Joanna Podgórska
18 lutego 2012
Studentki ze sponsorem
Uniwersytutki
Jak się zeszmacić, to z klasą, deklarują studentki dorabiające seksem. Sponsoring przestaje być marginesem. Niby rzecz stara jak
świat, ale też na wskroś współczesna. Małgorzata Szumowska poświęciła jej swój najnowszy film.
Główną bohaterką „Sponsoringu” jest francuska dziennikarka, zagrana fantastycznie przez Juliette Binoche, która dostaje zamówienie na artykuł
o prostytuujących się studentkach. Spotyka dwie z nich: Francuzkę z blokowiska i Polkę, która przyjechała uczyć się do Paryża. Podczas rozmów z nimi
początkowa odraza i niesmak zmieniają się w fascynację. Trudno uniknąć skojarzenia „Sponsoringu” Szumowskiej z filmem „Galerianki” Katarzyny
Rosłaniec o gimnazjalistkach, które polują na klientów w centrach handlowych. Ale to dwa kompletnie różne obrazy. Szumowska nie stawia społecznych
diagnoz, nie ocenia, nie próbuje budzić współczucia dla bohaterek. Bo one nie są ofiarami. Dokonują wolnego wyboru, który daje im niezależność.
Owszem, są przedmiotowo traktowane przez mężczyzn, ale one także traktują ich przedmiotowo. W dodatku czerpią z tego erotyczną przyjemność. I kto
wie, która ze stron w tym układzie jest słabsza.
Najstarszy zawód świata stale zmienia kształty i formy. Sponsoring to trend najnowszy i niewątpliwie rosnący. Nie tylko we Francji stał się dość
powszechnym sposobem finansowania edukacji. Według badań prof. Jacka Kurzępy, socjologa ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu,
jedna piąta polskich studentek dorabia seksem. To już nie jest nisza, ale zjawisko, które oderwało się od marginesu społecznego, z którym prostytucja
była dotychczas kojarzona. Prof. Kurzępa daje mu nawet nowe określenie – uniwersytucja. Ogłoszenia o poszukiwaniu sponsorów i sponsorowanych
wiszą na uczelniach, pęka od nich Internet.
Jest popyt i jest podaż. „Sponsoring jako współczesna forma prostytucji stał się wytworem kultury masowej. To kolejna forma uprawiania nierządu,
przystosowana do dzisiejszych czasów – atrakcyjnie opakowana, błyszcząca i na wyciągnięcie ręki. Sponsoring nie prezentuje przygnębiającej wizji
szybkiego seksu w małym pokoiku agencji towarzyskiej, ale stanowi kuszące marzenie o sfinansowanych studiach, zagranicznych wyjazdach, opłaconym
mieszkaniu i luksusowych kosmetykach. Taka forma prostytucji wydaje się atrakcyjniejsza i mniej szkodliwa” – pisze Joanna Mazur-Łuczak w eseju
„Sponsoring jako współczesna forma prostytucji – walka o bezpieczeństwo socjalne czy nowoczesny styl bycia?”.
Drugiej stronie też nie chodzi tylko o seks. „Jeśli zdarzyło ci się więcej niż dwa razy w życiu, że ktoś nazwał cię idiotką, nie pisz – deklaruje sponsor
w ofercie. – Jeśli szpilki zakładasz tylko na wesele koleżanki, także nie pisz. Dzieci, nie piszcie. Proszę nie przysyłać zdjęć organów, bo już wiem, jak
wyglądają”. Wśród wymagań wobec kandydatek często wymienia się inteligencję, umiejętność poprowadzenia interesującej rozmowy, dobre maniery,
znajomość języków obcych, towarzyskie obycie. To ma być kobieta luksusowa, Pretty Woman, która doda prestiżu podczas biznesowej kolacji czy
służbowego wyjazdu.
To też nic nowego pod słońcem. W starożytnej Grecji na szczycie hierarchii płatnej miłości funkcjonował świat heter; kobiet biegłych nie tylko w ars
amandi
, ale też muzyce czy retoryce, które towarzyszyły mężczyznom podczas biesiad. W czasach, gdy córki i żony obywateli żyły w zamkniętym na
głucho kręgu domowym, były to jedyne kobiety niezależne i funkcjonujące w życiu publicznym. Tylko ich słowa i imiona zapamiętała historia;
towarzyszkę Peryklesa Aspazję czy pozującą Praksytelesowi Fryne.
Wyrafinowane kurtyzany były przyjaciółkami i muzami największych artystów włoskiego renesansu, prowadziły paryskie salony, wyznaczały modę i styl
XIX-wiecznego Londynu. Piękne, niewyobrażalnie bogate i kreatywne. „Potrzeba więcej inteligencji, by odnieść sukces jako utrzymywana w luksusie
kurtyzana, niż by pomyślnie prowadzić dobre przedsiębiorstwo” – pisał Zola. Potrafiły świetnie funkcjonować w męskim świecie, wymykając się niewoli
konwenansów, i wywalczyć sobie niezależność w czasach, gdy kobiety były ubezwłasnowolnione na równi z dziećmi i chorymi umysłowo, stanowiąc
w zasadzie własność swoich mężów. „Całym moim majątkiem jest niezależność i nie znam innego szczęścia” – deklarowała słynna londyńska kurtyzana
Cora Pearl. Postrzegane były jako istoty niemal mityczne, ekstrawaganckie, niejednoznaczne.
Fascynowały nie tylko mężczyzn. Dla pań z towarzystwa półświatek był tematem tabu, oficjalnie nie istniał, ale w skrytości przyglądały mu się
z ekscytacją (jak w „Sponsoringu” grana przez Juliette Binoche Anna swoim bohaterkom). „Przyzwoite niewiasty mogły potępiać swoje grzeszne siostry,
na pewno jednak zdawały sobie sprawę, że niezależność i prawo do swobody seksualnej, której domagały się kurtyzany, były czymś, o czym zwykła
kobieta nie mogła nawet marzyć” – pisze Katie Hickman w książce „Kurtyzany”.
Świat wykonał obrót o 180 stopni, emancypacja otworzyła przed kobietami inne drogi kariery, a luksusowa prostytucja pod postacią sponsoringu staje się
zjawiskiem coraz bardziej powszechnym. Tylko dziś napędzają ją inne czynniki. Komercjalizacja sprawiła, że seks stał się towarem konsumpcyjnym.
Zanika otaczające go tabu. Zbanalizował się przez dostępność pornografii, seksualizację reklam, portale erotyczne. Jak pisze Joanna Mazur-Łuczak, jest
do obejrzenia, do kupienia, można wybierać, targować się, składać reklamacje.
Seks stał się także walutą, którą można opłacić mieszkanie czy wyjazd zagraniczny. Pojawiają się nawet oferty w stylu: pokaz masturbacji przez
Skype’a w zamian za doładowanie telefonu.
Czynnikiem, który napędza podaż w sponsoringu, jest niewątpliwie boom edukacyjny. Tysiące dziewczyn z małych miasteczek i wsi przenoszą się do
wielkich miast na studia, a ich anonimowość sprawia, że łatwiej ulec pokusie łatwych pieniędzy. Łatwiej też przełamywać bariery moralne, bo układ
sponsorski zazwyczaj zaczyna się stopniowo; od kontaktów wirtualnych, spotkań w kawiarni, gdzie przyszli partnerzy mogę się wzajemnie obejrzeć,
zanim podejmą decyzję; coś w rodzaju obustronnego castingu. No i kwestia wyboru – tego w tradycyjnej prostytucji nie ma. Tu klienta wybiera się wedle
indywidualnych preferencji. Na portalach, gdzie dziewczyny polują na sponsora, można znaleźć ogłoszenia: „Humanistka szuka kulturalnego”. Inna
zaznacza, że interesują ją tylko panowie na wysokim poziomie, i deklaruje: „Nie jestem tu, bo muszę, ale dlatego, że chcę. I proszę mi nie oferować
śmiesznych kwot”, albo: „Jestem kobietą z klasą, trzeba się wysilić, żeby zaciągnąć mnie do łóżka”.
W tych ogłoszeniach jest jeszcze jeden wątek – ucieczka od szarej rzeczywistości, chęć – jak piszą – połączenia przyjemnego z pożytecznym. Sponsor,
poza pieniędzmi, funduje wyjścia do lokali, imprezy, zagraniczne wycieczki, rejsy luksusowym katamaranem czy sylwestry na Karaibach. „Sponsorowana
Strona 1 z 2
Studentki ze sponsorem | Uniwersytutki - Polityka.pl
2012-02-19
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1524179,1,studentki-ze-sponsorem.re...
nie zarabia swoim ciałem wyłącznie na utrzymanie, ale stopniowo buduje wokół siebie świat, który początkowo wykraczał poza jej wyobrażenia” – pisze
Mazur-Łuczak.
Tym, co napędza popyt, jest głównie samotność. Socjolożka Renata Gardin przygotowując książkę na temat sponsoringu dała w Internecie ogłoszenie, że
szuka sponsora. Zgłosiło się prawie 250 chętnych. Wdowców i rozwodników nie było wśród nich wcale. Trochę żonatych. Ogromna większość to
kawalerowie w okolicach trzydziestki; zaganiani pracoholicy, którzy nie mają czasu na budowanie relacji. Sponsoring to coś bardziej skomplikowanego niż
zwykły układ: pieniądze za seks. W ten kontrakt wpisana jest też namiastka emocjonalnej bliskości. I te dziewczyny to wiedzą. W rubryce „preferencje
i upodobania”, która jest czymś w rodzaju oferty, po wyliczance: seks oralny, wspólne kąpiele, anal czy seks z zabawkami, na końcu zazwyczaj figuruje
przyjaźń. Oprócz relaksu obiecują także zrozumienie i wsparcie. Sponsorzy też piszą o tym wprost: „Wynajmę mieszkanie studentce. W zamian oczekuję
rozmowy, przytulenia się, pieszczot i trochę seksu” – piszą.
Niektórzy liczą, że układ sponsorski będzie także okazją podniesienia kompetencji seksualnych, chcą się nauczyć, jak „w 100 procentach zadowolić
kobietę”. „Większość sponsorów nie traktuje swoich dziewczyn przedmiotowo. Gdyby chodziło im tylko o seks, nie płaciliby tyle pieniędzy. Imponuje im
to, że mogą mieć na własność piękną, zadbaną, inteligentną kobietę, z którą mogą się bez wstydu pokazać. Gdyby płacili tylko za ciało, to kosztowałoby
mniej, kupują intelekt, zależy im na kimś, z kim mogą pogadać. Praca absorbuje ich tak, że nie mają czasu na normalny związek” – pisze Gardin.
W dodatku płacąc mają poczucie, że inwestują w młodych, wspierają ich aspiracje edukacyjne, pomagają uzyskać wykształcenie. To też nobilituje.
Sponsoring brzmi lepiej niż prostytucja. Nie stygmatyzuje tak bardzo. Klient jest zazwyczaj jeden, układ trwa przez dłuższy czas, co pozwala o nim
myśleć jak o normalnej relacji międzyludzkiej. Ale gdy zdjąć z niego tę cienką powłokę pozorów, nie da się ukryć, że to jednak nic innego jak prostytucja.
I te dziewczyny są tego jakoś świadome. Z badań Renaty Gardin wynika, że u większości z nich dominuje poczucie wstydu i niska samoocena. Niechętnie
mówią o tym, co robią. Ukrywają to przed rodziną i znajomymi. Ale – jak deklaruje jedna z bohaterek filmu Szumowskiej – ze sponsoringiem jest jak
z paleniem. Uzależnia. Trudno rzucić.
Wykonanie Javatech | Prawa autorskie © S.P. Polityka
Strona 2 z 2
Studentki ze sponsorem | Uniwersytutki - Polityka.pl
2012-02-19
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1524179,1,studentki-ze-sponsorem.re...