Bo Yin Ra
Księga
o
Szczęściu
1
Spis treści
Preludium / 3
1. Obowiązek szczęścia / 7
2. Ja i Ty / 13
3. Miłość / 22
4. Bogactwo i ubóstwo / 29
5. Pieniądz / 36
6. Optymizm / 44
Zakończenie / 52
2
Preludium
Czy widziałeś kiedy dziecko, co zbudowawszy za-
mek z piasku klaszcze radośnie w dłonie, gdy dzieło
jego jest ukończone?
Tutaj oto znalazłeś swego mistrza ty, który pragniesz
szczęścia.
Oto człowiek, co znalazł szczęście, a jeśli nie chcesz,
jako dziecię, szukać szczęścia, na próżno będziesz go
w męce i pragnieniu pożądał.
Wszelkie szczęście ziemskie, a o nim tylko będzie
mowa w tej książce, jest szczęściem twórcy – bądź to
gdy tworzy on w sobie królewskie państwo miłości,
bądź kiedy twór jego z ducha się kształtuje, bądź wresz-
cie, kiedy wartości materialne stają się dziełem jego
materialnym kształtem.
Jedynie radość twórcy z dokonanego dzieła jest
szczęściem, a wszystko inne, co byś tym mianem naz-
wał, da ci, jeśli mu zaufasz, jeno złudę prawdziwego
szczęścia, jakie istnieć może na tej ziemi.
Ty miłujący, który znajdujesz szczęście jedynie w
miłości swojej, powiedz mi, czy miłość twa jest czym
innym, jak jeno radością twórcy?!
3
Uczucia są mocami twej twórczości, a jeśli jesteś
prawdziwie „szczęśliwy” w swej miłości, tedy zbudo-
wałeś sobie w krainie uczuć świątynię, do której wkro-
czyć nie może nikt, okrom ciebie, a w której sanktu-
arium króluje Bóg, któremu służysz i ofiary niesiesz,
jako kapłan swej miłości.
A może nigdy jeszcze nie uświadomiłeś sobie, że
jesteś w tym sensie twórcą, może zdaje ci się, że opano-
wany jesteś przez uczucia, które kierują tobą, często
wbrew twej woli, może sądzisz, iż jesteś w okowach,
podczas gdy chętnie nosisz okowy, może doznajesz złu-
dy, jakoby wszystko to pochodziło z zewnątrz i rządziło
tobą wszechwładnie wedle odwiecznych praw życia
ziemskiego?
Sam sobie stajesz na zawadzie, jeśli tak myślisz!
Wprawdzie kiedy dusza twa otwiera się na spotkanie
prądu miłości, który przenika wszechświaty i z tajemni-
czą mocą ciągnie ku sobie wzajem dusze i ciała, wpraw-
dzie posłuszny jesteś wówczas nieprzezwyciężonemu
prawu, lecz przestrzeganie tego prawa będzie ci zawsze
tylko obiecywało szczęście, zaś w miłości swej szczę-
ścia nigdy nie osiągniesz, o ile nie potrafi ona zbudzić
w tobie twórcy.
To, co czyni cię naprawdę „szczęśliwym”, to twoje
własne dzieło tworzenia z chaosu uczuć i tworzenia tego
skutek – owa harmonia duszy, która udoskonala samą
siebie, kiedy inne duszy darowuje.
Nawet owa rozkosz zmysłowa, która nazywa się „mi-
łością” u ludzi nie znających wyższego pożądania po-
nad zwierzęcy popęd, nawet ona zmusza najniższe
uczucia do zbudowania świątyni złudy, w której jako
niewolnicy swego krótkotrwałego „szczęścia”, tworzą
oni sobie bożka ze swych lubieżnych snów.
4
Atoli ty – ty miłujący, który pragniesz być prawdzi-
wie „szczęśliwym”, będziesz musiał szukać innego
rodzaju miłości, a jeśli jesteś prawdziwie miłującym,
tedy szczęście odczuwania cielesnego będzie dla cię
nieoddzielnym od szczęścia zjednoczenia duchowego.
Tylko
jako
twórca znaleźć możesz to szczęście duszy!
Ciągle jeszcze pozwalasz się łudzić i oczekujesz
szczęścia z zewnątrz.
Dla jednego jest nim miłość ukochanego człowieka,
dla innego dzieło, które pragnąłby widzieć stworzonym,
dla innego znowu wyzwolenie od troski i biedy ciele-
snej.
Ale jeśliś nawet to wszystko osiągnął, przyznać bę-
dziesz musiał w końcu, że do szczęścia brak ci jeszcze
czegoś i bez wytchnienia szukać będziesz dalej.
Nie przeczuwasz nawet, jakie szczęście kryje w sobie
to życie ziemskie i że to szczęście jest zakładem i pod-
stawą wszelkiego szczęścia „wiecznego”!
Jeśli nie znajdziesz tu na ziemi swego ziemskiego
szczęścia, stanie ci się byt doczesny bezcelowym i bę-
dzie dla ciebie jeno łańcuchem coraz to nowych, więk-
szych i mniejszych udręczeń!
Nie wierz owym złowieszczym naukom, co obiecują
ci „szczęście wieczności” w zamian za wyrzeczenie się
szczęścia ziemskiego!
I tu i teraz, kiedy to czytasz, jesteś pośrodku wiecz-
ności, a czego sobie teraz nie zdołasz stworzyć, nie
potrafi stworzyć ci żaden Bóg po wszystkie wieki.
Musisz się nauczyć pojmować, że wszelkie szczęście
jest jeno skutkiem zdolności, którą nosisz w sobie, i że
nigdy, ani teraz, ani w jakiejkolwiek innej formie bytu,
nie możesz się stać szczęśliwym, jeśli tej zdolności nie
potrafisz doprowadzić do rozwoju, jeśli czekać będziesz
5
gnuśnie, aż spotkasz kiedyś swe szczęście, albo jeśli
zgoła wierzyć będziesz, że musi ci ono być dane z zew-
nątrz jako „nagroda”, jako skutek „sprawiedliwości
Bożej”!
Tylko jako twórca zdobędziesz swe szczęście i na
zawsze je zachowasz!
Tylko to, co sobie tutaj sam teraz zbudujesz, da ci
wieczną radość!
Tylko jeśli potrafisz tworzyć swe szczęście, osią-
gniesz szczęście w każdej formie bytu!
6
1. Obowiązek szczęścia
Nieliczni tylko ludzie na tej ziemi potrafią przykuć
szczęście do dni swoich, a ci nieliczni uczynią najlepiej,
nie mówiąc nic o swym szczęściu jeśli nie chcą, aby
zazdrość stałą się dla nich groźnym przeciwnikiem.
Ale niezliczeni ludzie tęsknią do szczęścia, nie zna-
jąc go, bowiem nie wiedzą, że sami tylko mogą się stać
twórcami swego szczęścia.
Pragną szczęścia, jak zakazanego owocu, bowiem
chcieliby je znaleźć jako dar, a jednak przeczuwają nie-
jasno,
że
nabyć je można jedynie za określoną jego cenę.
Od młodości wpajano w nich przekonanie, że wszel-
kie szczęście ziemskie jest tylko darem przypadku i że
szlachetnemu człowiekowi nie przystoi dążyć do szczę-
ścia.
Uszu ich nie dosięgła nigdy nauka, która by im mó-
wiła
o obowiązku zużytkowania dni tego ziemskiego ży-
wota tak, aby stały się one źródłem ciągłego szczęścia.
Wprawdzie wszyscy oni chcieliby „być szczęśliwy-
mi” i każdy próbuje tego w inny sposób, ale szczęście
jest dla nich tylko dodatkiem, a tysiące rzeczy są im
ważniejsze od niego.
7
Atoli kto chce osiągnąć szczęście, dążyć winien tylko
do swego szczęścia, a wszystko, co może osiągnąć poza
tym jeszcze, dążeniu temu winno być podporządkowa-
ne.
Żadne inne pragnienie nie powinno hamować jego
woli osiągnięcia dzięki swym wolnym czynom najwięk-
szego szczęścia, jakie dać mu może ta ziemia.
Żadne inne zadanie nie powinno być dlań wyższym,
niż ów obowiązek dążenia do najczystszego, trwałego
szczęścia i pomnażania szczęścia dla siebie, a przez to
i dla innych.
Nieszczęsna nauka od najdawniejszych czasów uczy-
niła szczęście ziemskie dla niewielu tylko osiągalnym,
podczas gdy dla wszystkich innych niedostępnym się
stało ich szczęście.
Nie przeczuwa się nawet, że ziemia ta zawiera bez-
graniczne możliwości szczęścia i nieszczęścia, i że wola
człowieka – nie pragnienie jego – w obu wypadkach
kieruje wszelkimi zdarzeniami.
Wierzy się w swą „siłę woli” – a jest się niewolni-
kiem swych pragnień, które z rzadka jedynie potrafią
poruszyć odrobinę woli których działaniem zadawalania
się skromnie, nie pożądając niczego więcej, bowiem
sądzi się iż z dawna osiągnęło kres wszelkiego działania
woli.
Gdyby się jednak wiedziało, co może istotnie wola
człowieka, tedy ilość ludzi szczęśliwych rychło stałaby
się znacznie większa, niż waży się spodziewać najśmiel-
szy nawet marzyciel, uzależniający możliwość szczęścia
od
zwycięstwa swych pomysłów uszczęśliwienia świata.
Jesteśmy tym, czym chcemy być! Póty tylko będzie-
my „piłką w dłoniach losu”, póki pozwolimy losowi
grać nami.
8
Póty tylko będziemy „trapieni przez nieszczęście”,
póty wyprzedzać będziemy nieszczęście, ażeby uciec
przed nim.
Póty tylko będziemy „wydziedziczeni ze szczęścia”,
póki nie uznamy obowiązku dążenia do najwyższego
szczęścia na tej ziemi.
Grzechem jest nie dążyć do szczęścia, ale większym
jest grzechem nie chcieć stworzyć tu swego szczęścia!
Grzechem też i występkiem przeciw wszechmocy
ducha jest owa żałosna skromność, z jaką pragnie się
szczęścia.
Tak więc dla jednego jest już szczęściem, jeśli potrafi
wyżywić siebie i swoją rodzinę.
Innemu zdaje się szczęściem, że może mieszkać
w pałacu i jeździć powozem.
Inny znowu szuka sławy i czci, stanowiska i godno-
ści, jako swego „szczęścia”.
Niewielu tylko ludzi wie, że ani bogactwo ani zasz-
czyty nie mogą dać szczęścia i że natomiast szczęście
jest potęgą, która każdemu człowiekowi daje tyle wła-
śnie ze wszystkich dóbr ziemi, ile potrzeba mu do
szczęśliwego bytu – nie mniej też i nie więcej.
Kto sądzi, iż znajdzie szczęście osiągnąwszy jakieś
określone dobra ziemskie, ten szuka jeszcze tych dóbr
ziemskich jedynie, a nie szuka szczęścia!
Szczęście jest zadowoleniem twórcy w jego dziele
tworzenia.
Atoli to dzieło tworzenia nigdy nie jest ukończone,
a twórca zna jedynie „dni odpoczynku” – sabaty duszy,
obdarzające go nowymi siłami na nowe tworzenie.
Człowiek szczęśliwy jest po wszystkie czasy twórcą
i nigdy nie znuży się tworzeniem.
9
To, co tworzy jest warunkiem i podstawą jego szczę-
ścia, atoli szczęście jego jest mocą twórcy, dającą mu
wszystko, co może mu zapewnić trwałe zadowolenie.
Nie każdemu trzeba tego samego, ale każdy kto po-
dejmuje się tworzenia swego szczęścia, otrzyma wszyst-
ko, czego istotnie potrzebuje do swego szczęścia.
„Pragnijcie nade wszystko Królestwa Bożego (naj-
wyższego dobra) i jego sprawiedliwości, a wszystko in-
ne będzie wam z nim dane!”
Jakże
fałszywie
wytłumaczono
te słowa Mistrza z Na-
zaretu! Wprawdzie wedle ksiąg, zawierających naukę
jego – powiedział on tak „Królestwo Boże nie jest tu
lub tam, ono jest w nas!” A przez to wskazywał na siłę
w człowieku, której „sprawiedliwość”, stać się musi
zadość, jeśli „wszystko inne” ma „być wam dane”, atoli
kto miał odwagę tłumaczyć słowa podane tutaj tak, jak
je niegdyś Mistrz w prostej mądrości podawał?!
Z
„Królestwa Bożego”, jak on je rozumiał, wiara ma-
łoduszna uczyniła królestwo namaszczonych mów i tkli-
wej
pociechy.
Wbrew jego słowom szukano „Królestwa”
tego w odległym świecie zewnętrznym, nie bacząc na
naukę jego, że „Królestwo Niebieskie jest bliskie”.
Ach, czemuż niewola ziemsko-zmysłowego sposobu
dostrzegania zjawisk nie dozwoliła człowiekowi zrozu-
mieć, że „Królestwo Boże” może się stać czynne w nim
samym, że „Królestwo niebieskie” otacza go zewsząd,
nawet gdy mniema, iż znajduje się w „piekle”!
Wystarczyło mu zagłębić się „w siebie”, aby wydo-
być skarb niewyczerpany, wystarczyło mu wysłać tylko
fale owej siły, którą piastuje w sobie – na zewnątrz, aby
oblicze ziemi odnowiło się dla niego.
Atoli wszyscy wiedzący wszystkich czasów wiedzie-
li, że w tym okresie świata nieliczni tylko zechcą pobu-
10
dzić w sobie tę wolę wyzwolenia, i że nadejść musi
dopiero nowa era świata, powstać musi dopiero nowa
ziemia,
aby
„oczekiwanie wszelkiego stworzenia na zba-
wienie przez dzieci Boże”, o którym mówi św. Paweł,
mogło się stać faktem kosmicznym.
U większości ludzi podpada jeszcze wola z ich wła-
snej winy za bardzo w „hipnozę” ziemsko-zmysłowego
sposobu dostrzegania, ażeby mogli zaufać siłom ducha
i pozwolić im kierować rzeczami ziemsko-zmysłowymi.
W małodusznej wierze oczekują czegoś, co ma im
mechanicznie przynieść pomoc z zewnątrz. Albo też
pogrzebali dawno wszelką nadzieję i wszelkiego oczeki-
wania zaniechali – a bardzo tylko nieliczni gotowi są
podjąć próbę uchwycenia w swe ręce duchowego prze-
wodu swego losu.
A jednak ci „nieliczni” mogliby się i w tym okresie
świata stać bardziej licznymi, a niejeden człowiek
doznaje niejasnego przeczucia zawartej w nim mocy,
nie wiedząc jak mógłby nauczyć się nią władać.
Nauka, którą wieści ta książka, może go skierować
na właściwą drogę, a ten, kto ją mu daje, nadaje tylko
kształt prastarej mądrości okultystycznej, którą dawniej
w ścisłej trzymano tajemnicy i z rzadka tylko dozwala-
no ludziom powołanym dawać o niej świadectwo lu-
dziom specjalnie wybranym.
Jest to wiedza doświadczalna, która tysiącleci potrze-
bowała na swe wypróbowanie, a nikt, kto jej zaufał, nie
zawiódł się.
Ci, co ją teraz oddają dalej, postanowili objawić ją
wszystkim ludziom i wziąć za to na siebie odpowie-
dzialność.
Ta nauka o szczęściu ziemskim jest jako pierścień
zamknięty. W tobie jedynie spoczywa moc stworzenia
11
twego szczęścia, a wszelkie szczęście polega tylko na
tej mocy twórcy, bowiem jedynie radość, jaką moc ta
daje, jest prawdziwym szczęściem.
Jesteś obowiązany wcielić w czyn ową drzemiącą
w tobie siłę, jesteś obowiązany stworzyć tu na ziemi
swe najwyższe szczęście, a jak masz się z obowiązku
swego wywiązać, wskaże ci owa książka.
12
2. Ja i Ty
Siebie samego tylko odczuwasz jako „Ja”, a nikogo
innego oprócz siebie nie możesz w tym Ja zawrzeć.
Dla siebie jesteś tylko „Ja” – jesteś Ja całej
ludzkości.
Atoli ta „ludzkość” jest homogeniczną całością, zło-
żoną z miliardów odrębnych Ja, z których wprawdzie
żadne nie jest zupełnie podobne do twego, jednakże
każde co do formy jest identyczne z tym, co ty w sobie
odczuwasz jako Ja.
Trudno jest ująć w słowa ludzkie to, co chcę ci tu
powiedzieć, i muszę cię prosić, abyś się starał uczuciem
dojść sensu ostatecznego mojej mowy, bowiem wiem
dobrze, że jasności bezwzględnej niepodobna tu osią-
gnąć i że mogę mówić tylko w swoim języku, który ty
musisz się dopiero nauczyć „tłumaczyć” na swój.
Chciałbym ci wyjaśnić, że jesteś swoistym punktem
środkowym pewnej całości, złożonych jedynie z tych
swoistych „punktów środkowych”, która, jako nieskoń-
czona i nieograniczona, w każdym miejscu posiada swój
punkt środkowy.
Atoli każdy punkt środkowy jest tu dla siebie samego
Ja, zaś każdy inny punkt środkowy jest dlań Ty.
13
Jeśli chcesz stworzyć sobie szczęście swego „punktu
środkowego”, tedy baczyć musisz na ten stan rzeczy
i starać się odnaleźć tajemne stosunki, jakie istnieją
pomiędzy Ja i Ty.
Stosunki te ulegają ciągłym zmianom. Niezmienną
pozostaje jedynie stale regulowana równowaga wszel-
kiego działania w owej całości, jaką stanowi ludzkość.
Jako Ja możesz na jakieś Ty działać tylko albo bez
tego zamiaru nie usiłując działania wywierać, albo
wskutek świadomej woli.
Jeśli chcesz oddziaływać na jakieś Ty, to środkami
twymi są: prośba przekonanie lub przemoc.
Wiedz jednak, że za wszelki skutek swego działania,
ba nawet za sam zamiar, zapłacić musisz określoną, nie-
zmienną cenę!
Dlatego nie proś, ani nie przekonuj jeśli nie pra-
gniesz, aby i ciebie jakieś Ty poprosiło lub przekonywa-
ło, tym mniej jednakże oddziałuj przez przemoc, jeśli
dla ciebie samego przemoc byłaby nieznośnym jarz-
mem!
Nic nie będzie ci „darowane”, jakkolwiek byś się so-
bie zdawał pewnym i jakkolwiek starannie ukrywałbyś
swe istotne zamiary.
Przed jakimś jednostkowym Ty możesz się wpraw-
dzie skryć, ale zbiorowy organizm ludzkości wie zaw-
sze wszystko, co dzieje się w tobie, i z automatyczną
pewnością będziesz musiał ponieść wcześniej czy póź-
nej, w prawie oznaczonym czasie, konsekwencję swego
postępowania.
Jeśli ty sam nierad ulegasz prośbom, a jednak pro-
sisz, jeśli ty sam niedostępny jesteś dla przekonywania
a jednak przekonujesz, jeśli ty sam nie pozwalasz gwał-
ty sobie zadawać, a jednak przemocy używasz – tedy
14
w każdym z tych wypadków osiągniesz coś, za co jak ci
się zdawać będzie – nie będziesz musiał ceny zapłacić,
ale mylisz się!
Prawa ducha nie dają się, jak ziemskie prawa, obejść
albo też wytłumaczyć wedle twego upodobania. Nie
znajdziesz też rzecznika, co by próbował obronić cię
przed skutkami twego postępowania.
Musisz co do grosza zapłacić dług, jaki zaciągnąłeś
wobec ludzkości i przez swe postępowanie w stosunku
do jakiegoś innego człowieka. Przed prawem tym nie
uchronisz się, póki nie zapłacisz „ostatniego grosza”.
Im dłużej będzie odwlekany termin płatności, tym
więcej masz powodów do obaw, bowiem procenty i pro-
centy od procentów po wieczność samą nie będą ci
odpuszczone. Ba, więcej nawet!
Ty sam jesteś w tym względzie równouprawnionym
z innymi, bowiem i ty jesteś za swoją osobę odpowie-
dzialny przed ludzkością i nie wolno ci żądać od siebie
niczego, jeśli nie masz widoków na ekwiwalent ze stro-
ny ludzkości.
W przeciwnym razie będziesz musiał podobnież i za
siebie płacić wcześniej czy później cenę, z procentami
i procentami od procentów, jak za każdego innego.
A może dopiero dziś słyszysz po raz pierwszy o tym,
lub też dziś dopiero stała ci się jasną jego nieubłagana
sprawiedliwość i nieomylność?
Może powstają w tobie wątpliwości co do twych
dawniejszych czynów, chociażbyś teraz był zdecydowa-
ny zastosować w przyszłości swe postępowanie do tego
prawa?
Jeśli chcesz stworzyć swe szczęście, tedy wiedz, iż
znajdziesz środki i drogi do spłacenia swego długu
względem ludzkości w sposób odpowiadający twym
15
pragnieniom, znajdziesz je z chwilą, gdy będziesz wie-
dział, ile masz w rzeczywistości do spłacenia!
Nie czekaj, aż prawo z bezwzględną obojętnością na
twe dobro i ból wytoczy swe żądania.
Wypracuj sobie sam „bilans” i nie przerażaj się, jeśli
„Winien” przewyższa znacznie „Ma”.
I ile nieubłaganie musi zbiorowy organizm ludzkości
ściągnąć od każdego ze swych członków należność,
o której spłacie rozmyślnie „zapomniano”, o tyle biernie
i automatycznie musi on być posłuszny innemu prawu,
które uniemożliwia mu wszelką gwałtowność, odbiera
wszelką egzekutywę, z chwilą kiedyś ty powziął bodaj
zamiar poważny wyrównania należności i póki ty czu-
jesz się zobowiązany – choć okoliczności stoją ci jesz-
cze na zawadzie – do spłacenia całego długu, nie szko-
dząc tym na nowo sobie lub innym.
Tyle musisz wiedzieć o tym prawie równowagi
w zbiorowym organizmie ludzkim, jeśli chcesz stwo-
rzyć swe szczęście.
Od
ciebie zależy, czy chcesz stosować się w życiu co-
dziennym
do
tego
prawa
w
jego
różnorakich
dalszych
roz-
gałęzieniach. Z pewnością nie przyniesie ci to szkody.
Jeśli chcesz się stać twórcą twego szczęścia, tedy
odkryjesz wnet, że przeważna część tego upragnionego
przez ciebie szczęścia spleciona jest ściśle ze stosun-
kiem twego Ja do wszelkich Ty.
Szczęście twe chce obejmować i miłość we wszyst-
kich jej przejawach.
Atoli miłość – a nie mam tu na myśli jedynie płcio-
wego połączenia – wymaga zawsze jakiegoś Ty, choć-
byś tym Ty miał być Ty sam.
I tu panuje prawo równowagi, i nie wolno ci się spo-
dziewać, że miłość twa może nie ulec omamieniu, jeśli
16
starasz się „zapomnieć” o wymianie, lub chcesz otrzy-
mać więcej niż dajesz!
Za wszystko, co chcesz otrzymać, musisz zaofiaro-
wać równowartościowy ekwiwalent, inaczej bowiem
zażąda od ciebie kiedyś zbiorowy organizm ludzkości
tego, coś został winien, a nie skarż się jeśli będzie on
dochodził swych praw w sposób niezależny od twoich
życzeń.
Czy idzie tu o stosunek twój do ludzi obcych zupeł-
nie, czy w grę wchodzi twa miłość i potrzeba miłości
w stosunkach
kobiety
i
mężczyzny,
czy mowa jest o mi-
łości rodziców do dzieci lub dzieci do rodziców, lub
wreszcie miłości wśród rodzeństwa – nigdy nie masz
prawa oczekiwać więcej niż dajesz, a jeśli otrzymujesz
więcej, tedy bacz pilnie, abyś wnet oddał za to swą
należność, o ile nie chcesz aby ją kiedyś wzięto od cie-
bie, kiedy najmniej będziesz tego oczekiwał i w sposób,
który może nie bardzo będzie ci odpowiadał!
Prawa duchowe działają nie inaczej, jak tak zwane
prawa fizyczne zewnętrznej przyrody, a wiesz z doś-
wiadczenia, że jeśli pogwałcisz jakieś z tych praw, to
skutki twego czynu dotkną cię bez względu na to, czy
jest ci to miłe czy nie.
Byłoby więc zuchwalstwem w stosunku do praw du-
chowych oczekiwać „odpuszczenia” lub zwolnienia od
skutków, jak zuchwalstwem byłoby to przy pogwałceniu
jakiegoś z praw fizycznych.
W obu przypadkach żądałbyś, aby gwoli twego błędu
został porządek kosmiczny naruszony.
A że miliardy ludzi popełniają co dnia takie błędy,
tedy „odpuszczenie” to byłoby niczym innym, jak
pogrążenie się wszystkich światów duchowych w zupeł-
nym chaosie.
17
Otrząśnij się z ponurej, posępnej wiary dzikiego, któ-
ry swarzy się ze swym bożkiem, kiedy nie działa on
według jego życzenia, i stwórz w sobie raczej wiarę w
niezmierzoną całość, która jest częścią, i jako część
punktem środkowym, aby stało ci się jasnym, jak mało
ceniłbyś Boskość, która stawiałby twe głupie życzenia
ponad swymi prawami, kiedy się tobie nie spodoba po-
nosić skutków swego postępowania, jako części całości.
Jeśli masz sobie kiedyś zdobyć wyższe poznanie, nie
zdołasz już bez najmniejszego wstydu wspominać
owych dni, kiedy zdawało ci się słusznym zupełnie
wedle praw Boskich że „Syn Boży” musiał cierpieć za
twoje czyny, gdyż ty wygodnie chciałeś się zaprzeć
ponoszenia skutków swego postępowania.
Nie pojmujesz już wtedy, jak mogłeś nie pragnąć
raczej zupełnego unicestwienia swej osoby, aniżeli zno-
sić przez bodaj chwilę myśl, że ktoś niewinny zmazać
ma twoją winę przez męki i katusze.
A jeśli nawet należysz do ludzi, którzy uważają się za
odpowiedzialnych za swe czyny, tedy obawiam się jed-
nak, iż mógłbyś nie wiedzieć, że w równej mierze odpo-
wiedzialnym jesteś za swe myśli.
Powiedziałem ci już, że dla zbiorowego organizmu
ludzkości, którego jesteś częścią, nie ma nic ukrytego,
a najbardziej nawet tajone myśli twoje są
dlań
widzialne.
Nie chciałbym tu jednak narazić się na zarzut, iż uczę
o jakiejś „zbiorowej duszy ludzkości”, jako o samoist-
nej, świadomej istocie!
Świadomym staje się zbiorowy organizm ludzkości
jedynie w swoich „punktach zbiorowych”, poszczegól-
nych ludziach, a w każdym oddzielna, jest on świadomy
inaczej, jak również to w mniejszym to w większym
stopniu.
18
Jeśli powiadam: „dla zbiorowego organizmu ludzko-
ści, jako takiego, nie ma nigdy nic ukrytego”, chcę ci
przez to wyrazić jedynie, że wszystko, co mógłbyś mó-
wić czy czynić, działa z automatyczną pewnością –
poza ciebie jako jednostkę – na cały duchowy organizm
zbiorowy ludzkości i tam uwiecznia swe skutki, dla któ-
rych częstokroć szukasz potem na próżno przyczyny,
bowiem nigdy nie przyszłoby ci na myśl, że i twoje naj-
cichsze myśli, o których sądziłbyś prawie, iż są przed
tobą samym ukryte, mogły się stać przyczyną tak daleko
sięgających skutków.
Jeśli chcesz stać się twórcą swego szczęścia, musisz
wiedzieć, że myśli twe niby posłuszne zwierzęta pocią-
gowe spełniają dla ciebie wierną służbę, jeśli je do tej
służby wychowałeś, że jednak mogą się stać rozjuszo-
nymi bestiami, jeśli odzwyczaisz je od służby i bez wię-
zów wypuścisz na ludzkość.
Nie możesz być prawdziwe szczęśliwy, jeśli – o ile to
leży w twojej mocy – nie stwarzasz i dla innych możli-
wości szczęścia. Burzysz zaś szczęście innych, kiedy
twe myśli, niby ludzkie buhaje, wdzierają się do kwiet-
nych ogrodów dusz innych ludzi.
Jeżeli myślisz w harmonii, tedy i w innych harmo-
niach zabrzmi dzięki tobie, lecz jeśli myśli twe są znisz-
czeniem i chaosem, i w innych spowodują one zaburze-
nie i chaos.
Nie możesz utrzymać siebie samego w zdrowiu bez
ciągłych i trwałych myśli pełnych zdrowia, piękna i siły.
Wnet zaś jak trędowaty oddziaływać poczniesz przez
swe
myśli
i na innych, jeśli myśleć potrafisz tylko o cho-
robie i cherlactwie.
Znam kogoś, kogo lekarze uznali za „nieuleczal-
nego”, a choroba jego była z rodzaju tych, jakich dziś
19
jeszcze żaden lekarz leczyć nie potrafi. Przez siłę swych
myśli uleczył się on sam i od dziesiątków lat żyje jako
zdrowy człowiek.
Znam kogoś innego, komu na natarczywe nalegania
wyjawiono, że „w najlepszym razie ma jeszcze cztery
lub pięć lat życia przed sobą”, nie przyjmował on żad-
nego z przepisanych mu lekarstw, nie stosował żadnej
kuracji i postawił sobie za cel utrzymać się przy życiu
jedynie prze siłę swych myśli. Oto już prawie dwadzie-
ścia lat minęło odkąd odstąpili go lekarze, a on żyje, nie
odczuwając żadnej choroby i zdaje mu się dzisiaj snem,
że kiedyś potrzebował lekarzy.
Ludzie tacy oddziaływają jak promieniotwórcze cen-
tra zdrowia na najdalsze bodaj otoczenie, nawet gdyby
wedle orzeczeń lekarskich nie mogli być uważani nawet
za de facto „uzdrowionych”.
Czują się oni zdrowi, a czas przyznał im rację, gdyż
dolegliwości ustały.
Pewność jaką dało im powodzenie, obdarza myśli ich
w dalszym ciągu nieprzezwyciężoną mocą, dzięki której
mogą się stać rozsadnikami zdrowia.
Myśl ciągle o nędzy i niedoli, a nędza i niedola nie
każą ci długo czekać na siebie, obawiaj się ciągle jakie-
goś nieszczęścia, a zły los z pewnością przywrze do
twych stóp!
Ale i w najgorszych chwilach nie uważaj sprawy
swej za przegraną, a nigdy jej nie przegrasz, z pewno-
ścią znajdziesz wnet wyjście!
Niepowodzenie, jakie cię spotyka, traktuj jedynie jak
burzę, która cię zaskoczyła na wycieczce, a możesz być
pewien, że coraz rzadziej spotykać cię będą niepowo-
dzenia!
20
Ty sam jesteś magnesem swego szczęścia i nieszczę-
ścia!
Możesz się nastawić na siły, które chcesz przycią-
gnąć, a one muszą ci być posłuszne.
Atoli nie działasz tylko jako Ja dla siebie samego,
lecz zarazem dla każdego Ty, które związane jest z tobą
duchowo w zbiorowym organizmie ludzkości.
Moc twego oddziaływania znacznie mniej, niż sądzić
możesz zależeć będzie od odległości zewnętrznych, w
znaczniejszej mierze określony będzie stopień tej mocy
przez mniejsze lub większe podobieństwo twych myśli
do myśli innych ludzi. Atoli każdy z miliardów tych,
kogo odczuwasz jako pewne Ty, będzie w jakiś sposób
dosiężony, chociażby przez oddźwięki stworzonych
przez ciebie oddziaływań.
Przeto ponosisz straszliwą odpowiedzialność! Nigdy
nie jesteś sam, choćbyś się ukrył za najgrubszymi mura-
mi.
Zawsze działasz jako Ja w stosunku i związku ze
wszelkim Ty, bowiem aczkolwiek jesteś jednorakim Ja,
jednak wśród wszelkich „punktów środkowych” organi-
zmu ludzkości panuje zupełna identyczność.
21
3. Miłość
Niepodobna mówić o szczęściu, nie wspominając
o tym szczęściu jakie zgotować może człowiekowi czło-
wiek w miłości.
Atoli zbyt łatwo zapomina się zazwyczaj i tutaj, że to
szczęście miłości, jak każde szczęście chce być stwo-
rzone.
Dlatego to wielu ludzi żyje w ciągłym oczekiwaniu
jakiegoś „szczęścia”, które ma nadejść, a wielu jest po-
śród nich, co żadnego innego szczęścia nie pragną, jeno
szczęścia miłości pomiędzy mężczyzną a kobietą.
Niektórzy na próżno czekają przez ciąg całego swego
życia, bowiem szczęścia takiego, jak oni je sobie wyma-
rzyli, nie dało im się znaleźć na drodze swego życia.
Innym znowu wydaje się pewnego dnia, że znaleźli
swe szczęście miłości, ale po krótkim już czasie nastę-
puje „rozczarowanie” i poczynają wątpić w możliwość
osiągnięcia trwałego szczęścia w miłości.
W uszach ich dźwięczą znowu głupie zdania o „wal-
ce płci”, które dopełniają miary nieszczęścia.
Atoli tak „rozczarowani” w istocie przez długi jesz-
cze czas nie są – prawdziwe rozczarowani, wolni od
22
czaru – ale podlegają znów nowemu czarowi, nowemu
złudzeniu.
Początkowo wierzyli, iż szczęście miłości jest darem
„przypadku”, że otrzymać je zatem muszą bez swego
współdziałania.
Teraz na pozór wyzwolili się z tego złudzenia, ale
tylko w stosunku do swego obustronnego wyboru, i po-
padają wnet w nowe złudzenia, jakoby wszelkie nie-
szczęście było jedynie skutkiem ich błędnego wyboru.
Ach nie, wy, którzy mniemacie, iż wasze szczęście
miłości oszukało was, wasz pierwszy impuls, który po-
wiódł was wzajem ku sobie, (w najczęstszych wypad-
kach) bynajmniej was nie oszukał, ale wy sami oszuku-
jecie siebie, gdyż nie umiecie wyzbyć się wiary, jakoby
wszelkie szczęście miłości musiało się wam dawać bez
waszego współdziałania.
Nie wiecie jeszcze, że szczęście musicie sobie na
sam przód stworzyć, jeśli ma się ono stać waszym trwa-
łym udziałem, wzbogacając wasze życie niezniszczalną
wartością!
Wasza wola istotnego osiągnięcia szczęścia, nie była
jeszcze dość czysta.
Wprawdzie istniało w was pragnienie osiągnięcia
szczęścia miłości, ale „pragnienia” nie mają nigdy roz-
kazodawczej mocy, zaś – wolę swą, która jedynie mogła
stworzyć wasze szczęście, rozdrobniliście na tysiące
drobnych pożądań, miast zjednoczoną skierować ją na
jeden cel: stworzenia swego szczęścia!
Kto zawsze chce, a nie „chciałby” tylko, znaleźć
szczęście w miłości, ten winien chcieć wyłącznie swego
szczęścia i niczego ponadto.
Nie powinien zawczasu łudzić się pewnością co do
tego, co musi dopiero stworzyć, nie powinien pragnąć
23
jak marzyciel smakować owoce, zanim mogły dojrzeć,
owoce, które wskazują mu jedynie jego marzenia, a któ-
rych brak odczuwać musi potem boleśnie, kiedy nagłe
pukanie rzeczywistości zbudzi go ze snu.
Od pierwszego dnia swej miłości musi on rozwijać w
sobie wolę szczęścia i podporządkować jej musi wszyst-
ko, co jest celem jego pragnień i tęsknot.
Szczęście miłości da się osiągnąć wówczas jedynie,
gdy się wytrwale i prawdziwie chce być szczęśliwym
z człowiekiem, którego się kocha.
Ani przez chwilę wolno więcej „igrać” z myślą, że
mogłoby ono i „inaczej przyjść”.
„Szczęście w miłości” jak każde szczęście, jest
szczęściem twórcy, jest zadowoleniem, jakie daje speł-
nione dzieło, jest dziełem i MOCĄ DO DZIEŁA.
Atoli dzieło miłości pragnie zawsze uszczęśliwienia
ukochanego człowieka, a radość, iż umiemy czynić go
szczęśliwym, będzie nam jako własne szczęście.
Kto jednak posiada moc uszczęśliwienia innego czło-
wieka, ten posiada zarazem w równym stopniu moc
unieszczęśliwienia go.
A jeśli ciągła wola nie stawia co dzień na nowo przed
oczyma
tego
jednego
celu, aby zużytkować swą moc wy-
łącznie dla uszczęśliwienia ukochanego człowieka, tedy
moc owa stanie się wnet niewolnicą chmary demonów,
chmary tysięcy mniejszych i większych pragnień, które
coraz to na nowo stwarza życie dnia powszedniego.
A wówczas miłość twa, jeśli jest prawdziwa, może
wprawdzie żyć wśród coraz to nowego cierpienia, lecz
szczęście miłości, o którym w chwilach szału i marzeń
sądziłeś już, że jest ci dane, ucieknie wnet od ciebie,
miast stać się trwałą twą własnością.
24
Zapytajcie się oboje: „jak się to mogło stać, że nie
potrafimy się zrozumieć, że gotujemy sobie wzajem
coraz bardziej ponure nieszczęścia, choć serca nasze,
mimo obustronnych męczarń, powiadają nam, że jednak
kochamy się!?”
Lecz nigdy nie znajdziecie jedynej słusznej odpowie-
dzi, w dobrych godzinach zawierać będziecie coraz to
nowe pakty, aby je pogwałcić znowu, będziecie się gnę-
bić i dręczyć wzajemnie i w najlepszym razie – zdecy-
dujecie się na pełne rezygnacji, znośne współżycie,
przekonani, że jesteście oboje ofiarami okrutnego losu.
Atoli wszystko to jest najczęściej jedynie złudą, skut-
kiem omamu, który wymarzył sobie szczęście i spodzie-
wał się go wedle obrazu swych marzeń, zamiast chcieć
szczęścia i tworzyć je silną wolą.
I dziś jeszcze szczęście miłości nie jest dla was stra-
cone, jeśli żarzy się w was bodaj iskierka prawdziwej
miłości. Musicie tylko pojąć, że dlatego jedynie nie zna-
leźliście szczęścia w swej miłości, iż sądziliście, że
możecie je znaleźć, nie tworząc go, iż chcieliście zbie-
rać żniwo – nie siejąc!
I dziś jeszcze możecie zacząć uczyć się żyć życiem
miłości, możecie zbudzić się ze snu, który wiódł was do
nieszczęść – i bolesnego wyrzeczenia się!
Będziecie musieli sobie wzajemnie wybaczyć wiele,
co trudno jest wybaczyć, a niejedno złe słowo niełatwo
wam będzie zatrzeć w pamięci, ale jeśli kiedyś, choć
przez chwilę, łączy was prawdziwa miłość, tedy ujrzy-
cie wnet jasno, iż oszukiwaliście się sami, i że wszyst-
ko, co macie sobie do wybaczenia, skierowane było
z obu stron przeciw fantomowi, który sami sobie stwo-
rzyliście, w który wierzyliście i może dziś jeszcze wie-
rzycie, bowiem fantom ten stał się dla każdego z was
25
wzorem, wedle którego potem – istotnie siebie kształto-
waliście.
Musicie przede wszystkim chcieć widzieć siebie in-
nymi, jeśli miłość wasza ma jeszcze ozdrowieć, jeśli
pragniecie stworzyć teraz szczęście swej miłości
w prawdziwym „rozczarowaniu”, więc: wolni od czaru
– wolni od złudzenia!
Z początku będzie wam trudno zapewne pokonać
w sobie ową podejrzliwość, owe „złe myśli”, które wie-
trzą tylko, czy ów człowiek, niegdyś kochany, dziś mo-
że już z dawna znienawidzony, nosi jeszcze w swym
sercu obraz owego fantomu.
A jeśli mimo wszelkich trudności początkowych od-
nawiać będzie w sobie ciągle tę wolę ku wyćwiczeniu
owej mocy, jaką – wzajem nad sobą posiadacie, i istot-
nemu uszczęśliwieniu ukochanego człowieka, tedy
z pewnością nauczycie się wnet tworzyć swe szczęście.
Powiesz może: „Tak lecz cóż mi przyjdzie z tego, że
ja sam posiadam jak najlepsze chęci stworzenia dla nas
obojga szczęścia, jeśli jednakże przedmiot mojej miłości
woli takiej nie posiada?”
Póki możesz jeszcze tak pytać, nie pojąłeś co znaczy
tworzyć swe szczęście!
Ciągle jeszcze sądzisz, iż zależny jesteś od czegokol-
wiek poza tobą, nie masz jeszcze odwagi stanąć na wła-
snych stopach.
Nie pokładasz jeszcze zaufania w sobie samym i da-
leki jesteś od tego, aby chcieć istotnie stworzyć swe
szczęście miłości, winno ci być obojętnym, czy czło-
wiek ukochany współdziała z twymi pragnieniami, czy
też sprzeciwia się im.
Musisz
własne swe pragnienie
doprowadzić do zupeł-
nego
spokoju,
iżby nie mogły więcej szkodzić twej woli!
26
Niczego innego nie wolno ci chcieć, jeno powodze-
nia swej mocy uszczęśliwienia ukochanego człowieka.
W radości zwycięstwa staniesz się i ty sam szczęśli-
wy!
Tutaj należy uczyć się samo opanowania, aby móc
sobie samemu zapewnić powodzenie.
Będziesz musiał zwalczać skłonności, ukracać prze-
możne zamiłowania, pokonywać pragnienia, lecz wszy-
stko to stanie się źródłem radości, bowiem poczujesz się
panem
samego siebie, podczas gdy wpierw nie przeczu-
wałeś może nawet, do jakiego stopnia tkwiłeś w kajda-
nach niewoli, podwładny temu, co było – nie tobą sa-
mym.
Dzisiaj może cię jeszcze gniewa, gdy widzisz, że
ukochany człowiek fałszywie patrzy na jakąś sprawę,
którą ty we właściwy sposób ujmujesz, gdy widzisz, że
posiada on zamiłowanie do tego, co w tobie budzi odra-
zę, że „smak” jego pozwala mu lubić coś, co tobie
wydaje się „nieznośnym i wstrętnym”.
Ale czymże jest wszystko to wobec szczęścia miło-
ści?! Jakże śmiesznie podrzędnym wydaje się to wobec
szczęścia, jakie może sobie dać dwoje miłujących się
ludzi!
Tam, gdzie idzie o budowanie szczęścia miłości, nie
ma najmniejszego
znaczenia, kto z was „ma rację”, a kto
jej „nie ma”!
Jeśli pragniesz, aby ukochany przez ciebie człowiek
widział wszystko w twoim ujęciu, bez względu na to,
czy masz istotnie „rację”, czy też wmawiasz to sobie
tylko jest to tylko żałosne pragnienie pozoru mocy.
Dopiero gdy ujrzysz skutki swej zdolności uszczęśli-
wienia ukochanego człowieka, przekonasz się ze zdu-
27
mieniem, że wasz dawniej tak odmienny sposób widze-
nia rzeczy stał się nagle – jednakim.
I będziesz musiał przyznać ze wstydem, że wszystkie
wasze poprzednie spory o błahostki, które zdawały się
wam tak „ważne”, płynęły jedynie z głupoty.
Pojmiesz wówczas, iż daremnie usiłowaliście pojed-
nać swe „poglądy”, póki sami nie byliście jeszcze zjed-
noczeni.
Szczęście miłości chce być pierwej stworzone, zanim
stworzy z was „jedność w dwojgu”, drwiącą ze wszel-
kiej rozłąki, ze wszelkiego oddalenia i zjednoczy was
w jednakim odczuwaniu i myśleniu.
Także w miłości swej, przyjacielu mój, przyjaciółko
moja, jesteście obowiązani, być szczęśliwi, a wszelkie
„nieszczęście” wasze, jest tylko – pogwałceniem obo-
wiązku!
28
4. Bogactwo i ubóstwo
Wszelkie życie we wszechświecie jest działaniem
biegunowych przeciwieństw, jest wymianą pomiędzy
siłami, biegunowo sobie przeciwstawnymi.
Kto by chciał zatem unicestwić bogactwo, aby dopo-
móc ubóstwu, ten nie pojął jeszcze, że podobnież bo-
gactwo i ubóstwo potrzebuje swego przeciwnego biegu-
na.
Tylko gdy bieguny przeciwne trwają w zupełnym
przeciwieństwie, powstaje życie i wykwita dzieło czło-
wieka.
Zniszczenie
i zniweczenie są jedynie skutkami wszel-
kiego unicestwienia biegunowych przeciwieństw.
Kto chce istotnie dopomóc ubóstwu, musi pragnąć
bogactwa, aczkolwiek bogactwo i ubóstwo nie powinny
bynajmniej przybierać owej surowej, brutalnej postaci,
pod jaką zna je ludzkość dni dzisiejszych.
Ubóstwo należy wielbić, ale ubóstwo nie winno być
niedostatkiem.
Bogactwo może siać niezmierzone dobro, ale nie po-
winno ono gnuśnieć, syte i niezdolne do twórczości, na
owym niskim stopniu, o którym niegdyś pewien Boski
29
powiedzieć musiał, że „prędzej wielbłąd przejdzie przez
ucho od igły, aniżeli bogaty dostanie się do – Króle-
stwa Niebieskiego”.
Błąd datujący się od tysięcy lat, spowodował mnie-
manie, jakoby dobra tej ziemi były tak ograniczone i nie
wzrastające w ilości, że niemożliwym jest, aby wszyscy
ludzie mogli żyć na ziemi bez niedostatku. W ten spo-
sób powstało pojęcie „bogactwa”, które musi szkodzić
wszystkim cierpiącym niedostatek.
Bliżej byłoby się prawdy, gdyby się pojęło, że nie
jest to wybaczalne, gdy jeden choćby człowiek na ziemi
cierpi niedostatek, ale że bogactwo innego człowieka
nie jest przyczyną jego niedostatku.
Nieodzownym obowiązkiem ludzkości jest dbać o to,
aby żaden z jej członków nie cierpiał niedostatku, aby
by go ceniono, miał zapewniony dach, odzienie i poży-
wienie, a obowiązek ten jest niezmienny, nawet gdyby
szło o człowieka, który żadnego pożytku nie przynosi.
Jeśli przynosi szkodę, można go izolować, ale nikt
nie ma prawa kazać mu cierpieć niedostatek. Ludzkość
nie ma też prawa wzbraniać mu tego, czego potrzeba
jego duchowi, aby mógł wznieść się ze swego upadku.
Wszystko,
co
zwie się dziś jeszcze „karą za przestęp-
stwo”, jest złe, bowiem nie pochodzi ze świadomości, iż
zbiorowy organizm ludzkości jest w najściślejszy spo-
sób zjednoczony i że cała ludzkość musi ponosić winę
przestępstwa, póki jeszcze przestępstwo jest możliwe.
Wyższe poznanie sprawi tu niegdyś rzecz równie
pożyteczniejszą iż uniemożliwi przestępstwo, podczas
gdy dzisiaj przyjmuje się jeszcze przestępstwo za
konieczność naturalną, a dba się jedynie o to, aby „uka-
rać” przestępcę.
30
Ale pomijając „przestępców”, będzie zawsze wielu
ludzi, których korzyść dla ludzkości nie będzie widocz-
na, a którzy będą musieli jednakże być wolni od niedo-
statku, jeśli ludzkość nie będzie chciała sobie samej
w swej zbiorowości szkodzić.
Tylko
o pojęciu niedostatku, który ludzkość musi uni-
cestwić, jeśli nie chce szkodzić samej sobie i przez to
tworzyć coraz to nowe zło.
Nigdy jednak nie wolno jej pragnąć unicestwić ubó-
stwa i bogactwa, o ile nie chce siebie samej unicestwić.
Ubóstwo i bogactwo są biegunami przeciwnymi, któ-
re utrzymują zbiorowy organizm ludzkości w owym na-
pięciu sił, w którym może on jedynie spełnić swe zada-
nie kosmiczne.
Biada
ludzkości, która nie kłoni się w szacunku przed
ubóstwem!
Ubogi, który potrafi dźwigać swe ubóstwo z godno-
ścią, zasługuje na największą cześć, niemniej godnym
szacunku jest bogaty, który niesie jarzmo bogactwa,
jako lenno ludzkości, obarczając go odpowiedzialno-
ścią!
Niechaj się każdy strzeże przed wzgardą innych, a
bogaty jak i biedny niechaj wie, że dla całości przedsta-
wiają tą samą wartość.
Błędem byłoby jednak mniemanie, jakoby ubóstwo
które ludzkości potrzebne jest tak samo jak bogactwo,
musiało stale graniczyć z niedostatkiem, aby być biegu-
nem przeciwnym bogactwa.
Bogactwo i ubóstwo są to pojęcia bardzo względne.
Im wyżej wznosi się Bogactwo, tym wyższą staje się
granica ubóstwa, a wobec wielkiego bogactwa istnieć
może rodzaj „ubóstwa”, które samo z kolei w dziedzinie
ubóstwa uchodzić może za „bogactwo”.
31
Jako „punkt środkowy” i część ludzkości, masz zaw-
sze prawo dążyć do wszelkiego bogactwa, jakie może ci
dać ta ziemia!
Ile zdołasz z niego osiągnąć, to określone będzie
przez twą karmę (przyczynowość, działanie).
Lecz zawsze dążyć musisz do najwyższego względ-
nego „bogactwa” jakie wedle pojęć ludzkich wydaje ci
się w godny sposób osiągalne!
Nie sądź, aby przez to doznać miał uszczerbku bie-
gun przeciwny ubóstwa.
Gdyby ilość bogatych na ziemi zwiększyła się nawet
tysiąckrotnie, nigdy nie zabraknie i ubogich – a gdyby
bodaj wszyscy ludzie tej ziemi osiągnęli bogactwo, to
jeszcze rozmaitość bogactwa byłaby tak wielka, że bie-
guny przeciwne nawet wówczas byłyby zachowane.
Ziemia jest tak bezgranicznie bogata, że byłoby to
zgoła możliwe, lecz w naszych czasach nie można się
tego spodziewać, gdyż większość ludzi nie zna jeszcze
praw duchowych, wedle których ziemia oddaje swe
skarby, a gdyby nawet prawa te były znane, tedy i tak
niewielu tylko ludzi zdecydowałoby się słuchać praw
tam, gdzie bezprawnie domagają się darów.
I tu panuje przede wszystkim prawo wymiany czyli
równowagi i nigdy nie będziesz mógł otrzymać czegoś
– za co nie zapłacisz pełnej ceny.
Dziś lub jutro może się wprawdzie dobro jakieś stać
bez zapłaty twą własnością i będziesz sądził, iż posia-
dasz je na zawsze, ale wnet będziesz je musiał utracić,
jakkolwiek troskliwie baczyłbyś, aby swą własność
zachować.
Panują tu nieubłagane prawa duchowe, tak samo nie-
ugięte, jak prawa, którym w świecie zewnętrznym po-
słuszne są siły materii.
32
Masz prawo do wszelkiego bogactwa, atoli jeśli
chcesz osiągnąć najskromniejszy bodaj stopień bogac-
twa, tedy musisz się potrudzić zapłacić za to równowar-
tość!
Powiesz mi na to, że znasz bogatych, którzy bogac-
two swe odziedziczyli po ojcach – ale to nie przeczy
bynajmniej wypowiedzianemu wyżej prawu.
W każdym razie ekwiwalent został za nie zapłacony,
a jeśli dziedzic nie będzie dbał o ciągłe dalsze wyrów-
nanie, tedy pewnego dnia utraci mienie, które dlań inni
stworzyli.
Może to trwać dość długo i dotknąć dopiero dziedzi-
ców dziedzica, bowiem prawa duchowe działają zawsze
zgodnie z impulsem, który je niegdyś do działania
pobudził.
Majątek zagarnięty szybko – szybko też ulegnie za-
traceniu, gdy tylko nowe impulsy (popędy) nie potrafią
go obronić, zaś z trudem zdobyte mienie długo jeszcze
będzie trwało, nawet gdyby dziedzice z pewnością nie
byli godni.
Nie sądź jednak, aby wchodziła tu w grę jakaś „nie-
sprawiedliwość”! A ty bynajmniej nie jesteś pokrzyw-
dzony!
Wolno ci zawsze zdobywać, co zdobyć potrafisz,
a potrafisz zdobyć, co prawdziwie zdobyć zechcesz.
Że inni posiadają wiele, nie zdobywszy tego własno-
ręcznie, to tu szkodzić nie powinno.
Bogactwo, jakim rozporządza ziemia, jest tak nie-
zmiernie wielkie, że zawsze pozostanie jeszcze do twej
dyspozycji największe nawet bogactwo.
Ale nie mieszaj pragnień twych ze swą wolą!! Pra-
gnienia twe osiągną tylko coś niecoś, gdyby im się uda-
ło przeciągnąć twą wolę na swą stronę.
33
Ludzie o wielkiej woli zdobyli prawie niezmierzone
majątki, chociaż zmuszeni byli zaczynać w największej
nędzy – atoli ludzi o wielkich pragnieniach spotkać
możesz na wszystkich ulicach, a rzadko natrafisz wśród
nich na kogoś, kto najmniejsze choćby ze swych pra-
gnień zdołał ostatecznie dzięki swej woli urzeczywist-
nić.
Jeśli chcesz jednak stworzyć osiągalny dla siebie ma-
jątek, tedy strzeż się zazdrości!
Jeśli chcesz sam stać się kiedyś „bogatym”, musisz
w każdym napotkanym bogaczu widzieć zapewnienie,
że osiągniesz kiedyś swój cel.
Musisz się nauczyć cieszyć z tego, że istnieją bogaci,
a bogactwo ich uważać winieneś za warunek wstępny
spełnienia swego pragnienia.
Jeśli chcesz być „bogatym”, tedy strzeż się też przed
drobnostkową „oszczędnością”!
Spotkasz oczywiście dość bogatych, którzy są w naj-
wyższym stopniu „oszczędni”, ale na próżno byś szukał
prawdziwego „bogacza”, który zdobył swe bogactwo
jedynie przez „oszczędność”.
Jeśli chcesz być „bogaty” i sądzisz, że bogactwo jest
ci na tej ziemi nieodzowne do szczęścia, tedy wypróbuj
swe serce, abyś znał ekwiwalent (równoważnik), który
zamierzasz zapłacić za swe zamierzone bogactwo!
Na tej ziemi, jak i po wieczność samą, nic nie będzie
ci darowane, a jeśli zmuszony jesteś tutaj przyjmować
kiedyś podarki, choćby to miały być konwencjonalne
podarki, jakie się ofiarowuje z okazji uroczystości, pytaj
siebie natychmiast, w jaki sposób będziesz mógł spłacić
te podarunki organizmowi zbiorowemu ludzkości. Ina-
czej będziesz je musiał spłacić, kiedy najmniej będziesz
tego chciał.
34
Widzisz, że niełatwo jest sprostać warunkom, jakie ci
się stawia, jeśli chcesz osiągnąć „bogactwo”, choćby
w najskromniejszej formie.
Ale wierz mi, wszyscy, kiedykolwiek osiągnęli bo-
gactwo, osiągnęli je nie w inny sposób chociażby sami
nie umieli zdać rachunku!
Stale zachodzi na tej ziemi wyrównanie dóbr. Nicze-
go nie osiągniesz i nie zachowasz na stałe, jeśli wzbra-
niasz się oddać należną równowartość w innych do-
brach.
A jeśli nie masz nic do oddania tedy wedle praw nie
wolno ci się niczego spodziewać.
Nie zdobędziesz więcej, niż to, co odpowiada cenie
kupna.
Nie poddawaj się złudzeniu! Rządzą tu prawa nie-
ubłagane i tylko przez wymianę jakichkolwiek drzemią-
cych w tobie wartości – dojść możesz do „bogactwa”.
35
5. Pieniądz
Większość ludzi usposobionych „idealnie” oburzy się
z pewnością spotykając nagle w rozprawie o najwyż-
szych duchowych wartościach rozdział traktujący o pie-
niądzu.
Nie przeczuwają oni, że i pieniądz podlega – prawom
duchowym i stanowi formę wyrazu stosunków ducho-
wych.
Najlepiej byłoby im, gdyby mogli nie wiedzieć nic
o pieniądzu ani o „sprawach pieniężnych”, a ja rozu-
miem ich doskonale, gdyż i dla mnie wszelkie sprawy
tego
rodzaju są najbardziej przykrą koniecznością w tym
życiu ziemskim.
Ale
jedynie
forma jest temu winna, podczas gdy rzecz
sama – odpowiada najwyższej duchowości.
Żadnemu chyba człowiekowi, odczytującemu „kursy
giełdowe”, nie przyjdzie na myśl, że znajdują tu swój
zupełny wyraz – prawa ducha, który ożywia wszelką
materię.
Przeważnie część dusz szlachetniejszych uważa „pie-
niądz” za rzecz „brudną”, wydzieraną sobie wzajem
przez tysiące rąk. To też wszystko, co stoi w związku
z pieniędzmi, ujmują końcami palców, i to ze wstrętem.
36
Mimo to jest pieniądz czymś świętym. Ważę się to
powiedzieć, acz wiem, że znajdzie się niejeden święty,
który orzeknie, że stałem się nikczemnym bluźniercą.
Nie mogę pomóc tym szlachetnym marzycielom,
a mam nawet podejrzenie, że znajdą się wśród nich
i tacy, dla których pieniądz będzie lubo nie „czymś
świętym”, jednakże środkiem do osiągnięcia wszelkiego
celu.
Pieniądz jest tylko wyrazem wartości, jaką może
osiągnąć coś duchowego w świecie materialnym.
Wartości duchowe są ostatecznie także własnością
i mieniem, bowiem nie ma własności, nie ma mienia,
o którym nie można by twierdzić, iż w pewien sposób
zawdzięcza swe pochodzenie wartościom duchowym.
Jeśli jednak ty, który bierzesz do ręki tę „Księgę
szczęścia” chcesz istotnie stworzyć swe szczęście
w czasach dzisiejszych, tedy nie możesz przejść obojęt-
nie obok „pieniądza”.
Musisz zrozumieć, iż pieniądz nie jest bynajmniej
ową „brudną” rzeczą, za jaką ci go podawano. A jeśli
chcesz pojąć istotnie jego wartość, musisz się nauczyć
mówić z szacunkiem o pieniądzu.
Powtarzam: pieniądz jest czymś świętym, bowiem
wyraża on wartość, jaką sobie potrafiło stworzyć mienie
duchowe jakiegokolwiek rodzaju w tym świecie materii.
Co prawda dla większości ludzi ma pieniądz jedynie
wartość – „środka płatniczego”, a nie pojmują oni, że na
ziemi tej można, a nawet trzeba najczęściej płacić inny-
mi wartościami.
Właściwość
pieniądza,
jako
wyrazu wyższych, ducho-
wych wartości, jest im obca, i uważają oni za profana-
cję, gdy się im mówi o pieniądzu, jako o „wyrazie
duchowych wartości”.
37
A mimo to nie ma jaśniejszego dowodu oddziaływa-
nia wartości duchowych na świat materialny, jak ten,
który daje pieniądz i wartości pieniężne.
Wszystkie wysokie wartości duchowe, które się kie-
dykolwiek zjawiały na tej ziemi, operowały pieniądzem
i wartościami pieniężnymi.
Jeśli wartości duchowe chcą sobie wyrobić znaczenie
na ziemi, muszą wejść w quasi (jakoby) połączenie
z materią, muszą się stać same” materialnymi”, aby móc
wpływać na materię.
Inaczej nie mogłyby nawet przekonać świata mate-
rialnego choćby o swym istnieniu.
Najwyższa nawet wartość duchowa, której się nie
uda poruszać powszechnej formy wyrazu świata mate-
rialnego – pieniądza, będzie dla ludzkości niedostępna,
nie pożyteczna.
Im większe są sumy, jakie porusza jakaś wartość
duchowa, tym silniej zakorzeni się ona w świecie mate-
rialnym.
Możesz stąd wyciągnąć naukę!
Nie wolno ci się spodziewać, abyś przy całym swym
„idealizmie” mógł wyrządzić ludzkości dobro lub po-
wieść ją do zwycięstwa, jeśli gardzisz pieniądzem i war-
tościami pieniężnymi.
Nie
znaczy
to
oczywiście,
abyś miał „korzyć się przed
bożkiem Mammonem” i uważać posiadanie pieniądza za
cel ostateczny. Za cel swego postępowania winieneś
uważać jedynie oddziaływanie na pieniądz, starać się
winieneś nie o posiadanie, lecz raczej o możliwość od-
dania coraz większych sum na usługi wartości ducho-
wych.
Jakkolwiek małą ilość pieniędzy mógłbyś nazwać
swą własnością, świadom bądź siły, tkwiącej w każdym
38
groszu, który – na sposób kamyczka, co strącić może
lawinę – zdolny jest poruszyć największe sumy pienię-
dzy.
Tą siłę poruszającą, ukrytą w pieniądzu, darzyć ją
musisz zaufaniem!
Ta bowiem siła magiczna reaguje bardzo wrażliwie
na wszelki brak zaufania, i na odwrót – nie zawiedzie
nigdy niezachwianego zaufania, skojarzonego z cierpli-
wością.
Im większą ilość pieniędzy zmusisz do „pracy” koło
słusznej sprawy, tym większe będziesz miał widoki, iż
pieniądze te z biegiem czasu otrzymasz na powrót
z procentami od procentów.
Jeśli jednak skąpo i pełen nieufności wypróbować
będziesz chciał siły swego pieniądza, tedy czyha na cie-
bie niebezpieczeństwo utracenia i tej drobnej sumy, któ-
rą zaryzykowałeś.
Nie znaczy to oczywiście, abyś miał ponad swe siły
spekulować karkołomnie. Przeciwnie – winieneś zawsze
zawczasu pomyśleć o tym, czy sumy, konieczne dla
jakiejś sprawy, są w zgodzie z mieniem, jakim rozporzą-
dzasz, w przeciwnym bowiem razie owo cenne dobro
duchowe, które dzięki pieniądzom twym ma się stać
udziałem świata materii, mogłoby ci się stać przekleń-
stwem i nieszczęściem.
Każda sprawa, przez którą chcesz przynieść ludzko-
ści istotną korzyść, wcześniej czy później z całą pewno-
ścią stworzy nowe wartości materialne, atoli każda spra-
wa wymaga też odpowiedniej stawki, a jeśli nie
rozporządzasz dostateczną sumą, tedy lepiej jest, abyś
się zupełnie z gry (działania) usunął, chociażby powo-
dzenie tej sprawy miało ci zapewnić wielkie korzyści
i obiecywać ludzkości wielkie zyski.
39
Postąpiłbyś już zawczasu nieuczciwie, oczekując wy-
granej, mimo iż nie zaryzykowałeś odpowiedniej staw-
ki.
Nie wolno ci też używać pieniędzy innych ludzi dla
celów sprawy, leżącej ci na sercu, o ile tylko nie wiesz
z pewnością, że owi inni ludzie rozporządzają całkowitą
wymaganą stawką, która zapewni im stworzenie no-
wych wartości, a przez to i wygraną odpowiednią do ich
stawki.
Mógłbyś bowiem przyprawić ich o stratę ich mienia,
a duchowe prawa ludzkości ciebie uczyniłyby odpowie-
dzialnym za wyrządzoną szkodę.
Prawa te potrafią dosięgnąć każdego i żądają potem
zapłaty
aż
do
ostatniego
grosza,
bez
względu
na to, w ja-
kich ekwiwalentach możesz należność uiścić, i choćby
ten inny, którego pokrzywdziłeś nie miał osobiście
otrzymać odszkodowania.
Duchowe prawa ludzkości nie troszczą się o to, aby
dawać pokrzywdzonemu „odszkodowanie” lub „karać”
szkodnika. Dbają one jedynie o wyrównanie w orga-
nicznie powiązanym życiu zbiorowej całości, a każdy
z oddzielna człowiek może nie wiedząc o tym nawet –
stać się w ich ręku narzędziem nieubłaganej, automa-
tycznej prawidłowej egzekutywy.
W wyższym sensie nie ma posiadania pieniądza!
Rzekomy posiadacz jest w istocie tylko chwilowym
zarządzającym pewnej cząstki stworzonych niegdyś
przez ludzkość wartości.
Wielkość domniemanego mienia pieniężnego wska-
zuje jedynie na właściwość danego człowieka, jako
zarządzającego, a kto potrafi rozrządzać małym mająt-
kiem i z jego pomocą tworzyć nowe wartości, tego
uczynią kiedyś z pewnością duchowe prawa zbiorowego
40
organizmu ludzkości „zarządzającym” wielkiego mająt-
ku, jeśli wola jego, a nie tylko pragnienie, zamierza do
tego poważnie.
„Ciągłe niepowodzenia”, na jakie uskarża się tylu
ludzi na pozór dzielnych, dowodzą tylko, że – nie wie-
dząc o tym – uchybili prawom duchowym.
Albo wola ich była za słaba i imitowały (podrabiały)
ją jedynie pragnienia, albo też spełnili tylko część pra-
wa, nie bacząc na resztę.
Wielu ludzi nie wie także, że bynajmniej nie jest ich
uznaniu pozostawione, do jakiej wysokości mogą two-
rzyć nowe wartości materialne, ale że każda stawka
musi stworzyć określoną sumę nowych wartości pie-
niężnych, bez względu na to, czy suma ta przewyższa
czy też nie dosięga pożądanej zdobyczy.
Tak więc pracuje wielu lata całe i martwią się swym
„niepowodzeniem”, nie przeczuwając, że dopuścili się
poważnych wykroczeń przeciw prawom duchowym.
Mógłby ktoś przypuszczać, że mam na myśli wyłącz-
nie takich ludzi, co własnymi lub cudzymi pieniędzmi
dokonują własnych przedsięwzięć.
Jednakże mówię tu niemniej także o owych tysiącach
ludzi, pozostających na usługach innych.
Tutaj odpowiedzialność wzrasta jeszcze, bowiem
z winy jednostek cierpią tu często całe kategorie ludzi.
Podobnież i poszanowanie praw duchowych, o których
mówię, w równej mierze ułatwia owym tysiącom ludzi
ich dzieło.
Z chwilą, gdy wynająłeś się na usługi innego czło-
wieka, przyjmujesz na siebie odpowiedzialność za
powierzoną ci część jego przedsięwzięcia, a wszelkie
wykroczenia przeciw prawom duchowym jakich się
dopuścisz, będą w równej mierze policzone, jak gdybyś
41
działał na własny rachunek w swym własnym przedsię-
wzięciu.
Nie mogę dać ci lepszej rady, niż abyś na stanowisku
swym, bez względu na to, czy jest ono wysokie czy
mało znaczące, postępował tak, jak gdybyś we własnym
przedsięwzięciu miał te same zadania do spełnienia.
Jeśli uważasz, ze jesteś „źle wynagradzany”, popró-
buj w granicach danych ci możliwości uzyskać lepsze
wynagrodzenie, ale nie zapominaj, że i złe wynagrodze-
nie nie uwalnia cię od obowiązku postępowania i myśle-
nia zgodnie z prawami duchowymi, które żądają dla cie-
bie posłuchu w sferze wartości pieniężnych. W prze
ciwnym razie doznałbyś szkody, bowiem spowodował-
byś szkodę innego człowieka!
Wiedz również, iż wynagrodzenie jest stale przez
prawo duchowe regulowane stosownie do twej stawki
pracy, tak iż czegokolwiek nie dopłaciłby ci człowiek,
któremu służysz, będzie ci kiedyś do grosza spłacone.
Jeśli zaś wyższą pobierasz płacę, niż upoważnia cię pra-
ca – z całą pewnością zostanie ci kiedyś odebrane to,
coś pobrał w nadmiarze.
Dla tego ciągłego wyrównywania, jakie stwarzają
owe prawa duchowe, wszystkie formy świata mają jed-
nakie znaczenie, tak iż to, coś otrzymał za mało lub
pobrał nieprawnie, może ci być kiedyś zwrócone, lub
zabrane w zupełnie innej „monecie”.
Pieniądz zastępuje wszystkie wartości materialne,
a dla równowagi, którą tworzą prawa duchowe, obojęt-
ne jest w zupełności, przez którą z tych wartości osią-
gnięte zostanie wyrównanie, albo też czy uskutecznione
ono zostanie przez zastępujący wszystkie wartości ma-
terialne pieniądz.
42
Teraz zrozumiesz już, dlaczego nazwałem pieniądz
„rzeczą świętą” – gdyż zastępuje on przecież każdą war-
tość, jaką posiada materialna ziemia – jest wyrazem
wszelkiej wartości, którą tworzy tu świat duchowy
przez swe oddziaływanie na materię, a zarazem tego
oddziaływania pośrednikiem i przewodnikiem.
Rad nie rad będziesz musiał zaliczyć i pieniądz do
środków osiągnięcia swego ziemskiego szczęścia, a jeśli
chcesz stworzyć sobie swe szczęście, musisz się
nauczyć szanować prawa, wedle których pieniądz oraz
wszelka wartość materialna, którą pieniądz zastępuje,
jest zawsze tylko sługą impulsów duchowych.
43
6. Optymizm
Kto zdecydował się tworzyć swe szczęście, dla tego
nie istnieje już „szary dzień powszedni”, nie istnieje tro-
ska ani trwoga!
Zna on w sobie moc, co przezwycięża wszystko po-
nure, wszystko ???
Nie będzie się on troszczył dziś o to, co może być
„jutro”, a jednak każdy dzień jego życia przygotowywać
będzie ów dzień, który ma nadejść.
Nauczy się on żyć teraźniejszością i jako twórca
kształtować teraźniejszość.
Będzie on rzeźbił swoje życie, a sztuki, nadawania
życiu wartości będzie przez przykład uczył wszystkich,
co zbliżą się do niego.
A choć niewielu będzie miał uczniów, jednakże każ-
dy, komu da przez swój przykład naukę, będzie jako
„uzdrowiony” przez naukę tę „uzdrawiał” innych
i pomagał w ten sposób w leczeniu chorych komórek
zbiorowego organizmu ludzkości.
Zaiste konieczne jest, aby ozdrowiały „chore komór-
ki” w duchowym ciele ludzkości, a każdy z oddzielna
jest obowiązany przyłożyć dłoń swą do dzieła leczenia.
44
Każdy nosi w sobie dług Eonów (wieków), który na-
leży spłacić, bowiem cokolwiek chorego znajduje się na
tym ciele duchowym ludzkości, temu współwinien jest
każdy z oddzielna od „prapoczątku”, kiedy się ludzkość
wyzwoliła ze swej Boskości.
Cały nieskończony wszechświat mógłby być ogro-
dem nienazwanej błogości, gdyby się nie był dokonał
ów prapoczątek, który zakończyć mogą znowu dopiero
Eony (wieki).
Ale i dziś, na naszej drodze powstać może dla ziemi
znacznie więcej szczęścia, aniżeli przypuszcza ludz-
kość,
lubo „niebiańskie” życie nie jest oczywiście w tym
okresie światów możliwe.
Nie idzie o nowe formy społeczne zewnętrznego ży-
cia narodów i krajów, jeśli pełnia szczęścia ziemskiego,
która może powstać, powstać ma dla rzeczywistości
życia.
Wszelka zewnętrzna forma społeczna jest tylko osta-
tecznym wyjściem, do jakiego popchnęło nas niejasne
przeczucie naszej jedności w duchowym organizmie
zbiorowym ludzkości, abyśmy nie odwykli zupełnie od
świadomości swej jedności w duchu.
Owa świadomość przynależności, jaka wynika z po-
jęcia „ustroju państwowego”, czy „narodowości”, jest
tylko „świadomością przynależności do człona”, a kto
nie potrafi odczuwać siebie, jako części i punktu środ-
kowego całego duchowego ciała ludzkości, temu nie-
chaj wystarczy początkowo powyższa świadomość
przynależności do człona tego ciała duchowego, aby nie
wyzbył się zupełnie wszelkiej jedności i wspólnoty ze
zbiorowym organizmem ludzkości.
45
Atoli głupotą i samo plugawieniem jest wszelka nie-
nawiść i wszelka pogarda jednego z tych członów ludz-
kości względem – innego!
Zapach zgnilizny rozchodzi się wokół takiej nienawi-
ści poszczególnych członów ludzkości!
Wskazuje ona na rozkład i zepsucie poszczególnych
komórek ludzkości!
A często są to zatrute wyziewy zatrutych wrzodów,
zaduch ropieni, wżerający się w chory człon, aby wy-
drzeć mu rdzeń życia.
„Kto nie potrafi uszanować cudzoziemca lub męża
obcego plemienia, nie godzien jest zwać się synem szla-
chetnego narodu”
–
powiada
najgłębsza mądrość wscho-
dnia, która posiadłszy najwyższe poznanie – dążyła do
tego, aby wychować naród w szacunku dla samego sie-
bie.
Prawdziwy szacunek dla samego siebie wówczas do-
piero możesz osiągnąć, jeśli poznasz swą odpowiedzial-
ność, zaś odpowiedzialności swej nie możesz poznać,
póki nie wiesz, że jako część duchowej ludzkości odpo-
wiedzialny jesteś nie tylko przed sobą samym, ale przed
całą ludzkością.
Jeśli jesteś twórcą swego szczęścia, tedy powięk-
szasz sumę szczęścia na tej ziemi i większą zdobywasz
sobie przez to zasługę wobec ludzkości, niż gdybyś usi-
łował urzeczywistnić w świecie zewnętrznym najbar-
dziej uszczęśliwiające teorie.
Meng-tes powiada: „Słuszne postępowanie roz-
ciąga się na to, co najbliższe; słuszny czyn polega na
tym,
co łatwo osiągalne, atoli wszyscy szukają go w tym,
co trudne do wykonania”.
Tak więc może i ty usiłujesz jeszcze w swym szaleń-
stwie spełniać czyny „wielkie”, – „trudne do spełnie-
46
nia”, – szukasz zewnątrz siebie wysokich celów, pod-
czas gdy twój najwyższy cel jest ci tak bliski, bowiem
w sobie samym tylko możesz go znaleźć.
Wychowuj siebie samego, a przez swój przykład sta-
niesz się wychowawcą ludzkości, nie przypisując sobie
praw, których ci nie nadano! Stwórz sobie samemu swe
szczęście, a stworzysz wokół siebie ludzi szczęśliwych,
utorujesz drogę dla „szczęścia ludzkości”!
Atoli aby stworzyć swe szczęście, musisz wbrew
wszelkiemu złu, wbrew wszelkim przeciwieństwom,
z jakimi się możesz spotkać, z niezachwianą wytrwało-
ścią wywalczyć sobie wiarę w zwycięską moc – wszyst-
kiego co dobre.
Nigdy nie wolno ci tracić odwagi, choćby się najpo-
sępniejsze nad głową twą chmury gromadziły!
Jeśliś jest chory, tedy wybierz sobie zdrowie, a jeśli
ciało twe można jeszcze uratować, będą ci lekarze, któ-
rym się powierzysz, wdzięczni za pomoc w dziele le-
czenia! Jeśli zaś ciału twemu pomóc już niepodobna,
wówczas przez wiarę swą stworzysz sobie zapas ener-
gii, który posłuży twemu duchowemu ciału, kiedy od-
dzielisz od siebie ciało ziemi widzialnej, które ci spra-
wiło cierpienie.
Jeśliś jest w nędzy materialnej, tedy „wybierz” sobie
pomoc materialną i nie ustawaj w tym, aby swą wiarę
wszystkimi środkami utrzymać żywą i czynną, póki
pomoc nie nadejdzie, ty zaś spokojnie krocz tymczasem
po tych drogach, na których wedle miary zewnętrzności
mógłbyś się bez swej magii wiary spodziewać pomocy.
Może magiczna siła wiary zwiąże się z tymi droga-
mi, może przyjdzie pomoc ze strony, z której z pewno-
ścią nie spodziewałeś się jej.
47
Ale nigdy, niechaj nigdy cię nie zawiedzie zaufanie
w siłę swej wiary do tego, abyś gnuśnie opuścił ręce na
łono podobnie jak w przypadku choroby nie wolno co
odpychać ofiarowanej wedle miary zewnętrznej pomo-
cy.
Siła twej wiary utraciłaby nerw życia, gdybyś nie
natężył zarazem wszystkich innych rodzajów energii
w tym samym kierunku, a nawet jeśli pomoc zjawi się
potem, skąd się jej najmniej spodziewałeś, jeśli nawet
na pozór wszystkie twe wysiłki zewnętrzne zdały ci się
„zupełnie zbyteczne”, tedy niechaj cię to jednakże nie
skusi abyś w przyszłości miał wzgardzić środkami
zewnętrznymi, jakie masz do rozporządzenia.
Gorzko musiałbyś tego żałować, bowiem siła twej
wiary, jeśli ma ci się stać użyteczną, nie może obejść się
bez napięcia wszystkich rodzajów twej energii.
Bez napięcia wszystkich twych sił pozostałych jest
siła twej wiary giętkim ołowiem – dopiero przez to, że –
mimo całej ufności, jaką w sile swej wiary pokładasz,
poruszysz wszelką energię, jaka jest w tobie, dopiero
przez to stanie się siła twojej wiary stała hartowaną;
„klingą toledańską”, która nie złamie się od najsilniej-
szego nawet naporu i wreszcie przetnie węzeł, który nie
daje się rozplątać.
W każdej trosce, w każdym rodzaju nieszczęścia,
takie samo konieczne jest postępowanie, jeśli chcesz
wypróbować magiczne siły wiary w swym życiu.
Większość ludzi nie umie wierzyć czynnie, bowiem
raz kiedyś usiłowali na próżno zmusić magiczną siłę
wiary do usług. Na próżno, gdyż zaniechali jednocze-
snego użycia wszystkich sił, aby sobie z zewnętrzności
przynieść pomoc.
48
Tak więc popadają teraz w krańcowo przeciwny błąd,
szukając pomocy jedynie w zewnętrzności, męczą się
i trudzą bez skutku, bowiem nie potrafili kiedyś zużyt-
kować we właściwy sposób największej siły, nad którą
mogą panować, a teraz nie mają wskutek tego zaufania
do siły pomocnej wiary.
Brak zrozumienia warunków czynności sił ducho-
wych przeszkadza większości ludzi w prawidłowo pew-
nej budowie ich szczęścia ziemskiego.
I tak oto popadają oni w złudzenie, iż wykluczeni są
ze wszelkiej możliwości szczęścia, a w tym stanie du-
cha istotnie ucieka od nich szczęście.
Jeśli chcesz utrwalić swe szczęście na tej ziemi, mu-
sisz z niezachwianym „optymizmem” polegać na swym
szczęściu i na swym prawie do szczęścia!
Musisz wiedzieć, że dążąc wszelkimi prawymi środ-
kami do swego szczęścia ziemskiego, które zaiste
czymś więcej może być, niżeli „szczęście” gromady,
spełnisz tylko swój obowiązek.
Ze wszystkiego co cię spotyka – starać się musisz
wykrzesać choćby najniklejszą iskierkę szczęścia,
a wszystko musisz zawsze tłumaczyć sobie na swą
korzyść!
Od rana do wieczora niechaj nie zajdzie najbłahsze
nawet zdarzenie, abyś nie wyłowił z niego choćby odro-
biny szczęścia.
Każde spojrzenie twych oczu, wszystko, co słyszysz,
pozostawić ci musi mały haracz szczęścia. Tak musisz
przywyknąć do myśli, że szczęście kroczy istotnie za to-
bą po wszystkich twych drogach, iż będzie to dla ciebie
„oczywistym”, gdy kiedyś spotka cię wielkie szczęście.
Bez ciągłego przyzwyczajenia do ustawicznego spo-
tykania się ze szczęściem pod różnymi postaciami i w
49
różnych rozmiarach, nie stworzysz w sobie właściwej
atmosfery potrzebnej ci do zdobycia zupełnego szczę-
ścia na ziemi.
Musisz się stać dla siebie i innych magnesem szczę-
ścia, jeśli chcesz się stać wnet i niechybnie twórcą swe-
go szczęścia.
Musisz, że tak powiem, nauczyć się zawczasu być
szczęśliwym biernie, zanim jako czynny twórca jąć się
będziesz mógł kształtowania upragnionego szczęścia.
W ten sposób stworzysz w sobie stan ducha, który
pozwoli ci odczuwać owe duchowe prawa, jakim podle-
ga szczęście.
W ten sposób stworzysz w sobie z pewnością swoje
szczęście i potrafisz je utrzymać, a jednocześnie przy-
czynisz się do zwiększenia możliwości osiągnięcia
szczęścia także przez innych, którzy dlatego jedynie nie
osiągają całego szczęścia, jakie ta ziemia może im dać,
iż nie wiedzą, że tylko oni sami mogą się stać twórcami
swego szczęścia.
Żadne nieszczęście na tym padole nieszczęść nie jest
tak wielkie, aby mogło stanowić trwałą przeszkodę dla
szczęścia.
Atoli każda iskierka szczęścia, jaką w swej świado-
mości
jako
szczęście
odczuwasz, unicestwia jedno z ty-
sięcznych drobnych źródeł nieszczęścia, a gdy istotnie
stworzyłeś sobie swe szczęście, uwolniłeś ludzkość na
zawsze od jednego z wielkich bagien nieszczęścia, które
powstały wskutek nierozważności i niewiedzy tysiącleci
i wysuszone mogą być tylko przez słońce samodzielnie
stworzonego szczęścia jednostek.
Im więcej takich prawdziwe szczęśliwych jednostek
nosić będzie ta ziemia, tym bardziej będzie z jej
50
powierzchni znikać siła chaosu, która dzisiaj stwarza
jeszcze tak wiele nieszczęścia.
Chcieć inaczej wyrugować nieszczęście z tej ziemi,
byłoby pracą syzyfową, bowiem szczęście i nieszczę-
ście są jeno skutkiem niezachwianego działania praw
duchowych, zaś siły okultystyczne, sprawiające automa-
tycznie we wszechświecie to, co nazywamy „nieszczę-
ściem”, nie dadzą się sparaliżować, póki siły szczęścia
przez ciągłe świadome odczuwanie jak prąd galwanicz-
ny w zwoju drutu miedzianego – nie wzmocnią się
o tyle, że potrafią wyrwać siły szczęścia z ich obiegu,
tak, że automatycznie będą musiały służyć twórczemu
dziełu odbudowy w świecie ludzi.
Aby wyrwać wszystkie „siły nieszczęścia” w odle-
głych przestrzeniach światów z ich zgubnej kolei, nie
wystarcza naszej ziemskiej siły woli, a wpływ ich
odczuwać będzie człowiek ziemi zawsze choćby mu się
udało opanować wszystkie siły nieszczęścia tej planety.
Atoli na tej ziemi, na tej planecie, która go nosi,
może każdy z oddzielna człowiek przez swą wolę szczę-
ścia czynić prawdziwe „cuda”.
A im bardziej ćwiczyć się będą ludzie w tym kierun-
ku, tym więcej będzie szczęśliwych przewodników
szczęścia na tej ziemi.
Że zaś wszystko jest ze wszystkim powiązane i przez
tajemne siły skojarzone, tedy wzmożenie się szczęścia
na tej ziemi oddziałać musi „na zewnątrz”, a żadne
wyobrażenie nie jest dość fantastyczne, aby nie miało
pozostać poza rzeczywistością, jeśli chce sobie stwo-
rzyć obraz swego oddziaływania, które wywrzeć może
na najodleglejszych przestrzeniach sferycznych nagle
wzmożone odczuwanie szczęścia na tej ziemi.
51
Zakończenie
Owym nielicznym, co od zamierzchłej już przeszło-
ści znali te prawa i żyli wedle nich, przez długi czas
wzbronione było ujawniać swą wiedzę komu innemu,
jak tylko wypróbowanym swym uczniom. W ciągu stu-
leci mieli oni dość sposobności, aby zbadać owe prawa
duchowe aż do ostatnich rozgałęzień i wypróbować we
własnym życiu, co jest prawdziwe.
Spokojnie powierzyć się można ich przewodnictwu,
a jeśli chcesz czegoś więcej dowiedzieć się w tych spra-
wach, pouczą cię dostatecznie moje książki: „Księga
Boga Żywego”, „Zaświata” i „Człowieka”, jako też
„Księga Sztuki Królewskiej” i „Rozmów”.
Kończę oto „Księgę Szczęścia” gorącym życzeniem,
aby ukazała ci ona drogi, na których możesz się stać
twórcą własnego szczęścia.
Dałoby się wprawdzie wiele jeszcze powiedzieć
o rozmaitych rodzajach szczęścia ludzkiego, gdyż nie
mówię o nim w tej książce.
Jeśli umiesz czytać, tedy znajdziesz to dla każdego
rodzaju szczęścia na tej ziemi stosowną naukę.
Chciałbym ci jedynie powiedzieć w najzwięźlejszej
formie to, co najistotniejsze, to, na co baczyć musisz
52
przy wszystkich rodzajach szczęścia ludzkiego. Wyłoni-
łem jedynie poszczególne elementy szczęścia ludzkiego,
przy których specjalnie widocznym było, co chce po-
wiedzieć ta nauka o szczęściu. Niemożliwością było
dla, mnie uniknąć powtórzeń. Zaszkodziłoby to jasno-
ści.
Natomiast starałem się zużyć o ile możności naj-
mniej stronic, a jednak poruszyć wszystkie te punkty,
które uważałem za ważne dla dania ci jasnego poglądu
o rzeczy.
Nie chciałbym, by książki me czytano jako nowele
(powieści), które wypuszcza się z ręki po przeczytaniu
ostatniej stronicy, aby ich może nigdy więcej w życiu do
ręki nie wziąć.
Znam wielu, dla których książki te stały się stałymi
przewodnikami w życiu, a mam nadzieję, że więcej
jeszcze będzie takich ludzi.
Przy tym, aczkolwiek wszystkie swe książki z tym
pisałem zamiarem, aby dać swemu czytelnikowi do ręki
stały poradnik, to jednak zwłaszcza w stosunku do tej
„Księgi szczęścia” pragnąłbym, aby żaden z mych czy-
telników nigdy się z nią nie rozstawał.
O ile bowiem w pozostałych książkach mówiłem
często o rzeczach nie stojących w bliskim związku z
życiem codziennym, tutaj jak sądzę – powiedziałem nie-
jedno, co może każdego dnia wywołać potrzebę prze-
czytania książki na nowo, aby się dokładniej z jej nauką
zapoznać.
Z pewnością nie przyniesie ci ona szkody, a może,
jakkolwiek byłbyś dzisiaj nastrojony na nutę panującego
pesymizmu, z biegiem czasu, mimo wszelkiemu złu
zewnętrznemu, jakie cię otacza, uczyni cię szczęśliwym
optymistą.
53
Nie
daj
się zwodzić ludziom, którzy z własnego „doś-
wiadczenia życiowego” chcą ci wykazać, iż szczęście
ucieka od wielu ludzi, mimo że oni dążą do niego.
Kto takie osiągnął w życiu doświadczenie, niechaj
zapyta samego siebie, przez jaki to błąd zatamował dro-
gę szczęściu, które go chciało dosięgnąć.
Niechaj zapyta siebie, czy to raczej nie własne jego
„zatroskanie” oddzieliło odeń szczęście!
Wprawdzie wszelkie szczęście ziemskie chce, abyś
je stworzył lecz ciche działanie twórcy dalekie jest od
owego niespokojnego zatroskania, które zawsze trwożli-
wie myśli jeno o tym, aby tylko czegoś „nie przeoczyć”,
a przez to przeocza to, co najważniejsze – spokój duszy,
bez którego niepodobna osiągnąć szczęście na ziemi.
Stwórz w sobie radosną wiarę w swe prawo do
szczęścia i niech cię żaden fatalista nie wytraci z pewnej
ustroni twej uzasadnionej wiary!
Bądź przekonany, iż każdej chwili czynne są siły
i moce, które ci pomagają, gdy tylko ty sam chcesz osią-
gnąć swe szczęście. Chcesz, ale nie pragniesz tylko
w bezsilnych pożądaniach!
Idź ufnie po przeznaczonej ci drodze ziemskiej i dbaj
zawsze o swój spokój wewnętrzny, chociażby zewnątrz
padały „gromy losu”.
Jeśli pozwolisz wyrwać się ze swego spokoju, jesteś
zgubiony, lecz siły tworzące na tej ziemi nieszczęście,
nigdy cię nie pokonają istotnie, jeśli w ciągłym pewnym
spokoju, mimo ich wycia, zaufasz swemu szczęściu
i siłom pomocnym, co stoją ci u boku.
Przy pewnej wytrwałości z pewnością potrafisz stwo-
rzyć swe szczęście, choćbyś w tej chwili był jeszcze
otoczony przez różnorakie „nieszczęścia”.
54
Nie wierz naukom, które ci mówią o ograniczonej
możliwości szczęścia na tej ziemi!
Wierz natomiast w swe prawo i swój obowiązek
dążenia do szczęścia, a usiłuj w radosnej pewności, ufny
i pełen silnej woli stworzyć swe szczęście, iż byś i ty
mógł być kiedyś zaliczony do szczęśliwych synów tej
kuli ziemskiej.
K O N I E C
55