M Studziński Polska fantastyka u progu przemiany

background image

Polska fantastyka u progu przemiany

autor: Miłosz Studziński

Czasopismo SPLOT


Fantastyka to dziwna gałąź literatury. Mimo rzeszy zagorzałych fanów i sporych nakładów,
wciąż wyszydzana. Z pozoru jednolita, w rzeczywistości będąca zlepkiem licznych
konwencji. Istniejąca w świadomości ogółu, lekceważona przez krytyków.

Co jakiś czas odżywa w prasie branżowej dyskusja na temat współczesnej polskiej literatury
fantastycznej. Niczym bumerang powracają te same tezy. Kreślony przez związanych z
gatunkiem komentatorów (samych często będących twórcami) obraz, każe postrzegać
opisywaną rzeczywistość literacką w czarnych barwach. Zdaniem Jacka Dukaja przyczyn
choroby przez lekturę szkicu Jacka Dukaja pt. Polska fantastyka po Lemie („Dekada
Literacka” nr 183/184 (1-2 2002). Fakt, że polskiej fantastyki nie da się potraktować jako
struktury homogenicznej, ale co najwyżej jako zlepek przypadkowo dobranych tekstów, jest
pierwszym dowodem na to, że termin ten dawno stracił ważność. Sprawę dodatkowo
komplikują teksty typu Oberki do końca świata Wita Szostaka, Czwarte nieba Mariusza
Sieniewicza czy Pieprzony los kataryniarza Rafała Ziemkiewicza. Teksty te, choć pozornie ze
sobą nie związane, łączy jedna zasadnicza cecha – nie da się ich umiejscowić ani po jednej,
ani drugiej stronie linii rozgraniczającej literaturę fantastyczną od nie-fantastycznej. Zatarcie
granicy pomiędzy tymi konwencjami jest ostatecznym celem, do którego dążyć powinna
fantastyka. Ruch ten, do tej pory odbywający się w sposób niekontrolowany, doprowadzić
powinien do stanu, w którym świadomość fantastów otworzy się do tego stopnia, że wyjście
poza konwencję, będzie nie tyle efektem poszukiwania nowych pomysłów, ile naturalną
metodą pracy twórczej. Świadomość tego miał Stanisław Lem, który niechętnie przyjmował
do wiadomości informacje na temat swoich tekstów, traktujące je jako egzemplifikacje
poetyki science-fiction. Lem, walczący nieustannie z przypiętą mu etykietką fantasty, a
jednocześnie dokonujący za pomocą obranej konwencji rzeczydo dziś uchodzących za
niepowtarzalne, stanowi uniwersalny model pisarza. Dzisiaj podobną drogą idą: Jacek Dukaj,
Marek S. Huberath, Jacek Sobota, czy wspomniany już Wit Szostak. Paradoksalnie tym, co
ich łączy jest ich odmienność.

Przeciw syntezie

Nieustanna transgresja, przekraczanie poetyki nie tylko cudzej, ale przede wszystkim własnej,
wyznacza linię ewolucji twórczości Dukaja: od najbardziej klasycznych w swej budowie i
poruszanej tematyce Czarnych oceanów, przez ocierające się o fantasy Inne pieśni, po
najbliższy w swej istocie political fiction Lód. Używając w przypadku tych powieści
terminów: fantasy, political fiction, itp., nie mam zamiaru dokonywać jakichkolwiek
klasyfikacji. Proza ta im się najzwyczajniej nie poddaje, sztywne podziały gatunkowe nie
mają tu żadnego zastosowania. Z tworzenia hybryd Dukaj stworzył własną metodę twórczą i
choć obecnie czyni tak nie tylko on – jest to bowiem cecha charakterystyczna dla
współczesnej fantastyki – to jednak tylko u Dukaja mamy do czynienia z dodatkową
płaszczyzną opisywanego fenomenu. Autor Xavrasa Wyżryna w swej najnowszej powieści
zatytułowanej Lód dokonuje bowiem rzeczy, która w nawet w najgorszych koszmarach nie
przyśniłaby się żadnemu fantaście – zatarł granice pomiędzy fantastyką a literaturą głównego
nurtu.

background image

Łamiąc konwencję, Dukaj osiąga to, co nie udało się żadnemu innemu – prócz Stanisława
Lema – twórcy związanemu z fantastyką. Fenomen, który mam na myśli pisząc o Lodzie,
najlepiej wyraził Maciej Parowski w słowach: (Ta) książka jest zbyt dobra, by ją
kwalifikować jako fantastykę(M. Parowski, Wstęp, [w:] Czas fantastyki, nr 1 (14) 2008, s. 2.).
Rzeczywiście, w tym jednym przypadku podziały na fantastykę oraz mainstream wydają się
nie istnieć. Warto zastanowić się nad tym zjawiskiem. Powodów zainteresowania jakie
obudził Lód jest kilka. Po pierwsze Dukaj wydając swą najnowszą powieść uderzył w lukę.
Brakowało w najnowszej polskiej literaturze powieści zakrojonej na tak wielką skalę, dającej
tak spójną a zarazem niezwykle pojemną wizję świata przedstawionego. Od dłuższego czasu
istniało silne zapotrzebowanie na tradycyjną epikę, która nie obawia się mówić rzeczy
ważnych, czyniąc to jednocześnie za pomocą przejrzystej formy. Po drugie: Lód to powieść
po prostu dobra. Napisana pięknym, nawiązującym do najlepszej tradycji językiem, do końca
przemyślana historia. Walory literackie łączą się tu z wysokim poziomem intelektualnym
tekstu. W Lodzie Dukaj połączył to, co najlepsze w fantastyce (fabuła, świat przedstawiony) i
literaturze pięknej (wykonanie) okraszając to wszystko obficie własną, monstrualnych
rozmiarów erudycją.

Jacek Dukaj znany jest głównie ze swego indywidualizmu. Tę samą cechę wykazują powieści
i opowiadania, kroczącego od zawsze swą własną ścieżką Huberatha. Dukaj opisując autora
Miast pod skałą jako nie dającego się sprowadzić do konwencji fantastyki religijnej , daje
wyraz bezsilności krytyka stawianego wobec nie dającego się zaklasyfikować do
obowiązujących konwencji tekstu. Huberathowska gra mitem może sprawiać trudności nie
tylko zwykłemu czytelnikowi, oczekującemu od fantastyki wyłącznie rozrywki, ale także
doświadczonym obserwatorom branży. Dzieje się tak nie dlatego, że autor Balsamu długiego
pożegnania przekształca mit na potrzeby tworzonej literatury, co w tradycji było często
spotykaną metodą twórczą (vide Tolkien, Lewis, i in.), lecz dokonuje jego daleko idącej
dekonstrukcji. Adams, bohater Miast pod skałą niczym Dante/Orfeusz/Chrystus zstępuje do
piekieł by ocalić siebie/świat/ukochaną przed sobą/światem/szatanem. Wyliczenia te są
konieczne z uwagi na niemożność ustalenia jednego, właściwego kontekstu, będącego w
stanie wyznaczyć drogę interpretacji. Mit niczym kłącze dzieli się, rozrasta na wszystkie
możliwe strony, aż w końcu staje się strukturą nietożsamą z samą sobą. Przykładem tego jest
wczesna powieść Huberatha Gniazdo światów, w której światy równoległe, reprezentowane
przez tajemniczą księgę przechodzącą z rąk do rąk poszczególnych bohaterów, plenią się w
nieskończoność, narastają jeden na drugim. Pytania zadawane przez Huberatha: o istnienie
transcendencji), o tożsamość świata opartego na mitach czyni z niego autora niezwykle
ciekawego i jednego z najlepszych w swej klasie.

Wychodzenie poza ramy fantastyki jest obecne również w powieściach Wita Szostaka.
Zarówno nominowane w 2003 r. do nagrody im. Janusza A. Zajdla Wichry smoczogór, jak i
Oberki do końca świata, cechuje dość swobodne korzystanie z tradycji fantastycznej.
Szczególnie widoczne jest to w najnowszej powieści autora Poszarpanego grania. Oberki są
bowiem powieścią graniczną – nie podlegającą tradycyjnemu podziałowi na fantastykę i
główny nurt.Formalnie niejednolite utwory Szostaka charakteryzuje również dość nietypowa,
jak na polskie warunki, przypadłość – teksty te stawiają bowiem główny nacisk na treść, nie
na fabułę. Tym, co łączy powieści Szostaka, jest próba odpowiedzi na pytanie – jak żyć w
ogarniętym przez entropię świecie oraz mistrzowskie wręcz opanowanie stylu narracji.
Obawiam się, że nawet Dukaj w Lodzie nie osiągnął tak rytmicznej frazy, jaką na co dzień
dysponuje Szostak. O niewątpliwym uroku tych powieści decyduje również delikatna
stylizacja na gwarę – chłopską w Oberkach oraz góralską w opowieściach o Smoczogórach.
Językowa ekwilibrystyka Szostaka nie powoduje jednak najmniejszego problemu w recepcji

background image

tekstu, istnieje w sposób wyczuwalny ale nie nachalny. Największym osiągnięciem Szostaka
wydaje się w tej materii przeniesienie na grunt literatury melodyjności gwar, na które
stylizuje język swych postaci.
Nie jestem zwolennikiem dzielenia fantastyki na poszczególne nurty/klasy/trendy. Fantastyka
religijna, fantasy, fantastyka rozrywkowa, historyczna itp. przenikają się dziś na tyle mocno,
ż

e czynienie rozróżnień nie ma większego sensu. Nie istnieją linie podziału, wg których

można by pociąć Miasta pod skałą Huberatha czy Inne pieśni Dukaja na części składowe.
Zacieranie granic, przełamywanie klisz gatunku, nieustanne poszukiwanie bardziej pojemnej
formy jest tendencją coraz wyraźniejszą i należy ją traktować jako zjawisko zdecydowanie
pozytywne.
Wymienionych tekstów nie łączy nic, a wszelakie podobieństwa mają charakter zbyt ogólny,
by uznać je za istotne. Wniosek płynący z tej obserwacji potwierdza tezę, iż nie istnieje na
polskim rynku jednolita całość, dająca się ochrzcić mianem fantastyki. Nie chodzi mi przy
tym o produkcję masową, lecz o teksty wybijające się ponad jej poziom. Co więcej,
przypadek Lodu Dukaja dowiódł, iż podziały na główny nurt i fantastykę stają się
niewystarczające w przypadku dzieł wybitnych, które bronią się dzięki swojej wartości
literackiej. Cokolwiek by mówić o krytyce głównonurtowej i jej stosunku do fantastyki, nie
można jej odmówić słuszności w podejściu do literatury w ogóle, które każe skupić uwagę na
każdym wartym tego tekście. W takich sytuacjach podział na konwencje zostaje usunięty na
dalszy plan, liczy się natomiast to, co oferuje tekst traktowany jako dzieło literackie. Kwestia
poetyki staje się sprawą drugorzędną.

Fantastyka literaturą?

Casus wymienionych autorów dowodzi, że fantastyka może wyjść poza granice getta kultury
masowej. Ponieważ nie wrócimy już do sytuacji, gdy SF stanowiła ekwiwalent blokowanej
przez cenzurę literatury pięknej, szansę na przywrócenie jej dawnej rangi widzę jedynie w
symbolicznej śmierci gatunku i jego ponownym odrodzeniu. Aby praca ta została
zrealizowana muszą zostać stworzone odpowiednie warunki, umożliwiające nakreślenie
nowej sytuacji. Zbudowania nowego rynku, na który składają się następujące czynniki: Autor
– Dzieło – Odbiorca/Krytyk. Problem ten, badany już przez Jacka Dukaja w tekście Krajobraz
po zwycięstwie, czyli polska fantastyka AD 2006, który rozpoczął dyskusję na poruszany tu
temat, został jednak szybko zbagatelizowany, a refleksja nad polską fantastyką wróciła do
dawnej (czyt. kiepskiej) formy.
Nie chcę narzekać na stan magazynów traktujących o szeroko pojmowanej fantastyce.
Spośród ukazujących się obecnie, mniej lub bardziej efemerycznych wydawnictw, na uwagę
zasługuje jedynie skrajnie niszowy Czas fantastyki. Pozostałe pisma (Nowa fantastyka,
Fantasy, Science Fiction i Horror, itd.) niemal zupełnie wyrugowały ze swych kart refleksję
na temat samej literatury. Można się zastanawiać nad powodami tej sytuacji, najsłuszniejszą
diagnozą wydaje się brak ludzi chętnych i odpowiednio przygotowanych do podjęcia się misji
krytyka. Odchodzące pokolenie autorów-naukowców, zajmujących się refleksją nad
fantastyką (Ryszard Handke, Piotr Krywak, Andrzej Niewiadomski, Antoni Smuszkiewicz,
itd.), pozostawiło po sobie rażącą pustkę. Nieliczni zajmujący się tą dziedziną literatury,
należący do młodszego pokolenia autorzy, tacy jak Maciej Dajnowski, Agnieszka Fulińska,
Katarzyna Kaczor, wybierają raczej zacisza uniwersyteckich gabinetów, niż publikacje w
pismach branżowych. Jeśli już ukazuje się jakiś wartościowy artykuł na interesujący nas
temat, to pojawia się w piśmie z fantastyką zupełnie niezwiązanym. Zastanawiający jest
związek pomiędzy brakiem solidnej krytyki, a przedstawiającą niski poziom produkcją
literacką. Nieważne, czy mamy do czynienia z głównym nurtem, czy też – jak w tym
przypadku – z fantastyką, niski poziom krytyki odzwierciedla brak aspiracji autorów. W pełni

background image

ś

wiadom faktu, iż popadam w błędne koło, dodam jeszcze, że, jak długo krytyka odwracać się

będzie od rynku związanego z fantastyką, tak długo będziemy narzekać na niski poziom tej
ostatniej. Brak solidnej krytyki, doprowadził bowiem do sytuacji, w której wydawane są
teksty, które nigdy nie powinny były opuszczać szuflad biurek swoich autorów. Dojdzie do
tego, o czym już wspomniałem, jedynie na skutek uzdrowienia relacji Autor – Dzieło –
Krytyk. Szczególnie istotne wydaje się zaostrzenie systemu dopuszczania do druku
wydawnictw zajmujących się fantastyką. Z tego powodu właśnie konieczna jest solidna
krytyka, ujawniająca wszelkie niedoróbki tekstów.

Nowa nadzieja

Wnioski nie nastrajają zbyt optymistycznie. Boom na powieści i opowiadania fantastyczne,
jakiego jesteśmy od kilku lat świadkami w niczym nie poprawił wizerunku fantastyki, a wręcz
mu zaszkodził. Odrzucając tradycję fantastyki tworzonej przed i zaraz po przełomie 89. roku,
gatunek zabrnął w ślepy zaułek. Obecnie, aby przełamać stereotypy ciążące nad fantastyką,
nie wystarczy po prostu zwrócić na nią uwagi, gdyż powody bagatelizowania tego gatunku są
o wiele bardziej skomplikowane, niż się wydaje. Niechęć krytyków przed poświęceniem jej
swojej uwagi bierze się przede wszystkim z faktu, że nie za bardzo jest co komentować, co z
kolei spowodowane jest niskim poziomem większości wydawanych tekstów. Najbardziej
jednak cierpią na tym teksty wartościowe. Fakt, że powieści Dukaja, Huberatha, Soboty,
Szostaka wpadają w krytycznoliteracką próżnię , jest naturalną konsekwencją opisywanych
wcześniej zjawisk. Można mówić w tej sytuacji o swoistej klątwie konwencji, która skazuje
nawet najlepsze teksty napisane w jej ramach na milczenie ogółu i ciche westchnienia
zachwytu nielicznych.
Nie będzie żadnym odkryciem stwierdzenie, iż po odejściu Lema, nie pozostał nikt, kto
mógłby przejąć pałeczkę mistrza. Ma i zarazem nie ma racji Dukaj, twierdząc, że Lema
naśladować się nie da . Ma, ponieważ dzieło autora Powrotu z gwiazd istnieje jako struktura
zamknięta i wszelakie naśladownictwo byłoby tylko i wyłącznie powtarzaniem tego, co już
dawno temu powiedział/napisał mistrz. Mimo wszystko można się wzorować na Lemie, jako
na pisarzu, który obrał swoją własną drogę i wytrwale nią krocząc, odniósł sukces. Pod tym
względem Lem stanowi nie tylko ważny, niemal obowiązkowy punkt odniesienia dla
każdego, kto zajmuje się pisaniem fantastyki. Zresztą, nawet uznając wyczerpanie się
autorytetu Lema, nie ma powodów, by popadać w rozpacz. Być może jest jeszcze zbyt
wcześnie, by ferować takimi wyrokami, ale pałeczkę po autorze Solaris przejął nie kto inny,
lecz sam Dukaj. To on najgłębiej przyswoił lekcję daną przez Mistrza i chcąc nie chcąc
wyrósł na pierwszego fantastę Rzeczpospolitej.


Nie jest więc tak źle, jak mogłoby się wydawać. Szkoda tylko, że fantaści, tworzący literaturę
najwyższych lotów, giną w zalewie mniej ambitnej produkcji. Czy sukces, jaki odniósł Lód
zachęci innych autorów parających się fantastyką do podobnych eksperymentów? Czy
mistrzowskie opanowanie języka, które jest domeną Szostaka i Dukaja stanowić będzie w
przyszłości punkt docelowy większości młodych fantastów? Czy wreszcie wróci fantastyka
na teren refleksji, po którym poruszała się przez długi okres komunizmu i kilka lat ostatniej
dekady XX w.? Nie chodzi przy tym bynajmniej o porzucenie konwencji przygodowej, lecz o
wzbogacenie jej o czynnik myślowy i artystyczny.
Bez nich nigdy nie będziemy w stanie powiedzieć o fantastyce – Literatura.


background image



Dukaj J. Polska fantastyka po Lemie, „Dekada Literacka”, nr 183/184 oraz Tenże, Krajobraz
po zwycięstwie, czyli polska fantastyka AD 2006, [w:] „Nowa Fantastyka”, nr 292 (2007 –
1).
Orbitowski Ł., Krajobraz po Dukaju, [w:] „Nowa Fantastyka”, nr 2007 – 3.
Dukaj J. Polska fantastyka po Lemie, [w:] „Dekada Literacka”, nr 183/184.
Tenże, Krajobraz po zwycięstwie, czyli polska fantastyka AD 2006, [w:] „Nowa Fantastyka”,
nr 292 (2007 – 1).
Tenże, Polska fantastyka po Lemie, [w:] „Dekada Literacka”, nr 183/184.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kuchnia polska według Pięciu Przemian
Zmiany progu przemian beztlenowych u piłkarzy nożnych w
Kuchnia polska według pięciu przemian
Veto, Filologia polska, Fantastyka
Kuchnia polska według Pięciu Przemian
Ł Wróbel Polska fantastyka socjologiczna
Kuchnia polska według Pięciu Przemian 2
Kuchnia polska według pięciu przemian
Łukasz Wróbel Polska fantastyka socjologiczna
kuchnia polska według pięciu przemian
kuchnia polska wg pieciu przemian
Trafiałek E Polska starośc w dobie przemian str 90 113
przemiany, Rozrywka, FILOLOGIA POLSKA, FILOLOGIA POLSKA, PIERWSZY ROK - drugi semestr, Przemiany wsp
PZP, polityka zagraniczna polski(1), Polityka zagraniczna Polski została sformułowana po przemianach
Przemilczana pomoc, Polska
od epistoły do smsa, Rozrywka, FILOLOGIA POLSKA, FILOLOGIA POLSKA, PIERWSZY ROK - drugi semestr, Prz
Polska prasa w zarysie historycznym od okresu przemian w 1989 roku, Politologia, 1 rok UJ

więcej podobnych podstron