Małżonka Archanioła ~ rozdział 33
33
Jego ramiona obejmują ją.
- Trucizna stwora nie była tak zła jak Anuszki.
- Nie pocieszaj, Archaniele.
- Twoje skrzydło było sparaliżowane, nie uszkodzone – kwas nie miał dość czasu, aby
przegryźć się przez ścięgna i kości. Będziesz mogła latać za kilka minut.
Otrząsnęła się z ulgą i podciągnęła, aby usiąść i spojrzeć na swój bok.. Jej ubranie miało
wyżarte małe i większe dziury, odsłaniające ciało. To było ciało, bo jej skóra została
wypalona przez kwas. W jednym miejscu prześwitywała kość, ten widok powodował u niej
chęć wymiotów.
Naprężyła brzuch, aby je powstrzymać, otarła łzy i wykrztusiła z siebie:
- Nie tak źle, jak mogło być.
- Celowały w oczy - powiedział Illium, wyglądał na skupionego, kiedy stał pilnując
otworu w skale poniżej podestu, trzymając w ręce miecz. - Całe szczęście, że było tam
ciemno albo teraz twoje oczy ściekałyby ci po twarzy.
Elena gapiła się na niego.
- Dzięki za tę wesołą myśl.
Cholerny niebieskoskrzydły idiota mrugnął do niej, zadziwiająco opuszczając rzęsy na
złote oko.
- Raphaelu, możemy go zabić? – wymruczała, starając się nie myśleć o dziurach
zionących w jej ciele.
Raphael naprężył się, gdy pomagał jej wstać.
- Jeszcze nie. Eleno. Możemy go potrzebować. – Powiedział to lodowatym tonem, że
prze chwilę sądziła, że wziął jej pomysł na poważnie.
Podążyła za jego spojrzeniem wstronę wnętrza pomieszczenia, gdzie była uwięziona.
- Nie – chwyciła go za ramię. – Nie wejdziesz tam.
Rzucił wyzywające spojrzenie, na które wiedziała, że większość istot – śmiertelnych
i nieśmiertelnych– padała przed nim na kolana, poddając się.
Małżonka Archanioła ~ rozdział 33
- Zostaw mnie, łowco gildii. Ilium zabierze cię dla bezpieczeństwa na górę.
- Sir – zaczął Illium, bez śladu uśmiechu.
- Illium. – Jedno słowo. Rozkaz.
Illium wyglądał, jakby chciał się sprzeczać, ale w końcu schylił głowę. Jednak Elena nie
była jednym z siódemki Raphaela. Nie musiała słuchać jego rozkazów. Ruszając, aby stanąć
przed nim, zaplotła ramiona.
- Jeśli twoja matka jest tak potężna – powiedziała – może znaleźć nas równie dobrze
tutaj, jak w jamie.
- Caliane nie zwykła przychodzić do kogokolwiek.
Uniosła brwi i miała cholerną nadzieję, że jej następne słowa nie zabiją ich.
- A może jest tylko potężna, kiedy ma swoją ofiarę u więzioną i samotną. Nigdy nie
miałeś problemów, aby stanąć przed kimkolwiek w pełnym świetle dnia.
Wstrząsnęło świątynią pod jej stopami, wstrząs był tak silny, że omal nie upadła na
Raphaela. Przez chwilę obawiała się, że cała konstrukcja może runąć, grzebiąc ich w swym
wnętrzu. Zapomniała, że Caliane była boginią w Amanat, a jej ludzie zasnęli bezbronni na
kamiennej posadzce.
Kiedy wstrząsy ustały, wszystko było takie jak wcześniej. Z wyjątkiem Raphaela i
Illiuma, ich wzrok skupiał się na podium. Na tym co pojawiło się na kamieniach.
Raphael podszedł do tego, co uważał za ołtarz, Illium podszedł, aby stanąć przy nim,
wyciągnęli miecze. Jego uwaga była skupiona na kamiennej płycie leżącej przed nim. Długiej
na sześć stóp i szerokiej na trzy, może także grubej, była w kolorze jasnoszarym i nie miała
żadnych ozdób. Podobnie jak drzwi wydawała się częścią otaczającego kamienia, ale w
przeciwieństwie do drzwi, nie wiedział jak ją poruszyć.
Raphaelu.
Położył dłoń na kamieniu, który powinien być zimny, ale zamiast tego promieniował
ciepłem, opuścił trochę tarczę. Matko.
Brak odpowiedzi, ale wiedział...
- Obudziła się. – Już za późno, aby zabić ją słabą i wrażliwą.
Jak możesz robić coś takiego, Raphaelu?
Jej głos, tak piękny, pozostający w pamięci, przenikał do każdego fragmentu jego ciała,
rozbierał go całkowicie. Jestem archaniołem.
Tak. Tyle dumy w tym jednym słowie, cudzie niewypowiedzianych słów. Jesteś synem
dwojga archaniołów.
Przeciągnął palcami po kamieniu. Jesteś zdrowa, Matko?
Śmiech w jego umyśle, boleśnie znajomy. Czy jakikolwiek nieśmiertelny jest w pełni
zdrowy na umyśle?
Małżonka Archanioła ~ rozdział 33
Świątynia zadrżała ponownie, ale tym razem w inny sposób, pył i kamienie spadły z
sufitu. Raphael poczuł dotknięcie śmierci zanim poczuł moc innego archanioła.
- Lijuan tu jest.
- Czekaj! – Elena złapała go za ramię, kiedy chciał się odwrócić by odejść.
- Czuję w powietrzu zapach twojej matki – egzotyczny, intensywny i zmysłowy. Czarną
orchideę.
- Muszę iść, Eleno.
- Ale jest pomieszana z dziwną, niespodziewaną nutą słoneczników. – Jej palce
zacisnęły się na jego ramieniu. – Nie było słoneczników na ciele torturowanej dziewczyny na
moście, na wampirze, który oszalał w Bostonie. Zapach był zbyt czysty, zbyt intensywny.
Rozumiesz?
Dziękuję, łowco – ruszył, Elena i Illium zaczęli biec zanim po świątynnej posadzce.
Wydostali się na ulice Amanat, aby ujrzeć Archanioła Chin w fizycznej postaci,
rzucającego strzały mocy w budynek świątyni. Każdy pocisk był czarny. Właściwie nie było
nic złego w czarnym - wszystkie umiejętności Jasona ujawniały się w mroku nocy – ale moc
Lijuan była przepełniona zgniłą esencją, która odrzucała Raphaela.
Wznosząc się powietrze ponad świątynię, zablokował jeden z jej strzałów oślepiającym
błękitem będącym uzewnętrznieniem jego mocy.
- Nie prosiłem cię o pomoc, Lijuan.
Włosy chłostały ją po twarzy.
- Ona nie może powstać, Raphaelu. Nie możesz pozwolić swoim emocjom, aby
przesłoniły ci prawdę o jej szaleństwie.
Wiedział, że Lijuan mówiła prawdę – w istocie. Blokując kolejną strzałę mocy, która
odrzuciła go w powietrze o kilka stóp, zgromadził anielski ogień w swoich dłoniach. Ogień
nie mógł jej zabić, ale nadal mógł spowodować poważne obrażenia jej fizycznej formy.
- Sprawa jej umysłowego zdrowia zostaje bez odpowiedzi
- Wzięła młokosa – powiedziała Lijuan, jej włosy zaiskrzyły czarnymi pasmami,
Raphael zauważył, że były to strumienie czystej czarnej energii. – A twoja małżonka wygląda
na ranną. To nie są objawy zdrowia.
Może nie, pomyślał Raphael, ale większość archaniołów kroczy po cienkiej linii
oddzielającej normalność od szaleństwa.
– Każdy z nas mógł zrobić to samo. – Powiedział, nie by bronić Caliane, ale by
przeciwstawić się Lijuan – i ponieważ jego matka działała z zimną arogancją mocy, nie
zrobiła jeszcze nic, co świadczyłoby o szaleństwie. Lijuan z drugiej strony...
- Co z ludźmi, których zamordowała? Ci wiszący na moście w twoim mieście? – Łoskot
czarnego deszczu stworzonego by niszczyć i zabijać. Odsunął się, gasząc kulę anielskiego
ognia, ona pogrążyła się w czerni.
- Ona nie miała z nimi nic wspólnego, Lijuan. To ty. – To był strzał. Morderstwa i
tortury mogły być zaaranżowane przez Neha, ale to Lijuan straciłaby najwięcej, jeśli Caliane
by wróciła.
Małżonka Archanioła ~ rozdział 33
Przerwa w deszczu czarnego ognia. Potem miękki, dziewczęcy śmiech.
- Zawsze byłeś sprytny.
Zaatakował ją anielskim ogniem, w chwili gdy się rozproszyła. Lijuan postawiła mur
czarnych płomieni, aby go zablokować, jej moc była nieporównywalna. A jej głos, który
zabrzmiał, nie miał w sobie nic ludzkiego.
- Żegnaj Raphaelu.
Nie było sposobu na uniknięcie tego. Pioruny nadchodziły zewsząd.
Usłyszał krzyk Eleny, kiedy otrzymał trafienie w pierś. Nie był to anielski ogień, Lijuan
nigdy nie posiadła tej umiejętności, ale nie miało to znaczenia. Został zalany jej trującą mocą,
to było zabójcze uderzenie, nawet dla archanioła. Ciemność ogarniała jego krew, rozlewała
się po jego komórkach, mógł zobaczyć, jak jego żyły sczerniały pod skórą, czuł jak czerń
zalewa mu oczy.
- Przykro mi, Raphaelu. – Głos Lijuan. – Zawsze cię lubiłam, ale chciałeś ją bronić.
Starał się odezwać do Eleny, aby powiedzieć jej, że będzie bezpieczna. Nawet po jego
śmierci, jego Siedmiu nie mogło złamać przyrzeczenia. Będą ją chronić. Jednak trucizna
Lijuan rozlała się po jego ciele, blokując jego starania walki, odcinając go od jego własnej
mocy. Walczył. Walczył każdą cząstką woli swojego nieśmiertelnego serca, każdą porcją
nienazwanego, niekończącego się uczucia do Eleny.
Nawet umierając zdołał cisnąć ostatnią kulę anielskiego ognia, pomimo zanikającego
wzroku. Lijuan wrzasnęła. Wysoko-brzmiący dźwięk brzmiał mu w uszach, spadał na dół,
uderzył twardo w dach świątyni, jego skrzydła były zgniecione, ale niepołamane, jego upadek
został złagodzony przez moc, która wydawała się pokrewna do tej, której rzucił wyzwanie.
Mój syn! Mój Raphael.
Za późno, pomyślał, za późno. Caliane nigdy nie była uzdrowicielką, a jego całe ciało
było przesączone czarną trucizną Lijuan. Odpychając ją swoim nowonabytym darem, starał
się uzdrowić siebie, lecz jego umiejętność była młoda, ledwie ukształtowana. Nie miała szans
ze znakiem zła Lijuan.
- Raphaelu. – Ręce obejmującego jego twarz, nieposkromiona determinacja w głosie
jego łowcy.
Chciał rozkazać jej, aby odeszła, ostrzec ją, że zakażenie, będące mocą Lijuan może się
rozprzestrzenić, jak było u odrodzonych, jednak wiedział, że nie odejdzie, jego małżonka ze
śmiertelnym sercem. Moja Elena.
Elena przełykała łzy i panikę, która groziła przejęciem nad nią kontroli, kiedy
spoglądała na piękne oczy Raphaela opanowane przez wici zła Lijuan, zaciemniając je
złowrogim mrokiem, znajdowanym jedynie w najgłębszych toniach oceanu, intensywną i
absolutną.
- Nie - powiedziała. – Nie!
Małżonka Archanioła ~ rozdział 33
Ponad nią niebo było pogrążone w kataklizmie światła, gdy spojrzała w górę okazało
się, że Lijuan nie była już sama. Archanioł z kręconymi kruczoczarnymi włosami i
skrzydłami w kolorze najczystszej bieli, jej ręce były otoczone niebieskim płomieniem.
Wzór, z którego powstałem.
Odwracając z powrotem głowę, ścisnęła rękę Raphaela, jego jasnozłota skóra wokół żył
stała się czarna i sztywna. Archaniele, słyszysz mnie?
Te słowa to pozostałości mojej mocy.
Skupiona na fakcie, że on nadal żyje, nie myślała o niczym innym, Elena nachyliła się,
kiedy kawał skały przeleciał za nią, rozciągnęła swoje ciało i skrzydła nad Raphaelem.
Idź, Eleno! Będą walczyć do śmierci.
Nawet teraz mi rozkazujesz. Archaniele? Nie mogła go zostawić. Nigdy go nie zostawi.
Rozglądając się, zobaczyła, że Illium stoi na straży, jego twarz zastygła w wyrazie udręczonej
furii. Niebieski Dzwoneczek powie nam, kiedy się uchylić.
Chwila ciszy, jej serce prawie stanęło.
Powinienem być martwy.
Zadrżała, przycisnęła swoje czoło do jego. Nie mów tak. Przeżyłeś Lijuan. Zrobisz to
znowu. Zamiast tego jego skóra stała się zimna i blada, w oczach pojawiły się niesamowite
czarne plamki, a jego skrzydła... Zacisnęła przyciśniętą pięść do ust i zagryzła mocno kłykieć.
Zło powoli rozpełzało się po jego skrzydłach, zmieniając złoto i biel w oleistą czerń, budząc
w niej najagresywniejsze instynkty. Chciała walczyć z tym, odciąć, ale noże nic by tutaj nie
zdziałały. Nie wtedy kiedy płótnem było ciało Raphaela.
- Eleno, kryj się!
Ruszyła się przy pierwszej sylabie Illiuma, rozpościerając swoje skrzydła nad
wrażliwym ciałem Raphaela. Coś twardego uderzyło ją w bark, wystarczająco mocno, by
powstał siniak, lecz nie ruszyła się, dopóki Illium nie dał znaku, że już po wszystkim.
- Co one do cholery robią?
Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie.
Uświadomiwszy sobie, że jej archanioł stracił wzrok, jego piękne oczy zostały oślepione
przez czerń, spojrzała i poczuła jak powietrze uchodzi z jej ciała.
- Dobry Boże, Raphaelu. One ... – przełknęła ślinę, aby zwilżyć gardło, skupiła się na
dwóch znajdujących się na niebie nieśmiertelnych.
- Twoja matka zamierza uszkodzić skrzydła Lijuan, wygląda jakby co chwila opuszczała
i powracała do swojej fizycznej formy.
To musi pochłaniać jej moc, aby utrzymać kształt. Tego nie wiedzieliśmy.
Małżonka Archanioła ~ rozdział 33
- Twoja matka nie wygląda na zranioną, ale nie robi uników przed pociskami Lijuan
wystarczająco szybko. – Caliane poruszała się z niesamowitą szybkością, jednak – przy
Lijuan wydaje się ślamazarna.
Myliłem się. Nie była gotowa na przebudzenie.
Elena zrozumiała, jej serce ścisnęło się. Caliane przebudziła się dla swojego syna.
- Trzyma się. – Teraz, gdy przyglądała się, mogła dostrzec słabość Caliane,
najwyraźniej mogła też Lijuan.
Spoglądając na twarz Raphaela, chciała skłamać, dać mu spokój, ale to nie było w ich
stylu.
- Sądzę, że twoja matka przegra, Raphaelu.
Dreszcze przeszyły Raphaela, jego skrzydła stały się czysto czarne, a jego skóra
pozbawiona życia.
Archaniele!
Raphael słyszał Elenę, ale nie był w stanie jej odpowiedzieć, jego umysł odpłynął z
przejmującą gorączką, zapłonął porażającą bielą, zmienił jego świat z zimnej czerni w
przeszywającą pożogę.
Instynkt ponad tysiącletniego przetrwania nalegał, aby walczył z zażartością
płomienia... potem zobaczył co może to dokonać. Pochłaniał czerń, wymazywał ją w furii
dzikiej niczym anielski ogień. Czerń straciła „smak” w jego zmysłach, nie umiał tego dobrze
określić, poznał głębie swojej duszy.
Raphaelu, nie waż się mnie zostawiać! Razem! Obiecałeś mi, jeśli zginiemy, to zrobimy
to razem!
Nawet w trakcie brutalnej walki toczącej się w jego ciele, jej żądanie wzbudziło u niego
chęć złączenia jej ust z własnymi, pogładzić jej rękę ponad tymi rozpostartymi skrzydłami
wojownika.
Włócznia światła spłynęła po jego kręgosłupie i rozprzestrzeniła się w atomowym
wybuchu po jego skrzydłach, wyzwalając taki żar, że spodziewał się obrócenia swojego ciała
w popiół. Kiedy płomień przycichł, pozostawiając mrowienie, uniósł powieki i zobaczył
twarz gapiącej się na niego Eleny, pełną determinacji.
Nie pozwolę ci odejść, Archaniele. Nie!
Potem, rozdzierająco cicho,
– Nie mogę tego zrobić bez ciebie, Raphaelu.
Uniósł swoją rękę i położył ja na jej policzku.
- Nie tak łatwo mnie zbić, Eleno. – Powinien być martwy. Był archaniołem, ale Lijuan
ewoluowała do innego pola istnienia. Jej moc była poza tym co znane, z czym można było
walczyć. Smakowała jedynie śmiercią zarówno dla śmiertelnych jak i nieśmiertelnych.
Wewnętrzne mury Eleny zadrżały, przycisnęła swoje czoło do jego, na długi ułamek
sekundy. Pojedyncza, bolesna kropla spływała po jej policzku, zanim uniosła głowę, a on
Małżonka Archanioła ~ rozdział 33
podniósł się na nogi obok niej. Bolała go każda część ciała, ale miał znacznie gorsze uczucia
związane z walką –brutalne gorąco nadal rozpływało się po jego ciele, szukając i niszczą
ostatnie ślady jadu Lijuan, to był koniec przenikającego go piekła.
Raphaeu, mój synu.
Spojrzał w górę i zobaczył, że prawe skrzydło Caliane jest wykręcone, a Lijuan
zamierza rzucić nią w bok budynku.
Tłumaczenie: smok_z
Korekta: Perunia