HANKA. Dobry wieczór
— Do b ry wi eczó r! — Kru k s k ł o n i ł u p rzej m i e g ł o wę. Bł y s n ęł o czarn e j ak b ry ł k a
węg l a o k o . Sm u t n e n i czy m k o p al n i an a h ał d a, n a k t ó rej n i c wi ęcej n i e wy ro ś n i e.
— Do b ry wi eczó r! — o d p o wi ed zi ał a ró wn i e u p rzej m i e Han k a. Us i ad ł a i p o p rawi ł a
k o ł n i erzy k p i żam y . Ró żo wy , z an g i el s k i m h aft em . Ob ręb i o n e g ru b ą n i ci ą d zi u rk i
u k ł ad ał y s i ę w k s zt ał t y k wi at ó w. Ni ezwy k l e g u s t o wn i e i wi eczo ro wo .
— Co u ci eb i e? — zap y t ał p t ak k o n wers acy j n y m t o n em i p rzes zed ł k i l k a k ro k ó w
p o ram i e ł ó żk a. Trzy m ał s i ę j ej m o cn o p azu rk am i , t ro ch ę k al ecząc s o s n o we d rewn o .
Al e i n aczej b y ł b y s p ad ł .
— Ni c s zczeg ó l n eg o . — Han k a p o ci ąg n ęł a n o s em i n as ad zi ł a s o b i e j as i ek n a
g ł o wę. St erczał j ak t ró j k ąt n a czap k a p aj aca.
— Ech , ży ci e — żach n ął s i ę n i e wi ed zi eć czem u k ru k . Po t arł k i l k u k ro t n i e
d zi o b em o k an t wezg ł o wi a. Zes k o czy ł n a k o ł d rę i b i j ąc s k rzy d ł am i d l a u t rzy m an i a
ró wn o wag i n a j ej wy b o j ach , p o d s zed ł d o Han k i . Ws k o czy ł j ej n a ram i ę i zaczął
g rzeb ać d zi o b em we wł o s ach . Do s zp eraws zy s i ę g u m k i , zł ap ał j ą m o cn o i ś ci ąg n ął z
k u cy k a. Bard zo l u b i ł o zd o b y d o wł o s ó w. Zwł as zcza k o l o ro we fro t k i .
Przez ch wi l ę m i l czał , zaj ęt y ro zs zarp y wan i em g u m k i n a s t rzęp k i . Gd y s k o ń czy ł ,
ro zg rab i ł j e ł ap k am i i ws k o czy ł n a wezg ł o wi e. Przes zed ł k i l k a k ro k ó w w l ewo , a
p o t em k i l k a w p rawo . Po t rząs n ął g ł o wą i ro zp o s t arł p rzy p o m i n aj ące b ł o n y p ł awn e
s k rzy d ł a. Zas t y g ł t ak n a m o m en t , ab y p o ch wi l i z ł o p o t em zwi n ąć s i ę w k u l k ę.
— No i co ? Dzi o b i em y ? — zap y t ał w k o ń cu .
— Ni e, n i e d zi o b m n i e — p o p ro s i ł a Han k a. — M am czy s t e p azn o k ci e! — Na
d o wó d wy ci ąg n ęł a p rzed s i eb i e d ł o ń .
— A u s zy ? — Kru k n i e d awał za wy g ran ą.
— Us zy m y ł am wczo raj .
— A n o s ?
— Ni e m am k at aru .
— Ni c d o wy d zi o b an i a?
— Ab s o l u t n i e n i c! — Han k a p o ł o ży ł a d ł o ń n a s ercu .
— No t o o d fru wam y ? — u p ewn i ł s i ę p t ak .
— Tak — p o t wi erd zi ł a Han k a.
Po fru n ęl i . Leci el i d ł u g o , t ak d ł u g o , że Han ce zro b i ł o s i ę zi m n o , a j ej p l ecy
p o k ry ł y s i ę g ęs i ą s k ó rk ą. Zaczęł a k i ch ać. W k o ń cu zo b aczy l i w d o l e wo d ę.
— Tu s i ę zat rzy m am y — p o wi ed zi ał k ru k i o b n i ży ł l o t , a za n i m Han k a, j ak b y
u wi ązan a n a n i ewi d zi al n ej s m y czy .
Pt ak wy l ąd o wał n a b rzeg u b as en u . Zb i o rn i k m i ał o s t re, p ro s t o p ad ł e k rawęd zi e.
Śl i s k i e o d g l o n ó w i d rap i ące o d p ąk l i . Gd zi en i eg d zi e, n a p o g rążo n y ch w m ęt n ej
wo d zi e ś ci an ach p o ł y s k i wał y b i ał e k afl e. Han ce b as en wcal e a wcal e s i ę n i e p o d o b ał .
— Ch cę l eci eć d al ej ! — Nad ąs ał a s i ę i t u p n ęł a b o s ą n o g ą.
— Ni e t y t u d ecy d u j es z! — u ci ął p t ak . Trzep n ął s k rzy d ł am i , p o d s k o czy ł i
d zi o b n ął j ą m o cn o w g ł o wę. We wł o s ach p o j awi ł s i ę k o ral i k k rwi . Han k a zro zu m i ał a.
Żad n y ch „al e" .
Us i ad ł a n a p o d eś ci e. Ch ci ał o s i ę j ej p ł ak ać. M i ej s ce d zi o b n i ęci a s zczy p ał o .
Han k a p o ch y l i ł a s i ę n ad rt ęci o wą p o wi erzch n i ą, ab y s p rawd zi ć, czy ran a m o cn o
k rwawi . Ni eb o o d b i j ał o s i ę w wo d zi e j ak w l u s t rze.
Po m i m o b l as k u p rzy d n i e zau waży ł a ry b y . Og ro m n e j ak l i ś ci e ł o p i an u . Po ru s zał y
s i ę wo l n o , wy g i n aj ąc ci ał a. Bł y s k ał y ł u s k i .
— O, p ł as zczk i ! — u ci es zy ł a s i ę d zi ewczy n k a i zap o m n i ał a o d zi o b n i ęt ej g ł o wi e.
— To zn aczy o g o ń cze, wi d zi ał am t ak i e w t el ewi zj i . Og o ń cze! — o zn aj m i ł a d u m n a i
b l ad a, a k ru k z u zn an i em p o k i wał g ł o wą.
— Tak , t ak — p o t wi erd zi ł i zan u rzy ł d zi ó b w zb i o rn i k u , ab y s i ę n ap i ć.
— J ak p o wi em o t y m Ag aci e, n i g d y m i n i e u wi erzy ! — Han k a ws t ał a i zaczęł a
b i eg ać wzd ł u ż b rzeg u . — Prawd zi we o g o ń cze! — p i ał a z zach wy t u . Ry b y k ł ęb i ł y s i ę
w o d m ęt ach , o d czas u d o czas u p rześ l i zg u j ąc s i ę p o d s am ą p o wi erzch n i ą wo d y .
— Ch ces z i ch d o t k n ąć? — zap y t ał p t ak , n i b y u p rzej m y i s t ro n i ący o d p rzem o cy .
Han k a zro b i ł a s i ę czu j n a. Przy m i l n y t o n zazwy czaj źl e wró ży ł .
— Ni e, t o n i eb ezp i eczn e! — Od s k o czy ł a o d b rzeg u i o b j ęł a s i ę ram i o n am i . —
Wi d zi s z t e k o l ce? — Po k azał a k ru k o wi g es t em ws t ęg o wat y o g o n p rzep ł y waj ącej
n i eo p o d al p ł as zczk i . — To n i e d ek o racj a, al e ś m i ert el n i e s k u t eczn a b ro ń . Pi k a.
J ad o wi t a p i k a. J ad zab i j a p o wo l i i b o l eś n i e. Tak m ó wi l i w t el ewi zj i .
— Ob awi am s i ę, że m u s i s z zary zy k o wać, m o j a d ro g a. — Kru k n ag l e zm i en i ł t o n .
— M u s i s z j e wy ł o wi ć!
— Czy m m am j e p o wy ci ąg ać? — Han k a ro zej rzał a s i ę w p o s zu k i wan i u wi d eł czy
o s zczep u . Ni czeg o t ak i eg o n i e zau waży ł a. Ot aczał a j ą p u s t k a. Ni e p u s t y n i a. Po p ro s t u
b rak czeg o k o l wi ek . „J ak n i czy m ł o wi ć p ł as zczk i ?" — zas t an awi ał a s i ę d zi ewczy n k a.
Kru k wy d awał s i ę j ed n ak n i ezrażo n y b rak i em s p rzęt u .
— Wy ł o wi s z j e „n a ręk ę" . St ary s p o s ó b t rap eró w — p o d p o wi ed zi ał . — Wk ł ad aj
ręk ę d o wo d y . On e l u b i ą ręce. Zł ap i ą ci ę za p al ce, t o j e p o wy ci ąg as z. No , d al ej ! —
p t ak s y k n ął n i czy m wąż i n as t ro s zy ł p i ó ra.
Przez ch wi l ę Han k a m i ał a o ch o t ę s i ę p o s t awi ć. Zł ap ać za wi o t k ą s zy j ę, zg i ąć j ą j ak
s ł o m k ę.
Kru ch y
k ręg o s ł u p
p t ak a
p s t ry k n ął b y
n i eg ł o ś n o .
Zam i as t
k ru k a
s at y s fak cj o n u j ący t ru p . To u czu ci e zn i k n ęł o n i em al n at y ch m i as t . Ni e b y ł o o czy m
d y s k u t o wać. Pro s t y wy b ó r: al b o ry b a, al b o d zi o b an i e. Ni e t ak i e zwy k ł e, czy s zczące,
al e p o ważn e. Do k rwi , d o k o ś ci . Ze s t rach u Han ce zach ci ał o s i ę s i k ać. J u ż l ep i ej
zary zy k o wać z p ł as zczk am i .
Wes t ch n ąws zy p o d wi n ęł a ręk aw aż p o d p ach ę. Uk l ęk n ęł a i p o ch y l i ł a s i ę n ad
wo d ą. Po t arg an e w p o ś ci el i wł o s y ł as k o t ał y j ej t warz. Od s u n ęł a j e ram i en i em , a
p o t em zd ecy d o wan y m g es t em zan u rzy ł a d ł o ń , n aj p i erw p ł y t k o , p o t em p o ł o k i eć.
Wo d a b y ł a n i j ak a. An i zi m n a, an i ci ep ł a. Dzi wn e. Han k ę p rzerazi ł o t o m o cn i ej n i ż
l o d o wat o ś ć czy u k ro p .
Ry b y o d razu zau waży ł y . Zaczęł y k rąży ć, s zy b ci ej i s zy b ci ej , u n o s ząc s i ę o d d n a i
zb l i żaj ąc d o p rzy n ęt y . Os t ro żn e, al e ł ak o m e, p o d p ł y wał y co raz b l i żej . Wi d ać b y ł o i ch
wy ł u p i as t e o czy , n i czy m b i ał k a j aj a, o ś l i zg ł e i wo d n i s t e. Od czas u d o czas u b ł y s k ał y
b i ał e b rzu ch y . Han k a zaczęł a p ł ak ać.
Pi erws za o g o ń cza wg ry zł a s i ę w j ej d ł o ń t ak m o cn o , że p o p ł y n ęł a k rew. W wo d zi e
p o j awi ł y s i ę czerwo n e s m u g i , p o ch wi l i ro zg o n i o n e p rzez p o b u d zo n e zap ach em
m i ęs a ry b y . Han k a wrzas n ęł a i wy ci ąg n ęł a ręk ę z wo d y . Pł as zczk a n i e p u s zczał a,
wżart a w ci ał o o s t ry m i , h aczy k o wat y m i zęb am i . Przel eci ał a n ad g ł o wą d zi ewczy n k i ,
wci ąż k ąs aj ąc j ej ci ał o . Pu ś ci ł a d o p i ero wt ed y , g d y Han k a p l as n ęł a n i ą o b rzeg . Przez
m o m en t ry b a ł o p o t ał a o wy ł o żo n y p ł y t am i s k raj b as en u , ab y p o ch wi l i o s ł ab n ąć.
Przy p o m i n ał a ro zm o czo n y g rzy b m u n . Han k a zwy m i o t o wał a p o d p o b l i s k i k rzak .
— Do b rze, d o b rze! — zak rak ał k ru k i p o d s k o czy ł d o m art wej o g o ń czy .
Wy d zi o b ał ry b i e o czy i p o żarł j e ze s m ak i em . Ró wn i e ch ęt n i e k o n s u m o wał t y l k o
b ru d zza Han k o wy ch p azn o k ci i zas ch n i ęt e n a b et o n s t ru p k i zry wan e z j ej b l ad y ch
ł y d ek . Dzi ewczy n k a p rzy g l ąd ał a s i ę m u z o b rzy d zen i em , ś ci s k aj ąc n ad g ars t ek . Krew
p o wo l i zas t y g ał a. Kru k d zi o b n ął j es zcze n i eco wy m i o ci n i o t rząs n ął s i ę ze ws t ręt em .
Ni e p o d es zł y m u .
— St arczy ? — zap y t ał a Han k a w n ad zi ei , że p t ak s i ę n as y ci ł .
— Ni e. Ch cę j es zcze! — zażąd ał k ru k . — Ręk a d o wo d y !
Han k a wy ł o wi ł a j es zcze czt ery ry b y . Trzeci a wy g ry zł a j ej s p o ry k awał ek
p rzed ram i en i a. Pt ak j ed n ak n i e u s t ęp o wał .
— J es zcze, j es zcze! — k rak ał i ch arczał , d zi o b i ąc j ej k o s t k i , a Han k a ł o wi ł a d al ej ,
b o o b i ecał , że j ak s i ę n aj e, p rzes t an i e j ą d źg ać i p o l ecą d o d o m u .
Pł as zczk i b y ł y t eraz m n i ej o s t ro żn e. Ich s k rzel a p o ru s zał y s i ę p ręd k o , j ak b y ry b y
d y s zał y z p o d n i ecen i a. Krew s t ęp i ł a i ch i n s t y n k t y . Ni e b ał y s i ę zb l i żać d o
p o wi erzch n i , k t ó ra aż fal o wał a o d i ch p o żąd l i wy ch ci ał . Po d wo d n a o rg i a. Ot ęp i ał a z
b ó l u d zi ewczy n k a n i e zwracał a n a t o u wag i . „Zj e i d o d o m u , zj e i o d l eci m y "
p o wt arzał a s o b i e w d u ch u , zaci s k aj ąc zęb y . Ko l ej n a ry b a ch wy ci ł a, g d y t y l k o
d zi ewczy n k a zan u rzy ł a w wo d zi e p al ce.
— A! — k rzy k n ęł a Han k a, g d y p o czu ł a wg ry zaj ące s i ę d o k o ś ci zęb y o g o ń czy .
Pró b o wał a n at y ch m i as t ws t ać i wy wl ec zd o b y cz n a b rzeg . Ry b a b y ł a j ed n ak
o g ro m n a. Trzy m ał a m o cn o , n i e s p o s ó b b y ł o j ej u n i eś ć. Zam i as t p o d d ać s i ę j ak
p o p rzed n i e, zaczęł a ci ąg n ąć w g ł ąb b as en u . M aj t ał a o g o n em , wal i ł a p ł et wam i i
ci ąg n ęł a. Do d n a, d o d n a.
— Po m ó ż m i ! — zawo ł ał a Han k a d o k ru k a, al e o n wo l ał p rzy g l ąd ać s i ę o b o j ęt n i e.
Han k a s zarp n ęł a s i ę w t y ł , p o ś l i zg n ęł a i ru n ęł a d o b as en u .
Wo d a zal ał a j ej p ł u ca. Ci ś n i en i e ro zs ad zał o g ł o wę. Al e w b as en i e ł at wi ej b y ł o
wal czy ć z o g o ń czą. Han k a k o p n ęł a j ą m o cn o i ry b a p u ś ci ł a j ej d ł o ń . Dzi ewczy n k a
wy n u rzy ł a s i ę n a m o m en t .
— Po m ó ż m i wy j ś ć! — k rzy k n ęł a d o p t ak a i ch wy ci ł a s i ę b rzeg u b as en u .
Pró b o wał a zap rzeć s i ę o n i eg o , al e b y ł ś l i s k i o d g l o n ó w. Śl i s k i j ak t afl a t o p i ąceg o
s i ę l o d u .
— Ni e.
— Pro s zę, p o m ó ż m i ! — Han k a cał y czas p ró b o wał a s i ę wd rap ać n a o b rzeże
zb i o rn i k a. Og o ń cze k ąs ał y j ej n o g i .
— Wł aź d o wo d y i ł ap j e! — zak rak ał p t ak i d zi o b n ął Han k ę w g ł o wę.
Os zo ł o m i o n a d zi ewczy n k a p u ś ci ł a s i ę i p o s zł a n a d n o .
Tam zaj ęł y s i ę n i ą ry b y . Zd arł y z n i ej p i żam ę. Dźg ał y j ą s wo i m i o g o n am i .
Wy g ry zał y m i ęk k i e częś ci b rzu ch a i u d . Han k a k rzy czał a, a wo d a wl ewał a s i ę j ej d o
u s t . Od czas u d o czas u u d awał o j ej s i ę wy n u rzy ć i zł ap ać o d d ech . Ki ed y wy p ł y wał a,
s ł y s zał a k ru k a. Po wt arzał n i ed o rzeczn y wi ers zy k .
Woda głęboka sięga pod pachy
A pod powierzchnią czają się strachy
Cało nie wyjdziesz z zielonej toni
Kolec jadowy w niej cię dogoni
Kru k p o wt arzał ry m o wan k ę i g d y t y l k o Han k a zan ad t o zb l i żał a s i ę d o b rzeg u ,
ws k ak i wał j ej n a g ł o wę i wp y ch ał d zi ewczy n k ę p o d wo d ę. Han k a o p ad ał a z s i ł , a ry b y
d źg ał y j ą i p o d g ry zał y z k ażd ej s t ro n y . „Os t at n i raz" p o s t an o wi ł a i z cał ej s i ł y o d b i ł a
s i ę o d d n a. J ej g ł o wa n a m o m en t wy n u rzy ł a s i ę n a p o wi erzch n i ę. J ak b o j a.
— Tat o , t at o ! — zawo ł ał a Han k a i zat o n ęł a.
JANUSZ. Zapomnij, patrząc na słońce
— Ch o l era, zn o wu wy j e! — m ru k n ęł a ś p i ąca p o l ewej s t ro n i e Sab i n a. J ej o d d ech
czu ć b y ł o wy t rawn y m k i ed y ś wi n em , a d o s p o co n y ch wł o s ó w p rzy warł zap ach
zl eżał y ch p erfu m Ou i Ou i . J ej zd an i em el eg an ck i . Wo l ał a s p ry s k ać n i m i wark o cz,
zam i as t g o p o p ro s t u p o rząd n i e u m y ć. Ko b i et a p rzewró ci ł a s i ę n a d ru g i b o k i zak ry ł a
g ł o wę j aś k i em . Sp o d n i ed o p i ęt ej k o s zu l i n o cn ej wy l ał a s i ę ro zl azł a p i erś . Ni c
ci ek aweg o . J an u s z m i ał o ch o t ę wy j ś ć n a b al k o n , ab y wy wi et rzy ć z g ł o wy i t en o b raz,
i t ę wo ń .
— Tat o , t at o ! — d o b i eg ł o zn o wu z g ł ęb i m i es zk an i a. Do p i ero t eraz J an u s z
zro zu m i ał , co g o o b u d zi ł o . Od rzu ci ł n i eś wi eżą k o ł d rę, k t ó ra u p ad ł a z fu k n i ęci em n a
p o d ł o g ę. Sk o czy ł n a ró wn e n o g i i p o t y k aj ąc s i ę o wł as n e k ap ci e, p o b i eg ł d o p o k o j u
Han k i . Gł o s có rk i b y ł t ak al arm u j ący , że zas ch ł o m u w u s t ach . Sk ręci ł g wał t o wn i e
o b o k s zafy , ś l i zg aj ąc s i ę n a wy d ep t an y m ch o d n i k u , i w k i l k u s u s ach d o p ad ł ł ó żk a
có rk i .
Dzi eck o s i ed zi ał o z o t wart y m i o czam i , ch y b a n i eś wi ad o m e, że s i ę o b u d zi ł o .
Dro b n e d ł o n i e o t wi erał y s i ę i zam y k ał y , j ak b y ł ap i ąc co ś , co d zi ewczy n k a wi d zi ał a
we ś n i e. Sp o co n a p i żam a p rzy warł a d o ch u d y ch p l ecó w n i czy m p l as t i k o wa p el ery n a,
zm o czo n a u l ewą. J an u s z p o czu ł ś ci s k aj ące g ard ł o wzru s zen i e.
— Ci ch u t k o , ci ch u t k o — wy s zep t ał i u s i ad ł o b o k Han k i . — Ci ch o . — Przy t u l i ł
m o cn o t rzęs ące s i ę ci ał k o i p rzy g ł ad zi ł zm i erzwi o n e wł o s y .
Han k a b y ł a t ak a d ro b n a. M ał a j ak n a s wo j e s i ed em l at , al e m ąd ra i s p ry t n a. J eg o
k rew! Częs t o b u d zi ł a s i ę p o n o cach , wo ł aj ąc J an u s za. M i ewał a j ak i eś k o s zm arn e s n y ,
k t ó ry ch n i e p o t rafi ł a d o k ł ad n i e o p o wi ed zi eć. M ru czał a, s zl o ch ał a, a p o t em zas y p i ał a
w ram i o n ach o j ca. Czas em s i ed zi ał z n i ą d o ran a, b o n i e p o t rafi ł j ej o d ł o ży ć. By l i
wt ed y t y l k o we d wo j e, a za o k n em p o p i s k i wał y ws t aj ące o b rzas k u p t ak i . Śp i es zące
s i ę n i e wi ad o m o d o czeg o .
Dzi s i aj J an u s z j ak zwy k l e p at rzy ł n a g as n ące za o k n em l at arn i e i s zep t ał
u s p o k aj aj ące m an t ry . W o d d al i wi d ać b y ł o k o p al n i an e s zy b y , o k u t an e m g ł ą i
s m o g i em . Sm ęt n e i b ezn ad zi ej n e. Przy s zczy t ach k o m i n ó w m i g ał y czerwo n e ś wi at ł a,
j ak w b u rd el o wej d zi el n i cy . Na k l at ce s ch o d o wej zas zczek ał rat l erek s ąs i ad k i .
Pi s k l i wi e i p rzen i k l i wi e.
— Ku rwa, u ci s z g o ! — d o b i eg ł o z s y p i al n i , a J an u s z p o k ręci ł g ł o wą z
p o l i t o wan i em .
Ki ed y ś Sab i n a wy p ro wad zo n a z ró wn o wag i p rzez s zczek aj ąceg o p o d k l at k ą
czwo ro n o g a rzu ci ł a w n i eg o p at erą. A p o t em d wo m a g arś ci am i o rzech ó w. J an u s z
n ap rzep ras zał s i ę wt ed y za ws zy s t k i e czas y . Za żo n ę. J ak zwy k l e. Częs t o p rzep ras zał
za awan t u ry , j ak i e Sab i n a u rząd zał a z b y l e p o wo d u m i es zk ań co m „Ty s i ącl eci a" . Po
p ro s t u l u b i ł a wrzes zczeć n a l u d zi aż d o zap l u ci a p o d b ró d k a. Raz o b erwał a o d k o g o ś
w p y s k . Pi j an a w s zt o k . I d o b rze. J an u s z s p o j rzał w k i eru n k u s y p i al n i , ab y s p rawd zi ć,
czy n i e wy p eł za z n i ej p o i ry t o wan a m ał żo n k a. Ci s za. Ni e zam i erzał t am wracać.
Z Sab i n ą b y ł żo n at y o d d zi es i ęci u l at . Nad al j ej n i e ro zu m i ał . By ł w s t an i e
zaak cep t o wać t o , że k o b i et a n i en awi d zi , g d y zak ł ó ca s i ę j ej s en . Zd u m i ewał g o
j ed n ak n i eo d m i en n i e s t o s u n ek żo n y d o Han k i . Wy g l ąd ał o n a t o , że u ro d zen i e có rk i
b y ł o p i erws zą i o s t at n i ą rzeczą, j ak ą Sab i n a d l a n i ej zro b i ł a. A i t o n i ech ęt n i e. J an u s z
wes t ch n ął . Czas em wy d awał o m u s i ę, że n i c i n n eg o n i e ro b i , t y l k o wzd y ch a.
J eg o wł as n a m at k a zaws ze p rzy n i m b y ł a, ab y g o n ak arm i ć, u m y ć, p rzeb rać,
o p at rzy ć k o l an o . Przy k ł ad n a g o s p o d y n i d o m o wa. Sab i n a n i e p rzej m o wał a s i ę t ak i m i
d ro b i azg am i , ch o ci aż t eż n i e p raco wał a. Wi d o czn i e k o b i et y s ą ró żn e. Ech , ży ci e.
J an u s z p rzy t u l i ł m o cn i ej có rk ę.
— Co ci s i ę ś n i ł o ? — zap y t ał ł ag o d n i e i p o cał o wał ch ł o d n y p o l i czek Han k i .
— Ko l ce. By ł am w wo d zi e, a p o d wo d ą b y ł y k o l ce. Ry b y m n i e n i m i k ł u ł y . I b y ł
j es zcze k ru k . Ni e ch ci ał m i p o m ó c. Bał am s i ę. Wo ł ał am , al e n i k t m i n i e p o m ag ał .
Si ed zi ał am w b as en i e i n i e m o g ł am wy j ś ć. Wo d a, wo d a, n i e m o g ł am o d d y ch ać! Ręce
m i p o g ry zł y ! Po k ł u ł y ! — Han k a zaczęł a p ł ak ać.
— Ni e m art w s i ę, t o t y l k o s en — zap ewn i ł j ą J an u s z. O k ru k u s ł y s zał o d d zi eck a
n i e p i erws zy raz. Każd y czł o wi ek m a s wó j d y żu rn y k o s zm ar, n aj wy raźn i ej Han k a
p o s t awi ł a n a p t ak a. — Po p at rzy s z ran o n a s ł o n eczk o , zap o m n i s z. Zap o m n i s z…
Han k a p o wo l i s i ę u s p o k o i ł a. J ej ci ał o zwi o t czał o , a o d d ech s t ał s i ę ró wn y n i czy m
t y k an i e zeg ara. J an u s z d el i k at n i e u ł o ży ł j ą n a ł ó żk u , a s am wy ci ąg n ął s i ę n a
p o d ł o d ze. Tro ch ę ch ci ał o m u s i ę s p ać. Pat rzy ł n a p o p ęk an y s u fi t i m y ś l ał o n i czy m .
Ni e b y ł o o czy m m y ś l eć.
— Śp i j , k o ch an i e, zap o m n i s z, j ak s p o j rzy s z n a s ł o ń ce — m ru k n ął d o ś p i ącej
Han k i i zam k n ął o czy .
Śn i ad an i e j ak zwy k l e s zy k o wał J an u s z. Dl a s i eb i e i d l a Han k i . Po s t awi ł p rzed
d zi eck i em m i s k ę p ł at k ó w ś n i ad an i o wy ch . Bez m l ek a. Han k a n i en awi d zi ł a m l ek a.
Po t rafi ł a zwy m i o t o wać, czu j ąc j eg o zap ach . Sam s i o rb n ął k awę. By ł a k waś n a j ak
wo d a z o g ó rk ó w. Dzi ad o s t wo t eraz w t y ch s k l ep ach . Gó wn o i d zi ad o s t wo . M o że
g d y b y b y ł o i ch s t ać n a J aco b s a zam i as t Fu eg o , n i e b y ł o b y t eg o k was u . Kwas i ca
n i ed o s t at k u . J an u s z wzru s zy ł ram i o n am i i s am s i eb i e s k arci ł za p es y m i zm . Czas em
m i ał d o s y ć wł as n eg o zach o wan i a.
— J ak ci s i ę s p ał o ? — zap y t ał có rk ę, u d aj ąc, że n i e p am i ęt a j ej n o cn y ch k rzy k ó w.
Uś m i ech n ął s i ę z p rzy m u s em i n ag l e p o czu ł , że w s u m i e m a o ch o t ę s i ę u ś m i ech ać.
Czem u n i e? Na p rzek ó r!
— Do b rze, t at o — o d p o wi ed zi ał a Han k a, k ru s ząc n i em i ł o s i ern i e i ro zs y p u j ąc
n ao k o ł o p ł at k i . J an u s z ws t ał i s i ęg n ął p o s zczo t k ę. Trzeb a zam i eś ć. J ak Sab i n a
wd ep n i e w o k ru ch y , b ęd zi e afera. Od b i j e s i ę n a Han ce. Sab i n o wy m wo rk u
t ren i n g o wy m .
— A ś n i ł o ci s i ę co ś ? — wy m am ro t ał , czo ł g aj ąc s i ę p o d k rzes ł em d zi eck a.
— Ni e. Ni c. A czem u p y t as z? — Han k a m aj t ał a n o g am i .
— A t ak s o b i e. Za o k i en k o s p o j rzał aś z ran a? Ład n a p o g o d a n am s i ę s zy k u j e, co ?
— No . Pat rzy ł am . Sro k a s i ed zi ał a n a j arzęb i n i e. M ał o s i ę g ał ąź n i e zł am ał a! —
zaś m i ał o s i ę d zi eck o .
— Do b rze. Faj n i e — o d p arł m ężczy zn a i wy s y p ał zam i eci o n e o k ru s zk i d o k o s za.
Szu fel k ę o d ł o ży ł s t aran n i e n a m i ej s ce. Sab i n a wp rawd zi e n i e s p rząt ał a, al e
n i en awi d zi ł a ro zg ard i as zu . A p am i ęć m i ał a d o b rą. Ws zy s t k o m i ał o s wo j e m i ej s ce.
Do p i ł k awę i u g ry zł k awał ek czers t weg o ch l eb a. Wrzu ci ł d o t eczk i k aj zerk ę z żó ł t y m
s erem . Ni e b y ł o co p rzed ł u żać.
— No , l ecę d o ro b o t y ! — u ś m i ech n ął s i ę d o có rk i i ws t ał .
Han k a s m ęt n i e g rzeb ał a p azn o k ci em w s zp arze s t o ł u . Przes u wał a n i m p o wo l i , a
s p o m i ęd zy d es ek wy ł azi ł zro l o wan y , czarn y t ł u s zcz. Gł o wę s ch o wał a w ram i o n ach .
J ak b y ch ci ał a s i ę u ch y l i ć p rzed t rzep n i ęci em w g ł o wę. Sab i n a częs t o j ą o k ł ad ał a.
Ok ł ad ał a i p o wt arzał a, że j es t k ret y n k ą. J an u s z d o s t awał d u s zn o ś ci n a s am ą m y ś l , że
wś ci ek ł a z ran a żo n a z p ewn o ś ci ą ro zru s za s i ę, t res u j ąc Han k ę. Al e i ś ć m u s i ał .
Po wo l i zał o ży ł k u rt k ę i s ch y l i ł s i ę p o t eczk ę. Wy p ro s t o waws zy s i ę, zau waży ł , że
Han k a n a wp ó ł s t o i , n a wp ó ł wi s i n a k u ch en n ej fram u d ze i m u s i ę p rzy g l ąd a.
— Pa! — s zep n ął , a d zi eck o p o m ach ał o d o n i eg o i p o s zł o d o s wo j eg o p o k o j u .
Pewn i e p o s i ed zi t am d o d zi ewi ąt ej , aż m at k a ł as k awi e ws t an i e i wy p rawi j e d o
s zk o ł y . Al e o n n ap rawd ę m u s i ał j u ż i ś ć!
Wy s zed ł n a k o ry t arz i p rzez m o m en t wal czy ł z p rzem o żn ą ch ęci ą rąb n i ęci a z cał ej
s i ł y d rzwi am i m i es zk an i a. Trzaś n i ęci a t ak , ab y t y n k p o l eci ał ze ś ci an . Ob u d zi ł b y
ś p i ącą h arp i ę, z p ewn o ś ci ą wy s k o czy ł ab y z b et ó w j ak o p arzo n a. Po t em d ręczy ł b y j ą
b ó l ł b a. Do b rze! Op an o wał s i ę j ed n ak i zam k n ął j e o s t ro żn i e. Pó k i Sab i n a ś p i , Han k a
m a s p o k ó j . M o że żo n a ws t an i e w p rzy zwo i t ej fo rm i e.
Zb i eg ł s ch o d am i . J eg o s t o p y ś l i zg ał y s i ę n a k rawęd zi ach s t o p n i . Ni t o zj eżd żał ,
n i t o s ch o d zi ł . Zu p eł n i e t ak , j ak wt ed y , g d y m i ał l at p i ęt n aś ci e i g n ał d o czek aj ący ch
n a d o l e k o l eg ó w. Ty l e m u zo s t ał o z m ł o d o ś ci . To d u rn o wat e ś l i zg an i e s i ę n a
s ch o d ach .
Wy p ad ł p rzez m et al o we d rzwi ze s t ł u czo n ą s zy b ą. Zam k n ęł y s i ę, s k rzy p i ąc, a
J an u s z n i e o g l ąd aj ąc s i ę za s i eb i e i wal cząc z o s i ed l o wy m t o rn ad em , p o wl ó k ł s i ę n a
p rzy s t an ek . Ki ed y d o t arł d o p rzej ś ci a p o m i ęd zy ci ąg n ący m i s i ę b ez k o ń ca b l o k am i ,
p o ł ad n ej p o g o d zi e z wczes n y ch g o d zi n p o ran n y ch n i e b y ł o j u ż ś l ad u . Ni eb o n ag l e
zaci ąg n ęł o s i ę s i n y m i o d s m o g u ch m u ram i . Zaczął s i ąp i ć d ro b n y d es zcz, g o rs zy n i ż
u l ewa, b o b ard zi ej wy t rwał y . J an u s zo wi czas em zd awał o s i ę, że p ad a wy ł ączn i e d l a
n i eg o . Gd y t y l k o wy ch o d zi ł n a zewn ąt rz, n ag l e zn i k ąd p o j awi ał s i ę d es zcz. Kro p l e
zo s t awi ał y n a k u rt ce s zare s m u g i . Des zczó wk a w Kat o wi cach p rzy p o m i n ał a
zawi es i n ę, a n i e k ry s t al i czn ą wo d ę, k t ó rą d awn o t em u m at k a J an u s za m y ł a wł o s y .
„Naj zd ro ws za n a p i ęk n y wark o cz!" — ś m i ał a s i ę, m o cząc wł o s y w wi ad rze, a j ej p i ers i
b u j ał y s i ę n a b o k i . J ak zwy k l e n i e m i ał p aras o l a. I j ak zwy k l e s zed ł w p an t o fl ach ,
k t ó re p o k i l k u k ro k ach p rzem o k ł y . Ch o l era! Czek ał g o k o l ej n y d zi eń w wi l g o t n y m
o b u wi u . Ko l ej n y ws p an i ał y d zi eń .
Po d wi at ą p rzy s t an k u t ł o czy l i s i ę l u d zi e. Dep t al i s i ę i p rzep ras zal i , a p o t em
p o t rącal i t o rb am i i t eczk am i . Ko t ł o wal i s i ę za p l ek s i g l as o wą s zy b ą n i czy m
s ch wy t an e d o s ł o j a ćm y . Szarzy , j acy ś t acy wł o ch aci .
J an u s z wep ch n ął s i ę p o d d as zek i czek ał . Nad t ł u m em u n o s i ł a s i ę p ara o zap ach u
zi em n i ak ó w i k ap u s t y . J ak t o n a Śl ąs k u . Ta wo ń j es t d o s ł o wn i e ws zęd zi e. M ężczy zn a
p o d n i ó s ł k o ł n i erz i wci s n ął w n i eg o n o s . Po n i eważ Sab i n a rzad k o g o t o wał a, t k an i n a
n i e p rzes i ąk ł a ws zęd o b y l s k i m o d o rem b i t ek i b u rak ó w.
Przez zn aj d u j ące s i ę za p rzy s t an k i em p o l e p rzeb i eg ł a h o rd a b ezp ań s k i ch p s ó w.
Po s zczek i wał y n a s i eb i e, g n aj ąc za p ęd zo n y m p rzez wi at r ś m i eci em . Ki l k a z n i ch
k u l ał o . Ku n d l e częs t o at ak o wał y , g ł ó wn i e d zi eci ak i i s t aru s zk i . Oczek u j ący ch n a
p rzy s t an k u b ał y s i ę ru s zać. Przem k n ęł y t y l k o o b o k , rzu caj ąc l u d zi o m k i l k a
k ap rawy ch s p o j rzeń .
Au t o b u s n ad j ech ał n awet p u n k t u al n i e. Nab i t y . Ro zp ł as zczen i n a o k n ach l u d zi e
l ed wo o d d y ch al i . J an u s z wci s n ął s i ę n a p i erws zy s t o p i eń i p rzech y l i ł w t y ł . Drzwi
zam k n ęł y s i ę z s y k i em , a o n n at y ch m i as t zo s t ał p ch n i ęt y p rzez m as ę l u d zi i p rzy k l ei ł
s i ę d o s zy b y . J eżel i d rzwi n ag l e s i ę o t wo rzą, wy p ad n i e n a u l i cę. Pęk n i e czas zk a.
Po l ej e s i ę k rew. Ok rad n ą g o z t eczk i i p o rt fel a, a p o t em zad zwo n i ą p o p o l i cj ę. J an u s z
n i e m ó g ł s i ę zd ecy d o wać, czy s i ę t eg o o b awi a, czy t eg o p rag n i e.
Sm ró d n i eś wi eżej o d zi eży p o wo d o wał m d ł o ś ci . Po co p rać co d zi en n i e? I t ak s i ę w
ro b o ci e u p i ep rzy . Na k ażd y m p rzy s t an k u J an u s z n a m o m en t wy s k ak i wał z p o j azd u ,
ab y wy p u ś ci ć wy s i ad aj ący ch i wp u ś ci ć n o wy ch p as ażeró w. Wci s k ał s i ę p o t em j ak o
o s t at n i , ab y j ak n aj d ł u żej ci es zy ć s i ę ś wi eży m p o wi et rzem . M o że n i e rześ k i m i
k ry s t al i czn y m , al e n i e p o wo d u j ący m o d ru ch u wy m i o t n eg o . W k o ń cu u m ęczo n y
s k ak an i em i wci s k an i em s i ę w ci żb ę, wy s i ad ł d wa p rzy s t an k i wcześ n i ej .
J eg o k o p al n i ę wi d ać b y ł o n a k o ń cu u l i cy . Pro s t ej , wy b u d o wan ej t y l k o d l a j eg o
zak ł ad u . Ki ed y ś p o t ęg a, d zi s i aj zawal i d ro g a. Po żeracz b u d żet o wy ch p i en i ęd zy .
Ko p al n i a „Śl ąs k a" . Na ś ci an ach zak ł ad o wej s zat n i wi s i ał y p o m ars zczo n e ze s t aro ś ci
zd j ęci a z j ej o t warci a i co wi ęk s zy ch i m p rez g ó rn i czy ch . J an u s zo wi t ru d n o b y ł o
u wi erzy ć, że zro b i o n o j e fak t y czn i e w „Śl ąs k i ej " . Że k t o k o l wi ek k i ed y k o l wi ek ro b i ł
w „Śl ąs k i ej " j ak i eś rek o rd o we wy n i k i . Dzi s i aj g d y o k reś l en i e „czarn e zł o t o "
wy wo ł y wał o ś m i ech , wy g l ąd aj ący wczes n ej i h o j n ej em ery t u ry g ó rn i cy l ed wo co
k o p al i . Nawet g d y b y ch ci el i ro b i ć wi ęcej , i t ak n i e m i el i s p rzęt u . Zj eżd żal i p o d
zi em i ę d l at eg o , że t ak ro b i l i d zi ad k o wi e i o j co wi e. Dl a ch wał y . Dl a t rad y cj i . J an u s z
b y ł
k o p al n i an y m
k s i ęg o wy m .
J ed n y m
z
m arn y ch
g ry zi p i ó rk ó w
w
d zi es i ęci o o s o b o wy m d zi al e. Sab i n a p o g ard zał a j eg o s t an o wi s k i em . „J ak b y ś b y ł
t ward s zy , b y ś n a d ó ł j eźd zi ł !" — k p i ł a.
Ki ed y ś g d y g ó rn i cy m i el i p o zy cj ę, n awet s o b i e ch wal i ł t ę p racę. Ry zy k o żad n e, a
p ro fi t y s o l i d n e. I t e s k l ep y g ó rn i cze! Dzi s i aj … Kl ep ał s wo j e ro zl i czen i a, s t em p l o wał
rach u n k i , d ru k o wał p o k wi t o wan i a. By l e d o em ery t u ry . J em u t eż n al eżał a s i ę
wcześ n i ej . Wt ed y zał o ży s wo j e b i u ro rach u n k o we, b ęd zi e b rał ro b o t ę d o d o m u .
Nawet l o k al u n a t o n i e t rzeb a! Han ce k u p i p o rząd n y t o rn i s t er. I p i s ak i k o l o ro we. Na
s t u d i a d l a n i ej o d ł o ży , że h ej !
Zap at rzo n y w s wo j ą ś wi et l an ą p rzy s zł o ś ć J an u s z n awet n i e zau waży ł , k i ed y d o t arł
d o b ram y . Ko p n ął w n i ą b ez p rzek o n an i a.
— Id ę, p an i e, i d ę! — o d p o wi ed zi ał b eł k o t l i wy g ł o s p o d ru g i ej s t ro n i e.
Po ch wi l i b ram a s i ę o t wo rzy ł a. Ni e d u m n i e, n a o ś ci eż, al e z o b awą. J ak w
o b l ężo n ej t wi erd zy . J an u s z wś l i zg n ął s i ę d o ś ro d k a. Za n i m h u k n ęł o g ł u ch o
m et al o we s k rzy d ł o .
HANKA. Rwący nurt
Ki l k a d n i p ó źn i ej Han k a ws t ał a b ard zo wcześ n i e ran o . Czu ł a s i ę wy p o częt a i
p rzy t o m n a. Kru k d aro wał j ej t ę n o c. Up rzed zał a, że n i e b ęd zi e m o g ł a s i ę z n i m
s p o t k ać z p o wo d u wy j azd u z t at ą n a ry b y . Ob i ecał , że s i ę n i e p o j awi i Han k a zd o ł a s i ę
wy s p ać. Do t rzy m ał s ł o wa. Kru k n i e b y ł aż t ak i zł y .
Za o k n em s zel eś ci ł y l i ś ci e ro s n ącej zaraz p o d b l o k i em j arzęb i n y . Rary t as . Na
b l o k o wi s k ach zazwy czaj n i e m a d rzew. A Han k a m i ał a. I d o t eg o zaraz o b o k . J es i en i ą
d rzewo p o k ry wał o s i ę k i ś ci am i p o m arań czo wy ch o wo có w. Han k a m i ał a d o n i ch
n aj b l i żej . W zas ad zi e t o b y ł y j ej j arzęb i n y . On a d ecy d o wał a, k t o i i l e m o że d l a s i eb i e
zerwać. Ch ęt n y ch b y ł o zaws ze wi ęcej n i ż j arzęb i n o wy ch p ęk ó w.
Us i ad ł a n a ł ó żk u i wy ch y l i ł a s i ę n i eco , ab y wy j rzeć n a zewn ąt rz. Owo ce j arzęb i n y
j u ż s i ę p o j awi ł y , al e b y ł y j es zcze b l ed zi u t k i e. Do p i ero l i p i ec, j es zcze czas .
Dzi ewczy n k a p o ł o ży ł a s i ę z p o wro t em i czek ał a, aż s ł o ń ce wy g rzeb i e s i ę p o n ad
d ach y i ro zg rzej e as fal t o we ś ci eżk i . Do p i ero wt ed y , czu j ąc j u ż l ek k i l et n i zad u ch ,
ws t ał a.
Po węd ro wał a d o k u ch n i . Bl at s t o ł u , p o k ry t y zi el o n k awy m i k afl am i , b y ł
p rzy j em n i e ch ł o d n y . Sam a k u ch n i a, p o ł o żo n a o d zach o d u , n i e zd ąży ł a s i ę j es zcze
n ag rzać j ak p i ek arn i k . Han k a wy j ęł a z s zu fl ad y n ó ż, u s i ad ł a n a k rześ l e i zaj ęł a s i ę j ak
zwy k l e wy g rzeb y wan i em b ru d u ze s zp ar p o m i ęd zy k afl am i . Czek ał a, aż ro d zi ce
ws t an ą.
Pi erws zy p o j awi ł s i ę J an u s z. W p o ś p i ech u wy p i ł s zk l an k ę wo d y i zn i k n ął w
ł azi en ce. Po ch wi l i d zi ewczy n k a d o m y ś l i ł a s i ę d l aczeg o . Z s y p i al n i wy ch y n ęł a
wy m i ęt a m at k a.
Han k a p am i ęt ał a ł ad n ą Sab i n ę. Wcal e n i ed awn o m at k a b y ł a wręcz p i ęk n a. M i ał a
czarn e, l ś n i ące wł o s y u p i ęt e w k o k o k o m i czn ej n azwi e „b an an " . Czas em k ręci ł a j e n a
h y d ro l o k i i ro zp u s zczał a. Si ęg ał y j ej aż d o t al i i . W s zafi e s t ał y d wi e p ary s zp i l ek ,
j ed n e czarn e, a j ed n e s reb rn e. Go t o we d o wy j ś ci a n a s p acer. Gd zi e o n e s i ę p o d zi ał y ?
Gd zi e t e b u t y ? Zo s t ał y t y l k o j ak i eś ł ap ci e, n i em o d n e i p o n i s zczo n e. Han k a b y ł a
p ewn a, że k i ed y ś Sab i n a m al o wał a p o wi ek i n a zi el o n o i n i eb i es k o . Al b o n a
fi o l et o wo . To b y ł o t ak n i ed awn o . M o że d wa l at a t em u . M o że t rzy . Wt ed y j es zcze j ej
s i ę co k o l wi ek ch ci ał o . Na czy m ś Sab i n i e zal eżał o . Ch o ci ażb y n a wł as n y m wy g l ąd zi e.
Dzi s i ej s za Sab i n a n i e p rzy p o m i n ał a m ł o d ej Sab i n y . Ni ek i ed y t ru d n o b y ł o
u wi erzy ć, że t a p o m ars zczo n a k o b i et a z p rzy k l ej o n y m d o warg p ap i ero s em t o t a
s am a, k t ó rą p rzed s t awi aj ą s t are zd j ęci a o ząb k o wan y ch b rzeg ach . Han k a czas em j e
p rzeg l ąd ał a, w ś ci s ł ej t aj em n i cy . Sab i n a n i e zn o s i ł a t y ch fo t o g rafi i . Ki ed y p rzy ł ap ał a
có rk ę n a g rzeb an i u w al b u m ach , d arł a zd j ęci a n a s t rzęp y , a p o t em wy ł a w p o d u s zk ę.
Ko n i eczn a b y ł a o s t ro żn o ś ć. Ni ed ł u g o n i e zo s t an i e an i j ed n a p am i ąt k a p o t am t ej
Sab i n i e! Ws zy s t k i e p o ch ł o n i e fu ri a m at k i .
„Ni em o żl i we"
m y ś l ał a
d zi ewczy n k a,
p o ró wn u j ąc
Sab i n ę
d zi s i ej s zą
z
n i eg d y s i ej s zą. Sk ąd wzi ęł y s i ę res zt k i zb ry l o n ej s zm i n k i w k ąci k ach wy k rzy wi o n y ch
u s t ? Zaci ęt y wy raz t warzy ? Han k a n i e m o g ł a p o g o d zi ć s i ę z t y m , że n i e m a j u ż m at k i
w k rem o wej s u k n i ret ro , o p o l ak i ero wan y ch i b ł y s zczący ch p azn o k ci ach . Tęs k n i ł a. A
czas em p o p ro s t u s i ę Sab i n y ws t y d zi ł a.
Po d czas g d y Han k a ro zważał a, czy t am t ej m at k i n i e p o d m i en i ł j ak i ś b eb o k czy
i n n y d i ab eł — k ażd e d zi eck o wi e, że czas em t ak b y wa — Sab i n a zm ag ał a s i ę ze
ś n i ad an i em . Ch l eb s zu rał p o d es ce. Ko b i et a s t arał a s i ę j ak o ś g o p o k ro i ć t rzęs ący m i
s i ę ręk am i . Kro m k i wy g l ąd ał y j ak u rżn i ęt e p i ł ą ł ań cu ch o wą. Al e l ep i ej b y ł o t eg o n i e
k o m en t o wać. W k o ń cu Sab i n a ci s n ęł a n a s t ó ł j ak i eś k an ap k i . Ni e b y ł y t ak i e, j ak w
k o l o ro wy ch p i s m ach . Z o g ó rk i em , p o m i d o rem i rzo d k i ewk ą. Han k a ch ci ał ab y t ak ą
k an ap k ę. Bard zo . Al e t ak i ch m at k a n i e ro b i ł a. Ch l eb , m as ł o , węd l i n a, d żem al b o
t waró g . Żad n eg o fi l o zo fo wan i a.
— W d u p i e ci s i ę p o p rzewracał o ! — s k wi t o wał a, g d y k i ed y ś Han k a p o p ro s i ł a j ą,
ab y p o s y p ał a b i ał y s er s zczy p i o rk i em . J ad ł a t ak i u Ag at y , n aj l ep s zej p rzy j aci ó ł k i
m i es zk aj ącej n ap rzeci wk o . Bard zo j ej s m ak o wał .
Dzi ewczy n k a p rzeżu wał a p o wo l i , s t araj ąc s i ę p o rad zi ć s o b i e b ez h erb at y . Dzi ś
Sab i n a n i e s erwo wał a n ap o j ó w. Han ce ci ężk o s i ę p rzeł y k ał o s t arawe p i eczy wo , al e
l ep i ej n i e n arzek ać.
— Ni e j es t em t wo j ą s ł u żącą! — s y czał a n a n i ą Sab i n a w o d p o wi ed zi n a
n aj d ro b n i ej s zą n awet p ro ś b ę có rk i . Lep i ej s i ę n i e o d zy wać.
Na s zczęś ci e p o ch wi l i p o j awi ł s i ę J an u s z. Wy s zed ł z ł azi en k i u b ran y w s t are
s p o rt o we s p o d n i e i s p ran ą k o s zu l k ę. Pach n i ał n i v eą i j ak i m ś p o d rab i an y m o l d
s p i cem czy i n n ą wo d ą k o l o ń s k ą. Ni e o g o l i ł s i ę, al e u ży ł j ej , b o wi ed zi ał , że Han k a
l u b i t en zap ach .
— O, n i e m as z n i c d o p i ci a! — zag ad n ął d o d zi ewczy n k i i p o s t awi ł czaj n i k n a
g azi e. — Ch ces z k awę? — zwró ci ł s i ę d o Sab i n y , al e o n a t y l k o p ry ch n ęł a. M ężczy zn a
wzru s zy ł ram i o n am i i p rzy g o t o wał d wi e h erb at y . Żo n a, ch y b a u rażo n a i ch wi d o k i em ,
wy s zł a d o s al o n u .
— Dzi ęk u j ę — m ru k n ęł a d o o j ca Han k a, a o n s i ę u ś m i ech n ął .
— Nap i j s i ę i u ci ek am y . M am a ch y b a s i ę n i e wy s p ał a — zaś m i ał s i ę i p o ru s zy ł
b rwi am i . Han k a p ars k n ęł a, al e n at y ch m i as t u m i l k ł a, p o ws t rzy m an a o s t rzeg awczy m
g es t em o j ca. Ni e wart o p ro wo k o wać Sab i n y . Zro b i aferę, że s i ę z n i ej ś m i ej ą.
Pręd k o zap ak o wal i b u t el k ę wo d y i d wa j ab ł k a d o rek l am ó wk i . Sp rzęt węd k ars k i
l eżał j u ż w p rzed p o k o j u , p rzy g o t o wan y wi eczo rem p rzez J an u s za. Ws k o czy l i w
t en i s ó wk i i wy s zl i . Sab i n a n awet s i ę z n i m i n i e p o żeg n ał a.
Zaraz p o d k l at k ą Han k a zaczęł a t raj k o t ać. Zd ecy d o wan i e u l ży ł o j ej , g d y t y l k o
zn i k n ęł a z o czu Sab i n i e. Zn aczy s i ę „m am i e" . Z o j cem b y ł o faj n i e. Han k a ś m i ał a s i ę i
o p o wi ad ał a m u j ak i eś n i es t wo rzo n e h i s t o ri e. Nawet n i e p at rzy ł a, d o k ąd i d ą. W k o ń cu
t o o n p ro wad zi ł . Do p i ero s i ed ząc w au t o b u s i e, zau waży ł a, że n i e p am i ęt a an i d ro g i n a
p rzy s t an ek , an i m o m en t u ws i ad an i a d o p ek aes u .
J ech al i n i ed ł u g o . Za o k n em p rzes u wał y s i ę p ł as k i e j ak d es k a ł ąk i , g d zi en i eg d zi e
u d ek o ro wan e p o j ed y n czy m d rzewem . Zu p eł n i e j ak n a p o czt ó wk ach z J u ry . Han k a
ch ci ał ab y k i ed y ś p ó j ś ć p o d t ak i e d rzewo , ro zł o ży ć k o c, zas n ąć. Śn i ć o n i czy m . Al b o
zj eś ć ś n i ad an i e w t ak i m m i ej s cu . M o że k i ed y ś u d a s i ę n am ó wi ć o j ca.
— Zaraz wy s i ad am y — p rzerwał j ej ro zważan i a J an u s z i zaczął zb i erać rzeczy .
Zaws ze d o k ł ad n i e s p rawd zał , czy n i c n i e zo s t aj e w au t o b u s i e. Han k ę t ro ch ę t o
ś m i es zy ł o . Przeci eż m i el i d o s ł o wn i e j ed n ą s i at k ę. No i węd k ę. Pars k n ęł a ci ch o i
g rzeczn i e s t an ęł a p rzy d rzwi ach .
Gd y t y l k o p ek aes zat rzy m ał s i ę, wy s k o czy ł a w k u rz p o b o cza. Py ł p o d n i ó s ł s i ę n a
wy s o k o ś ć j ej k o l an i o s i ad ł n a s k arp et k ach . Dzi ewczy n k a s p o j rzał a n a o j ca. Ni c.
Nawet n i e zau waży ł . Ni e p rzej m o wał s i ę t ak i m i rzeczam i . Sab i n a p ewn i e p al n ęł ab y
Han k ę p o rząd n i e w ł eb .
Po s zl i p rzez l as . Przy ś ci eżce ro s ł o k i l k a p o j ed y n czy ch k ęp ek p o zi o m ek . Han k a
b i eg ł a o d j ed n ej d o d ru g i ej , zry wał a o s t ro żn i e czerwo n e o wo ce i zj ad ał a ze s m ak i em .
Ni c n i e m o że s i ę ró wn ać ze ś wi eży m i p o zi o m k am i . Nawet i ch zap ach u n i e d a s i ę
p o d ro b i ć. Sab i n a m i ał a k i ed y ś k rem p o zi o m k o wy . Śm i erd zi ał .
— Ch ces z t ro ch ę, t at u s i u ? — zawo ł ał a Han k a d o wl o k ąceg o s i ę n i eco z t y ł u
J an u s za.
— Ni e, d zi ęk u j ę. Po czek aj p rzy zak ręci e, b o n i e n ad ążam ! — zaś m i ał s i ę o j ci ec i
p o p rawi ł t o rb ę z węd k ą, zab awn i e p o d s k ak u j ąc. Tak t ro ch ę b o k i em .
Gd y t y l k o wy s zl i zza zak ręt u , zo b aczy l i rzek ę. Han k a rzu ci ł a s i ę p ęd em p rzez
n ad b rzeżn ą ł ąk ę, s k acząc p rzez k ro wi e p l ack i . Od czas u d o czas u p rzy s t awał a, ab y
zerwać g arś ć s zczawi u i wep ch n ąć s o b i e d o u s t . Sab i n a co p rawd a zab ro n i ł a j ej t eg o ,
s t ras ząc t as i em cam i , al e n i e b y ł o j ej t u t aj .
W s u m i e Han ce b y ł o t ro ch ę żal , że m at k a n i g d y n i e p o j ech ał a z n i ą i z o j cem .
Po wi n n a żał o wać, że n i e wi d zi ał a m i ej s ca, w k t ó ry m zaws ze węd k u j ą. Zn aj d o wał o s i ę
cał k i em n i ed al ek o p rzy s t an k u , n a n i ewy s o k i ej p i as zczy s t ej s k arp i e. Po d ro s n ący m
n ad s am ą wo d ą d rzewem p o ws t ał o g ł ęb o k i e zak o l e. Bard zo g ł ęb o k i e. J an u s z m ó wi ł ,
że n a d wa al b o t rzy m et ry . Wś ró d zal an y ch k o rzen i d rzem ał y ry b y . Po ł y s k i wał y
p o m i ęd zy o m s zał y m i k o n aram i p o wy g i n an y m i j ak p al ce s t aru s zek w k o ś ci el e.
Wy s t arczy ł o zach ęci ć j e d o b rą p rzy n ęt ą, a o t wi erał y o czy i ł ap ał y h aczy k . A p o t em
m o żn a j e b y ł o s p rawi ć. W d o m u p an i ero wać. Us m aży ć. Zj eś ć. M at k a n i g d y n awet n i e
j ad ł a b rzan ! „To k s y czn e, n ażart e ś m i eci a z rzek i , t u t aj ws zy s t k o j es t s k ażo n e!" —
wy rzek ał a i n i e j ad ł a. Han ce b y ł o p rzy k ro . J an u s zo wi ch y b a t eż.
W k o ń cu d o t arl i n a u l u b i o n e m i ej s ce. Han k a rzu ci ł a s i ę n a t rawę, a J an u s z zerk n ął
w d ó ł s k arp y , ro zs t awi ł s p rzęt i zarzu ci ł węd k ę.
— Das z m i p i ć? — p o p ro s i ł a Han k a. Zas ch ł o j ej w g ard l e p o s zal eń czy m b i eg u .
Ły k n ęł a wo d y i zn o wu s i ę p o ł o ży ł a. Wo k ó ł n i ej cy k ał y ś wi ers zcze. Ni e g ad ał a, żeb y
n i e p ł o s zy ć ry b .
Ni em al że j u ż zas y p i ał a, g d y o j ci ec zerwał s i ę n a ró wn e n o g i .
— J es t ! — wy s zep t ał i s zarp n ął węd zi s k o , a Han k a u s i ad ł a wy p ro s t o wan a. —
Si l n e b y d l ę! — u ci es zy ł s i ę i p o ci ąg n ął j es zcze raz.
Ry b a p rzewal i ł a s i ę n a b o k i wy p ł y n ęł a n a p o wi erzch n i ę. Dzi ewczy n k a d o s t rzeg ł a
j ej zi el o n e b o k i i j as n y b rzu ch .
— Szczu p ak ! Tat o , s zczu p ak ! — u ci es zy ł a s i ę. Szczu p ak i b y ł y s m aczn e.
Zwł as zcza, zd an i em Han k i , z ceb u l k ą. I rzad k i e. Ni ech ęt n i e wy p u s zczał y s i ę p o za
p o ro ś n i ęt e t at arak i em rej o n y . By ł y s zy b k i e i o s t ro żn e. „J ak ws zy s t k i e d rap i eżn i k i "
m ó wi ł Han ce o j ci ec.
J an u s z s k u p i ł s i ę n a wy b i eran i u ży ł k i , a Han k a, zd en erwo wan a i n ag l e g ł o d n a,
ł azi ł a wzd ł u ż b rzeg u . Oj cu s zł o cał k i em s p rawn i e, g d y n ag l e l i n k a u t k n ęł a.
— Szl ag ! — m ru k n ął — Zaczep i ł a s i ę o k o rzen i e. — Od s t awi ł węd k ę n a s t o j ak i
zd j ął k o s zu l ę. — Ws k o czę p o n i ą, m o że i ry b ę u rat u j ę.
Oj ci ec zrzu ci ł b u t y i ro zp i ął s p o d n i e. Po s k ł ad ał j e w s ch l u d n y s t o s i k . St an ął
zg i ęt y w ł u k , ręce zł o ży ł w s t rzał k ę. Ch ci ał s k ak ać.
— Ni e! — k rzy k n ęł a n ag l e Han k a i zł ap ał a g o za ł o k i eć. — Ni e s k acz!
J an u s z u ś m i ech n ął s i ę p o b ł ażl i wi e. J ak d o n i em o wl ak a, k t ó ry wy ś l i n i ł zeg arek .
— Han i u — wy j aś n i ł — n a m o m en t , wy j m ę ży ł k ę, t o d ro g a rzecz.
Al e Han k a n i e zam i erzał a o d p u ś ci ć.
— Ni e s k acz! — zawy ł a i zaci s n ęł a d ł o n i e n a ram i en i u o j ca. — Ni e, n i e, n i e s k acz,
n i e s k acz, ws zy s t k o , t y l k o n i e s k acz t u t aj ! — zawo d zi ł a.
— Han i u , u s p o k ó j s i ę. Przeci eż j ak j a t am wej d ę? Za wy s o k o j es t . — J an u s z zł ap ał
có rk ę za ram i o n a i p ró b o wał o d ep ch n ąć. Ni e d ał rad y . Han k a s t awi ał a zaci ek ł y o p ó r.
Ty l e razy j ej p o wt arzan o . „Ni e s k acz d o n i ezn an ej wo d y !" . Ni e wo l n o . Han k a
p am i ęt ał a l i t an i ę m o żl i wy ch n i es zczęś ć. Przet rąco n y k ręg o s ł u p . Paral i ż. Ran y .
Przy l g n ęł a d o o j ca i wrzes zczał a.
— Han k a! — J an u s z ch y b a s i ę zd en erwo wał . — Przes t ań ! — J eg o t o n n i eco
d zi ewczy n k ę o t rzeźwi ł . — Sk aczę! — o ś wi ad czy ł , s t an o wczo p o s ad zi ł Han k ę n a
t rawi e i p o d s zed ł d o b rzeg u .
— Ni e! — s zep n ęł a Han k a i rzu ci ł a s i ę n a n i eg o . Pch n ęł a o j ca d ro b n y m i ręk am i ,
zb i ł a z n ó g i p o wal i ł a n a zi em i ę. Pad aj ąc, p o t rąci ł s t o j ak . Węd k a zad y g o t ał a i ru n ęł a
ze s k arp y d o wo d y . Wb i ł a s i ę w m u l i s t e d n o , d al ek o o d b rzeg u .
— Ty ch y b a k o m p l et n i e zwari o wał aś ! — m ru czał J an u s z, zb i eraj ąc s i ę p o wo l i z
zi em i , a Han ce zro b i ł o s i ę s t ras zn i e, al e t o s t ras zn i e g ł u p i o .
JANUSZ. Taka ryba z dodatkami
Od zy s k ać węd k ę! Teg o ch ci ał . Węd k a cen n a rzecz. Na t ę — cał k i em n o wą, b o
ł o wi ł n a n i ą d o p i ero t rzeci raz — J an u s z ci u ł ał p rawi e ro k . Sp rzed ał p o p rzed n i s p rzęt ,
d o ł o ży ł t ro ch ę i k u p i ł . Po rząd n e węd zi s k o , h aczy k i , m ł y n k i . Przy p o n y i ci ężark i .
Uwi el b i ał t ę węd k ę. Czas em , k o rzy s t aj ąc z n i eo b ecn o ś ci Sab i n y , wy ci ąg ał j ą w
m i es zk an i u z s zafy i rzu cał p rzy n ęt ę z b al k o n u . Os t ro żn i e, żeb y n i k o g o n i e zran i ć.
Ni e zerwać ży ł k i . Tak n a m o m en ci k , n a p ró b ę, żeb y p o czu ć s i ę j ak n a p o ł o wi e.
Teraz węd k a t k wi ł a wb i t a n a s zt o rc w g rząs k i e d n o , zak l i n o wan a p o m i ęd zy
p o d wo d n y m i k o rzen i am i p o b l i s k i eg o d ęb u al b o wczep i o n a w k ł ęb o wi s k o g l o n ó w. A
Han k a h i s t ery zo wał a w n aj l ep s ze.
— Ni e s k acz t at o , n i e s k acz t am ! — b eł k o t ał a zas m ark an a.
J an u s z zerk n ął raz, d ru g i w wo d ę. By ł a m ęt n awa, b o z d n a, p ęd zo n y p rąd em ,
p o d n o s i ł s i ę d ro b n i u t k i m u ł .
— Han eczk o — zaczął raz j es zcze — ch cę wy j ąć węd k ę.
— Ni e! — wrzas n ęł a Han k a. — Ni e t u ! Pro s zę, n i e t u !
— To j ak m am t o zro b i ć? St ąd j ej n i e d o s i ęg n ę.
— Ch o d ź n a m o s t ! — d zi ewczy n k a ws k azał a n a p rzerzu co n ą n ad wo d ą k ł ad k ę.
Ro zk l ek o t an ą, al e w m i arę s t ab i l n ą. — Zej d zi es z z m o s t u . Tam , o b o k ł ach y .
J an u s z p rzewró ci ł o czam i . Po czek ał , aż có rk a s t aran n i e o t rzep i e s p ó d n i czk ę z
t rawy i wzi ął j ą za ręk ę.
— Do b rze. Ch o d źm y — m ru k n ął i ru s zy ł w s t ro n ę m o s t k u .
Kł ad k a ch y b o t ał a s i ę m o cn o , al e Han k a zd awał a s i ę t y m n i e p rzej m o wać.
Os t ro żn i e s t ąp ał a z d es k i n a d es k ę i p rzes k ak i wał a d zi u ry . Po d ś p i ewy wał a co ś p o d
n o s em . Us p o k o i ł a s i ę, g d y t y l k o o j ci ec p rzy s t ał n a j ej p ro p o zy cj ę s k o rzy s t an i a z
m o s t k u . J an u s z u ś m i ech n ął s i ę. „A, n i ech m a!" p o m y ś l ał i t eż zaczął n u ci ć.
— To t u ! — zd ecy d o wał a w k o ń cu i d ąca p rzo d em Han k a i zat rzy m ał a s i ę. Us i ad ł a
i zaczęł a d y n d ać n o g am i n ad wo d ą.
J an u s z zerk n ął w d ó ł . Wo d a p rzep ł y wał a m o że p ó ł m et ra p o n i żej . By ł a p ł y t k a.
Fak t y czn i e, Han k a d o b rze zap am i ęt ał a. W t y m m i ej s cu rzek a n an i o s ł a s p o ro p i as k u i
żwi ru . Łach a wy s t awał a m i ej s cam i p o n ad n u rt . J es zcze d wa czy t rzy m i es i ące i w t y m
m i ej s cu p o ws t an i e m ał a wy s ep k a. Wo d n e t rawy p rzy t rzy m aj ą j ą w rwącej rzece, aż
p rzy j d ą j es i en n e d es zcze, wo d a p ó j d zi e w g ó rę i p o rwi e p i ach , ab y p o rzu ci ć g o g d zi e
i n d zi ej .
Zrzu ci ł t en i s ó wk i i ś ci ąg n ął s k arp et k i . Zwi n ął j e s t aran n i e i ws ad zi ł d o b u t ó w.
— No , t o i d ę — rzu ci ł wes o ł o Han ce i zs u n ął s i ę n a wy s ep k ę.
Wo d a b y ł a l o d o wat a. J ak t o w rzece. J an u s z s i ę t eg o s p o d zi ewał . Dl at eg o n i e
s y czał an i n ap i n ał m i ęś n i . Po p ro s t u s p o k o j n i e o d d y ch ał i czek ał , aż ci ał o
p rzy wy k n i e. Ru s zy ł w g ó rę n u rt u , w k i eru n k u d rzewa, p o d k t ó ry m u t k n ęł a j eg o
węd k a. Brn ął p o wo l i , a o j eg o ł y d k i o ci erał y s i ę ro s n ące p rzy d n i e rd es t n i ce.
J an u s zo wi wy d awał o s i ę, że ł ap i ą g o za k o s t k i . „Wł o s y t o p i el i cy " . Tak n azy wal i t e
ro ś l i n y j eg o k o l ed zy . Op l at ał y s i ę wo k ó ł k o s t ek t ak m o cn o , że ci ężk o b y ł o czas em
p o s t awi ć k o l ej n y k ro k .
Do ch o d ząc p o d d rzewo , p o d k t ó ry m u t k n ęł a węd k a, o b ej rzał s i ę za s i eb i e. Han k a
s i ed zi ał a t am , g d zi e j ą zo s t awi ł . Przy g l ąd ał a s i ę ś m i g aj ący m n ad rzeczn ą s k arp ą
j as k ó ł k o m . M k n ęł y w p o g o n i za j ak i m i ś o wad am i , k t ó re zn o s i ł y u k ry t y m w
t u n el o wat y ch g n i azd ach m ł o d y m . J an u s z u ś m i ech n ął s i ę i p o s t awi ł k o l ej n y k ro k .
J ed n ak zam i as t t rafi ć n a zb i t y p i ach , j eg o s t o p a wp ad ł a p o k o s t k ę w l ep k i m u ł .
Ch ł o d n y i g l u t o wat y . M ężczy zn a s t raci ł ró wn o wag ę i g wał t o wan i e zam ach ał ręk am i .
No g a u t k n ęł a n a d o b re. Dru g a j ak n a zł o ś ć p o ś l i zg n ęł a s i ę w p o s zu k i wan i u o p arci a
n a m o k ry m p n i ak u p o k ry t y m żó ł t awy m n al o t em .
— Ch o l era! — k rzy k n ął J an u s z i ru n ął t warzą d o wo d y , wp ro s t n a g ł ęb i ę, w k t ó rej
p rzed m o m en t em ł o wi ł ry b y .
Zach ł y s n ął s i ę. Po czu ł b ł o t n i s t y s m ak rzek i . Po d o b n y d o s m ak u wi g i l i j n eg o
k arp i a, wi el b i ci el a d en n eg o t ry b u ży ci a. Wi erzg n ął , ab y wy d o b y ć s i ę n a
p o wi erzch n i ę. St o p y u d erzy ł y o co ś t ward eg o . J an u s z o t wo rzy ł o czy , ab y s p rawd zi ć,
co t o t ak i eg o .
Z b o k u zo b aczy ł s t are p rzęs ł o p ł o t u zak o ń czo n e s p i czas t y m i k o l cam i . Kt o ś
m u s i ał wy ci ąć j e z o g ro d zen i a. Ni ep o t rzeb n e ci s n ął d o wo d y . Tak i l o k al n y zwy czaj .
St ał o n i em al że p i o n o wo , zary t e w d n i e. Czy h ał o .
J an u s z m ach n ął ram i o n am i i wy s k o czy ł n ad wo d ę. Od d y ch ał s zy b k o , j ak b y
p rzeb i eg ł s p ri n t em d wi eś ci e m et ró w. M i ał wrażen i e, że s erce wy s k o czy m u z p i ers i .
Od ech ci ał o m u s i ę n awet wy ci ąg an i a węd k i . O m ł ó cące wo d ę n o g i o ci erał y s i ę
o b u d zo n e zam i es zan i em b rzan y i m i ęt u s y .
— A! — wrzas n ął J an u s z z o b rzy d zen i em , czu j ąc wo k ó ł s i eb i e i ch ś l i s k i e ci ał a.
„Sp o k ó j !" n ak azał s o b i e i p o ł o ży ł s i ę n a p o wi erzch n i rzek i , ab y u s p o k o i ć
s zal ej ące s erce. Ry b y o d p ł y n ęł y , p o ch o wał y s i ę p o m i ęd zy k o rzen i am i i w
p o d wo d n y ch j am ach . Os t ro zak o ń czo n e p rzęs ł o s t ał o j ak s t ał o , n i e s t an o wi ąc d l a
p ł y wak a wi ęk s zeg o zag ro żen i a. Wy s t arczy ł o j e o m i n ąć, s i ęg n ąć p o węd k ę i wró ci ć d o
k ł ad k i .
J an u s z s t an ął n a m o m en t w p ł y t s zej wo d zi e i o b ej rzał s i ę zn o wu n a Han k ę.
Po m ach ał a m u . Wah ał s i ę, czy n i e zawró ci ć.
— Weź węd k ę, t at u s i u , i ch o d ź! — zawo ł ał a i p o n ag l i ł a o j ca g es t em .
J an u s z p o s ł u ch ał . Po m i m o że d el i k at n y s zm er rzek i n ag l e wy d ał m u s i ę
zł o wi es zczy , a p o m arań czo we s ł o ń ce, zam i as t wes o ł o ro zś wi et l ać d ro b n e fal e,
s p rawi ał o , że wo d a zd awał a s i ę p ł o n ąć n i czy m ł ąk i j es i en i ą.
Zaczął p ł y n ąć. Po d wó ch ru ch ach k rau l a s i ęg n ął węd zi s k a. Zł ap ał j e za czu b ek i
p o ci ąg n ął . Wy s zł o g ł ad k o . J ed n ak ży ł k a ch y b a g d zi eś s i ę zap l ąt ał a. Ko ł o wro t ek b y ł
p u s t y . Naj p ewn i ej ry b a wy b rał a cał ą ży ł k ę i u rwał a s i ę.
J an u s z m i ał n ad zi ej ę, że u d a s i ę u rat o wać p rzy n aj m n i ej częś ć d o s y ć d ro g i ej l i n k i .
Del i k at n i e p o ci ąg n ął za t en frag m en t , k t ó ry u d ał o m u s i ę wy p at rzy ć w wo d zi e, i
p ręd k o wy co fał s i ę n a m i el i zn ę. Tam n i es p i es zn i e zwi j ał ży ł k ę n a s zp u l ę. Czy n n o ś ć
t a u s y p i ał a g o i u s p o k aj ał a.
Nag l e p o czu ł s i l n y o p ó r. A p o t em co ś s zarp n ęł o i zaczęł o u ci ek ać z ży ł k ą. J an u s z
zareag o wał j ak wy t rawn y węd k arz. Zaci ął p o rząd n i e, a z wo d y wy t ry s n ęł a ry b a.
Szczu p ak . Nad al t rzy m ał s i ę h aczy k a.
— Ha! — wrzas n ął i zap o m n i ał o s p i czas t y ch k o ń cach zat o p i o n eg o w rzece p ł o t u
i o p ł aczu Han k i . Wal czy ł ze s zczu p ak i em , k t ó ry ch o ci aż zm ęczo n y , z ł at wo ś ci ą m ó g ł
u m k n ąć. Po ch wi l i u d ał o m u s i ę d o ci ąg n ąć ry b ę d o s i eb i e. Zł ap ał j ą za s k rzel a i
t ri u m fal n i e p o d n i ó s ł d o g ó ry .
— Han i a! Pat rz! — k rzy k n ął .
— Brawo , t at u s i u ! — o d p o wi ed zi ał a Han k a i zaczęł a k l as k ać.
Ry b ę s p rawi l i n a b rzeg u . Sp ak o wal i j ą d o rek l am ó wk i . Do p i l i wo d ę. Po czy m
ru s zy l i p ek aes em d o d o m u . Po d ro d ze J an u s z u zn ał , że h i s t eri a Han k i , p ł o t , ry b a, a
n awet s en d zi eck a s p rzed k i l k u d n i , k t ó ry s o b i e p rzy p o m n i ał , zd zi eraj ąc ry b i e ł u s k i ,
n i e m aj ą ze s o b ą zwi ązk u . Có rk a d rzem ał a n a s ąs i ed n i m fo t el u . Sp o co n a i
ro zczo ch ran a. M i ał s zczu p ak a. A zb i eg i o k o l i czn o ś ci p o p ro s t u s i ę zd arzaj ą.
SABINA. Przedpołudnie bez ognia
Gd y t y l k o Han k a i J an u s z wy s zl i , Sab i n a p o d es zł a d o o k n a. Ob s erwo wał a i ch zza
zak u rzo n ej fi ran k i . Sł o ń ce b y ł o j es zcze n i s k o . M i ęd zy b u d y n k am i ro zci ąg ał s i ę ci eń .
Pewn i e b y ł o ch ł o d n o . Trawa wy g l ąd ał a n a wi l g o t n ą. J ak p o d es zczu .
Có rk a p o d s k ak i wał a j ak o b ł ąk an y s zczen i ak . Wi d o k t en b ard zo Sab i n ę zi ry t o wał .
Sp ó d n i czk a Han k i p l ąt ał a s i ę m i ęd zy j ej n o g am i . Ki es zen i e wy g l ąd ał y n a wy p ch an e
k am i en i am i . Pewn i e Han k a zn o wu n ak ł ad ł a d o n i ch ś m i eci . M y ś l i , że u b ran i a s ą za
d arm o . Lek k o m y ś l n a g ó wn i ara. Zn o s i i zn o s i p i erd o ł y d o d o m u . Trzeb a b ęd zi e
p o wy rzu cać t e ru p i eci e. M a i ch p eł n ą s zu fl ad ę.
Sab i n a co fn ęł a s i ę i o d czek ał a, aż m ąż i d zi eck o zn i k n ą za b l o k i em . Do p i ero
wt ed y zawi ązał a ci aś n i ej s zl afro k i o t wo rzy ł a o k n o n a o ś ci eż.
Do m i es zk an i a wp ad ł o p o wi et rze. Pach n ące k ap u s t ą i g o t o wan y m i zi em n i ak am i .
Od ran a s m ró d o b i ad ó w zam i as t zap ach u l at a. Wi eczn y j ak t rawa. Sab i n a o p arł a
ł o k ci e o p arap et i zerk n ęł a n a p o d wó rk o . Os i ed l o wy h u rag an s zarp n ął j ej wł o s y i
o d l eci ał w k i eru n k u h ał d .
Po d b l o k i em s n u ł y s i ę j u ż n i es t ru d zo n e p l o t k ary . Tas zczy ł y n a t rzep ak
zak u rzo n e d y wan y , wl ek ł y p ęk at e s i at y zi em n i ak ó w z t arg o wi s k a, s p acero wał y z
k u n d l am i . Łączy ł y s i ę o d czas u d o czas u w m ał e g ru p k i , ab y wy m i en i ć i n fo rm acj e o
o s t at n i o wi d zi an y ch m i es zk ań cach „Ty s i ącl eci a" , aferach i awan t u rach p o p i j ak u .
No wy ch s am o ch o d ach i d zi eci ach z b ru d n y m i g ł o wam i . O k ażd y m p o t rafi ł y co ś
p o wi ed zi eć. Co ś p as k u d n eg o . Ich j ęzo ry p raco wał y zawzi ęci e. Do u t rat y t ch u . Sab i n a
p ars k n ęł a z o b rzy d zen i em . St are p i erd o ł y ! J ej p ewn i e t eż wł aś n i e o b rab i aj ą d u p ę.
Czas am i g ad ał y n a t y l e g ł o ś n o , że s ł y ch ać j e b y ł o n a p i erws zy m p i ęt rze.
— Na zd ro wi e! — wrzas n ęł a d o g ad aj ący ch z zap ał em o s i ed l o wy ch s t rażn i czek
m o ral n o ś ci i zat rzas n ęł a o k n o .
Ni e zn o s i ł a t eg o o s i ed l a. „Ty s i ącl eci e" . Nazwa w s am raz d l a d zi eł a
k o m u n i s t y czn y ch p l an i s t ó w. Ni en awi d zi ł a g ęs t o s t o j ący ch b l o k ó w z wi el k i ej p ł y t y ,
wy s t awi o n y ch n a cześ ć n i e wi ad o m o czeg o . Ni e ci erp i ał a wi eczn i e cu ch n ący ch
l i zo l em zs y p ó w. Ob s ran y ch t rawn i k ó w. Zd ezel o wan y ch p l acó w zab aw. Al e
n aj b ard zi ej , n aj zaci ek l ej n i en awi d zi ł a ws zęd o b y l s k i ch s p o j rzeń . Od p ro wad zaj ący ch
j ą, g d y s zł a d o s k l ep u czy d o fry zj era. Lep k i ch i wś ci b s k i ch . Bał a s i ę i ch . Brzy d zi ł a.
A j ed n o cześ n i e m i ał a o ch o t ę p o k azać i m , n a co j ą s t ać.
Si ęg n ęł a p o k o l ej n eg o p ap i ero s a. Zap arzy ł a k o l ej n ą k awę. „Kat o wi ce — wes o ł e
m i as t o " g ł o s i ł n ap i s n a b rzeg u k u b k a. Ni c t u wes o ł eg o . Sab i n a p rzet arł a b l at
ręk awem . Zn o wu zap al i ł a. Dl a zab i ci a czas u .
Ok o ł o d zi es i ąt ej k t o ś zad zwo n i ł d o d rzwi . Ro zl eg ł a s i ę fał s zy wi e b rzm i ąca
m el o d y j k a. Han k a j ą u wi el b i ał a. J an u s z t eż. Sab i n i e d zi ał ał a n a n erwy . Zwł as zcza g d y
p rzy s zł o j ej o t wi erać d rzwi k o l ej n y m k o l eżan k o m có rk i i o zn aj m i ać, że Han i a j es t n a
p o d wó rk u . Za b l o k i em . Tak , n a t rzep ak u . Do wi d zen i a.
„Lal al i , l i l i l a" d zwo n i ł d zwo n ek . Sab i n a ak u rat s i ed zi ał a p rzed t el ewi zo rem .
Nawet n i e ch ci ał o j ej s i ę g o wł ączać. Gap i ł a s i ę w czarn y ek ran zas n u t y
k i l k u d n i o wy m k u rzem i p u s zczał a k ó ł k a z d y m u . Od czas u d o czas u n a m o m en t
k ł ad ł a s i ę n a k an ap i e, b y p o ch wi l i s i ę p o d n i eś ć. M eb el b y ł j u ż b ard zo zn i s zczo n y .
Ko m p l et n i e n i e d ał o s i ę n a n i m wy p o cząć.
Dzwo n ek zak ł ó ci ł s p o k ó j . Wd arł s i ę d o i d eal n i e p u s t eg o m i es zk an i a, w ci s zę
p rzed p o ł u d n i a b ez p l an ó w. Sab i n a n aj p i erw zam i erzał a g o zi g n o ro wać, p o t em
ro zwal i ć, a w k o ń cu wp ad ł a w p o p ł o ch . Uzn ał a, że o t wo rzy . Pręd k o p rzej ech ał a d ł o n i ą
p o b l aci e s t o l i k a d o k awy . Do s p o co n y ch p al có w p rzy warł y k ł aczk i k u rzu . Ko b i et a
ś ci ąg n ęł a g wał t o wn i e p o ł y s zl afro k a. Po wi ew p o d erwał p o p i ó ł z p rzep eł n i o n ej
p o p i el n i czk i .
— Ch o l era, zn o wu s y f! — wy s zep t ał a Sab i n a i p o d es zł a d o d rzwi . Kt o ś , k t o za
n i m i czek a, b ęd zi e m u s i ał p rzeci erp i eć i p o p i ó ł , i b ru d n e zas ł o n y , i p eł en o k ru ch ó w
d y wan . I p rzed e ws zy s t k i m wy m i ęt ą Sab i n ę. Ki j m u w o k o ! Ni ech s i ę ci es zy , że w
o g ó l e m u o t wo rzy .
Sab i n a p rzek ręci ł a zam k i i u ch y l i ł a d rzwi . Za n i m i czek ał h y d rau l i k . Fak t y czn i e,
j ak o n a m o g ł a zap o m n i eć? Sp o d wan n y zn o wu ci ek ł a ś m i erd ząca s t ęch l i zn ą wo d a.
J an u s z n i e p o t rafi ł t eg o n ap rawi ć. Ni czeg o n i e p o t rafi ł . M u s i ał wezwać fach o wca.
Do p i ero zo b aczy ws zy facet a w p ro g u , Sab i n a p rzy p o m n i ał a s o b i e, że m ąż j ą
u p rzed zał .
— Hy d rau l i k p rzy j d zi e w czwart ek m i ęd zy d zi es i ąt ą a d wu n as t ą — wy m am ro t ał
o b rażo n y o awan t u rę, k t ó rą u rząd zi ł a m u żo n a. Szczerze? M i ał a p o wo d y . Wy wal i ł a
s i ę n a m o k rej p o d ł o d ze i p o t ł u k ł a s o b i e k o ś ć o g o n o wą. Led wo ws t ał a, wi es zaj ąc s i ę
n a u m y wal ce.
— Ku rwa, czem u n i c t u n i e p o ł o ży ł eś , i d i o t o ?! — wrzas n ęł a d o m ęża, a o n j ak
zwy k l e zwi es i ł g ł o wę. Zas ran y t ch ó rz.
Teraz b y ł a d zi es i ąt a i b y ł h y d rau l i k . W n i eb i es k i ch o g ro d n i czk ach . W
b ej s b o l ó wce w s zers zen i e. Żó ł t e i zęb at e. By ł n a n i ą s t an o wczo za s t ary . Sab i n a
p rzy wi t ał a g o g o rl i wi e i wp u ś ci ł a d o p rzed p o k o j u . Fach o wi ec wt as zczy ł d o ś ro d k a
p eł n ą n arzęd zi s k rzy n k ę i s k i ero wał s i ę d o ł azi en k i .
— Tu j es t wan n a, co ś ci ek n i e p o d s p o d em — p rzek azał a g o s p o d y n i m o n t ero wi .
Po wo l i k l ęk n ął i co ś wy m am ro t ał . Sk i n ął g ł o wą n a zn ak , że ro zu m i e, w czy m rzecz, i
p o n o wn i e s k u p i ł s i ę n a b ad an i u wan n y . Sab i n a p o s p i es zn i e p o węd ro wał a d o
s y p i al n i .
Zrzu ci ł a z s i eb i e s zl afro k , a p o t em k raci as t ą k o s zu l ę n o cn ą. W l u s t rze d o s t rzeg ł a
s wo j e o d b i ci e. „Pas k u d a" p o m y ś l ał a. Naj g o rs ze b y ł y d y n d aj ące j ak k ro wi e wy m i o n a
p i ers i . Sab i n a u p ch ał a j e d o s t an i k a i o k ry ł a b l u zk ą w m o t y l e. Od razu p o czu ł a s i ę
l ep i ej . Wci ąg n ęł a d żi n s o wą m i n i . Wy s t rzęp i o n ą n a b rzeg u . Zb y t m ł o d zi eżo wą
zd an i em s ąs i ad ek o d zi an y ch w s am o d zi ał o we s p ó d n i ce d o k o s t ek . Sab i n a n i e
p o d zi el ał a i ch o p i n i i . Lu b i ł a ł as k o t an i e wi s zący ch n i t ek . A p o za t y m n i e wy g l ąd ał a
ch y b a n a s wo j e l at a? Przej ech ał a d ezo d o ran t em w k u l ce p o d p ach am i . Szczo t k a.
Wł o s y . Perfu m y za u s zy . Szk o d a, że t ak i e t an i e. By ł a g o t o wa. Wró ci ł a d o ł azi en k i ,
g d zi e h y d rau l i k b i ed zi ł s i ę z n i es zczel n y m s y fo n em .
— O, wi d zę, p o ważn a s p rawa — p rzej ęł a s i ę Sab i n a n a wy ro s t .
— E, za m o m en t b ęd zi e. — M ężczy zn a wy t arł d ł o n i e o u d a i zaczął s k ręcać
u rząd zen i e.
— Al e p an s p rawn i e t o ro b i — zach wy ci ł a s i ę k o b i et a. Po ch y l i ł a s i ę n ad g ł o wą
k l ęcząceg o n a p o d ł o d ze s p eca. Zaj rzał a m u p rzez ram i ę, o p i eraj ąc d ł o ń n a j eg o
ram i en i u . By ł o t ward e. Lek k o o p al o n e. Zach ęcał o , ab y wb i ć w n i e p azn o k ci e. Ko b i et a
l ed wo o p arł a s i ę t ej p o k u s i e.
— Zaraz b ęd zi e. Pan i m n i e p u ś ci , t o zał o żę. — M o n t er s p o j rzał n a Sab i n ę j ak o ś
t ak d zi wn i e. J ak b y p o g ard l i wi e. A m o że t y l k o s i ę j ej wy d awał o . Ech . Ki ed y ś
wy s t arczy ł o zak ręci ć b i o d erk i em i m ężczy źn i wi ed zi el i , w czy m rzecz. Tem u t u t aj
t rzeb a b ęd zi e ws zy s t k o p o d ać n a t acy . Gł u p ek .
Sab i n a p o d ci ąg n ęł a s i ę d o g ó ry i u s i ad ł a n a p ral ce. Po czu ł a n a p o ś l ad k ach ch ł ó d
m et al o wej k l ap y . Sp ó d n i ca b y ł a n ap rawd ę k ró t k a. Przez m o m en t zas t an awi ał a s i ę, j ak
wy g l ąd a j ej o b wi s ł a rzy ć, ro zk ł ap ci an a i wy s i ed zi an a. Lep i ej n i e m y ś l eć. Du p a t o
d u p a. Od ch y l i ł a s i ę d o t y ł u i o d rzu ci ł a wł o s y n a p l ecy . To w k o ń cu p rzy ci ąg n ęł o n a
d ł u żej u wag ę h y d rau l i k a.
— I co , ch ł o p t as i u ? — zap y t ał a Sab i n a o t warci e. — Id zi em y n a cał o ś ć? —
wy m ru czał a i ro zł o ży ł a n o g i . Ni e m i ał a n a s o b i e m aj t ek .
M o n t er g wał t o wn i e ws t ał . Zaczął ch ao t y czn i e p ak o wać s wo j e n arzęd zi a. Sab i n i e
zach ci ał o s i ę ś m i ać n a wi d o k j eg o wy b ał u s zo n y ch o czu raz p o raz zerk aj ący ch n a j ej
u d a. Po czu ł a s i ę at rak cy j n a. Tak ! Nad al co ś w s o b i e m i ał a!
— O co p an i ch o d zi ? — zap y t ał m ężczy zn a, o d k ł ad aj ąc n i ep o t rzeb n y j u ż k l u cz
fran cu s k i d o s k rzy n k i . — J a s k o ń czy ł em . M o g ę i ś ć.
— Ni e b aw s i ę ze m n ą j ak z p i erws zą l ep s zą! Sp u s zczaj g aci e, p o k aż co m as z, a
p o t em wy j aś n i m y wąt p l i wo ś ci ! — zaś m i ał a s i ę Sab i n a i o b l i zał a u s t a. By ł a w s wo i m
ży wi o l e. Czu ł a, że m u s i m i eć t eg o m ężczy zn ę. Ch u ć. Po żąd an i e. Prag n i en i e. Po t rzeb a.
Żad n e m o t y l e w b rzu ch u . Czy s t a żąd za. J an u s z n i g d y n i e b y ł w s t an i e wy wo ł ać t eg o
u czu ci a. Nawet p o d czas ws p ó l n eg o o g l ąd an i a p o rn o l i Sab i n a j ak o ś n i e czu ł a
p o d n i ecen i a. Od wal ał a, co żo n a o d wal i ć p o wi n n a.
— Pan i ch y b a o s zal ał a! — M ężczy zn a p o p u k ał s i ę w czo ł o . Po p rawi ł s zel k i i
p o d s zed ł d o d rzwi . — St ara d u p a, a t ak a d u rn a… — Po k ręci ł z p o l i t o wan i em g ł o wą i
wy s zed ł , t rzas k aj ąc z ro zm ach em d rzwi am i . Nawet n i e wzi ął n al eżn y ch m u p i en i ęd zy .
Sab i n a p rzez ch wi l ę g ap i ł a s i ę w o d rap an e d rzwi . W k o ń cu p o wo l i p rzek ręci ł a
zam ek i wró ci ł a d o k u ch n i . „Sp i erd al aj " wy s zep t ał a i u s i ad ł a p rzy o k n i e. Zap al i ł a
p ap i ero s a. Po ci ąg n ęł a raz, d ru g i . Dy m j ak o ś n i e s m ak o wał , k l ei ł s i ę d o p o d n i eb i en i a,
g o rzk i i g ęs t y . Dł awi ący . Sab i n a zd u s i ł a g wał t o wn i e k l u b o weg o i zal ał a s i ę ł zam i .
Pł ak ał a i k rzt u s i ł a s i ę s m ark am i . Ki ed y ś b y ł o b y i n aczej . Ki ed y ś s i ę o n i ą zab i j al i . Ci
z g azo wn i al b o ci z ad m i n i s t racj i . Od czas u d o czas u t rafi ł s i ę j ak i ś j u rn y an k i et er.
Po rząd n e ru ch an k o , t ak n a t o m ó wi ł a. Żad n y ch rek l am acj i . A t eraz? Teraz t o n i e
k i ed y ś .
Ok o ł o p i ęt n as t ej zau waży ł a u wl o t u u l i cy Han k ę i J an u s za. Szl i p o wo l i , zaj ęci
ro zm o wą. Dzi ewczy n k a o d czas u d o czas u o b i eg ał a o j ca. Sab i n a n i e m i ał a p o j ęci a
d l aczeg o . Przy g l ąd ał a s i ę u ważn i e, czu j ąc j ak i eś d zi wn e wzru s zen i e. Tęs k n o t ę, k t ó rą
zaraz zas t ąp i ł a n o rm al n a d l a n i ej i ry t acj a. M ąż i có rk a s zl i w n aj l ep s ze, a o n a cał y
d zi eń s p ęd zi ł a n a n i czy m . Ki ed y s i ę zb l i ży l i , Sab i n a zau waży ł a, że z czeg o ś s i ę
ś m i ej ą. Ich rad o ś ć p o d s y ci ł a j ej g n i ew. J ak i m p rawem ! J ak i m p rawem t ak j ą
zan i ed b u j ą? Po m k n ęł a d o d rzwi i czek ał a n a J an u s za i Han k ę z o k i em p rzy t u l o n y m
d o ch ł o d n eg o wi zj era. Wi d zi ał a wł as n e rzęs y o p i eraj ące s i ę o wy p u k ł e s zk ł o .
— J es t eś ci e n ares zci e! — rzu ci ł a, wy s k ak u j ąc n a k l at k ę s ch o d o wą, g d y t y l k o
zo b aczy ł a i ch g ł o wy wy n u rzaj ące s i ę zn ad s ch o d ó w. — Czek am i czek am ! —
s ark n ęł a i p o m as zero wał a, t u p i ąc, d o k u ch n i . Ni ech za n i ą l ecą! Ni ech co ś zro b i ą!
Ni ech zad o ś ću czy n i ą.
J an u s z i Han k a w m i l czen i u zd j ęl i b u t y i p o d ąży l i za Sab i n ą. Ko b i et a b y ł a p ewn a,
że w p ro g u wy m i en i l i p o ro zu m i ewawcze s p o j rzen i a. J ak zwy k l e s i ę z n i ej n at rząs al i .
Ni em al że o t warci e, w j ej wł as n y m d o m u !
— M am y ry b ę — m ru k n ęł a n i eś m i ał o Han k a, p o d ch o d ząc d o zl ewu . — Dam j ą
t u t aj — o zn aj m i ł a i wy t rzep ał a co ś z s i at k i . Ześ l i zg n ęł o s i ę p o p o p l am i o n ej em al i i ,
s t u k n ęł o . Sab i n a u n i o s ł a s i ę n a t ab o reci e. Szczu p ak . Oczy m i ał j u ż m ęt n awe.
Zap arzy ł s i ę w t ej fo l i i . Id i o ci n awet n i e u m i ej ą p rzewi eźć j ed zen i a!
— Co t o za g ó wn o ?! — ry k n ęł a i zł ap ał a ry b ę za o g o n .
— Sab i n k o , zo s t aw, j a t o zro b i ę — wt rąci ł n i eś m i ał o J an u s z. Pewn i e s ąd zi ł , że
o n a zam i erza s p rawi ć s zczu p ak a! Ni ed o czek an i e!
— Ni c n i e b ęd zi es z ro b i ć, b o n i e b ęd zi em y t eg o j eś ć! — wrzas n ęł a Sab i n a i n a
p o p arci e s wo i ch s ł ó w wal n ęł a ry b ą o b l at . Po l eci ał y zi el o n e ł u s k i . Ro zs zed ł s i ę
zap ach rzek i .
— Al e… — Han k a p ró b o wał a o d eb rać m at ce s zczu p ak a. Sab i n a o d ep ch n ęł a j ą.
Pro s t o n a l o d ó wk ę. Dzi eck o u d erzy ł o g ł o wą o k l am k ę. Krzy k n ęł o n i eg ł o ś n o . Al e
Sab i n i e wy s t arczy ł o . Ni en awi d zi ł a t eg o m i ał czen i a.
— Ty g ó wn i aro p i erd o l o n a! Ci p o zas ran a! — ry k n ęł a i wal n ęł a Han k ę n a o d l ew w
t warz. Bł y s n ęł y b i ał e zęb y . Han k a u p ad ł a n a k o l an a. Tak ! Sab i n a p o czu ł a, j ak u n o s i
j ą j ak aś fal a p o d o b n a d o b raw d l a art y s t y . Zam ach n ęł a s i ę p o n o wn i e d o k o l ej n eg o
ci o s u , d wó ch , t rzech , i l e b ęd zi e p o t rzeb a.
— Przes t ań ! — J an u s z zł ap ał j ą za ram i o n a. Sab i n a p ró b o wał a s i ę wy rwać, al e m ąż
t rzy m ał m o cn o . Wi ł a s i ę i d y s zał a. Han k a wp eł zał a j u ż p o d s t ó ł . Sab i n a m i ał a o ch o t ę
wy wl ec j ą s t am t ąd . Ci ąg n ąć za t e zak u rzo n e s t o p y . Ko p n ąć ro zczo ch ran ą g ł o wę. Al e
d zi ewczy n k a u m k n ęł a, a J an u s z n i e ch ci ał p u ś ci ć. — Us p o k ó j s i ę, u s p o k ó j ! —
zak l i n ał . Gn i ew Sab i n y p o wo l i wy g as ał .
— Sp i erd al aj ! — k rzy k n ęł a w k o ń cu p ro s t o w t warz J an u s za, p l u j ąc ś m i erd zącą
t y t o n i em ś l i n ą, a m ąż wres zci e j ą p u ś ci ł . Sab i n a o t rząs n ęł a s i ę i p rzy g ł ad zi ł a wł o s y .
Szy b k i m k ro k i em p o d es zł a d o o k n a i o t wo rzy ł a j e z h u k i em .
— Wo n z t y m ś ci erwem ! — wy s y czał a, p o rwał a z p o d ł o g i ry b ę i ci s n ęł a j ą n a
zewn ąt rz. Szczu p ak p o l eci ał n i em al p i o n o wo w d ó ł , o b ł y , aero d y n am i czn y . Kl as n ął o
ch o d n i k . W g ó rę p o d n i o s ł y s i ę p eł n e p rzerażen i a o czy s ąs i ad ek s t o j ący ch n a ś ro d k u
p o d wó rza.
— Sm aczn eg o , p i zd y ! — rzu ci ł a i m Sab i n a i zn i k n ęł a w s al o n i e.
Z k u ch n i p rzez m o m en t d o b i eg ał s zep t J an u s za.
— Ni e p ł acz, zaraz p rzy ł o żę ci l ó d , j u ż, n i e p ł acz.
Sab i n a rzu ci ł a s i ę n a k an ap ę i zak ry ł a g ł o wę k o cem . Wi eczo rem J an u s z n i e
p o j awi ł s i ę w s y p i al n i . Po s zed ł s p ać d o Han k i . J ak zwy k l e. Sab i n a l eżał a w
ci em n o ś ci ach . Na s u fi ci e p rzes u wał y s i ę fi ran k o we ci en i e. Czu ł a w g ł o wi e s zu m ,
wó d k i i zł o ś ci . Łzy p al i ł y p rzeł y k . „Ch cę, ch cę" p o wt arzał a Sab i n a b ez s en s u , b o
s am a n i e wi ed zi ał a, czeg o m o g ł ab y ch ci eć.
HANKA. Kiepski schemat
Han k a ró wn i eż n i e s p ał a. Ni e d l at eg o , że j ą b o l ał o p o t y m u d erzen i u . Ni e. Tak i
p o l i czek t o n i c t ak i eg o . Z Sab i n ą b y wał o g o rzej , zn aczn i e g o rzej . To t y l k o
s m y rn i ęci e, d raś n i ęci e. Bez k rwi . I n awet s i n i ak a n i e m a.
Han k a n as ł u ch i wał a. Czek ał a, aż Sab i n a s i ę u ci s zy . M at k a j ed n ak cał y czas
p ł ak ał a i k as zl ał a. Raz p o raz ws t awał a i s zu raj ąc, wl o k ł a s i ę d o s al o n u . Brzęk ał y
b u t el k i , g u l g o t ał d o l ewan y d o s zk l an k i al k o h o l . Ład n e s ł o wo . Al k o h o l . Lep s ze n i ż
p o s p o l i t e „wó d k a" .
Sk o ro p i ł a, zn aczy ł o t o , że ran o b ęd zi e s p o k ó j . Han k a zn ał a t en cy k l . Naj p i erw
k ł ó t n i a. Po t em p i ci e n a u m ó r. Nas t ęp n eg o d n i a Sab i n a zazwy czaj n i e ws t awał a p rzed
p i ęt n as t ą. Leczy ł a k aca. Nal eżał o b y ć ci ch o , n i e o d s ł an i ać o k i en , o d czas u d o czas u
zro b i ć h erb at ę. Ok o ł o p o ł u d n i a n aj l ep i ej b y ł o i ś ć n a p o d wó rk o i b awi ć s i ę z
k o l eżan k am i . Czas em Han k a p o t rafi ł a n awet zał ap ać s i ę n a o b i ad u s ąs i ad k i .
Zwy czaj n a s p rawa. Nawet l ep i ej , żeb y m at k a n i e ws t awał a.
W k o ń cu o k o ł o t rzeci ej n ad ran em Sab i n a s i ę u s p o k o i ł a. Ran o b ęd zi e d ęt k a, t o
p ewn e. Oj ci ec s p ał n a p o d ł o d ze, zaraz o b o k Han k i . Ch rap ał . Dzi ewczy n k a zak ry ł a
u s zy d ł o ń m i i zas n ęł a.
Ni es t et y . Sab i n a ran k i em ws t ał a. Sp rawn a i s zy b k a, u m o rd o wan a k acem i n a wp ó ł
t rzeźwa. Dzi ewczy n k a wy rzu cał a s o b i e b rak czu j n o ś ci . Gł u p i o zwl ek ał a, zam i as t
wy j ś ć o d razu d o s zk o ł y , b ez ś n i ad an i a, b ez m y ci a. Zat aczaj ąca s i ę m at k a d o rwał a
Han k ę w ł azi en ce.
— J ak czes zes z t e wł o s y , o b es rań cu ! — ry k n ęł a i wy rwał a có rce s zczo t k ę. Wal i ł a
d zi eck o p o g ł o wi e raz p o raz. Pl as t i k o we zęb y b o l eś n i e k ł u ł y . Han k a o s ł an i ał a s i ę
j ak m o g ł a. By ł a d u m n a, g d y u d ał o j ej s i ę w k o ń cu p rzeczo ł g ać m i ęd zy n o g am i m at k i
i zwi ać d o s zk o ł y .
Czas am i s i ę n i e u d awał o i Sab i n a m u s i ał a j ą zwal n i ać z l ek cj i . Ws t y d b y ł o i ś ć d o
s zk o ł y z s i n y m o k i em . Z n ap u ch n i ęt ą warg ą. W t ak i e d n i Sab i n a d awał a Han ce
d ł u g o p i s i ro zk azy wał a.
— Pi s z, j a ci p o d y k t u j ę. Ręce m i s i ę m u s zą o b u d zi ć — p o d s u wał a Han ce k art k ę, a
j ej d ł o n i e d y g o t ał y j ak w feb rze. Wó d a.
Han k a p i s ał a. „Pro s zę o u s p rawi ed l i wi en i e n i eo b ecn o ś ci m o j ej có rk i , Han n y , n a
zaj ęci ach w d n i u d zi s i ej s zy m " . Han k a p rzy k ł ad ał a m o k ry ręczn i k d o ro zci ęt eg o ł u k u
b rwi o weg o . „Sp o wo d o wan a j es t o n a ważn y m i wzg l ęd am i ro d zi n n y m i " . Ręczn i k
p o wo l i n as i ąk ał .
— Po d p i s zes z, m am o ?
— Ni e. Ręce m i n i e d zi ał aj ą — b u rczał a Sab i n a, a Han k a p o d p i s y wał a za n i ą.
Sab i n a t ak p o p ro s t u m i ał a. Tak a b y ł a. M u s i ał a o d czas u d o czas u Han ce
p o d o k u czać. Han k a m u s i ał a j ak o ś t o zn i eś ć. J ak o ś zd zi erży ć s zczy p an i e. Wy t rzy m ać
k l ap s y . Przet rwać s zarp an i e. To ws zy s t k o w k o ń cu m i j ał o . Po za t y m n i e o n a j ed n a
o b ry wał a o d ro d zi có w. Każd e d zi eck o n a o s i ed l u p o t rafi ł o o p o wi ed zi eć o b i ci u .
Kab l em . Ps i ą s m y czą. M at k a Han k i b y ł a j ak i n n e m at k i . Prawd a? Prawd a?
Han k a ro zm awi ał a o t y m z Ag at ą — s wo j ą p rzy j aci ó ł k ą o d s erca, ru d ą j ak l i s .
Si ed zi ał y n a d ach u g araży i wci n ał y wi ś n i e, t ro ch ę j es zcze n i ed o j rzał e, al e l ep i ej
b y ł o j u ż j e zj eś ć, n i ż zo s t awi ć n a p as t wę s t ars zy ch d zi eci ak ó w.
— Kł ó cą s i ę, a p o t em m am a m n i e b i j e — m ó wi ł a Han k a.
— No rm al k a — o d p o wi ad ał a Ag at a. — Przej d zi e j ej , j ak s i ę t ro ch ę p o g o d zą.
M o i m p rzech o d zi p o b zy k an i u . Ki ed y ś wes zł am i m d o s y p i al n i . Sk ak al i p o s o b i e j ak
j ak i eś k an g u ry . Fu j ! — d zi ewczy n k i zaczęł y s i ę ś m i ać. Han ce o d razu b y ł o l ep i ej .
Po k i l k u d n i ach ro d zi ce fak t y czn i e s i ę p o g o d zi l i . J an u s z p rzy n i ó s ł k wi at y i
czerwo n e wi n o . Wy p i l i j e k u l t u ral n i e, w m i l czen i u . Ws t al i . Zn i k n ęl i w s y p i al n i .
Han k a zat arł a d ł o n i e, w m y ś l i p o g rat u l o wał a Ag aci e p rzen i k l i wo ś ci i t eż p o s zł a s p ać.
SABINA. Dno butelki
Do wrześ n i a o d b y ł y s i ę j es zcze d wi e awan t u ry , z k i l k u d n i o wy m i ci ąg am i ,
b ezs en n y m i n o cam i i ł zawy m i p rzep ro s i n am i . Pi ep rzo n y J an u s z. Wi eczn i e m i ał
p ret en s j e. Wi eczn i e czeg o ś ch ci ał . Sab i n a ch o d zi ł a p o d m i n o wan a. Ws zy s t k o d zi ał ał o
j ej n a n erwy .
Na d o k ł ad k ę p rzes t ał a m i es i ączk o wać. Po cząt k o wo s ąd zi ł a, że co ś źl e p o l i czy ł a.
Przeg l ąd n ęł a k al en d arz. J ak zwy k l e zap o m n i ał a s o b i e zap i s ać, co i k i ed y . Uzn ał a, że
t o m ał y p o ś l i zg . M i n ął m i es i ąc. Sab i n a s t wi erd zi ł a, że t rzeb a b y wy b rać s i ę d o
l ek arza. Sp rawd zi ć, co s i ę d zi ej e. Przeci eż b y ł a zb y t m ł o d a n a p rzek wi t an i e!
— J es t p an i w ci ąży — o ś wi ad czy ł g i n ek o l o g , a Sab i n a ze ws zy s t k i ch s i ł s t arał a
s i ę u ś m i ech ać. J ak b y n i g d y n i e u s ł y s zał a l ep s zej n o wi n y .
Ni em al że wy b i eg ł a z p rzy ch o d n i . Do p ad ł a d o p i erws zej wo l n ej ł awk i i u s i ad ł a z
ro zm ach em . Po czu ł a, że b rak j ej t ch u . Po ch y l i ł a g ł o wę d o zi em i . W u s zach ry czał o .
„J es t p an i w ci ąży " . Ws zy s t k o , t y l k o n i e t o ! Sab i n a wy p ro s t o wał a s i ę i p o d ci ąg n ęł a
b l u zk ę. Brzu ch b y ł j es zcze p ł as k i . Po p ro s t u b rzu ch , a w ś ro d k u n i em i ł a
n i es p o d zi an k a… Si ęg n ęł a p o t o reb k ę. Ob ró ci ł a j ą d o g ó ry n o g am i . Na wy d ep t an ą
t rawę p o l eci ał a s t ara s zm i n k a. Sł o ń ce b ł y s n ęł o w zł o t ej o p rawce. Ch u s t eczk i … Są!
Pap i ero s y . Sab i n a o d p al i ł a p i erws zeg o o d s t ro n y fi l t ra.
— Ku rwa! — rzu ci ł a i o d p al i ł a n as t ęp n eg o .
Zaci ąg n ęł a s i ę i ry k w u s zach n i eco p rzy ci ch ł . Od ch y l i ł a g ł o wę i wy d m u ch ał a
d y m w n i eb o . Ch m u ry p ł y n ęł y s o b i e s p o k o j n i e n a zach ó d . A o n a t k wi ł a n a t ward ej
ł awce i m y ś l ał a. Co t eraz? Ab o rcj a n i e wch o d zi ł a w g rę. Dro g o … Al e t o b y ł o b y
ro zwi ązan i e i d eal n e. M o że u d a s i ę p rzek o n ać J an u s za? Ni e. On b ęd zi e ch ci ał d zi eck a.
St ary d u reń . Sam ej co ś wy m y ś l i ć? Przeci eż n i e ws ad zi s o b i e wi es zak a. M o żn a zaws ze
p o s k ak ać p o s ch o d ach . Ty l k o co t o d a? Gó wn o . Sab i n a d o p al i ł a p ap i ero s a i ru s zy ł a
d o d o m u . Po d ro d ze ws t ąp i ł a d o s k l ep u .
— Pó ł l i t ra czy s t ej p ro s zę — rzu ci ł a p at rzącej t ęp o s p rzed awczy n i . Dzi ewczy n a
m ach i n al n i e o b s ł u ży ł a j ą i wci s n ęł a b u t el k ę d o p ap i ero wej t o rb y . Hi p o k ry zj a.
Przeci eż wi ad o m o , co j es t w ś ro d k u . Wó d a.
Ni em al że b i eg i em wró ci ł a d o m i es zk an i a. Dy g o t ał a. Ni e m o g ł a t rafi ć k l u czem d o
d zi u rk i . W k o ń cu wt o czy ł a s i ę d o ś ro d k a. Zrzu caj ąc s wet er, o d k ręcał a b u t el k ę.
Po ci ąg n ęł a p o t ężn y ł y k . Lo d o wat y , a p o t em n ag l e g o rący . Ul g a. Sp o k o j n i ej s za
wzi ęł a z s zafk i s zk l an k ę i p o wl ek ł a s i ę d o s y p i al n i . Pat rząc w o b s ran e p rzez m u ch y
l u s t ro , wy k o ń czy ł a wó d k ę.
— Zd ró wk o , m am u s i u ! — p o g rat u l o wał a s o b i e p rzy o s t at n i ej p o rcj i i p ad ł a n a
ł ó żk o .
Su fi t zaczął s wó j zwy czaj o wy t an i ec. A p o t em p rzes zed ł d o b u j an i a, zu p eł n i e j ak
n a s t at k u . Ki ed y ś J an u s z zab rał Sab i n ę n a rej s p o Od rze. By l i wt ed y w Op o l u z o k azj i
j ak i ej ś t am ro czn i cy . Bu j ał o d el i k at n i e, al e Sab i n a i t ak d o s t ał a m d ł o ś ci . Od zap ach u
ro p y n ap ęd zaj ącej s i l n i k s t arej b ark i . Od o l ei s t ej rzek i . Żo ł ąd ek Sab i n y n ap eł n i ł s i ę
p o wi et rzem . Zj ed zo n e p ó ł g o d zi n y wcześ n i ej l o d y ci ąży ł y . Przel ewał y s i ę. W k o ń cu
n i e wy t rzy m ał a.
— Karm i s z ry b y w rzece! — ś m i ał s i ę m ąż, p o d czas g d y o n a wy m i o t o wał a. Wt ed y
j ak o ś m u t o n i e p rzes zk ad zał o . Nawet p o m ó g ł j ej p o t em o czy ś ci ć p ł as zcz. Ki ed y ś .
Dzi s i aj . Dwa b i eg u n y .
Łó żk o k o ł y s ał o s i ę co raz m o cn i ej . Sab i n a p o czu ł a, j ak wy s y ch a j ej j ęzy k . Po t em
u s t a wy p eł n i ł a k waś n a ś l i n a. Ko b i et a p o d n i o s ł a s i ę g wał t o wn i e.
— Ku rwa! — zak l ęł a i zwy m i o t o wał a n a ch o d n i k .
Wi ro wan i e u s t ał o . Sab i n a p ad ł a n a ł ó żk o . Su fi t s t an ął . Zas n ęł a. J an u s zo wi
p o wi ed zi ał a p o m i es i ącu .
— J es t em w ci ąży , ch cę u s u n ąć — t ak p o p ro s t u .
— Ni e zg ad zam s i ę — J an u s z b y ł s t an o wczy .
Sab i n a wzru s zy ł a ram i o n am i . J es zcze ws zy s t k o m o g ł o s i ę zd arzy ć. J u ż j ej w t y m
g ł o wa, żeb y s i ę n i e o s zczęd zać. Po ży j em y , zo b aczy m y .
HANKA. Brat
Han k a zo ri en t o wał a s i ę d o p i ero d u żo , d u żo p ó źn i ej . Ty l k o d l at eg o , że m at k a
zawo ł ał a j ą d o ł azi en k i .
— Ch o d ź, p l ecy m i u m y j ! — wrzas n ęł a i Han k a p o b i eg ł a. Ni e zn o s i ł a m y d l en i a i
s p ł u k i wan i a p i eg o wat eg o ci ał a Sab i n y . Al e m u s i ał a i ś ć.
— J es t em — s zep n ęł a, s t aj ąc w d rzwi ach . J u ż z t eg o m i ej s ca wi d zi ał a p i ers i m at k i .
Pł y waj ące p o p o wi erzch n i zam y d l o n ej wo d y d wa s fl aczał e b al o n y . Wzd ry g n ęł a s i ę.
W ł azi en ce b y ł o d u s zn o . „Pl eś n i awo " .
— Ch o d ź t u . Co ś ci p o k ażę — ro zk azał a m at k a, g as ząc p ap i ero s a w n ak ręt ce
s zam p o n u . Zaws ze p al i ł a w wan n i e. Oh y d a. Han k a p o d es zł a. Naj wo l n i ej j ak u m i ał a.
Ki l k a razy zaro b i ł a o d m at k i w g ł o wę faj k ą o d p ry s zn i ca. By ł a czu j n a. Al e t y m razem
Sab i n a wy g l ąd ał a n a zad o wo l o n ą. Przewal ał a s i ę n i czy m h u m b ak , b u rząc p o k ry t ą
p i an ą wo d ę. Han k a u ś m i ech n ęł a s i ę o s t ro żn i e. Ty l k o t ro s zk ę. Żeb y n i e p o d p aś ć.
— Zo b acz! — Sab i n a u n i o s ł a s i ę n i eco . Han k a o d s k o czy ł a. Zaci s n ęł a p i ęś ci , j ak
d o wal k i .
Z wo d y wy n u rzy ł s i ę p ęk at y b rzu ch . By ł n i em al że p rzezro czy s t y , a p rzez ś ro d ek
b i eg ł a ci em n a k res k a, n i b y s zew. Wy s t arczy ł o b y , ab y s i ę ro zs zed ł , i Han k a
zo b aczy ł ab y wn ęt rzn o ś ci m at k i . Żo ł ąd ek . J el i t a. Nerk i .
Od czas u d o czas u n ap i ęt a s k ó ra d rg ał a n i czy m m em b ran a. Na p o wi erzch n i
b rzu ch a p o j awi ał y s i ę j ak i eś wy p u k ł o ś ci . J ak b y co ś o d wewn ąt rz p ró b o wał o s i ę
wy d o s t ać. Han k a zaczęł a k rzy czeć.
— Ni e d rzy j s i ę, d u rn a! — s k arci ł a j ą m at k a. — To t wó j b raci s zek .
— Braci s zek ?! — Han k a zam i l k ł a, al e s t rach n i e zn i k n ął . Cał y t en b eb ech j ą
p rzerażał . Og ro m em . Ob rzy d zał . Ty m ru s zan i em , ch ao t y czn y m b ąb l o wan i em . Krech a
zd awał a s i ę s zczerzy ć.
— No co t ak s t o i s z? — zi ry t o wał a s i ę m at k a. — Braci s zek ! Uro d zi s i ę n i ed ł u g o .
M am n ad zi ej ę, że s i ę ci es zy s z — zarech o t ał a Sab i n a i o d p al i ł a n as t ęp n eg o p ap i ero s a.
— A t eraz u m y j m i p l ecy .
J ak i ś czas p o t em Sab i n a wi es zał a w s y p i al n i zas ł o n y i fi ran y . Han k a n i e m i ał a
p o j ęci a, co m at k ę n at ch n ęł o d o t ej czy n n o ś ci . Ni g d y n i e p rzep ad ał a za s p rząt an i em .
J ed n ak t rzeb a b y ł o p rzy zn ać, że i m wi ęk s zy m i ał a b rzu ch , t y m m o cn i ej s zo ro wał a
p o d ł o g i . Ty m en erg i czn i ej o d k u rzał a. Wy b eb es zał a s zafk i i s zu fl ad y . Prał a i
p ras o wał a. Han k a n i e m o g ł a wy j ś ć z p o d zi wu . W k o ń cu m i ał a n o rm al n ą m at k ę,
p o ś wi ęcaj ącą cał e d n i e n a p u co wan i e m i es zk an i a i n arzek aj ącą n a u b ł o co n e b u t y .
Dzi ewczy n k a czas am i cel o wo b ał ag an i ł a, ab y p o s ł u ch ać t eg o s ark an i a.
Ten p i ąt ek , zaraz p rzed p i erws zy m m aj a, Sab i n a p o s t an o wi ł a p o ś wi ęci ć n a o k n a.
W p o wi et rzu l at ał y s p ad o ch ro n o k s zt ał t n e n as i o n a m l eczy . Naj wy żs zy czas n a
wi o s en n e s zo ro wan i e s zy b . Na o s i ed l u ws zy s cy m i el i t o j u ż za s o b ą. Sab i n a
wy g o n i ł a J an u s za d o p racy , a Han k ę zat rzy m ał a w d o m u .
— J ed en d zi eń o p u ś ci s z w s zk o l e, n i c s i ę n i e s t an i e. Zres zt ą t am t y l k o p i erd o ł y
g ad aj ą. Zo s t ań w d o m u , t o m i p o m o żes z wo d ę n o s i ć — p o l eci ł a Han ce. By ł a n awet
cał k i em m i ł a. To t eż d zi wi ł o d zi ewczy n k ę.
Po ś n i ad an i u Han k a n ap eł n i ł a wi ad ro wo d ą, d o l ał a d o n i ej p ó ł n ak ręt k i p ł y n u d o
m y ci a n aczy ń i zat as zczy ł a d o s y p i al n i . Po s t awi ł a ci ężar z ro zm ach em . Ki l k a
p ach n ący ch b u t el k o wo k ro p l i u p ad ł o n a p ark i et . Han k a s t arł a j e s k arp et k ą.
Sab i n a s t ał a j u ż n a k rześ l e. J ej b rzu ch o p i erał s i ę o s zy b ę. By ł n ap rawd ę
o g ro m n y . Zd awał o s i ę, że wy d ęt y p ęp ek cał u j e g ł ad k i e o k n o .
— No , w k o ń cu … — m ru k n ęł a m at k a i ws k azał a n a p arap et . — Po s t aw t o t u t aj ,
n i e n a p o d ł o d ze. I o d ej d ź, b o p rzes zk ad zas z.
Um i eś ci ws zy wi ad ro we ws k azan y m m i ej s cu , Han k a rzu ci ł a s i ę n a ł ó żk o .
Przy m k n ęł a o czy . Sł y s zał a k ap an i e wo d y . Od g ł o s y wy k ręcan ej s zm at y . Szel es t g azet ,
k t ó ry m i Sab i n a p o l ero wał a s zy b y . Pi s k czy s t o ś ci . Przez o t wart e o k n o s ł y ch ać b y ł o
o d g ł o s y b l o k o wi s k a. Szczek an i e, t rąb i en i e. St u k an i e n i ed o m k n i ęt y ch d rzwi p i wn i c.
Us p o k aj aj ące t u p an i e. Han k a zaczęł a p rzy s y p i ać.
— Przy n i eś fi ran y — u s ł y s zał a p rzez s en i n at y ch m i as t o t wo rzy ł a o czy . Sab i n a
s k o ń czy ł a p o l ero wan i e. Wy g l ąd ał a j ak ras o wa g o s p o d y n i d o m o wa. Sp o co n e wł o s y
p rzy warł y j ej d o czo ł a. W d ł o n i g u m o wa ś ci ąg aczk a. Han ce b ard zo s i ę t ak a p o d o b ał a.
— J u ż l ecę — zawo ł ał a i p o g n ał a d o ł azi en k i .
Sab i n a zd j ęł a fi ran y wcześ n i ej . Up ch n ęł a j e w p ral ce i n as t awi ł a n a g o t o wan i e.
Sp o d k l ap y wy l azł o t ro ch ę p i an y . Han k a z t ru d em wy g rzeb ał a z p ral k i p ran i e i
p o ci ąg n ęł a j e d o s y p i al n i . Ni e b y ł a w s t an i e d źwi g n ąć fi ran ek . Zo s t awi ał y za s o b ą
m o k ry ś l ad n a p o d ł o d ze. „Fo czy fi ran k o wy o g o n " . Śm i es zn e.
Sab i n a n i e m i ał a j ed n ak k ł o p o t u z ważący m i ch y b a ze s t o k i l o p as am i ażu ro wej
t k an i n y . Zarzu ci ł a fi ran k i n a ram i ę i s i ęg n ęł a d o k arn i s za, a Han k a p o n o wn i e s i ę
p o ł o ży ł a. Zd ąży ł a d o s ł o wn i e n a m o m en t zam k n ąć o czy , żeb y n as y ci ć s i ę
p ro s zk o wy m zap ach em p ran i a, g d y u s ł y s zał a j ęk .
— Ni e! — wy s zep t ał a Sab i n a, a Han k a u s i ad ł a.
— M am o ?! — zap y t ał a p rzes t ras zo n a. — M am o ?!
— To j u ż, t o j u ż! — zawo ł ał a ci ch o Sab i n a. — Dzi eck o i d zi e — p o wi ed zi ał a b ez
t ch u , zg i ęł a s i ę j ak zam y k an y s cy zo ry k i s p ad ł a z k rzes ł a.
Ru n ęł a n a zawal o n y s t ert am i p ap i eró w i wy m i ęt y ch u b rań s ek ret arzy k . Zs u n ęł a
s i ę p o s o s n o wej k l ap i e m eb l a i zam arł a p rzy ś ci an i e. O t y m , że ży j e, ś wi ad czy ł s zy b k i
o d d ech .
Han k a p rzy p ad ł a d o m at k i .
— M am o , m am o ! — p o wt arzał a m o n o t o n n i e w n ad zi ei , że j ej wo ł an i e co fn i e czas ,
p o s t awi Sab i n ę zn o wu n a k rześ l e. An u l u j e h u k u p ad k u . — M am o , o t wó rz o czy ! —
p ro s i ł a Han k a.
Nag l e zau waży ł a, j ak b rzu ch Sab i n y u g i n a s i ę i fl aczej e. Sp o d m at k i p o ci ek ł a
ci ep ł a wo d a. Pach n ąca j ak s t ru m i eń . Han k a wi ed zi ał a, co t o zn aczy .
— Id zi e! — wrzas n ęł a i zerwał a s i ę n a n o g i .
Zaczęł a s i ę m i o t ać m i ęd zy ł ó żk i em a Sab i n ą. Wł ączy ł a i wy ł ączy ł a ś wi at ł o .
Przet rzep ał a p o d u s zk i . Na m o m en t ws k o czy ł a n a ł ó żk o . No g i zap ad ał y s i ę w
m i ęk k i m m at eracu , p o k t ó ry m Han k a b i eg ał a j ak o wł ad n i ęt y am o k i em p i es .
Wy b i eg ł a d o p rzed p o k o j u , ab y p o wró ci ć z p ł as zczem . Bez s en s u . On a n i e ws t an i e.
Ni g d zi e s am a n i e d o j d zi e k ret y n k o ! „Us p o k ó j s i ę!" . Dzi ewczy n k a p o g n ał a d o s al o n u
i k u ch n i . Ni e zn al azł a t am n i czeg o p o m o cn eg o . W k o ń cu o k ry ł a m at k ę zd art ą z
k an ap y w s al o n i e n arzu t ą i s t an ęł a o b o k .
— M am o ? — zap y t ał a. Ni e b y ł a w s t an i e zd ecy d o wać: wy j ś ć czy zo s t ać?
Sab i n a u ch y l i ł a p o wi ek i .
— Bi eg n i j d o s ąs i ad ó w, d o k o g o k o l wi ek — wy m am ro t ał a. — Bi eg n i j p o p o m o c.
Wo d y o d es zł y . Zaraz wy j d zi e — wy s zep t ał a m at k a i p o d ci ąg n ęł a wy żej n arzu t ę.
Han k a p o czu ł a, że co ś zro b i ł a d o b rze. Do b ra n arzu t a! M at ce s i ę p rzy d aj e! Sk i n ęł a
g ł o wą i n i em al że zas al u t o wał a.
— Lecę, t y t u zo s t ań — s zep n ęł a i wy b i eg ł a.
Naj p i erw p o p ęd zi ł a n a g ó rę, d o Ram ó w. On i m i el i t el efo n . W d o m u zazwy czaj
s i ed zi ał a s t ars zawa b ab ci a Ram . Han k a g n ał a i p o t y k ał a s i ę co d ru g i s ch o d ek . Gł o ś n o
l i czy ł a s t o p n i e. Na t rzeci m p i ęt rze zam i as t o d ch rząk n ąć i d el i k at n i e zas t u k ać, zaczęł a
wal i ć p i ęś ci am i w p o k ry t e b o azeri ą d rzwi s ąs i ad ó w.
— Pan i Ram o wa, p an i Ram o wa, n a p o m o c! — wo ł ał a.
Ki ed y n a m o m en t u m i l k ł a, u s ł y s zał a, że za d rzwi am i k t o ś s zu ra. St ara Ram o wa
b y ł a w m i es zk an i u .
— Pan i Ram o wa, n i ech p an i p o m o że m am i e! Ni ech p an i wy j d zi e! — wy k rzy czał a
Han k a. J ed n ak Ram o wa n i e o t wo rzy ł a. Han k a b y ł a p ewn a, że s t u k n ął wi zj er. M i g n ęł o
w n i m s t are o k o . Po t em ws zy s t k o u ci ch ł o . Zes ch n i ęt a, wred n a j as zczu ra! Ni e ch ci ał a
o t wo rzy ć!
Dzi ewczy n k a rzu ci ł a s i ę d o d rzwi p o d ru g i ej s t ro n i e k o ry t arza. Pu k ał a i wo ł ał a.
Ni c. Po g n ał a n a czwart e, a p o t em n a d ru g i e i p art er. Bęb n i ł a d ł o ń m i w b al u s t rad ę.
Beł k o t ał a i k rzy czał a. Co j eżel i d zi eck o wy j d zi e? On a b ęd zi e m u s i ał a p rzeci ąć
p ęp o wi n ę! Ag at a j ej o t y m o p o wi ad ał a. Ni e, n i e, t y l k o n i e t o . Zaczęł a k o p ać k o l ej n e
zat rzaś n i ęt e p rzed n i ą d rzwi . Ni k t n i e o t wi erał . Przy zwy czaj en i d o k arczem n y ch
wrzas k ó w s ąs i ed zi an i m y ś l el i u czes t n i czy ć w k o l ej n ej aferze n a p i erws zy m p i ęt rze.
— Lu d zi e, l u d zi e! — wo ł ał a raz p o raz Han k a. — Po m ó żci e!
Pł acząc, wró ci ł a p o d d rzwi Ram o wej . Ko p n ęł a j e j es zcze k i l k a razy . Na zł o ś ć. I
żeb y o d s u n ąć w czas i e m o m en t p o wro t u d o m i es zk an i a. Do t eg o czeg o ś , co
wy p eł zn i e z Sab i n y . J u ż m i ał a zej ś ć n a d ó ł , g d y u s ł y s zał a s zczęk o d m y k an eg o
zam k a. Zd zi wi o n a, k u cn ęł a, żeb y s i ę n i e p rzewró ci ć. Po ci ąg n ącej s i ę n i es k o ń czen i e
ch wi l i w ci em n ej s zp arze p o j awi ł a s i ę t warz Ram o wej . Pó ł t warzy . Res zt a s k ry wał a s i ę
w p rzed p o k o j u .
— Co s i ę d zi ej e? — zap y t ał a s zep t em s ąs i ad k a.
— M am a ro d zi — o d p o wi ed zi ał a s zep t em Han k a i k l ap n ęł a n a p u p ę. J ej m i s j a
b y ł a zak o ń czo n a.
— O J ezu s i e! — k rzy k n ęł a p i s k l i wy m g ł o s em Ram o wa. — Ch o d ź d zi eck o !
Zad zwo n i m y p o d o k t o ra! — Ram o wa ch wy ci ł a Han k ę za ręk ę i wci ąg n ęł a d o ś ro d k a.
Po g o t o wi e p o j awi ł o s i ę b ł y s k awi czn i e. Han k a n i e zd ąży ł a n awet p o wi ed zi eć, że
j es t có rk ą p acj en t k i . Ni e b y ł o czas u .
— Szy b k o , b i erz j ą, n a d ó ł , l eci m y , ro zwarci e. — Ty l e zro zu m i ał a Han k a z
ro zm o wy s an i t ari u s zy . Sab i n a n i e o d ezwał a s i ę d o n i ej an i s ł o wem . Leżał a
wy p rężo n a. Wy g l ąd ał a t ro ch ę j ak b y ws t rzy m y wał a m o cz. Han ce zach ci ał o s i ę n a t en
wi d o k ś m i ać.
Trzas n ęł y d rzwi k aret k i . Bł y s n ęł o czerwo n e ś wi at ł o . Sy ren a wy p ł o s zy ł a g o ł ęb i e.
Am b u l an s ru s zy ł i zn i k n ął . Han k a wró ci ł a d o m i es zk an i a. Zam k n ęł a d o k ł ad n i e d rzwi .
Tak j ak n au czy ł a j ą m at k a. „Ni e wi ad o m o , co ł azi p o o s i ed l u " — m awi ał a Sab i n a.
Dzi ewczy n k a u s i ad ł a p rzy o k n i e w k u ch n i . J ak m at k a. Bl o k n ap rzeci wk o
u d ek o ro wan y b y ł p i erws zo m aj o wy m i fl ag am i . Wi s i ał y zd ech ł e. Wi l g o t n e o d
wczo raj s zeg o d es zczu .
SABINA. Nie chcę cię
Sab i n a s ąd zi ł a, że n i e b ęd zi e s i ę b ać. Han k a u ro d zi ł a s i ę t ak d awn o t em u . Ty l e l at .
Bó l p o wi n i en s i ę w n i ch ro zci eń czy ć. Ty m czas em ws zy s t k o p o wró ci ł o , t e
ws p o m n i en i a, o k t ó ry ch s i ę n i e ro zm awi a. O zal an ej k rwi ą s al i p o ro d o wej . O
wrzes zczący ch p o ł o żn y ch , p ak u j ący ch w Sab i n ę ręce n i em al że d o ł o k ci . O d o k t o rze
s k aczący m p o j ej b rzu ch u .
— Przy j , k o b i et o ! — wrzes zczał . Śm i erd zi ał czo s n k i em i wy ci s k ał z n i ej d zi eck o
n i czy m p as t ę z zas ch n i ęt ej t u b k i . Trzas n ęł a ro zerwan a s k ó ra. — O ch o l era, t rzeb a
b ęd zi e s zy ć aż d o t y ł k a!
Ni e t y l k o t o p o s zł o p rzy Han ce n i e t ak . Będ ąc w ci ąży , Sab i n a ci es zy ł a s i ę. Czu ł a
s i ę d o b rze. Tak a d o wart o ś ci o wan a. Ważn a. Od p o wi ad ał o j ej ws zech o b ecn e
zai n t eres o wan i e. Ko m p l em en t y . Ci ep ł e s ł o wa. Zach wy t m ęża, k t ó ry n a ws zy s t k o s i ę
zg ad zał . Up rzed zał j ej zach ci an k i .
M i j ał y m i es i ące. Sab i n a s zy k o wał a s i ę n a m at k o wan i e. Ch o d zen i e za cu d em
zd o b y t y m zach o d n i m wó zk i em . W n i m Han k a w żó ł t ej s u k i en ce, ś p i j ak an i o ł ek n a
ch m u rce. On a s am a, Sab i n a, d u m n a, m ł o d a s am i ca, n i ewy s o k i o b cas i k . Wł o s y s p i ęt e
w k o czek . Gu s t o wn e k ró t k i e p azn o k ci e. Ró wn i eż w s u k i en ce, s k ro m n ej , al e
p o d k reś l aj ącej , że zaraz p o ci ąży o d zy s k ał a fi g u rę. Zam i erzał a p rzech ad zać s i ę w t ę i z
p o wro t em . Gawęd zi ć z s ąs i ad am i . Kł an i ać s i ę s t ars zy m . „Co za ś l i czn a
d zi ewczy n k a!" . Z u ś m i ech em . „J ak p an i wy p i ęk n i ał a" . Dzi ęk o wać za t e s ł o wa.
Han k a… Ni e zam i erzał a n awet n a m o m en t zam k n ąć o czu w wó zk u . J ak b y ś wi eże
p o wi et rze d rażn i ł o j ą. Wrzas k u n . Wi eczn i e n a ręk ach , wi eczn i e u wi es zo n a n a s zy i
Sab i n y . Wi eczn i e ro zd art a. Ko l k a. Wi eczn i e wy m i o t u j ąca. Ws zy s t k i e u b ran i a Sab i n y
ś m i erd zi ał y rzy g o wi n am i . Al b o rzad k i m i k u p am i o b arwi e j aj eczn i cy . Nawet wł o s y
zaczęł y j ej cu ch n ąć.
Prawi e n i e s p ał a. To n i e t ak m i ał o b y ć. Zam i as t s p acero wać l en i wy m k ro k i em p o
o s i ed l u , p ró b o wał a j ak o ś zad o wo l i ć có rk ę. Ta j ed n ak n i eo d m i en n i e d arł a s i ę j ak
p o p arzo n a. W k o ń cu Sab i n a s i ę p o d d ał a. Ni ech wy j e. W k o ń cu s i ę zam k n i e. Cał y m i
d n i am i s i ed zi ał a p rzy s t o l e, g ap i ąc s i ę w b l at . Ni e m ó wi ł a n i c. Ni e ch ci ał o j ej s i ę. Ni e
j ad ł a n i c. An i n i e p i ł a. Też s i ę j ej n i e ch ci ał o .
Czek aj ąc, aż zwo l n i s i ę m i ej s ce n a fo t el u p o ro d o wy m , Sab i n a p o s t an o wi ł a, że
k o l ej n eg o d zi eck a n i e u ro d zi . Ni k t i n i c j ej d o t eg o n i e zm u s i . Han k a Dwa n i e
wch o d zi ł a w g rę. J ak ch cą, n i ech wezm ą s i ł ą, co i ch , t e ważn i ak i , d o k t o ry . On a n i e
zam i erzał a p al cem k i wn ąć. Ni czeg o i m n i e u ł at wi . A j ak b ęd zi e w s t an i e, t o u t ru d n i .
O, t ak ! Sk o ro m o że p rzeć, m o że t eż n i e p rzeć. A t ak i eg o ! Ci ał o j ed n ak ch ci ał o s i ę
p o zb y ć d zi eck a. Wy g i n ał o s i ę i n ap i n ał o . Parł o . Sab i n a z l ed wo ś ci ą j e
p o ws t rzy m y wał a. M i ał a wrażen i e, j ak b y b y ł a t u t y l k o m ari o n et k ą. Kt o ś ci ąg n ął za
s zn u rk i , a o n a ro d zi ł a. W k o ń cu n a s al ę wes zł a p i el ęg n i ark a. M i ał a s ro g ą m i n ę i
s o l i d n y wąs i k . Ło m o t ał a ch o d ak am i .
— Zab i eram y s i ę n a p o ro d o wą! — o zn aj m i ł a k o b i et a o b o j ęt n y m t o n em . —
Ws t aj em y ! — ro zk azał a i s t an ęł a w wy czek u j ącej p o zy cj i . Sab i n a d ał ab y g ł o wę, że
zn i eci erp l i wi o n a p i el ęg n i ark a p rzy t u p u j e j ak p o s t aci w k res k ó wk ach . M i ał a o ch o t ę
d ać b ab i e w p y s k .
Ws t ał a s i ę z ł ó żk a i n i em al że n a k o l an ach p o wl ek ł a s i ę n a p o ro d ó wk ę. Na
k o l ej n y ch fo t el ach m ęczy ł y s i ę j ak i eś o b ce k o b i et y . J ed n a k rzy czał a, i n n a d y s zał a.
Sab i n y t o n i e ru s zał o . Każd a p rzech o d zi p rzez t o s am o . Po ch o l erę s i ę g ap i ć? Łó żk a
n a s al i p rzy p o m i n ał y p o p ro s t u rząd fo t el i fry zj ers k i ch . Ko b i et a o b o k k o b i et y .
Ws zy s t k i e p rzy s zł y t u p o t o s am o .
Led wo wt as zczy ł a s i ę i j ak o ś p o ł o ży ł a n a „s am o l o ci e" , zaczęł y s i ę s k u rcze p art e.
Po ł o żn a p rzy s k o czy ł a d o n i ej i zad arł a d o g ó ry k u s ą k o s zu l ę, w k t ó rą o d zi an o
Sab i n ę p rzy wej ś ci u n a o d d zi ał . Zad arł a b ez u p rzed zen i a. J ak b y zag l ąd ał a p o d
p o k ry wk ę g arn k a. Dzi ab n ęł a g d zi e t rzeb a p al cam i . Bez s k ręp o wan i a.
— Ni e p rze, j es zcze n i e m a p eł n eg o ro zwarci a! — wark n ęł a i t rzep n ęł a Sab i n ę w
k o l an o , a p o t em p o m k n ęł a d o k o l ej n ej p acj en t k i . Zd zi ra.
Ni e p rze! Ni e p rze! Łat wo p o wi ed zi eć. Sab i n a p ró b o wał a s i ę p o ws t rzy m ać. Li czy ć
b aran y , k afel k i , p l am y n a s u fi ci e. Bó l . Bó l t o j es t s t ras zn a rzecz. Wi ro wał o j ej w
g ł o wi e. Il e t o j es zcze p o t rwa? Il e j u ż t rwa?
Do Sab i n y p o d es zł a s t aży s t k a. M ł o d a i d el i k at n a, p rzy p o m i n ał a g ej s zę w b i ał y m
k i m o n i e. M ał e u s t a u k ł ad ał y s i ę w co ś n a k s zt ał t p rzep ras zaj ąceg o u ś m i ech u .
Zb ad ał a Sab i n ę, zerk aj ąc o s t ro żn i e m i ęd zy j ej n o g i .
— Pro s zę p an i , j u ż m o że p an i p rzeć! — wy s zep t ał a u p rzej m i e. M ał o b rak o wał o , a
u k ł o n i ł ab y s i ę. Sab i n a s i ę zi ry t o wał a. Po czu ł a k o l ej n y s k u rcz.
— Ku rwa, zab i j ę m o j eg o m ęża! — wy s y czał a p ro s t o d o u ch a m ł o d ej p o ł o żn ej ,
zł ap aws zy j ą za k i t el .
— Pro s zę s i ę u s p o k o i ć. — Dzi ewczy n a b y ł a m o że wi o t k a, al e n aj wy raźn i ej d o b rze
p rzy g o t o wan a. Po ł o ży ł a Sab i n i e ręk ę n a czo l e i p ch n ęł a ro d zącą z p o wro t em n a
p l ecy . — Pch am y , p an i Sab i n o !
Sab i n a p ró b o wał a. St arał a s i ę j ak o ś t o ws zy s t k o zat rzy m ać. M o że s i ę n i e u ro d zi ?
M o że g d zi eś zn i k n i e? Wch ł o n i e s i ę j ak g al aret o wat a t o rb i el ? Na p ró żn o . W d wó ch
k o l ej n y ch s k u rczach u ro d zi ł a s y n a. Szy b k o , s p rawn i e. J ak p o rząd n a p acj en t k a, b ez
zb ęd n y ch cereg i el i i wzy wan i a d o k t o ra. Do b ra Sab i n a.
— Ch ł o p i ec! — u ci es zy ł a s i ę as y s t u j ąca j ej p i el ęg n i ark a i n a m o m en t o d es zł a
u m y ć i o wi n ąć d zi eck o . Sab i n a m o d l i ł a s i ę, ab y j e u p u ś ci ł a. Sp ad n i e i wal n i e g ł o wą o
k an t zl ewu . Um rze raz d wa. Al b o żeb y m ał eg o u t o p i ł a. Ni e p o t rwa t o d ł u g o , j ed n o
zach ł y ś n i ęci e. Al b o n i e wi ad o m o co j es zcze. Dzi eci ak wrzes zczał z g ł ęb i p ł u c. M o że
t o o zn acza, że j es t n a co ś ch o ry i zd ech n i e? Po ł o żn a wró ci ł a, n i o s ąc zawi n i ąt k o .
— Dzi es i ęć p u n k t ó w, a p ł u ck a m a p o t ężn e! — zaś m i ał a s i ę i p o d ał a d zi eck o
Sab i n i e.
Z b ł ęk i t n eg o k o cy k a wy j rzał a s i n a j ak k awał wo ł o wi n y t warz. Tak ! Wy g l ąd ał a j ak
wo ł o wy , d o b rze ro zk l ep an y k o t l et . Pł as k i n o s . Oczy j ak s zp ark i , o p u ch n i ęt e i
p rzy m k n i ęt e j ak u ćp u n a. Pi ęś ci . Zaci ś n i ęt e. Ro zwart e u s t a. Bezzęb n e. Sab i n a
m o g ł ab y p rzy s i ąc, że ch ł o p ak m a p o d n i eb i en i e czarn e j ak u wś ci ek ł eg o p s a. Pł ak ał
j ak o p ęt an y . Ob ł ąk an y p ęd rak . Wi ł s i ę. Ro zk o p y wał k o cy k
— Ni e ch cę g o ! — Sab i n a wy ci ąg n ęł a p rzed s i eb i e d ł o n i e w g eś ci e o b ro n y . — Ni e
ch cę, n i e, n i e, n i e!
Do s t ał a m o rfi n ę. I co ś n a u s p o k o j en i e. Sp ał a — n i e s p ał a. Dzi eci ak wy ł g d zi eś w
o d d al i . J ak b y wi ed zi ał , że m at k a g o n i e ch ce. J ak b y n ad t y m ro zp aczał . Krzy czał
i n aczej n i ż p o zo s t ał e n o wo ro d k i . Ni e ch o d zi ł o m u o żarci e. Ty l k o o n i ą. Sab i n ę. On a,
Sab i n a, czu ł a s i ę o s aczo n a. Ni e u ci ek n i e m u . Czas em p i el ęg n i ark i p rzy ch o d zi ł y i
p ró b o wał y j ą n am ó wi ć.
— Ni ech p an i g o weźm i e! — p ro s i ł y , czas em g ro zi ł y . Sab i n a m i ał a j e w d u p i e.
Cm o k ał y i k ręci ł y g ł o wam i . Co za m at k a! Co za k o b i et a! Sab i n ę n i c t o n i e
o b ch o d zi ł o . W k o ń cu p rzes t an i e wy ć. W k o ń cu s i ę zam k n i e. W k o ń cu b ęd zi e s p o k ó j .
JANUSZ. Oddam dziecko w dobre ręce
Ki ed y J an u s z wró ci ł p ó źn y m p o p o ł u d n i em d o d o m u , zas t ał w m i es zk an i u
zaafero wan ą Han k ę, z k t ó rej z t ru d em wy d o b y ł s en s acy j n ą wi ad o m o ś ć.
— M am a p o j ech ał a d o s zp i t al a. Uro d zi ć — wy d u k ał a có rk a. I t y l e. M ężczy zn a
wzru s zy ł ram i o n am i . No rm al n e. Có rk a zazwy czaj reag o wał a s t u p o rem n a s i l n e
em o cj e. Wy p y t y wan i e j ej m i j ał o s i ę z cel em .
By ł o j u ż zb y t p ó źn o , ab y j ech ać d o Sab i n y . J an u s z p o k ręci ł s i ę p o m i es zk an i u ,
s k o czy ł d o ro d zi có w Ag at y , ab y p o p ro s i ć o o p i ek ę n ad Han k ą. Sp ak o wał k i l k a
rzeczy d l a żo n y . Przy s zł a s t ara Ram o wa ze s ł o i k i em ro s o ł u d l a p o ł o żn i cy . Wi ad o m o ,
n a s ł ab o ś ć ro s ó ł n aj l ep s zy . Um y ł wan n ę. Po t em s i ę wy k ąp ał . Ni e b ard zo wi ed zi ał , co
ze s o b ą zro b i ć. Wy s zed ł n a m o m en t n a b al k o n . Zaj rzał d o Han k i . Po ch rap y wał a
ci ch o . On t eż s i ę p o ł o ży ł i n at y ch m i as t zas n ął .
Zaraz o s zó s t ej ran o d o t arł d o s zp i t al a. M i ej s ce wczo raj s zeg o n i ezd ecy d o wan i a
zaj ęł o p o d n i ecen i e, zwł as zcza że d y żu ru j ąca p i el ęg n i ark a p rzek azał a m u fan t as t y czn ą
wi ad o m o ś ć.
— To ch ł o p i ec, p ro s zę p an a! — u ś m i ech n ęł a s i ę zn ad p o p l am i o n y ch o k u l aró w.
J an u s z ś ci s n ął m o cn i ej k u p i o n y p o d ro d ze p ęk g o źd zi k ó w. Pach n i ał y
cy n am o n em . Ich t ward e ł o d y g i s t erczał y d zi ars k o , a g ł ó wk i s p rawi ał y wrażen i e,
j ak b y ro zg l ąd ał y s i ę n a b o k i . So l i d n y wy b ó r t ak i g o źd zi k . Ni e zd ech n i e w zad u ch u
s zp i t al a. Ud ek o ru j e.
M ężczy zn a zap u k ał d el i k at n i e d o d rzwi s al i . Czu ł s i ę t ro ch ę j ak i n t ru z. W ś ro d k u
s am e k o b i et y . M i ał wt arg n ąć n a i ch t eren . Na u ś wi ęco n e t ery t o ri u m . Z j ed n ej s t ro n y
b y ł g o ci ek aw, a z d ru g i ej s i ę b ał . Przej ech ał d ł o n i ą p o wł o s ach i zap u k ał p o n o wn i e.
Ws zed ł , n i e czek aj ąc n a o d zew. Raz k o zi e ś m i erć. Sab i n a l eżał a zaraz p o d o k n em .
Sam a i b ez ru ch u . Ni e b y ł o an i i n n y ch p acj en t ek , an i d zi eck a.
— Dzi eń d o b ry — p rzy wi t ał s i ę o s t ro żn i e J an u s z i p o cał o wał żo n ę w czo ł o .
Sab i n a b y ł a b l ad a i o b o j ęt n a. M o cn o s p ał a. Wy m ęczo n a. Wi ad o m o — p o ró d .
J an u s z o d ł o ży ł g o źd zi k i n a s zafk ę. Wy j ął z s i at k i zat ł u s zczo n y s ł o i k z ro s o ł em .
W ś ro d k u p ł y wał y p rzy p o m i n aj ące n i ci en i e ws t ążk i m ak aro n u . Fu j ! Sch o wał
j ed zen i e d o s zafk i . Ni e m ó g ł n a n i e an i p at rzeć, an i g o wąch ać. Nerwy … Ni ezd arn i e
p o p rawi ł żo n i e p o d u s zk ę. Sab i n a o t wo rzy ł a o czy .
— Hej — m ru k n ęł a.
— J ak s i ę czu j es z?
— Do b rze…
— A g d zi e m ał y ?
— Na n o wo ro d k ach . Zab rał y g o s i o s t ry .
— Przy n i eś ć g o ?
— Ni e!
J an u s z aż s i ę wy p ro s t o wał . „Co ?!" m i ał o ch o t ę k rzy k n ąć, al e n i e k rzy k n ął .
— M a j ak i eś b ad an i a? — zap y t ał p rzes ad n i e s p o k o j n i e.
— Ni e. J an u s z — Sab i n a u s i ad ł a — m u s i m y p o ro zm awi ać.
J an u s z p o czu ł , że s i ę j eży . Ni czy m p rzeczu waj ący zag ro żen i e p i es . Wy t arł p o cące
s i ę d ł o n i e w s p o d n i e i u s i ad ł n a s t o j ący m p o d ś ci an ą s t o ł k u . „M u s i m y
p o ro zm awi ać" zazwy czaj n i e zap o wi ad ał o n i czeg o d o b reg o .
— Sł u ch am ci ę — zad ek l aro wał , m i m o że m i ał o ch o t ę u ci ek ać.
— J an u s z, j a g o n i e ch cę. Od d aj m y g o . Zo s t awm y t u t aj — zaczęł a Sab i n a.
— Co ?! — J an u s z s ąd zi ł , że s i ę p rzes ł y s zał . — Co ?!
— Ro zm awi ał am j u ż z p i el ęg n i ark am i — ci ąg n ęł a Sab i n a m o n o t o n n y m g ł o s em .
— Po d p i s zem y d o k u m en t y . Zo s t an i e t u t aj . Kt o ś g o weźm i e. J es t p o p y t n a m ał e
d zi eci . A j a g o n i e ch cę.
— A j a?! — J an u s z zerwał s i ę n a ró wn e n o g i . — A j a?! Czy j a n i e m am , k u rwa, n i c
d o g ad an i a?! — ry k n ął . Od p o wi ed zi ał m u p ł acz o b u d zo n y ch za ś ci an ą d zi eci i
n arzek an i a m at ek .
— J an u s z, u s p o k ó j s i ę. Tak b ęd zi e l ep i ej — Sab i n a zł ap ał a g o za u d o , al e J an u s z
wy rwał s i ę i zaczął m as zero wać p o p o k o j u .
— Ni e b ęd zi e l ep i ej ! Ni e zg ad zam s i ę!
— W t ak i m razi e t y s i ę n i m zaj m i es z! — Sab i n a zaczęł a wy k rzy k i wać s wo j e racj e.
— J a n i e zam i erzam ! Do s y ć m i Han k i n a g ł o wi e, p i en i ęd zy n i g d y n a n i c n i e m a!
Do b rze, że m am y m i es zk an i e p o m o i ch ro d zi cach , b o b y ś m y w k art o n i e m i es zk al i !
Ni c ch cę g o ! Ro zu m i es z? Ni e ch cę! Ty d zi eci o ro b i e. Ni e b ęd ę s i ę m ęczy ć z k o l ej n y m
p o m i o t em !
— Ty … — zaczął J an u s z, zaci s n ąws zy p i ęś ci . Op an o wał s i ę z t ru d em . —
Wy ch o d zę p o ch ł o p ak a. A t y s i ę o g arn i j i zas t an ó w. J a g o n i e o d d am . J ak g o o d d as z,
s p i ep rzaj z m o j eg o ży ci a. M o żes z n awet zab rać t o s wo j e zas ran e m i es zk an i e!
Zat ęch ł ą, k u rwa, n o rę! — J an u s z t rzas n ął d rzwi am i i wy s zed ł .
No wo ro d k i zn al azł zaraz za ś ci an ą. Ot wo rzy ł d rzwi i zd ezo ri en t o wan y p rzy g l ąd ał
s i ę rzęd o m l eżący ch w ł ó żeczk ach d zi eci . Ws zy s t k i e b y ł y t ak i e s am e. J an u s z p o czu ł
s i ę s k o ł o wan y . Na s zczęś ci e w ro g u d o s t rzeg ł p i el ęg n i ark ę. Trzy m ał a n a ręk u
wy j ąt k o wo m ał e n i em o wl ę.
— Dzi eń d o b ry — u k ł o n i ł s i ę. — J an u s z Bo ro ws k i . Przy s zed ł em p o s y n a.
Pi el ęg n i ark a zerk n ęł a n a n i eg o j ak b y ws p ó ł czu j ąco . Id ąc w k i eru n k u J an u s za,
b ezwi ed n i e k o ł y s ał a d zi eck o . M ężczy zn a zas t an awi ał s i ę, j ak t o j es t , że ws zy s t k i e,
al e t o ws zy s t k i e k o b i et y t ak ro b i ą. I czas em p o d ś p i ewu j ą.
— To p ań s k i s y n — p o wi ed zi ał a s i o s t ra i p o d ał a m u b eci k .
J an u s z p rzy j ął zawi n i ąt k o z wah an i em . W s zt y wn e ręce. M o cn o zaci s n ął p al ce n a
wąt ł y m ci ał k u s y n a. Za m o cn o . Dzi eck o p o czu ł o i o t wo rzy ł o o czy . Gran at o we n i czy m
ch ab ry p o b u rzy .
— Wi t aj — s zep n ął J an u s z i zaczął p ł ak ać.
Wró ci ł d o Sab i n y zd ecy d o wan y .
— Ni e o d d am g o — o ś wi ad czy ł s t an o wczo , s t o j ąc w d rzwi ach . — Ut rzy m u j ę ci ę,
zarab i am , i l e p o t rafi ę. Ni czeg o ci n i e b rak . St arczy i d l a Bart k a — zak o ń czy ł ,
p o d k reś l aj ąc, że ch ł o p i ec m a j u ż i m i ę. J ak k ażd y czł o n ek ro d zi n y . J u ż n i e j es t „n i m " ,
al e Bart k i em .
— Al e… — Sab i n a p ró b o wał a j ak o ś s i ę b ro n i ć. Sk ap i t u l o wał a, wi d ząc s p o j rzen i e
m ęża. J an u s z b y ł z s i eb i e d u m n y . Zg ro m i ć wzro k i em Sab i n ę t o n i e l ad a wy czy n .
— Dl aczeg o g o n i e ch ces z? — zap y t ał ł ag o d n i ej .
— Ni e m am s i ł y …
— Po m o g ę ci . Ob i ecu j ę — p rzy rzek ł , wi ed ząc, że b ęd zi e z t y m k ł o p o t . Co raz
wi ęcej czas u s p ęd zał w p racy , p i l n u j ąc s t o ł k a.
Sab i n a m ach n ęł a ręk ą. J ak b y o d g an i ał a j ak i eś o wad y . J an u s zo wi wy d ał a s i ę t ak a
k ru ch a. Del i k at n y , n i ed o k o ń czo n y g es t . Po d s zed ł b l i żej i p o g ł as k ał j ą. J ak m ał ą
d zi ewczy n k ę. Ro zczu l o n y ro zch eł s t an ą k o s zu l ą.
— Gó wn o p rawd a! — ry k n ęł a n ag l e żo n a, a o n aż p o d s k o czy ł . — Gó wn o ! —
zaczęł a d rzeć s i ę Sab i n a. — Ni c n i e p o m o żes z! Ni c! Zab i eraj g o s o b i e! J a g o n i e ch cę!
Ni e wracam d o d o m u ! — k o b i et a wy s k o czy ł a z ł ó żk a i zaczęł a p rzewracać s t o ł k i .
Zry wać z ł ó żek p o ś ci el . Ci s k ać o ś ci an y s t o j ak am i d o k ro p l ó wek .
J an u s z s k u l i ł s i ę w k ąci e. Os ł o n i ł g ł o wę ram i o n am i . Z d y żu rk i p rzy b i eg ł y
p i el ęg n i ark i . Za n i m i g n ał o rd y n at o r. Nawet j eg o p rzy ci ąg n ął h u k ro zb i j an y ch
s p rzęt ó w. Lek arz p rzep ch ał s i ę p o m i ęd zy p raco wn i cam i , ro zg arn i aj ąc j e ram i o n am i , i
p i erws zy wp ad ł d o s al i .
— Co t u s i ę d zi ej e?! — h u k n ął n i ezn o s zący m s p rzeci wu d o k t o rs k i m t o n em .
Ćwi czo n y m l at am i w ro zk azy wan i u . W p o m i at an i u . Sab i n a zat rzy m ał a s i ę w p ó ł
ru ch u . J ak d zi eck o p o d czas zab awy w „Raz, d wa, t rzy , k ró l p at rzy , n a o czy !" . —
Sp o k ó j ! — ro zk azał l ek arz. J an u s z s i ę wy p ro s t o wał . — Pan i — zwró ci ł s i ę d o Sab i n y
o rd y n at o r — s p i ep rzać s t ąd . Wy p i s u j ę p an i ą d zi s i aj . Sab i n a n i e ś m i ał a s i ę
s p rzeci wi ć. — Pan . Zab i era d zi eck o . I żo n ę. Ni e u m i eci e s i ę zach o wać, wy n o ch a.
Wy n o ch a z m o j eg o s zp i t al a!
HANKA. Chrzciny
Ch rzci n y Bart k a o d b y ł y s i ę m i es i ąc p ó źn i ej . Sab i n a i J an u s z zd ecy d o wal i , że t ak
t rzeb a. Na o s i ed l u ws zy s cy t eg o o czek i wal i . Ws zy s cy t ak ro b i l i . Bo t ak wy p ad ał o .
Han k a an i s i ę n i e ci es zy ł a, an i n i e s m u ci ł a. By ł o j ej ws zy s t k o j ed n o .
Uro czy s t o ś ć w k o ś ci el e t rwał a k ró t k o , z czeg o Han k a b y ł a b ard zo zad o wo l o n a.
Ni e l u b i ł a p rzeraźl i weg o ch ł o d u n aw i l o d o weg o ś wi ecen i a wi t raży . M i n t y ch
ws zy s t k i ch ś wi ęt y ch i an i o ł ó w. Wy g l ąd al i , j ak b y m i el i s i ę ro zp ł ak ać. M u zy k a
ró wn i eż p o zo s t awi ał a wi el e d o ży czen i a. Gł u ch awy k o ś ci el n y ś p i ewał co ś n i e d o
ry t m u . Drażn i ł o u s zy .
Gd y t y l k o p rzeb rzm i ał o o s t at n i e „am en " , d zi ewczy n k a wy p ad ł a z k o ś ci o ł a n a
g o rące ś wi at ł o s ł o n eczn e. Ni e o g l ąd aj ąc s i ę za s i eb i e, ru s zy ł a s zy b k i m k ro k i em d o
d o m u . Za b ram ą k o ś ci o ł a j es zcze p rzy s p i es zy ł a. W k o ń cu zaczęł a b i ec.
Na u ro czy s t y o b i ad p o cerem o n i i w k o ś ci el e zap ro s zo n o k i l k a ci o t ek i wu j ó w. W
s u m i e m o że z d zi es i ęć o s ó b . Ni c wi el k i eg o . J ed n ak o d t y g o d n i a Sab i n a
h i s t ery zo wał a. Dl at eg o Han k a t ak s i ę s p i es zy ł a. M u s i ał a zag rzać ro s ó ł i g u l as z. Ul ży ć
m at ce. J ak o ś p o m ó c.
Zd ąży ł a p o s p rawd zać n ak ry ci a i n ał o ży ć l ep k i m ak aro n d o t al erzy , g d y p o j awi l i
s i ę d o ro ś l i . Szl i n i es p i es zn i e, j ak b y j es zcze n i e o t rząs n ęl i s i ę z p o d n i o s ł eg o
n as t ro j u . Ro zm awi al i p ó ł g ł o s em . Bart ek s p ał . Han k a p rzewi o zł a g o d o s wo j eg o —
t eraz „i ch " — p o k o j u i zam k n ęł a d rzwi . Ni ech ś p i j ak n aj d ł u żej i n i e p rzes zk ad za.
On a m a ro b o t ę. I j es t g ł o d n a j ak wi l k .
Po d n i o s ł y n as t ró j zn i k n ął , g d y t y l k o g o ś ci e p o j ed l i i wy p i l i p i erws zą k o l ej k ę.
Zaczęł y s i ę g ł u p awe żart y , k t ó ry ch Han k a n i e ro zu m i ał a, a k t ó re j ą d en erwo wał y .
Do ro ś l i ś m i al i s i ę rech o cząco . Ob u d zą Bart k a i b ęd zi e k ł o p o t !
Sab i n a p o l ewał a zg ro m ad zo n y m o d s erca. Han k a d o s t awał a d res zczy n a t en
wi d o k . Ol ei s t a wó d k a s ączy ł a s i ę p o wo l i d o o b ś l i n i o n y ch k i el i s zk ó w. Zn i k ał a w
ł ap czy wy ch u s t ach . Po d o b k l ej o n y m i s o s em z p i eczen i wąs am i . Za u s zm i n k o wan y m i
warg am i . Oh y d a.
Han k a o b s erwo wał a g o ś ci z p rzed p o k o j u . M i l i , p rzy j aźn i wu j o wi e zam i en i l i s i ę w
s p o co n e wi ep rze w ro zch y l o n y ch d o p ęp k ó w k o s zu l ach . Po d p ach am i k ręg i p o t u .
Um al o wan e i wy czes an e ci o t k i p rzed zi erzg n ęł y s i ę w ro zo ch o co n e k o k o t y . Po g u b i ł y
b u t y . Po ś ci ąg ał y żak i et y . Śp i ewał y , k ażd a i n n ą m el o d i ę. Po ś ró d n i ch Sab i n a,
p o d n i eco n a, ro zp i s zczan a n i czy m g u m o wa zab awk a. Sch n ące s ał at k i o ci ek ał y
zj eł czał y m m aj o n ezem . Ni ewi d o czn y n a t y m t l e o j ci ec. Ni e p o t rafi ł i ch o k i eł zn ać.
Dzi ewczy n k a wes t ch n ęł a i u ci ek ł a d o s wo j eg o p o k o j u .
Bart ek s p ał . Prawi e n i e o d d y ch ał , j ak t o o n . Han k a u s i ad ł a n a p o d ł o d ze i
p ró b o wał a s i ę czy m ś zaj ąć. Wrzas k i p i j an y ch g o ś ci raz p o raz p rzery wał y j ej zab awę.
Ni e m o g ł a s i ę n a n i czy m s k u p i ć. W k o ń cu , p o k o l ej n ej ek s p l o zj i ś m i ech u ws t ał a i
zak ry ł a Bart k o wi u s zy zwi n i ęt y m w ru l o n k o cem . Ni ech ś p i . Będ zi e s p o k ó j .
J ak n a zł o ś ć, k i ed y o s t ro żn i e co fał a s i ę o d wó zk a, b rat s i ę o b u d zi ł . Zan i m d o b rze
o t wo rzy ł o czy , zaczął d rzeć s i ę j ak n ad zi ewan y n a p al d zi k u s . J ak t o o n . Na Sab i n ę i
ci o t k i n i e b y ł o co l i czy ć. Han k a p o s t an o wi ł a zat k ać m al u ch a s m o czk i em . „Ko rk i em "
— j ak t o m ó wi ł a m at k a. Ten j ak zwy k l e g d zi eś s i ę zap o d zi ał . Pewn i e wy p ad ł w
k o ś ci el e. Al b o ch o l era wi e g d zi e. Ps i ak rew.
Al e! Na p ó ł ce, zaraz p o d s u fi t em , l eżał i n n y s m o czek . Ni ero zp ak o wan y j es zcze.
Po wi n i en Bart k a zad o wo l i ć. Han k a zu p eł n i e o n i m zap o m n i ał a! Ws p i ęł a s i ę n a p al ce
i p ró b o wał a d o n i eg o d o s i ęg n ąć. Bezs k u t eczn i e. Za wy s o k o . Zd j ęł a zak u rzo n e
s k arp et k i i zaczęł a s i ę ws p i n ać p o p ó ł k ach . Zu p eł n i e j ak p o d rab i n i e. Wy s t arczy ł y
d wa k ro k i . J ed n ą ręk ą zł ap ał a n aj wy żs zą p ó ł k ę, a d ru g ą s i ęg n ęł a p o p u d eł k o z
„k o rk i em " .
J u ż p rawi e m i ał a j e w d ł o n i , g d y t a d ru g a, zd rad zi eck a, s p o co n a l ewa d ł o ń , k t ó ra
m i ał a t rzy m ać s i ę m o cn o , ześ l i zg n ęł a s i ę p o b i ał ej p o l i t u rze. Han k a p rzez ch wi l ę
t rzep o t ał a w zawi es zen i u , a p o t em ru n ęł a n a p o d ł o g ę. Pro s t o n a ro zrzu co n e n a n i ej
k an ci as t e k l o ck i . Po d czas k ró t k i eg o l o t u j ak o ś o b ró ci ł a s i ę n a b o k i u p ad ł a n a
g ł o wę. Po czu ł a, j ak j ed en z n i eb i es k i ch k l o ck ó w wb i j a s i ę j ej w s k ro ń . Ci ep ł o .
Os zo ł o m i en i e. Z t ru d em u s i ad ł a. Si ęg n ęł a d o b o l ąceg o m i ej s ca. M o k ro . Czerwo n o .
Aż p o s k l ej ał o wł o s y . Ni ed o b rze. Han k a l ed wo s ł y s zał a wrzas k Bart k a. Zat k ał a d zi u rę
w g ł o wi e p al cem . Po czek ał a, aż zat rzy m a s i ę wi ru j ący w j ej g ł o wi e d i ab el s k i m ł y n .
Zat aczaj ąc s i ę, p o s zł a d o s al o n u . Pi j an e p o s t aci ro zm azy wał y s i ę j ej p rzed o czam i .
Gd zi e t at a?
— Tat o ! Tat o ! — zawo ł ał a.
J an u s z wy s k o czy ł z k u ch n i .
— Dzi eck o ! — k rzy k n ął , wi d ząc Han k ę. Dzi ewczy n k a p rzes t ras zy ł a s i ę.
Przes t ras zy ł a s i ę s t rach u J an u s za. Oj ci ec zawró ci ł d o k u ch n i i p rzy b i eg ł ze ś ci erk ą.
Przy ł o ży ł j ą w m i ej s cu ro zci ęci a. Nas i ąk ał a p o wo l i . Gł o wa zaws ze m o cn o k rwawi . To
Han k a wi ed zi ał a. Sp o k o j n i e. Zaraz p rzes t an i e. Ch ci ał a p o ci es zy ć J an u s za, al e j ak o ś
n i e m o g ł a p rzy p o m n i eć s o b i e s en s o wn y ch s ł ó w.
— Co z Bart k i em ? — zap y t ał J an u s z. — Czem u s i ę d rze?
— Ni e wi em . Gł o d n y — Han k a, ch o ci aż ch ci ał a, n i e m o g ł a zd o b y ć s i ę n a wi ęcej .
— Czek aj . — J an u s z zawró ci ł d o k u ch n i .
Po ch wi l i wy s zed ł s t am t ąd z b u t el k ą m l ek a d l a n i em o wl ąt . Za d u żo g o b y ł o n a
Bart k a, al e Han k a n i e k o m en t o wał a. No c m ł o d a j es zcze, p rzy d a s i ę n a p o t em . We
d wó j k ę n ak arm i l i d zi eci ak a. Bek n ął i zas n ął . I w t y m m o m en ci e p o j awi ł a s i ę w
p o k o j u d zi eci Sab i n a.
— Co t u s i ę, k u rwa, d zi ej e!? — zaczęł a j ak zwy k l e. — J an u s z! Id ź d o g o ś ci ! Ni e
wy p ad a t ak zn i k ać!
— M u s i ał em p o m ó c, Han k a u p ad ł a…
— Han k a! Han k a! Wi eczn i e t y l k o „Han k a" ! Al b o t en g n o j ek ! — Sab i n a wy rwał a
J an u s zo wi s y n a i ci s n ęł a g o d o wó zk a. Z Bart k a g wał t o wn i e u s zł o p o wi et rze. Han k a
k rzy k n ęł a z o b u rzen i a. Co za m ał p a! Zab i j e g o ! On j es t m al u t k i !
Sab i n a ch ci ał a j es zcze Bart k o wi p o p rawi ć. J u ż g o wcześ n i ej b i ł a, Han k a wi d zi ał a
ś l ad y ! Zeb rał a s i ę w s o b i e i s t an ęł a p o m i ęd zy m at k ą a wó zk i em . Ob ro n i b rat a! J es t
j u ż d u ża! Oj ci ec b y ł j ed n ak s zy b s zy .
— Przes t ań ! — J an u s z zł ap ał Sab i n ę za ram i ę i zaczął ci ąg n ąć z p o wro t em d o
s al o n u . Trzy m ał j ą m o cn o . Han k a wi d zi ał a p o zo s t awi o n e p rzez p al ce o j ca s i n awe
p ręg i . Do b rze j ej t ak !
— Przes t ań ?! Przes t ań ?! — Sab i n a wes zł a n a wy s o k i e C. — Ni g d y n i e m o g ę s i ę
n i czy m p rzez was n aci es zy ć! Nawet ch rzci n y m i s p i erd o l i ci e! — zał k ał a. — Zaws ze
t ak s am o ! Ty , Han k a i Bart ek n a d o k ł ad k ę! A g d zi e m i ej s ce d l a m n i e? Gd zi e? —
Zas m ark an a Sab i n a rzu ci ł a s i ę d o wy j ś ci a. Ch wy ci ł a s t arą, wo j s k o wą k u rt k ę J an u s za i
wy p ad ł a n a k o ry t arz. Na wp ó ł zj ech ał a, n a wp ó ł zb i eg ł a p o ś l i s k i ch s ch o d ach .
Ud erzy ł a d ł o ń m i o d rzwi k l at k i . Wy p ad ł a n a p o d wó rze j ak wy s t rzel o n a. Rzu ci ł a
o k i em w l ewo . W p rawo . Po g n ał a d al ej .
Go ś ci e rzu ci l i s i ę w p o ś ci g . Ni ek t ó rzy w d o m o wy ch k ap ci ach . In n i b o s o .
J azg o t al i n a s ch o d ach i p rzep y ch aj ąc s i ę, k ł ó ci l i . Po t em ws zy s t k o u ci ch ł o . Han k a
zo s t ał a w m i es zk an i u s am a. Z Bart k i em . Kt ó ry n at y ch m i as t zas n ął n a p o wró t ,
zad o wo l o n y z ci s zy .
Po d es zł a d o o k n a. Przy p l acu zab aw zau waży ł a m at k ę. Sab i n a b i eg ł a co s i ł w
n o g ach . M i g ał y b eżo we czó ł en k a. Po wi ewaj ąca za m at k ą k u rt k a p rzy p o m i n ał a t ren .
Za u ci ek aj ącą g n al i p o zo s t al i . Co ś ch y b a wo ł al i , b o Sab i n a o d czas u d o czas u s i ę
o g l ąd ał a. Po ru s zał a u s t am i . Od p o wi ad ał a. Al b o ś p i ewał a. Han ce p rzy p o m n i ał o s i ę,
j ak k i ed y ś o g l ąd ał a w t el ewi zj i zu p eł n i e wy ci s zo n y p ro g ram . Ak t o rzy ł azi l i i k ł ap al i .
Ci ężk o s i ę b y ł o d o m y ś l i ć, o co i m ch o d zi . J ed n ak em o cj e Sab i n y b y ł y d l a Han k i
czy t el n e. Wy g i ęt e, j ak b y p rzeł am an e b rwi . Zas zn u ro wan e u s t a. Nap eł n i o n y
p o wi et rzem n o s . M at k a b y ł a wś ci ek ł a.
O t y m , j ak b ard zo , p rzek o n ał s i ę wu j , k t ó ry s ch wy ci ł Sab i n ę za p rzed ram i ę.
Wy rwał a s i ę j ed n y m ru ch em . Zd arł a z s i eb i e k u rt k ę i zaczęł a o k ł ad ać m y ś l i weg o .
Han k a n i em al że s ł y s zał a ś wi s t p rzeci n aj ąceg o p o wi et rze m at eri ał u . Dzwo n i en i e
zam k a b ł y s k awi czn eg o . Sab i n a t rafi ł a wu j a s u wak i em . Pro s t o p o d o k o . Pęk ł a ci en k a
s k ó ra. Wu j u k l ęk n ął . Sp o m i ęd zy d ł o n i , k t ó ry m i o s ł o n i ł t warz, ci ek ł a k rew. Sab i n a
rech o t ał a, u n o s ząc w g ó rę t warz. By ł a j ed n ak czu j n a. Zau waży ws zy zb l i żaj ący s i ę
p el et o n g o ś ci , u m k n ęł a n a wi erzb ę. I t am zas zy ł a s i ę wś ró d g ał ęzi . An i m y ś l ał a zej ś ć.
— Han eczk o , j ak s i ę czu j es z? — zap y t ał J an u s z n i eś m i ał o .
Przez j ak i ś czas s t erczał wraz z res zt ą t o warzy s t wa p o d d rzewem i p ró b o wał
p rzek o n ać Sab i n ę, ab y zes zł a. Sab i n a ci s k ał a w s t o j ący ch o b ł am y wan y m i g ał ęzi am i .
Han k a ś l ed zi ł a ro zwó j wy p ad k ó w z o k n a p ewn a, że n i e m a s zan s , ab y m at k a wró ci ł a
d o m i es zk an i a, o i l e s am a t eg o n i e zech ce.
W k o ń cu ws zy s cy g o ś ci e zg o d n i e p o wró ci l i za s t ó ł i ś wi ęt o wal i d al ej p i erws zy
s ak ram en t Bart k a. Pewn i e u zn al i , że Sab i n ę s k u s i w k o ń cu b rzęk k i el i s zk ó w. On a
b y ł a j ed n ak u p art a. J ak o s i o ł . To Han k a t eż wi ed zi ał a.
— Do b rze — o d p o wi ed zi ał a o j cu . — J u ż m i n i e l eci k rew.
— To ś wi et n i e — u ci es zy ł s i ę J an u s z i zap at rzy ł s i ę g d zi eś w s u fi t . Han ce
wy d awał o s i ę p rzez m o m en t , że b ęd zi e p ł ak ał . Al e n i e. Po m ru g ał p o ś p i es zn i e i
u ś m i ech n ął s i ę.
— Han eczk o , m am p ro ś b ę — zaczął ci ch o . — Po s zł ab y ś p o m am ę? Wi es z, że o n a
n a t wo j e p ro ś b y reag u j e. M o że t o b i e u d a s i ę j ą p rzy p ro wad zi ć?
— A co z Bart k i em ? — Han k a n i e t y l e i n t eres o wał a s i ę l o s em b rat a, i l e ch ci ał a s i ę
wy k ręci ć s i an em . Ni e m i ał a o ch o t y n a p ert rak t acj e p o d wi erzb ą. I t o n a o czach cał eg o
o s i ed l a.
— Ci o ci a An i a s i ę n i m zaj m i e. — J an u s z u s p o k aj aj ąco p o k l ep ał có rk ę p o
ram i en i u . Han k a o d s u n ęł a s i ę. Ni e. Ni e wy k p i s i ę g ł u p i m g es t em ! To n i e wy s t arczy !
J ed n ak zam i as t s t an o wczo t u p n ąć, u ci ec p o d k o ł d rę, wi erzg ać i k l ąć, Han k a s i ę
zg o d zi ł a. J ak zaws ze. Tak i b y ł zwy czaj . M at k a s zal ej e. Oj ci ec n i e wi e, co ro b i ć. Han k a
ro zwi ązu j e k ł o p o t . Tak i l o s . Tak a k arm a.
Po wl ek ł a s i ę p o d wi erzb ę o k rężn ą d ro g ą. St arał a s i ę u n i k ać d zi eci z o s i ed l a,
o m i j ać g raj ące w g u m ę d zi ewczy n k i i b i eg aj ący ch za p i ł k ą k o l eg ó w. On i s t aral i s i ę
j ej t o u ł at wi ać. Wi d zi el i p o ś ci g i u ci eczk ę n a d rzewo . Pat rzy l i p rzed s i eb i e. Ni e
zaczep i al i k o l eżan k i . I t ak m i ał a p rzech l ap an e. Han k a b y ł a i m wd zi ęczn a.
Po wo l i zm i erzch ał o . Gd y Han k a zad arł a p o d d rzewem g ł o wę, l ed wo m o g ł a
d o s t rzec k o n t u ry wąs k i ch l i ś ci n a t l e n i eb a. M u s i ał a d o b rze wy t ęży ć wzro k , ab y
zo b aczy ć m at k ę. Sab i n a ch y b a s p ał a. J ej n o g i d y n d ał y , j ak b y b y ł y ze s zm at , al e ręce
ś ci s k ał y s m u k ł y p i eń .
— M am o — wy s zep t ał a Han k a i Sab i n a n at y ch m i as t s i ę o ck n ęł a.
— Co ? — zap y t ał a zas p an a.
— Zej d ź. Go ś ci e czek aj ą. Trzeb a g u l as z p o d ać.
— Ah a. Do b rze. Sch o d zę. Uważaj , żeb y m ci ę n i e k o p n ęł a.
Sab i n a p o wo l i o p u ś ci ł a s i ę n a zi em i ę. Ko m p l et n i e p i j an a. Wł o s y p eł n e k o ry .
Su k i en k a p o p l am i o n a. Al e u ś m i ech ał a s i ę d zi el n i e, m ru g aj ąc zal o t n i e.
— Ch o d źm y , có reczk o ! — p o wi ed zi ał a n i eco za g ł o ś n o i zł ap ał a s i ę ram i en i a
Han k i .
Szł y , j ak t o m ó wi ł y o s i ed l o we ł o b u zy , „t ro p i ąc węża" . Si n u s o i d ą. Han k a czu ł a n a
p l ecach s p o j rzen i a s p acero wi czó w, m at ek z wó zk am i , d zi eci ak ó w. Al e s zł a. Tak a
k arm a. W d o m u Sab i n a s i ad ł a za s t o ł em . Po l al i j ej . Ko l ej k ę. J ed n ą. Dru g ą. Zaczęł a
p o d ś p i ewy wać. Ch l ap ał a g u l as zem . Han k a p rzen i o s ł a Bart k a n a s wo j e ł ó żk o i razem z
n i m w k o ń cu zas n ęł a.
Po ch rzci n ach b y ł o co raz g o rzej . Sab i n a u zn ał a ch y b a, że s k o ro Bó g wzi ął n a
s i eb i e czu wan i e n ad d zi eck i em , o n a n i e m u s i ro b i ć n i c. Ni e zwracał a n a m ał eg o
u wag i . Nawet n a n i eg o n i e p at rzy ł a. Do t y k ał a d zi eck a t y l k o wt ed y , k i ed y b y ł a d o
t eg o zm u s zo n a. „Ni e m a ci ę" zd awał a s i ę m ó wi ć j ej p o s t awa. „Zn i k aj " .
Han k a zas t an awi ał a s i ę czas em , czy g d y b y d o b rze p o g rzeb ał a w p am i ęci ,
d o s zu k ał ab y s i ę ws p o m n i eń o s am o t n o ś ci . Ok ru t n ej s am o t n o ś ci m ał eg o d zi eck a. O
t ęs k n o ci e za p i es zczo t am i . O p ł aczu d o o ch ry p n i ęci a. Te m y ś l i d o p ro wad zał y j ą d o
ł ez. Dł awi ł y . M i ał a n ad zi ej ę, że d l a n i ej m at k a b y ł a i n n a. Bi ed n y Bart ek …
M at k a zaś cał y m i d n i am i g n i ł a w n i eś wi eżej p o ś ci el i , w s y p i al n i ci em n ej j ak
k ry p t a. W t o warzy s t wi e b u t el k i . Czas em s zel es zcząc b l i s t ram i rel an i u m . Han k a
m u s i ał a s i ę zaj ąć ws zy s t k i m . Ni eważn e, czy ch ci ał a. Czy n i e. Czy m o g ł a. Czy n i e. Czy
p o t rafi ł a. Ni eważn e.
Oj ci ec n i b y czas em p o m ag ał , n i b y p ró b o wał . J ak t o o j ci ec. Po g rążo n y w
fi n an s o wy ch zm art wi en i ach , ro zt arg n i o n y i zm ęczo n y , czas em zas y p i ał , k i waj ąc
Bart k a w wó zk u . J eg o ręce n ad al s i ę p o ru s zał y , a o n s p ał . Brał d o d at k o wą ro b o t ę.
Czas em p o n o cach l i czy ł co ś i s t u k ał n a k al k u l at o rze. Han k a n i e l u b i ł a t eg o s t u k o t u .
J ak o ś t ak s i ę p o p ro s t u zł o ży ł o , że cał y ci ężar o p i ek i n ad n i em o wl ęci em s p ad ł n a
Han k ę. A p rzeci eż o n a wcal e n i e p ro s i ł a o b rat a! To b y ł o t ro ch ę t ak j ak z wel o n k ą,
k t ó rą d o s t ał a n a u ro d zi n y d wa l at a t em u . Wy ł u p i as t o o k a ry b k a wcal e s i ę Han ce n i e
p o d o b ał a. Al e s k o ro zn al azł a s i ę w d o m u , t rzeb a b y ł o o n i ą zad b ać. Db ał a t eż o
Bart k a, p o m i m o że b rzy d zi ł a s i ę ś m i erd zący ch , zi el o n k awy ch k u p ro zm azan y ch n a
ch u d y ch p o ś l ad k ach . Bru d n y ch p azn o k ci . Ch o ci aż n i e zn o s i ł a u faj d an ej
zas ch n i ęt y m n a s k o ru p ę m l ek i em b u zi . Tęp awy ch o czu , k t ó re zd awał y s i ę j ej n i e
ro zp o zn awać. Przy o k azj i d b ał a t eż o Sab i n ę. I o czy wi ś ci e t ro s zczy ł a s i ę o o j ca
p rzeci ążo n eg o p racą. Ws zy s t k o n a j ej g ł o wi e!
Zam i as t i ś ć z k o l eżan k am i zb i erać n a d zi ał k ach d zi k i ł u b i n , wracał a b i eg i em ze
s zk o ł y n i czy m zap raco wan a m at k a p ęd ząca z p racy d o ro d zi n y . Po d ro d ze s i ę
zas t an awi ał a. Czy zas t an i e Bart k a ży weg o ? Zd ro weg o ? Co z m at k ą? Będ zi e p i j an a?
Będ zi e t ru ć? Czy zaś n i e zam ro czo n a? Ob y zas n ęł a! M o że t rzeb a zad zwo n i ć p o
l ek arza? M at k a g ad a o d rzeczy . M o że zwari o wał a? Czy g ad a p rzez s en ?
Zaraz p o p o wro ci e s zy k o wał a j ak i eś j ed zen i e. Czem u n i e m a ch l eb a? Pi en i ąd ze?
Gd zi e s ą p i en i ąd ze? Ni e m a za co k u p i ć n awet p ó ł b u ł k i ! Sp rząt ał a p o ł eb k ach .
Czas em co ś wy p rał a. Il e m o żn a ch o d zi ć w b ru d n ej p o d k o s zu l ce? Ws t y d n a
g i m n as t y ce s i ę p rzeb rać!
Po t em m art wi ł a s i ę d al ej . Gd zi e j es t t at o ? Czem u j es zcze n i e wraca? Czy au t o b u s
s i ę s p ó źn i ł ? A m o że b y ł wy p ad ek ? M al u ch d arł s i ę, m aru d zi ł . Ki ed y o n zaś n i e!? Na
l i t o ś ć b o s k ą! Przeci eż o n a m a p racę d o m o wą! Zm art wi en i a, zm art wi en i a, zm art wi en i a.
Han k a m i ał a p o wo l i d o s y ć.
— J a j u ż n i e m o g ę! — zacy t o wał a Ag aci e t ek s t zas ł y s zan y w j ak i m ś s eri al u . By ł
j ed en z t y ch rzad k i ch d n i , k i ed y J an u s z m i ał wo l n e i o g arn i ał d o m , Sab i n ę, d zi eci ak a
i cał ą res zt ę s p raw.
— Ah a. — Ag at a żu ł a g u m ę i m ó wi ł a n i ewi el e. Pach n i ał a b al o n o wo .
— M at k a cał e d n i e p rzes y p i a — ci ąg n ęł a Han k a.
— M h m .
— Ni c n i e ro b i . Czas em s i ę d rze. Bart k a o m i j a. W d o m u b ał ag an . Co s i ę d zi ej e?
Ko m p l et n i e j ej o d wal a!
— Ah a.
— Ag at a! Wy p l u j t ę g u m ę! — Han k a zi ry t o wał a s i ę b rak i em zaan g ażo wan i a
p rzy j aci ó ł k i .
— Przep ras zam — m ru k n ęł a k o l eżan k a i wy p l u ł a g u m ę n a d ł o ń . Ró żo wa p ap k a
ro zm azał a s i ę p o m i ęd zy p al cam i , t wo rząc co ś n a k s zt ał t b ł o n y p ł awn ej . Ag at a zaczęł a
j ą s k u b ać.
— No i co p o wi es z? — Han k a o czek i wał a j ak i ej ś k o n k ret n ej rad y .
— Hm m … M o j ej m at ce t eż o d b i ł o p o n aro d zi n ach b l i źn i aczek . Pł ak ał a p rzez
d o b re p ó ł ro k u . Po t em j ej p rzes zł o .
— Al e zaj m o wał a s i ę m ał y m i ! — Han k a n ad ąs ał a s i ę. Przy j aci ó ł k a n aj wy raźn i ej
p ró b o wał a zb ag at el i zo wać j ej p ro b l em .
— No zaj m o wał a s i ę… Fak t y czn i e… — Ag at a p o s m u t n i ał a.
— No wi ęc?
— M o że k o m u ś o t y m p o wi ed z? Wy ch o wawczy n i ? Al b o h i g i en i s t ce?
— Ej ! W o g ó l e s i ę n i e s t aras z! — Ob rażo n a Han k a zerwał a s i ę z h u ś t awk i i
p o b i eg ł a w k i eru n k u o g ró d k ó w d zi ał k o wy ch .
Z Ag at ą p o g o d zi ł a s i ę s zy b k o . Przy j aci ó ł k a zn al azł a j ą n a k o m p o s t o wn i k u .
Po częs t o wał a g u m ą. Han k a u zn ał a, że n i e wart o m arn o wać wy ch o d n eg o z d o m u n a
k ł ó t n i e. M at k a p o k i l k u t y g o d n i ach fak t y czn i e p o czu ł a s i ę l ep i ej . Ws t awał a. M y ł a
s i ę. Ub i erał a. Zab i erał a Bart k a n a s p acery .
— No wi d zi s z! — p o d s u m o wał a s p rawę Ag at a.
Po b i eg ł y d o p ap i ern i czeg o p o n o we fl am as t ry .
SABINA. Miłość jest ślepa
M ari u s z. Do s t awca. Zd an i em Sab i n y s ł o wo „d o s t awca" b y ł o k o m p l et n i e
n i eo d p o wi ed n i e. M y l ące. Su g eru j ące p rzeci ęt n i ak a z b rzu s zk i em i zam i ł o wan i em d o
s t ary ch h i t ó w Ich Tro j e. Z M ari u s zem zes t awi ć m o g ł ab y „t an cerza" , „fo t o g rafa" ,
„m u zy k a" . By ć m o że M ari u s z zo s t ał b y art y s t ą, g d y b y n i e fak t , że w d o m u s i ę n i e
p rzel ewał o . Dl at eg o w wi ek u o s i em n as t u l at s i ad ł za k ó ł k i em b i ał eg o m erced es a —
n i em i eck i eg o zł o m u , p o d g ry zi o n eg o ci em n ą rd zą. Zaj ął s i ę ro zwo żen i em warzy w n a
s t rag an y i d o s k l ep ó w.
Po cząt k i b y ł y t ru d n e. Zi m n e p o ran k i , ch y t rzy h u rt o wn i cy , n i es o l i d n i o d b i o rcy ,
wi eczn y b rak g o t ó wk i . Nai wn o ś ć t eż, a j ak że. J ed n ak p o p i ęci u l at ach M ari u s z i j eg o
m erced es o p an o wal i zach o d n i k ran i ec Kat o wi c. W t y m „Ty s i ącl eci e" . Ch ł o p ak m ó g ł
s o b i e p o zwo l i ć n a n aj d ro żs ze d żi n s y , s t y l o we ad i d as y , a n a s zy i n o s i ł g ru b y ł ań cu ch
ze s reb ra. „Zł o t o t o wi o ch a" , m awi ał .
Sab i n a p o zn ał a g o p o d czas s p aceru z Bart k i em . Zab rał a d zi eci ak a n a p o wi et rze,
b o m aru d zi ł i m aru d zi ł . Wl o k ł a s i ę n o g a za n o g ą p o d zi u rawi o n y m ch o d n i k i em i
t rzep ał a wó zk i em . W k o ń cu g n o j ek zaś n i e. Na razi e j ed n ak Bart ek wy m ach i wał
ręk am i i n o g am i . O s p an i u n i e b y ł o m o wy . Ko b i et a g ap i ł a s i ę n a m i j an e d m u ch awce.
Czem u j es zcze n i e o d l eci ał y ? J es t j u ż p o ł o wa l i p ca!
— Ni ech g o p an i d a p o d s ł o ń ce, t o o czy zam k n i e i zaś n i e — u s ł y s zał a n ag l e.
Po d erwał a g ł o wę, ch cąc o b rzu ci ć wt rącaj ąceg o s i ę m ężczy zn ę s t ek i em wy zwi s k .
Zam arł a. Przed n i ą s t ał p rzy s t o j n y , m ł o d y facet . Sab i n a s p o d zi ewał a s i ę raczej
j ed n eg o z d zi ad k ó w wł ó czący ch s i ę p o m i ęd zy p rzy ch o d n i ą a s p o ży wczy m i
wy p at ru j ący ch o fi ar, z k t ó ry m i m o g l i b y p o g awęd zi ć. Wy p ro s t o wał a s i ę. Po p rawi ł a
wł o s y i n at y ch m i as t zd ał a s o b i e s p rawę z b ezn ad zi ej n o ś ci t eg o g es t u .
— No , n i ech g o p an i p o d s ł o ń ce d a. — M ężczy zn a zł o ży ł p rzy m o co wan ą d o
wó zk a p aras o l k ę. Ni e p y t aj ąc o zg o d ę, d el i k at n i e o b ró ci ł wó zek . Nat arczy we
p ro m i en i e o ś wi et l i ł y b l ad ą t warz d zi eck a. M al u ch zam k n ął o czy i zas t y g ł ,
zad o wo l o n y l u b o s zo ł o m i o n y . Ni ezn aj o m y ws ad zi ł m u s m o czek d o b u zi .
— Zaraz b ęd zi e s p ał . — Facet zaczął t el ep ać wó zk i em n a b o k i . Po ch wi l i g ł ó wk a
Bart k a zaczęł a s i ę b ezwł ad n i e b u j ać. Sm o czek wy p ad ł z u s t . Dzi eck o zas n ęł o .
— No wi d zi p an i — u ci es zy ł s i ę m ężczy zn a. — M ari u s z j es t em ! — Uk ł o n i ł s i ę
j ak o ś t ak s t aro m o d n i e i wy ci ąg n ął d o Sab i n y ręk ę. Pi erws zy . No wo m o d n y s av o i r
v i v re.
Sab i n a s i ę t y m n i e p rzej ęł a. Ch wy ci ł a o p al o n ą d ł o ń . W m o m en ci e g d y j ej p al ce
d o t k n ęł y s t ward n i ał y ch o p u s zk ó w M ari u s za, p o czu ł a p o d n i ecen i e. Zaczerwi en i ł a s i ę,
al e t y l k o t ro ch ę.
— Co l a p rzed s k l ep em , s k o ro j u ż ś p i ? — zap ro p o n o wał ch ł o p ak .
— Ch ęt n i e — Sab i n a p o p rawi ł a n erwo wo zs u waj ące s i ę ram i ączk o b i u s t o n o s za.
Wy g l ąd ał o s p o d k ró t k i eg o ręk awa b l u zk i . By ł o n i ed o p ran e i zs zarzał e.
Zd ecy d o wan i e zn i ech ęcaj ące.
Us i ed l i n a p arap eci e n i s k i eg o p awi l o n u „Warzy wa — o wo ce — s ł o d y cze" .
M ari u s z o t wo rzy ł j ej p u s zk ę, a p o t em s wo j ą. Co l a b y ł a ci ep ł awa. Bard zo s ł o d k a.
Sab i n a p i ł a p o wo l i . Ni e ch ci ał a, ab y s i ę j ej p o t em o d b i j ał o .
— Pap i ero s k a? — zap y t ał n o wo p o zn an y t o warzy s z.
— A ch ęt n i e! — zg o d zi ł a s i ę Sab i n a.
Zap al i l i . Dy m u n o s i ł s i ę i p rzel at y wał n ad wó zk i em Bart k a, al e Sab i n a m i m o t o
o d s u n ęł a g o n i eco . Ni e ch ci ał a, ab y M ari u s z s ąd zi ł , że j es t j ak aś g ł u p i a. Że d zi eck o
d y m em t ru j e! On s k i n ął g ł o wą z u zn an i em . Sab i n i e u l ży ł o .
Si ed zi el i i m ó wi l i n i ewi el e. Os i ed l o we g ad u ł y o m i at ał y i ch wzro k i em i p ęd zi ł y
k ry ć s i ę p o k l at k ach , n awi j ać, t erk o t ać. „Sab i n a zn o wu s i ę z k i m ś p ro wad za!" .
„Sab i n a s p i k n ęł a s i ę z t y m o d warzy w" . Sab i n a m i ał a t o g d zi eś .
Po p i erws zy m s p o t k an i u zaczęł a czat o wać n a M ari u s za p o d warzy wn i ak i em .
Wy ch o d zi ł a z Bart k i em n a s p acer i k ręci ł a s i ę w o k o l i cy s k l ep u . Efek t y n i e k azał y n a
s i eb i e d ł u g o czek ać. Sab i n a g rat u l o wał a s o b i e s p ry t u .
— O, zn o wu s i ę s p o t y k am y ! — u s ł y s zał a k i l k a d n i p ó źn i ej . Po d s k o czy ł a n a
d o wó d , że j es t p o d warzy wn i ak i em zu p eł n i e p rzy p ad k i em . — Ch y b a n am t o p i s an e!
— zaś m i ał s i ę M ari u s z.
— Dzi eń d o b ry ! — o d p o wi ed zi ał a l ek k o i en erg i czn i e j ak n as t o l at k a. Um i ał a
k o k i et o wać! — Na s p acerk u j es t em , wi e p an , p o wi et rze t o p o d s t awa d l a zd ro wi a
d zi eck a. — Po ch y l i ł a s k ro m n i e g ł o wę n i czy m ras o wa M at k a Po l k a. Wy g i ęł a w p rawo
b i o d ro , k u s i ci el k a. M ari u s z o b ł ap i ał j ą wzro k i em . Dzi ał ał o !
— Pan i p o czek a, ro zł ad u j ę i s i ę p rzej d zi em y — o b i ecał i zn i k n ął we wn ęt rzu
d o s t awczak a.
Po s zl i n a s p acer. J ed en raz. Dru g i . Ko l ej n y . Ws t ąp i l i n a k awę d o p o b l i s k i ej
m o rd o wn i . „Kawi arn i " j ak j ą o k reś l i ł M ari u s z. W rzeczy wi s t o ś ci p i j al n i p i wa i t an i ej
wó d y . Lep s ze t o n i ż n i c. Sab i n a n i e n arzek ał a. Wy b ral i s i ę d o zg rzan eg o cen t ru m
Kat o wi c n a l o d y . Po t em n a s zy b k i o b i ad w j ak i m ś b arze. Zj ed zo n y n a s t o j ąco p rzy
l ad zi e o d rap an ej b u d y .
— Z d zi eck i em t o d o k n aj p y s i ę n i e d a — zarząd zi ł M ari u s z, a Sab i n a s i ę
zg o d zi ł a. J ak M at k a Po l k a, t o M at k a Po l k a. Zap i ek an k a za czt ery p i ęćd zi es i ąt
s m ak o wał a n i eźl e. By ł a z M ari u s zem . Do t y k ał a g o m i m o ch o d em . Ni ech b ęd zi e.
Ws zy s t k o d zi ał o s i ę t ak s zy b k o , że n i e m i ał a czas u s i ę zas t an o wi ć.
Ok azał o s i ę, że m ężczy zn a m i es zk a cał k i em b l i s k o n i ej . Do s ł o wn i e d wi e u l i ce
d al ej . J ak m o g ł a g o wcześ n i ej n i e zau waży ć? Do M ari u s za m o żn a b y ł o i ś ć al b o
ci ąg n ący m s i ę wo k ó ł b l o k o wi s k a d zi u rawy m d ep t ak i em , al b o s k ró ci ć s o b i e d ro g ę i
s k o rzy s t ać z p rzej ś ć u m i es zczo n y ch n a p rzes t rzał w d ł u g i ch b u d y n k ach . Sab i n a
wo l ał a t ę d ru g ą d ro g ę. Nawet p o m i m o t eg o , że w p rzej ś ci ach ś m i erd zi ał o m o czem i
m o żn a t am b y ł o s p o t k ać t ak zwan y el em en t . I wi ał o .
Przy s zed ł s i erp i eń . M ari u s z zap ro s i ł j ą d o s i eb i e. Sab i n a s zy k o wał a s i ę k i l k a
g o d zi n . Kres k a k aj al em n a p o wi ece, t u s z, p erfu m y . Go l en i e n ó g . Wi ad o m o , d o czeg o
d o j d zi e — t rzeb a s i ę o d s zy k o wać. Wy o b rażał a s o b i e el eg an ck ą k awal erk ę, j ed en
p rzes t ro n n y p o k ó j , m i n i m u m m eb l i . Żad n y ch d y wan ó w w p ers k i e zawi j as y . Ko t ar,
s t o r, zas ł o n ek z m as zy n o wo h aft o wan eg o , t an i eg o t i u l u . Wi d zi ał a w n i m n o wo czes n y
s p rzęt . Tel ewi zo r, p o rząd n y i d u ży . Ko n i eczn i e t o s t er. Sreb rn y i b ł y s zczący . Wo d n e
ł ó żk o .
M i es zk an i e M ari u s za b y ł o ci as n e, ci em n e i n u d n e. Zawal o n e s p rzęt am i zeb ran y m i
o d zn aj o m y ch i ro d zi n y . Wy s i ed zi an e t y s i ącam i p o ś l ad k ó w fo t el e. St o ł y z
zag ł ęb i en i am i o d k i l k u s et p ar ł o k ci . I t e ch o l ern e zas ł o n y o b arwi e ci en k i ej zu p y
p o m i d o ro wej . Ku rz.
— Wi t am ci ę w m o i ch p ro g ach ! — p o wi t ał j ą M ari u s z, g d y p rzy s zł a d o n i eg o n a
As t ró w p i erws zy raz. — Zap ras zam ! — s k ł o n i ł s i ę n i czy m l o k aj . Ni e ch ci ał a g o
ro zczaro wać. Wes zł a. Zo s t ał a.
M i es zk an i e M ari u s za m i ał o j ed en p l u s . Po s i ad ał o s p o ry p rzed s i o n ek , w k t ó ry m
i d eal n i e m i eś ci ł s i ę wó zek Bart k a. Do p o k o j u i k u ch n i p ro wad zi ł y z n i eg o p eł n e
d rzwi , b ez s zy b y . Sab i n a zo s t awi ał a Bart k a w t y m p rzed p o k o j u . Zazwy czaj s p ał , a j ak
n i e s p ał , s i ed zi ał ci ch o . Po d awał a m u t ro ch ę n eo s p as m i n y czy l u m i n al u . Tro s zeczk ę.
Wch o d zi ł a d o p o k o j u . St aran n i e zam y k ał a d rzwi . Wi t ał a s i ę u ś m i ech em . Drżący m
i n i ep o t rzeb n y m . Ni ezg rab n y m k i wn i ęci em ręk i .
Pad ał a n a wi eczn i e ro zł o żo n ą k an ap ę, w s k o ł t u n i o n ą p o ś ci el . M ari u s z j u ż czek ał .
Nag i i m ł o d y . Go t o wy i ch ęt n y . Tward y i n am i ęt n y . Sab i n a d y s zał a p o d n i m
g o d zi n am i , m arząc o t y m , ab y n i g d y t eg o p o k o j u n i e o p u s zczać. Zap o m i n aj ąc o
zn i en awi d zo n y ch zas ł o n ach . Fi l t ro wan e p rzez n i e ś wi at ł o b arwi ł o j ej s k ó rę n a
czerwo n o .
By ł a zak o ch an a. Os zal ał a. J ej o czy p ał ał y . J ej wł o s y b ł y s zczał y . Pi ers i s t erczał y .
Czu ł a s i ę n i es am o wi ci e. Czas em ł ap ał a s p o j rzen i a J an u s za d o ci ek aj ące, o co ch o d zi .
St ary d u reń z p ewn o ś ci ą co ś p o d ej rzewa! Sab i n a m i ał a t o g d zi eś .
Zaczęł a wy m y k ać s i ę d o M ari u s za n awet wi eczo ram i . Po rzu cał a n a m o m en t
ro d zi n ę, wy m awi aj ąc s i ę ś m i eci am i , k t ó re s am e wy ł ażą z k o s za. Gn ał a zas i k an y m i
p rzej ś ci am i , k u rwu j ąc n a m en el i , i p ęd zi ł a n a As t ró w. Rzu cał a s i ę n a M ari u s za w
p ro g u , s zy b k i n u m erek , n i em al że w d rzwi ach i d o d o m u .
Ki ed y p rzy b i eg ł a p ewn eg o d n i a, n i e o t wo rzy ł . Wi d zi ał a ś wi at ł o z d o ł u . Czerwo n e
j ak zu p a p o m i d o ro wa. Z p ewn o ś ci ą u n i eg o . Al e n i e o t wi erał . Po t em zn al azł a n a
wi es zak u w p rzed p o k o j u M ari u s za s wet er. Wł aś n i e wy ch o d zi ł a. Wk ł ad ał a b u t y ,
wy p ro s t o wał a s i ę i zo b aczy ł a s wet er. Dam s k i . Ob cy . Ni e j ej . By ł n i ewi el k i ch
ro zm i aró w. No wo cześ n i e p o s t rzęp i o n y . Ró żo wy .
— Co t o j es t ? — zap y t ał a l o d o wat y m t o n em . Wy ćwi czy ł a g o n a J an u s zu .
— Swet er — o d p o wi ed zi ał M ari u s z z p o k o j u . Sab i n a wi d zi ał a j eg o wy p i ęt e
p o ś l ad k i . Zak ł ad ał wł aś n i e m aj t k i . Pen i s d y n d ał g ro t es k o wo m i ęd zy u d am i .
Ni eel eg an ck o .
— Czy j ? — Sab i n a o p arł a s i ę o fram u g ę. M ari u s z rzu ci ł s p o d n i e n a k rzes ł o i
o d wró ci ł s i ę d o n i ej zd ecy d o wan y zak o ń czy ć ro zm o wę w s am ej b i el i źn i e. Sab i n ę t o
wk u rzy ł o . Co za g n ó j !
— Ni czy j . M o j a s p rawa.
— Two j ej d zi wk i ? — Sab i n a s ł y s zał a, j ak zg rzy t aj ą j ej zęb y .
— Po wi ed zi ał em ci , że t o n i e t wo j a s p rawa.
— M o j a. J es t eś ze m n ą. M am p rawo wi ed zi eć. Od p o wi ad aj . Czy j ?
M ari u s z p o wo l i p o d s zed ł i u j ął j ej p o d b ró d ek . Zb l i ży ł s wo j ą t warz d o t warzy
Sab i n y .
Zu p eł n i e j ak w fi l m i e! Będ ą n am i ęt n e p rzep ro s i n y ! Om d l ewaj ące s ł o wa m i ł o ś ci !
Tak ! J eżel i o n t o p o wi e, o n a o d ej d zi e d o n i eg o , zo s t awi J an u s zo wi m i es zk an i e,
d zi eci , n i ech s p i ep rza, o d ej d zi e d o M ari u s za, j ak o ś t o b ęd zi e! Drżał a n a cał y m ci el e.
— Ko ch an i e, o d wal s i ę! — wy s zep t ał M ari u s z p ro s t o w j ej u s t a. — Ni c ci d o t eg o .
Ni e m as z n a m n i e wy ł ączn o ś ci . Ro b i ę, co ch cę. Ni c ci n i e o b i ecy wał em . J ak ci s i ę t o
n i e p o d o b a, d ro g a wo l n a. Ni k t ci ę t u n i e t rzy m a, p o za t wo j ą ci p k ą, k t ó ra n aj wy raźn i ej
j es t n i ewy ży t a. — Pch n ął Sab i n ę n a d rzwi wej ś ci o we. — Wo n i n i e wk u rwi aj m n i e —
wark n ął i o t wo rzy ł z ro zm ach em d rzwi . — Wo n !
Dwa d n i p ó źn i ej p rzep ro s i ł . Przy s zed ł d o n i ej d o m i es zk an i a. Przy n i ó s ł wó d k ę,
k wi at y . Nawet d o s y ć ś wi eże. Wy p i l i . Po t em s ek s w s al o n i e. Ud an y . Po g o d zi l i s i ę.
HANKA. Niebieski balonik
Han k a b y ł a zad o wo l o n a. Ni e m u s i ał a cał y m i p o p o ł u d n i am i wo zi ć d zi eci ak a w t ę i
we w t ę. Zn o s i ć u b ran y ch w p l i s o wan e s p ó d n i czk i k o l eżan ek , l i żący ch l o d y cal y p s o i
ś wi erg o czący ch n i czy m s i k o rk i . Po d ch o d zi ł y czas em d o n i ej , zerk ał y n a b rat a i
ś m i ał y s i ę. I z Han k i , i z n i eg o . „No ch al " — t ak m ó wi ł y . Od ch o d zi ł y , k o ł y s ząc
fal b an k am i . No g i m i ał y p o g ry zi o n e p rzez k o m ary . Do b rze i m t ak ! Ty l k o Ag at a
p o m ag ał a j ej k u rs o wać z j ed n eg o k o ń ca „Ty s i ącl eci a" n a d ru g i . Co za n u d a!
Nag l e p rzy s zł a u p rag n i o n a wo l n o ś ć. M at k a zaj m o wał a s i ę Bart k i em . M at k a b y ł a
s p o k o j n i ej s za. M at k a b y ł a n awet m i ł a! Ni e, p rzes ad a. Ni e b y ł a u p i erd l i wa. Ni e p y t ał a
n at arczy wi e o s zk o l n e zad an i a t y l k o p o t o , żeb y s p u ś ci ć có rce l an i e za k rzy we l i t erk i
czy n i eł ad n y ry s u n ek n a p i erws zej s t ro n i e zes zy t u . Ni e wy m i erzał a k o p n i ak ó w za
p o zo s t awi en i e k u rzu n a s zafi e. Wł aś ci wi e Sab i n a p rak t y czn i e j u ż n i e b i ł a. M o że,
czas em , j ak aś s zczy p awk a czy s zt u rch an i ec. Lu k s u s . M n i ej p i ł a.
W t ej b ł o g o ś ci , b ez u p rzed zen i a, p rzy s zed ł k ru k . Dawn o Han k i n i e o d wi ed zał .
Sąd zi ł a, że o d s zed ł n a d o b re. Ty m czas em , j ak g d y b y n i g d y n i c, ws k o czy ł n a
wezg ł o wi e ł ó żk a i zag l ąd ał j ej d o u s zu w p o s zu k i wan i u b ru d u . Zab rał j ą n a p l ażę.
Pu s t ą i wy p ran ą z k o l o ró w. Ni e b y ł o n a n i ej p as i as t y ch p arawan ó w an i p aras o l i w
ry b k i . Han k a wi d zi ał a t ak i e n a p o czt ó wce. Sam a n ad m o rzem n i g d y n i e b y ł a.
— Zo b acz. — Kru k m ach n ął d zi o b em w p rawo . — Zo b acz t am .
Han k a p o p at rzy ł a. W o d d al i d o s t rzeg ł a s p o re s t ad o m ew. Pt ak i u n o s i ł y s i ę n ad
wo d ą. Od czas u d o czas u n i ek t ó re n u rk o wał y , p o t em p rzy s i ad ał y n a p l aży , ab y
p o n o wn i e wzb i ć s i ę w p o wi et rze p o ch wi l i o d p o czy n k u . Ci ąg ł y ru ch .
— Co t am j es t ? — zap y t ał a k ru k a i ru s zy ł a p o wo l i w k i eru n k u m ewi ej ch m ary .
— Zo b acz — zach ęci ł k ru k .
Han k a p rzy s p i es zy ł a. Pi as ek b y ł m o k ry i zb i t y , s zł a wi ęc b ard zo s zy b k o . Pt ak i
b y ł y co raz l ep i ej wi d o czn e. M o żn a b y ł o ro zp o zn ać i ch ł ap k i , s k rzy d ł a, g ł o wy . Ni e
b y ł y j u ż t y l k o fru waj ący m i p u n k t am i . Po k i l k u k o l ej n y ch k ro k ach Han k a zo b aczy ł a,
że m ewy czy m ś s i ę b awi ą. Po ś ró d l at aj ącej czered y u n o s i ł s i ę b al o n .
Czł ek o k s zt ał t n y . O l u d zk i ej b arwi e. Gd y d zi ewczy n k a j es zcze b ard zi ej s i ę zb l i ży ł a,
zau waży ł a, że j es t t o Bart ek . Bezwł ad n y , ci ch y .
M ewy p o d rzu cał y g o w g ó rę. Ch wy t ał y d zi o b am i za rączk i , za b rzu ch i ci s k ał y
j ed n y m , m o cn y m ru ch em g ł o wy wy żej . Ho p ! Łep ek w t y ł ! Bart ek l eci ! Gd y t y l k o
zb y t m o cn o o p ad ał , k t ó ry ś z p t ak ó w p i k o wał w j eg o k i eru n k u i p o n o wn i e p o d b i j ał
d zi eck o d o g ó ry . M ewy ch y b a s i ę t y m m ęczy ł y . Bart ek o p ad ał co raz częś ci ej
n i eb ezp i eczn i e b l i s k o m o rs k i ej t o n i . Ta b u rzy ł a s i ę, g o t o wał a. Pas m a p i an y m o rs k i ej
p rzy p o m i n ał y k u d ł at e węże s u n ące p o p o s zarzał ej ś ci ó ł ce.
Co raz wi ęcej p t ak ó w p rzy s i ad ał o n a p l aży . Ni e m i ał y s i ł wal czy ć z b al o n o wy m
Bart k i em . Ki l k a p o zo s t ał y ch , k t ó re j es zcze l at ał y , s zarp ał o s i ę z ci ężk i m d zi eck i em .
Bart ek d o t k n ął wo d y raz, p o t em d ru g i .
Nag l e s p o ś ró d fal wy s k o czy ł p o t wó r. Pęd rak , o k o b i ecej t warzy . By d l ę ro zwarł o
u s t a. Wi el k i e i u s zm i n k o wan e n a czerwo n o . Aż l ś n i ł y . Gęb a wy p eł n i o n a b y ł a d wo m a
rzęd am i zęb ó w. Gd y Bart ek zn o wu o p ad ł , s t ras zy d ł o u d erzy ł o o g o n em , wy s k o czy ł o
wy s o k o p o n ad p o wi erzch n i ę i p o żarł o d zi eck o . M ewy u ci ek ł y .
— J ak s i ę n i e u m i e l at ać, t o s i ę s p ad a — s k wi t o wał wy d arzen i e k ru k i s en s i ę
s k o ń czy ł .
SABINA. Pożegnanie z kochankiem
— Co t y t ak wy g l ąd as z, j ak z k rzy ża zd j ęt a? — zap y t ał M ari u s z, wp u s zczaj ąc
Sab i n ę d o m i es zk an i a. Od k i l k u t y g o d n i m i ał co raz wi ęcej zas t rzeżeń d o k o ch an k i .
Si erp n i o we g o rące b i ci e s erc m i n ęł o b ezp o wro t n i e. Na s cen ę wk ro czy ł p ó źn y
p aźd zi ern i k : p el ery n y , t arm o s zo n e wi ch u rą p aras o l e i p o czu ci e b ezn ad zi ei . I ch o ci aż
Sab i n a zak ł ad ał a p o d s t ary p ł as zcz l ep s zą b i el i zn ę, „z p i ep rzy k i em " , M ari u s z
n i eo d m i en n i e g ry m as i ł j ak p rzej ed zo n y czek o l ad ą p rzed s zk o l ak .
— No , m ó w. Co j es t ? — p o n ag l i ł , a o n a n ag l e p o czu ł a, że m a o ch o t ę m u
p rzy wal i ć.
— Źl e s y p i am — u ci ęł a i zaczęł a ro zp i n ać p ł as zcz. Rzu ci ł a o k i em n a Bart k a. Leżał
z p ó ł p rzy m k n i ęt y m i p o wi ek am i . Od d y ch ał z p rzerwam i , p o d czas k t ó ry ch zas t y g ał
n i eru ch o m o n i czy m t ru p . Ko b i et a wzd ry g n ęł a s i ę. A p o t em zd ecy d o wan y m k ro k i em
wes zł a d o p o k o j u i s t aran n i e zam k n ęł a za s o b ą d rzwi .
— M ąż ci s p ać n i e d aj e? — zak p i ł M ari u s z i o d p al i ł p ap i ero s a.
— Ni e, m am k o s zm ary .
— Zaraz n a t o co ś p o rad zi m y . — M ari u s z s p u ś ci ł s p o d n i e. J ak zwy k l e g o t o wy .
Sab i n a wes t ch n ęł a.
Zaci ąg n ęł a zas ł o n y . Ni e d o k o ń ca. Zd j ęł a m aj t k i . W m i es zk an i u b y ł o zi m n o . Ni e
ch ci ał a s i ę ro zb i erać d o ro s o ł u . Zam arzł ab y ch y b a. Zres zt ą M ari u s zo wi t o wy s t arczy .
Op arł a d ł o n i e o p arap et . Ch ł o p ak p o d s zed ł d o n i ej o d t y ł u . Po czu ł a j eg o l o d o wat e
d ł o n i e. Szarp n i ęci e za s p ó d n i cę. Ch ł o d n y p rzeci ąg n a u d ach . M ari u s z ws zed ł w n i ą
b ez u p rzed zen i a. Os t at n i o t ak i m i ał zwy czaj . Wcześ n i ej n i e b y ł o o t y m m o wy . Teraz.
Przed t em . Id eal n e p rzeci wi eń s t wa.
Sab i n a p o ch y l i ł a s i ę m o cn i ej , ab y u ł at wi ć k o ch an k o wi zad an i e. Przez s zp arę w
zas ł o n ach o b s erwo wał a m k n ący ch p rzez o s i ed l e l u d zi , u ci ek aj ący ch p rzed s i ek ący m
d es zczem . Sk ąd ś p rzy fru n ęł a p o t arg an a rek l am ó wk a, u n i o s ł a s i ę w g ó rę, o p ad ł a.
Zn i k n ęł a za k rzak i em . W o d d al i m i g ał y s am o ch o d y s u n ące w k i eru n k u cen t ru m .
Sab i n a k o ł y s ał a s i ę w t ak t p o m p o wan i a. J ej wł o s y n ael ek t ry zo wał y s i ę, t rąc o
zas ł o n y . M ari u s z ch arczał j ak wi s zący n a s u ce p i es . Czu ć b y ł o zap ach p o t u , m ęczy ł
s i ę i m ęczy ł . Ab y p o s zł o s zy b ci ej , wb i ł p al ce w m i ęk k i e p o ś l ad k i Sab i n y . Po ci ąg n ął
j ą d o s i eb i e. Zab o l ał o . Krzy k n ęł a. Ten k rzy k wy raźn i e g o ro zj u s zy ł . Po m p o wan i e
p rzy s p i es zy ł o . Sab i n a t el ep ał a s i ę, j ak b y s i ed zi ał a n a wi ru j ącej p ręd k o p ral ce.
— Ku rwa! — ry k n ął w k o ń cu k o ch an ek , a k o b i et a p o czu ł a t ry s k aj ącą w n i ą
l ep k o ś ć. W k o ń cu .
Sab i n a s i ed zi ał a w p o czek al n i . Z Bart k i em . Z n u d ó w o b s erwo wał a czek aj ące o b o k
n i ej o s o b y . Każd a z n i ch u b ran a b y ł a n i em al że zg rzeb n i e. Każd a p at rzy ł a w p o d ł o g ę.
Oczek u j ący czas em p o p rawi al i s i ę n a k rzes ł ach , o s t ro żn i e, ab y n i e h ał as o wać.
Od k as ł y wal i w ręk awy . „CISZA!" n ak azy wał a t ab l i czk a p o wi es zo n a n ad d rzwi am i
j ed y n eg o w k o ry t arzu g ab i n et u .
Z p o m i es zczen i a co j ak i ś czas wy ch o d zi l i p acj en ci . Ni ek t ó rzy zad o wo l en i rzu cal i
p ręd k i e „Do wi d zen i a" . Pęd zi l i z t u p o t em , zn i k al i za zak ręt em . In n i s zl i , p o wł ó cząc
n o g am i , zd ru zg o t an i t y m , co wy d arzy ł o s i ę za zam k n i ęt y m i d rzwi am i . W k o ń cu
p rzy s zł a n a n i ą k o l ej .
— Sab i n a Bo ro ws k a! — wrzas n ął k t o ś s ch o wan y w g ab i n eci e.
Sab i n a ws t ał a, p o p rawi ł a s p ó d n i cę i wes zł a. Za b i u rk i em s i ed zi ał k ru k . Wł aś ci wi e
s t ał , wczep i o n y w o p arci e k rzes ł a. Nak ł u wan a j eg o p azu ram i b i ał a farb a p o p ęk ał a.
Po d n i ą wi d ać b y ł o b l ad e d rewn o . Pt ak p rzes u wał s i ę z j ed n eg o k o ń ca o p arci a n a
d ru g i . „Co j es t ?" p o m y ś l ał a Sab i n a i s t an ęł a w p ro g u .
— Ni e s t awać, wch o d zi ć! — wrzas n ął k ru k . — Ni e m am czas u n a j ak i eś t am
p o wi t an i a w p ro g u !
— Przep ras zam — wy s zep t ał a k o b i et a i wes zł a.
— Drzwi ! Zam k n ąć!
— Przep ras zam . — Sab i n a zam k n ęł a d rzwi .
— Co s i ę d zi ej e? — zap y t ał p t ak i p rzes k o czy ł n a wó zek Bart k a. — O, p o ważn a
s p rawa j ak wi d zę.
— Ni e ro zu m i em .
— Ch o ry . Trzeb a l eczy ć. Pi l n i e. Nazwi s k o ?
— Bo ro ws k i — o d p o wi ed zi ał a Sab i n a.
— Im i ę?
— Bart ł o m i ej .
— Wi ek ?
— Ni ecał e p ó ł ro k u .
— Ob j awy ? Po za t y m , co wi d zę s am ?
— Sam a n i e wi em . Ap at i a? Sen n o ś ć? — Kru k zerk n ął n a n i ą z p o l i t o wan i em i
j ak b y ze ws t ręt em . Ch y b a zn o wu s i ę wy g ł u p i ł a.
— Dzi eck o wy j ąć z wó zk a, ro zeb rać. Na k o zet k ę d ać — zarząd zi ł p t ak i p rzefru n ął
n a b i u rk o . Zaczął g rzeb ać w j ak i ch ś p ap i erach . Zb ad ał Bart k a d o k ł ad n i e. Po o g l ąd ał ,
o b m acał . Sab i n a czek ał a, ws t rzy m u j ąc o d d ech . Pt ak p o k ręci ł g ł o wą, zerk aj ąc n a
d zi eck o raz l ewy m , raz p rawy m o k i em .
— Ub rać! Al b o n i e! — zm i en i ł zd an i e i zas ęp i ł s i ę.
Sab i n a wet k n ęł a ś p i o ch y i s wet erek d o wó zk a, a n a n i ch p o ł o ży ł a n ag i eg o Bart k a.
Ch ł o p i ec m i ał o t wart e o czy . Źren i ce p ł y wał y n i czy m o k a w ro s o l e. Ch o wał y s i ę w
k ąci k ach . Sp ał ! Na p ewn o t o t y l k o s en !
— Id zi em y d o zab i eg ó wk i ! — zarząd zi ł p t ak i ws k o czy ł za zn aj d u j ącą s i ę w ro g u
zas ł o n k ę. — No , s zy b ci ej ! — p o n ag l i ł i d zi o b n ął k o b i et ę w k o s t k ę. Sab i n a p o s zł a za
n i m . Za zi el o n y m p rzep i erzen i em zn aj d o wał s i ę j es zcze j ed en p o k ó j . Ni ewi el k i . Na
ś ro d k u s t ał a p eł n a m ęt n ej , b i ał awej wo d y wan n a.
— Ro zb i eram y d zi eck o . Ws ad zam y d o wan n y . M o czy m y d wad zi eś ci a m i n u t . Ni e
wy ci ąg am y . Po d żad n y m p o zo rem ! — p o i n s t ru o wał j ą k ru k i p rzy cu p n ął n a
p arap eci e.
Sab i n a zro b i ł a, co ro zk azał . Zan u rzy ł a ch ł o p ca w wo d zi e. Kąp i el b y ł a b ard zo
ci ep ł a. Ni em al że g o rąca. J ak aś t ak a k l ei s t a, o l ei s t a. To n i e b y ł a wo d a, a j ak aś
zawi es i n a. Gd y t y l k o Bart ek d o t k n ął ci eczy n ó żk am i , s p o j rzał p rzy t o m n i e n a m at k ę.
— M am o , n i e, p ro s zę! — p o wi ed zi ał p i s k l i wi e. Sab i n a p u ś ci ł a wąt ł e ci ał k o . Z
wrażen i a. Bart ek p o s zed ł p o d wo d ę.
— Wy ci ąg aj g o , k ret y n k o , zan i m s i ę u t o p i ! — zak rak ał o p t as zy s k o , ł o p o cąc
s k rzy d ł am i .
— Przep ras zam ! — zał k ał a k o b i et a i zaczęł a s zu k ać n i em o wl ęci a w m ęt n ej
k ąp i el i . Gd zi e o n j es t ? Gd zi e?
Zn al azł a. Zł ap ał a za ś l i s k i e ram i ę. Wy ci ąg n ęł a. Ci ał o s y n a p o k ry wał y j ak i eś
wy p ry s k i . Bi ał e, p rzy p o m i n aj ące d u że p ry s zcze. Po d b i eg ał y s u ro wi cą. Bart ek
o d k as zl n ął . A p o t em zaczął k rzy czeć. Po t wo rn i e, g ł o ś n o k rzy czeć.
— Co s i ę d zi ej e? — zap y t ał a Sab i n a. Trzęs ł a s i ę. Bał a s i ę, że zn o wu p u ś ci
n i em o wl ę. I j u ż g o n i e zn aj d zi e w t ej żu ro wat ej wo d zi e.
— Po czek aj , wy j d ą z n i eg o ro b al e. To o n e g o zat ru waj ą — u s p o k o i ł j ą k ru k .
— Al e o n k rzy czy , t rzeb a g o wy j ąć!
— Ni e wo l n o ! Ni e wo l n o ! — ro zd arł s i ę k ru k . — Czek aj , i d i o t k o ! Ni e wo l n o ! —
p o wt arzał j ak p ap u g a, k i waj ąc s i ę w p rzó d i w t y ł , a d zi eck o zan o s i ł o s i ę wrzas k i em .
Po ch wi l i wy p ry s k i wy b rzu s zy ł y s i ę i zaczęł y k o l ej n o p ęk ać. Ze ś ro d k a
wy ch o d zi ł y p ęd rak i . Ni e s p ad ał y j ed n ak d o wo d y , al e t rzy m ał y s i ę h aczy k o wat y m i
n o g am i s k ó ry .
— Od ry waj j e! — zak o m en d ero wał k ru k .
Sab i n a zaczęł a o b i erać Bart k a z ro b act wa. Os k u b y wał a g o j ak p o k ry t y k u l k am i
s wet er. J ed n ak p ęd rak ó w wci ąż p rzy b y wał o . Gd y t y l k o o d erwał a j ed n eg o , j u ż za n i m
czek ał k o l ej n y . No we i n o we. Sab i n a p o ci ł a s i ę n ad ci ep ł ą k ąp i el ą. Sp i es zy ł a s i ę j ak
m o g ł a. Po t s p ł y wał j ej z czo ł a. Sy n wrzes zczał . Zach ry p n i ęt y .
— Ni e, m am o , n i e, m am o , p ro s zę, zab i erz m n i e s t ąd , m am o , n i e!
Rwał a ro b al e t ak s zy b k o , j ak p o t rafi ł a. Al e Bart ek wci ąż k rzy czał ! Ten k rzy k
p rzes zk ad zał j ej w p racy , s p o wal n i ał ru ch y . Zam k n i j s i ę! Ci ch o ! St aram s i ę! Ro b al e
wy ł azi ł y
s et k am i .
Sab i n a
s zl o ch ał a
z
o b rzy d zen i a.
M ęczarn i ę
p rzerwał
n i es p o d zi ewan i e k ru k .
— Zaro b aczo n y n a am en , t o n i c n i e d a — s t wi erd zi ł . — Wy j m u j g o ! Trzeb a n am
czeg o ś l ep s zeg o ! Wró ć j u t ro .
Ko l ej n eg o d n i a zap ro wad zi ł Sab i n ę d o n as t ęp n eg o p o k o j u . Zn aj d o wał o s i ę w n i m
wy p o s ażo n e w p as y wy s o k i e k rzes ł o i s t ó ł . Na s t o l e s t ał s ł o i k z żó ł t y m p ł y n em . Na
wi erzch u m i k s t u ry p ł y wał k o żu ch , p rzy p o m i n aj ący t en , k t ó ry t wo rzy s i ę w s ł o j ach z
o g ó rk am i . W n aczy n i u t k wi ł a ł y żk a.
— Po s ad ź d zi eck o i p rzy p n i j d o b rze. — Kru k ws k azał d zi o b em k rzes ł o . — A
p o t em n ak arm t y m . — Tak s am o j ak d n i a p o p rzed n i eg o Bart ek zaczął p ro s i ć o l i t o ś ć.
Al e k ru k b y ł n i eu b ł ag an y . — M u s i zeżreć, t o l ek ! — u p arł s i ę.
Sab i n a zł ap ał a s y n a za p o l i czk i . Ści s n ęł a j ak s zczen i ak a, k t ó rem u t rzeb a wy j ąć z
p y s k a k ł ąb t rawy . Dzi eck o o t warł o u s t a. M at k a wci s n ęł a m u p i erws zą ł y żk ę p ł y n u .
Ch ł o p i ec zach ł y s n ął s i ę. Zam ach ał rączk am i i wi erzg n ął .
— Do b rze, d o b rze — u ci es zy ł s i ę k ru k . — Zaraz s i ę zaczn i e!
Nag l e z u s t Bart k a zaczęł y wy p eł zać p ęd rak i . Te s am e, k t ó re Sab i n a wi d zi ał a d zi eń
wcześ n i ej , b i ał e i t ł u s t e. Oh y d a!
— Wy g arn i aj j e ł y żk ą i k arm d al ej ! Trzeb a wy t ru ć ś wi ń s t wo ! — ro zk azał k ru k .
Sab i n a ro b i ł a ws zy s t k o , co k azał . Al e t o n i c n i e d ał o . Ro b ak i m n o ży ł y s i ę j ak
o p ęt an e. Te, k t ó re wy l azł y z u s t , wracał y z p o wro t em n o s em . Al b o s p ad ał y n a k o l an a
d zi eck a, b y wg ry źć s i ę w ci ał o i wp eł zn ąć d o ś ro d k a p rzez s k ó rę. Bart ek d ł awi ł s i ę i
k rzt u s i ł . Sab i n a p ak o wał a w n i eg o l ek . Kru k s k ak ał i k rak ał p o d n i eco n y .
W k o ń cu w s ł o j u p o j awi ł o s i ę d n o . Ro b ak i p o k ry wał y cał ą p o d ł o g ę. Bart ek
zwi s ał n i ep rzy t o m n y n a p as ach . Kru k u s i ad ł m u n a g ł o wi e. Zaj rzał w m ęt n e o czy
d zi eck a.
— Do d u p y — o ś wi ad czy ł . — Do d u p y . On e s ą w j eg o m ó zg u . Wró ć j u t ro .
Sab i n a zab rał a Bart k a n a zab i eg i j es zcze czt ery razy . Tak b y ł o t rzeb a. Dl a zd ro wi a.
Leczen i e p rąd em . Leczen i e o g n i em . Przep u s zczan i e p rzez wy ży m aczk ę rąk i n ó g , ab y
zg n i eś ć ro b act wo . Ws zy s t k o n a n i c. Pęd rak i n i e ch ci ał y o p u ś ci ć ci ał a ch ł o p ca.
Si ó d m eg o d n i a p rzy s zł a d o k ru k a wcześ n i e ran o . J ak zwy k l e ro zeb rał a Bart k a i
p o ł o ży ł a g o n a k o zet ce. Pt ak l ed wi e rzu ci ł n a n i eg o o k i em . Si ed zi ał n a o p arci u ,
n as t ro s zo n y j ak zm o k ł a k u ra. J eg o czarn e o czy b y ł y m ęt n e. Sab i n i e wy d ał s i ę j ak i ś
s m u t n y .
— I co , d o k t o rze? — zap y t ał a.
— Ni c…
— Ni c?
— Pacj en t j es t b ezn ad zi ej n y . M o g l i b y ś m y zary zy k o wać, al e ch y b a n i e p rzet rwa
k o l ej n ej k u racj i . Ni e wart o g o k at o wać. Szan s e p o wo d zen i a? M o że d zi es i ęć p ro cen t .
Ni e. To n i e m a s en s u .
— Al e…
— Do ś ć! — Kru k p rzes k o czy ł n a b i u rk o i u d erzy ł k i l k a razy d zi o b em w b l at .
Po l eci ał y d ro b n e d rzazg i . Ro zci ąg n ął s k rzy d ł a. Ro zł o ży ł y s i ę z t rzas k i em , j ak
wach l arze. Po p at rzy ł n a Sab i n ę j ed n y m o k i em i zaczął d ek l am o wać.
Narodziny, znój i chrzciny
Radość durna jest rodziny
Życie kruche niczym lód
Więc daremny jest nasz trud
Gdy pisana szybka śmierć
Nic nie ugrasz, nie łudź się
Gdy okrutna męka czeka
Lepsza śmierć jest dla człowieka
Lepsze to, niż szargać nerwy
Kiedy wynik gry niepewny
Byle śmierć niedługa była
By dzieciny nie męczyła
Żeby oczy zgasły prędko
Żeby serce nagle pękło
Sk o ń czy ws zy recy t acj ę k ru k ws k o czy ł Sab i n i e n a ram i ę, o t arł s i ę o n i ą, j ak b y w
g eś ci e p o ci es zen i a, i zn i k n ął .
JANUSZ. Czasem jestem ojcem
J an u s z p o ch y l i ł s i ę i zaj rzał d o s k rzy n k i p o czt o wej . Ich p rzeg ró d k a u m i es zczo n a
b y ł a n a s am y m d o l e. Co ś s t rzy k n ęł o m u w k rzy żu , p ewn i e o d t eg o ci ąg ł eg o s i ed zen i a
n ad p ap i eram i b o l ał y g o k o rzo n k i . M ężczy zn a p rzy ł o ży ł d ł o ń d o p l ecó w i p rzek ręci ł
g ł o wę. Przez m ał e d zi u rk i wi d ać b y ł o , że w ś ro d k u j es t j ak i eś p i s m o .
Wy waży ł d rzwi czk i za p o m o cą b rel o czk a. Zam ek w s k rzy n ce o d d awn a b y ł
p o p s u t y . Po czt a n i e s p i es zy ł a s i ę z j ej wy m i an ą. Ws zęd zi e b y l ej act wo . Si ęg n ął d o
ś ro d k a i wy j ął k art k ę z p rzy ch o d n i . „Wezwan i e p o wt ó rn e" o d czy t ał . Do t y czy ł o
Bart k a. Sab i n a n i e zg ł o s i ł a s i ę d o s zczep i en i a. An i t rzy m i es i ące t em u , an i m i es i ąc
t em u . Teraz p rzy ch o d n i a g ro zi ł a p o l i cj ą. Karam i . Ch o l ern a i d i o t k a, zn o wu co ś o l ał a!
Zap o m i n aj ąc o k o rzo n k ach , J an u s z wb i eg ł n a p i erws ze p i ęt ro , d y s ząc ze zł o ś ci .
Wp ad ł d o m i es zk an i a i n at y ch m i as t , n i e zd ej m u j ąc b u t ó w, p o g n ał d o k u ch n i . Sab i n a
s i ed zi ał a j ak zwy k l e p rzy o k n i e. Z n i eo d ł ączn y m p ap i ero s em . Han k i n i e b y ł o , Bart ek
s p ał . A o n a, j ak t o o n a, o d p o czy wał a n i e wi ad o m o o d czeg o !
— Co t o j es t ? — zap y t ał J an u s z, rzu caj ąc wezwan i e n a s t ó ł . Przefru n ęł o i s p ad ł o
n a p o d ł o g ę. Sch y l i ł s i ę — zn o wu s t rzy k n i ęci e w p l ecach — p o d n i ó s ł p ap i erek i
p rzy ci s n ął g o d ł o n i ą d o b l at u .
— Ni e wi em — fu k n ęł a k o b i et a.
— To czy t aj .
— No d o b rze, n i e m u s zę czy t ać. To z p rzy ch o d n i . O s zczep i en i u .
— Sk ąd wi es z?
— Wi d zi ał am t o ran o . Wrzu ci ł am z p o wro t em d o s k rzy n k i .
— Co ? — J an u s z u s i ad ł ci ężk o n a s t o ł k u . Ni e m i ał s i ł y d o żo n y . Po p ro s t u n i e
m i ał d o n i ej s i ł !
— Wrzu ci ł am z p o wro t em ! M o że p o m y ś l ą, że n i e d o t arł o al b o że czy n as n i e m a w
d o m u .
— Sab i n a! To n i e j es t m et o d a! — ry k n ął J an u s z. Tak g ł o ś n o , że o b u d zi ł Bart k a.
Dzi eck o zaczęł o p ł ak ać. W t y m s am y m m o m en ci e d o m i es zk an i a wes zł a Han k a.
— No , wi d zi s z? Wi d zi s z? Przez ci eb i e p ł acze! — zi ry t o wał a s i ę Sab i n a. — Han k a,
i d ź co ś zró b z b rat em ! — ro zk azał a. Han k a rzu ci ł a t o rn i s t er w p rzed p o k o j u i p o s zł a
d o Bart k a. J an u s z p at rzy ł za n i ą zas m u co n y .
— Han k a n i e j es t o d zaj m o wan i a s i ę m ał y m — s t wi erd zi ł s p o k o j n i e, czu j ąc, że
p rzeł y k p al i g o j ak p o zj ed zen i u o s t rej p ap ry k i . Im b ard zi ej s t arał s i ę zach o wać
zi m n ą k rew, p o d ej ś ć k o n s t ru k t y wn i e, ro zm awi ać b ez wrzas k ó w, t y m m o cn i ej p al i ł o
g o w g ard l e. „Sp o k o j n i e, s p o k o j n i e" p o wt arzał s o b i e.
— J a n i e d aj ę rad y , s am a ze ws zy s t k i m , n i e d aj ę rad y ! — o d p aro wał a Sab i n a.
— A co t y m as z d o ro b o t y ? Po za d o m em , d zi ećm i ? — zap y t ał J an u s z. Ni e ch ci ał
j ej p ro wo k o wać, t y l k o p o p ro s t u s i ę d o wi ed zi eć. Czem u o n a t ak a j es t ? Wy s zł o
i n aczej .
Sab i n a zerwał a s i ę z k rzes ł a i u d erzy ł a w m art y ro l o g i czn y t o n .
— Ws zy s t k o ! Ws zy s t k o j es t n a m o j ej g ł o wi e! W n i czy m m i n i e p o m ag as z! —
k rzy czał a i k rąży ł a p o k u ch n i n i czy m o b ł ąk an a m u ch a. — Ty t y l k o s i ę awan t u ro wać
u m i es z! Al e żeb y p o m ó c? Ni e, n i e! Du p n y p an !
— Sab i n a, p rzes t ań ! Pracu j ę n a d wa et at y , b i o rę ro b o t ę d o d o m u . St aram s i ę! —
J an u s z s i ę ro zzł o ś ci ł . Do ś ć! Ty ra n a t ę s u k ę, a o n a? Pal i , p i j e i m a ws zy s t k o g d zi eś !
Ni e m ó g ł j ed n ak k o n t y n u o wać wy wo d u , p o n i eważ d o k u ch n i wes zł a Han k a. Z
Bart k i em n a ręk u .
— M u s zę zro b i ć m l ek o , o n j es t g ł o d n y — wy s zep t ał a. J an u s z zau waży ł o d razu ,
j ak b ard zo d zi ewczy n k a b o i s i ę m at k i . Bi ed n e d zi eck o ! Po d n i ó s ł s i ę, ab y p o m ó c
có rce. Ni e zd ąży ł j ed n ak s i ęg n ąć p o p aczk ę z m l ek i em w p ro s zk u .
— Wo n ! — k rzy k n ęł a Sab i n a g ł o s em t ak s t ras zn y m , że J an u s z aż p o d s k o czy ł .
Zerwał a ze s t o p y k l ap ek i z cał ej s i ł y u d erzy ł a Han k ę w g ł o wę. Dzi ewczy n k a aż
p rzy m k n ęł a o czy . M at k a p o n o wn i e u n i o s ł a d ł o ń , zam i erzaj ąc s i ę n a Bart k a.
— Zo s t aw! — J an u s z p ch n ął fu ri at k ę z cał ej s i ł y . Sab i n a p o l eci ał a w t y ł , aż d o
p rzed p o k o j u . Ud erzy ł a w s zafę. Zag rzech o t ał y p o l i t u ro wan e d rzwi , w ś ro d k u
zad zwo n i ł y wi es zak i . J an u s z p o czu ł d zi wn ą rad o ś ć. — Zo s t aw! — p o wt ó rzy ł ,
wy ci ąg aj ąc p al ec w s t ro n ę żo n y . — An i m i s i ę waż!
Przez ch wi l ę o b awi ał s i ę, że Sab i n a zaat ak u j e p o n o wn i e. J ed n ak żo n a u p u ś ci ł a
k l ap ek . Od g arn ęł a wł o s y z czo ł a. Us i ad ł a n a p o d ł o d ze i zaczęł a p ł ak ać. J an u s za m ał o
t o o b es zł o . „Do b rze ci t ak !" p o m y ś l ał i wró ci ł d o d zi eci . Ob ej rzał g ł o wę Han k i .
Nak arm i ł m ał eg o . Do p i ero wt ed y p o d s zed ł d o Sab i n y .
— J u t ro p ó j d zi es z d o p rzy ch o d n i al b o ci t ak wp i erd o l ę, że p o żał u j es z! —
o b i ecał , w p eł n i ś wi ad o m y , że s wo j ą g ro źb ę s p eł n i . Za d zi eci ! Za s i eb i e! Nap rawd ę
m i ał Sab i n y s erd eczn i e d o s y ć.
SABINA. Ostatnia droga
Sab i n a b y ł a p i ęk n ą k o b i et ą. Cu d o wn ą d zi ewczy n ą o wł o s ach n i czy m k o ń s k a
g rzy wa, p o ś l ad k ach j ak k o ń s k i zad , b u j n ą i g o rąco k rwi s t ą n aro wi s t ą k l aczą. Lu b i ł a
t ak o s o b i e m y ś l eć, ro zczes u j ąc g o d zi n am i l o k i i p o s y ł aj ąc ro d zi co m zd awk o we
u ś m i ech y . Uwi el b i ał a zach wy t , z j ak i m p at rzy l i n a n i ą, g d y t ak s i ed zi ał a i s i ę czes ał a.
Du m n i z j ej u ro d y . Sab i n a d o s t awał a t o , co ch ci ał a.
— M am ws zy s t k o ! — p o wt arzał a d u m n i e, j ak b y t o j ej zas ł u g ą b y ł y ws zy s t k i e t e
zb y t k o wn e p rzed m i o t y , k t ó re zn o s i l i j ej w h o ł d zi e ro d zi ce.
Oj ci ec b y ł g ó rn i k i em . Zarab i ał k ro ci e. J eg o b raci a p raco wal i w Ni em czech .
Ró wn i eż zarab i al i k ro ci e. Sab i n a k o rzy s t ał a. Su k i en k i , k red k i , czek o l ad a. Lal k i ,
g u m k i d o wł o s ó w, zes zy t y . Lek ars t wa, wi t am i n y , p o m arań cze. Szn u ró wk i d o b u t ó w,
k ap el u s i k i . Ws zy s t k o p rzy ch o d zi ł o w p aczk ach zza g ran i cy . Ni k t , k o g o zn ał a, n i e
m i ał t y l e, co o n a.
— To j u ż p rzes ad a! — m awi ał a czas em m at k a Sab i n y , d u m n a Śl ązaczk a, p an i
d o m u o n i ewy czerp an y ch zas o b ach en erg i i . Al e o j ci ec Sab i n y s i ę z t eg o ś m i ał . A
m at k a o b rażał a s i ę, zag an i ał a có rk ę d o ro b o t y , ab y za k i l k a d n i zap o m n i eć i d ać j ej
s p o k ó j n a wi d o k s m u t n y ch o czu i p o k an cero wan y ch o d s zo ro wan i a p o d ł ó g d ł o n i .
Z czas em Sab i n i e p rzes t ał y wy s t arczać k o l o ro we żu rn al e, p l u s zak i i s i ed zen i e n a
s o fi e w t o warzy s t wi e l u s t erk a. Zap rag n ęł a u wi el b i en i a t ł u m ó w. Os i ed l e o k azał o s i ę
wo d am i zb y t p ł y t k i m i j ak n a j ej u ro d ę. Wy p ł y n ęł a wi ęc w m i as t o .
Kat o wi ce wch ł o n ęł y j ą z rad o ś ci ą. Sab i n a s zal ał a n a d y s k o t ek ach , p ry wat k ach i
o g n i s k ach . St rzel ał a o czam i n a b o k i , wab i ł a. Cał o wał a s i ę p o k rzak ach . Pi ł a czerwo n e
wi n o i p al i ł a. W k o ń cu ro d zi ce n i e wy t rzy m al i . Do s zł o d o awan t u ry , p o t em d o
k o l ej n ej . Oj ci ec u ży ł p as a. Raz, d ru g i . Na n i c.
— Sm ak o wał o , j es zcze ch ci ał o ! — k o m en t o wał a Sab i n a k o l ej n e razy , a o j cu
o p ad ał y ręce. Po t em n as t ąp i ł o p rzep ras zan i e, k aj an i e s i ę. Pro ś b y .
— Sab i n k o , zo s t ań w d o m u , p ro s zę! — b ł ag ał a m at k a.
— Có reczk o , n i e wy ch o d ź! — p ro s i ł o j ci ec ze ł zam i w o czach .
Na n i c. Ws zy s t k o n a n i c. Sab i n a b y ł a s t raco n a. Gd y m i ał a s zes n aś ci e l at , n i e
wró ci ł a p o j ed n ej z i m p rez d o d o m u . Zn i k n ęł a. Ro d zi ce s zal el i . Bi eg al i o d o k n a d o
o k n a, g d y n ag l e ro zl eg ł s i ę d zwo n ek d o d rzwi . Po cwał o wal i , p rzep y ch aj ąc s i ę w
k o ry t arzu .
— Sab i n k a! — o t wo rzy l i z wo ł an i em .
Za d rzwi am i s t ał m ężczy zn a. M n i ej wi ęcej w i ch wi ek u .
— Pań s t wo Nei m an ? — zap y t ał .
— Tak — m at k a Sab i n y wb i ł a p al ce w ś ci an ę. Zo s t ał y ś l ad y n a t ap eci e. „Co z
Sab i n ą? Co z Sab i n ą?" k o ł at ał o j ej w g ł o wi e.
— J an Pan ek — p rzed s t awi ł s i ę g o ś ć. — M o g ę wej ś ć?
Ws zed ł . Herb at a. Szy b k o . Ci as t k o . Ro d zi ce s i ed l i p rzy s t o l e w s al o n i e.
— O co ch o d zi ? — zap y t al i .
— Ch o d zi m i o Sab i n ę, j ak p ewn i e s i ę p ań s t wo d o m y ś l aj ą — zaczął m ężczy zn a.
M at k a Sab i n y zem d l ał a.
Sab i n a p o s zł a w t an g o . Up i ł a s i ę d o n i ep rzy t o m n o ś ci i j ak i m ś cu d em d o t arł a
d al ek o za Kat o wi ce, d o j ak i ej ś zap ad ł ej m i eś ci n y . Ni k t n i e wi ed zi ał , co t am ro b i ł a.
On a s am a t eż. J an Pan ek zn al azł j ą w ro wi e. Us ł y s zał j ak i eś j ęk i , g d y wracał z
wi eczo rn eg o s p aceru z p s em . Gd zi eś o k o ł o p ó ł n o cy . Zazwy czaj p ó źn o k ł ad ł s i ę s p ać.
Sab i n a l eżał a wś ró d ł o p i an ó w. Su k i en k ę m i ał a p o d wi n i ęt ą aż n a p l ecy . By ł a b ez
m aj t ek .
M ężczy zn a zap ro wad zi ł j ą d o s i eb i e. Razem z żo n ą j ak o ś d zi ewu ch ę o b m y l i i
p o ł o ży l i s p ać. Ni e wi ed zi el i , k i m j es t . Zam k n ęl i n a k l u cz w p o k o i k u n a g ó rce. A n u ż
zł o d zi ej k a? Zan i m j ą zam k n ęl i , zab ral i j ej d o wó d . St ąd J an Pan ek m i ał ad res .
Przy j ech ał .
— Sam i m am y d zi eci w t y m wi ek u . To j ak ro d zi c ro d zi co wi p o m ó c ch ci ał em … —
zak o ń czy ł s wo j ą rel acj ę. Oj ci ec Sab i n y zb l ad ł .
— J ed zi em y — o ś wi ad czy ł i p o g n ał d o m al u ch a. Go ś ć l ed wo za n i m n ad ążał .
Sk o ń czy ł o s i ę l an i em . Po rząd n y m . Kab l em o d żel azk a. Sab i n a m i ał a p ręg i n a
cał y m ci el e. Oj ci ec p o wy ry wał j ej wł o s y . Po d arł n a n i ej u b ran i e. M at k a s t ał a i n i e
i n t erwen i o wał a. Tak b y ł o t rzeb a.
Po t em Sab i n a b y ł a s p ry t n i ej s za. Zwi ał a d al ek o , n a d ł u żej . Zak o ch an a
n i ep rzy t o m n i e. Facet j ed n ak zn u d zi ł s i ę p o k i l k u m i es i ącach . Od s t awi ł j ą d o
ro d zi có w, a s am p o j ech ał n a Zach ó d . Po t em b y ł k o l ej n y „n arzeczo n y " . I j es zcze
j ed en , i n as t ęp n y . Od ch o d zi l i . Dl aczeg o ? Sab i n a n i e m i ał a p o j ęci a. Czy żał o wał a?
Tęs k n i ł a? Pł ak ał a? Zaws ze.
W k o ń cu t rafi ł s i ę J an u s z. St ars zy o d n i ej , s t at eczn y , n a s t an o wi s k u . M o że n i e
j ak i ś k rezu s , al e z p ers p ek t y wam i . Si ero t a. Ro d zi ce zm arl i , g d y m i ał d wan aś ci e l at .
Du s za czł o wi ek ! Sab i n i e b y ł raczej o b o j ęt n y , p o p ro s t u g o p o l u b i ł a, b o t ak
s t aro m o d n i e j ą ad o ro wał . M i ał b y ć o d s k o czn i ą p o m i ęd zy k o l ej n y m i ro m an s am i .
Ro d zi ce p ręd k o zo rg an i zo wal i ś l u b . Pewn i e J an u s z n i e b y ł b y t ak i ch ęt n y d o
żen i aczk i , g d y b y n i e i ch n aci s k . Sab i n a zaws ze p o d ej rzewał a, że wi d ząc n i ezł eg o
k an d y d at a, m at k a j ak o ś g o d o ci s n ęł a. Oj ci ec p ewn i e o ch o czo d o p o m ó g ł . Ch ci el i s i ę
j ej p o zb y ć, zd j ąć z ram i o n ci ężar o p i ek i . „Od d am có rk ę w d o b re ręce" . Sab i n a n i e
m i ał a i m t eg o za zł e. Ro zu m i ał a.
M ł o d zi zo s t al i m ężem i żo n ą w u rzęd zi e. Po t em s k ro m n a u ro czy s t o ś ć w
m i es zk an i u . Zam i es zk al i razem z ro d zi cam i . Sab i n a l i czy ł a, że j ak o ś s i ę u ł o ży . By ł o
ci as n o , al e m i ł o . J an u s z n u d n y , al e s o l i d n y . Naro d zi n y Han k i . Ni c s p ecj al n eg o .
Częs t o s i ę Sab i n i e ś n i l i . Tak i d y żu rn y , wy ci s k aj ący ł zy z o czu s en . O m am i e
i d ącej w j ej s t ro n ę p o p o l u rzep ak u . Ni g d y n i e b y ł y t am razem , al e Sab i n a wi ed zi ał a,
że s en n i e k ł am i e. M am a d o k ł ad n i e t ak b y s t ąp ał a! Na m i ed zy s t ał o j ci ec o b j u czo n y
p aczk am i .
— Pro s zę, k o ch an i e, t o ws zy s t k o d l a ci eb i e — u ś m i ech ał s i ę d o Sab i n y .
Ten s en … Przy ś n i ł s i ę t ak że t ej n o cy , k i ed y p o ł o ży ł a s i ę wk u rzo n a n a J an u s za za
t ę ch ry j ę ze s zczep i en i em . Ob u d zi ł a s i ę w m o m en ci e, g d y ro zry wał a k o l o ro wy p ap i er.
Szel eś ci ł o b i ecu j ąco , s k rzy ł s i ę. Nag l e zn i k n ął . Ob o k ch rap ał J an u s z. Ko b i et a
wes t ch n ęł a i s p o j rzał a n a zeg ar. Pi erws za d wan aś ci e. Do ran a j u ż n i e zaś n i e.
Ws t ał a i p o s zł a d o k u ch n i . Us i ad ł a z wes t ch n i en i em . Po ci em k u , wy s t arczy
j arzen i e s i ę żaru n a k o ń cu p ap i ero s a. Si ęg n ęł a p o res zt k ę h erb at y . Na wó d k ę j ak o ś
n i e m i ał a o ch o t y .
Ro d zi ce Sab i n y n i e ży l i — zg i n ęl i w wy p ad k u n i ed ł u g o p rzed n aro d zi n am i
Han k i . Gd y b y n i e t o , p ewn i e ws zy s t k o p o t o czy ł o b y s i ę i n aczej . Sab i n a m i ał ab y d o
k o g o i ś ć. M i ał ab y z k i m p o g ad ać. M am a p rzy p o m n i ał ab y j ej , j ak l ep i ć k l u s k i
ś l ąs k i e. J ak n as t awi ć zak was n a b ars zcz. Po m o g ł ab y p rzy d zi eci ach , Sab i n a m i ał ab y
czas d l a s i eb i e. Tat o p ewn i e n i e s k ąp i ł b y g ro s za n a fry zj era czy k o s m et y k i . An i n a
wn u k i . By ł s ro g i , al e zaws ze m o g ł a n a n i eg o l i czy ć. M o że d o ł o ży ł b y s i ę d o
u ży wan eg o au t a? Sab i n a m o g ł ab y ws zy s t k o n ap rawi ć al b o p o p ro s t u zacząć o d n o wa.
Ws zy s t k o p o t o czy ł o s i ę n i e t ak .
Nas t ęp n eg o d n i a Sab i n a p o s t an o wi ł a p ó j ś ć d o ch o l ern ej p rzy ch o d n i . Zaraz z ran a.
Dl a ś wi ęt eg o s p o k o j u . Ni e ch o d zi ł o o t o , że b ał a s i ę J an u s za. Po p ro s t u ch ci ał a, żeb y
s i ę o d czep i ł . Zaj ął s i ę s o b ą. Od wal i ł s i ę. Ni e ro b i ł s cen !
— Ub i eraj s i ę. Zap ro wad zę ci ę d o s zk o ł y , a p o t em p ó j d ę z Bart k i em d o l ek arza —
rzu ci ł a Han ce i zaj ęł a s i ę p ak o wan i em m ał eg o w k o m b i n ezo n . By ł l i s t o p ad . Zi m n y ,
czas em n i em al m ro źn y . Ch ci ał n i e ch ci ał , t rzeb a d zi eci ak a t ro ch ę u b rać.
Sab i n a zn i o s ł a wó zek n a d ó ł i p ch n ęł a l o d o wat e d rzwi k l at k i . M i ał a wrażen i e, że
g d y b y d o t k n ęł a i ch m et al o wej p o wi erzch n i j ęzy k i em , t en p rzy m arzł b y d o n i ej n a
am en . Na zewn ąt rz czu ć b y ł o zi m ę. Od d ech p aro wał . Pewn i e n i ed ł u g o s p ad n i e ś n i eg .
Han k a d o ł ączy ł a d o m at k i . Zał o ży ł a k u rt k ę, k t ó rej Sab i n a n i e p am i ęt ał a. Pewn i e
k u p i ł j ą J an u s z. On a n i e m i ał a d o t eg o g ł o wy . Ru s zy ł y w m i l czen i u p rzez o s i ed l e.
Sab i n a n i e m i ał a p o j ęci a, o czy m m o g ł ab y ro zm awi ać z có rk ą. O l al k ach ? Czy j u ż o
ch ł o p ak ach ? Czy t o źl e, że n i e wi e?
— J ak i e m as z d zi ś l ek cj e? — zap y t ał a w k o ń cu , a s p ł o s zo n a Han k a o d s k o czy ł a w
b o k .
— Tak i e j ak zwy k l e — o d p o wi ed zi ał a, p at rząc w zi em i ę. Sab i n a n i e
k o n t y n u o wał a t em at u .
Szł y wo l n o , m i j aj ąc ł y s e ży wo p ł o t y . Na d rzewach wi s i ał y j es zcze p o j ed y n cze
l i ś ci e. Trzy m ał y s i ę d es p erack o , j ak b y n i e ch ci ał y u l ec t em u , co n i eu n i k n i o n e.
Sab i n a p o m y ś l ał a, że s ą g ł u p i e. Po p rawi ł a s zal i k i s ch o wał a w n i m n o s . Do s zł y d o
s k rzy żo wan i a. Na wp ro s t wi d ać b y ł o b u d y n ek s zk o ł y . W p rawo p ro wad zi ł a d ro g a d o
p rzy ch o d n i .
— No , t u s i ę p o żeg n am y — s t wi erd zi ł a Sab i n a, zat rzy m u j ąc s i ę.
— Na razi e — m ru k n ęł a Han k a, n i e zat rzy m u j ąc s i ę n awet n a m o m en t .
— Po czek aj ! — p o p ro s i ł a Sab i n a. Czu ł a, że co ś j es t có rce j es zcze wi n n a. Co ś
t rzeb a zro b i ć. Ko n i eczn i e!
— Tak ? — zap y t ał a zd zi wi o n a Han k a.
— Uważaj n a s i eb i e — wy s zep t ał a Sab i n a, zap i n aj ąc j ej k u rt k ę p o d s zy j ą.
Po ch y l i ł a s i ę i m o cn o u cał o wał a Han k ę. Przy t u l i ł a j ą n a m o m en t . Dzi eck o b y ł o
s zt y wn e, zas k o czo n e.
— Uważaj n a s i eb i e! — p o wt ó rzy ł a Sab i n a. — Pa! — Ob ró ci ł a s i ę i p ręd k o
ru s zy ł a w s wo j ą s t ro n ę. Ni e o g l ąd ał a s i ę.
Przes zł a czt erd zi eś ci czt ery k ro k i . Li czy ł a. Wes zł a n a p rzerzu co n ą n ad j ezd n i ą
k ł ad k ę. Trzy d zi eś ci o s i em s t o p n i . Po d m o s t em ro b o t n i cy ł at al i d zi u rawą d ro g ę.
Ki ep s k a p o ra n a t ak ą p racę. Zaraz ws zy s t k o ro zwal i m ró z. Dro g o wcy n i ezrażen i
s y p al i n a j ezd n i ę żwi r. W ł o m o czącej o b o k m as zy n i e t o p i ł s i ę as fal t . Ro b o t n i cy
s k ak al i wo k ó ł n i ej n i czy m d i ab ł y wo k ó ł p i ek i el n eg o o g n i a. Czarn i n a t warzach .
Zn ad o s m o l o n eg o k o t ł a u n o s i ł y s i ę g ry zące o p ary . Ot u l ał y k ł ad k ę g ęs t y m k ł ęb em .
Sab i n a n i e wi d zi ał a j ej d ru g i eg o k o ń ca. Zn i k n ął p o ś ró d ś m i erd zący ch o b ł o k ó w.
M i m o o b aw, że za o p arem zi ej e w m o ś ci e d zi u ra, Sab i n a ru s zy ł a n a d ru g ą s t ro n ę. Gd y
wes zł a w d y m , n a m o m en t o ś l ep ł a. Og ł u ch ł a, zm ęczo n a s t u k an i em m as zy n y . Po
ch wi l i wy s zł a n a czy s t e p o wi et rze. Świ at p o wró ci ł . Szk o d a…
W p rzy ch o d n i b y ł o p eł n o . Peł n o i d u s zn o . Peł n o , d u s zn o i g o rąco . Peł n o , d u s zn o ,
g o rąco i cu ch n ęł o ch o ro b ą. Przed g ab i n et em p ed i at ry czn y m ch m ara d zi eci ak ó w
o k u p o wał a j ed y n y d o s t ęp n y s t o l i k , n a k t ó ry m l eżał o k i l k a k art ek i o b g ry zi o n a
k red k a. Prawi e ws zy s t k i e d zi eci b y ł y zak at arzo n e. Ni ek t ó re k as zl ał y . Wi ęk s zo ś ć
wy ł a.
Z g ab i n et u zab i eg o weg o , w k t ó ry m s zczep i o n o , raz p o raz wy g l ąd ał a
p i el ęg n i ark a, wp u s zczaj ąc n a zas m ro d zo n y k o ry t arz o p ary s p i ry t u s u . Wab i ł o n
s p rag n i o n y ch ro zm o wy d zi ad k ó w, k t ó rzy k rąży l i p rzed g ab i n et em i n t ern i s t y , żąd n i
zd ro wi a i ro zry wk i . Sab i n a m o d l i ł a s i ę, ab y j ej n i e zaczep i al i . Po p ewn y m czas i e
wy czy t an o j ej n azwi s k o .
— Pro s zę zerk n ąć n a wó zek — p o p ro s i ł a j ed n ą z o czek u j ący ch k o b i et , wzi ęł a
Bart k a n a ręce i wes zł a d o ś ro d k a. Przy j m o wał m ł o d y d o k t o r. Ni ewy s o k i i ś n i ad y .
Przy s t o j n i ak . Sab i n a zau waży ł a, a j ak że. Al e n i e b y ł a w n as t ro j u d o fl i rt o wan i a.
— Dzi eń d o b ry — rzu ci ł a i zaczęł a ro zb i erać Bart k a.
— Pan i p o co ? — zap y t ał l ek arz. Kró t k o . Ni e m i ał czas u n a u p rzej m o ś ci .
— Szczep i en i e.
— Kt ó re? Wi e p an i ?
— Ni e, al e j es t w k arci e.
Do k t o r p rzerzu ci ł j ak i eś fo rm u l arze. Zap i s ał j ak i eś p i erd o ł y . Ro zp o czął wy wi ad .
Ku p k i ? Si u ś k i ? Il e ś p i ? Co j e? Il e j e? Czy s i ad a? Czy g ł ó wk ę p o d n o s i ? Sab i n a
o d p o wi ad ał a n a o d czep n eg o , że k u p y s ą d o b re. Sy n s p o ro ś p i , d o b rze j e. Ws zy s t k o ,
co t rzeb a, p o t rafi . Lek arz ch y b a zo ri en t o wał s i ę, że k ł am i e. Uś m i ech n ął s i ę z
p rzek ąs em .
— Pro s zę o d ej ś ć — zak o m en d ero wał , wi d ząc, że Bart ek j es t p rzy g o t o wan y d o
b ad an i a. — Zb ad am d zi eck o , p rzed s zczep i en i em m u s zę b y ć p ewi en , że j es t zd ro we.
Gd y t y l k o rzu ci ł o k i em n a m ał eg o , s k rzy wi ł s i ę.
— Od razu wi d zę, że j es t za ch u d y — zazn aczy ł . — I s k ó rę m a p rzes u s zo n ą,
p o p ęk an ą m i ej s cam i . Czy p an i g o w o g ó l e k ąp i e? — m ru czał .
Przy ł o ży ł s t et o s k o p d o p rzy p o m i n aj ącej k u rzy k o rp u s k l at k i p i ers i o wej Bart k a.
Zam i l k ł . Us t a zm i en i ł y s i ę w s k u p i o n ą k res k ę. Co ś zn al azł ! Sab i n a zaci s n ęł a d ł o n i e
n a b rzeg u b l u zk i . A l ek arz b ad ał i b ad ał . W k o ń cu zd j ął s ł u ch awk i . Ty m g es t em ,
s zarp n i ęt y m , l ek ars k i m . Sab i n a j ak o m ał a d zi ewczy n k a częs t o g o ćwi czy ł a. Ch ci ał a
zo s t ać l ek ark ą. Dl a s t et o s k o p u i zd ej m o wan i a g o s p ecj al n y m ru ch em .
— Pro s zę p an i , s y n m a ci ężk i e zap al en i e p ł u c — o zn aj m i ł p ed i at ra. Zawi es i ł g ł o s .
Czek ał , ab y Sab i n a j ak o ś s i ę u s p rawi ed l i wi ł a. — St an j es t p o ważn y — k o n t y n u o wał
d o k t o r. — Ni e wi em , j ak p an i t o p rzeo czy ł a. M ó wi p an i , że d o s zczep i en i a?! Przeci eż
d zi eck o m a g o rączk ę! — Do k t o r p o k ręci ł g ł o wą. „Ko l ej n a i d i o t k a" m ó wi ł y j eg o
o czy .
— I co t eraz? — zap y t ał a Sab i n a b ez s k ru ch y . Przeci eż t o n i e j ej wi n a, że n i e
zau waży ł a. Bart ek b y ł p o p ro s t u s p o k o j n y . Sk ąd m o g ł a wi ed zi eć, że ch o ru j e? Bez j aj !
Wezwal i j ą, p rzy s zł a.
— Szp i t al — zarząd zi ł d o k t o r i rzu ci ł s i ę p i s ać s k i ero wan i e. — Ro k o wan i a s ą
t ak i e s o b i e. Nat y ch m i as t m u s i t rafi ć d o s zp i t al a, ab y m i ał j ak i eś s zan s e. Ro zu m i e t o
p an i ?
— Tak .
— Pro s zę, s k i ero wan i e. St ąd i d zi e p an i p ro s t o n a Wo l s k ą, d o p ed i at ry czn eg o .
Dzi eck o d o b rze u b rać, o k ry ć. Karet k i p an i n i e zawo ł am , b o i t ak n i e p rzy j ed zi e. Do
s zp i t al a, zro zu m i ał a p an i ?
— Tak — p o t wi erd zi ł a Sab i n a.
— M ó wi ę p o ważn i e. On m o że u m rzeć. Będ zi e m i ał s zczęś ci e, j ak wy j d zi e z t eg o
cał o . I p an i b ęd zi e m i ał a s zczęś ci e. Bo j eżel i n i e wy j d zi e, zg ł o s zę t o d o o p i ek i . Ni e
żart u j ę, p ro s zę p an i . — Lek arz ws t ał ro zj u s zo n y o b o j ęt n y m t o n em k o b i et y .
— Do b rze, d o b rze, i d zi em y d o s zp i t al a — o b i ecał a Sab i n a i wy s zł a.
— Nas t ęp n y p ro s zę — u s ł y s zał a j es zcze, g d y p rzy m y k ał a d rzwi .
Szł a d o s zp i t al a t ą s am ą d ro g ą, k t ó rą d o t arł a d o p rzy ch o d n i . Pro s t o , p ro s t o . Do
m o s t u . Na g ó rę. Z m o zo ł em p ch aj ąc wó zek . J ak Sy zy f s wó j k am i eń . Zd y s zan a
p rzy s t an ęł a u s zczy t u s ch o d ó w. Przes zł a j es zcze k i l k a k ro k ó w i p o s t an o wi ł a
o d p o cząć.
St an ęł a n i em al i d eal n i e n a ś ro d k u m o s t k u , w m i ej s cu , w k t ó ry m wy g i n ał s i ę o n
p o d wł as n y m ci ężarem , t wo rząc wk l ęs ł y m en i s k . Do ł em ś m i g ał y s am o ch o d y . Sp o d
k ó ł b u ch ał wo d n o -b ł o t n y p y ł . Wy j ęł a d zi eck o z wó zk a. Ch ł o p czy k o t wo rzy ł n a
m o m en t o czy , zaci ek awi o n y zm i an ą. Sab i n a p o s ad zi ł a g o n a b ari erce.
— Zo b acz, au t k a j ad ą — p o wi ed zi ał a ci ch o , al e Bart k a t o n i e o b ch o d zi ł o . Zn o wu
zap ad ł w ci ężk i s en . J eg o g ł ó wk a o p ad ł a d o t y ł u , n a ram i ę m at k i .
Sab i n a zerk n ęł a w d ó ł . Ru ch s am o ch o d o wy n a m o m en t zam arł . Na k ł ad ce b y ł o
p u s t o . Kt o ś b i eg ł ch o d n i k i em w s t ro n ę p rzy s t an k u . Ro zl u źn i ł a u ch wy t . Bart ek
s i ed zi ał s am . Od s u n ęł a s i ę o d n i eg o . By ć m o że d el i k at n i e p ch n ęł a ś p i ące d zi eck o ?
Sam o s i ę zach wi ał o ?
Po l eci ał o . Tak p o p ro s t u . Ko m b i n ezo n l ek k o s i ę wy d ął . Pl as n ęł o o as fal t .
Ni eg ł o ś n o . Bez k rzy k u . Sab i n a wy ch y l i ł a s i ę. Bart ek l eżał n a j ezd n i , p ł as k i n i czy m
ro zj ech an a żab a. Sp o d p as i as t ej czap k i wy ci ek ał a k rew. Ci em n a m i es zał a s i ę ze
s t o j ącą w k o l ei n i e wo d ą.
Sp o d wi at y p rzy s t an k u wy ch y l i l i s i ę l u d zi e. Po d n i eś l i t warze d o g ó ry . Zo b aczy l i
j ą. Po t em m art we d zi eck o . Co ś zak rzy czel i , zam ach al i ręk am i . Kt o ś wp ad ł n a u l i cę.
Po d b i eg ł d o Bart k a. Zas zl o ch ał . Zwy m i o t o wał n a wł as n e b u t y . Sab i n a ru s zy ł a d o
d o m u .
JANUSZ. Obiadu nie będzie
J an u s z o d eb rał t el efo n p o s i ó d m y m d zwo n k u . Wł aś n i e p rzy g o t o wy wał
m i es i ęczn e zes t awi en i e k o s zt ó w d l a s zefa. Ni e ch ci ał s i ę ro zp ras zać. Al e t el efo n
d zwo n i ł u p arci e. M ężczy zn a w k o ń cu p o d n i ó s ł s ł u ch awk ę. Wy p ad ł a m u . Przek l ął
p o d n o s em . Po n o wn i e p o d n i ó s ł .
— Sł u ch am — rzu ci ł d o b rze wy ćwi czo n y m t o n em , s u g eru j ący m zaj ęt o ś ć,
d o p rawi o n ą p o czu ci em wł ad zy .
— J an u s z, t o j a — o d ezwał a s i ę Sab i n a.
— Czeg o ch ces z?
— J an u s z, p rzy j ed ź d o d o m u .
— Co ś s i ę s t ał o ? — m ężczy zn a s i ę zan i ep o k o i ł . To n Sab i n y b y ł d zi wn i e
ro zp aczl i wy . Brzm i ał a j ak zg u b i o n a w l es i e d zi ewczy n k a. Bez zap ał ek . J an u s z zaczął
ro zg l ąd ać s i ę za s wo i m i rzeczam i . Sas zet k ą, k u rt k ą.
— Ni c s i ę n i e s t ał o — wy d u k ał a p o d ł u żs zy m m i l czen i u żo n a. — Al e p rzy j ed ź.
— Sab i n a, p o wi ed z co ś ! O co ch o d zi ?
— Przy j ed ź.
Sy g n ał zak o ń czen i a p o ł ączen i a. J an u s z wy b i eg ł z p racy , p ro s ząc k o l eg ę z
s ąs i ed n i eg o p o k o j u , ab y j ak o ś wy j aś n i ł ws zy s t k o s zefo wi .
— Id ź, j a s i ę ws zy s t k i m zaj m ę — o b i ecał Wal d ek .
Po g n ał n a p rzy s t an ek . Szl ag ! Au t o b u s d o p i ero za czt erd zi eś ci p i ęć m i n u t ! W
ś ro d k u d n i a j eżd żą co g o d zi n ę. Ści erwa l en i we, t o cał e M ZK! Pi ech o t ą b ęd zi e
s zy b ci ej ! Pu ś ci ł s i ę b i eg i em w k i eru n k u „Ty s i ącl eci a" .
Zd y s zan y p o p ó ł g o d zi n n y m b i eg u wp ad ł n a Ok ó l n ą. Przed o czam i p rzep ł y wał y
m u ś wi et l i s t e p l am y . W g ł o wi e ł o m o t ał o . Prawi e n i e m ó g ł zł ap ać o d d ech u . Serce
wy k o n y wał o d zi k i e s al t a. Przed b l o k i em s t ał a p o l i cy j n a s u k a. M i g ał y g ran at o wo -
czerwo n e ś wi at ł a. Wo k ó ł fu rg o n et k i k ręci l i s i ę fu n k cj o n ari u s ze. Szt y wn i i g ro źn i .
Dwó ch z n i ch p ak o wał o k o g o ś d o t y ł u wo zu . Sab i n a! Sk u t a i p o ch y l o n a! To j ej
p ł as zcz, t ak i zm ech aco n y !
— Sab i n a! — k rzy k n ął J an u s z. Sk o czy ł w k i eru n k u p o j azd u . Po l i cj an ci wy s t ąp i l i
n ap rzó d i zag ro d zi l i m u d ro g ę. Ich ręce p o węd ro wał y d o wi s zący ch u b o k ó w p ał ek .
— Ki m p an j es t ? — zap y t al i o s t ro . J an u s z zat rzy m ał s i ę, s k u l i ł n i czy m zb es zt an y
p i es .
— M ężem ! Sab i n a! Sab i n a! — p o wt arzał .
— Przy k ro m i , n i e m o że p an z n i ą p o ro zm awi ać. J es t ares zt o wan a.
— Al e d l aczeg o ?
— Naj p i erw p ro k u rat o r m u s i wy razi ć zg o d ę n a ro zm o wę. Ni e wi ad o m o , czy n i e
b y ł o zm o wy . Ni e m o żeci e ro zm awi ać.
— Al e j ak i ej zm o wy ? Czem u j ą zab i eraci e?
— Zab ó j s t wo . Sy n a. Zrzu ci ł a g o z k ł ad k i n ad Gru n wal d zk ą.
J an u s z m i l czał . J ak b y m i ał j u ż m i l czeć n a zaws ze.
— Dzi eck o zab i ł a. M am y ś wi ad k ó w. Dzwo n i l i d o n as . Po t em o n a zad zwo n i ł a.
Po d ał a ad res . Przy zn ał a s i ę — p o l i cj an t zł ag o d n i ał .
— Ki ed y b ęd ę m ó g ł z n i ą p o ro zm awi ać?
— Ni e wi em . Pro s zę czek ać — p o l eci ł o fi cer i ws i ad ł d o s u k i . — Ch ł o p ca zab rał a
Co n co rd i a — d o d ał . — Wi e p an , p o g rzeb o wi — zas al u t o wał i zam k n ął d rzwi .
J an u s z p o wl ó k ł s i ę n a g ó rę. Ni e b y ł w s t an i e d y s k u t o wać. Do ch o d zi ć p rawd y .
Wy k ł ó cać s i ę. Dzi ał ać. M u s i ał p o m y ś l eć. Co d al ej ? Co z Han k ą? W u s t ach czu ł
s u ch o ś ć, j ak b y n ał y k ał s i ę p i as k u . Ku ch n i a. Na s t o l e s t ał a b u t el k a wo d y . Si ęg n ął p o
n i ą. Pi ł ł ap czy wi e. J eg o wzro k s p o czął n a zl ewi e. Wewn ąt rz s t ał o s i t k o p eł n e
p o s zat k o wan ej k ap u s t y . Zal an ej k rwi ą.
J an u s z zak rzt u s i ł s i ę. Bu t el k a wy p ad ł a m u z d ł o n i . Co t a Sab i n a ro b i ł a?
Kap u ś n i ak ? Na s t y p ę p o Bart k u ? Zaci ęł a s i ę p ewn i e d o k o ś ci ! Us ł y s zał t rzaś n i ęci e
d rzwi am i . Han k a. Przet arł t warz d ł o n i ą. „Sp o k ó j " ro zk azał s o b i e w d u ch u . Han k a
s t an ęł a w p ro g u .
— Tat o , co s i ę s t ał o ? Czem u j es t eś w d o m u ? Gd zi e m am a? — zap y t ał a wy raźn i e
zd en erwo wan a.
— M am y n i e m a.
— A d o k ąd p o s zł a? Ki ed y wró ci ? — Han k a n i e ch ci ał a u s t ąp i ć. Przy g l ąd ał a m u
s i ę b ad awczo . M ężczy zn a s p u ś ci ł wzro k . Po m y ś l ał , że n aj wy raźn i ej n awet zł ej m at k i
m o że d zi eck u b rak o wać. Wes t ch n ął .
— Ni e wró ci .
— Czem u ?
— Ko ch an i e… By ł wy p ad ek . Bart ek n i e ży j e. M am ę zab rał a p o l i cj a. — J an u s z
n awet n i e p at rzy ł n a có rk ę. Ni e zn i ó s ł b y .
— Al e…
— Han i u , m u s zę wy j ś ć. J ech ać n a p o l i cj ę. Po t em b ęd zi e p ro ces . Ws zy s t k o s i ę
wy j aś n i . Al e m am a n a razi e n i e wró ci . — M i n ął Han k ę i p o s zed ł d o p rzed p o k o j u . On a
za n i m .
— Ki ed y t y wró ci s z? — zap y t ał a. Ni e ch ci ał s ł y s zeć t eg o p y t an i a.
— Ni e wi em — o d p o wi ed zi ał . — Czek aj w d o m u . Po wi em m am i e Ag at y , żeb y d o
ci eb i e zaj rzał a — o b i ecał i u ci ek ł .
SABINA. Zamknięcie
Pi ęć l at wi ęzi en i a. Tak i zap ad ł wy ro k . Sab i n a g o n i e k wes t i o n o wał a. Ni e
s y m u l o wał a n i ep o czy t al n o ś ci an i i n n y ch p s y ch i czn y ch o d p ał ó w. Ni e p ró b o wał a
wy j aś n i ać m o t y wó w. Ni e rżn ęł a g ł u p a. Przeci eż t o zro b i ł a. Bart ek . Kł ad k a. Ws zy s t k o
j as n e. Wi n n a? J ak n aj b ard zi ej .
Po wi ezi o n o j ą p o l i cy j n y m b u s em d o zak ł ad u k arn eg o w Lu b l i ń cu . W t y m s am y m
m i eś ci e zn aj d o wał s i ę s zp i t al d l a p s y ch i czn y ch . Zam k n i ęt y . Po ważn y . Z wy s o k i m
o g ro d zen i em . „Pewn i e s ąd zą, że w k o ń cu t am t rafi ę" p o m y ś l ał a Sab i n a. Zag ap i ł a s i ę
n a m i j an e p o l a.
— J es zcze t ro ch ę i b ęd zi em y — o d ezwał a s i ę t o warzy s ząca j ej fu n k cj o n ari u s zk a.
By ł a m ł o d a i ru m i an a. Ci as n o zap l eci o n e wark o cze o b i j ał y s i ę o j ej ram i o n a p rzy
k ażd y m p o d s k o k u fu rg o n et k i .
— Ah a. — Sab i n a zerk n ęł a n a n i ą i s p u ś ci ł a g ł o wę. Szk o d a s ł ó w.
— Pro s zę p an i , j a wi em , co p an i zro b i ł a — n i e d awał a za wy g ran ą d zi ewu ch a. — I
j a p an i n i e p o t ęp i am . — „Świ et n i e, a t eraz s i ę zam k n i j " p o m y ś l ał a Sab i n a i ś ci s n ęł a
p al cam i n o s . — Pro s zę p an i , j a s i ę n i e zg ad zam z wy ro k i em . Al e n i ech t eg o p an i n i e
p o wt arza — d zi ewczy n a zaczerwi en i ł a s i ę i zaczęł a p rzy p o m i n ać b aj k o wą Py zę.
— Ah a.
— Wi e p an i , j a s i ę zaj m u j ę b ad an i am i , p s y ch o l o g i czn y m i . Pi s zę p racę
p o d y p l o m o wą. Do t y czącą — zawah ał a s i ę — d zi eci o b ó j s t wa. — Sab i n a o p arł a g ł o wę
o ś ci an ę p o j azd u i zaczęł a wp at ry wać s i ę w ro zm ó wczy n i ę. — M o t y wy n i e zaws ze s ą
t ak i e, j ak s i ę wy d aj e. M o i m zd an i em p o wi n n a p an i t rafi ć d o zak ł ad u
p s y ch i at ry czn eg o . Al e p ro s zę s i ę n i e m art wi ć, w Lu b l i ń cu j es t o d d zi ał
p s y ch i at ry czn y , w s am y m wi ęzi en i u . Bard zo d o b ry . I s zp i t al , o s o b n o , p o za zak ł ad em .
Też ren o m o wan y .
— Ci es zę s i ę. — Sab i n a n i e wi ed zi ał a, co m o g ł ab y o d p o wi ed zi eć. „Ch ęt n i e
s k o rzy s t am ?"
— M am j ed n ą rad ę — ci ąg n ęł a Py za. — W Po l s ce k arę za d zi eci o b ó j s t wo w
wi ęzi en i u o d s i ad u j e t y l k o k i l k a k o b i et . Res zt a w zak ł ad ach . Szp i t al ach
p s y ch i at ry czn y ch .
— Tak ?
— Ni ech p an i s i ę n i e p rzy zn aj e, za co p an i ą s k azan o . Bo p an i ą k o l eżan k i s p o d
cel i wy k o ń czą. M ó wi ę p o ważn i e! — s t rażn i czk a s p o j rzał a, t ro ch ę s u ro wo , t ro ch ę z
żal em , i zak o ń czy ł a ro zm o wę.
Zak ł ad k arn y p rzy p o m i n ał z zewn ąt rz l u k s u s o wy h o t el , d l a k o m fo rt u g o ś ci
o t o czo n y s o l i d n y m m u rem . Sab i n a wi d y wał a zd j ęci a t ak i ch o ś ro d k ó w w k at al o g ach
b i u r p o d ró ży . Na Do m i n i k an i e czy w Eg i p ci e ws zy s t k o b y ł o o g ro d zo n e. Bi ał e i
k an ci as t e. Zu p eł n i e j ak t u t aj .
Ot warł a s i ę m et al o wa b ram a. Sam o ch ó d p o wo l i wt o czy ł s i ę n a wi ęzi en n y
d zi ed zi n i ec i s t an ął . Sab i n a wy j rzał a p rzez o k n o . „Ni e m a m o wy , żad en h o t el "
u ś m i ech n ęł a s i ę d o s i eb i e i wy s i ad ł a. Py za b ezn am i ęt n i e p rzek azał a j ą
fu n k cj o n ari u s zce wi ęzi en i a. Na o d ch o d n y m n awet n a Sab i n ę n i e s p o j rzał a. Ni e
p o żeg n ał a s i ę. Sł u żb i s t k a. M aj t n ęł a wark o czam i i t y l e j ą wi d zi el i .
— Pro s zę za m n ą! — ro zk azał a Sab i n i e s t rażn i czk a i ru s zy ł a d o d rzwi .
Po węd ro wał y wąs k i m k o ry t arzem . Ko b i et a w m u n d u rze n awet s i ę za s i eb i e n i e
o g l ąd ał a. By ł a zn aczn i e s t ars za n i ż t a z fu rg o n et k i , waży ł a d o b re d wad zi eś ci a k i l o za
d u żo i wy g l ąd ał a n a k awał t ward ej s u k i . Sab i n a p rzy s p i es zy ł a k ro k u , ab y j ej n i e
p o d p aś ć. J es zcze zaro b i t ą s zarą p ał ą p rzez ł eb . Al b o b ęd zi e k arcer. Wi d zi ał a t ak i e w
fi l m ach . W k o ń cu d o t arł y d o „i zb y p rzy j ęć" — j ak t o o k reś l i ł a s t rażn i czk a.
— Pro s zę s i ad ać — rzu ci ł a i o p ad ł a n a p l as t i k o we k rzes ł o , k t ó re j ęk n ęł o p o d j ej
ci ężarem . Wy ci ąg n ęł a p rzed s i eb i e n o g i . Sp o d n i e p o d j ech ał y d o g ó ry . Sab i n a
zo b aczy ł a wżęt e w ci ał o g u m k i p o d k o l an ó wek k o b i et y . Po ch wi l i p o j awi ł a s i ę i n n a
s t rażn i czk a.
— Ad m i n i s t racj a! — p rzes t awi ł a s i ę. — Pro s zę o d p o wi ad ać, j a p i s zę! — p o rwał a z
m et al o weg o k o s zy k a d ł u g o p i s .
Rzu cał a k o l ej n e p y t an i a i wś ci ek l e n o t o wał a o d p o wi ed zi . Wi ek . Wag a. Nazwi s k o .
Im i ę. Ch o ro b y . Uczu l en i a. Dł u g o p i s wy p i s ał s i ę w p o ł o wi e fo rm u l arza. Ko b i et a
k ró t k i m ru ch em o d rzu ci ł a g o n a b o k , cap n ęł a o ł ó wek i k o n t y n u o wał a p rzes ł u ch an i e.
Sk o ń czy ws zy , u ś m i ech n ęł a s i ę p ó ł g ęb k i em .
— Ro zb i eram y s i ę za p arawan em , rzeczy d o t eg o k o s za — wy j ęł a z s zafk i k o s z. —
Ub i eram y s i ę w m u n d u rek i ci ch o b i eg i . — Wy j ęł a z s zafk i wi ęzi en n y u n i fo rm i
t en i s ó wk i . — Bi el i zn ę m o żn a zo s t awi ć, g u m k ę d o wł o s ó w t eż, res zt a t rafi a d o m n i e.
Sab i n a wes zł a za p rzep i erzen i e. Zd j ęł a b u t y . Po t em raj s t o p y . Tę j ed n ą częś ć
g ard ero b y m i ał a n o wą. Do s t ał a raj t u zy w ares zci e. Po zo s t ał e ci u ch y b y ł y t y m i
s am y m i , k t ó re m i ał a n a s o b i e wt ed y . Na k ł ad ce. Sp ó d n i ca w s zk o ck ą k rat ę.
Ro zwl eczo n y p ó ł g o l f. Pł as zcz. Czó ł en k a. Po węd ro wał y d o s k rzy n k i . M o że za p i ęć
l at , j ak wy j d zi e, b ęd ą j es zcze n a n i ą p as o wać?
Us i ad ł a n a m et al o wy m s t o ł k u , t ak zi m n y m , że d o s t ał a g ęs i ej s k ó rk i . Wci ąg n ęł a
d ó ł s zareg o d res u z j ak i eg o ś s zt y wn eg o p ł ó t n a. Po t em g ó rę. Ten i s ó wk i n a g o ł e
s t o p y . By ł a g o t o wa.
— Ko s m et y czk a! — ad m i n i s t rat o rk a wręczy ł a Sab i n i e w zam i an za j ej u b ran i a
m ał ą t o reb k ę z m y d ł em , s zczo t eczk ą i p as t ą.
— To ws zy s t k o ?
— Ws zy s t k o . Zap ras zam zł o t k o za p i ęć l at ! — zaś m i ał a s i ę p rzy j m u j ąca Sab i n ę
d o wi ęzi en i a k o b i et a, a wraz z n i ą g ru b a s t rażn i czk a.
Trzas n ęł a k rat a. Ad m i n i s t rat o rk a zam k n ęł a m et al o we d rzwi . Sab i n a zn al azł a s i ę w
p ro wad zący m n a o d d zi ał k o ry t arzu . J u ż z o d d al i s ł y ch ać b y ł o g ł o s y o s ad zo n y ch .
J azg o t j ak n a k u rzej ferm i e. Sab i n a żał o wał a, że n i e j es t g ł u ch a. Każd y k ro k
p rzy b l i żał j ą d o p i s zczącej m as y . Szł a co raz wo l n i ej , aż w k o ń cu s t rażn i czk a
o d wró ci ł a s i ę i p o n ag l i ł a j ą g es t em .
— Ch o d źże, g ł u p i a — m ru k n ęł a i zak o ł y s ał a b i o d ram i .
Wk ro czy ł y w p rzej ś ci e p o m i ęd zy cel am i . Zza k rat wy g l ąd ał y n a n i e ci ek aws k i e
wi ęźn i ark i . Ich t warze wci s k ał y s i ę p o m i ęd zy p ręt y .
— No wa, n o wa! — wo ł ał y . Ni ek t ó re p rzek l i n ał y i g wi zd ał y . W s t ro n ę Sab i n y o d
czas u d o czas u wy ci ąg ał y s i ę czy j eś ręce. Ci ąg n ęł y za d res , za wł o s y . St rażn i czk a
o d p y ch ał a j e p ał k ą. Do t arł y d o cel i .
— Wch o d ź — zak o m en d ero wał a g ru b as k a i wep ch n ęł a Sab i n ę d o ś ro d k a. Tak
m o cn o , że k o b i et a aż zat o czy ł a s i ę n a ś ci an ę.
— Ej , Ewa, o k res m as z, czy co ? — rzu ci ł a fu n k cj o n ari u s zce s i ed ząca n a d o l n ej
p ry czy wi ęźn i ark a. J ej p o s t ać s ch o wan a b y ł a p o d g ó rn y m ł ó żk i em n i czy m w n o rze.
— Daj n a l u z, d zi ewczy n a d o p i ero co s i ę zam el d o wał a. — Gru b a Ewa p ry ch n ęł a i
rąb n ęł a z cał ej s i ł y d rzwi am i .
— Ni e p y s k u j , Il o n a, b o ci ę p rzen i o s ę d o k u rew! — s y k n ęł a. Szczęk n ął k l u cz.
Od es zł a.
— Hej ! — Ko l eżan k a z cel i wy ch y l i ł a s i ę s p o d ł ó żk a. M i ał a rzad k i e, m y s i e wł o s y ,
u czes an e w co ś n a k s zt ał t k o k a. Brak o wał o j ej z p rzo d u d wó ch zęb ó w. Uś m i ech ał a s i ę
j ed n ak t ak , j ak b y d o p i ero co o p u ś ci ł a p res t i żo wy g ab i n et d en t y s t y czn y ,
wy p o s ażo n a w k o m p l et l ś n i ący ch l i có wek . — Il o n a j es t em ! — Ko b i et a wy ci ąg n ęł a
p rzed s i eb i e p o m ars zczo n ą d ł o ń .
— Sab i n a — o d p o wi ed zi ał a, p rzy t u l aj ąc d o s i eb i e k u rczo wo k o s m et y czk ę.
— No , weźże s i ę p rzy wi t aj ! — Il o n a n ad al wy ci ąg ał a ręk ę. — Ni e u p i ep rzę ci ę!
Sab i n a o s t ro żn i e o d ł o ży ł a k o s m et y k i . Po d ał a d ł o ń z o b awą, j ak b y m i ał a d o t k n ąć
g rzech o t n i k a. Il o n a u ś ci s n ęł a j ą s erd eczn i e.
— Wi t aj w m o i m d o m k u ! — zarech o t ał a. Sab i n a w k o ń cu s i ę u ś m i ech n ęł a. — Ty
ś p i s z n a g ó rze, j a n a d o l e. — Il o n a k l ep n ęł a o d p o wi ed n i e m at erace. — Po zwó l , że ci ę
o p ro wad zę. Tu m as z u m y wal k ę, s ed es . Py t an i a?
— Ni e.
— Za co s i ed zi s z?
Sab i n a n i e o d p o wi ed zi ał a.
— Za zab ó j s t wo ? — zg ad ł a Il o n a.
— Ah a.
— Teg o s i ę ws zy s t k i e ws t y d zą. Że zab i ł y . Al e n i e m art w s i ę, n i e t y j ed n a. St ary ?
Sab i n a zn o wu m i l czał a.
— J a t eż m ęża zaci u k ał am . — Il o n a n aj wy raźn i ej zał o ży ł a, że m i l czen i e Sab i n y
o zn acza p o t wi erd zen i e. — Su k i n k o t b y ł z n i eg o , al e t o d ł u g a h i s t o ri a. — No wa
zn aj o m a zap al i ł a p ap i ero s a i wró ci ł a n a p ry czę.
Sab i n a s zy b k o p rzy wy k ł a d o wi ęzi en n ej ru t y n y . Ży ci a wed ł u g ś ci s ł eg o
h arm o n o g ram u . Po b u d k a, ś n i ad an i e, p raca, o b i ad , s p acer, k o l acj a, czas em k ąp i el ,
s p an i e. Uzn ał a, że j ak o ś p rzet rwa. Pi ęć l at p rzel eci j ak p ęd zący p o ci ąg . Każd y d zi eń
t ak i s am , n i czy m ro zm azu j ące s i ę p rzed o czam i o k n a wag o n ó w. Wy j d zi e. Wró ci .
J ak o ś ws zy s t k o s i ę u ł o ży , wy j aś n i . Czas u n i e co fn i e. Al e m o że o d p o k u t u j e p rzez t e
p i ęć l at . M i ał a n ad zi ej ę.
W ci ąg u k i l k u m i es i ęcy p o zn ał a h i s t o ri e p rawi e ws zy s t k i ch d zi ewczy n z
s ąs i ed n i ch cel . Sam e m o rd erczy n i e. Ich o fi aram i b y l i p rzeważn i e m ężo wi e.
Przy k ł ad o wo m ąż Il o n y . Pi j ak j ak i ch m ał o . Lał j ą o k ru t n i e. Sp rzed awał za wó d k ę.
Ko m p an i , ch o ci aż zawi an i , b y l i s p rawn i . Trzy m al i j ą i g wał ci l i . By wał o , że
wy m i o t o wal i wp ro s t n a n i ą, s k o ń czy ws zy s wo j e. Za p ó ł l i t ra d l a Tad k a. Tad ek p at rzy ł
zn i eci erp l i wi o n y .
— Ko ń czci e, b o p i ć s i ę ch ce — p o n ag l ał .
Ni e wy t rzy m ał a. Zab i ł a s k u rwi el a. Tł u czk i em d o m i ęs a. J ed en cel n y ci o s . Pam i ęt a
o d g ł o s ł am i ący ch s i ę k o ś ci czas zk i . J ak o d g ł o s p ęk aj ąceg o b al o n u . Zab i ł a s k u rwi el a.
Za s i eb i e. Za d zi eci , k t ó re t rzy m ał a p o d czas l i b acj i p o d k l u czem w k u ch n i , żeb y i ch
t eż n i e p o g wał ci l i , zwy ro d n i al ce.
— Żał u j es z? — p y t ał a Sab i n a.
— Ni e — Il o n a zaci ąg ał a s i ę, m ru żąc o czy . — Zab i ł ab y m g o j es zcze raz. Al e d zi eci
m i żal . Trafi ł y d o b i d u l a. Tęs k n i ę za n i m i . J es zcze d wa l at a i s t aram s i ę o waru n ek . Bo
d zi eci m i , k u rwa, b rak . — Il o n a zaczęł a p ł ak ać.
Sab i n a t eż zaczęł a t ęs k n i ć za Han k ą. Ni e p o t rafi ł a p o wi ed zi eć, czeg o j ej
b rak o wał o . Po p ro s t u , d zi eck a. Nap i s ał a k i l k a l i s t ó w. Do Han k i . Do J an u s za.
Ws zy s t k i e wró ci ł y . Ni e ch ci el i j ej zn ać. Ki ed y wy j d zi e, p ó j d zi e d o n i ch . Po g ad a. Ni e
p o d d awał a s i ę ro zp aczy .
M i n ął ro k . Sab i n a zm i en i ł a fry zu rę. Og o l i ł a p o ł o wę g ł o wy , a wł o s y zaczes y wał a
raz n a j ed n ą, raz n a d ru g ą s t ro n ę al b o zb i erał a w n i ep o rząd n y k o k . Praco wał a. Sp o ro
czy t ał a, czeg o wcześ n i ej n i g d y n i e ro b i ł a. Nau czy ł a s i ę g rać w k art y . Pal i ł a p ap i ero s y
b ez fi l t ra. Na p y t an i a, za co zo s t ał a s k azan a, o d p o wi ad ał a wy m i j aj ąco . Wi ęźn i ark i n i e
n al eg ał y . Bo p o co ro zd rap y wać?
Pewn eg o d n i a d o s zł o d o awan t u ry . Ni e p i erws zej , n i e o s t at n i ej . Ko b i et y ak u rat
u s t awi ał y s i ę, ab y wy j ś ć n a s p acer, g d y J ag o d a rzu ci ł a s i ę n a s t arą Wi eś k ę i zaczęł a j ą
b ezl i t o ś n i e o k ł ad ać. Sab i n a s t ał a n aj b l i żej . Ch wy ci ł a J ag o d ę za ręce i m o cn o
wy k ręci ł a j e d o t y ł u .
— Zo s t aw j ą — s y k n ęł a i s t arał a s i ę o b ró ci ć t ak , ab y n i czeg o n i e zau waży ł a Ewa,
k t ó ra ak u rat m i ał a s ł u żb ę.
— St ara p i zd a, zab rał a m i p ap i ero s y ! — zawy ł a J ag o d a.
— Ty zd zi ro ! — Sab i n a zł ap ał a j ą m o cn i ej i p ró b o wał a zat u s zo wać s zarp an i n ę. —
Zam k n i j ry j , p o t em p o g ad am y . — Al e Ewa j u ż zm i erzał a w i ch s t ro n ę. Ni e p y t ał a, k t o
zaczął . Wy m i erzy ł a p ał k ę w Sab i n ę.
— Ty ! Pu s zczaj j ą!
— Ok ej , o k ej — Sab i n a u n i o s ł a ręce d o g ó ry w g eś ci e p o d d an i a s i ę.
— Za m n ą, d o cel i , za k arę n i e i d zi es z n a s p acer.
— Al e n i e j a zaczęł am ! — Sab i n a b ard zo ch ci ał a wy j ś ć. Po za t y m d o d o b reg o
t o n u n al eżał o d y s k u t o wan i e z p ers o n el em zak ł ad u .
— Dzi eck o t eż n i e t y zab i ł aś , co ?! — h u k n ęł a Ewa.
Od d zi ał zam arł . Ws zy s t k i e o czy zwró ci ł y s i ę n a Sab i n ę. Ws zy s t k i e b ezwzg l ęd n e
o czy . Po p o wro ci e ze s p acern i ak a Il o n a n i e zau ważał a Sab i n y .
— Co ś t u ś m i erd zi , j ak b y g ó wn o — p o wi ed zi ał a t y l k o i p o s zł a s p ać. Nas t ęp n eg o
ran k a p o d czas ś n i ad an i a Sab i n a s i ed zi ał a s am a. Ko l eżan k i o m i j ał y j ą i s p l u wał y .
— Czek aj , j es zcze ci ę zał at wi m y — g ro zi ł y s zep t em . — Przy p i erws zej o k azj i
d o s t an i es z wp i erd o l , że p o p am i ęt as z.
Ni e m u s i ał y d ł u g o czek ać. Do n aj b l i żs zeg o s p aceru . Wy k o rzy s t ał y n i eu wag ę
s t raży . Ot o czy ł y Sab i n ę k o ł em . Dwi e z n i ch ch wy ci ł y j ą za ram i o n a. Przy p arł y d o
m u ru . Il o n a wy ci ąg n ęł a z n i eg o l u źn ą ceg ł ę. Sab i n a o n i ej wi ed zi ał a. Ceg ł ó wk a b y ł a
p rzy g o t o wan a wcześ n i ej n a t ak i e wł aś n i e wy p ad k i .
— Tu s zm at o ! — m ru k n ęł a Il o n a. Sep l en i ł a z b rak u j ed y n ek . Sab i n i e wy d ał o s i ę
t o zab awn e. Il o n a u n i o s ł a d ł o ń . M ach n ęł a, m o cn o , aż s t ęk n ęł a. Ceg ł a s p ad ł a n a g ł o wę
Sab i n y . Pu k n ęł o . Fak t y czn i e, zu p eł n i e j ak p ęk aj ący b al o n . Zach rzęś ci ł o . Krew.
Sab i n a
s t raci ł a
p rzy t o m n o ś ć.
Przewi ezi o n o
j ą
d o
wi ęzi en n eg o
s zp i t al a.
Ni ep rzy t o m n ą. Zal an ą d o p as a wł as n ą k rwi ą. Drżał y j ej s t o p y . Lek arze zaj ęl i s i ę
wi ęźn i ark ą z o ci ąg an i em . Przy s i ęg al i , wi ęc rat o wal i . Bez en t u zj azm u . Prześ wi et l i l i
ro zwal o n y ł eb .
— Ob rzęk m ó zg u n a s k u t ek u d erzen i a, k o ś ci cał e, ś p i ączk a. — Brzm i ał a
d i ag n o za.
Co d o ro k o wań n i e wy p o wi ed zi ał s i ę n i k t . Pacj en t k ę u m i es zczo n o n a o d d zi al e
i n t en s y wn ej o p i ek i . Na ws zel k i wy p ad ek o g o l o n o j ą n a zap ał k ę. Gd y b y t rzeb a b y ł o
o t wi erać czas zk ę. Do czeg o n i k t s i ę n i e p al i ł .
Sab i n a o b u d zi ł a s i ę d wa t y g o d n i e p ó źn i ej . Gd y t y l k o o t wo rzy ł a o czy , zaczęł a s i ę
ś m i ać. Do s k o n al e wi ed zi ał a, g d zi e j es t ! A w k ażd y m fi l m i e p o k azu j ą, że p acj en t n i e
m a p o j ęci a, d o k ąd g o zab ran o ! Ch i ch o t ał a t ak g ł o ś n o , że z d y żu rk i p rzy b i eg ł y
l as t ry k o wan y m k o ry t arzem d wi e p i el ęg n i ark i .
— Co s i ę d zi ej e? Co s i ę d zi ej e? — p y t ał y n a wy p rzó d k i .
— Ni c. — Sab i n a d o s t ał a czk awk i .
— Czem u s i ę p an i ś m i ej e?
— Bo wi em , g d zi e j es t em .
Si o s t ry p o k ręci ł y s i ę p rzez ch wi l ę p rzy m as zy n ach m o n i t o ru j ący ch s t an
p acj en t k i . Sp o j rzał y p o s o b i e zn acząco . M ru g n ęł y .
— Id zi em y p o d o k t o ra — o ś wi ad czy ł y . — W d rzwi ach t a wy żs za s zep n ęł a d o
n i żs zej , że Sab i n a m a „k u k u n a m u n i u " .
— Sł y s zał am ! — wrzas n ęł a p acj en t k a i ś m i ał a s i ę d al ej .
W s zp i t al u s p ęd zi ł a p rzes zł o d zi ewi ęć m i es i ęcy . Ws k u t ek u d erzen i a m i ał a
p ro b l em y ze wzro k i em . Ch o d zi ł o o ś wi at ł o . Świ at ł o o zn aczał o p rzes zy waj ący b ó l
g ł o wy . J ed n a z l eżący ch z n i ą b ab ć zao fero wał a Sab i n i e p l as t i k o we czerwo n e o k u l ary
z Kaczo rem Do n al d em . Sk ąd b ab ci a w wi ęzi en i u ? Zab i ł a s wo j eg o k o t a czy p ap u g ę?
Al e b y ł a t am . Dzi wn e. I p o d awał a Sab i n i e p rzezro czy s t e p u d eł eczk o .
— Od wn u czk i , n i ech p an i weźm i e. — St aru s zk a p o t rząs n ęł a t rzy m an y m
p rzed m i o t em . Sab i n a m i ał a p ro b l em , żeb y p o n i eg o s i ęg n ąć. Ni e s zł o j ej z
o d l eg ł o ś ci ą. Al b o zaci s k ał a d ł o n i e w p o wi et rzu , al b o za p rzed m i o t em . Po t rącał a
s zk l an k i . Ud erzał a ł y żk ą w s t ó ł , zam i as t wk ł ad ać j ą d o zu p y .
— Ku rwa — p rzek l i n ał a n i ewy raźn i e. Sł y s zał a, że b eł k o cze. Co ś s t ał o s i ę z j ej
u s t am i i p o l i czk am i . Po l ewej s t ro n i e. By ł y o p o rn e. Sk o n cen t ro wał a s i ę. M u s i m i eć
o k u l ary ! To s ł o ń ce! M o j e o czy ! Wy ci ąg n ęł a ręk ę. M acał a. Sch wy t ał a. Gd y t y l k o
n as ad zi ł a o k u l ary n a n o s , p o czu ł a u l g ę.
— M o że s i ę p an i s t arać o zwo l n i en i e waru n k o we — p o wi ed zi ał Sab i n i e l ek arz
p o d czas j ed n ej z wi zy t . Ni e p at rzy ł j ej w o czy .
— J ak ? — zap y t ał a Sab i n a.
— Pro s zę zap y t ać n as zeg o rad cy , d y żu ru j e we wt o rk i i czwart k i o d s zes n as t ej d o
o s i em n as t ej . Ni c t ru d n eg o . W p an i s t an i e… Po wi n n a p an i s t ąd wy j ś ć. Tu n i k t p an i
n i e p o m o że.
Sab i n a s p o t k ał a s i ę z p rawn i k i em . M ł o d y m i d eal i s t ą. Po ru s zy ł a g o j ej h i s t o ri a.
M ł o d zi ak ! Ni e p o t ęp i ał .
— Każd em u n al eży s i ę d ru g a s zan s a! — o zn aj m i ł z u czu ci em .
Nap i s ał d l a n i ej k i l k a p i s m . Po wy s y ł ał , g d zi e t rzeb a. Po d zwo n i ł . Zał at wi ł
ro zp rawę. By ł d o b rej m y ś l i .
— M am y s p o re s zan s e, p ro s zę m i wi erzy ć! — ci es zy ł s i ę. M ł o d zi ak . On i zaws ze
ci es zą s i ę p rzed wcześ n i e.
Gd y t y l k o Sab i n a zo b aczy ł a s ęd zi eg o , wi ed zi ał a, że b ęd ą k ł o p o t y . M ężczy zn a
ws zed ł n a s al ę, t u p i ąc zaci ek l e. Hu k n ął t eczk ą o b l at i u s i ad ł n a k rześ l e n i czy m n a
t ro n i e. Po t o czy ł wo k ó ł zł y m wzro k i em .
— Sab i n a Bo ro ws k a! — k rzy k n ął .
— Dzi eń d o b ry — o d p o wi ed zi ał a Sab i n a.
— Ak t a! — ro zk azał as y s t en t ce.
Ub ran a w t an i g arn i t u r b l o n d y n k a zb l i ży ł a s i ę d o s ęd zi eg o , j ak b y s k rad aj ąc s i ę, i
p o d ał a m u g ru b ą t eczk ę. M ężczy zn a p o ł o ży ł j ą p rzed s o b ą, ch rząk n ął i p o wi ó d ł
wzro k i em p o s al i , zat rzy m u j ąc s p o j rzen i e n a Sab i n i e. Zm ru ży ł o czy . Zan i m j ed n ak
zd ąży ł co ś p o wi ed zi eć, o d ezwał s i ę ad wo k at .
— Wy s o k i s ąd zi e — zaczął . — Wn i o s k u j em y o waru n k o we zwo l n i en i e z p o wo d u
s t an u zd ro wi a o s ad zo n ej …
— Wi em ! — Sęd zi a o b ces o wo p rzerwał ad wo k at o wi . Sab i n i e zro b i ł o s i ę żal
m ł o d zi k a. Tak i m i ł y , a o b ry wa. W j ej s p rawi e.
— Os ad zo n ej p o t rzeb n a j es t fach o wa p o m o c l ek ars k a…
— Ci s za! — ry k n ął s ęd zi a. — Ni e b ęd zi e p o m o cy ! Naj p i erw d zi eck o zrzu ca z
m o s t u , a p o t em n ag l e ch o ra? J u ż j a was zn am ! Ws zy s t k i e! Co d o j ed n ej ! Sy m u l an t k i !
— Al e s ą d o k u m en t y ze s zp i t al a…
— J a n i e j es t em l ek arzem , żeb y t o czy t ać! Ni e u d zi el am zwo l n i en i a! Co raz was
wi ęcej , m at ek o d s i ed m i u b o l eś ci ! Ro d zą, a p o t em p o rzu caj ą. M o rd u j ą. Trzeb a was
k arać! Su ro wo ! Wy b i ć i n n y m z g ł o wy , że t o t ak ł at wo j es t . Zab i ć d zi eci ak a, a p o t em
wy j ś ć, b o p al u s zek ! Bo g ł ó wk a b o l i ! Wy n o ch a! — Sęd zi a ws t ał i ws k azał Sab i n i e
d rzwi .
JANUSZ. Znikaj z mojego życia
Po zn i k n i ęci u Sab i n y , n ag ł y m j ak p ry ś n i ęci e m y d l an ej b ań k i , Han k a b ard zo
p ł ak ał a. Leżał a n a k an ap i e z g ł o wą o k ry t ą k o cem i p ł ak ał a. Gd y b y wy ł a, ł at wi ej
b y ł o b y j ą p rzy wo ł ać d o p o rząd k u . „Przes t ań wy ć!" . „Ci ch o !" . Wy s t arczy ł o b y . J an u s z
n i e p o t rafi ł j ed n ak p rzerwać t ej n i ei n wazy j n ej ro zp aczy , ci ch eg o ci erp i en i a p o d
k raci as t y m p rzy k ry ci em . Ku p i ł Han ce n o weg o k o n i k a. Gu m o weg o , w k o l o rze
wś ci ek ł eg o b ł ęk i t u , zach o d n i ej p ro d u k cj i . „M ad e i n En g l an d " .
— Grzy wę m o żn a czes ać! — zach ęcał a g o s p rzed awczy n i .
Có rk a p rawi e n i e zwró ci ł a u wag i n a p rezen t . Ro zp ak o wał a g o . Po g ł ad zi ł a
zwi erząt k o . Zaci s n ęł a n a n i m d ł o ń . Wró ci ł a n a k an ap ę, b y p ł ak ać w t o warzy s t wi e
n o weg o p o n y , k t ó rem u n ad ał a i m i ę Og ó rek . St ara Ram o wa, p rzy ch o d ząca o d czas u
d o czas u , ab y zaj ąć s i ę d zi ewczy n k ą, k ręci ł a g ł o wą.
— Ty l e ci erp i en i a za m al u ch a, t o t y l k o źl e wró ży — m ó wi ł a. — Dzi eck o p o wi n n o
b y ć rad o s n e. A t u t y l e p ł aczu . Ni ed o b rze, n i ed o b rze.
Pró b o wał a p o ci es zać Han k ę k o p y t k am i z cu k ro wą p o s y p k ą. Pi eczo n y m
j ab ł u s zk i em . Bu d y n i em .
J an u s z zaś zaj ął s i ę p rzy g o t o wan i am i d o p o g rzeb u Bart k a. Po s t an o wi ł , że s t y p y
n i e b ęd zi e. Ni e wy wi es zał k l ep s y d r. Ni e d zwo n i ł p o zn aj o m y ch . Zam ó wi ł k s i ęd za.
Wy k u p i ł m i ej s ce n a cm en t arzu . Zo rg an i zo wał s p o t k an i e w zak ł ad zi e p o g rzeb o wy m ,
ab y ws zy s t k o u zg o d n i ć. „Om ó wi ć u ro czy s t o ś ć" . Zg rab n y eu fem i zm .
— J ak i j es t wzro s t d zi eck a? — zap y t ał a s i ed ząca za b i u rk i em k o b i et a. Ub ran a n a
czarn o i n o b l i wi e u czes an a. W k l ap ę m ary n ark i wp i ęł a zn aczek Co n co rd i a. Bl ad e
p o l i czk i p o m al o wał a t ro ch ę zb y t m o cn o ró żem . W efek ci e p rzy p o m i n ał a l al k ę.
Sm u t n ą l al k ę. Pan i b y ł o p rzy k ro . Al e t ak ą m i ał a p racę.
— Wzro s t ? — J an u s z s i ę zam y ś l i ł . — Ok o ł o o s i em d zi es i ęci u cen t y m et ró w —
o d p o wi ed zi ał . Zg ad y wał .
— Ko l o r? Ok u ci a? — Pan i p o k azał a p ró b n i k t ak n ag l e, że J an u s z zb aran i ał . W
g ru b ej k s i ęd ze d o s t rzeg ł wzo ry k o l o ró w d rewn a i m et al o wy ch o k u ć.
— No t o co p an a i n t eres u j e? — p o n ag l i ł a k o b i et a.
„Co t o , k u rwa, za ró żn i ca?!" m i ał o ch o t ę k rzy k n ąć J an u s z. „Co za k u rews k a
ró żn i ca?!"
— Dąb — o d p o wi ed zi ał .
— Ok u ci a?
— Naj p ro s t s ze.
— Nag ro b ek ?
Wy b ral i z k at al o g u . Ni ewi el k i . J an u s za n i e b y ł o s t ać n a p o m n i k . Ob ej rzał
k l ęczące an i o ł y . „Bard zo o d p o wi ed n i e d l a d zi eck a" — t wi erd zi ł a p an i . Ni e. Za d ro g o .
Sk o ń czy ł n a k wad rat o wy m p o s t u m en ci e z i n s k ry p cj ą.
— Zd j ęci e? — Pan i wy j ęł a s p o d b i u rk a k o l ej n y k at al o g . — Na wy p al o n y ch p rzez
n as fo t o g rafi ach n a ceram i ce g waran t u j em y p i ęk n y p o ł y s k s zk l i wa, czy s t ą b i el
p o rcel an y o raz wi el o l et n i ą t rwał o ś ć o b razu i k o l o ru w k ażd y ch waru n k ach
p o g o d o wy ch — zacy t o wał a frag m en t s l o g an u .
J an u s z n i e ch ci ał . Ni e ch ci ał p at rzeć n a Bart k a o d b i t eg o n a wy p u k ł ej p o rcel an i e.
St arzy l u d zi e wy g l ąd aj ą s zaco wn i e n a t ak i ch fo t o g rafi ach . Al e d zi eck o ? Czy t a b ab a
o s zal ał a? J ak b y wy g l ąd ał y t e n i ewi n n e o czy , o wy razi e s zczęś l i weg o g ł u p t as a, n a t ej
zas ran ej ceram i ce?
— Ni e, b ez zd j ęci a.
— M o że w k o l o rze? By ł o b y ł ad n i e…
— Ni e.
— Nap i s ? Na n ag ro b ek ? — p an i n i e o d p u s zczał a. J an u s z ci erp l i wi e b rn ął . Do
k o ń ca. „Ki ed y t o s i ę s k o ń czy " ?
Na cm en t arzu b y ł s am . J ak n a zam ó wi en i e p ad ał l o d o wat y d es zcz. Wy t rwal e,
m ał y m i k ro p l am i . Wi ał p o ry wi s t y wi at r. Tak . Tak wł aś n i e p o wi n n o b y ć w d n i u
p o g rzeb u d zi eck a. Sam p o m o d l i ł s i ę z k s i ęd zem w k ap l i cy . Po s zl i . Dwu o s o b o wy
k o n d u k t . Wi ęcej b y ł o g rab arzy n i ż żał o b n i k ó w. Dzi u ra w zi em i n i ewi el k a. Raz, d wa
zas y p al i . Wb i l i k rzy ż.
— Ni ech ci b ęd zi e d o b rze w n i eb i e. — Ks i ąd z zaczął o fi cj al n i e. Un i ó s ł ręk ę d o
zn ak u k rzy ża. Zam arł . Nag l e zap ł ak ał . Z g ł ęb i t rzewi . Tak i p o t wo rn y , m ęs k i s zl o ch .
St ras zn y u k ap ł an a, k t ó ry p o wi n i en wi erzy ć w wi eczn e ży ci e. Ks i ąd z u p ad ł n a k o l an a
w b ł o t o . M o d l i ł s i ę żarl i wi e.
— Weź, p an i e, t ę d u s zy czk ę d o s i eb i e, b o s p o k o j u n i e zazn ał a n a t y m p ad o l e!
Wi at r t arg ał s t u ł ę. Ci s n ął j ej k o ń ce w b ł o ck o . Heret y k . J an u s z s t ał p rzy g arb i o n y .
Czek ał . Na Sab i n ę. We d wo j e ł at wi ej b y ł o b y t o zn i eś ć. Gd y b y wy j aś n i ł a co k o l wi ek .
Łat wi ej b y ł o b y t o wy t rzy m ać. „To b y ł wy p ad ek " — wy s t arczy ł o b y . Ni e p rzy s zł a.
J an u s z p o m ó g ł wi ek o wem u k s i ęd zu ws t ać. Ws t ąp i ł n a p l eb an i ę. Na s ł o d k ą
h erb at ę. Kap ł an p ł ak ał i p ł ak ał . J an u s z n al ał m u k o n i ak u . Po t em wy s zed ł . Wp ad ł d o
m i es zk an i a.
— Dzi eń d o b ry — rzu ci ł Ram o wej i wp aro wał d o s y p i al n i . Po ch wi l i wy n u rzy ł s i ę
p rzeb ran y z czarn eg o g arn i t u ru w zwy k ł e s p o d n i e d res o we i s t arą k o s zu l ę. Sąs i ad k a
p o żeg n ał a s i ę p o s p i es zn i e. Wy s zł a, t u p i ąc n a s ch o d ach .
— Tat o ? — Han k a n i e zau waży ł a t eg o , co zau waży ł a Ram o wa. — Co s i ę d zi ej e? —
zap y t ał a.
— Ni c, b ęd ę s p rząt ać.
Wy wl ó k ł z b i el i źn i ark i p o s zwy n a k o ł d ry . Du że, n ad ad zą s i ę. Wo rk ó w n a ś m i eci
n i e m i ał . Ot wo rzy ł s zarp n i ęci em s zafk ę n a b u t y . Są! J ej s an d ał y , k ap ci e, k o zak i .
Wo n ! J ak o b ł ąk an y zaczął n ap eł n i ać p o s zwy . Wt y k ał d o n i ch b u t y , p ł as zcze, ch u s t y ,
s zal i k i , b i el i zn ę, k o s m et y k i , b i żu t eri ę. J ak p o p ad n i e! Wo n ! Wo n ! Han k a u d erzy ł a w
p ł acz.
— Ni e, zo s t aw t o , t o m am y ! — wy ł a. Szarp ał a wo rk i . Pró b o wał a wy g rzeb y wać i ch
zawart o ś ć.
— Ni e! — ry k n ął J an u s z. — Przes t ań ! — Han k a zam arł a. — Wy rzu cam ws zy s t k o .
Zo s t aw. Ni e p rzes zk ad zaj . M at k a n i e wró ci . Po g ó d ź s i ę z t y m . Teraz j es t em j a. J ej n i e
m a. Przes t ań wy ć! J ak n i e ch ces z m i p o m ó c, t o p rzy n aj m n i ej m i n i e d o k u czaj !
Han k a p at rzy ł a n a n i eg o wi el k i m i o czam i . Od wró ci ł s i ę i zaczął wy g rzeb y wać z
m i s y j ak i eś Sab i n o we b ran s o l et k i i k o ral i k i . Zaś n i ed zi ał e ru p i eci e. Ni e m ó g ł p at rzeć
n a d zi eck o . Ni e p o t rafi ł o d p o wi ed zi eć n a n i em e p y t an i e „Dl aczeg o ?" . Grzeb ał w
m i s ce, d zwo n i ąc p o j ed y n czy m i g u zi k am i i k l u czam i , k t ó ry ch p rzezn aczen i a n i k t n i e
p am i ęt ał . Po ch wi l i Han k a p rzy ł ączy ł a s i ę d o n i eg o .
Wo rk i zawl ó k ł d o cu ch n ąceg o ś m i et n i k a. Ci ąg n ął j e p o zi em i , ci ężk i e i p ęk at e.
J ed en k raci as t y , d ru g i w k wi at y , t rzeci w p as k i . Czwart y i p i ąt y . Du żo Sab i n y . Rzu ci ł
j e o b o k k o n t en era, z k t ó reg o wy l ewał s i ę p o t o k o b i erk ó w i o d p ad k ó w. Śm i eci arze j e
zab i o rą, j u t ro p o wi n n i p rzy j ech ać i zab rać t e ws zy s t k i e… Ws zy s t k i e… Ten s y f.
Od p ad k i !
J an u s z o p arł s i ę o ś ci an ę p o j em n i k a. Przy ł o ży ł d o n i ej czo ł o . Ni e zwracał u wag i
n a s m ró d ro zk ł ad aj ący ch s i ę res zt ek . Po wo l i o s u n ął s i ę n a ch ł o d n y as fal t . Us i ad ł w
k ał u ży zg n i ł ej wo d y . Si ed zi ał t ak , aż zap al i ł y s i ę l at arn i e.
Pó źn i ej J an u s zo wi zro b i ł o s i ę g ł u p i o . Po co t ak k rzy czał n a Han k ę? Przes ad zi ł .
Có rk a u n i k ał a j eg o t o warzy s t wa. Wi eczn i e p rzes i ad y wał a u Ag at y , a g d y j u ż wró ci ł a
d o d o m u , zam y k ał a s i ę w s wo i m p o k o j u .
— Han eczk o , co zj es z n a k o l acj ę? — p y t ał p rzez zam k n i ęt e d rzwi . M i l czen i e. —
Han eczk o , m o że s k o czy m y d o p ark u n a l o d y ? Kręco n e. Po d o b n o d zi s i aj m aj ą
p o zi o m k o we! — Ci s za.
Po s t an o wi ł wy rem o n t o wać j ej p o k ó j . Han k a t y l k o wzru s zy ł a ram i o n am i . Al e i t ak
wzi ął wo l n e. Zaraz p o s zó s t ej ran o zaczął wy wl ek ać m eb l e p rzed b l o k . Ws zy s t k i e
p o za t ap czan em . W ci ąg u k wad ran s a zn i k n ęł y , wy wi ezi o n e p rzez p o m ars zczo n y ch
ś m i et n i k o wy ch n u rk ó w.
Po j ech ał d o b u d o wl an eg o . Ku p i ł farb ę. Ró żo wą. Pęd zl e, s zp ach l e, fo l i e, t ak i e t am .
Kawał ek faj n ej t ap et y w m o t y l e. Przecen i o n y s k rawek . Po j ech ał d o k o m i s u . M i el i
t an i zes t aw m eb l i d l a d zi ewczy n k i . Zu ży t y , m i ej s cam i o d rap an y , al e ró żo wy . Nad a
s i ę.
M al o wał zam k n i ęt y w p o k o j u Han k i n i em al że p rzez t y d zi eń . Ni e wp u s zczał j ej d o
ś ro d k a. Ch ci ał a p o d ej rzeć, co o j ci ec s zy k u j e. Ud awał a, że j ej t o n i e o b ch o d zi . J an u s z
g wi zd ał p o d n o s em . Gd y s k o ń czy ł , b y ł d u m n y z efek t u . Zap ro s i ł Han k ę. Po cząt k o wo
s t ał a i t ęp o s i ę g ap i ł a. A p o t em rzu ci ł a m u s i ę w ram i o n a. W k o ń cu co ś zro b i ł d o b rze.
Po p o k o j u có rk i p rzy s zł a k o l ej n a s y p i al n i ę. J an u s z wy wal i ł s t are ł o że
m ał żeń s k i e. Zas t ąp i ł j e ek s t ap czan em Han k i . Zd j ął s t are zas ł o n y i fi ran y . Up ch n ął j e
n a d n i e s zafy . Po wi es i ł żal u zj e, k t ó re d o s t ał o d k o l eg i z p racy .
— Ni e p o t rzeb u j ę, b o ro b i ę ro l et y , al e t o b i e m o g ą s i ę p rzy d ać — p o wi ed zi ał
Tad ek .
Fak t y czn i e, d o n o wej s y p i al n i p as o wał y ś wi et n i e. Na res zt ę m i es zk an i a n i e
s t arczy ł o p i en i ęd zy . Ku ch n i a, s al o n , p rzed p o k ó j , ł azi en k a. Zo s t ał y t ak i e, j ak za
Sab i n y . J an u s z żał o wał . Ch ci ał b y s i ę s t ąd wy n i eś ć w ch o l erę. Od j ech ać d al ek o o d
zas ran eg o „Ty s i ącl eci a" , o d s ąs i ad ó w p at rzący ch n a n i eg o z p o l i t o wan i em . Od
p o d s zy t eg o wś ci b s t wem ws p ó ł czu ci a. Ty l k o za co ? Za co m i ał b y t o zro b i ć?
Pi ep rzo n e p i en i ąd ze. Z i ch p o wo d u m u s i ał p o zo s t ać m ężem Sab i n y . Krwi o p i j cy
p rawn i cy . Pewn i e wzi ęl i b y p arę s t ó wek za n ap i s an i e p o zwu . Po t em wi ęcej , za
wy wal czen i e m i es zk an i a. Ko s zt y , k o s zt y , k o s zt y . Wo l n o ś ć k o s zt u j e. Ech , ży ci e…
HANKA. Półsierota
Sab i n a zn i k n ęł a z ży ci a Han k i t ak p o p ro s t u , n ag l e, b ez wy j aś n i eń , b ez s ł o wa. Do
d zi ewczy n k i d o ci erał y n i es p ó j n e frag m en t y i n fo rm acj i , n i ep as u j ące p u zzl e. Sab i n a
zab i ł a Bart k a? Ni e zab i ł a? Wy p ad ek czy cel o we d zi ał an i e? W s u m i e Han ce b y ł o t o
o b o j ęt n e. Sab i n y n i e b y ł o . Ni e b y ł o Sab i n y !
Oj ci ec n awet j ej n i e p o wi ed zi ał , d o k ąd j ą zab ran o ! Po j ech ał ab y wt ed y au t o b u s em
w o d wi ed zi n y . M i ał a p rawi e d zi ewi ęć l at ! Po t rafi ł a s am a k u p i ć b i l et , zn al eźć
o d p o wi ed n i ą l i n i ę, ws i ąś ć. Sk as o wać u l g o wy , d o j ech ać d o cel u . „Ko n i ec j ęzy k a za
p rzewo d n i k a" . Tak u czy ł a m am a. Han k a zn al azł ab y j ą. Zap y t ał ab y . J ak o ś b y Sab i n ę
wy d o b y ł a z zam k n i ęci a.
Al e J an u s z al b o m i l czał , al b o s i ę zł o ś ci ł . Ni e k rzy k l i wi e. Po p ro s t u o b rażał s i ę n a
d ł u g i e g o d zi n y . Han k a p rzes t ał a wi ęc p y t ać, g d zi e j es t m am a. Tęs k n i ł a w ci s zy , n i e
p rzy zn aj ąc s i ę n i k o m u , n awet Ag aci e.
— Z t ej t wo j ej m am y t o n i ezł e zi ó ł k o — p o wi ed zi ał a k i ed y ś p rzy j aci ó ł k a. Han k a
zro zu m i ał a. Na o s i ed l u t ak s i ę wł aś n i e o Sab i n i e m ó wi . Lep i ej n i e ws p o m i n ać, j ak
b ard zo j ej b rak u j e m am y . Cał e „Ty s i ącl eci e" wi ed zi ał o , co s i ę s t ał o . Za
p o wi erzch o wn y m ws p ó ł czu ci em k ry ł a s i ę s at y s fak cj a. „Do b rze j ej t ak !" m y ś l el i
l u d zi e o Sab i n i e, u d aj ąc zat ro s k an y ch l o s em Han k i . Han k a t o wi d zi ał a. Ni e b y ł a
g ł u p i m d zi d zi u s i em !
Po Sab i n i e zo s t ał a w m i es zk an i u j ak aś d zi u ra. J an u s z wy rzu ci ł ws zy s t k i e j ej
u b ran i a. Zn i k n ął zap ach p o d rab i an y ch p erfu m . Kl ap k i o s t art y ch p o wewn ęt rzn ej
s t ro n i e p o d es zwach . Lo k ó wk i i k rem y . J an u s z wy wal i ł n awet u l u b i o n y ch o d n i k
Sab i n y . Po co ? Czem u ? Bez n i eg o b y ł o t ak p rzeraźl i wi e g ł u ch o .
Sab i n a n i e b y ł a wcal e t ak a zł a. Ni e zas ł u ży ł a n a p o g rzeb za ży ci a. Al e o j ci ec s i ę
u p arł . Ws zy s t k o u s u n ął . Nawet fo t o g rafi e. Z t eg o ws zy s t k i eg o Han k a n i e m i ał a czas u
ro zm y ś l ać o Bart k u .
— Ni e m o żes z i ś ć n a p o g rzeb — p o wi ed zi ał J an u s z i Han k a n i e p o s zł a. Tro ch ę n i e
wi erzy ł a, że Bart ek n i e ży j e, ch o ci aż rzeczy b rat a ró wn i eż zn i k n ęł y . Nawet n i e
wi ed zi ał a k i ed y .
W p u s t y m m i es zk an i u Han k a n as ł u ch i wał a. Kro k ó w p o d o b n y ch d o k ro k ó w
m am y . Kro k ó w n a s ch o d ach . St u k , s t u k . Czy t o Sab i n a? Han k a b i eg ł a d o d rzwi .
Ot wi erał a j e o s t ro żn i e, żeb y n i e p s u ć s o b i e n i es p o d zi an k i . Ni e. To n i e o n a. To n i e
m am a. Ni e m am a wraca z Bart k i em ze s p aceru . To t y l k o Ram o wa.
— Dzi eń d o b ry , Han eczk o — m ó wi ł a s ąs i ad k a, wi d ząc d zi ewczy n k ę w d rzwi ach .
Częs t o wał a czek o l ad ą czy k ró wk ą. St awał y Han ce w g ard l e.
Pewn eg o razu k ru k zab rał Han k ę n a wy ci eczk ę. Wy l ąd o wal i w p ark u . Trwał fes t y n
z o k azj i Dn i a Dzi eck a. Nad t ł u m em l u d zi u n o s i ł y s i ę p ęk i b al o n ó w. Sy czał y
s at u rat o ry . Czu ć b y ł o wo ń k arm el i zo wan eg o cu k ru . Rżał y k u cy k i . Ak ro b aci g ral i n a
p i s zczał k ach .
— Id ź — p o l eci ł k ru k i u s i ad ł n a k rzak u j ał o wca.
Han k a zo b aczy ł a w t ł u m i e Sab i n ę.
— M am o ! — k rzy k n ęł a, a Sab i n a n at y ch m i as t s i ę o d wró ci ł a.
— Có reczk o ! — zawo ł ał a i wy ci ąg n ęł a k u Han ce ram i o n a. Ni czy m d wa p ro m i en i e.
Han k a p o p ęd zi ł a i rzu ci ł a s i ę w n i e b ez n am y s ł u . Kręci ł y s i ę p rzez ch wi l ę. Han k a
czu ł a ł as k o t an i e m at czy n y ch wł o s ó w n a s zy i .
Po t em p o s zł y , za ręk ę. J ad ł y wat ę cu k ro wą. Ry s o wał y ry s u n ek n a k o n k u rs .
Śp i ewał y razem n a s cen i e. Do s t ał y za t o k l o ck i ! Ku p i ł y s o b i e p o p i erś ci o n k u . Tak i m
p l as t i k o wy m . Sab i n a zał o ży ł a g o n a s erd eczn y p al ec.
— Zaws ze b ęd zi e m i o t o b i e p rzy p o m i n ał — p o wi ed zi ał a Han ce.
Ki l k a g o d zi n m i n ęł o j ak ro zb ł y s k p i o ru n a.
— J u ż czas — p o wi ed zi ał k ru k , zj awi aj ąc s i ę o b o k ł awk i , n a k t ó rej m at k a i có rk a
s i ed zi ał y p rzy t u l o n e, o b s erwu j ąc ws ch o d zący k s i ęży c. Han k a u cał o wał a m at k ę i
o d l eci ał a.
— Al e t o n i e b y ł s en ! To zd arzy ł o s i ę n ap rawd ę! — p o wi ed zi ał a k ru k o wi , u n o s ząc
s i ę n ad p ark i em .
— Tak , t ak . Tak , t ak . To n i e s en — o d p o wi ed zi ał p t ak .
SABINA. Mój przyjaciel kruk
Po p o wro ci e ze s zp i t al a Sab i n a wd ał a s i ę w k o l ej n ą awan t u rę. W zas ad zi e n i e t y l e
„wd ał a s i ę" , i l e zo s t ał a p o rwan a p rzez żąd n y j ej g ł o wy t ł u m i zawl eczo n a p o d j ed y n e
d rzewo n a s p acern i ak u . Tam k o l eżan k i p ró b o wał y j ą p o wi es i ć. Przy o k azj i zł am ał y
j ej n o s .
— Ni e m a wy j ś ci a, t rzeb a j ą o d i zo l o wać — zd ecy d o wał d y rek t o r zak ł ad u .
Sab i n a t rafi ł a d o o s o b n ej cel i w b u d y n k u , w k t ó ry m zn aj d o wał a s i ę p ral n i a i i n n e
p o m i es zczen i a g o s p o d arcze. Ni e ł ączy ł s i ę o n z p o d wó rk i em , s al ą wi d zeń , ł azi en k am i
czy j ad al n i ą. By ł o t am ci ch o i s p o k o j n i e, zwł as zcza że j ej p o k ó j n i e m i ał o k n a.
J ed y n y m m i n u s em b y ł fak t , że Sab i n ę wy p u s zczan o n a p o wi et rze m o że raz n a t rzy
t y g o d n i e. Al e o n a n i e n arzek ał a. Naj ważn i ej s ze, że m o g ł a s p ać s p o k o j n i e, a n i e j ak
zaj ąc z o t wart y m i o czam i .
Po p ewn y m czas i e Sab i n i e zaczęł a d o k u czać n u d a. Cał e d n i e s p ęd zał a w
s am o t n o ś ci , a j ed y n y k o n t ak t z i n n y m i l u d źm i p rzy p ad ał n a p o ry wy d awan i a
p o s i ł k ó w. Pró b o wał a zag ad y wać p rzy n o s zące j ej o b i ad y czy k o l acj e s t rażn i czk i .
— Co t o d zi s i aj m am y ? — p y t ał a. — Sm aczn i e p ach n i e, co ? A j ak a p o g o d a n a
zewn ąt rz?
Fu n k cj o n ari u s zk i n i g d y n i e o d p o wi ad ał y . Pewn i e d l at eg o , że g d y b y m o g ł y , s am e
d o b rał y b y s i ę Sab i n i e d o s k ó ry . Na s zczęś ci e o d wi ed zał j ą k ru k . Ki ed y s i ed zi ał a w
g ł ó wn y m b l o k u , n i e p o j awi ał s i ę. Wp ad ł t y l k o raz, n a m o m en t , ab y j ą p o ci es zy ć.
— Tro ch ę g ł u p i o zro b i ł aś z Bart k i em , n i c, b y ł o , m i n ęł o — p o wi ed zi ał i o d fru n ął .
Do i zo l at k i p rzy ch o d zi ł co n o c, żeb y p rzy n i eś ć j ej wi ad o m o ś ci ze ś wi at a.
Przek azać, co u Han k i . Twi erd zi ł , że b y wał n a „Ty s i ącl eci u " . Dy s k u t o wal i n a t em at
m o żl i wo ś ci p rzed t erm i n o weg o zwo l n i en i a. A raczej b rak u t ej m o żl i wo ś ci . Ki ed y
t em at y n a d o b re s i ę i m wy czerp ał y , k ru k zap ro p o n o wał zab awę.
— Sł u ch aj , a co p o wi es z n a g rę w zag ad k i ? — zap y t ał .
— Ch ęt n i e! — Sab i n a zap al i ł a s i ę d o p o m y s ł u . — A j ak i e?
Kru k ro zej rzał s i ę p o cel i . Ze ś ci an o b ł azi ł a farb a. Kap ał k ran .
— Do k ąd ś s i ę s t ąd wy b i erzem y , co ? St ras zn i e cu ch n i e t en t wó j k i b el —
zap ro p o n o wał zn i es m aczo n y .
— Ch ęt n i e.
— Zab i o rę ci ę g d zi eś i p o k ażę ci co ś . J ak b y k al am b u r. Będ zi e m ó wi ł o
p rzy s zł o ś ci . Będ zi e zap o wi ad ał j ak i eś wy d arzen i e.
— Ah a.
— J eżel i s i ed m i o k ro t n i e zg ad n i es z, o co ch o d zi , wy p u s zczę ci ę z wi ęzi en i a. Na
o d g ad n i ęci e d am ci , p o wi ed zm y , s i ed em d n i .
— Si ed em zag ad ek ?! Ch y b a p rzes ad zas z! — Sab i n a u zn ał a waru n k i za zb y t
res t ry k cy j n e.
— No d o b ra, wy s t arczy , j eżel i zg ad n i es z czt ery z s i ed m i u . M o j e o s t at n i e s ł o wo .
Czt ery razy t rafi s z, j a wy p u s zczam z wi ęzi en i a — p o wt ó rzy ł k ru k .
— Ci ek awe j ak ! — zad rwi ł a Sab i n a.
— M am s p o s o b y — o d p arł k ru k . — Si ed em zag ad ek . Co j ak i ś czas p rzy j d ę i
zad am j ed n ą. Po t em m as z s i ed em d n i n a o d g ad n i ęci e. Zg ad n i es z — b ęd zi es z wo l n a.
Ni e zg ad n i es z — b ęd zi e k ara.
— J ak a k ara?
— Krzy wd a — o d p arł p o p ro s t u p t ak i Sab i n a zro zu m i ał a. — Gras z czy n i e?
— Gram .
Pu s t y n i a. Wi el k i e p o ł aci e p u s t ej zi em i . J ak o k i em s i ęg n ąć b et o n , b et o n , b et o n .
Sab i n a s t ał a g d zi eś p o ś ró d t ej p rzes t rzen i . Przed s o b ą wi d zi ał a wi el k i b u d y n ek . Do
ś ro d k a wch o d zi l i l u d zi e. Ci ąg n ęl i s et k am i , n i czy m m ró wk i t ro p i ące ro zs y p an y
cu k i er. Pł y n ęl i g ru b y m i s t ru g am i , zn i k al i w b u d o wl i .
Gd y cał a ci żb a zn al azł a s i ę w b u d y n k u , d rzwi zam k n ęł y s i ę z s y k i em . Ze ś ro d k a
d ał o s i ę s ł y s zeć m u zy k ę. J ak i eś b ęb n y , p i s zczał k i . Sab i n a ch ci ał a i ś ć, zo b aczy ć, co
s i ę t am d zi ej e. Al e k ru k n i e p o zwo l i ł .
— Pat rz — ro zk azał .
Bach ! Ko n s t ru k cj a zap ad ł a s i ę z o g ł u s zaj ący m ry k i em . Bez u p rzed zen i a. Zł o ży ł a
s i ę j ak n i ep o t rzeb n y p aras o l . Pach ! Bu ch n ął p y ł . Trach ! Ru n ęł y s t ro p y . Bam !
Sp o m i ęd zy p ad aj ący ch ś ci an wy fru n ęł y b i ał e g o ł ęb i e. Uci ek ł y , g ru ch aj ąc z
p rzerażen i a. Sab i n a rzu ci ł a s i ę n a rat u n ek .
— Lu d zi e, l u d zi e! — wo ł ał a, b i eg n ąc w s t ro n ę ru m o wi s k a.
Zau waży ł a p rzy g n i eci o n e k awał k i em b et o n u ci ał o . Krwawi ącą s t o p ę. Ch wy ci ł a j ą.
Zaczęł a ci ąg n ąć. J ej wł aś ci ci el j ęczał . Sp o ś ró d ru i n zaczęł o d o b i eg ać co raz wi ęcej
j ęk ó w. Zag rzeb an i l u d zi e p ro s i l i o p o m o c. Pł ak al i i wy l i . Ni ezn o ś n y h ał as ! Czem u
n i k t n i e s ł y s zy ? Czem u n i e m a p o g o t o wi a?
— Zaraz wam p o m o g ę! — wrzas n ęł a Sab i n a i d al ej wal czy ł a, p ró b u j ąc wy d o b y ć
p i erws zą o fi arę. Ci ężk o ! Ot arł a czo ł o wi erzch em d ł o n i . M o k ro . Krew!
St u k n ęł o . W j ed n ej ch wi l i ws zy s t k o zn i k n ęł o . Sab i n a n a p o wró t zn al azł a s i ę w
cel i . Ul g a!
— Co t o b ęd zi e? — zap y t ał k ru k . — Co s i ę s t an i e?
— Zawal i s i ę co ś — o d p o wi ed zi ał a Sab i n a. Pt ak k i wn ął p o t ak u j ąco ł ep k i em .
— A co ? — zap y t ał .
— Bi u ro wi ec?
— Ni e! M y ś l !
— Lu d zi o m u d a s i ę u ci ec?
— Ni e, m y ś l .
— Zawal i s i ę b u d y n ek . Go ł ęb i e. Ch o d zi o g n i azd a? Bu d y n ek m i es zk al n y ?
— Ni e, m y ś l ! Gd zi e? Ki ed y ? — ch ci ał wi ed zi eć p t ak .
— Ni e wi em ! Sk ąd m am wi ed zi eć?
— Pat rz u ważn i ej . Pat rz! M y ś l ! M as z j es zcze k i l k a d n i , k i l k a d n i . Zn aj d ź
o d p o wi ed ź.
Sab i n a zam ó wi ł a s o b i e g azet y . By ł a z t y m n i ezł a j azd a. St rażn i czk a p o cząt k o wo
o d m ó wi ł a.
— Si ed ź ci ch o i n i e m aru d ź! — u ci ęł a. — Po ch o l erę ci p ras a? Led wo czy t ać
u m i es z p o t y m , j ak zaro b i ł aś w ł eb .
Al e Sab i n a n i e zam i erzał a s i ę p o d d ać. Nap i s ał a d o d y rek cj i . Zag ro zi ł a s k arg ą d o
t ry b u n ał ó w i rzeczn i k a p raw czł o wi ek a. Do s t ał a s wo j e g azet y . Szu k ał a w n i ch k l u cza.
Co p rzep o wi ad a s en ? Hal a. Go ł ęb i e. Pu s t k o wi e.
— Wi es z j u ż? — d o p y t y wał k ru k .
— Ni e wi em .
— Os t at n i d zi eń . J u t ro wracam w n o cy . Ni e wi es z — b ęd zi e źl e.
Sab i n a n i e zg ad ł a. Kru k zad ał k arę. Kazał j ej p o ci ąć s o b i e u d a. Kawał k i em
zao s t rzo n ej o ś ci an ę ł y żk i . Bo l ał o . Sp o d n i e k l ei ł y s i ę p o t em d o ran , o b s zarp u j ąc
s t ru p y . Ot wi eraj ąc o d n o wa ro zci ęci a.
Do p i ero d u żo , d u żo p ó źn i ej Sab i n a p rzeczy t ał a, że zawal i ł a s i ę h al a wy s t awo wa w
Kat o wi cach . Po d czas wy s t awy g o ł ęb i p o czt o wy ch . Sześ ćd zi es i ąt p i ęć t ru p ó w.
Przes zł o s t u ran n y ch . Hek at o m b a. Po wi ed zi ał a o t y m k ru k o wi . Sp o j rzał l ek ceważąco .
— Za p ó źn o .
Dru g a zag ad k a p rzy s zł a p arę m i es i ęcy p ó źn i ej .
— Kat as t ro fy n i e zd arzaj ą s i ę o t , t ak ! — k arci ł Sab i n ę k ru k , g d y p y t ał a, k i ed y
b ęd zi e n as t ęp n y q u i z.
Ran y n a u d ach n awet s i ę wy g o i ł y . A Sab i n a p rzy g o t o wał a s i ę. Sp i s y wał a
p o t en cj al n i e i s t o t n e i n fo rm acj e z g azet . Kat al o g o wał a j e. Do k ażd ej p ró b o wał a
d o p i s ać s y m b o l e. Wy p o ży czy ł a z wi ęzi en n ej b i b l i o t ek i k s i ęg ę zn aczeń s n ó w.
„Po d s t awy t aro t a" t eż p o ży czy ł a. I „Wró żb y i h o ro s k o p y " .
W k o ń cu p rzy s zł a p o ra. Kru k zab rał Sab i n ę n a ł ąk ę. Po ś ro d k u ł an u s t ał a s t u d n i a
ze s t aro m o d n y m k o ł o wro t k i em . Nad n i ą d rewn i an y d as zek . Wo k ó ł k aczeń ce. Id y l l a.
— Zaj rzy j — p o wi ed zi ał k ru k .
Sab i n a p rzech y l i ł a s i ę n ad cem b ro wi n ą. Sp o d zi ewał a s i ę wi d o k u czarn ej wo d y
u k ry t ej wewn ąt rz. Po wi ewu ch ł o d n ej wi l g o ci . To , co d o s t rzeg ł a, s p rawi ł o , że zł ap ał a
s i ę s ł u p a ws p i eraj ąceg o zad as zen i e s t u d n i .
Na d n i e b u ch ał b i ał y p ł o m i eń . Po ch ro p o wat y ch ś ci an ach ws p i n al i s i ę l u d zi e. W
żó ł t y ch k as k ach . Us m aro wan i s ad zą. J ed n i wch o d zi l i n a d ru g i ch , p ró b u j ąc s i ę
wy d o s t ać. „Uci ek aj m y , u ci ek aj m y " — wrzes zczel i . Naj s ł ab s i s p ad al i w o g i eń .
Um i eral i w m ęczarn i ach , zwęg l aj ąc s i ę i ro zp ad aj ąc w p o p i ó ł . Krzy k . M o cn i ej s i
wd rap y wal i s i ę d al ej , wb i j aj ąc p azn o k ci e w s zare k am i en i e. Krzy k . Sab i n a o d wró ci ł a
wzro k .
— Tu n el ? Kat as t ro fa k o l ej o wa? — wy d y s zał a.
— Ni e.
— Gó rn i cza?
— Bard zo d o b rze! M y ś l g d zi e. Si ed em d n i .
Ni e zg ad ł a! Ku rwa m ać, n i e zg ad ł a! Ch o d zi ł o o k o p al n i ę, t u s i ę n i e m y l i ł a. W
Ru d zi e Śl ąs k i ej . Wy b u ch ł m et an . Gru ch n ęł o . Os m o l i ł o . Dwad zi eś ci a d wa t ru p y .
Ni ep o t rzeb n i e s k o n cen t ro wał a s i ę t y l k o n a k o p al n i ach w Kat o wi cach . Przeci eż k o p i e
s i ę, d o j as n ej ch o l ery , ws zęd zi e n a t y m zas ran y m Śl ąs k u . Ch o ćb y w By t o m i u . Czem u
we ś n i e o d wró ci ł a wzro k ? Przeg ap i ł a ws k azó wk ę, t o p ewn e! J ak m o g ł a b y ć t ak t ęp a?
— Wi d zi ał aś g azet y ? — zap y t ał p o t y g o d n i u k ru k .
— Tak .
— Wi es z, co ci u m k n ęł o ?
— Tak .
— M et an j es t zab ó j czy , n i e s ąd zi s z? — rzu ci ł p t ak t o n em p o d o b n y m d o t eg o ,
j ak i m ro zm awi a s i ę o s p o s o b ach n a wy wab i an i e p l am .
— Tak .
— No t o , d ro g a Sab i n o , k ara… — Kazał j ej o b ci ąć s o b i e u s zy .
— Ob a?
— Pewn i e, a co t y , v an Go g h ? Ob a!
— Naraz n i e d am rad y !
— Do b ra, t o n a rat y ! — k ru k wy g l ąd ał n a u s at y s fak cj o n o wan eg o .
Przy ch o d zi ł co n o c. Sp rawd zał p o s t ęp y . Sab i n a zao s t rzy ł a p o rząd n i e s wo j ą ł y żk ę
i zaczęł a o d l ewej m ał żo wi n y . Nawet n i e b o l ał o . Po t em o b ci ęł a p rawą, z wi ęk s zy m
ro zm ach em . Ni e b ał a s i ę aż t ak , j ak p rzy p i erws zy m ci ęci u . Prawe u ch o b ard zo
k rwawi ł o . M i ał a k ł o p o t , żeb y j ak o ś t o o p an o wać. Trafi ł a d o am b u l at o ri u m .
— Co p an i wy p rawi a? — zezł o ś ci ł s i ę l ek arz, o p at ru j ąc j ej ran y .
— Przep ras zam — wy m am ro t ał a Sab i n a.
— Żeb y m i t o b y ł o o s t at n i raz! — Do k t o r p o g ro zi ł j ej t rzy m an y m w d ł o n i
b an d ażem .
Al e t o n i e m ó g ł b y ć o s t at n i raz. Kru k n i e u s t ęp o wał .
— Tn i j , t n i j . Naru s zas z zas ad y ! — k rak ał , a Sab i n a ci ęł a. Do czas u aż z u s zu
zo s t ał y t y l k o n i ewi el k i e k i k u t y , p rzy p o m i n aj ące k i eł k u j ące t u l i p an y . Zaczęł y
ro p i eć. Bo l ał y . Sab i n a zn o wu t rafi ł a d o l ek arza. An t y b i o t y k i . Ko l ej n e p o g ró żk i .
— M u s i m y p rzerwać g rę — o ś wi ad czy ł a p t ak o wi , u d ręczo n a g o rączk ą.
— Ni e, n i e, k o ch an a. Zg o d zi ł aś s i ę. Gram y d o k o ń ca — ro ześ m i ał s i ę k ru k .
Sab i n a p o s t an o wi ł a g o p rzech y t rzy ć. Przy o k azj i k o l ej n ej k o n t ro l i p o p ro s i ł a
l ek arza o ś ro d k i n as en n e.
— J ak l eżę, t o m n i e b o l i — u zas ad n i ł a.
Do k t o r n i e d o p y t y wał . Dał Im o v an e. M ał e i ró żo we. Dwi e n araz. Sab i n a s p ał a p o
n i ch j ak zab i t a, s n em b ez s n ó w. Czarn y m j ak wy g as zo n y ek ran w k i n i e. „I co t eraz,
g n o j u ?" m y ś l ał a s o b i e o k ru k u , k t ó ry ch y b a n i e b y ł w s t an i e p rzeb i ć s i ę p rzez m g ł ę
n as en n ej ch em i i .
Al e p t as zy s k o b y ł o s p ry t n e. Pi ep rzo n y s k rzy d l at y s zczu r. Przy s zł o za d n i a. Zaraz
p o o b i ed zi e. Nawet n i e s p ał a! Wy l azł o zza k i b l a i s t ro s zy ł o p i ó ra.
— Hej , co t y t u ro b i s z? — zap y t ał a o s t ro Sab i n a.
— J es t em . Śp i s z j ak t ru p o s z, t o p rzy s zed ł em t eraz — o d p arł k ru k .
— Al e t y j es t eś ze s n u , n i e m o żes z p rzy ch o d zi ć za d n i a! — Sab i n a zas k o m l ał a
żał o ś n i e.
— M o g ę p rzy ch o d zi ć, k i ed y t y l k o zech cę — zaś m i ał s i ę p t ak . — A t eraz m o j a
d ro g a… Gram y !
Lat awi ec. Un o s i s i ę n ad Sab i n ą. J es t zi el o n y . M a p as i as t y o g o n . Sł y ch ać, j ak
fu rk o cze n a wi et rze. Sab i n a t rzy m a g o m o cn o . Nag l e p ęk a s zn u rek . Szarp n i ęt a
p o d m u ch em zab awk a zn i k a z p o l a wi d zen i a, d al ek o w g ó rze. Ki ed y zd aj e s i ę, że j u ż
j es t s t raco n a, s p ad a n i czy m k am i eń . Wal i d zi o b em w zi em i ę. Ro zp ad a s i ę.
— To p ro s t e, k at as t ro fa l o t n i cza.
— Kt o ? Gd zi e? Ki ed y ?
Sab i n a zn o wu n i e wi ed zi ał a.
— J es t eś t ęp a j ak n o g a s t o ł o wa! — s t wi erd zi ł p t ak . Wp ad ł n a p o g ad u s zk i , ab y
n i eco Sab i n ę p o g n ęb i ć. Sł u ch ał a g o p i ąt e p rzez d zi es i ąt e.
— An o j es t em ! — o d p o wi ed zi ał a Sab i n a n a o d czep n eg o i wró ci ł a d o d rap an i a
ś ci an y k ci u k i em .
— Wi es z co ? M o że p rzerwi j m y t ę g rę. J a j u ż s i ę n ag rał em , a p o za t y m t o n i e m a
s en s u — k ru k p o k ręci ł z rezy g n acj ą g ł o wą.
Sab i n a zro b i ł a s i ę czu j n a. O, t ak ! Ko n i ec g ry ! Świ et n i e! Po t rzeci m ś n i e k ru k
zad ał j ej wy j ąt k o wo wy m y ś l n ą k arę. Ob ci ęci e n o s a. Ni e zg o d zi ł a s i ę. W d ro d ze
wy j ąt k u zam i en i ł n o s n a ł ech t aczk ę. Też s i ę n i e zg o d zi ł a. Sk o ń czy l i n eg o cj acj e n a
p al cach s t o p y . Sab i n a u ci ęł a ws zy s t k i e, j ed en p o d ru g i m . St rzel ał y j ak ł u s k an y
g ro ch . Zn o wu s zp i t al . No we g ro źb y .
— Od eś l ę p an i ą d o p s y ch i at ry k a, j ak Bo g a k o ch am ! — u n i ó s ł s i ę l ek arz.
Do ś ć! St an o wczo czas k o ń czy ć g rę. Do k o ń ca wy ro k u zo s t ał y czt ery m i es i ące.
Wy t rzy m a. Up i erzo n y s zczu r ch ce k o ń ca g ry ? Bard zo ch ęt n i e!
— Wp ad n ę d o ci eb i e za k i l k a d n i — zap o wi ed zi ał p t ak . — Wt ed y d o p ro wad zi m y
ro zg ry wk ę d o k o ń ca..
— Będ ę czek ać! — o b i ecał a Sab i n a i p o ł o ży ł a s i ę n a p ry czy .
By ł d zi eń k ąp i el i . So b o t a. Sab i n i e p rzy s ł u g i wał p ry s zn i c t y l k o raz w t y g o d n i u .
Ni e m o g ł a k o rzy s t ać z u m y wal n i razem z i n n y m i k o b i et am i . Zat ł u k ł y b y j ą. M y ł a s i ę
wi ęc p o rząd n i e raz n a s i ed em d n i .
Do ł azi en k i zab rał a j ą m ł o d a s t rażn i czk a, j ak aś n o wa i b ez d o ś wi ad czen i a.
Od czek ał a, aż p o zo s t ał e k o b i et y wy j d ą n a s p acern i ak , zam k n ęł a s t aran n i e d rzwi i
d o p i ero wy p ro wad zi ł a Sab i n ę. Szł y p ręd k o p o m al o wan y m i n a s zaro k o ry t arzam i .
St u k ał y o b cas y s ł u żb o wy ch b u t ó w. St rażn i czk a zo s t ał a w k o ry t arzu , a Sab i n a wes zł a
d o ł azi en k i . Ro zeb rał a s i ę. Po s k ł ad ał a u b ran i e i p o ł o ży ł a j e n a k rześ l e w p rzeb i eral n i .
Z ręczn i k i em w d ł o n i ru s zy ł a p o d p ry s zn i c. Pu ś ci ł a wo d ę i n at y ch m i as t ws k o czy ł a
p o d j ej s t ru m i eń . Po cząt k o wo l o d o wat y , o d eb rał j ej o d d ech . Po ch wi l i s t ał s i ę
p rzy j em n i e ci ep ł y . Sab i n a ro zp l ąt y wał a m o k re s t rąk i wł o s ó w. M y ł a s i ę p o d p ach am i .
Z b ł o g o ś ci ą. Gd y s i ęg ał a p o s t o j ący n a p o d ł o d ze s zam p o n , zau waży ł a k ru k a. Si ed zi ał
w fał d zi e zas ł o n y p ry s zn i co wej . Raz p o raz o t rząs ał p o k ry t e k ro p l am i p i ó ra.
— Do b ry ! — p rzy wi t ał j ą s erd eczn i e. Sab i n a o d ru ch o wo zak ry ł a d ł o ń m i k ro cze i
p i ers i .
— Do b ry ! — m ru k n ęł a i o d wró ci ł a s i ę d o n i eg o t y ł em .
— Dzi s i aj k o ń czy m y g rę — k o n t y n u o wał ro zm o wę k ru k , n aj wy raźn i ej
n i ezrażo n y wi d o k i em p o ś l ad ó w p rzy j aci ó ł k i . — Ty l k o zró b , o co p ro s zę.
— Tak ? — Sab i n a s t arał a s i ę n i e d ać p o s o b i e p o zn ać, j ak b ard zo s i ę u ci es zy ł a.
Ch ci ał o j ej s i ę ś p i ewać. Ko n i ec zas ran y ch zg ad y wan ek ! Ko n i ec k ar! Zak ręci ł a wo d ę i
o d wró ci ł a s i ę, g o t o wa s p eł n i ć o s t at n i e żąd an i e p t as zy s k a.
— Weź ręczn i k . Od erwi j z n i eg o p as . Dwa p as y . Szero k i e n a p i ęć cen t y m et ró w —
n ak azał p t ak .
— Zro b i o n e — o d p o wi ed zi ał a p o ch wi l i Sab i n a. Nawet s i ę n i e u b rał a. Ni e s p y t ał a
p o co . By l e s zy b ci ej zro b i ć, co p t as zy s k o k aże, i m i eć t o z g ł o wy ! Zres zt ą
d y s k u t o wan i e z n i m b y ł o b ezcel o we. Up art y . Zaws ze s t awi ał n a s wo i m .
— Po ł ącz j e w d ł u g i s zn u r — wy d ał k o l ej n e p o l ecen i e k ru k .
— Zro b i o n e.
— Przerzu ć g o p rzez d y s zę p ry s zn i ca.
— Po co ?
— Ni e g ad aj , t y l k o ró b . Ch ces z zak o ń czy ć zag ad k i czy n i e?
— Ch cę.
— Rzu caj .
Sab i n a p rzerzu ci ł a l i n ę p rzez b i eg n ącą p rawi e n a wy s o k o ś ci s u fi t u ru rk ę.
Przy p ad k i em zah aczy ł a k u rek . Z p ry s zn i ca zn o wu p o p ł y n ęł a wo d a.
— Zawi ąż p ęt l ę.
— Zro b i o n e.
— Wł ó ż g ł o wę.
— Zro b i o n e — wo d a zal ał a Sab i n i e t warz.
— Kl ęk aj , b y l e p ręd k o ! — zak rak ał k ru k .
Sab i n a zam k n ęł a o czy i g wał t o wn i e p o d k u l i ł a k o l an a. Trzas n ął rd zeń k ręg o wy .
J ak p al ące s i ę w o g n i s k u d rewn o . Pi ęt y zat ań czy ł y n a m o k rej p o s ad zce o s t at n i e
t an g o .
JANUSZ. Ona czy nie ona
Dzwo n ek . J an u s z g wał t o wn i e o t wo rzy ł o czy . Wy p ro s t o wał s i ę. Zn o wu zas n ął n a
s i ed ząco . Dzwo n ek . Ot arł z o k o l i c u s t n i t k ę ś l i n y . Po p l u ł s i ę j ak n i em o wl ak !
Dzwo n ek . Co d o ch o l ery d zwo n i ? Go ś ci e? Ni e, t o t el efo n .
— Sł u ch am — rzu ci ł d o s ł u ch awk i , s t araj ąc s i ę b rzm i eć p rzy t o m n i e i d zi ars k o .
— J an u s z Bo ro ws k i ?
— Tak , s ł u ch am .
— Pań s k a żo n a n i e ży j e
— J ak ? — J an u s z p o s t an o wi ł t rzy m ać s i ę rzeczo weg o t o n u . Zaci s n ął p al ce n a
k ab l u t el efo n i czn y m .
— Sam o b ó j s t wo .
Po j ech ał d o k o s t n i cy . M i eś ci ł a s i ę zaraz p rzy zak ł ad zi e k arn y m . Po j ech ał t am , b o
ch ci ał j ą zo b aczy ć. Ech , Sab i n a…
Ws zed ł d o p o n u reg o p awi l o n u . Na zewn ąt rz p an o wał u p ał . W k o s t n i cy b y ł o
ch ł o d n o . I ci em n awo . Szy b y w o k n ach p o t wo rn i e wręcz b ru d n e. Ob k l ej o n e
zas ch n i ęt y m i t ru p am i o wad ó w. Po wi t ał g o p o rt i er p rzy p o m i n aj ący ży wą m u m i ę.
Szy j ę m i ał o wi n i ęt ą k raci as t y m s zal i k i em .
— An g i n a — wy ch ry p i ał i p o d s u n ął J an u s zo wi k s i ążk ę g o ś ci .
J an u s z b y l e j ak wp i s ał s wo j e d an e. Id i o t y czn y zwy czaj , m ó g ł p o d ać co k o l wi ek !
Dzi ad ek n awet b y s i ę n i e zo ri en t o wał .
— Dzi ęk u j ę — m ru k n ął , o d d aj ąc s t arem u d ł u g o p i s .
— Pro s t o i o s t at n i e d rzwi p o l ewej — p o wi ed zi ał s t ró ż i zaczął k as zl eć. J an u s z
u ci ek ł .
Szy b k o p o k o n ał wy ł o żo n y k afel k am i k o ry t arz. Zap u k ał i n i e czek aj ąc n a
o d p o wi ed ź, ws zed ł d o ws k azan eg o p rzez p o rt i era p o k o j u . Wewn ąt rz, za b i u rk i em ,
s i ed zi ał l ek arz. Ch y b a. M i ał n a s o b i e b i ał y fart u ch . Bru d n y . Ró wn i e d o b rze m ó g ł b y
b y ć rzeźn i k i em .
— J an u s z Bo ro ws k i — p rzed s t awi ł s i ę J an u s z.
— Ah a — o d p o wi ed zi ał m ężczy zn a. Ug ry zł k awał ek k i s zo n eg o o g ó rk a, k t ó ry
t rzy m ał w s zu fl ad zi e, i p o wo l i s i ę p o d n i ó s ł . — Pro s zę za m n ą.
W ch ł o d n i b y ł o n i em al że m ro źn i e. J ak p o m i ęd zy l o d ó wk am i w s k l ep i e
s p o ży wczy m . J an u s z o b j ął s i ę ram i o n am i . Lek arzo -rzeźn i k n at o m i as t zd awał s i ę n i e
o d czu wać zi m n a. Sp rawn i e p rzem k n ął p o m i ęd zy reg ał am i . Od s zu k ał o d p o wi ed n i .
Ot wo rzy ł . Szarp n ął . Z l o d ó wk i wy j ech ał o p rzy k ry t e fo l i ą ci ał o .
— Pro s zę — h u k n ął facet i o d rzu ci ł n a b o k p ł ach t ę. Uś m i ech n ął s i ę n i czy m
zad o wo l o n y z s i eb i e rzeźb i arz n a o d s ł o n i ęci u p o m n i k a s wo j eg o au t o rs t wa. J an u s z
m i ał o ch o t ę d ać m u w ry j . Zaci s n ął p i ęś ci i zam k n ął n a m o m en t o czy . Po l i czy ł d o
d zi es i ęci u .
— Dzi ęk u j ę — wy ced zi ł .
— J ak p an s k o ń czy , p an p rzy j d zi e, t o j ą s ch o wam i p o g ad am y , co d al ej . — Facet
zas al u t o wał i d i o t y czn i e i wy s zed ł .
J an u s z zo s t ał z Sab i n ą s am n a s am . Zaczął o g l ęd zi n y o d wł o s ó w. Ki ed y ś ru d e i
g ęs t e, t eraz b y ł y k ró t k o o b ci ęt e. Po s t rzęp i o n e i n i eró wn e. Gd zi en i eg d zi e wi d ać b y ł o
b i ał e p as m a. St aro ś ć? St aro ś ć d o t k n ęł a t ak m o cn o Sab i n ę?
Twarz. Si n e k ręg i p o d o czam i . Us t a t eż s i n e. Rzęs y k i ed y ś m i ęk k i e, d el i k at n e
b rwi , wy ł y s i ał y . Zn i k n ęł y p i eg i . No s b y ł d ł u żs zy , b ro d a b ard zi ej s p i czas t a.
Zd efo rm o wan e u s zy ! Ok ro p n o ś ć!
Ci ał o . Wy ch u d zo n e, n i e s zczu p ł e. Zap ad n i ęt a k l at k a p i ers i o wa. Na ł y d k ach g ęs t e
wł o s k i . Ki ed y ś j e g o l i ł a.
Pal ce p o p l am i o n e t an i m t y t o n i em . Zi el o n k awe o p u s zk i . Na p rzed ram i en i u t at u aż.
Kru k . Wy d zi ab an y n i ed b al e, p ewn i e b o l eś n i e. Sam a t o zro b i ł a? Czy k t o ś j ej p o m ó g ł ?
Sab i n a. Ki ed y ś b y ł a t ak a p i ęk n a! St ał p rzy o ł t arzu u b ran y w za ci as n y g arn i t u r.
Na s zy i d u s zący fu l ar. Za p l ecam i s zm er g o ś ci . By ł o i ch n i ewi el u , a k o ś ci ó ł d u ży .
Każd e s ł o wo n i o s ł o s i ę p o d s k l ep i en i e. Sab i n a wy s zł a z zak ry s t i i . Bi ał a s u k n i a
s zel eś ci ł a j ak b y b y ł a z b i b u ł y . Wel o n l ś n i ł . Po d n i m j ej ru d e wł o s y , ru d e j ak ry d ze.
Uś m i ech an i o ł a. Wy g l ąd ał a, j ak b y s fru n ęł a z wi t raża. Ni c wi ęcej n i e p am i ęt ał z t ej
cerem o n i i . Po za t y m , że n a s zczu p ł y p al ec ws u n ął j ej o b rączk ę. By ł a t ro ch ę za d u ża.
Sab i n a g d zi eś j ą p o t em zg u b i ł a. Zaws ze b y ł a ro zt rzep an a! Sp o n t an i czn a. Bał ag an i ara.
J an u s z p o ch y l i ł s i ę i u cał o wał m art wą k o b i et ę w czo ł o . Po g ł ad zi ł res zt k i wł o s ó w.
— Pa, d zi eci n o — p o wi ed zi ał . Ki ed y ś zaws ze t ak d o n i ej m ó wi ł . A o n a ś m i ał a s i ę
i k l as k ał a w d ł o n i e. W czas ach g d y j es zcze ze s o b ą n o rm al n i e ro zm awi al i .
Wró ci ł d o rzeźn i k a. Facet d o j ad ał wł aś n i e k an ap k ę.
— Sk o ń czy ł em — p o wi ed zi ał . — Co t eraz?
— Weźm i e j ą p an n a p o g rzeb czy m am y s i ę n i ą zaj ąć? — zap y t ał k o ro n er.
— Wezm ę — wes t ch n ął J an u s z. — Wezm ę i zaj m ę s i ę n i ą.
HANKA. Pogrzeb
— Han eczk o , p o g ad aj m y — zap ro p o n o wał p ewn eg o d n i a J an u s z.
Han k a u s i ad ł a s k wap l i wi e z k u b k i em h erb at y . Oczek i wał a j ak i ej ś h i s t o ri i o
k i es zo n k o wcach z au t o b u s u l i n i i p i ęćs et d wan aś ci e czy o p o wi ad an i a o t y m , j ak
o j ci ec b y ł m ał y . A t u j ak d i ab eł z p u d eł k a wy s k o czy ł a m at k a.
— Han eczk o , m am a n i e ży j e — o zn aj m i ł o j ci ec. „Han eczk o , p ad a" , „Han eczk o ,
zał ó ż s an d ał y " b rzm i ał o d o k ł ad n i e t ak s am o . J ak g d y b y n i g d y n i c. „M am a n i e ży j e" .
Han k a p o czu ł a, j ak d ręt wi ej ą j ej u s t a. Twarz ś ci ąg a s i ę j ak b y s p al o n a s ł o ń cem . Ręce
zaczęł y j ej d rżeć.
— J a t o ? — wy k rzt u s i ł a. M o że t o j ak aś p o m y ł k a? Przes ł y s zał a s i ę? Tak ,
p rzes ł y s zał a s i ę!
— Zm arł a w wi ęzi en i u . Ko ch an i e, wi em . Też m i p rzy k ro . Al e…
Han k a s p u ś ci ł a g ł o wę. Przez ch wi l ę p ró b o wał a zat rzy m ać ł zy . Al e o n e, u p art e,
t ry s n ęł y j ej z o czu wb rew wo l i . Z g ard ł a wy d o b y ł s i ę s k o wy t . Han k a wy ł a j ak s t ary
p i es za u k o ch an y m p an em . W k o ń cu m o g ł a wy k rzy czeć t ęs k n o t ę. Krzy czał a wi ęc cał e
p o p o ł u d n i e, aż o ch ry p ł a.
Na p o g rzeb d o s t ał a n o wą s u k i en k ę. Czt ern as t o l at k i wo l ą ró ż i czerwi eń . Han k a
n i e m i ał a n i c czarn eg o . J an u s z d o rzu ci ł t eż czarn e p o d k o l an ó wk i . Czarn e t rzewi k i . Z
wy k ro j o n y m z p as k ó w s k ó ry p o m p o n em . Han ce b ard zo s i ę p o d o b ał y . Do p i ero g d y
ws u n ęł a j e n a o d zi an e w czarn e s k arp et y s t o p y , u zn ał a, że zach wy t n ad żał o b n y m
o b u wi em j es t n i es t o s o wn y .
Cm en t arz b y ł n i ed al ek o , wi ęc p o s zl i p i ech o t ą. Sk i ero wal i s i ę d o n i ewi el k i ej
k ap l i cy . Uro czy s t o ś ć m i ał a b y ć s k ro m n a, d o s ł o wn i e d l a k i l k u o s ó b . Lo k al n a
k ap l i czk a wy s t arczy .
Han k a o s t ro żn i e wes zł a d o ś ro d k a. Sk rzy p n ęł y s t are d rzwi . Ot o czy ł j ą zap ach
k ad zi d ł a. Z o k i en p ad ał y n a p o s ad zk ę p as y ś wi at ł a. Na ś ro d k u k o ś ci o ł a, p rzed
s am y m o ł t arzem , s t ał a t ru m n a.
— M o żes z p o d ej ś ć i s i ę p o żeg n ać, Han eczk o . — Oj ci ec d el i k at n i e p ch n ął
d zi ewczy n k ę w j ej k i eru n k u . — Po t em m am ę zam k n ą i b ęd zi e m s za.
Po ch wi l i wah an i a Han k a p o d es zł a. Op arł a d ł o n i e n a b rzeg u t ru m n y . Tro ch ę p o t o ,
ab y s i ę p rzy t rzy m ać. Oj ci ec d ał j ej j ak ąś h erb at k ę i t ab l et k ę n a u s p o k o j en i e, k ręci ł o
s i ę p o n i ch w g ł o wi e. Kazał zaży ć p o t y m p ł ak an i u . Ob ł ąk an y m żał o wan i u . Han k a
zam ru g ał a g wał t o wn i e. Po ch y l i ł a s i ę k u m at ce.
Sab i n a
b y ł a
m o cn o
wy m al o wan a.
Szy k o wał y
j ą
p raco wn i ce
zak ł ad u
p o g rzeb o weg o . Uży ł y s p o ro ró żu i n i ezb y t d o b rze d o b ran ej s zm i n k i . M at k a b y ł ab y
zł a. Do t eg o u b rał y Sab i n ę w g ran at o wy k o m p l et . Gars o n k ę. Od p o wi ed n i ą raczej d l a
s t aru s zk i , a n i e m ł o d ej j es zcze k o b i et y . M at k a s am a b y s i ę w co ś t ak i eg o n i e u b rał a.
Ni et warzo we.
Lewy ręk aw m ary n ark i Sab i n y b y ł l ek k o p o d wi n i ęt y . Han k a p rzech y l i ł a s i ę p rzez
k rawęd ź t ru m n y , ab y g o p o p rawi ć. Przy p ad k i em p o d ci ąg n ęł a t k an i n ę j es zcze wy żej .
Zo b aczy ł a t at u aż. Od s u n ęł a ręk aw j es zcze t ro ch ę. „O, m ó j k ru k !" — p o m y ś l ał a,
wi d ząc cał y ry s u n ek .
Ko ś ci el n y s zarp n ął s zn u rek d zwo n k a. Z zak ry s t i i wy s zed ł k s i ąd z. Han k a
o d s k o czy ł a o d t ru m n y i u s i ad ł a w p i erws zej ł awce.
HANKA. Cichy zabójca
Han k a wracał a z p racy . Szł a d o b rze j ej zn an ą Ok ó l n ą. Pam i ęt ał a k ażd ą d zi u rę w
n i g d y n i erep ero wan y m ch o d n i k u . Każd y zd rad l i wy k rawężn i k , wy ś l i zg an y s t o p i eń .
M i es zk ał a t u j u ż p rawi e ćwi erć wi ek u . Na „Ty s i ącl eci u " n i ewi el e s i ę w t y m czas i e
zm i en i ł o .
Zm i en i ł a s i ę o n a. Uk o ń czy ł a s t u d i u m . Rach u n k o wo ś ć, j ak o j ci ec. J an u s z p o m ag ał
j ej z zad an i am i d o m o wy m i . Zn al azł a — p rzy j eg o n i ewi el k i m ws p arci u , s ł ó wk o t u ,
s ł ó wk o t am — w m i arę p rzy zwo i t ą p racę. Po m o c k s i ęg o wej , n a p o cząt ek . M o że z
czas em u s k ł ad a n a p eł n e s t u d i a i zro b i p ap i ery n a g ł ó wn ą. Na razi e t y l e m u s i
wy s t arczy ć.
Zaczęł a farb o wać wł o s y . M al o wać p o wi ek i . Czas em n awet p azn o k ci e. By ł y raczej
n i eł ad n e, p o fał d o wan e, l ak i er t y l k o p o g ars zał s p rawę. Sp o t y k ał a s i ę z m ężczy zn am i .
Ni ezo b o wi ązu j ąco . Ch o d zi ł a d o b aró w i d y s k o t ek . Rzad k o . Oj ci ec n i e m ó g ł s p ać,
g d y b y ł a p o za d o m em . Czek ał , wy g l ąd ał zza zas ł o n .
— Ni e m art wi ę s i ę, al e wo l ę wi ed zi eć, że wró ci ł aś — m awi ał .
Han k a p rzek ro czy ł a s p o rą p s i ą k u p ę l eżącą n a s am y m ś ro d k u d ep t ak a. No rm a n a
„Ty s i ącl eci u " . Trzeb a u ważać. Zwł as zcza zi m ą, g d y wł aś ci ci el o m n i e ch ce s i ę d al ek o
ch o d zi ć z p u p i l am i . J an u s z m ó wi ł j ej k i ed y ś , że j ak wd ep n i e s i ę w k u p ę, t o d o
czł o wi ek a p rzy k l ej ą s i ę p i en i ąd ze. M o że Han k a za b ard zo u ważał a? Przel ewać s i ę j ej
n i e p rzel ewał o . Ki ed y ś n a p ró b ę m o że wd ep n i e. Al e n i e w n o wy ch b o t k ach .
Do t arł a d o s wo j eg o b l o k u . By ł b ard zi ej ł aci at y — o d p ad ał t y n k . Ki l k a rzęd ó w
o k i en wy m i en i o n o n a p l as t i k o we. Po za t y m n i e zm i en i ł s i ę w o g ó l e. Nawet l o k at o rzy
zo s t al i ci s am i . Nap rzeci wk o m i es zk ał a j ak p rzed l at y Ag at a. Nad al s i ę p rzy j aźn i ł y .
Ag at a wy s zł a za m ąż, m i ał a d wó j k ę d zi eci . Na t rzeci m o p u s zczo n a p rzez d zi eci
Ram o wa, o k t ó rej p rzy j aci ó ł k a m ó wi ł a, że j es t ży wy m t ru p em . St ara i p o m ars zczo n a,
al e n ad al d zi ars k a. Na n i ek t ó ry ch b al k o n ach p rzy b y ł o ś m i eci . Na i n n y ch p o j awi ł y
s i ę t al erze s at el i t arn e.
Han k a wes zł a n a g ó rę. Ni e p u k ał a, ch o ci aż o j ci ec z p ewn o ś ci ą b y ł w d o m u . Częs t o
d rzem ał p o p racy . Ni e ch ci ał a g o b u d zi ć. Ot wo rzy ł a d rzwi , zrzu ci ł a n a k o ry t arzu b u t y
i wes zł a.
— Dzi eń d o b ry , có reczk o — p o wi t ał j ą J an u s z. Wo ł ał z p o k o j u , p rzek rzy k u j ąc
t el ewi zo r. — M ecz j es t ! — p o i n fo rm o wał .
Han k a zro zu m i ał a. Od wi n ęł a s zal i k , zd j ęł a k u rt k ę. St aran n i e p o wi es i ł a j e n a
wi es zak u . Bo t k i p o s t awi ł a n a s zm aci e. Żeb y n i e ci ek ł o n a l i n o l eu m .
— Og l ąd aj , j a co ś zj em — k rzy k n ęł a d o o j ca i p o s zł a d o s i eb i e.
Po ł o ży ł a s i ę n a t ap czan i e. Na m o m en t p rzy m k n ęł a o czy . Ni e ch ci ał a s p ać. We ś n i e
czas em p o j awi ał s i ę k ru k . J ej s t ary zn aj o m ek . Ni e b ał a s i ę g o j u ż. Przy wy k ł a?
Uo d p o rn i ł a s i ę? Dwad zi eś ci a l at p rzy j aźn i z p t ak i em , n i ezb y t t o n o rm al n e.
Przy ch o d zi ł , co ś g ad ał , g d zi eś j ą zab i erał . Ni e zwracał a wi ęk s zej u wag i . Pat rzy ł a ran o
n a s ł o ń ce, j ak rad zi ł j ej d awn o t em u J an u s z, i zap o m i n ał a.
Wi eczo rem zro b i ł o s i ę m ro źn i e. Wi s zące u b al k o n ó w s o p l e zd awał y s i ę ś wi eci ć
wł as n y m ś wi at ł em . M ró z p o rad zi ł s o b i e n awet ze s m o g i em i wi d ać b y ł o ws zy s t k i e
g wi azd y . Od o k i en ci ąg n ął l o d o wat y p o d m u ch . Fi ran k i wy d y m ał y s i ę. Lek k i e
zazd ro s k i w k u ch n i s t awał y n i em al że p o zi o m o .
— Zi m n o — n arzek ał o j ci ec.
Han k a p o zat y k ał a s zp ary we fram u g ach s t ary m i ręczn i k am i i k o cam i . J ej ch ł ó d
n i e p rzes zk ad zał . Al e J an u s z b y ł j u ż p o p ro s t u s t ary . Szk o d a j eg o zd ro wi a. Zes zł ej
zi m y p rzes zed ł zap al en i e p ł u c. Han k a b ał a s i ę o n i eg o . W k o ń cu zag o n i ł a o j ca d o
s y p i al n i .
— Id ź s p ać, p o d k o ł d rą b ęd zi e ci ci ep l ej — p o wi ed zi ał a i p o d ał a m u m l ek o z
czo s n k i em . Wy p i ł n i ech ęt n i e. Uś m i ech n ął s i ę i zag rzeb ał w p o ś ci el i . Zas n ął n i em al
n at y ch m i as t . Han k a t ro ch ę m u t eg o zazd ro ś ci ł a.
Um y ł a s i ę s zy b k o . W ł azi en ce p an o wał k o s zm arn y zi ąb . Ni e m i ał a o ch o t y n a
k ąp i el . M o że j u t ro . Po s zł a s i ę p o ł o ży ć. Ran o t rzeb a b ęd zi e ws t ać wcześ n i ej , b o p rzy
t ak i m m ro zi e au t o b u s y z p ewn o ś ci ą p o j ad ą p o za ro zk ł ad em . O i l e w o g ó l e wy j ad ą n a
t ras y . Ni e m a co , t rzeb a b ęd zi e i ś ć d o p racy p i ech o t ą.
U Ag at y p an o wał s t ras zn y h ał as . Przez ci en k i e ś ci an y s ł y ch ać b y ł o k ażd e s ł o wo .
Od g ł o s p u s zczan ej d o wan n y wo d y . Szel es t g azet y . Han k a b y ł a p rzy zwy czaj o n a d o
g ł o s ó w d zi eci ak ó w i ro d zi có w, d o ry cząceg o t el ewi zo ra i p i s zczący ch zab awek . Al e
t eg o wi eczo ru Kro p ek — s u p erras o wy d al m at y ń czy k Ag at y — p i s zczał j ak o p ęt an y ,
wi ęc n i e m o g ł a zas n ąć. „Du rn e zwi erzę" p o m y ś l ał a p o i ry t o wan a. Ws t ał a, n arzu ci ł a
s zl afro k i p o s zł a d o k o l eżan k i .
— Co s i ę u was d zi ej e? — zap y t ał a, g d y t y l k o Ag at a o t wo rzy ł a d rzwi .
Przy j aci ó ł k a zaczęł a s i ę ś m i ać.
— Kro p ek b y ł u s u k i , n a k ry ci u . Wej d ź, t o ci p o wi em . — Ag at a co fn ęł a s i ę w g ł ąb
p rzed p o k o j u , ab y p rzep u ś ci ć Han k ę.
— I co , t ęs k n i ? — zap y t ał a Han k a, k t ó rej p rzes zł a cał a zł o ś ć.
— Raczej żał u j e. Zam i as t k o rzy s t ać, b i eg ał u t y ch l u d zi o d s u k i p o cał y m
o g ro d zi e. A p o t em czas m i n ął . Ch o d ź, n ap i j es z s i ę czeg o ś , o n s i ę zaraz u s p o k o i .
Us i ad ł y n a m o m en t w s al o n i e. Ag at a n al ał a i m k o m p o t u . Gad ał y s zep t em , b o j ej
m ąż p rzy s y p i ał w fo t el u . Wi d ać m i ał ci ężk i d zi eń . Praco wał j ak o m ag azy n i er.
Po d o b n o m i ał j ak ąś d u żą wy s y ł k ę. Ag at a ws t ał a i o k ry ł a g o k o cem . Do b ra żo n a.
— Dzi eci , k ąp i el — zarząd zi ł a p o ch wi l i .
Han k a p o m o g ł a j ej u m y ć i p o ł o ży ć d zi eci ak i . M i ał y p i ęć i t rzy l at a, faj n e. Park a.
Han ce t eż s i ę t ak i ch ch ci ał o . Al e z k i m m i ał ab y j e m i eć? Ag at a t o s zczęś ci ara.
Po g ad ał y j es zcze ch wi l ę, p o ś m i ał y s i ę, al e Ro b ert zaczął ch rap ać.
— Zb i eram s i ę — s t wi erd zi ł a Han k a i wró ci ł a d o s i eb i e.
Ch o ci aż b y ł o j u ż b ard zo p ó źn o , u zn ał a, że n i e zas zk o d zi ci ep ł a h erb at a z s o k i em .
Wy p i ł a j ą n i em al wrzącą, s i o rb i ąc i cm o k aj ąc. Zał o ży ł a g ru b e s k arp et y . Ot wo rzy ł a
o k n o . Ni e p o t rafi ł a s p ać w d u ch o ci e. Po ł o ży ł a s i ę i o k u t ał a k o ł d rą. Za o k n em
ś wi eci ł y l at arn i e. Wi erzb y k o ł y s ał y s i ę l en i wi e n i czy m fal u j ące w wo d zi e g l o n y .
Kro p ek w k o ń cu s i ę zam k n ął . Han k a zas n ęł a.
We ś n i e zo b aczy ł a t u n el . Wąs k i i ci em n y . M i ej s cam i o ś wi et l ał y g o k ap i ące
ś wi ece. Wąt ł e i m i g o czące. Han k a wi ed zi ał a, że m u s i n i m i ś ć. Ch o ci aż n i e ch ci ał a. Na
k o ń cu p rzej ś ci a co ś n a n i ą czek ał o . Ni e m o g ł a zawi eś ć i u ci ec.
Szł a, o p i eraj ąc s i ę d ł o ń m i o czarn e ś ci an y . Ko ry t arz p ro wad zi ł w d ó ł . Co raz n i żej i
n i żej . By ł co raz ci aś n i ej s zy . Han k a o d czas u d o czas u p o p ł ak i wał a. M i ał a n ad zi ej ę, że
n i e b ęd zi e m u s i ał a s i ę czo ł g ać. Nag l e p rzej ś ci e s i ę ro zs zerzy ł o . Han k a d o t arł a d o
n i ewi el k i ej j as k i n i . Tu b y ł o wi ęcej ś wi ec. Na ś ro d k u g ro t y s t ał a k l at k a. W k l at ce j ej
k ru k . Al e b ez p i ó r. Bez m i ęś n i . Sam o t ru ch ł o . Na wi d o k Han k i s zk i el et p o d s k o czy ł
k i l k a razy i zaczął d ek l am o wać.
Powietrze dusi jak koc
W grudniową zimną noc
Nie ma trucizna zapachu
Nie niesie bólu ni strachu
Czterech tam śpi rozumnych
I jeden przyjaciel człowieka
Choć bezrozumny nie mówi
On jeden wie, co ich czeka
Powietrze zabija we śnie
Więc obudź się, obudź się!
Han k a o b u d zi ł a s i ę. Serce wal i ł o j ej j ak o s zal ał e. Od d ech rwał s i ę j ak p o d ł u g i m
n u rk o wan i u . J ed n ak m y ś l i m i ał a zu p eł n i e p rzej rzy s t e. Os t re. Wi ed zi ał a.
— Tat o ! — k rzy k n ęł a i wy s k o czy ł a z ł ó żk a. — Tat o !
Wp ad ł a d o s y p i al n i i n i em al że s i ł ą wy wl ek ł a o j ca z p o ś ci el i .
— Tat o , u ci ek am y !
— Al e… Co … ?
— Tat o , i d zi em y , n i e p y t aj ! — n arzu ci ł a o j cu n a p l ecy k o ł d rę. Sam a wzi ęł a
k u rt k ę. Ze s t o l i k a p o rwał a t el efo n k o m ó rk o wy . M i el i g o n a wy p ad ek n ag ł y ch
wy p ad k ó w. Zb i eg l i n a d ó ł . Han k a wy p ro wad zi ł a J an u s za p rzed k l at k ę.
— St ó j , j a wracam p o Ag at ę! — wci s n ęł a o j cu d o ręk i k o m ó rk ę. — Dzwo ń p o
s t raż!
— Al e co m am i m p o wi ed zi eć?
— Ni e wi em , d zwo ń , m aj ą p rzy j ech ać!
Po g n ał a d o p rzy j aci ó ł k i . Wal i ł a w d rzwi z cał ej s i ł y .
— Ag at a! Ag at a!
Ni k t n i e o t wi erał . Po b i eg ł a d o s i eb i e. Wy p ad ł a n a b al k o n . Bal k o n Ag at y b y ł
d o s ł o wn i e zaraz, b l i zi u t k o . M o że p ó ł m et ra? M o że m n i ej ? Han k a s t an ęł a n a s wo j ej
b al u s t rad zi e. Śl i s k o . Sk o czy ł a n a b al k o n Ag at y . Przewró ci ł a s i ę.
— Ag at a! Ag at a! — Teraz wal i ł a w d źwi ęczącą j ak s t ru n a g i t ary s zy b ę. Ni k t n i e
o d p o wi ad ał . Ch wy ci ł a l eżącą n a s t erci e ś m i eci s t arą d o n i czk ę. „Po ceb u l i "
p rzem k n ęł o j ej p rzez g ł o wę. W o d d al i m i g o t ał y j u ż ś wi at ł a s t raży p o żarn ej .
Zawo d zi ł a s y ren a. Han k a o s ł o n i ł a o czy i ci s n ęł a d o n i cą w b al k o n o we d rzwi . Try s n ęł a
s zy b a. Han k a ws k o czy ł a d o ś ro d k a. Po d arł a k u rt k ę o s t erczący o d ł am ek .
— Ag at a! — p o g n ał a d o s y p i al n i .
Na ł ó żk u l eżał a p rzy j aci ó ł k a. I j ej m ąż, Ro b ert . Na d y wan i k u o b o k p i es . Han k a
s zarp n ęł a Ag at ę.
— Ws t ań , ws t ań ! — wo ł ał a. Przy j aci ó ł k a n i e o d p o wi ad ał a. „Dzi eci !" . Leżał y
n i eru ch o m o w p o k o j u d zi eci ęcy m . Zam k n i ęt e p o wi ek i . Szt y wn e rączk i . „Ni e ży j ą" .
St raż p ark o wał a p o d b l o k i em . Nag l e wo k ó ł Han k i zaro i ł o s i ę o d s t rażak ó w.
San i t ari u s zy . Lek arzy . Bi eg al i p o cał y m b l o k u .
— Pro s zę p an i , n i ech p an i s t ąd i d zi e — p o p ro s i l i . Wy p ro wad zi l i j ą n a zewn ąt rz.
Do p i ero t eraz zau waży ł a, że n i e m a k ap ci . St o p y p o k al eczo n e. Op at rzy l i j ą. Dal i j ak i ś
zas t rzy k .
Sp rawd zi l i cał y b u d y n ek . M i erzy l i s t ężen i a. Czad i d wu t l en ek ! Wy s o k i e!
Cm o k al i . Po t em p rzy s zl i p o ro zm awi ać. Przes ł u ch ać j ą, j ak b y t o o n a b y ł a wi n n a.
Us t awi l i s i ę s zp al erem , al e i t ak wi d zi ał a. Wi d zi ał a, j ak i ch wy n o s zą. Czt ery wo rk i :
d wa d u że, d wa m ał e.
— Czem u p an i s i ę o b u d zi ł a? — p y t al i .
— Ni e wi em .
— Czy m i ał a p an i o t wart e o k n o ?
— Tak .
— M i ał a p an i s p o ro s zczęś ci a. To p an i ą u rat o wał o .
— Tak .
— Co d zi ał o s i ę wcześ n i ej t eg o wi eczo ru ? — p y t al i .
M ó wi ł a, że b y ł a u Ag at y , k ąp ał a z n i ą d zi eci . Zn o wu cm o k al i .
— Pi ecy k b y ł j u ż wt ed y n i es zczel n y . Ch o l ern e j u n k ers y ! Co ro k u k i l k ad zi es i ąt
zaczad zeń !
M ó wi ł a, że p i es wy ł . Zaci ek awi l i s i ę.
— Pi es p i erws zy wy czu ł — p o wi ed zi el i . — Ni b y g ł u p i e zwi erzę, al e m a i n s t y n k t .
Czu ł czad i ch ci ał d ać zn ać ro d zi n i e. Pi es t o n aj l ep s zy p rzy j aci el ! Bi ed n y , zg i n ął z
n i m i . St ras zn a h i s t o ri a. Wy razy ws p ó ł czu ci a — al e Han k a j u ż n i e s ł u ch ał a.
HANKA. Dziennik senny
Han k a ws t ał a n as t ęp n eg o d n i a p ó ł p rzy t o m n a. Sł o ń ce ś wi eci ł o m o cn o , j ak b y t o
b y ł s i erp i eń , a n i e m ro źn a zi m a. Od b i j ał o s i ę o d ś n i eg u . Han k a z t ru d em u n i o s ł a
p o wi ek i . J ak p rzez m g ł ę p am i ęt ał a, że p o ł k n ęł a co ś n a s en . Co ś , co d al i j ej
s an i t ari u s ze. Zas n ęł a w u faj d an y ch ci u ch ach , n a k o ł d rze. Po m i m o o s t rzeżeń
s t rażak ó w o n a i J an u s z zo s t al i w m i es zk an i u j ak o j ed y n i w b l o k u . Res zt a l o k at o ró w
ro zp i erzch ł a s i ę p o Kat o wi cach , n i o s ąc i n n y m o s i ed l o m s en s acy j n ą wi ad o m o ś ć.
„Czad n a » Ty s i ącl eci u !« " .
Przez ch wi l ę ro zważał a p o n o wn e zaś n i ęci e. Zwl ek ł a s i ę w k o ń cu t y l k o d l at eg o , że
m art wi ł a s i ę o o j ca. Ni ep o t rzeb n i e. Si ed zi ał j u ż w k u ch n i , p o p i j aj ąc h erb at ę.
— Dzi eń d o b ry Han eczk o — p o wi t ał j ą ci ch o .
— Dzi eń d o b ry .
— Tak m i p rzy k ro …
Han k a u n i o s ł a d ł o ń . Ni e. Ni e t eraz. Ni e m a s i ł y n a wy razy ws p ó ł czu ci a. Ag at a, j ej
m ąż, j ej d zi eci , j ej p i es .
— Po g ad am y p o t em — u ci ęł a i zwi ał a d o ł azi en k i .
Ci ep ł a wo d a zm y ł a z n i ej s wąd s p al en i zn y . Czad n i b y j es t b ezwo n n y , al e Han k a
g o czu ł a. Wy s zo ro wał a s i ę p o rząd n i e g ąb k ą, m y d ł em . Sp ł y waj ąca p o j ej ci el e wo d a
wy d awał a s i ę s zarawa.
Ki ed y w k o ń cu z g ł o wą zak u t an ą w ręczn i k wy s zł a z k ąp i el i , zad zwo n i ł a d o p racy .
— Ni e p rzy j d ę, s p rawa l o s o wa. M i el i ś m y w n o cy ak cj ę ze s t rażą. Czad .
Us ł y s zał a, j ak s zefo wa wci ąg a z s y k i em p o wi et rze. Zaws ze wy g ad an a, t eraz
m i l czał a. W k o ń cu o d ezwał a s i ę p i s k l i wy m g ł o s em .
— J ak i eś o fi ary ?
— Tak . Czt ery o s o b y . I p i es — o d p o wi ed zi ał a Han k a.
M i l czen i e. Do b ra m i n u t a ci s zy . Dl a u czczen i a p am i ęci zm arł y ch . Wes t ch n i en i e.
— Ki ed y s i ę t o s k o ń czy z t y m i n i es zczel n y m i p i ecy k am i ? — zap y t ał a ret o ry czn i e
p rzeł o żo n a Han k i . Po ci ąg ał a n o s em . Ch y b a p ł ak ał a. — Ni e d al ej j ak t y d zi eń t em u
zm arł a m ł o d a d zi ewu ch a, j ak aś l i ceal i s t k a. Kąp ał a s i ę. Zas n ęł a w wan n i e. St ras zn e!
Han k a p rzy zn ał a j ej racj ę. St ras zn e. Ob i ecał a wró ci ć d o b i u ra za k i l k a d n i . Ki ed y
t y l k o p o ro b i b ad an i a i t ak d al ej .
— Sp o k o j n i e, zał at w s wo j e s p rawy , zad b aj o o j ca, a p o t em wracaj . Czek am y n a
ci eb i e.
Na s t o j ąco zj ad ł a k awał ek s u ch ej k aj zerk i i p o p i ł a k awą. Po g ad ał a z o j cem ,
d ręczo n a wy rzu t am i s u m i en i a. Ni ep o t rzeb n i e t ak b ru t al n i e g o o d ep ch n ęł a.
— Przep ras zam — p o wi ed zi ał a, a J an u s z wy b aczy ł j ej b ez d y s k u s j i . Też b y ł
p rzy b i t y .
— M as z d zi s i aj wo l n e? — zap y t ał .
— Tak . Wy b i eram s i ę d o p rzy ch o d n i . A t y ?
— M am j ed en d zi eń u rl o p u . J u t ro p l an u j ę n o rm al n i e i ś ć d o p racy . M am y
k o n t ro l ę ze s k arb ó wk i . Ni e m o g ę zo s t ać w d o m u .
— Ah a. Al e d o l ek arza p ó j d zi es z?
— Ni e ch ce m i s i ę ł azi ć d o t y ch k o n o wał ó w. Zn o wu co ś m i n awy m y ś l aj ą z
s ercem ! — J an u s z zi ry t o wał s i ę. Ni e zn o s i ł p rzy ch o d n i . Ni en awi d zi ł s i ę l eczy ć. Ni e
ci erp i ał l ek arzy , u ważaj ąc i ch za d arm o zj ad ó w, k t ó rzy s wo i m i s t raj k am i d o b i j aj ą
g ó rn i ct wo .
— Sp o k o j n i e, t at o — Han k a p o g ł ad zi ł a d ł o ń o j ca s p o czy waj ącą n a g azeci e.
— J ak i e „s p o k o j n i e" ?! — J an u s z zaczął s i ę ro zk ręcać. — Pi j awk i j ed n e! By l e co
ch ces z, p ł ać, p ł ać, p ł ać. W p rzy ch o d n i s am e g ł ąb y ! Ni e d o ś ć, że g ł ąb y , t o ch am y !
Han k a n i e p rzery wał a t y rad y . Ni ech s i ę o j ci ec wy g ad a. Ni ech wy k rzy czy zł o ś ć,
n i eważn e j ak i m i s ł o wam i . By l eb y o d reag o wał t ę zas ran ą n o c. Serce m a s ł ab e, ch o ci aż
u d aj e ch o j rak a…
Ko ł o j ed en as t ej u b rał a s i ę w b y l e j ak i d res i p o s zł a d o p rzy ch o d n i . Ko l ej k a b y ł a
n i ewi el k a, j ak t o w ś ro d k u zi m y . Do p i ero n a p rzed n ó wk u p o j awi ą s i ę t ł u m y m at ek z
ch o ry m i p rzed s zk o l ak am i i wy k o ń czen i m ro zem s t aru s zk o wi e.
Zwo l n i en i e d o s t ał a b ez p ro b l em u , n a d zi es i ęć d n i . Pl u s s k i ero wan i e n a
m o rfo l o g i ę, k t ó rej n i e m i ał a zam i aru ro b i ć. Lek arz co ś m aru d zi ł o o d l eg ł y ch
k o n s ek wen cj ach
zaczad zen i a,
o
s t rat ach
t k an k i
p ł u cn ej ,
o
k o m o rach
h i p erb ary czn y ch . Han k a g rzeczn i e ws zy s t k i eg o wy s ł u ch ał a. Sk i n ęł a g ł o wą.
— Dzi ęk u j ę, p an i e d o k t o rze, d o zo b aczen i a! — Wy s zł a, ś ci s k aj ąc w d ł o n i zi el o n y
d ru k „L4 " .
Pro s t o o d l ek arza p o s zł a d o s k l ep u p ap i ern i czeg o . Zn aj d o wał s i ę zaraz o b o k .
Han k a b ard zo g o l u b i ł a. Wł aś ci ci el e o d l at n i e zm i en i al i wy s t ro j u an i n i e
p o rząd k o wal i wy s t aw. Przez p o m azan e s p rej em s zy b y wi d ać b y ł o s t ert y zes zy t ó w,
p u d eł k a k red ek i k o l o ro we s eg reg at o ry . Sp i ęt rzo n e cel em zach ęcen i a k u p u j ący ch .
Zak u rzo n e.
Wi ek o wa s p rzed awczy n i t rzęs ący m i s i ę d ł o ń m i s p ak o wał a j ej d wa g ru b e n o t es y i
d ł u g o p i s , w k t ó ry m m o żn a b y ł o zm i en i ać k o l o ry . Czerwo n y , zi el o n y , g ran at o wy i
czarn y . Han k a zaws ze o t ak i m m arzy ł a.
Wracaj ąc d o m i es zk an i a, zah aczy ł a o p o czt ę. Dl a ś wi ęt eg o s p o k o j u p rzefak s o wał a
zwo l n i en i e d o p racy . Ws p ó ł czu ci e s zefo wej m i ał o t o d o s i eb i e, że ł at wo s i ę u l at n i ał o .
Po d o b n i e j ak j ej ł as k awy n as t ró j . Lep i ej n i e ry zy k o wać.
W m i es zk an i u zaj rzał a d o s zafy . Gł ęb o k o z t y ł u wi d zi ał a k i ed y ś s t are zas ł o n y . Te
z s y p i al n i . Te s am e, k t ó re p am i ęt n eg o d n i a zam i erzał a p o wi es i ć Sab i n a. Zi el o n e i
g ęs t e j ak wo d a w j ezi o rze. Sab i n a, m am a, p o wi es i ł a wt ed y t y l k o fi ran y ... Po t em
o d es zł y j ej wo d y . Po co o t y m m y ś l eć? Zas ł o n y w m i arę p as o wał y d o o k n a w p o k o j u
Han k i . By ł y n i eco za s zero k i e, wi ęc m o żn a j e b y ł o p o rząd n i e zm ars zczy ć. Przez fał d y
n i e p rzed rze s i ę an i j ed en p ro m i eń s ł o ń ca. Do b rze!
No t es y s p o częł y n a s zafce n o cn ej . Na n i ch d ł u g o p i s . Han k a s p rawd zi ł a n a j ed n ej
z o s t at n i ch s t ro n b ru l i o n u , czy d o b rze p i s ze. Dzi ał ał b ez zarzu t u . Do b rze. Bard zo
d o b rze. Świ et n i e.
Teraz m o g ł a s p o k o j n i e i ś ć s p ać. Na p o cząt k u t y l k o zap i s y wał a s n y . Ni e
ws zy s t k i e, t y l k o t e, w k t ó ry ch wy s t ęp o wał k ru k . Pt ak czas em s i ę p o j awi ał , a czas em
n i e. Czas em d o k ąd ś Han k ę zab i erał , a czas em s erwo wał d zi ewczy n i e n i ezb y t s k ł ad n y
m o n o l o g . J ak t o k ru k . By wał o , że g ad al i o p o g o d zi e. Ni ezal eżn i e o d t reś ci Han k a
ws zy s t k o s k rzęt n i e n o t o wał a. Ws zy s t k o j ak l eci , s t araj ąc s i ę zap am i ęt y wać k ażd e
s ł o wo , k ażd e m i ej s ce, k ażd y p rzed m i o t .
Co zap i s ał a, p rzeg l ąd ał a. Gru p o wał a s n y wed ł u g p o j awi aj ący ch s i ę w n i ch
o b razó w. Sn y z k o t em . Sn y o l at an i u . Sn y z m as ak ram i . Po t em an al i zo wał a zap i s k i ,
k ażd eg o d n i a co ś k o ry g o wał a, d o p i s y wał a, wy k reś l ał a b zd u rn e u wag i .
Co d zi en n i e p rzeg l ąd ał a ws zy s t k i e g azet y . I reg i o n al n e, i k raj o we. Czy t ał a j e w
d ro d ze d o p racy , p o d czas d ru g i eg o ś n i ad an i a, wi eczo ram i p rzed s n em . Wy ci n ał a
wy b ran e i n fo rm acj e. Wy p ad ek . Trag ed i a. Po żar. Dwu n as t u zm arł o . Si ed m i u ran n y ch .
„Teraz t y l k o t o p o ł ączy ć" m y ś l ał a. Ni es t et y n i c s i ę n i e k l ei ł o . Do s n u czas em
p as o wał o k i l k a wy d arzeń , a czas em żad n e n i e m i ał o z n i m zwi ązk u .
Pewn ej n o cy n a p rzy k ł ad k ru k zab rał j ą d o p ark u , s t areg o i g ęs t o zaro ś n i ęt eg o .
Nad n at u ral n i e wy s o k i e d rzewa zas ł an i ał y n i eb o . Po ś ró d n i ch b y ł o n i em al że zu p eł n i e
ci em n o , ci en i ś ci e ci em n o . I ci ch o . Han ce s i ę t o s p o d o b ał o . Zwł as zcza że m i ęd zy
d rzewam i l at ał y zi el o n e i g ran at o we ch rząs zcze. Grzech o t ał y s k rzy d eł k am i j ak
k as t an i et am i .
— Ch o d ź! — p o p ro s i ł j ą k ru k i d el i k at n i e p o ci ąg n ął za n o g awk ę p i żam y .
Dzi ewczy n a ru s zy ł a za n i m , zaci ek awi o n a i p o d n i eco n a. Szl i n i ed ł u g o . Po ch wi l i
s p o m i ęd zy d rzew wy ł o n i ł s i ę b u d y n ek . By ł k rwi ś ci e czerwo n y . J ak b y zach o d zące j u ż
s ł o ń ce o d b i j ał o s i ę w j eg o ś ci an ach n i czy m w l u s t rze. Tak , t o m u s i ał o b y ć s ł o ń ce.
Ni k t p rzeci eż n i e s t awi a s zk arł at n y ch b u d y n k ó w. Po ś ci an ach węd ro wał y żu k i .
Pewn i e zm ęczo n e l at an i em p rzy s i ad ał y , ab y o d p o cząć. Bł y s zczał y .
— To t u t aj — p o wi ed zi ał k ru k .
— Wi em . — Han k a n a m o m en t p rzy s t an ęł a. Ch o ci aż n i ezwy k l e o zd o b n y , d o m
n ap eł n i ał j ą o b awą. Ten k o l o r. Te d zi waczn e ch eru b i n y n ad wej ś ci em . Ni b y
p rzy t u l aj ące s i ę d o s i eb i e, fak t y czn i e ch y b a ro b i ł y s o b i e j ak i eś ws t ręt n e rzeczy .
Dźg aj ące i o b l eś n e. Wi j ące s i ę k am i en n e b l u s zcze zd awał y s i ę wy ci ąg ać p o n i ą s wo j e
wąs y . Ch rząs zcze t eż p rzes t ał y s i ę j ej p o d o b ać. By ł y za d u że. Han k a zaczęł a s i ę co fać.
— Ej , n i e d o t y ł u ! — Kru k d zi o b n ął j ą w k o s t k ę. Del i k at n i e. Na p o cząt ek . Han k a
n at y ch m i as t ru s zy ł a we wł aś ci wą s t ro n ę. Wes zł a p o czt erech s ch o d k ach , p o wo l i j ak
t y l k o m o g ł a. Drzwi o t wo rzy ł y s i ę au t o m at y czn i e. Teg o Han k a s i ę n i e s p o d zi ewał a.
Sy k n ęł y zap ras zaj ąco . Han k a p rzek ro czy ł a p ró g .
Zn al azł a s i ę w k o ry t arzu . By ł d o s y ć wąs k i i s i ęg ał d al ej n i żb y ws k azy wał y n a t o
zewn ęt rzn e ro zm i ary b u d y n k u . Oś wi et l o n y ro zwi es zo n y m i co k i l k an aś ci e m et ró w
l am p am i zd awał s i ę n awet p rzy t u l n y , p o m i m o k am i en n ej p o d ł o g i . Co k awał ek wi d ać
b y ł o d rzwi .
Han k a n awet n i e zd ąży ł a d o b rze s i ę zas t an o wi ć n ad i ch p rzezn aczen i em , g d y z
j ed n eg o z p o m i es zczeń wy s zed ł n a k o ry t arz l ek arz. M i ał n a s o b i e p o p l am i o n y k i t el .
Przez m o m en t m i o t ał s i ę o d ś ci an y d o ś ci an y , a s t et o s k o p d y n d ał m u n i czy m t rąb a u
s ł o n i a. Han k a s i ę zaś m i ał a.
— Han n a Bo ro ws k a? Kt ó ra t o ? — zap y t ał n ag l e l ek arz k arcący m t o n em .
— To j a! — p rzy zn ał a s i ę Han k a z o ci ąg an i em .
— Pro s zę za m n ą! — ro zk azał d o k t o r i ru s zy ł k o ry t arzem .
Han k a p o g n ał a za n i m . Lek arz n i em al że b i eg ł . J eg o p rzep i s o we d o k t o rs k i e
ch o d ak i t rzas k ał y n i czy m p et ard y .
— Szy b ci ej , s zy b ci ej ! — p o g an i ał Han k ę. — Ni e m a czas u ! To o s t at n i a ch wi l a.
Wp ad l i n a s al ę. Po d s u fi t em wi s i ał a j as n a n i czy m s ł o ń ce l am p a. Tak a, j ak ą Han k a
wi d zi ał a w t el ewi zj i , p rzy k ł ad o wo w „Os t ry m d y żu rze" . Ok rąg ł a i ś wi ecąca. W j ej
ch ro m o wan ej o p rawi e o d b i j ał s i ę s t o j ący p o ś ro d k u p o m i es zczen i a s t ó ł o p eracy j n y .
Na n i m l eżał a p acj en t k a. Ręce m i ał a ro zrzu co n e n a b o k i , p rzy p i ęt e d o
k rzy żo k s zt ał t n eg o s t o ł u za p o m o cą ru rek i i g i eł . Twarz s k ry wał a zi el o n a zas ł o n a,
n arzu co n a n i czy m cał u n . Sp o d n i ej d o ch o d zi ł u d ręczo n y g ł o s .
— Pro s zę, p ro s zę! — p o wt arzał a k o b i et a, p ró b u j ąc s i ę u wo l n i ć. J ed n ak wi ęzy
t rzy m ał y m o cn o . Wo k ó ł n i ej t ł o czy l i s i ę l ek arze i l ek ark i . Gd y o p ero wan a wy ry wał a
s i ę zb y t g o rl i we, p o d n o s i l i zas ł o n ę.
— Zam k n i j ry j ! — s y czel i i p rzy k ł ad al i j ej d o t warzy j ak ąś m as k ę. Sp o d n i ej
s ączy ł a s i ę g ęs t a p ara. O zap ach u m i ęt y . Gd y k o b i et a w k o ń cu zam arł a, j ed en z
o d zi an y ch w k i t el i m as k ę m ężczy zn p o d n i ó s ł z t ack i p i ł ę. Zwy k ł ą, t ak ą j ak d o
m et al u . Han k a m i ał a k i ed y ś p o d o b n ą. Przeci ęł a n i ą ceg ł ę n a p ó ł . Tak a p i ł a t o o s t ra
s p rawa.
— M o żn a ci ąć? — zap y t ał ch i ru rg , a res zt a zes p o ł u s k i n ęł a g ł o wam i . Ws zy s cy
zb l i ży l i s i ę d o s t o ł u , p o ch y l aj ąc s i ę j ak ci ek aws k i e d zi eci n ad ro zj ech an ą żab ą.
Pacj en t k a zn i k n ęł a zas ł o n i ęt a i ch ci ał am i .
Han k a u s ł y s zał a o d g ł o s ro zd zi eran ej s k ó ry i ro zb i eran i a m i ęs a. M l as k an i e. O
Bo że! Op arł a s i ę o ś ci an ę, ab y n i e zem d l eć. To o h y d n e ci am k an i e! I s m ró d ! Ob l eś n e!
Ni e d o wy t rzy m an i a! Zam k n ęł a o czy i s t arał a s i ę o d d y ch ać p rzez n o s . „Ni e k rzy cz,
n i e k rzy cz" p o wt arzał a s o b i e.
— Do d u p y z t ak ą ro b o t ą — o ś wi ad czy ł n ag l e l ek arz i z p l aś n i ęci em zerwał z
s i eb i e zak rwawi o n e ręk awi czk i . Ws zy s cy as y s t u j ący p rzy o p eracj i p o d n i eś l i g ł o wy
— Nas t ęp n a! — Rzu ci ł p i ł ę n a t ack ę i o d wró ci ł s i ę d o Han k i . — Na d ru g i raz s i ę n i e
s p ó źn i aj ! — n ak azał . — M as z m i p o d awać n arzęd zi a!
Han k a ro b i ł a t o p rzez k o l ej n y ch k i l k an aś ci e o p eracj i . Po d awał a n o że, n o ży ce,
m ł o t k i . Ręce j ej d rżał y . Pat rzy ł a j ak l ek arz g rzeb i e we wn ęt rzn o ś ci ach k o b i et g o ł y m i
ręk am i . Ws ad zał j e t ak g ł ęb o k o , że d o wł o s ó w n a j eg o p rzed ram i o n ach k l ei ł a s i ę
g ęs t a k rew. Grzeb ał i u g n i at ał , j ak b y m i es i ł ci as t o . Han k a s zl o ch ał a, al e n i e
o p u s zczał a p o s t eru n k u . Pacj en t k i n i ezm i en n e u m i erał y .
— Do d u p y z t y m ! — p rzek l i n ał l ek arz.
A p o t em n ag l e p o j awi ł s i ę k ru k . Sfru n ął z l am p y . Han k a k o m p l et n i e o n i m
zap o m n i ał a.
— M y j u ż i d zi em y , d o k t o rze — o ś wi ad czy ł . — Do ś ć s i ę n ap at rzy ł a.
Sen u rwał s i ę t ak n ag l e, j ak n ag l e p ęk a zb y t n ap o m p o wan y b al o n . Han k a zap i s ał a
g o o d razu . Uzn ał a, że ch o d zi o j ak ąś p l ag ę. Żu k i , t o o n e j ej t o zas u g ero wał y . Żu k i t o
k l ęs k i ży wi o ł o we. Naj p ewn i ej p o ci ąg aj ące za s o b ą o fi ary w l u d zi ach — t o t e
u m i eraj ące p acj en t k i . M o że fak t , że b y ł y t o s am e k o b i et y , co ś zn aczy ? Han k a
zg ad y wał a. Hu rag an o we wi at ry ? Po wó d ź? Po żar? Ko m p l et n i e zi g n o ro wał a wąt ek
d o k t o ra, s ąd ząc, że t o wy n i k p as k u d n eg o p o czu ci a es t et y k i k ru k a. Al b o zas ł o n a
d y m n a.
W k o ń cu p rzeczy t ał a g d zi eś o l ek arzu , k t ó ry zab i ł t rzy p acj en t k i . Ko m p l et n i e
zal an y . We k rwi m i ał p o n ad d wa p ro m i l e. Op ero wał cał ą n o c, s y s t em at y czn i e
p o d l ewaj ąc s i ę w d y żu rce. St raci ł u p rawn i en i a d o wy k o n y wan i a zawo d u . I co z t eg o ?
Han k a zał ap ał a za p ó źn o . Zn o wu za p ó źn o . Zn o wu !
— Gd zi e j es t p ró b n y b i l an s za m arzec? — zap y t ał a p ewn eg o d n i a s zefo wa Han k i .
— Pró b n y b i l an s ? — Han k a s p o j rzał a n a n i ą n i ep rzy t o m n y m wzro k i em . Wł aś n i e
p rzeg l ąd ał a w i n t ern eci e u l u b i o n e fo ru m ezo t ery czn e, n a k t ó ry m częs t o p i s ał a.
Wró żk i i czaro d zi ej e p o m ag al i j ej zm i erzy ć s i ę z i n t erp ret acj ą s n ó w. Bard zo s i ę z
n i m i zap rzy j aźn i ł a.
— Pró b n y b i l an s ! — p o wt ó rzy ł a z n aci s k i em Bo żen a. — Kazał am ci g o
p rzy g o t o wać j u ż t y d zi eń t em u .
— Ah a… — Dzi ewczy n a ro zp aczl i wi e p ró b o wał a zas ł o n i ć ek ran wł as n y m ci ał em .
Na p ró żn o .
— Co t y t am m as z? — wark n ęł a p rzeł o żo n a.
— Ni c, t y l k o t ak s p rawd zał am k u rs y wal u t . — Han ce p l ąt ał s i ę j ęzy k .
— Han k a, n i e k ł am ! Przeci eż wi d zę! Zab ro n i ł am ci s i ed zen i a n a t y ch k ret y ń s k i ch
s t ro n ach !
— M h m …
— Po zwó l , że wy l i czę ci , co s p i ep rzy ł aś w o s t at n i m m i es i ącu . Co s p i ep rzy ł aś , b o
s i ed zi ał aś z ł b em w j ak i ch ś wró żb ach . — Szefo wa p o ł o ży ł a l ewą d ł o ń n a b i o d rze, a
p rawą wy ci ąg n ęł a p rzed s i eb i e, ab y p o k azy wać k o l ej n e p al ce. J ak p rzed s zk o l ak o wi .
— Raz — wy p ro s t o wał a ws k azu j ący . — Zes t awi en i e p rzet erm i n o wan y ch n al eżn o ś ci .
Ko m p l et n i e wy s s an e z p al ca. Dwa — p al ec ś ro d k o wy . — Pró b n y b i l an s , p rzy k t ó ry m
m i ał aś p o m ó c Sy l wi i . Ni c n i e zro b i ł aś , a Sy l wi a s i ę s p ó źn i ł a. Ni e m y ś l s o b i e, że ci ę
k ry ł a. Trzy . Po ł o wa k s i ęg o wań b y ł a d o p o p rawi en i a, b o wp i s y wał aś b ez g ł o wy g d zi e
p o p ad n i e…
— Przep ras zam — wy m am ro t ał a Han k a.
— „Przep ras zam " n i e wy s t arczy ! Tak i ch j ak t y n a t o s t an o wi s k o j a m am n a
p ęczk i ! Ch ces z d al ej p raco wać? Przy ł ó ż s i ę. I j es zcze raz zo b aczę t o zas ran e fo ru m , t o
wy wal ę ci ę d y s cy p l i n arn i e!
JANUSZ. Goście, goście
Pewn eg o d n i a p rzy s zed ł l i s t . Ni e zwy k ł y , al e t ak i s p ecj al n y , w k o p erci e o
g ran at o wo -czerwo n y m b rzeg u o zn aczaj ący m p o czt ę l o t n i czą. Nad an y w Kan ad zi e. Na
zn aczk u wi d n i ał i n d i ań s k i t o t em i p o d p i s „Fi rs t Nat i o n s " .
J an u s z o t wo rzy ł k o p ert ę j ed n y m ru ch em , a d ru g i m wy g arn ął ze ś ro d k a k art k i .
Sp o ry p l i k ! Przerzu ci ł j e, ab y p rzeczy t ać p o d p i s . „M i eczy s ł aw i Ad a" . M i et ek ! Ni e
wi d zi el i s i ę ch y b a ze s t o l at !
— Han i a, Han i a! — zawo ł ał có rk ę. — Ch o d ź, zo b acz, k t o p i s ze!
M i et ek b y ł d al ek i m k u zy n em . M i es zk ał wraz z ro d zi cam i n ap rzeci wk o s t arawej
ci o t k i , k t ó ra zaj ęł a s i ę J an u s zem p o ś m i erci j eg o ro d zi có w. Ch ł o p cy z m i ej s ca s i ę
zap rzy j aźn i l i . Po g o d n y z n at u ry M i et ek p o m ó g ł J an u s zo wi p o zb i erać s i ę p o s t raci e
ro d zi n y . Przy n o s i ł m u s zk l an e k u l k i , g u m k i d o p ro cy i s k rad zi o n e s ąs i ad o wi
g ru s zk i , s ł o d k i e i s o czy s t e. Prawd zi wy p rzy j aci el . Razem p i l i p i erws ze t an i e wi n o .
Pal i l i s p o rt y , t ak s o b i e, n a zł o ś ć. Po t em k u zy n wy j ech ał n a s t u d i a i n ży n i ers k i e d o
Wars zawy . J an u s z zo s t ał w Kat o wi cach . Pi s y wał d o M i et k a, M i et ek d o n i eg o .
Wi d y wal i s i ę n a ś wi ęt a.
Os t at n i raz s p o t k al i s i ę n a ro zd an i u d y p l o m ó w i n ży n i ers k i ch n a Po l i t ech n i ce
Wars zaws k i ej . M i et ek zap ro s i ł g o n a t ę u ro czy s t o ś ć, d u m n y ze zd o b y ci a d y p l o m u .
J an u s z p raco wał j u ż wt ed y w k o p al n i , al e zn al azł czas , ab y p o j ech ać i u czci ć s u k ces
k u zy n a.
— J an u s zk u , d zi ęk u j ę, że p rzy j ech ał eś . M o żem y s i ę p o żeg n ać — p o wi ed zi ał
wt ed y M i et ek .
— Po żeg n ać? — J an u s z n i e zro zu m i ał .
— J an u s zk u , wy j eżd żam j u t ro d o Kan ad y . Ty l k o ci ch o s za. Wi es z, j ak j es t .
Ko ch an y b raci e, o d ezwę s i ę d o ci eb i e, o b i ecu j ę!
To b y ł o s t at n i raz, k i ed y J an u s z wi d zi ał M i et k a. W rzad k o d o ch o d zący ch l i s t ach
wy czy t ał , że k u zy n s i ę o żen i ł . „Kry s t y n a i M i et ek " , t ak p o d p i s ał p i ęk n ą fo t o g rafi ę
ś l u b n ą. Przy s ł ał zd j ęci e m ał ej Ad y . Po t em s t ras zn ą i n fo rm acj ę, że Kry s i a u m i era n a
rak a i n awet am ery k ań s cy d o k t o rzy n i e s ą w s t an i e j ej p o m ó c. Pó źn i ej p i s y wał z
rzad k a. J an u s z t eż, raz n a p i ęć l at k art k a n a Bo że Naro d zen i e. A t u t ak a
n i es p o d zi an k a! Co o n p i s ze? Że b ęd zi e w Kat o wi cach za d wa t y g o d n i e! J ezu , Bo że
k o ch an y , b ęd zi e w d o m u !
— Han i a! Han i a! — zawo ł ał zn o wu J an u s z. — Ch o d ź, zo b acz, k t o p rzy j ed zi e!
Han k a w k o ń cu p rzy s zł a. Os t at n i o b y ł a j ak aś n i em rawa. J an u s za t ro ch ę t o
d en erwo wał o , a t ro ch ę n i ep o k o i ł o . Do t eg o cał y p o k ó j wy t ap et o wał a j ak i m i ś
wy ci n k am i z g azet . Sp ecj al n i e k u p i ł a k o rk o we t ab l i ce, co ś t am p rzy p i n ał a, m ru czał a.
„Pewn i e t o n o we h o b b y m ł o d y ch " t ł u m aczy ł s o b i e J an u s z. Al e czem u o n a wi es za n a
t y ch t ab l i cach s am e t ek s t y ? Zam i as t zd j ęć m ł o d y ch , o p al o n y ch ak t o ró w…
— O co ch o d zi t at o ? — zap y t ał a có rk a, s t aj ąc w p ro g u .
— Go ś ci e! M i et ek i Ad a!
Han k a n i e wy g l ąd ał a n a zach wy co n ą.
— Przy j ad ą?
— Tak , za d wa t y g o d n i e!
— Oj ej … — Han k a p rzewró ci ł a o czam i .
— Han i u , t u j es t i ch e-m ai l . Ni e wy b ał u s zaj g ał , t y l k o n ap i s z. Ki ed y i ch m am y
o d eb rać? O k t ó rej g o d zi n i e? Zap ro ś i ch d o n as n a n o cl eg . No ! Do ś ć t eg o
wy k rzy wi an i a s i ę! Go ś ci e j ad ą!
Przy j ech al i . J an u s z i Han k a czek al i n a l o t n i s k u , wy p o s ażen i w wó zek d o b ag ażu i
p aras o l e, b o p ad ał o . St al i s p i ęci i p o d s k ak i wal i n a d źwi ęk l o t n i s k o wy ch zap o wi ed zi .
Di n g , d o n g .
— Są! — zawo ł ał w k o ń cu J an u s z, zau waży ws zy g o ś ci . A p o t em zro b i ł o m u s i ę
ws t y d , że t ak wrzes zczy i s k acze. I że j es t s o b ą.
M i et ek wy g l ąd ał t ak m ł o d o . El eg an ck o u b ran y , n i ep o m i ęt y p o d ł u g i m l o ci e. W
j ed n ej d ł o n i s k ó rzan y n es es er. W d ru g i ej wal i zk a, t eż ze s k ó ry … Po d ram i ę t rzy m ał
j as n o wł o s ą có rk ę. Pi ęk n ą j ak j ej m at k a. Z p erł am i n a s zy i . A o n ? Wi eś n i ak z Eu ro p y
Ws ch o d n i ej , w b u t ach n a g ru b ej p o d es zwi e, s t ary m p al ci e… Ws i o k ze Śl ąs k a! Do
t eg o g o ł o d u p i ec. J an u s z co fn ął s i ę za Han k ę.
— J an u s zk u ! — u s ł y s zał wo ł an i e. — J an u s zk u !
M i et ek rzu ci ł s i ę d o n i eg o b i eg i em . Zo s t awi ł wal i zk ę, b ag aż p o d ręczn y . Bi eg ł .
Zu p eł n i e j ak n a am ery k ań s k i ch fi l m ach .
— J an u s z, J an u s z — wo ł ał i p ł ak ał j ak b ó b r.
Zam k n ął J an u s za w s wo i ch ram i o n ach . Si l n y i o p i ek u ń czy . „J ak m i t eg o
b rak o wał o !" p o m y ś l ał J an u s z.
— Wi t aj w d o m u — s zep t ał , raz p o raz k l ep i ąc p l ecy k u zy n a.
M i et ek n i e zm i en i ł s i ę n i c a n i c. J ak zwy k l e u ś m i ech n i ęt y , p rzem i ł y , wy l ewn y .
Przy t as zczy ł ze s o b ą m n ó s t wo p rezen t ó w. Dl a Han k i , d l a J an u s za. Sł o d y cze, j ak i eś
u b ran i a z n ap i s am i „To ro n t o " , ś m i es zn e ci em n e o k u l ary . Tro ch ę al k o h o l u , p o rząd n ej
wh i s k y . Sy ro p k l o n o wy .
O i l e n a l o t n i s k u J an u s z s ąd zi ł , że j eg o b i ed a b ęd zi e k ł u ć k u zy n a w ró wn i u t k i e,
b i ał e zęb y , o t y l e n a „Ty s i ącl eci u " o b awy t e zu p eł n i e zn i k n ęł y .
— Al e t u ł ad n i e! No , j ak w d o m u ! — ry k n ął z zad o wo l en i em M i et ek , wy s i ad aj ąc z
t ak s ó wk i . — Kat o wi ce!
Ad a t eż b y ł a fan t as t y czn a. Bezp o ś red n i a i o t wart a, wp ro s i ł a s i ę o d razu d o p o k o j u
Han k i . Dzi ewczy n y zam k n ęł y s i ę t am i t y l k o o d czas u d o czas u wy ch o d zi ł y p o j ak i eś
j ed zen i e czy p i ci e. Zza d rzwi s ł y ch ać b y ł o ś m i ech y . „J ezu , d zi ęk u j ę Ci !" m y ś l ał
J an u s z. Brak o wał o m u t eg o ś m i ech u . Uci ch ł p o ś m i erci Ag at y .
On i M i et ek zas i ed l i w s al o n i e. Han k a n as zy k o wał a wcześ n i ej b i g o s , b i t k i ,
k l u s k i , ro l ad ę n a zi m n o . Zaj ęł o j ej t o p rawi e d wa d n i , al e wart o b y ł o czek ać.
— Py s zn o ś ci ! — ch wal i ł k u zy n .
Pu k n ęł a o t wi eran a wó d eczk a. Wy p i l i . Po j ed l i . J an u s z p rzy n i ó s ł ci as t o .
— M ak o wi ec — m ru k n ął M i et ek z ro zm arzen i em i u k ro i ł s o b i e g ru b y k awał ek .
Ot wo rzy l i wh i s k y . Sm ak o wał a b eczk ą i d rewn em , wy b o rn i e. J an u s z n i g d y t ak i ej
n i e p i ł . Zro b i ł o m u s i ę b ł o g o .
— I co u ci eb i e, J an u s zk u ? — zag ad n ął M i et ek . — Gd zi e t wo j a żo n a?
J an u s z wi ed zi ał , że p ręd zej czy p ó źn i ej p ad n i e t o n i ewy g o d n e p y t an i e. Przez
m o m en t zas t an awi ał s i ę, co o d p o wi ed zi eć. Sk ł am ać? Zerk n ął n a M i et k a. Ku zy n
p at rzy ł n a n i eg o s zero k o o t wart y m i o czam i , n i eb i es k o n ai wn y m i .
Op o wi ed zi ał ws zy s t k o . O Sab i n i e, o Bart k u . Pi erws zy raz o d j ej ś m i erci , p i erws zy
o d ś m i erci s y n a. Sąd zi ł , że b ęd zi e m u ci ężej , al e s ł o wa wy p ł y wał y b ez t ru d u . Co raz
s zy b ci ej i s zy b ci ej . M i et ek n i e p rzery wał .
— Bi ed ak u … — p o wi ed zi ał n a k o n i ec. A J an u s z ro zp ł ak ał s i ę, t ak p o rząd n i e, n a
g ł o s . Teg o m u b y ł o t rzeb a. Tej ro zm o wy , t eg o p rzy j aci el a.
HANKA. Nowa przyjaciółka
— Al e faj n i e! — wy k rzy k n ęł a z en t u zj azm em Ad a, wch o d ząc d o p o k o j u Han k i .
Po d s k o czy ł a i rzu ci ł a s i ę n a t ap czan .
Go s p o d y n i u s i ad ł a p rzy b i u rk u i zaczęł a s k u b ać n o t es . Sp o d e ł b a o b s erwo wał a
Ad ę, k t ó ra p o ch wi l i p o d n i o s ł a s i ę i zaczęł a wy j m o wać rzeczy z wal i zk i . Rzu cał a j e
g d zi e p o p ad n i e, t u b l u zk ę, t am s zam p o n , m ru cząc p o d n o s em .
— J es t ! — u ci es zy ł a s i ę w k o ń cu . — Dl a ci eb i e! — p o d ał a Han ce p rezen t .
Prezen t ! Han k a ro zerwał a o p ak o wan i e j ed n y m ru ch em . W ś ro d k u zn al azł a
k o m p l et b i el i zn y . Al e j ak i ej b i el i zn y ! Ko s zu l k a n o cn a i s t ri n g i w b i ał o -żó ł t ą k rat k ę,
o zd o b i o n e ró żo wy m i k o ro n eczk am i i ws t ążeczk am i . Do t eg o p o ń czo ch y , k ab aret k i …
O, ran y … Pi ęk n e! Sk ąd o n a zn ał a ro zm i ar?
— Zg ad ł am — o d p o wi ed zi ał a k u zy n k a i zaś m i ał a s i ę. — J ak b y co , k u p i ł am co ś
ro zci ąg l i weg o .
— Dzi ęk u j ę — wy d u k ał a Han k a i zwi es i ł a g ł o wę. — J a n i es t et y n i c d l a ci eb i e n i e
m am … Al e wi es z, zab i o rę ci ę g d zi eś , t o p o s zu k am y czeg o ś , co ci s i ę s p o d o b a.
— Daj s p o k ó j ! — Ad a wró ci ł a n a t ap czan . — Wo l ę p o g ad ać, n i ż ł azi ć p o
s k l ep ach .
Han k a o d et ch n ęł a z u l g ą. Też n i e p rzep ad ał a za zak u p am i .
— Hej ! A co t o j es t ? — Ad a ws k azał a o b k l ej o n ą wy ci n k am i z g azet ś ci an ę.
— A, t ak i e, t am … — Han k a n i e m o g ł a s i ę zeb rać w s o b i e i p o ś ci ąg ać t y ch
ś wi s t k ó w p rzed p rzy j azd em g o ś ci .
— Z g azet ?
— No …
— Co ś an al i zu j es z? — Ad a s t an ęł a n a k an ap i e i p rzy g l ąd ał a s i ę z b l i s k a t ab l i cy .
— No …
— Wi es z, wi d zi ał am fi l m . „Pi ęk n y u m y s ł " . O g en i al n y m m at em at y k u . Też
wy ci n ał co ś z g azet i p rzeg l ąd ał . Szu k ał wzo rcó w czy co ś t ak i eg o . A p o t em d o s t ał
No b l a.
— Nas h .
— Tak . Nas h !
— Al e o n m i ał s ch i zo fren i ę.
— A t am . Al e No b l a d o s t ał . Wi ęc t eż m as z s zan s ę, b o m aci e i d en t y czn e
zai n t eres o wan i a! Al e! Ko n i ec p i erd ó ł . Do k ąd d zi ś i d zi em y ?
Teg o wi eczo ru wy b rał y s i ę d o „Grzes zn i k ó w" .
— Że j ak ? — zap y t ał a Ad a, s ł y s ząc n azwę.
— No , d y s k o t ek a n azy wa s i ę „Grzes zn i cy w n i eb i e" … — Han k a zaczerwi en i ł a s i ę.
Nazwa b y ł a i d i o t y czn a, al e s am k l u b p o d o b n o n aj l ep s zy w m i eś ci e. Tak
p rzy n aj m n i ej m ó wi l i zn aj o m i .
— Co o l ! — u ci es zy ł a s i ę Ad a i zam k n ęł a s i ę w ł azi en ce.
Wy s zł a g o d zi n ę p ó źn i ej , wy czes an a i wy m al o wan a.
— A t y co ? — zap y t ał a, t ak s u j ąc Han k ę wzro k i em . — St ara ci o t k a? Zaraz t o
p o p rawi m y !
Wy ci ąg n ęł a k u zy n ce k o s zu l ę z d żi n s ó w i zawi ązał a j ą w zg rab n y węzeł n ad
p ęp k i em . Po g rzeb ał a w j ed n ej z Han k o wy ch s zu fl ad i wy ci ąg n ęł a p as ek w g ep ard zi e
cęt k i .
— Ek s t ra! — o cen i ł a zn al ezi s k o .
Ze s wo j eg o k u ferk a z k o s m et y k am i wy g rzeb ał a o d b l as k o we ró żo we k o l czy k i w
k s zt ał ci e k ó ł .
— Weź! A t eraz m ak i j aż!
W „Grzes zn i k ach " n i e m o g ł y s i ę o p ęd zi ć o d facet ó w. Ad a fl i rt o wał a z n i m i n a
cał eg o , p i ł a k o l ej n e d ri n k i i t ań czy ł a d o u p ad ł eg o . Wró ci ł y d o m i es zk an i a b l ad y m
ś wi t em , zd ro wo ws t awi o n e. Szł y b o s o , b o wy s o k i e o b cas y n i eźl e d ał y i m w k o ś ć.
— Wi es z co ? — wy m am ro t ał a Han k a n i ewy raźn i e.
— Ah a? — Ad a b y ł a o ch ry p n i ęt a o d p rzek rzy k i wan i a g ł o ś n ej m u zy k i .
— Ch ci ał ab y m b y ć t ak a j ak t y .
JANUSZ. Szczęśliwej drogi, już czas
Dwu t y g o d n i o wa wi zy t a Kan ad y j có w — t ak m ó wi ł o n a g o ś ci J an u s za cał e o s i ed l e
— m i n ęł a j ak z b i cza s t rzel i ł . Nag l e zn o wu b y l i n a l o t n i s k u , M i et ek i Ad a n i eco
s p o l s zczen i , m ó wi ący z t y m zaraźl i wy m ś l ąs k i m ak cen t em . M ężczy źn i u ś ci s k al i s i ę.
Dzi ewczy n y ch l i p ał y , j ak t o d zi ewczy n y .
— Ro zważ p rzy j azd — p rzy p o m n i ał n a p o żeg n an i e M i et ek i ś ci s n ął k u zy n a za
ram i o n a.
Od czas u ro zm o wy o Sab i n i e w k ó ł k o p o wt arzał , że J an u s z p o wi n i en wy j ech ać.
Od erwać s i ę o d t eg o p rzes i ąk n i ęt eg o t rag ed i ą m i ej s ca.
— J a wi em , że t o d o m , al e ch ł o p i e, zwari u j es z — m ó wi ł .
Ob i ecał , że p o m o że J an u s zo wi wy s t art o wać za o cean em . Zn aj d zi e m u ro b o t ę, w
k t ó rej n i e wy m ag aj ą b i eg ł eg o an g i el s k i eg o . Han k a, m ł o d a i k u m at a, n i e b ęd zi e m i ał a
p ro b l em ó w z p racą.
— Tak i ch j ak o n a t o t am s zu k aj ą! — zak l i n ał s i ę M i et ek .
J an u s z m i ał wąt p l i wo ś ci . St areg o p s a ci ężk o n au czy ć n o wy ch s zt u czek . Al e z
d ru g i ej s t ro n y … Na co m i ał czek ać w t y m g ó wn i an y m k raj u ? Praco wał j u ż p o n ad
ćwi erć wi ek u , a ws zy s t k i m , czeg o s i ę d o ro b i ł , b y ł o n i ewi el k i e m i es zk an i e. Wy k u p i ł
j e w k o ń cu o d s p ó ł d zi el n i n a wł as n o ś ć. Na t o b y ł o g o s t ać. Sam o ch ó d ? Ni e m a m o wy .
No wy t el ewi zo r? Na rat y . I d o t eg o Han k a.
Có rk a b y ł a n i eg ł u p i a, co ś l i zn ęł a an g i el s k i eg o . M i ał ab y w Kan ad zi e l ep i ej .
Tu t aj ? Żad n a p rzy s zł o ś ć, n u d n a p raca, aż d o ś m i erci . Tam ? As y s t en t k a czy s ek ret ark a,
el eg an ck i e b i u ro , ci s za, s p o k ó j . Ro b o t a p rzy j em n a, p i en i ąd ze d o b re. Os ł o n y
s o cj al n e. Em ery t u ra. On s am zat ru d n i ł b y s i ę j ak o s t ró ż czy i n n y ci eć. Ws zy s t k o
j ed n o . Też m i ał b y l ep i ej .
— Po g ad am z Han k ą — o b i ecał M i et k o wi . Szczerze.
— Pas ażero wi e l o t u LO3 6 1 z Kat o wi c d o Wars zawy p ro s zen i s ą o zg ł o s zen i e s i ę
d o o d p rawy p as zp o rt o wej — ro zl eg ł o s i ę n ag l e.
— M u s i m y i ś ć! — zarząd zi ł M i et ek .
— Id źci e.
— Będ zi em y w k o n t ak ci e?
— Będ zi em y ! — Teg o J an u s z b y ł p ewi en .
Wraz z Han k ą o d p ro wad zi ł g o ś ci t ak d al ek o , j ak i ch p rzep u s zczo n o . M i et ek i Ad a
p o k i wal i i m o s t at n i raz i zn i k n ęl i za d rzwi am i . Gd y t y l k o s am o l o t wy s t art o wał ,
J an u s z i Han k a ru s zy l i d o d o m u . Au t o b u s em . Wy j azd Kan ad y j có w o zn aczał
rezy g n acj ę z k o s zt o wn y ch t ak s ó wek . Ws i ed l i d o t rzy s t a d wu n as t k i i w m i l czen i u
zaj ęl i m i ej s ca z s am eg o t y ł u . J an u s z n i e p at rzy ł n awet n a có rk ę, k t ó ra zap ł ak an a
g ap i ł a s i ę w o k n o .
Al e p rzy wi ązan i e d o k u zy n k i t o j ed n o , a wy j azd za g ran i cę t o d ru g i e. J an u s z
o b awi ał s i ę, j ak Han k a zareag u j e n a t ę p ro p o zy cj ę. M i l czał i zas t an awi ał s i ę, j ak
zacząć ro zm o wę. Na s zczęś ci e có rk a p rzy s zł a m u z p o m o cą.
— Gad ał am z Ad ą o wy j eźd zi e d o Kan ad y — p o wi ed zi ał a p rzez zat k an y n o s .
— Tak ?
— Ch ci ał ab y m wy j ech ać, j eżel i t y p o j ed zi es z ze m n ą.
— Seri o ?
— Tak . Po wi ed z t y l k o s ł o wo . Sp rawd zę, co m u s i m y p o zał at wi ać, wi es z,
zap ro s zen i a, wi zy , zezwo l en i a n a p racę, ws zy s t k o zo rg an i zu j ę. J ed źm y !
— M ó wi s z?
— Tak , t at o . J ed źm y . Zaczn i j m y o d n o wa!
HANKA. Cyrk
Han k a wy s zp erał a ws zy s t k o w i n t ern eci e. Sp i s ał a o j cu , co t rzeb a zał at wi ć.
Zam i erzal i s t arać s i ę o d razu o zezwo l en i e n a s t ał y p o b y t i p racę. Czy t o b ęd zi e
t ru d n e? M i et ek n ap i s ał , że n i e. Zo rg an i zu j e i m p o ś wi ad czen i e o zam i arze
zat ru d n i en i a czy co t am t rzeb a. W p rzy p ad k ach ł ączen i a ro d zi n wi zy n a p o b y t s t ał y
wy d awan o ch ęt n i e. Zero p ro b l em ó w. Po za j ed n y m .
— Trzeb a b ęd zi e p o j ech ać d o Wars zawy — m art wi ł a s i ę Han k a.
Al e J an u s z p o s t an o wi ł wzi ąć wy ci eczk ę d o s t o l i cy n a s i eb i e.
— Wy p i s zes z m i u p o ważn i en i e, p o j ad ę, p o s ł u ch am , co m aj ą d o p o wi ed zen i a,
zł o żę wn i o s k i . Ni e m art w s i ę, d am s o b i e rad ę. Szk o d a, żeb y ś m y o b y d wo j e b ral i
wo l n e i j eźd zi l i .
Su p er! Han k a zaraz n as t ęp n eg o d n i a n ap i s ał a d o Ad y , że s k ł ad aj ą p ap i ery . Co m a
wp i s ać w o s t at n i ej s ek cj i j ed n eg o z wn i o s k ó w? Ni e ro zu m i ał a zawi ł ej
an g i el s k o j ęzy czn ej i n s t ru k cj i , wi ęc Ad a s zy b k o j ej j ą p rzet ł u m aczy ł a. Po za t y m
ws zy s t k o s zł o j ak z p ł at k a. Kan ad a t o p rzy j azn y l u d zi o m k raj ! Han k a k u p i ł a
s u k i en k ę, w k t ó rej zam i erzał a l eci eć, i ro zg l ąd ał a s i ę za wal i zk am i . J ak t y l k o
zak o ń czą s i ę fo rm al n o ś ci , zam i erzał a s p ak o wać n aj p o t rzeb n i ej s ze rzeczy i wy j ech ać.
Bez m eb l i , b ez g arn k ó w, b ez żad n y ch i n n y ch ci ężk i ch ru p i eci .
— Ws zy s t k o wam d am y n a s t art , a p o t em s i ę u rząd zi ci e — zap ewn i ał a Ad a w
m ai l ach .
— Ni e m o g ę s i ę d o czek ać! — p i s zczał a Han k a p rzez Sk y p e'a, d zwo n i ąc d o Ad y
u k rad k i em z p racy .
I wt ed y , n ag l e, n i e wi ad o m o s k ąd , p rzy s zed ł s en . Ch o l ern y s en . Han k a s i ed zi ał a
wy g o d n i e w p rzes t ro n n ej cy rk o wej l o ży , zaraz w p i erws zy m rzęd zi e. Na k rześ l e o b o k
p rzy cu p n ął k ru k . J ad ł p o p co rn i n i e o d zy wał s i ę.
Cy rk b y ł o g ro m n y . Ko p u ł a g ran at o weg o n am i o t u zn aj d o wał a s i ę t ak wy s o k o , że
zn i k ał a w m ro k u . Aren a n at o m i as t b y ł a rzęs i ś ci e o ś wi et l o n a. Na s am y m j ej ś ro d k u
s t ał k l au n . M i ał t rad y cy j n y m ak i j aż. Du że, czerwo n o -b i ał e u s t a. Bł ęk i t n e p o wi ek i ,
p o k ry t e farb ą aż p o ł u k i b rwi o we. Zi el o n y n o s . Pas i as t a m ary n ark a z p o k aźn y m
s ł o n eczn i k i em w b u t o n i erce. Kap el u s z z g u m k ą. Kl au n j ak k l au n .
Hu k n ęł a s k o czn a m u zy k a. Trąb k i , p u zo n y . Al e k l au n , zam i as t s ad zi ć s u s am i
wo k ó ł aren y , k l as zcząc n ad g ł o wą w d ł o n i e, s t ał . Ręce zwi s ał y zrezy g n o wan e wzd ł u ż
t u ł o wi a. Han k a b y ł a zd eg u s t o wan a. Tak i e p rzed s t awi en i e t o n i e p rzed s t awi en i e!
M u zy k a u ci ch ł a n ag l e, zak o ń czo n a efek t o wn y m werb l em . Wy s zy t a cek i n am i
k o t ara w g ł ęb i o d s u n ęł a s i ę z s zel es t em i n a s cen ę wk ro czy ł m ężczy zn a we frak u . Na
g ł o wi e m i ał wy s o k i i l ś n i ący cy l i n d er. W d ł o n i t rzy m ał b at . Szed ł t an eczn y m
k ro k i em , a b i cz wl ó k ł s i ę p o wy s y p an ej p i ach em aren i e i wi ł , j ak b y b y ł ży wy .
Dy rek t o r! Teraz d o p i ero s i ę zaczn i e! Han k a p o p rawi ł a s i ę n a s i ed zen i u .
— Pan i e i p an o wi e! — zaczął d y rek t o r t u b al n y m g ł o s em i t rzas n ął b at em . — Czas
n a n as z p o p i s o wy n u m er!
Ork i es t ra zag rał a t u s z. Na aren ę wb i eg ł czarn y k o ń . Zad u d n i ł k o p y t am i . Zat rzy m ał
s i ę, p ars k aj ąc, i s t an ął d ęb a. Ty l n e k o p y t a n i em al p o p ęci n y zap ad ł y s i ę w p i ach .
Wi el k i o g i er! Ro zwi an a g rzy wa p rzy p o m i n ał a p o p o ł u d n i o wy s m o g . Kl au n zaczął
s zl o ch ać. Han k a p rzes t ał a b i ć b rawo . Co s i ę d zi ej e? Na co s i ę zan o s i ?
— Ws i ad aj n a k o n i a! — ro zk azał k l au n o wi d y rek t o r i s t rzel i ł z b i cza.
Kl au n p o s ł u s zn i e s p eł n i ł p o l ecen i e. Dy rek t o r zd j ął cy l i n d er i ze ś ro d k a wy j ął
s zn u r. Op as ał n i m k l au n a i p o rząd n i e p rzy wi ązał d o s i o d ł a. Sk o ń czy ws zy , k l ep n ął
k o n i a w zad . Og i er ru s zy ł wo k ó ł aren y , zag rał a m u zy k a.
— Pi erws zy n u m er! — zawo ł ał d y rek t o r i s t rzel i ł z b at a.
Szuru buru, ence pence
Odpadają stare ręce!
Kl au n o wi o d p ad ł y ręce. Ni e l eci ał a k rew. Po p ro s t u zo s t ał y czarn e d zi u ry .
Pu b l i czn o ś ć k l as k ał a j ak o p ęt an a.
— Dru g i ! — s t rzel i ł b at .
Hokus pokus ogi mogi
Odpadają krzywe nogi!
J eźd źco wi o d p ad ł y n o g i . Wi d zo wi e ws t al i z m i ej s c i g wi zd al i z zach wy t u . Han k a
s k u l i ł a s i ę n a k rześ l e.
— A n a k o n i ec n aj l ep s ze! — Dy rek t o r ws p i ął s i ę n a p al ce. Śm i g n ął b i cz.
Czary mary owa bowa
Odlatuje głupia głowa
Trzask i prask i ryms i łup
I zostaje zimny trup
Kl au n o wi o d p ad ł a g ł o wa. Og l ąd aj ący p rzed s t awi en i e zwari o wal i . Tu p al i , k l as k al i ,
wy l i j ak o p ęt an i . „J es zcze raz, j es zcze raz" — s k an d o wal i , żąd n i wrażeń . Han k a
zas ł o n i ł a u s zy d ł o ń m i .
Ni k t n i e zwracał u wag i n a g ł o wę, k t ó ra p o t o czy ł a s i ę k awał ek i zat rzy m ał a o p art a
n a k i k u ci e s zy i . Cał y czas p ł ak ał a. M ak i j aż s p ł y wał . Ws i ąk ał w p y ł aren y . Sp o d
n i eg o wy ł o n i ł a s i ę zn an a Han ce t warz. Tat a!
— M u s zę s i ę o b u d zi ć! — wrzas n ęł a Han k a. — M u s zę s i ę o b u d zi ć!
Sen t rwał u p arci e. Pu b l i czn o ś ć p rzes k o czy ł a p rzez b an d ę, wd arł a s i ę n a aren ę.
Lu d zi e rzu ci l i s i ę n a res zt k i k l au n a. Wy d zi eral i s o b i e częś ci ci ał a, wal czy l i o s t rzęp y
u b ran i a.
— Ni e, n i e! — zawo ł ał a Han k a, a p o t em zem d l ał a.
JANUSZ. Podróż życia
J an u s z p l an o wał j ech ać d o Wars zawy p o ci ąg i em . Ru s zy ł b y we wt o rek , t y m s zó s t a
d wan aś ci e. Do j ech ał b y ak u rat n a o t warci e wy d zi ał u wi zo weg o , zł o ży ł wn i o s k i , a o
d wu n as t ej wy s ł u ch ał wy k ł ad u u rzęd n i k a i m i g racy j n eg o . Po t em m i ał b y j es zcze
ch wi l ę n a s p acer p o s t o l i cy , k t ó rą d o s y ć l u b i ł . Po p o ł u d n i u ru s zy ł b y d o d o m u .
— Brzm i d o b rze! — u ci es zy ł a s i ę Han k a i p o s ł ał a m u cał u s a zn ad o b i eran y ch
zi em n i ak ó w. J an u s z u ś m i ech n ął s i ę. Od k ąd p o d j ęl i d ecy zj ę o wy j eźd zi e, Han k a b y ł a
rad o s n a j ak s k o wro n ek . On zres zt ą t eż m i ał d o b ry n as t ró j .
W s o b o t ę p rzed wy j azd em d o J an u s za wp ad l i g o ś ci e. St ach i An k a, m ał żeń s t wo ,
k t ó re zn ał o d d awn a. St ach p raco wał k i ed y ś razem z n i m w k o p al n i , al e o d s zed ł n a
s wo j e. Ot wo rzy ł m ał e b i u ro rach u n k o we, zat ru d n i ł w n i m żo n ę, k t ó ra co n i eco zn ał a
s i ę n a p ap i erach . Praco wal i s o l i d n i e, n awet t ro ch ę s i ę d o ro b i l i . Od czas u d o czas u
o d wi ed zal i J an u s za, ab y p o k azać zd j ęci a z Eg i p t u czy Tu rcj i . M ężczy zn a i m
zazd ro ś ci ł , j ed n ak k o n s ek wen t n i e o d m awi ał , g d y St ach p ro p o n o wał , b y u n i ch
p raco wał .
— Ws p ó l n a p raca t o k o n i ec p rzy j aźn i — u ci n ał .
Ty m razem St ach i An k a ch ci el i p o ch wal i ć s i ę p l an am i n a n aj b l i żs zy u rl o p .
— Od wt o rk u ro b i m y s o b i e wo l n e i j ed zi em y d o Wars zawy . Na cał y t y d zi eń —
zak o m u n i k o wal i .
— O, d o b rze s i ę s k ł ad a, b o j a t eż j ad ę! — u ci es zy ł s i ę J an u s z.
— Zab i erzem y ci ę, j ed zi em y s am o ch o d em . — St ach k l as n ął w d ł o n i e.
— Świ et n i e! O k t ó rej m am b y ć g o t ó w?
— Si ó d m a ran o ?
— Do b rze.
W t y m m o m en ci e wes zł a Han k a. Po s t awi ł a n a s t o l i k u t acę i ro zs t awi ł a
p o zam awi an e p rzez g o ś ci k awy . Ro zł o ży ł a t al erzy k i , a n a ś ro d k u o b ru s a u m i eś ci ł a
k awał ek b ab k i d ro żd żo wej .
— Sam a p i ek ł aś ? — zap y t ał a An k a.
— Ni e, k u p n a — o d p o wi ed zi ał a Han k a. — Al e s m aczn a.
— Ni e p rzej m u j s i ę, m y n i ewy b red n i ! — An k a p o g ł as k ał a d zi ewczy n ę p o p l ecach .
J an u s z b y ł j ej za t en g es t wd zi ęczn y . Sam czas em czu ł s i ę n i ezręczn i e, cał u j ąc Han k ę.
Có rk a b y ł a j u ż d o ro s ł a. Czy cał u j e s i ę d o ro s ł e d zi eci n a d o b ran o c? Ot rząs n ął s i ę z
t y ch d zi wn y ch m y ś l i . Uś m i ech n ął . Wy g ł ad zi ł s p o d n i e.
— Sł y s zał aś , Han i u ? — rzu ci ł . — An k a i St ach zab i eraj ą m n i e d o Wars zawy . Ni e
b ęd ę s i ę t ł u k ł p o ci ąg i em .
— Tak ? — Han k a p rzy s i ad ł a n a fo t el u . — A p o co wy b i eraci e s i ę d o Wars zawy ?
—
Na
fes t i wal
s zt u k i
cy rk o wej !
Czu j eci e?
—
St ach
p o d s k o czy ł
z
p o d ek s cy t o wan i a. Zach i ch o t ał j ak m ał e d zi eck o . — Po k azy l i n o s k o czk ó w,
ak ro b at ó w — ci ąg n ął . — Szt u czn e o g n i e, t eat r ś wi at ł a! Cał y t y d zi eń ! Na k o n i ec
p o k az u j eżd żan i a. Po d o b n o m aj ą p rzy wi eźć k o n i e aż z M ad ry t u czy z Wi ed n i a.
Wy s t ęp y o d b y waj ą s i ę w Cy rk u Zal ews k i …
— Przep ras zam n a m o m en t — p rzerwał a m u d o s y ć n i eg rzeczn i e Han k a. Ws t ał a.
Po t rąci ł a s t o l i k . Ro zl ał a s i ę k awa. J an u s z p at rzy ł n a n i ą zd zi wi o n y .
— Co s i ę s t ał o ? — zap y t ał .
— Ni c, n i c, t at o . Zaraz t u p o s p rząt am . Przep ras zam — m ru k n ęł a Han k a i u ci ek ł a
d o k u ch n i .
— Han eczk o , co s i ę s t ał o ? — zap y t ał J an u s z, k i ed y g o ś ci e j u ż p o s zl i .
— Z czy m ?
— Han eczk o , d o b rze wi es z. Wt ed y w p o k o j u . Co ś ci ę zas m u ci ł o ?
— Ni e, t at o , n i c s i ę n i e s t ał o . — Han ce l at ał y ręce.
— Han eczk o ! Pro s zę ci ę, p rzeci eż wi d zę.
— Źl e s i ę p o czu ł am — o d p o wi ed zi ał a w k o ń cu Han k a. Od wró ci ł a s i ę d o zl ewu i
zaczęł a zm y wać. J ej ru ch y b y ł y n erwo we i s zarp an e.
— Zo s t aw, j a t o zro b i ę. — J an u s z o d s u n ął có rk ę i s am wzi ął s i ę za fi l i żan k i . —
Us i ąd ź. Nap i j s i ę wo d y . J u ż ci l ep i ej ? — rzu ci ł p rzez ram i ę.
— Tak . Tat o ?
— No ?
— Czy m ó g ł b y ś j ed n ak p o j ech ać d o Wars zawy p o ci ąg i em ?
J an u s z zak ręci ł wo d ę i wy t arł ręce.
— Dl aczeg o ? — zap y t ał s p o k o j n i e.
— M am j ak i eś zł e p rzeczu ci a.
— Przeczu ci a?
— Wi es z, t y l e j es t t eraz wy p ad k ó w s am o ch o d o wy ch . Po ci ąg b ęd zi e
b ezp i eczn i ej s zy . J ak o ś b o j ę s i ę p u ś ci ć ci ę ze St ach em i An k ą. On j es t t ak i n arwan y !
Zaczn i e s zarżo wać, ś ci g ać s i ę...
By ł o w t y m t ro ch ę racj i . Ru s zaj ąc s p o d b l o k u St ach n i eźl e d ał p o g arach . M i ał
g ran at o we au d i . Uży wan e, al e żwawe. Ci ęł o j ak ży l et a!
— Tat o ? — Han k a s p o j rzał a J an u s zo wi w o czy . — Zg ó d ź s i ę!
— Z p o wo d u p rzeczu ci a?
— Ni e, z m o j eg o p o wo d u . Będ ę s i ę l ep i ej czu ł a, wi ed ząc, że wy b rał eś p o ci ąg .
J an u s z p o k ręci ł g ł o wą. Han k a n ad al p o t rafi ł a g o u ro b i ć. Wy s t arczy ł o j ed n o
s p o j rzen i e, j ed en b l ad y u ś m i ech , b ł ag al n y , al e t eż g ro żący wy b u ch em h i s t eri i . Tak i
j ak t en , k t ó ry m częs t o wał a g o j ak o s ześ ci o l at k a, p ro s ząc o l i zak a. St u p ro cen t o wo
s k u t eczn y .
— Do b rze — o d p o wi ed zi ał w k o ń cu . — Zad zwo n i ę d o St ach a, co ś wy m y ś l ę, że m i
n i e p as u j e, i p o j ad ę t y m t wo i m p o ci ąg i em . — Ucał o wał Han k ę w czu b ek g ł o wy i
wró ci ł d o m y ci a n aczy ń .
HANKA. A nie mówiłam!
J an u s z zad zwo n i ł p o p o ł u d n i u . Han k a wró ci ł a wł aś n i e z p racy i ro zp ak o wy wał a
zak u p y . Dzwo n ek t el efo n u zas k o czy ł j ą p o d czas u k ł ad an i a j ab ł ek w el eg an ck i s t o s .
Po t rąci ł a j e ł o k ci em , o b racaj ąc s i ę w p o s zu k i wan i u k o m ó rk i . Po l eci ał y n a p o d ł o g ę,
wy d aj ąc s t u k aj ąco -p l as zczące d źwi ęk i .
— Hal o ! — rzu ci ł a Han k a, n i e p at rząc n a wy ś wi et l acz.
— Cześ ć có reczk o — o d ezwał s i ę J an u s z. — Zał at wi ł em ws zy s t k o . J es t em n a
d wo rcu . Po ci ąg wy j eżd ża z Wars zawy zg o d n i e z ro zk ł ad em — p o wi ed zi ał . W t l e
s ł y ch ać b y ł o n i ewy raźn e m am ro t an i e d wo rco wej zap o wi ad aczk i .
— O k t ó rej b ęd zi es z? — zap y t ał a Han k a. Wes zł a n a czwo rak ach p o d k u ch en n y
s t ó ł i wy ci ąg ał a j ab ł k a s p o d k al o ry fera.
— Pl an o wo n a d zi ewi ęt n as t ą s i ed em . Al e s am a wi es z, j ak t o j es t — o j ci ec zaś m i ał
s i ę k ró t k o .
— To n i e b ęd ę p o ci eb i e wy ch o d zi ć. Za p ó źn o , wi eczo rem k ręci s i ę n a d wo rcu
d u żo el em en t u . Po czek am w d o m u .
— Do b rze.
— Nas zy k u j ę k o l acj ę.
— Do b rze, Han eczk o , al e o d p o czn i j t eż t ro ch ę.
— Ok ej . Pa, t at o !
— Pa!
Zaraz p o t ej ro zm o wi e Han k a zab rał a s i ę za s zy k o wan i e k o l acj i . Go t o wan i e zaws ze
zab i erał o j ej m n ó s t wo czas u . W k u ch n i j ak o ś t raci ł a g ł o wę. Od k ł ad ał a p ap ry k ę
wy s o k o n a k red en s , ci s k ał a p at el n i e n a t ab o ret y , b y wał o , że wrzu cał a o b ran e
zi em n i ak i d o s zu fl ad y . Na n i ewi el k i ej p rzes t rzen i p o t rafi ł a zg u b i ć d o s ł o wn i e
ws zy s t k o .
Teg o d n i a m i ał a w p l an i e t at ara. Zan i m zaczęł a, ws zy s t k o s o b i e p rzy g o t o wał a.
Uł o ży ł a w ró wn y m rzęd zi e n a b l aci e. M i ęs o i m as zy n k a d o m i el en i a. Dwa j aj a. J ed n a
ceb u l a. Pi ep rz i s ó l . M i s k a. Nó ż. Des k a d o k ro j en i a.
Sp rawd zi ws zy , czy ws zy s t k o m a, p o s zł a d o p o k o j u , ab y n ak ry ć d o s t o ł u . Wy j ęł a z
k o m o d y o b ru s w t u l i p an y . Ro zł o ży ł a, p rzej ech ał a d ł o n i ą, ab y wy g ł ad zi ć zm ars zczk i .
Ob ru s m i ał n a ś ro d k u m ał ą d zi u rk ę wy p al o n ą j ak ąś ś wi ecą. Han k a p o s t an o wi ł a
p o s t awi ć n a n i ej k o s zy k z ch l eb em .
Wró ci ł a d o k u ch n i , zał o ży ł a fart u ch i zaj ęł a s i ę m i ęs em . Za p o m o cą o s t reg o j ak
b rzy t wa n o ża p o k ro i ł a j e w k o s t k ę, wrzu ci ł a d o m as zy n k i i wł ączy ł a j ą. Urząd zen i e
zaczęł o p raco wać, a Han k a zerk n ęł a n a j eg o wy l o t . Po wo l i zaczęł y s i ę w n i m p o j awi ać
m i ęs n e n i t k i . Al e zam i as t b y ć s u ch e i j ęd rn e, wy ch o d zi ł y n i eap et y czn e.
Han k a p o d s t awi ł a ręk ę, ab y d o t k n ąć zm i el o n eg o m i ęs a. Na d ł o ń o p ad ł j ej
k awał ek m i azg i . Ści s n ęł a g o . Po ci ek ł a wo d n i s t a k rew. Lo d o wat a. Dzi ewczy n a
o t rząs n ęł a s i ę. W t y m s am y m m o m en ci e zad zwo n i ł t el efo n . Han k a z ro zm ach em
ci s n ęł a m i ęs o d o m i s k i . Wci s n ęł a o d b i eran i e. Ni eco m azi p rzy k l ei ł o s i ę d o ek ran u .
— Tak , t at o ? — zam i erzał a rzu ci ć. Zam i as t t eg o m i l czał a, o s zo ł o m i o n a
d o ch o d zący m i z d ru g i ej s t ro n y d źwi ęk am i .
W s ł u ch awce s ł y ch ać b y ł o wrzas k i . J ak i eś g ł u ch e d u d n i en i e. Od czas u d o czas u
p o d m u ch wi at ru . Dal ek i e j ęk i .
— Tat o — s zep n ęł a Han k a.
— Han eczk o , j es t em ! — o d ezwał s i ę J an u s z.
— Tat o , g d zi e?
— By ł a k at as t ro fa. Po ci ąg s i ę wy k o l ei ł . J es t em w wag o n i e. Przewró co n y m . J ezu ,
l u d zi e, l u d zi e, i l e ran n y ch !
— Tat o ! M ó w d al ej !
— J es t em w p rzed zi al e. Wi d zę ro zb i t e o k n o .
— Wy ch o d ź!
— Wi d zę p rzej ś ci e, m o że s i ę p rzeci s n ę.
— Tat o , u ci ek aj !
— Al e j es zcze l u d zi e, zab i o rę l u d zi !
— Tat o , n i e o g l ąd aj s i ę n a n i ch , u ci ek aj !
Po ł ączen i e s i ę u rwał o . Han k a p o g n ał a d o t el ewi zo ra. Wal n ęł a p i ęś ci ą we wł ączn i k .
Ro zb ł y s n ął . Dzi en n i k ars k i e s ęp y j u ż zwi et rzy ł y p ad l i n ę. Na p i erws zy m z k an ał ó w
p o k azy wan o zd j ęci a z l o t u p t ak a. Leżące n a b o k ach wag o n y . Po g i ęt ą l o k o m o t y wę.
Pł o n ące wo k ó ł n i ch p o l a. Czarn y d y m . Na d o l e ek ran u n ap i s : „k at as t ro fa k o l ej o wa —
Bab y " .
Han k a p o d n i o s ł a d o o czu t el efo n . Wci ąż zaci s k ał a n a n i m d ł o ń . Wy k ręci ł a d o
J an u s za. Ni e o d eb rał . Zn o wu . Ni e o d eb rał . Przen i o s ł a wzro k n a t el ewi zo r.
— Ni e wi ad o m o , co b y ł o p rzy czy n ą wy k o l ej en i a s i ę p o ci ąg u rel acj i Wars zawa —
Kat o wi ce — m ó wi ł a p rezen t erk a. Za n i ą wi d ać b y ł o b i eg n ący ch d o wag o n ó w
m i ej s co wy ch . Gn al i g o ł y m i ręk am i d rzeć b l ach ę i rat o wać. — Prawd o p o d o b n i e
zawi n i ł zł y s t an t ech n i czn y t o ró w. Sł u żb y rat o wn i cze s ą j u ż n a m i ej s cu . Na u wag ę
zas ł u g u j e fak t , że p o j awi ł y s i ę w rek o rd o wy m czas i e. Na m i ej s ce j ed zi e j u ż m i n i s t er
zd ro wi a.
Fak t y czn i e. Nad p o b o j o wi s k i em n i czy m o g ro m n e s zers zen i e u n o s i ł y s i ę
h el i k o p t ery . M i ed zam i g n ał y w o b ł o k ach p y ł u k aret k i i wo zy s t rażack i e. Wi el e s t ał o
n i eo p o d al m i ej s ca zd arzen i a, m i g aj ąc ś wi at ł am i . Wo k ó ł p o ci ąg u ro i ł o s i ę o d
o d zi an y ch n a czerwo n o rat o wn i k ó w. M i g ał y żó ł t e h eł m y s t rażak ó w, k t ó rzy s k ak al i
p o k u p i e zł o m u , s zu k aj ąc d o j ś ci a d o u wi ęzi o n y ch wewn ąt rz o fi ar.
— Szu k aj ci e g o ! — p o n ag l ał a i ch Han k a.
Rat o wn i cy p o wo l i wy ci ąg al i z wag o n ó w k o l ej n e o s o b y . Po m ag al i i m d o j ś ć d o
k aret ek . Ofi ary k u l ał y . Ofi ary k rwawi ł y . Czas em u n o s i ł y wzro k d o g ó ry , żeg n ał y s i ę.
Gd zi en i eg d zi e l eżał y czarn e wo rk i . Tru p y …
Kam era zn o wu p o k azał a o b raz z g ó ry . Wo k ó ł p o ci ąg u k ręci ł y s i ę s et k i l u d zi .
Ob l eźl i p rzewró co n ą l o k o m o t y wę n i czy m m ró wk i zd ech ł ą d żd żo wn i cę. Szu k al i ,
b i eg al i . Prezen t erk a fach o wo k o m en t o wał a.
— J es t t o n aj wi ęk s za k rak s a o d l at s i ed em d zi es i ąt y ch . Wt ed y zg i n ęł o p o n ad
t rzy d zi eś ci o s ó b . Na razi e n i e zn am y l i czb y o fi ar w Bab ach , al e rat o wn i cy s zacu j ą j ą
n a p rzes zł o p i ęt n aś ci e o s ó b . Dzi es i ąt k i l u d zi o d n i o s ł o ran y . Naj b ard zi ej
p o s zk o d o wan i p rzewo żen i s ą d o s zp i t al i s p ecj al i s t y czn y ch n a Śl ąs k u . — Nad
„Ty s i ącl eci em " p rzewal i ł s i ę z ry k i em h el i k o p t er. Leci ał p ewn i e z Bab . Po m k n ął w
k i eru n k u J as t rzęb i a. — Po d aj em y n u m er t el efo n u , p o d k t ó ry m m o żn a d o wi ad y wać
s i ę o l o s y n aj b l i żs zy ch p o d ró żu j ący ch p o ci ąg i em . Dwa, d wa, s i ed em , o s i em j ed en ,
czt erd zi eś ci , t rzy n aś ci e.
Han k a d o d zwo n i ł a s i ę d o i n fo rm acj i n i em al że o d razu .
— Han n a Bo ro ws k a. J an u s z Bo ro ws k i . To m ó j o j ci ec. By ł w p o ci ąg u .
— Pro s zę o ci erp l i wo ś ć.
Zas zel eś ci ł y k art k i . Sł u ch ać b y ł o , że o p erat o rk a zak ry wa d ł o n i ą s ł u ch awk ę. Co ś
m ó wi .
— Przep ras zam — o d ezwał a s i ę w k o ń cu . — M u s i ał am co ś s p rawd zi ć. Pan
Bo ro ws k i n i e ży j e.
— J ak t o ?
— M am g o n a l i ś ci e.
— Al e d zwo n i ł d o m n i e p o zd erzen i u , z p o ci ąg u !
Op erat o rk a zn o wu zak ry ł a s ł u ch awk ę.
— Hal o ? — zag ad ał a p o ch wi l i . — Fak t y czn i e. M ó g ł d zwo n i ć.
— No i d zwo n i ł . J ak zm arł ? J ak m i t o p an i wy j aś n i !?
— Pro s zę p an i , p an i o j ci ec… m i ał … o d ci ęt ą g ł o wę… Pró b o wał … wy j ś ć p rzez
o k n o … Sp ad ł a s zy b a. Res zt k a. Os t ra. J ak o s t rze g i l o t y n y . Zm arł . Przy k ro m i —
zak o ń czy ł a s zy b k o k o b i et a i ro zł ączy ł a s i ę.
HANKA. Martwa cisza
Han k a o d ł o ży ł a s ł u ch awk ę, p o czy m p o d n i o s ł a j ą p o n o wn i e z zam i arem
wy k ręcen i a n u m eru Ad y i M i et k a. Zawah ał a s i ę n a m o m en t i w m y ś l ach p rzel i czy ł a
czas . St wi erd zi ws zy , że w Kan ad zi e j es t wczes n e p o p o ł u d n i e, wy s t u k ał a n u m er.
— Cześ ć, Ad a — p rzy wi t ał a s i ę.
— Han i a! — Ad a n aj wy raźn i ej u ci es zy ł a s i ę, s ł y s ząc g ł o s k u zy n k i . — Al e m as z
s zczęś ci e! Dzi s i aj wró ci ł am wcześ n i ej d o d o m u ! Zaraz j ed zi em y z t at ą p o n o wy zl ew,
b o s t ary j es t k o m p l et n i e p o ry s o wan y . Faj n i e, że d zwo n i s z!
— Tak . Fak t y czn i e d o b rze, że ci ę zas t ał am . — Han k a recy t o wał a s zt y wn o , d zi el ąc
s ł o wa n a s y l ab y j ak t an d et n a zab awk a.
Ad a p rzez ch wi l ę m i l czał a. Sł y ch ać b y ł o t y l k o j ak i eś ci ch e t rzas k i . W k o ń cu
zap y t ał a, czy ws zy s t k o w p o rząd k u . Bo g ł o s Han k i b rzm i t ak j ak o ś d zi wn i e, j ak b y
Han k a zn aj d o wał a s i ę w i n n ej g al ak t y ce. A m o że t o p o p ro s t u k i ep s k i e p o ł ączen i e?
— Ad a — Han k a n ad al m ó wi ł a o b o j ęt n y m t o n em . — Tat o n i e ży j e. Zg i n ął w
wy p ad k u n a k o l ei . Przed ch wi l ą s i ę o t y m d o wi ed zi ał am . Ni e wi em , k i ed y b ęd zi e
p o g rzeb , al e t o n i e m a s en s u , żeb y ś ci e p rzy l at y wal i . Zał at wi ę ws zy s t k o i p rzy j ad ę
zg o d n i e z p l an em .
— Co ? — Ad a zaczęł a p ł ak ać. Gd zi eś w t l e d ał o s i ę s ł y s zeć M i et k a. Ch y b a
wł aś n i e ws zed ł i d o p y t y wał , co s i ę s t ał o .
— Zał at wi ę ws zy s t k o , wy p o wi em p racę, s p rzed am m i es zk an i e i p rzy j ad ę — n ad al
t en s am ró wn y g ł o s , b ez em o cj i , b ez d rżen i a. — Ad a, s ł y s zy s z?
— Tak , s ł y s zę. Han k a, ws zy s t k o w p o rząd k u ? Ty j es t eś ch y b a w s zo k u … Id ź d o
l ek arza, Han i a! Ws zy s t k o w p o rząd k u ?
— Tak , j es t d o b rze. Dam s o b i e rad ę. Żad en s zo k . Tak p o p ro s t u b y wa. Na razi e —
Han k a p o żeg n ał a s i ę s t an o wczo i o d ł o ży ł a s ł u ch awk ę.
Us i ad ł a i o d ręk i s p o rząd zi ł a d o k ł ad n y p l an . Ni e zam i erzał a b i eg ać p i ęć razy d o
zak ł ad u p o g rzeb o weg o an i t raci ć czas u w u rzęd ach . Wy k az zad ań p o wi es i ł a n a
l o d ó wce. J ed ząc n as t ęp n eg o ran k a ś n i ad an i e, j es zcze raz g o p rzeczy t ał a.
— Czy l i n aj p i erw t el efo n d o b i u ra i wo l n e, a p o t em zał at wi ć p o g rzeb i s t y p ę —
m ru k n ęł a, s i o rb i ąc k awę.
Wzi ęł a d wa d n i u rl o p u . Zam ó wi ł a k s i ęd za, zał at wi ł a m i ej s ce n a cm en t arzu ,
u zg o d n i ł a ws zy s t k o w zak ł ad zi e p o g rzeb o wy m .
— Czy d y s p o n u j ą p ań s t wo g ro b em ro d zi n n y m ? — p ad ł o p y t an i e.
— Ni e. — Han k a n i e zam i erzał a ch o wać o j ca razem z Sab i n ą.
Do wi ed zi ał a s i ę, g d zi e m o żn a t an i o u g o ś ci ć żał o b n i k ó w. „Pat ri a" . Po s zł a t am .
M i el i m i ej s ca. Us t al i ł a j ad ł o s p i s , z o b o wi ązk o wy m ro s o ł em i s ch ab o wy m , p o d ał a
l i czb ę g o ś ci , wręczy ł a zal i czk ę.
W d ro d ze p o wro t n ej zah aczy ł a o s k l ep s p ecj al i zu j ący s i ę w s t ro j ach
p o g rzeb o wy ch . Ku p i ł a j ed en d l a J an u s za, t ak j ak p ro s i l i w zak ł ad zi e. Dru g i d l a
s i eb i e. Przez m o m en t m y ś l ał a o b u t ach , k t ó re o j ci ec k u p i ł j ej n a p o g rzeb m at k i , al e
n at y ch m i as t s k arci ł a s i eb i e za t e n i ep o t rzeb n e ws p o m i n k i . Ni e czas t eraz n a t ak i e
ro zważan i a, t rzeb a zak as ać ręk awy i d zi ał ać, b o wy j azd l ad a m o m en t ! Ni e wo l n o
żał o wać! Zak az p ł ak an i a!
Oj ca p o ch o wał a z n al eży t y m s zacu n k i em . Szt y wn o s i ed zi ał a w p i erws zej ł awce,
o d zi an a w czarn ą g ars o n k ę b ez j ed n ej fał d k i . St ąp ał a o s t ro żn i e zaraz za t ru m n ą, j ak o
p i erws za rzu ci ł a n a wi ek o g arś ć zi em i . Z g o d n o ś ci ą wy s ł u ch ał a p o g rzeb o wy ch m ó w i
k o n d o l en cj i . Przes i ed zi ał a s t y p ę, n i ewi el e j ed ząc, al e d b aj ąc, ab y i n n y m n i czeg o n i e
zab rak ł o .
Wró ci ws zy d o m i es zk an i a wy k reś l i ł a p i erws ze d wa p u n k t y z l i s t y , n ap i ł a s i ę
h erb at y i p o s zł a s p ać. Żeb y n i e m y ś l eć n i ep o t rzeb n i e o t y m , co s i ę s t ał o . Nas t ęp n a d o
zał at wi en i a b y ł a s p rawa p racy . Pro s t e. Han k a zł o ży ł a rezy g n acj ę zaraz p o p o g rzeb i e.
— Wy j eżd żam d o ro d zi n y za g ran i cę, ch ci ał ab y m k ró t s zy t erm i n wy p o wi ed zen i a
— p o p ro s i ł a, a w zas ad zi e zażąd ał a.
Szefo wa n i e ro b i ł a j ej t ru d n o ś ci .
— Gd y b y ś p o t rzeb o wał a p arę d n i wo l n eg o , żeb y co ś zał at wi ć, s p ak o wać, d aj zn ać.
J ak o ś s i ę t o zo rg an i zu j e — zao fero wał a h o j n i e.
Han k a p rzez ch wi l ę m i ał a o ch o t ę p o wi ed zi eć j ej , że p rzeci eż i t ak m a zal eg ł y
u rl o p , wi ęc wo l n e t o żad n a ł as k a. Al b o wo l n e, al b o ek wi wal en t p i en i ężn y za
n i ewy k o rzy s t an e d n i . W k o ń cu m ach n ęł a ręk ą. Lep i ej , żeb y b ab s k o ży ł o w
p rześ wi ad czen i u wł as n ej d o b ro ci . M n i ej b ęd zi e d o s k wi erać.
Trzy d zi eś ci d n i p ó źn i ej Han k a p o j awi ł a s i ę w b i u rze p o raz o s t at n i . Przez t en czas
zał at wi ł a p rak t y czn i e ws zy s t k i e zap l an o wan e s p rawy . By ł a s p ak o wan a. M i ał a
p as zp o rt , wi zę, za k i l k a d n i zam i erzał a k u p i ć b i l et n a s am o l o t . Czek ał a n a j ak ąś
p ro m o cj ę o b i ecan ą p rzez b i u ro p o d ró ży . Ni e u d ał o j ej s i ę co p rawd a s p rzed ać
m i es zk an i a, al e u zg o d n i ł a z Ram o wą, że l o k al wy n aj m i e s i ę j ak i ej ś k u zy n ce s t arej
s ąs i ad k i . Czy n s z b ęd zi e o d s y ł an y raz n a k i l k a m i es i ęcy d o Kan ad y .
— Przy p i l n u j ę, żeb y n i c s i ę n i e zn i s zczy ł o , j ak b y ś k i ed y ś ch ci ał a wró ci ć —
o b i ecał a Ram o wa.
— Ni e wró cę — o d p arł a Han k a, p ak u j ąc d o k o l ej n eg o p u d ł a s t are u b ran i a.
— A co z t y m b ęd zi e? — Ram o wa zai n t eres o wał a s i ę zawart o ś ci ą. Ch ęt n i e
p o m ag ał a w p o rząd k o wan i u m i es zk an i a w zam i an za s t ert y p rzed m i o t ó w, k t ó ry ch
Han k a j u ż n i e p o t rzeb o wał a.
— Ni e wi em . Wy rzu ci ć? — Han ce b y ł o o b o j ęt n e.
— Zo s t aw, j a s i ę t y m zaj m ę, j ak p o j ed zi es z.
W o s t at n i wt o rek w p racy Han k a p o żeg n ał a s i ę z k o l eg am i i k o l eżan k am i . Do s t ał a
n a p am i ąt k ę wi eczn e p i ó ro i j ak i ś n o t es . J e ró wn i eż zam i erzał a zo s t awi ć s ąs i ad ce.
Żad n y ch p am i ąt ek . Żad n y ch !
— Do wi d zen i a! — rzu ci ł a ws zy s t k i m n a o d ch o d n y m i wy s zł a z b i u ra zaraz p o
o s i em n as t ej . Szefo wa zat rzy m ał a j ą t ak d ł u g o , ab y zak o ń czy ć ws zy s t k i e o t wart e
s p rawy . Ni e s zk o d zi . By l eb y n i czeg o wi ęcej n i e ch ci ał a. By l eb y zam k n i ęci e za s o b ą
p rzes zk l o n y ch d rzwi o zn aczał o d efi n i t y wn y k o n i ec p racy w t y m m i ej s cu .
Ws i ad ł a d o p i erws zeg o n ad j eżd żaj ąceg o au t o b u s u . Wl ó k ł s i ę n i em i ł o s i ern i e,
zas ap an y i zn u żo n y , a Han k a wy g l ąd ał a p rzez o k n o , za k t ó ry m p rzes u wał s i ę s zary ,
p rzem y s ł o wy k raj o b raz, b ez d rzew, b ez k rzewó w, b ez t rawn i k ó w. Co za ró żn i ca, k t ó rą
l i n i ą j ed zi e s i ę p rzez Kat o wi ce? Ws zęd zi e j es t t ak s am o . Bet o n , b et o n , b et o n .
Wy s k o czy ł a n a p rzy s t an k u w d o l n ej częś ci o s i ed l a i ru s zy ł a p u s t awy m j u ż
„Ty s i ącl eci em " . Gd y wy s zł a zza ro g u , zerk n ęł a o d ru ch o wo w s wo j e o k n a, o czek u j ąc
w n i ch ró żo weg o ś wi at ł a — k l o s z w k u ch n i m i ał b arwę wś ci ek ł ej l an d ry n y . Dzi ś
o k n o b y ł o czarn e. Ni k t n i e ś wi eci ł n a ró żo wo , o d g rzewaj ąc p ó źn y o b i ad .
Po d o b n i e n i k t n i e czek ał p rzy d rzwi ach an i n i e wo ł ał s p rzed t el ewi zo ra, że w
d zi en n i k u s k an d al e. Han k a p o wo l i zd j ęł a b u t y i u s i ad ł a n a p o d ł o d ze w p rzed p o k o j u .
Po wi es zo n e n a h ak ach p ł as zcze zd awał y s i ę fal o wać j ak w t an i m fi l m i e o d u ch ach . Z
k u ch n i wp ad ał o d o p rzed s i o n k a ś wi at ł o l at arn i . Pen et ro wał o zał o m y ś ci an , m acał o
j e, ro zs zczep i aj ąc s i ę n a k i l k u s t ary ch p aj ęczy n ach . Zad zwo n i ł t el efo n . J ed en , d ru g i
s y g n ał . Han k a p rzeczek ał a. Ni e ch ci ał o s i ę j ej ws t ać. Zam i l k ł . Po d n i o s ł a s i ę i ru s zy ł a
d o p o k o j u .
Gd zi eś w g ł ęb i s ek ret arzy k a zn al azł a p ó ł l i t ra i n i ed o k o ń czo n ą wh i s k y . Do b rze.
Ni eważn e co , ważn e, żeb y s p o n i ewi erał o . Z k u ch n i p rzy n i o s ł a an d ru t y i j ak i eś p i k l e.
Wó d k ę t rzeb a czy m ś p rzy t rzy m ać w żo ł ąd k u . Us i ad ł a z s ap n i ęci em n a k an ap i e i
n al ał a s o b i e o d s erca. Pi ł a j ak n al eży , w t em p i e, o d czas u d o czas u zak ąs zaj ąc
k was zo n y m o g ó rk i em al b o o ct o wy m p at i s o n em . Pad ł a j ak ś ci ęt a.
Gd y t y l k o zas n ęł a, p o j awi ł s i ę k ru k . Przy s zed ł p o raz p i erws zy o d czas u ś m i erci
J an u s za. Naj wy raźn i ej b y ł n i eco s k ru s zo n y , p o n i eważ s ch o wał ł ep ek p o d s k rzy d ł o i
s i ed zi ał b ez ru ch u n a s t o l i k u .
— A k y s z! — wy b eł k o t ał a, wi d ząc g o Han k a. Un i o s ł a s i ę n a ł o k ci u i zam ach n ęł a,
ab y zrzu ci ć k ru k a z ł awy . St raci ł a p rzy t y m ró wn o wag ę i s p ad ł a n a p o d ł o g ę.
Pt as zy s k o zerk n ęł o n a n i ą i zd ecy d o wał o s i ę o d ezwać.
— Ch cę ci ę j ak o ś p o ci es zy ć! — zad ek l aro wał o .
— Ni e j es t m i s m u t n o . Sp i erd al aj ! — rzu ci ł a Han k a, g ram o l ąc s i ę n a k an ap ę. —
M o g ł eś m i p o wi ed zi eć d o k ł ad n i ej , co s t an i e s i ę z t at ą!
— Al e t o j es t zag ad k a! Tak a g ra! — b ro n i ł s i ę k ru k .
— Gra?!
— To j es t g ra, g ra, w k t ó rej n i e zd rad za s i ę ws zy s t k i eg o ! M u s i s z m y ś l eć! — Kru k
t ł u m aczy ł t o Han ce j ak t ęp em u d zi eck u u ł am k i .
— Pi erd o l ę t wo j ą g rę, wy n o ś s i ę!
— Gd y b y ś u ważał a, o d g ad ł ab y ś b ez t ru d u , co s i ę s t an i e! — ro zd arł s i ę p t ak .
— Id ź s o b i e! Zaraz wy j eżd żam i n i e m am czas u n a t wo j e zab awy .
— J eżel i p ó j d ę, s t raci s z s zan s ę u rat o wan i a Ad y i M i et k a! — zag ro zi ł k ru k .
— Co ?! — Han k a w j ed n ej ch wi l i wy t rzeźwi ał a.
— Zg i n ą. A p rzy n aj m n i ej m aj ą d u że s zan s e. M o żes z i ch u rat o wać. Ch ces z —
zab i eram ci ę n a wy ci eczk ę. M i ej o czy o t wart e, a zg ad n i es z. Ni e ch ces z — d o
wi d zen i a. Id ę s o b i e i n i e p rzy j d ę wi ęcej ! — Naj wy raźn i ej p rzy j aci el Han k i b y ł l ek k o
o b rażo n y , b o o d wró ci ł s i ę d o n i ej t y ł em . Han k a p rzy ci s n ęł a p i ęś ć d o u s t . Przez
m i n u t ę s i ed zi ał a b ez ru ch u .
— Do b ra, l eci m y — p o wi ed zi ał a w k o ń cu i s k o n cen t ro wał a s i ę.
Zo b aczy ł a Ad ę i M i et k a wch o d zący ch d o res t au racj i . Nad o s ł an i aj ącą wej ś ci e d o
k n aj p y m ark i zą wi s i ał s zy l d p rzed s t awi aj ący czarn o s k ó reg o m ężczy zn ę. J eg o
s p l eci o n e w d red y wł o s y o p as y wał a żó ł t a ch u s t a. Prawa d ł o ń p o s t aci o b ró co n a b y ł a
wn ęt rzem d o p at rzący ch , j ak b y b ł o g o s ł awi ł a wch o d zący m d o b i s t ro g o ś ci o m . „U
Szam an a" g ł o s i ł o g ro m n y n ap i s u t rzy m an y w b i j ącej p o o czach k o l o ry s t y ce.
Gd y za k u zy n k ą i wu j em zam k n ęł y s i ę d rzwi , Han k a au t o m at y czn i e p rzen i o s ł a s i ę
d o wn ęt rza res t au racj i . By ł o k o m p l et n i e p u s t e, co j ą zas k o czy ł o — o t ej p o rze
s p o d zi ewał ab y s i ę wi ęk s zeg o ru ch u , a w res t au racj i n i e b y ł o an i j ed n eg o g o ś ci a.
Ad a i M i et ek zas i ed l i d o s t o l i k a, a zg i ęt y wp ó ł k el n er p o d ał i m k art y . Zam ó wi l i
b ez zb ęd n eg o zas t an awi an i a s i ę, j ak b y częs t o t am j ad al i . Ob s ł u g u j ący i ch m ężczy zn a
w m g n i en i u o k a p o d ał wi n o , a ch wi l ę p ó źn i ej z k u ch n i wy s zed ł s am s zef, n i o s ąc n a
t acy i ch d an i a. Han k a zau waży ł a, że d o zł u d zen i a p rzy p o m i n a p o s t ać n a s zy l d zi e.
— Sm aczn eg o ! — ży czy ł g o ś ci o m , a p o t em wraz z k el n erem zn i k n ęl i n a zap l eczu .
Ad a i M i et ek rzu ci l i s i ę n a s wo j e t al erze. J ed l i s zy b k o , j ak b y p o t rawa
n i es am o wi ci e i m s m ak o wał a. Przy p o m i n aj ące g u l as z d an i e zn i k n ęł o w j ed n ej ch wi l i ,
a o n i o p arl i s i ę wy g o d n i e i k o n t em p l o wal i p o s i ł ek .
— I t o ws zy s t k o ? — zd zi wi ł a s i ę Han k a.
Gd y t y l k o t o p o wi ed zi ał a, Ad a i M i et ek ch wy ci l i s i ę za b rzu ch y .
— Rat u n k u ! — k rzy k n ęl i j ed n o cześ n i e i ru n ęl i n a p o d ł o g ę, zwi j aj ąc s i ę j ak
t rąco n e p at y k i em s t o n o g i . M i ęś n i e n a i ch t warzach d rżał y .
— Rat u n k u ! — wo ł al i raz p o raz, wi erzg aj ąc i p ró b u j ąc zł ap ać s i ę s t o ł u , b y ws t ać,
al e n i k t n i e p rzy ch o d zi ł i m z p o m o cą. W k o ń cu M i et k o wi u d ał o s i ę j ak o ś o b ró ci ć n a
b rzu ch . Wu j k l ęk n ął n a k o l an ach .
— Ni ed o b rze m i ! — wy b eł k o t ał i zwy m i o t o wał . Zwracał wł as n ą k rew.
— Tat o ! — Ad a p ró b o wał a d o czo ł g ać s i ę d o n i eg o .
M i et ek u p ad ł zn o wu . J eg o ręce i n o g i zes zt y wn i ał y n i czy m s p aral i żo wan e, a ci ał o
l ś n i ł o o d p o t u . Nag l e d o s t ał d rg awek . Przez ch wi l ę t ł u k ł g ł o wą o d rewn i an ą p o d ł o g ę,
a p o t em zn i eru ch o m i ał .
— Tat o ! — zawo ł ał a j es zcze raz Ad a, a p o t em i o n a t ak s am o u m arł a.
— I j ak , wi es z, o co ch o d zi ? — zap y t ał k ru k , g d y wró ci l i z wy p rawy .
— Ni e wi em . M u s i s z m i p o k azać wi ęcej ! — Han k a p o s t an o wi ł a b y ć s t an o wcza.
— Po k azał em ci b ard zo d u żo !
— Po t rzeb u j ę wi ęcej i n fo rm acj i !
— Lep i ej n i e m aru d ź, t y l k o b i erz s i ę d o ro b o t y . Ni czeg o wi ęcej ci n i e p o wi em .
Traci s z czas ! — k ru k zam ach ał s k rzy d ł am i i zn i k n ął .
Zaraz p o p rzeb u d zen i u Han k a rzu ci ł a s i ę n o t o wać s en . Ręce d y g o t ał y j ej z
p o wo d u k aca i p rzerażen i a. Ko ś l awe l i t ery ci ężk o b y ł o o d czy t ać, al e b ał a s i ę, że p o
ch wi l i zap o m n i . Zap i s ał a d wan aś ci e s t ro n . Przeczy t ał a j e raz, p o t em d ru g i .
— On i u m rą z p o wo d u zat ru ci a? — zas t an awi ał a s i ę. J ej zd an i em b y ł o b y t o zb y t
p ro s t e. Kru k n i e g u s t o wał w t ak czy t el n y ch s n ach .
Na ws zel k i wy p ad ek Han k a zad zwo n i ł a d o Kan ad y . J ed en raz, p o t em d ru g i i
d zi es i ąt y . Gł u ch o . M o że d o k ąd ś wy j ech al i ? Al b o wy s zl i ? M o że p o p ro s t u p o p s u ł s i ę
i m t el efo n ? Tak , z p ewn o ś ci ą t o awari a!
Dl a s p o k o j u p o s t an o wi ł a wy s ł ać wi ad o m o ś ć. Narzu ci ł a d res , zeb rał a wł o s y w
n i ep o rząd n y k o k i p o węd ro wał a d o k afej k i i n t ern et o wej . Ad a z p ewn o ś ci ą n a b i eżąco
s p rawd za p o czt ę w p racy . Wy s ł ał a k ró t k i t ek s t . „Pro s zę, o d ezwi j s i ę, t el efo n u was n i e
d zi ał a" . Wci s n ęł a p rzy ci s k „Wy ś l i j " i czek ał a. Przy o k azj i s zu k ał a w s i eci s t ro n y
res t au racj i , w k t ó rej Ad a i M i et ek m o g l i b y j eś ć. J ak i eg o k o l wi ek l o k al u w To ro n t o ,
k o j arząceg o s i ę n awet w d al ek i s p o s ó b z s zam an em , o p o d o b n y m j ak we ś n i e
s zy l d zi e, o t ak i ch s am y ch m ark i zach . Pu d ł o . Ni e zn al azł a n i c.
— To n i e o t o m u ch o d zi , t o n i e o t o ! — m am ro t ał a, p rzeg l ąd aj ąc k o l ej n e wi t ry n y .
Si ed zi ał a w k afej ce aż d o j ej zam k n i ęci a. Od p o wi ed ź n i e n ad es zł a. Ni e p o j awi ł a s i ę
t eż k o l ej n eg o d n i a. An i d wa d n i p ó źn i ej . Han k a d zwo n i ł a d o Kan ad y co p ó ł g o d zi n y .
Gł u ch o .
Przeg l ąd ał a ws zy s t k i e m o żl i we s en n i k i . Po s zł a d o j ed n ej i d ru g i ej wró żk i .
Przean al i zo wał a h o ro s k o p y . Ku p i ł a t al i ę t aro t a i p ró b o wał a co ś z n i ej wy czy t ać. Raz
p o raz an al i zo wał a s wo j e n o t at k i . Zad zwo n i ł a n awet d o t el ewi zj i ezo t ery czn ej z
p ro ś b ą o p o m o c. Ni c. Ni c. I j es zcze raz n i c. Ni e p o t rafi ł a ro zs zy fro wać zag ad k i .
Nas t ęp n eg o d n i a b y ł a u m ó wi o n a w b i u rze p o d ró ży , w k t ó ry m m i ał a k u p i ć b i l et
n a s am o l o t . Ni e zam i erzał a t eg o o d k ł ad ać, p o l eci n i ezal eżn i e o d t eg o , czy Ad a s i ę
o d ezwi e, czy n i e.
Ran o p ró b o wał a zj eś ć ś n i ad an i e, al e n i c n i e ch ci ał o j ej p rzej ś ć p rzez g ard ł o . W
k o ń cu zrezy g n o wan a n arzu ci ł a n a s i eb i e b y l e co i p o s zł a d o m i as t a p i ech o t ą, l i cząc,
że s p acer p o m o że j ej t ro ch ę s i ę u s p o k o i ć.
Ku p i ł a b i l et za cał k i em n i ezł ą cen ę. Wracał a n i es p i es zn i e, j ak zwy k l e o b s erwu j ąc
p ł y t y ch o d n i k o we, o b o j ęt n a n a i n n y ch p rzech o d n i ó w, t rąb i en i e s am o ch o d ó w i
zg rzy t t ram waj ó w. Przech o d zi ł a wł aś n i e o b o k s k l ep u ze s p rzęt em el ek t ro n i czn y m ,
g d y j ej u wag ę p rzy k u ł a efek t o wn a wy s t awa. St ał n a n i ej s reb rn y t el ewi zo r,
n o wo czes n y i b ł y s zczący . By ł wł ączo n y . Han k a s t an ęł a i p rzy s u n ęł a s i ę
m ak s y m al n i e d o s zy b y , ab y d o k ł ad n i e o b ej rzeć p ro g ram .
— Ni e — wy s zep t ał a. Szarp n ęł a d rzwi i wb i eg ł a d o ś ro d k a.
Wp ad ł a
d o
ch ł o d zo n eg o
k l i m at y zacj ą
p o m i es zczen i a
p o m i ęd zy
rzęd y
o g ro m n y ch , p ł as k i ch t el ewi zo ró w. Czu ł a j ak b y u rząd zen i a j ą o s aczał y . Każd e
p o k azy wał o k an ał z wi ad o m o ś ci am i . Na ek ran ach m i g ał n i ewy raźn y o b raz, a n a d o l e
j arzy ł s i ę n ap i s . „Trag ed i a n a p rem i erze fi l m o wej w To ro n t o . Czt ern as t u zab i t y ch ,
t rzy d zi es t u ran n y ch . Szal en i ec s t rzel ał z b ro n i m as zy n o wej " . Ob raz n a ek ran ach
zm i en i ł s i ę. „Wczo raj n a p rem i erze fi l m u „Ku ch n i a d o k t o ra Vo o Do o " d o s zł o d o
t rag ed i i . Uzb ro j o n y n ap as t n i k wt arg n ął d o k i n a i ś m i ert el n i e ran i ł z b ro n i
m as zy n o wej czt ern aś ci e o s ó b . Trzy d zi es t u ran n y ch wal czy o ży ci e… "
Han k a n i e s ł u ch ał a d al s zeg o ci ąg u , b o n a ś ro d k u n aj wi ęk s zeg o ek ran u p o j awi ł
s i ę p ro m u j ący fi l m p l ak at . Czarn o s k ó ry m ężczy zn a, d red y , żó ł t a o p as k a. Un i es i o n a
j ak d o b ł o g o s ł awi eń s t wa d ł o ń o ró żo wy m wn ęt rzu i b rązo wy m wi erzch u .
Ni e p am i ęt ał a, k t ó ręd y i j ak wracał a d o d o m u . Ot rzeźwi ł j ą zg rzy t k l u cza w zam k u .
Sp o j rzał a n a s wo j ą d ł o ń zaci ś n i ęt ą n a k l am ce. Przez m o m en t n i e wi ed zi ał a, d o k o g o
n al eży . Kt ó ra j es t g o d zi n a? Po t em p rzy s zł o o t rzeźwi en i e. Ad a. M i et ek . Co z n i m i ?
— M y ś l , k ret y n k o ! — wrzas n ęł a s am a n a s i eb i e.
Zam k n ęł a d rzwi z p o wro t em . Kafej k a i n t ern et o wa! Wy s zu k ał a i n fo rm acj e o t y m ,
d o k t ó reg o s zp i t al a p rzewi ezi o n o o fi ary zam ach u . Po czt a! Ku p i ł a d zi es i ęć k art
t el efo n i czn y ch . Wy k ręci ł a d o To ro n t o Gen eral Ho s p i t al i ł am an ą an g i el s zczy zn ą
p ró b o wał a wy p y t y wać o k rewn y ch .
— Ni e m o g ę p an i w n i czy m p o m ó c. Ni e u d zi el am y i n fo rm acj i t el efo n i czn i e —
o d p o wi ed zi ał a j ak aś k o b i et a, g d y Han ce u d ał o s i ę w k o ń cu wy j aś n i ć, w j ak i ej
s p rawi e d zwo n i .
— Ch o l ern y ś wi at , ch y b a n i e wy t rzy m am z t y m i Kan ad y j cam i ! — zak l ęł a Han k a
w o j czy s t y m j ęzy k u , s ł y s ząc o b o j ęt n y t o n recep cj o n i s t k i s zp i t al a. Ch ci ał a s i ę z
ro zm ach em ro zł ączy ć, al e ro zm ó wczy n i n ag l e o d ezwał a s i ę p o p o l s k u . Zas k o czo n a
Han k a s p o j rzał a ze zd zi wi en i em n a s ł u ch awk ę.
— Pro s zę p an i — p o wi ed zi ał a. — J a t eż j es t em Po l k ą! Przy j ech ał am t u j ak i ś czas
t em u i j es t em p i el ęg n i ark ą. No , p rawi e p i el ęg n i ark ą. Ni e wo l n o n am n i c m ó wi ć p rzez
t el efo n , al e d l a ro d aczk i zro b i ę wy j ąt ek . I t ak n i k t t u n i czeg o n i e zro zu m i e. Pro s zę
s ł u ch ać! J eg o p rzy wi eźl i m art weg o . By ł n i em al p rzeci ęt y k u l am i n a p ó ł . Cał y b rzu ch
p o h arat an y ! Al e p an i Ad a ży j e. Oj ci ec p ró b o wał j ą o s ł an i ać i d l at eg o t ak d o s t ał .
Ws zy s cy t u n a o d d zi al e p ł ak al i , j ak s i ę o t y m d o wi ed zi el i . On j ą o s ł an i ał wł as n y m
ci ał em p rzed t y m s zal eń cem ! — Ko b i et a zaczęł a p ł ak ać. — On a ży j e. Też d o s t ał a w
b rzu ch . Trzy m a s i ę l ed wo , l ed wo . J es t n a i n t en s y wn ej t erap i i . J eżel i s i ę o ck n i e,
p rzek ażę j ej wi ad o m o ś ć. Po s t aram s i ę, żeb y d o p an i zad zwo n i ł a. Ni ech m i p an i p o d a
n u m er. Zro b i ę ws zy s t k o co w m o j ej m o cy !
Tel efo n zad zwo n i ł w n o cy . Han k a zas n ęł a n a s i ed ząco w fo t el u , al e o b u d zi ł a s i ę
p o p i erws zy m d zwo n k u .
— Ad a? — rzu ci ł a d o s ł u ch awk i b ez t ch u .
— Han i a? — wy s zep t ał zn an y j ej g ł o s .
— Ad a! — Han k a ws t ał a g wał t o wn i e z fo t el a. — Ad a, m am b i l et . Przy l at u j ę za
czt ery d n i . Ad a, p ro s zę ci ę, t rzy m aj s i ę. Zaraz u ci eb i e b ęd ę!
— Czek am , Han i u ! — Gł o s Ad y b y ł p rawi e n i e d o u s ł y s zen i a.
Po ch wi l i co ś zas t u k ał o i o d ezwał a s i ę p i el ęg n i ark a.
— Pan i Han i u , t o j a! — p o wi ed zi ał a p ó ł g ł o s em . — Źl e z n i ą, al e p ro s zę n i e
p an i k o wać. Sł y s zał am , że p an i p rzy j ed zi e, p ro s zę wy b aczy ć, al e p o d s ł u ch i wał am .
Ni ech p an i s i ę p ak u j e i p rzy l at u j e. M y t u o n i ą zad b am y ! Sp o k o j n a g ł o wa! Zad b am y !
M u s zę k o ń czy ć, b o m n i e zł ap i ą, że t u j es t em , a n i e m am u p rawn i eń ! Pa!
Ni ezn aj o m a Po l k a z To ro n t o zad zwo n i ł a raz j es zcze, n ad ran em p o l s k i eg o czas u .
Han k a wł aś n i e zam y k ał a wal i zk ę. I t ak n i e m o g ł a s p ać, wi ęc zab rał a s i ę za p ak o wan i e.
— Pan i Han i u — zaczęł a k o b i et a, a Han k a u p u ś ci ł a t rzy m an ą w ręce k o s m et y czk ę.
— M am zł e wi eś ci . On a wł aś n i e zm arł a. Ni ep o t rzeb n i e j ą m ęczy ł am t ą ro zm o wą… Tak
m i s t ras zn i e żal . Ni ep o t rzeb n i e żeś ci e g ad ał y !
Han k a o d ł o ży ł a t el efo n n a s t ó ł . Sp o k o j n i e, b ez em o cj i . Po t em ś ci ąg n ęł a z k an ap y
p o d u s zk i . Zwl ek ł a k o c. Ws zy s t k o rzu ci ł a n a ś ro d ek p o k o j u . Ob ł o ży ł a k rzes ł am i .
Do rzu ci ł a p rzy n i es i o n y ch z s y p i al n i k s i ążek . Do d ał a zwi n i ęt e w k ł ęb ek fi ran y . Z
k u ch n i p rzy n i o s ł a d wa d rewn i an e t ab o ret y . Ol ej ! Przy d a s i ę! Po l ał a s t o s o l ej em .
M am ro t ał a p o d n o s em .
W płomieniach się wszystko oczyszcza
Najlepsze są czarne zgliszcza
Żyzna jest gleba spalona
Popiołem łąk nakarmiona
Klątwę odczynić można
Tylko z pomocą ognia
Wes zł a d o ł azi en k i i z p ó ł k i zd j ęł a d ezo d o ran t .
— J es t eś p rzek l ęt a! — p o wi ed zi ał a d o s wo j eg o o d b i ci a i wy k rzy wi ł a t warz. —
Al e t wó j czas j es t p o l i czo n y , czaro wn i co !
Wró ci ł a d o s al o n u , d o s wo j eg o s t o s u . Naci s n ęł a s p u s t aero zo l u . Zap ach n i ał o
fi o ł k am i . Przy ł o ży ł a p o d wy l o t b u t el k i zap al n i czk ę. Ps t ry k n ęł a. Bu ch n ął p ł o m i eń ,
m o cn y n i czy m z m i o t acza.
— Ko n i ec z t o b ą! — wy ced zi ł a i s k i ero wał a wy l o t aero zo l u n a g ó rę rzeczy .
Żar ch wy ci ł s i ę o l ej u , a zaraz p o t em zaat ak o wał t ab o ret y . Przes k o czy ł n a
p o d u ch y . Po ch ł o n ął fi ran y . Bry zg n ął p o d s u fi t . Han k a u s i ad ł a n a p o d ł o d ze. Pat rzy ł a
j ak ży wi o ł p o ch ł an i a m eb l e, d y wan , p ark i et . Owi o n ął j ą s ł o d k o p ach n ący d y m .
Wci s n ął s i ę d o g ard ł a. Łzawi ł y o czy . Nag l e p rzez h u k p ł o m i en i u s ł y s zał a wo ł an i e.
— Han k a, Han k a!
To b y ł a Ram o wa. Przy s zł a p o n i ą! Ni e!
— Han k a! — Ram o wa zł ap ał a Han k ę za ram i ę. — Co s i ę d zi ej e? Uci ek aj m y !
— Ni e, j a zo s t aj ę!
— Han k a! Wezwał am s t raż, ch o d ź! — Ram o wa ch y b a n i e zro zu m i ał a.
— Ni e, j a n i e ch cę. J es t em p rzek l ęt a!
— Han k a!
— Ni e!
— Han eczk o , p rzep ras zam , al e n i e b ęd ę t eg o s ł u ch ać! Wy ci ąg n ę ci ę s t ąd , n awet
wb rew t wo j ej wo l i ! — Ram o wa p o rwał a z k red en s u k ry s zt ał o wy wazo n i z ro zm ach em
p rzy wal i ł a Han ce w ł eb . Zan i m Han k a zd ąży ł a k rzy k n ąć z b ó l u , s t raci ł a p rzy t o m n o ś ć.
HANKA. Jestem normalna
Wy l ąd o wał a w s zp i t al u p s y ch i at ry czn y m n a o d d zi al e s p ecj al n y m . J eg o
wy j ąt k o wo ś ć p o l eg ał a n a t y m , że p acj en t ó w zam y k an o s t aran n i e w i zo l at k ach . Co
b ard zi ej n erwo wy ch ch o ry ch p rzy wi ązy wan o d o ł ó żek p as am i . Dl a i ch d o b ra, t o fak t .
Gd y b y Han k a n i e b y ł a m o cn o p rzy p i ęt a d o p ry czy , p ewn i e ro zerwał ab y zęb am i s zwy
n a n ad g ars t k ach . Al b o wal i ł ab y g ł o wą w ś ci an ę d o u t rat y p rzy t o m n o ś ci .
Szarp an i e s i ę n i e m i ał o s en s u . Wy k wal i fi k o wan y p ers o n el p o rząd n i e wy k o n y wał
s wo j ą ro b o t ę. „U n as n i e u m rzes z!" — i d eal n y s l o g an d l a t ej b an d y . Han k a p rzes t ał a
wal czy ć. Po s t an o wi ł a t eż n i e wy zy wać p i el ęg n i arek i n i e p l u ć n a n i e. I t ak p o t rafi ł y
b ez wi ęk s zeg o p ro b l em u wp ak o wać j ej zas t rzy k . Im b ard zi ej s i ę wy d zi erał a, t y m
wi ęcej d o s t awał a n a ws t rzy m an i e.
Us p o k o i ws zy s i ę, wo d zi ł a o czam i za wch o d zący m i d o j ej i zo l at k i p raco wn i k am i
s zp i t al a. M o że s p es zy i ch t ak a ci ąg ł a o b s erwacj a? Ni e, n ad al ro b i l i s wo j e. Z
u ś m i ech em , b ez p o ś p i ech u . Prawd zi we zak ał y !
Pewn eg o d n i a p o j awi ł s i ę o b cy . M i ał p rzerzed zo n e n a czu b k u g ł o wy wł o s y i
t rzy d n i o wy zaro s t . Ni ewy s o k i .
— Paweł Ni ewi ara — p rzed s t awi ł s i ę. — Ps y ch i at ra, p s y ch o t erap eu t a. Ch cę z t o b ą
p o ro zm awi ać i j ak o ś p o m ó c. Co m o g ę d l a ci eb i e zro b i ć?
— Wy p i erd al ać s t ąd w p o d s k o k ach — zas u g ero wał a Han k a i zam k n ęł a o czy .
Paweł Ni ewi ara, d eb i l o k ret y ń s k i m n azwi s k u , b y ł wy t rwał y . Przy ch o d zi ł
co d zi en n i e, zag l ąd ał w k art ę Han k i , zag ad y wał d o n i ej .
— Ład n a d zi ś p o g o d a, co ? — p y t ał .
— Wy p ch aj s i ę. — Han ce p o wo l i k o ń czy ł s i ę zas ó b p rzek l eń s t w.
— Czem u m n i e at ak u j es z? — Paweł p at rzy ł j ej ł ag o d n i e w o czy .
— Wal s i ę.
— Ok ej . M o g ę s i ę wal i ć. Al e b ęd ę t u p rzy ch o d zi ł . Po czek am , m o że zech ces z
p o g ad ać.
Pewn eg o d n i a d o u s zu Han k i d o t arł o ech o zażart ej d y s k u s j i p ro wad zo n ej w
d y żu rce. Pi el ęg n i ark i , Paweł i o rd y n at o r o co ś s i ę s p i eral i . „On a, o n a" p ad ał o raz p o
raz. Kt o ? O k i m m ó wi ą? Han k a s i ę s k o n cen t ro wał a.
— Ni e m o żn a j ej o d s t awi ć d i azep am u , b o ro zn i es i e o d d zi ał ! — g rzm i ał
o rd y n at o r.
— A m o że zm n i ej s zy ć? — p o d p o wi ad ał p i s k l i wy g ł o s p i el ęg n i ark i o d d zi ał o wej .
— Wy co fać. Wy co fać zu p eł n i e! To j ed y n e ro zwi ązan i e! J ej t o s zk o d zi , a n i e
p o m ag a! — To Paweł .
— Ty ch y b a o s zal ał eś ! — Ord y n at o r g rzm i ał n i czy m k s i ąd z z am b o n y . — Ni e m a
m o wy !
— M o i m zd an i em t o j ed y n a d ro g a. — Paweł d o b i t n i e ced zi ł k o l ej n e s y l ab y . —
Przes t ać j ą p acy fi k o wać. Dać j ej co ś t y l k o n a n o c. Nawet n i e j es t em w s t an i e
d o wi ed zi eć s i ę, o co d zi ewczy n i e ch o d zi , b o b eł k o cze n aćp an a! Ch ces z j ą u zal eżn i ć?
Ch ces z?
— Al b o t ak , al b o s i ę p o wi es i , k u rwa, j ak t en w zes zł y m m i es i ącu ! — Ord y n at o r
ws zed ł n a wy s o k i e C.
— Al e Han k a n i e j es t n i m ! — k rzy k n ął Paweł i wal n ął w co ś . Ch y b a p i ęś ci ą.
Han k a p o d n i o s ł a g ł o wę. Ch o d zi o n i ą!
— Paweł …
— Żad n e „Paweł " ! Daj m i s zan s ę. Do g ad am s i ę z n i ą! Pal l i ch o s zan s ę d l a m n i e!
J ej d aj s zan s ę! Czu j ę, że s i ę u d a! Pro s zę!
— Paweł , ci s zej … — zas u g ero wał o rd y n at o r. Trzas n ęł y zam y k an e d rzwi . Uci ch ł o .
Nas t ęp n eg o d n i a Ni ewi ara zj awi ł s i ę u Han k i z s am eg o ran a.
— Będ zi es z wo l n a, al e j es t waru n ek . Żad n y ch n u m eró w! — o s t rzeg ł i o d p i ął j ej
p as y .
Han k a u s i ad ł a. Nawet n i e wi ed zi ał a, że zwy k ł e s i ed zen i e m o że b y ć t ak p rzy j em n e!
Ro zru s zał a ś ci erp n i ęt e ram i o n a, zes k o czy ł a z ł ó żk a, p o d es zł a d o o k n a. Świ at ! J es t ,
n ad al t am j es t ! Li ś ci e j u ż zl eci ał y z d rzew i zi m n o s i ę ro b i , ch y b a… Han k a o p arł a
g ł o wę o s zy b ę i ro zp ł ak ał a s i ę.
Dl aczeg o m u zau fał a? Ni e m i ał a p o j ęci a. Czy u j ęł o j ą t o , z j ak ą zaci ęt o ś ci ą o n i ą
wal czy ł ? A m o że n i eu s t ęp l i wo ś ć, z j ak ą p rzy ch o d zi ł i p y t ał j ą o s am o p o czu ci e? Na t o
p y t an i e Han k a n i e zn ał a o d p o wi ed zi .
Ich rel acj a b y ł a rel acj ą d zi k i eg o , t ch ó rzl i weg o zwi erząt k a i ci erp l i weg o o p i ek u n a.
Ps y ch o l o g n i e p o g an i ał Han k i , p o p ro s t u czek ał , aż o n a s am a zd ecy d u j e s i ę p rzed
n i m o t wo rzy ć. Op o wi ad ał t eż s p o ro o s wo i m ży ci u , j ak b y ch ci ał d ać j ej co ś o d s i eb i e.
Han k a d o wi ed zi ał a s i ę, że Ni ewi ara m i ał k i ed y ś żo n ę i d zi eck o . Ni es t et y zwi ązek
n i e wy t rzy m ał w o b l i czu zaan g ażo wan i a Pawł a w l eczen i e p acj en t ó w. Ni ewi ara n i e
d o ś ć, że częs t o o n aj d zi wn i ej s zy ch p o rach j eźd zi ł d o s zp i t al a, t o p o d awał s wo i m
p o d o p i eczn y m d o m o wy n u m er t el efo n u i ad res . By wał o , że n aćp an i , k o m p l et n i e
zal an i , p u k al i d o d rzwi , a o n i ch wp u s zczał , czy ś ci ł i m u b ran i a, k arm i ł , k ł ad ł s p ać.
— Tak ą m am p racę! — t ł u m aczy ł żo n i e.
— Ni e zg ad zam s i ę n a n i ą! — ri p o s t o wał a o n a.
— Po t rzeb u j ą p o m o cy !
— Twó j s y n s i ę i ch b o i ! J es t p rzerażo n y ! J a t eż!
W k o ń cu o d es zł a. Zab rał a d zi eck o i wy j ech ał a. Zn al azł a s o b i e j ak i eg o ś
b i zn es m en a p ro wad ząceg o t art ak w o k o l i cy M i as t eczk a Śl ąs k i eg o . Po n o wn i e wy s zł a
za m ąż, m a z t y m facet em d wo j e d zi eci . J es t s zczęś l i wa, s y n ró wn i eż. Z Pawł em n i e
u t rzy m u j ą żad n y ch k o n t ak t ó w p o za rzad k i m i p ro ś b am i o zg o d ę n a wy j azd za
g ran i cę.
Han k a s ł u ch ał a i m y ś l ał a. Sł u ch ał a i b y ł o j ej żal t eg o s p o k o j n eg o czł o wi ek a,
k t ó ry p o ś wi ęci ł wł as n ą ro d zi n ę n a rzecz ch o ry ch . Na rzecz t ak i ch j ak o n a, s zaj b u s ó w.
Sł u ch ał a i ch ci ał a g o p o ci es zy ć, p o wi ed zi eć „Hej , j a m am g o rzej !" .
Op o wi ed zi ał a Ni ewi arze o Sab i n i e, o j ej zam i ł o wan i u d o wó d k i . O b i ci u . O
ś m i erci Bart k a. Po t em o ży ci u b ez m at k i wś ró d wś ci b s k i ch s ąs i ad ó w, p l o t k u j ący ch o
n i ej p o k ąt ach . O u t raci e p rzy j aci ó ł k i . O n ad zi ei n a u ci eczk ę z k raj u i ś m i erci o j ca. A
p o t em Ad y i M i et k a. Paweł s ł u ch ał i o d czas u d o czas u d o p y t y wał o s zczeg ó ł y . Ki wał
g ł o wą. Ni e p o g an i ał .
— Ob i ecu j ę ci , że b ęd zi e l ep i ej . Że b ęd zi es z ży ć n o rm al n i e — p o wi ed zi ał w
k o ń cu .
— Po co ? I t ak n i e m am n i k o g o . Ni e m am p racy , n i e m am ro d zi n y , n i e m am ży ci a.
Ni c!
— Ws zy s t k o d a s i ę j ak o ś p o s k ł ad ać…
— J ak ?
— J a j ak o ś p o s k ł ad ał em … Ni e j es t aż t ak t ru d n o ! — Ni ewi ara u ś m i ech ał s i ę
ł ag o d n i e.
Ni e o cen i ał j ej . Ni e d awał k ret y ń s k i ch rad . Dawał n ad zi ej ę.
— O czy m m arzy s z? — p y t ał .
— O n o rm al n ej ro d zi n i e. M at ce i o j cu , k t ó rzy s i ę m n ą zaj m ą. O ro d zeń s t wi e, k t ó re
b ęd zi e ze m n ą n a zaws ze — Han k a p ł ak ał a. — I co ? Co z t y m zro b i s z? Co fn i es z czas ?
— at ak o wał a.
— Ni e co fn ę. Al e m o żes z s am a zad b ać o t o ws zy s t k o , czeg o p rag n i es z. Sam a. Na
s i eb i e m as z n i eo g ran i czo n y wp ł y w.
— A czy k i ed y k o l wi ek s t ąd wy j d ę, żeb y ży ć j ak czł o wi ek ? — Han k a wi ed zi ał a, że
j es t n a l eczen i u p rzy m u s o wy m . St an o wi ł a zag ro żen i e d l a s p o ł eczeń s t wa. Do p ó k i n i e
d o p ro wad zi s i ę d o ł ad u , n i e o p u ś ci t eg o wi ęzi en i a.
— Wy j d zi es z. Po m o g ę ci . Zwró cę ci ży ci e.
Kru k o d czas u d o czas u wp ad ał d o Han k i . Ch y b a n i e p rzep ad ał za rel an i u m , b o
wi zy t y b y ł y rzad k i e i k ró t k i e. Kręci ł s i ę ch wi l ę p o p o k o j u i o d l at y wał , n i e
p ro p o n u j ąc żad n y ch wy ci eczek .
— Ni e m ó w m u o m n i e, t em u t wo j em u n i ed o wi ark o wi ! — o s t rzeg ał Han k ę
p o d czas k ażd ej z t ak i ch wi zy t .
— Ni ewi arze. On n azy wa s i ę Paweł Ni ewi ara — p o p rawi ał a Han k a.
— Ws zy s t k o j ed n o . Ni e m ó w n i c!
— A n i b y czem u ? Bo i s z s i ę? — Dzi ewczy n a h ard o u n o s i ł a p o d b ró d ek .
— Daj s p o k ó j , o n g ó wn o m o że — ś m i ał s i ę p t ak . — Po p ro s t u n i e zro zu m i e. Zran i
ci ę.
— Ty m n i e ran i s z. Ty i t e t wo j e s n y . Dl aczeg o n i e p rzep o wi es z m i czeg o ś m i ł eg o
d l a o d m i an y ?
— Ech … — Kru k b y ł p o częś ci ro zb awi o n y , a p o częś ci zi ry t o wan y . — Każd y
g ł u p i u m i e o b i ecać b o g act wo , s zczęś ci e, zd ro wi e i m i ł o ś ć. Każd a, n awet b y l e j ak a
wró żk a. Ni es zczęś ci e t o wy zwan i e. M ał o k t o ch ce s i ę z n i m zm i erzy ć.
— Sab i n a n i e ch ci ał a, co ? — wy p al i ł a Han k a, k t ó ra o d d ł u żs zeg o czas u m i ał a
o ch o t ę p o ro zm awi ać n a t en t em at .
— Sab i n a? Czem u n ag l e wy ci ąg as z t ru p a z s zafy ? — zaś m i ał s i ę zas k o czo n y p t ak .
— Wi d zi ał am t at u aż n a j ej ręce. Też d o n i ej ł azi ł eś ? — Dzi ewczy n a ws t ał a z ł ó żk a
i zaczęł a p rzem i erzać p o k ó j d ro b n y m i k ro k am i , k t ó re j ak o d zi eck o n azy wał a t i p -
t o p k am i .
— Ah a, zeb rał o ci s i ę n a ws p o m i n k i … — Kru k p o k ręci ł ł eb k i em i wes t ch n ął . —
Tak , o d wi ed zał em j ą. Al e n i czeg o n i e ro zu m i ał a. Ci ąg l e t y l k o p al i ł a t e s wo j e
p ap i ero s y , p i ł a i b eczał a. Zwari o wać m o żn a. J a p o t rzeb u j ę o t wart eg o u m y s ł u ,
p o s zu k u j ąceg o p rawd y , a n i e m ó zg u p rzep i t ej p an i d o m u . Po t rzeb u j ę fi l o zo fa,
m y ś l i ci el a…
— J ak m o g ł eś ? — Han k a zł ap ał a s i ę za g ł o wę.
— Co m o g ł em ?
— J ak m o g ł eś j ą zab i ć? Ty p i ep rzo n y s zczu rze, j ak m o g ł eś ?
— Ci s zej , b o k t o ś p rzy j d zi e! — o s t rzeg ł k ru k . — Wcal e j ej n i e zab i ł em . Sam a s i ę
wy k o ń czy ł a. A że n i czeg o n i e p o j m o wał a, t o fak t .
— Przes t ań ! Ni e m ó w t ak o n i ej ! — wrzas n ęł a Han k a.
— A co , n ag l e j ą k o ch as z? Za t o , co zro b i ł a Bart k o wi m o że? To t eż wy n i k j ej
g ł u p o t y .
— Co ?!
— Ps t ro ! — Kru k n aj wy raźn i ej u zn ał t em at za wy czerp an y . Han k a wręcz
p rzeci wn i e.
— Po wi em Ni ewi arze ws zy s t k o . Ws zy s t k o p o wi em ! Zab i ł eś ws zy s t k i ch ! To t wo j a
wi n a! — Han k a m i ał a o ch o t ę u rwać k ru k o wi d u rn y ł eb . On t y l k o zro b i ł o b rażo n ą
m i n ę.
— Po wt arzam ci raz j es zcze: n i k o g o n i e zab i j ał em — rzu ci ł z g o d n o ś ci ą. —
Zab i ł o i ch ży ci e. A t y n i e p o t rafi ł aś t eg o p rzewi d zi eć. Ch ces z p o wi ed zi eć Ni ewi arze?
Pro s zę, m ó w. Sam a s i ę p rzek o n as z, że t o n i c n i e d a. — Gd zi eś w g ł ęb i o d d zi ał u
t rzas n ęł y d rzwi i d ał o s i ę s ł y s zeć werb el d rewn i ak ó w. Pi el ęg n i ark a. — M ó wi ł em ci ,
że j ak s i ę b ęd zi es z wy d zi erać, t o k t o ś p rzy j d zi e. — Kru k k ł ap n ął z n i es m ak i em
d zi o b em . — Zro b i s z j ak u ważas z. Ch ces z, t o p o wi ed z o m n i e. Al e p o t em n i e j ęcz, że
ci ę n i e u p rzed zał em . — M ach n ął s k rzy d ł am i i u ci ek ł p rzez o t wart e o k n o .
Han k a zas t an awi ał a s i ę p rzez b l i s k o t rzy m i es i ące, p o d czas k t ó ry ch k ru k n i e
p o j awi ł s i ę an i razu . W k o ń cu p o d j ęł a d ecy zj ę.
— Ch cę ci o czy m ś j es zcze p o wi ed zi eć — zaczęł a ro zm o wę z Pawł em . — Al e t o
j es t n ap rawd ę wi el k a t aj em n i ca…
— Ni e zd rad zę j ej , p rzeci eż wi es z! — Paweł p o g ł as k ał j ą p o ręce. Zu p eł n i e j ak
k i ed y ś J an u s z.
— Ob i ecu j es z?
— Ob i ecu j ę!
Sk o ro o b i ecał , p o wi ed zi ał a. Paweł b y ł zel ek t ry zo wan y o p o wi eś ci ą o p t ak u .
Po d czas k ażd ej ro zm o wy n a t en t em at ł azi ł o d ś ci an y d o ś ci an y , p o d n i eco n y rel acj ą,
t ak j ak b y o d k ry ł we wn ęt rzu Han k i j ak i ś n i es am o wi t y s k arb .
— Ni e m o że b y ć, n i e m o że b y ć! To ws zy s t k o wy j aś n i a! — m am ro t ał . Han ce
zd awał o s i ę, że n i e za b ard zo s ł u ch a. Ch y b a n awet n i e zan o t o wał , że i o n a, i Sab i n a
ś n i ł y t en s am s en . Pró b o wał a s k i ero wać j eg o u wag ę n a zwi ązek wi zj i we ś n i e z
rzeczy wi s t o ś ci ą. Po d ał a p rzy k ł ad . Sen o cy rk u — ś m i erć J an u s za. Ni ewi ara zb y ł j ą
g es t em d ł o n i .
— To n i em o żl i we, n i e d a s i ę p rzewi d y wać p rzy s zł o ś ci — u ci ął , a Han k a p o czu ł a,
j ak b y o b erwał a p i ęś ci ą w b rzu ch .
— Al e zro zu m , j a ws zy s t k o wi d zi ał am , k ru k ws zy s t k o m i p o k azał ! To m o j a wi n a,
że o j ci ec zm arł ! — Han k a n i e d awał a za wy g ran ą.
— Two j e p o czu ci e wi n y m a zu p eł n i e i n n e p o wo d y ! A cał e g ad an i e o
p rzep o wi ed n i ach t o t y l k o zas ł o n a d y m n a! — u ci ął Ni ewi ara, a Han k a s p u ś ci ł a wzro k .
Kru k m i ał racj ę. On n i c n i e zro zu m i ał . Nawet n i e p ró b o wał ! „Zd raj ca!" — m i ał a
o ch o t ę wrzas n ąć Han k a. Zam k n ęł a s i ę w s o b i e. Ni e ch ci ał a wi ęcej ro zm awi ać, al e
Paweł s zt u rm o wał .
— Pam i ęt as z, co m ó wi ł aś o k ru k u ? Co o n ci ro b i ł we ś n i e? — p y t ał .
— Pewn i e, że p am i ęt am ! — p ry ch ał a Han k a. Ch ci ał a d o d ać „Ty g n o j u " , al e
s zk o d a j ej b y ł o s ł ó w. — Dzi o b ał !
— A g d zi e? — k o l ej n y et ap zag ad k i . Paweł p at rzy ł n a n i ą j ak d zi ad ek n a wn u czk a
zg ad u j ąceg o , w k t ó rej ręce s t aru s zek u k ry ł cu k i erek .
— W u s zy , za p azn o k ci am i , w g ł o wę. Dzi o b ał m n i e t eż za k arę, j ak n i e ch ci ał am
czeg o ś ro b i ć — recy t o wał a Han k a.
— A wi es z, k o m u ś n i s i ę d zi o b i ący p t ak ? — p y t ał d al ej m ężczy zn a.
— Ni e.
— Dzi eci o m m o l es t o wan y m s ek s u al n i e.
— Co ?! — Han k a p o czu ł a, że d o u s t p o d ch o d zi j ej k waś n a ś l i n a. Przeł k n ęł a j ą z
t ru d em i s k o n cen t ro wał a s i ę. — Co t y p i erd o l i s z? — wy s y czał a, zaci s k aj ąc p i ęś ci .
By ł a g o t o wa rzu ci ć s i ę n a p s y ch o l o g a. Ro zed rzeć t ę d u rn ą g ęb ę p azu ram i , p rzeg ry źć
t ęt n i cę s zy j n ą! Ku rwa! Nawet za cen ę s p ęd zen i a res zt y ży ci a w wari at k o wi e! Paweł
ch y b a s i ę j ej n i e o b awi ał .
— Czy o j ci ec p rzy ch o d zi ł d o ci eb i e w n o cy ? Sp ał z t o b ą w ł ó żk u ? — s p y t ał .
— Zam k n i j s i ę! — Han ce zn o wu zro b i ł o s i ę m d ł o .
— Han k a! — Ni ewi ara p o k l ep ał d zi ewczy n ę p o p o l i czk u , j ak b y ch ci ał j ą o cu ci ć.
— Zas t an ó w s i ę — p o p ro s i ł ł ag o d n i e. — Po wo l i . To t y l k o t ak a m y ś l . Ty l k o t ak a
m y ś l . Po s zu k aj . M o że co ś wy p ł y n i e z n i eś wi ad o m o ś ci . Pam i ęt as z, j ak ci m ó wi ł em o
n i eu ś wi ad o m i o n y m ?
— No … — Han k i n i e b y ł o s t ać n a wi ęcej . M i ał a wrażen i e, j ak b y p o ł k n ęł a k ł ąb
wat y .
— Zas t an ó w s i ę. M u s i s z s i ę z t y m zm i erzy ć. Przy zn ać, że o j ci ec ci ę
wy k o rzy s t y wał . In aczej … — Ni ewi ara s p o j rzał n a p acj en t k ę zm ru żo n y m i o czam i . —
Ni g d y s t ąd n i e wy j d zi es z. Ni g d y n i e wró ci s z d o n o rm al n o ś ci .
Han ce n i e t rzeb a b y ł o t eg o p o wt arzać d wa razy . Od czek ał a t rzy t y g o d n i e i
p o s t an o wi ł a zd ać Ni ewi arze s zczeg ó ł o wą rel acj ę z m o l es t o wan i a p rzez J an u s za.
Wy s s an ą z p al ca. Do p raco wał a j ą d o b rze, zd ecy d o waws zy , że zan i m o p o wi e b aj eczk ę
p s y ch o l o g o wi , m u s i m i n ąć t ro ch ę czas u . In aczej Paweł b y ł b y p o d ej rzl i wy .
W k o ń cu p rzy s zed ł o d p o wi ed n i d zi eń . „Przep ras zam ci ę, t at o , al e n i e m am
wy b o ru " wy s zep t ał a Han k a ran o w k i eru n k u n i eb a. By ł a p ewn a, że o j ci ec n i e b ęd zi e
j ej m i ał za zł e. Po ch wi l i d o j ej p o k o j u zap u k ał Ni ewi ara. Przy wi t ał s i ę, u s i ad ł n a
p arap eci e i czek ał . M ał o b rak o wał o , a p o d s k ak i wał ab y j ak czek aj ące n a ro zp o częci e
s p ek t ak l u t eat ral n eg o d zi eck o .
— Pam i ęt am n i ewi el e — zaczęł a ro zm o wę Han k a, a o n u ś m i ech ał s i ę j ak ś wi ęt y n a
o b razk u .
— To zro zu m i ał e, zep ch n ęł aś t o w p o d ś wi ad o m o ś ć.
— Pam i ęt am j ed n ą s y t u acj ę… — Han k a s t arał a s i ę d o b rze o d g ry wać s wo j ą ro l ę.
Po ci erał a s k ro n i e, s u g eru j ąc wy s i ł ek . Ni ewi ara zam i en i ł s i ę w s ł u ch . Op o wi ed zi ał a
m u o wy ci eczce d o s k an s en u .
— Gd zi e t o b y ł o ? — d o p y t y wał p s y ch o l o g zap i s u j ący k ażd e s ł o wo Han k i w
s wo i m zes zy ci e. M i ał zaczerwi en i o n ą t warz.
— Ni e wi em , b y ł am m ał a. M i ał am m o że czt ery l at a.
M ó wi ł a o t y m , j ak p o b i eg ł a za m ał y m i g ąs k am i za wal ącą s i ę s t o d o ł ę. Oj ci ec
p o s zed ł t am za n i ą. Us i ed l i w g ł ęb o k i ej t rawi e. Pi s k l ęt a u ci ek ł y n a p o b l i s k i s t aw.
J an u s z wzi ął j ą n a k o l an a. Wt ed y t am s i ę t o s t ał o .
Han k a wy m y ś l i ł a j es zcze k i l k a p o d o b n y ch h i s t o ry j ek . O ws p ó l n y ch k ąp i el ach , o
o p o wi ad an i u b aj ek z p aj ąk i em węd ro wn i k i em w ro l i g ł ó wn ej . Ni ewi ara b y ł
zad o wo l o n y . Wy p u ś ci ł j ą n a wo l n o ś ć p ó ł ro k u p ó źn i ej . Z ży czen i am i s zczęś ci a. Ze
ł zam i wzru s zen i a w o czach . M i ał d o b re i n t en cj e, al e ch y b a za d u żo n aczy t ał s i ę
p o d ręczn i k ó w. Ws zęd zi e wi d zi ał zb o czen i e. Tak czy o wak Han k a b y ł a wo l n a.
HANKA. Dom, słodki dom
Do k ąd m i ał a i ś ć? Ni e b y ł o d l a n i ej i n n eg o m i ej s ca n i ż „Ty s i ącl eci e" . Wró ci ł a
wi ęc n a s t are ś m i eci , d o p eł n eg o ws p o m n i eń m i es zk an i a, d o p o d ej rzl i wy ch s ąs i ad ó w,
o b awi aj ący ch s i ę ży ci a w j ed n y m b l o k u z wari at k ą. St ara Ram o wa, k t ó ra czas em
o d wi ed zał a j ą w s zp i t al u , zm arł a k i l k a m i es i ęcy wcześ n i ej . Han k a n i e m i ał a j u ż
żad n eg o o b ro ń cy .
J ak o ś u d ał o s i ę j ej zd o b y ć n i ewi el k i zas i ł ek . Wy s t arczał n a p o d s t awo we rzeczy , o
i l e Han k a o s zczęd zał a n a p rąd zi e i g azi e. Al e t o b y ł o n i eważn e, s t arcza czy n i e. Han k a
czek ał a n a k ru k a. On b y ł ważn y . On i p rzep o wi ed n i e. Przy s zed ł p ręd k o , t rzeci ej czy
czwart ej n o cy . Us i ad ł n a s wo i m u l u b i o n y m m i ej s cu , n a ram i e ł ó żk a.
— Wró ci ł aś — zaczął .
— Ah a — m ru k n ęł a Han k a w n i eo k reś l o n y m k i eru n k u .
— J es t eś o b rażo n a? O Sab i n ę? — W t o n i e k ru k a d ał o s i ę wy czu ć o b awę.
— Ni e. Ni e j es t em . Ro zu m i em , p rzem y ś l ał am i ro zu m i em …
— Seri o ? — Pt ak ch y b a s i ę u ci es zy ł .
— Seri o . Po p ro s t u m at k a n i e u d źwi g n ęł a ci ężaru , j ak i m j ą o b arczy ł eś . Ni e k ażd y
p o t rafi , n i e k ażd eg o s t ać. Zres zt ą s zk o d a g ad ać. Ni eważn e. Szk o d a g ad ać. — Han k a
p o t arł a czo ł o . — Wi es z, co s i ę d zi ał o w zak ł ad zi e? — zap y t ał a, żeb y zm i en i ć w k o ń cu
t em at .
— Wi em , wi em . Ten Ni ewi ara t o n i ezł y p al an t . Al e o s t rzeg ał em ci ę! — Przy j aci el
Han k i zn o wu p rzy j ął t ak d o b rze j ej zn an y , d rwi ący t o n .
— Wi es z co ? Ws t y d m i , że m ó wi ł am t ak i e rzeczy o o j cu . — Han k a zaczęł a żu ć
p as em k o wł o s ó w.
— Ni e m art w s i ę. On b y ci wy b aczy ł . M u s i ał aś wy j ś ć.
— M u s i ał am . Żeb y rat o wać i n n y ch . Dl a o j ca.
— Tak , d l a o j ca. W h o ł d zi e. On zg i n ął , al e i n n i m aj ą s zan s ę! — p o ch wal i ł Han k ę
k ru k .
— M aj ą s zan s ę. Będ ę s i ę s t arać. Sab i n i e s i ę n i e u d ał o , al e m i s i ę u d a! Lećm y !
Ud al i s i ę n a p o l e. Wy g l ąd ał o j ak n a o b razach Ch eł m o ń s k i eg o : b ł ęk i t n e n i eb o ,
ch em i czn a zi el eń t rawy . W o d d al i s am o t n a g ru s za, p o g i ęt a d rzewn y m art ret y zm em .
Han k a z p rzy j em n o ś ci ą zau waży ł a, że n a d rzewi e s ą o wo ce. Ch ęt n i e b y j ed en zj ad ł a,
s o czy s t y i s ł o d k i n i czy m k arm el .
— Ch cę zerwać o wo ce! — p o wi ed zi ał a s t an o wczo , a k ru k n i e p ro t es t o wał .
Po d l eci el i b l i żej . Wt ed y d o p i ero d zi ewczy n a zau waży ł a. Gru s zk i b y ł y o g ro m n e.
Sam o d rzewo t eż. J es zcze b l i żej … To n i e g ru s zk i … To l u d zi e! Przy wi ązan i za n o g i
l u d zi e! St arzy j u ż i p o m ars zczen i , wi s i el i s p ęt an i , z b o rd o wy m i o d s p ł y waj ącej w d ó ł
i ch ci ał k rwi t warzam i . Ot wart e u s t a n i e m i ał y s i ł y k rzy czeć, zm ęczo n e t o rt u rą.
— Ni e, ch cę s i ę o b u d zi ć, ch cę s i ę o b u d zi ć! — Han k a zaczęł a m ach ać ręk am i ,
j ak b y ch ci ał a p rzeg o n i ć o b raz.
— Zam k n i j ry j ! — Kru k p o d s k o czy ł i d zi o b n ął j ą w s k ro ń . — Zam k n i j ry j !
Czek aj i p at rz!
Nag l e zza m i ed zy wy s zł a k o b i et a. Ni j ak a, o d zi an a n a czarn o . Na p l ecach
p rzy t ro czo n y m i ał a o g ro m n y k o s z, a w p rawej ręce t rzy m ał a d ł u g i k i j . Po d es zł a p o d
g ru s zę.
— Czas n a żn i wa! — zas k rzeczał a i zaczęł a o k ł ad ać s t aru s zk ó w l ag ą.
Po d n i ó s ł s i ę k rzy k . Ki j s t u k ał j ak t rzep aczk a o zak u rzo n y d y wan . Ry t m i czn i e,
n i es t ru d zen i e. Ro zch wi an e ci ał a o d ry wał y s i ę o d g ał ęzi i s p ad ał y z p ł aczem d o k o s za
k o b i et y .
— Du ży , d u ży p l o n ! — ci es zy ł a s i ę czarn a wd o wa, zag l ąd aj ąca raz p o raz d o
p o j em n i k a, ab y o cen i ć zb i ó r.
— Ch cę s t ąd o d ej ś ć — s zep n ęł a Han k a.
— J es t eś p ewn a?
— Tak . Wi d zi ał am d o ś ć. Od g ad n ę.
— Tro ch ę ci p o m o g ę, ch o ć wi erzę, że d ał ab y ś s o b i e rad ę. J ed n ak czas u m as z
n i ewi el e. Ci l u d zi e t o p o d o p i eczn i d o m u s t arcó w. Ni e d b aj ą o n i ch . Zo s t awi aj ą n a
wi el e d n i b ez wo d y i b ez j ed zen i a, żeb y p o m arl i . J ak n i e ch cą zd y ch ać, t o i ch b i j ą.
M u s i s z zg ad n ąć g d zi e! Po wi ed zi eć, g d zi e, k t o , k i ed y !
— Tak ! — Han k a p at rzy ł a j es zcze p rzez m o m en t n a g ru s zę i n a czarn ą k o b i et ę,
ab y zap am i ęt ać ws zy s t k i e d et al e. — Od n aj d ę i ch .
Zab rał a s i ę d o p racy zaraz z s am eg o ran a. Ub raws zy s i ę b y l e j ak p o g n ał a n a
p o czt ę. Wes zł a d o j ed n ej z d o s t ęp n y ch b u d ek t el efo n i czn y ch . Wci ąż, p o m i m o p l ag i
t el efo n ó w k o m ó rk o wy ch , s t ał y wewn ąt rz. Zn i s zczo n e ap arat y o o k rąg ł y ch t arczach
ch y b a j u ż n i e d zi ał ał y , al e n i k t n i e m i ał czas u zd em o n t o wać k ab i n .
Ch y b a d l a żart u u rzęd n i czk i wy k ł ad ał y w p u b l i czn y ch ro zm ó wn i cach k s i ążk i
t el efo n i czn e. Ró wn i eż p rzeży t ek w czas ach i n t ern et u . Al e k t o ś j e d ru k o wał , wi ęc
wy p ad ał o u d awać, że m a t o j ak i ś cel . Han k a u k rad ł a j ed n ą z n i ch . Wewn ąt rz
zn aj d o wał y s i ę n u m ery t el efo n ó w i ad res y d o m ó w s p o k o j n ej s t aro ś ci cał eg o p o wi at u
i s am y ch Kat o wi c. Na p o cząt ek wy s t arczy .
Us i ad ł a n a ł awce i wy d arł a i n t eres u j ące j ą s t ro n y . Res zt ę g ru b ej k s i ążk i ci s n ęł a w
k rzak i . Przeb i eg ł a wzro k i em l i s t ę p l acó wek . Żad n a z n azw n i e k o j arzy ł a s i ę j ej ze
s n em . „Zł o t y zak ąt ek " . „Sp o k o j n y l as " . Tru d n o . Teg o s i ę s p o d zi ewał a. Trzeb a b ęd zi e
ws zy s t k i e p o k o l ei o d wi ed zi ć.
— Dzi eń d o b ry ! Han k a Bo ro ws k a. — Od zi an a w o fi cj al n ą, b i u ro wą g ars o n k ę
Han k a s t arał a s i ę p rzy j ąć wy n i o s ł y t o n .
— Czeg o p an i t u s zu k a? — b u rk n ął p o rt i er. Ch y b a n i c s o b i e n i e ro b i ł z g o ś ci a.
— Ch ci ał am o b ej rzeć p l acó wk ę, o cen i ć waru n k i . Pl an u j ę u m i eś ci ć t u m o j ą m am ę.
Sł y s ząc t o , p i l n u j ący d rzwi cerb er n at y ch m i as t zm i en i ł p o d ej ś ci e.
— Ach , b ard zo n am m i ł o ! — zag d ak ał .
Han k a zau waży ł a p o d o b n e zach o wan i e w k i l k u i n n y ch p l acó wk ach , k t ó re
o d wi ed zi ł a d o t ej p o ry . Ob i et n i ca zaro b k u p o t rafi ł a zd zi ał ać cu d a. Ni es t et y w
p o p rzed n i ch d o m ach n i e d o p u s zczo n o j ej d o p acj en t ó w.
— Ni e m a t ak i ej p o t rzeb y ! — u zas ad n i an o .
Ty m razem Han k a p o s t an o wi ł a zm i en i ć p o d ej ś ci e i n i e p y t ać o zg o d ę n a ro zm o wę
z p en s j o n ari u s zam i . Na b ezs k u t eczn y ch p ró b ach d o s t an i a s i ę d o p en s j o n at ó w d l a
s t ars zy ch zes zł y j ej p o n ad d wa m i es i ące. Do k i l k u j ą wp u s zczo n o , w i n n y ch p o
p ro s t u o p ro wad zo n o , p o k azu j ąc ś wi et l i ce i k u ch n i e. W t rzech z n i ch p rzep raco wał a
p o k i l k a d n i , u s i ł u j ąc s p rawd zi ć, co s i ę d zi ej e. Ni e wzb u d zi ł y j ej p o d ej rzeń . Al e czas
m i j ał , a o n a n i e m i ał a ro zwi ązan i a zag ad k i . Dl at eg o g d y t y l k o p o rt i er zn i k n ął ,
o b i ecaws zy p rzy p ro wad zi ć s zefo wą, zam i as t s p o cząć n a ro zk l ek o t an y m k rześ l e,
Han k a ru s zy ł a za n i m .
W p i erws zy m p o k o j u , d o k t ó reg o wes zł a, ab y j ak n aj s zy b ci ej zn i k n ąć z k o ry t arza,
l eżał s t aru s zek . M i ał zam k n i ęt e o czy i wy g l ąd ał b y n a m art weg o , g d y b y j eg o k l at k a
p i ers i o wa n i e u n o s i ł a s i ę ró wn o m i ern i e. Han k a zb l i ży ł a s i ę d o ł ó żk a i s p o j rzał a n a
p o m ars zczo n ą t warz. W l ek k o ro zch y l o n y ch u s t ach d o s t rzeg ł a ro zczu l aj ąco b ezzęb n e
d zi ąs ł a. Czy J an u s z t eż b y s i ę t ak p o s t arzał ? Ech , n i e czas o t y m m y ś l eć. Han k a
p rzy s i ad ł a w n o g ach p o s ł an i a. Zam i erzał a p o czek ać, aż d zi ad ek s i ę o b u d zi . Po rt i er
p ewn i e p o m y ś l i , że s o b i e p o s zł a i n i e b ęd zi e j ej s zu k ał .
Ch y b a s am a n a ch wi l ę p rzy s n ęł a, u k o ł y s an a t y k an i em zeg ara. Ot rzeźwi ał a,
s ł y s ząc ch rząk an i e s t arca. M ężczy zn a o t wo rzy ł n ag l e o czy , s p o j rzał n a n i ą
p rzerażo n y i zaczął k o p ać ży l as t y m i n o g am i .
— Od ej d ź, o d ej d ź! — ch ry p i ał . J ed n o cześ n i e s t arał s i ę Han k ę u d erzy ć i j ak o ś
ws t ać. By ł j ed n ak t ak zg rzy b i ał y , że n i e b y ł o m o wy , ab y s am o d zi el n i e ch o d zi ł .
— Sp o k o j n i e, p ro s zę p an a, n i c p an u n i e zro b i ę! — Han k a o d s k o czy ł a n a b o k i
s t arał a s i ę u s p o k o i ć d zi ad k a. J es zcze ś ci ąg n i e j ej n a g ł o wę p o rt i era.
— Od ej d ź, n i e b i j m n i e! — Dzi ad ek n i e m i ał j u ż s i ł wi erzg ać an i m ł ó ci ć ręk am i ,
wi ęc t y l k o p ł ak ał j ak m ał e d zi eck o .
Han k a s p o j rzał a n a n i eg o , p rzerażo n a s t arczy m i ł zam i . Po d es zł a d o d zi ad k a,
o s t ro żn i e, ab y n i e n arazi ć s i ę n a k o l ej n y at ak , i m o cn o g o p rzy t u l i ł a. By ł wąt ł y ,
j ak b y zb u d o wan y z p at y k ó w. Pach n i ał n aft al i n ą. Han k a p o g ł as k ał a ł y s ą czas zk ę.
— Ni e b ó j s i ę, n i c ci n i e zro b i ę! — wy s zep t ał a. — Ws zy s t k o d o b rze, n i e b ó j s i ę,
n i c s i ę n i e s t an i e.
St aru s zek p rzes t ał s i ę s zam o t ać, zad o wo l o n y z p i es zczo t y , al e n ad al n i eu fn y .
— Co t y t u ro b i s z? — zap y t ał , g d y Han k a wy p u ś ci ł a g o ze s wo i ch o b j ęć.
— Przy s zł am p o m ó c. Wi em , że g d zi eś w d o m u s t arcó w d zi ej ą s i ę k o s zm arn e
rzeczy , b i ci e… Co p an o t y m wi e? Czy t o t u t aj ?
— Ni e, m o j a d ro g a. Tu t aj j es t j ak w raj u ! Cu d o wn i e! Al e t am … Do d zi s i aj , s am a
wi d zi s z, b u d zę s i ę p rzez n i ch p rzerażo n y . Wo j n a p rzy t am t y ch t o n i c, wi erz m i .
— Al e o k i m p an m ó wi ? — d o p y t y wał a Han k a.
— O t y ch l u d zi ach z d o m u „Po d zł o t ą g ru s zą" . O n i ch , o t y ch p o t wo rach b ez
s erca!
Fran ci s zek — b o t ak m i ał n a i m i ę d zi ad ek — t rafi ł „Po d g ru s zę" ro k t em u . Sy n
zo s t awi ł g o t am , b o s am m u s i ał j ech ać d o Ni em i ec za ro b o t ą. Ch ci ał d o b rze. Oj ci ec
m i ał j u ż p o n ad o s i em d zi es i ąt l at , n i e d ał b y rad y s am . Do t eg o t en art ret y zm . Do m
o p i ek i b y ł ro zwi ązan i em i d eal n y m .
— Do s t an i es z j eś ć, u m y j ą ci ę, b ęd zi es z m i ał p rzy j aci ó ł — p rzek o n y wał
Fran ci s zk a s y n . A raczej s am eg o s i eb i e p rzek o n y wał . Ni e ch ci ał t ak p o rzu cać s t areg o .
Al e ży ci e j es t b ru t al n e. Dl a p o d s t arzał eg o m aj s t ra w Po l s ce p racy n i e b y ł o . Za t o n a
Zach o d zi e… Tam m o żn a b y ł o zaro b i ć i s t n e k o k o s y ! — Po p racu j ę t rzy , g ó ra czt ery
l at a. Wró cę p o ci eb i e, t at o ! — Sy n m i ał ł zy w o czach .
Fran ci s zek k azał m u n i e b eczeć, t y l k o ro b i ć s wo j e. „Po d g ru s zą" wy g l ąd ał o
n i eźl e, j ak o ś p rzet rzy m a. Ty l k o k o t a m u b y ł o żal . Ni e p rzy j m o wal i zwi erząt , wi ęc
o d d ał g o d o s ch ro n i s k a.
Gd y t y l k o s y n wy j ech ał , „Po d g ru s zą" zaczęł o s i ę d zi ać źl e. A w zas ad zi e źl e
d zi ał o s i ę t am j u ż wcześ n i ej , t y l e że Fran ci s zek o t y m n i e wi ed zi ał . Po d o p i eczn i
n i g d y n i e o p u s zczal i s wo i ch p o k o i . Ci , k t ó rzy d o b i j al i s i ę d o d rzwi i wo ł al i o
wo l n o ś ć, b y l i p rzy wi ązy wan i d o ł ó żek . Ro b i l i w p am p ers y zm i en i an e raz n a d o b ę i
ci erp i el i p rag n i en i e, p o n i eważ i m m n i ej p i ć d o s t awal i , t y m m n i ej s i k al i , a wi ęc i
p racy b y ł o z n i m i m n i ej . Karm i o n o i ch ró wn i eż raz d zi en n i e. J ak p s y . Czas em
rzad zi ej .
Ci , k t ó rzy s i ed zi el i ci ch o , n i e m i el i d u żo l ep i ej . Za k ażd y u p ad ek , za k ażd ą
ro zl an ą k ro p l ę h erb at y , g ro zi ł a k ara. Naj częś ci ej b y ł o t o o k ru t n e b i ci e. Fran ci s zek
zo s t ał raz s k o p an y p rzez o b u t e w d rewn i ak i p i el ęg n i ark i .
Gd y p ers o n el p rag n ął s p o k o j u , p o d awał d zi ad k o m l ek i . Rel an i u m , l u m i n al .
Wp y ch al i t ab l et k i n a s i ł ę, j ak t u czn y m g ęs i o m . Kazal i ł y k ać. Po t em wi ązal i d o ł ó żek .
Sam i wy ch o d zi l i , b y wał o , że n a k i l k a d n i . Po d czas i ch n i eo b ecn o ś ci s t aru s zk o wi e
m arl i j ak m u ch y .
— J ak w o b o zi e, m o j a d ro g a, j ak w k o n cen t racy j n y m …
Fran ci s zk o wi u d ał o s i ę u ci ec. Źl e g o u wi ązal i n a n o c. Ud ał o m u s i ę wy p l ąt ać i
wy j ś ć p rzez o k n o . M i ał p o k ó j n a p art erze. Po s zed ł d o n aj b l i żs zeg o d o m u .
— Wi e p an i , n i c n i e p am i ęt am , t y l k o n u m er t el efo n u s y n a — s k ł am ał .
Sy n p rzy j ech ał n at y ch m i as t . Od eb rał o j ca z d o m u d l a b ezd o m n y ch , g d zi e w
k o ń cu u m i eś ci ł a g o p o l i cj a. Op o wi eś ci o „Po d g ru s zą" wy s ł u ch ał w s p o k o j u . A
p o t em wal n ął p i ęś ci ą we fram u g ę t ak m o cn o , że p o l eci ał a farb a.
— J a i m p o k ażę! — k rzy k n ął .
Po j ech ał „Po d g ru s zę" . Wy ś m i al i g o . Ni e wp u ś ci l i . Zawi ad o m i ł p o l i cj ę, i n n e
s ł u żb y . Ni c n i e zd zi ał al i . St wi erd zi l i , że Fran ci s zek ci erp i n a d em en cj ę. Że k ł am i e. Że
j es t wred n y m d zi ad em .
— I co , o n i t am d al ej t ak ro b i ą? — Han k a b y ł a zas zo k o wan a.
— Teg o n i e wi em . M o że s i ę wy s t ras zy l i , j ak s y n i m n ag ad ał . Al e ch y b a d zi ał aj ą
d al ej . J a s t am t ąd u ci ek ł em p o n ad p i ęć m i es i ęcy t em u .
— Gd zi e? Gd zi e t o j es t ? — Han k a s t ał a j u ż p rzy d rzwi ach .
— Ni e p am i ęt am . Al e zn aj d zi es z i ch . Zn aj d ź i ch . Zap ro wad ź t am p o rząd ek !
Op u ś ci ws zy ch y ł k i em d o m p o m o cy Han k a p rzeg rzeb ał a l i s t ę ad res o wą. J es t !
„Po d zł o t ą g ru s zą" . To waro wa s i ed em d zi es i ąt j ed en . Kat o wi ce Gi s zo wi ec.
Po j ech ał a t am o d razu . Od p rzy s t an k u n i em al że b i eg ł a l u źn o zab u d o wan ą u l i cą,
s zu k aj ąc o d p o wi ed n i eg o n u m eru .
— J es t ! — wrzas n ęł a w k o ń cu , wi d ząc k o l ej n y d o m , n a k t ó reg o ś ci an i e wi s i ał a
t ab l i ca i n fo rm acy j n a z n azwą d o m u s p o k o j n ej s t aro ś ci . Do p ad ł a d o fu rt k i i j u ż m i ał a
s zarp n ąć za k l am k ę, g d y zza ro g u wy s zł a p an i z j am n i k i em . Pi es ro zs zczek ał s i ę, a
wł aś ci ci el k a s zarp n ęł a za s m y cz i zag ad ał a d o Han k i .
— Co p an i , d o „Gru s zy " ? — zap y t ał a.
— Tak .
— Ich t u j u ż n i e m a.
— Ni e m a? J ak t o ?
— A, p an i . Żeb y p an i wi ed zi ał a, co t u b y ł a za ch ry j a… — Pan i z j am n i k i em
n aj wy raźn i ej b y ł a d o b rze p o i n fo rm o wan a. — Ok azał o s i ę, że t a wł aś ci ci el k a, wi e
p an i , co cał y czas w czarn ej k i ecce g an i ał a, o n a m i ał a zak ł ad p o g rzeb o wy . Ty ch
d zi ad k ó w, co t u t rzy m ał a, m ęczy ł a, ab y p o m arl i . Po t em i ch g rzeb ał a i k as o wał a
ro d zi n y . Wi ęk s zo ś ć s t ary ch m i ał a d zi eci ak i za g ran i cą. M ł o d zi s i ę ci es zy l i , że k t o ś za
n i ch p o ch o wał m at k ę czy o j ca. Ni e p y t al i o n i c, p ł aci l i i t y l e. A o n a zarab i ał a.
— I co d al ej ?
— Ni c. J ed en , d ru g i d zi ad ek zwi ał . In n i k rzy czel i z o k i en . Wo ł al i p o m o cy o d
l u d zi . Wi ęk s zo ś ć p rzech o d zi ł a o b o j ęt n i e. Bo wi e p an i , d zi ad k i t o czas em d em en cj ę
m aj ą. Al e w k o ń cu k t o ś s i ę zai n t eres o wał . By ł a k o n t ro l a, raz, d ru g i . Ok azał o s i ę, że
t y ch ś m i erci co ś za d u żo „Po d g ru s zą" . Po t em p rzes ł u ch al i d zi ad k ó w. On i n as k arży l i ,
ch o ci aż b al i s i ę, że i ch zaci u k aj ą. No i t ak wy s zł o , że zak ł ad zam k n ęl i .
Han k a ch wy ci ł a s i ę p ł o t u , żeb y n i e zem d l eć. Pan i z j am n i k i em t raj k o t ał a j es zcze o
t y m , co s t ał o s i ę z wł aś ci ci el k ą, al e d zi ewczy n a n i e s ł u ch ał a. By ł a t ak b l i s k o . Tak
ch o l ern i e b l i s k o . Nas t ęp n y m razem zd ąży .
HANKA. Lekkie obyczaje
— I co , za b ard zo s i ę g u zd rał aś z „Gru s zą" — s t wi erd zi ł k ru k p o d czas k o l ej n eg o
s p o t k an i a.
— Al e b y ł am b l i s k o ! — Bl i s k o j ak b l i s k o . Han k a wi ed zi ał a, że n i ep o t rzeb n i e
m arn o wał a czas n a węd ró wk i o d d rzwi d o d rzwi . M o g ł a n aj p i erw l ep i ej s i ę
zas t an o wi ć, zam i as t ch ao t y czn i e g an i ać t o t u , t o t am .
— Czy t eraz wi erzy s z j u ż, że n ap rawd ę p o d aj ę ci ws zy s t k o , czeg o p o t rzeb u j es z,
ab y o d czy t ać p rzep o wi ed n i ę?
— Do b ra, d o b ra, zaws ze m o żes z g ad ać j aś n i ej ! Sk ąd m o g ł am wi ed zi eć, że d rzewo
t rzeb a p o wi ązać z n azwą? — Han k a u d awał a o b rażo n ą, al e w g ł ęb i d u s zy czu ł a, że
p o p eł n i ł a n i ewy b aczal n y b ł ąd . Przeci eż t o b y ł o p ro s t e. A m o że t y l k o t eraz wy d aj e s i ę
j as n e? J ej ro zważan i a p rzerwał k ru k .
— Ah a, czy l i s zu k as z u s p rawi ed l i wi en i a? — zarech o t ał .
— Ni e s zu k am . Po p ro s t u … Do b rze. Nas t ęp n y m razem b ęd ę d zi ał ać s zy b ci ej .
— A wi ęc j es t eś g o t o wa n a n as t ęp n y q u i z?
— J es t em . J es t em g o t o wa.
Trafi l i n a d u ży , o g ro d zo n y p al i s ad ą p l ac. Po ś ro d k u s t ał a n i ewi el k a s zo p a,
s k l eco n a z p o d zi u rawi o n y ch d es ek . Led wo t rzy m ał a s i ę k u p y . Drewn i an e ś ci an y
p o ras t ał ś l i s k i m ech . Han k a s t ał a i czu j n i e s i ę ro zg l ąd ał a, p rzeczu waj ąc, że zaraz
wy d arzy s i ę t o , co m a s i ę wy d arzy ć.
Fak t y czn i e, z p rzej m u j ący m ł o s k o t em o t wo rzy ł a s i ę b ram a. J ej s k rzy d ł a wal n ęł y
w o g ro d zen i e, aż p o l eci ał y z n i eg o d rzazg i . Na p l ac wp ad ł o s t ad o n ag i ch k o b i et .
Gn ał y , wrzes zcząc, p rzewracaj ąc s i ę j ed n a o d ru g ą, d y n d aj ąc p i ers i am i . M i g ał y
d rżące, b i ał e p o ś l ad k i . Po p o l i czk ach b i eg n ący ch s p ł y wał t u s z d o rzęs i k o l o ro we
ci en i e.
Za k o b i et am i k ro czy ł p ań s k i m k ro k i em o d zi an y n a czerwo n o d i ab eł . Wy wi j ał
b at em i o k ł ad ał n i m s wo j ą t rzo d ę. Ko b i et y s t arał y s i ę o s ł an i ać p rzed ci o s am i b i cza
zo s t awi aj ąceg o n a p l ecach i b ark ach k rwawe ś l ad y .
— St ać! — ry k n ął n ag l e d i ab eł g ł o s em p rzy wo d zący m n a m y ś l b rzęczen i e t y s i ąca
m u ch .
St ad o zat rzy m ał o s i ę o b o k ch ał u p y , fo rm u j ąc ró wn y rząd . Di ab eł b ez p o ś p i ech u
o wi n ął b at wo k ó ł p rzed ram i en i a i zarech o t ał . Ru s zy ł wzd ł u ż s zereg u i p o k o l ei
o g l ąd ał k o b i et y . Tę zł ap ał za fał d ę n a b rzu ch u , i n n ą za wł o s y . W k o ń cu zd ecy d o wał .
— Ty ! — p o wi ed zi ał n i s k i m g ł o s em .
— Ni e! — zaj ęczał a k o b i et a.
— Ty ! — Di ab eł ch wy ci ł j ą m o cn o za ręk ę i zawl ó k ł d o ch at y .
Po ch wi l i zaczęł y d o ch o d zi ć s t am t ąd o d g ł o s y . Ch arczen i e, d y s zen i e. Kl ap s y i
m i ęk k i e „u ff" ci o s ó w p i ęś ci ą.
— Dal ej , d zi wk o — wo ł ał d i ab eł .
Han k a s p o j rzał a n a p o zo s t ał e o fi ary . St ał y i g ap i ł y s i ę n a s wo j e s t o p y . Ni e
zam i erzał y p o m ó c t ej w ś ro d k u ?
— Id ę! — o ś wi ad czy ł a i s zarp n ęł a s i ę d o p rzo d u . Na p ró żn o . Ni e m o g ł a s i ę
ru s zy ć. Za n i c n i e m o g ł a s i ę ru s zy ć! — Hej , h ej , p u ś ć! — d arł a s i ę d o k ru k a.
— Wy l u zu j , n i e m o żes z j ej p o m ó c. Pat rz d o b rze. To s i ę zaraz s k o ń czy ! —
u s p o k o i ł k ru k .
Fak t y czn i e, d i ab eł p o ch wi l i wy s k o czy ł n a p l ac. By ł n ag i o d p as a w d ó ł .
— Ki j ! — zażąd ał i w j eg o ręce n at y ch m i as t p o j awi ł a s i ę o k o ro wan a g ał ąź
g ru b o ś ci p rzed ram i en i a.
— Ni e! — ch ci ał a k rzy k n ąć Han k a, al e n i e m o g ł a m ó wi ć.
— Ci ch o , n i e g ad aj , p at rz! — p rzy p o m n i ał j ej zn o wu p t ak .
Op rawca zawró ci ł d o ch at y . W d rzwi ach o b ró ci ł s i ę j es zcze d o s t o j ący ch p rzed
d o m em k o b i et .
— Będ zi e n ab i j an i e n a p al ! — wrzas n ął p o d n i eco n y . — Sł u ch aj ci e, b o was t eż
m o że t o s p o t k ać! — Sk o czy ł d o wn ęt rza i t rzas n ął d rzwi am i . Po ch wi l i ze ś ro d k a
d o b i eg ł n i el u d zk i s k o wy t . Han ce zd awał o s i ę, że czł o wi ek n i e j es t zd o l n y t ak
p o t wo rn i e wy ć.
— Ni e, n i e, n i e n ad zi ewaj m n i e, n i e… — Sł o wa t o rt u ro wan ej k o b i et y zl ał y s i ę w
k o ń cu w n i eart y k u ł o wan y k rzy k . Po t em zap ad ł a ci s za.
W k o ń cu d i ab eł i k o b i et a wy s zl i n a p l ac. On k ro czy ł żwawo , wy wi j aj ąc
zak rwawi o n ą g ał ęzi ą, o n a l ed wo wl o k ł a s i ę p rzed s i eb i e n a k o l an ach . Twarz m i ał a
o p u ch n i ęt ą, wł o s y p o s k l ej an e s m ark am i . Po ch u d y ch u d ach ci ek ł a j ej b ru n at n a m aź.
Di ab eł zat rzy m ał s i ę g wał t o wn i e i s p o j rzał z o b rzy d zen i em n a k o b i et ę. Po k ręci ł z
n i es m ak i em g ł o wą.
— Do d o ł u — ro zk azał i p s t ry k n ął p al cam i .
Zi em i a p rzed n i m ro zwarł a s i ę, t wo rząc co ś n a k s zt ał t p ro s t o k ąt n eg o d o ł u . Gró b !
— Do ś ro d k a — Di ab eł ws k azał k o b i eci e s zczel i n ę.
— Ni e… — Sp rzeci w b y ł t y l k o fo rm al n o ś ci ą.
— Tak ! — Di ab eł z ro zm ach em k o p n ął k l ęczącą k o b i et ę.
Ofi ara ru n ęł a d o d zi u ry . Di ab eł p s t ry k n ął . Zi em i a p o wo l i s i ę o s u n ęł a. Zas y p ał a
k rzy czące u s t a o fi ary , o k ry ł a zm al t ret o wan e, s i n e ci ał o .
Sen zn i k n ął , ab y p o wró ci ć d o k ł ad n i e w t ej s am ej fo rm i e k o l ej n ej n o cy . Po
t y g o d n i o wej p rzerwi e p rzy ś n i ł s i ę Han ce j es zcze raz. Di ab eł j ak p o p rzed n i o wy b rał
k o b i et ę, zg wał ci ł j ą b ru t al n i e w ch aci e, ab y p o t em ży wcem p o g rzeb ać. Han k a, zak l ęt a
w k am i eń , m u s i ał a b y ć t eg o ś wi ad k i em . Wró ci ws zy d o s i eb i e, b y ł a ro zd y g o t an a.
— Ty zwy ro d n i al cu ! Zb o czeń cu ! — d arł a s i ę n a k ru k a i p rzeg an i ał a g o p o d u s zk ą.
On ws k ak i wał n a s zafę i ś m i ał s i ę w n aj l ep s ze.
— M u s i s z zg ad n ąć, m u s i s z zg ad n ąć! — p o wt arzał .
— Zab i j ę ci ę, j ak n i e p o wi es z, o co ch o d zi ! Ni e m am p o j ęci a, o d czeg o zacząć!
Kru k u ci ek ł n a m eb l o ś ci an k ę i s t am t ąd d ek l am o wał , s ch o wan y za s t ary m
wazo n em w m al wy .
Zagadki nocne trapią twe myśli
Więc zapisujesz, co ci się przyśni
Notes w szwach pęka, słów najedzony
Lecz nie przychodzi moment wyśniony
Szukaj cierpliwie ja cię pouczam
Póki do słów mych nie znajdziesz klucza
Bo przepowiednię mą ten zrozumie
Kto kalambury odczytać umie
Myśl więc me dziewczę rumiane, hoże
Z tragedią kiedyś wygrasz być może
— Ty m i t u n i e zas u waj p o ezj i ! — wy s y czał a Han k a, p o s zu k u j ąca czeg o ś , czy m
m o g ł ab y s t rąci ć p t as zy s k o n a p o d ł o g ę.
— No d o b rze. Ty m razem ci p o m o g ę.
— Ty l k o s o l i d n i e, a n i e g ad aj ąc j ak j ak i ś M i ck i ewi cz!
— So l i d n i e. Wi d zę, że m as z d o s y ć. A l i czb a o fi ar ro ś n i e.
— J ak b y ci ę t o o b ch o d zi ł o …
— Ob ch o d zi m n i e. Dl at eg o j es zcze ro zm awi am y . Zaj rzy j j u t ro d o g azet .
Zro zu m i es z.
Ki o s k o t wi eran o o s zó s t ej . Han k a s t ał a p rzed n i m j u ż o p i ąt ej p i ęćd zi es i ąt .
— Po p ro s zę g azet ę, j ak ąś co d zi en n ą! — wy d y s zał a w m ał e o k i en k o , w k t ó ry m
wi d ać b y ł o t y l k o t o rs s p rzed awczy n i .
— J ak ą? — b u rk n ęł a k i o s k ark a.
— Do wo l n ą. Al b o n i e, ws zy s t k i e p ro s zę.
Zaczęł a p rzerzu cać p ras ę w d ro d ze d o m i es zk an i a. W k o ń cu n i e wy t rzy m ał a. Ni e
d ał o s i ę czy t ać, i d ąc, b o wi at r wy ry wał s t ro n y z rąk . Po m i m o s i ąp i ąceg o d es zczu
u s i ad ł a n a ł awce. Kro p l e p rzy n aj m n i ej zm y ł y z n i ej b ru d . Ro zł o ży ł a t rzy d zi en n i k i
o b o k s i eb i e. Na k ażd ej o k ł ad ce t a s am a s en s acj a. „Ok ru t n y m o rd " . „Gwał ci ci el
s ad y s t a" . „Śm i erć z ręk i zb o czeń ca" .
Przy p ad k o wi p rzech o d n i e n at rafi l i w Kat o wi cach n a ci ał a k o b i et . J ed n a z o fi ar
s i ed zi ał a n a p rzy s t an k u , a d o k ł ad n i ej n a ch o d n i k u , o p art a o p l ek s i g l as o wą b u d ę.
Zau waży ł j ą j ad ący d o p racy n au czy ci el h i s t o ri i . Dru g ą zn al azł p rzy fo n t an n i e o b o k
g al eri i h an d l o wej n a Zał ężu p raco wn i k fi rm y wy wo żącej ś m i eci .
Ko b i et y b y ł y s t aran n i e u b ran e, u czes an e i u m al o wan e. Wy g l ąd ał y b y n a ś p i ące,
g d y b y n i e p o t wo rn i e zm as ak ro wan e t warze. Zd efo rm o wan e p o l i czk i , o b ci ęt e warg i i
n o s y . Nau czy ci el wi d ząc o fi arę, zwy m i o t o wał p o d p o b l i s k i m k rzak i em . Ki ed y s i ę
o t rząs n ął , p rzy j rzał s i ę k o b i eci e l ep i ej . Do s t rzeg ł p o zry wan e p azn o k ci e. Pręg i
o d d art ej z u d s k ó ry . Ofi ara zn al ezi o n a p rzez ś m i eci arza m i ał a p o d o b n e o b rażen i a.
„M i ał a t eż p o wy p al an e zn am i o n a, zu p eł n i e j ak p i ęt n a n a k o n i ach . Wi em , b o
k i ed y ś ro b i ł em p rzy o g i erach w Och ab ach " — p o wi ed zi ał ś m i eci arz d zi en n i k arzo wi .
Po l i cj a wy d ał a l ak o n i czn y k o m u n i k at . „Trwaj ą p o s zu k i wan i a, b ad am y k ażd y t ro p .
Ofi ary b y ł y n o t o wan e w zwi ązk u z n i erząd em . Są n am zn an e. Ap el u j em y o
o s t ro żn o ś ć" .
Des zcz p ad ał co raz m o cn i ej . Ro zm azał d al s zą częś ć rel acj i p an i rzeczn i k k o m en d y
wo j ewó d zk i ej . Han k a n i e m u s i ał a czy t ać d al ej . „Gd zi e j es t t rzeci a? Gd zi e t rzeci a?" —
zas t an awi ał a s i ę. „Al b o j es zcze j ej n i e zn al eźl i , al b o n ad al ży j e" .
Han k a wy raźn i e wi d zi ał a we ś n i e t warze k o b i et . By ł a p ewn a, że g d y b y s p o t k ał a j e
n a u l i cy , p o t rafi ł ab y j e ro zp o zn ać. Il e m o że zm i en i ć m ak i j aż i s t ró j ? Ni ewi el e. Ty l k o
g d zi e s zu k ać d zi wek ? Teg o Han k a n i e wi ed zi ał a.
Po s zł a d o o s i ed l o weg o b aru . W cu ch n ącej p i wem i zl eżał y m t y t o n i em s p el u n i e
k t o ś p o wi n i en s i ę o ri en t o wać, co , g d zi e i za i l e m o żn a zo rg an i zo wać.
— Przep ras zam — zag ad n ęł a b arm an a. — Szu k am p an i en k i . Wi e p an , d zi wk i .
St o j ący za l ad ą o s i ł ek s p o j rzał n a d zi ewczy n ę s p o d e ł b a. Han ce zro b i ł o s i ę ws t y d ,
al e n at y ch m i as t s k arci ł a s i ę za t e o d czu ci a. Ch o d zi ł o o l u d zk i e i s t n i en i a! Ni e czas n a
t ł u m aczen i a, zres zt ą j ak m i ał ab y wy j aś n i ć, d o czeg o j ej p an i en k a? Że ch ce p o g rać w
m ak ao i p o g ad ać o t ren d ach w m o d zi e?
— M o że p an i zaj rzeć w o k o l i ce d wo rca… — wy ced zi ł m ężczy zn a p rzez zaci ś n i ęt e
n a p ap i ero s i e zęb y .
— Dwo rca? Al e t am s am e p ark i n g i ! Gd zi e d o k ł ad n i e? — d o p y t y wał a Han k a.
Facet n erwo wy m ru ch em zg as i ł p et a w p rzep eł n i o n ej p o p i el n i czce i s t rzy k n ął
ś l i n ą p rzez zęb y .
— A co , p an i z o b y czaj ó wk i ? — zap y t ał .
— Ni e! — k rzy k n ęł a Han k a. — Ab s o l u t n i e n i e!
— To s k ąd t e p y t an i a?
— Bo … — d zi ewczy n a s t arał a s i ę wy m y ś l i ć co ś s en s o wn eg o . — Bo j es t em z
Ko ś ci o ł a czy s t o ś ci — wy p al i ł a. — Prag n i em y n awracać…
Barm an u n i ó s ł b rwi i p rzech y l i ł s i ę p rzez b l at w k i eru n k u Han k i . Zb l i ży ł s i ę d o
n i ej t ak b ard zo , że p o czu ł a g o rzk i , p rzes i ąk n i ęt y d y m em o d d ech .
— Du rn i ej s zej ś ci em y d awn o n i e s ł y s zał em ! — zaś m i ał s i ę. — Id ź n a Dam b o n i a,
w o k o l i ce s k weru p rzy h o t el u Po l o n i a. Tam j e zn aj d zi es z. Cał e t ab u n y , d o wy b o ru !
— St rzy k n ął ś l i n ą p o n o wn i e i zan u rk o wał n a zap l ecze.
Przez p o n ad t y d zi eń , n o c w n o c, Han k a węd ro wał a p o o k al aj ący ch Po l o n i ę
u l i cach . Przed zi erał a s i ę p rzez m ro czn e zau ł k i , p eł n e wy l en i ał y ch k o t ó w i
n i ep rzy t o m n y ch n ark o m an ó w. Ku l ąc s i ę p o d p aras o l em , p at ro l o wał a n aj ci em n i ej s ze
b ram y . Zaczep i ał a p rzech o d n i ó w.
— Ni e wi d zi ał p an d zi ewczy n y ? Bl o n d y n k a, m et r s ześ ćd zi es i ąt wzro s t u , u b ran a
s k ąp o ? — p o d awał a ry s o p i s wi d zi an ej we ś n i e o fi ary . Py t an i t y l k o p rzy s p i es zal i
k ro k u . Ni e o d p o wi ad al i . Ty m czas em zab ó j ca u ży wał s o b i e w n aj l ep s ze. Id ące d o
k o ś ci o ł a Świ ęt eg o Du ch a m ał żeń s t wo zn al azł o t rzeci ą o fi arę. Tę, o k t ó rej Han k a
wcześ n i ej wi ed zi ał a. Po t em o fi aram i zwy ro d n i al ca p ad ł y d wi e k o l ej n e k o b i et y .
— M ężczy zn a zab i j a j e ze s zczeg ó l n y m o k ru ci eń s t wem n aj p ewn i ej we wł as n y m
m i es zk an i u . Sąd ząc p o o b rażen i ach , t o rt u ry t rwaj ą wi el e g o d zi n , a wi ęc zab ó j ca m u s i
m i eć j ak i eś l o k u m , w k t ó ry m o d d aj e s i ę s wo i m p rak t y k o m . M art we o fi ary p rzen o s i w
wy b ran e m i ej s ca p u b l i czn e — rel acj o n o wał a d rżący m g ł o s em rep o rt erk a l o k al n ej
t el ewi zj i .
— Al e m i o d k ry ci e! — s ark ał a Han k a d o t el ewi zo ra. — To j a wi em o d d awn a!
Tej n o cy p rzy ś n i ł a j ej s i ę k o l ej n a d zi ewczy n a. Ni e p i erws zej m ł o d o ś ci , zg rab n a,
l ecz n i eco s fl aczał a. Uro k u d o d awał y j ej ru d e, d ł u g i e wł o s y .
Di ab eł zam o rd o wał j ą w s p o s ó b s zczeg ó l n i e p o d ł y . Zn ęcał s i ę d ł u g o , ci erp l i wi e
zad aj ąc b ó l . Krzy k ru d ej o d b i j ał s i ę o d p al i s ad y . Po zak o ń czen i u o rg i i n i e b y ł a w
s t an i e s am a wy j ś ć z ch at y . Di ab eł wl ó k ł j ą za wł o s y . Led wo t rzy m ał y s i ę czas zk i ,
ch y b a wcześ n i ej p ró b o wał zd j ąć z k o b i et y s k al p .
„Tę b ęd zi e m i ł at wo o d s zu k ać!" p o m y ś l ał a Han k a p o p rzeb u d zen i u . Narzu ci ł a
s zary p ro ch o wi ec p rzy g o t o wan y n a n o cn e wy p rawy i p o g n ał a n a Dam b o n i a. No c b y ł a
ci ep ł a, al e wi et rzn a. Po d m u ch y s zarp ał y p ł as zczem Han k i , al e o n a zwi ązał a g o
m o cn o . Wci s k ał a ręce w k i es zen i e i ro zg l ąd ał a s i ę.
Zo b aczy ł a j ą p o d m u rem h o t el u . Do s ł o wn i e p i ęć m et ró w o d wej ś ci a. Pad aj ące
p rzez d rzwi ś wi at ł o p o zwo l i ł o Han ce d o s t rzec k o l o r d ł u g i ch , p o s k ręcan y ch wł o s ó w.
Ru d e! Wi at r u n o s i ł j e t ak , że n i em al s t ał y n a s zt o rc. Dzi wk a raz p o raz zak ł ad ał a
wł o s y za u s zy i ro zm awi ał a z k l i en t em . Naj wy raźn i ej n eg o cj o wał a waru n k i . Han k a
u s ł y s zał a t y l k o k i l k a zd ań .
— Do b rze. St ó wk a. Id zi em y t u t aj , n a g ó rę! — u p i erał a s i ę k o b i et a.
— Ni e l u b i ę h o t el i . M am wrażen i e, że p rzed e m n ą d zi es i ęci u g o ś ci s p u ś ci ł o s i ę n a
p o ś ci el . Dwi e s t ó wy i i d zi em y d o m n i e — o d p o wi ad ał k l i en t .
Sł y s ząc k ro k i Han k i , o b ró ci ł s i ę. Czarn e o czy . Wł o s y j ak s m o ł a. Ci em n a k arn acj a.
Di ab eł ! Han k a l ed wo p o ws t rzy m ał a s i ę o d k rzy k u . Przes zł a j es zcze k i l k a k ro k ó w i
zat rzy m ał a s i ę n i eo p o d al , ab y s ł y s zeć d al s zy ci ąg ro zm o wy . Dzi wk a, ch y b a wi ed ząc o
n i ed awn y ch m o rd ers t wach , n i e ch ci ał a i ś ć d o m i es zk an i a facet a. On n i e u s t ęp o wał .
— Trzy s t ó wy i i d zi em y , t o n i ed al ek o ! — k u s i ł .
Wi d ać b y ł o , że l afi ry n d a s i ę ł am i e. Trzy s t a zł o t y ch za ch wi l ę ro b o t y t o n i em ał o .
W j ej wi ek u k ró l ews k a o fert a.
— Czt ery s t a! — p o d b i ł s t awk ę k l i en t .
— J a i d ę za d wi eś ci e! — wł ączy ł a s i ę n i es p o d zi ewan i e Han k a.
— Co ? — Ru d a s p o j rzał a n a n i ą zb y t zas zo k o wan a, ab y o d razu zacząć k l ąć.
— Id ę za p o ł o wę, a g o rs za n i e b ęd ę! — zach wal ał a s wo j e u s ł u g i Han k a.
— Ty ci p o ! — ru d a wrzas n ęł a t ak g ł o ś n o , że z Po l o n i i wy j rzał p o rt i er. Wi d ząc, że
t o t y l k o m ał a s p rzeczk a p o m i ęd zy b ab am i , s ch o wał s i ę z p o wro t em . — Pi zd o zas ran a,
t o n i e t wó j k l i en t !
— Ty s i ę k ażes z p ro s i ć, t o j a p an a o b s ł u żę! — zak p i ł a Han k a.
Przeb rał a m i arę. Ru d a zas y czał a j ak wś ci ek ł y k o t i rzu ci ł a s i ę n a n i ą z p azu ram i .
Ch wy ci ł a Han k ę za wł o s y i p ch n ęł a n a ś ci an ę. Dzi ewczy n i e z t ru d em u d ał o s i ę
o s ł o n i ć g ł o wę p rzed zd erzen i em z m u rem h o t el u . Od b i ł a s i ę ręk am i i wy wi n ęł a w
p rawo . Dzi wk a s k o czy ł a za n i ą.
— Ty p i zd o ! — zawy ł a. — Ty d u rn a p i zd o ! Zł o d zi ej k o , t y ! On j es t m ó j !
Zł ap ał a m o cn o t o reb k ę i zaczęł a o k ł ad ać Han k ę p o p l ecach . Al e Han k a m i ał a
d o ś wi ad czen i e z Sab i n ą. Zg i ęł a s i ę wp ó ł i s t aran o wał a ru d ą. J ej g ł o wa t rafi ł a
p rzeci wn i czk ę p ro s t o w s p l o t s ł o n eczn y . Pan i en k a p ad ł a n a zi em i ę b ez t ch u .
— Ty ci p o ! — wy ch arczał a, al e Han k a j u ż o d ch o d zi ł a z m ężczy zn ą.
— J ak ci n a i m i ę? — zap y t ał facet , g d y ru d a zn i k n ęł a za i ch p l ecam i .
— Han k a.
— Ład n i e.
— Do k ąd i d zi em y ?
— Na Ork an a. Do m n i e. Tam m i es zk am — o d p arł m ężczy zn a i n i e o g l ąd aj ąc s i ę n a
d zi ewczy n ę, ru s zy ł p rzed s i eb i e.
Sk ręci l i w k o m p l et n i e p u s t ą Cech o wą. Szl i w m i l czen i u . Od czas u d o czas u wi at r
ci s k ał i m w o czy u l i czn y k u rz. Han k a n i e zwracał a n a t o u wag i . Czu ł a s i ę, j ak b y
o p u ś ci ł a s wo j e ci ał o i o b s erwo wał a cał ą s y t u acj ę z d y s t an s u .
— To t u ! — o ś wi ad czy ł p o p i ęt n as t o m i n u t o wy m s p acerze m ężczy zn a, ws k azu j ąc
ci ężk i e, czarn e d rzwi k am i en i cy . Han k a s p o j rzał a n a n i eg o n i ep rzy t o m n y m
wzro k i em . — To t u — p o wt ó rzy ł . — Os t at n i e p i ęt ro — d o d ał , o t wi eraj ąc d rzwi .
Zas k rzy p i ał y zawi as y . Han k a s t an ęł a w p ro g u i p rzy t rzy m ał a s i ę fram u g i . — Pan i e
p rzo d em ! — p o n ag l i ł facet . Han k a zaś m i ał a s i ę, s ąd ząc, że t ak zro b i ł ab y k ażd a zd zi ra,
i wes zł a d o ś ro d k a.
Na k l at ce b y ł o ci em n o i ci ch o . Gd zi eś n a s am ej g ó rze p al i ł a s i ę d o g as aj ąca
żaró wk a. Czu ć b y ł o m y s zy . St u k o t p o d es zew n i ó s ł s i ę ech em , j ed n ak n i k t n i e wy j rzał
s p rawd zi ć, k t o s i ę wł ó czy p o n o cy .
— Ni e p rzej m u j s i ę, t u n i k t n i e m i es zk a — u s p o k o i ł g o s p o d arz, wi d ząc, że
d zi ewczy n a p rzes t ras zy ł a s i ę h ał as u i zat rzy m ał a n a p i erws zy m p i ęt rze. — J es t eś m y
s am i — wy s zep t ał n i em al że ro m an t y czn i e. Han k a u ś m i ech n ęł a s i ę n i ep ewn i e, a o n
p rzy s k o czy ł d o n i ej i b ru t al n i e s ch wy ci ł d el i k at n e p o l i czk i .
— A! — k rzy k n ęł a Han k a, czu j ąc wb i j aj ące s i ę w j ej s k ó rę p azn o k ci e.
M ężczy zn a ś ci s n ął j es zcze m o cn i ej , a p o t em p ch n ął Han k ę n a b al u s t rad ę.
Zas k rzy p i ał y n ad wy rężo n e ś ru b y , n a d ó ł p o s y p ał s i ę g i p s o wy p y ł . Dzi ewczy n a
zam ach ał a ręk am i , ab y n i e s t raci ć ró wn o wag i , i zap arł a s i ę o p o ręcz. Wt ed y d i ab eł
p rzy s k o czy ł d o n i ej , n ap arł n a j ej b i o d ra s wo i m i b i o d ram i i wp i ł s i ę w Han k ę
p o żąd l i wy m i u s t am i .
By ł t ak n ap al o n y , że n i em al zat y k ał Han ce j ęzy k i em p rzeł y k . J eg o zęb y u d erzał y
o j ej zęb y . Po d d ał a s i ę t em u , ab y zy s k ać n a czas i e. Po d czas g d y d i ab eł j ed n o cześ n i e
ro zp i n ał ro zp o rek , s zu k ał j ej p i ers i i rzu cał j ak i eś o h y d n e s ł o wa, zaczęł a o s t ro żn i e
g m erać w k i es zen i . Del i k at n i e p rzes zu k i wał a j ej wn ęt rze, żeb y zb o czen i ec n i e
zau waży ł . Po wo l i , p o wo l i … J es t ! Ch ł o d n a, czarn a ręk o j eś ć, d o b rze Han ce zn an a.
St are, al e t ward e o s t rze. Nó ż! Ws ad zi ł a g o d o p ł as zcza d zi eń wcześ n i ej . Zwy k ł y
m aj ch er d o o b i eran i a zi em n i ak ó w czy k ro j en i a m i ęs a, o d zaws ze l eżący w s zu fl ad zi e.
Ni e zam i erzał a s i ę b awi ć w s zu k an i e p rzerw m i ęd zy żeb ram i i d źg an i e w s erce czy
p ł u ca. Zaci s n ęł a m o cn o p al ce n a rączce i u n i o s ł a d ł o ń . Di ab eł d y s zał , zaj ęt y
u g n i at an i em j ej p o ś l ad k ó w. Bo l ał o . J eg o j ęzo r ś l i n i ł t eraz j ej s zy j ę. Oh y d a! Han k a
u n i o s ł a d ł o ń j es zcze wy żej . Ud erzy ł a z cał ej s i ł y . Pro s t o w s zy j ę. Czy t ał a o t ak i ch
ci o s ach w k ro n i k ach p o l i cy j n y ch . Po d o b n o p o wo d o wał y n i em al n at y ch m i as t o wą
ś m i erć wy k rwawi aj ący ch s i ę b ł y s k awi czn i e o fi ar.
Nó ż ws zed ł g ł ad k o j ak w b u d y ń . Sk ó ra n awet n i e s t awi ł a o p o ru . Han k a
s p o d zi ewał a s i ę, że p rzy n aj m n i ej u g n i e s i ę j ak n ap o m p o wan a g u m o wa p i ł k a, al e n i e.
Pęk ł a b ezg ł o ś n i e, a o s t rze n at y ch m i as t p rzeci ęł o t ęt n i cę.
M ężczy zn a n awet n i e zd ąży ł k rzy k n ąć. Bu ch n ęł a k rew. Try s n ęł a Han ce w t warz,
ci ep ł a i s ł o d k awa. Ni em al że s m aczn a, t ro ch ę j ak o d s t an a co ca co l a. Di ab eł p ró b o wał
t am o wać k rwo t o k ręk am i . Na p ró żn o . Krew wal i ł a s zero k i m s t ru m i en i em , w
p u l s u j ący m ry t m i e zal ewaj ąc j eg o u b ran i e. Han k a p at rzy ł a n a t o s zero k o o t wart y m i
o czam i , ab y zap am i ęt ać k ażd y m o m en t . Zem s t a!
— Czem u ? — wy d u s i ł w k o ń cu m ężczy zn a o s t at k i em s i ł .
Os u n ął s i ę n a k o l an a, u p ad ł n a t warz i s k o n ał . Zu p eł n i e j ak w k ro n i ce
k ry m i n al n ej . W ci ąg u n i es p eł n a k i l k u m i n u t . Han k a p rzek ro czy ł a j eg o ci ał o .
Up u ś ci ł a n ó ż. Ob t arł a t warz ręk awem , p o p rawi ł a p ł as zcz i ru s zy ł a d o d o m u .
Przez k i l k a d n i o s p rawi e m o rd ers t w b y ł o ci ch o . Han k a s p rawd zał a reg u l arn i e
n aj n o ws ze d o n i es i en i a. Na razi e n i e zn al ezi o n o ci ał a d i ab ł a. „Pewn i e g n i j e w s wo j ej
n o rze!" m y ś l ał a d zi ewczy n a z s at y s fak cj ą.
Pi ęć d n i p o p am i ęt n ej n o cy p o j awi ł o s i ę k o l ej n e d o n i es i en i e. Ni e d o t y czy ł o
j ed n ak t ru p a n a k l at ce. Zn al eźl i ru d ą. Os k al p o wan ą, i n a g ł o wi e, i w k ro czu . Po d
p ach am i t eż. M o rd erca s p ak o wał j ej wł o s y d o t o reb k i .
Han k a m ał o n i e zem d l ał a. „To n i e t en !" p o m y ś l ał a i p o g n ał a wy m i o t o wać.
Zab ó j ca o d d ał s i ę w ręce p o l i cj i n as t ęp n eg o d n i a. Dl aczeg o t o zro b i ł ? Trwał y
s p ek u l acj e, wy p o wi ad al i s i ę p s y ch o l o g o wi e, d et ek t y wi i i n n i zn awcy . Nu d a, wy rzu t y
s u m i en i a, g ł u p o t a?
— J a s ąd zę, że n u d a! — t wi erd zi ł k ru k . — Tak czy o wak , j es t p o s p rawi e.
Han k a n i e p o d zi el ał a j eg o zd an i a.
— M o g ł eś m i p o wi ed zi eć! Do k ł ad n i ej ! — p o p ł ak i wał a.
Kru k ws k o czy ł j ej n a ram i ę. Ch y b a zro b i ł o m u s i ę żal Han k i .
— Do b rze. Po wi em ci d o k ł ad n i ej — zak rak ał ł ag o d n i e. — Ob i ecu j ę. Nas t ęp n y m
razem !
HANKA. Wsiądź do pociągu byle jakiego
Kru k d o t rzy m ał s ł o wa.
— Ty m razem ch o d zi o k at as t ro fę k o l ej o wą! — o zn aj m i ł o t warci e, węd ru j ąc p o
s zafi e i k i waj ąc s i ę n a b o k i .
— Zn o wu k o l ej ? Przeci eż d o p i ero co b y ł wy p ad ek w Bab ach ! — Han k a zro b i ł a s i ę
p o d ej rzl i wa.
— Zn o wu , zn o wu … — p rzed rzeźn i ał p t ak . — Przeci eż t o ró w j ak n i e rem o n t o wal i ,
t ak n i e rem o n t u j ą, p rawd a?
— Ni b y p rawd a…
— Ech ! — No cn y t o warzy s z p rzewró ci ł o czam i . — Zg ad u j es z czy n i e? Ni e m am
czas u n a d u rn e d y s k u s j e!
— Zg ad u j ę, zg ad u j ę! — o d p o wi ed zi ał a p ręd k o Han k a. — Ty l k o d aj co ś p ro s t eg o !
Bez t ru d u ro zs zy fro wał a, k i ed y i g d zi e n as t ąp i k at as t ro fa. Zad an i e p rzy p o m i n ał o
p ro s t e s u d o k u , zam i es zczan e w co d zi en n y ch g azet ach . Wy s t arczy ł o wy m y ś l i ć i
p o ł ączy ć ze s o b ą cy fry — i g o t o we. Dwu d zi es t y d ru g i m arca, o d j azd t rzy n as t a
s i ed em z Kat o wi c d o Ło d zi , zd erzen i e z i n n y m s k ł ad em n as t ąp i p o g o d zi n i e i
t rzy n as t u m i n u t ach p o d ró ży .
— Brawo ! — zak rak ał k ru k . — A t eraz m y ś l , co d al ej ! — M ach n ął s k rzy d ł am i i
o d l eci ał .
Teg o d n i a Han k a ws t ał a zaraz p o czwart ej z zam i arem p o s p rząt an i a. Przez ch wi l ę
k ręci ł a s i ę p o m i es zk an i u , p rzek ł ad aj ąc rzeczy z m i ej s ca n a m i ej s ce.
— Bez s en s u — s t wi erd zi ł a w k o ń cu i u s i ad ł a w k u ch n i .
Zj ad ł a t ro ch ę p rzet erm i n o wan y ch p ł at k ó w k u k u ry d zi an y ch i wy p i ł a s o k .
Sm ak o wał n i eco al k o h o l o wo , ch y b a za d ł u g o s t ał . Ni e s zk o d zi , zaws ze m i ał a m o cn y
żo ł ąd ek . Um y ł a s i ę i u b rał a. Zap ak o wał a t o rb ę. Do k u m en t y . Pi en i ąd ze. Ch u s t eczk i
h i g i en i czn e. Po k ró t k i m n am y ś l e d o rzu ci ł a d ezo d o ran t . I ci en k ą k s i ążk ę, j ak i eś
ro m an s i d ł o . Lek k o wy s ch n i ęt y t u s z d o rzęs . Wy s t arczy .
St aran n i e zam k n ęł a d rzwi i p o s zł a n a d wo rzec. M i ał a s p o ro czas u , wi ęc
zd ecy d o wał a s i ę n a s p acer. Szł a p o wo l i , p at rząc w ch o d n i k . Przed o czam i m i g ał y
s zare p ł y t y . Ni ek t ó re p o p ęk an e, a i n n e wy b i el o n e s ł o ń cem .
W j ed y n ej czy n n ej k as i e k u p i ł a b i l et . W j ed n ą s t ro n ę, d o Ło d zi . Zł o ży ł a g o
s t aran n i e i s ch o wał a d o k i es zen i , a p o t em u s i ad ł a w n i em al że p u s t ej p o czek al n i . Na
d wó ch n aj d al s zy ch ł awk ach s p al i d wo rco wi m en el e. W p o wi et rzu u n o s i ł s i ę o d ó r
j ab o l a i m o czu .
Pó ł g o d zi n y p rzed o d j azd em k u p i ł a w b u d ce h am b u rg era. Ści ś n i ęt y , wy p u s zczał
cu ch n ący o l ej i s o k z j ak i ej ś d zi wn ej k ap u s t y , k t ó rą b y ł wy p ch an y . Świ ń s t wo . Zj ad ł a
g o z ro zs ąd k u , czu j ąc, że j es t b ard zo g ł o d n a.
Zes zł a d o ci em n y ch n i czy m k at ak u m b y k o ry t arzy p ro wad zący ch n a p ero n y .
Przej ś ci e d ek o ro wał y n ap i s y . „Ły s y t o ch u j " . „J eb am Ag n i es zk e w d u p e" . Po d
ś ci an am i p l am y wy m i o ci n i ws zęd o b y l s k i zap ach b ru d u . J ak t o n a d wo rcu w
Kat o wi cach . Na s zczęś ci e o t ej p o rze w p rzej ś ci u n i e s n u l i s i ę n ark o m an i , n ęd zn e
k reat u ry o n o g ach j ak z wat y .
„Pero n 1 " o d czy t ał a n a t ab l i cy . W l ewo . Sk ręci ł a. W g ó rze zau waży ł a j as n y
p ro s t o k ąt ś wi at ł a. Ko ry t arz zaczął s i ę wzn o s i ć. Zro b i ł s i ę t eż wężs zy , n i em al ci as n y .
Kan ał ro d n y .
Po ci ąg wp ad ł z p i s k i em h am u l có w. Zat rzy m ał s i ę. Han k a z t ru d em o t wo rzy ł a
ci ężk i e d rzwi . Od s zu k ał a s wo j e m i ej s ce. Us i ad ł a. Przy m k n ęł a o czy . Ru s zy l i z
g o d zi n n y m o p ó źn i en i em , s p o wo d o wan y m b rak i em wo d y w t o al et ach . Han k a n i e
p rzej m o wał a s i ę t y m , w k o ń cu d o n i k ąd s i ę j ej n i e s p i es zy ł o , n at o m i as t k o ry t arzem
p rzewal ał y s i ę t ab u n y s fru s t ro wan y ch p o d ró żn y ch . Gd y t y l k o l o k o m o t y wa
s zarp n ęł a, ro zp i erzch l i s i ę d o s wo i ch p rzed zi ał ó w. Han k a zo s t ał a s am a. Po p ewn y m
czas i e p o j awi ł s i ę k o n d u k t o r.
— Bi l eci k p ro s zę! — u ś m i ech n ął s i ę.
Han k a p o d ał a b i l et .
— Pu s t o t u d zi s i aj , co ? — zag ad n ął d o n i ej m ężczy zn a.
— No …
— J ak o ś s i ę t o d zi wn i e ro zł o ży ł o . W o s t at n i ch wag o n ach j es t wi ęcej l u d zi . Tu t aj
j ak o ś t ak n i e d o s zl i , j es t t y l k o p an i . Gd y b y k t o ś p an i d o k u czał , j es t em w p rzed zi al e
k o n d u k t o rs k i m , o t am — p o k azał . — J ak b y co ś , p ro s zę p rzy j ś ć. Czas em ł ażą t u t acy ,
j ak b y t o p o wi ed zi eć, p o rąb ań cy .
— Dzi ęk u j ę.
— J a ró wn i eż — k o n d u k t o r u ch y l i ł czap k i . M i ał p i ęk n e o czy o d ł u g i ch rzęs ach .
— M i ł ej p o d ró ży .
Od ch o d ząc, n i e d o m k n ął d rzwi . Przez wąs k ą s zp arę, j ak ą zo s t awi ł , ws zed ł d o
p rzed zi ał u k ru k . Ws k o czy ł n a s i ed zen i e i k ry t y czn i e p rzy g l ąd ał s i ę wy t art y m
o b i ci o m . Han k a zd ęb i ał a.
— Co t y t u ro b i s z? — wy s zep t ał a.
— Wp ad ł em , żeb y d o t rzy m ać ci t o warzy s t wa!
— W d zi eń ?!
— A czem u n i e? Nawi as em m ó wi ąc, j eżel i n i e u d a ci s i ę n i c zro b i ć, o n t eż zg i n i e.
— Kt o ?
— Ko n d u k t o r! — żach n ął s i ę k ru k . — Al e n i e b ó j s i ę. Przed n am i j es zcze
p i ęćd zi es i ąt o s i em m i n u t . — Pt ak n i em al s i ę u ś m i ech ał , t ak d zi o b at o . — Po ci ąg
wy l eci n a k rzy wy ch t o rach — ci ąg n ął . — St o czy s i ę z n as y p u . Będ zi e p ęd zi ł , za
s zy b k o , ab y n ad ro b i ć o p ó źn i en i e. Wy s t rzel i . Wag o n y s i ę o k ręcą n i czy m p i eczeń n a
ro żn i e. Ch y b a że co ś zro b i s z…
— Co p ro p o n u j es z?
— Ni e wi em . Id ę s p ać. — To warzy s z Han k i ws k o czy ł n a p ó ł k ę n a wal i zk i i
zach rap ał .
Po k ró t k i m n am y ś l e Han k a zd ecy d o wał a s i ę n a n aj p ro s t s ze ro zwi ązan i e. Ws t ał a
o s t ro żn i e, ab y h ał as em n i e o b u d zi ć k ru k a, o p u ś ci ł a p rzed zi ał i p o s zł a d o
l o k o m o t y wy . Drzwi o d d zi el aj ące s k ł ad o d m as zy n y n i e b y ł y zam k n i ęt e. Han k a
wes zł a b ez wah an i a.
— Dzi eń d o b ry ! — h u k n ęł a n a cał e g ard ł o , ab y p rzek rzy czeć ł o m o t k ó ł .
Si ed zący za p u l p i t em m as zy n i s t a o d wró ci ł s i ę zas k o czo n y .
— Dzi eń d o b ry ! — o d p o wi ed zi ał m ach i n al n i e. — Co p an i t u ro b i ? — Szy b k o
o t rząs n ął s i ę i p rzy j ął o fi cj al n y t o n . — Tu n i e wo l n o wch o d zi ć!
— Pro s zę p an a, wi em , że t o d zi wn i e zab rzm i , al e g ro zi n am , m n i e, p an u ,
p as ażero m , n i eb ezp i eczeń s t wo …
M as zy n i s t a p at rzy ł n a Han k ę wi el k i m i o czam i . Zach ęco n a j eg o m i l czen i em
d zi ewczy n a ci ąg n ęł a d al ej .
— Ki l k an aś ci e k i l o m et ró w p rzed n am i j es t zak ręt . Os t ry , b i eg n ący s zczy t em
n as y p u , p rawd a?
— Prawd a, i co z t eg o ? Wy s t arczy rzu ci ć o k i em n a p rzy k l ej o n e n a k o ry t arzach
m ap y i wi ad o m o , j ak i d zi e t ras a — p ry ch n ął m ężczy zn a.
— Fak t ! — Han k a p rzy zn ał a m u racj ę. — Al e t o n i e ws zy s t k o . Dzi s i aj j ed zi e p an
s zy b ci ej n i ż zwy k l e. Z p o wo d u o p ó źn i en i a. Za s zy b k o j ak n a t en wi ad u k t , zwł as zcza
że t o ry s ą t am n i ep ewn e.
— Co p an i b red zi ?
— Pro s zę zwo l n i ć. Do s ł o wn i e n a m o m en t . Przej ed zi em y t en k awał ek i zn o wu p an
p rzy s p i es zy .
— A czem u n i b y m am zwal n i ać? Bo n i e l u b i p an i p ręd k o ś ci ? Co s i ę d zi ej e? J ak aś
u k ry t a k am era czy co ?
— Pro s zę p an a, n i ech p an zwo l n i ! Zak l i n am ! M am p ro ro cze s n y i wi em , że
j es t eś m y w n i eb ezp i eczeń s t wi e! Ni ech p an zwo l n i !
— Pan i zwari o wał a! — k rzy k n ął m as zy n i s t a i zerwał s i ę zza p u l p i t u . — Pro s zę
s t ąd wy j ś ć! Nat y ch m i as t wy j ś ć!
— Ni e!
— Wy n o ch a! Wy n o ch a! — k o l ej arz wś ci ek ł s i ę n a d o b re. — Wo n s t ąd , wari at k o !
— Zł ap ał Han k ę wp ó ł i p o p ro s t u wy n i ó s ł z l o k o m o t y wy . Zat rzas n ął d rzwi ,
p rzek ręci ł zam ek i p o m ach ał j ej zza s zy b y , wred n i e s i ę u ś m i ech aj ąc. Han k a w zam i an
p o k azał a m u ś ro d k o wy p al ec i p o ci ąg n ęł a z cał ej s i ł y za zam o n t o wan ą zaraz p rzy
d rzwi ach p i erws zeg o wag o n u d źwi g n i ę h am u l ca awary j n eg o .
Ro zl eg ł s i ę wrzas k k i l k u d zi es i ęci u zab l o k o wan y ch k ó ł , t rący ch o s zy n y .
Po ci ąg i em
s zarp n ęł o .
Zza
p l ecó w
Han k i
d o b i eg ł y
k rzy k i
p as ażeró w,
b o m b ard o wan y ch s p ad aj ący m b ag ażem . Sp o d wag o n ó w t ry s k ał y i s k ry , al e s k ł ad
zwal n i ał .
Ki ed y wy t raci ł n i em al że p o ł o wę p ręd k o ś ci , p rzed n i m p o j awi ł s i ę n as y p . Han k a
wy s t awi ł a g ł o wę p rzez o k n o i p ró b o wał a o cen i ć, czy u d a s i ę b ezp i eczn i e p o k o n ać
zak ręt . „Zwal n i aj , zwal n i aj !" zak l i n ał a p o ci ąg . Pi erws ze t rzy wag o n y wt o czy ł y s i ę n a
g ó rk ę. By ł y j u ż w p o ł o wi e ł u k u , k i ed y n ag l e s k ł ad zad rżał j ak p o wy b u ch u .
— Ni e! — k rzy k n ęł a Han k a. — Ni e!
Lo k o m o t y wa s k o czy ł a d o g ó ry n i czy m p o k o n u j ący p rzes zk o d ę k o ń . Ob ró ci ł a s i ę
n a b o k , o d b i ł a o d t o ró w i wy s t rzel i ł a w p o wi et rze, ci ąg n ąc za s o b ą o g o n wag o n ó w.
Os t at n i ą rzeczą, k t ó rą zau waży ł a d zi ewczy n a, b y ł a s t ro m i zn a n as y p u . M as zy n a
rąb n ęł a w n i ą z i m p et em , wb i j aj ąc s i ę n a k i l k a m et ró w w l u źn ą g l eb ę, a Han k ą ci s n ęł o
o ś ci an ę. Ud erzy ł a o co ś s k ro n i ą, p rzek o zi o ł k o wał a p rzez p ó ł wag o n u , ł am i ąc s o b i e
p rawy o b o j czy k . Ko l ej n y ws t rząs s p o wo d o wan y wal ący m i s i ę n a l o k o m o t y wę
wag o n am i wg n i ó t ł j ą w o k n o . J ęk n ął ci erp i ący m et al . Po ch wi l i k o l ej n y wag o n zwal i ł
s i ę z h u k i em n a l eżącą n a s p o d zi e l o k o m o t y wę, s p l eci o n ą z p i erws zy m wag o n em .
Han k a wal n ęł a p o t y l i cą w j ak ąś k l am k ę. Przed o czam i p rzel eci ał j ej o b raz J an u s za.
— Tat o ! — u ci es zy ł a s i ę i p ró b o wał a wy ci ąg n ąć d o o j ca ręk ę.
Zn o wu u d erzen i e. Han k a zo b aczy ł a j ak i ś b ł y s k . A p o t em p o ch ł o n ęł a j ą n i ep am i ęć
i n i eb y t .
PAWEŁ. Comeback
— Pan i J ad zi u , i d ę j es zcze p o d t ró j k ę, a p o t em wy ch o d zę d o d o m u — rzu ci ł
Paweł w k i eru n k u d y żu rk i . Pan i J ad zi a, j ak zwy k l e ch ęt n a n a p o g awęd k ę, wy j rzał a n a
k o ry t arz.
— Do b rze, p an i e d o k t o rze, n i ech p an i d zi e, p ó źn o j u ż! — Po m ach ał a m u ręk ą. —
Ni ech p an t y l k o zaj d zi e d o n as p o t em i p o wi e, j ak t am j es t .
Paweł s k i n ął g ł o wą n a zn ak , że zd a rel acj ę n a o d ch o d n y m , i p o s zed ł d o t ró j k i .
Zap u k ał d el i k at n i e i n aci s n ął k l am k ę. M i es zk an k a t eg o p o k o j u b y ł a s p o k o j n a i
u l eg ł a, al e l ep i ej j ej n i e s t ras zy ć.
— Do b ry wi eczó r! — p rzy wi t ał s i ę z u ś m i ech em .
— Do b ry , d o b ry s ąs i ed zi e! — Ro zp ro m i en i o n a k o b i et a p o d es zł a d o n i eg o . W
ram i o n ach t rzy m ał a p l u s zo wą M y s zk ę M i k i . Ko ł y s ał a j ą m i aro wo . — Pan s i ąd zi e,
t y l k o Bart k a o d ł o żę i zaraz z p an em p o g ad am .
— Ni e t rzeb a… — Paweł n i eś m i ał o zap ro t es t o wał , al e p acj en t k a n at y ch m i as t m u
p rzerwał a.
— Oj t am , o j t am . Pro s zę s i ad ać. M am a i t at a zaraz wró cą. Wy s k o czy l i n a zak u p y ,
b o b rak ł o s era.
— Al e…
— Ci ch o , ci ch o — zas zep t ał a k o b i et a d o M y s zk i M i k i i o d ł o ży ł a zab awk ę n a
ł ó żk o . — No , ś p i . To m am y ch wi l ę d l a s i eb i e!
— J ak s i ę m as z? — zap y t ał Paweł p ó ł g ł o s em . Pacj en t k a b ard zo s i ę i ry t o wał a, g d y
k t o ś g ł o ś n o m ó wi ł w o b ecn o ś ci ś p i ącej M y s zk i .
— Do b rze.
— A j ak ci s i ę m i es zk a z ro d zi cam i ?
— Cu d o wn i e! Co d zi en n i e razem j em y ś n i ad an i e, o b i ad i k o l acj ę. Ch o d zi m y n a
s p acery . M am a czes ze m i wł o s y . Ład n i e? — Ko b i et a o b ró ci ł a s i ę t y ł em , ab y p o k azać
n i ezg rab n y k o k . — J es t cu d o wn i e! M o że w t y m ro k u p o j ed zi em y n awet n ad m o rze!
— Zak l as k ał a w d ł o n i e i p o d s k o czy ł a.
— To ś wi et n i e! W t ak i m razi e j a j u ż s i ę żeg n am , m am s p rawy …
— Szk o d a…
— Do b ran o c, Han i u , p o zd ró w ro d zi có w!
— Po zd ro wi ę!
— Pa!
— Pa!
— No i co t am w t ró j ce, d o k t o rze Ni ewi ara? — zap y t ał a J ad zi a.
Paweł wes t ch n ął . Co m i ał o d p o wi ed zi eć? Zn ał t ę p acj en t k ę. Przed t em wy d awał o
s i ę, że m a j ak i eś s zan s e. A t eraz? Ko m p l et n i e o d k l ej o n a… Kt o wi e, czy j ej
p o p rzed n i e rewel acj e n i e b y ł y wy n i k i em s t areg o u razu g ł o wy , k t ó ry n aj p ewn i ej m i ał
m i ej s ce w d zi eci ń s t wi e. Zd j ęci a ren t g en o ws k i e b y ł y j ak i eś zam azan e, al e s zk o d a
m ęczy ć d zi ewczy n ę t o m o g rafi ą. Swo j ą d ro g ą ch y b a k ażd eg o czł o wi ek a o d wari at a
d zi el i t y l k o p o rząd n i ej s ze u d erzen i e w g ł o wę. Przerażaj ące. M ężczy zn a aż zad y g o t ał
n a t ę m y ś l . Zd j ął o k u l ary , ro zm as o wał n o s i p o d j ął ro zm o wę.
— Pan i J ad zi u — wes t ch n ął . — Ws zy s t k o u n i ej d o b rze. Daj ci e j ej j ak zwy k l e
rel an i u m i b ęd zi e s p ać.
— Ta t o m i ał a s zczęś ci e, co ? Led wo wy s zł a ze ś p i ączk i ! Łeb p o k an cero wan y , al e
d ał a rad ę! Szo k ! — Pi el ęg n i ark a s wo i m zwy czaj em wci ąg ał a Pawł a w ro zm o wę. —
Zwal i ł o s i ę n a n i ą p ó ł s k ł ad u , a j ej n i c!
— No , n i c j ak n i c… Ni e wy j d zi e s t ąd p ręd k o , ch y b a że j ak i eś h o s p i cj u m j ą
weźm i e.
— Al e m o g ł a zg i n ąć! — Sł u s zn i e zau waży ł a p an i J ad zi a, u ważaj ąca p rzewl ek ł y
o d d zi ał p s y ch i at ry czn y za cał k i em m i ł y p rzy b y t ek . Z p o wo d u t eg o p o g l ąd u b y ł a
ś wi et n ą p raco wn i cą i Paweł b ard zo j ą cen i ł . Dl at eg o zg ad zał s i ę n a n i ep o t rzeb n e
d y s k u s j e o p acj en t ach i ś wi eci e j ak o t ak i m . — Ni k t n i e zg i n ął w cał ej k at as t ro fi e, t o
cu d ! Po n o ć s k ł ad zwal n i ał , czy l i m as zy n i s t a zareag o wał p o p rawn i e. Ni e m a j ak
wy s zk o l en i e! — d o k o ń czy ł a s i o s t ra o d d zi ał o wa.
— Fak t y czn i e, n i es am o wi t e, że n i k o m u n i c s i ę n i e s t ał o — zg o d zi ł s i ę Paweł . —
A t eraz l ecę, b o m i au t o b u s u ci ek n i e!
Zarzu ci ł n a p l ecy k u rt k ę, ch wy ci ł t o rb ę i wy s zed ł z m y ś l ą, że Han k a w k o ń cu m a
t o , o czy m m arzy ł a.
HANKA. Happy end
Han k a l eżał a w s wo i m p o k o j u . Ob o k p o s ap y wał Bart ek . M am a i t at a t eż s i ę j u ż
p o ł o ży l i . Ob i ecal i j ej j u t ro wy j ś ci e d o p ark u . Z t eg o p o wo d u n i e m o g ł a zas n ąć! Na
s zczęś ci e wp ad ł a j ej o p i ek u n k a.
— Oj , Han eczk o , al e t y j es t eś n i es p o k o j n a! — s t wi erd zi ł a.
— Pan i J ad zi u , b o j a j u t ro i d ę d o p ark u ! — zaćwi erk ał a Han k a.
— No , p i ęk n i e! Ci es zy s z s i ę, co ?
— Ah a!
— A zaś n i es z?
— Ni e…
— To d aj rączk ę, zro b i ę ci zas t rzy k i o d p o czn i es z!
Han k a p o s ł u s zn i e wy ci ąg n ęł a ręk ę. Zas t rzy k n i e b o l ał , t y l k o l ek k o p i ek ł . Gd y
t ł o k d o t arł d o k o ń ca s t rzy k awk i , p o czu ł a, że k ręci s i ę j ej w g ł o wi e.
— Do b ran o c! — wy b eł k o t ał a.
— Do b ran o c, Han eczk o , ś p i j d o b rze! — p o żeg n ał a s i ę p an i J ad zi a i wy s zł a.
Han k a wy j rzał a p rzez o k n o . Wł aś n i e zap al i ł a s i ę j ej u l u b i o n a l at arn i a.
— Do b ran o c, Bart u ś ! J u t ro zb u d zi n as j as n e s ł o n eczk o ! — m ru k n ęł a i zas n ęł a.
Spis treści
Zap o m n i j p at rząc n a s ł o ń ce 1
Zap o m n i j p at rząc n a s ł o ń ce 2
Zap o m n i j p at rząc n a s ł o ń ce 3
Co p y ri g h t © Ofi cy n k a & Kat arzy n a M l ek , Gd ań s k 2 0 1 3
Ws zy s t k i e p rawa zas t rzeżo n e. Ks i ążk a an i j ej częś ć n i e m o że b y ć p rzed ru k o wy wan a
an i w żad en i n n y s p o s ó b rep ro d u k o wan a l u b o d czy t y wan a w ś ro d k ach m as o weg o
p rzek azu b ez p i s em n ej zg o d y Ofi cy n k i .
Op raco wan o n a p o d s t awi e wy d an i a p i erws zeg o w j ęzy k u p o l s k i m , Gd ań s k 2 0 1 3
Op raco wan i e ed y t o rs k i e k s i ążk i :
Ko rek t a: Kat arzy n a Len d zi o n
Pro j ek t o k ł ad k i : M ag d al en a Zawad zk a | Au reu s art
Zd j ęci a n a o k ł ad ce: © Ol eg Ko zl o v |
© M y k o l a Vel y ch k o |
ISBN 9 7 8 -8 3 -6 2 4 6 5 -8 1 -1
o fi cy n k a@o fi cy n k a.p l
Pl i k o p raco wał i p rzy g o t o wał Wo b l i n k