Rozdział siódmy

background image

Rozdział siódmy

Kamper pachniał niczym włoska restauracja, która została opanowana

przez nałogowych palaczy marihuany. Nie trzeba dodawać, że nie chciałam 
rozmawiać z moim wujkiem w tej chwili, więc jeśli Don miał jakikolwiek 

zamiar podróżować do Charlottesville, musiał zrobić to za pomocą linii ley. 
Mieliśmy wystarczająco dużo czosnku i zioła, by utrzymać z dala od nas 

eteryczną armię.

Tyler również nie dołączył do nas w celu zbadania dawnej siedziby 

Madigana. Medium stwierdził, że on i Dexter odpuszczą to sobie – mądry 
wybór. To również dawało mi zaufaną osobę, z którą mogłam pozostawić 

Helsinga. Mój kot prawdopodobnie przebiegł już przez osiem ze swoich 
dziewięciu żyć poprzez inne walki, których był częścią. Nie byłam za tym, by 

wlec go dalej w coś, co mogło przeistoczyć się w naszą najbardziej 
niebezpieczną potyczkę.

Nie pojechaliśmy jednak z Nowego Orleanu prosto do Charlottesville. 

Zatrzymaliśmy się najpierw w Savannah w stanie Georgia. Znając osobę, 

którą ze sobą zabieraliśmy, oczekiwałam, że adres, który nam dała 
doprowadzi nas albo do olbrzymiego domu, albo do klubu ze striptizem

, ale 

zamiast tego zatrzymaliśmy się przy skromnym domku blisko Forsyth Park.

1

– Nawigacja musiała nas zgubić – mruknęłam.

Wtedy drzwi otworzyły się i wysoki wampir o kasztanowych włosach 

przespacerował się na zewnątrz. Zatrzymał się, by posłać pocałunek 

rozczochranej blondynce, która stanęła w drzwiach pomimo tego, że miała na
sobie wyłącznie ręcznik.

– Miej tę szpatułkę gotową, gdy wrócę – zawołał melodyjnie Ian.

– Nawet nie chcę wiedzieć, co to właściwie znaczy – wypowiedziałam 

jako pierwsze słowa, gdy wsiadł do kampera.

Ian cmoknął językiem, gdy rozsiadał się na za miejscu za nami.

– Nie wiesz? Wstydź się, Crispin. Po ślubie tak długo i jeszcze nie 

dawałeś swojej żonie klapsów metalową szpatułką?

Przyzwyczaiłam się do założenia Iana, iż każdy był tak zboczony jak on,

więc nie przerwałam.

– Preferujemy ubijaczki do miksera do naszych perwersyjnych zabaw z 

kuchennymi sprzętami – powiedziałam z poważną miną.

Bones ukrył swój uśmiech za swoimi dłońmi, ale Ian patrzył 

zaintrygowany.

– Nie próbowałem tego… oh, ty kłamiesz, czyż nie?
– Tak myślisz? – zapytałam z parsknięciem.

Ian westchnął z przesadną cierpliwością i spojrzał na Bonesa.
– Związanie się z nią przez ciebie jest prawdziwą próbą.

Tym razem, Bones już nie próbował ukryć uśmiechu.
– Dlatego też można wybierać sobie przyjaciół, ale nie rodzinę, kuzynie.

AAAAAA! A ja już wiem, kogo zabierają, bo wyłapałam to imię kartkując rozdział i drę się tutaj jak głupia

*.*AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA…… /GatoEsqueleto

1

Forsyth Park – olbrzymi park o powierzchni 30 akrów w mieście Savannah (stan Georgia.) /GatoEsqueleto

IAAAAN! Ledwo się pojawił, a już świntuszy… Za to go kocham *.* /GatoEsqueleto

background image

Emocje ukazały się na twarzy Iana nim zakrył je swoim Jestem­bólem­

w­tyłku­i­jestem­z­tego­dumny ironicznym uśmieszkiem. Gdyby to był 
ktokolwiek inny, to przyrzekam, że okazał dziecięcą radość słysząc jak Bones

nazywa go „kuzynem”. Ostatnie wydarzenia ujawniły ich dawno niewidziane 
ludzkie pokrewieństwo, sprawiające, że Ian był zarówno wampirzym panem 
Bonesa jak i jego jedynym żyjącym krewnym.

To oznaczało, że nigdy się go nie pozbędę. Jednak znów, biorąc pod 

uwagę to, co zrobili moi krewni, Ian był niemalże świętym w porównaniu z 
nimi.

– Nie powiedziałeś zbyt wiele, gdy do mnie zadzwoniłeś, więc co to za 

kryzys tym razem? – wycedził Ian, brzmiąc na znudzonego.

Bones przedstawił plan Madigana o stworzeniu nadżołnierzy poprzez 

zmieszanie DNA wampirów, ghouli i ludzi. Kiedy skończył, Ian nie wyglądał 

już dłużej jak gdyby walczył z ziewaniem. 

– Od kiedy usłyszałem, że ludzie sklonowali owcę, oczekiwałem, że ten 

dzień nadejdzie. Zauważmy, że tkwisz w tym po same uszy, Kostucho.

– Naszym priorytetem jest eliminacja tego programu jednocześnie 

minimalizując skutki uboczne i straty – powiedziałam, walcząc ze ściśniętym 
sercem, gdy dodałam – I uratowanie naszych przyjaciół, jeśli wciąż żyją.

Ian chrząknął.
– To nie wszystko. Jeśli Madigan odniósł sukces, będziecie również 

musieli zniszczyć owoce jego pracy.

Ucieszyłam się, że to Bones w tej chwili prowadził, gdyż te słowa 

zmroziły każdy mięsień mojego ciała. Tak bardzo martwiłam się o 
konsekwencje potencjalnych krzyżówek genetycznych, że nie rozważyłam jak 

straszne to będzie, jeśli one faktycznie powstały. Jeśli wampiry lub ghoule 
dowiedzą się, że ich najsilniejsze atrybuty mogą być zsyntetyzowane, dodając

do nich jakiegokolwiek przedstawiciela rasy ludzkiej, to ich reakcja będzie 
brutalna. To nie będzie III Wojna Światowa, to będzie Wojna Światowa W i 

G.

2

– Masz rację. – Mój głos był chrapliwy. – Jeśli on faktycznie stworzył 

genetycznie mieszanych żołnierzy, oni będą musieli zostać zlikwidowani 
zanim nacje wampirów i ghouli dowiedzą się, że jest to możliwe.

Lub inne rządy spróbują zrobić to samo dla siebie.
Nie powiedziałam tego głośno, niemniej jednak wisiało to w powietrzu. 

Nagle sześćdziesięciodniowy termin Marie wydał się bardzo obfity.

– Nie może do tego dojść, Kotek – powiedział Bones, poszerzając swoją 

aurę, by zawinąć kojącą wstęgę wokół moich emocji. – Przypuszczalnie 
Madigan, wciąż jest na etapie szczurów laboratoryjnych.

– Mam nadzieję – mruknęłam.
Jeśli nie, musiałabym przygotować się na egzekucję ludzi za 

przestępstwo bycia genetycznie innymi – cena jakiej ja byłam winna od dnia 
narodzin. Czy naprawdę mogę to zrobić? Zastanawiałam się.

Bardziej problematycznym pytaniem było jednak, co się stanie, jeśli nie

będę mogła?

Niech mi ktoś przypomni, bo nie pamiętam tej całej akcji… To nie było przypadkiem w antologii po 6 części?

O.o /GatoEsqueleto

2

W sensie Wojna Światowa Wampirów i Ghouli, gdyby ktoś nie załapał :D /GatoEsqueleto

background image

Charlottesville w stanie Wirginia przypominało mi większą wersję 

miasta, w którym Bones i ja mieszkaliśmy. Ono również było ulokowane w 
górach Blue Ridge, a widok ich szczytów okrytych chmurami wywołał we 

mnie ukłucie tęsknoty. Dorastałam wśród łagodnych wiejskich wzgórz Ohio, 
ale gdy pierwszy raz ujrzałam góry – poczułam się jak w domu.

To właśnie tam chciałabym być w tym momencie.
Wraz z Bonesem w domu otoczonym górami, które zdawały się trzymać

resztę świata z dala od nas. Ostatnie względnie bezwrażeniowe

3

 miesiące 

wprowadziły mnie do czegoś, co ludzie nazywają normalnym życiem i ku 

mojemu wielkiemu zaskoczeniu, pokochałam to. W domu, jedynymi 
metalowymi narzędziami posługiwałam się w nowym ogrodzie, a jedynymi 

krzykami, które słyszałam było zawodzenie Helsinga, gdy kotek czuł, że nie 
dostaje wystarczająco dużo uwagi.

Czułam poruszenie związane z wyruszeniem na polowanie, ale tak 

bardzo jak chciałam śmierci Madigana, jeśli mogłabym zamiast niego zabić 

siebie, by to wszystko się skończyło, to zrobiłabym to. W tej samej sekundzie.

Być może to było to, coś co ludzie nazywali starzeniem się. Albo, po 

tylu latach „zapoluj, zabij, pozbieraj myśli i powtórz”, zdałam sobie sprawę, 
że nie miałam niczego do udowodnienia ani sobie, ani nikomu innemu. 

Nienawiść do wampirów – i siebie samej – postawiła mnie na tym 
śmiertelnym torze w wieku szesnastu lat. Dzięki Bonesowi, cała ta nienawiść

odeszła a egzystencja została zastąpiona przez faktyczne życie.

Chciałam powrócić do tego życia i tylko jedna rzecz stała mi na drodze.

Madigan. Moja szczęka się napięła. Dzięki niemu, nie skończyłam jeszcze z 
polowaniem i zabijaniem.

Opuściliśmy kamper w zalesionej okolicy i wynajęliśmy średnio 

wyglądający sedan do naszego rekonesansu. Następnie poczekaliśmy do 

zmroku, aby okrążyć Garrett Street, mijając zakład wodno­kanalizacyjny tak 
wolno jak mogliśmy to zrobić nie wydając się podejrzanymi. Jak Don 

przepowiadał, budynek wydawał się być opuszczony. Żadnych aut na 
parkingu, świateł wewnątrz, ani działających kamer bezpieczeństwa. 

Faktycznie nie działały, albo ktoś powinien zostać zwolniony ze względu na 
ich soczewki, na dwóch z nich były pęknięcia, które były powodem ich 

bezużyteczności dla nadzoru.

4

– Wygląda na to, że nikt nie korzystał z tego miejsca od lat – stwierdził 

Ian.

Dokładnie to powiedział Don. Wypełniło mnie rozczarowanie. Co teraz?

– Nie mamy czasu, aby czekać, aż Madigan opuści twoją starą 

jednostkę – powiedział Bones. – Tak bardzo jak cieszyłoby mnie złapanie go i 

torturowanie, by wydusić prawdę, goni nas termin, a to może zająć tygodnie 
nim opuści swoją strefę bezpieczeństwa.

3

Chodzi o życie „bez przygód, bez wrażeń”, ale zrobiłam to samo, co pani Frost, czyli stworzyłam swoje własne

wyrażenie :D U niej było „uneventfulness” – takie słowo zasadniczo nie istnieje, jest tylko „uneventful”, a ona
zrobiła z tego przymiotnik :p /GatoEsqueleto

4

Nie… nieukiem bardziej po polsku zbudować tego zdania. Chodzi o to, że albo kamery nie działały, albo ktoś,

kto się nimi zajmował powinien wylecieć z roboty, bo ich soczewki były pęknięte dokładnie w tych
strategicznych punktach, które odpowiadały za nadzór obiektu./GatoEsqueleto… a jednak się dało xD

background image

– Nawet jeśli mielibyśmy szczęście i opuściłby ją jutro, byłoby 

oczywiste, kto go porwał, jeśli Madigan „wyparowałby” na krótko po tym jak 
go odwiedziliśmy – dodałam.

Nie mogliśmy również szturmować na moją starą jednostkę, by go 

pochwycić, z tego samego powodu. Gdybyśmy to zrobili, podalibyśmy się jak 

na dłoni komukolwiek z kim Madigan był w to zaangażowany, dając w ten 
sposób tej osobie szansę na zmianę położenia bazy ich operacji. Lub 

zwiększenie jej zabezpieczeń. Nie, element zaskoczenia był naszym jedynym 
atutem. Dzięki Bogu, Madigan nie wiedział, że Don stał się duchem. Tak 

długo jak Madigan był zaniepokojony, nie było sposobu, byśmy zdobyli 
informację o jego agendzie

5

 scalenia gatunków, nie dając mu powodów to 

bycia większym paranoikiem na punkcie chronienia jej, niż był teraz.

Aż do dnia, w którym pokażę się, by go zabić, tak właśnie powinniśmy 

się zachowywać.

– Możemy spróbować z innymi bazami Dona , które można 

wykorzystać jako bezpieczne schronienia – zaczęłam, aby otrzymać nagłe 
„Shh!” od Bonesa, który mnie uciszył.

Ian rozejrzał się dookoła zanim wzruszył ramionami jak gdyby mówił, 

Zaszył mnie.

Spojrzałam z powrotem na Bonesa. Zmarszczył swoje brwi ściągając je 

ze sobą, a jego głowa przechyliła się na bok.

– Słyszysz to? – zapytał cicho.
Posłałam swoje zmysły na zewnątrz. Hałas z pobliskiego korka 

konkurował z odgłosami z restauracji i innych biznesów działających wzdłuż 
ulicy, ale żaden nie brzmiał groźnie.

– Nie słyszę nic niezwykłego – mruknął Ian.
– Nie ty – powiedział Bones z nutą przeprosin. – Ty, kotek.

Ja? Co niby mogłam usłyszeć, czego Ian nie mógł… ah, racja. 

Odepchnęłam od siebie słyszalne dźwięki, by skoncentrować się na 

ściszonym szumie myśli pod spodem. Po chwili, urywki zdań wkradły się do 
mojego umysłu. Większość z nich pochodziła z zaludnionego obszaru po 

drugiej stronie ulicy, ale wydawało się, że kilka z nich jest transmitowanych 
z innego miejsca. Spod opuszczonego budynku, gdzie prowadziliśmy zwiady.

Bones zaczął się uśmiechać.
– Oni nie zamknęli starej siedziby Madigana. Przenieśli ją niżej.

5

Agenda – oddział jakiejś instytucji, tudzież plan operacji.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ROZDZIAL SIODMY LMLGRDTOUQXMM3J47XVUUQ2NRWOFV3XIDUUZPXA
DOM NOCY 11 rozdział siódmy
Rozdział siódmy i ósmy
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Rozdział siódmy
Rozdział siódmy
Rozdział dwudziesty siódmy
Podstawy zarządzania wykład rozdział 05
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt
Ekonomia rozdzial III
rozdzielczosc
kurs html rozdział II
Podstawy zarządzania wykład rozdział 14
7 Rozdzial5 Jak to dziala
Klimatyzacja Rozdzial5
Polityka gospodarcza Polski w pierwszych dekadach XXI wieku W Michna Rozdział XVII
Ir 1 (R 1) 127 142 Rozdział 09
Bulimia rozdział 5; część 2 program
05 rozdzial 04 nzig3du5fdy5tkt5 Nieznany (2)

więcej podobnych podstron