Jerzy Tomasz Bąbel
Czarownice pogańskich Światów
W 1926 r. w
Wieliszewie pod
Warszawą
sfanatyzowany tłum
chciał zamordować
kobietę, która ponoć
czarami
doprowadziła sąsiada
do śmierci. W 1976 r.
w Niemczech dobrzy
sąsiedzi podpalili
dom starej panny
Elizabeth Hahn, gdyż
wierzyli, że pozamieniała swych krewnych w
zwierzęta. W 1981 r. w Meksyku tłum
ukamienował na śmierć niewiastę oskarżoną
przez własnego męża o spowodowanie
czarami zamachu na papieża Jana Pawła II.
W Ghanie w latach 1960-80 działali
autentyczni łowcy czarownic. W 1994 r. w
bantustanie Lebowa (RPA), "nieustraszeni
pogromcy sług szatana" krążyli po wioskach
tropiąc i paląc stare kobiety, które miały
czarami spowodować śmierć ich krewnych. W
kwietniu 1999 r. polskie gazety donosiły o
wiedźmach z Vlaszkiego Kraju (Serbia),
zwanych bajalicami, vraczarkami, rusalnicami
i duszmankami, zajmującymi się rzucaniem i
zdejmowaniem uroków, wróżeniem,
kontaktowaniem się ze zmarłymi i czarną
magią.
Czary, czarownice, uroki, śmierć i polowania
na wiedźmy. Temat stary jak świat i jak widać
wiecznie aktualny. W epoce postmodernizmu,
lotów kosmicznych i powszechnej
komputeryzacji wiara w czarną magię, "ze
oko" i uroki nie wygasła. Wręcz przeciwnie. W
Europie pojawiły się sekty nawiązujące do
wyimaginowanych sabatów dawnych wiedźm
i oddające cześć pogańskim bóstwom
płodności, działają neoszamani, zaklinacze,
"owczarze", wróżbici, kwitnie okultyzm,
satanizm, odprawiane są
egzorcyzmy.
Czarownice zazwyczaj kojarzone bywają z
"mrocznym" i krwawym średniowieczem, które
tak naprawdę nie było bynajmniej aż tak
mroczne i krwawe jak późniejsze dzieje
Europy. Uważa się je albo (tradycyjnie!!) za
czcicielki złych mocy albo za nieszczęsne
ofiary sfanatyzowanych szaleńców. Gdzie leży
prawda? Od kiedy w dziejach Europy możemy
mówić o fenomenie czarownic?
Biblia (I Sam. 28,7-25) wspomina o wieszczce z
E-Dor wywołującej duchy, której raził się król
Saul. Również rzymski wódz Sekstus Pompejus
w roku 48 p.n..e. przed bitwą pod Farsalos
jaką jego wojska miały stoczyć z armią
Juliusza Cezara, korzystał z wróżby
czarownicy Erichto, która w niesamowitej
atmosferze horroru, dokonywała czarów
nekromancji, wskrzeszając trupy. Erichto
należała do osławionych czarownic
tessalskich, które w przekonaniu starożytnych
mogły zamieniać się oraz innych ludzi w
zwierzęta. Umiejętność tę posiadała też Kirke z
wyspy Ai, gdzie zawędrowal homerycki
Odyseusz ze swymi żeglarzami. Opowieści i
legendy ludów Wysp Brytyjskich mówią o
licznych wiedźmach, które nie tylko
przepowiadały przyszłość (np. Makbetowi)
lecz były również nauczycielkami sztuk
wojennych wielu celtyckich bohaterów (m.in.
Cuchulainna).
Z kolei czarownica Kazi należy do mitycznego
okresu dziejów Czechów, kiedy wedle
dziejopisa Kosmasa, rządziły nimi jeszcze
kobiety. Właśnie czarownic radzili się wojowie
czescy przed bitwą, tak jak to robili przed nimi
i po nich wojownicy różnych plemion i
narodów. Dodajmy tu, że np. czarownice
miały magicznie wspomagać w połowie XVII
w. kozackie armie Bohdana Chmielnickiego.
W baśniach i folklorze niemieckim i
słowiańskim zachowały się informacje o
kobietach, mistrzyniach inicjacji młodzieży.
Do nich należy bajka o Babie Jadze, Jasiu i
Małgosi.
Motyw Baby Jagi występuje w bajkach całej
Słowiańszczyzny. Jest ona złą i odrażającą a
zarazem mądrą wiedźmą (słowo wiedźma
pochodzi od "wiedzy", a więc jest to "kobieta
wiedząca, znająca tajemnice"). To straszna,
leśna starucha pożerająca ludzi. Ma ogromne
piersi i jedną nogę kościaną. Jest ślepa lub też
bolą ją oczy. Mieszka w głuchym borze, w
chatce na kurzej nóżce a jej domostwo
składa się z wielu elementów chtoniczno -
inferalnych, świadczących o bestialskich
morderstwach popełnianych na przybyszach.
Płot wokół chaty zbudowany jest z ludzkich
kości, na nim sterczą czaszki, zasuwa w
drzwiach to ludzka noga, rygle - ręce, zaś
zamek - gęba z ostrymi zębami. Wiedźmie
zawsze towarzyszą zwierzęta - kot, kruk, sowa i
wąż. W piecu znajdującym się w chacie
strucha stara się upiec pochwycone dzieci.
Zasadniczo jest przeciwnikiem bohatera bajki.
Przylatuje do swej izby i zastawszy w niej
człowieka, wycina z jego pleców rzemień itd.
Niekiedy za stosowna zapłatą pomaga
bohaterowi.
Baba Jaga należy do mitologii słowiańskiej
zdegradowanej do poziomu
folklorystycznego. Pierwotnie była demonem
żeńskim, władczynią zwierząt, mającą
związek z krainą zmarłych. Epitet "jaga" łączy
się w językach słowiańskich z pojęciami
"męka, męczarnia", "zgroza". Polska "jędza"
ma związek z sanskryckim "agha" - "zły", st.isl.
"ekki" - "ból" i lit. "nu-engti" - "męczyć,
zdzierać skórę". Baba Jaga jest więc "Staruchą
Mąk". Z kolei łopata, którą wrzuca dzieci do
pieca ma związek ze światem zmarłych. Jej
funkcja dowadzi (w obrzędowej interpretacji
bajek), że pod postacią leśnej wiedźmy kryje
się kapłanka inicjacji młodzieży obu płci.
U Germanów jej odpowiednikiem jest Frau
Holle. Jak dowiodły badania, funkcja staruchy
należy do reliktów czasów wspólnoty
indoeuropejskiej. U Hetytów, ponad 3200 lat
temu wiedźma taka była specjalistką magii,
związaną z dworem. należała do personelu
świątynnego i parała się wróżbami. Posiadała
wysoką pozycję społeczną i była
najważniejszą aktorką magii staroanatolijskiej,
wysłanniczką bogów, odpowiedzialną za
sprawy zdrowia i medycyny. Wspomnienia o
tej postaci kryją się w mitach greckich o
Medei, królowej Omfale, czarodziejkach
Kalipso i Kirke.
Skandynawskie wiedźmy również stosowały
magię, leczyły, wróżyły i prowadziły między
sobą szamańskie walki magiczne.
Mityczna Gullweig ("Złoty Napój") była piękną
i lśniącą jak złoto wieszczką z rodu Wanów,
bóstw płodności i wegatacji. Wedle podań
eddaicznych, odznaczali się oni wybujałą
erotyką, wiedzą magiczną, mądrością,
jasnowidztwem oraz metaforycznym
tajemnym językiem. Ich nazwa Vanir (st.isl.)
pochodzi z indoeuropejskiego *wen- "kochać,
pożądać". Z Wanami walczyli Asowie, którymi
przewodził Odyn. Wspomnienie owej wojny
zawiera "Przepowiednia Wieszczki" (21).
Czytamy w niej:
"Pamięta ona wojnę, tę pierwszą na świecie,
Gullweig w niej życie od kopii straciła
I gdy na Odinowym stosie ciało jej spalano,
trzykrotnie spalona, po trzykroć ożyła.
I jeszcze dotychczas żywa w dalszym ciągu."
Gullweig miała zostać wysłana przez Wanów
do Asów, by wzbudzić ich pożądanie. Zamach
na jej życie stał się przyczyną wojny bogów.
Była wieszczką, którą nie może zabić nawet
najwyższy bóg Odyn swą magiczną włócznią.
Gullweig posiada bowiem tajemnicę
nieśmiertelności.
W następnej zwrotce "Przepowiedni Wieszczki"
nazywa się ją Heidi (st.isl. Heidhr = "wiedźma").
"Heidi ją zwano, gdy w domy wchodziła:
Wieszczyć dobrze umiała ożogiem,
Czary rzucać umiała, umysły omamiać,
Złym kobietom radość to sprawiało."
A zatem wiedźma - szamanka, która działa na
korzyść "złych kobiet". O nich to właśnie mówi
zwrotka "Pieśni Najwyższego" (155). Odyn
chwali się:
"Pieśń dziesiątą znam: gdy czarownicę ujrzę
Lecące w powietrzu, Wtedy tak uczynię, że się
zabłąkają,
Postaci swej nie odnajdą,
I nie odnajdą swej duszy".
Mówi się tu o czarownicach, które zostawiwszy
ciała w domach (= szamański stan transowy
lub eksterioryzacja), fruwały nad ludzkimi
zagrodami. Wierzono, że zaklęciem można
było spowodować, by nigdy nie odnalazły
swoich domów oraz swych ciał. Dodajmy, że
znane z późniejszych wieków czarownice
europejskie w okresie renesansu używały do
tego celu specjalnych "maści do latania"
zawierających silnie środki halucynogenne.
W sadze o Eryku Rudym, opowiadającej o
życiu na Grenlandii w ostatniej dekadzie X w.
mówi się o Thorbiordze, Małej Wieszczce,
która była jasnowidzącą. Jej ubranie składało
się z granatowego (niebieskiego) płaszcza
związanego pod szyją rzemykami. Płaszcz ten
ozdobiony był drogocennymi kamieniami. Na
szyi nosiła sznur szklanych paciorków a na
głowie kaptur z jagnięcej skóry obszyty białą
kocią skórką. W dłoniach natomiast trzymała
laskę z gałką ozdobioną miedzianymi
okuciami i drogocennymi kamieniami. U jej
pasa wisiała torba skórzana z różnymi
fetyszami potrzebnymi do wykonywania
czarów. Stopy kryła w butach z cielęcej skóry,
przewiązanych długimi rzemykami. Ich końce
zdobiły miedziane guziki. Na dłoniach
natomiast nosiła rękawiczki z kociego futerka.
Nauki tajemne pobierała od swej przybranej
matki Haldis. Przepowiednie Małej Wieszczki
oczywiście spełniały się, jak to odnotowują
sagi.
Inne sagi północnogermańskie zawierają
również wiele cennych wskazówek co do
umiejętności germańskich czarownic. Wedle
sagi Hrolf Kraka, córka Helgiego (st.isl.
"Świętego", "Poświęconego"), Skuld była
wróżką i wskrzeszała wojowników padłych w
walce przeciw Hrolofowi. I chociaż wojownicy
znów zostają zabici i poćwiartowani, dzięki
zaklęciom Skuld zaraz podnoszą się i
kontynuują walkę. W "Poetyce Bardów"
Sturlussona, inna czarownica, Hilda przedłuża
walkę między wojskami jej kochanka i ojca
wskrzeszając w nocy zabitych wojów.
Ta magiczna wiedza jest przekazywana w
tajemnicy kobietom przez kobiety, albowiem
narodziny i śmierć a potem powrót do życia
zawsze należały do domeny Wielkiej Bogini -
Matki, będącej jednym z najstarszych bóstw
czczonych przez człowieka. Początki tej wiary
giną w pomrokach tysiącleci, sięgając
czasów paleolitu i łowców mamutów.
Wielka Bogini - Matka, dawczyni życia i
śmierci, to odwieczne bóstwo rolników, którą
nigdy nie zdołano w pełni wyrugować wierzeń
Europejczyków. Ograniczono jej rolę,
pozostawiając przede wszystkim funkcje
związane z macierzyństwem, płodnością i
miłością. Niebo zajęli bogowie męscy,
pozostawiając ziemię władzy bogini.
Istotą wielkiej protocywilizacji megalitycznej,
po której pozostały gigantyczne konstrukcje
kamienne - menhiry, kromlechy, dolmeny,
była gnoza Wielkiej Bogini oraz pośmiertna
inicjacja typu szamańskiego, gwarantująca
powtórne narodziny. Dowodzą tego, zdaniem
Z.Krzaka, pokawałkowane celowo i powtórnie
ułożone w grobach w układzie anatomicznym
szkielety zmałych ( de- i rekompozycja). W
akcie powtórnych narodzin wielką rolę
odgrywały kamienie (symbol trwałości i
nieśmiertelności), słońce, promień słoneczny i
generalnie światło (symbol życia).
Społeczności te używały w swoich
ceremoniach religijnych bębnów glinianych,
których dudnienie wprowadzało w typowy
szamański trans. Stosowano również
nagminnie halucynogeny.
Jeśli prawdziwa jest hipoteza łącząca
twórców megalitów z Wanami znanymi z
mitów północnogermańskich, to staje się
jasne, że mistrzyniami wtajemniczeń były
boginie Wanów i ich ziemskie naśladowczynie
- czarownice. W zamierzchłej epoce kamienia
gładzonego doszło więc do spotkania dwóch
typów inicjacji wojennych, gnozy "męskiej", z
której w późniejszych czasach rozwinęły się
wtajemniczenia Odina, wielkiego szamana
wojennego i psychopomposa oraz starej
gnozy "żeńskiej" opartej na rytach zbliżonych
do tantra - jogi. Najistotniejszym celem owych
obrzędów była zmiana świadomości a
zarazem osobowości adepta poprzez
ujawnienie mu ukrytej "prawdziwej
rzeczywistości", jego misji kosmicznej,
powołania oraz przyszłego losu pośmiertnego.
Bogini Freja (st.isl. Freyia ="Pani") patronka
płodności, miłości i piękna była córką Njorda
i należała do rodu Wanów. Nazywano ją
również Vanadis ("Bogini Pożądania"). Była
kochanką wielu Wanów i Asów oraz
śmiertelników (np. Ottara Szalonego). Pożądali
ją również olbrzymi. Posiadała wspaniały
naszyjnik Brisingamen oraz cudowną szatę z
piór sokolich umożliwiającą latanie (strój
szamanki!). To ona nauczyła Odina magii
zwanej seidr, dzięki której mógł przewidzieć
przyszłość i spowodować śmnierć,
nieszczęścia i chorobę. Ten rodzaj magii
uprawiany był przez kobiety gydjur
("kapłanki" lub "boginie") i seikonur
(magiczki). Z tej racji uważano je za
"niegodne mężczyzny". Czary owe
implikowały takie "bezeceństwo", że ludzie nie
praktykowali ich "bez wstydu", jak to
zaświadcza Snorri Sturluson.
Freja, jaką znamy z pieśni eddaicznych to
jedna z hipostaz odwiecznej Wielkiej Bogini,
której obraz w wyniku ewolucji wierzeń
przeszedł daleko idącą przemianę. Warto tu
zauważyć, że znane w starożytności w rejonie
Morza Śródziemnego i na Bliskim Wschodzie
boginie miłości, takie jak Astarte, Asztart,
Aszirat, Anat, Afrodyta, Inana, Isztar itd., były
również boginiami wojny i śmierci. Grecka
Afrodyta, która kojarzy się nam z piękną nagą
kobietą i seksem, miała rownież przydomki
Androfonos (Mężobójczyni), Tymborychos
(Grabarka), Epitymbidia (Nagrobna) a nade
wszystko Pasifaessa (Dalekoświecąca),
królowa świata podziemnego. Ateńczycy
czcili ją jako "najstarszą Mojrę", seniorkę
trzech Przeznaczeń.
Wszystkie te przekazy wskazują na ważną rolę
społeczną wiedźm, szmanek i kapłanek w
przedchrześcijańskim Starym Świecie. Trudniły
sie one m.in. magią deszczu, którego
dawczyniami pierwotnie były żeńskie boginie
niebios. Bóstwa te w patriarchalnych
społecznościach zostały zdetronizowane,
zepchnięte do drugorzędnej roli, do sfer
chtonicznych lub wręcz uznane za szkodliwe
demony. Zaś ich wyznawczynie i kapłanki...
CZASY WIELKICH ŁOWÓW
Ludzie stosujący czarną magię w celu
sprowadzenia śmierci i zagłady na swe ofiary,
byli już tępieni przez władców hetyckich i
rzymskich. Król Saul usunął ze swego kraju
wróżbitów i wywołujących duchy (I Sam. 28,3).
"Czarownicy nie zostawisz przy życiou ",
jednoznacznie głosi Biblia (II Moj. 22,18).
Jednakże kościół chrześcijański we wczesnym
średniowieczu wystąpił przeciwko karaniu
śmiercią za czary. Synod zwołany przez Karola
Wielkiego w Paderbornie (785 r.) nałożył karę
śmierci na tych, co "omamieni przez diabła,
wzorem pogan pomawiają mężczyznę lub
niewiastę, że jest czarownikiem lub
czarownicą, i ... palą ich na stosie". dodajmy
tu, że łowcy czarownic dla odczynienia
czarów spożywali ciało spalonej czarownicy.
"Canon Episcopi", instrukcja dla biskupów z
906 r. nakazuje, aby ludzi, którzy uprawiaja
wróżnbiarstwo i praktyki czarownicze będące
wynalazkiem diabelskim, wypędzano
sromotnie z gminy. O karze śmierci nie ma
mowy. Potępiona zostaje także wiara w nocne
loty kobiet na zwierzętach razem z Dianą,
boginią pogańską.
Chrześciajństwo opanowawszy Europę
likwidowało lub wręcz wchłaniało kulty
lokalne, nadając im katolicki charakter lub też
spychając je do kategorii zabobonów,
przesądów lub świeckich zabaw. Prawdziwe
zagrożenie upatrywano w herezjach
neomanichejskich, katarów, albigensów,
waldensów, husytów i wielu innych. Heretyków
tępiono bezlitośnie, paląc ich na stosach oraz
organizując przeciwko nim oraz poganom
(Słowianom i ludom bałtyjskim) wyprawy
krzyżowe.
Za pierwszych czarowników uznano
waldensów, którym przypisywano kult szatana
oraz udział w znanych powszechnie potem
sabatach. Po heretykach przyszła kolej na
czarownice.
Był wiek XV. Polowania na wiedźmy zrodziły
się w okresie poczucia totalnego zagrożenia,
przekonania o zbliżaniu się czasów ostatnich i
końcu świata. Świadczyły za tym niekończące
się wojny zarówno świeckie jak i religijne,
głód, dżuma, rozpad chrześcijaństwa (Wielka
Schizma a potem pojawienie się
protestantyzmu), różnorakie bunty i zbrojna
ekspansja islamu na kontynencie
europejskim. Do tego dochodziły
niebezpieczne idee, które podważały
porządek świata feudalnego (np. nauki
Wiklefa czy też Joachima da Fiore).
W roku 1486 wyszedł drukiem (wynalazek
Gutenberga!!) wraz z popierającą go bullą
papieża Innocentego VII osławiony
podręcznik inkwizytorski "Młot na czarownice"
(Malleus Maleficarum) napisany przez
inkwizytorów Henryka Kraemera - Institorisa i
Jakuba Sprenglera. Jedynie w latach 1496 -
1520 książka ta miała 14 wydań, potem
przyszły następne. Jej straszliwe
oddziaływanie porównać można tylko z "Mein
Kampf" Hitlera. Francuski psychitra Etienne
Tillat określa owo dzieło jako traktat z
dziedziny psychopatologii seksualnej czy
pornografii, mieszninę zboczonej wyobraźni,
kompleksów seksualnych i manii
prześladowczej. Za "wszystko zło tego świata"
odpowiedzialnością obarczono potomkinie
grzesznej Ewy, "oblubienice sztana" -
czarownice. Ta straszliwa księga zapanowała
nad wyobraźnią i lękami Europejczyków na
kilka stuleci i zapoczatkowała proces
masowych prześladowań.
Czarownicom przypisywano działanie na
szkodę ludzi, kanibalizm, cielesne
spółkowanie z diabłem na osławionych
sabatach, sprowadzanie chorób, opętań,
śmierci, impotencji, utraty płodności ludzi i
ziwerząt, profanacji hostii i mszy św.,
odbieranie mleka krowom a także
sprowadzanie deszczu, gradu i elementarnych
klęsk żywiołowych.
Na pierwszy ogień poszły położne i kobiety
trudniące się medycyną ludową, samotne
wdowy, żebraczki, niezrównoważone
psychicznie staruszki, kobiety z gminu i
najniższych warstw społecznych, potem
machina sądownicza wyciągnęła szpony po
mieszczki i szlachcianki.
Największe polowania na czarownice w
zachodniej Europie a potem również w
Ameryce trwały od XV do XVII w., i
prowadzone były zarówno przez katolików jak
i protestantów.
Powodem oskarżeń o czary był nie tylko
fanatyzm i obskurantyzm religijny lecz często
nienawiść, zazdrość, zawiedziona miłość lub
chęć zawładnięcia majątkiem ofiary
(oskarżyciel dostawał część majątku).
Początkowo przesłuchiwaniami zajmowały sie
władze kościelne, inkwizytorzy, potem
włączono do tego procederu również władze
świeckie.
Kobieta oskarżona o czary nie miała
najmniejszej szansy obrony, jeśli nie posiadała
wysoko postawionych protektorów. Końcem
każdego śledztwa była śmierć, bez względu
na to czy oskarżona przyznawała się do winy
czy też nie. Przesłuchiwanie rozpoczynało się
serią pytań, po których przychodziła kolej na
wymyślne tortury. Przerażona ofiara, albo od
razu akceptowała akt oskarżenia, albo też
broniąc swej niewinności cierpiała
niewyobrażalne katusze zanim dopadła ją
śmierć. Rozbierano ją do naga i golono
wszystkie włosy na ciele, potem kłuto ją
szpilkami szukając "diabelskiego znamienia",
tj. miejsca nieczułego na ból, miażdżono
dłonie i stopy, rozciągano ciało, palono je
ogniem, katowano w straszliwych machinach.
Spętane kobiety pławiono w wodzie, by
sprawdzić czy nie toną. Te które się utopiły,
były oczywiście uznane za niewinne. Sadyzm
oprawców nie miał granic. Tylko nieliczne
wytrzymały ból i zaprzeczały oszczerczym
oskarżeniom. Dla prześladowców to właśnie
było widomym znakiem pomocy szatańskiej. I
te kobiety również szły na stos. śądano
wskazania współwinnych, zadenuncjowania
innych "czarownic", aby rozpocząć nowy
proces. Skatowane kobiety mówiły wszystko
co im podpowiedział udręczony cierpieniami
mózg i okrutni oprawcy. Aresztowano
następne ofiary, setki ofiar.
W Szkocji w jednym procesie w latach 1661-
1662 przed sądem stanęło 664 osoby, w Salem
w Ameryce - 162. Łańcuch oskarżeń w
Würzburgu w 1629 r. doprowadził do
oskarżenia dzieci, duchownych, kanclerza
biskupa i wreszcie samego biskupa. Machina
zbrodni nabierała rozpędu. W rozpalonej
wyobraźni inkwizytorów i sędziów pojawiła się
myśl o "światowym spisku Szatana".
Przeciwko "zbrodniom czarostwa"
wypowiadała się cała intelektualna elita
ówczesnej Europy. Dopiero w końcu XVII w.
zrozumiano ogrom mordów i bezsens samej
procedury sądowniczej. Zaczęto nawoływać
do opamiętania, lecz zakazy karania za czary
wydano dopiero sto lat później (m.in. w 1775 r.
w Niemczech i w 1782 w Szwajcarii).
Przyczyną zmiany stosunku do oskarżeń o
czary było ustanie wojen religijnych,
racjonalizacja religii, rozwój nauki oraz nowy
światopogląd mechanicystyczny, który
wyeliminował wiele elementów świata
nadprzyrodzonego. W ówczesnych elitach
rządzących modny stał się sceptycyzm.
Powoli, do końca XVIII w. stosy zgasły w na
naszym kontynencie.
W Europie 75% procesów o czary odbyło się w
Świętym Cesarstwie Narodu Niemieckiego, we
Francji i Szwajcarii. Ile ofiar pochłonęło
szaleństwo polowań nikt nie wie. Badacze
wahają się w określeniach od kilkuset tysięcy
do kilku milionów. Bardzo często po
zakończeniu śledztwa akta procesu palono na
stosie razem z ofiarami, aby nie zachowała się
pamięć o "oblubienicach szatana".
W r. 1610 zgasł ostatni stos w Holandii. Trzy lata
potem w Polsce po wydaniu w tłumaczeniu
Ząbkowica "Młota na czarownice" za
poparciem króla Zygmunta III Wazy,
szaleństwo polowań na czarownice
owładnęło mieszkańcami Rzeczypospolitej na
dwa wieki. Kres położył mu dopiero Sejm w
1776 r. w czasach panowania ostatniego
króla, Stanisława Augusta Poniatowskiego.
W naszym kraju prawo chroniło szlachcianki.
Na stosy szły więc przede wszystkim chłopki.
Ostatnie samosądy odbyły się w 1793 r. w
okolicach Poznania (stos), w 1836 r. w
Chałupach i w 1872 w Dziurowie (pławienie
czarownic). Wedle historyków na terenie
dzisiejszej Polski zamordowano od 20-40 tys.
kobiet (inne źrodła: do 10 tys.). Ile ofiar było
na wschodnich terenech dawnej
Rzeczyspospolitej nie wiadomo.
KARTKA Z DZIEJÓW
PROCESÓW CZAROWNIC
Pierwsza na stos poszła
"gruba Höckerowa" i "trzy
inne niewiasty", potem
"dwie staruchy z
Würzburga" razem z
"dwiema obcymi
kobietami". Dalej żony
złotnika i burmistrza i
wreszcie... położna
Schickelte "od której wszystkie te
bezeceństwa się zaczęły".
Był rok 1627. We Frankonii, w biskupstwach
bamberskim i würzburskim rozpętało się
piekło, które trwało 4 lata i pochłonęło ponad
dwa tysiące ludzi. Władcami tych krain byli
dwaj książęta - biskupi katoliccy - Johann
Georg II Fuchs von Dornheim i jego kuzyn Filip
Adolf von Ehrenberg, bezlitośni pogromcy
czarownic i "spisku szatańskiego". Procesy
prowadził całkowicie podporządkowany
władcom sąd świecki.
Zasadniczo podejrzane były najczęściej
kobiety i one stanowiły ok. 80-85% ofiar
polowań, jednakże we Frankonii w efekcie
tortur zastosowanych wobec niewinnych ofiar,
podejrzani byli wszyscy, albowiem katowani
wskazywali na coraz to innych sąsiadów i
krewnych, współwinnych "zbrodni
czarowstwa". Dochodziło do tego, że
najbardziej oporni, broniący swej niewinności,
pouczani byli przez swoich oprawców, "aby
przyznawali się do wszystkiego, gdyż i tak
marnie zginą, a zaoszczędzą sobie przed
niechybną śmiercią męczarni...".
Wśród ofiar były stare kobiety i dziewczynki w
wieku 7-10 lat, młodzież szkolna, studenci
teologii, którzy mieli być wyświęconymi na
księży, bogaci mieszczanie, rajcowie, pięciu
burmistrzów, kanonicy i wikarzy oraz kanclerz
Haar wraz z najbliższymi. Wymordowano całe
klasy szkolne i całe rodziny. Wielu uciekło w
lęku o swoje życie. Do Rzymu, Czech i
Ratyzbony, gdzie skarżyli się na bezprawie
Ferdynandowi II, cesarzowi rzymskiemu
narodu niemieckiego. Ten choć doskonale
poinformowany był o zbrodniach, skutecznie
zainterweniował dopiero wtedy, gdy zmusiła
go do tego sytuacja polityczna.
Trwała bowiem religijna wojna
trzydziestoletnia i protestanci poczęli
uzyskiwać przewagę militarną. Gdy
zabroniono konfiskaty majątku oskarżonych,
która bogaciła biskupów i łowców czarownic,
procesy się skończyły. Prześladowania
spowodowały katastrofalny upadek życia
gospodarczego obu krain. Na teren
biskupstwa bamberskiego wkroczyła armia
protestanckich Szwedów, którą wielu
katolickich poddanych witało jako swoich
zbawców.
Biskup Filip Adolf po zakończeniu procesów
czarownic, zamawiał w Würzburgu msze za
dusze straconych. Sam zmarł niebawem w
1631 r. a jego kuzyn, biskup Bambergu Johann
Georg w rok po nim.
Jerzy Bąbel