#23 Księga Małżeńska Bo Yin Ra

background image

Bo Yin Ra

Księga

Małżeńska

Przekład

Franciszek Skąpski

1962

1

background image

Wszystkim, którzy szukają

szczęścia w małżeństwie ….




Czyniąc zadość wymaganiom prawa autorskiego

zaznaczam, że w życiu doczesnym nazywam się

Jozeph Anton Scheiderfranken,

natomiast w moim bycie wiekuistym

byłem, jestem i pozostanę tym,

który te księgi podpisuje.

2

background image

Spis treści

1. O wzniosłej świętości małżeństwa / 6

2. O miłości / 14

3. O wspólnocie / 26

4. O cierpieniu i radości / 36

5. O pokusie i niebezpieczeństwach / 44

6. O przymusie dnia powszedniego / 55

7. O woli zgody / 66

8. O dziedziczeniu szczęścia / 78

9. O związku wiekuistym / 85

3

background image

Szczęśliwi – mężczyzna i kobieta, którzy to pojmują

i w miłosnym zjednoczeniu potrafią rozpoznać siebie,
podobnie jak Praźródło wszelkiego Bytu rozpoznaje
samo siebie jako „męża” i „niewiastę” w wieczystym
zjednoczeniu miłosnym.

Błogosławiony dom, który się staje tu na ziemi naj-

wznioślejszą świątynią Boga, gdyż dopełnia się w nim
prawdziwe małżeństwo, zawarte w obliczu wieczności
przez ludzi świadomych wysokiej godności swego czło-
wieczeństwa. Co się tu dokonuje, jest Pełnym tajemnic
cudem, znanym tylko niewielu ludziom na tym świecie,
a ukrytym nawet przed tymi, którzy go uprawiają.

Jak bardzo niedorzecznie brzmi to dla mych uszu –

jak jest – nieskończenie dalekie od wszelkiej mądrości –
jeśli ktoś mówi mi o „doskonałości”, gdy mężczyzna
i kobieta unikają się wzajemnie na swych drogach ży-
ciowych rzekomo gwoli wyższemu swych dusz rozwo-
jowi.

Twór połowiczny wyobraża sobie, że w ten sposób

osiągnie doskonałość – a nie przeczuwa, że mógłby ją
osiągnąć tylko w stopieniu z drugą połową, niegdyś
zjednoczoną z nim w duchu i jedynie tu w życiu ziem-
skim cieleśnie odeń oderwaną.

Raczej pożałowania godny jest mężczyzna, pożało-

wania godna kobieta na tej ziemi, jeśli im się nie uda
każdej poszczególnej połowie odnaleźć w ciągu tutej-
szego życia odpowiadającej jej drugiej połowy, z którą

4

background image

dopiero zjednoczona utworzyłaby całość, dopełniona
tym, czego własna wibracja pojedynczego jej bieguna
dać jej nie może.

Godni są oni pożałowania, jak tyle innych istnień na

tej ziemi, które podobnie natrafiają na przeszkody w
dążeniu do istotnego osiągnięcia takiego rozwoju, jakie-
go posiadają ukrytą możliwość.

Widzący miewają często w takich wypadkach – wra-

żenie, jak gdyby sama natura chciała się ulitować nad
tymi nieszczęśnikami, skazanymi na nierozkwitnięte,
tylko połowiczne człowieczeństwo, pobudzając ich
twórczą fantazję do stwarzania sobie poza światem
jakichś bożyszcz płci odmiennej, aby im choć jako tako
wyrównały odczuwany tu na ziemi brak cielesnego bie-
guna przeciwnego.

Kto zna dzieje ekstazy i Mistyki, jakże łatwo znaj-

dzie na to wiele, bardzo wiele przykładów.

Jednakże to, co ci nieszczęśni przeżywają, jest póź-

niej błędnie tłumaczone i uważane za najwznioślejsze
doznania duchowe, aczkolwiek wszystko, czego można
w ten sposób doświadczyć, zawsze da się objaśnić samą
tylko cielesną reakcją i podnieceniem.

Nigdy człowiek tej ziemi – czy to mężczyzna, czy

kobieta – CIELEŚNIE zdatny do małżeństwa, a nie
zmuszony wyrzec się go wskutek nieubłaganych wyro-
ków losu lub przeszkód nie do przezwyciężenia, nie
będzie zdolny już tu na ziemi przeżywać ostatecznego
rozjaśnienia swej duchowości, póki dobrowolnie unikać
będzie realnego, przez samą naturę dyktowanego wy-
równania płci.

Nie ma tu miejsca na „targi”, matactwa ni mędrko-

wanie.

5

background image

Rozdział 1.

O wzniosłej świętości małżeństwa

Nie zdoła dopiąć swego celu nikt z tych, co wyobra-

żają sobie, że „DOSKONALĄ” się na ziemi, a małżeń-
stwo traktują jako zawadę na drodze do tej „doskonało-
ści” lub zgoła jako coś, czego należy unikać; nie zdołają
oni dopiąć swego celu bądź dlatego, że to tylko zama-
skowane samolubstwo ich zaślepia, bądź też że urojenia
„religijne” skłaniają ich do tego błędnego mniemania,
jakoby tutaj, gdzie Boskość tak nisko ku nim zstępuje,
winni się wystrzegać sideł „szatana”, aby dostąpić „świę-
tości”. Świętość taka – to jedynie złuda, to chimera nie-
zrównoważonych mózgów ascetów, ale niestety w tym
świecie ułudy zaznawała, a nawet wciąż jeszcze zaznaje
złowróżbnej zaprawdę czci.

Rozpustnik znajduje w najświętszym misterium czło-

wieka tylko pobudkę do stwarzania sobie podniety ner-
wowej i szukania rozkoszy w zaspakajaniu tej podniety.

Jest on człowiekiem zbłąkanym, który nie odczuwa

godności swego człowieczeństwa i błotem obrzuca świę-
tość największą.

6

background image

Ale nie mniej błądzą ci wszyscy, co drogą do dosko-

nałości chcą iść i przyjść pierwsi, a nie rozumieją, iż po-
trzeba im bieguna przeciwnego, by stać się całością.

Błądzą też owi nierozumni pyszałkowie, którzy są-

dzą, jakoby ich stan bezżenny stanowił już rękojmię, że
znajdują się na właściwej drodze i wznieśli się ponad
innych, ponieważ – rzekomo dla „Królestwa Niebie-
skiego” – wyrzekają się zjednoczenia z płcią odmienną
przez związek małżeński.

Kto nie wstąpił w związek małżeński, może też sa-

motnie przemierzyć swą drogą do doskonałości i na
swój sposób dojść kiedyś do najwyższego celu, ale tu na
ziemi nie zdoła nigdy osiągnąć tego rodzaju spełnianie
swych przeznaczeń, które tylko w małżeństwie osiągnąć
by zdołał.

Jako twór połowiczny, może zawsze dążyć do zdoby-

cia doskonałości tylko częściowej i nigdy nie dojdzie
w życiu doczesnym do takiej jasności, jaką się osiąga
tylko tam, gdzie człowiek stworzył w prawdziwym mał-
żeństwie nową nierozdzielną całość ze zjednoczenia
pierwiastka męskiego i kobiecego.

Jednakże człowiek bezżenny jedynie wówczas zdoła

na swój sposób osiągnąć częściowo doskonałość, gdy
istotnie rozumie racje, a nie takie, które obłąkany umysł
ludzki dopiero sobie wynajduje, zaświadczą wobec Bo-
ga, iż człowiek ten nie z własnej woli wyrzekł się mał-
żeństwa.

Wszelako znacznie rzadziej, niż to się błędnym uro-

jeniom wydaje, można powołać się na tego rodzaju
racje przed sądem Boga.

Niechże się nimi nie zasłania nikt, kto nie radził się

sam z sobą w najgłębszym skupieniu ducha, i nie uzy-

7

background image

skał zupełnej pewności, że w ciszy spokojnego zatopie-
nia się w sobie usłyszał głos BOGA.

Lecz z drugiej strony niech też nikt nie dąży do zjed-

noczenia z biegunem płci odmiennej tylko z cielesnej
żądzy i zanim nie pojmie, że takie zjednoczenie jedynie
wtedy będzie dlań zbawienne, jeśli świadomie jest
gotów sam ponosić za nie wieczystą odpowiedzialność
– bez względu na to, czy i druga strona w jego małżeń-
stwie zechce odpowiedzialność taką za siebie ponosić,
czy też może nie podejrzewa nawet istnienia takiego
obowiązku.

Stare to i niedorzeczne urojenie, jakoby: „żenić się

było dobrze lecz nie żenić lepiej”, a ten, kto nieodporny
na podobne głupstwa wygłosił je po raz pierwszy, posia-
dał zaprawdę głęboki wgląd w pewne tajniki duchowe,
tak iż odtąd ciąży to na sumieniach wszystkich następ-
nych pokoleń brzemię duchowe o straszliwej wadze.

Czas już, aby błąd owego mędrca stracił tu n areszcie

moc swoją.

Czas już, aby nareszcie przestano haniebnie zniewa-

żać małżeństwo, które ludzie chcą uważać za „Sakra-
ment”, czyli w języku naszym: – za środek do osiągnię-
cia świętości – mimo, iż stan bezżenny uważany jest za
nieporównanie bardziej świętobliwy. Znieważanie to
znajduje swój wyraz w tym, że stawia się wyżej dojrzałą
niewiastę, której obce jest najwyższe i najświętsze zada-
nie kobiecości, niż małżonkę, która potrafiła osiągnąć
godność macierzyństwa jałowego zaś samoluba, trawią-
cego w sobie swoją siłę męską i pozbawiającego ziemię
wartości krwi swojej, usiłuje się wynosić ponad męż-
czyznę, który się stał tu na ziemi ojcem nowego życia.

Czas już zaprawdę, aby małżeństwo podjęło obronę

największej swej świętości, skoro akt płodzenia zwą

8

background image

ludzie: „pokalaniem”, nie wahając się przyjąć od daw-
nych „pogan” ich legendy, wzorowanej na mitach od-
wiecznych, a przypisującej „dziewicy” zrodzenie naj-
wznioślejszego, boskiego Człowieka, gdyż nie przeczu
wają nawet, że dawne mity podają tutaj w osłonie
tajemniczej wieść o narodzeniu Boga w sercu ludzkim –
o narodzeniu „Syna Bożego” w duszy, którą tylko Duch
Boży zdolny jest zapłodnić.

Godna zaprawdę najwyższej czci jest owa niewiasta,

co mogła się stać matką Syna, którego świetlana nauka
całemu światu zgotowałaby zbawienie, gdyby ludzie
zadali sobie trud postępowania wedle niej przynajmniej
o tyle, o ile ją jeszcze zaprawdę znają.

Niemniej wszakże należałoby czcić Ojca takiego

Syna, albowiem: kto widzi tutaj Syna, widzi też i tego
co go spłodził, gdyż dziedzictwo krwi musi przede
wszystkim powstać, nim zdoła się stać dziedzictwem.

Zaprzeczenie poczęcia z krwi ojca jest tu tylko wyra-

zem owej wzgardy, która tez kiedy indziej określa stan
bezżenny, jako „świętobliwszy” od stanu małżeńskiego.

„Małżeństwo” nie jest oczywiście bezmyślnym, od-

danym w niewolę popędów życiem małżonków obok
siebie, mającym na celu wzajemne gaszenie w sobie
bezdusznego żaru zmysłów.

„Małżeństwo” to nie łączenie się płci, przy którym

dziecko jest uważane za zło, zagrażające rozkoszy.

„Małżeństwo” – nie jest też jednak: nieodpowiedzial-

nym płodzeniem nowego życia, któremu nie można dać
warunków błogiego rozkwitania.

Zaiste: nie ma na ziemi stanu życiowego, który by

wymagał więcej panowania człowieka nad sobą, więcej
współodczuwania z drugim człowiekiem, więcej poczu-
cia odpowiedzialności, niż prawdziwe małżeństwo.

9

background image

Ten tylko, kto tu spełnia wszystkie wysokie wymaga-

nia, może się spodziewać, że znajdzie również szczęście
małżeńskie, którego tak wielu przecie szuka, a tak nie-
wielu doświadcza : większość bowiem ludzi domagając
się go, jako rzeczy osiągalnej, uważa je – za swoje „pra-
wo”, zamiast zrozumieć, że – jak wszelkie szczęście,
musi je człowiek sam zbudować, musi je sobie sam
stworzyć.

W księdze tej będzie mowa o tym, czym jest praw-

dziwe małżeństwo i czego ono wymaga.

Wykażę tu, że aczkolwiek trzeba niewzruszonej go-

towości, wyszkolonej woli i wyćwiczonej siły, aby
uczynić małżeństwo takim, jakim musi być, to jednak
stworzyć prawdziwe dobre małżeństwo i jego szczęście
jest znacznie łatwiej, niżby można było przypuszczać,
sadząc z tak wielu małżeństw nieszczęśliwych.

Kto jeszcze nie zawarł związku małżeńskiego, temu

niech to, co dalej powiem służy ku przygotowaniu.

Ci zaś, co już od dawna żyją w małżeństwie – bądź

szczęśliwym, bądź niezbyt pogodnym – niechaj wybiorą
z moich słów, to co im się jeszcze przydać może.

Kto jednak nie widzi dla siebie żadnego wyjścia

stojąc przed straszliwie poważnym pytaniem, czy ma
oto rozwiązać małżeństwo zawarte niegdyś w radosnej
nadziei zaznania szczęścia, gdyż wszelka możliwość
szczęścia wydaje mu się dawno stracona, niech po prze-
czytaniu tej księgi zapyta sam siebie, czy istotnie czuje
się uprawniony do rozwiązania małżeństwa i czy gotów
jest ponieść za to odpowiedzialność również i w obliczu
wieczności?

Rzecz prosta, iż to, co nieodwołalnie zostało zburzo-

ne, nie powinno stać na zawadzie wszelkiemu nowemu
szczęściu.

10

background image

Rzecz jasna, że nie powinno się obstawać za wszelką

cenę przy związku życiowym, który przynosił zawód za
zawodem i teraz już dzień w dzień gotuje tylko nowe
zgryzoty i niedole.

Jednakże – ile już małżeństw ludzie rozwiązali, choć

wobec Boga bynajmniej nie ujawniały takich skaz, które
by usprawiedliwiały ich rozwiązanie.

Jakże często ostateczne rozpoczęcie na nowo pożycia

małżeńskiego mogłoby założyć podwaliny pod nowe
i tym razem trwałe szczęście, gdyby przedwcześnie nie
zburzono wszystkich mostów porozumienia między
małżonkami, którzy spoglądali już ukradkiem ku owe-
mu szczęściu – u boku innego człowieka.

Kto ma uszy ku słuchaniu, a czuje, ze jego to dotyczy

– niechaj słucha.

Lecz kto musi się wyrzec małżeństwa – bądź dlatego,

że los mu go odmawia, bądź że obowiązek go zmusza
do trwania w pozamałżeńskim stanie, bo nie zdołałby
nigdy ponieść odpowiedzialności za małżeństwo – ten
niech odłoży tę księgę, gdyż nie dla niego ją napisałem.

Piszę tu dla tych, którym żadna niezwalczona,

a przez Boga uznana przyczyna nie stoi na przeszkodzie
w dążeniu do doskonałości w jedni małżeńskiej.

Tylko tych, dotyczy to, co się tu staje słowem.
Zaprawdę znam też dobrze zwodnicze upiory błędne-

go odczuwania, wstrząsające świętością małżeństwa
niby zmurszałym murem, który należy zwalić jeśli się
chce znaleźć drogę do wolności.

Z całym jednak naciskiem trzeba tu ostrzec przed

zgubną omyłka, a żadna w tym względzie przestroga nie
może być dość stanowcza.

Od dzikiej społeczności stada, w którym jeszcze –

mówiąc krótko i bez osłonek – każda kobieta musiała

11

background image

się oddawać każdemu mężczyźnie, co potrafił ją znie-
wolić, niezmiernie daleka droga przywiodła w końcu
człowieka ziemskiego do wzniosłej świątyni w świecie
Ducha, jednoczącej jednego mężczyznę z jedną kobietą.

Zwierzęcość została poddana Duchowi, aczkolwiek

wciąż jeszcze się opiera, nie chcąc mu być poddana.

A chociaż po dziś dzień miliony ludzi nie stoją na

tym poziomie – choć jeszcze całe ludy widzą w kobie-
cie jedynie rodzicielkę i narzędzie rozkoszy lub po pro-
stu zwierzę robocze, którym się kupczy jak miłym bydeł-
kiem, tak iż ilość „posiadanych” przez mężczyzn kobiet
staje się świadectwem jego zamożności na równi z jego
stadami na pastwisku – to jednak na wyższym stopniu
rozwoju dawno już zrozumiano, że tylko takie małżeń-
stwo, które wiąże jedna kobietę z jednym Mężczyzną,
odpowiada duchowo boskiemu prawu.

Kimkolwiek jest i jakimikolwiek pobudkami kieruje

się – człowiek, który się waży zbrodniczo burzyć mał-
żeństwo, wiążące jedną kobietę z jednym mężczyzną,
nie zważając na więzy i obowiązki takiego małżeństwa,
bierze na swe barki najcięższą winę: popełnia grzech
wobec całej ludzkości ziemskiej i stwarza zamęt kos-
miczny – niezależnie od okropnego zhańbienia Świąty-
ni, która została wzniesiona w czystym, prawdziwym
Duchu tam, gdzie się małżeństwo dopełnia.

JEDYNIE ŁASKA Z WYSOKOŚCI może rozgrze-

szyć zbrodniarza obarczonego tak bezecną wobec mał-
żeństwa przewiną, i tylko wówczas, gdy sam pragnie
oczyścić się z grzechu.

Biada tym, co w niepohamowanej żądzy podmino-

wują własne małżeństwo – niezdolni rzucić okiem na
człowieka płci odmiennej, aby go nie pożądać.

12

background image

Nie zwijcie tego „przypadkiem”, lecz dopatrujcie się

działania określonej woli w tym, że małżeństwo naj-
skrzętniej chronione od wszelkiego innego zetknięcia
płciowego nie ulega owej straszliwej, a wynikającej
z kontaktu płciowego zarazie, która przez chwile niepo-
hamowanej żądzy ściąga na całe pokolenia przekleń-
stwo i nieszczęście.

Natura okazuje tu całkiem wyraźnie, czego – już

sama przez się wymaga od dzisiejszego człowieka
ziemskiego!

Lecz nie o wiele mniejszą jest również i ta wina,

którą się obarcza każdy, kto śmie rozbijać tu formę, któ-
ra wydaje się „przeżytkiem”, gdyż nie umie jej wypeł-
nić życiem prawdziwym.

Daremne pozostają na tej ziemi wszelkie wysiłki

zmierzające do stworzenia jakiejś nowej lepszej formy
skojarzenia płci, albowiem – to, co ludzkość potrafiła
osiągnąć w związku małżeńskim jednego mężczyzny
z jedna kobietą, ugruntowane jest w najgłębszym
ukształtowaniu Boskości.

Kto chce tu burzyć to, co zbudowało wysokie pozna-

nie, ten nie jest świadom następstw swoich czynów.

Zostałoby w ten sposób zniszczone sanktuarium

Ducha, które najmędrsi na ziemi wznosili w ciągu
tysiącleci.

A gdyby to sanktuarium legło w gruzach, upłynąć by

musiały nowe tysiąclecia, zanim by je kiedyś na nowo
zbudowano, jeśliby się to okazało w ogóle możliwe.

13

background image

Rozdział 2.

O Miłości

Ponieważ święty, wzniosły związek małżeński – jaki

chcę ukazać – dopełnia się przede wszystkim w miłości
i bez niej istnieć nie może, przeto należy tu przed inny-
mi poświęcić nieco uwagi miłości.

Mowa będzie najpierw o pewnej formie miłości, któ-

ra w ziemskości wprawdzie przejawia się i działa, lecz
ugruntowana jest głęboko w Duchu.

I w zwierzęciu można znaleźć tę miłość, podobnie

jak we wszystkim co żyje.

Ale zwierzę nie jest w stanie wyczuć podstaw ducho-

wych tego rodzaju miłości, toteż ogranicza się do popę-
du i chuci – do bezwiednego poszukiwania macierzyń-
stwa i troski o „pomiot”.

Jakże często niestety człowiek ziemski bywa również

w ten sam zupełnie sposób niewolnikiem zwierzęcej
swej powłoki i zgoła nie tęskni do stania się panem
i władcą swej zwierzęcości.

14

background image

Litość ogarnia widzącego, gdy dostrzega takie pohań-

bienie u istot swego gatunku – gdy patrzy na pożałowa-
nia godne poniżenie zadowalające się lubieżną chucią
i uciechą zwierzęcą tam, gdzie dana jest możność prze-
żywania najczystszych boskich radości.

Niejeden zaś z tych, którzy wprawdzie nie widzieli

dość wyraźnie najgłębszych podwalin wszelkiego życia,
lecz nosili w sobie przeczucie godności swego człowie-
czeństwa, nie mógł opanować odrazy na widok takiego
bezczeszczenia imienia ludzkiego.

I poczynał sądzić, że każda miłość, która po to, aby

się ujawnić wyzwala siły zwierzęcości, musi stać na
tym samym przepastnie niskim stopniu, a nie mógł zro-
zumieć, że i popęd zwierzęcy może się stać dla ducha
bodźcem do przeżywania samego siebie.

Złorzeczył losowi, co mu kazał odczuwać w swych

żyłach „ZWIERZĘCOŚĆ”, od której się całkowicie nig-
dy wyzwolić nie mógł.

Aż wreszcie w udręce takiego zamętu popadał w uro-

jenie, jakoby wszelka miłość, która się w nim na sposób
zwierzęco – ziemski przejawić pragnie, była z piekła
rodem i groziła mu zagładą duszy.

Gdzież miał szukać pouczenia, które by go mocą

poznania wyzwoliło z tej samoudręki?

Jedni usiłowali go utwierdzić w tym jego urojeniu,

sami bowiem byli ogarnięci podobnym obłędem, inni
szydzili z niego.

Ci zaś, co sami zaznali szczęścia błogiego posiadania

– szczęścia miłości, która jednoczy „zwierzę” z Bosko-
ścią, która wyzwala je od „pogardy”, oczyszczając je do
służby przeżywania duchowego – ci rzadko tylko potra-
fili mówić o tym, co było najświętszym ich doznaniem.

15

background image

Gdzież jednak bardziej brak pouczeń niż na drogach

przez ziemskie niwy miłości, gdzie co krok wykwitają
nabrzmiałe jadem rośliny, tymi samymi barwami się
mieniąc, co i najczystsze kielichy kwietne które kryją w
swym wnętrzu rosę niebiańską?

Nietrudno znaleźć ludzi, którzy potrafią uśmiechać

się z gorzką ironią, gdy się wobec nich głosi chwałę
miłości.

Jakże łatwo policzyć małżeństwa, w których mężczy-

zna i kobieta znają taką miłość, jaką powinna znać każ-
da para małżeńska.

Jedni mniemają, że miłość prawdziwa musi się dać

sprowadzić do duchowości i na niej wyłącznie poprze-
stać, ciało zaś staje się dla nich wzajem czymś odrażają-
cym, co niemal zgrozą ich przejmuje, bo przecież z utę-
sknieniem łakną właśnie jeszcze czegoś innego.

Inni znów sadzą, że można zaznawać miłości tylko

w zaspokajaniu popędów zmysłowych, aż wreszcie
z przesytem odwracają się od siebie.

Żaden z tych poglądów nie jest słuszny, gdy chodzi

o przeżywanie miłości w takiej formie, jakiej wymaga
prawdziwe małżeństwo.

Miłość, dzięki której jedynie spełnia się tutaj prawo

duchowe, nie zrzeka się ani duchowości, ani zwierzęco-
ści.

Jednakże tego, co dano człowiekowi w zwierzęcej

jego naturze, nie powinien on bynajmniej odczuwać –
skoro jest mu już dane – w sposób wyłącznie zwierzęcy,
w sposób „bydlęcy”, lecz uświadamiać to jako przepo-
jone duchowością i przez nią odmienione – niejako do
duchowości wzniesione.

A więc mężczyzna i kobieta, gdy się z sobą duchowo

i cieleśnie jednoczą, winni się w sobie nawzajem rozpo-

16

background image

znawać w tej formie, w jakiej niegdyś przed
„upadkiem” w ten fizyczno-zmysłowy świat zjawisk
mąż i niewiasta zjednoczeni byli z sobą w łonie Bosko-
ści i w jakiej męskość ponownie złączy się w jedno
z kobiecością, gdy tylko obie te części istoty ludzkiej
osiągną wreszcie zbawienie w świecie Ducha.

Słowa te nie znajdują zrozumienia ani u lubieżnego

rozpustnika, ani u ascety, który w każdym odruchu swo-
jej – tylko przez niego samego zbrukanej – natury zwie-
rzęcej wietrzy jedynie „szatańską” pokusę.

Ale ci, którzy choć raz doznali w sobie tego, co tu

próbuję opisać, będą zaiste wiedzieli, co znaczą te sło-
wa.

Kto zaś nie wie z doświadczenia, o jakim to mówię

tutaj świętym misterium, przeżywanym w cielesnym
zjednoczeniu, ten, jeśli tylko czyste ma serce, przeczu-
ciem potrafi odgadnąć to, co będzie mógł wiedzieć
dopiero wtedy, gdy sam to przeżyje.

Tylko w tym najwyższym tu na ziemi cieleśnie –

zmysłowo-duchowym

przeżywaniu nowej jedności znaj-

dzie każda kobieta i każdy mężczyzna spełnienie swych
tęsknot ; ono to – nie pozostawiając ani odrobiny nieza-
spokojonego uczucia – ucisza całkowicie ów gorący,
duchowo-cielesny poryw, który w miłości pociąga obie
płci ku sobie nawzajem aż do samozapomnienia – jeśli
to nie zwierzęca tylko chuć w nich żąda zaspokojenia.

Lecz tylko w prawdziwym małżeństwie, które męż-

czyznę i kobietę w nową łączy jedność i które – przy-
najmniej według szczerej a stanowczej woli – zostało
zawarte na całe życie obydwojga, może się zjednocze-
nie płci wznieść na podobne szczyty, gdyż tylko tutaj
owa forma jedności kształtuje się w istotnym Duchu,
tak iż staje się dostępna przeżyciu ludzkiemu.

17

background image

Zawsze jednak tylko najwyższe opanowanie zmy-

słów, najwyższa karność wyobraźni sprawią, iż owo
niepojęte stanie się przeżyciem.

Niewątpliwie celem i pragnieniem każdego prawdzi-

wego małżeństwa jest dziecko.

A jednak wedle prawa duchowego – które chce

w małżeństwie znaleźć wyraz – poczęcia i wydania na
świat nowego życia jest dopiero wtórnym celem zjedno-
czenia małżeńskiego.

Pierwszym jego celem jest stworzenie nowej jedno-

ści duchowej, gdzie obie jej połowy stapiają się z sobą
w owa całość, którą człowiek tej ziemi może jeszcze
odczuć tylko w sposób duchowo-cielesny, a która po-
tem, wskutek dalszego oddziaływania tego przeżycia,
staje się przyczyną takiego przyrostu sił w całym jego
życiu, jakiego może mu udzielić tylko ta właśnie całość
duchowa, a jakiego żadna część samodzielnie, przy naj-
większym wysiłku, nie zdoła osiągnąć.

Już więc z uwagi na to, że jedynie małżeństwo umoż-

liwia zaspokojenie wszelkiej tęsknoty za czystą ducho-
wo-cielesną miłością, jest ono wydatną pomocą na dro-
dze do doskonałości, jest pełnym tajemniczej głębi
przygotowaniem do powrotu do królestwa istotnego
Ducha, furtą, przez którą wejdzie na drogę ku błogosła-
wionemu przeczuwaniu nadziemskiego życia każdy, kto
zechce użyć klucza danego mu w tej oto księdze.

Gdyby człowiek ziemski był jedynie duchem, co

przybrał kształt istoty ziemskiej, to zaprawdę wszystko,
co przez małżeństwo staje się dla niego dostępne do
przeżywania, mógłby przeżywać tylko w postaci ducho-
wej.

Lecz taki, jaki jest dzisiaj – człowiek, który niegdyś

przez swój upadek przestał jaśnieć wysoką „światło-

18

background image

ścią”, niby bogowie, aby przeżywać siebie w fizycznie –
zmysłowym świecie zjawisk – – w mniemaniu swym:
jako swój własny, nie związany już ze swym praźró-
dłem „Bóg”– człowiek ten uwięziony jest tu w zwierzę-
cości, tak iż wszystko, co pragnie jeszcze odczuć ducho-
wo, jest dlań dostępne tylko jako odczucie cielesne za
pośrednictwem powierzonych mu sił jego natury zwie-
rzęcej.

A jeśli w obłędzie próżności sadzi, że nie ma w sobie

nic zwierzęcego – mimo iż tylko ciało zwierzęcia ziem-
skiego utrzymuje go w życiu ziemskim – to oszukuje
tylko samego siebie i hamuje własny rozwój, gdyż rze-
komo „duchowe” przeżywanie, które jakoby zna, jest
tylko odczuwaniem „zwierzęcia”, skierowanym na błęd-
ne drogi.

I nic tak skutecznie nie broni przed takim zbłąkaniem

zwierzęcego odczuwania, jak prawdziwe małżeństwo, w
którym duchowo – cielesna miłość znalazła swą naj-
czystszą, najwyższą formę.

Wszelako miłość, która w prawdziwym małżeństwie

wszystkim kieruje i przewodzi wszystkiemu, nie jest
bynajmniej skazana tylko na to, by się przejawiać
wyłącznie w duchowo – cielesny sposób – w związku
z tęsknotą płci do jednoczenia się.

Niezależnie

od

tego, że owa duchowo-cielesna miłość

jest zawsze nieodzownym warunkiem zjednoczenia
małżeńskiego i bez niej „związek małżeński” spada do
nikczemnego poziomu ohydnej karykatury, miłość jest
równocześnie tym, co w innej jeszcze formie opromie-
nia życie dwojga ludzi, którzy tworzą parę małżeńską
i wiedzą o swej dwójjedni w duchu.

Mam na myśli miłość bez jej przedmiotu: pewną for-

mę miłości, której przedmiotu nie potrzeba.

19

background image

A Człowiek ziemski dopiero wtedy też ją odczuje,

gdy za pośrednictwem ziemskości jej zazna.

Jeśli jednak duchowo-cielesna miłość, wiodąca do

jednoczenia płci w małżeństwie , aby odczuwać żar tego
zjednoczenia, wymaga zawsze swego przedmiotu miło-
ści – a nawet ta miłość, która otacza dziecko i promie-
niuje swym odblaskiem na parę rodzicielską, nie jest
przedmiotu miłości pozbawiona, to miłość, o jakiej chcę
tu teraz mówić, jest całkowicie wyzwolona z więzów
przedmiotowości, nie pożąda niczego z zewnątrz i nie
wymaga też wzajemności, albowiem gdziekolwiek się
urzeczywistnia, w sobie samej znajduje spełnienie.

Niezbyt wielu jednostkom miłość ta jest znana.
Niezbyt często zdarza się w życiu ziemskim.
A jednak o ileż częściej można ją napotkać, niż ową

najwyższą postać miłości małżeńskiej, o której przed-
tem pisałem.

Choćby dlatego, że może ona osiągnąć spełnienie

bynajmniej nie tylko w małżeństwie.

Jeśli jednak małżeństwo ma być naprawdę szczęśli-

we, to i tej miłości bez jej przedmiotu braknąć w nim
nie powinno.

Nie tylko w najdostojniejszej świątyni, gdzie małżeń-

stwo ma swoja siedzibę – a świątynią taka staje się naj-
mniejsza, najciaśniejsza, najuboższa chata, w której męż-
czyzna i kobieta żyją zjednoczeni w owej najwyższej
formie miłości duchowo-cielesnej nie tylko w tej świą-
tyni spełnia się życie dwojga małżonków.

Prawdziwe małżeństwo jest wspólnotą życia w naj-

szerszym znaczeniu tego słowa.

Lecz nie podobna, aby małżonkowie wiedli wspólne

życie ziemskie nie spostrzegając na każdym kroku, że
mimo całego duchowo-cielesnego zjednoczenia pozo-

20

background image

stają wszakże jeszcze – w świecie zewnętrznym – dwie-
ma odrębnymi cząstkami całości duchowej, z których
każda z natury swojej podporządkowana jest własnym
prawom.

W ten sposób stają naprzeciw siebie dwa samoistne

życia, a przecież mają się one zjednoczyć w jednym
nowym życiu wspólnoty.

I tę jedność muszą tak samo osiągnąć – jeśli nie chcą

spłoszyć swego szczęścia – jak stali się nową jednostką
w swej duchowo-cielesnej miłości.

Ale tutaj miłość duchowo-cielesna już nie wystarcza,

aby osiągnąć zjednoczenie – i oto tutaj właśnie tkwi
rdzeń owego urojenia, które wieści o wrodzonej „niena-
wiści płci”.

Ależ nie, przyjaciele moi wierzajcie mi, nienawiść

tego rodzaju nie tkwi w płci samej w sobie, choć niekie-
dy zjawia się tam, gdzie się spotykają we współżyciu
ludzie płci odmiennej.

Chodzi wówczas zawsze tylko o opór erotycznej

woli zjednoczenia przeciwko owej innej woli, która by
pragnęła uznawać tylko część za całość i liczyć się jedy-
nie z normami własnego, osobnego życia.

Z takiego oporu może potem zrodzić się nienawiść,

którą się zupełnie niesłusznie tłumaczy, jako coś już
w samej naturze płci tkwiącego.

A tę nienawiść przezwyciężyć jest zdolna tylko taka

miłość, której nie zapala w nas dopiero jakiś przedmiot
miłości i która do swego wyładowania przedmiotu nie
poszukuje, bo sama w sobie się spełni.

I tylko taka miłość gwoli miłowania uczy ludzi, znaj-

dować zawsze właściwy sposób, w jaki i jedna i druga
strona w małżeństwie muszą się ciągle starać wzajemnie

21

background image

kształtować i doszlifowywać, jeśli w jedności życiowej
chcą wzajem do siebie pasować.

Nawet niejedno tak zwane „małżeństwo”, które

z prawdziwym, prócz nazwy, nie ma nic wspólnego,
kształtuje się nieraz w znośna wspólnotę, gdy w jednym
z małżonków, lub tym bardziej gdy w obydwojgu, dzia-
ła coś z owej miłości gwoli miłowania – choćby nawet
ich duchowo-cielesna, miłość nie odnalazła drogi do
swej najwyższej postaci, a choćby nawet zaledwie istnia-
ła w formie niższej.

Przysłowiowa jest owa „gorąca miłość”, co później

ostygła.

Ale prawdziwa miłość nigdy nie może „ostygnąć”,

gdzie jasny jej płomień znajduje pokarm w niewyczer-
panej obfitości.

Może wybuchnąć ogniem szalejącym, ale nigdy –

choćby wszelkimi środkami usiłowano ją stłumić – zga-
snąć nie może, nie może ostygnąć.

Co zaś nie odpowiada takiemu żarowi miłosnemu,

jest może szałem zmysłowym czy sztucznie wznieco-
nym erotyzmem, źle zrozumianą przyjaźnią, czy też
braniem podziwu lub wdzięczności za „miłość” –
z prawdziwą jednak miłością uczucie to ma wspólne tyl-
ko imię.

Niechże się nikt nie dziwi, jeśli ta pseudo-miłość

wcześniej czy później „ostygnie”.

Niech wszakże złuda uczucia w ten sposób wykar-

miona nigdy nie osiągnie w człowieku tej władzy, by
zwodził samego siebie i wmawiał w siebie, jakoby ist-
niało tu podłoże do małżeństwa.

Uniknęłoby się niezmiernego nieszczęścia, gdyby

mężczyzna i kobieta, którzy dorywczo spotykają się
w życiu, z każdego przelotnego swego odruchu erotycz-

22

background image

nego nie czynili od razu fetysza, którego nazywają swą
„miłością”.

Leży to w naturze ludzkiej, że między każdym męż-

czyzną i każdą kobietą jest stały łącznik w postaci
wibracji erotycznych, choćby ta subtelna a ciągła wibra-
cja niedostrzegalnych fal energetycznych była – jak się
to dzieje u wszystkich ludzi z czystą duszą – tak nie-
znaczna, że pozostaje całkiem poza obrębem świadomo-
ści.

Niebezpieczeństwo polega tu tylko na tym, że natury

nieuodpornione, których wyobraźnia ani się domyśla,
czym jest obyczajność i władza czystego serca nad czło-
wiekiem, już w takich najlżejszych wibracjach szukają
radosnego upojenia, same z siebie wzmagają stale te
wibracje i nie spoczną, aż póki z tego ich nadmiernego
podniecenia siebie nie zrodzi się w nich: pożądanie.

To zaś pożądanie zwą potem „miłością”, i z takiego

poronionego płodu swojej zwyrodniałej i niczym nie
hamowanej wyobraźni wywodzą nawet swoje prawo
dążenia do związku małżeńskiego; nieskończenie dale-
cy od poczucia odpowiedzialności – niemal maniacko
dążąc do zaspokojenia swego pożądania – aby wreszcie,
cel swój osiągnąwszy, pozbawić tak gorąco niegdyś
pożądaną drugą stronę „małżeństwa” wszelkiego przy-
wiązania, gdyż dawno już przecie inna ich kusi żądza.

Nie potrzebuję chyba dodawać, że w takich wypad-

kach chodzi przeważnie o mężczyzn, pożądających ko-
biety, albowiem rzadko się zdarza, aby i w kobiecie
wyobraźnia była tak zwyrodniała i podobnymi wiodła ją
ścieżkami.

Kto twierdzi, że jego znajomość kobiet mówi mu

o nich co innego, niech sobie uprzytomni, że ta jego
mądrość pochodzi w takim razie z pewnością od męż-

23

background image

czyzn, którzy aż nazbyt jawnie się z tym zdradzają, że
najchętniej znaleźliby własne swe usposobienie również
i w kobiecie – albo też ów znawca kobiet przestaje tylko
z nierządnicami i wietrzy charakter nierządnicy w każ-
dej kobiecie.

Częstokroć jednak daje się niestety i kobieta skusić

do zawarcia „małżeństwa” bez miłości, by potem
wybuchnąć skargą, że nie znalazła „szczęścia” w swym
małżeństwie.

Wszakże kobieta wtrąca siebie w nieszczęście prze-

ważnie z innego rodzaju pobudek, które wybaczyć moż-
na częstokroć będzie tylko nędzną karykaturą prawdzi-
wego małżeństwa.

Prawo duchowe, domagając się nieubłaganie, aby mu

uczyniono zadość tam, gdzie mężczyzna i kobieta chcą
w jedność złączyć się małżeństwem, nie daje się „na-
giąć” ani „złamać”, jak się nagina i łamie „mał-
żeństwo”, które nie jest nim w istocie i nigdy nim nie
było, chociażby oboje małżonkowie – o ile coś podob-
nego może się przytrafić – niegdyś wierzyli zrazu, że
ich jednoczy małżeństwo, i choćby wierzyli w to dopó-
ty, dopóki kruchości podwalin tego ich małżeństwa nie
dowiodło życie.

Tam więc, gdzie ma powstać prawdziwe małżeństwo,

pytajcie przede wszystkim o prawdziwą miłość.

Jakże łatwo ją poznać – nie sposób, aby się ukryła.
Lecz nigdy nie można dość wcześnie otrząsnąć się

z marzeń, lubujących się w pseudo-miłości i nigdy nie
można dość surowo wzbraniać sobie wszelkiego czynu,
który by stwierdzał w złudzeniu bliźniego, co zmamio-
ny uczuciem, upodoba sobie taką pseudo – miłość.

Prawdziwa miłość nie jest jedynie „uczuciem” i w

uczuciu nie daje się wyczerpać.

24

background image

Miłość jest przede wszystkim siłą.
Kto jej używa na złe, może poznać te samą siłę w –

nienawiści.

Tam działa ona wtedy w swym własnym skażeniu.
Lecz kto odczuwa w sobie siłę miłości w jej najwyż-

szym i najwspanialszym rozkwicie, ten promieniuje też
miłością i niechybnie zbudzi ja również tam, gdzie jesz-
cze jest uśpiona – zbudzi ją, gdy tylko wyczuje, że spo-
tkał człowieka przeznaczonego mu przez los, aby się
z nim w prawdziwym małżeństwie zjednoczył.

Gdzie obie strony odczuwały wzajemnie, że jedno-

czy je miłość prawdziwa, tam właśnie powinno z tej
miłości powstać też małżeństwo.

Szczęśliwe – wszelkie małżeństwo na takiej wznio-

słej podwalinie.

Nie zachwieje nim żadna szalejąca wokół burza i ża-

den napór fal go nie podmyje.

25

background image

Rozdział 3.

O Wspólnocie

Najściślejsze nawet pożycie dwojga małżonków nie

jest bynajmniej wspólnotą, podczas gdy istnieje ona nie-
raz tam, gdzie mężczyzna i kobieta – wyraźnie wbrew
swej woli i pragnieniom – zmuszeni są przez czas dłuż-
szy przebywać zewnętrznie z dala jedno od drugiego,
z rzadka tylko i na krótko pod jednym schodząc się
dachem.

Lecz choć wspólnota nie zawisła od stałego przeby-

wania małżonków w tym samym miejscu – każde praw-
dziwe małżeństwo będzie jednak dążyć do mieszkania
razem, o ile to się da pogodzić z nieuchronną troską
o potrzeby życia, z obowiązkami, jakie nakłada zawód
i stan.

Co innego jest jednak życie obok siebie w tym sa-

mym mieszkaniu tylko dlatego, że ktoś nie znosi samot-
ności i że nie chce się narażać na przykrość odczuwania
braku kogoś drugiego przy sobie – a co innego wspól-
nota.

26

background image

Wspólnota jest zjednoczeniem dwojga ludzi we

wszelkim także myśleniu, we wszelkim czuciu, we
wszelkim działaniu.

Życie obok siebie dopiero ją stwarza.
Gdzie nie istniała już wewnętrzna i zewnętrzna

wspólnota, zanim poczęto szukać wspólnoty miejsca,
tam pożycie w ścisłej bliskości przestrzennej zamiast
wzmagać wspólnotę, może jej najokrutniej zagrażać.

Jakoż jest to bezwzględnie konieczne dla wszystkich,

co chcą się połączyć węzłem małżeńskim, aby dążyli do
wspólnoty w tym znaczeniu, jak tu wykazuję, zanim
jeszcze małżeństwo zawrą.

Iluż nieszczęść można by było uniknąć, gdyby się we

właściwym czasie doszło do przekonania, że tego
warunku niepodobna pominąć, zamiast beztrosko odda-
wać się błędnemu mniemaniu, że niezbędna w każdym
prawdziwym małżeństwie wspólnota znajdzie się sama
przez się w trakcie pożycia małżeńskiego.

Lecz dążenie do wspólnoty we wszelkim myśleniu,

czuciu i działaniu nie doprowadzi nigdy do pomyślnych
wyników tam, gdzie jedna strona chce stale przekony-
wać drugą za pomocą szermierki słownej, że wystarczy,
aby się zgodziła z jej poglądami, a natychmiast osiągnie
z nią „wspólnotę”.

W ten sposób jedna strona na pewno znuży drugą,

a wreszcie, dla świętego spokoju, zmusi ją do powolno-
ści ; jednakże to, co w ten sposób zostanie osiągnięte,
będzie wszystkim innym raczej niż wspólnotą, a prę-
dzej, czy później złe skutki wyjdą na jaw.

Nigdy przymus choćby to był nawet „słodki przymus

miłości” – nie może utrwalić w małżeństwie wspólnoty,
która tu jest potrzebna nie mniej od miłości.

27

background image

Jeśli chcąc się połączyć węzłem małżeńskim z uko-

chanym człowiekiem będziesz, o miłujący, usiłował się
z nim zjednoczyć we wszystkim myśleniu, wszelkim
czuciu i wszelkim działaniu, to musisz przede wszyst-
kim trzymać samego siebie mocno w cuglach.

Musisz dawać sam sobie „surową szkołę”, abyś osią-

gnął potrzebną ruchliwość i nauczył się dostosowywać
do kroku innych.

Dotychczas sam byłeś dla siebie miarą.
Czy wyniosłeś z domu rodzicielskiego właściwy ci

sposób myślenia, czucia i wynikającego stąd później
działania, czy też sam jesteś twórcą zasad swego życia,
zawsze aż nadto jesteś skłonny do niezmiernego przece-
niania własnych sądów i oglądania wszystkiego, z czym
się stykasz, przez okulary, któreś sam zabarwił.

Lecz oto teraz masz przed sobą, przyjacielu drugiego

człowieka, z którym sprawa stoi bodajże tak samo i któ-
ry podobnie rad by oglądał wszystko przez własne oku-
lary.

Będziecie się musieli oboje zdecydować na zdjęcie

swych „okularów”, chociaż wam one dotychczas ukazy-
wały rzeczy w tak niesłychanie pięknych kolorach, że
trudno wam będzie teraz uwierzyć, by można je było
gołym okiem widzieć też inaczej.

Nie spodziewaj się jednak, że z dnia na dzień nau-

czycie się wzajemnie rozumieć, gdyż jeśli nawet używa-
cie tych samych słów, to jednak mówicie o rzeczach róż-
nych, albowiem każde z was widzi jeszcze rzeczy na
swój i tylko na swój sposób potrafi je ujmować w sło-
wa.

I wydaje się wam omal nieprawdopodobieństwem, że

każda sprawa istotnie dochodzi do świadomości każde-
go z was dwojga inaczej.

28

background image

Zdaje się wam oto, że mówicie o tej samej rzeczy,

a jednak mówicie o rzeczach zupełnie różnych, a każde
z was ma na myśli tylko własny obraz tej rzeczy.

Potrzeba tu niezachwianej cierpliwości, jeśli chcecie

kiedyś uzyskać ten sam wspólny sposób widzenia.

Każda strona będzie tu musiała wpierw dojść do

przekonania, że jej sposób widzenia – choćby się jej
wydawał dotychczas normą – nie stanowi bynajmniej
jedynego możliwego dla niej sposobu widzenia.

Trzeba też będzie nie tylko słuchać słów, ale również

starać się zawsze wyczuć, co rozumie druga strona
przez te swoje słowa i czy to w zupełności odpowiada
temu, co by się samemu przez takież słowa rozumiało.

Jakże się często słyszy przykre spory ludzi, którzy

się dopatrują przeciwieństw nie do pogodzenia, podczas
gdy tylko źle dobrane słowa stwarzają pozór istnienia
tych przeciwieństw.

Często znów ludzie sadzą, że dzieli ich głęboka prze-

paść kiedy to tylko mrok niezrozumienia wywołuje
takie złudzenie, nie pozwalające dojrzeć, że ta pozornie
„głęboka przepaść” jest : tylko samowolnie i dość bez-
prawnie wykopanym płytkim rowem, który by z łatwo-
ścią można przekroczyć.

Tymczasem przy nie dającej się wytracić z równowa-

gi cierpliwej łagodności i pełnym miłości pobłażaniu
można trafić wreszcie nawzajem do siebie nawet tam,
gdzie

rzeczywiście istnieją przeciwieństwa: gdzie napra-

wdę „głęboka przepaść” zdawała się dzielić ludzi na
zawsze, zanim się nauczyli most przez nią przerzucać.

Wspólnota we wszystkim myśleniu, wszelkim czuciu

i wszelkim działaniu stwarza dla każdego małżeństwa
potężne mury obronne, dające najzupełniejsze bezpie-
czeństwo.

29

background image

Małżeństwo nie znosi tego, by miało pozostawać

w życiu zewnętrznym niechronione, bez murów warow-
nych.

Zjednoczenie życiowe dwojga małżonków nie po-

winno nigdy być wystawione na wszystkie wiatry, na
każdą nawałnicę, na wszelkie zalewy.

Dwoje ludzi, którzy się pobrali – mogą w miarę

swych upodobań szukać towarzystwa i rozrywki w ob-
cowaniu z innymi ludźmi – lecz zawsze powinni wy-
czuć tę swoją warownię koło siebie, a do świętego obrę-
bu, który należy tylko do nich, nikt nie powinien mieć
dostępu.

I tutaj również – jak zawsze w stosunkach z ludźmi –

umiejętność milczenia jest prawdziwą „sztuką”, której
powinien nauczyć się każdy, kto dotąd jej nie posiadł.

Sprawy obchodzące tylko samych małżonków nie

powinny nigdy docierać do oczu innych ludzi, choćby ci
inni byli najbliższymi i krewnymi – a nawet rodzicami.

Jakże wątpliwa jest „pomoc”, którą by można w ten

sposób uzyskać, nawet gdyby ci, których by się obdarza-
ło takim zaufaniem, mieli najrzetelniejszą i najszczersza
wolę naprawdę przyjść z pomocą.

Miast doznania istotnej pomocy, ileż częściej czuje

się tylko, jak się pogłębia ta niedola, o której odwróce-
nie chodziło, tak iż teraz dopiero rozrasta się ona i krze-
wi naprawdę, choć początkowo można ją było, uczy-
niwszy wysiłek samemu wnet zdławić w zarodku, nie
uskarżając się przed innymi mimo największego cier-
pienia.

Ale i szczęście swoje należy zachowywać dla siebie

i nie pozwalać mu się rozpływać w czczej gadaninie.

Nawet słowami nie powinno się go chcieć dzielić

z innymi.

30

background image

To sprawa, która dotyczy tylko obojga małżonków –

jeśli jako zjednoczona duchowa całość potrafili stwo-
rzyć sobie swoje szczęście.

Lecz przede wszystkim strzec się należy wywoływa-

nia zawiści, która – często sztucznie tylko uśpiona – jak-
że łatwo daje się zbudzić, gdy rozlewny czyjś język
nazbyt wychwala szczęście małżeńskie.

Szkodzi się przez to zarówno zawistnikowi jak i so-

bie samemu, albowiem zawiść wprawia zawsze w dzia-
łanie siłę, która neguje to, co wywołało zawiść i w rów-
nej mierze skierowuje się przeciwko zawistnikowi, jak
i temu, komu zazdroszczą, chcąc bowiem ujrzeć zagładę
wartości, której ten jest posiadaczem, a którą tamten
bardzo by pragnął posiadać.

Lecz jeśli nawet w szczęściu, zarówno jak wtedy,

gdy nieszczęście grozi, wskazane jest milczenie, to tym
bardziej milczeć trzeba tam, gdzie płaskie, niesmaczne
koncepty i luba skłonność do bawienia się cudzym
kosztem usiłują ściągnąć małżeństwo w płytką, mętną
kałużę duchowego poniżenia, aby o nim pleść rynszto-
kowe mądrości i szukać zadowolenia w karczemnych
dowcipach.

Każdy, kto czyta te słowa, domyśli się z łatwością,

o co mi chodzi.

Tylko niechaj nikt nie myśli, że takie czcze i puste

dowcipkowanie dozwolone jest ludziom, którzy z całą
pewnością nie mogą czynić sobie wyrzutów, by kiedy-
kolwiek na serio sprofanowali świętość małżeństwa.

Świętość nie powinna nigdy stawać się przedmiotem

płytkich żartów, jeśli nie ma jej dotknąć śniedź rozkła-
du, a najdrobniejszy nawet humor będzie musiał pozwo-
lić na nałożenie sobie cugli, aby nie zburzyć tego, czego
zburzyć nie chce.

31

background image

Święte pozostaje dla człowieka to tylko, co potrafi on

jeszcze odczuwać jako „święte” – co jest stale chronio-
ne przed poniżającymi słowy i nietykalne dla wszelkie-
go przejawu życiowego, niezdolnego zbliżyć się do
świętości z należytą czcią.

A obręb święty, kędy wskrzeszać nie wolno nigdy

i nikomu prócz dwojga małżonków, sięga zaprawdę
dalej, niźli do ścian ich sypialni.

Obejmuje on jeszcze niemało spraw, które same

przez się bynajmniej nie wymagałyby ukrywania.

Wspólnota chce ukryć przed światem zewnętrznym

niejedna sprawę, nawet nie dotyczącą samego małżeń-
stwa.

Wspólnota wymaga niezłomnej ufności i żąda, by

każdej chwili człowiek mógł stanąć przed złączonym
z nim człowiekiem, jak przed samym sobą.

Wspólnota nic nie wie o bezmiłosnym zarozumiałym

wyśmiewaniu się z kogoś.

Wspólnota stale dba o to, by wzajemnie się oszczę-

dzano: starano się ukryć swe wady i okazywano sobie
pomoc.

Życie we wspólnocie wieść można tylko wtedy, gdy

oboje małżonków wiedzą, że żadne z nich nie jest zmu-
szone ukrywać przed drugim czegoś, do czego się przy-
znaje wobec samego siebie.

Tylko w ten sposób wspólnota może się stać zewnę-

trzna szkołą doskonałości wewnętrznej.

Miłość i wyrozumiałość niewiele jednak sprawią,

póki nie będzie absolutnej pewności, ze furta tej szkoły
stale pozostanie szczelnie zamknięta i otwierać się
będzie tylko dla dwojga ludzi, którzy w tej szkole usi-
łują życiem swoim pouczać się wzajemnie.

32

background image

Trzeba wpierw całkowicie usunąć wszelka obawę, że

pewnego dnia gadatliwość mogłaby nieopatrznie zdra-
dzić innym, coś z rzeczy, które się uważa za zawarte
w ukryciu wspólnoty.

Nie wolno dopuścić, by kiedykolwiek powstało nie-

bezpieczeństwo, że to, co sobie małżonkowie wzajem
ufnie zawierzyli, dojdzie do uszu innych.

Niejedna już powstająca wspólnota została zniwe-

czona nieopatrznymi słowy.

A wreszcie wspólnota rozciąga się dla każdego

z małżonków również na wszelkie niedole i cierpienia,
którymi dotknięte jest drugie, choćby się przy tym
samemu nie było wespół dotkniętym i nie miało powo-
du do nadawania danemu strapieniu tej samej wagi –
bądź dlatego, że się nie zna w całym zakresie jego roz-
woju, bądź też, że się inaczej udrękę tę odczuwa.

Pomoc w borykaniu się z bólem jest tu częstokroć

zupełnie niemożliwa, lecz zawsze możliwa jest chęć
dopomożenia, a samo to już stanowi ulgę dla dotknięte-
go cierpieniem.

Nie wolno się wymawiać od takiej chętnej gotowo-

ści, nawet gdy wiadomo z pewnością, że pomóc się nie
zdoła – gdyż sama już wola niesienia pomocy przynosi
ulgę drugiej stronie.

Niepodobna też utrzymać wspólnotę, póki jedno

z małżonków odczuwa z goryczą, że brzemię swoje –
istotnie, czy też tylko w jego wyobraźni tak dotkliwie
ciężkie – samo musi dźwigać, podczas gdy współmałżo-
nek niemal nie bierze udziału w tej miłości.

Jest oczywiście rzeczą zrozumiałą, że się wspólnie

dźwiga brzemię cierpienia tam, gdzie los włożył je na
barki obojga małżonków, lecz jakże często najgłębsza
nawet miłość nie pojmuje swego obowiązku współczu-

33

background image

cia, gdy widzi, że nie jest w stanie jednakowo dźwigać
pospołu, lub choćby tylko rozumieć cierpienie, dotykają-
ce wyłącznie drugiego z małżonków.

Jeśli szukasz szczęścia w małżeństwie, dąż do wspól-

noty we wszystkich sprawach życia powszedniego, dają-
cych się przeżyć wspólnie i rozciągnij tę granicę dalej,
niż byś to na pierwszy rzut oka uważał za możliwe.

Wskazane jest dla każdego z małżonków, by również

tam, gdzie sprawy współmałżonka nie zainteresowały
go od pierwszej chwili, dążył do obudzenia w sobie
zainteresowania dla nich.

Niemniej też należy się starać zjednać sobie drugą

stronę w małżeństwie dla tych obcych jej spraw i otwo-
rzyć jej dostęp do nich, aby się nauczyła je rozumieć.

Ale wiedz również, że każda dusza posiada swe wła-

sne dziedziny, które nawet przed najbliższą duszą nie
mogą się rozewrzeć.

Wiedz także, iż nieraz obowiązek nakazuje zachować

pewne sprawy w ukryciu i z ufnością szanuj, wówczas
to, czego współprzeżywać ci nie wolno.

A będziesz mógł ufać, jeśli we wszystkim co do

wspólnoty się nadaje, panować będzie niczym nieza-
chwiane zaufanie pomiędzy tobą a twoim, przez małżeń-
stwo z tobą zjednoczonym, przeciwnym biegunem.

Wystrzegaj się ciekawości, aby cię ona nie skusiła do

wdarcia się w sfery przeżyć, od których furty druga
strona nie posiada klucza albo jej obowiązek nie pozwa-
la tobie go doręczyć.

W prawdziwym małżeństwie sprawy tak się mają, że

nawet i tam, gdzie odrębne przeżycie, jednego z mał-
żonków nie daje się uczynić wspólną własnością oboj-
ga, ten, kto takiego przeżycia doznaje, z pewnością
będzie umiał dostatecznie pouczyć drugą stronę, jakiego

34

background image

rodzaju są owe niemożliwe do zakomunikowania spra-
wy, tak iż i tutaj nie wystąpi rysa na doskonałej wspól-
nocie przeżywania.

Gdzie panuje wzajemne zaufanie, tam nigdy nie

będzie się starało zakraść podejrzenie, nawet gdy ogól-
nikowo tylko będzie dane do zrozumienia, o co chodzi
przy sprawach, których ujawnić nie można lub wskutek
obowiązku milczenia nie wolno – prawdziwa zaś miłość
z pewnością nie będzie chciała badać dalej, skoro
odczuje, że poważne względy wymagają zachowania
tajemnicy.

Gdzie jednak w grę zachodzą sprawy, które się nie

dają ująć w słowa lub których ujmować w słowa raz na
zawsze nie pozwala obowiązek, tam nie należy się
bawić w zbędną i sztuczną tajemniczość i w ten sposób
stale podniecać ciekawość lub wręcz się otaczać nim-
bem zagadkowości.

Tak postępują tylko beznadziejni głupcy, a takie

postępowanie samo ściąga na siebie karę w postaci skut-
ków, na pewno bardzo dalekich od próżnych zamierzeń
ich sprawców.

Jeśli ma istnieć i trwać prawdziwa wspólnota, trzeba

umieć szanować, a niekiedy i wielbić to, co druga strona
– choćby najchętniej pragnęła o tym mówić, gdyby mo-
gła, ale tu trzymać musi w ukryciu.

Wówczas ludzie tym się zadowalają, co sobie wza-

jemnie wyjawić mogą a doprawdy: aż nadto będzie
tego, aby w najbardziej wewnętrznych przeżyciach
zapewnić małżeństwu niezbędną wspólnotę, gdyż i tak
żadna jeszcze dusza tu na ziemi nie potrafiła wypowie-
dzieć bez reszty wszystkich swoich przeżyć.

35

background image

Rozdział 4.

O cierpieniu i radości

Nie było jeszcze małżeństwa zawsze wolnego od

wszelkiego cierpienia, a znającego tylko radość.

Cierpienie i radość zmieszane ze sobą w czarze życia

ziemskiego, którą nie każdy wychyla z przyjemnością;
lecz od nas zależy wyznaczać rodzaj tej mieszaniny,
chociaż niestety nie mamy na to rady, że i cierpienie
obok radości zawsze w niej istnieć musi.

Zwłaszcza w małżeństwie jest rzeczą doniosłą, do

jakiego stopnia zdolni jesteśmy zmniejszać cierpienie
i pomnażać radość.

Oczywiście cierpienie będzie zawsze cierpieniem,

choćby niejedno powiedzenie chciało nas pocieszyć, że
cierpienie może samo obrócić się w radość.

W tym pocieszeniu jest mowa właściwie tylko o ko-

lejności – o wypieraniu cierpienia przez powracającą
radość.

My jednak posiadamy moc pomagania do powrotu

radości – mamy moc pomnażania radości ziemskich.

Nie potrzeba rzecz prosta, uczyć człowieka, aby cier-

pienie stwarzał – bo choćby człowiek nigdy nie zadał
bólu człowiekowi, dość by i tak było cierpienia na ziemi

36

background image

; albowiem wszystko, co w tym świecie zewnętrznym
tworzy jakiejś zjawisko, istnieje tylko przez cierpienie :
może się utrzymywać przy życiu jedynie tym, że gwoli
sobie każe cierpieć inaczej.

Tylko tam, gdzie dobroć zrodziła pragnienie marzy-

cielskie, a litość – szaleństwo, myśl człowieka ziem-
skiego może tak dalece zatracić wszelką miarę, iż wie-
rzy w możliwość znalezienia sposobu wyrugowania
cierpień z tego świata zewnętrznego, w którym cierpie-
nie jest skutkiem samej struktury tego świata, gdzie
wszystko dąży do wypełnienia sobą przestrzeni i zara-
zem do zamykania się w swych granicach.

Gdziekolwiek

świat

zewnętrzny

rozczłonkowuje samą

przez się jednorodną przestrzeń, tam istnieje cierpienie
– a moc ludzka tylko wówczas byłaby w stanie cierpie-
nie to usunąć, gdyby zdołała unicestwić raz na zawsze
wszystek świat „zewnętrzny”, przez co jednak zginąłby
też równocześnie wszelki świat „wewnętrzny”.

Jeżeli wszakże pełen jest cierpienia ten najbardziej

zewnętrzny ze światów „zewnętrznych”, który my,
wskutek swego zwierzęcego ukształtowania, czujemy
się zmuszeni postrzegać zmysłami zwierzęcymi, i jeśli
dalej nawet rozległe niewidzialne krainy tego świata
„zewnętrznego” są tak samo – niektóre w silniejszym
nawet stopniu – wydane na łup cierpienia, gdyż i tam
życie wszelkie utrzymuje się jedynie przez wypełnianie
przemocą przestrzeni i zarazem przez zamykanie się w
swych granicach – to jednak przeciwstawione są temu
niezliczone światy „wewnętrzne”, w których wszelki
byt – bynajmniej nie wolny od przynależności do jedno-
rodnej przestrzeni – nawzajem się dla siebie rozwiera
i przenika, tak iż brak tu zupełnie wszelkiej możliwości
doznawania cierpienia.

37

background image

Lecz nigdy się nie uda uwolnić od cierpień świata,

który może istnieć tylko przez cierpienie – wszelkie zaś
wysiłki jednostek, aby tłumieniem w sobie i wyrzeka-
niem się życia zmniejszyć cierpienie na tej ziemi, pozo-
staną bezowocne: będą tylko kojącym oszałamianiem
się przez współcierpienie.

W tym życiu ziemskim wszelka moc człowieka jest

w tym tylko ograniczona; jest on władny wzmagać cier-
pienie ziemskie do bezgranicznych i nigdy niepotrzeb-
nych rozmiarów, jest zdolny wtłaczać cierpienie znowu
w pierwotne wyznaczone mu ramy – lecz z tych ram nie
może go już usunąć, jeśli ten świat „zewnętrzny” – ma
trwać a zaprawdę trwać on „powinien”.

Każdy człowiek może wyzwolić się od przeróżnych

cierpień, które w niemądrym zaślepieniu sam sobie
stworzył – a iluż cierpień potrafi uniknąć, byle tylko
czynił użytek z tej mocy swojej.

W równej też mierze ma on też władzę odwrócić nie-

jedno cierpienie od swych bliźnich.

Gdziekolwiek spotykają się ludzie, jest ich obowiąz-

kiem zmniejszać własne i bliźnich cierpienia.

Lecz jeśli ludzie, którzy się nigdy w życiu nie

widzieli i nigdy już się nie zobaczą, muszą uznać taki
nakaz obowiązku, to zaprawdę ileż świętszym i bardziej
wiążącym jest on dla najściślejszego zjednoczenia
dwojga ludzi, którzy tworzą w małżeństwie nową jed-
ność życiową w celu wzajemnego doskonalenia się
przez uzupełnienie.

A gdzież łatwiej odwracać cierpienia od bliźniego niż

tutaj, gdzie kobieta i mężczyzna przez to, że żyją we
wspólnocie, wiedzą o wszelkich poszczególnych i oboj-
gu wspólnie grożących cierpieniach?

38

background image

Małżeństwo może być krynicą radości, lecz można je

również obrócić w bagnisko cierpienia.

Kto w małżeństwie nie dąży do szczęścia współmał-

żonka, jako do najwyższego swego celu, ten, nawet nie
przeczuwając tego, z łatwością sam siebie pozbawi
szczęścia.

Lecz kto żyje istotnie w miłości, będzie wolał raczej

sam cierpieć, niżeli patrzeć na cierpienie współmałżon-
ka.

Nic mu się nie wyda uciążliwe, jeśli wie, że może

przez to zmniejszyć cierpienie współmałżonka.

Ale to nie wystarcza – nie wolno ograniczać się tylko

do tego, by zapobiegać wszelkiemu cierpieniu, któremu
zapobiec można.

Dopiero wtedy spełniamy najwyższy, najpiękniejszy

obowiązek ludzki, gdy koimy ból, innego człowieka,
przez radość, jaką wnosimy w jego życie.

A gdzież piękniej niż w małżeństwie można ten obo-

wiązek miłości spełnić ?

W życiu małżeńskim niemało można znaleźć rzeczy

zdolnych wywołać radość i stłumić w zarodku wszelkie
cierpienie.

Wszelako w tym celu trzeba się starać wyczuć, czego

pragnie, czego z tęsknotą wygląda ta druga istota : co
się może stać dla niej prawdziwą radością, gdyż jakże
łatwo mogą tu zbłądzić nawet najlepsze chęci, jeśli
skłonią nas do tego, abyśmy mierzyli wszystko miarą
własnych odczuwań i pragnień.

To, co dla ciebie byłoby niewątpliwie najwyższą rado-

ścią, może się twemu przeciwnemu biegunowi wydać
rzecz ą niegodną uwagi, a obudzi się w nim radość
może tylko tam, gdzie w tobie odczucia ani nawet nie
drgną.

39

background image

Jakkolwiek jednak miałyby się te sprawy i choćbyś

miał najbardziej „chybić”, nie wolno ci w żadnym razie
czuć się „urażonym” za to, że usiłowania twoje nie
odniosły skutku, że z taką miłością obmyślona przez
ciebie radość nie znalazła we współmałżonku echa.

Jeśli doświadczenie ma istotnie wyjść c i na pożytek,

będziesz się musiał zastanowić w duszy i w końcu doj-
dziesz do wniosku, że zaniedbałeś wczucia się w sposób
przeżywania tej drugiej istoty, bo chociaż łączy was
oboje najściślejsza wspólnota, to przecież każde przeby-
wa w swym własnym świecie wrażeń, a rytm przebiegu
jego życia będzie określał, co w danej chwili może stać
się dla niego radością.

Nie szukaj więc siebie samego w swej chęci zgoto-

wania radości drugiej istocie.

Kto chce sobie stale stwarzać radość, niechaj szuka

jej w dawaniu radości innym zgodnie z ich upodoba-
niem. Lecz próżno, byś usiłował obdarzać radością,
póki wątpisz o swojej mocy sprawiania radości.

Nigdy na przykład nie wolno ci sadzić , że może ci

się nie udać, to, co ci się z tych lub innych powodów,
niestety, tak często nie udawało.

Lecz winieneś wpierw siebie samego „nastroić” do

radości, nim zapragniesz sprawić radość zjednoczonemu
z tobą człowiekowi.

Ten tylko, kto „ma” w nadmiarze, może przelewać

swoją radość na innych.

Staraj się więc przede wszystkim znaleźć w sobie

samym źródło stałej radości, abyś się uniezależnił od
wszelkich zewnętrznych wydarzeń i nie musiał dopiero
z zewnątrz wyglądać okazji do radości, chociaż powi-
nieneś zawsze skorzystać z każdej takiej sposobności,
gdziekolwiek się nadarzy.

40

background image

Najłatwiej jednak będzie ci przelać na drugiego tę

właśnie radość której powodu nie potrafisz się doszukać
w życiu zewnętrznym.

Przez taką radość zdołasz bardziej uszczęśliwiać, niż

przez wszelki inny rodzaj radości, pochodzącej z zew-
nątrz.

Mimo to jednak nie zapominaj i o swych drobnych

radościach, do których okazję i zachętę daje ci raz po
raz każdy dzień powszedni.

Nie uważaj za zbyt błahe, cokolwiek może ci posłu-

żyć do zgotowania choćby najmniejszej radości.

Nieraz już właśnie taka najdrobniejsza radość zrodzi-

ła w duszy wielkie, dawno upragnione szczęście.

Życie małżeńskie przynosi dzień w dzień „tysiące”

sposobności wyszukiwania małych radości, z których
płynie uszczęśliwianie wzajemne, choćby tylko na krót-
ką chwilę.

Nie wolno żadnej z takich sposobności pominąć, nie

skorzystawszy z niej skwapliwie.

Gdziekolwiek widzisz, że w małżeństwie zamieszka-

ło szczęście, tam możesz też zauważyć niewyczerpaną
pomysłowość w dostarczaniu drobnych wzajemnych
radości, do których każda godzina nową dostarcza spo-
sobność.

Dobry ogrodnik nie przeoczy w swym ogrodzie naj-

drobniejszych kwiatków, choćby się one wydawały nie-
zwykle skromne obok okalających klomby barwnych
cudów o smukłej łodydze.

To samo dotyczy małżeństwa: najmniejszy bodziec

do radości nie jest bez znaczenia i nie wolno go prze-
oczyć temu, kto chce stworzyć przepiękną harmonię
kwietnego ogrodu małżeństwa.

41

background image

Jeżeli więc małżeństwo jest prawdziwym zjednocze-

niem dwojga ludzi i jeżeli w życiu trzeba znosić cierpie-
nia, które częstokroć stają się jedynie znośne dzięki
zjednoczeniu woli obojga – to należy dążyć i do takiej
też radości, jaką oboje mogą stworzyć tylko wtedy, gdy
się stopią w nową życiową jedność.

Wówczas każde ze współmałżonków będzie stroną

darzącą i obdarowywaną i tylko wspólnie będą one
w stanie

pomnażać

radość, która nosi znamię jedności.

Tylko wtedy, gdy wola obu stron całkowicie się zjed-

noczy, można będzie w taki sposób przeciwstawić się
cierpieniu i tylko z tego zjednoczenia będzie mogła
wykwitnąć najwyższa radość.

Małżeństwo, które pozna pod tym względem moc

swoją i potrafi się nią posługiwać, nigdy nie dozna
uszczerbku przez cierpienie ani też nie doświadczy gło-
du radości.

Posiadło bowiem sztukę wtłaczania cierpienia w naj-

ciaśniejsze jego ramy. Zna radość, której żadne cierpie-
nie przyćmić już nie zdoła.

I taka radość, tego rodzaju siła, płynąca z odtrącania

cierpienia, będzie promieniowała również na wszystkich
innych ludzi, którzy się z taką parą małżeńską stykają.

A więc błogosławiony wpływ takiego małżeństwa

rozciągać

się będzie daleko poza własny jego obręb i za-

prawdę sprowadzi ono nieporównanie więcej dobra, niź-
li niejeden związek małżeński, w którym małżonkowie
dawno zapomnieli, jak siebie mogą wzajem uszczęśli-
wiać i nie mają już pojęcia o radości, jakaby mogła z ich
zjednoczenia powstać – gdyż w ciągłej trosce o to, aby
z gorliwą uczynnością dopomagać innym, stracili już
z oczu swój pierwszy obowiązek – przede wszystkim
ukształtować harmonijnie swe własne małżeństwo.

42

background image

W zupełnym przeciwieństwie do takiej błędnie prze-

cenianej gorliwości, dla której obowiązek „miłości bliź-
niego”, zaczyna się dopiero od najdalszych bliźnich
i która chcąc uszczęśliwiać innych, wypłasza równocze-
śnie wszelkie szczęście z własnego domu – w przeci-
wieństwie do tego, małżeństwo, które zaznało szczęścia
jedności w radości zjednoczenia, nie będzie nawet wie-
działo, że pomaga innym przez to, że we własnym tylko
obrębie koi cierpienie ziemskie, a nieuniknioną jego
resztkę stara się odtrącać od siebie przez radość.

Takie małżeństwo jest prawdziwym sanktuarium ra-

dości, z którego na najdalsze następne pokolenia będzie
spływać błogosławieństwo.

Każde małżeństwo winno stać się tu na ziemi sanktu-

arium radości wśród świata cierpienia i każde potrafi się
wznieść na tę wyżynę, jeśli tylko obu współmałżonkom
nie brak woli do tworzenia owej czystej, wzniosłej rado-
ści, która daje się ukształtować tylko w dwójjedni mał-
żeństwa.

Jeśli ludzkość tej ziemi ma dojść kiedyś do doskona-

łości, która i tu, w tym świecie „zewnętrznym”, jest dla
niej osiągalna – to cud ten zdoła sprawić tylko prawdzi-
we małżeństwo, które umie się samo w radości dosko-
nalić.

Aby zaś mogło cud ten sprawić, musi pojawić się

ono na ziemi utysiąckrotnione, świadome dostojnej swej
mocy kojenia ziemskich cierpień i pomnażania najczyst-
szych radości doczesnych.

43

background image

Rozdział 5.

O pokusie i niebezpieczeństwach

Gdzie miłość stworzyła małżeństwo, tam jedność

współmałżonków jest tak ugruntowana i obwarowana,
że rzadko tylko może coś z zewnątrz zmącić wzajemne
uczucie.

A jednak żadne małżeństwo nie jest tak chronione,

aby pokusa, nie mogła znaleźć do niego dostępu.

Lecz przy zbliżaniu się pokusy okaże się zawsze, czy

dane małżeństwo jest istotnie oparte na podwalinie
prawdziwej miłości, czy też tylko pociąg wzajemny złą-
czył mężczyznę i kobietę – skłonność, którą u obu stron
bardzo łatwo może wyprzeć inna znowu skłonność.

Gdzie małżeństwo opiera się na mocnych podwali-

nach prawdziwej miłości, tam najsilniejsza nawet poku-
sa nie zdoła wyrządzić mu szkody.

Nawet gdy pokusę da się zmóc już tylko ciężką wal-

ką, miłość odniesie w końcu zwycięstwo, gdyż żadne
siły pokusy nie będą zdolne do dalszego oporu, skoro
prawdziwa miłość uświadomi sobie swą moc i tą mocą
zwalczać będzie wszystko, co zechce jej zagrozić.

Lecz trzeba mimo wszystko czuwać, a nie czekać, aż

pokusa wzmocni się o tyle, że da się zmóc dopiero po
ciężkiej walce.

44

background image

Możesz sam się w takiej czujności wykształcić,

podobnie jak możesz lekkomyślnie wystawiać się na
pokusę, aż póki nie stanie się dla ciebie groźna i nie
będziesz się musiał gwałtem od niej bronić.

Pokusę możesz spotkać na swej drodze wszędzie,

nawet gdy jej wcale nie szukasz, a nawet i wówczas,
gdy najstaranniej wybierasz swe drogi, bojąc się na nią
natknąć, bo budzi lęk w tobie.

Wszakże pokusa nie jest jeszcze „winą”.
Dopiero – gdy poczynasz dawać jej posłuch, pozwa-

lasz jej zbytnio zbliżać się do siebie, podsycasz ją i z nią
igrasz – wówczas zaprawdę nie możesz już uważać, żeś
wolny od winy.

Jeśli nawet ostatecznie zostaniesz zwycięzcą, wziąłeś

na siebie ciężką winę i nie wolno co odtąd spocząć, aż
wszelkie następstwa tej winy znikną z twego życia.

Może będziesz musiał przyznać się do tego, że często

nie byłeś dość baczny, gdy można było żądać od ciebie
baczności?
Byłoby daremne, gdybyś się chciał teraz wić w sa-
moudręce.

Żadnymi czynionymi sobie wyrzutami nie odrobisz

już tego, co się stało, a ślady swego błędu tylko w ten
sposób za życia swojego wymażesz, że będziesz dbał o
usunięcie skutków wszelkiego zła, jakie z tego błędu
powstało lub jeszcze powstać może.

Z każdego doświadczenia wyciągaj naukę, wówczas

twoje potknięcia uczyć cię będą, jak masz czuwać, aby
na przyszłość ustrzec się winy, chociaż nie zawsze
będziesz w stanie umknąć przed pokusą.

Naucz się kontrolować, najlżejsze wrażenie, ważyć

je w sobie i odtrącać już w tej samej chwili, gdy poczu-
jesz, że się w nim usiłuje zaczaić pokusa.

45

background image

Jeśli od razu poznawać będziesz wroga w chwili, gdy

się zbliżać będzie do ciebie, łatwo go pokonasz i nigdy
naprawdę – w ostatecznym tego słowa znaczeniu –
„pokusie nie ulegniesz”.

Tylko jeśli będziesz znajdował upodobanie w budzą-

cej się pokusie, przerodzi się ona dla ciebie w winę.

Pokusa może niezmiernie wzmóc twe siły jeśli stale

będziesz czuwał i starał się rozpoznać pod wszelkim
przybraniem, aby nie dopuścić jej do siebie.

Każdy ma jakąś „słabą stronę”, a pokusa zawsze ją

wyśledzi.

Lecz jeśli już pierwsze jej zbliżenie przyjmujesz od

razu z oporem i z owym „nie”, któremu jest obce wszel-
kie paktowanie, to będziesz coraz bardziej rósł w siły,
i to w tym właśnie, w czym odczuwasz potrzebę
wzmocnienia.

Przez

czujność

swoją zmienisz się do gruntu, a wszel-

ka pokusa przestanie być dla ciebie niebezpieczna, gdy
obrona przejdzie w nawyk: wtedy pokusa daremnie bę-
dzie szukała niestrzeżonej furty, przez którą by mogła
przedostać się do ciebie.

Dopiero wówczas bezpieczny będziesz i godzien

zaufania.

Dopiero wówczas małżeństwo twoje będzie tak strze-

żone, iż potrafi dać ci wszystko, co w niewyczerpanej
obfitości i wciąż od nowa ma zawsze do dania mężczyź-
nie i kobiecie, zasługującym na to, aby misterium jego
przeżywali.

Nie tylko za siebie samego ponosić będziesz naj-

świętszą odpowiedzialność, gdy się wobec drugiej stro-
ny zobowiążesz wespół z nią budować duchową jedność
małżeństwa.

46

background image

Małżeństwo jest też nie tylko: „umową ludzką”, acz-

kolwiek druga strona uzyskała od ciebie bezsporne pra-
wo, ty zaś winieneś jej „wierność” nawet wtedy, gdy
ona zdradziecko ją łamie.

Każda przysięga miedzy kobietą i mężczyzną, przez

którą oboje ślubują sobie jedność małżeńską, jest wyda-
rzeniem właściwie kosmicznym i wiąże oboje małżon-
ków, nie tylko wobec ludzkości całej, ale swym „tak”
sięga w najwyższy świat Ducha.

Może ona być rozwiązana tylko wówczas, gdy

„śmierć”, rozłączy małżonków, albo gdy – z najdonio-
ślejszych przyczyn – obie strony ujrzą się zmuszone do
uwolnienia się wzajem od siebie – odwołując również
wspólnie, jak niegdyś je zawarli, swoje ślubowanie
wobec siebie wzajem, wobec ludzkości całej i wobec
istotnego Ducha, chyba że jedna strona bez takiego
odwołania opuści drugą lub w inny jakiś sposób unie-
możliwi jej dochowanie przysięgi.

Póki więc twa przysięga moc jeszcze zachowuje, po-

trójnie jesteś zobowiązany, a żaden „Bóg” nie zdoła cię
od tego zobowiązania uwolnić.

Do odpowiedzialności pociągnięty będziesz, chociaż-

byś przez ciąg tej krótkiej chwili – jaka jest wobec
wieczności nawet najdłuższe życie doczesne – łudził
się, żeś od odpowiedzialności wolny.

Nigdy twojej winy nie zmaże to, że inni szukają

pokusy i nie stawiają jej oporu.

W małżeństwie twoim jesteś odpowiedzialny za sie-

bie samego i nikt nie może ci pomóc w dźwiganiu tej
odpowiedzialności, nikt nie może jej zdjąć z ciebie–
choćby cię tu na ziemi miano uznać za zasługującego na
uniewinnienie.

47

background image

Choćbyś w obliczu Wieczności zasługiwał na „unie-

winnienie”, jednak odpowiedzialność ponosić będziesz,
tak iż będziesz musiał dźwigać wszystkie skutki wywo-
łanych przez siebie impulsów, aż się ostatni z nich dopeł-
ni w łańcuchu wydarzeń.

Niegdyś nauczał Mistrz, który zaiste miał z Ducha

prawo nauczać , że już popełnia cudzołóstwo ten, kogo
widok kobiety kusi, aby jej pożądał.

Słowa te częstokroć nie podobały się ludziom i usiło-

wano wykrętnie tłumaczyć je sobie, jako że nie dogadza-
ły wielu.

Lecz ja ci rzec muszę, że nawet wszelkie pielęgno-

wanie i rozmyślne wzmaganie naturalnej wibracji ero-
tycznej między mężczyzną a kobietą – jeśli tylko doty-
czy kogo innego, a nie współmałżonka – już kale
małżeństwo, choćby takie odczucie nie budziło jeszcze
cielesnego pożądania, a przeto nie wiodło jeszcze do
cudzołóstwa w świecie niewidzialnym.

Nawet jeśli pozwalasz, aby czyjaś podobizna kusi-

cielsko wywoływała w tobie świadome swego seksual-
nego charakteru poruszenia i poddajesz się im – kalasz
małżeństwo.

Musisz tak siebie samego urobić, abyś umiał z podzi-

wem patrzeć na piękno osób płci odmiennej, a przecież
nie dawał przy tym dostępu do swej świadomości nawet
najlżejszemu podnieceniu erotycznemu.

Każdy prawdziwy artysta, który tworzy z modelu

postaci ludzkiej, musi nauczyć się w ten sposób patrzeć
na swój model i może ci powiedzieć, że w tym swoim
patrzeniu, zupełnie pozbawionym erotyzmu, potrafi osią-
gnąć cudowną szczęśliwość duszy, niedostępną dla
nikogo, kto świadomie hoduje w sobie tutaj wzruszenie
płciowe i nigdy niedosięgłe dla tego kto tchnie żądzą.

48

background image

Że spotkasz też artystów, którzy nawet swój talent

poniżają do roli pośrednika pożądliwości, jest tylko
dowodem, że i artyzm nie chroni od niewolniczego ule-
gania naturze zwierzęcej, jeśli człowiek sam nie pragnie
się z tego jarzma wyzwolić.

Nigdy nie dość surowości w kontrolowaniu samego

siebie, jeśli chcesz się wyzwolić z zależności i nauczyć
panować nad popędem płciowym.

Każde skradające się ku tobie wrażenie, które nie zdo-

ła się ostać najsurowszemu badaniu, powinieneś albo
odtrącić precz od siebie albo zepchnąć na tory, gdzie zo-
stanie doszczętnie pozbawione seksualnego charakteru.

Niech cię nie wprowadza tutaj w błąd ten niedbały

i niesumienny sposób, w jaki zazwyczaj traktuje się te
sprawy, uważając je z pobłażliwą lekkomyślnością za
tzw. „rzeczy ludzkie”, a nie uprzytomniając sobie hań-
by, jaką się ściąga na imię ludzkie już samym takim
powiedzeniem.

Jeśli nie potrafisz rozluźnić innym ich pęt zwierzęco-

ści w tym – już z góry pewny zwycięstwa – nie dając się
podniecić, choćby cię kusiła wszelkimi swymi sztuczka-
mi – pewny siebie w obronie i pełen stanowczej woli.

Wówczas nie tylko zachowasz świętość swego mał-

żeństwa i przed wszelkim ustrzeżesz je skalaniem, lecz
oszczędzisz też sobie i złączonemu z tobą człowiekowi
wiele cierpienia, choćby to miało być tylko cierpienie
przelotne, smutek który już następny dzień ukoić może.

Lecz inne jeszcze niebezpieczeństwo – nie mniejsze

od pokusy, co zda się z zewnątrz przychodzić, jako że
w świecie zewnętrznym dostrzegasz powód jej powsta-
nia – może z głębiny odczuć zagrozić twemu szczęściu
małżeńskiemu.

49

background image

I tutaj ostrzeżenie jest niezbędne i tutaj przed złem

niejednym można cię jeszcze z łatwością uchronić, jeśli
się pojmie od razu, że . obowiązkiem jest odpędzać nie-
bezpieczeństwo od siebie.

W każdym człowieku tej ziemi istnieje pewna

wewnętrzna sfera, której on sam prawie nie zna, a którą
tym mniej może całkowicie odsłonić bliźniemu – nie
dlatego, aby stanowiła tajemnicę, o której milczeć nale-
ży, albo iżby coś zbyt dostojnego nie dawało się tutaj
ująć w słowa, lecz dlatego, że człowiek za mało wie
sam o sobie.

Otóż może się zdarzyć, że dwoje ludzi, zjednoczyw-

szy się w małżeństwie, pokusi się o to, aby odsłonić
wzajem przed sobą nawet i te sprawy, co do których
panuje bezwzględny nakaz tajemnicy – i wtedy nagle
ujrzą z przerażeniem, iż się nawzajem do siebie rozcza-
rowali: rozczarowanie to wywołali sami, a bodaj czy da
się ono choć w części usprawiedliwić, tym, że sami
stworzyli sobie jakieś fantomy, ukazujące ich oblicza w
wypaczonych i niezgodnych z prawdą zarysach.

Sądzą oni, że powinni się przed sobą odsłonić na-

wzajem aż do głębi, a potem wzdrygają się z przeraże-
niem, gdy im się wreszcie wyda, iż widzą duchową swą
nagość, nie przeczuwając zaś, że każde stworzyło sobie
tylko straszydło, z drugiego i w to straszydło więcej
teraz wierzy niż w całą rzeczywistość.

Dwoje ludzi, którzy w głębi dusz odczuwali się zaw-

sze jako jedność, staja się sobie teraz obcy przez to, iż
chcieli sobie prawdę rzec słowami tam, gdzie słowa
w ogóle znać prawdy nie mogą.

Jakieś zewnętrzne zdarzenie, jakieś spotkanie lub

inny powód, który przyszedł z zewnątrz, staje się nagle
dla obojga zarodkiem wątpliwości; czy jeszcze niepo-

50

background image

dzielnie „należą” do siebie i rychło tracą wszelką pew-
ność wyczuć, poczynają szperać w sobie i wypatrywać
dopóty, aż w końcu zacznie im się zdawać, że oto odna-
leźli siebie w najgłębszej swej istocie.

Na żywym swym ciele dokonali sekcji, a że tą drogą

nie sposób im było siebie znaleźć, utworzyli z własnych
trzewi ów fantom, który dopiero uznali za swoje właści-
we ja.

A wówczas, ukazując sobie wzajem te płody uroje-

nia, z odraza się odwracają od tego widoku.

Ileż wielkich nieszczęść ściągnięto już w ten sposób

tylko przez brak rozumu, a niejedno małżeństwo, które
powinno było ostać się wobec Boga, tak oto zburzone
zostało przez pragnienie dojścia do prawdy; pragnienie
to musiało przywieźć do błędu, gdyż pod jego wpływem
bardziej ufano słowom, niż wewnętrznej pewności
odczutego przeżycia, w której to pewności jedynie moż-
na było znaleźć prawdę.

A przecież jest nie tylko zbyteczne – to usiłowanie

wykrycia o sobie wzajem wszystkiego, co tam, gdzie
ledwie się zna siebie, jako niejasny odruch chce w błąd
wprowadzić uczucie – lecz jest to w każdym wypadku
rzecz niewątpliwie zgubna – to skrzętne wydobywanie
i wtłaczanie w formę określonych słów owych spraw,
które w świetle własnej świadomości mają dotychczas
niewyraźne jeszcze kształty i – to jasne, to znów ciemne
– mienią się najsprzeczniejszymi barwami.

Szybko ulatuje z ust słowo, którego skutków niepo-

dobna już usunąć nawet w ciągu długiego żywota ludz-
kiego.

Przy takich zaś niejasnych odruchach, które wyraźnie

określonych form posiadać nie mogą, słowo będzie
ponadto zawsze przeinaczać, będzie z konieczności

51

background image

wulgaryzować i przesadzać, chcąc ująć i wypowiedzieć
to, co się jeszcze wypowiedzieć ani ukształtować nie
daje.

I padną wówczas słowa, wywołujące lęk już w chwi-

li, gdy język poczuje się zmuszony wyrzucić je gwał-
townie, jakby pod nakazem demonów.

Już w następnej chwili chciałoby się te wyrzeczone

słowa odwołać, gdyby nie to, że– wbrew woli– ma się
już ileż cięższe zniewagi na ustach.

Słowa, których się wcale nie chciało powiedzieć,

wynurzają się z głębin, o których istnieniu nigdy się nie
wiedziało; a mają te słowa moc przekonywującą tak dla
nas jak i dla innych, chociaż są raczej wszystkim, tylko
nie świadectwem prawdy.

Gdy wszakże raz zostały wyrzeczone, już żadna moc

ziemska nie strąci ich z powrotem w niebyt, a nawet póź-
niejszemu, szczeremu ich odwołaniu będzie można led-
wie z wahaniem i słabo zaufać.

A przecież

w szaleńczym urojeniu tylko się wzajem

okłamano, w chwili gdy chciano nareszcie – jak gdyby
to było po raz pierwszy– powiedzieć sobie „prawdę”.

Zwłaszcza

wówczas,

gdy

na

domiar

złego gniew i po-

rywczość postarały się jeszcze wzmocnić dzieło słów.

Spokojnie rzecz rozważywszy spostrzeżemy nieba-

wem, jak takie słowa tracą pozór prawdy – co więcej,
odkryjemy nieraz, że właśnie przeciwieństwo tego, coś-
my w obłędnym swoim urojeniu jako „prawdziwe”
odczuwali, mogłoby było dać tej prawdy nie sfałszowa-
ny obraz.

Teraz jednak uświadomienie przychodzi niestety zbyt

późno, a skrucha już tylko mało zmienić zdoła.

Jeśli człowiek potem próbuje wyrwać z korzeniem

zło, czerpiące coraz nową strawę z przedwcześnie zro-

52

background image

dzonych słów, ma ciężkie zaiste zadanie – a jeśli nawet
uda mu się wreszcie zło usunąć, to jednak zawsze jesz-
cze zostaną po nim ślady, których nigdy nie podobna
zatrzeć całkowicie.

A przecież nieskończenie łatwiej byłoby przedtem

wzbronić sobie mówienia i nigdy nie wypowiadać rze-
czy, które nie miały prawa stać się słowem.

To, co usiłuje się ukryć w owej sferze wewnętrznej,

w której człowiek sam sobie pozostaje obcy, żąda zata-
jenia z poważnych powodów, i nigdy przemocą nie wol-
no wydobywać tego na rażące światło dzienne.

Co wymaga spokoju, to zawsze najlepiej w spokoju

pozostawić, aby w napadzie gniewu nie zburzyło gma-
chu, które powinno budować.

Również w dążeniu do zbadania własnej głębi trzeba

się umieć opanowywać, aby nie ulec pokusie sondowa-
nia bezdennych otchłani – i aby nie przeszkodzić życiu
tam, gdzie ono dopiero dąży do ukształtowania osiągal-
nego jedynie w niezmiennym spokoju.

Wówczas zaś każdy niejasny odruch zbłąkania wew-

nętrznego okaże się stadium przejściowym do zupełnie
odmiennego ukształtowania wrażeniowego, – zawsze
bowiem, gdy wrażenie chce przybrać formę stałą, po-
trzeba mu przeciwieństwa, które musi sobie samo stwo-
rzyć, by potem je przemóc.

Dwoje ludzi, którzy w małżeństwie pewni są

swojej miłości, a przecie co dzień na nowo chcą się
wystawiać na próbę, aby sobie także i słowami „dowo-
dzić” miłości, narażają się tylko na niebezpieczeństwo
zburzenia szczęścia, które mają stworzyć, zanim się ono
jeszcze zdoła wznieść śmiało na swych podwalinach.

Czego ci dowodzi głębia twoich uczuć, tego nie

pragnij potwierdzić ponadto dowodem słownym.

53

background image

Nie żądaj go także wówczas, gdy niewytłumaczony

odruch wzbierającego niejasnego odczucia poczyna cię
oszukiwać, tak iż to, co przedtem uczucie za pewnik
uznawało, nieraz staje się wątpliwe.

Czekaj spokojnie na odpowiedź w samym sobie

i trwaj w milczeniu, aż ją otrzymasz.

W milczeniu pokonasz z pewnością wszystko, co za-

kłóca twe odczuwanie.

W milczeniu powróci do ciebie twój spokój, a wkrót-

ce będziesz znów pewien odczuć swoich.

A wówczas przerazisz się każdego słowa, które

przedtem miałeś już na ustach.

I będziesz wdzięczny swojemu milczeniu.
Ustrzegło ci ono twe małżeństwo od niejednego nie-

szczęścia.

Odtąd zaś naprawdę wolno ci będzie mówić.
Zdobyłeś ponownie szczęście i radość, a o szczęściu

i radości będzie świadczyło teraz każde twoje słowo.

Z przerażeniem będziesz myślał o owym ponurym

dniu, gdy groziła ci już pokusa i niebezpieczeństwo zło-
rzeczenia temu, co teraz z całej duszy błogosławisz.

Doprawdy: to żeś potrafił milczeć, gdy słowa twoje

byłyby przekleństwem – to stanie się teraz błogosławień-
stwem twego małżeństwa.

54

background image

Rozdział 6.

O przymusie dnia powszedniego

Bez liku jest owych „nieszczęśliwych małżeństw”,

w których obie strony uważało się niegdyś za uprawnio-
ne do pełnego szczęścia, dopóki marzenie to nie rozwia-
ło się w żalu i rezygnacji.

Niestety, istnieje aż nazbyt wiele powodów, mogą-

cych, przywieść do tak gorzkiego rozczarowania.

Nie zbłądzimy jednak z pewnością, jeśli przyjmiemy,

że główną przyczyną niedoli bardzo wielu małżeństw
jest to, iż obie strony spodziewały się osiągnąć w mał-
żeństwie spełnienie pragnień całego życia: toteż – idąc
za podszeptem nierozsądnej i nieżyciowej wyobraźni –
widziały w szczęściu małżeńskim jakiś błogostan nie-
ustannych odświętnych przeżyć.

Wszakże małżeństwo nie jest bynajmniej nieprze-

rwanym świętem i nigdy nie da się wyzwolić od przy-
musu dnia powszedniego.

Nie można w nim stale obchodzić świąt ani w szczę-

snym upojeniu miłosnym zapominać o całym świecie.

Życie, jeśli ma się pomyślnie układać, musi posiadać

swój rytm, musi nieprzerwanie wznosić się i opadać
w swym biegu.

55

background image

Tak i w małżeństwie winien panować stały rytm

życiowy.

Tam nawet, gdzie stoją do dyspozycji wszelkie boga-

ctwa ziemskie, małżeństwo tylko wówczas może zaży-
wać pomyślności, gdy prócz świąt swoich zna także dni
powszednie.

Ale i tu również, gdzie dzień powszedni narzuca nę-

dza bytowania, nie ma wcale powodu do uważania
szczęścia małżeńskiego za zagrożone, jeśli tylko oboje
małżonkowie usiłują skorzystać z tego przymusu dnia
powszedniego w taki sposób, aby wewnętrznemu ryt-
mowi życiowemu ich małżeństwa użyczył sił, z których
kiedyś zrodzą się dla małżonków i święta.

Zapewne łatwiej jest podobać się w szatach odświęt-

nych, niż w odzieniu codziennym.

I łatwiej jest oddawać się wspólnie przyjemnościom

i zabawom, niż czynić zadość twardym wymaganiom
codzienności.

Małżeństwo nie może być jednak ciągłym „chodze-

niem pod rękę”, – ustawiczna pieszczotą, a choćby każ-
de z małżonków było aż nazbyt skore do okazywania
drugiemu nieustannej czułości, to jednak jakże często
troska o potrzeby życiowe lub jakieś obowiązki podyk-
tują co innego, i godziny miłości pozostaną godzinami
odświętnymi. Lecz nazbyt często brak dla tych spraw
należytego zrozumienia.

Ludzie chcieliby dzień w dzień przeżywać święto

w małżeństwie, a gdy dzień okaże się powszednim,
mają wrażenie, iż im podstępnie „wydarto” ich szczę-
ście.

Na domiar wszystkiego niepodobna na ogół uniknąć

tego, żeby każde z małżonków nie musiało w swym
dniu powszednim służyć innej dziedzinie życia.

56

background image

Może się przeto zdarzyć, że po ukończeniu pracy

jedno z małżonków znajdzie się u szczytu fali odczuwa-
nia, podczas gdy drugie czuje się na dole tej fali i musi
dopiero przemóc w sobie ten niż, aby móc znowu
wznieść się na wyżyny.

Gdy więc małżonkowie, spotkawszy się nie postarają

się miłosnym zrozumieniem wyczuć od razu swego
nastroju, każde z nich będzie musiało cierpieć wraz
z drugim, choć tego cierpienia tak łatwo byłoby unik-
nąć, gdyby nie zbytnie przejmowanie się własnym prze-
żywaniem.

Ileż niesnasek powstaje tylko stąd, że jedna strona w

parze małżeńskiej chce znać wyłącznie swój własny
dzień powszedni, nie mając zrozumienia dla szarego
dnia przeciwnego bieguna małżeńskiego.

Mówiąc wówczas do siebie z różnych poziomów

przeżywania i czują „urazę” nie znajdując zrozumienia,
miast najpierw pojąć stan przeżyć współmałżonka.

Wszystko to jednak wypływa tylko z chęci pozba-

wiania dnia powszedniego jego praw: umknięcia przed
jego żądaniami jak najdalej.

Zwyczaj

rozpoczynania

małżeństwa, po zewnętrznym

jego zatwierdzeniu, od natychmiastowej podróży ma
może pewne dobre strony, a jednak bardzo często on to
właśnie jest przyczyną, że początek szczęśliwy kończy
się rozczarowaniem.

Wolna od obowiązków powszednich i oddana tylko

przyjemnościom i rozrywkom para małżeńska rozpo-
czyna w takiej podróży swoje przeżywanie wspólnoty
w warunkach, które rzadko lub nigdy w życiu już się nie
powtórzą.

Jakże łatwo się skusić i w tym beztroskim sam na

sam zacząć dopatrywać się treści pożycia małżeńskiego.

57

background image

Dni tej podróży staja się dla nich pełne wdzięku ułu-

dą, której małżonkowie chętnie się poddają i której koń-
ca radzi by nigdy nie oglądać.

Lecz, gdy para, której się zdaje, że dobrze już zna

małżeństwo, powróci wreszcie do domu, zazwyczaj
poczyna zaraz kołatać do drzwi dzień powszedni i na
każdego z małżonków czyhają obowiązki jego odrębne-
go życia.

Własne cztery ściany zdają się obce młodej małżonce

niczym pokój hotelowy – tylko że teraz dochodzi do
tego gospodarstwo domowe, czyniąc życie już nie tak
zupełnie łatwym, jakim się ono wydawało, gdy w podró-
ży inni troszczyli się o wszystko, czego było potrzeba
dla wygody młodej pary.

Po raz pierwszy konieczna jest wielogodzinna, a nie-

raz nawet dni całe trwająca rozłąka małżonków, przy
czym każde z nich staje w obliczu zadań, które były
zupełnie obce jego dotychczasowym przeżyciom mał-
żeńskim.

I zaraz na wstępie zaczyna się niekiedy otrzeźwienie

z pierwszego upojenia miłosnego i prawdziwa miłość
staje przed swą pierwszą próbą.

Nie tak łatwo wyzwolić się z nadmiaru radości, jaka

daje podróż poślubna i wziąć się za bary z „codzienno-
ścią”.

W wielu wypadkach wyniki byłyby na pewno po-

myślniejsze, gdyby małżeństwo oparło się wprzód na
dniu powszednim, zanim by nastąpiło współżycie w cią-
głym święcie, wyzwolone od wszelkich obowiązków
codzienności.

Jakkolwiek by jednak było, można tu powiedzieć, że

osiągnięta zostaje rzecz wielkiej wagi, gdy młoda para
wżyje się zwolna i w swój dzień powszedni, albowiem

58

background image

małżeństwo będzie dopiero wówczas utrwalone, gdy
potrafi zapanować nad codziennością.

Wy, których teraz jednoczy święty i wzniosły węzeł

małżeństwa, byliście sobie może przed niedawnym cza-
sem jeszcze zupełnie obcy.

Każde z was dwojga żyło jeszcze własnym życiem,

a krąg ludzi, którym w owym życiu go otaczał, był mu
bliski, jak i on temu kręgowi.

Jeśli był to dom rodzicielski, to przenikało was może

co dzień od nowa atmosfera najserdeczniejszego zespo-
lenia, a wierna miłość rodziców i rodzeństwa troskliwie
dbała o wasze dobro.

A może wyszliście już dawno z domu rodzicielskie-

go, przyjaciół zaś swoich pozyskaliście w obcym sobie
świecie ?

Teraz jednak oboje znaleźliście się wzajem, a z tą

chwilą zdobyło sobie prawo uczucie nowe, uczucie
innego rodzaju, niż miłość rodziców i rodzeństwa – in-
nego rodzaju, niż najgłębsza przyjaźń, i uczuciem tym,
które wiąże tylko was dwoje, nigdy nie będziecie dzielić
się z nikim.

Nie sądźcie, że nowe to uczucie polega jedynie na

ziemskim szczęściu przynależności cielesnej.

Jeśli łączy was miłość prawdziwa, to zaiste zakwitło

w was coś innego, co wprawdzie zespala was również
cieleśnie, lecz zarazem promieniuje nadziemskim świa-
tłem ponad cielesne zjednoczenie.

Oto jesteście – przynajmniej wedle woli waszej – na

dolę i niedolę ziemską zjednoczeni – lecz są to nadal
dwa życia, które z dnia na dzień nie dają się bynajmniej
tak stopić, aby mogły istotnie i w zewnętrznym bytowa-
niu wytworzyć jedno nowe życie, będące najwyższym

59

background image

celem i najwznioślejszą nadzieją młodego waszego
związku.

Na razie musicie się jeszcze uzbroić w cierpliwość,

a wszelkie dążenie wasze skierowane być winne ku
temu, aby z wzajemnym zrozumieniem wyczuć, gdzie
się jawią rozstaje waszych dróg życiowych, gdzie zaś
jedna z nich już jest skłonna złączyć się z drugą.

Przymus codzienności będzie tu dla was dobrym

nauczycielem.

Na pewno daleko więcej dostrzeżecie rzeczy, które

was dzielą niż byście sobie tego życzyć mogli – ale gdy
miłość rozjaśni wam oczy, zauważycie rychło, gdzie
jedno życie najłatwiej się z drugim da zjednoczyć.

Tego zaś, co dotąd dzieliło wasze życie – w całym

ujmowaniu życia – tego powinniście mądrze, z zupełną
świadomością coraz bardziej i bardziej nie dostrzegać, a
równocześnie świadomie szukać i wzajemnie ofiarowy-
wać sobie to, co może przywieźć do zjednoczenia
waszych do niedawna jeszcze odrębnych żywotów.

Codzienność ześle na was niejedna ciężką próbę,

którą wówczas tylko przetrwacie, gdy oboje ożywieni
będziecie stałym dążeniem : odnajdywać w sobie to, co
was jednoczy w waszych sposobach ujmowania życia,
a nie chcieć znać tego, co was dotychczas dzieli.

Już sama nowa dla was wspólność mieszkania wysta-

wi was na niejedną, często wcale niełatwą próbę, z któ-
rej będziecie musieli wyjść zwycięsko.

Póki żyliście życiem indywidualnym, każde z was

dwojga posiadało kąt własny, który zdobiło na swój
sposób i w którym na swoją modłę rozmieszczało wszy-
stko, co lubiło i ceniło.

Lecz teraz mieszkacie razem, a jeśli warunki zew-

nętrzne nawet dają możność każdemu z was urządzić

60

background image

sobie kącik własny, t o przecież nie jest to z pewnością
to samo, co wasze poprzednie samowładztwo w przypa-
dającej wam cząstce przestrzeni.

Jesteście teraz skazani na wzajemną od siebie zależ-

ność i już sama miłość wasza będzie was skłaniała ku
temu, abyście urządzili swój dom ku obopólnemu zado-
woleniu.

Niejednego ulubionego urządzenia z tych czy innych

względów ostatecznie wypadnie się wyrzec gwoli dru-
giej istoty, a niejedno dawne upodobanie będzie musiało
ulec zmianie, jeśli mieszkanie wasze ma się istotnie stać
dla was obojga ogniskiem domowym, gdzie każde z
małżonków będzie czuło się „u siebie”.

Nie mniej ważne jak mieszkanie jest jedzenie.
Nie poruszam tu zagadnienia, czy należy spożywać

mięso zwierząt, czy też unikać wszystkiego, co pocho-
dzi ze zwierzęcia – nie mówiąc też o innych podobnych
„reformach” odżywiania.

Kto się lęka grzechu zarżnięcia lub upolowania zwie-

rzęcia, niech tego zaniecha, ale niech nie sądzi, że się
stanie przez to lepszym człowiekiem i niechaj nie bała-
muci innych nauką, która tak łatwy znajduje popyt na
pstrym jarmarku przesady ludzkiej.

Mówię tu tylko o przyrządzaniu tego, co ma dać cia-

łu ziemskiemu nowe pierwiastki odżywcze.

Pochodzicie z dwu różnych domów rodzicielskich,

może nawet z dwu bardzo oddalonych od siebie dzielnic
ojczyzny – a w każdym z tych domów, noszących
zapewne charakterystyczne piętno dzielnicowe, stoso-
wano odrębny sposób przyrządzania potraw.

Każdy zaś człowiek przedkłada nade wszystko to, do

czego z dawna był przyzwyczajony, jak więc przyrzą-

61

background image

dzane były potrawy, które dawano mu od dzieciństwa,
tak też pragnie i nadal mieć je przyrządzane.

I tutaj dzień powszedni nieraz będzie wam dawał

sposobność wzajemnego przystosowania się.

Może się kto uśmiechnie, że uważam te rzeczy za

godne wzmianki na tym miejscu ale przecież niejedno
małżeństwo wie niestety z doświadczenia, że często naj-
staranniej przyrządzona potrawa wnosi na stół domowy
niesnaski.

Żyjąc teraz we dwoje, obowiązani jesteście dostoso-

wywać się wzajem do siebie, choć każde z was uznaje
doskonałość kuchni tylko swego domu rodzicielskiego
i każde ma własne upodobania i niechęci w stosunku do
pewnych potraw.

Lecz często „ulubione danie” jednego z małżonków

dlatego tylko budzi wstręt w drugim, że ma odmienny
wpływ na odbudowę jego organizmu – a niejedna nie-
chęć do sposobu przyrządzania potraw rodzi się z
instynktownego wyczucia, że sprzeciwia się on fizjolo-
gicznym potrzebom danej natury.

Że jednak małżonkowie chcą jadać wspólnie, więc

często bywa bardzo trudno zaspokoić nader rozbieżne
potrzeby, zwłaszcza, że nieraz jakaś niestosowna dla
danego organizmu potrawa drażni nie do zniesienia już
sam zmysł powonienia.

Tutaj każde ze współmałżonków będzie musiało

przede wszystkim postarać się wyczuć, co jest dla dru-
giej strony miłe dzięki przyzwyczajeniu lub czego pożą-
da ona instynktownie czy tez z tej samej uzasadnionej
przyczyny instynktownie unika.

Również i tutaj każde z was dwojga będzie musiało

wyszukać, gdzie leżą „punkty rozbieżne”, a gdzie panu-
je miedzy wami zgoda w upodobaniach i niechęciach.

62

background image

Nie sadźcie, że takie wzajemne zrozumienie się może

być zbędne lub że mówię tu o tych dziwnych małżeń-
stwach, w których tylko podniebienie męża decyduje,
co wolno podawać w domu na stół.

Przymus dnia powszedniego: przygotowanie nie-

zbędnego posiłku, daje obu współmałżonkom dość oka-
zji do sprawiania sobie przyjemności i wzmagania har-
monii małżeńskiej – ile że zadowolenie ciała sprowadza
tez zadowolenie duszy.

Należy więc w miarę możności dbać w pewne dnie

i o to, aby nie tylko najniezbędniejsze do życia potrawy
znajdowały się na stole, choć daleki jestem od tego, aby
opowiadać się tutaj za jakimiś zbytkami w jedzeniu.

Lecz często można jakąś błahostką sprawić niemało

radości – zwłaszcza jeśli z tego widać, że się chce wza-
jem sprawić sobie radość przez dogodzenie jakiemuś
drobnemu upodobaniu, któremu tak łatwo jest uczynić
zadość.

A jak pani domu może z miłością starać się o pozna-

nie gustu swego męża, tak niechaj i mąż próbuje spra-
wiać jej te drobne niespodzianki, które kobiety przeważ-
nie umieją tak bardzo cenić.

Nieco „zbytku” – choćby miał być utrzymany w na-

der skromnych granicach – uczyni zawsze, jak we
wszystkim na tym świecie, współżycie w małżeństwie
radośniejszym i lżejszym, tak iż tam, gdzie go można
jeszcze wprowadzić, nie wolno zaiste mówić o „rozrzut-
ności”.

Stąd jeden już tylko krok do zasadniczo odmiennego

sposobu odczuwania w małżeństwie przymusu codzien-
ności – a przymus ten bywa doprawdy gorzki.

Mam na myśli ową tak ciężką nieraz walkę w celu

zdobycia choćby najniezbędniejszego pożywienia – nie-

63

background image

ubłaganą konieczność wyczerpującego natężenia wszy-
stkich sił, aby zarobić ledwie tyle, ile trzeba na odpę-
dzenie najpilniejszych potrzeb życiowych.

Doprawdy – małżeństwo, które się musi liczyć z ta-

kim ciężkim przymusem codzienności, staje dzień w
dzień na nowo wobec poważnej próby miłości obojga
małżonków.

Lecz zarazem mają tu oboje – jak nigdzie indziej –

sposobność, co dzień na nowo czynem okazywać sobie
miłość: niosąc jedno drugiemu pomoc i starając się ul-
żyć sobie wzajemnie w tym, co najcięższe, jak to potrafi
tylko miłość.

Bardziej jeszcze, niż w jakichś pomyślniejszych wa-

runkach życiowych, będziecie musieli duchowo w jedno
się z sobą stapiać, gdy przymus dnia powszedniego w
tak dotkliwy sposób dawać się będzie waszemu małżeń-
stwu we znaki.

Nie dopuszczajcie do siebie nawet przelotnego wra-

żenia, które by mogło was nakłaniać ku utracie wspól-
noty wewnętrznej właśnie tutaj, gdzie jest najbardziej
mu potrzebna, jeśli chcecie wyjść kiedyś zwycięsko
z takiej walki.

Na każdym kroku możecie nieść sobie pomoc – na-

wet gdy niemożliwa jest jakakolwiek pomoc z zewnątrz,
byleby każde z was starało się swą miłością przywracać
drugiemu jego zużyte siły: budzić w nim na nowo
odwagę, gdy ta go opuszcza.

Nie zapominajcie też, że możecie się stać dla siebie

przekleństwem losu, jeżeli obie strony – miast się wza-
jem stale podnosić – ściągać będzie jedna drugą w dół:
bieda bowiem wytwarza w was to mylne przekonanie,
jakoby łatwiej było ją znosić, gdy człowiek wciąż ją
sobie przed oczy stawia i zarazem czuwa nad tym, aby

64

background image

i to drugie nie zdołało czasem tak się dźwignąć w górę,
żeby nic sobie nie robiło ze swego brzemienia.

Wtedy tylko możecie sobie naprawdę pomagać, gdy

jedno stale żyje drugim, gdy brzemię, jakie nakłada na
was przymus dnia powszedniego, staracie się dźwigać
wspólnie – skrywając jedno przed drugim, że brzemię to
jednakowo przytłacza każde z was.

Nic niedorzeczniejszego, jak lamentować na stan,

którego niepodobna przez własny czyn zmienić i przez
ciągłe skargi czynić go niemożliwym do zniesienia.

Niepodobna błogosławić i przeklinać równocześnie –

i tak samo nie sposób powierzonego sobie życia innej
istoty wypełnić błogosławieństwem i szczęściem, jeśli
się równocześnie swoje własne życie – przez swe postę-
powanie – obciąża tylko przekleństwem, oddzierając je
tym sposobem ze wszelkich możliwości szczęścia.

Osiągniecie jednak spełnienia swoich wszystkich

pragnień, jeśli w tak umiejętny sposób będziecie chodzi-
li w jarzmie dnia powszedniego, że się nauczycie wresz-
cie panować nad nim całkowicie.

Wówczas będziecie tez umieli tak obchodzić święta,

jak świecić je należy, jeśli z nich maja się w was znów
zrodzić świeże siły do znoszenia dnia powszedniego,
który koniec końców dostarcza wam przecież coraz
nowych radosnych okazji do waszych świąt.

65

background image

Rozdział 7.

O woli zgody

W iluż małżeństwach mogłoby rozkwitnąć nieskoń-

czenie więcej szczęścia, gdyby się bardziej starano dą-
żyć zawsze do jednomyślności.

Jakże często nie docenia się wartości zgody, jako

czynnika utrwalającego szczęścia – w przeciwnym
bowiem razie czyżby ją tak często zakłócano dla błaho-
stek i dla zapewnienia triumfu swoim „poglądom”, któ-
re doprawdy niewiele zaważą, jeśli na drugiej dłoni zło-
żyć swoje szczęście.

Dla jakiejś błahostki naraża się zgodę małżeńską, –

gdyby zaś wszyscy, małżonkowie, którzy oglądają ruinę
swego szczęścia, zechcieli sobie zadać pytanie, co było
przyczyną rozbicia, to daleko częściej niżby można było
przypuszczać, okaże się, że przeważnie śmiechu warte
nieporozumienia sprowadziły ruinę szczęścia małżeń-
skiego – chociaż później doszukiwano się również in-
nych powodów, które by się nigdy nie wyłoniły, gdyby
się już przedtem nie poróżniono z sobą.

Mówię tu nie tylko o dążeniu do tego, aby zawsze

mieć „rację” i nie tylko o „uporze” – obie te rzeczy nale-

66

background image

ży traktować jedynie jako oręż głupoty lub jako nędzną
tarczę skostniałej sztywności: w takich przejawach stają
się one przecież, jak wiadomo, we wszelkich związkach
życiowych „zmorą” wszystkich jednostek o żywym
umyśle i wyzwolonej duszy: „zmorę” tę tylko litość
zdolna jest „zażegnać”, ironia – odstraszyć.

Mówię tu raczej o tym rodzaju zakłóceń zgody, przy

którym sprzeczności istotne są poważne, mimo to jed-
nak ich wyrównanie byłoby możliwe, gdyby mądrość i
ufność wraz z miłością spróbowały znaleźć podstawę do
porozumienia ; wreszcie mówię o pewnym swoistym
zaślepieniu, któremu się wydaje, że cały jego światopo-
gląd zaraz ległby w gruzach, gdyby dla świętej zgody
białe miało być nazwane „czarnym”, a czarne – „bia-
łym”.

Nawet gdy całkowita „racja” bezsprzecznie jest po

twojej stronie, musisz jednakże ty dążyć do porozumie-
nia – chociażby chwila wymagała od ciebie, abyś dla
świętej zgody zrezygnował ze swej „racji” aż kiedyś
druga strona sama ci ją może przyzna dobrowolnie.

Zastanów się, że wchodzi tu w grę twe szczęście

małżeńskie i zważ następnie wartość rzeczy, które mu
zagrażają.

Potem zaś wybierz, co droższe sercu twemu.
Jakże rzadko będzie chodziło o sprawy na tyle poważ-

ne, żebyś musiał być przygotowany na poświęcenie dla
nich nawet swego szczęścia małżeńskiego, jeśli się wam
nie uda między sobą tych spraw tak ułożyć, aby surowe
ich wymagania dały się spełnić bez uszczerbku dla twe-
go szczęścia.

Na ogół jednak mącą zgodę małżeńską spory w kwe-

stiach, które doskonale można rozstrzygnąć w najroz-
maitszy sposób.

67

background image

Chodzi po prostu o to, abyś pozostawił stronie prze-

ciwnej jej zdanie i czekał spokojnie, aż błąd swój uzna,
albo – aż ty sam pojmiesz, że byłeś w błędzie.

Tak

zachowana

będzie

harmonia

miedzy

wami,

a przez

odrobinę panowania nad sobą potraficie ustrzec swe
szczęście małżeńskie od niebezpieczeństwa.

Wolę zgody winniście uważać za niezbędny warunek

przez szczęście wymagany i żadnej z obu stron nie wol-
no się od tego wymagania uchylać. Zbyt wiele zawisło
od stałego wypełniania tego warunku.

Przy każdej sposobności, mogącej – choćby na krót-

ko, na godziny tylko – przywieźć do poróżnienia, musi-
cie się starać uświadomić sobie, że przecież człowiek
stoi na pierwszym miejscu przed wszystkimi, tak że
wchodzące tu w grę ujmowanie rzeczy, doprawdy, do-
piero w drugim rzędzie godne jest uwagi, jeśli w ogóle
nie traci wszelkiego znaczenia wtedy, gdy chodzi o
szczęście człowieka.

Nie wolno wam też nigdy zapomnieć, że to zapatry-

wanie się na rzeczy, które dzisiaj jest w waszych oczach
tak „ważne”, kiedy indziej może całkowicie stracić
wszelką wagę.

A przede wszystkim dojdźcie do zrozumienia tej

prawdy, że przeciwieństw, nie podobna usunąć ze świata
przez spory.

Nawet wtedy, gdy sprawia wam ból dotkliwy nagłe

uświadomienie sobie jakichś przeciwieństw, które
waszym zdaniem zupełnie nie dadzą się wyrównać, nic
nie osiągniecie przez żadne spory, przez żadna chęć
przekonywania.

W rezultacie sami tylko pozbawicie się w ten sposób

możności przerzucania mostu, na którym mogłoby dojść
do spotkania i ponownego pojednania.

68

background image

Ileż małżeństw nie byłoby dziś rozbitych, gdyby

w swoim czasie nie podkreślano różnic, które doprowa-
dziły do ich zburzenia, gdyby z ufnością powierzono te
sprawy czasowi i jego zdolności zacierania różnic –
miast przybierać postawę napastniczą i dochodzić swej
urojonej czy istotnej „racji” słowem i czynem – obrazą
wywołującą obrazę – aż póki w końcu ostatnia iskierka
miłości nie przerodziła się w nienawiść.

Wy jednak, którzy pożycie małżeńskie chcecie do-

piero rozpocząć – wy macie jeszcze w ręku moc, którą
wiele małżeństw już utraciło; – moc oszczędzania sobie
najboleśniejszych rozczarowań.

Strzeżcie się więc pierwszego sporu.
Jeśli choć raz zetrzecie się z sobą w sprzeczce, utra-

cicie wiele ze swej mocy.

A choć miłość wasza zdolna jest niebawem taki spór

załagodzić, to jednak w tajemnych zakamarkach nie-
świadomego odczuwania pozostanie o nim wspomnie-
nie, chociażby w myśli wszystko zostało dawno zapo-
mniane.

Przy każdej nowej sposobności, mogącej doprowa-

dzić do sprzeczki, coś z podświadomości popycha was
do jej powtórzenia, wy zaś ulegacie temu tajemniczemu
podszeptowi,

nie

zdając

sobie

zgoła

sprawy,

co

się z wa-

mi dzieje.

Gdzie raz powstał spór, tam chce on stale powracać,

jakkolwiek się człowiek temu by przeciwstawiał – tam
wciąż będzie on sobie wynajdywał nowe powody, by
jak upiór odżywać, jeśli się go nie pogrzebie, zanim
jeszcze spróbuje zmartwychwstać.

Toteż, póki możecie się ustrzec pierwszego sporu,

wytężcie wszystkie siły wasze i starajcie się go unikać.

69

background image

Znacznie trudniej wam będzie wzbronić mu powrotu,

niżeli nie dopuścić, by po raz pierwszy wkroczył w wa-
sze pożycie małżeńskie.

Jeśli raz jeden przyznacie mu prawa, będzie umiał

ich bronić – i ostatecznie wyda wam się niepodobień-
stwem, aby w małżeństwie waszym mogło obejść się
bez sporów.

Iluż ludzi nie może tego pojąć w żaden sposób, że

i drobne sprzeczki, które z dawna stały się dla nich chle-
bem powszednim można usunąć z małżeństwa, jeśli
obie strony pragną tego szczerze.

Jak dla owego lisa z bajki „kwaśne” są to winogrona,

których nie może dosięgnąć, tak też i oni starają się
wmówić w siebie i w innych małżonków, że małżeń-
stwo, które by znało tylko zgodę, byłoby dla nich zupeł-
nie nie do zniesienia, a bywa chyba możliwe tylko
wśród ludzi niezdolnych do stanowczych życiowych
poczynań.

A jednak niedorzeczne są podobne słowa, tak też

karygodne jest uważanie sporu za rzekomo nieodłączny
składnik pożycia małżeńskiego.

Jakże często niestety najbłahsza, niemal żartem pro-

wadzona sprzeczka stawała się pierwszym ogniwem
sporów małżeńskich, które wreszcie musiały zburzyć
ich szczęście.

A jeżeli coś podobnego jest w ogóle możliwe, tedy,

doprawdy obowiązkiem jest wytężyć wszystkie siły, aby
stale utrzymać w małżeństwie zgodę.

Najlepsze jednak chęci będą musiały czasem ulec,

gdy znienacka zaskoczy je afekt.

Jeśli więc spór nagle rozszerzy się niby wylew, który

zrywa tamy i wnet pokrywa kwitnące łany jałowym
mułem, wtedy pierwszą troską waszą musi być jak naj-

70

background image

rychlejsze przerwanie takiego stanu rzeczy – a nigdy na
to nie będzie za wcześnie, jeśli pragniecie powrotu
poprzedniego ładu.

Teraz jeszcze bardziej niż kiedykolwiek będzie rze-

czą niezbędną, byście oboje mieli dobrą wolę i starali
się dopomóc sobie wzajem do przywrócenia harmonii
w waszym małżeństwie.

Nigdy nie powinno dojść do tego, aby jedna strona,

widząc u drugiej chęć pojednania, zachowywała do niej
urazę.

Lecz i teraz nie powinniście próbować dowodzić jed-

no drugiemu swych racji, dążąc jedynie do tego, by nie
narazić na szwank tak drogocennej próżności własnej.

A tym mniej powinniście się zajmować ustalaniem,

kto ponosi winę za nieporozumienie – kto tam z was
miał mniej, kto zaś trochę więcej słuszności.

Jest to nierozsądne i jakże łatwo może doprowadzić

do nowego sporu, gdy zechcecie sobie dowodzić szero-
ko : „dlaczego” – „po co” , – „jak” – moglibyście się aż
tak zapomnieć.

Zawsze – choć nieraz zupełnie nieświadomie – chce

w ten sposób dojść do głosu próżność każdego z was,
starając się za wszelka cenę zapobiec, aby przy zawar-
ciu pokoju nie została „terytorialnie uszczuplona”.

Nieraz jedna strona w małżeństwie dawno jest skłon-

na zaproponować pokój, a tylko lęk – że odmowa dru-
giej może ją dotknąć w jej próżności – powstrzymuję ją
od tego i nie pozwala jej wyrzec pierwszego słowa
pojednania.

Stoicie więc wówczas naprzeciw siebie, a żadne nie

ma odwagi się przemóc, żadne nie chce być „pierw-
szym”, które zdradzi chęć do zgody.

71

background image

Z dziecinnie śmiesznych względów „pedagogicz-

nych” chcecie oboje – którzyście się dopiero co okazali
tak źle wychowani – wychowywać się nawzajem, przy
czym w cichości ducha macie nadzieję zapobiec ponow-
nym sporom najłatwiej w ten sposób, że teraz – w sercu
dawno wybaczywszy okażecie się na zewnątrz nieprze-
jednani, bo przez to druga strona naocznie się przekona,
jak trudno powrócić po sprzeczce do zgody.

Powinniście doprawdy choć trochę się wstydzić jed-

no drugiego, a może wówczas ten wstyd rychlej po-
pchnąłby was ku sobie.

Przy waszych metodach szukania zgody będziecie się

tylko wzajem nadal dręczyć, a jeśli żaden wypadek
zewnętrzny nie przyjdzie wam z pomocą i nie zmusi
was do pojednania, będziecie się jeszcze na siebie dąsali
całymi dniami, nie widząc, jak się do siebie zbliżyć.

W swej wyobraźni gmatwacie tylko coraz bardziej

to, co i tak zda się wam niezbyt proste, i coraz trudniej
będzie wam uczynić tą rzecz najprostszą, która jest do
zrobienia – śmiałym, gorącym pocałunkiem zamknąć
jedno drugiemu usta, niewiedzące przecie, jak mają uło-
żyć pierwsze słowa.

Aby się wam jednak nigdy nie zdarzyło, jak upartym

i krnąbrnym dzieciom, czekać: „kto też pierwszy ustą-
pi.”
– radzę wam, abyście sobie wzajem w dniach pogo-
dy nieodwołalnie przyrzekli nigdy nie odtrącić drugie-
go, gdy po zakłóceniu zgody jedna strona zechce
pojednać się z drugą.

Musicie się też przy tym solennie zobowiązać, że do

pojednania nigdy nie stanie wam na przeszkodzie wasza
luba próżność i że ten, kto pierwszy okaże wole zgody,
nie będzie się obawiał, że dążąc do ponownego zbliże-
nia uzna się przez to za bardziej winnego.

72

background image

Dalej musicie sobie solennie ślubować, że po wa-

szym pojednaniu „powód” załagodzonego sporu nie sta-
nie się przedmiotem wyjaśniających roztrząsań i że nig-
dy nie będzie się żadnemu poczytywało za jakąś
„kapitulację”, jeśli bezzwłocznie po sprzeczce zechce
wyciągnąć do drugiego dłoń na zgodę.

A choćby utrzymanie stałej zgody miało być dla was

nawet niemożliwe, to takie wiążące was ślubowanie
pomoże wam przynajmniej zwalczać upór i próżność,
które by mogły wam przeszkodzić do ponownego
zawarcia zgody.

Lecz lepiej będzie, rzecz prosta, abyście, dążąc ku

temu świadomie, przez czyn i przykład wychowywali
się wzajemnie – ku woli zgody i jedności.

Ale i tu próżność wszelka musi być z góry usunięta.
Niedopuszczalne jest, aby jedno z was „tryumfowa-

ło”, gdy zobaczy słabość drugiego i tylko dzięki własne-
mu rozumnemu postępowaniu uniknie sporu.

Winniście raczej – pomni, iż jest to przecież szczę-

ście, że możecie sobie nieść pomoc w każdej chwili
życia chcieć sobie też pomagać, nigdy się nie wynosząc,
gdy wam się to uda.

Ten, kto dopomógł ustrzec się sporu, gdyż umiał

mądrze „lawirować”–„ustępować” i nie dolewać oliwy
do ognia, może zaprawdę cieszyć się ze swej mocy
powściągania siebie; – lecz w równej mierze i druga
strona, która się dała skłonić do pokoju, choć ja już
chwytało rozdrażnienie, może doznawać zadowolenia,
że zapanowała znowu nad sobą.

Dopiero wtedy będziecie ujmować rzeczy w sposób

właściwy, gdy zawsze potraficie dziękować jedno dru-
giemu, że obopólnej dobrej woli udało się zażegnać nie-
bezpieczeństwo, grożące waszemu szczęściu.

73

background image

Lecz i w tym tez wypadku nie jest dobrze rozwodzić

się później o tym w jaki sposób uniknęło się niebezpie-
czeństwa, –gdzie leży wina jego powstania i kto postę-
pował słuszniej.

I bez jakiegokolwiek wypominania strona, która się

pierwsza „zapomniała”, wie, że postąpiła źle.

Potrafi ona być ci bardzo wdzięczna, jeśli jej samej

teraz pozostawisz szukania w sobie sposobów rozwiąza-
nia zadania, jak w przyszłości unikać podobnych błę-
dów.

Nic zaś nie mści się boleśniej w małżeństwie, jak

przymus wzajemnego upokarzania się jednego małżon-
ka przed drugim.

Upokarzanie jednego przez drugie jest najstraszliw-

szą trucizną dla każdego małżeństwa i nawet po dzie-
siątkach lat trucizna ta może jeszcze działać.

Powinniście chcieć patrzeć na siebie tylko z wzajem-

nym

szacunkiem, a jeśli musicie niekiedy widzieć i swo-

je słabe strony, niemniej nie wolno wam przez to tracić
szacunku dla współmałżonka.

Świadomie nie dostrzegajcie swych wad, nie mówcie

o nich nigdy i nie okazujcie sobie, że znacie wzajemnie
swe wady.

Niech każde z was stale podtrzymuje w drugim jego

ufność w siebie samego, uczcie się też wzajem szacun-
ku wobec siebie przez sposób, w jaki się do siebie odno-
sić będziecie.

Ślubujcie sobie, że będziecie się starali dostrzegać w

sobie wzajem jedynie to, co dobre, dzielne i pożądane,
a pomijać błędy i słabości.

Wykazywanie bliźniemu jego wad, nie jest w żad-

nych stosunkach ludzkich tak zgubne, jak w małżeń-
stwie.

74

background image

To, czego każda strona w małżeństwie może się od

drugiej nauczyć, musi być skutkiem własnego jej prze-
życia.

Nie wolno żadnej stronie chcieć „pouczać” drugą,

niczym nauczyciel, udzielający lekcji uczniowi.

Nazbyt głęboko jest już w samej istocie płci zakorze-

nione, że każda strona chce być widziana przez drugą
tylko w możliwie najpiękniejszej formie, aby stała chęć
pouczania lub zgoła niezręczne i niemądre ustawiczne
poprawianie błędów nie musiała pociągnąć najzgubniej-
szych skutków, choćby te skutki nie ujawniły się zaraz
w pierwszej chwili.

Jakże mogą łączyć się w cielesnym zjednoczeniu

dusze, jeśli wciąż stoi na zawadzie myśl, że to tylko
popęd cielesny, chce znaleźć tu zaspokojenia, gdy jednej
stronie nic się właściwie w drugiej nie podoba– chyba
to ciało, które się czuje nadużyte, gdy się je poniża do
roli igraszki dla zmysłów?

Żaden człowiek nie jest zupełnie bez wad, lecz leży

to w jego naturze, że tam, gdzie szuka zjednoczenia
płciowego, chciałby jednakże, aby jego biegun uzupeł-
niający wad tych nie dostrzegał.

Ileż cudzołóstw zostało popełnionych tylko z tej

przyczyny, że ktoś czuł, iż we własnym małżeństwie z
powodu swych wad był tak lekceważony, że wydało mu
się „wyzwoleniem”, gdy poza swoim małżeństwem zna-
lazł jeszcze kogoś, kto mimo jego wad – cenił go i starał
się widzieć takim, jakim on chciał być widzianym.

Rzecz prosta, trzeba tu nadmienić, że pożycie małżeń-

skie ukazuje człowieka innym, niż wydaje się on tam,
gdzie brak wszelkich istotnych powodów, zdolnych
ujawnić jego błędy.

75

background image

Ale właśnie takim, jakim człowiek byłby bez swych

wad, chce każdy, aby inni go „widzieli”.

Że jednak w małżeństwie jest rzeczą nieuchronną

wzajemne poznawanie również i wad swoich, więc
jedyna na to rada : zobowiązać się wzajem z całym roz-
mysłem wad tych nie dostrzegać.

W ten tylko sposób będzie można oszczędzić sobie

wielu cierpień i wzajemnie wznieść prawdziwe szczę-
ście w swoje życie.

Jeżeli zrozumiecie, co znaczy stworzyć szczęście

jednostki jako szczęście we dwoje w najściślejszym
zespoleniu, to uda się wam niezawodnie uchronić swe
małżeństwo od wszelkich zadrażnień i sprzeczek.

Potraficie

zapobiec każdemu niebezpieczeństwu, jeśli

tylko będziecie mieć świadomość swego zjednoczenia
w woli zgody.

I tutaj same „dobre chęci” tylko niewiele pomóc

mogą.

Rzadko można trafić na ludzi, którzy by nie „pragnę-

li” zachowania zgody w swym małżeństwie.

A jeśli mimo to, jest tyle sporów i waśni w małżeń-

stwach i jeśli nawet pary na pozór „dobrane” gotują
sobie całą gehennę cierpień przez ciągłe mącenie zgody
małżeńskiej, płynie to tylko stąd, że braknie im woli.

Zazwyczaj małżonkowie nie są świadomi tego braku,

biorąc „dobre chęci” za wolę.

Lecz wola zgody nie żyje, jak i „dobre chęci”, tylko

nadzieją, że może się uda to, czego się pragnie.

Wola zgody jest niezachwianą pewnością, że zgodę

i jedność zachować można i że się je zachowa.

Wola zgody nie zna granic ufności w siebie samą,

i wie, że jest niezwyciężona, choćby jej wciąż groziły
niebezpieczeństwa.

76

background image

Od takiej zaś woli – nie od „dobrych chęci” – zawi-

sło, czy w małżeństwie waszym utrzyma się trwała zgo-
da.

Będziecie wiec musieli postanowić zbudzić w sobie

z „dobrych chęci” taką wolę i stale podtrzymywać ją
w czujności.

Jeśli żywicie prawdziwa wolę zgody, żadne niesnaski

nie zdołają się zakraść do waszego małżeństwa.

Nic się wam nie wyda tyle warte, co szczęście wasze,

które może być zbudowane tylko na fundamencie nigdy
niezakłóconej zgody w małżeństwie.

A wtedy miłość znajdzie w waszym małżeństwie

owo spełnienie, które w każdym małżeństwie znaleźć
winna.

Wtedy miłość was dwojga będzie zaprawdę „od

śmierci silniejsza wciąż trwać będzie, chociaż gruzy
tego globu ziemskiego dawno się rozsypią w przestwo-
rzach na pył kosmiczny.

77

background image

Rozdział 8.

O dziedziczeniu szczęścia

Gdziekolwiek na tym padole zakwitło szczęście, tam

pomnażało ono możliwość szczęścia doczesnego aż
w najodleglejsze pokolenia.

Szczęście daje się też w pewnym sensie „przekazy-

wać dziedzicznie”, a jak dobra doczesne mogą być dzie-
dziczone przez dzieci i wnuki, tak też może dom rodzi-
cielski swoje szczęście – szczęście prawdziwego mał
żeństwa – przekazać w spadku wszystkim, którzy się
z niego wywodzą.

Każde dziecko od wczesnej młodości zdoła odczuć,

czy na związek życiowy jego rodziców spływa błogo-
sławieństwo szczęścia, czy przeciwnie – dzielą ich swa-
ry i niesnaski.

A chociaż dziecko nie jest jeszcze świadome swych

odczuć, jednakże – nawet nie mając możności zdania
sobie sprawy ze swych wrażeń – musi przejmować
wszelkie wibracje płynące z krwi tych, którzy w nim
swój żywot ziemski przedłużyli.

Powszechnie wiadomo, że przez krew przekazywana

bywa tężyzna i cherlactwo; zdolności i talenty, jak rów-
nież ograniczoność i niedołęstwo; ale dotychczas ludzie

78

background image

nie przeczuwają, że krew jest aparatem nadawczym
i odbiorczym najsubtelniejszych promieniowań, do któ-
rych wykrycia odpowiedni przyrząd nie został dotąd
wynaleziony, a może nigdy nie będzie mógł być wyna-
leziony.

Nie jest również wiadomo, że rodzaj wibracji tych

promieni zależy od obojga rodziców – od czasu i miej-
sca spłodzenia dziecka przez ojca i od brzemienności
matczynej – i że póki rodzice ci żyją na ziemi, trwa mię-
dzy nimi a dzieckiem związek dany od natury.

Ludzie nie wiedzą, że zachodzi tu nieustanna wymia-

na wibracji dzięki której ojciec bezwiednie kształtuje
duszę dziecka, matka zaś już od pierwszego dnia współ-
działa jeszcze daleko silniej w kształtowaniu tej duszy.

Nawet gdy dziecko dorośnie, wymiana wibracji ist-

nieć będzie nadal bez względu na to, czy osobiste życie
dziecka ją osłabi, czy też w dalszym ciągu będzie ona
trwała bez zmiany.

Ale wówczas możliwy jest tutaj pewien rodzaj rozłą-

czenia, gdy dziecko świadomie jakimś nowym i silnym
nastawieniem czucia stara się związać z innym człowie-
kiem przez promieniowanie krwi.

A choć i wówczas ta wymiana pomiędzy dzieckiem

a rodzicami nie ustanie całkowicie, lecz nie będzie już
sprowadzała żadnych skutków.

Wpływ jej może się jednak wznowić w każdej chwili

przez proste nastawienie woli.

O tych sprawach wiedziały każdego czasu tylko bar-

dzo nieliczne na ziemi jednostki, inne znów przeczuwa-
ły te prawdy, tak iż mówiono o „więzach krwi” i uważa-
no, że zostało zawarte „braterstwo krwi” tam, gdzie się
zeszli dwaj ludzie i symbolicznie krople swej krwi
zmieszali.

79

background image

A jeśli mam tu oznajmić, co jest do oznajmienia, to

musiałem wpierw wspomnieć o istnieniu tego promie-
niowania krwi, ile że na nim się opiera owa możliwość
pobudzenia dziecka od pierwszych chwil jego życia do
kształtowania sobie szczęścia, jak również odwrotnie –
możliwość skierowania sił duszy dziecięcej na takie
tory, na których potem przez cały ciąg jego życia siły te
starać się będą instynktownie wynajdywać wszystko, co
może ściągnąć na dziecko nieszczęście.

Z chwilą gdy dziecko żyć zaczyna, przybywa małżeń-

stwu nowy, przeogromny obowiązek polegający na
odpowiedzialności za nowe życie, któremu tylko wtedy
można „pozostawić w spadku” szczęście, jeżeli para
rodzicielska umiała samej sobie to szczęście zbudować.

A jeśli dobra doczesne mogą się dla pozostałego przy

życiu pokolenia dopiero wówczas stać „dziedzictwem”,
gdy przodkowie rozstaną się z ziemią, to szczęście lub
nieszczęście „dziedziczy” się już w łonie matki.

I to dziedzictwo będzie mogło zawsze być pomnaża-

ne lub też uszczuplane aż po kres życia rodziców na zie-
mi.

Przeważa nadal jednak i to, co nowemu życiu ofiaro-

wano w dobie dzieciństwa.

A chociaż dziecko może później walczyć z tym dzie-

dzictwem czy to, że nie potrafi ocenić swej spuścizny
szczęścia, czy też że chce się uwolnić od dziedzictwa
niedoli – jednakże tego, co rodzice „pozostawili w spad-
ku” w dobie dziecięctwa, nie podobna nigdy unicestwić
– jak to wdzięcznym sercem chyba przyzna niejeden
z tych, którzy umieli zabudować swe szczęście na pod-
walinach, założonych przez dom rodzicielski i jak to
również dzień w dzień znajduje, niestety, coraz nowe
potwierdzenie w życiu niejednego człowieka, zmuszo-

80

background image

nego ciężko walczyć o wyzwolenie ze swego dziedzic-
twa niedoli.

Lecz muszę zaznaczyć tu wyraźnie, że mówię wciąż

tylko o „dziedzictwie”, które przez promieniowanie
krwi otrzymuje każde dziecko i że chodzi przy tym o
rzeczy wiele ważniejsze i donioślejsze, niż to wszystko,
co można dać dziecku przez wychowanie zewnętrzne.

Gdzie małżeństwo nie potrafiło jeszcze zbudować

sobie własnego szczęścia, tam zachodzi poważne nie-
bezpieczeństwo, że dusza dziecka zostanie ukształtowa-
na przez promieniowanie; płynące z krwi rodziców jesz-
cze nader chwiejnych w pożyciu i którym zbywa na
harmonii, tak iż będzie ono musiało wlec za sobą przez
życie ową „spuściznę”, która zaprawdę niewiele przy-
nieść mu może błogosławieństwa.

Licznym parom małżeńskim, ubogim w dobra docze-

sne, nieobca jest troska, czy aby zdołają wyżywić dziec-
ko – niejedno więc nowe życie musi się wskutek takiej
troski rodziców dowiedzieć już w łonie matki, że jego
przyjście na świat nie będzie pożądane.

Wszakże ileż ważniejsza od tej troski rodzicielskiej –

gdy przecie później daje się przeważnie jakoś zaradzić
brakom – powinna być zawsze troska o spuściznę szczę-
ścia, jaką się dziecku będzie miało do ofiarowania.

Lecz i tej troski ileż łatwiej jest człowiekowi się

pozbyć, gdy potrafi znaleźć drogę do poznania, że ma
obowiązek zbudować sobie szczęście małżeńskie i na-
stępnie to swoje szczęście „przekazać w spadku” wła-
snemu dziecku.

Jak zaś stworzyć szczęście małżeńskie, to zostało już

tutaj z różnych stron dokładnie oświetlone.

Wiem wprawdzie aż nadto dobrze, że księga ta nie

może rozważyć tych wszystkich wydarzeń, na które

81

background image

w poszczególnych wypadkach zainteresowani muszą
baczną zwrócić uwagę – jednakże wszystkie takie
poszczególne przypadki zostały tu w istocie uwzględ-
nione, tak iż ze słów tej księgi każde małżeństwo z
łatwością może wyciągnąć te wnioski, które w szczegól-
ności jego będą dotyczyć.

Wiem jednak również, że niepodobieństwem jest,

aby bez czynnego współudziału bezpośrednio zaintere-
sowanych, tylko przez nauki słowne, mógł dać od razu
owo wielkie szczęście tym wszystkim małżeństwom,
które dotychczas szczęścia nie zaznały.

Wśród stosunków ludzkich tu na ziemi małżeństwo

jest tym, któremu najmniej można dopomóc z zewnątrz
do stworzenia szczęścia.

Ci tylko znajda u mnie pomoc, którzy są skłonni

przyjąć naukę, jak mają dopomóc sobie sami.

Im tylko poświęcam księgę niniejszą.
Gdzie kwitnie szczęście małżeńskie, tam dziecko nie

tylko otrzyma ową spuściznę szczęścia, które promie-
niuje z krwi rodziców na nowe życie i użycza jego krwi
rady i kierownictwa, ale spuścizna ta pomnoży się rów-
nież przez życie zewnętrzne domu rodzicielskiego.

Jak wskazówki słowne tylko wówczas „wychowują”

gdy są potwierdzane i popierane przykładem, tak
i wszystko dobre promieniujące z krwi będzie działać w
dwójnasób, jeśli dom rodzicielski, w którym dziecko
wzrasta i w którym żyje jako jego współuczestnik,
świadczy o szczęściu i pokoju i wywiera w jego duszy
wrażenie, że inny tryb życia niż ten, który ma oto przed
oczyma, jest w ogóle niemożliwy.

A choć z czasem na życie takiego dziecka spaść mia-

ły ciężkie niedole, niemniej będzie ono stało ponad
wypadkami, albowiem to, co mu na drogę życia dał

82

background image

dom rodzicielski, pozostanie dla niego trwałą ostoją
nawet wtedy, gdy wszystko inne się zachwieje.

Kto wie z własnego doświadczenia, nabytego jeszcze

w domu rodzicielskim, jaką obfitość możliwości szczę-
ścia nastręcza to życie ziemskie, ten nigdy nie potrafi
złorzeczyć życiu, nawet gdy – z jego winy czy bez niej
– spotka go przez innych wielkie cierpienie.

Siły do nowej walki od początku znajdzie on w

samym sobie i będzie musiał – nawet z gruzów – zbudo-
wać nowe szczęście.

Wszelkie dziedzictwo szczęścia jest dlatego właśnie

tak cenne, że uczy „spadkobiercę” stwarzać szczęście
własne.

Jest to „spadek”, z którego się korzysta jedynie w ten

sposób, że staje się on oparciem dla własnych czynów.

Próżno szukają szczęścia ci, którzy się wciąż rozglą-

dają za nowymi drogami, gdzie by mogli je spotkać.

Próżną też będzie rzeczą wyczekiwać szczęścia, jak

gdyby musiało ono pewnego dnia przyjść samo, ile że
każdy, według mniemania swego, niezaprzeczalnie ma
do niego prawo.

Nikt nie ma „prawa” do szczęścia – natomiast każdy

z nas ma obowiązek stworzenia sobie szczęścia; poczu-
cie tej prawdy widzimy już w znanym ludowym powie-
dzeniu, które o człowieku „szczęśliwym” mówi, że
„stworzył sobie” szczęście.

Prawdziwego szczęścia nie podobna napotkać na zie-

mi chyba tylko tam, gdzie ktoś je sobie stworzy.

Podobnie i owo dziedzictwo szczęścia, jakie rodzice

mogą przekazać dziecku, musi być wpierw stworzone
przez rodziców.

Stanie się zaś ono dla dziecka mieniem użytkowym

dopiero wówczas, gdy dziecko to, dorósłszy, nie tylko

83

background image

radować się będzie dziedzictwem szczęścia, ale rozu-
mie, że powstał dla niego obowiązek korzystania teraz
z tego spadku i zbudowania na nim, jak na podwalinie,
szczęścia własnego

Ci zaś najłatwiej nauczą się je budować, którzy już

w domu rodzicielskim widzieli, jak się buduje

szczęście.

Siły do stworzenia nowego szczęścia nigdy nie utra-

cą ci, na których w młodości przeszedł niegdyś prąd tej
siły z rodziców, co potrafili szczęście sobie stworzyć.

I tym sposobem szczęście dobrego małżeństwa spły-

wać będzie jeszcze i na wnuków darząc ich coraz nowy-
mi możliwościami szczęścia.

Błogosławione małżeństwo, co w ten sposób staje się

skarbem, w którym bogactwo szczęścia nigdy nie zosta-
nie uszczuplone, choćby się najobficiej na świat rozlewa-
ło. Wszystko zaś, co można poza tym znaleźć tu na zie-
mi, jest błahostką wobec owego szczęścia, które należy
stworzyć w małżeństwie.

To, co poza tym wydaje się tu na ziemi godne pożą-

dania, rzadko zależy od woli i władzy człowieka.

Zależy

ono

zawsze

od rzeczy zewnętrznych: mogą mu

stanąć na przeszkodzie ludzie inni i mogą je zniszczyć.

Prawdziwe zaś życie małżeńskie może być ugrunto-

wane tylko w życiu wewnętrznym, a jeśli zostało tam
zbudowane na trwałych podwalinach, wtedy nic z zew-
nątrz nigdy nie zdoła go zburzyć – przetrwa ono nawet
śmierć ziemską, jeśli zechcą utrzymać je ci, co je nie-
gdyś zbudowali dla siebie.

A tak dziedzictwo szczęścia, otrzymane przez dziec-

ko z dobrego małżeństwa, zakorzeni się głęboko w jego
życiu wewnętrznym i żadna moc ziemska nigdy nie zdo-
ła pozbawić dziecka tego „dziedzictwa”, które mu
będzie zachowane po wieki wieczne.

84

background image

Rozdział 9.

O związku wiekuistym

Wszelkie pragnienie szczęścia, wznoszące się ponad

przyziemne pożądanie, jest tylko tęsknotą ku zjednocze-
niu duchów w pragłębi Ducha, która wieczyście je pło-
dzi i nieustannie siebie wchłania.

Ale duch ludzki na tym padole jest jeszcze więźniem

ziemskości, która tam, gdzie tęsknota jego łaknie zjed-
noczenia, stwarza jeno rozdział.

Powstaje przyjaźń i stara się znieść ten rozdział, – ale

patrz ; przyjaciel i przyjaciel pozostają mimo to zawsze
dwiema odrębnymi jednostkami, których głębie nie
mogą się stopić z sobą i stać jednością.

Tylko małżeństwo, które jednoczy męskość z kobie-

cością, stwarza istotnie nową jedność.

Tutaj oto człowiek z człowiekiem stopili się na nowo

w nadziemską całość, jak niegdyś byli ze sobą zjedno-
czeni, zanim „upadli” w ten ziemski świat zjawisk.

A chociaż tylko w rzadkich niezwykłych przypad-

kach dochodzi to do świadomości zjednoczonych, fakt
pozostaje faktem, że zjednoczenie dokonało się oto na
nowo w tej samej pragłębi wszelkiego bytu, w której
niegdyś było przedwiecznym zjawiskiem.

85

background image

Jakże znikoma część tego, co jest rzeczywiście,

dochodzi kiedykolwiek do „świadomości” człowieka, to
zaś, co pozostaje w nieświadomości, w niewiedzy, jest
mimo to dlań bardziej decydujące, niż wszystko co
sobie uświadamia.

Gdy na tej ziemi mężczyzna i kobieta ślubują sobie

wzajem – z niezłomna wolą stałego dochowywania i do-
chowania tej przysięgi aż po kres swego życia docze-
snego – powstaje w istotnym duchu nowa jedność: pod
względem formy całkiem podobna do owej jedności,
w której niegdyś każdy z tych dwu zjednoczonych obec-
nie na ziemi duchów ludzkich był zjednoczony w du-
chowości ze swym odwiecznie mu przeznaczonym bie-
gunem przeciwnym.

W okresie tego życia ziemskiego działa stale i tylko

sam ten cieleśnie widzialny, złączony z drugą polową
węzłem małżeńskim – biegun przeciwny, niezależnie od
tego, czy – jak w niesłychanie rzadkich przypadkach –
chodzi tu istotnie o dwa bieguny, które niegdyś były ze
sobą złączone i kiedyś, po wypełnieniu się czasów, zno-
wu złączą się na wieczność, czy też o dwa bieguny
w Prabycie sobie „obce”.

Każda, więc strona w małżeństwie winna w poślu-

bionym mu tutaj na ziemi drugim małżonku widzieć wła-
śnie swój zjednoczony z nią biegun przeciwny, bowiem
tu, w doczesności, żaden inny nie może się z nią jedno-
czyć.

Z tym właśnie biegunem wytworzyła ona tę jedność

duchową, o której wszędy tu mowa, a nawet największy
mędrzec nigdy nie wie tu z całą pewnością, czy ten złą-
czony z nim na okres życia doczesnego biegun przeciw-
ny nie pozostanie też związany z nim wiekuiście, jako
odwieczne przeznaczenie.

86

background image

Tylko zupełnie niezawodnie zdolność duchowego

doznawania może tu czasem, – choć wcale niełatwo –
uchylić rąbek zasłony.

Aby jednak nie pozostawiać niedomówień, muszę tu

zaznaczyć, że nawet tam, gdzie istnieje najpewniejsza
rękojmia, że dwa bieguny przeciwne, niegdyś w Praby-
cie spłodzone duchowo jako z sobą zjednoczone, spotka-
ły się tutaj w postaci ludzi tej ziemi, że nawet i tam
nowa forma jedności, o której mówię, może być stwo-
rzona dopiero wtedy, gdy tych dwoje połączy się na
życie doczesne prawdziwym węzłem małżeńskim.

Ta „forma jedności” jest ukształtowaniem ducho-

wym, które niejako potencjalnie zawsze dane jest w
duchu jako możliwość, ale osiąga byt rzeczywisty
dopiero z chwilą, gdy wola małżeńska „rozbudzi” go na
nowo, po czym trwa póty, póki ta wola małżeńska pozo-
staje w mocy.

A gdy ona zgaśnie przez śmierć ciała ziemskiego jed-

nego z małżonków albo przez rozwiązanie małżeństwa,
to i ta forma jedności powraca do stanu potencjalnego,
aby wciąż na nowo osiągać rzeczywisty byt tam, gdzie
ją „budzić” będzie coraz to nowa, inna wola małżeń-
stwa.

Niech nikt nie sadzi błędnie, jakoby w wieczności ta-

kie stawanie się przemijanie, zanikanie i ponowne
powstawanie pewnych form było „niemożliwe”, ile że
wieczność nie zniosłaby przecież żadnego „początku”
ani „końca”.

Rozum wyświadczył tu człowiekowi złą przysługę,

zdoławszy przywieźć go do tego, że sklecił sobie obraz
wieczności wedle swoich, tylko w ziemskości ugrunto-
wanych praw.

87

background image

Że na tej ziemi, jak i w całym widzialnym kosmosie,

wszystko, co ma „początek”, znajdzie również „koniec”
– że tutaj wszystko, co niegdyś powstało ze „składni-
ków” , musi się też nieubłaganie znów rozpaść – przeto
rozum ziemski uważa się uprawniony do łatwego wnio-
sku : jakoby wieczność mogła istnieć tylko jako prze-
ciwstawienie doczesności – jeśli ta wieczność w ogóle
istnieje.

Tym zaś, co przemądrzale w ten sposób spekulują –

radzi ze swej „mądrości”, którą ugruntowali, jak sądzą –
niezachwianie na granitowych „prawach myślenia”– nie
przychodzi nawet na myśl, że mierzą wiarą, która
w wieczności nie istnieje, gdy tylko nierealny odblask
pewnych procesów myślowych nadaje jej pozór istnie-
nia.

A choćby dla mózgów ludzi ziemskich było to zupeł-

nie

„niepojęte”

wszelako wieczność – a „wieczność” jest

właśnie bytem istotnego Ducha – była i zawsze będzie,
bez początku i bez końca, wyłącznie bytem, czyli
życiem w wiecznym ruchu, dla którego „życie” tego
świata ziemskiego, jak i wszelkie procesy fizyczno-ko-
smiczne, są tylko dalekim, ostatnim odblaskiem, zmąco-
nym przez chropawe i zaćmione zwierciadło „materii”.

A istotnej wieczności – w czystym Duchu – ugrunto-

wane jest małżeństwo dwojga ludzi ziemskich.

Gdyby nie istniało to ostateczne ugruntowanie, wów-

czas słusznie byłoby mówić nie o „małżeństwie”, lecz
tylko o łączeniu się płci wskutek wzajemnego upodoba-
nia i w celu płodzenia potomstwa ludzkości tej ziemi.

Wówczas byłoby najlepiej, aby wszelkie współżycie

płci było pozostawione swobodnej dowolności i bodaj
tam tylko znajdowało tamy, gdzie byłyby one niezbędne
dla zawarowania dobra społecznego.

88

background image

Tymczasem jednak ludzie ziemscy mają możność

w stopieniu mężczyzny i kobiety wznieść świątynię się-
gającą do głębi Boskości.

„Mąż i niewiasta” w swej jedności sięgają wzwyż aż

do Boskości – śpiewa mądrość niby z ust dziecięcych
płynąca w pewnym tekście, który jakiś prostoduszny
„wiedzący” dał genialnemu artyście swych czasów do
przetworzenia na muzykę.

W czystym duchu staje się małżeństwo dwojga ludzi

ziemskim procesem duchowym.

Tą drogą, a nie przez słowa kapłana, a tym mniej

przez uznanie władz państwowych, które dąży jedynie
do uporządkowania spraw ziemskich, otrzymuje małżeń-
stwo swe wysokie święcenia w wieczności.

Mglistemu przeczuciu tego prawdziwego związku

w wieczności daje wyraz mądrość ludowa w przysłowiu
głoszącym, że „małżeństwa zawierane są w niebie”.

A nawet świadczymy swej potęgi Kościół Rzymski

ustalił od dawna, że wzajemne przyrzeczenie pomiędzy
mężczyzna a kobietą, iż w małżeństwie należeć będą do
siebie aż do śmierci, samo przez się jest już zawarciem
małżeństwa, i że akt święcenia go przez kapłana może
tylko pobłogosławić tak zawarty związek. Jednakże sta-
rannie się unika ogłoszenia całemu światu tej decyzji
soboru, która przecież wedle dogmatu pochodzi od
„Ducha Świętego”.

Odwieczna mądrość wiedzących działa i tam jeszcze,

gdzie już dawno zagubiono klucz, który by dzisiejszym
i przyszłym pokoleniom mógł stworzyć prastare, dostoj-
ne tabernakulum.

Wszelako człowiek znający małżeństwo w tej posta-

ci, w jakiej powinno się ono kształtować tu na ziemi,
będzie miał niejasne odczucie wewnętrzne, dokonujące

89

background image

się w prawdziwym małżeństwie misterium – choć nie
dostrzeże rzeczywistości ostatecznej, która ponad każ-
dym prawdziwym małżeństwem wzwyż ku niebu pro-
mieniuje.

Tę jednak rzeczywistość każda para małżeńska

będzie się musiała pomału nauczyć odczuwać, jeśli chce
poznać, że jest związana z wiecznością.

W życiu ziemskim panuje działanie nieugiętego pra-

wa kosmicznego i miłość może tu oddziaływać na życie
tylko w ograniczonym stopniu.

To, co się na ziemi zwie „miłością” stanowi jeno ni-

kły odblask tej Miłości, którą jest przepojona wieczność
Ducha w bycie: Miłości, która jest w Bogu i życiem Bo-
ga, która wszystkiemu, co zgodne z prawem kosmicz-
nym ku czemuś dąży, nigdy nie mogąc tego osiągnąć,
daje dopiero spełnienie.

Najpotężniejszy odblask jej na ziemi staje się przeży-

ciem w prawdziwym małżeństwie.

Przeżywać ten odblask i w przeżywaniu go odczu-

wać, jest najwyższym szczęściem małżeństwa, zastrze-
żona wyłącznie dla niego.

Gdziekolwiek ten najczystszy odblask Miłości, która

jest życiem Boga, staje się przeżyciem w jedności
duchowo – cielesnego stapiania się z sobą, tam króle-
stwo istotnego Ducha łączy się z ziemskością, i podob-
nie jak kiedyś wszystkie duchy ludzkie w Miłości zjed-
noczą

się

na

wieczność

całą, tak też Mężczyzna i Ko

bieta, którzy znają to najświętsze przeżycie, są ze sobą
już tutaj na ziemi zjednoczeni.

Gdzie zaś to zjednoczenie duchów raz powstanie,

tam nie będzie już ono zerwane, gdy odnajdą się kiedyś
w wieczności te od prapoczątku istniejące bieguny, któ-

90

background image

re tutaj na ziemi kroczą w ciałach zwierząt ludzkich każ-
dy z osobna, przeważnie wzajem o sobie nie wiedząc.

W duchowości jednostki przenikają się wzajem i tak

też żyje człowiek ducha, który w zespoleniu ze swym
biegunem przeciwnym osiągnął ponownie początkowy
stan swego bytu, przenikając wszystkie inne na nowo
zjednoczone duchy, jakie one jego wzajem przenikają.

Niemożliwa to w duchu rzecz, aby jakieś małżeń-

stwo, które tutaj na ziemi osiągnęło najwyższą doskona-
łość szczęścia, choć obie połowy pary nie były bynaj-
mniej biegunami tejże samej pierwotnej jedności, mogło
teraz w świecie duchowym cierpieć skutkiem rozłąki,
której nie chciało.

Tylko ci co zechcą rozstania, będą tam rozdzieleni,

a wystarczy już woli jednej strony, aby sprowadzić takie
rozłączenie, póki z czasem obie strony nie staną na tym
samym najwyższym szczeblu, gdzie już nie ma woli
rozstania.

Na owych niższych szczeblach duchowo rozbudzo-

nego bytu, które po śmierci” ciała ziemskiego trzeba
dopiero przejść, panuje zarówno wola rozdziału, jak
i zjednoczenia.

Gdy jednak czynna jest wola rozdziału, jednostki

przenikają jedna drugą nieuświadamiają sobie swojej
obecności, natomiast wola zjednoczenia stwarza obu-
stronne przeżywanie we wzajemnym przenikaniu siebie,
przeżywanie wyższe ponad wszelkie wyobrażenie ziem-
skie i nie dające się nigdy wyrazić słowami.

Nikłe przeczucie takiego przeżywania duchowego

może człowiek mieć wyobrażając sobie, jakoby miał
moc opuścić tu ciało ziemskie, aby wcieliwszy się w
ukochanego człowieka współodczuwać z nim intensyw-
nie, jasno i świadomie wszelkie odruchy ciała i duszy

91

background image

w silniejszej mierze, niż on je sobie sam kiedykolwiek
uświadamia.

Najwyższa tęsknota wszystkich, którzy się szczerze

miłują na tej ziemi, znajduje w ten sposób spełnienie
w bycie duchowym.

Prawdziwe małżeństwo nie może być zaprawdę nig-

dy rozwiązane i trwać będzie po wieki wieków.

Lecz nie znaczy to wcale, aby w życiu ludzkim na

ziemi można je było przeżyć raz tylko.

Gdzie „śmierć” zerwie związek doczesny, pozostałe-

mu z małżonków nie wzbrania się zawrzeć nowego mał-
żeństwa i stworzyć w ten sposób nowe zjednoczenie w
Duchu, które pierwszemu może nie może przynieść żad-
nego uszczerbku.

Duchowemu przenikaniu tych, którzy w miłości zwią-

zani są na wieki, obca jest „zazdrość”, gdyż w Duchu
nie ma nic, co by ją mogło wywołać – gdyż wszelka
zazdrość miłujących na tej ziemi płynie ostatecznie
z duszy pełnej lęku i niepokoju, aby upragnione zjedno-
czenie nie zostało narażone na niebezpieczeństwo nie
dojścia do skutku.

Lecz w Duchu zjednoczenie doszło do skutku i nic

go na szwank narazić nie zdoła.

Dzięki wzajemnemu przenikaniu w Duchu zjedno-

czone jest wszystko, co kiedykolwiek tu na ziemi było
w prawdziwej miłości.

Co zaś w małżeństwie raz już doszło na ziemi do

zjednoczenia, to przez śmierć ziemską może być
wprawdzie rozłączone cieleśnie, lecz w świecie Ducha
już nigdy rozdzielone być nie może.

Tam wzmacnia ono tylko wolę zjednoczenia, która

ma z czasem stworzyć zjednoczenie duchowe wszyst-
kiej ludzkości ziemskiej, a która już w każdym nowym

92

background image

prawdziwym małżeństwie wiedzie mężczyznę i kobietę
do takiego zjednoczenia.

Prawdziwe małżeństwo, tworzy w ten sposób zwią-

zek zaprawdę wiekuisty – i to nie tylko między obu bie-
gunami ludzkimi, które jednoczy duchowo, lecz potem
w inny sposób również pomiędzy nimi a innymi ducha-
mi,

już w istotnym Duchu w wieczności zjednoczonymi.

Szczęśliwi ci, którzy zrozumieją tutaj, co jest do zro-

zumienia. Szczęśliwi ci, którzy potrafią to przeżyć
w małżeństwie.

Wszędzie, jak ziemia długa i szeroka, należałoby

powznosić „świątynie małżeńskie” – ołtarze, przy któ-
rych urząd kapłański sprawować byłoby wolno tylko
ludziom, świadomym możliwości zjednoczenia ducho-
wego w małżeństwie i pełnym woli dążenia do niego
wszystkimi siłami.

Należałoby tutaj dawać mądre porady we wszystkich

sprawach, które w jakikolwiek sposób nadają się do
tego : by na tej ziemi służyć wzniosłej świętości małżeń-
stwa.

Stad należałoby również dążyć do stworzenia dla

wszystkich małżeństw także zewnętrznych warunków,
które by im pozwoliły rozwijać się pomyślnie.

Te tak dostojne ołtarze winny być punktem wyjścia

dla wszelkiej troski o młodzież.

Tutaj wszyscy miłujący, którzy chcą się połączyć

węzłem małżeńskim, winni by otrzymywać dobrotliwą
radę doświadczania.

Tutaj winno by się nieść pomoc tym wszystkim, któ-

rzy w swoim małżeństwie nie potrafili stworzyć szczę-
ścia i stoją w obliczu jego rozwiązania.

Doprawdy – wielkich rzeczy można by tu jeszcze

dokonać, a na całą ludzkość spływałoby błogosławień-

93

background image

stwo za błogosławieństwem z działania tych, co jako
prawdziwi opiekunowie dusz – wolni od wszelkiej
żądzy zdobywania ich dla jakiegoś wierzenia religijnego
– chcieliby tu w miarę możności dopomagać, aby mał-
żeństwo stało się tym, czym mogłoby być na ziemi,
gdyby człowiek wiedział o jego odwiecznym pochodze-
niu boskim.

Lecz ludzkość ziemska nie zrozumiała dotychczas,

że z małżeństwa może na nią spłynąć wszelkie błogosła-
wieństwo.

Jeszcze tu i ówdzie próbuje się z rzetelnym wysił-

kiem coś niecoś „naprawić”, nikt jednak nie zdaje się
dostrzegać, że pomóc ludzkości można by w tym wzglę-
dzie tylko wówczas, gdyby ta pomoc płynęła sama
przez się z prawdziwego małżeństwa.

Ludzie zdają się zgoła nie uświadamiać sobie tego,

że zjednoczenie ludzkie stwarzające nowe życie, jest
zgodnym z naturą i Duchem, punktem wyjścia do wła-
ściwego kierowania tym życiem i przewodzenia mu.

Jeśli w ludzkości tkwi zło, które trzeba zwalczać –

a któż by mógł temu zaprzeczyć? – to korzeni owego
zła szukać trzeba tam, gdzie nieznana jest wzniosła świę-
tość małżeństwa albo gdzie lubieżna chuć w słowie,
obrazie i czynie ośmiela się je kalać bezkarnie – często
pewna poklasku nawet tych którzy potrafią zachować
czystość własnego małżeństwa.

Musi w tej dziedzinie nastąpić zwrot, jeśli ludzkość

nie ma doszczętnie zmarnieć w gnuśnej lubieżności
i płytkim upodobaniu w stałym, a jakże chętnie poszuki-
wany, nadmiernym podnieceniu płciowym.

Przede wszystkim zaś będzie musiało nowe życie,

będzie musiała młodzież strzec się sama rozkładu, to
zaś będzie mogło nastąpić dopiero wtedy, gdy postara

94

background image

się sama wzbudzić w swych sercach cześć dla świętości
małżeństwa.

Tylko pokolenie, pojmujące świętość małżeństwa i w

czci głębokiej stające przed tym najdostojniejszym
misterium ludzkim, będzie mogła dostąpić oglądania
owego jutra ludzkości, które upragnione od dawna przez
najlepsze jednostki każdego narodu z pewnością jest
osiągalne, ale dopiero wtedy, gdy sami ludzie je stwo-
rzą. Jedynie wola – nigdy zaś pragnienie – może tu
sprawić ten wielki cud.

Wtedy zaś ludzkość rozwiąże niejedno „zagadnie-

nie”, dotychczas uchodzące za nierozwiązalne i wiele
cierpień zniknie z ziemskiego padołu.

Niestety jesteśmy jeszcze zbyt dalecy od tej nowej

epoki, gdy każdy będzie świadomy świętej i wzniosłej
godności swego człowieczeństwa.

A jednak z czasem nadejdzie ta epoka, jeżeli w każ-

dym, kto zrozumiał te rzeczy, zbudzi się poczucie obo-
wiązku przyczynienia się ze wszystkich sił do tego, by
jak najrychlej ja sprowadzić.

Niech zaś nikt przypadkiem nie sądzi, że zbyt mało

leży w jego mocy.

Każdy przyczyni się tu do wzmocnienia tej jednej

woli, która już na świecie istnieje, ta zaś, już tak zjedno-
czona wola, stworzy sobie swoje drogi, aby się stać
wolą wszystkich.

A wówczas świętym nazwą wszyscy: – pęd płci do

stapiania się w jedno. Świętym – misterium płodzenia i
rodzenia.

Świętym, po trzykroć świętym; – zjednoczenie męż-

czyzny i kobiety w ścisłą wspólnotę po wieczne czasy.

K O N I E C

95


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
#08 Księga Pociechy Bo Yin Ra
#07 Księga Miłości Bo Yin Ra
#09 Księga Rozmów Bo Yin Ra
#05 Księga o Szczęściu Bo Yin Ra
#04 Księga o Człowieku Bo Yin Ra
[23 PO] Bo Yin Ra Małżeństwo
BO YIN RA - Księga sztuki królewskiej, BO YIN RA
[01 PO] Bo Yin Ra Ksiega sztuki krolewskiej
[04 PO] Bo Yin Ra Księga Człowieka
#02 Księga Boga Żywego Bo Yin Ra
#03 Księga o Światach Duchowych Bo Yin Ra
[02 PO] Bo Yin Ra Księga o Żywym Bogu
[05 PO] Bo Yin Ra Księga o Szczęściu
[03 PO] Bo Yin Ra Księga o Zaświecie
#01 Księga Sztuki Królewskiej Bo Yin Ra
[07 PO] Bo Yin Ra Księga Miłości
[09 PO] Bo Yin Ra Księga Rozmów

więcej podobnych podstron