Nicola Abbagnano
Egzystencjalizm jako filozofia możliwości
Nicola Abbagnano, Egzystencjalizm jako filozofia możliwości (1952) [
tłumaczył Jakub Bartoszewski, przkład przejrzał Piotr Przesmycki 22.06.2008
Nicola Abbagnano urodził się 15. VI. 1901 roku w Salerno. Zmarł w
Mediolanie 9. IX. 1990 roku. Włoski filozof zajmował się egzystencjalizmem a także filozofią
nauki, socjologią. Jest twórcą filozofii możliwości. Studiował w Neapolu. Doktoryzował się pod
kierunkiem Antonio Aliotty. Po ukończeniu studiów nauczał filozofii w szkołach średnich,
następnie na uniwersytecie w Turynie, gdzie założył centrum studiów metodologicznych i
czasopisma naukowe Rivista di filosofia i Quaderni di sociologia. W latach 1952-1960 patronował
grupie intelektualistów zwanej „neoilluministami”. Do śmierci propagował własną myśl
filozoficzną na łamach czasopism naukowych, a także gazet Il Giornale, La Stampa.
1. Wielka księga 2. Wolność 3. Możliwość 4. Możliwość i jej negatywne oblicze 5.
Egzystencjalizm negatywny 6. Egzystencjalizm teologiczny i ontologiczny 7. Czy kryterium
wyboru istnieje?
1. Wielka księga
Wyobraźmy sobie, że gdzieś na ziemi istniałaby wielka księga, w której wszystko było by zapisane
i wyrażone, a co dotyczyło by zbawienia i szczęścia ludzi. Wiemy, że każdy z nas może znaleźć w
tej książce pewną precyzyjną i niezawodną wskazówkę, dotyczącą wszelkich własnych sytuacji
zarówno o dużym jaki i niewielkim znaczeniu; może odnaleźć wskazania precyzyjne i nieomylne
odnoście takich kwestii jak: szczęście, życie i śmierć własna lub innych, pokój i wojna, znaczenie
nauki lub religii oraz, w ogólności, wiedzy ludzkiej i pokrótce tego wszystkiego, co może
interesować człowieka oraz tego, co może posłużyć do jego kierowania. Bez wątpienia, istnienie
tego rodzaju księgi było by dla nas bardzo użyteczne oraz wygodne. Jednakże przypuśćmy, że język
i charakter pisma, w jakim napisano tę książkę nie będą do końca zrozumiałe, iż będzie ona
możliwa do odczytania w pewnych fragmentach ale nie w całości, a nigdy w sposób taki, który
uniknąłby wątpliwości, że jej lektura mogłaby być inna. Moglibyśmy więc postąpić naprzód w
lekturze niektórych rozdziałów; z innych to, co przeczytalibyśmy będzie wielce wątpliwe; z
pozostałych udało by się odczytać niewiele lub nic. W każdym bądź razie, wypróbujemy w życiu
wskazówki i sugestie owej księgi, a gdy próba nie powiedzie się, wrócimy do kart książki, by
czytać je dokładniej i pojąć to, co ona rzeczywiście oddaje oraz czego od nas wymaga. W ten
sposób, pośród prób, błądzenia, relektury, ponownego popadania w błędy, postępów i regresów
będziemy kontynuować ten proces, zawsze w nadziei, że księga ukaże nam pewną i niezawodną
drogę każdej życiowej sytuacji, mniej lub bardziej rozczarowując [nas] ową nadzieję.
Dziwna księga, powiecie. I przyznam wam rację. Jednak gdyby ona istniała, jaki byłby stan nas -
ludzi? Śmiem twierdzić, że dokładnie ten sam, w jakim jesteśmy, a który możemy dostrzec lub
określić my sami. Niewiele rzeczy jest pewnych, a i te nie są do końca pewne, wolne od
wątpliwości lub też możliwości wątpliwości. Dobrobyt, bezpieczeństwo, szczęście i to wszystko, co
nazywamy wartościami nadającymi sens i smak życiu, czyli piękno, dobro, prawda, [są] zawsze
niepewne i zmienne z tego powodu, że księga nigdy nie daje się czytać w sposób klarowny lub
dlatego, że to, co przeczytamy nie jest w stanie wystarczająco nas oświecić. Staramy się strzec
posiadanych dóbr oraz powiększać ich zasób, jednak nasze próby nie zawsze są udane i w każdym
przypadku żadna z nich, u swego początku, nie daje absolutnej gwarancji powodzenia. Jesteśmy
zmuszeni zaryzykować. Czasem ryzyko będzie uzasadnione, ponieważ z góry okaże się w dużej
mierze prowadzić do sukcesu; innym razem będzie jeszcze lepiej; jednak w każdym przypadku
trzeba je podejmować, gdyż stuprocentowej pewności powodzenia nigdy nie otrzymamy. Sama
wiara jest tego rodzaju ryzykiem. W każdej chwili mogę ją stracić i dla jej zachowania muszę
pozostać czujny. Dlatego bezpieczeństwo, jakie mi ona zapewnia jest podobne do bezpieczeństwa,
które posiada uzbrojona armia pewna swej niezwyciężoności - musi dbać o własne uzbrojenie,
nieustannie je powiększać i ulepszać, by móc pozostać i czuć się niepokonaną. I miłość jest
ryzykiem, które może przerodzić się w nienawiść lub, co gorsza, wypalić się w szarości
obojętności. Taki jest nasz stan i podobny byłby tych ludzi, których własne życie i przeznaczenie
zależało by od lektury tajemniczej wielkiej księgi.
Poczyńmy zatem krok naprzód w naszej hipotezie. Przypuśćmy, że pewna grupa osób specjalizuje
się w lekturze owej wielkiej księgi i stanie się lepsza od innych w dogłębnym [jej] odczytywaniu.
Zapewne dostrzegą oni coś, co innym uszło uwagi, będą obstawać przy swoich odkryciach i
przedstawią je jako rozstrzygające. Załóżmy, że osoby te nazwiemy . Wielce prawdopodobne jest,
biorąc pod uwagę trudności lektury wielkiej księgi, że nie będą oni zgodni między sobą. Niektórzy
uwierzą w to, iż znaleźli jedyną i właściwą metodę czytania całości. Każdy z nich będzie
pretendował do nieomylności swojej lektury i, naturalnie, zderzy się z podobnym roszczeniem do
nieomylności sposobu czytania stosowanego przez innych. Natomiast pozostali - uwzględniając
właśnie ów kontrast między lekturami, z których każda rości sobie prawo do bycia niezawodną -
stwierdzą, iż księga w całości jest niepojęta i że niczego nie da się z niej wyczytać, a z tego powodu
oczekiwane lektury będą wszystkie identyczne, czyli jednakowo nieprawdziwe. Możliwe że
znaleźliby się i tacy, którzy stwierdzą, że księga jest, mniej więcej, taka, jaka przyjęliśmy na
początku - tzn., że nie jest możliwa jej lektura niepowtarzalna, całościowa i ostateczna - i że to, co
jesteśmy w stanie wyczytać musi zostać potwierdzone powtórną lekturą, następną i następną, bez
możliwości dojścia do lektury końcowej i ostatecznej; iż będzie bezużyteczne dalsze czytanie. To
oczywiste, że gdy pierwsze dwie grupy filozofów zerwą z kolejną lekturą wielkiej księgi - pierwsi,
ponieważ wierzą, że lektura ostateczna została nam dana; drudzy, gdyż w ogóle nie jest możliwa
lektura; trzecia grupa filozofów będzie dalej postępowała w lekturze i relekturze księgi. Dla nich
bowiem to, co każdy z nas może wyczytać nigdy nie będzie lekturą ostatecznie prawdziwą, ani
lekturą absolutnie fałszywą. Będzie to jedynie lektura wypróbowywania przez następną lekturę,
która jej zaprzeczy lub ją zmodyfikuje. Innymi słowy, owi filozofowie wskażą nam drogę o wiele
mniej dogodną i bardziej angażującą; będzie to jednak droga, na której trudniej o złudzenia i
rozczarowania. Z powodów, które staną się oczywiste dzięki dalszej rozprawie, tę ostatnią grupę
filozofów nazwę - filozofami egzystencjalistami.
2. Wolność
Być może okaże się zbyteczne twierdzenie w tym miejscu, że fikcja wielkiej księgi, która nadała
impuls [tym rozważaniom], nie jest fikcją w czystej postaci. Wielka księga istnieje, a jest nią świat,
rzeczywistość lub - jak określają ją w znamienity sposób filozofowie - essere [istnienie], jakim jest
człowiek. Odkąd jest on na ziemi nigdy nie zaprzestał poszukiwania wiedzy o tym kim jest, czym
powinien być, co musi czynić i czego winien się spodziewać. Stronami księgi, którą staramy się
odczytać jesteśmy my sami oraz inne osoby; otaczające nas rzeczy; dobra, o które się troszczymy;
ideały i wartości, w które wierzymy. Czytamy i znów czytamy te strony, aby uchwycić ich
znaczenie i sprawić, aby stały się przewodnikiem naszego życia. Jeżeli jednak zapis tych kart jest
taki, jaki założyliśmy, jeśli jest on sam z siebie nieoczywisty, problematyczny i nie nadający się do
konkretnej i normatywnej lektury, jedyną rzeczą - usuwając złudzenie ostateczności oraz
optymistyczną egzaltację, której [ta lektura] mogłaby być źródłem - jaka wybawia nas z
niebezpiecznych omyłek i gorzkich rozczarowań oraz pozwala nam zmierzyć się w pełnej
świadomości, a przez to w sprzyjających warunkach, z brakiem życiowej pewności jest to, co
przyjąłem za własne od filozofów egzystencjalistów. Postarajmy się zatem dokładnie poznać ich
poglądy.
Po pierwsze, to oczywiste, że kondycja istnień ludzkich, jaką określają oni za własną, jest
niezmiernie kłopotliwa. Jednakże posiada [ona] również pewną korzyść. Pierwsza - i rzekłbym
jedyna - korzyść to ta, iż jesteśmy wolni. Nieoczywistość druku owej księgi świata sprawia, że
wszystko co czynimy na jakiejkolwiek płaszczyźnie [naszego życia] i naszego istnienia, to kim
sami jesteśmy, nie jest określone w sposób precyzyjny i niezawodny przez ową samą książkę.
Księga nigdy nie oświeci nas w stopniu doskonałym, to prawda. Jednak [z drugiej strony] i zupełnie
nie pokieruje, nie zmusi do tego, by być tym, kim jesteśmy i robić to, co robimy. To oczywiste, że
jeśli potrafilibyśmy przeczytać całą księgę, wszystko było by zdeterminowane i narzucone przez
nią. Jednakże z tego względu, iż nie jesteśmy w stanie odczytać wszystkiego, zawsze pozostanie dla
nas pewien margines, dzięki któremu możemy być i działać w taki albo inny sposób; pewna
przestrzeń wyboru, margines nierozstrzygniętych możliwości. Ponieważ ów margines nie znajduje
się w tym lub innym miejscu księgi, tzn. w tym albo innym punkcie interesującej nas
rzeczywistości, ale wpisany jest on w każdą z linijek i we wszystkie aspekty tej rzeczywistości, od
początku do końca tej lektury - w ciągu trwania całego naszego życia – jesteśmy wolni.
Jesteśmy wolni, wszakże wolnością sui generis - ograniczoną, uwarunkowaną, spętaną. Pomyślcie
przez moment. Nikt z nas nie może stać się tym wszystkim, kim chce, na przykład artystą,
filozofem, świętym, człowiekiem interesów, obojętnie; [lub mieć] te rzeczy i inne, wszystkie razem.
Karty księgi nie mówią nam o wszystkim, ale pozostawiają pewne wskazówki. Gdybyśmy ich nie
zauważyli, ponieślibyśmy porażkę. Nie mogę i wszystkiego obojętnie, muszę liczyć się z moimi
rzeczywistymi możliwościami. Zawsze mogę mniej lub bardziej zdawać sobie z tego sprawę,
[mogę] pomylić się co do nich, a nawet jeśli się nie pomylę, mogę iść za nimi i je mniej albo
bardziej rozwinąć. Mogę także rozwijać je w jednym, niż w wielu [innych] kierunkach (a w tym
miejscu mogę znów popełnić błąd) i w ostateczności zakończyć swoje życie sukcesem lub porażką
albo też, to pospolity przypadek, połowicznym powodzeniem- aurea mediocritas [złoty środek].
Żadne z tych rozwiązań nie jest z góry pewne, ale jedno z nich pozwoli mi bardziej zaufać innym.
Moja wolność wyraża się w wyborze pomiędzy nimi w taki sposób, aby obrać drogę lepszą; w
wiernym naśladowaniu moich wyborów i nie porzucaniu ich, chyba że jedynie wtedy, gdy jawny
jest błąd. Co do drugiego z tych wyborów, moja osobowość uformuje się w taki czy inny sposób;
nabierze dobrych lub złych cech; takiej albo innej właściwości. Jej [poszczególne] części i elementy
będą musiały zostać porzucone w czasie drogi, zanim osiągnie ona pewną względną formę i
niezmienną spoistość. Jednakże na tym etapie sukcesu i powodzenia bezpieczeństwo związane z
moją osobowością nie będzie absolutne i będę musiał jeszcze czuwać oraz walczyć o jego
utrzymanie - co stanowi powodzenie istnienia; muszę unikać upadków, błędów, zmian, które
mogłyby zagrozić lepszym drogom konstytuującym owo bezpieczeństwo. Lektura i relektura księgi
winna trwać nieustannie.
Taka jest ludzka wolność, jakże inna od tej, która przynależna byłaby pewnemu wszechmocnemu
bóstwu, które oczywiście byłoby wolne w darowaniu wszelkich możliwych doskonałości. Jakże
różna jest ona także od tej, którą nasz wielki humanista XV wieku - Pico della Mirandola,
przyznawał człowiekowi, gdy Bóg kierował do człowieka słowa: . Taka [wolność] byłaby jeszcze
wolnością nieskończoną, przepotężną, twórczą, a nie ludzką. Wolność człowieka jest o wiele
bardziej ograniczona, ponieważ istnieje jedna możliwość wyboru mieszczącego się w wąskich
granicach. To, kim możemy być i co możemy robić jest, w każdym przypadku, określone przez
niezależne od nas czynniki, zasugerowane przez księgę świata. Niemniej, także w tych granicach
nasza wolność jest rzeczywista. Jest [ona] wolnością groźną. Od niej w ostateczności zależy dobro i
zło świata. Jako że złu - na ile ograniczony będzie nasz wybór - możemy odpowiedzieć zawsze nie,
dobru rzec tak. Dobro i zło będą zależeć w pewnej mierze od owego nie oraz tak.
Tak ograniczona wolność, poddana różnego rodzaju czynnikom i przeszkodom jest właściwą
wolnością człowieka. Oto właśnie wzniosły temat współczesnego egzystencjalizmu, wokół którego
skupiają się wielorakie tendencje tego nurtu filozoficznego. Spróbujmy je określić.
3. Możliwość
Wolność, w którą jako istoty ludzkie jesteśmy wyposażeni, także ze względu na to, co
powiedziałem, należy rozważyć jako aspekt fundamentalny naszego społeczeństwa. Choć jest to
zawsze wolność o ograniczonym wyborze, stawia nas wobec ciągłego decydowania. Jest oczywiste,
że każdy wybór zakłada istnienie pewnej liczby innych możliwości, które są możliwe lub które
przynajmniej za takie uchodzą. Każdy z nas w każdym momencie uważa, że może wykonać tę lub
inną rzecz, iż jest w stanie przyjąć taką czy inną postawę, obrać tę albo inną drogę postępowania.
Możność czynienia i zdolność bycia, w sposób nieodzowny, konstytuuje [naszą] kondycję, aby
każdy z nas dopełnił swoich wyborów i podjął własne decyzje. Nikt, naturalnie, nie podejmuje
drogi, której nie jest w stanie przebyć, jednak - co oczywiste - bywa często tak, że w ocenie tego, co
potrafimy lub czego nie potrafimy, mylimy się, przez co jesteśmy zmuszeni w pewnym momencie
do nie uznania już więcej tego, co na wstępie [możliwym] się jawiło i do wzięcia pod uwagę innych
możliwości. Tak dzieje się we wszystkich ludzkich sprawach, zarówno tych nic nie znaczących,
mało istotnych, jak i doniosłych, decydujących lub jak się mawia - historycznych. Jednakże
chciałbym tutaj podkreślić to jedynie, że wolność oznacza wybór, a wybór oznacza możliwość.
Niepotrzebna będzie raczej obrona doniosłości pojęcia możliwość jakie zajmuje w
egzystencjalizmie, a w ogólności we współczesnej filozofii. Nie nadmieniam tu niczego na temat
rozwoju badań nad tym pojęciem. Pozwolę sobie jednak ukazać na odpowiednim przykładzie jak
zawiera się ono we wszystkich naszych słowach i aktach, stając się w pewien sposób bodźcem
wszelkich spraw ludzkich. Jeśli stwierdzę, dla przykładu: “w tym pomieszczeniu jest przedmiot x”,
biorąc za obiekt x krzesło, stolik, lampę lub jakąkolwiek inną rzecz, to jedyne co mogę powiedzieć
to to, że mogę zobaczyć przedmiot, dotknąć go, posłużyć się nim w sposób zgodny z jego
przeznaczeniem, zmienić jego położenie, a nawet sprzedać, wymienić, itd. Dla tych możliwości
zobaczenia, dotyku, posługiwania się, itd. wspólne jest to, że ja poznaję przez afirmację istnienie
określonego przedmiotu. Jeśli zaś inna osoba nie będzie zadowolona lub nie uwierzy moim
dowodom, nie znajdzie innego sposobu ich weryfikacji, jak tylko poprzez osobistą możliwość
dotknięcia, zobaczenia, itd. tego przedmiotu, powracając do tych samych możliwości, w których
dokonała się moja afirmacja. Łatwo zrozumieć, że każde analogiczne twierdzenie daje się wyjaśnić
w podobny sposób: inna będzie natura nakreślonej możliwości, chociaż ciągle będzie chodziło o
możliwość. Jeśli, na przykład, powiemy: , to przypisujemy Sokratesowi pewne możliwości
poszukiwania, orientacji, iluminacji oraz zachowań wobec życia i świata w ogóle, które nie są
właściwe wszystkim, a jedynie tym, którym rezerwujemy tytuł posiadającego wiedzę. Afirmacje
uzyskane przez naukę nie odznaczają się innym charakterem. Poznanie naukowe, w ogólności, nie
jest niczym innym, jak możliwością poczynienia pewnych obserwacji i otrzymania konkretnych
wyników. Wzory, normy, zasady, dowodzenia wszystkie są możliwością w tym oto sensie: [to]
możliwości, w których odnajdujemy wyjątkową wartość, a czasem wyższe znaczenie, są [one]
jednak zawsze możliwością. Nie istnieje, de facto, norma, wzór lub dowodzenie, którego nie można
by przekroczyć albo, wobec których winno się być uległym. Oznacza to, że każda norma, wzór,
dowód otwiera przed nami alternatywę, że pozwala nam dokonać wyboru. Wnioski matematyki,
gdy zostaną zastosowane w odniesieniu do życia, stają się normą w takim oto sensie: dla przykładu,
2 + 2 = 4 - jest normą, która informuje nas o tym, że mając dwa przedmioty po jednej stronie i po
drugiej również dwa, możemy i powinniśmy wziąć pod uwagę te przedmioty wszystkie razem jako
cztery. Jednakże oczywiste jest, że daną normę można naruszyć i jest ona przekroczona w dobrej
wierze przez kogoś, kto nie potrafi liczyć lub w złej wierze, przez tego, kto w mało uczciwy sposób
chce pozyskać dla siebie korzyści. Normy kierujące bieg różnych spraw są po prostu tymi, które
określają możliwość uzyskania oczekiwanych rezultatów; tak jak reguły sztuki konstrukcyjnej są
takie, że czynią możliwymi utrzymanie w pionie budynków służących w proponowanym [przez
projekt] celu. Jasne jest to, iż jak wielki byłby przywilej
i dostojność związane z niektórymi możliwościami w odniesieniu do innych, to możliwości
pozostaną te, które są, ni mniej ni więcej, możliwością. Zasada moralna lub religijna, dla przykładu
jedno z przykazań Dekalogu, nie sprawia niczego innego, jak wskazuje pewną możliwość działania
lub zachowania, która przy właściwych racjach, wydaje się stać wyżej nad innymi. „Nie zabijaj”,
„Nie kradnij”, to przykazania pozostające poza wszelką dyskusją, a które działają nie inaczej, jak
tylko wskazują pewne działania możliwe. W rzeczywistości nie wykluczają, jako niemożliwe,
przeciwnego działania, stanowiącego przekroczenie tychże przykazań. Co więcej, ich przekraczanie
dokonuje się, niestety, ciągle i codziennie, co oznacza, że stają się one niemożliwością odnoszącą
się do , [wzywającą] zatem do właściwie zorientowanego wyboru ludzi.
Można powiedzieć, że nie jest to zawsze prawdą i że istnieją twierdzenia, które oznaczają pewną
konieczność, a nie możliwość. Jeśli mówi się, na przykład, “ciała umierają”, to wyraża się przez to
pewien fakt konieczny, który nie może się nie potwierdzić. Ale w rzeczywistości, to zdanie - i wiele
innych, które odnoszą się do świata naturalnego, nie są [czymś innym], jak regułami
przewidywania, umożliwiającymi przewidzieć bieg jakiegoś faktu. A jak wszystkie reguły, mogą
zostać przekroczone. Dla przykładu, uczestnicy seansu spirytystycznego będą spodziewać się
zjawiska lewitacji, które przekracza normę wyrażoną w tym zdaniu. Naturalnie, nie wypowiadam
się co do rzeczywistości tych zjawisk. Stwierdzam jedynie fakt, że zdania tego rodzaju wyrażają
reguły, czyli możliwość przewidywania lub takiego zachowania, które - tak jak inne reguły - mogą
zostać przekroczone.
Konkluzję powyższych rozważań można sformułować następująco. Cokolwiek człowiek by czuł,
myślał lub robił; cokolwiek by powiedział, znajduje się przed “może być”, które otwiera przed nim
możliwość jakiegoś wyboru. Na tym może być opiera się cała ludzka egzystencja. Co więcej, nie
jest ona niczym innym, jak owym może być.
4. Możliwość i jej negatywne oblicze
W ten sposób dotarliśmy do punktu centralnego egzystencjalizmu jako filozofii. Różne nurty
egzystencjalizmu zbiegają się w tym miejscu, stanowiącym jednocześnie punkt ich rozejścia.
Wszystkie one zgodnie potwierdzają, że ludzkie życie jest całokształtem możliwości i że z tego
powodu nie może być zrozumiane w całej swej złożoności i w określonych szczegółach, jak tylko
jako możliwość. Spróbujmy określić teraz znaczenie i zasięg tego twierdzenia.
To, co jawi się nam jako możliwość może się zrealizować, ale może również się nie zrealizować.
Każda możliwość posiada, by tak rzec, dwa oblicza nierozerwalnie złączone jedno z drugim:
oblicze pozytywne, które wskazuje coś rzeczywistego, mogącego się udać lub [coś] oczekiwanego;
oraz oblicze negatywne, które ukazuje coś nierzeczywistego, coś co [skazane jest na]
niepowodzenie albo coś nieoczekiwanego. Możemy być pociągnięci do rozważenia, raz po raz, z
większą uwagą jednego lub drugiego oblicza, a częściej - naturalnie - pozytywnego. Jednakże
drugie z nich zawsze istnieje i jest [nie do] wyeliminowania. Rozważmy przez chwilę małe i
wielkie plany, z których składa się nasze codzienne życie: plany pracy, interesów, przyjaźni, życia
rodzinnego, studiów, badań, rozrywki, itd. We wszystkich tych przypadkach zamierzamy, w pewien
sposób, rozwinąć jakąkolwiek naszą działalność, mając na uwadze określone wyniki, które
uważamy za pożądane. Jest jednak oczywiste, że każdy z tych planów nie jest czym innym, jak
możliwością lub całokształtem przyszłych możliwości i że z tego powodu ich realizacja - nawet
jeśli z początku okazuje się być dobrze prowadzona - nigdy nie jest pewna i niezawodna. Niektóre
[z nich], na pewnym etapie, mogą wydawać się zrealizowane. Jeśli jednak staną się planami
przyszłości, to pozostawią na nowo możliwy dostęp do niepewności, inne wcale się nie zrealizują;
jeszcze inne urzeczywistnią się w sposób odmienny od przewidywanego, a przez to stanie się
trudne do określenia czy koniec, w danym momencie, będzie faktycznie [ich] realizacją. W każdym
przypadku cechą decydującą, która znamionuje ludzkie plany jest całkowita niepewność - ich
negatywne oblicze - możliwość, która nie będzie zrealizowana.
Ale jest coś więcej. To, co istnieje jedynie jako możliwość, może w każdej chwili być nie
istnieniem. Jeśli ludzka egzystencja jest w swej złożoności możliwością, to możliwość nie istnienia
towarzyszy jej i ją definiuje. Owa możliwość nie istnienia jest tym, co wszyscy rozumieją jako
słowo “śmierć”. Śmierć, z tego punktu widzenia, nie jest zakończeniem jakiegoś okresu, kresem,
końcem, czymś umiejscowionym lub dającym się umiejscowić w danej chwili, a przez to
charakteryzuje jedynie ten moment i żaden inny. Istnieje jednak - zawsze obecna z życiu człowieka
- możliwość, która warunkuje wszelkie jej przejawy. Możliwość śmierci - którą każdy odnosi nie
tylko do siebie, ale także do innych, jest podstawą - natenczas zakrytą - działania, myśli, czułości,
starań i wszelkiego rodzaju trosk. Pomyślmy dla przykładu o całej pracy i przeróżnych działaniach,
do których ludzie są bezpośrednio lub niebezpośrednio zmuszeni, niezbędnych do codziennego
zaspokojenia ich potrzeb. Oczywiste jest, że to zaspokajanie byłoby nieużyteczne albo o wiele
mniej zachęcające lub też przyjęłoby inną formę, gdyby ludzie nie mogli umierać; toteż w tym
przypadku nie zaspokajanie owych potrzeb nie spowodowałoby fatalnych skutków. Uczucia,
starania, zmartwienia są jednak uwarunkowane o wiele częściej ciągłą możliwością śmierci, jaka
ciąży nad człowiekiem. Możliwość ta odbija się później na wszelkiej działalności,
przedsięwzięciach i planach ludzkich, zagrażając ich kontynuacji i realizacji, rodząc tym samym
nowe ryzyko, które wiąże się ściśle z charakterystyką tych planów, czyli możliwość w przyszłości.
Te proste rozważania- których wagę każdy może pojąć, wynikają bowiem z różnych dróg ludzkiego
doświadczenia, które nie jest proste i nie pozwala zapominać - ukazują w jaki sposób pojęcie
możliwości, użyte w sposób właściwy dla egzystencjalizmu dla zrozumienia ludzkiej egzystencji, w
swej złożoności nie pozwalają sformułować wniosków uspokajających czy optymistycznych, co do
przeznaczenia życia ludzkiego na ziemi. Łatwo zrozumieć, z tego co przedstawiłem, że
egzystencjalizm trudno przedstawić jako jedną z tych filozofii, które egzaltowałyby człowieka. Jego
przeznaczenie i rzeczywistość w jakiej żyje ozdabiane są różnymi powabnymi kolorami i roszczą
sobie prawo do ukazania, że droga człowieka na ziemi będzie zagwarantowana w stu procentach, a
przez co ideały, wartości, zasady, w które wierzy osiągną niezawodny triumf. Przeciw tym
filozofiom egzystencjalizm ukazuje nieprawdę i zmierza ku polemicznemu przedstawieniu w
jasnym świetle niestałości, sprzeczności, aspektów negatywnych i szokujących, które ofiaruje nam
egzystencja - jak to jest zawsze - oraz tego, co w nim lepsze; możliwości zła, błądzenia i nicości. Z
tej to postawy polemicznej, w klimacie literatury egzystencjalnej, [która wskazuje na pewne]
elementy pełne goryczy, przykrości i zawodu, [ukazuje się] przymiotnik egzystencjalny, [który]
wyszedł z bieżącego użytku (prawdę mówiąc w sposób niejasny) [w celu] opisania każdej formy
uwagi skupionej na najciemniejszych, niewłaściwych i negatywnych aspektach życia.
5. Egzystencjalizm negatywny
Filozofia egzystencjalizmu, w swej większej części, nie ogranicza się do postawy polemicznej.
Swoją uwagę częściej kieruje ku aspektowi negatywnemu możliwości, jakie stoją przed
człowiekiem i które go konstytuują. Już prekursor tej filozofii w XIX wieku - Duńczyk Søren
Kierkegaard - ukazał stanowczo w jasnym świetle obezwładniającą moc możliwości. Jego życie
zdominowane zostało przez epizod, który dla człowieka o zdrowych zmysłach może wydawać się
niezrozumiały lub też o niewielkim znaczeniu, jednak dla niego miał znaczenie decydujące.
Zaręczył się z kobietą, którą kochał i która mogła mu zapewnić gwarancję szczęśliwego związku,
jednakże po pewnym czasie - bez szczególnego powodu - zdecydował o zerwaniu zaręczyn i o
porzuceniu małżeństwa. Jak to możliwe? Otóż, sparaliżowała go świadomość możliwych
konsekwencji swego czynu. Konflikty, nieporozumienia, różnice osobowości, braki w wypełnianiu
obowiązków i wymagań małżeńskich, a wreszcie brak szczęścia, pomyłki, grzechy - to wszystko
może zdarzyć się w życiu małżeńskim. Z tego co wiemy, Kierkegaard nie miał szczególnych
powodów, by się obawiać o nie bardziej niż inni, ale on jasno widział i przewidywał czystą
możliwość. I ta czysta wątpliwość wystarczyła do tego, by zrezygnować z życia małżeńskiego. W
jednej ze swych znanych książek z przedziwną jasnością opisał tę szczególną formę lęku, którą jest
udręka. Nie jest ona - w ogólnym tego słowa znaczeniu - lękiem, ponieważ lęk rodzi się z
konkretnego i poznawalnego niebezpieczeństwa. Udręka zaś jest jedynie . Jest ono mianowicie
uczuciem, które towarzyszy rozważaniu wymiaru negatywnego i redukcjonistycznego wszelkich
możliwości, jakie się pojawiają, także tej odnoszącej się do małżeństwa, jak i do każdego innego
planu, inicjatywy lub pracy, w którą możemy się zaangażować.
Oczywiste jest wszelako, że jednostronne rozważanie aspektu negatywnego możliwości jakie stoją
przed nami - jeśli jest dogłębne - zmierza do zlikwidowania własnego charakteru możliwości.
Jeżeli, de facto, wobec każdego ewentualnego planu czy inicjatywy nakreślą mi się jedynie ryzyka i
niebezpieczeństwa, które są z nimi złączone i które w każdej chwili mi zagrażają - redukując [ich
realizację] do zera - ów brany pod uwagę plan czy działanie nie będą już możliwe. Innymi słowy,
zostaniemy porażeni i, jak Kierkegaard wobec jego zamiaru małżeństwa, odejdziemy [od naszych
zamiarów], uznając za niemożliwy każdy plan, który - przynajmniej na pierwszy rzut oka -
wydawał się być możliwy. Pozwolimy, by [ten plan] nas opuścił, nie ze szczególnych powodów -
nie dlatego, że uważne sprawdzenie owego określonego planu przekona nas do tego, iż jego
powodzenie było jedynie pozorne, ale jedynie z ogólnego i niesprecyzowanego powodu, który
odnosić się będzie jednakowo do wszystkich innych planów, czyniąc je w zalążku niemożliwymi. Z
tego punktu widzenia wszystkie plany, wszelkie ludzkie możliwości zostaną zredukowane na tym
samym poziomie. Niepotrzebna będzie ich jednostkowa ocena, ich porównywanie, ich wybieranie
według określonej możliwości realizacji, którą się odznaczają, na podstawie kryteriów, które dadzą
skuteczny wynik. Wszystkie możliwości zrównoważą się na wspólnej drodze, płaszczyźnie, która
stanie się jedną, braną przez nas pod uwagę i droga negatywna, dla której każda [z możliwości]
może się nie zrealizować. Ta negatywna droga w odniesieniu do siebie i rozważana abstrakcyjnie
doprowadzi nas do wniosku, że możliwości te będą miały taką samą wartość, tzn. zero lub bliskie
zeru i że wybór pomiędzy jedną a drugą jest po prostu bez znaczenia lub wręcz niemożliwy. Oto w
rzeczywistości droga egzystencjalizmu niemieckiego oraz Sartre`a. Gdy Heidegger twierdzi, że
wszelkie możliwości ludzkie chociaż rozciągają się w przyszłość określając ją, to cofają się wstecz,
do przeszłości; do tego, co już było lub już się wydarzyło - potwierdza on równoważenie się
wartości takich możliwości, gdyż redukuje je wszystkie do prawdziwych i właściwych
niemożliwości.
W rzeczywistości jedyną możliwością, jaka stoi przed człowiekiem, jest - według Heideggera - ta,
by zrozumieć lub nie zrozumieć niemożliwości istnienia (to znaczy śmierć). Jednak także i tu,
niezależnie od wyboru, rzeczy nie zmieniają się, jako że niemożliwość istnienia - niezależnie czy
zostanie zaakceptowana i przyjęta czy też się ją zignoruje lub ukryje - takową pozostanie. Gdy
Jaspers twierdzi, że wszystkie ludzkie możliwości są związane z pewną sytuacją i de facto zależne
od niej - przez co nie pozwala ona zobaczyć z wyprzedzeniem tej sytuacji bez możliwości jej
zmiany - głosi on równowartość wszystkich możliwości, redukując je do niemożliwości. Osobiście
nie mogę być lub chcieć albo działać inaczej niż to kim już jestem, ale to kim jestem nie jest
przedmiotem wyboru i nie daje mi innej możliwej alternatywy, jak tylko być tym, kim jestem.
Również w tym przypadku jedyny wybór jaki posiadam polega na tym, by kontynuować bycie tym,
kim jestem - wiedząc kim jestem - lub kontynuować bycie [tym, kim jestem] nie wiedząc tego.
Jednakże ten wybór (jak to widać wyraźnie) nie ma żadnych konsekwencji praktycznych. W końcu
gdy Sartre stwierdza, że wszelkie działania ludzkie są równowartościowe, gdyż wszystkie są
skazane na niepowodzenie, stąd - w gruncie rzeczy – można upić się samotnością (albo dowodzić
ludźmi), podkreślając dobitnie tę formę ekwiwalencji wartości możliwości człowieka, którą poparli
już Heidegger i Jaspers.
Musimy podkreślić nieco osobliwy los tej formy egzystencjalizmu, która - tak jak Saturn - pożera
swoich synów. Bierze ona swój początek od stwierdzenia, że człowiek żyje i oddycha w świecie
możliwości, które może wybierać; swój koniec ma natomiast w tym, że nie istnieją możliwości, a
jedynie niemożliwość i że nie ma niczego do wyboru. Innymi słowy, te formy egzystencjalizmu
wykorzystując pojęcie możliwości jako pewnego rodzaju bodźca dla wzniesienia ludzkiej
egzystencji do poziomu pojmowania, tłumią je lub, co gorsza, uznają, iż one nigdy nie istniały.
Pojęcie możliwości u tych filozofów przeradza się w [pojecie] niemożliwości. Pomyślcie teraz o
różnicy, co więcej, o przepaści, jaka dzieli te dwa pojęcia. Niemożliwość jest konieczna (w
najwęższym i ścisłym sensie tego słowa): wobec niemożliwości nic nie da się zrobić i niczego
stwierdzić. Możliwość jest wolnością i wobec możliwości człowiek może dokonać wyboru .
6. Egzystencjalizm teologiczny i ontologiczny
Z innej strony, nie brak filozofii egzystencjalistycznych, które - przynajmniej na pierwszy rzut oka -
uniknęły tej redukcjonistycznej alternatywy. Są to takie formy egzystencjalizmu, które zakładają w
możliwościach egzystencji [istnienie] relacji z Bogiem, z Bytem lub Wartością, dzięki któremu
można wznieść się ku nieskończoności, absolutności i - niewiele mówiąc - ku wszechmocy pojęcia
tej relacji, dla zagwarantowania owej relacji, a zatem i poznania w możliwościach egzystencji
charakteru pozytywnego, dzięki któremu wydaje się otwierać przed człowiekiem horyzont
pewności. Zarówno wtedy, gdy Boga pojmie się jako Tajemnicę ofiarującą się człowiekowi bardziej
w miłości niż rozumowej spekulacji (Marcel); także, jeśli ujmie się Go jako Byt całkowicie obecny
w wewnętrznym doświadczeniu (Lavelle); również, gdy pojmie się Boga jako najwyższą Wartość,
która ujawnia się w doświadczeniu moralnym (Le Senne), to owocem tych interpretacji - w każdym
przypadku - będzie ofiarowanie człowiekowi gwarancji, że możliwości jego egzystencji zrealizują
się w najlepszy sposób. Owa gwarancja tkwi w tym, że egzystencja jest w każdym wypadku relacją
z pewnym bytem (Bóg), który z definicji posiada lub - lepiej - jest możliwością doprowadzenia do
realizacji wszystkich najwznioślejszych możliwości człowieka. Innymi słowy, ludzkie możliwości
są już z tego punktu widzenia możliwościami urzeczywistnionymi, o ile daje je i udziela ich
człowiekowi ten Byt, który wszystkie je mieści w dokonanej realizacji. Zatem czas przestaje być
czynnikiem [niosącym] niebezpieczeństwo destrukcji stając się stanem realizacji. Powodzenie
ludzkich przedsięwzięć jest zagwarantowane w punkcie ich rozpoczęcia, ponieważ - jak twierdzi
Lavelle - „każda możliwość jest przeznaczona do tego, by została zrealizowana”.
Chociaż podobny punkt widzenia mógłby okazać się pocieszający, jednakże jest bardziej wyrazem
pobożnego życzenia, niż wynikiem wolnej od uprzedzeń analizy ludzkiej egzystencji. W
rzeczywistości, ten punkt widzenia nie może stać się pomocą dla człowieka w żadnej z osobistych
sytuacji, w której przychodzi mu się znaleźć. Jeśli to faktycznie oznacza, że wszelkie możliwości
ludzkie jednakowo są ukierunkowane ku realizacji, to jeszcze mierzą w bolesne doświadczenie
niepowodzenia, porażki, nieszczęścia, zmartwienia, śmierci, itd. nie dając człowiekowi żadnego
kryterium odróżnienia możliwości od możliwości ponieważ wszystkie, w tym przypadku, byłyby
jednakowo pewne, dobre i przynoszące sukces. Jednakże, jeśli oznacza to (jak wydaje się być
odpowiednim do ducha autorów propozycji), że tylko niektóre z ludzkich możliwości są pewne, o
ile opierają się na istnieniu i wartości, to kłóci się to znów i o wiele bardziej z potrzebą jakiegoś
kryterium wyboru. Rzeczywiście, w takim przypadku potrzeba wybrać między możliwością a
możliwością. Jednak w jaki sposób rozróżnić, w poszczególnych przypadkach, tę, która opiera się
na istnieniu i wartości, a która tym samym , oraz tę, która taka nie jest? Całe to rozważanie jawi się
jako wytłumaczenie post factum, które nie dostarcza żadnego ograniczonego i orientującego
kryterium w konkretnych sytuacjach życiowych. Te, które się realizują, są możliwościami opartymi
na Istnieniu i Wartości. Taka propozycja ma charakter czysto tautologiczny. To czego potrzebujemy
to wiedzieć pod jakim aspektem lub cechą możemy z góry rozpoznać możliwości, które się
realizują. A filozofie egzystencjalne o tym problemie nie mówią niczego.
Jednak to, co mówią sprawia, że należy te filozofie umieścić w egzystencjalizmie negatywnym, o
którym już mówiliśmy. Istnieją - twierdzą one - możliwości ukierunkowane ku realizacji, co
oznacza, że niemożliwe jest, by się nie zrealizowały oraz możliwości ukierunkowane ku nie-
realizacji, czyli takie, których realizacja jest niemożliwa. Jest czymś oczywistym, że ani jedne ani
drugie nie są możliwościami ponieważ, jak wiemy, cechą możliwości jest to, że niczego ona nie
implikuje, że czyni niemożliwą swoją realizację lub swoją nie-realizację. Cechą możliwości jest to,
że zostawia ona otwartą drogę ku jednej, jak i drugiej rzeczy, podczas gdy jedna z tych dróg jest
zamknięta; nie istnieje możliwość, a [jedynie] konieczna determinacja. Innymi słowy,
uczestniczymy w takiej samej nieuzasadnionej przemianie, jaką egzystencjalizm negatywny
wymusił na pojęciu możliwość; przemianę w sensie odwrotnym do pojęcia niemożliwości, czyli
konieczności, która wyklucza wolność i wybór. Mimo ich charakteru - ogólnie mówiąc -
budującego i optymistycznego, takie formy egzystencjalizmu owocują tą samą negacją
egzystencjalnych możliwości, będącej skutkiem form, które jawią się jako negatywne i
pesymistyczne. Nie jest to, z tego powodu egzystencjalizm pozytywny. Egzystencjalizm pozytywny
musi spełnić dwa wymagania:
1) utrzymać pojęcie możliwości w jego podwójnym aspekcie pozytywnym i negatywnym oraz
unikać jego przeobrażenia w pewną konieczną determinację.
2) Dostarczyć kryterium, na pewno nie niezawodnego, ale skutecznego wyboru egzystencjalnych
możliwości. Jednakże, jakie jest to kryterium?
7. Czy kryterium wyboru istnieje?
W jaki sposób człowiek ma wybierać? Czy możliwości, które stają przed człowiekiem, w
nieustannym planowaniu, z którego składa się jego egzystencja, dają się rzeczywiście ocenić w taki
sposób, by mogły kierować naszymi wyborami? A jeśli tak, to jakie jest kryterium ich oceny?
To oczywiste, że jeśli ludzka egzystencja jest pewną możliwością, która istnieje w świecie
możliwości, kryterium oceny nie może być nie związane z samą możliwością. Nie możemy
odwołać się do innego pojęcia, po prostu dlatego, że nie posiadamy tego kryterium. Faktycznie,
każde inne kryterium lub zasada, które zostałyby podane w celu oceny możliwości, byłyby jeszcze i
zawsze pewną możliwością: pozostawało by do naszego wyboru. My sami musielibyśmy dokonać
wyboru, choć moglibyśmy również tego nie zrobić. Możemy zatem stwierdzić: kryterium
umożliwiające ocenę możliwości oraz, po rozważeniu wszystkiego, dokonanie wyboru spośród
nich, jest tak samo możliwe. Jednak, by mogło być przyjęte jako kryterium oceny samego siebie,
możliwość musi złączyć dwa aspekty, które ją stanowią i nie może być ograniczona zarówno tylko
do wersji negatywnej i redukcjonistycznej, ani też do wersji pozytywnej i możliwej do realizacji.
Możliwość jest czymś, co może istnieć lub może nie istnieć. Owo może istnieć jest częścią jego
znaczenia nie mniej jak nie może istnieć i odwrotnie. Z pewnością nie możemy uniknąć
stwierdzenia, że każda inicjatywa lub plan człowieka jest ryzykowny i może zakończyć się niczym.
Egzystencjalizm odmawia ofiarowania człowiekowi niezawodnych gwarancji, odmawia zatem
troski o niego w nazbyt pewnym optymizmie, który uśpiłby jego czujność i naraziłby go bez
możliwości obrony na wszelkie niebezpieczeństwa. Jednak, z innej strony, egzystencjalizm musi
sparaliżować człowieka i przygwoździć do bierności i opuszczenia, ukazując mu jedynie brak
sukcesu i porażkę wszystkich jego inicjatyw. Musi raczej doprowadzić człowieka ku wolności
wyboru, pomiędzy tymi inicjatywami, dając mu możliwość wyboru, przypadek po przypadku, w
sposób lepszy i bardziej rozsądny. Powinien zatem dodać mu otuchy w formowaniu się w każdej
dziedzinie kryteriów oceny i wyboru, które pozbawione pozornych roszczeń do niezawodności
zmniejszają możliwość błędu i które by były ciągle podatne na polepszenie. Takie kryteria będą
mogły ukonstytuować, jak to dzieje się w naukach ścisłych, techniczne, precyzyjne sposoby,
gwarantujące sukces, przez co jednak nigdy nie będą tak pewne i stałe; lub też normy i reguły
postępowania, jak ma to miejsce na płaszczyźnie działania moralnego, społecznego, politycznego,
ekonomicznego, itd. W każdym razie, techniki, normy i reguły będą kierowały człowiekiem w
wyborze dostępnych możliwości, które ciągle się jawią przed nim. W jaki sposób go poprowadzą?
To znaczy: jakie spośród możliwych alternatyw nakażą mu wybrać? Oczywiście te, które - czyniąc
odpowiednią próbę - są rzeczywiście możliwe. jest [to, co] zawsze [jest] czymś możliwym, [czyli]
istnieje pewna możliwość tego rodzaju, która daje jakąś gwarancję nie przejawiając się od razu,
[czy też] po jakimś czasie. Innymi słowy, rzeczywiście możliwe jest to, co możemy dalej wybrać,
[unikając sytuacji], w której dokonanie jednego wyboru czyni niemożliwym podjęcie następnego.
Nie wątpię w to, że to kryterium w formie abstrakcyjnej, w jakiej je zaprezentowałem będzie
wydawać się ciężkie i mało wygodne. Jednakże, nie jest to kryterium abstrakcyjne, ale konkretne i
odpowiadające na przeróżne potrzeby ludzkiego życia. Rozpatrzmy przypadek pewnego mężczyzny
lub pewnej kobiety, którzy przygotowują się do poślubienia towarzyszki lub towarzysza życia,
którego wybrali. To o co musi zapytać się dana osoba zawiera się w słowach: wybór, który
podejmuję w tym momencie będę mógł uczynić powtórnie przez wszystkie dni i lata, aż do skutku?
Czy motywy, które skierowały mnie do wyboru dają pewną gwarancję, by móc kontynuować
sugerowanie takiego wyboru? Jeśli, z pełną uczciwością ta osoba będzie mogła odpowiedzieć tak na
tego typu pytanie, jej wybór okaże się „być pod dobrą wróżbą”; w przeciwnym razie, jest on - od
samego początku - niewłaściwy. W rzeczywistości, udanym małżeństwem jest tylko to, w którym
po wielu latach - mimo tego wszystkiego, co może się wydarzyć w międzyczasie - dwie osoby
mogą nadal powiedzieć: ten wybór powtórzyłbym ponownie. To oczywiste, że te dwie osoby
nieustannie odnawiały swoją decyzję i że zachowały one żywe i pełne wigoru pragnienia, które [ta
decyzja] pierwszy raz im ukazała. Wybrać dobrze oznacza jeszcze i zawsze. Ten kto wybrał dobrze
swój zawód, swoje przekonania polityczne lub wiarę religijną, swój sposób pracy, może powiedzieć
to samo: uczynię jeszcze i zawsze ten sam wybór. Ale ten, kto tak uważa, naprawdę dokonał i
ciągle nieprzerwanie dokonuje w ciągu swego życia, tego samego wyboru. Był to właściwy wybór
właśnie dlatego, że umożliwiał jeszcze i zawsze podjęcie późniejszego wyboru. [Można] było by
łatwo mnożyć przykłady, ale nie jest to wskazane. Pozwólcie mi powiedzieć, że to, co my
nazywamy prawdą poznania lub pięknem jakiegoś dzieła sztuki okazuje się być pojmowane w ten
sam sposób. Prawdziwe poznanie jest takim poznaniem, które może być jeszcze i zawsze użyte we
właściwych okolicznościach, [jest] poznaniem, które nie zawodzi albo nie prowadzi do
nieodwracalnych błędów: to możliwość wyboru, który zawsze może być odnowiony. I rzeczą
piękną jest, jak mówi poeta, .
Nicola Abbagnano urodził się 15. VI. 1901 roku w Salerno. Zmarł w Mediolanie 9. IX. 1990 roku.
Włoski filozof zajmował się egzystencjalizmem a także filozofią nauki, socjologią. Jest twórcą
filozofii możliwości. Studiował w Neapolu. Doktoryzował się pod kierunkiem Antonio Aliotty. Po
ukończeniu studiów nauczał filozofii w szkołach średnich, następnie na uniwersytecie w Turynie,
gdzie założył centrum studiów metodologicznych i czasopisma naukowe Rivista di filosofia i
Quaderni di sociologia. W latach 1952-1960 patronował grupie intelektualistów zwanej
„neoilluministami”. Do śmierci propagował własną myśl filozoficzną na łamach czasopism
naukowych, a także gazet Il Giornale, La Stampa.
Nota o tłumaczu:
Jakub Bartoszewski – absolwent UKSW w Warszawie. W badaniach podejmuje zagadnienia
dotyczące kartezjańskiej filozofii przyrody oraz filozofii możliwości Nicola Abbagnano.
Przygotowuje rozprawę doktorską na Uniwersytecie Śląskim pod kierunkiem prof. dr hab.
Krzysztofa Wieczorka pt.: Nicola Abbagnano, filozofia możliwości. Członek Polskiego
Towarzystwa Tomasza z Akwinu.
] Artykuł ten został opublikowany po raz pierwszy w Zeszytach Włoskiego Stowarzyszenia
Kultury (ACI), n. 7, Turyn 1952, s. 47-61. Pod tym tytułem [materiały te] zostały następnie zawarte
w [dziele] Possibilità e libertà, 1956, s. 5-23 oraz w Scritti esistenzialisti, a cure di Bruno Maiorca,
1988, s. 565-582. Fragment niniejszego tekstu został przełożył przez Andrzeja Nowickiego w
książce pt.: Wybrane teksty z historii filozofii. Współczesna filozofia włoska, Warszawa 1977, na
stronach 241-244 oraz opatrzony krótki komentarzem znajdującym się na początku ksiązki strona
39. Także w tej pozycji dostępny jest biogram Nicola Abbagnano od strony 95 do 96.