Monroe Lucy 05 Trzy dni w rzymie


Lucy Monroe  Trzy dni w Rzymie
5
Bethany skończyła sprawdzanie dokumentów, potrzebnych na spotkanie
z następnymi klientami. Wszystkie papiery do podpisania ułożyła starannie
na środku biurka.
Wróciła z Rzymu ponad tydzień temu, ale wciąż nie mogła przywyknąć
do codziennych obowiązków. Teraz, gdy najchętniej pogrążyłaby się
kompletnie w pracy, zupełnie nie mogła się skoncentrować. Nagłe
zakończenie historii z Andre pogrążyło ją w chaosie.
Z początku trudno było jej uwierzyć w to, że ją zostawił. Prawie nie
spała tamtej nocy. Pózniej, w samolocie, też nie mogła zasnąć. Kiedy
wróciła do domu, choć rozum dyktował inaczej, serce kazało jej szukać z
nim kontaktu.
Zadzwoniła do jego banku w Mediolanie, bo tam podobno mieszkał
większą część roku. Recepcjonistka nie była skłonna połączyć ją z jego
prywatną pocztą głosową. Kiedy Bethany chciała zostawić wiadomość,
dowiedziała się, że Andre wyjechał do Nowego Jorku i nie będzie go w
biurze przez jakiś czas.
Widocznie pojawiły się jakieś pilne sprawy służbowe, ale sposób, w jaki
ją zostawił, bez słowa, mógł oznaczać tylko jedno: nic dla niego nie
znaczyła. Była przekonana, że to, co między nimi było, to nie tylko
obłędny seks, że są dla siebie stworzeni. Myliła się.
Otarła łzy wściekłości i żalu i postanowiła wziąć się w garść i nie dać się
obezwładniającemu bólowi. Mogła się czegoś nauczyć z pierwszego
małżeństwa i zapamiętać, że nie można ufać mężczyznom typu
 oszałamiający playboy .
Właśnie tłumaczyła sobie, że bez niego jest jej lepiej, kiedy
recepcjonistka zawiadomiła ją, że przyszli umówieni klienci. Wzięła
1
głęboki oddech i przygotowała się na przyjęcie młodej pary, która właśnie
kupowała swój pierwszy dom. Przypomniała sobie jeszcze, że prócz bólu,
jakiego doznała z powodu znajomości z Andre, przekonała się, że jest
kobietą zdolną do wielkiej namiętności, a więc cel jej wyjazdu do Włoch
został osiągnięty. Nie była wprawdzie przygotowana na zapłacenie aż
takiej ceny za tę wiedzę, ale musi to zaakceptować.
A teraz do pracy, postanowiła, witając klientów w drzwiach.
Pod koniec dnia zadzwonił telefon na jej biurku. Podniosła słuchawkę.
- Słucham, Bethany Hayden.
- Bethany!
Nie, to chyba niemożliwe. Po tygodniu kompletnej ciszy?!
- Andre?
- Bethany, jak dobrze słyszeć twój głos!
O, nie, tym razem nie da się wziąć na takie słówka.
- Jesteś wciąż w Nowym Jorku?
- Wiesz o moim przyjezdzie?
- Recepcjonistka w twoim banku mi powiedziała, kiedy próbowałam się z
tobą skontaktować.
- To świetnie, chociaż jestem trochę zdziwiony. Nasz personel ma ścisły
nakaz zachowania dyskrecji, ale dobrze, że w tym wypadku go
zlekceważyła. Kiedy mój asystent zabrał od ciebie wszystkie moje rzeczy,
nie zostawiając informacji, byłem pewien, że poczujesz się urażona. Jak
mogłabyś w takiej sytuacji pomyśleć co innego, niż najgorsze...
- No właśnie, tak pomyślałam.
- Ale teraz już rozumiesz.
Najwidoczniej jeszcze nie pojął, że zrozumienie i aprobata to nie to
samo. Rozumiała niewierność swojego męża, ale jej nie akceptowała.
- Dlaczego zadałeś sobie trud, żeby mnie odnalezć?
- Chyba wiesz. Chcę, żebyś do mnie przyjechała, do Nowego Jorku.
2
- Nie sądzę, żebym miała na to ochotę.
- Przyślę po ciebie swój samolot, nie musisz się martwić o bilet.
- Nie przyjadę do Nowego Jorku ani twoim samolotem, ani niczym
innym.
- Nie przyjedziesz? W ogóle? - Wydawał się zdumiony tą odpowiedzią.
Może kiedyś była wyrozumiała, ale to się skończyło. Przez cały tydzień
starała się na niego uodpornić. Jednak na sam dzwięk jego głosu zaczęła
mięknąć. Musi natychmiast zakończyć tę rozmowę, bo zrobi coś
idiotycznego, to znaczy poleci do Nowego Jorku natychmiast, kiedy
wyląduje jego samolot.
- Posłuchaj, Andre... nie mam zamiaru powtarzać historii z Rzymu.
- Nie chcesz kontynuować naszego związku?
Nie nazwałaby tego  związkiem , skoro on szuka tylko seksu bez
zobowiązań i znika, kiedy mu wygodnie.
- Nie, nie chcę.
- Bethany, to nie zależało ode mnie. Musiałem tu przyjechać. Byłem
potrzebny.
- Nie wątpię.
Miał odpowiedzialne stanowisko, ale Bethany nie mogła być z nim, jeśli
nie jest dla niego tak samo ważna, jak on dla niej.
- Miałem nadzieję, że zrozumiesz.
Jego głos był ochrypły ze zmęczenia, jakby prowadził tę rozmowę resztką
energii. Musiał bardzo ciężko pracować. Zdusiła w sobie współczucie i
powiedziała zimno:
- Więc się myliłeś.
- Właśnie słyszę.
- Jeszcze coś?
- Nie, nic więcej.
Usłyszała trzask słuchawki. Po jej policzkach popłynęły łzy.
3
***
Andre odłożył słuchawkę i ogarnęło go uczucie pustki. Prysła cała radość
z odnalezienia Bethany, co zlecił bardzo drogiej międzynarodowej agencji
detektywistycznej. Nawet ulga, jaką przyniosło przebudzenie się brata, nie
była pełna. Pomylił się co do Bethany, utracił ją. Jak mógł się tak pomylić?
Czy naprawdę nie było w niej ani krzty współczucia?
Po tylu dniach i nocach prawie bez snu nie miał siły na rozwiązywanie
tego problemu.
Rico się wybudził ze śpiączki, ale był od pasa w dół sparaliżowany.
Lekarze mieli nadzieję, że jednak będzie chodził, Gianna była tego pewna.
Widać było, jak bardzo jest oddana bratu. Nie odchodziła prawie od jego
łóżka, jakby chcąc mu oddać całą swą energię. Andre nie był aż takim
optymistą, ale starał się swoje wątpliwości ukrywać przed bratem.
W każdym razie nie mógł przeżywać swych sercowych niepowodzeń, bo
nie pomógłby w ten sposób ani bratu, ani bankowi, którym musiał
kierować, póki Rico nie wydobrzeje.
***
Bethany przeglądała kolorowy magazyn w poczekalni u lekarza.
Czekała, aż ją poproszą i przekażą wyniki badań. I tak wiedziała, co lekarz
powie. Wszystkie oznaki nie pozostawiały wątpliwości, a testy ciążowe z
apteki dawały prawie stuprocentową pewność. Nosiła dziecko Andre. Nie
wiedziała, jak on zareaguje, bo przecież powinna mu powiedzieć.
Wiedziała, że urodzi to dziecko.
Patrzyła na magazyn niewidzącym wzrokiem, pełna sprzecznych odczuć.
Przez pięć tygodni zastanawiała się, czy była idiotką dlatego, że mu
zaufała, czy dlatego, że nie chciała się z nim pózniej zobaczyć i
4
dowiedzieć, dlaczego ją opuścił bez słowa. Im dłużej nad tym myślała, tym
bardziej była przekonana, że należało się z nim spotkać.
Zbyt szybko zrezygnowała z tego związku i teraz uświadomiła sobie, że
zrobiła to właściwie ze strachu. Bała się swego uczucia. Kurt bardzo ją
zranił, a przecież nie czuła się z nim tak emocjonalnie związana, jak z
Andre po pierwszej wspólnej nocy.
Zaczęła kartkować pismo, kiedy jej uwagę zwróciło jedno zdjęcie.
Mężczyzna na nim wyglądał jak Andre, ale to nie był on. Przeczytała
podpis:  Magnat bankowy Rico di Rinaldo sparaliżowany na skutek
wypadku samochodowego . Z artykułu dowiedziała się, że został
potrącony przez samochód, gdy chciał udaremnić napad na ulicy. Był przez
pięć dni w śpiączce. Wypadek nastąpił tego dnia, gdy Andre wyjechał bez
słowa.
Gdy czytała o tym, jak walczył o życie, a brat zajmował się nim i
sprawami banku, zrobiło jej się niedobrze. Zerwała się z fotela i zdążyła
dobiec do łazienki, żeby zwymiotować.
***
Bethany była kompletnie roztrzęsiona, gdy podchodziła do recepcji w
banku Rinaldi. Po długim locie zameldowała się w hotelu, odświeżyła
błyskawicznie i pojechała taksówką do centrum finansowego w
Mediolanie.
Nie mogła uwierzyć, że znów jest we Włoszech. Kiedy siedem tygodni
wcześniej wyjeżdżała z Rzymu była taka nieszczęśliwa, że przyrzekła
sobie nigdy więcej tu nie wracać. Teraz też była nieszczęśliwa, ale dlatego,
że żal jej było Andre. Wyobrażała sobie, co musiał przeżywać, gdy bratu
groziła śmierć lub częściowy paraliż. A ona, zamiast być przy nim,
dostarczyła mu dodatkowych zmartwień.
5
Przyjechała, żeby go przeprosić, usprawiedliwić się i powiedzieć mu o
ciąży. Następny ruch będzie należał do niego. Tak bardzo się bała, że teraz
on odprawi ją i potraktuje tak chłodno jak ona jego, gdy ją telefonicznie
odnalazł.
Kiedy podała recepcjonistce swoje nazwisko, kobieta spojrzała na nią
podejrzliwie, nim zadzwoniła do asystenta Andre. Powiedziała coś szybko
po włosku i odłożyła słuchawkę.
- Signor Mercado przyjdzie tu za chwilę i zaprowadzi panią do biura
signora di Rinaldi.
Bethany nie mogła uwierzyć, jak łatwo jej poszło tym razem, w
porównaniu z dniem jej wyjazdu, kiedy nie mogła nawet dostać numeru
jego poczty głosowej. Może była to inna recepcjonistka?
Niecałe pięć minut pózniej młody człowiek z ponurą miną, w eleganckim
garniturze, dotknął jej ramienia.
- Panna Hayden?
- Tak, to ja.
- Pan di Rinaldi przyjmie panią w swoim gabinecie.
- Wie, że tu jestem?
- Tak. - Nawet jego głos brzmiał ponuro. - Proszę za mną.
Serce biło jej jak oszalałe w czasie długiej jazdy windą na ostatnie piętro.
Andre rozmawiał przez telefon, gdy wprowadzono ją do gabinetu.
Rozejrzała się dookoła. Było to eleganckie pomieszczenie, pięknie
wykończone ciemnym drewnem, z obitymi skórą meblami i obrazami na
ścianach.
Jego życie było tak odległe od jej życia, a jednak się odnalezli, jakby
żadne przeszkody nie miały znaczenia. Czy będzie o tym pamiętał, czy
zapamięta tylko jej okrucieństwo, spowodowane strachem?
Andre odłożył słuchawkę i wstał.
6
- Witaj, Bethany. Czy twoja mama znów ci zafundowała wycieczkę do
Włoch?
Pokręciła głową, wpatrzona w niego.
- Przyjechałam, bo musiałam cię zobaczyć.
- Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, oświadczyłaś, że nie chcesz mnie więcej
widzieć.
Czuła w gardle łzy. Musiała przez chwilę głęboko oddychać, żeby się
uspokoić.
- Przepraszam. Przepraszam. Byłam głupia i zrozumiem, jeżeli już nigdy
nie będziesz chciał mnie znać, ale cię kocham i potrzebuję... i przez resztę
życia będę się starała naprawić to, że cię zawiodłam, tylko daj mi jeszcze
jedną szansę...
Miał kamienną twarz, nie odezwał się ani słowem.
- Nie wiedziałam - mówiła zduszonym głosem - o twoim bracie.
Myślałam, że wyjechałeś do Nowego Jorku służbowo i zostawiłeś mnie bez
słowa. Kiedy mi powiedziałeś, że to twój asystent nie zostawił wiadomości,
pomyślałam, że nie jestem dla ciebie dość ważna, żebyś się tym zajął
osobiście. To zabolało. - Przerwała, żeby zebrać myśli. - Wiem, że gdybym
wtedy ci zaufała, zaoszczędziłabym nam obojgu cierpienia. Tylko
zajmowałeś już wtedy tak ważne miejsce w moim sercu, że bałam się z
tobą zobaczyć. Bałam się, że pokocham cię jeszcze mocniej, a wtedy
zniszczy mnie twoja obojętność, bo o to cię podejrzewałam.
Przypatrywała się jego twarzy, żeby z niej odgadnąć, co myśli, ale nawet
nie mrugnął. Nic nie mówił, a ona zwiesiła głowę w rozpaczy. Jak może
teraz powiedzieć mu o dziecku? Może powinna po prostu do niego
napisać? Nie była to zapewne wiadomość, która by go teraz ucieszyła. Nie
zniosłaby, gdyby zobaczyła w jego oczach niechęć na wieść, że ma zostać
ojcem.
Odwróciła się w kierunku drzwi.
7
- Nie wiedziałaś o wypadku Rica?
Zatrzymała się w pół drogi.
- Nie.
- Pisali o tym w gazetach.
Stał teraz tuż obok niej, chociaż nie słyszała, kiedy podszedł.
- Nie czytam gazet.
- Kiedy się dowiedziałaś?
- Trzy dni temu.
- Szybko przyjechałaś.
- Ale i tak za pózno.
Położył rękę na jej ramieniu i obrócił ją do siebie.
- Na co za pózno?
- Żeby być przy tobie, kiedy mnie potrzebowałeś.
- Zawsze cię potrzebuję.
Nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- Powiedziałaś, że mnie kochasz. - Świdrował ją wzrokiem, jakby chciał
sprawdzić jej słowa.
Nie mogła uwierzyć, że wolno jej go dotknąć. Ścisnęła tylko skrawek
jego koszuli.
- Kocham cię tak bardzo, że mnie to przeraża.
- I z tego strachu mnie odrzuciłaś?
Nie mogła już dłużej powstrzymać łez. Poczuła jednocześnie ulgę i
nadzieję.
- Tak.
- Mieliśmy tak mało czasu, nie zdążyliśmy się przekonać, co dla siebie
nawzajem znaczymy. - Skinęła tylko głową, bo z przejęcia nie była w
stanie wykrztusić słowa. - Ja też cię kocham, mi amorino.
- Mimo, że cię odrzuciłam?
8
Odpowiedzią był pocałunek, a ona była go tak spragniona, że ten jeden
pocałunek natychmiast ją rozpalił. Andre przeprowadził ją przez gabinet i
boczne drzwi. Okazało się, że miał tam mały apartament, a ponieważ był
tak samo stęskniony i pragnął jej tak samo jak ona jego, kochali się długo i
gwałtownie.
Kiedy pózniej przytuliła się do niego, była szczęśliwa, aż do zawrotu
głowy. Przebaczył jej. Była pewna, że będzie zadowolony, gdy dowie się o
dziecku.
- Tym razem musimy się pobrać jak najprędzej - oznajmił. - Koniec
nieporozumień.
- Bardzo bym chciała, ale najpierw muszę ci coś powiedzieć.
Pogładziła jego tors uszczęśliwiona, że znów może to robić. Uniósł jej
brodę w górę.
- O co chodzi? Jesteś zdenerwowana.
Zawahała się. Jeżeli on jej nie ufa tak, jak ona nie ufała kiedyś jemu?
Może pomyśli, że dziecko nie jest jego? Albo że zrobiła to specjalnie?
Każda z tych możliwości była równie okropna, więc zdobyła się na
odwagę, wzięła głęboki oddech i powiedziała:
- Jestem w ciąży.
Znieruchomiał, zdawało się, że w ogóle przestał oddychać.
- Noszę twoje dziecko.
- I dlatego do mnie wróciłaś?
Nie miała pojęcia, co on myśli, ale potrząsnęła głową.
- Nie. To znaczy... tak. - Nie chciała skłamać, nawet jeśli miało to
polegać tylko na przemilczeniu. - Miałam zamiar przyjechać, kiedy
zorientowałam się, że jestem w ciąży, chociaż nie byłam zupełnie pewna,
czy należy tak zrobić. Jednak kiedy dowiedziałam się o twoim bracie, nic
nie było w stanie mnie powstrzymać. Przyjechałabym, nawet gdybym nie
była w ciąży, to nie miało decydującego znaczenia. Prawdę mówiąc,
9
gdybym wiedziała, gdzie cię znalezć w Nowym Jorku, pewnie bym tam
przyjechała, nie wiedząc ani o ciąży, ani o twoim bracie. Tak bardzo mi
ciebie brakowało.
- Mnie ciebie też. - Popatrzył na jej płaski jeszcze brzuch i dotknął go
delikatnie. - Tam jest mi bambino.
- Cieszysz się?
Spojrzał na nią i radość, jaka malowała się w jego ciemnych oczach, była
szczera. Ze wzruszenia napłynęły jej łzy do oczu.
- Masz wątpliwości?
- Kocham cię, Andre.
- Kocham cię, moja Bethany, i będę kochał do śmierci.
***
Ich ślub, skromny i utrzymany w tajemnicy, odbył się tydzień pózniej.
Kiedy jednak dowiedzieli się o tym rodzice Andre i poznali swoją synową,
mama postanowiła urządzić uroczystość. Bethany i teściowa polubiły się
od pierwszego wejrzenia.
- Mamy dla was wspaniałą wiadomość - poinformował ojciec Andre. -
Rico też się żeni.
- Ten wypadek okazał się w końcu błogosławieństwem - dodała mama. -
Nasz syn nareszcie zrozumiał, że zawsze kochał Giannę.
Signora di Rinaldi sprowadziła dla Bethany taki sam koronkowy welon,
jaki miała Gianna, i obie młode pary zostały wspólnie pobłogosławione.
Oczywiście na tę niezwykłą ceremonię przyjechali ze Stanów rodzice
Bethany. Uroczyste przyjęcie ciągnęło się długo w noc, a przedtem obie
panny młode powiadomiły zebranych, że spodziewają się potomków.
KONIEC
10


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Trzy dni w Rzymie 03
Trzy dni w Rzymie 04
Trzy dni w Rzymie 02
Trzy dni w Rzymie 01
trzy dni w nowym orleanie
Trzy dni Veer
Gajek Grzegorz Trzy dni w piekle
Trzy dni wszystko będzie trwało trzy dni
01 O Pio TRZY DNI CIEMNOŚC
Trzy dni w Krakowie
W trzy dni będziecie martwi (In 3 Tagen bist du tot)
Wykład 05 Opadanie i fluidyzacja

więcej podobnych podstron