background image

Inni znają nas lepiej niż my sami 

Maja Lenartowicz 
23.02.2016 

 

 

 
Z badao wynika jasno: mamy o sobie dobre mniemanie, ale zarazem niezbyt trafne. Chod my sami nie 
znamy prawdy o sobie, to znają ją inni
 
 
Alicja podniosła rękawiczki i wachlarz, a że w korytarzu było bardzo gorąco, zaczęła się nim wachlowad. 
Nie przestawała przy tym rozprawiad: - Ojej! Jakież wszystko dzisiaj jest dziwaczne! A jeszcze wczoraj 
życie wyglądało zupełnie normalnie. Ciekawe, czy zostałam przemieniona tej nocy. Pomyślmy... Czy 
byłam taka sama, kiedy wstałam dzisiaj rano? Prawie pamiętam, że czułam się trochę inaczej. Ale jeśli 
nie jestem już taka sama, to kim właściwie jestem?". 
 
Każdy z nas jest Alicją w Krainie Czarów, tyle że pytanie powinno brzmied: jaki/-a właściwie jestem? Ja 
myślę o sobie, że jestem ustępliwą istotą, która jak ognia unika kłótni i konfliktów, a dowiedziałam się, iż 
w warunkach szpitalnych potrafię byd stanowcza, a wręcz niemiła w momencie, kiedy mojemu dziecku 
po raz trzeci nieudolna pielęgniarka nie potrafi wkłud się w żyłę. Kim wtedy byłam? Jasne, byłam 
wilczycą, by za chwilę (tuż po tym, kiedy inna, wprawniejsza pielęgniarka umocowała wenflon) zamienid 
się w uprzejmą mamę dziecka w szpitalu. 
 
Amerykaoska psycholog Hazel Marcus zaproponowała koncepcję wielu możliwych ja. "Niektóre z nich są 
bardziej realne (ja jako studentka), inne bardziej fantastyczne (ja jako rekordzistka świata w skoku w 
dal), jeszcze inne zupełne irracjonalne (ja jako anioł). Gdyby zająd się tylko realistycznymi możliwymi ja, 

background image

to i tak jest ich wiele. Potrafimy nie tylko powiedzied, kim jesteśmy, ale też przypomnied sobie, kim 
bywamy, i wyobrazid, kim moglibyśmy lub chcielibyśmy byd" - pisze prof. Wiesław Łukaszewski w 
artykule "Ten, kto myśli o sobie: ja". 
 
No dobrze, ale kto zna nas lepiej: my sami czy inni? 
 
- Badania niezmiennie pokazują, że nasi najbliżsi - członkowie rodziny, przyjaciele - o wiele trafniej niż 
my sami przewidują, jak zachowamy się w konkretnej sytuacji. Z czego to wynika? Mamy kontakt z 
naszymi myślami, emocjami, uczuciami, marzeniami i snami, z potężnym materiałem introspekcyjnym - 
tłumaczy psycholog dr Tomasz Witkowski. - Ale w oczach innych człowiek jest tym, co robi, jak się 
zachowuje, jak reaguje. Patrząc przez pryzmat naszych myśli, chęci i emocji, mamy nieco zniekształcony 
obraz "rzeczywistych danych", czyli zachowao. Nasi bliscy polegają głównie na tych surowych danych 
wyjściowych. Jeśli zawiodłem ich kilka razy, to bez względu na to, jak sobie to zracjonalizowałem, 
przemyślałem, jak obrobiłem w głowie, prawdopodobnie i tak zachowam się podobnie w przyszłości.  
 
"Naprawdę jaka jesteś, nie wie nikt" 
 
"Nikt nie zna cię lepiej niż ty sam/-a", "Sam/-a wiesz, co dla ciebie najlepsze", "Jesteś najlepszym 
ekspertem w swojej własnej sprawie" - te wszystkie zdania nie do kooca odzwierciedlają prawdę. Dr 
Hanna Brycz, psycholożka z sopockiego wydziału zamiejscowego SWPS, przeprowadziła badania, z 
których jasno wynika, że ludzie mylą się co do oceny własnej osoby. 
 
Badani mieli za zadanie określid, czy występują u nich lub u innych ludzi pewne prawidłowości w 
zachowaniu znane z psychologii społecznej. Okazało się, że ponad 80 proc. osób prawidłowo oceniało 
zachowania innych ludzi, ale już w ocenie samych siebie 80 proc. popełniało błędy. Co ciekawe: podczas 
oceny siebie czy innych byli pewni trafności własnych sądów. Poza tym poszukiwali u siebie takich 
informacji i doświadczeo, które dobrze o nich świadczyły. 
 
Wniosek pierwszy: mamy o sobie dobre mniemanie, ale zarazem niezbyt trafne. Wniosek drugi: jeżeli nie 
znamy prawdy o sobie, to widocznie znają ją inni. 
 
Skąd czerpad informacje o sobie? Można przez porównanie, czyli w konfrontacji ja realnego z ja 
idealnym. Można pytad ludzi: Jak sądzisz, jaki/-a jestem? (ale nie w formie pytania kokieteryjnego z 
wyczekiwaniem, że nadawca przedstawi nas w samych superlatywach). Można wyciągad wnioski z 
zadao, które udało nam się wykonad (lub nie). 
 
- Można przekraczad swoje strefy komfortu i w taki sposób szukad prawdy o sobie - mówi dr Tomasz 
Witkowski. - Strefa komfortu jednego człowieka może sięgad wysokich gór, gdzie znając środowisko, 
wspinając się, czuje się u siebie. Kooczyd się będzie na trudnym, pełnym szczelin lodowcu czy na zbyt 
pionowej, nieosłoniętej ścianie. Ktoś inny przekracza swoją strefę komfortu zawsze, kiedy musi wystąpid 
publicznie. Jeśli będziemy przez większośd swojego życia pozostawad wyłącznie w swoich strefach 
komfortu, prawdopodobnie nigdy siebie dobrze nie poznamy. Przekraczanie tych granic dla poznania 
siebie, nie dla kolejnego zdjęcia i lajków na Facebooku, pokaże nam, jacy naprawdę jesteśmy. A jeśli 
będziemy robid to uczciwie, wzmocni nas. 
 
Znam siebie lepiej niż inni 
 
Wiemy o sobie tak naprawdę niewiele: jak się nazywamy, skąd pochodzimy, jakie są nasze 
zainteresowania i możliwości (chod czasami, zwłaszcza jeżeli chodzi o formę fizyczną, mogą byd one 
przeceniane). Zygmunt Freud powiedział: "Ogląd siebie jest fałszywy i z definicji nie może byd inny". 
 

background image

- Nie znamy swoich zasobów, dopóki ich nie sprawdzimy - mówi Paweł Droździak, psycholog i 
psychoterapeuta. - Przyjmujemy pewne założenia, opieramy się na nich, ale sami tych założeo nie 
widzimy. Dla nas są przeźroczyste, dla innych mogą byd widoczne i wręcz szokujące. Każdy, kto był na 
wyprawie w górach po długiej przerwie, zna ten efekt zaskoczenia. Może będziesz mied mnóstwo siły, 
może wcale. Nie sposób tego przed marszem ocenid. Wiele wypadków w górach bierze się właśnie z 
tego. Ludzie wracają do treningów fizycznych po latach i szybko nabawiają się kontuzji. Kiedyś trenowali, 
osiągali wyniki. Ale upłynęło trochę lat. Umysł pamięta, że mogliśmy to zrobid, ale ciało już nie daje rady 
- dodaje specjalista. 
 
A jak jest w sytuacjach psychoterapeutycznych, w których trzeba rozpoznad, co jest prawdziwym, a co 
deklarowanym lub wręcz zafałszowanym obrazem ja? 
 
- Weźmy prosty przykład - ktoś deklaruje się jako działacz pacyfistyczny. Terapeuta pracujący na 
poziomie deklaratywnym przyjmie to do wiadomości tak, jak to mu jest mówione, i w rozmowie odniesie 
się do tego, co usłyszał. Z kolei terapeuta analityczny zauważy wojskowe buty rozmówcy i wojskową 
kurtkę i będzie mówił o tym - mówi Paweł Droździak. - Zakładamy bowiem, że oprócz części świadomej 
istnieje także nieświadoma i to ona jest najważniejsza. 
 
Co widzisz w lustrze? 
 
"Tak bym chciała byd jedną z tych figur! Albo i Pionkiem, żebym tylko mogła wziąd udział... chociaż 
najbardziej odpowiadałoby mi, oczywiście, żebym była Królową" - mówi Alicja po drugiej stronie lustra, 
zerkając nieśmiało na prawdziwą Królową. 
Różnica między tym, co widad z zewnątrz, a tym, co czujemy subiektywnie wewnątrz, to fascynujący 
problem. Czasem to przebiega na zupełnie podstawowym, fizycznym poziomie. Osoba chora na 
anoreksję może byd przekonana, że jest otyła. 
 
- Niesamowity jest eksperyment, w którym patrzy ona w lustro, stojąc obok osoby naprawdę otyłej. 
Widzi jednocześnie oba odbicia i osobom z zewnątrz wydaje się wprost niemożliwe, aby ona widziała się 
jako masywniejsza od tamtej, ale tak właśnie jest - mówi Paweł Droździak. - To jeszcze nic: w drugiej 
części doświadczenia nakręcany jest film z osobą anorektyczną i jej pokazywany. I nagle na filmiku ona 
widzi, że jest przeraźliwie szczupła. Może to dostrzec na filmie, ale nie może w lustrze. 
 
Jak to się dzieje? Prawdopodobnie ma to związek z kontrolą nad ruchami. 
 
- Dopóki widzi w lustrze własne ruchy w czasie rzeczywistym, ma poczucie, że to, co widzi, jest jakoś 
powiązane z ideą ja, i wówczas ona widzi otyłą osobę, bo ciałem czuje, że to ona sama - tłumaczy Paweł 
Droździak. - Kiedy jednak siedzi spokojnie na fotelu i ogląda na ekranie stojącą i wykonującą różne ruchy 
dziewczynę - powiązanie między tym widokiem a wyobrażeniami o ja znika i wtedy może zobaczyd siebie 
realną. Mówi: "Ojej, to naprawdę ja? Ja tak wyglądam? Chyba zrobiliście coś z tą kamerą?!". 
 
Doświadczenia z kamerą są w ogóle bardzo ciekawe. Nagle się okazuje, że ktoś, kto był przekonany, że 
mówił łagodnie, stwierdza ze zdumieniem, że był nieco złośliwy. Albo wydawało mu się, że wystąpienie 
wypadło blado, bo czuł strach, a na nagraniu widzi dużą kompetencję i jest zaskoczony. 
 
- Ktoś może byd przekonany, że tylko rozmawiał z osobą przeciwnej płci, a tymczasem obserwatorzy 
twierdzą, że flirtował. No i jaka jest prawda? Uwodzi czy tylko rozmawia? - pyta Paweł Droździak. - 
Czasem z zewnątrz nie widad tego, co w środku, ale czasem to właśnie z zewnątrz widad to, czego ze 
środka zobaczyd się nie da. 
 
Specjalista podaje przykład Hitlera, który przez wiele lat pracował intensywnie nad tym, by obraz 

background image

zewnętrzny pokrył się z tym, co wyobrażał sobie na swój temat. Kazał zniszczyd tysiące własnych 
fotografii, bo ciągle nie pokazywały tego, co chciał zobaczyd. Pokazywały człowieka niepewnego siebie, 
groteskowego desperata, podczas gdy on pragnął zobaczyd na nich herosa. Istnieje kilka jego zdjęd 
przechowanych w ukryciu, które pokazują tę prawdziwą częśd, widoczną z zewnątrz, ale o której on nie 
chciał nic wiedzied. 
 
W filmie z Tomem Cruise'em pt. "Jerry Maguire" jest niesłychanie mocna scena ślubu. Widz, oczywiście, 
wie, że nie powinien on mied miejsca, że bohater powinien najpierw dojśd do ładu sam ze sobą. W 
trakcie wesela ktoś nagrywa film, na którym widad twarz bohatera, gdy nikt na niego nie patrzy i kiedy 
on sam się nie kontroluje. Widad, jak się zamyśla, jak smutnieje, staje się nieobecny, jak przeciąga ręką 
po twarzy w geście zmęczenia, znużenia, jakby wyczerpania, a później znowu "wchodzi do gry" i sam 
wierzy, że świetnie się bawi. 
 
- Kamera jest bezlitosna i goście, oglądając to, wszyscy nagle rozumieją, co się stało. I on też to rozumie - 
mówi Paweł Droździak. - W psychoterapii często używa się narzędzi parateatralnych, szczególnie w 
grupach. Właśnie po to, żeby można było zaangażowad to oko Innego i żeby ten Inny mógł powiedzied, 
co widzi. Zwykle zaskakuje nas to, co grupa widzi, kiedy odgrywamy przed nią przyniesione przez nas 
sytuacje z naszego życia. Publicznośd widzi nasze Nieświadome. 
 
Dlaczego tak trudno poznad samego siebie? 
 
- Głównie z tego powodu, że bardzo trudno jest nam pogodzid się z przemożnym wpływem okoliczności 
na nasze zachowanie - mówi Tomasz Witkowski. - Wszyscy pamiętamy eksperyment Milgrama, w 
którym badani posłuszni autorytetowi byli skłonni aplikowad bardzo silne bodźce elektryczne swoim 
ofiarom. Wyniki są szokujące nie tylko dlatego, że pokazały, jak daleko może posunąd się przeciętny 
człowiek. Jeszcze bardziej uderzające jest to, że nikt nie był w stanie tego przewidzied. Gdy proszono 
studentów o przewidywanie wyników tak zaplanowanego eksperymentu, okazało się, że najczęściej 
sądzili oni, iż do kooca skali dojśd może co najwyżej jeden procent badanych. Z kolei zawodowi 
psychiatrzy (a więc specjaliści!) uważali, że do kooca skali dojdzie najwyżej jedna osoba na tysiąc, czyli 
jeden promil! W rzeczywistości najsilniejsze możliwe wstrząsy zaaplikowało aż 65 proc. badanych - 
dodaje specjalista. 
 
Czy wiemy o sobie tyle, na ile nas sprawdzono? - Tyle to wiedzą o nas inni, my możemy wiedzied tylko 
tyle, na ile sami siebie sprawdziliśmy. Przecież kiedy coś nam się nie udaje, z czegoś się nie wywiązujemy 
albo w czymś nie jesteśmy w stanie wytrwad, nie traktujemy tego jak negatywnego wyniku jakiejś próby. 
My przecież zawsze chcieliśmy dobrze i gdyby nie tysiąc okoliczności, które w sposób zupełnie 
nieprawdopodobny sprzysięgły się przeciwko nam... Myślę, że wiedzę o sobie samym zdobywa się w 
uczciwych względem siebie próbach - dodaje dr Witkowski. 
 
W życiu społecznym nasza nieznajomośd siebie manifestuje się np. w facebookowych memach, z których 
wynika, że wszyscy dokoła są "be", tylko nadawca mema jest fajny. 
 
- W Polsce nagminne jest w życiu politycznym podkreślanie agresywności drugiej strony i przedstawianie 
siebie jako ofiary. Ma to pewien walor praktyczny, bo bycie ofiarą czegoś, dosłownie już czegokolwiek, 
stało się rodzajem szlachectwa i wszyscy się prześcigają, by zasłużyd na to zaszczytne miano, ale ma to 
też związek z przypisywaniem innym tego, czego jest się nieświadomym w sobie. Pogarda jest obopólna, 
ale żadna ze stron nie jest świadoma tego, jak bardzo sama pogardza - mówi Paweł Droździak. 
 
Wniosek: warto poznad siebie przez pryzmat drugiego. 
 
 

background image

Wiele ja w jednej osobie 
 
Jedna z koncepcji osobowości głosi, że nasza tożsamośd składa się z wielu części - wielu ja w pewnym 
stopniu niezależnych od siebie, mających własne emocje, przekonania i doświadczenia. 
 
One współpracują ze sobą, uzupełniają się, toczą ze sobą wewnętrzny dialog. Każda z części osobowości 
powstaje dla naszego dobra i wybiera najlepszy znany sobie sposób, by zrealizowad swoje specyficzne 
zadanie - może to byd motywowanie nas do działania, ochrona przed zagrożeniami lub cierpieniem. 
Zagadnienie wielości części tworzących ja zdaje się ciągle wzbudzad kontrowersje, chod przecież nie jest 
to pomysł nowy. Już Freud mówił o trzech częściach tworzących osobowośd: id, ego i superego. 
 
Zdarza się, że owo zintegrowane ja rozpada się na części. Dzieje się to np. w schorzeniu zwanym 
osobowością wieloraką. To przedziwne zaburzenie psychiczne polega na tym, że jeden człowiek może 
posiadad kilka różnych ja. Jego poszczególne charaktery podają odmienne dane personalne, wykazują 
inne zdolności czy poglądy. Mogą mied różne charaktery pisma, wykazują inne poziomy hormonów i 
niektóre własności fizjologiczne. 
 
Zdarza się, że niektóre z osobowości nie wiedzą nic o istnieniu pozostałych - pojawiają się u nich dziury w 
pamięci, kiedy dominację obejmuje inne ja. Budzą się na ulicy, nie wiedząc, jak i kiedy się tu znaleźli. 
 
Zbadanie takiej osoby to niezła gratka dla poszukiwaczy naszej tożsamości.