Bo Yin Ra
Księga
Boga
Żywego
1
Spis treści
1. Wstęp / 3
2. Namiot Boga u ludzi / 5
3. Droga / 10
4. En Soph / 27
5. O poszukiwaniu Boga / 30
6. O czynie i działaniu / 31
7. O świętości i grzechu / 32
8. O śmierci / 35
9. Świat tajemny / 38
10. Ukryta Świątynia / 42
11. Karma / 44
12. Jedność religii / 47
13. Wojna i pokój / 50
14. Wola Światła / 53
15. Wysokie siły poznania / 55
16. O Duchu / 58
17. Na wschodzie mieszka Światło / 68
18. O Życiu Wiecznym / 73
19. Magia Słowa / 75
20. Wiara, talizman i obrazy bogów / 79
21. Zew z Himawantu / 84
22. Biała Loża / 86
23. Doświadczenie nadzmysłowe / 89
24. Dziękczynienie / 95
2
1. Wstęp
Niechaj nie czyta tej książki, kto pobożny jest i wie-
rzący!
Niechaj nie czyta tej książki, kto nigdy nie zwątpił
w Boga!
Książka ta pisana jest dla ludzi, co w twardych wal-
kach wewnętrznych chcieli zdobyć swego Boga.
Książka ta pisana jest dla ludzi, co w cierniach zwąt-
pienia cierpieli.
Tym dopomoże ona!
Dla tych będzie ona drogowskazem!
To, co tutaj wieszczę, prastara to mądrość.
Nieliczni, którzy ją w sobie potrafili odnaleźć, z daw-
nych czasów trzymali w tajemnicy.
W zamierzchłych dniach świata – rzadko tylko i w
wybranych tylko godzinach wolno było o niej poprzez
ciemne symbole mówić.
Oto nadszedł czas, aby o niej mówić wyraźnie, odkąd
przez niepowołanych w wielu miejscach całego świata
skażone obrazy tej prawdy zostały rozpowszechnione.
3
Na dalekim Wschodzie postanowiono odsłonić
Zachodowi długo i starannie przed oczami profanów
ukrywany święty ołtarz człowieka...
Ten, kto go odsłania, jest powołany do tego.
Ale oto przed Poszukującymi, co chcą się zbliżyć do
świątyni, ustawiono cierniowy żywopłot ciężkich prób.
Co z jej tajemnic daje się powiedzieć, powiem wam.
Lecz jeśli chcecie je zgłębić całkowicie, musicie je
sami przeżyć w swoim wnętrzu...
Nie objawią się one nikomu, co z wszystkich sil nie
pragnie ich zdobyć.
Mało wam da czytanie tych słów.
To, co tu jest dane musi być wchłonięte w bolesnej
wytrwałości przemożone, inaczej na próżno było dane.
Nie może z tej księgi nic sobie przyswoić ten, kto
umyka przed niezmiernie uciążliwą próbą swojej
wewnętrznej siły.
Tu wskazane jest tylko z zewnątrz to, co się we wnę-
trzu winno objawić.
Aby się zaś objawiło, trzeba wielkiej i długotrwałej
woli, i ten tylko, kto wykrzesze z siebie tę wolę, może
liczyć na pojęcie słów moich.
Znajdzie on drogę do Boga żywego!
Znajdzie on w sobie samym królestwo ducha i jego
moc ogromną.
Bóg jego w nim samym się narodzi...
Daleki jestem od tego, aby dawać „dowody”.
Aby me słowa głosiły prawdę, musicie ich sami
doświadczyć!
W was samych jeno mieszka ów cichy sędzia, który
umocni was w tym, co wzbudzi w was moje słowo.
4
Dowodów moich nie moglibyście przecież zrozu-
mieć, gdyż wy nie szliście tymi drogami po których ja
musiałem kroczyć.
Nie ma tu „ważnych powszechnie” dowodów.
Tu każdy znajdzie „dowód” jedynie sam w sobie!
Nie przedkładam wam żadnej nauki, ani nie wieszczę
żadnej wiary.
Ukazuję wam tylko mądrość „dalekiego Wschodu”,
tajemnicę świątyni wieczności.
I niechaj owo słowo moje wykrzesze w was odwagę
do obudzenia się dla samych siebie, gdyż jeszcze nie
wie nikt z was kim jest.
Błogosławieństwo i moc niechaj spłyną na tych, co
dobrej woli są i ducha silnego!
2. Namiot Boga u ludzi
Cicha wieść przybyła już w zamierzchłych czasach
do Krainy Zachodu, ale ludzie Zachodu nie podjęli jej.
Zasłona legendy kołysała się ponad Świętym Gra-
lem, a wieść pocieszająca wschodziła w ciemnych
mitach.
Dzieje się jednak w naszych czasach, iż znowu mówi
się Poszukującym o owym cichym czynie, i znowu szu-
kają oni na złej drodze.
Budują czczą wiedzę o duszy, żyją w dusznej misty-
ce i szperają za siłami tajemnymi, aby się zbliżyć do
tych, co dla ich usiłowań mają jedynie uśmiech współ-
czujący, pełen przebaczenia i wyrozumienia...
5
Nie zdoła żaden na skalne wkroczyć stopnie, wiodą-
ce do szczytów słonecznych wielkich gór, a wszyscy
pędzą po szerokich drogach pielgrzymich celów dolin.
Wielu sądziło już, iż są na drodze do wielkich prze-
wodników duszy i oto przeczesują lasy, aby znaleźć
świętego...
Inni zaś sądzą, iż nauki ludów wschodnich są mądro-
ścią owych cichych i ukrytych przewodników.
Tak tedy mówią sobie, nie bez racji: i u nas bywali
w zamierzchłych czasach wieszcze i Sanjasini – i my
mamy swoje Wedy i Upaniszady! Boskość jest wszędzie
jednakowa! Czemuż mamy my synowie Zachodu, szu-
kać zbawienia swego li tylko na Wschodzie?!
I prawdę mówią, gdyż, jeśli o to tylko idzie, co moż-
na wszędzie znaleźć w głębi głębokiej, jeśli to tylko jest
owa wiedza, przed którą kłonią się narody Wschodu,
tedy na każdym miejscu znajdą to samo, a w pismach
swego ludu znajdą niechybnie nauki, godne Wed i Upa-
niszad...
Ale czy cichych przewodników nic nie ma wspólne-
go z tymi naukami, a przewód ich niewidzialny wiedzie
dalej, niźli do tego nieba, które wszędy można osiągnąć.
Są oni potężnymi wspieraczami ducha w człowieku,
a zarazem człowieka przyziemnego najlepszymi przyja-
ciółmi, pełnymi zrozumienia i pełnymi rady.
Od najdawniejszych czasów słali oni Braci do
wszystkich krain świata.
I z pośród wszystkich ludów świata wybierali sobie
„Braci” i „Synów”.
Wszystkim jednak, których wybierali, ojczyzną było
pewne miejsce w głębokiej Azji, dokąd nikt nie mógł
znaleźć dostępu, kto chciał tam przyjść nieproszony.
6
Nieliczni, którzy tam od pradawnych czasów społem
żyją, nigdy się w świecie ludzi nie pojawiają.
Na to skazują tych tylko z pośród swoich Braci, któ-
rych prawo przeznaczyło na czyniących.
A sami oni są tylko wiernymi stróżami skarbu, który
człowiek posiadł przed swoim upadkiem.
Tworzą oni ową moc, przez którą inni czynią w ludz-
kości.
Czyż nie jest najwyższą głupotą przypuszczać, że ci
wszyscy przewodnicy są buddystami czy braminami,
lamami, punditami lub fakirami?!
Nie trzeba jednak sądzić także, iżby się tu miało do
czynienia z uczonymi okultystycznej wiedzy...
Pochodniami praświatła są czyniący. Starsi czyli
Ojcowie nie znali nigdy pragnienia wiedzy, a Bracia
i synowie przez nich wybrani zapomnieli już z dawna
o nim.
Nie chcą oni nawracać świata na nauki mistyki
wschodniej filozofii.
Jest im to obojętne, czy wierzysz w Biblię, nauki
Buddy, w Wedy, czy Koran...
Pośród wyznawców wszystkich tych wierzeń znajdu-
ją oni takich, którym mogą być przewodnikami i po-
mocnikami.
Chcą oni jednak zbudować ci mosty, które ciebie,
syna ziemi, jakim pozostaniesz, jakkolwiek wysoko
czułbyś się wzniesiony w myśli i ekstazie, powiążą
z pozazmysłową Rzeczywistością.
Dalecy są oni od owych nauczycieli, co człeka chcą
biczować w ekstazie, aby potem – zmysłów swoich nie-
mocen – wierzył, iż moc posiada ściągnięcia ku sobie
Boskości.
7
Wiedzą, iż nigdy nie można myślą pojąć tego, co jest
i żyje poza wszelką myślą.
Uśmiechają się, słysząc o tych, co się za zapozna-
nych bogów uważają.
Staną jednak niewidzialni u boku każdego, kto swego
Boga w sobie pragnie zdobyć.
Są oni prawymi arcykapłanami, co czarę błogosła-
wieństwa podają każdemu pielgrzymowi, jeśli w naj-
większej głębi swego serca w sobie pożąda Boga.
Zali nie widzisz, ze idzie tu o co innego, niźli mnie-
mają ci, co z nauk mistycznych wszystkich ludów uczy-
niwszy bigos, nazwali tę potrawę „nauką o Bogu”,
„Theospohią”?!
I z całą tą nauką, z praktykami i postami, z całą czy-
stością swoich czynów i myśli, z całą wiedzą o rze-
czach, o których wiedzieć nie potrzeba, nie zbliżysz się
ani na szerokość włosa do tego celu, który poprzez naj-
głębsze uczucia swego serca, jako cel ostateczny
wszystkich swoich pragnień, przeczuwać możesz.
Może się staniesz błaznem – może dla siebie i dla
innych „świętym”, ale nigdy swojego Boga nie dosię-
gniesz.
Jeśli chcesz znaleźć to, co w każdej chwili możesz
znaleźć w sobie, nie trzeba ci zwracać oczu ku wysokie-
mu Wschodowi.
Ci, co kierują tobą stamtąd nawet wówczas, gdy
w jednym kraju i w jednym domu żyją z tobą, mają ci
co innego do ofiarowania.
Potrafią oni stworzyć w tobie, to czego ty sam nie
jesteś zdolny w sobie stworzyć.
Coś co zapuści w ciebie korzenie, dla czego ty
będziesz pokarmem, a jednak coś, czego dotąd nie
posiadasz i nigdy sam z siebie nie posiądziesz.
8
I oni, Świecący Praświatłem, nie mają tego oczywi-
ście sami z siebie.
Oddają oni tylko dar, który się niegdyś, przed upad-
kiem człowieka, stal z wyższych regionów udziałem
ducha ludzkiego.
Ale Najstarsi z Braci są ludźmi, co głębokiemu upad-
kowi ducha człowieczego nie ulegli.
Żyją oni jeszcze na ziemi, bowiem nie znają śmierci,
gdyż żyją w niezniszczalnej postaci duchowej, nie połą-
czeni nigdy z ciałem, podobni zwierzętom, jako ty i ja.
(Znacie tylko dzieje zwierząt, kiedy prawicie o roz-
woju „człowieka” na ziemi!)
Najstarsi zaś stworzyli sobie w ludziach co upadli
i oto żyli w ciałach zwierzęcych, swoich Braci i teraz
jeszcze ich tworzą...
Wśród wszystkich ludów znajdują tych, co mogą być
im Braćmi, sami jednakże żyją tam, gdzie się najwyższe
góry świata wznoszą, niedostępni dla każdego, kogo
pośród siebie sami nie wprowadzą.
Tu jest zaprawdę „namiot Boga u ludzi” na ziemi! Tu
sięga królestwo ducha pełne mocy, w ten świat ziemi!
Stąd idą jego promienie do wszystkich, co mieszkają na
ziemi.
Widzę dziś jednak wielu, co go szukali na błędnych
drogach.
Chciałbym tych wielu skierować z powrotem, gdyż
czynne światło dalekiego Wschodu z trudem zapewne
może ich napełnić, jeśli ich oczy są oślepione przez
światła wszystkich czasów, przez pochodnie i lampy
nocne, którymi człowiek upadły w zwierzęcość sam
sobie drogę oświetlał.
Zaiste, kto nie zbłądziwszy patrzy poprzez światła
ziemi na Wschód, ten na wysokich górach znajdzie
9
żywe światło, a kto je znalazł, temu na drodze jego
będzie świecić, póki swój cel osiągnie – póki swój cel
osiągnie!
3. Droga
Wszystkie rzeczy wielkie wymagają odwagi i wiary!
Zanim zawiśniesz na krzyżu, nie zdołasz zmartwych-
wstać!
Zanim uwierzysz, nie powiedzie cię słup ognisty
przez suche morze!
Wiele, wiele masz w sobie do przezwyciężenia, a
więcej jeszcze musisz się nauczyć przezwyciężać, jeśli
chcesz naprzód iść na swojej drodze.
Morze grozić ci będzie połknięciem, pustynia nie da
ci pożywienia; nadto na niejedną chwilę zatrzymasz się
w trwodze i zwątpieniu, odkąd wkroczysz na ową dro-
gę do siebie samego i swego Boga!
Jak ciężko jest to, wtedy dopiero poznasz, gdy
będziesz na tej drodze...
Ale nie lękaj się!
Na tej drodze nie jesteś sam.
Towarzyszą ci wszyscy owi, co przed tobą po drodze
tej kroczyli.
I oni musieli brnąć poprzez wszystkie niebezpieczeń-
stwa.
Ani jednemu z nich droga łatwiejszą nie była niźli
tobie.
A oto przybyli oni do błogosławionej krainy.
10
Oto osiągnęli cel mąk i ze świętych gór ślą ci pomoc
i siłę.
Od owych, co w najwyższym świetle swego Boga
promienieją słonecznie, co bosko, niby Jedność jedyna,
jedno Słońce wszystkich słońc, całemu światu świecą,
do tych, co na tej ziemi szatę człowieka ziemskiego
noszą, płynie jeden strumień światła poprzez wszystkie
światy i wszystkich jednoczy w najdostojniejszej spo-
łeczności.
A na najgłębszym szczeblu tej drabiny niebieskiej,
stoją owi przewodnicy, co i ku tobie mogą dłoń pomoc-
ną wyciągnąć, jeśli pragniesz ich pomocy.
Nie opuszczają oni nikogo, kto poprzez noce przera-
żeń toruje sobie drogę do owej ukojnej, cichej wysokiej
świątyni, iżby się jego Bóg w nim samym mógł naro-
dzić.
Nie z zewnątrz ślą oni swą pomoc, bowiem głęboko
w twoim wnętrzu są z tobą związani, odkąd odważnie
na swą drogę wkroczyłeś, na tę samą drogę, poprzez
którą i oni niegdyś musieli wędrować.
Kto nie jest jednym z nich, ten nie jest mocen ci
dopomóc, chociażby cuda ponad cudy spełniał.
Na drodze swojej wielu spotkasz fałszywych mędr-
ców, mędrców, którym samym nauka jest bardzo
potrzebna, a wielu pysznych krasomówców, będzie cię
„wiedzą” swą olśniewać.
I spotkasz niejednego świętego – samozwańca, co
trawi się sam w swej próżności i mniema, iż jest „bez
grzechu”, jeśli i innych swą „świętością” uwodzi.
Pokażą ci wielu fałszywych Hierofantów, co cię
skwapliwie będą usiłowali otulić w daleką, obrębioną
ciemnymi przypowieściami, fałdzistą togę swej złudnej
nauki.
11
Jeśli raz tylko zaniechasz ostrożności, wpaść możesz
w ich sidła, a rzadko uda się komu z obieży tych ptasz-
ników ujść, jeśli tam popadł...
I także strzeż się tych, co wiedzy tego świata używa-
ją do uzasadniania swej „boskiej mądrości”!
I strzeż się tych, co mocami cudownymi chcą umysł
twój zamroczyć!
Strzeż się tych, co mniemają, iż potrafią z ziemi tej
i z życia na ziemi uczynić gnuśnego używania darów
ducha królestwo, poświęcając ciału troskę swą w poży-
wieniu i osobliwych praktykach, aby się w ten sposób
weżreć i wpić w wyśnione państwo „wyższego ducha”!
Święcący Praświatłem, co blaskiem swym cały świat
otacza, nigdy się takich środków nie imają.
Nie będą też nigdy dążyli do tego, aby cię odosobnić
od współbliźniego twego przez tajemnicze misteria
i ogłupiające ceremonie.
Nie będą ci nigdy nadawali tajemniczych stopni,
tytułów i godności, przez które próżność twa byłaby
tumaniona i śmieszna w tobie umacniana zarozumia-
łość.
Nie znajdziesz ich także z gestami kuglarzy na mów-
nicach, ani na rynkach przed mnogim ludem.
Ofiarują ci oni swą naukę i pomoc w słowach i w
wewnętrznym działaniu, nie ukazując ci siebie samych.
Nie trzeba, abyś ich poznał, gdy ich spotkasz.
Nie trzeba abyś ich w szatach człowieczych odnalazł.
Oni odnajdą ciebie i potrafią dopomóc ci, gdy nawet
zrozumieć nie zdołasz pomocnika.
Innymi oni środkami działają, niźli owi głupcy, co
tłumy swych zwolenników tajemniczym gestem i pu-
stym a głośnym słowem wabić usiłują.
12
Nie zażądają oni nigdy, ani oczekiwać nie będą dani-
ny za wiedzę swą i przewód, a raczej groszem ostatnim
podzielą się z tobą, niźli by za pomoc swą pół grosza
mieli wziąć od ciebie.
Kto oczy ma iżby widział i uszy ma iżby słyszał, ten
niechaj sam się strzeże przed kuglarzami i bezczelnymi
samozwańcami; rozpozna ich z łatwością!
Świecących Praświatłem trudniej jest odnaleźć.
Zaledwie rozpoznasz ich w szatach ziemskich, albo-
wiem lubią oni ciszę i ukrycie.
Błogo temu, kto im zawierzy!
Lecz teraz o Poszukujący, pójdźmy społem w ciszę,
bowiem chcę ci początek drogi twej ukazać.
Skup się w sobie i posłuchaj mnie!
Najpierw o Poszukujący, będziesz musiał wiele zapo-
mnieć.
Fałszywe dano ci pojęcie o Bogu i tak oto zduszono
ów zarodek, z którego kiedyś w głębiach duszy twej na
świętych rzekach rozwinąć się miał Kwiat Lotosu, gdzie
się narodzić mogło światło, co wiecznie będzie cię
oświecać...
„Duch co unosi się ponad wodami”, wypełnia prze-
strzenie nieskończone, ale nie inaczej możesz się doń
zbliżyć jak w sobie samym.
I wówczas dopiero, gdy się on w tobie, jako twój
Bóg, światło ze światła objawi, będziesz mógł prawić
o cichym jego władaniu.
Ci, którzy chcą bezmierność jego zgłębić, błądzą
wielce.
Mniemają, iż można zbliżyć się w nieskończoności
do tego, czego wszystkie przestrzenie świata wypełnić
nie zdołają i nawet się nie domyślają, iż tylko karykatu-
rę sobie tworzą, co ich opanowuje.
13
Posiejmy od nowa w duszy twej ów Kwiatu Lotosu
zalążek – może w twych siłach znajdzie on pokarm.
A kiedy kwiecie jego się rozwinie, wniknie w ciebie
duch, co sam spłodzony z siebie żyje i jak twój Bóg w
tobie się narodzi.
Nie pierwej poznasz Boga!
I nie wierz tym, co pouczają cię o Bogu swoich
marzeń, o Bogu co się w dusznej ekstazie daje dopiero
odnaleźć.
To co tak oto można odnaleźć, to tylko złudna fata-
morgana świata wewnętrznego.
Nie znasz jeszcze bogactwa, które kryje w swych
dalach dusza twoja.
A są tam siły i moce, którym byś jak ów prorok przed
płonącym krzakiem – cześć i uwielbianie oddał, gdy-
bym ci mógł je teraz ukazać.
Dusza twoja jest niezmierzonym królestwem, a nikt
jeszcze nie zbudował cudów królestwa duszy...
Myślisz o duszy swej, niby o jasnej zasłonie i są-
dzisz, iż siebie tylko samego w niej odnajdziesz.
Lecz dusza twoja jest jako żyjąca chmura z miliar-
dów istot pełnych siły zbudowana, a ty masz się tych
wszystkich istot dusznym panem i mistrzem stać.
I jeśli nie uczują one w tobie swego pewnego władcy,
tedy ty, odurzony przez ich zastraszającą cię moc, ich
staniesz się niewolnikiem.
Muszą ci służyć, jeśli je opanowałeś, ale wodzić cię
będą na pasku przez najosobliwsze sztuczki, jeśli im
w złudnej pokorze zaufasz.
Trzeba im silnej woli, aby się pod nią zjednoczyły.
Póki nie zjednoczyłeś ich w jednym pragnieniu, nie
znajdzie dusza twa owego spokoju, co jest warunkiem,
aby mógł zakwitnąć święty Kwiat Lotosu.
14
I nie wcześniej osiągniesz w sobie poprzez swą duszę
objawienie owego królestwa ducha, które przez siły
duszy twej może ci się stać widne, poznawalne i słyszal-
ne, gdyż w tobie jako i wszędzie żyje ono dzięki jedna-
kim siłom...
Nie wcześniej też otrzymasz znak od swego guru, nie
wcześniej uczujesz w sobie owych wysokich przewod-
ników Świecących praświatła.
Dlatego dąż do tego przede wszystkim o Poszukują-
cy, aby umocnić w sobie jasną i silną wolę siebie same-
go! Odnajdziesz siebie i swego Boga jedynie w JA!
Usiłuj z radosnym weselem i cichą powolnością opa-
nować siebie w sobie samym i odwrócić oczy swe od
wszystkich tych obrazów, które ci podniecony umysł
może ukazywać!
Musisz zdobyć najpierw pełnię radości i ufności
w siebie!
Dopóki w sobie samym się nie skupisz i nie zawrzesz
ze wszystkich stron, na próżno będziesz usiłował
posiąść królestwo swojej duszy, gdyż siły duszy twojej
przed tym się jeno kłonią, kto godzien jest ich czci.
Lecz nie sądź, iż możesz cel ten kiedykolwiek osią-
gnąć, jeśli bezczynnie gnuśnieć będziesz w zewnętrz-
nym spokoju!
Musisz jako człowiek świata zewnętrznego, z dnia na
dzień przedsiębrać czyn, jeśli chcesz nauczyć się wolę
twą hartować, aby siły twej duszy były jej powolne.
Nic w świecie zewnętrznym nie jest na tyle nikłe,
a żadna czynność nie jest sama przez się na tyle godna
pogardy, aby nie mogła ci być ku nauce.
Najpierw musisz się nauczyć władać swymi myślami
ulotnymi i zmuszać je do tego, aby się w każdej chwili
w jednym punkcie jednoczyły.
15
Samotność na pustyni, ani życie w dżungli pośród
dzikich zwierząt nie bardziej sprzyjają twemu przedsię-
wzięciu, niż ruch wielkiego ludnego miasta, w którym
ty sam zajmujesz się swoim rzemiosłem.
A kiedy już osiągniesz ten pierwszy stopień w zupeł-
nej pewności, iż myślami swymi i wolą swoją potrafisz
rządzić, wówczas dopiero rozpocznij pierwszą próbę
zjednoczenia sił swojej duszy!
I wówczas napotkasz jeszcze na różnoraki opór.
Długo będziesz swej ustawicznej woli na próżno
używał, aby ugiąć pod nią te wszystkie oporne siły swej
duszy...
Ale nigdy nie wolno ci tracić odwagi!
Nigdy nie wolno ci tracić wiary w samego siebie!
Wszystko to są próby twej wytrwałości i zdobytej
siły.
Wiedz jednak, że w ten sposób musisz się wreszcie
stać zwycięzcą!
Rozbłyśnie dzień, w którym przeżyjesz w sobie całą
wielką radość zwycięzcy.
Wówczas wzejdzie zarodek Kwiatu Lotosu, a na
świętych stawach twojej duszy ujrzy oko twego guru
pączek na nieruchomej, tajemniczej powierzchni wody...
Wówczas zwoła on w świętej radości swoich towa-
rzyszy, a tłum wybranych stróżów od dnia owego strzec
będzie świętego stawu w krainie twojej duszy.
Cud stał się!
Cud, którego człowiek dokonał; bowiem łatwiej jest
słonia oszalałego na cienkim sznurze konopnym
poprzez zgiełk rynku poprowadzić, niźli siły duchowe
człowieka złączyć pod jedną wolą.
16
Teraz jednak musi stłumione światło dnia miękkimi
swymi promieniami otoczyć pączek, by się on kiedyś w
pełnej, błyszczącej okazałości mógł w kwiat rozwinąć.
Wysokie,
wielowiekowe drzewa otaczają staw i strze-
gą delikatnego pączka przed niszczącymi promieniami
palącego słońca.
Wysokie mury świątynne powstrzymują gorący wi-
cher.
Teraz o Poszukujący, nowe się dla ciebie rozpoczyna
działanie.
Ale to działanie wymaga istotnego spokoju i najcich-
szego oddania się sprawie.
Będziesz mógł spełnić je po pracy dnia, a może też
przed pracą poświęcić mu ciche godziny poranka.
Oto nadszedł czas, abyś zaczął cicho i delikatnie do
wnętrza nasłuchiwać, do wnętrza pytać.
Nigdy nie będziesz dość cichy na to!
To, co się w tobie ukrywa, a oto ma się objawić, nie
w głośnych rozmowach myśli daje się znaleźć.
”I jest to w głębi ciebie, ale ty jego słowa jeszcze nie
pojmujesz, bowiem głos jego jest łagodny, niby odległy
ptaków zew.”
Nie odstraszaj go od siebie!
Bacz na najcichszy dźwięk!
Łatwo możesz go nie dosłyszeć...
Na ciche twe pytania zrazu tak cicho odpowiada, że
najdelikatniejszy podmuch wiatru w twojej duszy już
głos jego rozwiewa.
Pewnego dnia jednak nauczysz się słyszeć ów głos
wewnętrzny.
Nie tak, jak gdyby to z zewnątrz mówiono.
I takoż nie w słowach twej mowy ojczystej.
17
A jednak głos ten będzie ci bardziej zrozumiałym,
niż wszystko to, coś od dzieciństwa przez słowa ust
pojmował...
I oto będziesz musiał pójść za tym głosem.
Cała twoja dalsza droga zgotowana będzie przez twą
stałość.
Zwolna nauczysz się poznawać, iż wola twa teraz nie
tylko służy ci, lecz, że potrafisz nią przez wyższy nakaz
kierować...
Coraz głębiej i głębiej zanurzać się będziesz w tajem-
nicę swej duszy.
Im więcej będziesz poznawał, tym więcej będziesz
przeczuwał w ukryciu.
Wdzięcznie i troskliwie strzeż najbardziej nikłego ze
swych przeżyć, gdyż wdzięczność twoja przyniesie ci
pełnię przeżycia.
Spoglądać będziesz na królestwo cudów wewnętrz-
nych o którym teraz żaden opis nie mógłby ci dać poję-
cia.
W życie twe wejdą rzeczy, które dzisiaj – i słusznie –
zdają ci się niemożliwością.
Ale największym cudem ci się wyda, że wszystko to
oddane będzie w twą moc.
Jeśli dotąd wiernie słuchałeś wewnętrznych rad, tedy
się z wolna oto otworzy Kwiat Lotosu. Tedy wcześniej
czy później przeżyjesz ów dzień, w którym Kwiecie
Lotosu rozbłyśnie rozpromienione światłem, nie z tego
słońca ziemi pochodzącym.
Oto, o Poszukujący, nastąpił dzień, w którym się Bóg
twój, jako twój Bóg, w tobie samym objawił przez two-
je JA.
On w tobie, a tyś w nim się „narodził”.
18
A to, co tak się dokonuje, tajemnicą pozostaje nawet
dla jasnowidzącego.
Ale jeszcze nie wolno ci zrzec się swego guru, lecz
w nowy sposób się z nim połączysz.
Już gdy się pączek Kwiatu Lotosu ukazał, może się
zdarzyć, że ujrzysz swego guru w obrazie magicznym.
Nie jest to on sam. Są to magiczne siły twojej duszy,
które on wolą swą na obraz swój kształtuje.
Błogo ci, jeśli tak, jako doradca, często może się on
w pobliżu ciebie znajdować, widzialny i słyszalny dla
ciebie.
Ale nie troskaj się jeśli nigdy obrazu jego, jako zja-
wiska zewnętrznego nie ujrzysz.
Nie zawsze jest dlań możliwe ukazywać ci się. Tym
pewniej będziesz wówczas wewnętrznie odczuwał jego
kierownictwo.
Teraz, gdy się twój Bóg w tobie, a ty w nim narodził,
będzie się twój guru w jedności z głosem twego Boga
i z tobą w najwyższym tylko życiu swego ducha obja-
wiał.
Będziesz go czuł zupełnie identycznie z sobą, póki
przy tobie będzie.
Nie będzie cię on więcej wiódł pouczając, lecz ty
sam czerpać będziesz z jego skarbca życia wewnętrzne-
go, czego ci brak.
Nad wszystkim tym świecić będzie słońce radości
boskiej, a całe pasowanie się o światło i oświecenie,
które było w tobie naciskiem wewnętrznym, zanim
wkroczyłeś na ścieżkę, ukaże ci się teraz jako padół
męki.
Widzisz przed sobą niezgłębioną wieczność i wiesz,
że zjednoczony ze swym Bogiem będziesz poprzez jej
najgłębsze cuda wiecznie kroczył naprzód.
19
Gdy ujrzysz siebie samego w cierpieniu i radości,
widzieć będziesz jedynie człowieka, atoli duch twój w
Bogu twym wysoko ponad wszystko co ziemskie i ludz-
kie będzie wyniesiony, gdyż dusza twa stała się króle-
stwem wieczności.
Ten ci jest o Poszukujący , bieg drogi, którą musisz
przebyć, jeśli chcesz w sobie do Boga swego dojść, w
sobie samym, w swym własnym JA.
Taka jest wysoka droga, co cię od najwyższego celu,
do przebudzenia wiedzie.
Teraz posłuchaj co jeszcze mam ci radzić.
Od owego dnia, który cię znajdzie zdecydowanym do
wkroczenia na tę ścieżkę, wytniesz sobie tęgi kij
podróżny, jeśli potrafisz moc słowa mieć na swe usługi.
Wybierz słowa mędrca, które przemawiają do tego
serca, słowa, przez które będziesz ujęty, podniesiony
i przeniknięty.
Poświęć niewielką chwilę każdego dnia i jeśli to
możliwe, o tej samej zawsze godzinie, podczas której
będziesz usiłował połączyć się w rozważaniu z duchem
tych słów.
I słowo takie, które cię przeniknęło, na długi czas
zatrzymaj dla swych cichych godzin, jako ćwiczenie
swojej myśli, podobnie jak flecista stale się w tej samej
melodii ćwiczy, dopóki dla niej najczystszego tonu nie
odnajdzie.
Znajdziesz w tej książce wiele słów, które ci będą
mogły posłużyć do ćwiczenia.
Inne podałem dawniej w innych miejscach, lecz nie
masz potrzeby ograniczać się do moich słów.
Biblia i Wedy pełne są słów, które ci mogą posłużyć,
poeci i mędrcy wiele takich słów ludziom dawali.
20
Niebezpieczne jest to jedynie, że w słowach takich
widzisz zarazem naukę, co im sens niezrozumiały nada-
je.
Dlatego radzę ci z początku wybierać słowa z moich
pism, jeśli się memu przewodowi ufnie oddajesz.
Od tego rozpoczynaj, aby w myśleniu uchwycić treść
tych słów.
Potem jednak spróbuj znaleźć dla nich bezsłowny
sposób myślenia.
A w końcu przenikaj w bezsłownym ujęciu najgłęb-
szy sens czytanych słów.
Wyciskaj je na swoich oczach w jasnym piśmie,
napisane przez twą własną rękę i odosobnione od
innych słów.
Odczuwaj je jakby wypłynęły z własnego twego
ducha.
Usiłuj stworzyć w sobie ten stan ducha, w jakim
mędrzec słowa te napisał.
Z teraz zacznij budzić się wewnętrzne i usiłuj dźwięk
słów słyszeć w sobie, w duchu.
Jeśli we wszystkich tych sposobach ćwiczenia po
tygodniach czy miesiącach osiągnąłeś wyniki, które cię
mogą uprawnić do zupełnej pewności, wówczas idź
dalej – ale – dopiero wówczas.
Ostrzegam cię, abyś nie ufał rychłej gotowości chwi-
li!
Być może będzie się ci zdawać, jakobyś mógł w nie-
wiele godzin to wszystko osiągnąć – może dziś już, czy-
tając to, będziesz zdania, że na to nie trzeba ci już ćwi-
czenia.
Wielu z tych co chcieli wkroczyć na drogę, pozostało
na początku i nie poszli dalej, gdyż tak myśleli.
21
Więcej jest tu wymagane, niż na pierwszy rzut oka
domyślać się możesz pod tą nauką.
I trzeba tylko często w tych samych słowach wypo-
wiadać wiele rzeczy bardzo odmiennych.
Nie to, co poeci nazywają „odczuwaniem języka i
jego brzmienia”, jest tu od ciebie wymagane, aczkol-
wiek człowiek, który to odczuwanie posiadł, jest już na
połowie drogi do zrozumienia tego zadania.
Jeśli jednak wszystko osiągnąłeś i jeśli odsłoni ci to
nowe, wielkie rozszerzenie tego odczuwania i rozległe,
świadome przeżywanie swego bytu, wówczas słuchaj
dalej, o ty, który dążysz do najwyższego z ludzkich
celów!
Teraz musisz podjąć się tego, aby owe słowa w sobie
samym odczuwać całą swą istotą.
Teraz muszą te słowa żywe stać się w tobie samym.
Nie tylko duch twój, ale całe ciało twe musi w każ-
dym włóknie słowa te odczuwać.
Słowa te muszą być z tobą w jeden byt stopione.
Ciało twe musi się stać ciałem tych słów, jako by nic
nadto w tobie żywego nie było.
Siły twej duszy muszą się wszystkie w tych słowach
zjednoczyć, a ty musisz siebie samego jako świadomość
tych słów odczuwać.
A wówczas na drodze swej osiągnąłeś coś wielkiego!
Po raz pierwszy doświadczysz, co to jest Życie, które
porusza ciebie i wszystko co żyje.
I będzie ci tak, jakbyś był na nowej ziemi, w nowym,
nigdy nie przeczuwanym świecie.
Dowiesz się wówczas po raz pierwszy, że wszystko
to, co ludzie zwą czuwaniem, nie jest czym innym jak
głębokim, głuchym snem i niejasnym marzeniem.
22
I tu już, jeśli istniejące w tobie od początku siły
zezwolą, może się zacząć jasne twe spoglądanie w świa-
ty duchowe.
Ale i bez tego spoglądania będziesz w innego prze-
mieniony człowieka i posiądziesz świadomość siebie,
która zaledwie da się z obecną twą świadomością
porównać.
Jako w promiennym słońcu jasnego południa niknie
światło małej lampki olejnej, tak oto, co dziś nazywasz
swoją świadomością, w tej nowej świadomości sczeźnie
i przepadnie.
I będziesz wówczas wiedział czemu mówi mędrzec o
życiu, jako o świetle ludzi i wieloznacznych słów wspa-
niałą treść zrozumiesz.
„Na początku było słowo, a słowo było w Bogu
i Bóg był słowem.
W nim było życie, a życie było światłem ludzi.
I światło świeciło w ciemnościach, a ciemności nie
pochłonęły go.”
Ten kto te słowa napisał, wiedział dobrze, co mówił i
ty także będziesz wiedział, gdy dojdziesz do tego miej-
sca swej drogi.
I będziesz wówczas wiedział i to, że ów wielki
Mistrz z Nazaretu i jego dzieje dały tylko mędrcowi
rysunek, na którym pozostawił jasne barwy najwyższe-
go poznania wszystkim tym, co po nim mieli nadejść.
Wielki Mistrz sam przecież nauczał tylko tego same-
go.
„Gdy się modlicie, nie mówcie wielu słów, gdyż
Ojciec wasz wie, czego wam trzeba”.
Czemu mówili doń jego uczniowie: „Panie naucz
nas modlić się?” Czyż nie dość dawno znali już zwykłe
modlitwy?
23
Niezliczeni ludzie mówią dziś „Ojcze nasz”, ale
paplają oni jak poganie i nie przeczuwają nawet, że gdy-
by potrafili modlić się tak, jak się jedynie modlić należy,
w tych słowach posiedliby klucz do „Królestwa Niebie-
skiego”.
Ale „Królestwo Niebieskie pragnie mocy, i tylko ci,
co mocy potrzebują, zdobywają je dla siebie”.
Bez zupełnego pokonania swej niecierpliwości, bez
żmudnych i długotrwałych ćwiczeń nie osiągniesz nigdy
celu.
Nie wierz jednak, aby dziki przymus lub gwałtowne
natężenie mogło cię zbliżyć do twego celu.
Nie tak jest to słowo rozumiane.
Ciągle musi cię otaczać nastrój radosnej euforii
i cichego wesela, a cała troska twa, na to ma być skiero-
wana, aby z nieskończoną delikatnością zdobyć ów
słuch wewnętrzny, inaczej bowiem nie osiągniesz nigdy
nagrody zwycięstwa.
I więcej trzeba siły, aby się tak oto w kiełźnie utrzy-
mać, niż by cię kosztował jeden czyn bohaterski.
Jeśli jednak wszystko dobrze rozważyłeś i ściśle
chcesz się stosować do tej nauki, tedy mogę ci dać całą
pewność, że i ty będziesz kiedyś należał do tych, co
doświadczyli w sobie „Królestwa Niebieskiego”.
Rozpocznij więc swą stromą drogę.
I niechaj niezmordowana wytrwałość wiedzie cię aż
do końca.
Wysoka pomoc będzie ci jednak ciągle bliska...
I nie oglądaj się za siebie na owo życie pełne cierpie-
nia i radości, winy i zasługi, co może leżeć poza tobą!
Wiedz także, że bez znaczenia jest dla twego przed-
sięwzięcia, czy posiadłeś całą uczoność ziemi, czy też
jesteś najlichszym pośród nie wiedzących.
24
I nie usiłuj wyróżniać się ponad innych ludzi, a nie
wierz, aby osobliwy tryb życia miał być dążeniu twemu
potrzebny.
Tym mniej może ci pomóc lub zaszkodzić rodzaj
pożywienia, jeśli tylko twe ciało w zdrowiu i sile utrzy-
mujesz.
Jeśli chcesz mięsa zwierząt zabijanych unikać, tedy
unikaj go, jeśli chcesz wyrzec się wina, tedy się go
wyrzeknij, ale nie sądź iż stałeś się przez to czystym lub
zgoła wyższym człowiekiem!
To samo tyczy się miłości zmysłowej między mężem
a niewiastą.
Nie zniżaj się do zwierzęcia i w mocnej dłoni trzy-
maj swe okiełzane popędy, aby nigdy wbrew woli twej
nie mogły cię opanować, ale nie kaź przez bluźnierstwo
obrządku, który wówczas dopiero możesz pojąć zupeł-
nie, gdy należysz do obudzonych w duchu!
Nie bez zbadania najgłębszych uważali kapłani naj-
starszych religii narządy rodne za święte i zaiste czcili
oni w nich coś innego, niż tylko obraz wiecznie płodnej
przyrody.
Kto jednak chce i może wyrzec się miłości zmysło-
wej, niechaj się jej wyrzecze, nie wynosząc się przez to
ponad innych.
Za cenę tę będzie mógł wzbudzić w sobie siły, któ-
rych by nie posiadł bez tego wyrzeczenia, ale konieczne
do osiągnięcia celu nie są wszakże te siły.
Konieczne jest tylko powstrzymanie się od wszelkich
występków, które by dążenie do ducha osłabiały lub tłu-
miły.
Kochaj samego siebie – gdyż jeśli samego siebie nie
umiesz kochać, mało dobrego uczynisz swemu bliźnie-
mu, kochając go także jak siebie samego.
25
Unikaj wszystkiego, co mogłoby tobie lub innym
zaszkodzić!
Unikaj też każdej myśli, pozbawionej miłości!
Idź sam swoją własną drogą, ale pozwól każdemu iść
jego własną drogą, nawet gdyby cele jego leżały daleko
poza tobą.
Nie wiesz nigdy, kiedy nadejdzie godzina innego
człowieka, a nie masz prawa przeszkadzać mu we śnie
przed jego godziną, – „obudzić” go zaś byś nie potrafił,
gdyż nikt nie ujdzie snu, zanim godzina jego nie nadej-
dzie.
A jeśli godzina jego jest bliska, tedy on sam poprosi
cię o naukę.
I wtedy dopiero wolno ci dać mu ją.
Wtedy dopiero staną ci u boku Świecący Praświa-
tłem ze swą siłą duchową, jeśli zapragniesz mu dopo-
móc.
Ty sam nie jesteś powołany do prowadzenia innych,
a ci, co są do tego powołani, nie będą nigdy innych
zniewalać, aby się przewodowi ich powierzyli.
Idź tedy ty w radosnym pokoju drogą do siebie same-
go.
Twoja droga do siebie samego zawiedzie cię w króle-
stwie ducha do twego guru.
Twoja droga do siebie samego jest drogą twoją do
Boga, bowiem nigdy inaczej do Boga swego nie trafisz,
jedynie w sobie samym.
Teraz jednak chcę ci dać jeszcze kilka słów, które cię
pouczą o zwyczajach i czynie królestwa ducha.
Nie daję ci systemu.
Usłysz mnie mówiącego w nieprzymuszonym
porządku o różnych rzeczach.
26
Wybacz mi jeśli często muszę się powtarzać!
Musisz tę samą prawdę z różnorakich stron oświetlo-
ną ujrzeć, abyś ja w pełni mógł pojąć.
Ale będę też mówił o rzeczach, o których jeszcze w
tej książce nie mówiłem.
Chcę powiesić kilka wieńców na ścianach twego
domu, wieńców z kwiecia, które znalazłem na swoich
najwyższych drogach i u celu ostatniej swej drogi, w
kwitnącym mym ogrodzie.
Nie oskub moich wieńców a każdy kwiat pozostaw
tam, gdzie ja go wplotłem.
Nie możesz zresztą pojąć całkowicie owej jedynej
wielkiej Rzeczywistości, którą chcą wieścić wszystkie
słowa tej książki.
Nie możesz zresztą wyjaśnić tajemnicy, co się tu
w cichych słowach odsłania.
4. En Soph
To, co znajdujemy zawsze w człowieku, mądrość,
dobroć, miłość, zmysł piękna, sprawiedliwość, harmo-
nię są to już najwyższe przejawy owych sil, które się
w całej przyrodzie kształtują.
W tym co nazywacie stworzeniem, są one nieświado-
mie czynne, a w człowieku dopiero znajdują się najwyż-
sze, najczystsze promienie w świadomym bycie.
Dopiero w świadomym bycie może się boska świa-
domość w nich objawić.
27
Chaotycznie działają owe siły, jako najgłębsze, płod-
nie tworzące moce przyrody.
Są one tam jeszcze odosobnione.
Potem jednak skupiają się promiennie, aż wreszcie
w duchu człowieczym mogą się zjednoczyć.
Co w sercu ludzkim szumi i burzy się, co stale poru-
sza człowieka, nie dając mu spoczynku – owo pędzące
go dążenie do osiągnięcia czegoś – w tym rozpoznają
magiczną siłę owych promieni, pragnących się połą-
czyć.
Wiele jest jeszcze pożądań w człowieku, które
powstają przeciw sobie, kiedy się chcą zjednoczyć.
I jeszcze człowiek nie znajduje siebie samego w roz-
kazodawczej woli, co wszystkie owe pragnienia zjedno-
czyć potrafi.
Wszystko co jest na zewnątrz JA, a co ono w sobie,
jako siebie, odczuwa, to jedno z owych wielu pragnień,
co kiedyś w płomiennym świetle duchowej świadomo-
ści mają się zjednoczyć.
Wówczas dopiero zrodzi Bóg siebie samego w duchu
wszech przyrody.
Istniejące samo z siebie to duch, który wszystko
wchłania w siebie.
Ale siły wszechświata to pra-przyczyny wielu dzia-
łań i to was zwiodło, abyście jakiejś pierwszej praprzy-
czyny szukali.
Ale nigdy nie było pierwszej pra-przyczyny.
Wiecznie tworzy się Bóg przez chaos elementów.
Nic nie jest tu przyczyną i nic działaniem.
Tylko wolna, świadoma wola ducha kształtuje samą
siebie na Boga.
28
Mówicie jeszcze o Bogu, jako o stwórcy wszystkich
rzeczy, który świat nieskończony, złożony ze światów
sobie na chwałę stworzył, sobie na chwałę utrzymuje.
Ale Bóg jest tylko stwórcą samego siebie we wszyst-
kim co istnieje.
Bóg jest tylko ojcem samego siebie w człowieku,
a nie człowieka i rzeczy ojcem.
Wszystkie światy i słońca i ich ukształtowane siły są
formami ducha, które się w czasie i przestrzeni zestala-
ją.
Istniały one od wieków i po wieki istnieć będą.
Ciągle zmieniając działanie, to tworząc się, to nisz-
cząc znowu, działają one tylko przez siebie same i nikt
nimi nie kieruje.
Nigdy nie było początku i nigdy nie będzie końca.
Cały daleki, brzemienny formami wszechświat jest
tylko wieczystym duchowym morzem, z którego się
własnymi siłami wznosi chmura boskości.
Bóg wymaga wszechświata, a wszechświat wymaga
Boga.
Perpetum mobile, które mędrcy i głupcy spodziewali
się odkryć, istnieje i już nie może być po raz wtóry
odkryte.
Wszyscy oni przeczuwali tylko w pigmejskim
zmniejszeniu ideę niezmierzonej Całości, tej, która ist-
nieje sama z siebie, bez początku i bez końca, Brahma i
Maja, wieczyste Życie od chaosu do Boskości.
Bytowanie samo z siebie.
29
5. O poszukiwaniu Boga
Szukasz jeszcze Boga w bezbrzeżnych dalach...
Słuchaj oto ci powiadam: póki się Bóg twój w tobie
nie narodzi, a ty w nim, nie znajdziesz go nigdzie.
Póki twój Bóg dla ciebie się nie narodził, na próżno
będziesz wszystkie nieskończone przestrzenie swym
najgłębszym wołaniem o Boga w drżenie wprawiał...
Powiedziano ci, że człowiek jest zapoznanym Bo-
giem i musiałby tylko dojść do świadomości samego
siebie, aby siebie odnaleźć jako Boga.
Ci, którzy tak mówili do ciebie, dalecy byli od swego
Boga.
Nie ty jesteś Bogiem, ale w tobie jedynie na tej ziemi
może się twój Bóg objawić, a wtedy będziesz ty ze swo-
im Bogiem tak złączony, jak słowo z myślą złączone są
w pieśni.
Nic w wieczności nie zdoła oddzielić ciebie od twego
Boga.
Dlatego nie szukaj Boga w nieskończonych dalach
ani w nieprzystępnym świecie!
Dopóki szukasz jeszcze Boga, nie zrodził ci się jesz-
cze twój Bóg.
Z chwilą, gdy ci się raz narodził, nie możesz go szu-
kać więcej.
Nic nie jest mniej potrzebne, jak szukanie Boga.
Ale dbaj raczej o to, aby przygotować w sobie
wszystko, aby się Bóg twój w tobie mógł narodzić.
Słysz, wola wiecznego, wszech obejmującego ducha
jest w tobie, jako forma w bycie, aby się kiedyś mogła
w tobie samym, jako Bóg narodzić...
30
Niech będzie w duszy twojej adwent, czas przygoto-
wania, bowiem – słysz, tyś jest Betlejem i w tobie ma
się zjawić Król, co może ciebie zbawić – co może tylko
ciebie zbawić!
6. O czynie i działaniu
Czynnym winieneś być i działać na swej drodze ile-
kroć tylko znajdziesz w sobie siłę i zdolność do czynu
i działania!
Gdy kiedyś zjednoczysz się ze swym Bogiem w so-
bie, będzie całe twe życie tylko czynem i działaniem,
ba, ty sam będziesz tylko czynem i działaniem.
Bóg jest żywym ogniem!
Zniszczeniu podlega w nim wszystko, co bezczynnie
leniwieje i gnuśnieje.
Wola ducha nie może się w tobie, jako twój Bóg,
narodzić, jeśli nie jesteś czynny, jak gdyby Bóg twój był
już w tobie...
Twój Bóg będzie Bogiem siły i przedsiębiorczości,
a nie demonem bezsilnych pragnień i trawiących obaw.
Jakże możesz mieć nadzieję połączenia się kiedyś ze
swym Bogiem, jeśli miłość oddala się odeń?!
Wtedy jasno możesz dojść w sobie do swego Boga,
jeśli jesteś gotów czynnie połączyć się z nim, gdyż
żywy Bóg nie jest Bogiem marzycieli i fantastów.
Li tylko w przebudzonych duszach może się on naro-
dzić.
31
Światło jego o wiele jest za jasne, aby je dusze
zmierzchu mogły znosić.
Jednocz siły swej duszy do wielkiego czynu!
Spełnij co tylko możesz spełnić, i czyń póki możesz
czynić!
I tak będziesz mógł swego boga w sobie, swego
żywego Boga, wolny od trwogi kiedyś spotkać.
7. O świętości i grzechu
Ci, którzy wiedzieli o tych rzeczach, po wsze czasy
pogardzali „świętym” z jego próżnością i pokorą.
Woleli znajdować ludzi dumnych co umieli żyć
z podniesioną głową, niżeli łaknących żebraków pod
drzwiami boskiej wspaniałości, niżeli żałosne dusze
pokutnicze.
Znajdować chcieli tylko ludzi, co potrafią swe życie
ukształtować, jak dzieło sztuki, nie zaś takich, co się
pod życiem uginają, jak bydlę pod jarzmem.
Kogo krzywda i grzech zdolne są wytrącić z jego
kolei, ten niegodzien jest osiągnąć nagrody zwycięzcy.
Kto odnieść chce wielkie zwycięstwo, temu nie wol-
no się troszczyć o to, że pył dnia powszedniego kala
jego odzienie.
Kto wiecznie jest zajęty czyszczeniem plam na swym
odzieniu, ten rychło straci z oczu swój cel najwyższy.
Nie radzę nikomu tarzać się w brudzie, ale kto dąży
do celu, winien nie mieć oczu na pył dnia powszedniego
32
i drobne plamy, którymi on odzienie jego w wędrówce
pokrywa.
Noga twa wiecznie stać będzie na tym samym miej-
scu i nigdy nie zawierzysz swoim krokom, jeśli się dasz
powstrzymać na swej drodze błędom, których nigdy nie
zdołasz zupełnie uniknąć.
„Święty” to człowiek, co sam sobie poprzecinał ścię-
gna i oto leży jak chromy u drogi i marzy z otwartymi
oczyma: – latać...
Ach, obyś mi raczej w występku i grzechu po ramio-
na brodził, niż byś miał się kiedy takim stać „świętym”!
Wszystkie najlepsze siły pójdą ci na marne, jeśli byś
chciał świętego naśladować i przede wszystkim o to
dbać, aby od błędów stać się wolnym”.
Nie zdołasz używać swoich sił, jeśli jedyną twą tro-
ską będzie unikać każdego błędu, bowiem gdziekolwiek
będziesz prawdziwie czynny, popadniesz wnet mimo
swej woli w błąd i grzech.
Lecz jako pył marmuru, co warsztat i odzienie rzeź-
biarza pokrywa, nie może wartości wielkiego dzieła
sztuki umniejszyć, tak i na twoim prawdziwym JA, któ-
remu czyn twój wieczną formę tworzy, z wszystkiego
tego śladu nie zostania.
Zapomnij „warsztat” i „odzienie”, pozostaw „kurz”
i „błoto” poza sobą i myśl o dziele, które w niezmierzo-
nej piękności trzeba ci stworzyć z własnego życia!
A jeśli już głęboko upadłeś na tej drodze, tedy pod-
nieś się spiesznie i zapomnij żeś kiedykolwiek był
upadł!
Marnością jest twój żal za tym upadkiem, ale dźwi-
gnięcie się mocne może ci się stać wielką podporą
w twym dążeniu...
33
Zaiste, lepiej ten naprzód kroczy, kto znalazł w sobie
siłę do podźwignięcia się z upadku, niźli ów, co w trwo-
dze każdego chce potknięcia uniknąć.
Na drodze twej nic ci nie może posłużyć do zguby,
jak tylko obawa przed powstrzymującymi siłami winy,
a te powstrzymujące siły będą tylko z twojej obawy zro-
dzone.
W miłości krocz naprzód i wolny od obawy, ale nie
pozwól swej miłości niszczyć sił przeciwnych.
Bądź zawsze dobry dla wszystkiego co żyje, ale
dobrocią względem tygrysa niech będzie celnie wymie-
rzony strzał.
I wolna musi być miłość twa i dobroć, jeśli nie ma
się stać dla ciebie jarzmem.
Wolnym jest, kto sam się wyswobadza!
Żaden zewnętrzny „Bóg” nie zdoła cię nigdy wyswo-
bodzić.
Sam stworzyłeś sobie swoje upiory i sam tylko
możesz je zniszczyć.
Wiele wydaje ci się jeszcze winą i grzechem, co nie
zasługuje na tę nazwę, a niejedno przyjmujesz swobod-
nie i widzisz w nim zgoła swą cnotę, co jest ci pokusą
do upadku.
Nie szukaj pokus, ale nie kieruj zawsze, jako ów
„święty” oczu swych tak, aby wszędzie pokusę widzia-
ły.
Z podniesioną głową idź drogą swoją i wiedz, że naj-
lepiej jesteś strzeżony, jeśli sobie samemu zaufasz!
Żaden upadek ani błąd nie może cię wówczas
powstrzymać na twej drodze, aż kiedyś umocniony
wielką siłą osiągniesz swój cel, który jest w tobie.
Ale przestrzegam cię i radzę ci: raczej już szukaj
winy i grzechu, ale strzeż się pragnienia „świętości”.
34
8. O śmierci
Stoimy przed ciemnymi wrotami, które muszą prze-
kroczyć ludzie, gdy się na zawsze rozłączają z ziemią.
Wiele ci rzeczy obiecano i wieloma cię rzeczami
straszono, co mają leżeć poza owymi wrotami. Nie
wiem, któremu z tych mistrzów masz zawierzyć!
Wszyscy jednak na chwilę w tym jednym mniemaniu
się jednoczą, że nigdy już w tym ciele ziemskim, które
tu porzucasz, nie możesz powrócić.
Wielu powiada ci, że wrócisz w nowym ciele w in-
nym czasie.
Inni skazują duszę twą wraz z twoim ciałem na wie-
czyste zniszczenie.
Mylą cię ci i owi!
Ty sam bodaj czy kiedykolwiek powrócisz, ale nikt
nie wie, ile swych sił duchowych, swych „skandha”,
połączywszy je ze sobą, zdołasz zachować.
Te, których nie zjednoczyłeś ze sobą, będziesz
musiał porzucić, podobnie jak to ciało ziemi i podobnie
siłom tego ciała będą one w nowy sposób czynne w no-
wych formach.
Tak też i dzisiaj działa w tobie wiele sił duchowych,
które niegdyś w innych ludziach dawnych czasów dzia-
łały, a wiek duchowy niektórych dziś żyjących jest tylko
na mocy tych sił duchowych określony.
Pełnia sił duchowych, tworzących twoją duszę, zmie-
nia się ustawicznie.
To mniej jest, to więcej sił działających w tobie.
I bodaj że nie stracisz przez śmierć żadnego z bli-
skich swej duszy ludzi, abyś nie otrzymał „dziedzictwa”
z jego sił duchowych, bowiem niezwykle rzadcy są ci,
35
co
wszystkie posiadane „skandha” zjednoczone w Bogu
z sobą mogą zabrać.
Najliczniejsi pozostawiają bogate dziedzictwo na zie-
mi.
Dusza twa jest jako promienna żywa chmura, która
póki tu żyjesz na ziemi, w ciągłej się znajduje odmianie.
Nie potężna pełnia sił duchowych stanowi o twoim
bogactwie, ale wyłącznie zjednoczenie sił, działających
w tobie.
I te tylko na wieczną własność posiądziesz, które
zjednoczyłeś w sobie, zanim nadeszła chwila rozstania
twego z ziemią.
Jeśli się tu na ziemi z Bogiem swym nie połączyłeś,
tedy i po śmierci połączyć się z nim nie zdołasz.
Będziesz żył wtedy we wszechobejmującym duchu
w swoim duchowym kształcie, i tylko wedle tego, coś
w sferze duchowej zdziałał czasu swego cielesnego
życia, będzie stworzony ów kształt i twoja moc działa-
nia w nim.
Pod wysokim przewodem będziesz kroczył dalej, aż
się kiedyś w tobie twój Bóg będzie mógł narodzić.
Ale wtedy wyda ci się czas do owego zjednoczenia
niby wieczność, bowiem i w bycie bezcielesnym istnieje
coś podobnego, jak tu wrażenie przestrzeni i czasu.
Zabraknie ci jednak wówczas mocy, aby przez wolę
swoją przyciągnąć inne siły duchowe.
Wola twoja jest wówczas skierowana jedynie na
twój byt w duchu, w bezkształtnym, wszechobejmują-
cym duchu, który zawiera w sobie pełnie wszelkich
kształtów...
Poprzestać będziesz musiał na tym, co tutaj zjedno-
czyłeś w sobie.
36
A nadto nikt, jakkolwiek biedny wkroczył w króle-
stwo ducha, nie chce już więcej wracać tu na ziemię...
Ale istnieje taki zmieniony powrót, lecz dla tych
jedynie, którzy go muszą ścierpieć, jak skutej swego
działania w szacie cielesnej na ziemi.
I dla tych, co tu szukali śmierci, aby się wymknąć
biedom, które im w drodze od zwierzęcości do Boskości
towarzyszyły.
Tak samo dla tych, których życie za krótko było
odmierzone, aby w sobie przez wolę jakiekolwiek
„skandha” zjednoczyć mogli.
I powiadają także, że ci, co chcą tu działać dla swych
najlepszych w ciemności pogrążonych braci, ale – tych
powrót w inny się odbywa sposób.
Tu leży wiedza ukryta, w części tylko jawna...
Zapewne mogą oni działać przez jakiegoś człowieka
na ziemi, lecz sami w ciele ludzkim już nie wracają na
ziemię.
Ludziom, dla których piszę te słowa, niechaj wystar-
czy, że tylko z własnej winy musieliby po raz drugi zno-
sić nędzne życie, uwięzieni w ciele ziemskim.
Znaczna większość uniknie tego.
Tu jednak wszyscy są jeszcze w mocy z chwilą swej
śmierci, świadomi wiecznego zjednoczenia ze swym
Bogiem wkroczyć w królestwo ducha.
Jak mogą tego dokonać, wykazałem w jasnej nauce.
A ci, co zeszli ze świata, nie osiągnąwszy owego
stopnia wiecznego zjednoczenia, znajdą w tych, co go
osiągnęli najwierniejszych pomocników, gdyż wszystkie
siły duchowe stykają się ze sobą w królestwie ducha,
a co osiągnęli na ziemi zjednoczeni z Bogiem, to siły
owe oddają tym, dla których Bóg ich tu się jeszcze nie
37
narodził, gdyż żyją one przecież w każdej duszy przeni-
kając wszystko, co z sił duchowych stworzone.
Dąż zatem do osiągnięcia najwyższego, ale nie
troszcz się o tych, co jej dotąd nie zdołali osiągnąć!
Wszyscy oni kiedyś złączą się z tobą w swoim Bogu.
W sobie będziesz w Bogu ze wszystkim zjednoczo-
ny.
9. Świat tajemny
Mówiłem ci dotąd o Niewidzialnym w jednym zna-
czeniu, o Niewidzialnym, który jest tylko w twojej
duszy, tylko przez siły duszy twojej się ujawnia.
Trzeba mi jednak mówić o innym jeszcze Niewi-
dzialnym, które otacza cię z zewnątrz, jako wszystkie
przedmioty świata widzialnego.
To Niewidzialne jest częścią świata tego, a razem
częścią nierównie większą...
Przez to Niewidzialne kroczy twój guru, jak przez
most, gdy chce cię po raz pierwszy dosięgnąć, bowiem
nie jesteś jeszcze zdolny pojąć go w Bogu z jedności
swoich sił duchowych.
Musi tedy, gdy chce do duszy twej przybyć, przekro-
czyć owo Niewidzialne.
I dopiero z owej niewidzialnej „zewnętrzności” może
wnętrza twego dosięgnąć.
We wszystkich czasach bywali ludzie, co ową niewi-
dzialną zewnętrzność z całą pewnością pojmowali.
38
Ale dla osiągnięcia ich celu nie miało to bynajmniej
znaczenia.
Widzieli oni więcej, niźli ty, tak jak spoglądający
przez teleskop widzi góry i kanały odległych gwiazd.
To „widzenie” związane jest z pewnymi narządami,
które w rzadkich tylko wypadkach są w człowieku doby
obecnej na tyle rozwinięte, aby ich mógł używać.
W ludziach dawnych czasów silniej były one rozwi-
nięte i w ludziach przyszłych silniej rozwinięte będą.
Rozwój tych dalekich od dnia powszedniego narzą-
dów i zdolności dokonuje się w ludzkości jak fala. To
przygasa zupełnie, to w wielkiej znowu mocy się obja-
wia.
Ludzie, w których narządy poznawania niewidzialnej
zewnętrzności są całkowicie rozwinięte, obdarzeni są
siłami duchowymi, „skandha”, które już w ludziach dni
dawniejszych działały.
W tym znaczeniu można ich nazwać „starszymi
duchowo”, choćby ich „skandha” nie osiągnęły nawet
tego wieku, co owe, które są czynne w „Braciach”
Świecących pra-światłem.
A w kim się z owym „jasnowidzeniem Niewidzialne-
go” łączy pożądanie wyższego poznania, ten znajdzie
i w owej niewidzialnej części świata dobrotliwych
doradców i troskliwych pomocników, którzy mu zrozu-
mienie tego , co widzi, ułatwią.
A gdy się on w owej niewidzialnej części świata
zupełnie „przebudzi”, wówczas może się stać, iż otrzy-
ma od wyższych, tam „przebudzonych”, siły dla współ-
działania w dziele rozwoju, którego tamci od wieków
dokonują. Może się on w ten sposób stać „wtajemniczo-
nym” niższego rzędu.
39
I życzyć sobie trzeba, aby wszyscy ludzie, którzy
czują w sobie zarodek owych narządów poznawania
w Niewidzialnym, troskliwie go w sobie pielęgnowali,
zważając pilnie na wszystko, co im on ukazuje.
A może w spokoju niejeden zarodek rozwinie się
w potężne drzewo.
Potrzeba wielu „robotników w winnicy”, a ludzkość
naszych dni zyskałaby wiele, gdyby chcieli zmartwych-
wstać w niej owi wieszczy pomocnicy i nauczyciele, co
potrafili w Niewidzialnym świata tego kroczyć po pew-
nych drogach.
Do tego czasu tylko pasożytnicze siły Niewidzialne-
go będą przez niektórych przyciągnięte.
Mogą to być twory, podobne bardzo do sił ducho-
wych, ale nigdy „siły duchowe”.
Mało ludzi wie o tych siłach, siłach z pomocą któ-
rych czyni fakir swoje cuda... i podziwiają oni fakira,
kiedy spotykają na swej drodze fakira prawdziwego.
Niektórzy zaś, którym te siły już wyżarły szpik życia,
siadają w ciemnych izbach i przywołują „duchy” swo-
ich przodków, a nic nie wiedzą, że przywołują tylko
siły, co się wyższymi ich siłami duchowymi tuczą.
Te istoty pasożytnicze niewidzialnej części świata nie
są bez świadomości, ale są tylko ciemno i niedokładnie
świadome samych siebie.
Chcą nade wszystko znaleźć potwierdzenie swego
bytu i aby to osiągnąć, na wszystko są gotowe.
Nie krępuje ich żaden obowiązek ani sumienie.
Upadek twój tą samą sprawia im radość, co twoje
umocnienie, jeśli tylko przez ciebie mogą swe potwier-
dzenie znaleźć.
Biada człowiekowi, którego opanowały te twory.
40
Jeśli się nie potrafi z nich otrząsnąć, stanie się nie-
wolnikiem ich popędów, aż dusza jego zemrze wreszcie,
a świadomość zniknie w królestwie wiecznego znisz-
czenia, w jedynej śmierci, która istotnie może człowie-
kowi grozić.
Te siły mogą spełniać rzeczy, które niemożliwością
są dla człowieka cielesnego.
Mogą one widzieć twe myśli i czynić widzialnymi
najskrytsze twe wewnętrzne obrazy.
Mogą one mijając tworzyć kształty i rzeczy uchwyt-
ne, jak każdy inny kształt, jak każda inna materia, gdyż
owe siły są działającymi siłami początku, które tworzą
zjawę wszelkiej widzialności.
Mogą się one także objawić w postaciach tych, któ-
rych już dawno nie ma na ziemi, gdyż każdą postać,
która tu niegdyś była na ziemi, można w królestwie tych
sił niby w zwierciadle otrzymać.
Ostrzegam cię tu nie bez przyczyny, bowiem i w to-
bie mogą one łup sobie wietrzyć, a łup znajdują one
w tych zazwyczaj, co miast swą drogą kroczyć ku zjed-
noczeniu sił duchowych w swoim Bogu, myślą o „siłach
tajemnych”, nie osiągnąwszy tego stopnia, na którym
wielki guru może ich przez długie lata przygotowania
nauczyć te siły świata niewidzialnego opanowywać.
A wtedy jeszcze unoszą się one w ciągłym niebezpie-
czeństwie.
41
10. Ukryta Świątynia
Wszyscy, którzy wkroczą na drogę, wskazaną w mo-
jej nauce, znajdują się w niewidzialnej części świata, co
więcej, są przez siły swej duszy w bliskim połączeniu,
chociażby w świecie zewnętrznym dzieliły ich od siebie
tysiące mil.
Ale ludzką jest rzeczą chcieć być i w świecie zmy-
słów blisko i poznawalnym, jeśli się wie o swym zjed-
noczeniu wzajemnym przez wspólny cel.
Wielu też umocnionych jest w odwadze i wierze,
jeśli na drodze swej mogą od czasu do czasu z towarzy-
szami mówić.
Ale są jeszcze wyższe względy, które taką społecz-
ność w widzialnej bliskości czynią pożądaną.
Droga żywota łatwiej się otworzy, jeśli dwoje z tych,
co na nią wkroczyli idą społem.
Dlatego musi każdy nauczyciel, co prawo i moc do
nauki posiada, powtórzyć słowa wielkiego Mistrza:
„Gdzie dwaj lub trzej zbiorą się w imię moje, tam
jestem i ja pośrodku między nimi!”
Ale niechaj nigdy nie będzie to więcej niż „dwaj lub
trzej”.
Nie bez przyczyny jest ta mała liczba wymagana.
Niechaj się Poszukujący nigdy nie łączą w „gminę”.
Każda gmina tworzy orszak żałobny swej martwej
wiary.
Dopóki wiara żywa i czynna działa, znosi ona przez
krótki czas pożerającą chorobę „gminy wierzącej”, ale
wnet uwiędła, jak kwiat, nad którym przeszedł mór,
umiera, a ci, co chcieli ją utrzymać przy życiu, sami
kopią jej grób.
42
Wielce jednak będzie dla wielu ludzi pożytecznym,
gdy się po dwóch, po trzech połączą i społem mówić
będą o rzeczach widzianych na drodze do światła.
Jeśli się to da uskutecznić, winni się stale o jednej
godzinie schodzić i swe wewnętrzne przeżycia razem
dzielić.
Nie ma żadnych przyczyn w owych głębiach, które
by wzbraniały każdym takim dwom, trzem wędrowcom
wiedzieć o sobie, lecz nigdy się w zewnętrzności łączyć
ze sobą nie powinno nad dwu lub trzech.
Jeśli uczynią tak, zewnętrzne zjednoczenie rozerwie
wewnętrzne.
Co innego jest, jeśli chcą się przez listy porozumie-
wać, bowiem tu mówi zawsze jeden z jednym.
Lecz czy samopas idziesz po swej drodze, czy też w
dwóch lub w trzech, wiedz, że ukryta świątynia połączy
cię ze wszystkimi, co jako ty drogę przeszli.
Świecący pra-światłem są tej świątyni wysokimi
kapłanami i każdy kto drogę tę przeszedł stoi pod pew-
nym ich przewodem, nawet gdy wnętrze jego bez świa-
tła jest jeszcze i nie poznaje on jeszcze dłoni pomocnej,
co go wiedzie.
Nie wymaga się od ciebie wiary w pomoc, której nie
możesz wypróbować.
Żądamy tylko wiary w siebie samego, która ci nie-
odzowna jest na twojej drodze.
Jeśli zdobyłeś w sobie tę wiarę i ciągle ją na swej
drodze zdobywa na nowo, wówczas uczujesz w sobie
wnet prawdę moich słów.
Odkrywcy
nowych
światów
wierzyli
w
sercach swych,
iż za dalekimi morzami odnajdą te kraje i odnaleźli je.
Tak i ty sobie samemu musisz wierzyć, że masz moc
do zgłębienia świętych cudów ukrytej świątyni.
43
11. Karma
W obydwu królestwach tego świata, w widzialnym
i w niewidzialnym, pociąga każdy czyn swe następstwa.
Tu musisz jako czyn uważać zarówno i myśli swe
i słowa.
Jesteś związany z tymi następstwami czynu, dopóki
nie zjednoczyłeś sił swej duszy w bogu swoim.
Wówczas zaś zniweczyć będziesz mógł czynów
swych następstwa, gdy będziesz je chciał niweczyć.
Przed niepamiętnym czasem byłeś niegdyś z Bro-
giem swym zjednoczony, jako człowiek duchowy,
w niepokalanym duchowym ukształtowaniu.
Wszystkie owe rozległe królestwa niewidzialnej czę-
ści świata – niezmierzona dziedzina wszechświata –
były wówczas dla czynnej woli twej dostępne.
Dana ci była droga, co wiodła cię od najdoskonalszej
duchowości do coraz bardziej stałego ukształtowania.
I tak oto przybyłeś na granicę owych światów, gdzie
się niewidzialne w widzialne zagęszcza.
Widziałeś przeraźliwe siły wiecznego chaosu i ule-
głeś ich gniewowi i wrogości.
Nigdy byś nie musiał im ulegać, gdybyś był ongiś
w odurzeniu swojej mocy nie odpadł od swego Boga...
Tak jednak stałeś się w swej najwyższej i najpewniej-
szej mocy bezradny i oto zszedłeś na łup sił niższych,
co swego miejsca we wszechświecie nie mogą porzucić.
Siły, które dawniej mogłeś opanować i przy pomocy,
których mogłeś swych wrogów w sługi najczołobitnie-
sze zamieniać, stały się dla ciebie za wielkie, za możne.
I tak objęła cię trwoga przed własnymi niegdyś opa-
nowanymi siłami i z trwogi przed nimi wytęskniłeś
44
sobie nowe życie w owym królestwie, co żadnej z tych
żywiołowych mocy niewidzialnej części świata w ich
zastraszającym majestacie nie objawiła.
Wola twa spadła z wysokich jaśni i pospieszyła za
tobą do krainy zewnętrznego świata widzialności,
w którym się dziś znajdujesz.
Zadomowiony byłeś w świecie przyczyn, lecz trwoga
twa wygnała cię do świata czynów.
Oto jest prawda legendy o raju i upadku wielkich
duchów, które się zwały niosącymi światło...
Z owego to upadku stworzyłeś sobie swą „karmę”
przez stopień twego odwrócenia się od Boga, przez sto-
pień twego szalonego opętania, które chciało cię nau-
czyć w sobie samym widzieć Boga.
Czas, w którym narodzić się miałeś w tym świecie
ziemskim, jak też sposób, w jaki się to stało i drogę
przeznaczenia swego życia sam sobie wówczas określi-
łeś, kiedy się z pana w świecie ducha przedzierzgnąłeś
w niewolnika niskich mocy w świecie, co każdemu
z czynów daje następstwa...
I to także, że na tej planecie się narodziłeś, jest
następstwem rodzaju pierwszego twego czynu, co krył
w sobie przemożny skutek, bowiem, zaiste, w niezmie-
rzonej przestrzeni jest nieskończenie wiele planet,
zamieszkałych przez ludzi i ludziom podobne istoty
i wiele z nich mogło ci się stać miejscem pobytu, gdyż
wszystkie owe istoty podobnie jak ty upadły, zanim
przybrały na się kształty człowiecze.
I są wśród nich twoi towarzysze nierównie szczę-
śliwsi i o wiele nieszczęśliwsi...
Nieliczni, którzy nie upadli, działają na wszystkich
planetach ogromnej przestrzeni, gdzie ich upadli bracia
w zwierzęcej się męczą przyrodzie, a ci, co tu, na ziemi
45
tak oto działają, są to owi „Najstarsi”, wielcy „Ojcowie”
pośród Świecących pra-światłą w wieczności.
Chcą oni i ciebie z bied twoich wyciągnąć i pośród
wybranych przez się „Synów” i „Braci” zaliczyć.
Celem twym nie jest w żadnym razie stać się jednym
z tych, których potrzeba im do swego dzieła pomocy.
Chcą oni jedynie zawieść cię z powrotem do twego
Boga, z którym się masz połączyć.
I jakkolwiek głęboko upadłeś, jednakże czynne są
w tobie wysokie przejawy działające owych sił, które
powstały z chaosu Boskości, gdyż zawsze pozostała
ukryta w tobie iskra duchowej świadomości, choćby
nawet nieświadoma dla myśli codziennej twego mózgu,
jak wielki jasnowidzący z zarazem przewodnik owych
sił, i jako twoje sumienie.
Nie możesz się nigdy zatracić w sobie, jakkolwiek
głęboko upadłbyś jeszcze tu na ziemi.
Ona to jest, co zwą twą karmą, ona i nikt więcej.
Możesz przez czyny karmę swą polepszać lub pogar-
szać, zgasić ją możesz wówczas dopiero, gdy potrafisz
zjednoczyć owe liczne pragnienia, z którymi teraz, jako
twór z chaosu elementów, jesteś związany.
Kiedy się wszystkie one w owej iskrze duchowej
świadomości, jako istotnym duchu ludzkim, w tobie
zjednoczą, wówczas się Bóg twój, jako duch, w tobie
narodzi i wówczas wolny będziesz od całej swojej kar-
my, jako na nowo nawrócony człowiek wieczności.
Błogo ci jeśli uda ci się to tu jeszcze na ziemi.
A jeśli ci się nie uda, tedy i po śmierci nie prędzej
trafisz do siebie, do swego spokoju, póki spokoju swego
w Bogu, w swoim Bogu nie odnajdziesz.
Tam jednak długo może to trwać, tam bowiem karmy
swej nie możesz polepszać ni pogarszać i nie wcześniej
46
ujrzysz światło, aż się ostatni skutek twych czynów nie
dopełni.
12. Jedność religii
We wszystkich religiach świata tkwi w jądrze ich
prawda ostateczna, choć jądro to częstokroć zgoła dzi-
waczne nosi przesłony.
Kto potrafi troskliwie wszystkie przesłony usunąć,
ten znajdzie wreszcie wielką naukę o wiecznym czło-
wieku ducha, co niegdyś zjednoczony był z Bogiem,
lecz odpadł od niego, bowiem w swym JA wyzbył się
swego Boga.
Obwieszczoną jest mu tam droga, która go znowu
wzwyż powiedzie, ażby wreszcie Boga swego na nowo
w sobie samym, w swym JA odnalazł.
Że jednak nauka owa o wiele była za duchowa, aby
mogła być pojęta przez pogrążonego w kulcie zmysłów
człowieka, tedy omotał on tę ostateczną i najgłębszą
prawdę dziwacznymi pnączami, aż wreszcie nie mógł
już sam w tej gmatwaninie odnaleźć prawdy.
Przeczuwa wprawdzie, że poza owym zagmatwa-
niem była widzialna prawda, i dlatego przywiązał się
niegasnącym zabobonem do form, którymi tę prawdę
przesłonił.
We wszystkich wielkich naukach dawnych religii
znaleźć też można zawsze wieść o nielicznych, którzy w
upadku ducha człowieka nie upadli i którzy jako
pomocnicy swoich braci, działają w ciemnościach zie-
mi, ażeby wyswobodzić człowieka.
47
Zapewne w wielu świętych księgach można jeszcze
te słowa odnaleźć, ale nie wiedząc już, co one znaczą,
przeinacza się prawdę zrozumiałą na fałsz.
Lecz mądrość wszystkich religii pochodziła począt-
kowo od tych pomocników.
Ich to pomocna siła niegdyś w rozmaitych formach tę
jedyną formę stworzyła.
A formy te w czystej postaci są to religie świata.
Kto jednak może je jeszcze dziś zrozumieć?
Lecz dziś jeszcze żyją na ziemi wielcy pomocnicy
i jak w pradawnych czasach wtajemniczają w prawdę
ludzi, którzy mogą im się stać znowu „Braćmi” pomoc-
nymi w dziele ratunku, które spełniają.
Człowiek nazbyt głęboko upadł w swoim JA, aby był
jeszcze dosięgalnym bez stopni pośrednich dla owych
najwyższych pomocników.
Dlatego przygotowują oni sobie ludzi, co mogą sta-
nowić dla nich ten stopień pośredni.
W nich i przez nich działają owi najwyżsi pomocni-
cy, aby ludzkość nigdy bez ich pomocy nie pozostawała.
Nie było okresu, w którym by tacy pomocni, czynni
bracia nie byli w użyciu.
U wszystkich ludów można ich odnaleźć.
Kto uszy ma, aby słyszał, ten nawet słowo niejedno
we wszystkich czasach uchwyci, którego „krew i ciało”
nie mogły objawić.
Kto chce do prawdy trafić, ten niechaj nasłuchuje
takich słów.
Wyjaśnią mu one niejedną tajemnicę i usuną niejedną
zasłonę, co kryje przed jego poznaniem prawdę osta-
teczną.
48
Nie trzeba wiele bystrości, aby odróżnić fałszywych
proroków, co krzyczą na rynkach, od owych cichych
czyniących.
To, co owi czyniący pra światła mają wam do ofiaro-
wania, jest to ta sama prawda, która drzemie w najgłęb-
szym rdzeniu wszystkich religii.
Zdejmują oni tylko zasłony z waszych oczu i ukazują
wam to, czego nie potraficie już zrozumieć, jako religii,
w nowych, zrozumiale jasnych obrazach.
Nagiej prawdy nie mogą wam nigdy pokazać.
Tę sami musicie odsłonić w ciszy, w sobie samych.
W was tylko samych może się tylko cud największy
stać rzeczywistością.
Tylko w swym JA możecie odnaleźć to, co przed nie-
pamiętnym czasem utraciliście.
Nie jesteście tylko owymi zwierzętami ziemi, za
jakie uważacie człowieka w jego naturze i historii.
Ukryte jest w was coś głębszego i wyższego.
JA jest bezgraniczne, a każdy jego stopień podniesio-
ny jest w nim przez stopień następny.
Wy jednak nie wiecie jeszcze, czym jest JA w was
samych.
Żyjecie jeszcze jako zwierzęta, chociaż jest życie
wasze nauką i sztuką obramione i prawie przesycone
używaniem.
Gdy kiedyś poznacie siebie samych, ze wstrętem
będziecie myśleli o tych dniach, w których żyjecie dzi-
siaj.
49
13. Wojna i pokój
Kto poznał kształtujące siły tego świata zjawisk
w ich zastraszającej mocy i nieuchwytnej prostocie nie-
ubłaganej, twórczej woli, tego ominie złudzenie po-
wierzchowne, jakoby zmysłowy, namacalny wszech-
świat miał ucieleśniać widzialnie „harmonię ducha”.
Przypatrz się osie, która musi składać swe jajka
w ciele żywej liszki, aby jej małe z pełnej makabry
śmierci liszki otrzymała, a sam po wszystkie czasy
wyleczysz się z tego mniemania!
Świat zmysłów jest dziełem duchowej pra-siły; aby
się jednak jako „świat” objawić, musi owa wieczysta,
jedyna pra-siła rozważyć siebie samą w nieskończenie
wielokrotnych przejawach swoich i w każdym przeja-
wie powstawać, zużywając lub usiłując zużyć wszystkie
inne jedynie dla pełniejszego powstania danego reflek-
su, jako formy.
Każdy przejaw pra-siły duchowej wymaga, aby for-
ma, która przez niego widziana tworzy pra-siłę duchową
samą w sobie, otrzymała popęd do istnienia tyko dla
samej siebie.
W najniższych czy w najwyższych istotach tego
świata zjawisk, jak i we wszystkich czynnych w nim
siłach, ucieleśnia się duchowa pra-siła niepodzielna, jak
gdyby zawsze tylko ta jedna istota, ta jedna siła była
najwyższym celem całego stworzenia i w każdej z tych
istot, w każdej z tych sił nie więcej zna ona inne istoty,
inne siły, niż siebie samą i widzi w niej tylko środki,
które by jej służyć mogły.
Wszechświat widzialny jest najskrajniej przeciwnym
biegunem wolnego, wszechogarniającego, wiecznego
ducha samego w sobie.
50
Życie ducha wymaga nieskończenie wielokrotnego
ukształtowania, a to ukształtowanie wymaga na koniec
zestalenia się w widzialności świata zmysłowego.
Z tego jednak świata ponownie wznosi się duch w
nowych mniej gęstych i stałych kształtach, aż po wielu
stopniach znowu oczyszczony wraca do samego siebie.
Oto jest wieczna droga kołowa życia w niezmierzo-
nym duchu!
„Pokarmem” siebie samego się stając, upada on
w sobie, aby się znowu jako „pokarm” samego siebie
podnieść do swej najwyższej, bezkształtnej, wieczystej
istności.
I tylko przez to wieczne życie może się Bóg objawić
w duchu w człowieku duchowym.
Gdyby nie było źdźbła trawy przy drodze, ani czer-
wia, co jej korzonek pożera, tedy nie byłoby i ciebie i w
duchu Bóg nie byłby ukryty.
Gdyby nie było mikroba, co jutro może znacznie
zniszczyć twoje ciało, tedy nie byłoby i twego ciała, ani
duszy twojej, ani żadnej z duchowych wielkich form.
Wówczas jednak nie byłoby i woli ducha, co niegdyś
w duchu twym, jak twój Bóg, był posłał, a teraz oto na
nowo Bogiem twym chce się w Tobie narodzić.
Ale jakkolwiek srożą się na siebie wzajemnie siły
wszechświata widzialnego, przyroda nie zna jednakże
nienawiści w swych płomiennych walkach.
Głupotą jest przyrównywać nienawiść ludzką do
instynktu zwierząt, co dążą do wzajemnego zniszczenia
siebie, gdyż jak i każda forma ducha tylko siebie chcą
utrzymać.
Nienawiść jest przejawem ludzkiej bezradnej niemo-
cy.
51
Tylko człowiek jedyny, człowiek w ciele zwierzęcym
z siebie samego spłodził nienawiść.
Ani w widzialnym, ani w niewidzialnym świecie nie
ma prócz niego istot, które by potrafiły odczuwać niena-
wiść.
Moc zaś jest najdostojniejszym wrogiem nienawiści,
i im bardziej budzić się będzie w ludzkości, w jej pań-
stwach – komórkach, zwanych narodami i plemionami,
świadomość, że w nieprzeczuwalnej mierze zdolna jest
do wykrzesania z siebie mocy, tym bardziej zamierać
będą w ludzkości uczucia, które zrodziły nienawiść.
A wówczas wojna prawie zupełnie zniknie z dziedzi-
ny poczynań ludzkich.
Mocarny, którego moc nie zazdrości innemu, iż się
i on w małości swej uważa za mocarnego, jest także
miłującym, a miłość nie ścierpi nienawiści.
Wszystkie zaś wojny mają w najgłębszej swej przy-
czynie nienawiść za matkę, a nie nadaje się ten na
wojownika, kto nienawidzić nie umie!
Jednakże zawsze pozostaną ludzie ze sobą w niesna-
skach, bowiem i oni są formami woli duchowej, która
w każdej formie siebie tylko samej pożąda.
Ale gdy o człowieka idzie, rozpoznaje się wola
duchowa zarówno w innym, i tak oto wkracza człowiek
na drogę, która zawiedzie go do pokoju ze wszystkimi
innymi za własnym wewnętrznym bodźcem.
Dopóki każdy z oddzielna nie wytępi w sobie niena-
wiści, na krótkiej przestrzeni tylko dostępna będzie ta
droga człowiekowi.
Tak oto powstaną nowe wojny w ludzkości, dopóki
ślad ostatni nienawiści, którą człowiek w sobie nosi, nie
zemrze w nim.
52
Wszystkie inne pobudki do wojen przemóc można
wolą.
Jednakże fale nienawiści ściągną najlepszą wolę
w swój wir przepastny.
Przeciwieństwa i walki rozwijają siły i posuwają
życie naprzód, lecz nigdy nie powinny one prowadzić
do wojny między jednostkami lub narodami, tak jak
zwycięzca w grze nie zabija swego przeciwnika, gdy go
pokonał.
Każdy jednak, kto zwalcza w sobie nienawiść, wie-
dzie prawą wojnę, co kiedyś wszystkie wojny ludzkości
zakończy.
14. Wola Światła
Wiem, że czytać będzie te słowa wielu ludzi, którym
odsłonią one świat obcy dla nich, świat, któremu oni
wrodzy będą.
Ale to iż wrogo mu się przeciwstawią, nie zdoła
odmienić rzeczywistości.
Proszę się nie łudzić!
Nie mówi tu poeta, który chce opisywać swe oblicze!
Nie mówi tu marzyciel, co maluje swe zjawy eksta-
tyczne.
To, co się tutaj daje, jest to bezpieczny przewód,
a każde słowo nauki oparte jest na realnej rzeczywisto-
ści.
Kto dotąd nie widział jej może się nauczyć ją
widzieć, a droga do tego jest mu wskazana.
53
Każdy winien się jednak z tym liczyć, że rzeczy, któ-
re dlań pozostały tak obce, są rzeczywistością, która
wiecznie uprawia swe działanie, nawet gdy on nie wie o
niej nic, nawet gdy on jej działania rozpoznać nie może.
Zapewne pociągnie to dla niektórych skutki, lecz
każdy sobie tylko idzie na pożytek, jeżeli widzi oto rze-
czywistość rozszerzoną i zmienia w ten sposób swój
obraz świata.
„Kto nie idzie naprzód, cofa się”, powiada przysło-
wie, ale w rzeczywistości, kto naprzód nie idzie, ten
gorzej czyni, niżby się cofał, gdyż cofanie się może
zawieść do nowych wartości.
Nie ma wiecznego postępu!
Cały rozwój ludzkości poddany jest prawom ruchu
fal.
Ludzie dni dzisiejszych stracili wiele wiedzy, w którą
niegdyś odlegli ich przodkowie wierzyli, a o tym co
wówczas przeczuwano jedynie, zdobyto dziś wielką
wiedzę.
I tylko pozostawania w miejscu nie znosi przyroda.
„O, gdybyś gorący był lub zimny, że jednak ciepławy
jesteś, tedy wypluję cię ze swych ust”.
Tak po wsze czasy mówiło prawo, i dziś jeszcze sło-
wa jego nie uległy zmianie.
Kto pozostaje duchowo w ciemności ten nie ma woli
światła.
Jeżeli umiesz sobie cenić światło, tedy z pewnością
wystarczysz kiedyś światłu.
Póki jednak twe oko duchowe pozostaje jeszcze pod
grubą zasłoną, póty nie możesz widzieć.
Jeżeli nosisz w sobie wolę światła, dojdziesz na dro-
dze swej z pewnością do celu, bez względu na to, czy
54
zbliżysz się doń jako człowiek chłodnej rozwagi, czy
jako uduchowiony zapaleniec.
Pół woli nie zawiedzie cię od celu.
Nie ma Boga, co by słuchał twych chromych gnu-
śnych modlitw.
Musisz sam sobie pomagać, jeśli ma ci być dana po-
moc wielkich pomocników.
W twoim JA wyłącznie zawarty jest cały byt i wszy-
stkie wrażenia.
Sam przed niepamiętnymi czasy oddzieliłeś się od
swego Boga, kiedyś go przestał odczuwać jako swoje
JA.
Tak oto stał ci się Bóg kimś innym, a ty jemu obcym.
Nie posiadasz wyższego ani niższego JA, lecz
w twoim JA zawarta jest cała nieskończoność.
Sam musisz wybrać, co z tego wszystkiego masz
sobie w sobie samym objawić.
Pośród zaś tej nieskończoności narodzi ci się na
nowo twój Bóg.
Będziesz go jeszcze zrazu odczuwał, jako coś obce-
go, aż wreszcie poznasz kiedyś, że cię on w całym two-
im JA obejmuje.
15. Wysokie siły poznania
Wierzycie w swój postęp nie wiedząc, że kręcicie się
w kółko.
W niepokoju usiłujecie wszystko rozszczepić, roz-
drobnić, rozstrzępić i mniemacie, że przez to zbliżycie
się do poznania.
55
Ale wszystko rozszczepione może być jeszcze bar-
dziej rozszczepione, wszystko rozdrobnione daje się
jeszcze bardziej rozdrobnić, a to co rozstrzępione, da
jeszcze strzępy od siebie odrywać.
Tu jest granica, przed którą się zatrzymujecie, powo-
dowani li tylko własną niemocą, gdyż droga jest bezgra-
niczna.
Lecz o istocie rzeczy wiecie więcej, „rzeczy samej
w sobie” bliżsi jesteście, gdy wasze zdrowe oko jasnym
rozumem ogląda rzeczy, niż gdy mniemacie, żeście już
najdrobniejsze cząstki rzeczy odnaleźli.
Nie pod mikroskopem odnaleźć można „rzecz samą
w sobie” i nigdy nie zbada teleskop najdalszych głębi
przestrzeni.
Popęd do poszukiwania jest wam najgłębiej wrodzo-
ny, lecz powierzyliście dzieło poszukiwania „doskonałe-
mu zwierzęciu”, które jest w was, omijając nieświado-
mie wysokie siły, które by wam mogły istotnie służyć.
Tak oto stwarza sobie w was „doskonałe zwierzę”
swój „przyrząd do myślenia” i widzialne narzędzia, aby
myślenie wasze i poszukiwanie rozszerzyć w nieskoń-
czoność, ale najwyższe wasze wyniki prowadzą tylko
do nowych pytań, przed którymi musicie wreszcie sta-
wać bezradni.
Byli jednakże w przeszłości ludzie, co uważali wasz
sposób poszukiwania za głupotę, i ci, związani ściśle ze
swymi najwyższymi siłami duchowymi, rozwiązywali
najdalsze, najgłębsze pytania bez waszego aparatu
myślowego
Trafiali oni do istoty wszystkiego, wy zaś rozszerza-
cie jedynie powierzchnię.
Umiecie mądrze o wszystkich rzeczach mówić, jakie
to one są, jak się ukazują, dlaczego ich działanie raz się
56
objawia, to znowu ustaje, lecz nigdy nie trafiacie do
istoty rzeczy, bowiem to co nazywacie istotą, jest ciągle
tylko działaniem, poza którym się najgłębsza istota
ukrywa.
Lecz siły duszy, jeśli je opanujecie, rozjaśnią wam
najgłębszą istotę rzeczy.
Atoli oczywista będzie ta istota rzeczy dla tych jedy-
nie, co umieją już sami owe siły duszy opanować, pod-
czas gdy wasze dowody i zdobycze, tych tylko wprawią
w zdumienie, co jeszcze w zewnętrzności poszukują,
bowiem siły ich duszy związane są dotąd w ciemności.
Każda siła tylko przez czyn może być oswobodzona,
a jeśli nie potraficie używać sił swojej duszy w małych
rzeczach, tedy nie odsłonicie sobie nigdy ich wielkich
cudów.
Wiele wydawało się wam tylko ciemnym zabobo-
nem, aż samo wasze zewnętrzne poszukiwanie pokazało
wam wreszcie, że pod tym zabobonem ukrywała się
wiedza, którą za późno poznaliście.
Tak i teraz ukryte jest jeszcze wiele w podaniach
i mitach, w wierze ludu lub zgoła w istotnym zabobo-
nie, a kiedyś w przyszłości objawi ci się to, jako płodne
poznanie.
Wszystkie te rzeczy może jednak wasze zewnętrzne
poszukiwanie z trudem tylko i w małej tylko części
poznawać, podczas gdy dla sił duszy nic z tego nie jest
ukryte.
Od was zależy czy wnukowie wasi w odległych do-
piero czasach i pod naciskiem naginać się mają do fak-
tów, czy też pozostawicie im wiedzę, której nie będą
musieli prostować.
Także owa wieść, ukryta w legendzie i zabobonie,
pochodziła w prapoczątku swym od ludzi, co potrafili
57
używać swych sił duchowych, lecz ciemne jej ujęcie,
które doszło do was, sprawiło, iż obrosła ona dzikim
zielskiem obłąkanych marzeń, tak że z trudem możecie
ją odgrzebać w jej pierwotnej czystości.
Ale wytrwałe poszukiwanie we własnej duszy odsło-
ni wam w was samych te źródła, z których czerpali owi
starzy, wielcy mędrcy przeszłości.
Poznacie wówczas w najistotniejszej przejrzystości
to, co się wam dziś w ciemnej, zagmatwanej mowie
jąkałów daje.
Ale bez ciągłego, wytrwałego poszukiwania w wa-
szym własnym wnętrzu – z tą samą odwagą, z jaką dziś
szukacie na zewnątrz – nie poznacie nigdy, czego doko-
nać mogą owe siły, w was samych ukryte.
Jesteście strażnikami najwyższych sił cudownych,
a silicie się w zewnętrzności na znikome zdobycze.
Wysokie siły poznania są w każdym człowieku, lecz
drzemią one, póki ich każdy sam w sobie nie obudzi.
Większość ludzi gotuje się do ostatniego snu, a nigdy
nie przeczuwali nawet, jakie skarby kryli w swej duszy.
Błogo temu, kto zdoła je na czas w sobie obudzić.
Odnajdzie on już tu na ziemi swoje prawdziwe życie
i tu już w śmiertelności pozna swą nieśmiertelność.
16. O Duchu
Żyjecie w świecie, którego „duchowe” jest tworem
rozumu.
Co świat ten określa jako „ducha”, jest to wyobraże-
nie i myśl.
58
Ale dla ducha, który jako rzeczywistość świat oświe-
tla, jest wszystko to, co ludzie dni dzisiejszych za
„ducha” uznają, jedynie tylko narzędziem.
Świat w którym żyjecie, ogranicza się do tego narzę-
dzie i mianuje je dziełem.
Tak oto stał się tu „duch świata” oślepiaczem dusz
waszych.
Trudno wam będzie teraz stawiać opór jemu, który
was opanował.
Duch, który żyje we własnym świetle, świadom sie-
bie jest rzeczywistością.
Tak rzeczywisty, jak drzewo, kamień, góra – jak bły-
skawica, co pada z chmury.
Żadne wyobrażenie nie zmieni go, podobnie jak
drzewo, góra, błyskawica nie mogą być w sobie zmie-
nione przez wasze wyobrażenia.
Obrazy waszych wyobrażeń nie tykają tych rzeczy w
ich prawdziwym istnieniu i tak też ducha nie tyka to, co
świat ten nazywa duchem.
Dzisiaj – w tej chwili – dacie może wiarę tym sło-
wom, obawiam się jednak, że jutro otumani was znowu
„duch” tego świata.
Dzisiaj będziecie chcieli oddalić się od „ducha” tego
świata, aby szukać ducha prawdziwego.
Obawiam się jednak, że jutro oślepi was znowu
„duch” mózgu.
Dzisiaj wierzyć będziecie, że przeczuwacie już ducha
prawdziwego..
Jutro jednak – jutro już ogarnie was małoduszność
i zwątpienie, zaprzestaniecie usiłowań.
Zawsze czyniliście tak, gdy mówił wam o duchu
ktoś, co miał prawo mówić o duchu, oświetlającym
59
wszechświat, bowiem żył on w tym duchu i z własnej
go mógł wiedzy obwieszczać.
A może jednak są wśród was tacy, co na wszystko się
poważą, aby pojąć rzeczywistość, o której mówię, w jej
dostojnej i potężnej prostocie?
Do tych się zwracam, bowiem im tylko korzyść dać
mogą moje słowa.
Wam, którzy zdecydowani jesteście oddawać nadal
„duchowi” mózgu to tylko, co mu przynależy, aby was
nie mógł zwodzić co do wartości duchowych, które ist-
nieją z siebie i ponad nim – wam powiadam:
Duch nie jest tworem myśli!
Duch nie jest silą myślenia!
Duch jest żywym światłem!
Wszystkie nieskończoności są przepełnione tym
duchem, lecz wy sami możecie go tylko w sobie samych
odnaleźć.
Żyje on w was świadomy siebie, jak i w całym
wszechświecie przeżywa on wszechświat świadom sie-
bie.
Nie tylko w mózgach waszych jest on, i nie tylko w
sercach.
Wy sami jesteście „świątynią ducha”, a każdy człon
waszego ciała jest dlań domem i ołtarzem.
Dopóki w całym ciele, od stóp do ciemienia nie
odczujecie samych siebie, nie potraficie nigdy odczu-
wać w sobie ducha, nie potraficie nigdy zjednoczyć się
z nim.
To odczuwanie siebie przez całe ciało, które już
samo w sobie jest świętością ducha, niechaj będzie
waszym pierwszym zadaniem.
Usiłujcie stać się świadomymi nie tylko w mózgu,
nie tylko w sercu.
60
Świadomość żyje w was, w we wnętrznościach i w
zewnętrznościach, w każdej komórce waszego ciała
i jeśli chcecie, a w dążeniu swym trwacie niezmiennie
może świadomość ta przeniknąć wasze JA świadome, że
już nie tylko głową będziecie o sobie wiedzieli.
Strzeżcie się jednak podniecać swe nerwy, gdyż ten
rodzaj świadomości całego ciała znacie wszyscy aż nad-
to dobrze...
Może wam jednak ta „świadomość nerwowa” służyć
za obraz tego, co macie duszą osiągnąć.
Kto się na każdym kroku tej drogi nie staje w duszy
spokojniejszy i jaśniejszy, ten nie idzie drogą właściwą.
Jeśli chcecie dojść do celu, musicie w zupełnym spo-
koju ciała i duszy, nerwów i myśli usiłować w każdym
atomie swego ciała siebie jako „duszę” odczuwać.
Żadne osobliwe „ćwiczenia” ani gwałtowny wysiłek
nie są do tego potrzebne ani pożyteczne.
Spokojne odczuwanie przez całe ciało, gdy tylko
macie czas i chęć ku temu, da wam po tygodniach czy
miesiącach pierwsze owoce.
Lecz nie zapominajcie, że uczyć się macie odczuwać
tylko siebie samych w każdym członie ciała, a nie ten
człon, jak przedmiot samoistny.
Gdy będziecie umieli w ten sposób zewnątrz i we-
wnątrz, z góry do dołu siebie samych odczuwać, wów-
czas zdumiecie się i z wdzięcznością i radością uczuje-
cie w sobie, co to jest „życie”, które się wam dotąd
wydawało tak niedoskonałym.
Całe ciało wasze dozna odnowienia, którego dziś nie
poważycie się jeszcze przeczuwać.
Komu brak jakichś członków ciała, ten niechaj wie,
że w substancji duchowej istnieje każdy człon, choćby
61
zewnętrzna materia była przez inną materię zniszczona
lub zgoła nie istniała nigdy.
W ciele duchowym nie ma okaleczeń.
W ciele duchowym jest każdy człowiek obrazem ca-
łej piękności, jaką zdołał nadać swej duszy, a ci co tam
w duchu umieją patrzeć, widzą go tylko takim, a nie
zniekształconym przez braki ciała.
Dotąd sięga zadanie, którego rozwiązania sami się
jąć musicie.
Jeśli doszliście do tego miejsca, jeśli odczuwacie sie-
bie samych w całym swym ciele jako całość, wówczas
nauczycie się szanować ciało, jako świątynię, która
ukrywa w sobie przesłonięte życie ducha.
Musi się jednak okazać, czy posiedliście dojrzałość
duszy, która by pozwoliła starszemu Bratu, co na was
baczy, stać się waszym guru, waszym kierownikiem
i przewodnikiem.
Bez niego z trudnością tylko osiągnięcie w życiu
ziemskim świadomość ducha, który jest w was.
Będzie on wam stale dawał, co dawać wam winien,
lecz zasłonę ducha, co go przed waszą świadomością
kryje, wtedy tylko możecie począć usuwać, gdyście już
pełną duszy świadomość osiągnęli.
Wiedzcie jednak, że żaden trud wasz nie jest straco-
ny.
Gdy tylko potraficie odczuwać siebie całkowicie
jako ciało duszy, która rządzi waszą ziemską powłoką,
poczniecie wdychać w sobie i we wszechrzeczy ducha,
a wielu już spotkało to szczęście, iż odczuli świadomie,
że jeszcze im nie jest wyższy stopień potrzebny,
bowiem do niego jeszcze nie dorośli dojrzałości siły
duszy.
62
Bierzcie co wam dają i zaufajcie prawu ducha, które
nie zna samowoli i na wsze tylko dobro działa.
Droga do „dalekiego Wschodu” leży przed wami
otwarta, lecz przestrzenie „Wschodu” kryją w sobie
wiele miejscowości, a każdy dążący tam poważnie
otrzyma wcześniej czy później swój udział, nie czyjkol-
wiek inny.
W owym świecie, który dla zmysłów ziemskich nie
jest już poznawalny, rządzą tak samo określone siły
i prawa, jak w tym świecie zmysłów zewnętrznych.
Żaden „mistrz” nie może ich ugiąć.
Zna on tylko ich rodzaj i działanie, a całym jego
dążeniem jest prowadzić ludzi, których za jego czasów
nosi kula ziemska, do ich szczęścia.
Do tego służy jego „nauka”.
Do tego służy mu „prawo ducha”.
Duch zaś jest to „pra-byt”, z którego się „Bóg” jak
destylat kształtuje w każdym człowieku, co z wytrwałą
cierpliwością dąży w sobie na spotkanie swego Boga.
I „Bóg” jest „duchem”, lecz ducha najwyższą i naj-
czystszą postacią.
Kształtując siebie, tworzy „Bóg” siebie samego z du-
cha w duchu.
ŚCIEŻKA DOKONANIA
Wybierz, o poszukujący, ścieżkę prawdziwego świa-
tła, inaczej bowiem może cię skusić, aby wkroczyć na
ścieżkę mieniącego się węża, gdy dojdziesz do krańca
drogi, którą Świecący zbudowali przez pustynię!
63
Możesz oczywiście ścieżkę prawdziwego światła
obrać już na początku drogi, jeśli oddalisz wszystkie
swe niskie pożądania od wielkiej i czystej woli.
Czyż jednak będziesz mógł jeszcze obrać godną
ścieżkę mądrości, gdy obładowany pożądaniami przy
końcu drogi zadychając się szukać będziesz celu osta-
tecznego?
Wiedz iż wówczas przed oczyma twej duszy zaświe-
ci ci światło prawdy niby daleki blask poprzez mgłę, a
ścieżka do tego światła wyda ci się nieskończenie długą.
Obok zaś ukazuje ci ścieżka błędu mieniące się i
błyszczące światło – w pobliżu.
”Światło” to jest jednak tylko blaskiem owego węża,
którego ciało, mieniąc się wielu barwami, kulę ziemską
opasa.
Biada ci jeśli popadniesz w jego moc!
Wabić cię będzie przez zwodnicze wieczyste migota-
nie błyszczących łusek swej głowy, a gdy się doń zbli-
żysz dostatecznie, staniesz mu się łupem na żer.
Czy możesz przyjacielu mój, domyślić się prawdy,
która tu, osłonięta symbolem, zbliżyć się chce do
ciebie?
Błogo ci jeśli się nauczysz prawdziwie wyjaśniać
symbole.
Powiedzą ci one rzeczy głębokie.
Chcę jednak popróbować dosięgnąć i tych, dla któ-
rych symbole są jeszcze ciemne.
Słuchaj tedy innego słowa, lecz wiedz, że tę samą
oznacza ono prawdę.
Gdy pierwszy raz, o Poszukujący, uczujesz w sobie
pęd do usunięcia zasłon, poza którymi w przewidywa-
niu odczuwasz prawdę, wówczas będzie stale w pobliżu
64
ciebie przewodnik, z owej krainy światła, co wieczną
twą stać się ma ojczyzną.
Będziesz odczuwał bliską obecność tego przewodni-
ka, nie domyślając się co tak porusza twoje uczucie.
Mimo woli pójdziesz za tym przewodnikiem.
Jesteś wtedy na drodze, co wiedzie przez pustynię.
Ale pustynia składa się z ziaren piasku, stworzonych
przez zewnętrzne poznanie ludzkie.
Tysiąclecia ją tworzyły.
Pośrodku przez pustynię zbudowali wielcy mistrzo-
wie trwałą groblę.
W około leżą wieczyście zmienne wydmy piaszczy-
ste zewnętrznego poznania – ciągle owe kształty odmie-
niając, niepewnym są gruntem dla nogi, co na nie wkra-
cza.
Droga zaś na grobli, którą zbudowali Świecący
duszy, opoką jest.
Odczuwasz bezpieczeństwo i kroczysz naprzód.
Długo iść będziesz musiał aż do owego miejsca,
gdzie droga skalna dosięga wysokich gór.
Tam kończy się grobla, zbudowana przez mistrzów.
Tam musisz wybrać między dwoma ścieżkami.
Jedna wiedzie do szczytów, druga do przepastnych
wąwozów i ukrytych pieczar górskich.
Lecz kiedy jeszcze daleki od tego wyboru, po drodze
iść będziesz, wiele rzeczy ze świata duchowego dowie-
dzie ci swej prawdziwości, swego istnienia.
Lecz jeszcze nie potrafisz rozpoznać, kto kieruje
tymi siłami, których działanie widzisz.
Jeszcze mniemasz, że poza wszystkimi tymi siłami
jednak jest wola!
65
Lecz wiedz, że niższe królestwa ducha niższych też
mają kierowników!
Wiedz iż morze od lądu nie jest tak ostro oddzielone,
jak owe niższe siły świata duchowego, które tworząc i
niszcząc działają w świecie materii, od wysokich
poznawczych królestw ducha.
Kierownicy niższych królestw ducha są najstraszliw-
szymi wrogami duszy twojej.
Nie, żeby ich wola szkodzić mogła twej duszy, ale
przez siły przyciągania, które są im właściwe i którym
ulegnie twa dusza, jeśli jej wyższe siły duchowe sku-
tecznie nie odgrodzą.
Tu się objawi wówczas kim jesteś.
Jeśli szukasz jedynie najwyższej wieczystej jasności,
wówczas przewodnik, który jest przecież kierownikiem
wyższych sił duchowych, zdoła cię obronnie odgrodzić.
Pod tą obroną bezpiecznie obierzesz ścieżkę naj-
czystszego poznania!
Osiągniesz wówczas życie w wiecznym świetle
wysokich lodowców ducha!
Jeśli jednak o niższe szło ci umiejętności, jeśli chcia-
łeś tylko badać rzeczy tajemne, aby swym pożądaniom
dać nowe siły za sługi, wówczas niebacznie umkniesz
się dłoni kierownika.
A słabym swym siłom pozostawiony, staniesz tych sił
łupem, sil przyciągających owych kierowników w ciem-
nych przepaściach wiecznego stworzenia materii.
Zdobędziesz może siły tajemne, lecz biada tobie i
tym, co w pobliżu ciebie będą, gdy je zdobędziesz.
Owi niscy kierownicy są tworzącymi dna i niszczy-
cielami wszystkiego, co chce się unieść swobodnie
ponad owo dno, przez nich ugruntowane.
Nie mniemaj, iż nauczą cię tajemnicy stworzenia!
66
Pożądliwie opanują oni twą wolę i tylko jak burzący
będziesz im służył.
Wszystkie moce wszechświata duchowego potrzebu-
ją ludzkich pośredników, jeśli chcą działać na ludzkie
inkarnowane ośrodki woli.
Zarówno wyżsi kierownicy, jak i najniżsi nie mogą
dosięgnąć duszy człowieka ziemskiego, jeśli im po
ludzku inkarnowane jednostki woli nie zbudują do tego
mostu.
Czy domyślasz się , co chce ci ta nauka powiedzieć –
nauka o Synu Bożym, co musiał stać się człowiekiem,
by braci swoich móc zbawić.
Działanie mocy duchowych nie zna przeszkód w cza-
sie ni w miejscu.
Dziś jeszcze działają w królestwie duszy ludzkiej
wyższe i niższe siły, chociaż przed wielu setkami ziem-
skich lat znalazły drogę do serc – przez pośrednika
ludzkiego.
Gdzie taki żyje – dosięgnie siła duchowa, która prze-
zeń działa, wszystkich, co zgodnym z nią drganiem
wibrują, choćby na drugiej stronie kuli ziemskiej byli.
Gdy jednak wyższe moce ducha działają tylko wedle
praw najwyższej wolności i czynią z człowieka, co im
za „kładkę” służy, wolnego pana poznania – moce niż-
sze działają wedle prawa więzów i z tego, kto im się
powierza, czynią niewolnika, choćby go nawet utrzymy-
wały w mniemaniu, że jest „panem”.
Końcem jego jest śmierć w nocy pełnej mąk.
Zaś mistrzowie światła tworzą wieczną, królewską
Społeczność światła w duchu, albowiem w każdym z
nich zapalona jest gwiazda z najczystszej siły świetla-
nej, co wiecznie przyświeca duszom.
67
Powiedziano ci, iż każdy duch człowieczy dojrzeje
na „mistrza”.
Nie wierz tym głupim słowom pysznych dusz!
Mógłbyś zbyt łatwo stać się ofiarą pomyłki i zejść na
niewolnika tam, gdzie mniemasz zostać „mistrzem”.
Nie każdy nosi to brzemię!
Kto jednak dojrzeć ma na mistrza, ten mistrzem był
się już narodził.
Wiedzącym stanie się on wówczas dopiero, gdy po
raz pierwszy zbliżyć się będzie mógł do Społeczności
świecącej... jako mistrz.
Lecz każdy może stać się „świecącym” w świetle
wieczystej wolności, chociażby był jako planeta, co
słońce okrąża.
W królestwie światła nikt nie zazdrości drugiemu
kręgu działania, który mu mistrz wieczysty, jedyny
„Mistrz” powierzył.
Każdy, kto dotarł tam, jest dokonanym, wolnym w
samym sobie.
17. Na wschodzie mieszka Światło
Nieliczni tylko mieszkańcy Zachodu przeczuwają
prawdę, a z tych, co ją przeczuwają, nieliczni znowu nie
poddają się fałszywym wyobrażeniom, słysząc o „mędr-
cach Wschodu”.
Na Wschodzie, w sercu Azji najmocniej wyostrzony
został nóż myśli.
Tu byli już przed lat tysiącami owi wielcy ludzie, co
ponad wszelkim myśleniem odnaleźli jasną drogę, tej
68
prawdy, która istnieje tylko w czystej rzeczywistości,
a nie w myślowych obrazach poznania.
Pod wysokim przewodem odnaleźli owi pierwsi dro-
gę do celu.
Odtąd zaś oni i ich wybrani Synowie i Bracia
nauczali Poszukujących, których za dojrzałych uważali,
w duchu przez ducha.
Rozciągnęli oni „święty częstokół milczenia” wokół
swego Zjednoczenia, i ten tylko znajdzie do nich dostęp,
kogo sami oni uznają za dostatecznie dojrzałego
w duchu, aby stał się wiedzącym.
Wiedzą oni, że dar ich pożyteczny jest tylko dla nie-
licznych, którzy blisko mają przed sobą na 'ścieżce”
koniec swego trudu.
Wszystkim jednak posyłają spośród siebie pomoc-
nych nauczycieli we wszystkich czasach.
Na Zachodzie i na Wschodzie znajdują się ciągle
tacy „Bracia czynni”.
Oni tylko poznają, kto do nich należy.
Po żadnym znaku zewnętrznym nie można rozpoznać
członków wielkiego Zjednoczenia.
A jego istnienie głęboko jest ukryte przed oczami
ludzi.
Żaden z Braci nie będzie nigdy żebrać sobie czy
nauce „gminy”.
Żaden też takich gmin nie „zakładał”.
Co zaś tak kiedykolwiek powstało i powoływało się
na słowa wielkich Braci, było tylko dziełem niedojrza-
łych jeszcze dusz, które poprzez przedwcześnie rozwi-
nięte kwiaty wewnętrznych zmysłów przejęły coś nie-
coś z dziedziny „Wschodu”, nie mając sił dostatecznych
do wyjaśnienia tych rzeczy przejętych.
69
Rzadko bardzo występował Brat jaki przed ludźmi
osobiście, a dla każdego, co tak czynił, bywał krok ten
straszliwą ofiarą.
Gdzie takie ofiary nie są nieodzownie potrzebne, nie
należy ich liczby pomnażać. Stąd pochodzi owo ukry-
cie, z którego starają się działać Bracia.
Wysokie Zjednoczenie Świecących skrępowane jest
jedynie prawem ducha.
Nie są oni związani ślubami ascezy, ni przysięgami
zakonnymi.
Rozwój sił duchowych nie zależy od takich rzeczy.
To jednak co wymagane jest przez prawo, któremu
siły owe są posłuszne, jest daleko więcej, niż najsurow-
szą ascezą i najuciążliwszym życiem pokutniczym.
Trzeba by o tym wiele dać pojęć, które choć spoczy-
wają na prawdziwych w sobie podstawach, dotyczą jed-
nak tylko niższych części człowieka, jeśli się pragnie
wiedzieć, czym jest właściwie prawdziwy wtajemniczo-
ny.
Guru rozpozna was, niezmylony przez takie rzeczy.
Także nauka jego nie uszom waszym dźwięczy, choć-
byście go mieli nawet znać osobiście.
Wieści, które guru daje wam poprzez słowa mowy
jakiegoś kraju, winny wam być jedynie wskazaniami,
które w swym wnętrzu odnajdziecie.
Chcą one być odczute, a nie wyjaśnione i rozdrob-
nione myślą.
Gdy jednak będziecie się mogli stać „Młodszymi”,
wówczas „mówić” on do was będzie w waszych wła-
snych sercach.
Nie będzie on nigdy usiłował zmysłów waszych
przez uroki duchowej ekstazy tumanić, lecz dążyć
70
będzie do obudzenia w was obok waszych ziemskich
zmysłów – zmysłów nowych, duchowych.
Będziecie początkowo przyjmowali „naukę” jego nie
wiedząc, czy to guru do was „mówi”, czy też wy sami
mówicie do siebie.
Swego rodzaju czyste, nowe uczucie okaże wam
wnet, że „mówi się” w was głosem wtajemniczenia,
z bezpośrednią jasnością, bez wyrazów mowy ust.
To mówi w was tak Brat człowieczy, któremu nie
trzeba posyłać do uszu ciała fal powietrznych, gdy chce
dosięgnąć otwartych i nadsłuchujących serc, co mu ufa-
ją.
Może z początku nie wszystko zrozumiecie, co doj-
dzie was tą drogą.
Bądźcie jednak spokojni mimo to i uczcie się przede
wszystkim odróżniać naukę guru od fałszywych głosów
waszej wzburzonej fantazji.
Bądźcie trzeźwi i jaśni, jakby chodziło o obserwowa-
nie rzeczy z dawna znanych!
„Głos guru” jest na początku „przewodu” tak cichy,
jak myśl najdelikatniejsza, jak zaledwie odczute wraże-
nia.
Lecz guru nie wypowiada w swej mowie duchowej
ani „słowa”, z którego by się nie wyłaniało owo nowe
uczucie, które jest wprawdzie trudne do opisania, lecz
łatwe do rozpoznania z całą pewnością, jeśli się je choć-
by raz odczuwało.
Żadna „myśl” własna, jakkolwiek wysokiego by była
rodzaju, nie może nigdy zrodzić tego uczucia, jakie
rodzi duch, w którym i przez którego działa guru.
Im bardziej rośnie pewność, z którą uczycie się roz-
poznawać ów „głos”, tym wyraźniej, tym jaśniej staje
się on dla was zrozumiałym.
71
Ale wreszcie przyjdzie pewnego dnia wielka godzi-
na, gdy wszelkie zwątpienie was opuści.
Nie bądźcie jednak niecierpliwi, jeśli natychmiast nie
osiągniecie tego pierwszego z celów.
Nie wiecie, czy jesteście już dość dojrzali, aby móc
przyjąć „naukę” z korzyścią, a guru tylko ponosi za swą
„naukę” odpowiedzialność.
Na jednego zejdzie pewność wcześniej, na innego
później, ale nadejdzie ona, jeśli w spokoju swemu guru
zaufacie.
I nie zapominajcie także, iż prawdziwa mądrość
naucza tylko rzeczywistości i że nauczyciele mądrości
tylko najprostszą rzeczywistością się posługują.
Istnieją siły myślowe, co usiłują mamić, bowiem
przez omam tylko istnieją.
Guru daleki jest od tych dziedzin.
Nie stawiajcie nigdy wewnętrznych pytań, póki nie
nadeszła wielka godzina pewności.
Jeśli to uczynicie, ulegniecie z pewnością owym
złudnym siłom myślowym.
Nigdy nie będzie wam guru o czym innym świad-
czył, jak tylko o rzeczach duszy, o rzeczach wieczności.
Dowiecie się przezeń, kim jesteście i co w istocie
znaczy człowiek „sam przez się” we wszechświecie.
Jeśli zaufacie guru, staniecie się bezpieczni, jako i on
jest bezpieczny.
On Bezpieczny, własnego wam bezpieczeństwa
udzieli.
Nie usiłujcie wyobrazić sobie postaci i rodzaju czło-
wieka, w którym wasz guru, jako człowiek ziemi żyje!
Rozkażcie to swej wyobraźni, aby was ona z otwar-
tymi oczami na pasku błędnych marzeń nie wodziła.
72
Zewnętrzne życie guru jest jego własną sprawą i nie
chce on, aby mieszano ducha, w którym działa, z jego
zjawą ziemską.
Nie chce on, aby jego „uczniowie” oddawali osobisto-
ści cześć, należną jedynie sile duchowej, której stał się
on kierownikiem.
Naucza on jedynie mądrości, która się zowie prawdą
i która się uczniowi w rzeczywistości objawia.
Naucza on jej tylko w duchu, przez siłę ducha.
18. O Życiu Wiecznym
Chcę prawić wam o Świetle, które płynie poprzez
całe stworzenie człowiecze!
Chcę sercom waszym pokazać Światło, co może was
oświecić.
Wy wszyscy, co chcecie uchwycić sens życia, byli-
ście z dawna Poszukującymi na drodze błędu.
Staniecie się znalazcami, gdy zaufacie słowom zna-
lazcy!
Jesteście królami, co nie znają swego królestwa!
W was samych jest owo królestwo, za którym darem-
nie szperają ciągle oczy wasze, gdy szukacie na
zewnątrz!
Pytacie, nie otrzymując odpowiedzi, a przecież pyta-
cie znowu: „Gdzież jest ów kraj, co nam jest przekaza-
ny, czyż końcem naszym jest ten tu ziemski koniec, czy
też może nasza jaźń żyć po owym końcu nadal”.
Baczcież, ci, co przed wami tak pytali, w was są,
w waszym królestwie wewnętrznym i mogliby dać wam
73
odpowiedź, gdybyście nie byli ogłuchli w zgiełku świa-
ta zewnętrznego!
Wasza własna dusza jest królestwem duchów, co
wiecznie z wami żyć będą!
W sobie samych zawieracie nieskończoność.
W was żyje to, co było i jest i będzie.
Wszechteraźniejszość jest waszym bytem!
Sądzicie jeszcze, iż królestwo pokoju odległym jest
krajem w przestrzeni gwiezdnej, gdy ono żyje w was,
a wy jesteście w nim.
W królestwie tym każdy, kto je osiągnął królem jest.
Jak wy tam każdą ludzką istotę jako żywot duchowy
odnajdziecie, tako i w was samych nawzajem odnajdą
tam wszyscy inni, którzy zdobyli królestwo to dla sie-
bie.
Jedno jest tylko jedyne królestwo duchów, lecz każdy
kto je zdobył, królestwa tego jest królem, a jego króle-
stwo jest wiecznością.
Królestwa duchów nie możecie zewnątrz siebie
samych osiągnąć.
W was tylko jest ono dla was dostępne.
Jeśli szukać będziecie na zewnątrz siebie, ulegniecie
złudzie, gdyż wszystko co znaleźć można poza najwew-
nętrzniejszym JA, jest tylko znikomym obrazem.
Tam, gdzie dusza jest sama u siebie, odnaleźć można
dopiero królestwo to, co wiecznie trwa.
Tam nie ma już omamień.
Tam wiecznym tylko jest posiadanie.
Wasze JA najwewnętrzniejsze może tylko posiąść to
królestwo.
Nieskończeni w liczbie są króle królestwa tego,
a każdy żyje z wszystkimi w sobie samym.
74
Nie obok siebie, ale w sobie wzajem żyją ci, co tu
wieczyście żyją.
Wy sami wplecieni jesteście w wieczny świat du-
chów i poprzez was płynie owych wiecznych duchów
życie, choć wy o tym nie wiecie.
Czujecie się jeszcze w swym JA, jako nieskrępowana
jednostka.
Lecz wszystko żywe jest stale złączone ze wszelkim
życiem.
Każdy byt jednostkowy jest zaiste całym bytem.
„Wyzwoleniem” zaś będzie dla was, gdy nauczycie
się w swoim JA odczuwać, że wszystkie JA w tym jed-
nym, waszym JA jest wam dane.
W was jest całe życie, a w życiu znajdziecie tylko
wiecznych, wiecznie żyjących.
19. Magia Słowa
Wiedz, o Poszukujący, iż każdemu wiekowi innych
potrzeba sił magicznych.
Ci, którzy urządzają, co winno być urządzone, ci kie-
rują prąd w te zawsze kanały, które mają kraj suchy
użyźnić.
W obecnych dniach jednak nie spodziewaj się innego
działania magicznego prócz magii słowa.
Słowo w znaczeniu magicznym jest najwyższą z ma-
gicznych sił.
Nadejdą czasy, gdy się jedynie mocą słowa spełniać
będzie rzeczy, graniczące z cudem.
Ba, cuda czynić się będzie w słowie.
75
Nadejdą dni, kiedy ze słowa powstawać będą rzeczy,
na których stworzenie potrzeba dziś jeszcze tysięcy rąk
i potężnych maszyn.
Dalecy są jeszcze ludzie od tych nadchodzących cza-
sów.
Atoli i w tych czasach ciemnych budzi się już słowo,
bowiem droga człowieka przybyła na próg jednego
z owych jasnych kręgów, które i w noc najciemniejszą
dają czasami nadzieję.
Patrz wokół siebie – gdziekolwiek spojrzysz, widzisz
magiczną siłę słowa w jej zwiastunach – w jej spaczo-
nych zgoła obrazach.
Tak oto poznaje człowiek, iż słowo jednakże coś
jeszcze innego potrafi, niż rozum z czaszki do czaszki
przenosić.
Jeśli jesteś mądry, baczyć będziesz na te znaki.
Bacz na słowo!
Uczono cię długo gardzić słowem. Sens tylko miałeś
się starać zrozumieć.
I tak przyzwyczajono cię pragnąć nade wszystko
rozumieć, ty jednak straciłeś najdrogocenniejszy dar
serca, jedyny swój zmysł okultystyczny, zdolność od-
czuwania rzeczy.
Jeśli pragniesz ten zmysł okultystyczny znowu odzy-
skać, tedy naucz się nie tylko rozumieć słowa wedle ich
znaczenia, ale odczuwać je, odczuwać ich dźwięk i bu-
dowę.
Bacz, prawo to jest, a nie samowola, co każe słowom
stawać się siłami magicznymi.
Są słowa, naprzeciw których bezsilny wychodzi twój
rozum, a przecież mogą one magicznie kształtować
twoją duszę.
76
Mógłbym ci dziwne rzeczy o takich słowach powie-
dzieć, ale ty nie uwierzyłbyś mi.
Wierzącym staniesz się tylko przez doświadczenie
Bacz, przyjacielu, wszystko we wszechświecie ma
swój rytm i swoją liczbę.
Na rytmie i liczbie oparta jest wszelka magia.
Kto umie odnaleźć je oboje, ten sam posiada klucz
do tej furty.
Dla niego nie piszę.
Nie ma jednak obawy aby ktoś taki słowa te ujrzał.
Niezbyt liczni są ci, co klucz znaleźli, a ci nieliczni
czytają tylko jedną jedyną, wieczną księgę, której słowa
są: Życie, której zdania są: Stawanie się.
Nie mogą ci też nigdy rytmu i liczby wszechświata
wyjaśnić.
Chcę tylko nauczyć cię baczyć na słowo, abyś mógł
w słowie odnaleźć to, co się na próżno silisz odnaleźć
inaczej.
Bacz na słowo, a wkrótce odróżniać będziesz prawdę
od fałszu, o ile to spraw ducha dotyczy.
Wszelka mądrość duchowa kroczy zgodnie w rytmie
wieczności.
Wszystkie najdalsze rzeczy noszą liczby wszech-
świata na czole, kiedy się w szacie słowa ukazują.
Ci, co mniemają, że sens świętej księgi odsłoni ci
rzeczy najdalsze, mylą się wielce.
Chociażby sens rozjaśnił głębokości dna wieczystego
– rzeczy najdalsze musisz odczuć z rodzaju i znaczenia
słów.
Nie sądź iż komukolwiek, co opanował rytm i liczbę,
obojętnym było, w jaki sposób zestawia on słowa ze
słowami!
77
Poeci niech dążą jedynie do piękna, widzący nadają
słowu wieczyste brzmienie!
Jeżeli się chcesz nauczyć odczuwać słowa, tedy
może ci każdy wyraz twej mowy służyć za nauczyciela.
Nie szukaj znaczenia, jeśli chcesz wkroczyć na tę
drogę.
Znaczenia nie da się długo ukryć, chce ci się ono
pokazać.
Słuchaj w sobie słów, od których chcesz się uczyć!
Będziesz je wkrótce słyszał, jak gdyby mówił je ktoś
inny, i niechaj to będzie dla ciebie pierwszą oznaką, że
jesteś na właściwej drodze do pojmowania w sobie
mowy słów samych.
Słowo wieczności wyjaśni się samo w tobie.
Nie mieszaj do mowy jego swego rozumu, jakkol-
wiek dobrze potrafił rozumieć.
Niech słowo wieczności stanie się żywe w tobie, aby
tak oto ukazało ci mądrość swoją najwyższą.
Lecz nie sądź, iż prowadzisz grę, którą radować się
można w pierwszych dniach, aby jej potem z nudą
zaniechać.
Jeśli ci ta nauka ma służyć istotnie, tedy się musisz
co dnia wytrwale ćwiczyć, aż przyjdzie wreszcie dzień,
w którym słowo w najgłębszym drżeniu we wnętrzu
samo siebie przeżyje.
Wówczas dopiero dowiesz się z doświadczenia, co
ma do powiedzenia słowo.
Wówczas otworzy ci się wiele wrót, przed którymi
dziś stałbyś pytając, a nie mogąc ich przekroczyć.
Wówczas zrozumiesz niejedną książkę, co dziś dla
ciebie ciemne tylko ukrywa zagadki.
Nie powiem ci zbyt wiele.
78
Imaj się dzieła!
Czas jest dla dzieła tego pomyślny.
Wiele możesz osiągnąć, jeśli bez pytania na wiele się
poważysz.
Lecz pomnij: nie zajmujesz się bezczynną zabawą!
Tylko ciągła wytrwałość powiedzie cię do zwycię-
stwa.
20. Wiara, talizman i obrazy bogów
Proste jak pra-początek są najdalsze tajemnice przy-
rody.
Nie oddzielaj w samowoli twych myśli tego, co
z jednych korzeni wyrasta, a znajdziesz wszędzie te
same prawa!
Nauczono cię jednak budować drogi świat, świat bez
początku i bez przyczyny, i to budowanie nieistniejące-
go z niczego nazwali nauczyciele – wiarą.
Nie o tego rodzaju wierze jest tu mowa.
Nie ta wiara potrzebna jest ci do szczęśliwości duszy
twojej.
Chcemy twe uczucia otworzyć dla wiecznej siły, któ-
ra żyje w tobie i – wiecznie twórcza – ujmuje moce
twojej woli w ukształtowane działanie.
Wiara jest mocą kształtującą w duchu.
Wiara tworzy formę, przez którą ustala się działanie
twojej woli.
Wiara jest formą działania woli.
79
Nie możesz prawdziwie chcieć, nie wierząc, albo-
wiem wola nie ukształtowana jest silą przemijającą i j-
ako taka bez działania jest marnotrawiona.
Gdy jednak stworzysz dla woli swej trwałą formę
przez swą wiarę, stanie się ona mocą potężną i tak
odmieni pozornie spojone ogniwa zewnętrznych wyda-
rzeń, iż jako wosk kształtować się one będą wedle for-
my twej wiary.
Dusza twa tęskni, póki nie umiesz wierzyć, i sama
cię w ubóstwie swym zwiedzie do zabobonu.
Życie duszy twojej jest wolą, a wszelka wola chce
zdobyć trwała formę, w której się może stać czynem.
Wtedy dopiero gdy uczujesz, czym jest w istocie
wiara, będziesz mógł wierzyć.
Wiara twa jest modelem, wedle którego kształtuje się
topliwy metal twego losu.
Wiara twa wymaga bezwzględnej wolności.
Ty sam jesteś normą swej wiary.
Na obraz twój kształtuje twa wiara Boga i bogów
twoich.
Bezkształtne jest wszystko boskie w swoim pra-by-
cie.
W tobie objawia się ono w twoim tylko kształcie.
Dlatego swego Boga nie możesz pokazać bratu, bo-
wiem on Boga twego nigdy nie będzie mógł widzieć.
Widzi on boskość tę samą, lecz wedle własnego
obrazu ukształtowaną.
Mniemasz iż możesz brata swego uwieść do swego
Boga, lecz jeśli da się on uwieść, tedy czcić będzie obcy
obraz i od swego Boga się oddali.
80
Nieskończenie
wielokrotnie objawia się Jedyny, i bia-
da tym, co Mu chcą jedną bodaj z Jego nieskończenie
wielu form sporną uczynić.
W tej samej chwili, gdy komuś innemu bezwstydnie
odsłaniasz wewnętrzny obraz swego Boga, sam utraci-
łeś Boga swego. Nie sądź iż pośród tysięcy, co się w
imię jednego Boga zbierają, jest bodaj dwóch prawdzi-
wie wierzących, którzy w to wierzą.
Lecz wiara sama może się posługiwać każdego Boga
i szatana imieniem.
Kształtująca moc woli, którą ci ukazujemy w wierze,
jest podkładem działania magicznego.
„Biała” i „czarna” magia w tej samej sile biorą
początek.
Jak owa siła świata, którą obwieszcza ci błyskawica,
staje się człowiekowi pożyteczną, jeśli ją umie ująć
w formę, jak daje się ona chwytać i przechowywać
w metalach i naczyniach, tak i siła woli, która kształtuje
wiara, daje się w tworach materialnych zawrzeć.
We wszystkich kulturach i u wszystkich ludów znaj-
dziesz wiarę w przedmioty „święte”, którym właściwe
są moce wysokie.
Drwisz z wiary tej, zwąc ją zabobonem.
Jeśli na myśli masz owe bajki, które te rzeczy otacza-
ją, tedy masz rację, lecz strzeż się lekceważyć prawdę,
która się tak oto odsłania.
Każdy przedmiot, który sam wiarą swą naładowałeś,
jest takim talizmanem, a jego działania sam nieraz
doświadczyłeś.
Przedmiot jest oczywiście tylko skarbcem i stróżem
wolnej siły.
Jemu samemu nie jest ona właściwa.
81
Wiara twa ukształtowała moc twej woli i częstokroć
bez twej wiedzy, kierowała ją do tego skarbca, który jej
oto strzeże, póki się sama nie zużyje.
Lecz nowa wiara twa ładuje na nowo talizman, choć-
byś go nie traktował jako taki.
Każdy przedmiot, którego używasz, by ci się to lub
owo udało, a który nie jest nieodzownie do twego czynu
potrzebny, jest tylko talizmanem, aczkolwiek ty, „świa-
tły” drwisz z zabobonu, gdy słyszysz o ludziach, co
w pełni świadomości umieją rzeczy takich używać.
Ty jesteś tylko świadomy, a owi wiedzą.
Tym samym są obrazy bogów.
Zarówno fetysz w namiocie dzikiego, jak wielkie
dzieło sztuki, posąg Ateny.
Zarówno obraz świętego w wielkim tumie, jak i ów
„obrazek cudowny” starego kościółka klasztornego.
Wszystkie one są skarbcami skoncentrowanych sił
woli wielu jednostek, które przez wiarę kształtowały
swą wolę, a wiara znowu uwalnia uwięzione tam wyso-
kie siły woli.
Dlatego nie może sił tych uwolnić nikt, kto w nie nie
wierzy; wiara bowiem jedynie tworzy wysokie napięcie
prądu twej woli, co zniewala te nagromadzone siły woli
do spłynięcia w twoją wolę.
Nie chcemy cię bynajmniej kusić do używania tali-
zmanów wszystkich religii.
Nie chcemy abyś na sobie samym próbował wielkiej
mocy obrazów boskich lub cudotwórczych, chociaż nie
wolno ci z rzeczy tych drwić, jeśli chcesz poznać pra-
wo, któremu zawdzięczają one swoją cześć.
To prawo tyko masz poznać, a jego możliwości win-
ny się życiu twemu stać użytecznymi.
82
Nie zawsze posiadasz jednaką moc woli, lecz jeśli
sobie w czasach swej potęgi stworzysz skarbce sił swo-
ich, tedy w czasach swej słabości na sobie samym
cudów doświadczysz.
Każdy otaczający cię przedmiot może się stać skarb-
cem i wzmocnić siły twojej woli.
Nade wszystko zaś nadają się do tego rzeczy o wiel-
kiej piękności.
To, co zawdzięcza swe istnienie wysokiej sile formy,
najlepiej ci sił twych strzec będzie.
Otocz się takimi rzeczami i co dnia w godzinach
mocy napełniaj je tym rodzajem ukształtowanej siły
woli, który ci jest potrzebny w godzinach słabości.
Wierz przy tym, że potrafisz przelać w te przedmioty,
co masz najlepszego, i że ci to one zwrócą, gdy będziesz
w potrzebie.
Nie burz wiary swej przez jałowe refleksje – jakby to
można psychologicznie wytłumaczyć.
Jeśli ci zechce przy tym ktoś mówić o autosugestii,
nie daj się otumanić!
Takie słowa niczego tu nie wyjaśnią.
Wypowiada się tylko nowe słowo, ale działania, co
spoczywa w siłach nie można przecież zniszczyć.
Przyroda działa na swój sposób, nie bacząc, czy też
ty jej działanie potrafisz wyjaśnić.
Jeśli patrzymy na te rzeczy, powiedzieliśmy w tych
słowach.
Czy prawdę mówimy, możesz się wtedy jedynie
przekonać, jeśli sam podejmiesz próbę.
83
21. Zew z Himawantu
Tęsknota idzie przez świat,
trawiące pożądanie, i każ-
da dusza co nie jest jeszcze zupełnie zastygła i niezdol-
na do kiełkowania czuje się poruszona.
W strumieniach gorącej krwi człowieczej utonął ów
męczący sceptycyzm, co jeszcze przed paru laty zdawał
się należeć do dobrego tonu.
Cud chce się stać znowu rzeczywistością, a wiara
rozszerza swe granice.
Ludzie, co – niby w skamienieniu duszy – w bezru-
chu trwali wobec wszystkiego co duchowe, stali się pod
grzmiącymi uderzeniami młota oszalałej z wściekłości
demonii istotnie żyjącymi, a masy śpiących gnuśnie sta-
ją się oto niespokojne.
Każdy dzień przybliża ich przebudzenie w duchu.
Przebudzeni zażądają jednak odpowiedzi i ze wzgar-
dą odwrócą się od owych przewodników, którzy chcą
ich pytaniom zbożna narzucić granice, bowiem nie
znają odpowiedzi.
Ludzkość stała się gotowa, aby się wreszcie uznać za
część ziemi.
Niechaj nie marzy ona więcej o swoich bogach, sie-
dzących w chmurach, bowiem zbliża się już dzień ów, w
którym, bodaj po raz pierwszy, odczuje ona w sobie
treść tych słów, które niegdyś rzekł do niej Bóg-czło-
wiek: „Bliskie jest już Królestwo Niebieskie”.
Tym, którzy się owego Dostojnego sługami mienili,
spodobało się wznieść mur – jak twierdzili dla obrony,
którym Pomazaniec obiecał bliskie Królestwo.
Zamurowali oni wrota nieba i stworzyli swe korne
symbole i formułki, aby trzeba było śnić o królestwie
84
ducha; wiedzieli bowiem zbyt dobrze, że nie potrzebo-
wano by ich, gdyby „droga do nieba” stała i bez nich dla
dusz otworem.
W błędzie są wszyscy, co mniemają, iż mury więzie-
nia duchowego winny były przecież ulec kiedyś naporo-
wi dusz!
Zbyt wielu pragnęło we wszystkich czasach czuć
wokół siebie te mury, aby im je można było odebrać.
Zapewne z biegiem wieków zmienią się formułki
i symbole, co są przed murami ustawione, aby się mur
ten nie objawił jako mur więzienny tym, co zamknięci
w nim żyją, ale mur sam pozostanie i rozbije się o niego
każdy, kto go z zewnątrz czy z wewnątrz będzie chciał
przełamać.
Lecz jest możliwe nie rozbijając muru umknąć się
jego obieżom.
Tym, którzy bliscy są przebudzenia, wyrosną skrzy-
dła i uniosą się oni wysoko ponad krąg działania mocy,
co ich tak rada by we śnie utrzymać.
Widzimy już blisko chwilę przebudzenia.
Do nas należy pokierować owym lotem, aby osiągnął
śnieżne szczyty Himawantu.
Kto sam się z nami w celu tym związał, ten może
nam być pomocnikiem.
Wiele potrzeba pomocy; bowiem wielkie nadejdzie
przebudzenie.
Nie chcemy jednak, aby ktokolwiek zbłądził w locie
i wreszcie znużony śmiertelnie opadł na pustyni.
Możemy tylko kierować wielkim lotem ciągu, a ci,
co chcą nam pomagać, nich odszukują zabłąkanych aby
nie zmylili kierunku lotu, oślepieni złudnymi celami.
Do wszystkich co chcą być z zaparciem się siebie
pomocnymi, idzie zew!
85
Pomoc wasza zaledwie może będzie widzialna, lecz
każdy z was spłaci dług eonów, jeśli choć jedna dusza
przezeń poprowadzona będzie do celu.
22. Biała Loża
Istnieje pewne osobliwe Zjednoczenie wśród ludz-
kich mieszkańców tej planety.
Jego członkowie tylko w nader rzadkich i ważnych
wypadkach schodzą się ze sobą cieleśnie, a prawie nig-
dy nie pisują do siebie listów. A jednak znajdują się
w nieustannym połączeniu duchowym, w ciągłej wy-
mianie myśli.
Zjednoczenie to nie posiada przepisów zewnętrz-
nych, każdy z jego członków równy jest innemu, a jed-
nak każdy członek zna przeznaczone sobie miejsce
i wszyscy poddają się dobrowolnie jednej ogólnej
zwierzchności.
Ta zwierzchność nie jest obierana ani mianowana,
a jednak nigdy nie ma żaden z członków Zjednoczenia
wątpliwości co do tego, kto jest ową zwierzchnością.
Przyjęcia do tej społeczności nie można wyłudzić
czy wymusić, ani też uzyskać prawidłowo. Jedynie
ukryte prawa natury decydują, czy dany człowiek
godzien jest przyjęcia, a wówczas żadna moc świata nie
może przyjęciu jego przeszkodzić.
Przyjętych zaś nie obowiązuje żaden ślub ani przy-
sięga, sami oni są sobie prawem i normą.
86
Nie można rozpoznać członków tej Społeczności po
żadnym znaku zewnętrznym lub wspólnej osobliwości
w trybie życia.
Sami zaś oni, choćby z oblicza zupełnie byli sobie
obcy, poznają się wzajem bez znaku, słowa lub dotknię-
cia.
Z natury swej jest ta Społeczność przed światem
zewnętrznym zupełnie ukryta, a jednak pozostają pod
jej wpływem jednostki lub zgoła narody całe, nie prze-
czuwając tego nawet.
Nikt nigdy nie wkroczył na drogę ku wyższym, nad
materialnym celom, aby niewidzialnego przewodu nad
nim nie objął jeden z członków tego Zjednoczenia.
W większości wypadków ludzie nie przeczuwają
nawet tego niewidzialnego wpływu. W kim jednak są
już ślady przebudzenia duchowego, ten wpływ ów do-
brze odczuje, lecz zwykle w nieświadomości odniesie
go do mocy pozaświatowych.
Wyobraźnia poetycka wszystkich czasów i ludów
zawdzięcza zawsze tym błędnym tłumaczeniom wiele
swoich postaci. Zabobon był zawsze przyjacielem po-
etów, a naga prawda zbyt jest surowa i prosta, aby
mogła brać udział w bujnej grze pysznie udrapowanych
fantazji.
Od czasu do czasu poznawali niektórzy istnienie
i działanie tej niewidzialnej, a jednak związanej z rze-
czywistymi ludźmi ziemi Społeczności, lecz inni roz-
trząsali znowu wieść tę z różnorakimi wątpliwościami,
że tylko ciemny podszept legendy o niej pozostawał.
Inni znowu wiedzieli o owej Społeczności, lecz pro-
sta jej istota i działanie na tyle nie wystarczały ich buj-
nej wyobraźni, że uważali za konieczne zdobić swe wia-
domości we własne dodatki i wynosić swych starszych
87
Braci człowieczych na półbogów lub co najmniej swego
rodzaju osobliwych czarodziejów.
Ostatnia wieść do tego należała rodzaju.
W dobrych zamiarach błądzono i uważano, że nie
można dać lepszego wyrazu swej czci dla „Braci Star-
szych” w ludzkości, jak wynosząc ich wysoko ponad
wszelkie człowieczeństwo.
Ale członkowie owego Zjednoczenia sami z całą sta-
nowczością odrzucają to wyniesienie.
Wiedzą oni, że są ludźmi równymi innym, jedynie
uzdolnionymi przez wyższy wiek duchowy do zajmo-
wania w świecie duchowym miejsca, które się niedosię-
głym wydaje ludziom ograniczonym w uwięzi życia
materialnego.
Poza tym rzeczywistość sama ukazuje obraz nierów-
nie dostojniejszy, niźli by mogła najbujniejsza wyobraź-
nia namalować.
Ciche działania członków Zjednoczenia obejmuje
wszystkie dziedziny wyższego rozwoju duchowego.
Przez ich ręce idą nici, które się kończą przy dokonaniu
się najwyższego rozwoju mocy ludzkiej.
Przenoszą zaprawdę oni góry, nie poruszywszy pal-
cem, bowiem poza dziełem cudzych rąk i mózgów stoi
wola ich, kierowana najczystszym poznaniem.
Dla sztuk cudownych fakirów nie ma miejsca w czy-
nie „Braci Starszych” w ludzkości.
Współpracują oni wedle niezmierzonego planu roz-
wojowego, który nakreśliło wieczne, kosmiczne prawo
ludzkości, a praca ich nie zna żadnego specjalnego
względu osobistego, żadnego pierwszeństwa jednostek,
choćby ono wynikać miało z najidealniejszych moty-
wów.
Kto szuka prostych cudów, nie znajdzie ich tu.
88
Najistotniejsze wydarzenia w działaniu „Braci star-
szych” pozostają ukryte dla oczu zewnętrznych, jakkol-
wiek są w istocie cudowne.
W zakres wpływu tego działania wkroczy każdy, kto
pragnie poważnie osiągnąć najwyższy możliwy w życiu
tym rozwój duchowy. Im czystsza jest jego wola, tym
jaśniej odczuje on niebawem ów wpływ duchowy.
23. Doświadczenie nadzmysłowe
Każdy człowiek może w sposobnym czasie, wśród
okoliczności nadzmysłowej natury nadzmysłowych też
rzeczy doświadczyć.
Najbardziej zdatne są do tego natury najprostsze
i artyści, jeżeli tylko idzie o samo twórczych, istotnych
„artystów serca”.
Odczuwanie wewnętrzne prawdziwie artystycznej
idei jest już samo przez się doświadczeniem nadzmysło-
wym.
Atoli bezmierna jest różnica pomiędzy takimi przy-
padkowymi doświadczeniami nadzmysłowymi usposo-
bionych do niego umysłów, a tym rodzajem doświad-
czenia nadzmysłowego, jaki uprawiają tylko nieliczni,
dla których skarb doświadczenia okultystycznego jest
czymś więcej, niż zaspokojeniem pociągu do wiedzy;
którym ono zostało powierzone, aby mogli swym młod-
szym braciom dawać z gór wysokich sygnały drogi.
Nie mówię o mistykach.
89
„Mistyka” a „Sztuka Królewska” wtajemniczonych –
to dwie odmienne zgoła rzeczy.
Z mistykiem dzieje się podobnie jak z artystą.
Jak i ów otrzymuje on natchnienie ze sfery, której
nigdy świadomie przekroczyć nie może.
„Coś” porywa go, pokonywa, a on staje się mówcą
tej nieznanej siły, albo przeżywa tylko jej wpływ
w „bezsłownym widzeniu”.
Z wtajemniczonym Sztuki Królewskiej, z „Synem”
czy „Bratem” Świecących – mistrzów, jak ich zwą ich
uczniowie, inaczej się dzieje w istocie.
Żyje on świadom samego siebie w Trzech Światach,
które świat rzeczywistości łączy w sobie.
Nigdy nie jest on w ekstazie lub w stania transu,
daleki jest od wszystkiego, co mistyczne, lub też nie
należy do Świecących.
Podczas gdy zbiera on swe doświadczenia w regio-
nach nadzmysłowych, jest w pełni świadom swego ist-
nienia w Trzech Światach.
Świadomość jego na płaszczyźnie zewnętrznego
świata zmysłów ani na chwilę nie jest przy tym zaciem-
niona.
Na odwrót – poznawanie rzeczy zewnętrznych jest
rozszerzone i przejęte tą samą właśnie jasnością, która
wypełnia jego spojrzenie w nadzmysłowe.
Podczas gdy mówi ze swymi braćmi na płaszczyźnie
nadzmysłowej (a oni z nim), jest w stanie widzieć naj-
mniejszy przedmiot świata zewnętrznego tak wyraźnie,
jak rzeczy, które widzi tylko zmysłami ducha.
Nie zachodzi tu zwężenie, lecz bodaj bezgraniczne
rozszerzenie świadomości.
Wiele z tego co jest mówione w owych Wyższych
Światach, nie może być nigdy ujęte w słowa mowy
90
ludzkiej, a jednak jest to język jasny w rytmie i formie,
pełen znaczenia i mądrości, tak że możliwe byłoby zna-
leźć na to właściwe wyrazy mowy ludzkiej.
To, co może być oznajmione, rozmaite jest w zależ-
ności bądź od indywidualności działającego Brata, bądź
od czasu, w którym naucza.
Wszystko jednak, czego będzie uczył, jest pod wszel-
kimi względami najczystszą prawdą, bowiem opiera się
to na rzeczywistościach, które obecne są zawsze dla
każdego wtajemniczonego „Sztuki Królewskiej”, wolne
od wszelakich możliwości złud zewnętrznego świata
zmysłów.
Dla spekulacji nie ma miejsca w owych Wyższych
Światach.
Nie wynika tam jedna prawda z innych, jak w ziem-
skich próbach poznania.
Prawdy stoją tam jako rzeczywistości przed oczami
wszystkich.
Pozorne sprzeczności jakiem można znaleźć czasami
w słowach wtajemniczonych, wyjaśnić się dają przez
nadzmysłowy sposób widzenia, który pozwala wszelką
rzecz widzieć jednocześnie ze wszystkich stron, przy
czym nauczający Brat ukazywać musi to tę, to ową stro-
nę jeśli chce się stać zrozumiałym dla swoich współ
ludzi.
Zwroty mowy, w których działający Brat Świecących
daje swym sowom działać, ustalone są przez jego wła-
sną skłonność, przez pietyzm dla dawnych nauczycieli
i tym podobne.
Aczkolwiek serce Azji jest dziś jeszcze jak i przed lat
tysiącami dla każdego prawdziwego wtajemniczonego
wspólnym ośrodkiem wszystkich „Braci na ziemi”, jed-
nakże zachowanie wschodnich zwrotów mowy nawet
91
u nauczycieli Zachodu wynika jedynie z wolnego wybo-
ru.
Nawet najwyższy z Braci jest człowiekiem, nie wol-
nym od ludzkich skłonności, a nie ascetą, umarłym dla
świata, choć wielu fanatyków nijak tego zrozumieć nie
może.
A jakiż miłujący człowiek nie okazałby skłonności
do mówienia o przedmiotach swego umiłowania w tych
formach, w których doń niegdyś dobrotliwi nauczyciele
po raz pierwszy mówili.
Nie bacząc jednak na to, mogłyby te same rzeczy być
w zgoła innych zwrotach mowy przedstawione, nie tra-
cąc nic na prawdziwości.
Niebezpiecznym jest tylko „przekład” przez niepo-
wołanych.
Trudniej jest, niźli się komu marzy, jakieś na przy-
kład w chrześcijańskiej szacie występujące zdanie wta-
jemniczonego przedstawić pod hinduskim turbanem –
lub na odwrót.
Częstokroć muszą pojęcia najróżnorodniejszych sys-
temów służyć za wyjaśnienie ducha, aby naukę uczynić
przystępniejszą.
Niechaj się żaden Poszukujący nie potknie o takie
rzeczy!
Imię prawdziwego wtajemniczonego, które dawniej
było często w tajemnicy trzymane, nie jest dowolnym
nazwaniem, jak obywatelskie nazwisko.
Nadane ono zostaje przyjętemu „Bratu” lub „Syno-
wi” jakiegoś mistrza przez najstarszych Braci Zjedno-
czenia Świecących i oznacza w używanej przez „Braci”
mowie literowej owe siły, które są wprawione w działa-
nie przez danego Brata czy Syna.
92
Jego siła nośna spoczywa w pewnych literach imie-
nia, tak że działający może się i innym imieniem nazy-
wać, jeśli są w nim tylko zawarte litery oznaczające
jego liczbę kosmiczną.
Przez imię swe, które nie stoi w żadnym związku
z jego rodowym nazwiskiem, jest on „słowem” w „sło-
wie”, przy czym imię oznacza tu tyle co forma ducho-
wa.
O „naukowych metodach badania” wie się w Zjedno-
czeniu Braci na ziemi tyle, ile u „Ojców” ich w praświe-
tle kosmicznym.
Mądrość prawdziwego wtajemniczonego polega nie
na gromadzeniu i ciągłym pomnażaniu tego, co wie, ale
na posiadaniu pewnych świętych sił, przez które umie
on rozpoznawać w każdej chwili przedmiot, jako rze-
czywistość samą w sobie.
Jego nagromadzona wiedza, zdobyta w sposób
świecki, jest zgoła nieistotna i w rzadkich tylko wypad-
kach daje się z mądrością duchową połączyć.
Im więcej posiada on tej wiedzy, tym trudniejszym
było dlań niegdyś, jako dla ucznia swego mistrza prze-
zwyciężenie trudności kauzalnych, które poprzedzać
musi wtajemniczenie.
Prawdziwe wtajemniczony nie głosi też nigdy syste-
mu.
Rzeczywistość przedmiotów jest zawsze rozciągnięta
przed jego oczyma, a gdy naucza, mówi on tylko o tej
rzeczywistości.
Okultystyczne systemy są zawsze tworami wtórnymi
innych, którzy na jego nauce się opierają.
Nie należy nigdy brać za wtajemniczonych, badaczy
niewidzialnych regionów, co się z uczoną otwartością
pysznią swymi zdobyczami naukowymi.
93
Prawie wszyscy tacy badacze okultyzmu są niczym
innym, jak oszukanymi niewolnikami swej plastycznej
wyobraźni, siły wysoce fatalnej w każdym człowieku,
która, kiedy gwałtownie wprawiona jest w działanie,
każe swej biednej ofierze widzieć wszystko w takiej
postaci, jaką jej sama ofiara pierwej w myślach, życze-
niach czy obawach, często nieświadomie jako model
podsunęła.
W ten sposób powstały te potworne wędrówki po
wyższych płaszczyznach, które niejednemu badaczowi
zyskały sławę potężnego jasnowidza.
Że zaś twory tej plastycznej wyobraźni przez zaraże-
nie duchowe łatwo się przenoszą, tedy wierzą stronnicy
i uczniowie takich „proroków”, że sami się oto o praw-
dziwości objawień swego „wielkiego mistrza” przeko-
nali, a ratunek dla tak zabłąkanych jest prawie niemożli-
wy.
Niezliczeni stają się w ten sposób w dobrej wierze
oszustami, niezliczeni zostają beznadziejnie oszukani.
Jeśli o wszystkich tych rzeczach tak często tu mówię,
to dzieje się to dlatego, aby dać każdemu Poszukujące-
mu możliwość powzięcia zdrowego sądu.
Mówię o rzeczach, którym nie potrzeba zasłony
i takich, od których w interesie dusz poszukujących usu-
nąć trzeba zasłonę, którą tkają one wokół siebie.
Oby me słowa nie na próżno były powiedziane.
Żaden prawdziwy wtajemniczony nie zbezcześci nig-
dy mądrości Światła, którą obwieszcza, przez usiłowa-
nie dowodu naukowego.
To, czego on naucza, winno być wypróbowane przez
czyn i poświęcenie.
To, co ma on do ofiarowania jako poselstwo swym
„młodszym braciom”, duszom żyjących z nim na ziemi
94
pokoleń, czy mężczyźni to są czy kobiety, winno być
nie rozumowo rozdrobnione, ale przeżyte duszą, aby
Poszukujący znaleźli drogę do ducha i do światła Rze-
czywistości.
24. Dziękczynienie
Raz jako i tysiąc razy
daruje siebie Jedyny,
wieczysty Dawca,
a jednak pozostaje
własnością Samego Siebie.
Wieczyście Jedyny,
nie jest on podzielny!
Gdy chce darować Siebie,
darowuje się w całości.
Jakkolwiek by często
mógł On Siebie darować,
jakkolwiek by często
darował Się całkowicie,
jednak pozostaje
Swoją własnością;
bowiem nie raz tylko
posiada Jedyny,
wieczysty Dawca,
Samego Siebie.
Nieskończenie wielokrotnie Jedyny,
posiada On Samego Siebie
95
nieskończenie wielokrotnie.
A jako On jest zjednoczony
wciąż w Samym Sobie,
nieskończenie Wielokrotny
a jednak Jedyny,
tako i my Świecący
jesteśmy w Jego Świetle
wszyscy zjednoczeni:
jednością jako wielość.
Wielki Dawco,
Pra-początku Światła,
Ty Sam Światło!
Ty nie znasz grzechu
oprócz jednego:
nie poważać
woli Twojej, co wiecznie chce darować.
Pragniesz tylko otwartych rąk
gotowych do przyjęcia otwartych serc;
rąk, co radośnie biorą;
serc, co dary twoje
chętnie przyjmują.
Dajesz jednemu
i dajesz drugiemu
nieskończone bogactwo,
a żadnemu nie zbywa
na udziale drugiego.
Kto Ciebie poznał,
o wielki Dawco,
ten nie zna zawiści.
96