robotnicy
opuszczają
miejsca
pracy
R
o
b
o
tn
ic
y o
p
us
zc
za
ją m
ie
jsc
a p
ra
cy
W
o
rk
er
s L
ea
vin
g t
he W
o
rk
p
la
ce
workers
leaving
the
workplace
Roman Dziadkiewicz
Miklós Erhardt
Harun Farocki
Joanna Sokołowska:
Warunki mojej pracy nie są
w moich rękach, ale na
szczęście nie są też w twoich
Diedrich Diederichsen:
Wartość (dodatkowa) sztuki
Maurizio Lazzarato:
Praca niematerialna
Jan Sowa:
Prekariat — proletariat epoki
globalizacji
Artyści przy pracy
8
44
78
100
133
s p i s
t r e ś c i
:
Roman Dziadkiewicz
Miklós Erhardt
Harun Farocki
Artists at Work
Joanna Sokołowska:
The conditions for my work
are not in my hands but
fortunately they are not
in yours either
Diedrich Diederichsen:
On (Surplus) Value In Art
Maurizio Lazzarato:
Immaterial Labour
Jan Sowa:
Precarity — Proletariat
of the Globalization Era
133
226
262
296
318
co n t e n t
:
aleksan dar
bat tista
i li ć
(we współpracy z
ivan ą
kes er
i
to m is l avem
g otovac em
)
z cyklu Sztuka weekendowa: chwała wzgórzom, 1995–2005
Prekariat — proletariat
epoki globalizacji
Jan Sowa
au to r
:
t y t u ł
:
Znikający proletariat?
W niniejszym tekście chciałbym zająć się trzema kwestiami. Po
pierwsze interesował mnie będzie sposób, w jaki przebiegają dziś
podstawowe podziały społeczne i polityczne. Jakie czynniki, zja-
wiska, cechy lub stany pozwalają je zdiagnozować? Te dwa typy
podziałów — społeczne i polityczne — nie dają się bynajmniej do
siebie sprowadzić. To, co polityczne można rozumieć jako prze-
kroczenie tego, co społeczne. Identyfikacji prawdziwie politycz-
nej nie można stworzyć w oparciu o kategorie społeczne. One
mogą stać się podstawą do zbudowania tylko pewnego systemu
policyjnego — jak powiedziałby Jacques Rancière — czyli takiego,
który ma dopilnować, aby każdy i każda zajmowali odpowiednie
miejsce, żeby wykonywali odpowiednią funkcję, spełniali swoją
rolę oraz żeby byli tam, gdzie powinni być.[1] System policyjny
to taki, który nie chciałby, aby robotnicy wyszli z fabryki, dążyłby
raczej do tego, żeby pozostali w środku i byli niewidoczni w prze-
strzeni publicznej. Natomiast polityka, podmiot polityczny, dzia-
łanie polityczne, konstytuują się przez przekroczenie podziałów
społecznych. Co nie znaczy, że znikają samoczynnie, dlatego też
pozostają zawsze horyzontem myślenia i działania politycznego.
Są ważne chociażby z tego powodu, że to właśnie one są prze-
kraczane. Wyjście poza nie, to — jak mówi Rancière — identyfi-
kacja ze sprawą innego. Czasem jest to identyfikacja niemożliwa.
Tak było na przykład we Francji w czasie wojny w Algierii, kiedy
po bardzo krwawej masakrze Algierczyków, pojawiło się hasło:
„Wszyscy jesteśmy Algierczykami”. Potem to samo powtórzyło
się, kiedy w 1968 roku został zatrzymany Daniel Cohn-Bendit
i wydalony z Francji jako obywatel Niemiec. Wtedy popierający
go deklarowali: „Wszyscy jesteśmy niemieckimi Żydami”. To jest
rodzaj identyfikacji niemożliwej, która staje się przekroczeniem
podziałów społecznych i kategorii tożsamościowych, ale te
podziały są istotne, dlatego powinniśmy widzieć jak one prze-
biegają. W dzisiejszym świecie bynajmniej nie jest to oczywiste.
Neoliberalna globalizacja podważyła lub przemieściła sens wielu
tradycyjnych tożsamości takich jak: „klasa robotnicza”, „proleta-
riat”, „burżuazja”, itp.
ja n
s owa
102
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
Druga sprawa, którą się zajmę, to próba odpowiedzi na
pytanie, jak wyglądają te linie podziału w perspektywie globalnej
i postkolonialnej. Jest to dzisiaj jedyna sensowna perspektywa mó-
wienia o społeczeństwie, polityce, gospodarce lub kulturze. Tego
rodzaju holistyczny punkt widzenia przyjmuje np. Immanuel Wal-
lerstein, który przekonuje, że żyjemy wszyscy w jednym systemie
-świecie, czyli w systemie-świecie gospodarki kapitalistycznej.[2]
Pojęcie „system-świat” nie jest bynajmniej tożsame z pojęciem
globalizacji, jak sugerować może błędne tłumaczenie angielskiego
wyrażenia „world-system” jako „system światowy”.[3] System-
świat to zamknięta struktura interakcji i zależności gospodarczych,
która jest sama dla siebie kompletnym światem, tzn. w jej obrębie
zamykają się wszystkie łańcuchy produkcji, dystrybucji i sprzeda-
ży dóbr (poza dobrami luksusowymi, których cyrkulacja zawsze
przekraczała granice systemów-światów). System-świat nie musi
być wcale globalny. W przeszłości istniało na Ziemi kilka, albo
nawet kilkanaście lokalnych systemów-światów. Przed podróżą
Kolumba w 1492 roku do Ameryki tworzyły odrębny system-świat
(lub nawet kilka odrębnych systemów-światów) i nie miały w ogó-
le kontaktu z resztą planety. W Europie i Azji również istniało
kilka systemów-światów. W średniowieczu da się wyróżnić przy-
najmniej pięć: europejski, islamsko-arabski, centralno-azjatycki,
hinduski i chiński.[4] Istniały też terytoria zewnętrzne, niezintegro-
wane z żadnym obiegiem, np. Bhutan. Obecnie żyjemy wszyscy
w obrębie jednego systemu-świata, którym jest kapitalistyczna
gospodarka-świat. Łatwo się o tym przekonać: weźmy dowolne
przedmioty codziennego użytku — telefony komórkowe, odzież,
sprzęt AGD, samochody, itp. Znakomita większość z nich ma
w sobie części lub materiały pochodzące z drugiego końca świa-
ta, a nawet z kilku kontynentów. Telefon komórkowy zmontowany
w Chinach i sprzedawany w Europie może być wyprodukowany
z surowców wydobywanych w Afryce lub Ameryce Południowej
i zawierać w sobie rozwiązania technologiczne pochodzące ze
Stanów Zjednoczonych. Tego rodzaju łańcuchy zależności spra-
wiają, że cała planeta jest jednym światem.
W podobnym kierunku (chociaż przy zupełnie innym
ujęciu pojęciowym) idzie Alain Badiou, kiedy mówi, że żyjemy
103
obecnie wszyscy w jednym świecie, w którym działa sieć naj-
różniejszych powiązań, zależności i uwikłań.[5] Nie ma żadnego
zewnętrza. To jest bardzo ważne założenie dla każdej analizy
lub działania politycznego. Paradoksalnie, bardzo podobna jest
perspektywa „ontologiczna” Hardta i Negri’ego.[6] Paradok-
salnie, bo Badiou i Negri różnią się opiniami, jeśli chodzi o inne,
całkowicie fundamentalne kwestie, jak na przykład interpretacja
ewentualnego przejścia od obecnego kapitalizmu do przyszłego
komunizmu. Pod tym jednak względem myślą podobnie i nie
wierzą w możliwość działania politycznego poza światem współ-
czesnego kapitalizmu.
Obecna perspektywa globalna, jest także perspektywą
postkolonialną, ponieważ świat zglobalizowany, to świat byłych
zależności kolonialnych. Przyjmują one teraz inną formę. Czasem
są zredefiniowane lub zupełnie zniesione, ale częściej bywają zre-
produkowane i przyjmują formę nowych zależności.[7]
Wreszcie trzecia sprawa, którą chcę się tutaj zająć
i która w kontekście wystawy Robotnicy opuszczają miejsca
pracy może okazać się najbardziej interesująca, to pytanie, gdzie
w podziałach klasowych mieszczą się współcześni producenci
czy wytwórcy kultury. Nie chodzi tutaj tylko o artystów. Proponu-
ję przyjęcie perspektywy bliższej teorii pól czy systemów. Mihály
Csíkszentmihályi, węgierski psycholog zajmujący się twórczością,
który pracuje w Stanach Zjednoczonych, uważa, że twórczy jest
pewien system, sieć czy też pewne pole. Ta twórczość wyraża
się przez jednostki, które zajmują szczególne miejsce w tym polu,
albo mają szczególne predyspozycje podmiotowe. Sama twór-
czość, jako taka, jest jednak funkcją całego systemu.[8] Bez nie-
go i procesów, które w nim zachodzą, żadna wybitna jednostka
działająca pojedynczo nie wytworzyłaby niczego interesującego.
Przeczy to może pokutującej w naszej kulturze romantycznej wi-
zji artysty jako wybitnej jednostki, która poza społeczeństwem,
a nawet wbrew niemu, w twórczym natchnieniu sama wytwarza
wszechświat, jest jednak bliższe temu, co na temat twórczości
mówi psychologia i socjologia. Z takiej systemowej perspektywy
przeprowadzanie istotnej linii podziału między artystami a ku-
ratorami nie ma większego sensu. Sama praktyka świata sztuki
104
ja n
s owa
pokazuje zresztą, jak bardzo działalność kuratorska zbliża się do
twórczości artystycznej, co najlepiej widać na przykładach jed-
nostek balansujących na granicy tych dwóch pozycji lub przekra-
czających ją, jak robią to w Polsce Agnieszka Kurant czy Joanna
Warsza. Dlatego będę się tu posługiwał kategorią wytwórców czy
też producentów kultury, do których zaliczam różnego rodzaju
producentów i dystrybutorów symboli: artystów, krytyków, kura-
torów czy teoretyków sztuki.
Punktem wyjścia jest tu pytanie o proletariat. Czy ist-
nieje jeszcze proletariat? Jeśli tak, to kto jest proletariuszką? Czy
tę kategorię możemy w sensowny sposób połączyć z tym, jak
proletariat był rozumiany w XIX wieku? Jest to kwestia bardzo
istotna dla obecnych sporów i dyskusji w środowisku lewicowych
intelektualistów. Tak na przykład w czasie zorganizowanej przez
Alaina Badiou i Slavoja Żiżka konferencji Idea komunizmu. Filozo-
fia i sztuka, która odbyła się w czerwcu 2010 roku w berlińskiej
Volksbühne, jedną z kwestii, która systematycznie wracała za-
równo w czasie obrad, jak i w kuluarach, było pytanie o proleta-
riat jako kategorię społeczną i jako podmiot polityczny. Jaka jest
z tego punktu widzenia relacja lub granica między pracownikami
manualnymi, którzy uprawiają wciąż pracę materialną, i tymi,
którzy działają w paradygmacie pracy niematerialnej? Czy do
proletariatu mamy zaliczyć tylko robotników przemysłowych?
Czy w jego szeregach powinnyśmy umieścić również np. sprzą-
taczki albo stróżów nocnych? Co z sekretarkami, które wykonują
co prawda pracę bardziej społecznie szanowaną, ale z punktu
widzenia strukturalnego zajmują to samo miejsce w procesie
produkcji, co właśnie sprzątaczki lub ochroniarze. Co z osobami,
które wykonują zawody o wysokim prestiżu społecznym — jak
grafik, dziennikarz czy kuratorka — ale pracują na warunkach gor-
szych niż sprzątaczki zarówno jeśli chodzi o wynagrodzenie, jak
i stabilność zatrudnienia? Pytanie o proletariat jest istotną i trudną
kwestią polityczną, ale jest też ważne dla zrozumienia sytuacji
społecznej, w której żyjemy. W pewnym sensie jest ona radykalnie
odmienna niż w XIX wieku, w inny sensie bardzo ją przypomina.
Kwestię proletariatu po raz pierwszy w systematyczny
sposób badał Karol Marks. Ale już tu pojawiają się wątpliwości.
105
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
W pismach Marksa znajdujemy dwie zupełnie różne definicje
i sposoby rozumienia proletariatu. Jeden to „wyklęty lud ziemi”,
czyli ci, którzy nie mają „nic do stracenia prócz swych kajdan”,
w które są zakuci przez kapitalizm.[9] Drugie rozumienie, które
ma charakter bardziej strukturalno-systemowy i jest bardziej wy-
rafinowane pojęciowo, to definiowanie proletariatu poprzez dwa
wyznaczniki: stosunek wobec środków produkcji — kto jest właś-
cicielem środków produkcji — oraz druga kwestia, blisko z tym
związana: kto jest, a kto nie jest zmuszona sprzedawać swoją siłę
roboczą w celu utrzymania się przy życiu.[10] Nie wszyscy, którzy
nie muszą jej sprzedawać są kapitalistkami. Na przykład rentierki,
które odziedziczyły fortunę albo nieruchomości i żyją z procen-
tów od depozytów bankowych, inwestycji lub czynszów uzyski-
wanych z wynajmowania nieruchomości, nie muszą sprzedawać
swojej siły roboczej na rynku po to, aby przeżyć, ale nie są też
kapitalistkami, bo ich własność nie dotyczy środków produkcji, ale
konsumpcji lub reprodukcji. Proletariuszka to ktoś, kto musi sprze-
dawać swoją siłę roboczą, aby przeżyć i zarazem nie ma kontroli
nad środkami produkcji, którymi się posługuje.
Te dwie różne definicje proletariatu dają nam dwie
różne odpowiedzi na pytanie, kto należy dzisiaj do grupy pro-
letariuszy. W okresie akumulacji pierwotnej i we wczesnej fazie
kapitalizmu dojrzałego — czyli, powiedzmy, do I wojny światowej
— te dwa zbiory były w dużej mierze tożsame. Dzisiaj sytuacja jest
zdecydowanie inna. Zastosowanie pierwszego kryterium — wyklę-
tego ludu ziemi, który nie ma nic do stracenia oprócz kajdan — da
nam węższą grupę proletariatu. Znajdziemy go przede wszyst-
kim w peryferyjnych krajach postkolonialnych. W centralnym
obszarze kapitalistycznej gospodarki-świata odnajdziemy raczej
lumpenproletariat, underclass — bezdomnych, chronicznie bezro-
botnych, wykluczonych ze społeczeństwa przez skrajną biedę, itp.
— niż proletariat. Każdy, kto w obszarze centrum pracuje, nawet
nielegalni imigranci, jest w sytuacji, która w globalnym kontekście
prezentuje się nie najgorzej. Nawet ktoś, kto w kraju stosunko-
wo biednym, jak Polska, zarabia minimum, ma dostęp do opieki
zdrowotnej, wody pitnej, edukacji dla swoich dzieci, itp., co w skali
całej planety jest luksusem. I oczywiście nikt, kto należy do grupy
106
ja n
s owa
producentów kultury nie jest w tym rozumieniu proletariuszem.
Niezależnie od statusu materialnego i stabilności perspektyw za-
wodowych, wszyscy, którzy zajmują się kulturą mają do stracenia
coś więcej niż same tylko kajdany.
Jeżeli natomiast weźmiemy pod uwagę drugi wy-
znacznik — własność środków produkcji i konieczność sprzeda-
wania swojej siły roboczej — linia podziału przebiegnie zupełnie
inaczej. Grupa proletariuszy stanie się większa i znajdą się w niej
jednostki należące do różnych warstw społecznych: robotnicy,
sprzątaczki, sekretarki, a nawet projektanci przemysłowi i inży-
nierowie nadzorujący linie produkcyjne. Proletariuszem będzie
każdy, kto nie jest właścicielką środków produkcji oraz kto nie ma
nad nimi kontroli. To drugie zastrzeżenie jest istotne, ponieważ
kapitalizm korporacyjny zorganizowany w oparciu o spółki giełdo-
we zmienił istotnie strukturę własności środków produkcji. Każda
z nas mogłaby być współwłaścicielką przedsiębiorstwa. Ponie-
waż fundusze emerytalne inwestują na giełdzie pieniądze, które
mamy obowiązek w nich odkładać, każda z nas nią de facto jest.
Nie znaczy to jednak, że mamy jakąkolwiek kontrolę nad środkami
produkcji i że możemy decydować o tym, jak będą wykorzysty-
wane i co stanie się z produktem wytwarzanym przy ich użyciu.
W tym sensie współwłasność jest fikcją; dystrybucja akcji jest
bardzo nierówna i w znakomitej większości przypadków stosun-
kowo niewielka grupa akcjonariuszek jest w posiadaniu pakietów
kontrolnych przedsiębiorstwa i to ona kontroluje środki produkcji.
Tylko jednostki należące do takich grup tworzą klasę posiadaczy
środków produkcji. Reszta zalicza się do proletariatu niezależnie
od tego czy posiada akcje spółek giełdowych, czy nie.
Proletariat wyodrębniony ze względu na kryterium
własności i kontroli nad środkami produkcji jest grupą, której
granice przebiegają w poprzek podziałów nie tylko społecznych,
ale również politycznych. Na sprawę tę popatrzeć trzeba jednak
z innej strony: przynależność klasowa nie jest podstawowym
kryterium, ze względu na które konstytuuje się światopogląd po-
lityczny. Zjawisko to nie ma prostego wytłumaczenia. Zajmowali
się nim filozofowie i teoretycy społeczni od Antonia Gramsciego
po Ernesto Laclau i Chantal Mouffe.[11]Jednym z czynników, któ-
107
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
ry odgrywa tu istotną rolę jest fakt, że przynależność klasowa
(w sensie Marksowskim) nie jest jedyną linią podziału w obrębie
społeczeństwa. Może nie być nawet uznawana za najważniejszą.
Teoria feministyczna przyjmuje na przykład, że podstawową linię
podziału i antagonizmu społecznego wyznacza patriarchat. Nie-
dawno Peter Sloterdijk, zaproponował zupełnie inną linię podzia-
łu. Jego zdaniem podstawowy konflikt społeczny rozgrywa się
współcześnie między tymi, którzy pracują i tymi, którzy żyją z za-
siłków społecznych.[12]
Prekariat — nowy proletariat
Nie będę tutaj wdawał się w dyskusję, co jest nadrzędnym kon-
fliktem społecznym, wymagałaby ona bowiem wprowadzenia
pojęć i danych empirycznych wykraczających znacznie poza
ramy problematyki, która mniej w tym momencie interesuje.[13]
Zamiast tego chciałbym zastanowić się nad pojęciem, które od
jakiegoś czasu funkcjonuje w teorii i krytyce społecznej i które
może być podstawą dla zredefiniowania linii głównego podziału
społecznego. Jest również inspirujące, jeśli chodzi o opis kondy-
cji wytwórców kultury. Chodzi mi o prekariat lub prekarność. Tak
moim zdaniem można przetłumaczyć na język polski angielski
termin precarity lub francuski precarité. Słowo to pochodzi od
łacińskiego rdzenia caritas — (miłosierdzie, miłość do bliźniego,
troska) i opisuje kondycję czegoś (lub kogoś), o co „trzeba się
zatroszczyć” (w angielskim precarity słyszymy czasownik to care,
czyli dbać, troszczyć się, przejmować się czymś). Chociaż „pre-
kariat” jako termin wywodzi się z filozofii chrześcijańskiej i od-
nosi się w niej do czegoś (lub kogoś), co ze względu na swoją
fatalną sytuację wymaga modlitwy, stało się powszechnie znane
dzięki użyciu go przez lewicową krytykę i teorię społeczną.[14]
Prekariat to brak pewności, stałości i stabilności, to chroniczna
niemożliwość przewidzenia przyszłości i nieustanny lęk, że przy-
niesie ona tylko pogorszenie sytuacji. Jest to kondycja kruchej
i niepewnej egzystencji, na jaką skazana jest spora część świa-
towej populacji, również w krajach kapitalistycznego rdzenia.
Dotyczy ona ludzi czasowo bezrobotnych, utrzymujących się
108
ja n
s owa
z dorywczych prac, zatrudnianych na krótkoterminowe umowy,
migrujących w poszukiwaniu zarobku, pracujących na częścio-
we etaty lub zmuszanych do podpisywania in blanco swojego
wypowiedzenia wraz z umową o pracę (praktyka dość częsta
w wielkich korporacjach). Oznacza życie pełne niepewności
i trudne do zaplanowania, życie, w którym kilkakrotnie trzeba
zmieniać nie tylko miejsce pracy, ale również zawód, a nawet naj-
lepsze stanowisko stracić można z dnia na dzień. Życie takie sta-
je się udziałem coraz większej liczby ludzi, bo czasy, gdy spędza-
ło się w jednej firmie lub na tym samym stanowisku czterdzieści
lat zawodowej kariery, coraz szybciej odchodzą w niepamięć.
Kwestią interesującą z socjologicznego punktu widze-
nia jest brak jednoznacznego klasowego ulokowania prekariatu.
Gdy słyszymy o dorywczych pracach wykonywanych na umowę
zlecenie, nieustannym zmienianiu miejsca zatrudnienia, niepew-
nej przyszłości i konieczności ciągłego przeskakiwania z jednej
branży do innej, myślimy automatycznie o niższych warstwach
społecznych i pracownikach niewykwalifikowanych. To skojarze-
nie jest jednak rodzajem atawizmu, błędnym odczytywaniem
społecznej rzeczywistości odziedziczonym po epokach przedno-
woczesnych lub wczesno-nowoczesnych, gdy elity zamieszkiwa-
ły w murowanych pałacach, a przysłowiowy motłoch kłębił się
w skleconych naprędce ruderach. Dzisiaj niestabilność, płynność
i ciągła zmiana to rzeczywistość, która dotyka nie tylko mechani-
ków, kierowców, hydraulików czy przedstawicieli underclass, ale
osoby oraz zawody umieszczone na samym szczycie społecznej
drabiny: menedżerów, projektantów, specjalistów od marketingu,
dziennikarzy, inżynierów, wysoko wykwalifikowanych techników,
kuratorów i artystów, itp. Dla tej drugiej grupy bywa nawet bar-
dziej intensywna. Prekariat to kondycja typowa dla post-fordow-
skiego modelu organizacji produkcji i jako taka przecina na skos
tradycyjne podziały klasowe, niezależnie czy klasy społeczne
rozumiemy zgodnie z tradycją marksistowską, jako relację wobec
środków produkcji czy weberowską, jako predyktor szans życio-
wych. Niestabilność nie jest dzisiaj przekleństwem społecznych
dołów, ale chlebem powszednim tych, których jeszcze wczoraj
śmiało zaliczalibyśmy do elity.
109
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
Zjawisko prekariatu, jak każde złożone zjawisko spo-
łeczne, można badać od wielu stron,[15] nie da się więc na kilku-
nastu stronach sporządzić jego pełnego opisu. Wychodząc poza
najbardziej popularne w tym wypadku podejście ekonomiczno-
społeczne, chciałbym poświęcić nieco miejsca analizie prekariatu
jako pewnej sytuacji egzystencjalnej. Do jej lepszego zrozumienia
proponuję wykorzystać trzy pojęcia zaczerpnięte z filozofii Marti-
na Heideggera: zamieszkiwanie, troska oraz lęk.[16]
Heidegger definiuje „zamieszkiwanie świata” jako „by-
cie wprowadzonym w spokój, pozostawanie w przestrzeni wolnej,
która zachowuje wszystko”.[17] Zamieszkiwanie w przestrzeni,
„która zachowuje wszystko” oznacza możliwość uratowania przed
zniszczeniem tego, co jest nasze, zabezpieczenia przed stratą. Je-
steśmy wprowadzeni w spokój, zostajemy w przestrzeni wolnej.
Ta przestrzeń jest, jak mówi Heidegger, oswojona: staje się prze-
dłużeniem ja czyli domostwem. Dasein — przytomność, jestestwo
— pozostaje w pobliżu tego, w czym jest zadomowione lub z czym
jest obeznane. Zamieszkiwanie to bycie-w, bycie-w-otwartości. To,
w czym zamieszkujemy przyjmuje nas, możemy się w tym odna-
leźć, jest naszym domostwem. Człowiek zamieszkuje świat o tyle,
o ile czuje się w nim spokojnie i potrafi się w nim odnaleźć.
Spróbujmy przełożyć intuicje Heideggera na kategorie poznaw-
cze, polityczne, społeczne i ekonomiczne, a zobaczymy, że kon-
dycja prekarności jest pod każdym względem przeciwieństwem
zamieszkiwania. Prekarność to sytuacja, w której tak naprawdę
nie jesteśmy w stanie zamieszkiwać świata. Zostaliśmy w niego
wrzuceni, ale nie jesteśmy w nim zadomowieni, nie czujemy się
spokojnie, nie jesteśmy wolni, nie możemy zachować tego, co
nasze i musimy to bezapelacyjnie stracić. Ten świat nie jest na nas
otwarty, jest raczej wrogi.
Zamieszkiwanie świata w sensie poznawczym, to rozu-
mienie go. Świat współczesny staje się coraz bardziej niezrozumiały
i nieprzejrzysty. Doświadczamy coraz silniej poznawczej prekarno-
ści, niestabilności i nieprzewidywalności. Jest to jeden z elementów
globalizacji. W epoce przednowoczesnej życie i działanie człowieka
pozostawało zamknięte w stosunkowo wąskich granicach. Rela-
cje przyczynowo skutkowe, w jakie był wplątany, nie wykraczały
110
ja n
s owa
istotnie poza przestrzeń daną mu w bezpośrednim doświadcze-
niu. Jeśli, na przykład, wyciął las w promieniu 50 km od swojego
domu, to nie miał drewna, albo bardzo dużo płacił, żeby je skądś
zaimportować. Jeśli las wycinał ktoś mieszkający o setki kilome-
trów od niego, słabo to odczuwał. Obecna sytuacja jest zasadniczo
inna i przypomina dynamikę systemu chaotycznego. Znane jest
powiedzenie odnoszące się do pogody, że ruch skrzydeł motyla
w Chinach wywołuje tornado w Stanach Zjednoczonych. Podobne
zależności działają dziś w globalnej gospodarce. Świetnie pokazuje
to mechanizm obecnego kryzysu finansowego. Grupa maklerów
na Wall Street wpadła na pomysł, że kredyty hipoteczne sprzeda-
wane biednym ludziom np. w Alabamie, można odsprzedać dalej —
dajmy na to w Tokio inwestorom z Bliskiego Wschodu. Złe kredyty
zostały wymieszane z dobrymi i sprzedane nabywcom, którzy je
dalej odsprzedali. Później zostały wykorzystane do podżyrowania
innych kredytów (mechanizm tzw. Corporate Default Swap), które
znów posprzedawano, itd. Powstała sytuacja tak skomplikowana,
że nie wiadomo było, kto co w ogóle ma. Taki był zasadniczy po-
wód panicznego wyprzedawania wszystkich akcji jesienią 2008
roku. Nie wiadomo było, czy firma, której jest się współwłaścicie-
lem, nie zainwestowała przypadkiem w instrumenty pochodne,
które są derywatami papierów obciążonych złym kredytem. Przez
to firma, która dzisiaj wygląda świetnie może za pół roku splajto-
wać. W efekcie działań stosunkowo niewielkiej grupki ludzi na Wall
Street zbankrutowała np. Islandia i pracę stracili ludzie w Europie,
Chinach lub w Afryce.
Żyjemy w świecie globalnych powiązań, które stają się
coraz bardziej nieprzejrzyste. Dlatego nasza sytuacja poznawcza
vis-à-vis tego świata jest właśnie prekarna: niepewna, nieprzewi-
dywalna, niepoddająca się poznawczej kontroli. Najlepiej dowodzi
tego fakt, że zbliżającego się kryzysu nie przewidzieli nawet jego
główni protagoniści i nie mają oni pomysłu, co zrobić, żeby teraz
naprawić podupadający system. Coś rozumiemy, ale rozumie-
my to przez chwilę, potem sytuacja tak szybko się rekonfiguruje
i przeobraża, że wiedza sprzed chwili staje się bezużyteczna. Nie-
stabilność rynków finansowych jest odzwierciedleniem tej właśnie
nieprzejrzystości świata. Do tego dochodzi oczywiście prędkość
111
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
m i k a
rot ten b erg
Czas i połowa, 2003, dzięki uprzejmości Nicole Klagsbrun Gallery, Nowy Jork
Szef, Paryż, 11 kwietnia 1998, 2003, dzięki uprzejmości Galerie Chantal Crousel, Paryż
j e an
-
lu c
m o u lèn e
zmian. Żyjemy w świecie, w którym jedyną stałą jest zmiana.
Wszystko się zmienia, łącznie z prawidłowościami samej zmiany.
Heideggerowskie zamieszkiwanie w sensie politycz-
nym to demokracja. Zawsze, gdy mamy do czynienia z deficytami
demokracji, można powiedzieć, że jesteśmy postawieni w sytuacji,
w której nie zamieszkujemy naszego świata — nie możemy de-
cydować, co się w nim dzieje. Te deficyty są najróżniejsze. Nawet
liberałowie mówią, że trzeba usunąć deficyty demokracji w Unii
Europejskiej. Działają w niej organy władzy i instytucje, które
mogą bardzo dużo, ale nie są poddane demokratycznej kontroli.
Mamy jednak poważniejsze problemy. Istnieją olbrzymie sfery rze-
czywistości społecznej, które w ogóle nie są poddane demokra-
tycznej kontroli. Przyzwyczailiśmy się, że możemy decydować, co
się dzieje w polityce, natomiast gospodarka pozostaje poza sferą
naszego wpływu. Jest żywiołowa, jak ujmował to Marks. Jest kró-
lestwem chaosu, nad którym nie mamy kontroli nawet na pozio-
mie miejsca pracy. Sprawa powinna nas w Polsce szczególnie ob-
chodzić, bo coś takiego jak demokracja pracownicza i samorząd
pracowniczy było jednym z kluczowych postulatów pierwszej
Solidarności, zostało jednak później kompletnie wymazane i trans-
formacja początku lat 90. dokonała się pod hasłem prywatyzacji.
Wyrzucono nas z domu.
Z prekarnością gospodarczą można również powią-
zać marksowską kategorię alienacji. Praca prekarna jest skrajnie
wyalienowana. Nie może być w jej przypadku mowy nie tylko
o własności środków produkcji, ale nawet o minimalnej kontro-
li nad procesem pracy, jaką gwarantuje umowa o pracę. Jeżeli
mamy umowę o pracę, to prawo pracy mówi, że w obrębie cza-
su pracy i w tym celu, w jakim zostaliśmy zatrudnieni, możemy
dysponować środkami produkcji i organizować swoją pracę tak,
aby była jak najbardziej wydajna. Ktoś, kto pracuje nielegalnie lub
na zastępcze umowy (umowa o dzieło, umowa zlecenie, umowa
o współpracy, outsourcing, itp.), co jest dzisiaj powszechną prak-
tyką, znajduje się w stanie skrajnej alienacji, nie może się w żaden
sposób zadomowić w swoim miejscu pracy.
Zamieszkiwanie w sensie społecznym to obywatelstwo.
Dotykamy tu jednego z wymiarów prekarności, czyli sytuacji imi-
114
ja n
s owa
grantów. Filozofowie, którzy krytykują koncepcję praw człowieka,
tacy jak Giorgio Agamben, pokazują, jak kiepsko radzi ona sobie
z tymi, którzy są ludźmi i powinni mieć prawa, natomiast nie są
obywatelami, więc tych praw nie mają.
[18] Okazuje się, że prawa
człowieka są całkowicie zredukowane do praw obywatelskich,
których zdobycie jest dla imigrantów coraz trudniejsze.
Figura imigranta skupia w sobie różne formy pre-
karności: nie ma on praw obywatelskich, politycznych, nie ma
również ekonomicznych. Pracuje na czarno, co znaczy, że jego
praca w ogóle nie jest chroniona i można z nim zrobić, co się
chce. Oczywiście wszystkie pomstowania na imigrantów w kra-
jach Zachodnich, to skrajna hipokryzja, ponieważ bez imigrantów
zarówno Europa, jak i Stany Zjednoczone nie poradziłyby sobie
gospodarczo. Obecność imigrantów to we współczesnych gospo-
darkach kapitalistycznego centrum strukturalna konieczność.
Troska – druga kategoria Heideggerowska — narzuca
się tu wręcz sama. To, co prekarne, to coś, co wymaga caritas,
czyli troski. Dla Heideggera, troska, należy do grupy egzysten-
cjałów, czyli podstawowych sposobów, w jakie Dasein odnosi
się do świata i przebywa w nim. Jest to więc nie tylko możliwa
postawa podmiotu, ale w ogóle podstawowy aspekt naszego
funkcjonowania w świecie. Człowiek cały czas się o coś troszczy,
czyli o coś zabiega, czymś się zajmuje. Prekarność, to sytuacja,
w której ktoś z jednej strony wymaga troski, ale z drugiej — od-
mawia mu się możliwości troszczenia się o to, co jest oddawane
mu — przynajmniej częściowo — pod opiekę. Alienacja to nie-
możliwość troski.
Troska u Heideggera jest pewnym sposobem współ-
bycia i współ-zamieszkiwania, co odsyła nas od razu do dwóch
niesłychanie istotnych problemów społecznych. Jeden, o którym
już wspominałem, to imigranci. Drugi dotyczy współzamieszkiwa-
nia. Powoli zmierzamy w kierunku świata, w którym nie tylko pew-
ne pozycje podmiotowe są prekarne, ale w ogóle sam świat jako
taki — jako środowisko oraz jako całość życia — staje się zagrożony.
Słyszymy co jakiś czas o wyginięciu kolejnego gatunku, o topnieniu
lodowców, itp. Można więc powiedzieć, że sytuacja środowiska jest
sytuacją prekarną, że środowisko wymaga od nas troski.
115
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
Trzecia kategoria Heideggerowska to lęk. Jest to jedno
z uczuć czy doznań, które nieodłącznie towarzyszą prekariato-
wi. Wiemy to z badań psychologów nad bezrobotnymi. Utrata
pracy lub utrata stabilności zatrudnienia to nie tylko degradacja
zawodowa. Nie chodzi tylko o to, że człowiek przestaje rozwijać
się zawodowo, nie zdobywa nowych kompetencji albo traci stare.
Równie nieprzyjemna jest degradacja społeczna i psychologiczna,
która towarzyszy załamaniu się życia zawodowego. W podobnej
sytuacji są ci, którzy pracują na umowę na czas określony, umowę
o dzieło lub umowę zlecenie, o której nie wiadomo czy zostanie
przedłużona. Ci, którzy nie mają żadnej ochrony zatrudnienia, to
mięso armatnie kapitalizmu i przy każdym kryzysie idą w pierw-
szej kolejności „na przemiał”, aby użyć kategorii Baumana.
Stawianie ludzi w sytuacji prekariatu to coś więcej niż
brak troski. To zaprzeczenie solidarności. Możemy wzajemnie
zdefiniować solidarność i prekariat jako dwie sytuacje lub stany
przeciwstawne. Gdybyśmy odwołali się znów do historii ruchu
Solidarność, to u jego źródeł znajdziemy między innymi troskę
o innego. Jej wyrazem było żądanie przywrócenia do pracy Anny
Walentynowicz. Solidarność to niezgoda na prekarność innego.
Prekarna nowoczesność
Czynnikiem numer jeden generującym obecnie prekarność jest
neoliberalna globalizacja. Jeden z jej elementów to proces nie-
ustannego wyrównywania cen czynników produkcji, czyli m.in.
pracy. Dzięki postępom technologicznym, przede wszystkim
w transporcie i telekomunikacji, można dzisiaj przenieść na pery-
feria nie tylko każdą właściwie produkcję materialną, ale również
usługi. W początkowym etapie globalizacji konsekwencje deloka-
lizacji dotykały właściwie tylko pracowników przemysłu, np. prze-
mysłu samochodowego, elektroniki, przemysłu odzieżowego, itp.
Wiadomo było, że usługi będzie delokalizować znacznie trudniej
i wydawało się nawet, że niektóre — jak leczenie czy edukacja —
w ogóle nie dadzą się zdelokalizować. Praktyka globalizacji oka-
zała się jednak inna. Obecnie delokalizacji podlega coraz więcej
usług. Call Centers to najbardziej oczywisty i najbardziej znany
116
ja n
s owa
przykład. Ale nie jedyny. Na rynku korepetycji z nauczycielami
amerykańskimi konkurują dzisiaj Hindusi. Kupują amerykańskie
podręczniki przez Amazon, dają korepetycje amerykańskim
dzieciom za pośrednictwem Skype’a, a opłatę pobierają kartą
kredytową przez system PayPal. Różnice w cenie bywają nawet
czterokrotne. Szczególnie dobrze sprawdza się to w przypadku
przedmiotów ścisłych, jak fizyka, matematyka lub chemia. Dzięki
postępom w telekomunikacji delokalizowane są usługi księgowe,
konsultacje medyczne i porady prawne. W krajach kapitalistycz-
nego centrum tracą już na tym nie tylko pracownicy niewykwa-
lifikowani, ale również osoby wykonujące pracę niematerialną
w zawodach zaliczanych do bastionu średniej i wyższej burżuazji:
nauczyciele, lekarze, prawnicy, itp. Z tego powodu prekarność co-
raz bardziej dotyka tych, którzy wcześniej nie byli zagrożeni przez
zmiany wynikające z globalizacji, a nawet na nich korzystali, bo
ich pensje rosły lub przynajmniej nie spadały, a elektronika, sprzęt
AGD, itp., produkowane tanio na peryferiach, stawały się coraz
bardziej dostępne. Jednak wyrównywanie cen czynników produk-
cji jest nieubłagane. Jeżeli teraz można mieć możliwość zakupu
korepetycji w Indiach za 10 dolarów za godzinę, to oczywiście
nauczycielka ze Stanów Zjednoczonych musi wziąć to pod uwagę
i obniżyć cenę swoich usług. Jest zmuszona konkurować z tymi,
którzy żyją w o wiele gorszych warunkach i właśnie dzięki temu
mają adventage, bo 10 dolarów to dla nauczycieli w Indiach bardzo
dużo. Dla nauczyciela, który żyje w Stanach Zjednoczonych i jest
przyzwyczajony do tamtych realiów, jest to niska stawka.
Drugi czynnik generujący prekarność to uelastycznie-
nie procesu produkcyjnego, czyli przejście od pracy fordystycznej
do postfordystycznej. Wiąże się to z szeregiem zmian technolo-
gicznych, jednak nie bez znaczenia dla tej reorganizacji produkcji
jest również istotna zmiana na poziomie symbolicznym: zastą-
pienie paradygmatu ekonomii Keynesowskiej przez paradygmat
neoliberalny. Ten przełom widać najlepiej na przykładzie losów
państwa opiekuńczego.
Państwo opiekuńcze to dzisiaj klejnot socjaldemokracji.
Perła, którą socjaldemokracja stara się za wszelką cenę chronić.
Jest kojarzone w 100% z polityką i nastawieniem lewicowym.
117
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
Obrona państwa opiekuńczego to twardy rdzeń polityki lewico-
wej. Państwo opiekuńcze wcale nie ma jednak lewicowej genezy.
Po raz pierwszy zostało zainstalowane przez Bismarcka w Niem-
czech i Disraeliego w Wielkiej Brytanii. Opierało się na konser-
watywnych przesłankach i było uzasadniane w jak najbardziej
pragmatyczny sposób. Każdy kapitalistyczny producent wie, że
sprawna organizacja produkcji wymaga utrzymania zapasu naj-
różniejszego rodzaju czynników produkcji. Trzeba mieć zapas
materiałów, części, gotówki, czyli płynność finansową, itp. Ponie-
waż praca jest również czynnikiem produkcji, więc gospodarka
kapitalistyczna potrzebuje zapasu siły roboczej. Ze względu na
płynność procesu produkcji jest dobrze, aby ludzie, którzy tracą
pracę, nie lądowali kompletnie na bruku i nie degenerowali się,
tylko żeby utrzymywać ich w stanie gotowości do pracy. Nie po-
winni się też całkiem pauperyzować, bo to grozi załamaniem po-
pytu wewnętrznego, czego konsekwencją jest najczęściej spadek
produkcji i zysków. Państwo opiekuńcze nie miało i nie musi mieć
uzasadnienia moralnego i etycznego — humanitaryzm, empatia,
solidarność, itp. Powstało ze względu na pragmatyczną koniecz-
ność utrzymania w dobrej formie zapasu siły roboczej.
Postępująca delokalizacja zmieniła jednak radykalnie
tę sytuację. Stworzyła możliwość dostępu do niemalże niewy-
czerpywalnych zapasów siły roboczej na całym świecie.
[19] Po
co utrzymywać zapas siły roboczej w państwach kapitalistycz-
nego rdzenia, skoro bardzo łatwo można ją znaleźć gdzie indziej?
Koniec pragmatycznego uzasadnienia dla inwestycji w państwo
opiekuńcze zbiegł się z radykalnym przekształceniem pejzażu
ideologicznego wraz z końcem zimnej wojny. Sytuacja ta doty-
czyła zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, które jednak ze względu
na swoją gospodarczą potęgę w dużej mierze wyznaczają świa-
towe standardy. W USA w czasie całej zimnej wojny istniał pew-
nego rodzaju alians między kapitałem a pracą. Osłony socjalne
i różnego rodzaju możliwości, jakie stwarzał system, miały być
gwarancją, że robotnicy nie przejdą masowo na stronę komu-
nizmu. Działało to dość dobrze, co jest jednym z powodów, dla
których w USA nigdy nie wykształcił się radykalny lewicowy pod-
miot polityczny.
[20] Koniec zimnej wojny to również koniec tego
118
ja n
s owa
aliansu. Zniknęło zagrożenie komunistyczne, a zamiast niego po-
jawiły się nowe możliwości taniej produkcji na peryferiach. Kapita-
liści mogą kupić siłę roboczą dosłownie gdziekolwiek, w związku
z czym przestali się troszczyć o swoich współobywateli. Na po-
ziomie teorii ekonomicznej jest to właśnie przejście od modelu
Keynesowskiego do neoliberalnego.
Baczna czytelniczka zwróciła już może uwagę, że
charakterystyka prekariatu, która się tu rysuje trąci nieco post-
modernizmem: postfordyzm, postindustrializm, postkolonializm,
itd. Postmodernizm, czy ponowoczesność, nie są jednak, moim
zdaniem, właściwym idiomem do opisu prekarności. Te terminy są
w ogóle rodzajem nieporozumienia, a ich treść to nic innego jak
źle nazwane konsekwencje nowoczesności. Jest to zresztą pogląd,
który we współczesnej myśli doskonale wyartykułowali w różny
sposób tacy filozofowie jak Jacques Rancière, Frederic Jameson,
Jürgen Habermas czy Peter Sloterdijk. Taka jest też sytuacja, jeśli
chodzi o prekarność, płynność, niestabilność, chwiejność i zmien-
ność świata, w którym żyjemy. Nie należą one wcale do „kondycji
ponowoczesnej”, ale są raczej konsekwencjami nowoczesności
i pozostają zgodne z jej zasadniczym paradygmatem. Dlatego
można świetnie opisać je przy pomocy jak najbardziej klasycz-
nych teorii i pojęć. Trafną diagnozę niszczącej i destabilizującej
mocy nowoczesności zawiera na przykład Manifest komunistycz-
ny Marksa i Engelsa, gdzie czytamy:
„Burżuazja nie może istnieć bez nieustannego rewo-
lucjonizowania narzędzi produkcji, a więc stosunków
produkcji, a więc całokształtu stosunków społecznych.
Natomiast pierwszym warunkiem istnienia wszystkich
dawniejszych klas przemysłowych było zachowanie
bez zmiany starego sposobu produkcji. Ciągły przewrót
w produkcji, bezustanne wstrząsanie wszystkimi stosun-
kami społecznymi, wieczna niepewność i wieczny ruch
— wyróżniają epokę burżuazyjną spośród wszystkich
innych. Wszystkie stężałe, zaśniedziałe stosunki, wraz
z nieodłącznymi od nich z dawien dawna uświęconymi
pojęciami i poglądami ulegają rozkładowi, wszystkie
119
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
aleksan dar
bat tista
i li ć
(we współpracy z
ivan ą
kes er
i
to m is l avem
g otovac em
)
z cyklu Sztuka weekendowa: chwała wzgórzom, 1995–2005
martha
ros ler
,
Semiotyka kuchni, 1975, dzięki uprzejmości Electronic Arts Intermix (EAI), Nowy Jork
m i k a
rot ten b erg
,
Czas i połowa, 2003, dzięki uprzejmości Nicole Klagsbrun Gallery, Nowy Jork
aleksan dar
bat tista
i li ć
(we współpracy z
ivan ą
kes er
i
to m is l avem
g otovac em
)
z cyklu Sztuka weekendowa: chwała wzgórzom, 1995–2005
nowopowstałe starzeją się, zanim zdążą skostnieć.
Wszystko, co trwałe rozpływa się w powietrzu, wszel-
kie świętości zostają sprofanowane i ludzie są nareszcie
zmuszeni patrzeć trzeźwym okiem na swe stanowisko
życiowe, na swoje wzajemne stosunki”.[21]
Teoria ponowoczesna uważa, wnosi coś nowego do
opisu naszej sytuacji. Przedstawia nam świat płynny, zmienny,
nieustająco rewolucjonizowany przez technologię, itp. Tymcza-
sem to nie jest coś nowego, ale cecha kapitalizmu, którą już w XIX
wieku dostrzegał Marks. Kapitalizm zawsze tak działał, to jest
immanentna część jego społecznej logiki. Sytuacja, z którą mamy
do czynienia teraz, jest tylko wyciągnięciem kolejnych, zapewne
jeszcze nieostatecznych wniosków z trwających od kilku wieków
przemian. Nie zawsze są to konsekwencje, które nam się podoba-
ją, co jest jedną z bolączek nowoczesności. Sloterdijk w książce
Nieskończona mobilizacja opisuje tę sytuację przy pomocy meta-
fory korków drogowych: nikt ich nie planował, nikt ich nie chciał,
a jednak są one oczywistą konsekwencją naszego celowego
i planowego działania, jakim był rozwój motoryzacji.[22] Ponowo-
czesność to konsekwencje nowoczesności w tym właśnie sensie,
w jakim korki drogowe są konsekwencją rozwoju motoryzacji: nie-
zaplanowane, często paradoksalne i sprzeczne z początkowymi
intencjami — na skutek korków dotarcie autem z jednego miejsca
do drugiego może zabierać więcej czasu niż pójście na piechotę
— niebędące jednak jakąś nową, niewytłumaczalną jakością, ale
logiczną konsekwencją naszych wcześniejszych działań.
Globalny prekariat
Dochodzimy wreszcie do ostatniej z interesujących nas kwestii:
kogo dotyka prekarność? Kogo zaliczyć możemy do grupy pre-
kariatu? I jak z tego punktu widzenia sytuują się twórcy kultury?
Intuicyjnie kojarzymy prekarność z sytuacją biednych: sprzątaczki,
portierzy, ochroniarze, ludzie, którzy mają niski prestiż zawodowy.
To jest jednak pewien atawizm. Do prekariatu coraz bardziej na-
leżą ci, których nazwalibyśmy uprzywilejowanymi. Prekarne wa-
122
ja n
s owa
runki pracy dotyczą dziś często zawodów o stosunkowo dużym
prestiżu społecznym — managerów, projektantów, specjalistów
od marketingu, pracowników agencji reklamowych, dziennikarzy,
inżynierów, nawet wysoko wyspecjalizowanych producentów kul-
tury (kuratorów, teoretyków, krytyków).
W niektóre zawody artystyczne prekarność z defini-
cji jest wpisana. Nie da się być zawodowym pisarzem, albo za-
wodowym artystą wizualnym. W Polsce nie ma w ogóle żadnej
struktury instytucjonalnej, w której możemy to sobie wyobrazić.
Niektórzy kuratorzy są zatrudnieni na etat, ale mamy coraz więcej
kuratorów niezależnych, którzy pracują poza instytucjami, albo
w różnych instytucjach z efektem czasem lepszym niż kurato-
rzy zatrudnieni na stałe. W przypadku artystów nie ma w ogóle
mowy o żadnej stabilności zatrudnienia, chyba że ktoś pracuje
jednocześnie jako wykładowca w szkole artystycznej. Jednak ar-
tysta etatowy, to brzmi wręcz absurdalnie. Ale właściwie czemu?
Czy to jest dobra sytuacja? Zgodzimy się przecież, że są to ludzie,
którzy w wartościowy i inspirujący sposób uczestniczą w życiu
społeczeństwa. Chodzimy na wystawy, dyskutujemy o tym, co
jest na nich pokazywane, artyści zabierają głos w debatach spo-
łecznych, tworzą w przestrzeni publicznej, itd. Coś dają ogółowi
wspólnoty społecznej, do której należą, więc czy nie powinni
otrzymać też czegoś w zamian? Taka jest w sektorze publicznym
logika zatrudnienia w innych zawodach, na przykład nauczyciela
czy lekarza. Prawną ochronę zatrudnienia i stałą pensję możemy
uznać za rodzaj wzajemności — troski — jaką wspólnota okazuje
jednostkom, które coś do niej wnoszą. W zamian za pracę otrzy-
muje się prawo dostępu do części produktu społecznego. Artyści
taką pracę wykonują, uczestniczą we wspólnocie społecznej, ale
nie mogą liczyć na wzajemność. Kondycja wielu innych producen-
tów kultury jest podobna.[23]
Tylko nieliczne kraje znalazły jakiś sposób na rozwią-
zanie tego problemu. Jednym z nich jest Francja, gdzie działa
system Intermittent du spectacle. Dotyczy on osób pracujących
w zawodach artystycznych, w których okresy aktywności prze-
platają się z okresami bezczynności zawodowej. Artysta czy kura-
tor przez trzy miesiące pracują intensywnie nad jakimś projektem,
123
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
ale później przez jakiś czas nie robią nic. Jest to coś normalnego
i powszechnego. Chodzi tu zarówno o samych twórców — reżyse-
rów, aktorów, muzyków, artystów wizualnych, itp. — jak i pracow-
ników technicznych pracujących przy obsłudze widowisk, wystaw
czy planów filmowych. System Intermittent du spectacle działa
w ten sposób, że w czasie 10 miesięcy trzeba przepracować ekwi-
walent 507 godzin i wtedy przez następne 8 miesięcy otrzymuje
się regularną pensję w wysokości prawie średniej krajowej. Jest
to jakiś sposób rozwiązania problemu prekariatu. Daje stabilność
i możliwość spokojnej koncentracji na tym, co akurat się robi bez
nieustannego stresu, co będzie za trzy miesiące.
Gdybyśmy w oparciu o koncepcję prekariatu postarali
się zbudować klasę społeczną to okazałoby się, że linia podziału
przecinałaby na skos wszelkie zastane wcześniej konfiguracje kla-
sowe. Czasem przyjmuje to postać paradoksalną, bo na przykład
kryterium własności środków produkcji przestaje odgrywać istot-
ną rolę. Na przykład w Polsce mieliśmy niedawno wysyp nowych
firm zakładanych przez kobiety po czterdziestce. Myliłby się ktoś,
kto myślałby, że jest to efekt szczególnej przedsiębiorczości Polek,
które świetnie odnajdują się w kapitalistycznej rzeczywistości. Te
firmy zakładane były przez sprzątaczki, które zwalniano z zakła-
dów pracy i zmuszano do założenia własnej firmy, aby później
zatrudnić je na zasadzie outsourcingu. Gdybyśmy ortodoksyjnie
zastosowali kryterium własności środków produkcji, to taka sprzą-
taczka staje się częścią burżuazji: ma firmę i jest przedsiębior-
czynią. W rzeczywistości jednak jest jasne, że jej status nie tylko
się nie polepsza, ale nawet zdecydowanie się pogarsza. Pracując
na etat miała zagwarantowane pewne świadczenia, stabilność
zatrudnienia, chroniło ją prawo pracy, itp. Gdy pracuje jako outso-
urcer, jej sytuacja staje się prekarna: wystawia fakturę, którą firma
płaci, ale w następnym miesiącu nie musi zamówić od niej usług.
Obowiązujące prawo nie jest w stanie zmusić do tego prywatnej
firmy. Zarówno w tym przypadku, jak i ogólnie outsourcing jest
sposobem społecznej organizacji pracy prekarnej.
Gdybyśmy wzięli drugą wielką socjologiczną teorię
klas, czyli teorię Webera, sytuacja wygląda podobnie. Zdaniem
Webera klasy definiować należy w kategoriach szans życiowych.
124
ja n
s owa
Ludzie należący do tej samej klasy mogą spodziewać się w życiu
podobnych rzeczy, jeśli chodzi o dochody, status, majątek, itd.
[24]
Jeśli weźmiemy za podstawę taką koncepcję klas, to również
w grupie prekariatu znajdziemy osoby o różnym ulokowaniu kla-
sowym. Są tacy, którzy znaleźli się w sytuacji prekarnej i wiadomo,
że nie mają specjalnych szans życiowych, np. sprzątaczka w wie-
ku 45 lat wyrzucona na outsourcing. Ale do prekariatu zaliczyć
też trzeba 25-letniego grafika pracującej w agencji reklamowej,
o którym wiadomo, że w sensie, o który chodzi Weberowi ma nie-
porównanie większe szanse życiowe.
Socjologia Webera dostarcza dobrego narzędzia do
opisania różnych stosunków do prekarności, z jakimi możemy się
spotkać w grupie osób nią dotkniętych. Nie wszyscy narzekają
na uelastycznienie pracy, zanikanie stałych umów, coraz większą
popularność modelu freelance, itd. Dla niektórych jest to sytua-
cja stwarzająca więcej możliwości niż zagrożeń. Taki stosunek do
prekariatu jest jednak popularny właściwie wyłącznie wśród tych,
którzy należą do grupy osób o wysokich szansach życiowych
i należeliby do niej również przy innym, bardziej tradycyjnym mo-
delu organizacji pracy: młodzi, utalentowani, dobrze wykształceni
mieszkańcy dużych miast. Są to osoby, które — mówiąc katego-
riami Pierre’a Bourdieu
[25] — posiadają spore zasoby kapitału
innego niż materialny: symbolicznego, kulturowego, społecznego.
Dlatego mogą podchodzić do prekariatu jak do przygody i moż-
liwości. Nie będzie to jednak punkt widzenia osób pozbawionych
wykształcenia, doświadczenia, talentów, znajomości, itd. Nie
będzie to nawet podejście możliwe do utrzymania w dłuższej
perspektywie czasowej przez osoby należące do grupy uprzywi-
lejowanych: kto chciałby być freelancerem walczącym o zlecenia
i wciąż zabiegającym o zatrudnienie w wieku 70 lat?
Druga ważna kwestia to globalna dynamika prekariatu.
Gdybyśmy wrócili do Heideggerowskiego pojęcia zamieszkiwania,
moglibyśmy zdefiniować doświadczenie bycia skolonizowanym,
doświadczenie kolonialne, jako doświadczenie nie bycia u sie-
bie, jako niemożliwość zamieszkiwania swojego własnego kraju.
Byłoby to coś jak status imigranta w swoim własnym kraju.
[26]
Prekarność była czymś powszechnym i świetnie znanym w każ-
125
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
dym skolonizowanym państwie. I tak pozostało pomimo upadku
systemu kolonialnego. Dzisiaj nie ma już kolonii, ale jest coś takie-
go jak globalne Południe, czyli biedne kraje peryferyjne, złożone
w znakomitej większości z byłych kolonii (co nie jest zaskakujące,
jeśli weźmiemy pod uwagę, że w szczytowym okresie kolonializmu
Zachód panował nad 85% powierzchni Ziemi
[27]). W relacjach
między ubogim Południem i bogatą Północą doskonale widać
działanie tzw. zasady Pareto. Pojawia się ona w różnych konteks-
tach i zgodnie z nią organizują się spontanicznie różne sfery życia.
Vilfredo Pareto sformułował ją pod koniec XIX wieku w odniesie-
niu do dystrybucji majątku we Włoszech. Na podstawie danych
statystycznych stwierdził, że 80% majątku znajduje się w rękach
20% Włochów. Te same proporcje pojawiają się jednak również
w innych sytuacjach: 20% klientów dostarcza 80% zysków, 20%
członków danej grupy zabiera w czasie rozmowy głos przez 80%
czasu, 20% naszych ubrań nosimy przez 80% czasu, itp. Zasada
Pareto działa również w skali globalnej: 20% mieszkańców Ziemi
kontroluje 80% światowego bogactwa. Te 20% jest skupione prze-
de wszystkim na północy: w Europie oraz Ameryce Północnej.
Podczas gdy znakomita większość mieszkańców Po-
łudnia doskonale poznała prekarność na własnej skórze, bogata
Północ żyła w drugiej połowie XX wieku zabezpieczona przed jej
negatywnymi skutkami. Była to wygodna egzystencja „pod klo-
szem” państwa opiekuńczego. Peter Sloterdijk nazywa państwo
opiekuńcze systemem centralnego ogrzewania, a Unię Europejską
kryształowym pałacem.[28] Bogaci mieszkańcy Północy, którzy
na przestrzeni wieków zakumulowali duże ilości kapitału, mogli
sobie zainstalować centralne ogrzewanie i nie martwić się o po-
godę za oknem, czyli o faktyczne realia życia. Na peryferiach
żadnego centralnego ogrzewania nie ma i nigdy nie było. Gdy
pada, ludzie mokną, chorują i umierają, co widać dzisiaj dobitnie
na przykładzie zrujnowanego przez trzęsienie ziemi Haiti. Globa-
lizacja w swojej obecnej fazie rekonfiguruje jednak ten podział,
czego wyrazem jest prekaryzacja społeczeństw Północy wynika-
jąca z globalnego wyrównywania cen czynników produkcji, a co
za tym idzie również warunków pracy. Jest to demontaż central-
nego ogrzewania. Okazuje się, że zarabiamy już zbyt mało, żeby
126
ja n
s owa
zapłacić za ogrzewanie. Gdy robi się zimno, zaczynamy podma-
rzać. Klosz ochronny państwa opiekuńczego powoli pęka. Jest
to proces głęboko paradoksalny, a nawet ironiczny: globalizacja
uruchomiona przez kapitalistyczną ekspansję i kolonizację spra-
wia, że zaczynamy w centrum doświadczać warunków życia, spo-
sobów organizacji pracy i stosunków społecznych, które kiedyś
owa globalizacja i kapitalizm stworzyły na peryferiach. Hannah
Arendt, zastanawiając się nad przemocą, która towarzyszyła wal-
kom narodowo-wyzwoleńczym w byłych koloniach i która w dru-
giej połowie XX wieku przeniosła się do państw metropolitarnych,
opisała podobną sytuację terminem „podmuchu powrotnego”:
przemoc, którą stosowaliśmy na peryferiach — a przedsięwzięcie
kolonialne realizowane było przy niewyobrażalnej ilości przemocy
— w podmuchu powrotnym wraca do nas. Obecnie dotyczy to już
nie tylko przemocy, ale również warunków życia.
Czujemy coraz bardziej, że nie jesteśmy u siebie, bo
tak naprawdę u siebie jest dzisiaj już tylko kapitał. On nie zna
granic, tożsamości narodowych, podziałów etnicznych, kolorów
skóry ani tożsamości płciowych. Im bardziej kapitał jest u sie-
bie, tym mniej my jesteśmy u siebie. Coraz silniej doświadczamy
tego, co jest Realnym (w sensie Lacanowskim) świata, w którym
żyjemy: globalnych podziałów klasowych wygenerowanych
przez kapitalizm i niezbędnych do jego istnienia. Przez jakiś czas
kapitalistyczna globalizacja wyraźnie faworyzowała centrum,
które akumulowało kapitał i było awangardą rozwoju społeczno
-gospodarczego, ale ta prawidłowość zaczyna się obecnie od-
wracać. Mamy więc do czynienia z dokładnym zaprzeczeniem,
przenicowaniem teorii modernizacji, które w wydaniach zarówno
prawicowych, jak i lewicowych wierzyły, że — jak ujął to Marks
— „kraje rozwinięte pokazują krajom zacofanym ich przyszłość.
Kraj pod względem przemysłowym bardziej rozwinięty wskazuje
mniej rozwiniętemu tylko obraz jego własnej przyszłości”.[29]
Wierzył w to jeszcze na początku lat 90. XX wieku Fukuyama
i na przekonaniu takim oparł swoją równie słynną, co błędną tezę
o końcu historii.[30] Wydawało mu się, że po upadku imperium
sowieckiego, mariaż liberalnego kapitalizmu i demokracji parla-
mentarnej jest rozwiązaniem, które z czasem przyjmą wszystkie
127
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
kraje na świecie. Bogaty, liberalno-demokratyczny Zachód miał
więc pokazywać reszcie świata, jaka jest jej przyszłość. Wszystko
wskazuje jednak na to, że dzieje się coś dokładnie odwrotnego:
to biedne kraje peryferyjne pokazują bogatym krajom centrum,
jaka jest ich przyszłość. Terminem, który najlepiej ową przyszłość
opisuje jest nie tyle pauperyzacja — bo nie musi dojść do radykal-
nego obniżenia poziomu ogólnego bogactwa w społeczeństwach
Północy — ale prekaryzacja, czyli utrata pewności, zanik stabilności,
rozchwianie i nieprzewidywalność realiów społecznych, politycz-
nych i gospodarczych. Mamy więc do czynienia nie z postępem
modernizacji, ale z globalną demodernizacją. W odniesieniu do
gospodarki proces ten opisał Ulrich Beck, pokazując latynoame-
rykanizację stosunków pracy: sposób organizacji pracy w krajach
bogatych przypomina coraz bardziej to, co od dawna znane było
w Ameryce Łacińskiej.[31] Jest to inna nazwa prekaryzacji.
Demodernizacja dotyczy jednak również sfery spo-
łeczno-kulturowej. Popatrzmy na francuską debatę wokół chust
i świeckości sfery publicznej. Jest czymś ironicznym, że dokład-
nie tego rodzaju dyskusja toczy się w Turcji od czasów Atatürka.
Pół wieku temu większość badaczy była jednak przekonana, że
ostatecznym punktem dojścia dla społeczeństwa tureckiego jest
model liberalnych państw zachodnich, czemu najpełniejszy wy-
raz dał Daniel Lerner w klasycznej dla teorii modernizacji książce
Passing of Traditional Society.[32] Paradoksalnie stało się dokład-
nie odwrotnie: to Francja jest tam, gdzie była Turcja pięćdziesiąt
lat temu, a nie na odwrót.
Jest w tym wszystkim jednak pewna nadzieja: preka-
ryzacja, przecinając podział na Północ i Południe i tradycyjny po-
rządek klasowy może sprawić, że prekariat stanie się podmiotem
uniwersalnym, podmiotem globalnej zmiany, której przeprowa-
dzenie nie będzie już leżało w interesie tylko państw biednych, ale
wszystkich sprekaryzowanych ofiar neoliberalnego kapitalizmu.
Nie byłoby nic dziwnego w tym, że podmiotem zmiany stanie się
klasa wygenerowana przez rozwój samego kapitalizmu. Jeśli ra-
cję miał Marks, największym zagrożeniem dla kapitalizmu są we-
wnętrzne sprzeczności akumulacji kapitału. Sprzeczności, których
społecznym produktem jest właśnie globalny prekariat.
128
ja n
s owa
Zob. J. Rancière, Na brzegach poli-
tycznego, tłum. I. Bojadżijewa, J. Sowa,
Wydawnictwo Korporacja Ha!art,
Kraków 2008.
Zob. I. Wallerstein, World-Systems
Analysis, [w:] Social Theory Today, red.
A. Giddens & J.H. Turner, Polity Press,
Cambridge 1987.
Zob. I. Wallerstein, Koniec świata, jaki
znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek,
K. Tyszka, Scholar, Warszawa 2004.
Zob. P. Beaujard, The Indian Ocean in
Eurasian and African World-Systems
before the Sixteenth Century, „Journal
of World History”, t. 16, nr 4, 2005.
Zob. A. Badiou, Logique des mondes.
L’Être et l’Événement
2, Seuil, Paris 2006.
Zob. np. A. Negri, M. Hardt, Common-
wealth, Belknap Press, Cambridge 2009.
Pisałem o tym obszernie gdzie indziej.
Zob. J. Sowa, Ciesz się, późny wnuku!
Kolonializm, globalizacja i demokracja
radykalna, Wydawnictwo Korporacja
Ha!art, Kraków 2007.
Zob. M. Csíkszentmihályi, Creativity.
Flow and the Psychology of Discovery
and Invention, Harper Perennial, New
York 1996.
K. Marks, F. Engels, Manifest komuni-
styczny, [w:] K. Marks, F. Engels, Dzieła,
t. 4, Książka i Wiedza, Warszawa 1962
(dalej jako MED).
Zob. np. K. Marks, Rękopisy ekono-
miczno-filozoficzne z 1844 roku, MED,
t. 1, Książka i Wiedza, Warszawa 1962;
K. Marks, Płaca, cena i zysk, MED, t. 16,
Książka i Wiedza, Warszawa 1968 lub
K. Marks, Kapitał, t. 1, MED, t. 23, Książ-
ka i Wiedza, Warszawa 1968.
Zob. E. Laclau, Ch. Mouffe, Hegemo-
nia i socjalistyczna strategia, tłum. S.
Królak, Wydawnictwo Naukowe DSWE,
Wrocław 2007.
Zob. np. wywiad ze Sloterdijkiem: Tylko
bogaci mogą uratować świat, „Europa”,
4 września 2009.
Gdzie indziej zajmowałem się dyskusją
między feminizmem a marksizmem na
temat prymatu konfliktów i tożsamo-
ści klasowych nad genderowymi lub
odwrotnie. Zob. J. Sowa, Trzecia fala na
mieliźnie — kobieta w towarowej logice
późnego kapitalizmu, [w:] J. Kochan,
A. Koś, Feminizm i radykalizm wśród
ruchów społecznych i perspektyw
krytycznych, Wydawnictwo Z Naszej
Strony, Szczecin 2007.
Zob. np. A. Mabrouki, Génération pré-
caire, Le Cherche Midi, Paris 2004 lub
J. Butler, Precarious Life: The Powers of
Mourning and Violence, Verso, London
2004.
Na temat sposobów przejawiania się
prekarności w kulturze materialnej por.
J. Sowa, Nieznośna płynność bytu, czyli
jak rewolucja kapitalistyczna pożera
własne dzieci, „2+3D”, 27 (II/2008).
To, co tu przeprowadzam jest próbą
przechwycenia (w sensie Debordow-
skim) pewnych kategorii i terminów
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
129
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
z filozofii Heideggera. Trzeba oczy-
wiście zdawać sobie sprawę z nie-
bezpiecznego, konserwatywnego
podtekstu, jaki nieuchronnie ze sobą
wnoszą ze względu na ich miejsce
i funkcjonowanie w całym systemie
filozoficznym Heideggera. Używam
ich, ponieważ dobrze opisują pod
względem egzystencjalnym doświad-
czenie prekarności, ale nie uznaję ich
za receptę na rozwiązanie problemu
prekariatu. Tego rozwiązania trzeba
poszukiwać nie na poziomie egzysten-
cjalnym, ale w sferze, w której działają
siły generujące prekariat, czyli w ob-
szarze ekonomii politycznej. Dziękuję
Wiktorowi Marcowi za zawrócenie mi
uwagi na tę kwestię w czasie dyskusji
o prekariacie w Muzeum Sztuki w Ło-
dzi 29 czerwca 2010 roku.
W tym miejscu i dalej odwołuję się do
refleksji Heideggera przedstawionej
w jego najbardziej znanej książce,
Bycie i czas, tłum. B. Banasiak, PWN,
Warszawa 1994.
Zob. np. G. Agamben, Homo sacer.
Suwerenna władza i nagie życie, tłum.
M. Salwa, Prószyński i S-ka, Warszawa
2008.
A w każdym razie tak się do pewnego
momentu wydawało. Dzisiaj niektórzy
teoretycy, jak np. Immanuel Wallerste-
in, wskazują, że zasoby siły roboczej
w krajach peryferyjnych powoli się
kończą, czego oznaką jest dramatycz-
ny spadek populacji wiejskiej, z której
zazwyczaj rekrutowali się nowi, tani
robotnicy. Zob. I. Wallerstein, Koniec
świata…, dz. cyt.
Dużą rolę odegrało też słabe uzwiąz-
kowienie w USA. Jego powody stara
się wyjaśnić Mike Davis w książce Pri-
soners of the American Dream. Politics
and Economy in the History of the US
Working Class, Verso, London 1986.
K. Marks, F. Engels Manifest komuni-
styczny, dz. cyt., s. 517–518.
Zob. P. Sloterdijk, La Mobilisation infinie.
Vers une critique de la cinétique politi-
que, tłum. H. Hildenbrand, Bourgeois,
Paris 2000.
Moim celem nie jest tu bynajmniej
gloryfikowanie systemu pracy najem-
nej, ale wskazanie, że spore segmenty
społeczeństwa znajdują się w sytu-
acji jeszcze gorszej niż pracownicy
zatrudnieni na stałe, ponieważ muszą
również sprzedawać swoją pracę,
ale są bardziej od nich wyzyskiwani
i wyalienowani. Dlatego stała umowa
o pracę w pełnym wymiarze oznacza-
łaby polepszenie ich sytuacji.
Zob. M. Weber, Gospodarka i społe-
czeństwo, tłum. D. Lachowska, ks. I, r.
IV, Stany i klasy, PWN, Warszawa 2002,
s. 228–235.
P. Bourdieu, The Forms of Capital, [w:]
Handbook of Theory and Research for the
Sociology of Education, red. J.G. Richar-
dson, Greenwood Press, New York 1986.
17
18
19
20
21
22
23
24
25
130
ja n
s owa
Polakom nie trzeba o tym opowiadać,
bo byliśmy skolonizowani przez cały
XIX wiek (a pośrednio również przez
połowę wieku XX) i wiemy dobrze,
z jakiego rodzaju przeżyciami się to
wiąże. Problem polega na tym, że
nie potrafimy tego okresu naszej
historii konceptualnie i teoretycznie
przepracować. Mówimy o „zaborach”
lub „rozbiorach” jakby było to jakieś
osobne, wyjątkowe wydarzenie, gdy
tymczasem było bardzo podobne do
tego, co działo się w innych częściach
świata. Tak samo albo jeszcze gorzej
sprawa wygląda z naszym własnym
kolonializmem. Spójrzmy na cały dys-
kurs kresowy. Kresy to nic innego jak
utracone polskie kolonie. Nostalgia za
nimi przypomina na przykład brytyjską
nostalgię za ich kolonialnym imperium
południowoazjatyckim. To jest jednak
temat na osobny tekst.
Zob. E.W. Said, Kultura i imperializm
,
wykład wygłoszony w York Universi-
ty, Toronto, 10 lutego 1993 roku, tłum.
M. Turowski, http://rapier.uni.wroc.
pl/~turowski/said.htm
.
Zob. P. Sloterdijk, Le Palais de cristal.
À l’intérieur du capitalisme planétaire,
tłum. O. Mannoni, Maren Sell Éditeurs,
Paris 2006.
K. Marks, Kapitał, dz. cyt., s. 7.
(Zob. F. Fukuyama, Koniec historii
, tłum.
T. Bieroń, M. Wichrowski, Wydawni-
ctwo Zysk i S-ka, Poznań 1996.
U. Beck, Społeczeństwo ryzyka. W dro-
dze do innej nowoczesności, tłum. S.
Cieśla, Wydawnictwo Naukowe Scho-
lar, Warszawa 2002.
D. Lerner, The Passing of Traditional
Society. Modernizing the Middle East,
The Free Press, New York 1958.
26
27
28
29
30
31
32
131
p r e k a r iat
—
p r o l e ta r iat
e p o k i
g lo b a l iz ac j i
in the background works by
m l ad en
sti li n ovi ć
ro man
dziad ki e wi c z
, The History of the Bomb, 2010
Precarity —
Proletariat of
the Globalization Era
Jan Sowa
au t h o r
:
t i t l e
:
t r a n s l at i o n
:
Joanna Krawczyk
The Vanishing Proletariat?
In this text I would like to address three issues. First, I will be inter-
ested in today’s fundamental social and political divisions: what
factors, events, characteristics or conditions make their diagnosis
possible? These two types of divisions — social and political ones
— do not mean the same. What is political can be understood as
the overcoming of what is social. A truly political identification
cannot be created on the basis of social categories — they can
only be the foundation for building a police system — as Jacques
Rancière would put it — a system that is to assure that everybody
is in the appropriate place, fulfills the given function, plays appro-
priate role and is where he/she should be.[1] The police system is
the one that would not want workers to come out of the factory;
it would rather tend to keep them inside, and make them invisible
in public space. Politics, political entity, and political action, how-
ever, are constituted in the process of overcoming social divisions.
It does not mean they disappear spontaneously, and therefore,
they always remain as the horizon of thinking and political action.
They are important also because they are the ones that are over-
come. Overcoming them, means — as Rancière says — identify-
ing them with the use of the other. Sometimes such an identifica-
tion is impossible: this was the case in France, during the Algerian
war, when, after a bloody massacre of Algerians, a slogan ‘We
are all Algerians’ became popular. It was repeated in 1968, when
Daniel Cohn-Bendit, a German citizen, was arrested and expelled
from France. His supporters declared: ‘We are all German Jews.’
This is the impossible identification beyond social divisions and
identity categories; still, these divisions remain important, and we
need to be aware of their patterns. In today’s world it is not that
obvious, since neoliberal globalization has challenged or trans-
formed many traditional identities, such as the ‘working class’,
‘proletariat’, and ‘bourgeoisie.’
The second issue I would like to discuss is how these
division lines look like in global and postcolonial perspective.
This perspective seems to be the only reasonable way of talking
about society, politics, economy and culture. This kind of a holis-
ja n
s owa
320
tic approach is suggested by Immanuel Wallerstein, who argues
that we all live in one world-system, namely the world-system
of a capitalist economy.[2] The concept of the ‘world-system’
is by no means synonymous with the concept of globalization,
which in Polish may be suggested by the erroneous translation
of the English phrase ‘world-system’ as ‘system światowy’.[3]
World-system is a closed structure of interactions and economic
dependences, which is, for itself, a complete world; it comprises
all chains of production, distribution and sale of goods (except
for luxury goods, whose circulation has always exceeded the
boundaries of world-systems). The world-system does not to
have a global dimension: in the past, there were a few, or even
several local world-systems: before Columbus’ voyage to Amer-
ica in 1492, there was a completely distinct world-system (or
even several separate world-systems) that had had no contact
with the rest of the world. A similar situation was in Europe and
Asia. One can distinguish at least five of world-systems function-
ing in the Middle Ages: European, Islamic-Arab, Central Asian,
Indian and Chinese.[4] There were also external territories, such
as Bhutan, which were not integrated into any of these circuits.
Today we all live within a single world-system: the capitalist
world-economy. It can be easily observed: let us take any item
of everyday use — a mobile phone, clothing, household appli-
ances, cars, etc. The vast majority of them consists the parts or
materials originating from other parts of the world, even from
many continents. A mobile phone made in China and sold in
Europe can be produced from raw materials mined in Africa or
South America, and incorporate technology developed in the
United States. This kind of dependency chains make the entire
planet one world.
A similar direction (although with a different conceptual
approach) is taken by Alain Badiou, who claims that we are now
living in one world that operates a network of various relationships,
dependencies and entanglements. There is no outside.[5]
This is
an important assumption for any analysis or political action. Para-
doxically, this approach is very similar to Hardt and Negri’s ‘onto-
logical’ perspective.[6] It is paradoxical, since Badiou and Negri
321
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
differ in their opinions concerning other fundamental issues, such
as the interpretation of a possible shift from today’s capitalism to
future communism. On this matter, however, they share similar
views, and do not believe in the possibility of political action out-
side the world of today’s capitalism.
Our world is globalized and formed with former colo-
nial dependencies; therefore the current global perspective is at
the same time the postcolonial one. Nowadays, former colonial
dependencies take on a different form; sometimes they are re-
defined or completely abolished, but more often they tend to be
reproduced and transformed into new relations.[7]
Finally, the third issue I would like to address is the one
which, in the context of the exhibition Workers Leaving the Work-
place, might be the most interesting: where, within class divisions,
contemporary culture producers and operators can be placed?
I am referring not only to artists. I would like to suggest adopting
the fields, or systems theory. Mihály Csikszentmihalyi, a Hungarian
psychologist based in the United States, believes that creativity
is a system, a network or a certain field. Creativity is expressed
by individuals who occupy a special place in this field, or have
special predispositions. Creativity as such, however, is a function
of the entire system.[8]
Without it the system and the processes
occurring in it no outstanding individual acting alone could create
anything interesting. Perhaps it goes against the typically Polish
romantic vision of an artist as an outstanding individual, who, ex-
cluded from society or even rebelling against it, in creative inspira-
tion makes the universe. This theory is close to psychological and
sociological creativity theories. From such a perspective, point-
ing to divisions between artists and curators do not make much
sense. What is more, the very practice of the art world shows
how close curatorial work is to artistic creativity; it is best demon-
strated by the examples of people, teetering on, or crossing the
boundaries of these two realms, such as Agnieszka Kurant and
Joanna Warsza from Poland. Therefore, for the purpose of this
paper, I will use the category of creators or producers of culture,
and they will include symbols’ producers and distributors: artists,
critics, curators and art theorists.
ja n
s owa
322
The starting point for this discussion is the question of the pro-
letariat. Does it still exist? Who is a proletarian nowadays? Can
this category be meaningfully related with the 19
th
-century un-
derstanding of proletariat? This issue is very important for cur-
rent disputes and discussions conducted left-wing intellectuals.
For example, during The Idea of Communism: Philosophy and
Art congress, organized by Alain Badiou and Slavoj Žižek, held in
June 2010 in Berlin Volksbühne, one of the regularly raised issues,
both during sessions and behind the scenes, was the question of
the proletariat as a social category and political entity. Bearing
that in mind, let us ask a question, what is the boundary or rela-
tion between workers doing manual labor, and those who work in
the paradigm of immaterial labor? Does proletariat include only
industrial workers? Or maybe it should be complemented with
charladies and night watchmen? What about secretaries whose
work is indeed more socially respectable, but from the structural
perspective, they occupy the same place in the production chain
as charladies and security guards? What about people who per-
form work of high social prestige — such as a graphic designers,
writers and curators — but their working conditions in terms of
wages and employment stability are far worse than charladies’?
Proletariat is an important and difficult political issue, but it is
equally important for understanding the social situation we live in.
In a sense it is radically different from the one in the 19
th
century,
but on the other hand, they share many similarities.
It was Karl Marx who examined in a systematic way
the question of proletariat, but even here some doubts arise. In
his writings, Marx provides us with two different definitions of
and ways of understanding the notion of proletariat. One is ‘the
wretched of the Earth’ or those who ‘have nothing to lose but
their chains’ in which they are shackled by capitalism.[9] The sec-
ond, more structural and systemic, as well as conceptually more
sophisticated meaning of this notion defines proletariat through
two determinants: the attitude toward the means of production
— i.e. who owns the means of production — and the second issue,
closely linked to the previous one: who is, and who is not, forced
to sell his/her labor power in order to keep him/her alive.[10]
323
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
Not all who do not need to sell it are she-capitalists. For example,
she-renters who inherited a fortune or a property and live off the
interest on bank deposits, investments or money from property
rental, do not need to sell their labor on the market in order to
survive, but they are not she-capitalists either, since their property
has nothing to do with the means of production, but involve con-
sumption and reproduction. A she-proletarian is someone who
must sell her labor power in order to survive, and has no control
over the means of production used by her.
These two different definitions of the proletariat give
us two different answers to the question of who belongs to this
group nowadays. In the period of the primitive accumulation and
the early stage of mature capitalism — that is, let us say, up to
the World War I – these two groups were almost the same. To-
day, the situation is significantly different. The application of the
first criterion — the wretched of the Earth, who have nothing to
lose but chains — will result in distinguishing a narrow group of
proletariat that can be found primarily in peripheral, postcolo-
nial countries. In the central area of a capitalist world-economy
one would find a lumpenproletariat, underclass — the home-
less, chronically unemployed, excluded from society by extreme
poverty, etc. — rather than the proletariat. Anyone who works
in the center, even illegal immigrants, experience a situation that
in a global context is not the worst. Even someone who lives in
a relatively poor country, like Poland, and earns a minimal wage,
still has access to health care, drinking water, education for his/
her children, etc. All these can be considered luxury if compared
to less developed parts of our planet. Obviously, in such a con-
text, no one who belongs to a group of culture producers, can
be labeled a proletarian. Regardless of their status and stability
of career prospects, all who work with culture something more
to lose than chains alone.
If, however, we take into consideration the second de-
terminant — the ownership of the means of production, and the
necessity of selling labor force — the division line is completely
different. The proletarian group will be larger and will include peo-
ple belonging to various social strata: workers, cleaners, secretar-
ja n
s owa
324
ies, and even industrial designers and assembly lines supervisors.
A proletarian is anyone who is not the owner of the means of pro-
duction, and who has no control over them. This second objection
is relevant, since corporate capitalism, organized on the basis of
listed companies, has substantially altered the structure of owner-
ship of the means of production. Each one of us, women, could
be a co-owner of a company, and since pension funds invest our
money in the stock market, each of us actually is. This, however,
does not mean we have any control over the means of produc-
tion, and we can decide how our money will be used, and what
happens to the resultant product. In this sense, the ownership is
fiction; the distribution of shares is very unequal, and in the vast
majority of cases, a relatively small number of she-shareholders
holds controlling stakes in companies, and is able to control the
means of production. Only few people in this group will belongs
to the class of owners of the means of production; the rest belong
to proletariat, regardless of the fact whether they hold shares of
listed companies, or not.
Proletariat defined according to the criterion of own-
ership and the control over the means of production, is a group
whose boundaries extend across not only social, but also political
divisions. At this matter, however, we need to look from another
angle: belonging to a given social class is not the primary crite-
rion that constitutes a political world view. This phenomenon has
no simple explanation. There were many philosophers and social
theorists dealing with this issue, from Antonio Gramsci to Ernesto
Laclau and Chantal Mouffe.[11] One of the factors that play an
important role here is the fact that a class membership (in Marx-
ian terms) is not the only division line within a society; it may not
even be considered a priority. A feminist theory, for example, as-
sumes that the basic line of division and antagonism is in society
is mapped out by patriarchy. Recently, Peter Sloterdijk suggested
an entirely different division line: in his view, the basic social con-
flict today is played out between those who work and those who
live off state benefits.[12]
325
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
Precarity — a new proletariat
I will not enter into a discussion on the primacy of social conflicts,
because it would require the introduction of concepts and em-
pirical data that go far beyond the issues I am now most inter-
ested in.[13] Instead, I would like to reflect on the concept that for
some time has been present in social theory and criticism, and
which may become the basis for a redefinition of the main lines of
social division. It is also inspiring when it comes to the description
of the condition of culture producers. The concept I am refer-
ring to is precarity or precarization. The word precarity is derived
from the Latin root caritas
— (mercy, love for a neighbor, care),
and describes the condition of something (or someone) that ‘one
has to take responsibility of’ (in English word precarity we also
hear the verb ‘to care’). Although the term ‘precarity’ is derived
from Christian philosophy and relates to something (or someone)
that due to its/his/her disastrous situation requires a prayer, it
became widely known because of its use by left-wing criticism
and social theory.[14] Precarity stands for the lack of confidence,
constancy and stability; it is a chronic inability to predict the fu-
ture, and constant fear of the future. Precarity is a condition of
a fragile and precarious existence, and is shared by a large part
of global population, even in countries belonging to the capital-
ist center. It relates to the temporarily unemployed, people living
on odd jobs, employed on short-term contracts, migrant work-
ers in search of a decent job, people working part-time or forced
to sign a blank termination of employment contract (a practice
quite common in large corporations). It means a life difficult to
plan and full of uncertainty; a life where one needs to change
repeatedly not only a workplace, but also his/her profession, and
where even the best position can be lost in one day. Such a con-
dition is shared by a growing number of people, and the days
when one could spent forty years of professional career in one
company or holding the same position are vanishing rapidly.
It is interesting that from a sociological point of view,
there is no explicit class location of precarity. When we hear about
casual work, freelancing, frequent changing of jobs, uncertain
ja n
s owa
326
future, and the need to constantly jump from one work branch
to another, we think automatically of lower social strata and un-
skilled workers. This association, however, is a kind of atavism, an
erroneous reading of social reality inherited from the pre-modern
or early-modern ages, where the elite was living in brick palaces,
and the proverbial mob was teeming in slums. Today, instability,
fluidity and continuous change is social reality that affects not
only mechanics, drivers, plumbers, or representatives of the un-
derclass, but also the people and events at the top of the social
ladder: managers, designers, marketing professionals, journalists,
engineers, highly skilled technicians, curators, artists, etc. For the
latter group this situation is even more severe. The condition of
precarity is typical for post-Fordist model of the organization of
production, and, as such, it diagonally crosses the traditional class
divisions, regardless of how we understand the notion of a social
class: in accordance with the Marxist tradition — as the relation to
the means of production, or with the Weberian one — as a predic-
tor of life chances. Nowadays, life instability is no longer a char-
acteristics of ‘hoi polloi’; it became daily bread for those who
only yesterday were regarded as social elite. The phenomenon of
precarity, like any other complex social phenomenon, can be ana-
lyzed from many perspectives,[15] and therefore it is impossible
to describe it fully on several pages of this paper. Going beyond
the most popular economic and social approaches, I would like to
devote some space to the analysis of precarity as an existential
situation. For its better understanding, I would like to suggest us-
ing three concepts derived from Martin Heidegger’s philosophy:
being-in-the-world, care and anxiety.
Heidegger defines ‘being-in-the-world’ as ‘ being con-
cernfully and circumspectivelly in space, in a space discovered
and within-the world.[16] Being in space, ‘which keeps all’ means
being able to save from destruction the things that are ours, to
prevent a loss. We are introduced into peace, we are in a free
space. This space is, as Heidegger says, familiar: it becomes an
extension of ourselves, it becomes our home. Dasein — conscious-
ness and existence — remains close to the space which it is famil-
iar with. Being is about being-in, being-in-openness. Space we live
327
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
Dance in Front of Logo from Peter Piller Archive, Newspaper, 2000–07
pe ter
pi ller
Dance in Front of Logo from Peter Piller Archive, Newspaper, 2000–07
courtesy of Galerie Michael Wiesehöfer, Köln
in welcomes us; we can find ourselves there; it is our home. A man
lives the world in so far as he/she feels peaceful and comfortable
in it. If we convert Heidegger’s insights into cognitive, political,
social and economic categories, we will see that the condition of
precarity is in all respects the opposite of being-in-the world: pre-
carity is a situation in which one is unable to be the inhabitant of
the world. We have been thrown into it, but we are not well estab-
lished in it, we do not feel safe, we are not free, we cannot keep
what is ours, and we eventually have to lose it. This world is not
open for us, it is hostile.
Being-in-the-world, in a cognitive sense, means under-
standing the world. A contemporary world is becoming increas-
ingly incomprehensible and opaque, and we experience more and
more cognitive precarity, instability and unpredictability. This is
one of the constituents of globalization. In pre-modern times, hu-
man life and activity remained locked in relatively narrow limits.
The cause and effect relationship, in which one was involved, did
not go significantly beyond the space given to him/her through
a direct experience. If, for example, one had cut down the forest
within a 50 miles radius from one’s house, there was no wood
for winter and one had to pay a lot to import it. If the forest had
been cut out by someone living hundreds of miles away, one did
not experience the effects of this action. The current situation is
fundamentally different, and resembles a chaotic dynamic system.
There is a well-known saying that the butterfly flapping its wings
in China causes a tornado in the United States. Similar relation-
ships operate in the global economy today, and it is perfectly il-
lustrated by the mechanism for the current financial crisis. Groups
of brokers on Wall Street came to the idea that mortgages sold to
poor people, for example, in Alabama, can be resold to investors
from the Middle East in Tokyo. Bad loans were mixed with good
ones, and sold to purchasers, who eventually were reselling them
to other buyers. The loans were later used to guarantee other
loans (so-called Corporate Default Swap mechanism), which
again were resold. The resulting situation was so complicated that
it was difficult to say who owned what. This was the major reason
for panic sell of shares in the autumn of 2008. It was not known
ja n
s owa
330
whether a company of which one is a co-owner, had not invested
in derivatives that, in turn, were the derivatives of securities bur-
dened with a bad credit. As a result, a company that today seems
to be in a very good financial condition, in half a year may bank-
rupt. For example, owing to the actions of a relatively small group
of people on Wall Street, Iceland went bankrupt, and thus people
in Europe, China or Africa lost their jobs.
We live in a world of global connections that are be-
coming increasingly vague. Therefore, our cognitive situation
in the world is nothing but precarious: uncertain, unpredictable,
and deprived of cognitive control. It is best evidenced by the fact
that the impending crisis was not foreseen even by its main pro-
tagonists, and now they have no idea how to fix this permanently
broken system. We think we understand something, but we un-
derstand it for a moment, and when the situation changes and
transforms, the former knowledge becomes useless. Volatility of
financial markets is the reflection of the very opacity of the world.
The next problem is the speed of change: we live in a world where
the only constant is a change. Everything changes, including the
regularities of the change itself.
In a political sense Heidegger’s being-in-the world
stands for democracy. Whenever we experience a deficit of de-
mocracy, it can be said we are in a situation where we are not
the citizens of our world — we cannot decide what happens to
it. These deficits may differ. Even liberals claim that the deficits of
democracy in the European Union must be lessened. There are
authorities and institutions that have real power to change the re-
ality, but they are not subject to democratic control. Nevertheless,
we have more serious problems: there is a broad realm of social
reality that generally is not a subject to democratic control. We
are used to the fact that we can decide on politics, but economy
still remains beyond our influence — it is, as Marx has put it, spon-
taneous. It is the realm of chaos, over which we have no control,
even at the level of our workplace. This situation should be treated
seriously, especially in Poland, where labor democracy and work-
ers’ self-management were one of the key demands of the first
Solidarity. Afterwards, they were almost completely wiped out,
331
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
and the transformation of the early 1990s took place under the
slogan of privatization. We were thrown out of our homes.
Precarious work is extremely alienated, and thus the
economic precarity can be linked to the Marxist category of
alienation. In the case of precarious work, there is not only no
ownership of the means of production, but also the lack of mini-
mal control over the labor process, guaranteed by contracts of
employment. If one has signed an employment contract, the
labor law says that within working hours, and aiming at the work
outcomes one was employed for, one can use the means of pro-
duction, and organize one’s work so as to make it most efficient.
Someone who is working illegally, or on a freelance basis, coop-
eration contract or outsourcing (a common practice nowadays)
is in a state of extreme alienation, and cannot inhabit himself/
herself at the workplace.
Being-in-the-world in a social sense stands for na-
tionality. Here we tackle one of many dimensions of precarity,
namely the situation of migrants. Philosophers who criticize the
concept of human rights, such as Giorgio Agamben, show how
poorly human rights deal with those who are human beings, and
should have their rights, but are not citizens, and therefore are
deprived of them.[17] It turns out that human rights are reduced
exclusively to civil rights, and immigrants have serious difficulties
in gaining them.
The figure of an immigrant contains various forms of
precarity: an immigrant has neither civil nor political or economic
rights. He/she is an illegal worker, which means that his/her work
is not protected, and nobody cares what happens to him/her. Un-
questionably, fulminating against immigrants in Western countries
is extremely hypocritical, because without immigrants, both Eu-
rope and the United States, would not be able to cope economi-
cally. The presence of immigrants in the centers of modern capi-
talist economies is a structural necessity.
Care — the second of Heiddeger’s categories — is an
obvious choice. Being in a precarious situation requires care and
concern. For Heidegger, care belongs to a group of existentiale
states that are key ways in which Dasein
relates to the world and
ja n
s owa
332
stays in it. Care is not only a possible attitude of a subject, but
generally a fundamental aspect of our being in the world. Peo-
ple take care of something all the time; they seek something and
deal with it. Precarity is a situation in which one, on the one hand,
requires being cared of, but on the other, is denied the possibility
of taking care of what is given him/her — at least partially — into
custody. Alienation is the impossibility of taking care of.
Care for Heidegger is a way of co-being and co-hab-
itation, which sends us right away to two extremely important
social problems: one, already mentioned, is the question of im-
migrants; the second relates to co-habiting. We are moving slowly
toward a world where not only certain entities are in a condition
of precarity, but in general the whole world — natural environment
and life on Earth — is endangered. More and more often we hear
about the extinction of another species, melting of glaciers, etc.
Therefore, we can say that the situation of natural environment is
precarious, since it requires to be taken care of.
The third category proposed by Heidegger is anxiety.
It is one of the feelings that inevitably accompany precarity — it
has been proven by psychological surveys conducted among the
unemployed. The loss of job, or the loss of employment stability,
is not only a professional degradation, or a cease in professional
development; neither it is about not acquiring new skills and los-
ing the old ones. What is equally painful is the social and psycho-
logical degradation accompanying the collapse of a professional
career. In a similar situation are those who work on a temporary
contract, or on a freelance basis, and cannot be sure whether their
contracts will be extended. Those who have no employment pro-
tection are the ‘cannon fodder’ of capitalism, and in the situation
of a crisis, they are always the first to be, as Bauman said, ‘grinded’.
Putting people in a precarious situation is more than
just a lack of care: it is a denial of solidarity. We can define solidarity
and precarity as two contrasting situations or conditions. If we ap-
peal again to the history of the Solidarity movement, at its basis we
will find, inter alia, taking care of other people — it was expressed
by a request to bring Anna Walentynowicz back to work. Solidarity
is a disagreement to putting others in a precarious situation.
333
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
Precarious Modernity
The number one factor in generating current neo-liberal globaliza-
tion is precarity. One of its basic elements is a continuous proc-
ess of equalization of prices of production factors, such as labor.
Thanks to technological advances, especially in transport and
telecommunications, today one can relocate to the peripheries not
only material production, but also services. In the initial stage of
globalization only industry workers (working in automotive, elec-
tronics, textile industry) were affected by the consequences of
such relocations. It was widely known that services would be much
harder to relocate, and it seemed that in the case of some of them
— such as medical services and education — it would be impossible
to do it. The practice of globalization, however, has proven the sit-
uation to be different, and nowadays relocation is a common prac-
tice affecting more and more services. Call centers are the most
obvious and well known examples of this practice, but not the only
ones. In a tutoring market teachers from India are competing with
their American colleagues. They buy American books through
Amazon, offer tutoring via Skype, and are paid by credit card or
via PayPal. Differences in prices are significant. This practice is
particularly useful in the case of science teaching — physics, math-
ematics or chemistry. Thanks to advances in telecommunications,
accounting services, medical consultations and legal advice are
relocated too. In countries of the capitalist center those who are
affected by such practices are not only unskilled workers, but also
persons doing non-material work, considered a part of the mid-
dle and upper bourgeoisie: teachers, doctors, lawyers, etc. For this
reason, precarity more and more often affects those who previ-
ously were not threatened by changes resulting from globalization;
what is more — it was even beneficial for them, since their salaries
were rising, or at least were not falling, and electronics, domestic
appliances, etc., produced cheaply on the periphery, became in-
creasingly available. However, leveling the cost of production fac-
tors is inexorable. If there is an opportunity to have private tutoring
provided by a teacher from India for $10 per hour, it is obvious that
teachers from the United States must take it into consideration
ja n
s owa
334
and reduce prices of their services. They are forced to compete
with those who live in much worse conditions, and for whom such
a situation is beneficial, because for them $10 is a lot of money. For
a teacher living in the United States and accustomed to American
reality, however, such a fee is not enough.
The second factor adding to precarity is making the
production process more flexible, namely the shift from Fordist to
post-Fordist working process. It involved a number of technologi-
cal changes, but not without significance for the reorganization
of production was also a major change on a symbolic level: the
replacement of the Keynesian economic paradigm with the neo-
liberal one. This shift is clearly visible on the example of a welfare
state. Today’s welfare state is a gem of social democracy. It is
a diamond that social democracy seeks to protect at all costs. It is
totally associated with left-wing politics and attitude. Defending
a welfare state is the foundation for leftist politics. A welfare state,
however, does not have leftist origins. It was first introduced by
Bismarck in Germany, and Disraeli in the UK; it was based on con-
servative assumptions, and its justification was very pragmatic.
Every capitalist manufacturer knows that the efficient organiza-
tion of production requires maintenance of all sorts of production
factors in stock. Therefore, there has to be an adequate supply of
materials, spare parts, money guarantying cash flow, etc. Since
labor is also a production factor, capitalist economy needs a suf-
ficient supply of labor. Due to the fluidity of production processes,
it is advisable that people who lose their jobs are not left without
nothing and face degeneration, but are kept on stand-by. They
should not be a subject of pauperization, because it threatens
domestic demand and may result in a decline in production and
profits. A welfare state has not had, and does not have to have
moral or ethical justifications, such as humanism, empathy, soli-
darity, etc. It was created because of the pragmatic need to keep
workforce in good physical condition.
The increasing relocation process, opening the ac-
cess to almost inexhaustible stock of labor around the world,
has changed the global situation fundamentally.[18] What is
the reason for keeping a supply of labor in the countries of the
335
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
capitalist center, since it is very easy to find it elsewhere? The
end of pragmatic reasons for investing in a welfare state has
coincided with a radical transformation of the ideological land-
scape brought about by the end of the Cold War. This was ex-
ceptionally visible in the United States, and we must not forget
that, because of its economic power, it sets the global standards.
In the United States during the Cold War there was a kind of al-
liance between capital and labor. Social protection and various
kinds of opportunities offered by the governmental system were
to guarantee that workers will not go over to communism. This
system worked fairly well, and it was one of the reasons why in
the United States a radical leftist political entity has never de-
veloped.[19] The end of the Cold War meant the end of that al-
liance. The communist threat has disappeared, and instead, new
opportunities of cheap production on the periphery opened up.
Now capitalists can buy labor literally anywhere, and therefore
they no longer care about their fellow citizens. At the level of
economic theory, this process can be described as the transition
from Keynesian to neo-liberal model.
A watchful she-reader may have already pointed out
that the characteristics of precarity drawn in this paper smacks
slightly of postmodernism: post-Fordism, postindustrialism, post-
colonialism, postmodernism, etc. In my view, postmodernism and
postmodernity, are not appropriate idioms to describe precarity.
These terms are in general a kind of misunderstanding, and their
meaning is nothing but ill-named consequences of modernity.
Indeed, this is the view that has been well tackled upon by such
philosophers as Jacques Rancière, Frederic Jameson, Jurgen
Habermas and Peter Sloterdijk. It is the same when it comes to
precarity, fluidity, volatility, instability and unpredictability of the
world we live in. They do not belong to the ‘postmodern condi-
tion’, but rather are the consequences of modernity, and remain
consistent with its fundamental paradigm; therefore, they can be
well described with the use of classical theories and concepts.
An accurate diagnosis of the destructive and destabilizing force
of modernity, for example, one can find in Marx and Engels’ The
Communist Manifesto, which reads:
ja n
s owa
336
The bourgeoisie cannot exist without constantly revo-
lutionising the instruments of production, and thereby
the relations of production, and with them the whole
relations of society. Conservation of the old modes
of production in unaltered form, was, on the contrary,
the first condition of existence for all earlier industrial
classes. Constant revolutionising of production, unin-
terrupted disturbance of all social conditions, everlast-
ing uncertainty and agitation distinguish the bourgeois
epoch from all earlier ones. All fixed, fast-frozen rela-
tions, with their train of ancient and venerable prejudic-
es and opinions, are swept away, all new-formed ones
become antiquated before they can ossify. All that is
solid melts into air, all that is holy is profaned, and man
is at last compelled to face with sober senses, his real
conditions of life, and his relations with his kind.[20]
A postmodern theory is claimed to brings something
new the description of our situation by presenting a fluid, chang-
ing, and constantly revolutionizing by technology world. In the
meantime it is not something new, but simply one of the char-
acteristics of capitalism noticed by Marx as long time ago as in
the 19
th
century. Capitalism has always worked this way, as it is
an immanent element of its social logic. The situation we are
facing now is nothing more than drawing more, perhaps even
preliminary, conclusions of the period of long-lasting changes.
Their consequences do not always please us, but it is one of the
ills of modernity. In his book La Mobilisation infinie Sloterdijk de-
scribes this situation using the metaphor of traffic jams: no one
planned nor wanted them, but they are obvious consequences
of our deliberate and planned actions, which is the development
of an automotive industry.[21] In postmodernity we see the con-
sequences of modernity in the exactly the same sense as traffic
jams are the consequence of the development of an automotive
industry. They are unplanned, often paradoxical and contradic-
tory to the initial intentions, since traffic jams make travelling by
car in the city more time consuming than travelling on foot. They
337
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
are not new, inexplicable quality, but a logical consequence of
our previous actions.
Global Precarity
Eventually, we are to discuss the last question: who is affected by
precarity? Who can be included in this group? What is the situa-
tion of the creators of culture? Intuitively, we associate precarity
with the situation of the poor: charladies, security guards, people
who have low professional prestige; it is, however, a kind of ata-
vism. More and more often precarity is a condition of those who
could be called the privileged. Nowadays, precarious working con-
ditions apply to professions with a relatively high social prestige
— managers, designers, marketing specialists, employees of ad-
vertising agencies, journalists, engineers, and even highly special-
ized culture producers (curators, theorists, critics). In some artistic
occupations precarity is included by definition. It is impossible to
be a professional writer, or a professional visual artist. In Poland,
there is no institutional structure which could support such a situa-
tion. Some curators are employed full time, but we have more and
more independent curators who work outside institutions, or in
many different institutions; the effects of their works are often bet-
ter than the ones made by curators employed full time. In case of
artists there is no employment stability whatsoever, unless some-
one is working at the same time, for example, as a lecturer in an art
school. Nonetheless, a ‘full-time artist’ sounds almost absurd. But
actually, why? Is this a good situation? We all agree that these peo-
ple participate in a social life in a valuable and inspiring way. We go
to see an exhibition, we discuss works of art presented there, the
artists engage in public debates, and create in public space; they
contribute to community to which they belong, so should not they
receive something in return? This is the logic of public sector em-
ployment regarding other occupations, such as a teacher or doc-
tor. Legal protection and salaried employment can be regarded
as a kind of reciprocity — a concern — that a community supports
individuals who contribute to its development. In return for work
they are given a right to access a part of the social product. Artists
ja n
s owa
338
do such a work, and so contribute to a social community, but they
cannot count on reciprocity. A similar situation is characteristic for
the existence of many other culture producers.[22]
Only few countries have found a way to solve this
problem. One of them is France, where the system Intermittent
du spectacle has been introduced. It applies to people working
in artistic professions, and whose periods of activity intersperse
with periods of inactivity. An artist or curator is working hard on
a project for three months, but later he/she is doing nothing for
some time. It is something normal and ordinary. This situation is
shared by various creators — directors, actors, musicians, visual
artists, etc. — but also by technical staff working on theatre plays,
exhibitions and film sets. Intermittent du spectacle
is based on the
assumption that if an artist in 10 months worked an equivalent
of 507 hours, then for the next eight months he/she will receive
a decent, regular salary. It is a way of solving the precarity prob-
lem. This system provides culture producers with stability and
the possibility of peaceful concentration on what is being created,
without constant stress what will happen in three months’ time.
If we were to build a social class based on the on the
precarity concept, it would appear that its division line crosses
all existing class configurations. Sometimes it takes a paradoxical
form, because, for example, the criterion of the ownership of the
means of production ceases to play an important role. Poland,
for instance, recently witnessed a crop of new companies estab-
lished by women in their forties. Someone might think that this
is the result of Polish women’s exceptional resourcefulness, and
that they function very well in a capitalist reality. In fact, these
companies were established by charladies, who had been laid off
from their workplaces, and forced to open their own firms, only
to be later again employed on an outsourced basis. If we ap-
plied here the orthodox criterion of the ownership of the means
of production, such a cleaning lady would become a part of
bourgeoisie: she has her own firm and is an entrepreneur. In fact,
it is obvious that her status not only is not improved, but even
deteriorates dramatically. While working full time she had certain
benefits guaranteed, as well as employment stability, and the
339
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
protection of her labor rights. When working as an outsourcer,
her situation becomes precarious: she issues an invoice which is
paid by a company, but next month this company does not have
to make use of her services, and the existing law is not able to
force a private company to do it. Outsourcing is a kind of a social
organization of precarious work.
If we look at this situation from the angle of the second
major class theory — the one proposed by Weber — the result
seems to be similar. According to Weber, social classes should be
defined in terms of life chances. People belonging to the same
class can expect to get similar things in life, when it comes to in-
come, status, property, etc.[23] If we take this class concept as
our basis, then in a precarious group we will find people from dif-
ferent classes: those who find themselves in a precarious situation
and know they have no outstanding life chances, like a 45 year old
charlady stranded on outsourcing; on the other hand, this group
will include people like a 25 year old graphic designer working for
an advertising agency, who is likely to have better life chances.
Weber’s theories provide good tools to describe dif-
ferent approaches to precarity that can be distinguished in this
group. Not all of the people constituting it complain about the
flexibility of labor, the disappearance of permanent contracts,
and increasingly popular freelance model. On the contrary, for
some of them such a situation creates more opportunities than
threats. This attitude to precarity, however, is popular almost
exclusively among those who have good life chances and who
would also have them in a situation of more traditional model
of work organization: they are young, talented, well-educated
residents of big cities. These are people who — to put it in Pierre
Bourdieu’s categories[24] — have considerable symbolic, cul-
tural and social capital. Therefore, for them precarity can be
a kind of adventure and opportunity. This point of view will not,
however, be the view shared by people deprived of education,
experience, talents, skills, etc. It will not even be the approach
possible to maintain in the long term by people belonging to the
advantaged groups: who would like to be a freelancer fighting
for work at the age of 70?
ja n
s owa
340
The second important issue is the global dynamics
of precarity. If we go back Heidegger’s concept of being-in-the
world, we can define the experience of being colonized, the co-
lonial experience, as an experience of not being at home, the in-
ability to live in one’s own country. It would be something similar
to a status of an immigrant in one’s own country.[25] Precarity
was common and well known in every colonized country, and it
has remained so despite the collapse of the colonial system. To-
day colonies no longer exist, but still there is such a thing as the
global South — poor peripheral countries, mostly former colonies
(which is not surprising when you consider the fact that at the
peak of its hegemony rule the West ruled over 85% of the Earth’s
surface
[26]). In the relationship between the poor South and
the rich North one can observe the so called the Pareto Principle.
It arises in different contexts organizes spontaneously various
spheres of life. It was formulated in the late 19
th
century by Vilfre-
do Pareto, in regard to the distribution of wealth in Italy. Basing
on statistics he found that 80% of the property is in the hands
of 20% of Italians. The same ratio appear also in other situations:
20% of customers provide 80% of profits, 20% of members of
the group takes the floor during the interview taking 80% of its
time, 20% of our clothes is worn in 80% of our time, etc. The
Pareto Principle also works on a global scale: 20% of the world’s
population controls 80% of global wealth. This 20% is concen-
trated mainly in the North: in Europe and North America.
While the vast majority of people in the South experi-
ence precarity personally, the rich North lived in the second half
of the 20
th
century protected from its negative effects. It was
a comfortable existence created by a welfare state. Peter Slot-
erdijk called a welfare state a central heating system, and the
European Union a crystal palace.[27] Wealthy Northerners who,
over centuries, accumulated a large amount of capital, can install
central heating, and stop worrying about the weather, which can
be interpreted as the realities of life. On the peripheries, there
has never been central heating. When it rains, people get wet,
sick and die; it is clearly visible on the example of the disastrous
earthquake in Haiti. Globalization, in its present phase, however,
341
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
reconfigures this division, which is expressed by the precarization
of the North resulting from the global leveling of the prices of pro-
duction factors, and thus leveling working conditions. We can call
it a dismantling of central heating. It turns out that we no longer
earn enough to pay for central heating. When it gets cold, we
start to freeze. The protective glass cover of the welfare state is
slowly cracking. It is a deeply paradoxical, even ironic process: as
a result of globalization, triggered by capitalist expansion and col-
onization, people living in the center start to experience the same
conditions of life, ways of work organization and social relations
that once globalization and capitalism created in the periphery.
Hannah Arendt, reflecting on violence accompanying struggles
for independence in former colonies, which in the second half of
the 20
th
century moved to the metropolitan countries, described
such a situation as a ‘backlash’: violence introduced on the pe-
riphery — and the colonial project was implemented with the use
of unimaginable violence — in a backlash returns back to us. Cur-
rently, it is true not only for violence, but also for living conditions.
The feeling of not being at home is increasing, be-
cause nowadays only capital feels at home. It has no borders,
national identity, knows no ethnic divisions, skin color or gen-
der identity. The more capital is at home, the less we are. More
and more severely we experience of what is the Lacanian real
of the world which we live in: global class divisions generated
by capitalism and necessary for its existence. For some time,
capitalist globalization has clearly favored the center, which has
accumulated capital and was the vanguard of social and eco-
nomic development, but this regularity has changed. Now we
are dealing with an exact contradiction, with a radical change
of modernization theories that regardless of their being rightist
or leftist, all claimed that — as Marx put it — ‘The country that is
more developed industrially only shows, to the less developed,
the image of its own future.’[28] This belief was shared in the
early 1990s by Fukuyama; it was the foundation for his famous,
and erroneous at the same time, thesis of the end of history.[29]
It seemed to him that after the collapse of the Soviet empire, the
union of liberal capitalism and parliamentary democracy is the
ja n
s owa
342
solution which in due time will be adopted by all the countries in
the world. The rich, liberal-democratic West was to show the rest
of the world what its future was. However, everything indicates
that it is completely the opposite: it is poor peripheral countries
that show the rich center what its future is like. The term that
best describes its future is not so much pauperization — because
it does not necessarily lead to a radical reduction in the overall
level of wealth in societies of the North — but precarity, a loss of
confidence, stability, vagaries and unpredictability of social, po-
litical and economic reality. What we are dealing with now is not
the progress of modernization, but global demodernization. As
far as economy is concerned, this process has been described
by Ulrich Beck, who shown it on the example of the Latin Ameri-
canization of labor relations: the organization of work in rich
countries more and more resembles what has long been known
in Latin America.[30] This is just another name for precarization.
Demodernization also affects culture and society. Let
us consider the French debate on headscarves and public secular
sphere. Somehow ironic is the fact that these problems have been
discussed in Turkey since Atatürk times. Half a century ago, how-
ever, the majority of researchers was convinced that the ultimate
goal for Turkish society is the model of Western liberal states. It
was fully portrayed in Daniel Lerner’s Passing of Traditional Socie-
ty — one of the classics of modernization theory.[31] Paradoxically,
what has happened is the exact opposite: today France is where
Turkey was fifty years ago.
Still, there is some hope: precarization, by making a cut
between the North and the South, and across the traditional class
order, makes precarity become a universal subject: the subject of
a global change. This change will no longer be in the interests only
of the poor, but all victims of neoliberal capitalism experiencing
precarization. Actually, there is nothing surprising in the fact that
it is the class — a phenomenon generated by the development of
capitalism itself — will be a subject to change. If Marx was right,
the greatest threats to capitalism are internal contradictions of
capital accumulation. Contradictions that result in global precarity.
343
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
J. Rancière, Aux bords du politique,
Paris: Osiris, 1998.
I. Wallerstein, World-Systems Analysis
in A.
Giddens & J.H. Turner eds. Social Theory
Today, Cambridge: Polity Press, 1987.
I. Wallerstein, The End of the World
As We Know It: Social Science for the
Twenty-first Century, Minneapolis: Uni-
versity of Minnesota Press, 1999.
P. Beaujard, The Indian Ocean in Eura-
sian and African World-Systems before
the Sixteenth Century, “Journal of
World History”, Vol. 16, No. 4, 2005.
A. Badiou, Logique des mondes. L’Être
et l’Événement 2, Paris: Seuil, 2006.
A. Negri, M. Hardt, Commonwealth, Cam-
bridge: Harvard University Press, 2009.
I have discussed this issue in: J. Sowa,
Ciesz się, późny wnuku! Kolonializm,
globalizacja i demokracja radykalna,
Kraków: Korporacja Ha!art, 2007.
M. Csíkszentmihályi, Creativity. Flow and
the Psychology of Discovery and Inven-
tion, New York: Harper Perennial, 1996.
K. Marx and F. Engels, The Communist
Manifesto, New York: Penguin Classics,
2002.
K. Marx, Economic and Philosophical
Manuscripts of 1844, New York: Pro-
metheus Books, 1988; K. Marx, Wage-
Labor and Capital, New York: Interna-
tional Publishers, 1975, or K. Marx, Capital,
Volume I, London: Penguin, 1990.
E. Laclau, Ch. Mouffe, Hegemony and
socialist strategy: towards a radical
democratic politics
, London and New
York: Verso, 2001.
The interview with Sloterdijk Tylko
bogaci mogą uratować świat
in „Eu-
ropa”, September 4th 2009.
I have written about the discussion
between feminism and Marxism on
the subject of primacy of class identi-
ties and conflicts over gender ones
in. J. Sowa, Trzecia fala na mieliźnie —
kobieta w towarowej logice późnego
kapitalizmu, in J. Kochan, A. Koś,
Feminizm i radykalizm wśród ruchów
społecznych i perspektyw krytycznych
,
Szczecin: Wydawnictwo Uniwersytetu
Szczecińskiego, 2007.
A. Mabrouki, Génération précaire, Paris:
La Dispute, 2004, or J. Butler, Precari-
ous Life, London & New York: Verso
Books, 2004.
On the subject of precarity in mate-
rial culture see: J. Sowa, Nieznośna
płynność bytu, czyli jak rewolucja
kapitalistyczna pożera własne dzieci,
„2+3D”, 27 (II/2008).
If not otherwise indicated, I am referring
to Heidegger’s reflections presented in
his Being in Time, Albany: State Univer-
sity of New York Press, 1996.
G. Agamben, Homo Sacer: Sovereign
Power and Bare Life. Trans. Daniel.
Heller-Roazen, Stanford: Stanford
University Press, 1998.
At least it seems so. Nowadays some
theorists, such as Immanuel Wallerstein,
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
ja n
s owa
344
345
p r ec a r i t y
—
t h e
p r o l e ta r iat
o f
t h e
g lo b a l iz at i o n
e r a
point out to the fact that the supply
of cheap labor in peripheral countries
is declining, which is visible in the
dramatic decrease in rural popula-
tion — a natural source of new, cheap
labor. See I. Wallerstein, The End of the
World…, op. cit.
Weak trade unions were also a factor
of such a situation. Mike Davis tries to
explain it in his book Prisoners of the
American Dream. Politics and Economy
in the History of the US Working Class,
London: Verso, 1986.
K. Marx and F. Engels, The Communist
Manifesto, op. cit., p. 8.
P. Sloterdijk, La Mobilisation infinie.
Vers une critique de la cinétique poli-
tique, Paris: Christian Bourgois, 2000.
My aim is not to gloryfy freelance
work, but to point at the fact that
many people are in a situation much
worse that those who are employed
full time, since they have to sell their
labor, but are used and alienated. A full
time job would improve their situation
significantly.
M. Weber, Economy and Society, Berke-
ley: University of California Press, 1978.
P. Bourdieu, The Forms of Capital in
Handbook of Theory and Research
for the Sociology of Education, J.G.
Richardson ed., New York: Greenwood
Press, 1986.
We, Poles understand it very well, since
we were colonized throughout whole
19th century, and vicariously, also in the
second half of the 20th century. The
problem is that we are unable to rework
our history conceptually and theoreti-
cally. We talk about annexation and par-
tition of Poland, as if they were unique
events in the world’s history, whereas
they were similar to what was happen-
ing in the other parts of the world. The
same, or maybe even worse situation
is when we talk about Polish colonial-
ism, which is noticeable in the discourse
used to talk about Polish borderlands.
Eastern borderlands are simply lost
colonies, and Polish nostalgia after
them resembles the English nostalgia
after their lost colonial empire. This is,
however, a subject for another text.
E.W. Said, Culture and Imperialism,
a lecture given at York University, To-
ronto, February 10
th
1993.
P. Sloterdijk, Le Palais de cristal.
À l’intérieur du capitalisme planétaire,
Paris : Maren Sell Éditeurs, 2006.
K. Marx, “Preface to the First German
Edition”, in Capital Volume I, op. cit.,
pp. 8-9.
F. Fukuyama, The End of History and the
Last Man, New York: Free Press, 1992.
U. Beck, World Risk Society, Cam-
bridge: Polity Press, 1998.
D. Lerner,
The Passing of Traditional So-
ciety. Modernizing the Middle East, New
York: Oxford University Press 1958.
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
Praca jest chorobą (K. Marx), 1981
Praca, 1980
Ja też to mogę, 1978
Praca jest słowem, 1982
Pracowałem nad tą pracą od 11 czerwca 1976, 1976
Praca się skończyła, 1977
Warunki mojej pracy nie są w moich rękach,
ale na szczęście nie są też w twoich, 1979
Praca nie może nie istnieć, 1976
Work is a Disease (K. Marx), 1981
Work, 1980
I Can Do That Too, 1978
Work is a Word, 1982
I have been working on this work since 11 June 1976, 1976
The Work is Finished, 1977
The conditions for my work are not in my hands
but fortunately they are not in yours either, 1979
Work Cannot not Exist, 1976
m l ad en
sti li n ovi ć