Jan Twardowski
Blisko Jezusa
Warszawa 1995
Zawsze obecny
Są świątynie wspaniałe, prawdziwe dzieła sztuki, które zwiedzamy z
oprowadzającym przewodnikiem.
Są świątynie wielkie i małe, są urocze i w doskonale złym smaku.
Są świątynie tymczasowe, baraki, bo kościół dopiero się buduje — to tak, jakby
Jezus czekał długo na mieszkanie. Jednakże każda świątynia jest miejscem naszego
spotkania z Bogiem.
Oczywiście, można z Bogiem się spotkać i poza świątynią — wszędzie.
Świątynia, kościół jest jednak miejscem konsekrowanym, oddanym całkowicie
Bogu. Jesteśmy tu z obecnym Jezusem eucharystycznym nie tylko sam na sam, ale i we
wspólnocie z ludem Bożym.
Pan Jezus modlił się pod gołym niebem, w górach, w Ogrodzie Oliwnym, ale
przewidując zniszczenie świątyni jerozolimskiej, płakał.
Możemy modlić się wszędzie, ale kościół jest mieszkaniem
Jezusa eucharystycznego i naszej wspólnoty. W kościele doświadczamy tego, ze
wiara nie jest naszym prywatnym przeżyciem
Spotykamy tu młodych i starych, bogaczy i ludzi ze średnią krajową, ludzi z
dyplomami i bez
Jak często zauważamy także tych, którzy odeszli od Kościoła, ale wracają do niego
ze skruszonym sercem.
Do Jezusa z warszawskiej katedry
Jezu z warszawskiej katedry,
Jezu czarny i srebrny —
cierpiący — rzuć na ręce
niemego smutku więcej
Jeszcze jedno cierpienie,
jeszcze jedno rozstanie —
lampę jasną na stole,
jak najmniejsze mieszkanie
Bardziej gorzką niewdzięczność —
pożegnania, powroty —
okno takie, by księżyc
dowiązywał się zloty
Jeśli las — to szumiący,
jeśli rzeki — urwiste.
a serce na złość ludziom
i naiwne, i czyste
Na Boże Narodzenie
Tyle się wyrzekł Pan Jezus w świętą noc betlejemską. Zrezygnował z ziemskiego
majestatu, wygodnego mieszkania z firankami w oknach, ale nie wyrzekł się ziemskiej,
ludzkiej miłości Matczynej miłości, troski opiekuna, świętego Józefa, serdeczności
pasterzy i mędrców
Uświęcił ludzką miłość w naszych rodzinach.
Dlatego Wigilia to opłatek, życzenia, podarunki, poszukiwanie bliskich
pogubionych po świecie, radość spotkania się przy stole
O firankach w stajni
Gdyby przyszli do Ciebie wtedy
w świętą noc
kiedy świeciła jedna czytelna gwiazda
ci co uważają ze trzeba wszystko mieć zęby me przestać być
co się boją bezradności Twoich narodzin
może chcieliby przykryć Cię wełnianą kołdrą
pozawieszać firanki w stajni
sprawić świętemu Józefowi rękawiczki te najcieplejsze z jednym palcem
założyć centralne ogrzewanie
bardziej wpływowi pisaliby do urzędu kwaterunkowego
o mieszkanie dla Ciebie z wygodami
żebyś me mieszkał kątem
nieufni doszukiwaliby się w podskakującym ośle
kucyka trojańskiego z podejrzanym sumieniem
najodważniejsi zaczęliby protestować powołując się
na Deklarację Praw Człowieka i Obywatela
i wszystkie dekrety o wolności wyznań
poeci ubieraliby Betlejem w liryczne wykrętasy
malarze smarowaliby złotym pędzlem
w najlepszym wypadku modliliby się do Ciebie jak do małego milionera
złożonego umyślnie na sianie
a Ty tłumaczyłby s otwartymi oczami
ze zmarzniętą Matką przy policzku
ze naprawdę jesteś
więc oddajesz wszystko
Jacy jesteśmy
Co Jezus powyrzucałby z nas — przychodzących do kościoła — uroczystych,
pobożnych, pewnych siebie, przyzwyczajonych do tradycji?
Tak jak powyrzucał z dziedzińca świątyni w Jerozolimie barany, gołębie, pieniądze
ze stołu bankierów — wyrzuciłby z nas barana pychy i złości, uległego wołu lenistwa,
trzepocącego się gołębia lekkomyślności, chciwie liczone złotówki.
Do Jezusa umęczonego organami
Panie Jezu chyba nie lubisz jak Cię męczą organami w kościołach
dość masz muzyki Bacha —
może chciałbyś posłuchać
jak skrzypi w Biblii na czarnych nogach hebrajska litera
jak spowiadający mruczą w samo ucho sumienia
boli rosnąca aureola nad świętym
płaczą uciekające spojrzenia —
ciekną buty po deszczu na posadzce
ziewa babcia nad litanią
skacze szczygieł śniegu po tramwajowych przystankach
piszczy nad świecą w lichtarzu
jedna płonąca zapałka
Nawet w skrzypcach nie słyszymy strun tylko pudło
Między nami
Dlaczego Pan Jezus przyszedł na świat jako małe ludzkie dziecko? Dlaczego żył
trzydzieści lat pomiędzy ludźmi w Nazarecie?
Przecież mógł się pojawić nagle jako dorosły już człowiek, umrzeć i
zmartwychwstać.
Czy nas to nie zastanawia? Jacy mamy być, jeżeli przyjmujemy tajemnicę Bożego
narodzenia?
Dlatego przyszedł na świat jako prawdziwy człowiek, żebyśmy szli Jego i naszą
ludzką drogą.
Można więcej powiedzieć.
Jezus–czlowiek poprzez nas chce działać, pracować, kochać, cierpieć, ufać. Skoro
podjął nasze ludzkie życie, wszystko, co ludzkie — może okazać się święte: nasza
praca, nasze zmęczenie, nasza ludzka miłość, samotność, cierpienie.
Świętym jest ten, kto nie przeszkadza Jezusowi działać.
Otwiera się, aby Jezus szedł przez niego w świat.
Ile myśli nadbiega, kiedy czytamy w Prologu świętego Jana:
„A Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami”.
Zamieszkało, to znaczy stale przebywa — jest.
Z Dzieciątkiem Jezus
Święty Józef święty Stanisław Kostka święty Antoni trzymają dziecko Jezus na ręku
opiekunowie wzruszeń
przyzwyczaili do siebie
ale kiedyś nocą kiedy penitenci pookrywali już kołdrami uszy
w sierpniu kiedy owady schodzą do ziemi
a jesiony za oknem obejmują się jak skrzydła
ponownie kwitną łąki i cichną ptaki
ktoś mi powiedział przez sen —
niech ksiądz weźmie Dzieciątko Jezus
sam je potrzyma na ręku
ustawi się pod filarem
serce mi zadrżało jak owies
a potem lęk — jakby uciekały okulary —
— ładne rzeczy — ksiądz z dzieckiem na ręku w kościele —
jedni powiedzą — świeżo upieczony święty
buty lampkami obstawią
inni zaczną w maszynach do pisania ostrzyć litery
anonimem w kurii oparzą
krzyżem wskażą godzinę
skrupulaci rozpoczną cedzić w siteczku cień sumienia
a Dziecko miało ślipka niebieskie
jak w Betlejem podstrzyżone włoski
bezbronne i jeszcze bez ran
ze wzruszeniem na klęczkach mówiłem
coś bez sensu do Matki Boskiej
Własną miarą
„Kto me przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten me wejdzie do niego.”
Pan Jezus, wypowiadając te słowa, zwracał się do faryzeuszów, którzy uważali, ze
tylko oni najlepiej wiedzą wszystko o Bogu Jak często jesteśmy do nich podobni — na
przykład kiedy sądzimy, ze gdyby Bóg istniał, to nie byłoby tak źle, albo ze Bóg me
może od nas za wiele wymagać. Jesteśmy przekonani, podobnie jak faryzeusze, ze
wiemy, jaki powinien być Bóg. Własną miarą mierzymy Jego wielkość.
Jakim zaskoczeniem musiało być dla dorosłych to, ze Jezus tako wzór postawił
dziecko Widział w mm kogoś bezbronnego, ale ufającego Ojcu.
Dziecko, zwłaszcza małe, chociaż me rozumie jeszcze niczego, instynktownie
wyczuwa, ze jego ojciec wszystko wie, wszystko może i ze je kocha Powinniśmy się
uczyć tego podejścia dziecięcego w sprawach naszej wiary. Widzieć w Bogu — Ojca,
który wie, który może, który jest miłością i światłem, chociaż otacza nas ciemność
O maluchach
Tylko maluchom nie nudziło się w czasie kazania
stale mieli coś do roboty
oswajali sterczące z ławek zdechłe parasole z zawistnymi łapkami
klękali nad upuszczonym przez babcię futerałem jak szczypawką
pokazywali różowy język
grzeszników drapali po wąsach sznurowadeł
dziwili się że ksiądz nosi spodnie
że ktoś zdjął koronkową rękawiczkę i ubrał tłustą rękę w wodę święconą
liczyli pobożne nogi pań
urządzali konkurs kto podniesie szpilkę za łepek
niuchali co w mszale piszczy
pieniądze na tacę odkładali na lody
tupali na zegar z którego rozchodzą się osy minut
wspinali się jak czyżyki na sosnach aby zobaczyć
co się dzieje w górze pomiędzy rękawem
a kołnierzem
wymawiali jak fonetyk otwarte zdziwione „O”
kiedy ksiądz zacinał się na ambonie
— ale Jezus brał je z powagą na kolana
Na górze
Jezus — niepozorny, może w zakurzonym płaszczu i zdartych sandałach — nagle
na wysokiej górze ukazał się niezwykły.
Uczniowie chcieli zatrzymać Go takim na bardzo długo, skoro zamierzali ustawić
Mu świątynię.
Jak krótko trwała chwila przemienienia Pańskiego. Znowu zobaczyli Go takim, jak
co dzień.
„Nie mówcie nikomu o widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie” —
powiedział.
Stale chcielibyśmy przebywać na takiej czy innej górze przemienienia. Zatrzymać
ziemski tryumf. A jednak trzeba spaść z tej góry. Znaleźć się w szarzyźnie
powszedniego dnia.
Czasem w życiowej przepaści, do której się wpada na zbitą głowę, można nagłe
przeżyć wielkość, niezwykłość Jezusa. Mówią nieraz: od rozpaczy do nadziei — jeden
krok.
Kiedyś Graham Green zapisał: „Wystarczy, żebym wierzył tylko jedną sekundę —
nie trzeba więcej”.
Nieraz cały naród uświadamia sobie swoją wielkość Tęskni za wolnością. Przeżywa
swoje przemienienie.
Zdławiony — nie upada na duchu.
Przez cierpienia i klęski — dojrzewa.
Jezus umarł ogołocony z ludzkiej chwały — aby zmartwychwstać.
Spojrzał
Spojrzał
na gotyk co stale stroi średniowieczne miny
na osiemnastowieczny ołtarz jak barokową trumnę na szczurzych łapkach
na włochate dywany które zmieniają nasze kroki w skradające się koty
na żyrandol jak dziedziczkę w krynolinie
na jaśnie oświecony sufit
na pyszno pokutne klęczniki
na anioła co stale o jeden numer za mały
na liście co w świetle lampki czerwonej wydają się czarne
stanął w kącie załamał odjęte z krzyża ręce
i pomyślał
chyba to wszystko nie dla mnie
Blisko jezusa
Myślą, ze apostołowie podejrzewali synów Zebedeusza o to, że chcieli zająć
godniejsze stanowiska w królestwie Mesjasza.
Jezus tłumaczy im, ze pierwszy jest ten w Jego królestwie, kto służy innym.
Nie karci jednak synów Zebedeusza za to, ze chcą zasiąść po Jego prawej i lewej
stronie. Odgaduje widocznie w ich pragnieniu tęsknotą za tym, zęby być blisko Niego.
Ile razy chcemy być blisko Jezusa.
Mówimy Mu nieraz: „Pragnę bycz Tobą, nie oddalaj się ode mnie „. Każde
przyjęcie Komunii świętej — to pragnienie bliskości z Nim.
Jezus jednak przypomina wszystkim, którzy tęsknią za Nim, ze bliski Mu jest ten,
kto żyje duchem ofiary.
Ile razy chcemy być blisko Jezusa — ale kiedy wymaga się od nas czegokolwiek,
oddalamy się od Niego?
Można zarzucić Jakubowi i Janowi, ze myśleli o dobrych posadach w królestwie
Pana Jezusa.
Czy jednak me wzrusza nas to, ze chcieli być blisko Niego?
Niekoniecznie na pewno
Jezu na krzyżu od nieba do ziemi
miałem mówić
ale pomyślałem że słowa umniejszają jak każda czułość
miałem iść z postępem
ale powstrzymał mnie artykuł „Moda i życie wewnętrzne’’
miałem rozpaczać
ale sądziłem że czasem można przedostać się do nieba
pomiędzy niepewnością wiedzy a pewnością wiary
pokazując jak bilet ulgowy — zapłakany policzek
miałem udowadniać
przeszkodziła mi śmierć — jak inna ojczyzna
więc trzymałem się tylko Ciebie za palec
Wyruszyć w drogę
Czego uczą trzej mędrcy ze Wschodu tych wszystkich, którzy chcą wierzyć w Boga,
chcą Go odnaleźć, ale nie wiedzą, jak się do tego zabrać?
Ponieważ są mędrcami, uczą jak najprościej.
Popatrzcie na nas — mówią. — Żeby Go odnaleźć, nie wystarczy tylko rozmyślać
— trzeba zacząć Go szukać. Trzeba się ruszyć z miejsca, choćby najbardziej
wygodnego, nie bać się drogi przez pustynię, nie załamywać rąk, jeśli gwiazda
zgaśnie.
Ten, kto umie pływać, wie, że najpierw musiał odważnie rzucić się do wody, nie
wiedząc jeszcze, co dalej. Nie zniechęcać się, że wciąż daleko do brzegu.
Wiara jest walką o wiarę, tak jak miłość walczy o miłość.
Niech nas nie zraża, że pokłon rozumu może być trudniejszy od pokłonu serca.
Odnaleźć Boga — to zrozumieć: Bóg jest tak nieskończenie wielki, że me zdoła Go
ogarnąć cały Wszechświat, i jednocześnie może przyjść jako bezbronne dziecko.
Trzech mędrców malowano zawsze uśmiechniętych — nie tylko dlatego, że znaleźli
Jezusa, ale i dlatego, ze wciąż nowi mędrcy idą pokłonić się Bogu.
Wigilia
Już wzdychał na myśl o Bożym Narodzeniu
o tym jak naprawdę było
zaczął się modlić do świętej rewolucji w Betlejem
od której liczymy czas
kiedy znowu zaczął merdać puszysty ogon tradycji
wprosiła się choinka
elegancko ubrana
mlaskały kluski z makiem
kura po wigilii spieszyła na rosół
potem milczenie większe niż żal
i już na gwiazdkę szalik przytulny jak kotka
żeby się nie ubierać za cienko
i nie kasłać za grubo
zdrzemnąć się na dwóch fotelach
wydawało mu się że słowo ciałem się stało — i mieszkało poza nami
nawet usłyszał że za oknem
przyszedł Pan Jezus
prosty jak kościół zjedna tylko malwą
obdarty ze śniegu i polskich kolęd
za wcześnie za późno nie w porę
Trudna wiara
Na początku było Słowo.
Na ten temat napisano już wiele prac teologicznych, filozoficznych i filologicznych.
Mam znajomego, który zebrał o tym Słowie tyle notatek, że wypełniły mu kosz do
bielizny.
Czy jednak nie można wyrazić tego prościej — zwłaszcza kiedy śpiewa się kolędy:
Na początku wszystkiego był Bóg, który wypowiedział się przez Jezusa.
Tego niewidzialnego Boga tak łatwo odgadywać na początku życia, kiedy się w
Niego wierzy po prostu jak w tatusia i mamusię. Tak łatwo wierzyć na starość, kiedy w
Nim tylko pokłada się nadzieję.
Najgorzej z tą wiarą w środku życia, kiedy nie ma w nas ufności małego dziecka
ani poczucia dziecięctwa Bożego.
A przecież tyle wzruszającej, trudnej wiary w życiu dojrzałym.
Może nie ta dziecięca wiara ani wiara starego człowieka, ale ta pośrodku jest
najważniejsza, kiedy pojawiają się — jak w psalmie — „demony południa”.
Dzieciństwo wiary
Moja święta wiaro z klasy 3b
z coraz dalej i bliżej
kiedy w kościele było tak cicho że ciemno
a w domu wciąż to samo więc inaczej
kiedy święty Antoni ostrzyżony i zawsze z grzywką
odnajdywał zagubione klucze
a Matka Boska była lepsza bo przedwojenna
kiedy nie miała pretensji do nikogo nawet zmokła kawka
a miłość była tak czysta że karmiła Boga
wielka i dlatego możliwa
kiedy martwiłem się żeby Pan Jezus nie zachorował bo by się komunia nie udała
kiedy rysowałem diabła bez rogów — bo samiczka
proszę ciebie moja wiaro malutka
powiedz swojej starszej siostrze — wierze dorosłej
żeby nie tłumaczyła
— dopiero wtedy można naprawdę uwierzyć
kiedy się to wszystko zawali
Dzieci boga
Czytamy o zgubieniu Jezusa.
Czasem wydaje się, że gubimy Go w naszym życiu wewnętrznym, w naszych
rodzinach, pośród bliskich i dalekich nam ludzi.
Tymczasem wtedy, kiedy Go gubimy — On nas sam najbardziej szuka.
Tym można tłumaczyć nagłą potrzebę modlitwy, każde nawrócenie, tęsknotę za
ładem serca.
O zagubionym i odnalezionym Jezusie myślimy w radosnej tajemnicy różańca.
Szukałem
Szukałem w książkach
przez cud niemówienia o samym sobie
przez cnoty gorące i zimne
w ciemnym oknie gdzie księżyc udaje niewinnego
a tylu pożenił głuptasów
w znajomy sposób
w ogrodzie gdzie chodził gawron czyli gapa
w polu gdzie w lipcu zboże twardnieje i żółknie
przez protekcję ascety który nie jadł
więc się modlił tylko przed zmartwieniem i po zmartwieniu
w kościele kiedy nikogo nie było
i nagle przyszedł nieoczekiwany
jak żurawiny po pierwszym mrozie
z sercem pomiędzy jedną ręką a drugą
i powiedział
dlaczego mnie szukasz
na mnie trzeba czasem poczekać
Kim jest dla mnie?
„Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?”
„A wy za kogo mnie uważacie?”
Ważniejsze jest chyba to drugie pytanie Jezusa, zwrócone do każdego z nas.
Kim jest dla mnie Jezus?
Nie wystarczy tylko uwierzyć w Niego. Wielu spośród nas wierzy, że On jest Bogiem
— a jednak żyjemy tak, jakby Go nie było.
Najwięcej znaczy nasz osobisty stosunek do Jezusa.
Kim jest dla mnie?
Czy jest dla mnie nauczycielem, sędzią i przyjacielem?
Czy smucę się, kiedy grzech mnie od Niego oddala, a cieszę się, kiedy do Niego
powracam?
Czy w Nim odnajduję sens mojego życia?
Ręce
Mówią że ręce Twoje błogosławią
wskazują drogę jak po ciemku światło
z karetki pogotowia chorego dźwigają
nigdy na maszynie wprost na ziemi piszą
mówią że słabną że są utrudzone
że przez lat dwa tysiące urlopu nie mają
jak deszcz stale zajęty
deszcz wciąż nie ma czasu
tyle kwiatów polewać musi na cmentarzu
widzieli Twoje rany rysują Twe serce
żeby wierzyć naprawdę ktoś nie wierzyć zaczął
Odpowiedź Jezusa
Jak często dopiero tam, gdzie się kończą słowa, zaczyna się modlitwa.
Modlitwa bez słów.
Może nią być milczenie, płacz, wsłuchiwanie się w tajemnicę.
Wdowa, która odprowadzała zmarłego syna na cmentarz w Nain, nie mówiła nic.
Nie wołała do Jezusa, jak trędowaci, ślepi, chromi.
Wskrzeszenie młodzieńca w Nain jest odpowiedzią Jezusa na taką właśnie milczącą
modlitwę.
Czasem Jezus wysłuchuje prośby nie wypowiedziane.
Pewność niepewności
Dziękuję Ci za to
że nie domówionego nie domawiałeś
Nie dokończonego nie kończyłeś
Nie udowodnionego nie udowadniałeś
dziękuję Ci za to
że byłeś pewny że niepewny
że wierzyłeś w możliwe niemożliwe
że nie wiedziałeś na religii co dalej
i łza Ci stanęła w gardle jak pestka
za to że będąc takim jakim jesteś
nie mówiąc
powiedziałeś mi tyle o Bogu
Ciężar
„Wsław mnie, Ojcze” — modlił się Pan Jezus.
Wsław, uczyń sławnym — to chyba niewłaściwe tłumaczenie na język polski. Nie
można zresztą znaleźć odpowiedniego słowa w naszym języku. Sława kojarzy się nam z
pochwałą, wysławianiem — z tym, co zewnętrzne.
Tymczasem chodzi o inne znaczenie. W hebrajskim języku słowo to oznacza ciężar,
wagę, to, co niesłychanie ważne.
Jezus prosił, aby Ojciec obarczył Go takim ciężarem — dla zbawienia ludzi.
Nic się nie zmienił
Zestarzał się nam księżyc. Ludzie po nim chodzą
mówią o nim tak szczerze że zaczyna nudzić
nikt go nie traktuje w poezji na serio
jak Hamlet uogólnia nie myśli praktycznie
poezję diabli wzięli prawie już jej nie ma
szary świerszcz ją zastąpi swą metodą zwykłą
a z wierszy napisanych chyba ten nie umrze
co nie bał się być prawdą lub stał się muzyką
tylko Jezus pozostał
choć ludzie nerwowi
nawet nie zauważą że przystanął w sieni
Ma tyle ran co przedtem a nic się nie zmienił
Dla wszystkich
Niektórzy narzekają, że Wigilia się nie udała, bo nie było wszystkich przy stole i
wszystkiego, czego potrzeba, na stole.
Mówi się nawet o tak zwanej depresji świątecznej, na którą chorują samotni.
Przypomnijmy sobie, jak Najświętsza Rodzina obchodziła pierwsze święta
Narodzenia Pańskiego: bez domu, bez choinki bez karpia. Nawet świętej ciotki
Elżbiety zabrakło na gwiazdkę.
Świętego Mikołaja jeszcze nie było.
Jednakże zdumiewa radość Maryi i Józefa, pochylonych troskliwie nad żłóbkiem;
radość aniołów i pasterzy.
Święta Bożego Narodzenia — to tajemnica, której niepodobna ani zrozumieć, ani
sobie wymyślić.
Mitologie mówią o narodzinach bogów. Jednakże ci bogowie od razu przejawiali
swoją niezwykłość. Nawet Herakles „dzieckiem w kolebce łeb urwał hydrze”.
To wszystko mogli sobie ludzie wyobrazić.
Tymczasem Jezus–Bóg przychodzi na świat jako słabe, bezradne niemowlę.
Dopiero z czasem zacznie chodzić, mówić, dorastać.
Takiej tajemnicy rozum ludzki me jest w stanie ogarnąć.
Prawda o przyjściu Jezusa na świat jest wstrząsająca — a jednak w Bożym
Narodzeniu widzimy przede wszystkim święta dziecięce. Mówimy o nich przez kolędy,
wzruszamy się choinką, cieszy nas światy Mikołaj i bawi Herod w szopce.
Przecież te święta nie są tylko dla małych dzieci, ale dla wszystkich. Jezus
przychodzi na świat uczyć nas wszystkich, młodych i starych, dziecięctwa Bożego.
Przez związek z Jezusem jesteśmy dziećmi Boga. Może na starość — kiedy rodzice i
najbliżsi odchodzą ~ uświadamiamy sobie najbardziej tą radosną prawdę.
Dawna wigilia
przyszła mi na wigilię zziębnięta głuchociemna
z gwiazdą jak z jasną twarzą — wigilia przedwojenna
z domem co został jeszcze na cienkiej fotografii
z sercem co nigdy umrzeć porządnie nie potrafi
z niemądrym bardzo piórem skrobiącym w kałamarzu
z przedpotopowym świętym z Piłsudskim w kalendarzu
z mamusią co od nieszczęść zasłonić chciała łzami
podając barszcz czerwony co śmieszył nas uszkami
z lampą z czajnikiem starym wydartym chyba niebu
z całą rodziną jeszcze to znaczy sprzed pogrzebów
nad stołem mym samotnym zwiesiła czułą głowę
nad wszystkie figi z makiem — dziś już posoborowe
Przyszła usiadła sobie. Jak żołnierz pomilczała
Jezusa z klasy pierwszej z opłatkiem mi podała
Za mało
Kiedy czytamy opis męki Pana Jezusa, zwykle przypomina się nam Jego cierpienie
fizyczne, konanie i większa odpięciu ran — Jego udręka moralna.
Jezus pojmany, sądzony, sponiewierany, przybity do krzyża — uczy nas największej
miłości do Boga.
Przygotowując się na mękę i śmierć, prosił w modlitwie o „oddalenie tego
kielicha”, jeśli taka jest wola Ojca, jednakże oddał wszystko, czego Bóg od Niego jako
człowieka zażądał — choć może to wydawać się nam okrutne.
Jeśli kochamy człowieka, to właśnie dlatego, że go kochamy, możemy odmówić mu
czegoś, co miałoby zubożyć jego duszę.
To, czego Bóg od nas żąda, zawsze jest dobre. Kiedy sobie tę prawdę
uświadomimy, łatwiej nam zawierzyć Bogu, pokochać Go.
Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa — to wynagrodzenie Bogu za naszą
nieudaną miłość do Niego, zawsze za małą, zbyt skąpą, niecierpliwą, taką, co me umie
być do końca.
W piątek
W piątek nie jeść mięsa
te grubo za mało
nie wystarczy spoważnieć
nie robić takich na przykład spostrzeżeń
siostra Konsolata bo kąsa i lata
w piątek nie wypada udawać Ludwika XIV
patrzeć z góry
prowadzić siebie pod rękę
być dygnitarzem
osobną osobą która w pierwszej osobie
mówi tylko o sobie
w piątek
w tym dniu w którym Bóg
opuścił Boga
Zaufajmy
Człowiek, który zakopał talent, wprawdzie go ocalił, ale nic ponadto.
Tak obawiał się straty, że nie zaryzykował — i właśnie dlatego stracił.
Liczył tylko na siebie.
Niepokoją nas słowa Jezusa: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że
będzie miał nadmiar, temu zaś, kto nie ma — zabiorą nawet to, co ma”.
Ile w tych pozornie niepokojących zdaniach spokoju, miłości.
Ewangelia — nawet kiedy opowiada o bankach, brzęczącej monecie, beczkach
oliwy — w istocie mówi o miłości.
Kto wierzy w Boga, ten ufa Jego niewidzialnej opatrzności, a więc podejmuje
ryzyko.
Zaufajmy Bogu, kiedy niepokoimy się o przyszłość, kiedy wierzymy czy wątpimy,
kiedy przyjmujemy powołanie, kiedy cierpimy. Mądry ufa Bogu, nie .sobie.
Ten, kto kocha i współpracuje z łaską Bożą, żyje miłością — ma jej coraz więcej.
Ten, kto ma jej za mało — będzie jej miał coraz mniej.
Teorie
Podnoszę Cię we mszy świętej
niezgrabnie rękoma obiema
choć mówią
że usprawiedliwia Cię tylko że Cię nie ma
że pierwszy raz nie ostatni
patrzę w Twe oczy Panie
choć mówią
że zabili Cię żydzi a teraz chrześcijanie
lecz wszystkie nasze teorie
Spisane nie spisane
najpierw są niedorzeczne
potem niebezpieczne
a wreszcie dawno znane
więc tylko słyszę sercem Twe dłonie zawsze żywe
aż łzy w kolejce stają — niemądre i prawdziwe
Na osiołku
Raz tylko zezwolił, zęby Go witano jak zwycięskiego Mesjasza, kiedy na osiołku
wjeżdżał do Jerozolimy
Pamiętajmy jednak, ze zezwolił dopiero wtedy, gdy ten ziemski tryumf prowadził
Go na krzyż
Boże, chroń nas od Kościoła ziemskiego tryumfującego, bogatego, potężnego,
panującego
Od Kościoła bez Wielkiego Piątku
Dlatego
Nie dlatego że wstałeś z grobu
nie dlatego że wstąpiłeś do nieba
ale dlatego że Ci podstawiono nogę
że dostałeś w twarz
że Cię rozebrano do naga
że skurczyłeś na krzyżu jak czapla szyję
za to że umarłeś jak Bóg niepodobny do Boga
bez lekarstw i ręcznika mokrego na głowie
za to że miałeś oczy większe od wojny
jak polegli w rowie z niezapominajką —
dlatego że brudny od łez podnoszę Ciebie
stale we mszy
jak baranka wytarganego za uszy
Wierność
„Moje owce słuchają mego głosu. Idą one za mną i ja daję im życie wieczne. Nie
zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki” — powiedział Pan Jezus.
Ile spokoju odnajdujemy w tych słowach wtedy, kiedy wydaje się nam, że może nas
jeszcze nie odrywa, ale oddala od Jezusa nasze zmęczenie, brak czasu, słabość ciała;
wtedy, kiedy grzeszymy i chcemy powrócić; kiedy odwracamy się od Boga i nie
myślimy o powrocie; kiedy wydaje się, że już nie można nam pomóc.
Byle trzymać się ręki Jezusa, która jest ręką Ojca.
Jezus stale kocha, zawsze czeka.
Radosna nowina o wierności Boga.
Wszystko może, bo jest w Jego rękach cała wszechmoc Boża.
Przypomina się święty Paweł z listu do Rzymian: „Któż nas może odłączyć od
miłości Chrystusa? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość,
niebezpieczeństwo czy miecz?”
Wiara zdziwienie
Boże broń wiary prostych ludzi
nie wyuczonej na lekcjach
nie przepytanej i sprawdzonej że w sam raz
rodzącej się jak lew na złość wszystkim innym kotom
od razu z otwartymi oczami
zdziwionej od początku do końca
jak psiak co nie wie dlaczego mówi ogonem
bez retoryki stukającej kopytkiem w piekle
takiej która nie sprawdza żeby rozumieć
ale wierzy żeby wiedzieć
ze świętym Antonim od zgubionego klucza
z gromnicą na wszelki wypadek
takiej która powtarza że jeden plus jeden to trzy
bo jak dwoje to musi być i Pan Jezus
Trudna droga
Mówimy, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami.
To, że chcemy iść za Jezusem, to jeszcze a mało.
Trzeba zdobywać się wciąż na wysiłek. Rozpoczynać stale na nowo wspólną drogę z
Jezusem. Żałować za każdą niewierność.
Niebo jest wybrukowane codziennymi wysiłkami.
Ten, który powiedział: „Idę panie” — ale nie poszedł, miał tylko dobre chęci.
Drugi powiedział: „ Nie chcę pójść „ — opamiętał się jednak i poszedł.
Czy nas nie zastanawia, że właśnie „nieposłuszny” spełnił wolę Bożą?
Jak często nam, wychowanym w wierze świętej, tak łatwo powiedzieć: „Wierzę w
Boga”, „Jestem wierzący”, „Idę do kościoła „. Nieraz patrzymy z góry na
niewierzących, ponieważ nie potrafią powiedzieć: „ Wierzymy”, nawet oświadczają,
że nie chcą wierzyć.
Tymczasem z biegiem lat, wspomożeni łaską Bożą, przez własny trud poszukiwań,
idą do Boga i mogą być jeszcze bliżej Niego niż my.
Deszcz
Deszczu co padałeś w ewangelii
zarówno na dobrych jak i na złych
co dzwoniłeś o dom na skale
nie zajmują się tobą egzegeci
bo deszcz — to tylko deszcz
co prawda w świętym tekście ale nie na temat
trochę bezmyślny chowa rozum jak przysmak
Święty deszczu nieświęty
bardziej samotny od anioła
uśmiechu niepogody
światku nadliczbowy
przecież to ty
obmywałeś
nogi idącemu Jezusowi
jak mąż sprawiedliwy
o wiele ciszej
po męsku
nie tak jak Magdalena
Brama
„Jestem bramą „ — powiedział Pan Jezus.
Przez bramy się przechodzi.
Przez Jezusa trzeba przejść, me można Go ominąć, nie zauważyć, me zatrzymać się
i iść dalej.
Nie można Go obejść.
Tylko przez Jego życie, przez Jego ufność pokładaną w Ojcu, nawet po ciemku w
Wielki Piątek trafimy do Boga.
* * *
Nie mówią o Tobie
nie piszą
oddalają w ciemność
przechodzą mimo
chcą zasłonić jednym palcem
jakbyś już poszedł na prowincję
zakładają okulary przeciwniebieskie
obcinają oczy świętym
niezadowoleni
jakby wiara stała na jednej krzywej nodze
jakbyś miał usta z filmu niemego
Klękam w świeżych ranach mszy
Baranek
Tyle się mówi na Wielkanoc o baranku.
Zdawałoby się, ze słaby, bezbronny, nawet z rogami niegroźny wobec stada wilków.
Cichy i pokorny — a przecież z łopocącą, zwycięską chorągwią.
Przypomina Pana Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego
Baranku wielkanocny
Baranku wielkanocny coś wybiegł z rozpaczy
z paskudnego kąta
z tego co po ludzku się nie udało
prawda, że trzeba stać się bezradnym
by nielogiczne się stało
Baranku wielkanocny coś wybiegł czysty
z popiołu
prawda, że trzeba dostać pałą
by wierzyć znowu
Odpowiedzialność
Dlaczego szerzy się ateizm? Dlaczego tylu jest niewierzących?
Czy nie my jesteśmy za to odpowiedzialni?
Najchętniej oskarżamy innych — sekciarzy, niedowiarków, materialistów.
Zapominamy o modlitwie Pana Jezusa: „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi,
którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty,
Ojcze, we mnie, a ja w Tobie, aby świat uwierzył, żeś Ty mnie posłał”.
Jezus modlił się wówczas za nas, wierzących, i za tych, którzy uwierzą, jeżeli
zobaczą, że my naprawdę jesteśmy chrześcijanami i tworzymy jedną rodzinę.
Tak często wytykamy palcem gorszycieli, ale czy sami nie jesteśmy zgorszeniem?
Wielkie dzieło nawrócenia świata rozpoczyna się od małych nieraz wysiłków, od
budowania zgody w naszych rodzinach, parafiach, w środowiskach pracy.
Pan Jezus niewierzących
Pan Jezus niewierzących
chodzi między nami
trochę znany z Cepelii
trochę ze słyszenia
przemilczany solidnie
w porannej gazecie
bezpartyjny
bezbronny
przedyskutowany
omijany jak
stary cmentarz choleryczny
z konieczności szary
więc zupełnie czysty
Pan Jezus niewierzących
chodzi między nami
czasami się zatrzyma
stoi jak krzyż twardy
wierzących niewierzących
wszystkich nas połączy
ból niezasłużony
co zbliża do prawdy
Wielkanoc
Wydawało się, że nie miało sensu skazanie niewinnego Jezusa, a Jego droga
krzyżowa prowadziła donikąd.
Młodego, zdrowego człowieka, w pełni sił, tak potrzebnego jeszcze ludziom,
skazano na śmierć. Ilu jeszcze trędowatych i opętanych liczyło na to, że ich uzdrowi.
Tymczasem po ludzku bezsensowne cierpienie i śmierć w dniu zmartwychwstania
nabierają ogromnego znaczenia.
Wszystko to, co było cierpieniem, doprowadziło do tryumfu.
Bezbronny baranek idzie jak w defiladzie ze zwycięską chorągwią.
Dzwon rezurekcyjny, różnokolorowe pisanki i bazie — to maleńka radość, wątła
siostra niewysłowionej radości, jaką się odnajduje po drugiej stronie Wielkiej Nocy.
Z tobą
Nie cierpienie dla cierpienia
nie krzyż dla krzyża
nie piątek dla piątku
nie po to aby pytać
skąd i co dalej
Wszystko to bez sensu. Za mało
Lecz po to by być z Tobą
Pobiec. Bać się i zostać
skoro Ciebie bolało
Kim jest?
„A wy za kogo mnie uważacie?” — zapytał Jezus
Spytajmy podobnie — kim jest dla nas Pan Jezus?
Kiedy usłyszał to pytanie święty Jan Vianney, płakał i cieszył się. Płakał, bo
pytanie budziło w nim niepokój. Martwił się, że jest niegodny. Cieszył się, ze chociaż
jest niegodny, chociaż nie ma często dla Jezusa czasu, bo mu ciągle zawracają głowę,
chociaż zasypia przy różańcu, to Jezus jest ogromną łaską dla niego. Ośrodkiem i
osią całego życia, powodem do nie kończącej się wdzięczności.
Kiedy widzimy w Jezusie tylko takiego Mesjasza, który nam odpowiada, Jezusa
tryumfalnego, bez ran, kiedy pragniemy, żeby pokonał naszych przeciwników i spełnił
nasze krótkowzroczne życzenia, wtedy Pan Jezus zabrania nam mówić, napomina,
zamyka nam usta
Spójrz
— Nie powieś się
spójrz w okno
znowu ten biały śnieg z czarnego nieba
znowu uśmiech jak osioł z pretensją do osła
cenzor który sam wpadł pod nożyczki
święta Maria Goretti jak powietrze czyste
i szept co pozostał z całego Kościoła
— Chryste
Iść za Jezusem
Chcemy iść za Panem Jezusem, ale nie sypiać w norze, w jakiej zasypia lis, mieć
czas me tylko dla Niego, ale i dla siebie, zapewnić sobie ciepły kąt — dom spokojnej
starości.
Ilu ludzi poszło za Jezusem, rzucając wszystko.
Niejedzenie
Mario siostro Łazarza
gdy Pan wszedł do domu
zapomniałaś o piecu
nie nakryłaś stołu
bo miłość zaczyna się od niejedzenia
nieważnym stał się czajnik inaczej naciągacz
kasza jak chuda wrona sądzona za rozpacz
czosnek jak zęby wiedzmy
z zasady nierówne
powiedz siostrze swej Marcie
gdy Pana zobaczę —
czemu latasz po kuchni i po rondle skaczesz
— nic nie zjem. Padnę na pysk
jak grzech się rozpłaczę
Jezu cichy i pokornego serca
Powtarzamy: Jezus ukazał się świętej Małgorzacie wizytce i skarżył się, że jest nie
kochany, że jest samotny, opuszczony. Tymczasem stale nam mówią: nie skarż się, że
nikt cię nie kocha, nie opowiadaj, że jesteś sam, nie mów, że o tobie nie pamiętają —
byłeś ty sam pamiętał o innych.
Oczywiście, Jezus zawsze kocha bez wzajemności. Nawet najwięksi święci
niepokoili się, oddalając się od Niego, nie potrafili wielbić Go tak, jak aniołowie w
niebie. Jakże jednak wzruszające jest to, ze Jezus objawił swoje ludzkie serce.
Serce ludzkie jest wielkie i słabe, zdolne do ogromnych poświęceń, a jednocześnie
spragnione miłości, dobroci, życzliwości. Dlatego anioł nie ma serca, że jest w nim
tylko to, co wielkie. Słabość ludzkiego serca jest niedoskonałością. Jezus przyjął
jednak ludzkie serce, żebyśmy nic wstydzili się słabości naszych serc.
Pokochać
Jaka to radość
pokochać Ciebie
od pierwszego spojrzenia
bez dowodu na Twe istnienie
bez sprawdzania papierów
i dopiero wtedy wszystko jak nic dotąd
trojaczki krzyczą na całego
nie pyskuje pilnowana trawa
dyrygent czy zamyka żeby słuchać
wyciszają gwizdy
bawi ogon jelenia zawsze z jedną kreską
i nawet dym zamiast do diabła
idzie do nieba ze wzruszenia
Przemienienie
Kiedy apostołowie zobaczyli Jezusa na górze, chcieli Go tam zatrzymać, zbudować
Mu namiot i wpatrywać się w Niego godzinami.
I my nieraz chcemy zatrzymać Jezusa przy sobie i tylko uwielbiać Go w modlitwie.
Tymczasem Jezus stale się wymyka. Trzeba za Nim iść. Historia przemienienia
Pańskiego zdarzyła się przecież w drodze do Jerozolimy, gdzie Jezus miał być
ukrzyżowany.
W dziewiętnastowiecznych modlitewnikach nazywano Jezusa eucharystycznego „
Więźniem tabernakulum”.
Jednakże tabernakulum to raczej brama, przy której spotykamy się z Jezusem, żeby
pójść za Nim tam, gdzie On iść zamierza.
Olśnienie jest najczęściej chwilą. Wiara — trudną drogą. Naprawdę wierzymy po
ciemku.
Gdyby zatrzymano Jezusa i proroków w trzech tryumfalnych świątyniach, to nie
byłoby Wielkiego Piątku, zmartwychwstania, odkupienia, mszy świętej,
chrześcijaństwa…
Jakże
jakże się teraz nie bać —
nie trwożyć —
z tylu ranami naraz
na krzyż Cię złożyć —
Matka Boska się śniła
płakała
jak we mszy świętej
krew Twą oddzielić od ciała
z powrotem w piątek
słońce umiera
nie widać
jeśli jest miłość przestań się martwić
i śmierć się przyda
Zmartwychwstanie
Wskrzeszony Łazarz powrócił po śmierci do dawnego życia.
Jezus przeszedł przez ludzką śmierć i po zmartwychwstaniu poszedł dalej, w głąb
innego życia.
Kiedy się pojawił na ziemi, nie poznawano Go.
Był ten sam, ale inny.
Nauka za wszelką cenę usiłuje wyrwać człowieka z mroku śmierci. Leczy go,
reanimuje.
Wiara jednak głosi, że każdy prędzej czy później musi przejść przez śmierć ~ jak
przez bramę — do innego życia. Bogactwo, powodzenie, kariera przestają być ważne.
Jezus ukazuje nam, że trzeba ogołocić się ze wszystkiego, żeby razem z Nim
zmartwychwstać.
Płacz
Marta zakrzątana obrus rozłożyła
w rosół za gorący chucha sercem studzi
mięsa nie dopiekła solić nie skończyła
nad wiarą co płacze znów się zamyśliła
a tu tyle roboty
Łazarz z grobu wrócił
właśnie talerz odsunął
— Marto mówi Marto
Jezus przy mnie płakał
Przez krzyż
Cierpienie odczuwamy jak kamień, który spada na nas i przygniata.
Tak trudno uświadomić sobie, że jest zadaniem do wykonania, próbą wierności
Bogu, stopniem, po którym idzie się w górę, bramą, przez którą przechodzimy
dojrzewając.
„Potrzeba, aby był wywyższony Syn Człowieczy.” Zapisane przez świętego Jana
słowa Jezusa to zapowiedź cierpienia na krzyżu, a jednocześnie — chwały
wniebowstąpienia.
Nic dziwnego, że właśnie te słowa Ewangelii czytamy w dniu święta Podwyższenia
Krzyża.
W jarzębinach
Krew płynie z Twojego boku
wakacje a taki blady
i właśnie dlatego wierzę
żeś wszechmogący słaby
że w jarzębinach wisisz
dzwońce Cię podziobały
właśnie dlatego kocham
że jesteś wielki mały
rozeszły się całkiem drogi
zgubiło się i odkryło
pozostał człowiek i Pan Bóg
mój grzech moja miłość
Nowina
„Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym” — tak rozpoczyna święty
Marek.
Czy nam się nie wydaje, że nowina sprzed dwóch tysięcy lat już nie jest nowiną?
Nie nowalijką, ale wiadomością z siwą brodą.
Tymczasem w świecie starzejących się książek, światopoglądów, które często
najpierw są niedorzeczne, potem niebezpieczne, a wreszcie dawno znane — Ewangelia
staje się nowością.
Skoro Jezus przyszedł na świat jako człowiek, może przyjść do nas pod postacią
Eucharystii albo pod postacią bliźniego proszącego nas o czas, dobroć, serce.
Przeżyć początek Ewangelii — to usłyszeć Jezusa mówiącego do nas bezpośrednio.
Usłyszeć to, co jest zagłuszane, przemilczane — to, czego nie chciałoby się czasem
usłyszeć.
Pisanie
Jezu który nie brałeś pióra do ręki
nie pochylałeś się nad kartką papieru
nie pisałeś Ewangelii
dlaczego nie pisze się tak jak się mówi
nie pisze się tak jak się kocha
nie pisze się tak jak się cierpi
nie pisze się tak jak się milczy
pisze się trochę tak jak nie jest
Dane i zadane
Dlaczego dzieła zbawienia, którego dokonał Jezus, nie widać na ziemi?
Dzieło to nam jest dane, ale —jak mówi nasz Ojciec Święty — jest nam także
zadane.
Mamy je podjąć sami — własnym wysiłkiem.
Trzeba uświadomić sobie, że my wszyscy jesteśmy przez sakrament chrztu świętego
powołani do życia duchem Ewangelii.
Trzeba wyzwolić się z niewoli grzechu, egoizmu, namiętności. Trzeba przejrzeć,
żeby widzieć sprawy Boże.
To my sami mamy się otworzyć na Pana Jezusa, aby przez nas prowadził swoje
dzieło.
Mówią
Rysuję Twoje ręce na krzyżu umyślnie za długi
niech ogarną ludzi najwięcej
rany grubsze, stopy za ogromne
wciąż uciekam niech dobiegną do mnie
serce całe jak u świętej Wizytki
— Tak nie można — mówią
— za brzydki
Jego słowo
„Panie nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój… lecz
powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony” — powiedział setnik. Ani święty, ani
anioł — poganin. Bardzo podobne słowa wypowiadamy przed przyjęciem komunii
świętej. Ośmielają nas.
Świadomość naszej niegodności, poczucie winy i wiara w to, że można budować
tylko na łasce Bożej, dają nam odwagę, kiedy zbliżamy się do stołu Pańskiego.
Aniołowie nie przyjmują komunii świętej — tylko grzesznicy.
Powiedział mi kiedyś niewierzący: „ Gdybym wierzył, to szedłbym do tabernakulum
na klęczkach”.
Jak często nie doceniamy ludzi spoza Kościoła. Czasem bardziej niż my wiedzą, co
znaczy wierzyć.
Anioł
Są takie chwile kiedy się odchodzi
od Aniołów Stróżów nawet Cherubinów
od tych co wysoko
od tych co w pobliżu —do Jezusa człowieka
niziutko na ziemi
Anioł nie zrozumie nie wisiał na krzyżu
i miłość zna łatwą
skoro nie ma ciała
Trzeba więcej
Kto chce zbudować wieżą, musi zastanowić się, ile to będzie kosztowało — żeby nie
tylko rozpocząć budowę, alei całkowicie ją wykończyć.
Kto chce wojować, musi rozważyć, jakimi siłami zdoła pokonać wroga.
Nie wystarczy uwierzyć w Jezusa.
Trzeba zdać sobie sprawą, czego Jezus ode mnie oczekuje.
Podjąć wyznaczone mi zadanie, iść za Jezusem i wytrwać do końca.
Kto chce być prawdziwym chrześcijaninem, musi uświadomić sobie, jaki trud go
czeka. Nie powinien się dziwić, ze będzie szedł trudną drogą, bo taką drogą szedł Pan
Jezus.
Czy potrafię być naprawdę chrześcijaninem
Korona
tulić Jego głowę z pierwszymi włosami
w Betlejem pod gwiazdą uprzejmie schyloną
w Nazarecie głaskaną Maryi rękami
kto przytuli do siebie z koroną cierniową
Przez ciasną bramę
„Usiłujcie wejść przez ciasną bramą” — powiedział Jezus.
Przez ciasną bramą nie przejdzie wielbłąd, słoń, pyszny Goliat ani żaden nadęty
olbrzym.
Żeby przejść przez taką bramą, trzeba zrzucić pychę z serca, trzeba poczuć się
małym, zależnym od Boga.
Nie sobie zaufać, tylko łasce.
OdpowiedŹ
ręce mi swoje podaj na dzień dobry
drogą krzyżową poprowadź w południe
gdy dzień jak młodość — pochyli się nisko
z katechizmu przepytaj wieczorem
potem do ucha powiedz na dobranoc
jaka mała odpowiedź na wszystko
To Jezus
Uczniowie szukali Jezusa. Kiedy znaleźli Go na przeciwległym brzegu, zapytali:
„Rabbi, kiedy tu przybyłeś?”
Skoro takie pytanie postawili, można się domyślać, że Jezus także ich poszukiwał.
Może chciał im powiedzieć, że Go źle szukali.
Nie szukamy Jezusa naprawdę, jeżeli czynimy to tylko dlatego, ze daje On doczesne
dobro. Jezus jest wtedy daleko — na przeciwległym brzegu.
Jakie szczęście, że sam przybywa, aby nas szukać — odsłaniać nam prawdę.
Czemu
Czemu się urwałem czemu mnie nie było
czemu jak strażak biegłem nieprzytomnie
stale w drodze jak Kolumb który szukał pieprzu
nim wróciłem był Jezus
pytał się o mnie
Modlitwa
Zauważmy, że Pan Jezus modlił się zawsze sam.
Przecież ewangeliści piszą, że oddalał się na modlitwę, w Ogrodzie Oliwnym
zasłaniał się drzewami, pozostawiając uczniów daleko od siebie.
Tymczasem na wysokiej górze zatrzymał ich przy sobie jako świadków swojej
modlitwy.
Jakim szczęściem było modlić się z Jezusem.
Jak silnymi poczuli się wtedy uczniowie, skoro chcieli budować aż trzy kościoły.
Nocą
Nocą modlił się w Ogrodzie Oliwnym
sam na sam z Aniołem
jak z dziewczynką w bieli
trzej najbliżsi
wybrani zasnęli
kogut wrzasnął nad ranem
biegło serce nie wybrane
takie nie śpi
Najbliżej
„Jeśli mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, Ojciec mój umiłuje go, i
przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać” — powiedział Pan Jezus.
Czy nie odnajdujemy w tych słowach odpowiedzi na odwieczną ludzką tęsknotę:
zbliżyć się do Boga?
To, co przeraża, i to, co porywa.
Przypomina się Mojżesz, który wiedział, ze zobaczyć Boga — to umrzeć, a przecież
pragnął ujrzeć oblicze Pana.
Czy przebywanie z Bogiem jest dostępne tylko wielkim mistykom?
Jezus mówi, ze każdy, kto Go miłuje i zachowuje Jego naukę, przebywa z Bogiem.
Ten, kto kochając Jezusa, kocha Co w ludziach, ten, kto spełnia to, czego Bóg od
niego żąda — ma w sobie życie Boże, choćby mu się wydawało, ze błądzi jak Jaś i
Małgosia w ciemnym lesie.
Święty Jan od Krzyża pisał, ze Boga nie można widzieć, dotykać, rozumieć —
nawet kiedy jest najbliżej.
Jeszcze nie umiesz
ręce na krzyżu słabe
nogi dawno omdlałe
serce zwyczajne jak serce
chodzę dokoła nie wiem
śpiewu dotykam w śpiewie
uczy mnie niska stokrotka:
jeszcze nie umiesz tak kochać
by się bez siebie spotkać
uklęknę w krzyż Twój zastukam
otworzę oczy by słuchać
przynoszę Ci moją ranę
jakże mieć miłość całą
jeśli tu życie niecałe
Nieporozumienie
Ile jest nieporozumień między Bogiem a człowiekiem.
Samarytanka, gdy usłyszała o wodzie żywej, myślała o wodzie źródlanej, bo ta nie
wydaje się umarłą, skoro się pieni, tryska, szumi, ucieka jak życie.
Tymczasem Jezus mówił o źródle łaski Bożej.
Uczniowie mówili o chlebie, który piecze się z mąki, układa w koszyku, łamie, a
przecież Jezus mówił o pokarmie, który posila duszę.
Trudno jest przetłumaczyć z greckiego na polski, ale trudniej jest przetłumaczyć
język Boga na język ludzki.
Cała Ewangelia uczy nas myśleć po Bożemu. Można by ułożyć słownik i tłumacze z
języka ludzkiego na język Boży.
Śmierć — to spotkanie z Bogiem.
Nie ma nieszczęścia. Jest tylko cierpienie.
Cierpienie — to doświadczenie, które ma nam pomóc w dojrzewaniu.
Cierpliwość
Cierpliwość — spokój że przecież się stanie
miłość — z Niewidzialnym milcząca rozmowa
radość — Jego ręce
pokora — to On właśnie przed ludźmi się schował
śnieg — wdzięczność do końca
bo całuje groby
Krzyż — kiedy miłość idzie za daleko
Odnaleźć
Kiedy myślimy tylko o sprawach doczesnych, przyziemnych — znika nam Pan
Jezus. Braknie słów do modlitwy..
Żeby Go odnaleźć, musimy zadać sobie trud.
Ewangelia mówi, że wstąpił na górą — chyba po to, aby nas skłonić do szukania
Go, abyśmy pragnęli zwyciężyć przeszkody i wznieść się ponad to, co tylko doczesne.
Widzimy tylko chleb — me widzimy Jezusa w komunii świętej. Widzimy ciało — nie
widzimy ducha. Widzimy ludzkie działanie — ale nie widzimy Bożej łaski.
Ile tracimy upraszczając.
Zmartwienie
Jezu — martwił się proboszcz —
głosisz tylko prawdę
nie wyjeżdżasz na Zachód by kupić mieszkanie
W Rosji już zmiękło a Ty wciąż w ukryciu
nie budujesz kościoła z pustaków
lecz z żywego serca
nie odkładasz na wszelki wypadek
jak Ty sobie dasz radę w życiu
Miłosierny
„Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? „ — pytał
Jezusa święty Jan Chrzciciel przez swoich uczniów.
Święty Jan Chrzciciel, którego wychował Stary Testament, nawet ubierał się jak
prorok Eliasz.
Mógł sobie wyobrażać Mesjasza jako groźnego sędziego, który ludzi od razu
przesieje jak ziarno, oddzieli plewy i rzuci w ogień nieugaszony.
Uczniowie opowiedzieli mu o działalności Jezusa jako Mesjasza ewangelicznego:
przyszedł, aby ratować grzeszników.
Błogosławiony, który się nie gorszy (jak przetłumaczył ksiądz Jakub Wujek), to
znaczy nie oburza się na to, ze Bóg nie jest taki, jakim Go sobie wyobrażamy.
Nie do wiary
Ile tego dokoła
anioł co mnie krzyżykiem od diabła odgrodził
kamień najstarszy młodszy od milczenia
ten kto tego napotkał z kim musiał się spotkać
choć wyszedł boczną furtką trochę od niechcenia
barwinek co tak się zmarszczył że deszczu nie będzie
pani co dwa razy szaleje raz kiedy kocha raz kiedy siwieje
gwiazdy co zawsze razem bo całkiem z osobna
mól co cztery razy gryzie a potem ucieka
i wszystko wyznaczone nie dalej nie więcej
ciało włócznią przebite niewidoczne w chlebie
tyle nie do wiary by uwierzyć w Ciebie
Emaus
Jak długo można iść z Jezusem nie wiedząc, że to On i jak nagle można m Niego
uwierzyć
Jak długo można cierpieć, me wiedząc, dlaczego i jak szybko można wiedzieć żeby
już me pytać.
Jak długo można skarżyć się, ze nikt nas nie kocha, i jak nagle w chwili śmierci
spotkać się z Tym jedynym, co nas kocha naprawdę.
Rany
mówią że Cię poznano przy łamaniu chleba
raczej po ranach rąk Twych które go łamały
chleb niewidoczny jak tajniak na co dzień
być albo nie być nie dla nas pytanie
tylko Ty jesteś
obraca się ziemia
miłość oddala bo za bardzo zbliża
chleb tak jak serce o wiele za małe
rany świadczą więcej niż rany rozdały
Jest jeszcze noc
Jezus — zmęczony codziennym trudem głoszenia Ewangelii, widząc także
zmęczonych i głodnych uczniów — postanowił oddalić się wraz z nimi na pustynne
miejsce, aby odpocząć i posilić się.
Okazuje się jednak, że nawet tutaj czekają już na Niego tłumy ludzi. Nie ukrywa się
przed nimi. Dalej naucza.
Kto głosi Ewangelię, musi służyć tym, którzy na niego czekają, nawet kiedy jest
bardzo zmęczony albo odpoczywa na urlopie.
Jest jeszcze noc, kiedy możemy się modlić — tak jak to czynił Jezus.
Rana
Rany Twej lewej stopy nie widzę na krzyżu
przykryta stopą prawą — by nie oglądano
Trudno sekretu dyskretnym dotrzymać
aniołowie na trąbkach zaraz wydmuchali
że tak się stało
do niej się modli przetrącone szczęście
kolaboranci nielegalna miłość
Ten, kto na starość przyszedł się wypłakać
że trudniej kochać bliźnich niż małego fiata
pobitych rana — ta której nie widać
Modli się święty Józef z mokrą lilią w ręku
i sikorka bez pary co idzie spać sama
On widzi
Bywa, że znajdujemy radość w swojej pracy.
Widzimy jej owoce i cieszymy się, podobnie jak uczniowie Jezusa po powrocie z
misji.
Musieli chyba dotrzeć do wielu serc, wielu nawrócić — skoro mówili z radością, że
nawet złe duchy były im posłuszne.
Jezus powiedział, że może być radość jeszcze większa.
Radość tych, co się trudzą, tak jak mogą, niczego pozornie nie osiągając, ale pracę
swoją ofiarowują Bogu. Przecież naprawdę to Bóg przez nich działa i widzi, czego oni
nie widzą.
Owoce Boże dojrzewają w Bożym sadzie. On zapisuje imiona ludzi w niebie,
chociaż pozostają na ziemi nie znani, pozornie nieużyteczni.
Pan Jezus wysyłając uczniów, polecił im to, co najważniejsze.
Powiedział: módlcie się.
Nie powiedział: uczcie, przekonujcie, nawracajcie.
Módlcie się, to znaczy, pozostawajcie stale z Tym, który ich posłał, z Nim
rozmawiajcie, Jemu powierzajcie się.
On sam dokona wszystkiego.
Ubogi
kocham kościół ubogi
zagrożony
jak bocian na cienkiej nodze
w głodującej Afryce
z dziewczynką do pierwszej Komunii
w cerowanej sukience
— nie bój się
święty Józef trzyma go jak golasa za ręce
kocham kościół nieśmiały
Boży
z tacą na której ktoś guzik położył
gdzie śpiewają modlą się o księży
a banan przy rozbieraniu pokazuje język
różne są serca kraje
gałgany ścierki szkarłaty
zgubił się Jezus na dobre
w kościele bogatym
Powraca
„Wyprowadzili Go aż na stok góry, aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród
nich, oddalił się.”
Oddalił się, ale nie porzucił.
Powracał wiele razy.
Często postępujemy tak, jakbyśmy chcieli pozbyć się Pana Jezusa.
Ile razy do nas powraca z łaską spowiedzi, żalu, komunii.
Spór
wielki spór o Boga w licealnej klasie
pytania chłopców twarde
a dziewcząt piskliwe
uśmiech przekory
jeszcze przed rozpaczą
także święty Augustyn miał kłopoty z wiarą
nawet szczęście nie wierzy że jest już szczęśliwe
jest krzyż wiary
jest i krzyż niewiary
wie o tym
Jezus
prosząc o ciszę
zrozumie obejmie
rękami obiema
już wierzysz — kiedy cierpisz że Go nie ma
Mądry
Ci, co żyli za czasów Jezusa, inaczej patrzyli na cud, niż my dzisiaj.
Dla nich całe życie było Bożym cudem. Nikt go nie sprawdzał. Był dla wszystkich
oczywisty. Cud oczyszczenia trędowatego oglądano jako znak mocy Bożej.
Współczesny człowiek sprawdza cud, kwestionuje, podważa jego wiarygodność na
wszystkie strony. Utraciliśmy świeżość, bezpośredniość spojrzenia oczyma wiary na
wszystko, co się dzieje w naszym życiu.
Czy to cudowne wydarzenie oczyszczenia trędowatego me jest dla nas, dziś
żyjących — takim znakiem Boga?
Czy szukamy w Jego mocy źródła naszego oczyszczenia z grzechów?
Żaden anioł nie pomógł
Gdy umierał na krzyżu
cud się nie zdarzył
żaden anioł nie pomógł
deszcz nie obmył głowy
piorun się zagapił gdzie indziej uderzył
zaradna Matka Boska
z cudem nie zdążyła
wierzyć to znaczy ufać kiedy cudów nie ma
cud chce jak najlepiej
a utrudnia wiarę
Nie dostrzegamy
Jak często jesteśmy podobni do faryzeusza
Uważamy się za lepszych od innych Nie dostrzegamy własnych grzechów, a
wytykamy cudze.
Patrzymy z góry na niewierzących, na tych, którym życie się poplątało — i znaleźli
się poza Kościołem.
Może właśnie om są bliżej Boga Może już spotkali się z Jego łaską, jak ta wytykana
paluchem — Magdalena.
Dziękuję
Dziękuję Ci że miałeś ręce nogi ciało
że przyjaźniłeś się z grzeszną Magdaleną
że wyrzuciłeś na zbitą głowę kupców ze świątyni
że nie byłeś obojętną liczbą doskonałą
Rozdawał
Jezus nie rozdawał rozmnożonego chleba jak z dobrze zaopatrzonej piekarni.
Ułamane kawałki podawał uczniom — żaden z nich jednak nie chciał jeść sam.
Dzielił się z sąsiadem, a sąsiad z siedzącymi najbliżej. Dopiero jak się wszyscy
nasycili, odsłonił się cud.
Chleba przybywało, w miarę jak się nim dzielono.
Czy jednak ktokolwiek zauważył, że i Jezus był głodny?
Tylko rozdawał. Nie zatrzymywał niczego dla siebie.
Kiedy zbierano dwanaście koszy okruchów, może nikt nie pomyślał o Nim.
O ukrytym
Nawet niebo z nocami czarnymi
uśpi dzieci z buldogami groźnymi
nawet burza nas oczyści umyje
matka poda garnuszek obszyje
tylko często Jezusa biednego
na ołtarzu zostawiamy samego
Najbliżej krzyża
Nie myśleli o Jezusie. Myśleli o sobie, sprzeczali się, kto z nich jest najważniejszy.
Nie rozumieli Go, kiedy mówił o swojej drodze krzyżowej, o swojej śmierci i
zmartwychwstaniu.
Czy nie powtarza się to często w naszym życiu?
Patrzymy na Jezusa ukrzyżowanego, bierzemy udział we mszy świętej — i znowu
nic nie rozumiemy.
Zajmujemy się sobą, myślimy o swoich ambicjach, urazach.
Porównujemy. Uważamy, że jesteśmy lepsi od wielu innych.
A przecież pierwszym spośród nas jest ten, kto jest najbliżej Jezusowego krzyża.
Nieważne są nasze sądy.
On wie, kto z nas jest na pierwszym, a kto na ostatnim miejscu.
Razem z tobą
Krzyż Twój idzie razem z Tobą
nad ranem
w jasny dzień
w końcu lata kiedy dokarmia się pszczoły
przy oknie po ciemku
kiedy zimorodek czeka na zimę, żeby się urodzić
kiedy smutek szuka przyjaźni
w lipcu kiedy wysiewają koper i kwitnie ogórek
od zaraz — do jeszcze nie wiem
zadzwonię do świętych
przez telefon poproszę
by krzyż nie przychodził bez Ciebie
Nota od wydawcy
Na tom Blisko Jezusa składają się wiersze i komentarze ewangeliczne ks. Jana
Twardowskiego. Wiersze zostały wybrane z całej dotychczasowej twórczości
poetyckiej Autora, komentarze zaś z książki Wszędy pełno Ciebie. Warszawa 1991