Małżonka Archanioła ~ rozdział 34
34
- Idź – powiedział do Eleny. – Ludzie mojej matki zaczną się budzić, zabierz ich w
bezpieczne miejsce.
Elena nie sprzeczała się z nim, cofnęła się o krok, aby mógł wzbić się w powietrze.
Uważaj, Raphaelu, należysz do łowcy.
Z jej słowami krążącymi w sercu, wzniósł się i chwycił spadającą matkę, chroniąc ją
przed Lijuan przez ciśnięcie anielskiego ognia, zmusił Lijuan do nagłego zwrotu i utraty
koncentracji. Wykorzystał okazję, aby delikatnie położyć ją na dachu. Mogła być uzdrowiona,
pomyślał widząc jej obrażenia. To nie było tak rozdzierające serce jak jego... nie dotknęło jej
to tak jak jego. Ale poza tym, jego matka była o wiele starsza.
Jej oczy mieniły się bolesną niebieskością, kiedy wzniósł się by ponownie zmierzyć się
z Lijuan. Walczyłeś dla mnie.
Walczyłem przeciw Lijuan. Jego matka może jeszcze stać się potworem, kiedy odzyska
siły, ale nie było wątpliwości, że Lijuan już była. Jeśli ona nie zostanie pokonana, jej znak
śmierci zaleje świat. – Caliane w pełni sił może być jedyną zdolną ją powstrzymać.
Więc chcesz użyć jednego potwora by zatrzymać drugiego? Jej głos wciąż zawierał
swoją magię.
Każdy archanioł nosi w sobie grozę ciemności..
Lijuan zalała go furią ciemności. Podnosząc tarczę, odbił pociski w mur, niszcząc
gmach stojący od stuleci. Wyczuwając ruch poniżej, zobaczył charakterystyczne skrzydła
Eleny, kiedy w połowie niosła, a w połowie wlokła ogłuszonego mieszkańca Amanat.
Eleno, schowaj się! Rozkazał, wiedząc, że Lijuan podążyła by za nią, jeśli dostrzegłaby
szansę.
Skup się na utrzymaniu głowy na karku, Archaniele. Nie jestem tą, dla której Lijuan tu
przybyła.
Małżonka Archanioła ~ rozdział 34
Roześmiał się cierpko w odpowiedzi, cisnął kilkoma kulami ognia, przemieszczając się
tuż ponad Lijuan. Usunęła się z drogi, jednak zmusił ją do obrony, odciągając ją na obrzeża
miasta, gdzie było bardziej prawdopodobne, że budynki będą wolne od śmiertelników.
W trakcie bitwy skrzydła Lijuan stały się czarne jak jej włosy. To nie było tak ważne,
jak fakt, że wydawała się niezdolna do przybrania swej poza cielesnej formy. Czyniło ją to
wrażliwą w sposób, którego nie było od Pekinu, ale nadal nie była łatwym łupem.
Wzdrygnął się, gdy zamierzała przypalić jedno z jego skrzydeł, poczuł rozpalający się
na nowo płomień, taki jaki zapłonął w jego żyłach, aby zneutralizować czerń. Zastanowiło go
to... Sięgając w głąb, skierował prawie niekontrolowaną dzikość w soje ręce, potem uwolnił
ją, jakby była anielskim ogniem. W każdym innym przypadku, jego moc objawiała się jako
niebieska albo oślepiająca smuga, ale tym razem była mieniąca się biało-złoto, mieniącymi
się ostrzami nocy i zmierzchu... a potem, kiedy uderzyła w Lijuan zraniła ją.
Jej szok był ogromny, gapiła się na niego, kiedy ciemno czerwona plama
rozprzestrzeniała się po przodzie jej ciała. Korzystając z jej zaskoczenia, uderzył znów,
jednak ogień w nim jedynie tlił się, a jego cios był niczym w porównaniu z potęgą
pierwszego. Jednak to wystarczyło. Trafił w jej skrzydło, wrzasnęła gniewnie zanim zmieniła
kierunek i przebiła się przez tarczę Amanat, wydostając się w deszczową noc.
Raphael podążył za nią, deszcz chłostał jego twarz niczym ostrza... ale Archanioł Chin
zniknął. Unosząc się nieruchomo, przeszukiwał lesistą okolicę, sądząc, że może załamały się
jej skrzydła i rozbiła się o ziemię. Jednak las był nienaruszony, ciemne burzowe niebo puste.
Uświadomił sobie, że miała rezerwę mocy, której użyła do ucieczki, przybierając na
krótko inną formę. Nie było sposobu, aby ją wyśledzić, była jednak wyczerpana teraz i
zastanowi się dwa razy zanim zaatakuje jego albo jego bliskich. Teraz... teraz musiał spojrzeć
w twarz potworowi, który dał mu życie.
Elena odprowadziła ostatnich mieszkańców Amanat w bezpieczne miejsce, z dala od
uszkodzonych budynków, wbiegła na mały daszek, potem wzbiła się w powietrze, Illium był
przy niej. Nie trwało długo, kiedy zobaczyli matkę Raphaela na innym, znacznie wyższym
dachu. Biała suknia Caliane była upstrzona czernią, twarz niesamowitej piękności. Skrzydła
Caliane była zaczerwienione z jednej strony, ale to były tylko powierzchowne obrażenia dla
archanioła.
Lądując, Elena szukała oznak czerni, która ogarnęła Raphaela niczym trucizna. Skrzydła
Caliane miały ciemne oleiste ślady.
- Sądzę, że została zakażona – powiedziała do Illiuma.
- Jestem najpotężniejszym z archaniołów – powiedziała głosem tak bezbłędnie czystym,
że prawie raniło słuchanie go. – Lijuan jest jeszcze słaba.
Oczy matki Raphaela były nieskazitelnej barwy, podobnie jak jego, blask, którego nie
mógł posiąść żaden śmiertelnik, ale coś było w nich... coś nieznanego i starego, bardzo,
bardzo starego. Cofnęła się, stała patrząc, jak Caliane wstaje, elegancka pomimo obrażeń i
podartego ubrania. Ślady czerni widocznie zmalały.
Jej oczy świdrowały ją.
Małżonka Archanioła ~ rozdział 34
- Mój syn nazywa cię małżonką.
- Jestem jego małżonką – powiedziała, dotrzymując jej pola. Caliane nie miała
przerażającego czynnika Lijuan, nie odrzuciła aury jędzy jak Michaela, była to dla niej
całkowicie obca jakość, coś, czego nie czuła od innego archanioła, nie ważne jak starego – a
jeśli Caliane żyła bardzo długo, stała się czymś zupełnie innym, pomimo, że cały czas
utrzymywała fizyczną formę w przeciwieństwie do Lijuan.
Caliane uniosła rękę, niespodziewanie żółto-zielone płomyki zaczęły lizać jej palce,
Elena usłyszała dźwięk wydobywanego z pochwy miecza Illiuma, wiedziała, że ruszy, by
stanąć przed nią.
- Illiumie, nie.
Niebieskoskrzydły anioł nie posłuchał.
- Powiedziałaś, abym wybrał, komu mam być wierny, Eleno. Wybrałem Raphaela, a ty
jesteś w jego sercu.
Wiedziała, że nie będzie w stanie go przekonać, więc zrobiła krok w bok, gdzie mogła
patrzeć na Caliane.
- On nie chce, abyś pogrążyła się w szaleństwie.
Oczekiwała wybuchu gniewu – archaniołowie nie lubili, gdy odzywali się do nich w ten
sposób śmiertelnicy albo nowonarodzone anioły.
Jednak Caliane odwróciła głowę, jej włosy unosiły się na wietrze.
- Mój syn. – Nieokiełznana duma. – Jest Nadiela i mój, jednak jest lepszy niż my oboje.
Raphael zwinął skrzydła i wylądował przed Caliane, a Illium odsunął się na bok
wystarczająco, by Elena mogła zobaczyć spotkanie twarzą w twarz matki i syna, pierwsze od
ponad tysiąca lat.
Serce Raphaela, serce o którym sądził, że zamieniło się w kamień zanim spotkał Elenę,
ugodziły sztylety bólu z powodu miłości malującego się na twarzy matki. Przywołało to
wspomnienia, które zazwyczaj przedzierały się podczas anshary, najgłębszego z leczniczych
snów.
Pamiętał nie tylko to, jak zostawiła go załamanego na opuszczonym polu, ale również
jak był dzieckiem, a ona trzymała go, kiedy płakał, ocierając łzy długimi eleganckimi
palcami, zanim całowała z czułością jego twarz, obejmował ją rękami, tulił do jej nogi.
- Matko – powiedział, zabrzmiało to cicho i ochryple.
W odpowiedzi uśmiechnęła się niepewnie. Sięgając w przód, uniosła swoją rękę do jego
twarzy, jej palce były zimne, jakby jej krew nie zaczęła jeszcze w pełni krążyć po żyłach.
- Wyrosłeś taki silny.
To było echo snu, zastanawiał się co zapamiętała z niego.
Małżonka Archanioła ~ rozdział 34
- Nie mogę pozwolić ci na wolność, matko. – To musiało zostać powiedziane, bez
znaczenie było, że chłopiec w nim był oniemiały, tym cudem, że ma ją tak bardzo blisko.
Jej ręka opadła od jego twarzy i spoczęła na barku.
- Nie szukam wolności. Jeszcze nie.
Oddając się wewnętrznej potrzebie, która przetrwała w nim ponad milenium, wziął ją w
ramiona. Odwzajemniła przytulenie, kładąc swoją głowę tuż obok jego serca, i przez krótką
chwilę, byli tylko matką i synem stojącymi pod niezwykłym niebem.
Nie chciałam przeżyć twojego ojca, Raphaelu. Byliśmy dwiema połowami całości.
Żal w jej głosie, spowodował, że ścisnął ją mocniej. Nie mógł zostać przy życiu.
Jego matka nie mówiła nic przez dłuższy czas. Kiedy odsunęła się, wyraz jej twarzy
zmienił się na bardziej formalny. Więc masz śmiertelną małżonkę.
- Elenę – powiedział głośno, pozbawiając Calianie możliwości odtrącenia kobiety, która
czyniła ideę nieśmiertelności zapierającą dech w piersiach obietnicą. Położył rękę na jej
plecach, kiedy podeszła, by stanąć obok niego.
- Nie jest już śmiertelna.
Wzrok Caliane przesunąl się z niego na Elenę i z powrotem na niego.
- Być może, ale nie jest partnerką dla archanioła.
Elena odezwała się przed Raphaelem.
- Może nie – powiedziała – ale jest mój, a ja nie zamierzam go porzucić.
Caliane zbladła.
- Więc, przynajmniej ma ducha. – Rozwijając skrzydła oswobodziła się z jego objęcia,
spojrzała na Raphaela. – Nawet twoja krew zawiera ślad śmiertelności. – Odwróciła się i
podeszła do krawędzi dachu. – Muszę sprawdzić, co z moimi ludźmi.
- Twoje przebudzenie zmienia równowagę w Kadrze. – Lijuan nie była już najsilniejszą
z nich, a po Śnie Caliane była całkowitą niewiadomą.
- Później. – Uniosła ręce – Nie mam teraz ochoty na politykowanie. Jednakże oznajmię,
że ta okolica jest teraz moja.
Odkąd Lijuan nie chciała wrócić, by stanąć twarzą w twarz z Caliane, ta proklamacja
mogła pozostać nie sprawdzona. Nie ma sposobu, aby dowiedzieć się co zrobi – powiedział do
małżonki. Jeśli mam jakąś szansę na zbicie jej, to musi to być teraz.
Elena zacisnęła swoją dłoń na jego. Nie zrobiła jeszcze nic innego, czego nie mogliby
pozostali członkowie Kadry. Jej wpływ na ciebie, Elijah i innych, był efektem braku
przytomności, więc nie wiń jej za to.
Próbowała cię skrzywdzić więcej niż raz.
Małżonka Archanioła ~ rozdział 34
Zostawię swoją sprawę w spokoju – nawet twoich Siedmiu nie polega na mnie. Nigdy
nie oczekiwałam, że twoja matka powita mnie z otwartymi ramionami.
Raphael spojrzał na swojego łowcę, na przeszywający pierścień srebra wokół jej oczu,
że Elena nie mogła zrobi nic, aby spotkać znów swoją matkę, ten jej ból, jej potrzeba, mogły
uczynić ją ślepą na brutalną prawdę. Jeśli ten wybór jest zły, tysiące mogą zginąć.
Nie pozwolimy, aby tak się stało. Jej głos brzmiał rozsądnie.
Kiedy mówiła, srebrnoniebieski błysnął z jej drugiej strony, po chwili Illium stanął obok
niej, jego skrzydła dotykały Eleny tak, że wywołało to uniesienie brwi u Raphaela. Usta
Illiuma wykrzywiły się w dzikim uśmiechu, który zdołał ukryć lekko intensywność jego
emocji. Nie chce oglądać, jak znów umierasz, sir. Nabrzmiały mu żyły, kiedy ścisnął
nadgarstek jednej ręki drugą.
Raphael napotkał te złote oczy, stojące obok niego od stuleci. Jeślibym odszedł,
chciałbym wiedzieć, że obronisz moje serce.
Spojrzenie Illiuma powędrowało do Eleny. Zawsze.
- Zostanę z twoją matką.
- Nie, Illiumie. – Pogładził ręką włosy Eleny, kręcąc głową. – Wyślę Naasira.
Usta niebieskoskrzydłego anioła zacisnęły się w wąską linię.
- Naasir nie ma skrzydeł, by móc podążyć za Caliane.
- Jason zajmie się tą częścią. – Potrząsnął głową, kiedy Illium chciał zacząć się spierać i
powiedział – będziesz mi potrzebny w mieście, kiedy przybędzie Aodham.
Kiedy oboje, jego Łowca i Illium spojrzeli na niego zaintrygowani, powiedział:
- później. Teraz zostawimy Caliane. Powiedziała przynajmniej prawdę, zawsze
troszczyła się o mieszkających tu ludzi i nie odejdzie stąd, jeśli miasto znów rozkwitnie. –
Spoglądając ostatni raz na już nie zgubione miasto Amanat, wzniósł się ze swoja małżonką w
niebo, poprzez tarczę mocy, w ciemne deszczowe niebo.
Stojąc w olbrzymiej wannie w łazience apartamentu w Kagoshimie, stolicy prefektury,
Elena przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze, widziała, że nie ma już ran. Nalegając na to,
Raphael przesłał jej leczące ciepło, zanim poszła pod prysznic, myśląc o tym coraz bardziej
martwiła się o niego.
Pomimo tego poczuła ulgę, owinęła się białym pluszowym szlafrokiem, tak mocno, jak
tylko mogła i wyszła z łazienki, kierując się w stronę okna. Nie było w mieście anielskiej
wieży, ale smukły budynek naprzeciwko wydawał się centrum operacyjnym, z aniołami
regularnie przylatującymi i wylatującymi.
Kiedy patrzyła na zarys ich sylwetek na rozpogodzonym niebie, rozmyślała o
wydarzeniach dnia. Co by jej to dało, gdyby Marguerite nagle wstała z grobu i przybrała
postać z krwi i kości?
Ból. Pragnienie. Winę. Gniew.
Małżonka Archanioła ~ rozdział 34
To było tak pomieszane, że nagle wzięła głęboki oddech w próbie zapanowania nad
sobą, potem kolejny i kolejny.
Dziś nie chodziło o nią. Chodziło o jej archanioła. Raphael. Wziął szybki prysznic,
potem wyszedł porozmawiać z aniołem rządzącym miastem. Nie chciała go puścić, groza,
która ją ogarnęła, kiedy zło Lijuan wtargnęło do jego żył, niszcząc jego istotę, ale ona była
łowcą, a on archaniołem.
Widzę cię, Łowco Gildii.
Uśmiechnęła się przykładając palce do szyby i spojrzała na odlatujące anioły z
ultranowoczesnego wieżowca, jego asymetryczne balkony, wydające się wisieć w powietrzu.
Zajęło mu to mniej niż ułamek sekundy. Był najsilniejszy, najbardziej fascynujący spośród
nich, rozpiętość jego skrzydeł wspaniała.
Czy skrzydła są proporcjonalne do wielkości ciała?
Blask srebra na jego piórach, kiedy oświetliły go światła billboardu, japoński nocny
pejzaż, technologiczny raj.
Wiesz co mówią o mężczyznach i ich skrzydłach.
Roześmiała się, to był słodki, niespodziewany prezent.
Tak? Chodź tutaj i mi pokaż.
Zamiast wylądować wzniósł się i zanurkował wystarczając, aby mogła go zobaczyć,
podziwiać go, zanim zmienił kierunek, by wylądować na balkonie apartamentu. Idąc mu na
spotkanie pokręciła głową.
- Pokaż. – Zanim zdążył powiedzieć cokolwiek w odpowiedzi, owinęła swoje ramiona
wokół muskularnego ciała i przycisnęła swoje usta do miejsca, gdzie mogła wyczuć puls,
chcąc poczuć życie, bijące od niego.
Jego ręce przywarły do jej ust.
- Zabiłbym tego, który ci to pokazał.
Ugryzła go w żuchwę, kiedy wracali do pokoju. Od razu zamknęli drzwi, skoczyła na
niego obejmując go nogami w pasie, szlafrok opadł na podłogę.
- Okna – wymruczała, znacząc pocałunkami drogę po jego szyi.
Niósł ją bez wysiłku, jego serce szalało od jej ust, sięgnął ręką i znalazł przełącznik
opuszczający żaluzje. Potem jego ręce powędrowały w górę łapiąc ją za tył ud i dalej za
pośladki, jego chwyt był surowy i pożądliwy. Kiedy obrócił się, by przycisnąć ją do ściany,
instynktownie rozłożyła na boki swoje skrzydła, położyła ręce na jego barkach.
Jego usta znalazły jej, zanim zdążyła wziąć oddech, jego ręce zbliżyły się do jej nagich
piersi. Starała się odwzajemnić pocałunek, ale była tak dzika, że oddawała mu się, jego
ustom, pocałunkom, dłoni, która wepchnął między nich, gładząc jej wilgotne ciepło, wygięła
się żądając pieszczot.
Małżonka Archanioła ~ rozdział 34
Zabrał swoją rękę za szybko, zaprotestowałaby, gdyby nie zamknął jej ust głębokim
pocałunkiem. Wciągnęła powietrze, kiedy uwolnił jej usta na chwilę, jęknęła, gdy ugryzł ją w
dolną wargę wystarczająco mocno, by zabolało, pocałował ją znowu, jego język gładził jej. A
chwilę później poczuła jego członka wnikający do jej wnętrza.
Pojedyncze, silne pchniecie i była rozpalona w swoim wnętrzu do białości.
Krzyknęła, jej plecy wygięły się, jej paznokcie wbiły się w jego barki, kiedy rozkosz
rozchodziła się po jej ciele, wewnętrzne mięśnie zaciskały się i rozluźniały raz za razem. Jeśli
miała jakąś nadzieję na zatrzymanie jakieś porcji racjonalnych myśli, to uleciały za okno,
kiedy schylił głowę i zacisnął usta na jej szyi. Wystarczająco mocno, by zostawić swój znak.
Po tym pozostały tylko dotyk i smak i gorąca bliskość tarcia skóry o skórę.
Tłumaczenie: smok_z
Korekta: Perunia