1
ŚWIĘCI
Z VRADŻY
CZĘŚĆ DRUGA
Poświęcam
mojemu diksza guru
Śri Śrimad Bhaktisiddhancie Saraswatiemu
Thakurze
oraz
mojemu siksza guru
Śri Śrimad Gaurandze Dasa Babadżi
Maharadżowi
Dr O.B.L.Kapoor
(Adikeśava Dasa)
2
Tłumaczenie: Bh. Patryk Włodarczyk
Projekt okładki: Jayatam Jaya Śila dasa
Bhaktowie, którzy pragną pomóc
wydawać kolejne broszurki
proszone są o kontakt z
Aravindą-nabha d. w świątyni w Warszawie
W przygotowaniu są do druku b
iografie:
Nityananda Caranamrita-autor Vrindavana dasa Thakura
Śrila Bhaktivinoda Thakura
Wydawca: Aravinda-nabha das
Warszawa 2002
3
SPIS TREŚCI
WSTĘP 5
ROZDZIAŁ I
Śri Radharaman Ghosza Bhagavata-Bhuszana 11
ROZDZIAŁ II
Śri Dżagadiś Dasa Baba Dżi 15
ROZDZIAŁ III
Pandita Śri Ramakryszna Das Baba Dżi 23
ROZDZIAŁ IV
Śri Manohar Das Baba Dżi 43
ROZDZIAŁ V
Śri Madhava Das Baba Dżi 47
ROZDZIAŁ VI
Śri Dżagannatha Das Baba Dżi 53
ROZDZIAŁ VII
Śri Pranakryszna Das Baba Dżi 57
ROZDZIAŁ VIII
Śri Manasimha Radżavata 63
ROZDZIAŁ IX
Radżaryszi Śri Banamali Radżabahadura 71
ROZDZIAŁ X
Śri Krysznaczaitanya Das Baba 81
ROZDZIAŁ XI
Ślepy Baba Dżi z Madanatera 93
ROZDZIAŁ XII
Śri Gauranga Das Baba Dżi 97
ROZDZIAŁ XIII
Śri Gauragovinda Das Baba Dżi 115
4
ROZDZIAŁ XIV
Śri Śacinandana Das Baba 121
ROZDZIAŁ XV
Śri Avadha Das Baba Dżi 127
ROZDZIAŁ XVI
Śri Gopal Das Baba Dżi 133
ROZDZIAŁ XVII
Śri Harigopal Gosvami 137
ROZDZIAŁ XVIII
Śri Ramakryszna Das Baba Dżi 139
ROZDZIAŁ XIX
Śri Radharaman Das Baba Dżi 145
SŁOWNICZEK 151
5
Wstęp
Ktokolwiek weźmie do ręki tę książkę, będzie zaskoczony. Spojrzy na
świat duchowy, o którym nie słyszał ani nie śnił. To spojrzenie na
świat niematerialny podnosi na duchu, jest zarówno ekscytujące jak i
nad wyraz przekonywujące. Dzieje się tak, ponieważ święci z Vradży
wielbili Boga nie w Jego zwykłym aspekcie Stworzyciela czy też
Osoby kontrolującej wszechświat, obdarzającej błogosławieństwami
czy wymierzającej sprawiedliwość, lecz w Jego najwyższym aspekcie
Miłości i Słodyczy (madhurya), w którym nie trapi się On i nie
marszczy brwi z powodu naszych błędów i słabości, lecz kocha nas i
zachwyca się nami pomimo naszych niedociągnięć, w aspekcie, w
którym On pragnie nas tak bardzo, jak my pragniemy Jego, kocha nas
tak bardzo, jak my Jego, potrzebuje nas tak bardzo, jak my Jego
potrzebujemy, w aspekcie, w którym jest On bardziej zwykły niż
niezwykły, bardziej ludzki niż nadludzki, w którym posiada On
pozornie wszystkie niedociągnięcia i słabości człowieka, lecz w
którym (choć mogłoby to wydawać się paradoksem) niedociągnięcia
są Jego ozdobą i zwiększają Jego słodycz i doskonałość, zamiast
umniejszać ją, ponieważ wyrastają nie z wrodzonej Mu słabości, lecz
z Jego natury bycia Miłością oraz z Jego miłości do tych, których
kocha. Czy mógłby być tak słodki, gdyby nie posiadał tych słabości,
gdyby pomimo faktu, iż jest Panem wszechświata, nie miał ogromniej
ochoty na mleko i masło pasterek z Vradży, lub gdyby aby zaspokoić
Swoją chęć, nie kradł czy gdyby nie kłamał z powodu strachu przed
karą wymierzaną przez matkę Yaśodę?
Jego słodycz (madhurya) jest zwiększana poprzez fakt, że chociaż jest
stworzycielem, niszczycielem i utrzymującym ten wszechświat,
uważany jest we Vradży za syna Nandy i Yaśody o imieniu Kryszna,
na którego z czułością wołają Kanhaiya, Kanhai, Kanu, Gopal i
Govinda. Strój, który nie różni się od stroju chłopca pasterza, pawie
piórko, które lubi nosić jako Swą koronę oraz Jego flet są wszystkie
symbolami Jego słodyczy (madhurya) a nie potęgi (aiśvarya). Jego
potęga (aiśvarya) jest przysłonięta przez słodycz (madhurya) do tego
stopnia, że nawet on Sam nie zdaje sobie z niej sprawy. Jest tak,
6
ponieważ tak musi być, gdyż największy rozwój Priti czyli Miłości
jest możliwy tylko wtedy, kiedy Kryszna i Jego wielbiciele nie są
świadomi Jego boskości.
Madhurya Kryszny jest nieodłącznie związana z Jego naturą jako
Rasy czyli transcendentalnej rozkoszy. Taittiriya Upanisad (Ananda
Valli,7) opisuje Krysznę jako Rasę. Kryszna jest nie tylko
ucieleśnieniem Rasy, jest również Rasika czyli najwyższym
podmiotem przyjemności Rasy. Jako Rasa jest najwyższym obiektem
rozkoszy, jako Rasika jest największym odbiorcą przyjemności Rasy.
Jego hladini śakti, moc, która jest przyczyną szczęścia, jest
ostatecznym źródłem Rasy. Ta hladini śakti drzemiąca w Krysznie
pozwala Mu cieszyć się svarupanandą czyli szczęściem, które jest Mu
wrodzone; hladini śakti drzemiąca w sercach Jego wielbicieli
spragnionych służenia Krysznie przyjmuje formę Kryszna-priti czyli
miłości do Kryszny, z której On czerpie większą przyjemność niż ze
Swojej svarupanandy (Jiva: Priti Samdarbha, str. 62).
Śri Jiva Goswami pyta: jak to możliwe, że hladini śakti Kryszny
dostarcza Mu więcej szczęścia, kiedy jest obecna w sercu Jego
wielbiciela? Wyjaśnia to, podając przykład fletu i flecisty. Flecista jest
w stanie wydobyć z siebie gwiżdżący dźwięk, kiedy wypuszcza
powietrze z ust. Jednakże kiedy to samo powietrze dmie on w flet i
pozwala mu przejść przez różne otwory, wydobywa z fletu melodyjny
dźwięk, który sprawia mu większą przyjemność niż gwizdanie bez
pomocy fletu. Podobnie hladini śakti sama w sobie jest rozkoszą,
kiedy jest obecna w Krysznie, lecz jej słodycz wzrasta tysiąckrotnie,
kiedy jest przeniesiona do serc Jego wielbicieli. Zatem On zawsze
wszczepia hladini śakti do serc wielbicieli, którzy pragną Mu służyć
(Jiva: Priti Samdarbha, str. 65).
Wyjaśnia to, w jaki sposób Kryszna w Swoim aspekcie madhurya, w
którym to bardziej swobodnie zawiązuje bliskie miłosne relacje ze
Swoimi wielbicielami niż w aspekcie aiśvarya, w pełni realizuje
Swoją naturę jako Rasy. Wyjaśnia to również Jego wieczne
podporządkowanie się Swoim wielbicielom, co jest jasno ujęte w
wersecie z Bhagavatam, w którym mówi On: „Nawet będąc wolnym
pod każdym względem, podporządkowuję się Moim wielbicielom, tak
7
jakbym wcale nie posiadał wolności” (Ś.Bhag. 9.4.68). W życiorysach
świętych z Vradży odnajdujemy liczne przykłady zupełnej zależności
Kryszny i Jego ochoczego podporządkowania się im.
Jednak należy zauważyć, iż powyższe stwierdzenia odnoszą się do
Kryszny z Vrindavan, nie do Kryszny z Mathury i Dvaraki. Kryszna
w Swoim najwyższym aspekcie, w którym w pełni ukazuje się Jego
madhurya, jest Kryszną z Vrindavan. Kryszna z Mathury i Dvaraki
nie jest tym samym Kryszną, co Kryszna z Vrindavan, lecz jedynie
Swoją częściową manifestacją zwaną Vasudevą. Nie można
wyobrazić sobie Kryszny z pawim piórkiem zamiast korony i fletem
w ręku w innym miejscu. Fakt, iż Kryszna w tej postaci jest
nieodłącznie związany z Vridavan, potwierdza Radha, dla której
nawet chwila rozłąki z Kryszną jest nie do zniesienia i która nie jest
zadowolona, kiedy spotyka Go na Kuruksetra, gdzie pojawia się jako
król z całym dworem, a nie jako pasterz ze Swoim fletem (Caitanya
Caritamrta, Madhya, 1.72-73).
Ponieważ Vrindavan jest manifestacją svarupa-śakti czyli energii
nieodłącznie związanej z Kryszną, jest ona częścią Jego. Jej
atrybutami (Vrindavan), podobnie jak w przypadku Kryszny, są
egzystencja (sat), inteligencja (cit) i szczęście (ananda) oraz jest ona
różna od tego świata zjawiskowego, który jest manifestacją Jego
maya-śakti energii zewnętrznej. Jest to odpowiednie miejsce pobytu
dla Kryszny, ponieważ podobnie jak Kryszna jest najwyższą
manifestacją Boskości, Vrindavan jest najwyższym Dham (miejscem
pobytu Boga). W swojej wspaniałości (aiśvarya) i słodyczy
(madhurya) przewyższa wszystkie inne dham. Jednakże jej aiśvarya
jest całkowicie przysłonięta jej madhuryą, tak iż wszystko tam
posiada postać niewypowiedzianie słodką.
Duchowa Vrindavan posiada swoją replikę na ziemi w formie
geograficznej Vrindavan, która jest znana jako jej prakata prakasa
czyli postać zamanifestowana.
Z powodu naszych niedoskonałych zmysłów pojawia się ona przed
nami jako część świata zjawiskowego. Jednakże w swej istocie jest
tożsama ze swoim duchowym odpowiednikiem. Gdybyśmy mogli
8
zobaczyć ją duchowymi oczami, z pewnością ukazałaby się w swojej
prawdziwej formie (C.C., Adi, 5. 20-21). Wielbiciele, którzy osiągnęli
najwyższy poziom oddania (siddhavastha), nawet dzisiaj są
błogosławieni wizją boskiej lila Kryszny wraz z Jego parikara
(towarzyszami), w czasie kiedy przebywają w tym dhamie w swoim
obecnym ciele, bez potrzeby przenoszenia ich do innego dhama czy
też innej egzystencji, jak dobitnie świadczą o tym biografie wielbicieli
z Vradży.
Najwyższy poziom oddania może zostać osiągnięty dzięki raganudze
czyli spontanicznej bhakti, która jest zwykle praktykowana przez
wielbicieli z Vradży. Różni się ona od vaidhi czyli rytualistycznej
bhakti. Vaidhi bhakti opiera się na nakazach. Polega ona na
przestrzeganiu zasad i rytuałów opisanych w pismach objawionych.
Jest uwarunkowana strachem przed złamaniem zasad, a zatem jest
bardziej mechaniczna i formalna. W raganuga bhakti istnieje
nieprzerwany obieg ragi czyli przywiązania do Pana, co umożliwia
wielbicielom przestrzeganie zasad i reguł vaidhi bhakti. Vaidhi bhakti
może być określona, zgodnie z twierdzeniem Martineau, jako Życie
Prawa, a raganuga bhakti jako Życie Miłości. Miłość jest ślepa.
Pragnie obiektu miłości, nie oglądając się na normy, które zwykle
kierują postępowaniem zwykłego wielbiciela. Bezpośrednio wypływa
z wrodzonej mocy imienia i atrybutów boskiej istoty. Wielbiciel jest
automatycznie przyciągany do Pana, tak jak zmysły są automatycznie
przyciągane do swoich obiektów. Oddanie można osiągnąć, nawet nie
posiadając wiedzy na temat zaleceń pism, chociaż postępowanie
zgodne z zaleceniami pism jest w większości przypadków konieczne
w początkowych etapach, kiedy to umysł jest rozproszony, a naturalny
stan opanowania charakterystyczny dla raganuga bhakti nie istnieje.
Zewnętrzne czynności, takie jak czczenie Śri Murti, przyjmowanie
Mahaprasadam oraz intonowanie Świętego Imienia, mają na celu
stopniowe wywołanie stanu opanowania, odciągając umysł od
przedmiotów zmysłów i kierując go do lotosowych stóp Kryszny oraz
rozpalić iskrę oddania, która spoczywa ukryta w naszych sercach.
Kiedy już ta iskra zostanie rozpalona, zanika potrzeba zewnętrznych
czynności, jako że oddanie jest funkcją duszy a nie ciała, do którego
odnoszą się zewnętrzne czynności. Kiedy funkcja duszy zostaje
pobudzona, czynności ciała i zmysłów są regulowane spontanicznym
9
postępowaniem duszy. Niestosowanie się do przepisów pism
objawionych na tym etapie nie jest celowe, lecz spowodowane
naturalnym stanem bhakti, który jest aspektem svarupa-śakti
(wrodzonej energii) Pana. Jeśli zatem zachowanie świętych z Vradży
czasami wydaje się być ponad normami, należy widzieć to w tym
świetle.
Wszyscy święci, których biografie zostały włączone do tej książki,
żyli w ciągu ostatnich dwóch i pół wieku. Wszyscy są Gaudiya
vaisnavami, to znaczy zwolennikami Śri Caitanyi, prawdopodobnie z
wyjątkiem dwóch osób - Hari Dasa Babadżiego i Sanehi Rama-dżi,
których sampradaye są nieznane.
Święci z innych sampradayi nie zostali włączeni do tej pracy, jeśli to
będzie możliwe, wrócimy do nich w niezależnej pracy, aby zachować
jednorodność. Należy jednakże zauważyć, iż święci z Vradży byli
przeważnie Gaudiya vaisnavami, ponieważ to właśnie Śri Caitanya
Mahaprabhu oraz Jego zwolennicy pierwsi odkryli Vrindavan w
szesnastym wieku, po tym jak na przestrzeni kilku stuleci wszelkie
ślady jej istnienia zostały zupełnie zatarte przez ciągłe najazdy
agresorów muzułmańskich. Od tamtej pory vaisnavowie Gaudiya stale
przybywają do Vrindavan.
Nie
było
możliwym
przedstawienie
biografii
w
ściśle
chronologicznym porządku, jako że w większości przypadków
dokładne daty narodzin i śmierci świętych nie są znane.
Jeśli chodzi o autentyczność tych biografii, ogólnie rzecz biorąc,
twierdzi się, że są one prawdziwe, chociaż z powodu swego
charakteru uniemożliwiają osobom krytycznie nastawionym - które to
domagają się dowodów na wszystko, nie wyłączając zdarzeń i
doświadczeń duchowych, na które nie istnieją dowody – uznanie ich
ponad wszelką wątpliwość. Zawierają one, podobnie jak biografie
innych świętych, którzy zrealizowali Boga, cuda, do których nie
można przyłożyć naukowej miary ani zbadać ich galwanometrami,
opisać statystyką i równaniami. Obecnie nawet naukowcy dopuszczają
możliwość istnienia świata wyższego wymiaru, którego nie można
zbadać naukową metodą zbierania statystycznej wiedzy o atomach i
10
elektronach, chromosomach i krwinkach. Ten świat może być
oglądany jedynie dzięki światłu nadświadomości, a nie okiem nauki i
logiki. Aby poznać go, musimy wznieść się na wyższą płaszczyznę
egzystencji. Wtedy możemy poznać go takim, jakim jest dzięki temu,
kim stajemy się, a nie dzięki temu, co widzimy, myślimy czy do
jakich wniosków dochodzimy naszym umysłem.
Źródła, z których zaczerpnięte zostały materiały do tych biografii, są
stosunkowo wiarygodne. Jednym z najważniejszych źródeł są rozsiane
zapiski odnalezione w formie sucaka-kirtanów. Sucaka-kirtany są
streszczonymi opisami żywotów świętych, które zostały spisane
wierszem w języku bengalskim, aby zgodnie z tradycją Gaudiya
vaisnavów można było śpiewać je co roku w czasie obchodzenia
rocznicy ich odejścia. Niektóre z książek, przedstawiających obszerne
lub krótkie biografie tych świętych, są również dostępne w języku
bengalskim. Najważniejszą pozycją jest Gaudiya vaisnava jivana
wydana w 1951 roku, a napisana przez samego Śri Hari Dasa Dasę,
świętego siddha i sławnego uczonego. To wszystko wraz z
materiałami uzyskanymi z wywiadów przeprowadzonych z osobami
posiadającymi wiedzę na ten temat w głównej mierze składa się na
zawarte w tej książce fakty biograficzne.
Biografie niektórych świętych są zbyt krótkie i pobieżne oraz
wymagają dalszego zagłębiania się w temat. Spisałem wszelkie
dostępne informacje tak, by fakty nie zostały zapomniane.
Nie zamierzam przedłużać tego wstępu - przede mną staje przyjemne
zadanie złożenia wyrazów wdzięczności i uznania dla tych
wszystkich, którzy swoim szczerym wysiłkiem przyczynili się do
opublikowania tej książki, a chociaż słowa uznania mogą zabrzmieć
jedynie jak nieporadna formalność, nie wywiązałbym się ze swego
obowiązku, jeśli nie wyraziłbym swej wdzięczności za wysiłek
włożony przez te osoby. Moje szczere podziękowania kieruję w stronę
Śrimati Vedashastri za przepisanie tego manuskryptu i korektę oraz
Śri Mulkaradży Virmani, który zgodził się pomóc w redagowaniu
tekstu.
O. B. L. Kapoor
11
Rozdział I
Śri Radharaman Ghosza Bhagavata-Bhuszana
Śri Radharaman Ghosza był synem Śri Kryszny Govindy Goszy-
mieszkańca Dhakki (Wschodni Bengal). Po ukończeniu studiów
zarządzał posiadłością ziemską Maharisziego Devendry Natha
Thakura. Potem został mianowany prywatnym sekretarzem
Maharadża Viraczandry Bahadury, władcy Sripury.
Maharadż Viraczandra Bahadura był wielkim wielbicielem Śri
Czaitanyi Mahaprabhu. Radharaman Ghosza miał silny charakter,
silną wolę i nadzwyczajną inteligencję, z czego był dumny. Ponadto
miał uprzedzenie do Vaisznavów z powodu nacisku jaki kładli na
pokorę.
Maharadż często odwiedzał Vrindavan. Zatrzymywał się tam w
swoim domu i spędzał większość czasu w towarzystwie vaisznavów.
Pewnego dnia siedział w swym domu w pokoju na pierwszym piętrze
i zajęty był rozmową z vaisznawami na duchowe tematy. Na
zewnątrz, na werandzie było porozrzucanych wiele rzeczy, z których
najbardziej wartościową był piękny szal. Na drzewie przed werandą
siedziała małpa. W pewnym momencie wskoczyła na werandę i
uciekła z szalem. Radharaman i inni pracownicy Radży próbowali
uratować szal, ale ich strzały i groźby były bezcelowe. Zaczęli rzucać
chleb i owoce w stronę małpy, ale ona nie zwracała na nie uwagi.
Pomimo swego łakomstwa i naturalnego pociągu do owoców małpa
chciała jedynie podrzeć szal na strzępy. Nie kusiły jej żadne
smakołyki. Hałas, który spowodowało to wydarzenie, przyciągnął
uwagę Maharadża. Wyszedł na werandę i zaczął się przyglądać
małpie siedzącej na wierzchołku drzewa, rozdzierającej swymi zębami
szal. Radharaman Ghosza oraz służący widzieli, że Maharadża był
zamyślony i że łzy płynęły z jego oczu. Oczywiście nie płakał z
powodu szalu. Jednak nikt nie miał odwagi spytać go, dlaczego
właściwie płakał.
12
Zachowanie Maharadża szczególnie zaciekawiło Radharamanę.
Zaczął szukać okazji, aby go o to spytać. Pewnego wieczoru przyszedł
do jego pokoju, gdy Maharadża był sam. Po oddaniu pokłonu rzekł do
niego błagalnie: „Wasza wysokość! Jest nam wszystkim bardzo
wstyd, że z powodu naszej nieuwagi straciłeś cenny szal. Byliśmy
jednak zdziwieni, że nic nie powiedziałeś. Z drugiej strony,
zauważyliśmy, że to wydarzenie wzbudziło jakieś szlachetne uczucie
w twoim sercu, którego oznaki było widać na twojej twarzy. Proszę
cię uprzejmie wyjaw mi tajemnicę tego wydarzenia.”
Maharadża zaśmiał się i powiedział: „Radharaman, to nie małpa
podarła mój szal. To był święty, który przyszedł w formie małpy i
odszedł nauczywszy mnie cennej lekcji, że powinienem nauczyć się
pokory, jeśli chcę zyskać cokolwiek z mojej wizyty we Vrindavan.
Nie powinienem przychodzić tu jako Maharadża z całym moim
orszakiem i luksusowymi rzeczami. Powinienem przychodzić jak
zwykły wielbiciel, który nic nie posiada i nie chce niczego poza tym,
co niezbędne do utrzymania życia i tego, co jest pomocne do
bhadżanu. Moje serce było przepełnione wdzięcznością do małpy,
która dała mi lekcję rwąc mój szal, a te kilka łez, które uroniłem, były
tylko ekspresją tego, co czułem w sercu. Odtąd kiedykolwiek będę
wybierał się do Vrindavany zostawię swój tytuł Maharadża w domu.”
Radharaman się wzruszył. Zrealizował coś nowego. Jego duma
została stłumiona, a jego uprzedzenie do vaisznavów zniknęło.
Wyglądał jakby został oślepiony światłem i jak ktoś, kto otrzeźwiał.
Maharadża, który wcześniej dostrzegał u niego dumę i uprzedzenie,
uważał, że nadszedł czas, by zniszczyć ich źródło i powiedział:
”Radharaman, trudno jest być prawdziwym vaisznavą. Esencją
vaisznavizmu jest pokora. Mahaprabhu był ucieleśnieniem
pokory. Przyszedł po to, żeby pokazać, że łaska Pana spływa
łatwo na tych, którzy są pokorni i uniżeni, tak jak woda
deszczowa zawsze kieruje się w dół. Ludzie, którzy siedzą na
szczycie góry dumy pozostają nietknięci przez strumień łaski. Ja
jestem Maharadżem. Moja duma jest bezgraniczna. Ciekaw
jestem czy Pan kiedykolwiek obdarzy łaską taką zarozumiałą
osobę jak ja?!”
13
Gdy Maharadża to mówił, łzy płynęły z jego oczu.
Ludzie nieraz spierali się z Radharamanem Ghoszą, aby go przekonać,
iż pokora jest cechą boską i że bez niej nikt nie może zrobić
duchowego postępu. Nikt nie był w stanie go przekonać. Jednak żywy
przykład pokory, którą ujrzał u Maharadża miał ma niego silny
wpływ. Ujrzawszy wielkość pokory Maharadża intuicyjnie spostrzegł,
że wewnętrzny stan zrównoważenia, podporządkowania się oraz
pokory jest niezbędny, aby otrzymać bożą łaskę. Był przekonany, że
pokora jest cechą boską. Wiedział również, że przekaz Śri Czaitanyi-
który kładł nacisk na pokorę, i który mógł przemienić osoby tak
zarozumiałe jak Maharadża czy kryminalistów - jak Dżagai i Madhai-
w świętych, był najwyższą religią. Zdecydował, że zostanie vaisznavą
w Czaitanya sampradayi i że będzie podążać ścieżką oddania
przekazaną przez Śri Czaitanyę.
Radharaman nie był już dumny z siebie i nie uważał pokory za
słabość, a vaisznavów za ludzi gorszych. Sam był teraz pokornym i
oddanym vaisznavą szczerze dążącym do otrzymania darśanu Pana.
Jeśli czystość serca jest warunkiem do otrzymania darśanu Pana, jak
mówią pisma święte, to Radharaman zasłużył na Jego darśan. Duma i
uprzedzenie, ostatnie dwie skazy jego serca, zostały teraz usunięte.
Pan pobłogosławił go Swoim darśanem w sposób tajemniczy i
niesłychany.
Radharaman spędzał teraz większość czasu medytując w lasach
Vradży. Pewnego dnia, kiedy wędrował po lesie, ujrzał świętego
vaisznavę siedzącego pod drzewem tamala. Siedział on przodem do
pnia drzewa i czytał na głos Śrimad-Bhagavatam. Był on vakta
(osobą, która przemawia), a Śri Kryszna, którego obecność wyobrażał
sobie w drzewie, był jedynym srota (tym, który słucha). Łzy miłości
nieprzerwanie płynęły z jego oczu. Codziennie czytał w ten sposób
Bhagavatam Śri Krysznie. Radharaman siedział za świętym i słuchał
patha Bhagavatam. Kiedy patha się skończyła, odszedł cicho, tak że
święty nic nie wiedział o jego obecności.
14
Następnego dnia również przyszedł w to samo miejsce o tej samej
porze i siedział za świętym słuchając jego patha. Tak było przez parę
dni. Pewnego dnia święty go zauważył. Z szacunkiem poprosił, aby
usiadł z boku i słuchał patha każdego dnia aż dobiegnie ono końca.
Powiedział mu, że byłby on drugim słuchaczem patha obok Śri
Kryszny. Radharaman nie tylko ślepo uwierzył w te słowa, ale był też
podniecony myślą, że będzie słuchał patha w bliskiej obecności Śri
Kryszny. Ostatniego dnia patha wydarzył się cud. Pień drzewa tamala
pękł. Z zagłębienia, które powstało w pniu, żarzył się niebieski blask.
Z blasku wyłonił się Śri Kryszna. Stał ze skrzyżowanymi nogami, a w
ręku trzymał flet zbliżony do ust. Na Jego koronie powiewało pawie
pióro. Z czarującym uśmiechem patrzył czule na dwóch wielbicieli.
Radharaman miał darśan Śri Kryszny, ale wkrótce upadł jak nieżywy
na ziemię. Kiedy odzyskał zmysły spostrzegł, że leży na kolanach
świętego vaisznavy. Wstał i złożył pokłon u jego stóp. Święty
delikatnie położył swoją rękę na jego głowie i powiedział:
-Radharaman, zostałeś pobłogosławiony darśanem mojego
Radharamana. Zalecam ci teraz, żebyś czytał Krysznie
Bhagavatam codziennie. Kryszna będzie rad, mogąc okazać ci
Swoje błogosławieństwa znacznie częściej.
Od tego dnia Radharaman codziennie czytał Krysznie Bhagavatam.
Robił to w domu albo pod tym samym drzewem. Święty powiedział
mu, że aby czytać Śri Krysznie Bhagavatam nie trzeba Go
przywoływać, gdyż On kocha Bhagavatam tak bardzo, że Sam
przychodzi tam, gdzie jest ono czytane. Rezyduje jak więzień w
sercach osób, którzy czytają i tych, którzy słuchają. [Ś.Bhag. 1.1.2]
Więc Radharaman czytał Śrimad Bhagavatam z przekonaniem, że Śri
Kryszna jest jego jedynym słuchaczem. Nie tylko czytał śloki, ale
także je objaśniał, a jego objaśnienia zawsze zmierzały ku Gaurandze.
Były tak znakomite i przyciągające, że ludzie zaczęli przychodzić na
jego patha. Stał się sławny jako wykładowca Śrimad Bhagavatam i
pandici nadali mu tytuł Bhagavata Bhuszana.
Dzięki wysiłkowi Radharamana Ghoszy i finansowej pomocy
Maharadża Viraczandry Manikyi została wydana edycja Śrimad
Bhagavatam o nazwie Barahamapura, która zawierała 4 komentarze i
ich przekład. Dzięki ich staraniom zostały wydane też inne pisma
święte.
15
Rozdział II
Śri Dżagadiś Dasa Baba Dżi
Niedaleko sławnej świątyni Madan Mohan we Vrindavanie znajduje
się Kaliyadaha, które jest częścią rzeki Yamuna. W miejscu tym
Kryszna tańczył kiedyś na głowie wielogłowego węża Kaliyi. Na
brzegu rzeki jest piękne miejsce otoczone drzewami. Wśród drzew,
naprzeciwko starej wioski siedzi stary mahatma. Mimo podeszłego
wieku jest wysoki i dobrze zbudowany. Wydaje się, że blask jego
nagiego ciała przenika i rozświetla zmrok. Powolny ruch jego ust i
korale tulasi w dłoni wskazują, że wykonuje on dżapa. Jego
podniesiona szyja i nieruchomy wzrok oraz lśniący uśmiech wskazują,
że jest on kompletnie pogrążony w rozkoszy, spowodowanej sceną
transcendentalnego piękna. Z boku siedzi bardzo przystojny, młody
chłopiec ubrany jedynie w jutową przepaskę na biodrach. On również
wykonuje dżapa. Spogląda na twarz Baby, a następnie w kierunku, w
którym Baba utkwił swój wzrok. Nic jednak tam nie zobaczywszy
ponownie zaczyna przyglądać się z zaciekawieniem twarzy Baby.
Baba nagle wykrzykuje:
- Patrz, Gopala, patrz! Kryszna, Balarama i krowy wracają z lasu.
Och, jak oni pięknie wyglądają!
- Nic nie widzę Baba - odpowiada Gopala ze łzami w oczach.
- Ujrzysz. Mówię ci, ujrzysz - mówi Baba uderzając go lekko w
policzek.
Stary Baba Dżi to siddha Dżagadiś Das Baba Dżi z Kaliyadaha, a
młody chłopiec to Dhirendra Natha Czakravarti, syn ziemianina z
Bengalu o imieniu Bhupendra Natha Czakravarti. Później chłopiec
zasłynął jako siddha Śri Gauranga Das Baba Dżi z Ramanareti we
Vrindawanie. Dżagadiś Das Baba z powodu miłości nazywał go
„Gopala”.
Dżagadiś Das Baba Dżi pochodził z szanowanej bramińskiej rodziny
Vardhamana z Bengalu. Był odnoszącym sukcesy lekarzem. Leczył w
16
miejscowości Kalana. W wieku 50 lat przyjął inicjację od siddha Śri
Bhagavana Dasa Baba Dżi’ego z Kalana. Wkrótce potem wyrzekł się
świata i przybył do Vrindavan. We Vrindavanie mieszkał przez
pewien czas w świątyni Madana Mohana, ale później przeniósł się do
małej wioski w Kaliyadaha.
Życie Baby było proste i wyrzeczone. Żył z madhukari i nie
przyjmował soli. Bhagavan Das Baba na ogół polecał swoim uczniom,
żeby wykonywali jedynie Harinama-dżapa. Jednak uznał, że oddanie
Dżagadiśa Dasa jest niezwykłe.
Dlatego też inicjował go w Raganuga-bhadżanie [Raganuga-bhadżan
płynie spontanicznie z raga czy miłości do Radha-Kryszny w sercu
wielbiciela, lekceważąc zasady regulujące rytualistycznej bhakti i
polega głównie na medytowaniu o boskich lila). Praktykując bhadżan
zgodnie z nastrojem raganuga bhakti był zazwyczaj pogrążony w
głębokiej medytacji. Czasami nie był nawet świadomy, gdy jego
uczeń kładł przed nim jedzenie. Pozostawał niewzruszony do czasu,
kiedy odzyskiwał zewnętrzną świadomość. Czasami ludzie
przychodziliby go zobaczyć, składali dandavat i siadali przed nim, ale
on nie wiedział o ich odwiedzinach do czasu kiedy kończył medytację
i ktoś mu powiedział o ich przybyciu. Był wtedy bardzo
zaniepokojony, bo myślał, że mógł popełnić aparadhę (obrazę) w
stosunku do gości. Żeby od tego się uchronić kładł przed sobą
śalagrama śila [okrągły czarny kamień. Można Go znaleźć w rzece
Gandaki. Jest czczony przez Hindusów jako forma Wisznu] i kiedy
przychodzili goście, składany przez nich dandavat mógł być dla
śalagrama, a nie dla niego.
Kiedykolwiek Dżagadiś Das Baba miał jakiekolwiek trudności w lila-
smarana szukał łaski Vaisznavów albo radża- świętego pyłu z
Vrindavan. Pewnego dnia nie miał objawienia lila. Wieczorem
poszedł jak zwykle do Śringaravata na madhukari. Premananda
Gosvami, który był w tym czasie adhikari (przewodniczący, zarządca)
Śringaravaty rzekł: „Baba, co się z tobą stało? Dlaczego dzisiaj nie
widzę, jak zwykle, zachwytu i blasku na twojej twarzy?” Baba
odpowiedział: „Cóż mogę powiedzieć? Gwiazdy mi dziś nie sprzyjają.
Potrzebuję twojego błogosławieństwa.” Gosvami Dżi zrozumiał co
17
Baba miał na myśli. Polecił mu wytarzać się w Radży. Baba zaczął się
więc tarzać po ziemi na podwórzu w Śringaravata. Kiedy to robił,
poczuł, że brama strumienia Kryszna-lila, która została przed nim
zamknięta, teraz się otworzyła.
Dżagadiś Das Baba pływał w oceanie Kryszna-lila swobodnie jak
ryba. Jego emocje zmieniały się wraz ze scenariuszem lila. Były one
tak silne, że poważnie wpływały na jego ciało, zmieniając
odpowiednio jego kolor. Kiedy z jakiegoś powodu strumień lila się
zatrzymywał, Baba czuł się jakby ktoś ścisnął mu gardło. Czuł się jak
ryba wyciągnięta z wody. Czasami ból był tak potężny, że myślał o
popełnieniu samobójstwa. Kiedyś w tym stanie rzekł do Gopala:
- Gopal, czy zrobisz coś?
-Oczywiście Baba, tylko powiedz mi co?
-Ja stanę na krawędzi studni, a ty mnie popchniesz.
Pierwszy raz w swoim życiu Gauranga Das był zmuszony nie
posłuchać Baby. Ponadto zaczął go uważnie pilnować, żeby nie
popełnił samobójstwa. Zanim oryginalny stan Baby nie powrócił,
zawsze był blisko niego.
Zgodnie z instrukcją Dżagadiśa Dasa Baba Dżi’ego, Gauranga Das żył
obok wzgórza Govardhana, gdzie praktykował Raganuga-bhadżana.
Jednak bardzo często przychodził do Vrindavan, żeby opiekować się
Dżagadiśem Dasem Babą. Kiedyś, gdy spał na ziemi obok łóżka
Dżagadiśa Dasa Baby, ten przyjaźnie położył swoją stopę na jego
klatce piersiowej. Odtąd zaczęła się w nim rozwijać boska lila Radha-
Kryszny.
Pewnego razu Gauranga Das Dżi poszedł do Radha-kunda. Tam
sadhu, którego nie znał wcześniej, poprosił go, żeby został z nim w
Radha-kunda na jakiś czas. Przyjął od niego zaproszenie, ale został z
nim tylko na jedną noc, bo dowiedział się, że sadhu należy do pseudo-
religijnej sekty, w której kobieta i wino były koniecznymi częściami
sadhany. Następnego ranka opuścił jego towarzystwo, lecz czuł pustkę
w sercu. Towarzystwo bezbożnego człowieka wywarło subtelny efekt
na jego postrzeganie i wizja Kryszna-lila została zablokowana. Czuł
się zduszony jak ryba, która nagle spostrzega, że jezioro w którym
żyła wyschło.
18
Natychmiast rozpoczął parikram wokół Giriradża. Był czerwiec, gdy
słońce grzeje wtedy najmocniej. Gauranaga Das szedł przez cały dzień
w palących promieniach słońca, modląc się do Giriradża. Wieczorem
był zmęczony, położył się więc na schodach Uddhava-kunda i zasnął.
Było to niebezpieczne, bo gdyby obrócił się podczas snu, wpadłby do
kunda (stawu). Kiedy się obudził zauważył, że ktoś przeniósł jego
ciało [podczas snu] w bezpieczniejsze miejsce. Rozejrzał się dookoła
szukając osoby, która go przeniosła, ale ku swemu zdziwieniu nikogo
nie spostrzegł.
Następnego dnia poszedł do Dżagadiśa Dasa Baby we Vrindavan.
Gdy tylko złożył pokłon u stóp guru, ten krzyknął: „Co za głupiec z
ciebie. Śpisz, gdzie ci się podoba. Nie wiesz gdzie należy spać, a
gdzie nie.” Gauranga Das zrozumiał, że to Baba podniósł go ze
schodów Uddhava-kunda. Doświadczył, że Gurudeva podąża
wszędzie za uczniem i chroni go. Wzruszyło go to do łez.
Gauranga Das powiedział Babie o swym cierpieniu z powodu utraty
duchowych wizji po spotkaniu sadhu w Radha-kunda. Modlił się do
Baby o błogosławieństwa. Baba pobłogosławił go, a Gauranga Das
odzyskał wizje.
Dżagadiś Das Baba był zawsze bardzo ostrożny z obawy, aby nie
popełnić wobec kogoś obrazy. Święte osoby - takie jak on - często
unikają gości z powodu swego zaabsorbowania bhadżanem. Jednak
Baba zawsze uważał, żeby nie zawieźć nikogo, kto do niego
przychodzi. Jeśli ktoś mu to odradzał, on mówił:
-Nazywam się Dżagadiś Das, co oznacza sługę Dżagadiśa
(Pana). Szanuję każdego gościa jak Samego Dżagadiśa, który
przyszedł w Swojej formie. Czuję, że powinienem Mu służyć.
Mahaprabhu przysyła do mnie człowieka, żebym rozwiał jego
wątpliwości i dał mu odpowiednie wskazówki odnośnie
bhadżanu. Czyż nie popełniłbym obrazy wobec niego i
Mahaprabhu, jeśli nie usłużyłbym mu należycie?
Baba nie organizował katha [rozmowa na tematy religijne] lub patha
w swoim domu, żeby ludzie, którzy przychodziliby w tym czasie po
19
poradę nie wracali zawiedzeni. Przyjmował gości cały czas, oprócz
momentów, kiedy zatapiał się w lila-smarana. W środku rozmowy
sam zadawał czasami pytanie i odpowiadał na nie. Potem prosił
innych o wyrażenie opinii, bo nie chciał ich zwalczać, gdyby zostały
wyrażone wcześniej; a poglądy gości bywały odmienne. Po rozmowie,
kiedy ludzie chcieli już odejść on z obawą przyglądał się ich twarzom,
by przekonać się, czy odchodzą zadowoleni i usatysfakcjonowani, czy
nie. Kiedyś odwiedził go brat z Bengalu. Baba potraktował go bardzo
miło i dopytywał o jego dobytek. Kiedy powiedział, że umarła mu
żona, Baba rzekł:
-Łaska Boga! Jesteś teraz wolny i możesz przyjść do Vrindavan
wykonywać bhadżan.
Gdy brat odjechał pomyślał:
-Mój brat nie wyglądał na szczęśliwego, kiedy odjeżdżał.
Pewnie uraziłem go, gdyż zamiast okazania mu współczucia z
powodu śmierci żony, ja powiedziałem, że Bóg wyświadczył mu
przysługę.
Gdyby Baba wiedział, gdzie mieszka brat, poszedłby do niego i
przeprosił. Przed odejściem brat powiedział Babie, że odwiedzi go
znowu za dzień lub dwa. Baba chodził na stację codziennie przez
dwa-trzy dni czekając na niego z zamiarem przeprosin, ale
nadaremnie. Napisał więc list do przyjaciela w Vardhamana, prosząc
by zapytał jego brata czy mu wybaczył. Przyjaciel odpisał, że brat nie
był ani trochę urażony. Nie odwiedzał go ponownie, ponieważ nie
chciał mu przeszkadzać w jego bhadżanie. Odtąd pytał każdego gościa
o adres zanim zaczął dyskusję na tematy duchowe.
Baba nigdy nikogo nie krytykował. Również o nikim źle nie mówił.
Nie słuchał przemówień religijnych z obawy, że mówca mógłby
powiedzieć coś, co by mu się nie spodobało, albo czego by nie
aprobował, a to mogłoby spowodować krytykę mówcy.
We Vrindavan święte osoby często organizują uroczystości, by uczcić
różne święta, jak na przykład urodziny Ramy, czy Kryszny, ale Baba
nigdy
nie
zorganizował
żadnej
uroczystości,
ponieważ
przeszkadzałoby mu to w bhadżanie. Wielbiciele na ogół uważali za
swój obowiązek uczczenie dnia odejścia swojego guru. Baba
20
obchodził dzień odejścia swojego guru kupując jedną malapua [ciasto
z mąki pszennej, melasy i ghee] i rozdając po kawałku swoim
gościom jako prasada. Pewnego razu wielbiciel o imieniu Sinu Babu
dał mu 40 rupii, żeby mógł wspaniale uczcić odejście swego guru. Nie
mógł odmówić darowizny na cześć guru. Poszedł więc na bazar i
kupił melasę wartą 20 rupii, żeby przygotować malapua. Zostawił
melasę w swojej chatce i poszedł do pobliskiej studni, żeby umyć
stopy, ale zapomniał zamknąć drzwi chatki. Po powrocie zastał w
chacie kilka małp jedzących melasę. Baba śmiał się całym sercem
widząc ucztujące małpy. Nie było kwestii wypędzenia ich, gdyż były
to małpy z Vrindavan, które łaskawie przyszły na uroczystość odejścia
jego guru. Kiedy uczta się skończyła i małpy odchodziły, złożył im
pokłon.
Wieczorem, kiedy Sinu Babu przyszedł i zapytał o uroczystość, Baba
odpowiedział:
-Uroczystość była bardzo udana. Bardzo wiele małp Vaisznavów
ucztowało jedząc melasę. Uczta kosztowała jedynie 20 rupii. Oto
pozostałe 20 rupii, które z wdzięcznością zwracam. Jeśli chodzi
o prasadam, sprawdź w chatce. Powinno być jeszcze trochę
okruchów na ziemi.
Dżagadiś Das Baba był wolny od jakichkolwiek pragnień. Jednak
pewnego razu w jego umyśle pojawiło się pragnienie. Zapragnął, żeby
zbudowano piękne jezioro w kaliyadaha [Daha oznacza głębokie
miejsce w rzece] dla upamiętnienia rozrywki Kryszny z wężem o
imieniu Kaliya. Wspomniał o tym Kamini Babu, który był wtedy
zarządcą Radżaryszi Banamali Rayabahadura. Kamini Babu zaczął
zbierać datki na ten projekt. Bogaci ludzie chętnie dawali pieniądze.
Wdowa z rodziny Lala Babu podarowała 75 000 rupii, Radża
Hetamapury 25 000. Radżaryszi Banamali Ray zgodził się wziąć
odpowiedzialność za resztę wydatków. Praca nad mapą i obliczeniami
do budowy pięknego jeziora były konsultowane z Dżagadiśem Dasem
Babą. Jednak wkrótce Baba zauważył, że jezioro zajęło w jego umyśle
miejsce Kryszna-lila. To spowodowało, że rozłościł się na siebie i
poszedł na kilka dni do lasu. Ludzie go szukali, ale nikt nie mógł
znaleźć. Nagle, pewnego dnia powrócił. Kamini Babu poprosił o
pozwolenie na kopanie jeziora. Baba spoważniał i rzekł:
21
-Pragnienie wykopania jeziora przeszkadzało mi w bhadżanie.
Jeśli teraz zacznie się praca, mój bhadżan będzie skończony.
Nalegam więc, żeby nikt nawet o tym nie wspominał póki żyję.
Dżagadiś Das Baba był bardzo pokorny. Mahaprabhu powiedział w
swojej słynnej trinadapi śloce, że należy być pokornym niczym
źdźbło trawy oraz bardziej tolerancyjnym i wyrozumiałym niż
drzewo. Powinno się okazywać szacunek każdemu nie pragnąc
szacunku dla siebie. W przypadku Baby znaczenie śloki przyjęło
konkretną formę. Kiedy ktoś go pytał jak osiągnąć premę [boską
miłość], on odpowiadał:
-Żeby osiągnąć premę należy stać się ramką trinadapi-śloki. Im
bardziej ktoś kształtuje siebie zgodnie z tą śloką, tym bliżej
będzie premy, a kiedy ukształtuje siebie w całości na pewno
osiągnie premę.
Powiedział również:
-Zrealizujesz Krysznę tylko wtedy, gdy twój umysł będzie w
pełni wolny od jakichkolwiek pragnień, oprócz pragnienia
Kryszna-bhakti.
Święci siddha mogą opuścić swe ciało, kiedy zechcą. Dżagadiś Das
Baba poczuł takie pragnienie, gdy skończył sto lat. W tym czasie
mieszkał z nim Gauranga Das Baba Dżi. Z powodu miłości do niego
nie mógł opuścić ciała w jego obecności. Dlatego też poprosił go, by
poszedł mieszkać w Baraszanie i służył w Bhanukhara sarovara
[wielki staw] zamiatając i sprzątając wokół niego każdego dnia. Kiedy
odchodził, powiedział mu:
-Pamiętaj trzy rzeczy: Nigdy nie proś nikogo o nic. Nigdy
nikomu nie wyznawaj sekretu twojego serca. Nigdy nie chodź na
ucztę.
Gauranga Das zamieszkał w Baraszanie i pełnił regularną służbę dla
Bhanukhara Kunda. Po paru dniach Dżagadiś Das Baba pojawił się
przed nim w świetlistym ciele. Zobaczył go stojącego w pewnej
odległości. Kiedy Gauranga Das zaczął się do niego zbliżać, Baba
gestem ręki poprosił go, by tego nie robił, a potem znikł. Gauranga
Das Dżi zrozumiał, że Baba opuścił ciało. Przepełniony smutkiem
22
natychmiast wyruszył do Vrindavan. Po drodze dowiedział się, że
Baba opuścił ciało szóstego dnia, drugiej połowy miesiąca Aszadha
[1915 r.].
23
Rozdział III
Pandita Śri Ramakryszna Das Baba Dżi
Wcześniejszym
imieniem
Ramakryszny
Dasa
Baby
było
Ramapratapa. Ramapratapa urodził się w 1857 roku w rodzinie z silną
tradycją bhakti. Jego dziadek był vaisznavą w Ramanudża
sampradayi. Był siddhą w narayana kavaca [specjalna mantra
odnosząca się do Narayana] i wykazywał biegłość w śastrach.
Radżasimha, Maharadż Dżaipur, wyznaczył go opiekunem yuvaradży
(koronowany książę). Dał mu także dwie wioski jako jagira i
zbudował dla niego dom obok swego pałacu. Jego syn Lakszmi-
narayan był także wielkim wielbicielem. Opuścił on dom w młodym
wieku i poszedł do lasu, gdzie przez wiele lat wykonywał dżapa
Rama-mantry. Został pobłogosławiony darśanem Ramy i jego braci na
koniach. Rama poprosił go, żeby wrócił do domu i się ożenił. Jego
żona Kamala Devi urodziła Ramapratapę.
Ramapratapa miał zaledwie trzy lata, gdy zmarł jego ojciec. Jego
nadzwyczajna inteligencja i uwielbienie nauki pozwoliły mu nauczyć
się poprzez serce sutr Panini, sarasvata vyakarany oraz amara-koszy,
gdy miał zaledwie jedenaście lat.
Po ceremonii świętej nici w wieku jedenastu lat, spełnił Savitri-
puraszczarana i miał darśan Savitri Devi. Savitri Devi poleciła mu,
aby udał się do Vrindavany. Chciał tam pójść, ale matka mu nie
pozwalała. Jednak w wieku trzynastu lat udało mu się wymknąć z
domu. We Vrindavan mieszkał w pobliżu świątyni Govinda Dżi pod
opieką Gosvamiego ze świątyni.
Nawet po przybyciu do Vrindavany kontynuował naukę. Nauczył się
nyaya od Sudarśana Śastri ze świątyni Ranga Dżi, Śrimad
Bhagavatam od Nrisimha
dasa Dżi z Karauli-kuńja, a także Hari-
bhakti-vilasy
od Gopilala Gosvamiego. Kiedy uczył się
szatasamdarbha, czytał pięćdziesiąt rozdziałów ze Śrimad
24
Bhagavatam codziennie przed Gopeśvarem Mahadevą. Zakończył
edukację w wieku dwudziestu lat.
Następnie przyjął diksza i vesza od siddha Nityanandy Dasa Baba
Dżi’ego i otrzymał imię Śri Ramakryszna Das. Na ogół nazywano go
jednak Pandita Baba z uwagi na wykształcenie.
Z polecenia Gurudeva udał się na Govardhana, by nauczyć się tam
Kryszna-lila-smarana od siddha Śrikryszny Dasa z Govardhana.
Potem zamieszkał w Baraszana praktykując tam lila-smarana.
W Baraszanie mieszkał słynny Kirtaniya Gauracarana Das Baba Dżi.
Pandita Baba zaczął się od niego uczyć Bihagana kirtana. Stopniowo
jego zainteresowanie kirtanem wzrosło, a zaabsorbowanie w lila-
smarana zmalało. Gurudev zalecił mu, żeby zaprzestał nauki kirtanu i
oddał się całkowicie bhadżanowi. Jednak on nadal nie mógł się skupić
na bhadżanie. Gurudev polecił mu, żeby robił puraszczarana Kryszna-
mantry przez siedemnaście dni. Wykonywał puraszcarana w
Uddhava-kyari pod drzewem Kadamba. Przez pierwsze trzy dni
przyjmował jedynie mleko, następne dwanaście dni jedynie wodę, a w
pozostałe dwa dni nie przyjmował niczego, nawet wody.
Siedemnastego dnia miał darśan Śri Śri Radha-Kryszny.
Było to potwierdzone przez samego Babę, kiedy mieszkał w bagiczi
(mały ogród) należącym do Dau-Dżi. Obecnie jest tam siedziba
Vrindavana Research Institute w Ramanareti. Tego dnia leżał w
szopie z blachy w bagiczi. Paru wielbicieli takich jak Priyaszarana
Baba, Kripasindhu Baba, Lalita Mohan Gosvami i inni siedzieli
nieopodal i rozmawiali o puraszczarana, którą wykonał Baba. Jeden z
nich powiedział, że Baba miał darśan z Kryszna-Balarama po
puraszczaranie, gdy Baba nagle powiedział:
-Nie, nie z Kryszna-Balarama, ale z Radha-Kryszna.
Potem dodał:
-Radha i Kryszna powiedzieli: ‘Jesteśmy z ciebie zadowoleni.
Powiedz nam czego byś chciał?’ Odpowiedziałem: ‘Nie wiem
czego chcę oprócz waszego szczęścia.’ Następnie Radha i
Kryszna uśmiechnęli się i znikli.
25
Po tym wydarzeniu Baba zamieszkał w jaskini Raghava w Puczari, w
tylnej części Giriradża. Kiedyś mieszkał tam towarzysz Czaitanyi
Mahaprabhu o imieniu Raghava Pandita. Dzięki łasce Radha-Kryszna
Baba stał się teraz siddha w lila-smarana. Od 2 rano do 2 po południu
praktykował lila-smarana w jaskini, potem wychodził. W tym czasie
stał już przed jaskinią tłum sadhus. Szukali porad na temat bhadżanu.
Baba usuwał ich wątpliwości i trudności. Potem była patha i kirtan,
które trwały do nocy. W nocy Baba wychodził na madhukari.
Po pewnym czasie zaabsorbowanie Baby w lila-smarana stało się tak
głębokie,
że
uniemożliwiało
przestrzeganie
jakiegokolwiek
codziennego toku zajęć. Nikt nie wiedział, kiedy zasiądzie do
smarana, a kiedy wyjdzie z jaskini. Czasami pozostawał pochłonięty
smarana przez dwa, czy trzy dni i nie wychodził na zewnątrz nawet na
madhukari. Sadhu, którzy gromadzili się przed jego jaskinią byli
pozbawieni jego towarzystwa.
Pewnego razu, w takim okresie, w odwiedziny przybyła jego matka z
Dżaipur. Musiała siedzieć przed jaskinią i czekać na niego przez dwa
dni. Trzeciego dnia, kiedy wyszedł z jaskini, poszedł od razu na
madhukari nawet na nią nie spojrzawszy. Matka szła za nim przez
pewien czas szlochając i płacząc. Nawet wtedy nie odwrócił się, aby
na nią spojrzeć. Matce nie pozostało nic jak wrócić do domu i ze
złamanym sercem udała się w podróż powrotną.
Gdy jego matka odeszła, Baba zaczął mieć trudności w lila-smarana i
czuł się zniecierpliwiony. Poszedł do Kryszny Dasa Baby i zapytał o
powód. Baba rzekł:
-Powód jest oczywisty. Popełniłeś obrazę przeciwko swojej
matce.
Baba napisał list do matki z przeprosinami i z prośbą, żeby przyszła
do niego, do Vrindavan. Wynajął jej osobny pokój w jednym domu w
Puczari, w którym żyła do śmierci. Opiekował się nią i robił wszystko
co możliwe by była szczęśliwa. Gdy tylko zaczął jej służyć odzyskał
śakti lila-smarana.
26
Matka Baby była również wielbicielką. Kryszna może wybaczyć
każdą obrazę popełnioną przeciwko niemu, ale nigdy nie wybacza
obrazy popełnionej przeciwko swojemu wielbicielowi.
Po pewnym czasie powstał konflikt w Gaudiya Vaisznava Sampradayi
odnośnie Gaura-mantry. Jedni uważali, że osobna Gaura mantra była
konieczna, a drudzy, że nie była konieczna, bo Gaura był Kryszną.
Pandita Baba nie chciał się angażować w ten konflikt. Dlatego też
udał się do Baraszany, by żyć w Mora-kuti, odosobnionym miejscu na
wierzchołku góry Baraszana. Żył tam przez osiem lat. Kiedy konflikt
się zakończył, powrócił do jaskini.
Pewnej zimowej nocy spał w jaskini z zamkniętymi drzwiami. Piec na
węgiel drzewny ogrzewał wnętrze. Rankiem, gdy Baba się obudził,
zauważył, że znajduje się poza jaskinią. Było oczywiste, że ktoś go z
niej wyniósł, aby uratować od ulatniającego się gazu. Nie było w tym
nic nadzwyczajnego, ponieważ, jak powiedzieliśmy wcześniej,
opiekuni duchowi we Vradży często przychodzą, by pomagać
sadhakom, gdy ci mają problemy.
Innego razu, duchowa pomoc przyszła do Baby, kiedy jacyś ludzie z
innej sampradayi próbowali go zranić. Generalnie Baba był
szanowany przez aczaryów wszystkich sampradayi Vradży z powodu
swojego oddania, mądrości i wszechstronności. Był biegły w śastrach
wszystkich sampradayi i był także obeznany ze sposobem ich praktyk
religijnych. Pandita Amolaka Rama Śastri i Baba Hamsadas z
Nimbarka Sampradayi, Śri Sudarśanacarya, Śri Dulari Prasada Śastri i
Ganapati Śastri z Ramanudża Sampradayi, Samkarszana Das Dżi z
Ramananda Sampradayi, Śri Puruszottama Bhatta Dżi, sławny uczony
i katha vaczaka z Puszti Sampradayi- wszyscy oni przychodzili do
niego po poradę odnośnie śastr albo praktyk religijnych, a Baba
zawsze odpowiadał zgodnie z filozofią i praktyką ich własnej
sampradayi. Nawet Pranagopala Gosvami, będący potomkiem
Nityanandy Prabhu i największym przedstawicielem filozofii Gaudiya
Vaisznawa w owym czasie; także Śrimad Bhakti Siddhanta Sarasvati
Maharadż, założyciel i prezydent Misji Gaudiya, darzył go bardzo
wielkim szacunkiem i przychodził do niego po poradę.
27
[O tym, że Śrimad Bhakti Sidhanta Sarasvati Gosvami bardzo go
szanował, świadczy fakt, że podczas Vradżamandala parikramu
zorganizowanym w 1932, na którym był obecny również autor,
polecił wszystkim uczestnikom odwiedzić Babę i przyjąć jego
darśan.]
Jednak kilku ortodoksyjnych i złośliwych ludzi z pewnej sampradayi
zaczęło mu zazdrościć. Pewnego razu próbowali zniesławić Śri Rupę i
Śri Sanatanę, najbardziej szanowanych Aczaryów Gaudiya
Sampradayi, nauczając, że pierwotnie należeli oni do ich sampradayi,
ale byli z niej wyrzuceni z powodu złego prowadzenia się. Baba ostro
ich skrytykował. Poczuli się bardzo upokorzeni i planowali go zabić.
Pewnego dnia ukryli się w pobliżu jego jaskini. Chcieli go
zaatakować, gdy będzie szedł na madhukari. Kiedy Baba wyszedł z
jaskini i zmierzał do wioski na madhukari, zobaczyli, że podąża za
nim lew - niczym oswojony pies. Kiedy Baba doszedł do wioski, lew
ukrył się w okolicy samadhi gosvamich, po prawej stronie wioski.
Gdy Baba wracał do jaskini, lew znowu podążał za nim aż do jaskini,
a potem zniknął. Niegodziwcy byli zaskoczeni i przerażeni.
Zrozumieli, że Baba jest siddha mahapuruszą i ich wroga postawa w
stosunku do niego przemieniła się w postawę miłości i oddania.
Pewnego razu, kiedy Baba wykonywał bhadżan w jaskini, na jego
ciało wpełzł jadowity wąż i owinął się wokół szyi, jednak Baba
spokojnie kontynuował bhadżan. Po jakimś czasie wąż spełzł z jego
ciała i zniknął. W nocy Baba usłyszał głos mówiący: „Opuść tę
jaskinię.” Baba natychmiast opuścił jaskinię i zamieszkał w Szyama-
kuti koło Kusum-sarovara.
Pandita Baba nigdy nie dał nikomu diksza. Natomiast wielu ludzi,
którzy otrzymali od niego instrukcje w bhadżanie, uważali go za
swojego śiksza guru. Byli wśród nich Śri Gauranga Das Dżi, Śri
Priyaśarana Das Dżi, Śri Kripasindhu Das Dżi, Śri Wisznu Das Dżi,
Śri Kesiava Das Dżi i Śri Lalita Mohan Gosvami. Były też osoby nie
inicjowane uznające go za swego guru, jak na przykład Thakura
Kusiala Simha Dżi z Gidżagarha.
28
Gauranga Das Baba Dżi, który wcześniej nazywał się Dhirendra
Natha Czakravarti był synem bogatego ziemianina z Kalkuty. Był
błyskotliwym studentem ze Scottish Church College (College
Kościoła Szkockiego) w Kalkucie. Wyrzekł się świata w wieku
dwudziestu lat. Przyjął diksza od siddha Śri Ram Dasa Baba Dżi’ego
Maharadża z Kalkuty i przybył do Vrindavan. We Vrindavan zaczął
wykonywać bhadżan pod przewodnictwem Siddha Śri Dżagadiśa
Dasa Baby. Jego bhakti-bhava i nadzwyczajna inteligencja wywarły
duże wrażenie na Śri Dżagadiśu Dasie Babie. Polecił mu studiować
śastry u Pandity Baby. Pandita Baba bardzo się nim zainteresował i
zaczął go uczyć. Po pewnym czasie Gauranga Das uzyskał
mistrzostwo w Śrimad Bhagavatam, Sata-Samdarbha i innych bhakti-
śastrach. Następnie Pandita Baba poprosił go, żeby brał jedną książkę
za drugą i omawiał je w obecności sadhu, którzy znowu zaczęli do
niego przychodzić wieczorami. Przemówienia zaczęły przyciągać
tłumy ludzi i stały się regularną częścią wieczoru w planie dnia Baby.
Priyaśarana Baba był młody, gdy przybył do Vrindavany z krótką
wizytą. Studiował wówczas w Varanasi. Po spotkaniu z Pandita Babą
poczuł do niego taką sympatię, że postanowił pozostać we Vrindavan.
Mimo że był już inicjowany w Nimbarka Sampradayi, przyjął Babę
jako swego śiksza guru i zaczął wykonywać bhadżan pod jego
przewodnictwem. Baba instruował go zgodnie ze sposobem czczenia i
medytacji jaki istniał w Nimbarka Sampradayi. Tak jak Gauranga Das
stał się sławnym siddha mahatmą i przywódcą Gaudiya Vaisznava
Sampradayi, tak Priyaszarana Baba stał się wybitnym mahatmą
Nimbarka Sampradayi.
Mniej więcej w tym samym czasie przybył też Kripasindhu Das Baba.
Baba tak bardzo go pokochał z powodu jego oddania, że zaakceptował
go jako swego towarzysza i sługę na całe życie. Zrobił on wielki
postęp w bhadżanie pod przewodnictwem Baby. Stał się tak
zaawansowany i czuł do Baby tak wielką wewnętrzną sympatię, że
mógł znać jego myśli nawet wtedy, gdy przebywał daleko. Pewnego
razu Baba zachorował. Osłabł do tego stopnia, że nie mógł mówić.
Poczuł pragnienie i zaczął prosić o wodę mówiąc: „aaa, aaa”, czego
ludzie obok nie mogli zrozumieć. Kripasindhu poszedł w tym czasie
na madhukari. On także poczuł się bardzo spragniony. Wypił kilka
29
razy wodę, ale pragnienia nie dało się ugasić. Zrozumiał intuicyjnie,
że Baba chce pić. Pośpiesznie wrócił do Baby i dał mu wody. Jego
pragnienie zostało automatycznie ugaszone wraz z pragnieniem Baby.
Pewnego razu Baba miał ostry ból zęba. Wezwany lekarz do
wyrwania zęba zapytał Babę:
- Który ząb cię boli, Baba?
- Nie wiem - odpowiedział Baba.
Lekarz się zaśmiał i powiedział:
- W takim razie kto wie, Baba?
- Kripasindhu wie.
Kripasindhu wskazał zęby, które należało wyrwać.
W 1918 Pandita Baba miał grypę. Zabrano go do Vrindavan na
leczenie. Przez osiem lat żył we Vrindavanie w różnych miejscach. W
1926 zamieszkał w Dau Dżi’s Bagiczi, gdzie dożył ostatnich dni.
Wisznudas przybył do Baby, kiedy przeprowadził się on do Dau Dżi
Bagiczi. W tym czasie miał zaledwie czternaście lat. Został wysłany
przez swojego guru Śri Yadunandana Dasa Baba Dżi’ego z Surya-
kundy, by służyć wiekowemu Pandita Babie oraz wykonywać
bhadżan pod jego przewodnictwem. Całą drogę z Surya-kunda do
Vrindavany przebył pieszo. Ponieważ było bardzo ciepło, po drodze
nabawił się gorączki. Kiedy dotarł do Dau Dżi’s Bagiczi, gorączka
była tak wysoka, że położył się obok studni. Baba wyszedł ze swojego
pokoju wieczorem, kiedy przyszedł czas na madhukari. Wisznudas
złożył pokłon do jego stóp. Baba powiedział:
- Witaj Wisznudas, chodźmy na madhukari.
- Baba, mam wysoką gorączkę - powiedział Wisznudas.
- Co z tego? - rzekł Baba.
Wziął go za rękę i zabrał ze sobą. Kiedy Baba dotknął jego ręki,
Wisznudas poczuł, że jego gorączka i zmęczenie odeszły. Baba już
nigdy go nie opuścił. Wisznudas pozostał z Babą do końca, podążając
za nim jak cień, gdziekolwiek szedł. Wiele zyskał dzięki towarzystwu
Baby. Baba był zaabsorbowany lila nawet wtedy, gdy wychodził na
madhukari z Wisznudasem. Jego wewnętrzne doświadczenie było
czasami przenoszone na Wisznudasa jak prąd elektryczny, poprzez
30
jego dotyk. Baba często trzymał jego ramię bądź bark, kiedy
wychodził ze swojego pokoju.
Pewnego razu w czerwcu Baba wracał z Wisznudasem po madhukari
do swojego kuti, opierając swoją lewą rękę na jego prawym ramieniu.
Nagle Wisznudas spostrzegł, że otoczenie się zmieniło. Gorący
czerwcowy wiatr przemienił się w chłodny i kojący zimowy wietrzyk,
a dookoła rozchodził się słodki zapach wiosennych kwiatów kadamba.
Wisznudasowi wydawało się, że został przeniesiony w stan błogiego
szczęścia. Powiedział:
-Baba! Co to jest?
Baba odpowiedział:
-Dzięki łasce Radharani ujrzałeś na moment prawdziwą naturę
Vrindavany. Vrindavana jest boska. Tylko wydaje się ziemska.
We Vrindavanie wszystkie pory roku istnieją razem służąc
Radzie i Krysznie zgodnie z Ich życzeniem. Kiedy serce sadhaki
jest oczyszczone bhadżanem, widzi wtedy duchową Vrindavanę
i lila, które się tu wiecznie odbywają.
Thakura Kusiala Simha był wielkim dżagiradarą z Radżasthanu i
najwyższym sędzią sądu Dżaipur. Był także bardzo uczony i pobożny.
Niczego się nie bał i miał silną wolę. Zrezygnował ze stanowiska
najwyższego sędziego i przyszedł do Baby z intencją porzucenia
wszystkiego i zostania sadhu. Poprosił Babę, by mu dał vesza
[waisznava sannyasa]. Baba rzekł:
-Nie musisz porzucać wszystkiego. Czy nie jest możliwe
wykonywanie bhadżanu będąc jednocześnie głową rodziny?
Moje dni już minęły. Nadchodzą złe czasy. Sadhu będą robić
wszystko, co robią grihasthowie. Będą budować pałace, mieć
konta w banku i żyć luksusowo. Lepiej jest zostać w domu i po
cichu robić bhadżan. W ten sposób nie będziesz znany jako
święty i nikt nie będzie przychodzić, by ci przeszkadzać.
Kusiala Simha Dżi porzucił ideę stania się sadhu w tradycyjnym
sensie. Przybywał do Vrindavan jeden-dwa razy na miesiąc i wracał
do Dżaipur po pewnym okresie przebywania w towarzystwie Baby.
31
Thakura Hari Simha był dżagiradarą Nimoniyi w stanie Dżaipur. Tak
jak Kusiala Simha Dżi, także uważał Babę za swojego guru i zwykł
przychodzić do niego dla sat-sangi. Kiedyś rzekł do Baby:
- Baba, moja żona jest poważnie chora. Astrologowie
powiedzieli, iż gwiazdy jej nie sprzyjają i że wkrótce umrze.
Lekarze także stracili wszelką nadzieję. Łaskawie poradź, co
powinna zrobić w swoich ostatnich dniach, by osiągnąć
wyzwolenie.
Baba rzekł:
-Niech czyta Śrimad Bhagavatam. Gwiazdy zaczną jej sprzyjać.
Gwiazdy nie sprzyjają jedynie tym, którzy nie są oddani Panu.
Natomiast są przyjazne i służą tym, którzy są oddani.
- Ale ona jest za słaba, żeby czytać Bhagavata- powiedział Śri
Hari Simha Dżi.
- Więc ty możesz jej czytać.
Thakura Hari Simha zaczął czytać swej żonie Bhagavata. Gwiazdy
rzeczywiście zaczęły jej sprzyjać. Wyzdrowiała i żyje do dziś (1992
rok- tł.).
Pranagopal Gosvami przybywał do Vrindavany z Kalkuty co rok i
czytał przez miesiąc Śrimad Bhagavatam oraz inne pisma-bhakti
przed Babą. Pewnego razu, przed planowanym czasem jego
przybycia, Baba zaczął z obawą dopytywać o niego każdego
przybysza. Ludzie byli tym zaskoczeni i mówili:
-Baba, co cię tak niepokoi? On przyjdzie o wyznaczonej porze
po południu. Jest dopiero około 12.
Ale Pranagopal przybył dzień później z powodu zderzenia pociągu w
Bamarauli. Setki ludzi, którzy jechali tym samym pociągiem, co on,
zginęło. Przedział, w którym jechał ze swoją grupą ocalał, podczas
gdy przedziały przed i za zostały kompletnie zmiażdżone. Kiedy
Pranagopal przybył do Vrindavany powiedział, że niepokój Baby
uratował go i jego grupę, inaczej ich przedział nie byłby bezpieczny i
zostałby zmiażdżony tak jak pozostałe.
Pranagopal Gosvami był sławny ze swej mądrości i mistrzowskiego
prezentowania świętych pism. Był powszechnie uważany za
ostateczny autorytet w sprawach religijnych. Kiedykolwiek ktoś miał
32
jakieś wątpliwości bądź trudności, przychodził do Pranagopala
Gosvamiego po radę. Natomiast, gdy sam Pranagopal Gosvami miał
jakiekolwiek wątpliwości czy trudności, szukał pomocy u Baby. Baba
zawsze rozwiązywał jego problemy. Wystarczyło samo odwiedzenie
Baby, bez przedstawiania problemu. Sama jego obecność wystarczyła,
by w umyśle pojawiło się właściwe rozwiązanie.
Jeszcze bardziej tajemniczy był sposób, w jaki pewnego razu Baba
rozwiązał problem Gaurangi Dasa Baba Dżi’ego odnośnie komentarza
do sutry „anandamayo-abhyasat”. W tym czasie Baba mieszkał w
jaskini w Ramanareti, która jest znana jako Madanamohana-ki-tibari.
Gauranga Das poszedł do Baby i przed jaskinią powiedział mu o
swoim problemie. Usłyszał jak Baba podaje rozwiązanie problemu z
wnętrza jaskini. Potem zapytał Gaurangę Dasa:
- Czy zrozumiałeś?
- Tak, Baba - odpowiedział Gauranga Das.
Kiedy Gauranga Das wracał do swego kuti, był zdziwiony widząc
Babę idącego w przeciwnym kierunku z Amolaka Rama Śastri.
Gauranga Das powiedział:
- Baba, właśnie byłem przy twojej jaskini. Miałem pewien
problem z sutrą i ty go rozwiązałeś. Jak to możliwe, że teraz
widzę cię tutaj?
Baba, unikając odpowiedzi, rzekł:
- We Vrindavanie żyje wielu świętych siddha, którzy są
niewidzialni. Pomagają będąc niedostrzeżeni sadhakom w ich
problemach.
Pandita Baba był żywym przykładem „trinadapi sunicena” ze śloki
Czaitanyi Mahaprabhu, według której powinno się być bardziej
pokornym niż źdźbło trawy oraz powinno się szanować każdego bez
pragnienia szacunku dla siebie. Kiedykolwiek Baba szedł na religijne
zebranie, na którym odbywało się katha lub kirtana, siedział z tyłu - za
innymi. Nikt nie miał odwagi, by poprosić go, żeby usiadł z przodu.
Nigdy nikomu nie pozwalał dotykać swoich stóp. Pewien mieszkaniec
Biharu miał silny ból brzucha. Ktoś mu powiedział we śnie:
-Jeśli potrzesz pył ze stóp Pandity Baby, twoja choroba będzie
uleczona.
33
Osoba ta dała mu też adres Pandity Baby. Człowiek ten przybył do
Vrindavany. Spotkał Pandita Babę w Banakhandi, gdy Baba wracał do
swego kuti po madhukari. Chciał dotknąć jego stóp, ale Pandita Baba
skarcił go za to. Człowiek poczuł się bardzo zmartwiony i
zawiedziony. Ktoś polecił mu, żeby poszedł do Kripasindhu Baby.
Kripasindhu Baba polecił mu, żeby wziął szczyptę kurzu odcisku
stopy Baby, kiedy on wyjdzie na śauca [potrzeba fizjologiczna]
następnego ranka. Tak też zrobił. Został wyleczony z choroby
natychmiast po wtarciu sobie w czoło kurzu ze stóp Baby.
Inny człowiek z Biharu, cierpiący na tę samą chorobę, również
przyszedł do Baby i zwrócił się do niego tymi słowy:
-Baba, przybyłem z Biharu. Cierpię z powodu dokuczliwego
bólu brzucha. Jeśli łaskawie pozwolisz, bym mógł dotknąć kurzu
z twych stóp, jestem pewny, że zostanę uzdrowiony.
Baba rzekł:
-Zostaniesz uzdrowiony nie dzięki kurzowi z moich stóp, ale
dając mi kurz z twych stóp.
Mówiąc to, wziął kurz z jego stóp i wtarł go sobie w czoło. Choroba
tego człowieka także zniknęła.
Pewnego razu człowiek, który zobaczył jak Rama Das Baba Dżi
Maharadż z aśramu Pathabari z Kalkuty dotyka stopy Pandity Baby,
powiedział do niego:
-Jeśli pozwalasz wielkiemu świętemu jak Rama Das Baba Dżi
dotknąć swoje stopy, dlaczego nie pozwalasz nam ?
Baba odpowiedział:
- Rama Das Baba Dżi jest mahatmą. Kiedykolwiek on dotyka
mych stóp albo prosi mnie bym dotknął jego stopy, muszę się
zgodzić.
Baba był zazwyczaj uprzejmy dla swoich gości. Jednak, gdy ktoś
przychodził do niego z jakąś materialną propozycją, albo robił coś
niezgodnie z zasadami zachowania vaisznawa, wtedy się złościł.
Pewnego razu przybył do niego Radża z całą swoją świtą. Przyniósł ze
sobą torbę pełną złotych mohurów. Położył torbę przed Babą i usiadł.
Baba zapytał:
- Co to jest?
34
- Złote mohury, Baba. Możesz zrobić z nimi co chcesz-
odpowiedział Radża.
- Nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Daj je komuś innemu-
rzekł Baba.
- Ale ja przyniosłem je dla ciebie, Baba. Musisz je przyjąć-
powiedział Radża nieco rozkazującym tonem.
Baba się wściekł. Obsypał go potokiem zniewag i nakazał mu, by
przestał. Jednak Radża dalej się upierał. Wtedy Baba krzyknął:
-Jeśli natychmiast nie odejdziesz wraz ze swoją torbą, to
roztrzaskam sobie głowę.
Już chciał uderzyć głową o ziemię, gdy Radża wstał, wziął swoją
torbę i odszedł. Radża utrzymywał przyjazne stosunki z Vradżabasi
Panditą. Opowiedział mu całą historię i rzekł:
- Co z niego za siddha mahatma? Chciałem zrobić jakąś służbę
dla niego, a on mnie zganił i obrzucił mnie tysiącem zniewag.
Jaki miał interes w tym, by mnie tak obrażać?
Vradżabasi powiedział:
- Wina była po twojej stronie. To, co według ciebie było służbą
dla Baby, w rzeczywistości było szkodą. Obstawałeś przy
zrobieniu szkody. Dlatego Baba się zdenerwował. Popełniłeś
wobec niego obrazę i spowodowałeś tym samym gniew Pana,
który nigdy nie wybacza obrazy popełnionej wobec Swojego
wielbiciela. Możesz uwolnić się od popełnionej obrazy, jeśli
pójdziesz ze mną i zrobisz jak powiem. Jeśli to zrobisz,
przekonasz się jakie ma on miękkie serce i jaki jest uprzejmy.
Radża zgodził się zrobić to, co polecił Vradżabasi. Poszli razem do
Baby następnego dnia. Radża nie wziął ze sobą świty i nie włożył
królewskich szat. Poszedł jak zwyczajny człowiek z tilakiem na czole,
tulasi-kanthi dookoła szyi i z woreczkiem na korale do intonowania,
dzięki czemu wyglądał jak wielbiciel vaisznava.
Radża i Vradżabasi złożyli dandavat [pokłon] przed Babą i usiedli.
Baba spytał o samopoczucie pandity, a ten rzekł:
- Dowiedziałem się, że Radża bardzo cię wczoraj zaniepokoił.
Jestem pewien, że przyjdzie, by naprawić swój błąd.
Baba powiedział:
- Nie, nie. On nie popełnił żadnej obrazy. Był bardzo dobry.
Mimo, że jest Radżą, to słuchał moich obelg nic nie mówiąc.
35
Obraziłem go dla jego dobra. Gdybym przyjął jego torbę i użył
jej zawartości do służby vaisznawom, zatrułoby to ich umysły.
Poza tym, byliby oni nękani przez złodziei i rozbójników. Radża
musiałby cierpieć za spowodowanie takiego stanu rzeczy.
Radżę poruszyły te słowa. Upadł do stóp Baby i rzekł:
- Baba, to ja jestem tym niemądrym Radżą. Łaskawie wybacz mi
obrazę, którą popełniłem.
Pewnego razu Gauranga Das Baba Dżi poszedł nad Radhakunda. Miał
zamiar zostać tam na noc i odejść następnego ranka. Pewien sadhu z
Baula sampradayi namówił go, by przenocował u niego. Jego
prawdziwym zamiarem było nawrócić Gaurangę Dasa na swoją wiarę,
w której towarzystwo kobiet było główną częścią sadhany.
Potraktował go należycie, dał mu dobre rzeczy do jedzenia i
przygotował posłanie. Kiedy Gauranga Das spał, poczuł miękki dotyk
kobiety masującej jego stopy. Raptownie wstał, zganił kobietę oraz
sadhu i wyruszył do innego miejsca. Sadhu obawiał się, że wcześniej
czy później Gauranga Das opowie Pandicie Babie o tym, co się
wydarzyło i wtedy będzie musiał opuścić Vradżę. Uważał, że
prawdopodobnie Baba nie uwierzy w to, co mówi Gauranga Das, jeśli
wcześniej nastawi Babę przeciw niemu. Nazajutrz poszedł do niego i
powiedział:
- Baba, myślisz, że Gauranga Das jest dobrym sadhu. Nie wiesz,
że po kryjomu przebywa w towarzystwie kobiet.
Baba nie mógł tego tolerować. Wściekł się. Wykrzyknął:
- Ty demonie! Masz czelność oczerniać wielkiego świętego,
jakim jest Gauranga Das. Nie wiesz jakie będą tego
konsekwencje. Umrzesz śmiercią wyjącego psa. Odejdź. I tak
jak mówiłem- umrzesz jak pies.
Wkrótce został ugryziony przez wściekłego psa i umarł wyjąc jak
pies.
Vairagya [wyrzeczenie] Baby była niezrównana. Jedyne rzeczy jakie
miał w swoim kuti to langoti [mały kawałek materiału noszony, by
zakryć genitalia], bahirvasa [materiał do zakrycia bioder], karava
[gliniany dzbanek] i parę książek. Jeśli cokolwiek oprócz tych rzeczy
zostało przyniesione i pozostawione w jego kuti przez kogokolwiek,
wtedy Baba złościł się i wyrzucał tą rzecz. Pewnego razu podczas
36
sezonu letniego Priyaśarana Baba przyniósł nowy dzban pełen wody i
zostawił go w kuti. Baba zobaczył dzban po powrocie z madhukari.
Natychmiast wyniósł go na zewnątrz i rozbił. Zapytał Priyaśaranę:
- Po co go przyniosłeś?
- Przyniosłem go, bo jest bardzo ciepło, a ty ciągle prosisz o
wodę - odpowiedział Priyaśarana.
- Wiem, że przyniosłeś go, żeby nie nosić wody ze studni, lecz
zapewne nie wiesz głupcze, że to zakłóci mój bhadżan
przyciągając tutaj innych do picia wody.
Pewnego razu Baba zachorował. Vaidya polecił mu wziąć
makaradhvadża. Vaisznava Śyamasundar Das, sługa Baby, jonizował
makaradhvadża z pomocą kharali [kamienny dzban w kształcie łódki]
i lorhi [długa i okrągła sztabka kamienna do mielenia lekarstwa w
kharali]. Gdyby Baba dowiedział się, że jakiś vaisznava tak się dla
niego poświęca, przestałby przyjmować makaradhvadża. Tak więc
Śyamasundar wykonywał jonizację, gdy Baba wychodził na
madhukari, a kharalę i lorhi trzymał przed nim w ukryciu. Tak się
stało, że lorhi się złamało i Śyamasundar poprosił Kusialę Simha
Dżi’ego, by dał mu nowe. Pewnego dnia Baba zobaczył jak Kusiala
Simha Dżi daje coś owiniętego w papier Śyamasundarowi. Gdy
Kusiala Simha Dżi odszedł, zapytał Śyamasundara, co on mu
przyniósł.
- Nic takiego, Baba, tylko małe lorhi do mielenia
makaradhvadży - powiedział Śyamasundar.
Baba się podniósł, a jego twarz stała się czerwona ze złości. Podniósł
swoją karavę i torbę madhukari i powiedział:
- Tylko małe lorhi! Zostań tu z lorhi, ja odchodzę.
Gdy już miał odejść, Śyamasundar padł do jego stóp i rzekł:
- Baba! Popełniłem obrazę. Łaskawie wybacz mi, w innym
wypadku umrę.
- W takim razie idź i natychmiast oddaj lorhi.
Śyamasundar natychmiast poszedł do Kusialy Simha Dżi’ego i oddał
mu lorhi. Wtedy gniew Baby minął.
Baba przyjmował madhukari tylko od Vradżabasich. Nawet od
Vradżabasich nie przyjmował niczego przyniesionego spoza Vradży.
Pewnego razu ktoś przyniósł duże ilości parabala [rodzaj warzywa]
37
dla Narahari Dasa Baba Dżi’ego z Radhakund. Narahari Das posłał
trochę parabala do Pandity Baby. Pandita Baba powiedział
człowiekowi, który przyniósł parabala:
- Powiedz Narahari Babie, żeby mi nie przysyłał niczego, co jest
przyniesione spoza Vradży.
- Baba, co zaszkodzi, gdy przyjmiesz coś przyniesionego spoza
Vradży? - spytał człowiek, który przyniósł parabala.
Baba odpowiedział:
- Czy wykonujesz bhadżan? Gdybyś wykonywał bhadżan, to
zrozumiałbyś, jaką szkodę czyni przyjmowanie czegokolwiek,
co zostało przyniesione spoza Vradży.
Zwykła osoba może mieć pewne kłopoty, żeby to zrozumieć, ale Baba
nie był zwykłą osobą. Był on świętą osobą, a jego serce było czyste i
całkowicie zaabsorbowane Vradżą i Vradża-lila. Nie było w nim
miejsca na nic, co nie było cząstką Vradża-lila lub w jakikolwiek
sposób było związane z czymkolwiek spoza Vradży. Każda taka rzecz
była dla niego nie do przyjęcia, jak czarna plama na białej tkaninie.
Baba nie przyjmował także prasada ze świątyń, w których służba dla
bóstw była wykonywana dzięki pomocy finansowej światowych ludzi.
Pewnego razu Kusiala Simha Dżi przyniósł prasadam od Govinda Dżi
z Dżaipur razem z girlandą z kwiatów, którą nosił Govinda Dżi. Baba
założył girlandę z przyjemnością, a przyjął tylko odrobinkę prasadam,
by uniknąć popełnienia obrazy; resztę rozdał vaisznawom. Powiedział
do Kusiala Simha Dżi’ego:
-Nigdy więcej nie przynoś prasadam od Govinda Dżi’ego. Tylko
Govinda Dżi może je strawić.
Seva Govinda Dżi’ego było finansowane przez Maharadża z Dżaipur.
Możemy nie rozumieć jak prasadam finansowane przez osobę oddaną
światowym uciechom jest niekorzystne dla duchowego zdrowia
sadhaki. Jednak jest to fakt przez sadhaków wielokrotnie
potwierdzony. Subtelności świata duchowego są poza zrozumieniem
naszych materialnych umysłów. Jeśli ktoś dał Babie świadomie lub
nieświadomie do jedzenia coś, co nie pochodziło z właściwego źródła,
mógł on to łatwo wykryć poprzez subtelny niepokój umysłu jaki ów
38
pokarm powodował. Dalsze dociekania o źródle zawsze potwierdzały
podszepty jego intuicji.
Pewnego razu Radżaryszi Banamali Rai Bahadura posłał Babie
prasadam od swojego bóstwa Śri Vinodi Lala. Baba wziął tylko jego
odrobinę, a resztę rozdał innym. W nocy Vinodi Lala rzekł do niego
we śnie:
-Dlaczego nie przyjąłeś mojego prasada? Moja seva jest
finansowana z zarobków mojej nieruchomości.
Była to prawda, gdyż nieruchomość, z której pochodził dochód dla
sevy Vinoda Lala, była pod Jego imieniem. Następnego ranka Baba
poszedł z Govardhana do świątyni Vinodi Lala we Vrindavanie i
poprosił o Jego prasadam. Najadł się do syta. Po tym wydarzeniu
Vinodi Lala nie miało już nigdy powodów, by narzekać na Babę.
Jak każdy siddha mahatma, Baba umiał sprawiać cuda, ale starał się
tego unikać z obawy, że stanie się znany jako siddha purusza. Gdy
okoliczności zmusiły go do dokonania cudu, próbował wytłumaczyć
w jakiś sposób, że to nie on go dokonał. Pewnego razu, z okazji
śmierci swojej matki, Pranagopal Gosvami przysłał mu 200 rupii,
żeby nakarmić vaisznawów. Baba przygotował ucztę, na którą została
zaproszona określona liczba vaisznawów. W tym samym dniu przybył
Rama Das Baba Dżi wraz z grupą bengalskich vaisznavów z Kalkuty.
Rama Das Baba wysłał Pandita Babie wiadomość, że odwiedzi go w
aśramie wraz ze swoimi towarzyszami wieczorem, by wykonywać
Gaura Gadadhara kirtan. Niezmienna instrukcja Baby do Kripaisndhu
Baby nakazywała, że jeśli do aśramu podczas uczty przyszedł
jakikolwiek vaisznava, to musi być nakarmiony wraz z innymi.
Dlatego też przygotowywano zawsze dodatkowe pożywienie dla 10
czy 12 osób. Jednak w grupie Ram Dasa Baby było około 300
vaisznavów. Nie udałoby się ich wszystkich nakarmić ograniczoną
ilością pożywienia jaka została przygotowana. Kripasindhu Baba
wyjawił Pandita Babie swoje zaniepokojenie sytuacją. Pandita Baba
potraktował problem lekko. Powiedział:
-Nie martw się. Vaisznawowie bengalscy jedzą bardzo mało.
To nie uwolniło Kripanindhu Baby od niepokoju. Ale cóż mógł
zrobić? Pogodził się z losem. Wieczorem, po uczcie był zaskoczony
39
widząc, że każdy jadł i że została nawet mała ilość pożywienia po
uczcie. Baba rzekł do Kripasindhu:
-Czyż nie mówiłem, że bengalscy vaisznavowie jedzą bardzo
mało?
Kripasindhu Baba nic nie powiedział, ale uradował się pomysłowością
Baby.
Stopniowo Baba stawał się bardzo stary i słaby. Nie mógł już chodzić
na madhukari. Zaczął się odżywiać jedynie sokiem owocowym.
Mimo, że fizycznie był słaby, to miał czujny umysł i jego bhadżan był
kontynuowany jak przedtem. Budził się o 2 rano i do 2 po południu
wykonywał dżapa i lila-smarana. Nama-dżapa stało się częścią jego
życia. Trwało ono bez przerwy. Nawet słyszano czasami jak
intonował imiona przez sen. Jego palec, pozostający na zewnątrz
woreczka na korale, stał się tak prosty i sztywny, że nie mógł go zgiąć
ani używać w czasie jedzenia.
Powoli Baba przyjmował coraz mniej soku owocowego i słabł coraz
bardziej. Przebywał głównie w łóżku w swoim kuti. Kiedy chciał
wyjść poza kuti, jego towarzysze wynosili go na łóżku. Pewnego razu,
gdy go wyniesiono, zaintonował humorystycznie:
-Ramanama satya hai - (tylko imię Pana jest prawdziwe).
Według zwyczaju intonują tą mantrę osoby niosące martwe ciało na
stos pogrzebowy. Mimo że Baba intonował to humorystycznie,
Kripasindhu Baba pomyślał, że była to aluzja do jego końca, który był
już bardzo blisko.
Słysząc, że stan Baby się pogorszył, przybyli Kusiala Simha Dżi i
Hari Simha Dżi z Dżaipur. Wezwali oni Vaidyę z Kalkuty i
rozpoczęło się leczenie. Ale co mógł zrobić Vaidya, gdy sam Baba nie
chciał żyć. Po paru dniach Kusiala Simha Dżi i Hari Simha Dżi
wrócili do Dżaipur. Opuszczając Babę, Hari Simha Dżi pomodlił się
do niego mentalnie, żeby został poinformowany wraz z Kusialą Simha
Dżi’m przed przewidywanym końcem. Baba zauważył jego cichą
modlitwę.
Pandita Baba poprosił Kripasindhu Das, żeby wezwał Gada-dhara
Dasa Baba Dżi’ego, Kirtaniyę i jego grupę z Govardhana i żeby
40
zaaranżował na jeden miesiąc asztakalina lila kirtana w aśramie. Był
to kolejny znak dla Kripasindhu Baby, że Baba przygotowuje się do
odejścia. Kripasindhu przygotował wszystko do kirtanu. Kirtan trwał
przez miesiąc, a Baba pozostawał przez cały czas pogrążony w lila.
Pewnego wieczoru, kiedy wszyscy przyjaciele Baby siedzieli wokół
niego, rzekł:
-Kiedy opuszczę ciało, opuśćcie bagiczi i udajcie się gdzie
indziej.
Być może powiedział to, by nikt z jego towarzyszy nie przywłaszczył
sobie po nim jego bagiczi.
Ktoś zapytał:
-Baba, a twoje samadhi?
-Żadnego samadhi, wasz bhadżan będzie moim samadhi.
-A co z utsavą (uroczystość, której główną częścią jest
ucztowanie)?
-Żadnej utsavy. Tego dnia przynieście madhukari, usiądźcie
razem i posilajcie się.
Potem zwrócił swoje oczy w kierunku młodych sadhaków w aśramie i
powiedział:
-Uchrońcie tych chłopców od kobiet.
Następnego dnia było Radhastami. Baba jak zwykle pościł. Potem
znowu pościł na Ekadaśi. Kripasindhu Baba nalegał (w te dni, żeby
przyjął trochę pańczamrity albo chociaż trochę wody, ponieważ z
każdym postem stawał się coraz słabszy. Jego prośby jednak nie
zostały spełnione. Po dłuższym naleganiu Baba powiedział ze
złożonymi dłońmi:
-Proszę nie łam mojego postu.
Po paru dniach poprosił Kripasindhu, by zatelegrafował do Kusiala
Simha Dżi’ego i Hari Simha Dżi’ego. Kripasindhu nie zwrócił na to
żadnej uwagi, bo myślał, że stan Baby nie jest jeszcze zbyt poważny.
Następnego dnia Baba spytał:
-Czy wysłałeś telegram do Dżaipur?
Baba wszedł w samadhi, gdy telegram został wysłany.
W dvitiyę, drugiego dnia Kryszna-pakszy miesiąca Aśvina, Baba
nagle przemówił. Rzekł do Kripasindhu:
-Patrz, patrz Priya i Priyatama (Radha i Kryszna) przyszli.
41
-Czy Priya-Priyatama są sami, czy wraz z twoją mandżari
svarupa (ciało siddha)? - zapytał Kripasindhu.
-Moja forma svarupa też jest z nimi - odpowiedział Baba.
W czaturthi, czwartego dnia miesiąca, Baba poprosił Kripasindhu,
żeby przygotował dla niego łóżko z radży (święty kurz) Vrindavany.
Każdy był tym wstrząśnięty.
Przygotowano łóżko i położono na nim Babę. Gdy to zrobiono
przybyli Kusiala Simha Dżi i Hari Simha Dżi z Dżaipur. Kusiala
Simha Dżi przyniósł ze sobą prasadi mala (girlandę) Govinda
Dżi’ego i założył ją na szyję Baby. W czasie nakładania girlandy Baba
opuścił ciało. Govinda Dżi przybył w formie mala i zabrał go ze sobą.
42
43
Rozdział IV
Śri Manohar Das Baba Dżi
Manohar Das Baba Dżi wcześniej nazywał się Mahendra. Urodził się
w 1847 roku w wiosce o nazwie Madhava-pura w okręgu Nadiya.
Jego matka Pyari-sundari umarła, gdy miał sześć lat, a ojciec Śri
Bholanatha Adhikari, gdy miał lat trzynaście. Po śmierci ojca przyjął
diksza-mantrę
od Śri Nandakiśora Gosvamiego, potomka
Advaitaczaryi.
Mahendra miał zamiłowanie do nauki od wczesnego dzieciństwa.
Edukację podstawową ukończył w toli w Madhavapura. Po inicjacji
udał się do Navadvipa, by studiować gramatykę sanskrytu, alamkara,
nyaya i darśana. Najpierw nauczał go Vipinacandra Bhattaczarya, a
potem Śri Krysznaczandra Smritiratna.
Przyjął vesza od Śri Svarupa Dasa Baba Dżi’ego z Bana Akhany w
Navadvip. Po vesza przyjął imię Manohara Das. Podczas pobytu w
Navadvip, Manohar Das Baba spotkał takie osoby jak siddha Śri
Czaitanya Das Baba, Pandita Narottama Das Baba Dżi Maharadż z
Bana Akhana w Navadvipa i siddha Śri Bhagavan Das Baba z Kalny.
W 1881 udał się do Vrindavany. Przez pięć lat studiował Bhaktiśastry
u Śri Gopilala Gosvamiego Prabhu ze świątyni Śri Radharamana i
skorzystał z towarzystwa takich siddha Mahatmów jak Balaram Das
Baba Dżi z Dżanumandala, Dżagadiś Das Baba Dżi z Kaliyadaha i
Nityananda Das Baba z Madanamohana Thakura. Potem praktykował
bhadżan w Kusum-sarovara, Kumyavan i Nandagram. W 1893 ktoś
polecił mu we śnie, żeby zamieszkał w Govindakunda u stóp
Giriradża. Zamieszkał więc w kuti pod drzewem banyanowym w
ogrodzie w Govindakunda. W tym czasie w Puczari, około 2,5 km od
Govindakunda, mieszkał siddha Śri Ramakryszna Das Pandita Baba.
Często, gdy chodził na madhukari do wioski Anaura, odwiedzał także
Manohara Dasa Babę przy Govindakunda i rozmawiał z nim na różne
tematy związane z lila Radhy i Kryszny.
44
W 1915 roku Manohara Das Baba zbudował jaskinię w
Govindakunda, w której mieszkał i praktykował bhadżan w ciągu dnia
i wychodził tylko w nocy na madhukari. Wykonywał lila-smarana i
nama-dżapa cały czas, nawet w nocy. Spał bardzo mało, może godzinę
czy dwie. Powtarzał harinama nie mniej niż 7 lak razy na dzień. Jadł
jedynie roti (chleb) z zupą zrobioną z liści drzewa neem. Później
porzucił roti i przyjmował jedynie mleko w bardzo małych ilościach.
Unikał towarzystwa ludzi i bardzo mało mówił. Był nazbyt pokorny.
Wszystkim bez wyjątku składał pokłony i nigdy nie pozwalał nikomu
dotknąć swoich stóp. Zawsze źle o sobie mówił.
Był tak głęboko pogrążony w bhadżanie, że niemalże tracił
świadomość ciała. Różni sadhu z Govardhana używali siatki na
komary. Gdy domagali się, żeby on również to robił, powiedział:
-Komar nie wyrządza nam żadnej krzywdy. Jedynie pomaga
nam w bhadżanie odganiając sen.
Pewnego razu było tak zimno we Vradży, że temperatura spadła
poniżej zera. Baba miał tylko kantha (szmaty lub strzępy zszyte
razem), by się przykryć. W nocy jego ciało się trzęsło, co
spowodowało trudności w bhadżanie. Rozgniewany na swe ciało
poszedł i zanurzył się w lodowatej wodzie Govindakunda.
Mieszkający nieopodal vaisznava Navadvip Das Baba zapytał go,
dlaczego zanurzył się w nocy w kunda. Odpowiedź brzmiała:
-Ciało zaczęło prosić o więcej ubrań. Musi być utrzymane w
ryzach.
-Gdy jest bardzo zimno, konieczne jest użycie kołdry -
powiedział Navadvip Das Baba.
-Vairagiowie, którzy wyrzekli się świata nie używają kołdry -
ostro odpowiedział Baba.
Baba był niezachwiany w bhadżanie i wkładał w niego całe swe serce.
Nic dziwnego, że otrzymał łaskę Radhy i Kryszny i stał się siddhą.
Bezpośrednio postrzegał Kryszna-lila. Napisał książkę odnoszącą się
do Kryszna-lila pod tytułem Vaidagdhi-vilasa. Napisał także książkę o
harinama zatytułowaną Namaratna-mala.
45
Pewnego razu jakiś wielbiciel zapytał go jak pokonać trudności i
przeszkody w bhadżanie. Baba odpowiedział:
-Trzeba być utwierdzonym w bhadżanie. Dla człowieka, który
wytrwale praktykuje bhadżan całym swym sercem i duszą,
poświęcając na niego całe życie i wszystko inne, przeszkody
stają się iluzoryczne, niczym rogi zająca. Pan Osobiście sprawia,
że ścieżka takiej osoby staje się gładka. Jednak to się nie dzieje
w ciągu jednego dnia. Potrzebna jest wytrwałość i cierpliwość.
Manohar Das Baba mówił, że bhadżan nie jest możliwy bez
kompletnego podporządkowania się lotosowym stopom Pana i
całkowitego polegania na Nim. Tylko w stanie zupełnego zaufania
Mu, można doświadczyć spokoju umysłu, który jest konieczny do
bhadżanu. Umysł, który jest zaniepokojony różnymi troskami tego
świata, nie nadaje się do bhadżanu.
Zdefiniował bhadżan jako stan mentalny, w którym umysł jest
nieprzerwanie pogrążony w medytacji o Panu i czuje odrazę do
jakiejkolwiek innej myśli jak do trucizny.
46
47
Rozdział V
Śri Madhava Das Baba Dżi
Śri Madhava Das Baba urodził się w 1851 roku we wiosce Bargharya,
położonej nieopodal ujścia rzek Mahananda i Padma w Bengalu. Był
jeszcze dzieckiem, gdy umarł jego ojciec. Dlatego też nie mógł
dokończyć edukacji. Umiał jedynie czytać i pisać, gdy zaczął
większość swego czasu spędzać na studiowaniu literatury bhakti,
kirtanie i sadhu-sandze (towarzystwo świętych osób). W wieku 27 lat
wyrzekł się świata i udał się do Vrindavany. Przyjął inicjację od
Parmanandy Prabhupada z Sringaravata i zaczął praktykowanie
bhadżanu.
Po pewnym czasie uzyskał pozwolenie guru na praktykowanie
bhadżanu w jakimś cichym i odludnym miejscu we Vradży. Udał się
do Samketavata i zamieszkał tam razem ze Śri Dżagananda Dasa
Dżi’m, uczniem siddhy Nityanandy Dasa Baby z Vrindavany.
Madhava Das Baba odniósł bardzo dużą korzyść z przebywania w
towarzystwie Dżaganandy Dasa, który był doskonałym sadhaką.
Każdy z nich szedł osobno na madhukari wieczorem, ale po powrocie
siadali i jedli razem.
Pewnego razu Madhava Das Baba dostał trochę maślanki na
madhukari. Gdy usiadł by zjeść powiedział:
-Byłoby lepiej, jeśli dodałbym trochę soli do maślanki. Pozwól,
że pójdę wyżebrać trochę soli.
Dżagadananda Das Baba ostrzegł go:
-Madhava Das, nie poddawaj się byle jakiej pokusie. Zawsze
uważaj na umysł! Z natury jest on niespokojny. Nie ma końca
jego pragnieniom i zachciankom. Dzisiaj umysł domaga się soli,
jutro będzie chciał melasy, a potem słodyczy i niewiadomo
czego jeszcze. Twój bhadżan będzie zrujnowany.
Madhava Das posłuchał jego rady. Nauczył się cieszyć czymkolwiek,
co otrzymał na madhukari.
48
Kiedyś w pewnej wiosce odbył się festiwal. Madhava Das udał się
tam, by uczestniczyć w uczcie. Kiedy powrócił z uczty,
Dżagadananda zapytał go:
-Jak daleko stąd jest ta wioska, w której byłeś?
-Siedem kilometrów - odpowiedział Madhava Das.
-Ile malap (ciasto zrobione z mąki pszennej i melasy, smażone w
ghee) zjadłeś?
-Osiem.
-Jak się teraz czujesz?
-Czuję się zmęczony i ospały.
-Po co więc mieszkać w miejscu, z którego trzeba podróżować
siedem kilometrów, by zjeść malapua? Czemu nie zamieszkać
we Vrindavanie, gdzie uczty i festiwale są tak często, że nie
trzeba podróżować daleko by jeść kaczori (ciasta zrobione z
mąki i grochu, smażone w ghee) i malapua?
Nagana Dżagadananda Dasa Baby dała oczekiwany rezultat. Madhava
Das przestał chodzić na uczty.
Po pewnym czasie Dżagadananda Das udał się do Baraszany i
zamieszkał tam nad brzegiem Bhanukundy. Madhava Das towarzyszył
mu. Żyjąc w Baraszanie Madhava Das skorzystał również z satsangi
(świętego towarzystwa) Pandity Ramakryszny Dasa Baby i Śri
Haricarana Dasa Baba Dżi’ego.
Madhava Das z Baraszany udał się do Kamyavany. Żył tam i
praktykował bhadżan przez parę lat na brzegu Vimalakunda, w
pobliżu miejsca, gdzie kiedyś Dżayakryszna Das Baba wykonywał
bhadżan. Pilność w wykonywaniu bhadżanu przez wiele lat oczyściła
jego umysł. Subtelne pozostałości wszystkich materialnych
przywiązań i pragnień zostały usunięte. Jedyne pragnienie, jakie w
nim pozostało to pragnienie darśanu Radhy i Kryszny. Stało się ono
tak silne, że musiało się ziścić. Pewnego dnia faktycznie pomyślał o
popełnieniu samobójstwa i rzekł do siebie:
-Wykonuję bhadżan od tak dawna, ale dwoje Panów mego serca,
dla których to robiłem, nie pojawiło się przede mną ani razu,
nawet we śnie. Nawet Radha, która z natury jest łaskawa, nie
była dla mnie życzliwa. Jednak – kontynuował - winy nie można
49
przypisywać jej. Wina musi być moja. Moje serce jest pełne
przebiegłości i mój bhadżan nie był szczery. Tak naprawdę nie
zasługuję na jej darśan. Po cóż mam więc dźwigać uciążliwe
brzemię życia? Po co mam chodzić po madhukari i cierpieć
niepotrzebny ból utrzymywania duszy i ciała razem. Niech ciało
umrze.
Tego dnia nie poszedł na madhukari. Ogień żalu i wyrzutów sumienia
wypalał jego serce. Położył się i gdy zaczął szlochać usłyszał u
swoich drzwi wołanie młodej braminki:
- Baba, baba!
Otworzył drzwi i ujrzał dziewczynę stojącą z thala (metalowe
naczynie) w ręku. Thala było pełne puri (rodzaj ciasta zrobiony z
mąki i smażony w ghee), kaczori, khira (posiłek zrobiony z ryżu,
mleka i cukru) i innych smakowitości. Wtem młoda córka bramina
powiedziała:
- Baba, nie poszedłeś dzisiaj na madhukari. Moja matka ci to
przysyła. Musisz jeść.
Baba rozpoznał dziewczynę. Jej przybycie z jedzeniem właśnie wtedy,
kiedy postanowił, że nie pójdzie na madhukari i nie będzie już więcej
jeść, spowodowało, że pomyślał, że to miły gest ze strony Radharani -
nakłoniła Ona matkę dziewczyny, żeby posłała mu jedzenie. Teraz był
pewien, że wcześniej czy później zostanie pobłogosławiony jej
darśanem i przyjął pokarm.
Cokolwiek sadhu ofiarowuje ze swojego madhukari mieszkańcy
Vrindavany traktują jako święte i jedzą ze smakiem. Toteż Madhava
Das Baba poprosił dziewczynę, żeby zjadła trochę pysznych rzeczy,
które przyniosła lecz ona odrzekła:
- Nie Baba, dzisiaj sąsiad dał mi pyszne rzeczy do jedzenia i
najadłam się do syta. Nie mogę już zjeść więcej.
Dziewczyna odeszła. Baba usiadł i zaczął jeść. Był zaskoczony
nieziemskim zapachem i smakiem wszystkiego, co jadł oraz sattvika
bhavami, jakie pokarm ten wytwarzał. Brał madhukari z domu tej
dziewczyny już kilka razy, ale nigdy wcześniej nie miał tego typu
doświadczenia.
50
Zaczął też rozmyślać, że nigdy wcześniej nie widział na twarzy
dziewczyny takiego blasku jak teraz, gdy przyszła z jedzeniem. Nigdy
też nie widział, żeby patrzyła na niego tak miękko i mówiła do niego
tak słodko. Czy była to ta sama dziewczyna czy też sama Radharani,
która łaskawie przyszła w jej przebraniu? Myśl ta spowodowała
dreszcz w jego ciele i łzy w oczach. Natychmiast wyruszył do domu
dziewczyny. Matka dziewczyny doiła krowę przed domem.
Ujrzawszy go powiedziała:
- Baba, jesteś dzisiaj później. Poczekaj chwilę, zaraz ci
przyniosę madhukari.
- Ma! Czy nie wysłałaś mi thala pełnego puri, kaczori i khira
poprzez twoją lali?
- Co? - rzekła kobieta - ktoś inny musiał wysłać te rzeczy. Moja
córka od rana nie wychodziła z domu.
- Nie Ma, możesz się zapytać Lali. Ona przyszła do mnie i dała
mi te rzeczy.
Kobieta natychmiast zawołała swoją córkę i rzekła:
- Posłuchaj Lali, co mówi Baba? Mówi, że byłaś u niego
niedawno z thala pełnym puri, kaczori i khira.
Powiedziawszy to kobieta zaśmiała się. Dziewczyna również się
zaśmiała i powiedziała:
- Baba, musiałeś mieć sen. Czy byłeś rozbudzony, czy spałeś,
gdy widziałeś jak podaję ci thala?
Baba był zadowolony, że Radharani zrobiła mu taki żart. Jednak, żeby
ukryć wszystko, powiedział:
- Tak Lali, masz rację. Musiałem śnić na jawie. Nie wiem, co się
ze mną dzieje - i wrócił do swojej chaty.
Baba był szczęśliwy, że Radharani w końcu dała mu swój darśan.
Było mu jednak przykro, że przyszła w przebraniu bramińskiej
dziewczyny. Dlatego zaczął pomstować siebie będąc przekonany, że
widocznie nie zasłużył aby zobaczyć Ją w Jej prawdziwej formie.
Jest powiedziane, że bhakti jest matką pokory. Madhava Das był tak
pokorny, że uważał siebie za najniższego z najniższych i za
niedotykalnego przez innych. Dlatego też nigdy nie przyjmował
zaproszenia na bhandara czy ucztę. Ale gdy była bhandara w
Sringaravrata, miejscu jego guru, to musiał iść. Jego guru wiedział, że
51
Madhava Dasa nie usiądzie i nie będzie jeść w pangata (rząd)
vaisznavów. Pozwalał mu zatem siedzieć w rzędzie ludzi z niskiej
klasy i żebraków, pomimo protestów vaisznavów. Madhava Das był
bardzo pokorny i służył vaisznavom z oddaniem. Jego postawa
zdobyła serce wszystkich vaisznavów we Vradży. Zaproponowali mu
posadę mahanty (zarządcy głównego) aśramu siddhy Dżaikryszny
Dasa Baby z Kamyavany. Nie mógł zignorować prośby vaisznavów.
Dlatego zgodził się zostać mahantą na krótki czas, a potem znowu
wędrował swobodnie po Vradży. Przebywał dłużej we Vrindavanie,
czasem w Samadhisthanie Gopala Bhatta Gosvamiego, czasem w
Lotana-kuńdża albo w Dżanumandali. Mieszkając w Dżanumandali
zainteresował się powszechną opinią, że Sanatana Gosvami, który
wyrzekł się świata i zamieszkał we Vradży, by tam wykonywać
bhadżan i któremu Śri Czaitanya Mahaprabhu powierzył troskę o
potrzeby vaisznavów nawet w obecnych czasach opiekuje się
vaisznawami i nie pozwala, by byli głodni. Postanowił sprawdzić to i
nie iść tego dnia po madhukari, a jeść tylko wtedy, gdy ktoś mu sam
coś zaoferuje. Potem, gdy przechodził obok samadhi Gopala Bhatta
Gosvamiego ujrzał sevakę (sługa) samadhi Mathura Dasa Babę,
stojącego przy bramie samadhi, tak jakby na niego czekał. Widząc go
rzekł:
- Baba, czy idziesz na madhukari? Dzisiaj nie idź. Chodź,
bhoga Thakury jest gotowe. Ja mam gorączkę. Łaskawie
ofiaruj bhoga Thakurze i Gopala Bhatta Gosvamiemu, a
potem zjedz je.
Madhava Das tak też uczynił. Jego serce było przepełnione
wdzięcznością do Sanatany Gosvamiego. Doświadczył pełni jego
miłosierdzia.
W 1892 roku do Vrindavany przybył Śri Radhikanatha Gosvami.
Madhava Dasę przyciągnęły jego wspaniałe Hari-katha (rozmowa o
Śri Hari). Radhikanacie Gosvamiemu zaś podobały się bhava-bhakti
Madhava Dasy i jego umiejętności rozumienia i cieszenia się
nektarami Rasy. Zbliżali się do siebie coraz bardziej, aż rozłąka stała
się dla nich niemożliwa. Codziennie rozmawiali wspólnie godzinami
o Krysznie i Kryszna-lila tracąc świadomość czasu, miejsca, głodu i
potrzeby snu.
52
W 1894 do Vrindavany przybył Dżamadira Tanasa, Radżaryszi
Banamali Rayabahadura. Radhikanatha Gosvami i Madhava Das
przyciągnęli go do swojego towarzystwa. Miał pałac w Radhakunda,
gdzie mieszkał przez pewien czas, lecz wybudował inny we
Vrindavanie, który jest teraz znany jako Tanasa Mandir. Zamieszkał
w tym budynku, aby zawsze mieć towarzystwo Madhavy Dasa Baba
Dżi’ego.
Madhava Das Baba tak bardzo wpłynął na jednego sannyasina z
Śankara Sampradayi o imieniu Śri Krysznananda, że ten zaczął go
uważać za swego guru. Za jego radą przyjął diksza od Pranagopala
Gosvamiego, stał się sławnym vaisznavą Czaitanya Sampradayi i
cieszył się wielkim autorytetem.
Przez ostatnie 18 czy 19 lat swego życia Madhava Das Baba żył w
Aśramie Gopala Czanidara w Gopinatha Bagha. W tym czasie w
aśramie regularnie odbywały się patha, kirtana i vaisznava-seva.
Większość tych zajęć finansował Radża Munghery, Śri Raghunandana
Prasada Simha. Pewnego razu Madhava Das powiedział do Radży:
- Kiedy umrę, vaisznavowie przyjdą do ciebie po dotację w
związku z utsavą (uroczystość z ucztą) na tę okazję. Nic im nie
dawaj. Daj mi tyle, ile możesz teraz, tak bym mógł wydać więcej
na patha i kirtana.
Radża zaczął dawać bardziej obfite dotacje.
W 1933 roku Madhava Das Baba opuścił ciało, by wstąpić do
transcendentalnej Vrindavany. Stało się to podczas kirtanu
wykonywanego przez słynnego Kirtaniya Śri Ganeśę i jego
towarzyszy, a także w obecności Prana Gopala Gosvamiego i innych
wzniosłych vaisznavów.
53
ROZDZIAŁ VI
Śri Dżagannatha Das Baba Dżi
Żył kiedyś w Baraszanie, nad brzegiem Bhanukundy Baba Dżi, który
opuścił swe rodzinne miejsce, Vardhamana, w młodym wieku.
Przybył do Baraszany, żeby tu żyć i medytować w nadziei, że zostanie
pobłogosławiony darśanem Radharani. Miał na imię Dżagannatha Das
Baba Dżi.
Baba żywił się jedynie kilkoma kawałkami chleba, które dostawał na
madhukari. Jednak w jego chacie stało kilka glinianych pojemników z
ryżem, pszenicą, roślinami strączkowymi i innymi ziarnami, a także
liczne małe torby, które zawierały amalaki (embryczny myrobalan),
harra (myrobalan), bahera i inne lekarstwa. Nie trzymał ich z myślą o
sobie, ale z myślą o sadhu i Vradżavasich, którzy przychodzili do
niego w potrzebie. Czasem też dla nich gotował.
Pewnego razu w Baraszanie zapanował wielki głód. Szlochania i
modlitwy o łaskę wypełniły niebo Baraszany. Baba wahał się, czy
chodzić do Vradżabasich po madhukari. Nie mógł też jeść rzeczy,
które przechowywał dla sadhu. Musiał im to teraz wszystko dać, gdyż
to oni najbardziej odczuwali głód. Nie mógł udać się gdzie indziej, bo
gdy tylko pomyślał o opuszczeniu Baraszany, ściskało mu się serce i
zaczynał płakać. Nie wiedział, co począć. Żył tak z dnia na dzień bez
kęsa jedzenia, ale w końcu musiał zdecydować się na opuszczenie
Baraszany.
Gdy odchodził ze swoim skromnym bagażem, młoda dziewczyna
Vradżabasi, którą znał, podeszła do niego i spytała:
- Baba, gdzie idziesz?
- Gdzieś - odpowiedział Baba ze łzami w oczach.
- Ale dlaczego?
- Dlaczego? W waszej wiosce brakuje madhukari. Jak mogę żyć
bez madhukari?
54
-Co ty mówisz Baba? Brakuje dla ciebie? Moja matka ma dla
ciebie madhukari każdego dnia. Dlaczego nie przychodzisz?
Nawet dzisiaj ma dla ciebie madhukari w kuchni. Idź, weź je i
nie odchodź stąd.
Baba był bardzo głodny. Pomyślał, że skoro matka dziewczyny już ma
madhukari dla niego, to byłoby lepiej zjeść przed odejściem. Wrócił
do swojej chaty, zostawił w niej bagaż i poszedł do domu dziewczyny.
Gdy ojciec dziewczyny zobaczył Babę, powiedział:
- Baba, przyszedłeś bardzo późno. Nie ma już madhukari.
Dlaczego nie przyszedłeś wcześniej?
- Ja przychodzę, bo zaprosiła mnie twoja lali, która powiedziała
mi, że jej matka ma dla mnie madhukari w kuchni.
- Moja lali!?- powiedział Vradżabasi ze zdziwieniem- jej tu nie
ma. Ona poszła do swojego teścia dawno temu. Musiałeś
pomylić z nią jakąś inną dziewczynę.
- Nie, nie. To była ona, jestem tego pewien.
Vradżabasi uśmiechnął się i rzekł na boku do swojej żony:
- Zobacz, czy jest w kuchni coś do jedzenia, co możesz dać
Babie. Musi być głodny.
Żona poszła do kuchni. Otworzywszy drzwi krzyknęła:
- O mój Boże, ale to wspaniałe! Kto tu przyniósł to thala pełne
roti, dalu, ryżu i warzyw? Ja tego nie przyniosłam.
Vradżabasi był bardzo zdziwiony, ale nagle zaświtała mu myśl:
- To Radharani we własnej osobie w przebraniu mojej lali
zaprosiła Babę i przyniosła thala do mojej kuchni dla niego, bo
któż inny?
Baba również tak pomyślał. Był tak ogarnięty bhavą, że łzy popłynęły
z jego oczu, a serce, palone silnym uczuciem wdzięczności do
Radharani, utonęło w głębokim oceanie Jej łaski.
Żona Vradżabasiego dała Babie wszystko, co Radharani zostawiła dla
niego w thala. Baba zwykle przyjmował jedynie kawałki chleba na
madhukari, ale tym razem przyjął ryż, dal i inne rzeczy, ponieważ
madhukari było od Radharani.
Gdy Baba opuszczał Vradżabasiego i jego żonę, obydwoje rzekli do
niego:
55
- Baba, przychodź do nas codziennie na madhukari.
Baba przypomniał sobie słowa Śri Kryszny w Gicie, że On osobiście
opiekuje się Swoimi wielbicielami oraz historię bramina wielbiciela,
który wątpił w autentyczność tego twierdzenia. Oto ta historia:
Żył kiedyś w Dżagannatha Puri cnotliwy bramin pandita wraz ze
swoją żoną. Żył z jałmużny, ale był bardzo oddany. Kochał on Gitę i
spędzał cały czas na czytaniu i medytowaniu o jej wersetach.
Pewnego razu medytował nad następującą śloką:
ananyaśczintayanto mam ye dżanah paryupasate
tesam nityabhiyuktanam yogaksemam vahamyaham
(Gita 9.22)
„O tych, którzy są wyłącznie Mi oddani i zawsze myślą o Mnie i o
niczym innym, troszczę się osobiście, spełniam ich pragnienia (łącznie
z pragnieniem wyzwolenia czy osiągnięcia moich stóp) i chronię ich
od wszelakich nieszczęść.”
Pomyślał, że słowo vahamyaham, które znaczy „Ja Osobiście
dźwigam obowiązek wypełnienia ich pragnień”, było niewłaściwe.
Powinno to być karomyaham, co znaczy: „Ja aranżuję spełnienie ich
pragnień lub sprawiam, że są one spełnione poprzez innych.”
„Dlaczego Kryszna, który jest kontrolerem i zarządcą wszechświata i
którego rozkazów słuchają Brahma, Śiva, Wisznu i wszyscy inni
bogowie i boginie, Osobiście dźwigałby jakikolwiek obowiązek na
Swych barkach?” Tak więc zamazał słowo „vahamyaham” i napisał
„karomyaham”.
Pewnego dnia tak mocno padało, że bramin nie mógł iść po jałmużnę.
Wraz z żoną musiał wytrzymać bez jedzenia. Następnego dnia, gdy
przestało padać bramin poszedł po jałmużnę. Wkrótce po jego
wyjściu, do domu wszedł bardzo piękny chłopiec. Na głowie trzymał
różnego rodzaju żywność, a jego czoło krwawiło z powodu zadrapań.
Podszedł do żony bramina i powiedział:
- Ma, Pandita Dżi wysłał to prasada.
Żona Pandity była oczarowana widząc przepiękną twarz chłopca i
słysząc jego słodki głos, ale zaniepokoił ją widok krwi cieknącej z
jego czoła.
- Kto cię tak skrzywdził, moje dziecko?- zapytała.
56
- Pandita Dżi- odpowiedział chłopiec.
- Pandita Dżi! Który Pandita Dżi?
- Twój mąż.
-Mój mąż!? On jest taki prosty i ma takie dobre serce. Dlaczego
miałby krzywdzić takiego kochanego chłopca jak ty?
- Powiem ci prawdę Ma. To twój mąż zranił tak moje czoło.
- Ale dlaczego to zrobił?
- Tylko on wie dlaczego.
Chłopiec postawił żywność na podłodze i zniknął, a kobieta osłupiała.
Kiedy bramin wrócił, żona opowiedziała mu, co się wydarzyło. Jej
słowa zdradzały jednocześnie zdziwienie, smutek i oburzenie. Biedny
bramin był tak zaskoczony, że zaparło mu dech. Jego smutek i żal nie
miały końca, gdyż szybko zrozumiał kim był ten uroczy chłopiec.
Przyszło mu do głowy, że Gita jest słowną manifestacją Kryszny i
zamazując piórem jedno ze słów w Gicie faktycznie zranił on ciało
Kryszny. Przynosząc jedzenie do domu bramina udowodnił
dosłowność stwierdzenia, że Osobiście ponosi odpowiedzialność
wypełnienia pragnień swoich wielbicieli. Bramin miał tak silne
wyrzuty sumienia z powodu swojej winy, że upadł nieprzytomny na
ziemię.
Dżagannatha Das Baba pomyślał o całej tej historii i powiedział do
siebie:
- Jeśli Kryszna może być tak łaskawy dla Swoich wielbicieli, to
jak Radharani może pozostawać w tyle? Ona jest nawet bardziej
łaskawa.
Autor Gaudiya Vaisznava Dżivany napisał około 50 lat temu, że
nawet wtedy, dzięki łasce Radharani, Banakhandi, potomek rodziny
Vradżabasi, który dawał Banie madhukari, był najszczęśliwszym i
najbogatszym człowiekiem w Baraszanie.
57
ROZDZIAŁ VII
Śri Pranakryszna Das Baba Dżi
Pranakryszna Das Baba urodził się w 1802 roku w wiosce Bagnapana
w obwodzie Vardhamam w Zachodnim Bengalu. Przyjął inicjację od
Gosvamiego z parampara (sukcesji uczniów) Ma Dżahnava,
Yadunandana Prabhu z Bagnapany, ale praktykował przez długi czas
bhadżan pod przewodnictwem siddhy Bhagavana Dasa Baby z Kalny.
Potem udał się do Vrindavany i zamieszkał w Kaliyadaha, w pobliżu
kuti siddhy Śri Dżagadiśa Dasa Baby.
Uważnie przeczytał śloki IX.12.1-2 ze Śrimad Bhagavatam, w których
Kryszna mówi do Uddhavy:
„O Uddhavo! Yoga, gjana, dharma, studiowanie Wed, surowy
tryb życia, pełnienie wyrzeczeń, składanie ofiar, prace na rzecz
ogółu - jak na przykład wykopanie studni czy zbiorników na
wodę itp. - posty, pielgrzymki, powściągliwość i przestrzeganie
zasad religijnych - wszystkie te czyny nie ujmują mnie. Jednak
ujmuje mnie satsanga (towarzystwo świętych osób), która
wykorzenia wszystkie światowe przywiązania.”
Był przekonany o ważności satsangi. Wiedział, że Pana można
osiągnąć tylko poprzez premę czy miłość do Niego, a miłość do Niego
może być osiągnięta tylko poprzez łaskę Mahapuruszy, który
wcześniej otrzymał łaskę Pana:
mukhyatastu mahatkripayaiva bhagavat kripalesabdva
(Narada-Bhaktisutra-38)
Uznał więc służenie mahapuruszom za najważniejszy sposób
uzyskania boskiej miłości. Miał szczęście, bo blisko jego kuti w
Kaliyadaha mieszkali dwaj wielcy święci, obdarzeni łaską Pana. Byli
to Śri Dżagadiśa Das Baba i Śri Dayala Das Baba. Zaczął im służyć
całym swym sercem i duszą. Obydwaj mahatmowie na ogół
pozostawali pogrążeni w boskiej lila, nie mając świadomości ciała i
58
jego potrzeb. Pranakryszna Das Baba troskliwie się nimi opiekował.
Gotował dla nich, a czasami nawet osobiście ich karmił. Robił im
masaże i pełnił różnego rodzaju posługi. Poza tym, w ich
zmieniających się nastrojach służył im śpiewając pieśni zgodne z ich
bhavą.
Poprzez służbę dla tych świętych osób, którzy byli siddha
(zrealizowani) w manasi-seva (służba poprzez kontemplację) Radha-
Kryszny, on także stał się siddhą w manasi-seva. Główną jego służbą
było zamiatanie nikuńdża (transcendentalny gaj lub schronienie)
Radha-Kryszny. Na zewnątrz wydawało się, że zamiatał Kaliyadaha,
ale wewnątrz, tzn. w siddha deha, czyli w duchowym ciele - jako gopi
Vradży, zamiatał nikuńdża. W swoim siddha de ha był nie tylko
obserwatorem, ale także uczestnikiem, w Radha-Kryszna lila.
Śri Rupamadhuri Dżi, święty siddha z Śuka Sampradayi, który żył w
czasach Pranakryszny Dasa Baby, napisał poemat w Bradża-bhasza ku
jego czci, w którym powiedział:
„Baba ma 104 lata. Uwięził w swoim sercu Radhę i Krysznę.
Jego słowa są niezwykle słodkie i sprawiają radość.”
(Rupamadhuri Dżi Ki Vani, 3-19)
Jego słowa były niezwykle słodkie i radosne, ponieważ pochodziły z
serca w którym przebywali Radha i Kryszna, ucieleśnienie
transcendentalnej słodyczy i szczęścia.
Radha i Kryszna lubili jego towarzystwo, gdyż słuchanie rozmów o
nich samych sprawiało im przyjemność, a Pranakryszna Das nie robił
nic innego tylko rozmyślał i mówił o nich. Śrimad Bhagavatam
stwierdza:
śrinivatah śradhaya nityam grinataś cza svaczeszititam
kalena natidirghena bhagavan viśate hridi
(Śrimad Bhagavatam 2.8.4)
„Śri Bhagavan szybko pojawia się w sercach tych, którzy zawsze
opowiadają lub słuchają Kryszna-katha (rozmowy o Krysznie) z
wiarą.”
59
Pranakryszna nie był uczony. Ledwie umiał czytać i pisać. Jednak
nauczył się „Govinda Lilamrity” Kryszny Dasa Kaviradża, która
opisuje asztakalina lila Kryszny odbierane sercem. Medytował on o
Kryszna-lila, jak było opisane w tej książce. Baba zestarzał się, ale
jego zapał do medytowania i rozmawiania o Kryszna-lila wzrastał z
dnia na dzień. On nie tylko myślał i mówił o lila, ale widział je a
czasami się śmiał i płakał. Nawet w nocy, kiedy powinien spać w
swym kuti, był pogrążony w lila i słychać było czasami jak się śmiał,
czasami płakał, a czasami mówił coś.
Gdy jego serce przepełniło się nektarem Kryszna-lila, miał wtedy
wielkie pragnienie opowiedzenia o tym innym. Jeśli nie znalazł
nikogo, kto by go wysłuchał, wtedy z powodu swojej porywczości
szedł na zewnątrz i siadał na parikrama-marga (ścieżka okrążania)
Vrindavany koło żebraków. Podczas gdy żebracy uparcie prosili
pielgrzymów okrążających Vrindavan, by im coś dali, Baba uparcie
prosił, by żebracy przyjęli coś od niego. Ofiarował im prasada a oni
nie mogli odmówić jego przyjęcia. Kiedy podchodzili do niego i
wyciągali rękę po prasada, on spoglądał na nich uprzejmie z oczami
pełnymi łez i mówił błagalnie:
- Czy będziecie słuchać Kryszna-Katha? Kryszna-Katha jest
bardzo słodkie.
Prosił tak przekonywująco, że nawet komuś nie zainteresowanemu
Kryszna-Kathą trudno było odmówić. Objaśniał Kryszna-lila w tak
czarujący sposób, że ziarenko oddania do Kryszny zakorzeniało się w
ich sercach.
Mówi się, że w wielbicielu, który zrealizował Krysznę, wszystkie
szlachetne cechy jak pokora, życzliwość, cierpliwość i brak
przywiązania istnieją w swej doskonałej formie. W przypadku
Dżagadiśa Dasa Baby i Pranakryszny Dasa Baby można to pięknie
zilustrować przytaczając historię, która dotyczy ich obu.
Ludzie, którzy przychodzili do Dżagadiśa Dasa Baby zwykle dawali
mu różne rzeczy, ale on ich nawet nie dotykał. Prosił Pranakrysznę,
żeby zbierał różne dary dla niego i wykorzystywał je w służbie dla
Thakura i vaisznavów. Pewnego razu jakiś przybysz ofiarował mu 10
rupii wraz z lotą (mały dzbanek na wodę) i balati (wiadro).
60
Pranakryszna przyjął dary. Żyjący nieopodal chciwy Dżatadhari Baba
Dżi (Baba Dżi z dredami) powiedział do Dżagadiśa Dasa Baby:
- Daj je mnie.
Dżagadiśa Das Baba od razu obiecał, że mu je da. Pomyślał, że
poprosi o nie Pranakrysznę Dasa, ale zapomniał. Dżatadhari Baba Dżi
się zezłościł. Po dwóch czy trzech dniach rzucił odłamkiem cegły w
stronę Dżagadiśa Dasa Baby. Kawałek cegły nie trafił w Dżagadiśa
Dasa Babę, ale przypomniał mu o obietnicy. Natychmiast zawołał
Pranakrysznę Dasa i powiedział:
- Popełniłem obrazę w stosunku do Dżatadhari Baby. Obiecałem
mu dać lotę, balati i pieniądze, które dał mi jeden z naszych
gości, ale zapomniałem. On łaskawie mi o tym przypomniał
rzucając we mnie kawałkiem cegły. Powinniśmy mu dać te
rzeczy.
- Masz rację - powiedział Pranakryszna Das Baba Dżi -
powinniśmy także poprosić go, żeby brał wszystko, co jest nam
ofiarowane. Jeśli się zgodzi, powinniśmy mu być bardzo
wdzięczni za to, że trzyma mayę z dala od nas.
Dżagadiśa Dasa Babę ucieszyły te słowa. Następnego dnia zaprosił
Baba Dżi’ego do swego kuti na prasadam. Po przyjściu Baba Dżi
został miło przywitany. Po złożeniu pokłonów poproszono Baba Dżi
by usiadł a nastepnie przyjął prasadam które składało się z takich
wspaniałości jak: sandesz, rasagula, rabani i inne. Podczas gdy
Dżagadiś Das Baba obsługiwał go, Pranakryszna Das Baba wachlował
go liściem palmowym. Podczas pełnienia służby Dżagadiś Das Baba
rzekł:
-Maharadż, wybacz proszę, że zapomniałem posłać ci obiecaną
lotę, balati i pieniądze. Powinienem je wysłać tego samego dnia,
ale sam wiesz jaką ja mam krótką pamięć i jaki jestem niedbały.
Gdy to mówił, Pranakryszna przyniósł wspomniane dary i położył je
przed Baba Dżi’m. Dżagadiś Das Baba dopowiedział ze złożonymi
rękoma:
- Maharadż, mam jeszcze jedną prośbę. My jesteśmy obaj starzy,
ale mimo to jesteśmy jak dzieci, a ty jesteś jak nasz ojciec.
Żyjemy tu i wykonujemy bhadżan pod twoją ochroną. Jesteśmy
tak słabi i głupi, że możemy poddać się pokusie i wpaść w sidła
61
mayi w każdej chwili. Ty jesteś tak silny, że Maya nie może
ciebie nawet dotknąć. Możesz trzymać mayę, schwytaną w
kamandalu (gliniany albo drewniany dzbanuszek na wodę
używany przez ascetów). Więc łaskawie trzymaj swój
kamandalu tutaj. Goście będą w nim zostawiać dary, a ty
łaskawie przyjdziesz po niego każdego wieczoru. W ten sposób
pomożesz nam trzymać mayę z dala od nas.
Baba Dżi przysłuchiwał się temu i schylił głowę ze wstydu. Ogień
skruchy zapłonął w jego sercu. Mógł odpowiadać jedynie przez łzy.
Wrócił do swego kuti pozostawiając lotę, balati i pieniądze. Tej nocy
nie mógł spać. Od następnego dnia stał się nie tylko prawdziwym
obrońcą Dżagadiśa Dasa Baby i Pranakryszny Dasa Baby, ale także
oddanym sługą.
Gdy Rupamadhuri Dżi napisał wyżej wymieniony poemat,
Pranakryszna Das Baba miał 104 lata. Nawet w tym wieku był pełen
energii, a jego mowa miała moc i urok. Inspirował i prowadził ludzi w
raganuga bhadżanie jeszcze przez kolejne 32 lata. Opuścił ciało w
1938 w wieku 136 lat. Jego samadhi znajduje się w pobliżu samadhi
Dżagadiśa Dasa Baby w Kaliyadaha.
62
63
ROZDZIAŁ VIII
Śri Manasimha Radżavata
Śri Manasimha Radżavata był najstarszym synem Śri Savaisimhy,
króla Dżagiradary Lorani obejmującej 12000 bigha ziemi, w stanie
Dżaipur. Urodził się w 1913 roku. Już w młodości przejawiał tyle
zalet umysłu i serca, że zainspirowały one kronikarzy do spisania jego
chwał. Jednak Savaisimha był nieszczęśliwy, gdyż pomimo
wszystkich swoich zalet, nie rozwijał się jako kszatriya. Czuł wstręt
do mięsa i wina i był kompletnie przeciwny jakiejkolwiek przemocy.
W czasie navaratry (Dziewięć dni Durga-pudży), gdy podczas
czczenia w jego domu bogini Durgi robiono ofiarę ze zwierzęcia,
opuszczał to miejsce, ponieważ nie mógł znieść widoku krwi
niewinnej istoty, którą przelewano, by zadowolić boginię.
Savaisimha Dżi namawiał go do strzelania, jazdy konnej i polowania
itp. - czyli do tradycyjnych zajęć kszatri. Jednak żadna z tych
czynności nie harmonizowała z jego charakterem. Interesowały go
rozmowy na religijne tematy, towarzystwo sadhu, studiowanie pism
świętych i wielbienie bóstw.
Savaisimha pomyślał, że małżeństwo mogłoby go odwieść od tych
rzeczy i zrobić z niego prawdziwego kszatriyę. Ożenił go więc w
wieku lat siedemnastu. Mimo że jego żona była piękna i urodziła mu
syna, to nie udało się jej odciągnąć męża od praktyk religijnych.
Zamiast tego, życie w małżeństwie roznieciło w nim ogień vairagyi,
który już od dawna płonął w jego sercu ukazując mu pustkę tego
świata i wszystkich jego uciech.
Śrimad Bhagavatam stwierdza:
„Ten, kto jest oddany Panu, będącemu źródłem wszelkiego dobra,
rozkoszuje się oceanem nektaru. Taka osoba nie czuje atrakcji do
64
świata i następnego życia, które są dla niej niczym mętne wody
błotnistego jeziora.”
(Bhagavata, VI.12.22)
Manasimha urodził się z silnymi samskarami oddania. Dlatego też
było naturalne, że nie nęciły go przedmioty i uciechy tego świata.
Jako najstarszy syn swego ojca był prawowitym spadkobiercą bogatej
posiadłości ziemskiej. Miał wszystko, co tylko mógł dostać od świata:
moc, bogactwo, zdrowie, szlachetne urodzenie, szacunek innych,
miłość rodziców, piękną żonę i syna. Jednak to wszystko jawiło mu
się niczym żywe przynęty podrzucone przez mayę, by go omamić i
schwytać, by go przywiązać do tego świata i żeby wskutek tego
cierpiał wszystkie jego niedole i przerażający cykl narodzin i śmierci.
Jego serce tęskniło do lotosowych stóp Pana, bo tylko one mogły dać
wieczny spokój i szczęście.
Postanowił zrzucić okrycie mayi i podążać naprzód ścieżką, która
zaprowadzi go do upragnionego celu. Jednak nie wiedział jak ma
podążać. Słuchał instrukcji Śri Narayana Svamiego, świętego
przychodzącego do jego matki, a także Śri Gopala Dasa Dżi’ego,
świętego z Dadu sampradayi, którego często odwiedzał. Jednak nie
potrafili go oni przekonać. Słyszał o Thakurze Kusialasimha Dżi’m,
który był Dżagiradarą Gidżagarhy. Zyskał sławę w Radżasthanie jako
najbardziej zaawansowany wielbiciel wśród Radż-putów. Mieszkał on
w Dżaipur. Pewnego dnia Manasimha po cichu wymknął się z domu i
udał się do Dżaipur, gdzie spotkał się z Kusialasimha Dżi’m. Po
przedstawieniu się i objaśnieniu swego stanu umysłu poprosił o
poradę. Kusialasimha rzekł:
- Powodem, dla którego jesteś tak zaniepokojony i nieszczęśliwy
jest to, że wybrałeś gjana-margę, ścieżkę wiedzy, podczas gdy
twoją naturalną skłonnością jest bhakti. Bhakti jest najlepszą i
najprostszą ścieżką realizacji Boga.
anyasmat saulabhyam bhaktau
(Narada-Bhaktisutra, 58)
65
„Jest to najpewniejsza droga osiągnięcia spokoju, ponieważ z samej
swej natury jest ona spokojem i radością.”
santirupatparamanadarupacca
(Narada-Bhaktisutra, 60)
-Co powinienem robić, by osiągnąć bhakti?- zapytał Manasimha.
-Centrum bhakti jest Vrindavana. Powinieneś udać się tam.
-Do kogo powinienem się udać i komu się podporządkować we
Vrindavan?
-Powinieneś udać się do Pandity Ramakryszny Dasa Baby, który
jest świętym siddhą. On jest Prawdziwą inkarnacją bhakti.
Manasimha nie tracił czasu. Natychmiast wyruszył do Vrindavany.
Dotarłszy na miejsce zatrzymał się u sadhu w Śahadżahanpura-Ki-
Bagiczi, w pobliżu Dau Dżi-Ki Bagiczi (teraz jest to siedziba
Vrindavana Research Institute), gdzie mieszkał Pandita Ramakryszna
Das Baba.
Z powodu swej pokory nie mógł się zebrać na odwagę, by pójść
bezpośrednio do Pandity Baby. Każdego ranka chodził do miejsca, z
którego obserwował jak Pandita Baba wychodzi ze swojej chatki, aby
zaspokoić naturalne potrzeby. Gdy Pandita Baba przechodził obok
niego, Manasimha składał mu pokłon. Pandita Baba też mu się
kłaniał, ale nigdy nic nie mówił. Nie podnosił nawet głowy, żeby
zobaczyć kim on jest. Tak było przez trzy miesiące. Pewnego dnia
Pandita Baba z ciekawości spojrzał na niego i zapytał:
-Kim jesteś?
Manasimha przedstawił się. Baba zapytał go:
-W jakim celu stoisz tu codziennie?
-Żeby mieć twój darśan- odpowiedział Manasimha.
Baba nic nie odpowiedział. Minął kolejny miesiąc. Pewnego dnia
Baba spytał:
-Gdzie mieszkasz?
-W Shahadżahanpura-Ki-Bagiczi- odpowiedział Mana-simha.
Baba rzekł:
-O czwartej po południu robimy katha (religijna rozmowa) w
Bagiczi Dau-Dżiego. Możesz przyjść i towarzyszyć nam.
Manasimha zaczął chodzić na katha.
66
Baba był pod wrażeniem jego gorliwości i entuzjazmu w oddaniu.
Pewnego razu powiedział do niego:
-Dlaczego nie przyjdziesz i nie zamieszkasz tu pod jakimś
drzewem?
Manasimha, który dotychczas był przygnębiony i smutny, ujrzał
promyk światła. Poczuł bezgraniczne szczęście. Nie spodziewał się, że
Baba może być dla niego tak łaskawy. Zamieszkał w aśramie pod
drzewem obrośniętym pnączami.
W bagiczi było za dużo małp. Gdy Manasimha piekł chleb pod
drzewem, to one czyhały, żeby skoczyć i uciec z chlebem. Czasami
Pandita Baba stawał obok niego z kijem w ręce i mówił:
-Ty rób chleb, a ja się zajmę małpami.
To było za wiele dla Manasimhy. Nie mógł znieść tak wielkiego
ciężaru łaski Baby. Jednak musiał to znosić. Było to jak połykanie
gorzkiej pigułki, która jednocześnie była słodka.
Rodzice Manasimhy byli bardzo zmartwieni jego nagłym zniknięciem
z domu. Zorganizowali intensywne poszukiwania. W końcu przybyli
do Vrindavany i znaleźli go. Próbowali przekonać, żeby wrócił do
domu, ale bezskutecznie.
Po spędzeniu w bagici Pandity Baby ośmiu miesięcy Manasimha
poprosił go o diksza. On polecił mu przyjąć diksza od Śri Madhavy
Dasa Baba Dżi’ego z Puczari. Manasimha zrobił tak, ale dalej uważał
Panditę Babę za swojego prawdziwego guru i kontynuował
praktykowanie bhadżanu pod jego kierownictwem. Również Pandita
Baba traktował go jak swego ucznia i okazywał mu całą swą miłość.
Nie pozwalał nikomu dotknąć swych stóp, a Manasiha Dżi’emu
pozwalał je masować.
Po przyjęciu diksza Manasimha Dżi prawdopodobnie przyjął vesza od
Madhavy Dasa Baby. Tak naprawdę nikt nie wie, czy on właściwie
przyjął vesza, a jeśli przyjął to od kogo; w każdym razie żył jak
vaisznava sannyasi. Żebrał o jedzenie i zniszczone ubrania, które
wyrzucali ludzie. Na wodę używał starego pojemnika z cyny zamiast
karavy (gliniany dzbanek, który na ogół mają sadhu we Vradży),
ponieważ karava mogła się łatwo potłuc. Kiedy się potłukła trzeba
67
było się starać o nową. Ludzie nie znali jego imienia sannyasy, ale
nazywali go Bhagavata Dżi
Jego rodzice i inne osoby, które go kochały i szanowały często go
odwiedzały. Gdy widzieli w jakich warunkach żył, ogarniał ich
smutek. Kontrast pomiędzy jego książęcym stylem życia, a obecnym
życiem pustelnika był ogromny. Ciężko było im to zaakceptować,
ponieważ ich serca przepełnione były czułością. Nawet obecnie w
Bhagavata Nivasa, aśramie w Ramanreti we Vrindavanie
wybudowanym przez Śri Kripasindhu Dasa Babę, głównego ucznia
Pandity Baby, wisi zdjęcie Manasimhy ubranego w książęcy strój i
trzymającego miecz. Ktoś kiedyś zapytał Kripasindhu Babę dlaczego
ma w swoim aśramie zdjęcie Manasimhy jako ustawowego
spadkobiercy dżagiradary zamiast jako sadhu. Kripasindhu
odpowiedział:
-Ludzie docenią Manasimha Dżi lepiej, jeśli będą wiedzieć kim
był, zanim stał się sadhu. Ilu ludzi, którzy pływają w bogactwach
i mają wszystko, czego człowiek może tylko zapragnąć, wyrzeka
się świata jako błahostki czy pułapki postawionej przez mayę?
On to uczynił.
Po pewnym czasie Pandita Baba opuścił ten świat. Rozłąka stała się
dla Manasimhy nie do zniesienia. Płakał dzień i noc i włóczył się
wykrzykując jak szaleniec:
Ha Baba! Ha Radhey!
Ha Baba! Ha Radhey!
Jego rodzice uważali, że on faktycznie oszalał. Na siłę zabrali go do
Lorani na leczenie. Protestując Manasimha odmówił przyjmowania
jedzenia i picia, ale jego rodzice uznali to tylko za jeszcze jeden z
objawów jego szaleństwa. Trzymali w jego pokoju najsmaczniejsze
owoce, słodycze i inne wspaniałości, żeby go kusić. Jednak on nawet
na nie nie spojrzał. Przez 18 dni nie przyjął nawet odrobiny jedzenia i
stał się bardzo słaby. Rzekł do swoich rodziców:
-Nic nie będę jadł dopóki nie odwieziecie mnie z powrotem do
Vrindavany.
W tej sytuacji rodzice byli zmuszeni zawieźć go do Vrindavany.
Przygotowali dla niego komfortowe mieszkanie w Dhiradża Lala Ki
Bagiczi, kupili dla niego krowę i przydzielili dwoje sług. Manasimha
nie był szczęśliwy widząc wszystkie ‘udogodnienia’, które rodzice
68
przygotowali dla niego. Nie lubił też Dhiradża Lala Ki Bagiczi
dlatego, że również inni sadhu tam mieszkali, a on wolał samotność.
Przeprowadził się dlatego do Bihari, ale słudzy poszli za nim.
Następnie przestał przyjmować mleko i zaczął żebrać w kszetra
(miejsce, gdzie rozdaje się pożywienie żebrakom). Każdego dnia
otrzymywał w ten sposób dwa bochenki chleba.
W końcu, żeby pozbyć się swoich ludzi, zniknął z bagiczi i przez
sześć miesięcy żył w ukryciu w jakimś nieznanym miejscu. Jego
rodzina i wynajęci ludzie rozpoczęli poszukiwania, ale bezskutecznie.
Wrócił do Bihari Dżi Ki Bagiczi dopiero gdy usunięto stamtąd
służących i krowę. Gdy jego rodzina przyszła, by go zobaczyć,
powiedział im szczerze:
-Nie przychodźcie do mnie. Nie mam z wami nic wspólnego.
Wasze odwiedziny przeszkadzają mi w bhadżanie. Tak więc
odeszli.
W miesiącu Magha przybyli ponownie. Tym razem Manasimha Dżi
zapytał swojego brata Madanę:
-Czy możesz udać się do Mathury?
-Tak, czemu nie - odpowiedział Madana.
-Więc idź i przynieś mi bahirvasę (płótno noszone jako dolna
część garderoby), cadar (płótno noszone jako górna część
garderoby) i matę. Chcę pójść do Pandity Baby, ale moje
ubranie, które zostało zrobione ze szmat zebranych w różnych
miejscach jest nieczyste. Chcąc tam się udać muszę mieć czyste
ubranie. Poza tym zbliża się miesiąc Holi. Będę potrzebował
perfum i gulali (czerwony proszek używany do nacierania
twarzy z okazji święta Holi) dla Radharani. Łaskawie przynieś
mi je.
Być może Manasimha Dżi został wezwany przez Panditę Babę i
szykował się, by iść do niego, do wiecznej Vrindavany. Jego ludzie
myśleli, że chciał iść do samadhi Pandity Baby w Bhagavata Nivasa.
Byli zarówno zaskoczeni jak i szczęśliwi, że wreszcie poprosił ich o
wykonanie jakiejś służby. Rozumieli przez to, że jego szaleństwo
odeszło i teraz będzie przyjmował od nich więcej służby.
69
Madana przyniósł wszystko z Mathury. Manasimha poprosił go, żeby
położył to w almirahu w jego pokoju. Potem poprosił członków
rodziny, by poszli do domu, a oni odchodząc zostawili sługę Rangilę,
by się nim opiekował.
Po dwóch dniach od ich odejścia (w roku 1945), Manasimha Dżi
poszedł do świątyni Radha-Vallabha po darśan i rankiem zobaczył
rasa-lilę w aśramie Uniya Baby. Potem, po wykąpaniu się w
Davanala-kunda wrócił do bagiczi. Właśnie wtedy przyszedł Rangila.
Manasimha zapytał Rangilę:
- Czy znasz Bhagavata Nivasę?
- Nie znam, ale mogę pójść i poszukać go.
- Więc idź. Powiedz Kripasindhu Dasie Babie, że Bhagavata Dżi
poprosił o prasadam i prasadi kanthi (korale tulasi noszone przez
vaisznavów dookoła szyi) Pandity Baby.
Gdy Rangila odszedł, Manasimha Dżi założył nową bahirvasę i
położył się na macie przykrywając się nowym czadarem.
Gdy Rangila wrócił, był zaszokowany widząc jak Manasimha leży na
macie z oczami utkwionymi w górze w jednym punkcie, tak jakby
czekał niecierpliwie na przybycie kogoś bardzo mu drogiego. Łzy
płynęły mu się z oczu z taką siłą, jakby nie mógł czekać ani chwili
dłużej na przybycie tego kogoś. Flakonik z perfumami i gulala przy
jego boku wskazywały, że był gotowy na uroczyste powitanie.
Rangila powiedział:
-Radhe, Radhe! Przyniosłem prasadam.
Manasimha wyciągnął rękę, ale jego oczy wciąż były utkwione w
jednym kierunku. Rangila dał mu prasadam i kanthi. Manasimha
włożył kawałek prasadam do ust, a kanhi nałożył na szyję. Jego oczy
natomiast stale patrzyły w jednym kierunku.
Rangila pobiegł do Śri Czadżuramy Dżi’ego, który mieszkał w bagiczi
i rzekł do niego:
-Przyjdź i zobacz, co się stało z Bhagavata Dżi’m. Jeśli to
konieczne, wezwij lekarza.
70
Czadżurama Dżi pędem udał się do Manasimha Dżi’ego. Gdy go
zobaczył, stwierdził, że jest zdrowy. Wyszedł z Rangilą na zewnątrz i
powiedział:
-Wygląda na to, że Manasimha Dżi medytuje. Nie powinieneś
mu przeszkadzać. Obserwuj go z daleka, a jeśli to konieczne,
wezwij mnie ponownie.
Chadżurama wrócił do siebie, a Rangila poszedł z powrotem do chaty
Manasimhy. Zbliżając się do niej usłyszał jak Manasimha mówi cicho
„Dżai ho!”, tak jakby witał kogoś. Gdy wszedł do środka chaty
Manasimhy Dżi już tam nie było. Odszedł w swojej siddha mańdżari
(Mańdżari: jest to sakhi, gopi duchowej Vrindavany, która jest
najbardziej oddana Radharani, a na drugim miejscu Krysznie, jako
temu, którego Radha kocha) deha do Vrindavany. Pandita Baba
przybył w swojej siddha mandżari svarupie, by go zabrać do nikundża
Radharani, żeby służył Radharani i Krysznie z pomocą perfum i
gulali, podczas gdy oni byli zaangażowani w miłosne rozrywki Holi.
71
ROZDZIAŁ IX
Radżaryszi Śri Banamali Radżabahadura
Urodzony w 1863 roku Radżaryszi Banamali Radżabahadura był
zarządcą Tanasy obszaru Pabana we Wschodnim Bengalu. Tytuł
Radży został mu nadany przez rząd brytyjski. Po swoich rodzicach
odziedziczył religijne samskary. Gdy przebywał jeszcze w łonie, jego
ojciec Śri Gangaprasada Ray i matka poszli pieszo na pielgrzymkę do
Puri. Wkrótce po jego urodzeniu, rodzice oddali go do adopcji dla
Radża Banavari Lala, zarządcy Tanasy, a sami udali się do
Vrindavany, aby wykonywać tam bhadżan.
Banavari Lal umarł, gdy Banamali Lal miał 17 lat. Ciężar zarządzania
wielkim zaminadari Tanasy spadł na jego barki. Będąc szlachetnym
zarządcą, który dbał o dobrobyt swoich poddanych, zaczął budować
studnie i łaźnie oraz otwierać szkoły i szpitale na swoim obszarze.
Jednak jego życie wewnętrzne od samego początku było życiem
sadhaki. Był pod wpływem Brahma sampradayi i praktykował
sadhanę zgodnie z jej naukami.
Historia jego życia jest związana z historią jego rodzinnego bóstwa Śri
Radhavinoda Dżi. Radhavinoda Dżi został odnaleziony w
tajemniczych okolicznościach przez Śri Vańczarama Dżi’ego, który
był adhikarim (zarządcą) Navagramy, wioski w stanie Tanasa.
Vańczarama był bardzo oddaną osobą. Każdego dnia przed seva-
pudżą szedł się kąpać w rzece Karatoya w Navagram. Pewnego razu,
gdy brał kąpiel usłyszał jak ktoś mówi słodkim głosem: „Zabierz mnie
z wody do swojego domu.” Vańczarama rozejrzał się dookoła, ale nie
odnalazł źródła, z którego dochodził głos. Po kąpieli powrócił do
domu, ale głos nadal brzmiał w jego uszach. Następnego dnia, gdy
poszedł się wykąpać, znowu usłyszał ten sam głos, ale nie mógł
określić jego pochodzenia. Trzeciego dnia, gdy wychodził z rzeki po
kąpieli, znowu usłyszał ten głos i jednocześnie poczuł, że coś
przylgnęło do jego stóp. Gdy wyniósł tą rzecz z rzeki zobaczył piękne
72
bóstwo Radhavinoda. Przez pewien czas stał oślepiony i oszołomiony.
Następnie uścisnął bóstwo i wykąpał je łzami, które płynęły z jego
oczu. Jego ciało drżało i było oblane potem. Jedynie Radhavinoda wie
jak długo i mocno pragnął być uściskanym przez tego wielbiciela i
wykąpanym we łzach radości i miłości. Nie zawahał się nawet
dotknąć jego stóp, żeby spełnić to pragnienie! To nic dziwnego dla
Niego, gdyż jest on Panem Miłości. Kocha On swych wielbicieli i
miłość ta jest ślepa.
Vańczarama Dżi przyniósł bóstwo do domu. Po należnej ceremonii,
zaczął mu służyć najlepiej jak tylko potrafił. Vinoda Dżi, jak nazywał
go Vańczarama, żył bardzo luksusowo. Czasami prosił o różnego
rodzaju słodycze, to znów wyszukane ubranie lub też o perfumy i inne
luksusowe rzeczy. Gdy Vańczarama nie mógł wypełnić jego żądania,
wtedy usilnie nakłaniał kogoś innego lub Sam w jakiś sposób
przynosił rzeczy, których pragnął, nawet jeśli musiał w tym celu kraść
czy rabować.
Pewnego razu Vinoda Dżi zapragnął potrawy z kwiatów gorczycy. Po
zachodzie słońca poszedł na pole i zaczął zbierać kwiaty gorczycy.
Rolnik usłyszał jak ktoś plądruje pole i zawołał: „Kto tam?”. Vinoda
Dżi szybko związał kwiaty w rogu swej pitambary (żółte płótno
noszone jako górna część ubrania przez Krysznę) i uciekł. W nocy
rzekł do Vańczaramy we śnie:
-Już długo nie jadłem warzyw przyrządzonych z kwiatów
gorczycy. Ofiaruj je mi dzisiaj.
Vańcharama nie wiedział, gdzie mógłby zdobyć kwiaty gorczycy,
ponieważ na obszarze kilku kilometrów wokół miejsca, gdzie
mieszkał nie było pola, na którym rosłaby gorczyca. Był przepełniony
niepokojem. Gdy udał się do świątyni Vinoda Dżi, by wypełnić
poranną służbę, był zaskoczony widząc kwiaty gorczycy ozdabiające
jego uszy, a część przywiązaną do rogu jego pitambary. Zrozumiał, że
to Vinoda Dżi sam sobie skądś przyniósł kwiaty, tak żeby on się nie
kłopotał i nie musiał ich szukać. Vańczarama przygotował potrawę z
kwiatów i ofiarował Mu.
Nie wiadomo jak Vinoda Dżi przywykł do palenia hukki. Możliwe, że
jakiś wielbiciel, który służył mu wcześniej palił. Nie był on obeznany
73
z zasadami rytualnego czczenia i nie wiedział co należy, a czego nie
należy ofiarowywać bóstwu. Przed paleniem z miłością ofiarował
hukkę Vinoda Dżi’emu, a Ten nie tylko przyjmował ofiarę, ale był z
niej zadowolony, gdyż była składana z miłością.
Pewnego razu Vinoda Dżi poprosił bogatego wielbiciela we śnie, aby
ofiarował mu hukkę. Wielbiciel ofiarował mu hukkę z długą fajką i
srebrną popielniczką. Vinoda Dżi palił każdego ranka i wieczoru po
Radża-bhoga (ofiarowanie głównych dań). Niektórzy wielbiciele
mogli czasami słyszeć odgłos hukki.
Vańczarama był bardzo gościnny. Jego drzwi stały otworem dla
każdego, kto przyszedł do wioski, w której mieszkał. Jeśli ktoś
decydował się zostać u niego na jakiś czas, był dobrze obsłużony.
Pewnej nocy, gdy wraz z żoną spali, trzech gości zapukało do ich
drzwi. Vinoda Dżi nie chciał, aby sen wielbiciela został zakłócony,
więc poszedł do drzwi w formie jego syna i przyjął gości. Powiedział
im:
-Pita Dżi (mój ojciec) śpi. Mogę go obudzić, jeśli sobie tego
życzycie, ale równie dobrze możecie sami dla siebie coś
ugotować. Ja postaram się o artykuły żywnościowe i wszystko
inne.
-Nie, nie zakłócaj jego snu. Ugotujemy sami dla siebie - odrzekli
goście.
Vinoda Dżi udał się do sklepu, w którym Vańczarama kupował
jedzenie i powiedział do sklepikarza:
-Vańczarama Dżi posłał mnie, żebym pożyczył od ciebie trochę
żywności. Proszę daj mi ją.
-Jak mogę dać żywność tobie, skoro cię nawet nie znam? Nigdy
wcześniej cię nie widziałem ani nie słyszałem o tobie - odrzekł
sklepikarz.
Vinoda Dżi zdjął złotą bransoletę, którą miał na sobie i powiedział:
-Zatrzymaj ją jako gwarancję i oddaj Vańczarama Dżi po tym
jak on odda należność za żywność.
Sklepikarz zgodził się, a Vinoda Dżi wrócił do domu z żywnością i
przygotował wszystko co potrzeba do gotowania. Goście ugotowali,
zjedli i poszli spać.
74
Następnego ranka, Vańczarama widząc gości zapytał:
-Kiedy przyszliście? Kto wam otworzył drzwi?
-Spałeś, kiedy tu przyszliśmy. Twój syn otworzył nam drzwi i
przygotował nam kolację. Nie chcieliśmy ci przeszkadzać.
Vańczarama stał przez chwilę oszołomiony
-Czyżby była to lila Vinoda Dżi’ego?
Zaczął rozmyślać. W południe, kiedy przyszedł sklepikarz z
bransoletą, zagadka została rozwiązana.
Przez długi okres Vinoda Dżi przebywał bez towarzystwa. Samotność
zaczęła mu dokuczać. Będąc żartobliwym, zaczął myśleć o ożenku.
Zdecydował się poślubić 10 czy 11 letnią córkę Radża Banavari Laly
o imieniu Radha. Posłał jednego ze swych wielbicieli do Radży
Banavari Laly i polecił mu, żeby mówił o nim w taki sposób, żeby
Radża przyszedł na Jego daraśan.
Wielbiciel poszedł do Radży i rzekł do niego:
-W wiosce Navagrama twojego stanu twój poddany Vańczarama
znalazł murti Śri Kryszny. Bóstwo to jest bardzo żywotne i
żartobliwe. Każdego dnia zadziwia wszystkich przejawiając
nowe lila. Setki ludzi chodzą do Niego na darśan. Czy ty też
przyjdziesz?
-W jaki sposób Vańczarama znalazł bóstwo? Jakie lila ono
manifestuje? - zapytał Radża Banavari z ciekawości.
Wielbiciel opowiedział mu o wszystkim. Zaintrygowało to Radżę.
Pewnego dnia wraz z żoną i córką Radhą udał się na darśan Vinoda
Dżi.
Gdy patrzyli na Vinoda Dżi, Radha podekscytowała się. Uścisnęła
swoją matkę i powiedziała:
-Patrz Ma jak Thakura się do mnie uśmiecha!
-Niemądra! - odrzekła Ma z uczuciem klepiąc ją w policzek.
-Nie Ma! On naprawdę uśmiecha się i mruga do mnie!
Jednak Ma nie zwróciła na to uwagi, jakby to były dziecinne fantazje.
Słodkie uśmiechy Vinoda Dżi tak ujęły serce Radhy, że myślała o
Nim dzień i noc. Kilka razy, z powodu jej próśb, Radża Sahib musiał
ją zabrać ze sobą do Vinoda Dżi na darśan.
75
Powoli także Radża Sahib zaczął odczuwać atrakcję do Vinoda Dżi.
Pewnego razu, kiedy udał się, by Go zobaczyć, Radha rzekła do
swego ojca:
-Pita Dżi, pozwól nam przynieść Vinoda Dżi do naszego domu.
Mam silne pragnienie służenia Mu i dekorowania Go pięknie.
Radża powiedział:
-Ja również chciałbym przynieść tu Vinoda Dżi, ale czy
Vańczarama nam pozwoli?
Mówiąc to spojrzał na Vańczaramę, a on zamiast bezpośredniej zgody
lub odmowy powiedział:
-Panie, jestem sługą zarówno twoim jak i Vinoda Dżi’ego. Jak
mogę decydować czy ty możesz czy nie zabrać Go ze sobą. To
jest sprawa pomiędzy tobą a Vinoda Dżi’m.
W nocy Vinoda Dżi rzekł do Vańczaramy we śnie:
-Pozwól mi iść z Radżą. Zadowoliłeś mnie, ale teraz chcę
przyjąć służbę Radży. Nie powinieneś być zmartwiony, gdyż już
niebawem mnie zrealizujesz.
Cóż mógł uczynić Vańczarama. Posłał wiadomość do Radży. Radża
był uradowany dowiedziawszy się, że Vinoda Dżi był dla niego tak
łaskawy. Natychmiast poszedł i powiedział o tym swej żonie i Radzie.
Wszyscy zaczęli tańczyć z radości.
Poczyniono staranne przygotowania, żeby przenieść Vinoda Dżi. W
pomyślny dzień przyniesiono go w palankinie do pałacu pod eskortą
słoni, koni i muzyków grających na różnych instrumentach.
Radha zaczęła teraz służyć Vinoda Dżi całym swym sercem i duszą.
Oczywiście był pudżari, który mu służył, ale to Radha decydowała,
jakie ubranie nałoży On każdego dnia i co będzie jadł.
Przygotowywała także różnego rodzaju ozdoby z kwiatów i
własnoręcznie Go dekorowała. Vinoda Dżi był bardzo zadowolony z
jej służby. Jednak często jej dokuczał. Czasami po jedzeniu, wycierał
swe brudne ręce w jej ubrania. Czasami ją szczypał, a nawet pluł na
nią.
Miłość Radhy do Vinoda Dżi’ego stale rosła, podobnie jak miłosne
psoty Vinody. Pewnego razu kiedy Radha ofiarowała mu girlandę, On
76
złapał jej ańcala (róg sari) i powiedział: „Musisz mnie poślubić”.
Radha powiedziała o tym swojej matce, ale matka jej nie uwierzyła.
Po pewnym czasie Radha zachorowała. Vinoda Dżi rzekł do jej matki
we śnie:
-Radha nie przeżyje, ale nie powinnaś się tym martwić, gdyż ona
umrze, by żyć ze mną jako moja żona. W twoim ogrodzie jest
suche drzewo devadara. Zrób z drewna tego drzewa murti Radhy
i poślub ze mną to murti.
Po tym wydarzeniu matka Radhy była przekonana, że Vinoda Dżi
naprawdę chce poślubić Radhę. Powiedziała swemu mężowi o śnie.
Myśląc o tej nowej lila Vinoda Dżi oboje ronili łzy bólu i radości.
Było im smutno, gdy dowiedzieli się, że Radha nie przeżyje, ale byli
szczęśliwi wiedząc, że Vinoda Dżi przyjmie Radhę za Swoją żonę i że
oboje będą mieszkać z nimi w domu w formie murti.
Ścięto drzewo devadara i zaczęto z niego robić bóstwo. Gdy tylko
murti było gotowe, Radha umarła. Jednocześnie poczyniono
przygotowania na jej pogrzeb i ślub w formie murti. Po ślubie Vinoda
Dżi zaczęto nazywać Radha-Vinoda. Nawet dzisiaj można spotkać
szczęśliwie żyjących Vinodę i Vinodini (Radhę) w świątyni Tanasa
koło aśramu Ramakryszna Seva we Vrindavanie. Do dziś obchodzona
jest rocznica ich ślubu.
Dopóki żył Radża Banavari, życie w stanie Tanasa skupiało się na
Radha-Vinodzie. Katha, kirtany i uroczystości były na porządku
dziennym. Czynności te ustały, kiedy zarządcą stanu został Banamali
Lala. Została zwłaszcza zaniedbana służba dla Radha-Vinody,
ponieważ Banamali Lala był inicjowany w Brahma-dharamie, która
nie wierzyła w czczenie murti. Pujari kontynuował rutynową służbę
bóstwom, ale z powodu zaniedbującej bóstwa postawy Banamali
Raya, nikt nie był entuzjastyczny.
Nagła zmiana w postawie Banamali Raya zaszła, gdy pewnego dnia
spotkał on Dżagadbandhu Prabhu. Dżagadbandhu Prabhu był
wielkim świętym z Pabany o złotym blasku ciała i intensywnej
miłości do Radhy i Kryszny. Tego dnia Radża Banamali
Radżabahadura przemierzał szosę Pabany i jak na króla przystało
77
siedział na udekorowanym słoniu i był eskortowany przez żołnierzy i
inne sługi. Z przeciwnej strony nadchodził Dżagadbandhu Prabhu
tańcząc w towarzystwie setek wielbicieli, którzy także śpiewali i
tańczyli w rytm ogromnej liczby mrindang i karatali.
Banamali Radża zszedł ze słonia, na bosaka podszedł do kirtanowców
i przyłączył się do nich. Jak osoba zahipnotyzowana, podniósł obie
dłonie i zaczął tańczyć z nimi. Trwało to do czasu, kiedy grupa
kirtanowa dotarła do celu i go przerwała. Po kirtanie złożył pokłon
Dżagadbandhu Prabhu i poprosił go, żeby odwiedził Banavari Nagara.
Potem wrócił do siebie.
Banamali Radża poczuł, że w jego sercu wezbrała nowa fala bhakti.
Poczuł, że wędrując po szczycie tej fali przekroczył pustynię brahma-
upasany (medytowania nad brahmanem) i stanął u progu oazy, bogatej
w rośliny i studnie bhakti.
Wejście do tej oazy odnalazł, gdy do jego domu przybył
Dżagadbandhu Prabhu i mieszkając u niego przez kilka dni udzielił
mu instrukcji w Raganuga Bhakti. Zrozumiał, że Pan nie jest jedynie
obiektem czci, wielbienia czy modlitwy jak nauczyła go Brahma-
samadża, ale także obiektem miłości czy priti. Priti nie jest
jednostronna. Nie jest tak, że to jedynie wielbiciel kocha Pana. Pan
także kocha swego wielbiciela. Właściwie to Pan kocha swego
wielbiciela bardziej niż wielbiciel kocha Jego i nic nie jest dla Niego
bardziej wartościowe niż pełna oddania służba Jego wielbiciela.
Ponieważ wielbiciel w swoim upadłym stanie nie miał do niego
dostępu, on Osobiście zstąpił w formie Śri Murti, by przyjąć jego
służbę. Umysł Banamali Raya zwrócił się teraz w stronę Radha-
Vinoda. Zadbał o wszelkie możliwe aranżacje do Jego służby, ale
zaniechał służby hukka, gdyż śastry na nią nie zezwalały.
Podczas tych dni z Banamali Rayą mieszkał siddha mahatma Śri
Krysznasundar Raya Prabhu. On także palił hukkę. Przed paleniem
ofiarował hukkę Radha-Vinodzie. Raya Prabhu był zawsze pogrążony
w lila-smarana. Także w czasie palenia, lila-smarana było jego
głównym zajęciem, a palenie zajęciem drugorzędnym i odbywało się
automatycznie, jednak, gdy smarana było głębokie to wkładał fajkę w
78
usta po długich przerwach. Podczas tych przerw Radha-Vinoda
wkładał fajkę do Swych ust i nieskrępowanie sobie palił. Tym
sposobem przerwanie przez Banamali Rayę palenia hukki przez
Radha-Vinoda nie wpłynęło zbytnio na Niego.
W 1892 roku, dwunastego dnia Kryszna-pakszy, Raya Prabhu
postanowił opuścić ten świat. Od tej chwili Radha-Vinoda musiał
praktykować przez cztery dni abstynencję i obejść się bez hukki.
Jednak abstynencja nie jest w Jego naturze. W dniu amavasya, pujari
po porannej służbie wykonując dżapa stał się senny. W tym stanie
Radha-Vinoda rzekł do niego:
-Daj mi moją hukkę. Ponieważ ci ludzie przerwali służbę hukka
dla mnie, to paliłem sobie z Rayem Prabhu, ale gdy teraz nie ma
Raya Prabhu, to nie paliłem już przez cztery dni.
Wieczorem, gdy Banamali Raya przyszedł do świątyni, pujari
powiedział mu o wszystkim. Banamali Raya poczynił konieczne
aranżacje do służby hukka, ale miał wątpliwości, czy Vinoda Dżi
naprawdę palił.
Pewnego razu w pałacu Banamali Raya w pokoju przylegającym do
świątyni zatrzymał się Dżagadbandhu Prabhu. Po Radża-bhoga
zawołał Banamali Rayę i powiedział do niego:
-Rozkoszujmy się dzisiaj lilą palenia hukki przez Lilamayę
(żartobliwy Pan).
Razem usiedli na tarasie przed świątynią. Po pewnym czasie
Dżagadbandhu Prabhu powiedział:
-O! Vinoda Dżi teraz pali. Posłuchaj pykania hukki.
Mówiąc to Dżagadbandhu Prabhu dał Banamalemu Rayi duchowe
uszy, dzięki którym mógł słyszeć dźwięk hukki. Słuchając tego
dźwięku, wszedł w bhava-samadhi i zaczęły mu płynąć łzy.
Wiara Banamalego Rayi w duchową naturę Śri Murti tak się
utwierdziła, że gdy tylko ktokolwiek powiedział albo zrobił
cokolwiek, co wskazywało, że uważa Śri Murti za zwykły posąg,
raniło go to. Stał się niespokojny, chciał osobiście pełnić służbę dla
Radha-Vinody, ale nie był do tego kwalifikowany bez odpowiedniej
inicjacji. W 1897 roku udał się do Vrindavany i przyjął inicjację od
79
Śri Radhika Nathy Gosvamiego Prabhu, który był potomkiem
Advaitaczaryi Prabhu.
Po inicjacji tak bardzo zaangażował się w służbę Śri Radha-Vinodzie,
że nie mógł robić nic innego. Na szczęście miał bardzo zdolnego i
godnego zaufania zarządcę w Śri Kamini Kumara Ghosza. Powierzył
mu całe zarządzanie stanem, tak aby samemu móc poświęcić cały
swój czas miłosnej służbie dla Radhy i Vinody.
Po pewnym czasie udał się do Vrindavany, gdzie zbudował dwa
budynki- jeden we Vrindavanie, a drugi w Radhakunda. Są one znane
jako Tanasa Mandir i Radżabani. Czasami mieszkał on z Radha-
Vinodą we Vrindavanie, a czasami w Radhakunda.
Od tego czasu, gdy Banamali Raya przybywał do Vradży, był
centralną postacią w społeczności vaisznava. Sadhu i vaisznavowie
zawsze błogosławili jego dom swoją obecnością, ponieważ zawsze
odbywały się tam katha, kirtany i uroczystości. Wszelkie bogactwa
stanu spożytkował w służbie vaisznavom. Zbudował szpital, gdzie za
darmo mogli leczyć się sadhu, vaisznavowie i Vradżabasi. Założył
szkołę, gdzie nauczano uczniów bhakti-śastr. Uczniowie mieli
darmowe wyżywienie i noclegi. Założył także drukarnię, w której
wydrukował Śrimad Bhagavatam z ośmioma komentarzami oraz inną
literaturę bhakti, którą rozprowadzał za darmo wśród sadhu i
vaisznavów.
Za jego czasów było bardzo wielu siddha mahatmów we Vradży.
Skorzystał z towarzystwa każdego z nich. Jednak do niektórych z nich
był szczególnie przywiązany, a oni hojnie obdarzyli go łaską. Byli to:
Śri Radhikanatha Gosvami Prabhu, Dżagadbandhu Prabhu, Śri
Radharamana Czarana Das Baba Dżi Maharadż, Śri Vidżayakryszna
Gosvami, Śri Gaurakiśor Śiromani, Śri Ramahari Das Baba Dżi, Śri
Krysznasundara Raya Prabhu, Śri Harisundara Bhaumika Bhuiyan, Śri
Dżagadiśa Das Baba i Śri Ramakryszna Das Pandita Baba.
Będąc pobłogosławionym przez tych mahatmów, łatwo osiągnął
lotosowe stopy Radha-Vinody i służbę oddania dla Niego w Jego
wiecznej Vrindavana dhama.
80
81
ROZDZIAŁ X
Śri Krysznaczaitanya Das Baba
Śri Krysznaczaitanya Das Baba pochodził z rodziny Aśvani Kumara i
urodził się w 1861 roku w Czandana Nagara w Zachodnim Bengalu.
Jego ojciec, Śri Vradżakumara Nanda był przedsiębiorcą budowlanym
w Kalkucie.
Mimo że Aśvani Kumara miał bogatego ojca i wszelkie możliwości
do zaznawania doczesnych przyjemności, to świat mało go pociągał.
Od dzieciństwa w jego sercu płonęła duchowa iskra. Tęsknił za czymś
wyższym i bardziej wzniosłym niż może mu zaoferować świat. Był
zawsze pogrążony w kontemplacji.
Niepokoiło to jego ojca. Uczynił on dwie rzeczy, by jego syn był
mniej zamyślony. Gdy tylko chłopiec zdał egzamin wstępny,
zaangażował go w interesy i ożenił.
Po pewnym czasie Aśvani stał się ojcem pięciorga dzieci. Wydawało
się, że jest całkowicie pogrążony w mayi, jednak boska iskra w nim
nie zgasła. Przypominała mu ona, że ma wyższy cel i przeznaczenie.
Przyjął diksza od swojego guru rodzinnego i zaczął wieść życie, które
pozornie wydawało się przyziemne, ale było bardzo zdyscyplinowane.
Regularnie przestrzegał porannej kąpieli w Gangesie, patha, kirtanu i
dżapa. W rezultacie iskra bhakti rozwinęła się w wulkan i stało się dla
niego niemożliwe pozostanie dłużej grihasthą (głową rodziny).
Zdecydował wyrzec się świata i poświęcić się całkowicie bhadżanowi.
Postarał się o pozwolenie swego ojca, żeby pójść do Puri na darśan z
okazji Ratha-yatry, ale zamiast wrócić do domu, z Puri wyruszył
pieszo na Wschód. Każdego dnia przebywał 35 km intonując dżapa.
Nie odpoczywał zanim nie wymantrował określonej liczby rund. Gdy
skończył dżapa, brał kąpiel i wykonywał codzienną pudżę, a potem
szedł na bhiksza. Szedł na bhiksza tylko do siedmiu miejsc i jadł tylko
to, co tam dostał. Czasami zdarzało się, że nic nie dostawał i musiał
82
wytrzymać bez jedzenia. Został wystawiony na wiele prób i dużo
wycierpiał, ale nigdy nie naruszył zasad duchowej dyscypliny
przyjętych przez siebie na tę pielgrzymkę.
Z Puri udał się do Godavari, Śivakańci, Wisznukańci, Bala Dżi, Śri
Rangam, Pańczatirtha i Rameśvar. Z Rameśvar poszedł do Nasiki, z
Nasiki do Dvaraki, Puszkara, Dżaipur, Karauli, a z Karauli do
Vrindavany. Cała ta podróż zajęła mu trzy lata.
Chciał zamieszkać we Vrindavanie, by wykonywać tam bhadżan.
Pewnej nocy miał sen, w którym jakaś boska istota powiedziała do
niego:
-Nie czas jeszcze na twoją Vrindavana-vasę. Musisz wypełnić
swą karmę.
Nie zwrócił uwagi na tę radę, gdyż postanowił zostać tu do końca i
wykonywać bhadżan. Jednak znowu miał ten sam sen i znowu
usłyszał tę samą radę, która tym razem brzmiała jak rozkaz. Czuł się
zmuszony, by wypełnić to polecenie. Wrócił do Kalkuty. Jego
rodzice, żona i dzieci byli szczęśliwi widząc go po okresie niepokoju i
niepewności.
Aśvani Kumara założył firmę. Pracował ciężko i dorobił się fortuny.
Podczas tego okresu kontynuował bhadżan z zapałem i entuzjazmem.
Kładł się spać o godzinie dziewiątej i budził o pierwszej, by zasiąść
do bhadżanu. Po porannej kąpieli w Gangesie, o godzinie piątej
wykonywał codzienną pudżę, pathę, dżapa i kirtan. Następnie gotował
dla siebie, gdyż wierzył, że jedzenie ugotowane osobiście jest bardziej
korzystne dla bhadżanu. Jego żona i dzieci pomagali mu i troszczyli
się, żeby nic nie przeszkadzało mu w bhadżanie. Tak oto szczęśliwie
mijały jego dni.
Odczuwał jednak tęsknotę. We Vrindavanie zobaczył dwa obrazy:
jeden przedstawiał Nitai-Gaura, a drugi- Radha-Govindę. Obrazy te
zawładnęły jego sercem. Próbował je zdobyć, ale mu się nie udawało.
Często spędzał bezsenne noce z powodu intensywnej tęsknoty, której
doświadczał z powodu braku tych obrazków. Pewnej nocy rzekł z
żalem do Nitaya:
83
-Nitai, jesteś znany jako zbawiciel i dobroczyńca upadłych. Czy
jestem aż tak upadły, że nie zasłużyłem na darśan Twój, Gaury i
Radha-Govindy nawet w formie obrazków? W takim razie
czemu nie zetrzesz wszelkich śladów mojej bezwartościowej
egzystencji na ziemi?
Tej samej nocy miał sen, w którym kupował te obrazy w sklepie na
ulicy Czitpura w Kalkucie. Rankiem udał się na ulicę Czitpura i ze
zdziwieniem ujrzał sklep zupełnie taki sam jak we śnie. Kiedy wszedł
do sklepu, z radością znalazł obraz Nitai-Gaura zupełnie jak ten, który
widział we Vrindavan. Rozejrzał się dookoła szukając obrazu Radha-
Govindy, ale nigdzie go nie dostrzegł. Jego oczy zatrzymały się na
kufrze widzianym we śnie. Poprosił sprzedawcę, żeby sprawdził czy
w kufrze jest obraz Radha-Govindy, ale sprzedawca powiedział:
-W tym kufrze jest wiele rzeczy, ale nie obrazy.
Serce Aśvani Kumara było złamane, a jego oczy pełne łez. Nagle
jakaś niewidzialna siła przypomniała sklepikarzowi, że jakiś czas
temu otrzymał paczkę z obrazami, którą włożył do tego kufra i
zapomniał o niej. Wydobył paczkę z kufra i kiedy ją otworzył, ujrzał
obraz Radha-Govindy dokładnie taki sam, jaki widział we
Vrindavanie.
-Oto jest obraz!- krzyknął podskoczywszy z radości.
Kupił oba obrazy. Nie były to dla niego tylko obrazy, ale Nitai-Gaura
i Radha-Govinda, którzy przyszli w odpowiedzi na jego modlitwy.
Upłynęły cztery lata odkąd Aśvani Kumara przybył z Vrindavany.
Jego serce zaczęło znowu tęsknić. Skoro jego interesy miały się
dobrze, a synowie byli już dorośli i w pełni zdolni, żeby zająć się sobą
i przejąć po nim firmę, pomyślał, że karma jest już wypełniona, a on
wreszcie może wyrzec się świata i udać się Vrindavany. Jego rodzice,
żona i dzieci zgodzili się na to, bo powiedział im, że nie może dłużej
żyć poza Vrindavaną. Pomyślał, że to dzięki łasce Radha-Govindy
jego powrót został ułatwiony, gdyż przyszli oni do niego z Vrindavan,
by zabrać go ze sobą.
Łaska Radha-Govindy nie zakończyła się na tym. Przyszli w formie
obrazów, gdyż on tak pragnął, ale chcieli być z nim w formie bóstw,
tak aby mogły odbierać jego prema-seva (miłosna służba) w
większym stopniu. Tak więc, kiedy Aśvani Kumara był już we
84
Vrindavanie, pojawili się w jego we śnie i poprosili, aby wielbił ich w
formie bóstw. Powiedziały mu także o miejscu, gdzie czekają na niego
w tej formie. Aśvani Kumara kupił owe bóstwa, zbudował dla nich
świątynię i zainstalował je według zasad prana-pratiszta (rytuał
dawania życia Bóstwu).
Po
prana-pratiszta
Govinda
Dżi
otrzymał
nowe
imię-
Gopidżanavallabha. Aśvani Kumara zaczął służyć Mu z miłością i
oddaniem. (W 1931 roku syn Aśvani Kumara o imieniu Gaura Babu
wybudował przepiękną świątynię dla Gopidżanavallabha w Gopinatha
Bagh we Vrindavanie, gdzie bóstwo to jest czczone do dziś).
Po pewnym czasie przyjął sannyasa dikszę od Śri Hariczarana Dasa
Baba Dżi’ego, ucznia Śri Gaurakiśora Śiromani’ego i przyjął imię
Kryszna-czaitanya Das. Hariczaran Das Baba polecił mu, by udał się
w jakieś odosobnione miejsce we Vradży i tam wykonywał bhadżan.
W tym czasie jego syn Gaura także zamieszkał we Vrindavanie. Śri
Kryszna-czaitanya
Das
Baba
powierzył
mu
służbę
dla
Gopidżanavallabha a sam udał się do Kusumasarovary. Przez pewien
czas praktykował tam bhadżan, a potem udał się nad Radha-kunda.
Gdy przebywał nad Radha-kunda, jego umysł był zawsze z
Gopidżanavallabhą. Jeśli były jakieś uchybienia czy przewinienia w
służeniu Gopidżanavallabha, on zawsze się o tym dowiadywał.
Pewnego razu przywołał Gaurę z Vrindavany i powiedział do niego:
-Nie zwracasz dostatecznej uwagi na sevę Gopidżanavallabha.
Któregoś dnia bhoga (jedzenie ofiarowywane bóstwu) było
zanieczyszczone, bo wpadł do niego włos. Innego dnia bhoga było
zanieczyszczone, bo taca, na której było ofiarowane, nie była
należycie wyczyszczona i był na niej kawałek uchista (pozostałości
zjedzonego pokarmu). W te dni bóstwa musiały obejść się bez
jedzenia. Dlaczego jesteś tak niedbały? Wygląda na to, że nie masz
pełnej wiary. Bóstwo przyjmuje twoją seva tylko wtedy, gdy masz
wiarę, w przeciwnym razie nie.
W związku z tym opowiedział historię o bóstwie o imieniu
Radhavinoda Dżi, które nad Radhakunda czcił Radżaryszi Banamali
Ray Bahadura ze stanu Tanasa:
85
„Podczas lata Banamali Ray zatrudniał pracowników do wachlowania
Radhavinody przez całe 24 godziny. Był pewien wielbiciel, który
bardzo wierzył, że Radhavinoda jest zadowolony z tej służby. Dlatego
każdego dnia przychodził do świątyni i do zamknięcia wyręczał sługi
w przerwach osobiście wachlując bóstwa. Pewnego razu, kiedy
wachlował bóstwa o północy, zasnął i śnił, że potrząsa go
Radhavinoda mówiąc:
-Śpisz. Jest mi bardzo nieprzyjemnie z powodu ciepła. Zabierz
mnie nad kunda (staw).
Wielbiciel postawił bóstwo na ramieniu i ruszył nad kunda. Na
ramieniu miał guza. Vinoda Dżi powiedział:
-Co tam masz na ramieniu? Jest mi przez to niewygodnie.
Mówiąc to oczyścił ramię swą ręką. Wielbiciel zaniósł Go nad kunda,
postawił Go przy nim, a sam położył się spać w pobliżu. Wtedy
obudził się i ze zdziwieniem spostrzegł, że rzeczywiście leży w
pobliżu kunda. Poszedł do świątyni i kolejna rzecz go zaskoczyła-
drzwi świątyni były zamknięte od zewnątrz jak wcześniej. Jeszcze
dziwniejsze było to, że poczuł kojące uczucie na ramieniu, a gdy
przyłożył do niego rękę poczuł, że guz zniknął.”
Nad
Radha-kunda
Śri Kryszna-czaitanya Das wykonywał
puraszczaranę. Potem zamieszkał w Czandrasarovara. Tutaj także
wykonywał puraszczaranę. Od godziny trzeciej nad ranem robił
parikram (okrążanie) wokół wzgórza Govardhana. Pewnego dnia, gdy
wykonywał parikram, zerwała się ulewa. Schował się pod drzewem.
Kiedy pod nim siedział, z pobliskiej dziury wypełzł wąż. On
natomiast siedział robiąc dżapa i nie bał się, gdyż wierzył, że żadne
zwierzę z Vradży nigdy nikogo nie zrani. Z pewnej odległości ktoś,
kogo nie mógł dostrzec, zarzucił na niego koc i powiedział:
-Baba! Czy nie boisz się węża? Uciekaj! On cię ugryzie!
Był to głos kobiecy. Słyszał wcześniej, że we Vradży duchowi
wysłannicy zawsze pomagają i doradzają sadhakom. Pomyślał więc,
że to była gopi, która przestrzegła go przez wężem i dała mu koc, żeby
mógł kontynuować parikram w deszczu. Dotknął kocem czoła, jako
święty prasadam gopi, przykrył się nim i kontynuował parikram.
W Czandrasarovara Śri Kryszna-czaitanya Das Baba robił bhadżan w
kuti, które znajdowało się w domu. Czasami tak bardzo pogrążał się w
86
bhadżanie, że wchodził w samadhi i godzinami był nieprzytomny.
Pewnego razu jego guru Śri Hariczaran Baba wraz z Sanataną Dasem
Baba Dżi’m przyszli do jego kuti. Drzwi kuti były zamknięte od
wewnątrz. Hariczarana Baba zawołał: „Czaitanya! Czaitanya!”, ale
nikt nie odpowiadał. Po pewnym czasie znowu zawołał: „Czaitanya!
Czaitanya!” i znowu nikt nie odpowiadał. Sanatana Das zaniepokoił
się o Śri Kryszna-czaitanyę, ale Hariczaran Das powiedział:
-Niepotrzebnie się denerwujesz. On często jest tak pochłonięty
medytacją Kryszna-lila, że godzinami pozostaje nieświadomy.
Stopniowo pogrążał się w Kryszna-lila tak bardzo, że nie mógł żyć
bez tego ani chwili. Jednak nie mógł być ciągle zaabsorbowany lila z
powodu ciała, dlatego też zaczął się przygotowywać do wyzwolenia z
niego. Zawołał kiedyś swojego syna Gaurę i powiedział mu:
-Gaura,
musisz
przygotować
wielką
jedenastodniową
uroczystość. Każdego dnia powinny odbywać się kirtany i rasa-
lila
(rozpowszechniony we Vradży, specjalny rodzaj
przedstawienia na scenie rozrywek Śri Kryszny). Zorganizuj też
Bhagavata-saptaha (czytanie całego Śrimad Bhagavatam w
siedem dni). Powinieneś zaprosić wielu vaisznavów i poczynić
stosowne starania, by dostali prasadam i miejsce do spania. Na
kirtan zaproś Kirtaniyę Bhakticzarana Dasa Baba Dżi’ego, a na
Bhagavata-saptanę, Bhagavata-pathakę Sri Madhusudana Bhatta
Dżi’ego.
Poczyniono
wszelkie
przygotowania
do
uroczystości.
Czandrasarovara wyglądało odświętnie i przez jedenaście dni
przychodzili tam ludzie z okolicznych wiosek. Dziesiątego dnia
wszyscy Vradżabasiowie i Mahatmowie, którzy mieszkali w
odległości do ok. 23 km od Czandrasarovary, zostali zaproszeni na
wielką ucztę. Gdy czyniono przygotowania do uczty Baba nagle oddał
ostatnie tchnienie. Uroczystość się skończyła a ciemne chmury
smutku i przerażenia rzuciły cień na okolicę. Ludzie na próżno przez
długi czas czekali na pojawienie się jakichkolwiek oznak życia w ciele
Baby. Zaczęto przygotowania do pogrzebu. Jego ciało zaniesiono do
miejsca kremacji i gdy tylko się tam znalazło Baba powiedział słabym
głosem:
-Gdzie mnie niesiecie? Zabierzcie mnie z powrotem do mojego
domu.
87
Wszyscy byli tym zaskoczeni i zaczęli wykrzykiwać: „Hari Bol!”.
Chmury przerażenia i rozpaczy rozproszyły się tak szybko jak
powstały i można było radośnie doprowadzić uroczystości do końca.
Baba poczynił przygotowania do vaisznava-sevy (rozdanie prasadam
wśród vaisznavów) z okazji swego wyzwolenia. (Zgodnie ze
zwyczajem panującym wśród Gaudiya Vaisznavów odejście mahatmy
czci się w ten sposób, gdyż uważa się, że osiąga on cel, którym jest
miłosna służba Radha-Krysznie w Transcendentalnej Vrindavanie).
Właściwie to Śri Kryszna-czaitanya opuścił ciało i wzniósł się do
Goloki gdy tylko ukończono przygotowania do Vaisznava-sevy.
Jednak Radharani sprawiła, że powrócił, ponieważ musiał jeszcze
odegrać rolę w wypełnieniu pewnego boskiego zadania.
Pewnego razu wielbiciel zapytał Babę:
-Czy kala (wysłannik śmierci) atakuje wielbiciela w taki sam
sposób jak innych?
Baba odpowiedział:
-Nie, nie w ten sam sposób. W przypadku zwykłej osoby kala
atakuje go, gdy przychodzi czas śmierci i zabiera go ze sobą nie
zważając na wolę osoby i na okoliczności. Natomiast w
przypadku wielbiciela kala przychodzi i staje przed nim ze
złożonymi rękoma i jedynie informuje go, że nadszedł czas na
jego śmierć. Gdy wielbiciel nie chce odchodzić i ma pragnienie
pozostania w tym świecie jeszcze trochę, by robić bhadżan, kala
wypełniając jego polecenie odchodzi. Kala jest wrogiem nie
wielbiciela, lecz przyjacielem wielbiciela. Jest on jak kot, który
w tej samej paszczy trzyma kociaki lub mysz. Kot jest kala dla
myszy, ale matką dla kociaka. Kot zjada mysz, a kociaki zanosi
na miejsce, gdzie są bardziej bezpieczne.
Po tym wydarzeniu Baba stał się sławny jako święty siddha. Ludzie z
odległych miejsc zaczęli przychodzić do niego na darśan.
Przeszkadzało mu to bardzo, toteż pewnej nocy wymknął się ze swego
kuti w Czandrasarovara i udał się do Śeszaśayi. Stamtąd poszedł do
wioski Vanśi.
88
Wielu ludzi zaczęło go prosić o diksza, ale on nikomu jej nie dał.
Jednak na prośbę swego guru dał diksza Śyamapadzie Babu i jego
żonie Radha dasi. Potem dał diksza Śri Kumarze Sahibie, który był
specjalnym sędzią w Govardhana. Dał też diksza Kumarze Sadżdżana
Prasada Simhowi i paru innym.
Kiedy Baba dał diksza Sadżdżana Simhowi i jego towarzyszom,
każdy z nich złożył mu jakieś dary. Dowiedzieli się o nich złodzieje.
W nocy weszli oni do kuti z lathi (kije), żeby go obrabować z
podarunków. Baba dał im czaranamritę, jak każdemu kto go
odwiedzał. Czaranamrita zmieniła ich umysły. Zostali przepełnieni
strachem i uciekli zostawiając swe buty i lathi.
Baba znów zamieszkał w Czandrasarovara, gdzie Śri Śyamapada i
Kumara Sahib wybudowali dla niego pomieszczenia mieszkalne. W
1930 roku przybył do Baby Rakhala Das Kundu z Bengalu i
powiedział:
-Baba, właściwie nie ma grzechu, którego bym nie popełnił.
Teraz, gdy jestem stary i nie mogę nic robić, prześladuje mnie
myśl, że pójdę do piekła i będę cierpiał za swe grzechy. Powiedz
mi, czy mogę się przed tym uchronić?
Baba spytał:
-Czy odejdziesz stąd?
-Nie, nie chcę odchodzić, ale czy Radharani zatrzyma takiego
grzesznika jak ja w swoim dham?
-Czemu nie? W tym wieku nie potrzeba, żebyś robił cokolwiek
innego. Słuchaj Śrimad Bhagavatam i mieszkaj we Vradży, aż
nadejdzie twój koniec. Intonuj też zawsze Harinama. Mieszkanie
we Vradża-dham jest samo w sobie wielką sadhaną. Brahma i
Uddhava modlili się do Śri Kryszny o ten dar, ponieważ uważali
to za największą sadhanę. Ty także przyjmij Vradża-vasa
(mieszkanie we Vradży) jako swoją sadhanę i nie lękaj się.
Radharani z pewnością zlituje się nad tobą.
Rakhala Das zaczął żyć we Vrindavanie i intonować Harinama.
Poczynił starania, by mieć Bhagavata-saptaha. Wkrótce po saptaha
otrzymał łaskę Radharani. Pewnego szczęśliwego dnia, gdy był
świadomy i w pełni sił, gdy intonował Harinama, nagle opuścił ten
89
świat, by przyjąć schronie lotosowych stóp Radharani w Jej nitya
(wiecznej) dham.
Pewnego razu Vradżamohan Das Dżi z Yaśohary, który po przyjęciu
vesza od Baby, mieszkał w Czandrasarovara i służył mu, zapytał go o
instrukcje w lila-smarana. Odnosząc się do tej prośby Baba wyraził
zdanie dwóch wielkich świętych tamtego czasu, którzy stali się siddha
poprzez lila-smarana:
-Kiedy Pandita Ramakryszna Das Baba mieszkał w Balapokhara
w Govardhan, poszedłem do niego i poprosiłem go o instrukcje
w lila-smarana, a on odpowiedział: „Jeśli ktokolwiek inny
poprosiłby mnie o instrukcje w lila-smarana, spoliczkowałbym
go”. Zrozumiałem co miał na myśli i nie miałem odwagi, by
cokolwiek więcej powiedzieć. Lila smarana nie jest prosta.
Pewnego razu dwóch wielbicieli udało się do Dżagadiśa Dasa Baby z
Kaliyadaha i poprosili go, by udzielił im instrukcji w lila-smarana.
Przyszli do niego znowu po paru dniach i poprosili o to samo. Znowu
wrócili zawiedzeni, ponieważ Baba dawał wymijającą odpowiedź na
wszelkie pytania dotyczące lila-smarana. Wtedy zaczęli praktykować
lila-smarana przyjąwszy instrukcje od innego mahatmy. Następnego
razu, gdy poszli do Baby, spostrzegli, że wie on wszystko o ich
bhadżanie, zanim oni mu jeszcze cokolwiek o tym powiedzieli.
Zapytał z uśmiechem:
-Jak idzie wam wasze smarana?
-Idzie, ale niezbyt zadowalająco - odpowiedzieli wielbiciele.
Baba rzekł:
-Nie wiecie, że nie ma smarana bez marana (śmierć). Trzeba
pokonać ciało i całkowicie o nim zapomnieć, zanim zacznie się
lila-smarana. Trzeba umrzeć dla wszystkich rzeczy związanych z
tym światem.
Śri Kryszna-czaitanya Das Baba nie był zbyt stary. Nadal wstawał o
drugiej nad ranem, kąpał się w Czandrasarovara, nawet gdy było
chłodno i zasiadał do bhadżanu w swym kuti. Ból, który odczuwał z
powodu rozłąki z Radharani zwiększał się z dnia na dzień. Już raz
poszedł do Radharani, ale sprawiono, że powrócił. Od tamtej pory nie
widział się z Nią. Życie bez Niej stawało się dla niego udręką. Dlatego
też zrobił jeden dodatkowy wysiłek, by się do Niej udać.
90
Pewnego dnia bramin Vradżabasi, który był uczniem Baby, pomyślał,
że Baba opuścił ten świat. Vradżabasi po porannej kąpieli w
Czandrasarovara szedł pod kuti Baby i składając dandavat wołał:
„Dżaj Radhe!”. Baba przyjmował jego dandavat wołając: „Dżaj
Radhe!”. Jednak tego dnia Baba nie odpowiedział. Ponieważ drzwi
kuti były zamknięte od wewnątrz, uczeń nie mógł wejść do środka.
Powtórzył wołanie: „Dżaj Radhe!” kilka razy, ale nadal nie było
odpowiedzi. Następnie udał się do mahatmy, który mieszkał w
pobliżu i wyraził mu swój niepokój o Babę. Mahatma powiedział:
-Brak jakiejkolwiek odpowiedzi Baby nie jest powodem do
niepokoju, ponieważ jest on tak pogrążony w lila, że często
wchodzi w samadhi i pozostaje nieświadomy godzinami.
Jednakże dzisiaj rano ujrzałem niezwykłą rzecz - kuti Baby
promieniowało nadprzyrodzonym światłem, jakiego nigdy
wcześniej nie widziałem. Nie wiem, co to był za rodzaj światła.
Nigdy nie widziałem, by Baba miał w swej chatce lampę. Poza
tym nie słyszałem dzisiaj odgłosu otwierania i zamykania drzwi,
który zawsze słyszę, gdy Baba idzie się wykąpać w
Czandrasarovara. Jest to z pewnością pewien powód do
niepokoju, ale poczekajmy trochę i zobaczymy, czy odzyska
świadomość czy nie.
Po długim czasie oczekiwania krzyknęli kilka razy „Dżaj Radhe”, ale
nie było odpowiedzi. Wtedy zebrali wieśniaków i wyważyli drzwi
kuti. Otworzywszy drzwi spostrzegli, że Baba leży nieświadomy i
bardzo powoli oddycha. By przywrócić mu świadomość zaczęli
wykonywać kirtan, który kontynuowali do wieczoru. Jednak stan
Baby nie uległ zmianie. Ludzie zaczęli się obawiać, że to już jego
koniec. Właśnie wtedy przybiegł syn Gosvamiego z Barszany
trzymający w ręce pana-bini (zrolowany liść betelu z odrobiną
orzecha betel, limony i catechu- do żucia). Zapytał:
-Gdzie jest ten bengalski Baba, który właśnie umiera?
-Baba jest w kuti - odpowiedzieli wieśniacy.
Chłopiec rzekł:
-Dajcie mu ten pana-bini. Radharani mu to przysłała. We śnie
poprzedniej nocy powiedziała do mnie: „Dałam darśana
bengalskiemu Babie z Czandrasarovara, ponieważ nie był w
91
stanie znieść mojej viraha (oddzielenia). Jednak jego ciało
fizyczne nie mogło wytrzymać mojego darśanu. On zaraz umrze.
Idź i daj mu to pana-bini. To jest moje prasadam. To
powstrzyma jego śmierć.
Gdy tylko w usta Baby włożono pana-bini, odzyskał świadomość.
Powiedział: „Dżaj Radhe” i usiadł. Jednak przez miesiące pozostał w
stanie boskiego obłąkania. Gdy targały nim emocje czasami się śmiał,
czasami płakał, a czasami padał nieprzytomny na ziemię.
Ludzie myśleli, że oszalał. Zabrali go do świątyni Gwalior w Kusuma-
sarovara na leczenie. Jedzenie w świątyni Gwalior finansował brat
Radży Gwalioru. Gdy tylko Baba tam się znalazł, powiedział:
-Nie będę przyjmował jedzenia Radży. Zabierzcie mnie stąd.
Zabrano go z powrotem do Czandrasarovara a jego boskie obłąkanie
powoli mijało. Radharani znowu udaremniła mu opuszczenie ciała,
ponieważ chciała, żeby pozostał przy życiu jeszcze trochę i pełnił rolę
świetlistego drogowskazu, wskazującego drogę upadłym duszom.
W końcu nadszedł czas, kiedy Radharani zapragnęła przywołać go do
Swej służby. Gdy Baba dowiedział się o tym, pomyślał, że powinien
spotkać się ze wszystkimi, którzy byli mu drodzy. Toteż udał się do
Śeszaśayi, Vanśi i innych wiosek. Pozostał tam jakiś czas, po czym
wrócił. Po powrocie powiedział do Vradżamohana Dasa:
-Tym razem odchodząc powiedziałem wszystkim, że to moje
ostatnie spotkanie z nimi. Byli bardzo zasmuceni, ale cóż
mogłem zrobić.
W 1940 roku w dniu Kartika Kryszna Asztami, Baba ostatecznie
opuścił ciało, by przyjąć schronienie lotosowych stóp Śrimati
Radharani. Później w Czandrasarovara zbudowano mu samadhi.
92
ROZDZIAŁ XI
93
Ślepy Baba Dżi z Madanatera
Pod koniec XIX wieku mieszkał w kuti, w pobliżu świątyni
Madanamohana we Vrindavanie ślepy Baba Dżi. Nikt nie znał jego
imienia, ale ludzie nazywali go Madana-tera-vale Baba (Baba z
‘Madana-tery’ – co znaczy obszar dookoła świątyni Madanamohana),
ponieważ żył głównie w odosobnieniu w Madana-tera. Wcześnie rano,
po kąpieli w Yamunie, chował się gdzieś na terenie świątyni.
Pozostawał tam do wieczora, cały czas pamiętając o Radha-Krysznie i
ich lila. Ronił przy tym łzy. Wieczorem szedł do świątyni Govinda
Dżi i rozmawiał z Nim szlochając. Potem brał madhukari z trzech
bądź czterech domów, jadł i szedł spać. Prawdę mówiąc to płakał
bezustannie.
Przez ciągłe szlochanie stracił wzrok. Nie było mu z tego powodu
przykro, ponieważ oczy, którymi nie mógł widzieć Kryszny nie miały
dla niego wartości.
Baba płakał już od 40 lat. Życie dobiegało końca i wszelkie granice
jego cierpliwości zostały przekroczone. Ból rozłąki stawał się nie do
zniesienia. Czasami z powodu tego bólu padał nieświadomy na ziemię
i leżał tak wiele godzin pomiędzy drzewami. Nie było nikogo, kto by
mu towarzyszył, nikogo, kto by dzielił z nim jego uczucia. Nawet
ćwierkanie ptaków oraz nawoływania kukułek i pawi nie były w
stanie go obudzić.
Kiedy ból rozstania staje się dla bhakty nie do zniesienia, staje się on
również nie do zniesienia dla Bhagavana. Radha i Kryszna nie mogli
już dłużej żyć w rozłące z Babą. Pewnego razu, gdy udali się na
spacer, poszli do Madana-tera, gdzie Baba szlochał pod drzewem.
Radha powiedziała do Kryszny:
-Pyare (kochany), Baba wciąż rozpacza. Dlaczego by nie
sprawić, by się trochę pośmiał?
Kryszna podszedł do Baby i powiedział?
-Baba, dlaczego rozpaczasz? Czy ktoś cię pobił lub pozbawił
czegoś?
94
-Nie! Odejdź - odrzekł wściekły ślepy Baba.
-Baba, przyniosę ci roti albo chacha (maślanka) lub cokolwiek
chcesz, ale nie płacz- znów powiedział błagalnie Kryszna.
-Pasterzu! Idź się opiekować swymi krowami. Dlaczego
przyszedłeś tu zawracać mi głowę? - powiedział Baba i odwrócił
się od Kryszny.
Kryszna wrócił do Radhy i powiedział do niej:
-Baba mnie nie słucha. On tylko płacze i płacze.
Radha rzekła:
-Pyare, tobie się nie udało ale ja sprawię, że się zaśmieje.
Radha poszła do Baby i powiedziała:
-Baba, dlaczego płaczesz? Czy straciłeś swą żonę?
Baba zaśmiał się i powiedział:
-Lali, ja nigdy nie miałem żony.
-Ach tak, więc płaczesz, bo nie masz nikogo, kogo mógłbyś
uważać za swego - powiedziała Radha tonem głębokiej sympatii.
Baba powiedział zasmuconym głosem:
-Nie Lali, nie dlatego płaczę. Płaczę, bo ci, którzy są moi,
zapomnieli o mnie.
-Kim oni są Baba?
-Nie znasz ich, Lali. Jeden z nich to syn Nandy, który jest bez
serca, zawsze wystawia na próbę i zwodzi, ale nigdy się nie
ujawnia, a druga osoba, O! Cóż ja mogę o Niej rzec, Lali? Druga
osoba to Radha, która w Jego towarzystwie także stała się osobą
bez serca.
Dla Radhy był to cios w najczulszy zakątek Jej serca.
-Ja, ja bez serca?!- wykrzyknęła. Następnie chcąc ukryć Swą
tożsamość powiedziała:
-Baba, mam na imię Radha. Powiedz mi czego chcesz?
-Cóż mogę powiedzieć? Nie chcę niczego oprócz ich darśanu.
-Baba, jesteś bardzo prosty. Przecież nie zobaczyłbyś ich nawet
jakby ci dali darśan, ponieważ nie masz oczu.
-Lali, to ty jesteś prosta, a nie ja. Nie wiesz, że odzyskam wzrok,
gdy tylko oni dotkną mych oczu swymi lotosowymi dłońmi.
Radha nie mogła się już powstrzymać. Dotknęła jednego oka Baby
swoją lotosową dłonią, a Kryszna dotknął drugiego. Wzrok Baby
natychmiast powrócił. Ujrzał Radhę i Krysznę, bóstwa bliskie jego
95
sercu, stojących przed nim. Byli olśniewająco piękni i spoglądali na
niego z miłością. Ogarnęła go taka radość, że upadł nieprzytomny.
Całą noc przeleżał nieświadomy. Nazajutrz jacyś ludzie robiący
parikram rozpoznali go. Zabrali go nieświadomego do świątyni
Madana-mohana. Gosvami ze świątyni rozumiał, że to doświadczenie
Boskości sprawiło, iż Baba stracił świadomość. Gosvami poprosił
ludzi, by stanęli dookoła niego i zaczęli, kirtan. Dźwięk kirtanu
stopniowo przywrócił mu świadomość.
Potem Gosvami Dżi wziął go na stronę, obsłużył należycie i sprawił
by czuł się jak u siebie w domu. Potem zapytał, co się stało, że stracił
świadomość. Baba opowiedział całą historię połykając słowa i
nieprzerwanie roniąc łzy.
Życiowe pragnienie Baby zostało spełnione, jednak nie przestał
płakać. Płakał nawet bardziej. To naturalne, że uczucie tęsknoty jest
bardziej bolesne po spotkaniu niż przed. Nie będąc w stanie znieść
rozłąki z Radha-Kryszną zbyt długo, opuścił swe ciało fizyczne, by się
z Nimi spotkać w ciele duchowym w transcendentalnej Vrindavanie.
Ktoś mógłby zapytać: skoro Radharani jest tak łaskawa, to dlaczego
pozwoliła, żeby Baba płakał przez 40 lat? Czy nie mogła mu się
ukazać wcześniej? Mogła, ale czy Baba mógłby ją wtedy naprawdę
ujrzeć? Ona nie składa się ze skóry i kości, które mogą widzieć nasze
oczy. Ona jest uosobioną Miłością. By ją ujrzeć, trzeba mieć oczy
miłości. Miłość nie rozwija się w nieczystym sercu. Serce musi być
oczyszczone poprzez sadhanę. Najlepszą sadhaną jest płacz w
oddzieleniu. Łzy, które płyną podczas rozpamiętywania Radhy i
Kryszny zmywają wszelkie grzechy i aparadhy (obrazy) a ogień
uczucia rozłąki, który płonie w sercu, niszczy szalony rozwój
wszelkiego rodzaju materialnych pragnień. Wtedy grunt do
wykiełkowania i wzrostu nasionka miłości jest gotowy. Kiedy
nasionko rośnie i kwitnie, Radha i Kryszna nie mogą pozostać
obojętni. Jego aromat natychmiast Ich przyciąga.
96
ROZDZIAŁ XII
Śri Gauranga Das Baba Dżi
97
Bardzo rozpaczałem po odejściu mojego mistrza duchowego Śri
Śrimad Bhaktisiddhanty Sarasvatiego Gosvamiego Maharadża. Choć
wiedziałem, iż jego życzliwa dłoń jest nadal przy mnie, to czułem, że
bez jego obecności na ziemi jestem jak sierota. Nie miałem kogo
poprosić o pomoc, przewodnictwo czy inspirację. Moja żona była
jeszcze bardziej zrozpaczona, ponieważ otrzymała od niego tylko
Harinama. Miała dostać właściwą inicjację później, w jakiś pomyślny
dzień. Jednak on odszedł przed nadejściem tego dnia.
Chodziliśmy do Vrindavany w poszukiwaniu Siddha Mahatmy,
którego moglibyśmy przyjąć za naszego doradcę czy opiekuna. Raz
zapytałem starego świętego we Vrindavanie:
-Czy jest obecnie we Vrindavanie święty siddha, takie duchowe
dynamo, do którego można pójść i naładować swe baterie, kiedy
będą słabe lub rozładowane?
-Oczywiście, że tak – odpowiedział - czy nie spotkaliście Śri
Gaurangi Dasa Baba Dżi’ego Maharadża z Ramanareti?
-Nie.
-To po co przychodziliście do Vrindavany? Obecnie jest on
jedynym świętym siddhą we Vrindavanie. Jest on bardzo
skromny i pokorny. Jednak duchowy skarb ukryty za jego
prostotą z trudnością umknie wzrokowi spostrzegawczego
sadhaki. Musicie się z nim spotkać.
Poszliśmy na spotkanie z nim tego samego wieczora. Ujrzeliśmy
atrakcyjnie wyglądającego sadhu o białej karnacji w wieku ok. 60 lat,
który siedział w swoim pokoju i wykonywał dżapa. Jego oczy były
mokre, twarz promieniała i boski spokój przepełniał go i obszar wokół
niego. Wydawało się, że miłość wypełnia po brzegi jego serce i
wylewa się oczami. Rzucił na nas czułe spojrzenie, tak jakby
przygarniał nas do serca i przytulał z miłością. Poczuliśmy, że
znaleźliśmy swego opiekuna - wielkiego świętego, którego
szukaliśmy. Nasze serca stopniały i zaczęły płakać. Baba wiedząc, że
jesteśmy strapieni powiedział czule:
-Jeśli cokolwiek sprawia Wam ból, nie martwcie się. Idźcie i
poskarżcie się kalpataru (drzewu pragnień), które tam rośnie
98
(wskazał na drzewa neem w swoim aśramie). Każde drzewo we
Vrindavanie jest kalpataru. Jeśli je obejmiecie i opowiecie mu,
co wam leży na sercu, to ono wysłucha was i pomoże. Nie ma
niczego, w czym by nie pomogło. Może was nawet przedstawić
najbardziej umiłowanym obiektom waszych serc - Radzie i
Krysznie, jeśli tego właśnie pragniecie.
Baba kontynuował:
-Posłuchajcie, a dam wam przykład. Pewnego razu młody
chłopiec pragnący darśanu Kryszny postanowił wyrzec się
świata i udać do Vrindavany. Mimo że pochodził z cenionej
rodziny i wychował się w luksusach, stał się Baba Dżi’m i żył w
zupełnym odosobnieniu w lesie, praktykując w ciągu dnia
bhadżan. Tylko wieczorem szedł do pobliskiej wioski po
madhukari. Chodził półnago, mając na sobie jedynie kawałek
materiału, z którego robi się worki. Pewnej zimy, kiedy było
dżdżysto, zaczął się trząść z zimna. Ponieważ nie było żadnego
innego schronienia w lesie, schował się w dziupli starego drzewa
i zaczął medytować o Krysznie. Myśląc o Nim ronił łzy. Po
pewnym czasie usłyszał głos dochodzący z drzewa obok, który
mówił:
-Spójrz, mahatma przyjął w tobie schronienie. Okaż mu swą
łaskę.
-A czemu ty mu jej nie okażesz?- odpowiedziało drugie drzewo.
Wtedy z drzewa obok wyszedł paw i stanął przed Babą z rozłożonymi
piórami. Następnie przyszedł drugi paw i stanął obok pierwszego
również rozłożywszy pióra. Potem przyszedł następny i kolejny, aż
dookoła Baby utworzyło się półkole z pawi. Następnie Baba ujrzał, że
między pawiami stoi przed nim Śri Kryszna z pawim piórkiem w
koronie, fletem przy ustach i czarującym uśmiechem.
Byłem poruszony! Gauranga Das Baba Dżi nie podał imienia młodego
Baby, który został w ten sposób pobłogosławiony wizją Śri Kryszny
dzięki łasce drzew kalpataru z Vrindavany. Jak się dowiedziałem
później historia ta odnosiła się do nikogo innego, jak do niego
samego. Dlatego też, gdy Baba opowiadał tę historię, wydawało się,
że to widzi i wchodzi w trans. Jednak w jakiś sposób się
powstrzymywał i powiedział:
99
-Widzicie więc jaką moc mają kalpataru z Vrindavany i jak są
łaskawe. Jeśli pójdziecie do nich i szczerze poprosicie, to dadzą
wam czego chcecie.
Moja żona rzekła:
-Baba, jeśli pójdę do kalpataru, poproszę tylko o jedno: żeby
dało mi guru. Skoro jednak w tobie odnalazłam guru, którego
szukałam, po co mam iść do kalparatu, zamiast modlić się
bezpośrednio do ciebie? Czy łaskawie dasz mi diksza i
zaakceptujesz mnie jako swoją śiszya?
-Lali, jesteś moja - odpowiedział Baba z uczuciem.
-A co ze mną? - spytałem podniecony.
-Oboje jesteście moi - powiedział Baba, patrząc na mnie z
głębokim uczuciem.
-Ale Baba, ja już jestem inicjowany przez Śri Śrimad
Bhaktisiddhantę Sarasvatiego Gosvamiego Maharadża.
-No to co? On jest Twoim diksza guru, a ja twym śiksza guru.
Powinieneś traktować diksza guru i śiksza guru jak jedną osobę.
Mój problem został rozwiązany. Baba ofiarował mi swą miłość i
błogosławieństwa i w ostatnich latach jego życia pozostawałem z nim
w bliskim kontakcie.
Wcześniej Gauranga Das Baba Dżi nazywał się Dhirendra Natha
Czakravarti. Urodził się w arystokratycznej bramińskiej rodzinie w
wiosce Czangripota, która leży ok. 17 km od Kalkuty. Jego ojciec Śri
Bhupendra Natha był bogatym właścicielem ziemskim. Wysłał on
Dhirendrę i jego młodszego brata Phanindrę do Dardżilin, by się tam
kształcili.
Dhirendra zdał egzamin wstępny jako jeden z najlepszych i
zakwalifikował się do Sanskrit College w Kalkucie. Phanindra
również po zdaniu egzaminu wstępnego dostał się do Sanskrit
College. Ich starszy brat Narendra był wtedy także studentem tej
uczelni. Phanindra i Narendra ulegli wpływowi wielkiego
rewolucjonisty Dżyotina Mukerdżi’ego. Ludzie z Bengalu nazywali
go Banga-kesari (lew Bengalu). Został on zabity w Baleśvara w walce
przeciw Brytyjczykom. Dwaj bracia byli zaangażowani w ruch
wyzwoleńczy. Obydwaj przewodniczyli w rozboju Pabany. Narandra
100
został aresztowany. Phanindra przepłynął przez Zatokę Bengalską i
przez Birmę dostał się do Chin, by zebrać broń dla rewolucjonistów.
Ogień rewolucji płonął także w sercu Dhirendry. Jednak w jego
przypadku nie była to zwykła rewolucja przeciwko władcy czy rządu.
Była to rewolucja przeciwko Mayi, władczyni władców. Dhirendra
został dostatnio pobłogosławiony wszelkimi dobrami, które Maya
mogła mu zaoferować: bogate dziedzictwo, zdrowie, atrakcyjną
osobowość, wysoką inteligencję, najlepsze warunki do dobrej
edukacji i możliwości do pomyślnej przyszłej kariery. Jednak
wszystko to traciło dla niego znaczenie w obliczu Jednej Rzeczy,
która jest najważniejsza i nadaje sens wszystkiemu. Był zdecydowany
poświęcić wszystko, by tę Rzecz zdobyć. Bardzo potrzebował
przewodnika czy guru, który mógłby go do niej poprowadzić.
Siostra Nivedita, będąca uczennicą Svamiego Vivekandy, bardzo
kochała Dhirendrę. Zabrała go kiedyś ze sobą do Svamiego
Brahmanandy z Belura Matha na inicjację. Brahmananda rzekł:
-Ten chłopiec będzie wielkim Vaisznavą, a jego diksza guru
będzie siddha vaisznavą.
Dhirendra zaczął szukać świętego siddha vaisznavy. Studiując w
Sanskrit College jeździł pociągiem z Czangripoty do Kalkuty.
Pewnego razu, podczas podróży, spotkał vaisznavę w pociągu.
Zapytał go, czy nie zna świętego siddha vaisznavy.
-Tak- odpowiedział- czy nie słyszałeś o Śri Rama Dasie Baba
Dżi’m Maharadżu? Jest to jedyny siddha vaisznava, jakiego
znam. Podczas kirtanu widziałem aszta-satvika bhavy na jego
ciele, jakich nigdy u nikogo nie widziałem. Nie słyszałem
również, by ktoś takie miał. Ram Das Baba Dżi jest uczniem Śri
Radharamana Czarana Dasa Baba Dżi’ego Maharadża, którego
cuda, takie jak spowodowanie tańca drzewa podczas Sankirtanu,
przywrócenie życia ciału, które było przygotowane do spalenia
na stosie, obdarowanie ludzi Kryszna-premą jedynie poprzez
uścisk i wiele innych są bardzo dobrze znane w całym Bengalu i
Orissie.
-Masz na myśli Bane Baba Dżi Maharadża?
-Tak, Bane Baba Dżi, jak się go na ogół nazywa.
101
-Oczywiście,
że
słyszałem
wiele
historii
o
jego
ponadnaturalnych mocach, włączając w to zdolność zmieniania
życia osób poprzez wzrok czy dotyk. Powiedz mi łaskawie,
gdzie żyje uczeń Rama Dasa Baba Dżi’ego.
-Obecnie mieszka on w Kolhutola, w pensjonacie Śri Motilala
Seal’a.
Tego dnia Dhirendra nie poszedł do College’u, tylko do pensjonatu
Seal’a. Ujrzał tam świętego z girlandą na szyi i mala-dżholi (woreczek
na korale medytacyjne) w ręku przechadzającego się po werandzie.
Ostry wzrok świętego spoczął na nim. Wyglądało jakby próbował
przedrzeć się do najbardziej wewnętrznych zakamarków jego serca,
tak jakby znalazł kogoś, kto należy do niego, kogoś - kogo długo
poszukiwał. Dhirendra również poczuł, że odnalazł bratnią duszę -
guru, którego szukał. Mimo to pomyślał: „Gurudev! Jeśli jesteś
naprawdę moim guru, łaskawie daj mi o tym znać zarzucając mi na
szyję swoją girlandę”. Właśnie wtedy święty zarzucił girlandę, którą
nosił, na szyję Dhirendry. Dhirendra padł do jego stóp i powiedział
przez łzy:
-Gurudev, ha, Gurudev!
-Gurudev podniósł go, uścisnął z miłością i rzekł:
-Nie martw się, ja jestem twój i ty jesteś mój.
Pewnego pomyślnego dnia Dhirendra został inicjowany przez Rama
Dasa Baba Dżi’ego Maharadża. Gdy tylko usłyszał diksza-mantrę,
wszedł w samadhi (głęboka medytacja). Trwał w tym stanie przez
około osiem godzin. W stanie samadhi zobaczył swoje autentyczne ja
(svarupa): piękną jedenasto- bądź dwunastoletnią dziewczynkę, z
której ciała emanował złoty blask i która niosła kwiaty do dekoracji
włosów Radharani.
Teraz Dhirendra nie mógł żyć bez gurudeva. Dzień w dzień wychodził
z domu do College’u, ale zamiast iść tam, szedł do pensjonatu Seal’a.
Tam siedział u stóp guru, słuchał jego hari-katha i uczestniczył w
kirtanach, które poruszały duszę i topiły serce.
Mimo to zdał przejściową sesję egzaminacyjną jako jeden z
najlepszych. Został przyjęty do Scottish Church College (Szkocki
102
College Kościelny) na studia humanistyczne. W Scottish Church
College wyróżniał się jako wszechstronny geniusz. Miał wspaniałą
pamięć. Mógł zapamiętać i powtórzyć dokładnie wszystko, co raz
usłyszał. Przodował w swojej klasie na egzaminach końcowych. Był
dobrym graczem futbolowym i grał w szeregach najlepszych drużyn z
Kalkuty. Był także dobrym zapaśnikiem. Pewnego razu zadziwił
wszystkich pokonując japońskiego zapaśnika, który przyjechał do
College’u, by zaprezentować swoje umiejętności. Ponadto, miał
idealny charakter i był bardzo religijny. Jego nauczyciel angielskiego
czule nazywał go Purytański Mistrz.
Skłonności religijne zauważyli jego rodzice. Przeczuwali, że może
uciec z domu i stać się sadhu, więc próbowali go ożenić najwcześniej
jak to tylko możliwe.
Pewnego dnia, gdy Dhirendra rysował w swym domu, zajrzał do
niego pewien dżentelmen. Po stroju i sposobie zachowania się
Dhirendra odgadł, że był to bogaty człowiek, który przyszedł do jego
domu po raz pierwszy. Dżentelmen zapytał:
-Czy jest Bhupendra Babu?
-Tak- odpowiedział Dhirendra.
Następnie powiedział czule do Dhirendry:
-Czy to ty jesteś Dhirendrą - synem Bhupendry Babu?
Dhirendra wyczuł, że pewnie przyszedł on z propozycją
zaplanowanego przez rodziców ślubu, rzekł więc:
-Nie, a ty w jakiej sprawie do Dhirendry?
-Przyszedłem z propozycją ślubu z moją córką!
-Ale Dhirendry już nie ma. On nie żyje.
-Nie żyje? Co się z nim stało?! Bhupendra Babu napisał mi
wczoraj, żebym przyjechał, by go zobaczyć.
-Dhirendra umarł wczoraj na cholerę!
-Ojej! Co za nieszczęście! Chciałbym się spotkać z Bhupendrą
Babu.
-On nie jest w nastroju, by spotykać kogokolwiek w podczas
żałoby.
Dżentelmen odszedł smutny i zawiedziony.
103
Dhirendra został ostrzeżony. Domyślił się, że uknuto plan by
schwytać go w kajdany Mayi. Był zdeterminowany wyrzec się świata
i przyjąć schronienie lotosowych stóp Śri Gurudeva, zanim rodzice
zaczną realizować plan. Tej samej nocy wymknął się z domu, a
następnego ranka całkowicie podporządkował się lotosowym stopom
Gurudeva. Gurudeva posłał go do Samadża-bani w Navadvipie, by
tam wykonywał bhadżan pod przewodnictwem Lality Dasi, która była
innym siddha uczniem Śri Radharamana Czarana Dasa Baba Dżi’ego.
Jak było do przewidzenia Bhupendra wysłał swych ludzi aby odnaleźć
Dhirendrę. Gdy dowiedział się, że przebywa w Samadża-bani w
Navadvip, udał się tam z inspektorem Hadżari Babu i dwoma
posterunkowymi, by zanieść go do domu z ich pomocą, jeśli byłoby to
konieczne.
Najpierw zostawił policjantów na zewnątrz i poszedł do niego sam.
Próbował przekonać Dhirendrę każdym możliwym sposobem, by
wrócił do domu. Kiedy wszystkie jego próby zawiodły, zawrócił by
przyprowadzić policję. Uszedł zaledwie parę kroków i oszołomiony
zaczął się rozglądać. Rzekł:
-Oj! Gdzie się podziałeś? Zniknąłeś tak szybko jak się pojawiłeś.
Czy będę mieć znów twój darśan?
Przez cały czas obserwowała go Lalita Dasi i spytała:
-Kogo szukasz?
-Tego wysokiego Baba Dżi’ego, z którego twarzy emanuje
blask. On szedł za mną i klepnął mnie w plecy. Kiedy się
odwróciłem, on mnie objął i...(zaczął się krztusić z powodu
emocji i dalej kontynuował z przerwami)...i dreszcz przeszedł
przez mój kręgosłup. Po..., popatrzył na mnie czule ze łzami w
oczach i powiedział: „Bhupen, jak długo jeszcze będziesz
pozostawał w iluzji myśląc, że rzeczy, które nie należą do ciebie
są twoje i przeżywał nieprawdopodobne cierpienia z powodu ich
nieobecności? Ty nie wiesz, że Dhirendra jest mój!” Oh! Ten
jego... jego zaczarowany dotyk! Ten dotyk zupełnie otworzył mi
oczy. Gdzie...Gdzie on jest? Czuję się strapiony bez jego
darśanu.
Lalita Dasi powiedziała:
-Chodź, ja cię do niego zaprowadzę.
104
Zaprowadziła go do naturalnej wielkości posągu Radharamana
Czarana Dasa Devy w Samadża- bani i powiedziała:
-Popatrz, czy to ten sam Baba Dżi?
-Tak to on! - powiedział Bhupendra Babu. Upadł do jego stóp i
wymamrotał „Bóg wie co” ze łzami, które nieustannie płynęły z jego
oczu. Był teraz innym człowiekiem. Jego złudzenie prysło. Zrozumiał,
że jego roszczenie praw do Dhirendry było błędne. Dhirendra należał
do swojego guru i guru jego guru i ścieżka, którą wybrał była jedyną
właściwą ścieżką dla bystrej osoby, której oczy zostały otwarte.
Spokojnie powrócił do domu, pozostawiając Dhirendrę pod opieką
jego guru.
Gdy upłynęło trochę czasu, Dhirendra udał się za pozwoleniem
swojego guru do Vrindavany i zaczął tam wykonywać bhadżan pod
przewodnictwem Siddha Śri Dżagadiśa Dasa Baba Dżi’ego. Dżagadiś
Das Baba Dżi był dla niego śiksza guru i nazywał go z sympatią
„Gopal”. Dżagadiś Das Baba Dżi stał się siddhą praktykując
asztakalina lila smarana. Na ogół nie inicjował nikogo w tego rodzaju
bhadżanie, gdyż uważał, że jedynie sadhakowie, którzy wznieśli się
ponad świadomość cielesną zasługiwali na taką inicjację. Uważał
jednak, że Dhirendra jest sadhaką, który z pewnością się do takiej
inicjacji nadaje, dlatego też od razu go inicjował.
Dhirendra był cały czas pogrążony w lila-smarana, choć na pozór
wydawało się, że jedynie wałęsa się nad brzegiem Yamuny lub po
lesie. Ludzie mówili do Dżagadiśa Dasa Baby:
-Twój Gopal nie robi żadnego bhadżanu, tylko wałęsa się jak
obłąkany.
Dżagadiś Das odrzekł:
-Gopala wykonuje bhadżan najwyższej klasy. On nie może robić
nic poza bhadżanem.
Pewnego wieczoru, kiedy Dhirendra siedział obok Dżagadiśa Dasa
Baby, ten nagle wykrzyknął:
-Patrz, patrz, Gopal! Rama i Kryszna z krowami wracają z lasu!
O, jak pięknie wyglądają.
Dhirendra powiedział ze smutkiem:
-Ja niczego nie widzę, Baba.
105
Dżagadiś umilkł na moment, a następnie głaszcząc go po policzku
pobłogosławił go:
-Ujrzysz. Powtarzam: ujrzysz.
Po pewnym czasie Dżagadiś Das Baba polecił Dhirendrze, by
studiował śastry i wykonywał bhadżan pod przewodnictwem Pandity
Ramakryszny Dasa Baby. W tym czasie Pandita Baba żył w Śyama
kuti w pobliżu Kusum-sarovara. Dhirendra zamieszkał w kuti w
pobliżu Gvalapokhara, w pewnej odległości od Śyama Kuti. Każdego
popołudnia chodził do Pandity Baby i uczył się od niego śastr.
Intensywnie studiował Śrimad Bhagavatam, Szatasandarbha i wiele
innych śastr bhakti. W tym okresie nauczył się również poprzez serce
wszystkich bani-granth (ksiąg z wersetami) napisanych we Vradża-
bhasa (języku Vradży) odnoszących się do boskich lila Radha-
Kryszny. Stał się sławnym panditą, biegłym w śastrach i we Vradża-
sahityi (literaturze Vradży).
Na prośbę Pandity Baby zaczął dawać każdego wieczoru wykłady o
bhakti-śastrach przed Śyama Kuti. Przychodzili na nie mahatmowie,
nawet z odległych miejsc. Wykłady były bardzo mądre, inspirujące i
wzbudzały silne emocje.
Po pewnym czasie - na prośbę Pandity Baby, udał się ponownie do
swojego diksza guru, Ram Dasa Baba Dżi’ego i dostał inicjację
vaisznava sannyasy. Po inicjacji otrzymał imię Gauranga Das. Jako
sannayasi posiadał tylko kaupiny (mały kawałek materiału
zakrywający genitalia), bahirvasę i karavę. Całe dnie i noce spędzał w
jakimś lesie, praktykując dżapa i medytację i wchodził do wioski
tylko wieczorem po madhukari.
Pewnej nocy przyśniło mu się, że z miejsca przy jego kuti woła do
niego bóstwo Giriradża:
-Weź mnie do swego kuti. Pragnę twej służby.
Następnego ranka udał się do miejsca, gdzie jacyś ludzie zaczęli
kopać studnię. Wykopawszy jedynie 30- 60 cm, ujrzeli piękny posąg
Giriradża. Gauranga Das zauważył, że był to ten sam posąg, który
widział we śnie. Natychmiast go podniósł, objął i zabrał do swego
kuti.
106
Zaczął służyć Giridhariemu ciałem, umysłem i duszą. Gauranga Das
był ascetą, a Giridhari lubił luksusy. Gauranga Das nigdy nie prosił o
nic poza madhukari, a żądaniom Giridhariego nie było końca. Prosił o
różne rzeczy: jedwabne ubranie, złoty flet, złotą koronę, najlepszej
jakości perfumy, owoce, słodycze i wiele innych. Gauranga Das
musiał cały czas zaspokajać jego potrzeby. Miał bardzo mało czasu na
lila-smarana. Dlatego udał się w tej sprawie do Vrindavany i
poinformował o wszystkim Dżagadiśa Dasa Babę, którego spytał:
- Powiedz mi, czy w tej sytuacji mam słuchać Ciebie i wypełniać
cały czas asztakalina-lila-smaraną, czy powinienem wysłuchać
Giridhariego i zająć się spełnianiem Jego niekończących się
żądań?
Dżagadiś Baba odparł:
-Ze złożonymi dłońmi wyraź Giridhariemu twoją niemożność
służenia Mu i zanieś Go na wzgórze Govardhana. Ty powinieneś
podążać ścieżką wstrzemięźliwości i bhadżanu, jak to zostało
zalecone przez Śri Rupę i Śri Sanatanę.
Gauranga Das postąpił za radą swego mistrza.
Sanatana Gosvami podążał ścieżką ścisłej wstrzemięźliwości. Starał
się jedynie utrzymać ciało i duszę razem. Jadł bati (kulka z pszennej
mąki, lekko spłaszczona i upieczona). Jadł je bez soli i takie też
ofiarował je swemu bóstwu Śri Madanamohanie jako bhoga.
Pewnego dnia Madanamohana powiedział:
-Sanatano, trudno jest mi przełknąć twoje nieposolone kulki z
mąki. Proszę, przynajmniej mi je posól.
Sanatana odparł:
-Prabhu, dzisiaj prosisz o sól, jutro pewnie poprosisz o dal,
warzywa, słodycze i inne rzeczy. Skąd ja mam je wziąć? Ja
jestem Baba Dżi, który żyje zaledwie z garści mąki otrzymanej
na madhukari. Jeśli zacznę zbierać te wszystkie rzeczy, czy
znajdę czas na smarana? Jeśli chcesz lepszej służby, powinieneś
sam się o nią zatroszczyć.
Madanamohana musiał sam załatwić sprawę. Spowodował, że
biznesmen o imieniu Ram Das Kapoor zbudował dla Niego wspaniałą
świątynię i zapewnił mu służbę, jakiej pragnie. Sanatana nie mieszkał
107
w nowej świątyni ani dnia. Powierzył sevę (służbę) Madanamohanie
pudżariemu i zamieszkał osobno, poświęcając cały swój czas smarana.
Vairagya (obojętność wobec ciała i jego potrzeb) Gaurangi Dasa Baba
Dżi’ego stała się tak silna, że czasami nie był w ogóle świadomy ciała.
Nie mógł również żyć w jednym miejscu zbyt długi czas. Żył głównie
w lasach, pod różnymi drzewami. Wieczorem szedł do jakiejś
pobliskiej wioski po madhukari. Czasami zamiast iść po madhukari
zadowalał się jedząc liście lub dzikie owoce, które mógł znaleźć w
lesie. Czasami nie jadł nawet przez kilka dni. Czasami Vradżabasi
widzieli go leżącego przez parę dni bez przerwy pod jakimś drzewem.
Wtedy ofiarowywali mu jedzenie, ale on był tak pogrążony w lila, że
nie odczuwał głodu ani pragnienia. Dlatego żywność przyniesiona
przez nich zostawała nietknięta. Nie wiedział również, czy ma na
sobie ubranie czy nie.
Kiedyś, kiedy był w stanie półświadomości, poszedł do wioski po
madhukari. Jedna z kobiet, która na ogół dawała mu madhukari,
zamknęła drzwi, gdy tylko go zobaczyła. Inna zrobiła to samo, kiedy
stanął przed jej domem. Inna z kolei wykrzyknęła: „Obłąkany Baba
Dżi, wynoś się stąd”. Gauranga Das zastanawiał się, dlaczego kobiety
z Vradży, które kochały go jak swego syna i dawały mu z
przyjemnością madhukari, nagle stały się wrogie wobec niego.
Dopiero gdy mali łobuzi zaczęli rzucać w niego kawałkami cegieł,
odzyskał świadomość i spostrzegł, że jest zupełnie nagi.
To właśnie w tym stanie divyonmada - boskie obłąkanie, został
pobłogosławiony objawieniem Śri Kryszny pomiędzy pawiami.
Pewnego zimowego dnia Gauranga Das Dżi leżał pogrążony w lila-
smarana pod drzewem w Padara-vanie w pobliżu Baraszany.
Przypełzła kobra i wśliznęła się na jego klatkę piersiową. Chwilę
posiedziała na jego piersi z podniesioną głową i rozłożonym
kapturem. Vradżabasi, którzy przyszli do lasu, by paść krowy,
krzyknęli: „Baba, Baba! Na twojej piersi siedzi kobra!” Baba otworzył
oczy. Widząc kobrę pomyślał, że to Ananta Deva przyszedł, by go
pobłogosławić. Złożył dłonie, by okazać Mu szacunek i poprosił o
108
Jego błogosławieństwa. Kobra zgięła głowę, jakby go błogosławiła, a
potem odeszła.
Błogosławieństwa wkrótce przyniosły rezultat. Gauranga Das udał się
do Vrindavany po darśan Dżagadiśa Dasa Baby. W nocy po
wymasowaniu mu stóp, zasnął na ziemi przy jego łóżku.
Prawdopodobnie Dżagadiś Das Baba przypomniał sobie o tym, że
powiedział mu kiedyś, iż pewnego dnia ujrzy Kryszna-lila i teraz
nadszedł czas, aby wypełnić swą obietnicę. Położył więc z miłością
swoją stopę na piersi Gaurangi Dasa. Gdy tylko to uczynił, Gauranga
Das poczuł jakby otworzyło mu się trzecie oko, jakby została otwarta
śluza i do jego serca zaczął płynąć swobodnie strumień Kryszna-lila.
Odtąd Gauranga Das postrzegał bezpośrednio Kryszna-lila i
swobodnie pływał w oceanie rasy (transcendentalne szczęście).
Powiedzieliśmy wcześniej, że mahatmowie z Vradży bardzo lubili,
kiedy Gauranga Das czytał im i objaśniał święte księgi odnoszące się
do lila, zwłaszcza Vrindavana Mahimamritę i Radha-rasa-sudhanidhi.
Zawsze czekali z entuzjazmem na możliwość słuchania jego patha.
Nie tylko mahatmowie, ale także thakurowie z Vrindavany uwielbiali
go słuchać. W 1922 roku, pod wpływem nalegania Vradżabasich ze
Svamigrama, Gauranga Das Dżi rozprawiał przez 20 dni o Vrindavana
Mahimamricie w świątyni w Svamigram. Po 22 dwudziestu dniach
pathy, zdecydował, że następnego ranka pójdzie gdzie indziej. W nocy
Thakur ze świątyni przemówił do pudżariego we śnie:
-Bardzo lubię patha Gaurangi Dasa Baby. Poproś go w moim
imieniu, żeby kontynuował je przez następnych 5 dni.
Pudżari przekazał to Babie, a on kontynuował patha jeszcze przez 7
kolejnych dni.
Pewnego razu zdecydował, że wygłosi Hari-katha w pewnej wiosce
przez pięć dni, a szóstego dnia uda się w jakieś inne miejsce. Piątego
dnia, gdy skończył katha ujrzał w nocy we śnie siebie udającego się
po madhukari w wiosce w której głosił Hari-katha. We wszystkich
drzwiach spotykał czekających na niego Radhę i Krysznę.
109
Rywalizowali ze sobą które z nich da mu madhukari i mówili
wesołym tonem:
-Weź Baba, weź. Weź ode mnie, weź ode mnie.
Po tym śnie porzucił pomysł opuszczenia tej wioski następnego dnia,
ponieważ pomyślał, że powinien zostać jeszcze jakiś czas w miejscu,
gdzie bliskie jego sercu bóstwa rywalizowały ze sobą, które z nich ma
mu dać madhukari.
W 1924 roku Pandita Ramakryszna Das Baba przeniósł się z
Govardhana do Vrindavany i zamieszkał w Dau-Dżi-Ki-bagiczi, gdzie
obecnie znajduje się Vrindavana Research Institute (Instytut Naukowy
we Vrindavanie- tłum.). Gauranga również zamieszkał we
Vrindavanie w chacie w Shahadżahanpur-Ki-bagiczi, bardzo blisko
Dau-Dżi-Ki-bagiczi. Żyjąc tam, każdego wieczoru - po powrocie z
madhukari - czytał dla kalpataru rosnących dookoła jego chaty.
Pewnego razu wrócił późno. Ponieważ zrobiło się ciemno, wszedł do
swej chatki i położył się. Wkrótce usłyszał jak ktoś puka do jego
drzwi. Gdy wyszedł usłyszał głos dochodzący z sąsiedniego drzewa:
-Gaurango Dasie, czy dzisiaj nie będziesz czytał Radha-rasa-
sudha-nidhi?
Gauranga Das odpowiedział:
-Maharadż, przykro mi, ale wróciłem późno z madhukari. Teraz
jest już ciemno, a wiesz, że nie mam lampy ani świeczki.
-Ależ nie, wejdź do środka i spójrz. W rogu twego pokoju jest
świeczka i pudełko z zapałkami- powiedziało kalpataru.
Gauranga wszedł do środka. Faktycznie znalazł tam świeczkę i
pudełko zapałek. Natychmiast zapalił świeczkę.
Jak nakazał mu Pandita Baba, Gauranga Das Baba zaczął katha
Vrindavana-mahimamrita przed swym aśramem w Dau-Dżi-Ki-
bagiczi. Jego katha było zawsze cenione zarówno przez uczonych i
niepiśmiennych, przez sadhu i tych którzy nimi nie byli. Była też
dodatkowa atrakcja. W czasie katha towarzyszyły mu aszta-satvika-
bhavy. Kiedy wygłaszał śloki odnoszące się do piękna boskiej i
duchowej Vrindavany i lila Radha-Kryszny, łzy nieustannie płynęły
mu z oczu. Lila, które opisywał, czasami manifestowały się przed
nim. Kompletnie się w nich zatracał i katha zostawało wstrzymane do
110
czasu, kiedy mógł znowu mówić. Mahatmowie i bhaktowie z całej
Vradży przychodzili, by go słuchać.
Niezwykły charakter katha można zrozumieć poprzez określone
historie, opowiadane z ciepłem i oddaniem przez niektórych starych
ludzi, którzy mieli szczęście uczęszczania na katha.
Pewnego dnia podczas katha ludzie ujrzeli lecące z nieba piękne
kwiaty. Wszyscy patrzyli zaskoczeni na Pandita Babę, jakby prosili go
o wyjaśnienie tego zjawiska. Pandita Baba powiedział:
-Nie dziwcie się. Gauranga Das wypowiada katha, a półbogowie
sypią na niego kwiaty.
W czasie katha przychodził wąż i kładł się w pobliżu ściany aśramu.
Gdy katha się kończyło wąż odchodził.
Jedna z gałęzi drzewa nim zwisała tak nisko nad miejscem katha, że
stawało się ciemno przed zachodem słońca i katha musiało się
kończyć. Każdy chciał, żeby tej gałęzi tam nie było. Pewnego dnia
podczas katha gałąź sama się urwała i spadła na ziemię.
Jak każdy siddha mahatma, Gauranga Das Baba Dżi miał
nadprzyrodzone moce, ale nigdy nie chciał ich używać. Czasami
jednak znajdował się w sytuacji, która zmuszała go do przejawienia
owych mocy. Pewnego razu udał się do Kalkuty na darśan Gurudeva.
Gurudev polecił mu, by opowiedział o mocy Hari-nama na
uroczystości przygotowanej przez elitę Kalkuty. Opowiadając
szczegółowo o ponadnaturalnej mocy Hari-nama, rzekł:
-Hari-nama jest wszechmocne. Potrafi nawet przywrócić życie
umarłemu.
W związku z tym dał przykład Śri Radha-Ramana Czaranadasa Baba
Dżi’ego, który pewnego razu wywołał wielką sensację w Kalkucie,
gdy intonując Hari-nama przywrócił życie Marvari, której ciało miało
być spalone nad brzegiem Gangesu. Gdy Gauranga Das Baba Dżi to
mówił, martwe ciało ptaka spadło przed nim z gałęzi drzewa, które
rosło obok. Czy to miał być znak, że ma udowodnić to, co właśnie
powiedział? Widział po twarzach, że każdy ze słuchających
kwestionuje jego słowa. Był głęboko poruszony. Jego reakcja na
111
wyzwanie była anormalna. Kiedyś odnosząc się do tego wydarzenia
powiedział autorowi:
-Zazwyczaj, gdy widziałem kogoś w niedoli, wzywałem Pana.
Jednak tym razem nie wezwałem Go. Nie mogłem pozwolić, by
tak znieważono Hari-nama. Powiedziałem sobie: „Nie, do tego
nie dopuszczę” i poczułem, że moje serce przeszło na ptaka i
wstrzyknęło w niego życie. Ptak zaczął się ruszać i odleciał.
Następnego dnia wydarzenie to opisały gazety w Kalkucie. Ktoś
doniósł o tym Babie Maharadżowi (Ram Dasie Baba Dżi’emu).
Baba Maharadż zarzucił mi: „Handlujesz cudami?”.
Przeprosiłem ze złożonymi dłońmi i powiedziałem: „Baba, nie
mogłem nic na to poradzić, gdyż inaczej zostałoby zlekceważone
Hari-nama.”
Z polecenia Gurudeva Baba przez pewien czas zaczął dawać diksza.
Miał wielu uczniów. Czasami zdarzało się, że mieli kryzysy. W takich
momentach ciężko było mu się powstrzymać przed użyciem swych
mocy, by im pomóc.
Astrolog przepowiedział mi w horoskopie, że czterdziesty czwarty rok
mego życia będzie fatalny, ale Baba powiedział: „Kapoor, nie bój się.
Nawet jeśli przybędzie ojciec Kali (władca śmierci), to nie będzie w
stanie nawet cię dotknąć. Kali przyszedł w wyznaczonym terminie, a
ja zobaczyłem i usłyszałem jak Baba go odprawił.
Być może Baba w tym czasie chorował dlatego, że przejmował na
siebie dolegliwości innych ludzi. Jakikolwiek by nie był stan jego
ciała, wewnętrznie zawsze pozostawał spokojny. Kiedyś siedziałem
obok Baby, gdy był chory. Nieustannie trapiła mnie myśl:
-Dlaczego siddha purusza jakim jest Baba tak cierpi?
Baba usłyszał pytanie, które po cichu zadałem sobie w myślach i
odpowiedział metaforycznie:
-Kapur, Ravi Thakur śpiewa taką piosenkę: „Podróżnik
przemierzający pustkowia jest przerażony widząc gromadzące
się na niebie ciężkie chmury. Przerażają go błyskawice i
pioruny. Gdyby tylko ten podróżnik wiedział, że za chmurami
odbywa się taniec Rasa, któremu towarzyszy słodka i urocza
muzyka oraz panujący rozkoszny spokój (...).
112
Pewnego razu Baba miał mieć operowane plecy z powodu
karbunkułu. Doktor chciał go uśpić chloroformem, ale Baba rzekł:
-Doktorze, nie zawracaj sobie głowy chloroformem. Podczas
operacji ty zajmij się swoją pracą, a ja się zajmę swoją. Nie będę
nawet wiedział, co się dzieje z moim ciałem.
Lekarz niechętnie przeprowadził operację bez chloroformu. Podczas
operacji Baba ani razu nie stęknął. Był cały czas w samadhi,
kompletnie obojętny na ciało.
Pewien wielbiciel rzekł raz do Baby:
-Baba, twe modlitwy uwolniły tak wielu ludzi od cierpienia,
uwolniły też wielu ze szponów śmierci. Dlaczego nie modlisz się
o siebie?
Baba odpowiedział:
-Naszym celem jest szczęście Radha-Kryszny, a nie nasze
własne. Po co mamy ich obarczać takimi błahostkami jak
cierpienie ciała.
Mimo że Baba nigdy się za siebie nie modlił, jego Gurudev zawsze
przychodził mu z pomocą. Kiedyś wyrwano mu ząb trzonowy i rana
została zainfekowana. Opuchlizna nasilała się tak, że nie mógł niczego
połykać. Jeden z jego uczniów poinformował o tym Rama Dasa Baba
Dż’iego. Baba Dżi natychmiast wysłał telegram, w którym polecił
innemu swemu uczniowi aby przywieźć Babę do Kalkuty. Najlepsi
chirurdzy z Kalkuty orzekli, że choroba osiągnęła stadium, w którym
operacja nie jest możliwa. Rama Das Baba Dżi zabrał go do
Navadvipy. W Samadża - bani położył go przed posągiem swego guru
Śri Radharamana-Czaranadasa Baba Dżi’ego i powiedział:
-Czy historie cudów dokonanych dzięki twojej łasce pozostaną
tylko w książkach, czy ludzie ujrzą je na własne oczy?! Oto jest
okazja. Gauranga jest twój. Zrób z nim, co chcesz.
Właśnie wtedy Gauranga Das Baba zobaczył jak Radharamana-
Czarana Das Deva stoi obok niego mówiąc:
-Gaura, co ci się stało?
Baba odpowiedział ze złością:
-Czy nie widzisz, co mi się stało?
113
Wtedy Radharamana-Czarana Das delikatnie potarł jego policzek.
Opuchlizna natychmiast pękła i strumieniem wyleciał z niej śluz.
Operacja została wykonana i Gauranga Das wyzdrowiał.
Przez 35 lat Baba przemieszczał się po Vradży, często zmieniając
miejsce. Pod koniec życia zamieszkał w Ramanareti w aśramie o
nazwie Radharamana-nivasa, który należał do jego duchowego wujka.
Tam znajduje się jego samadhi. Lubił to miejsce szczególnie, ze
względu na kalpataru (drzewa nim), które tam rosły. Miał z nimi
zawsze miłosną relację. Rozmawiał z nimi, śpiewał im pieśni, czytał
Radha-rasa-sudhanidhi i inne książki związane z lila Radha-Kryszny.
W zamian za to one kochały go całym swym sercem. Nie mogły
znieść jego nieobecności w aśramie zbyt długo, ani też on nie potrafił
zbyt długo pozostać bez nich.
Baba nie pozwalał nikomu wspinać się na drzewa w swym aśramie
czy nawet zrywać ich gałązek i skubać liści. Jednak raz zdarzyło się,
że poprosił jednego ze swych uczniów- Manohara Babę, by podwiązał
niższą gałąź drzewa do wyższej, bo zwisała za nisko i zagradzała
przejście w aśramie. Po pewnym czasie Manohara Baba związał obie
gałęzie. Baba w tym czasie był w swojej chacie. Nie wiedział, że
gałęzie zostały związane. Jak tylko zostały one związane, poczuł
rozdzierający ból w piersi. Wykrzyknął: „Manohar, Manohar!”.
Manohar przybiegł do niego. Baba zapytał go:
-Czy związałeś gałęzie?
-Tak, Baba.
-Idź i natychmiast je rozwiąż.
Jak tylko Manohar odwiązał je, ból w piersi Baby ustał.
Następnego ranka, gdy Baba przechadzał się po aśramie ujrzał, że w
miejscu drzewa, którego gałąź była podwiązana, stał piękny i młody
chłopiec, z którego twarzy promieniało anielskie światło. W pewnym
momencie chłopiec mając oczy pełne łez powiedział:
-Nawet ty mnie wiążesz!
Baba także się rozpłakał. Złożył pokłon chłopcu i przeprosił.
Gauranga Das Baba Dżi znowu ciężko zachorował w 1951 roku. Jego
uczeń, sławny lekarz z Agry, zabrał go do swego domu opieki na
114
leczenie. Jednak jego stan dalej się pogarszał. W ostatnim stadium
choroby, kiedy nie było już nadziei, że przeżyje, zabrał go z powrotem
do Vrindavany. Kiedy lekarz przywiózł go swoim samochodem do
Vrindavany była godzina szósta rano lecz Gauranga Das był w
dalszym ciągu nieprzytomny. W tym czasie Rama Das Baba Dżi z
pomocnikiem wykonywał swoją poranną służbę w aśramie w
Kalkucie. Nagle pogrążył się w rozmyślaniach. Gdy pomocnik
próbował zwrócić jego uwagę na rytuały, które nie zostały jeszcze
dokończone on wykrzyknął:
-Ty nie wiesz, ale Gauranga Das chce odejść przede mną, ale ja
mu nie pozwolę!
Od tego momentu stan Gaurangi Dasa Baby zaczął się polepszać aż w
końcu wyzdrowiał.
Pewnego dnia w 1953 roku Rama Das Baba Dżi wstał o 2 rano,
zwołał swych uczniów i rzekł do nich:
-Zostałem wezwany: odchodzę! 3 Wykonujmy kirtan.
Zaczął kirtan, a gdy kirtan osiągnął apogeum, nagle wykrzyknął:
-Radharamana!
i opuścił ciało, by spotkać swego Gurudeva Sri Radharamana Czarana
Dasa Devę w transcendentalnej Vrindavanie.
Rama Das Baba Dżi odszedł w dniu Kryszna Czaturdaśi w miesiącu
Agrahayana w Kalkucie. Tego samego dnia Gauranga Das Baba Dżi
wykrzyknął we Vrindavanie:
-Odszedł, odszedł!
Od tego dnia pozostawał w stanie pół-samadhi, które przemieniło się
w pełne samadhi w śukla ekadaśi tego samego miesiąca, kiedy opuścił
ciało, by spotkać swego Gurudeva i parama-gurudeva Śri Radha-
ramana Czarana Dasa w boskiej Vridavanie i pomagać im w prema-
seva (miłosnej służbie) Śri Radzie i Śri Krysznie.
115
ROZDZIAŁ XIII
Śri Gauragovinda Das Baba Dżi
Gauragovinda Das Baba Dżi, którego oryginalne imię to Gurudas,
urodził się w 1897 roku w Dvaribenie, wiosce w pobliżu Piczalada w
okręgu Medinipura. Jego ojciec miał na imię Hariprasada Bera. Już w
dzieciństwie przejawiał oznaki wielkości. W przeciwieństwie do
innych dzieci był spokojny, samotny i zamyślony. Bardziej niż
zabawy interesowały go kirtan i nauka. Zaskoczył wszystkich, gdy w
wieku jedenastu lat opanował gramatykę sanskrycką o nazwie
Mugdhabodha. Pozyskał serca niewykształconych ludzi ze wsi
czytając im codziennie Śrimad Bhagavatam i Śri Czaitanya-
czaritamritę.
Bardzo kochał towarzystwo Śri Madhusudany Dasa, który był bardzo
oddanym Baba Dżi’m. Praktykował sadhanę obok jego domu, w
chacie zbudowanej ze słomy i trzciny. Był jego jedynym znanym mu
przyjacielem, filozofem i przewodnikiem. Madhusudan Das wpoił w
niego konieczność bhadżanu i wagę Hari-nama ciągle powtarzając:
-W tym wieku Kali jedynym środkiem do zrealizowania
Kryszny jest Hari-nama.
harernama harernama harernamaiva kevalam
kalau nastyeva nastyeva nastyeva gatiranayatha
„Nie ma różnicy pomiędzy Kryszną a Jego imieniem. W
przeciwieństwie do innych słów, imię Kryszny, tak jak Sam Kryszna
jest wieczne, pełne wiedzy i szczęścia (sat-cit-ananda). Jest ono tak
silne i łaskawe jak Kryszna. Usuwa z serca wszelkie brudy i sprawia,
że staje się ono gotowe do realizacji Kryszny i Jego Lila. Jest ono
zarówno środkiem (sadhana) oraz celem (sadhya). Jeśli przyjmiesz
schronienie w Hari-nama, uchroni cię ono przed wszelkim złem i
utoruje drogę do najwyższej realizacji.”
116
Gurudas przyjął radę Madhasudana Dasa Baby do serca. Zaczął
godzinami intonować Hari-nama w odosobnionych miejscach albo
zbierał chłopców z wioski i robił z nimi kirtan. Czasami podczas
kirtanu tracił świadomość. Bardzo to martwiło jego ojca, który
obawiał się, że jego syn wyrzeknie się całkowicie świata i stanie się
pustelnikiem. W nadziei, że pielgrzymka go odmieni, wysłał go na nią
z Madhusudanem Dasem Babą.
Obydwaj odwiedzili święte miejsca w Gauramandali, łącznie z
Ambika Kalana, gdzie bliski towarzysz Śri Czaitanyi Mahaprabhu,
Gauri Das Pandita wielbił bóstwa Nitai-Gaura, które zostały mu
podarowane przez Samego Nitaya i Gaurangę. Tam właśnie Gurudas
przyjął mantra-diksza (inicjację) od potomka Gauridasa o imieniu
Śripada Akhilaczandra Gosvami i powrócił do domu gdy minął rok.
Pielgrzymka odmieniła Gurudasa, ale nie w taki sposób, jak tego
pragnęli jego rodzice. Podczas pielgrzymki spotkał Śri Gaurakiśora
Dasa Baba Dżi’ego, który poradził mu wyrzec się wszystkiego jak
Rupa i Sanatana i udać się do Vrindavany. Stąd też stale płonął w nim
ogień wyrzeczenia. By dodać paliwa do ognia, został pozbawiony
towarzystwa Madhusudana Dasa Baba Dżi’ego, który udał się do
Vrindavany, by spędzić tam resztę życia.
Jego ojciec pomyślał, że jedynym sposobem ostudzenia duchowego
żaru syna jest znalezienie mu żony. Nie tracąc czasu przygotowywał
ślub. W noc poprzedzającą ślub wydawało się, że Gurudas stanął na
rozstaju dróg. Musiał zdecydować, czy pójść pozornie różaną ścieżką i
się ożenić, czy też pójść ciernistą ścieżką wyrzeczenia. Jego matka nie
tak dawno temu umarła i poprosiła go, by się ożenił. Musiał
zdecydować, czy działać zgodnie z jej życzeniem, czy też pójść za
radą Gaurakiśora Dasa Baba Dżi’ego. Zdecydował się na ścieżkę
wyrzeczenia. W nocy wymknął się z domu i szybko przybył do
Navadvipy, by przyjąć vesza (vaisznava sannyasa) od Gaurakiśora
Dasa Baby. W Navadvipie dowiedział się, że Gaurakiśor Baba nie
daje nikomu vesza. Dlatego też przyjął vesza od mahanty z Bana
Akhany w Navadvipie otrzymując imię Gauragovinda Das.
117
Potem udał się do Gaurakiśora Dasa Baby po wskazówki. Baba
poinstruował go następująco:
1. Zachowaj powagę swej vesza, jak Rupa i Sanatana.
2. Traktuj pieniądze jak swego wroga.
3. Trzymaj się z dala od kobiet. Pamiętaj jak Mahaprabhu ukarał
Czota Haridasę za pójście nawet do starej kobiety po bhiksza.
4. Praktykuj sadhanę pod przewodnictwem Mahabhagavaty lub
osoby, która zrealizowała Krysznę.
5. Nie rozwijaj zażyłości z ludźmi przywiązanymi do świata
materialnego.
6. Żyw się madhukari otrzymanym od Vradżabasich.
W 1900 roku Gauragovinda Das udał się do Vrindavany. Przez
pewien czas włóczył się po Vrindavanie intonując Hari-nama i
odwiedzając miejsca związane z duchowymi rozrywkami (lila) Śri
Kryszny. Jadł to, co dostał na madhukari od Vradżabasich i spał pod
drzewami.
Po pewnym czasie zamieszkał w Samadża-bani świątyni
Śyamasundara we Vrindavanie. Tam wykonywał bhadżan pod
przewodnictwem Siddha Śri Dżagadiśa Dasa Baby z Kaliyadaha.
Wieczorem czytał mu w jego chacie Czaitanya Bhagavata. Cały
pozostały czas spędzał w swojej chacie intonując Hari-nama.
Zorientował się, że niektórzy Vaisznavowie we Vrindavanie
medytowali o Kryszna-lila odnosząc się do gutika (książka opisująca
codzienne czynności - lila Kryszny wykonywane w ciągu ośmiu
części dnia. Każda część składała się z trzech godzin. O każdej porze
dnia wielbiciel medytuje o lila odnoszącej się do określonej części)
siddhy Krysznadasa Baby z Govardhana. On również zaczął tak
medytować, przez co nie był w stanie wykonywać całego dżapa. Nie
wiedział czy porzucić medytację czy dżapa. Poprosił o radę Dżagadiśa
Dasa Babę. Baba poradził mu, by najpierw wykonał swoje dżapa, a
potem, jeśli zostanie mu czas, medytował o lila. Musiał porzucić
medytację, gdyż liczba dżapa, którą sobie wyznaczył była tak
ogromna, że pozostawało mu niewiele czasu.
118
Sława Gauragovindy Dasa jako świętej osoby rozpowszechniała się
stopniowo dookoła Vradży i ludzie zaczęli przychodzić do niego na
darśan. Zakłócało to jego bhadżan. Dlatego też udał się do Ari, wioski
leżącej ok. 7 km od Govardhana i zamieszkał tam. Każdego dnia szedł
z Ari do Govardhana i wracał po wykonaniu parikramu wokół
Govardhana. Tym sposobem intonując Hari-nama przechodził
dziennie ok. 35 km.
Sława nadal jednak dawała mu się we znaki. Grono zwolenników
stale rosło i nie mógł znaleźć spokoju nawet a Ari. Musiał zatem uciec
z Ari i zamieszkać w walącym się domu w pobliżu Killolakunda, na
północny wschód od Ari. Kontynuował swój bhadżan i parikram
wokół Giriradża. W wyniku wykonywania bhadżanu przez tak długi
okres, automatycznie rozwinęły się w nim pewne duchowe moce. Z
łatwością mógł odczytać przeszłość i przyszłość danej osoby.
Pewnego razu zlitował się nad Vradżabasim, którego spotkało
nieszczęście. Pocieszył go mówiąc o wielu rzeczach z jego przeszłości
i przyszłości. Od tego dnia zaczęła upadać jego pokora i bhadżan.
Zaniepokojony udał się do Pandity Ramakryszny Baby po radę.
Dzięki radom i łasce Pandity Baby udało mu się uwolnić od
duchowych mocy, które zablokowały jego ścieżkę bhadżanu.
Jako ostrzeżenie na przyszłość Pandita Baba powiedział:
-Harinama jest jak kalpataru (drzewo, które spełnia pragnienia
wszystkich). Daje sadhace cokolwiek zechce. Jeśli wykonując
nama-dżapa sadhaka myśli o mocach Kryszny, sam osiąga te
moce. Jeśli myśli o Jego miłości (premie), jego serce przepełnia
miłość do Kryszny. Dzięki oczom miłości sadhaka cieszy się
bogactwem słodyczy (madhurya) Jego boskich lila. Ktoś może
bez miłości zrealizować Krysznę, ale nie Jego madhurya.
Realizacja Kryszny bez miłości daje moce takie jak
wszechwiedza, które hamują postęp duchowy.
Od tego czasu Gauranga Das zaczął uczestniczyć w zgromadzeniu
sadhu. Odbywały się one każdego wieczoru i dyskutowano na tematy
religijne. Spotkania zawsze były gdzieś na wzgórzu Govardhana a
przewodził im Pandita Baba. Pewnego dnia spotkanie odbyło się w
119
podwórzu świątyni Nrisimhy Dżi’ego. Gdy tylko dobiegło końca,
zaczęło padać. Gauragovinda Das powiedział:
-Byłoby lepiej, jeśli zaczęłoby padać trochę później, kiedy każdy
z nas powróci do swego kuti.
Pandita Baba przywołał go do porządku mówiąc:
-Co? Samolubstwo!? Nie zrealizujesz Kryszny tak długo, dopóki
masz najmniejsze pragnienie swego własnego szczęścia. Jeśli
chcesz Go zrealizować, musisz porzucić pragnienie swego
szczęścia czy pomyślności w tym świecie jak i w świecie
niebiańskim i pragnąć jedynie szczęścia Kryszny.
Za radą Pandity Baby, Gauragovinda Das rozpoczął bhadżan w kuti w
pobliżu Apsara-kunda w Puczari. Było to odludne miejsce. Nikt tam
nie mieszkał oprócz niego i innego mahatmy w formie drzewa bela
(jabłoń) rosnącego przed jego kuti. Razem rozmawiali o Krysznie i
Jego lila. Kiedy drzewo bela dało pierwsze owoce, pojawiło się przed
nim w ludzkiej formie i powiedziało:
-Podlewałeś mnie i opiekowałeś się mną od mego dzieciństwa.
Mam do ciebie prośbę. Kiedy moje owoce dojrzeją, zerwij je i
rozdaj świątyniom i mahatmom we Vradży, by służyły Krysznie.
Gauragovinda Das zobowiązany prośbą spełnił pragnienie drzewa
bela.
Pewnego dnia ktoś przyszedł i powiesił na drzewie swoje ubrania.
Drzewo poprosiło Gauragovindę Dasa, żeby nikomu nie pozwalał
wieszać na nim ubrań, bo to zakłóca jego bhadżan.
Gauragovinda Baba robił spore postępy w bhadżanie. Mógł teraz
powtarzać 8 lak Harinama (jedna laka=100 000) razy dziennie. Nie
odróżniał dnia od nocy. Nie budził się, ani nie kładł spać. W stanie
półświadomości zawsze wykonywał dżapa. Często przepełniała go
bhava (uczucie), tańczył i płakał.
W Adi-puranie Kryszna mówi do Ardżuny:
gitva ca mama namani nartyena mama sannidhau
idam bravimi te satyam kritoaham tena czardżuna
gitva ca mama namani rudanti mama sannidhau
120
teszamaham parikrito nanyakrito dżanardanah
„Posłuchaj Ardżuno! Tym, którzy tańczą lub płaczą przede mną
intonując Moje imię oddaję się jak nikomu innemu.”
Gauragovinda Baba nie miał innego zajęcia poza intonowaniem
Harinama oraz tańcem i płaczem przed Śri Hari, który wskutek tego
stał się mu oddany. Owo oddanie Kryszny ilustruje następująca
opowieść:
„Kiedyś Baba powrócił późno z madhukari z powodu deszczu i był
bardzo głodny. Przed posiłkiem zapomniał ofiarować madhukari
Krysznie. Połykał pierwszy kęs, gdy nagle zorientował się, że je
nieofiarowane pożywienie. Zacisnął gardło, by powstrzymać
połknięcie, ale na próżno. Potem zadręczał się samokrytyką. Głód
minął, a madhukari leżało przed nim nietknięte. Wtedy usłyszał słodki
głos docierający do jego uszu:
-Każdego dnia ofiarujesz mi resztki pożywienia Vradżabasich.
Czy świat się zawali, jeśli dzisiaj ofiarujesz mi pozostałości
swego jedzenia? Nie wahaj się, zrób to teraz i ofiaruj mi je.
Gauragovinda był bardzo poruszony. Jego ciało przeszedł dreszcz,
włosy mu się zjeżyły i zaczęły płynąć łzy. Niepewnie ofiarował
Krysznie pozostałości swego pożywienia, a potem je zjadł. Było
wyjątkowo smaczne. Nic dziwnego, gdyż tego dnia Sam Kryszna
zjadł ofiarowanie z większą przyjemnością. Czy ktokolwiek słyszał o
Bogu tak kochającym i kochanym jak Śri Kryszna z Vradży?”
W 1959 roku Gauragovinda Das opuścił swe fizyczne ciało, by
przyłączyć się do boskich lila Śri Kryszny. Jego samadhi znajduje się
w pobliżu Apsara-kunda.
121
ROZDZIAŁ XIV
Śri Śacinandana Das Baba
W grudniu 1972 roku Śri Śacinandana Das Baba miał 110 lat, kiedy
przyszedłem go odwiedzić wraz ze Śri Ramą Dżivanem Dasem, Baba
Dżi z Baraszany, którego dobrze znał. Baba mieszkał w starym,
walącym się czatari (pomieszczenie, w którym znajduje się czyjeś
samadhi) w pobliżu amaśana-bhumi (miejsce, gdzie pali się
umarłych) nad brzegiem Bhanu-sarovary w Baraszanie. Gdy
weszliśmy do jego czatari ujrzeliśmy go w siadzie skrzyżnym,
opartego o ścianę, w stanie głębokiej medytacji. Jego usta poruszały
się powoli, a z jego gardła wydobywał się donośny głos. Rama
Dżivana Baba powiedział mi, że on intonuje „Rai, Rai” (przydomek
Radharani). Intonowanie stało się jego nawykiem i odbywało się
automatycznie nawet w stanie głębokiej medytacji.
Baba stracił wzrok, ale miał dobry słuch. Jednak nie usłyszał słów
Ramy Dżivana Baby, ponieważ nie miał zewnętrznej świadomości.
Na kamiennej podłodze w czatari stał gliniany dzban z wodą, gliniana
karava i gliniany talerz. Baba siedział na jutowym materiale. Z jego
lewego ramienia zwisała gudani - materiał zszyty ze szmat. Połowa
tego materiału leżała na podłodze. Był ubrany jedynie w przepaskę
wokół talii. W czatari nie było nic poza tym. Silny chłód grudniowy
nie miał na niego żadnego wpływu.
Nie każdy mógł uzyskać od Baby diksza. Miał jedynie czterech
uczniów, z których głównym był Anuragi Baba. Nie pozwalał swoim
uczniom ze sobą mieszkać, chociaż Anuragi Baba czasami przebywał
z nim sam na sam.
Usiedliśmy czekając na jakiś symptom powrotu Baby do świata
zewnętrznego. Jednak przez długi czas nie dawał żadnego znaku.
122
Cały czas siedział niczym posąg. To był jego normalny stan.
Przebywał głównie w wewnętrznym, transcendentalnym świecie lila
Radha-Kryszny i opuszczał go tylko przypadkowo, zwłaszcza, gdy
zmuszały go do tego potrzeby ciała. Nawet zaspokajając te potrzeby
był czasem pogrążony w medytacji i cielesne czynności, jak jedzenie
czy wypróżnianie, odbywały się automatycznie z powodu
przyzwyczajenia albo były zaniedbywane czy nawet wstrzymywane
godzinami.
Poczekaliśmy do późnego wieczora, kiedy to Rama Dżivana Baba
wykrzyknął: „Radhe, Radhe!”. Gdy krzyknął tak kilka razy, Baba
powiedział cicho: „Kto to?”, tak jakby mówił z oddali.
Rama Dżivana Baba powiedział: „To ja, Rama Dżivana.” Następnie
przedstawiając mnie rzekł: „On przyszedł z Vrindavany po twój
darśan. Proszę, okaż mu swą łaskę”.
Baba milczał przez chwilę. Potem zaczął śpiewać pieśń opisującą jak
Kryszna i Balarama wraz z krowami i pasterzami wracają o zmierzchu
z lasu. Kryszna grał na flecie, a pasterze tańczyli i dęli w rogi.
Mleczarki z Vradży, przepełnione radością i uczuciem na widok
Kryszny, śpiewały miłe piosenki z balkonów. Tym sposobem Baba
opisywał to, co właśnie zobaczył.
Baba dobrze śpiewał i pomimo zaawansowanego wieku jego głos był
słodki. Gdy tak śpiewał, wydawało się, że nie śpiewa stary Baba Dżi,
tylko mleczarka z Vradży, która była przepełniona miłością do
Kryszny, a pieśń wyrażała stan jej serca.
Gdy Baba skończył śpiewać, znowu pogrążył się w głębokiej
medytacji. Po cichu opuściliśmy pomieszczenie Baby, by pozwolić
mu rozkoszować się powrotem Kryszny do domu.
Niewiele wiadomo o wczesnych latach życia Śacinandana Dasa Baby.
Urodził się w Bengalu, ale nikt nie wie dokładnie w jakim miejscu.
Kiedyś powiedział Anuragi Babie, że już w dzieciństwie bardzo
pociągało go katha i kirtan. Nawet jeśli katha lub kirtan odbywały się
w nocy i w miejscu odległym o 18 km od jego domu, bez wahania
123
szedł tam, nie mówiąc nic rodzinie. Zostawał tam całą noc i powracał
nad ranem. Gdy później dostawał za to nagany i kary, modlił się o
wyzwolenie z więzów rodzinnych. Jego modlitwa została wysłuchana
i otrzymał siłę, niezbędną do przecięcia tych więzów.
Pewnego razu wymknął się w nocy z domu. Dwa lata spędził na
pielgrzymkach do różnych świętych miejsc w kraju, a w końcu udał
się do Vrindavany. Otrzymał już od kogoś diksza. We Vrindavanie
przyjął vesza od siddha Ramahariego Dasa Baby, ucznia siddhy
Dżagannatha Dasa Baby. Przez pewien czas wędrował po Vradży. W
końcu zamieszkał w czatari, w którym spędził już 80 lat, kiedy go
spotkałem po raz pierwszy z Ramą Dżivaną Babą.
Anurangi Baba opowiedział, że gdy mieszkał u Baby, nieoczekiwanie
zaczął padać deszcz. Cały obszar wokół czatari został zalany tak, że
trudno było do niego wejść jak i stamtąd wyjść. Poprosił więc Babę,
aby przenieśli się gdzieś indziej, bo węże i inne jadowite stworzenia
mogą dostać się do czatari, by schronić się przed powodzią. Baba się
jednak nie zgodził. W nocy, kiedy nadal silnie padało, skorpion ukąsił
Babę w palec. Ból był rozdzierający. Anuragi Baba związał mu palec
sznurkiem w ten sposób, aby trucizna się nie rozprzestrzeniła.
Następnie jak najszybciej chciał wyjść po pomoc, ale nie było to
możliwe z powodu ulewy. Baba rzekł do niego:
-Nie kłopocz się. Wkrótce pogrążę się w lila i będę nieświadomy
bólu.
Tak też się stało. Nazajutrz, gdy Anuragi Baba spytał o ból, Baba
zupełnie o nim zapomniał.
Baba służył bóstwu Radharani w świątyni w Baraszanie. Zbierał
kwiaty i robił z nich girlandy. Gdy w Baraszanie brakowało kwiatów,
szedł w nocy pieszo do Vrindavany i wracał z kwiatami następnego
ranka. Z kwiatów robił girlandy i ofiarowywał je Radharani. Podczas
święta Holi cały dzień sprzątał przejście z Bhanu-sarovary do świątyni
Radharani.
Pewnego razu ujrzał pięknie kwitnące kwiaty w ogrodzie koło Kosi.
Zapragnął zrobić z nich bukiety dla Radharani. Poprosił właściciela o
pozwolenie, by je zerwać, ale ten odmówił. W nocy spał na werandzie
124
opuszczonego domu w pobliżu ogrodu. O północy jacyś złodzieje
zebrali się w pobliżu tego domu planując kradzież. Ujrzeli Babę
śpiącego na werandzie. Ich szef potrząsnął nim i zapytał:
-Kim jesteś?
-Złodziejem - odpowiedział Baba.
-Złodziejem? A gdzie zamierzasz dokonać kradzieży?
-W ogrodzie.
-A co jest takiego w ogrodzie?
-Kwiaty.
-Czy kwiaty dadzą ci chleb?
-Tak.
-Jak to? Przecież dostaniesz za nie bardzo mało pieniędzy.
-Ja ich nie sprzedam. Zrobię z nich girlandę dla Radharani. To ją
zadowoli. Jej zadowolenie przyniesie mi wyzwolenie z więzów
mayi i moje potrzeby będą spełnione po wszechczasy.
Złodzieje byli pod wrażeniem rzekli:
-W porządku Baba. Pozwól, że pójdziemy wszyscy i będziemy
ci towarzyszyć w kradzieży.
Przy ich pomocy Baba ukradł stosy kwiatów. Pomogli mu również w
robieniu girland i różnego rodzaju ozdób dla Radharani. Kradnąc dla
Radharani złodzieje zapomnieli o kradzieży dla siebie. Stali się oddani
Radharani i często odwiedzali Babę w jego czatari, by przebywać w
jego towarzystwie i uzyskać porady.
W ciągu dnia Baba wykonywał bhadżan w czatari. W nocy udawał się
po madhukari. Czasami dostawał więcej roti (czapati) niż był w stanie
zjeść. Nie wyrzucał ich ani nikomu nie dawał. Suszył je, by móc jeść
suche roti, gdy z powodu zaabsorbowania lila nie miał ochoty iść na
madhukari. Kiedy stracił zęby, nie mógł jeść suchych roti. Rozcierał
je na proszek i robił pigułki mieszając go z wodą. Jeśli pigułki nie
smakowały zbyt dobrze albo nie zaspokajały jego głodu, zaczynał
intonować „Rai, Rai.” Tak bardzo rozkoszował się tym imieniem, że
całkowicie zapominał o smaku, głodzie i pragnieniu. Często śpiewał
następującą pieśń bengalską, która opisuje rolę mocy imienia w
pokonaniu pragnienia i głodu:
dhuri kela ara khelibo na
hariname mana mendże cze
mayera kache ara dżabo na
125
kszuda pele ara khabo na
Rai - Rai amara kszuda-triszna
saba hare cze
„Nie mam już po co zajmować się kurzem (obiekty zmysłów, których
przeznaczeniem jest przemiana w popiół), gdy zacząłem smakować
Harinama. Nie pójdę też do mojej matki czując głód, nie będą jadł,
gdyż imię Rai pokonało mój głód i pragnienie.”
Baba stale intonował „Rai” i był pogrążony w medytacji asztakalina
lila Radha-Kryszny. Po pewnym czasie intonowanie i lila pochłonęły
go tak bardzo, że zaprzestał chodzić na madhukari. Siedział w asanie
w głębokiej medytacji jak posąg. Był fenomenem dla ludzi, którzy
odwiedzali Baraszanę. Dla pielgrzymów był obiektem czci. Pandasi
zabierali ich do niego na darśan, tak samo jak zabierali ich przed
wizerunki bogów i bogiń, dla własnej korzyści. Pielgrzymi składali
pokłon Babie, tak jak innym posągom. Następnie składali jakąś ofiarę
i odchodzili. Ofiarowania zabierali potem pandasi, a Baba nic o nich
nie wiedział, ani ich nie potrzebował. Kiedy Baba był w stanie
świadomości lub półświadomości podczas odwiedzin pielgrzyma,
zabawiał go piosenką odnoszącą się do asztakalina lila Radha-
Kryszny, odbywającej się o tej porze.
Baba opuścił swe fizyczne ciało w ciele duchowym w formie
mańdżari (sakhi oddana wyłącznie Radharani) dziesiątego dnia
Kryszna-pakszy miesiąca Vaisakha w 1974 roku.
Baba był wielki i wspaniały. Ktoś może spytać: Czy możliwe jest
całkowite pokonanie mayi w ciele fizycznym, które jest produktem
mayi? Czy można żyć polegając jedynie na Panu i nawet nie prosić o
jedzenie? Czy naprawdę Pan osobiście troszczy się o taką osobę?
Długość życia Baby, mimo jego zupełnej obojętności wobec świata i
ciała oraz jego zadowolenie i piękno są odpowiedzią na te pytania.
126
127
ROZDZIAŁ XV
Śri Avadha Das Baba Dżi
W Mithilapuri w Biharze żył święty z Madhva-Gaudiya Sampradayi o
imieniu Harikinkara Yogindravara, który bezgranicznie wierzył w
Śrimad Bhagavatam. Pewnego dnia, będąc w pełni sił, powiadomił
swych uczniów, że opuści ciało w określonym dniu miesiąca Kartika
czytając Śrimad Bhagavatam nad brzegiem Gangesu w
Semariyaghacie. Gdy nadszedł ten dzień, poszedł wraz z uczniami nad
Semariyaghata, usiadł nad brzegiem Gangesu i zaczął czytać Śrimad
Bhagavatam. Kiedy rozpoczął czytać Rasapanczadhyayi, fragment
odnoszący się do Rasa-lila (taniec gopi i Kryszny), tak bardzo
przepełniła go bhava, że wykrzyknął: „Ha Kryszna!” i opuścił ciało,
by przyłączyć się do Rasa-lila w swoim siddha-deha w
transcendentalnej Vrindavanie.
Śri Jamuna Das i Śri Avadha Das byli dwoma głównymi uczniami Śri
Harikinkary. Zanim wyruszył nad Semariyaghata, wezwał ich do
siebie. Do Jumuny Dasa rzekł:
-Gdy odejdę, udaj się w różne części kraju i nauczaj
Vaisznavizmu.
Zaś do Avadha Dasy powiedział:
-Ty udaj się do Vrindavan i wykonuj bhadżan.
Avadha Das Baba urodził się około roku 1926 w bramińskiej rodzinie
Maithila, w wiosce o nazwie Mandara-Madhusudana, leżącej w
obszarze Bhagalapura w Biharze. Teren ten został uświęcony kurzem
ze stóp Śri Czaitanyi Mahaprabhu, kiedy wędrował do Gayi. Avadha
Das Baba już w młodości wyrzekł się świata i przyjął inicjację od
Harikinkary Yogindravary. Pozostał w swym aśramie w Mithilapuri
do końca życia.
Śri Harikinkara był nie tylko siddha mahatmą, ale także wielkim
panditą. Uważano go za cenny klejnot wśród panditów z Mathili,
128
które od lat słynęło jako centrum nauki. Avadha Das uczył się od
niego śastr. Przestudiował Śrimad Bhagavatam i nauczył się go w
całości poprzez serce.
Po odejściu Gurudeva udał się do Vrindavany i zamieszkał w domu
Dhobi Gali, który z czasem stał się jego aśramem. Całe jego życie
ograniczało się do tego miejsca. Wychodził z niego jedynie dwa razy
w roku, w rocznicę pojawienia się Śri Madhavacaryi i swego
gurudeva, kiedy prowadził nagara-kirtan. Cały czas był pogrążony w
bhadżanie, śpiąc jedynie dwie lub trzy godziny w nocy.
Na jego bhadżan składało się wyłącznie patha (czytanie) i pudża
(czczenie) Śrimad Bhagavatam. Recytował śloki Śrimad Bhagavatam
nie patrząc na strony, gdyż nie tylko znał je wszystkie poprzez serce,
ale także wiedział od jakiej śloki każda strona się zaczyna i na jakiej
kończy. Czcił Śrimad Bhagavatam dokładnie w ten sam sposób jak
czci się Śri Murti Kryszny, ponieważ uważał Śrimad Bhagavatam za
Jego Osobistą manifestację. Zawijał je w jedwabny materiał, kładł na
ozdobionym simhasanie (królewskie siedzenie), ofiarowywał mu
pożywienie i jadł jego prasada. Latem wachlował je, w zimie
przykrywał kołdrą, a w czasie pory deszczowej huśtał na huśtawce.
Kiedykolwiek ktoś go odwiedzał, to zastawał go albo czytającego
Śrimad Bhagavatam albo mówiącego o nim. Rzadko mówił o czymś
innym i rzadko pozwalał komukolwiek mówić o czym innym.
Pewnego razu przybył do Vrindavany młodzieniec z Allahabadu.
Usłyszał wcześniej, że jeżeli ktoś zje pozostałości pożywienia
świętego siddhy, zostaje pobłogosławiony darśanem Radha-Madhavy.
Ktoś powiedział mu, że Avadha Das Baba zyskał przychylność
Radha-Madhavy. Udał się więc do jego aśramu. W tym czasie Baba
przyjmował prasada. Młodzieniec udał się do niego, mimo że uczeń
Baby powiedział mu, żeby nie wchodził gdy on je. Usiadł przed nim i
poprosił ze złożonymi dłońmi o odrobinę prasada z jego talerza.
Jednak Baba nawet w czasie posiłku był pogrążony w medytacji albo
miał darśn jakiejś lila. Nie usłyszał go więc. Młodzieniec pomyślał, że
Baba zignorował jego prośbę. Dlatego też wyciągnął rękę i wziął
129
trochę prasada z jego talerza. Gdy młodzieniec już miał zjeść prasada,
Baba złapał go za rękę. Wziął prasada z jego dłoni i włożył mu do ust.
Gdy tylko to zrobił, młodzieniec upadł na ziemię tracąc świadomość.
Pozostał w takim stanie do późnego wieczora, kiedy to Baba skończył
swoje codzienne patha Śrimad Bhagavatam; poprosił sadhu, którzy
przyszli słuchać jego patha, by wykonywali kirtan wokół chłopca.
Kiedy rozpoczął się kirtan chłopiec otworzył oczy. Przez pewien czas
zdezorientowany rozglądał się dookoła. Następnie łapiąc Babę za
stopy, płacząc powiedział:
-Wybacz mi Maharadż. Popełniłem ciężką zniewagę wobec
twoich stóp, ale teraz uświadomiłem sobie twoją prawdziwą
tożsamość. Pozostanę u twych stóp i będę im służył do końca
życia. Nigdzie indziej nie pójdę. Będziesz musiał mnie przyjąć.
Gurudev zlituj się, zlituj się nade mną!
Baba nie tylko mu wybaczył, ale dał mu diksza oraz wziął na siebie
całą za niego odpowiedzialność. Gdy jeden z sadhu zapytał
młodzieńca, czego dowiedział się o Babie ten odpowiedział:
-Kiedy Baba włożył mi do ust trochę posiłku które wziąłem z
jego talerza, zostałem przeniesiony do transcendentalnego
wymiaru. Ujrzałem tam dzienne bhodżana lila Vradżendra
nandany. Baba i Śri Kryszna siedzieli w środku otoczeni
sakhami (przyjaciele Śri Kryszny) w atmosferze zabawy i
radości i karmili się nawzajem resztkami swoich posiłków.
Pewien Bengalczyk przyjął diksza i vesza od Baby i zamieszkał w
jego aśramie. Był bardzo niestały. Nie mógł przebywać dłużej w
jednym miejscu. Po pewnym czasie poprosił Babę, by pozwolił mu
włóczyć się po kraju. Baba nie wyraził zgody. Mimo to, pewnego dnia
spakował się, by odejść.
Baba zapytał:
-Gdzie idziesz?
-Nigdzie – odpowiedział - trochę się powłóczę i wrócę.
Baba ostrzegł go:
-Nic nie zyskasz nie słuchając guru i włócząc się jak małpa.
-Tak długo słuchałem guru. Czy mam się go słuchać całe życie?-
spytał i odszedł.
130
Przez wiele lat Baba nic o nim nie słyszał. Zaczął się o niego martwić.
Pewnego dnia, kiedy wykonywał dżapa i przechadzał się na podwórzu
aśramu, przyszła do niego młoda małpa i złapała go za stopy. Baba
zrozumiał, że to ten bengalski uczeń. Umarł i narodził się jako małpa,
ponieważ nie posłuchał guru. Jednak dzięki bhakti, pamiętał o obrazie,
którą popełnił w poprzednim życiu. Poczuł skruchę i przyszedł do
Baby, by prosić o wybaczenie. Baba zlitował się nad nim i
powiedział:
-Dobrze, że przyszedłeś. Teraz nie odchodź nigdzie. Pozostań w
pobliżu aśramu i przychodź na prasadam.
Baba założył mu na szyi tulasi-kanthi i poprosił swych uczniów, by
się nim opiekowali. Małpa żyła na dachu aśramu i w jego pobliżu.
Dwa razy dziennie, kiedy rozdawano prasada, przychodziła i siadała w
podwórzu. Wieczorem, gdy Baba wygłaszał katha Śrimad
Bhagavatam, przychodziła, siadała w oknie i z wielką uwagą słuchała
katha.
Baba nazywał ją Ramadas. Pewnego dnia powiedział do swych
uczniów:
-Przez dwa dni nie widziałem Ramadasa. Wy także go nie
szukaliście.
Jeden z uczniów wszedł na dach aśramu i zobaczył, że małpa leży
martwa. Kiedy Baba się o tym dowiedział, rzekł:
-Ramadas był vaisznavą. Jego pogrzeb powinien się odbyć
zgodnie z tradycją vaisznava.
Zgodnie z tym uczniowie położyli go na vimanie i zanieśli do Jamuny
robiąc po drodze kirtan. Następnie oddali go rzece. Z okazji pogrzebu
odbyła się bhandara i vaisznavowie przyjęli prasada.
Pewnego razu Baba miał bardzo niezwykły i zadziwiający darśan Śri
Kryszny. Po skończeniu wieczornego katha Śrimad Bhagavatam,
ujrzał Krysznę robiącego parikram wokół Śrimad Bhagavatam, które
przed chwilą recytował. Było to zadziwiające, gdyż to zawsze
wielbiciel wykonuje parikram wokół obiektu swej czci. Czy Śri
Kryszna traktował Śrimad Bhagavatam jako obiekt Swej czci?
131
Odpowiedź jest oczywista. Bhagavatam jest nie tylko słowną
manifestacją Kryszny, ale także słowną manifestacją Premy czyli
Transcendentalnej Miłości. Prema jest celem nie tylko dla
ograniczonych dusz, ale także dla Kryszny.
Bez wątpienia Kryszna jest Miłością, ale mimo to pragnie On jeszcze
więcej miłości. Im więcej się ma miłości tym bardziej się za nią
tęskni. To natura Kryszny jako Miłość powoduje, że mówi On:
-aham bhakta paradhinah- Jestem zawsze pomocny mym
bhaktom, którzy mnie kochają.
Czerpie On więcej szczęścia z miłości Swych wielbicieli, niż ze swej
natury pełnej szczęścia. Śrimad Bhagavatam opisuje Jego miłosne
przygody z wielbicielami. Dlatego też traktuje On Swoją własną
manifestację w postaci Śrimad Bhagavatam za wyższą od Niego
Samego i godną czci. Dlatego również ma On zawsze wielką ochotę
na słuchanie katha Śrimad Bhagavatam. Śri Dżiva Gosvami opisuje w
Gopala-Czampu z jak wielką przyjemnością słucha On opowiadań
swych własnych lila od Madhukanthy i Snigdhakanthy.
Tego dnia Śri Kryszna był pewnie w aśramie Baby jako jeden ze
słuchaczy wygłaszanego przez niego Bhagavata-katha i zapewne czuł
się skrępowany, by wykonać parikram wokół Bhagavatam po katha
jak inni słuchacze. Zapewne bardzo Mu się podobało katha
wygłoszone przez takiego wielbiciela jak Avadha Das Baba i czuł, że
powinien mu coś dać w prezencie. Uznał, że jedyne, co może
zadowolić Babę, to Swój darśan .
Baba normalnie kontynuował patha i pudżę Śrimad Bhagavatam
nawet, gdy miał 110 lat. W 1937 roku zachorował. Był tak słaby, że
nie był w stanie w ogóle chodzić. Musiał być noszony. Drugiego dnia
Kryszna-pakszy, miesiąca Phalguna jego stan się pogorszył. Jego ciało
pozostawało nieruchome. Jego uczniowie myśleli, że nadszedł koniec.
Rozpoczęli więc kirtan. Jak tylko Baba usłyszał pierwsze słowa
kirtanu: „Śri Kryszna Czaitanya Prabhu Nityananda” wstał i zaczął
tańczyć w kirtanie. Jego uczniowie poczuli trwogę. Zatrzymali kirtan i
położyli go na łóżku. Wkrótce potem jego stan się pogorszył i stało się
oczywiste, że za chwilę umrze. Zgodnie z instrukcjami, których
udzielił swym uczniom wcześniej, przynieśli oni kurz gjana-gudani
132
(miejsce we Vrindavan, gdzie Uddhava próbował dać gopi gjanę),
rozsypali go na podłodze i położyli na nim Babę. Jego usta poruszały
się powoli i słychać było jak bardzo słabym głosem recytuje śloki
Śrimad Bhagavatam. Kontynuował recytowanie ślok do godziny
trzeciej następnego ranka, kiedy opuścił ciało, by uczestniczyć w
wiecznych lila Śri Kryszny w transcendentalnej Vrindavanie.
133
ROZDZIAŁ XVI
Śri Gopal Das Baba Dżi
Śri Gopal Das Baba Dżi urodził się w 1851 roku w Imphali w
Manipurze. Jego ojciec Śri Meghavarna Śarma był wielkim
wielbicielem. Gopal Das wrodził się w swego ojca. Nawet jako
młodzieniec wydawał się obojętny wobec świata i spędzał większość
czasu na bhadżanie. Meghavarna Śarma był bardzo z tego powodu
zadowolony. Tak jak prawdziwy ojciec dał mu diksza i polecił mu
udać się do Vradży i po przyjęciu vesza od świętego z linii uczniów
Śri Narottama Thakura Mahaśayi, wykonywać bhadżan.
Gopal Das miał niezwykłe szczęście. Na ogół ludzie muszą przejść
przez liczne upadki i wzloty, zwątpienia, trudności, okresy
niepewności i niezdecydowania, zanim zrozumieją, że jedynym celem
życia jest wykonywanie bhadżanu i zrealizowanie Pana; muszą też
zmagać się z samym sobą oraz z rodziną, gdy chcą się wyrzec świata.
Jednak dla Gopala Dasa wszystko było proste dzięki jego własnym
samskarom i jego bystremu, życzliwemu ojcu.
Gopal Das udał się do Vradży i przyjął vesza od Śri Vinodadasa
Dżi’ego, ucznia Śri Damodara Dasa Dżi’ego z sukcesji uczniów Śri
Narottama Thakury. Vinoda Dżi mieszkał w pobliżu Czakaleśvara
Mahadevy na Govardhana i polecił mu, by zamieszkał nad Radhakund
i uczył się śastr od Śri Iśvara Dasa Dżi’ego. Gopal Das mieszkał nad
Radhakunda przez 3 lata i uczył się od Iśvara Dasa Dżi’ego o Śrimad
Bhagavatam i innych książkach Gaudiya Gosvamich. Chciał także
nauczyć się Vradża-bhasa, ale Iśvara Dasa Dżi powiedział mu:
-Byłoby dla ciebie lepiej, gdybyś się nie uczył Vradża-bhasa
(język Vradży). Jeśli się go nauczysz, poznasz bliżej
Vradżabasich. Twój kontakt z nimi zakłóci twój bhadżan, a także
wzrośnie ryzyko popełnienia obrazy przeciw nim.
Toteż Gopal Das porzucił pomysł uczenia się Vradża-bhasy.
134
Po ukończeniu nauki śastr, Gopala Das Baba przez pewien czas
wędrował po Vradży. Nie zatrzymywał się nigdzie dłużej niż na jeden
dzień. W końcu osiadł w wiosce Konhi i zamieszkał w pobliżu Vamsi-
kunda. Otrzymywał madhukari od Vradżabasich i jadł tylko raz
dziennie - wieczorem. Jeśli jakiegoś dnia dostał więcej madhukari niż
mógł zjeść, pozostawiał to na następne dni i dopóki tego nie zjadł, nie
szedł na madhukari. Z przyjemnością jadł wszystko, co dostał, nawet
jeśli było to nieświeże lub zgniłe. Gdy dostawał słodycze albo inne
smaczne rzeczy, to nie jadł ich, ale rozdawał innym. Używał jedynie
glinianych naczyń, zrobionych z kurzu Vradży.
Mieszkał w Konhi przez 40 lat. Kochał bardzo towarzystwo Śri
Harigopala Dasa Baby, który był uczniem Siddha Madhusudana Dasa
Baba Dżi’ego. Harigopal Das Baba mieszkał nad Surya-kunda,
dlatego też po 40 latach Gopal Das przeprowadził się i zamieszkał na
werandzie starej świątyni nad brzegiem Surya-kunda.
Baba czytał codziennie co najmniej jeden rozdział ze Śrimad
Bhagavatam. Kiedy osiągnął wiek 90 lat, stracił wzrok. Bardzo
cierpiał z tego powodu, bo nie mógł już czytać Bhagavatam. Pewnego
popołudnia, kiedy rozmyślał nad swoim stanem, ogarnęła go senność.
W tym stanie ujrzał bardzo piękną dziewczynę, której blask ciała
wypełnił otoczenie boskim, kojącym światłem. Czule na niego
spojrzała i zapytała współczującym głosem:
-Baba, wydaje się, że jesteś strapiony. Powiedz mi, co się stało.
Baba powiedział:
-Lali, straciłem wzrok i nie mogę czytać Bhagavatam. Życie mi
ciąży. Jaki jest pożytek z życia, gdy niemożliwe jest Bhagavata-
patha i darśan bóstw oraz mahatmów?
-Nie martw się Baba - powiedziała pewnie dziewczyna - masz
szal, na którym wypisane jest: „Radhe Śyama”. Zawiąż go
wokół oczu udając się na spoczynek. Rano odzyskasz wzrok.
Gdy tylko Baba to usłyszał, jego senność minęła. Jednak słodki głos
dziewczyny nadal dzwonił mu w uszach, a jej lśniąca postać trwała w
jego umyśle. Tak jak mu nakazała, na noc zawiązał oczy szalem z
napisem: ”Radhe Śyam”. Gdy się obudził następnego ranka, z
radością zauważył, że znowu może widzieć wszystko tak jak
135
wcześniej. Codzienna procedura Bhagavata-pathy została znowu
podjęta, ale dziewczyna zawładnęła jego sercem. Był przekonany, że
była to Radharani, o której medytował dzień i noc. Któż inny mógłby
być tak łaskawy i miłosierny?
Życie bez Niej stało się dla niego teraz niemożliwe. Z powodu rozłąki
z Nią stale ronił łzy. Nie wytrzymał tego długo. 3 czerwca 1971 roku,
w południe, kiedy to, zgodnie z asztayama-lila, Radharani idzie wraz
ze swymi sakhi nad Surya-kunda, by wielbić słońce, opuścił ciało, by
spotkać się z Nią nad transcendentalną Surya-kunda w swoim siddha
sakhi-deha.
Baba mówił, że dla sadhaki trzy rzeczy są ważne: (1) Santa-seva
(służenie świętym osobom), (2) Harinama i (3) Wiara we Vradża-
radża. Wiara we Vradżę jest nawet bardziej istotna niż służba świętym
osobom i Harinama, ponieważ w chwili śmierci, santa-seva nie jest
możliwa, a Harinama często nie ma, ale Vradża-radża nie opuszcza
sadhaki, który żył we Vradży z wiarą do końca swych dni.
136
137
ROZDZIAŁ XVII
Śri Harigopal Gosvami
Śri Harigopal Gosvami był potomkiem Śri Narayana Bhatty
Gosvamiego, któremu po raz pierwszy ukazało się bóstwo Radharani
w świątyni w Baraszanie i który z rozkazu Śri Rupy i Śri Sanatany
ukończył zadanie odkrycia świętych miejsc związanych z lila Śri
Kryszny, rozpoczęte przez nich i ich zwiastuna Śri Lokanatha
Gosvamiego (biografię Narayana Bhatty Gosvamiego „Vradża-ke-
Rasikaczarya” napisał autor, wydał Śri Kryszna-Dżanmasthana,
Mathura). Śri Harigopal Gosvami był uczniem Śri Dhuleśvara
Gosvamiego z Uńczagramy. Mieszkał w Nimaranie w stanie Alvar,
gdzie miał swoje gaddi (siedziba Aczaryi, czyli lidera religijnego) i
świątynię swego Thakura Śri Lanile Sarakara (Lanile Sarakara to
bóstwo Balagopala, ukazane przez Samego Śri Krysznę Narayanowi
Bhattcie Gosvamiemu. Lanile Gopal, tak jak bóstwo Gokulananda
Lokanatha Gosvamiego, pomogło Narayanowi Bhattcie Gosvamiemu
w odkryciu lila-sthal we Vradży). Radża Alavaru był jego uczniem.
Z zawodu był vaidyą (lekarzem), ale był także wielkim panditą. Znał
biegle hindi, sanskryt i angielski. Posiadał obszerną wiedzę na temat
sześciu systemów indyjskiej filozofii, sześciu Sandarbh Śri Dżivy oraz
Śrimad Bhagavatam.
Z natury był bardzo prosty i świątobliwy. Pomimo wykształcenia,
pochodzenia i pozycji guru Radży Alvaru, żył bardzo prosto i
skromnie. Jednak jego sława dotarła do ludzi z Haryany. Wśród jego
uczniów było wielu Thakurów, Gudżarów i Yadavów z Haryany.
Większość swego czasu spędzał w ciszy robiąc bhadżan. Osiągnąwszy
podeszły wiek przeprowadził się z Alvaru do Uńczagramy w pobliżu
Baraszany, tak by móc bez żadnych zakłóceń spędzać cały na
bhadżanie. Wziął też ze sobą swego Thakura Śri Lanile Dżi.
138
W Uńczagramie mieszkał w starej świątyni Dau Dżi’ego, w której
przebywał kiedyś Narayan Bhatta. Naprzeciwko świątyni, na szczycie
wzgórza, znajduje się stara świątynia Lalita Sakhi. Z prawej strony
świątyni Lalita Dżi jest piękne miejsce pokryte zielenią. Gosvami Dżi
wykonywał tam swój bhadżan w ciągu dnia, a w nocy wracał do
domu. Większą część nocy spędzał na bhadżanie. Jego oczy były stale
pełne łez, gdy myślał o Radharani.
Tak oto spędził ostatnie dwadzieścia lat swego życia spokojnie
wykonując bhadżan. W nocy 30 marca 1990 roku, kiedy miał ponad
sto lat, ale nadal cieszył się dobrym zdrowiem, nagle wykrzyknął:
-Pójdę, pójdę! Drzwi świątyni Śri Dżi (Radharani) zostały
otwarte. Purnamasi przybył!
Członkowie rodziny gwałtownie się obudzili. Zdezorientowani
zapytali:
-Gdzie pójdziesz? Jest 12 w nocy, świątynia Śri Dżi jest
zamknięta.
Jedynie Bóg wie, czy on ich usłyszał. Stale powtarzał: „Radhe,
Radhe!” O drugiej w nocy czubek jego głowy się otworzył i pokój
wypełniło boskie światło. Jego ciało upadło na poduszkę, a dusza
przechodząc przez brahma-randrę (otwór na czubku głowy),
przeniosła się do kuńdży Radharani w formie Jej sakhi, by żyć z Nią
wiecznie i służyć Jej.
139
ROZDZIAŁ XVIII
Śri Ramakryszna Das Baba Dżi
avyavrtabhajanat
(Narada-bhakti-sutra, 36)
W aforyzmie tym Śri Narada Muni stwierdza, że sukces w
praktykowaniu oddania jest osiągany poprzez nieprzerwany bhadżan,
a jego końcową esencją jest nieustanne pamiętanie Pana. Śri Kryszna
mówi w Bhagavad-gicie:
ananya-czetah satatam yo mam smarati nityaśah
tasyaham sulabhah partha nitya-yuktasya yoginah
(Gita 8.14)
„O Ardżuno, bez trudu osiąga Mnie ten, kto bezustannie angażując się
w służbę oddania, zawsze pamięta o Mnie.”
Wielbiciel nie może znieść nawet chwili bez myślenia o Panu. Śrimad
Bhagavatam stwierdza:
„Jeśli wielbicielowi daje się bogactwo i świetności trzech światów w
zamian za przerwanie pamiętania lotosowych stóp Pana nawet na pół
sekundy, to pozostaje on niewzruszony. Jak mógłby on oderwać się od
Boskich Stóp, których nie udaje się zrealizować nawet półbogom
poprzez nieustanną medytację?” (Śrimad Bhagavatam 2.2.53)
Życie Śri Ramakryszny Dasa Baba Dżi’ego jest znakomitym
przykładem nieustannego bhadżanu. Urodził się w 1911 roku z
silnymi samskarami bhakti, w wiosce koło Dżasohara we Wschodnim
Bengalu. Nie tracił czasu na określanie swego życiowego celu i
zmierzanie w jego stronę. Wyrzekł się świata w wieku siedemnastu
czy osiemnastu lat, natychmiast po zdaniu szkolnego egzaminu i udał
się do Śri Ramadasa Baba Dżi’ego Maharadża, który był sławnym
świętym Aśramu Pathabani w Kalkucie. Przyjął od niego inicjację i
140
zamieszkał z nim na jakiś czas, służąc mu. Następnie za jego
pozwoleniem i z jego błogosławieństwami udał się do Varanasi, by
uczyć się tam sanskrytu i śastr. Studiował Śrimad Bhagavatam,
Szatasamdarbhę, Bhakti-rasamrita-sindhu, Udżvalanilamani i inne
ważne bhakti-śastry. Po ukończeniu studiów nad śastrami, udał się do
Vrindavany, przyjął vesza od swego brata duchowego Śri Radżani
Baba Dżi’ego Maharadża z Govindakuda we Vrindavanie. Potem
wyruszył do Maghery, małej wioski około 7 km od Czatikary, by
nieprzerwanie do końca życia wykonywać tam bhadżan.
Główną częścią jego bhadżanu był kirtan. Wykonywał kirtan cztery
razy dziennie: prabhati kirtana wcześnie rano o 3:30, madhayanha
kirtana w południe, arati kirtana wieczorem oraz abhisara-kirtana w
nocy o około 10. Śpiewał tak wysokim tonem, że było go słychać w
najodleglejszym zakątku wioski. Był tak pochłonięty kirtanem, że
czasami wykrzykiwał: „Ha Nitai!” lub „Ha Radhe!” i upadał
nieświadomy na ziemię. Pozostały czas spędzał na Giridhari-sevie i
lila-smarana. Żadna chwila jego życia nie była stracona (bez smarana).
Często słychać było jak powtarzał następujące słowa Hanumana:
kaha hanumana vipati prabhu soi
dżaba tava sumirana bhadżana na hoi
„O Panie! Czas bez pamiętania lub bhadżanu o Twych lotosowych
stopach jest czasem wielkiego nieszczęścia lub tragedii!”
Nawet jeśli Baba spełniał potrzeby ciała, takie jak wypróżnianie czy
kąpiel, jego smarana trwało nadal. Ponieważ był głównie
zaangażowany w smarana, czynności ciała odbywały się
automatycznie, z powodu przyzwyczajenia.
Po paru latach ściśle zdyscyplinowanego życia i bezustannego
bhadżanu, pokonał sen i głód. Był zaangażowany w bhadżan
nieprzerwanie od 3:30 rano do 2:30 rano następnego dnia, czyli spał
jedynie godzinę w ciągu doby. W południe zachodził po madhukari
tylko do trzech domów. Jeśli nic nie dostawał w tych trzech domach,
wracał do swego kuti i pościł, zamiast marnować czas i chodzić gdzieś
indziej. Jadł jedynie dwa roti dziennie i jedną czwartą roti w nocy.
141
Z cielesnego punktu widzenia może się wydawać niewiarygodne, że
ktoś może żyć długo, śpiąc i jedząc tak mało. Jednak jak już
zauważyliśmy w innych przypadkach, święte osoby, które
nieprzerwanie praktykują bhadżan, wznoszą się ponad ciało. Piją oni
nektar, który spływa z góry do ich serc w czasie smarana. To właśnie
utrzymuje ich przy życiu i sprawia, że są szczęśliwi.
Warunki w jakich żył same w sobie są dowodem, że wzniósł się
ponad ciało. Jego kuti było tak małe, że ledwo mógł się w nim
położyć z wyprostowanymi nogami. Ziemia wokół kuti była tak nisko,
że podczas opadów była zalewana, a kuti pozostało odcięte od reszty
wioski. Idąc na madhukari, Baba musiał przedzierać się przez zalaną
ziemię. Dokuczały mu też komary, ale on wydawał się albo zupełnie
ich nieświadomy bądź też nie zwracał na nie uwagi. Wieśniacy
poprosili go, żeby przeniósł się w jakieś inne miejsce we wsi, ale
odmówił. Uważał, że zaistniała sytuacja jest nawet bardziej korzystna
dla niego, ponieważ powstrzymywała ludzi od odwiedzin i zakłócania
jego bhadżanu.
Po pewnym czasie Baba oślepł. Jednak nie martwił się tym, ponieważ
po utracie fizycznego wzroku, otworzyły się jego oczy duchowe.
Mógł widzieć Radhę i Krysznę i rozmawiać z nimi. Ludzie często
słyszeli te rozmowy.
Po utracie wzroku, pomimo że dotychczas tego nie robił - Baba
przyjął dwóch uczniów: Pranagaurangę Dasa i Madanamohana Dasa.
Jeden z nich zawsze mieszkał w pobliskim kuti i służył mu.
Baba polecił obydwu swym uczniom, żeby nie przyjmowali od nikogo
pieniędzy. Sam ich nie dotykał, ani też nie pozwalał dotykać ich
swoim uczniom. Jeśli potrzebował czegokolwiek do służby swemu
Giridhariemu albo dla ochrony ciała, to także tego nie przyjmował od
nikogo. Nie było kwestii przyjęcia tego, co było przyniesione spoza
Vradży albo zakupione za pieniądze osoby, która mieszkała poza
Vradżą. Jeśli jednak tego typu rzecz została przyniesiona, zawsze się o
tym dowiadywał i mówił swym uczniom, by ją zwrócili.
142
Pewnego razu Baba zachorował. Został zabrany do aśramu swego
guru we Vrindavanie. Poszedłem spotkać się z nim, bo znałem go od
pewnego czasu i był on dla mnie bardzo miły. Poprosiłem go, aby
przyjął trochę mleka, bo był bardzo słaby. Po długich namowach,
zgodził się. Postarałem się o dostawę mleka. Parę dni później przybył
do Vrindavany mój przyjaciel Śri Harirama Singhaniya,
przemysłowiec z Kalkuty. Poprosił mnie, żebym go zabrał do jakiegoś
świętego siddhy na darśan. Zabrałem go do Baby. Baba zrobił na nim
wielkie wrażenie i mój przyjaciel chciał zrobić dla niego jakąś służbę.
Powiedziałem: „Baba nie przyjmuje żadnej służby od nikogo. Nie
potrzebuje on nic poza madhukari. Z wielkimi oporami zgodził się
przyjmować mleko przez parę dni.” Przyjaciel natychmiast
powiedział: „Pozwól więc, żebym zapłacił za dostarczone mleko.”
Niechętnie się zgodziłem. Singhaniya Dżi nie zapłacił jeszcze za
mleko, gdy jego pragnienie zostało odkryte przez czuły duchowy
zmysł Baby, że odtąd mleko które ma pić będzie kupowane za
pieniądze osoby, która mieszka poza Vradżą. Następnego dnia wezwał
swego ucznia Madanamohanę i powiedział:
-Madana, nie będę tu dłużej mieszkał. Natychmiast zanieś mnie
do Maghery.
Madana powiedział:
-Baba, wszystko jest tu takie sprzyjające i twoje zdrowie zaczęło
się poprawiać. Powinieneś zostać tu do czasu, kiedy zupełnie
wyzdrowiejesz.
-Nie, ty nic nie rozumiesz. Tutaj jest parapeksza (zależność od
innych). Nie mogę tu zostać ani chwili dłużej. Natychmiast
sprowadź tonga.
Tego samego dnia Madan musiał sprowadzić tonga i zabrać go z
powrotem do Maghery.
Baba zachorował ponownie w 1984 roku. Jego brat duchowy Śri
Viśvarupa Das Baba, który mieszkał około 7 km od Maghery we wsi
Rali, zabrał go na leczenie. Dał mu pokój w Basanti-ki-bagiczi, blisko
swego kuti. Baba był chory fizycznie, ale na duchowej platformie
zdawał się zawsze pływać w oceanie szczęścia. Fale oceanu rzucały
nim na wszystkie strony, tak że czasami się śmiał, czasami szlochał, a
czasami krzyczał głośno, jak ktoś kto oszalał, ponieważ szczęście
jakiego doświadczał było zbyt silne dla jego słabego ciała. Pewnej
143
nocy około 1 po północy wykrzyknął: „Dżai Nitai! Dżai Nitai!” i
stracił świadomość. Przybiegł Viśvarupa Baba. Kiedy ujrzał go
leżącego w nieświadomości przeraził się, że może umarł. Złapał go za
nadgarstek, by poczuć puls. Gdy tylko dotknął Babę, rozdzierający
serce dźwięk wydobył się z jego gardła i coś w rodzaju porażenia
prądem rzuciło Viśvarupę na około metr od jego łóżka. Być może
Baba ujrzał Nityanandę Prabhu i jego ciało zostało naładowane
boskim prądem, który spowodował porażenie.
Następnego dnia było Ekadaśi. O pierwszej w nocy, kiedy Baba był
pogrążony w bhadżanie, ujrzał w swoim bagiczi swojego guru Śri
Rama Dasa Baba Dżi’ego, parama-guru Śri Radharamana Czarana
Dasa Devę i wielu innych mahatmów, którzy tańczyli i wykonywali
kirtan przy akompaniamencie mrindangi i karatali. Powiedzieli do
niego: „Idziemy do Vrindavany. Ty też chodź z nami.” Następnie
zniknęli, a Baba upadł nieświadomy.
W Trayodaśi 13 maja 1984 roku, w południe Baba posłał po Śri
Śivacarana Varszaneyę, ucznia jednego z jego braci duchowych.
Kiedy przybył, Baba wykonywał dżapa. Powiedział do niego:
-Baba Dżi Maharadż (Śri Rama Das Baba) i Bane Baba (Śri
Radharamana Czaran Das Deva) powiedzieli, żebym poszedł do
Vrindavany, toteż proszę zabierz mnie tam natychmiast.”
Varszaneya Dżi powiedział:
-Baba, teraz jest bardzo gorąco. Pójdźmy wieczorem.
-Nie, pójdę teraz. Nie marnujmy czasu.
Varszaneya Dżi sprowadził tonga. Baba usiadł w tonga wraz z
Varszaneya Dżi’m i Madana Mohaną. Gdy Varszaneya Dżi dotknął
Baby, by pomóc mu wsiąść do tonga, poczuł jak prąd przeszedł przez
jego ciało. Ciało Baby było nadal naładowane boskim prądem, który
go poraził w Ekadaśi. O 2:30 po południu tonga dotarło do guru-
aśrama Baby. W guru-aśramie od 30 lat odbywał się bezustanny Hari-
kirtan. Baba powiedział: „Zabierzcie mnie na miejsce kirtanu.” Baba
udał się tam i około pół godziny siedział w medytacji. Zapewne czekał
aż rozpocznie się Nriszimha Caturdaśi, które miało się zacząć za pół
godziny. Gdy rozpoczęło się, wykrzyknął: „Jai Nitai! Jai Radhe!” i
opuścił ciało, by spotkać swego Gurudeva i Parama-Gurudeva w
144
transcendentalnej Vrindavanie i grać pod ich przewodnictwem swoją
rolę w boskich lila Radha-Kryszny.
Wszyscy myśleli, że Baba poszedł do Vrindavany i że wróci do
Maghery po paru dniach, tak jak robił to dotychczas. Jednak tym
razem został wezwany do transcendentalnej Vrindavany, z której nikt
nigdy nie wrócił. Jeśli wydawało się, że udał się do niezwykłej
Vrindavany, to tylko dlatego, gdyż to, co wydawało się niezwykłą
Vrindavaną było duchową Vrindavaną. Wydawała się ona niezwykła
ludziom, których wizja duchowa była ograniczona, ale dla kogoś
takiego jak Baba, którego duchowe oczy były otwarte, była to ta sama
transcendentalna Vrindavana, gdzie wiecznie odbywała się Kryszna-
lila, gdzie nie tylko gopale i gopi, ale również zwierzęta, drzewa,
pnącza, a nawet trawa i kurz składały się z sat (wiecznego bytu), cit
(inteligencji), ananda (szczęścia) i były wiecznie zaangażowane w
służbę dla Kryszny. W miejscu tym wszystko odbywa się w rytmie
fletu Kryszny i nawet czas stoi lub płynie, a przestrzeń rozszerza się
lub kurczy, niczym płatki lotosu, zgodnie ze słodką wolą Kryszny.
Była to ta sama Vrindavana, która przewyższa swym pięknem inne
loki, łącznie z Vaikunthami i Goloką i ta sama Vrindavana, którą
wskazał Prabodhananda Sarasvatipada, gdy powiedział:
„O, moja Vrindavan
jest ponad każdą dhamą!
Otacza mnie oślepiającym pięknem
niczym wielki księżyc.”
(Vrindavana Mahimamrita 4.83)
145
ROZDZIAŁ XIX
Śri Radharaman Das Baba Dżi
Żyć i umrzeć we Vrindavanie to pewna droga na skróty do wiecznego
życia i miłosnej służby Radha-Krysznie w transcendentalnej
Vrindavanie. Sanatkumara Samhita oznajmia:
„Jeśli ktoś tylko podporządkuje się Vrindavanie, to znaczy
mieszka w niej z wiarą i oddaniem do końca swych dni, wtedy
uzyska najwyższy cel. Vrindavana z natury (jako manifestacja
wewnętrznej mocy Bhagavana, składa się z sat, cit i ananda) daje
takiej
osobie
parama-pada,
miejsce
w
najwyższym
transcendentalnym regionie (którym jest transcendentalna
Vrindavana) bez brania pod uwagę jego zasług czy przewinień”
(Sanatkumara Samhita, 32.5)
Jednak skoro adhiśvari (cesarzową) Vrindavany jest Radharani, nikt
nie może tu umrzeć, jeśli nie ma Jej błogosławieństw. Zauważono, że
niektórzy stali mieszkańcy Vrindavany zostali z niej usunięci u kresu
swego życia, ponieważ nie mieli Jej błogosławieństw; inni natomiast,
którzy mieszkali poza Vrindavaną całe swe życie, przyszli tu i umarli,
ponieważ zostali przez Nią pobłogosławieni.
Śri Radharaman Das Baba Dżi był jedną z osób mających szczególne
szczęście. Był on wezwany przez Samą Radharani do Vrindavany
właśnie w dniu, który był mu przeznaczony do opuszczenia ciała.
Śri Radharaman urodził się 24 kwietnia 1932 roku w Mulati, wiosce w
24 Paragana we Wschodnim Bengalu, w szanowanej bramińskiej
rodzinie. Jego ojciec Śri Vinaya Kryszna był właścicielem ziemskim i
słynnym adwokatem w Sądzie Kalkuty. Jego matka Lalita Devi była
bardzo religijną kobietą, uczennicą Śri Ram Dasa Baba Dżi’ego
Maharadża, słynnego świętego siddhy z Pathabani w Kalkucie.
146
Sprawiła również, że kiedy jeszcze Radharamana Das był młody,
dostał inicjację od Ram Dasa Baba Dżi’ego Maharadża.
Po inicjacji zauważono u niego nagłą zmianę. Udawał się w odludne
miejsca i godzinami medytował. Jego oczy były zawsze pełne łez. W
tym stanie jakoś udało mu się zakończyć edukację i zdać egzamin
M.A. na uniwersytecie w Kalkucie. Gdy rodzice zaczęli planować
jego ślub, spostrzegł, że znalazł się na rozstaju dróg. Wyrzekł się
świata i udał się do Vrindavany.
We Vrindavanie przyjął sannyasa-dikszę od Śri Madhava Dasa Baba
Dzi’ego. Następnie udał się do wioski Maghera, gdzie mieszkał jego
starszy brat duchowy Śri Ramakryszna Das Baba. Pod jego
przewodnictwem studiował Śrimad Bhagavatam, Śri Czaitanya-
czaritamritę, Śri Czaitanya Bhagavata i inne pisma.
Potem zamieszkał w Viraha-vanie niedaleko wioski Rala i
praktykował sadhanę. Był tak bardzo pogrążony w bhadżanie, że
nawet nie zawsze chodził po madhukari. Robił to tylko raz lub dwa
razy w tygodniu i zbierał tyle roti, by wystarczyło mu na parę dni.
Gdy roti wysychały, moczył je w wodzie i jadł. Z tego powodu
rozwinął się u niego wrzód żołądka. Ostry ból spowodował wielkie
trudności w bhadżanie. Musiał udać do Kalkuty na leczenie. Został
przyjęty do szpitala, gdzie był obsługiwany przez swego młodszego
brata Śaczidulasa i siostrzenicę Kumari Nandini. Jednak jego stan
pogarszał się z dnia na dzień. Pewnego wieczora ból w żołądku się
nasilił. Wezwano lekarzy. Podsłuchał jak jeden z nich powiedział:
„Dzisiejszej nocy może wymiotować krwią i umrzeć.”
Nie bał się śmierci, ale niepokoiło go, że umrze poza Vrindavaną w
szpitalu w Kalkucie. W bólu zaczął się modlić do Radharani:
-O Svamini (pani mego serca)! Dlaczego wyrzuciłaś mnie z
Vrindavany, bym umarł tu jak pies? Być może popełniłem jakąś
zniewagę. Może wykonując bhadżan tylko okłamywałem siebie i
innych naśladując kogoś, kto jest w nim pogrążony. Jeśli tak nie
robiłem, powinnaś mi przynajmniej dać łaskę śmierci we
Vrindavanie. Myślisz, że ja nawet nie zasługuję, by umrzeć we
Vrindavanie. Jednak, Svamini! Mimo że nie zasługuję, czyż nie
147
jestem Twój? Nawet jeśli tylko naśladowałem, czyż nie
naśladowałem jako Twój sługa? Jesteś z natury tak łaskawa, że
nawet jeśli człowiek wymawia Twe imię przypadkiem, dajesz
mu darśan. Nie wiem dlaczego jesteś tak obojętna wobec mnie.
Nie proszę o darśan, gdyż wiem, że na niego nie zasługuję.
Proszę jedynie o śmierć we Vrindavanie. Zlituj się nade mną,
Svamini, zlituj się nade mną!
Następnie zapłakał głośno w głębokiej rozpaczy i stracił świadomość.
Jego wołanie nie było daremne. Poruszyło ono serce Radharani.
Przybiegła wraz z Kryszną, by dać mu darśan podczas stanu
nieświadomości. Z uśmiechem na twarzy uniosła Swą prawą rękę, tak
jakby go błogosławiła śmiercią we Vrindavanie, podczas gdy Kryszna
położył Swą lotosową dłoń na jego brzuchu i zapytał miękkim
głosem: „Gdzie czujesz ból, Baba?”. Baba nie mógł powiedzieć, gdzie
czuje ból, ponieważ zarówno ból jak i osoba pytająca zniknęli wraz z
pytaniem. Radha zniknęła również.
Następnego ranka lekarze byli zaskoczeni widząc jak pacjent, który
osiem czy dziesięć godzin wcześniej skręcał się z nieuleczalnego bólu
i miał umrzeć do rana, usiadł i poprosił o posiłek.
Baba powrócił do Vradży i znów zamieszkał w Viraha-vanie.
Odzyskał zdrowie. Ból brzucha minął. Zaczął jednak odczuwać inny
ból, którego żaden lekarz nie może uleczyć - silny ból rozłąki z Radhą
i Kryszną. Czuł go już wcześniej, ale wtedy nie był on tak silny, ani
tak trwały i trudny do zniesienia. Było to naturalne, ponieważ od
czasu, kiedy Radha-Kryszna odpowiedzieli na jego modlitwę i
pobłogosławili go, nie tylko swym darśanem, ale także swym
uroczym uśmiechem i miłością, rozwinął nowe przekonanie, że
należeli do niego bardziej niż do kogokolwiek innego. Jak więc mógł
znieść myśl, że byli oddaleni od niego bardziej niż od kogokolwiek
innego? Myśl ta dokuczała mu tak bardzo, że często tracił
świadomość.
Po pewnym czasie udał się do Dżatipura i zamieszkał w jaskini, która
znana jest jako jaskinia Raghava Pandity, bliskiego towarzysza Śri
Czaitanyi Mahaprabhu. Jednak jego viraha (ból rozłąki) narastał.
148
Czasami godzinami leżał w viraha. Wzrosła także jego obojętność
wobec ciała. Żywił się jedynie maślanką i liśćmi drzewa neem. W
rezultacie bardzo osłabł. Jego uczniowie, a zwłaszcza Śri Baladeva
Rama Gupta z Dżaipur i Śri Śiva Czarana Varszanaya z Rali, zaczęli
się martwić o jego zdrowie. Pod ich naciskiem udał się do Dżaipur,
tak aby Baladeva Rama Dżi mógł się nim odpowiednio zaopiekować.
Jego varaha nie zmalała jednak.
W tym stanie jego dusza już dawno opuściłaby ciało, ale została na
wypadek pojawienia się Radhy bądź Kryszny w jakichś formach.
Pewnego razu, kiedy mieszkał w jaskini Raghava Pandity, ujrzał jak
Radharani wraz ze swymi sakhi zrywa kwiaty w ogrodzie uśmiechając
się do niego, tak jakby go zapewniała, że o Swych
błogosławieństwach.
Kiedyś wraz z Baladeva Ramą wracał ze wsi do Dżaipur po zachodzie
słońca. Zabłądzili w ciemności i weszli do dżungli. Kiedy próbowali
się z niej wydostać, pojawili się przed nimi plemienni chłopcy. Jeden
z nich, który wyglądał bardzo atrakcyjnie, powiedział do Baby:
„Dotrzesz do Dżaipur. Chodź, pokażę ci drogę.” Powiedziawszy to
złapał Babę za rękę. Przeszli razem zaledwie krok czy dwa, kiedy
nagle krajobraz się zmienił. Nie było dżungli ani chłopców, a Baba i
Baladeva Ram Dżi spostrzegli, że znajdują się koło stacji w Dżaipur.
Mimo, że te doświadczenia były dla Baby niczym oazy na pustyni i
dawały mu chwilową ulgę, nie mogły ugasić jego pragnienia darśanu.
Pragnienie to narastało, aż w końcu osiągnęło swoje ekstremum. 26
listopada 1987 roku, kiedy był nadal w Dżaipur, miał wizję i
wiadomość od Radharani. Wezwał Baladeva Ramę i powiedział do
niego: „Radharani wezwała mnie do Vrindavany. Zabierz mnie tam.”
Następnego dnia Baladeva Ram wyruszył z Babą samochodem do
Vrindavany. Po drodze Baba spotkał się z paroma swymi uczniami i
wielbicielami i powiedział do nich odjeżdżając: „Odchodzę. Niech
Radharani was błogosławi!”
Sposób, w jaki Baba to powiedział, wskazywał na to, że opuści ich na
zawsze. Zaniepokoiło to Baladeva Ramę. Zaczął rozmyślać: „Czy
Baba naprawdę opuści nas na zawsze? Czy wezwanie Radharani
149
oznacza wezwanie do wiecznej Vrindavany?” Ta myśl nie mieściła
mu się w głowie. Tłumaczył sobie, że Baba będzie mieszkał we
Vrindavanie do końca swego życia i nie wróci do Dżaipur, by spotkać
się tam ze swymi uczniami i wielbicielami.
Baba dotarł do Vrindavany wieczorem. Postanowił zatrzymać się na
chwilę u swego wielbiciela Śri Atmaramy Dżi’ego, który mieszkał w
Dżnanagudani, więc Baladeva Ram zawiózł go tam. Po pewnym
czasie udał się z Baladeva Ramą na Loi Bazar. Kupił dwa obrazki
Gaura-Nitai i Radha-Kryszny. Następnie powiedział do Baladeva
Ramy: „Wracaj do Atmaramy. Ja wrócę po spotkaniu z Murari
Lalem.” Murari Lal był wielbicielem Baby. Baba jednak nie wracał do
późnego wieczora. Baladeva Rama i Atmarama Dżi udali się do domu
Murari Lala, by sprawdzić czy Baba tam jest. Dowiedzieli się, że w
ogóle tam nie przybył. Przez dwa dni Baladeva Ram, Atmarama i
Murari Lal przeszukiwali każdy zakątek Vrindavany, ale nie mogli
odnaleźć Baby. Po dwóch dniach przeczytali w gazecie Amara
Udżala, że znaleziono martwe ciało mahatmy w jaskini pod Ranga
Mahala Radharani w Nidhivanie (miejsce w pobliżu świątyni
Radharamana we Vrindavanie, gdzie pełno jest kępek nisko leżących
drzew). Przeszedł ich dreszcz. Pędem udali się w to miejsce i z
zaskoczeniem i przerażeniem spostrzegli, że było to ciało
Radharamany Dasa Baba Dżi’ego.
Ponieważ śmierć Baby nastąpiła w tajemniczych warunkach, policja
zaniosła jego ciało do Mathury, by dokonać sekcji zwłok. Nie wykryto
jednak nic obciążającego. Było oczywiste, że Baba udał się do
transcendentalnej Vrindavany, bo wezwała go Radharani, która
przyjęła go w siddha mańdżari deha jako Jej sakhi Ranga Mahala lub
nitya-nikuńdża w transcendentalnej Nidhi-vanie.
150
151
SŁOWNICZEK
Aczarya: Nauczyciel
Aiśvarya: dostojeństwo i wielkość
Bhagavan: Bóg
Bhadżan: Praktyka religijna prowadząca do osiągnięcia religijnego
celu
Bhava: religijna emocja
Bhiksza: jałmużna, żebranie.
Bhoga: pożywienie ofiarowywane bóstwu.
Czaranamrita: woda, którą umyto stopy bóstwa bądź guru.
Dakszina: prezent należny guru za śiksza, podarowany jemu bądź
kapłanowi za religijne uczynki.
Dandavat: całkowity pokłon.
Darśan: oglądanie, spotkanie głównie z bóstwem lub mahatmą.
Dharma: religijność.
Diksza: dawanie lub otrzymywanie mantry.
Gjana: wiedza
Grihastha: osoba żyjąca w małżeństwie
Kamandalu: gliniany lub drewniany dzbanek na wodę używany przez
ascetów.
Kanthi: korale tulasi noszone przez vaisznavów na szyi.
Karma: działanie.
Katha: rozmowa.
Kirtaniya: ekspert w wykonywaniu kirtanu.
Lila: rozrywka (dotyczy rozrywek Pana).
Madhukari: forma żebrania, powszechna szczególnie we Vradży.
Święty żebrze o kawałki chleba w paru domach, niczym pszczoła,
która zbiera miód z paru kwiatów. Odmawia przyjęcia całego posiłku
z jednego określonego domu.
Madhurya: słodycz.
Maha-bhagavata: święty siddha.
Mahanta: dyrektor aśramu.
Mahatma: święta osoba.
Mrindanga: owalny bęben, na ogół używany do sankirtanu.
Parampara: sukcesja uczniów.
Patha: czytanie książki lub purany.
Prasada: pożywienie ofiarowane bóstwu.
152
Prema: miłość.
Pudżari: kapłan.
Raganuga-bhakti: Raganuga-bhakti w przeciwieństwie do vaidhi czy
rytualistycznego wielbienia, jest spontaniczna. Raga oznacza
bezustanne przywiązanie do Pana, zaś vaidhi jest kontrolowany przez
przykazania podane w pismach.
Radżoguna: jedna z trzech sił natury materialnej-oprócz tamoguny
(ignorancji) i sattvaguny (dobroci)-określana jako pasja.
Rasa: taniec gopi z Kryszną (w kręgu).
Roti: ciasto z mąki- pieczone w domu.
Sadhaka: ktoś kto praktykuje religijną dyscyplinę, by zrealizować
Pana.
Sadhana: praktykowanie religijnej dyscypliny, by osiągnąć pobożny
cel.
Sadhu: święty.
Sakhi: przyjaciółka.
Samadhi: stan głębokiej medytacji, pozbawiający zewnętrznej
świadomości.
Samadhistha: osoba w stanie samadhi.
Samskara: efekt działań tego lub poprzedniego życia na umysł.
Sati: palenie owdowiałej żony na stosie pogrzebowym męża.
Satsanga: towarzystwo świętych osób.
Sattvika-bhavy:
Zewnętrzne
oznaki
wewnętrznych
emocji
towarzyszące Kryszna-premie. Są to Stambha (odrętwienie), Sveda
(pocenie się), Romańca (drganie ciała), Svara-bhanga (załamanie się
głosu), Vepathu (drżenie), Vaivarnya (zmiana koloru), Aśru (łzy) oraz
Pralaya (utrata świadomości). Dżiva Gosvami stwierdza, że Pralaya
powstrzymuje zewnętrzne działanie, ale nie wewnętrzne uczucie do
Kryszny. (Priti-samdarbha, str.730).
Siddha: etap osiągany przez praktykę bhadżanu.
Tantrika: osoba podążająca za tantrami czyli świętymi księgami
opisującymi reguły religijnych ceremonii, zwłaszcza do czczenia Sivy
i Durgi.
Thala: metalowe, płaskie naczynie.
Tyagi: osoba, która wyrzekła się świata.
Utsava: uroczystość.
Vradżabasi: mieszkaniec lub człowiek urodzony we Vradży.