Artysta, czyli kto?
Szanowni Państwo, zainspirowany tematem postanowiłem przyjrzeć się sylwetce artysty. Kim on właściwie jest? Co oznacza „być artystą”? Najogólniej rzecz biorąc artysta to osoba, która
patrzy na świat przez pryzmat emocji, a następnie
Przelewa swe odczucia na płótno, zamyka je w poezji, czy muzyce, by
Przetwarzając rzeczywistość, wyrazić w swoich dziełach subiektywny punkt widzenia.
Tworzenie pomaga artyście zrozumieć świat i siebie. Dzięki wrodzonej wrażliwości odczytuje przeróżne znaki, gesty, słowa, na które przeciętny człowiek nie zwraca uwagi. Nie zawsze jest zatem rozumiany i choć brak akceptacji ze strony odbiorców może rodzić przygnębienie, często staje się ono podwaliną pod następny wiersz, obraz czy fotografię.
Dzisiaj artystą można być w niemal każdej dziedzinie życia – od klasycznego malarstwa czy muzyki, poprzez architekturę i wzornictwo, na projektowaniu komputerowym kończąc, bowiem na przestrzeni lat sztuka zmieniła swoje oblicze, a wraz z nią zmienili się jej twórcy szukający świeżości i nowych inspiracji.
Silna tendencja zaistniała w ostatnich dekadach ubiegłego wieku. Pojawiające się wówczas dzieła sztuki to nierzadko wywołujące konsternację bądź zgorszenie fotografie, happeningi czy instalacje. Ich powstanie wymusiło konieczność zwrócenia uwagi na nową kategorię – kategorię tabu. Możemy przyjąć, że podstawowymi tematami obwarowanymi tą klauzulą w naszym obszarze kulturowym są: śmierć, seks, religia, szacunek dla symboli patetycznych oraz intymność drugiej osoby.
Obserwując współczesny świat zastanawiam się, jak wielki wpływ na sztukę ma postępujący modernizm. Artyści dokładają wszelkich starań, by zwrócić uwagę odbiorcy, często bez względu na środki ku temu użyte. Brud, włosy, odchody, krew, sperma, brzydkie, okaleczone na różne sposoby ciało to obrazy, na które musimy być przygotowani, idąc dzisiaj do galerii czy teatru. Bo moim zdaniem wszelkie granice zostały w sztuce przekroczone. Trudno już mówić o powiązaniu estetyki z etyką. Niektórzy twierdzą, że aby opowiedzieć prawdę o współczesnym świecie, sztuka sama musi być ohydna i konfrontować z cierpieniem i złem. Tak przynajmniej myśli wielu artystów.
Czy prace Davida Nebredy'ego, współczesnego hiszpańskiego artysty chorego na schizofrenię, który robi sobie zdjęcia w maseczce z ekskrementów lub pokazuje, jak okalecza żyletkami własne ciało, to sztuka, czy tylko autodestrukcyjne działania chorego człowieka? A Santiago Sierra przekupujący bezdomnych, by się onanizowali do kamery? Nie można tu pominąć słynnego dzieła włoskiego artysty Piera Manzoniego, który zapakował swoje odchody do 90 ponumerowanych puszek. Każda zawierała po 30 gramów ekskrementów i była opatrzona etykietą z nazwą „Gówno artysty”. Manzoni sprzedał je za cenę ich wagi w złocie. - Ja na pewno nie byłbym jego klientem – uważam to za wynaturzenie.
Krwawe, perwersyjne historie i obrazy pojawiające się w mediach z pewnością wpłynęły na poszukiwania artystów, którzy nie chcąc pozostawać w tyle, przeganiają w swych wizjach rzeczywistość. Groza i ohyda stały się we współczesnej sztuce kategorią estetyczną. Aż strach pomyśleć, co będzie za kilka, kilkanaście lat! Tylko, czy na pewno chcemy takiej sztuki?
JA, mając na co dzień do czynienia ze sztuką, a konkretnie muzyką, mam swoje preferencje. Jestem zwolennikiem klasycznego kanonu piękna, dlatego łatwiej mi słuchać i wykonywać dzieła Mozarta niż Pendereckiego, choć doceniam tego drugiego za jego innowacje i wkład w rozwój muzyki XX wieku.
Innowacje, poszukiwania, rozwój – to określenia definiujące twórcę, który potrafi nadać sztuce nowe oblicze, wzbogacić rzeczywistość i pobudzić wrażliwość odbiorcy. Chciałbym, obcując ze sztuką, mieć świadomość, że artysta, jako człowiek o złożonej osobowości, ma coś więcej do zaoferowania niż epatowanie ohydą. Bo gdy minie oszołomienie, co zostanie? Dlatego choć zgadzam się z J. Beuysem, że „każdy może być artystą”, to dodaję, że nie każdy ponadczasowym.
Czas: 3’30’’