PiusXII wobec Hitlera część3

background image

XI

PAS TOR ANGELICUS

K a r d y n a ł sekretarz Pacelli zakończył w tym czasie swoją ostatnią po­
dróż zagraniczną, która zawiodła go nad Dunaj. Dnia 25 maja 1938
roku w Budapeszcie miała nastąpić inauguracja 34. Międzynarodowego
Kongresu Eucharystycznego. Już w przededniu naziści zakazali wyjazdu

wszystkim mieszkańcom Rzeszy, do której należała obecnie również
Austria. Oprócz tego wyszedł skierowany do gazet i czasopism diece­
zjalnych ścisły zakaz wspominania o tym wielkim wydarzeniu. Pacelli
zaprotestował na swój sposób. Wygłosił po niemiecku końcowe prze­

mówienie przed 3 0 0 tysiącami słuchaczy na placu Bohaterów w Buda­
peszcie. Słowami „przeciwko nam wznosi się ciemny front walczących
bezbożników, którzy kierują ku niebu i ku temu wszystkiemu, co jest
nam drogie, zaciśniętą pięść Antychrysta. Przeciwko nam formuje się
pochód tych, którzy chcą wpoić wszystkim narodom na ziemi oraz
każdemu człowiekowi przekonanie, że szczęście i wielkość wspólnoty

jak też pojedynczego człowieka nie m o g ą być osłabiane w cieniu krzy­
ża", ostrzegał w równej mierze przed komunizmem i nazizmem, aby

postawić w końcu pytanie: „Czy świat znał kiedykolwiek tego rodzaju
zagorzałą nienawiść, taką niezgodę i tak głęboki brak jedności jak obec­
nie? Czy kiedykolwiek wartość danego słowa była tak lekceważona jak
obecnie? (...) Od lat głowa Kościoła nie przestała podnosić wzniosłego
głosu, aby w poruszających słowach wskazać grożące niebezpieczeń­
stwo". Zakończył cytatem papieża: „Codziennie dziękuję Bogu, że
pozwolił mi żyć w obecnych czasach. Ten głęboki, tak rozległy kryzys

- 136-

jest niepowtarzalny w historii ludzkości. Należy być dumnym z tego,
że jesteśmy świadkami i — w pewnym stopniu — współtwórcami tego

potężnego dramatu! Dobro i zło walczą ze sobą w gigantycznym boju.
Nikt nie ma prawa być przeciętny w tej godzinie!".

Kiedy nad Budapesztem zapadła noc, na Dunaju rozpoczęła żeglugę

kawalkada statków, na których pokładach tłoczyli się śpiewający i mo­
dlący się chrześcijanie. Na największym z nich, jasno oświetlonym,
na mostku kapitańskim stał kardynał-legat, trzymając w rękach złotą
monstrancję. U brzegów płonęły fajerwerki wznoszące się ku nocnemu
niebu, podczas gdy światełka jeszcze przyjaznego miasta, odbijające się
w spokojnych odmętach rzeki, łączyły się ze światłami statku.

Jednak nie można było już powstrzymać najcięższego od niepamięt­

nych czasów kryzysu.

Dnia 9 listopada 1938 roku, w starannie zainscenizowanym „spon­

tanicznym rozpętaniu gniewu ludu", w całej Rzeszy Niemieckiej pękały
okna wystawowe sklepów żydowskich, a z synagog ku niebu wznosiły
się dym i płomienie. Tylko niektórzy chrześcijanie byli dość odważni,
aby pomagać ofiarom pogromu, który wszedł do historii pod cyniczną
nazwą k r y s z t a ł o w e j n o c y . Jednym z nich był kardynał Faulha-
ber, który pomógł rabinowi Monachium w uratowaniu kosztownego
zwoju Tory — pięcioksięgu Mojżesza — zanim jego synagoga została
całkowicie splądrowana. Inny, biskup Galen, zamierzał napiętnować
wykroczenia z ambony, lecz na prośby gminy żydowskiej odstąpił od
tego zamiaru; Żydzi obawiali się, że ich sytuacja wskutek tego może się

jeszcze bardziej pogorszyć.

Pius XI przez całą noc zastanawiał się nad zerwaniem konkordatu

z rządem Rzeszy, jednak Pacelli powstrzymał go od tego. Żydom nic by
to nie pomogło, gdyby Kościół opuścił 21 milionów wiernych. Zamiast
tego obaj postanowili p o m ó c ofiarom tego obłędu na tle rasowym
w emigracji z Niemiec. Poprzez Stowarzyszenie św. Rafaela w przeciągu
następnego roku umożliwili wyjazd ponad 2 tysiącom konwertytów,
pół-Żydów i Żydów żyjących w związkach małżeńskich z katolika­
mi. W listopadzie Pacelli napisał do nuncjatur w Irlandii, Egipcie,

- 1 3 7 -

background image

Belgijskim Kongo, Południowej Afryce, Argentynie i Indochinach, aby
dowiedziały się, pod jakimi warunkami żydowscy konwertyci mogliby

znaleźć w tych krajach schronienie i pracę. W styczniu papież popro­
sił biskupów amerykańskich, aby pomogli żydowskim naukowcom
z Niemiec w aplikowaniu do amerykańskich szkół wyższych. On sam
zatrudniał żydowskich uczonych jako współpracowników biblioteki
watykańskiej i Papieskiej Akademii Nauk. Dnia 14 stycznia 1939 roku,
w tradycyjnym przemówieniu z okazji Nowego Roku wygłoszonym
przed korpusem dyplomatycznym, Pius XI zaapelował do każdego am­
basadora i wysłannika o zdobycie, w miarę możliwości, jak największej
liczby zezwoleń na wjazd „dla ofiar prześladowań rasowych w Niem­
czech i we Włoszech". Podczas gdy U S A żądały od chętnych, aby czekali
na wjazd trzy lub cztery lata, Brazylia była gotowa oddać spontanicznie
do dyspozycji 3 tysiące wiz dla „katolickich nie-Aryjczyków".

Ciężko chory pontifex ostatnimi siłami pracował od tej pory nad

osiągnięciem tylko jednego celu. Dnia 11 lutego 1939 roku, w 17. ro­
cznicę swojej koronacji i w 10. rocznicę podpisania traktatów laterań­
skich, kiedy do Rzymu przyjechali kardynałowie, arcybiskupi i biskupi
Włoch, papież chciał raz jeszcze, po raz ostatni, zabrać głos. M i m o że

jego siły widocznie słabły, przygotował na ten dzień przemówienie.
Miało to być wstrząsające oskarżenie przeciwko błędom, które zaśmie­
cały jego czasy, przeciwko choremu nazizmowi Mussoliniego, obłędowi
na tle rasowym Hitlera oraz wojnie, która, jak przypuszczał, była tuż
tuż. Raz jeszcze pragnął wezwać ludzkość do pokoju i braterstwa oraz
do naśladowania Chrystusa. Dlatego polecił swoim lekarzom: „Proszę
mnie utrzymać przy życiu do 12 lutego".

Na próżno. Dnia 10 lutego o 1:00 w nocy w mieszkaniu kardynała

sekretarza zadzwonił telefon. Pacelli, który jak każdej nocy jeszcze
pracował, natychmiast pospieszył do apartamentu papieża. Pius XI
miał gwałtowne napady gorączki i silne zaburzenia krążenia. Podczas
gdy w jego prywatnej kaplicy celebrowano mszę Św., gdy jego sekretarz
odmawiał modlitwy za konających, a wszyscy inni klęczeli w pokoju,
z ust papieża wydobyły się jedynie cztery słowa: „Pokój - Włochy

- 1 3 8 -

- Jezus Chrystus". O 5:31 jego ręka, którą trzymał sekretarz, zwiot­

czała, a głowa skłoniła się na prawą stronę. Kiedy lekarze przyboczni
prof. Milani i prof. Rocchi potwierdzili śmierć, Pacelli, głęboko wstrzą­
śnięty, wykonał swoją powinność kamerlinga i trzykrotnie zapytał drżą­
cym głosem: „Czy śpisz, Achille Ratti?". Kiedy po długiej przerwie nie
padała odpowiedź, a ręka stawała się powoli zimna, oznajmił stojącym
dookoła, aby to później udokumentować: „Papież naprawdę nie żyje".
Następnie pochylił się powoli nad ciałem swojego przyjaciela i ucałował
jego czoło i ręce, a po policzkach płynęły mu łzy. Ostrożnie zdjął z palca

papieża pierścień, aby go rozbić. Wkrótce potem miał zapieczętować
pomieszczenia papieskiego apartamentu. Era papieża Rattiego została
tym samym zakończona.

Wieczorem 11 lutego, w dniu, do którego Pius XI tak gorączkowo

się przygotowywał, w uroczystej procesji zaniesiono jego ciało okryte
szatami pontyfikalnymi do Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie został poże­
gnany przez dostojników Kościoła i korpus dyplomatyczny. Następnie
przez trzy dni wystawiano jego ciało na czarnym, drewnianym katafal­
ku w kaplicy Sakramentu w Bazylice św. Piotra. Prawie milion ludzi,

rzymian, Włochów i pielgrzymów z całego świata, przeszło przed zwło­
kami i oddało wielkiemu papieżowi ostatnią posługę.

To wydarzenie nie wzruszyło jedynie Benita Mussoliniego. „Teraz

przynajmniej nie żyje ten uparty, stary człowiek", miał powiedzieć do
swojego zięcia i ministra spraw zagranicznych hrabiego Galeazzo Ciano.

Od tamtej pory krąży pogłoska, jakoby dr Francesco Petacci, ojciec

kochanki Mussoliniego, gwiazdki filmowej Claretty Petacci, podał pa­
pieżowi zastrzyk z trucizną, aby zapobiec planowanemu przemówieniu
o walce przeciwko faszyzmowi. Jednak m i m o że Petacci również leczył
pacjenta z Watykanu, nie miał w żadnym momencie dostępu do poko­

ju, w którym konał Pius X I .

Niestety nigdy nie dowiemy się, jakie było pełne brzmienie prze­

mówienia, którego opracowanie kosztowało papieża jego ostatnie siły.

Jednak nie budzi to podejrzenia ani nie wskazuje na spisek. W przypad­

ku śmierci papieża istnieje zwyczaj, że jego sekretarze niszczą wszystkie

- 1 3 9 -

background image

niedokończone manuskrypty, jakie pozostawił, aby jego następca się
nimi nie kierował.

Inaczej stało się z projektem planowanej encykliki przeciwko rasi­

zmowi, Humani generis unitas (Jedność rodzaju ludzkiego), której na­
pisanie Pius XI zlecił w czerwcu 1938 roku amerykańskiemu jezuicie

Johnowi LaFarge. Wcześniej LaFarge zasłynął dzięki pracy na temat

rasizmu skierowanego przeciwko czarnym mieszkańcom U S A , która
zachwyciła papieża i przekonała go, że Amerykanin jest właściwym
człowiekiem do realizacji jego projektu. W pracy mieli go wspierać
niemiecki jezuita Gustaw Gundlach i francuski jezuita Gustaw Des-
buquois. Do września 1938 roku każdy z nich opracował swój własny
projekt. LaFarge przesłał teksty do swojego zakonu, do generała jezui­
tów Włodzimierza Ledóchowskiego w Rzymie, w celu zaopiniowania,

wyboru, opracowania naukowego i przełożenia na łacinę. W każdym

razie projekty trafiły na biurko papieża w dniu 21 stycznia 1939 roku.
Nie wiemy, czy posłużyły mu jako wzór do planowanego przemówie­
nia. Prawdopodobnie po śmierci Piusa XI zostały one wraz z innymi

aktami z czasów jego pontyfikatu opieczętowane i zarchiwizowane.

Dlatego ryzykowne jest mówić, tak jak to zrobił Cornwell, o „przy­

właszczonej encyklice" i podejrzewać Pacellego o zatuszowanie tego
faktu. W rzeczywistości podobno projekt nie podobał się zbytnio nawet
samemu Piusowi X I , ponieważ tekst dostarczony przez LaFarge'a , któ­
ry przed kilku laty publikowali benedyktyn o. Georges Passelecq z Bel­
gii i socjolog Bernard Suchecky, przy całej dobrej woli zawiera przykre
świadectwa kościelnego antyjudaizmu. Czytamy w nim, jakoby Żydzi
„zaślepieni marzeniami o zyskach światowych i sukcesach materialnych
stracili to, czego sami poszukiwali". Jest też mowa o „tym nieszczęśli­

wym narodzie, który sam na siebie sprowadził nieszczęście, których
zacięci przywódcy ściągnęli przekleństwo Boże na swoje własne głowy".
W końcu dokument stwierdza: „Izrael sam na siebie ściągnął gniew

Boga, ponieważ odrzucił ewangelię". W innym fragmencie mowa jest

o „duchowych zagrożeniach ( . . . ) , na które może narazić dusze kontakt
z Żydami". Żydzi „z nienawiści do religii chrześcijańskiej (...) wspierają

- 1 4 0 -

i propagują ruchy rewolucyjne, których celem jest bez wątpienia obale­
nie ładu społecznego" oraz „wzniecają w sercach nienawiść między kla­
sami i narodami, aby mieć korzyści z ich resentymentu". Gdyby ta en­
cyklika kiedykolwiek została opublikowana, stałaby się wodą na młyn

dla propagandy nazistowskiej. Ten, kto sprawił, że znikła w archiwach
watykańskich, wyświadczył Kościołowi i Żydom wielką przysługę.

Pacelli jako kamerling kierował sprawami urzędowymi Kościoła

podczas sede vacante, w okresie pomiędzy śmiercią papieża a wyborem

jego następcy. Przygotowywał uroczystości pogrzebowe Piusa X I , po­

dobnie jak przed konklawe wybór jego następcy. Poza tym troszczył się
0 wysokich rangą gości pogrzebowych z całego świata i odpowiadał na
listy i telegramy kondolencyjne przywódców państw. Musiał też sam
spakować rzeczy papieża. Jego kadencja sekretarza stanu minęła, liczył
się z tym, że nowy pontifex mianuje nim kogoś innego. Zbyt dobrze
pamiętał swojego poprzednika Merry'ego del Val, sekretarza stanu
Leona X I I I , któremu pozostało jedynie parę godzin na opuszczenie
mieszkania. Chciał zapobiec takiemu poniżającemu wyrzuceniu. Sios­
tra Pascalina załatwiała ważniejsze sprawy, on zaś wykorzystał każdą
wolną minutę, aby uporządkować swoje akta, zaopatrzyć je w etykiety
1 uporządkować w ten sposób, aby móc je przekazać nowemu sekreta­
rzowi stanu. Następnie wezwał swoje trzy niemieckie siostry zakonne,
prosząc, aby postarały się dla niego o wizę wjazdową do Szwajcarii.
Zaraz po konklawe chciał udać się na wypoczynek do Rorschach do
Stella Maris.

Jednak nic z tego.

Kardynał Paryża Jean Verder zapytany bezpośrednio przed konkla­

we, czego oczekuje od nowego papieża, odpowiedział proroczo: „Koś­
ciół wychodzi naprzeciw tak burzliwym czasom, że następca Piusa XI
musi być albo bohaterem, albo świętym".

D n i a 1 marca 1939 roku sześćdziesięciu dwóch kardynałów Koś­

cioła katolickiego przybyło na konklawe do Rzymu na parowcach
oceanicznych, samolotami, specjalnymi pociągami i samochodami. Za­
nim wybrali dwieście sześćdziesiątego następcę Św. Piotra, byli niemal

- 141 -

background image

hermetycznie odizolowani od świata, nad którym zebrały się groźne
chmury zbliżającej się wojny.

Miało to być najkrótsze konklawe w historii. J

U z w

drugiej turze

wyborów oddano czterdzieści osiem z sześćdziesięciu dwóch głosów na
jednego kandydata. Ten poprosił o to, aby koniecznie przeprowadzić
jeszcze trzecią turę wyborów. Tym razem oddano na niego sześćdziesiąt
jeden z sześćdziesięciu dwóch głosów.

Był to Eugenio Pacelli.
Przed ostatnią turą był tak zdenerwowany, że w drodze do Kaplicy

Sykstyńskiej pośliznął się na schodach i upadł. Z ust kardynała Vediera
wyrwało się: „Namiestnik Chrystusa - na ziemi!". Dopiero wieczorem

nowy papież poczuł, że się zranił, i kazał sobie obandażować rękę.

O godzinie 17: 27 z komina Kaplicy Sykstyńskiej zaczął wydobywać

się biały dym. W całym Rzymie, a następnie na całym świecie, rozleg­
ło się bicie dzwonów. W tym samym czasie k a r d y

n a

ł

o w

i Pacellemu

zadano decydujące pytanie: „Czy przyjmujesz wybór na urząd Summus

Pontifexì".

Zbierając wszystkie siły, Pacelli odpowiedział twierdząco.

Przyjął imię Pius na cześć papieża, w którego dzień urodził się do­
kładnie sześćdziesiąt trzy lata wcześniej (Pius IX), p

a

p i

e z a

,

z a

czasów

którego zaczęła się jego kariera w sekretariacie stan

u

(Pius X ) , oraz pa­

pieża, który był dla niego jak ojciec i zawsze miał pozostać świetlanym
wzorem (Pius X I ) .

Annuntio vobisgaudium magnum: habemus Papam\,

ogłosił kardynał

Caccia Dominioni z loggii Bazyliki św. Piotra wyniki wyboru papieża.

Eminentissimum ac Reverendissimum Domìnum Cardinale Eugenium

Pacelli, qui sibi nomen imposuit Pium XII. G d y

rozbrzmiało jego imię,

tłumy zaczęły krzyczeć z radości: Un vero Romano di R

oma

i

(„Prawdzi­

wy rzymianin!").

Dźwięki fanfar przerwały szalony aplauz. Zapadła cisza. Jasnym,

lekko drżącym głosem nowy papież wypowiedział swoje błogosławień­
stwo, powoli i daleko wyciągając rękę, uczynił zn

a

k krzyża nad Rzy­

m e m i całym światem.

Nigdy świat nie potrzebował go bardziej niż w owym czasie.

- 1 4 2 -

W dniach takich jak ten augurowie watykańscy chętnie sięgają do

starej książki, której źródło i autor są nieznane. Jest ona przypisywana
św. Malachiaszowi, irlandzkiemu opatowi żyjącemu w XII wieku, jed­
nak wszystko przemawia za tym, że powstała w XVI wieku. Każdemu
papieżowi aż do końca świata przyporządkowuje ona prorocze motto,
poczynając od Celestyna II (1143-1144), kończąc (niepokojąco) na
następcy Benedykta XVI. Ignis ardens („żarliwy ogień") - tak proroc­
two papieskie nazywa św. Piusa X, za którego pontyfikatu wybuchła
pierwsza wojna światowa, Religio depopulata („religia spustoszona")

- jego następcę Benedykta XV, Fides intrepida („wiara nieustraszona")
- odważnego i energicznego Piusa X I . Dla jego następcy autor przepo­
wiedni prorokował całkiem szczególny tytuł: Pastor angelicus („pasterz

anielski)". Być może naprawdę przewidział, że papież Pacelli pewnego
dnia otrzyma od ofiar najbardziej niszczycielskiej wojny w historii przy­
domek angelo bianco („biały anioł").

Prasa światowa wiwatowała na cześć nowego papieża jako „najbar­

dziej doświadczonego i najznakomitszego dyplomaty w kurii" („The
Manchester Guardian", U K ) , „drugie ja Piusa X I " („Tablet", U S A ) ,
twierdziła, że „jest kimś więcej niż dyplomatą, który obejmuje tron
Piotrowy: jest ascetą, który wolałby odmówić tego zaszczytu; misty­
kiem, najbardziej zapalonym sługą ideału chrześcijańskiego, urodzo­
nym obrońcą duchowości skierowanej przeciwko materializmowi"
(„EIntransigeant", Francja). Wydawany przez osiedleńców żydowskich
„Palestine Post" (obecnie: „Jeruzalem Post") mówił: „Serdeczne reakcje

świata na ten wybór - zwłaszcza we Francji, w Anglii i w Ameryce - nie
stanowią zaskoczenia, jeśli przypomnimy sobie o ważnej roli, jaką od­
grywał Pacelli w najnowszym ruchu oporu papieża skierowanym prze­
ciwko zgubnym teoriom rasowym". W brytyjskim i francuskim Mini­

sterstwie Spraw Zagranicznych z radością powitano koniec konklawe,
ponieważ wiedziano, że Pacelli będzie kontynuował przychylną demo­
kracjom politykę swojego poprzednika. Całkowicie inne były głosy
z Niemiec. „Berliner Morgenpost" donosił, że rząd Rzeszy nie cieszy się

z jego wyboru, „ponieważ zawsze był wrogo nastawiony wobec naro-

- 1 4 3 -

background image

dowego socjalizmu". „ D a s Reich" podjudzał: „Pius XI był pół-Żydem,
ponieważ jego matka była holenderską Żydówką, lecz kardynał Pacelli

jest całkowitym Żydem". „Papież polityczny i wyrafinowany, i zręcznie

postępujący papież walki. Tak więc trzeba uważać!", zanotował Goeb­
bels w swoim dzienniku. Nawet najwyższemu rangą propagandziście
nazistowskiemu nie przyszłoby do głowy, że pewnego dnia Pius XII
zostanie zniesławiony jako „antysemita" i p a p i e ż H i t l e r a . Hitler
demonstracyjnie zrezygnował z telegramu gratulacyjnego, a Rzesza nie
wysłała ani jednej wysokiej rangą osobistości na uroczystości korona­
cyjne nowego Ojca Świętego.

XII

PAPIEŻ POKOJU

Papież nie miał czasu, aby wypocząć nawet jeden dzień. G d y Eugenio
Pacelli uporał się z odpowiadaniem na kondolencje z powodu śmierci
Piusa X I , musiał zacząć redagować odpowiedzi na listy i telegramy

gratulacyjne głów państw. Siostry otrzymały polecenie opróżnienia
walizek i skrzyń, które właśnie spakowały. Następnie należało pożegnać
się z przyjemnymi przyzwyczajeniami. Dotychczas każdego południa
Pacelli jeździł do parku Villa Borgese, aby tam, chodząc szybkim kro­
kiem z książką, odbyć swój godzinny spacer dla dobrego trawienia.
Wyjaśniono mu jednak jednoznacznie, że teraz nie będzie to możliwe.
Z ciężkim sercem musiał przystać na spacery w ogrodach watykańskich,
które zawsze przypominały mu cmentarz. Zaraz pierwszego dnia po
swoim wyborze ubrał swój ciepły, czarny płaszcz. Od G ó r Albańskich
w kierunku Rzymu wiał zimny wiatr, a słoneczny dzień stawał się mroź­
ny, kiedy papież wyruszył w drogę. Nie minęło 20 minut, gdy u sióstr
zadzwonił telefon: „Jak siostry mogły pozwolić mu tak wyjść?". Jednak
papieża nikt nie mógł już powstrzymać. W ogrodach zauważył, że jakiś
mężczyzna, który akurat ścinał żywopłot, taksuje go spojrzeniem zza
liści. Kiedy Pius XII pomachał mu ręką, ogrodnik wyszedł zza żywopło­
tu, klęknął i wyjąkał: „Ojcze Święty, nie mogłem uwierzyć, że to Ojciec.
Papież jest zawsze ubrany na biało, a nie na czarno. Ale Ojciec tego

jeszcze nie wie?". Pacelli odparł ze śmiechem: „Zapamiętam to sobie".

Jeszcze tego samego dnia pokazał siostrom mieszkanie papieskie.

Sprawiał wrażenie przybitego, kiedy im opowiadał, gdzie go przyjmował

- 1 4 5 -

background image

Pius XI i gdzie leżał „owej niezapomnianej nocy", kiedy powrócił do
Ojca wszelkiego życia. Ostatecznie zlecił zakonnicom, urządzić wszystko

tak, jak to konieczne, „jednak z całkowitą prostotą, bez żadnego luksusu".

Potem przemówił do świata. Jego pierwsze przemówienie transmito­

wane dnia 4 marca 1939 roku przez Radio Watykańskie, odzwiercied­

lało najważniejsze intencje jego pontyfikatu i zawierało jego program.
To było gorące wezwanie do pokoju. „O pokój, który tak usilnie zalecał

nasz świątobliwy poprzednik, który pragnął przywołać gorącą modli­
twą i za który poświęcał własne życie z największą ofiarnością; o pokój,
najwspanialszy dar Boga, który przekracza wszelkie pojęcia; o pokój,

oparty na sprawiedliwości i miłości ( . . . ) . On jeden łączy i zagrzewa
serca wspólnoty z Bogiem ( . . . ) . Bezbronni, lecz ufający w p o m o c Naj­
wyższego, pragniemy położyć uzdrawiającą dłoń. N a p o m i n a m y was

słowami świętego Pawła: »Pojmijcie nas!«".

Być może znakiem Opatrzności było to, że nawet jego rodowe na­

zwisko Pacelli pochodzi od słowa pace, czyli „pokój", a jego rodzina od

pradawnych czasów miała w herbie gołąbka pokoju. Jako papież uczynił
on swoimi słowa proroka Izajasza, które zostały wyryte na zewnętrznej

ścianie Anima, niemieckiego kościoła narodowego w Rzymie: Opus

iustitiae pax

(„Pokój dziełem sprawiedliwości"). J e g o herb papieski

ozdabiał srebrny gołąb na niebieskim tle, który w dziobie trzyma gałąz­
kę oliwną. Gołąb stoi na potrójnym łuku, wznoszącym się ponad ląd

i wodę, niczym znak nadziei przy końcu biblijnego potopu.

Podobnie jeszcze przed swoją koronacją, w dniach 6 i 9 marca,

Pius XII spotkał się z niemieckimi kardynałami Bertramem, Faulhabe-

rem i Schultem, jak również z obecnie „lojalnym" austriackim kardyna­

łem Innitzerem, aby omówić dalsze postępowanie w sprawie Niemiec.

„Problem Niemiec jest dla mnie najważniejszy", stwierdził i ogłosił go
„sprawą szefa". Wspólnie uzgodniono, żeby początkowo zabrać się do tej
sprawy drogą dyplomatyczną. „Łatwo jest rozpocząć walkę z Kościołem,

ale ciężko ją wytrzymać", przypomina ojciec Leiber swoją argumentację.
„A jeśli zostanie ona już narzucona Kościołowi, katolicy w kraju muszą
wiedzieć, że najwyższa władza wcześniej spróbowała wszystkiego, aby im

- 1 4 6 -

zaoszczędzić tej walki". Pius XII prawdopodobnie przewidywał, co dwa
dni wcześniej mógł zapisać w swoich dziennikach Goebbels: Hitler roz­

ważał zerwanie konkordatu najpóźniej „przy pierwszym przejawie walki
ze strony Pacellego". Papież mógł być pewien, że dyktator nigdy więcej

nie będzie już tak gotowy do daleko sięgających ustępstw, jak to było

w roku 1933. Bez konkordatu biskupi i kapłani byliby niejako zdani na
jego łaskę, zaś niewygodni księża mogliby być zastąpieni przez wierne
Hitlerowi marionetki. Tym samym niemieccy katolicy staliby się pierw­
szymi ofiarami zbyt gwałtownego kursu nastawionego na konfrontację
i aż do końca wojny zostaliby swego rodzaju zakładnikami w rękach

fiihrera,

co papieża skłaniało wciąż do ostrożności.

C h o ć Hitler demonstracyjnie nie pogratulował Pacellemu z okazji

jego wyboru na papieża, ten napisał do „fiihrera i kanclerza" Rzeszy

Niemieckiej. Protokół przewidywał, że nowy papież musi powiadomić
o swoim wyborze wszystkie głowy państw, z którymi Stolica Apostolska
utrzymuje kontakty dyplomatyczne. Nie wymienił przy tym wyraź­
nie Hitlera, lecz raczej okazał „głęboką przychylność" wobec „narodu

niemieckiego powierzonego Pańskiej opiece", aby „wybłagać dla niego

[narodu!] błogosławieństwo od wszechmogącego Boga w ojcowskim

przekonaniu o prawdziwym szczęściu, z którego dzięki religii wyrasta

pokarm duchowy i siła". Taka zręczna formuła mogła zostać zrozumiana
przez wroga religii chrześcijańskiej jako groźba. Tylko Cornwell twierdzi,
cytując list: „Pius XII afirmuje Hitlera". Odpowiedź nigdy nie nadeszła.

„Jeśli chcą walki, nie boimy się ich", wyjaśnił Pius X I I niemiec­

kim kardynałom. „Jednak świat powinien zobaczyć, że próbowaliśmy

wszystkiego, by żyć w pokoju z N i e m c a m i " . Trzy miesiące później

nowy sekretarz stanu kardynał Luigi Maglione na zlecenie papieża
przekazał niemieckiemu ambasadorowi von Bergenowi szczegółowe
memorandum, w którym wymieniono naruszenia konkordatu przez

rząd Rzeszy oraz skrytykowano „silną antykatolicką propagandę" prasy

partyjnej. Również na te zarzuty rząd niemiecki nie odpowiedział.

Rankiem 12 marca 1939 roku, w dzień koronacji, siostra Pascalina

zastała nowego pontifeksa białego jak ściana, klęczącego na kolanach

- 1 4 7 -

background image

w swojej prywatnej kaplicy. Zdawał sobie sprawę z tego, że t i a r a , ko­

rona papieży, którą miał przyjąć tego dnia, jest tak naprawdę koroną
cierniową. Tylko przez chwilę popatrzył na plac św. Piotra, gdzie akurat

wschodzące na bezchmurnym niebie słońce oblewało niepoliczalny

tłum ludzi ciepłym światłem.

Bazylika św. Piotra została przystrojona jak nigdy dotąd. Potężne

trybuny miały umożliwić widoczność stojącym nawet w najdalej poło­
żonych zakątkach bazyliki. Ogromne dywany i gobeliny z adamaszku
i brokatu spływały z białych ścian i okrywały marmurowe kolumny
i pilastry. Przed nimi na złoto i na czerwono iskrzyły się setki świa­
tełek przy balustradzie confessio, a przepych kolorów tysięcy kwiatów
przypominał ogród. Przed kulisami czekało wiele koronowanych głów,
książąt, arystokratów i dyplomatów w eleganckich frakach, co się nie
zdarzyło do tej pory w 450-letniej historii Bazyliki św. Piotra. Oprócz
tego 50 tysięcy wiernych czekało, aż w końcu srebrne trąby oznajmiły
zbliżające się przybycie nowego papieża. Na swojej trybunie siedzieli
przedstawiciele prasy z całego świata - co było absolutnym novum
w historii Watykanu. Również po raz pierwszy koronacja papieża była
transmitowana bezpośrednio przez Radio Watykańskie do wielu kra­
jów, poza tym była filmowana przez ekipę telewizyjną.. Była to pełna

potęgi demonstracja władzy świadomego i ostatecznie zwycięskiego
Kościoła, mającego pewność, że nawet „moce piekielne (...) go nie
przemogą" (Mt 16,18).

Podczas gdy chór zaintonował Tu es Petrus, nadszedł podwójny sze­

reg gwardzistów szwajcarskich w galowych mundurach, uzbrojonych

w halabardy, a za nimi procesja, na której czele szli papiescy mistrzowie
ceremonii i przełożeni zakonów. Jałmużnik, któremu towarzyszyło
dwóch gwardzistów, niósł na ciężkiej jedwabnej poduszce iskrzącą się

tiarę wysadzaną szlachetnymi kamieniami. Za nim w niekończącym się

szeregu szli honorowi skarbnicy, adwokaci konsystorialni oraz dworza­

nie w swoich średniowiecznych ubiorach, w czarnych pumpach, śnież­
nobiałych kołnierzykach, ze złotymi łańcuchami na szyi, w płaszczach
i ze szpadami. Za nimi kroczyli spowiednicy z kościoła św. Piotra, pra-

- 148 -

łaci z swoich fioletowych sutannach, opaci, biskupi i arcybiskupi w bo­
gato zdobionych mitrach, następnie kardynałowie w lśniącej czerwieni.

Jako ostatni pojawił się, niesiony przez szesnastu mężczyzn na tradycyj­

nej lektyce o nazwie sediagestatoria, nowy papież, ubrany w szaty tkane
złotem, mając na głowie wysoką, smukłą mitrę. Przed nim kroczył kar­
dynał Dominioni, który w momencie, kiedy wiwaty na cześć Piusa XII
grzmiały najgłośniej, zapalił wiązkę pakuł, która powoli spaliła się na
popiół. Sic transit gloria mundi („Tak przemija blask świata"), zgodnie

z prastarym rytuałem kardynał napominał niemal przeraźliwym głosem
celebrowanego akurat pontifeksa. Ten jednak wiedział, co go czeka­
ło. Niemal apatyczny i zatopiony w myślach przyjmował hołdy, lecz
uśmiech ani razu nie zagościł na jego twarzy. Sprawiał wrażenie owcy
prowadzonej na rzeź, gotowy wejść na wzgórze Golgoty. Nawet włoski
minister spraw zagranicznych, zięć Mussoliniego, Ciano, stwierdził, że
zaszły w nim zmiany: „Papież ma wygląd świąteczny niczym rzeźba. Pa­
miętam, jak miesiąc temu jako kardynał był człowiekiem wśród ludzi.

Dzisiaj wydaje się być dotknięty Bożym tchnieniem, które napełnia go
duchem i czyni wzniosłym".

Kiedy skończyła się uroczysta msza papieska, a procesja opuściła

Bazylikę św. Piotra, Pius XII pojawił się na loggii w białym płaszczu,

z wysoką mitrą na głowie. Na jego cześć wiwatowało teraz 3 0 0 ty­
sięcy ludzi, którzy długie godziny czekali na ten moment. Dźwięki
fanfar hymnu papieskiego, który zaintonowano, zginęły całkowicie

w ogłuszającym aplauzie. Jednak natychmiast nastała cisza, kiedy tylko
kardynał dziekan zaintonował hymn: „Złota korona na jego głowie".
Następnie kardynał Canali zdjął nowemu papieżowi mitrę, a kardynał
Dominioni podniósł tiarę z poduszki i włożył mu na głowę: „Przyjmij
tę potrójną koronę i wiedz, że jesteś Ojcem książąt i królów, przywód­
cą naszego świata tutaj na ziemi, namiestnikiem naszego Zbawiciela

Jezusa Chrystusa, któremu chwała i cześć na wieki wieków". Pius XII

podniósł się, rozpostarł ramiona, aby pobłogosławić klęczący tłum,
będąc przez chwilę podobnym do wizerunku Ukrzyżowanego, gotów
do poświęceń. Potem zasłony opadły, kryjąc papieża.

- 1 4 9 -

background image

Jeśli dać wiarę siostrze Pascalinie, człowiek, na którego cześć właśnie

wiwatowały tłumy, siedział godzinę później sam, jak zawsze, przy stole

podczas obiadu. Był przy tym tak milczący, że trzy siostry nie miały
odwagi złożyć mu gratulacji. Jedynie jego ptakom udało się rozproszyć

uwagę papieża. Ponieważ śpiewały dziś szczególnie pięknie, podszedł
do klatki i otworzył ją, pozwalając im pofruwać po jadalni. Na stole,
krzesłach i szafach dotrzymywały mu swojego towarzystwa. Pół godziny
później zaniósł z powrotem każdego z nich ostrożnie do klatki.

Eugenio Pacelli był wprawdzie teraz papieżem, jednak ten fakt miał

niewiele zmienić w jego prywatnym życiu. W wielu kwestiach pozo­
stał nieprzystępny, samotny i ascetyczny. Siostra Pascalina pisała: „Był
przeciwny jakiemukolwiek luksusowi i nie znosił go ani w ubiorze,
ani w swoim otoczeniu". Jego jedyną namiętnością była wzbogacona
w tym czasie biblioteka, którą zarządzał inny Niemiec, jezuita Wilhelm

Hertrich. Kiedy w latach powojennych papież spędzał miesiące letnie

w Castel Gandolfo, potrzeba było całego samochodu dostawczego,

aby przewieźć jego „bibliotekę podręczną". Kiedy pewnego razu gru­
pa pielgrzymów podarowała mu cały kosz starych, rzadkich książek,
godzinami szukano Ojca Świętego, ale nadaremnie. Siostra Pascalina
zauważyła, że w pokoju obok biblioteki pali się światło. Kiedy tam
weszła, zobaczyła Piusa X I I klęczącego na kamiennej posadzce nad

książkami, które po gruntownej inspekcji porządkował w stosy. Kiedy
chwilę potem nowy sekretarz stanu kardynał Maglione zapytał ją, czy
znalazła papieża, odpowiedziała: „Tak, jest pośród swoich książek".

Poza tym wszystko było zorganizowane maksymalnie pedantycznie.

W szafach i szufladach Ojca Świętego wszystko miało swoje miejsce.

Uważał on, że dzięki temu oszczędza czas. Jak w ciągu dnia jego biurko,
stoły i krzesła stały zapełnione, tak nocą wszystko było posprzątane,
niezależnie od tego, jak było późno. W papieskim gabinecie nad pla­
cem św. Piotra nigdy nie gasły światła przed godziną 2:00 nad ranem.

Papież wymagał przy tym również od swoich współpracowników grun­
townego przygotowania i perfekcjonizmu przynajmniej zbliżonego do
jego własnego. Jedna z jego maksym brzmiała: „Jeśli się czegoś raz po-

- 150 -

rządnie nie zrobi, potem się tego żałuje". Jakbyśmy dzisiaj powiedzieli,
był przy tym p a s j o n a t e m k o n t r o l i , kimś, kto chciał być

0 wszystkim poinformowany, kto pociągał za wszystkie sznurki i musiał
przeczytać każdy list, jaki opuszczał w jego imieniu Watykan. Niena­
widził długich dyskusji i niekończącej się paplaniny, dlatego zawsze
bezpośrednio dotykał sedna sprawy i wymagał tego samego od innych.
Smali talk

nigdy nie był jego udziałem. „Czas to pieniądz", mówi przy­

słowie ludowe. Dla Piusa X I I , który nigdy nie robił sobie nic z bogactw
1 dla którego pieniądze były jedynie środkiem pomocy potrzebującym,
czas był nieskończenie bardziej wartościowym dobrem. Uważał, że „na

wypoczynek mamy całą wieczność, a tutaj na ziemi należy całkowicie
wypełnić zadania, jakie nam powierzył Bóg". Dla niektórych było to
nie do pojęcia, że nigdy nie pozwalał sobie na przerwę. „Żaden czło­
wiek tego nie wytrzyma!", wzdychał późniejszy biskup Galen, uparty
Westfalczyk, kiedy siostra Pascalina opowiedziała mu o morale pracy
ówczesnego nuncjusza i późniejszego papieża.

Pacelli żył jak święty. Po obudzeniu się około godziny szóstej naj­

pierw odmawiał przy otwartym oknie krótką modlitwę. Po wzięciu
zimnego prysznica odprawiał z zaangażowaniem mszę św. w swojej pry­
watnej kaplicy położonej obok sypialni; tylko w tym wypadku się nie

śpieszył. Następnie jadł w samotności skąpe, jak wszystkie jego posiłki,
śniadanie: kawałek chleba i filiżankę ciepłego mleka.

Kochał wprawdzie muzykę, jednak słuchał jej tylko podczas trwają­

cego pół godziny obiadu. Przy porannym goleniu się elektryczną ma­
szynką z USA, o której mówił, że pozwala zaoszczędzić czas - odświeżał

z p o m o c ą radia swój angielski i francuski. Twierdzenie, jakoby codzien­
nie przeznaczał kwadrans na poranną gimnastykę, było zmyślone przez
prasę. Siostra Pascalina stwierdziła kategorycznie: „Ojciec Święty nigdy
nie ma czasu na coś takiego". Jego szofer skarżył się, że wożenie papieża

jest jak „ciągłe uczestnictwo w wyścigach samochodowych".

Jego jedyną małą radością były śpiewające ptaki, które mieszkały

w trzech klatkach w papieskiej jadalni. Pierwsze dwa kanarki, prezent
od kardynała Spellmana, przywiózł z Ameryki, potem doszedł do tego

- 1 5 1 -

background image

dzwoniec, który wypadł z gniazda, a którego papież sam wyhodował,
oraz gil, prezent od niemieckiego małżeństwa. Dwa jego ulubione ptaki
nosiły niemieckie imiona Gretchen i Hans.

N i c dziwnego, że Włosi zaczęli wkrótce mówić o Papa tedesco („nie­

mieckim papieżu"), skoro miał w swoim otoczeniu dwa ptaki o niemiec­
kich imionach, trzy niemieckie zakonnice, niemieckiego prywatnego
sekretarza - ojca Roberta Leibera SJ, niemieckiego bibliotekarza - ojca

Wilhelma Hentricha S J , osobistego zausznika niemieckiego eksprze-
wodniczącego Partii Centrum — dra Ludwiga Kaasa, i przełożonego
zakrystii Bazyliki św. Piotra oraz niemieckiego spowiednika — ojca Au­
gustyna Bea SJ, rektora Papieskiego Instytutu Biblijnego. Niemiecki był

nawet językiem potocznym w gospodarstwie domowym papieża! Aż do
czasów Benedykta X V I nigdy nie było tak silnej niemieckiej obecności

w rzymskiej Kurii. Z punktu widzenia Włochów sam papież Pacelli

uosabiał wszystkie „typowo niemieckie" cnoty: punktualność, popraw­
ność, pilność. Ponadto kochał Niemców, ciągle myślał z nostalgią o swo­
im pobycie w Monachium i Berlinie, jako o najszczęśliwszym okresie

w swoim życiu. Tym bardziej cierpiał, jak pisała siostra Pascalina, „z po­
wodu rozwoju sytuacji w Niemczech przez te wszystkie lata, które mu­

siał obserwować to, co Hitler próbował uczynić z narodem, który sam
papież przez długie lata tak dobrze poznał, nauczył się cenić i kochać".

Tak więc jego mieszkanie stało się swego rodzaju biotopem dla dobrych

Niemiec, których wartości i ideały należało zachować przed nazistami.

Siedemnaście lat po pierwszym spotkaniu fubrer i pastor angelicus

ponownie znaleźli się naprzeciwko siebie oko w oko. Miało się wraże­
nie, że anioł natknął się na smoka.

Hitler nie robił już tajemnicy ze swoich planów. „W swoim życiu

bardzo często byłem prorokiem i najczęściej mnie wyśmiewano", tak
dnia 30 stycznia 1939 roku wyjaśniał szyderczo przed Reichstagiem,
aby cisnąć obu swym wrogom najczarniejsze przepowiednie:

Jeśliby międzynarodowej finansjerze żydowskiej w Europie i poza jej

granicami miało się udać rzucić raz jeszcze narody w wir wojny świato-

- 1 5 2 -

wej, wówczas wynikiem nie byłaby bolszewizacja ziemi, a tym samym
zwycięstwo żydostwa, lecz zniszczenie rasy żydowskiej w Europie.
Państwo narodowosocjalistyczne będzie uświadamiać księżom, którzy
zamiast być sługami Bożymi, chcą dostrzegać swoją misję w znieważa­
niu naszej obecnej Rzeszy, jej instytucji i czołowych osobistości, że nikt

nie będzie tolerował niszczenia tego państwa. (...) Będziemy chronić

księdza, sługę Bożego, lecz księdza - politycznego wroga Rzeszy -
zniszczymy.

Była to otwarta zapowiedź wojny z żydostwem i z Kościołem kato­

lickim.

background image

XIII

ANIOŁ I S M O K

Ani przepych papieskiej intronizacji, ani samotna idylla, jaką przed­

stawia siostra Pascalina, nie mogły przysłonić tego, że wszystkie znaki
w Europie w tych dniach wskazywały na wojnę. To wyjaśnia gorący

apel papieża o pokój jeszcze przed jego koronacją. Zaledwie trzy dni
po przyjęciu „potrójnej korony" niemieckie oddziały wkroczyły do
Czechosłowacji, aby „sprowadzić do d o m u , do Rzeszy, stare landy

Czechy i Morawy". Zszokowany tym posunięciem litewski rząd był
teraz gotowy odstąpić na korzyść Niemiec Kłajpedę, której żądał Hitler
Następnie brunatny dyktator skierował swoją uwagę na Polskę. Ofi­

cjalnie chodziło o miasto Gdańsk i korytarz, który miał połączyć Prusy
Wschodnie z Rzeszą. Polska natomiast zażądała dostępu do morza

i groziła wojną, jeśli Niemcy chcieliby przeforsować siłą swoje interesy.
D n i a 31 marca Wielka Brytania i Francja zapowiedziały sojusz militar­
ny z Polską na wypadek agresji ze strony Niemiec, podczas gdy Hitler
przygotowywał już plany ataku.

Pius XII zrozumiał, że życzliwe apele już nie wystarczą, że nadszedł

czas na działanie. Ze strony brytyjskich katolików wyszła propozy­
cja zwołania konferencji pokojowej, którą papież chętnie podchwy­
cił. Najpierw wysłał do Mussoliniego swojego zausznika, jezuitę, ojca

Pietra Venturiego, aby ten wybadał sytuację. Odpowiedź z Palazzo
Venezia, głównej kwatery duce, była bardzo obiecująca. Włochy były
gotowe zasiąść do stołu z N i e m c a m i , Francją, Anglią i Polską, aby
omówić sporne kwestie, które groziły wywołaniem światowej pożogi.

- 1 5 4 -

Dzień później sektetarz stanu kardynał Maglione wysłał telegramy do
nuncjatur w Berlinie, Paryżu, Londynie i Warszawie z poleceniem,

aby w imieniu papieża zaprosić rządy poszczególnych krajów do sto­
łu konferencyjnego. Reakcje były rozczarowujące. Francja i Anglia
od czasu układu monachijskiego z roku 1938 nie wierzyły w wartość
niemieckich obietnic pokoju, Hitler z kolei zapewniał, że nie istnieje
żadne niebezpieczeństwo wojny. W tym samym momencie zarzucił

Anglii i Francji, że sprowokowały chwilowe napięcie wskutek okazania
solidarności z Polską. Również Warszawa była mało zachwycona pa­
pieską inicjatywą i obawiała się jedynie zaostrzenia sytuacji przy stole
negocjacyjnym.

Kiedy konferencja nie doszła do skutku, pozostawała druga droga

pośrednictwa w rozmowach bilateralnych między Niemcami a Polską.
Watykański Sekretariat Stanu przez cały czerwiec i lipiec 1939 roku
koncentrował się na tym celu - daremnie.

Hitler jednak był aktywny. W maju jego minister spraw zagra­

nicznych Joachim von Ribbentrop i hrabia Ciano, zięć Mussoliniego,

podpisali w Berlinie p a k t s t a l o w y . Niemcy i Włochy zobowiązały
się do wzajemnej pomocy zbrojnej na wypadek wojny. Przedtem duce
ostrzegł fiihrera, że Włochy nie będą uzbrojone na wypadek wojny
przed rokiem 1943. Trzy miesiące później, dnia 23 sierpnia 1939 roku,
Ribbentrop i minister spraw zagranicznych w rządzie Stalina Mołotow

podpisali pakt o nieagresji. W tajnym załączniku ustalono, w jaki spo­
sób po zaatakowaniu Polski zostanie ona podzielona. Wielka Brytania
i Francja zareagowały potwierdzeniem swojego sojuszu z Polską. C o ­

dziennie liczono się z atakiem Niemiec.

Wówczas zabrał głos papież. Na dzień 24 sierpnia 1939 roku, na

godzinę 19:00 Radio Watykańskie zapowiedziało przemówienie Piusa
X I I . Stało się ono ostatnim rozpaczliwym wezwaniem do pokoju: „Po­

nownie wybiła ciężka godzina dla wielkiej rodziny ludzkiej", tak rozpo­

czął papież, aby usilnie napomnieć: „Tylko dzięki mocy rozsądku, a nie
broni, sprawiedliwość utoruje sobie drogę. Bogaci, którzy nie opie­
rają się na fundamencie sprawiedliwości, nie mają błogosławieństwa

- 1 5 5 -

background image

Bożego. Polityka wolna od moralności zdradza jej inicjatora. Zagraża
nam bezpośrednie niebezpieczeństwo, ale jest jeszcze czas. J e s z c z e
n i c s t r a c o n e g o , j e ś l i c h o d z i o p o k ó j . W s z y s t k o
j e d n a k m o ż n a s t r a c i ć p r z e z w o j n ę " .

Sam Hitler musiał zrozumieć, że strategicznym błędem byłoby za­

atakować po tych słowach. W każdym razie przesunął o pięć dni ter­
min napadu na Polskę, planowanego z 25 na 26 sierpnia. Przedtem
podjął ostatnią próbę oderwania Polski od Anglii i Francji. Mussolini

również zareagował na papieskie napomnienie. Zaraz następnego dnia
powiadomił ponownie Hitlera, że Włochy nie są w stanie wesprzeć go
militarnie w ewentualnym konflikcie. Wobec ojca Venturiego przyznał,
że wolałby uniknąć walki.

Ambasador Francji przy Stolicy Apostolskiej zapytał, czy papież

jest gotowy na wyraźne zabranie głosu w obronie Polski. Jednak odpo­
wiedź, jaką przekazał mu Monsignore Tardini, jest zadziwiająca: „Jego

Świątobliwość mówi, że to za duże wymagania. Nie należy zapominać,
że w Rzeszy [Wielkoniemieckiej] jest 40 milionów katolików. Na jakie

represje byliby narażeni po tego rodzaju wypowiedzi ze strony Stolicy

Apostolskiej?". Pius XII zdecydował się pójść za przykładem Benedyk­

ta XV i przynajmniej zachować pozór neutralności, aby w rachubę

wchodziła nadal rola pośrednika. Również traktaty laterańskie wyraź­

nie zobowiązywały papieża do zachowania neutralności. Nawet troska
0 tak tradycyjnie silny kraj katolicki, jakim była Polska, nie usprawie­
dliwiała zagrożenia dla katolików w Niemczech i byłej Austrii.

Zamiast tego nuncjusz w Warszawie starał się o posłuchanie u pol­

skiego premiera. Wkrótce zaaranżowano rozmowę polskiego ambasa­
dora w Berlinie z Ribbentropem. Dnia 31 sierpnia 1939 roku papież
wystosował do obu stron ostatni apel, który doręczono nie tylko amba­
sadorom pięciu potęg, lecz również Hiszpanii i Stanom Zjednoczonym:

„Jego Świątobliwość w imieniu Boga błaga rządy Niemiec i Polski,

aby zrobiły wszystko, co w ich mocy, by uniknąć jakiegokolwiek zajścia
1 podejmowania jakichkolwiek kroków, które mogłyby jedynie za­
ostrzyć aktualne napięcia". Ponownie znalazł się powód nadziei. Kiedy

- 1 5 6 -

Hitler późnym popołudniem przyjął to pokojowe przesłanie z rąk nun­

cjusza Orsenigo, odpowiedział, że jest gotowy zaakceptować propozycję
papieża. Jeszcze tego samego wieczora oczekiwał u siebie negocjatora
z Polski. Nie pokazał po sobie, że już w południe wydał ostateczny roz­
kaz wkroczenia na jej terytorium. Atak miał nastąpić następnego ranka,

1 września 1939 roku, o godzinie 4:45.

Jeszcze przed godziną 6:00 rano Monsignore Orsenigo poinformo­

wał Sekretariat Stanu i kardynała Maglione, a ten papieża, o wyda­
rzeniach. Według biografa papieża Nazarena Padellara Pacelli prze­
żył załamanie: „Pius X I I szuka ucieczki u stóp krzyża i wycofuje się
do swojej prywatnej kaplicy. Modli się bez słów, modlitwa to tylko

łzy. Szlochanie wstrząsa postacią, którą wszyscy do tej pory wiedzieli
jako doskonale opanowaną. Jedyny człowiek, który zrobił wszystko, co
w mocy człowieka, aby odwrócić niezmierzone szkody, leży, płacząc,
u stóp Chrystusa".

Dnia 3 września, tylko trzy dni później, Francja i Anglia wypowie­

działy wojnę Rzeszy Niemieckiej. Europa stanęła w obliczu sześciu lat
okrutnej wojny.

Jednak Pius XII nie poddał się. Nawet jeśli jego starania, by zapo­

biec wojnie, nie powiodły się, jego obecnym zamiarem było ograni­
czenie konfliktu i możliwie jak najszybsze jego zakończenie. Właśnie
okazało się, że nie można w ogóle ufać Hitlerowi. Miło zaskoczony był

jednak zachowaniem duce, który dotrzymał słowa. Kiedy oddziały nie­

mieckie wkroczyły do Polski, Włochy zadeklarowały, że nie przystąpią

do wojny. Od tej pory Pius XII nie omieszkał czynić wszystkiego, aby
zachować taki stan rzeczy.

Zaraz na początku wojny Papieskie Dzieło Pomocy, które uczyniło

tak wiele dobra w czasie pierwszej wojny światowej, podjęło na nowo

swoją pracę. Na jego kierownika papież wyznaczył Monsignore G i o -
vanniego Battistę Montiniego, późniejszego papieża Pawła VI, który

wówczas był substytutem w Sekretariacie Stanu. Już dnia 18 września
poprosił rząd w Berlinie o przesłanie mu listy z nazwiskami jeńców

wojennych, której potrzebował Watykan, aby odpowiedzieć na liczne

- 1 5 7 -

background image

zapytania o zaginionych. Jednak naziści odmówili jakiejkolwiek współ­

pracy. Pod wpływem nacisków rządu Rzeszy nawet biskupi niemieccy

musieli zakazać proboszczom wspominania na ambonach o służbie
informacyjnej papieża oraz używania jego formularzy. Dopiero kiedy
jeńcy wojenni znaleźli się również po stronie niemieckiej, a Watykan

zaczął współptacować z Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem, do

końca 1943 roku przekazano 120 tysięcy nazwisk i przesłano co naj­

mniej 42 tysięcy paczek do obozów jenieckich mocarstw zachodnich.

Wkrótce do Watykanu dotarły wieści o brutalnym postępowaniu

Niemców w Polsce. Papież nie chciał dalej milczeć i zostawić Polaków
bez słów pociechy i solidarności. Kiedy do Rzymu przybył polski pry­

mas kardynał Augustyn Hlond, aby Piusowi XII przedstawić w osobi­
stej rozmowie cierpienia swojego narodu, papież stwierdził, że nadszedł

czas. Dnia 30 września przed członkami polskiej wspólnoty w Rzymie
oświadczył: „W chwili panującej ciemnej nocy wam wszystkim po­

zostaje jako promienne światełko nadziei pamięć o wielkiej historii

waszego narodu, który niemal przez dziesięć stuleci zapisał się w służbie

Chrystusowi i niezliczoną ilość razy walczył w szlachetnej obronie Eu­

ropy chrześcijańskiej. Przede wszystkim jednak pozostaje wam niesłab­

nąca wiara". Tym samym ogłosił wyraźny sprzeciw wobec propagandy
nazistowskiej, która widziała w Polakach „małowartościowy naród".

Jednak zdawał sobie sprawę z tego, że to nie wystarczy. Tak więc

tygodniami pracował nad swoją pierwszą encykliką, w której pragnął
przedstawić nie tylko swój program jako nowego papieża, lecz przede
wszystkim wyrazić sprzeciw wobec wojny, totalitaryzmu i rasizmu.

Encyklika stała się jego wielkim osiągnięciem, być może najważniej­
szym dokumentem jego pontyfikatu. D n i a 20 października 1939 roku,
w święto Chrystusa Króla, «L'Osservatore R o m a n o " wydrukował jej

tekst, który z Rzymu rozprzestrzenił się na cały świat. Tytuł encykliki
brzmiał Summi pontificatus, a jej tematem były „bieda i błędy naszych

czasów oraz ich pokonywanie w Chrystusie". W obliczu „przerażają­
cej burzy wojny, której z całym naszym zaangażowaniem nadaremnie
staraliśmy się uniknąć (...) w przewidywaniu tych apokaliptycznych

- 1 5 8 -

obecnych i przyszłych nieszczęść", przeczuwając, „jaka przemoc i nie­
nawiść może wyjść z zasiewu smoka, przez co dziś miecz pozostawia

za sobą krwawe bruzdy", papież uważał za swój obowiązek „z rosną­
cą pilnością zwrócić uwagę na Jedynego, od którego świat może być

zbawiony".

Po tym jednoznacznym potępieniu wojny Ojciec Święty uznał za

przyczynę przemocy „odrzucenie prawa moralnego", „fałszywe nauki"
i „nowe błędy" jego czasów. Coraz wyraźniejsze, coraz bardziej zatrwa­

żające były oznaki nowego pogaństwa.

Na pierwszym miejscu znalazły się „teorie, które zaprzeczały jedno­

ści rodu ludzkiego" oraz „sprawiły, że w zapomnienie popadło prawo
solidarności i miłości". Kościół natomiast nauczał, że wszyscy ludzie
i wszystkie narody wywodzą się „ o d jedynego rodu", od biblijnych

prarodziców. Jakiekolwiek „przywiązanie do dziedzictwa", każda prze­
sadna wiara „w wielkość swojej ojczyzny" są nie do pogodzenia z wia­
rą chrześcijańską, jak ją określił Św. Paweł: tam, gdzie Jezus odnowi

wszystko, „nie będzie już więcej Greków czy Żydów, obrzezanych czy
nieobrzezanych, barbarzyńców, Scytów, niewolników czy wolnych, lecz
wszystkim we wszystkich jest Chrystus" (Kol 3,11). Korzystając z po­

jęcia Humani generis unitas, papież czynił aluzję do nieopublikowanej

encykliki Piusa XI.

Pius X I I dobitnie potępił ideologię totalitaryzmu: „Fałszywe poj­

mowanie nieograniczonego autorytetu państwa, czcigodni Bracia, jest

zgubne nie tylko dla życia wewnętrznego narodów, ich pomyślności
i uporządkowanego rozkwitu, lecz szkodzi również wzajemnym sto­

sunkom między narodami, ponieważ niszczy ponadnarodową wspól­
notę, pozbawia prawa narodów jego podstaw i znaczenia, prowadzi do

naruszenia cudzych praw i utrudnia jakiekolwiek zrozumienie i poko­

jowe współżycie". W ten sposób napiętnował Hitlera, nawet jeśli nie
wymienił go z nazwiska: „Postrzeganie z góry umów jako przejściowe
i milczące zastrzeganie sobie prawa do jednostronnych rozwiązań, o ile

wydaje się to korzystne, oznacza niszczenie każdego wzajemnego zaufa­
nia państwa wobec państwa. Byłby to koniec naturalnego porządku".

- 1 5 9 -

background image

N i e zapomniał również o Polsce: „ N a r o d y zostały już wciągnięte

w morderczy wir wojny, być może znajdują się dopiero u początków

cierpień... Krew niezliczonej liczby ludzi, również tych, którzy nie
walczą, wzbudza wstrząsającą skargę, w szczególności z powodu tak

umiłowanego narodu, jak naród polski, którego wierność Kościołowi
i zasługi w ratowaniu kultury chrześcijańskiej zapisały się niezatartą
czcionką w księdze historii, dając mu prawo do ludzko-obywatelskiego
współczucia od świata. W ufności w potężne wstawiennictwo Maryi,
w p o m o c Chrystusa, oczekujemy godziny jego zmartwychwstania we­

dług zasad sprawiedliwości i prawdziwego pokoju". Wyraźna wzmianka
o Matce Bożej, tak gorliwie czczonej w Polsce, była chyba szczególną

pociechą dla tego doświadczonego cierpieniem kraju.

Na koniec Pius X I I wezwał świat chrześcijański do p o m o c y dla

„wszystkich dotkniętych nędzą wojny". „Miłość braterska nie powinna
być pustym słowem, lecz żywą rzeczywistością: przed chrześcijańską
Caritas

otwiera się nie dające się ogarnąć pole działania we wszystkich

jego formach". Ofiary wojny mają „prawo do współczucia i pomocy".

Papież potępia dyktatorów zrywających umowy oraz rasizm,

tak na­

stępnego dnia brzmiał tytuł na pierwszych stronach „New York Times".
N a d a n o wiadomość. Jej słowa były tak wyraźne, że rozpowszechnianie

encykliki w Niemczech zostało zakazane. Szef gestapo Heinrich Müller
twierdził stanowczo, że „jest ona skierowana przeciwko Niemcom, za­

równo pod względem światopoglądowym jak i w odniesieniu do wojny

z Polską". Reinhard Heydrich, szef Służby Bezpieczeństwa SS w War­
szawie, określił ją jako „niewyważone oskarżenie Niemiec". Minister­
stwo Spraw Zagranicznych oficjalnie zaprotestowało przeciwko ency­

klice, „która w istocie potępia zasady państwa totalitarnego", a „przede

wszystkim Trzecią Rzeszę". „Pius XII przestał w tym momencie być

neutralny", wyjaśniono w Berlinie niemieckiemu ambasadorowi w Wa­
tykanie Diegowi von Bergenowi. Hitlerjugend otrzymała zadanie zbie­
rania i niszczenia kopii encykliki. Goebbels kazał nawet wydrukować
sfałszowany tekst i rozpowszechniać go w Rzeszy, aby stworzyć wra­
żenie, że papież modli się za Niemców, a nie za Polaków. Równocześ-

- 1 6 0 -

nie francuskie samoloty zrzuciły na terenie Niemiec 88 tysięcy kopii

oryginalnego tekstu, aby obudzić naród Hitlera.

Kiedy w listopadzie 1939 roku w Ministerstwie Spraw Zagranicz­

nych Rzeszy w Berlinie papieski nuncjusz Orsenigo zaprotestował prze­

ciwko brutalnemu traktowaniu narodu polskiego, nie znalazł posłuchu.
W biurze Ribbentropa poinformowano, że nie powinno go to obcho­
dzić, ani nie powinien się o to martwić.

Tak więc Piusowi XII nie pozostało nic innego, jak w przemówieniu

na Boże Narodzenie 1939 roku raz jeszcze napiętnować „zamierzoną
przemoc wobec małego, ciężko pracującego i pokojowo nastawionego
narodu, p o d pretekstem nieistniejącego »zagrożenia«". Jednocześnie

papież wymienił pięć podstawowych warunków urzeczywistnienia po­
koju: 1. prawo każdego narodu do życia; 2. redukcja zbrojeń; 3. stwo­
rzenie nadrzędnej, ponadnarodowej instytucji; 4. zachowanie praw

narodów i mniejszości narodowych; 5. dostateczna świadomość odpo­

wiedzialności. Daremnie.

Od dnia 2 stycznia 1940 roku Radio Watykańskie rozpoczęło regu­

larnie nadawać wiadomości o sytuacji w okupowanej Polsce. „Warunki
życia religijnego, politycznego i gospodarczego wprawiły szlachetny
naród polski, w szczególności na terenach zajętych przez Niemców,

w stan terroru, otępienia i chciałoby się powiedzieć: barbarzyństwa

( . . . ) . Niemcy stosują te same środki, a być może jeszcze gorsze niż So­

wieci", tak brzmiała audycja z dnia 21 stycznia, autoryzowana dwa dni
wcześniej przez papieża. Niemiecki ambasador nadaremnie protestował
przeciwko emisji. Kiedy w rocznicę koronacji na papieża polscy muzycy

grali Piusowi XII Chopina, wyrwały mu się z ust słowa: „Biedna Polska
jest ukrzyżowana między dwoma złodziejami". Dopiero kiedy polscy
biskupi sami poprosili o to, Radio Watykańskie zaprzestało nadawania
relacji o potwornościach nazistów. Okazało się, że ci reagowali na każdą

audycję coraz bardziej brutalnymi odwetami wobec polskiego Kościo­

ła i ludności.

Była jeszcze nadzieja na ograniczenie rozmiarów wojny i odsu­

nięcie od władzy Hitlera. W grudniu 1939 roku papież wykorzystał

- 161 -

background image

uroczystości dziesięciolecia zawarcia traktatów laterańskich do podjęcia
osobistej próby. Po pierwsze przyjął w Watykanie podstarzałego króla
Wiktora Emanuela II i królową, a następnie zdecydował się, wbrew

ówczesnym zwyczajom dyplomatycznym, do rewizyty na Kwirynale.
Za każdym razem chwalił Włochy, które żyją „nadal w pokoju (...)
dzięki wzniosłej mądrej ręce swojego króla". Przesłanie było jedno­
znaczne i zrozumiał je nawet Mussolini. W liście, który ten ostatni

napisał wkrótce do Hitlera, popierał stworzenie niezależnego państwa
polskiego, ostrzegał przed zażyłymi kontaktami z Rosją i przepowiadał
ingerencję U S A , które nigdy „nie dopuszczają do totalnej klęski de­
mokracji". Już tylko z tego powodu Włochy nie mogły i nie chciały się
zobowiązywać do uczestnictwa w długiej wojnie.

Jednak Hitler nie zareagował na ten list. Mussolini początkowo

poczuł się obrażony, potem jego obraza zamieniła się w niewiarę we
własne umiejętności. Czuł się zlekceważony, a nawet wzgardzony. To
pozbawiło go jakiejkolwiek pewności siebie, zamieniając poczucie niż­

szości w istną uległość wobec Hitlera. Coraz częściej w obecności Cia-
na opowiadał o „wielkich wizjach", „czarach" fiihrera. Kiedy minister
spraw zagranicznych Ribbentrop przybył do Rzymu, Mussolini przyjął

go z otwartymi ramionami. Skąpa odpowiedź z Berlina brzmiała: Hitler
oczekuje duce na przełęczy Brenner. „Z uczuciem trwożnej radości"
Mussolini pojechał na granicę pomiędzy Rzeszą a Włochami, gdzie
zapewnił fiihrera o swoim ślepym posłuszeństwie.

Dnia 11 marca Ribbentrop złożył również wizytę papieżowi. Przybył

we wspaniałym czarnym mundurze dyplomatycznym z białymi klapa­

mi, wraz ze świtą, aby podkreślić swoje znaczenie. Wszedł na Scala Regia

(schody królewskie), oficjalne wejście do Pałacu Apostolskiego, sztyw­
nym, sprężystym krokiem w towarzystwie ambasadora von Bergena,
radcy ambasadora Menshausena i wysokiego, rudego szefa protokołu
Freiherra von Dörnberga. Jego nerwowość zdradzało jedynie regularne
uderzanie o udo białymi rękawiczkami trzymanymi w lewej ręce.

Przy wejściu do apartamentów papieskich minister spraw zagra­

nicznych Hitlera został przyjęty zgodnie z ustalonym w protokole

- 1 6 2 -

ceremoniałem. Jeden z monsignores poprowadził czterech mężczyzn
przez szereg przedpokojów do progu biblioteki. Następnie dał znać
towarzyszom Ribbentropa, aby tutaj zaczekali; przed oblicze papieża
dopuszczono jedynie ministra.

Oficjalna rozmowa trwała dokładnie godzinę. Pius XII zaczął od

zrozumiałego pytania o ostatnie szykany wobec Kościoła w Niemczech.

Ribbentrop odpowiedział z właściwą sobie arogancją, że to nie jego re­

sort. Papież ostrożnie pokierował rozmowę na właściwy temat - temat
pokoju. Jednak jeszcze nie wypowiedział słowa „pokój", a minister mu
przerwał. „Zanim Wasza Świątobliwość dotknie tego tematu, muszę
najpierw przedstawić stanowisko rządu niemieckiego. Założeniem każ­
dej takiej rozmowy jest oferta pokoju złożona Niemcom przez Francję
i Anglię". Cichym, cierpliwym głosem Pius XII wskazał, że szczęście

wojenne może być zmienne. Już choćby z tego powodu czasami mą­
drzej jest wyjść naprzeciw przeciwnikowi. Nazista ponownie mu prze­
rwał. „Jeszcze w tym roku Anglia i Francja zwrócą się do rządu Rzeszy
z propozycją pokoju", zapewnił kategorycznie. „ D l a nas nie ma zmiany

w szczęściu na wojnie (...) i to jest niezmienne przekonanie całego

narodu niemieckiego".

Później kardynał Tardini, nowy papieski „minister spraw zagranicz­

nych", miał zanotować: „Szczególnie obstawał przy tym, aby powie­
dzieć papieżowi, że Niemcy są dostatecznie silne, że połowa świata stoi

przed nimi otworem, że m o g ą mieć od Rumunii całą ropę oraz że bez
żadnych wątpliwości wygrają wojnę w ciągu 1940 roku ( . . . ) . Powtórzył
to kilka razy, podnosząc głos i gestykulując".

Na zakończenie rozmowy papież zapytał go, czy Niemiec wierzy

w Boga. „Wierzę w Boga, ale nie chodzę do kościoła", zuchwale od­
powiedział Ribbentrop. „Naprawdę wierzy pan w Boga?", powtórzył
papież z niedowierzaniem swoje pytanie po niemiecku. „Nie potrafię
inaczej, jak tylko wątpić w prawdę pańskich słów!".

„Tak czy inaczej nazizm, chroniąc N i e m c y przed komunizmem,

uratował również Kościół", wyjaśnił Ribbentrop, badając chyba, czy
mógłby pozyskać Piusa X I I jako sprzymierzeńca przyszłej „krucjaty"

- 1 6 3 -

background image

przeciwko Rosji. „To bardzo odważne stwierdzenie - odprawił go Pa­
celli. Nikt nie może wiedzieć, co by się stało, gdyby...". Następnie
zaczął mówić o okrucieństwach reżimu nazistowskiego. J a k pisał „New

York Times" z dnia 14 marca 1940 roku: „Ojciec Święty (...) płomien­

nymi słowy bronił Żydów w Niemczech i Polsce".

Kiedy urażony minister spraw zagranicznych odjechał ze swoją świ­

tą, Pius X l i wiedział, że Niemcy planowały atak na front zachodni.
Tym samym jasne było, że Ribbentrop przybył do Rzymu z dwóch
powodów. Chciał pozyskać duce dla planów Hitlera i dać do zrozu­

mienia papieżowi, że wszelki opór jest bezcelowy. W ciągu roku fuhrer
byłby panem Europy, a Pius XII zostałby wydany na jego łaskę i nie­
łaskę. Dlatego nadszedł czas, aby zbliżyć się do reżimu. Na przykład
zdystansować się od dalszego wywierania wpływu na rząd włoski, który

odmawiał upragnionej pomocy zbrojnej Hitlerowi.

Papież był przygnębiony. Podczas gdy jego monsignores, raczej kręcąc

głowami, zareagowali na aroganckie zachowanie „rasy panów" z Berli­

na, papież wiedział teraz, że nie da się już uratować pokoju. Raz jeszcze
zwrócił się, tym razem na piśmie, do Mussoliniego, błagając go, aby nie

robił fałszywego kroku, który wywołałby w Europie ogromny pożar,
a ludziom przyniósłby niewyobrażalne cierpienia. Lakoniczna odpo­
wiedź duce brzmiała: „Trzeba również brać pod uwagę wolę i zamiary
osób trzecich".

Następnie papież jeszcze raz publicznie potępił wojnę i jej sprawcę:

w kazaniu z okazji Świąt Wielkanocnych w 1940 roku Pius XII zali­
czył wojnę do „moralnych wrzodów, zniekształcających ludzkie serce",

z których chyba najgorszy to krzywoprzysięstwo - co było wyraźnym
oskarżeniem Hitlera. „Kilkakrotnie łamane w złośliwych zamiarach

u m ó w a tym samym pogwałcenie prawa narodów. Terror, bombar­

dowanie i podpalanie miast i wsi; nieuzbrojeni mężczyźni, chorzy,
chwiejący się starcy i niewinne dzieci, pozbawione swoich domów i za­

strzelone", tak streścił wzburzone oskarżenia papieża pokoju Nazareno

Padellare Następnego dnia «L'Osservatore Romano" wydrukował ten
tekst na pierwszej stronie. Mussolini szalał z wściekłości, gdy jego sie-

- 1 6 4 -

pacze poinformowali go o rozchwytywaniu gazety w całych Włoszech.
Na próżno protestował u kardynała sekretarza stanu Maglionego, który

powoływał się na wolność prasy w suwerennym państwie watykańskim.

N i e można było powstrzymać tragicznych wydarzeń, kiedy dnia

3 maja 1940 roku kardynał sekretarz stanu telegrafował do nuncjatur

w Brukseli i w Hadze. Z pewnego źródła, jak czytamy w zaszyfrowanym

tekście, dowiedziano się, że „zbliża się bezpośrednia ofensywa na froncie

zachodnim", na którą narażone są Holandia, Belgia, a być może i Szwaj­
caria. Z informacji tych można „zrobić użytek jedynie ściśle poufnie".

Arcybiskup Clemente Micara, nuncjusz apostolski w Belgii, poinfor­
mował o tym niezwłocznie króla Leopolda. Trzy dni później Pius XII
przyjął francuskiego ambasadora, aby przekazać mu wiadomość o pla­
nowanej napaści Niemiec. Dnia 10 maja 1940 roku o godzinie 3:00
nad ranem Hitler rozpoczął ofensywę w Holandii, Belgii, Luksemburgu
i we Francji. Bez stawiania ultimatum, bez wypowiedzenia wojny,

Wehrmacht wkroczył również do trzech państw neutralnych.

Wieczorem, tego samego dnia, Pius X I I wysłał trzy telegramy: do

króla Belgów, królowej Holandii i wielkiej księżnej Luksemburga,

w których wyraził swoją „ojcowską przychylność" i udzielił błogosła­
wieństwa. Jego lud jest „narażony na okropności wojny (...) wbrew jego
woli i wbrew wszelkim prawom". Modlił się o to, aby jak najszybciej
przywrócono „nieograniczoną wolność i niezależność" ich krajom. Zaraz
następnego dnia teksty te pojawiły się w „L'Osservato re Romano".

Mussolini znowu zaprotestował, określając telegramy jako „bez­

pośredni atak na jego politykę". W całym kraju faszystowskie bryga­
dy brutalnie zaatakowały i pobiły sprzedawców i czytelników gazety

watykańskiej. Od tego momentu faszyści zakazali kolportażu ponad

100 tysięcy egzemplarzy na terenie Włoch. Dotychczas nakład gazety

watykańskiej wynosił 150 tysięcy egzemplarzy. Włoskiemu ambasa­
dorowi w Watykanie Alfieriemu polecono, aby przemówił w imieniu
Mussoliniego do papieża. Kiedy ten go przyjął, Włoch ostrzegł go,
aby nie drażnić faszystów, i dał do zrozumienia, że skutkiem mogą być
„poważne incydenty".

- 1 6 5 -

background image

Pius XII odrzekł ze spokojem: „Nie boję się obozu koncentracyjne­

go", a następnie wspomniał o zajściu w Monachium: „ Z a pierwszym
razem nie obawiałem się wycelowanych we mnie rewolwerów; kolej­
nym razem będę się bał jeszcze mniej".

Potem wypowiedział znamienne zdanie, istotne dla zrozumienia

jego dalsze postępowania:

„Z pewnością Włosi zdają sobie sprawę z tych strasznych rzeczy,

do których dochodzi w Polsce. Musielibyśmy ciskać płomienne słowa
przeciwko takim rzeczom i powstrzymuje N a s jedynie świadomość,
że pogorszylibyśmy tylko los tych nieszczęśników, jeśli zaczęlibyśmy
mówić".

XIV

DEFENSOR CIVITATIS

Jedyna cicha nadzieja, jaka teraz pozostała Piusowi X I I , to nadzie­

ja na zmianę rządu w Berlinie. Papież wiedział, że istnieją T a j ne
N i e m c y , które marzą o tej zmianie i które widziały w nim natural­

nego sprzymierzeńca: opozycjoniści, przeciwnicy nazizmu, głęboko

wierzący katolicy, protestanci skupieni wokół Dietticha Bonhoeffera,
arystokracja, pacyfiści. N i e byli oni oderwanymi od życia szaleńcami,
zdążyli przeniknąć już do wojskowej służby wywiadowczej admirała
Wilhelma Franza Canarisa. Ich kontakty sięgały do sztabu generalnego
Wehrmachtu. Tak więc doszło do jedynej w swoim rodzaju konfiguracji
w historii. Zastępca Chrystusa na ziemi był członkiem sprzysiężenia
mającego na celu obalenie Hitlera.

Zanim ruch oporu w Niemczech nawiązał kontakty z Watykanem,

ustalono utrzymywanie ścisłej tajemnicy. Canarisowi, który na ze­

wnątrz krył się za fasadą lojalnego urzędnika służb specjalnych, nie
wolno było się ujawniać. Wszystkie kontakty przebiegały przez placów­
kę Abwehry w Monachium i jednego człowieka: dra Josepha Mullera.

Muller, znany pod przydomkiem Ochsensepp [dosł. z niem.: Józek

od wołów - przyp. tłum.], polityk powojenny i współzałożyciel C S U ,
był katolikiem z krwi i kości. Syn frankońskiego chłopa początkowo

wypracował sobie wysoką pozycję jako adwokat, do m o m e n t u gdy

Canaris zatrudnił go na stanowisku oficera w niemieckiej Abwehrze.

Jednak wszystko zaczęło się od innego mieszkańca M o n a c h i u m ,

Wilhelma Schmidhubera, honorowego konsula Portugalii. Został on

- 1 6 7 -

background image

właśnie wcielony do oddziałów rezerwy, gdy ogłoszono powszech­

ną mobilizację. Konsul miał służyć jako oficer u generała Sperrlego
w Norymberdze. Jednak jowialnemu salonowcowi, który był w równej

mierze kosmopolitą, jak i wierzącym katolikiem, nie p o d o b a ł o się
sprawowanie nadzoru nad życiem żołnierskim. Tak więc uruchomił
swoje kontakty i zgłosił się do starego przyjaciela, podpułkownika Te-
schemachera, szefa placówki Abwehry w Monachium. Teschenmacher

był również katolikiem i nie sympatyzował z ruchem nazistowskim.
Schmidhuber polecił mu skorzystać z konsulatu jako centrali łączniko­
wej do przekazywania informacji, dzięki czemu jako konsul stałby się

niezbędnym pracownikiem. Teschenmacher chciał tylko wiedzieć, czy
Schmidhuber dysponuje kontaktami z Watykanem. Konsul to potwier­
dził i wówczas stał się interesujący dla Abwehry.

Teschenmacher wysłał Schmidhubera do centrali Abwehry w Ber­

linie, do generała brygady Hansa Ostera, osobistego szefa i przyjaciela
Canarisa, który był jednocześnie głową grupy sprzysiężonych planują­
cych zamach na Hitlera. Ponownie wymienił nazwiska i pozycję swoich

informatorów w Watykanie. Oster spytał, czy konsul jest gotowy wyru­
szyć na zlecenie Abwehry do Rzymu. Schmidhuber zgodził się, prosząc
jednak o jakiegoś towarzysza, który mógłby doskonale dopełniać jego
własne kontakty. O w y m człowiekiem był dr Joseph Muller. W krę­
gach N S D A P uchodził on za podejrzanego, gdyż jako prawnik bronił

klasztorów i zakonów katolickich przed coraz częstszymi ingerencjami
nazistów. Dlatego dla Canarisa był człowiekiem g o d n y m zaufania.
Nakazał zatem uporządkować dokumenty Mullera, a następnie obaj

monachijczcy polecieli do Rzymu, oficjalnie po to, aby we Włoszech
informować o defetystycznych nastrojach. Od tej pory Schmidhuber
zszedł na plan drugi, zaś Ochsensepp przejął kontrolę nad operacją.

Dr Muller faktycznie miał bardzo dobre kontakty z rzymską Kurią.

Wziął ślub w grotach Bazyliki św. Piotra, świadkiem na tej uroczystości

był niemiecki prałat SchónhófFer, który od tego momentu zaczął spra­
wować funkcję pośrednika w kontaktach Mullera z Kurią. Przez niego
Muller spytał, jaki jest stosunek Watykanu do pokoju z Niemcami, za-

- 1 6 8 -

nim jeszcze wojna wykroczy poza granice Polski. Odpowiedź brzmiała,
że każda możliwość zakończenia wojny na drodze negocjacji jest mile

widziana. Wkrótce Muller nawiązał kontakt z Kaasem, który z kolei
przedstawił go ojcu Leiberowi, prywatnemu sekretarzowi papieża.

Właśnie jemu Muller po raz pierwszy wyjawił, że ludzie ze sztabu

generalnego i Abwehry planują pucz wojskowy, mający na celu obalenie
Hitlera. Ich celem był powrót Niemiec do praworządności, stworzenie
federacji, do której należałaby również Austria, wycofanie się z Polski
i Czechosłowacji. Szefem rządu tymczasowego miał zostać generał
Ludwig Beck, który w 1938 roku ustąpił ze stanowiska szefa sztabu ge­
neralnego w proteście przeciw planowanemu przez Hitlera wkroczeniu

do Czechosłowacji i od tego momentu utrzymywał kontakty z ruchem
oporu Tajnych Niemiec. Sprzysiężeni wiedzieli, że zamach stanu nie
przebiegnie bez użycia siły, a nawet ryzyka wojny domowej. Zanim

jednak mogli zaatakować, potrzebowali przynajmniej zapewnienia ze
strony Anglii, że mocarstwa zachodnie uznają nowy rząd, będą gotowe
na pokój i nie odniosą żadnych korzyści kosztem poranionych Nie­
miec. Człowiekiem, który wydawał się im idealnym pośrednikiem, był
papież. Generał Beck ślepo mu ufał, odkąd poznał Pacellego, gdy ten
był nuncjuszem w Berlinie. Zadaniem Ojca Świętego byłoby nawiąza­
nie stosunków z Brytyjczykami, którzy zatroszczyliby się o gwarancje
rządu Chamberlaina.

G d y ojciec Leiber poinformował Piusa X I I o tych planach, ten

poprosił o jedną noc do namysłu, po czym wyraził zgodę. Była to naj­
bardziej ryzykowna decyzja jego pontyfikatu. Robert Graham, historyk

watykański, nie był jedynym, który pytał bezradnie: „Jak papież mógł
się zgodzić na udział w tego rodzaju niebezpiecznej akcji?". D l a same­

go ojca Leibera było to niepojęte, jego zdaniem w tej kwestii Pius XII
„posunął się za daleko".

Rzeczywiście konsekwencje byłyby straszne, gdyby Hitler dowie­

dział się o planach sprzysiężonych i udziale w nich papieża. Konkor­
dat zostałby zerwany, a hierarchia katolicka postawiona p o d ścianą.

Jednocześnie Mussolini oceniłby zachowanie papieża jako złamanie

- 169 -

background image

neutralności uzgodnionej w traktatach laterańskich. M o ż n a było się
liczyć nawet z okupacją Watykanu przez faszystów. Jednak Pius XII
postawił wszystko na jedną kartę, ponieważ nie widział innego sposobu

na zawarcie pokoju.

D n i a 6 listopada 1939 roku Muller został poinformowany, że pa­

pież jest gotowy „uczynić, co w jego mocy". To była jego własna, samo­
dzielna decyzja, nawet sekretariat Watykanu nie został wtajemniczony
w te plany. Tylko Cornwell, który zniesławił nowego sprzysiężonego

nazywając go papieżem Hitlera, dostrzega nawet w tego rodzaju heroiz­
mie „słabość i wrażliwość nowoczesnej autokracji papieskiej".

Trzy tygodnie później Kaas spotkał się z brytyjskim ambasado­

rem w Watykanie Francisem d'Arcy Osborne'em i wtajemniczył go

w plany. Dnia 12 stycznia 1940 roku Pius XII przyjął go na prywatnej

audiencji, zaś cztery tygodnie później odbyło się potajemne spotkanie
poza protokołem. N a s t ę p n e tygodnie upłynęły p o d znakiem kon­

taktów między Berlinem, Watykanem i Londynem. Niemiecki ruch
oporu chciał poznać warunki, na których Wielka Brytania zawarłaby

pokój. Odpowiedź była precyzyjna: p o d warunkiem, że uda się obalić

rządy Hitlera jeszcze przed rozpoczęciem ofensywy na Zachód. Berlin

odpowiedział, że byłby w stanie przystać na to, założywszy, że bry­

tyjskie warunki pokoju są do przyjęcia. Muller przekazał te warunki,
a Tajne Niemcy uznały je za godne akceptacji. Jednakże nic się nie
wydarzyło. N i e doszło ani do zamachu stanu, ani do ofensywy na

Zachód. Czy niemiecki resistance był jedynie wymysłem nazistów, aby
sparaliżować gotowość obronną Brytyjczyków? Londyn chciał poznać
nazwiska sprzysiężonych, Pius X I I obiecał ich nie wyjawić, a tylko
dał do zrozumienia, że zaangażowany jest w to „jeden w niemieckich
generałów". W rzeczywistości ludzie skupieni wokół Ostera przecenili

swoje możliwości. Pius XII wpadł w złość, poczuł się skompromito­
wany. Brytyjczycy stracili jakiekolwiek zaufanie do swoich partnerów
w negocjacjach. Muller wyjechał do Londynu, Schmidhuber był nadal

aktywny. Podjął ostatnią próbę odzyskania zaufania aliantów. Abwehra
dowiedziała się o terminie planowanego zajęcia Holandii i Belgii: dnia

- 1 7 0 -

10 maja 1940 roku, o godzinie 4:00. Watykan bezzwłocznie ostrzegł

państwa neutralne. Jednak po konsultacjach z Londynem Bruksela
zdecydowała, że nie należy sobie wiele robić z informacji od niemiec­

kiej opozycji; często bowiem okazywały się one niewiarygodne. Tak
więc kraje Beneluksu zostały zaskoczone przez Niemców, m i m o że

wcześniej ostrzegł je Watykan.

Jeszcze tego samego dnia, w którym tajne informacje okazały się

prawdziwe, niemiecki ruch oporu musiał się przyznać do braku szans.
Nastroje w Rzeszy były zbyt euforyczne, aby podjąć ryzyko. Zbyt głoś­
ne okrzyki radości wznoszono pod adresem Hitlera, którego propagan­
da nazistowska gloryfikowała jako „korektora dyktatu wersalskiego".

Natomiast w Londynie utworzono od tego momentu gabinet do spraw

wojennych pod przewodnictwem Winstona Churchilla, który reago­
wał milczeniem na wszelkie niemieckie sondaże pokojowe. Dopiero
cztery lata później, po wylądowaniu wojsk aliantów w Normandii,

Tajne Niemcy dostrzegły znowu szansę na przewrót. Z tego samego
kręgu, który w 1939 roku kolaborował z papieżem, wywodzili się lu­
dzie, którzy dokonali zamachu w dniu 20 lipca 1944 roku. Ich los jest
niestety znany.

Chociaż plany się nie powiodły, ten niemal brawurowy akt papieża,

który Harald Deutsch określił mianem „jednego z najbardziej zadzi­

wiających wydarzeń w nowoczesnej historii papiestwa", zdradził wiele
cech jego charakteru. Papież wcale nie był tchórzem, jak starał się go
przedstawić Hochhuth, i z pewnością nie stawiał na Hitlera w celu

zatrzymania fali bolszewizmu, który uważał za mniejsze zło w obliczu
zbrodni nazistów. Historyk Eryk Kosthorst trafnie ujął ten aspekt: „Pa­
pież, usunąwszy na bok zrozumiałe, duże wątpliwości i powagą swojego

autorytetu legitymizując wówczas niemiecką opozycję, a lepszego po­
parcia nie mogła otrzymać, dokonał poważnego czynu godnego męża

stanu. Decyzja ta nie traci na znaczeniu przez to, że nie doprowadziła
do zawarcia pokoju, któremu miała służyć". Również zamachowcy
z dnia 20 lipca 1944 roku nie stracili nic ze swojej wielkości i bohater­

skiej odwagi przez to, że ostatecznie ponieśli klęskę.

- 171 -

background image

Kiedy wojna nawiedziła cały kontynent, Pius XII liczył na innego

sprzymierzeńca w swojej polityce pokojowej: Stany Zjednoczone.

Pod koniec grudnia 1939 roku papież otrzymał, jak to określił,

„prezent świąteczny z Waszyngtonu". Prezydent Roosevelt zapowiedział

wysłanie do Rzymu swojego osobistego przyjaciela, byłego magnata

stalowego Myrona Taylora jako „nadzwyczajnego wysłannika". Tym
samym został uczyniony pierwszy krok do odbudowy stosunków dy­

plomatycznych między U S A a Stolicą Apostolską. Prezydent publicznie
pochwalił „koncepcję sprawiedliwego pokoju", jaką przedłożył światu

papież, i obiecał pełne wsparcie ze strony swojego rządu. Amerykań­
ski magazyn „ L o o k " napisał: „Najważniejszą osią świata nie jest już

Rzym—Berlin, lecz Rzym-Waszyngton; jest to oś pokoju".

G d y dnia 27 lutego 1940 roku Myron Tylor interweniował w Waty­

kanie, powitano go niczym wysłannika pokoju. Napisany odręcznie list
uwierzytelniający od prezydenta skierowany był osobiście do papieża,
a kończył się równie nieprotokolarnymi co ciepłymi słowami: Cordially

your friend

(„Pański serdeczny przyjaciel"). W tym samym czasie do­

tarł kolejny specjalny pełnomocnik Roosevelta, Sumner Welles, który
podróżował przez stolice europejskie, aby wysondować, jakie panowały
w nich nastroje, i zbadać możliwości zawarcia pokoju. Ostatecznie

Roosevelt skoncentrował się na próbie powstrzymania Mussoliniego
przed przystąpieniem do wojny, jednak nie udało mu się tego dokonać,
podobnie jak wcześniej papieżowi.

„Podwajamy nasze modlitwy i wysiłki", napisał w sierpniu 1940

roku Pius XII do Roosevelta. Tak dokładnie było. W kwietniu papież

wezwał cały świat chrześcijański do krucjaty modlitewnej o pokój,

mającej trwać cały maj. W porywającej modlitwie o pokój dnia 5 maja

1940 roku błagał patronów Włoch, św. Katarzynę ze Sieny i św. Fran­

ciszka z Asyżu, o oddalenie widma wojny od kraju. Kiedy jednak Wło­
chy dnia 10 czerwca 1940 roku przystąpiły do drugiej wojny światowej,

papież gorzko płakał. Amerykanie zaoferowali mu azyl, jednak Pius XII
wiedział, że jego miejsce jest w Rzymie. „Nie boję się i zostanę tutaj",

tak odpowiedział na tę propozycję.

- 1 7 2 -

Papież często w owe dni odmawiał Apage Satanas!, starą modli­

twę — egzorcyzm Kościoła z Rituale Romanum, najczęściej na kola­
nach w swojej kaplicy, ubrany w starą, już kilkakrotnie łataną sutannę,

w wygodnych czarnych butach, kupionych niegdyś w Monachium,
które nosił jedynie w najbardziej prywatnych momentach. Człowiek,
z którego chciał wypędzić diabła, żył 1500 km na północ do Watyka­
nu, jednak papież miał nadzieję, że mimo wszystko jego modlitwy coś

wskórają. Jak relacjonują naoczni świadkowie z jego najbliższego oto­
czenia (łącznie z siostrzeńcem Carlem), od marca 1939 roku Pacelli nie
miał już wątpliwości, że Adolf Hitler był opętany przez diabła. Podob­
no papież w najczarniejszych momentach wojny poddawał brunatnego

dyktatora „egzorcyzmowi na odległość", raz w kaplicy, innym razem
przez otwarte okna swojego apartamentu, modląc się: „W imię Jezusa,
ustąp szatanie (...) Ty, który zostałeś pokonany przez Mojżesza w Mo­
rzu Czerwonym, który zostałeś wypędzony z Saula dzięki psalmom

śpiewanym przez Dawida, który zostałeś potępiony w osobie Judasza".
Ojciec Gumpel, relator w procesie beatyfikacyjnym Piusa XII, osobiście
potwierdził mi ten z pewnością ciekawy szczegół.

Papież miał ku temu wszelkie powody, gdyż codziennie docierały

do niego nowe relacje, które nie pozostawiały żadnych wątpliwości, że
Hitler nienawidził Kościoła i dążył do jego zniszczenia. Jak dziś wiemy,

w samych Niemczech wobec 12 105 księży podjęto środki przymusu,
które bezpośrednio dotknęły jedną trzecią katolickiego kleru i jedną
dziesiątą zakonników. 4 0 7 niemieckich kapłanów trafiło do obozów

koncentracyjnych, 107 znalazło w nich śmierć, kolejnych 63 księży
zostało straconych lub zamordowanych. W okupowanej Polsce naziści

zabili 4 biskupów, 113 zakonników i 238 zakonnic. W obozach kon­
centracyjnych straciło życie kolejnych 3642 kapłanów, 720 zakonników

i 111 zakonnic. Wydawało się, że okupanci za wszelką cenę postanowili

zniszczyć religię chrześcijańską. Żadne protesty nuncjusza Orsenigo
w Berlinie nie zostały wysłuchane; jak mu wyjaśniono w Ministerstwie
Spraw Zagranicznych, konkordat obowiązywał tylko w dawnej Rzeszy

w granicach z 1933 roku, a więc nie powinno obchodzić go nic, co się

- 1 7 3 -

background image

działo na terenach wschodnich. Postępowanie nazistów w Polsce daje

przynajmniej namiastkę tego, co mogłoby się wydarzyć w Niemczech,
gdyby nie było konkordatu, jednakże i tak Kościół katolicki w Trzeciej

Rzeszy stał się Kościołem męczenników.

Niektórzy odważni biskupi i kapłani stawiali mimo wszystko opór.

Zaraz po wybuchu wojny Hitler zrealizował jeden ze swoich najstrasz­
liwszych planów. W Rzeszy zalegalizowano eutanazję, co pociągnęło za

sobą powstanie definicji „życia bezwartościowego" i masowe zabijanie
ludzi upośledzonych. Na polecenie papieża Święte Oficjum wyda­

ło w 1940 roku dekret, że eutanazja narusza zakaz zabijania zawarty
w Dekalogu i nie da się jej pogodzić z wiarą chrześcijańską. M i m o to

niemieccy biskupi zareagowali początkowo bojaźliwie, ostrożnie jedy­

nie napominając w liście pasterskim, że nigdy i w żadnych okolicznoś­
ciach człowiek nie może zabijać niewinnych. Tylko jeden z nich głosił

prawdę bez ogródek, zdobywając tym samym raz na zawsze honorowy

tytuł L w a z M ü n s t e r ; był to przyjaciel Pacellego Klemens Au­
gust hrabia von Galen. W trzech płomiennych kazaniach, które potem

nielegalnie kopiowane krążyły po Rzeszy, protestował przeciwko pro­
gramowi eutanazji, deportacjom i mordowaniu upośledzonych oraz

przeciw praktykom gestapo. Pius X I I określił te kazania „pociechą
i zadośćuczynieniem, jakich na drodze cierpienia, którą kroczymy z ka­

tolikami Niemiec, już od dawna nie odczuwaliśmy". Von Galen nie był
niepokojony przez nazistów, chociaż każdego dnia liczył się z tym, że

może zostać aresztowany przez gestapo. Zamiast tego dwudziestu czte­

rech księży i trzynastu zakonników z jego diecezji osadzono w obozach
koncentracyjnych, a dziesięciu z nich tam zmarło. Biskup wiedział, że
cierpieli zamiast niego.

Wojna stała się usprawiedliwieniem wszelkich szykan antykościel­

nych. W lutym 1940 roku biskupi i wikariusze generalni z prawie
wszystkich diecezji zostali wezwani do Głównego Urzędu Bezpie­
czeństwa Rzeszy w Berlinie, gdzie wyjaśniono im, że każda krytyczna
wypowiedź będzie „podczas wojny traktowana jako atak przeciwko

zwartemu frontowi narodu niemieckiego i próba sabotażu woli obrony

- 1 7 4 -

narodu", za co groziła kara śmierci. Pod pretekstem działań wojennych

zaczęto od 1940 roku zajmować klasztory i d o m y zakonne. Ponad
trzysta z nich padło ofiarą s z t u r m u na k l a s z t o r y , a zakonnicy
i zakonnice zostali po prostu wyrzuceni na ulice. Również i tym razem

otwarcie protestował jedynie Lew z Münster. Skonfiskowano dzwony,

zakazano odprawiania nabożeństw, pielgrzymek i procesji, wykreślono
z kalendarza święta kościelne, zamknięto przedszkola wyznaniowe,

zastąpiono modlitwę szkolną n a r o d o w o s o c j a l i s t y c z n y m

w p r o w a d z e n i e m : „ N a r ó d musi coraz bardziej uwalniać się od
Kościołów i ich organów, kapłanów ( . . . ) . Nigdy już nie wolno udzie­
lić Kościołom wpływu na kierowanie narodem. Należy je bez reszty
i ostatecznie przełamać [i] (...) usunąć", takie rozkazy wydał Hitler

swojemu sekretarzowi Martinowi Bormannowi i gauleiterom. S a m
Hitler miał plany n a okres p o o s t a t e c z n y m z w y c i ę s t w i e
i o s t a t e c z n y m r o z w i ą z a n i u k w e s t i i k o ś c i e l n e j :

„Wkroczę do Watykanu i wydobędę stamtąd całą społeczność. Powiem

wówczas: »Przepraszam, pomyliłem sie!« — Lecz ich tam już nie będzie".
Swojemu przybocznemu architektowi Albertowi Speerowi zwierzył się:
„ G d y już załatwię inne moje sptawy, policzę się z Kościołem. Straci on
słuch i wzrok". Kogo szczególnie miał wówczas na myśli fuhrer, wyjaś­
nił hiszpański generalissimus Francisco Franco po jednym ze spotkań

z Hitlerem: „Kanclerz Rzeszy nazwał Ojca Świętego swoim osobistym

wrogiem". Młodym bojownikom z Waffen SS wbijano już wówczas do
głowy: „ Z a n i m nie powiesi się papieża, tego zbrodniarza w Rzymie,

zanim nie powiesi się wszystkich klechów, nie można mówić o zwy­
cięstwie".

M i m o to Hitler miał czelność prosić papieża, kiedy w czerwcu 1941

roku napadł na Rosję, o wspólne poprowadzenie krucjaty przeciw bol-

szewizmowi. Watykan początkowo zignorował tę bezczelność. Dopiero
kiedy ambasador Włoch Bernardo Attolico interpelował, dlaczego pa­

pież najpierw potępił bolszewizm, a teraz otwarcie odmawia N i e m c o m
i Włochom swojego wsparcia w walce z Rosją sowiecką, prałat Tardini

odpowiedział, czyniąc aluzje do paktu Hitlera ze Stalinem: „ N i e ulega

- 1 7 5 -

background image

wątpliwości, że ten, kto w przeszłości zawarł z Rosją układ o przyjaźni,

musi wyjaśnić swoje zachowanie. Wiadomo, że ten, kto jeszcze wczoraj
twierdził, że sojusz z Rosją jest gwarancją pokoju na Wschodzie, a dziś

(...) prowadzi krucjatę, musi wytłumaczyć zmianę swojego zachowa­
nia. Stolica Apostolska nie uważa natomiast tego za konieczne". Na
kolejne zapytanie wyjaśnił: „Swastyka niekoniecznie jest krzyżem kru­
cjat". Poza tym trudno „potępiać pomyłki i okropności komunizmu

( . . . ) , a zapominać o wykolejeniach i prześladowaniach nazizstowskich".
Dlatego za właściwe uznał użycie „w miejsce wyrażenia k r u c j a t a "
hasła „jeden diabeł goni drugiego".

Najbliższy powiernik i sekretarz papieża ojciec Leiber potwierdził te

słowa, mówiąc: „Papież Pius XII nigdy nie widział krucjaty przeciwko
bolszewizmowi w wojnie Hitlera z Rosją". G d y przyjazny N i e m c o m
biskup Alojzy Hudal chciał odprawić mszę za N i e m c ó w poległych
w Rosji, Pius XII osobiście przez ojca Leibera zakazał mu tego: osta­

tecznie naród rosyjski jest zmuszony prowadzić wojnę w celu obrony
swojej ojczyzny, stąd „można raczej mówić tam o »świętej wojnie«",
jak pisał.

„Niebezpieczeństwo k o m u n i z m u istnieje, lecz w tej chwili po­

ważniejsze jest zagrożenie ze strony nazistów", zwierzył się Pius X I I
w owych dniach rektorowi Gregorianum i późniejszemu kardynałowi

P. Paolowi Dezzie S J .

W swoim przemówieniu bożonarodzeniowym w 1941 roku papież

potępił oba systemy. Opowiadał się za światem opartym na sprawiedli­
wości, w którym nie będzie miejsca na ataki na wolność i bezpieczeń­
stwo innych narodów, ucisk mniejszości, wojnę totalną, niepohamowa­

ny wyścig zbrojeń oraz prześladowania religii i Kościoła. „Głos papieża

jest samotnym głosem w milczeniu i w ciemnościach, które ogarniają

Europę w tę świętą noc. Jest on jedynym niemal rządzącym na tym
europejskim kontynencie, który w ogóle ma odwagę podnieć głos",
skomentował „New York Times". „Papież nie pozostawia wątpliwości
co do tego, że celów nazistów nie da się pogodzić z jego pojęciem po­
koju Chrystusowego".

- 1 7 6 -

Po stronie przeciwnej również pojawiły się pytania. Kiedy Roosevelt

sprzymierzył się ze Stalinem, starał się wmówić papieżowi, że w Z S R R
ponownie zostaną otwarte kościoły. Pius X I I wiedział, jakie spustosze­
nie siali Sowieci po swoim wkroczeniu do wschodniej Polski, jak bru­
talnie postępowali również wobec księży i zakonników. Komunizm był
też ateistyczną doktryną gardzącą człowiekiem w podobnym stopniu

co nacjonalizm. O b a systemy miały na celu zniszczenie podstawowych
praw człowieka, oba były nieprzejednanymi wrogami Kościoła. N i e
można było paktować z jednym diabłem, aby wypędzić drugiego.

M i m o to papież nie chciał doprowadzać do konfliktu sumienia

katolików amerykańskich, którzy wyruszyli na wojnę przeciwko Hitle­
rowi, a tym samym defacto byli również sojusznikami Stalina. Tak więc

wyjaśnił, że nadal potępia komunizm, jednak „wobec narodu rosyjskie­
go żywi jedynie ojcowskie uczucia". Został on bezprawnie zaatakowany,
dlatego można było go wspierać. Jednak politycy nie powinni popadać
w iluzję. Jeśli Rosja wygrałaby wojnę, Stalin i komunizm urośliby do
niespotykanej potęgi. Historia miała pokazać, jak słuszna była jego tro­

ska. Najpierw jednak papież zaaprobował sojusz przeciwko Hitlerowi.

Kiedy wojna objęła prawie cały kontynent, Pius XII zaczął szukać

ratunku u Matki Bożej Fatimskiej, która objawiła się trojgu pastuszkom

Łucji, Hiacyncie i Franciszkowi po raz pierwszy w dzień jego święceń
biskupich. W szufladzie jego biurka leżał list, w którym Łucja, przeby­

wająca wówczas w klasztorze w hiszpańskim Tuy, pisała o swojej wizji

Chrystusa. W celi klasztornej objawił jej się Zbawiciel, który wezwał ją

do modlitwy za Ojca Świętego, „aby nie tracił odwagi w goryczy, która
go gnębi". Miała mu przekazać, że „plaga nadal będzie trwała", że bez­
bożne narody zostaną nawiedzone przez „wojnę, głód i prześladowania
mojego Kościoła", jednak istnieje możliwość ukrócenia jego cierpień.
Papież musi jedynie poświęcić świat, a w szczególności Rosję „Niepo­

kalanemu Sercu Maryi". Pacelli stale odczytywał ten list, porównując

go z przesłaniem Matki Bożej z czerwca 1917 roku, w którym była już
zapowiedź drugiej wojny światowej oraz szerzących się wszędzie „here­
zji", które doprowadzą do prześladowań Kościoła. Jednak ten proroczy

- 1 7 7 -

background image

tekst kończy się również obietnicą: „Ojciec Święty poświęci mi Rosję,
która się nawróci, i na pewien czas światu będzie dany pokój".

Czy był to przypadek, że wszystko to zaczęło się w dniu, w którym

Benedykt XV przekazał Pacellemu jego pierwszy urząd pasterski, posy­

łając go do świata jako mediatora pokoju? Coraz bardziej umacniało się
w Piusie XII przekonanie, że to przesłanie miało swe źródło w niebie,

odnosząc się właśnie do jego pontyfikatu, zaś on sam jest papieżem
Fatimy, narzędziem Opatrzności Bożej. Niczego tak bardzo nie pragnął,
jak przynieść ludzkości pokój. Być może Maryja, którą żarliwie czcił,
dawała mu klucz do rozwiązania tego problemu. Jeśli Rosja się nawróci

i zatrzyma Hitlera, walcząc po stronie Ameryki, wówczas znowu zaist­
nieje nadzieja dla doświadczonej cierpieniem ludzkości.

W tej najczarniejszej chwili w historii, kiedy linia frontu Hitlera

przebiegała od Leningradu do Stalingradu nad Donem, zaś niemieckie
wojska znajdowały się tylko kilka kilometrów od Moskwy, w Pacellim
przeważył mistyk nad dyplomatą. Papież postanowił poświęcić Matce

Bożej nie tylko Rosję, lecz również cały świat.

Właśnie owego 1942 roku Kościół obchodził w Fatimie dwudziestą

piątą rocznicę objawień. W lutym zainaugurowano rok jubileuszowy,
w kwietniu odbył się w Lizbonie wielki kongres maryjny, a w każdym
dniu objawień co roku w sanktuarium w Fatmie gromadziło się aż 500
tysięcy wiernych. Ku ich wielkiemu rozczarowaniu papież dotychczas
milczał. Tym większa była radość, kiedy dnia 31 października, w dniu
oficjalnego zakończenia uroczystości, ogłosił w radiu dokonanie kon­
sekracji.

Papież wybrał dzień 8 grudnia 1942 roku, święto Niepokalanego

Poczęcia. W obecności czterdziestu kardynałów, licznych biskupów,
korpusu dyplomatycznego i wiernych z wielu krajów uroczyście po­
święcił całą ziemię Matce Bożej. Wymienił również Rosję, rzecz jasna

w postaci dyskretnego, zaszyfrowanego dodatku („a w szczególności

tych, którzy są odłączeni przez błędy i niezgodę (...) i wśród których
nie ma nikogo, kto by zachował w swym domu Twoją świętą ikonę,
dziś może schowaną i czekającą na lepsze dni"). To jednak nie było to,

- 178 -

czego sobie życzyła Matka Boża, napisała papieżowi Łucja jakiś czas po­
tem. Papież nie powinien sam dokonać aktu poświęcenia, lecz „wspól­
nie z biskupami całego świata chrześcijańskiego". M i m o to Chrystus
w jednym z objawień obiecał jej, „że wojna wkrótce się skończy, lecz
nawrócenie Rosji nie jest obecnie określone".

M o ż n a sceptycznie odnosić się do mistyki pobożnych zakonnic,

można kwestionować teologię, kryjącą się za ich obrazem Chrystusa.

Jednakże niezwykłym zbiegiem okoliczności jest to, że bezpośrednio po

zapowiedzi papieża o poświęceniu świata Maryi, nastąpił decydujący
zwrot w drugiej wojnie światowej. Dnia 3 listopada 1942 roku Brytyj­
czycy przełamali niemieckie szeregi pod El Alamein i zadali pierwszą
poważną klęskę żołnierzom z Wüstenfuchs generała R o m m l a . D n i a

19 listopada zaczęła się sowiecka kontrofensywa nad Wołgą i Rosjanie

otoczyli szóstą armię pod Stalingradem. D w a miesiące później Niem­
com nie pozostało nic innego, jak skapitulować. 140 tysięcy żołnierzy
straciło życie, 90 tysięcy dostało się do niewoli. Od tego m o m e n t u

żołnierze Hitlera zaczęli odwrót. Cud? Papież był gotów w to uwierzyć.

Dnia 4 maja 1944 roku wprowadził ś w i ę t o N i e p o k a l a n e g o
S e r c a M a r y i , aby zachować „pamięć o poświęceniu rodzaju ludz­
kiego", którego dokonał.

Jednakże zwrot w drugiej wojnie światowej oznaczał też, że wojna

zbliżyła się do Rzymu. Już latem 1940 roku Pius XII dał do zrozumie­
nia Waszyngtonowi i Londynowi, że w razie bombardowania Wiecz­
nego Miasta zaprotestuje publicznie. Churchill odpowiedział, że tego
rodzaju protest zostanie zrozumiany jedynie jako wstawiennictwo na
korzyść faszystowskich Włoch. W kwietniu 1941 roku, gdy kilka bomb
uderzyło w Watykan, podejrzenie padło na lotników angielskich. Praw­

dopodobnie jednak chodziło o prowokację ze strony faszystów.

Pod koniec 1942 roku, gdy coraz widoczniej zaznaczał się przełom

w wojnie, papież ponownie zwrócił się przez swojego kardynała sekre­
tarza stanu do aliantów. Jednakże brytyjski ambasador Osborne poin­
formował, że Anglia zastrzega sobie zaatakowanie celów wojskowych.
Sekretarz stanu kardynał Maglione wskazał, że całkowicie niemożliwe

- 1 7 9 -

background image

jest bombardowanie jakiegokolwiek celu w Rzymie, które jednocześ­

nie nie zagroziłoby historycznemu dziedzictwu miasta lub jednemu
z licznych kościołów. Roosevelt również obiecał oszczędzenie jedynie
Watykanu. Ostatecznie przynajmniej Mussolini wykazał zrozumie­

nie. Dnia 12 grudnia 1942 roku poinformował, że liczne wojskowe
placówki dowództwa zostaną przeniesione z Rzymu do innych miast,
aby „koniecznie" uniknąć bombardowania Wiecznego Miasta. On
sam i jego rząd również przenieśli swe siedziby. „Teraz będzie musiał
na nowo dokonać Marszu na Rzym, aby znowu wrócić", skomentował
sarkastycznie podsekretarz stanu Montini. Duce miał już nigdy więcej

nie zobaczyć swojej stolicy. Pius XII czynił starania, aby ogłosić Rzym
m i a s t e m o t w a r t y m .

Dnia 10 lipca 1943 roku papież otrzymał telegram od Roosevelta.

Wojska aliantów, Brytyjczycy i Amerykanie, znaleźli się po raz pierw­
szy na ziemiach włoskich. Prezydent zapewnił, że wszystkie kościoły
zostaną oszczędzone.

Dziewięć dni później nad Rzymem zaświeciło słońce, niebo było

przejrzyste i bezchmurne. M i m o to w mieście panowała pewna nerwo­
wość, jakby ludzie przeczuwali zbliżające się nieszczęście. Nagle o go­
dzinie 11:00 drżące powietrze napełniło się warkotem, który stawał się

coraz głośniejszy i groźniejszy. Ludzie zamarli z przerażenia, kiedy poję­
li, co to oznaczało. W ciągu najbliższych czterech godzin pięćset bomb

wojsk alianckich spadło na włoską stolicę. Ich celem była rzymska stacja

przeładunkowa, budynki kolejowe wokół Roma Tiburtina, okoliczne
mieszkaniowe dzielnice miasta, cmentarz C a m p o Verano, a przede
wszystkim papieska Bazylika św. Wawrzyńca za Murami z IV wieku,
jeden z pięciu głównych kościołów Rzymu. W nim właśnie Pius IX,
„więzień Watykanu", znalazł miejsce swego spoczynku.

Podczas gdy żelazne szwadrony śmierci nawiedzały Wieczne Miasto,

Pius XII stał blady jak ściana, niczym sparaliżowany w otwartym na
oścież oknie swojego gabinetu. Jego oczy utkwione były w wieczność,
kiedy podnosił drżącą dłoń do błogosławieństwa. Rzym płonął! D o ­
kładnie tego samego dnia, w którym 1900 lat wcześniej miasto zostało

- 1 8 0 -

zniszczone przez ogień za cesarza Nerona, teraz na wschodzie wznosiły
się płomienie. Papieżowi pękało serce. W tym samym kierunku co
płonąca dzielnica miasta znajdowała się również Bazylika Matki Bożej

Większej, najważniejsze sanktuarium maryjne miasta i świata, gdzie
w niedzielę wielkanocną 1899 roku Pius X I I odprawił swoje prymicje.

Kiedy próbował się tam dodzwonić, na linii panowała cisza. Jednak na

szczęście bazylika ocalała.

Ledwo ostatni z bombowców zniknął na horyzoncie, nic nie mo­

gło zatrzymać papieża w Watykanie. Kazał zawołać swojego kierowcę
i zabrał wszystkie pieniądze, jakie znajdowały się w kasie administracyj­
nej budżetu papieskiego. Wszelkie ostrzeżenia siostry Pascaliny i ojca
Leibera puszczał m i m o uszu. W tych ciężkich chwilach musiał być
z ludźmi. Pascalinie udało się przynajmniej odszukać Monsignore Mon-
tiniego, który towarzyszył Ojcu Świętemu.

Papieski kierowca myślał początkowo, że udają się jedynie do ogro­

dów watykańskich, więc przyprowadził jakiś rozklekotany pojazd. Jed­
nak na zmianę auta nie było już czasu. W Watykanie nikt nie wiedział,
że papież właśnie opuścił swoje pokoje, zaś kardynał sekretarz sta­
nu przeżył niemal załamanie nerwowe, kiedy w końcu dowiedział się
o tym, Pius XII w swoim czarnym oldtimerze był w już w drodze do

ofiar bombardowań.

U Santo Padre!

(„Ojciec Święty!") - takie były pierwsze, radosne

okrzyki roztrzęsionego tłumu ludzi, którzy szukali swojego mienia
w dymiących ruinach, pomiędzy wciąż walącymi się domami, ludzi

zapłakanych, pobrudzonych sadzą i kurzem, zamroczonych hałasem
eksplozji, którzy nie mogli uwierzyć, że nagle pośród nich pojawił się
papież. Otoczyli samochód swojego pasterza, który przybył do nich

z pociechą i pomocą. Wieszali się na stopniach pojazdu, wchodzili
na chłodnicę i na dach, aż w końcu obciążone auto wyzionęło ducha.
Papież wyszedł, zmieszał się z tłumem, błogosławił każdego z osobna,
rozdając wszystkie pieniądze, które ze sobą przywiózł. Następnie, gdy
przybył przed zawalony portyk zniszczonej Bazyliki św. Wawrzyńca,

on i tłum padli na kolana, aby odmówić modlitwę. Dopiero godzinę

- 181 -

background image

później, gdy kierowca zorganizował małe auto, Pius XII w pokrytym
krwią i zabrudzonym odzieniu wrócił do Watykanu. Na zarzuty kardy­
nała Maglioniego odpowiedział tylko: „Tak samo bym znowu uczynił,
gdyby - uchowaj Boże - miasto miało być jeszcze raz zbombardowane".
G d y tego samego wieczoru, jak zawsze po różańcu, błogosławił ze swo­
jego okna ukochany Rzym, po policzkach płynęły mu łzy. Ponownie
cierpiał przez to, co przeżył i widział po południu.

Następnie napisał do Roosevelta, człowieka, który określił się nie­

gdyś jako „przyjaciel". To, że Watykan jako państwo neutralne zostanie
oszczędzone od bombardowań, rozumie się samo przez się. Jednak
dziś „szwadrony niszczycielskie ważyły się niszczyć miasto, które przez
wszystkie czasy uchodziło za świętość świata" i którego zabytki kultu­

ralne są skarbem należącym do całej ludzkości. Pełen oburzenia list
papieża oznaczał kres przyjaźni pomiędzy nim a prezydentem. Jak się
okazało, również alianci działali, odwołując się do niechrześcijańskiej
żądzy odwetu, oddalając się od ideału sprawiedliwego pokoju, jakiego
żądał papież. Oskarżało ich również cierpienie uciekinierów, ofiar bom­
bardowanych miast, których zniszczenie wcale nie było koniecznością
podczas wojny. Papież napisał w pamiętniku do przyszłych zwycięzców:
„Pokój nie może polegać na upokorzeniu zwyciężonych, lecz polega
i umacnia się wyłącznie w pojednawczym duchu braterskiej zgody,
która jest w stanie uspokoić namiętności i uczucie nienawiści". Jednak
Winston Churchill, który wydał nakaz bombardowań, nie uważał za
konieczne usprawiedliwiać się za „zbombardowanie miejsc przeładun­
kowych pod (sid) Rzymem".

M i m o wszystkich apeli papieża dnia 13 sierpnia 1943 roku nastąpił

drugi atak powietrzny trwający tym razem tylko godzinę. Krótko po
godzinie 12:00 papież był znowu wśród ofiar. Pochylił się nad małą

wykrwawiającą się dziewczynką, która umarła w jego ramionach, pod­

czas gdy on wypowiadał słowa pocieszenia. Jej krew poplamiła jego
białą sutannę i sprawiła, że ludzie zadrżeli, kiedy wyprostował się, aby
pobłogosławić im wszystkim szeroko rozpostartymi ramionami. W ich
oczach on sam stał się Ukrzyżowanym.

- 1 8 2 -

Dzień później prasa oznajmiła, że Rzym na prośbę rządu włoskie­

go, Stolicy Apostolskiej i rządu Szwajcarii został ogłoszony m i a s t e m
o t w a r t y m i od tej pory ma być zachowany od ataków bombowych.
Dziesiątki tysięcy ludzi przybyło na plac św. Piotra, aby okazać pa­
pieżowi swoją wdzięczność i sławić go jako defensor civitatis (obrońcę
miasta).

Pius X I I nadal cierpiał i trwożył się wraz z ludźmi. Siostra Pascalina

w swoich wspomnieniach przedstawia poruszające i równie charakte­
rystyczne potwierdzenie solidarności:

Nie było węgla do ogrzewania. Tak więc w Watykanie też nie ogrzewa­
no, zwłaszcza w mieszkaniu Ojca Świętego. Wiele osób w Watykanie
miało to za złe Piusowi XII, on jednak uważał, że winien jest okazywać
sobie taką surowość, ponieważ pragnął świecić dobrym przykładem.

Wielkie pomieszczenia były w zimie przejmująco zimne, szczególnie
przy deszczowej pogodzie. Mimo to pozwalał sobie najwyżej na ter­

mofor lub poduszkę elektryczną dla ogrzania rąk, aby móc pisać. Na
zimne dni sprawiliśmy sobie piec elektryczny, który włączaliśmy pod
nieobecność Ojca Świętego bez jego wiedzy w prywatnym apartamen­
cie, aby przynajmniej trochę uregulować temperaturę w jego gabinecie.

W dużych pomieszczeniach to jednak nie wystarczało, poza tym nie

mogliśmy dać się złapać na gorącym uczynku. Ojciec Święty naprawdę
cierpiał z powodu zimna i miał mocno zmarznięte dłonie. Jednak czy

żołnierze na polu bitwy, pozbawieni domów wskutek bombardowania,
uciekinierzy i wielu innych - czy oni nie musieli znosić jeszcze więcej?
Tak więc papież nie chciał mieć lepiej od nich.

Pod koniec wojny, jak stwierdził prałat Tardini, papież przy wzroś­

cie 1,82 m ważył jedynie 57 kg. Constantin Costa-Gavras, ukazując
papieża w swoim skandalicznym filmie Amen przy wystawnej kolacji,
podczas gdy ludzie w obozach koncentracyjnych cierpią głód, przedsta­

wia fakty nie tylko niesmaczne, lecz całkowicie zmyślone.

Również podczas swoich prywatnych audiencji dla żołnierzy

Pius XII okazywał głębokie człowieczeństwo i autentyczne współczucie.

- 1 8 3 -

background image

N i e czynił żadnej różnicy, czy byli to Niemcy, Włosi czy później Amery­

kanie, Brytyjczycy i Francuzi. Wiedział, że ci młodzi mężczyźni wypeł­
niają jedynie rozkazy, za które nie ponosili odpowiedzialności, wiedział,
co będą musieli przeżyć i że wielu z nich nie wróci już do ojczyzny.

„Cierpiał i trwożył się z nimi. Często wracał z audiencji, niezdolny
tknąć posiłku, ponieważ tak bardzo było mu żal żołnierzy, jak również
ich matek, ojców, żon i dzieci", wspomina siostra Pascalina. Wielu
z nich nawet osobiście spowiadał.

Na jednej z publicznych audiencji jesienią 1941 roku, w której obok

pielgrzymów brali udział również niemieccy żołnierze, przyjął młodego
mężczyznę, który prosił go o p o m o c dla grupy Żydów, internowanych
w jednym z włoskich obozów, którym groziła śmierć głodowa. Mężczy­
zna mówił początkowo łamanym włoskim, lecz papież poprosił go, żeby
wysławiał się w swoim języku: „Przecież jest pan Niemcem, prawda?".

M ł o d y człowiek odparł, że urodził się w Niemczech, ale jest Żydem.

Papież obiecał mu pomóc, oznajmiając po niemiecku: „Wiem, co

to oznacza, i mam nadzieję, że zawsze będziesz dumny z tego, że jesteś
Żydem!". Następnie powtórzył te słowa raz jeszcze tak, żeby każdy
mógł usłyszeć: „Nich Cię Bóg chroni, mój żydowski przyjacielu, i nie
zapominaj nigdy: zawsze bądź dumny z tego, że jesteś Żydem!".

Po swojej ucieczce młody mężczyzna opisał ten epizod w żydowskiej

gazecie osiedleńców „The Palestine Post" (obecnie „Jerusalem Post"),
z dnia 28 kwietnia 1944 roku. Ostatecznie niemieckim żołnierzom
zakazano udziału w audiencjach papieskich. Goebbels skomentował to
w następujący sposób: „Obecny papież [jest] wystarczająco mądry, aby
za pomocą tego typu rzeczy uprawiać oczywistą propagandę".

XV

SPRAWIEDLIWY

WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA

Namiestniku

Hochhutha papież reaguje pozbawioną emocji ozię­

błością na wiadomość o zamordowaniu milionów Żydów w nazistow­
skich obozach śmierci. Jest niemal gotowy do podyktowania kilku
nic nieznaczących słów, zanim zajmie się najważniejszą rzeczą, jaką są

nadesłane czeki i pakiety akcji państwa kościelnego. Za żadną cenę nie
chce uczynić afrontu Hitlerowi, którego przecież usilnie potrzebuje

jako bastionu przeciwko bolszewizmowi.

Powyższa karykatura nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną.
Nikt nie wiedział o tym lepiej niż ówczesny „minister spraw za­

granicznych", prałat Giovanni Battista Montini, który zaledwie kilka
miesięcy po prapremierze skandalicznego dramatu Hochhutha wyszedł

z konklawe jako papież Paweł VI. Powołał on czterech renomowanych
historyków z zakonu jezuitów: Pierre'a Bleta, Angela Martininiego,
Roberta Grahama i Burkharta Schneidera (czyli: Francuza, Włocha,

Amerykanina i Niemca) do kompletnego opublikowania wszystkich
akt i dokumentów dotyczących wydarzeń drugiej wojny światowej,
które znajdują się w archiwach watykańskich. Już po roku gotowy był
pierwszy tom, w roku 1981 zakończono całą dwunastotomową edycję

Actes et documents du Saint-Siege relatifs a la Seconde Guerre mondiale,

zawierającą 7664 stron. Ponieważ ukazała się ona w języku dyploma­
tów, czyli po francusku (podczas gdy znaczna część włoskojęzycznych
dokumentów pozostała w języku oryginalnym), była w dużej mierze
ignorowana przez większość angloamerykańskich autorów, wśród nich

- 1 8 5 -

background image

krytyków Piusa XII J o h n a Cornwella i Daniela Jonaha Goldhagena.
W 1997 roku Blet dokonał streszczenia najważniejszych faktów z tej
edycji w swej książce Papież Pius XII a II wojna światowa, która ukazała

się we wszystkich językach świata, między innymi po niemiecku, i od
tej pory jesteśmy w stanie wyrobić sobie dość dokładny obraz zacho­
wania papieża w obliczu obu największych wyzwań jego pontyfikatu,
jakimi były wojna i holocaust. Jest on uzupełniony przez drobiazgowe

poszukiwania poważnych historyków i obszerne wywiady ze świadkami
tamtych czasów z najbliższego otoczenia papieża w ramach procesu
beatyfikacyjnego.

To, co nazywamy dziś holocaustem, a co przez nazistów było okreś­

lane mianem o s t a t e c z n e g o r o z w i ą z a n i a k w e s t i i ż y ­
d o w s k i e j , miało początek latem 1940 roku na rozkaz fuhrera skiero­
wany do reichsfuhrera SS Heinricha Himmlera. Wówczas rozpoczęły się

masowe rozstrzeliwania, choć początkowo mówiono poważnie o prze­
siedleniach najpierw na Madagaskar, a następnie na tereny w pobliżu
Lublina. Szczegóły zostały zaplanowane dnia 20 stycznia 1942 roku

na tak zwanej konferencji w Wannsee przez przedstawicieli urzędów
S S , kancelarię Rzeszy i partii, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i dla

Okupowanych Terenów Wschodnich oraz Ministerstwa Sprawiedli­
wości i Spraw Zagranicznych pod przewodnictwem Reinharda Hey-
dricha. Cała Europa miała zostać przeczesana w poszukiwaniu Żydów,
ponad jedenaście milionów ludzi miało być umieszczonych w obozach

koncentracyjnych i tam systematycznie mordowanych. Dziesięć dni
później, w dziewiątą rocznicę przejęcia władzy przez Hitlera, mógł on
ogłosić swojemu narodowi, „że rezultatem tej wojny będzie zagłada

Żydów". M i m o to nikt nie był w stanie pojąć, że wówczas rozpoczęło
się największe ludobójstwo w historii.

Jego jedyną, widoczną dla każdego manifestacją były masowe de­

portacje Żydów z Rzeszy i terenów okupowanych. D n i a 9 marca 1942

roku nuncjusz Giuseppe Burzio zameldował z Pressburga (dzisiejsza
Bratysława) na Słowacji, że 80 tysięcy Żydów zostało przetransporto­
wanych do Polski. Mniej więcej w tym samym czasie Gerhard Riegner,

- 1 8 6 -

przedstawiciel Światowego Kongresu Żydów w Genewie, poinformo­
wał o masakrze dokonanej na deportowanych Żydach w okupowanej
Polsce. Przeprowadzano na nich również eksperymenty „za p o m o c ą

gazu i zastrzyków, powodujących śmierć". Jednak nawet dane Riegnera
były mgliste; przyznawał on, że w dużej mierze opierają się na pogło­
skach. Kilka tygodni później nuncjusz z Budapesztu Angelo Rotta

pisał, że kręgi żydowskie na Węgrzech są pewne, że słowaccy deporto­

wani „w dużej części szli na pewną śmierć". W maju kardynał Innitzer
z Wiednia skarżył się, że chwilowo całkowicie niemożliwa jest p o m o c
dla prześladowanych Żydów; 20 tysięcy z nich „zostało już przesiedlo­
nych do Generalnej Guberni (Polska)", z tego 1000 katolików „pocho­

dzenia niearyjskiego". Nuncjusz Orsegnio zameldował z Berlina, że tu
również rozpoczęły się deportacje: „Położenie Żydów jest wyłączone
z jakiejkolwiek interwencji w dobrej wierze", zachowanie Kościoła

za każdym razem prowadziło jedynie do zaostrzenia działań. Podob­
nie niemożliwe jest zasięgnięcie informacji na temat deportowanych.
Orsegnio uważał, że dochodzi do „najbardziej makabrycznych domy­

słów", między innymi do trudnych do skontrolowania p o g ł o s e k
o „tragicznych transportach, a nawet masowej masakrze dokonywanej
na Żydach". Dnia 12 maja 1942 roku ojciec Pirro Scavizzi, kapelan

wojskowy zakonu maltańskiego, towarzyszący włoskiemu pociągowi
lazaretowemu na okupowanych terenach Polski i Z S R R , po raz pierw­
szy donosił o „masowych egzekucjach" na Żydach. G d y dopiero jesienią

poznał całą, okrutną prawdę, pisał do Rzymu następująco: „Zagłada
Żydów w masowych egzekucjach jest niemal totalna ( . . . ) . Mówi się, że

zabito ponad dwa miliony Żydów".

Można w ojcu Scavizzi dostrzec historyczny wzorzec dla Ojca Ricar-

da z Namiestnika Hochhutha; to on poinformował papieża o okropnoś­
ciach holocaustu, gdy został przyjęty na prywatnej audiencji w paź­
dzierniku 1942 roku. Jednak podczas gdy karykatura Piusa w dramacie
reaguje bez zainteresowania i z pozbawionym emocji chłodem na relację

Ojca Ricarda, ojciec Scavizzi rysuje obraz całkiem innego papieża. Ten

opanowany zazwyczaj Pius X I I „płakał jak dziecko", kiedy dowiedział

- 1 8 7 -

background image

się o losie zamordowanych Żydów i głęboko wstrząśnięty ubolewał nad
swoją bezsilnością. Na krótko przed śmiercią Scavizzi napisał:

[Pius XII] podniósł ręce ku niebu i powiedział do mnie: „Proszę po­

wiedzieć wszystkim, którym można powiedzieć, że papież walczy dla

nich i z nimi. Proszę powiedzieć, że wielokrotnie myślałem o tym, aby

nałożyć ekskomunikę na narodowy socjalizm i oskarżyć przed cywilizo­

wanym światem jego bestialstwo. Słyszeliśmy o zagrożeniu najgorszymi

torturami, nie naszej osoby, lecz owych biednych synów, znajdują­
cych się pod reżimem nazistowskim. Wielu pośredników przekazało

nam prośbę, aby tylko Stolica Apostolska nic zajmowała drastycznego

stanowiska. Po wylaniu wielu łez i wielu modlitwach uznałem, że
jakikolwiek protest z mojej strony nie tylko nikomu by nie pomógł,

lecz wywołałby jedynie wściekły gniew wobec Żydów i pomnożył wie­

lokrotnie zbrodnie wobec nich, ponieważ są pozostawieni bez ochrony.

Być może dzięki mojemu protestowi ściągnąłbym na siebie pochwałę

cywilizowanego świata, jednak biednym Żydom przyniósłby on jeszcze

bardziej bezlitosne prześladowania niż te, które tak czy inaczej mu­
sieli już znieść. Kocham Żydów. Czy Zbawiciel nie narodził się właś­

nie z nich, z narodu wybranego? Czy Dziewica Maryja, apostołowie
i pierwsi synowie Kościoła nie należą do tego narodu?".

„Masakta na Żydach przybrała zatrważający zasięg i odrażające for­

my, niewiarygodne mordy są popełniane każdego dnia", zanotował

Monsigniore

Montini po rozmowie z hrabią Malcezzim z koncernu

państwowego IRI, który wrócił z Europy Wschodniej. Krótko po tym
przedstawiciel prezydenta Roosevelta, Myron Taylor, przekazał do Se­
kretariatu Stanu sptawozdanie Jewish Agency for Palestina o zlikwidowa­

niu getta warszawskiego i stłoczeniu Żydów w obozach, które stały się
„rzeźniami". W relacji jednego ze współpracowników nuncjatury, który
przyjechał z Berlina do Rzymu, datowanej przez ojca Bleta na „koniec

1942 roku", była mowa nie tylko o 3,5 milionach Żydów znajdujących

się w rękach N i e m c ó w w obu gettach w Łodzi i w Warszawie, lecz

także po raz pierwszy o warunkach panujących w o b o z a c h k o n ­
c e n t r a c y j n y c h w Polsce. Żydzi wiodą tam „bardzo trudne życie;

- 188 -

dostają bardzo mało jedzenia, muszą wykonywać nadzwyczaj ciężkie
prace, co bardzo szybko prowadzi do ich śmierci". M i m o to nawet te
relacje pozwalały jedynie snuć domysły na temat pełnego wymiaru
działań, zwłaszcza że wszystkie liczby opierały się na czystych spekula­
cjach. Tak więc również w Watykanie myślano początkowo, że jest to
przesada ze strony propagandy aliantów.

Już w marcu 1942 roku niemieccy biskupi w jednym z listów pas­

terskich wspominali o „naturalnym prawie" człowieka do wolności
i życia oraz protestowali przeciwko „zabijaniu niewinnych". Latem
tego samego roku również papież planował zaprotestować przeciwko
masowym deportacjom Żydów, jednak wszystko potoczyło się inaczej.

Kiedy zaczęły się deportacje Żydów w Holandii, przedstawiciele

wszystkich Kościołów — katolicy, protestanci i wolne Kościoły — zapro­
testowali w telegramie do komisarza Rzeszy Artura Seyfśa-Inquarta.
Telegram zawierał zdanie: „ Z a chrześcijan żydowskiego pochodzenia
modlimy się jeszcze bardziej żarliwie, ponieważ są całkowicie odłączeni

od życia Kościoła". Komisarz obiecał, że oszczędzeni zostaną „chrześ­
cijanie pochodzenia niearyjskiego", o ile nawrócili się przed rokiem

1 9 4 1 , zażądał jednak w zamian, aby Kościoły powsttzymały się od

wszelkich wystąpień publicznych. Protestanci i kalwini wyrazili zgo­
dę, jedynie katolicki arcybiskup Utrechtu Jan de Jong kazał dnia 26
lipca 1942 roku odczytać list pasterski, w którym nazwał po imieniu
„smutny los Żydów (...) deportacje (...) niewinnych mężczyzn, kobiet

i dzieci" i wezwał do modlitwy za „naród Izraela, tak gotzko doświad­
czany w mękach i prześladowaniach".

W odpowiedzi dnia 2 sierpnia 1942 roku niemiecka Służba Bez­

pieczeństwa nakazała aresztować i deportować również wszystkich
holenderskich katolików żydowskiego pochodzenia — jako „środek

przeciwdziałający na list pasterski z 26 lipca", jak dobitnie podkreślał
Seyf>-Inquart: „Skoro Kościół katolicki nie czyni starań, aby z nami

pertraktować, czujemy się zmuszeni potraktować wszystkich katolików,
w których żyłach płynie żydowska krew, jako naszych najgorszych

wrogów i stosownie do tego musimy ich deportować na Wschód".

- 1 8 9 -

background image

Przeczesano nawet klasztory z poszukiwaniu „niearyjskich" zakonni­
ków i zakonnic. Najwybitniejszą ofiarą tych działań odwetowych była

nawrócona Edyta Stein, karmelitanka Teresa Benedykta od Krzyża,
zamordowana tydzień później w komorze gazowej w Oświecimiu-

Brzezince. Jej ostatnie słowa brzmiały: „Chodź, idziemy za nasz naród".

W roku 1988 papież Jan Paweł II dokonał jej kanonizacji, a rok później

ogłosił ją współpatronką Europy.

Rok później biuletyn holenderskiej Rady Kościołów podsumował:

„Podjęto represje przeciwko Kościołowi. Surowo traktuje się księży
katolickich. Cofnięto państwowe subwencje, przyznane Kościołowi

i skonfiskowano własność Kościoła". 9 tysięcy „niearyjczyków" - po­
dobnie jak ich kościoły - nie doznało żadnego uszczerbku.

Nadejście w i a d o m o ś c i z Holandii do Watykanu zdecydowało

o przyszłym zachowaniu Piusa XII w obliczu holocaustu. Siostra Pas-
calina, bezpośredni świadek tego wydarzenia, wspomina:

Do gabinetu Ojca Świętego, który przygotowywał się do wyjścia na au­
diencje, przyniesiono poranne gazety. Papież przeczytał tylko nagłówki

i zbladł jak ściana. Wróciwszy z audiencji - była już godzina 13 i pora
obiadowa - zanim poszedł do jadalni, wszedł z dwoma gęsto zapisany­
mi zwojami papieru do kuchni, gdzie była jedyna możliwość, aby spa­

lić coś przy otwartym oknie, i powiedział: „Chcę spalić te dokumenty,
jest to mój protest przeciwko okrutnym prześladowaniom Żydów. Dziś
wieczorem miały one znaleźć się w «L'Osservatore Romano«. Jednak
skoro list biskupów Holandii kosztował życie 40 tysięcy ludzi*, mój

protest kosztowałby być może 200 tysięcy istnień ludzkich. Nie wol­
no mi i nie mogę być za to odpowiedzialnym. Tak więc lepiej będzie
milczeć publicznie i czynić dla tych biednych ludzi, jak dotychczas,
po cichu wszystko, co możliwe". „Ojcze Święty - pozwoliłam sobie na
zarzut - czy nie szkoda palić tego, co Ojciec tutaj przygotował? Może

kiedyś to się przyda". „Ja również tak myślałem - odpowiedział Pius

XII - ale gdyby, jak to się mówi, również tutaj wtargnięto i znaleziono

te dokumenty, a mój protest ma o wiele bardziej ostry ton niż holen­

derski, to co się wówczas stanie

Z katolikami i z Żydami żyjącymi pod

niemieckim panowaniem? Nie, lepiej go zniszczyć". Ojciec Święty

- 1 9 0 -

poczekał, aż oba wielkie arkusze całkowicie spłoną i dopiero potem
wyszedł z kuchni.

* W tym wypadku papież się pomylił; wprawdzie deportowano wówczas

ogółem 40 tysięcy Żydów, jednak liczba katolickich „nie-Aryjczyków" wy­
nosiła kilka tysięcy. Nieprawidłowa liczba wzięła się z zagranicznej prasy.

Trzech świadków, których przepytywał ojciec Gumpel SJ w trakcie

procesu beatyfikacyjnego, potwierdziło pod przysięgą tę relację papie­

skiej gospodyni: obecna przy tym kuchatka, siostra Konrada Grabmair,
ojciec Leiber i ojciec Hentrich. J u ż w 1964 roku włoski magazyn in­
formacyjny „Vita" opublikował wypowiedź jednej z „osób z najbliższe­

go otoczenia papieża", która mogłaby być uzupełnieniem świadectwa
siostty Pascaliny. Również tutaj czytamy, że w 1942 roku Pius plano­

wał napiętnować „okropności nazistów" przed grupą odwiedzających
Watykan. Napisał przemówienie, jednak przed jego wygłoszeniem,
odczytał je tej grupie zaufanych osób „głosem drżącym ze zdenerwo­

wania i oburzenia". Później jednak zdecydował się go nie wygłaszać,
ponieważ „protest ten zniweczyłby wszystkie środki ratunku dla ofiar
obłąkańczego dyktatora nazistowskiego". Rzeczywiście już w 1939 roku
Hitler ogłosił w Reichstagu:

W pewnych kręgach zagranicznych panuje przekonanie, że szczegól­
nie głośne okazywanie sympatii dla elementów, które w Niemczech
popadły w konflikt z prawem, mogłoby przynieść rozładowanie sy­
tuacji. Być może miano nadzieję, że dzięki pewnym publicystycznym

metodom będzie można w tym sensie wywierać terrorystyczny wpływ
na niemiecki rząd. To przekonanie opiera się na kapitalnej pomył­

ce: we wsparciu pewnych skierowanych przeciwko państwu przedsię­

wzięć ze strony zagranicy dostrzegamy ostatecznie potwierdzenie ich
wysoce zdradzieckiego charakteru!... Owo wsparcie wydaje się więc
być przeznaczone tylko dla tych, którzy mają zamiar zniszczyć Rzeszę
Niemiecką. Z tego powodu będziemy w nim w każdym przypadku

widzieć jedynie dostateczny powód do zaostrzenia podjętych przez nas
kroków.

- 191 -

background image

Jakże usprawiedliwiona była troska papieża, że każdy protest spowo­

duje jedynie pogorszenie sytuacji określonych osób - troskę tę potwier­
dziło to, co się działo w Polsce.

Kiedy ojciec Scavizzi przedłożył Piusowi XII pierwsze sprawozdanie

na temat sytuacji w Polsce, papież wysłał osobistego przedstawiciela
do księcia A d a m a Stefana Sapiehy, arcybiskupa Krakowa. Również
prałat Quirimo Paganuzzi, który pracował w Pałacu Apostolskim, miał

towarzyszyć jako kapelan wojskowy zakonu maltańskiego jednemu
z pociągów lazaretowych do Polski, aby przekazać kardynałowi taj­
ną wiadomość od papieża. Dnia 14 sierpnia 1942 roku wraz z nie­

mieckim kapelanem wojskowym ojcem Josephem Kaulem, w jednym
z wagonów Wehrmachtu, dotatł do pałacu arcybiskupiego. Esesmani
odkomenderowani do strzeżenia rezydencji kardynała niewiele mogli

podejrzewać, gdy Kaul, w mundurze oficera Wehrmachtu, zwinnie
wyskoczył z pojazdu. Za nim wyszedł Paganuzzi, który p o d pachą
ściskał kilka butelek czerwonego wina i paczki z napisem „spaghetti".
Z szyderczym uśmiechem, z palcem wskazującym na etykietkę wina

chianti, zostali bez przeszkód wpuszczeni. Kto mógł przypuszczać, że
butelki i paczki z makaronem były jedynie kamuflażem, gdyż faktycz­

nie znajdowały się w nich dokumenty papieskie.

G d y arcybiskup Sapieha odczytał list napisany ręką Piusa XII, do

oczu napłynęły mu łzy. Następnie otworzył paczkę, zawierającą jeden
ze skopiowanych dokumentów w języku polskim, który następnego
dnia w święto Wniebowzięcia Maryi miał kazać odczytać z ambon
wszystkich kościołów. Był to list papieża do Polaków, w równej mierze

oświadczenie o solidarności, jak też wyraźny sprzeciw wobec propa­
gandy nazistów. Kardynał studiował słowo po słowie. W końcu ude­

rzył się ręką po głowie, list spadł na ziemię, a on sam zawołał prawie
panicznie: „ N a miłość Boską, absolutnie nie mogę przekazać tego listu

Jego Świątobliwości moim kapłanom i tym bardziej nie mogę kazać

im go odczytywać. Gdyby tylko jeden egzemplarz dostał się w ręce S S ,
spadną wszystkie nasze głowy, a Kościół w Polsce byłby zgubiony. Czy
Ojciec Święty nie zdaje sobie sprawy z tego, w jakiej strasznej sytuacji

- 192 -

się znajdujemy? To wszystko należy natychmiast spalić". Podszedł do
małego pieca kaflowego, wrzucił do ognia trochę drewna, a następnie
list i ulotki. Potem zwrócił się do wyraźnie zakłopotanego Paganuzzie-
go: „Proszę serdecznie podziękować Ojcu Świętemu, drogi prałacie.
N i e ma nikogo bardziej wdzięcznego ode mnie za jego zainteresowanie.

Jednakże nie jest konieczne okazywanie przez niego na zewnątrz miło­

ści i współczucia, ponieważ zwiększyłoby to jedynie nasze cierpienia".

Następnie kardynał rozpoczął rozmowę na temat sytuacji w getcie

krakowskim: „Najgorsze jest to, że nie mogliśmy pomóc tym nieszczęś­
nikom, że są odcięci od świata. Umierają bez słowa pociechy. N i e

wolno nam nic mówić, aby nie skracać ich życia. Przeżywamy tragedię

tych nieszczęśników i nikt nie pomógłby im goręcej niż my Polacy;

jednak jest to po prostu niemożliwe. Nie ma żadnej różnicy pomiędzy
Żyd ami a Polakami. Naziści pozbawili nas chleba i wolności. Pozwólcie

nam przynajmniej ratować nasze życie i nadzieję na doczekanie kresu
tej Golgoty".

D w a i pół miesiąca później, dnia 29 października 1942 roku, Sa­

pieha ponownie napisał osobiście do papieża, czyniąc aluzję do tego
epizodu: „Dręczy nas fakt, iż nie mogliśmy przekazać listu Waszej
Świątobliwości naszym wiernym, jednak posłużyłby on jako pretekst
do dalszych prześladowań, a jest już wystarczająco dużo ofiar, którym

zarzucano, że komunikują się ze Stolicą Apostolską".

Te słowa również utwierdziły Piusa XII w jego kolejnych decyzjach.

D n i a 30 kwietnia 1943 roku napisał list do biskupa Berlina Konrada
Preysinga, swojego dawnego przyjaciela z okresu monachijskiego, czy­
niąc aluzję do swoich doświadczeń z arcybiskupem Sapiehą:

(...) to barbarzyństwo, jakie od roku codziennie dochodzi do naszych

uszu (...) działa niemal paraliżująco i przerażająco. Wyższym paste­
rzom pozostającym na miejscu pozostawiamy do rozwagi, czy i do

jakiego stopnia niebezpieczeństwo środków odwetowych i nacisku
w przypadku manifestacji biskupów oraz innych okoliczności spowo­
dowanych być może długością i psychologią wojny byłoby wskazane,

- 1 9 3 -

background image

aby mimo podanych motywów zachować powściągliwość ad maiora

mala vitanda

(aby zapobiec większemu złu). Tutaj jest jeden z powo­

dów, dlaczego My sami w naszych manifestacjach nakładamy sobie
ograniczenia: doświadczenie, jakie spotkało Nas w roku 1942 w związ­
ku z pismami papieskimi, napisanymi przez Nas w celu przekazania
ich wiernym, usprawiedliwia, o ile możemy dostrzec, Naszą postawę.

D n i a 2 czerwca 1943 roku, w swoje imieniny, papież przemawiał,

jak co roku, przed kolegium kardynalskim. Również to wystąpienie

opublikowano między innymi w «L'Osservatore R o m a n o " . Pius XII
mówił wtedy:

(...) liczne prośby tych, którzy z sercem napełnionym strachem zwra­

cają się do nas z błaganiem. Są to ci, którzy z powodu swojej narodo­
wości lub rasy doznają większych nieszczęść i cięższych cierpień, którzy
czasami nawet, bez swojej winy, są przeznaczeni na eksterminację...

Każde słowo, kierowane przez nas do odpowiednich władz, każda pub­
liczna aluzja, musi być rozważana i ważona z największą powagą, w inte­
resie tych, którzy cierpią, aby nie uczynić ich położenia jeszcze cięższym
i bardziej nieznośnym niż przedtem, także niechcący, przez nieuwagę.

Co papież przez to rozumiał, pokazał w 1942 roku, kiedy w prze­

mówieniu z okazji Świąt Bożego Narodzenia napiętnował publicznie
los deportowanych Żydów:

To przyrzeczenie [zaprowadzenia pokoju] ludzkość winna jest setkom

tysięcy osób, które bez własnej winy, czasami jedynie z powodu swojej
przynależności narodowej lub pochodzenia, są przeznaczone na śmierć
lub wydane na pastwę postępującego zubożenia.

Jego słowa, krótkie i ttafine, zostały w świecie usłyszane i zrozumia­

ne. „New York Times" pisał:

W tę noc Bożego Narodzenia [papież] jest bardziej niż kiedykolwiek
samotnym obruszonym głosem pośród milczenia kontynentu (...).

- 1 9 4 -

Papież Pius wyraża się tak płomiennie jak każdy rządzący po naszej

stronie, wyjaśniając, że ci, którzy chcą budować nowy prządek świata,
muszą bronić wolnego wyboru rządu i religii. Muszą się bronić, gdyby
państwo chciało uczynić z jednostek stado, którym będzie dysponowa­
ło niczym rzeczami martwymi.

Również w Berlinie zrozumiano tę mowę, jak świadczy o tym spra­

wozdanie Służby Bezpieczeństwa S S : „Tutaj przemawia wyraźnie na
korzyść Żydów ( . . . ) . Obwinia naród niemiecki o popełnianie niespra­
wiedliwości wobec Żydów i czyni z siebie rzecznika żydowskich zbrod­
niarzy wojennych". Minister spraw zagranicznych Ribbentrop rozkazał
swojemu ambasadorowi w Watykanie, von Bergenowi, aby w reakcji na
bożonarodzeniowe przemówienie zagroził papieżowi podjęciem działań
odwetowych. Jak von Bergen donosił później Berlinowi, Pius XII po­
czątkowo słuchał go uważnie, następnie odparł bez mrugnięcia okiem,
że nie dba o to, co się mu przydarzy. Jednak gdyby doszło do konfliktu
między Kościołem a państwem niemieckim, państwo mogłoby na tym

stracić. „ N a papieża równie ciężko wpłynąć jak na nas samych", zakoń­
czył swoją relację wysłannik.

Jednakże krytycy Piusa XII zarzucają mu nie tylko to, że w prze­

mówieniu bożonarodzeniowym nie był wystarczająco konkretny. Jak
twietdzi Rolf Hochhuth jeszcze tego samego dnia w tajnym wystą­

pieniu przed kolegium kardynalskim mówił o łzach Jezusa „na widok

Jerozolimy, które na J e g o zaproszenie i łaskę odpowiedziało tępym

zaślepieniem i zawziętym zaparciem, co na drodze winy doprowadziło

ją aż do zamordowania Boga". Czy te słowa nie były jednoznacznie

antysemickie? Nie, to była krytyka współczesnych mu bezbożnych
podżegaczy wojennych i morderców, czyli nazistów, jak mówią obrońcy
papieża. Jednakże nie jest pewne, czy te słowa w ogóle kiedykolwiek

zostały wypowiedziane, ponieważ w oryginalnym manuskrypcie, pisa­
nym na maszynie przez samego Piusa XII i korygowanym przez niego
odręcznie, brakuje tego fragmentu. Można go znaleźć dopiero w wy­
danych pośmiertnie w 1960 roku zbiorach przemówień, odgraniczony

- 1 9 5 -

background image

od wcześniejszego tekstu trzema gwiazdkami. Ktokolwiek i z jakiego­

kolwiek powodu go tam wstawił - jako dowód, że papież Pacelli „był

naprawdę złym człowiekiem" (Hochhuth, „Der Spiegel") - niczemu
to nie służy. Gdyby nawet naprawdę były to jego słowa, znaczyłyby
jedynie, że utożsamiał holocaust, okrutne ludobójstwo Żydów z z a ­

m o r d o w a n i e m B o g a , czyli ukrzyżowaniem Jezusa. Tu i ówdzie
świat reagował „tępym zaślepieniem i zawziętym zaparciem". Być może
dlatego zrezygnował on właśnie z tego drastycznego oskarżenia, ponie­
waż pojęcie z a m o r d o w a n i a B o g a jest obciążone teologicznie

i nacechowane antyżydowsko.

Co jednak mógł uczynić, aby powstrzymać ludobójstwo? N i c nie

byłoby skuteczne, w tym punkcie wszyscy poważni historycy są zgodni.

Płomienny apel do Niemców? Żaden list pasterski w czasach pokoju,
nawet encyklika Mit brennender Sorge, którą bądź co bądź można było
odczytywać w kościołach, nic nie dały. Trwała wojna, wszystkie kanały

informacyjne były kontrolowane przez Niemców. Poza tym wyobraże­

nie, że niemieccy katolicy stali za papieżem jak jeden mąż i odwracali
się od fuhrera, jest niemalże naiwne. Większość podziwiała Hitlera

i podążała za nim całkowicie z przekonania. Nikt nie chciał wiedzieć
o tym, co naprawdę działo się w Polsce. Relacje o okropnościach były
całkowicie zbywane jako w r o g a p r o p a g a n d a . Kiedy deporto­
wano Żydów, oznaczało to, że byli przesiedlani na tereny okupowane.

Naród, który pozwolił, b y n o r y m b e r s k i e u s t a w y r a s o w e
pozostały bez odpowiedzi, m i m o że rasizm został potępiony w obu
encyklikach i Syllabusie z roku 1938, nie martwił się teraz o los Żydów.
Ten, kto miał cokolwiek do powiedzenia w państwie nazistów, już

dawno zerwał z Kościołem. Każde wezwanie do buntu pociągnęłoby za
sobą zerwanie konkordatu, rozbicie katolickiej hierarchii i zniszczenie
życia religijnego w katolickich Niemczech. Niezliczeni księża i zakonni­

cy ponieśliby śmierć męczeńską w obozach koncentracyjnych - a nawet
jeden Żyd nie zostałby przez to ocalony. Otwarty protest papieża nie

byłby niczym więcej niż bezowocnym teatralnym grzmotem, gestem
Piłata w oczach potomności i tchórzliwą zdradą tych wszystkich, któ-

- 1 9 6 -

rych był jedyną nadzieją — zarówno Żydów, jak i chrześcijan. „Jakakol­

wiek próba propagandy ze strony Kościoła katolickiego przeciwko Rze­

szy hitlerowskiej byłaby nie tylko prowokacyjnym samobójstwem, lecz
wywołałaby również egzekucje wielkiej liczby Żydów i księży", stwier­
dził Robert Kempner, obrońca z USA, podczas p r o c e s u z b r o d ­
n i a r z y w o j e n n y c h w N o r y m b e r d z e . Jak mało wyspeku-

lowana była ta wypowiedź, okazało się w roku 1944, kiedy Churchill
i Roosevelt zagrozili „odwetem za niemiecką rzeź" i ostrzegli, że pew­

nego dnia pociągną winnych do odpowiedzialności. „ N a nieszczęście

ostrzeżenia te nie tylko nie odstraszyły Niemców, przekonanych, że
ich marsz po władzę nad światem nie może być powstrzymany przez

jakąkolwiek potęgę światową, lecz nawet przyspieszyły tempo ludobój­
stwa i doprowadziły jego techniki do potwornej perfekcji", stwierdził
Gerhart Riegner, sekretarz generalny Światowego Kongresu Żydów.
Podobnie amerykański dyplomata Harold Tittmann, który w sierpniu

1943 roku otrzymał misję nakłonienia papieża do zajęcia otwartego

stanowiska wobec Hitlera i holocaustu, zapisał w swoich prywatnych

wspomnieniach: „Osobiście nie mogę inaczej, jak przyznać się przed
sobą, że Ojciec Święty wybrał lepszą drogę, decydując się nie przema­
wiać otwarcie i ratując dzięki temu wiele istnień ludzkich. Kto może

wiedzieć, co zrobiliby naziści, gdyby ich niepohamowana wściekłość
została jeszcze gwałtowniej rozniecona przez publiczne napiętnowanie
ze strony Stolicy Apostolskiej?".

Pius X I I nie chciał, żeby inni musieli zapłacić krwią za kilka pięk­

nie wygłoszonych słów lub też, jak to w 1963 roku wyraził z okazji

prapremiery Namiestnika Giovanni Battista Montini, ówczesny arcy­

biskup i kardynał Mediolanu, a niebawem papież Paweł VI: „Gdyby
Pius X I I publicznie potępił Hitlera, Hochhuth mógłby w innej sztuce

teatralnej oskarżyć go o to, że z powodu wielkiego gestu teatralnego

spowodował pewną śmierć wielu łudzi". Jego jedynym motywem było
uniknięcie tego, jak to wyjaśnił ojciec Pirro Scavizzi w październiku

1942 roku:

- 1 9 7 -

background image

Wielokroć zastanawiałem się nad ekskomuniką nazistów, piętnując
przed światem bestialstwo mordu na Żydach. Jednakże po wylaniu
wielu łez i modlitwach doszedłem do wniosku, że protest nie pomógł­

by prześladowanym, lecz jeszcze bardziej pogorszyłby los Żydów.

Zamiast ekskomunikować Hitlera i skierować w ten sposób wście­

kłość btunatnej bestii przeciwko Kościołowi, Pius XII spróbował raz
jeszcze wystosować bezpośtedni apel. J a k wiadomo z ust Joachima

Ribbenttopa podczas procesu norymberskiego prośby papieża w Mini­
sterstwie Spraw Zagranicznych „mogłyby wypełnić całe rejestry". Kiedy
na początku 1943 toku raporty przybrały bardziej konkretną postać,
gdy wymieniono z nazwy obozy („specjalne obozy śmierci w pobliżu
Lublina i w Brześciu") i poznano metody zabijania („zabija się tam

Żydów gazem trującym", jak dowiedział się nuncjusz słowacki), papież
podjął ostatnią próbę dyplomatyczną. D n i a 21 czerwca 1943 roku
posłał swojego nuncjusza do Obersalzberga, aby osobiście porozmawiał
z Hitlerem. Kilka dni później Orsenigo tak relacjonował to spotkanie:

Przed kilkoma dniami poleciałem do Berchtensgaden z misją nad­
zwyczajną. Zostałem przyjęty przez fiihrera i kanclerza Rzeszy Hitlera,

jednak gdy tylko poruszyłem temat Żydów i żydostwa (...), Hitler

odwrócił się, podszedł do okna i zaczął stukać palcami o szybę. Może­
cie sobie tylko wyobrazić, jak było mi przykro, gdy musiałem mówić
o swoich zamiarach do pleców mojego rozmówcy. Mimo to tak właśnie
zrobiłem. Wtedy Hitler nagle się odwrócił, podszedł do stołu, gdzie
stała szklanka wody, chwycił ją i cisnął z wściekłością na ziemię. Po
tym wysoce dyplomatycznym (...) geście mogłem uważać swoją misję
za skończoną, a jednocześnie niestety za odtzuconą.

Nic, naprawdę nic oprócz totalnej klęski nie mogło odwieść bru­

natnego dyktatora od jego planów. Historyk i profesor G u i d o Knopp
napisał w czasopiśmie „Focus": „W 1943 roku Hitler wiedział, że nie
da się już osiągnąć jego pierwszego celu, jakim było u z y s k a n i e
p r z e s t r z e n i ż y c i o w e j n a W s c h o d z i e . M ó w i ł o tym

- 1 9 8 -

w obecności nielicznych zaufanych, na przykład Jodła. S k o r o jego
pierwsza szalona idea nie mogła zostać zrealizowana, pragnął urzeczy­
wistnić drugą, jaką była zagłada Żydów. W tym wypadku Hitlerowi
nikt nie mógł przeszkodzić, a już najmniej papież". Podobnie uważa
siostra Pascalina, powołując się na Piusa X I I i jego punkt widzenia:

Dla Hitlera Żydzi byli naszym nieszczęściem i wrogiem świata nu­
mer 1, jak wykrzykiwał w jednej z narodowosocjalistycznych publika­

cji. Zagłada Żydów była jednym z jego głównych celów wojny, który
starał się urzeczywistniać (...) po każdym proteście okazując jeszcze
bardziej brutalny cynizm. Prześladowani zaldinali zawsze i wciąż Ojca
Świętego, aby im pomagał jedynie potajemnie.

Były tylko dwie odpowiedzi na holocaust: alianci musieli wygrać

wojnę tak szybko, jak to tylko możliwe, dlatego Pius XII choć z miesza­

nymi uczuciami dał nawet zielone światło partnerskim stosunkom U S A

z Rosją. Ażeby jednak stało się to możliwe, należało ratować, co się da.
Wynikiem tego papieskiego zamysłu była wielka tajna operacja Waty­
kanu. Pinchas Lapide, izraelski dyplomata, historyk i teolog stwierdził
w 1967 roku w Jerozolimie po analizie archiwów Yad Vashem, Urzędu
Pamięci Izraela, Centralnego Archiwum Syjonistycznego i Powszechne­
go Archiwum Historii Żydowskiej, w swojej znakomitej dokumentacji
Rzym i Żydzi,

że „Pius X I I , Stolica Apostolska, nuncjatura watykańska

i cały Kościół katolicki uchroniły od pewnej śmierci 700 do 850 tysięcy
Żydów". Papież być może nie mówił zbyt dużo o ludobójstwie, jednak

działał w sposób zdecydowany.

Warto przy tym ptzedstawić przynajmniej fragmentarycznie zakres

ówczesnej osobliwej akcji pomocy obejmującej wiele krajów.

Francja

Po zajęciu Północy przez Niemcy we Francji pozostała strefa południo­

wa, która cieszyła się względną wolnością państwa satelickiego z tządem

- 1 9 9 -

background image

Vichy marszałka Pétaina. Kiedy w 1 9 4 2 roku zarządzono pierwsze

deportacje Żydów bezpaństwowych, arcybiskup Saliège z Tuluzy
zaprotestował w jednym z listów pasterskich: „ S m u t n y m , występu­
jącym w naszych czasach widowiskiem jest to, że członkowie jednej

rodziny mogą być rozdzielani i jak bydło wysyłani do nieznanych miejsc
przeznaczenia (...)• Żydzi - mężczyźni i kobiety (...) są częścią ludz­
kości. Są naszymi braćmi. Chrześcijanin nie może o tym zapominać".
Ten dokument odważnego chrześcijańskiego oporu został odczytany
w czterystu kościołach, wytransmitowany przez B B C i rozprowadzony
we Francji w niezliczonych kopiach. „Saliege stał się bohaterem naro­

dowym", tak skomentował z uznaniem ..L'Osservatore Romano", który
na polecenie papieża natychmiast wydrukował dwukrotnie ten protest.
Również w Radiu Watykańskim odczytywano tekst ze szczegółowymi
komentarzami. O mały włos siedemdziesięciopięcioletni Saliège zo-
stałby aresztowany przez gestapo. Zamiast tego Eichmann, nie zważa­
jąc na jakiekolwiek protesty ze strony Kościoła, nakazał kontynuować

masowe aresztowania i deportacje. Kiedy arcybiskup Lyonu, kardynał
Gerlier, wezwał do ukrywania Żydów, ponad stu dwudziestu księży
z jego diecezji zostało aresztowanych i umieszczonych w obozach kon­
centracyjnych. Przełożony zakonu jezuitów Chaillet ukrył ponad dwie­
ście żydowskich dzieci w różnych domach zakonnych i schroniskach
przykościelnych; p o d o b n o do końca wojny udało mu się uratować

ponad 1800 Żydów. „Kapłani, członkowie zakonów i ludzie świeccy

współzawodniczyli ze sobą w udzielaniu azylu, ratując tym samym (...)

dziesiątki tysięcy Żydów", pisał żydowski historyk Leon Poliakov.

G d y mimo to we wrześniu 1942 roku rząd Vichy rozpoczął „maso­

we aresztowania i transport Żydów z okupowanej Francji na Śląsk i na

tereny Rosji", Pius XII zaprotestował osobiście. „Ojciec Święty prosi
o położenie kresu tym nieludzkim aresztowaniom bezbronnych ludzi

(...) nie może na nie zezwalać", poinformował marszałka Pétaina nun­
cjusz Valerio Valeri. Dnia 9 października prasa światowa dowiedziała się
o tej „ściśle poufnej" interwencji i ją zrelacjonowała. Goebbels zareago­

wał rozprowadzeniem dziesięciu milionów ulotek, w których Pius XII

- 2 0 0 -

został określony „papieżem prożydowskim". Następnie naziści wydali
ścisłe rozkazy, aby nie wspominać w mediach o „proteście Watykanu
wobec marszałka Petaina na korzyść Żydów". Minister spraw zagranicz­
nych Laval ogłosił w zastępstwie marszałka, że „nie podda się wpływom
Stolicy Apostolskiej". Kontynuowano deportacje.

Wydawać by się mogło, że te działania jeszcze bardziej zachęciły

francuskich katolików do tajnego stawiania oporu. Kapucyński kapłan
Benoit z nadzwyczajnym talentem organizacyjnym przekształcił swój
klasztor w Marsylii w agencję pomocy. W piwnicach drukował setki
fałszywych paszportów i metryk chrztu, na pierwszym piętrze koordy­

nował trasy przemytu, którymi uciekinierzy żydowscy dwa razy w tygo­
dniu byli transportowani do Hiszpanii i Szwajcarii. Po zajęciu Marsylii
przez N i e m c ó w kontynuował swoją pracę z Nicei przy finansowym

wsparciu żydowsko-włoskiego milionera. Kiedy Mussolini dowiedział
się o tej siatce, złożył skargę w Watykanie. Ojciec Benoit został wezwa­
ny do Rzymu, jednak kiedy opowiedział Piusowi XII o swoich planach
przewiezienia z południowej Francji do północnej Afryki 50 tysięcy
Żydów, miał papieża po swojej stronie. Ojciec Święty spontanicznie

wykazał gotowość udzielenia wsparcia w każdy możliwy sposób i dał
do dyspozycji łącznie 4 miliony dolarów. Dopiero okupacja Nicei przez
Niemców pokrzyżowała plany ojca Benoit. Skorzystał więc z dobrych
stosunków papieża z Hiszpanią w celu załatwienia zezwolenia na wjazd
2 6 0 0 Żydom. Kiedy gestapo wpadło na jego ślad, ukrył się w Watyka­

nie. Z piwnic kolegium kapucynów kierował D E L A R E M , Stowarzysze­
niem Pomocy Żydowskim Emigrantom. Jego podopieczni nazywali go

Le Pere desjuifi

(ojciec Żydów). Jeszcze dziesięć lat później, po tym jak

Yad Vashem przyznał mu tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świa­
ta, Benoit chwalił Piusa XII za wszystko, co uczynił dla Żydów. Dzięki
odważnym katolikom takim jak ojciec Marie Benoit trzy czwarte fran­

cuskich Żydów, ponad 200 tysięcy ludzi, przeżyło niemiecką okupację.

Jednak historia miała swój epilog. W grudniu 2004 roku lewicowo-

-liberalny dziennik mediolański „Corriere delia Sera" twierdził, że Waty­
kan wzbraniał się przed oddaniem wielu z ukrytych podczas niemieckiej

- 2 0 1 -

background image

okupacji żydowskich dzieci ich rodzinom. Jako dowód gazeta zacyto­
wała dokument z roku 1946 jako rzekome polecenie Świętego Oficjum
wystosowane do ówczesnego nuncjusza w Paryżu, prałata Angela Ron-

callego, późniejszego papieża Jana X X I I I . Został on ponoć odkryty we
francuskich archiwach. Miał w nim znajdować się zapis: „Dzieci, które
zostały ochrzczone, nie mogą być powierzane instytucjom, które nie
są w stanie zagwarantować im wychowania w duchu chrześcijańskim".

Dzieci, których rodziny przeżyły holocaust, powinny zostać oddane,
„o ile nie zostały ochrzczone". Zgodnie z „dokumentem" ta decyzja
została podobno osobiście zatwierdzona przez Piusa X I I .

Kiedy renomowany „New York Times" poprosił o kopię tej instruk­

cji, jego dziennikarze byli rozczarowani. Nie była ona ani podpisana,
ani napisana na papierze listowym Watykanu. Poza tym Stolica Apo­
stolska korespondowała ze swoimi nuncjaturami po włosku. W końcu
okazało się, że w przypadku dokumentu chodziło o dość złe i do tego
sfabrykowane streszczenie rzeczywistej instrukcji Sekretariatu Stanu do

Monsigniore

Roncallego, które jeden z niedoświadczonych współpra­

cowników nuncjatury przełożył na język francuski. W rzeczywistości

insttukcja skierowana do biskupów francuskich zalecała, aby oddać
natychmiast dzieci, o ile zgłosili się po nie rodzice lub ktewni. Więk­
szą ostrożność należy wykazać wobec organizacji, które działały zbyt
pochopnie lub dysponowały niedostateczną infrastrukturą do zakwa­
terowania i wychowywania sierot. Dotyczyło to też w szczególności

tych dzieci, które m i m o wyraźnego zakazu Kościoła zostały ochrzczone
przez nadgorliwe zakonnice i rodziców zastępczych; każdy przypadek
należało zbadać szczególnie starannie. Jeśli jednak dzieci wychowywały
się w rodzinie, którą obecnie uważały za swoją własną, i jeśli nie miały
żadnych żyjących krewnych, wówczas i tylko wtedy należało odczekać,
aż osiągną wiek 12 lat i będą dojrzałe do podjęcia własnej decyzji.

Dr Leon Kubowitzky, żydowski pełnomocnik do spraw repatriacji
żydowskich sierot, potwierdził dnia 7 lutego 1964 roku w Tel Awiwie:
„ M o g ę teraz oświadczyć, że nie znam ani jednego przypadku, kiedy
katolickie instytucje odmówiłyby odesłania żydowskich dzieci".

- 2 0 2 -

Słowacja

Słowacja, od 1939 roku państwo satelickie Hitlera, przyjęło dnia
9 września 1941 roku n o r y m b e r s k i e u s t a w y r a s o w e . Dwa
lata później papieski nuncjusz, prałat Burzio, zaprotestował przeciwko
„niesprawiedliwości tych rozporządzeń, które naruszają również prawa
Kościoła". Krótko po tym watykański Sekretariat Stanu przekazał wy­

słannikowi Słowacji oficjalną notę protestacyjną papieża. Paradoksalnie
prezydent państwa Stefan Tiso był kapłanem katolickim, który wpraw­
dzie okazywał zrozumienie dla reakcji Watykanu, jednak początkowo
nie potrafił przeforsować swojego stanowiska wobec premiera Vojtecha

Tuki i ministra spraw wewnętrznych Alexandra Macha. Kiedy w marcu

1942 roku rozpoczęły się deportacje, Tuka twierdził, że tego rodzaju

„przesiedleń" nie traktowałby jako niechrześcijańskich czy niehuma­
nitarnych. Watykan zareagował na to kolejną notą protestacyjną skie­
rowaną do rządu słowackiego, która kończy się stwierdzeniem: „Nie

jest właściwe twierdzenie, że deportowani Żydzi są odsyłani do prac
społecznych; prawdą jest raczej, że są likwidowani". Tydzień później,
z inicjatywy Rzymu, we wszystkich kościołach w kraju został odczyta­
ny list pasterski słowackich biskupów, który potępiał deportacje. Rząd
wzbraniał się przeciwko takiemu „mieszaniu się Watykanu do słowac­
kiej polityki żydowskiej". M i m o to protest doprowadził do tego, że

początkowo deportacje odroczono. Tym większe było przerażenie, gdy
krótko potem 10 tysięcy słowackich dziewcząt i kobiet w wieku 17-25
lat zostało wysłanych do obozów śmierci.

Pius XII znowu zareagował, kazał przywołać słowackiego przedsta­

wiciela i zaczął nalegać, aby umożliwiano Żydom opuszczenie Słowacji.

Jednocześnie nuncjusz próbował zaapelować do kapłańskich uczuć pre­

zydenta. Tiso obiecał, że podejmie pewne kroki. Jednak dopiero w maju
nadeszła odpowiedź jego rządu, w której podano, że Żydzi słowaccy
zostali osiedleni wokół Lublina w Polsce, ich rodziny pozostały razem,

że znajdują się „nadal pod ochroną Rzeszy (...) [i] są traktowani po
ludzku". Kiedy w lutym 1943 roku episkopat ponownie zaprotestował,

- 2 0 3 -

background image

Tuka oświadczył, że „rzadko wykazywał taki zapał w sprawach własnego

narodu, jaki obecnie okazuje w sprawach Żydów", przy czym włączył
się do tego nawet ówczesny delegat apostolski w Istambule, Monsigniore
Angelo Roncalli (późniejszy papież Jan X X I I I ) , aby pozytywnie wpły­

nąć na tząd słowacki i wesptzeć episkopat. Tymczasowo zaniechano
kolejnych deportacji. Kiedy na początku 1944 roku naziści znowu
zażądali „ładunku kolejowego w postaci siły roboczej" do Oświęcimia,

kolejna czwarta interwencja Stolicy Apostolskiej doprowadziła do tego,
że rząd słowacki udzielił im odpowiedzi odmownej. Sytuacja zmieniła

się jednak nagle, kiedy w sierpniu 1944 roku po rewolcie niemieckie
oddziały przejęły kontrolę nad krajem. M i m o wszelkich protestów
Watykanu prezydent Tiso nie był w stanie powstrzymać gestapo przed

aresztowaniem 13 tysięcy Żydów i wysłaniem ich do obozów śmierci.

Niemcy wdarli się również do licznych klasztorów, w których ukrywa­
no Żydów. „Ta poważna wiadomość zadała Ojcu Świętemu ogromny
ból ( . . . ) . Odczuwał on głębokie zmartwienie z powodu cierpień wielu

osób, które zostały na nich nałożone wbrew wszelkim zasadom człowie­
czeństwa i sprawiedliwości, wyłącznie z powodu ich pochodzenia ( . . . ) .

Ojciec Święty apeluje do Pańskiej godności i kapłańskiego sumienia",
czytamy w jednym z telegramów Watykanu do Tiso, którego szkic
skorygował odręcznie Pius X I I . Było to jednak daremne, ponieważ
de facto

prezydent od dawna pozbawiony był władzy. M i m o to udało

się 25 tysiącom Żydom ukryć się w kościołach, klasztorach, zagrodach
chłopskich lub lasach. Żydowski historyk Leon Poliakov pisał, że należy

to „przypisać naciskom, które Watykan wywierał na MonsignioreTiso,
głowę słowackiego państwa marionetkowego".

Rumunia

M i m o że jest to kraj w przeważającej części prawosławny, istniały sto­
sunki dyplomatyczne, a nawet konkordat między rządem Rumunii

i Stolicą Apostolską. Już w 1941 roku nuncjusz w Bukareszcie Andrea
Cassulo ustalił, że Żydzi nawróceni na katolicyzm zostaną wyłączeni

- 2 0 4 -

z ustaw rasowych, wprowadzonych pod naciskiem Niemców. Tak więc
wkrótce rozeszła się pogłoska, że Stolica Apostolska w obliczu niebez­
pieczeństwa, w jakim znaleźli się Żydzi, zarządziła ich masowe chrzty.
W każdym razie w 1942 roku rumuński przedstawiciel zaprotestował

w Sekretariacie Stanu z powodu nadzwyczaj wysokiej liczby konwer-
tytów. M i m o to nowo ochrzczeni nie odnieśli żadnego uszczerbku,
podczas gdy Żydzi byli deportowani na tereny niegościnnego Nadnies-
trza. Dopiero interwencja Watykanu powstrzymała deportacje. W celu

zmniejszenia cierpień przesiedlonych Pius XII wysłał większe kwoty
pieniężne, które Cassulo mógł przekazywać nawet osobiście. J a k za­
notował ojciec Leiber, pochodziły one z własnej kieszeni Piusa X I I :
„Papież zajął w owym czasie bardzo jednoznaczne stanowisko wobec

Żydów. Wydał na ich korzyść całe swoje prywatne mienie, które odzie­
dziczył jako Pacelli po swojej rodzinie". Tak więc wygnańcy pojęli, że
nie są zapomniani. Kiedy jednak 1944 roku zaistniała groźba inter­

wencji Niemców, Cassulo uzgodnił z rządem wyjazd 4 tysięcy sierot
wraz z pięciuset osobami towarzyszącymi do Palestyny. Wynajął nawet,
dzięki pieniądzom z Watykanu, statek Tari na którym kilkakrotnie

ewakuowano Żydów z Konstancji nad M o r z e m Czarnym; rząd ru­
muński oddał wkrótce do dyspozycji kolejne statki. Kiedy w sierpniu

1944 roku Armia Czerwona wkroczyła do Rumunii, dla 2 5 0 tysięcy

Żydów skończył się czas prześladowań. Zaangażowany nuncjusz został
później uhonorowany w Yad Vashem tytułem Sprawiedliwego wśród

Narodów Świata. Jego zleceniodawca Pius XII nadal czekał na swoją
rehabilitację.

Żydzi z całego obszaru bałkańskiego, którym udało się dotrzeć do

Istambułu, mieli adres kontaktowy w rezydencji delegara papieskiego.

Roncalli zaopatrzył ich nie tylko w dokumenty, których potrzebowali,
lecz również utrzymywał kontakt z Jewish Agency, która w razie potrze­

by była w stanie zorganizować ich dalszą podróż do Palestyny. Kiedy

w 1957 roku Pinchas Lapide, izraelski konsul we Włoszech, dziękował
za jego nieocenioną p o m o c przy ratowaniu tysięcy Żydów, ówczesny
patriarcha kardynał Wenecji odparł: „We wszystkich tych bolesnych

- 2 0 5 -

background image

sprawach zwracałem się do Stolicy Apostolskiej, a następnie wykony­
wałem po prostu polecenia papieża; przede wszystkim, aby ratować

ludzkie życie".

Węgry

O k o ł o 800 tysięcy Żydów żyło na Węgrzech praktycznie nie niepo­
kojonych mimo ustaw rasowych, zanim w marcu 1944 roku Niemcy

przejęli kontrolę nad krajem. Niedługo potem rozpoczęły się pierwsze
deportacje do Oświęcimia. Angelo Rotta, nuncjusz apostolski w Bu­
dapeszcie, natychmiast zaprotestował u premiera D ó m e ' a Sztojayego,

grożąc przy tym zajęciem oficjalnego stanowiska przez papieża w przy­

padku konsultacji z Watykanem. MonsignoreTardini, na zlecenie Piu­
sa XII, wyraźnie zalecił premierowi „uczynić wszystko, co możliwe, aby
zmniejszyć cierpienia tak wielu nieszczęśników". Sztojay odpowiedział

na notę protestacyjną, że dostarcza Rzeszy jedynie siły roboczej. Rotta
nie dał się temu zwieść, odpisał, że dziwne jest to, że transportowani
są również starcy, kobiety i dzieci: „Myśląc o węgierskich robotnikach,

udających się do Niemiec do pracy, jest się bardzo zdziwionym, że tylko
Żydom czyni się tę wielką przysługę". Dopiero gdy Pius XII osobiście
zatelegrafował do zarządcy państwa Niklósa Horthyego de Nagybanya

i poprosił go, „aby oszczędził tak wielu nieszczęśliwym tylko z powodu
ich narodowości czy rasy jeszcze gorszych cierpień i gorszego bólu",
Horthy nakazał wstrzymać deportacje.

Dowiedział się o tym z kolei Berlin. Minister spraw zagranicznych

Ribbentrop nakazał niezwłocznie pełnomocnikowi Rzeszy w Budapesz­

cie, Edmundowi Veesenmayerowi, „aby poinformował rząd węgier­
ski, że nie jest oportunizmem zgoda na zagraniczne oferty na korzyść

tamtejszych Żydów". Ta groźba pokazuje, że Hitler w żaden sposób
nie respektował interwencji papieża. M i m o to Sztojay sprzeciwił się
rozkazowi z Berlina, „ponieważ rząd węgierski został (...) zasypany
telegramami (...) od papieża; nuncjusz przychodzi codziennie po kilka

razy". Kiedy Eichmann mimo wszystko zorganizował za plecami rządu

- 2 0 6 -

transport Żydów, pociąg zattzymano na rozkaz Horthyego niedaleko
granicy austriackiej. Była to ostatnia próba deportacji na najbliższe trzy
i pół miesiąca.

Dnia 15 października 1944 roku Horthy został aresztowany przez

Niemców, a jego rząd obalony; faszystowska partia strzałokrzyżow-
ców p o d przywództwem Nationsfuhrera Ferenca Szalasiego przejęła
rządy uzależnione od łaski Hitlera. Wprawdzie Szalasi obiecał, że nie

będzie deportował Żydów, lecz wykotzysta ich do prac na Węgrzech,

jednak Rotta mu nie ufał. Tak więc dnia 26 października 1944 roku

Pius XII wysłał do kardynała Węgier apel, który miał być odczytany

we wszystkich kościołach kraju. Papież potępiał w nim prześladowania

i okrucieństwa, na które narażeni są ludzie z powodu swojej religii,
rasy czy przekonań i wezwał biskupów oraz wiernych, „aby podwoili

wysiłki niesienia pomocy wszystkim ofiarom wojny, bez względu na

ich rasę". Odręczne polecenia papieża, „aby zrobić wszystko, w celu

ratowania Żydów", dotarły do nuncjusza Rotty. To co nastąpiło, było

jedyną w swoim rodzaju falą pomocy i solidarności. Po tym jak rząd
zapewnił, że będzie respektował zagraniczne paszporty i listy bezpie­
czeństwa, nuncjusz — ręka w rękę z Ozerwonym Krzyżem — wydał setki
glejtów in blanco. Kiedy jeden z pracowników Czerwonego Krzyża
zwrócił uwagę, że są to przecież sfałszowane papiery, nuncjusz odpowie­
dział: „To, co czynisz, mój synu, podoba się Bogu, ponieważ ratujesz
dzięki temu niewinnych ludzi. Z góry udzielam panu absolucji. Pro­

szę kontynuować swoją pracę ku chwale Bożej". Według szacunków
żydowskiego historyka Raula Hilberga Rotta wydał około 20 tysięcy
paszportów, dzięki którym przed końcem wojny Żydzi i „katoliccy
nie-Aryjczycy" mogli wyjechać z Węgier. Kiedy nuncjatura została

częściowo zbombardowana, nuncjusz zapytywał papieża, co ma teraz
czynić. Odpowiedź brzmiała: „Jeśli istnieje jeszcze możliwość niesie­
nia pomocy, proszę zostać!". Już na przedpolu nuncjusz Rotta ściśle

współpracował z ambasadorem Szwecji. Teraz pomagał szwedzkiemu
sekretarzowi Raoulowi Wallenbergowi w ratowaniu 25-60 tysięcy Ży­
dów. Pomiędzy listopadem 1944 roku a lutym 1945 roku, kiedy Żydzi

- 2 0 7 -

background image

z Budapesztu zostali wydani na pastwę strzałokrzyżowców, ukrył ponad

dwustu z nich w nuncjaturze. Polecił kapłanom ze stolicy, aby uczynili
tak samo: „Można powiedzieć, że jesienią i zimą 1944 roku nie było
ani jednej katolickiej placówki w Budapeszcie, gdzie prześladowani

nie znaleźliby dachu nad głową", stwierdził węgierski historyk żydow­

skiego pochodzenia Jeno Levai w swojej książce p o d znamiennym

tytułem Ungarische Juden und das Papsttum: Papst Pius XILschweigt
nich - Berichte, Dokumente und Aufzeichnungen aus Kirchen- und Sta­
atsarchiven {Żydzi węgierscy i papiestwo. Papież Pius XII nie milczał.
Relacje, dokumenty i zapiski z archiwów Kościoła i państwa).

W szpitalu

św. Elżbiety przebywało stu Żydów z powodzeniem udających pacjen­
tów - przetrwali oni trzy naloty strzałokrzyżowców. Jezuita o. Jakub

Reile zamienił nawet swój klasztor w „posterunek policji" za pomocą
fałszywego szyldu i stu ukradzionych mundurów, ukrywając stu pięć­
dziesięciu Żydów. Katmelitanki, m i m o najsurowszej klauzury, starały
się o odzież i pożywienie dla ukrytych trzystu trzydziestu Żydów. Kiedy
nie było już żadnych pociągów do dyspozycji, Eichmann wysłał 22
tysiące niedożywionych i wyczerpanych Żydów w osławionym marszu
śmierci w kierunku Austrii. Rotta - dowiedziawszy się o tej okrutnej

akcji - zorganizował konwój pomocy z flagą Czerwonego Krzyża i insy­
gniami papieskimi, w pełni załadowany żywnością i lekami, jak również
zaopatrzony w 2 tysiące papieskich listów bezpieczeństwa. W ten spo­
sób można było uratować minimum 2 tysiące nieszczęśników. Ponad

100 tysięcy budapesztańskich Żydów - a 200 tysięcy w całym kraju

- przeżyło okropne czasy dzięki zaangażowaniu papieskiego nuncjusza.

Kiedy „ D e r Spiegel" skonfrontował Hochhutha z p o d a n ą przez

Lapide'a liczbą 700-860 tysięcy Żydów uratowanych dzięki dyplomacji
Piusa XII, dramaturg stwierdził lakonicznie: „Lapide nie jest w stanie
udokumentować swojej liczby".

Widocznie nie czytał książki izraelskiego dyplomaty i żydowskiego

teologa, albowiem w niej jest wyjaśniona każda liczba, poza tym skru­
pulatny opis jest udokumentowany przez pięćset ptzypisów. Możemy

jeszcze raz wszystko przeliczyć:

- 2 0 8 -

Liczba europejskich Żydów uratowanych
dzięki interwencji Kościoła

1941-1945 (wgLapidea)

Francja: 200 tysięcy Słowacja: 25 tysięcy Bałkany: 12 tysięcy
Rumunia: 250 tysięcy Węgry: 200 tysięcy Włochy: 55 tysięcy
Holandia: 25 tysięcy Belgia: 65 tysięcy Polska: 15-50 tysięcy

Ogółem: 847-882 tysiące

W tym samym okresie mocarstwa światowe nie uczyniły prawie

nic, aby ratować Żydów przed holocaustem. Szereg państw, łącznie ze
Szwajcarią i USA, odmówiło żydowskim uciekinierom nawet wjazdu,
odsyłając ich z powrotem do Niemiec, na drogę prowadzącą do ko­
mór gazowych. Chociaż samoloty aliantów już w sierpniu 1944 roku
przelatywały nad obozem koncentracyjnym w Oświęcimiu, m i m o że

szczegółowo fotografowały dym unoszący się z kominów krematoriów,
nie uznano za konieczne zbombardowania linii kolejowej, którą podą­
żały transporty śmierci. Być może papież milczał, aby móc działać, lecz
świat milczał, aby zalegalizować swój brak działania.

Wyżej wymienione liczby są imponujące, dowody wdzięczności

organizacji żydowskich z czasów powojennych są jednoznaczne. Kilka
przykładów koryguje obraz papieża z ery po okresie Hochhutha:

J u ż w 1943 roku C h a i m Weizmann, któty miał zostać pierwszym

prezydentem Izraela, napisał: „Stolica Apostolska oferuje swoją potęż­
ną p o m o c wszędzie tam, gdzie tylko jest możliwe ulżyć losowi moich

prześladowanych współwyznawców".

W 1944 roku izraelski naczelny rabin Izaak Herzog ogłosił: „Naród

Izraela nigdy nie zapomni, co czyni Jego Świątobliwość dla naszych nie­

szczęśliwych braci i sióstr w tym niezwykle tragicznym momencie na­
szej historii. Jest to żywe świadectwo Bożej Opatrzności w tym świecie".

D n i a 21 września 1945 roku sekretatz generalny Światowego Kon­

gresu Żydów, dr Leon Kubowitzky, podziękował papieżowi za „ratu­
nek Żydów przed prześladowaniami faszystowskimi i nazistowskimi

- 2 0 9 -

background image

(...) [i] za to, co Kościół starał się czynić i rzeczywiście uczynił dla
naszego prześladowanego narodu" i przekazał datek w wysokości 20

tysięcy dolarów.

Po zakończeniu wojny Mosche Scharett - późniejszy premier Izrae­

la — został przyjęty przez papieża: „Powiedziałem mu, że w imieniu
narodu żydowskiego moim pierwszym obowiązkiem jest podziękować
mu, a przez niego Kościołowi katolickiemu za wszystko, co uczynił

w różnych krajach dla ratowania Żydów".

Również dr Raffael Cantoni, prezydent Unii G m i n Żydowskich

we Włoszech (podobna instytucja to Centralna Rada Żydów w Niem­
czech), stwierdził: „Sześć milionów moich współwyznawców zostało
zamordowanych przez nazistów, jednak ofiar byłoby o wiele więcej,
gdyby nie skuteczne interwencje Piusa X I I " . Żydzi włoscy ogłosili

17 kwietnia 1955 roku D n i e m W d z i ę c z n o ś c i za p o m o c papieża.

D n i a 26 maja 1955 roku Orkiestra Filharmonii Izraelskiej przybyła do
Pałacu Apostolskiego wyłącznie po to, aby zagrać papieżowi utwory
Beethovena - na znak wdzięczności państwa izraelskiego za to wszyst­
ko, co Pius XII uczynił dla Żydów.

Osoba chwalona przez tak wielu Żydów nie może być antysemitą.

Jak pokazuje ta książka, Pius XII był od dzieciństwa sympatykiem ju­

daizmu, co ironicznie zostało jasno zauważone przez nazistów. M i m o
to Cornwell twierdzi, że zachowanie „Pacellego zdradza oznaki postawy
antyżydowskiej i wskazuje na to, że los Żydów tak naprawdę nie obu­
rzał go pod kątem moralnym albo oburzał niewystarczająco głęboko".
Czy jednak ryzykował wszystko, aby p o m ó c ludziom, którzy są mu
obojętni? G d y jesienią 1945 roku Pius XII przyjął przyjaciela naczel­
nego rabina Herzoga, wyznał: „Jedyne, czego żałuję, to fakt, że nie
mogłem uratować większej liczby Żydów".

Żydowski Talmud naucza: „Kto ratuje jedno życie ludzkie, ratuje

cały świat". Oskar Schindler był bohaterem, ponieważ udało mu się
uratować 1200 Żydów przed komorami gazowymi Oświęcimia. Jednak
był zmuszony bezradnie przyglądać się, jak zabijane są miliony innych.
Podobnie Pius X I I nie mógł zapobiec holocaustowi; nigdy nie mógłby

- 2 1 0 -

mu zapobiec, obojętnie, jak by się starał. Jednak udało mu się bezpo­
średnio i pośrednio uchronić przed nazistami 850 tysięcy Żydów. Wiele

osób, które w Yad Vashem, miejscu pamięci o holocauście koło Jero­
zolimy, zostało uhonorowanych tytułem Sprawiedliwych wśród Naro­
dów Świata, działało we współpracy lub nawet wyraźnie na polecenie

papieża. Żydowski historyk i politolog, rabin prof, dr David Dalin
z Uniwersytetu Naples na Florydzie pisał: „Czas, aby również Pius XII
został uznany Sprawiedliwym wśród Narodów Świata. Zasłużył sobie
na ten tytuł jak nikt inny".

background image

XVI

POD OKNAMI PAPIEŻA

D n i a 9 września 1943 roku Obergruppenfuhrer SS Karl Wolff, bliski

zausznik Heinricha Himmlera, obecnie Najwyższy Dowódca SS i Poli­
cji w okupowanych Włoszech, otrzymał od Adolfa Hitlera najtrudniej­

szy rozkaz - miał zająć Watykan i deportować papieża.

T ł e m dla tego tajnego rozkazu było obalenie Mussoliniego. Dnia

25 lipca 1943 roku po wylądowaniu wojsk aliantów na Sycylii i ich
niepowstrzymanym dążeniu w kierunku północnym postarzały i nie­
mal zniedołężniały duce został wezwany przed W i e l k ą R a d ę

F a s z y s t o w s k ą i pozbawiony urzędu przez głosowanie dziewięt­
naście do ośmiu głosów. Rada przegłosowała swoje samorozwiązanie,
przywrócenie monarchii konstytucyjnej, podporządkowanie sił zbroj­
nych dowództwu króla i nowe wybory demokratycznego parlamentu.
Marszałek Piętro Badoglio, dawny gubernator Libii, miał utworzyć

rząd tymczasowy. Mussolini został przewieziony karetką do więzienia.
Podczas gdy Badoglio prowadził pertraktacje z aliantami, duce ukryto
w Gran Sasso, miejscowości narciarskiej wysoko w Apeninach.

Hitler dostał napadu wściekłości, kiedy dowiedział się o puczu we

Włoszech. Było dla niego jasne, że Watykan miał w tym swój udział.
Natychmiast rozkazał „uwolnić Mussoliniego oraz zlikwidować papieża

i króla". Tak, w każdym razie, twierdził podczas procesu w Norymber­
dze generał major Erwin Lahousen, wówczas oficer Abwehry. Należał
on do Tajnych Niemiec, kręgu sprzysiężonych wokół osoby admirała
Canarisa, który wciąż czekał na odpowiedni moment do przeprowadze-

- 2 1 2 -

nia zamachu stanu. Generał Oster poinformował Lahousena w obec­
ności admirała Canarisa o rozkazie. Natychmiast ostrzeżono Watykan.
Ponieważ zaś król Wiktor Emanuel III wraz z Badogliem wycofał się
do aliantów do Brindisi, druga groźba śmierci ze strony juhrera została

szybko zażegnana.

„Czy był zamiar uprowadzenia papieża lub czy miano podjąć jakąś

akcję przeciw niemu?", pytał z niedowierzaniem sędzia śledczy w N o ­
rymberdze. „Nie, chcieli go zamordować", generał Lahousen był tego
pewien. Podczas omawiania sytuacji przez Hitlera z generałami dnia
25 lipca 1943 roku dyktator odkrył kolejne szczegóły swojego planu.

Natychmiast wkraczam do Watykanu. Sądzicie, że przejmuję się Waty­
kanem? Natychmiast się z nim rozprawimy. Przede wszystkim z całym
korpusem dyplomatycznym. Cała ta hołota tam jest, całą tę świńską
hołotę wyciągniemy (...). Co jest już (...). Potem za to przeprosimy,
dla nas to obojętne (...). Prowadzimy tam wojnę (...). Tak, dostanie­
my dokumenty, to wyciągniemy coś o zdradzie.

Czy papież miał być zastrzelony „podczas ucieczki", jak twierdzi

jedno z niepotwietdzonych źródeł? W każdym razie włoski dziennik
„II Giornale" z dnia 5 lipca 1998 roku cytuje niedawno odkryty list
przywódcy faszystów Paola Porty z C o m o pisany do kolegi Vincenza
Costy w Mediolanie, datowany na 26 września 1944 roku. Porta do­

wiedział się od wysokiego rangą oficera SS o planie zamachu o krypto­
nimie Operacja Rabat-Fohn, który na rozkaz Hitlera opracowali Him­
mler i szef gestapo Heinrich Muller. Żołnierze z ósmej dywizji kawalerii
„Florian Geyer", przebrani za partyzantów włoskich, mieli wedrzeć się

do Pałacu Apostolskiego, zabić wszystkich pracowników Kurii i zabrać
papieża jako zakładnika. Niemieckie oddziały dywizji pancernej „Her­
mann Goering" miały następnie zaatakować Watykan „w celu uwolnie­
nia papieża". Gdyby papież nie stracił życia podczas walk lub nie został
„zastrzelony podczas ucieczki" przez partyzantów, przewieziono by go
„w celu ochrony" do Niemiec. Cały świat przypisywałby wówczas winę

- 2 1 3 -

background image

Włochom, zaś Niemców sławiono by jako bohaterów. Gdyby w końcu
w Watykanie „znaleziono" dostatecznie obciążające dokumenty, moż­

na by było oskarżyć Kościół o spisek i rozpocząć masowe deportacje
duchownych katolickich. Akcja zaczęłaby się, gdyby papież publicznie
odważył się „zaprotestować na korzyść Żydów". Tyle na ten temat Porta
w swoim liście.

Jednakże Goebbels i Ribbentrop wypowiedzieli się dobitnie prze­

ciwko „tego rodzaju środkom", które uznali za „nadzwyczaj zgubne
w związku z odzewem w świecie" (jak pisał Goebbels w swoich pamięt­

nikach). Podobnie szybko zrezygnowano z planu Hitleta dotyczącego
zbombardowania Watykanu, aby mieć pretekst do wydania rozkazu
ewakuacji. Podobno Ribbentrop odpowiedział: „Nasz naród potrafi pa­
trzeć perspektywicznie, jednak jeśli zaatakujemy Watykan, z pewnością
będziemy mieć w Niemczech wojnę domową i to godzinę po zrzuceniu
pierwszej bomby".

Wydawało się, że po tym incydencie choletyk, jakim był Hitler,

znowu się uspokoił.

Tego, że wcale tak się nie stało, doświadczył na własnej skórze Wolff,

który na rozkaz Hitlera poleciał z Włoch do Prus Wschodnich, aby
w Wilczym Szańcu osobiście zgłosić się do fuhrera „ze względu na waż­
ną tajną misję". Po tym jak w cztery oczy zdał relację Hitlerowi o sy­
tuacji we Włoszech i planowanym zajęciu Rzymu, fiihrer zaczął mówić
o sednie sprawy. M i m o że nie ma żadnych współczesnych zapisków
z tajnego posiedzenia, ich treść została później niemal kompletnie zre­
konstruowana i spisana przez Wolffa. Kiedy dnia 28 marca 1972 roku
esesman był przepytywany na ten temat przez kościelnego sędziego
śledczego, przysiągł, że „powiedział całą prawdę". Obecnie protokół
znajduje się w aktach procesu beatyfikacyjnego w Monachium i w Rzy­

mie. Ponieważ zaś leży przede mną kopia, po raz pierwszy jestem w sta­
nie zacytować te słowa w oryginalnym brzmieniu.

(Hitler): Mam dla pana jeszcze jedno zlecenie, WolfF, które chcę po­

wierzyć panu osobiście z powodu jego światowego znaczenia. Pana

- 2 1 4 -

obowiązkiem jest nie rozmawiać o tym z nikim, zanim panu nie ze­
zwolę, z wyjątkiem Reichsfiihrera SS (Himmlera), którego już wtajem­
niczyłem. Czy pan mnie zrozumiał?

(Wolff): Tak jest, mein Fuhreń
(Hitler): Życzę sobie, żeby pan ze swoimi oddziałami w ramach nie­

mieckich kroków odwetowych skierowanych przeciwko niesłychanej

z d r a d z i e B a d o g l i o zajął możliwie jak najszybciej Watykan
i państwo watykańskie, zabezpieczył dawne archiwa i skarby sztuki,
a papieża i Kurię „w celu jego ochrony" przeniósł na północ, żeby
nie wpadł w ręce aliantów i nie dostał się pod ich naciski i wpływy
polityczne. W zależności od rozwoju sytuacji politycznej i wojskowej
umieszczę papieża w miarę możliwości w Niemczech lub w neutralnym
Liechtensteinie. Kiedy najwcześniej może pan przeprowadzić tę akcję?

Wolffowi zaparło dech, jednak niczego po sobie nie pokazał. Starał

się przynajmniej zyskać na czasie. Tymczasowo zajmował się tworze­
niem nowych oddziałów SS w południowym Tyrolu, poza tym do
ukrywania dzieł sztuki i archiwów watykańskich należało zatrudnić
„doświadczonych specjalistów", którzy przynajmniej znają łacinę i gre­
kę „w mowie i piśmie". Dlatego akcja mogła się rozpocząć najwcześniej
za 4-6 tygodni, ewentualnie jeszcze później.

Hitler (niecierpliwie): Wydaje mi się to zbyt długo! Proszę w miarę

możliwości przyspieszyć niezbędnie konieczne przygotowania i proszę
mnie informować osobiście, w cztery oczy, ewentualnie co dwa tygo­
dnie o postępach i stanie sprawy. Najchętniej n a t y c h m i a s t [wy­
różnienie w oryginale] zabrałbym się za Watykan i się z nim rozprawił.

Wolff powstrzymał się od dalszych uwag, aby, jak wyjaśnia, uniknąć

zwieszenia w czynnościach służbowych: „W tle bowiem czekało wystar­
czająco dużo wysokich rangą, ambitnych dowódców S S , marzących
o tym, aby przez dzięki możliwie jak najbardziej energiczne i pozbawio­
ne skrupułów wykonanie tego rodzaju specjalnego zlecenia móc sobie
zaskarbić uznanie Hitlera oraz zasłużyć na wyróżnienie i awans".

background image

Tak więc Wolff meldował się co dwa tygodnie i grał na zwłokę. Wie­

dział, podobnie jak wielu wysokich rangą oficerów, że Hitler nie jest
w stanie wygrać wojny. Nie chciał przynosić swojemu nazwisku „ujmy
tym politycznym i historycznym piętnem zleconej mi depottacji Wa­
tykanu", ani zamykać sobie ostatniego wyjścia. Albowiem, o ile istniała

jakakolwiek możliwość nawiązania kontaktu z aliantami i uzgodnienia
zawieszenia broni, to, jak przypuszczał Wolff, można tego było doko­

nać jedynie przez Watykan.

Jednak wiedział on także, że Hitler nie będzie czekać w nieskończo­

ność. Na początku 1943 roku udał się więc do głównej kwatety Hi­
tlera w Wilczym Szańcu, aby całkowicie wyperswadować dyktatorowi

jego plan.

Faszyzm był martwy. Żaden faszysta nie p o m ó g ł Mussoliniemu,

uwolnionemu dnia 12 września przez S S , przetransportowanemu naj­

pierw do Hitlera, a następnie do Salo nad jeziorem Garda, do północ­
nych Włoch, kontrolowanych przez Wolffa. Włosi byli zmęczeni woj­
ną. Jedynym autorytetem, będącym jeszcze w kraju i respektowanym
przez wszystkich, okazał się Kościół katolicki. Dlatego w ostatnich
miesiącach sprawdziła się „polityka lekkiej teki": Wolff wyświadczał
duchowieństwu tę czy inną przysługę, kler zaś wzywał do posłuszeń­
stwa wobec niemieckiego zwierzchnictwa. W obliczu małej ilości od­
działów, którymi dysponował, był to jedyny sposób na utrzymanie
pokoju na terenach okupowanych. Wptawdzie był w stanie w każdej
chwili wykonać rozkaz Hitlera, jednak chciał, by fiihrer przemyślał
konsekwencje:

(Wolff): Według mojej oceny zajęcie Watykanu i deportacja papieża

doprowadziłyby do nadzwyczaj negatywnych następstw dla nas: zarów­
no wśród niemieckich katolików w ojczyźnie i na froncie, jak również
wśród wszystkich katolików w pozostałych częściach świata i w krajach
neutralnych, skutki te są niewspółmierne do przejściowych korzyści
wyłączenia Watykanu z polityki i przejęcia watykańskich archiwów
i skarbów sztuki.

- 2 1 6 -

Dopiero w ten sposób zrezygnowano z planu. Można jedynie przy­

puszczać, w jak wielkim niebezpieczeństwie znajdował się Pius XII
podczas niemieckiej okupacji.

Papież wiedział o tym, jednak nie dał się zastraszyć. Już dnia 4 sierp­

nia 1943 roku zwołał kolegium kardynalskie, prawdopodobnie zaalar­
mowany przez członków Tajnych Niemiec i ostrzegł przed możliwością
ciosu skierowanego na Watykan. Przewodniczący kongregacji (mini­
sterstw Kutii) mieli na wypadek szybkiej ewakuacji trzymać cały czas

w pogotowiu spakowane walizki. Wzmocniono uzbrojenie g w a r d i i
s z w a j c a r s k i e j , jednocześnie wydając rozkaz, aby w przypadku

niemieckiego ataku nie stawiać oporu. Prawdopodobnie chciano unik­
nąć jakiegokolwiek pretekstu do przelania krwi, przy czym według pla­
nów Hitlera niebezpieczeństwo groziło samemu papieżowi. W całym
Watykanie ukryto ważne dokumenty, a w szczególności koresponden­

cję z aliantami. Siostra Pascalina wspomina:

Pius XII wiedział bardzo dobrze, kto był najbardziej poszukiwaną
osobą. Nie obawiał się tego, że siepacze, o ile wtargną do jego prywat­
nych komnat, mogą znaleźć wartościowe rzeczy — te istniały jedynie
w wyobraźni redaktorów gazet. Jednak dokumenty należy zabezpieczyć
i znaleziono dla nich znakomitą skrytkę. Całymi dniami trwały prace
zabezpieczające, bez pomocy z zewnątrz i tak, że nikt ich nie zauważył.

Wydawało się, że panuje spokój i porządek. Można było sądzić, że

Ojca Świętego nie obchodzą coraz donośniejsze głosy, pragnące go
usunąć z Rzymu i deportować do Niemiec, gdzie podobno wszystko
było już przygotowane dla jego zakwaterowania. Dał jednak wyraźnie

do zrozumienia, że nigdy, przenigdy, dobrowolnie nie wyjedzie i nie

ustąpi jedynie przed przemocą, nawet gdyby miało go to kosztować

życie. Rzymianie wiedzieli, że mogą liczyć na Piusa XII i że tylko dzięki
niemu można zapobiec temu, co najgorsze.

W szufladzie swego biurka Ojciec Święty zdeponował oświadczenie

o rezygnacji z urzędu: w ręce Niemców wpadnie nie papież, lecz jedynie
kardynał Pacelli.

- 2 1 7 -

background image

W powietrzu wisiały przytłaczający strach i niepewność, kiedy dnia

10 września 1943 roku Niemcy zajęli Rzym. Przez trzy dni bramy

Bazyliki św. Piotra pozostawały zamknięte. Ludzie ryglowali d o m y
i sklepy. Ulice niemal opustoszały. Jedynie wtedy, gdy ktoś musiał coś
pilnego załatwić, wymykał się z domu, aby najszybciej jak to możliwe
znowu doń wrócić. Pełen troski i nadziei wzrok wszystkich był skiero­
wany na Watykan, który teraz nie tylko graniczył z Niemcami hitlerow­

skimi, lecz był całkowicie otoczony. Szeroka biała linia, namalowana
przez Niemców na bruku placu św. Piotra wyznaczała granicę strzeżoną
dniem i nocą przez żołnierzy Wehrmachtu. Kiedy prasa napisała, że

papież jest obecnie zakładnikiem Rzymu, prezydent U S A zapowiedział,
że uwolni miasto, Watykan i Ojca Świętego. Jednak Pius XII chciał

uniknąć jakiejkolwiek eskalacji, która sprowokowałyby niemieckich
okupantów do podjęcia środków odwetowych. Kazał więc, oczywiście
po długim zwlekaniu, opublikować w „L'Ossetvatore R o m a n o " dekla­
rację rządu niemieckiego, w której czytamy, że Rzesza będzie nadal, jak
do tej pory, respektować suwerenność i integralność Watykanu. Nowy

ambasador Rzeszy w Watykanie Ernst Freiherr von Weizsäcker, który
w czerwcu 1943 roku zastąpił na tym stanowisku Diega von Bergena,

podpisał się z całą odpowiedzialnością pod tą gwarancją. Ojciec póź­

niejszego prezydenta Niemiec pełnił funkcję zawodowego dyplomaty
i nie był nazistą z przekonania. Jego stosunek do ministra spraw zagra­
nicznych Ribbentropa stał się zauważalnie chłodny, gdy dowiedział się
o zbrodniach nazistów w Europie Wschodniej. Jego kolega Albrecht
von Kessel, który uttzymywał kontakty z Tajnymi Niemcami, przeko­

nał go, aby ubiegał się o stanowisko siedemdziesięcioletniego wówczas
Bergena. Kiedy Weizsäcker otrzymał obietnicę, że obejmie tę funkcję,
również Kessel przeniósł się do ambasady w Watykanie. Od początku
obaj stawiali na polepszenie relacji ze Stolicą Apostolską, podczas gdy
w ich sprawozdaniach do Berlina najczęściej znajdowało się to, co

reżim chciał usłyszeć. Już dzień po wkroczeniu Niemców do Włoch
Weizsäcker zdawał relację w Sekretariacie Stanu z pogłosek, jakoby
Stolica Apostolska brała udział w zdradzie Badoglia i bezpośrednim

- 2 1 8 -

po niej podpisaniu zawieszenia broni z aliantami. Jeszcze tego samego
dnia w „L'Osservatote R o m a n o " zdementowano ten fakt. Tym samym
odpadł pretekst do zajęcia Watykanu.

Stolica Apostolska wykorzystała gotowość do negocjacji takich osób

jak Weizsäcker, Kessel i Wolff, aby ratować ludzkie życie.

W połowie września pojawiła się wieść, jakoby N i e m c y wzięli

6 tysięcy zakładników, po tym jak rzekomo sześciu rannych niemiec­
kich żołnierzy zostało zamordowanych w jednym z rzymskich szpitali,
gdy wzniecono protest przeciwko wkroczeniu wojsk hitlerowskich.
Sekretarz kardynał Maglione poprosił Weizsäckera o interwencję. Am­
basador uznał pomoc w tym wypadku za niemożliwą. Jeśli Watykan
nie będzie się „trzymał z daleka od tej sprawy", może to mieć „poważne

konsekwencje": „Teraz Berlin nie martwi się o Stolicę Apostolską. By­

łoby to dość niebezpieczne, gdyby zaczął to czynić". W końcu jednak
Weizsäcker obiecał, że osobiście, we własnym imieniu, zajmie się tą
sprawą. Rezultatem było to, że 6 tysięcy młodych Włochów nie zostało
wziętych jako zakładnicy, lecz „jedynie" zattudniono ich do prac spo­

łecznych. Od tego momentu ambasador twierdził, że osobiście odwiódł

niemieckiego wyższego dowódcę, feldmarszałka Alberta Kesselringa
od wzięcia zakładników. W rzeczywistości okazało się, że pogłoski
dotyczące zamordowania sześciu niemieckich żołnierzy okazały się

nieprawdziwe.

Już dnia 17 września 1943 roku papież, wydając notę, noszącą ty­

tuł Napawające obawą kroki przeciwko Żydom we Włoszech, ostrzegał

gminę żydowską w Rzymie przed potencjalnymi działaniami władz
okupacyjnych. Szczególnie zalecano Ż y d o m , którzy właśnie uciekli
z Francji do Rzymu, aby jak najszybciej opuścili miasto. Faktycznie
dzień wcześniej Himmler nakazał deportować (dosłownie „zlikwido­

wać") wszystkich Żydów z terenów Włoch zajętych przez Niemcy -
szacowano ich liczbę na około 56 tysięcy Obersturmbannfihrer Herbert

Kappler, dowódca SS i SD w Rzymie, otrzymał rozkaz, aby aresztować
8 tysięcy Żydów rzymskich i wysłać ich do obozu koncentracyjnego.

Jednak kiedy Kesselring poprosił o wsparcie, otrzymał początkowo

- 2 1 9 -

background image

odpowiedź odmowną: niemieckie siły zbrojne w Rzymie nie były wy­
starczająco silne, aby dokonać zatrzymań. Zamiast tego Kappler uknuł
diaboliczny plan. D n i a 26 września zaprosił obu przywódców gminy
żydowskiej U g o n a Foa i Dantego Almansiego do swojej rezydencji
w willi Wolkonsky. T a m poinformował ich, że planowane są depor­

tacje. Jednakże mają szansę się wykupić. Jeśli uda się im w ciągu na­
stępnych 24 godzin dostarczyć mu 50 kg złota, nic im się nie stanie.
Pomimo największych starań Żydom udało się zebrać jedynie 35 kg.

Naczelny rabin Rzymu Israel Zoili zwrócił się więc w poszukiwaniu
pomocy do papieża. Pius XII natychmiast obiecał pożyczyć Żydom
złoto i dał wskazówki, aby poczynić konieczne ku temu kroki. Krótko
po tym komendant inż. Bernardino Nogara, szef watykańskiego urzędu
skarbowego, odnotował, że rabbi Zoili poinformował go, iż papieska

p o m o c nie jest potrzebna, gdyż brakujące 15 kg zostało już zebtane
i oddane do dyspozycji przez „gminy katolickie". Jednak mimo że złoto
zostało dostarczone punktualnie, a Kappler opowiedział się teraz prze­
ciwko deportacjom, Berlin zareagował jedynie potwierdzeniem nakazu
deportowania. Dnia 11 października trzystu uzbrojonych esesmanów

przybyło do Rzymu, aby zadać cios w dogodnym momencie.

Jednak papież też nie pozostał bezczynny. Pius XII wiedział, że nazi­

ści łamali słowo niemal patologicznie. Rabin Zoili wspomina:

Ojciec Święty wysłał do opatów i biskupów odręczne pismo, w którym
polecał zniesienie klauzury w klasztorach i konwentach, aby mogły
się stać miejscami ucieczki dla Żydów. Pamiętam jeden z klasztorów
żeńskich, w którym zakonnice spały na podłodze, podczas gdy swo­
je łóżka oddały do dyspozycji żydowskich uciekinierów. (...) Żaden
bohater w historii nie dowodził tego rodzaju wojskiem: wojsko ka­
płanów pracuje w wielkich i małych miastach, starając się o chleb dla
prześladowanych i paszporty dla uciekinierów. Zakonnice chodzą do

kuchni polowych, aby zapewnić gościnność kobietom-uciekinierkom.
Przełożeni zakonów wychodzą nocami, aby powstrzymać niemieckich
żołnierzy, szukających ofiar. (...) Wszyscy podążali za Piusem XII z tą
żarliwością miłości bliźniego, która nie boi się śmierci.

- 2 2 0 -

S a m Zoili wraz z żoną i dziećmi znalazł schronienie u jednej z ka­

tolickich rodzin, zanim ze względów bezpieczeństwa nie kazano mu

zamieszkać w Watykanie. Zawsze podkreślał, że nie z wdzięczności, lecz
raczej będąc pod wrażeniem chrześcijańskiej miłości bliźniego, w 1945
roku przeszedł na wiarę katolicką i przyjął na chrzcie imię papieża,
Eugenio.

Biskup Alojzy Hudal, rektor niemieckiego kolegium kapłańskie­

go Santa Maria dell'Anima i jeden z niewielu sympatyków nazistów
w Rzymie, załatwił u komendanta miasta generała Stahela pięćset do­
kumentów ochronnych dla klasztorów i placówek kościelnych z napi­
sem: „Komunikat! Ten budynek służy dla celów religijnych i należy do
państwa watykańskiego. Rewizje i konfiskaty są zabronione. Niemiecki
komendant generał Stahel". Dzięki temu można było ukrywać tam
Żydów. Pinchas Lapide, który jako konsul Izraela we Włoszech mógł

prowadzić dochodzenie, pisał:

W Rzymie widzieliśmy listę 155 konwentów i klasztorów - włoskich,
francuskich, hiszpańskich, angielskich, amerykańskich, a także nie­
mieckich - w przeważającej mierze będących eksterytorialną własnoś­
cią Watykanu na mocy traktatów laterańskich, (...) które w Rzymie
podczas całego okresu niemieckiej okupacji zapewniały dach nad
głową około 5 tysiącom Żydów. Kiedyś w letniej rezydencji papieża

w Castel Gandolfo znalazło schronienie nie mniej jak 3 tysiące Ży­
dów; 60 mieszkało przez dziewięć miesięcy w uniwersytecie jezuickim
Gregorianum, zaś pół tuzina spało w piwnicach Papieskiego Instytu­
tu Biblijnego, którego rektorem był wówczas Augustyn Bea [ojciec
chrzestny papieża] (...) [papieska] gwardia pałacowa, która w roku

1942 liczyła 300 mężczyzn, wzrosła do grudnia 1943 roku do 4 tysięcy

ludzi - wszyscy posiadali ważną legitymację watykańską - z których
minimum 400 było Żydami; z kolei spośród tych 240 zostało umiesz­
czonych w obrębie budynków watykańskich.

Liczby Lapide'a potwietdza Michael Tagliacozzo, który obecnie jest

uznawany za jednego z najwybitniejszych badaczy holocaustu w Izraelu.

- 2 2 1 -

background image

Tagliacozzo sam pochodzi z Rzymu i przeżył dzięki papieskiej pomocy
w czasie prześladowań. W swoich badaniach, opublikowanych w 1975

roku, podaje, że liczba Żydów ukrytych na terenie Watykanu opiewała
na 4 7 7 ludzi, podczas gdy kolejnych 4 2 3 8 znalazło schronienie w licz­
nych klasztorach i konwentach rzymskich. W celu zaopatrzenia ucie­
kinierów watykańskich w mleko, trzymano nawet krowę na podwórzu
Świętego Oficjum.

Akcja ratunkowa podjęta przez papieża zrywała ze wszystkimi regu­

łami katolicyzmu. Większość klasztorów podlegała surowej klauzurze.

Odwiedzający mogli zatrzymywać się jedynie w określonych pomiesz­
czeniach, nawet członkowie rodzin nie mieli dostępu do przestrzeni
życiowej zakonników i zakonnic. Poza tym panował ścisły rozdział

płci. Obecnie nadeszło polecenie papieża, aby nie rozłączać małżeństw
ani rodzin. Tagliacozzo: „Sam znałem pewną żydowską rodzinę, która
chciała ukryć żonę i dzieci w konwencie klauzurowym na Via Garibal­
di. Zakonnice powiedziały, że z chęcią przyjmą matkę i córkę, lecz nie

mogą się zatroszczyć o małego chłopca. Jednak kiedy otrzymały zale­
cenie papieża, znoszące klauzurę ich klasztoru, ukryły również jego".

W ciągu następnych miesięcy obowiązywały jedynie reguły miłości

bliźniego. Zakonnice uczyły się gotować k o s z e r n i e , zaś w salach
klasztornych odprawiano s z a b a t . Michael Tagliacozzo przeżył te mie­
siące wraz z dwustu innymi uciekinierami w renomowanym Papieskim
Seminarium Duchownym w Rzymie na terenie Lateranu, którym kie­

rował późniejszy kardynał Pietro Palazzini. Monsignore nie tylko po­
rządnie odkarmił wygłodzonego młodego Żyda, lecz również „prosił
mnie usilnie, abym wtajemniczył go w żydowskie zasady spożywania
posiłków, aby nie naruszał uczuć religijnych uciekinierów". Monsignore
Pattyk Caroli Abbing, który ottzymał instrukcje osobiście od Piusa XII,
wspomina: „Papież wyjaśnił mi wyraźnie: »Ojcze, proszę zrobić wszyst­

ko, co konieczne, aby [żydowscy uciekinierzy] mogli nadal praktyko­

wać swoją religię według świętych rytuałów wiary żydowskiej«".

Dla Johna Cornwella ta papieska akcja pomocy jest warta dziesięciu

wierszy. Nie sprowadza jej również do inicjatywy papieża, lecz zbywa ją

- 2 2 2 -

jako „zwykłą włoską gościnność". Przeciwnie, skarży się: „Ku swojej wiecz­

nej hańbie i ku hańbie Kościoła katolickiego Pacelli nie mógł się przemóc,
aby uważać Żydów jako poleconych opiece jego rzymskiego stada".

Świadectwa ocalonych przemawiają innym językiem. Jeśliby one zaś

nie wystarczały, włoska historyczka Maria Franca Mellano zaprezen­
towała na jednej z konferencji prasowych w Rzymie dnia 19 kwietnia
2 0 0 7 roku podpisany przez Piusa XII biuletyn watykańskiego Sekre­
tariatu Stanu, który zalecał otwarcie drzwi przez klasztory, instytucje
religijne, a nawet administrację rzymskich katakumb dla prześlado­

wanych przez nazistów Żydów. K o m u jednak i to by nie wystarczało
jako dowód, musiałby odwiedzić w Rzymie na Via Tasso, niedaleko

Lateranu, dawną rzymską główną kwaterę S S . Do niedawna można
tam było zobaczyć tablicę z 1946 roku umocowaną przez Żydów, któ­
rzy dziękowali Piusowi XII za ratunek.

Żydzi, setki, a być może tysiące (jak pisze Lapide), byli również

wśród 12 tysięcy uciekinierów, dla których Pius XII kazał otworzyć swo­
ją letnią rezydencję w Castel Gandolfo. Spali oni w ogrodach, myli się
w ozdobnych fontannach i jedli wyhodowane przez siebie w papieskim
gospodarstwie warzywa. Budynki były przeznaczone dla kobiet i dzieci,
a sypialnie zarezerwowane dla kobiet w ciąży. Szacuje się, że około czter­
dzieścioro dzieci ujrzało światło dzienne w papieskich łóżkach.

Kiedy dnia 16 października 1943 roku nad Rzymem nastawał świt,

okazało się, że naziści złamali kolejną obietnicę. Była sobota, deszczo­

wy, jesienny dzień, który miał wejść do trwającej dwa tysiące lat historii
Żydów Rzymu jako k r w a w y s z a b a t . Jeszcze nie wzeszło słońce,
kiedy o 5:30 ponad trzystu esesmanów uzbrojonych w karabiny ma­
szynowe wdarło się do domów byłego żydowskiego getta nad brzegiem
Tybru. Z pomocą przygotowanych list przeczesali po kolei mieszkania
i wypędzili na ulicę wszystkich mieszkańców, których mogli znaleźć.
Ofiary nalotu, dokładnie 1259 osób, zostały zapędzone do Collegio
Militare na przeciwległej Lungotevere. Stamtąd wywieziono ich na
dworzec Tibuttina, gdzie już czekały na nich wagony bydlęce. Ich

celem był Oświęcim.

- 223 -

background image

Zanim jeszcze zakończono akcję, jedna z przyjaciółek poinformo­

wała rzymską księżniczkę aragońską Enzę Pignatelli o aresztowaniach,

a ta z kolei chciała powiadomić papieża. Okazało się to dość trudnym

przedsięwzięciem, ponieważ Niemcy zablokowali wszystkie ulice. Osta­
tecznie zadzwoniła do jednego ze znajomych w niemieckiej ambasadzie

i poprosiła go, pod błahym pretekstem, aby zawiózł ją samochodem
ambasady do Watykanu. Tam natychmiast została dopuszczona przed
oblicze Piusa XII, który akurat modlił się w prywatnej kaplicy swo­
jego apartamentu. N i e zdążyła jeszcze opowiedzieć o nalocie, kiedy
wychudzony, wysoki mężczyzna w białej sutannie sięgnął po telefon.

Zdenerwowanym głosem polecił sekretarzowi kardynałowi Maglione
niezwłocznie zadzwonić do ambasadora Weizsäckera. Niemiec miał
tylko jedno pytanie: „Jak zareaguje Stolica Apostolska, jeśli sprawy tak
dalej się potoczą?". Maglione odpowiedział: „Stolica Apostolska nie

chciałaby czuć się zmuszona do wypowiedzenia słów nagany". „Czy

papież chce zaryzykować wszystko? - odparł Weizsäcker. - Czy nie
zdaje sobie sprawy, że rozkaz do akcji przyszedł z samej góry?". „Skoro
Ojciec Święty jest zmuszony protestować, poleca konsekwencje tego

całkowicie Bożej Opatrzności", stwierdził spokojnie Maglione. W koń­
cu ambasador obiecał, że sam zajmie się tą sprawą.

Jednak to nie wystarczyło papieżowi. Ledwo jego sekretarz stanu zdał

mu relację, posłał swojego siostrzeńca Carla Pacellego do biskupa Huda-
la, do Animy. Ten z kolei napisał do generała Stahela, prosząc o natych­

miastowe zajęcie stanowiska wobec aresztowań: „Słusznie obawiam się,

że papież tak czy inaczej zajmie publicznie stanowisko wobec tej sprawy,
co posłuży za broń obecnym już nastrojom antyniemieckim".

Jeszcze tego samego dnia Weizsäcker zgłosił się po raz drugi w Wa­

tykanie, tym razem po to, aby ostrzec Monsignore Montiniego przed
publicznym protestem Watykanu, który mógłby doprowadzić jedynie
do kolejnych deportacji. Następnego dnia napisał do Ribbentropa.

Natomiast list biskupa Hudala przedstawiał reakcję Watykanu na aresz­
towania. Kuria jest szczególnie wstrząśnięta, ponieważ akcja rozegrała
się niejako „pod oknami papieża". Przy podobnych akcjach we Francji

- 2 2 4 -

biskupi zajęli publicznie stanowisko, a teraz papież mógłby uczynić to
samo. Wykorzystałaby to nie tylko wroga propaganda za granicą, lecz
zaszkodziłoby to również „dobrym stosunkom" z Watykanem. Maglio­
ne nie wspomniał nic o swojej rozmowie.

Kiedy Ribbentrop nie odpowiadał, dnia 17 października generał

Stahel zameldował biskupowi Hudalowi: „Himmler wydał rozkaz, aby
natychmiast wszcząć te aresztowania z uwzględnieniem szczególnego
charakteru Rzymu". W rzeczywistości jednak chodziło raczej o troskę,

aby w mieście nie doszło do rozruchów, które mogłyby przeszkodzić

w zaplanowanej przez niego akcji. Krótko wcześniej Neapol dzięki
pomocy powstańców dostał się w ręce aliantów, a tego właśnie chciano

uniknąć w stolicy. Papieska interwencja nie mogła jednak zbyt wie­
le zmienić w losie pojmanych, choć co najmniej 2 5 2 osoby zostały

wypuszczone. W «L'Osservatore Romano" z dnia 25/26 października

1942 roku pojawił się jedynie meldunek p o d tytułem Starania Ojca

Świętego:

„przenikliwym i współczującym echem odbiło się nieszczę­

ście" tak wielu niewinnych osób, „nasilenie tak wielu cierpień", jeszcze
bardziej pomnożyło „rozległą ojcowską akcję pomocy papieża"; „nie
zna ona granic, ani narodowości ani rasy". Bardziej przejrzyście oznacza
to, że: „Akcja pomocy i ratowania Żydów trwała nadal!".

Kiedy Adolf Eichmann, odpowiedzialny z a o s t a t e c z n e r o z ­

w i ą z a n i e , stanął kilkadziesiąt lat później przed sądem w Jerozoli­

mie, potwierdził, że „papież sam osobiście interweniował, aby pomóc

Żydom w Rzymie". Brytyjski wysłannik Osborne stwierdził w jednym
z tajnych sprawozdań: „Zaraz jak tylko został poinformowany o aresz­
towaniach Żydów w Rzymie, sekretarz kardynał wezwał ambasadora
Niemiec i sformułował swego rodzaju protest. Ambasador natychmiast

wkroczył do akcji". Tylko John Cornwell, który najwidoczniej nie zro­
zumiał taktyki Weizsàckera, twierdzi, że niemiecki ambasador chciał
„skłonić kardynała do protestu przeciwko deportacjom". W rzeczywi­

stości jednak obaj wiedzieli, że publiczny protest papieża doprowadziłby
jedynie do eskalacji, która nie przyniosłaby korzyści żadnej z zaanga­

żowanych stron. Ostatecznie naziści zdawali sobie sprawę, że Watykan

- 2 2 5 -

background image

ukrywał Żydów. Dopuszczali do tego, ponieważ mieli tym samym
papieża w garści. Hitler mógł w każdej chwili dać rozkaz do ataku na
klasztory i wysłania uciekinierów wraz z ich pomocnikami, setkami

księży i zakonników, do obozów śmierci. Mógł nawet zająć Watykan,
kazać zamordować papieża, zagasić centrum życia Kościoła i rozpocząć
krwawe prześladowania katolików. Przez dziewięć miesięcy Pius XII

był zakładnikiem Hitlera. Jednak dyktator musiał skoncentrować swoje
siły na „ostatecznym zwycięstwie", zachowując na potem „porachunki"
z Kościołem. Wówczas niemieckie oddziały znajdowały się w odwrocie
w całej Europie, kruszyły się lojalne stosunki w samych kręgach nazi­

stowskich. Ludzie Hitlera we Włoszech byli przede wszystkim oportu-
nistami podążającymi za autorytetami i mieli przeczucie, który z nich
dwóch przetrwa, fuhrer ery papież. Przynajmniej czynili wszystko, aby

się nie narazić się żadnemu z nich. Tylko dlatego udało się Piusowi XII

uratować 8 0 % rzymskich Żydów, ponad 7 tysięcy ludzi.

XVII

ARCHITEKT EUROPY

Przybył nocą, aby uniknąć jakiejkolwiek sensacji, był ubrany po cy­

wilnemu, w o wiele za duży i pożyczony garnitur. Nikt nie mógł się
dowiedzieć, że Obergruppenführer SS Karl Wolff, mężczyzna, któremu

Hitler polecił uprowadzić papieża, znajdował się w drodze na tajną
audiencję u Piusa XII. Miał jednak ważną sprawę. W obliczu „całkowi­

cie zagmatwanej niemieckiej polityki zagranicznej", czyli niepewnego
końca wojny, postawił na działalność negocjacyjną papieża. Pius XII
miał wybadać, pod jakimi warunkami mocarstwa zachodnie są gotowe
do zawarcia separatystycznego pokoju.

Wydatzenie to poprzedziła poufna rozmowa z Ernstem von Weiz-

säckerem, lecz niemiecki ambasador w Watykanie wiedział, że wojny
nie dało się już wygrać pod względem wojskowym i trzeba było po­
nieść tego konsekwencje. Należało znaleźć honorowe wyjście z wojny,
która miała zakończyć się klęską. Tak więc Weizsäcker zaaranżował
najpierw spotkanie w niemieckiej ambasadzie z przewodniczącym

Germanicum, niemieckiego seminarium duchownego w Watykanie,

jezuitą Ivonem Zeigerem. Ojciec Zeiger mówił bez ogródek, m i m o
że naprzeciw niego siedział jeden z najwyższych rangą oficerów S S ,
o prześladowaniu Żydów, o potwornościach w obozach, o stosowaniu
„okropnych środków" za linią frontu oraz o prześladowaniach du­
chownych, szczególnie w Polsce. Wolff przełknął to i przyznał: „Tak,
to są smutne rzeczy". Jednak chciał działać inaczej, niż zalecali to jego
przełożeni. Jako „najwyższy niemiecki szef policji we Włoszech" miał

- 2 2 7 -

background image

zamiar „uniknąć wszelkiej niepotrzebnej surowości wobec Stolicy Apo­
stolskiej, Kościoła i pozostałych instytucji". Następnie przeszedł do

sedna sprawy. Czy ojciec Zeiger nie byłby w stanie zaaranżować dla

niego audiencji u papieża?

Jezuita nie był zbyt przekonany. Najpierw zażądał jednoznacznego

gestu dobrej woli. Opowiedział Wolffowi o pewnym przeorze zakonu
kartuzów na Słowenii, który został aresztowany, ponieważ ukrywał par­

tyzantów i czekał na egzekucję. Po kilku dniach mężczyzna był wolny,
a w Watykanie zdecydowano się zwrócić uwagę na Wolffa.

Kilka miesięcy później pojawiała się nowa możliwość. Wdowa

po właścicielu fabryki Fiata, hrabina Agnelli, rodowita księżniczka
de Bourbon-Parma, z powodu nieostrożnych wypowiedzi politycznych
przez telefon została aresztowana przez policję faszystowską. Pewien
znajomy poprosił Wolffa, aby załatwił jej zwolnienie, co ten uczynił.

Kiedy mu za to osobiście dziękowała, Wolff ze swej strony poprosił

ją o przysługę. Słyszał, że ma świetne kontakty z przedstawicielami

wyższego kletu i prosiłby ją, aby zaaranżowała dla niego audiencję

u papieża. Dnia 10 maja 1944 roku po południu doszło do audiencji.

Aby dottzeć do Watykanu, Wolff miał się stawić w klasztorze Sal-

watorianów przy via delia Conciliazione, zbudowanej przez Mussoli-

niego ulicy łączącej Rzym z Watykanem. Powitał go tam przełożony
generalny zakonów, ojciec Pankracy Pfeiffer, któty w ciągu ostatnich
miesięcy działał jako łącznik między Stolicą Apostolską a niemieckimi
władzami okupacyjnymi. Wolff nie mógł przypuszczać, że ojciec Pfeif­

fer wejdzie później do historii jako r z y m s k i S c h i n d l e r lub a n i o ł
R z y m u . Na strychu swojego d o m u zakonnego ukrył stu Żydów. Mógł
wiele zdziałać z niemieckim komendantem Kurtem Malzerem, który
podobnie jak on pochodził z Bawarii i był katolikiem. Tak więc wciąż

udawało mu się uwalniać ludzi, którzy znajdowali się w areszcie oku­
pantów, a wśród których byli nie tylko Żydzi, lecz także komuniści
i rojaliści. M i m o że wkrótce interweniowały u ojca Pfeiffera również

rodziny rzymskie, aby wyprosić podania na korzyść ich pojmanych
krewnych, 9 0 % inicjatyw znanych później jako Lista Pfeiffera miało po-

- 2 2 8 -

czątek w bezpośrednim zleceniu papieża. Obecnie jedna z mniejszych
bocznych uliczek od via della Conciliazione jest nazwana imieniem
zaangażowanego zakonnika.

Były też jednak niepowodzenia. Najbardziej tragiczne miało miej­

sce w marcu 1943 roku. Partyzanci komunistyczni dokonali zamachu
bombowego na 156. regiment policji „Bozen", kiedy ten znajdował się
akurat na via Rasella. Trzydziestu trzech członków jednostki straciło
wówczas życie. Kiedy Hitlet dowiedział się o zamachu, dostał jedne­
go ze swoich przerażających ataków wściekłości. Za każdego zabitego
Niemca miano zastrzelić stu Włochów. Generałowi Kesselringowi uda­

ło się zmniejszyć tę liczbę w stosunku 1:10; choć Kappler stwierdził, że
ma w swoich więzieniach wystarczająco dużo kandydatów na śmierć.
G d y Watykan dowiedział się o odwecie, znowu włączył się ojciec Pfei­
ffer. Jednak tym razem bezskutecznie starał się dostać do generała Mäl-
zera. W przeciągu 24 godzin po zamachu Kappler kazał zastrzelić 335
mężczyzn - w tym 70 Żydów - w Jaskiniach Ardeatyńskich. G d y
„L'Osservatore Romano" odważył się sktytykować tę akcję Niemców,

gwałtownie zaprotestowali Weizsäcker i Kesselring. M i m o że Wolff nie
brał w tym bezpośredniego udziału, jako przełożony Kapplera był z nią
co najmniej współodpowiedzialny.

Tego popołudnia Pfeiffer wierzył jednak w dobro człowieka. Polecił

Wolffowi, aby przeszedł przez plac św. Piotra, zaś on sam obrał inną
drogę, aby nie widziano ich razem. Kilka minut później spotkali się

przy brązowej bramie, oficjalnym wejściu do Pałacu Apostolskiego.
Gwardziści szwajcarscy szybko ich przepuścili. Jeszcze na Scala Regia,

potężnych marmurowych schodach prowadzących do pokojów papie­
ża, Pfeiffer przedstawił esesmanowi „szczególną prośbę Jego Świątobli­

wości". Chodziło o Giuliana Vassalego, syna znanego profesora prawa
z Bolonii, aresztowanego z powodu działalności lewicowej, któremu
groziła kara śmierci. Wolff obiecał zatroszczyć się o jego uwolnienie

- co potem rzeczywiście uczynił - jednak ostrzegł, że Watykan nie
doczeka się podziękowań od lewicowych działaczy. Odpowiedź papieża
brzmiała: „Należy uczynić dobrą rzecz ze względu na nich".

- 2 2 9 -

background image

Potem otworzyły się dtzwi do prywatnej biblioteki papieża. Wolff,

wysoki blondyn, szeroki w ramionach, nazwany kiedyś przez Hitlera

„wzorem Aryjczyka", pozdrowił papieża powściągliwym ukłonem. Au­
diencja trwała całą godzinę. „Wiele o panu słyszałem - rozpoczął po
niemiecku rozmowę papież. - Cieszę się, że w końcu pana poznałem".
Po kilku ogólnikach na temat sytuacji Kościoła w Niemczech Wolff
zaczął mówić o sednie sprawy. Esesman zanotował w zaprzysiężonym
protokole z dnia 28 marca 1972 roku co następuje:

Wyraziłem swoją wielką troskę (siei), że moim zdaniem polityczne oraz
wojskowe siły są zużywane w bezsensownej wojnie między Niemcami

i mocarstwami zachodnimi, a ktaj pogrąża się w chaosie, podczas gdy
nierozwiązany pozostaje właściwy spór ze Wschodem i to wpływa na
nasze totalne osłabienie.

Wolff poprosił papieża, „aby nawiązał kontakty z mocarstwami za­

chodnimi w celu szybkiego zakończenia tej bezsensownej wojny", jed­

nakże pod honorowymi warunkami. Aby osiągnąć ten cel, jest gotowy
zatyzykować swoje życie i życie swojej rodziny, co na pewno stałoby się
faktem, gdyby Hitlet dowiedział się o tych planach. Odpowiedź ponti-

feksa

była zachęcająca. Pius X l i obiecał, że „wybada konkretnie teren".

Jednak przyznał, że:

(...) główna trudność polega na tym, że po stronie aliantów istnieje

nie tylko antynazistowskie, lecz częściowo również antyniemieckie
nastawienie, również w znaczeniu uprzedzeń, które najpierw należy
pokonać, co wymaga czasu.

W ciągu około czterech tygodni będzie być może w stanie nawiązać

kontakt z przedstawicielami mocarstw zachodnich. Wówczas dostarczy
Wolffowi wiadomość przez ojca Pfeiffera. W końcu pożegnał esesmana
słowami: „Idzie pan trudną drogą, generale Wolff. Czy wolno mi na

tę niebezpieczną, groźną dla życia drogę udzielić p a n u i całej pana
rodzinie mojego błogosławieństwa?". Wolff, który nie potrafił inaczej,

- 2 3 0 -

podziękował mu na swój sposób: kiedy opuszczał pomieszczenie, jesz­
cze raz odwrócił się i uczynił swoim zwyczajem gest hitlerowskiego
pozdrowienia. Pius XII uśmiechnął się rozbawiony. „Ramię niemal mu
wyskoczyło", skomentował ojciec Pfeiffer, który oczekiwał rzadkiego
gościa po audiencji przed drzwiami.

Wolff miał już nigdy nie ujrzeć papieża. Krótko po audiencji musiał

udać się na kurację do Karlsbadu. Kiedy znowu znalazł się we Wło­
szech, alianci zdążyli wyzwolić Rzym. Jednak teraz dowódca SS szukał
kontaktu z Amerykanami, w marcu spotkał się w Bernie z Allenem

Welshem Dullesem, szefem tajnych służb amerykańskich O S S (póź­
niejsze C I A ) . Dnia 29 marca, dzień przed samobójstwem Hitlera, jako
komendant frontu południowego podpisał akt kapitulacji. Tym samym
nie powiódł się plan Hitlera, aby utworzyć „twietdzę alpejską".

Nie ma wątpliwości, że Wolff również był zbrodniarzem nazistow­

skim. Ponosił współodpowiedzialność za transport Żydów warszaw­
skich do obozu śmierci w Treblince, za deportację rzymskich Żydów
i rozstrzelanie zakładników w Jaskiniach Ardeatyńskich, a m i m o to
wydaje się, że miał w sobie odrobinę przyzwoitości - a może był to
tylko oportunizm? - którą być może spotkanie z papieżem pobudziło
do nowego życia.

Jednak coś całkiem innego ukazuje niezwykłość historii tej audien­

cji: Pius X I I był wciąż gotowy wspierać sprzysiężenie przeciwko Hitle­

rowi, dopóki służyło ono zawarciu szybkiego pokoju i mogło zakończyć
masowe mordy na niewinnych ludziach.

Jednakże grożące papieżowi niebezpieczeństwo nie zostało jeszcze

zażegnane. Dnia 6 listopada 1943 roku około godziny 21:00 zrzucono
cztery bomby (amunicja kanadyjska) na teren Watykanu, jednak do dziś
faktyczni sprawcy pozostają nieznani. Naoczni świadkowie przypomina­

ją sobie jedynie, że widzieli mały samolot. Czy kryli się za tym Niemcy,

czy chcieli dać Piusowi XII do zrozumienia, że nie może czuć się bez­
piecznie w Watykanie, podczas gdy oni nadal oferowali mu „ochronę"?

W czasie gdy alianci coraz bardziej zbliżali się do Rzymu, raz jeszcze
zaczęły się szerzyć pogłoski o planowanym uprowadzeniu papieża. Dnia

- 2 3 1 -

background image

5 lutego 1944 roku kazał on sprowadzić do siebie Weizsackera. Nie tylko
nie zgodził się na opuszczenie Rzymu, co zawsze przecież mógł uczynić,
lecz zaprotestował również „z powodu beznadziejnego ataku przemocy,
planowanego (...) nie wobec Naszej skromnej osoby, lecz wobec zastęp­
cy Chrystusa". Kilka dni później wyjaśnił przed kolegium kardynalskim:

Być może Opatrzność Boża zastrzegła dla nas nadzwyczaj bolesne
zadanie. Przyjmujemy je ze spokojem ducha i siłą. Fiat voluntas Dei

(Niech się dzieje wola Boża). Zbyteczne chyba wspominać, że - choć
zawsze się to może przydarzyć - nigdy nie opuścimy Stolicy Apostol­
skiej, a tym bardziej naszego ukochanego Rzymu. Ustąpimy jedynie
przed przemocą.

Kardynałowie natomiast w każdej chwili mogli zapewnić sobie bez­

pieczeństwo. Jednak i oni pozostali.

Bomby znów spadły. Monte Cassino, pierwotnie klasztor zakonu

benedyktynów, został zaatakowany z powietrza, tak jak papieska en­
klawa w Castel Gandolfo. Wielu prześladowanych, którzy znaleźli tam
schronienie, straciło wtedy życie. W Rzymie, podczas jednego z nalo­

tów na dzielnicę miasta Ostiense, zginęło około pięciuset osób, szklane
okna prastarej Bazyliki św. Pawła za Murami zostały rozbite. Dopiero
gdy papież dnia 12 marca 1944 roku, w rocznicę swojej koronacji,
skierował płomienny apel przeciwko bombardowaniom dokonywanym
przez aliantów, które „już i tak zniszczone miasto Rzym rozszarpują
żywcem", śmiertelne naloty zostały wstrzymane. Z p o m o c ą Weizsac­

kera udało się Piusowi XII zmusić generała Kesselringa do wymarszu
niemieckich oddziałów z Rzymu. Również posiłki wydostały się poza
obręb miasta. M i m o że mosty na Tybrze były od lutego zaminowa­
ne, zrezygnowano z ich wysadzania oraz jakiegokolwiek innego nisz­
czenia infrastruktury. Tym samym Rzym nadal pozostał m i a s t e m

o t w a r t y m - i od tej pory nie był wciągany w działania wojenne.

Wieczorem 4 czerwca 1944 roku alianci wkroczyli do Wieczne­

go Miasta. Nie doszło do oczekiwanej z niepokojem bitwy o Rzym.

- 232 -

N a s t ę p n e g o popołudnia, kiedy zrozumiano, co zostało Rzymowi
oszczędzone, dziesiątki tysięcy ludzi zgromadziły się na placu św. Pio­
tra. Ludzie przybyli pieszo, samochodami ciężarowymi, wielu przyszło
0 kulach. Wśród nich były tysiące tych, którzy wyszli teraz ze swoich
kryjówek, z poddaszy i z ciemnych piwnic, w któtych spędzili ostatnie
dziewięć miesięcy. Wszyscy wiedzieli, że zawdzięczają swoje życie czło­

wiekowi, którego teraz oczekiwali w loggiach Bazyliki św. Piotra. Kiedy

Pius X I I , defensor civitatis, w końcu się pojawił i ich pobłogosławił,

wybuchły nieopisane okrzyki radości.

W Watykanie zaczęto również pakować walizki. Dyplomaci, którzy

znaleźli schronienie za murami państwa kościelnego, mogli wrócić
do swoich ambasad. Ambasadorzy Niemiec, rządu Vichy we Francji,

Japonii, Finlandii, Słowacji, Węgier, Chorwacji i Rumunii obejmowali

swoje tymczasowe miejsca zamieszkania.

W następnych miesiącach Pius XII skoncentrował swoją działalność

na trzech celach: możliwie jak najszybszym zawarciu pokoju, stwo-
rzeniu podstaw do sptawiedliwego porządku powojennego i pomocy

ofiarom wojny.

Już w trakcie przemówienia bożonarodzeniowego dnia 24 grudnia

1943 roku papież zwrócił się do rządzących, wzywając ich do zawarcia

pokoju, ostrzegając przed demonstracją władzy i przed środkami odwe­
towymi. Nawet ten, kto sam cierpiał „z powodu ciosów obrzydliwości
1 niesprawiedliwości", nie może „plamić jutrzejszego pokoju i odpłacać
bezprawiem na bezprawie, nie może popełniać jeszcze większej niespra­

wiedliwości".

Bezpośrednio przed wkroczeniem aliantów, dnia 2 czerwca 1944

roku, papież jeszcze dobitniej wypowiedział się przeciwko „totalnemu

zwycięstwu" po jednej stronie i przeciwko „całkowitemu zniszczeniu"
po drugiej stronie. Należy za wszelką cenę uniknąć „drugiego Wer­
salu", ponieważ pokój z zemsty doprowadziłby przeciwnika jedynie
do „odwagi rozpaczy" i położyłby „trujące podwaliny" dla nowych
konfliktów. Papież jasno sprzeciwił się koncepcji „winy kolektyw­
nej" narodu niemieckiego. Wyraźnie oddzielił naród niemiecki od

- 233 -

background image

odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne. Ci ostatni, i wyłącznie oni,
muszą zostać ukarani. Niemcy nie byli dla niego narodem morderców,
lecz jedynie źle pokierowanymi owcami, które należy z powrotem spro­
wadzić do stada.

Jasny był również jego sprzeciw wobec polityki aliantów, którzy na

konferencji w Casablance, w styczniu 1943 roku, żądali bezkompromi­
sowej, bezwarunkowej kapitulacji. Papież natomiast był gotów jedynie
do pośrednictwa w zawarciu kompromisowego pokoju. W tej kwestii
całkowicie zgadzał się z członkami niemieckiego mchu oporu, których
celem było natychmiastowe zawieszenie broni i przywrócenie granic
z roku 1938. Silne i jednocześnie wolne Niemcy były dla Piusa XII
bardziej pożądane niż dotarcie Armii Czerwonej aż po Łabę. Gdyby ten
plan się powiódł, milionom Niemców zostałyby oszczędzone ucieczka

i wygnanie, zaś całemu światu kilkudziesięcioletnia, pochłaniająca mi­
liardy zimna wojna. Jednak wraz z brutalnym ciosem zadanym przez
Hitlera spiskowcom dnia 20 lipca 1944 roku Tajne Niemcy straciły
również tę nadzieję. Pokój z puczystami z szeregów reżimu, takimi jak
choćby Heinrich Himmler czy Joachim von Ribbentrop jako nowa
głowa państwa, był również dla Watykanu bezdyskusyjny.

l a k więc po dniu 20 lipca Pius XII zrezygnował ze swojego oporu

wobec formuły Unconditional Surrender z Casablanki. Podczas spotka­

nia z Churchillem w sierpniu 1944 roku temat ten nie odgrywał już
żadnej roli. Papież był pojednany z aliantami i miał nadzieję, podobnie

jako oni, na możliwie szybką kapitulację Rzeszy. Jednak wskazał też na

fakt, że w Niemczech nadal istnieją siły opozycyjne, z którymi moż­
na odbudować nowe, stabilne państwo. Skrytykował antyniemieckie
postawy, ponieważ znał ten kraj oraz jego naród zbyt dobrze i z tego
powodu był przekonany o jego szybkiej zdolności do regeneracji. Był
pewien, że Niemcy m o g ą stać się znowu respektowanym członkiem

wspólnoty narodów, jeśli tylko wyrzekną się polityki agresji i podbojów

oraz powrócą do struktur demokratycznych.

Odetchnięto więc z ulgą również w Watykanie, kiedy niemieckie ra­

dio ogłosiło śmierć Hitlera. „I został strącony wielki Smok, Wąż staro-

- 2 3 4 -

dawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię"

(Ap 12,9) — tak pewnie niejeden sobie pomyślał. W dzień kapitulacji,

dnia 9 maja 1945 roku, Pius XII odmówił w Radiu Watykańskim mod­
litwę dziękczynną za zakończenie doświadczeń wojennych i modlitwę
błagalną za miliony zmarłych. Następnie napomniał narody: „Wojna
spowodowała cały chaos ruin, materialnych i moralnych, jakich świat
nie znał jeszcze w swojej dotychczasowej historii. Teraz chodzi o to, aby
odbudować świat".

Sam papież uczynił ku temu pierwszy krok. Od roku 1943, kiedy

we Włoszech pojawiły się przełęcze zaopatrzeniowe wzdłuż linii frontu

i należało zaopatrzyć niezliczone rzesze uciekinierów uktytych przed
nazistami, Papieskie Dzieło Pomocy znowu wkroczyło do akcji. Jeszcze
przed niemiecką okupacją Watykan na zlecenie papieża zakupił i zma­
gazynował w wielkich ilościach żywność. Kiedy Niemcy kontrolowali
miasto, ojciec Pfeiffer postarał się o zezwolenie dla siostrzeńca Pacellego
na zaopattywanie klasztorów i noclegowni uciekinierów przez ponad
tuzin samochodów ciężarowych. Popołudniami jeżdżono w okoliczne
tereny, aby zakupić dodatkowo mąkę i mleko. Aby ciężarówki nie były
uważane przez aliantów za niemieckie transporty dla wojska, malo­

wano je na kolory Watykanu, na biało-żółto, i zaopatrywano w wy­

raźny, czytelny napis „ V A T I C A N O " . M i m o to były bombardowane
lub ostrzeliwane z karabinów maszynowych; jeden z kierowców stracił

w ten sposób życie.

Kiedy na początku 1944 roku w mieście panował głód i dochodziło

do plądrowania sklepów, papież kazał otworzyć w Watykanie wielką
piekarnię. Jego współpracownicy kupowali żywność w Genui. Ponie­

waż nie kursowały pociągi, nabyto natychmiast statek, aby zawozić
kosztowny fracht do portu rzymskiego Civitavecchia. Siostra Pascalina,
która koordynowała pomoc na zlecenie Piusa XII, wspomina:

Gdy bieda i nędza wśród ludności cierpiącej z powodu wojny i ata­
ków powietrznych stawała się coraz większa, a Ojciec Święty widział,
że środki, jakimi z zasady dysponował, na dalszą metę nie wystarczają,

- 2 3 5 -

background image

aby pomagać w takiej mierze, jakby tego najbardziej chciał i jakby
ro było konieczne, wywiedział się, czy nie ma jakichś wartościowych
przedmiotów, które można by sprzedać. Chciał również powyjmować
z tiar i mitr kosztowne kamienie i kazać je zastąpić mniej wartościowy­

mi. Zawołano jubilera, który miał oszacować przedmioty, lecz dochód
byłby tak niski, że Ojciec Święty uświadomił sobie, że na nic się to nie
przyda. Wówczas pomyślał o skarbach muzeów i statuach w galeriach.
Potrzeba było całej sztuki przekonywania kilku rzeczoznawców, aby go
powsttzymać przed oddaniem tych kosztowności.

Pinchas Lapide ocenia, że tylko drugiej połowie roku 1944 Papie­

skie Dzieło Pomocy dostarczyło produkty spożywcze i odzież o warto­
ści ponad miliona dolarów (co wówczas stanowiło sporo pieniędzy) dla
ponad 90 tysięcy potrzebujących cywilów w zakonach, szpitalach i do­

mach opieki. Dodatkowo w Boże Narodzenie rozdano ponad 12 tysię­
cy paczek z jałmużną dla dzieci w Rzymie. Kilkaset z nich mogło ode­
brać swój prezent osobiście od papieża.

Jeszcze nie skończyła się wojna, a Papieskie Dzieło Pomocy zaczęło

działać na terenie zniszczonych Niemiec. Tym razem pracę wykonywały
amerykańskie ciężarówki wojskowe, które oddano do dyspozycji Wa­

tykanu, a później również wagony kolejowe amerykańskich pociągów
z ekwipunkiem. Do 1951 roku 9 5 0 wagonów z ponad 10 tysiącami
ton darów p o m o c y o wartości p o n a d 9 milionów dolarów dotarło
w ten sposób do czterech stref okupacyjnych, z tego 7 0 % ich zawar­
tości stanowiła żywność, 2 5 % - odzież i 5% - leki. Co to oznaczało
konkretnie, wyliczył Konstanty książę Bawarii: „Jeśli chodzi o szczegóły
dostarczono 1811,640 ton oleju i tłuszczów, 145,560 ton skondenso­
wanego mleka, 1798,65 ton mąki, 2 6 9 0 300 metrów bawełny, 1 990

556 nowych i 3 913 823 używanych sztuk odzieży, 4 0 1 4 195 nowych
i 5 366 581 używanych par butów". Ponownie siostra Pascalina, któ­
ra wówczas kierowała Prywatnym Magazynem Jego Swiętobliwości
z czterdziestoma pomocnikami, udowodniła swój wybitny talent or­
ganizacyjny.

Z kolei inna akcja pomocy spotkała się z niezadowoleniem papieża.

- 2 3 6 -

Po wojnie Watykan i międzynarodowy Czerwony Krzyż starały się

wystawić dokumenty setkom tysięcy uciekinierów wojennych, którzy
wszystko stracili. Naturalnie nie było możliwości sprawdzenia danych
wnioskodawców. W Niemczech odbudowywano dopiero z ruin po­
woli infrastruktutę, zaś cała Europa była okupowana przez Sowietów.

Dawnym nazistom oraz zbrodniarzom wojennym nie było łatwo wy­
robić sobie nową tożsamość i osiąść za granicą, zwłaszcza w Ameryce
Południowej. Drogi uciekinierów prowadziły najczęściej przez Włochy.

Wschód był dla nich zamknięty, a na Zachodzie znajdowały się zwy­
cięskie mocarstwa, i nikt nie pozwalał im wyjeżdżać. Jednakże Alpy
można było pokonać pieszo. Klasztory od dawna udzielały schronienia
katolickim podróżnym i wkrótce powstała wśród dawnych członków
SS cała lista szczególnie gościnnych zakonników, któtzy nie wypytywali
dokładnie o pochodzenie swoich gości albo wierzyli w każdą wzrusza­

jącą historię. Celem owej „trasy klasztornej", nazywanej również „linią
szczurów", była najczęściej Genua, ówczesny główny port dla podróżu­
jących do Ameryki Południowej. Jednak dla wielu droga ta prowadziła
początkowo przez Rzym. Wkrótce rozniosła się pogłoska, że jest tam
biskup, który ma otwarte serce dla byłych nazistów.

Biskup Alojzy Hudal, z pochodzenia Austriak, słusznie był uważany

za najbardziej kontrowersyjną postać Kościoła w Rzymie w tamtych
czasach. Dyrektor Animy był najlepszym przykładem na to, że nawet
wykształcony teologicznie katolik mógł ulec pokusom narodowego

socjalizmu. Przyczyniły się do tego też w dużym stopniu jego chorobli­
wa ambicja, wysokie mniemanie o sobie, oportunizm i żądza korzyści,
w późniejszym czasie uzupełnione znaczną dozą uporu. Po przeję­
ciu władzy przez Hitlera Hudal czuł się powołany do pośredniczenia
między narodem niemieckim a Kościołem w Rzymie. Sympatyzował

z nazistami, lecz nie mógł nie zauważyć ich pełnych nienawiści tyrad
wrogich Kościołowi i Żydom. Tak więc działał na dwa fronty. Z jed­
nej strony był doradcą Świętego Oficjum w kwestii krytyki katechiz­
mu nazistowskiego autorstwa Rosenberga Mit XX wieku i opracowa­
nia Syllabusa skierowanego przeciwko rasizmowi i totalitaryzmowi,

- 2 3 7 -

background image

z drugiej zaś, wydając w 1936 roku Die Grundlagen des Nationalsozili-
smus {Podstawy narodowego socjalizmu),

stał się „nadwornym teologiem

partii". W książce, którą zadedykował Hitlerowi jako „Zygfrydowi
niemieckiego formatu", opowiadał się za chrystianizacją ideologii na­
zistowskiej. Tylko dzięki niej „cała zachodnia kultura mogła podjąć
walkę z bolszewizmem ze Wschodu". Aby się do pewnego stopnia

usprawiedliwić, Hudal twierdził, że istniały dwa skrzydła N S D A P : „le­
wica", skupiona wokół Rosenberga, i prawica, skoncentrowana wokół
ludzi o poglądach konserwatywno-narodowych takich jak von Papen.

Hitler początkowo wychwalał Hudala, nadał mu Złotą Odznakę Partii
i myślał przez dłuższy czas o tym, aby ukoronować go na niemieckiego
antypapieża. Jednak zanim ktoś zdążył przeczytać tę książkę, naziści
umieścili ją na liście prohibitów (chyba nie do końca niesłusznie) i od

tej pory uchodziła za próbę podlizywania się oraz infiltracji.

W Watykanie ukazanie się tej publikacji wywołało skandal. „L'Osse-

rvatore Romano" rozstrzelonym pismem zdystansował się od tej tandety
i książka wylądowałaby na Indeksie Ksiąg Zakazanych, gdyby nie prze­
szkodziła temu godność biskupia Hudala i jego dawna przeszłość jako

doradcy Świętego Oficjum. Od tego momentu stał się jednak persona

non grata

w Pałacu Apostolskim. Pius XII zakazał mu odprawienia uro­

czystej mszy w Animie z okazji przyłączenia Austrii do Rzeszy, a nawet
odebrał uczelni protektorat papieski. Kiedy mimo to Hudal wysłał mu
kartkę z okazji Bożego Narodzenia, na liście zwrotnym widniał napis
o tteści Al Collegio ariano dellAnima ( D o aryjskiego kolegium Anima).

Tylko raz podczas niemieckiej okupacji Rzymu, kiedy chodziło

o ratowanie Żydów, Pius XII posłużył się dobrymi stosunkami b r u ­
n a t n e g o b i s k u p a z nazistami.

J e d n a k kiedy po wyzwoleniu R z y m u pojawiła się okazja, aby

„w imieniu papieża" odwiedzać niemieckich i austriackich jeńców wo­

jennych w ich obozach, Hudal otrzymał kolejną odmowę. Na zlecenie

Piusa XII Monsignore Montini poinformował go, że z łaski swojej powi­
nien to czynić we własnym imieniu. Przyjęto jedynie jego propozycję,
aby był adresem kontaktowym dla austriackich uciekinierów; ostatecz-

- 238 -

nie został jedynym austtiackim biskupem w Rzymie. Jednak akurat na
tym stanowisku awansował na pomocnika w organizowaniu ucieczek
dla niemieckich wyznawców tych samych poglądów. Wtaz z chor­

wackim kapłanem i teologiem Krunoslavem Draganovicem załatwiał
dla nazistów i członków skrajnie prawicowej chorwackiej milicji usta-
szów wizy do Argentyny. W swoich wspomnieniach, zatytułowanych
Pamiętniki rzymskie,

wydanych po jego śmierci, przyznawał szczerze:

Wszystkie te doświadczenia skłoniły mnie ostatecznie do tego, aby po

1945 roku całą swoją działalność charytatywną skierować w pierwszym

rzędzie na byłych członków NS i faszyzmu, szczególnie na tak zwanych

z b r o d n i a r z y w o j e n n y c h , prześladowanych przez komuni­
stów i demokratów c h r z e ś c i j a ń s k i c h , często za pomocą takich
środków, które jedynie w niewielkim stopniu różnią się od metod ich
wczorajszych przeciwników; chociaż ci oskarżeni osobiście nie ponosili
raczej żadnej winy, lecz byli jedynie organami wykonawczymi rozka­
zów wydawanych przez nadrzędne placówki i w ten sposób ofiarami

wielkich deformacji systemu. Pomagać im, ratując niejednego, bez
oportunizmu czy wyrachowania, bezinteresownie i odważnie - taki był
w tych czasach naturalny wymóg prawdziwego chrześcijaństwa, które
nie zna nienawiści Talmudu, lecz jedynie miłość, dobro i przebaczenie,
zaś końcowe wyroki odnośnie do postępowania konkretnych ludzi
pozostawia nie partiom politycznym, lecz wiecznemu Sędziemu, który

jako jedyny jest w stanie zbadać serca, motywy i ostateczne zamiary.
Z powodu tej pomocy, która w rzymskiej Kurii szybko przyniosła mi
tytuł b i s k u p a n a z i s t ó w i f a s z y s t ó w - trop po tedesco (zbyt
niemiecki) - stałem się ostatecznie nieznośnym ciężarem dla polityki

Watykanu.

Było to jeszcze ostrożne sformułowanie. Kiedy w 1949 roku Hudal

towarzyszył jednej z grup pielgrzymich, któryś z papieskich kamerdy­
nerów poinformował go, że jego obecność w Pałacu Apostolskim jest
niepożądana. W 1950 roku jego austriackie biuro dla uciekinierów

zostało zamknięte, w 1951 roku został zmuszony ustąpić ze stanowiska
dyrektora Animy, począwszy od lipca 1952 roku, ostatnie jedenaście lat

- 2 3 9 -

background image

swego życia spędził jako zgorzkniały stary człowiek w swojej willi Grot-
taferrata koło Rzymu, gdzie przyjął kiedyś również Rolfa Hochhutha,
aby zemścić się na swoim ptzeciwniku. To, że dramaturg włożył w usta
papieża Pacellego atgumentację, która pasowałoby o wiele bardziej do

Hudala, stało się wielką ironią tej historii.

Jednak działalność b r u n a t n e g o b i s k u p a dostarczyła mate­

riału do kolejnej c z a r n e j l e g e n d y , jakoby papież sam pomagał
zbrodniarzom nazistowskim w ucieczce, aby ustanowić ich bojow­
nikami przeciwko komunizmowi w Ameryce Południowej. Jak do­
wodzi niemiecki historyk i dyplomata Heinz Schneppen w swoim
doskonałym studium Odessa und das Vierte Reich (Odessa i Czwarta
Rzesza),

to Stasi jako pietwsza skojarzyła pomoc udzielaną przez Hu­

dala uciekinierom z pogłoskami o tajnej Organizacji Byłych Członków
SS ( O D E S S A ) . Najbardziej prominentnymi promotorami tej fikcyj­
nej konstrukcji byli polujący na nazistów Szymon Wiesenthal i pisarz
Fryderyk Forsyth. Jednak sam Wiesenthal musiał przyznać: „Nie ma
żadnych dowodów, że Pius XII cokolwiek zarządził, czy nawet że co­
kolwiek o tym wiedział". W tzeczywistości papież upoważnił nawet
amerykańskiego jezuitę Edmunda Walsha, aby uczestniczył w procesie

norymberskim po stronie oskarżycieli. M i m o że niemal tradycją jest, że

Watykan protestuje ptzeciwko wykonywaniu wyroków śmierci, tutaj,
w przypadku nazistów, nie uczynił tego.

Zamiast tego Pius XII podczas pierwszego w jego pontyfikacie kon-

systorza, dnia 18 lutego 1946 roku, wręczył kapelusze kardynalskie
szczególnie tym biskupom i arcybiskupom, którzy stawiali opór nazi­
stom. Wśród nich był oczywiście doświadczony cierpieniem arcybiskup
Sapieha z Krakowa, a także arcybiskup de Jong z Utrechtu, węgierski
arcybiskup Mindszenty, który podczas niemieckiej okupacji swego
kraju siedział w więzieniu, arcybiskup Stepinac z Zagrzebia i Francuzi
Saliége, Roques oraz de Julleville. Jednocześnie papież wprowadził
do kolegium kardynalskiego pięciu Amerykanów i sześciu biskupów

z Ameryki Południowej oraz Afrykańczyka (pierwszego kolorowego
kardynała w historii Kościoła!), Chińczyka i Australijczyka. Po raz

- 2 4 0 -

pierwszy w historii Kościoła to nie Włosi stanowili większość, Senat

Kościoła odzwierciedlał swój uniwersalizm. Prawdziwą sensacją tego

konsystorza było jednak to, że do godności kardynalskiej podniesiono
również trzech Niemców, właśnie tych, którzy najodważniej przeciw­
stawili się Hitlerowi: Konrada von Preysinga, Józefa Fringsa i naturalnie
Klemensa Augusta von Galena. Kiedy Pius X I I nakładał barczystemu

Westfalczykowi na głowę czerwony kapelusz, powiedział krótko słowa:

„Niech B ó g błogosławi Niemcy!". Ż a d n y m innym gestem nie mógł

lepiej okazać, że wietzył w pokonanie narodowosocjalistycznej manii
i powrót Niemiec do rodziny narodów.

background image

XVIII

CIAŁEM I DUSZĄ

Kiedy dnia 2 czerwca 1948 roku, w swoje imieniny, Pius X I I po raz
pierwszy ogłosił rok 1950 R o k i e m Ś w i ę t y m , dwa nowe światy,
które miały powstać w Europie po okrucieństwach wojny, zaczęły już
przybierać podstawowe zarysy. Położono wówczas fundamenty, które
w ciągu następnych czterech dziesiątków lat tylko się utwierdziły. Stop­

niowo pękała żelazna kurtyna, która dzieliła kontynent na Wschód
i Zachód, na wolność i ucisk, aż do jej spektakularnego upadku jesienią

1989 roku. Pius X I I musiał przyjąć do wiadomości podział, będący

najtragiczniejszym skutkiem tej obłąkańczej wojny. Setce mu pękało,
gdy widział, że tradycyjnie katolickie narody, wierne Kościołowi, takie
jak Polska, Węgry, Słowacja i Chorwacja, znajdowały się teraz p o d
władzą komunistyczną. Dlatego robił wszystko, łącznie z wysłaniem
do Rosji biskupów, którzy działali w podziemiu, wspierając chrześcijan
po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Jeszcze ważniejsza była dla niego

ochrona dopiero co wyzwolonego Zachodu przed szerzącym się ko­
munizmem. Chodziło o to, aby umocnić tam systemy demokratyczne
oraz pojednać państwa, które zjednoczone jako bastion demokracji,
wolności i praw człowieka zachowywałyby chrześcijańskie dziedzictwo

Statego Kontynentu.

J e g o szczególna uwaga skoncentrowana była na dwóch krajach,

a mianowicie na Niemczech i na Włoszech.

J u ż w 1946 roku papież powołał Alojzjusza Muencha, pochodzą­

cego z Niemiec biskupa Fargo w U S A , na stanowisko „apostolskiego

- 2 4 2 -

wizytatora" Niemiec. Było to genialne posunięcie szachowe, ponie­
waż Muench był równocześnie doradcą amerykańskiego gubernatora
wojskowego i naczelnego dowódcy w Niemczech; ścisła współpraca
z wojskami okupacyjnymi była więc zagwarantowana. Najważniejsze
zadanie polityki Kościoła polegało na tym, aby na początek zapewnić
kontynuację obowiązywania konkordatu Rzeszy z 1933 roku w strefach

okupacyjnych, a następnie w nowo powstałej Republice Federalnej
Niemiec. Okupanci konsultowali się z biskupami, kiedy chodziło o ob­
sadzenie urzędów publicznych zaufanymi osobami, które nie miały za

sobą brunatnej przeszłości. Dopiero w 1950 roku Muench otrzymał
urząd i godność nuncjusza. Jego poprzednik, Cesare Orsenigo, zrezy­
gnował wbrew woli papieża z nuncjatury w Berlinie w lutym 1945 roku

w obliczu zbliżających się Sowietów i zmatł krótko po tym. Muench

był oficjalnie odpowiedzialny również za katolików we wschodnich
Niemczech, ponieważ otwarcie nowej nuncjatury w Berlinie Wschod­
nim byłoby równoznaczne z uznaniem Niemieckiej Republiki D e m o ­

kratycznej i z tego powodu była ona tam niepożądana.

Również we Włoszech papież już w 1944 roku angażował się w bu­

dowę struktut demokratycznych opartych na podstawach chrześcijań­
skich; przedkładał je nad struktury autorytarne - może z wyjątkiem
zdecydowanie chrześcijańskiej monarchii. Tylko na cztery dni przed

2 czerwca 1946 roku, kiedy Włosi oddali głosy, decydując o politycznej
przyszłości swojego kraju, Pius XII w jednym z wywiadów do czasopi­

sma jezuickiego „Civiltà Cattolica" ponownie ogłosił, że nie ma żad­
nych zastrzeżeń wobec republikańskiej formy państwa. Jako przykład
tego, jak dobrze mogłaby wyglądać współpraca Kościoła z parlamen­
tem i partiami, wymienił Republikę Weimarską: „Jeśli mogła być moż­

liwa w Niemczech, mogłaby nastać również u nas, ponieważ posiadamy
tradycję podobną do niemieckiej". Tym samym uspokoił obawy przed

demokracją wśród wierzących, a przede wszystkim wśród większości
biskupów. Jedyne, czego się bał, to zwycięstwo w wyborach komu­
nistów, którzy od dawna kazali się honorować jako prawdziwi wy­

zwoliciele kraju. Pius XII stawiał przy tym całkowicie na Democrazia

- 2 4 3 -

background image

Cristiana ( D C ) , partię założoną przez Alcidea de Gasperiego. Wpierał
ją masowy ruch Akcji Katolickiej, która w każdej wsi zakładała kato­

lickie kluby wybotcze, aby werbowały członków do nowej organizacji.

Kiedy w kwietniu 1948 roku zbliżały się pierwsze wybory parlamen­
tarne we Włoszech, papież sam oddał do dyspozycji na walkę wyborczą
pieniądze, które przed wojną ulokowano w U S A i które teraz można
było wykorzystać. Wezwano wszystkich chrześcijan do pójścia do urn
wyborczych, podczas gdy głos oddany na komunistów został uznany za
g r z e c h ś m i e r t e l n y . Ostatecznie zwyciężyła D C z 4 8 , 5 % gło­
sów. Przez następne 35 lat miała współdecydować o polityce włoskiej.

Natomiast członków partii komunistycznej ekskomunikowano - tak
jak przed rokiem 1933 było w przypadku nazistów. Jednakże papież
stanowczo odrzucił zakaz istnienia partii komunistycznej, ponieważ nie
stało to w zgodzie z zasadami demokracji.

Tak więc Rok Święty 1950 miał się stać przede wszystkim wielkim

świętem pojednania kontynentu, który jeszcze zbyt wyraźnie nosił bliz­

ny wojny na swoim obliczu. W oficjalnej modlitwie papieża czytamy:
„Niech ten Rok Święty stanie się dla wszystkich rokiem oczyszczenia
i uświęcenia, uduchowienia i pokuty, rokiem powrotów i wielkiego
przebaczenia". W centrum znalazły się modlitwa i działanie na rzecz

pokoju. Jednak był to też rok triumfu Kościoła, który znowu udo­
wodnił, że „bramy piekielne go nie przemogą" (Mt 16,18), tak jak to
niegdyś obiecał Syn Boży. Obecnie tysiące Niemców pielgrzymowało
do Rzymu, aby zobaczyć papieża. Aby to umożliwić, trzy mocarstwa
zachodnie po raz pierwszy, z polecenia dra Konrada Adenauera, zlibe­

ralizowały surowe ustalenia dotyczące podróżowania. Dla większości
pielgrzymów zmierzających do Rzymu była to pierwsza podróż za gra­
nicę. Będąc pod głębokim wrażeniem, opowiadali w d o m u o charyzmie
szczupłego, wysokiego papieża, który urzekał ich jedynie prostymi
słowami i gestami, mając w sobie już jakąś nadprzyrodzoność. Rok

Święty, który rozpoczął się od Świąt Bożego Narodzenia w 1949 roku,
zakończył 13 października 1950 roku wyraźnym przesłaniem papieża
w Fatimie. Był to tok największego nasilenia uroczystości w Rzymie.

- 2 4 4 -

Rzymskie Biuro Pielgrzymkowe zarejestrowało ponad 3,1 miliona piel­

grzymów, jednak faktycznie było ich około 5 milionów. Na samą kano­
nizację Marii Goretti 24 czerwca przybyło ponad 500 tysięcy wiernych.

Ta szesnastoletnia, głęboko wietząca dziewczyna została śmiertelnie

zraniona nożem przez gwałciciela, przebaczając mu na łożu śmierci.

Później objawiła mu się w więzieniu i nawróciła go. Jej matka dożyła

czasów, gdy obraz świętej cofki był niesiony przed papieżem w procesji
światła na placu św. Piotta. Wtedy po raz pierwszy odbyła się tam msza
papieska, ponieważ Bazylika św. Piotra nie była w stanie pomieścić tak

wielkich tłumów.

Punktem kulminacyjnym Roku Świętego było ogłoszenie dogmatu

0 Wniebowzięciu Matyi, któty miał być znakiem dla nowej Europy.
Podobnie jak Pius IX, ogłaszając dogmat o Niepokalanym Poczęciu
Maryi, dał początek nowej epoce Kościoła, tak też Pius X I I chciał

w szczególny sposób oddać pod opiekę Matki Bożej nową Europę. Już
dnia 1 maja 1946 roku papież w okólniku Deiparae Virgìnis, pytając
biskupów na całym świecie o ich zdanie na temat nowego dogma­
tu maryjnego, spotkał się z powszechną aprobatą. Z 1191 biskupów,
którzy odpowiedzieli, 1169 potwierdziło nowy dogmat, podobnie jak

13 z 14 kardynałów z kurii i 53 z 54 zapytanych biskupów unickich

z Kościołów wschodnich. Bądź co bądź wiara we wzięcie Maryi z duszą
1 ciałem do nieba, celebrowana już od najdawniejszych czasów dnia

15 sierpnia, zdaniem teologów i historyków Kościoła sięga przynaj­

mniej V wieku, a więc czasów soboru w Efezie. M i m o to stanowiła

pewne novum w historii Kościoła: po raz pierwszy i od tej poty jedyny
raz papież miał skorzystać ze swojego d o g m a t u o n i e o m y l n o -

ś c i, przyznanego mu przez Sobór Watykański I.

Kiedy dnia 1 listopada 1950 roku o 5:00 rano siostra Pascalina

wyjrzała z papieskiego apartamentu na pogrążony jeszcze w półmroku
plac św. Piotra, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Ze wszystkich
stron Rzymu, od wczesnego rana, na teren wewnątrz kolumnady Ber-
niniego nadciągali wierni. Wkrótce ulice prowadzące na plac św. Piotra,
zwłaszcza via della Conciliazione, były pełne ludzi, któtzy mieli tylko

- 2 4 5 -

background image

jeden cel. Byli to wierni wszystkich narodów i ras, śpiewający i mo­

dlący się, z promiennymi twarzami. Zgodnie i taktownie każdy szukał
swojego miejsca na placu. No i to niebo! Zakonnica z Bawarii zada­
wała sobie pytanie: „Czy zapowiada się czysty i jasny majowy dzień,
czy to naprawdę dzień Wszystkich Świętych?". N i e b o świeciło naj-

bardziej przejrzystszym błękitem nad barwnym placem. „Czy Waszą
Świątobliwość interesuje, jaka dzisiaj jest pogoda?", zapytała papieża,
z którego łazienki dochodziło brzęczenie elektrycznej maszynki do
golenia. Pius XII odparł: „Wiedziałem, że dziś będzie pięknie, wczoraj

powiedziałem do Matki Bożej: Zrobiłem wszystko dla Twej chwały,
teraz Ty uczyń swoje! Co ja pocznę z tymi wszystkimi ludźmi? Jest
tylko szeroki plac św. Piotra, który musi mieć słońce, żeby był pięk­

ny!". Potem ciekawość pchnęła go do gabinetu. Kiedy zobaczył ludzi
na placu zalanym promieniami porannego słońca, przez jego wargi
przepłynęło westchnienie ulgi: „Deo gratias! Nasza Kochana Pani do­
trzymała słowa!".

Pius XII wiedział, że ów dzień, w którym przybyło zewsząd 700 ty­

sięcy ludzi, był punktem kulminacyjnym jego burzliwego pontyfikatu.

Jak zawsze wszystko dokładnie zaplanował (z wyjątkiem pogody). Już

w wigilię tego dnia najświętsza ikona Rzymu, Salus Populi Romani,

przed którą odprawiał swoje prymicje, została przeniesiona w uroczystej
procesji z Bazyliki Matki Bożej Większej do Bazyliki św. Piotra. Obecnie
niekończący się pochód książąt Kościoła, dłuższy i wspanialszy niż przy
koronacji papieża, przechodził przez spiżową bramę. Na samym końcu,

jak to było w zwyczaju na sedia gestatoria, pojawił się na placu Ojciec

Święty, euforycznie witany przez tłumy. Założył na uroczystości tego
dnia najwspanialsze szaty. Na jego widok wyrwało się siostrze Pascalinie:
„O Święty Kościele, jakże jesteś wielki i wybitny, wspaniały i potężny

(...) stały i niezmienny we wzlotach i upadkach dziejów świata". Podob­
nie czuło zapewne wielu ludzi w ten poranek triumfu. Kiedy Pius XII
dotarł do Sacrato przed Bazyliką św. Piotra, odezwał się uroczystym
głosem, podczas gdy miliony słuchaczy radiowych na całym świecie jak
urzeczone przysłuchiwały się jego słowom: „Powagą, Pana Naszego Jezu-

- 246 -

sa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz Naszą ogłaszamy,
wyjaśniamy i określamy, jako dogmat przez Boga objawiony, że Nie­
pokalana Bogarodzica zawsze Dziewica Maryja, po zakończeniu biegu
ziemskiego życia została z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały".

W tej samej chwili setki tysięcy ludzi spojrzało na stalowoniebieskie

niebo nad bazyliką. O b o k słońca ujrzeli półksiężyc nad krzyżem na
kopule. Był to piękny przypadek, lecz jednocześnie znak: „Niewiasta
obleczona w słońce, księżyc pod jej stopami, a na Jej głowie wieniec

z gwiazd dwunastu" - tak opisuje Matkę Bożą św. Jan (Ap 12,1). Wie­
niec z gwiazd Maryi zainspirował siedem lat później założycieli Euro­
pejskiej Wspólnoty Gospodarczej - Schumana, de Gasperiego i Ade-
nauera, którzy byli katolikami - do wyboru flagi. Podobnie jak papież,
tak i oni chcieli oddać pod opiekę Maryi nową Europę, która nie może
nigdy zapominać o swoich chrześcijańskich korzeniach.

Po wezwaniu skierowanym do św. Dziewicy, napisanym przez same­

go papieża, procesja podążyła dalej do Bazyliki św. Piotra, gdzie odpra­
wiono sumę pontyfikalną. Na zakończenie Pius XII osadził kosztowny
kamień szlachetny w koronie ikony Maryi.

Tylko niewielu z jego najbliższych współpracowników zdawało so­

bie w tym czasie sprawę, że Pius XII kilka dni przedtem miał objawie­
nia, które wykazują wyraźne paralele z objawieniami z Fatimy, gdzie
dnia 13 października 1917 roku ponad 70 tysięcy ludzi obserwowało
„taniec słońca". Siostra Pascalina wspomina:

Było to 30 października. Kiedy Pius XII przyszedł ze spaceru po ogro­

dach watykańskich, opowiadał, że przypadkowo spoglądając znad
swojej pracy, zauważył dziwne widowisko: słońce będące jeszcze dość

wysoko na niebie, stało się ciemną, bladożółtą kulą, otoczoną dookoła
świetlistym blaskiem. Przed nim unosiła się lekka, biała chmurka.
Ciemna kula poruszyła się lekko na zewnątrz, tak jakby się obróciła
dookoła własnej osi, albo tak jakby oddalała się od swej drogi w lewo
i w prawo, a potem znów wtacała. Wewnątrz kuli widoczne były wy­
raźnie nieprzerwane, silne ruchy. Całość stanowiła piękny widok: nie
będąc oślepionym, można było kierować uważne spojrzenie na słońce.

- 2 4 7 -

background image

D o p i e r o w sierpniu 2 0 0 8 roku dziennikarz watykański Andrea

Tornielli poinformował, że w prywatnych archiwach rodziny Pacellich
odkryto odręczne zapiski ołówkiem Piusa X I I dotyczące jego wizji.

Zawierają one między innymi dokładne dane na temat czasu i miejsca.
Według nich papież był w drodze z Piazzale delia Madonna di Lourdes,
zmierzając do murów Państwa Watykańskiego, kiedy około godziny

16:00 po raz pierwszy zauważył to zjawisko. „Widziałem cud ze słoń­

cem. To czysta prawda", tak zamyka protokół.

Następnego dnia zjawisko powtórzyło się, podobnie w dniu ogło­

szenia dogmatu i po raz czwarty w oktawę święta. Gdy papieski kierow­
ca i siostra Pascalina spoglądali w niebo, niczego nie ujrzeli. W końcu

Pius XII kazał zapytać w obsetwatorium astronomicznym, jednak tam
też nic nie wiedziano i niczego nie widziano. Dopiero rok później
papieski legat kardynał Frederico Tedeschini na zakończenie Roku
Świętego w Fatimie mówił ptzed milionem pielgrzymów o papieskim
cudzie słońca.

Jednakże w Roku Świętym świat miał się przekonać nie tylko o nie­

możności pokonania koniec końców zwycięskiego Kościoła, lecz rów­
nież o pierwszej części obietnicy Jezusa: „Ty jesteś Piotr i na tej skale
zbuduję mój Kościół" (Mt 16,18). W swoim przemówieniu bożona­

rodzeniowym w 1950 roku Ojciec Święty poinformował zdziwioną
społeczność świata, że archeolodzy odkryli pod papieskim ołtarzem
Bazyliki św. Piotra historyczny grób księcia apostołów.

Prace wykopaliskowe rozpoczęły się już w pierwszych miesiącach

pontyfikatu Piusa X I I . Miejscem poszukiwań były początkowo gro­
ty watykańskie, ktypta pod Bazyliką św. Piotra z grobami tak wielu
dawnych papieży, kardynałów oraz cesarza Niemiec Ottona II. W celu
stworzenia godnego miejsca pochówku dla swojego umiłowanego po-

przednika Piusa X I , Pius XII chciał obniżyć poziom ziemi obiektu
o metr. Odpowiedzialny za prace nie mógł być nikt inny jak Ludwig
Kaas, który jak wiadomo przejął kierownictwo ptac budowlanych przy
Bazylice św. Piotra. Podczas robót ziemnych robotnicy natknęli się na

pustą przestrzeń, która okazała się sklepieniem grobu z czasów rzym-

- 2 4 8 -

skich. Był to jeden z wielu pochówków: jak się wkrótce okazało, pod
obecną Bazyliką św. Piotra, znajdowały się szczątki wymarłego miasta
rzymskiego, starożytnego cmentarza, którego groby pochodziły z I-III

wieku po Chrystusie. Im bardziej ekshumacje przesuwały się w kie­

runku ołtarza papieskiego, tym starsze były znaleziska. Pius XII, który

w młodości wykazywał zainteresowanie archeologią, niemal w gorączce
śledził zadziwiające znaleziska, o których Kaas regularnie go infor­
mował. Podczas gdy nad nimi szalała wojna, ludzie szukali nadal, aż
w końcu bezpośrednio pod baldachimem z brązu Beminiego natknęli
się na grobowiec z II wieku, wzniesiony nad poprzednim, który musiał
mieć minimum 100 lat więcej. Jedna ze ścian była cała pokryta wezwa­
niami do Jezusa, Maryi i św. Piotra. Na jednej z inskrypcji było napi­

sane: Petros eni („Tu w wewnątrz jest Piotr"). Tak jak niejednoznaczne
były w tym czasie znaleziska kości w owym miejscu - dopiero w 1968
roku papież Paweł VI p o d a ł do wiadomości, iż według wszelkiego
prawdopodobieństwa można było zidentyfikować szczątki św. Piotta -
tak samo sensacyjne było odkrycie grobu, który w tak imponujący spo­

sób był potwierdzeniem tradycji rzymskiej (patrz: Michael Hesemann,
Der erste Papst,

Mtinchen 2003).

Jeśli Rok Święty 1950 był dla pontyfikatu Piusa XII momentem

szczytowym, to kolejne lata stanowiły jego fazę końcową. Z pewnością
Pius XII nadal był papieżem aktywnym w dziedzinie polityki. Zimna
wojna, a następnie wojna w Korei, która wybuchła akurat w 1950
roku, znowu postawiły go przed całkiem nowymi wyzwaniami. Papież
był również zaniepokojony czystkami komunistycznymi w państwach

satelickich Związku Radzieckiego, szczególnie procesami kardynała
Wyszyńskiego w Polsce, kardynała Stepinaca w Jugosławii, kardynała
Berana w Czechosłowacji i kardynała Mindszentyego na Węgrzech
(wszyscy ci hierarchowie znajdowali się w więzieniach). Pius X I I potę­

pił także ostto stłumienie powstania na Węgrzech w 1956 roku przez

Armię Czerwoną.

Na sercu leżał Ojcu Świętemu nadal rozwój sytuacji w Niemczech.

Życzliwie śledził wybór na pierwszego kanclerza Niemiec Konrada

- 249 -

background image

Adenauera, którego znał jeszcze z czasów, kiedy był nuncjuszem, a tam­

ten piastował urząd burmisttza Kolonii. Nie przypadkiem w 1956 roku
pierwsza wizyta państwowa Adenauera wiodła właśnie do Rzymu. Tam
podziękował on papieżowi za to, że uznał rolę Niemiec „w ich pozycji
obronnej wobec Wschodu". Kiedy w 1957 roku Pius X I I przyjmo­
wał prezydenta Teodora Heussa, pochwalił zaangażowanie Niemiec
w zjednoczonej Europie i pojednanie z Francją. „Ówczesny rząd Nie­

miec zachodnich począł się w Watykanie, a narodził w Waszyngtonie",
stwierdził ewangelicki teolog Martin Niemóller. Była to swego rodzaju
krytyka. W rzeczywistości jednak potwierdzała tylko udział Piusa XII
w odbudowie chrześcijańskiej Europy i demokratycznych Niemiec.

Przed wizytą Adenauer musiał obiecać kilku członkom swojego

gabinetu, że nie będzie klękał przed papieżem, ponieważ „nie odpo­
wiada to" jego stanowisku kanclerza Niemiec. Dopiero prezydentowi
Światowego Kongresu Żydowskiego Nahumowi Goldmanowi zdradził,
że nie mógł tym razem dotrzymać słowa. „Kiedy otworzyły się drzwi

i Ojciec Święty stanął przede mną w całej swej glorii ( . . . ) , upadłem na
kolana, zanim w ogóle się opamiętałem, gdzie jestem", wyznał z reń­
skim cwaniactwem. Kiedy później zapytano Adenauera, jakich ludzi
współczesnych najbardziej cenił, wymienił trzy nazwiska: Eisenhowera,
Churchilla i Piusa X I I .

Papież Pacelli ustawicznie okazywał się nadzwyczaj nowoczesny.

Jako pierwszy pontifex w historii korzystał z nowych mediów, kazał

własnej ekipie filmowej przedstawiać swoje życie prywatne, przemawiał
w radiu, a później również w telewizji. Robił przy tym ten sam błąd
przed karnetami, jaki robiło wielu aktorów filmowych jego czasów:
gestykulował zbyt mocno i mówił takimi niuansami, jak był przyzwy­
czajony przemawiać ex cathedra w wypełnionej po brzegi wypełnionej

Bazylice św. Piotra. Na ekranie oczywiście sprawia to wrażenie przesady
i jest dość nienatutalne. Uwielbiał wielkie wydarzenia sakralne i maso­

we uroczystości - podobnie jak Jan Paweł II. Nigdy przedtem w historii

Kościoła nie było papieża, któty udzieliłby tak wielu audiencji pry­

watnych, specjalnych i generalnych jak Pius XII. Także w podeszłym

- 2 5 0 -

wieku przyjmował co tydzień aż 15 tysięcy gości. Wśród nich była, ku
przerażeniu niejednego prałata, współczesna prominencja bulwarowa:
Sophia Loren, Louis Armstrong, Alee Guiness, Josephine Baker czy

księżna Windsoru, czyli a b s o l u t n i e s z o k u j ą c a rozwiedziona
pani S i m p s o n . Przed jego oblicze dopuszczano jednak tłumy ludzi
anonimowych, jak akuszerki, bankierzy, jubilerzy, górnicy, chemicy,

konduktotzy tramwajów, spottowcy czy pedagodzy — żadna grupa
osób nie była wyłączona i każda otrzymywała własne, całkiem osobiste
pouczenie od papieża. Pius XII spędzał całe noce, poznając najróżniej­
sze zawody i wczytując się w specjalizacje, ponieważ chciał uniknąć
wygłaszania banałów. Wszystko było przygotowane co do minuty. Aby
w każdej dziedzinie być na bieżąco, zamawiał ciągle aktualne i najważ­
niejsze publikacje. W swojej prywatnej bibliotece miał około 50 tysięcy
książek. Monsignore Tardnini pisze:

Cały, często bogaty materiał był przez niego skrupulatnie sprawdzany
i oceniany. Przypominam sobie, jak latem 1958 roku pojawiłem się
na audiencji i zauważyłem na małym stoliku gruby, pokaźny pakiet
książek. Papież, któremu uwagi nie uszedł obiekt mojej ciekawości,
powiedział: „Widzi pan, wszystkie te książki traktują o gazie". Rzeczy­
wiście 28 września 1958 roku wygłosił przemówienie podczas kongre­
su przemysłu gazowego.

Jednakże to nie zarozumiałość skłaniała papieża do tego prawie

nadludzkiego wysiłku, do tego, że „chciał do wszystkiego wtrącać swo­

je trzy grosze". „Papież musi przemawiać jak papież", takie było jego

motto. Jak wyjaśnia Tardini, papież miał dwa cele:

(...) apologetyczny i pastoralny: Chciał dowieść, że Kościół nie lek­

ceważy postępu nauk ludzkich, ponieważ sam papież osobiście jest na
bieżąco z najnowszymi wynikami badań naukowych. O ile są one do­
kładne i pewne, nie tylko nie zaprzeczają wierze katolickiej, lecz otrzy­
mują od niej światło i potwierdzenie. Drugim i najważniejszym jego
celem było duszpasterstwo. Papież potrafił wśród pełnych podziwu

- 2 5 1 -

background image

słuchaczy wzbudzić wrażenie harmonii między nauką a dogmatami

katolickimi, a następnie w zręcznej sztuce retorycznej wywieść z tego
obowiązki religijne i moralne, które dla naukowców wszelkich kie­

runków wynikają z ich własnego, pojmowanego po chrześcijańsku

zawodu.

Był to papież maratonu słów i mów, wszystko musiało być najsta­

ranniej przygotowane. Każdy cytat, jaki miał w głowie dzięki foto­
graficznej pamięci, był sprawdzony, każdy odręcznie napisany tekst
wielokrotnie korygowany i pisany od nowa, zanim własnoręcznie
przeniósł go na papier za pomocą własnej, białej maszyny do pisania.
Jeśli przemowa miała być wydrukowana w „L'Osservato re Romano",

następowały kolejne poprawki. Pius XII był nie tylko pedantem, był
ptzede wszystkim perfekcjonistą. Na nim spoczywał cały ciężar od­
powiedzialności Namiestnika Chrystusa na ziemi. Z właściwą sobie
sumiennością pragnął tylko jednego; chciał być dobrym papieżem

i dać na drogę każdemu z licznych przybywających do niego ludzi coś
wiecznego.

Pełna edycja przemówień papieskich obejmuje ponad 22 tomy za­

drukowane dtobnym pismem. Żaden inny następca Piotta nie trudził
się tak batdzo dla swoich owieczek. Było to dzieło miłości, samopo-
święcenia. Ani przez chwilę Pacelli nie pozwolił sobie na odpoczynek,

nawet codzienne spacery i jazdę autem wykorzystywał na czytanie.
„Wiecie, co powiedział mi lekatz? Że prowadzę nieludzki tryb życia!",
tak cytował papieża Tardini, aby uzupełnić jeszcze: „Uśmiechał się przy
tym niemal z zadowoleniem". Pius XII potrafił przy tym wiele rzeczy,

nie tylko oddelegowywać. „Jego natura pchała go niemal nieodparcie

do namysłu nad sobą i do izolacji od bliźnich", pisał Tardini. Kiedy
w 1944 roku jego sekretarz kardynał Maglione zmarł na zawał serca,

papież nie wyznaczył następcy, lecz po prostu ptzejął sam jego obo­

wiązki; miał bowiem wystarczająco dużo doświadczenia jako sekretarz
stanu. Montini i Tardini byli dla niego jedynie wykonawcami, których

nigdy - na ich własne życzenie - nie podniósł do rangi kardynałów.

- 2 5 2 -

Ten „wielki samotnik" podejmował decyzje najchętniej sam, po grun-

townym rozważeniu wszystkich argumentów, lub omawiał je ze swoim
niemieckim „gabinetem kuchennym".

W kwestiach kościelnych był po części progresywny, jak pozwala

przypuszczać jego opinia. W swojej encyklice Divino Afflante Spiritu
zachęcał do „stosowania nowoczesnych metod w nauce biblijnej", co
brzmiałoby niczym aprobata modernizmu, gdyby kilka lat później

w Humani Generis dobitnie nie osttzegł przed „relatywizmem dogma­
tycznym", tym samym dając wzór Benedyktowi XVI.

Chciał przybliżyć Kościół ludziom poprzez szereg reform liturgicz­

nych. Tak więc chrzest i ceremonie pogrzebowe były odtąd odprawiane

w języku narodowym, już nie po łacinie, poza tym skrócono czas postu
ptzed przyjęciem komunii, zaś obecność na mszy św. po południu po­
przedniego dnia potraktowano jako wypełnienie obowiązku obecności
na mszy niedzielnej. Papież wytyczył kierunek działania dla Soboru
Watykańskiego II, o którym wiedział, że nadchodzi, lecz jednocześnie
zdawał sobie sprawę, że przerasta to jego siły. Siostra Pascalina cytuje
Monsignore

Tardiniego: „Ojciec Święty mówił o przyszłym soborze,

który przygotowuje, wietząc, że potrzeba jeszcze bardzo dużo intensyw­
nej pracy, aby naprawdę dobrze to zrobić".

Przede wszystkim jednak Pius XII stawiał na Matkę Bożą, to O n a

ma przybliżać ludziom Chrystusa, ochraniać świat w tym znowu burz-

liwym czasie. Jeszcze nie skończył się Święty Rok, gdy papież ogłosił
rok 1954 R o k i e m M a r y j n y m z okazji setnej rocznicy ogłosze­
nia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Dnia 8 grudnia 1953
roku zainaugurował go napisaną przez siebie modlitwą, odmówioną

przy kolumnie Maryi na Piazza di Spagna, a następnie wielką sumą
pontyfikalną w ukochanej, ozdobionej tysiącami świec, Bazylice Matki
Bożej Większej. Kiedy przekazywał z loggii błogosławieństwo Urbi et
Orbi,

wydawało się, że całe miasto jest przemienione w morze świec.

Jednak w odróżnieniu od Roku Świętego tym razem uroczystości nie

koncentrowały się na Rzymie. W całym świecie chrześcijanie spotykali
się na „spontanicznych modlitwach" o pokój na świecie, na święceniu

- 253 -

background image

sanktuariów maryjnych lub na koronacjach słynących cudami obrazów
Matki Bożej.

Tylko nieliczni domyślali się, jak źle czuł się papież w owym okresie.

W Roku Świętym 1950 zrobiło mu się na chwilę słabo przed jedną
z grup pielgrzymów. W styczniu 1953 roku przyszedł zlany potem
z drugiego konsystorza, lecz zamiast się przebrać, kontynuował au­

diencje, skatżąc się potem na silne bóle głowy. Lekarze zdiagnozowa-
li obustronne zapalenie płuc i rozpoczęli leczenie penicyliną. Papież

tygodniami nie mógł pisać, ponieważ dostał zapalenia nerwu prawej
ręki. Poza tym cietpiał ciągle na gwałtowną czkawkę. Szwajcarski spe­
cjalista, profesor Paul Niehans z Berna, zdiagnozował ciężkie schorze­
nie żołądka. Pius X I I , nie chcąc odwoływać audiencji, nie zgodził się

początkowo na leczenie, aż w końcu przeżył zapaść. Pilnie sprowadzo­
ny specjalista stwierdził, że organizmowi Pacellego brak jakiejkolwiek
odporności; zbyt długo nadwyrężał swoje siły, rujnując zdrowie aż do
całkowitego wyczerpania. Jego żołądek odmawiał przyjmowania ja­

kichkolwiek pokarmów. Dopiero po wielotygodniowym leczeniu zelżał
w końcu zagrażający życiu nieżyt. Jednak zamiast starannie się wykuro-
wać, papież ponownie rzucił się w wir pracy, mimo że wciąż czuł się źle.

„Doprowadziła go do tego tylko heroiczna samodyscyplina i poczucie
obowiązku, którego nie da się określić", skomentował dr Niehans.
Pius XII nie znał pojęcia „oszczędzanie się" i nie chciał się oszczędzać.
Uważał, że papieżowi nie wolno, że nie może sobie pozwolić na odpo­
czynek. Zamiast tego modlił się coraz częściej: „Boże kochany, jestem
gotowy! Zabierz mnie do domu!", jak donosi siostra Pascalina. Przez

dłuższy czas zastanawiał się nad swoim ustąpieniem. Wkrótce przyszedł
nawrót choroby. Świat katolicki znowu drżał i modlił się za swojego pa­
sterza. Tylko dzięki kuracji zastrzykami i regularnemu płukaniu żołądka

nastąpiła poprawa.

Kiedy wieczorem dnia 1 grudnia 1954 roku przy łóżku chorego

zebrał się krąg najbliższych współpracowników, odmawiając wraz z nim

różaniec, papież po błogosławieństwie stwierdził: „Znowu słyszałem
głos: Przyjdzie wizja!". Każdy pytał, co miał na myśli. Jak każdej nocy

- 2 5 4 -

zasnął po swojej ulubionej modlitwie Anima Cbristi: „Duszo Chrystu­
sowa, uświęć mnie. Ciało Chrystusowe, zbaw mnie". Następnego po­
ranka pacjent był obecny, jak codziennie, na porannej mszy św. Kiedy
siostra Pascalina chciała mu potem przynieść śniadanie do łóżka, leżał

z szeroko otwattymi, promiennymi oczami. „Wasza Świątobliwość, co
się dzieje?", zapytała zdziwiona zakonnica. „Tam, gdzie siostra stoi, stał
nasz Pan", padła odpowiedź. Pascalina lekko zmieszana zapytała: „ O j ­
cze Święty, jaki Pan?". „Nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus!".

W swoich wspomnieniach zakonnica zanotowała: „Patrzyłam i pa-

ttzyłam w przemienione oblicze Ojca Świętego, czekając na kolejne
słowa, lecz żadne nie padało. Wówczas upadłam na kolana tam, gdzie

zdaniem Pius XII stał Zbawiciel - i ucałowałam podłogę". Następnie
papież zwierzył się Monsignore Tardiniemu: „Powiem księdzu, że inni
mogliby sądzić, że są to halucynacje chorego. Wczoraj z rana wyraźnie
słyszałem głos, jasny i wyraźny, który powiedział: »Teraz nadchodzi wi-
zja«. Jednak nic się nie wydarzyło. Dziś z rana, podczas mszy Św., przez
chwilę widziałem Pana. To była chwila, ale widziałem Go dobrze".

Jeszcze tego samego dnia zażądał jedzenia i chciał po raz pierwszy

wstać. Kilka dni później czuł się już znacznie lepiej. Niemal jednym

pociągnięciem napisał przesłanie dotyczące kwestii koegzystencji, które

Monsignore

nazwał „jednym z najważniejszych dokumentów jego pon­

tyfikatu". Następnie jako punkt szczytowy nabożeństwa dziękczynnego
ogłosił przez radio Rok Maryjny w Bazylice Matki Bożej Większej.

Mówiono, że nastąpił cud. W każdym razie Pius XII wyzdrowiał

szybko i mógł przez kolejne cztery lata nadal działać z pełnym zaanga­
żowaniem. Nie wiadomo, czy w tym czasie miał kolejne wizje, m i m o że
zajście, o którym wspomina siostra Pascalina, właśnie na to wskazuje.

W nocy z 14 na 15 maja 1956 roku nagle do jej mieszkania zadzwo­

nił dzwonek. Oznaczało to, że wołał ją papież. Spojrzała na budzik,
była 1:30. Od swojej zapaści Pius XII, za radą swoich lekarzy, chodził

spać codziennie już około północy. Musiało to więc być coś poważne­
go. Siostra szybko nałożyła habit i pobiegła do jego gabinetu. Papież
siedział przy swoim biurku. Kiedy zauważył, że Pascalina przyszła,

- 255 -

background image

odwrócił się do niej i powiedział: „Umrę kiedyś nagle, a nie spisałem
jeszcze testamentu!". Zakonnica odrzekła: „Wasza Świątobliwość, jeśli
o to chodzi, to przecież jutro będzie na to czas! Jutto przypomnimy

Ojcu o tym!". „Nie - upierał się Pius XII - ttzeba to zrobić teraz!".
Po spisaniu ostatniej woli zapytał siostrę, czy chce ją przeczytać. „Nie,
Wasza Świątobliwość, na to jest jeszcze dziesięć lat czasu", stwierdziła
Pascalina z lekką przekorą.

Następnego dnia papież ponownie zaczął rozmowę na temat noc­

nego zajścia: „Przez cztery godziny dobrze spałem, ponieważ zrobiłem,
co należało zrobić. Kiedyś umrę nagle... Ale poprosiłem dobrego Boga
o jeden dzień". Dzień, w którym mógł się przygotować na śmierć.

Od czasów powojennych Pius XII podobnie jak jego poprzednicy

spędzał zawsze lato w Castel Gandolfo, papieskiej enklawie w Górach
Albańskich, wysoko nad Jeziorem Albańskim. Jednak z nastaniem lata

1958 roku trzeba było większej niż zwyczajnej sztuki przekonywania,

aby nakłonić papieża do opuszczenia jego ukochanego Rzymu. Kiedy
w końcu był gotowy - najgorętsze dni już dawno minęły - pożegna­

nie wydało mu się szczególnie ciężkie. Raz jeszcze obszedł wszystkie
pomieszczenia, przystając przed statuą Madonny i krucyfiksem z kości
słoniowej w swojej prywatnej kaplicy, ostatni raz ukląkł na swoim

klęczniku. Siostra Pascalina obsetwowała z troską jego niezwykłe zacho­

wanie, mimo że nie było prawdziwego powodu do niepokoju. Tylko

papież przeczuwał, że było to pożegnanie na zawsze.

Dopięto pod koniec września przyznał, że nie czuje się zbyt dobrze.

Krótko potem dostał ataku czkawki, co było najpewniejszym objawem

jego całkowitego wypalenia i przepracowania. Dr Niehans i specjaliści
amerykańscy zgodnie zdiagnozowali, że przyczyna dolegliwości znaj­
dowała się w podwzgórzu i zostały one wywołane przez silne wyczerpa­
nie. Jednak mimo to Pius XII nie chciał opuścić żadnej audiencji oraz
pozwolić, by jakakolwiek grupa pielgrzymów odeszła bez wysłuchania
jego osobistego przemówienia. Kiedy dnia 5 października przyjmował
delegację notariuszy, wyglądał blado, a jego policzki były zapadnięte.

Miał problemy z dokończeniem swojego długiego wystąpienia, prze­

t o

-

rywanego ustawicznie przez czkawkę, zaś po jego wygłoszeniu opadł

wyraźnie wyczerpany na krzesło. Przemówienie było streszczeniem
pontyfikatu Piusa XII - przesłaniem pokoju. Wezwał notariuszy, aby
poprzez wypełnianie zadań przyczyniali się do „zachowania pokoju
wytęsknionego przez wszystkich ludzi dobrej woli". Kościół będzie „ze
wszystkich sił pracował dla takiego samego celu". Bezpośrednio po tym
skinął i - czego nigdy wcześniej nie robił - drżącym głosem zawołał
głośno do mikrofonu: Addio, Addio]

Siostra Pascalina poradziła mu, aby się natychmiast położył, jednak

papież miał jeszcze jedną wizytę. Dopiero po niej wycofał się do swej
sypialni, mówiąc: „Teraz już nie dam rady". Wkrótce znowu zmusił
się do wstania i pracy przy biurku. Następnej nocy czuł się tak źle, że
wezwani do Castel Gandolfo lekarze postanowili wypłukać mu żołą­
dek. Skutkiem była całkowita zapaść. Dopiero po południu przyszedł
do siebie, aby zapytać, czy wierni zostali powiadomieni, że audiencje

chyba się nie odbędą. Nie wiedział, że cały świat katolicki został już
poinformowany i żarliwie modlił się o jego wyzdrowienie. Ojciec Hen-
trich udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych.

Kiedy Pius XII zbudził się 7 października około godziny 7:00, jego

pierwsze słowa brzmiały: „Jest święto różańca!". Lekarze nie pozwolili
mu wstać, tak więc komunię św. przyniesiono mu do łóżka. Przyjął ją

w najgłębszym skupieniu, a potem zanutzył się w osobistej modlitwie.

Po dobrej godzinie, kiedy siostra Pascalina po raz trzeci przyniosła mu

świeżą zupę, której jednak nie zjadł, otworzył oczy i nagle powiedział:

Questa èia mia giornata („To jest mój

dzień"). Dopiero po jakimś czasie

zakonnica zrozumiała, że miał na myśli dzień, który sobie wymodlił
przed Bogiem.

Chciał posłuchać symfonii Beethovena, wydawał się duchowo roz­

proszony. Ciągle zadawał pytania o aktualną pracę, wydawało się, że
nie mógł zapomnieć o swoich obowiązkach. Serdecznie pozdrowił dra
Niehana, który właśnie przyleciał samolotem z Paryża. Jeszcze nie na­

stał wieczór, a zaczął z siostrami i najbliższymi współpracownikami od­
mawiać jak każdego dnia różaniec. Trzykrotnie powtórzono Ave Maria

- 2 5 7 -

background image

z dodatkiem: „Uzdrowienie chorych, módl się za nim!". Bezgranicznie

tęsknym spojrzeniem papież spojrzał na stojących, patrząc każdemu
głęboko w oczy. Potem udzielił swojego ostatniego błogosławieństwa.

Kiedy jedna z sióstr otworzyła okno i papież ujrzał niebo pokryte
gwiazdami, z jego ust wyrwało się: „Spójrzcie, jak piękny, jak wielki
jest dobry Bóg!".

Jeszcze raz zasnął i obudził się. Następnie, kiedy siostra Pascalina

chciała przygotować wszystko na przyjęcie komunii Św., wyszeptał
tylko: „Czuję się źle, bardzo źle...". Jeszcze raz popatrzył na nią, potem
zamknął oczy, a jego głowa skłoniła się powoli do przodu.

Natychmiast podbiegli lekarze, próbując aż do następnego ranka

utrzymać przy życiu za pomocą tlenu umierającego, leżącego bez świa­
domości papieża, jednak na próżno. Gorączka rosła niepowstrzymanie,

jego oddech stał się w końcu cichym rzężeniem, które wkrótce ustało.

Dnia 9 października 1958 roku o godzinie 3:52 usta Ojca Świętego
zamknęły się, oblekając w cudowny uśmiech, a blade jak ściana oblicze
rozjaśniło się. „Teraz ogląda Boga!", wyrwało się siostrze Pascalinie.
Anielski papież wrócił do Tego, który go posłał. Teraz stał przed swoim
Wiecznym Sędzią.

Dzień jego śmierci był również świętem Matki Bożej, poświęconym

m a c i e r z y ń s t w u M a r y i . Monsignore Tardini podniósł głos, aby
odśpiewać triumfująco Magnificat. Krótko potem kardynał Tisserant,
kamerling Kościoła, podał do wiadomości publicznej informację o zgo­
nie Piusa X I I . Oficjalna przyczyna śmierci brzmiała: n i e w y d o l ­

n o ś ć k r ą ż e n i a . Pius XII miał 8 2 lata.

J e g o lekarze byli zgodni co do prawdziwej przyczyny śmierci:

„Ojciec Święty nie umiera na konkretną chorobę, jest jedynie całko­

wicie przepracowany. D a ł z siebie wszystko, co tylko człowiek może

dać. Ma całkiem zdrowe serce i równie zdrowe płuca. Gdyby się tro­
chę szanował, mógłby jeszcze pożyć około 20 lat", zdiagnozował prof.
Gasbarini.

Pius XII zapracował się więc dosłownie na śmierć, ofiarował się na

swoim urzędzie, z którym utożsamiał się ciałem i duszą, wierny zasadzie:

- 2 5 8 -

„Papież nie ma już prawa do siebie samego. Należy do Boga, Kościoła
i do dusz. Tu na ziemi nie ma dla niego żadnego oszczędzania się".

N i c jednak nie odzwierciedla tak wyraźnie charakteru tego wielkie­

go papieża jak jego testament, który przeczytała w tamtych dniach po
raz pierwszy siostra Pascalina:

„Zmiłuj się, Boże, w swym wielkim miłosierdziu" — te słowa, które
wypowiedziałem świadom swej niegodności i niedoskonałości, kiedy

z drżeniem przyjąłem wybór na papieża, powtarzam teraz z jeszcze
większym przekonaniem, ponieważ uświadomienie sobie braków i błę­
dów, które popełniłem w ciągu tak długiego pontyfikatu i w tak cięż­
kich czasach, pokazało mi jeszcze wyraźniej moją niegodność. Pokornie
proszę o wybaczenie tych, których mogłem zranić słowami, czynami,
których skrzywdziłem lub zgorszyłem.
Odpowiedzialnych za ten testament proszę nie robić wysiłków, aby

wznieść ku mojej pamięci jakikolwiek monument. Wystarczy, aby
moja nędzna cielesna powłoka została pochowana po prostu w jakimś
poświęconym miejscu spoczynku, które będzie mi tym milsze, im
bardziej będzie się znajdować w ukryciu.

Pożegnanie z Piusem X I I przesłonił pewien skandal. J e g o dłu­

goletni okulista i przez jakiś czas osobisty lekarz, prof. dr Ricardo
Galeazzi-Lisi, na własną rękę zjawił się u boku lekarzy przy łóżku
chorego, przynosząc miniaturową kamerę. Z a n i m jeszcze zaczęły się

uroczystości żałobne przemycił do prasy, za bajońskie sumy, szczegó­

łową relację agonii wraz ze wszystkimi detalami, jak również zdjęcia

konającego. Kiedy jeszcze na dodatek drobiazgowo poinformował

podczas konferencji prasowej zwołanej przez siebie o zabalsamowa­
niu papieża i zaoferował zdjęcia, kardynał Tisserant zareagował ze

stosowną ostrością. Galeazzi-Lisi został pozbawiony z dnia na dzień
wszystkich swoich urzędów. Gwardia szwajcarska otrzymała rozkaz,
aby zabronić mu dostępu do Watykanu, „w razie potrzeby z uży­
ciem broni". Rząd włoski przeprowadził badanie sądowe, zaś rzymska

izba lekarska wszczęła postępowanie dyscyplinarne. Później okazało

2 5 9 -

background image

się, że powodem niesmacznego działania chciwego eks-lekarza były
ogromne długi hazardowe.

Kiedy dnia 10 października około godziny 14:30 otworzyły się bra­

my Castel Gandolfo, przepuszczając martwego papieża wyruszającego
w swoją ostatnią podróż do Rzymu, plac papieskiej rezydencji był cały

pokryty czarnym suknem. M i m o że kolegium kardynalskie zarządziło,
że przewiezienie zwłok początkowo do Bazyliki Laterańskiej ma czysto
prywatny charakter i powinno się odbyć bez specjalnych ceremonii, na

placu przed pałacem letnim zebrały się tysiące ludzi. Kiedy otworzył
się portal, pojawiło się auto z kapłanem trzymającym krzyż. Zaraz za

nim jechał wielki, czarny samochód z trumną, ozdobiony papieską
tiarą i czterema aniołami. W nim, w skromnej trumnie z drewna po­

krytej czerwonym adamaszkiem, spoczywało ciało Piusa X I I , za któ­
rym jechało tuzin limuzyn. Żałobny kondukt posuwał się w wolnym

tempie 30 km/godz. w kierunku Rzymu. Via Appia N u o v a była gęsto
zatłoczona ludźmi: mężczyźni zostawili swoje warsztaty, fabryki i pola,
kobiety swoje domowe obowiązki, aby pożegnać się z wielkim papie­
żem. W promienistym blasku słonecznym kolumna dotarła do Porta

San Giovanni, jednej z bram Rzymu.

W uroczystej procesji wniesiono trumnę do Bazyliki Laterańskiej,

właściwego kościoła papieża. Po mszy żałobnej szesnastu sediarii, tra­

garzy papieskiej lektyki, przeniosło ją z powrotem do karawanu. Plac
przed bazyliką był pełen ludzi ubranych w stroje żałobne. Stamtąd po­
chód zaczął swój marsz, który, jeśli chodzi o format, m ó g ł się mierzyć
z każdym pochodem triumfalnym cesarzy rzymskich. Orszak kroczył

marszem żałobnym z opuszczonymi chorągwiami. Za nim podążali ofi­
cerowie z wyciągniętymi szpadami, gwardia karabinierów i policja kon­
na. Za gwardią pałacową i papieską gwardią honorową, w nakazanych

odstępach, kroczyło ponad 5 tysięcy kapłanów i zakonników: fran­
ciszkanów, benedyktynów, dominikanów, jezuitów, następnie ludzie

świeccy, członkowie i studenci papieskich seminariów, kolegiów i uni­
wersytetów. Przed karawanem szło sześciu gwardzistów szwajcarskich

i czterech członków straży honorowej z lśniącą bronią i w hełmach,

- 2 6 0 -

za nimi najwyżsi rangą dostojnicy Kościoła i rządu włoskiego, a na­
stępnie ponownie kapłani i zakonnicy. Po raz pierwszy państwo włoskie
oddało tak manifestacyjnie ostatnią posługę zmarłemu papieżowi.

Pochód minął Bazylikę Matki Bożej Większej, wspaniały pomnik

narodowy i kościół jezuitów II Gesu, którego obraz maryjny mały
Eugenio tak kochał i czcił, a potem skręcił w via delia Conciliazione

do Bazyliki św. Piotra. Na ulicach zgromadziło się ponad milion osób,
a pół miliona czekało na placu św. Piotra.

Zmierzchało się już, a na niebie zaczęły się pojawiać pierwsze gwiaz­

dy, kiedy kondukt żałobny dotarł do miejsca przeznaczenia. Przez trzy
dni Pius X I I leżał na marach na ogromnym katafalku przed ołtarzem
papieskim, strzeżony przez czterech członków straży honorowej, przez

trzy dni żegnali go ludzie. D n i a 13 października 1958 roku o godzinie

12:00, w rocznicę i w chwili cudu ze słońcem w Fatimie, zamknęły się

bramy bazyliki.

Po południu tego samego dnia Pius XII znalazł swoje ostatnie miej­

sce spoczynku w krypcie Bazyliki św. Piotra, tylko sześć metrów za gro­
bem św. Piotta, którego odkrycie tak dużo dla niego znaczyło. „Podczas
gdy bolesna wojna przynosiła cierpienie prawie wszystkim narodom,

on jeden był pośrednikiem, szukającym prawdziwego pokoju, obrońcą
Rzymu, troskliwym pocieszycielem wszystkich żyjących w smutku" —
taki jest napis na zwoju, który złożono w sarkofagu.

Miliony ludzi czuły wówczas, jak prawdziwe były to słowa.

background image

POSŁOWIE

Namiestnik

Czy rzeczywiście jednie intrygom zgorzkniałego starego biskupa i sfru­
strowanego watykańskiego karierowicza można zawdzięczyć fakt, że

Rolf Hochhuth poprzez swój skandaliczny dramat był w stanie tak
skutecznie zmienić image tego wielkiego papieża?

D n i a 25 stycznia 2 0 0 7 roku amerykański magazyn wychodzący

w N o w y m Jorku, „National Review", opublikował artykuł autorstwa

łona Mihaia Pacepy. Był on najwyższym rangą współpracownikiem
tajnych służb, który uciekł z dawnego bloku wschodniego. Obecnie

jest obywatelem amerykańskim. Do lipca 1978 roku był generałem

rumuńskich tajnych służb Securitate, osobistym doradcą prezydenta
Nicolae Ceausescu, zastępcą szefa zagranicznych tajnych służb oraz
sekretarzem stanu rumuńskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Osiedlił się w Stanach Zjednoczonych, po tym jak prezydent J i m ­

my Carter zaakceptował jego wiosek o azyl. W ciągu dwudziestu lat

współpracował z C I A w kilku operacjach. Tajne służby amerykańskie

uhonorowały tę współpracę jako „ważny i jedyny w swoim rodzaju

wkład na rzecz Stanów Zjednoczonych". Jednak dopiero teraz Pacepa

„sypnął", że na początku lat sześćdziesiątych brał udział w kampanii
skierowanej przeciwko papieżowi Piusowi X I I , którą zainscenizowały
sowieckie tajne służby K G B na zlecenie sekretarza generalnego Nikity
Chruszczowa.

Szef K G B Aleksander Schelepin i członek biura politycznego

K P Z R Aleksiej Kirichenko ułożyli ściśle tajny plan. Jego celem było

- 2 6 2 -

zaszkodzenie moralnemu autorytetowi Watykanu w Europie Zachod­
niej, przez ukazanie go jako bastionu nazizmu. Pacepa pisał: „Ponie­
waż Pius X I I służył jako papieski nuncjusz w Monachium i Berlinie,
gdy naziści zaczęli dochodzić do władzy, K G B chciało go przedstawić

jako antysemitę, który utorował drogę holocaustowi Hitlera. Trikiem

tej operacji było to, aby nie dostarczać najmniejszej wskazówki na
temat wpływów bloku sowieckiego. C a ł a brudna robota miała być

wykonywana przez ludzi z Zachodu, posługujących się d o w o d a m i
bezpośrednio z Watykanu".

Rumuni zostali wtajemniczeni w plany, ponieważ K G B nie miało

dostępu do archiwum watykańskiego. Rumuńskie tajne służby zagra­
niczne D I E , którym przewodził wówczas Pacepa, wymieniły właśnie
dwóch agentów ujętych w Niemczech Zachodnich na katolickiego bis­
kupa Augustyna Pacha, któty siedział w areszcie z powodu podejrzenia
o szpiegostwo. Dzięki temu Pacepa dysponował pewnymi kontaktami,
które otworzyły mu w Rzymie niejedne drzwi.

K a m p a n i a dezinformacyjna skierowana przeciw Piusowi X I I od­

bywała się pod kryptonimem Krzesło 12. Pacepa miał wyjaśnić Waty­
kanowi, że Rumunia jest gotowa nawiązać ponownie stosunki dyplo­
matyczne ze Stolicą Apostolską, jeśli jego kraj otrzyma bezprocentową
pożyczkę w wysokości ponad miliarda dolarów; ta wysoka suma mia­

ła uwiarygodnić starania. Aby usprawiedliwić zmianę kursu polityką
wewnętrzną, należało znaleźć jakiś historyczny pretekst. W tym celu
trzech „rumuńskich księży", będących w rzeczywistości agentami D I E ,
miało uzyskać dostęp do archiwów watykańskich. Pierwsze spotka­
nie Pacepy ze współptacownikiem watykańskiego Sekretariatu Stanu,
późniejszym kardynałem Agostinem Casarolim, odbyło się w poko­

ju hotelowym w Genewie. Casaroli był generalnie gotowy wypełnić
prośbę Rumunii dotyczącą pożyczki, jednak uzależnił to od szeregu
warunków, co doprowadziło do tego, że pertraktowano przez dwa­
dzieścia lat, natomiast dostęp do archiwów został zagwarantowany
natychmiast. Tak więc między rokiem 1960 a 1962 trzech agentów
D I E przeglądało w archiwach watykańskich setki dokumentów, które

- 2 6 3 -

background image

miały związek z Piusem X I I . Potajemnie je sfotografowano, zaś szpule
z filmami wysłano specjalną pocztą do Moskwy. Jak podkreśla Pacepa

nie było w nich niczego kompromitującego.

Na początku 1963 roku generał Iwan Agayants, legendarny szef

działu dezinformacji K G B , podziękował Rumunii za p o m o c . Krze­
sło 12

odniosło sukces, zebrany materiał wykorzystano w sztuce teatral­

nej p o d tytułem Namiestnik. Pius XII został w niej przedstawiony jako
zimny, pozbawiony serca człowiek władzy, któremu bardziej chodziło
0 ochronę skarbów watykańskich niż ofiar Hitleta. Autorem sztuki był

nieznany wówczas młody Niemiec nazwiskiem Rolf Hochhuth.

Hochhuth opublikował swój dramat w 1963 roku wraz z czter-

dziestostronicową dokumentacją, którą zatytułował Historyczne na­
świetlenie

i która miała uzasadniać jego wypowiedzi. Według generała

została ona sfabrykowana i zestawiona przez ekspertów K G B z pomocą
watykańskich dokumentów.

Szef K G B Jurij Andropow wyjaśnił sukces sztuki w latach siedem­

dziesiątych bardzo prosto: „Ludzie wolą wierzyć bardziej w brud niż
w świętość". C o ś w tym jest. M i m o to Rosjanin przyznał wówczas
wobec Pacepy, że nigdy nie rozpoczęto by kampanii przeciwko Piu­

sowi X I I , gdyby wówczas wiedziano, jak naprawdę Hitler nienawidził
papieża. Teraz eksgenerał ma nadzieję, że archiwa K G B zostaną otwarte

1 ujrzy światło światło dzienne informacja, „jak bardzo komuniści znie­

sławili jednego z najważniejszych papieży ostatniego stulecia".

Niezrozumiały pozostaje fakt, że m i m o doniesień prasy niemiec­

kiej o' ujawnionych przez Pacepę faktach, nie wywołało to skandalu.
W niemieckim felietonie nie pojawił się żaden okrzyk oburzenia. Na­

miestnik,

przyjęty od dawna przez Marcela Reich-Ranickiego i innych

do kanonu najważniejszych dzieł niemieckiej literatury współczesnej,
wydawał się być nietykalny, podobnie jak jego protagonista. Ojciec
amerykańskiego konserwatyzmu, prof. Peter Vierek stwierdził: „Anty-
katolicyzm jest antysemityzmem intelektualistów". Nic nie jest bardziej

bolesne niż odstąpienie od miłych sercu uprzedzeń z powodu tylko
kilku faktów.

- 264 -

Jedynie Norbert Geis, poseł do Bundestagu z tamienia C S U , odwa­

żył się w lutym 2007 roku skonfrontować z ujawnionymi informacjami
pracownika tajnych służb. Odpowiedź: są one „całkowicie idiotyczne",
owszem „są to brednie". Ostatecznie to nie K G B wymyśliło rzekome
„milczenie Watykanu". Geis był jednak pod wrażeniem i zażądał „ob­

szernych wyjaśnień". J u ż dnia 3 maja 1963 roku, po odpowiednich in­
terpelacjach, rząd niemiecki wyraźnie zdystansował się od kiczu Hoch-
huta. Ówczesne oświadczenie brzmiało:

Rząd federalny ubolewa głęboko, że w tym kontekście kierowano ataki
przeciwko osobie papieża Piusa XII. Zmarły papież przy różnych oka­

zjach wznosił swój głos przeciwko prześladowaniom na tle rasowym
w Trzeciej Rzeszy, ratując przed interwencją prześladowców tak wielu
Żydów. Rząd niemiecki z wdzięcznością jest nadal świadom faktu, że
po załamaniu się reżimu nazistowskiego papież Pius XII był jednym

z pierwszych, którzy energicznie działali na polu pojednania między
Niemcami a innymi narodami. Dlatego dyskredytowanie jego pamięci
właśnie po stronie niemieckiej jest szczególnie niezrozumiałe i godne
pożałowania.

Całkiem możliwe, że w informacjach Pacepy jest ziarno prawdy.

Komuniści sowieccy mieli w każdym razie motyw, gdyż Pius X I I był

nie tylko zagorzałym wrogiem nazizmu, lecz również komunizmu,
choć początkowo jedynie w osobie Hitlera widziano palący problem.

J u ż w lutym 1944 roku, na krótko przed zakończeniem wojny, so­

wiecka gazeta „Izvestia" określiła papieża jako „wspomożyciela reżimu
nazistowskiego". „New York Times" nazywał te zarzuty „propagandą
komunistyczną", londyński „Times" komentował, że „nie ma chyba

żadnych wątpliwości, po czyjej stronie znajdują się prawdziwe sym­
patie papieża w tej walce", a mianowicie po stronie aliantów. Kiedy
rok później sowiecka gazeta partyjna „Prawda" powtórzyła te zarzuty,
Goebbels, minister propagandy w rządzie Hitlera, określił je w swoim
pamiętniku, w dniu 9 stycznia 1945 roku, „niemal humorystycznymi",
ponieważ nie mogły być bardziej absurdalne. Jednak kilka miesięcy

- 2 6 5 -

background image

później rosyjski patriarcha prawosławny, marionetka Stalina, ponowił
ten zarzut: Watykan chronił Niemcy nazistowskie i uchylał się od odpo­
wiedzialności za zbrodnie dokonane na Żydach. Ostatecznie w Z S R R
zlecono nawet historykom, aby zbierali „dowody" tej konstrukcji. Jed­

nym z nich był Michaił Markovich Scheinmann, specjalista od propa­
gandy antyreligijnej, którego książka Der Vatikan im Zweiten Weltkrieg

^Watykan w czasie drugiej wojny światowej)

pojawiła się w 1954 roku

także w Berlinie Wschodnim. On i jego koledzy wybrali odpowiednio
dostępne źródła, wyrywając je z kontekstu oraz interpretując tak jedno­
stronnie jak czterdzieści lat później uczynili to Cornwell i Goldhagen.

Można dość dokładnie określić datę narodzin c z a r n e j l e g e n -

d y „papieża, który milczał". W lutym 1949 roku prasę światową obie­
gły zajęcia okropnego procesu pokazowego kardynała Mindszentyego,
torturowanego w areszcie i nafaszerowanego narkotykami nowego pry­

masa Węgier. Tego dnia, cztery lata po upadku nazizmu, komunizm
stał się głównym przeciwnikiem Piusa X I I . Niezapomniane pozostanie
porywające przemówienie, które papież wygłosił dnia 20 lutego 1949

roku na placu św. Piotra:

Czy chcecie Kościoła, który milczy wtedy, gdy należy mówić, Kościoła,
który relatywizuje prawa Boże, pragnąc dostosować je do gustu woli
człowieka, kiedy jest zobowiązany proklamować je donośnym głosem,

Kościoła oddalającego się od niewzruszonego fundamentu, na któ­
rym został założony przez Chrystusa, aby wygodnie dostosować go do
zmiennego kursu codziennych opinii lub wydać go na pastwę akurat
obowiązującej opinii; Kościoła, który nie potępia ucisku sumienia i nie
wstawia się za sprawiedliwą wolnością narodu; Kościoła, który z niesto­
sowną służalczością zamyka się w czterech ścianach swej świątyni, za­
pominając o Bożej misji, jaką ottzymał od Chrystusa: „Idźcie na skrzy­
żowania ulic i nauczajcie ludzi"? Umiłowani synowie i córki! Duchowi
dziedzice niezliczonego legionu wyznawców i'męczenników! Czy to jest

Kościół, który czcicie i miłujecie? Czy rozpoznalibyście w tego rodzaju
Kościele rysy oblicza waszej matki? Czy możecie sobie wyobrazić następ­
cę pierwszego Piotra, który ugina się przed tego rodzaju roszczeniami?

- 2 6 6 -

Wierni odpowiedzieli jednym głosem grzmiącym „ N i e ! " . Czy da

się zakwestionować wiarygodność tego dotychczas bezspornego głosu
sprawiedliwości inaczej, jak tylko poprzez stwierdzenie, że w obliczu
największej zbrodni w historii ludzkości uczynił on właśnie to, co naj­
bardziej potępiał, a mianowicie... milczał?

Czy więc Namiestnik powstał za wiedzą lub bez wiedzy Hochhutha

- narzuca się określenie u ż y t e c z n y i d i o t a , jeśli naprawdę nic

nie podejrzewał - na zlecenie K G B ? Renomowany historyk berliński
Michael Feldkampf jest o tym przekonany: „Relacja Pacepy pasuje ni­
czym brakująca część układanki do niewymownej historii dysktedytacji
Kościoła katolickiego i jego głowy przez propagandę i dezinformację

komunistyczną i należy ją zaklasyfikować jako wiarygodną".

Również ojciec Gumpel, znany na całym świecie wybitny ekspett

i znawca tematyki Piusa X I I , nie może wykluczać relacji Pacepy. „Już

sam fakt, że Namiestnik musiał być obowiązkowo przynajmniej raz
w roku wystawiany we wszystkich krajach bloku wschodniego", sta­
nowi jasną wskazówkę, w jakim stopniu dramat ten służył interesom
propagandy komunistycznej. Również moment jego prapremiery był
dobrze wybrany: watykańska p o l i t y k a w s c h o d n i a została n a
nowo zdefiniowana ża pontyfikatu Jana X X I I I pod „tządami" Monsi­

gnore

Agostina Casarolego. Namiestnik ułatwił zerwanie z przeszłością.

Nowy papież, tak całkiem inny, już dawno prześcignął w popularności

wśród wiernych swojego poprzednika.

Jan X X I I I , którego kardynałowie wybrali dnia 28 października 1958

roku, z powodu swego wieku (miał 78 lat) uchodzący raczej za nieszko­

dliwego, sympatycznego „papieża przejściowego", nie mógł bardziej
różnić się od Piusa X I I . W miejsce ascetycznego, wysokiego, niemal
eterycznego, a przy tym niezmordowanego syna arystokraty rzymskie­

go, pojawił się okrągły, miły i serdeczny syn rolnika ze wsi w górach
koło Bergamo. Wprawdzie Roncalli bardzo podziwiał swojego po­
przednika, ba - nie ważył się nawet iść w jego wielkie ślady - jednak
od początku miał swój własny styl, batdziej przyziemny, a tym samym
prostszy, bliski ludziom. Człowiek, którego Włosi do tej pory nazywają

- 2 6 7 -

background image

il Papa buono

(dobry papież), zmienił obraz papiestwa tak radykalnie,

jak żaden inny przed i po nim. Dzięki Soborowi Watykańskiemu II,

planowanemu już, lecz nigdy nie zapoczątkowanemu przez Piusa XII,

Jan X X I I I dostosował Kościół do modernizmu. Tak więc mimowolnie

i niechcący stał się symboliczną postacią rewolucji klerykalnej. Nagle
szeroki rów oddzielił Kościół „przedsoborowy" od „posoborowego" i -

nad czym Jan XXIII bardzo ubolewał - zanurzył w dalekiej przeszłości
pontyfikat jego poprzednika, niczym epizod z dawno minionych cza­
sów. Tak więc chrześcijaństwo katolickie oddaliło się automatycznie od
jednego ze swoich wielkich papieży. Tylko tradycjonaliści posuwają się

tak daleko, aby widzieć w nim „ostatniego papieża", ultymatywnego
zastępcę Chrystusa na ziemi.

W przeciwieństwie do swojego następcy Pius X I I nigdy nie był

„ludowy". Był szanowany, czczony, ba! nawet ubóstwiany, ale nie był
„papieżem, którego można dotknąć", życzliwym dziadkiem; za to jego
wymagania wobec siebie i innych były zbyt wysokie. Sprawiał wrażenie
zdystansowanego, a nawet wyobcowanego, dużo się uśmiechał, lecz nie
śmiał, a przynajmniej nie publicznie. N i e był przy tym ani chłodny,

ani patetyczny i z pewnością nie był „papieżem-lodówką", jak twietdzi
Cornwell. Nawet tak neutralny obserwator jak brytyjski ambasadot
watykański sir Francis d'Arcy Osborne był zmuszony wyznać: „Pius XII
był najbardziej serdeczną, miłą, wspaniałomyślną, przyjemną osobisto­
ścią, jaką dane mi było spotkać w ciągu długiego życia. Wiem, że jego
wrażliwa istota cierpiała bezpośrednio z powodu tragicznych wymiarów
ludzkiego cierpienia, spowodowanego przez wojnę i że bez wątpienia

byłby gotowy i radosny, mogąc oddać swoje życie za to, aby zachować
ludzkość od jej skutków". A jednak, kiedy słuchamy i czytamy prze­

mówienia Pacellego, czasami wydają się nam obce, ponieważ jesteśmy
przyzwyczajeni do prostszego, ludowego języka. Pius XII był również

w tym wypadku dzieckiem swoich czasów i być może był nim właśnie

dlatego, że - p o m i m o iż w całej Europie panował chaos i barbarzyń­
stwo - był jednym z tych, którzy potrafili wyrażać słowem i czynem
autentyczne wartości i ich piękno. Jednak po rewolucji kulturalnej lat

- 2 6 8 -

sześćdziesiątych zapomniano o tym i w ten sposób kolejne pokolenie
nauczyło się na nowo oceniać przeszłość. Pius XII, który wydawał się
zupełnie nie pasować do ich epoki, stał się jej pierwszą ofiarą.

Wielu jego krytyków, atakując jego osobę, ma tak naprawdę na myś­

li Kościół. John Cornwell nie czyni tajemnicy z tego, że Pius XII jest
dla niego jedynie przykładem, aby napiętnować zawodność papiestwa,
ów model Kościoła centralistycznego, skierowanego na Rzym. Nic więc
dziwnego, że jego książka znalazła uznanie nie tylko wśród intelektualis­
tów lewicowych, lecz także wśród wielu katolików decentralistycznie

ukierunkowanego „Kościoła-od-dołu" lub „My-jesteśmy-Kościołem".
Żydowski rabin i historyk prof, dr David Dalin nie był w stanie dłużej

godzić się na tę ideę „wojny zastępczej", w której „milczenie papieża
na temat holocaustu" było uważane jedynie za zarzut p o d adresem
intencji polityki Kościoła: „Elita lewicy wykorzystuje tragedię narodu
żydowskiego dla swoich ataków na papiestwo i tradycyjną naukę kato­
licką", stwierdza w swojej książce 'Ihe Myth of Hitler's Pope {Mit papieża
Hitlera).

Tej instrumentalizacji holocaustu należy się sprzeciwić.

Sytuację utrudnia fakt, że obecnie wielu Żydów czerpie informacje

o Piusie XII z tandetnych dzieł Cornwella i Goldhagena. W rzeczywi­
stości ta świadoma dezinformacja zagraża nawet niezwykle swobodnym
relacjom, jakie panowały między Kościołem a Żydami za pontyfikatu
Piusa X I I . Ponieważ Żydzi traktują obecnie Kościół z pełną dystan­

su nieufnością, szybko może się pojawić wrażenie, że w najlepszym
wypadku są zapominalscy, a w najgorszym wręcz niewdzięczni, al­
bowiem obojętne jak się ocenia rezygnację Pacellego z efektywnego,
lecz dla ofiar dosłownie niebezpiecznego dla życia potępienia reżimu
nazistowskiego, faktem pozostaje jednak, że około 850 tysięcy Żydów

zawdzięcza swe przeżycie pełnej zaangażowania działalności Kościoła za
pontyfikatu Piusa XII. Żadna inna instytucja na świecie nie działała dla
nich tak bezinteresownie.

Tak więc zadaniem tej książki jest być również przyczynkiem do

pojednania pomiędzy chrześcijanami a Żydami poprzez zastąpienie
kłamstw i uprzedzeń faktami.

background image

BIBLIOGRAFIA

Barsch, Claus-Ekkehard: Erlösung und Vernichtung, München 1987
Barsch, Claus-Ekkehard: Die politische Religion des Nationalsozialismus,

München 2002

Bayern, Konstantin Prinz von: Der Papst, München 1952
Bergmann, Werner: Geschichte des Antisemitismus, München 2002
Besier, Gerhard: Die Kirchen und das Dritte Reich, Berlin-München 2001
Biet, Pierre: Papst Pius XII und der Zweite Weltkrieg, Paderborn 2000
Biet, Pierre, Graham, Robert, Mattini, Angelo, Schneider, Burkhart:

Actes et Documents du Saint-Siege relatifs ä la Seconde Guerre mondiale,

12 Bd., Vatikanstadt 1965-1981

Btechenmachcr, Thomas: Der Vatikan und die Juden, München 2005
Brechenmacher, Thomas (hrsg.): Das Reichskonkordat 1933, Paderborn

2007

Bottum, Joseph, Dahn, David G. (hrsg.): The Pius War, Lanham ( M D )

2004

Brosch, Joseph: Pius XII'- Lehrer der Wahrheit, Trier 1967
Brown, M.L.T.: Eugenio - True Hero ofthe Holocaust, McKees Rocks (PA)

2002

Chenaux, Philippe: Pio XII, Diplomatico epastore, Cinisello Balsamo 2004
Cornwell, John: Pius XII — der Papst, der geschwiegen hat, München 2002

(wyd. pol.: Papież Hitlera. Tajemnicza historia Piusa XII, rłum. A. Gra­

bowski, Warszawa 2000)

Dahm, Paul: Pius XII, Würzburg (bdw)
Dalin, Rabbi David G.: TheMyth of Hitler s Pope, Washington ( D C ) 2005

- 2 7 0 -

Domarus, Max: Hitler - Reden und Proklamationen 1932 bis 1945, Wies­

baden 1973

Feldkamp, Michael F.: Pius XII und Deutschland, Göttingen 2000
Fest, Joachim C: Hitler - eine Biographie, 2 Bd., Frankfurt-Berlin-Wien

1978 (wyd. pol.: Hitler, t. 2, tłum. D. Kucharska et al., Warszawa
1995)

Görgen, Josef-Matthias: Pius XII, Katholische Kirche und Hochhuths „Stel-

hertreter",

Bucheim 1964

Godman, Petet: Der Vatikan und Hitler, München 2004 (wyd. pol.: Hit­

ler i Watykan. Tajne akta,

tłum. J. Janicka, A. Ziemicki, Bielsko-Biała

2009)

Goldhagen, Daniel Jonah: Die katholische Kirche und der Holocaust, Berlin

2002 (wyd. pol.: Niedokończony rozrachunek. Rola Kościoła katolickie­

go w Holokauście i niedopełniony obowiązek zadośćuczynienia,

tłum.

H. Jankowska, Watszawa 2005)

Goni, Uki: Odessa - Die wahre Geschichte, Betlin 2006
Graham, Robert A.: Pius XITs Defense ofjews and Others: 1944-45, Mil­

waukee (WI) 1987

Hartmann, Gethatd: Kirche und Nationalsozialismus, Kevelaer 2007
Heer, Friedrich: Der Glaube des Adolf Hitler, München 1968
Heim, Heinrich, Jochmann, Werner (hrsg.): Adolf Hitler - Monologe im

Führerhaupt-quartier 1941-1944,

Hamburg 1968

Hesemann, Michael: Das Fatima-Geheimnis, Rottenburg 2002
Hesemann, Michael: Der erste Papst, München 2003
Hesemann, Michael: Hitlers Religion, München 2004
Hesemann, Michael: Hitlers Lügen, Erftstadt 2005
Hesemann, Michael: Die Dunkelmänner, Augsbutg 2007
Hitler, Adolf: Mein Kampf, München 1925-1927

Hochhuth, Rolf: Der Stellvertreter, Reinbek bei Hamburg 1963
Hudal, Alois C: Römische Tagebücher, Graz 1976

- 2 7 1 -

background image

Jäckel, Eberhard, Kuhn, Axel: Hitler, Sämtliche Aufzeichnungen 1905-

-1924, Stuttgart 1980

Kaltefleitet, Werner, Oschwald, Hanspeter: Spione im Vatikan, München

2 0 0 6

Kawa, Elisabeth: Pius XII, Berlin 1956

Kempner, Benedicta Maria: Priester vor Hitlers Tribunalen, Leipzig 1966

Kershaw, Ian: Hitler, 2 Bd., München 1998 (wyd. pol.: Hitler, t. 2, Poznan

2 0 0 2 - 2 0 0 3 )

Klee, Ernst: Persilscheine und falsche Pässe, Frankfurt 2 0 0 5

Knigge, Jost: Der Botschafter und der Papst, H a m b u r g 2008

Konopatzki, Ilse-Lore: Eugenio Pacelli, München 1974

Kuropka, Joachim: Clemens August Graf von Galen, Cloppenburg 1997

Kurzman, Dan: A Special Mission: Hitlers Secret Plot to Seize the Vatican

and Kidnap Pope Pius XII, New York 2 0 0 7

Läpple, Alfred: Adolf Hitler - Psychogramm einer katholischen Kindheit,

Stein a.R. 2001

Lapide, Pinchas: Rom und die Juden, Bad Schussentied 2 0 0 5

Large, David Clay: Hitlers München, München 2001

Lehnen, Sr. M. Pascalina: Ich durfte ihm dienen, Würzburg 1982

Low, Konrad: Die Schuld, Gräfelfing 2 0 0 2

Manzo, Michele: Don Pirro Scavizzi, Casale Monferraro 1997

Marchione, Margherita: Yours Is a Precious Witness. Memoirs of Jews and

Catholics in Wartime Italy, New York 1997

Marchione, Margherita: Pope Pius XII. Architectfor Peace, N e w York 2 0 0 0

Marchione, Margherita: Pio XII - Attraverso le Immagini, Vatikanstadt 2002

Marchione, Margherita: Consensus & Controversy. Defending Pope Pius XII,

N e w York 2 0 0 2

Marchione, Margherita: Did Pope Pius XII Help the Jews?, N e w York 2007

Maser, Werner: Adolf Hitler, München 1971

Maser, Werner: Hitlers Briefe und Notizen, Graz 1973

- 2 7 2 -

May, Georg: Kirchenkampf oder Katholikenverfolgung?, Stein a.R. 1991

Mclnerny, Ralph: The Defamation of Pius XII, South Bend (IN) 2001

Neuhäusler, Johann: Kreuz und Hakenkreuz, München 1946

Oschwald, Hanspeter: Pius XII - Der letzte Stelhertreter, München 2008

Padellare, Nazareno: Pius XII, Bonn 1954

Passelecq, Georges, Suchecky, Bernhard: Die unterschlagene Enzyklika,

Berlin 1999

Phayer, Michael: Pius XII, the Holocaust and the Cold War, Bloomington

(IN) 2 0 0 8

Picker, Henry: Hitlers Tischgespräche, München 2 0 0 3

Rathgebet, Alphons Maria: Pastor Angelicus, Kempten 1960

Rauschning, Hermann: Gespräche mit Hitler, New York 1940

Reuth, Ralf Georg (hrsg.): Joseph Goebbels - Tagebucher, 5 Bd., München

1992

Ring-Eifel, Ludwig: Weltmacht Vatikan, München 2 0 0 4

Rosenberg, Alfred: Der Mythus des 20. Jahrhunderts, München 1930

Rosenberg, Alfred: An die Dunkelmänner unserer Zeit, München 1935

Rychlak, Ronald J . : Righteous Gentiles, Dallas ( T X ) 2 0 0 5

Sanchez, José M . : Pius XII und der Holocaust, Paderborn 2 0 0 3

Schad, Martha: Gottes mächtige Dienerin, München 2 0 0 7

Schneppen, Heinz: Odessa und das Vierte Reich, Berlin 2 0 0 7

Scholder, Klaus: Die Kirchen und das Dritte Reich, 2 Bd., Frankfurr-Ber-

lin-Wien 1 9 7 7 - 1 9 8 5

Tardini, Kardinal Domenico: Pius XII, Freiburg 1961

Thiede, Carsren Peter, Stingelin, Urs: Die Wurzeln des Antisemitismus,

Basel-Giefien 2 0 0 2

Toland, John: Adolf Hitler, 2 Bd., Bergisch-Gladbach 1977

Tornielli, Andrea: Pio XII, Milano 2 0 0 7

- 2 7 3 -

background image

Völklein, Ulrich: Die Weizsäckers, München 2004

Walter, Bruno: Thema und Variationen, Frankfurt 1988

Walter, Otto: Pius XII, Ölten 1958 (wyd. pol.: Niemy, tłum. E. Werfel,

Warszawa 1964)

Wild, Alfons: Hitler und das Christentum, Augsburg 1931

Zoili, Eugenio: Der Rabbi von Rom, München 2005 (wyd. pol.: Byłem

rabinem Rzymu... Historia wielkiego nawrócenia,

tłum. W. Węglatz,

Kraków 2007)

SPIS TREŚCI

Wprowadzenie 5

I. Burza na horyzoncie 13

II. Decydujące lata 20

III. Wysokie loty 31

IV. Misja pokojowa 49

V. Rewolucja 60

VI. Adolf Hitler 74

VII. Berlin 84

VIII. Konkordat 94

IX. Transatlantycki kardynał 111

X. Mit brennender Sorge (Zpalącą troską) 123

XI. Pastor Angelicus 136

XII. Papież pokoju 145

XIII. Anioł i smok 154

XIV. Defensor civitatis 167

XV. Sprawiedliwy wśród Narodów Świata 185

XVI. Pod oknami papieża 212

XVII. Architekt Europy 227

XVIII. Ciałem i duszą 242

Posłowie 262

Bibliografia 270

- 2 7 5 -


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PiusXII wobec Hitlera część2
PiusXII wobec Hitlera część1
Kościół wobec hitleryzmu fakty
KOŚCIÓL WOBEC HITLERYZMU
Narrator bohater wobec doświadczeń w hitlerowskich obozach i sowieckich łagrach człowiek złagrowa
04 Hitlerowcy wobec kontroli urodzin w Polsce
DEPOPULACJA Współcześnie hitlerowska POlityka wobec narodu Polskiego
Religie wobec fenomenu Âmierci
ING Lojalność wobec klientów na podstawie ING Banku Śląskiego S A
Adolf Hitler
Pracownicy wobec pracy
Nauczyciel wobec współczesności nieustannego kryzysu
D Gulinska Grzeluszka Arteterapia wobec dziecka z trudnosciami w uczeniu sie
Hitler
Nauczyciele wobec agresji uczniowskiej
adolf hitler mein kampf (osloskop net) ZYE3G5GRRLG3LZFEKTQK5ONTM

więcej podobnych podstron