierzcho-
wych. M∏oda ziemianka by∏a doskonale
przygotowana do swego zadania: ukoƒczy-
∏a wydzia∏ rolniczy SGGW, na tym jednak
nie poprzesta∏a, uzupe∏niajàc edukacj´ stu-

diami filozoficznymi na Uniwersytecie
Warszawskim. Na energii jej nie zbywa∏o –
prowadzi∏a bardzo o˝ywionà dzia∏alnoÊç
w harcerstwie, kontynuujàc jà ju˝ jako oso-
ba doros∏a w stopniu instruktora ZHP. Wy-
branek Zosinego serca, oficer 12. pu∏ku
u∏anów, Celestyn Kaƒski, pozna∏ swà przy-
sz∏à ˝on´ podczas s∏u˝by w Miƒsku. Po∏à-
czy∏a ich s∏u˝ba spo∏ecznikowska i konie.
D∏u˝ewska-Kaƒska za∏o˝y∏a dru˝yn´ zu-
chowà w wo∏yƒskiej Bia∏okrynicy, gdzie sta-
cjonowa∏ jej mà˝. Dzielny u∏an, weteran
spod Koziatynia i Klewania, uczy∏ swà ˝on´
wojskowego modelu u˝ytkowania koni.

W 1932 r., cztery lata po narodzinach

pana Józefa, ma∏˝eƒstwo zdecydowa∏o si´
na szalonà wypraw´. M∏odzi postanowili
wybraç si´ konno na Wo∏yƒ: Zofia na siwej
arabskiej Gazelli III, Celestyn na fatalistycz-
nie nastawionej do Êwiata kasztance ¸unie.
Wbrew pozorom tego rodzaju „cywilne“
przedsi´wzi´cia nale˝a∏y w owym czasie
do rzadkoÊci, przebieg rajdu relacjonowa-
no zatem w odcinkach na ∏amach „P∏omy-
ka“
. Pani D∏u˝ewska-Kaƒska ze szczegó∏a-
mi i nader barwnie opisywa∏a krajoznaw-
cze i etnograficzne ciekawostki, które, jak
mo˝na sàdziç, ówczeÊni harcerze ch∏on´li
z wypiekami na uszach.

Z równym entuzjazmem i sentymentem

mogliby czytaç jej artyku∏y dzisiejsi konia-

DOROTA KOZI¡SKA

fot. ze zbiorów rodziny D∏u˝ewskich

K o ƒ P o l s k i 3 / 2 0 0 0

32

„Pani Dorotko – oznajmi∏ cztery lata temu pan Józef, odkrywszy moje koƒskie zainteresowania

– przed wojnà jeêdzi∏em na wnuczce Gazelli Indostaƒskiej. A potem na jej córce i jej wnuczce.“

„To bardzo ciekawe, panie Józefie“, odpar∏am wymijajàco znad redagowanego w∏aÊnie

maszynopisu. Pan Józef robi∏ w ˝yciu wszystko – jeêdzi∏ regularnie do Bayreuth, nad ciep∏e

morza i w Alpy na narty – a zatem doÊç pochopnie zlekcewa˝y∏am jego kolejne wyznanie.

Tropem

D∏u˝ewskich Gazelli

Wo∏yƒ 1932. Pani Zofia na Gazelce
i pan Celestyn na nieznanym z imienia
ogierze (zdj´cie nie pochodzi
z omawianego rajdu)

background image

K o ƒ P o l s k i 3 / 2 0 0 0

33

rze. „BaÊka Wo∏odyjowska by∏a szcz´Êliwszà,
˝e samochody nie straszy∏y jej konia. W dzieƒ
jeszcze pó∏ biedy, ale wieczorem oÊlepiajàce
b∏yski reflektorów napawajà Gazell´ szalo-
nym l´kiem“.
No i prosz´: min´∏o blisko 70
lat, a rajdowcy borykajà si´ z tym samym
problemem. „Gazelka jest m∏odziutka [mia∏a
wówczas 8 lat - przyp. DK] i pierwszà takà
dalekà drog´ odbywa [...] Nie puszczam jej
zupe∏nie galopem, tylko wedle przepisów
wojskowych 1 klm. k∏usa, 1 klm. st´pa, a po
zrobionej mili, schodz´ z niej i 1 klm. prowa-
dz´ w r´ku.“
Patrzcie i uczcie si´, dzisiejsi
kowboje. „Wdzi´ku Gazelki nie ma wierz-
chówka m´˝a, kasztanka ¸una.“
Jakbym ju˝
gdzieÊ to s∏ysza∏a. Ka˝dy przecie˝ uwa˝a, ˝e
jego koƒ jest zawsze Êliczniejszy i pi´kniejszy
od innych. „Na drugi dzieƒ pozna∏am jeszcze
jednà osobliwoÊç: »rzemiennà drog´«. Podsy-
chajàca wczorajsza maê na drodze ju˝ si´ nie
otwiera∏a w bezdenne czeluÊcie, a tylko ugi-
na∏a si´ lekko, ko∏yszàco, jakbyÊ skór´ ko-
niom pod kopyta s∏a∏.“
Mo˝e brzmi to dla
wspó∏czesnego czytelnika troch´ pretensjo-
nalnie, ale Êwiadczy o niebywa∏ym wyczuciu
terenu, którego brak co poniektórym „spor-
towcom“, sunàcym Êliskie parkury na nie-
okutych wierzchowcach.

I jeszcze jeden, boleÊnie aktualny frag-

ment: „Mo˝e te˝ z czasem inne Wo∏yniacy

b´dà trzymaç konie. Bowiem majà ˝yznà
ziemi´, pyszne koniczyny – sami sà roÊli,
dorodni – a ich konie wyglàdajà, jak »n´-
dza z biedà«, ma∏e, szerszeniaste, gdy
ch∏op siàdzie oklep, to nogami ciàgnie po
ziemi; bowiem gospodarz na kilkunastu
morgach trzyma tych szkapiàt po kilka, ju˝
roczne oprz´ga, êle karmi – jeden mocny,
ros∏y koƒ zrobi∏by robot´ za tamte pi´ç, ale
tego Wo∏yniak zrozumieç nie mo˝e – jak
i tego, ˝e te marne stworzenia odjadajà je-
go i jego dzieci.“

Godna pozazdroszczenia wyprawa Kaƒ-

skich trwa∏a miesiàc. Jak wynika z ostatniej
relacji, pod koniec wszyscy mieli ju˝ ser-
decznie dosyç – co nam, ludziom ma∏ej
wiary, wykoƒczonych dwudniowym raj-
dem, a˝ nadto przemawia do wyobraêni.
A co dzia∏o si´ w D∏u˝ewie po powrocie?
Gazella III urodzi∏a jeszcze dwa êrebaki,
z których tylko jednej klaczy, Zazuli Gazel-
li, uda∏o si´ dochowaç potomstwa.
W 1939 r. wkroczyli Niemcy – pan Józef
pami´ta nazwisko oficera, kapitana von
Keudella, który wliczy∏ d∏u˝ewskie araby
w poczet swych ∏upów wojennych. Pani
Zofia ukrywa∏a w dworze dzia∏aczy pod-
ziemia, goÊci∏a u siebie ˝ony i dzieci ofice-
rów wi´zionych w oflagach, s∏a∏a ˝ywnoÊç
do Warszawy. Po wojnie majàtek zosta∏

upaƒstwowiony, ziemia rozparcelowana,
a reszta koni zagin´∏a bez wieÊci.

Zosta∏y tylko artyku∏y w „P∏omyku“, krót-

kie wzmianki u Pruskiego, dane hodowlane
zaginionych potomkiƒ pustynnego Marzo-
uka w ksi´dze stadnej z 1948 r. Zosta∏ pi´k-
ny dwór w D∏u˝ewie, gdzie mieÊci si´ obec-
nie oÊrodek plenerowy warszawskiej ASP.
I zosta∏a pami´ç pana Józefa Kaƒskiego,
który – jak si´ okaza∏o – potrafi nie tylko pi-
saç ze swadà i znawstwem o muzyce, ale
i z przej´ciem opowiadaç o koniach swojej
matki. A ja, niewierny Tomasz, postanowi-
∏am go wreszcie wys∏uchaç.

Paƒstwo Kaƒscy z pierworodnym, od którego
dowiedzia∏am si´ o wo∏yƒskim rajdzie


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
03 2000 Revisions Overview Rev 3 1 03
1482603 0100SRM0793 (03 2000) UK EN
03 2000 (2)
STATYSTYKA wykład z 03 2000
kp 03. to, FIZJOTERAPIA Mgr UM, prawo
1482632 8000SRM0798 (03 2000) UK EN
1482623 1800SRM0803 (03 2000) UK EN
1482617 1600SRM0797 (03 2000) UK EN
1482620 1600SRM0796 (03 2000) UK EN(1)
03 - 2000 - biochemia układu krzepnięcia i fibrynolizy cz 1
03 2000 Koleske GaN decomposition
Dz.U. Nr 15 z 07.03.2000, Elektrotechnika, SEP, Normy, rozporządzenia i inne bajki
KP 03(1)
STATYSTYKA wykład z 03 2000
03 2000 Revisions Overview Rev 3 1 03
kp 04 2000 Geniusz z geniuszy
kp 01 2000 Saga o czempionach
Konf IBL Sękocin, 03 2000 Grodecki, Stempski terść referatu

więcej podobnych podstron