Zygmunt Balicki.
Zasady wychowania
narodowego.
Referat, przedst&wionY na Polskim K o n g resie Pedagogicznym
we Lwowie dnia 1 listop ad a 1909 r.
Przejrzany oddruk z „Przeglądu Narodowego” .
Warszawa.
Druk Edwarda Nicza i S-ki, Nowy-świat 70.
Polski K o n g res Pedagogiczny, bardziej niż jakikolw iek
inny, rozpoczynać powinien swe obrad y z poczuciem w iel
kiej odpowiedzialności, ciążącej na nim wobec przeszłości
i przyszłości narodu. W obec przeszłości — gdyż ma on za
sobą wspaniały dorobek Komisyi Edukacyjnej, przekazany
nam jako testam ent odradzającej się P olsk i, któremu nietyiko
sprostać należy, ale i rozwijać go trz e b a równie konsekw en
tnie jak samodzielnie; wobec przyszłości —gdyż ciąży na nim
część olbrzymiego zadania, które p o leg a nietyiko na w y ch o
wywaniu ludzi, nietyiko na wychowywaniu obywateli kraju,
chcących i umiejąc3^ch służyć sprawie publicznej, lecz — co
najważniejsza— na wychowywaniu narodu samego, jak o je d
nolitego, potężnego organizmu, pow ołanego do spełnienia
wielkich zadań dziejowych, które go czek; ją.
W ychow anie człowieka, wychowanie obywatela, w y ch o
wanie narodu— oto trójjedyne zadanie, które staje przed każ-
dem pokoleniem wychowawców, bez względu na to, na j a
kiem polu działać im przychodzi. ■
Przeu kongresem pedagogicznym zadanie to nie s ta je
w całej rozciągłości i w całym swym ogromie. W udziale
przypada mu przedewszj^stkiem tech niczn a jego strona, ro z
legła dziedzina zagadnień specyałnych, stanowiących w ogniu
doświadczenia wypalone cegły, z k tóry ch się wznosi ginach
wychowania narodow ego, zagadnień, dostępnych tylko siłom
fachowym, uzbrojonym w należytą po temu kompetencyę.
A le praca ta, ja k i praca wychowania samego, powinna by ć
przeniknięta jed ny m duchem—duchem narodowej myśli, uczu
cia i woli, ożyw iającym każde poczynanie, każdy krok i czyn,
aczkolwiek w sw em ciągłem w cielaniu się duch ten nie da
się może ująć w suche przepisy postępow ania, ani w form u
ły, ani w rezolucye. Temu duchowi wychowania narodow e
go powinno być poświęcone słowo w stępne przy otw arciu
każdego kongresu pedagogicznego polskiego.
W ychow anie człowieka, w ychow anie obywatela, w ycbo- *
wanie narodu całego! To znaczy — w porządku doniosłości
zadań; wychowanie rodzime] duszy narodu w każdem w stę-
pującem w ży cie pokoleniu, w ychow anie jego instynktów
społecznych, w reszcie wychowanie ch arakteru w jednostkach.
—
4
—
O kreślenia ogólne, ja k wychowanie w duchu narodo
wym, wychowanie patryotyczne, wystarczać m ogą tylko wte-
dy, gdy się przeciwstawiają pojęciom i stanom przeciwnym
w ychow ania wynaradawiącemu lub beznarodowemu. W dzia
łalności budującej — a ta k ą w samem swem założeniu musi
być każda zdrowa działalność wychowawcza — określenia te
s ta ją się ogólnikami, w k tó re dopiero należytą treść wcielić
należy.
"Można wychować m łod e pokolenie w egzaltacyi dla oder
w anego pojęcia Polski, a nie dać mu podstaw patryotyzmu;
m ożna wszczepić mu jak najobszerniejsze w iadom ości zdz Si
dziny języka, historyi i literatu ry polskiej, a n ie dać mu wy
chow ania narodowego; w tych bowiem p o jęciach mieści się
cały św iat duszy, leżący poza umiejętnością i wiedzą, świat
rów nie niedostępny dla beznarodowo, choć popolsku, wy
chow anego młodzieńca, ja k je st nim dla cudzoziemca, cho
ciażby posiadał całą dla P o lsk i sympatyę, znał dokładnie jej
ży cie przeszłe i teraźniejsze i przejęty był współczuciem dla
iej losów .
Wychowanie narodow e wymaga od jed nostki innego
stosunku do Ojczyzny, niż jak o do czegoś, co na zewnątrz du
szy naszej istnieje, przy c a h m pragnieniu d o b ra tej Oiczyzny
i potępianiu wszystkiego, co w nią godzi
D u sza polska nie-
tylko nosi Ojczyznę w ew nątrz siebie, ale czu je się również
w ew nątrz niej, wszystkimi swymi splotami z nią zespoloną
i zlew a całkowicie swą osobow ość z iej jaźnią,—-a taki zwią
zek tylko wówczas utrw alić się może, gdy pokłady instynktu
narodow ego sięgają do g łęb in przeszłości o jczy stej.
„Od chwili—mowi A . Comte — gdy się poznaje, że si$
ma wspólnych przodków, gdy się wie o tych zmarłych, któ
rzy nami rządzą, od tej chwili ma się O jcz y z n ę”! <Dzieje
narodu powinny być wietcowem wykonywaniem testamentu,,
pozostaw ionego przez ty ch , którzy nadali narodow i swemu
osobow ość między innymi narodami w postaci państwa i na
kreślili drogi jego przyszłości
Woła zm arłych przodków
oży^wia i zapładnia w olę żyjących: trzeba, żeb y się ona speł
niła, a wtedy spełnią się dziejowe zadania narodu. Żywe
obcow anie ze zmarłem) pokoleniam i—oto czem powinna być
h isto ry a ojczysta dla m łodzieży, jeżeli ma by ć rzeczywistą
pudstaw ą je j patryotyzmu, zadatkiem ścisłego zespolenia je j
z tą Ojczyzną, która była, je st i będzie.
„Historya narodu zapisana jest żywemi głoskam ' w du
szach obywateli—mówi je d e n z myślicieli m łodszego pokole
nia, Ludwik P osadzy1).
Sięgnąw szy w g łąb duszy, może
każdy obudzić w sobie te uczucia, które w strząsały dawne-
mi pokoleniami. A lbow iem każdy człowiek je s t stworzony
lia cbraz i podobieństw o społeczeństwa, w którem żyje, i n o
si w sobie jeg o rysopis. Kto umie genezę tego rysopisu
w sobie wyczytać, posiada rzadki dar intaicyi historycznej”.
Rozwijać w m iodem pokoleniu tę intuicyę historyczną, k azać
mu przeżywać w espó z narodem je g o dzieje, na pam iętni
kach odtwarzać ważni ajsze ich m om enty, obrazować z całą
p'astyką życie, obyczaje i wierzenia, zawody i nadzieje p o
koleń minionych i na tem tle ryć w je g o duszy wiekowy t e
stament narodu;— to nietylko coś w ięcej, to zupełnie co in n e
go, niż uczyć chronologii i wyliczać wypadki dziejowe.
Związek ze zmarłymi obeimował niegdyś związek z z ie
mią, w której prochy ich spoczęły
A nalogiczne zespolenie
krajoznawstwa z historya łączyć winno w umysłach młodzieży
przyrodę rodzimą i ziemię ojczystą, g ro b y
Drzodków,
ślady
dawne] kultury i.z a b y tk i przeszłości, ludzi żyjących z ich c e
chami dziedziczności plemiennej, ich zabiegi gospodarcze, d o
robek cywilizacyjny, walki i troski dzisieisze— w jeden w y ra
zisty obraz P olski.
I znowu takie poznaw anie kraju—to zu
pełnie coś m nego, niż geografia form alna ziem polskich i su
che wiadomości o stanie kultury na ty ch z'emiach.
Łącznikiem pokuleń i żywem ogniw em , wiążącem sp ół-
czesnych w naród, jest mowa o jczy sta. Młodzież powinna
czuć i wiedzieć, że język, którym m ów i, służy nietylko
do
wyrażania myśli w najłatwieiszei dla P olaka formie, ale do
wyrażania duszy narodu, że w n:m, ja k w zwierciadle, od bi
ja ją się: jeg o dar spostrzegawczy, m etody myśli, charakter
uczuć i wogóle te szczególne cechy, które nadają sw oistą
postać duchowej je g o indywidualności.
W ścisłości jęz y k a
! mowy leżą zadatki prawdy, tkwiące w umysłowości narodu.
Słusznie też powiedziano, że „język narodow y jest tem do
skonalszy, im trudniej w nim kłam ać”.
Na mowie ojczystej
młodzież uczyć się powinna tej p rostoty i prawości orzeczeń,
która nie znosi ani dwuznaczności, ani rozciągliwości p o jęć,
ani umysłowego szalbierstwa. D osadn ość, trafność i jęd rność
wyrażeń jest n ajlep szą ochroną przed wielomównością w s ło
wach, tą cechą umysłów małych, która tak łatwo rodzi w ielo-
mówność w czyn ach — cechę charakterów małych. Jedn a je s t
obu tych wad natura: nagromadzanie danych bez treści, nie
dających m ateryału do wniosków— te g c początku w szelkiego
celowego działania. Dlatego zw ięzłość mowy jest bezw ied-
nem ćwiczeniem zdolności do czynu. Zaprawiajmyż młodzież
') W sw ej książce: „O p o s ł a n n i c t w i e n a r o d ó w e u r o
p e j s k i c h . P o m y s ł y d o f i l o z o f i i d z i e j ó w F r a n c y i, N i e
m i e c i P o l s k i ”, In o w ro cław , 1909
—
6
—
na staropolszczyźnie do odzwierciedlania w jęz y k u cech zdro
w ego, potężniejącego narodu, a nadewszjrstko uczmy ją od
czuwać ducha języka, a n ietyłko znać zasady je g o form po
praw nych.
Je ż e li język jest środkiem do wyrażania duszy narodu,
to literatura ojczysta jest bezpośrednim tej duszy wyrazem.
I tu właśnie pole do w yrabiania w miodem pokoleniu tego
czucia subtelnego, tej n aw et in tu icji bezpośredniej, która od-
razu pozwala rozpoznać, co w piśmiennictwie polskiem jest
odbiciem nieskażonej niczem duszy narodu, co je s t naleciało
ścią o bcą i naśladownictwem, a co jej zboczeniem i zwyrod
nieniem . W szystkie w ielkie dzieła literatury wszechświato
w e’ odbijały w sobie ducha tych narodów, k tó re je wydały,
i n iem a utworów pomnikowych, któreby tego piętna nie no
siły na sobie. Jak niema pięknego krajobrazu w malarstwie,
k tóry b y nie odtwarzał sw oistej przjTody w pewnym czasie
i m iejscu, widzianej przez pryzmat duszy arty sty , tak samo
m em a takiego piękna w literaturze, któreby nie było odbi
ciem sw oistej narodowej duszy jeg o twórcy.
W ielkie dzieła
piśm iennictwa polskiego, w stopniu wyższym niż jakiekolwiek
inne, są bezpośrednim w yrazem nietylko ducha narodu, ale
i m yśli narodowej; w n ich zawiera się wszechogarniająca
syn teza wierzeń polskich, znacząca blasKiem poezyi wyżyny,
do których wznosić się pow inna myśl tw órcza każdego z na
stępujących po sobie pokoleń.
W piśmiennictwie, zarówno jak i we w szystkich dzie
łach ludzkich, umysł m łodzieży szukać powinien nie tego co
nowe, lecz tego co niepożj^te i wieczne, i wynaidować nie
to co zasługuje na kr\'tvkę i budzi zwątpienie, lecz to co jest
godne uwielbienia i budzi zachwyt. W tedy um ysł młodzień
czy odkryje prawdziwy sk arb , w piśmiennictwie ojczystem
zaw arty: pozna to, co w życiu, w dziełach człow ieka w duszy
ludzkiej i w duszy narodu je st godne kochania.
Zżycie się z dziejami, z ziemią i ludźmi, z mową i lite
raturą ojczystą daje pilodemu pokoleniu podstaw y pozytyw
nego patryotyzmu. ^Miłość
Ojczyzny, jeżeli ma pozostać
w w ieku dojrzałym zdrową, czystą i wielką, nie może się ży
wić za młodu sokami, płynącym i 2 uczuć negatyw nych, z nie
naw iści i przeczenia w jak iejk olw iek p o stać. > A nie dlatego
bvnajm niej, że uczucia te są „niehumanitarne”, lecz dla tego,
że z dwóch kierunków duchowjrch, składających się na indy
widualność narodu: pozytyw nego i negatywnego, twórczego
i zaprzecznego, jednego zw róconego na w ew nątrz, drugiego
na zewnątrz, uczuć łączących i uczuć dzielących, świadomej
siebie woli i odruchow3rch wstrętów, myśli organicznej i my
śli opozycyjnej, -pierw szy tylko je s t kierunkiem budującym.
Uczucia zaprzeczne mogą mieć o ty le tylko wartość sp o łecz
ną, o ile są negacyą negacyi, g ro żącej pozytywnym, św iado
mym siebie i celow ym usiłowaniom narodu, to też burzyć
cokolwiek ma praw o tylko ten, kto tworzy. Pokolenie, w y
chowane w atm osferze uczuć negatyw nych, przestaje być
zdolne do p racy twórczej, rodzi w iecznych opozycyonistów
i umieć żyć ju ż tylko negacyą. S a m o nie wiedząc kiedy prze
nosi ją na spraw y własnego kraju i na życie jego w ew nętrz
ne i staje się zaczynem rozkładu duszy swego narodu.
Oparty na przesłankach w yłącznie dodatnich, w rośnięty
korzeniami w rzeczywistą przeszłość i złączony m ocnym :
węzłami z rzeczyw istą teraźniejszością, patryotyzm m łodego
pokolenia będ zie patryotyzmem realnym . iNie przerodzi się
on w jałow y pod względem czynu, oderwany kult P olsk i,
takiej Polski, która — jak mówi W y sp iański— „ma być m item
narodów, państw em ponad państw a, prześcigającem w szy
stkie jakie są republiki i rządy, oczyw iście niedościgłem, wy-
marzonem: ma być marzeniem, ideałem , a nigdy nie m a się
stać, nigdy b y ć, nigdy się urzeczyw istnić”,—lecz dążyć będzie
przedewszystkiem do osiągnięcia „tego, co jest w szęd zie”,
a nie tworząc sobie przesadnego, więc błędnego p o jęcia
o wartości sw o je j ojczyzny, zapragnie przyczynić się do rze
czywistej jej w yższości pośród in n y ch narodów. W takim
patryotyzmie wychowany naród będ zie dopiero mógł z cza
sem powiedzieć o sobie: „Skrom nym się czuję, gdy w glą
dam w siebie; dumnym—gdy się porów nyw am ”.
Na tak pojętnym patryotyzmie kończy się w ychow anie
narodowe, w spólne dla mężczyzn i kobiet. Poza tem m ęż
czyźni mi,ją przed sobą wyższy je sz cz e szczebel tego w ych o
wania:—w yrabianie w sobie przymiotów, potrzebnych im, ja
ko przyszłym odpowiedzialnym kierow nikom na~odu; k o b iety
zaś mają przechow yw ać w sobie i przekazywać w p rzy szło
ści swym dzieciom w czystej, nie zmąconej mętami życia
postaci n ajgłębsze pokłady instynktu narodowego'. W ym aga
tego inna natura, inna duchowość społeczna mężczyzn i ko
biet, a więc i odmienny zakres ich kom petency1’ w życiu pu-
blicznem. D o teg o życia publicznego we właściwej sferze i k o
biety wychowywane być muszą, n ie zapominajmy bow iem ,
że i tak połow ę bodaj naszych wTad narodowych przypisać
należy brakom w wychowaniu i charakterze kobiet.
W szelkie wychowanie ani na chw ilę o różnicy roli dwu
płci w życiu narodu zapominać nie może. Jeżeli zAdaniem
pedagogii je s t rozw ijać w duszy dziecka właściwe mu zadat
ki uzdolnień, skłonności, słowem ca łą jego naturę duchową,
to stosowanie jed nego i tego sam ego szablonu do chłopców
— 7
—
—
8
—
I dziew cząt może te zadatki tylko zabić lub w ypaczyć. Gdzie
dusze są różne, tam i m etody wychowawcze różne być mu
szą.
D lategoto system t. zw. koedukacyi jest usprawiedliwio
ny jed y n ie do wieku, od k tó reg o poczyna się różniczkowanie
duszy m ęskiej i kobiecej w zakresie przez w ychow anie obję
tym.
K obieta, wychowana w t}Tm zakresie p o ję ć i sposobie
ich u jęcia, które odpow iadają umysłowości i przeznaczeniu
mężczyzny, zwichnie tylko typ swej duszy k o b iecej, a wła
ściw ości i zalet duszy m ęsk iej nie zdobędzie, zuboży więc
tylko dorobek ogólny, zam iast go wzbogacić.
Mężczyzna,
w ychow any w tym zakresie p o jęć i sposobie ich ujęcia, kio-
re odpowiadają duszy i zadaniom kobiety, nie rozwinie naj
cen n iejszych i najtęższych sw ych zalet i w łaściw ości. Tą
drogą dochodzi o.ę jedynie do tego, że społeczeństw o skła
dać się będzie z wynaturzonych kobiet i znjew ieściałych męż
czyzn.
C h cąc dobrze w ychow ać naród w jego m łodem poko
leniu, trzeba ¡męską jeg o p ołow ę wychowywać do tych zadań,
które na niej 'zaciążą w przyszłości: do walki, do obrony, do
kierow nictw a, odpowiedzialności i rządów k o b iecą zaś — do
tych zadań, które są je j przyrodzoną sferą kom petencyi: do
przechow ania najgłębszych, najelem entarniejszych, ale zara
zem najbardziej podstawowych instynktów i zadatków narodu,
do utw orzenia tej ostoi narodow ego bytu, do k tó rej nie się
gają ani wpływy obce, ani rozkładow e działanie powikłanych
i pełnych dotknięć nieczystych stosunków życiow ych. Uczucia
narodow e powinny mieć m ocn ą podstawę w duszy kobiety, ale
wola narodowa tyłku przez dusze; męską przejaw iać się może.
W wychowaniu narodow em mężczyzn patryotyzm nie
w ystarcza. Muszą oni za młodu nawykać, w odpowiedn;m
w iekow i swemu zakresie, do systematycznego obejmowania
całośc; życia narodu, całokształtu jeg o zadań, spraw i celów,
do um iejętności rozwiązywania węzłów i sprzeczności życia
publicznego,^ muszą nadto m ieć tę głęboko
zakorzenioną
w duszy świadomość, że O c z y z n a — to gmach realny, który
nieustannie z planem budow ać i wznosić należy, że nie wol
no nic trwonić z dorobku przeszłości lecz itrzeba go w każ-
dem pokoleniu pomnażać.^ W ten sposób m łodzież ma za
wczasu rozwijać w swej duszy zarówno poczucie przyszłej
za ca ło ść dóbr narodowych odpowiedzialności, ja k i uczucia
gospodarcze względem w łasnego kraju. Spadkobierca pu
ścizny ojczystej i późniejszy odpowiedzialny je j gospodarz
innem okiem i z innem uczuciem patrzeć musi n a czekające
go w przyszłości dziedzictwo, niż widz postronny, dla które
go je s t ono tylko przedmiotem postrzeżeń.
W yrabian ie się w m łodzieży tego poczucia gospodar-
-czego wzglądem ojcowizny narodow ej metylko me pociąga
za sobą, lecz w p rost wyklucza w szelkie mieszanie si-e czynne,
a choćby tylko zaprzątanie swego umysłu sprawami p olityki
bieżącej i praktycznej, przed dojściem do pelnoletności o b y
watelskiej. Przedw czesne zwracanie myśli ku sprawom sz cz e
gółowym i przem ijającym , gdy umysł młodzieńczy nie je s t j e
szcze zdolny ogarnąć całokształtu zadań narodowych planem
syntetycznym i celowym, rozDudzanie w sobie nam iętności
politycznych, gdy me okrzepł jeszcze charakter i nie p o g łę
biły się należycie uczucia, oswajanie się z wymaganiami o p o r
tunizmu praktvcznego w wieku, w którym one muszą je s z c z e
b3'ć kompromisami sumienia i skazam i na charakterze, s ło
wem—branie się nieudolne do pełnienia zawodu, gdy się sz k o
ły odpowiedniej jeszcze nie przeszło, równa się zwichnięciu
charakterów obyw atelskich i uczynieniu ich niezdolnymi do
należytego p ełn ien ia swej roli w przyszłości, a me m ówim y
już o szkodach bezpośrednich, w ynikających stąd dla życia
publicznego.
Szkolą praktyczną uczuć gospodarczych względem n a
rodu, poczucia odpowiedzialności za całość życia zbiorow ego
i umiejętności rządzenia się i rządzenia— może być tylko w ła
sna sfera życia młodzieży, i to o ty le tylko, o ile nie w k ra
cza w dziedzinę polityki narodu i stronnictw . Instynkty sa
morządu we właściwym zakresie m ożna i należy rozw ijać ju ż
od lat wczesnych, aż do wieku dojrzałości,
W życiu m ło
dzieży uniw ersyteckiej stowarzyszenia, oparte na zasadach
nie zrzeszeń luźnych, lecz związków korporacyjnych, byle w y
pływających z charakteru narodowego i ściśle do niego p rzy
stosowanych, ) ;dynie są zdolne dać młodzieży zadatki, p o
trzebne do pełnienia najwyższych funkcyi w życiu narodu.
One również są, najlepszą szkołą wychowaw czą dla w y ro
bienia w m łodem pokoleniu zdrowych instynktów o by w atel
skich.
Błędem byłob}^ mniemanie, że na to, aby w ychow ać
z młodzieży d obrych obywateli, w ystarcza dać jej należyte pod-
dtawy patryotyzmu i przywiązania do rzeczy ojczystych w c a
łej ich rozciągło ści. Najwznioślejszy cel może być zw ich
nięty, jeśli szw ankuje technika wykonania. Niema tra g icz
niejszych w yników systemu w ychow aczego niż wtedy, gdy
stawiając przed oczyma młodego pokolenia wielkie cele,
równocześnie pozwolimy zakorzenić się w iego charakterze
takim wadom i narowom obywatelskim, że cele te własnem i
burzyć będzie rękom a.
■’ierwszą
cnotą obywatelską,
dającą możność pracy
zbiorowej, je s t zdolność uwspółrzędniania swych działań i
czynów , oraz zdolność poddawania ich jednem u planowemu
kierow nictw u. Uznawanie prawowitej władzy, a zwłaszcza
tak rzadki u nas przymiot— karne uleganie w ładzy raz uzna
nej, czy przez siebie w ybran ej, wejść powinno w instynkt
pokolenia, które ma w życiu czegokolwiek dokonać
. 1
Jeżeli
słuszne są słowa prof. M ilew skiego, że „społeczna cnota kar
ności mniej ma u nas wyznawców niż teo ry a i praktyka
osobniczej swawoli”, a słuszności odmówić im , niestety, nie
m ożna, to wszystkie czynniki, któremi społeczeństw o rozpo
rządza, jak oto: rodzina, nauczycielstwo, szkoła, wreszcie
wszelkia- zrzeszenia młodzieży — zgodnie zm ierzać powinny
w kierunku rozwinięcia w niej przeświadczenia, że umieć słu
chać nie słabością jest, le c z siłą, że niekarność nie świa
dectw em je st mocnej indywidualności, lecz samowolnego in
dywidualizmu, że wreszcie człow iek samowolny nie jest wol
nym, bo jest niewolnikiem własnych słabości.
Rzeczpospo
lita upadać poczęła od chw ili, gdy społeczeństw o wojowni
ków
7
zamieniało się stopniow o na społeczeństwo sejmikujące,
a słusznie mówi Nietzsche, że dobre u w ojow nikow i miłej
brzmi „musisz”, niźli „ ch cę”, mus t e Ł bowiem jest. dla niego
g ło sem sumienia narodow ego, wyrazem siły zbiorow ej i we
zwaniem do ©zynu
*
A le karność nie pow inna być mechaniczną.
Opierać się
ona musi a_£zynniki w ew nętrzne: o poczucie hierarchii — od
najprostszych organizacyi doraźnych aż do najw yższej stałej
organizacyi- społeczeństwa ja k również o poczucie szacunku
dla tych , którzy mają do niego prawo. Młodzieniec, który
nie um ie schylić czoła przed powaga \łieku, człowiek dc -
rżały— przed pŁóWagą fcharakteru i rozumu, obyw atel—przed
pow agą zasługi,—nie stw orzą nigdy narodu pow ażnego, bo sa
mi, nie wiedząc jak i kiedy, rozszarpią na strzępy płaszcz
jego m ajestatu.
B e z powag niemasz społeczeństw a, i rzecz to znamien
na, że ci, co najsilniej przeciw ko powagom p o w stają, co je
dyskredytują i podkopują szacunek dla nich w narodzie, ci
sami ulegają biernie a ch ętn ie różnym powagom koteryjnym,
które tylko w ich kole cieszą sie uznaniem.
Otóż narodu
niem a tam, gdzie niema czci w s p ó l n e j dla tych, co na
?wyeh barkach niSsą brzem ię je g c wielkości.
Młodzież nie
chybnie zbacza z drogi w ychow ania obyw atelskiego i wcho
dzi na manowce, jeżeli ma dla siebie inne, sw o je powagi,
powagi przygodne i partykularne, a nie te, k tó re świecą za
sługą i uznaniem w narodzie.
Jeżeli poczucie szacunku, powagi i hierarchii zapewnia
w szelkiej organizacyi społecznej siłę budowy, to cementem
spajający m je j cząstki je s t koleżeństwo i solidarność współ-
10
—
xlw
członków. P ierw iastek ów nierówności równoważy się tu w pol-
skiem rozumieniu ż\Tcia obywatelskiego pierwiastkiem ró w
ności. „Ramię do ramienia“, J e d e n za wszystkich, w szyscy
za jednego“ — oto hasia, zdolne w ychow ać młodzież na do
brych obywateli, umiejących iść ław ą do zamierzonego celu.
W szystkie rzeczy wielkie i płodne w społeczeństwie p o czy
nały się od związków blizkicb, prz3Tjacielskich, jako ogniw ,
łączącj^ch ich inicyatoiów , a wszelka akcya zbiorowa, zn a
cząca swój pochód głębokimi śladam i, była prowadzona przez
kadry, przeniknięte silnem poczuciem solidarności i k o leżeń
stwa. Dobrze to, gdy węzły, zadzierzgnięte na ławie szkol
n e j przetrwać m ogą przez całe ż y cie i stać się jed^rm w ię
cej łącznikiem w e wszelkich poczynaniach zbiorowych; fak t
to bowiem niezbity, ze zły za miodu kolega nie będzie w w ie
ku dojrzałym dobrym obj^watelem.
Wpływ współtowarzyszy, o p arty na solidarności i k o
leżeństwie, je s t potężnjmi współczynnikiem nietylko w w y
chow aniu'obyw atela, lecz zarazem i w wychowaniu czło w ie
ka, a przełożeni, którzy do tego czynnika odwołać się um ie
ją, trafią zawsze w strunę, w ydającą dźwięk czysty.
Przechodząc do zadań, mającj^ch bezpośrednio na w ido
ku wychowanie człowieka jako jed nostki, stajemy odrazu
wobec zagadnienia zasadniczego, dotyczącego ogólnej m eto
dy postępowania: ^Czy należy w ytw arzać w życiu m łodzieży
;
atmosferę dobra, prawdy, czystości piękna, chociażby sztucz^ si
ną, i usuwać z 'nięjjpierw iastki' zła i brzydoty* o które póź
niej, w ż}rciu dojrzałem każdemu ocierać się przj^chodzi czy
też oswajać młodzież zawczasu z tem , co ją czeka w życiu,
uświadamiać przed nią zle i brzydkie jego strony i tą drogą
czynić ją odporną na ich działanie, słowem -hygiena m oralna
czyi hartowanie przeciwko złu?
Cała bodaj treść drugiej stron y zagadnienia zaw iera się
w zbyt rozciągiem i nieścislem p o jęciu „hartowania”.
Dusza
dziecka, podobnie ja k jego ciało, m usi być przedewszystkiem
mocna, zdrowa i odporna na zew nętrzne wpływy u jem ne, na
to chyba zgodzą się wszyscy. G d y jednak hartujemy ciało,
ab}" je uczynić odpornem na zimno, nie dążymy przecież do
obniżenia w ew nętrznej ciepłoty organizm u, lecz pobudzamy
go do w ytw arzania drogą reakcyi wzmożonego ciepła, które
chroni go od zaziębienia śród o taczająceg o chłodu.
Nikomu
przecie nie przyjdzie do głowy w ychow yw ać dziecko w bru
dzie, aby je tym sposobem zahartow ać na spotykanie się
z nim w życiu, ’ ani sprowadzać sztucznie wszelkie, m ogące
je nawiedzić w przjrszłości chorob}^ celem wzmocnienia od
porności organizmu.
—
1 1
—
—
12 —
P raw d a, istnieje skuteczna metoda szczepienia ochron
nego.
Nio polega ona je d n a k na wprowadzaniu do organiz
mu ch o ro b y samej, lecz ty lk o nieszkodliwej d la zdrowia
;j
p o staci, zdolnej w yw ołać sam orzutną reakcyę ustroju. T a
kiego szczepienia ochronnego w dziedzinie m oralnej dostarcza
dość o kazyi własne życie d ziecka, z jego cierpieniam i, tro
skam i, zawodami, przeciwnościam i, przykładam i zła, brzydoty
d uchow ej i drobnych u p ad k ó w , pomimo że n iem a w niem —
a raczej właśnie dlatego, że w niem niema — ani duchowe
go brudu, ani rozkradu m oraln ego, ani zw yrodnienia, ani zbro-
dniczości, gnieżdżących się z regu ły tylko w złożonem życiu
ludzi dojrzałych. W tym odrębnym światku d u sz dziecęcych
i m łodocianych otwiera się rozległe dla w y ch o w aw có w pole
do ro zw ijan ia w nich hartu moralnego, do w y w o ły w a n ia sa
m orzutnej reakcyi przeciw ko złemu we w szelkiej jego formie,
reak cyi tem donioślejszej p o d względem w ychow aw czym , że
to w a rz y sz y jej poczucie skuteczności i celow ości tych wystą
pień.
A le roztaczać przed m łodym umysłem o b ra zy brudu,
cierpień i zbrodniczości o b c e g o mu jeszcze św iata, na który
żadnego w pływ u w yw ierać nie może, znaczy to samo, co
szczepić rozwiniętą już ch oro b ę, znieprawiać duszę i podko
p yw ać w zarodku w szelkie p o d staw y hygieny m oralnej.
N iech młode pokolenie chow a się w czystej atmosferze
w łasn ego świata, niech nie zna nizin i przepaści życia, dopó-
k szczytó w jego poznać n ie może, niech o d d ych a czystem
pow ietrzem dusz prostych i serc niezużytych.
A tm o sfera ta niech b ęd zie nadewszystk^ atm osferą po
go d y i radości żyeia. „O d czasu gdy ludzie istn ie ją — mówi
N ie tz sc h e - - za małe w eselił się człowiek, to je d y n ie , bracia
moi. je s t naszym orzecheni_r-pierworodnym ” .
B e z promieni
słońca m łoda sadzonka zw ięd n ie i skarłow acieje, w yhodow a
na zaś fw ^ego 'św ietle i c ie p le —zniesie, jako p ień rozrośnię
ty, najzim niejsze pŚodmuchy w iatru. Ten sam m yśliciel twier
dzi,
ż e
„fałszyw ą każda p ra w d a , która choć je d n y m nie ob
darzyła uśm iechem ” , a c o k o lw ie k podajemy dziecku, zw ra
cajm y., do "riego stronę jasn ą, rodzącą wiarę i u fn ość w czło
w iek a— jeżeli nie w ludzi, w życie — jeżeli nie w je g o prze
ja w y poszczególne. Bo ty lk o w iara, ufność, n astrój w ewnętrz
nego optym izm u są godnym i bodźcami działan o. „Ż a l i smu
tek — sło w a jednego z m łodszych w ych ow aw ców , Zygmunta
Z a le s k ie g o 1)—niedołężni to o jc o w ie czynu. B ó l m oże go zro
dzić, ja k o zabójcę samego sieb ie, ale smutek — nigdy. C zj’n
“) Artykuł „O twórczości poetyckiej Leopolda Staffa”. (P rzegi.
Naród., tom IIIiA
musi być ra d o sn y ” .
A. przecież czyn je st jedynym go d n ym
celem życia czło w ieka.
Kto potrafi zapewnić duszy m łodzieńca pogodę i rad ość
życia, da mu na cala dalszą drogę n e rw y niestargane,^rów
nowagę um ysłu, w reszcie pokój uczu ciow y wewnętrzny, k tó
ry jest pierw szym wailinkiem pokoju na zewnątrz nas. Je s t
to kapitał, zd o b y ty zamłodu, z k tó reg o się czerpie do późnej
starości.
Śród zadań poszczególnych, sk ład ają cy ch się na o lb rz y
mią i rozległą dziedzinę wychowania człow ieka, na pierw szem
m.ejscu stoi je g o wychowanie religijn e, w pływ a ono b ow iem
silnie wielu sw e m i stronami na w ych o w an ie narodowe i o b y
watelskie.
Religia n ie sprowadza się b yn ajm n iej—jak chcą n ie k tó
rzy— do p ew n ych wierzeń teologicznych i kosm ogonicznych,
zespolonych z przepisam i etyki, lecz opiera się przed ew szy-
stkiem na u c z u c i u religijnem. „U czu cie Boga—m ów i B ro -
dz.ński—nie przeto dane jest czło w ieko w i, że m yśli i ro zu
muje, ale że c z u je “ . Ż ycie ludzkie będzie zawsze duchow o
ubogie, b ezrad n e—nawet w swej b u cie—i pozbawione k rę g o
słupa m oralnego, jeżeli mu nie p rz y św ie c a absolut u czu cio
wej harmonii, p o p arty najwyższą syn tezą umysłową, go d zącą
z sobą wsz3rstk ie sprzeczności ż y w o ta . Religia daje nam to
mocne prześw iadczenie, że niema s>ł szkodliwych, że są tylk o
siły użyteczne, chociaż niekiedy źle zastosowane. W iara je st
jedna i m iłość je s t jedna w duszy ludzkiej; w szystkie p o
stacie i odm iany jednej jak drugiej, od najniższych i n a jp r o
stszych do n ajw y ższych i najbardziej złożonych, o ile nie są
wypaczone) m ają jedną istotę i treść wspólną, k tó ra się
w każdym ich przejaw ie zaznaczać powinna. W iara w żad
nej postaci (ch o ćb y naukowej), n iech się nie przeciw staw ia
wierze, ani m iło ść miłości. S iły te, rozbite na cząstki bez
związku ze so b ą, rodzić muszą szarpan in ę wewnętrzną i roz-
dwajanie się osobow ości przjr k ażd ej pozornej m iędzy niem i
kolizyi. \R e ligia daje duszy lu d zkiej,ya tem bardziej duszy
młodzieńczej, jed n o ść i harmo"ię w ew nętrzną, .'odkrywa n-g i-
to przed nią w y ż y n y życia d i ic w e g o i chroni ją od tego
rozkładowego poczucia, że w szystk o je st względne, w sz y stk o
znikome, w sz y stk o przemijające i skończone. P e rsp e k ty w a
nieskończoności nietylko nie um niejsza doniosłości n a jd ro b
niejszych rz e c z y i czynów, ale n a d a je " im "'ag ę czynników
wiecznych, ro d zi w iarę w to, iż żad n e drgnienie duszy ludz
kiej nie p rzem ija we w szechśw iacie bez śladu^ A na takich
tylko podstaw ach może okrzepnąć i stężeć charakter czło w ie
ka. Pokolenie wychow ane bez religii. nie może zrodzić ludzi
—
13
—
■jednolitych, nie może ró w n ież wydać entuzyastów , ani ludzi
intuicyi, ani ludzi, m ających zupełne poczucie odpow iedzialno
ści za sw oje czyny. W ych o w an ie religijne m łodzieży zasa
dzać należy przed w szystkiem innern na rozbudzeniu w niej
uczucia religijnego, a to n ietj^ko coś w ięcej, to zupełnie co
innego, niż sucha nauka katechizm u i przep isów Kościoła.
T u , jak i we w szy stk ich innych dziedzinach, w ychow a
nie 'ś ć powinno przed w ykształceniem . D o b rz e jest w tym
w zg lęd zie mieć w pam ięci uw agę O skara W id e'a: „W y
kształcen ie jest rzeczą śliczn ą, ale od czasu do czasu należy
so b ie przypominać, że co k o lw iek jest p raw d ziw ie godne wie
d zy— tego nauczyć się n iep o d o b n a” , a do tej u w ag i dodać, ty
tułem dopełnienia, sło w a Ruskina: „W y ch o w a ć dziecko nie
zn aczy to wcale nauczyć go czegoś, czego przedtem nie
w ied ziało , lecz zrobić z n ie g o kogoś, kim p ie rw e j nie było” .
B y ć kimś — sprow adza się w e w szystkich dziedzinach
ż y cja do jednego: mieć ch arakter. Charakter z a ś łatwiej nie
w ątp liw ie urabiać w dziecku drogą w ychow an ia, niż zmienić
je g o uczuciowość lub u m ysł, charakter bowiem nadaje kieru
nek uczuciowj-m i u m ysło w ym skłonnościom. G d y się go nie
um ocni zamłodu, człowiek zestarzeje się, ale n ie dojrzeje ni
gd y, będzie wszj^stkiego od życia oczekiw ał, ale się nie
p rzygo tu je w życiu do n iczego, nic też nie o siągn ie
M ieć charakter— to zn aczy dojść do takiej jedności i har
monii wewnętrznej, aby trz y zasadnicze p ierw iastk i ducho
w e: u m ysł, uczucie i w ola, tak zasadniczo rozdzielan e od sie
bie w psychologii teo retyczn ej, w ystępow ały zaw sze łącznie
w należytem ustosunkowaniu. Nie powinno b yć w życiu
dziecka, ja k i w życiu c zło w iek a dorosłego, p ra c y myśli bez
to w arzyszącego mu uczucia, ani gry uczuć n ie regulowanych
rozum em , ani tych dwóch czynnników bez p o p a rc ia woli, ani
w re sz c ie woli w tej p o staci, która jest tylko chceniem. Przy
takiem założeniu istotna tre ść charakteru da się ująć w okre
ślenie ogólne, w którem trz y powyższe p ierw iastk i w ystę
pują w harmonijnem połączen iu: charakter p o le g a na właści
wej perspek tyw ie i należytem ustosunkowaniu pobudek po
stępow an ia, tak, ażeby czło w iek kierował się w życiu pobud
kami i czynnikami najważniejszym i. Dlategoto nieodłączne od
c h arak teru /jest poczucie obowiązku,“^ ko jarzące v\ sobie: po
jęcie roz.umowe, bodziec u czu cio w y i popęd w o li; sprzeczne
z as z tem poczuciem są pob ud ki interesowne jakiejkolw iek
n atu ry, p rzy nich bowiem je d e n z tych czyn n ików , i to za
w sze n ie najwyższego rzęd u , góruje nad innym i. Stąd Lacor-
daire m ógł słusznie zaw ołać: „W szystko co się w ielkiego do
k on ało w świecie, stało się po d hasłem obow iązku; wszystko,
co się dokonało nędznego, stało się., w imię in te re su r
—
14
—
O bowiązek tylko wtedy je st ła tw y do spełnienia, g d y
nie jest biernem pełnieniem nakazów , lecz czynnem p o d e j
mowaniem ciężaró w w celu rozszerzenia i wzbogacenia ż y
cia. Najlepszą w ię c metodą zap raw iania młodzieży do w y p e ł
niania obow iązków je st wyrabianie w niej ducha p rz e d
siębiorczości, w ym agającej w ysiłkó w i dobrowolnie p rz y ję te
go przymusu w ew nętrznego dla d o p ięcia celiâ Pytanie: C o
stworzysz w ż y c iu ? — powinno ciągle przyśw iecać m ło d zieży
zarówno indyw idualnie jak zbiorowo, obok haseł: W ładaj s c -
bą, licz tylko na siebie! A my, ja k trafnie zarzuca n aszem u
wychowaniu R o m an Dmowski, „u c z y m y nasze dzieci, czego
nie należy robić, tylko ich nie uczymy', co robić trzeba“ . Im
silniej w m łodej duszy rozwiniemy n ak a zy wewnętrzne, tem
mniej potrzebow ać będzie zakazów zewnętrznych, a p rze cie
pierwsze są zadatkiem twórczości, d ru g ie — tylko p o p raw n o
ści. Na drobnych celach twórczych, przezwyciężonych i d o
konanych, za p ra w ia się charakter zaw cza su do osiągania c e
ló w wysokich i doniosłych,
k,,
M
„Czem je s t żyoie w ielk ie?--p yta A lfre d de V ign y.—Je s t
to myśl m łodości, urzeczyw istniona w wieku d o jrz a ły m “
A życie w ielk ie, w ielkie me przez pow odzenie ani sta n o w i
sko, lecz sw ą tr e ś d ą , wartością w ew n ętrzn ą i zasługą, jest
przecie n ajw yższym celen. w ychow ania.
Jednym z doniosłych w spółczynników w kształtow aniu
charakterów je s t wychowanie fizyczn e młodzieży. T o też
uszczuplilibyśm y jeg o znaczenie, sp ro w ad zając je do jedn ej
wyłącznie stro n y — do zabiegów zdrow otnych. W yłączn ie
zdrowotnym zabiegiem jest np. m ięsienie, przy którem pa-
cyertow i p rzy p ad a rola czysto bierna. A le ćwiczenia fiz y c z
ne wszelkiego rodzaju są n aw skro ś czynne i dają n ietylk o
zdrowie, lecz w y ra b iają siłę, spraw n ość, stanowczość, rzutko ść,
odwagę i p ew n o ść ruchów celo w ych , a to są już w y b itn e
i dodatnie c e ch y charakteru. A le n ie na tem ogranicza się
działanie w ych o w aw cze ćwiczeń .fizycznych. W gim nastyce,
grach i zab aw ach niemniej doniosłe ma znaczenie zesp ó ł,
zdolność do zgod n ych zbiorow ych poruszeń, do w s p ó łd z ia
łania w w y siłk ac h , do organizacyi.
Dłategoto
\
g ry fizycz
ne, rozw ijające takie strony charakteru, które są n ajp o trzeb
niejsze w ż y ciu zbiorowem, mają n ajw ięk sze znaczenie w y
chowawcze.
I
Je d e n przykład w y starczy : palant, p o lsk a gra
w piłkę, na tem opiera się założeniu, że im kto silniej po d
bija i dalej p iłk ą dosięgnie, tem lep iej spełni sw e zadanie,
chociaż gra sam a niema cech jed n o stk o w ych zaw odów ; an
gielskie gryr tej kategoryi przeciw nie — posiadają cel ściśle
ogranie B^iâjSfcK ch o d aa z założenia, że nie o to idzie, aby
dosięgnąć ja k 'fraglalej,, jeno trafiać tam, gdzie położenie rze-
—
15
—
c z y i warunki gry w y m a g a ją . W różnicy tej nietylko od
zw iercied la się różnica charakterów narodow ych, lecz nadto,,
p rzez działanie zwrotne praw id eł gry na g ra jąc yc h , zaznacza
się rów nież różnica w p ły w u , w yw ieranego p rzez dwa te ty-
P y g>er na charakter zb iorow ości, pierw szy rozwijać będzie
w m łodzieży zap alczyw e i hazardowne dążenie do najdalej
sięgających postulatów życiow ych, drugi n au czy ją stosować
zam ierzenia do ściśle określo n ego przez w aru n ki celu. A sku
teczność wychowania zasad za się n adew szystko na całym
sz e re g u drobnych, bezw iednie niemal w siąk ających w charak
te r w pływ ów .
Na zakończenie s łó w jeszcze parę o stosunku w ychow aw
c ó w do wychowańców. A ż e b y być dobrym kierow nikiem mło
d zie ż y i wywierać n ależy ty i skuteczny w pły w na nią, trzeba so
b ie w yrobić u niej szacunek, powagę i posłuch. I te trzy warunki
w w ychow aniu szkolnem w ystarczają, co w ię c e j— wszystkie in
ne, dodatkow e czynniki o słab iają tylko d oniosłość w ychow aw
czą tam tych. Tym czasem , w b rew nailepszym tradycyom peda
go giczn ym polskim, w ostatnich czasach p o w sta ła i zakorzeniła
się w niektórych kolach nauczycielskich m etoda kaptowania so
b ie w zględów młodych w ychow ańców i szu k an ia tego, co się
w życiu publicznem n a z y w a popularnością. C e l ten osiąga się
zazw yczaj środkami n a tu ry uczuciowej: form am i przyjaźni,
sentymentalizmem, roztaczan ą czułością z p o w o d u lada dole
g liw o ści, wreszcie rozbudzaniem osobistej sym p atyi uczniów.
„ Z r ó b to dla mnie, ja k m nie kochasz” — o to now a demago
giczn a formuła, m ająca ro zkaz żołnierski zastąpić.
^.Społeczeństwo, w którem w dobie upadku musiano na
k ła n ia ć obywateli do p ełn ien ia obowiązków względem R ze
czypospolitej i w p ływ ać n a kierunek sp raw y publiczne; przez
k apto w an ie względów i g ło só w braci szlachty społeczeństwo,
w którem popularność zaw sze górowała nad zasługą i zdol
n ością, społeczeństwo to powinno baczną zw racać uwagę na
to, ja k ie bodźce postępow an ia roznieca się w miodem poko
len iu i jakie struny o b y w atelsk ie w niem porusza. Gonitwa
za popularnością rozbudza w w ychow ańcach skłonność do
ulegan ia demagogii, uderzanie w nutą o so b istą osłabia głęb
sze poczucie, ‘ ibow^zkti^śentym entalizm podkopuje prawdzi
w e i mocne uczucia, czułostkow ość zabija h art ducha.
Tu, jak i w całym .-.ystemie w ychow aw czym , przy na
k reślan iu jego kierunku, tw órcom przyśw iecać powinna jedna
m y śl przewodnia—dobro narodu, gdyż naród jest naszem naj-
w yższem dobrem na ziem i.'
—
16
—