XI
PAS TOR ANGELICUS
K a r d y n a ł sekretarz Pacelli zakończył w tym czasie swoją ostatnią po
dróż zagraniczną, która zawiodła go nad Dunaj. Dnia 25 maja 1938
roku w Budapeszcie miała nastąpić inauguracja 34. Międzynarodowego
Kongresu Eucharystycznego. Już w przededniu naziści zakazali wyjazdu
wszystkim mieszkańcom Rzeszy, do której należała obecnie również
Austria. Oprócz tego wyszedł skierowany do gazet i czasopism diece
zjalnych ścisły zakaz wspominania o tym wielkim wydarzeniu. Pacelli
zaprotestował na swój sposób. Wygłosił po niemiecku końcowe prze
mówienie przed 3 0 0 tysiącami słuchaczy na placu Bohaterów w Buda
peszcie. Słowami „przeciwko nam wznosi się ciemny front walczących
bezbożników, którzy kierują ku niebu i ku temu wszystkiemu, co jest
nam drogie, zaciśniętą pięść Antychrysta. Przeciwko nam formuje się
pochód tych, którzy chcą wpoić wszystkim narodom na ziemi oraz
każdemu człowiekowi przekonanie, że szczęście i wielkość wspólnoty
jak też pojedynczego człowieka nie m o g ą być osłabiane w cieniu krzy
ża", ostrzegał w równej mierze przed komunizmem i nazizmem, aby
postawić w końcu pytanie: „Czy świat znał kiedykolwiek tego rodzaju
zagorzałą nienawiść, taką niezgodę i tak głęboki brak jedności jak obec
nie? Czy kiedykolwiek wartość danego słowa była tak lekceważona jak
obecnie? (...) Od lat głowa Kościoła nie przestała podnosić wzniosłego
głosu, aby w poruszających słowach wskazać grożące niebezpieczeń
stwo". Zakończył cytatem papieża: „Codziennie dziękuję Bogu, że
pozwolił mi żyć w obecnych czasach. Ten głęboki, tak rozległy kryzys
- 136-
jest niepowtarzalny w historii ludzkości. Należy być dumnym z tego,
że jesteśmy świadkami i — w pewnym stopniu — współtwórcami tego
potężnego dramatu! Dobro i zło walczą ze sobą w gigantycznym boju.
Nikt nie ma prawa być przeciętny w tej godzinie!".
Kiedy nad Budapesztem zapadła noc, na Dunaju rozpoczęła żeglugę
kawalkada statków, na których pokładach tłoczyli się śpiewający i mo
dlący się chrześcijanie. Na największym z nich, jasno oświetlonym,
na mostku kapitańskim stał kardynał-legat, trzymając w rękach złotą
monstrancję. U brzegów płonęły fajerwerki wznoszące się ku nocnemu
niebu, podczas gdy światełka jeszcze przyjaznego miasta, odbijające się
w spokojnych odmętach rzeki, łączyły się ze światłami statku.
Jednak nie można było już powstrzymać najcięższego od niepamięt
nych czasów kryzysu.
Dnia 9 listopada 1938 roku, w starannie zainscenizowanym „spon
tanicznym rozpętaniu gniewu ludu", w całej Rzeszy Niemieckiej pękały
okna wystawowe sklepów żydowskich, a z synagog ku niebu wznosiły
się dym i płomienie. Tylko niektórzy chrześcijanie byli dość odważni,
aby pomagać ofiarom pogromu, który wszedł do historii pod cyniczną
nazwą k r y s z t a ł o w e j n o c y . Jednym z nich był kardynał Faulha-
ber, który pomógł rabinowi Monachium w uratowaniu kosztownego
zwoju Tory — pięcioksięgu Mojżesza — zanim jego synagoga została
całkowicie splądrowana. Inny, biskup Galen, zamierzał napiętnować
wykroczenia z ambony, lecz na prośby gminy żydowskiej odstąpił od
tego zamiaru; Żydzi obawiali się, że ich sytuacja wskutek tego może się
jeszcze bardziej pogorszyć.
Pius XI przez całą noc zastanawiał się nad zerwaniem konkordatu
z rządem Rzeszy, jednak Pacelli powstrzymał go od tego. Żydom nic by
to nie pomogło, gdyby Kościół opuścił 21 milionów wiernych. Zamiast
tego obaj postanowili p o m ó c ofiarom tego obłędu na tle rasowym
w emigracji z Niemiec. Poprzez Stowarzyszenie św. Rafaela w przeciągu
następnego roku umożliwili wyjazd ponad 2 tysiącom konwertytów,
pół-Żydów i Żydów żyjących w związkach małżeńskich z katolika
mi. W listopadzie Pacelli napisał do nuncjatur w Irlandii, Egipcie,
- 1 3 7 -
Belgijskim Kongo, Południowej Afryce, Argentynie i Indochinach, aby
dowiedziały się, pod jakimi warunkami żydowscy konwertyci mogliby
znaleźć w tych krajach schronienie i pracę. W styczniu papież popro
sił biskupów amerykańskich, aby pomogli żydowskim naukowcom
z Niemiec w aplikowaniu do amerykańskich szkół wyższych. On sam
zatrudniał żydowskich uczonych jako współpracowników biblioteki
watykańskiej i Papieskiej Akademii Nauk. Dnia 14 stycznia 1939 roku,
w tradycyjnym przemówieniu z okazji Nowego Roku wygłoszonym
przed korpusem dyplomatycznym, Pius XI zaapelował do każdego am
basadora i wysłannika o zdobycie, w miarę możliwości, jak największej
liczby zezwoleń na wjazd „dla ofiar prześladowań rasowych w Niem
czech i we Włoszech". Podczas gdy U S A żądały od chętnych, aby czekali
na wjazd trzy lub cztery lata, Brazylia była gotowa oddać spontanicznie
do dyspozycji 3 tysiące wiz dla „katolickich nie-Aryjczyków".
Ciężko chory pontifex ostatnimi siłami pracował od tej pory nad
osiągnięciem tylko jednego celu. Dnia 11 lutego 1939 roku, w 17. ro
cznicę swojej koronacji i w 10. rocznicę podpisania traktatów laterań
skich, kiedy do Rzymu przyjechali kardynałowie, arcybiskupi i biskupi
Włoch, papież chciał raz jeszcze, po raz ostatni, zabrać głos. M i m o że
jego siły widocznie słabły, przygotował na ten dzień przemówienie.
Miało to być wstrząsające oskarżenie przeciwko błędom, które zaśmie
cały jego czasy, przeciwko choremu nazizmowi Mussoliniego, obłędowi
na tle rasowym Hitlera oraz wojnie, która, jak przypuszczał, była tuż
tuż. Raz jeszcze pragnął wezwać ludzkość do pokoju i braterstwa oraz
do naśladowania Chrystusa. Dlatego polecił swoim lekarzom: „Proszę
mnie utrzymać przy życiu do 12 lutego".
Na próżno. Dnia 10 lutego o 1:00 w nocy w mieszkaniu kardynała
sekretarza zadzwonił telefon. Pacelli, który jak każdej nocy jeszcze
pracował, natychmiast pospieszył do apartamentu papieża. Pius XI
miał gwałtowne napady gorączki i silne zaburzenia krążenia. Podczas
gdy w jego prywatnej kaplicy celebrowano mszę Św., gdy jego sekretarz
odmawiał modlitwy za konających, a wszyscy inni klęczeli w pokoju,
z ust papieża wydobyły się jedynie cztery słowa: „Pokój - Włochy
- 1 3 8 -
- Jezus Chrystus". O 5:31 jego ręka, którą trzymał sekretarz, zwiot
czała, a głowa skłoniła się na prawą stronę. Kiedy lekarze przyboczni
prof. Milani i prof. Rocchi potwierdzili śmierć, Pacelli, głęboko wstrzą
śnięty, wykonał swoją powinność kamerlinga i trzykrotnie zapytał drżą
cym głosem: „Czy śpisz, Achille Ratti?". Kiedy po długiej przerwie nie
padała odpowiedź, a ręka stawała się powoli zimna, oznajmił stojącym
dookoła, aby to później udokumentować: „Papież naprawdę nie żyje".
Następnie pochylił się powoli nad ciałem swojego przyjaciela i ucałował
jego czoło i ręce, a po policzkach płynęły mu łzy. Ostrożnie zdjął z palca
papieża pierścień, aby go rozbić. Wkrótce potem miał zapieczętować
pomieszczenia papieskiego apartamentu. Era papieża Rattiego została
tym samym zakończona.
Wieczorem 11 lutego, w dniu, do którego Pius XI tak gorączkowo
się przygotowywał, w uroczystej procesji zaniesiono jego ciało okryte
szatami pontyfikalnymi do Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie został poże
gnany przez dostojników Kościoła i korpus dyplomatyczny. Następnie
przez trzy dni wystawiano jego ciało na czarnym, drewnianym katafal
ku w kaplicy Sakramentu w Bazylice św. Piotra. Prawie milion ludzi,
rzymian, Włochów i pielgrzymów z całego świata, przeszło przed zwło
kami i oddało wielkiemu papieżowi ostatnią posługę.
To wydarzenie nie wzruszyło jedynie Benita Mussoliniego. „Teraz
przynajmniej nie żyje ten uparty, stary człowiek", miał powiedzieć do
swojego zięcia i ministra spraw zagranicznych hrabiego Galeazzo Ciano.
Od tamtej pory krąży pogłoska, jakoby dr Francesco Petacci, ojciec
kochanki Mussoliniego, gwiazdki filmowej Claretty Petacci, podał pa
pieżowi zastrzyk z trucizną, aby zapobiec planowanemu przemówieniu
o walce przeciwko faszyzmowi. Jednak m i m o że Petacci również leczył
pacjenta z Watykanu, nie miał w żadnym momencie dostępu do poko
ju, w którym konał Pius X I .
Niestety nigdy nie dowiemy się, jakie było pełne brzmienie prze
mówienia, którego opracowanie kosztowało papieża jego ostatnie siły.
Jednak nie budzi to podejrzenia ani nie wskazuje na spisek. W przypad
ku śmierci papieża istnieje zwyczaj, że jego sekretarze niszczą wszystkie
- 1 3 9 -
niedokończone manuskrypty, jakie pozostawił, aby jego następca się
nimi nie kierował.
Inaczej stało się z projektem planowanej encykliki przeciwko rasi
zmowi, Humani generis unitas (Jedność rodzaju ludzkiego), której na
pisanie Pius XI zlecił w czerwcu 1938 roku amerykańskiemu jezuicie
Johnowi LaFarge. Wcześniej LaFarge zasłynął dzięki pracy na temat
rasizmu skierowanego przeciwko czarnym mieszkańcom U S A , która
zachwyciła papieża i przekonała go, że Amerykanin jest właściwym
człowiekiem do realizacji jego projektu. W pracy mieli go wspierać
niemiecki jezuita Gustaw Gundlach i francuski jezuita Gustaw Des-
buquois. Do września 1938 roku każdy z nich opracował swój własny
projekt. LaFarge przesłał teksty do swojego zakonu, do generała jezui
tów Włodzimierza Ledóchowskiego w Rzymie, w celu zaopiniowania,
wyboru, opracowania naukowego i przełożenia na łacinę. W każdym
razie projekty trafiły na biurko papieża w dniu 21 stycznia 1939 roku.
Nie wiemy, czy posłużyły mu jako wzór do planowanego przemówie
nia. Prawdopodobnie po śmierci Piusa XI zostały one wraz z innymi
aktami z czasów jego pontyfikatu opieczętowane i zarchiwizowane.
Dlatego ryzykowne jest mówić, tak jak to zrobił Cornwell, o „przy
właszczonej encyklice" i podejrzewać Pacellego o zatuszowanie tego
faktu. W rzeczywistości podobno projekt nie podobał się zbytnio nawet
samemu Piusowi X I , ponieważ tekst dostarczony przez LaFarge'a , któ
ry przed kilku laty publikowali benedyktyn o. Georges Passelecq z Bel
gii i socjolog Bernard Suchecky, przy całej dobrej woli zawiera przykre
świadectwa kościelnego antyjudaizmu. Czytamy w nim, jakoby Żydzi
„zaślepieni marzeniami o zyskach światowych i sukcesach materialnych
stracili to, czego sami poszukiwali". Jest też mowa o „tym nieszczęśli
wym narodzie, który sam na siebie sprowadził nieszczęście, których
zacięci przywódcy ściągnęli przekleństwo Boże na swoje własne głowy".
W końcu dokument stwierdza: „Izrael sam na siebie ściągnął gniew
Boga, ponieważ odrzucił ewangelię". W innym fragmencie mowa jest
o „duchowych zagrożeniach ( . . . ) , na które może narazić dusze kontakt
z Żydami". Żydzi „z nienawiści do religii chrześcijańskiej (...) wspierają
- 1 4 0 -
i propagują ruchy rewolucyjne, których celem jest bez wątpienia obale
nie ładu społecznego" oraz „wzniecają w sercach nienawiść między kla
sami i narodami, aby mieć korzyści z ich resentymentu". Gdyby ta en
cyklika kiedykolwiek została opublikowana, stałaby się wodą na młyn
dla propagandy nazistowskiej. Ten, kto sprawił, że znikła w archiwach
watykańskich, wyświadczył Kościołowi i Żydom wielką przysługę.
Pacelli jako kamerling kierował sprawami urzędowymi Kościoła
podczas sede vacante, w okresie pomiędzy śmiercią papieża a wyborem
jego następcy. Przygotowywał uroczystości pogrzebowe Piusa X I , po
dobnie jak przed konklawe wybór jego następcy. Poza tym troszczył się
0 wysokich rangą gości pogrzebowych z całego świata i odpowiadał na
listy i telegramy kondolencyjne przywódców państw. Musiał też sam
spakować rzeczy papieża. Jego kadencja sekretarza stanu minęła, liczył
się z tym, że nowy pontifex mianuje nim kogoś innego. Zbyt dobrze
pamiętał swojego poprzednika Merry'ego del Val, sekretarza stanu
Leona X I I I , któremu pozostało jedynie parę godzin na opuszczenie
mieszkania. Chciał zapobiec takiemu poniżającemu wyrzuceniu. Sios
tra Pascalina załatwiała ważniejsze sprawy, on zaś wykorzystał każdą
wolną minutę, aby uporządkować swoje akta, zaopatrzyć je w etykiety
1 uporządkować w ten sposób, aby móc je przekazać nowemu sekreta
rzowi stanu. Następnie wezwał swoje trzy niemieckie siostry zakonne,
prosząc, aby postarały się dla niego o wizę wjazdową do Szwajcarii.
Zaraz po konklawe chciał udać się na wypoczynek do Rorschach do
Stella Maris.
Jednak nic z tego.
Kardynał Paryża Jean Verder zapytany bezpośrednio przed konkla
we, czego oczekuje od nowego papieża, odpowiedział proroczo: „Koś
ciół wychodzi naprzeciw tak burzliwym czasom, że następca Piusa XI
musi być albo bohaterem, albo świętym".
D n i a 1 marca 1939 roku sześćdziesięciu dwóch kardynałów Koś
cioła katolickiego przybyło na konklawe do Rzymu na parowcach
oceanicznych, samolotami, specjalnymi pociągami i samochodami. Za
nim wybrali dwieście sześćdziesiątego następcę Św. Piotra, byli niemal
- 141 -
hermetycznie odizolowani od świata, nad którym zebrały się groźne
chmury zbliżającej się wojny.
Miało to być najkrótsze konklawe w historii. J
U z w
drugiej turze
wyborów oddano czterdzieści osiem z sześćdziesięciu dwóch głosów na
jednego kandydata. Ten poprosił o to, aby koniecznie przeprowadzić
jeszcze trzecią turę wyborów. Tym razem oddano na niego sześćdziesiąt
jeden z sześćdziesięciu dwóch głosów.
Był to Eugenio Pacelli.
Przed ostatnią turą był tak zdenerwowany, że w drodze do Kaplicy
Sykstyńskiej pośliznął się na schodach i upadł. Z ust kardynała Vediera
wyrwało się: „Namiestnik Chrystusa - na ziemi!". Dopiero wieczorem
nowy papież poczuł, że się zranił, i kazał sobie obandażować rękę.
O godzinie 17: 27 z komina Kaplicy Sykstyńskiej zaczął wydobywać
się biały dym. W całym Rzymie, a następnie na całym świecie, rozleg
ło się bicie dzwonów. W tym samym czasie k a r d y
n a
ł
o w
i Pacellemu
zadano decydujące pytanie: „Czy przyjmujesz wybór na urząd Summus
Pontifexì".
Zbierając wszystkie siły, Pacelli odpowiedział twierdząco.
Przyjął imię Pius na cześć papieża, w którego dzień urodził się do
kładnie sześćdziesiąt trzy lata wcześniej (Pius IX), p
a
p i
e z a
,
z a
czasów
którego zaczęła się jego kariera w sekretariacie stan
u
(Pius X ) , oraz pa
pieża, który był dla niego jak ojciec i zawsze miał pozostać świetlanym
wzorem (Pius X I ) .
Annuntio vobisgaudium magnum: habemus Papam\,
ogłosił kardynał
Caccia Dominioni z loggii Bazyliki św. Piotra wyniki wyboru papieża.
Eminentissimum ac Reverendissimum Domìnum Cardinale Eugenium
Pacelli, qui sibi nomen imposuit Pium XII. G d y
rozbrzmiało jego imię,
tłumy zaczęły krzyczeć z radości: Un vero Romano di R
oma
i
(„Prawdzi
wy rzymianin!").
Dźwięki fanfar przerwały szalony aplauz. Zapadła cisza. Jasnym,
lekko drżącym głosem nowy papież wypowiedział swoje błogosławień
stwo, powoli i daleko wyciągając rękę, uczynił zn
a
k krzyża nad Rzy
m e m i całym światem.
Nigdy świat nie potrzebował go bardziej niż w owym czasie.
- 1 4 2 -
W dniach takich jak ten augurowie watykańscy chętnie sięgają do
starej książki, której źródło i autor są nieznane. Jest ona przypisywana
św. Malachiaszowi, irlandzkiemu opatowi żyjącemu w XII wieku, jed
nak wszystko przemawia za tym, że powstała w XVI wieku. Każdemu
papieżowi aż do końca świata przyporządkowuje ona prorocze motto,
poczynając od Celestyna II (1143-1144), kończąc (niepokojąco) na
następcy Benedykta XVI. Ignis ardens („żarliwy ogień") - tak proroc
two papieskie nazywa św. Piusa X, za którego pontyfikatu wybuchła
pierwsza wojna światowa, Religio depopulata („religia spustoszona")
- jego następcę Benedykta XV, Fides intrepida („wiara nieustraszona")
- odważnego i energicznego Piusa X I . Dla jego następcy autor przepo
wiedni prorokował całkiem szczególny tytuł: Pastor angelicus („pasterz
anielski)". Być może naprawdę przewidział, że papież Pacelli pewnego
dnia otrzyma od ofiar najbardziej niszczycielskiej wojny w historii przy
domek angelo bianco („biały anioł").
Prasa światowa wiwatowała na cześć nowego papieża jako „najbar
dziej doświadczonego i najznakomitszego dyplomaty w kurii" („The
Manchester Guardian", U K ) , „drugie ja Piusa X I " („Tablet", U S A ) ,
twierdziła, że „jest kimś więcej niż dyplomatą, który obejmuje tron
Piotrowy: jest ascetą, który wolałby odmówić tego zaszczytu; misty
kiem, najbardziej zapalonym sługą ideału chrześcijańskiego, urodzo
nym obrońcą duchowości skierowanej przeciwko materializmowi"
(„EIntransigeant", Francja). Wydawany przez osiedleńców żydowskich
„Palestine Post" (obecnie: „Jeruzalem Post") mówił: „Serdeczne reakcje
świata na ten wybór - zwłaszcza we Francji, w Anglii i w Ameryce - nie
stanowią zaskoczenia, jeśli przypomnimy sobie o ważnej roli, jaką od
grywał Pacelli w najnowszym ruchu oporu papieża skierowanym prze
ciwko zgubnym teoriom rasowym". W brytyjskim i francuskim Mini
sterstwie Spraw Zagranicznych z radością powitano koniec konklawe,
ponieważ wiedziano, że Pacelli będzie kontynuował przychylną demo
kracjom politykę swojego poprzednika. Całkowicie inne były głosy
z Niemiec. „Berliner Morgenpost" donosił, że rząd Rzeszy nie cieszy się
z jego wyboru, „ponieważ zawsze był wrogo nastawiony wobec naro-
- 1 4 3 -
dowego socjalizmu". „ D a s Reich" podjudzał: „Pius XI był pół-Żydem,
ponieważ jego matka była holenderską Żydówką, lecz kardynał Pacelli
jest całkowitym Żydem". „Papież polityczny i wyrafinowany, i zręcznie
postępujący papież walki. Tak więc trzeba uważać!", zanotował Goeb
bels w swoim dzienniku. Nawet najwyższemu rangą propagandziście
nazistowskiemu nie przyszłoby do głowy, że pewnego dnia Pius XII
zostanie zniesławiony jako „antysemita" i p a p i e ż H i t l e r a . Hitler
demonstracyjnie zrezygnował z telegramu gratulacyjnego, a Rzesza nie
wysłała ani jednej wysokiej rangą osobistości na uroczystości korona
cyjne nowego Ojca Świętego.
XII
PAPIEŻ POKOJU
Papież nie miał czasu, aby wypocząć nawet jeden dzień. G d y Eugenio
Pacelli uporał się z odpowiadaniem na kondolencje z powodu śmierci
Piusa X I , musiał zacząć redagować odpowiedzi na listy i telegramy
gratulacyjne głów państw. Siostry otrzymały polecenie opróżnienia
walizek i skrzyń, które właśnie spakowały. Następnie należało pożegnać
się z przyjemnymi przyzwyczajeniami. Dotychczas każdego południa
Pacelli jeździł do parku Villa Borgese, aby tam, chodząc szybkim kro
kiem z książką, odbyć swój godzinny spacer dla dobrego trawienia.
Wyjaśniono mu jednak jednoznacznie, że teraz nie będzie to możliwe.
Z ciężkim sercem musiał przystać na spacery w ogrodach watykańskich,
które zawsze przypominały mu cmentarz. Zaraz pierwszego dnia po
swoim wyborze ubrał swój ciepły, czarny płaszcz. Od G ó r Albańskich
w kierunku Rzymu wiał zimny wiatr, a słoneczny dzień stawał się mroź
ny, kiedy papież wyruszył w drogę. Nie minęło 20 minut, gdy u sióstr
zadzwonił telefon: „Jak siostry mogły pozwolić mu tak wyjść?". Jednak
papieża nikt nie mógł już powstrzymać. W ogrodach zauważył, że jakiś
mężczyzna, który akurat ścinał żywopłot, taksuje go spojrzeniem zza
liści. Kiedy Pius XII pomachał mu ręką, ogrodnik wyszedł zza żywopło
tu, klęknął i wyjąkał: „Ojcze Święty, nie mogłem uwierzyć, że to Ojciec.
Papież jest zawsze ubrany na biało, a nie na czarno. Ale Ojciec tego
jeszcze nie wie?". Pacelli odparł ze śmiechem: „Zapamiętam to sobie".
Jeszcze tego samego dnia pokazał siostrom mieszkanie papieskie.
Sprawiał wrażenie przybitego, kiedy im opowiadał, gdzie go przyjmował
- 1 4 5 -
Pius XI i gdzie leżał „owej niezapomnianej nocy", kiedy powrócił do
Ojca wszelkiego życia. Ostatecznie zlecił zakonnicom, urządzić wszystko
tak, jak to konieczne, „jednak z całkowitą prostotą, bez żadnego luksusu".
Potem przemówił do świata. Jego pierwsze przemówienie transmito
wane dnia 4 marca 1939 roku przez Radio Watykańskie, odzwiercied
lało najważniejsze intencje jego pontyfikatu i zawierało jego program.
To było gorące wezwanie do pokoju. „O pokój, który tak usilnie zalecał
nasz świątobliwy poprzednik, który pragnął przywołać gorącą modli
twą i za który poświęcał własne życie z największą ofiarnością; o pokój,
najwspanialszy dar Boga, który przekracza wszelkie pojęcia; o pokój,
oparty na sprawiedliwości i miłości ( . . . ) . On jeden łączy i zagrzewa
serca wspólnoty z Bogiem ( . . . ) . Bezbronni, lecz ufający w p o m o c Naj
wyższego, pragniemy położyć uzdrawiającą dłoń. N a p o m i n a m y was
słowami świętego Pawła: »Pojmijcie nas!«".
Być może znakiem Opatrzności było to, że nawet jego rodowe na
zwisko Pacelli pochodzi od słowa pace, czyli „pokój", a jego rodzina od
pradawnych czasów miała w herbie gołąbka pokoju. Jako papież uczynił
on swoimi słowa proroka Izajasza, które zostały wyryte na zewnętrznej
ścianie Anima, niemieckiego kościoła narodowego w Rzymie: Opus
iustitiae pax
(„Pokój dziełem sprawiedliwości"). J e g o herb papieski
ozdabiał srebrny gołąb na niebieskim tle, który w dziobie trzyma gałąz
kę oliwną. Gołąb stoi na potrójnym łuku, wznoszącym się ponad ląd
i wodę, niczym znak nadziei przy końcu biblijnego potopu.
Podobnie jeszcze przed swoją koronacją, w dniach 6 i 9 marca,
Pius XII spotkał się z niemieckimi kardynałami Bertramem, Faulhabe-
rem i Schultem, jak również z obecnie „lojalnym" austriackim kardyna
łem Innitzerem, aby omówić dalsze postępowanie w sprawie Niemiec.
„Problem Niemiec jest dla mnie najważniejszy", stwierdził i ogłosił go
„sprawą szefa". Wspólnie uzgodniono, żeby początkowo zabrać się do tej
sprawy drogą dyplomatyczną. „Łatwo jest rozpocząć walkę z Kościołem,
ale ciężko ją wytrzymać", przypomina ojciec Leiber swoją argumentację.
„A jeśli zostanie ona już narzucona Kościołowi, katolicy w kraju muszą
wiedzieć, że najwyższa władza wcześniej spróbowała wszystkiego, aby im
- 1 4 6 -
zaoszczędzić tej walki". Pius XII prawdopodobnie przewidywał, co dwa
dni wcześniej mógł zapisać w swoich dziennikach Goebbels: Hitler roz
ważał zerwanie konkordatu najpóźniej „przy pierwszym przejawie walki
ze strony Pacellego". Papież mógł być pewien, że dyktator nigdy więcej
nie będzie już tak gotowy do daleko sięgających ustępstw, jak to było
w roku 1933. Bez konkordatu biskupi i kapłani byliby niejako zdani na
jego łaskę, zaś niewygodni księża mogliby być zastąpieni przez wierne
Hitlerowi marionetki. Tym samym niemieccy katolicy staliby się pierw
szymi ofiarami zbyt gwałtownego kursu nastawionego na konfrontację
i aż do końca wojny zostaliby swego rodzaju zakładnikami w rękach
fiihrera,
co papieża skłaniało wciąż do ostrożności.
C h o ć Hitler demonstracyjnie nie pogratulował Pacellemu z okazji
jego wyboru na papieża, ten napisał do „fiihrera i kanclerza" Rzeszy
Niemieckiej. Protokół przewidywał, że nowy papież musi powiadomić
o swoim wyborze wszystkie głowy państw, z którymi Stolica Apostolska
utrzymuje kontakty dyplomatyczne. Nie wymienił przy tym wyraź
nie Hitlera, lecz raczej okazał „głęboką przychylność" wobec „narodu
niemieckiego powierzonego Pańskiej opiece", aby „wybłagać dla niego
[narodu!] błogosławieństwo od wszechmogącego Boga w ojcowskim
przekonaniu o prawdziwym szczęściu, z którego dzięki religii wyrasta
pokarm duchowy i siła". Taka zręczna formuła mogła zostać zrozumiana
przez wroga religii chrześcijańskiej jako groźba. Tylko Cornwell twierdzi,
cytując list: „Pius XII afirmuje Hitlera". Odpowiedź nigdy nie nadeszła.
„Jeśli chcą walki, nie boimy się ich", wyjaśnił Pius X I I niemiec
kim kardynałom. „Jednak świat powinien zobaczyć, że próbowaliśmy
wszystkiego, by żyć w pokoju z N i e m c a m i " . Trzy miesiące później
nowy sekretarz stanu kardynał Luigi Maglione na zlecenie papieża
przekazał niemieckiemu ambasadorowi von Bergenowi szczegółowe
memorandum, w którym wymieniono naruszenia konkordatu przez
rząd Rzeszy oraz skrytykowano „silną antykatolicką propagandę" prasy
partyjnej. Również na te zarzuty rząd niemiecki nie odpowiedział.
Rankiem 12 marca 1939 roku, w dzień koronacji, siostra Pascalina
zastała nowego pontifeksa białego jak ściana, klęczącego na kolanach
- 1 4 7 -
w swojej prywatnej kaplicy. Zdawał sobie sprawę z tego, że t i a r a , ko
rona papieży, którą miał przyjąć tego dnia, jest tak naprawdę koroną
cierniową. Tylko przez chwilę popatrzył na plac św. Piotra, gdzie akurat
wschodzące na bezchmurnym niebie słońce oblewało niepoliczalny
tłum ludzi ciepłym światłem.
Bazylika św. Piotra została przystrojona jak nigdy dotąd. Potężne
trybuny miały umożliwić widoczność stojącym nawet w najdalej poło
żonych zakątkach bazyliki. Ogromne dywany i gobeliny z adamaszku
i brokatu spływały z białych ścian i okrywały marmurowe kolumny
i pilastry. Przed nimi na złoto i na czerwono iskrzyły się setki świa
tełek przy balustradzie confessio, a przepych kolorów tysięcy kwiatów
przypominał ogród. Przed kulisami czekało wiele koronowanych głów,
książąt, arystokratów i dyplomatów w eleganckich frakach, co się nie
zdarzyło do tej pory w 450-letniej historii Bazyliki św. Piotra. Oprócz
tego 50 tysięcy wiernych czekało, aż w końcu srebrne trąby oznajmiły
zbliżające się przybycie nowego papieża. Na swojej trybunie siedzieli
przedstawiciele prasy z całego świata - co było absolutnym novum
w historii Watykanu. Również po raz pierwszy koronacja papieża była
transmitowana bezpośrednio przez Radio Watykańskie do wielu kra
jów, poza tym była filmowana przez ekipę telewizyjną.. Była to pełna
potęgi demonstracja władzy świadomego i ostatecznie zwycięskiego
Kościoła, mającego pewność, że nawet „moce piekielne (...) go nie
przemogą" (Mt 16,18).
Podczas gdy chór zaintonował Tu es Petrus, nadszedł podwójny sze
reg gwardzistów szwajcarskich w galowych mundurach, uzbrojonych
w halabardy, a za nimi procesja, na której czele szli papiescy mistrzowie
ceremonii i przełożeni zakonów. Jałmużnik, któremu towarzyszyło
dwóch gwardzistów, niósł na ciężkiej jedwabnej poduszce iskrzącą się
tiarę wysadzaną szlachetnymi kamieniami. Za nim w niekończącym się
szeregu szli honorowi skarbnicy, adwokaci konsystorialni oraz dworza
nie w swoich średniowiecznych ubiorach, w czarnych pumpach, śnież
nobiałych kołnierzykach, ze złotymi łańcuchami na szyi, w płaszczach
i ze szpadami. Za nimi kroczyli spowiednicy z kościoła św. Piotra, pra-
- 148 -
łaci z swoich fioletowych sutannach, opaci, biskupi i arcybiskupi w bo
gato zdobionych mitrach, następnie kardynałowie w lśniącej czerwieni.
Jako ostatni pojawił się, niesiony przez szesnastu mężczyzn na tradycyj
nej lektyce o nazwie sediagestatoria, nowy papież, ubrany w szaty tkane
złotem, mając na głowie wysoką, smukłą mitrę. Przed nim kroczył kar
dynał Dominioni, który w momencie, kiedy wiwaty na cześć Piusa XII
grzmiały najgłośniej, zapalił wiązkę pakuł, która powoli spaliła się na
popiół. Sic transit gloria mundi („Tak przemija blask świata"), zgodnie
z prastarym rytuałem kardynał napominał niemal przeraźliwym głosem
celebrowanego akurat pontifeksa. Ten jednak wiedział, co go czeka
ło. Niemal apatyczny i zatopiony w myślach przyjmował hołdy, lecz
uśmiech ani razu nie zagościł na jego twarzy. Sprawiał wrażenie owcy
prowadzonej na rzeź, gotowy wejść na wzgórze Golgoty. Nawet włoski
minister spraw zagranicznych, zięć Mussoliniego, Ciano, stwierdził, że
zaszły w nim zmiany: „Papież ma wygląd świąteczny niczym rzeźba. Pa
miętam, jak miesiąc temu jako kardynał był człowiekiem wśród ludzi.
Dzisiaj wydaje się być dotknięty Bożym tchnieniem, które napełnia go
duchem i czyni wzniosłym".
Kiedy skończyła się uroczysta msza papieska, a procesja opuściła
Bazylikę św. Piotra, Pius XII pojawił się na loggii w białym płaszczu,
z wysoką mitrą na głowie. Na jego cześć wiwatowało teraz 3 0 0 ty
sięcy ludzi, którzy długie godziny czekali na ten moment. Dźwięki
fanfar hymnu papieskiego, który zaintonowano, zginęły całkowicie
w ogłuszającym aplauzie. Jednak natychmiast nastała cisza, kiedy tylko
kardynał dziekan zaintonował hymn: „Złota korona na jego głowie".
Następnie kardynał Canali zdjął nowemu papieżowi mitrę, a kardynał
Dominioni podniósł tiarę z poduszki i włożył mu na głowę: „Przyjmij
tę potrójną koronę i wiedz, że jesteś Ojcem książąt i królów, przywód
cą naszego świata tutaj na ziemi, namiestnikiem naszego Zbawiciela
Jezusa Chrystusa, któremu chwała i cześć na wieki wieków". Pius XII
podniósł się, rozpostarł ramiona, aby pobłogosławić klęczący tłum,
będąc przez chwilę podobnym do wizerunku Ukrzyżowanego, gotów
do poświęceń. Potem zasłony opadły, kryjąc papieża.
- 1 4 9 -
Jeśli dać wiarę siostrze Pascalinie, człowiek, na którego cześć właśnie
wiwatowały tłumy, siedział godzinę później sam, jak zawsze, przy stole
podczas obiadu. Był przy tym tak milczący, że trzy siostry nie miały
odwagi złożyć mu gratulacji. Jedynie jego ptakom udało się rozproszyć
uwagę papieża. Ponieważ śpiewały dziś szczególnie pięknie, podszedł
do klatki i otworzył ją, pozwalając im pofruwać po jadalni. Na stole,
krzesłach i szafach dotrzymywały mu swojego towarzystwa. Pół godziny
później zaniósł z powrotem każdego z nich ostrożnie do klatki.
Eugenio Pacelli był wprawdzie teraz papieżem, jednak ten fakt miał
niewiele zmienić w jego prywatnym życiu. W wielu kwestiach pozo
stał nieprzystępny, samotny i ascetyczny. Siostra Pascalina pisała: „Był
przeciwny jakiemukolwiek luksusowi i nie znosił go ani w ubiorze,
ani w swoim otoczeniu". Jego jedyną namiętnością była wzbogacona
w tym czasie biblioteka, którą zarządzał inny Niemiec, jezuita Wilhelm
Hertrich. Kiedy w latach powojennych papież spędzał miesiące letnie
w Castel Gandolfo, potrzeba było całego samochodu dostawczego,
aby przewieźć jego „bibliotekę podręczną". Kiedy pewnego razu gru
pa pielgrzymów podarowała mu cały kosz starych, rzadkich książek,
godzinami szukano Ojca Świętego, ale nadaremnie. Siostra Pascalina
zauważyła, że w pokoju obok biblioteki pali się światło. Kiedy tam
weszła, zobaczyła Piusa X I I klęczącego na kamiennej posadzce nad
książkami, które po gruntownej inspekcji porządkował w stosy. Kiedy
chwilę potem nowy sekretarz stanu kardynał Maglione zapytał ją, czy
znalazła papieża, odpowiedziała: „Tak, jest pośród swoich książek".
Poza tym wszystko było zorganizowane maksymalnie pedantycznie.
W szafach i szufladach Ojca Świętego wszystko miało swoje miejsce.
Uważał on, że dzięki temu oszczędza czas. Jak w ciągu dnia jego biurko,
stoły i krzesła stały zapełnione, tak nocą wszystko było posprzątane,
niezależnie od tego, jak było późno. W papieskim gabinecie nad pla
cem św. Piotra nigdy nie gasły światła przed godziną 2:00 nad ranem.
Papież wymagał przy tym również od swoich współpracowników grun
townego przygotowania i perfekcjonizmu przynajmniej zbliżonego do
jego własnego. Jedna z jego maksym brzmiała: „Jeśli się czegoś raz po-
- 150 -
rządnie nie zrobi, potem się tego żałuje". Jakbyśmy dzisiaj powiedzieli,
był przy tym p a s j o n a t e m k o n t r o l i , kimś, kto chciał być
0 wszystkim poinformowany, kto pociągał za wszystkie sznurki i musiał
przeczytać każdy list, jaki opuszczał w jego imieniu Watykan. Niena
widził długich dyskusji i niekończącej się paplaniny, dlatego zawsze
bezpośrednio dotykał sedna sprawy i wymagał tego samego od innych.
Smali talk
nigdy nie był jego udziałem. „Czas to pieniądz", mówi przy
słowie ludowe. Dla Piusa X I I , który nigdy nie robił sobie nic z bogactw
1 dla którego pieniądze były jedynie środkiem pomocy potrzebującym,
czas był nieskończenie bardziej wartościowym dobrem. Uważał, że „na
wypoczynek mamy całą wieczność, a tutaj na ziemi należy całkowicie
wypełnić zadania, jakie nam powierzył Bóg". Dla niektórych było to
nie do pojęcia, że nigdy nie pozwalał sobie na przerwę. „Żaden czło
wiek tego nie wytrzyma!", wzdychał późniejszy biskup Galen, uparty
Westfalczyk, kiedy siostra Pascalina opowiedziała mu o morale pracy
ówczesnego nuncjusza i późniejszego papieża.
Pacelli żył jak święty. Po obudzeniu się około godziny szóstej naj
pierw odmawiał przy otwartym oknie krótką modlitwę. Po wzięciu
zimnego prysznica odprawiał z zaangażowaniem mszę św. w swojej pry
watnej kaplicy położonej obok sypialni; tylko w tym wypadku się nie
śpieszył. Następnie jadł w samotności skąpe, jak wszystkie jego posiłki,
śniadanie: kawałek chleba i filiżankę ciepłego mleka.
Kochał wprawdzie muzykę, jednak słuchał jej tylko podczas trwają
cego pół godziny obiadu. Przy porannym goleniu się elektryczną ma
szynką z USA, o której mówił, że pozwala zaoszczędzić czas - odświeżał
z p o m o c ą radia swój angielski i francuski. Twierdzenie, jakoby codzien
nie przeznaczał kwadrans na poranną gimnastykę, było zmyślone przez
prasę. Siostra Pascalina stwierdziła kategorycznie: „Ojciec Święty nigdy
nie ma czasu na coś takiego". Jego szofer skarżył się, że wożenie papieża
jest jak „ciągłe uczestnictwo w wyścigach samochodowych".
Jego jedyną małą radością były śpiewające ptaki, które mieszkały
w trzech klatkach w papieskiej jadalni. Pierwsze dwa kanarki, prezent
od kardynała Spellmana, przywiózł z Ameryki, potem doszedł do tego
- 1 5 1 -
dzwoniec, który wypadł z gniazda, a którego papież sam wyhodował,
oraz gil, prezent od niemieckiego małżeństwa. Dwa jego ulubione ptaki
nosiły niemieckie imiona Gretchen i Hans.
N i c dziwnego, że Włosi zaczęli wkrótce mówić o Papa tedesco („nie
mieckim papieżu"), skoro miał w swoim otoczeniu dwa ptaki o niemiec
kich imionach, trzy niemieckie zakonnice, niemieckiego prywatnego
sekretarza - ojca Roberta Leibera SJ, niemieckiego bibliotekarza - ojca
Wilhelma Hentricha S J , osobistego zausznika niemieckiego eksprze-
wodniczącego Partii Centrum — dra Ludwiga Kaasa, i przełożonego
zakrystii Bazyliki św. Piotra oraz niemieckiego spowiednika — ojca Au
gustyna Bea SJ, rektora Papieskiego Instytutu Biblijnego. Niemiecki był
nawet językiem potocznym w gospodarstwie domowym papieża! Aż do
czasów Benedykta X V I nigdy nie było tak silnej niemieckiej obecności
w rzymskiej Kurii. Z punktu widzenia Włochów sam papież Pacelli
uosabiał wszystkie „typowo niemieckie" cnoty: punktualność, popraw
ność, pilność. Ponadto kochał Niemców, ciągle myślał z nostalgią o swo
im pobycie w Monachium i Berlinie, jako o najszczęśliwszym okresie
w swoim życiu. Tym bardziej cierpiał, jak pisała siostra Pascalina, „z po
wodu rozwoju sytuacji w Niemczech przez te wszystkie lata, które mu
siał obserwować to, co Hitler próbował uczynić z narodem, który sam
papież przez długie lata tak dobrze poznał, nauczył się cenić i kochać".
Tak więc jego mieszkanie stało się swego rodzaju biotopem dla dobrych
Niemiec, których wartości i ideały należało zachować przed nazistami.
Siedemnaście lat po pierwszym spotkaniu fubrer i pastor angelicus
ponownie znaleźli się naprzeciwko siebie oko w oko. Miało się wraże
nie, że anioł natknął się na smoka.
Hitler nie robił już tajemnicy ze swoich planów. „W swoim życiu
bardzo często byłem prorokiem i najczęściej mnie wyśmiewano", tak
dnia 30 stycznia 1939 roku wyjaśniał szyderczo przed Reichstagiem,
aby cisnąć obu swym wrogom najczarniejsze przepowiednie:
Jeśliby międzynarodowej finansjerze żydowskiej w Europie i poza jej
granicami miało się udać rzucić raz jeszcze narody w wir wojny świato-
- 1 5 2 -
wej, wówczas wynikiem nie byłaby bolszewizacja ziemi, a tym samym
zwycięstwo żydostwa, lecz zniszczenie rasy żydowskiej w Europie.
Państwo narodowosocjalistyczne będzie uświadamiać księżom, którzy
zamiast być sługami Bożymi, chcą dostrzegać swoją misję w znieważa
niu naszej obecnej Rzeszy, jej instytucji i czołowych osobistości, że nikt
nie będzie tolerował niszczenia tego państwa. (...) Będziemy chronić
księdza, sługę Bożego, lecz księdza - politycznego wroga Rzeszy -
zniszczymy.
Była to otwarta zapowiedź wojny z żydostwem i z Kościołem kato
lickim.
XIII
ANIOŁ I S M O K
Ani przepych papieskiej intronizacji, ani samotna idylla, jaką przed
stawia siostra Pascalina, nie mogły przysłonić tego, że wszystkie znaki
w Europie w tych dniach wskazywały na wojnę. To wyjaśnia gorący
apel papieża o pokój jeszcze przed jego koronacją. Zaledwie trzy dni
po przyjęciu „potrójnej korony" niemieckie oddziały wkroczyły do
Czechosłowacji, aby „sprowadzić do d o m u , do Rzeszy, stare landy
Czechy i Morawy". Zszokowany tym posunięciem litewski rząd był
teraz gotowy odstąpić na korzyść Niemiec Kłajpedę, której żądał Hitler
Następnie brunatny dyktator skierował swoją uwagę na Polskę. Ofi
cjalnie chodziło o miasto Gdańsk i korytarz, który miał połączyć Prusy
Wschodnie z Rzeszą. Polska natomiast zażądała dostępu do morza
i groziła wojną, jeśli Niemcy chcieliby przeforsować siłą swoje interesy.
D n i a 31 marca Wielka Brytania i Francja zapowiedziały sojusz militar
ny z Polską na wypadek agresji ze strony Niemiec, podczas gdy Hitler
przygotowywał już plany ataku.
Pius XII zrozumiał, że życzliwe apele już nie wystarczą, że nadszedł
czas na działanie. Ze strony brytyjskich katolików wyszła propozy
cja zwołania konferencji pokojowej, którą papież chętnie podchwy
cił. Najpierw wysłał do Mussoliniego swojego zausznika, jezuitę, ojca
Pietra Venturiego, aby ten wybadał sytuację. Odpowiedź z Palazzo
Venezia, głównej kwatery duce, była bardzo obiecująca. Włochy były
gotowe zasiąść do stołu z N i e m c a m i , Francją, Anglią i Polską, aby
omówić sporne kwestie, które groziły wywołaniem światowej pożogi.
- 1 5 4 -
Dzień później sektetarz stanu kardynał Maglione wysłał telegramy do
nuncjatur w Berlinie, Paryżu, Londynie i Warszawie z poleceniem,
aby w imieniu papieża zaprosić rządy poszczególnych krajów do sto
łu konferencyjnego. Reakcje były rozczarowujące. Francja i Anglia
od czasu układu monachijskiego z roku 1938 nie wierzyły w wartość
niemieckich obietnic pokoju, Hitler z kolei zapewniał, że nie istnieje
żadne niebezpieczeństwo wojny. W tym samym momencie zarzucił
Anglii i Francji, że sprowokowały chwilowe napięcie wskutek okazania
solidarności z Polską. Również Warszawa była mało zachwycona pa
pieską inicjatywą i obawiała się jedynie zaostrzenia sytuacji przy stole
negocjacyjnym.
Kiedy konferencja nie doszła do skutku, pozostawała druga droga
pośrednictwa w rozmowach bilateralnych między Niemcami a Polską.
Watykański Sekretariat Stanu przez cały czerwiec i lipiec 1939 roku
koncentrował się na tym celu - daremnie.
Hitler jednak był aktywny. W maju jego minister spraw zagra
nicznych Joachim von Ribbentrop i hrabia Ciano, zięć Mussoliniego,
podpisali w Berlinie p a k t s t a l o w y . Niemcy i Włochy zobowiązały
się do wzajemnej pomocy zbrojnej na wypadek wojny. Przedtem duce
ostrzegł fiihrera, że Włochy nie będą uzbrojone na wypadek wojny
przed rokiem 1943. Trzy miesiące później, dnia 23 sierpnia 1939 roku,
Ribbentrop i minister spraw zagranicznych w rządzie Stalina Mołotow
podpisali pakt o nieagresji. W tajnym załączniku ustalono, w jaki spo
sób po zaatakowaniu Polski zostanie ona podzielona. Wielka Brytania
i Francja zareagowały potwierdzeniem swojego sojuszu z Polską. C o
dziennie liczono się z atakiem Niemiec.
Wówczas zabrał głos papież. Na dzień 24 sierpnia 1939 roku, na
godzinę 19:00 Radio Watykańskie zapowiedziało przemówienie Piusa
X I I . Stało się ono ostatnim rozpaczliwym wezwaniem do pokoju: „Po
nownie wybiła ciężka godzina dla wielkiej rodziny ludzkiej", tak rozpo
czął papież, aby usilnie napomnieć: „Tylko dzięki mocy rozsądku, a nie
broni, sprawiedliwość utoruje sobie drogę. Bogaci, którzy nie opie
rają się na fundamencie sprawiedliwości, nie mają błogosławieństwa
- 1 5 5 -
Bożego. Polityka wolna od moralności zdradza jej inicjatora. Zagraża
nam bezpośrednie niebezpieczeństwo, ale jest jeszcze czas. J e s z c z e
n i c s t r a c o n e g o , j e ś l i c h o d z i o p o k ó j . W s z y s t k o
j e d n a k m o ż n a s t r a c i ć p r z e z w o j n ę " .
Sam Hitler musiał zrozumieć, że strategicznym błędem byłoby za
atakować po tych słowach. W każdym razie przesunął o pięć dni ter
min napadu na Polskę, planowanego z 25 na 26 sierpnia. Przedtem
podjął ostatnią próbę oderwania Polski od Anglii i Francji. Mussolini
również zareagował na papieskie napomnienie. Zaraz następnego dnia
powiadomił ponownie Hitlera, że Włochy nie są w stanie wesprzeć go
militarnie w ewentualnym konflikcie. Wobec ojca Venturiego przyznał,
że wolałby uniknąć walki.
Ambasador Francji przy Stolicy Apostolskiej zapytał, czy papież
jest gotowy na wyraźne zabranie głosu w obronie Polski. Jednak odpo
wiedź, jaką przekazał mu Monsignore Tardini, jest zadziwiająca: „Jego
Świątobliwość mówi, że to za duże wymagania. Nie należy zapominać,
że w Rzeszy [Wielkoniemieckiej] jest 40 milionów katolików. Na jakie
represje byliby narażeni po tego rodzaju wypowiedzi ze strony Stolicy
Apostolskiej?". Pius XII zdecydował się pójść za przykładem Benedyk
ta XV i przynajmniej zachować pozór neutralności, aby w rachubę
wchodziła nadal rola pośrednika. Również traktaty laterańskie wyraź
nie zobowiązywały papieża do zachowania neutralności. Nawet troska
0 tak tradycyjnie silny kraj katolicki, jakim była Polska, nie usprawie
dliwiała zagrożenia dla katolików w Niemczech i byłej Austrii.
Zamiast tego nuncjusz w Warszawie starał się o posłuchanie u pol
skiego premiera. Wkrótce zaaranżowano rozmowę polskiego ambasa
dora w Berlinie z Ribbentropem. Dnia 31 sierpnia 1939 roku papież
wystosował do obu stron ostatni apel, który doręczono nie tylko amba
sadorom pięciu potęg, lecz również Hiszpanii i Stanom Zjednoczonym:
„Jego Świątobliwość w imieniu Boga błaga rządy Niemiec i Polski,
aby zrobiły wszystko, co w ich mocy, by uniknąć jakiegokolwiek zajścia
1 podejmowania jakichkolwiek kroków, które mogłyby jedynie za
ostrzyć aktualne napięcia". Ponownie znalazł się powód nadziei. Kiedy
- 1 5 6 -
Hitler późnym popołudniem przyjął to pokojowe przesłanie z rąk nun
cjusza Orsenigo, odpowiedział, że jest gotowy zaakceptować propozycję
papieża. Jeszcze tego samego wieczora oczekiwał u siebie negocjatora
z Polski. Nie pokazał po sobie, że już w południe wydał ostateczny roz
kaz wkroczenia na jej terytorium. Atak miał nastąpić następnego ranka,
1 września 1939 roku, o godzinie 4:45.
Jeszcze przed godziną 6:00 rano Monsignore Orsenigo poinformo
wał Sekretariat Stanu i kardynała Maglione, a ten papieża, o wyda
rzeniach. Według biografa papieża Nazarena Padellara Pacelli prze
żył załamanie: „Pius X I I szuka ucieczki u stóp krzyża i wycofuje się
do swojej prywatnej kaplicy. Modli się bez słów, modlitwa to tylko
łzy. Szlochanie wstrząsa postacią, którą wszyscy do tej pory wiedzieli
jako doskonale opanowaną. Jedyny człowiek, który zrobił wszystko, co
w mocy człowieka, aby odwrócić niezmierzone szkody, leży, płacząc,
u stóp Chrystusa".
Dnia 3 września, tylko trzy dni później, Francja i Anglia wypowie
działy wojnę Rzeszy Niemieckiej. Europa stanęła w obliczu sześciu lat
okrutnej wojny.
Jednak Pius XII nie poddał się. Nawet jeśli jego starania, by zapo
biec wojnie, nie powiodły się, jego obecnym zamiarem było ograni
czenie konfliktu i możliwie jak najszybsze jego zakończenie. Właśnie
okazało się, że nie można w ogóle ufać Hitlerowi. Miło zaskoczony był
jednak zachowaniem duce, który dotrzymał słowa. Kiedy oddziały nie
mieckie wkroczyły do Polski, Włochy zadeklarowały, że nie przystąpią
do wojny. Od tej pory Pius XII nie omieszkał czynić wszystkiego, aby
zachować taki stan rzeczy.
Zaraz na początku wojny Papieskie Dzieło Pomocy, które uczyniło
tak wiele dobra w czasie pierwszej wojny światowej, podjęło na nowo
swoją pracę. Na jego kierownika papież wyznaczył Monsignore G i o -
vanniego Battistę Montiniego, późniejszego papieża Pawła VI, który
wówczas był substytutem w Sekretariacie Stanu. Już dnia 18 września
poprosił rząd w Berlinie o przesłanie mu listy z nazwiskami jeńców
wojennych, której potrzebował Watykan, aby odpowiedzieć na liczne
- 1 5 7 -
zapytania o zaginionych. Jednak naziści odmówili jakiejkolwiek współ
pracy. Pod wpływem nacisków rządu Rzeszy nawet biskupi niemieccy
musieli zakazać proboszczom wspominania na ambonach o służbie
informacyjnej papieża oraz używania jego formularzy. Dopiero kiedy
jeńcy wojenni znaleźli się również po stronie niemieckiej, a Watykan
zaczął współptacować z Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem, do
końca 1943 roku przekazano 120 tysięcy nazwisk i przesłano co naj
mniej 42 tysięcy paczek do obozów jenieckich mocarstw zachodnich.
Wkrótce do Watykanu dotarły wieści o brutalnym postępowaniu
Niemców w Polsce. Papież nie chciał dalej milczeć i zostawić Polaków
bez słów pociechy i solidarności. Kiedy do Rzymu przybył polski pry
mas kardynał Augustyn Hlond, aby Piusowi XII przedstawić w osobi
stej rozmowie cierpienia swojego narodu, papież stwierdził, że nadszedł
czas. Dnia 30 września przed członkami polskiej wspólnoty w Rzymie
oświadczył: „W chwili panującej ciemnej nocy wam wszystkim po
zostaje jako promienne światełko nadziei pamięć o wielkiej historii
waszego narodu, który niemal przez dziesięć stuleci zapisał się w służbie
Chrystusowi i niezliczoną ilość razy walczył w szlachetnej obronie Eu
ropy chrześcijańskiej. Przede wszystkim jednak pozostaje wam niesłab
nąca wiara". Tym samym ogłosił wyraźny sprzeciw wobec propagandy
nazistowskiej, która widziała w Polakach „małowartościowy naród".
Jednak zdawał sobie sprawę z tego, że to nie wystarczy. Tak więc
tygodniami pracował nad swoją pierwszą encykliką, w której pragnął
przedstawić nie tylko swój program jako nowego papieża, lecz przede
wszystkim wyrazić sprzeciw wobec wojny, totalitaryzmu i rasizmu.
Encyklika stała się jego wielkim osiągnięciem, być może najważniej
szym dokumentem jego pontyfikatu. D n i a 20 października 1939 roku,
w święto Chrystusa Króla, «L'Osservatore R o m a n o " wydrukował jej
tekst, który z Rzymu rozprzestrzenił się na cały świat. Tytuł encykliki
brzmiał Summi pontificatus, a jej tematem były „bieda i błędy naszych
czasów oraz ich pokonywanie w Chrystusie". W obliczu „przerażają
cej burzy wojny, której z całym naszym zaangażowaniem nadaremnie
staraliśmy się uniknąć (...) w przewidywaniu tych apokaliptycznych
- 1 5 8 -
obecnych i przyszłych nieszczęść", przeczuwając, „jaka przemoc i nie
nawiść może wyjść z zasiewu smoka, przez co dziś miecz pozostawia
za sobą krwawe bruzdy", papież uważał za swój obowiązek „z rosną
cą pilnością zwrócić uwagę na Jedynego, od którego świat może być
zbawiony".
Po tym jednoznacznym potępieniu wojny Ojciec Święty uznał za
przyczynę przemocy „odrzucenie prawa moralnego", „fałszywe nauki"
i „nowe błędy" jego czasów. Coraz wyraźniejsze, coraz bardziej zatrwa
żające były oznaki nowego pogaństwa.
Na pierwszym miejscu znalazły się „teorie, które zaprzeczały jedno
ści rodu ludzkiego" oraz „sprawiły, że w zapomnienie popadło prawo
solidarności i miłości". Kościół natomiast nauczał, że wszyscy ludzie
i wszystkie narody wywodzą się „ o d jedynego rodu", od biblijnych
prarodziców. Jakiekolwiek „przywiązanie do dziedzictwa", każda prze
sadna wiara „w wielkość swojej ojczyzny" są nie do pogodzenia z wia
rą chrześcijańską, jak ją określił Św. Paweł: tam, gdzie Jezus odnowi
wszystko, „nie będzie już więcej Greków czy Żydów, obrzezanych czy
nieobrzezanych, barbarzyńców, Scytów, niewolników czy wolnych, lecz
wszystkim we wszystkich jest Chrystus" (Kol 3,11). Korzystając z po
jęcia Humani generis unitas, papież czynił aluzję do nieopublikowanej
encykliki Piusa XI.
Pius X I I dobitnie potępił ideologię totalitaryzmu: „Fałszywe poj
mowanie nieograniczonego autorytetu państwa, czcigodni Bracia, jest
zgubne nie tylko dla życia wewnętrznego narodów, ich pomyślności
i uporządkowanego rozkwitu, lecz szkodzi również wzajemnym sto
sunkom między narodami, ponieważ niszczy ponadnarodową wspól
notę, pozbawia prawa narodów jego podstaw i znaczenia, prowadzi do
naruszenia cudzych praw i utrudnia jakiekolwiek zrozumienie i poko
jowe współżycie". W ten sposób napiętnował Hitlera, nawet jeśli nie
wymienił go z nazwiska: „Postrzeganie z góry umów jako przejściowe
i milczące zastrzeganie sobie prawa do jednostronnych rozwiązań, o ile
wydaje się to korzystne, oznacza niszczenie każdego wzajemnego zaufa
nia państwa wobec państwa. Byłby to koniec naturalnego porządku".
- 1 5 9 -
N i e zapomniał również o Polsce: „ N a r o d y zostały już wciągnięte
w morderczy wir wojny, być może znajdują się dopiero u początków
cierpień... Krew niezliczonej liczby ludzi, również tych, którzy nie
walczą, wzbudza wstrząsającą skargę, w szczególności z powodu tak
umiłowanego narodu, jak naród polski, którego wierność Kościołowi
i zasługi w ratowaniu kultury chrześcijańskiej zapisały się niezatartą
czcionką w księdze historii, dając mu prawo do ludzko-obywatelskiego
współczucia od świata. W ufności w potężne wstawiennictwo Maryi,
w p o m o c Chrystusa, oczekujemy godziny jego zmartwychwstania we
dług zasad sprawiedliwości i prawdziwego pokoju". Wyraźna wzmianka
o Matce Bożej, tak gorliwie czczonej w Polsce, była chyba szczególną
pociechą dla tego doświadczonego cierpieniem kraju.
Na koniec Pius X I I wezwał świat chrześcijański do p o m o c y dla
„wszystkich dotkniętych nędzą wojny". „Miłość braterska nie powinna
być pustym słowem, lecz żywą rzeczywistością: przed chrześcijańską
Caritas
otwiera się nie dające się ogarnąć pole działania we wszystkich
jego formach". Ofiary wojny mają „prawo do współczucia i pomocy".
Papież potępia dyktatorów zrywających umowy oraz rasizm,
tak na
stępnego dnia brzmiał tytuł na pierwszych stronach „New York Times".
N a d a n o wiadomość. Jej słowa były tak wyraźne, że rozpowszechnianie
encykliki w Niemczech zostało zakazane. Szef gestapo Heinrich Müller
twierdził stanowczo, że „jest ona skierowana przeciwko Niemcom, za
równo pod względem światopoglądowym jak i w odniesieniu do wojny
z Polską". Reinhard Heydrich, szef Służby Bezpieczeństwa SS w War
szawie, określił ją jako „niewyważone oskarżenie Niemiec". Minister
stwo Spraw Zagranicznych oficjalnie zaprotestowało przeciwko ency
klice, „która w istocie potępia zasady państwa totalitarnego", a „przede
wszystkim Trzecią Rzeszę". „Pius XII przestał w tym momencie być
neutralny", wyjaśniono w Berlinie niemieckiemu ambasadorowi w Wa
tykanie Diegowi von Bergenowi. Hitlerjugend otrzymała zadanie zbie
rania i niszczenia kopii encykliki. Goebbels kazał nawet wydrukować
sfałszowany tekst i rozpowszechniać go w Rzeszy, aby stworzyć wra
żenie, że papież modli się za Niemców, a nie za Polaków. Równocześ-
- 1 6 0 -
nie francuskie samoloty zrzuciły na terenie Niemiec 88 tysięcy kopii
oryginalnego tekstu, aby obudzić naród Hitlera.
Kiedy w listopadzie 1939 roku w Ministerstwie Spraw Zagranicz
nych Rzeszy w Berlinie papieski nuncjusz Orsenigo zaprotestował prze
ciwko brutalnemu traktowaniu narodu polskiego, nie znalazł posłuchu.
W biurze Ribbentropa poinformowano, że nie powinno go to obcho
dzić, ani nie powinien się o to martwić.
Tak więc Piusowi XII nie pozostało nic innego, jak w przemówieniu
na Boże Narodzenie 1939 roku raz jeszcze napiętnować „zamierzoną
przemoc wobec małego, ciężko pracującego i pokojowo nastawionego
narodu, p o d pretekstem nieistniejącego »zagrożenia«". Jednocześnie
papież wymienił pięć podstawowych warunków urzeczywistnienia po
koju: 1. prawo każdego narodu do życia; 2. redukcja zbrojeń; 3. stwo
rzenie nadrzędnej, ponadnarodowej instytucji; 4. zachowanie praw
narodów i mniejszości narodowych; 5. dostateczna świadomość odpo
wiedzialności. Daremnie.
Od dnia 2 stycznia 1940 roku Radio Watykańskie rozpoczęło regu
larnie nadawać wiadomości o sytuacji w okupowanej Polsce. „Warunki
życia religijnego, politycznego i gospodarczego wprawiły szlachetny
naród polski, w szczególności na terenach zajętych przez Niemców,
w stan terroru, otępienia i chciałoby się powiedzieć: barbarzyństwa
( . . . ) . Niemcy stosują te same środki, a być może jeszcze gorsze niż So
wieci", tak brzmiała audycja z dnia 21 stycznia, autoryzowana dwa dni
wcześniej przez papieża. Niemiecki ambasador nadaremnie protestował
przeciwko emisji. Kiedy w rocznicę koronacji na papieża polscy muzycy
grali Piusowi XII Chopina, wyrwały mu się z ust słowa: „Biedna Polska
jest ukrzyżowana między dwoma złodziejami". Dopiero kiedy polscy
biskupi sami poprosili o to, Radio Watykańskie zaprzestało nadawania
relacji o potwornościach nazistów. Okazało się, że ci reagowali na każdą
audycję coraz bardziej brutalnymi odwetami wobec polskiego Kościo
ła i ludności.
Była jeszcze nadzieja na ograniczenie rozmiarów wojny i odsu
nięcie od władzy Hitlera. W grudniu 1939 roku papież wykorzystał
- 161 -
uroczystości dziesięciolecia zawarcia traktatów laterańskich do podjęcia
osobistej próby. Po pierwsze przyjął w Watykanie podstarzałego króla
Wiktora Emanuela II i królową, a następnie zdecydował się, wbrew
ówczesnym zwyczajom dyplomatycznym, do rewizyty na Kwirynale.
Za każdym razem chwalił Włochy, które żyją „nadal w pokoju (...)
dzięki wzniosłej mądrej ręce swojego króla". Przesłanie było jedno
znaczne i zrozumiał je nawet Mussolini. W liście, który ten ostatni
napisał wkrótce do Hitlera, popierał stworzenie niezależnego państwa
polskiego, ostrzegał przed zażyłymi kontaktami z Rosją i przepowiadał
ingerencję U S A , które nigdy „nie dopuszczają do totalnej klęski de
mokracji". Już tylko z tego powodu Włochy nie mogły i nie chciały się
zobowiązywać do uczestnictwa w długiej wojnie.
Jednak Hitler nie zareagował na ten list. Mussolini początkowo
poczuł się obrażony, potem jego obraza zamieniła się w niewiarę we
własne umiejętności. Czuł się zlekceważony, a nawet wzgardzony. To
pozbawiło go jakiejkolwiek pewności siebie, zamieniając poczucie niż
szości w istną uległość wobec Hitlera. Coraz częściej w obecności Cia-
na opowiadał o „wielkich wizjach", „czarach" fiihrera. Kiedy minister
spraw zagranicznych Ribbentrop przybył do Rzymu, Mussolini przyjął
go z otwartymi ramionami. Skąpa odpowiedź z Berlina brzmiała: Hitler
oczekuje duce na przełęczy Brenner. „Z uczuciem trwożnej radości"
Mussolini pojechał na granicę pomiędzy Rzeszą a Włochami, gdzie
zapewnił fiihrera o swoim ślepym posłuszeństwie.
Dnia 11 marca Ribbentrop złożył również wizytę papieżowi. Przybył
we wspaniałym czarnym mundurze dyplomatycznym z białymi klapa
mi, wraz ze świtą, aby podkreślić swoje znaczenie. Wszedł na Scala Regia
(schody królewskie), oficjalne wejście do Pałacu Apostolskiego, sztyw
nym, sprężystym krokiem w towarzystwie ambasadora von Bergena,
radcy ambasadora Menshausena i wysokiego, rudego szefa protokołu
Freiherra von Dörnberga. Jego nerwowość zdradzało jedynie regularne
uderzanie o udo białymi rękawiczkami trzymanymi w lewej ręce.
Przy wejściu do apartamentów papieskich minister spraw zagra
nicznych Hitlera został przyjęty zgodnie z ustalonym w protokole
- 1 6 2 -
ceremoniałem. Jeden z monsignores poprowadził czterech mężczyzn
przez szereg przedpokojów do progu biblioteki. Następnie dał znać
towarzyszom Ribbentropa, aby tutaj zaczekali; przed oblicze papieża
dopuszczono jedynie ministra.
Oficjalna rozmowa trwała dokładnie godzinę. Pius XII zaczął od
zrozumiałego pytania o ostatnie szykany wobec Kościoła w Niemczech.
Ribbentrop odpowiedział z właściwą sobie arogancją, że to nie jego re
sort. Papież ostrożnie pokierował rozmowę na właściwy temat - temat
pokoju. Jednak jeszcze nie wypowiedział słowa „pokój", a minister mu
przerwał. „Zanim Wasza Świątobliwość dotknie tego tematu, muszę
najpierw przedstawić stanowisko rządu niemieckiego. Założeniem każ
dej takiej rozmowy jest oferta pokoju złożona Niemcom przez Francję
i Anglię". Cichym, cierpliwym głosem Pius XII wskazał, że szczęście
wojenne może być zmienne. Już choćby z tego powodu czasami mą
drzej jest wyjść naprzeciw przeciwnikowi. Nazista ponownie mu prze
rwał. „Jeszcze w tym roku Anglia i Francja zwrócą się do rządu Rzeszy
z propozycją pokoju", zapewnił kategorycznie. „ D l a nas nie ma zmiany
w szczęściu na wojnie (...) i to jest niezmienne przekonanie całego
narodu niemieckiego".
Później kardynał Tardini, nowy papieski „minister spraw zagranicz
nych", miał zanotować: „Szczególnie obstawał przy tym, aby powie
dzieć papieżowi, że Niemcy są dostatecznie silne, że połowa świata stoi
przed nimi otworem, że m o g ą mieć od Rumunii całą ropę oraz że bez
żadnych wątpliwości wygrają wojnę w ciągu 1940 roku ( . . . ) . Powtórzył
to kilka razy, podnosząc głos i gestykulując".
Na zakończenie rozmowy papież zapytał go, czy Niemiec wierzy
w Boga. „Wierzę w Boga, ale nie chodzę do kościoła", zuchwale od
powiedział Ribbentrop. „Naprawdę wierzy pan w Boga?", powtórzył
papież z niedowierzaniem swoje pytanie po niemiecku. „Nie potrafię
inaczej, jak tylko wątpić w prawdę pańskich słów!".
„Tak czy inaczej nazizm, chroniąc N i e m c y przed komunizmem,
uratował również Kościół", wyjaśnił Ribbentrop, badając chyba, czy
mógłby pozyskać Piusa X I I jako sprzymierzeńca przyszłej „krucjaty"
- 1 6 3 -
przeciwko Rosji. „To bardzo odważne stwierdzenie - odprawił go Pa
celli. Nikt nie może wiedzieć, co by się stało, gdyby...". Następnie
zaczął mówić o okrucieństwach reżimu nazistowskiego. J a k pisał „New
York Times" z dnia 14 marca 1940 roku: „Ojciec Święty (...) płomien
nymi słowy bronił Żydów w Niemczech i Polsce".
Kiedy urażony minister spraw zagranicznych odjechał ze swoją świ
tą, Pius X l i wiedział, że Niemcy planowały atak na front zachodni.
Tym samym jasne było, że Ribbentrop przybył do Rzymu z dwóch
powodów. Chciał pozyskać duce dla planów Hitlera i dać do zrozu
mienia papieżowi, że wszelki opór jest bezcelowy. W ciągu roku fuhrer
byłby panem Europy, a Pius XII zostałby wydany na jego łaskę i nie
łaskę. Dlatego nadszedł czas, aby zbliżyć się do reżimu. Na przykład
zdystansować się od dalszego wywierania wpływu na rząd włoski, który
odmawiał upragnionej pomocy zbrojnej Hitlerowi.
Papież był przygnębiony. Podczas gdy jego monsignores, raczej kręcąc
głowami, zareagowali na aroganckie zachowanie „rasy panów" z Berli
na, papież wiedział teraz, że nie da się już uratować pokoju. Raz jeszcze
zwrócił się, tym razem na piśmie, do Mussoliniego, błagając go, aby nie
robił fałszywego kroku, który wywołałby w Europie ogromny pożar,
a ludziom przyniósłby niewyobrażalne cierpienia. Lakoniczna odpo
wiedź duce brzmiała: „Trzeba również brać pod uwagę wolę i zamiary
osób trzecich".
Następnie papież jeszcze raz publicznie potępił wojnę i jej sprawcę:
w kazaniu z okazji Świąt Wielkanocnych w 1940 roku Pius XII zali
czył wojnę do „moralnych wrzodów, zniekształcających ludzkie serce",
z których chyba najgorszy to krzywoprzysięstwo - co było wyraźnym
oskarżeniem Hitlera. „Kilkakrotnie łamane w złośliwych zamiarach
u m ó w a tym samym pogwałcenie prawa narodów. Terror, bombar
dowanie i podpalanie miast i wsi; nieuzbrojeni mężczyźni, chorzy,
chwiejący się starcy i niewinne dzieci, pozbawione swoich domów i za
strzelone", tak streścił wzburzone oskarżenia papieża pokoju Nazareno
Padellare Następnego dnia «L'Osservatore Romano" wydrukował ten
tekst na pierwszej stronie. Mussolini szalał z wściekłości, gdy jego sie-
- 1 6 4 -
pacze poinformowali go o rozchwytywaniu gazety w całych Włoszech.
Na próżno protestował u kardynała sekretarza stanu Maglionego, który
powoływał się na wolność prasy w suwerennym państwie watykańskim.
N i e można było powstrzymać tragicznych wydarzeń, kiedy dnia
3 maja 1940 roku kardynał sekretarz stanu telegrafował do nuncjatur
w Brukseli i w Hadze. Z pewnego źródła, jak czytamy w zaszyfrowanym
tekście, dowiedziano się, że „zbliża się bezpośrednia ofensywa na froncie
zachodnim", na którą narażone są Holandia, Belgia, a być może i Szwaj
caria. Z informacji tych można „zrobić użytek jedynie ściśle poufnie".
Arcybiskup Clemente Micara, nuncjusz apostolski w Belgii, poinfor
mował o tym niezwłocznie króla Leopolda. Trzy dni później Pius XII
przyjął francuskiego ambasadora, aby przekazać mu wiadomość o pla
nowanej napaści Niemiec. Dnia 10 maja 1940 roku o godzinie 3:00
nad ranem Hitler rozpoczął ofensywę w Holandii, Belgii, Luksemburgu
i we Francji. Bez stawiania ultimatum, bez wypowiedzenia wojny,
Wehrmacht wkroczył również do trzech państw neutralnych.
Wieczorem, tego samego dnia, Pius X I I wysłał trzy telegramy: do
króla Belgów, królowej Holandii i wielkiej księżnej Luksemburga,
w których wyraził swoją „ojcowską przychylność" i udzielił błogosła
wieństwa. Jego lud jest „narażony na okropności wojny (...) wbrew jego
woli i wbrew wszelkim prawom". Modlił się o to, aby jak najszybciej
przywrócono „nieograniczoną wolność i niezależność" ich krajom. Zaraz
następnego dnia teksty te pojawiły się w „L'Osservato re Romano".
Mussolini znowu zaprotestował, określając telegramy jako „bez
pośredni atak na jego politykę". W całym kraju faszystowskie bryga
dy brutalnie zaatakowały i pobiły sprzedawców i czytelników gazety
watykańskiej. Od tego momentu faszyści zakazali kolportażu ponad
100 tysięcy egzemplarzy na terenie Włoch. Dotychczas nakład gazety
watykańskiej wynosił 150 tysięcy egzemplarzy. Włoskiemu ambasa
dorowi w Watykanie Alfieriemu polecono, aby przemówił w imieniu
Mussoliniego do papieża. Kiedy ten go przyjął, Włoch ostrzegł go,
aby nie drażnić faszystów, i dał do zrozumienia, że skutkiem mogą być
„poważne incydenty".
- 1 6 5 -
Pius XII odrzekł ze spokojem: „Nie boję się obozu koncentracyjne
go", a następnie wspomniał o zajściu w Monachium: „ Z a pierwszym
razem nie obawiałem się wycelowanych we mnie rewolwerów; kolej
nym razem będę się bał jeszcze mniej".
Potem wypowiedział znamienne zdanie, istotne dla zrozumienia
jego dalsze postępowania:
„Z pewnością Włosi zdają sobie sprawę z tych strasznych rzeczy,
do których dochodzi w Polsce. Musielibyśmy ciskać płomienne słowa
przeciwko takim rzeczom i powstrzymuje N a s jedynie świadomość,
że pogorszylibyśmy tylko los tych nieszczęśników, jeśli zaczęlibyśmy
mówić".
XIV
DEFENSOR CIVITATIS
Jedyna cicha nadzieja, jaka teraz pozostała Piusowi X I I , to nadzie
ja na zmianę rządu w Berlinie. Papież wiedział, że istnieją T a j ne
N i e m c y , które marzą o tej zmianie i które widziały w nim natural
nego sprzymierzeńca: opozycjoniści, przeciwnicy nazizmu, głęboko
wierzący katolicy, protestanci skupieni wokół Dietticha Bonhoeffera,
arystokracja, pacyfiści. N i e byli oni oderwanymi od życia szaleńcami,
zdążyli przeniknąć już do wojskowej służby wywiadowczej admirała
Wilhelma Franza Canarisa. Ich kontakty sięgały do sztabu generalnego
Wehrmachtu. Tak więc doszło do jedynej w swoim rodzaju konfiguracji
w historii. Zastępca Chrystusa na ziemi był członkiem sprzysiężenia
mającego na celu obalenie Hitlera.
Zanim ruch oporu w Niemczech nawiązał kontakty z Watykanem,
ustalono utrzymywanie ścisłej tajemnicy. Canarisowi, który na ze
wnątrz krył się za fasadą lojalnego urzędnika służb specjalnych, nie
wolno było się ujawniać. Wszystkie kontakty przebiegały przez placów
kę Abwehry w Monachium i jednego człowieka: dra Josepha Mullera.
Muller, znany pod przydomkiem Ochsensepp [dosł. z niem.: Józek
od wołów - przyp. tłum.], polityk powojenny i współzałożyciel C S U ,
był katolikiem z krwi i kości. Syn frankońskiego chłopa początkowo
wypracował sobie wysoką pozycję jako adwokat, do m o m e n t u gdy
Canaris zatrudnił go na stanowisku oficera w niemieckiej Abwehrze.
Jednak wszystko zaczęło się od innego mieszkańca M o n a c h i u m ,
Wilhelma Schmidhubera, honorowego konsula Portugalii. Został on
- 1 6 7 -
właśnie wcielony do oddziałów rezerwy, gdy ogłoszono powszech
ną mobilizację. Konsul miał służyć jako oficer u generała Sperrlego
w Norymberdze. Jednak jowialnemu salonowcowi, który był w równej
mierze kosmopolitą, jak i wierzącym katolikiem, nie p o d o b a ł o się
sprawowanie nadzoru nad życiem żołnierskim. Tak więc uruchomił
swoje kontakty i zgłosił się do starego przyjaciela, podpułkownika Te-
schemachera, szefa placówki Abwehry w Monachium. Teschenmacher
był również katolikiem i nie sympatyzował z ruchem nazistowskim.
Schmidhuber polecił mu skorzystać z konsulatu jako centrali łączniko
wej do przekazywania informacji, dzięki czemu jako konsul stałby się
niezbędnym pracownikiem. Teschenmacher chciał tylko wiedzieć, czy
Schmidhuber dysponuje kontaktami z Watykanem. Konsul to potwier
dził i wówczas stał się interesujący dla Abwehry.
Teschenmacher wysłał Schmidhubera do centrali Abwehry w Ber
linie, do generała brygady Hansa Ostera, osobistego szefa i przyjaciela
Canarisa, który był jednocześnie głową grupy sprzysiężonych planują
cych zamach na Hitlera. Ponownie wymienił nazwiska i pozycję swoich
informatorów w Watykanie. Oster spytał, czy konsul jest gotowy wyru
szyć na zlecenie Abwehry do Rzymu. Schmidhuber zgodził się, prosząc
jednak o jakiegoś towarzysza, który mógłby doskonale dopełniać jego
własne kontakty. O w y m człowiekiem był dr Joseph Muller. W krę
gach N S D A P uchodził on za podejrzanego, gdyż jako prawnik bronił
klasztorów i zakonów katolickich przed coraz częstszymi ingerencjami
nazistów. Dlatego dla Canarisa był człowiekiem g o d n y m zaufania.
Nakazał zatem uporządkować dokumenty Mullera, a następnie obaj
monachijczcy polecieli do Rzymu, oficjalnie po to, aby we Włoszech
informować o defetystycznych nastrojach. Od tej pory Schmidhuber
zszedł na plan drugi, zaś Ochsensepp przejął kontrolę nad operacją.
Dr Muller faktycznie miał bardzo dobre kontakty z rzymską Kurią.
Wziął ślub w grotach Bazyliki św. Piotra, świadkiem na tej uroczystości
był niemiecki prałat SchónhófFer, który od tego momentu zaczął spra
wować funkcję pośrednika w kontaktach Mullera z Kurią. Przez niego
Muller spytał, jaki jest stosunek Watykanu do pokoju z Niemcami, za-
- 1 6 8 -
nim jeszcze wojna wykroczy poza granice Polski. Odpowiedź brzmiała,
że każda możliwość zakończenia wojny na drodze negocjacji jest mile
widziana. Wkrótce Muller nawiązał kontakt z Kaasem, który z kolei
przedstawił go ojcu Leiberowi, prywatnemu sekretarzowi papieża.
Właśnie jemu Muller po raz pierwszy wyjawił, że ludzie ze sztabu
generalnego i Abwehry planują pucz wojskowy, mający na celu obalenie
Hitlera. Ich celem był powrót Niemiec do praworządności, stworzenie
federacji, do której należałaby również Austria, wycofanie się z Polski
i Czechosłowacji. Szefem rządu tymczasowego miał zostać generał
Ludwig Beck, który w 1938 roku ustąpił ze stanowiska szefa sztabu ge
neralnego w proteście przeciw planowanemu przez Hitlera wkroczeniu
do Czechosłowacji i od tego momentu utrzymywał kontakty z ruchem
oporu Tajnych Niemiec. Sprzysiężeni wiedzieli, że zamach stanu nie
przebiegnie bez użycia siły, a nawet ryzyka wojny domowej. Zanim
jednak mogli zaatakować, potrzebowali przynajmniej zapewnienia ze
strony Anglii, że mocarstwa zachodnie uznają nowy rząd, będą gotowe
na pokój i nie odniosą żadnych korzyści kosztem poranionych Nie
miec. Człowiekiem, który wydawał się im idealnym pośrednikiem, był
papież. Generał Beck ślepo mu ufał, odkąd poznał Pacellego, gdy ten
był nuncjuszem w Berlinie. Zadaniem Ojca Świętego byłoby nawiąza
nie stosunków z Brytyjczykami, którzy zatroszczyliby się o gwarancje
rządu Chamberlaina.
G d y ojciec Leiber poinformował Piusa X I I o tych planach, ten
poprosił o jedną noc do namysłu, po czym wyraził zgodę. Była to naj
bardziej ryzykowna decyzja jego pontyfikatu. Robert Graham, historyk
watykański, nie był jedynym, który pytał bezradnie: „Jak papież mógł
się zgodzić na udział w tego rodzaju niebezpiecznej akcji?". D l a same
go ojca Leibera było to niepojęte, jego zdaniem w tej kwestii Pius XII
„posunął się za daleko".
Rzeczywiście konsekwencje byłyby straszne, gdyby Hitler dowie
dział się o planach sprzysiężonych i udziale w nich papieża. Konkor
dat zostałby zerwany, a hierarchia katolicka postawiona p o d ścianą.
Jednocześnie Mussolini oceniłby zachowanie papieża jako złamanie
- 169 -
neutralności uzgodnionej w traktatach laterańskich. M o ż n a było się
liczyć nawet z okupacją Watykanu przez faszystów. Jednak Pius XII
postawił wszystko na jedną kartę, ponieważ nie widział innego sposobu
na zawarcie pokoju.
D n i a 6 listopada 1939 roku Muller został poinformowany, że pa
pież jest gotowy „uczynić, co w jego mocy". To była jego własna, samo
dzielna decyzja, nawet sekretariat Watykanu nie został wtajemniczony
w te plany. Tylko Cornwell, który zniesławił nowego sprzysiężonego
nazywając go papieżem Hitlera, dostrzega nawet w tego rodzaju heroiz
mie „słabość i wrażliwość nowoczesnej autokracji papieskiej".
Trzy tygodnie później Kaas spotkał się z brytyjskim ambasado
rem w Watykanie Francisem d'Arcy Osborne'em i wtajemniczył go
w plany. Dnia 12 stycznia 1940 roku Pius XII przyjął go na prywatnej
audiencji, zaś cztery tygodnie później odbyło się potajemne spotkanie
poza protokołem. N a s t ę p n e tygodnie upłynęły p o d znakiem kon
taktów między Berlinem, Watykanem i Londynem. Niemiecki ruch
oporu chciał poznać warunki, na których Wielka Brytania zawarłaby
pokój. Odpowiedź była precyzyjna: p o d warunkiem, że uda się obalić
rządy Hitlera jeszcze przed rozpoczęciem ofensywy na Zachód. Berlin
odpowiedział, że byłby w stanie przystać na to, założywszy, że bry
tyjskie warunki pokoju są do przyjęcia. Muller przekazał te warunki,
a Tajne Niemcy uznały je za godne akceptacji. Jednakże nic się nie
wydarzyło. N i e doszło ani do zamachu stanu, ani do ofensywy na
Zachód. Czy niemiecki resistance był jedynie wymysłem nazistów, aby
sparaliżować gotowość obronną Brytyjczyków? Londyn chciał poznać
nazwiska sprzysiężonych, Pius X I I obiecał ich nie wyjawić, a tylko
dał do zrozumienia, że zaangażowany jest w to „jeden w niemieckich
generałów". W rzeczywistości ludzie skupieni wokół Ostera przecenili
swoje możliwości. Pius XII wpadł w złość, poczuł się skompromito
wany. Brytyjczycy stracili jakiekolwiek zaufanie do swoich partnerów
w negocjacjach. Muller wyjechał do Londynu, Schmidhuber był nadal
aktywny. Podjął ostatnią próbę odzyskania zaufania aliantów. Abwehra
dowiedziała się o terminie planowanego zajęcia Holandii i Belgii: dnia
- 1 7 0 -
10 maja 1940 roku, o godzinie 4:00. Watykan bezzwłocznie ostrzegł
państwa neutralne. Jednak po konsultacjach z Londynem Bruksela
zdecydowała, że nie należy sobie wiele robić z informacji od niemiec
kiej opozycji; często bowiem okazywały się one niewiarygodne. Tak
więc kraje Beneluksu zostały zaskoczone przez Niemców, m i m o że
wcześniej ostrzegł je Watykan.
Jeszcze tego samego dnia, w którym tajne informacje okazały się
prawdziwe, niemiecki ruch oporu musiał się przyznać do braku szans.
Nastroje w Rzeszy były zbyt euforyczne, aby podjąć ryzyko. Zbyt głoś
ne okrzyki radości wznoszono pod adresem Hitlera, którego propagan
da nazistowska gloryfikowała jako „korektora dyktatu wersalskiego".
Natomiast w Londynie utworzono od tego momentu gabinet do spraw
wojennych pod przewodnictwem Winstona Churchilla, który reago
wał milczeniem na wszelkie niemieckie sondaże pokojowe. Dopiero
cztery lata później, po wylądowaniu wojsk aliantów w Normandii,
Tajne Niemcy dostrzegły znowu szansę na przewrót. Z tego samego
kręgu, który w 1939 roku kolaborował z papieżem, wywodzili się lu
dzie, którzy dokonali zamachu w dniu 20 lipca 1944 roku. Ich los jest
niestety znany.
Chociaż plany się nie powiodły, ten niemal brawurowy akt papieża,
który Harald Deutsch określił mianem „jednego z najbardziej zadzi
wiających wydarzeń w nowoczesnej historii papiestwa", zdradził wiele
cech jego charakteru. Papież wcale nie był tchórzem, jak starał się go
przedstawić Hochhuth, i z pewnością nie stawiał na Hitlera w celu
zatrzymania fali bolszewizmu, który uważał za mniejsze zło w obliczu
zbrodni nazistów. Historyk Eryk Kosthorst trafnie ujął ten aspekt: „Pa
pież, usunąwszy na bok zrozumiałe, duże wątpliwości i powagą swojego
autorytetu legitymizując wówczas niemiecką opozycję, a lepszego po
parcia nie mogła otrzymać, dokonał poważnego czynu godnego męża
stanu. Decyzja ta nie traci na znaczeniu przez to, że nie doprowadziła
do zawarcia pokoju, któremu miała służyć". Również zamachowcy
z dnia 20 lipca 1944 roku nie stracili nic ze swojej wielkości i bohater
skiej odwagi przez to, że ostatecznie ponieśli klęskę.
- 171 -
Kiedy wojna nawiedziła cały kontynent, Pius XII liczył na innego
sprzymierzeńca w swojej polityce pokojowej: Stany Zjednoczone.
Pod koniec grudnia 1939 roku papież otrzymał, jak to określił,
„prezent świąteczny z Waszyngtonu". Prezydent Roosevelt zapowiedział
wysłanie do Rzymu swojego osobistego przyjaciela, byłego magnata
stalowego Myrona Taylora jako „nadzwyczajnego wysłannika". Tym
samym został uczyniony pierwszy krok do odbudowy stosunków dy
plomatycznych między U S A a Stolicą Apostolską. Prezydent publicznie
pochwalił „koncepcję sprawiedliwego pokoju", jaką przedłożył światu
papież, i obiecał pełne wsparcie ze strony swojego rządu. Amerykań
ski magazyn „ L o o k " napisał: „Najważniejszą osią świata nie jest już
Rzym—Berlin, lecz Rzym-Waszyngton; jest to oś pokoju".
G d y dnia 27 lutego 1940 roku Myron Tylor interweniował w Waty
kanie, powitano go niczym wysłannika pokoju. Napisany odręcznie list
uwierzytelniający od prezydenta skierowany był osobiście do papieża,
a kończył się równie nieprotokolarnymi co ciepłymi słowami: Cordially
your friend
(„Pański serdeczny przyjaciel"). W tym samym czasie do
tarł kolejny specjalny pełnomocnik Roosevelta, Sumner Welles, który
podróżował przez stolice europejskie, aby wysondować, jakie panowały
w nich nastroje, i zbadać możliwości zawarcia pokoju. Ostatecznie
Roosevelt skoncentrował się na próbie powstrzymania Mussoliniego
przed przystąpieniem do wojny, jednak nie udało mu się tego dokonać,
podobnie jak wcześniej papieżowi.
„Podwajamy nasze modlitwy i wysiłki", napisał w sierpniu 1940
roku Pius XII do Roosevelta. Tak dokładnie było. W kwietniu papież
wezwał cały świat chrześcijański do krucjaty modlitewnej o pokój,
mającej trwać cały maj. W porywającej modlitwie o pokój dnia 5 maja
1940 roku błagał patronów Włoch, św. Katarzynę ze Sieny i św. Fran
ciszka z Asyżu, o oddalenie widma wojny od kraju. Kiedy jednak Wło
chy dnia 10 czerwca 1940 roku przystąpiły do drugiej wojny światowej,
papież gorzko płakał. Amerykanie zaoferowali mu azyl, jednak Pius XII
wiedział, że jego miejsce jest w Rzymie. „Nie boję się i zostanę tutaj",
tak odpowiedział na tę propozycję.
- 1 7 2 -
Papież często w owe dni odmawiał Apage Satanas!, starą modli
twę — egzorcyzm Kościoła z Rituale Romanum, najczęściej na kola
nach w swojej kaplicy, ubrany w starą, już kilkakrotnie łataną sutannę,
w wygodnych czarnych butach, kupionych niegdyś w Monachium,
które nosił jedynie w najbardziej prywatnych momentach. Człowiek,
z którego chciał wypędzić diabła, żył 1500 km na północ do Watyka
nu, jednak papież miał nadzieję, że mimo wszystko jego modlitwy coś
wskórają. Jak relacjonują naoczni świadkowie z jego najbliższego oto
czenia (łącznie z siostrzeńcem Carlem), od marca 1939 roku Pacelli nie
miał już wątpliwości, że Adolf Hitler był opętany przez diabła. Podob
no papież w najczarniejszych momentach wojny poddawał brunatnego
dyktatora „egzorcyzmowi na odległość", raz w kaplicy, innym razem
przez otwarte okna swojego apartamentu, modląc się: „W imię Jezusa,
ustąp szatanie (...) Ty, który zostałeś pokonany przez Mojżesza w Mo
rzu Czerwonym, który zostałeś wypędzony z Saula dzięki psalmom
śpiewanym przez Dawida, który zostałeś potępiony w osobie Judasza".
Ojciec Gumpel, relator w procesie beatyfikacyjnym Piusa XII, osobiście
potwierdził mi ten z pewnością ciekawy szczegół.
Papież miał ku temu wszelkie powody, gdyż codziennie docierały
do niego nowe relacje, które nie pozostawiały żadnych wątpliwości, że
Hitler nienawidził Kościoła i dążył do jego zniszczenia. Jak dziś wiemy,
w samych Niemczech wobec 12 105 księży podjęto środki przymusu,
które bezpośrednio dotknęły jedną trzecią katolickiego kleru i jedną
dziesiątą zakonników. 4 0 7 niemieckich kapłanów trafiło do obozów
koncentracyjnych, 107 znalazło w nich śmierć, kolejnych 63 księży
zostało straconych lub zamordowanych. W okupowanej Polsce naziści
zabili 4 biskupów, 113 zakonników i 238 zakonnic. W obozach kon
centracyjnych straciło życie kolejnych 3642 kapłanów, 720 zakonników
i 111 zakonnic. Wydawało się, że okupanci za wszelką cenę postanowili
zniszczyć religię chrześcijańską. Żadne protesty nuncjusza Orsenigo
w Berlinie nie zostały wysłuchane; jak mu wyjaśniono w Ministerstwie
Spraw Zagranicznych, konkordat obowiązywał tylko w dawnej Rzeszy
w granicach z 1933 roku, a więc nie powinno obchodzić go nic, co się
- 1 7 3 -
działo na terenach wschodnich. Postępowanie nazistów w Polsce daje
przynajmniej namiastkę tego, co mogłoby się wydarzyć w Niemczech,
gdyby nie było konkordatu, jednakże i tak Kościół katolicki w Trzeciej
Rzeszy stał się Kościołem męczenników.
Niektórzy odważni biskupi i kapłani stawiali mimo wszystko opór.
Zaraz po wybuchu wojny Hitler zrealizował jeden ze swoich najstrasz
liwszych planów. W Rzeszy zalegalizowano eutanazję, co pociągnęło za
sobą powstanie definicji „życia bezwartościowego" i masowe zabijanie
ludzi upośledzonych. Na polecenie papieża Święte Oficjum wyda
ło w 1940 roku dekret, że eutanazja narusza zakaz zabijania zawarty
w Dekalogu i nie da się jej pogodzić z wiarą chrześcijańską. M i m o to
niemieccy biskupi zareagowali początkowo bojaźliwie, ostrożnie jedy
nie napominając w liście pasterskim, że nigdy i w żadnych okolicznoś
ciach człowiek nie może zabijać niewinnych. Tylko jeden z nich głosił
prawdę bez ogródek, zdobywając tym samym raz na zawsze honorowy
tytuł L w a z M ü n s t e r ; był to przyjaciel Pacellego Klemens Au
gust hrabia von Galen. W trzech płomiennych kazaniach, które potem
nielegalnie kopiowane krążyły po Rzeszy, protestował przeciwko pro
gramowi eutanazji, deportacjom i mordowaniu upośledzonych oraz
przeciw praktykom gestapo. Pius X I I określił te kazania „pociechą
i zadośćuczynieniem, jakich na drodze cierpienia, którą kroczymy z ka
tolikami Niemiec, już od dawna nie odczuwaliśmy". Von Galen nie był
niepokojony przez nazistów, chociaż każdego dnia liczył się z tym, że
może zostać aresztowany przez gestapo. Zamiast tego dwudziestu czte
rech księży i trzynastu zakonników z jego diecezji osadzono w obozach
koncentracyjnych, a dziesięciu z nich tam zmarło. Biskup wiedział, że
cierpieli zamiast niego.
Wojna stała się usprawiedliwieniem wszelkich szykan antykościel
nych. W lutym 1940 roku biskupi i wikariusze generalni z prawie
wszystkich diecezji zostali wezwani do Głównego Urzędu Bezpie
czeństwa Rzeszy w Berlinie, gdzie wyjaśniono im, że każda krytyczna
wypowiedź będzie „podczas wojny traktowana jako atak przeciwko
zwartemu frontowi narodu niemieckiego i próba sabotażu woli obrony
- 1 7 4 -
narodu", za co groziła kara śmierci. Pod pretekstem działań wojennych
zaczęto od 1940 roku zajmować klasztory i d o m y zakonne. Ponad
trzysta z nich padło ofiarą s z t u r m u na k l a s z t o r y , a zakonnicy
i zakonnice zostali po prostu wyrzuceni na ulice. Również i tym razem
otwarcie protestował jedynie Lew z Münster. Skonfiskowano dzwony,
zakazano odprawiania nabożeństw, pielgrzymek i procesji, wykreślono
z kalendarza święta kościelne, zamknięto przedszkola wyznaniowe,
zastąpiono modlitwę szkolną n a r o d o w o s o c j a l i s t y c z n y m
w p r o w a d z e n i e m : „ N a r ó d musi coraz bardziej uwalniać się od
Kościołów i ich organów, kapłanów ( . . . ) . Nigdy już nie wolno udzie
lić Kościołom wpływu na kierowanie narodem. Należy je bez reszty
i ostatecznie przełamać [i] (...) usunąć", takie rozkazy wydał Hitler
swojemu sekretarzowi Martinowi Bormannowi i gauleiterom. S a m
Hitler miał plany n a okres p o o s t a t e c z n y m z w y c i ę s t w i e
i o s t a t e c z n y m r o z w i ą z a n i u k w e s t i i k o ś c i e l n e j :
„Wkroczę do Watykanu i wydobędę stamtąd całą społeczność. Powiem
wówczas: »Przepraszam, pomyliłem sie!« — Lecz ich tam już nie będzie".
Swojemu przybocznemu architektowi Albertowi Speerowi zwierzył się:
„ G d y już załatwię inne moje sptawy, policzę się z Kościołem. Straci on
słuch i wzrok". Kogo szczególnie miał wówczas na myśli fuhrer, wyjaś
nił hiszpański generalissimus Francisco Franco po jednym ze spotkań
z Hitlerem: „Kanclerz Rzeszy nazwał Ojca Świętego swoim osobistym
wrogiem". Młodym bojownikom z Waffen SS wbijano już wówczas do
głowy: „ Z a n i m nie powiesi się papieża, tego zbrodniarza w Rzymie,
zanim nie powiesi się wszystkich klechów, nie można mówić o zwy
cięstwie".
M i m o to Hitler miał czelność prosić papieża, kiedy w czerwcu 1941
roku napadł na Rosję, o wspólne poprowadzenie krucjaty przeciw bol-
szewizmowi. Watykan początkowo zignorował tę bezczelność. Dopiero
kiedy ambasador Włoch Bernardo Attolico interpelował, dlaczego pa
pież najpierw potępił bolszewizm, a teraz otwarcie odmawia N i e m c o m
i Włochom swojego wsparcia w walce z Rosją sowiecką, prałat Tardini
odpowiedział, czyniąc aluzje do paktu Hitlera ze Stalinem: „ N i e ulega
- 1 7 5 -
wątpliwości, że ten, kto w przeszłości zawarł z Rosją układ o przyjaźni,
musi wyjaśnić swoje zachowanie. Wiadomo, że ten, kto jeszcze wczoraj
twierdził, że sojusz z Rosją jest gwarancją pokoju na Wschodzie, a dziś
(...) prowadzi krucjatę, musi wytłumaczyć zmianę swojego zachowa
nia. Stolica Apostolska nie uważa natomiast tego za konieczne". Na
kolejne zapytanie wyjaśnił: „Swastyka niekoniecznie jest krzyżem kru
cjat". Poza tym trudno „potępiać pomyłki i okropności komunizmu
( . . . ) , a zapominać o wykolejeniach i prześladowaniach nazizstowskich".
Dlatego za właściwe uznał użycie „w miejsce wyrażenia k r u c j a t a "
hasła „jeden diabeł goni drugiego".
Najbliższy powiernik i sekretarz papieża ojciec Leiber potwierdził te
słowa, mówiąc: „Papież Pius XII nigdy nie widział krucjaty przeciwko
bolszewizmowi w wojnie Hitlera z Rosją". G d y przyjazny N i e m c o m
biskup Alojzy Hudal chciał odprawić mszę za N i e m c ó w poległych
w Rosji, Pius XII osobiście przez ojca Leibera zakazał mu tego: osta
tecznie naród rosyjski jest zmuszony prowadzić wojnę w celu obrony
swojej ojczyzny, stąd „można raczej mówić tam o »świętej wojnie«",
jak pisał.
„Niebezpieczeństwo k o m u n i z m u istnieje, lecz w tej chwili po
ważniejsze jest zagrożenie ze strony nazistów", zwierzył się Pius X I I
w owych dniach rektorowi Gregorianum i późniejszemu kardynałowi
P. Paolowi Dezzie S J .
W swoim przemówieniu bożonarodzeniowym w 1941 roku papież
potępił oba systemy. Opowiadał się za światem opartym na sprawiedli
wości, w którym nie będzie miejsca na ataki na wolność i bezpieczeń
stwo innych narodów, ucisk mniejszości, wojnę totalną, niepohamowa
ny wyścig zbrojeń oraz prześladowania religii i Kościoła. „Głos papieża
jest samotnym głosem w milczeniu i w ciemnościach, które ogarniają
Europę w tę świętą noc. Jest on jedynym niemal rządzącym na tym
europejskim kontynencie, który w ogóle ma odwagę podnieć głos",
skomentował „New York Times". „Papież nie pozostawia wątpliwości
co do tego, że celów nazistów nie da się pogodzić z jego pojęciem po
koju Chrystusowego".
- 1 7 6 -
Po stronie przeciwnej również pojawiły się pytania. Kiedy Roosevelt
sprzymierzył się ze Stalinem, starał się wmówić papieżowi, że w Z S R R
ponownie zostaną otwarte kościoły. Pius X I I wiedział, jakie spustosze
nie siali Sowieci po swoim wkroczeniu do wschodniej Polski, jak bru
talnie postępowali również wobec księży i zakonników. Komunizm był
też ateistyczną doktryną gardzącą człowiekiem w podobnym stopniu
co nacjonalizm. O b a systemy miały na celu zniszczenie podstawowych
praw człowieka, oba były nieprzejednanymi wrogami Kościoła. N i e
można było paktować z jednym diabłem, aby wypędzić drugiego.
M i m o to papież nie chciał doprowadzać do konfliktu sumienia
katolików amerykańskich, którzy wyruszyli na wojnę przeciwko Hitle
rowi, a tym samym defacto byli również sojusznikami Stalina. Tak więc
wyjaśnił, że nadal potępia komunizm, jednak „wobec narodu rosyjskie
go żywi jedynie ojcowskie uczucia". Został on bezprawnie zaatakowany,
dlatego można było go wspierać. Jednak politycy nie powinni popadać
w iluzję. Jeśli Rosja wygrałaby wojnę, Stalin i komunizm urośliby do
niespotykanej potęgi. Historia miała pokazać, jak słuszna była jego tro
ska. Najpierw jednak papież zaaprobował sojusz przeciwko Hitlerowi.
Kiedy wojna objęła prawie cały kontynent, Pius XII zaczął szukać
ratunku u Matki Bożej Fatimskiej, która objawiła się trojgu pastuszkom
Łucji, Hiacyncie i Franciszkowi po raz pierwszy w dzień jego święceń
biskupich. W szufladzie jego biurka leżał list, w którym Łucja, przeby
wająca wówczas w klasztorze w hiszpańskim Tuy, pisała o swojej wizji
Chrystusa. W celi klasztornej objawił jej się Zbawiciel, który wezwał ją
do modlitwy za Ojca Świętego, „aby nie tracił odwagi w goryczy, która
go gnębi". Miała mu przekazać, że „plaga nadal będzie trwała", że bez
bożne narody zostaną nawiedzone przez „wojnę, głód i prześladowania
mojego Kościoła", jednak istnieje możliwość ukrócenia jego cierpień.
Papież musi jedynie poświęcić świat, a w szczególności Rosję „Niepo
kalanemu Sercu Maryi". Pacelli stale odczytywał ten list, porównując
go z przesłaniem Matki Bożej z czerwca 1917 roku, w którym była już
zapowiedź drugiej wojny światowej oraz szerzących się wszędzie „here
zji", które doprowadzą do prześladowań Kościoła. Jednak ten proroczy
- 1 7 7 -
tekst kończy się również obietnicą: „Ojciec Święty poświęci mi Rosję,
która się nawróci, i na pewien czas światu będzie dany pokój".
Czy był to przypadek, że wszystko to zaczęło się w dniu, w którym
Benedykt XV przekazał Pacellemu jego pierwszy urząd pasterski, posy
łając go do świata jako mediatora pokoju? Coraz bardziej umacniało się
w Piusie XII przekonanie, że to przesłanie miało swe źródło w niebie,
odnosząc się właśnie do jego pontyfikatu, zaś on sam jest papieżem
Fatimy, narzędziem Opatrzności Bożej. Niczego tak bardzo nie pragnął,
jak przynieść ludzkości pokój. Być może Maryja, którą żarliwie czcił,
dawała mu klucz do rozwiązania tego problemu. Jeśli Rosja się nawróci
i zatrzyma Hitlera, walcząc po stronie Ameryki, wówczas znowu zaist
nieje nadzieja dla doświadczonej cierpieniem ludzkości.
W tej najczarniejszej chwili w historii, kiedy linia frontu Hitlera
przebiegała od Leningradu do Stalingradu nad Donem, zaś niemieckie
wojska znajdowały się tylko kilka kilometrów od Moskwy, w Pacellim
przeważył mistyk nad dyplomatą. Papież postanowił poświęcić Matce
Bożej nie tylko Rosję, lecz również cały świat.
Właśnie owego 1942 roku Kościół obchodził w Fatimie dwudziestą
piątą rocznicę objawień. W lutym zainaugurowano rok jubileuszowy,
w kwietniu odbył się w Lizbonie wielki kongres maryjny, a w każdym
dniu objawień co roku w sanktuarium w Fatmie gromadziło się aż 500
tysięcy wiernych. Ku ich wielkiemu rozczarowaniu papież dotychczas
milczał. Tym większa była radość, kiedy dnia 31 października, w dniu
oficjalnego zakończenia uroczystości, ogłosił w radiu dokonanie kon
sekracji.
Papież wybrał dzień 8 grudnia 1942 roku, święto Niepokalanego
Poczęcia. W obecności czterdziestu kardynałów, licznych biskupów,
korpusu dyplomatycznego i wiernych z wielu krajów uroczyście po
święcił całą ziemię Matce Bożej. Wymienił również Rosję, rzecz jasna
w postaci dyskretnego, zaszyfrowanego dodatku („a w szczególności
tych, którzy są odłączeni przez błędy i niezgodę (...) i wśród których
nie ma nikogo, kto by zachował w swym domu Twoją świętą ikonę,
dziś może schowaną i czekającą na lepsze dni"). To jednak nie było to,
- 178 -
czego sobie życzyła Matka Boża, napisała papieżowi Łucja jakiś czas po
tem. Papież nie powinien sam dokonać aktu poświęcenia, lecz „wspól
nie z biskupami całego świata chrześcijańskiego". M i m o to Chrystus
w jednym z objawień obiecał jej, „że wojna wkrótce się skończy, lecz
nawrócenie Rosji nie jest obecnie określone".
M o ż n a sceptycznie odnosić się do mistyki pobożnych zakonnic,
można kwestionować teologię, kryjącą się za ich obrazem Chrystusa.
Jednakże niezwykłym zbiegiem okoliczności jest to, że bezpośrednio po
zapowiedzi papieża o poświęceniu świata Maryi, nastąpił decydujący
zwrot w drugiej wojnie światowej. Dnia 3 listopada 1942 roku Brytyj
czycy przełamali niemieckie szeregi pod El Alamein i zadali pierwszą
poważną klęskę żołnierzom z Wüstenfuchs generała R o m m l a . D n i a
19 listopada zaczęła się sowiecka kontrofensywa nad Wołgą i Rosjanie
otoczyli szóstą armię pod Stalingradem. D w a miesiące później Niem
com nie pozostało nic innego, jak skapitulować. 140 tysięcy żołnierzy
straciło życie, 90 tysięcy dostało się do niewoli. Od tego m o m e n t u
żołnierze Hitlera zaczęli odwrót. Cud? Papież był gotów w to uwierzyć.
Dnia 4 maja 1944 roku wprowadził ś w i ę t o N i e p o k a l a n e g o
S e r c a M a r y i , aby zachować „pamięć o poświęceniu rodzaju ludz
kiego", którego dokonał.
Jednakże zwrot w drugiej wojnie światowej oznaczał też, że wojna
zbliżyła się do Rzymu. Już latem 1940 roku Pius XII dał do zrozumie
nia Waszyngtonowi i Londynowi, że w razie bombardowania Wiecz
nego Miasta zaprotestuje publicznie. Churchill odpowiedział, że tego
rodzaju protest zostanie zrozumiany jedynie jako wstawiennictwo na
korzyść faszystowskich Włoch. W kwietniu 1941 roku, gdy kilka bomb
uderzyło w Watykan, podejrzenie padło na lotników angielskich. Praw
dopodobnie jednak chodziło o prowokację ze strony faszystów.
Pod koniec 1942 roku, gdy coraz widoczniej zaznaczał się przełom
w wojnie, papież ponownie zwrócił się przez swojego kardynała sekre
tarza stanu do aliantów. Jednakże brytyjski ambasador Osborne poin
formował, że Anglia zastrzega sobie zaatakowanie celów wojskowych.
Sekretarz stanu kardynał Maglione wskazał, że całkowicie niemożliwe
- 1 7 9 -
jest bombardowanie jakiegokolwiek celu w Rzymie, które jednocześ
nie nie zagroziłoby historycznemu dziedzictwu miasta lub jednemu
z licznych kościołów. Roosevelt również obiecał oszczędzenie jedynie
Watykanu. Ostatecznie przynajmniej Mussolini wykazał zrozumie
nie. Dnia 12 grudnia 1942 roku poinformował, że liczne wojskowe
placówki dowództwa zostaną przeniesione z Rzymu do innych miast,
aby „koniecznie" uniknąć bombardowania Wiecznego Miasta. On
sam i jego rząd również przenieśli swe siedziby. „Teraz będzie musiał
na nowo dokonać Marszu na Rzym, aby znowu wrócić", skomentował
sarkastycznie podsekretarz stanu Montini. Duce miał już nigdy więcej
nie zobaczyć swojej stolicy. Pius XII czynił starania, aby ogłosić Rzym
m i a s t e m o t w a r t y m .
Dnia 10 lipca 1943 roku papież otrzymał telegram od Roosevelta.
Wojska aliantów, Brytyjczycy i Amerykanie, znaleźli się po raz pierw
szy na ziemiach włoskich. Prezydent zapewnił, że wszystkie kościoły
zostaną oszczędzone.
Dziewięć dni później nad Rzymem zaświeciło słońce, niebo było
przejrzyste i bezchmurne. M i m o to w mieście panowała pewna nerwo
wość, jakby ludzie przeczuwali zbliżające się nieszczęście. Nagle o go
dzinie 11:00 drżące powietrze napełniło się warkotem, który stawał się
coraz głośniejszy i groźniejszy. Ludzie zamarli z przerażenia, kiedy poję
li, co to oznaczało. W ciągu najbliższych czterech godzin pięćset bomb
wojsk alianckich spadło na włoską stolicę. Ich celem była rzymska stacja
przeładunkowa, budynki kolejowe wokół Roma Tiburtina, okoliczne
mieszkaniowe dzielnice miasta, cmentarz C a m p o Verano, a przede
wszystkim papieska Bazylika św. Wawrzyńca za Murami z IV wieku,
jeden z pięciu głównych kościołów Rzymu. W nim właśnie Pius IX,
„więzień Watykanu", znalazł miejsce swego spoczynku.
Podczas gdy żelazne szwadrony śmierci nawiedzały Wieczne Miasto,
Pius XII stał blady jak ściana, niczym sparaliżowany w otwartym na
oścież oknie swojego gabinetu. Jego oczy utkwione były w wieczność,
kiedy podnosił drżącą dłoń do błogosławieństwa. Rzym płonął! D o
kładnie tego samego dnia, w którym 1900 lat wcześniej miasto zostało
- 1 8 0 -
zniszczone przez ogień za cesarza Nerona, teraz na wschodzie wznosiły
się płomienie. Papieżowi pękało serce. W tym samym kierunku co
płonąca dzielnica miasta znajdowała się również Bazylika Matki Bożej
Większej, najważniejsze sanktuarium maryjne miasta i świata, gdzie
w niedzielę wielkanocną 1899 roku Pius X I I odprawił swoje prymicje.
Kiedy próbował się tam dodzwonić, na linii panowała cisza. Jednak na
szczęście bazylika ocalała.
Ledwo ostatni z bombowców zniknął na horyzoncie, nic nie mo
gło zatrzymać papieża w Watykanie. Kazał zawołać swojego kierowcę
i zabrał wszystkie pieniądze, jakie znajdowały się w kasie administracyj
nej budżetu papieskiego. Wszelkie ostrzeżenia siostry Pascaliny i ojca
Leibera puszczał m i m o uszu. W tych ciężkich chwilach musiał być
z ludźmi. Pascalinie udało się przynajmniej odszukać Monsignore Mon-
tiniego, który towarzyszył Ojcu Świętemu.
Papieski kierowca myślał początkowo, że udają się jedynie do ogro
dów watykańskich, więc przyprowadził jakiś rozklekotany pojazd. Jed
nak na zmianę auta nie było już czasu. W Watykanie nikt nie wiedział,
że papież właśnie opuścił swoje pokoje, zaś kardynał sekretarz sta
nu przeżył niemal załamanie nerwowe, kiedy w końcu dowiedział się
o tym, Pius XII w swoim czarnym oldtimerze był w już w drodze do
ofiar bombardowań.
U Santo Padre!
(„Ojciec Święty!") - takie były pierwsze, radosne
okrzyki roztrzęsionego tłumu ludzi, którzy szukali swojego mienia
w dymiących ruinach, pomiędzy wciąż walącymi się domami, ludzi
zapłakanych, pobrudzonych sadzą i kurzem, zamroczonych hałasem
eksplozji, którzy nie mogli uwierzyć, że nagle pośród nich pojawił się
papież. Otoczyli samochód swojego pasterza, który przybył do nich
z pociechą i pomocą. Wieszali się na stopniach pojazdu, wchodzili
na chłodnicę i na dach, aż w końcu obciążone auto wyzionęło ducha.
Papież wyszedł, zmieszał się z tłumem, błogosławił każdego z osobna,
rozdając wszystkie pieniądze, które ze sobą przywiózł. Następnie, gdy
przybył przed zawalony portyk zniszczonej Bazyliki św. Wawrzyńca,
on i tłum padli na kolana, aby odmówić modlitwę. Dopiero godzinę
- 181 -
później, gdy kierowca zorganizował małe auto, Pius XII w pokrytym
krwią i zabrudzonym odzieniu wrócił do Watykanu. Na zarzuty kardy
nała Maglioniego odpowiedział tylko: „Tak samo bym znowu uczynił,
gdyby - uchowaj Boże - miasto miało być jeszcze raz zbombardowane".
G d y tego samego wieczoru, jak zawsze po różańcu, błogosławił ze swo
jego okna ukochany Rzym, po policzkach płynęły mu łzy. Ponownie
cierpiał przez to, co przeżył i widział po południu.
Następnie napisał do Roosevelta, człowieka, który określił się nie
gdyś jako „przyjaciel". To, że Watykan jako państwo neutralne zostanie
oszczędzone od bombardowań, rozumie się samo przez się. Jednak
dziś „szwadrony niszczycielskie ważyły się niszczyć miasto, które przez
wszystkie czasy uchodziło za świętość świata" i którego zabytki kultu
ralne są skarbem należącym do całej ludzkości. Pełen oburzenia list
papieża oznaczał kres przyjaźni pomiędzy nim a prezydentem. Jak się
okazało, również alianci działali, odwołując się do niechrześcijańskiej
żądzy odwetu, oddalając się od ideału sprawiedliwego pokoju, jakiego
żądał papież. Oskarżało ich również cierpienie uciekinierów, ofiar bom
bardowanych miast, których zniszczenie wcale nie było koniecznością
podczas wojny. Papież napisał w pamiętniku do przyszłych zwycięzców:
„Pokój nie może polegać na upokorzeniu zwyciężonych, lecz polega
i umacnia się wyłącznie w pojednawczym duchu braterskiej zgody,
która jest w stanie uspokoić namiętności i uczucie nienawiści". Jednak
Winston Churchill, który wydał nakaz bombardowań, nie uważał za
konieczne usprawiedliwiać się za „zbombardowanie miejsc przeładun
kowych pod (sid) Rzymem".
M i m o wszystkich apeli papieża dnia 13 sierpnia 1943 roku nastąpił
drugi atak powietrzny trwający tym razem tylko godzinę. Krótko po
godzinie 12:00 papież był znowu wśród ofiar. Pochylił się nad małą
wykrwawiającą się dziewczynką, która umarła w jego ramionach, pod
czas gdy on wypowiadał słowa pocieszenia. Jej krew poplamiła jego
białą sutannę i sprawiła, że ludzie zadrżeli, kiedy wyprostował się, aby
pobłogosławić im wszystkim szeroko rozpostartymi ramionami. W ich
oczach on sam stał się Ukrzyżowanym.
- 1 8 2 -
Dzień później prasa oznajmiła, że Rzym na prośbę rządu włoskie
go, Stolicy Apostolskiej i rządu Szwajcarii został ogłoszony m i a s t e m
o t w a r t y m i od tej pory ma być zachowany od ataków bombowych.
Dziesiątki tysięcy ludzi przybyło na plac św. Piotra, aby okazać pa
pieżowi swoją wdzięczność i sławić go jako defensor civitatis (obrońcę
miasta).
Pius X I I nadal cierpiał i trwożył się wraz z ludźmi. Siostra Pascalina
w swoich wspomnieniach przedstawia poruszające i równie charakte
rystyczne potwierdzenie solidarności:
Nie było węgla do ogrzewania. Tak więc w Watykanie też nie ogrzewa
no, zwłaszcza w mieszkaniu Ojca Świętego. Wiele osób w Watykanie
miało to za złe Piusowi XII, on jednak uważał, że winien jest okazywać
sobie taką surowość, ponieważ pragnął świecić dobrym przykładem.
Wielkie pomieszczenia były w zimie przejmująco zimne, szczególnie
przy deszczowej pogodzie. Mimo to pozwalał sobie najwyżej na ter
mofor lub poduszkę elektryczną dla ogrzania rąk, aby móc pisać. Na
zimne dni sprawiliśmy sobie piec elektryczny, który włączaliśmy pod
nieobecność Ojca Świętego bez jego wiedzy w prywatnym apartamen
cie, aby przynajmniej trochę uregulować temperaturę w jego gabinecie.
W dużych pomieszczeniach to jednak nie wystarczało, poza tym nie
mogliśmy dać się złapać na gorącym uczynku. Ojciec Święty naprawdę
cierpiał z powodu zimna i miał mocno zmarznięte dłonie. Jednak czy
żołnierze na polu bitwy, pozbawieni domów wskutek bombardowania,
uciekinierzy i wielu innych - czy oni nie musieli znosić jeszcze więcej?
Tak więc papież nie chciał mieć lepiej od nich.
Pod koniec wojny, jak stwierdził prałat Tardini, papież przy wzroś
cie 1,82 m ważył jedynie 57 kg. Constantin Costa-Gavras, ukazując
papieża w swoim skandalicznym filmie Amen przy wystawnej kolacji,
podczas gdy ludzie w obozach koncentracyjnych cierpią głód, przedsta
wia fakty nie tylko niesmaczne, lecz całkowicie zmyślone.
Również podczas swoich prywatnych audiencji dla żołnierzy
Pius XII okazywał głębokie człowieczeństwo i autentyczne współczucie.
- 1 8 3 -
N i e czynił żadnej różnicy, czy byli to Niemcy, Włosi czy później Amery
kanie, Brytyjczycy i Francuzi. Wiedział, że ci młodzi mężczyźni wypeł
niają jedynie rozkazy, za które nie ponosili odpowiedzialności, wiedział,
co będą musieli przeżyć i że wielu z nich nie wróci już do ojczyzny.
„Cierpiał i trwożył się z nimi. Często wracał z audiencji, niezdolny
tknąć posiłku, ponieważ tak bardzo było mu żal żołnierzy, jak również
ich matek, ojców, żon i dzieci", wspomina siostra Pascalina. Wielu
z nich nawet osobiście spowiadał.
Na jednej z publicznych audiencji jesienią 1941 roku, w której obok
pielgrzymów brali udział również niemieccy żołnierze, przyjął młodego
mężczyznę, który prosił go o p o m o c dla grupy Żydów, internowanych
w jednym z włoskich obozów, którym groziła śmierć głodowa. Mężczy
zna mówił początkowo łamanym włoskim, lecz papież poprosił go, żeby
wysławiał się w swoim języku: „Przecież jest pan Niemcem, prawda?".
M ł o d y człowiek odparł, że urodził się w Niemczech, ale jest Żydem.
Papież obiecał mu pomóc, oznajmiając po niemiecku: „Wiem, co
to oznacza, i mam nadzieję, że zawsze będziesz dumny z tego, że jesteś
Żydem!". Następnie powtórzył te słowa raz jeszcze tak, żeby każdy
mógł usłyszeć: „Nich Cię Bóg chroni, mój żydowski przyjacielu, i nie
zapominaj nigdy: zawsze bądź dumny z tego, że jesteś Żydem!".
Po swojej ucieczce młody mężczyzna opisał ten epizod w żydowskiej
gazecie osiedleńców „The Palestine Post" (obecnie „Jerusalem Post"),
z dnia 28 kwietnia 1944 roku. Ostatecznie niemieckim żołnierzom
zakazano udziału w audiencjach papieskich. Goebbels skomentował to
w następujący sposób: „Obecny papież [jest] wystarczająco mądry, aby
za pomocą tego typu rzeczy uprawiać oczywistą propagandę".
XV
SPRAWIEDLIWY
WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA
Namiestniku
Hochhutha papież reaguje pozbawioną emocji ozię
błością na wiadomość o zamordowaniu milionów Żydów w nazistow
skich obozach śmierci. Jest niemal gotowy do podyktowania kilku
nic nieznaczących słów, zanim zajmie się najważniejszą rzeczą, jaką są
nadesłane czeki i pakiety akcji państwa kościelnego. Za żadną cenę nie
chce uczynić afrontu Hitlerowi, którego przecież usilnie potrzebuje
jako bastionu przeciwko bolszewizmowi.
Powyższa karykatura nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną.
Nikt nie wiedział o tym lepiej niż ówczesny „minister spraw za
granicznych", prałat Giovanni Battista Montini, który zaledwie kilka
miesięcy po prapremierze skandalicznego dramatu Hochhutha wyszedł
z konklawe jako papież Paweł VI. Powołał on czterech renomowanych
historyków z zakonu jezuitów: Pierre'a Bleta, Angela Martininiego,
Roberta Grahama i Burkharta Schneidera (czyli: Francuza, Włocha,
Amerykanina i Niemca) do kompletnego opublikowania wszystkich
akt i dokumentów dotyczących wydarzeń drugiej wojny światowej,
które znajdują się w archiwach watykańskich. Już po roku gotowy był
pierwszy tom, w roku 1981 zakończono całą dwunastotomową edycję
Actes et documents du Saint-Siege relatifs a la Seconde Guerre mondiale,
zawierającą 7664 stron. Ponieważ ukazała się ona w języku dyploma
tów, czyli po francusku (podczas gdy znaczna część włoskojęzycznych
dokumentów pozostała w języku oryginalnym), była w dużej mierze
ignorowana przez większość angloamerykańskich autorów, wśród nich
- 1 8 5 -
krytyków Piusa XII J o h n a Cornwella i Daniela Jonaha Goldhagena.
W 1997 roku Blet dokonał streszczenia najważniejszych faktów z tej
edycji w swej książce Papież Pius XII a II wojna światowa, która ukazała
się we wszystkich językach świata, między innymi po niemiecku, i od
tej pory jesteśmy w stanie wyrobić sobie dość dokładny obraz zacho
wania papieża w obliczu obu największych wyzwań jego pontyfikatu,
jakimi były wojna i holocaust. Jest on uzupełniony przez drobiazgowe
poszukiwania poważnych historyków i obszerne wywiady ze świadkami
tamtych czasów z najbliższego otoczenia papieża w ramach procesu
beatyfikacyjnego.
To, co nazywamy dziś holocaustem, a co przez nazistów było okreś
lane mianem o s t a t e c z n e g o r o z w i ą z a n i a k w e s t i i ż y
d o w s k i e j , miało początek latem 1940 roku na rozkaz fuhrera skiero
wany do reichsfuhrera SS Heinricha Himmlera. Wówczas rozpoczęły się
masowe rozstrzeliwania, choć początkowo mówiono poważnie o prze
siedleniach najpierw na Madagaskar, a następnie na tereny w pobliżu
Lublina. Szczegóły zostały zaplanowane dnia 20 stycznia 1942 roku
na tak zwanej konferencji w Wannsee przez przedstawicieli urzędów
S S , kancelarię Rzeszy i partii, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i dla
Okupowanych Terenów Wschodnich oraz Ministerstwa Sprawiedli
wości i Spraw Zagranicznych pod przewodnictwem Reinharda Hey-
dricha. Cała Europa miała zostać przeczesana w poszukiwaniu Żydów,
ponad jedenaście milionów ludzi miało być umieszczonych w obozach
koncentracyjnych i tam systematycznie mordowanych. Dziesięć dni
później, w dziewiątą rocznicę przejęcia władzy przez Hitlera, mógł on
ogłosić swojemu narodowi, „że rezultatem tej wojny będzie zagłada
Żydów". M i m o to nikt nie był w stanie pojąć, że wówczas rozpoczęło
się największe ludobójstwo w historii.
Jego jedyną, widoczną dla każdego manifestacją były masowe de
portacje Żydów z Rzeszy i terenów okupowanych. D n i a 9 marca 1942
roku nuncjusz Giuseppe Burzio zameldował z Pressburga (dzisiejsza
Bratysława) na Słowacji, że 80 tysięcy Żydów zostało przetransporto
wanych do Polski. Mniej więcej w tym samym czasie Gerhard Riegner,
- 1 8 6 -
przedstawiciel Światowego Kongresu Żydów w Genewie, poinformo
wał o masakrze dokonanej na deportowanych Żydach w okupowanej
Polsce. Przeprowadzano na nich również eksperymenty „za p o m o c ą
gazu i zastrzyków, powodujących śmierć". Jednak nawet dane Riegnera
były mgliste; przyznawał on, że w dużej mierze opierają się na pogło
skach. Kilka tygodni później nuncjusz z Budapesztu Angelo Rotta
pisał, że kręgi żydowskie na Węgrzech są pewne, że słowaccy deporto
wani „w dużej części szli na pewną śmierć". W maju kardynał Innitzer
z Wiednia skarżył się, że chwilowo całkowicie niemożliwa jest p o m o c
dla prześladowanych Żydów; 20 tysięcy z nich „zostało już przesiedlo
nych do Generalnej Guberni (Polska)", z tego 1000 katolików „pocho
dzenia niearyjskiego". Nuncjusz Orsegnio zameldował z Berlina, że tu
również rozpoczęły się deportacje: „Położenie Żydów jest wyłączone
z jakiejkolwiek interwencji w dobrej wierze", zachowanie Kościoła
za każdym razem prowadziło jedynie do zaostrzenia działań. Podob
nie niemożliwe jest zasięgnięcie informacji na temat deportowanych.
Orsegnio uważał, że dochodzi do „najbardziej makabrycznych domy
słów", między innymi do trudnych do skontrolowania p o g ł o s e k
o „tragicznych transportach, a nawet masowej masakrze dokonywanej
na Żydach". Dnia 12 maja 1942 roku ojciec Pirro Scavizzi, kapelan
wojskowy zakonu maltańskiego, towarzyszący włoskiemu pociągowi
lazaretowemu na okupowanych terenach Polski i Z S R R , po raz pierw
szy donosił o „masowych egzekucjach" na Żydach. G d y dopiero jesienią
poznał całą, okrutną prawdę, pisał do Rzymu następująco: „Zagłada
Żydów w masowych egzekucjach jest niemal totalna ( . . . ) . Mówi się, że
zabito ponad dwa miliony Żydów".
Można w ojcu Scavizzi dostrzec historyczny wzorzec dla Ojca Ricar-
da z Namiestnika Hochhutha; to on poinformował papieża o okropnoś
ciach holocaustu, gdy został przyjęty na prywatnej audiencji w paź
dzierniku 1942 roku. Jednak podczas gdy karykatura Piusa w dramacie
reaguje bez zainteresowania i z pozbawionym emocji chłodem na relację
Ojca Ricarda, ojciec Scavizzi rysuje obraz całkiem innego papieża. Ten
opanowany zazwyczaj Pius X I I „płakał jak dziecko", kiedy dowiedział
- 1 8 7 -
się o losie zamordowanych Żydów i głęboko wstrząśnięty ubolewał nad
swoją bezsilnością. Na krótko przed śmiercią Scavizzi napisał:
[Pius XII] podniósł ręce ku niebu i powiedział do mnie: „Proszę po
wiedzieć wszystkim, którym można powiedzieć, że papież walczy dla
nich i z nimi. Proszę powiedzieć, że wielokrotnie myślałem o tym, aby
nałożyć ekskomunikę na narodowy socjalizm i oskarżyć przed cywilizo
wanym światem jego bestialstwo. Słyszeliśmy o zagrożeniu najgorszymi
torturami, nie naszej osoby, lecz owych biednych synów, znajdują
cych się pod reżimem nazistowskim. Wielu pośredników przekazało
nam prośbę, aby tylko Stolica Apostolska nic zajmowała drastycznego
stanowiska. Po wylaniu wielu łez i wielu modlitwach uznałem, że
jakikolwiek protest z mojej strony nie tylko nikomu by nie pomógł,
lecz wywołałby jedynie wściekły gniew wobec Żydów i pomnożył wie
lokrotnie zbrodnie wobec nich, ponieważ są pozostawieni bez ochrony.
Być może dzięki mojemu protestowi ściągnąłbym na siebie pochwałę
cywilizowanego świata, jednak biednym Żydom przyniósłby on jeszcze
bardziej bezlitosne prześladowania niż te, które tak czy inaczej mu
sieli już znieść. Kocham Żydów. Czy Zbawiciel nie narodził się właś
nie z nich, z narodu wybranego? Czy Dziewica Maryja, apostołowie
i pierwsi synowie Kościoła nie należą do tego narodu?".
„Masakta na Żydach przybrała zatrważający zasięg i odrażające for
my, niewiarygodne mordy są popełniane każdego dnia", zanotował
Monsigniore
Montini po rozmowie z hrabią Malcezzim z koncernu
państwowego IRI, który wrócił z Europy Wschodniej. Krótko po tym
przedstawiciel prezydenta Roosevelta, Myron Taylor, przekazał do Se
kretariatu Stanu sptawozdanie Jewish Agency for Palestina o zlikwidowa
niu getta warszawskiego i stłoczeniu Żydów w obozach, które stały się
„rzeźniami". W relacji jednego ze współpracowników nuncjatury, który
przyjechał z Berlina do Rzymu, datowanej przez ojca Bleta na „koniec
1942 roku", była mowa nie tylko o 3,5 milionach Żydów znajdujących
się w rękach N i e m c ó w w obu gettach w Łodzi i w Warszawie, lecz
także po raz pierwszy o warunkach panujących w o b o z a c h k o n
c e n t r a c y j n y c h w Polsce. Żydzi wiodą tam „bardzo trudne życie;
- 188 -
dostają bardzo mało jedzenia, muszą wykonywać nadzwyczaj ciężkie
prace, co bardzo szybko prowadzi do ich śmierci". M i m o to nawet te
relacje pozwalały jedynie snuć domysły na temat pełnego wymiaru
działań, zwłaszcza że wszystkie liczby opierały się na czystych spekula
cjach. Tak więc również w Watykanie myślano początkowo, że jest to
przesada ze strony propagandy aliantów.
Już w marcu 1942 roku niemieccy biskupi w jednym z listów pas
terskich wspominali o „naturalnym prawie" człowieka do wolności
i życia oraz protestowali przeciwko „zabijaniu niewinnych". Latem
tego samego roku również papież planował zaprotestować przeciwko
masowym deportacjom Żydów, jednak wszystko potoczyło się inaczej.
Kiedy zaczęły się deportacje Żydów w Holandii, przedstawiciele
wszystkich Kościołów — katolicy, protestanci i wolne Kościoły — zapro
testowali w telegramie do komisarza Rzeszy Artura Seyfśa-Inquarta.
Telegram zawierał zdanie: „ Z a chrześcijan żydowskiego pochodzenia
modlimy się jeszcze bardziej żarliwie, ponieważ są całkowicie odłączeni
od życia Kościoła". Komisarz obiecał, że oszczędzeni zostaną „chrześ
cijanie pochodzenia niearyjskiego", o ile nawrócili się przed rokiem
1 9 4 1 , zażądał jednak w zamian, aby Kościoły powsttzymały się od
wszelkich wystąpień publicznych. Protestanci i kalwini wyrazili zgo
dę, jedynie katolicki arcybiskup Utrechtu Jan de Jong kazał dnia 26
lipca 1942 roku odczytać list pasterski, w którym nazwał po imieniu
„smutny los Żydów (...) deportacje (...) niewinnych mężczyzn, kobiet
i dzieci" i wezwał do modlitwy za „naród Izraela, tak gotzko doświad
czany w mękach i prześladowaniach".
W odpowiedzi dnia 2 sierpnia 1942 roku niemiecka Służba Bez
pieczeństwa nakazała aresztować i deportować również wszystkich
holenderskich katolików żydowskiego pochodzenia — jako „środek
przeciwdziałający na list pasterski z 26 lipca", jak dobitnie podkreślał
Seyf>-Inquart: „Skoro Kościół katolicki nie czyni starań, aby z nami
pertraktować, czujemy się zmuszeni potraktować wszystkich katolików,
w których żyłach płynie żydowska krew, jako naszych najgorszych
wrogów i stosownie do tego musimy ich deportować na Wschód".
- 1 8 9 -
Przeczesano nawet klasztory z poszukiwaniu „niearyjskich" zakonni
ków i zakonnic. Najwybitniejszą ofiarą tych działań odwetowych była
nawrócona Edyta Stein, karmelitanka Teresa Benedykta od Krzyża,
zamordowana tydzień później w komorze gazowej w Oświecimiu-
Brzezince. Jej ostatnie słowa brzmiały: „Chodź, idziemy za nasz naród".
W roku 1988 papież Jan Paweł II dokonał jej kanonizacji, a rok później
ogłosił ją współpatronką Europy.
Rok później biuletyn holenderskiej Rady Kościołów podsumował:
„Podjęto represje przeciwko Kościołowi. Surowo traktuje się księży
katolickich. Cofnięto państwowe subwencje, przyznane Kościołowi
i skonfiskowano własność Kościoła". 9 tysięcy „niearyjczyków" - po
dobnie jak ich kościoły - nie doznało żadnego uszczerbku.
Nadejście w i a d o m o ś c i z Holandii do Watykanu zdecydowało
o przyszłym zachowaniu Piusa XII w obliczu holocaustu. Siostra Pas-
calina, bezpośredni świadek tego wydarzenia, wspomina:
Do gabinetu Ojca Świętego, który przygotowywał się do wyjścia na au
diencje, przyniesiono poranne gazety. Papież przeczytał tylko nagłówki
i zbladł jak ściana. Wróciwszy z audiencji - była już godzina 13 i pora
obiadowa - zanim poszedł do jadalni, wszedł z dwoma gęsto zapisany
mi zwojami papieru do kuchni, gdzie była jedyna możliwość, aby spa
lić coś przy otwartym oknie, i powiedział: „Chcę spalić te dokumenty,
jest to mój protest przeciwko okrutnym prześladowaniom Żydów. Dziś
wieczorem miały one znaleźć się w «L'Osservatore Romano«. Jednak
skoro list biskupów Holandii kosztował życie 40 tysięcy ludzi*, mój
protest kosztowałby być może 200 tysięcy istnień ludzkich. Nie wol
no mi i nie mogę być za to odpowiedzialnym. Tak więc lepiej będzie
milczeć publicznie i czynić dla tych biednych ludzi, jak dotychczas,
po cichu wszystko, co możliwe". „Ojcze Święty - pozwoliłam sobie na
zarzut - czy nie szkoda palić tego, co Ojciec tutaj przygotował? Może
kiedyś to się przyda". „Ja również tak myślałem - odpowiedział Pius
XII - ale gdyby, jak to się mówi, również tutaj wtargnięto i znaleziono
te dokumenty, a mój protest ma o wiele bardziej ostry ton niż holen
derski, to co się wówczas stanie
Z katolikami i z Żydami żyjącymi pod
niemieckim panowaniem? Nie, lepiej go zniszczyć". Ojciec Święty
- 1 9 0 -
poczekał, aż oba wielkie arkusze całkowicie spłoną i dopiero potem
wyszedł z kuchni.
* W tym wypadku papież się pomylił; wprawdzie deportowano wówczas
ogółem 40 tysięcy Żydów, jednak liczba katolickich „nie-Aryjczyków" wy
nosiła kilka tysięcy. Nieprawidłowa liczba wzięła się z zagranicznej prasy.
Trzech świadków, których przepytywał ojciec Gumpel SJ w trakcie
procesu beatyfikacyjnego, potwierdziło pod przysięgą tę relację papie
skiej gospodyni: obecna przy tym kuchatka, siostra Konrada Grabmair,
ojciec Leiber i ojciec Hentrich. J u ż w 1964 roku włoski magazyn in
formacyjny „Vita" opublikował wypowiedź jednej z „osób z najbliższe
go otoczenia papieża", która mogłaby być uzupełnieniem świadectwa
siostty Pascaliny. Również tutaj czytamy, że w 1942 roku Pius plano
wał napiętnować „okropności nazistów" przed grupą odwiedzających
Watykan. Napisał przemówienie, jednak przed jego wygłoszeniem,
odczytał je tej grupie zaufanych osób „głosem drżącym ze zdenerwo
wania i oburzenia". Później jednak zdecydował się go nie wygłaszać,
ponieważ „protest ten zniweczyłby wszystkie środki ratunku dla ofiar
obłąkańczego dyktatora nazistowskiego". Rzeczywiście już w 1939 roku
Hitler ogłosił w Reichstagu:
W pewnych kręgach zagranicznych panuje przekonanie, że szczegól
nie głośne okazywanie sympatii dla elementów, które w Niemczech
popadły w konflikt z prawem, mogłoby przynieść rozładowanie sy
tuacji. Być może miano nadzieję, że dzięki pewnym publicystycznym
metodom będzie można w tym sensie wywierać terrorystyczny wpływ
na niemiecki rząd. To przekonanie opiera się na kapitalnej pomył
ce: we wsparciu pewnych skierowanych przeciwko państwu przedsię
wzięć ze strony zagranicy dostrzegamy ostatecznie potwierdzenie ich
wysoce zdradzieckiego charakteru!... Owo wsparcie wydaje się więc
być przeznaczone tylko dla tych, którzy mają zamiar zniszczyć Rzeszę
Niemiecką. Z tego powodu będziemy w nim w każdym przypadku
widzieć jedynie dostateczny powód do zaostrzenia podjętych przez nas
kroków.
- 191 -
Jakże usprawiedliwiona była troska papieża, że każdy protest spowo
duje jedynie pogorszenie sytuacji określonych osób - troskę tę potwier
dziło to, co się działo w Polsce.
Kiedy ojciec Scavizzi przedłożył Piusowi XII pierwsze sprawozdanie
na temat sytuacji w Polsce, papież wysłał osobistego przedstawiciela
do księcia A d a m a Stefana Sapiehy, arcybiskupa Krakowa. Również
prałat Quirimo Paganuzzi, który pracował w Pałacu Apostolskim, miał
towarzyszyć jako kapelan wojskowy zakonu maltańskiego jednemu
z pociągów lazaretowych do Polski, aby przekazać kardynałowi taj
ną wiadomość od papieża. Dnia 14 sierpnia 1942 roku wraz z nie
mieckim kapelanem wojskowym ojcem Josephem Kaulem, w jednym
z wagonów Wehrmachtu, dotatł do pałacu arcybiskupiego. Esesmani
odkomenderowani do strzeżenia rezydencji kardynała niewiele mogli
podejrzewać, gdy Kaul, w mundurze oficera Wehrmachtu, zwinnie
wyskoczył z pojazdu. Za nim wyszedł Paganuzzi, który p o d pachą
ściskał kilka butelek czerwonego wina i paczki z napisem „spaghetti".
Z szyderczym uśmiechem, z palcem wskazującym na etykietkę wina
chianti, zostali bez przeszkód wpuszczeni. Kto mógł przypuszczać, że
butelki i paczki z makaronem były jedynie kamuflażem, gdyż faktycz
nie znajdowały się w nich dokumenty papieskie.
G d y arcybiskup Sapieha odczytał list napisany ręką Piusa XII, do
oczu napłynęły mu łzy. Następnie otworzył paczkę, zawierającą jeden
ze skopiowanych dokumentów w języku polskim, który następnego
dnia w święto Wniebowzięcia Maryi miał kazać odczytać z ambon
wszystkich kościołów. Był to list papieża do Polaków, w równej mierze
oświadczenie o solidarności, jak też wyraźny sprzeciw wobec propa
gandy nazistów. Kardynał studiował słowo po słowie. W końcu ude
rzył się ręką po głowie, list spadł na ziemię, a on sam zawołał prawie
panicznie: „ N a miłość Boską, absolutnie nie mogę przekazać tego listu
Jego Świątobliwości moim kapłanom i tym bardziej nie mogę kazać
im go odczytywać. Gdyby tylko jeden egzemplarz dostał się w ręce S S ,
spadną wszystkie nasze głowy, a Kościół w Polsce byłby zgubiony. Czy
Ojciec Święty nie zdaje sobie sprawy z tego, w jakiej strasznej sytuacji
- 192 -
się znajdujemy? To wszystko należy natychmiast spalić". Podszedł do
małego pieca kaflowego, wrzucił do ognia trochę drewna, a następnie
list i ulotki. Potem zwrócił się do wyraźnie zakłopotanego Paganuzzie-
go: „Proszę serdecznie podziękować Ojcu Świętemu, drogi prałacie.
N i e ma nikogo bardziej wdzięcznego ode mnie za jego zainteresowanie.
Jednakże nie jest konieczne okazywanie przez niego na zewnątrz miło
ści i współczucia, ponieważ zwiększyłoby to jedynie nasze cierpienia".
Następnie kardynał rozpoczął rozmowę na temat sytuacji w getcie
krakowskim: „Najgorsze jest to, że nie mogliśmy pomóc tym nieszczęś
nikom, że są odcięci od świata. Umierają bez słowa pociechy. N i e
wolno nam nic mówić, aby nie skracać ich życia. Przeżywamy tragedię
tych nieszczęśników i nikt nie pomógłby im goręcej niż my Polacy;
jednak jest to po prostu niemożliwe. Nie ma żadnej różnicy pomiędzy
Żyd ami a Polakami. Naziści pozbawili nas chleba i wolności. Pozwólcie
nam przynajmniej ratować nasze życie i nadzieję na doczekanie kresu
tej Golgoty".
D w a i pół miesiąca później, dnia 29 października 1942 roku, Sa
pieha ponownie napisał osobiście do papieża, czyniąc aluzję do tego
epizodu: „Dręczy nas fakt, iż nie mogliśmy przekazać listu Waszej
Świątobliwości naszym wiernym, jednak posłużyłby on jako pretekst
do dalszych prześladowań, a jest już wystarczająco dużo ofiar, którym
zarzucano, że komunikują się ze Stolicą Apostolską".
Te słowa również utwierdziły Piusa XII w jego kolejnych decyzjach.
D n i a 30 kwietnia 1943 roku napisał list do biskupa Berlina Konrada
Preysinga, swojego dawnego przyjaciela z okresu monachijskiego, czy
niąc aluzję do swoich doświadczeń z arcybiskupem Sapiehą:
(...) to barbarzyństwo, jakie od roku codziennie dochodzi do naszych
uszu (...) działa niemal paraliżująco i przerażająco. Wyższym paste
rzom pozostającym na miejscu pozostawiamy do rozwagi, czy i do
jakiego stopnia niebezpieczeństwo środków odwetowych i nacisku
w przypadku manifestacji biskupów oraz innych okoliczności spowo
dowanych być może długością i psychologią wojny byłoby wskazane,
- 1 9 3 -
aby mimo podanych motywów zachować powściągliwość ad maiora
mala vitanda
(aby zapobiec większemu złu). Tutaj jest jeden z powo
dów, dlaczego My sami w naszych manifestacjach nakładamy sobie
ograniczenia: doświadczenie, jakie spotkało Nas w roku 1942 w związ
ku z pismami papieskimi, napisanymi przez Nas w celu przekazania
ich wiernym, usprawiedliwia, o ile możemy dostrzec, Naszą postawę.
D n i a 2 czerwca 1943 roku, w swoje imieniny, papież przemawiał,
jak co roku, przed kolegium kardynalskim. Również to wystąpienie
opublikowano między innymi w «L'Osservatore R o m a n o " . Pius XII
mówił wtedy:
(...) liczne prośby tych, którzy z sercem napełnionym strachem zwra
cają się do nas z błaganiem. Są to ci, którzy z powodu swojej narodo
wości lub rasy doznają większych nieszczęść i cięższych cierpień, którzy
czasami nawet, bez swojej winy, są przeznaczeni na eksterminację...
Każde słowo, kierowane przez nas do odpowiednich władz, każda pub
liczna aluzja, musi być rozważana i ważona z największą powagą, w inte
resie tych, którzy cierpią, aby nie uczynić ich położenia jeszcze cięższym
i bardziej nieznośnym niż przedtem, także niechcący, przez nieuwagę.
Co papież przez to rozumiał, pokazał w 1942 roku, kiedy w prze
mówieniu z okazji Świąt Bożego Narodzenia napiętnował publicznie
los deportowanych Żydów:
To przyrzeczenie [zaprowadzenia pokoju] ludzkość winna jest setkom
tysięcy osób, które bez własnej winy, czasami jedynie z powodu swojej
przynależności narodowej lub pochodzenia, są przeznaczone na śmierć
lub wydane na pastwę postępującego zubożenia.
Jego słowa, krótkie i ttafine, zostały w świecie usłyszane i zrozumia
ne. „New York Times" pisał:
W tę noc Bożego Narodzenia [papież] jest bardziej niż kiedykolwiek
samotnym obruszonym głosem pośród milczenia kontynentu (...).
- 1 9 4 -
Papież Pius wyraża się tak płomiennie jak każdy rządzący po naszej
stronie, wyjaśniając, że ci, którzy chcą budować nowy prządek świata,
muszą bronić wolnego wyboru rządu i religii. Muszą się bronić, gdyby
państwo chciało uczynić z jednostek stado, którym będzie dysponowa
ło niczym rzeczami martwymi.
Również w Berlinie zrozumiano tę mowę, jak świadczy o tym spra
wozdanie Służby Bezpieczeństwa S S : „Tutaj przemawia wyraźnie na
korzyść Żydów ( . . . ) . Obwinia naród niemiecki o popełnianie niespra
wiedliwości wobec Żydów i czyni z siebie rzecznika żydowskich zbrod
niarzy wojennych". Minister spraw zagranicznych Ribbentrop rozkazał
swojemu ambasadorowi w Watykanie, von Bergenowi, aby w reakcji na
bożonarodzeniowe przemówienie zagroził papieżowi podjęciem działań
odwetowych. Jak von Bergen donosił później Berlinowi, Pius XII po
czątkowo słuchał go uważnie, następnie odparł bez mrugnięcia okiem,
że nie dba o to, co się mu przydarzy. Jednak gdyby doszło do konfliktu
między Kościołem a państwem niemieckim, państwo mogłoby na tym
stracić. „ N a papieża równie ciężko wpłynąć jak na nas samych", zakoń
czył swoją relację wysłannik.
Jednakże krytycy Piusa XII zarzucają mu nie tylko to, że w prze
mówieniu bożonarodzeniowym nie był wystarczająco konkretny. Jak
twietdzi Rolf Hochhuth jeszcze tego samego dnia w tajnym wystą
pieniu przed kolegium kardynalskim mówił o łzach Jezusa „na widok
Jerozolimy, które na J e g o zaproszenie i łaskę odpowiedziało tępym
zaślepieniem i zawziętym zaparciem, co na drodze winy doprowadziło
ją aż do zamordowania Boga". Czy te słowa nie były jednoznacznie
antysemickie? Nie, to była krytyka współczesnych mu bezbożnych
podżegaczy wojennych i morderców, czyli nazistów, jak mówią obrońcy
papieża. Jednakże nie jest pewne, czy te słowa w ogóle kiedykolwiek
zostały wypowiedziane, ponieważ w oryginalnym manuskrypcie, pisa
nym na maszynie przez samego Piusa XII i korygowanym przez niego
odręcznie, brakuje tego fragmentu. Można go znaleźć dopiero w wy
danych pośmiertnie w 1960 roku zbiorach przemówień, odgraniczony
- 1 9 5 -
od wcześniejszego tekstu trzema gwiazdkami. Ktokolwiek i z jakiego
kolwiek powodu go tam wstawił - jako dowód, że papież Pacelli „był
naprawdę złym człowiekiem" (Hochhuth, „Der Spiegel") - niczemu
to nie służy. Gdyby nawet naprawdę były to jego słowa, znaczyłyby
jedynie, że utożsamiał holocaust, okrutne ludobójstwo Żydów z z a
m o r d o w a n i e m B o g a , czyli ukrzyżowaniem Jezusa. Tu i ówdzie
świat reagował „tępym zaślepieniem i zawziętym zaparciem". Być może
dlatego zrezygnował on właśnie z tego drastycznego oskarżenia, ponie
waż pojęcie z a m o r d o w a n i a B o g a jest obciążone teologicznie
i nacechowane antyżydowsko.
Co jednak mógł uczynić, aby powstrzymać ludobójstwo? N i c nie
byłoby skuteczne, w tym punkcie wszyscy poważni historycy są zgodni.
Płomienny apel do Niemców? Żaden list pasterski w czasach pokoju,
nawet encyklika Mit brennender Sorge, którą bądź co bądź można było
odczytywać w kościołach, nic nie dały. Trwała wojna, wszystkie kanały
informacyjne były kontrolowane przez Niemców. Poza tym wyobraże
nie, że niemieccy katolicy stali za papieżem jak jeden mąż i odwracali
się od fuhrera, jest niemalże naiwne. Większość podziwiała Hitlera
i podążała za nim całkowicie z przekonania. Nikt nie chciał wiedzieć
o tym, co naprawdę działo się w Polsce. Relacje o okropnościach były
całkowicie zbywane jako w r o g a p r o p a g a n d a . Kiedy deporto
wano Żydów, oznaczało to, że byli przesiedlani na tereny okupowane.
Naród, który pozwolił, b y n o r y m b e r s k i e u s t a w y r a s o w e
pozostały bez odpowiedzi, m i m o że rasizm został potępiony w obu
encyklikach i Syllabusie z roku 1938, nie martwił się teraz o los Żydów.
Ten, kto miał cokolwiek do powiedzenia w państwie nazistów, już
dawno zerwał z Kościołem. Każde wezwanie do buntu pociągnęłoby za
sobą zerwanie konkordatu, rozbicie katolickiej hierarchii i zniszczenie
życia religijnego w katolickich Niemczech. Niezliczeni księża i zakonni
cy ponieśliby śmierć męczeńską w obozach koncentracyjnych - a nawet
jeden Żyd nie zostałby przez to ocalony. Otwarty protest papieża nie
byłby niczym więcej niż bezowocnym teatralnym grzmotem, gestem
Piłata w oczach potomności i tchórzliwą zdradą tych wszystkich, któ-
- 1 9 6 -
rych był jedyną nadzieją — zarówno Żydów, jak i chrześcijan. „Jakakol
wiek próba propagandy ze strony Kościoła katolickiego przeciwko Rze
szy hitlerowskiej byłaby nie tylko prowokacyjnym samobójstwem, lecz
wywołałaby również egzekucje wielkiej liczby Żydów i księży", stwier
dził Robert Kempner, obrońca z USA, podczas p r o c e s u z b r o d
n i a r z y w o j e n n y c h w N o r y m b e r d z e . Jak mało wyspeku-
lowana była ta wypowiedź, okazało się w roku 1944, kiedy Churchill
i Roosevelt zagrozili „odwetem za niemiecką rzeź" i ostrzegli, że pew
nego dnia pociągną winnych do odpowiedzialności. „ N a nieszczęście
ostrzeżenia te nie tylko nie odstraszyły Niemców, przekonanych, że
ich marsz po władzę nad światem nie może być powstrzymany przez
jakąkolwiek potęgę światową, lecz nawet przyspieszyły tempo ludobój
stwa i doprowadziły jego techniki do potwornej perfekcji", stwierdził
Gerhart Riegner, sekretarz generalny Światowego Kongresu Żydów.
Podobnie amerykański dyplomata Harold Tittmann, który w sierpniu
1943 roku otrzymał misję nakłonienia papieża do zajęcia otwartego
stanowiska wobec Hitlera i holocaustu, zapisał w swoich prywatnych
wspomnieniach: „Osobiście nie mogę inaczej, jak przyznać się przed
sobą, że Ojciec Święty wybrał lepszą drogę, decydując się nie przema
wiać otwarcie i ratując dzięki temu wiele istnień ludzkich. Kto może
wiedzieć, co zrobiliby naziści, gdyby ich niepohamowana wściekłość
została jeszcze gwałtowniej rozniecona przez publiczne napiętnowanie
ze strony Stolicy Apostolskiej?".
Pius X I I nie chciał, żeby inni musieli zapłacić krwią za kilka pięk
nie wygłoszonych słów lub też, jak to w 1963 roku wyraził z okazji
prapremiery Namiestnika Giovanni Battista Montini, ówczesny arcy
biskup i kardynał Mediolanu, a niebawem papież Paweł VI: „Gdyby
Pius X I I publicznie potępił Hitlera, Hochhuth mógłby w innej sztuce
teatralnej oskarżyć go o to, że z powodu wielkiego gestu teatralnego
spowodował pewną śmierć wielu łudzi". Jego jedynym motywem było
uniknięcie tego, jak to wyjaśnił ojciec Pirro Scavizzi w październiku
1942 roku:
- 1 9 7 -
Wielokroć zastanawiałem się nad ekskomuniką nazistów, piętnując
przed światem bestialstwo mordu na Żydach. Jednakże po wylaniu
wielu łez i modlitwach doszedłem do wniosku, że protest nie pomógł
by prześladowanym, lecz jeszcze bardziej pogorszyłby los Żydów.
Zamiast ekskomunikować Hitlera i skierować w ten sposób wście
kłość btunatnej bestii przeciwko Kościołowi, Pius XII spróbował raz
jeszcze wystosować bezpośtedni apel. J a k wiadomo z ust Joachima
Ribbenttopa podczas procesu norymberskiego prośby papieża w Mini
sterstwie Spraw Zagranicznych „mogłyby wypełnić całe rejestry". Kiedy
na początku 1943 toku raporty przybrały bardziej konkretną postać,
gdy wymieniono z nazwy obozy („specjalne obozy śmierci w pobliżu
Lublina i w Brześciu") i poznano metody zabijania („zabija się tam
Żydów gazem trującym", jak dowiedział się nuncjusz słowacki), papież
podjął ostatnią próbę dyplomatyczną. D n i a 21 czerwca 1943 roku
posłał swojego nuncjusza do Obersalzberga, aby osobiście porozmawiał
z Hitlerem. Kilka dni później Orsenigo tak relacjonował to spotkanie:
Przed kilkoma dniami poleciałem do Berchtensgaden z misją nad
zwyczajną. Zostałem przyjęty przez fiihrera i kanclerza Rzeszy Hitlera,
jednak gdy tylko poruszyłem temat Żydów i żydostwa (...), Hitler
odwrócił się, podszedł do okna i zaczął stukać palcami o szybę. Może
cie sobie tylko wyobrazić, jak było mi przykro, gdy musiałem mówić
o swoich zamiarach do pleców mojego rozmówcy. Mimo to tak właśnie
zrobiłem. Wtedy Hitler nagle się odwrócił, podszedł do stołu, gdzie
stała szklanka wody, chwycił ją i cisnął z wściekłością na ziemię. Po
tym wysoce dyplomatycznym (...) geście mogłem uważać swoją misję
za skończoną, a jednocześnie niestety za odtzuconą.
Nic, naprawdę nic oprócz totalnej klęski nie mogło odwieść bru
natnego dyktatora od jego planów. Historyk i profesor G u i d o Knopp
napisał w czasopiśmie „Focus": „W 1943 roku Hitler wiedział, że nie
da się już osiągnąć jego pierwszego celu, jakim było u z y s k a n i e
p r z e s t r z e n i ż y c i o w e j n a W s c h o d z i e . M ó w i ł o tym
- 1 9 8 -
w obecności nielicznych zaufanych, na przykład Jodła. S k o r o jego
pierwsza szalona idea nie mogła zostać zrealizowana, pragnął urzeczy
wistnić drugą, jaką była zagłada Żydów. W tym wypadku Hitlerowi
nikt nie mógł przeszkodzić, a już najmniej papież". Podobnie uważa
siostra Pascalina, powołując się na Piusa X I I i jego punkt widzenia:
Dla Hitlera Żydzi byli naszym nieszczęściem i wrogiem świata nu
mer 1, jak wykrzykiwał w jednej z narodowosocjalistycznych publika
cji. Zagłada Żydów była jednym z jego głównych celów wojny, który
starał się urzeczywistniać (...) po każdym proteście okazując jeszcze
bardziej brutalny cynizm. Prześladowani zaldinali zawsze i wciąż Ojca
Świętego, aby im pomagał jedynie potajemnie.
Były tylko dwie odpowiedzi na holocaust: alianci musieli wygrać
wojnę tak szybko, jak to tylko możliwe, dlatego Pius XII choć z miesza
nymi uczuciami dał nawet zielone światło partnerskim stosunkom U S A
z Rosją. Ażeby jednak stało się to możliwe, należało ratować, co się da.
Wynikiem tego papieskiego zamysłu była wielka tajna operacja Waty
kanu. Pinchas Lapide, izraelski dyplomata, historyk i teolog stwierdził
w 1967 roku w Jerozolimie po analizie archiwów Yad Vashem, Urzędu
Pamięci Izraela, Centralnego Archiwum Syjonistycznego i Powszechne
go Archiwum Historii Żydowskiej, w swojej znakomitej dokumentacji
Rzym i Żydzi,
że „Pius X I I , Stolica Apostolska, nuncjatura watykańska
i cały Kościół katolicki uchroniły od pewnej śmierci 700 do 850 tysięcy
Żydów". Papież być może nie mówił zbyt dużo o ludobójstwie, jednak
działał w sposób zdecydowany.
Warto przy tym ptzedstawić przynajmniej fragmentarycznie zakres
ówczesnej osobliwej akcji pomocy obejmującej wiele krajów.
Francja
Po zajęciu Północy przez Niemcy we Francji pozostała strefa południo
wa, która cieszyła się względną wolnością państwa satelickiego z tządem
- 1 9 9 -
Vichy marszałka Pétaina. Kiedy w 1 9 4 2 roku zarządzono pierwsze
deportacje Żydów bezpaństwowych, arcybiskup Saliège z Tuluzy
zaprotestował w jednym z listów pasterskich: „ S m u t n y m , występu
jącym w naszych czasach widowiskiem jest to, że członkowie jednej
rodziny mogą być rozdzielani i jak bydło wysyłani do nieznanych miejsc
przeznaczenia (...)• Żydzi - mężczyźni i kobiety (...) są częścią ludz
kości. Są naszymi braćmi. Chrześcijanin nie może o tym zapominać".
Ten dokument odważnego chrześcijańskiego oporu został odczytany
w czterystu kościołach, wytransmitowany przez B B C i rozprowadzony
we Francji w niezliczonych kopiach. „Saliege stał się bohaterem naro
dowym", tak skomentował z uznaniem ..L'Osservatore Romano", który
na polecenie papieża natychmiast wydrukował dwukrotnie ten protest.
Również w Radiu Watykańskim odczytywano tekst ze szczegółowymi
komentarzami. O mały włos siedemdziesięciopięcioletni Saliège zo-
stałby aresztowany przez gestapo. Zamiast tego Eichmann, nie zważa
jąc na jakiekolwiek protesty ze strony Kościoła, nakazał kontynuować
masowe aresztowania i deportacje. Kiedy arcybiskup Lyonu, kardynał
Gerlier, wezwał do ukrywania Żydów, ponad stu dwudziestu księży
z jego diecezji zostało aresztowanych i umieszczonych w obozach kon
centracyjnych. Przełożony zakonu jezuitów Chaillet ukrył ponad dwie
ście żydowskich dzieci w różnych domach zakonnych i schroniskach
przykościelnych; p o d o b n o do końca wojny udało mu się uratować
ponad 1800 Żydów. „Kapłani, członkowie zakonów i ludzie świeccy
współzawodniczyli ze sobą w udzielaniu azylu, ratując tym samym (...)
dziesiątki tysięcy Żydów", pisał żydowski historyk Leon Poliakov.
G d y mimo to we wrześniu 1942 roku rząd Vichy rozpoczął „maso
we aresztowania i transport Żydów z okupowanej Francji na Śląsk i na
tereny Rosji", Pius XII zaprotestował osobiście. „Ojciec Święty prosi
o położenie kresu tym nieludzkim aresztowaniom bezbronnych ludzi
(...) nie może na nie zezwalać", poinformował marszałka Pétaina nun
cjusz Valerio Valeri. Dnia 9 października prasa światowa dowiedziała się
o tej „ściśle poufnej" interwencji i ją zrelacjonowała. Goebbels zareago
wał rozprowadzeniem dziesięciu milionów ulotek, w których Pius XII
- 2 0 0 -
został określony „papieżem prożydowskim". Następnie naziści wydali
ścisłe rozkazy, aby nie wspominać w mediach o „proteście Watykanu
wobec marszałka Petaina na korzyść Żydów". Minister spraw zagranicz
nych Laval ogłosił w zastępstwie marszałka, że „nie podda się wpływom
Stolicy Apostolskiej". Kontynuowano deportacje.
Wydawać by się mogło, że te działania jeszcze bardziej zachęciły
francuskich katolików do tajnego stawiania oporu. Kapucyński kapłan
Benoit z nadzwyczajnym talentem organizacyjnym przekształcił swój
klasztor w Marsylii w agencję pomocy. W piwnicach drukował setki
fałszywych paszportów i metryk chrztu, na pierwszym piętrze koordy
nował trasy przemytu, którymi uciekinierzy żydowscy dwa razy w tygo
dniu byli transportowani do Hiszpanii i Szwajcarii. Po zajęciu Marsylii
przez N i e m c ó w kontynuował swoją pracę z Nicei przy finansowym
wsparciu żydowsko-włoskiego milionera. Kiedy Mussolini dowiedział
się o tej siatce, złożył skargę w Watykanie. Ojciec Benoit został wezwa
ny do Rzymu, jednak kiedy opowiedział Piusowi XII o swoich planach
przewiezienia z południowej Francji do północnej Afryki 50 tysięcy
Żydów, miał papieża po swojej stronie. Ojciec Święty spontanicznie
wykazał gotowość udzielenia wsparcia w każdy możliwy sposób i dał
do dyspozycji łącznie 4 miliony dolarów. Dopiero okupacja Nicei przez
Niemców pokrzyżowała plany ojca Benoit. Skorzystał więc z dobrych
stosunków papieża z Hiszpanią w celu załatwienia zezwolenia na wjazd
2 6 0 0 Żydom. Kiedy gestapo wpadło na jego ślad, ukrył się w Watyka
nie. Z piwnic kolegium kapucynów kierował D E L A R E M , Stowarzysze
niem Pomocy Żydowskim Emigrantom. Jego podopieczni nazywali go
Le Pere desjuifi
(ojciec Żydów). Jeszcze dziesięć lat później, po tym jak
Yad Vashem przyznał mu tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świa
ta, Benoit chwalił Piusa XII za wszystko, co uczynił dla Żydów. Dzięki
odważnym katolikom takim jak ojciec Marie Benoit trzy czwarte fran
cuskich Żydów, ponad 200 tysięcy ludzi, przeżyło niemiecką okupację.
Jednak historia miała swój epilog. W grudniu 2004 roku lewicowo-
-liberalny dziennik mediolański „Corriere delia Sera" twierdził, że Waty
kan wzbraniał się przed oddaniem wielu z ukrytych podczas niemieckiej
- 2 0 1 -
okupacji żydowskich dzieci ich rodzinom. Jako dowód gazeta zacyto
wała dokument z roku 1946 jako rzekome polecenie Świętego Oficjum
wystosowane do ówczesnego nuncjusza w Paryżu, prałata Angela Ron-
callego, późniejszego papieża Jana X X I I I . Został on ponoć odkryty we
francuskich archiwach. Miał w nim znajdować się zapis: „Dzieci, które
zostały ochrzczone, nie mogą być powierzane instytucjom, które nie
są w stanie zagwarantować im wychowania w duchu chrześcijańskim".
Dzieci, których rodziny przeżyły holocaust, powinny zostać oddane,
„o ile nie zostały ochrzczone". Zgodnie z „dokumentem" ta decyzja
została podobno osobiście zatwierdzona przez Piusa X I I .
Kiedy renomowany „New York Times" poprosił o kopię tej instruk
cji, jego dziennikarze byli rozczarowani. Nie była ona ani podpisana,
ani napisana na papierze listowym Watykanu. Poza tym Stolica Apo
stolska korespondowała ze swoimi nuncjaturami po włosku. W końcu
okazało się, że w przypadku dokumentu chodziło o dość złe i do tego
sfabrykowane streszczenie rzeczywistej instrukcji Sekretariatu Stanu do
Monsigniore
Roncallego, które jeden z niedoświadczonych współpra
cowników nuncjatury przełożył na język francuski. W rzeczywistości
insttukcja skierowana do biskupów francuskich zalecała, aby oddać
natychmiast dzieci, o ile zgłosili się po nie rodzice lub ktewni. Więk
szą ostrożność należy wykazać wobec organizacji, które działały zbyt
pochopnie lub dysponowały niedostateczną infrastrukturą do zakwa
terowania i wychowywania sierot. Dotyczyło to też w szczególności
tych dzieci, które m i m o wyraźnego zakazu Kościoła zostały ochrzczone
przez nadgorliwe zakonnice i rodziców zastępczych; każdy przypadek
należało zbadać szczególnie starannie. Jeśli jednak dzieci wychowywały
się w rodzinie, którą obecnie uważały za swoją własną, i jeśli nie miały
żadnych żyjących krewnych, wówczas i tylko wtedy należało odczekać,
aż osiągną wiek 12 lat i będą dojrzałe do podjęcia własnej decyzji.
Dr Leon Kubowitzky, żydowski pełnomocnik do spraw repatriacji
żydowskich sierot, potwierdził dnia 7 lutego 1964 roku w Tel Awiwie:
„ M o g ę teraz oświadczyć, że nie znam ani jednego przypadku, kiedy
katolickie instytucje odmówiłyby odesłania żydowskich dzieci".
- 2 0 2 -
Słowacja
Słowacja, od 1939 roku państwo satelickie Hitlera, przyjęło dnia
9 września 1941 roku n o r y m b e r s k i e u s t a w y r a s o w e . Dwa
lata później papieski nuncjusz, prałat Burzio, zaprotestował przeciwko
„niesprawiedliwości tych rozporządzeń, które naruszają również prawa
Kościoła". Krótko po tym watykański Sekretariat Stanu przekazał wy
słannikowi Słowacji oficjalną notę protestacyjną papieża. Paradoksalnie
prezydent państwa Stefan Tiso był kapłanem katolickim, który wpraw
dzie okazywał zrozumienie dla reakcji Watykanu, jednak początkowo
nie potrafił przeforsować swojego stanowiska wobec premiera Vojtecha
Tuki i ministra spraw wewnętrznych Alexandra Macha. Kiedy w marcu
1942 roku rozpoczęły się deportacje, Tuka twierdził, że tego rodzaju
„przesiedleń" nie traktowałby jako niechrześcijańskich czy niehuma
nitarnych. Watykan zareagował na to kolejną notą protestacyjną skie
rowaną do rządu słowackiego, która kończy się stwierdzeniem: „Nie
jest właściwe twierdzenie, że deportowani Żydzi są odsyłani do prac
społecznych; prawdą jest raczej, że są likwidowani". Tydzień później,
z inicjatywy Rzymu, we wszystkich kościołach w kraju został odczyta
ny list pasterski słowackich biskupów, który potępiał deportacje. Rząd
wzbraniał się przeciwko takiemu „mieszaniu się Watykanu do słowac
kiej polityki żydowskiej". M i m o to protest doprowadził do tego, że
początkowo deportacje odroczono. Tym większe było przerażenie, gdy
krótko potem 10 tysięcy słowackich dziewcząt i kobiet w wieku 17-25
lat zostało wysłanych do obozów śmierci.
Pius XII znowu zareagował, kazał przywołać słowackiego przedsta
wiciela i zaczął nalegać, aby umożliwiano Żydom opuszczenie Słowacji.
Jednocześnie nuncjusz próbował zaapelować do kapłańskich uczuć pre
zydenta. Tiso obiecał, że podejmie pewne kroki. Jednak dopiero w maju
nadeszła odpowiedź jego rządu, w której podano, że Żydzi słowaccy
zostali osiedleni wokół Lublina w Polsce, ich rodziny pozostały razem,
że znajdują się „nadal pod ochroną Rzeszy (...) [i] są traktowani po
ludzku". Kiedy w lutym 1943 roku episkopat ponownie zaprotestował,
- 2 0 3 -
Tuka oświadczył, że „rzadko wykazywał taki zapał w sprawach własnego
narodu, jaki obecnie okazuje w sprawach Żydów", przy czym włączył
się do tego nawet ówczesny delegat apostolski w Istambule, Monsigniore
Angelo Roncalli (późniejszy papież Jan X X I I I ) , aby pozytywnie wpły
nąć na tząd słowacki i wesptzeć episkopat. Tymczasowo zaniechano
kolejnych deportacji. Kiedy na początku 1944 roku naziści znowu
zażądali „ładunku kolejowego w postaci siły roboczej" do Oświęcimia,
kolejna czwarta interwencja Stolicy Apostolskiej doprowadziła do tego,
że rząd słowacki udzielił im odpowiedzi odmownej. Sytuacja zmieniła
się jednak nagle, kiedy w sierpniu 1944 roku po rewolcie niemieckie
oddziały przejęły kontrolę nad krajem. M i m o wszelkich protestów
Watykanu prezydent Tiso nie był w stanie powstrzymać gestapo przed
aresztowaniem 13 tysięcy Żydów i wysłaniem ich do obozów śmierci.
Niemcy wdarli się również do licznych klasztorów, w których ukrywa
no Żydów. „Ta poważna wiadomość zadała Ojcu Świętemu ogromny
ból ( . . . ) . Odczuwał on głębokie zmartwienie z powodu cierpień wielu
osób, które zostały na nich nałożone wbrew wszelkim zasadom człowie
czeństwa i sprawiedliwości, wyłącznie z powodu ich pochodzenia ( . . . ) .
Ojciec Święty apeluje do Pańskiej godności i kapłańskiego sumienia",
czytamy w jednym z telegramów Watykanu do Tiso, którego szkic
skorygował odręcznie Pius X I I . Było to jednak daremne, ponieważ
de facto
prezydent od dawna pozbawiony był władzy. M i m o to udało
się 25 tysiącom Żydom ukryć się w kościołach, klasztorach, zagrodach
chłopskich lub lasach. Żydowski historyk Leon Poliakov pisał, że należy
to „przypisać naciskom, które Watykan wywierał na MonsignioreTiso,
głowę słowackiego państwa marionetkowego".
Rumunia
M i m o że jest to kraj w przeważającej części prawosławny, istniały sto
sunki dyplomatyczne, a nawet konkordat między rządem Rumunii
i Stolicą Apostolską. Już w 1941 roku nuncjusz w Bukareszcie Andrea
Cassulo ustalił, że Żydzi nawróceni na katolicyzm zostaną wyłączeni
- 2 0 4 -
z ustaw rasowych, wprowadzonych pod naciskiem Niemców. Tak więc
wkrótce rozeszła się pogłoska, że Stolica Apostolska w obliczu niebez
pieczeństwa, w jakim znaleźli się Żydzi, zarządziła ich masowe chrzty.
W każdym razie w 1942 roku rumuński przedstawiciel zaprotestował
w Sekretariacie Stanu z powodu nadzwyczaj wysokiej liczby konwer-
tytów. M i m o to nowo ochrzczeni nie odnieśli żadnego uszczerbku,
podczas gdy Żydzi byli deportowani na tereny niegościnnego Nadnies-
trza. Dopiero interwencja Watykanu powstrzymała deportacje. W celu
zmniejszenia cierpień przesiedlonych Pius XII wysłał większe kwoty
pieniężne, które Cassulo mógł przekazywać nawet osobiście. J a k za
notował ojciec Leiber, pochodziły one z własnej kieszeni Piusa X I I :
„Papież zajął w owym czasie bardzo jednoznaczne stanowisko wobec
Żydów. Wydał na ich korzyść całe swoje prywatne mienie, które odzie
dziczył jako Pacelli po swojej rodzinie". Tak więc wygnańcy pojęli, że
nie są zapomniani. Kiedy jednak 1944 roku zaistniała groźba inter
wencji Niemców, Cassulo uzgodnił z rządem wyjazd 4 tysięcy sierot
wraz z pięciuset osobami towarzyszącymi do Palestyny. Wynajął nawet,
dzięki pieniądzom z Watykanu, statek Tari na którym kilkakrotnie
ewakuowano Żydów z Konstancji nad M o r z e m Czarnym; rząd ru
muński oddał wkrótce do dyspozycji kolejne statki. Kiedy w sierpniu
1944 roku Armia Czerwona wkroczyła do Rumunii, dla 2 5 0 tysięcy
Żydów skończył się czas prześladowań. Zaangażowany nuncjusz został
później uhonorowany w Yad Vashem tytułem Sprawiedliwego wśród
Narodów Świata. Jego zleceniodawca Pius XII nadal czekał na swoją
rehabilitację.
Żydzi z całego obszaru bałkańskiego, którym udało się dotrzeć do
Istambułu, mieli adres kontaktowy w rezydencji delegara papieskiego.
Roncalli zaopatrzył ich nie tylko w dokumenty, których potrzebowali,
lecz również utrzymywał kontakt z Jewish Agency, która w razie potrze
by była w stanie zorganizować ich dalszą podróż do Palestyny. Kiedy
w 1957 roku Pinchas Lapide, izraelski konsul we Włoszech, dziękował
za jego nieocenioną p o m o c przy ratowaniu tysięcy Żydów, ówczesny
patriarcha kardynał Wenecji odparł: „We wszystkich tych bolesnych
- 2 0 5 -
sprawach zwracałem się do Stolicy Apostolskiej, a następnie wykony
wałem po prostu polecenia papieża; przede wszystkim, aby ratować
ludzkie życie".
Węgry
O k o ł o 800 tysięcy Żydów żyło na Węgrzech praktycznie nie niepo
kojonych mimo ustaw rasowych, zanim w marcu 1944 roku Niemcy
przejęli kontrolę nad krajem. Niedługo potem rozpoczęły się pierwsze
deportacje do Oświęcimia. Angelo Rotta, nuncjusz apostolski w Bu
dapeszcie, natychmiast zaprotestował u premiera D ó m e ' a Sztojayego,
grożąc przy tym zajęciem oficjalnego stanowiska przez papieża w przy
padku konsultacji z Watykanem. MonsignoreTardini, na zlecenie Piu
sa XII, wyraźnie zalecił premierowi „uczynić wszystko, co możliwe, aby
zmniejszyć cierpienia tak wielu nieszczęśników". Sztojay odpowiedział
na notę protestacyjną, że dostarcza Rzeszy jedynie siły roboczej. Rotta
nie dał się temu zwieść, odpisał, że dziwne jest to, że transportowani
są również starcy, kobiety i dzieci: „Myśląc o węgierskich robotnikach,
udających się do Niemiec do pracy, jest się bardzo zdziwionym, że tylko
Żydom czyni się tę wielką przysługę". Dopiero gdy Pius XII osobiście
zatelegrafował do zarządcy państwa Niklósa Horthyego de Nagybanya
i poprosił go, „aby oszczędził tak wielu nieszczęśliwym tylko z powodu
ich narodowości czy rasy jeszcze gorszych cierpień i gorszego bólu",
Horthy nakazał wstrzymać deportacje.
Dowiedział się o tym z kolei Berlin. Minister spraw zagranicznych
Ribbentrop nakazał niezwłocznie pełnomocnikowi Rzeszy w Budapesz
cie, Edmundowi Veesenmayerowi, „aby poinformował rząd węgier
ski, że nie jest oportunizmem zgoda na zagraniczne oferty na korzyść
tamtejszych Żydów". Ta groźba pokazuje, że Hitler w żaden sposób
nie respektował interwencji papieża. M i m o to Sztojay sprzeciwił się
rozkazowi z Berlina, „ponieważ rząd węgierski został (...) zasypany
telegramami (...) od papieża; nuncjusz przychodzi codziennie po kilka
razy". Kiedy Eichmann mimo wszystko zorganizował za plecami rządu
- 2 0 6 -
transport Żydów, pociąg zattzymano na rozkaz Horthyego niedaleko
granicy austriackiej. Była to ostatnia próba deportacji na najbliższe trzy
i pół miesiąca.
Dnia 15 października 1944 roku Horthy został aresztowany przez
Niemców, a jego rząd obalony; faszystowska partia strzałokrzyżow-
ców p o d przywództwem Nationsfuhrera Ferenca Szalasiego przejęła
rządy uzależnione od łaski Hitlera. Wprawdzie Szalasi obiecał, że nie
będzie deportował Żydów, lecz wykotzysta ich do prac na Węgrzech,
jednak Rotta mu nie ufał. Tak więc dnia 26 października 1944 roku
Pius XII wysłał do kardynała Węgier apel, który miał być odczytany
we wszystkich kościołach kraju. Papież potępiał w nim prześladowania
i okrucieństwa, na które narażeni są ludzie z powodu swojej religii,
rasy czy przekonań i wezwał biskupów oraz wiernych, „aby podwoili
wysiłki niesienia pomocy wszystkim ofiarom wojny, bez względu na
ich rasę". Odręczne polecenia papieża, „aby zrobić wszystko, w celu
ratowania Żydów", dotarły do nuncjusza Rotty. To co nastąpiło, było
jedyną w swoim rodzaju falą pomocy i solidarności. Po tym jak rząd
zapewnił, że będzie respektował zagraniczne paszporty i listy bezpie
czeństwa, nuncjusz — ręka w rękę z Ozerwonym Krzyżem — wydał setki
glejtów in blanco. Kiedy jeden z pracowników Czerwonego Krzyża
zwrócił uwagę, że są to przecież sfałszowane papiery, nuncjusz odpowie
dział: „To, co czynisz, mój synu, podoba się Bogu, ponieważ ratujesz
dzięki temu niewinnych ludzi. Z góry udzielam panu absolucji. Pro
szę kontynuować swoją pracę ku chwale Bożej". Według szacunków
żydowskiego historyka Raula Hilberga Rotta wydał około 20 tysięcy
paszportów, dzięki którym przed końcem wojny Żydzi i „katoliccy
nie-Aryjczycy" mogli wyjechać z Węgier. Kiedy nuncjatura została
częściowo zbombardowana, nuncjusz zapytywał papieża, co ma teraz
czynić. Odpowiedź brzmiała: „Jeśli istnieje jeszcze możliwość niesie
nia pomocy, proszę zostać!". Już na przedpolu nuncjusz Rotta ściśle
współpracował z ambasadorem Szwecji. Teraz pomagał szwedzkiemu
sekretarzowi Raoulowi Wallenbergowi w ratowaniu 25-60 tysięcy Ży
dów. Pomiędzy listopadem 1944 roku a lutym 1945 roku, kiedy Żydzi
- 2 0 7 -
z Budapesztu zostali wydani na pastwę strzałokrzyżowców, ukrył ponad
dwustu z nich w nuncjaturze. Polecił kapłanom ze stolicy, aby uczynili
tak samo: „Można powiedzieć, że jesienią i zimą 1944 roku nie było
ani jednej katolickiej placówki w Budapeszcie, gdzie prześladowani
nie znaleźliby dachu nad głową", stwierdził węgierski historyk żydow
skiego pochodzenia Jeno Levai w swojej książce p o d znamiennym
tytułem Ungarische Juden und das Papsttum: Papst Pius XILschweigt
nich - Berichte, Dokumente und Aufzeichnungen aus Kirchen- und Sta
atsarchiven {Żydzi węgierscy i papiestwo. Papież Pius XII nie milczał.
Relacje, dokumenty i zapiski z archiwów Kościoła i państwa).
W szpitalu
św. Elżbiety przebywało stu Żydów z powodzeniem udających pacjen
tów - przetrwali oni trzy naloty strzałokrzyżowców. Jezuita o. Jakub
Reile zamienił nawet swój klasztor w „posterunek policji" za pomocą
fałszywego szyldu i stu ukradzionych mundurów, ukrywając stu pięć
dziesięciu Żydów. Katmelitanki, m i m o najsurowszej klauzury, starały
się o odzież i pożywienie dla ukrytych trzystu trzydziestu Żydów. Kiedy
nie było już żadnych pociągów do dyspozycji, Eichmann wysłał 22
tysiące niedożywionych i wyczerpanych Żydów w osławionym marszu
śmierci w kierunku Austrii. Rotta - dowiedziawszy się o tej okrutnej
akcji - zorganizował konwój pomocy z flagą Czerwonego Krzyża i insy
gniami papieskimi, w pełni załadowany żywnością i lekami, jak również
zaopatrzony w 2 tysiące papieskich listów bezpieczeństwa. W ten spo
sób można było uratować minimum 2 tysiące nieszczęśników. Ponad
100 tysięcy budapesztańskich Żydów - a 200 tysięcy w całym kraju
- przeżyło okropne czasy dzięki zaangażowaniu papieskiego nuncjusza.
Kiedy „ D e r Spiegel" skonfrontował Hochhutha z p o d a n ą przez
Lapide'a liczbą 700-860 tysięcy Żydów uratowanych dzięki dyplomacji
Piusa XII, dramaturg stwierdził lakonicznie: „Lapide nie jest w stanie
udokumentować swojej liczby".
Widocznie nie czytał książki izraelskiego dyplomaty i żydowskiego
teologa, albowiem w niej jest wyjaśniona każda liczba, poza tym skru
pulatny opis jest udokumentowany przez pięćset ptzypisów. Możemy
jeszcze raz wszystko przeliczyć:
- 2 0 8 -
Liczba europejskich Żydów uratowanych
dzięki interwencji Kościoła
1941-1945 (wgLapidea)
Francja: 200 tysięcy Słowacja: 25 tysięcy Bałkany: 12 tysięcy
Rumunia: 250 tysięcy Węgry: 200 tysięcy Włochy: 55 tysięcy
Holandia: 25 tysięcy Belgia: 65 tysięcy Polska: 15-50 tysięcy
Ogółem: 847-882 tysiące
W tym samym okresie mocarstwa światowe nie uczyniły prawie
nic, aby ratować Żydów przed holocaustem. Szereg państw, łącznie ze
Szwajcarią i USA, odmówiło żydowskim uciekinierom nawet wjazdu,
odsyłając ich z powrotem do Niemiec, na drogę prowadzącą do ko
mór gazowych. Chociaż samoloty aliantów już w sierpniu 1944 roku
przelatywały nad obozem koncentracyjnym w Oświęcimiu, m i m o że
szczegółowo fotografowały dym unoszący się z kominów krematoriów,
nie uznano za konieczne zbombardowania linii kolejowej, którą podą
żały transporty śmierci. Być może papież milczał, aby móc działać, lecz
świat milczał, aby zalegalizować swój brak działania.
Wyżej wymienione liczby są imponujące, dowody wdzięczności
organizacji żydowskich z czasów powojennych są jednoznaczne. Kilka
przykładów koryguje obraz papieża z ery po okresie Hochhutha:
J u ż w 1943 roku C h a i m Weizmann, któty miał zostać pierwszym
prezydentem Izraela, napisał: „Stolica Apostolska oferuje swoją potęż
ną p o m o c wszędzie tam, gdzie tylko jest możliwe ulżyć losowi moich
prześladowanych współwyznawców".
W 1944 roku izraelski naczelny rabin Izaak Herzog ogłosił: „Naród
Izraela nigdy nie zapomni, co czyni Jego Świątobliwość dla naszych nie
szczęśliwych braci i sióstr w tym niezwykle tragicznym momencie na
szej historii. Jest to żywe świadectwo Bożej Opatrzności w tym świecie".
D n i a 21 września 1945 roku sekretatz generalny Światowego Kon
gresu Żydów, dr Leon Kubowitzky, podziękował papieżowi za „ratu
nek Żydów przed prześladowaniami faszystowskimi i nazistowskimi
- 2 0 9 -
(...) [i] za to, co Kościół starał się czynić i rzeczywiście uczynił dla
naszego prześladowanego narodu" i przekazał datek w wysokości 20
tysięcy dolarów.
Po zakończeniu wojny Mosche Scharett - późniejszy premier Izrae
la — został przyjęty przez papieża: „Powiedziałem mu, że w imieniu
narodu żydowskiego moim pierwszym obowiązkiem jest podziękować
mu, a przez niego Kościołowi katolickiemu za wszystko, co uczynił
w różnych krajach dla ratowania Żydów".
Również dr Raffael Cantoni, prezydent Unii G m i n Żydowskich
we Włoszech (podobna instytucja to Centralna Rada Żydów w Niem
czech), stwierdził: „Sześć milionów moich współwyznawców zostało
zamordowanych przez nazistów, jednak ofiar byłoby o wiele więcej,
gdyby nie skuteczne interwencje Piusa X I I " . Żydzi włoscy ogłosili
17 kwietnia 1955 roku D n i e m W d z i ę c z n o ś c i za p o m o c papieża.
D n i a 26 maja 1955 roku Orkiestra Filharmonii Izraelskiej przybyła do
Pałacu Apostolskiego wyłącznie po to, aby zagrać papieżowi utwory
Beethovena - na znak wdzięczności państwa izraelskiego za to wszyst
ko, co Pius XII uczynił dla Żydów.
Osoba chwalona przez tak wielu Żydów nie może być antysemitą.
Jak pokazuje ta książka, Pius XII był od dzieciństwa sympatykiem ju
daizmu, co ironicznie zostało jasno zauważone przez nazistów. M i m o
to Cornwell twierdzi, że zachowanie „Pacellego zdradza oznaki postawy
antyżydowskiej i wskazuje na to, że los Żydów tak naprawdę nie obu
rzał go pod kątem moralnym albo oburzał niewystarczająco głęboko".
Czy jednak ryzykował wszystko, aby p o m ó c ludziom, którzy są mu
obojętni? G d y jesienią 1945 roku Pius XII przyjął przyjaciela naczel
nego rabina Herzoga, wyznał: „Jedyne, czego żałuję, to fakt, że nie
mogłem uratować większej liczby Żydów".
Żydowski Talmud naucza: „Kto ratuje jedno życie ludzkie, ratuje
cały świat". Oskar Schindler był bohaterem, ponieważ udało mu się
uratować 1200 Żydów przed komorami gazowymi Oświęcimia. Jednak
był zmuszony bezradnie przyglądać się, jak zabijane są miliony innych.
Podobnie Pius X I I nie mógł zapobiec holocaustowi; nigdy nie mógłby
- 2 1 0 -
mu zapobiec, obojętnie, jak by się starał. Jednak udało mu się bezpo
średnio i pośrednio uchronić przed nazistami 850 tysięcy Żydów. Wiele
osób, które w Yad Vashem, miejscu pamięci o holocauście koło Jero
zolimy, zostało uhonorowanych tytułem Sprawiedliwych wśród Naro
dów Świata, działało we współpracy lub nawet wyraźnie na polecenie
papieża. Żydowski historyk i politolog, rabin prof, dr David Dalin
z Uniwersytetu Naples na Florydzie pisał: „Czas, aby również Pius XII
został uznany Sprawiedliwym wśród Narodów Świata. Zasłużył sobie
na ten tytuł jak nikt inny".
XVI
POD OKNAMI PAPIEŻA
D n i a 9 września 1943 roku Obergruppenfuhrer SS Karl Wolff, bliski
zausznik Heinricha Himmlera, obecnie Najwyższy Dowódca SS i Poli
cji w okupowanych Włoszech, otrzymał od Adolfa Hitlera najtrudniej
szy rozkaz - miał zająć Watykan i deportować papieża.
T ł e m dla tego tajnego rozkazu było obalenie Mussoliniego. Dnia
25 lipca 1943 roku po wylądowaniu wojsk aliantów na Sycylii i ich
niepowstrzymanym dążeniu w kierunku północnym postarzały i nie
mal zniedołężniały duce został wezwany przed W i e l k ą R a d ę
F a s z y s t o w s k ą i pozbawiony urzędu przez głosowanie dziewięt
naście do ośmiu głosów. Rada przegłosowała swoje samorozwiązanie,
przywrócenie monarchii konstytucyjnej, podporządkowanie sił zbroj
nych dowództwu króla i nowe wybory demokratycznego parlamentu.
Marszałek Piętro Badoglio, dawny gubernator Libii, miał utworzyć
rząd tymczasowy. Mussolini został przewieziony karetką do więzienia.
Podczas gdy Badoglio prowadził pertraktacje z aliantami, duce ukryto
w Gran Sasso, miejscowości narciarskiej wysoko w Apeninach.
Hitler dostał napadu wściekłości, kiedy dowiedział się o puczu we
Włoszech. Było dla niego jasne, że Watykan miał w tym swój udział.
Natychmiast rozkazał „uwolnić Mussoliniego oraz zlikwidować papieża
i króla". Tak, w każdym razie, twierdził podczas procesu w Norymber
dze generał major Erwin Lahousen, wówczas oficer Abwehry. Należał
on do Tajnych Niemiec, kręgu sprzysiężonych wokół osoby admirała
Canarisa, który wciąż czekał na odpowiedni moment do przeprowadze-
- 2 1 2 -
nia zamachu stanu. Generał Oster poinformował Lahousena w obec
ności admirała Canarisa o rozkazie. Natychmiast ostrzeżono Watykan.
Ponieważ zaś król Wiktor Emanuel III wraz z Badogliem wycofał się
do aliantów do Brindisi, druga groźba śmierci ze strony juhrera została
szybko zażegnana.
„Czy był zamiar uprowadzenia papieża lub czy miano podjąć jakąś
akcję przeciw niemu?", pytał z niedowierzaniem sędzia śledczy w N o
rymberdze. „Nie, chcieli go zamordować", generał Lahousen był tego
pewien. Podczas omawiania sytuacji przez Hitlera z generałami dnia
25 lipca 1943 roku dyktator odkrył kolejne szczegóły swojego planu.
Natychmiast wkraczam do Watykanu. Sądzicie, że przejmuję się Waty
kanem? Natychmiast się z nim rozprawimy. Przede wszystkim z całym
korpusem dyplomatycznym. Cała ta hołota tam jest, całą tę świńską
hołotę wyciągniemy (...). Co jest już (...). Potem za to przeprosimy,
dla nas to obojętne (...). Prowadzimy tam wojnę (...). Tak, dostanie
my dokumenty, to wyciągniemy coś o zdradzie.
Czy papież miał być zastrzelony „podczas ucieczki", jak twierdzi
jedno z niepotwietdzonych źródeł? W każdym razie włoski dziennik
„II Giornale" z dnia 5 lipca 1998 roku cytuje niedawno odkryty list
przywódcy faszystów Paola Porty z C o m o pisany do kolegi Vincenza
Costy w Mediolanie, datowany na 26 września 1944 roku. Porta do
wiedział się od wysokiego rangą oficera SS o planie zamachu o krypto
nimie Operacja Rabat-Fohn, który na rozkaz Hitlera opracowali Him
mler i szef gestapo Heinrich Muller. Żołnierze z ósmej dywizji kawalerii
„Florian Geyer", przebrani za partyzantów włoskich, mieli wedrzeć się
do Pałacu Apostolskiego, zabić wszystkich pracowników Kurii i zabrać
papieża jako zakładnika. Niemieckie oddziały dywizji pancernej „Her
mann Goering" miały następnie zaatakować Watykan „w celu uwolnie
nia papieża". Gdyby papież nie stracił życia podczas walk lub nie został
„zastrzelony podczas ucieczki" przez partyzantów, przewieziono by go
„w celu ochrony" do Niemiec. Cały świat przypisywałby wówczas winę
- 2 1 3 -
Włochom, zaś Niemców sławiono by jako bohaterów. Gdyby w końcu
w Watykanie „znaleziono" dostatecznie obciążające dokumenty, moż
na by było oskarżyć Kościół o spisek i rozpocząć masowe deportacje
duchownych katolickich. Akcja zaczęłaby się, gdyby papież publicznie
odważył się „zaprotestować na korzyść Żydów". Tyle na ten temat Porta
w swoim liście.
Jednakże Goebbels i Ribbentrop wypowiedzieli się dobitnie prze
ciwko „tego rodzaju środkom", które uznali za „nadzwyczaj zgubne
w związku z odzewem w świecie" (jak pisał Goebbels w swoich pamięt
nikach). Podobnie szybko zrezygnowano z planu Hitleta dotyczącego
zbombardowania Watykanu, aby mieć pretekst do wydania rozkazu
ewakuacji. Podobno Ribbentrop odpowiedział: „Nasz naród potrafi pa
trzeć perspektywicznie, jednak jeśli zaatakujemy Watykan, z pewnością
będziemy mieć w Niemczech wojnę domową i to godzinę po zrzuceniu
pierwszej bomby".
Wydawało się, że po tym incydencie choletyk, jakim był Hitler,
znowu się uspokoił.
Tego, że wcale tak się nie stało, doświadczył na własnej skórze Wolff,
który na rozkaz Hitlera poleciał z Włoch do Prus Wschodnich, aby
w Wilczym Szańcu osobiście zgłosić się do fuhrera „ze względu na waż
ną tajną misję". Po tym jak w cztery oczy zdał relację Hitlerowi o sy
tuacji we Włoszech i planowanym zajęciu Rzymu, fiihrer zaczął mówić
o sednie sprawy. M i m o że nie ma żadnych współczesnych zapisków
z tajnego posiedzenia, ich treść została później niemal kompletnie zre
konstruowana i spisana przez Wolffa. Kiedy dnia 28 marca 1972 roku
esesman był przepytywany na ten temat przez kościelnego sędziego
śledczego, przysiągł, że „powiedział całą prawdę". Obecnie protokół
znajduje się w aktach procesu beatyfikacyjnego w Monachium i w Rzy
mie. Ponieważ zaś leży przede mną kopia, po raz pierwszy jestem w sta
nie zacytować te słowa w oryginalnym brzmieniu.
(Hitler): Mam dla pana jeszcze jedno zlecenie, WolfF, które chcę po
wierzyć panu osobiście z powodu jego światowego znaczenia. Pana
- 2 1 4 -
obowiązkiem jest nie rozmawiać o tym z nikim, zanim panu nie ze
zwolę, z wyjątkiem Reichsfiihrera SS (Himmlera), którego już wtajem
niczyłem. Czy pan mnie zrozumiał?
(Wolff): Tak jest, mein Fuhreń
(Hitler): Życzę sobie, żeby pan ze swoimi oddziałami w ramach nie
mieckich kroków odwetowych skierowanych przeciwko niesłychanej
z d r a d z i e B a d o g l i o zajął możliwie jak najszybciej Watykan
i państwo watykańskie, zabezpieczył dawne archiwa i skarby sztuki,
a papieża i Kurię „w celu jego ochrony" przeniósł na północ, żeby
nie wpadł w ręce aliantów i nie dostał się pod ich naciski i wpływy
polityczne. W zależności od rozwoju sytuacji politycznej i wojskowej
umieszczę papieża w miarę możliwości w Niemczech lub w neutralnym
Liechtensteinie. Kiedy najwcześniej może pan przeprowadzić tę akcję?
Wolffowi zaparło dech, jednak niczego po sobie nie pokazał. Starał
się przynajmniej zyskać na czasie. Tymczasowo zajmował się tworze
niem nowych oddziałów SS w południowym Tyrolu, poza tym do
ukrywania dzieł sztuki i archiwów watykańskich należało zatrudnić
„doświadczonych specjalistów", którzy przynajmniej znają łacinę i gre
kę „w mowie i piśmie". Dlatego akcja mogła się rozpocząć najwcześniej
za 4-6 tygodni, ewentualnie jeszcze później.
Hitler (niecierpliwie): Wydaje mi się to zbyt długo! Proszę w miarę
możliwości przyspieszyć niezbędnie konieczne przygotowania i proszę
mnie informować osobiście, w cztery oczy, ewentualnie co dwa tygo
dnie o postępach i stanie sprawy. Najchętniej n a t y c h m i a s t [wy
różnienie w oryginale] zabrałbym się za Watykan i się z nim rozprawił.
Wolff powstrzymał się od dalszych uwag, aby, jak wyjaśnia, uniknąć
zwieszenia w czynnościach służbowych: „W tle bowiem czekało wystar
czająco dużo wysokich rangą, ambitnych dowódców S S , marzących
o tym, aby przez dzięki możliwie jak najbardziej energiczne i pozbawio
ne skrupułów wykonanie tego rodzaju specjalnego zlecenia móc sobie
zaskarbić uznanie Hitlera oraz zasłużyć na wyróżnienie i awans".
Tak więc Wolff meldował się co dwa tygodnie i grał na zwłokę. Wie
dział, podobnie jak wielu wysokich rangą oficerów, że Hitler nie jest
w stanie wygrać wojny. Nie chciał przynosić swojemu nazwisku „ujmy
tym politycznym i historycznym piętnem zleconej mi depottacji Wa
tykanu", ani zamykać sobie ostatniego wyjścia. Albowiem, o ile istniała
jakakolwiek możliwość nawiązania kontaktu z aliantami i uzgodnienia
zawieszenia broni, to, jak przypuszczał Wolff, można tego było doko
nać jedynie przez Watykan.
Jednak wiedział on także, że Hitler nie będzie czekać w nieskończo
ność. Na początku 1943 roku udał się więc do głównej kwatety Hi
tlera w Wilczym Szańcu, aby całkowicie wyperswadować dyktatorowi
jego plan.
Faszyzm był martwy. Żaden faszysta nie p o m ó g ł Mussoliniemu,
uwolnionemu dnia 12 września przez S S , przetransportowanemu naj
pierw do Hitlera, a następnie do Salo nad jeziorem Garda, do północ
nych Włoch, kontrolowanych przez Wolffa. Włosi byli zmęczeni woj
ną. Jedynym autorytetem, będącym jeszcze w kraju i respektowanym
przez wszystkich, okazał się Kościół katolicki. Dlatego w ostatnich
miesiącach sprawdziła się „polityka lekkiej teki": Wolff wyświadczał
duchowieństwu tę czy inną przysługę, kler zaś wzywał do posłuszeń
stwa wobec niemieckiego zwierzchnictwa. W obliczu małej ilości od
działów, którymi dysponował, był to jedyny sposób na utrzymanie
pokoju na terenach okupowanych. Wptawdzie był w stanie w każdej
chwili wykonać rozkaz Hitlera, jednak chciał, by fiihrer przemyślał
konsekwencje:
(Wolff): Według mojej oceny zajęcie Watykanu i deportacja papieża
doprowadziłyby do nadzwyczaj negatywnych następstw dla nas: zarów
no wśród niemieckich katolików w ojczyźnie i na froncie, jak również
wśród wszystkich katolików w pozostałych częściach świata i w krajach
neutralnych, skutki te są niewspółmierne do przejściowych korzyści
wyłączenia Watykanu z polityki i przejęcia watykańskich archiwów
i skarbów sztuki.
- 2 1 6 -
Dopiero w ten sposób zrezygnowano z planu. Można jedynie przy
puszczać, w jak wielkim niebezpieczeństwie znajdował się Pius XII
podczas niemieckiej okupacji.
Papież wiedział o tym, jednak nie dał się zastraszyć. Już dnia 4 sierp
nia 1943 roku zwołał kolegium kardynalskie, prawdopodobnie zaalar
mowany przez członków Tajnych Niemiec i ostrzegł przed możliwością
ciosu skierowanego na Watykan. Przewodniczący kongregacji (mini
sterstw Kutii) mieli na wypadek szybkiej ewakuacji trzymać cały czas
w pogotowiu spakowane walizki. Wzmocniono uzbrojenie g w a r d i i
s z w a j c a r s k i e j , jednocześnie wydając rozkaz, aby w przypadku
niemieckiego ataku nie stawiać oporu. Prawdopodobnie chciano unik
nąć jakiegokolwiek pretekstu do przelania krwi, przy czym według pla
nów Hitlera niebezpieczeństwo groziło samemu papieżowi. W całym
Watykanie ukryto ważne dokumenty, a w szczególności koresponden
cję z aliantami. Siostra Pascalina wspomina:
Pius XII wiedział bardzo dobrze, kto był najbardziej poszukiwaną
osobą. Nie obawiał się tego, że siepacze, o ile wtargną do jego prywat
nych komnat, mogą znaleźć wartościowe rzeczy — te istniały jedynie
w wyobraźni redaktorów gazet. Jednak dokumenty należy zabezpieczyć
i znaleziono dla nich znakomitą skrytkę. Całymi dniami trwały prace
zabezpieczające, bez pomocy z zewnątrz i tak, że nikt ich nie zauważył.
Wydawało się, że panuje spokój i porządek. Można było sądzić, że
Ojca Świętego nie obchodzą coraz donośniejsze głosy, pragnące go
usunąć z Rzymu i deportować do Niemiec, gdzie podobno wszystko
było już przygotowane dla jego zakwaterowania. Dał jednak wyraźnie
do zrozumienia, że nigdy, przenigdy, dobrowolnie nie wyjedzie i nie
ustąpi jedynie przed przemocą, nawet gdyby miało go to kosztować
życie. Rzymianie wiedzieli, że mogą liczyć na Piusa XII i że tylko dzięki
niemu można zapobiec temu, co najgorsze.
W szufladzie swego biurka Ojciec Święty zdeponował oświadczenie
o rezygnacji z urzędu: w ręce Niemców wpadnie nie papież, lecz jedynie
kardynał Pacelli.
- 2 1 7 -
W powietrzu wisiały przytłaczający strach i niepewność, kiedy dnia
10 września 1943 roku Niemcy zajęli Rzym. Przez trzy dni bramy
Bazyliki św. Piotra pozostawały zamknięte. Ludzie ryglowali d o m y
i sklepy. Ulice niemal opustoszały. Jedynie wtedy, gdy ktoś musiał coś
pilnego załatwić, wymykał się z domu, aby najszybciej jak to możliwe
znowu doń wrócić. Pełen troski i nadziei wzrok wszystkich był skiero
wany na Watykan, który teraz nie tylko graniczył z Niemcami hitlerow
skimi, lecz był całkowicie otoczony. Szeroka biała linia, namalowana
przez Niemców na bruku placu św. Piotra wyznaczała granicę strzeżoną
dniem i nocą przez żołnierzy Wehrmachtu. Kiedy prasa napisała, że
papież jest obecnie zakładnikiem Rzymu, prezydent U S A zapowiedział,
że uwolni miasto, Watykan i Ojca Świętego. Jednak Pius XII chciał
uniknąć jakiejkolwiek eskalacji, która sprowokowałyby niemieckich
okupantów do podjęcia środków odwetowych. Kazał więc, oczywiście
po długim zwlekaniu, opublikować w „L'Ossetvatore R o m a n o " dekla
rację rządu niemieckiego, w której czytamy, że Rzesza będzie nadal, jak
do tej pory, respektować suwerenność i integralność Watykanu. Nowy
ambasador Rzeszy w Watykanie Ernst Freiherr von Weizsäcker, który
w czerwcu 1943 roku zastąpił na tym stanowisku Diega von Bergena,
podpisał się z całą odpowiedzialnością pod tą gwarancją. Ojciec póź
niejszego prezydenta Niemiec pełnił funkcję zawodowego dyplomaty
i nie był nazistą z przekonania. Jego stosunek do ministra spraw zagra
nicznych Ribbentropa stał się zauważalnie chłodny, gdy dowiedział się
o zbrodniach nazistów w Europie Wschodniej. Jego kolega Albrecht
von Kessel, który uttzymywał kontakty z Tajnymi Niemcami, przeko
nał go, aby ubiegał się o stanowisko siedemdziesięcioletniego wówczas
Bergena. Kiedy Weizsäcker otrzymał obietnicę, że obejmie tę funkcję,
również Kessel przeniósł się do ambasady w Watykanie. Od początku
obaj stawiali na polepszenie relacji ze Stolicą Apostolską, podczas gdy
w ich sprawozdaniach do Berlina najczęściej znajdowało się to, co
reżim chciał usłyszeć. Już dzień po wkroczeniu Niemców do Włoch
Weizsäcker zdawał relację w Sekretariacie Stanu z pogłosek, jakoby
Stolica Apostolska brała udział w zdradzie Badoglia i bezpośrednim
- 2 1 8 -
po niej podpisaniu zawieszenia broni z aliantami. Jeszcze tego samego
dnia w „L'Osservatote R o m a n o " zdementowano ten fakt. Tym samym
odpadł pretekst do zajęcia Watykanu.
Stolica Apostolska wykorzystała gotowość do negocjacji takich osób
jak Weizsäcker, Kessel i Wolff, aby ratować ludzkie życie.
W połowie września pojawiła się wieść, jakoby N i e m c y wzięli
6 tysięcy zakładników, po tym jak rzekomo sześciu rannych niemiec
kich żołnierzy zostało zamordowanych w jednym z rzymskich szpitali,
gdy wzniecono protest przeciwko wkroczeniu wojsk hitlerowskich.
Sekretarz kardynał Maglione poprosił Weizsäckera o interwencję. Am
basador uznał pomoc w tym wypadku za niemożliwą. Jeśli Watykan
nie będzie się „trzymał z daleka od tej sprawy", może to mieć „poważne
konsekwencje": „Teraz Berlin nie martwi się o Stolicę Apostolską. By
łoby to dość niebezpieczne, gdyby zaczął to czynić". W końcu jednak
Weizsäcker obiecał, że osobiście, we własnym imieniu, zajmie się tą
sprawą. Rezultatem było to, że 6 tysięcy młodych Włochów nie zostało
wziętych jako zakładnicy, lecz „jedynie" zattudniono ich do prac spo
łecznych. Od tego momentu ambasador twierdził, że osobiście odwiódł
niemieckiego wyższego dowódcę, feldmarszałka Alberta Kesselringa
od wzięcia zakładników. W rzeczywistości okazało się, że pogłoski
dotyczące zamordowania sześciu niemieckich żołnierzy okazały się
nieprawdziwe.
Już dnia 17 września 1943 roku papież, wydając notę, noszącą ty
tuł Napawające obawą kroki przeciwko Żydom we Włoszech, ostrzegał
gminę żydowską w Rzymie przed potencjalnymi działaniami władz
okupacyjnych. Szczególnie zalecano Ż y d o m , którzy właśnie uciekli
z Francji do Rzymu, aby jak najszybciej opuścili miasto. Faktycznie
dzień wcześniej Himmler nakazał deportować (dosłownie „zlikwido
wać") wszystkich Żydów z terenów Włoch zajętych przez Niemcy -
szacowano ich liczbę na około 56 tysięcy Obersturmbannfihrer Herbert
Kappler, dowódca SS i SD w Rzymie, otrzymał rozkaz, aby aresztować
8 tysięcy Żydów rzymskich i wysłać ich do obozu koncentracyjnego.
Jednak kiedy Kesselring poprosił o wsparcie, otrzymał początkowo
- 2 1 9 -
odpowiedź odmowną: niemieckie siły zbrojne w Rzymie nie były wy
starczająco silne, aby dokonać zatrzymań. Zamiast tego Kappler uknuł
diaboliczny plan. D n i a 26 września zaprosił obu przywódców gminy
żydowskiej U g o n a Foa i Dantego Almansiego do swojej rezydencji
w willi Wolkonsky. T a m poinformował ich, że planowane są depor
tacje. Jednakże mają szansę się wykupić. Jeśli uda się im w ciągu na
stępnych 24 godzin dostarczyć mu 50 kg złota, nic im się nie stanie.
Pomimo największych starań Żydom udało się zebrać jedynie 35 kg.
Naczelny rabin Rzymu Israel Zoili zwrócił się więc w poszukiwaniu
pomocy do papieża. Pius XII natychmiast obiecał pożyczyć Żydom
złoto i dał wskazówki, aby poczynić konieczne ku temu kroki. Krótko
po tym komendant inż. Bernardino Nogara, szef watykańskiego urzędu
skarbowego, odnotował, że rabbi Zoili poinformował go, iż papieska
p o m o c nie jest potrzebna, gdyż brakujące 15 kg zostało już zebtane
i oddane do dyspozycji przez „gminy katolickie". Jednak mimo że złoto
zostało dostarczone punktualnie, a Kappler opowiedział się teraz prze
ciwko deportacjom, Berlin zareagował jedynie potwierdzeniem nakazu
deportowania. Dnia 11 października trzystu uzbrojonych esesmanów
przybyło do Rzymu, aby zadać cios w dogodnym momencie.
Jednak papież też nie pozostał bezczynny. Pius XII wiedział, że nazi
ści łamali słowo niemal patologicznie. Rabin Zoili wspomina:
Ojciec Święty wysłał do opatów i biskupów odręczne pismo, w którym
polecał zniesienie klauzury w klasztorach i konwentach, aby mogły
się stać miejscami ucieczki dla Żydów. Pamiętam jeden z klasztorów
żeńskich, w którym zakonnice spały na podłodze, podczas gdy swo
je łóżka oddały do dyspozycji żydowskich uciekinierów. (...) Żaden
bohater w historii nie dowodził tego rodzaju wojskiem: wojsko ka
płanów pracuje w wielkich i małych miastach, starając się o chleb dla
prześladowanych i paszporty dla uciekinierów. Zakonnice chodzą do
kuchni polowych, aby zapewnić gościnność kobietom-uciekinierkom.
Przełożeni zakonów wychodzą nocami, aby powstrzymać niemieckich
żołnierzy, szukających ofiar. (...) Wszyscy podążali za Piusem XII z tą
żarliwością miłości bliźniego, która nie boi się śmierci.
- 2 2 0 -
S a m Zoili wraz z żoną i dziećmi znalazł schronienie u jednej z ka
tolickich rodzin, zanim ze względów bezpieczeństwa nie kazano mu
zamieszkać w Watykanie. Zawsze podkreślał, że nie z wdzięczności, lecz
raczej będąc pod wrażeniem chrześcijańskiej miłości bliźniego, w 1945
roku przeszedł na wiarę katolicką i przyjął na chrzcie imię papieża,
Eugenio.
Biskup Alojzy Hudal, rektor niemieckiego kolegium kapłańskie
go Santa Maria dell'Anima i jeden z niewielu sympatyków nazistów
w Rzymie, załatwił u komendanta miasta generała Stahela pięćset do
kumentów ochronnych dla klasztorów i placówek kościelnych z napi
sem: „Komunikat! Ten budynek służy dla celów religijnych i należy do
państwa watykańskiego. Rewizje i konfiskaty są zabronione. Niemiecki
komendant generał Stahel". Dzięki temu można było ukrywać tam
Żydów. Pinchas Lapide, który jako konsul Izraela we Włoszech mógł
prowadzić dochodzenie, pisał:
W Rzymie widzieliśmy listę 155 konwentów i klasztorów - włoskich,
francuskich, hiszpańskich, angielskich, amerykańskich, a także nie
mieckich - w przeważającej mierze będących eksterytorialną własnoś
cią Watykanu na mocy traktatów laterańskich, (...) które w Rzymie
podczas całego okresu niemieckiej okupacji zapewniały dach nad
głową około 5 tysiącom Żydów. Kiedyś w letniej rezydencji papieża
w Castel Gandolfo znalazło schronienie nie mniej jak 3 tysiące Ży
dów; 60 mieszkało przez dziewięć miesięcy w uniwersytecie jezuickim
Gregorianum, zaś pół tuzina spało w piwnicach Papieskiego Instytu
tu Biblijnego, którego rektorem był wówczas Augustyn Bea [ojciec
chrzestny papieża] (...) [papieska] gwardia pałacowa, która w roku
1942 liczyła 300 mężczyzn, wzrosła do grudnia 1943 roku do 4 tysięcy
ludzi - wszyscy posiadali ważną legitymację watykańską - z których
minimum 400 było Żydami; z kolei spośród tych 240 zostało umiesz
czonych w obrębie budynków watykańskich.
Liczby Lapide'a potwietdza Michael Tagliacozzo, który obecnie jest
uznawany za jednego z najwybitniejszych badaczy holocaustu w Izraelu.
- 2 2 1 -
Tagliacozzo sam pochodzi z Rzymu i przeżył dzięki papieskiej pomocy
w czasie prześladowań. W swoich badaniach, opublikowanych w 1975
roku, podaje, że liczba Żydów ukrytych na terenie Watykanu opiewała
na 4 7 7 ludzi, podczas gdy kolejnych 4 2 3 8 znalazło schronienie w licz
nych klasztorach i konwentach rzymskich. W celu zaopatrzenia ucie
kinierów watykańskich w mleko, trzymano nawet krowę na podwórzu
Świętego Oficjum.
Akcja ratunkowa podjęta przez papieża zrywała ze wszystkimi regu
łami katolicyzmu. Większość klasztorów podlegała surowej klauzurze.
Odwiedzający mogli zatrzymywać się jedynie w określonych pomiesz
czeniach, nawet członkowie rodzin nie mieli dostępu do przestrzeni
życiowej zakonników i zakonnic. Poza tym panował ścisły rozdział
płci. Obecnie nadeszło polecenie papieża, aby nie rozłączać małżeństw
ani rodzin. Tagliacozzo: „Sam znałem pewną żydowską rodzinę, która
chciała ukryć żonę i dzieci w konwencie klauzurowym na Via Garibal
di. Zakonnice powiedziały, że z chęcią przyjmą matkę i córkę, lecz nie
mogą się zatroszczyć o małego chłopca. Jednak kiedy otrzymały zale
cenie papieża, znoszące klauzurę ich klasztoru, ukryły również jego".
W ciągu następnych miesięcy obowiązywały jedynie reguły miłości
bliźniego. Zakonnice uczyły się gotować k o s z e r n i e , zaś w salach
klasztornych odprawiano s z a b a t . Michael Tagliacozzo przeżył te mie
siące wraz z dwustu innymi uciekinierami w renomowanym Papieskim
Seminarium Duchownym w Rzymie na terenie Lateranu, którym kie
rował późniejszy kardynał Pietro Palazzini. Monsignore nie tylko po
rządnie odkarmił wygłodzonego młodego Żyda, lecz również „prosił
mnie usilnie, abym wtajemniczył go w żydowskie zasady spożywania
posiłków, aby nie naruszał uczuć religijnych uciekinierów". Monsignore
Pattyk Caroli Abbing, który ottzymał instrukcje osobiście od Piusa XII,
wspomina: „Papież wyjaśnił mi wyraźnie: »Ojcze, proszę zrobić wszyst
ko, co konieczne, aby [żydowscy uciekinierzy] mogli nadal praktyko
wać swoją religię według świętych rytuałów wiary żydowskiej«".
Dla Johna Cornwella ta papieska akcja pomocy jest warta dziesięciu
wierszy. Nie sprowadza jej również do inicjatywy papieża, lecz zbywa ją
- 2 2 2 -
jako „zwykłą włoską gościnność". Przeciwnie, skarży się: „Ku swojej wiecz
nej hańbie i ku hańbie Kościoła katolickiego Pacelli nie mógł się przemóc,
aby uważać Żydów jako poleconych opiece jego rzymskiego stada".
Świadectwa ocalonych przemawiają innym językiem. Jeśliby one zaś
nie wystarczały, włoska historyczka Maria Franca Mellano zaprezen
towała na jednej z konferencji prasowych w Rzymie dnia 19 kwietnia
2 0 0 7 roku podpisany przez Piusa XII biuletyn watykańskiego Sekre
tariatu Stanu, który zalecał otwarcie drzwi przez klasztory, instytucje
religijne, a nawet administrację rzymskich katakumb dla prześlado
wanych przez nazistów Żydów. K o m u jednak i to by nie wystarczało
jako dowód, musiałby odwiedzić w Rzymie na Via Tasso, niedaleko
Lateranu, dawną rzymską główną kwaterę S S . Do niedawna można
tam było zobaczyć tablicę z 1946 roku umocowaną przez Żydów, któ
rzy dziękowali Piusowi XII za ratunek.
Żydzi, setki, a być może tysiące (jak pisze Lapide), byli również
wśród 12 tysięcy uciekinierów, dla których Pius XII kazał otworzyć swo
ją letnią rezydencję w Castel Gandolfo. Spali oni w ogrodach, myli się
w ozdobnych fontannach i jedli wyhodowane przez siebie w papieskim
gospodarstwie warzywa. Budynki były przeznaczone dla kobiet i dzieci,
a sypialnie zarezerwowane dla kobiet w ciąży. Szacuje się, że około czter
dzieścioro dzieci ujrzało światło dzienne w papieskich łóżkach.
Kiedy dnia 16 października 1943 roku nad Rzymem nastawał świt,
okazało się, że naziści złamali kolejną obietnicę. Była sobota, deszczo
wy, jesienny dzień, który miał wejść do trwającej dwa tysiące lat historii
Żydów Rzymu jako k r w a w y s z a b a t . Jeszcze nie wzeszło słońce,
kiedy o 5:30 ponad trzystu esesmanów uzbrojonych w karabiny ma
szynowe wdarło się do domów byłego żydowskiego getta nad brzegiem
Tybru. Z pomocą przygotowanych list przeczesali po kolei mieszkania
i wypędzili na ulicę wszystkich mieszkańców, których mogli znaleźć.
Ofiary nalotu, dokładnie 1259 osób, zostały zapędzone do Collegio
Militare na przeciwległej Lungotevere. Stamtąd wywieziono ich na
dworzec Tibuttina, gdzie już czekały na nich wagony bydlęce. Ich
celem był Oświęcim.
- 223 -
Zanim jeszcze zakończono akcję, jedna z przyjaciółek poinformo
wała rzymską księżniczkę aragońską Enzę Pignatelli o aresztowaniach,
a ta z kolei chciała powiadomić papieża. Okazało się to dość trudnym
przedsięwzięciem, ponieważ Niemcy zablokowali wszystkie ulice. Osta
tecznie zadzwoniła do jednego ze znajomych w niemieckiej ambasadzie
i poprosiła go, pod błahym pretekstem, aby zawiózł ją samochodem
ambasady do Watykanu. Tam natychmiast została dopuszczona przed
oblicze Piusa XII, który akurat modlił się w prywatnej kaplicy swo
jego apartamentu. N i e zdążyła jeszcze opowiedzieć o nalocie, kiedy
wychudzony, wysoki mężczyzna w białej sutannie sięgnął po telefon.
Zdenerwowanym głosem polecił sekretarzowi kardynałowi Maglione
niezwłocznie zadzwonić do ambasadora Weizsäckera. Niemiec miał
tylko jedno pytanie: „Jak zareaguje Stolica Apostolska, jeśli sprawy tak
dalej się potoczą?". Maglione odpowiedział: „Stolica Apostolska nie
chciałaby czuć się zmuszona do wypowiedzenia słów nagany". „Czy
papież chce zaryzykować wszystko? - odparł Weizsäcker. - Czy nie
zdaje sobie sprawy, że rozkaz do akcji przyszedł z samej góry?". „Skoro
Ojciec Święty jest zmuszony protestować, poleca konsekwencje tego
całkowicie Bożej Opatrzności", stwierdził spokojnie Maglione. W koń
cu ambasador obiecał, że sam zajmie się tą sprawą.
Jednak to nie wystarczyło papieżowi. Ledwo jego sekretarz stanu zdał
mu relację, posłał swojego siostrzeńca Carla Pacellego do biskupa Huda-
la, do Animy. Ten z kolei napisał do generała Stahela, prosząc o natych
miastowe zajęcie stanowiska wobec aresztowań: „Słusznie obawiam się,
że papież tak czy inaczej zajmie publicznie stanowisko wobec tej sprawy,
co posłuży za broń obecnym już nastrojom antyniemieckim".
Jeszcze tego samego dnia Weizsäcker zgłosił się po raz drugi w Wa
tykanie, tym razem po to, aby ostrzec Monsignore Montiniego przed
publicznym protestem Watykanu, który mógłby doprowadzić jedynie
do kolejnych deportacji. Następnego dnia napisał do Ribbentropa.
Natomiast list biskupa Hudala przedstawiał reakcję Watykanu na aresz
towania. Kuria jest szczególnie wstrząśnięta, ponieważ akcja rozegrała
się niejako „pod oknami papieża". Przy podobnych akcjach we Francji
- 2 2 4 -
biskupi zajęli publicznie stanowisko, a teraz papież mógłby uczynić to
samo. Wykorzystałaby to nie tylko wroga propaganda za granicą, lecz
zaszkodziłoby to również „dobrym stosunkom" z Watykanem. Maglio
ne nie wspomniał nic o swojej rozmowie.
Kiedy Ribbentrop nie odpowiadał, dnia 17 października generał
Stahel zameldował biskupowi Hudalowi: „Himmler wydał rozkaz, aby
natychmiast wszcząć te aresztowania z uwzględnieniem szczególnego
charakteru Rzymu". W rzeczywistości jednak chodziło raczej o troskę,
aby w mieście nie doszło do rozruchów, które mogłyby przeszkodzić
w zaplanowanej przez niego akcji. Krótko wcześniej Neapol dzięki
pomocy powstańców dostał się w ręce aliantów, a tego właśnie chciano
uniknąć w stolicy. Papieska interwencja nie mogła jednak zbyt wie
le zmienić w losie pojmanych, choć co najmniej 2 5 2 osoby zostały
wypuszczone. W «L'Osservatore Romano" z dnia 25/26 października
1942 roku pojawił się jedynie meldunek p o d tytułem Starania Ojca
Świętego:
„przenikliwym i współczującym echem odbiło się nieszczę
ście" tak wielu niewinnych osób, „nasilenie tak wielu cierpień", jeszcze
bardziej pomnożyło „rozległą ojcowską akcję pomocy papieża"; „nie
zna ona granic, ani narodowości ani rasy". Bardziej przejrzyście oznacza
to, że: „Akcja pomocy i ratowania Żydów trwała nadal!".
Kiedy Adolf Eichmann, odpowiedzialny z a o s t a t e c z n e r o z
w i ą z a n i e , stanął kilkadziesiąt lat później przed sądem w Jerozoli
mie, potwierdził, że „papież sam osobiście interweniował, aby pomóc
Żydom w Rzymie". Brytyjski wysłannik Osborne stwierdził w jednym
z tajnych sprawozdań: „Zaraz jak tylko został poinformowany o aresz
towaniach Żydów w Rzymie, sekretarz kardynał wezwał ambasadora
Niemiec i sformułował swego rodzaju protest. Ambasador natychmiast
wkroczył do akcji". Tylko John Cornwell, który najwidoczniej nie zro
zumiał taktyki Weizsàckera, twierdzi, że niemiecki ambasador chciał
„skłonić kardynała do protestu przeciwko deportacjom". W rzeczywi
stości jednak obaj wiedzieli, że publiczny protest papieża doprowadziłby
jedynie do eskalacji, która nie przyniosłaby korzyści żadnej z zaanga
żowanych stron. Ostatecznie naziści zdawali sobie sprawę, że Watykan
- 2 2 5 -
ukrywał Żydów. Dopuszczali do tego, ponieważ mieli tym samym
papieża w garści. Hitler mógł w każdej chwili dać rozkaz do ataku na
klasztory i wysłania uciekinierów wraz z ich pomocnikami, setkami
księży i zakonników, do obozów śmierci. Mógł nawet zająć Watykan,
kazać zamordować papieża, zagasić centrum życia Kościoła i rozpocząć
krwawe prześladowania katolików. Przez dziewięć miesięcy Pius XII
był zakładnikiem Hitlera. Jednak dyktator musiał skoncentrować swoje
siły na „ostatecznym zwycięstwie", zachowując na potem „porachunki"
z Kościołem. Wówczas niemieckie oddziały znajdowały się w odwrocie
w całej Europie, kruszyły się lojalne stosunki w samych kręgach nazi
stowskich. Ludzie Hitlera we Włoszech byli przede wszystkim oportu-
nistami podążającymi za autorytetami i mieli przeczucie, który z nich
dwóch przetrwa, fuhrer ery papież. Przynajmniej czynili wszystko, aby
się nie narazić się żadnemu z nich. Tylko dlatego udało się Piusowi XII
uratować 8 0 % rzymskich Żydów, ponad 7 tysięcy ludzi.
XVII
ARCHITEKT EUROPY
Przybył nocą, aby uniknąć jakiejkolwiek sensacji, był ubrany po cy
wilnemu, w o wiele za duży i pożyczony garnitur. Nikt nie mógł się
dowiedzieć, że Obergruppenführer SS Karl Wolff, mężczyzna, któremu
Hitler polecił uprowadzić papieża, znajdował się w drodze na tajną
audiencję u Piusa XII. Miał jednak ważną sprawę. W obliczu „całkowi
cie zagmatwanej niemieckiej polityki zagranicznej", czyli niepewnego
końca wojny, postawił na działalność negocjacyjną papieża. Pius XII
miał wybadać, pod jakimi warunkami mocarstwa zachodnie są gotowe
do zawarcia separatystycznego pokoju.
Wydatzenie to poprzedziła poufna rozmowa z Ernstem von Weiz-
säckerem, lecz niemiecki ambasador w Watykanie wiedział, że wojny
nie dało się już wygrać pod względem wojskowym i trzeba było po
nieść tego konsekwencje. Należało znaleźć honorowe wyjście z wojny,
która miała zakończyć się klęską. Tak więc Weizsäcker zaaranżował
najpierw spotkanie w niemieckiej ambasadzie z przewodniczącym
Germanicum, niemieckiego seminarium duchownego w Watykanie,
jezuitą Ivonem Zeigerem. Ojciec Zeiger mówił bez ogródek, m i m o
że naprzeciw niego siedział jeden z najwyższych rangą oficerów S S ,
o prześladowaniu Żydów, o potwornościach w obozach, o stosowaniu
„okropnych środków" za linią frontu oraz o prześladowaniach du
chownych, szczególnie w Polsce. Wolff przełknął to i przyznał: „Tak,
to są smutne rzeczy". Jednak chciał działać inaczej, niż zalecali to jego
przełożeni. Jako „najwyższy niemiecki szef policji we Włoszech" miał
- 2 2 7 -
zamiar „uniknąć wszelkiej niepotrzebnej surowości wobec Stolicy Apo
stolskiej, Kościoła i pozostałych instytucji". Następnie przeszedł do
sedna sprawy. Czy ojciec Zeiger nie byłby w stanie zaaranżować dla
niego audiencji u papieża?
Jezuita nie był zbyt przekonany. Najpierw zażądał jednoznacznego
gestu dobrej woli. Opowiedział Wolffowi o pewnym przeorze zakonu
kartuzów na Słowenii, który został aresztowany, ponieważ ukrywał par
tyzantów i czekał na egzekucję. Po kilku dniach mężczyzna był wolny,
a w Watykanie zdecydowano się zwrócić uwagę na Wolffa.
Kilka miesięcy później pojawiała się nowa możliwość. Wdowa
po właścicielu fabryki Fiata, hrabina Agnelli, rodowita księżniczka
de Bourbon-Parma, z powodu nieostrożnych wypowiedzi politycznych
przez telefon została aresztowana przez policję faszystowską. Pewien
znajomy poprosił Wolffa, aby załatwił jej zwolnienie, co ten uczynił.
Kiedy mu za to osobiście dziękowała, Wolff ze swej strony poprosił
ją o przysługę. Słyszał, że ma świetne kontakty z przedstawicielami
wyższego kletu i prosiłby ją, aby zaaranżowała dla niego audiencję
u papieża. Dnia 10 maja 1944 roku po południu doszło do audiencji.
Aby dottzeć do Watykanu, Wolff miał się stawić w klasztorze Sal-
watorianów przy via delia Conciliazione, zbudowanej przez Mussoli-
niego ulicy łączącej Rzym z Watykanem. Powitał go tam przełożony
generalny zakonów, ojciec Pankracy Pfeiffer, któty w ciągu ostatnich
miesięcy działał jako łącznik między Stolicą Apostolską a niemieckimi
władzami okupacyjnymi. Wolff nie mógł przypuszczać, że ojciec Pfeif
fer wejdzie później do historii jako r z y m s k i S c h i n d l e r lub a n i o ł
R z y m u . Na strychu swojego d o m u zakonnego ukrył stu Żydów. Mógł
wiele zdziałać z niemieckim komendantem Kurtem Malzerem, który
podobnie jak on pochodził z Bawarii i był katolikiem. Tak więc wciąż
udawało mu się uwalniać ludzi, którzy znajdowali się w areszcie oku
pantów, a wśród których byli nie tylko Żydzi, lecz także komuniści
i rojaliści. M i m o że wkrótce interweniowały u ojca Pfeiffera również
rodziny rzymskie, aby wyprosić podania na korzyść ich pojmanych
krewnych, 9 0 % inicjatyw znanych później jako Lista Pfeiffera miało po-
- 2 2 8 -
czątek w bezpośrednim zleceniu papieża. Obecnie jedna z mniejszych
bocznych uliczek od via della Conciliazione jest nazwana imieniem
zaangażowanego zakonnika.
Były też jednak niepowodzenia. Najbardziej tragiczne miało miej
sce w marcu 1943 roku. Partyzanci komunistyczni dokonali zamachu
bombowego na 156. regiment policji „Bozen", kiedy ten znajdował się
akurat na via Rasella. Trzydziestu trzech członków jednostki straciło
wówczas życie. Kiedy Hitlet dowiedział się o zamachu, dostał jedne
go ze swoich przerażających ataków wściekłości. Za każdego zabitego
Niemca miano zastrzelić stu Włochów. Generałowi Kesselringowi uda
ło się zmniejszyć tę liczbę w stosunku 1:10; choć Kappler stwierdził, że
ma w swoich więzieniach wystarczająco dużo kandydatów na śmierć.
G d y Watykan dowiedział się o odwecie, znowu włączył się ojciec Pfei
ffer. Jednak tym razem bezskutecznie starał się dostać do generała Mäl-
zera. W przeciągu 24 godzin po zamachu Kappler kazał zastrzelić 335
mężczyzn - w tym 70 Żydów - w Jaskiniach Ardeatyńskich. G d y
„L'Osservatore Romano" odważył się sktytykować tę akcję Niemców,
gwałtownie zaprotestowali Weizsäcker i Kesselring. M i m o że Wolff nie
brał w tym bezpośredniego udziału, jako przełożony Kapplera był z nią
co najmniej współodpowiedzialny.
Tego popołudnia Pfeiffer wierzył jednak w dobro człowieka. Polecił
Wolffowi, aby przeszedł przez plac św. Piotra, zaś on sam obrał inną
drogę, aby nie widziano ich razem. Kilka minut później spotkali się
przy brązowej bramie, oficjalnym wejściu do Pałacu Apostolskiego.
Gwardziści szwajcarscy szybko ich przepuścili. Jeszcze na Scala Regia,
potężnych marmurowych schodach prowadzących do pokojów papie
ża, Pfeiffer przedstawił esesmanowi „szczególną prośbę Jego Świątobli
wości". Chodziło o Giuliana Vassalego, syna znanego profesora prawa
z Bolonii, aresztowanego z powodu działalności lewicowej, któremu
groziła kara śmierci. Wolff obiecał zatroszczyć się o jego uwolnienie
- co potem rzeczywiście uczynił - jednak ostrzegł, że Watykan nie
doczeka się podziękowań od lewicowych działaczy. Odpowiedź papieża
brzmiała: „Należy uczynić dobrą rzecz ze względu na nich".
- 2 2 9 -
Potem otworzyły się dtzwi do prywatnej biblioteki papieża. Wolff,
wysoki blondyn, szeroki w ramionach, nazwany kiedyś przez Hitlera
„wzorem Aryjczyka", pozdrowił papieża powściągliwym ukłonem. Au
diencja trwała całą godzinę. „Wiele o panu słyszałem - rozpoczął po
niemiecku rozmowę papież. - Cieszę się, że w końcu pana poznałem".
Po kilku ogólnikach na temat sytuacji Kościoła w Niemczech Wolff
zaczął mówić o sednie sprawy. Esesman zanotował w zaprzysiężonym
protokole z dnia 28 marca 1972 roku co następuje:
Wyraziłem swoją wielką troskę (siei), że moim zdaniem polityczne oraz
wojskowe siły są zużywane w bezsensownej wojnie między Niemcami
i mocarstwami zachodnimi, a ktaj pogrąża się w chaosie, podczas gdy
nierozwiązany pozostaje właściwy spór ze Wschodem i to wpływa na
nasze totalne osłabienie.
Wolff poprosił papieża, „aby nawiązał kontakty z mocarstwami za
chodnimi w celu szybkiego zakończenia tej bezsensownej wojny", jed
nakże pod honorowymi warunkami. Aby osiągnąć ten cel, jest gotowy
zatyzykować swoje życie i życie swojej rodziny, co na pewno stałoby się
faktem, gdyby Hitlet dowiedział się o tych planach. Odpowiedź ponti-
feksa
była zachęcająca. Pius X l i obiecał, że „wybada konkretnie teren".
Jednak przyznał, że:
(...) główna trudność polega na tym, że po stronie aliantów istnieje
nie tylko antynazistowskie, lecz częściowo również antyniemieckie
nastawienie, również w znaczeniu uprzedzeń, które najpierw należy
pokonać, co wymaga czasu.
W ciągu około czterech tygodni będzie być może w stanie nawiązać
kontakt z przedstawicielami mocarstw zachodnich. Wówczas dostarczy
Wolffowi wiadomość przez ojca Pfeiffera. W końcu pożegnał esesmana
słowami: „Idzie pan trudną drogą, generale Wolff. Czy wolno mi na
tę niebezpieczną, groźną dla życia drogę udzielić p a n u i całej pana
rodzinie mojego błogosławieństwa?". Wolff, który nie potrafił inaczej,
- 2 3 0 -
podziękował mu na swój sposób: kiedy opuszczał pomieszczenie, jesz
cze raz odwrócił się i uczynił swoim zwyczajem gest hitlerowskiego
pozdrowienia. Pius XII uśmiechnął się rozbawiony. „Ramię niemal mu
wyskoczyło", skomentował ojciec Pfeiffer, który oczekiwał rzadkiego
gościa po audiencji przed drzwiami.
Wolff miał już nigdy nie ujrzeć papieża. Krótko po audiencji musiał
udać się na kurację do Karlsbadu. Kiedy znowu znalazł się we Wło
szech, alianci zdążyli wyzwolić Rzym. Jednak teraz dowódca SS szukał
kontaktu z Amerykanami, w marcu spotkał się w Bernie z Allenem
Welshem Dullesem, szefem tajnych służb amerykańskich O S S (póź
niejsze C I A ) . Dnia 29 marca, dzień przed samobójstwem Hitlera, jako
komendant frontu południowego podpisał akt kapitulacji. Tym samym
nie powiódł się plan Hitlera, aby utworzyć „twietdzę alpejską".
Nie ma wątpliwości, że Wolff również był zbrodniarzem nazistow
skim. Ponosił współodpowiedzialność za transport Żydów warszaw
skich do obozu śmierci w Treblince, za deportację rzymskich Żydów
i rozstrzelanie zakładników w Jaskiniach Ardeatyńskich, a m i m o to
wydaje się, że miał w sobie odrobinę przyzwoitości - a może był to
tylko oportunizm? - którą być może spotkanie z papieżem pobudziło
do nowego życia.
Jednak coś całkiem innego ukazuje niezwykłość historii tej audien
cji: Pius X I I był wciąż gotowy wspierać sprzysiężenie przeciwko Hitle
rowi, dopóki służyło ono zawarciu szybkiego pokoju i mogło zakończyć
masowe mordy na niewinnych ludziach.
Jednakże grożące papieżowi niebezpieczeństwo nie zostało jeszcze
zażegnane. Dnia 6 listopada 1943 roku około godziny 21:00 zrzucono
cztery bomby (amunicja kanadyjska) na teren Watykanu, jednak do dziś
faktyczni sprawcy pozostają nieznani. Naoczni świadkowie przypomina
ją sobie jedynie, że widzieli mały samolot. Czy kryli się za tym Niemcy,
czy chcieli dać Piusowi XII do zrozumienia, że nie może czuć się bez
piecznie w Watykanie, podczas gdy oni nadal oferowali mu „ochronę"?
W czasie gdy alianci coraz bardziej zbliżali się do Rzymu, raz jeszcze
zaczęły się szerzyć pogłoski o planowanym uprowadzeniu papieża. Dnia
- 2 3 1 -
5 lutego 1944 roku kazał on sprowadzić do siebie Weizsackera. Nie tylko
nie zgodził się na opuszczenie Rzymu, co zawsze przecież mógł uczynić,
lecz zaprotestował również „z powodu beznadziejnego ataku przemocy,
planowanego (...) nie wobec Naszej skromnej osoby, lecz wobec zastęp
cy Chrystusa". Kilka dni później wyjaśnił przed kolegium kardynalskim:
Być może Opatrzność Boża zastrzegła dla nas nadzwyczaj bolesne
zadanie. Przyjmujemy je ze spokojem ducha i siłą. Fiat voluntas Dei
(Niech się dzieje wola Boża). Zbyteczne chyba wspominać, że - choć
zawsze się to może przydarzyć - nigdy nie opuścimy Stolicy Apostol
skiej, a tym bardziej naszego ukochanego Rzymu. Ustąpimy jedynie
przed przemocą.
Kardynałowie natomiast w każdej chwili mogli zapewnić sobie bez
pieczeństwo. Jednak i oni pozostali.
Bomby znów spadły. Monte Cassino, pierwotnie klasztor zakonu
benedyktynów, został zaatakowany z powietrza, tak jak papieska en
klawa w Castel Gandolfo. Wielu prześladowanych, którzy znaleźli tam
schronienie, straciło wtedy życie. W Rzymie, podczas jednego z nalo
tów na dzielnicę miasta Ostiense, zginęło około pięciuset osób, szklane
okna prastarej Bazyliki św. Pawła za Murami zostały rozbite. Dopiero
gdy papież dnia 12 marca 1944 roku, w rocznicę swojej koronacji,
skierował płomienny apel przeciwko bombardowaniom dokonywanym
przez aliantów, które „już i tak zniszczone miasto Rzym rozszarpują
żywcem", śmiertelne naloty zostały wstrzymane. Z p o m o c ą Weizsac
kera udało się Piusowi XII zmusić generała Kesselringa do wymarszu
niemieckich oddziałów z Rzymu. Również posiłki wydostały się poza
obręb miasta. M i m o że mosty na Tybrze były od lutego zaminowa
ne, zrezygnowano z ich wysadzania oraz jakiegokolwiek innego nisz
czenia infrastruktury. Tym samym Rzym nadal pozostał m i a s t e m
o t w a r t y m - i od tej pory nie był wciągany w działania wojenne.
Wieczorem 4 czerwca 1944 roku alianci wkroczyli do Wieczne
go Miasta. Nie doszło do oczekiwanej z niepokojem bitwy o Rzym.
- 232 -
N a s t ę p n e g o popołudnia, kiedy zrozumiano, co zostało Rzymowi
oszczędzone, dziesiątki tysięcy ludzi zgromadziły się na placu św. Pio
tra. Ludzie przybyli pieszo, samochodami ciężarowymi, wielu przyszło
0 kulach. Wśród nich były tysiące tych, którzy wyszli teraz ze swoich
kryjówek, z poddaszy i z ciemnych piwnic, w któtych spędzili ostatnie
dziewięć miesięcy. Wszyscy wiedzieli, że zawdzięczają swoje życie czło
wiekowi, którego teraz oczekiwali w loggiach Bazyliki św. Piotra. Kiedy
Pius X I I , defensor civitatis, w końcu się pojawił i ich pobłogosławił,
wybuchły nieopisane okrzyki radości.
W Watykanie zaczęto również pakować walizki. Dyplomaci, którzy
znaleźli schronienie za murami państwa kościelnego, mogli wrócić
do swoich ambasad. Ambasadorzy Niemiec, rządu Vichy we Francji,
Japonii, Finlandii, Słowacji, Węgier, Chorwacji i Rumunii obejmowali
swoje tymczasowe miejsca zamieszkania.
W następnych miesiącach Pius XII skoncentrował swoją działalność
na trzech celach: możliwie jak najszybszym zawarciu pokoju, stwo-
rzeniu podstaw do sptawiedliwego porządku powojennego i pomocy
ofiarom wojny.
Już w trakcie przemówienia bożonarodzeniowego dnia 24 grudnia
1943 roku papież zwrócił się do rządzących, wzywając ich do zawarcia
pokoju, ostrzegając przed demonstracją władzy i przed środkami odwe
towymi. Nawet ten, kto sam cierpiał „z powodu ciosów obrzydliwości
1 niesprawiedliwości", nie może „plamić jutrzejszego pokoju i odpłacać
bezprawiem na bezprawie, nie może popełniać jeszcze większej niespra
wiedliwości".
Bezpośrednio przed wkroczeniem aliantów, dnia 2 czerwca 1944
roku, papież jeszcze dobitniej wypowiedział się przeciwko „totalnemu
zwycięstwu" po jednej stronie i przeciwko „całkowitemu zniszczeniu"
po drugiej stronie. Należy za wszelką cenę uniknąć „drugiego Wer
salu", ponieważ pokój z zemsty doprowadziłby przeciwnika jedynie
do „odwagi rozpaczy" i położyłby „trujące podwaliny" dla nowych
konfliktów. Papież jasno sprzeciwił się koncepcji „winy kolektyw
nej" narodu niemieckiego. Wyraźnie oddzielił naród niemiecki od
- 233 -
odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne. Ci ostatni, i wyłącznie oni,
muszą zostać ukarani. Niemcy nie byli dla niego narodem morderców,
lecz jedynie źle pokierowanymi owcami, które należy z powrotem spro
wadzić do stada.
Jasny był również jego sprzeciw wobec polityki aliantów, którzy na
konferencji w Casablance, w styczniu 1943 roku, żądali bezkompromi
sowej, bezwarunkowej kapitulacji. Papież natomiast był gotów jedynie
do pośrednictwa w zawarciu kompromisowego pokoju. W tej kwestii
całkowicie zgadzał się z członkami niemieckiego mchu oporu, których
celem było natychmiastowe zawieszenie broni i przywrócenie granic
z roku 1938. Silne i jednocześnie wolne Niemcy były dla Piusa XII
bardziej pożądane niż dotarcie Armii Czerwonej aż po Łabę. Gdyby ten
plan się powiódł, milionom Niemców zostałyby oszczędzone ucieczka
i wygnanie, zaś całemu światu kilkudziesięcioletnia, pochłaniająca mi
liardy zimna wojna. Jednak wraz z brutalnym ciosem zadanym przez
Hitlera spiskowcom dnia 20 lipca 1944 roku Tajne Niemcy straciły
również tę nadzieję. Pokój z puczystami z szeregów reżimu, takimi jak
choćby Heinrich Himmler czy Joachim von Ribbentrop jako nowa
głowa państwa, był również dla Watykanu bezdyskusyjny.
l a k więc po dniu 20 lipca Pius XII zrezygnował ze swojego oporu
wobec formuły Unconditional Surrender z Casablanki. Podczas spotka
nia z Churchillem w sierpniu 1944 roku temat ten nie odgrywał już
żadnej roli. Papież był pojednany z aliantami i miał nadzieję, podobnie
jako oni, na możliwie szybką kapitulację Rzeszy. Jednak wskazał też na
fakt, że w Niemczech nadal istnieją siły opozycyjne, z którymi moż
na odbudować nowe, stabilne państwo. Skrytykował antyniemieckie
postawy, ponieważ znał ten kraj oraz jego naród zbyt dobrze i z tego
powodu był przekonany o jego szybkiej zdolności do regeneracji. Był
pewien, że Niemcy m o g ą stać się znowu respektowanym członkiem
wspólnoty narodów, jeśli tylko wyrzekną się polityki agresji i podbojów
oraz powrócą do struktur demokratycznych.
Odetchnięto więc z ulgą również w Watykanie, kiedy niemieckie ra
dio ogłosiło śmierć Hitlera. „I został strącony wielki Smok, Wąż staro-
- 2 3 4 -
dawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię"
(Ap 12,9) — tak pewnie niejeden sobie pomyślał. W dzień kapitulacji,
dnia 9 maja 1945 roku, Pius XII odmówił w Radiu Watykańskim mod
litwę dziękczynną za zakończenie doświadczeń wojennych i modlitwę
błagalną za miliony zmarłych. Następnie napomniał narody: „Wojna
spowodowała cały chaos ruin, materialnych i moralnych, jakich świat
nie znał jeszcze w swojej dotychczasowej historii. Teraz chodzi o to, aby
odbudować świat".
Sam papież uczynił ku temu pierwszy krok. Od roku 1943, kiedy
we Włoszech pojawiły się przełęcze zaopatrzeniowe wzdłuż linii frontu
i należało zaopatrzyć niezliczone rzesze uciekinierów uktytych przed
nazistami, Papieskie Dzieło Pomocy znowu wkroczyło do akcji. Jeszcze
przed niemiecką okupacją Watykan na zlecenie papieża zakupił i zma
gazynował w wielkich ilościach żywność. Kiedy Niemcy kontrolowali
miasto, ojciec Pfeiffer postarał się o zezwolenie dla siostrzeńca Pacellego
na zaopattywanie klasztorów i noclegowni uciekinierów przez ponad
tuzin samochodów ciężarowych. Popołudniami jeżdżono w okoliczne
tereny, aby zakupić dodatkowo mąkę i mleko. Aby ciężarówki nie były
uważane przez aliantów za niemieckie transporty dla wojska, malo
wano je na kolory Watykanu, na biało-żółto, i zaopatrywano w wy
raźny, czytelny napis „ V A T I C A N O " . M i m o to były bombardowane
lub ostrzeliwane z karabinów maszynowych; jeden z kierowców stracił
w ten sposób życie.
Kiedy na początku 1944 roku w mieście panował głód i dochodziło
do plądrowania sklepów, papież kazał otworzyć w Watykanie wielką
piekarnię. Jego współpracownicy kupowali żywność w Genui. Ponie
waż nie kursowały pociągi, nabyto natychmiast statek, aby zawozić
kosztowny fracht do portu rzymskiego Civitavecchia. Siostra Pascalina,
która koordynowała pomoc na zlecenie Piusa XII, wspomina:
Gdy bieda i nędza wśród ludności cierpiącej z powodu wojny i ata
ków powietrznych stawała się coraz większa, a Ojciec Święty widział,
że środki, jakimi z zasady dysponował, na dalszą metę nie wystarczają,
- 2 3 5 -
aby pomagać w takiej mierze, jakby tego najbardziej chciał i jakby
ro było konieczne, wywiedział się, czy nie ma jakichś wartościowych
przedmiotów, które można by sprzedać. Chciał również powyjmować
z tiar i mitr kosztowne kamienie i kazać je zastąpić mniej wartościowy
mi. Zawołano jubilera, który miał oszacować przedmioty, lecz dochód
byłby tak niski, że Ojciec Święty uświadomił sobie, że na nic się to nie
przyda. Wówczas pomyślał o skarbach muzeów i statuach w galeriach.
Potrzeba było całej sztuki przekonywania kilku rzeczoznawców, aby go
powsttzymać przed oddaniem tych kosztowności.
Pinchas Lapide ocenia, że tylko drugiej połowie roku 1944 Papie
skie Dzieło Pomocy dostarczyło produkty spożywcze i odzież o warto
ści ponad miliona dolarów (co wówczas stanowiło sporo pieniędzy) dla
ponad 90 tysięcy potrzebujących cywilów w zakonach, szpitalach i do
mach opieki. Dodatkowo w Boże Narodzenie rozdano ponad 12 tysię
cy paczek z jałmużną dla dzieci w Rzymie. Kilkaset z nich mogło ode
brać swój prezent osobiście od papieża.
Jeszcze nie skończyła się wojna, a Papieskie Dzieło Pomocy zaczęło
działać na terenie zniszczonych Niemiec. Tym razem pracę wykonywały
amerykańskie ciężarówki wojskowe, które oddano do dyspozycji Wa
tykanu, a później również wagony kolejowe amerykańskich pociągów
z ekwipunkiem. Do 1951 roku 9 5 0 wagonów z ponad 10 tysiącami
ton darów p o m o c y o wartości p o n a d 9 milionów dolarów dotarło
w ten sposób do czterech stref okupacyjnych, z tego 7 0 % ich zawar
tości stanowiła żywność, 2 5 % - odzież i 5% - leki. Co to oznaczało
konkretnie, wyliczył Konstanty książę Bawarii: „Jeśli chodzi o szczegóły
dostarczono 1811,640 ton oleju i tłuszczów, 145,560 ton skondenso
wanego mleka, 1798,65 ton mąki, 2 6 9 0 300 metrów bawełny, 1 990
556 nowych i 3 913 823 używanych sztuk odzieży, 4 0 1 4 195 nowych
i 5 366 581 używanych par butów". Ponownie siostra Pascalina, któ
ra wówczas kierowała Prywatnym Magazynem Jego Swiętobliwości
z czterdziestoma pomocnikami, udowodniła swój wybitny talent or
ganizacyjny.
Z kolei inna akcja pomocy spotkała się z niezadowoleniem papieża.
- 2 3 6 -
Po wojnie Watykan i międzynarodowy Czerwony Krzyż starały się
wystawić dokumenty setkom tysięcy uciekinierów wojennych, którzy
wszystko stracili. Naturalnie nie było możliwości sprawdzenia danych
wnioskodawców. W Niemczech odbudowywano dopiero z ruin po
woli infrastruktutę, zaś cała Europa była okupowana przez Sowietów.
Dawnym nazistom oraz zbrodniarzom wojennym nie było łatwo wy
robić sobie nową tożsamość i osiąść za granicą, zwłaszcza w Ameryce
Południowej. Drogi uciekinierów prowadziły najczęściej przez Włochy.
Wschód był dla nich zamknięty, a na Zachodzie znajdowały się zwy
cięskie mocarstwa, i nikt nie pozwalał im wyjeżdżać. Jednakże Alpy
można było pokonać pieszo. Klasztory od dawna udzielały schronienia
katolickim podróżnym i wkrótce powstała wśród dawnych członków
SS cała lista szczególnie gościnnych zakonników, któtzy nie wypytywali
dokładnie o pochodzenie swoich gości albo wierzyli w każdą wzrusza
jącą historię. Celem owej „trasy klasztornej", nazywanej również „linią
szczurów", była najczęściej Genua, ówczesny główny port dla podróżu
jących do Ameryki Południowej. Jednak dla wielu droga ta prowadziła
początkowo przez Rzym. Wkrótce rozniosła się pogłoska, że jest tam
biskup, który ma otwarte serce dla byłych nazistów.
Biskup Alojzy Hudal, z pochodzenia Austriak, słusznie był uważany
za najbardziej kontrowersyjną postać Kościoła w Rzymie w tamtych
czasach. Dyrektor Animy był najlepszym przykładem na to, że nawet
wykształcony teologicznie katolik mógł ulec pokusom narodowego
socjalizmu. Przyczyniły się do tego też w dużym stopniu jego chorobli
wa ambicja, wysokie mniemanie o sobie, oportunizm i żądza korzyści,
w późniejszym czasie uzupełnione znaczną dozą uporu. Po przeję
ciu władzy przez Hitlera Hudal czuł się powołany do pośredniczenia
między narodem niemieckim a Kościołem w Rzymie. Sympatyzował
z nazistami, lecz nie mógł nie zauważyć ich pełnych nienawiści tyrad
wrogich Kościołowi i Żydom. Tak więc działał na dwa fronty. Z jed
nej strony był doradcą Świętego Oficjum w kwestii krytyki katechiz
mu nazistowskiego autorstwa Rosenberga Mit XX wieku i opracowa
nia Syllabusa skierowanego przeciwko rasizmowi i totalitaryzmowi,
- 2 3 7 -
z drugiej zaś, wydając w 1936 roku Die Grundlagen des Nationalsozili-
smus {Podstawy narodowego socjalizmu),
stał się „nadwornym teologiem
partii". W książce, którą zadedykował Hitlerowi jako „Zygfrydowi
niemieckiego formatu", opowiadał się za chrystianizacją ideologii na
zistowskiej. Tylko dzięki niej „cała zachodnia kultura mogła podjąć
walkę z bolszewizmem ze Wschodu". Aby się do pewnego stopnia
usprawiedliwić, Hudal twierdził, że istniały dwa skrzydła N S D A P : „le
wica", skupiona wokół Rosenberga, i prawica, skoncentrowana wokół
ludzi o poglądach konserwatywno-narodowych takich jak von Papen.
Hitler początkowo wychwalał Hudala, nadał mu Złotą Odznakę Partii
i myślał przez dłuższy czas o tym, aby ukoronować go na niemieckiego
antypapieża. Jednak zanim ktoś zdążył przeczytać tę książkę, naziści
umieścili ją na liście prohibitów (chyba nie do końca niesłusznie) i od
tej pory uchodziła za próbę podlizywania się oraz infiltracji.
W Watykanie ukazanie się tej publikacji wywołało skandal. „L'Osse-
rvatore Romano" rozstrzelonym pismem zdystansował się od tej tandety
i książka wylądowałaby na Indeksie Ksiąg Zakazanych, gdyby nie prze
szkodziła temu godność biskupia Hudala i jego dawna przeszłość jako
doradcy Świętego Oficjum. Od tego momentu stał się jednak persona
non grata
w Pałacu Apostolskim. Pius XII zakazał mu odprawienia uro
czystej mszy w Animie z okazji przyłączenia Austrii do Rzeszy, a nawet
odebrał uczelni protektorat papieski. Kiedy mimo to Hudal wysłał mu
kartkę z okazji Bożego Narodzenia, na liście zwrotnym widniał napis
o tteści Al Collegio ariano dellAnima ( D o aryjskiego kolegium Anima).
Tylko raz podczas niemieckiej okupacji Rzymu, kiedy chodziło
o ratowanie Żydów, Pius XII posłużył się dobrymi stosunkami b r u
n a t n e g o b i s k u p a z nazistami.
J e d n a k kiedy po wyzwoleniu R z y m u pojawiła się okazja, aby
„w imieniu papieża" odwiedzać niemieckich i austriackich jeńców wo
jennych w ich obozach, Hudal otrzymał kolejną odmowę. Na zlecenie
Piusa XII Monsignore Montini poinformował go, że z łaski swojej powi
nien to czynić we własnym imieniu. Przyjęto jedynie jego propozycję,
aby był adresem kontaktowym dla austriackich uciekinierów; ostatecz-
- 238 -
nie został jedynym austtiackim biskupem w Rzymie. Jednak akurat na
tym stanowisku awansował na pomocnika w organizowaniu ucieczek
dla niemieckich wyznawców tych samych poglądów. Wtaz z chor
wackim kapłanem i teologiem Krunoslavem Draganovicem załatwiał
dla nazistów i członków skrajnie prawicowej chorwackiej milicji usta-
szów wizy do Argentyny. W swoich wspomnieniach, zatytułowanych
Pamiętniki rzymskie,
wydanych po jego śmierci, przyznawał szczerze:
Wszystkie te doświadczenia skłoniły mnie ostatecznie do tego, aby po
1945 roku całą swoją działalność charytatywną skierować w pierwszym
rzędzie na byłych członków NS i faszyzmu, szczególnie na tak zwanych
z b r o d n i a r z y w o j e n n y c h , prześladowanych przez komuni
stów i demokratów c h r z e ś c i j a ń s k i c h , często za pomocą takich
środków, które jedynie w niewielkim stopniu różnią się od metod ich
wczorajszych przeciwników; chociaż ci oskarżeni osobiście nie ponosili
raczej żadnej winy, lecz byli jedynie organami wykonawczymi rozka
zów wydawanych przez nadrzędne placówki i w ten sposób ofiarami
wielkich deformacji systemu. Pomagać im, ratując niejednego, bez
oportunizmu czy wyrachowania, bezinteresownie i odważnie - taki był
w tych czasach naturalny wymóg prawdziwego chrześcijaństwa, które
nie zna nienawiści Talmudu, lecz jedynie miłość, dobro i przebaczenie,
zaś końcowe wyroki odnośnie do postępowania konkretnych ludzi
pozostawia nie partiom politycznym, lecz wiecznemu Sędziemu, który
jako jedyny jest w stanie zbadać serca, motywy i ostateczne zamiary.
Z powodu tej pomocy, która w rzymskiej Kurii szybko przyniosła mi
tytuł b i s k u p a n a z i s t ó w i f a s z y s t ó w - trop po tedesco (zbyt
niemiecki) - stałem się ostatecznie nieznośnym ciężarem dla polityki
Watykanu.
Było to jeszcze ostrożne sformułowanie. Kiedy w 1949 roku Hudal
towarzyszył jednej z grup pielgrzymich, któryś z papieskich kamerdy
nerów poinformował go, że jego obecność w Pałacu Apostolskim jest
niepożądana. W 1950 roku jego austriackie biuro dla uciekinierów
zostało zamknięte, w 1951 roku został zmuszony ustąpić ze stanowiska
dyrektora Animy, począwszy od lipca 1952 roku, ostatnie jedenaście lat
- 2 3 9 -
swego życia spędził jako zgorzkniały stary człowiek w swojej willi Grot-
taferrata koło Rzymu, gdzie przyjął kiedyś również Rolfa Hochhutha,
aby zemścić się na swoim ptzeciwniku. To, że dramaturg włożył w usta
papieża Pacellego atgumentację, która pasowałoby o wiele bardziej do
Hudala, stało się wielką ironią tej historii.
Jednak działalność b r u n a t n e g o b i s k u p a dostarczyła mate
riału do kolejnej c z a r n e j l e g e n d y , jakoby papież sam pomagał
zbrodniarzom nazistowskim w ucieczce, aby ustanowić ich bojow
nikami przeciwko komunizmowi w Ameryce Południowej. Jak do
wodzi niemiecki historyk i dyplomata Heinz Schneppen w swoim
doskonałym studium Odessa und das Vierte Reich (Odessa i Czwarta
Rzesza),
to Stasi jako pietwsza skojarzyła pomoc udzielaną przez Hu
dala uciekinierom z pogłoskami o tajnej Organizacji Byłych Członków
SS ( O D E S S A ) . Najbardziej prominentnymi promotorami tej fikcyj
nej konstrukcji byli polujący na nazistów Szymon Wiesenthal i pisarz
Fryderyk Forsyth. Jednak sam Wiesenthal musiał przyznać: „Nie ma
żadnych dowodów, że Pius XII cokolwiek zarządził, czy nawet że co
kolwiek o tym wiedział". W tzeczywistości papież upoważnił nawet
amerykańskiego jezuitę Edmunda Walsha, aby uczestniczył w procesie
norymberskim po stronie oskarżycieli. M i m o że niemal tradycją jest, że
Watykan protestuje ptzeciwko wykonywaniu wyroków śmierci, tutaj,
w przypadku nazistów, nie uczynił tego.
Zamiast tego Pius XII podczas pierwszego w jego pontyfikacie kon-
systorza, dnia 18 lutego 1946 roku, wręczył kapelusze kardynalskie
szczególnie tym biskupom i arcybiskupom, którzy stawiali opór nazi
stom. Wśród nich był oczywiście doświadczony cierpieniem arcybiskup
Sapieha z Krakowa, a także arcybiskup de Jong z Utrechtu, węgierski
arcybiskup Mindszenty, który podczas niemieckiej okupacji swego
kraju siedział w więzieniu, arcybiskup Stepinac z Zagrzebia i Francuzi
Saliége, Roques oraz de Julleville. Jednocześnie papież wprowadził
do kolegium kardynalskiego pięciu Amerykanów i sześciu biskupów
z Ameryki Południowej oraz Afrykańczyka (pierwszego kolorowego
kardynała w historii Kościoła!), Chińczyka i Australijczyka. Po raz
- 2 4 0 -
pierwszy w historii Kościoła to nie Włosi stanowili większość, Senat
Kościoła odzwierciedlał swój uniwersalizm. Prawdziwą sensacją tego
konsystorza było jednak to, że do godności kardynalskiej podniesiono
również trzech Niemców, właśnie tych, którzy najodważniej przeciw
stawili się Hitlerowi: Konrada von Preysinga, Józefa Fringsa i naturalnie
Klemensa Augusta von Galena. Kiedy Pius X I I nakładał barczystemu
Westfalczykowi na głowę czerwony kapelusz, powiedział krótko słowa:
„Niech B ó g błogosławi Niemcy!". Ż a d n y m innym gestem nie mógł
lepiej okazać, że wietzył w pokonanie narodowosocjalistycznej manii
i powrót Niemiec do rodziny narodów.
XVIII
CIAŁEM I DUSZĄ
Kiedy dnia 2 czerwca 1948 roku, w swoje imieniny, Pius X I I po raz
pierwszy ogłosił rok 1950 R o k i e m Ś w i ę t y m , dwa nowe światy,
które miały powstać w Europie po okrucieństwach wojny, zaczęły już
przybierać podstawowe zarysy. Położono wówczas fundamenty, które
w ciągu następnych czterech dziesiątków lat tylko się utwierdziły. Stop
niowo pękała żelazna kurtyna, która dzieliła kontynent na Wschód
i Zachód, na wolność i ucisk, aż do jej spektakularnego upadku jesienią
1989 roku. Pius X I I musiał przyjąć do wiadomości podział, będący
najtragiczniejszym skutkiem tej obłąkańczej wojny. Setce mu pękało,
gdy widział, że tradycyjnie katolickie narody, wierne Kościołowi, takie
jak Polska, Węgry, Słowacja i Chorwacja, znajdowały się teraz p o d
władzą komunistyczną. Dlatego robił wszystko, łącznie z wysłaniem
do Rosji biskupów, którzy działali w podziemiu, wspierając chrześcijan
po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Jeszcze ważniejsza była dla niego
ochrona dopiero co wyzwolonego Zachodu przed szerzącym się ko
munizmem. Chodziło o to, aby umocnić tam systemy demokratyczne
oraz pojednać państwa, które zjednoczone jako bastion demokracji,
wolności i praw człowieka zachowywałyby chrześcijańskie dziedzictwo
Statego Kontynentu.
J e g o szczególna uwaga skoncentrowana była na dwóch krajach,
a mianowicie na Niemczech i na Włoszech.
J u ż w 1946 roku papież powołał Alojzjusza Muencha, pochodzą
cego z Niemiec biskupa Fargo w U S A , na stanowisko „apostolskiego
- 2 4 2 -
wizytatora" Niemiec. Było to genialne posunięcie szachowe, ponie
waż Muench był równocześnie doradcą amerykańskiego gubernatora
wojskowego i naczelnego dowódcy w Niemczech; ścisła współpraca
z wojskami okupacyjnymi była więc zagwarantowana. Najważniejsze
zadanie polityki Kościoła polegało na tym, aby na początek zapewnić
kontynuację obowiązywania konkordatu Rzeszy z 1933 roku w strefach
okupacyjnych, a następnie w nowo powstałej Republice Federalnej
Niemiec. Okupanci konsultowali się z biskupami, kiedy chodziło o ob
sadzenie urzędów publicznych zaufanymi osobami, które nie miały za
sobą brunatnej przeszłości. Dopiero w 1950 roku Muench otrzymał
urząd i godność nuncjusza. Jego poprzednik, Cesare Orsenigo, zrezy
gnował wbrew woli papieża z nuncjatury w Berlinie w lutym 1945 roku
w obliczu zbliżających się Sowietów i zmatł krótko po tym. Muench
był oficjalnie odpowiedzialny również za katolików we wschodnich
Niemczech, ponieważ otwarcie nowej nuncjatury w Berlinie Wschod
nim byłoby równoznaczne z uznaniem Niemieckiej Republiki D e m o
kratycznej i z tego powodu była ona tam niepożądana.
Również we Włoszech papież już w 1944 roku angażował się w bu
dowę struktut demokratycznych opartych na podstawach chrześcijań
skich; przedkładał je nad struktury autorytarne - może z wyjątkiem
zdecydowanie chrześcijańskiej monarchii. Tylko na cztery dni przed
2 czerwca 1946 roku, kiedy Włosi oddali głosy, decydując o politycznej
przyszłości swojego kraju, Pius XII w jednym z wywiadów do czasopi
sma jezuickiego „Civiltà Cattolica" ponownie ogłosił, że nie ma żad
nych zastrzeżeń wobec republikańskiej formy państwa. Jako przykład
tego, jak dobrze mogłaby wyglądać współpraca Kościoła z parlamen
tem i partiami, wymienił Republikę Weimarską: „Jeśli mogła być moż
liwa w Niemczech, mogłaby nastać również u nas, ponieważ posiadamy
tradycję podobną do niemieckiej". Tym samym uspokoił obawy przed
demokracją wśród wierzących, a przede wszystkim wśród większości
biskupów. Jedyne, czego się bał, to zwycięstwo w wyborach komu
nistów, którzy od dawna kazali się honorować jako prawdziwi wy
zwoliciele kraju. Pius XII stawiał przy tym całkowicie na Democrazia
- 2 4 3 -
Cristiana ( D C ) , partię założoną przez Alcidea de Gasperiego. Wpierał
ją masowy ruch Akcji Katolickiej, która w każdej wsi zakładała kato
lickie kluby wybotcze, aby werbowały członków do nowej organizacji.
Kiedy w kwietniu 1948 roku zbliżały się pierwsze wybory parlamen
tarne we Włoszech, papież sam oddał do dyspozycji na walkę wyborczą
pieniądze, które przed wojną ulokowano w U S A i które teraz można
było wykorzystać. Wezwano wszystkich chrześcijan do pójścia do urn
wyborczych, podczas gdy głos oddany na komunistów został uznany za
g r z e c h ś m i e r t e l n y . Ostatecznie zwyciężyła D C z 4 8 , 5 % gło
sów. Przez następne 35 lat miała współdecydować o polityce włoskiej.
Natomiast członków partii komunistycznej ekskomunikowano - tak
jak przed rokiem 1933 było w przypadku nazistów. Jednakże papież
stanowczo odrzucił zakaz istnienia partii komunistycznej, ponieważ nie
stało to w zgodzie z zasadami demokracji.
Tak więc Rok Święty 1950 miał się stać przede wszystkim wielkim
świętem pojednania kontynentu, który jeszcze zbyt wyraźnie nosił bliz
ny wojny na swoim obliczu. W oficjalnej modlitwie papieża czytamy:
„Niech ten Rok Święty stanie się dla wszystkich rokiem oczyszczenia
i uświęcenia, uduchowienia i pokuty, rokiem powrotów i wielkiego
przebaczenia". W centrum znalazły się modlitwa i działanie na rzecz
pokoju. Jednak był to też rok triumfu Kościoła, który znowu udo
wodnił, że „bramy piekielne go nie przemogą" (Mt 16,18), tak jak to
niegdyś obiecał Syn Boży. Obecnie tysiące Niemców pielgrzymowało
do Rzymu, aby zobaczyć papieża. Aby to umożliwić, trzy mocarstwa
zachodnie po raz pierwszy, z polecenia dra Konrada Adenauera, zlibe
ralizowały surowe ustalenia dotyczące podróżowania. Dla większości
pielgrzymów zmierzających do Rzymu była to pierwsza podróż za gra
nicę. Będąc pod głębokim wrażeniem, opowiadali w d o m u o charyzmie
szczupłego, wysokiego papieża, który urzekał ich jedynie prostymi
słowami i gestami, mając w sobie już jakąś nadprzyrodzoność. Rok
Święty, który rozpoczął się od Świąt Bożego Narodzenia w 1949 roku,
zakończył 13 października 1950 roku wyraźnym przesłaniem papieża
w Fatimie. Był to tok największego nasilenia uroczystości w Rzymie.
- 2 4 4 -
Rzymskie Biuro Pielgrzymkowe zarejestrowało ponad 3,1 miliona piel
grzymów, jednak faktycznie było ich około 5 milionów. Na samą kano
nizację Marii Goretti 24 czerwca przybyło ponad 500 tysięcy wiernych.
Ta szesnastoletnia, głęboko wietząca dziewczyna została śmiertelnie
zraniona nożem przez gwałciciela, przebaczając mu na łożu śmierci.
Później objawiła mu się w więzieniu i nawróciła go. Jej matka dożyła
czasów, gdy obraz świętej cofki był niesiony przed papieżem w procesji
światła na placu św. Piotta. Wtedy po raz pierwszy odbyła się tam msza
papieska, ponieważ Bazylika św. Piotra nie była w stanie pomieścić tak
wielkich tłumów.
Punktem kulminacyjnym Roku Świętego było ogłoszenie dogmatu
0 Wniebowzięciu Matyi, któty miał być znakiem dla nowej Europy.
Podobnie jak Pius IX, ogłaszając dogmat o Niepokalanym Poczęciu
Maryi, dał początek nowej epoce Kościoła, tak też Pius X I I chciał
w szczególny sposób oddać pod opiekę Matki Bożej nową Europę. Już
dnia 1 maja 1946 roku papież w okólniku Deiparae Virgìnis, pytając
biskupów na całym świecie o ich zdanie na temat nowego dogma
tu maryjnego, spotkał się z powszechną aprobatą. Z 1191 biskupów,
którzy odpowiedzieli, 1169 potwierdziło nowy dogmat, podobnie jak
13 z 14 kardynałów z kurii i 53 z 54 zapytanych biskupów unickich
z Kościołów wschodnich. Bądź co bądź wiara we wzięcie Maryi z duszą
1 ciałem do nieba, celebrowana już od najdawniejszych czasów dnia
15 sierpnia, zdaniem teologów i historyków Kościoła sięga przynaj
mniej V wieku, a więc czasów soboru w Efezie. M i m o to stanowiła
pewne novum w historii Kościoła: po raz pierwszy i od tej poty jedyny
raz papież miał skorzystać ze swojego d o g m a t u o n i e o m y l n o -
ś c i, przyznanego mu przez Sobór Watykański I.
Kiedy dnia 1 listopada 1950 roku o 5:00 rano siostra Pascalina
wyjrzała z papieskiego apartamentu na pogrążony jeszcze w półmroku
plac św. Piotra, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Ze wszystkich
stron Rzymu, od wczesnego rana, na teren wewnątrz kolumnady Ber-
niniego nadciągali wierni. Wkrótce ulice prowadzące na plac św. Piotra,
zwłaszcza via della Conciliazione, były pełne ludzi, któtzy mieli tylko
- 2 4 5 -
jeden cel. Byli to wierni wszystkich narodów i ras, śpiewający i mo
dlący się, z promiennymi twarzami. Zgodnie i taktownie każdy szukał
swojego miejsca na placu. No i to niebo! Zakonnica z Bawarii zada
wała sobie pytanie: „Czy zapowiada się czysty i jasny majowy dzień,
czy to naprawdę dzień Wszystkich Świętych?". N i e b o świeciło naj-
bardziej przejrzystszym błękitem nad barwnym placem. „Czy Waszą
Świątobliwość interesuje, jaka dzisiaj jest pogoda?", zapytała papieża,
z którego łazienki dochodziło brzęczenie elektrycznej maszynki do
golenia. Pius XII odparł: „Wiedziałem, że dziś będzie pięknie, wczoraj
powiedziałem do Matki Bożej: Zrobiłem wszystko dla Twej chwały,
teraz Ty uczyń swoje! Co ja pocznę z tymi wszystkimi ludźmi? Jest
tylko szeroki plac św. Piotra, który musi mieć słońce, żeby był pięk
ny!". Potem ciekawość pchnęła go do gabinetu. Kiedy zobaczył ludzi
na placu zalanym promieniami porannego słońca, przez jego wargi
przepłynęło westchnienie ulgi: „Deo gratias! Nasza Kochana Pani do
trzymała słowa!".
Pius XII wiedział, że ów dzień, w którym przybyło zewsząd 700 ty
sięcy ludzi, był punktem kulminacyjnym jego burzliwego pontyfikatu.
Jak zawsze wszystko dokładnie zaplanował (z wyjątkiem pogody). Już
w wigilię tego dnia najświętsza ikona Rzymu, Salus Populi Romani,
przed którą odprawiał swoje prymicje, została przeniesiona w uroczystej
procesji z Bazyliki Matki Bożej Większej do Bazyliki św. Piotra. Obecnie
niekończący się pochód książąt Kościoła, dłuższy i wspanialszy niż przy
koronacji papieża, przechodził przez spiżową bramę. Na samym końcu,
jak to było w zwyczaju na sedia gestatoria, pojawił się na placu Ojciec
Święty, euforycznie witany przez tłumy. Założył na uroczystości tego
dnia najwspanialsze szaty. Na jego widok wyrwało się siostrze Pascalinie:
„O Święty Kościele, jakże jesteś wielki i wybitny, wspaniały i potężny
(...) stały i niezmienny we wzlotach i upadkach dziejów świata". Podob
nie czuło zapewne wielu ludzi w ten poranek triumfu. Kiedy Pius XII
dotarł do Sacrato przed Bazyliką św. Piotra, odezwał się uroczystym
głosem, podczas gdy miliony słuchaczy radiowych na całym świecie jak
urzeczone przysłuchiwały się jego słowom: „Powagą, Pana Naszego Jezu-
- 246 -
sa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz Naszą ogłaszamy,
wyjaśniamy i określamy, jako dogmat przez Boga objawiony, że Nie
pokalana Bogarodzica zawsze Dziewica Maryja, po zakończeniu biegu
ziemskiego życia została z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały".
W tej samej chwili setki tysięcy ludzi spojrzało na stalowoniebieskie
niebo nad bazyliką. O b o k słońca ujrzeli półksiężyc nad krzyżem na
kopule. Był to piękny przypadek, lecz jednocześnie znak: „Niewiasta
obleczona w słońce, księżyc pod jej stopami, a na Jej głowie wieniec
z gwiazd dwunastu" - tak opisuje Matkę Bożą św. Jan (Ap 12,1). Wie
niec z gwiazd Maryi zainspirował siedem lat później założycieli Euro
pejskiej Wspólnoty Gospodarczej - Schumana, de Gasperiego i Ade-
nauera, którzy byli katolikami - do wyboru flagi. Podobnie jak papież,
tak i oni chcieli oddać pod opiekę Maryi nową Europę, która nie może
nigdy zapominać o swoich chrześcijańskich korzeniach.
Po wezwaniu skierowanym do św. Dziewicy, napisanym przez same
go papieża, procesja podążyła dalej do Bazyliki św. Piotra, gdzie odpra
wiono sumę pontyfikalną. Na zakończenie Pius XII osadził kosztowny
kamień szlachetny w koronie ikony Maryi.
Tylko niewielu z jego najbliższych współpracowników zdawało so
bie w tym czasie sprawę, że Pius XII kilka dni przedtem miał objawie
nia, które wykazują wyraźne paralele z objawieniami z Fatimy, gdzie
dnia 13 października 1917 roku ponad 70 tysięcy ludzi obserwowało
„taniec słońca". Siostra Pascalina wspomina:
Było to 30 października. Kiedy Pius XII przyszedł ze spaceru po ogro
dach watykańskich, opowiadał, że przypadkowo spoglądając znad
swojej pracy, zauważył dziwne widowisko: słońce będące jeszcze dość
wysoko na niebie, stało się ciemną, bladożółtą kulą, otoczoną dookoła
świetlistym blaskiem. Przed nim unosiła się lekka, biała chmurka.
Ciemna kula poruszyła się lekko na zewnątrz, tak jakby się obróciła
dookoła własnej osi, albo tak jakby oddalała się od swej drogi w lewo
i w prawo, a potem znów wtacała. Wewnątrz kuli widoczne były wy
raźnie nieprzerwane, silne ruchy. Całość stanowiła piękny widok: nie
będąc oślepionym, można było kierować uważne spojrzenie na słońce.
- 2 4 7 -
D o p i e r o w sierpniu 2 0 0 8 roku dziennikarz watykański Andrea
Tornielli poinformował, że w prywatnych archiwach rodziny Pacellich
odkryto odręczne zapiski ołówkiem Piusa X I I dotyczące jego wizji.
Zawierają one między innymi dokładne dane na temat czasu i miejsca.
Według nich papież był w drodze z Piazzale delia Madonna di Lourdes,
zmierzając do murów Państwa Watykańskiego, kiedy około godziny
16:00 po raz pierwszy zauważył to zjawisko. „Widziałem cud ze słoń
cem. To czysta prawda", tak zamyka protokół.
Następnego dnia zjawisko powtórzyło się, podobnie w dniu ogło
szenia dogmatu i po raz czwarty w oktawę święta. Gdy papieski kierow
ca i siostra Pascalina spoglądali w niebo, niczego nie ujrzeli. W końcu
Pius XII kazał zapytać w obsetwatorium astronomicznym, jednak tam
też nic nie wiedziano i niczego nie widziano. Dopiero rok później
papieski legat kardynał Frederico Tedeschini na zakończenie Roku
Świętego w Fatimie mówił ptzed milionem pielgrzymów o papieskim
cudzie słońca.
Jednakże w Roku Świętym świat miał się przekonać nie tylko o nie
możności pokonania koniec końców zwycięskiego Kościoła, lecz rów
nież o pierwszej części obietnicy Jezusa: „Ty jesteś Piotr i na tej skale
zbuduję mój Kościół" (Mt 16,18). W swoim przemówieniu bożona
rodzeniowym w 1950 roku Ojciec Święty poinformował zdziwioną
społeczność świata, że archeolodzy odkryli pod papieskim ołtarzem
Bazyliki św. Piotra historyczny grób księcia apostołów.
Prace wykopaliskowe rozpoczęły się już w pierwszych miesiącach
pontyfikatu Piusa X I I . Miejscem poszukiwań były początkowo gro
ty watykańskie, ktypta pod Bazyliką św. Piotra z grobami tak wielu
dawnych papieży, kardynałów oraz cesarza Niemiec Ottona II. W celu
stworzenia godnego miejsca pochówku dla swojego umiłowanego po-
przednika Piusa X I , Pius XII chciał obniżyć poziom ziemi obiektu
o metr. Odpowiedzialny za prace nie mógł być nikt inny jak Ludwig
Kaas, który jak wiadomo przejął kierownictwo ptac budowlanych przy
Bazylice św. Piotra. Podczas robót ziemnych robotnicy natknęli się na
pustą przestrzeń, która okazała się sklepieniem grobu z czasów rzym-
- 2 4 8 -
skich. Był to jeden z wielu pochówków: jak się wkrótce okazało, pod
obecną Bazyliką św. Piotra, znajdowały się szczątki wymarłego miasta
rzymskiego, starożytnego cmentarza, którego groby pochodziły z I-III
wieku po Chrystusie. Im bardziej ekshumacje przesuwały się w kie
runku ołtarza papieskiego, tym starsze były znaleziska. Pius XII, który
w młodości wykazywał zainteresowanie archeologią, niemal w gorączce
śledził zadziwiające znaleziska, o których Kaas regularnie go infor
mował. Podczas gdy nad nimi szalała wojna, ludzie szukali nadal, aż
w końcu bezpośrednio pod baldachimem z brązu Beminiego natknęli
się na grobowiec z II wieku, wzniesiony nad poprzednim, który musiał
mieć minimum 100 lat więcej. Jedna ze ścian była cała pokryta wezwa
niami do Jezusa, Maryi i św. Piotra. Na jednej z inskrypcji było napi
sane: Petros eni („Tu w wewnątrz jest Piotr"). Tak jak niejednoznaczne
były w tym czasie znaleziska kości w owym miejscu - dopiero w 1968
roku papież Paweł VI p o d a ł do wiadomości, iż według wszelkiego
prawdopodobieństwa można było zidentyfikować szczątki św. Piotta -
tak samo sensacyjne było odkrycie grobu, który w tak imponujący spo
sób był potwierdzeniem tradycji rzymskiej (patrz: Michael Hesemann,
Der erste Papst,
Mtinchen 2003).
Jeśli Rok Święty 1950 był dla pontyfikatu Piusa XII momentem
szczytowym, to kolejne lata stanowiły jego fazę końcową. Z pewnością
Pius XII nadal był papieżem aktywnym w dziedzinie polityki. Zimna
wojna, a następnie wojna w Korei, która wybuchła akurat w 1950
roku, znowu postawiły go przed całkiem nowymi wyzwaniami. Papież
był również zaniepokojony czystkami komunistycznymi w państwach
satelickich Związku Radzieckiego, szczególnie procesami kardynała
Wyszyńskiego w Polsce, kardynała Stepinaca w Jugosławii, kardynała
Berana w Czechosłowacji i kardynała Mindszentyego na Węgrzech
(wszyscy ci hierarchowie znajdowali się w więzieniach). Pius X I I potę
pił także ostto stłumienie powstania na Węgrzech w 1956 roku przez
Armię Czerwoną.
Na sercu leżał Ojcu Świętemu nadal rozwój sytuacji w Niemczech.
Życzliwie śledził wybór na pierwszego kanclerza Niemiec Konrada
- 249 -
Adenauera, którego znał jeszcze z czasów, kiedy był nuncjuszem, a tam
ten piastował urząd burmisttza Kolonii. Nie przypadkiem w 1956 roku
pierwsza wizyta państwowa Adenauera wiodła właśnie do Rzymu. Tam
podziękował on papieżowi za to, że uznał rolę Niemiec „w ich pozycji
obronnej wobec Wschodu". Kiedy w 1957 roku Pius X I I przyjmo
wał prezydenta Teodora Heussa, pochwalił zaangażowanie Niemiec
w zjednoczonej Europie i pojednanie z Francją. „Ówczesny rząd Nie
miec zachodnich począł się w Watykanie, a narodził w Waszyngtonie",
stwierdził ewangelicki teolog Martin Niemóller. Była to swego rodzaju
krytyka. W rzeczywistości jednak potwierdzała tylko udział Piusa XII
w odbudowie chrześcijańskiej Europy i demokratycznych Niemiec.
Przed wizytą Adenauer musiał obiecać kilku członkom swojego
gabinetu, że nie będzie klękał przed papieżem, ponieważ „nie odpo
wiada to" jego stanowisku kanclerza Niemiec. Dopiero prezydentowi
Światowego Kongresu Żydowskiego Nahumowi Goldmanowi zdradził,
że nie mógł tym razem dotrzymać słowa. „Kiedy otworzyły się drzwi
i Ojciec Święty stanął przede mną w całej swej glorii ( . . . ) , upadłem na
kolana, zanim w ogóle się opamiętałem, gdzie jestem", wyznał z reń
skim cwaniactwem. Kiedy później zapytano Adenauera, jakich ludzi
współczesnych najbardziej cenił, wymienił trzy nazwiska: Eisenhowera,
Churchilla i Piusa X I I .
Papież Pacelli ustawicznie okazywał się nadzwyczaj nowoczesny.
Jako pierwszy pontifex w historii korzystał z nowych mediów, kazał
własnej ekipie filmowej przedstawiać swoje życie prywatne, przemawiał
w radiu, a później również w telewizji. Robił przy tym ten sam błąd
przed karnetami, jaki robiło wielu aktorów filmowych jego czasów:
gestykulował zbyt mocno i mówił takimi niuansami, jak był przyzwy
czajony przemawiać ex cathedra w wypełnionej po brzegi wypełnionej
Bazylice św. Piotra. Na ekranie oczywiście sprawia to wrażenie przesady
i jest dość nienatutalne. Uwielbiał wielkie wydarzenia sakralne i maso
we uroczystości - podobnie jak Jan Paweł II. Nigdy przedtem w historii
Kościoła nie było papieża, któty udzieliłby tak wielu audiencji pry
watnych, specjalnych i generalnych jak Pius XII. Także w podeszłym
- 2 5 0 -
wieku przyjmował co tydzień aż 15 tysięcy gości. Wśród nich była, ku
przerażeniu niejednego prałata, współczesna prominencja bulwarowa:
Sophia Loren, Louis Armstrong, Alee Guiness, Josephine Baker czy
księżna Windsoru, czyli a b s o l u t n i e s z o k u j ą c a rozwiedziona
pani S i m p s o n . Przed jego oblicze dopuszczano jednak tłumy ludzi
anonimowych, jak akuszerki, bankierzy, jubilerzy, górnicy, chemicy,
konduktotzy tramwajów, spottowcy czy pedagodzy — żadna grupa
osób nie była wyłączona i każda otrzymywała własne, całkiem osobiste
pouczenie od papieża. Pius XII spędzał całe noce, poznając najróżniej
sze zawody i wczytując się w specjalizacje, ponieważ chciał uniknąć
wygłaszania banałów. Wszystko było przygotowane co do minuty. Aby
w każdej dziedzinie być na bieżąco, zamawiał ciągle aktualne i najważ
niejsze publikacje. W swojej prywatnej bibliotece miał około 50 tysięcy
książek. Monsignore Tardnini pisze:
Cały, często bogaty materiał był przez niego skrupulatnie sprawdzany
i oceniany. Przypominam sobie, jak latem 1958 roku pojawiłem się
na audiencji i zauważyłem na małym stoliku gruby, pokaźny pakiet
książek. Papież, któremu uwagi nie uszedł obiekt mojej ciekawości,
powiedział: „Widzi pan, wszystkie te książki traktują o gazie". Rzeczy
wiście 28 września 1958 roku wygłosił przemówienie podczas kongre
su przemysłu gazowego.
Jednakże to nie zarozumiałość skłaniała papieża do tego prawie
nadludzkiego wysiłku, do tego, że „chciał do wszystkiego wtrącać swo
je trzy grosze". „Papież musi przemawiać jak papież", takie było jego
motto. Jak wyjaśnia Tardini, papież miał dwa cele:
(...) apologetyczny i pastoralny: Chciał dowieść, że Kościół nie lek
ceważy postępu nauk ludzkich, ponieważ sam papież osobiście jest na
bieżąco z najnowszymi wynikami badań naukowych. O ile są one do
kładne i pewne, nie tylko nie zaprzeczają wierze katolickiej, lecz otrzy
mują od niej światło i potwierdzenie. Drugim i najważniejszym jego
celem było duszpasterstwo. Papież potrafił wśród pełnych podziwu
- 2 5 1 -
słuchaczy wzbudzić wrażenie harmonii między nauką a dogmatami
katolickimi, a następnie w zręcznej sztuce retorycznej wywieść z tego
obowiązki religijne i moralne, które dla naukowców wszelkich kie
runków wynikają z ich własnego, pojmowanego po chrześcijańsku
zawodu.
Był to papież maratonu słów i mów, wszystko musiało być najsta
ranniej przygotowane. Każdy cytat, jaki miał w głowie dzięki foto
graficznej pamięci, był sprawdzony, każdy odręcznie napisany tekst
wielokrotnie korygowany i pisany od nowa, zanim własnoręcznie
przeniósł go na papier za pomocą własnej, białej maszyny do pisania.
Jeśli przemowa miała być wydrukowana w „L'Osservato re Romano",
następowały kolejne poprawki. Pius XII był nie tylko pedantem, był
ptzede wszystkim perfekcjonistą. Na nim spoczywał cały ciężar od
powiedzialności Namiestnika Chrystusa na ziemi. Z właściwą sobie
sumiennością pragnął tylko jednego; chciał być dobrym papieżem
i dać na drogę każdemu z licznych przybywających do niego ludzi coś
wiecznego.
Pełna edycja przemówień papieskich obejmuje ponad 22 tomy za
drukowane dtobnym pismem. Żaden inny następca Piotta nie trudził
się tak batdzo dla swoich owieczek. Było to dzieło miłości, samopo-
święcenia. Ani przez chwilę Pacelli nie pozwolił sobie na odpoczynek,
nawet codzienne spacery i jazdę autem wykorzystywał na czytanie.
„Wiecie, co powiedział mi lekatz? Że prowadzę nieludzki tryb życia!",
tak cytował papieża Tardini, aby uzupełnić jeszcze: „Uśmiechał się przy
tym niemal z zadowoleniem". Pius XII potrafił przy tym wiele rzeczy,
nie tylko oddelegowywać. „Jego natura pchała go niemal nieodparcie
do namysłu nad sobą i do izolacji od bliźnich", pisał Tardini. Kiedy
w 1944 roku jego sekretarz kardynał Maglione zmarł na zawał serca,
papież nie wyznaczył następcy, lecz po prostu ptzejął sam jego obo
wiązki; miał bowiem wystarczająco dużo doświadczenia jako sekretarz
stanu. Montini i Tardini byli dla niego jedynie wykonawcami, których
nigdy - na ich własne życzenie - nie podniósł do rangi kardynałów.
- 2 5 2 -
Ten „wielki samotnik" podejmował decyzje najchętniej sam, po grun-
townym rozważeniu wszystkich argumentów, lub omawiał je ze swoim
niemieckim „gabinetem kuchennym".
W kwestiach kościelnych był po części progresywny, jak pozwala
przypuszczać jego opinia. W swojej encyklice Divino Afflante Spiritu
zachęcał do „stosowania nowoczesnych metod w nauce biblijnej", co
brzmiałoby niczym aprobata modernizmu, gdyby kilka lat później
w Humani Generis dobitnie nie osttzegł przed „relatywizmem dogma
tycznym", tym samym dając wzór Benedyktowi XVI.
Chciał przybliżyć Kościół ludziom poprzez szereg reform liturgicz
nych. Tak więc chrzest i ceremonie pogrzebowe były odtąd odprawiane
w języku narodowym, już nie po łacinie, poza tym skrócono czas postu
ptzed przyjęciem komunii, zaś obecność na mszy św. po południu po
przedniego dnia potraktowano jako wypełnienie obowiązku obecności
na mszy niedzielnej. Papież wytyczył kierunek działania dla Soboru
Watykańskiego II, o którym wiedział, że nadchodzi, lecz jednocześnie
zdawał sobie sprawę, że przerasta to jego siły. Siostra Pascalina cytuje
Monsignore
Tardiniego: „Ojciec Święty mówił o przyszłym soborze,
który przygotowuje, wietząc, że potrzeba jeszcze bardzo dużo intensyw
nej pracy, aby naprawdę dobrze to zrobić".
Przede wszystkim jednak Pius XII stawiał na Matkę Bożą, to O n a
ma przybliżać ludziom Chrystusa, ochraniać świat w tym znowu burz-
liwym czasie. Jeszcze nie skończył się Święty Rok, gdy papież ogłosił
rok 1954 R o k i e m M a r y j n y m z okazji setnej rocznicy ogłosze
nia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Dnia 8 grudnia 1953
roku zainaugurował go napisaną przez siebie modlitwą, odmówioną
przy kolumnie Maryi na Piazza di Spagna, a następnie wielką sumą
pontyfikalną w ukochanej, ozdobionej tysiącami świec, Bazylice Matki
Bożej Większej. Kiedy przekazywał z loggii błogosławieństwo Urbi et
Orbi,
wydawało się, że całe miasto jest przemienione w morze świec.
Jednak w odróżnieniu od Roku Świętego tym razem uroczystości nie
koncentrowały się na Rzymie. W całym świecie chrześcijanie spotykali
się na „spontanicznych modlitwach" o pokój na świecie, na święceniu
- 253 -
sanktuariów maryjnych lub na koronacjach słynących cudami obrazów
Matki Bożej.
Tylko nieliczni domyślali się, jak źle czuł się papież w owym okresie.
W Roku Świętym 1950 zrobiło mu się na chwilę słabo przed jedną
z grup pielgrzymów. W styczniu 1953 roku przyszedł zlany potem
z drugiego konsystorza, lecz zamiast się przebrać, kontynuował au
diencje, skatżąc się potem na silne bóle głowy. Lekarze zdiagnozowa-
li obustronne zapalenie płuc i rozpoczęli leczenie penicyliną. Papież
tygodniami nie mógł pisać, ponieważ dostał zapalenia nerwu prawej
ręki. Poza tym cietpiał ciągle na gwałtowną czkawkę. Szwajcarski spe
cjalista, profesor Paul Niehans z Berna, zdiagnozował ciężkie schorze
nie żołądka. Pius X I I , nie chcąc odwoływać audiencji, nie zgodził się
początkowo na leczenie, aż w końcu przeżył zapaść. Pilnie sprowadzo
ny specjalista stwierdził, że organizmowi Pacellego brak jakiejkolwiek
odporności; zbyt długo nadwyrężał swoje siły, rujnując zdrowie aż do
całkowitego wyczerpania. Jego żołądek odmawiał przyjmowania ja
kichkolwiek pokarmów. Dopiero po wielotygodniowym leczeniu zelżał
w końcu zagrażający życiu nieżyt. Jednak zamiast starannie się wykuro-
wać, papież ponownie rzucił się w wir pracy, mimo że wciąż czuł się źle.
„Doprowadziła go do tego tylko heroiczna samodyscyplina i poczucie
obowiązku, którego nie da się określić", skomentował dr Niehans.
Pius XII nie znał pojęcia „oszczędzanie się" i nie chciał się oszczędzać.
Uważał, że papieżowi nie wolno, że nie może sobie pozwolić na odpo
czynek. Zamiast tego modlił się coraz częściej: „Boże kochany, jestem
gotowy! Zabierz mnie do domu!", jak donosi siostra Pascalina. Przez
dłuższy czas zastanawiał się nad swoim ustąpieniem. Wkrótce przyszedł
nawrót choroby. Świat katolicki znowu drżał i modlił się za swojego pa
sterza. Tylko dzięki kuracji zastrzykami i regularnemu płukaniu żołądka
nastąpiła poprawa.
Kiedy wieczorem dnia 1 grudnia 1954 roku przy łóżku chorego
zebrał się krąg najbliższych współpracowników, odmawiając wraz z nim
różaniec, papież po błogosławieństwie stwierdził: „Znowu słyszałem
głos: Przyjdzie wizja!". Każdy pytał, co miał na myśli. Jak każdej nocy
- 2 5 4 -
zasnął po swojej ulubionej modlitwie Anima Cbristi: „Duszo Chrystu
sowa, uświęć mnie. Ciało Chrystusowe, zbaw mnie". Następnego po
ranka pacjent był obecny, jak codziennie, na porannej mszy św. Kiedy
siostra Pascalina chciała mu potem przynieść śniadanie do łóżka, leżał
z szeroko otwattymi, promiennymi oczami. „Wasza Świątobliwość, co
się dzieje?", zapytała zdziwiona zakonnica. „Tam, gdzie siostra stoi, stał
nasz Pan", padła odpowiedź. Pascalina lekko zmieszana zapytała: „ O j
cze Święty, jaki Pan?". „Nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus!".
W swoich wspomnieniach zakonnica zanotowała: „Patrzyłam i pa-
ttzyłam w przemienione oblicze Ojca Świętego, czekając na kolejne
słowa, lecz żadne nie padało. Wówczas upadłam na kolana tam, gdzie
zdaniem Pius XII stał Zbawiciel - i ucałowałam podłogę". Następnie
papież zwierzył się Monsignore Tardiniemu: „Powiem księdzu, że inni
mogliby sądzić, że są to halucynacje chorego. Wczoraj z rana wyraźnie
słyszałem głos, jasny i wyraźny, który powiedział: »Teraz nadchodzi wi-
zja«. Jednak nic się nie wydarzyło. Dziś z rana, podczas mszy Św., przez
chwilę widziałem Pana. To była chwila, ale widziałem Go dobrze".
Jeszcze tego samego dnia zażądał jedzenia i chciał po raz pierwszy
wstać. Kilka dni później czuł się już znacznie lepiej. Niemal jednym
pociągnięciem napisał przesłanie dotyczące kwestii koegzystencji, które
Monsignore
nazwał „jednym z najważniejszych dokumentów jego pon
tyfikatu". Następnie jako punkt szczytowy nabożeństwa dziękczynnego
ogłosił przez radio Rok Maryjny w Bazylice Matki Bożej Większej.
Mówiono, że nastąpił cud. W każdym razie Pius XII wyzdrowiał
szybko i mógł przez kolejne cztery lata nadal działać z pełnym zaanga
żowaniem. Nie wiadomo, czy w tym czasie miał kolejne wizje, m i m o że
zajście, o którym wspomina siostra Pascalina, właśnie na to wskazuje.
W nocy z 14 na 15 maja 1956 roku nagle do jej mieszkania zadzwo
nił dzwonek. Oznaczało to, że wołał ją papież. Spojrzała na budzik,
była 1:30. Od swojej zapaści Pius XII, za radą swoich lekarzy, chodził
spać codziennie już około północy. Musiało to więc być coś poważne
go. Siostra szybko nałożyła habit i pobiegła do jego gabinetu. Papież
siedział przy swoim biurku. Kiedy zauważył, że Pascalina przyszła,
- 255 -
odwrócił się do niej i powiedział: „Umrę kiedyś nagle, a nie spisałem
jeszcze testamentu!". Zakonnica odrzekła: „Wasza Świątobliwość, jeśli
o to chodzi, to przecież jutro będzie na to czas! Jutto przypomnimy
Ojcu o tym!". „Nie - upierał się Pius XII - ttzeba to zrobić teraz!".
Po spisaniu ostatniej woli zapytał siostrę, czy chce ją przeczytać. „Nie,
Wasza Świątobliwość, na to jest jeszcze dziesięć lat czasu", stwierdziła
Pascalina z lekką przekorą.
Następnego dnia papież ponownie zaczął rozmowę na temat noc
nego zajścia: „Przez cztery godziny dobrze spałem, ponieważ zrobiłem,
co należało zrobić. Kiedyś umrę nagle... Ale poprosiłem dobrego Boga
o jeden dzień". Dzień, w którym mógł się przygotować na śmierć.
Od czasów powojennych Pius XII podobnie jak jego poprzednicy
spędzał zawsze lato w Castel Gandolfo, papieskiej enklawie w Górach
Albańskich, wysoko nad Jeziorem Albańskim. Jednak z nastaniem lata
1958 roku trzeba było większej niż zwyczajnej sztuki przekonywania,
aby nakłonić papieża do opuszczenia jego ukochanego Rzymu. Kiedy
w końcu był gotowy - najgorętsze dni już dawno minęły - pożegna
nie wydało mu się szczególnie ciężkie. Raz jeszcze obszedł wszystkie
pomieszczenia, przystając przed statuą Madonny i krucyfiksem z kości
słoniowej w swojej prywatnej kaplicy, ostatni raz ukląkł na swoim
klęczniku. Siostra Pascalina obsetwowała z troską jego niezwykłe zacho
wanie, mimo że nie było prawdziwego powodu do niepokoju. Tylko
papież przeczuwał, że było to pożegnanie na zawsze.
Dopięto pod koniec września przyznał, że nie czuje się zbyt dobrze.
Krótko potem dostał ataku czkawki, co było najpewniejszym objawem
jego całkowitego wypalenia i przepracowania. Dr Niehans i specjaliści
amerykańscy zgodnie zdiagnozowali, że przyczyna dolegliwości znaj
dowała się w podwzgórzu i zostały one wywołane przez silne wyczerpa
nie. Jednak mimo to Pius XII nie chciał opuścić żadnej audiencji oraz
pozwolić, by jakakolwiek grupa pielgrzymów odeszła bez wysłuchania
jego osobistego przemówienia. Kiedy dnia 5 października przyjmował
delegację notariuszy, wyglądał blado, a jego policzki były zapadnięte.
Miał problemy z dokończeniem swojego długiego wystąpienia, prze
t o
-
rywanego ustawicznie przez czkawkę, zaś po jego wygłoszeniu opadł
wyraźnie wyczerpany na krzesło. Przemówienie było streszczeniem
pontyfikatu Piusa XII - przesłaniem pokoju. Wezwał notariuszy, aby
poprzez wypełnianie zadań przyczyniali się do „zachowania pokoju
wytęsknionego przez wszystkich ludzi dobrej woli". Kościół będzie „ze
wszystkich sił pracował dla takiego samego celu". Bezpośrednio po tym
skinął i - czego nigdy wcześniej nie robił - drżącym głosem zawołał
głośno do mikrofonu: Addio, Addio]
Siostra Pascalina poradziła mu, aby się natychmiast położył, jednak
papież miał jeszcze jedną wizytę. Dopiero po niej wycofał się do swej
sypialni, mówiąc: „Teraz już nie dam rady". Wkrótce znowu zmusił
się do wstania i pracy przy biurku. Następnej nocy czuł się tak źle, że
wezwani do Castel Gandolfo lekarze postanowili wypłukać mu żołą
dek. Skutkiem była całkowita zapaść. Dopiero po południu przyszedł
do siebie, aby zapytać, czy wierni zostali powiadomieni, że audiencje
chyba się nie odbędą. Nie wiedział, że cały świat katolicki został już
poinformowany i żarliwie modlił się o jego wyzdrowienie. Ojciec Hen-
trich udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych.
Kiedy Pius XII zbudził się 7 października około godziny 7:00, jego
pierwsze słowa brzmiały: „Jest święto różańca!". Lekarze nie pozwolili
mu wstać, tak więc komunię św. przyniesiono mu do łóżka. Przyjął ją
w najgłębszym skupieniu, a potem zanutzył się w osobistej modlitwie.
Po dobrej godzinie, kiedy siostra Pascalina po raz trzeci przyniosła mu
świeżą zupę, której jednak nie zjadł, otworzył oczy i nagle powiedział:
Questa èia mia giornata („To jest mój
dzień"). Dopiero po jakimś czasie
zakonnica zrozumiała, że miał na myśli dzień, który sobie wymodlił
przed Bogiem.
Chciał posłuchać symfonii Beethovena, wydawał się duchowo roz
proszony. Ciągle zadawał pytania o aktualną pracę, wydawało się, że
nie mógł zapomnieć o swoich obowiązkach. Serdecznie pozdrowił dra
Niehana, który właśnie przyleciał samolotem z Paryża. Jeszcze nie na
stał wieczór, a zaczął z siostrami i najbliższymi współpracownikami od
mawiać jak każdego dnia różaniec. Trzykrotnie powtórzono Ave Maria
- 2 5 7 -
z dodatkiem: „Uzdrowienie chorych, módl się za nim!". Bezgranicznie
tęsknym spojrzeniem papież spojrzał na stojących, patrząc każdemu
głęboko w oczy. Potem udzielił swojego ostatniego błogosławieństwa.
Kiedy jedna z sióstr otworzyła okno i papież ujrzał niebo pokryte
gwiazdami, z jego ust wyrwało się: „Spójrzcie, jak piękny, jak wielki
jest dobry Bóg!".
Jeszcze raz zasnął i obudził się. Następnie, kiedy siostra Pascalina
chciała przygotować wszystko na przyjęcie komunii Św., wyszeptał
tylko: „Czuję się źle, bardzo źle...". Jeszcze raz popatrzył na nią, potem
zamknął oczy, a jego głowa skłoniła się powoli do przodu.
Natychmiast podbiegli lekarze, próbując aż do następnego ranka
utrzymać przy życiu za pomocą tlenu umierającego, leżącego bez świa
domości papieża, jednak na próżno. Gorączka rosła niepowstrzymanie,
jego oddech stał się w końcu cichym rzężeniem, które wkrótce ustało.
Dnia 9 października 1958 roku o godzinie 3:52 usta Ojca Świętego
zamknęły się, oblekając w cudowny uśmiech, a blade jak ściana oblicze
rozjaśniło się. „Teraz ogląda Boga!", wyrwało się siostrze Pascalinie.
Anielski papież wrócił do Tego, który go posłał. Teraz stał przed swoim
Wiecznym Sędzią.
Dzień jego śmierci był również świętem Matki Bożej, poświęconym
m a c i e r z y ń s t w u M a r y i . Monsignore Tardini podniósł głos, aby
odśpiewać triumfująco Magnificat. Krótko potem kardynał Tisserant,
kamerling Kościoła, podał do wiadomości publicznej informację o zgo
nie Piusa X I I . Oficjalna przyczyna śmierci brzmiała: n i e w y d o l
n o ś ć k r ą ż e n i a . Pius XII miał 8 2 lata.
J e g o lekarze byli zgodni co do prawdziwej przyczyny śmierci:
„Ojciec Święty nie umiera na konkretną chorobę, jest jedynie całko
wicie przepracowany. D a ł z siebie wszystko, co tylko człowiek może
dać. Ma całkiem zdrowe serce i równie zdrowe płuca. Gdyby się tro
chę szanował, mógłby jeszcze pożyć około 20 lat", zdiagnozował prof.
Gasbarini.
Pius XII zapracował się więc dosłownie na śmierć, ofiarował się na
swoim urzędzie, z którym utożsamiał się ciałem i duszą, wierny zasadzie:
- 2 5 8 -
„Papież nie ma już prawa do siebie samego. Należy do Boga, Kościoła
i do dusz. Tu na ziemi nie ma dla niego żadnego oszczędzania się".
N i c jednak nie odzwierciedla tak wyraźnie charakteru tego wielkie
go papieża jak jego testament, który przeczytała w tamtych dniach po
raz pierwszy siostra Pascalina:
„Zmiłuj się, Boże, w swym wielkim miłosierdziu" — te słowa, które
wypowiedziałem świadom swej niegodności i niedoskonałości, kiedy
z drżeniem przyjąłem wybór na papieża, powtarzam teraz z jeszcze
większym przekonaniem, ponieważ uświadomienie sobie braków i błę
dów, które popełniłem w ciągu tak długiego pontyfikatu i w tak cięż
kich czasach, pokazało mi jeszcze wyraźniej moją niegodność. Pokornie
proszę o wybaczenie tych, których mogłem zranić słowami, czynami,
których skrzywdziłem lub zgorszyłem.
Odpowiedzialnych za ten testament proszę nie robić wysiłków, aby
wznieść ku mojej pamięci jakikolwiek monument. Wystarczy, aby
moja nędzna cielesna powłoka została pochowana po prostu w jakimś
poświęconym miejscu spoczynku, które będzie mi tym milsze, im
bardziej będzie się znajdować w ukryciu.
Pożegnanie z Piusem X I I przesłonił pewien skandal. J e g o dłu
goletni okulista i przez jakiś czas osobisty lekarz, prof. dr Ricardo
Galeazzi-Lisi, na własną rękę zjawił się u boku lekarzy przy łóżku
chorego, przynosząc miniaturową kamerę. Z a n i m jeszcze zaczęły się
uroczystości żałobne przemycił do prasy, za bajońskie sumy, szczegó
łową relację agonii wraz ze wszystkimi detalami, jak również zdjęcia
konającego. Kiedy jeszcze na dodatek drobiazgowo poinformował
podczas konferencji prasowej zwołanej przez siebie o zabalsamowa
niu papieża i zaoferował zdjęcia, kardynał Tisserant zareagował ze
stosowną ostrością. Galeazzi-Lisi został pozbawiony z dnia na dzień
wszystkich swoich urzędów. Gwardia szwajcarska otrzymała rozkaz,
aby zabronić mu dostępu do Watykanu, „w razie potrzeby z uży
ciem broni". Rząd włoski przeprowadził badanie sądowe, zaś rzymska
izba lekarska wszczęła postępowanie dyscyplinarne. Później okazało
2 5 9 -
się, że powodem niesmacznego działania chciwego eks-lekarza były
ogromne długi hazardowe.
Kiedy dnia 10 października około godziny 14:30 otworzyły się bra
my Castel Gandolfo, przepuszczając martwego papieża wyruszającego
w swoją ostatnią podróż do Rzymu, plac papieskiej rezydencji był cały
pokryty czarnym suknem. M i m o że kolegium kardynalskie zarządziło,
że przewiezienie zwłok początkowo do Bazyliki Laterańskiej ma czysto
prywatny charakter i powinno się odbyć bez specjalnych ceremonii, na
placu przed pałacem letnim zebrały się tysiące ludzi. Kiedy otworzył
się portal, pojawiło się auto z kapłanem trzymającym krzyż. Zaraz za
nim jechał wielki, czarny samochód z trumną, ozdobiony papieską
tiarą i czterema aniołami. W nim, w skromnej trumnie z drewna po
krytej czerwonym adamaszkiem, spoczywało ciało Piusa X I I , za któ
rym jechało tuzin limuzyn. Żałobny kondukt posuwał się w wolnym
tempie 30 km/godz. w kierunku Rzymu. Via Appia N u o v a była gęsto
zatłoczona ludźmi: mężczyźni zostawili swoje warsztaty, fabryki i pola,
kobiety swoje domowe obowiązki, aby pożegnać się z wielkim papie
żem. W promienistym blasku słonecznym kolumna dotarła do Porta
San Giovanni, jednej z bram Rzymu.
W uroczystej procesji wniesiono trumnę do Bazyliki Laterańskiej,
właściwego kościoła papieża. Po mszy żałobnej szesnastu sediarii, tra
garzy papieskiej lektyki, przeniosło ją z powrotem do karawanu. Plac
przed bazyliką był pełen ludzi ubranych w stroje żałobne. Stamtąd po
chód zaczął swój marsz, który, jeśli chodzi o format, m ó g ł się mierzyć
z każdym pochodem triumfalnym cesarzy rzymskich. Orszak kroczył
marszem żałobnym z opuszczonymi chorągwiami. Za nim podążali ofi
cerowie z wyciągniętymi szpadami, gwardia karabinierów i policja kon
na. Za gwardią pałacową i papieską gwardią honorową, w nakazanych
odstępach, kroczyło ponad 5 tysięcy kapłanów i zakonników: fran
ciszkanów, benedyktynów, dominikanów, jezuitów, następnie ludzie
świeccy, członkowie i studenci papieskich seminariów, kolegiów i uni
wersytetów. Przed karawanem szło sześciu gwardzistów szwajcarskich
i czterech członków straży honorowej z lśniącą bronią i w hełmach,
- 2 6 0 -
za nimi najwyżsi rangą dostojnicy Kościoła i rządu włoskiego, a na
stępnie ponownie kapłani i zakonnicy. Po raz pierwszy państwo włoskie
oddało tak manifestacyjnie ostatnią posługę zmarłemu papieżowi.
Pochód minął Bazylikę Matki Bożej Większej, wspaniały pomnik
narodowy i kościół jezuitów II Gesu, którego obraz maryjny mały
Eugenio tak kochał i czcił, a potem skręcił w via delia Conciliazione
do Bazyliki św. Piotra. Na ulicach zgromadziło się ponad milion osób,
a pół miliona czekało na placu św. Piotra.
Zmierzchało się już, a na niebie zaczęły się pojawiać pierwsze gwiaz
dy, kiedy kondukt żałobny dotarł do miejsca przeznaczenia. Przez trzy
dni Pius X I I leżał na marach na ogromnym katafalku przed ołtarzem
papieskim, strzeżony przez czterech członków straży honorowej, przez
trzy dni żegnali go ludzie. D n i a 13 października 1958 roku o godzinie
12:00, w rocznicę i w chwili cudu ze słońcem w Fatimie, zamknęły się
bramy bazyliki.
Po południu tego samego dnia Pius XII znalazł swoje ostatnie miej
sce spoczynku w krypcie Bazyliki św. Piotra, tylko sześć metrów za gro
bem św. Piotta, którego odkrycie tak dużo dla niego znaczyło. „Podczas
gdy bolesna wojna przynosiła cierpienie prawie wszystkim narodom,
on jeden był pośrednikiem, szukającym prawdziwego pokoju, obrońcą
Rzymu, troskliwym pocieszycielem wszystkich żyjących w smutku" —
taki jest napis na zwoju, który złożono w sarkofagu.
Miliony ludzi czuły wówczas, jak prawdziwe były to słowa.
POSŁOWIE
Namiestnik
Czy rzeczywiście jednie intrygom zgorzkniałego starego biskupa i sfru
strowanego watykańskiego karierowicza można zawdzięczyć fakt, że
Rolf Hochhuth poprzez swój skandaliczny dramat był w stanie tak
skutecznie zmienić image tego wielkiego papieża?
D n i a 25 stycznia 2 0 0 7 roku amerykański magazyn wychodzący
w N o w y m Jorku, „National Review", opublikował artykuł autorstwa
łona Mihaia Pacepy. Był on najwyższym rangą współpracownikiem
tajnych służb, który uciekł z dawnego bloku wschodniego. Obecnie
jest obywatelem amerykańskim. Do lipca 1978 roku był generałem
rumuńskich tajnych służb Securitate, osobistym doradcą prezydenta
Nicolae Ceausescu, zastępcą szefa zagranicznych tajnych służb oraz
sekretarzem stanu rumuńskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Osiedlił się w Stanach Zjednoczonych, po tym jak prezydent J i m
my Carter zaakceptował jego wiosek o azyl. W ciągu dwudziestu lat
współpracował z C I A w kilku operacjach. Tajne służby amerykańskie
uhonorowały tę współpracę jako „ważny i jedyny w swoim rodzaju
wkład na rzecz Stanów Zjednoczonych". Jednak dopiero teraz Pacepa
„sypnął", że na początku lat sześćdziesiątych brał udział w kampanii
skierowanej przeciwko papieżowi Piusowi X I I , którą zainscenizowały
sowieckie tajne służby K G B na zlecenie sekretarza generalnego Nikity
Chruszczowa.
Szef K G B Aleksander Schelepin i członek biura politycznego
K P Z R Aleksiej Kirichenko ułożyli ściśle tajny plan. Jego celem było
- 2 6 2 -
zaszkodzenie moralnemu autorytetowi Watykanu w Europie Zachod
niej, przez ukazanie go jako bastionu nazizmu. Pacepa pisał: „Ponie
waż Pius X I I służył jako papieski nuncjusz w Monachium i Berlinie,
gdy naziści zaczęli dochodzić do władzy, K G B chciało go przedstawić
jako antysemitę, który utorował drogę holocaustowi Hitlera. Trikiem
tej operacji było to, aby nie dostarczać najmniejszej wskazówki na
temat wpływów bloku sowieckiego. C a ł a brudna robota miała być
wykonywana przez ludzi z Zachodu, posługujących się d o w o d a m i
bezpośrednio z Watykanu".
Rumuni zostali wtajemniczeni w plany, ponieważ K G B nie miało
dostępu do archiwum watykańskiego. Rumuńskie tajne służby zagra
niczne D I E , którym przewodził wówczas Pacepa, wymieniły właśnie
dwóch agentów ujętych w Niemczech Zachodnich na katolickiego bis
kupa Augustyna Pacha, któty siedział w areszcie z powodu podejrzenia
o szpiegostwo. Dzięki temu Pacepa dysponował pewnymi kontaktami,
które otworzyły mu w Rzymie niejedne drzwi.
K a m p a n i a dezinformacyjna skierowana przeciw Piusowi X I I od
bywała się pod kryptonimem Krzesło 12. Pacepa miał wyjaśnić Waty
kanowi, że Rumunia jest gotowa nawiązać ponownie stosunki dyplo
matyczne ze Stolicą Apostolską, jeśli jego kraj otrzyma bezprocentową
pożyczkę w wysokości ponad miliarda dolarów; ta wysoka suma mia
ła uwiarygodnić starania. Aby usprawiedliwić zmianę kursu polityką
wewnętrzną, należało znaleźć jakiś historyczny pretekst. W tym celu
trzech „rumuńskich księży", będących w rzeczywistości agentami D I E ,
miało uzyskać dostęp do archiwów watykańskich. Pierwsze spotka
nie Pacepy ze współptacownikiem watykańskiego Sekretariatu Stanu,
późniejszym kardynałem Agostinem Casarolim, odbyło się w poko
ju hotelowym w Genewie. Casaroli był generalnie gotowy wypełnić
prośbę Rumunii dotyczącą pożyczki, jednak uzależnił to od szeregu
warunków, co doprowadziło do tego, że pertraktowano przez dwa
dzieścia lat, natomiast dostęp do archiwów został zagwarantowany
natychmiast. Tak więc między rokiem 1960 a 1962 trzech agentów
D I E przeglądało w archiwach watykańskich setki dokumentów, które
- 2 6 3 -
miały związek z Piusem X I I . Potajemnie je sfotografowano, zaś szpule
z filmami wysłano specjalną pocztą do Moskwy. Jak podkreśla Pacepa
nie było w nich niczego kompromitującego.
Na początku 1963 roku generał Iwan Agayants, legendarny szef
działu dezinformacji K G B , podziękował Rumunii za p o m o c . Krze
sło 12
odniosło sukces, zebrany materiał wykorzystano w sztuce teatral
nej p o d tytułem Namiestnik. Pius XII został w niej przedstawiony jako
zimny, pozbawiony serca człowiek władzy, któremu bardziej chodziło
0 ochronę skarbów watykańskich niż ofiar Hitleta. Autorem sztuki był
nieznany wówczas młody Niemiec nazwiskiem Rolf Hochhuth.
Hochhuth opublikował swój dramat w 1963 roku wraz z czter-
dziestostronicową dokumentacją, którą zatytułował Historyczne na
świetlenie
i która miała uzasadniać jego wypowiedzi. Według generała
została ona sfabrykowana i zestawiona przez ekspertów K G B z pomocą
watykańskich dokumentów.
Szef K G B Jurij Andropow wyjaśnił sukces sztuki w latach siedem
dziesiątych bardzo prosto: „Ludzie wolą wierzyć bardziej w brud niż
w świętość". C o ś w tym jest. M i m o to Rosjanin przyznał wówczas
wobec Pacepy, że nigdy nie rozpoczęto by kampanii przeciwko Piu
sowi X I I , gdyby wówczas wiedziano, jak naprawdę Hitler nienawidził
papieża. Teraz eksgenerał ma nadzieję, że archiwa K G B zostaną otwarte
1 ujrzy światło światło dzienne informacja, „jak bardzo komuniści znie
sławili jednego z najważniejszych papieży ostatniego stulecia".
Niezrozumiały pozostaje fakt, że m i m o doniesień prasy niemiec
kiej o' ujawnionych przez Pacepę faktach, nie wywołało to skandalu.
W niemieckim felietonie nie pojawił się żaden okrzyk oburzenia. Na
miestnik,
przyjęty od dawna przez Marcela Reich-Ranickiego i innych
do kanonu najważniejszych dzieł niemieckiej literatury współczesnej,
wydawał się być nietykalny, podobnie jak jego protagonista. Ojciec
amerykańskiego konserwatyzmu, prof. Peter Vierek stwierdził: „Anty-
katolicyzm jest antysemityzmem intelektualistów". Nic nie jest bardziej
bolesne niż odstąpienie od miłych sercu uprzedzeń z powodu tylko
kilku faktów.
- 264 -
Jedynie Norbert Geis, poseł do Bundestagu z tamienia C S U , odwa
żył się w lutym 2007 roku skonfrontować z ujawnionymi informacjami
pracownika tajnych służb. Odpowiedź: są one „całkowicie idiotyczne",
owszem „są to brednie". Ostatecznie to nie K G B wymyśliło rzekome
„milczenie Watykanu". Geis był jednak pod wrażeniem i zażądał „ob
szernych wyjaśnień". J u ż dnia 3 maja 1963 roku, po odpowiednich in
terpelacjach, rząd niemiecki wyraźnie zdystansował się od kiczu Hoch-
huta. Ówczesne oświadczenie brzmiało:
Rząd federalny ubolewa głęboko, że w tym kontekście kierowano ataki
przeciwko osobie papieża Piusa XII. Zmarły papież przy różnych oka
zjach wznosił swój głos przeciwko prześladowaniom na tle rasowym
w Trzeciej Rzeszy, ratując przed interwencją prześladowców tak wielu
Żydów. Rząd niemiecki z wdzięcznością jest nadal świadom faktu, że
po załamaniu się reżimu nazistowskiego papież Pius XII był jednym
z pierwszych, którzy energicznie działali na polu pojednania między
Niemcami a innymi narodami. Dlatego dyskredytowanie jego pamięci
właśnie po stronie niemieckiej jest szczególnie niezrozumiałe i godne
pożałowania.
Całkiem możliwe, że w informacjach Pacepy jest ziarno prawdy.
Komuniści sowieccy mieli w każdym razie motyw, gdyż Pius X I I był
nie tylko zagorzałym wrogiem nazizmu, lecz również komunizmu,
choć początkowo jedynie w osobie Hitlera widziano palący problem.
J u ż w lutym 1944 roku, na krótko przed zakończeniem wojny, so
wiecka gazeta „Izvestia" określiła papieża jako „wspomożyciela reżimu
nazistowskiego". „New York Times" nazywał te zarzuty „propagandą
komunistyczną", londyński „Times" komentował, że „nie ma chyba
żadnych wątpliwości, po czyjej stronie znajdują się prawdziwe sym
patie papieża w tej walce", a mianowicie po stronie aliantów. Kiedy
rok później sowiecka gazeta partyjna „Prawda" powtórzyła te zarzuty,
Goebbels, minister propagandy w rządzie Hitlera, określił je w swoim
pamiętniku, w dniu 9 stycznia 1945 roku, „niemal humorystycznymi",
ponieważ nie mogły być bardziej absurdalne. Jednak kilka miesięcy
- 2 6 5 -
później rosyjski patriarcha prawosławny, marionetka Stalina, ponowił
ten zarzut: Watykan chronił Niemcy nazistowskie i uchylał się od odpo
wiedzialności za zbrodnie dokonane na Żydach. Ostatecznie w Z S R R
zlecono nawet historykom, aby zbierali „dowody" tej konstrukcji. Jed
nym z nich był Michaił Markovich Scheinmann, specjalista od propa
gandy antyreligijnej, którego książka Der Vatikan im Zweiten Weltkrieg
^Watykan w czasie drugiej wojny światowej)
pojawiła się w 1954 roku
także w Berlinie Wschodnim. On i jego koledzy wybrali odpowiednio
dostępne źródła, wyrywając je z kontekstu oraz interpretując tak jedno
stronnie jak czterdzieści lat później uczynili to Cornwell i Goldhagen.
Można dość dokładnie określić datę narodzin c z a r n e j l e g e n -
d y „papieża, który milczał". W lutym 1949 roku prasę światową obie
gły zajęcia okropnego procesu pokazowego kardynała Mindszentyego,
torturowanego w areszcie i nafaszerowanego narkotykami nowego pry
masa Węgier. Tego dnia, cztery lata po upadku nazizmu, komunizm
stał się głównym przeciwnikiem Piusa X I I . Niezapomniane pozostanie
porywające przemówienie, które papież wygłosił dnia 20 lutego 1949
roku na placu św. Piotra:
Czy chcecie Kościoła, który milczy wtedy, gdy należy mówić, Kościoła,
który relatywizuje prawa Boże, pragnąc dostosować je do gustu woli
człowieka, kiedy jest zobowiązany proklamować je donośnym głosem,
Kościoła oddalającego się od niewzruszonego fundamentu, na któ
rym został założony przez Chrystusa, aby wygodnie dostosować go do
zmiennego kursu codziennych opinii lub wydać go na pastwę akurat
obowiązującej opinii; Kościoła, który nie potępia ucisku sumienia i nie
wstawia się za sprawiedliwą wolnością narodu; Kościoła, który z niesto
sowną służalczością zamyka się w czterech ścianach swej świątyni, za
pominając o Bożej misji, jaką ottzymał od Chrystusa: „Idźcie na skrzy
żowania ulic i nauczajcie ludzi"? Umiłowani synowie i córki! Duchowi
dziedzice niezliczonego legionu wyznawców i'męczenników! Czy to jest
Kościół, który czcicie i miłujecie? Czy rozpoznalibyście w tego rodzaju
Kościele rysy oblicza waszej matki? Czy możecie sobie wyobrazić następ
cę pierwszego Piotra, który ugina się przed tego rodzaju roszczeniami?
- 2 6 6 -
Wierni odpowiedzieli jednym głosem grzmiącym „ N i e ! " . Czy da
się zakwestionować wiarygodność tego dotychczas bezspornego głosu
sprawiedliwości inaczej, jak tylko poprzez stwierdzenie, że w obliczu
największej zbrodni w historii ludzkości uczynił on właśnie to, co naj
bardziej potępiał, a mianowicie... milczał?
Czy więc Namiestnik powstał za wiedzą lub bez wiedzy Hochhutha
- narzuca się określenie u ż y t e c z n y i d i o t a , jeśli naprawdę nic
nie podejrzewał - na zlecenie K G B ? Renomowany historyk berliński
Michael Feldkampf jest o tym przekonany: „Relacja Pacepy pasuje ni
czym brakująca część układanki do niewymownej historii dysktedytacji
Kościoła katolickiego i jego głowy przez propagandę i dezinformację
komunistyczną i należy ją zaklasyfikować jako wiarygodną".
Również ojciec Gumpel, znany na całym świecie wybitny ekspett
i znawca tematyki Piusa X I I , nie może wykluczać relacji Pacepy. „Już
sam fakt, że Namiestnik musiał być obowiązkowo przynajmniej raz
w roku wystawiany we wszystkich krajach bloku wschodniego", sta
nowi jasną wskazówkę, w jakim stopniu dramat ten służył interesom
propagandy komunistycznej. Również moment jego prapremiery był
dobrze wybrany: watykańska p o l i t y k a w s c h o d n i a została n a
nowo zdefiniowana ża pontyfikatu Jana X X I I I pod „tządami" Monsi
gnore
Agostina Casarolego. Namiestnik ułatwił zerwanie z przeszłością.
Nowy papież, tak całkiem inny, już dawno prześcignął w popularności
wśród wiernych swojego poprzednika.
Jan X X I I I , którego kardynałowie wybrali dnia 28 października 1958
roku, z powodu swego wieku (miał 78 lat) uchodzący raczej za nieszko
dliwego, sympatycznego „papieża przejściowego", nie mógł bardziej
różnić się od Piusa X I I . W miejsce ascetycznego, wysokiego, niemal
eterycznego, a przy tym niezmordowanego syna arystokraty rzymskie
go, pojawił się okrągły, miły i serdeczny syn rolnika ze wsi w górach
koło Bergamo. Wprawdzie Roncalli bardzo podziwiał swojego po
przednika, ba - nie ważył się nawet iść w jego wielkie ślady - jednak
od początku miał swój własny styl, batdziej przyziemny, a tym samym
prostszy, bliski ludziom. Człowiek, którego Włosi do tej pory nazywają
- 2 6 7 -
il Papa buono
(dobry papież), zmienił obraz papiestwa tak radykalnie,
jak żaden inny przed i po nim. Dzięki Soborowi Watykańskiemu II,
planowanemu już, lecz nigdy nie zapoczątkowanemu przez Piusa XII,
Jan X X I I I dostosował Kościół do modernizmu. Tak więc mimowolnie
i niechcący stał się symboliczną postacią rewolucji klerykalnej. Nagle
szeroki rów oddzielił Kościół „przedsoborowy" od „posoborowego" i -
nad czym Jan XXIII bardzo ubolewał - zanurzył w dalekiej przeszłości
pontyfikat jego poprzednika, niczym epizod z dawno minionych cza
sów. Tak więc chrześcijaństwo katolickie oddaliło się automatycznie od
jednego ze swoich wielkich papieży. Tylko tradycjonaliści posuwają się
tak daleko, aby widzieć w nim „ostatniego papieża", ultymatywnego
zastępcę Chrystusa na ziemi.
W przeciwieństwie do swojego następcy Pius X I I nigdy nie był
„ludowy". Był szanowany, czczony, ba! nawet ubóstwiany, ale nie był
„papieżem, którego można dotknąć", życzliwym dziadkiem; za to jego
wymagania wobec siebie i innych były zbyt wysokie. Sprawiał wrażenie
zdystansowanego, a nawet wyobcowanego, dużo się uśmiechał, lecz nie
śmiał, a przynajmniej nie publicznie. N i e był przy tym ani chłodny,
ani patetyczny i z pewnością nie był „papieżem-lodówką", jak twietdzi
Cornwell. Nawet tak neutralny obserwator jak brytyjski ambasadot
watykański sir Francis d'Arcy Osborne był zmuszony wyznać: „Pius XII
był najbardziej serdeczną, miłą, wspaniałomyślną, przyjemną osobisto
ścią, jaką dane mi było spotkać w ciągu długiego życia. Wiem, że jego
wrażliwa istota cierpiała bezpośrednio z powodu tragicznych wymiarów
ludzkiego cierpienia, spowodowanego przez wojnę i że bez wątpienia
byłby gotowy i radosny, mogąc oddać swoje życie za to, aby zachować
ludzkość od jej skutków". A jednak, kiedy słuchamy i czytamy prze
mówienia Pacellego, czasami wydają się nam obce, ponieważ jesteśmy
przyzwyczajeni do prostszego, ludowego języka. Pius XII był również
w tym wypadku dzieckiem swoich czasów i być może był nim właśnie
dlatego, że - p o m i m o iż w całej Europie panował chaos i barbarzyń
stwo - był jednym z tych, którzy potrafili wyrażać słowem i czynem
autentyczne wartości i ich piękno. Jednak po rewolucji kulturalnej lat
- 2 6 8 -
sześćdziesiątych zapomniano o tym i w ten sposób kolejne pokolenie
nauczyło się na nowo oceniać przeszłość. Pius XII, który wydawał się
zupełnie nie pasować do ich epoki, stał się jej pierwszą ofiarą.
Wielu jego krytyków, atakując jego osobę, ma tak naprawdę na myś
li Kościół. John Cornwell nie czyni tajemnicy z tego, że Pius XII jest
dla niego jedynie przykładem, aby napiętnować zawodność papiestwa,
ów model Kościoła centralistycznego, skierowanego na Rzym. Nic więc
dziwnego, że jego książka znalazła uznanie nie tylko wśród intelektualis
tów lewicowych, lecz także wśród wielu katolików decentralistycznie
ukierunkowanego „Kościoła-od-dołu" lub „My-jesteśmy-Kościołem".
Żydowski rabin i historyk prof, dr David Dalin nie był w stanie dłużej
godzić się na tę ideę „wojny zastępczej", w której „milczenie papieża
na temat holocaustu" było uważane jedynie za zarzut p o d adresem
intencji polityki Kościoła: „Elita lewicy wykorzystuje tragedię narodu
żydowskiego dla swoich ataków na papiestwo i tradycyjną naukę kato
licką", stwierdza w swojej książce 'Ihe Myth of Hitler's Pope {Mit papieża
Hitlera).
Tej instrumentalizacji holocaustu należy się sprzeciwić.
Sytuację utrudnia fakt, że obecnie wielu Żydów czerpie informacje
o Piusie XII z tandetnych dzieł Cornwella i Goldhagena. W rzeczywi
stości ta świadoma dezinformacja zagraża nawet niezwykle swobodnym
relacjom, jakie panowały między Kościołem a Żydami za pontyfikatu
Piusa X I I . Ponieważ Żydzi traktują obecnie Kościół z pełną dystan
su nieufnością, szybko może się pojawić wrażenie, że w najlepszym
wypadku są zapominalscy, a w najgorszym wręcz niewdzięczni, al
bowiem obojętne jak się ocenia rezygnację Pacellego z efektywnego,
lecz dla ofiar dosłownie niebezpiecznego dla życia potępienia reżimu
nazistowskiego, faktem pozostaje jednak, że około 850 tysięcy Żydów
zawdzięcza swe przeżycie pełnej zaangażowania działalności Kościoła za
pontyfikatu Piusa XII. Żadna inna instytucja na świecie nie działała dla
nich tak bezinteresownie.
Tak więc zadaniem tej książki jest być również przyczynkiem do
pojednania pomiędzy chrześcijanami a Żydami poprzez zastąpienie
kłamstw i uprzedzeń faktami.
BIBLIOGRAFIA
Barsch, Claus-Ekkehard: Erlösung und Vernichtung, München 1987
Barsch, Claus-Ekkehard: Die politische Religion des Nationalsozialismus,
München 2002
Bayern, Konstantin Prinz von: Der Papst, München 1952
Bergmann, Werner: Geschichte des Antisemitismus, München 2002
Besier, Gerhard: Die Kirchen und das Dritte Reich, Berlin-München 2001
Biet, Pierre: Papst Pius XII und der Zweite Weltkrieg, Paderborn 2000
Biet, Pierre, Graham, Robert, Mattini, Angelo, Schneider, Burkhart:
Actes et Documents du Saint-Siege relatifs ä la Seconde Guerre mondiale,
12 Bd., Vatikanstadt 1965-1981
Btechenmachcr, Thomas: Der Vatikan und die Juden, München 2005
Brechenmacher, Thomas (hrsg.): Das Reichskonkordat 1933, Paderborn
2007
Bottum, Joseph, Dahn, David G. (hrsg.): The Pius War, Lanham ( M D )
2004
Brosch, Joseph: Pius XII'- Lehrer der Wahrheit, Trier 1967
Brown, M.L.T.: Eugenio - True Hero ofthe Holocaust, McKees Rocks (PA)
2002
Chenaux, Philippe: Pio XII, Diplomatico epastore, Cinisello Balsamo 2004
Cornwell, John: Pius XII — der Papst, der geschwiegen hat, München 2002
(wyd. pol.: Papież Hitlera. Tajemnicza historia Piusa XII, rłum. A. Gra
bowski, Warszawa 2000)
Dahm, Paul: Pius XII, Würzburg (bdw)
Dalin, Rabbi David G.: TheMyth of Hitler s Pope, Washington ( D C ) 2005
- 2 7 0 -
Domarus, Max: Hitler - Reden und Proklamationen 1932 bis 1945, Wies
baden 1973
Feldkamp, Michael F.: Pius XII und Deutschland, Göttingen 2000
Fest, Joachim C: Hitler - eine Biographie, 2 Bd., Frankfurt-Berlin-Wien
1978 (wyd. pol.: Hitler, t. 2, tłum. D. Kucharska et al., Warszawa
1995)
Görgen, Josef-Matthias: Pius XII, Katholische Kirche und Hochhuths „Stel-
hertreter",
Bucheim 1964
Godman, Petet: Der Vatikan und Hitler, München 2004 (wyd. pol.: Hit
ler i Watykan. Tajne akta,
tłum. J. Janicka, A. Ziemicki, Bielsko-Biała
2009)
Goldhagen, Daniel Jonah: Die katholische Kirche und der Holocaust, Berlin
2002 (wyd. pol.: Niedokończony rozrachunek. Rola Kościoła katolickie
go w Holokauście i niedopełniony obowiązek zadośćuczynienia,
tłum.
H. Jankowska, Watszawa 2005)
Goni, Uki: Odessa - Die wahre Geschichte, Betlin 2006
Graham, Robert A.: Pius XITs Defense ofjews and Others: 1944-45, Mil
waukee (WI) 1987
Hartmann, Gethatd: Kirche und Nationalsozialismus, Kevelaer 2007
Heer, Friedrich: Der Glaube des Adolf Hitler, München 1968
Heim, Heinrich, Jochmann, Werner (hrsg.): Adolf Hitler - Monologe im
Führerhaupt-quartier 1941-1944,
Hamburg 1968
Hesemann, Michael: Das Fatima-Geheimnis, Rottenburg 2002
Hesemann, Michael: Der erste Papst, München 2003
Hesemann, Michael: Hitlers Religion, München 2004
Hesemann, Michael: Hitlers Lügen, Erftstadt 2005
Hesemann, Michael: Die Dunkelmänner, Augsbutg 2007
Hitler, Adolf: Mein Kampf, München 1925-1927
Hochhuth, Rolf: Der Stellvertreter, Reinbek bei Hamburg 1963
Hudal, Alois C: Römische Tagebücher, Graz 1976
- 2 7 1 -
Jäckel, Eberhard, Kuhn, Axel: Hitler, Sämtliche Aufzeichnungen 1905-
-1924, Stuttgart 1980
Kaltefleitet, Werner, Oschwald, Hanspeter: Spione im Vatikan, München
2 0 0 6
Kawa, Elisabeth: Pius XII, Berlin 1956
Kempner, Benedicta Maria: Priester vor Hitlers Tribunalen, Leipzig 1966
Kershaw, Ian: Hitler, 2 Bd., München 1998 (wyd. pol.: Hitler, t. 2, Poznan
2 0 0 2 - 2 0 0 3 )
Klee, Ernst: Persilscheine und falsche Pässe, Frankfurt 2 0 0 5
Knigge, Jost: Der Botschafter und der Papst, H a m b u r g 2008
Konopatzki, Ilse-Lore: Eugenio Pacelli, München 1974
Kuropka, Joachim: Clemens August Graf von Galen, Cloppenburg 1997
Kurzman, Dan: A Special Mission: Hitlers Secret Plot to Seize the Vatican
and Kidnap Pope Pius XII, New York 2 0 0 7
Läpple, Alfred: Adolf Hitler - Psychogramm einer katholischen Kindheit,
Stein a.R. 2001
Lapide, Pinchas: Rom und die Juden, Bad Schussentied 2 0 0 5
Large, David Clay: Hitlers München, München 2001
Lehnen, Sr. M. Pascalina: Ich durfte ihm dienen, Würzburg 1982
Low, Konrad: Die Schuld, Gräfelfing 2 0 0 2
Manzo, Michele: Don Pirro Scavizzi, Casale Monferraro 1997
Marchione, Margherita: Yours Is a Precious Witness. Memoirs of Jews and
Catholics in Wartime Italy, New York 1997
Marchione, Margherita: Pope Pius XII. Architectfor Peace, N e w York 2 0 0 0
Marchione, Margherita: Pio XII - Attraverso le Immagini, Vatikanstadt 2002
Marchione, Margherita: Consensus & Controversy. Defending Pope Pius XII,
N e w York 2 0 0 2
Marchione, Margherita: Did Pope Pius XII Help the Jews?, N e w York 2007
Maser, Werner: Adolf Hitler, München 1971
Maser, Werner: Hitlers Briefe und Notizen, Graz 1973
- 2 7 2 -
May, Georg: Kirchenkampf oder Katholikenverfolgung?, Stein a.R. 1991
Mclnerny, Ralph: The Defamation of Pius XII, South Bend (IN) 2001
Neuhäusler, Johann: Kreuz und Hakenkreuz, München 1946
Oschwald, Hanspeter: Pius XII - Der letzte Stelhertreter, München 2008
Padellare, Nazareno: Pius XII, Bonn 1954
Passelecq, Georges, Suchecky, Bernhard: Die unterschlagene Enzyklika,
Berlin 1999
Phayer, Michael: Pius XII, the Holocaust and the Cold War, Bloomington
(IN) 2 0 0 8
Picker, Henry: Hitlers Tischgespräche, München 2 0 0 3
Rathgebet, Alphons Maria: Pastor Angelicus, Kempten 1960
Rauschning, Hermann: Gespräche mit Hitler, New York 1940
Reuth, Ralf Georg (hrsg.): Joseph Goebbels - Tagebucher, 5 Bd., München
1992
Ring-Eifel, Ludwig: Weltmacht Vatikan, München 2 0 0 4
Rosenberg, Alfred: Der Mythus des 20. Jahrhunderts, München 1930
Rosenberg, Alfred: An die Dunkelmänner unserer Zeit, München 1935
Rychlak, Ronald J . : Righteous Gentiles, Dallas ( T X ) 2 0 0 5
Sanchez, José M . : Pius XII und der Holocaust, Paderborn 2 0 0 3
Schad, Martha: Gottes mächtige Dienerin, München 2 0 0 7
Schneppen, Heinz: Odessa und das Vierte Reich, Berlin 2 0 0 7
Scholder, Klaus: Die Kirchen und das Dritte Reich, 2 Bd., Frankfurr-Ber-
lin-Wien 1 9 7 7 - 1 9 8 5
Tardini, Kardinal Domenico: Pius XII, Freiburg 1961
Thiede, Carsren Peter, Stingelin, Urs: Die Wurzeln des Antisemitismus,
Basel-Giefien 2 0 0 2
Toland, John: Adolf Hitler, 2 Bd., Bergisch-Gladbach 1977
Tornielli, Andrea: Pio XII, Milano 2 0 0 7
- 2 7 3 -
Völklein, Ulrich: Die Weizsäckers, München 2004
Walter, Bruno: Thema und Variationen, Frankfurt 1988
Walter, Otto: Pius XII, Ölten 1958 (wyd. pol.: Niemy, tłum. E. Werfel,
Warszawa 1964)
Wild, Alfons: Hitler und das Christentum, Augsburg 1931
Zoili, Eugenio: Der Rabbi von Rom, München 2005 (wyd. pol.: Byłem
rabinem Rzymu... Historia wielkiego nawrócenia,
tłum. W. Węglatz,
Kraków 2007)
SPIS TREŚCI
Wprowadzenie 5
I. Burza na horyzoncie 13
II. Decydujące lata 20
III. Wysokie loty 31
IV. Misja pokojowa 49
V. Rewolucja 60
VI. Adolf Hitler 74
VII. Berlin 84
VIII. Konkordat 94
IX. Transatlantycki kardynał 111
X. Mit brennender Sorge (Zpalącą troską) 123
XI. Pastor Angelicus 136
XII. Papież pokoju 145
XIII. Anioł i smok 154
XIV. Defensor civitatis 167
XV. Sprawiedliwy wśród Narodów Świata 185
XVI. Pod oknami papieża 212
XVII. Architekt Europy 227
XVIII. Ciałem i duszą 242
Posłowie 262
Bibliografia 270
- 2 7 5 -