Jóźwiak Wojciech Biblia szamanów

background image

1

Wojciech Jóźwiak

Biblia szamanów

1999

wstęp

Wąż

Kruk

Mamre

Samson

Drabina Jakubowa

Mandala Ezechiela

Kain

Mojżesz

Bóg Ognia

Eliasz

Babel

posłowie

Spis treści

wstęp: Biblia szamanów?

1.

Wąż w raju

2.

Kruk, potop i arka Noego

3.

W dąbrowie Mamre

4.

Samson, czyli lew, miód i moc mieszkająca we włosach

5.

Drabina Jakubowa czyli miejsce mocy

6.

Mandala Ezechiela

7.

Kain

8.

Mojżesz, czyli dziecko wyjęte z wody

9.

Jahwe, Bóg Ognia

10.

Eliasz, władca burzy

11.

Klątwa nad Wieżą Babel

posłowie

wstęp: Biblia szamanów?

Było to w roku 1960. Michael Harner, dziś czołowa postać ruchu neoszamańskiego, a wówczas początkujący
młody antropolog, przebywał na swojej pierwszej badawczej wyprawie w lasach ekwadorskiej części
Amazonii. Gościł u Indian Conibo i kiedy wypytywał ich o ich wyobrażenia religijne, został - zamiast
odpowiedzi - poczęstowany przez wioskowego znachora napojem z halucynogennej rośliny

ayahuasca

. Jego

pierwsze doświadczenie z ayahuaską było dramatyczne: był przekonany, że dawka, którą dostał, była
śmiertelna i że właśnie umiera - tym bardziej, że podczas wizji, których był świadkiem, zostało mu
powiedziane, iż oto otrzymuje przekaz wiedzy, który jest zastrzeżony tylko dla zmarłych. Istoty, które mu to
opowiadały, były podobnymi do smoków kombinacjami nietoperza i węża, i ogłaszały się prawdziwymi
władcami świata i stwórcami życia na ziemi. Zaś w centrum obrazu, który wyświetlił mu się z porażonego
halucynogenem mózgu, stał, wpatrzony w niego i złośliwie uśmiechnięty, gigantyczny gad o paszczy
krokodyla, z której wylewał się istny potop szumiącej wody... Następnego dnia Harner wybrał się łodzią do
niedalekiej misji, aby o swoich wizjach opowiedzieć białym ludziom. Misjonarze słysząc jego relację sięgnęli
do Biblii, gdzie w Apokalipsie Św. Jana napisano:

I wypuścił wąż z paszczy swojej wodę jako rzekę...

(Obj. Jan. 12, 15)

Tak oto nieoczekiwanie wizje wykreowane przez indiański halucynogen znalazły swoje potwierdzenie
w słowach Biblii... Dodajmy jeszcze, że kiedy niedługo potem Harner wybrał się po radę do pewnego starego
i niewidomego już szamana Conibów, ten, nie czekając, aż Amerykanin opowie mu swoje wizje do końca, na
wiadomość o skrzydlatych wężo-gackach, które tytułowały się "władcami świata", wtrącił szybko
i z uśmiechem: "A tak, one zawsze to mówią!" I wyjaśnił: "Ale one są tylko władcami Ciemności
Zewnętrznej".

Czy chcemy tego, czy nie, Pismo Święte, zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu, w wielu miejscach
zawiera wizje, które okazują się zaskakująco podobne do pewnych prastarych mitów i mitologicznych
wyobrażeń, do wierzeń ludów uważanych do niedawna za "prymitywne", a także do obrazów widywanych
również dziś: w snach, pod wpływem halucynogenów oraz przez szamanów podczas ich magicznych podróży.
Wiele wskazuje, iż jest to przekaz, który przychodzi z mało wciąż zbadanych, nieświadomych głębin naszego
umysłu. Te obrazy, wizje, mitologie są stale w nas; niekiedy wydobywają się na powierzchnię i dobijają się do
naszej świadomości. Wielu ludzi, także spośród tych, którzy do dziś uważani są za religijne autorytety,
dostrzegało w nich przekaz od Boga.

background image

2

Tytuł "Biblia szamanów" oczywiście nie oznacza, że oto właśnie została napisana lub odnaleziona jakaś
Księga, zawierająca szamańską mądrość. Takiej księgi nie było i nie będzie, gdyż szamanizm obywał się bez
pisma. Tradycja ta jest starsza niż sztuka pisania, która pojawiła się w dość późnej fazie rozwoju ludzkiej
kultury i długo przez wiele ludów, skądinąd cywilizowanych i rozwiniętych, była traktowana z dużą
nieufnością. I tak na przykład Ariowie, zdobywcy Indii, przez długie wieki nie spisywali swoich świętych
hymnów i eposów, a przekazywali je wyłącznie ucząc się ich na pamięć. Tylko w pamięci wtajemniczonych-
druidów istniała bogata literatura, mitologia, kosmologia Celtów - i wraz z druidami przepadła. Podobnie,
niedaleko od kraju, który będzie przedmiotem zainteresowania tej książki, a więc w starożytnym Iranie, długo
nie umiano zdecydować się na spisanie nauk proroka Zaratusztry, chociaż Persowie i Medowie zewsząd
sąsiadowali z ludami - Semitami, Elamitami i Grekami - które od wieków pisma używały nie tylko do celów
uroczystych i sakralnych, ale i w codziennym życiu.

Pisanie i przechowywanie ksiąg było zrazu luksusem i miało miejsce tam, gdzie były zorganizowane państwa,
królewskie dwory, świątynie i kolegia kapłanów. Szamani działali raczej z dala od centrów władzy i do dziś
zachowali się tylko w odległych i rzadko zaludnionych okolicach świata. Tym cenniejsza jest ich wiedza, która
do naszych czasów przetrwała w umysłach tubylczych mieszkańców Syberii, Australii czy obu Ameryk.

Pod tytułem tej książki, "Biblia szamanów", kryje się więc zamiar dużo skromniejszy. Chodzi o przyjrzenie się
Biblii pod nietypowym dla niej kątem: czy i w tej księdze, świętej najpierw dla narodu żydowskiego, później
zaś dla chrześcijan, nie przetrwały ślady dawnego, mitologicznego i szamanistycznego pojmowania
rzeczywistości?

Gdy czyta się Biblię, powstaje wrażenie, że jej autorzy w ostatniej chwili usiłowali utrwalić na papirusie
duchowy przekaz, który już wygasał. Dawni szamani mieli żywy kontakt z duchami, przodkami, bogami.
Później żydowscy prorocy, ich spadkobiercy, rozmawiali i spierali się z Jahwe, swoim opiekuńczym bóstwem.
Potem ta gorąca linia między niebem a ziemią przestała działać jak należy. Ludzie zaczęli szukać głosu bogów
w książkach, nie w swoim czakramie serca. Pozostały spisane fragmenty legend, mitów... Ale to nie bajki.
Skoro w obecnych czasach magowie Indian, Buszmenów, australijskich tubylców kontaktują się z duchowymi
istotami, nie można wątpić, że również dawni Żydzi mieli szamanistyczne doświadczenia, których odbicie
znalazło się w Biblii.

Słowo szaman bywa używane mało odpowiedzialnie. Dlatego warto przypomnieć jego pochodzenie: zostało
zapożyczone z języka Ewenków, zwanych inaczej Tunguzami. Są to mieszkańcy Syberii, używający języka
z rodziny ałtajskiej, podrodziny tunguskiej; językowi bliscy krewni Mandżurów, dalsi zaś krewni Mongołów,
Jakutów, Tatarów i Turków. Ewenkowie, a także inne ludy Syberii, mają swoich specjalistów od kontaktowania
się z innym światem, światem duchów, bóstw, demonów - i nazywają ich szamanami. Słowo to zostało przejęte
przez Rosjan, a od nich stało się terminem o międzynarodowym zasięgu.

Syberyjskie pochodzenie słowa szaman zobowiązuje do tego, aby wierzenia i praktyki ludów Syberii traktować
jako wzorzec szamanizmu. Warto o tym pamiętać szczególnie dlatego, że dziś głównym ośrodkiem mody na
szamanizm są Stany Zjednoczone i szerzej: świat angielskojęzyczny, Amerykanie zaś mają skłonność,
z powodów, które można nazwać patriotycznymi, utożsamiać szamanizm z religijnym i duchowym życiem
Indian Północnej Ameryki. Tymczasem kultura Indian zawiera tylko niektóre elementy szamanizmu. Podobnie,
z racji syberyjskiego pochodzenia, nie należy terminu szaman zbytnio uogólniać i nie nazywać wszelkich
plemiennych wierzeń i obrzędów - "szamanizmem"; jako że wszystkie ludy, zarówno te żyjące w plemionach,
jak i te cywilizowane, zorganizowane w państwa, miały i mają swoich specjalistów od tamtego świata, ale nie
wszystkich można nazwać szamanami.

Szamana wyróżnia przede wszystkim to, że posiada on umiejętność wchodzenia w trans, w zmieniony stan
świadomości, w którym bezpośrednio kontaktuje się z rzeczywistością duchów, bóstw i innych istot
ponadnaturalnych, oraz z ich mocami. Swoje wyobrażenia religijne czerpie on więc z pierwszej ręki,
z bezpośredniego doświadczenia. Tym różni się od innych specjalistów, którym bardziej należy się miano
kapłanów (oraz religioznawców!), którzy swoją wiedzę wynoszą z lektur lub wykładów i na takiej pojęciowej
wiedzy poprzestają, choć to wystarcza, aby w większości społeczeństw byli jedynymi przewodnikami po
świecie ducha.

background image

3

Czytelnicy moi chcą pewnie wiedzieć, czy starożytni Żydzi, autorzy Biblii, rzeczywiście byli... szamanistami?
Odpowiedź brzmi, oczywiście - NIE! Szamani żyją w intymnej zażyłości z naturą, kontaktują się z jej mocami
i duchami, znają język zwierząt - to znaczy potrafią się kontaktować z opiekuńczymi duchami zwierzęcych
gatunków. Judaizm czyli kult Jahwe, przeciwnie, był w istocie zerwaniem z naturą. Żydowskich proroków
obchodził człowiek, i to tylko ten, który należał do Narodu Wybranego - oraz Bóg, ten najwyższy i jedyny. Dla
bóstw pomniejszych, duchów przyrody, dla zwierząt już zabrakło miejsca, przestali być ważni...

Jeżeli piszę o "Biblii szamanów" to dlatego, iż chcę pokazać, że nawet w żydowskiej religii pozostały echa
dawnej, naturalnej magii.

Cytaty z Biblii:

z I Księgi Mojżeszowej: według Artura Sandauera, "Bóg, szatan, mesjasz i...", Kraków 1977;
pozostałe: "Biblia, nowy przekład" Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1990.

w raju

Bóg stworzył z pyłu ziemi Pierwszego Człowieka, Adama, i na wschodzie świata urządził dlań ogród w Edenie.
Potem z jego żebra stworzył Ewę. Oboje byli nadzy, lecz nie wstydzili się tego. W samym środku rajskiego
ogrodu rosło drzewo, którego owoce były tabu: Bóg zabronił Adamowi i Ewie zrywać je i zjadać. Był w Edenie
też Wąż, który był najinteligentniejszym za wszystkich stworzeń. Wąż tak powiedział do Kobiety: Jeśli zjecie
zakazany owoc, nie umrzecie wcale, jak twierdził Bóg, ale otworzą się wasze oczy i staniecie się równi bogom.
Ewa posłuchała Węża, sama zjadła owoc i dała jeść Adamowi. Pierwszym skutkiem nabycia mądrości po
zjedzeniu owocu było to, iż spostrzegli, że są nadzy i poczuli się zawstydzeni. Sporządzili sobie więc zasłony
z liści figowych. Potem ujrzeli Boga przechadzającego się w powiewach wiatru, poczuli lęk i schowali się
przed nim. Przed okiem Boga niczego nie dało się ukryć: Stwórca przeklął Węża i ogłosił go nieprzyjacielem
ludzi, kobietę skazał na rodzenie dzieci w bólach i poddał ją władzy męża, Adama zaś ukarał dożywotnią ciężką
pracą na nieurodzajnej ziemi. Wygnał oboje z raju, a u bram Edenu postawił na straży cheruba z płomienistym
mieczem.

Wiele rzeczy dziejących się w głębinach umysłu układa się w czwórki. Siedemdziesiąt lat temu Elsie Wheeler
z San Diego w Kalifornii zobaczyła fragment innego mitu. Piszę "zobaczyła", bo można wyobrazić sobie, iż
mity stanowią równoległą rzeczywistość, która niekiedy odsłania się przed oczyma jasnowidzów. Ogród Edenu
z Adamem i Ewa zapewne został przed tysiącleciami podobnie "zobaczony" czyimś jasnowidzącym okiem.
Pani Wheeler ujrzała co następuje: "Kobieta wynurza się z oceanu, w ślad za nią zaś foka, która obejmuje ją"
Była to pierwsza wizja z serii 360 tak zwanych Symboli Sabiańskich. Wizja ta składa się z czterech elementów:
widzimy twórcze Wody oraz Powietrze, czyli przestrzeń ponad wodą; dalej Pierwszą Kobietę, i po czwarte -
Fokę, która wciąga ją do wody z powrotem. Zwykle w czwórce jest jeden element, który odstaje od pozostałych
i zakłóca harmonię. Tutaj tym negatywnym elementem jest Foka. W micie Edenu jest nim Wąż.

Bohaterowie tego dramatu również układają się w czwórkę. Pierwszy jest Bóg, drugi Adam, trzecia Ewa,
czwarty jest Wąż. Pamiętajmy jednak, że jest to Wąż, a nie Szatan. Kiedy powstawała opowieść o stworzeniu
świata, Żydzi nie znali jeszcze postaci zwanej Szatanem. Później dopiero zaczęto zgadywać, że ów Zły Duch
wcielił się w Węża. Nie łączmy więc Węża z Diabłem.

Kim w takim razie jest Wąż? Psychologowie zwierząt stwierdzili, że niektóre przynajmniej gatunki zwierząt
mają w genach zapisany wrodzony obraz swoich gatunkowych wrogów. Pisklę pokrzewki od wyklucia z jaja
syczy na widok łasicy, także wypchanej. Wszystkie ptaki nieruchomieją, widząc na niebie sylwetkę orła lub
jastrzębia i reagują agresją na sowy. Wydaje się, że z nami jest podobnie. Przodkowie ludzi mieli dwóch
przysięgłych wrogów swojego gatunku. Były nimi wielkie koty, jak lew, lampart czy tygrys - oraz węże. Dwa
obrazy budzą w nas pierwotny, zwierzęcy lęk: otwarta paszcza, wystające kły i oczy z wąskimi źrenicami,
a więc zapowiedź pożerającej paszczy lwa lub lamparta - oraz wijące się ruchy i syk węża.

1

Indianie z Amazonii odkryli i zastosowali w swojej magii roślinę zwaną ayahuasca, najpotężniejszy ze znanych
środków halucynogennych. Długo można by opowiadać o dziwach, jakie dzieją się pod wpływem napoju z tej
rośliny. Z pewnością uruchamia ona, oprócz innych mocy duchowych, również te komórki w mózgu, które

background image

4

przechowują najstarsze, wrodzone obrazy świata. Tym, którzy zażyli ayahuaskę, pojawiają się wizje wielkich
drapieżnych kotów i gigantycznych węży. Podobno któryś z badaczy eksperymentował z Eskimosami, ciekaw,
co oni, nie znający ani węży, ani tygrysów, zobaczą po ayahuasce. Zobaczyli... to samo: stwory, które określili
jako "długie ryby" i "wielkie koty".

Stanisław Ignacy Witkiewicz-Witkacy, kiedy zażył inny indiański halucynogen, pejotl, ujrzał całe krajobrazy,
całe góry, po horyzont zbudowane z żywych węży. Magiczny obraz węża mocno tkwi w naszej psychice.

Sąsiedzi Żydów, Egipcjanie, mieli wśród swoich bogów również węża. Nosił on imię Apopis i był od
prawieków przeciwnikiem dobrych, słonecznych bogów, czuwających nad porządkiem, światłem i dobrobytem.
Apopis mieszka gdzieś daleko, w wodach otaczających świat (a może sam jest owymi groźnymi Wodami?), na
granicy tego co Istnieje i tego, co Nie Istnieje. Co noc Re-Słońce musi staczać walkę na śmierć i życie
z Wężem-Apopisem. Re zwycięża, Słońce wstaje każdego poranka, ale Wąż odradza się wciąż na nowo,
ponieważ, jako istota na wpół tylko istniejąca, nie podlega on śmierci. Bogowie (tak wierzyli Egipcjanie)
kiedyś umrą, a on, Wąż - nie. Wąż jest zarazem Czasem i zachowały się malowidła przedstawiające Węża
połykającego Godziny.

Wąż był nie tylko wrogiem człowieka, stworzeniem niosącym śmierć i budzącym grozę. Węże zamieszkiwały
jamy i zakamarki, miejsca chłodne, wilgotne i ukryte. Był więc Wąż naturalnym strażnikiem tajemnic
i skarbów. Zazdroszczono wężom tego, że potrafią zmieniać skórę, a więc odradzać się do nowego życia. Także
ów egipski Wąż Kosmiczny był nieśmiertelny, bardziej żywotny niż bogowie. Do dziś wąż jest godłem
medyków i aptekarzy. Wąż wreszcie przypominał swoim kształtem i sprężystością męski członek, był więc
symbolem seksu. Ale to nie koniec jego znaczeń. Indyjscy jogini widzieli swoją moc - a nie mamy powodu, aby
im nie wierzyć, bowiem wielu było wśród nich jasnowidzów - jako węża właśnie, imieniem Kundalini,
zamieszkującego wilgotny kanał wewnątrz kręgosłupa. Dziś wiemy, że mieści się tam rdzeń kręgowy, drugi
obok mózgu sterujący system nerwowy. I rzeczywiście ma on kształt węża.

Większość ludów żyjących blisko natury znała i praktykowała obyczaj inicjacji. Inicjacji poddawano
dorastającą młodzież. Jedne rytuały inicjacyjne były dla chłopców, inne dla dziewcząt. W tych obrzędach każda
płeć miała swoją własną ścieżkę. Ktoś, kto nie przeszedł inicjacji, nie był uważany za człowieka. Być może
Indianie czy Australijczycy patrzyli na nas, Białych, jak na wielkie dzieci, nie inicjowane, a więc zatrzymane
w rozwoju... Inicjacja była pasowaniem na dorosłego członka plemienia. Wiązała się z niełatwymi próbami.
U wielu ludów młody człowiek udawał się na pustkowie, gdzie pościł, nie spał, poddawał się umartwieniom.
Wyczerpany, na skraju fizycznej wytrzymałości, dostępował najwyższej łaski: przybywały do niego istoty,
które udzielały mu nauk i podtrzymywały na duchu. Często byli to mityczni przodkowie plemienia, którzy
zachowali zwierzęcą postać. Zjawiali się jako kangur lub krokodyl, jako jeleń, kruk, wąż... Przychodzili
z tamtej strony, znad granicy widzialnego świata. Po takim doświadczeniu młody człowiek był przygotowany,
aby wysłuchać z ust starców opowieści, kryjące duchowe tajemnice swego plemienia.

Jahwe stwarza ogród Edenu jako doskonałą całość, a Pierwszych Ludzi jako szczęśliwe dzieci. Są nadzy, ale
o tym nie wiedzą. Nie zagraża im śmierć ani choroba, wolni są od pracy i troski o potomstwo. Ale nie wiedzą,
nie mają wiedzy, jak dzieci pozostają w stanie błogiej nieświadomości. Aby wyrwać ich z tego szczęśliwego
odrętwienia, musi zjawić się inna istota niż Bóg. Ma ona postać zwierzęcego przodka-totemu, w rodzaju tych,
o których opowiadali starcy Australijczyków czy Buszmenów. Jest Wężem. Ta istota każe Ewie (żydowscy
mędrcy widać uważali kobiety za bardziej od mężczyzn wrażliwe na nowości) złamać tabu, czyli boski zakaz.
W tym momencie kończy się rajskie dzieciństwo, a zaczyna twarda rzeczywistość dorosłego życia.

Z mitu o Adamie i Ewie wynika, że gatunek ludzki miał dwóch twórców, dwóch ojców. Boga, który stworzył
ich dziećmi, i Węża, który dał im mądrość wieku dorosłego. Wąż był pierwszym nauczycielem, a scena
kuszenia była w rzeczywistości inicjacją. Podczas niej Adam i Ewa stwierdzili, że są nadzy,

2

a więc dzięki

wężowej mądrości odkryli także smak seksu. Odwrotną stroną tej inicjacji był gniew Stwórcy, który obdarował
Pierwszych Ludzi cierpieniem i śmiercią.

Przypisy

1.Jezus Zwycięzca pokonujący Lwa i Węża

background image

5

Mozaika z Rawenny. W chrześcijańskiej ikonografii ujawnia się prastary obraz gatunkowych wrogów
ludzkości.
Napis w otwartej księdze: "Ego sum via, veritas et vita" - "Ja jestem drogą, prawdą i życiem".

2.Zwierzęca sierść Adama i Ewy

Tysiąc lat temu z okładem, opowieść o Adamie i Ewie, skuszonych przez Węża mieszkańcach raju, została
przyniesiona na północ Azji przez nestoriańskich i manichejskich misjonarzy. W ten sposób mit o Pierwszych
Ludziach dotarł do matecznika szamanizmu w górach południowej Syberii. Tureckie plemiona zamieszkujące
ten region zadziwiająco trafnie zinterpretowały ów mit jako opowieść o inicjacji. Ałtajscy odpowiednicy
Adama i Ewy spostrzegają bowiem, iż są nadzy, ponieważ... opada z nich zwierzęca sierść!

Toeruengej przechadzał się ze swoją żoną, Eże. Erlik powiedział im: "skosztujcie owoców."
Toeruengej nie chciał, lecz jego żona zjadła. Owoc bardzo jej smakował. Włożyła go więc mężowi do
ust. Wtedy z obojga spadło owłosienie. Zostali całkiem nadzy. Zawstydzeni, ukryli się miedzy
drzewami.

(Małgorzata Łabęcka-Koechnerowa, "Mitologia ludów tureckich", Warszawa 1998. Fragment mitu

ałtajskiego zapisanego przez W. W. Radłowa.). W opowieści tej Toeruengej i Eże są pierwszymi ludźmi, Erlik
jest współstwórcą świata, a zarazem postacią typu trikstera.

3

Utrata zwierzęcej sierści przez Adama i Ewę

odsyła nas do najstarszego epickiego dzieła literackiego - do sumerskiej opowieści o Gilgameszu. To samo
stało się bowiem z Enkidu, dzikim człowiekiem i przyszłym towarzyszem Gilgamesza, kiedy został przez
świątynną prostytutkę i kapłankę bogini miłości Isztar wprowadzony w arkana seksu, a owa erotyczna inicjacja
była w istocie uczłowieczeniem dzikiego Enkidu:

Ciało swe włochate wziął i obmacał, starł z siebie

Enkidu sierść kudłatą, olejkiem się namaścił, do ludzi stał się podobny...

("Gilgamesz", tłum. Robert

Stiller, Warszawa 1967, str. 13.). Ponieważ dopiero dzięki inicjacji młodzież staje się pełnoprawnymi
członkami plemienia, a więc w istocie, ludźmi, symboliczne przedstawienie tego przejścia jako utraty
zwierzęcej, czyli nie-ludzkiej sierści, jest jak najbardziej zrozumiałe.

3. Postać trikstera, czyli Boskiego Oszusta, rozpoznali antropolodzy po raz pierwszy w mitach

północnoamerykańskich. Mircea Eliade (M Eliade, "W poszukiwaniu historii i znaczenia religii", Warszawa
1997; ss. 213-214.) tak streszcza jego właściwości:

...W większości tradycji mitologicznych Oszusta

(Trickstera) obarcza się odpowiedzialnością za nastanie śmierci i obecną kondycję świata. Ale jest on
także tym, który ... ukradł ogień i inne użyteczne przedmioty, zniszczył także potwory, które
pustoszyły ziemię. ...Kiedy kradnie ogień czy jakiś inny przedmiot, ... Słońce, Wodę, grę, rybę..., który
jest zazdrośnie strzeżony przez boską istotę, zwycięża nie tylko męstwem, lecz także przebiegłością
i oszustwem. ...Kolejnym rysem charakterystycznym jest ambiwalentny stosunek Oszusta do sacrum.
Trikster parodiuje ...obrzędy odprawiane przez kapłanów, ...parodiuje też ekstatyczny lot szamana,
choć w jego przypadku lot ów kończy się upadkiem; ... drwi sobie z religii. [Niekiedy] okazuje się
postacią ...w równym stopniu inteligentną, co głupią - pokrewną bogom dzięki swej "pierwotności"
i własnym mocom, ale jeszcze bliższą ludziom przez swój żarłoczny apetyt, nadmierny popęd płciowy
i amoralność. ...[W innych mitologiach, trikster] sprzeciwia się decyzji Boga, by uczynić człowieka
nieśmiertelnym. ...Porządkuje [też] i doprowadza do końca stworzenie świata, ale popełnia przy tym
tyle omyłek i błędów, że ostatecznie nic nie wychodzi tak, jak powinno.

Tak szeroko zdefiniowaną postać

trikstera rozpoznajemy w wielu mitach z kręgu kulturowego Europy i Śródziemnomorza. Rysy trikstera ma
Prometeusz, który Zeusowi ukradł ogień dla ludzi, ale i Wąż, który skusił Ewę i przez to ściągnął na nią i na
Adama śmiertelną klątwę Boga Ojca. Trikstera przypomina Faeton, który wyłudza od Apollina-Heliosa jego
słoneczny rydwan, aby swoją kawalkadę zakończyć kosmiczną katastrofą. "Triksteroidalnymi" postaciami są

background image

6

Syzyf (który uwięził Śmierć), chytry Odyseusz, lubieżne satyry, Szatan z Księgi Hioba, knujący ramię w ramię
z Bogiem intrygi przeciw sprawiedliwym; czy strącony w otchłań książę upadłych aniołów. Triksterem par
excellance jest skandynawski bóg-złośliwiec Loki, ale jest nim także Święty Piotr z ludowych apokryfów
polskich i ruskich. (Pan Jezus pospołu ze Św. Piotrem stwarzają świat, ale co Jezus zrobi, Piotr w swojej głupiej
naiwności psuje).

Kruk, potop i arka Noego

Jednym z bohaterów dramatu w raju jest

wąż

. Mało kto wie, jakie następne zwierzę Biblia wymienia z imienia?

Otóż jest nim... kruk. A kruk pojawia się w Świętych Księgach przy okazji potopu i arki Noego. Przypomnijmy
sobie tę opowieść.

Pewnego razu Bóg doszedł do wniosku, że na świecie, tak niedawno przezeń stworzonym, nazbierało się zbyt
wiele niegodziwości. Postanowił zatem dokonać radykalnej odnowy i zniszczyć całe swoje stworzenie - lądy,
ludzi i zwierzęta - a zostawić jednego tylko Noego z rodziną. Rzekł więc tak Jehowa do Noego: Zrób sobie
statek z drzewa cyprysowego i uszczelnij go smołą (tu Biblia podaje długą i szczegółową instrukcję budowy,
wraz z wymiarami arki). Wszystko bowiem zginie, prócz ciebie, twoich synów i ich żon. Weźmiesz też na
statek po parze każdego zwierzęcia i żywność dla wszystkich. Noe zdążył zbudować arkę, gdy Bóg otworzył
"upusty" w niebie i zaczął świat zalewać wodą. W falach potopu znikło wszystko, aż po szczyty najwyższych
gór. Zagładę przeżyły tylko istoty schowane w arce. Aż w końcu wody zaczęły opadać i statek osiadł na górze
Ararat. Wówczas Noe wysłał na zwiady kruka, aby sprawdził, czy jest gdzieś ziemia, która nadawałaby się do
zamieszkania. Kruk wylatywał wiele razy, lecz suchej ziemi nie znalazł. Wtedy Noe wypuścił gołębia, i ten
wrócił z gałązka oliwną w dziobie. Był to znak, że ziemia obeschła i można opuścić arkę. Noe wkrótce po tym
upił się do nieprzytomności i zległ nagi w swoim namiocie...

O co właściwie chodzi w tej historii? Budzi ona mnóstwo wątpliwości i jej sens gubi się jak w mgle jakiejś.
Przede wszystkim Biblia nie tłumaczy dlaczego, za jakie grzechy postanowił Jahwe tak straszliwie pokarać
wszystkich mieszkańców Ziemi? Wygląda na to, że mit o potopie jest przeróbką dawniejszych opowieści, które
być może były bardziej logiczne, ale z jakichś powodów redaktorom Biblii się nie podobały.

Wiele ludów znało doroczne święta chaosu i ciemności. Celtowie około pierwszego maja obchodzili święto
Beltane, kiedy wygaszano ognie, na jedną noc świat pogrążony był w ciemnościach i rządy obejmowały złe
moce, o świcie zaś następnego dnia krzesano nowy ogień i wraz z nim świat podlegał oczyszczającej odnowie.
U Słowian podobnym świętem była Noc Kupały. Rzymianie mieli swoje Saturnalia, których pozostałością jest
karnawał. Święta takie wynikały z wiary, że przez rok żywotne siły świata ulegają zużyciu i coraz więcej
gromadzi się zła. Lekarstwem na to może być tylko powrót do pierwotnego chaosu i ciemności, aby przywołać
czasy stworzenia świata wraz z ich całym życiodajnym potencjałem. Wydaje się, że historia o potopie
opowiada właśnie o takim nawrocie chaosu.

Kiedy podczas dorocznego święta wracał stan początkowego chaosu, przestawały obowiązywać normalne
prawa. Stan świętego nieporządku obejmował również życie seksualne i zwykle takie święto ciemności
i odrodzenia było jedną wielką orgią. To wyjaśnia zagadkowe zakończenie historii Noego. Dostojnego
patriarchę żegnamy, kiedy leży pijany i z obnażonym przyrodzeniem. To pewny dowód, że również
przodkowie Żydów czcili pamięć potopu, czyli powrotu chaosu, nieskrępowaną radością, rytualnym
pijaństwem i rozpustą.

Ale co w tym towarzystwie robi kruk? Przede wszystkim widać, że żydowskim prorokom jakoś ten kruk
przeszkadzał, skoro historię wysyłania ptaka na zwiady opowiedzieli w Biblii dwa razy i za drugim razem
zastąpili kruka - gołębiem. Otóż według prawa Mojżeszowego gołąb był zwierzęciem czystym i można go było
składać w ofierze Bogu, zaś kruk był nieczysty i niedotykalny, podobnie jak świnia. Jednak musiała istnieć
pamięć o związkach kruka z potopem, skoro nie udało się go całkiem usunąć z kart Księgi.

Kruki towarzyszą człowiekowi (lub towarzyszyły dawniej) na całej północnej półkuli. Żyją zarówno na
piaskach Sahary, jak i w lodach Grenlandii. Gromadziły się przy jaskiniach dawnych łowców i ciągnęły za
wojskami na pola bitwy. Znakomicie nadawały się do roli ptaków wieszczych, a to dlatego, że są inteligentne,

background image

7

szybko i w charakterystyczny sposób reagują na to, co się dzieje w dole i wprawny obserwator z ich lotu
odgadnie, co wydarzyło się wiele kilometrów dalej.

Kruk swoimi czarnymi piórami przypomina o czasach ciemności, czyli pierwotnego chaosu. Czerń - nigredo -
to pierwsza faza przemiany materii, jakiej dokonywali alchemicy. W ich tyglach materia czerniała, aby wrócić
do stanu pierwotnej żyzności, rozrodczej mocy. Dopiero po tym mogła zrodzić upragnione złoto. Otóż kruk
symbolizował ów ciemny etap alchemicznej przemiany.

Ten mit o mrocznym, lecz życiodajnym kruku jakoś trwa do dziś w naszej podświadomości. Znam sny kobiet,
w których kruk zjawia się, aby zapowiedzieć urodzenie dziecka.

Liczne ludy północnej półkuli - Indianie, Celtowie, mieszkańcy Syberii - znały opowieść o tym, jak to kruk
właśnie podczas stworzenia świata pierwszy wyłowił z wody lub odnalazł w ciemnościach pierwszy skrawek
lądu nadający się do zamieszkania.

Zapewne więc i przodkowie Żydów opowiadali sobie, jak to w wielkim kosmicznym cyklu bogowie zatapiają
zepsuty świat - po to, by mógł się odrodzić jeszcze wspanialszy. Boskim wysłannikiem, który pierwszy wraca
z dobrą nowiną, że oto ziemia wynurzyła się z fal, jest czarny kruk z gałązką w dziobie. Wtedy ci, którzy jak
Noe ocaleli z potopu, mogą bezzwłocznie oddać się pijaństwu i orgiom, aby obudzić płodne siły ziemi.

W dąbrowie Mamre

Święte księgi Żydów są jak ziemia pod starymi miastami: można w nich kopać tak, jak archeologowie
przekopują ziemię, i znajdować wciąż nowe ślady danych epok. Biblia pełna jest takich śladów. Jednym z nich
są święte dęby.

Kto czytał Biblię wie, że nie tworzy ona ciągłego wątku. Zaczyna się od historii stworzenia świata, Adama,
Ewy i

Węża

, potem jest mord

Kaina

na Ablu - i następuje lista ich potomków, którzy niczym wielkim się nie

wsławili. Później na chwilę z mroków niepamięci wyłania się

Noe

z synami i znowu przychodzi wyliczanka

przodków znanych tylko z imienia. Potem następuje historia czterech patriarchów: Abrahama, Izaaka, chytrego

Jakuba

i Józefa, który zrobił ministerialną karierę w Egipcie (każdy z nich był synem poprzedniego.) Po

Józefie wątek rwie się znów na lat czterysta, po czym historia narodu żydowskiego zaczyna się jeszcze raz na
nowo, tym razem od

Mojżesza

.

Z Abrahamem (który z początku nosi imię Abram) związany jest pewien mało znany wątek. Ów dostojny mąż
żył w mieście Ur, w Mezopotamii. Tam objawił mu się Jahwe i kazał powędrować na zachód, do Ziemi
Obiecanej, do Kanaanu.

I przeszedł Abram tą ziemią do Szkhem (Sychem), aż do wróżebnego dębu.

(Ks. Rodz. 12, 6)

Tam Bóg ukazuje mu się znowu, a Abram-Abraham wznosi Mu ołtarz. Później, z powodu klęski głodu,
patriarcha ze swymi ludźmi chroni się w Egipcie, po czym rozdziela się ze swym bratankiem Lotem, który
osiedlił się w Sodomie, a sam znów wraca na wyżyny Kanaanu:

I zwinął Abram namioty, wyruszył, osiadł w dąbrowie Mamre w Hebronie i wzniósł tam ołtarz Bogu.

(Ks. Rodz. 13, 18)

Nie jest to jedyny fragment Biblii, gdzie dęby ocieniają święte miejsca i są świadkami wiekopomnych
wydarzeń. W rozdziale 35 Księgi Rodzaju czytamy, jak to wnuk Abrahama Jakub pod wpływem kolejnego
widzenia Jehowy nakazuje wszystkim członkom swego plemienia, by pozbyli się obcych bogów, a właściwie
ich złotych wizerunków i amuletów:

Wydali więc Jakubowi wszystkie obce bogi, jaki mieli, i kolczyki z uszu, a Jakub zakopał je w pobliżu
Sychem pod dębem.

(Ks. Rodz. 35, 4) Kilka wierszy dalej czytamy:

Kiedy zmarła mamka Rebeki,

Debora, pochowano ją pod dębem w pobliżu Betel i nazwano go Dębem Płaczu.

(Ks. Rodz. 35, 8)

background image

8

Obyczaj chowania zmarłych pod dębami istniał jeszcze kilkaset lat później. Kiedy król Saul zginął w bitwie
z Filistynami, wówczas:

...Zerwali się wszyscy dzielni mężowie, zabrali zwłoki Saula i zwłoki jego

synów, sprowadzili je do Jabesz i pogrzebali ic

h kości pod dębem w Jabesz, i pościli przez siedem

dni.

(1 Ks. Kronik, 10, 12)

Dąb w Szkhem-Sychem jest świadkiem nadania praw Jozuemu, następcy Mojżesza:

I rzekł lud do Jozuego:

Panu, Bogu naszemu, służyć będziemy i głosu jego słuchać. I zawarł Jozue tego dnia przymierze
z ludem, i nadał mu w Sychem przepisy i prawo. Jozue spisał też te słowa w księdze zakonu Bożego
oraz wziął wielki kamień i postawił go tam pod dębem, który był przy świątyni Pana.

(Ks. Jozuego, 24,

24-26)

Niewiele lat później Izraelczycy muszą raz jeszcze walczyć o swoją ziemię i wolność. Kiedy Bóg powołuje
nowego wodza, Gedeona, jego anioł-wysłannik pojawia się znów właśnie pod dębem.

Pewnego razu

przyszedł anioł Pański i usiadł pod dębem, który był w Ofra, a należał do Joasza (...), podczas gdy
Gedeon, jego syn, młócił pszenicę (...). I ukazał mu się anioł Pański i rzekł do niego: Pan z tobą,
mężu waleczny.

(Ks. Sędziów, 6, 11-12.) Następnie anioł dowiódł swojej mocy cudownie zapalając pokarm

ofiarny.

Przypomnijmy w tym miejscu, że kiedy Biblia była spisywana, aniołów, czyli boskich posłańców, wyobrażano
sobie inaczej niż teraz: jako mężczyzn bez skrzydeł. Zaczęli oni przypominać dziewczęta ze skrzydłami dopiero
pod wpływem greckiej bogini Nike i podobnie wyobrażanych duchów perskich i mezopotamskich.

Ale wróćmy do Abrahama. Nie może być przypadkiem, że kiedy idąc za głosem Jehowy powędrował do
Kanaanu, zatrzymywał się i wznosił ołtarze ofiarne właśnie pod dębami. Wzywał go jego Bóg-opiekun, więc
zapewne Abraham właśnie pod dębami w nowej ziemi spodziewał się Go spotkać. O Abrahamie Biblia
opowiada, że nie tylko widywał Boga w wizjach i snach, jak inni patriarchowie i prorocy, ale rozmawiał z nim
niemal jak równy z równym, kiedy stali obaj na wzgórzach pod Hebronem. Te opowieści wydają się echem
praktyk, które mogły mieć miejsce naprawdę. Jest prawdopodobne, że w miejscach mocy w dawnym Kanaanie
wtajemniczeni jasnowidze mogli widywać boga tych miejsc, być może nawet pod postacią siwowłosego,
potężnego starca. I nie przypadkiem działo się w cieniu dębów.

Wzmianki o świętych dębach w Biblii włączają historię Żydów w wielkie pole siłowe, które kiedyś
rozpościerało się nad znaczną częścią Europy, obejmując też kraje śródziemnomorskie, Bliski Wschód
i Amerykę Północną. Wszędzie tam rosły dębowe lasy i wszędzie dąb był drzewem świętym, przedmiotem
kultu. Wszędzie w dębach zamieszkiwała boska moc.

Około stu gatunków dębu rośnie w umiarkowanej strefie półkuli północnej. W wielu krajach, również w Polsce,
dębowe lasy były dominującym typem roślinności, póki nie padły pod siekierami rolników i pasterzy. Dla ludzi
pierwotnych dąbrowa była środowiskiem niezwykle przychylnym: pod drzewami rosła trawa karmiąca
zwierzęta, a owoce dębu, żołędzie, ulubione przez świnie, same też były pokarmem dla ludzi. Zanim człowiek
nauczył się uprawiać zboża, zbierał żołędzie. Jeszcze dwieście lat temu żołędziami żywili się Indianie
w Kalifornii. W epoce rolnictwa i pasterstwa dębowe lasy były wskaźnikiem, że gleba w danej okolicy jest
żyzna i ma dość wilgoci.

Długowieczne, wiekowe dęby wydają się odporne na upływ czasu i służą jako naturalny punkt orientacyjny,
żywy pomnik dla wielu kolejnych pokoleń. Drewno dębu jest odporne na gnicie, a w dębowych naczyniach
konserwują się pokarmy i napoje. Garbnik zawarty w korze i liściach dębu chroni przed rozkładem; jest też
używany przy wyprawianiu skór. Kora dębu służyła do barwienia wełny na czarno. Wszystkie te właściwości
dębu każą w nim widzieć naturalny symbol trwałości i wieczności, a także męskiej, ochronnej siły.

Dąb był najświętszym z drzew u wszystkich ludów, które żyły w jego zasięgu. Był czczony przez Greków,
Rzymian, Celtów, semickie ludy z terenu obecnej Palestyny i Syrii, czyli przodków Izraelitów, przez
Germanów, Słowian i Bałtów. Zanim zaczęto budować świątynie, wszędzie w tych krajach oddawano cześć
bogom w dębowych gajach.

Zachował się rzymski mit, że pierwsi ludzie wyłonili się z dębu. Również mieszkańcy greckiej Arkadii uważali
się za potomków dębu - a więc dąb był ich totemem.

background image

9

Dęby, na których korze spotykano liczne ślady piorunów, zostały skojarzone z ogniem, burzą i błyskawicą. Dąb
bywał siedzibą bogów objawiających się w burzy, tak jak ich ptakiem-wysłannikiem był orzeł. Kiedy nasz
mityczny praprzodek, Lech, przywędrował był nad Wartę (jak Abraham do Kanaanu), także wybrał na swą
siedzibę wzgórze, gdzie na dębie było gniazdo orła i od gniazda nazwał to miejsce Gnieznem.

Żydowscy mędrcy, którzy stworzyli religię opartą na przymierzu Ludu Wybranego z Bogiem o imieniu Jahwe
lub Jehowa, korzystali z wcześniejszych idei i doświadczeń duchowych. Jahwe, zanim dla Żydów stał się
Bogiem Jedynym, Stworzycielem i Sędzią świata, był wcześniej ich bogiem plemiennym, bogiem ognia i burzy
i pod wieloma względami przypominał bogów innych ludów, a właściwie jednego i tego samego Boga,
czczonego przez różne ludy pod różnymi imionami: Zeusa, Ahuramazdę, Jowisza, Thora, Taranisa, Perkunasa
lub Peruna. I kiedy Jahwe został przez Mojżesza rozpoznany jako Bóg Jedyny, nadal zachował cechy boga
ognia i burzy. Objawiał się jako

ogień

: w płonącym krzaku, jako unosząca się pochodnia, jako ogień zstępujący

z nieba. Także w burzy: poprzez błyskawice i chmury na niebie. Miejscem jego objawień były wysokie góry;
Synaj, gdzie ukazał się Mojżeszowi, przypomina grecki Olimp, siedzibę Zeusa.

Bogowie gniewnego nieba i burzy mieli swoje święte miejsca, gdzie objawiali ludziom swoją wolę. Owe
wyrocznie mieściły się pod wiekowymi dębami. Tak było w greckiej Dodonie, gdzie była wyrocznia Zeusa; tak
było też u Celtów, u Słowian, Litwinów i Prusów, gdzie wtajemniczeni wróżyli z szumu dębowych liści. Moje
własne skromne doświadczenia wykazują, że ów dźwięk równie skutecznie wprowadza w stan zmienionej
świadomości, jak bicie w bębny lub dźwięk grzechotki. Wzmianki w Biblii wskazują, że w dawnym Kanaanie
istniały wyroczne dęby, gdzie Bóg objawiał swoje słowa uwrażliwionemu słuchowi ówczesnych wizjonerów,
a być może niektórym z nich ukazywał się widocznie. Ku takim świętym dąbrowom, w Sychem i Mamre,
skierował swoje kroki Jego wyznawca, Abraham.

Samson,
czyli lew, miód i moc mieszkająca we włosach

Opowieść o Samsonie jest częścią Księgi Sędziów, siódmej z ksiąg Starego Testamentu. Jej bohater jest
zapewne postacią legendarną, ale autorzy Biblii kazali mu żyć w określonej epoce historycznej. Kiedy to było?
Wieki całe minęły już od czasów Abrahama i jego potomków, pierwszych patriarchów. Żydzi mieli za sobą
niewolę w Egipcie i ucieczkę przez pustynię pod wodzą Mojżesza. Znali Dziesięć Przykazań, które otrzymali
od Jehowy na Synaju i świadomi byli swego Prawa. Od wielu pokoleń żyli w ziemi obiecanej, w Kanaanie. Ale
nie byli tam sami. W miastach i żyznych dolinach siedzieli po staremu Kananejczycy, czciciele Baala i Astarte,
nadmorską równinę (tam gdzie dziś są wielkie miasta, Tel Aviv i Gaza) zajął zaś lud Filistynów, wojowniczych
przybyszów z północy. Przypuszcza się, że Filistyni byli pokrewni Grekom, którzy właśnie w owej epoce
rozpoczynali swój chwalebny marsz przez karty historii. Kiedy to było? - tysiąc sto lub tysiąc dwieście lat przed
Chrystusem. Po przeciwnej stronie azjatyckiego bezkresu, nad Żółtą Rzeką, uwięziony przez swoich wrogów
król Wen spisywał wtedy mówiącą księgę, I-Cing.

Narodziny Samsona objawił jego ojcu i matce anioł, wysłannik Boga. Chłopiec, który miał się urodzić,
zawczasu został przeznaczony do ślubów nazyreatu. Nazyrejczycy, o których zachowało się kilka wzmianek
w Biblii, byli bractwem religijnym, które od reszty wyznawców odróżniało się tym, że nie pili wina i nie
strzygli włosów. Samson wyrósł na młodzieńca obdarzonego nadludzką siłą i wielce kochliwego. Kiedyś
zakochał się w pewnej filistyńskiej dziewczynie z miasta Timna, a kiedy szedł się jej oświadczyć, drogę
zastąpił mu lew.

Jego zaś ogarnął Duch Pański, toteż rozdarł lwa na dwoje, choć nic nie miał w ręku.

(Ks. Sędziów 14, 6)

Kiedy wkrótce szedł do Timny po raz drugi, by dziewczynę pojąć za żonę,

zboczył z drogi, aby obejrzeć

padlinę lwa, a oto rój pszczół był w cielsku lwa oraz miód. Nabrawszy go nieco do swoich dłoni,
poszedł dalej i idąc jadł (...)

(Ks. Sędziów 14, 8)

Na weselu Samson zadał Filistynom zagadkę, która brzmiała:

Z pożeracza wyszedł żer, a z mocnego

wyszła słodycz.

(Ks. Sędziów 14, 14)

background image

10

Nikt jej przez trzy dni nie mógł rozwiązać, aż wreszcie bohater, który miał słabość do kobiet, wszystko wygadał
przed żoną: że chodziło o jego przygodę z lwem i miodem - ta zaś opowiedziała swoim krewnym. Że zaś
zagadka była rozwiązana, więc wedle umowy miał Filistynom dać w prezencie trzydzieści szat lnianych,
których nie miał, więc by je zdobyć zabił trzydziestu mieszkańców innego filistyńskiego miasta, ci zaczęli się
mścić - i tak zaczęła się prywatna wojna Samsona z Filistynami.

Bardziej znany jest Samson z innej przygody, tym razem dla niego tragicznej i ostatniej. Kolejną jego wybranką
była Dalila, Filistynka a może Kananejka. Samson tymczasem, choć walczył sam jeden, stał się prawdziwym
postrachem swych wrogów. Książęta filistyńscy przekupili Dalilę, aby wydobyła od swojego męża tajemnicę
jego nadludzkiej siły. Zrazu Samson zbywał ja fałszywymi odpowiedziami, a fortele, które stosowali w myśl jej
wskazówek Filistyni, przynosiły im kolejne porażki. Dalila jednak nie dawała za wygraną i tak długo zanudzała
Samsona, że ten w końcu wyjawił jej prawdę:

Brzytwa nie przeszła jeszcze po mojej głowie, gdyż jestem nazyrejczykiem Bożym od mego
urodzenia; jeśliby mnie ogolono, odeszłaby mnie moja siła i osłabłbym, i stałbym się jak każdy inny
człowiek.

(Ks. Sędziów 16, 17)

Dalila uśpiła Samsona na własnych kolanach, kazała słudze ogolić mu głowę, i wezwała jego wrogów.

A gdy

[Samson] ocknął się ze snu, pomyślał sobie: Wyrwę się im, jak za każdym razem dotąd, i otrząsnę
się. Nie wiedział jednak, że Pan odstąpił od niego. Wtedy pochwycili go Filistyńczycy, wyłupili mu
oczy i sprowadzili do Gazy związawszy go dwoma spiżowymi łańcuchami, i musiał mleć w więzieniu.

(Ks. Sędziów 16, 21)

Czyżby dumny bohater miał dokonać żywota jako oślepiony niewolnik, obracający żarna? Kiedyś zebrali się
książęta filistyńscy, aby składać ofiary swemu bogu Dagonowi. Do świątyni, gdzie trzy tysiące ludzi zebrało się
na ucztę, ściągnięto nieszczęsnego Samsona, aby swoim widokiem bawił gapiów. Nikt nie zauważył, że
więźniowi odrosły już włosy... Samson tymczasem stanął przy dwóch kolumnach, podtrzymujących dach
świątyni i wezwawszy Bożej pomocy, obalił kolumny i zginął pod walącym się sklepieniem razem ze swymi
wrogami.

Czytając opowieść o Samsonie przeczuwamy, że zawarte jest w niej jakieś ukryte i od dawna zapomniane
przesłanie; z czasów tak dawnych, że już ci, którzy spisywali Biblię sami go nie rozumieli. Mocarny bohater,
lew, pszczoły, miód, zagadki i siła zawarta we włosach - oto rebus, który musimy rozwiązać. Dodajmy jeszcze,
że imię bohatera, nam znane jako Samson, po hebrajsku brzmi Szimszon, czyli 'słoneczny', od szemesz - słońce.

Młody Samson gołymi rękami zabija lwa. Czyn ten ma wszelkie cechy wojowniczej męskiej inicjacji. Przez
tysiąclecia, wśród ludów całej kuli ziemskiej, istniały obyczaje, których sens polegał na tym, że dorosłym
mężczyzną zostawało się dopiero po rytualnych próbach. Przejście przez próg dorosłości wymagało egzaminu
z odwagi, zręczności i inteligencji. Młodzieniec podczas inicjacji stawał oko w oko ze śmiertelnym
niebezpieczeństwem, po czym zostawał wprowadzony w święte tajemnice plemienia. U różnych ludów chłopcy
byli wystawiani na głód, upał, zimno i samotność, wyprawiali się po głowy do wrogiej wioski lub potykali się
z dzikimi zwierzętami. Jeszcze niedawno chłopak z afrykańskiego ludu Masajów zostawał mężczyzną-
wojownikiem dopiero, kiedy upolował lwa.

Samson zabija lwa. Po paru dniach wraca do trupa zwierzęcia i w jego paszczy znajduje gniazdo pszczół. Otóż
w wierzeniach ludów znad Morza Śródziemnego te trzy istoty: lew, pszczoła i Słońce były ściśle powiązane,
jakby przejawiała się w nich ta sama energia. Lew był wizerunkiem Słońca i słonecznych bogów w świecie
zwierząt. Lwy widywano, jak chętnie grzeją się na skalistych wzgórzach w promieniach wschodzącego lub
zachodzącego Słońca. Okrągła głowa lwa, otoczona złocistą grzywą, przypominała promienistą tarczę Słońca.
Lwa uważano za króla zwierząt, tak jak królowie ludzcy byli żywą obecnością słonecznych bogów pomiędzy
ludźmi. Związek między lwem a Słońcem przetrwał w astrologii, gdzie znak Lwa podlega władzy Słońca.

Z kolei pszczoła była słonecznym owadem, pośrednikiem między ziemią a niebem. Obserwowano, jak pszczoły
pracują podczas słonecznego upału, a ich produkt - miód - wydawał się słoneczną substancją, słodką esencją
Słońca.

background image

11

W starożytności wierzono, że muchy lęgną się ze zwłok padłych zwierząt. Słoneczny owad - pszczoła - w myśl
tych samych pojęć, wylęgał się z ciała słonecznego zwierza - lwa.

Scena, kiedy Samson-"Słoneczny" wyciąga z lwiego trupa miód i oblizuje dłonie, wygląda jak komunia.
W wierzeniach wielu ludów przewija się wątek nazwany przez etnografów totemizmem. Pewne plemiona lub
rody wierzyły, że wywodzą się od zwierzęcych przodków - totemów. Ludzie z takiego rodu czuli się
spokrewnieni ze swoim totemem, a więc (przykładowo) kangurem, foką czy jadalną gąsienicą. Wierzyli, że
potrafią się z nim porozumieć. Znali tajemnice swojego świętego zwierzęcia i poprzez swe obrzędy czuwali nad
nim. Spożywanie totemu było czynnością świętą, było łączeniem się z jego energią. Wydaje się więc, że
Samson jedząc miód od pszczół mieszkających w lwie, łączy się ze swoim totemem-lwem, którego wcześniej
rytualnie upolował, a poprzez niego z siłą nadrzędną, Słońcem.

Zszedłszy potem do miasta Timna, Samson zadaje jego mieszkańcom zagadkę, która jest w istocie opisem jego
własnej inicjacyjnej przygody. Zagadki były nieodłączną częścią praktyk inicjacyjnych. Były testem na
inteligencję; ci zaś, którzy znali rozwiązanie, stanowili grono wtajemniczonych.

Filistyni jednak, miast uznać wyższość Samsona, zaczynają grać nie fair i przekupują kobietę, która wyłudza od
bohatera prawidłową odpowiedź. Historia ze zdradziecką kobietą powtórzy się jeszcze raz i wtedy Dalila
doprowadzi do oślepienie i śmierci Samsona. Heros, którego nie pokonał lew i który kpił sobie z wrogiego
wojska, ulega przebiegłej kobiecie. Ten antyfeministyczny wątek legendy znowu kojarzy się z dawnymi
tajnymi bractwami, męskimi klubami w obrębie plemion, których członkowie swoich tajemnic ściślej chronili
przez własnymi żonami niż przed wrogimi sąsiadami. Pierwotne ludy zawsze dbały, aby między męska i żeńską
połową ludności panowało energetyzujące napięcie; aby obie płci widziały w sobie nawzajem nosicieli
tajemnicy i świętości.

Pozostają włosy. Logika magicznego myślenia wymagała, aby heros, w którym mieszka energia lwa i Słońca,
nosił bujne włosy, jak lew grzywę i Słońce promienie. Pozbawiony włosów, przestawał być sobą i tracił swą
moc. Że moc mieszka we włosach, to pogląd powszechny wśród szamanów. Do dziś magowie spośród Indian
i ludów Syberii hodują długie włosy, które są mieszkaniem dla całych rojów ich opiekuńczych duchów.

Drabina Jakubowa, czyli miejsce mocy

Stary Testament, czyli święta księga - a raczej święta biblioteka - Żydów, jest przede wszystkim historią
zawiłych stosunków między Bogiem Jahwe, a jego wybranym i umiłowanym przezeń narodem żydowskim,
który jednakże przez większą część biblijnych opowieści nie dochowuje swojemu Bogu wierności, lecz na
prawo i lewo dopuszcza się bałwochwalstwa, nie przestrzega szabatu oraz lubuje się w innych
niegodziwościach, przez co bywa przez Jahwe okrutnie karany, karą Bożą zaś jest z reguły wydanie ludu
izraelskiego na pastwę potężniejszych, choć nie korzystających z protekcji Jehowy sąsiadów, z Egiptem, Asyrią
i Babilonem na czele.

Biblijna historia zaczyna się od

Adama i Ewy

, stworzonych w ogrodach Edenu, następnie mamy pierwsze

zabójstwo, popełnione przez

Kaina

na Ablu, dalej czytamy o potopie, z którego Bóg wyratował

Noego

z rodziną. Pra-pra-pra... wnukiem Noego był zaś

Abraham

, któremu Bóg nakazał udać się znad rzeki Eufrat na

zachód, ku krainie Kanaan, gdzie toczyć się będzie dalszy ciąg historii narodu żydowskiego. Synem Abrahama
był nieszczęsny Izaak, którego ojciec (za boskim poduszczeniem) chciał zabić i spalić jego ciało w ofierze
Bogu. Ale to osobna historia... Synem Izaaka i Rebeki był Jakub, zwany też imieniem Izrael, co się wykłada
"walczący z Bogiem", z czym związana jest kolejna historia. Ów to Jakub uważany był dopiero za właściwego
protoplastę Żydów, ponieważ od Abrahama wywodziły swój ród inne jeszcze półpustynne semickie ludy: jako
to Edomici czy Izmaelici, w późniejszych wiekach znani częściej pod mianem Arabów. Jakub był ojcem
dwunastu synów, którzy z kolei stali się przodkami dwunastu plemion, na jakie dzielił się naród żydowski.
Współcześni badacze starożytności żydowskich widzą tę sprawę z odwrotnej strony: otóż zapewne było tak, że
dawni Żydzi dzielili się na dwanaście plemion (dwunastka jest liczbą doskonałą i świętą), zaś własną jedność
i wzajemne pokrewieństwa rozumieli jako pochodzenie od dwunastu mitycznych synów jednego praojca,
Jakuba. Podobnie kiedyś dla oddania pokrewieństw między Słowianami ułożono opowieść o trzech braciach
imieniem Lech, Czech i Rus, co prawda przemilczając imię ich ojca.

background image

12

Otóż w dziejach Jakuba przewijają się wątki tak stare, że obecne w mitologiach również innych ludów
i sięgające aż do szamańskich korzeni wszelkich religii. Najsłynniejszym z tych wątków jest historia drabiny
Jakubowej. Znacie? To posłuchajcie...

Wyruszył Jakub z Beer-Szeby i ruszył do Haranu. Trafił na miejsce, gdzie miał nocować, bo słońce
zaszło, wziął jeden z tamtejszych kamieni, podłożył go sobie pod głowę i na tym miejscu zasnął.
I śniło mu się, że na ziemi stoi drabina, której szczyt sięga niebios, a wysłannicy boży wstępują po
niej i zstępują. Oto zaś staje nad nim Bóg i rzecze...

(I Mojż. 28, 10-13)

Tu Bóg, który ukazał się Jakubowi we śnie, powtórzył mu błogosławieństwo, obietnicę potęgi jego ludu i słowa
przymierza, które wcześniej udzielał był Noemu i Abrahamowi. To nocne widzenie poruszyło umysłem Jakuba:

Ocknął się ze snu Jakub i powiada: Zaiste, Bóg jest w tym miejscu, a ja nie wiedziałem. Przeraził się
i powiada: "Jakże straszne jest to miejsce! Nic innego, jeno dom to boży i brama do nieba." Wstał
Jakub o świcie, wziął ów kamień, który sobie podłożył pod głowę, ustawił go jako pomnik i nalał oliwy
na jego wierzch. I nazwał miejsce to Betel (Dom Boży).

(I Mojż. 28, 16-18)

W dalszym ciągu tego zdarzenia (wszystko to miało miejsce jednego poranka) Jakub ślubował, że jeżeli
szczęśliwie wróci do domu (był bowiem, jak pamiętamy, w podróży), to owe bóstwo, które objawiło mu się we
śnie, przyjmie za swego własnego boga i ze wszystkiego, co będzie miał, będzie mu dawał dziesięcinę. Sen
Jakuba o drabinie pojawia się w szczególnym momencie jego życia: kiedy mianowicie odbywa podróż
w poszukiwaniu dla siebie małżonki. I wkrótce ją znajduje: jest nią Rachela, córka jego wuja Labana - ta, która
(po pewnych przygodach, ale to także osobna historia) stanie się pramatką dwunastu żydowskich plemion.

Z tej krótkiej, liczącej kilkadziesiąt słów opowieści, wyciągnąć można masę wniosków.

Zauważmy przede wszystkim, że pochodzić ona musi z czasów, kiedy Jahwe nie był jeszcze narodowym
bogiem Izraela. Po pierwsze dlatego, że sam naród żydowski, od Jakuba się wywodzący, jeszcze wówczas
właściwie nie istniał. Po drugie, sam Jakub wydaje się mocno zaskoczony owym nocnym objawieniem, tak
jakby jeszcze o Jehowie niewiele, a może i nic nie słyszał. Możemy stąd wnioskować, że opowieść ta jest
echem czasów, kiedy poszczególni naczelnicy semickich rodów i koczujących plemion, mieli swoich własnych
bogów. Bogów w pewnym sensie osobistych, ale również rozciągających swoją władzę na potomstwo, służbę
i lenników głowy rodu. Ale i ludzie niższej rangi mieli swoich bogów, że tak powiem, podręcznych. Nie kto
inny przecież, jak sam Jakub, w wiele lat później, rozkaże wszystkim swoim ludziom:

Usuńcie obcych

bogów spośród siebie

(I Mojż. 35, 2), co polegało wszakże na tym, że:

Oddali Jakubowi wszystkich

obcych bogów jakie mieli, i kolczyki, które mieli w uszach, Jakub zaś zakopał je pod dębem koło
Sychemu.

(I Mojż. 35, 4) Z tego fragmentu jawnie wynika, że owi "bogowie" mieli w istocie postać amuletów,

noszonych przy sobie wisiorków czy opasek. Cóż zresztą innego mógł ze sobą wozić koczownik? A mentalność
ówczesnych ludzi słabo odróżniała boga jako transcendentalnego ducha od wizerunku uczynionego ze złota,
brązu czy jaspisu. Tego, że bóg nie jest identyczny ze swoim wizerunkiem, mieli się dopiero Żydzi uczyć przez
długie wieki; i stąd się brało wielkie wyczulenie religijnych przywódców Izraela na "bałwochwalstwo", czyli
oddawanie religijnej czci posągom i wizerunkom - choćby nawet owe rzeźby czy malowidła przedstawiały
samego Jahwe pod jedną z jego wielu postaci.

W cytowanych fragmentach spotykamy więc Jakuba, kiedy wyrusza na wędrówkę w podwójnym
poszukiwaniu: dziewczyny, która zostałaby jego żoną, oraz boga, który byłby go prowadził i służył opieką.
Oboje powinien znaleźć, jeśli stać się ma ojcem-założycielem nowego narodu. O pierwszym celu wie, o tym
drugim dowiaduje się znienacka, podczas sennego objawienia, gdyż to w istocie nie on szuka swego boga, ale
Jahwe jego sobie upatruje na swego wyznawcę.

Jakub jednak, zauważmy, ma do tego objawienia stosunek racjonalny i rzec można handlowy. Bogu ujrzanemu
we śnie oddaje należny szacunek: ustawia kamień-pomnik, ale i postanawia Go sprawdzić, wypróbować; mówi:
jeżeli Ty umożliwisz mi szczęśliwy powrót do domu (a w tym czasie jego brat Ezaw dybał na jego życie), to ja
Ciebie uznam za swego boga. Od tego targu wzięło się zapewne istniejące również naszym języku przysłowie:
"Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie". Skoro zaś Jehowa wywiązał się z umowy, to i Jakub został jego wiernym
czcicielem.

background image

13

Uważny czytelnik tej opowieści nie przeoczy również innego znamiennego faktu. Otóż jako "dom Boży", jako
miejsce pobytu bóstwa, nie śni się Jakubowi wcale ani świątynia, ani ozdobna skrzynia-arka, która przez kilka
późniejszych wieków służyła izraelskiemu Bogu za mieszkanie. Ten szczegół sprawia, że rośnie nasze zaufanie
do tej historii. Być może nie istniał konkretny, historyczny naczelnik rodu, imieniem Jakub, który byłby
przodkiem Żydów, ale jednak przygoda, której jest bohaterem, zawiera dane autentyczne i wywodzić się musi
właśnie z tamtych pradawnych czasów. Zawiera relacje o wierzeniach i praktykach religijnych dawniejszych
niż Salomon (ok. 950 r. pne.), który zbudował pierwszą w Izraelu świątynię, i dawniejszych niż Mojżesz (ok.
1250 r. pne.), który budował dla Jahwe złotą, przenośną skrzynię, Arkę Przymierza.

W czasach Jakuba pustynni Semici nie znali jeszcze świątyń ani złotych skrzyń i dlatego święte miejsce,
miejsce, gdzie spoczął Bóg, wyrażało im się poprzez jeden z najstarszych religijnych obrazów w świecie: obraz
pomostu pomiędzy Niebem a Ziemią.

Celowo napisałem "pomostu", jako że niekoniecznie musiała to być drabina. We wszystkich regionach świata,
gdzie tylko zachowały się najstarsze, szamańskie wyobrażenia i wierzenia, szaman, czyli wybrany, powołany
przez duchy członek plemiennej społeczności, dostawał od nich dar odbywania podróży pomiędzy różnymi
poziomami świata. W swoich duchowych podróżach udawał się do nieba, świata nadziemskiego - i do
podziemi, świata ukrytego. Sposoby podróżowania bywały rozmaite. Szamani mogli używać różnych pojazdów
lub być unoszeni przez magiczne zwierzęta. Najczęściej jednak wspinali się do niebios po pniu Kosmicznego
Drzewa, po łuku tęczy, po linie lub - jak we śnie Jakuba - po drabinie. Oczywiście, nie mogło to być zwyczajne
drzewo, lina lub drabina. Pomost taki musiał sięgać niebios.

Tak więc wyobrażenie pomostu do nieba bliskie jest wyobrażeniu Osi Świata, czyli kosmicznego słupa, który
łączy poszczególne poziomy świata, a także jest osią, wokół której obraca się całe niebo wraz ze Słońcem,
Księżycem i gwiazdami. Miejsce, w którym Oś Świata styka się z powierzchnią ziemi, jest środkiem Ziemi,
środkiem świata i jego pępkiem, jego mistycznym Centrum. Oczywistym jest, że w takim jedynym
i wyróżnionym punkcie rezyduje Bóg, jak również to miejsce jest punktem skupienia i źródłem Mocy, która
może być udzielana także ludziom.

Tak dotarliśmy do idei Miejsca Mocy. W myśl tego wyobrażenia powierzchnia Ziemi, krajobraz, nie jest czymś
jednolitym i w swojej jednolitości obojętnym. Są w nim miejsca mniej i bardziej ważne. Są także miejsca
o szczególnych właściwościach: takie, które leczą, uzdrawiają, regenerują siły ludzi i zwierząt. Są miejsca,
które pamiętają, są same przez się świadkami, a więc szczególnie nadają się na to, by ogłaszać tam śluby
i zawierać umowy. (Pozostałością wiary w takie miejsca jest nasz obyczaj wrzucania monet do źródeł
i wodotrysków.) W wyobraźni dawnych ludów istniały miejsca, w których kobiety łatwiej poczynały dzieci
i takie miejsca, które nadawały się do obierania władców. I wreszcie były miejsca, które obdarzone były pełnią
mocy. Te miejsca były mieszkaniem bogów, tam najłatwiej można było się z Nimi kontaktować (na przykład
przez wieszcze sny) i były uważane za środek świata.

Miłośnicy opowieści Carlosa Castanedy pamiętają, jak wyglądał początek jego praktyki u indiańskiego
czarownika, Don Juana Matusa: miał za zadanie znaleźć w pobliżu domu swego mistrza własne miejsce mocy,
w którym byłby niezwyciężony.

W rozważanym tu fragmencie Biblii Jakub natrafia właśnie na potężne miejsce mocy, które jednak na pozór
niczym szczególnym się nie wyróżnia i on sam jest zdziwiony i strwożony tym, co odnalazł. Odkrywa, że
kamień, na którym opierał głowę podczas snu (niech ta kamienna poduszka będzie miarą zdrowej surowości
tamtych czasów) jest punktem przyłożenia Mocy Bożej, owej drabiny wiodącej do nieba, po której kursują
duchy-wysłannicy Boga. W dalszym ciągu swej historii będzie jeszcze Jakub wielokrotnie wracał do tego
miejsca, do Betel, aby wysłuchać głosu Pana.

Dziś, kiedy świat tak bardzo potrzebuje odnowienia kontaktu z Bogiem (i z Bogami) warto rozejrzeć się także
po naszym kraju - czy czasem gdzieś nie kryją się nie rozpoznane dotąd - albo zapomniane - miejsca mocy,
skąd do niebios i ich mieszkańców byłoby bliżej niż z innych punktów ziemi...

background image

14

Mandala Ezechiela

Zgasła świetność Izraela. Babiloński król Nabukadnezar najechał resztki potężnego kiedyś państwa, zdobył
i zburzył Jeruzalem, wziął do niewoli ostatniego króla żydowskiego, Jojachina; wielką świątynię, wzniesioną
niegdyś przez Salomona, zburzył i spalił, a lud Izraela wysiedlił

4

nad Eufrat. Czyżby nie było już żadnej

nadziei? Czy Bóg, który kiedyś obiecywał Abrahamowi, Jakubowi, Mojżeszowi opiekę nad ich potomkami,
doszczętnie już swój lud opuścił? W tamtej epoce, kiedy każde państwo i każde plemię miało swoich bogów-
patronów, naród opuszczony przez swego boga nie miał już żadnych szans na przeżycie pośród drapieżnych
sąsiadów. Spróbujmy sobie wyobrazić, jak czuli się Żydzi, pognani w niewolę do Babilonu. Opuszczeni,
oszukani. Czyżby już nie było dla nich miejsca na ziemi?

Zabrakło królów; kapłani ze świątyni Salomona, jeśli przeżyli, byli już zbędni i bez zajęcia. Pięć lat po tej
katastrofie, w Babilonie nad rzeką Kebar, jeden z takich bezrobotnych kapłanów imieniem Ezechiel miał
widzenie, które odmieniło zarówno jego życie, jak i dalsze dzieje narodu izraelskiego. Objawił mu się Bóg,
oznajmiając, że dotychczasowe klęski były karą, jaką Sam zesłał na naród Żydów, aby ukarać go za odstępstwa
od prawdziwej wiary i dać mu szansę odbudować, od zera, religię Mojżesza, państwo Dawida i świątynię
Salomona.

To, co zobaczył Ezechiel, jest jednym z najdziwniejszych i najtrudniejszych do zrozumienia fragmentów
w Biblii. Opis rydwanu Boga, wspartego na "czterech żywych istotach" pokusił nawet Daenikena i jego
zwolennika Blumricha do ogłoszenia rewelacji, iż był to... pojazd kosmitów! Ale nie wierzmy Daenikenowi:
jeżeli to byli przybysze z kosmosu, to dlaczego przekazali Ezechielowi tak żarliwą krytykę postępowania
Izraelitów? I niby skąd znali się na szczegółach wyposażenia świątyni jerozolimskiej?

Czworoskrzydłe geniusze i demony (pośrodku słynny
Pazuzu), wyobrażane przez mieszkańców Mezopotamii,
były zapewne wzorem dla czworoskrzydłych "żywych
istot" widzianych przez Ezechiela.

Widzenie Ezechiela było dziwne, ale składało się na obraz, który był zrozumiały dla ówczesnych Żydów,
którzy przecież przyjęli jego opowieść jako dowód na spotkanie z Bogiem, ich Bogiem - a nie jakimś
pomniejszym pustynnym demonem. A więc, przypomnijmy sobie, cóż takiego ujrzał Ezechiel...

I spojrzałem, a oto gwałtowny wiatr powiał z północy i pojawił się wielki obłok, płomienny ogień i blask
dokoła niego, a z jego środka spośród ognia lśniło coś jakby błysk polerowanego kruszcu.

(Ez. 1, 4)

Wewnątrz blasku ujrzał Ezechiel coś, co uznał za "cztery żywe istoty". Były podobne do człowieka, lecz każda
z nich miała cztery twarze i czworo skrzydeł. Twarze każdej istoty były takie same: z przodu była to twarz
człowieka, z prawej strony twarz lwa, z lewej - byka, z tyłu zaś widać było oblicze orła. Z ich czworga skrzydeł
dwa okrywały ciało każdej postaci, dwa zaś wznosiły się ku górze i stykały razem. Pod skrzydłami miały
ramiona, a ich twarze, gdy cały ów pojazd sunął naprzód, nie zerkały na boki. Nogi miały proste, a stopy
podobne do kopyt lśniących jak brąz. Na ziemi Ezechiel ujrzał cztery koła, po jednym obok każdej z istot. Koła
posuwały się, lecz nie obracały; wyglądały jakby to było "koło w kole", a kiedy pojazd sunął, każde z kół mimo
to posuwało się w swoim własnym kierunku. Obręcze kół pełne były oczu. Cały ów niepojęty rydwan mógł
zarówno poruszać się po ziemi, jak i wznosić w powietrze. Czytając ten fragment Księgi Ezechiela ma się
wrażenie, iż prorok z trudem dobierał słowa, aby opisać coś, co w żaden sposób nie dawało się wyrazić...

Pomiędzy czterema istotami jarzył się ogień, blask, który z trudem znosiło ludzkie oko; a ze środka tej jasności
strzelały błyskawice. Skrzydła istot wydawały przy tym

szum, jak szum wielkich wód, jak hałas tłumu, jak

wrzawa wojska

. (Ez. 1, 24) Nie koniec na tym: nad czterema cherubami (tak przyjęło się nazywać owe

skrzydlate istoty) spoczywało tęczowe lub kryształowe sklepienie, a ponad nim wnosił się tron z szafiru, na
którym Ezechiel ujrzał świetlisto-płomienistą postać o ludzkich kształtach. Uznawszy, że nie może to być nikt,
tylko sam Bóg, Ezechiel padł na twarz...

background image

15

Opisana za Biblią wizja Bożego tronu to tylko początek Księgi Ezechiela, jednej z najdłuższych
i najtreściwszych w Starym Testamencie. Zaczynał się nowy i trudny okres w życiu Narodu Wybranego,
i Jahwe poprzez Ezechiela musiał udzielić mu nowych pouczeń, które składają się na treść owej księgi.

Nas interesuje jednak samo Widzenie. Wypada żałować, że obraz Boga, siedzącego na tronie ponad głowami
i skrzydłami czterech cherubów i wiezionego przez cztery podwójne koła, tak rzadko był przedstawiany przez
malarzy. Uczniowie Ezechiela spisali słowa jego opowieści; czytając ją odnosimy jednak wrażenie, że
najpotężniejszy przekaz był nie słownego, lecz plastycznego, wizualnego rodzaju.

Najmniej w tym obrazie dziwi ognista natura Boga, jako że również wcześniej Jahwe ukazywał się pod postacią
ognia: jako unosząca się w powietrzu pochodnia - Abrahamowi, jako płonący krzew pustynny i jako słup ognia
- Mojżeszowi; oraz jako ogień spadający z nieba - Elizeuszowi. Warto w tym miejscu zauważyć, iż sąsiedzi
i sprzymierzeńcy Żydów, Persowie, którzy ich w końcu wyratowali z niewoli w Babilonie, swojego
Najwyższego Boga imieniem Ahuramazda czcili właśnie pod widzialną postacią ognia, który wiecznie
podtrzymywali w Jego świątyniach.

Skąd się wywodzi i co symbolizuje obraz czworolicych cherubów? Tym samym słowem Biblia nazywa posągi,
którymi Mojżesz ozdobił przenośną siedzibę Boga, czyli Arkę Przymierza. Podobne posągi skrzydlatych
strażników stały u wejścia do świątyń w Babilonie i Asyrii. W Mezopotamii były to skrzydlate lwy, smoki,
byki, często z ludzkimi twarzami. Cheruby na Arce Przymierza miały zapewne postać skrzydlatych ludzi - jak
nasze anioły. Owe cheruby były wyjątkiem wśród kultowych przedmiotów żydowskich, gdyż, jak pamiętamy,
w Izraelu obowiązywał surowy zakaz sporządzania jakichkolwiek wizerunków zwierząt, ludzi i podobnych do
nich istot. W rydwanie Ezechiela cheruby też mają postać skrzydlatych ludzi, wyglądających jakby odlane
z brązu.

Najważniejszą ich cechą jest jednakże ich czworolicość. Cheruby są cztery, każdy ma cztery skrzydła
i czterema twarzami patrzy na świat. Nam, Słowianom, bliskie są takie wyobrażenia, jako że nasi
przedchrześcijańscy przodkowie oddawali cześć takim właśnie czworolicym bóstwom, zwanym
"Światowidami".

5

Tego typu postacią był też rzymski bóg Janus, który miał dwie twarze, patrzące naprzód

i wstecz. Oczywiście czworolicość jest oznaką wszechwiedzy, a raczej wszechwidzenia, ogarniania jednym
spojrzeniem całego widnokręgu. Ale cztery twarze są jednocześnie oznaką tego, że kolisty widnokrąg został
podzielony na cztery kierunki, cztery strony świata.

Cztery kierunki i podział przestrzeni na czworo wydaje się nam czymś zwyczajnym i banalnym. Żyjemy
przecież w świecie, w którym jest aż za wiele narożników i kątów prostych; i oswojeni jesteśmy z mapami,
które dzielą świat prostokątną siatką geograficzną. Ale dla ludzi żyjących u początków cywilizacji, więc także
dla dawnych Semitów, umiejętność wyróżniania czterech kierunków przestrzeni w terenie była sprawą
najwyższej wagi. Świat wydawał się zrazu chaosem równin, wzgórz, wąwozów. Ten, kto umiał w tej plątaninie
wyróżnić wschód, południe, zachód i północ, miał poczucie panowania nad chaosem przestrzeni; miał
poczucie, że wrogi świat przemienia się w przyjazny mu dom - albo wręcz w Dom Boga.

Zauważmy też, że rydwan Boga, który zobaczył Ezechiel, jest mandalą, czyli obrazem Całości Świata. Cztery
czworolice cheruby symbolizują ziemię, która - jako rozpięta na czterech kierunkach - musi być czworoboczna.
Ich skrzydła wskazują na żywioł powietrza. Kryształowa, okrągła kopuła ponad nimi jest obrazem nieba.
Podobny symboliczny obraz świata widzieli dawni Chińczycy w postaci żółwia: cztery łapy tego zwierzęcia
kojarzyły im się z ziemią, sklepiona skorupa przypominała kopułę niebios. Dlatego skorup żółwi używali do
wróżenia. Klasyczne mandale używane jako wzór do medytacji w Indiach i w Tybecie mają postać koła
wpisanego w kwadrat: koło to niebo, kwadrat - ziemia. Jeden z twórców psychoanalizy, Carl Gustaw Jung
odkrył, że obraz ten jest wrodzony ludzkiemu umysłowi i bywa rysowany nawet przez osoby, które nigdy się
czegoś podobnego nie uczyły.

Znaczące są też zwierzęta, które użyczyły twarzy cherubom. Lew i byk są typowymi kultowymi zwierzętami na
całym Bliskim Wschodzie. Byk był najpotężniejszym z zwierząt, które hodował człowiek; które było w jego
mocy (chociaż mogło się mu wymknąć). Hodowcy bydła byli zakochani w swoich potężnych bykach

6

-

i znakomicie ich uczucia rozumiemy! Lew z kolei był najpotężniejszym spośród zwierząt dzikich i drapieżnych;
także jedynym, którego mógł się obawiać byk. Lew był odwiecznym symbolem Słońca, byk zaś, ze swoimi
półksiężycowymi rogami, był pojmowany jako symbol Księżyca. Razem tworzyły parę dopełniających się

background image

16

przeciwieństw, które są tak pomocne w zrozumieniu Porządku, jaki panuje pod niebem! Lwy, dodajmy tu na
marginesie, w czasach Biblii i jeszcze długo potem żyły w znacznej liczbie w Palestynie, w Syrii, w Egipcie.
Człowiek wytępił je dopiero niedawno, kiedy uzbroił się w broń palną.

Miano Byka i Lwa nosiły też dwa majestatyczne gwiazdozbiory leżące na rocznej drodze Słońca przez niebo.
W tamtych odległych czasach

7

Słońce wchodziło do Lwa, kiedy rozpoczynało się lato, a do Byka wcześniej,

z początkiem wiosny. Ślady tego porządku przetrwały do dziś w astrologii. Orzeł, kolejne zwierzę z wizji
Ezechiela, to inna nazwa gwiazdozbioru dziś zwanego Skorpionem; wejście tam Słońca było początkiem
jesieni. Zima zaś związana była z gwiazdozbiorem Wodnika, który w tamtej epoce, podobnie jak i dziś, bywał
wyobrażany jako postać ludzka. Stąd ludzka czwarta twarz cherubów.

8

Cztery twarze cherubów są więc obrazem czterech tak zwanych punktów kardynalnych nieba; symbolizują
zatem całość i pełnię nie tylko Ziemi, ale i Nieba. A ponieważ każde ze zwierząt (plus człowiek-Wodnik
czwarty) oznacza jedną z czterech pór roku, to cztery twarze symbolizują również całość i pełnię Czasu, jego
cyklicznych przemian.

I właśnie o zaznaczenie owej całości i pełni chodziło w wizji, w jakiej Jahwe ukazał się Ezechielowi. I właśnie
owa pełnia była dowodem dla wiernych, którzy słuchali opowieści Ezechiela, że to nie jakiś pustynny demon
go zwodził, ale że ujrzał Chwałę Pana we własnej osobie.

Bóg podróżował czworobocznym rydwanem. Również przyszła świątynia, której plany objawił Ezechielowi
miała zostać wzniesiona na planie kwadratu zorientowanego według czterech stron świata. (I dziś, kiedy
budujemy domy, zwykle dbamy, by ich ściany były równoległe do czterech kierunków!) Ale, jak to zawsze
dzieje się z czwórką, jeden jej element był wyróżniony i odmienny od innych. Oto jedna spośród czterech bram
świątyni - wschodnia - miała być stale zamknięta, gdyż właśnie ze wschodu miał przybyć do niej Jahwe na
swoim cherubowym rydwanie i zamieszkać w jej wnętrzu na zawsze. A na pamiątkę tego wydarzenia spod
wschodniej bramy świątyni (jak powiada w dalszym ciągu Księga Ezechiela) miał wytrysnąć strumień czystej
i uzdrawiającej wody i wzbierając z każdą milą popłynąć na wschód, by użyźnić pustynię.

Praktyka symbolicznego zaznaczania Czterech Kierunków, oddawania im czci i łączenia z nimi magicznych
zwierząt i innych symboli, jest rozpowszechniona w wielu rejonach świata. Wspomnę tu tylko dla porządku
o Indianach z ludu Lakota, u których świętym zwierzęciem kierunku wschodniego jest Orzeł, kierunku
południowego - psotny Kojot, zachodu - Niedźwiedź (lub Kruk), Północy zaś - Biała Krowa Bizona.
Kierunkom tym odpowiadają też cztery kolory: żółty, czerwony, czarny i biały; a także poranek, południe,
wieczór i noc; wiosna, lato, jesień i zima, oraz początek, dojrzałość, schyłek i mądrość. Kiedy sam brałem
udział w pewnych obrzędach rodem z dawnych prerii Ameryki, miałem wrażenie, że byłem niedaleko wizji
Ezechiela. I dwa spośród zwierząt mocy, patronujących czterem kierunkom, były te same lub prawie te same:
chodzi o Orła i Byka-Bizona.

Przypisy

4. Wspomniane wydarzenia miały miejsce w roku 597 pne. Wówczas to władca imperium

nowobabilońskiego, Nabukadnezar (imię to bywa pisane też Nabuchodonozor) zdobył Jerozolimę, wziął do
niewoli króla judzkiego Jojachina, a wraz z nimi uprowadził do Babilonu kilka tysięcy ludzi spośród
żydowskiej elity. Wśród wysiedlonych był Ezechiel. Nie był to jednak koniec tragedii Jerozolimy.
Nabukadnezar ustanowił w Jerozolimie marionetkowego władcę Sedekiasza. Gdy ten zaczął być nieposłuszny -
11 lat później, w roku 586 pne. - babiloński wódz Jerozolimę zburzył, spalił świątynię, dokonał rzezi
mieszkańców, a ocalałą ludność żydowską wysiedlił nad Eufrat. Zdarzenia te są wspomniane w dalszej części
Księgi Ezechiela, gdyż opisane w niej objawienia prorok otrzymywał od Jahwe na przestrzeni ponad
dwudziestu lat.

5. Imię Światowid w istocie wzięło się z błędnego odczytania zapisanego w niemieckich kronikach imienia

Zuanthevit = Świętowit - gdyż tak nazywało się jedno z bóstw czczonych przez Słowian z zachodniego
Pomorza. Imię Światowid rozumiemy jako: "ten, który widzi świat"; natomiast Świętowit znaczyło: "święty,
potężny". Imię Światowid przylgnęło do kamiennego posągu-słupa o czterech twarzach, który wydobyty z rzeki
Zbrucz na Podolu, przechowywany jest w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Bardzo prawdopodobne, że
jest to wyobrażenie czwórcy słowiańskich bogów, z których naczelnym był Perun.

background image

17

6. Zanim w Izraelu upowszechnił się zakaz sporządzania posągów Boga, Jahwe bywał czczony pod postacią

byka. Ślady tego kultu wspomina Biblia mówiąc uszczypliwie o posągach "złotego cielca". Aby uczynić zadość
kojarzeniu Boga z bykiem, Salomon w swojej świątyni umieścił kadzie oparte na posągach byków z brązu.

7. Dziś Słońce na początku lata jest w Bliźniętach; 2000 lat temu lato zaczynało się od wejścia Słońca do

Raka. To przesuwanie się gwiazdozbiorów względem położenia Słońca w różnych porach roku jest skutkiem
precesji osi obrotu Ziemi. Cały cykl precesji liczy około 26 tysięcy lat.

8. Nieco psuje ten klarowny obraz kolejność twarzy, inna niż niebieskich gwiazdozbiorów. Południowa

twarz cheruba była człowiecza, czyli zimowy znak Wodnika był skierowany ku południowi. Lew ("z prawej
strony") patrzył więc na wschód, Byk ("z lewej") patrzył na zachód, a Skorpion-Orzeł ("z tyłu") na północ.
Jednak gdy gwiazdozbiór Wodnika widoczny jest na południu, to Skorpion jest na zachodzie, Lew
(niewidoczny) na północy i Byk na wschodzie.

Kain

Opowieść o tym, jak syn Adama, Kain, zabił swego brata Abla, znają chyba wszyscy - tak samo jak historię
o skuszeniu Adama i Ewy przez węża w Edenie. Przypomnijmy sobie jednak główne fakty:

Dwóch synów mieli Adam i Ewa: Kaina, który był rolnikiem, i Abla - pasterza. Pewnego razu obaj złożyli
Bogu ofiary: Kain z plonów rolnych, Abel - z pierwszych zwierząt, które mu się urodziły. Bóg przyjął ofiarę
Abla, Kainowej zaś nie przyjął. Kiedy Kain przyszedł do Boga z protestem, ten oświadczył mu, że on, Bóg, ma
prawo robić co chce, i nie Kainowa sprawa osądzać Boże wyroki. Kain wyładował swoją złość na bracie:

I wszczął Kain kłótnię z bratem swym Ablem, a gdy pewnego dnia byli w polu, rzucił się na brata Abla
i zabił go.

(Ks. Rodz. 4, 8) Bóg pyta:

Gdzie jest brat twój?

A Kain odpowiedział słynnym zdaniem:

Czyż

jestem stróżem brata mego?

(Tamże, 4, 9) Bóg wymierzył Kainowi sprawiedliwość: wyklął go ze swej

ziemi i skazał na tułaczkę. Kain zaprotestował przeciw temu wyrokowi, mówiąc:

Każdy, kogo spotkam,

zabije mnie.

(Tamże, 4, 14) Więc Bóg uczynił Kainowi znak, który miał go chronić przed zabójcami. Kain

wyniósł się z Bożej ziemi i zamieszkał w kraju Nod, czyli "Tułactwo", na wschód od Edenu. Tam ożenił się,
spłodził syna imieniem Henoch, a jego imieniem nazwał miasto, które założył.

Myślę, że każdy współczesny czytelnik, czytając tę opowieść, trzyma stronę Kaina. Bo chociaż nie jest to
bohater pozytywny - zabił przecież rodzonego brata - to jakże tragiczny. Opowieść ta posiada klimat greckiej
tragedii, w której śmiertelnicy cierpią dlatego, że nieopatrznie ściągnęli na siebie zawistne oko bogów. Kainowi
dzieje się przecież niezasłużona niesprawiedliwość: oto Bóg, nie wiadomo dlaczego, nie chce przyjąć jego
ofiary i przemawia do niego jak do kogoś z góry potępionego. Gniewu, jaki w nim wzbiera, Kain nie może
wyładować na Bogu, więc obrywa się jego bratu. Chcemy wierzyć, że nie było to morderstwo z premedytacją,
ale wypadek podczas sprzeczki. Po prostu Kain miał silniejszą rękę... Bóg zapewne też nie uważał go za
skończonego zbrodniarza, bo ukarał go raczej lekko: wygnał go "sprzed swego oblicza" (Co oznacza, że
historia ta pochodzi z owych dawnych czasów, kiedy Żydzi sądzili, że gdzieś na Jordanie kończy się kraj,
którego Jahwe dogląda ze swego tronu...)

Opowieść ta jest utkana sprzecznościami. Kogo niby bał się Kain, skoro oprócz niego i jego rodziców jeszcze
żadnych ludzi nie było na ziemi? Skąd się wzięła dziewczyna, którą poślubił, i czy przypadkiem nie była jego
siostrą? Temu, kto by śmiał uderzyć Kaina, Bóg grozi siedmiokrotną zemstą. Dlaczego? I dlaczego w trakcie
rozprawy nad Kainem zmienia front i zamiast potępić zabójcę, zaczyna go chronić? I wreszcie, o co się pobili
bracia - o względy Boga, czy może o coś innego? A przede wszystkim, nie wiadomo, jaki jest morał całej tej
historii. W końcu Kain okazuje się przecież człowiekiem sukcesu: zakłada swój ród (rzecz bardzo ważna dla
ludów starożytnych) i buduje pierwsze miasto. Kain-bratobójca okazuje się pierwszym twórcą cywilizacji!

Historia Kaina wydaje nam się niedokończona lub niepełna. Zapewne w czasach, kiedy ją zapisywano, lud
Izraela znał ją w całości jako ustne podanie, a pewnie nawet opowiadał sobie wiele wariantów tej sagi. Dziś ta
tradycja wygasła i jesteśmy zdani na domysły.

Na Kainie nie kończą się zagadki. Dalszy ciąg czwartego rozdziału Księgi Rodzaju jest wykazem kolejnych
jego potomków. Piąty z kolei (prawnuk jego wnuka) ma na imię Lamech. Ów Lamech ma synów: Jabala, który

background image

18

jest pasterzem, Jubala, który jest muzykiem, i jeszcze z drugiej żony ma syna Tubal-Kaina - kowala, oraz
piękną córkę imieniem Naama, co znaczy "Urodziwa". W wersecie 23 tego samego rozdziału, Lamech do
swych żon wypowiada takie oto dramatyczne zdanie:

Zabiłem męża na ranę moją i młodzieńca na bliznę

moją. Bo siedmiokroć pomszczony będzie Kain, ale Lamech - siedemdziesiąt siedem razy.

I nic

więcej! Rozdział się kończy, zaś autorzy Biblii zaczynają opowiadać o dziejach rodu nieznanego dotąd syna
Adama, imieniem Set. Znowu uważny czytelnik zauważa tu ślad jakiejś skrywanej rodzinnej tajemnicy.

Genialny polski badacz Biblii, Artur Sandauer, odkrył, że zapewne obie te historie opowiadały o tym samym.
Była to opowieść o kazirodczej miłości brata do siostry: Tubal-Kain (lub Kain) pokochał swoją rodzoną siostrę,
Naamę, do której większe prawa miał jej brat przyrodni, Jabal (albo Abel, imiona są łudząco podobne). Kain
(lub Tubal-Kain) zabił Abla (lub Jabala), zaś ojciec obu braci, Lamech, był zmuszony wymierzyć
sprawiedliwość zabójcy - i śmiercią ukarał własnego syna, Kaina. Zbrodnia Kaina (Tubal-Kaina) wołała
o siedmiokrotną pomstę do nieba, ale jego własny, Lamecha, krwawy czyn - wołał o pomstę...
siedemdziesięciosiedmiokrotną!

Z jakichś powodów redaktor, który spisywał Księgę Rodzaju, postanowił przerobić ów mroczny i tragiczny (jak
u Greków) mit - w umoralniająca przypowieść o pierwszym zabójstwie.

Ale to nie koniec: dzieje Kaina odkrywają, niby starożytne wykopalisko, kolejne piętra zabytków pod sobą.
Moglibyśmy przerwać nasze dociekania, gdyby nie padło wcześniej słowo "kowal". Tubal-Kain, czyli jakby
drugie wydanie Kaina, jest przecież kowalem. Również samo imię Kain jest znaczące i w pewnych językach
semickich znaczy właśnie: kowal. To jest ważny ślad: Kain zapewne był w pierwotnych odmianach tego mitu
nie rolnikiem, ale kowalem. A skoro był kowalem, to od razu rozumiemy, dlaczego także był założycielem
miasta. Kuźnie i huty-dymarki miały przecież swoje stałe siedziby i gromadziły ludzi, którzy ani nie koczowali
wraz ze swym bydłem, ani nie uprawiali roli, bo nie mieli czasu ni warunków po temu w swoich skalistych,
lecz obfitujących w rudy górach. Kowale-metalurgowie byli zarazem budowniczymi miast! I obie te rzeczy:
stałe, umocnione miasta, oraz broń i sprzęty z metalu, razem składają się na cywilizację. Już zaczynamy
rozumieć, skąd brała się nasza sympatia do Kaina. Tylko dlaczego Bóg go tak nie lubił?

Znowu wyjaśnia to jego zawód - kowal. Przypomnijmy sobie inną postać ze starożytnych opowieści,
najbardziej znanego spośród boskich kowali, greckiego Hefajstosa. Jego również Bóg Najwyższy, czyli Zeus,
dziwnie nie lubi. Nie lubi go także jego matka, boska Hera. Najpierw Hera, a później Zeus, z błahych
powodów, srodze go karzą, zrzucając na ziemię ze szczytu siedziby bogów, Olimpu. (Czyż nie przypomina to
nam do złudzenia Kaina, wygnanego przez Jehowę do przeklętej ziemi Nod?) Hefajstos, strącony przez Zeusa,
podczas upadku na ziemię, łamie sobie obie nogi i odtąd pozostaje kulawy. (Cielesna skaza Kaina jest
łagodniejsza - ma tylko "znak" od Boga; domyślano się, że było to piętno na czole).

Po tych przykrych przygodach z bogami Hefajstos staje się złośliwy. Zabawia się kosztem niebian, chwytając
ich i krępując niewidzialnymi sieciami. Tak dręczy swoją matkę Herę, tak mści się na swojej żonie Afrodycie,
która zdradziła go z Aresem.

9

A więc jest to bóg-psotnik i złośliwiec, trikster - bo tak nazwali fachowo

i z angielska etnografowie tę postać, występującą w mitach wielu ludów. Ale trikster bywa zwykle też
zręcznym twórcą, rzemieślnikiem-artystą - i takim właśnie jest Hefajstos, który dla bogów i herosów wykuwa
broń, zbroje i kosztowności. Zapewne także Jehowa oszczędził Kaina i obłożył zabójcę ochronną klątwą, czyli
tabu, bowiem ów, jako zręczny rzemieślnik, był dlań użyteczny.

W mitach, nie tylko greckich, niechęć bogów nieba do kowali ma postać błędnego koła: ci dlatego, że są nie
lubiani przez bogów, czynią im przykrości, a niebianie, jakby na wyrost i zawczasu, wypędzają ich ze swoich
siedzib i skazują na poniewierkę. Kain trafia do pustynnego Nod, Hefajstos na cuchnącą siarką Etnę. Oba te
miejsca nie nadawały się do zamieszkania przez ludzi.

Boscy kowale z różnych mitologii są zazwyczaj kulawi. Nie musi to wcale oznaczać, że dawni władcy swoim
rzemieślnikom rzeczywiście łamali nogi. Przyczyna jest raczej symboliczna. Kowale-bogowie, albo herosi, jak
Kain, są odbiciem rzeczywistych kowali i metalurgów, jacy działali w zamierzchłej starożytności i wytapiali
najpierw miedź, cynę i brąz, także srebro i złoto, a później również żelazo. To była prawdziwa magia!
Wyobraźmy sobie: do tej pory mężczyźni sporządzali narzędzia z kamienia, łupiąc go i wygładzając, a tu
zjawiają się tajemniczy przybysze, którzy budują piece, w nich przemieniają kamień w ognistą ciecz, a z niej
formują ostre, śmiercionośne, połyskliwe jak piorun na niebie narzędzia... To była przecież umiejętność

background image

19

nadludzka. Wtedy to mogła się zrodzić legenda o alchemikach, potrafiących z "kamienia filozoficznego"
wytworzyć dowolne bogactwa. Umiejętności kowali-metalurgów musiały się wydawać jakąś tajemnicą
wykradzioną bogom

10

z niebios; i z pewnością sami kowale, stowarzyszeni w tajemne bractwa, dobrze

pilnowali swoich sekretów, a nowych czeladników pouczali przy pomocy mitycznych opowieści.

Echem tych samych wyobrażeń jest inny grecki mit, o Prometeuszu, który wykradł bogom z nieba ogień,
a w odwecie za ten czyn Zeus przykuł go do skały.

Kowale czynili cuda, które wyglądały jak stosowana w praktyce wiedza niebiańskich bogów, ale zarazem byli
najściślej związani z ziemią. Ryli, niby krety jakieś, korytarze pod ziemią, by wydobyć z nich rudę. Tę ziemistą
substancję za pomocą boskiego ognia przemieniali w coś jakby błyskawica: w metal. Przywiązanie kowali do
ziemi, ich związek z żywiołem ziemi, symbolicznie wyrażano w opowieściach poprzez ich kulawość.
Zauważmy, że wszelkie potwory, które wyłaniają się z ziemi, mają słabe nogi, chwieją się na nogach, ciężko
stąpają lub są kulawe. Chwiejnie stąpał uczyniony z gliny Golem. Śladem tego jest też powiedzenie "kolos na
glinianych nogach".

11

Kowale, magiczni robotnicy ziemi, mieli swoje sekretne obrzędy, całą osobną religię. Ostro oddzielali się od
reszty społeczności swoich czasów. Stąd już krok do wniosku, że byli oddzieleni także od niebieskich bogów,
których czcił pasterz i rolnik. Oddzieleni - a więc wyklęci. Klątwa może być śladem dawnego grzechu, zbrodni
- tak jak morderstwo Kaina i niejasna przewina Tubal-Kaina. Owo oskarżenie kowali o przestępstwa
przerodziło się następnie w przypisanie im skłonności do złośliwych figlów.

Ogień był narzędziem i wysłannikiem bogów Nieba, do których należał także bóg Semitów, zwany El, Baal
i wreszcie Jahwe. Ogień służył im do pożerania ofiar, które składali im ludzie. Kowale, jak wyobrażano sobie,
skradli ten ogień bogom razem z ich wiedzą i użyli go do własnych praktyk. Dlatego Jahwe nie przyjął ofiary,
którą przy pomocy przywłaszczonego ognia usiłował mu złożyć Kain.

Po czym Kain musiał, zgodnie ze swoim losem kowala, wyruszyć w miejsca nieużyteczne ani dla bogów ani
dla ludzi, i tam zbudował swoje miasto.

12

Przypisy

9. Hefajstos, Afrodyta i Ares stanowią podobny "trójkąt" jak Tubal-Kain, Naama i Jabal. Tak samo są

rodzeństwem (wszyscy byli dziećmi Zeusa), a bracia rywalizują o względy siostry, przy czym jeden z nich ma
większe od drugiego do niej prawa. Imię Afrodyta bywało rozumiane jako "podniecająca", podobnie jak Naama
to "urodziwa".

10. Istnieje też w mitach wątek, że kowal (lub bóg-kowal) był stwórcą świata, lub porządku na świecie, że

stworzył Słońce itp. Fakt ten pozwala dodatkowo zrozumieć, dlaczego istniała sprzeczność i konflikt pomiędzy
kowalem a resztą bogów. Pojmowanie kowala jako stwórcy przetrwało przysłowiu "każdy jest kowalem
swojego losu", które jest rzymskiego pochodzenia.

11. Mityczny kowal, jako istota kulawa i na wpół podziemna, przypomina wyobrażenie diabła. Ten również

zamieszkuje podziemie (piekło i kuźnia to miejsca niezmiernie podobne!) i ma nogi ptasie, kozie lub końskie -
albo tylko jedną nogę taką. Znowu mitologiczna myśl zatacza koło, gdyż Kain był uważany, obok Judasza, za
jedną z postaci diabelskich i przeklętych.

12. Ostatnie trzy stulecia dopisały nieoczekiwany dalszy ciąg historii demonicznego kowala Kaina. Jak Kain

wygnany na pustynną ziemię Nod zbudował w niej pierwsze miasto, tak rozwijająca się w Europie od 18 wieku
cywilizacja przemysłowa zakładała swoje górniczo-hutnicze ośrodki zrazu w miejscach odległych, odludnych
i wcześniej bezużytecznych: w górach wschodniej Anglii, u nas w pustych lasach nad Przemszą na Górnym
Śląsku, i w Rosji na ziemiach wcześniej zwanych Dzikimi Polami.

Warto też przypomnieć w tym miejscu, że marksiści, jawnie nazywający swój ruch "prometejskim" (czyli
nawiązujący do mitu o kowalu zbuntowanym przeciw bogom) swoją siłę czerpali z kainicznego przemysłu
ciężkiego, do ostatka i ponad miarę inwestując w wielkie piece i zbrojenia, co ich ostatecznie zgubiło.

background image

20

Mojżesz,
czyli dziecko wyjęte z wody

Nikt w takim stopniu jak Mojżesz nie wpłynął na losy narodu żydowskiego. Biblia kreśli jego wyrazisty obraz
jako męża bożego, jako proroka, którego ustami przemawia sam Jahwe, jako czarodzieja słynnego licznymi
cudami; a także jako wodza, który wyprowadził Żydów "z ziemi egipskiej, z domu niewoli", oraz prawodawcy,
który nadał im prawo, któremu do dziś pozostają posłuszni.

Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej wersetom Biblii, zauważymy, że jest to postać tajemnicza. Autorzy Świętych
Ksiąg, tak rozmiłowani w genealogiach, w owych długich wyliczankach kto mianowicie kogo spłodził,
o przodkach Mojżesza milczą. Jego ojciec i matka nie są wymienieni z imienia. Wiadomo też, że miał syna
i córkę, ale o jego dalszych potomkach historia Izraela również milczy, co oznacza, że w późniejszych czasach
nikt z Żydów nie uważał się jego potomka. Nie wiadomo też w jakich okolicznościach zmarł i gdzie jest lub był
jego grób. Mojżesz pojawia się nieomal znikąd, dopełnia swego wielkiego dzieła - objawienia Żydom ich Boga
- po czym odchodzi znowu w nicość. Również jego narodziny były niezwykłe i o tym właśnie tutaj opowiemy.

Od kilku pokoleń Żydzi mieszkali w Egipcie, dokąd przyprowadził ich Józef, syn Jakuba. Było ich coraz więcej
i królowie egipscy zaczęli ich prześladować. W końcu faraon nakazał zabijać wszystkich nowonarodzonych
chłopców. Pewna kobieta z plemienia Lewiego urodziła syna. Najpierw ukrywała go przez trzy miesiące, aż
w końcu sporządziła koszyk z trzciny, uszczelniła go żywicą i smołą, włożyła dziecko do tej trzcinowej łódki
i spuściła do rzeki. Posłała jednak swoją starszą córkę, by ta obserwowała, co się stanie. Koszyk, który utkwił
w sitowiu, spostrzegła egipska królewna, która wraz ze swymi dwórkami przyszła w to miejsce. Królewna
znalazła dziecko, dała mu na imię Mojżesz, co oznaczało "wyciągnęłam go z wody",

13

zaś bystra siostra

uratowanego bezzwłocznie poleciła swoją i jego matkę jako mamkę, która mogłaby wykarmić niemowlę. Tak
też się stało, i Mojżesz trafił najpierw z powrotem w objęcia swej rodzonej matki, a potem, z przybraną matką-
królewną - na dwór

faraona...

14

Ileż niesamowitości w tej historii! Okrutny tyran każe zabijać wszystkich nowonarodzonych, jak później Herod.
Mały bohater zostaje cudem ocalony od niechybnej zagłady, jak później Jezus. Dziecko dostaje dwie matki, jak
mały Budda. I wreszcie ten motyw opowieści, który nas najbardziej interesuje: rzucenie w koszu do wody
i wyłowienie dziecka z rzeki.

Otóż opowieść o dziecku wyłowionym z rzeki powtarza się w mitologiach wielu ludów. Niemal identyczną
sagę opowiadano o Romulusie, założycielu Rzymu. Był on dzieckiem westalki imieniem Rea Silvia.
Westalkom, jak wiadomo, nie wolno było pod karą śmierci współżyć z mężczyznami, ale Silvia poczęła synów
nie z żadnym śmiertelnikiem, a z bogiem Marsem. Synów - gdyż porodziła bliźnięta, Romulusa i Remusa. Nie
mogąc ich wychowywać, ukryła niemowlęta w korycie, które spuściła z nurtem Tybru. Ta łódka z dziećmi
utknęła w korzeniach figowca, a malcami zaopiekowały się zwierzęta przysłane przez Marsa: dzięcioł oraz
wilczyca, która je wykarmiła. (Potem Romulus założył Rzym, a podczas tej uroczystości zabił brata jak Kain,
ale to już inna historia...)

Mojżesz żył około 3300 lat temu. Początki Rzymu to czasy około 2700 lat temu. Lecz w zupełnie innej epoce:
400 lat temu, i w świecie, który nic nie wiedział ani o dawnych Żydach, ani o Rzymie - w mroźnej Mandżurii -
opowiadano taką historię o początkach królewskiego rodu, który wydał władców, którzy podbili sąsiednie
i potężne Chiny...

15

Daleko, w Białych Górach jest źródło, które rozlewa się w jezioro. Przylatują tam niebianki, aby się kąpać.
Pewnego razu, kiedy trzy Córki Nieba zażywały kąpieli, przyleciała Sroka i na szatach najmłodszej z nich
położyła cudowną brzoskwinię. Boginka nie chciała się dzielić z siostrami i kazała im lecieć najpierw, a sama
została i zjadła owoc. A kiedy próbowała sama unieść się w powietrze, okazało się, że jest to niemożliwe - była
zbyt ciężka i zrozumiała, że poczęła dziecko. Musiała pozostać w górach i czekać, aż urodzi, a dziecko
podrośnie. Urodziła chłopca, który na szczęście szybko się rozwijał, tak iż po trzech miesiącach umiał już
mówić. Wtedy matka sporządziła skrzynkę z kory, w środku umieściła dziecko i skrzynkę spuściła z biegiem
rzeki, a sama uniosła się wreszcie do nieba. Dziecko wyłowił i wychował pewien starzec, a syn niebianki -
imieniem Bukuri Jongszon - został pierwszym władcą Mandżurów.

16

background image

21

Różne epoki, kraje, strefy klimatyczne - a historie są łudząco podobne. Cudowne dziecko, które wyrasta na
herosa-założyciela państwa (lub narodu czy religii), nie przychodzi na świat w zwykły sposób. Ludziom
objawia się jako wyłowione z wody. Przybywa do swego ludu niesione nurtem rzeki, w koszyku, do którego
złożyła je zapobiegliwa matka. Historie te czynią wręcz wrażenie, że właściwą rodzicielką tego dziecka jest
sama woda. Ciekawe, że ten mityczny wątek jest żywy do dziś: znam współcześnie śnione sny, w którym
pojawia się dziecko płynące z nurtem rzeki, dziecko wyłowione z wody.

Jaka idea wyraża się poprzez te opowieści? W języku mitów, który jest jednocześnie językiem naszych snów,
a więc także głosem naszej podświadomości, woda ma szczególne znaczenie. Woda jest obrazem pierwotnego
chaosu: jest pierwotną pra-substancją, z której wyłonił się wszelki ład i wszelkie życie. Woda jest zarazem
przeogromnym zbiornikiem ożywiającej mocy. Skoro kiedyś, na początku świata (kiedy "duch Boży unosił się
nad wodami"), wszystko co istnieje, wynurzyło się z wody, rodząc się z niej, to i teraz, w zwykłych czasach,
woda ma moc oczyszczania rzeczy z ich skażeń i zanieczyszczeń, a więc ma także moc przywracania
pierwotnego porządku, tego porządku istnienia, kiedy wszystkie byty były nowe, świeże, potężne i pełne sobie
właściwej istoty.

Dlatego właśnie Tetis, matka Achillesa, chcąc zapewnić swemu synkowi nieśmiertelność, zanurzyła go
w wodzie - w szczególnej wodzie, w rzece Styks, która rozdziela światy żywych i umarłych (ale niestety
zapomniała zanurzyć jego pięty, która pozostała śmiertelna).

Dlatego też - z powodu oczyszczających i przywracających do życia mocy wód - Zaratusztra, wielki prorok
Persów, pierwsze swoje objawienie, podczas którego stanął u stóp Boga Ahuramazdy, miał pośrodku nurtu
rzeki, przez którą brodził. Podobnie, Jezus swoją misję rozpoczął od chrztu w nurcie Jordanu. Taki też sens ma
dzisiejszy sakrament chrztu, którym jest u katolików symboliczne tylko polanie głowy - ale już np. Świadkowie
Jehowy zanurzają w wodzie całe ciało.

Rozumiemy już teraz, że kiedy na świat przychodzi wielki człowiek, którego zadaniem jest ustanowić nowy
porządek w świecie, nie wystarcza, by po prostu urodził się z ojca i matki jak wszyscy ludzie. Musi jeszcze
zaczerpnąć owej oczyszczającej i ożywiającej mocy wód. Musi po raz drugi narodzić się z wody - być w nią
rzucony, oddany jej falom i ponownie wynurzyć się z jej odmętów. Kontakt z wodą, czyli z żywiołem chaosu,
który jest jednocześnie źródłem wszelkiej mocy, jest konieczny do tego, aby dzieło, które ów bohater powoła
do życia - czy to religia Żydów, państwo Rzymian czy dynastia Mandżurów - było silne tą samą siłą, która
powołała do życia cały kosmos, a która to siła zawiera się w wodach.

Przypisy

13. Po hebrajsku moszeh znaczy "wyjęty z wody". Imię Mojżesz zapewne jednak pochodzi od egipskiego

słowa mesu - "dziecko, syn"; i być może jest skrótem dłuższego imienia podobnego do Ra-mesu ("syn boga
Re" - Ramzes) czy Tot-mesu ("syn boga Tota" - Tutmozis).

14. Wg. II Księgi Mojżeszowej, 2.1-10.

15. Mandżurowie zajęli Pekin w roku 1644.

16. Wg.: J. Tulisów, "Legendy ludów Mandżurii, Warszawa 1997.

Jahwe, Bóg Ognia

Bóg w religii żydowskiej nie ma ludzkiej postaci, w jakiej lubili sobie wyobrażać swoich bogów Grecy, nie ma
tym bardziej postaci zwierzęcej ani ludzko-zwierzęcej, pod jaką czcili swoje bóstwa Egipcjanie, a niekiedy
także mieszkańcy Mezopotamii lub Hindusi. Bóg Żydów przemawiał do swych proroków jako Głos, ukazywał
im widzenia; a ci nieliczni, którzy, jak Ezechiel, dostąpili do oglądania go, w istocie widzieli tylko otaczających
go aniołów i towarzyszące mu nieziemskie zjawiska - On sam pozostawał blaskiem, przy którym ślepły ludzkie
oczy. W Dziesięciu Przykazaniach, które Mojżesz otrzymał odeń na Synaju, zostało wyraźnie nakazane Żydom,
aby powstrzymali się od sporządzania wizerunków swojego Boga:

Nie będziesz miał innych bogów obok

background image

22

mnie. Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek (...) Nie będziesz im się kłaniał i nie
będziesz im służył (...)

(II Księga Mojżeszowa, 20, 3-5). We fragmencie tym zakłada się, że wszelkie

naoczne, rzeźbione podobizny, a zapewne i malowane, są automatycznie wizerunkami obcych bogów, których
Żydom nie wolno stawiać obok ich Boga. Jahwe życzył sobie pozostać bez widzialnej postaci.

Jednakże w Biblii znaleźć można mnóstwo fragmentów świadczących o tym, że Przedwieczny ukazywał się
swoim wyznawcom i prorokom, a ci widzieli go; i wydaje się, że najchętniej Jahwe przybierał wtedy postać
ognia. Czy to wystarczy, by określić Go mianem Boga Ognia? Na pewno nie. Ani Mojżesz, ani późniejsi
prorocy, nie zgodziliby się na to, aby stwórcę całego świata uznać za szczególnego patrona jednego tylko
żywiołu. Wydałoby im się to z pewnością jakimś niedopuszczalnym ograniczeniem Jego potęgi. Ale dziś
wiemy, że Żydzi, zanim stali się wyznawcami Jedynego Boga, przeszli długą drogę i ich religijne wyobrażenia
zmieniały się. Kiedy czytamy Biblię, co raz znajdujemy ślady dawniejszych wierzeń, całe ich warstwy, niby
kolejne pokłady zabytków wykopywanych przez archeologów.

Odczytując te ślady możemy przypuszczać, że Jahwe, zanim stał się dla swych wyznawców bogiem naczelnym,
potem zaś jedynym, był zrazu istotą pełną mocy, ale ściśle związaną z przejawami żywiołu ognia: płomieniem
i światłem, także burzą, a może również z wybuchami wulkanów. Semiccy koczownicy z Bliskiego Wschodu,
spośród których wyodrębnili się Izraelici, przyjęli wiele wpływów od ludów indoeuropejskich, którzy również
pierwotnie byli wędrownymi pasterzami, hodowcami owiec, bydła i koni, a także mistrzami walki orężem
z brązu na szybkich rydwanach. Na ziemie Syrii i Palestyny, aż po Egipt, docierali Hetyci, lud indoeuropejski,
który czcił Boga Ognia i Burzy, znanego pod wieloma imionami, z których Teszub jest najbardziej znanym.
Później, za czasów legendarnego Samsona, najechali Ziemię Świętą Filistyni, krewni Greków i jak oni,
Indoeuropejczycy. Wreszcie w czasach, kiedy Żydów pognano w niewolę do Babilonu, zza gór na wschodzie
wynurzył się inny potężny indoeuropejski lud - Persowie, których wyobraźnią zawładnął prorok Zaratustra
i głoszony przezeń Bóg Ahura Mazda, bóg światła, czczony pod widzialną postacią wiecznie płonących ogni:
Baga Wazyrka Ahuramazda...

17

Persowie przyjęli Żydów jak swoich: najwyraźniej słysząc o Jahwe uznali, że

pod tym imieniem kryje się Istota nie różna od ich świetlistego bóstwa. Inaczej nie uwolniliby Żydów
z babilońskiej niewoli. Pomijając inne względy, zorganizowanie ich powrotu do Jerozolimy było kosztowne
i obciążało skarb perskich królów...

18

Znajdźmy więc w Biblii fragmenty świadczące o ognistej naturze Jehowy.

Dawno świat już został stworzony, minęły czasy praojca

Adama

, odszedł w mrok historii

potop

, z którego

uratował się Noe - gdy do Kanaanu przywędrował

Abraham

. Abraham zawiera z Jahwe szereg przymierzy,

a najważniejsze ma miejsce gdzieś pod Sodomą, z której królem stoczył właśnie zwycięską bitwę. Jahwe
nakazuje Patriarsze zabić zwierzęta na ofiarę, a z ich rozciętych połówek uczynić jakby krwawą ulicę, po której
Abraham, przechodząc, wezwie na swą głowę podobny los, gdyby miał przysięgi nie dotrzymać. Abraham
obiecywał Bogu wierność, Jahwe jemu - ziemię i wspieranie swą opiekuńczą mocą. Abraham zwierzęta

...rozciął pośrodku i położył jedną ćwierć naprzeciw drugiej, ptaków zaś nie ćwiartował. I spadł sęp na
ścierwo, ale go Abram przepłoszył. Miało się zaś ku zachodowi, sen zmorzył Abrama (...) Słońce
zaszło, mrok nastał, aż oto - popatrz! - dym jak z pieca i płomienna żagiew zaczęła się przesuwać
między częściami mięsiwa. Dnia tego zawarł Bóg przymierze z Abramem...

(I Ks. Mojż. 15, 9-18)

Rytuał składania przysiąg na połowy rozrąbanego zwierzęcia był szeroko znany na Stepach Azji - w historii
władcy Mongołów, Czyngiz Chana, czytamy o bardzo podobnych obrzędach. Tu jednak drugą stroną
przymierza jest Bóg: pod postacią płonącej i dymiącej pochodni, która unosiła się w powietrzu.

W dalszej części Księgi Rodzaju czytamy, jak Bóg gubi miasto Sodomę przy pomocy ognia - ale że wcześniej,
z okazji potopu, zdarzało mu się już ludzkość wytracać wodą, więc tego przypadku nie należy uważać za
dowód jego ognistej natury.

Wiele danych wskazuje na to, że właściwym twórcą religii żydowskiej był Mojżesz i że to on właśnie wskazał
współplemieńcom Jahwe jako ich właściwego boga. Dopiero po objawieniach, jakie miały miejsce za
Mojżesza, Żydzi doszli do wniosku, że tego samego boga czcili również ich dawniejsi praojcowie, wśród nich
Noe, Abraham i

Jakub

. A jak wyglądało pierwsze spotkanie Mojżesza z Bogiem? Przyszły wódz Żydów

zaczynał swą karierę jako wygnaniec z Egiptu, żyjący na pustyni:

background image

23

Gdy Mojżesz pasał trzodę teścia swego Jetry, kapłana Midianitów, pognał raz trzodę poza pustynię
i przybył do góry Bożej, do Horebu. Wtem ukazał mu się anioł Pański w płomieniu ognia ze środka
krzewu; i spojrzał [Mojżesz], a oto krzew płonął ogniem, jednakże krzew nie spłonął. Wtedy rzekł
Mojżesz: Podejdę, aby zobaczyć to wielkie zjawisko (..) Gdy Pan widział, że podchodzi, aby
zobaczyć, zawołał nań Bóg spośród krzewu i rzekł: Mojżeszu! Mojżeszu! A on odpowiedział: Oto
jestem! Wtedy rzekł [Bóg]: Nie zbliżaj się tu! Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym
stoisz, jest ziemią świętą. (...) Wtedy zakrył Mojżesz oblicze swoje, bał się bowiem patrzyć na Boga.

(II Ks. Mojż. 3.1-6)

Mojżesz dostaje wtedy polecenie, by wyprowadził swój lud z egipskiej niewoli. Jahwe przekazuje także
prorokowi kilka magicznych darów, które przydadzą mu się w pertraktacjach z Egipcjanami: uczy go zamieniać
laskę w węża (co wraz z innymi wzmiankami w Biblii jest dla nas poszlaką, iż pierwotnie Jahwe miał wiele
wspólnego nie tylko z ogniem ale i z

wężem

); uczy leczyć trąd, ale i porażać tą chorobą; uczy wreszcie

zamieniać wodę w krew. Jednej tylko rzeczy, o jaką go Mojżesz prosił, Bóg mu odmówił: daru wymowy, jako
że Mojżesz jąkał się - przypadłość dla wodza i polityka wielce niedogodna. Tu jednakże Bóg wolał, aby
Mojżesz radził sobie bez żadnych cudów.

Zauważmy jeszcze, że w przytoczonym fragmencie raz jest mowa, że to Bóg sam zasiadał w płonącym krzewie,
a raz, że tylko Jego anioł. Można się domyślać, że wzmianki o aniołach, czyli "wysłannikach", zostały dodane
później. Podobnie raz jest mowa o aniele, raz o samym Jahwe w relacji z wyjścia Żydów z Egiptu:

I wyruszyli z Sukkot, i rozłożyli się obozem w Etam, na skraju pustyni. A Pan szedł przed nimi w dzień
w słupie obłoku, a w nocy w słupie ognia, aby im świecić, żeby mogli iść dniem i nocą.

(jw. 13.21-22).

Trudno dobitniej wyrazić ideę, iż Jehowa był najzupełniej materialnie opiekunem Izraelitów, służąc im w dzień
jako przewodnik po pustyni, w nocy za źródło światła. I Biblia nie pozostawia wątpliwości, że Bóg w tej roli
występował pod postacią ognia. (A za dnia - dymu.)

Ognisty Bóg wielokrotnie w następnych dniach wspiera swój lud; tak jest przy słynnym przejściu Żydów przez
morze, rozegnane na tę okazję przez sprowadzony przezeń wiatr.

A anioł Boży, który kroczył przed obozem

Izraela, przesunął się i szedł za nimi. I ruszył słup obłoku sprzed oblicza ich i stanął za nimi, tak iż
wsunął się między obóz Egipcjan i obóz Izraela. Z jednej strony obłok był ciemnością, z drugiej zaś
strony rozświetlał noc. I nie zbliżyli się przez całą noc jedni do drugich.

Po czym rano Żydzi przeszli po

dnie suchą stopą, zaś na Egipcjan obruszyły się spiętrzone chwilowo wody.

A nad ranem spojrzał Pan na

wojsko Egipcjan ze słupa ognia i obłoku i wzniecił popłoch w wojsku egipskim.

(jw. 14.19-24)

Wyobrażano więc sobie, że Jahwe w swej ognistej postaci nie tylko płoszył konie Egipcjan, ale i stanął
pomiędzy nimi a Izraelem w charakterze - dosłownie - zasłony dymnej!

I wreszcie przychodzi ów przeuroczysty moment, kiedy Mojżesz przychodzi do Pana, aby odnowić z Nim
Przymierze. Zostaje wezwany na górę Synaj, którą Bóg ogłasza za świętą, czyli naładowaną mocą, tak iż

każdy, kto się dotknie góry, zginie.

(jw. 19.12) Mojżesz każe się ludowi przebrać w nowe szaty i przez trzy

dni "nie dotykać kobiet". A wtedy...

Trzeciego dnia, z nastaniem poranku, pojawiły się grzmoty i

błyskawice, i gęsty obłok nad górą, i donośny głos trąby (...) A góra Synaj cała dymiła, gdyż Pan
zstąpił na nią w ogniu. Jej dym unosił się jak dym z pieca, a cała góra trzęsła się bardzo.

Na tej

skąpanej w ogniu (czyżby wulkanicznej?) górze Bóg wręczył Mojżeszowi tablice Dziesięciu Przykazań.

Tu warto zauważyć, że opowieść o wstąpieniu Mojżesza na Górę Synaj rozpoczynana jest kilkakrotnie
w różnych odmianach, tak jakby spisujący Pismo Święte słuchali nie jednego człowieka, lecz całego tłumu,
z którego każdy chce się przepchnąć z własną wersją wydarzeń. Tak więc w jednych fragmentach mowa jest
o tym, że jeden Mojżesz oglądał Boga (a i to nie ma pewności, gdyż skrywały ich chmury), w innym zaś
miejscu Pismo stwierdza, iż

Wstąpił Mojżesz i Aaron, Nadab i Ahibu, oraz siedemdziesięciu starszych

Izraela na górę. I ujrzeli Boga Izraela, a pod jego stopami jakby twór z płyt szafirowych, błękitny jak
samo niebo.

(jw. 24.9-10) I jeszcze autor tego fragmentu się zastrzega przed wątpiącymi w jego słowa, że owi

mężowie wrócili sprzed oblicza Pana żywi i bez krzywdy. Niewiarygodne - choć sama ta błękitna mandala,
która jakoby otaczała Boga, godna jest najwyższej uwagi badaczy. Najwidoczniej była wśród Żydów "szkoła"
uważająca, że Bóg bardziej jest podobny do Kamienia niż do Ognia, i że Błękit bardziej mu przystoi aniżeli
Czerwień.

background image

24

Jednak kilka zdań później mowa jest znów wyraźnie o tym, że Mojżesz sam (ewentualnie z jednym sługą) udał
się na bożą Górę, a starszyznę odprawił. A wówczas:

...Zamieszkała chwała

19

Pana na górze Synaj (...)

A chwała Pana wyglądała w oczach synów izraelskich jak ogień trawiący na szczycie góry.

(jw. 24.16-

17)

Po zejściu z Góry Mojżesz buduje Przybytek, czyli ceremonialną skrzynię, w której zamieszkuje Bóg, i znowu
ognista natura Jahwe staje się widoczna:

A w dniu, kiedy wzniesiono przybytek, obłok zakrył przybytek nad Namiotem Świadectwa. Od
wieczora zaś aż do rana wyglądał on jak blask ognia nad przybytkiem. Tak było stale: obłok okrywał
go w dzień, w nocy zaś blask ognia.

(IV Ks. Mojż. 9.15-16) Znajdujemy też w Biblii przepis, że na

ołtarzach ofiarnych ogień - podobnie jak w świątyniach Ahuramazdy - ma płonąć nieustannie:

Ogień będzie

stale płonął na ołtarzu i nie wygaśnie.

(II Ks. Mojż. 6.12-13)

Przytoczone cytaty dostatecznie jasno świadczą, iż pierwsi wyznawcy Jahwe, towarzysze Mojżesza, postrzegali
obecność swego Boga i jego energię jako ogień; albo też ogień ze wszystkich żywiołów wydawał im się
najbardziej godny tego, aby na ziemi przybliżać zmysłom widok Boga. Co dowodzi pierwotnego
pokrewieństwa Jehowy z ogniem.

Przypisy

17. "Baga Wazyrka Ahuramazda" - początek inskrypcji króla Persów Kserksesa z Persepolis; "Bóg Wielki

Ahuramazda".

18. Bogowie ucieleśnieni w burzy byli czczeni także przez Sumerów i Semitów z Mezopotamii i ich kult był

rodzimy, nie przyniesiony przez późniejszych przybyszów indoeuropejskich.

19. Chwała Pana: Koncepcję "chwały" Boga, jako czegoś odrębnego od jego właściwej osoby, przejęli

Żydzi, jak wiele innych elementów swojej religii, od Persów. Po staroirańsku słowo na boską chwałę brzmi
chvarena - przypadkowa (a może nieprzypadkowa?) zbieżność brzmienia z polskim.


Eliasz, władca burzy

W historii Eliasza biorą udział trzy osoby: sam prorok Eliasz, Achab król Izraela, i żona króla, główna
przeciwniczka proroka, imieniem Izebel. Kiedy to było? Achab panował w latach około 869-850 przed
Chrystusem, a Eliasz zapewne był jego rówieśnikiem. Co działo się w tej epoce bliżej nas, w Europie? Historia
milczy o tym. Rzym nie był jeszcze założony, grodzisko w naszym Biskupinie zostanie zbudowane dopiero za
sto lat; również Grecy mogli być śmiało w owych czasach uważani za lud mocno zacofany. Cywilizowany
świat ograniczał się wtedy do Egiptu i Mezopotamii, które miały już za sobą dwa tysiące lat pisanej historii.
Gdzieś daleko stamtąd budowali miasta i spisywali czyny bohaterów mieszkańcy Indii i Chin, ale to były
osobne światy, nic nie wiedzące o sobie. Pomiędzy Egiptem a Mezopotamią leżały zaś dwa kraje o prawie tak
samo starej kulturze jak tamte: Syria, oraz Kanaan, nazywany też Palestyną lub Izraelem. Izrael lata swojej
największej świetności miał już za sobą. Kilka pokoleń wcześniej władali nim królowie-mocarze: Dawid i jego
syn Salomon.

20

Teraz kraj rozpadł się na dwa skłócone państewka, południowe i północne, najeżdżali go

wojowniczy sąsiedzi i niepokoili buntownicy.

Eliasz śmiało mógłby uchodzić za takiego buntownika. Był nim rzeczywiście: toczył długą wojnę z Achabem
i Izebel i w końcu wygrał: osadził na tronie człowieka, którego sam wyznaczył na króla. Nie był sam, musiał
mieć za sobą zastępy wiernych i zbrojnych stronników - ale Biblia o nich nie mówi. Jednakże dla autorów
świętych ksiąg żydowskich to Achab jest uzurpatorem, Eliasz zaś - przedstawicielem Prawdy. Bo Eliasz czcił
Jehowę,

21

Achab zaś i Izebel byli wyznawcami Baala.

Wydaje się, że w tej epoce wiara w Boga Jedynego, wyniesiona przez Mojżesza z pustyni Synaju, po pięciuset
latach osłabła i chyliła się ku upadkowi. Królowie Izraela woleli innych bogów, przede wszystkim Baala

background image

25

i Aszerę-Isztar. Byli politeistami jak prawie cały ówczesny cywilizowany świat, uprawiali kulty płodności,
bogactwa i mocy. Przy wierze w Jahwe pozostali tylko prorocy, wędrowni mistycy, kryjący się po pustelniach,
górach i pustyni.

Eliasz był jednym z nich. Co więcej, w oczach późniejszych Żydów i chrześcijan wyrósł na największego
z proroków, niemal równie świętego i zasłużonego jak Mojżesz. Dla nas jednak najciekawszym jest, że kiedy
Biblia mówi o Eliaszu, opowieść ta odrywa się od dotychczasowego stylu i wątku Ksiąg Królewskich,

22

które mają charakter historycznej kroniki, nasyca się cudownościami i zaczyna brzmieć jak baśń albo mit. My,
którzy w Biblii szukamy szmanistycznych wątków, nastawiamy w takich miejscach ucha. A jest o czym
posłuchać.

Postać proroka Eliasza zjawia się na kartach Biblii w dramatycznym momencie, kiedy oto oznajmia on
Achabowi, iż odtąd w Izraelu nie spadnie kropla deszczu, chyba że "na jego - Eliasza - słowo". Achab
oczywiście zrozumiał to tak, że prorok go przeklął - więc Eliasz musiał ratować się ucieczką na pustynne
ziemie na wschód od Jordanu, gdzie władza króla nie sięgała. Tam, nad potokiem Kerit, żywiły go kruki, które
rano i wieczorem przynosiły mu mięso i chleb.

Wzmianka o krukach każe nam z wielką uwagą śledzić tekst Pisma, jako że kruk wcale nie był ulubionym
ptakiem Żydów. Przeciwnie, był ptakiem nieczystym, obłożonym tabu, a więc przeklętym. I chociaż Noe ze
swego statku-arki wypuszczał kruka jako wysłannika, to zawiódł się na nim, gdyż kruk wolał padlinę na ziemi
wynurzonej z potopu, aniżeli powrót do arki. Kruki żywiące Eliasza świadczą o tym, że prorok był dla swoich
współplemieńców postacią niezwykłą, należącą do innego świata. Dalsza lektura utwierdzi nas w tym
przekonaniu.

Po pewnym czasie potok, z którego pił Eliasz, wysechł, bo susza trwała i prorok schronił się w jednym
z miasteczek w Fenicji. Tam zamieszkał u ubogiej wdowy; mieli co jeść, gdyż Eliasz wyczarował garnek
z mąką i bańkę z oliwą, z których nie ubywało pożywienia. Ożywił też synka wdowy, kiedy ten zachorował
i nie dawał już znaku życia. (Pomnażanie pokarmu i wskrzeszanie zmarłych uderzająco przypomina czyny,
z których kilka stuleci później zasłynął Jezus.)

Powoli zbliżamy się do najsłynniejszego dzieła Eliasza. Po trzech latach katastrofalnej suszy, postanawia
(z natchnienia Boga) wyzwać Achaba i jego kapłanów na jedyny w swoim rodzaju pojedynek. Na górze Karmel
każe ustawić dwa ołtarze. Przy jednym z nich czciciele Baala będą składać ofiarę z bydła swemu bóstwu, przy
drugim, samotny Eliasz złoży takąż ofiarę Bogu Jedynemu. Jedni i drudzy wezwą swoich bogów. Ten, który
próśb wysłucha, okaże się prawdziwym Bogiem. Ciekawe, że już nikt nigdy po Eliaszu nie próbował w ten
prosty sposób udowodnić istnienia i mocy swego boga. A wyniki takich eksperymentów mogłyby być nader
interesujące...

Baal nie wysłuchał modłów swych kapłanów, chociaż wołali wielkim głosem, tańczyli wokół ołtarza i rytualnie
kaleczyli swoje ciała ostrzami. Eliasz zaś prawił im różne złośliwości. I tak minął prawie cały dzień, kiedy
Eliasz ułożył wreszcie drwa na stosie, poćwiartował młodego byczka i kazał dla utrudnienia sobie zadania całą
ofiarę, ołtarz i rów wokoło obficie polać wodą. Po czym wypowiedział trzy proste zdania prośby, po których

spadł ogień Pana i strawił ofiarę całopalną, i drwa, i kamienie, i ziemię, a wodę, która była w rowie,
wysuszył.

Próba wypadła jednoznacznie. Jahwe objawił się jako Bóg prawdziwy, Baal skompromitował się. Eliaszowi nie
wystarczyło moralne pokonanie przeciwników: kazał ludowi zabić wszystkich kapłanów Baala nad pobliskim
potokiem Kiszon. (Co jak się zdaje jest wskazówką, że naprawdę rozegrała się wtedy bitwa pomiędzy
wojskiem króla a powstańcami Eliasza. Osiem i pół setki mężczyzn - a tylu było jakoby kapłanów Baala
i Aszery - nie dałoby się przecież pozarzynać bez walki. Zapewne jedna strona i druga przed bitwą podnosiła
się na duchu i straszyła przeciwników odprawiając ceremonie ofiarne i to stało się początkiem legendy
o cudownym ogniu z nieba.)

Kiedy zwycięstwo się dokonało, Eliasz uroczyście zapowiedział Achabowi, że zaraz spadnie deszcz. A niebo
było czyste, ani chmury. I oto po słowach Eliasza znad morza (z wyżyny Karmelu widać Morze Śródziemne)
podniosła się maleńka chmurka, za nią następne, i w końcu lunął upragniony deszcz. Achab rydwanem ruszył

background image

26

do swej niedalekiej stolicy, Eliasz zaś, owładnięty mocą Pana, nagi, tylko z przepaską na biodrach, biegł przed
jego zaprzęgiem aż do bram miasta.

Przyjrzyjmy się jeszcze raz całej opowieści. Eliasz ogłasza zatrzymanie padania deszczu, zatrzymanie
życiodajnego obiegu wody. Nie jest to jego prywatna klątwa

23

- domyślamy się, że to Bóg nałożył taką karę

na kraj Achaba za to, że król odstąpił od prawdziwej wiary i poszedł za bożkami, demonami. Następnie Eliasz
stacza walkę z wrogimi siłami: z kapłanami Baala i z ich fałszywym bóstwem. Walkę tę wygrywa, używając
pioruna. (Rozumiano, że ów "ogień zesłany przez Pana" był piorunem.) Oczywiście, Eliasz nie rzuca gromów
sam: piorun pada, gdyż jego działania są zharmonizowane z wyrokami Boga. Wrogowie, czciciele Baala,
zostają zabici, z niebios zaś pada ulewny deszcz.

Historia Eliasza łudząco przypomina pewien prastary mit. W owej świętej opowieści Bóg Władca Gromu, albo
wysłany przez niego heros, zabija Smoka, który zagrażał ładowi w świecie przez to, że więził wody,
powstrzymywał płynięcie rzek i padanie deszczu. Zwycięstwo Gromowładcy nad Smokiem objawia się na
świecie poprzez padanie wiosennych deszczów, dzięki którym ziemia może wydać plony.

Czyny Eliasza wyglądają jak przeróbka tego mitu.

24

Smokiem są czciciele Baala. Sami oni wprawdzie nie

więżą wód, ale swoim bałwochwalstwem prowokują Boga do słusznego gniewu, do zatrzymania deszczu.
W rolę Gromowładcy wciela się Eliasz. Sam wprawdzie nie bierze pioruna do rąk, ale działa jako istny "miecz
Boży" i jego prawa ręka. Wreszcie różnica jest taka, że piorun z nieba nie razi wroga bezpośrednio, lecz
podpalając ołtarz dowodzi, po czyjej stronie jest prawda. Zemsty zaś na wrogu dopełnia lud podburzony przez
Eliasza. Wynik jest jednak taki sam, jak w oryginalnym micie: na ziemię spada deszcz.

Mit o walce Gromowładcy ze Smokiem był najważniejszą świętą opowieścią ludów indoeuropejskich.
W czasach Eliasza i Achaba Indoeuropejczycy od dawna obecni byli na arenie historii. Ich praojczyzną był
Wielki Step - morze traw na równinach pomiędzy Karpatami, Morzem Czarnym, Kaukazem i Ałtajem.
Odpryski tego ludu wielokrotnie najeżdżały kraje sąsiednie, narzucały im swoją władzę, kolonizowały ościenne
ziemie. Z indoeuropejskiego matecznika wyszli (nie licząc pomniejszych plemion) - Hetyci, Irańczycy,
Indowie, Grecy, Celtowie, Italikowie (przodkowie Rzymian), Germanowie i najpóźniej ze wszystkich -
Słowianie. Spośród wymienionych, Hetyci pierwsi opuścili ojczyste stepy, weszli w styczność ze starymi
cywilizacjami Bliskiego Wschodu i założyli swoje imperium w obecnej Turcji. W czasach Achaba ich miasta
leżały już w gruzach, ale wcześniej ich plemiona osiedlały się również w Kanaanie i były jednym ze
składników, z których uformował się późniejszy naród żydowski, naród wyznawców Jahwe.

Jest znanym zjawiskiem w historii języków, że kiedy dwa ludy wchodzą w ścisłą styczność, a ich języki
mieszają się, wychodzi z tego nowy język, znacznie w porównaniu ze swoimi poprzednikami uproszczony
i łatwiejszy. Tak np. z pomieszania staroangielskiego i francuskiego powstał nowoczesny język angielski.
Z pomieszania angielskiego i dialektów Melanezji powstał jeszcze prostszy język "pidżin-english". Można
zgadywać, że coś podobnego stało się z religiami. Indoeuropejczycy nieśli ze sobą kult męskich, ojcowskich
bogów nieba i burzy, bogów ustanawiających prawo i pokonujących ciemne demony i smoki. Otaczające je
ludy czciły za to Boginie-Matki i służących im Boskich Królów, bóstwa roślin i urodzaju, którzy co roku
umierali i powstawali z martwych. Taka Boginią-Matką była Aszera, zaś zmartwychwstającym bóstwem
urodzaju był Baal. Żydzi znali oba te rodzaje religii. Nie wybrali jednak żadnej z nich, lecz stworzyli własną,
prostszą i surową. Dzięki objawieniom Mojżesza i późniejszych proroków stworzyli religię jednego Boga.

Echa indoeuropejskiego mitu pozostały w opowieści o Eliaszu.

A co działo się dalej z Eliaszem? Gdyby król Achab był sam, pewnie uznałby się za pokonanego przez
proroka. Ale królowa Izebel, jak wszystkie silne kobiety, była nieugięta. Eliasz musiał po raz drugi
uciekać z kraju, daleko na południe, aż na górę Horeb, tę samą, na której Mojżesz otrzymał Prawo od
Boga.

25

W końcu zwyciężył, a "krew Izebel lizały psy".

Eliasz nie umarł jak wszyscy śmiertelnicy. Biblia (Druga Księga Królewska) opowiada, że prorok
został wzięty do nieba. Kiedy szedł nad Jordanem wraz ze swoim uczniem Elizeuszem, nagle zerwała
się burza, i "oto rydwan ognisty i konie ogniste oddzieliły ich od siebie i Eliasz pośród burzy wstąpił

background image

27

do nieba". Znów mamy scenę wypisz wymaluj z indoeuropejskiego mitu, w którym bogowie-władcy
burzy pędzili po przestworzu niebios w ognistych wozach zaprzężonych w płomienne rumaki.

Minęło lat mniej więcej tysiąc dziewięćset i inne już ludy zamieszkiwały ziemię. Religia narodzona
w pustyniach Palestyny i odnowiona przez Chrystusa zawędrowała daleko na północ - nad Dniepr i inne leniwe
rzeki kraju Słowian. Jako rodowici Indoeuropejczycy czcili oni Boga Burzy Smokobójcę, nazywając go
wieloma imionami, z których najlepiej zapamiętano imię Perun. Na miejscu dawnych sanktuariów, świętych
gajów i gór, chrześcijańscy misjonarze budowali kościoły i cerkwie. Czynili tak celowo, aby przejąć dla nowej
religii dawne miejsca mocy. Podobnie postępowali ze świętym czasem: z dniami w roku, które dotąd
poświęcone były pogańskim bóstwom. I tak święto płodności około letniego przesilenia słonecznego (Kupała)
stało się świętem św. Jana Chrzciciela.

Prorok Eliasz zastąpił Peruna. Słowiańskie główne święto Peruna było w połowie lata, tuż przed żniwami.
Eliasza - czyli św. Ilię - czczono w tym samym czasie, 20 lipca. Rychło w wyobraźni ludu obaj herosi zrośli się
w jedną postać: mieszkańca niebios, jeżdżącego ognistym wozem, porażającego smoki i uwalniającego deszcze.
Nasi przodkowie sprzed tysiąca lat bezbłędnie odczytali wspólną strukturę mitów: Eliasza i Peruna.

Przypisy

20. Istnieje pogląd, że świetne państwo Dawida i Salomona nie istniało, było tworem wyobraźni lub raczej

politycznej propagandy czasów późniejszych. Wykopaliska wskazują, że Jerozolimą w czasach Dawida
i Salomona władali władcy zaskakująco skromni.

21. czcił Jahwe... Nawet imię proroka ma "propagandowy" sens: Eliasz, po hebrajsku El-iyahu znaczy

"moim Bogiem jest Jahwe". Niewykluczone, że imię to było przydomkiem politycznym, przybranym
w dorosłym wieku.

22. O Eliaszu piszą: I Księga Królewska 17-19, 21; II Ks. Królewska 1; II Ks. Kronik 21.

23. prywatna klątwa Eliasza... Ale Achab uważa, że tak właśnie jest!

24. Inną, znaną w Polsce, przeróbką tego mitu jest spisana przez Wincentego Kadłubka (i potem w Kronice

Wielkopolskiej) legenda o Smoku Wawelskim. Władca Krakowa, król Krak (lub jego sługa Skuba) uśmierca
Smoka nie piorunem, ale łatwopalną smołą i siarką w skórze zwierzęcej podrzuconą bestii. Smok próbuje się
ratować wypijając rzekę - tu ujawnia się jego zdolność do powstrzymywania wód.

25. uciekać... na górę Horeb. Epizod ten przypomina motyw rozpowszechniony w polskich legendach

herbowych, gdzie heros-założyciel rodu zrazu ponosi klęskę, ale ratuje się ucieczką do lasu, będącego zarazem
zaświatami, siedzibą bogów i duchów przodków, i otrzymawszy od nich pomoc, na nowo, często w nocy
i w pozornie nie sprzyjających warunkach uderza na wroga i tym razem zwycięża. W opowieści o Eliaszu
zamiast lasu występuje pustynia, siedziba Boga. (Patrz M. Cetwiński, M. Derwich, "Herby, legendy, dawne
mity", Wrocław 1989.)

Klątwa nad Wieżą Babel

dopisane jesienią 2000

Wnukowie Noego postanowili zbudować wieżę sięgającą nieba. Jahwe, zaniepokojony tym, że kiedy im się to
uda, to już

nic nie będzie dla nich niemożliwe

(Ks. Rodzaju, XI.6) pokarał ich pomieszaniem języków.

Była to trzecia z wielkich kar, które Stwórca zesłał na ludzkość: pierwszą było wygnanie Prarodziców z raju,
drugą potop, z którego uratował się tylko Noe z rodziną. Ciekawe, że ową klęskę pomieszania języków Dobry
Bóg zesłał wkrótce potem, kiedy po Potopie zapowiedział, że już więcej nie będzie ludzi dręczyć. Czyżby nie
dotrzymał słowa? Dosłownie Jego słowa rozumiejąc - dotrzymał, bowiem Noemu obiecał tylko nie karać
ludzkości drugim potopem; o innych ewentualnych plagach zaś dyplomatycznie nie wspomniał. Dla porządku

background image

28

przypomnijmy jeszcze jedną małą karę, która miała nastąpić jeszcze później. Małą - bo dotyczyła tylko jednej
doliny, a nie całego świata. Chodzi o spalenie ogniem niebieskim Gomory i Sodomy.

Jakie przesłanie niesie opowieść o wieży Babel i czy jest w niej coś aktualnego do dzisiaj? Nie będziemy tu
wdawać się w rozważania, iż była to boska kara za ludzką pychę, że to niby po tej wieży chciano szturmować
niebo materialistycznie, technicznymi środkami. Nie uwierzymy też dosłownemu tekstowi Biblii, gdzie stoi
napisane, że Bóg Jehowa przestraszył się ludzi: że skoro udaje im się wznieść taką wieżę, to "nic nie będzie dla
nich niemożliwe", czyli oto powstanie konkurencja dla boskiej Wszechmocy.

Nie będziemy też śladem Zenona Kosidowskiego zauważać, że najwyraźniej prawzorem Wieży Babel były
babilońskie zikkuraty, "wieże bogów", budowane tak samo jak Wieża Babel z cegieł spajanych smołą. Zaś
akadyjska nazwa Babilonu, bab-ilu, co się wykłada "brama boga", dziwnie w uszach Hebrajczyków
przypominała ich własne słowo balal, czyli "mieszać", co Artur Sandauer zgrabnie tłumaczy na polski
podobnym brzmieniem słowa "bełtać"; więc mogła w ich umysłach powstać fantazja, iż Babilon to w istocie
miasto pomieszanych języków, co zresztą było prawdą w przypadku tej kosmopolitycznej metropolii. Dodajmy
jeszcze, że akadyjski język Babilonu, pokrewny hebrajskiemu, śmieszył zapewne Żydów tak jak czeski śmieszy
Polaków i odwrotnie.

Nas interesuje ewentualny żywy przekaz, jaki mógł być zawarty w tej opowieści; ten przekaz, który sprawił, że
ta naiwna historyjka znalazła się w Świętych Księgach Narodu Żydowskiego, a i dziś zalicza się do najbardziej
w świecie znanych opowieści biblijnych, znanych także tym, którzy Biblii nigdy nie czytali. (Zauważmy też, że
powiedzenia "Wieża Babel" i "pomieszanie języków" należą do zestawu utartych zwrotów językowych
o biblijnym pochodzeniu, podobnie jak "ziemia obiecana", "Sodoma i Gomora" albo "jak Kuba Bogu, tak Bóg
Kubie".)

Możemy bowiem założyć, że mity - a historia Wieży Babel jest mitem w całej okazałości - przemawiają
bezpośrednio do podświadomości, do tego twórczego, ale kapryśnego innego umysłu, który w nas siedzi obok
naszego własnego codziennego poczciwego rozsądku; a bez wsparcia którego ów nasz rozsądek ma krótkie
nogi niby kłamstwo. Mity, co więcej, informują nieświadomy umysł, a więc nadają mu formę, urabiają go,
wdrukowują weń treści, reakcje i zachowania. Więc być może wplecenie Wieży Babel w nie związany
z tematem wywód Genesis - bo fragment ten przerywa genealogię potomków Noego - było nie dość że
celowym, to i chytrym zabiegiem redaktorów Biblii? Albo ich Nieświadomości, doda ktoś, kto będzie chciał ich
usprawiedliwić.

Są w świecie cztery rodzaje stosunku między bogami a ludźmi. Pierwszy jest taki, że bogowie schodzą na
ziemię i pojawiają się w materialnym świecie, zwykle wstępując w ciała wybrańców spośród swoich
wyznawców. Klasycznym przykładem takiej "religii opętania", jak się je czasem nazywa, jest haitańska religia
wudu. A więc tu bóg schodzi do ludzi. W drugim przypadku jest dokładnie odwrotnie: człowiek wstępuje do
świata bóstw i duchów i obcuje z nimi twarzą w twarz, a niekiedy stacza z nimi śmiertelne walki. To
szamanizm, w najdobitniejszej formie znany ludom Syberii. Można wreszcie (to po trzecie) z bogami uprawiać
handel wymienny i tak działo się w większości religii, kiedy składano im ofiary, spodziewając się od nich
w zamian różnych korzyści. Czwarty rodzaj stosunku ludzi i boga, to poddanie się bóstwu, poddanie się woli
bożej, na wzór tego, jak niewolnik poddaje się i służy panu, rezygnując ze swego "ja". Jedna z religii
realizujących ten wzór sama nawet nazwała się "poddaniem się", bo takie właśnie jest znaczenie arabskiego
słowa islam.

Religia starożytnych Żydów z początku była "handlem wymiennym", z nielicznymi wspomnieniami po
szamanizmie, ale od objawień Mojżesza poczynając rozwijała się w kierunku "islamu" czyli poddania się Bogu.
Księgi (Biblię) zaczęto spisywać tuż przed niewolą babilońską i w jej czasie, i były one wyrazem propagandy
idei poddania się Bogu.

Mając to wszystko w przytomności, wróćmy do Wieży Babel.

Budowanie wieży jest działaniem szamańskim. Oczywiście, materialna wieża z cegły, kamienia czy drewna, po
której można wspiąć się w górę w kierunku nieba, jest tylko symbolem i materialną imitacją prawdziwej Drogi
Do Nieba, tej która otwiera się w świecie niematerialnym, w twórczej wyobraźni szamana, jako że tam
szamańskie praktyki odbywają się naprawdę, a tu na ziemi widzimy - jak w jaskini Platona - tylko ich cienie.

background image

29

Szamańskie podróże do nieba odbywają się po linach, niciach, drabinach i kosmicznych Drzewach Sięgających
Niebios. Wieża zaś, jak powiedzieliśmy, jest materialnym obrazem tych pomostów.

Wyobraźmy sobie teraz różne mityczne opowieści o wieżach i ich budowaniu, o sięganiu wieżami w stronę
nieba. Co mógłby zrobić jeden lub drugi bóg widząc, jak z ziemi po wieży w górę wspina się do niego
wycieczka? O czymś takim opowiada pewien współczesny mit, czyli sen (bo dobre sny są także mitami)
pewnej młodej mieszkanki Puław. Śniła ona, że idzie do Częstochowy i wchodzi na wieżę Klasztoru
Jasnogórskiego, a kiedy jest już na szczycie budowli, wysuwa się z nieba i zjeżdża ku niej drabina, po której
ona, wraz z innymi ludźmi, wspina się do Górnego Świata.

26

A więc szamański opiekuńczy bóg pomaga ludziom w ich drodze do nieba i widząc jak wykonali pierwszy
wysiłek, wznosząc wieżę i wchodząc na jej szczyt, czyni gest współdziałający z wysiłkiem ludzi: spuszcza
drabinę. Oczywiście nie jest aż tak nadopiekuńczy, żeby wwieźć ich windą: tak dobrze nie jest; Śniąca z Puław
żali się na swoje otarte do krwi podczas tej wspinaczki dłonie i stopy; droga do nieba wymaga zawsze od ludzi
ogromnego wysiłku i poświęcenia.

Jahwe, widząc Wieżę Babel, robi coś przeciwnego: wpada w złość i karze ludzi mieszając im języki. Pokazuje
wspinaczom do nieba wielką figę!

I to jest właśnie ów tajemny, adresowany do podświadomości mityczny przekaz opowieści o Wieży Babel. Ten
mit odcina szamańską drogę do bogów i do mocy. Mówi wyraźnie: Bóg nie życzy sobie, aby kontaktować się
z nim na wzór szamański, przez podniesienie świadomości na wyższy poziom i stanięcie przed nim w jego
Górnym Świecie. Ale to logiczne: skoro od Mojżesza poprzez reformy Jozjasza i Chilkiasza religia
wyznawców Jahwe szła w kierunku poddania się Bogu, to o żadnych szamańskich praktykach nie mogło być
mowy. Musiał w tekście pisma znaleźć się zapis potępiający te praktyki. Takim zapisem była właśnie opowieść
o pomieszaniu języków na Wieży Babel.

Ale skąd to pomieszanie języków, dlaczego taki rodzaj kary? Czemu Jahwe nie rzucił po prostu pioruna na
śmiałków lub nie spuścił ognia, co zwykł robić? Jaka informacja została tu zaszyfrowana?

Chodzi tu o różnicę miedzy jednością a wielością. Religia poddania się bogu musi być monoteistyczna; bóg ów
musi być jeden i słuszna nauka musi być jedna. (Stąd oczywiście wojny i wzajemna niemożność akceptacji
pomiędzy różnymi monoteizmami.) Szamani za to przemawiają różnymi językami. Opowieści przynoszonych
z wypraw do alternatywnych duchowych światów są niezliczone roje. Szamańsko-pogańskich ceremonii, nauk,
mitów, kosmologii i linii przekazu jest bezlik. I nie może być inaczej, skoro masa indywiduów szturmuje bramy
duchowych światów. A szczery poddańczy monoteista nie mógł widzieć w tym nic innego, jak skutek... kary
boskiej za samowolne wycieczki do niebios.

Na koniec przypomnijmy sobie, jak to z tą Wieżą Babel było:

Byli zaś wszyscy ludzie tego samego języka i mowy tej samej. Gdy zaś ruszyli ze wschodu, znaleźli
kotlinę w ziemi Sinear i tam osiedli. I rzekli jeden do drugiego: "Nuże, weźmy się lepić cegły i wypalać
na palenisku". A była im cegła tyle co głaz, a smoła tyle samo co wapno. I rzekli: "Nuże, zbudujmy
miasto i wieżę, której szczyt sięgnąłby niebios samych, a rozsławimy imię swe, byśmy snadź nie
rozproszyli się po ziemi tam i sam. Zstąpił zaś Bóg, by przyjrzeć się miastu i wieży, które ludzie
zbudowal

i. I rzekł Bóg: "Oto jednym ludem są i język ten sam mają. A toć dopiero początek ich dzieła:

odtąd zaś, cokolwiek zamyślą, nic nie będzie dla nich niemożliwe. Nuże, zstąpmy i zbełtajmy im
języki, by nie rozumieli jeden mowy drugiego". I rozproszył ich Bóg po całym świecie i przestali
budować miasto. Przeto nadano mu imię Babel, bo tu zbełtał Bóg języki wszem ludziom i rozproszył
ich tam i sam po świecie.

(I Mojż. XI 1-9)

Przypisy

26. Cały ten sen i jego omówienie znajdziesz na stronie "

Szamańska Częstochowa

".

background image

30

posłowie

Książkę tę pisałem od wiosny 1996. Jej rozdziały były drukowane w tygodniku "Gwiazdy Mówią";
zamieszczałem je też, jeszcze ciepłe, w mojej internetowej witrynie, w wirtualnym miesięczniku

TARAKA

,

który wtedy właśnie zacząłem wydawać. Próbowałem zainteresować nią zwykłych, papierowych wydawców,
lecz nie mogłem przebić się przez powszechną w takich transakcjach nieufność przedsiębiorcy, który zanim
książkę wyda i sprzeda, ryzykuje własnymi, tak drogimi mu pieniędzmi. Postanowiłem więc rozpowszechniać
"Biblię" w postaci wirtualnej, która swojego czytelnika znajdzie przez Internet.

Zwykle we wstępach i posłowiach jak to, autorzy dziękują różnym osobom, które przyczyniły się do powstania
ich dzieł. Ja też jestem wdzięczny. Komu? Jest to, jako pierwszy, Robert Bly, z którego sławnej książki
"Żelazny Jan" jedno zdanie wbiło mi się w mózg i kazało, bym do niego dopisał ciąg dalszy: że według "Księgi
Rodzaju" ludzkość ma dwóch ojców - a tym drugim, po Bogu, jest Wąż. Dalej Mircea Eliade, który chyba
wszystkie z wymienionych w "Biblii Szamanów" wątków zgłębił i opisał, i zrobił to oczywiście na dużo
wyższym poziomie niż mogłem to zrobić ja, ostatecznie w dziedzinie studiów biblijnych i antropologii kultury
amator i dyletant. Trzeci z wymienionych zainspirował mnie czymś innym niż książka - mianowicie
dyskretnym prowadzeniem. Był nim David Thomson, którego szamańskie warsztaty natchnęły mnie
przekonaniem, że starożytni Żydzi, których wierzeń i kultury dalekim echem jest Biblia, byli równie bliscy
Ziemi, jak dzisiejsi Indianie i inne ludy w głębokim sensie tego słowa autochtoniczne, czyli z własną Ziemią
zrośniętą. Jeden z rozdziałów, ten o dębach w Mamre, dosłownie powstał w mojej głowie na jednym|
z warsztatów Davida, podczas wyprawy po wizje, którą odbyłem pod dębami. Mazowieckimi, nie
kanaanejskimi, ale dąb wszędzie jest dębem... I oczywiście moim Wielkim Mistrzem podczas pisania stale
pozostawał Artur Sandauer, którego genialne okno na Biblię, jakim jest jego książka "Bóg, Szatan, Mesjasz
i...?" jest dla mnie niedościgłym wzorem myślenia o starożytnościach żydowskich i zarazem naszych
korzeniach.

Temat i wątek "Biblii Szamanów" nie został wyczerpany i tej książce daleko jest do końca. Nie poruszyłem
motywu Drzewa Kosmicznego, które rosło w środku Edenu. Więcej dałoby się opowiedzieć o Wygnaniu
z Raju. O Stworzeniu Świata. Nie napisałem nic o Ogniu, którym Jahwe, Bóg Ognia przecież, spalił Sodomę.
Nie wspomniałem o Trzech Gościach odwiedzających Abrahama, którzy mają przecież odpowiedniki
i w chińskiej Księdze Przemian, i w naszej legendzie o Piaście. Bez komentarza pozostawiłem potworną
przygodę, jaką zainscenizował Jahwe Abrahamowi, każąc mu ofiarnie zamordować własnego syna - a jest to
przecież zobowiązanie (klątwa? wyrok?), które wciąż, do dziś ciąży nad potomstwem Izaaka, narodem
żydowskim. Nie pisałem nic o tak jawnym szamaństwie, jakiego się dopuszczał Mojżesz, czyniąc swoje cuda
z wężami i źródłami wody. Przemilczałem wycieczkę Jonasza w wielorybim brzuchu i "wyprawę po moc",
którą Tobiasz odbywał u boku anioła Rafaela. Sprawę obrzezania, niejedzenia świń i nierozlewania krwi...
I wiele innych wątków. Może jeszcze kiedyś do nich wrócę.

A kiedy się czyta Starą, żydowską Biblię, nie sposób nie myśleć też o tej Nowej, chrześcijańskiej. O czynach
Jezusa i o żywotach Jego świętych. Ale to temat na inną książkę. Na razie tylko obmyśliłem dla niej tytuł:
"Kościół szamanów".

I to tyle. Ciekaw jestem, co o tej wirtualnej książce sądzisz. Zawsze możesz do mnie napisać. Oto mój adres:

taraka@taraka.pl

Wojciech Jóźwiak

Milanówek, 3 października 1999


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jóźwiak Wojciech Tarot szamanów
Jóźwiak Wojciech Bogini Inana czyli inny diabeł w tarocie
Jóźwiak Wojciech Znaki zodiaku i ich władcy
Jóźwiak Wojciech Tajemniczy lud Słowianie
Biblia szamanow
Jóźwiak Wojciech To i owo o Tarocie
Jóźwiak Wojciech Trzecie oko (artykuł)
Jóźwiak Wojciech Bogini Inana czyli inny diabeł w Tarocie 2
Jóźwiak Wojciech Enneagram artykuły
Jóźwiak Wojciech Enneagram zdekomponowany
Wojciech Jóźwiak Warsztaty szamańskie (DZIWNE)
Znaki Zodiaku wg.Wojciecha Jóźwiaka, Fascynacje moje małe
Nowy Szamanizm Józwiak
Wojciech Jóźwiak Planety Na Osiach
Wojciech Jóźwiak3(1)
Tematy astrologiczne astrologa Wojciecha Jozwiaka cz 1
Jóźwiak W Warsztaty szamańskie
Enneagram Wojciech Jóźwiak, cz 2

więcej podobnych podstron