1
Antoni Malczewski Maria – tre
ść
Do JW Juliana Niemcewicza
Malczewski pisze,
ż
e jego dzieło nie dostaje dziełom Juliana Ursyna Niemcewicza, ale cieszy si
ę
,
ż
e
mógł mu je dedykowa
ć
.
Pie
śń
I
Motto z Jana Kochanowskiego.
Kozak dok
ą
d
ś
p
ę
dzi z kompanami przez puste
pola, gdzie nie ma ani szlachty, ani rycerstwa;
ż
yje tylko Duch dawnej Polski graj
ą
cy muzyk
ę
ż
alu nad mogiłami.
W zamku Wojewody, który wadził si
ę
kiedy
ś
ze swoim synem, dzi
ś
– rado
ść
i zabawa. Nikt nie widzi
ukrytego bólu gospodarza. Na balu królowały Pycha i Pochlebstwo. Noc
ą
Wojewod
ę
ogarn
ę
ła rozpacz
i niemoc; ogl
ą
dał zbieraj
ą
ce si
ę
wojsko, sam nie chciał by
ć
na widoku.
Wojsko stało dumnie i zwyci
ę
sko, ruszyło za kozakiem.
Stary Miecznik dumał pod lipami o Ojczy
ź
nie. Nie ma ju
ż
rado
ś
ci i
ś
wietnych uczu
ć
… Odgra
ż
ał si
ę
,
ż
e
kraj sromoty nie dozna, dopóki ma szabl
ę
. Obok niego – młoda niewiasta w
ż
ałobnych szatach. Nie
ma ju
ż
e niej zgryzot i
ż
alu, ale spokojny grobowiec umarłej nadziei i szcz
ęś
cia. Czytała Ksi
ę
g
ę
ś
ywota – nie ma ju
ż
ch
ę
ci ziemskich, t
ę
skni do „
ź
ródła”. Obydwoje s
ą
jak Hebrajczycy nad Jordanem
– wygna
ń
cami.
Dziewczyna chce ul
ż
y
ć
ojcu; bólem jest widzie
ć
gro
żą
c
ą
Rozpacz i nie móc si
ę
wróci
ć
. Okropnie jest
by
ć
pod przymusem, kiedy podaj
ą
ci trucizn
ę
jako lekarstwo. Ona chce obudzi
ć
u
ś
miech w ojcu – taki
jak dawniej.
Dziewczyna zniesie cierpienie rozstania, dopóki ukochany dochowa wiary.
Miecznik wolałby by
ć
w tureckiej niewoli, ni
ż
widzie
ć
smutek swej córki. Jest wielu chłopców na
ś
wiecie. Tamtego – przez ni
ą
wybranego – powa
ż
a, ale niecierpliwi go pycha jego rodzica. Chłopiec
jest w Rzymie, gdzie szuka rozwi
ą
zania
ś
lubów.
Przybył kozak z listem od grafa Wacława (Wojewoda). Graf chce si
ę
pogodzi
ć
, zaprasza „synow
ą
” do
domu, ale dodaje te
ż
,
ż
e jego syn nie jest jej wart, wi
ę
c wcze
ś
niej musi si
ę
osławi
ć
w walce z
Tatarami.
Maria chciała od razu biec si
ę
stroi
ć
, ale Miecznik bał si
ę
,
ż
e Wojewoda co
ś
knuje. Przyjechali rycerze.
Dawno ju
ż
nie doznana pociecha o
ż
ywia serce moje w chwili, w której mi wolno, przypisuj
ą
c
JWPanu t
ę
powie
ść
, publicznie wyrazi
ć
uwielbienie dla Jego charakteru i tej niezmordowanej
ż
yciem
ś
wietnej wyobra
ź
ni a pełnej wdzi
ę
ków erudycji, jakich nie przestajecie u
ż
ywa
ć
na
wzbogacenie literatury polskie w coraz nowe i tak szacowne dzieła. Nie dziw,
ż
e mnie to bardzo
podchlebia, i
ż
mi pozwalacie ozdobi
ć
karty moje Waszym imieniem, kiedy dusza ka
ż
dego rodaka
lubi si
ę
karmi
ć
słodycz
ą
Waszego pióra i nie tylko mój umysł rad si
ę
przegl
ą
da w biegu czystym i
u
ż
ytecznym Waszego
ż
ycia; wi
ę
cej powiem - i nikt mnie o przesad
ę
nie oskar
ż
y - imi
ę
Wasze jest
dla młodych Polaków noszonym przy sercu zabytkiem, bo
ś
my si
ę
o Waszej sławie jeszcze od
naszych ojców dowiedzieli, a Wy czarownym sposobem przypominacie si
ę
ci
ą
gle naszej
wdzi
ę
czno
ś
ci. Nie znajdziecie w moich wierszach tego powabu, który swoim nadawa
ć
umiecie;
t
ę
skne i jednostajne jak nasze pola i jak mój umysł, ciemn
ą
tylko farb
ą
zakry
ś
l
ą
Wam nie
wyko
ń
czone obrazy: ale je
ś
li ten hołd słaby oddany Waszej zasłudze wznieci w Was jakie miłe
uczucie, ju
ż
ja wtedy hojnie zapłacony b
ę
d
ę
za moje pos
ę
pne malowidło, kiedy si
ę
cho
ć
chwil
ę
zastanowicie, jak to ziomkowie wysoko ceni
ć
umiej
ą
Wasze przymioty i prace.
Ja
ś
nie Wielmo
ż
nego WPana
najni
ż
szy sługa
Malczeski
Wszystko si
ę
dziwnie plecie
Na tym tu biednym
ś
wiecie:
A kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzi
ć
,
I zginie, a nie b
ę
dzie umiał w to ugodzi
ć
.
Jan Kochanowski
2
Maria rzuciła si
ę
na powitanie Wacława, Miecznik miał łzy w oczach – wystawił uczt
ę
i obiecał odda
ć
Wacławowi swoich rycerzy.
Rycerz (Wacław) martwił si
ę
ż
ałob
ą
i smutkiem Marii. Powiedział,
ż
e był gotów walczy
ć
o ni
ą
z ojcem,
ale Wojewoda zgodził si
ę
na
ś
lub. Maria wyznała Wacławowi miło
ść
. W szcz
ęś
ciu przeszkadzaj
ą
jej
tylko Tatarzy. Prosi, by uwa
ż
ał w walce, a ona b
ę
dzie mu dni osłod
ą
.
Z
ż
alem Wacław zostawił Mari
ę
i ruszył w bój. Dziewczyna kl
ę
kła do modlitwy.
Pie
śń
II
Motto z Byrona
Do grodu chcieli wjechał grajkowie w maskach,
czyni
ą
cy polskie zapusty, ale Miecznika nie było,
wi
ę
c sługa ich nie wpu
ś
cił.
Ś
piewali,
ż
e
Ś
mier
ć
zmiecie wszystko („Bo na tym
ś
wiecie
Ś
mier
ć
wszystko zmiecie, / Robak si
ę
l
ę
gnie i w bujnym
kwiecie”), ale trzeba zawsze umie
ć
sobie powiedzie
ć
,
ż
e wróci dobre – spokojno
ść
, rado
ść
i
gospodarz (tak ko
ń
czyli kolejne zwrotki swojej pie
ś
ni). Zostali wi
ę
c wpuszczeni do grodu.
Miecznik obiecał uczt
ę
po bitwie, tymczasem wci
ąż
go nie ma. Odzyskał zapał i wigor na widok
młodego wojska, pojechał werbowa
ć
Polaków i naradzał si
ę
z zi
ę
ciem, co dalej czyni
ć
. Miecznik
walczył ku czci zmarłych, z zemsty za ich zniewa
ż
enie. W bitwie rozdzielili si
ę
z Wacławem. Wacław
był smutny, jego sława b
ę
dzie sk
ą
pana łzami Marii – ma przeczucie,
ż
e umrze.
Ze wzgórza ujrzeli płon
ą
c
ą
wie
ś
, rabowan
ą
przez Tatarów. Ogie
ń
odci
ą
ł Wacławowi drog
ę
powrotu,
ale wojsko przeszło odwa
ż
nie i natarło na nieprzyjaciela – przerwali koło Tatarów. Tatarzy otoczyli
Polaków, ale ci nie poddawali si
ę
. Wacław walczył sam, a wszyscy nieprzyjaciele cofali si
ę
przed nim,
bo rozpoznali w nim wodza. Wacław był smutny z tego powodu, bo chciał zgin
ąć
. Chan zach
ę
cał
Tatarów do natarcia.
Pomi
ę
dzy walcz
ą
ce wojska wpadł Miecznik i odci
ą
ł głow
ę
Chana („Spada dzielnym zamachem
odmieciona głowa, / Drga oczami, bełkoce niepoj
ę
te słowa, / Toczy si
ę
, ziewa, blednie i ga
ś
nie – z
tułupa, / Co siedzi niewzruszony, krew do góry chlupa!”). Reszta Tatarów poddała si
ę
. Rycerze poszli
odpocz
ąć
do lasu.
Miecznik dziwił si
ę
smutkowi Wacława. Kazał mu jecha
ć
do
ż
ony. Wacław dalej nie mógł przebole
ć
,
ż
e
zostawił j
ą
dla sławy.
Kiedy Wacław dotarł do grodu, nikt mu nie otwierał. Była noc, ale wszedł oknem do sypialni. Całował
Mari
ę
, próbował j
ą
ocuci
ć
, ale le
ż
ała martwa.
Pachol
ę
powiedziało mu,
ż
e Maria zmarła przez maski (utopiły j
ą
w stawie), teraz wszyscy pobiegli ich
szuka
ć
. W Wacławie wzbiera rozpacz i zemsta.
Wacław stracił od razu szcz
ęś
cie, cnot
ę
, szacunek dla ludzi… Zapłakał, ale potem wlała mu si
ę
w
serce trucizna – to, co szlachetne, trwa tylko chwil
ę
, cz
ę
sto za cnot
ą
czai si
ę
obłuda.
Wacław i pachol
ę
odnie
ś
li Mari
ę
na ło
ż
e, a potem wskoczyli na konia. Kim jest pachol
ę
? – duchem
jego losu? aniołem? szatanem? Dra
ż
ni jego m
ę
ki czy dzieli smutek? (Rozmawiaj
ą
c ze stró
ż
em
jeszcze przez przyj
ś
ciem masek, powiedziało,
ż
e chce uciec Rozpaczy.)
Na pogrzebie było du
ż
o ludzi w cerkwi – przychodz
ą
równie licznie na pogrzeby, co na chrzty.
Miecznik le
ż
ał krzy
ż
em. Teraz chowa córk
ę
, niedawno chował sw
ą
ż
on
ę
…
Miecznik stał si
ę
nieczuły, jakby ju
ż
te
ż
był w niebie. Rozmawiał du
ż
o z Bogiem, codziennie gdzie
ś
wychodził. Raz nie wrócił na noc. Znaleziono go martwego przy grobie córki i
ż
ony.
THE END
On Conrad's stricken soul exhaution prest,
And stupor almost lull'd it into rest.
Byron