Dr Andrzej Zawistowski. Fot. M. Lasa
(PAP)
Dr Andrzej Zawistowski: Nazwa
"Żołnierze Wyklęci" bardzo
dobrze oddaje to, co się stało z
żołnierzami walczącymi z
komunistami w okresie Polski
Ludowej. Tak naprawdę zostali
oni wyklęci po wielokroć – w
momencie kiedy walczyli wyklęła
ich władza oraz część
społeczeństwa, które przyjęło
propagandę komunistyczną;
później wyklęto ich z pamięci,
przez lata przedstawiano ich jako
czarnych bohaterów, morderców,
ich oddziały nazywano
„bandami”; w pierwszych latach
po odzyskaniu przez Polskę
niepodległości w 1989 r. też nie
przywracano im należnej chwały
(...)".
Dr Zawistowski: żołnierzy walczących z komunistami
wymazano z pamięci
Nazwa „Żołnierze Wyklęci” trafnie oddaje to, jak w PRL
postrzegano żołnierzy walczących o niepodległość w latach 1944-
1963. Komuniści uznali ich za bandytów i na długie lata wymazali
ze zbiorowej pamięci – mówi PAP dr Andrzej Zawistowski,
wicedyr. Biura Edukacji Publicznej IPN.
PAP: Co oznacza i kiedy powstało pojęcie „Żołnierze Wyklęci”?
Dr Andrzej Zawistowski: Określenie „Żołnierze Wyklęci” pochodzi z
1993 r., kiedy to Liga Republikańska (polska organizacja działająca w
latach 1993-2001 – PAP) przygotowała wystawę dotyczącą podziemia
zbrojnego po 1944 r. Szukano wówczas wspólnej nazwy dla oddziałów,
które po zajęciu Polski przez Armię Czerwoną sprzeciwiły się komunizmowi.
Wspomniana nazwa bardzo dobrze oddaje to, co się stało z żołnierzami walczącymi z komunistami w okresie Polski
Ludowej. Tak naprawdę zostali oni wyklęci po wielokroć – w momencie kiedy walczyli wyklęła ich władza oraz część
społeczeństwa, które przyjęło propagandę komunistyczną; później wyklęto ich z pamięci, przez lata przedstawiano ich
jako czarnych bohaterów, morderców, ich oddziały nazywano „bandami”; w pierwszych latach po odzyskaniu przez
Polskę niepodległości w 1989 r. też nie przywracano im należnej chwały – często określano ich mianem
„kontrowersyjnych” - trudno było pogodzić się z uznaniem dla ludzi, których opluwano publicznie przez 45 lat i
jednoznacznie uznać ich za bohaterów.
PAP: Jakie były główne organizacje, w których walczyli
„Żołnierze Wyklęci”?
A.Z.: Walkę z komunistami podjęło bardzo dużo organizacji
niepodległościowych: o charakterze ogólnopolskim, regionalnym oraz
oddziały w pełni samodzielne złożone zazwyczaj z kilkunastu osób.
Największe znaczenie miało podziemie poakowskie (AK rozwiązano w
styczniu 1945 r. – PAP), które nawiązywało do tradycji tej największej
podziemnej armii Europy. Były to przede wszystkim oddziały
podporządkowane Zrzeszeniu „Wolność i Niezawisłość”. Duże
znaczenie miało podziemie związane z obozem narodowym, np.
Narodowe Siły Zbrojne i Narodowej Zjednoczenie Wojskowe. Były
także organizacje o charakterze regionalnym jak np. Konspiracyjne
Wojsko Polskie i zgrupowania działające na Białostocczyźnie. Im dalej
od 1945 r., zwłaszcza od 1947 r., te struktury były coraz mniej
powiązane centralnie.
Sława poszczególnych dowódców „Żołnierzy Wyklętych” wychodziła z
czasów II wojny światowej, jak np. mjr Zygmunta Szendzielarza
„Łupaszki”. Inni wsławili się tym, że walczyli bardzo długo –
przykładem jest ppor. Stanisław Marchewka „Ryba”, który – jako
ostatni oficer poakowskiego podziemia – zginął w 1957 r. Ostatnim
„Żołnierzem Wyklętym” był sierż. Józef Franczak „Lalek”, który został
zabity w 1963 r. Tak naprawdę bohaterów było tylu, ilu było
walczących żołnierzy. Dziś czas przywrócić o nich pamięć.
PAP: Czy można mówić o „czarnej legendzie” partyzantki
poakowskiej?
A.Z.: W przypadku określenia „czarna legenda” byłbym ostrożny. Przez długi czas w Polsce od 1944-1945 r. mieliśmy do
czynienia z faktyczną okupacją sowiecką. Na terenie Polski stacjonowało ponad 40 proc. wojsk NKWD zgromadzonych
poza granicami ZSRS. W czasach wojny zdarzały się różne przypadki, które mogły wpływać na kształtowanie się
negatywnej legendy polskiego podziemia. Dla przykładu po osadzeniu w więzieniu Stanisława Liniarskiego „Mścisława”,
dowódcy białostockiej AK, jego żona kontaktowała się z UB, choć nie do końca wiadomo w jakim celu. W efekcie tego
wydano na nią wyrok, po czym pozbawiono ją życia. Podczas walki o niepodległości takie przypadki się oczywiście
zdarzały. Każdy z nich wymaga jednak oddzielnego zbadania. Wspomnianą sytuację można porównać do 1863 r., gdy
powstańcy styczniowi prowadząc wojnę partyzancką byli oskarżani o różnego rodzaju niegodziwości np. w stosunku do
ludności chłopskiej. Nie przekreśla to jednak faktu, że dziś nazywamy ich bojownikami o wolną Polskę.
„Żołnierze Wyklęci” w sposób szczególny byli inwigilowani przez służby specjalne Polski Ludowej oraz służby sowieckie.
W ten sposób zdobywano informatorów wewnątrz środowisk podziemnych. Agenci bezpieki przenikali do struktur
poakowskich, tzw. V Zarząd Zrzeszenia „WiN” był złożony przede wszystkim z agentów UB, którzy tworząc konspiracyjne
struktury wyłapywali ludzi zaangażowanych w walkę o niepodległość.
PAP: Kto odpowiadał za zwalczanie podziemia niepodległościowego i jaka była skala represji?
A.Z.: W różnych okresach odpowiadały za to różne struktury. Początkowo było to głównie sowieckie NKWD, następnie
dołączyły do nich inne formacje: regularne Wojsko Polskie, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego, MBP oraz, w
mniejszym stopniu, Milicja Obywatelska i Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej.
Szacuje się, że w walkach zginęło od 8 do 10 tys. żołnierzy podziemia niepodległościowego. 5 tys. ludzi skazano na karę
śmierci, z czego ponad połowa została wykonana. Około 21 tys. zmarło w więzieniach, na skutek brutalnych
przesłuchań, chorób i fatalnych warunków bytowania.
Nie zapominajmy jednak, że kilkaset tysięcy osób z przeszłością niepodległościową (wraz z rodzinami) to ludzie, którzy
doświadczali represji praktycznie do 1989 r. Nawet ci, którzy się ujawnili w latach 1945-1947. SB podczas inwigilacji
różnych instytucji zaznaczała, który z pracowników był zaangażowany w podziemie. Zdarzały się przypadki, że kiedy
Dr Zawistowski: żołnierzy walczących z komunistami wymazano z pamięci.
robiono pierwsze listy do internowania w czasie „karnawału Solidarności” w dużej mierze powpisywano na nich byłych
żołnierzy podziemia niepodległościowego.
PAP: Jak kształtowała się świadomość społeczna na temat „żołnierzy wyklętych”?
A.Z.: Na sposób postrzegania polskiego podziemia po 1944-1945 r. miało wpływ 45 lat propagandy komunistycznej. Co
ciekawe, po 1956 r. +dopuszczono do chwały+ powstańców warszawskich, choć nie samo Powstanie Warszawskie (w
Warszawie wzniesiono pomnik Powstańców Warszawy, a nie Powstania Warszawskiego). Stopniowo rehabilitowano tych,
którzy walczyli na Zachodzie, np. w Armii Andersa. „Żołnierzy Wyklęci” nie mogli na to liczyć, gdyż sprzeciwiali się z
bronią w ręku władzy komunistycznej negując to, że w 1945 r. doszło do wyzwolenia ziem polskich.
Legendą założycielską UB i MO była właśnie walka z podziemiem niepodległościowym. W latach 70 i 80. to wzmożony
okres ukazywania UB, SB, MO i KBW jako bohaterów walki z partyzantami. Służyły temu m.in. filmy, seriale telewizyjne,
publikacje książkowe, a nawet komiksy. Występował w nich podział na „złych” – członków podziemia kolaborujących z
kapitalistycznym Zachodem i „dobrych” – komunistów broniących ojczyzny. Partyzantów nazywano „zbrodniarzami”, a za
ich kontynuatorów uważano nawet członków Solidarności. Był to jeden z mitów komunistycznych, który najdłużej
funkcjonował w Polsce. Gdy przyszedł rok 1989 bardzo trudno było z nim walczyć. W latach 90. stopniowo zaczęto
organizować wystawy, wydawać publikacje. Po powstaniu Instytutu Pamięci Narodowej rozpoczęto szczegółowe badania
nad historią „Żołnierzy Wyklętych”, czego ukoronowaniem było wydanie „Atlasu polskiego podziemia
niepodległościowego 1944-1956”.
PAP: Czy „Żołnierze Wyklęci” mieli swoich odpowiedników w innych krajach komunistycznych?
A.Z.: Oczywiście opór w Polsce nie był jedynym sprzeciwem wobec komunistów w państwach bloku sowieckiego. Silne
podziemia działały np. na ziemiach ukraińskich, choć najdłużej walczyło ono w krajach bałtyckich – najlepszym
przykładem jest Estonia. Członków podziemia nazywano tam „leśnymi braćmi”. Ostatni leśny brat, ścigany przez KGB,
został zabity w 1978 r.
PAP: Dlaczego Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” obchodzimy 1 marca?
A.Z.: Jest to data symboliczna, to właśnie 1 marca 1951 r. wykonano wyroki śmierci na członkach IV Zarządu Zrzeszenia
„Wolność i Niezawisłość”. Od 2011 r. jest to symboliczny dzień pamięci o wszystkich „Żołnierzach Wyklętych”.
IPN starał się wyjść naprzeciw zapotrzebowaniom związanym z tym świętem, gdyż pozostaje ono wciąż nieznane.
Trzeba pamiętać, że nie ma nic bardziej bezcennego niż pamięć. W związku z tym tegoroczne propozycje IPN będą
oscylowały wokół przypomnienia losów „Żołnierzy Wyklętych”. Przygotowaliśmy ponad 100 różnego rodzaju inicjatyw w
ponad 30 miastach, m.in. wystawy, promocje książek, koncerty, sesje naukowe i wykłady.
1 marca o godz. 12 w TVP Historia zostanie wyemitowany spektakl „Tajny współpracownik”. Cały dzień na tym kanale
będzie poświęcony tym, którzy walczyli o wolną Polskę.
Rozmawiał Waldemar Kowalski (PAP)