Komisarz Brunetti 08 Zgubne srodki Leon Donna

background image
background image

DonnaLeon

ZgubneŚrodki

(FatalRemedies)

Przełożyła:MałgorzataŻbikowska

Diquestotradimento

Chimaisaral’autor?

Tejzdrady

Ktomógłsiędopuścić?

LibrettooperyLaclemenzadiTitoMozarta

Rozdział1

Kobietaweszłanacichy,pustyplac.Polewejstroniemiałazakratowaneokna

banku,pustegoipogrążonegowgłębokimśnie,jakzwyklewewczesnych

godzinachrannych.Zatrzymałasięnaśrodkuplacu,przyżelaznychłańcuchach

background image

otaczającychpomnikDanieleManina,któryoddałżyciezawolnośćmiasta.Jakże

stosowne–pomyślała.

Odwróciłasię,słysząchałaszlewej,leczbyłtotylkostróżnocnyzowczarkiem

niemieckim.Pieswyglądałnazbytmłodegoiprzyjacielskousposobionego,by

uchodzićzapostrachzłodziei.Nawetjeżelistróżazdziwiłaobecnośćkobiety

wśrednimwiekunaplacuotrzeciejpiętnaścienadranem,towcaletegonieokazał.

Obszedłdrzwiwszystkichsklepów,wtykającpodżaluzjeiwzamkipomarańczowe

karteczkinadowód,żeczuwałizastałlokalewnienaruszonymstanie.

Kiedystróżipiessięoddalili,kobietapodeszładowielkiejszklanejwitrynyna

końcuplacu.Przezchwilęstudiowałaprzyklejonedoniejplakaty,informujące

oofertachspecjalnychiotym,żemożnatupłacićkartamiMasterCard,Visa

iAmericanExpress.Zlewegoramieniazdjęłaniebieskąpłóciennątorbę,postawiła

jąnaziemi,poczymschyliłasięiprawąrękąsięgnęładośrodka.Zanimzdążyła

cośwyjąć,usłyszałazaplecamikroki.Cofnęłagwałtownierękęiwyprostowała

się.Bylitopasażerowietramwajuwodnegonumerjeden,któryzatrzymywałsię

przymościeRialtootrzeciejpiętnaście.Czterejmężczyźniikobietaprzeszliprzez

plac,kierującsiędoinnejczęścimiasta.Ichkrokipowolicichły,apotemzastukały

namościewychodzącymnaCalledellaMandola.

Kobietaznówpochyliłasięnadtorbąitymrazemwyjęłazniejsporych

rozmiarówkamień,jedenztych,któreleżałyodlatnabiurkuwjejgabinecie.

PrzywiozłagozwakacjispędzonychnaplażywMaineprzedzgórądziesięciu

laty.Miałwielkośćgrejpfrutaidoskonalesięmieściłwobciągniętejrękawiczką

dłoni.Utkwiwszywnimwzrok,podrzuciłagokilkarazyjaktenisistkaszykująca

siędoserwu.Przeniosłaspojrzeniezkamienianawitrynę,apotemznów

popatrzyłanakamieńicofnęłasięokrok.Odwitrynydzieliłojąokołodwóch

background image

metrów.Stanęładoniejbokiem,lecztak,byniespuszczaćjejzoczu.Uniosła

kamieńnawysokośćgłowy,apotemodchyliłateżdrugąrękę,przypominając

sobie,czegouczyłjąpewnegolatasyn,chcącpokazać,jakrzucająchłopcy.Zdała

sobiesprawę,żeprzynajmniejczęśćjejżyciarozpadniesięnaskutektego,coza

chwilezrobi,zarazjednakodsunęłatęmyśl,uznającjązamelodramatyczną

iegoistyczną.

Wyrzuciłaramięprzedsiebiepłynnymruchem,wkładającwtocałąswojąsiłę,

iwypuściłakamieńzdłoni,poczymzrobiłakrokwprzóddlautrzymania

równowagi.Tozmusiłojądopochyleniagłowy,dziękiczemukawałki

rozpryskującegosięszkłazatrzymałysięwewłosach,nieraniąctwarzy.

Kamieńmusiałtrafićnajakąśskazęwszkle,bozamiastwybićdziurępodobnej

jakonwielkości,utworzyłtrójkątowysokościdwóchmetrówiprawietakiejsamej

podstawie.Odczekała,aższkłoprzestaniesięsypać,jednakwtejsamejchwili

wpomieszczeniunatyłachbiurawłączyłsięalarm,przerywającciszęnocną

ostrym,płaczliwymsygnałem.Kobietawyprostowałasię,powyjmowałakawałki

szkła,którewbiłysięwmateriałpłaszcza,ipotrząsnęłamocnogłową,nawypadek

gdybyitamutkwiłyodłamki.Potemzarzuciłatorbęnaramięinaglepoczuła,że

kolanasiępodniąuginają.Przysiadławięcnajednymzesłupkówpołączonych

żelaznymiłańcuchami.

Dopieroterazuzmysłowiłasobie,jakwielkąwybiładziurę.Natyledużą,by

mógłprzejśćprzezniączłowiek.Rozbiegałysięodniejdrobne,przypominające

pajęczynępęknięcia.Szkłowokółotworustraciłoprzejrzystośćiwyglądałojak

mleczne,leczostre,wygiętedowewnątrzkońcówkiniestałysięprzeztomniej

groźne.

Zaplecamikobiety,wmieszkaniunagórze,nalewoodbanku,zapaliłosię

background image

światło,apotemrozjaśniłosięoknotużnadciąglewyjącymalarmem.Mijały

minuty,leczkobietaprzyjmowałatozdziwnąobojętnością.Cobędzie,tobędzie,

prędzejczypóźniejzjawisiętupolicja.Martwiłjątylkohałas,któryzakłócał

spokójnocny.Leczotoprzecieżchodziło–ozburzeniespokoju.

Rozwarłysięokienniceipojawiłysięwnichtrzygłowy,bypochwilizniknąć.

Wkolejnychoknachrozbłysłyświatła.Niesposóbbyłospać,gdyzawodzącyalarm

ogłaszał,żewmieściepopełnionoprzestępstwo.Pojakichśdziesięciuminutachna

placwbieglidwajpolicjanci,jedenzpistoletemwręku.Tenuzbrojonyzatrzymał

sięprzywybitejwszybiedziurze.

–Ktokolwiekjestwśrodku,wychodzić!–zawołał.–Policja!

Nicsięniestało.Alarmnadalwył.Policjantpowtórzyłwezwanie,akiedynie

otrzymałodpowiedzi,zwróciłsiędopartnera,którywzruszyłramionamiipokręcił

głową.Policjantschowałbrońizbliżyłsiędowitryny.Piętrowyżejotworzyłosię

okno.

–Niemożeciewyłączyćtegocholerstwa?–zapytałgniewnygłos.–Chciałbym

jeszczepospać.

Drugipolicjantpodszedłdokolegiiobajzajrzeliprzezdziurę.Potemten

pierwszykopnąłostrekawałkiszkła,stercząceniebezpiecznieudołuwitryny.Obaj

weszlidośrodkaizniknęliwciemności.Mijałyminutyinicsięniedziało.Po

pewnymczasiealarmnatyłachucichł.

Policjanciwrócilidopomieszczeniaodfrontu.Jedenznichoświetlałsobie

drogęlatarką.Rozejrzelisiępobiurze,bysprawdzić,czynicniezginęłoiczy

czegośniezniszczono,potemwyszliprzezdziuręnaplac.Dopierowówczas

spostrzeglisiedzącąnakamiennymsłupkukobietę.

Podszedłdoniejten,którywyciągnąłbroń.

background image

Signora,widziałapani,cotusięstało?

–Tak.

–Ktotozrobił?

Słyszącpytaniakolegi,drugipolicjantpodszedłdonich,zadowolony,żetak

łatwoznaleźliświadkazdarzenia.Dziękitemuniebędąmusielichodzićoddrzwi

dodrzwi,zadawaćpytańanispisywaćzeznań.Zamiaststaćnazimnie,wrócądo

cieplejkomendyinapisząraport.

–Ktotobył?–powtórzyłpytaniepierwszypolicjant.

–Ktośrzuciłkamieniemwwitrynę–odpowiedziałakobieta.

–Jakwyglądałtenczłowiek?

–Toniebyłmężczyzna.

–Kobieta?–zdziwiłsiędrugi.

Miałaochotęspytać,czyjestjeszczejakaśinnamożliwość,leczsię

powstrzymała.Żadnychżartów,dopókiniezałatwiwszystkiegodokońca.

–Tak,kobieta.

Pierwszyzmierzyłdrugiegoostrymspojrzeniemikontynuowałprzesłuchanie.

–Jakonawyglądała?

–Okołoczterdziestulat,jasnewłosydoramion.

Kobietamiałachustkęnagłowie,policjantniewidziałwięckolorujejwłosów.

–Jakbyłaubrana?–spytał.

–Brązowypłaszcz,brązowebuty.

Popatrzyłnajejpłaszczibuty.

–Toniesążarty,signora.Chcemywiedzieć,jakonawyglądała.

Spojrzałamuprostowoczy.Wświetleulicznychlamppolicjantdostrzegłbłysk

gniewu.

background image

–Jawcalenieżartuję.Jużpowiedziałam,jakonawyglądała.

–Alepaniopisałasiebie,signora.

Porazkolejnywewnętrznygłospowstrzymałjąprzedmelodramatyczną

odpowiedziąwrodzaju:„Sampantoprzyznał”.Zamiasttegoskinęłajedynie

głową.

–Panitozrobiła?–spytałpierwszyznieskrywanymzdumieniemwgłosie.

Ponowniekiwnęłagłową.

–Rzuciłapanikamieniemwwitrynę?–chciałsięupewnićdrugi.

Skinęłagłowąporaztrzeci.

Policjanciodeszlinabok,takbyichniesłyszała,leczniespuszczalizniejoczu.

Nachylilisiękusobieichwilęrozmawialiprzyciszonymigłosami,poczymjeden

znichwyciągnąłtelefonkomórkowyipołączyłsięzkomendą.Wtymmomencie

nadichgłowamiotworzyłosięokno,ktośprzezniewyjrzał,leczzarazzniknął,

aoknozamknęłosięztrzaskiem.

Funkcjonariuszrozmawiałkilkaminutprzeztelefon,zdającrelację

iinformując,żemająjużsprawcęzdarzenia.Kiedyoficerdyżurnypowiedział,

żebyprzyprowadziligonakomendę,policjantniesprostowałpolecenia.Wyłączył

telefonischowałdokieszenimunduru.

–Danielikazałmijąprzyprowadzić–poinformowałkolegę.

–Toznaczy,żejamamtuzostać?–spytałdrugi,niekryjącirytacji,żebędzie

musiałsterczećnazimnie.

–Możeszzaczekaćwśrodku.Danielidzwoniwłaśniedowłaściciela.Chyba

gdzieśtumieszkaniedaleko.–Podałkoledzetelefonkomórkowy.–Zadzwoń,

jeżelisięniepokaże.

Policjantwziąłkomórkę,rezygnujączdalszychprotestów.

background image

–Dobrze,zaczekamtu.Alenastępnymrazemtojadoprowadzam

zatrzymanego.

Jegopartneruśmiechnąłsięikiwnąłgłową.Wpełnejzgodziepodeszlido

kobiety,któraprzezcałyczassiedziałanakamiennymsłupku,wpatrującsię

wrozbitąwitrynęirozsypanewokółkawałkiszkła.

–Proszęiśćzemną–powiedziałpierwszypolicjant.Bezsłowawstałaze

słupkairuszyławstronęwąskiejuliczki,biegnącejnalewoodrozbitejwitryny.

Żadenzpolicjantówniezwróciłuwaginato,żewiedziała,którędyprowadzi

najkrótszadrogadokomendy.

Dotarciedoniejzajęłoimdziesięćminut.Wtymczasieniezamienilizesobą

anijednegosłowa.MinęliuśpionyPiazzaSanMarcoiskręciliwzaułek

prowadzącynabulwarSanLorenzo.Gdybynapotkanipodrodzenieliczni

przechodnieprzyjrzelisięimuważniej,zobaczylibyatrakcyjną,eleganckąkobietę

wtowarzystwiepolicjanta.Ichobecnośćnaulicyoczwartejnadranemmogła

wydawaćsiędziwna–możeokradzionojejmieszkanielubwezwanojądo

komendyzpowodudziecka,którecośprzeskrobało.

Niktnanichnieczekałprzeddrzwiami,policjantmusiałwięckilkarazy

zadzwonić.Wkońcuwokniedyżurkipojawiłasięzaspanatwarzmłodego

policjanta.Dyżurnycofnąłsięnaichwidok,leczzarazpodbiegłdodrzwi,

wkładającpodrodzemundur.

–Niktmnienieuprzedził,żeprzyjdziesz,Ruberti–powiedziałtonem

przeprosin.

Tenzbyłgomilczeniemiodesłałzpowrotemdołóżka.Pamiętał,jaktojestbyć

nowymnasłużbieizostaćwyrwanymzgłębokiegosnu.

Poprowadziłkobietęnapierwszepiętrodopokojumundurowych.Otworzył

background image

przedniądrzwi,zaczekał,ażwejdzie,poczymsamwszedłizająłmiejsceza

biurkiem.Otworzyłjednązszuflad,wyjąłgrubyblokzkwestionariuszami,cisnął

gonablat,wreszciedałznakkobiecie,byusiadła.

Rozpięłapłaszczizajęłamiejscenawprostniego.Tymczasempolicjantwziął

siędowypełnianiaformularza:odnotowałdatę,godzinę,swojenazwiskoistopień.

Kiedydotarłdorubryki„przestępstwo”,zawahałsięiwpisał„wandalizm”.

Uniósłwzrokiporazpierwszyprzyjrzałsięuważniekobiecie.Zaskoczyłogo

to,cozobaczył;jejubiór,włosy,nawetsposóbsiedzenia–wszystkotoświadczyło

opewnościsiebie,jakądająpieniądze,itoduże.Obytoniebyławariatka–

pomyślał.

–Czymapanijakiśdowódtożsamości,signora?

Kiwnęłagłowąisięgnęładotorby.Nawetmuprzezmyślnieprzeszło,że

kobieta,którąwłaśniearesztował,możewyciągnąćjakiśniebezpiecznyprzedmiot.

Pochwiliwyjęłazeskórzanegoportfelabeżowydowódosobisty,otworzyłago

ipołożyłanabiurkuprzedpolicjantem.

Popatrzyłnazdjęcie,pomyślał,żezrobionojepewniedawno,gdybyła

prawdziwąpięknością,poczymodczytałnazwisko.

–PaolaBrunetti?–spytałznieukrywanymzaskoczeniem.

Skinęłagłową.

–Chryste,panijestżonąBrunettiego!

Rozdział2

Telefonzadzwonił,gdyBrunettileżałnaplaży,osłaniającrękąoczyprzed

piaskiemwzbijanymprzeztańczącehipopotamy.Oczywiściedziałosięto

wkrainiesnów:plażabyławynikiemgwałtownejkłótni,doktórejdoszłomiędzy

nimaPaoląkilkagodzintemu,hipopotamyzapewnemiałypowstrzymaćgoprzed

background image

ucieczkądosalonu,gdzieChiaraoglądaładrugiepizodFantazji.

DopieroposzóstymsygnaleBrunettizorientowałsię,cotozadźwięk,isięgnął

posłuchawkę.

–Tak?–spytałniezbytprzytomnie.Spałniespokojnie,cozdarzałosięzawsze,

gdypokłóciłsięzPaolą.

–CommissarioBrunetti?–spytałmęskigłos.

Unmomento–powiedział.

Odłożyłsłuchawkę,zapaliłświatło,przekręciłsięnaplecy,nasunąłkołdręna

ramię,poczymsprawdził,czynieściągnąłjejzPaoli,leczmiejsceżonybyło

puste.Pewnieposzładołazienkilubzeszładokuchninapićsięwodyczygorącego

mlekazmiodem,jeżeliichkłótniawciążtkwiłajejwgłowietakjakjemu.

Przeprosiją,gdywrócidosypialni,zato,copowiedział,izatentelefon,chociaż

jejnieobudził.

Ponowniesięgnąłposłuchawkę.

–Tak,ocochodzi?–spytał,opadającnapoduszkiznadzieją,żetoniektoś

zkomendyzinformacjąonowejzbrodni.

–Mamypańskążonę,commissario.

Poczułnaglezupełnąpustkęwgłowie.Takzwyklemówiliporywacze,leczco

znaczyłzwrotcommissario?

–Słucham?–powiedział,gdymózgznowuzacząłfunkcjonować.

–Mamypańskążonę–powtórzyłgłos.

–Ktomówi?–zapytałniecierpliwymtonem.

–Ruberti,commissario.Jestemwkomendzie.–Zapadłacisza,poczym

mężczyznadodał:–MiałemnocnydyżurzBellinim.

–Cośmówiłeśomojejżonie?–spytałBrunetti,któregonieobchodziło,gdzie

background image

onisąaniktomanocnydyżur.

–Tak,commissario.Toznaczyjajestemwkomendzie,aBellininaCampo

Manin.

Brunettizamknąłoczyiwsłuchałsięwodgłosydomu.Panowałakompletna

cisza.

–Coonatamrobi,Ruberti?

–Aresztowaliśmyją–odpowiedziałRubertipodłuższejprzerwie.–Toznaczy

przyprowadziłempańskążonętutaj–dodał,gdyBrunettimilczał.–Niezostała

jeszczearesztowana.

–Dajmijądotelefonu–poleciłBrunetti.

Trochęodczekał,zanimusłyszałgłosPaoli.

–Ciao,Guido.

–Naprawdęjesteśwkomendzie?–spytał.

–Tak.

–Więczrobiłaśto?

–Mówiłamci,żezrobię–odparłaPaola.

Brunettizamknąłoczyinerwowowyprostowałramię.Pochwiliznów

przyłożyłsłuchawkędoucha.

–Powiedzmu,żebędętamzapiętnaścieminut.Pozatymnicniemów

iniczegoniepodpisuj.

Nieczekającnaodpowiedź,odłożyłsłuchawkęiwstałzłóżka.

Ubrałsię,zszedłdokuchniizostawiłdzieciomkartkęzinformacją,żemusieli

zmatkąwyjśćiwkrótcewrócą.Opuściłmieszkanie,zamknąłcichodrzwi

iostrożnieniczymzłodziejzszedłposchodach.

Naulicyskręciłwprawoiruszyłniemalbiegiem,czując,jakpłonąwnimzłość

background image

istrach.Zewzrokiemwbitymwziemięminąłpustyrynekiprzeszedłprzezmost

Rialto.Przypomniałsobiejejgniewipasję,zjakąuderzyładłoniąwstół,

wprawiającwdrżenietalerzeiprzewracającbutelkęzczerwonymwinem.Patrzył,

jakwinowsiąkawobrus,izastanawiałsię,czemutasprawatakjąrozwścieczyła.

Zarównowtedy,jakiterazmiałpewność,żecokolwiekzrobiła,działałapod

wpływemtegowłaśniegniewu.Dziwiłsięwszakżetakgwałtownejreakcjinacoś,

cowydarzyłosiędalekostąd.Wciąguwielulatmałżeństwazdążyłprzywyknąćdo

jejwybuchówwściekłościiprzekonaćsię,żekażdaniesprawiedliwość,urzędnicza,

politycznaczyteżspołeczna,byławstanieprzyprawićjąoatakgniewu.Nigdy

jednakniepotrafiłprzewidzieć,kiedyposuniesiętakdaleko,żeniebędziemogła

nadsobązapanować.

IdącprzezCampoSantaMariaFormosa,przypomniałsobie,cowówczas

powiedziała,niezważającnaostrzeżenia,żedziecisłuchają,iniebaczącna

zaskoczenie,malującesięnajegotwarzy.

–Todlatego,żejesteśmężczyzną–syknęłazezłością.–Trzebasprawić,żeby

drogozatozapłacili–dodała.–Wprzeciwnymraziedalejbędątakrobić.Nie

dbamoto,czytojestlegalne,czynie–oznajmiłanakoniec.–To,corobią,jestzłe

iktośmusiichpowstrzymać.

JakzwyklewtakichwypadkachBrunettizlekceważyłjejwybuchgniewu,

apotemzapowiedź–amożegroźbę–żesamasiętymzajmie.Noiproszę,trzydni

późniejskręcałnabulwarSanLorenzo,zmierzającdokomendy,gdziesiedziała

Paola,aresztowanazaprzestępstwo,októrymuprzedzała.

Wpuściłgomłodypolicjant,salutującsłużbiście.Brunettiniezwróciłnaniego

uwagi,tylkoszybkowszedłnaschody.Pokonywałpodwastopnienaraz,aż

wreszcieotworzyłdrzwidopokojumundurowych.Rubertisiedziałzabiurkiem,

background image

aPaolanawprostniego.

Rubertiwstałizasalutował.BrunettiskinąłgłowąispojrzałnaPaolę.Ichoczy

sięspotkały,leczkomisarznieodezwałsięsłowem,DałznakRubertiemu,by

usiadł,poczymkazałmuopowiedzieć,cozaszło.

–Przedgodzinąotrzymaliśmywezwanie.NaCampoManinwłączyłsięalarm,

poszliśmywięczBellinimtosprawdzić.

–Napiechotę?

–Tak.

Rubertizamilkł,więcBrunettidatznak,żebykontynuował.

–Kiedytamdotarliśmy,zobaczyliśmy,żewitrynajestrozbita,aalarmwyjejak

szalony.

–Skąddochodził?–spytałkomisarz,chociażwiedział.

–Zpokojunazapleczu.

–Tak,alecotamjest?

–Biuropodróży,commissario.

RubertiponownieumilkłiBrunettimusiałgoponaglić.

–Cobyłopotem?

–Weszliśmydośrodkaiwyłączyliśmyprąd.Byalarmprzestałwyć–wyjaśnił

niepotrzebnie.–Kiedystamtądwyszliśmy,zobaczyliśmykobietę,którajakbyna

nasczekała.Zapytaliśmyją,czywie,cotusięstało.–Spojrzałnabiurko,następnie

przeniósłwzroknaBrunettiego,apotemnaPaolę.Ponieważżadneznichsięnie

odezwało,podjąłrelację:–Powiedziała,żewie,ktotozrobił,akiedypoprosiliśmy,

żebygoopisała,oznajmiła,żetobyłakobieta.

Umilkł,popatrzyłnanich,leczobojenadalmilczeli.

–Potem,gdypoprosiliśmy,żebyopisałatękobietę,opisałasiebie,akiedy

background image

zwróciłemnatouwagę,odparła,żeonatozrobiła.Rozbiłaszybę.Właściwieto

tegoniepowiedziała–dodałpochwilinamysłu.–Leczskinęłagłową,gdy

spytałem,czytozrobiła.

BrunettiusiadłnakrześleobokPaoliizłożyłręcenabiurku.

–GdziejestBellini?–spytał.

–Zostałtam.Czekanawłaściciela.

–Jakdługojużtamjest?

Rubertispojrzałnazegarek.

–Ponadpólgodziny.

–Maprzysobietelefon?

–Tak.

–Tozadzwońdoniego–poleciłkomisarz.

Rubertiprzysunąłsobietelefon,leczzanimzdążyłwystukaćnumer,usłyszeli

krokinaschodachidopokojuwszedłBellini.ZasalutowałnawidokBrunettiego,

leczniebyłwstanieukryćzdziwienia,żewidzigootakniezwykłejporze.

Buondi,Bellini–powiedziałBrunetti.

Buondi,commissario–odrzekłpolicjantispojrzałnaRubertiego,jakby

pytał,ocotuchodzi.

Rubertinieznaczniewzruszyłramionami.

Brunettisięgnąłpoblokzformularzami.ZobaczyłschludnepismoRubertiego,

datęiczaspopełnieniaprzestępstwa,nazwiskofunkcjonariuszaiokreślenie

przestępstwa.Nicwięcejniebyłozapisane,aniwmiejscu,gdziepowinnosię

znaleźćnazwiskoaresztowanego,aniteżwrubryce„przesłuchanie”.

–Copowiedziałamojażona?

–Jużmówiłem,żewłaściwieniczegoniepowiedziała.Tylkoskinęłagłową,

background image

kiedyspytałem,czyonatozrobiła–wyjaśniłRuberti,poczymdodałcommissario,

żebystłumićcichegwizdnięcie,jakiewydobyłosięzustpartnera.

–Musieliścieźlejązrozumieć,Ruberti–podsumowałBrunetti.

Paolapochyliłasięwprzód,jakbychciałacośpowiedzieć,leczonpołożyłdłoń

naformularzuizmiąłgowciasnąkulkę.

Rubertiprzypomniałsobieswojepoczątki,gdyjakomłodyfunkcjonariusz

padałzniewyspaniaipociłsięzestrachu,akomisarzprzymykałokonabłędy

ichwilesłabościnowicjusza.

–Tak,commissario,możliwe,żeźlepaniązrozumiałem–odpowiedział,po

czymspojrzałnaBelliniego,którykiwnąłgłową,niebardzorozumiejąc,oco

chodzi,wiedzącjednak,copowinienzrobić.

–Dobrze–rzekiBrunettiiwstał.Zmiętąkulkępapieruwsunąłdokieszeni

płaszcza.–Zabioręterazżonędodomu.

RubertirównieżwstałipodszedłdoBelliniego.

–Namiejscujestterazwłaściciel,commissario–poinformowałBellini.

–Powiedziałeśmucoś?–spytałBrunetti.

–Nie.Tylkoto,żeRubertiposzedłdokomendy.

Brunettikiwnąłgłową.DałznakPaoli,nawetjejniedotykając.Wstałazfotela,

leczniepodeszładomęża.

–Wtakimraziedobranoc,panowie.Zobaczymysięrano.

Obajfunkcjonariuszezasalutowali.Brunettimachnąłręką,poczymcofnąłsię,

byprzepuścićPaolę.Wyszłapierwsza,onzanią.Zamknąłdrzwiiobojezeszli,

jednozadrugim,poschodach.Dyżurnypolicjantotworzyłimdrzwi.SkinąłPaoli

głową,chociażniemiałpojęcia,kimjest,izasalutowałprzełożonemu.

Rozdział3

background image

ZadrzwiamikomendyBrunettiskręciłwlewo,wpierwsząprzecznicę.Tu

przystanął,zaczekałnaPaolęirazemwmilczeniuruszylipustąuliczką.Nogi

automatycznieniosłyichwstronędomu.

KiedyskręciliwSalizzadaSanLio,komisarzzdołałwreszciewydobyćzsiebie

głos.

–Zostawiłemdzieciomwiadomość–powiedział.–Nawypadekgdybysię

obudziły.

Paolakiwnęłagłową,leczonunikałjejwzroku,więctegoniezauważył.

–Niechciałem,żebyChiarasięmartwiła–dodał.Uświadomiłsobie,żemógł

zrobićprzykrośćPaoli,leczwcalesięnieprzejął.

–Niepomyślałamotym–stwierdziła.

PrzejściempodziemnymdotarlinaCampoSanBartolomeozpomnikiem

uśmiechniętegoGoldoniego.Uśmiechposąguwydawałsięzupełnienienamiejscu.

Brunettispojrzałnazegar.Dochodziłapiąta:zbytpóźno,bysiępołożyć,leczzbyt

wcześnie,byiśćdopracy.Czymwypełnićtenczas?Spojrzałwlewo,alewszystkie

barybyłyjeszczezamknięte.Rozpaczliwietęskniłzakawą,którapozwoliłaby

oderwaćmyśliodtejsprawy.

ZamostemRialtoskręciliwlewo,potemwprawo,doprzejściapodziemnego

biegnącegowzdłużRugadegliOrefici.Wpołowiedroginapotkaliotwartybar

iweszlidośrodka.Naladziepiętrzyłsięstosświeżychdrożdżówek,owiniętych

jeszczewpapier.Brunettizamówiłdwiekawyzekspresuizignorowałbułeczki.

Paolanawetichniezauważyła.

Kiedybarmanpostawiłprzedniminapełnionefiliżanki,komisarzwsypałdo

nichcukieripodsunąłjednąPaoli.Barmanprzeszedłnadrugikoniecbaruizaczął

układaćdrożdżówkiwoszklonejgablocie.

background image

–Nowięc?–spytałBrunetti.

Paolaupiłałykkawyidosypałajeszczepółłyżeczkicukru.

–Mówiłamci,żetozrobię.

–Nietaktobrzmiało.

–Ajak?

–Powiedziałaś,żekażdypowinientozrobić.

–Bokażdypowinientozrobić–odpowiedziała,leczwjejgłosieniebyłojuż

dawnegogniewu.

–Niesądziłem,żemówiłaśwłaśnieotym.

Brunettizrobiłrękąobszernygest,obejmującytowszystko,cosięstało,zanim

tuweszli.

Paolaodstawiłafiliżankęnaspodeczekiporazpierwszyspojrzałamuwoczy.

–Guido,możemyporozmawiać?

Chciałpowiedzieć,żeprzecieżtorobią,leczdomyślającsięjejreakcji,skinął

tylkogłową.

–Trzydnitemuuświadomiłamci,coonirobią.Atyodpowiedziałeś,żeniema

wtymniczegonielegalnego–dodała,zanimzdążyłjejprzerwać.–Żejakobiuro

podróżymajądotegoprawo.

Brunettikiwnąłgłową,akiedypodszedłdonichbarman,dałznakręką,żechce

jeszczedwiekawy.

–Aletoniejestwporządku–ciągnęłaPaola,gdybarmanwróciłdoekspresu.–

Obojeotymwiemy.Organizowaniedlabogatychiśredniozamożnychmężczyzn

wyjazdówdoTajlandiiinaFilipiny,bymoglitamgwałcićdziesięcioletnie

dziewczynki,toodrażającyproceder.–Uniosładłoń,zanimzdążyłcośpowiedzieć.

–Wiem,żeterazjestzabroniony.Aleczykogośzatoaresztowanoalboskazano?

background image

Doskonalewiesz,żewystarczyzmienićtreśćreklam,byinteresstałsięlegalny.

„Dyskretnaobsługahotelowa.Miłetowarzystwo”.Niemówmi,żeniewiesz,co

sięzatymkryje.Chodziwciążotosamo.Itowłaśniejestodrażające.

Brunettimilczał.Kelnerprzyniósłkolejnedwiekawyizabrałpustefiliżanki.

Drzwibaruotworzyłysięiweszłodwóchkrzepkichmężczyzn,wpuszczającdo

środkapodmuchwilgotnegopowietrza.Barmannatychmiastdonichpodszedł.

–Powiedziałamciwtedy,żetoniejestwporządkuitrzebaichpowstrzymać–

zakończyłaPaola.

–Myślisz,żemożeszichpowstrzymać?–spytałBrunetti.

–Tak.Niejajedna–dodałaprędko–inietylkotu,wWenecji,rozbijając

szybębiurapodróżynaCampoManin.LeczgdybywszystkiekobietyweWłoszech

wyszływnocyzkamieniamiirozbiłyszybywszystkichbiurpodróży,które

organizujątakiewycieczki,tojużwkrótceniktbyichnieorganizował,prawda?

–Czytopytanieretoryczne,czyoczekujesznanieodpowiedzi?

–Oczekujęodpowiedzi.

Tymrazemtoonawsypałacukierdofiliżanek.

Brunettiwypiłnajpierwkawę.

–Niemożesztegorobić,Paolo–powiedział.–Niemożeszrozbijaćszyb

wbiurachlubsklepach,którerobiącoś,czegotwoimzdaniemrobićniepowinny,

lubsprzedającoś,cobudzitwójprotest.Pamiętasz,jakKościółchciałzakazać

sprzedażyśrodkówantykoncepcyjnych?–spytał,zanimzdążyłasięodezwać.–

Pamiętasz,jakwówczaszareagowałaś?Jeżelinie,tociprzypomnę:taksamojak

teraz.Rozpoczęłaśkrucjatęprzeciwzłu.Tymrazemjednakstanęłaśpodrugiej

stronie,przeciwludziom,którzy,jaksamamówisz,mająprawotorobić,ichcesz

ichpowstrzymaćprzedrobieniemtego,cowedługciebiejestzłe.

background image

Poczułnarastającygniew,któryogarnąłgozarazpoprzebudzeniu,szedłznim

przezmiastoitowarzyszyłmuwtymcichymbarze.

–Ciągletosamo–podjąłnanowo.–Uznajesz,nieliczącsięznikim

izniczym,żecośjestzłe,apotemuzurpujeszsobieprawodobyciajedyną

sprawiedliwą,którajestwstaniesiętemuprzeciwstawić,botylkoonaznaprawdę.

Sądził,żePaolasięterazodezwie,leczonauparciemilczała.

–Itojestnajlepszyprzykład–ciągnąłdalej.–Czegotychcesz?Zdjęciana

pierwszejstronie„Gazzettino”wgloriiobrończynidzieci?

Siląwolipowstrzymałsięprzeddalsząprzemową,sięgnąłdokieszeni,podszedł

dokelneraizapłaciłzakawę.Potemotworzyłdrzwibaruizaczekałnażonę.

NaulicyPaolaskręciławlewo,leczzatrzymałasiępokilkukrokach

izaczekałananiego.

–Czynaprawdętaktowidzisz?Żechcęjedynieprzyciągnąćuwagęipokazać,

jakajestemważna?

Minąłją,nieodpowiadającnapytanie.

–Naprawdętakmyślisz,Guido?!–zawołałazanim,porazpierwszy

podnoszącglos.

Przystanąłiodwróciłsiędoniej.Zajejplecamizauważyłczłowiekazwózkiem

wypełnionymgazetamiipismami.Zaczekał,ażichminie.

–Częściowo–odparł.

–Toznaczy?

–Niewiem.Nieumiemtegookreślić.

–Uważasz,żedlategotorobię?

Irytacjapchnęłagodoudzieleniaodpowiedzi.

–Dlaczegotyzewszystkiegorobisztakąsprawę,Paolo?Dlaczegowszystko,

background image

corobisz,czytaszczymówisz,anawetnosiszijesz,musimiećtakieznaczenie?

Przezdłuższyczaspatrzyłananiegowmilczeniu,poczymspuściłagłowę

iruszyławstronędomu.Dogoniłją.

–Cotonibymiałoznaczyć?

–Cotakiego?

–Tospojrzenie.

Zatrzymałasięipopatrzyłananiego.

–Czasamirozmyślam,gdziesiępodziałmężczyzna,któregopoślubiłam.

–Acotozkoleimaznaczyć?

–Toznaczy,żekiedywychodziłamzaciebie,wierzyłeśwewszystkiete

rzeczy,zktórychsięterazwyśmiewasz.Takiejaksprawiedliwośćicojest

właściwe,ijakdecydować,cojestwłaściwe.

–Nadalwniewierzę–zaprotestował.

–Terazwierzyszwprawo,Guido–odrzekłałagodnymtonem,jakbymówiła

dodziecka.

–Iotowłaśniechodzi!–Podniósłgłos,ignorującmijającychichludzi.

Zbliżałasięgodzinaotwarciaprzystani.–Zrobiłaścoś,corzeczywiścieuważamza

głupieczyhaniebne.Nalitośćboską,jestemprzecieżpolicjantem!Cóżjeszcze

mamrobićpozaprzestrzeganiemiegzekwowaniemprawa?

Całyażgotowałsięzwściekłości,byłbowiemprzekonany,żeonaumniejsza

ilekceważyjegopracę.

–TodlaczegookłamałeśRubertiego?–spytała.

Gniewsięulotnił.

–Nieokłamałemgo.

–Powiedziałeśmu,żezaszłonieporozumienie,żeźlemniezrozumiał,Leczon

background image

wieitywiesz,ija,itendrugipolicjant,comiałamnamyśliicozrobiłam.–

Milczał,więcprzysunęłasiębliżej.–Złamałamprawo,Guido.Rozbiłamtęszybę

iznowutozrobię.Dotądbędęrozbijaćszyby,ażtwojeprawo,toszlachetneprawo,

zktóregojesteśtakidumny,jakośzareaguje.Boniepozwolę,byoninadalrobili

to,corobią.

Wiedzionyimpulsem,chwyciłjązaramiona,lecznieprzyciągnąłdosiebie,

tylkozrobiłkrokwprzód,objąłiwtuliłjejtwarzwzagłębienieszyi.Potem

pocałowałwczubekgłowyizanurzyłtwarzwewłosach.Zarazjednakcofnąłsię

gwałtownie,przyciskającpalcedoust.

–Cosięstało?–spytała,wyraźnieprzestraszona.

Brunettiodsunąłdłońizobaczyłnaniejkrew.Ponowniedotknąłwargiipoczuł

cośtwardegoiostrego.

–Daj,jatozrobię–powiedziałaPaola,dotykającjegopoliczkaipochylającsię

kuniemu.Zdjęłarękawiczkęiprzyłożyładwapalcedojegowargi.

–Cotojest?–spytał.

–Kawałekszkła.

Poczułukłuciebólu,azarazpotemwargiPaolinaswoich.

Rozdział4

Wdrodzedodomuweszlidocukierniikupilicałątacędrożdżówek,

przekonującsiebie,żetodladzieci,wiedzącjednak,żetonacześćzawartego

pokoju,choćbynawetmiałsięokazaćnietrwały.GdytylkoBrunettiwszedłdo

mieszkania,natychmiastusunąłkartkęzkuchennegostołuiwepchnąłjąnasamo

dnokoszanaśmieci,stojącegopodzlewem.Potempocichu,byniebudzićdzieci,

przeszedłkorytarzemdołazienki.Wziąłdługiprysznic,mającnadzieję,żezmyje

kłopoty,którespadłynaniegotaknieoczekiwanieiotakwczesnejporze.

background image

Wczasiegdysięgoliłiubierał,Paolaprzebrałasięwpiżamęiflanelowy

szlafrokwkratkę.Miałagoodtakdawna,żeżadneznichjużniepamiętało,od

kogogodostała.

Siedziałaprzystole,czytającczasopismoimoczącdrożdżówkęwwielkim

kubkukawyzmlekiem.Wyglądała,jakbywłaśniewstałapodługim,spokojnym

śnie.

–Czymamciępocałowaćwpoliczekipowiedzieć:„Buongiomo,cara,dobrze

spałaś”?–zapytał,wchodzącdokuchni,leczwjegogłosieniebyłosarkazmuinie

chciał,bytaktozabrzmiało.Jeżelijuż,topragnąłodgrodzićichodtychnocnych

wydarzeń,chociażdoskonalewiedział,żetoniemożliwe.Przynajmniejodwlec

nieuniknionekonsekwencjeczynuPaoli,nawetgdybymiałysięograniczyćdo

kolejnejwymianyargumentów,zgóryskazanejnaniepowodzenie,bożadneznich

niezamierzałoustąpić.

Paolauniosławzrokiuśmiechnęłasię,dająctymdozrozumienia,żeonateż

chętnieodczeka.

–Wróciszdodomunaobiad?–spytała,podnoszącsięzkrzesła,bynalaćmu

kawydoszerokiejfiliżanki.Dopełniłajągorącymmlekiemipostawiłanastole

wmiejscu,gdziezwyklesiadał.

Brunettiuświadomiłsobiedziwacznośćsytuacji,którąpodkreślałjeszczefakt,

żeobojejązaakceptowali.Czytałkiedyś,żepodczaspierwszejwojnyświatowej,

wokopachnazachodnimfroncie,doszłodospontanicznegozawieszeniabronina

BożeNarodzenie.Niemcyprzechodzilinaprzeciwnąstronę,byzapalićpapierosy,

częstowalinimiAnglików,aBrytyjczycyuśmiechalisięimachalidonich.Kres

temupołożyłymasowebombardowania.Brunettisięspodziewał,żezawieszenie

bronizżonąrównieżniepotrwadługo.Korzystałwięczniego,pókimógł.Dlatego

background image

posłodziłkawę,wziąłdrożdżówkęiodpowiedział:

–Nie,muszęjechaćdoTrevisoiporozmawiaćzjednymzeświadków

zeszłotygodniowegonapadunabanknaCampoSanLuca.

NapadnabankbyłwWenecjiwyjątkowymzdarzeniem,toteżkomisarz

skwapliwiezmieniłtematrozmowyiopowiedziałPaoli,comuotejsprawie

wiadomo.Coprawda,pisałyoniejwszystkiegazety,leczfaktówbyłoniewiele.

Przedtrzemadniamidobankuwszedłuzbrojonymłodymężczyzna,zażądał

pieniędzy,poczymwyszedłzłupemwjednejręceibroniąwdrugiej,oddalającsię

spokojniewstronęmostuRialto.Ukrytawsuficiekamerazarejestrowała

niewyraźnyobraz,którypozwoliłpolicjiwstępniezidentyfikowaćnapastnika.

OkazałsięnimbratmieszkańcaWenecji,posądzanegoobliskiekontaktyzmafią.

Bandyta,wchodzącdobanku,naciągnąłchustkęnaustainos,leczzdjąłjąpo

wyjściu,dziękiczemupewienmężczyznazobaczyłjegotwarz.

Tymświadkiembyłpizzaiolo,piekarzzpizzeriiwTreviso,któryszedłdo

bankuopłacićkolejnąratępożyczkiidobrzesięprzypatrzyłrabusiowi.Brunetti

miałnadzieję,żepoobejrzeniupolicyjnychfotografiipodejrzanychpiekarzwskaże

sprawcę.Towystarczy,byaresztowaćwinnegoisporządzićaktoskarżenia.Do

tegowłaśnieświadkawybierałsięBrunettidziśrano.

Gdzieśwgłębimieszkaniaskrzypnęłydrzwiipochwiliusłyszeliznajome

ciężkiekrokiRaffiego,świadcząceotym,żejeszczesięnadobrenieobudził.

Brunettiwziąłkolejnądrożdżówkę,dziwiącsię,żejestgłodnyotakwczesnej

porze.Zwykleśniadaniebyłodlaniegoczymśzbędnyminiegodnymuwagi.Dziś,

nasłuchującodgłosówbudzącegosiężycia,obojezPaolądelektowalisię

bułeczkamiikawą.

Właśniekończyliśniadanie,gdyznowuskrzypnęłydrzwiichwilępóźniej

background image

whallurozbrzmiałyniepewnekrokiChiary.Weszładokuchni,przecierającoczy,

jakbychciałapomócimsięotworzyć.Szurającbosymistopamipopodłodze,

podeszładoojca,usiadłamunakolanach,objęłazaszyjęioparłagłowęnajego

barku.

Brunettiotoczyłjąramionamiipocałowałwczubekgłowy.

–Takidzieszdziśdoszkoły?–spytałlekkimtonem,studiującwzórnapiżamie.

–Bardzoładnystrój.Twoimkoleżankomzpewnościąsięspodoba.Balony,bardzo

gustowne.Powiedziałbymnawet,żeszykowne.Takiejkreacjibędącizazdrościć

wszystkiedwunastolatki.

Paolaspuściławzrokiwróciładolekturyczasopisma.

Chiarauniosłagłowę,bypopatrzećnapiżamę.Zanimjednakzdążyłacoś

powiedzieć,wkuchnizjawiłsięRaffi,pocałowałmatkę,poczympodszedłdo

ekspresuinalałsobiekawy.Dopełniłjągorącymmlekiemiusiadłprzystole.

–Chybaniemasz,tato,nicprzeciwtemu,żeskorzystałemztwojejmaszynki

dogolenia?

–Apoco?–spytałaChiara.–Byobciąćpaznokcie?Bonatwojejtwarzynie

manic,comógłbyśgolićmaszynką.

Tomówiąc,przysunęłasiębliżejojcawobawieprzedgniewemRaffiego.

Brunettilekkimuściskiemdałjejdozrozumienia,żeniepochwalatakiej

uszczypliwości.

Raffiwychyliłsiękusiostrze,leczzrobiłtobezprzekonania.Zatrzymałrękę

nadtalerzemzbułeczkami,poczymwziąłjedną,umoczyłwkawieiugryzł

potężnykęs.

–Skądtedrożdżówki?–spytał.–Tywychodziłeś?–zwróciłsiędoojca,kiedy

niktnieodpowiedział.

background image

Brunettikiwnąłgłową,puściłChiaręiwstał.

–Gazetyteżkupiłeś?–zapytałRafiizpełnymiustami.

–Nie–odpowiedziałBrunetti,idącwstronędrzwi.

–Jakto?

–Zapomniałem–skłamał,wyszedłdohallu,włożyłpłaszcziopuścił

mieszkanie.

SkręciłwstronęmostuRialtoiruszyłznanąmuodlattrasądokomendy,

Zazwyczajcieszyłgojakiśdrobnyelementwychwyconypodrodze:wyjątkowo

absurdalnynagłówekwgazecie,błądortograficznywnadrukunatanich

podkoszulkach,którymiobwieszonebyłystraganynarynku,widokdługo

wyczekiwanegoowocuczywarzywa.Dziśjednak,idącprzeztarg,nanicnie

patrzyłiniczegoniedostrzegał.Zszedłzmostuiskręciłwjednązwąskichuliczek

prowadzącychdokomendy.

CałyczasmyślałoRubertimiBellinim,zastanawiającsię,czylojalnośćwobec

przełożonego,którytraktowałichprzyzwoicie,będzienatylesilna,bywziąćgórę

nadprzysięgąlojalnościzłożonąpaństwu.Przypuszczał,żetak,kiedyjednak

uświadomiłsobie,jakpodejrzaniebliskiebyłotozasadomwyznawanymprzez

Paolę,odsunąłodsiebietemyśli.Skupiłsięnaczekającymgozebraniu,

dziewiątymzcykluconvocationsdupersonnel,którewprowadziłjegobezpośredni

przełożony,zastępcakomendanta,GiuseppePatta,popowrociezeszkolenia

organizowanegoprzezInterpolwLyonie.

Pattamiałtamokazjęzapoznaćsięzproduktamiróżnychnarodówtworzących

zjednoczonąEuropę:zfrancuskimszampanemitruflami,duńskąszynką,

angielskimpiwemijakąśbardzostarąhiszpańskąbrandy,atakżezrozmaitymi

formamizarządzania,przedstawionymiprzezurzędnikówposzczególnychkrajów.

background image

WróciłdoWłochzwalizkamipełnymiwędzonegołososiaiirlandzkiegopiwaoraz

głowąnaszpikowanąnowymipomysłami.Pierwszymznich–ijakdotądjedynym

ujawnionympracownikomkomendy–byłycotygodnioweciągnącesię

wnieskończonośćodprawypodnazwąconvocationsdupersonnel,naktórych

przedstawianosprawywyjątkowobłaheimałoważnecelemichprzedyskutowania

izanalizowania,cospotykałosięzpowszechnąobojętnościąilekceważeniem.

Brunettipoczątkowopodzielałopinięwiększości,żetezebraniaprzetrwają

najwyżejtydzieńlubdwa,leczminęłyjużdwamiesiąceinicniewskazywało,by

miałysięskończyć.PodrugimBrunettizacząłprzynosićzesobągazetę,lecz

musiałzniejzrezygnować,gdyżporucznikScarpa,osobistyasystentPatty,pytałza

każdymrazem,czytakmałointeresujągosprawymiasta,żeczytawtrakcie

zebrania.Szkoda,żeniedałosięznaleźćksiążkitakmałej,byukryćjąwdłoniach.

Zpomocą,jakczęstosięostatniozdarzało,przyszłasignorinaElettra.Rano,na

dziesięćminutprzedpiątąodprawą,zjawiłasięwjegopokojuibezżadnych

wyjaśnieńpoprosiłaodziesięćtysięcylirów.Wręczyłżądanąsumę,awówczas

otrzymałdwadzieściapięćsetlirowychmonet.Kiedyspojrzałnaniąpytająco,

podałamukartę,trochęwiększąodpudełkanapłytykompaktowe.Kartabyła

podzielonanadwadzieściapięćrównychkwadratówzwydrukowanymwśrodku

słowemlubzwrotem.Literybyłytakmałe,żemusiałprzybliżyćkartonikdooczu,

żebycokolwiekodczytać.Zobaczyłtakiesłowajak„maksymalizować”,

„priorytet”,„źródłazewnętrzne”,„powiązania”,„interaktywny”,„emisja”

imnóstwoinnychmodnychsformułowań,któretrafiłyostatniodojęzyka.

–Cotojest?–spytał.

–Bingo–wyjaśniłasignorinaElettra,poczymdodała:–Mojamatkakiedyś

wtograła.Wystarczyzaczekać,ażktośwypowiejednozesłówzpańskiejkarty,

background image

awówczasprzykrywajepanmonetą.Wygrywaten,ktozakryjepięćsłówwjednej

linii.

–Cowygrywa?

–Pieniądzeinnychgraczy.

–Jakichinnychgraczy?

–Zobaczypan–zdążyłajedyniepowiedzieć,bowezwanoichnaodprawę.

Odtegodniazebraniastałysięznośne,przynajmniejdlatych,którzymieli

karty.Początkowowgrzeuczestniczyłytylkotrzyosoby–Brunetti,signorina

ElettraipanikomisarzMarinoni,któraniedawnowróciładopracypourlopie

macierzyńskim.Potemkartypojawiałysięnakolanachczywnotesachcoraz

większejliczbyosóbiBrunettiegowrównymstopniuinteresowałoto,ktoma

kartę,jakiwygraniepartii.Słowanakartachcotydzieńsięzmieniały,zwykle

zgodniezwzoremlubtematykąprzemówieńPatty.Niekiedyuwzględniałychęć

zabłyśnięciadobrymimanieramiiwielokulturowością–tosłoworównieżsię

pojawiło–jakrównieżsporadycznepróbywykorzystywaniasłówzaczerpniętych

zjęzyków,którychnieznał,jak„ekonomiawudu”,„systempiramidy”

i„WirtschaftlicherAufschwung”.

Brunettiprzyszedłdokomendynapółgodzinyprzedzebraniem.Ani

Rubertiego,aniBelliniegoniebyłonasłużbie,toteżksięgęraportówzostatniej

nocywręczyłmuinnyfunkcjonariusz.Komisarzprzejrzałjązpozornymbrakiem

zainteresowania.WłamaniedodomunaDorsoduro,któregowłaścicielewyjechali

naurlop.BójkawbarzenaSantaMartamiędzydwomamarynarzamiztureckiego

frachtowcaidwomaczłonkamizałogigreckiegostatkuwycieczkowego;trzech

zabranonaprontosoccorsodoszpitalaGiustiniana,aczwartymiałzłamanąrękę.

Niewniesionojednakżadnychskarg,chociażobastatkimiaływypłynąćjeszcze

background image

tegopopołudnia.RozbitoszybęwbiurzepodróżynaCampoManin,lecznikogo

niearesztowanoiniebyłożadnychświadkówzdarzenia.Otwarto,prawdopodobnie

śrubokrętem,automatześrodkamiprzeciwbólowymiprzyaptecenaCannaregio

iwedługobliczeńwłaścicielazabranosiedemnaścietysięcylirówiszesnaście

paczekzlekami.

Odprawanieprzyniosłażadnychniespodzianek.Napoczątkudrugiejgodziny

Pattaogłosił,żenależysprawdzić,czyorganizacjeniekomercyjnedziałające

wmieścieniepiorąbrudnychpieniędzy.Wzwiązkuztympolicjazwrócisię

ozgodęnadostępdoichprogramówcelemweryfikacjiprzezpolicyjnekomputery.

WtymmomenciesignorinaElettrazrobiłanieznacznyruchręką,spojrzałana

Vianella,uśmiechnęłasięipowiedziałacicho:„Bingo”.

–Słucham,signorina?

Pattazdawałsobiesprawę,żecośsiędzieje,leczniemiałpojęciaco.

–Dingo,paniekomendancie–odpowiedziałasignorinaElettrazuśmiechem.

–Dingo?–powtórzył,patrzącnaniąznadokularów,którewkładałnate

zebrania.

–Obrońcyzwierząt,ci,którzyustawiająpuszkiwsklepach,żebyzbierać

pieniądzenaschroniskadlabezpańskichzwierzaków.Toteżjestorganizacja

niekomercyjna,więcpowinniśmysięzniąskontaktować.

–Naprawdę?–Pattaniewyglądałnaprzekonanego.

–Chciałamoniejtylkoprzypomnieć–wyjaśniła.

Pattawróciłdoleżącychprzednimkartekizebraniepotoczyłosiędalej.

Brunettizrękąpodbrodąobserwował,jaksześćinnychosóbukładaprzedsobą

stosikimonet.PorucznikScarpaprzyglądałsięimzuwagą,leczkartyukryteza

zasłonązrąk,notesówikubkówzkawązdążyłyzniknąć.Pozostałyjedynie

background image

pieniądze.Zebranieciągnęłosięprzeznastępnepółgodziny.

Wchwiligdyjużmiałowybuchnąćpowstanie–większośćuczestników

odprawynosiłabowiembroń–Pattazdjąłokularyizmęczonymgestemodłożyłje

nastół.

–Czyktośchciałbyzabraćglos?–spytał.

Ktoś,ktozamierzałtozrobić,powstrzymałsię,zapewnewobawieprzedtą

bronią,izebraniedobiegłokońca.Patta,azanimScarpaopuścilisalę.Małestosy

monetzostałyprzesuniętezobustronstołukusignorinieElettrze.Zebrałajeze

zwinnościąkrupiera,poczymwstała,dającznak,żezebranierzeczywiściesię

skończyło.

Brunettitowarzyszyłjejwdrodzenagórę,dziwnierozbawionydźwiękiem

monet,brzęczącychwkieszeniżakietuzszaregojedwabiu.

–Dostęp?–zapytał.

–Tojestkomputeroweokreślenie,paniekomisarzu–wyjaśniła.–Poangielsku

accessed.

–Toterazzrobionoztegoczasowniktoaccess?

–Chybatak.

–Alekiedyśniebyłotakiegoczasownika,jedynierzeczownik.

–Zdajesię,żeAmerykaniemogąrobićtakierzeczyzesłowami.

–Tworzyćnoweczasownikilubrzeczowniki,jakimsiępodoba?

–Tak,paniekomisarzu.

–Aha–mruknął.

Napierwszympiętrzepożegnałjąkiwnięciemgłowy.Onaskręciładoswojego

małegobiuraprzygabineciePatty,Brunettizaśposzedłwyżej,rozmyślającotym,

jaktoniektórzyswobodnietraktująjęzyk,niczymPaolaprawo.

background image

Zamknąłzasobądrzwiizacząłprzeglądaćleżącenabiurkupapiery.Wciąż

jednakmyślałoPaoliinocnychwypadkach.Nieuwolniąsięodnichinierozwiążą

problemu,dopókionimnieporozmawiają.Jednakjużsamamyśloczynie,jakiego

siędopuściła,wywoływaławnimtakigniew,żewątpił,czybędziewstanie

spokojniezniąrozmawiać.

Spojrzałwokno,zastanawiającsięnadprawdziwympowodemjejgniewu.

PostępekPaoli,którymzadręczałsobieumysł,mógłzagrozićjegopracyikarierze.

GdybyniepomocRubertiegoiBelliniego,gazetywkrótcerozpisywałybysięotym

zdarzeniu.Wieludziennikarzy–Brunettizrobiłwmyślachichlistę–zrozkoszą

opisałobyhistorięwystępnejżonykomisarzapolicji.Wyobraziłsobietozdanie

jakonagłówekwypisanywielkimiliterami.

PrzynajmniejnaraziezdołałpowstrzymaćPaolę.Przypomniałsobie,jakdrżała

zestrachu,gdyjąobejmował.Możetenaktagresji,którywłaściwiebyłatakiemna

czyjąśwłasność,zadowolijejpoczuciesprawiedliwości.MożegdyPaolasię

zastanowi,zrozumie,żeswoimpostępowaniemzagrażajegokarierzezawodowej.

Spojrzałnazegarek.Pozostałomuakurattyleczasu,byzdążyćnapociągdo

Treviso.Namyślotym,żemasięzająćczymśtaknieskomplikowanymjaknapad

nabank,poczułprawdziwąulgę.

Rozdział5

WracającpopołudniudoWenecji,Brunettinieczułsatysfakcji,chociaż

świadekrozpoznałnafotografiimężczyznę,któregozdaniempolicjizarejestrowała

kamerawideo,izgodziłsięzeznawaćprzeciwniemu.Brunettipoczułsię

wobowiązkuwyjaśnić,kimjestpodejrzany,iuprzedzićomożliwychzagrożeniach

wynikającychzeskładaniazeznańnajegoniekorzyść.Kuzaskoczeniukomisarza

signorIacovantuono,którypracowałjakopiekarzwpizzerii,wcalesiętymnie

background image

przejął,anawetsprawiałwrażenie,jakbygotowogólenieinteresowało.Był

świadkiempopełnieniaprzestępstwa,rozpoznałnafotografiimężczyznę

podejrzanegoodokonanietegoczynuizeznawanieprzeciwkryminaliścieuważał

zaswójobowiązekobywatelski,bezwzględunagrożącejemulubjegorodzinie

niebezpieczeństwo.Wydawałsięzaskoczonywielokrotnymizapewnieniami

Brunettiego,żeotrzymaochronępolicji.Byłototymbardziejniepokojące,że

signorIacovantuonopochodziłzSalerno,czylinależałdopodatnychna

przestępcządziałalnośćpołudniowców,którychobecnośćnapółnocyniszczyła,

wedługpowszechnejopinii,społecznąstrukturęnarodu.

–Ależ,commissario–powiedziałzciężkimpołudniowymakcentem–jeżeli

niezrobimyczegośztymiludźmi,tojakieżyciebędąmiałynaszedzieci?

EchotychsłówwciążbrzmiałoBrunettiemuwuszach.Zacząłsięobawiać,że

będągoodtądścigaćmoralnepsygończe,spuszczonezesmyczyprzezpostępek

Paoli.DlaciemnowłosegopizzaiolozSalernowszystkobyłoproste:popełniono

złoijegoobowiązkiemjestdopilnować,byzostałoukarane.Nawetuprzedzony

ogrożącymniebezpieczeństwietrwałwprzekonaniu,żemusizrobićto,couważa

zasłuszne.

PatrzącnaprzesuwającesięzaoknemsennepolanaprzedmieściachWenecji,

Brunettizastanawiałsię,dlaczegodlasignoraIacovantuonabyłototakieproste,

adlaniegotakskomplikowane.Możesprawęułatwiałfakt,żeokradaniebanków

uważanozaprzestępstwo.Wszyscysięcodotegozgadzali,Natomiastżadneprawo

niezabraniałosprzedażybiletówdoTajlandiilubnaFilipinyaniichkupowania.

Prawa,wkażdymrazietego,któreobowiązywałoweWłoszech,nieinteresowało

również,codanaosobabędzietamrobić.Podobnierzeczsięmiała

zbluźnierstwem.Przyjętezasadytkwiływpróżni,boniebyłodowodównajego

background image

istnienie.

Przezostatniekilkamiesięcy,anawetdłużej,wogólnokrajowychgazetach

iczasopismachpojawiałysięartykuły,wktórychróżnieksperciwypowiadalisię

natematmiędzynarodowejseksturystyki,analizującjąodstronystatystycznej,

psychologicznejisocjologicznej.Byłytotrzyulubioneprzezprasęaspekty

przedstawianiagorącegotematu.Czytałkilkatakichartykułów,anawetzapamiętał

zdjęciepracownicdomupublicznegowKambodży–kilkunastoletnich

dziewczynekznieukształtowanymipiersiami,będącymiobraządlajegooczu,

izamazanymitwarzyczkami.

CzytałrównieżraportyInterpolu,szacująceliczbęzaangażowanychwten

procederosóbnamniejwięcejpółmiliona,zarównoklientów,jaki–nieumiał

znaleźćinnegosłowa–ofiar.Przeglądałtedaneijakośpodświadomiezawsze

wybierałnajniższązpodawanychliczb.Poczułbysięzbrukany,gdybyuwierzył

wnajwyższą.

Właśnienajnowszyartykuł,zamieszczony–oilesobieprzypominał–

w„Panoramie”,spowodowałwściekłośćPaoli.Pierwszywybuchnastąpiłprzed

dwomatygodniami.Zgłębimieszkaniarozległsięokrzyk:Bastardi!,który

zniszczyłspokójniedzielnegopopołudniaiwywołałcoś,czegoBrunettibardzosię

obawiał.

Niemusiałiśćdojejgabinetu,bowpadładosalonu,zezwiniętympismem

wręku.

–Posłuchajtego,Guido–oznajmiłabezwstępów.

Rozwinęłapismo,wygładziłajenakolanieizaczęłaczytać:

–„Pedofil,jaksamanazwawskazuje,toktoś,ktokochadzieci”.

Urwałaipopatrzyłananiego.

background image

–Agwałcicieltopewniektośtaki,ktokochakobiety–rzuciłBrunetti.

–Wyobrażaszsobie?–spytałaPaola,ignorującjegouwagę.–

Najpopularniejszepismowkrajudrukuje,jedenBógwiedlaczego,takiegówno!–

Popatrzyłanaartykułidodała:–Itenczłowiekwykładasocjologię!Boże,czyżoni

niemająsumienia?Kiedyktośwtymodrażającympaństwiepowiewreszcie,żeto

myjesteśmyodpowiedzialnizanaszezachowanie,zamiastobwiniaćspołeczeństwo

lubofiary?

Brunettinigdynieodpowiadałnatakiepytaniaiterazteżtegoniezrobił.

Zapytałjedynie,cojeszczepisząwartykule.

Opowiedziałamu,leczjejgniewwcalesięprzeztoniezmniejszył.Jak

przystałonaświatowca,napoczątkuautorwymieniałwszystkieznanemiejscana

świecie:PhnomPenh,Bangkok,Manilę,bypotemprzenieśćsiębliżej,opisującto,

coostatniozdarzyłosięwBelgiiiweWłoszech.Lecztogłównietonartykułu

wywołałwściekłośćPaoli,ajego–comusiałprzyznać–napełniłobrzydzeniem.

Zaczynającodzaskakującegostwierdzenia,żepedofilekochajądzieci,

współpracującyzpismemsocjologwyjaśniałdalej,iżtospołeczeństwoprowokuje

mężczyzndorobieniatakichrzeczy.Jednymzpowodówowegostanu–głosiłten

mędrzec–jesttkwiącawdzieciachogromnauwodzicielskasiła.

Gniewniepozwoliłjejdalejczytać.

–Seksturystyka–mruknęła,zaciskajączębytakmocno,żeażnaprężyłysię

ścięgnanaszyi.–Ipomyśleć,żeonimogązapisaćsięnawycieczkę,kupićbilet

ijechaćgwałcićdziesięciolatki.

Rzuciłapismonakanapęiwróciładogabinetu,leczzpomysłemna

powstrzymanietegoprocederuwystąpiładopierowieczorempokolacji.

Brunettipoczątkowomyślał,żeżartuje,iteraz,gdysięnadtymzastanawiał,

background image

doszedłdowniosku,żepowodem,dlaktóregoodgniewuprzeszładoczynu,była

właśniejegopostawa.Zamiastpotraktowaćjąpoważnie,spytałwtedy

protekcjonalnymtonem,czysamazamierzaztymwalczyć.

–Ajeżelitojestnielegalne?–dodał.

–Cojestnielegalne?

–Rzucaniekamieniamiwwitryny.

–Alegalnejestgwałceniedziesięciolatek?

Niechciałciągnąćtejdyskusji,bo–jakterazniechętnieprzyznawał–nie

potrafiłnatoodpowiedzieć.Wpewnychkrajachtobyłolegalne,lecztu,

wWenecji,weWłoszech,zanielegalneuważanorzucaniekamieniamiwwitryny,

itoonmiałobowiązekdopilnować,byludzietegonierobili,ajeżelizrobią–by

trafilidoaresztu.

Pociągwjechałnastację.Wieluwysiadającychniosłoowiniętewpapier

naręczakwiatów,coprzypomniałoBrunettiemu,żetopierwszydzieńlistopada,

ŚwiętoZmarłych,iwiększośćludziodwiedzidziśswoichbliskichnacmentarzu,

kładącnaichgrobachkwiaty.Musiałnaprawdębyćwrozpaczy,skoromyśl

ozmarłychkrewnychuznałzaprzyjemnąodmianę.Niepójdzienacmentarz;

zresztąrzadkotamchodził.

Postanowiłiśćdodomuiniewracaćjużdokomendy.Ruszyłprzezmiasto,

głuchyiślepynajegouroki,rozpamiętującrozmowyikłótnie,którewywołał

wybuchgniewuPaoli.

Jednymzjejdziwactwbyłochodzeniepodomuzeszczoteczkądozębów

wustach.Częstokrążyłapomieszkaniulubwchodziładosypialni,myjączęby.Nie

zdziwiłsięwięc,gdytrzydnitemustanęławdrzwiachsypialnizeszczoteczką

wrękuioznajmiłabezwstępów:

background image

–Zamierzamtozrobić.

Wiedział,comanamyśli,leczjejnieuwierzył.Spojrzałnaniątylkoikiwnął

głową.Inatymsprawasięskończyła,ażdotejnocy,gdytelefonodRubertiego

wyrwałgozesnuizburzyłspokój.

Podrodzewstąpiłdocukierniwichdomuikupiłtorbęfave,okrągłychciastek

migdałowych,któremożnabyłodostaćtylkootejporzeroku.Chiarajeuwielbiała.

Tonasunęłomupytanie,cowłaściwiejestnajistotniejszewżyciu,iporaz

pierwszytegodniapoczuł,żeopuszczagonapięcie.

Wmieszkaniupanowałspokój,lecztojeszczeniczegoniedowodziło.Na

wieszakuprzydrzwiachwisiałypłaszczePaoliiChiary,anapodłodzeleżał

czerwonywełnianyszalik.Podniósłgoipowiesiłnapłaszczucórki,poczymobok

powiesiłteżwłasnypłaszcz.Zupełniejaktrzymisie:mamamisiowa,tatamiś

imałemisiątko.

Otworzyłtorbęzciastkamiiwysypałkilkanadłoń.Włożyłjednodoust,potem

drugie,następniejeszczedwa.Przypomniałsobie,jakprzedlatykupowałteciastka

Paoli,gdybylijeszczestudentamiiwłaśniesięwsobiezakochali.„Niemaszdość

ludzi,którzywspominająProustazakażdymrazem,gdyjedząciastko?”–spytał,

jakbymiałdostępdojejmyśli.

–Czyjateżmogędostać,tatusiu?–zabrzmiałztyługłoscórki,budzącgo

zzamyślenia.

–Kupiłemjedlaciebie,aniołku–odpowiedział,podająctorbę.

–Czymogęzjeśćtezczekoladą?

Kiwnąłgłową.

–Czytwojamatkajestwgabinecie?

–Będzieciesiękłócić?–odpowiedziałapytaniem,sięgającrękądotorby.

background image

–Czemutakuważasz?

–Bozawsze,gdymówiszomamusi„twojamatka”,zamierzaszsięzniąkłócić.

–Tak,chybatak–przyznał.–Jestusiebie?

–Mhm–odparła.–Czytobędziedługakłótnia?

Wzruszyłramionami.Niemiałpojęcia.

–Tolepiejzjemwszystkie,nawypadekgdybybyładługa.

–Dlaczego?

–Bowtedykolacjabędziepóźno.Zawszetakjest.

Sięgnąłdotorbyiwyjąłkilkaciastek,uważając,byzostawićczekoladowe.

–Wtakimraziepostaramsięniedopuścićdokłótni.

–Dobrze.

Odwróciłasięiposzłaztorbądoswojegopokoju.Brunettizatrzymałsięprzed

drzwiamigabinetuPaoliizapukał.

Avanti!–zawołała.

Zastałjąjakzwykłeprzybiurkunadstosempapierów,zokularaminaczubku

nosa.Uniosłagłowę,uśmiechnęłasięizdjęłaokulary.

–JakbyłowTreviso?–spytała.

–Nietak,jakprzewidywałem–odpowiedziałiusiadłnastarejkanapie,stojącej

podścianązprawejstronybiurka.

–Będziezeznawał?

–Zochotą.Rozpoznałsprawcęnazdjęciuijutroprzyjeżdża,bygo

zidentyfikować,alejestpewny,żetoon.PochodzizSalerno–dodał,odpowiadając

najejzdziwionespojrzenie.

–Ichcezeznawać?–Nieukrywałazaskoczenia.–Opowiedzmionim–

poprosiła,gdyBrunettikiwnąłgłową.

background image

–Jestmałymczłowieczkiem,okołoczterdziestki,utrzymujeżonęidwoje

dzieci,pracujejakopiekarzwpizzeriiwTreviso.Mieszkatuoddwudziestulat,

leczcorokujeździnapołudnienawakacje.Kiedytylkomożesobienato

pozwolić.

–Czyjegożonapracuje?–spytałaPaola.

–Jestsprzątaczkąwszkolepodstawowej.

–AcoonrobiłwbankuwWenecji?

–PłaciłratęzamieszkaniewTreviso.Bank,którydałmupożyczkę,został

przejętyprzeztutejszybank,więctenczłowiekcorokuprzyjeżdżadoWenecji,

żebyosobiściewpłacićkolejnąratę.GdybychciałtorobićprzezbankwTreviso,

kosztowałobygotodwieścietysięcylirów.DlategoprzyjeżdżadoWenecji,gdyma

wolnydzień,isamdokonujewpłaty.

–Itrafiłwsamśrodeknapadu.

Brunettikiwnąłgłową.

–Tonadzwyczajne,żezgodziłsięzeznawać–stwierdziłaPaola.–Mówiłeś,że

człowiek,któregoaresztowano,mapowiązaniazmafią.

–Jegobrat.–WedługBrunettiegooznaczałoto,żeobajmajątakiepowiązania.

–AczytenczłowiekzTrevisootymwie?

–Tak,powiedziałemmu.

–Inadalchcezeznawać?–Brunettiponowniekiwnąłgłową.–Wtakimrazie

jestjeszczenadziejadlanaswszystkich–stwierdziła.

Brunettiwzruszyłramionami.Czuł,żezachowujesięnielojalnie,niemówiąc

Paoli,coIacovantuonopowiedziałoodwadzedladobranaszychdzieci.Zsunąłsię

niżej,wyciągnąłnogiiskrzyżowałjeprzedsobą.

–Czyjużztymskończyłaś?–spytał,wiedząc,żeonazrozumie.

background image

–Niesądzę–odparłazwahaniemiżalemwgłosie.

–Dlaczego?

–Bojeżeligazetynapisząotym,cosięstało,nazwątobezmyślnymaktem

wandalizmu,jakprzewróceniepojemnikanaśmiecilubpocięciesiedzeń

wpociągu.

Brunettiegokusiło,żebycośpowiedzieć,leczzaczekał,ażonaskończy.

–Toniebyłbezmyślnyakt,Guido,itoniebyłwandalizm.–Spuściłagłowę

iukryłająwramionach.Głosdochodziłterazjakbyzgłębi.–Opiniapubliczna

musizrozumieć,dlaczegotorobię.Chcępokazać,żeciludziepostępująohydnie

iniemoralnieiżetrzebaichprzedtympowstrzymać.

–Apomyślałaśokonsekwencjach?–spytałniskimgłosem.

Popatrzyłananiego.

–Niemogłabymbyćżonąpolicjantaoddwudziestulatiniemyśleć

okonsekwencjach.

–Jakietobiegrożą?

–Oczywiście.

–Imnie?

–Tak.

–Iniebędzieszżałować?

–Oczywiście,żebędę.Niechcęstracićpracyiniechcę,żebyucierpiałanatym

twojakariera.

–Ale...?

–Wiem,Guido,żeuważaszmniezastrasznąpozerkę–zaczęła.–Toprawda–

dodała,zanimzdążyłcośpowiedzieć–lecztylkoczasami.Towcaleniejesttak.

Nierobiętego,żebyznaleźćsięwgazetach.Jeślimambyćszczera,tobojęsię

background image

kłopotów,któremogąnanasspaść,leczmuszętozrobić.–Znowuniepozwoliła

mudojśćdosłowa.–Ktośtomusizrobićalbo,żebyużyćstronybiernej,którejtak

nieznosisz,tomusizostaćzrobione.–Zaśmiałasię.–Wysłuchamtego,comasz

midopowiedzenia,niesądzęjednak,bymzmieniłazdanie.

Brunettiprzełożyłlewąnogęnaprawąiprzechyliłsięlekkonabok.

–Niemcyzmieniliprawo.Mogąterazoskarżaćswoichobywatelioto,co

zrobiliwinnychkrajach.

–Wiem,czytałamtenartykuł–rzuciłaostrymtonem.

–I?

–Skazanojednegoczłowiekanakilkalatwięzienia.JakmówiąAmerykanie:

„Wielkiemirzeczy”.Setkitysięcyludzitrafiajątamcoroku.Wsadzeniejednego

dowięzienia,gdziemożeoglądaćtelewizjęirazwtygodniuwidziećsięzżoną,nie

powstrzymaludziprzedwyjazdamidotajlandzkichdomówpublicznych.

–Icochceszprzeztoosiągnąć?

–Jeżelisamolotyniebędątamlatały,jeżeliniktniebidziechciałorganizować

takichwyjazdów,zpokojamihotelowymi,posiłkamiiprzewodnikamiwożącymi

doburdeli,wtedymniejludzipojedzie.Wiem,żetoniewiele,leczzawszecoś.

–Będąjeździćprywatnie.

–Alenieażtylu.

–Nadaljednakbędzietosporaliczba.

–Pewnietak.

–Więcpocotorobić?

Pokręciłagniewniegłową.

–Możetodlatego,żejesteśmężczyzną–powiedziała.

Porazpierwszyodchwiliwejściadogabinetupoczułzłość.

background image

–Cotomaznaczyć?

–Ato,żemężczyźniikobietypatrząnatęsprawyinaczej,izawszetakbędzie.

–Dlaczego?–spytałobojętnymtonem,choćobojeczuli,żedoichrozmowy

wkradłsięgniew.

–Ponieważbezwzględunato,jakbardzobędzieszstarałsięzrozumieć,zawsze

pozostanietodlaciebiejedyniekwestiąwyobraźni.Tobietosięnigdyniezdarzy.

Jesteśduży,silnyioddzieciństwaprzyzwyczajonydopewnegorodzajuprzemocy:

piłkanożna,walkizinnymichłopcami,równieżpracawpolicji.

Zauważyła,żetracizainteresowanierozmową.Jużtosłyszałinigdywtonie

wierzył.Jejzdaniemniechciałwierzyć,leczwolałategoniemówić.

–Znami,kobietami,jestinaczej–ciągnęła.–Jesteśmyzmuszanedotego,żeby

baćsięprzemocyiciąglemyśleć,jakjejunikać.Mimotokażdaznaswie,żeto,co

dziejesięztymidziewczynkamiwKambodży,TajlandiiczynaFilipinach,mogło

równieżprzydarzyćsięnam,iwciążmoże.Toproste,Guido,wyjesteściesilni,

amysłabe.

Milczał,mówiławięcdalej.

–Odlatotymrozmawiamyinigdynieosiągnęliśmyporozumienia.Terazteż

nie.Wysłuchaszjeszczedwóchspraw,apotemjabędęcięsłuchać?–spytałapo

chwili.

Chciał,byjegogłosbrzmiałprzyjaźnie,otwarcie,zgodnie,chciałpowiedzieć:

„Oczywiście”,leczzdobyłsięjedynienakrótkie:„Tak”.

–Pomyślotymnędznymartykulewczasopiśmie.Tojednozgłównychźródeł

informacjiwnaszymkraju.Iotojakiśsocjolog–niewiem,gdzieonwykłada,lecz

napewnonajednymzwiodącychuniwersytetów,dlategouważasięzaeksperta

iludziewierząwto,copisze–twierdzi,żepedofilekochajądzieci.Twierdziteż,

background image

żemężczyznomjestwygodniej,bywszyscytakuważali.Amężczyźnirządzą

krajem...Niejestempewna,czymatocośwspólnegoztym,oczymmówimy–

ciągnęłapochwiliprzerwy.–Myślęjednak,żedrugasprawa,któranasdzieli,nie

ciebieimnie,leczkobietyimężczyzn,toobawa,żetylkodlakobietseksbywa

nieprzyjemnymprzeżyciem,bodlamężczyznjesttozupełnieniezrozumiałe.–

Kiedyzobaczyła,żechcezaprotestować,dodała:–Guido,nieznajdzieszkobiety,

którauważałaby,żepedofilekochajądzieci.Oniichpożądająlubchcąnadnimi

dominować,lecztoniemanicwspólnegozmiłością.Zauważyła,żeniepodnosi

głowy.

–Tojesttadrugarzecz,októrejchciałampowiedzieć,drogiGuido,którego

kochamzcałejduszy.Takwłaśniepostrzegatowiększośćkobiet:żemiłośćtonie

pożądanieidominacja.–Umilkła,spuściławzrokizaczęłaszarpaćskórkę

sterczącąprzypaznokciukciuka.–Tochybawszystko.Konieckazania.

Zapadłacisza,którąwkońcuprzerwałBrunetti.

–Czywedługciebiewszyscymężczyźnitakmyślą,czytylkopewnaczęść?–

spytał.

–Chybapewnaczęść.Cidobrzy,tacyjakty,takniemyślą.–Niedałamudojść

dosłowa.–Alenawetoniniemyślątakjakmy,kobiety.Niesądzę,bytraktowanie

miłościjakopożądania,przemocyipróbysiłuważalizacośobcego,takjakmy.

–Wszystkiekobietyuważajątozacośobcego?

-

Chciałabym,żebytakbyło.Nie,niewszystkie.

Popatrzyłnanią.

–Osiągnęliśmywięcporozumienie?

–Niewiem.Alechcę,żebyświedział,jakpoważnietotraktuję.

background image

–Agdybymciępoprosił,żebyśniczegowięcejnierobiła?

Zacisnęławargiwdobrzeznanymmugeścieipokręciłagłową.

–Czytoznaczy,żenieprzestaniesz,czyniechcesz,żebymcięotoprosił?

–Jednoidrugie.

–Będęcięprosiłiterazproszę.–Zanimzdążyłaodpowiedzieć,uniósłrękę.–

Nie,Paolo,nicniemów,bowiem,copowiesz,ajaniechcętegosłuchać.Pamiętaj

jednak,żeprosiłem,żebyśtegonierobiła.Niezewzględunamnieczynamoją

karierę,cokolwiektooznacza,leczponieważuważam,żeto,corobiszico

uważasz,żenależyzrobić,jestzłe.

–Wiem–odparłaipodniosłasięzmiejsca.

–Jateżciękochamzcałejduszy–dodał,zanimwyszłazzabiurka.–Izawsze

będę,

–Miłomitosłyszeć.–Wjejgłosiezabrzmiałaulga.Zdoświadczeniawiedział,

żeteraznastąpijakaśżartobliwakonkluzja,inierozczarowałsię.–Awięcmożna

bezobawpodaćnożedokolacji.

Rozdział6

RanoBrunettinieposzedłstałątrasądokomendy,leczzmostuRialtoskręcił

wprawo,„RosaSalva”wedługpowszechnejopiniibyłajednymznajlepszych

barówwmieście.Brunettiszczególnietamlubiłciastkaricottazseremzowczego

mleka.Wpadłwięcnakawęiciastka,wymieniającżartobliweuwagizkilkoma

znajomymiiukłonyztymi,którychjedynieznałzwidzenia.

PowyjściuzbaruposzedłCalledellaMandoladoCampoSanStefanodrogą,

któramiałagozaprowadzićnaPiazzaSanMarco.TrasawiodłaprzezCampo

Manin,gdzieczterechrobotnikówwynosiłowłaśniezłodziwielkąszklanąpłytę,

byustawićjąnadrewnianymwózku,apotemprzewieźćdobiurapodróży.

background image

Brunettidołączyłdoinnychgapiów,obserwującychtransportszybydomiejsca

przeznaczenia.Byłazabezpieczonamiękkimiszmatami,bytrzymającejąwpionie

drewnianeobramowanienieporysowałogładkiejpowierzchni.

Kiedyrobotnicyprzejechaliprzezplac,ludziezaczęliwymieniaćuwagi.

–TosprawkaCyganów.

–Nie,ktoś,ktotamkiedyśpracował,wróciłzbroniąwręku.

–Słyszałem,żetowłaścicielwybiłszybę,bydostaćpieniądzezubezpieczenia.

–Cozabzdura!Wszybętrafiłpiorun.

Jakzwyklekażdyzopiniodawcówbyłprzekonanyosłusznościswojejwersji

izlekceważeniemodnosiłsiędoinnychmożliwości.

Kiedydrewnianywózekdotarłdookna,Brunettizostawiłgapiówiruszył

wdalsządrogę.

Wkomendzieudałsięnajpierwdopokoju,wktórymurzędowalimundurowi,

ipoprosiłoksięgęraportówzminionejnocy.Niewielesięzdarzyło,ajużnic,co

bygointeresowało.Potemposzedłnagórędoswojegopokojuiprawiecałyranek

spędziłnaprzekładaniupapierówzjednegokońcabiurkanadrugi.Jegobankier

poinformowałgokiedyś,żewszystkiekopietransakcjifinansowych,bezwzględu

naichwagę,należyprzechowywaćprzezdziesięćlat.Dopierowtedymożnaje

zniszczyć.

Uniósłwzrokznadstrony,którąwłaśnieczytał,iwyobraziłsobie,jakcałe

Włochypokrywająsiępokostkipapierami,raportami,fotokopiami,rachunkami

zbarów,sklepówiaptek.IwtymmorzupapierówlistdoRzymuidziedwa

tygodnie.

TenpotokmyśliprzerwałowejściesierżantaVianella,któryprzyszedł

zwiadomością,żezorganizowałspotkaniezjednymzdrobnychkryminalistów,

background image

przekazującychimodczasudoczasuinformacje.Ówczłowiekpowiedział

Vianellowi,żemacośinteresującegodosprzedania.Bałsięjednak,żemożego

ktośzobaczyćwtowarzystwiepolicjanta,izaproponował,żebyBrunettispotkałsię

znimwbarzewMestre,cooznaczało,żepoobiedziebędziemusiałjechać

pociągiemdoMestre,apotemautobusemdobaru,bożadentaksówkarzbygotam

niezawiózł.

Spotkanieniedałożadnychrezultatów,czegozresztąBrunettisięspodziewał.

Młodyczłowiek,zachęconypodawanymiprzezgazetyinformacjamiomilionach

wypłacanychprzezrządtym,którzyzdecydowalisięzeznawaćprzeciwmafii,

chciał,abyBrunettizapłaciłmuzgórypięćmilionówlirów.Pomysłbył

absurdalny,apopołudniezmarnowane,leczprzynajmniejmiałcorobićdo

czwartej.

WkomendzieczekałjużnaniegopodekscytowanyVianello.

–Cosięstało?–spytałBrunetti,widzącwyrazjegotwarzy.

–TenczłowiekzTreviso.

–Iacovantuono?

–Tak.

–Coznim?Postanowiłnieprzyjeżdżać?

–Jegożonanieżyje.

–Cosięstało?

–Spadłazeschodówwdomu,wktórymmieszkali,izłamałakark.

–Ilemiałalat?–spytałBrunetti.

–Trzydzieścipięć.

–Jakieśkłopotyzezdrowiem?

–Żadnych.

background image

–Świadkowie?

Vianellopokręciłprzeczącogłową.

–Ktojąznalazł?

–Sąsiad.Wróciłdodomunaobiad.

–Widziałcoś?

Vianelloznowuzaprzeczył.

–Kiedytosięstało?

–Tużprzedpierwszą.Tenczłowiekpowiedział,żemogłajeszczeżyć,gdyją

znalazł,leczniemacodotegopewności.

–Czycośpowiedziała?

–Zadzwoniłpodstotrzynaście,alegdykaretkaprzyjechała,onajużnieżyła.

–Rozmawializsąsiadami?

–Kto?–spytałVianello.

–PolicjazTreviso.

–Znikimnierozmawiali.Niesądzę,byzamierzalizkimśrozmawiać.

–Czemu,nalitośćboską?

–Uznalitozawypadek.

–Oczywiście,żetomiałowyglądaćnawypadek!–wybuchnąłBrunetti.–Czy

ktośrozmawiałzmężem?–spytał,gdyVianellonieodpowiedział.

–Byłwpracy,kiedytosięstało.

–Alektośchybaznimrozmawiał.

–Niesądzę,paniekomisarzu.Pewniepoinformowaligotylkootym,cosię

stało.

–Czymożemydostaćsamochód?–spytałBrunetti.

Vianellopodniósłsłuchawkę,wcisnąłnumerwewnętrznyirozmawiałprzez

background image

chwilę.

–BędzienanasczekałnaPiazzaleRomaowpółdoszóstej–powiedział.

–Muszęzatelefonowaćdożony–oznajmiłBrunetti.

Paoliniebyłowdomu,powiedziałwięccórce,żemusijechaćdoTreviso

iwrócipóźno.

WciąguprzeszłodwudziestulatpracywpolicjiBrunettirozwinąłinstynkt,

któryzwyklegoniemyliłipozwalałprzewidziećfiasko,jeszczezanimsammógł

sięotymprzekonać.Jużterazwiedział,żeichpodróżdoTrevisojestskazanana

niepowodzenieiszansa,żeIacovantuonobędziezeznawał,rozwiałasięwrazze

śmierciąjegożony.

Zrobiłasięsiódma,gdydotarlinamiejsce,ósma,gdynamówiliIacovantuona

byznimiporozmawiał,dziesiąta,gdywkońcuzaakceptowalijegooświadczenie,

żeniechcemiećnicwspólnegozpolicją.Jedyne,coprzyniosłoBrunettiemu

satysfakcję,topowstrzymaniesięprzedzadaniemświadkowiretorycznegopytania,

cosięstaniezdziećmi,jeżeliniebędziezeznawał.Odpowiedźbyłabowiemzbyt

oczywista,aprzynajmniejtaksądziłBrunetti:piekarzijegodziecipozostanąprzy

życiu.Czującsięjakgłupiec,dałzapłakanemupizzaioloswojąwizytówkę,apotem

wsiadłzVianellemdosamochodu.

Kierowcabyłzły,żemusiałtyleczasunanichczekać,więcBrunetti

zaproponował,byzjedlicośpodrodze,chociażwiedział,żeprzeztowrócido

domudobrzepopółnocy.DotarlinaPiazzaleRomatużprzedpierwszą.Brunetti

byłtakzmęczony,żepostanowiłwrócićdodomutramwajemwodnym.Zaczekali

więcnavaporetto,skracającsobieczasluźnąrozmową,którąkontynuowalipo

zejściudokabiny,gdytramwajsunąłmajestatycznienajpiękniejszymkanałemna

świecie.

background image

BrunettiwysiadłnaprzystankuSanSilvestro,niezwracającuwaginaurok

księżycowejnocy.Pragnąłjedynieznaleźćsięwłóżkuobokżonyizapomnieć

osmutnym,wielemówiącymspojrzeniuIacovantuona.

Wszedłdomieszkania,powiesiłpłaszcz.Wpokojachdziecibyłociemno,mimo

tosprawdził,czyobojeśpią.

Następnieotworzyłcichodrzwidosypialni,mającnadzieje,żerozbierzesię

przywpadającymzprzedpokojuświetleinieobudziPaoli.Zupełnieniepotrzebnie,

bookazałosię,żełóżkojestpuste.Wjejgabinecietakżebyłociemno,zajrzał

jednakdośrodka.Choćwszędziepanowałyciemności,poszedłjeszczedosalonu,

łudzącsię,żeznajdziejąśpiącąnakanapie.

Jedynymświatłemwtejczęścimieszkaniabyłamigającanaczerwonolampka

automatycznejsekretarki.Miałtrzywiadomości.Pierwszapochodziłaodniego:

zadzwoniłodziesiątejzTreviso,byuprzedzićPaolę,żewrócijeszczepóźniej.Przy

drugiejktośodłożyłsłuchawkę,atrzecia,jakprzypuszczałiobawiałsię,byłaod

funkcjonariuszaPucettiegozkomendy,któryprosił,bycommissariozadzwoniłdo

niego,jaktylkowrócidodomu.

Wystukałbezpośredninumerdopokojumundurowych.Słuchawkępodniesiono

podrugimsygnale.

–TuBrunetti.Ocochodzi?

–Lepiej,żebypantuprzyszedł,commissario–powiedziałPucetti.

–Ocochodzi,Pucetti?–powtórzyłkomisarzzmęczonymgłosem.

–Opańskążonę.

–Cosięstało?

–Aresztowaliśmyją.

–Rozumiem.Możeszmipowiedziećcoświęcej?

background image

–Chybalepiej,żebypantuprzyszedł.

–Czymogęzniąporozmawiać?–spytałBrunetti.

–Oczywiście–odparłPucettizulgąwgłosie.

PochwiliwsłuchawcezabrzmiałgłosPaoli.

–Tak?

Poczułnagłyprzypływgniewu.Zostałaaresztowana,azachowujesięjak

primadonna.

–Zaraztambędę,Paolo.Znowutozrobiłaś?

–Tak.–Inicwięcej.

Odłożyłsłuchawkę.Nastolewkuchnizostawiłwiadomośćdladzieciinie

gaszącświatła,zciężkimsercemruszyłdokomendy.

Zacząłpadaćdeszczyk,bardziejprzypominającyskroplonąparę.Brunetti

podniósłkołnierzpłaszcza.

Pokwadransiedotarłdokomendy.Przydrzwiachstałpolicjant.Miał

wystraszonespojrzenie.Zasalutowałzenergią,któraotejporzewydawałasię

zupełnienienamiejscu.Brunettikiwnąłgłową–niemógłsobieprzypomnieć

imieniapolicjanta–iruszyłschodaminapierwszepiętro.

Pucettiwstałizasalutował,kiedykomisarzwszedłdopokoju.Paolaspojrzała

namęża,leczsięnieuśmiechnęła.Brunettiusiadłobokniej,sięgnąłpoleżącyna

biurkuformularziuważniegoprzeczytał.

–ZastałeśjąnaCampoManin?–spytałBrunetti.

–Tak,commissario–odpowiedziałPucetti,stojąc.

Brunettidałmuznak,byusiadł,couczyniłzwyraźnymoporem.

–Czyktośbyłztobą?

–Tak,Landi.

background image

Toprzesądzasprawę–pomyślałBrunettiiodłożyłformularznabiurko.

–Cozrobiłeś?

–Przyszliśmytutajipoprosiliśmyją,toznaczypańskążonę,odowód

tożsamości.Kiedyzobaczyliśmy,kimjest,LandizadzwoniłdoporucznikaScarpy.

Brunettiwiedział,żeLandimusiałtozrobić.

–Dlaczegoobajwróciliściedokomendy?Czemujedenzwastamniezostał?

–Stróżnocnyusłyszałalarm.Zostawiliśmygopodsklepem.Mazaczekać,póki

niezjawisięwłaściciel.

–Rozumiem–powiedziałBrunetti,poczymspytał:–Czybyłtuporucznik

Scarpa?

–Nie,commissario.RozmawiałtylkozLandimprzeztelefon,leczniewydał

żadnychrozkazów.Zostawiłtonam,więcpotraktowaliśmysprawęrutynowo.

Brunettichciałpowiedzieć,żetrudnomówićorutyniewwypadkuaresztowania

żonykomisarza,lecztylkowstałispojrzałnaPaolę.

–Możemyjużiść–powiedział.

Wstałabezsłowa.

–Zabieramjądodomu,Pucetti.Wrócimyturano.GdybyporucznikScarpa

zadawałjakieśpytania,przekażmuto,dobrze?

–Oczywiście,commissario–odparłPucetti.

Chciałcośpowiedzieć,leczBrunettipowstrzymałgogestemdłoni.

–Wszystkowporządku,Pucetti.Niemiałeśinnegowyjścia.–Popatrzyłna

Paolę.–Pozatymprędzejczypóźniejitakbydotegodoszło.–Zmusiłsiędo

uśmiechu.

Kiedyzeszlizeschodów,młodypolicjantotworzyłprzednimidrzwi.Brunetti

przepuściłPaolę,uniósłrękęiwyszedł.Otuliłoichwilgotnepowietrze.Szliobok

background image

siebie,atkwiącymiędzynimimieczniezgodybyłtakwyraźny,jakwyraźnebyły

obłoczkiparywydobywającesięzichust.

Rozdział7

Żadneznichnieodezwałosięsłowemwdrodzedodomu,żadneteżniespało

przezresztęnocy,jeżelinieliczyćkrótkichchwil,wczasiektórychdręczyłyich

koszmary.Kiedyodpływaliwnieświadomość,ciałazbliżałysiędosiebie,lecznie

czulidawnejbliskości.Wprostprzeciwnie,zachowywalisięjakobcyludzie

inatychmiastsięodsiebieodsuwali.Mielijednaknatyleprzyzwoitości,bynie

robićgwałtownychruchów,niereagowaćszokiemczyprzerażeniemnadotyk

obcego,któryznalazłsięwichmałżeńskimłożu.Byłobyuczciwiejpozwolićciału

przejąćkontrolęnadumysłem,leczstaralisiępanowaćnadtymimpulsem,kierując

siędziwnąlojalnościąwobecwspomnieńczyłączącegoichuczucia;wobawie,że

jezniszczylilubzmienili.

Brunettiwytrwałdosiódmej,kiedytowSanPoloodezwałysiędzwony,lecz

zanimprzebrzmiały,byłjużwłaziencepodprysznicem,zmywajączsiebie

wydarzeniaostatniejnocyimyślioLandim,Scarpieiotym,cogoczekawpracy.

Wiedziałrównież,żeprzedwyjściembędziemusiałpowiedziećcośPaoli,lecznie

miałpojęciaco.Postanowiłuzależnićtoodjejzachowania.Kiedyjednakwyszedł

złazienki,okazałosię,żeżonyniemajużwsypialni.Posłyszałodgłoslecącej

wodywkuchni,szumekspresudokawy,przesuwaniekrzesłapopodłodze.Poszedł

dokuchni,wiążącpodrodzekrawat.Paolasiedziałanaswoimmiejscuprzystole,

naktórymstałydwiefiliżanki.Skończyłwiązaćkrawat,pochyliłsięipocałował

jawczubekgłowy.

–Dlaczegotozrobiłeś?–spytała,objęłagozaudoiprzyciągnęładosiebie.

Oparłsięonią,leczjejniedotknął.

background image

–Chybazprzyzwyczajenia.

–Zprzyzwyczajenia?–powtórzyłaurażonymtonem.

–Przyzwyczaiłemsię,żeciękocham.

–Aha–zdołałatylkopowiedzieć,bowtymmomencierozległsięsykekspresu.

Nalałakawędofiliżanek,dodałagorącegomlekaiwsypałacukier.Nieusiadł

przystole,piłnastojąco.

–Coterazbędzie?–spytałapopierwszymłyku.

–Totwojepierwszeprzewinienie,więcpewnieczekacięgrzywna.

–Tylko?

–Toażnadto–odpowiedział.

–Acoztobą?

–Tozależyodtego,conapiszągazety.Jestparudziennikarzy,którzyodlat

czekająnacośtakiego.

–Wiem,wiem–powiedziała,zanimzdążyłwymyślićkilkaprzypuszczalnych

nagłówków.

–Alerówniedobrzemogązciebiezrobićbohaterkę,RóżęLuksemburg

przemysłuerotycznego.

Obojesięuśmiechnęli.

–Nieotomichodzi,Guido,przecieżwiesz.Chcępoprostuichpowstrzymać–

dodała,zanimzdążyłocokolwiekzapytać.–Chcę,byzaczęlisięwstydzić

izrezygnowaliztego,corobią.

–Kto,biurapodróży?

–Oneteż–odpowiedziałaiprzezchwilępiłakawę.–Alechciałabym,żebyoni

wszyscysiętegowstydzili–dodała,kiedyprawieskończyłswoją.

–Ci,którzyuczestnicząwtakichwycieczkach?

background image

–Tak,wszyscy.

–Przecieżsamawiesz,żedotegoniedojdzie,Paolo,cokolwiekbyśzrobiła.

–Wiem.

Dopiłakawęiwstała,byzaparzyćnastępną.

–Nie–powiedziałBrunetti.–Wpadnędobaruwdrodzedopracy.

–Jestjeszczewcześnie.

–Zawszektóryśbędzieotwarty.

–Tak.

Ibył.Wypiłdrugąkawę,niespieszącsiędokomendy.Kupił„Gazzettino”,

chociażwiedział,żejestzbytwcześnie,bycośwniejznalazł.Przejrzałjednak

pierwsząstronę,potemdrugą,naktórejzwyklezamieszczanolokalnenowiny.

Przydrzwiachkomendystałinnymundurowy.Niebyłojeszczeósmej,więc

musiałjekomisarzowispecjalnieotworzyć.Uporawszysięztym,zasalutował.

–CzyVianellojużjest?–spytałBrunetti.

–Nie,commissario,niewidziałemgo.

–Kiedyprzyjdzie,powiedzciemu,żebydomniezajrzał,dobrze?

–Takjest–odpowiedziałfunkcjonariusziponowniezasalutował.

Brunettiwszedłnagórętylnymischodami.Podrodzespotkałkomisarz

Marinoni.Powiedziałatylko,żesłyszałaotymczłowiekuzTrevisoiżebardzojej

przykro.

Kiedyznalazłsięwswoimpokoju,odwiesiłpłaszcz,usiadłzabiurkiem

irozłożyłgazetę.Niezawierałaniczegonowego:sędziowieprowadzili

dochodzeniewsprawieinnychsędziów,byliministrowieoskarżaliinnychbyłych

ministrów,zamieszkiwstolicyAlbanii,ministerzdrowiadomagasięwszczęcia

dochodzeniawsprawienielegalnejfabrykiprodukującejpodrabianelekidlakrajów

background image

TrzeciegoŚwiata.

NatrzeciejstronieznalazłinformacjęośmiercipaniIacovantuono.Casalinga

muorecadendoperlescale.Gospodynidomowazmarłapoupadkuzeschodów.

Oczywiście.

Przezcaływczorajszydzieńoniczyminnymniesłyszał:kobietaspadaze

schodów,znajdujejąsąsiad,pogotowiestwierdzazgon.Pogrzebodbędziesięjutro.

Właśnieskończyłczytaćnotatkę,kiedyktośzapukałdodrzwi.Wszedł

Vianello.Brunettirzuciłmukrótkiespojrzenie.

–Comówią?–zapytał.

–Landisięrozgadał,jaktylkoludziezaczęliprzychodzićdopracy,leczRuberti

iBellininiepisnęlisłowa.Raportujeszczeniezażądano.

–Scarpa?–spytałBrunetti.

–Jeszczegoniema.

–AcomówiLandi?

–Żeprzyprowadziłpańskążonęnakomendę,ponieważrozbiłaszybęwbiurze

podróżynaCampoManin.Apotemprzyszedłpanizabrałjądodomu,nie

wypełniającżadnychformularzy.Bawisięwprokuratora,mówiąc,żepańskażona

praktycznieuciekłaprzedwymiaremsprawiedliwości.

Brunettizłożyłgazetęnapół,potemjeszczenapół.Pamiętał,jakmówił

Pucettiemu,żeranoprzyprowadziżonę,lecznieuważał,żejejnieobecnośćnależy

traktowaćjakucieczkęprzedwymiaremsprawiedliwości.

–Rozumiem–powiedział.Milczałprzezdłuższyczas.–Iluludziwie

opierwszymincydencie?–spytał.

Vianellozastanawiałsięprzezchwilę.

–Oficjalnienikt–odpowiedział.–Oficjalnienicsięniezdarzyło.

background image

–Nieotopytałem.

–Niesądzę,bywiedziałotymktoś,ktoniepowinienwiedzieć–odparł

Vianello,najwyraźniejniechcącnicwięcejwyjaśniać.

Brunettiniewiedział,czypowinienpodziękowaćzatosierżantowi,czy

RubertiemuiBelliniemu.

–SąjakieświadomościzkomendywTreviso?–spytałzamiasttego.

–Iacovantuonoprzyszedłdonichdziśranoioświadczył,żemawątpliwościco

doczłowieka,któregorozpoznałwzeszłymtygodniu.Sądzi,żemógłsiępomylić,

bobyłbardzowystraszony.Aterazjestpewny,żezłodziejmiałrudewłosy.Już

wcześniejotymwiedział,leczjakośniemiałokazjiwspomniećotympolicji.

–Dopieroteraz,jakżonamuzmarła–stwierdziłBrunetti.

–Copanbyzrobił,commissario?–spytałVianellopokrótkimzastanowieniu.

–Zczym?

–Gdybypanbyłnajegomiejscu?

–Pewnieteżprzypomniałbymsobieorudychwłosach.

Vianellowcisnąłdłoniedokieszenimunduruiskinąłgłową.

–Pewniewszyscybyśmytakzrobili,zwłaszczaci,którzymająrodziny.

Odezwałsiębrzęczyktelefonuwewnętrznego.

–Tak?–spytałBrunetti.Słuchałprzezchwilę,poczymodłożyłsłuchawkę

iwstał.–Vice-questorechcemniewidzieć.

Vianelloodsunąłrękawmunduruispojrzałnazegarek.

–Piętnaściepodziewiątej.Towyjaśnia,gdziebyłporucznikScarpa.

Brunettipołożyłgazetępośrodkubiurkaiwyszedłzpokoju.Przeddrzwiami

gabinetuPattysiedziałaprzykomputerzesignorinaElettra,leczekranmonitombył

ciemny.GdywszedłBrunetti,zagryzładolnąwargęiuniosłabrwi.Mogłoto

background image

oznaczaćzdziwienie,leczrównieżrodzajwsparcia,jakiejedenuczeńdaje

drugiemu,któregowezwanododyrektora.

Brunettiprzymknąłoczyizacisnąłzęby.Niepowiedziałnic,zapukałdodrzwi

gabinetuiotworzyłje,gdyusłyszałokrzyk:Avanti!

Spodziewałsię,żezastępcakomendantabędziesam,toteżniezdołałukryć

zdziwienianawidokczterechosób.ObokPattyujrzałporucznikaScarpę

siedzącegopolewejstronieprzełożonego,dokładnietakjakJudasznawszystkich

obrazachprzedstawiającychOstatniąWieczerzę.Prócznichwpokojubylijeszcze

dwajmężczyźni,jedenokołopięćdziesiątki,drugiodziesięćlatmłodszy.Brunetti

niemiałczasusięimprzyjrzeć,zdołałjedyniezauważyć,żestarszywyglądana

szefa,amłodszynapodwładnego.

–CommissarioBrunetti,tojestdottorPaoloMitri–oznajmiłPattabez

wstępów,wdzięcznymruchemwskazującstarszegozmężczyzn.–Atojego

adwokat,GiulianoZambino.Wezwaliśmypana,byomówićwydarzeniaostatniej

nocy.

Brunettikiwnąłgłowąobupanom.

–Możepankomisarzdonasdołączy–zaproponowałdottorMitri,wskazując

piąte,pustekrzesło.

PattaskinąłprzyzwalającoiBrunettiusiadł.

–Zapewnedomyślasiępan,dlaczegopanawezwałem–powiedziałPatta.

–Chciałbymtousłyszeć–odrzekłBrunetti.

Pattadałznakporucznikowi.

–Wczorajokołopółnocy–zacząłScarpa–otrzymałemwiadomośćodjednego

zmoichludzi,żeoknowbiurzepodróżynaCampoManin,któregowłaścicielem

jestdottorMitri–wskazałwymienionegogłową–znowuzostałozniszczoneprzez

background image

wandali.Poinformowanomnie,żepodejrzanegozabranodokomendyiżetym

podejrzanymjestżonakomisarzaBrunettiego.

–Czytoprawda?–wtrąciłPatta,zwracającsiędoBrunettiego.

–Niemampojęcia,coposterunkowyLandipowiedziałporucznikowi–odparł

spokojnieBrunetti.

–Nietomiałemnamyśli–wyjaśniłpospieszniePatta.–Czytobyłatwoja

żona?

–Wraporcie,któryprzeczytałemwczorajszejnocy–zacząłBrunetti–

posterunkowyLandiwymieniłjejnazwiskoiadresistwierdził,żeprzyznałasiędo

zbiciaszyby.

–Apoprzednimrazem?–spytałScarpa.

–Copoprzednimrazem?

–Czytoteżbyłapańskażona?

–Będziepanmusiałzapytaćotomojążonę,poruczniku.

–Zapytam–odrzekłScarpa.–Możepanbyćtegopewny.

DottorMitrichrząknął,przykrywającustadłonią.

–Czymógłbym,Pippo,wtymmiejscuwłączyćsiędorozmowy?–zwróciłsię

doPatty.

Zastępcakomendantakiwnąłgłową,najwyraźniejczującsięzaszczyconytaką

poufałościązestronygościa.

MitripopatrzyłnaBrunettiego.

–Paniekomisarzu,myślę,żebyłobydobrze,gdybyśmydoszliwtejsprawiedo

porozumienia.–Brunettizwróciłtwarzwjegostronę,lecznicniepowiedział.–

Szkodyponiesioneprzezbiurosąznaczne:wymianapierwszegooknakosztowała

prawieczterymilionylirów.Przypuszczam,żetymrazembędziepodobnie.

background image

Dochodząjeszczestraty,jakieponiosłobiurozpowoduzamknięcianaczas

wymianyszyby.

Umilkł,jakbyczekał,copowieBrunetti,leczkomisarzmilczał.

–Ponieważnieznalezionosprawcypierwszegoprzestępstwa–ciągnąłMitri–

przypuszczam,żefirmaubezpieczeniowazapłacizawyrządzoneszkody,amoże

nawetpokryjeczęśćponiesionychprzezbiurostrat.Oczywiścietrochętopotrwa,

aleniewątpię,żedojdziemydougody.Jużrozmawiałemzmoimagentem,aon

zapewnił,żetakwłaśniebędzie.

Brunettiobserwowałmówiącegoisłyszałzdecydowaniewjegogłosie.Byłto

człowiekprzyzwyczajonydotego,bygosłuchano.Niemalczułosięemanującą

zniegopewnośćsiebie.Równieżwyglądzatymprzemawiał;krótkoostrzyżone

włosy,nawettrochękrótszeodobowiązującejmody,lekkaopalenizna,zadbane

dłonieipaznokcie,jasnobrązoweoczyzbliżonekoloremdobursztynuiujmujący

głosoniemaluwodzicielskimbrzmieniu.Siedział,więcBrunettiniepotrafił

określićjegowzrostu,alewyglądałnawysokiego,miałdługieręceinogibiegacza.

Przezcałytenczasprawnikprzysłuchiwałsięzuwagąsłowomklienta,lecz

samsięnieodzywał.

–Czypanmniesłucha,commissario?–spytałMitri,czując,żejest

przedmiotemobserwacji,cozapewnemusięniepodobało.

–Tak.

–Drugiprzypadekjestibędzieinny.Skoropańskażonaprzyznałasiędo

rozbiciaszyby,tobędziemusiałazaniązapłacić.Dlategochciałemzpanem

porozmawiać.

–Tak?

–Pomyślałem,żepanijamożemydojśćwtejsprawiedougody.

background image

–Obawiamsię,żenierozumiem–powiedziałBrunetti,zastanawiającsię,jak

dalekomożesięposunąćicobędzie,jeżeliprzekroczygranicę.

–Czegopannierozumie,commissario?

–Dlaczegochciałpanzemnąporozmawiać.

WgłosieMitriegozabrzmiałonapięcie,lecznadalbyłswobodny.

–Pragnąłemzałatwićtęsprawępodżentelmeńsku.–Kiwnąłgłowąwstronę

Patty.–Mamzaszczytpozostawaćwprzyjaźnizvice-questoreiwolałbymnie

sprawiaćpolicjikłopotu.

Towyjaśniamilczenieprasy–pomyślałBrunetti.

–Uznałem,żemoglibyśmyzałatwićtęsprawępocichu,bezniepotrzebnych

komplikacji.

BrunettispojrzałnaScarpę.

–CzymojażonawyjaśniławczorajLandiemu,dlaczegotozrobiła?

Porucznik,zaskoczony,spojrzałnaMitriego.

–Toniematerazznaczenia–odezwałsięMitri,zanimporucznikzdążyłcoś

powiedzieć.–Najważniejsze,żeprzyznałasiędopopełnieniaprzestępstwa.–

OdwróciłsiędoPatty.–Myślę,żezałatwienietejsprawyleżywinteresienas

wszystkich.Chybasięztymzgadzasz,Pippo.

Pattapozwoliłsobienaostre„oczywiście”.

MitriznówzwróciłsiędoBrunettiego.

–Jeżelizgadzasiępanzemną,przejdźmydorzeczy.Jeżelinie,obawiamsię,

żetracętylkoczas.

–Nadalniebardzowiem,zczymmamsięzgodzić.

–Chcę,żebypansięzgodziłnato,bypańskażonazapłaciłazazniszczoneokno

ipokryłastratyponiesioneprzezbiurowtrakciewstawianiaszyby.

background image

–Niemogętegozrobić–odpowiedziałBrunetti.

–Atodlaczego?–spytałMitri,tracąccierpliwość.

–Toniemojasprawa.Jeżelichcepanporozmawiaćnatentematzmojążoną,

proszębardzo.Leczjaniemogępodejmowaćzaniądecyzji.

Brunettiżywiłnadzieję,żejegogłosbrzmirównierozsądniejakto,comiałdo

powiedzenia.

–Cozpanazaczłowiek?!–spytałgniewnieMitri.

BrunettispojrzałnaPattę.

–Czymapandomniejeszczejakąśsprawę,comandante?

Pattabyłzbytzaskoczonylubzły,byodpowiedzieć,więcBrunettiwstał

ipospieszniewyszedłzgabinetu.

Rozdział8

WodpowiedzinauniesionebrwiiwydęteustasignorinyElettrykomisarz

pokręciłgłową,dającdozrozumienia,żepóźniejwszystkowyjaśni.Wróciłdo

swojegopokojuizacząłsięzastanawiaćnadkonsekwencjamitego,cozaszło.

Mitri,którychwaliłsięprzyjaźniązPattą,bezwątpieniaprzyczyniłsiędotego,

żetakwybuchowahistorianietrafiładogazet.Byłowniejwszystko,czego

poszukiwalireporterzy:seks,przemocizamieszanawsprawępolicja.Gdyby

jeszczeodkryli,żezatuszowanopierwszywybrykPaoli,dostarczylibyczytelnikom

takichkwiatkówjakkorupcjawpolicjiinadużywaniewładzy.

Żadenwydawcaniezrezygnowałbyzpodobnejokazji.Żadnagazetanie

odmówiłabysobieprzyjemnościwydrukowaniarówniesensacyjnegomateriału.

WdodatkuPaolabyłacórkąhrabiegoOraziaFaliera,jednegoznajbardziej

znanychinajbogatszychludziwmieście.

Tooznaczało,żewydawcylubwydawcomnależałobyjakośzrekompensować

background image

poniesionestraty.Lubteżwładzom,którezapobiegłyprzedostaniusięhistoriido

gazet–dodałpochwilizastanowienia.Możnabyłorównieżprzypisaćjejwiększe

znaczenieiuznaćzasprawęwagipaństwowej,cooznaczałozakazpublikacji.Mitri

niewyglądałnakogoś,ktomiałbytakąwładzę,lecztooniczymnieświadczyło.

Brunettiprzypomniałsobiebyłegopolityka,przeciwktóremutoczyłsięwłaśnie

procesozwiązkizmafią.Jegowyglądodlatbyłprzedmiotemniezliczonych

żartów.Niktniepodejrzewał,żeczłowiekorównieniewinnejaparycjimiałtakie

wpływy,leczBrunettiniewątpił,żejednomrugnięcietychjasnozielonychoczu

mogłozniszczyćkażdego,ktomusięsprzeciwił,nawetwmałoznaczącysposób.

WoświadczeniuBrunettiego,żeniemożedecydowaćzaPaolę,byłotyleż

brawurycoprawdy.Jednakpogłębszymzastanowieniudoszedłdowniosku,że

naprawdętakuważa.

MitriprzyszedłdoPattywtowarzystwieznanegoadwokata.Przypominałsobie

mgliście,żeZambinospecjalizowałsięwprawiehandlowymipracowałdla

wielkichprzedsiębiorstwnastałymlądzie.MieszkałwWenecji,leczpozostałotu

takniewielefirm,żemusiałszukaćpracypozaobrębemmiasta.

PocoMitriściągnąładwokataodprawahandlowegonaspotkaniewkomendzie

policji?Przecieżtowykroczeniepodlegałokodeksowikarnemu.Zambinomiał

opinięniezwykleskutecznegoobrońcy,tymczasemnieodezwałsięsłowem.

BrunettipołączyłsięzpokojemmundurowychiwezwałdosiebieVianella.

Kiedysierżantprzyszedł,komisarzwskazałmurękąkrzesło.

–CowieszoniejakimPaoluMitrimiadwokacieGiulianieZambinie?

Vianellomusiałichznać,boodpowiedźbyłanatychmiastowa.

–ZambinomieszkawDorsoduro,niedalekokościołaSantaMariadellaSalute.

Masporemieszkanie,jakieśtrzystametrów.Specjalizujesięwprawie

background image

korporacyjnymihandlowym.Większośćjegoklientówmaswojefirmynastałym

lądzie;zakładychemiczneipetrochemiczne,farmaceutyczneifabrykaprodukująca

koparki.Jednazfirmchemicznych,dlaktórejpracuje,zostałaprzedtrzemalaty

przyłapananawylewaniuarszenikudolaguny.Dziękijegointerwencjiskończyło

sięnagrzywniewwysokościtrzechmilionówlirówiobietnicy,żewięcejtegonie

zrobią.

Brunettisłuchał,zastanawiającsię,czytosignorinaElettrajestźródłemtych

informacji.

–AMitri?

Brunettiwyczul,żeVianellobardzosięstaraukryćdumęztego,żetakszybko

zebrałwszystkieteinformacje.

–Poukończeniustudiównauniwersyteciepodjąłpracęwfirmie

farmaceutycznej–oznajmiłzochotąsierżant.–Skończyłchemię,leczprzestał

pracowaćwswoimzawodzie,gdyprzejąłpierwsząfabrykę,apotemdwie

następne.Wciąguostatnichkilkulatrozszerzyłzakresdziałania,jakrównież

liczbęfabryk.Jestwłaścicielembiurapodróży,dwóchagencjinieruchomości

ipodobnogłównymudziałowcemsiecibarówszybkiejobsługiotwartejwzeszłym

roku.

–Czyktóraśztychfirmmajakieśkłopoty?

–Nie–odpowiedziałVianello.–Żadna.

–Czymógłbytobyćwynikniedopatrzenia?

–Zczyjejstrony?

–Naszej.

Sierżantzastanawiałsięprzezchwilę.

–Możliwe.Jestichsporo.

background image

–Moglibyśmytrochęposzperać?

–SignorinaElettrajużrozmawiazbankami.

–Rozmawia?

Vianelloporuszyłpalcami,naśladującpisanienakomputerze.

–OdjakdawnaMitrijestwłaścicielemtegobiurapodróży?–spytałBrunetti.

–Chybaodpięciuczysześciulat.

–Ciekawe,odkiedyorganizujątewyjazdy–powiedziałBrunetti.

–Pamiętam,żekilkalattemuwidziałemplakatyreklamującetakiewycieczki

wbiurzewCastello.Zdziwiłomnie,żetydzieńwTajlandiimożetakmało

kosztować.ZapytałemNadię,aonamiwszystkowyjaśniła.Odtegoczasumam

okonaplakatywbiurachpodróży.

Vianelloniewyjaśniłpowoduswojejciekawości,aBrunettiotoniespytał.

–Jakiemiejscaproponują?

–Wramachtychwycieczek?

–Tak.

–ZwykleTajlandię,lecztakżeFilipinyiKubę.Ostatniozaczęliorganizować

wycieczkidoBirmyiKambodży.

–Jakonijereklamują?–spytałBrunetti,którynigdysiętymnieinteresował.

–Zwyklemówiliwprost:„Wsamymsercudzielnicyczerwonychlatarni,miłe

towarzystwo,możliwośćspełnieniawszystkichmarzeń”,cośwtymrodzaju.Lecz

odkądprawosięzmieniło,używająszyfru:„Obsługahotelowabezuprzedzeń,

bliskiesąsiedztwonocnychklubów,przyjaznehostessy”.Chodziotosamo,tylko

żedziwkisątamzbytleniwe,byczekaćnaklientównaulicy.

Brunettiniemiałpojęcia,skądPaolazdobyłateinformacjeiilewieobiurze

podróżyMitriego.

background image

–CzyagencjaMitriegopodobniesięreklamuje?

Vianellowzruszyłramionami.

–Przypuszczam,żetak.Ci,którzysiętymzajmują,używająpodobnegojęzyka.

Możnasięgoszybkonauczyć.Leczwiększośćbiurorganizujeteżlegalne

wycieczkinaMalediwyczySeszele,gdziemożnasiętaniozabawićizażyćkąpieli

słonecznych.

PrzezchwilęBrunettisięobawiał,żeVianello,któremuprzedkilkomalaty

usuniętozplecównarośliodtegoczasustałsięwrogiemopalania,wskoczyna

swojegoulubionegokonika.Tymczasemsierżantpowiedział:

–Pytałemoniegousiebiewpokoju.Bysprawdzić,czychłopcycośonim

wiedzą.

–I?

Pokręciłprzeczącogłową.

–Nic.Jakbywogólenieistniał.

–Wtym,corobi,niemaniczegoniezgodnegozprawem–stwierdziłBrunetti.

–Wiem,żetojestlegalne–odparłVianello–leczpowinnobyćzabronione.

Wiem,żetoniemyuchwalamyprawainiedonasnależyichkwestionowanie,ale

nikomuniepowinnosiępozwalaćnaorganizowaniewycieczekdladorosłych

mężczyzn,którymmarzysięseksznieletnimi.

Trudnobyłosięztymniezgodzić.Jednakzpunktuwidzeniaprawabiuro

podróżyjedyniezałatwiałobilety,byludziemoglipodróżowaćdoróżnychkrajów,

irezerwowałohotele,bymielisięgdziezatrzymać.To,cowycieczkowiczerobili

poprzyjeździe,byłowyłącznieichsprawą.Brunettiprzypomniałsobiewykłady

zlogikiwczasiestudiówijejmatematycznąniemalprostotę.Wszyscyludziesą

śmiertelni.Giovannijestczłowiekiem,dlategoGiovannijestśmiertelny.Pamiętał,

background image

żeistniałyschematypoprawnegownioskowania;byłyterminywiększyiśredni:

musiałysięznajdowaćwokreślonychmiejscachitylkonielicznemogłybyć

przeczące.

Wszystkieteszczegóływyparowałyzpamięci,mieszającsięzinnymi,

statystykąipierwszymizasadami,któreposzływzapomnienie,gdyzdałkońcowe

egzaminyizostałdoktoremprawa.Lecznawetpotylulatachpamiętałtopotężne

wrażeniepewności,gdyprzekonałsię,żeniektórezasadyprawnesłużąwykazaniu

poprawnościwnioskowania,żedziękinimmożnadowieśćjegoprawdziwości.

Następnelatazniszczyłytępewność.Terazprawdazdawałasięleżećpostronie

tych,którzypotrafiągłośniejkrzyczećlubwynająćlepszychadwokatów.Żaden

schematwnioskowanianiebyłteżwstanieoprzećsięargumentowibroniani

innymformomprzemocy,zktórymiBrunettimiałdoczynieniawswoimżyciu

zawodowym.

Odsunąłnabokterozważaniaiwróciłdoteraźniejszości.Vianellowłaśniego

ocośpytał.

–Przepraszam,aleniedosłyszałem.

–Zastanawiałemsię,czymyślałpanjużowynajęciuadwokata.

OpuszczającgabinetPatty,komisarzwiedział,żeniechceodpowiadać

wimieniużonyiniezamierzaniczegoplanowaćwkwestiiprawnychkonsekwencji

jejpostępku.Znałwiększośćadwokatówwmieścieibyłznimiwstosunkowo

dobrychkontaktach,jednakograniczałysięonewyłączniedosferyzawodowej.

Przebiegłwmyślilistęnazwisk,usiłującprzypomniećsobieobrońcę,któryprzed

dwomalatywygrałsprawęomorderstwo.Natychmiastjednakodrzuciłtenpomysł.

–Mojażonabędziemusiałasiętymzająć–odpowiedział.

Vianellokiwnąłgłową,wstałiwyszedłzpokoju.

background image

Brunettirównieżpodniósłsięzeswegomiejscaizacząłchodzićtam

izpowrotemmiędzyszafąaoknem.Rozmyślałotychdwóchmężczyznach,którzy

zgłosilijedyniepopełnienieprzestępstwaizaproponowaliugodękorzystnądla

osobyniemalszczycącejsiętym,żedokonałaaktuwandalizmu.Poszkodowany

ijegoadwokaciprzyszlidokomendy,żebyratowaćsprawczynięprzedprawnymi

konsekwencjamijejczynu.Tymczasemonsiedziałbezczynnie,godzącsięnato,

bysignorinaElettrasprawdzałaichfinansewsposóbprawdopodobnierównie

nielegalnyjakprzestępstwo,któregojedenznichpadłofiarą.

NiemiałbowiemżadnychwątpliwościcodonielegalnościpostępkuPaoli.

Nagleprzyszłomudogłowy,żeonanigdynietwierdziła,żetojestzgodne

zprawem.Poprostunieprzejmowałasiętym.Całeżyciebroniłprawa,aonana

nienapluła,jakbytobyłjakiśgłupikonwenans,którywżadensposóbjejnie

ograniczał.Poczuł,żesercezaczynamuszybciejbić.Oburzeniezmieniłosię

wgniew.Uległakaprysowi,kierującsięosobistądefinicjąwłaściwego

postępowania,aonmiałpoprostuprzyglądaćsiętemuzrozdziawionymiustami,

podziwiającszlachetnośćjejczynu,gdytymczasemjegokarierawisiałanawłosku.

Zorientowałsię,żezaczynaużalaćsięnadsobąizastanawiać,jaktasprawa

możesięodbićnajegopozycjiwśródkolegówinapoczuciuwłasnejgodności.

Wtymmiejscubyłzmuszonypowtórzyćsobieto,copowiedziałMitriemu:nie

odpowiadazazachowanieżony.

Takiewyjaśnienienieuśmierzyłojednakpłonącegownimgniewu.Znów

zacząłchodzićpopokoju,leczgdyitoniepomogło,zszedłnadółdosignoriny

Elettry.

Uśmiechnęłasięnajegowidok.

Vice-questorewyszedłnaobiad–poinformowała.

background image

Wolałasięwięcejnieodzywać,czekając,coonpowie.

–Czytamciposzlirazemznim?

Kiwnęłatwierdzącogłową.

Signorina...–zacząłiurwał,jakbysięzastanawiałnaddoboremsłów.–Nie

musipanidalejsprawdzaćtychpanów.

Jużchciałazaprotestować,leczniedałjejdojśćdosłowa.

–Nieciążynanichżadnepodejrzenie,dlategouważam,żebyłobyniewskazane

prowadzenieprzeciwnimdochodzenia.Zwłaszczawtychokolicznościach.

Pozostawiłjejwyobraźni,jakieokolicznościmiałnamyśli.Skinęłagłową.

–Rozumiem,commissario.

–Niepytałem,czypanirozumie.Proszętylko,żebypaniniesprawdzałaich

finansów.

–Tak,commissario–odrzekła,poczymodwróciłasięiutkwiławzrokwekran

monitora.

Signorina...–powtórzyłbeznamiętnymtonem,akiedyspojrzałananiego,

powiedział:–Mówiłempoważnie.Niechcę,bypanizadawałajakiekolwiek

pytanianaichtemat.

–Więcniebędępytać–odpowiedziałazpromiennymuśmiechemnatwarzy.

Położyłałokcienastole,splotłapalceioparłananichbrodę,zupełniejaksubretka

ztaniejkomedii.–Czytowszystko,commissario,czymapandlamniejeszcze

jakieśpolecenia?

Odwróciłsiębezsłowairuszyłkuschodom,leczpochwilirozmyśliłsię

iwyszedłzkomendy.Znabrzeżaprowadzącegodokościołagreckiegoskręciłna

most,poczymwstąpiłdonajbliższegobaru.

Buongiorno,commissario–powitałgobarman.–Cosadesidera?

background image

Brunettispojrzałnazegarek.Zupełniestraciłpoczucieczasuizezdziwieniem

skonstatował,żejestjużprawiepołudnie.

Un’ombra–powiedział.

Kiedybarmanpostawiłprzednimkieliszekbiałegowina,wypiłgojednym

haustem.Niepomogło.Wiedział,żedrugiteżbyniepomógł.Rzuciłnaladętysiąc

lirówiwróciłdokomendy.Nierozmawiałznikim,poszedłdoswojegopokoju,

wziąłpłaszcziudałsiędodomu.

Paolamusiałaopowiedziećowszystkimdzieciom,boChiarapatrzyłanamatkę

zwyraźnymzakłopotaniem,natomiastRafiizzainteresowaniem,anawetpewną

ciekawością.Niktnieporuszyłtegotematu,więcobiadupłynąłstosunkowo

spokojnie.NormalnieBrunettidelektowałbysięmakaronemtagliatelle

zwieprzowiną,dziśjednakledwoczułsmakpotrawy.Niecieszyłagoteżpotrawka

wsosiepomidorowymanismażonebakłażany.PoobiedzieChiaraposzłanalekcję

fortepianu,aRafiidokolegi–uczyćsięmatematyki.

PaolaiBrunettipozostaliprzystole,naktórympiętrzyłysiętalerzeimiski.Pili

kawę;on–zdodatkiemgrappy,ona–czarnąisłodką.

–Zamierzaszwynająćadwokata?–spytał.

–Rozmawiałamdziśranozojcem.

–Icopowiedział?

–Kiedy?Zanimnamnienawrzeszczałczypotem?

Brunettiuśmiechnąłsięmimowolnie.Trudnomubyłosobiewyobrazić,byteść

mógłnaniąnawrzeszczeć.Rozbawiłagoniestosownośćtegookreślenia.

–Raczejpotem.

–Powiedział,żejestemgłupia.

Brunettiprzypomniałsobie,żehrabiaużyłtegosamegookreśleniaprzed

background image

dwudziestulaty,gdyPaolaoznajmiła,żezamierzawyjśćzaniegozamąż.

–Apotem?

–Powiedział,żebymzatrudniłaSenna.

Byłtonajlepszywmieścieadwokatspecjalizującysięwsprawachkarnych.

–Lekkaprzesada.

–Dlaczego?

–Sennojestświetnyjakoobrońcagwałcicieliimorderców,chłopców

zzamożnychrodzin,którzypobiliswojedziewczyny,zarabiającenanarkotyki

sprzedażąheroiny.Niesądzę,byśmieściłasięwtejkategorii.

–Czymamtopotraktowaćjakokomplement?

Wzruszyłramionami,Niepotrafiłjejodpowiedzieć.

–Wynajmieszgo?–spytał,gdymilczeniePaolisięprzedłużało.

–Niewynajęłabymtakiegoczłowieka.

Brunettipodsunąłsobiebutelkęzgrappą,wlałtrochędopustejfiliżanki,

zamieszałiwypiłjednymhaustem.

–Kogowięcwynajmiesz?–zapytał,ignorującjejuwagę.

Wzruszyłaramionami.

–Zaczekam,ażmnieoskarżą.Wtedyzdecyduję.

Przezchwilęzastanawiałsię,czyniedolaćsobiejeszczegrappy,leczdoszedł

downiosku,żeniemananiąochoty.Wstałiodsunąłkrzesło,nieproponując

pomocyprzyzmywaniuczychoćbyprzysprzątaniuzestołu.Spojrzałnazegarek,

dziwiącsię,żejesttakwcześnie.Nieminęłajeszczedruga.

–Chybapołożęsięnachwilę.

Kiwnęłagłowąizaczęłaskładaćtalerzenastos.

Poszedłdosypialni,zdjąłbutyiusiadłnabrzegułóżka,czując,jakijest

background image

zmęczony.Położyłsięnawznak,zrękamipodgłową,izamknąłoczy.Zkuchni

dobiegałszumwody,brzęktalerzy,stukaniegarnków.Wyjąłjednąrękęspod

głowyizasłoniłramieniemoczy.Kiedyjakouczeńwracałdodomuzezłymi

stopniami,chowałsięwswoimpokojuikładłnałóżku,bojącsięgniewuojcainie

chcącrozczarowaćmatki.

Zalałagofalawspomnień,unoszączesobą.Wpewnymmomenciepoczułjakiś

ruchobokiciepłonapiersi,apotemzapachjejwłosów–dobrzemuznaną

mieszaninęmydłaizdrowia.Nieotwierającoczu,otoczyłjąramionamiisplótł

dłonienajejplecach.

Wkrótceobojeusnęli,agdysięobudzili,wszystkobyłojakprzedtem.

Rozdział9

Następnydzieńminąłspokojnie,jakjedenzwieluwkomendzie.Pattazażądał

sprowadzeniaIacovantuonadoWenecjiiprzesłuchaniagowsprawieodmowy

zeznań.Brunettiminąłsięznimnaschodach.Piekarzszedłeskortowanyprzez

dwóchpolicjantówzkarabinami.ZauważyłBrunettiego,leczniepokazałposobie,

żegorozpoznaje.Najegotwarzyzastygłwyrazobojętności,zjakąWłositraktują

urzędnikówpaństwowych.

Spoglądającwjegosmutneoczy,Brunettizastanawiałsię,czybyłobyinaczej,

gdybywiedział,conaprawdęsięzdarzyło.Bezwzględunato,czymafia

rzeczywiściezamordowałamużonę,czyteżontakuważał,Iacovantuonobył

przekonany,żepaństwoijegoinstytucjeniesąwstanieobronićgoprzedznacznie

potężniejsząsiłą.

WszystkietemyśliprzemknęłyBrunettiemuprzezgłowę,byłyjednakzbyt

zagmatwane,byubraćjewsłowa,toteżzdobyłsiętylkonakiwnieciegłową,gdy

mijałpiekarza,któryprzydwóchrosłychpolicjantachwydawałsięjeszczeniższy.

background image

BrunettiprzypomniałsobiemitoOrfeuszuiEurydyce,omężczyźnie,który

straciłżonę,oglądającsięzasiebie,bysprawdzić,czyzanimidzie.Złamałwten

sposóbpoleceniebogówiskazałżonęnapozostaniewHadesie.Bogowierządzący

ItaliązabroniliIacovantuonowinacośpatrzeć,agdynieposłuchał,odebralimu

żonę.

NaszczęścieVianelloczekałjużnaszczycieschodówiBrunettinatychmiast

zapomniałoswoichrefleksjach.

Commissario,mieliśmytelefonodkobietyzTreviso–oznajmiłsierżant.–

Powiedziała,żemieszkawtymsamymdomucopaństwoIacovantuono,lecz

ztego,comówiła,wynika,żemieszkaraczejwtymsamymbloku.

Brunettiminąłsierżanta,dającznakgłową,byposzedłzanim.Poprowadziłgo

doswojegopokoju.

–Copowiedziała?–spytał,wieszającpłaszcznawieszaku.

–Żesiękłócili.

–Mnóstwoludzisiękłóci–odparł,myślącoswoimmałżeństwie.

–Onjąbił.

–Skądtakobietaotymwie?–spytałBrunettiznagłymzaciekawieniem.

–Powiedziała,żejegożonaprzychodziładoniejsięwypłakiwać.

–Czykiedykolwiekwezwałapolicję?

–Kto?

–Żona.SignoraIacovantuono.

–Niewiem.Właśnieskończyłemrozmawiaćztąkobietą–wyjaśniłVianello,

spoglądającnakartkę,którątrzymałwręku.–Odłożyłemsłuchawkętużprzed

panaprzyjściem.NazywasięGrassi.Powiedziała,żeonbyłznanywtymbloku.

–Zczego?

background image

–Zdręczeniasąsiadów.Wciążkrzyczałnaichdzieci.

–Atasprawazżoną?–spytałBrunetti,siadajączabiurkiem.Przysunąłsobie

stosikpapierówilistów,leczniezacząłichprzeglądać.

–Niewiem.Niebyłoczasuznikimporozmawiać.

–Tonienaszrejon.

–Owszem,alePucettimówił,żedziśranogotuprzywieźli.Marozmawiać

zwicekomendantemonapadzienabank.

–Tak.Widziałemgo.

Brunettipopatrzyłzroztargnieniemnależącąprzednimkopertę

zprzyklejonymznaczkiem.Początkowojegowzrokzarejestrowałjedynie

jasnozielonyprostokąt,dopieropóźniejwyłoniłsięobrazek:galijskiżołnierz

zmieczemtkwiącymwciele,aujegostópumierającażona.Zjednejstrony

widniałnapis:„RomaMuseoNazionaleRomano”,zdrugiej:„GalateaSuicida”,

awdoleliczba„750”.

–Czybyłaubezpieczona?–spytał.

–Niewiem.Dopierocoodebrałemtentelefon.

Brunettiwstałzzabiurka.

–Pójdęgozapytać–oznajmił,poczymwyszedłzpokoju.

Wsekretariacieniebyłonikogo,aprzezekranmonitoraprzepływałymalutkie

wizerunkitosterów.BrunettizapukałdodrzwigabinetuPattyiusłyszał,żemoże

wejść.

Wewnątrzujrzałdobrzemuznanąscenę:Pattasiedziałzapustymbiurkiem,

któreonieśmielałoswoimwyglądem,aIacovantuononawprostPatty,zrękami

zaciśniętyminapodłokietnikach.

Zastępcakomendantaspojrzałnakomisarzazkamiennymwyrazemtwarzy.

background image

–Tak?–zapytał.–Ocochodzi?

–ChciałbymocośspytaćsignoraIacovantuona–odpowiedziałBrunetti.

–Stracipantylkoczas–stwierdziłPatta.–Takjakjateraztracę–dodał

podniesionymtonem.–SignorIacovantuononajwyraźniejzapomniał,cosięstało

przedbankiem.–Pattapochyliłsię,awłaściwierzuciłnabiurko,uderzającwnie

pięściąnatylemocno,byrozprostowaćpalceiwycelowaćnimiwIacovantuona.

Piekarzmilczał,aPattapopatrzyłnaBrunettiego.

–Ocopanchcegozapytać,commissario?CzywidziałStefanaGentilego

wbanku?Czypamięta,jaknamgoopisałijakrozpoznałnazdjęciu?–Patta

odchyliłsięnaoparciefotela,zrękąwycelowanąwIacovantuona.–Nie,niesądzę,

bycośztegopamiętał.Dlategoniemasensutracićczasunapytania.

–Nieotochciałemgozapytać–odparłBrunettiłagodnymtonem,który

zabrzmiałjakdysonansprzyteatralnymgniewiePatty.

Iacovantuonozwróciłkuniemutwarz.

–Aoco?–spytałPatta.

–Chciałemsiędowiedzieć–zacząłBrunetti,kierującpytaniedopiekarza–czy

pańskażonabyłaubezpieczona.

OczyIacovantuonarozszerzyłysięzezdumienia.

–Ubezpieczona?–powtórzył.

–Czymiałaubezpieczenienażycie–wyjaśniłBrunetti.Iacovantuonoprzeniósł

wzroknaPattę,lecznieznalazłszywnimpomocy,znówpopatrzyłnaBrunettiego.

–Niewiem–odpowiedział.

–Dziękuję–odrzekłBrunettiiodwróciłsię,zamierzającwyjść.

–Towszystko?–spytałgniewnymtonemPatta.

–Tak,comandante–powiedziałBrunetti,odwracającsięwstronęszefa,lecz

background image

patrzącnapiekarza.Tenwciążsiedziałnabrzegukrzesła,ręcetrzymałsplecione

nakolanach.Głowęmiałspuszczoną,jakbyprzyglądałsięswoimdłoniom.

Brunettiodwróciłsięiwyszedłzgabinetu.Tosterykontynuowałyswoją

wędrówkęiginęłyzprawejstronyekranu.

WpokojuczekałnaniegoVianello.Stałprzyoknie,patrzącnaogródpo

drugiejstroniekanałuinafasadękościołaSanLorenzo.Odwróciłsię,gdyusłyszał

skrzypienieotwieranychdrzwi.

–Noi?–zapytał,gdyBrunettiwszedłdopokoju.

–Zagadnąłemgooubezpieczenie.

–I?–powtórzyłVianello.

–Niewiedział.CzyNadiamapolisęubezpieczeniową?–spytałBrunetti,gdy

Vianellomilczał.

–Nie.Przynajmniejtakmisięwydaje–odparłsierżantpokrótkimwahaniu.–

Copanzrobi?–dodałpochwili.

–Jedyne,comogęzrobić,topowiedziećludziomzTreviso.–Naglecośmu

przyszłodogłowy.–Dlaczegoonadonaszatelefonowała?–spytał,odwracającsię

wstronęVianella.

–Nierozumiem.

–DlaczegosąsiadkamiałabytelefonowaćnapolicjęwWenecji?Przecieżta

kobietazmarławTreviso.

Brunettipoczuł,żesięczerwieni.No,naturalnie!Chodziłooto,byzepsuć

piekarzowireputacjęwWenecji.Gdybyzdecydowałsięzeznawać,towłaśnietu.

Czyżbytakwytrwalegoobserwowali,żezauważyli,jakpolicjaponiego

przyjechała?Amożewiedzieli,kiedymaprzyjechać.

Gesubambino!–wyszeptał.–Jakiepodałanazwisko?

background image

–Grassi–odpowiedziałVianello.

Brunettipodniósłsłuchawkę.KiedyuzyskałpołączeniezpolicjąwTreviso,

przedstawiłsięipoprosiłdotelefonuosobę,któraprowadziśledztwowsprawie

śmiercipaniIacovantuono.Dopieropokilkuminutachpoinformowanogo,że

zdarzenieuznanozanieszczęśliwywypadek.

–Czymacienazwiskoczłowieka,któryznalazłciało?

Funkcjonariuszodłożyłnachwilęsłuchawkę.

–Zanetti–poinformował.–WalterZanetti.

–Ktojeszczemieszkawtymbloku?–spytałBrunetti.

–Tylkodwierodziny.PaństwoIacovantuononagórze,arodzinaZanettichna

dole.

–CzymieszkatamktośonazwiskuGrassi?

–Nie.Tylkotedwierodziny.Dlaczegopanpyta?

–Tonictakiego.Mieliśmymałezamieszaniewraportachiniemogliśmy

znaleźćnazwiskaZanettiego.Dziękujęzapomoc.

–Niemazaco,commissario–odparłpolicjantiodłożyłsłuchawkę.

–Onanieistnieje?–spytałVianello,zanimBrunettizdążyłwyjaśnić.

–Jeżelinawet,toniemieszkawtymdomu.

Vianellomilczałprzezchwil?.

–Coztymzrobimy,commissario?–spytał.

–PoinformujemyTreviso.

–Myślipan,żetounich?

–Przeciek?–spytałBrunetti,chociażwiedział,żeVianellowłaśnietomiałna

myśli.

Sierżantskinąłgłową.

background image

–Tamlubtu.Niemaznaczeniagdzie.Dość,żebył.

–Towcalenieznaczy,żeoniwiedzieli,żeIacovantuonomadziśprzyjechać.

–Wtakimraziepocobydzwonili?

–Taknawszelkiwypadek.

Brunettipokręciłgłową.

–Zbieżnośćwczasiejestzbytdokładna.Przecieżonwłaśniewchodziłdo

komendy,gdyodebrałeśtentelefon.–Zawahałsię,poczymspytał:–Kogo

poprosili?

–Telefonistapowiedział,żechcielirozmawiaćzosobą,którapojechałado

Treviso.Pewnieprzełączyłdopanapokoju,askoropananiezastał,przełączyłdo

nas.Pucettiprzekazałsprawęmnie,botylkojabyłemzpanemwTreviso.

–Jakimiałagłos?

Vianellowróciłmyślamidorozmowy.

–Zmartwiony,jakbyniechciałasprawićmukłopotu.Powiedziałarazczydwa,

żedośćsięjużwycierpiał,aleonamusinasotympoinformować.

–Cóżzaobywatelskapostawa!

–Tak.

Brunettipodszedłdookna,popatrzyłnakanałinalodziepolicyjne,

zacumowaneprzedkomendą.PrzypomniałsobiewyraztwarzyIacovantuona,gdy

zapytałgooubezpieczenie,ipoczuł,żeznowusięczerwieni.Zareagowałjak

dzieckonawidoknowejzabawki,zamiastchwilępomyślećlubsprawdzić

otrzymanąinformację.Wiedział,żewwypadkunagłejśmierciżonypodejrzenie

padanajpierwnamałżonka,leczpowinienzaufaćinstynktowiiprzypomniećsobie

urywanygłospiekarza,jegopanicznystrachodzieci.Powinientemuzaufać,

zamiastoskarżaćgoprzypierwszejsposobności.

background image

Niemógłprzeprosićpiekarza,bokażdewyjaśnieniewzmogłobytylkowłasne

poczuciewinyizakłopotanie.

–Czymożnajakośsprawdzić,skąddzwoniono?–spytał.

–Wtlesłychaćbyłojakiśhałas,chybadochodzącyzulicy.Podejrzewam,że

dzwonionozbudki–odparłVianello.

Skorobylinatylesprytni,byzatelefonowaćnakomendę–albodobrze

poinformowani,podpowiedziałBrunettiemuwewnętrznygłos–tobylirównieżna

tyleostrożni,żebyzrobićtozbudki.

–Wtakimrazietochybawszystko.

Opadłnakrzesło,czującsięnaglebardzozmęczony.Vianellowyszedł

zpokoju,aBrunettizająłsiępapieramileżącyminabiurku.

PrzeczytałfaksodkolegizAmsterdamu,któryprosił,żebyprzyspieszył

załatwienieprośbyholenderskiejpolicjioinformacjenatematWłocha

aresztowanegoprzeznichzazabicieprostytutki.Ponieważmężczyznamiał

wpisanąwpaszporcieWenecjęjakomiejscestałegozameldowania,władze

holenderskiewysłałylistdowładzmiastazpytaniem,czytenczłowiekbyłjuż

karany.Prośbaoinformacjezostałaprzekazanaponadmiesiąctemuidotądnie

byłożadnejodpowiedzi.

Brunettisięgałwłaśnieposłuchawkę,bysprawdzić,czytenczłowiekjest

unichnotowany,gdyzadzwoniłtelefoni...zaczęłosię.

Wiedział,żedotegodojdzie,starałsięnawetobmyślićjakąśstrategię

postępowaniazprasą,leczitaknieuniknąłzaskoczenia.

Najpierwzadzwoniłznanymudziennikarzz„Gazzettino”,pytając,czyto

prawda,żekomisarzBrunettirezygnujezpracywpolicji.Kiedyodpowiedział,że

nicmuotymniewiadomo,żenigdyniemyślałorezygnacji,dziennikarz,Piero

background image

Lembo,zapytał,jakwtakimraziezapatrujesięnaaresztowanieżonyikonflikty,

któremogąztegowyniknąćzracjijegopozycjizawodowej.

Brunettiodpowiedział,żeniejestwżadensposóbzamieszanywtęsprawę,nie

widziwięcpowodudojakiegokolwiekkonfliktu.

–Aleprzecieżmapanprzyjaciółwkomendzie–zauważyłLembo,chociażton

jegogłosuświadczył,żeraczejwtowątpi.–Przyjaciółwsądownictwie.Czytonie

wpłynienaichopinięlubdecyzje,jakiepodejmą?

–Tomałoprawdopodobne–odrzekłBrunetti.–Pozatymniebędzieżadnego

procesu.

–Dlaczego?–spytałLembo.

–Proceszazwyczajorzekaoczyjejświnielubniewinności.Wtymprzypadku

niewchodzitowgrę.Sądzę,żeskończysięnagrzywnie.

–Acopotem?

–Niebardzorozumiempańskiepytanie,signorLembo–odparłBrunetti,

patrzącnagołębia,którywłaśniewylądowałnadachudomupodrugiejstronie

kanału.

–Cobędzie,kiedyzostaniewyznaczonagrzywna?

–Niepotrafięodpowiedziećnatopytanie.

–Dlaczego?

–Botagrzywnazostanienałożonanamojążonę,nienamnie.–Ciekawe,ile

razybędzietomusiałpowtarzać.

–Ajakajestpańskaopinianatematpostępkupańskiejżony?

–Niemamżadnejopinii.–Wkażdymrazietakiej,któranadawałabysiędla

prasy.

–Uważamtozadziwne–stwierdziłLemboidodałcommissario,jakbyto

background image

jednosłowomiałorozwiązaćBrunettiemujęzyk.

–Pańskawola–odrzekłBrunetti.–Jeżeliniemapandalszychpytań,życzę

miłegopopołudnia.–Iodłożyłsłuchawkę.Zaczekał,ażpołączeniezostanie

przerwane,iwykręciłnumercentrali.–Proszęmniedziśjużznikimniełączyć–

powiedziałiodłożyłsłuchawkę.

Potemzadzwoniłdodziałuarchiwów,podałnazwiskoWłochazAmsterdamu

ipoprosiłosprawdzenie,czyjestnotowany,ajeżelitak,tożebynatychmiast

przefaksowalijegoaktaholenderskiejpolicji.Oczekiwał,żeusłyszy,iletomają

roboty,lecznictakiegosięniestało.Powiedzieli,żewyśląjepopołudniu,

oczywiściejeżelitenczłowiekfigurujewichkartotece.

PrzezresztęprzedpołudniaBrunettiodpowiadałnalistyipisałraportyzdwóch

dochodzeń,któreprowadził.

Kilkaminutpopierwszejwstałzzabiurkaiprzygotowałsiędowyjścia.Zszedł

poschodach.Przydrzwiachniebyłostrażnika,lecztogoniezdziwiło,bowczasie

przerwyobiadowejzamykanowszystkiebiurainiewpuszczanonikogodo

budynku.Brunettiwcisnąłprzyciskzwalniającywielkieoszklonedrzwiipchnął

jednozeskrzydeł.Dohalluwdarłosięchłodnepowietrze,podniósłwięckołnierz

płaszcza,wsunąłgłębiejbrodęizespuszczonągłowąwyszedłnazewnątrz.

Najpierwoślepiłgobłyskświatła,potemkolejnyijeszczejeden.Spuściłwzrok

izobaczyłzbliżającesięszybkostopy,którezablokowałymudrogę.Musiałsię

zatrzymaćipodnieśćgłowę.

Otaczałogopięciumężczyznzmikrofonamiwdłoniach.Ztyluzanimi

tańczyłokolejnychtrzech,celującwniegoobiektywamikamer.

Commissario,czytoprawda,żemusiałpanaresztowaćżonę?

–Czybędzieproces?Czypańskażonawynajęłaadwokata?

background image

–Acozrozwodem?Czytoprawda,żesięrozwodzicie?

Mikrofonyprzesunęłymusięprzednosem.Najchętniejbyjeodepchnął.Wobec

wyraźnegozaskoczeniamalującegosięnajegotwarzygłosyreporterówwzbiłysię

wgóręzzachłannągwałtownością,wyrzucającpytaniajednozadrugim.Słyszał

tylkoichfragmenty:„teść”,„Mitri”,„wolnainicjatywa”,„utrudnianiepracy

sądom”.

Wsunąłdłoniedokieszenipłaszcza,spuściłgłowęiruszyłprzedsiebie.

Napotkałopórludzkiegociała,leczszedłdalej,dwarazynadeptująckomuśna

stopę.„Niemożepantakodejść”,„obowiązek”,„mamyprawowiedzieć...”

Znowuktośzastąpiłmudrogę,leczBrunettiparłnaprzódzewzrokiemwbitym

wziemię,unikająctymrazemkontaktuzobcymistopami.Kiedydoszedłdorogu,

skręciłwlewo,wstronęSantaMariaFormosa,całyczasidącwtymsamym

tempie.Czyjaśrękachwyciłagozaramie,leczjąstrzasnął.Ztrudemsięopanował,

byniewyrwaćjejzciałainiepchnąćreporteranaścianę.

Szlizanimprzezkilkaminut,leczonaninieprzyspieszył,anisięnieobejrzał.

Nagleskręciłwprawowwąskąuliczkę.

Musielisięwystraszyćpanującejwzaułkuciemności,bowreszciegozostawili.

Doszedłdokońcauliczki,skręciłwlewoiruszyłwzdłużkanału,jużwolnyod

reporterów.

ZCampoSantaMarinazatelefonowałdodomuidowiedziałsięodPaoli,że

przedichdomemstojąkamerzyści,atrzechreporterówbezskutecznieusiłowałoją

zatrzymaćizadaćkilkapytań.

–Wtakimraziezjemobiadwmieście–zdecydował.

–Przepraszam,Guido–odpowiedziała.–Janie...–urwała,leczonmilczał.

Rzeczywiście,niepomyślałaokonsekwencjachswojegoczynu,coprzyjej

background image

inteligencjiwydałomusiędziwne.

–Cobędzieszrobił?–spytała.

–Wrócępopołudniu.Aty?

–Dopieropojutrzemamwykłady.

–Paolo,niemożeszzamykaćsięwdomu.

–Boże,totakjakwwięzieniu,prawda?

–Wwiezieniujestgorzej.

–Wróciszdodomupopracy?

–Oczywiście.

–Naprawdę?

Zamierzałpowiedzieć,żeniemadokądpójść,leczpomyślał,żemogłabytoźle

zrozumieć.

–Niechcęiśćgdzieindziej–odrzekłzamiasttego.

–Och,Guido–usłyszał.–Ciao,amore–dodałaiodłożyłasłuchawkę.

Rozdział10

Tesentymentyniewielejednakznaczyływobectłumu,któryczekałnaniego

przedkomendą.Niczymstadokruków,sępówiharpii–pomyślał,kiedyzszedł

zPontedeiGreciiruszyłkugrupiereporterów.Brakowałojedyniepadliny,by

dopełnićobrazu.

Jedenznich–zapewnezdrajca–zobaczyłBrunettiegowcześniejinicnikomu

niemówiąc,podszedłdoniegozmikrofonem,któryściskałwdłoniniczymkijdo

poganianiabydła.

Commissario–zacząłjużzodległościjednegometra–czydottorMitri

postanowiłwnieśćoskarżenieprzeciwpańskiejżonie?

Brunettizatrzymałsięzuśmiechemnatwarzy.

background image

–MusipanotozapytaćdottoraMitriego.

Wtymmomenciezobaczył,żegrupareporterówwyczułabrakkolegiizwróciła

sięwstronędochodzącychjągłosów.Wjednejchwiliwszyscyrzucilisięwjego

kierunkuzwyciągniętymimikrofonami,jakbychcielipochwycićchociażjedno

słowo,unoszącesięjeszczewpowietrzu.Wpowstałymzamieszaniuktóryś

zkamerzystówpotknąłsięokabeliupadłnaziemię,rozbijająckamerę.Zjej

wnętrzawypadłysoczewkiipotoczyłysiępochodnikuwstronękanału.Tłum

zatrzymałsięzaskoczony,patrząc,jakszkiełkatocząsiękuschodom,zsuwają

znichizcichympluskiemznikająwzielonychwodachkanału.

Brunettiskorzystałzchwilizamętuiruszyłkudrzwiomkomendy,lecz

reporterzyoprzytomnielirównieszybkoirzucilisiękuniemu.

–Czyzłożypanrezygnację?

–Czytoprawda,żepańskażonamapoprzedniprotokółzatrzymania?

–...zataiłaprzedsądem?

SzedłdalejzuśmiechemprzyklejonymdotwarzyNieodpychałnatrętów,lecz

jednocześnieniepozwalał,bygozatrzymali.Kiedydotarłdocelu,drzwisię

otworzyłyistanęliwnichVianelloiPucetti,powstrzymującreporterówprzed

wtargnięciemdośrodka.

Brunettiwszedł,azanimVianelloiPucetti.

–Bandadzikusów–stwierdziłVianello,stojąctyłemdodrzwi.

BrunettinieodwróciłsiętakjakOrfeusz,tylkoruszyłschodamidoswojego

pokoju.Kiedyusłyszałzasobąkroki,obejrzałsięizobaczyłVianella,

przeskakującegopodwastopnienaraz.

–Chcepanawidzieć.

Niezdejmującpłaszcza,BrunettiskierowałsiędogabinetuPatty.Signorina

background image

Elettrasiedziałaprzybiurkuiprzeglądała„Gazzettino”.Zerknąłnapierwsząstronę

izobaczyłswojezdjęciesprzedkilkulatizdjęciePaolizdowoduosobistego.

–Jeżelistaniesiępanjeszczesławniejszy,będęmusiałabłagaćoautograf–

stwierdziłasignorinaElettra.

–Czytegowłaśniechceszef?–spytałzuśmiechem.

–Nie,raczejpańskiejgłowy.

–Takmyślałem–rzekłizapukałdodrzwigabinetu.

OdpowiedziałmugłosPatty,wktórympobrzmiewałyzłowieszczetony.Oile

byłobyłatwiej,gdybyskończyłwreszcieztymmelodramatem–pomyślałBrunetti.

NagleprzyszłamudogłowyfrazazoperyDonizettiegoAnnaBolena:„Jeżelici,

którzymniesądzą,jużwydalinamniewyrok,toniemamszans”.DobryBoże,

iktotomówiomelodramacie?

–Chciałpansięzemnąwidzieć?–spytałpowejściudogabinetu.

Pattasiedziałzabiurkiem.Miałkamiennywyraztwarzy.Brakowałomutylko

czarnegoberetu,jakiangielscysędziowiewkładalinaperuki,gdyskazywali

więźnianaśmierć.

–Tak,Brunetti.Nie,niesiadaj.To,comamdopowiedzenia,niezabierzedużo

czasu.Rozmawiałemzkomendantemiuznaliśmy,żepowinieneśpójśćnaurlop

administracyjny,pókisprawaniezostaniewyjaśniona.

–Cotoznaczy?

–Toznaczy,żedopókitasprawasięniewyjaśni,niemusiszprzychodzićdo

pracy.

–Wyjaśni?

–Dopókisądniewydawyroku,atwojażonaniezapłacigrzywnylubnie

wynagrodzistrat,najakienaraziładottoraMitriego.

background image

–Zakładając,żezostanieoskarżonaiskazana–powiedziałBrunetti,wiedząc,

żetomożliwe.–Aletomożepotrwaćwielelat–dodał.

–Wątpię–stwierdziłPatta.

Comandante,mamwaktachsprawy,któreodpięciulatczekająna

wyznaczeniedatyprocesu.Powtarzam:tomożepotrwaćwielelat.

–Tozależyoddecyzjitwojejżony.DottorMitriwykazałdalekoidącą

uprzejmość,proponującrozwiązanieproblemu.Lecztwojażonanajwidoczniej

postanowiłanieprzyjmowaćjegopropozycji.Będziewięcmusiałaponieść

wszelkiekonsekwencje.

–Zcałymszacunkiem,comandante,aletoniedokońcaprawda–powiedział

BrunettiizanimPattazdążyłzaprotestować,dodał:–DottorMitriprzekazałswoją

propozycjęmnie,niemojejżonie.Wyjaśniłemjuż,żeniemogępodejmowaćzanią

decyzji.Gdybytojejzłożyłtępropozycjęigdybyodmówiła,wówczasbyłabyto

prawda.

–Niepowiedziałeśjej?–spytał,niekryjączaskoczenia,Patta.

–Nie.

–Dlaczego?

–Boto,jaksądzę,sprawadottoraMitriego.

Pattazastanawiałsięprzezchwilę.

–Wspomnęmuotym–oznajmił.

Brunettikiwnąłgłową,lecztrudnopowiedzieć,czybyłatoforma

podziękowania,czyjedynieprzyjąłtodowiadomości.

–Towszystko,comandante?–spytał.

–Tak.Leczniezapominaj,żejesteśnaurlopieadministracyjnym.

–Takjest–odparłBrunetti,chociażniemiałpojęcia,cotenterminoznacza.

background image

Jasnebyłotylko,żeprzestałbyćpolicjantemistraciłpracę.Odwróciłsiębezsłowa

iwyszedłzgabinetu.

SignorinaElettranadalsiedziałazabiurkiem,leczskończyłajużczytać

„Gazzettino”iprzeglądałaterazjakieśczasopismo.NawidokBrunettiegouniosła

głowę.

–Ktopoinformowałprasę?

Pokręciłagłową.

–Niemampojęcia.Pewnieporucznik.–SpojrzałanadrzwigabinetuPatty.

–Urlopadministracyjny.

–Nigdyoczymśtakimniesłyszałam–stwierdziła.–Pewniewymyślonogona

takąokazję.Copanzrobi,commissario?

–Wrócędodomuibędęczytał–odpowiedziałinaglezapragnąłzrealizować

tenpomysł.Musiałjedynieprzedrzećsięprzezkordonreporterówstojącychprzed

komendą,uciecprzedichkameramiipytaniami.Wtedybędziemógłwrócićdo

domuiczytać,dopókiPaolaniepodejmiedecyzjilubsprawaniezostanie

załatwiona.Dziękiksiążkomznajdziesiędalekoodkomendy,odWenecji,odtego

nędznegostulecia,wktórymkrólowałytanisentymentalizmiżądzakrwi–

wświecie,gdziezaznaukojenia.

SignorinaElettrauśmiechnęłasię,traktującjegoodpowiedźjakożart,iwróciła

dolekturypisma.

Niewstąpiłjużdoswojegopokoju,leczposzedłprostodowyjścia.Stwierdził

zezdziwieniem,żedziennikarzezniknęli,pozostałyponichjedyniekawałki

plastikuiułamanarączkaodkamery.

Rozdział11

Podswoimdomemzastałniedobitkireporterów,wtymtrójkętych,którzy

background image

usiłowaliwyciągnąćcośzniegoprzedkomendą.Niezareagowałnawykrzykiwane

pytania,przepchnąłsiędoszerokiejbramyiwyjąłklucz.Naglektośchwyciłgoza

ramięipociągnąłdotyłu.

Brunettiobróciłsięzwielkimpękiemkluczywdłoni.Reportercofnąłsięna

widokwyrazutwarzykomisarzaiuniósłrękęwpojednawczymgeście.

–Przepraszam,commissario–powiedział,uśmiechającsięfałszywie.

Pozostaliusłyszeliwjegogłosiestrachiznieruchomieli.Brunettipowiódł

wzrokiempoichobliczach.Niebłysnąłżadenflesz,niktniepodniósłkamery.

Komisarzwsunąłkluczdozamka,przekręcił,wszedłdohallu,zamknąłbramę

ioparłsięoniąplecami.Byłcałyzlanypotem,trząsłsięzwściekłości,aserce

waliłomujakoszalałe.Rozpiąłpłaszcz,byorzeźwiłogochłodnepowietrze,

odepchnąłsięplecamiodbramyiruszyłschodaminagórę.

Paolamusiałasłyszeć,jakwchodzi,bootworzyładrzwi,gdydotarłnagórny

podest.Zaczekała,ażwejdzie,poczymwzięłaodniegopłaszczipowiesiłana

wieszaku.Pocałowałjąwpoliczek,chłonącwnozdrzajejzapach.

–Noi?–spytała.

–Urlopadministracyjny.Wynalezionogopewniespecjalnienatęokazję.

–Cotoznaczy?–spytała,idączanimdosalonu.

Klapnąłnasofę,wyciągnąłprzedsiebienogi.

–Toznaczy,żemamzostaćwdomuizająćsięczytaniem,dopókityiMitrinie

dojdzieciedoporozumienia.

–Porozumienia?–powtórzyła,siadającobokniegonabrzegusofy.

–Pattazdajesięuważa,żepowinnaśzapłacićMitriemuzarozbiteokno

iprzeprosić.Albotylkozapłacićzaokno–poprawiłsię.

–Zajednoczyzadwa?–spytała.

background image

–Acozaróżnica?

Spuściławzrokiwygładziłastopąbrzegdywanubiegnącywzdłużkanapy.

–Właściwietożadna,boitakniezapłacęmunawetlira.

–Niezapłaciszczyniechceszzapłacić?

–Niechcę.

–WtakimraziebędęmógłwreszcieprzeczytaćGibbona.

–Cochceszprzeztopowiedzieć?

–Żeposiedzęwdomu,dopókisprawaniezostaniewyjaśniona,nadrodze

porozumienialuburzędowo.

–Jeżelizasądzągrzywnę,zapłacę–powiedziałajakcnotliwaobywatelka,

wywołująctymuśmiechnatwarzyBrunettiego.

–Zdajesię,żetoWolterpowiedział:„Niepodobająmisiętwojepoglądy,lecz

dośmiercibędębroniłprawadoichwyrażania”–zacytowałzpamięci,nie

przestającsięuśmiechać.

–Powiedziałwieleładniebrzmiącychzdań.Miałdonichtalent.

–Czyżbyśmiaławątpliwości?

Wzruszyłaramionami.

–Zawszepodejrzliwiepodchodzędotakichszlachetnychmądrości.

-

Zwłaszczajeśliwyszłyzustmężczyzny.

Pochyliłasiękuniemuiprzykryładłoniąjegodłoń.

–Tytopowiedziałeś,nieja.

–Niemniejtoprawda.

Ponowniewzruszyłaramionami.

–NaprawdęzamierzaszczytaćGibbona?

background image

–Zawszechciałemgoprzeczytać.Alewtłumaczeniu.Jegostyljestdlamnie

zbytwyszukany.

–Wtymcałyurok.

–Mamdośćwyszukanegosłownictwawgazetach.Niepotrzebujęgowksiążce

historycznej.

–Gazetybędąmiałyniezłązabawę–zauważyłaPaola.

–NiktniechcearesztowaćAndreottiego,musząwięcoczymśpisać.

–Chybatak.–Wstała.–Przynieśćcicoś?

–Kanapkęikieliszekdolcetta–powiedział,jakożeniezbytsmakowałmu

obiad.Pochyliłsię,byrozwiązaćsznurowadła.–IpierwszytomGibbona–dodał,

gdyPaolaruszyładodrzwi.

Wróciłapodziesięciuminutach,aonbezwstydniewyciągnąłsięnakanapie,

postawiłkieliszekwinanastolikuobok,talerzykzkanapkąnapiersi,otworzył

książkęizacząłczytać.Kanapkabyłazboczkiem,pomidoremigrubymi

kawałkamiseraowczego.PokilkuminutachprzyszłaPaolaipodłożyłamu

serwetkępodbrodę,wchwiligdyzkanapkizsunąłsiękawałekpomidora.Brunetti

odłożyłbułkęnatalerzyk,sięgnąłpokieliszekiupiłłykwina.Wziąłksiążkę

iprzeczytałnapuszonyrozdziałwprowadzający,którybyłniepoprawnym

polityczniehymnemnacześćImperiumRomanum.

KiedyGibbonwyjaśniałzasadytolerancji,zjakąpoliteistapatrzynawszystkie

religie,weszłaPaola,dolaławinadokieliszka,zabrałapustytalerzyk,serwetkę

iwróciładokuchni.Gibbonmiałzapewnecośdopowiedzenianatematuległości

dobrejrzymskiejżonyiBrunettijużsięcieszyłnatenfragment.

NastępnegodniadzieliłlekturęGibbonazkrajowąilokalnąprasą,którą

przyniosłydodomudzieci.„Gazzettino”,którejreporterzłapałgozarękę,

background image

grzmiałaonadużywaniusiłyprzezwładze,oodmowiewspółpracyzprasą

iłamaniuprawadoinformacji,oarogancjiiskłonnościdoprzemocy.Dowiedzieli

sięjakimśsposobemomotywachdziałaniaPaoliizcałązawziętościąpotępiliten

szkodliwywswejobywatelskiejwymowieczyn,przedstawiającjąjakokobietę

szukającąpoklasku,conielicowałozpozycjąnauczycielaakademickiego.Nie

wspomnielijednakotym,żeniktniezwróciłsiędoniejzprośbąoudzielenie

wywiadu.

Większegazetybyłymniejwybuchowe,chociażioneprzedstawiałycałe

wydarzeniejakoprzykładgroźnegoprecedensu,potępiającobywatela,który

pomijaorganypaństwowewposzukiwaniuźlepojmowanej„sprawiedliwości”,

pisanejwcudzysłowie,conadawałojejpogardliwywydźwięk.

PoprzeczytaniugazetBrunettipowróciłdolekturyksiążkiiniewychodził

zdomu.Paolawiększośćdniaspędziławgabinecie,czytającpracędoktorską

studenta,którypodjejkierunkiemprzygotowywałsiędoobrony.Dzieci,chociaż

uprzedzoneowszystkimprzezrodziców,wychodziłyzdomuiwracałyprzez

nikogonienagabywane,robiłysprawunki,kupowałygazetyizachowywałysięna

ogółbardzodobrzewnowejdlanichsytuacji.

DrugiegodniaBrunettiuciąłsobiedługądrzemkępoobiedzie.Nawetpołożył

siędołóżka,zamiastpoprostuprzespaćsięnakanapie.Popołudniukilkarazy

słyszał,żedzwonitelefon,leczzostawiłtoPaoli.Jeżelichciałsięznim

skontaktowaćMitrilubjegoadwokat,itakmuotympowie.Amożenie?

Telefonodezwałsiętużpośniadaniutrzeciegodnia,gdyBrunettizaczynał

traktowaćpobytwdomujakodosobnienie.Pokilkuminutachdosalonuweszła

Paolazinformacją,żetodoniego.Sięgnąłposłuchawkę,niespuszczającnawet

nógzkanapy.

background image

–Tak?

–TuVianello,commissario.Czydzwonilijużdopana?

–Kto?

–Ci,comieliwczorajdyżur.

–Nie.Dlaczego?

Vianellocośpowiedział,leczjegosłowautonęływhałasiegłośnychrozmów.

–Gdziejesteś,Vianello?

–Wbarzeprzymoście.

–Cosięstało?

–Mitrizostałzamordowanywczorajwnocy.

Brunettiusiadłispuściłnoginapodłogę.

–Jak?Gdzie?

–Wswoimdomu.Uduszony,wkażdymrazienatowygląda.Ktośmusiałzajść

goodtyłuizarzucićmucośnaszyję.Cokolwiektobyło,zabrałzesobą.Ale...–

urwałiodczekał,ażgwarsięzmniejszy.

–Co?–spytałBrunetti,gdymoglijużrozmawiać.

–Przyzwłokachznaleźlilist.Niewidziałemgo,alePucettimówił,żejest

wnimcośopedofilachiludziach,którzyimpomagają.Icośosprawiedliwości.

Gesubambino!–wyszeptałBrunetti.–Ktogoznalazł?

–CorviiAlvise.

–Aktodonichzadzwonił?

–Jegożona.Wróciłazkolacjiuprzyjaciółiznalazłagoleżącegonapodłodze

wkuchni.

–Zkimjadłakolację?

–Niewiem,commissario.Wiemtyle,ilemógłmipowiedziećPucetti,aon

background image

dowiedziałsiędziśranoodCorviego,którykończyłwłaśniedyżur.

–Komuprzydzielonotęsprawę?

–PorucznikScarpaposzedłobejrzećciało,gdyCorvigozawiadomił.

Brunettinicniepowiedział,chociażzastanawiałsię,dlaczegoasystentPatty

miałbydostaćtęsprawę,

–Czyvice-questorejużjest?

–Niebyłogo,gdywychodziłem,aleScarpadzwoniłdoniegododomu

iopowiedziałowszystkim.

–Zaraztambędę–powiedziałBrunetti,szukającbutów.

–Tak.Lepiej,żebypanprzyszedł–stwierdziłVianellopochwili

zastanowienia.

–Zadwadzieściaminut–dodałBrunettiiodłożyłsłuchawkę.

ZawiązałbutyiposzedłdogabinetuPaoli.Drzwibyłyotwarte,jakbynaniego

czekała.

–DzwoniłVianello–poinformował.

Uniosławzrok,poczymodsunęłastronę,którączytała,zakręciłapióro

ipołożyłajenabiurku.

–Copowiedział?

–Mitrizostałzamordowanytejnocy.

Cofnęłasięnaoparciefotela,jakbyusuwałasięprzedciosem.

–Nie.

–Pucettipowiedział,żeznalezionoprzynimkartkę,naktórejbyłocoś

opedofilachisprawiedliwości.

Twarzjejstężała,adłońpowędrowaładoust.

–Och,MadonnaSanta!Jak?

background image

–Uduszony.

Pokręciłagłowąizamknęłaoczy.

–OmójBoże!

Brunettiwiedział,żeterazjestczasnatopytanie.

–Paolo,czyzanimtozrobiłaś,zkimśotymrozmawiałaś?Czymożektościę

dotegozachęcał?

–Comasznamyśli?

–Czydziałałaśsama?

Patrzył,jakjejtęczówkigwałtowniesiękurczą.

–Pytasz,czyktoś,kogoznam,jakiśfanatyk,wiedział,żezamierzamrozbić

szybę?Apotemposzedłigozabił?

–Paolo–zaczął,starającsięniepodnosićgłosu.–Spytałemcię,bywykluczyć

takąewentualność,zanimktośinnypołączytesprawyizapytaotosamo.

–Tuniemaczegołączyć–odparłabezchwiliwahania.Ostatniesłowo

wymówiłazwyraźnymsarkazmem.

–Awięcniebyłonikogoinnego?

–Nie.Nigdyznikimotymnierozmawiałam.Tobyławyłączniemojadecyzja.

Wcaleniełatwa.

Skinąłgłową.Jeżelidziałałasama,wtakimrazietoprasamusiałakogośdo

tegoskłonićlubzachęcić.Boże,zaczynamysięzachowywaćjakAmerykanie.Tam

wystarczywzmiankaozbrodni,bynatychmiastznaleźlisięnaśladowcy.

–Zajmęsiętym–powiedział.–Niewiem,kiedywrócę.

Skinęłagłową,leczniewstałazzabiurka.

Brunettiwziąłpłaszcziwyszedłzdomu.Niktnieczekałnazewnątrz,wiedział

jednak,żetokrótkotrwałezawieszeniebroni.

background image

Rozdział12

Skończyłosięprzedkomendą,którejdrzwiblokowałytrzyrzędydziennikarzy.

Wpierwszymstalisprawozdawcyznotatnikamiwrękach,zanimici

zmikrofonami,anajbliżejdrzwiustawilisiękamerzyści.Byłynawetdwiekamery

nastatywachireflektory.

JedenzoperatorówzobaczyłBrunettiegoiskierowałnaniegoobiektyw.

Komisarzjednakzignorowałcałyotaczającygotłum,ażadenzreporterównie

zwróciłsiędoniegozpytaniem.Wyciągnęlitylkomikrofonywjegokierunku

ipatrzyliwmilczeniu,jakniczymMojżeszidziewśródrozstępującychsięwódich

ciekawościwstronęwejściadokomendy.

Wewnątrzpowitaligo,salutując,AlviseiRiverre.Alviseniepotrafiłukryć

zdziwienia.

Buondi,commissario–powiedziałRiverreakolegazawtórowałmujakecho.

Brunettitylkoimsięukłonił,wiedząc,żestraciłbyczas,wypytującAlvisego,

iposzedłprostodogabinetuPatty.

SignorinaElettrasiedziałaprzybiurkuirozmawiałaprzeztelefon.Kiwnęła

Brunettiemugłową,nieokazującnajegowidoknajmniejszegonawetzdziwienia,

iuniosłarękęnaznak,byzaczekał.

–Chciałabymtomiećdopołudnia–powiedziała.Słuchałajeszczechwilę

rozmówcy,poczympożegnałasięiodłożyłasłuchawkę.–Witamzpowrotem,

commissario.

–Czyrzeczywiście?

Rzuciłamupytającespojrzenie.

–Jestemmilewidziany–wyjaśnił.

–Przezemniezcałąpewnością.Niewiem,conatovice-questore,alepytałjuż

background image

opana.

–Comupanipowiedziała?

–Żewkrótcesiępanaspodziewam.

–I?

–Przyjąłtozwyraźnąulgą.

–Todobrze.–Brunettirównieżwyglądał,jakbymuulżyło.–Aco

zporucznikiemScarpą?

–Jestuvice-questore,odkądwróciłzmiejscazbrodni.

–Któratobyłagodzina?

–TelefonodsignoryMitriprzyjętoodwudziestejdrugiejdwadzieściasiedem.

Corvidzwoniłodwudziestejtrzeciejzerotrzy.–Spojrzałanakartkęleżącąna

biurku.–PorucznikScarpazadzwoniłkwadranspodwudziestejtrzeciej

inatychmiastpojechałdodomuMitriego,Wróciłdopieroopierwszej.

–Ijesttam?–spytałBrunetti,wskazującbrodąnadrzwigabinetu.

–Odósmejtrzydzieści.

–Niemanacoczekać–rzekłBrunettibardziejdosiebieniżdosekretarki

izapukał.

OdpowiedziałmugłosPatty.

Brunettiotworzyłdrzwiiwszedłdośrodka.Pattajakzwyklesiedziałza

biurkiem.Strumieńświatłazzaplecówvice-questoreodbijałsięwgładkiej

powierzchniiwoczachkażdego,ktousiadłnawprostniego.

PrzyszefiestałporucznikScarpa,wyprostowanyniczymstrunaiwmundurze

wyprasowanymtakidealnie,żewyglądałjakMaximilianSchellwpopisowejroli

niemieckiegooficera.

Pattapowitałkomisarzaskinieniemgłowyiwskazałstojąceprzedbiurkiem

background image

krzesło.Brunettiprzesunąłjewbok,takżebycieńrzucanyprzezScarpęzłagodził

niecoblaskpolitury.Porucznikprzeniósłciężarciałazjednejnoginadrugą

ipostąpiłkrokwprawo.Brunettiwodpowiedziprzesunąłsięwlewoizwrócił

lekkowtęstronę.

–Dzieńdobry,vice-questore–powiedziałBrunetti,poczymkiwnąłgłową

Scarpie.

–Awięcjużwiesz–odrzekłPatta.

–Wiemtylko,żegozamordowano.Pozatymnic.

PattaspojrzałnaScarpę.

–Proszęmuopowiedzieć,poruczniku.

ScarpazerknąłnaBrunettiego,następnieprzeniósłwzroknaPattęinieznacznie

skinąłgłową.

–Zcałymszacunkiem,comandante–powiedział–alemyślałem,żepan

komisarzjestnaurlopieadministracyjnym.–Pattamilczał.–Niewiedziałem,że

zostanieprzydzielonydotejsprawy–ciągnął.–Jeślimógłbymcośzasugerować,

toprasamożezacząćsiędziwić,żejądostał.

Brunettiegozaciekawiło,żeScarpałączyzesobąobietesprawy.Czyżby

uważał,żePaolajestwjakiśsposóbzamieszanawmorderstwo?

–Jadecyduję,cokomuprzydzielić,poruczniku–odparłPattabeznamiętnym

tonem.–Proszęopowiedziećowszystkimkomisarzowi.Toterazjegoproblem.

–Takjest.–Scarpawyprostowałsięizacząłmówić.–Corvizadzwoniłdo

mniekilkaminutpodwudziestejtrzeciej.Natychmiastudałemsiędodomu

Mitriego.Znalazłemgoleżącegonapodłodzewkuchni.Znakinaszyi

wskazywały,żezostałuduszony,lecznarzędziazbrodniniebyło.–Umilkł

ispojrzałnaBrunettiego.Komisarzmilczał.–Dokonałemoględzinciała–mówił

background image

dalejScarpa–potemzadzwoniłempodoktoraRizzardiego,któryprzybyłpół

godzinypóźniej.Potwierdziłmojąopinięnatematprzyczynyśmierci.

–Czyprzedstawiłmożejakieśhipotezydotyczącetego,czymofiarazostała

uduszona?–spytałBrunetti.

–Nie.

Komisarzzauważył,żeScarpapominąłjegostanowiskosłużbowe,leczdał

spokój.Niemusiałsięnawetdomyślać,jakporucznikpotraktowałRizzardiego,nie

zdziwiłogowięc,żetenniemiałochotydzielićsięznimswoimi

przypuszczeniaminatematewentualnegonarzędziazbrodni.

–Asekcjazwłok?–spytałBrunetti.

–Dziś,jeślitobędziemożliwe.

BrunettipostanowiłzadzwonićdoRizzardiego.Tonapewnobędziemożliwe.

–Czymogęmówićdalej,comandante?–zwróciłsięScarpadoPatty.

PattapopatrzyłwymownienaBrunettiego,jakbychciałzapytać,czymajeszcze

jakieśpytania,komisarzjednakzignorowałjegospojrzenie,zwróciłsięwięcdo

Scarpy.

–Oczywiście.

–Tegowieczorubyłwdomusam.Żonajadłakolacjęzprzyjaciółmi.

–DlaczegoMitrizniąnieposzedł?

ScarpazerknąłnaPattę,jakbypytał,czymaudzielićkomisarzowiodpowiedzi.

Pattaskinąłgłową.

–Żonapowiedziała,żetobylijejstarzyprzyjaciele,jeszczezczasów

przedmałżeńskich,iMitrirzadkobywałunichnakolacjach–wyjaśniłporucznik.

–Dzieci?–spytałBrunetti.

–Córka,mieszkawRzymie.

background image

–Służący?

–Wszystkojestwraporcie–odparłzrozdrażnieniemScarpa,patrzącnaPattę,

nienakomisarza.

–Służący?–powtórzyłBrunetti.

Scarpasięzawahał.

–Niema–odpowiedział.–Wkażdymrazietakich,którzymieszkajątamna

stałe.Dwarazywtygodniuprzychodzikobietadosprzątania.

Brunettiwstałzkrzesła.

–Gdziejestterazżona?–spytałScarpę.

–Kiedywychodziłem,byławdomu.

–Dziękuję,poruczniku–odpowiedziałBrunetti.–Chciałbymdostaćkopię

pańskiegoraportu.

Scarpaskinąłwmilczeniugłową.

–Muszęporozmawiaćzżonądenata–oznajmiłBrunettiPatcie.–Będębardzo

ostrożny–dodał,zanimvice-questorezdążyłcośpowiedzieć.

–Atwojażona?–spytałPatta.

Topytaniemogłomiećwieleznaczeń,leczBrunettiwybrałnajbardziej

oczywiste.

–Przezcaływieczórbyłazemnąidziećmi.Żadneznasniewychodziło

zdomupodwudziestejtrzydzieści,kiedysynwróciłodkolegi,zktórymrazemsię

uczyli.

Zatrzymałsię,czekającnanastępnepytaniePatty,agdytenmilczał–wyszedł

zgabinetu.

SignorinaElettrauniosłagłowęznadleżącychnabiurkupapierów.

–Noi?–spytała,niekryjącciekawości.

background image

–Jestmoja–odparłBrunetti.

–Aletoszaleństwo!–wyrwałosięjej,zanimzdążyłapomyśleć,więc

pospieszniedodała:–Prasaoszaleje,kiedysiędowie.

Brunettiwzruszyłramionami.Niewielemógłzrobić,bypowściągnąćentuzjazm

dziennikarzy.

–Czyzdobyłapanitedokumenty,którymimiałasiępaniniezajmować?–

spytał.

Obserwował,jaksięzastanawia,doczegotopytaniemożeprowadzić:do

zarzutunieposłuszeństwa,niesubordynacji,niewykonaniapoleceniaprzełożonego,

dozwolnienia,dozniszczeniajejkariery.

–Oczywiście,commissario–odpowiedziała.

–Mogędostaćichkopię?

–Topotrwakilkaminut.Mamjeukrytetutaj.–Wskazałarękąwstronę

monitora.

–Toznaczygdzie?

–Wpliku,doktóregoniktpróczmnieniemadostępu.

–Nikt?

–Och,musiałbybyćtakdobryjakja–odparłazdumą.

–Czytomożliwe?

–Nietutaj.

–Dobrze.Zechcejepaniprzynieśćnagórę?

–Oczywiście,commissario.

Machnąłrękąnapożegnanieiposzedłdoswojegopokoju.

NatychmiastzadzwoniłdoRizzardiego.Zastałpatologawjegogabinecie

wszpitalu.

background image

–MówiBrunetti.Maszjużwyniki?

–Nie.Zacznędopierozajakąśgodzinę.Najpierwmamsamobójstwo.Młoda

dziewczyna,zaledwieszesnastoletnia.Chłopakjąrzucił,połknęławszystkie

tabletkinasennematki.

Rizzardipóźnosięożeniłimiałdwiedorastającecórki.

–Biednadziewczyna–powiedziałBrunetti.

–Tak.–Rizzardimilczałchwilę.–Niesądzę,bymmiałtujakieśwątpliwości–

rzekłwkońcu.–Tomógłbyćcienkiprzewód,prawdopodobniewizolacji.

–Naprzykładkabelelektryczny?

–Bardzomożliwe.Będęwiedział,jaksiębliżejprzyjrzę.Tomógłteżbyćtaki

podwójnyprzewód,jakiegosięużywadołączeniagłośnikówstereofonicznych.

Jestdrugiślad,biegnącyrównolegledopierwszego.Leczrówniedobrzemogłobyć

tak,żemordercarozluźniłnachwilęuchwyt,bymocniejścisnąć.Będęwięcej

wiedziałpooględzinachpodmikroskopem.

–Mężczyznaczykobieta?–spytałBrunetti.

–Powiedziałbym,żealboon,alboona.Każdymógłtozrobić.Jeżeli

podejdzieszdokogośodtyłuzesznurem,toofiaraniemaszans.Nietrzebanawet

dużejsiły.Alezazwyczajdusząmężczyźni.Kobietyniemająpewności,czy

starczyimsił.

–DziękiBoguprzynajmniejzato–powiedziałBrunetti.

–Imożecośbyćpodpaznokciamilewejręki.

–Coś?

–Jeżelibędziemymieliszczęście,tonaskórek.Albomateriałzubrania

mordercy.Dowiemsiępodokładniejszymzbadaniu.

–Czytowystarczydozidentyfikowaniamordercy?

background image

–Jeżeliznajdziesztocoś,totak.

Brunettizastanawiałsięchwilę.

–Godzina?–spytał.

–Będęwiedziałdopieroposekcji.Ależonawidziałagoodziewiętnastej

trzydzieści,kiedywychodziła,aznalazłatużpodwudziestejdrugiejpopowrocie

dodomu.Niewielepozostajemiejscanawątpliwościinieznajdęniczego,co

określiłobyczasjeszczedokładniej.–Rizzardiprzerwał,przykryłsłuchawkędłonią

iprzezchwilęzkimśrozmawiał.–Muszęiść.Mająjużjąnastole.Prześlęci

wynikijutro.–Rozłączyłsię,zanimBrunettizdążyłmupodziękować.

KomisarzchciałjaknajszybciejporozmawiaćzżonąMitriego,leczzmusiłsię,

byzaczekać,ażsignorinaElettraprzyniesieinformacjeoMitrimiZambinie.

Zjawiłasiępopięciuminutach.Weszła,zapukawszy,ipołożyłamunabiurku

dwieteczki.

–Ileztegojestpowszechnieznane?–spytałBrunetti.

–Większośćtoinformacjezgazet–odpowiedziała.–Aleczęśćznichto

wyciągibankoweikopiedokumentówrejestracyjnychróżnychfirm.

–Jakpanitozdobyła?–Niemógłsiępowstrzymać,żebyniezadaćtego

pytania.

Słyszącwjegogłosiejedynieciekawość,niepodziw,nieuśmiechnęłasiędo

niego.

–Mamznajomych,którzypracująwurzędziemiejskimiwbankach.Mogęich

odczasudoczasupoprosićozdobycieinformacji.

–Ajakimsiępanirewanżuje?–wypowiedziałnagłospytanie,któreodlatgo

prześladowało.

–Większośćtychinformacjiprędzejczypóźniejbędziepowszechniedostępna,

background image

paniekomisarzu.

–Toniejestodpowiedź,signorina.

–Nigdynieprzekazałaminformacjipolicyjnychnikomu,ktoniemiałbydo

nichprawa.

–Ustawowegoczymoralnego?

Przezdłuższyczasniespuszczałazniegowzroku.

–Ustawowego–odpowiedziała.

Brunettiniewątpił,żejedynącenązainformacjesąinneinformacje,dlatego

drążyłdalej.

–Więcjakpanitowszystkozdobyła?

Zawahałasię.

–Doradzamznajomym,jakskuteczniepozyskiwaćinformacje.

–Awnormalnymjęzyku?

–Uczęich,jakmyszkowaćigdziezaglądać.Lecznigdy,aletonigdynie

przekazałampoufnychinformacjianimoimprzyjaciołom,anitym,którzyniesą

moimiprzyjaciółmi,leczzktórymiwymieniaminformacje.Chciałabym,żebypan

wtouwierzył,commissario.

Kiwnąłgłowąnaznak,żewierzy,chociażmiałwielkąochotęzapytać,czy

nigdynikomuniezdradziła,jakzdobyćinformacjepolicyjne.Zamiasttego

postukałpalcemwteczki.

–Czybędzieichwięcej?

–MożedłuższalistaklientówZambina,niesądzęjednak,bybyłocoświęcejna

tematMitriego.

Oczywiście,żejest–pomyślałBrunetti.Musiałistniećjakiśpowód,dlaktórego

ktośzarzuciłmukabelnaszyjęiściskałdotąd,ażMitriprzestałoddychać.

background image

–Wtakimrazieprzejrzęto,comamy–powiedział.

–Myślę,żewszystkojestjasne.Proszęjednakpytać,gdybybyłyjakieś

problemy.

–Czyktoświe,żepanimitodała?

–Ależskąd!–odparłaiwyszłazpokoju.

Zdecydowałsięprzejrzećnajpierwcieńsząteczkę,dotyczącąadwokata.

ZambinourodziłsięwModenie,studiowałwCaFoscari,azacząłpraktykować

wWenecjijakieśdwadzieścialattemu.Specjalizowałsięwprawiekorporacyjnym

iwyrobiłsobiedobrąmarkęwmieście.SignorinaElettradołączyłalistęjego

ważniejszychklientów.Niedobierałichwedługjakiegośkonkretnegowzoru,ajuż

napewnoniepracowałwyłączniedlapieniędzy.Naliściebyłotylesamokelnerów

isprzedawców,colekarzyibankierów.Chociażmiałnakonciekilkaspraw

karnych,jegogłównymźródłemdochodu–zgodnieztym,comówiłVianello–

byłapracadlafirm.Żonatyoddwudziestupięciulatznauczycielką,czworodzieci.

Żadneznichnieweszłonigdywkonfliktzprawem.Niebyłteżbogatym

człowiekiem.Jeżelimiałjakiśmajątek,tonapewnonieweWłoszech.

NieszczęsnebiuropodróżynaCampoManinbyłowłasnościąMitriegood

sześciulat,chociażonsamniemiałnicwspólnegozbieżącądziałalnościąfirmy.

Wszystkimisprawamizajmowałsięczłowiek,którywydzierżawiłodniegoprawo

doprowadzeniabiura,izapewnetoonorganizowałwycieczki,które

sprowokowałyreakcjęPaoli,acozatymidzie–doprowadziłydośmierciMitriego.

Brunettizanotowałsobienazwiskokierownikaiczytałdalej.

ŻonaMitriegorównieżbyławenecjanką,młodsząodniegoodwalata.Chociaż

mielitylkojednodziecko,tonigdyniepracowałazawodowoaninieudzielałasię

winstytucjachcharytatywnych.Mitrimiałjeszczebrata,siostręikuzyna.Brat,

background image

takżechemikzwykształcenia,mieszkałniedalekoPadwy,siostrawWeronie,

akuzynwArgentynie.

Następnedokumentyzawierałynumerytrzechkontwróżnychbankach

wWenecjiorazlistęobligacjipaństwowychiakcjinasumęponadmiliardalirów.

Itobyłowszystko.Mitriegonigdyonicnieoskarżono,nigdyteżnieinteresowała

sięnimpolicja.

Zatostałsięobiektemzainteresowaniaosoby,która–Brunettibardzostarałsię

odrzucićtęewentualność,jednakbezpowodzenia–myślałatakjakPaolaitakjak

onapostanowiłazastosowaćśrodkiprzemocy,bywyrazićsprzeciwwobec

wycieczekorganizowanychprzezbiuro.Whistoriiniejednokrotnieusuwanoludzi,

którzykomuśzawadzali.SyncesarzaWilhelma,Fryderyk,przeżyłojcazaledwie

okilkamiesięcy,pozostawiającsukcesjęswojemusynowi,WilhelmowiII,co

otworzyłodrogędopierwszejwojnyświatowej.ŚmierćGermanikarównież

wystawiłasukcesjęnaniebezpieczeństwoiwefekciedoprowadziładorządów

Nerona.Nateprzypadkimiałyjednakwpływloslubhistoria,podczasgdyMitri

stałsięofiarąrozmyślnejselekcji,którejnarzędziembyłmordercazkablem,

BrunettizadzwoniłdoVianella.Sierżantpodniósłsłuchawkępodrugim

sygnale.

–Czylaboratoriumuporałosięjużztymlistem?–zapytałbezwstępów

komisarz.

–Pewnietak.Mamdonichzejśćispytać?

–Tak.Iprzynieśwynikinagórę,jeśliłaska.

CzekającnaVianella,Brunettijeszczerazprzejrzałkrótkąlistęklientów

Zambinaoskarżonychwsprawachkarnych.Jednaznichdotyczyłazabójstwa.

Sprawcęuznanozawinnego,leczskazanojedynienasiedemlat,boZambino

background image

sprowadziłkilkakobiet,któremieszkaływtymsamymdomuizeznały,żeofiara

odlatznieważałajewwindzieinaklatceschodowej.Zambinoprzekonałsąd,że

wczasiekłótniwbarzejegoklientbroniłhonorużony.Dwiepodejrzaneokradzież

osobyzwolnionozbrakudowodów:Zambinoutrzymywał,żearesztowanojetylko

dlatego,żebyłyAlbańczykami.

Lekturęprzerwałomupukaniedodrzwi.DopokojuwszedłVianello.Wręku

trzymałdużąplastikowąkopertę.

–Właśnieskończyli–oznajmił.–Aniśladu.LavataconPerlana–dodał,

nawiązującdonajpopularniejszegosloganuostatniegodziesięciolecia.To,co

wypranewPerlanie,jestidealnieczyste.

Zwyjątkiemkartkipozostawionejnamiejscumorderstwa,znalezionej

izbadanejprzezpolicję–pomyślałBrunetti.

Vianellopołożyłkopertęnabiurkuprzedkomisarzem,oparłręcenablacie

irazemprzyjrzelisiękartce.

Słowa,jakprzypuszczałBrunetti,wyciętoz„LaNuova”,najbardziej

sensacyjnegoinajohydniejszegobrukowcawmieście.Technicytopotwierdzili.

Naklejonojenakartkęliniowanegopapieru.„Brudnipederaściipedofile.Wszyscy

takskończycie”.

Brunettiująłkopertęzarógiprzewróciłnadrugąstronę.Byłynaniejtesame

linieiplamykleju,którezabarwiłypapiernaszaro.Jeszczerazprzeczytałkartkę.

–Cośmituniepasuje–stwierdził.

–Oględniemówiąc–przyznałVianello.

CoprawdaPaolawyjaśniłapolicjantom,którzyjąaresztowali,dlaczegorozbiła

szybę,lecznigdyniemówiłanicdziennikarzom,zwyjątkiemmożekilkusłów

wypowiedzianychpodprzymusem,wszelkiewięcopisywaneprzeznichmotywy

background image

jejpostępowaniamusiałypochodzićodkogośinnego.Prawdopodobnieod

porucznikaScarpy.Artykuły,któreczytałBrunetti,dawałydozrozumienia,że

zrobiłatozpobudekfeministycznych.Wspominanorównieżowycieczkach

organizowanychprzezbiuro,leczjegoszefwobszernymwywiadzie

opublikowanymw„Gazzettino”kategoryczniezaprzeczył,jakobybyłato

seksturystyka.Stwierdził,żewiększośćpanów,którzykupilibiletydoBangkoku,

zabrałazesobążony.Zwróciłteżuwagęnato,żeseksturystykajestweWłoszech

zabroniona,dlategożadnelegalniedziałającebiuropodróżyniemożebraćudziału

worganizowaniupodobnychwyjazdów.

SympatiaprasybyławięcniepostroniePaoli,histerycznej„feministki”,lecz

postronieszanującegoprawokierownikaizamordowanegoMitriego.Dlategoten,

ktowpadłnapomysłz„pedofilem”,popełniłwielkibłąd.

–Myślę,żeczasporozmawiaćzkilkomaosobami–stwierdziłBrunetti,wstając

zmiejsca.–Zaczniemyodkierownikabiura.Chciałbymusłyszeć,comado

powiedzeniaotychżonach,którejeżdżądoBangkoku.–Spojrzałnazegarek.

Dochodziładruga.–CzysignorinaElettrajestjeszczeusiebie?

–Tak,commissario–odparłVianello.–Gdyszedłemnagórę,jeszczebyła.

–Todobrze.Chciałbymzamienićzniąsłówko,apotemskoczylibyśmycoś

zjeść.

Vianelloskinąłgłowąiposzedłzaswoimzwierzchnikiemdopokoikusignoriny

Elettry.Stojącwdrzwiach,patrzył,jakBrunettipochylasięicośdoniejmówi,na

cosekretarkaodpowiadaśmiechem,kiwagłowąiodwracasiędokomputera.

BrunettidołączyłdosierżantaiobajposzlidobaruprzyPontedeiGreci.

Prowadzącluźnąkonwersację,zamówiliwinoitramezzini.Brunettinajwyraźniej

sięniespieszył,wzięliwięcnastępnekanapkiipokieliszkuwina.

background image

PółgodzinypóźniejdobaruweszłasignorinaElettra,powitanauśmiechem

przezbarmanaipropozycjąwypiciakawyzestronydwóchmężczyznstojących

przybarze.Mimożedokomendybyłostądniedaleko,miałanasobieocieplany

płaszczzczarnegojedwabiu,sięgającykostek.Pokręciłauprzejmiegłową,

odmawiająckawy,podeszładopolicjantówiwyjęłazkieszenikilkaarkuszy

papieru.

–Dziecinnieproste–powiedziałazudanąirytacją.–Tobyłozbytłatwe.

–Oczywiście.–Brunettisięuśmiechnąłizapłaciłzalunch.

Rozdział13

BrunettiiVianellozjawilisięwbiurzepodróżytużpojegoponownym

otwarciuopiętnastejtrzydzieściipoprosiliospotkaniezszefem.Komisarz

spojrzałnaoknowychodzącenaplacizauważył,żeszybajesttakprzejrzysta,

jakbybyłaniewidzialna.Siedzącaprzybiurkublondynkaspytałaichonazwiska,

wcisnęłaprzyciskwtelefonieichwilępóźniejdrzwizlewejstronybiurka

otworzyłysięistanąłwnichsignorDorandi.

ByłtrochęniższyodBrunettiegoizaczynałsiwieć,chociażniemógłmieć

więcejniżtrzydzieścilat.KiedyzobaczyłmundurVianella,podszedłzwyciągniętą

rękąiszerokimuśmiechemnatwarzy.

–Ach,policja.Miłomi,żepanowieprzyszli.

Brunettipowiedziałtylkodzieńdobry,uznając,żemundurVianellawystarczy

zaprezentację.Zapytał,czyniemoglibyporozmawiaćwbiurzekierownika.

Dorandiodwróciłsię,przytrzymałimdrzwiizaproponowałkawę.Obajodmówili.

Ścianygabinetu,obwieszoneplakatamiprzedstawiającymiplaże,świątynie

ipałace,dowodziły,żezłasytuacjaekonomicznainiekończącasięgadanina

okryzysiefinansowymniepowstrzymywałyWłochówprzedpodróżowaniem.

background image

Dorandiusadowiłsięzabiurkiem,odsunąłnabokjakieśpapieryipopatrzyłna

Brunettiego,którypowiesiłpłaszcznaoparciukrzesła,poczymusiadł.Vianello

zająłdrugiekrzesło.

Dorandimiałnasobiegarnitur,leczcośznimbyłonietak.Brunettiusiłował

dojśćco:możenieodpowiednirozmiar,aleuznał,żeniewtymrzecz.Dwurzędową

marynarkęuszytozjakiegośgrubegoniebieskiegomateriału,wyglądającegona

wełnę,leczrówniedobrzemogłatobyćtapeta,zewzględunaidealnągładkość.

ZtwarząDorandiegoteżbyłocośnietak,komisarzniewiedziałjednakco.Wtedy

zauważyłwąsy.Dorandizgoliłichgórnąpołowę.Powstaływtensposóbwąski

pasektworzyłprostąliniępodnosemiznikałwgęstejbrodzie.Chociażzrobiony

zniezwykłąstarannością,zakłócałproporcjeiwrezultaciewyglądałjak

przyklejony,sprawiającnienaturalnewrażenie.

–Czymmogępanomsłużyć?–zapytałzuśmiechemgospodarz,splatającprzed

sobądłonie.

–Chciałbym,żebypowiedziałpankilkasłównatematpanaMitriegoibiura,

jeśliłaska–zwróciłsiędoniegoBrunetti.

–Atak,zochotą.–Dorandiwahałsięprzezchwilę,jakbysięzastanawiał,od

czegozacząć.–Znamgoodlat,odkądzacząłemtupracować.

–Kiedytobyło?–spytałBrunetti.

Vianellowyjąłzkieszeninotes.

Dorandipopatrzyłnaplakat,jakbyszukałodpowiedziwRio.Potemspojrzałna

Brunettiego.

–Wstyczniuminiedokładniesześćlat–odparł.

–Ajakiestanowiskopiastowałpannapoczątku?–spytałBrunetti.

–Tosamocoteraz:kierownika.

background image

–Aleniejestpanwłaścicielembiura?

Dorandiuśmiechnąłsię.

–Nibyjestem,choćfirmaniejestmoja.Prowadzęteninteres,lecztodottor

Mitrimalicencję.

–Cotodokładnieznaczy?

Dorandiponowniezwróciłsięopomocdowiszącegonaścianieplakatu,po

czymskierowałwzrokkuBrunettiemu.

–Toznaczy,żejadecyduję,kogoprzyjąć,akogozwolnić,jaksięreklamować,

jakieprzedstawićoferty.Mamteżznacznyudziałwzyskach.

–Toznaczyjaki?

–Siedemdziesiątpięćprocent.

–AresztęotrzymujedottorMitri?

–Tak.Jakrównieżopłatęzadzierżawę.

–Ilewynosi?

–Dzierżawa?–spytałDorandi.

–Tak.

–Trzymilionylirówmiesięcznie.

–Azyski?

–Pocochcepantowiedzieć?–zdziwiłsięDorandi.

–Wtejchwili,signore,niewiemjeszcze,copowinienemwiedzieć,aczego

nie.PoprostustaramsięzebraćtyleinformacjinatematpanaMitriegoijego

spraw,ilezdołam.

–Wjakimcelu?

–Bylepiejzrozumieć,dlaczegogozamordowano,

–Myślałem,żewyjaśniłtolist,któryprzynimznaleźliście–odpowiedziałbez

background image

chwiliwahaniaDorandi.

Brunettiuniósłdłoń,jakbyprzyznawałmurację.

–Mimowszystkouważam,żepowinniśmyzebraćonimjaknajwięcej

informacji.

–Aleznaleźliścielist,prawda?–upewniłsięDorandi.

–Skądpanonimwie,signorDorandi?

–Czytałemwgazetach,chybawdwóch.

Brunettiskinąłgłową.

–Tak,znaleźliśmylist.

–Czybyłownimto,copodałaprasa?

Brunetticzytałgazety,skinąłwięcgłową.

–Ależtoabsurd!–stwierdziłDorandi,podnoszącgłos,jakbytoBrunetti

napisałtenlist.–Przecieżniematużadnychpedofilów,mynieświadczymyusług

pederastom.Towszystkojestniedorzeczne.

–Czydomyślasiępan,dlaczegoktośtonapisał?

–Pewniezpowodutejwariatki–odparłDorandi,niekryjącgniewuiniechęci.

–Ojakiejwariatcepanmówi?–spytałBrunetti.

Dorandiprzyglądałsięprzezchwilękomisarzowi,jakbyszukałwjegopytaniu

jakiegośpodstępu,wkońcujednakodpowiedział.

–Otejkobiecie,którarzuciłakamieniem.Towszystkoprzeznią.Gdybynie

wyskoczyłaztymiszalonymioskarżeniami,zresztąbezpodstawnymi,nicbysięnie

stało.

–Czyrzeczywiściebyłybezpodstawne,signorDorandi?

–Jakpanśmieotopytać?!–rozgniewałsiękierownik,podnoszącgłos.–

Oczywiście,żetokłamstwa.Niemamynicwspólnegozpedofilamiani

background image

zpederastami.

–Mówipanotym,cobyłowliście,signorDorandi.

–Acotozaróżnica?

–Chodziodwaróżneoskarżenia,signore.Staramsięzrozumieć,dlaczegoktoś,

ktotonapisał,mógłprzypuszczać,żebiuromacośwspólnegozpederastią

ipedofilią.

–Powiedziałemjużdlaczego–odparłzirytacjąDorandi.–Przeztękobietę.

Poszładowszystkichgazet,zniesławiłamnie,zniesławiłabiuro,twierdząc,że

zajmujemysięseksturystyką.

–Leczniepowiedziałanicopederastiiipedofilii–wtrąciłBrunetti.

–Acóżtodlaniejzaróżnica?Ważne,żekojarzysięzseksem.

–Więcwycieczkiorganizowaneprzezbiuromającośwspólnegozseksem?

–Tegoniepowiedziałem!–krzyknąłDorandi.Gdyzorientowałsię,żepodniósł

głos,zamknąłnachwilęoczy,rozplótłisplótłpalceijużnormalnymgłosem

powtórzył:–Tegoniepowiedziałem.

–Musiałemźlezrozumieć.–Brunettiwzruszyłramionami.–Aledlaczegota

wariatka,jakjąpannazywa,mówitakierzeczy?Dlaczegowogólektośmiałby

otymmówić?

–Tonieporozumienie.–Dorandiznówsięuśmiechał.–Wiepan,jaktojest

zludźmi:widząto,cochcąwidzieć,przedstawiająrzeczywzłymświetlepoto,by

jezniszczyć.

–Adokładnie?–spytałuprzejmieBrunetti.

–Mamnamyślito,cozrobiłatakobieta.Zobaczyłanaszeplakatyreklamujące

wycieczkidoegzotycznychmiejsc:doTajlandii,naKubę,doSriLanki,apotem

przeczytaławjednymzpismkobiecychjakiśhisterycznyartykułodziecięcej

background image

prostytucjiwtychkrajachiobiurachpodróży,któreorganizujątamwyjazdy

wwiadomychcelach.Połączyłatedwierzeczyzesobą,apotemprzyszławnocy

irozbiłamiszybę.

–Czytoniewydajesięprzesadnąreakcją,wdodatkuniepopartążadnym

dowodem?-spytałBrunettipełnymsłodyczygłosem.

–Dlategonazywasiętakichludziszaleńcami–odpowiedziałzsarkazmem

wgłosieDorandi.–Bopopełniająszaleństwa.Oczywiście,żejesttoprzesadna

reakcja.Izupełniebezpodstawna.

Brunettimilczałprzezjakiśczas.

–Wwywiadziedla„Gazzettino”powiedziałpan,żedoBangkokujeździtyle

samokobietcomężczyzn.Toznaczy,żepanowie,którzykupująbiletydo

Bangkoku,zabierajązesobążony.

Dorandiutkwiłwzrokwsplecionychdłoniach.Brunettisięgnąłdokieszeni

marynarkiiwyjąłzniejwydruki,któreprzekazałamusignorinaElettra.

–Czymógłbypancoświęcejnatentematpowiedzieć,signorDorandi?–

spytał,patrzącnakartki.

–Natematczego?

–Liczbymężczyzn,którzypojechalidoBangkokuzżonami.Powiedzmy,

wzeszłymroku.

–Niewiem,oczympanmówi.

Brunettinawetsięnieuśmiechnął.

–SignorDorandi,przypominampanu,żejesttośledztwowsprawie

omorderstwo,atoznaczy,żemamyprawoprosićlubżądać,jeżelibędziemydo

tegozmuszeni,pewnychinformacjiodludziwtozamieszanych.

–Cotoznaczy„zamieszanych”?–żachnąłsięDorandi.

background image

–Topowinnobyćdlapanajasne–odpowiedziałspokojnieBrunetti.–Pańskie

biuropodróżysprzedajebiletyiorganizujewyjazdydo,jakpantonazwał,

„egzotycznychmiejsc”.Krążąpogłoski,żeichcelemjestseksturystyka,która,jak

panzapewnewie,zostałaunaszabroniona.Zamordowanowłaścicielabiura

podróży,aznalezionyprzynimlistsugeruje,żemotywemzbrodnimogąbyćte

wycieczki.Sampanstwierdził,żeistniejetujakiśzwiązek.Dlategobiuropodróży

jestwtęsprawęzamieszaneipanjakojegoszefrównież.Czyjasnosięwyraziłem?

–Tak–odparłponurymtonemDorandi.

–Wtakimrazieczyzechciałbypanpowiedzieć,jakdokładnejestpańskie

twierdzenie...lubjeżelimogęmówićotwarcie:wjakimstopniuprawdziwejest

pańskietwierdzenie,żewiększośćmężczyzn,którzywyjechalidoBangkoku,

zabrałazesobążony?

–Oczywiście,żejestprawdziwe–powtórzyłzuporemDorandi,przesuwając

sięnalewąstronękrzesłaipozostawiającjednąrękęnabiurku.

–Leczniezgodnezdanymiosprzedanychbiletach,signorDorandi.

–Zczym?

–Zdanymi,które,oczympanmusiwiedzieć,figurująwcentralnejewidencji

komputerowej.–Brunettispojrzałnarejestr.–Większośćbiletów,sprzedanych

przezpańskiebiurowciąguostatnichsześciumiesięcy,kupilisamotnimężczyźni.

–Żonyprzyjechałypóźniej–odparowałDorandi,zanimzdążyłpomyśleć.–

Byłytopodróżewinteresach,ażonydołączyłypóźniej.

–Czykupiłybiletywpańskimbiurze?

–Askądmamwiedzieć?

Brunettipołożyłwydrukinabiurku–takbyDorandimógłsięimprzyjrzeć,

gdybyzechciał–izaczerpnąłgłębokopowietrza.

background image

–SignorDorandi,czymamyzaczynaćodpoczątku?Powtórzępytanie,lecz

tymrazemproszępomyśleć,zanimpanodpowie.Czymężczyźni,którzykupili

biletydoBangkokuwpańskimbiurze,podróżowalizkobietamiczynie?

Dorandidługosięzastanawiał.

–Nie–odpowiedziałzwięźle.

–Aczytewyjazdy,zpobytamiwhotelachodogodnejlokalizacji

itolerancyjnejobsłudze–głosBrunettiegobyłneutralny,pozbawionywszelkich

emocji–miałynaceluseks?

–Niewtem,coonirobilipoprzyjeździenamiejsce–upierałsięprzyswoim

Dorandi.-Toniemojasprawa.–Zgarbiłsięispuściłgłowęjakżółwbroniącysię

przedatakiem.

–Czywiepan,wjakiegorodzajuhotelachcituryścisięzatrzymywali?

Brunettipołożyłłokcienabiurku,oparłbrodęnadłoniipopatrzyłnalistę.

–Ztolerancyjnąobsługą–odpowiedziałDorandi.

–Czytoznaczy,żepozwalająpracowaćtamprostytutkom,amożenawetje

sprowadzają?

–Niewykluczone–odparłDorandizewzruszeniemramion.

–Dziewczęta.Niekobiety.

Dorandipopatrzyłnakomisarza.

–Nicniewiemotychhotelach.Znamtylkoceny.Conasikliencitamrobią,to

jużniemojasprawa.

–Dziewczęta?–powtórzyłBrunetti.

Dorandimachnąłgniewnieręką.

–Jużmówiłem,toniemojasprawa.

–Aletoteraznaszasprawa,signorDorandi,wolałbymwięc,żebypan

background image

odpowiedział.

Dorandispojrzałnaścianę,lecznieznalazłtamrozwiązania.

–Tak–odparł.

–Czydlategopanjewybrał?

–Wybrałemje,boproponowałynajkorzystniejszącenę.Jeżelimężczyźni,

którzytamprzyjeżdżają,sprowadzająprostytutkidopokoi,toichsprawa.–Niebył

wstanieukryćgniewu.–Sprzedajęwycieczki.Niegłoszękazańomoralności.

Sprawdziłemzmoimprawnikiemkażdesłowowreklamachiniemawnichnic,co

byłobyniezgodnezprawem.Niełamieprawa.

–Jestemtegopewny.–Brunettiniemógłsiępowstrzymać,żebytegonie

powiedzieć.Naglezapragnąłwyjśćstądjaknajszybciej.Wstał.–Obawiamsię,że

zajęliśmypanuzbytdużoczasu,signorDorandi.Teraztowszystko,alemożliwe,

żebędziemychcieliponowniezpanemporozmawiać.

Dorandinieraczyłnawetodpowiedziećiniepodniósłsięzkrzesła,gdy

BrunettiiVianellowyszlizpokoju.

Rozdział14

IdącprzezCampoManin,wiedzieli,żezanimwrócądokomendy,pójdąjeszcze

porozmawiaćzwdową.PaństwoMitrimieszkalinaCampodelGhettoNuovo,

VianelloiBrunettiwróciliwięcdomostuRialtoiwsiedlidotramwajuwodnego

numerjeden.

Postanowilinieschodzićdokabinypasażerskiej,gdziepanowałwilgotny

zaduch,tylkozostaćnapokładziewchłodnympowietrzu.Brunettizaczekał,aż

przepłynąpodmostemRialto.

–Noi?–spytał.

–Sprzedałbywłasnąmatkęzastolirów–odparłznieukrywanąpogardą

background image

Vianello.Milczałprzezdłuższyczas,poczymzapytał:–Czymyślipan,żeto

telewizja?

–Żecotelewizja?–niezrozumiałBrunetti.

–Sprawia,żejesteśmyobojętninazło.–Spostrzegł,żeBrunettigosłucha,

mówiłwięcdalej:–Gdywidzimyjenaekranie,wydajesięprawdziwe,aletak

naprawdęniejest.Oglądamytyluludzizastrzelonychipobitychipatrzymynanas.

–Tuprzerwałiuśmiechnąłsię.–Toznaczynapolicję–wyjaśnił.–Patrzymy,jak

odkrywamytewszystkiestrasznerzeczy.Aleglinyniesąprawdziweiterzeczy

też.Jeżeliwięctylesięichnaoglądamy,toprawdziwepotwornościteżbędąsię

wydawałynieprawdziwe.

Brunettipoczułwgłowielekkizamęt,leczmiałwrażenie,żerozumiesens

wypowiedziVianella,iprzyznawałmurację.

–Jakdalekosątedziewczęta,októrychonnicniewie?–zapytał.–Piętnaście

tysięcykilometrówstąd?Dwadzieścia?Przypuszczam,żenajłatwiejjestmuuznać

to,cosięznimidzieje,zanierealne–ajeżelijuż,toitakniematodlaniego

znaczenia.

Vianelloskinąłgłową.

–Myślipan,żeświatidziekugorszemu?

Brunettiwzruszyłramionami.

–Sądni,kiedymyślę,żejestcorazgorzej,itakie,kiedywiem,żetakjest.Lecz

potemwychodzisłońceizmieniamzdanie.

Vianellokiwnąłgłowąimruknął:„Mhm”.

–Aty?–spytałBrunetti.

–Myślę,żeidziekugorszemu–odparłbezwahania.–Jednaktakjakpanmam

dni,kiedywszystkosięukłada:dzieciskacząkołomnie,gdywracamdodomu,

background image

alboNadiajestszczęśliwa,coimniesięudziela.Leczogólniebiorąc,światidzie

kugorszemu.

–Aleniemamywyboru,co?–spytałBrunetti,chcącpoprawićdziwnynastrój

sierżanta.

Vianellomiałnatyleprzyzwoitości,bysięroześmiać.

–Nie,chybanie.Musimytużyć,czychcemytego,czynie.–Urwałipatrzył

przezchwilęnapałac,wktórymmieściłosiękasyno.–Możemywidzimyto

inaczej,bomamydzieci.

–Dlaczego?–spytałBrunetti.

–Bomożemyprzewidzieć,wjakimświeciebędążyć,iporównaćgoztym,

wktórymmydorastaliśmy.

Brunetti,miłośnikhistorii,pamiętał,jakstarożytniRzymianiegrzmieli,

twierdząc,żeczasyichmłodościlubmłodościrodzicówbyłypodkażdym

względemlepszeodtych,wktórychprzyszłoimobecnieżyć.Przypomniałsobie

namiętnetyradyoobojętnościmłodych,ichlenistwie,ignorancji,brakuszacunku

dlastarszychibardzogotorozbawiło.Jeżeliwkażdymstuleciuludziemyślą

podobnie,tomożewszyscysięmyląiwcaleniejesttakźle,jaksięwydaje.Nie

wiedział,jaktowytłumaczyćsierżantowi,aniechciałcytowaćPliniusza,

obawiającsię,żeVianellogonieznaipewniepoczułbysięzakłopotany,gdyby

musiałsiędotegoprzyznać.Dlategopoklepałtylkosierżantaporamieniu.

TramwajprzybiłdoprzystankuSanMarcuola.Wysiedliiruszyligęsiegowąską

uliczką,ustępującmiejscaludziomspieszącymnaembarcadero.

–Nicnatonieporadzimy–podsumowałVianello,gdyznaleźlisięnaszerszej

ulicyzakościołemimoglijużiśćoboksiebie.

–Wątpię,bymożnabyłocośnatoporadzić–stwierdziłBrunetti,zdającsobie

background image

sprawę,jakmglistajesttaodpowiedźijakmałosatysfakcjonująca,nawetdlajego

własnychuszu.

–Czymogęocośzapytać,commissario?–odezwałsięVianello.–Chodzi

opańskążonę.

ZtonujegogłosuBrunettisiędomyślił,czegopytaniebędziedotyczyć.

–Tak?

–Czypowiedziałapanu,czemutozrobiła?–Vianellopatrzyłprzedsiebie,

chociażniktjużnieutrudniałimmarszu.

Brunettidotrzymywałsierżantowikroku.

–Tojestwraporciezzatrzymania–odparł,patrzącnaVianella.

–Ach–odparłsierżant.–Niewiedziałem.

–Nieczytałeśgo?

VianelloprzystanąłispojrzałnaBrunettiego.

–Todotyczyłopańskiejżony,dlategouznałem,żeniepowinienemgoczytać.

VianellobyłznanyzlojalnościwobecBrunettiego,więcLandi,człowiek

Scarpy,pewnieniezdradziłmużadnychszczegółów,atoonaresztowałPaolę

ispisałjejzeznanie.

Ruszylidalej.

–Powiedziała,żeorganizowanietakichwycieczekjestzłeiktośmusiich

powstrzymać–wyjaśniłBrunetti.Spodziewałsię,żeVianellozadamukolejne

pytanie,kiedyjednaksierżantmilczał,dodał:–Oświadczyła,żeskoroprawonic

ztymniemożezrobić,toonazrobi.

Umilkł,czekającnareakcjęVianella.

–Czyzapierwszym,razemtoteżbyłapańskażona?

–Tak–odpowiedziałBrunettibezwahania.

background image

Szlichwilęwmilczeniu,stawiającstopywrównejlinii.

–Bardzodobrze–odezwałsięwkońcuVianello.

Brunettipopatrzyłnasierżanta,leczzobaczyłtylkojegoprofilidługinos.

–Numersześćsetsiedempowinienbyćzarazzarogiem–powiedziałVianello,

zanimBrunettizdążyłocośzapytać.

PochwilistanęliprzeddomemMitriego.

Brunettiwcisnąłgórnyztrzechprzyciskówprzybramie,zaczekał,poczym

powtórzyłczynność.

Wgłośnikurozległsięgrobowobrzmiącygłos,leczniewiadomo,czy

zpowodusmutku,czyteżzniekształcenia.

–Ktotam?

–KomisarzBrunetti.ChciałbymporozmawiaćzsignorąMitri.

Długoniebyłoodpowiedzi,ażwkońcugłosrzekł:„Chwileczkę”,izaległa

cisza.

Pominuciedrzwizostałyodblokowane.Brunettipchnąłjeiweszlinaobszerne

podwórzezdwiemawielkimipalmamirosnącymipobokachokrągłejfontanny,

oświetlonejpromieniamisłońca.Ruszylikorytarzemkuschodomnatyłach

budynku.TakjakwdomuBrunettiego,ituześcianodpadałafarba,cobyło

skutkiemdziałaniasoliprzenikającejzkanału.Kawałkitynkuwielkości

stulirowychmonetleżałynaschodach,odsłaniającceglanymur.Kiedyweszlina

pierwszypodest,zobaczylilinięznaczącąpoziomwilgoci.Wyżejfarbajużnie

odłaziła,aścianybyłygładkieibiałe.

Brunettiprzypomniałsobieokosztorysieosuszeniabudynku,przedstawionym

siedmiuwłaścicielommieszkańwjegodomu,iogromnejsumie,najakąopiewał.

Naszczycieschodów,zauchylonymidrzwiami,staładziewczynkamniej

background image

więcejwwiekuChiary.

–KomisarzBrunetti,atojestsierżantVianello–powiedziałBrunetti.–

ChcielibyśmyporozmawiaćzsignorąMitri.

Dziewczynkanieporuszyłasię.

–Babcianieczujesiędobrze–oznajmiłabeznamiętnymtonem.

–Przykromitosłyszeć–odparłBrunetti.–Iprzykromizpowodutwojego

dziadka.Właśniedlategotujestem.Chcielibyśmycośzrobićwtejsprawie.

–Babciamówi,żenicjużniemożnazrobić.

–Możeudałobysięnamznaleźćtego,ktopopełniłzbrodnię.

Dziewczynkazastanawiałasięprzezchwile.ByławzrostuChiary,miała

sięgająceramionkasztanowewłosyzprzedziałkiempośrodku.Niewyrośniena

piękność–pomyślałBrunetti,choćzauważyłregularnerysy,wielkieoczy

ikształtneusta.Jejtwarz,spokojnaiobojętna,wyglądałajednakniczym

pozbawionauczućmaska.Jakbydziewczynkanieprzejmowałasiętym,comówi,

iwpewnymsensiewogólenieuczestniczyławrozmowie.

–Możemywejść?–spytałBrunetti,robiąckrokwprzód,bywtensposób

ułatwićjejpodjęciedecyzji.

Nieodpowiedziała,leczcofnęłasięiotworzyłaszerzejdrzwi.Mężczyźni

weszlizaniądomieszkania.

Długikorytarzprowadziłdoczterechgotyckichokien.Zmysłorientacji

podpowiedziałBrunettiemu,żemusząwychodzićnaRiodiSanGirolamo,

zwłaszczażewidoczneprzezniebudynkibyłybardzoodległe.Takszerokimógł

byćjedyniekanał.

Dziewczynkawprowadziłaichdopierwszegopokojupoprawejstronie–

obszernegosalonuzkominkiemmiędzydwomaoknami,któremiałyponaddwa

background image

metrywysokości.Wskazałarękąnastojącąprzedkominkiemkanapę,leczżaden

zmężczyznnieusiadł.

–Czyzechciałabyśpowiedziećbabci,żeprzyszliśmy?–spytałBrunetti.

Skinęłagłową.

–Niesądzę,bychciałazkimkolwiekrozmawiać–oznajmiła.

–Proszęjejpowiedzieć,żetobardzoważne–nalegałBrunetti.

Pragnącjakośzasygnalizować,żezamierzazostać,zdjąłpłaszcz,przewiesiłgo

przezoparciefotela,poczymusiadłnabrzegukanapy.Dałznaksierżantowi,by

zrobiłtosamo.VianellopołożyłpłaszcznaokryciuBrunettiego,poczymusiadłna

drugimkońcukanapy.Zkieszeniwyjąłnotes,wsuwającdługopiszapierwszą

stronę.

Dziewczynkawyszła,akomisarzzsierżantemskorzystalizokazji,bysię

rozejrzećposalonie.Nadstołemwisiałowielkiepozłacanelustro,wktórym

odbijałysięolbrzymieczerwonemieczyki,stojącenablacie.Wydawałosię,że

wypełniającałypokój.Przedkominkiemleżałjedwabnydywan,zapewnenain,

ikażdy,ktousiadłnakanapie,musiałpostawićnanimnogi.Podprzeciwległą

ścianąstaładębowaskrzynia,ananiejmosiężnataca,zszarzałazestarości.

Wnętrzetchnęłozamożnościąidobrobytem,jednakwdyskretnymstylu.

Zanimzdążylicośpowiedzieć,dosalonuweszłakobietapopięćdziesiątce,

otęgiejsylwetce,ubranawszarąwełnianąsukienkę,zakrywającąkolana.Miała

grubekostkiimałestopy,wciśniętewbardzowąskiebuty.Fryzuraimakijaż

sprawiaływrażenieniezwyklestarannych,wymagającychwieleczasuiwysiłku.

Oczymiałajaśniejszeodoczuwnuczki,arysytwarzygrubsze.Trudnobyło

doszukaćsięmiędzynimipodobieństwa,zwyjątkiemmożetegodziwnegospokoju

wzachowaniu.

background image

Obajpanowienatychmiastwstali,aBrunettizrobiłkrokwjejkierunku.

–SignoraMitri?–spytał.

Bezsłowaskinęłagłową.

–KomisarzBrunetti,atojestsierżantVianello.Chcielibyśmyporozmawiać

chwilęopanimężuiotejstrasznejrzeczy,któragospotkała.

Wodpowiedzizamknęłaoczy,lecznadalsięnieodzywała.Jejtwarz,podobnie

jaktwarzwnuczki,byłazupełniepozbawionażycia.Brunettizacząłsię

zastanawiać,czymieszkającawRzymiecórkamarównienieruchomeoblicze.

–Copanchcewiedzieć?–spytałasignoraMitri.

Jejgłosbrzmiałpiskliwie,jakuwielukobietpomenopauzie.Brunettiwiedział,

żejestwenecjanką,leczzdecydowałasięmówićpowłosku,takjakon.Odsunąłsię

odkanapyiwskazałnamiejsce,gdziewcześniejsiedział.Usiadłaautomatycznie.

Dopierowówczaspanowieposzliwjejślady:Vianellousadowiłsięnakanapie,

aBrunettiwobitympluszemfotelu,stojącymnawprostokna.

–Signora,chciałbymwiedzieć,czymążmówiłkiedykolwiekowrogachlub

kimś,ktochciałbyzrobićmukrzywdę.

Zaczęłakręcićgłową,jeszczezanimBrunettiskończyłmówić,lecznie

odpowiedziała,pozwalając,bytengestwystarczyłzasłowa.

–Nigdyniewspominałonieporozumieniachzludźmi,zktórymiłączyłygo

interesy?Możemiałjakieśkłopotyzumowąlubkontraktem.

–Nie–odpowiedziała.

–Możewtakimrazienagruncieprywatnym.Czymiałjakieśkłopoty

zsąsiadamilubzprzyjacielem?

Ponowniezaprzeczyłaruchemgłowy.

–Signora,proszęwybaczyć,leczprawienicniewiemopanimężu.Czy

background image

mogłabymipanipowiedzieć,gdziepracował?

Wyglądałanazdziwioną,jakbyBrunettisugerował,żejejmążpracowałosiem

godzinwfabryce.

–Chodzimioto,wktórejzeswoichfabrykmiałbiurolubgdziespędzał

większośćczasu–wyjaśnił.

–BiuromawfabrycelekówwMargherze.

Brunettikiwnąłgłową,leczniezapytałoadres.Łatwobędzietoustalić.

–Czywiepani,jakbardzobyłzaangażowanywkierowaniefabrykamiiinnymi

firmami,którychbyłwłaścicielem?

–Zaangażowany?

–Bezpośrednionimikierując,dzieńpodniu.

–Będziepanmusiałspytaćjegosekretarkę–odparła.

–WMargherze?

Kiwnęłagłową.

Słuchająctychkrótkichodpowiedzi,Brunettiszukałoznakzdenerwowania

iżałoby,lecznicniemógłwyczytaćzpozbawionejwyrazutwarzy.Wydałomusię

jednak,żedostrzegaśladysmutku,aleniewtoniegłosuaniwsłowach,tylko

wtym,żestalepatrzyłanaswojesplecionedłonie.

–Jakdługobyliściepaństwomałżeństwem?

–Trzydzieścipięćlat–odparłabezwahania.

–Czytopaniwnuczkaotworzyłanamdrzwi?

–Tak.–Nanieruchomejtwarzypojawiłsięcieńuśmiechu.–Giovanna.Moja

córkamieszkawRzymie,aleGiovannapowiedziała,żechceprzyjechać

izamieszkaćzemną.Najakiśczas.

Brunettikiwnąłzezrozumieniemgłową,leczwobecchłodnegozachowania

background image

kobietytroskawnuczkijeszczebardziejgozdziwiła.

–Todlapaniwielkapociecha,żemożejąpanimiećprzysobie.

–Tak–przyznałaitymrazemjejtwarzrozjaśniłprawdziwyuśmiech.–

Samotnośćbyłabystraszna.

Brunettiskłoniłgłowęimilczałprzezparęsekund.

–Jeszczetylkokilkapytań,signora–powiedział,podnoszącwzrok–ibędzie

panimogławrócićdownuczki.Czypanijestspadkobierczyniąmęża?

Wjejoczachpojawiłosięwyraźnezaskoczenie.Porazpierwszycośją

poruszyło.

–Tak,chybatak–odparłabezwahania.

–Czymążmajakąśrodzinę?

–Brata,siostręikuzyna,leczonwyemigrowałprzedlatydoArgentyny.

–Nikogowięcej?

–Nie,nikogozbliższejrodziny.

–CzysignorZambmojestprzyjacielempanimęża?

–Kto?

–AvvocatoGiulianoZambino.

–Ztego,cowiem,tonie.

–Zdajesię,żebyładwokatempanimęża.

–Obawiamsię,żeniewielewiemointeresachmęża–odpowiedziała.

Odilukobiettojużsłyszał?Tylkonielicznemówiłyprawdę,nigdywięcnie

dawałwiarytakimoświadczeniom.Czasamiczułsięnieswojo,mającświadomość,

żePaolatylewieojegopracy,znadaneosobowegwałcicieli,wyniki

makabrycznychautopsjiinazwiskapodejrzanych,którzypojawialisięwgazetach

jako„GiovanniS.,lat39,kierowcaautobusuzMestre”albo„FedericoG.,lat59,

background image

murarzzSanDonadiPiave”.Wmałżeńskimłożuniewieledawałosięukryć,

dlategoBrunettiwątpił,bysignoraMitrinicniewiedziałaointeresachmęża.

Mimotoniezakwestionowałjejsłów.

Mielijużnazwiskaosób,zktórymijadłakolacjętejnocy,gdydokonano

morderstwa,niebyłowięcpotrzebyterazsiętymzajmować.

–Czydostrzegłapanijakieśzmianywzachowaniumężawciąguostatnich

tygodnilubdni?–zapytał.

Pokręciłaenergiczniegłową.

–Nie,byłtakijakzawsze.

Brunettimiałochotęzapytać:„Toznaczyjaki?”,leczpowstrzymałsięiwstał

zfotela.

–Dziękuję,signora,zapoświęconynamczasiokazanąpomoc.Obawiamsię,

żebędęmusiałznowuzpaniąporozmawiać,kiedyzbierzemywięcejinformacji.

Wcalejejtonieucieszyło,leczniezaprotestowała.

–Mamnadzieję,żetarozmowaniebyładlapanibolesnaiznajdziepanidość

siły,bytoznieść–dodałBrunetti.

Uśmiechnęłasię,słyszącserdecznośćwjegogłosie,ijeszczerazmiałokazję

zobaczyć,jakimiłymauśmiech.

Wstali,włożylipłaszczeiskierowalisiędodrzwi.SignoraMitriodprowadziła

ichdowyjścia.Tujązostawiliizeszliposchodachnawewnętrznepodwórze,

gdzienadalkwitłypalmy.

Rozdział15

Szliprzezjakiśczas,milcząc,wkierunkunabrzeża.Doprzystaniprzybił

właśnietramwajwodnynumerosiemdziesiątdwa,weszliwięcnapokład,wiedząc,

żepłynieCanaleGrandedoprzystankuSanZaccaria,skądjużniedalekodo

background image

komendy.

Ochłodziłosię,toteżzajęlimiejscawprzedniejczęścikabiny.Przednimi

siedziałydwiestarszekobiety,którerozmawiaływweneckimdialekcieonagłej

zmianiepogody.

–Zambino?–spytałVianello.

Brunettiskinąłgłową.

–Chciałbymsiędowiedzieć,dlaczegoMitriwziąłzesobąadwokata,kiedy

przyszedłdoPatty.

–Itotakiego,któryczasamibierzesprawykarne–dodałniepotrzebnie

Vianello.–Chybaniedlatego,żemiałcośnasumieniu?

–Możechciałsięporadzić,jakiegorodzajupozewcywilnymawnieśćprzeciw

mojejżonie,gdybyporazdrugiudałomisięzapobiecoskarżeniujejprzezpolicję.

–Niebyłonatoszans,prawda?–spytałzżalemwgłosieVianello.

–Nie,skoroLandiiScarpawtymuczestniczyli.

Sierżantmruknąłcośniezrozumialepodnosem,leczBrunettiniepoprosiłgo,

bypowtórzył.

–Niewiem,coterazbędzie.

–Zczym?

–Zesprawą.Mitrinieżyje,więcmałoprawdopodobne,byjegospadkobierca

wniósłoskarżenieprzeciwPaoli.Aletenkierownikmoże.

–Aco...–Vianellourwał,jakbysięzastanawiał,jaknazwaćpolicję–...z

naszymikolegami?–zdecydowałwkońcu.

–Tozależyodsędziego.

–Ktoprowadzitęsprawę?Wiepan?

–ChybaPagano.

background image

Vianelloprzebiegłwmyślachlataprzepracowanedlategosędziego,starszego

mężczyzny,którykończyłjużswojąkarieręzawodową.

–Onchybaniewniesieoskarżenia,prawda?

–Teżtaksądzę.Nigdynieżyłdobrzezvice-questore,więcmało

prawdopodobne,bydałsięprzekonaćlubuległpochlebstwom.

–No,tocobędzie?Grzywna?–Brunettiwzruszyłramionami,więcVianello

zmieniłtemat.–Coteraz?–spytał.

–Sprawdzę,czyniewypłynęłocośnowego,apotemporozmawiam

zZambinem.

Sierżantspojrzałnazegarek.

–Czyabyzdążymy?

Brunettijakzwyklestraciłpoczucieczasuizezdziwieniemstwierdził,żejest

jużposzóstej.

–Nie,chybanie.Właściwietoniemasensuwracaćdokomendy,prawda?

Vianellouśmiechnąłsię,zwłaszczażetramwajnadalstałprzycumowanyprzy

mościeRialto.Wstaliiruszylidowyjścia.Wtejsamejchwiliusłyszeliwarkot

silnikówizobaczyli,żepomocnikzdejmujecumęzesłupaimocujejądołodzi.

–Chwileczkę!–zawołałVianello.

Pomocniknawetnaniegoniespojrzał,asilnikizaczęłypracowaćjeszcze

głośniej.

–Chwileczkę!–krzyknąłznowu,leczbezrezultatu.Przepchnąłsięmiędzy

ludźminapokładzieipołożyłdłońnaramieniupomocnika.

–Toja,Marco–powiedziałnormalnymgłosem.

Mężczyznapodniósłwzrok,zobaczyłmundur,rozpoznałtwarzidałznak

kapitanowi,którypatrzyłnanichprzezszklaneoknokabiny.

background image

Pomocnikponowniemachnąłrękąitramwajgwałtowniesięcofnął.Kilkoro

pasażerównapokładziezachwiałosię,usiłującutrzymaćrównowagę.Jakaśkobieta

wpadłanaBrunettiego,któryobjąłjąramieniemipodtrzymał.Niemiałochoty

odpowiadaćpóźniejzabrutalnośćpolicji,gdybycośsięstało,leczzłapałją,jeszcze

zanimotympomyślał,ikiedyjąpuścił,zzadowoleniemstwierdził,żeuśmiecha

siędoniegozwdzięcznością.

Tramwajcofnąłsięwolnodonabrzeża.PomocnikotworzyłbramkęiVianello

zBrunettimweszlinadrewnianypodest.Sierżantmachnąłrękąwpodzięceiłódź

odpłynęła.

–Dlaczegowysiadłeś?–spytałBrunetti.

Tobyłjegoprzystanek,aVianellomiałpłynąćdalejiwysiąśćdopierona

przystankuCastello.

–Zaczekamnanastępny.CozZambinem?

–Jutrorano–odpowiedziałBrunetti.–Najpierwjednakchciałbym,żeby

signorinaElettrasprawdziła,czymożedowiedziećsięonimczegoświęcej.

Vianellozaprobatąkiwnąłgłową.

–Onajestprawdziwymskarbem.GdybymdobrzeznałporucznikaScarpę,

powiedziałbym,żesięjejboi.

–Jaznamgodobrzeionsięjejboi–odparłBrunetti.–Boonasięgonieboi,

itojakojednaznielicznychwkomendzie.–OniVianellorównieżdonich

należeli,więcmógłtopowiedzieć.–AletoczyniScarpębardzoniebezpiecznym.

Usiłowałemjąostrzec,leczonagolekceważy.

–Niepowinna–stwierdziłVianello.

Doprzystaniprzybiłnastępnytramwaj.Kiedywszyscypasażerowiewysiedli,

sierżantwszedłnapokład.

background image

Adomani,capo–powiedział.

Brunettimachnąłrękąiodszedł,zaniminnipasażerowiezdążyliwsiąśćdo

łodzi.Zatrzymałsięprzynajbliższejbudcetelefonicznejiwykręciłnumergabinetu

Rizzardiegowszpitalu.Patologjużwyszedł,leczzostawiłwiadomośćasystentowi,

nawypadekgdybyzadzwoniłkomisarzBrunetti.Wszystkobyłotak,jak

przewidywał.Morderstwopopełnionokablemwizolacji,grubościokołosześciu

milimetrów.Nicwięcej.Brunettipodziękowałasystentowiiruszyłdodomu.

Odchodzącydzieńzabrałzesobącałeciepło.Brunettiżałował,żeniewłożył

ranoszalika.Podniósłkołnierzpłaszczaiwcisnąłszyjęwramiona.Przeszedł

szybkoprzezmostiskręciłwlewo,decydującsięiśćnadwodą,zwabiony

światłamiprzenikającymizlicznychrestauracjiusytuowanychwzdłużwybrzeża.

SkręciłwprawoiprzejściempodziemnymwyszedłnaCampoSanSilvestro,potem

wlewoijużprostododomu.WkwiaciarniprzyBiancatzobaczyłirysy,lecz

przypomniałsobie,żepokłóciłsięzPaolą,iposzedłdalej.Pochwilijednakwrócił,

wszedłdokwiaciarniikupiłtuzinfioletowychkwiatów.

Paolawystawiłagłowęzkuchni,bysprawdzić,ktoprzyszedł,mążczyktóreś

zdzieci.Zobaczyłapakunekwjegorękachizmokrąścierkąwdłoniwyszłana

korytarz.

–Cojestwtympapierze,Guido?–spytałazaciekawiona.

–Odwińizobacz–powiedział,wręczającjejkwiaty.

Zarzuciłaścierkęnaramięiprzyjęłaprezent.Brunettiodwróciłsię,zdjął

płaszczipowiesiłgodoszafy,słyszącszelestrozwijanegopapieru.Naglezapadła

cisza,spojrzałwięcwstronęPaoli,zaniepokojony,żezrobiłcośzłego.

–Cosięstało?–spytał,widzącjejzaskoczonywzrok.

Przytuliłabukietdopiersiicośpowiedziała,leczsłowazagłuszyłszelest

background image

gniecionegopapieru.

–Słucham?–Pochyliłsiękuniej,ponieważspuściłagłowę,kryjąctwarz

wkwiatach.

–Niemogęznieśćmyśli,żeswoimpostępkiemdoprowadziłamdośmierci

człowieka.–Głosjejsięzałamał.–Przepraszam,Guido.Przepraszamzatocałe

zamieszanie,którewywołałam.Narobiłamcikłopotów,atyprzynosiszmikwiaty.

Rozpłakałasięztwarząwpłatkachirysów.

Wziąłodniejkwiatyirozejrzałsię,gdziejeodłożyć.Wkońcupołożyłjena

podłodzeiobjąłżonę.Łkałazgłowąwtulonąwjegopierś,zgwałtownością,jakiej

niewidziałnawetucórki,gdybyłamalutka.Trzymałjąmocno,jakbysięobawiał,

żerozpadniesięodszlochu.Pocałowałwczubekgłowy,chłonącjejzapach

ipatrząc,jakwłosyrozdzielająsięnadwapasmaupodstawyczaszki.Tuliłjądo

siebie,kołysząclekkonabokiirazporazwypowiadającjejimię.Nigdyniekochał

żonybardziejniżwtymmomencie.Odczułsatysfakcję,lecznaglezaczerwieniłsię

zewstydu.

Siłąwolistłumiłwsobiegłosrozsądkuidumyzezwycięstwa,pozostawiając

jedyniemiejscenarozpaczzpowodubólu,jakiegodoświadczałaPaola.Ponownie

zanurzyłustawjejwłosachizorientowałsię,żepłaczpowolisłabnie.Odsunął

żonęodsiebie,lecznadaltrzymałjąwramionach.

–Jużcilepiej?–spytał.

Kiwnęłagłową,kryjącprzednimtwarz.

Sięgnąłdokieszenispodniiwyjąłchusteczkę.Niebyłapierwszejczystości,

leczniemiałotoznaczenia.OsuszyłPaolimiejscapodoczamiipodnosem,po

czymwłożyłjejchustkędoręki.Wytarłaniąresztętwarzy,głośnowydmuchała

nosiprzycisnęłajądooczu,nadalniepodnoszącgłowy.

background image

–Paolo–powiedziałwmiaręnormalnymgłosem–to,cozrobiłaś,jestgodne

szacunku.Niepodobamisięto,leczpostąpiłaśhonorowo.

Przezchwilęmyślał,żeznowusięrozpłacze,leczodsunęłachusteczkęod

twarzyispojrzałananiegozaczerwienionymioczyma.

–Gdybymwiedziała...–zaczęła,leczonprzerwałjej,unoszącdłoń.

–Nieteraz,Paolo.Możepóźniej,gdybędziemywstanieotymmówić.Teraz

chodźmydokuchniiposzukajmyczegośdopicia.

–Idojedzenia–dodałabezwahania,uśmiechającsięzulgą.

Rozdział16

NastępnegodniaBrunettizjawiłsięwkomendzieozwykłejporze,kupującpo

drodzetrzygazety.„Gazzettino”nadalpoświęcałacałestronymorderstwu

Mitriego,opłakującponiesionąprzezmiastostratę,tylkoniewyjaśniającjaką,lecz

ogólnokrajowedziennikinajwyraźniejstraciłyzainteresowanie,botylkojeden

zamieściłkrótkiartykułnatentemat.

NabiurkuleżałprotokółRizzardiego.PodwójnyznaknaszyiMitriego,codo

tegopatologniemiałwątpliwości,był„oznakąwahania”zestronymordercy,który

prawdopodobnierozluźniłkabel,bynatychmiastzacisnąćmocniej.Przesunąłgo

przytymnieznacznie,copozostawiłodrugiśladnaszyiofiary.Materiałpod

paznokciamiMitriegorzeczywiścieokazałsięludzkąskórą,akilka

ciemnobrązowychnitekpochodziłoprawdopodobniezmarynarkilubpłaszcza

napastnika.Śladyteświadczyłyodesperackiej,leczbezskutecznejobronieofiary

przedatakiem.„Znajdźmipodejrzanego,adostarczęcidowodów”–napisał

Rizzardinamarginesie.

OdziewiątejBrunettiuznał,żemożejużzadzwonićdoteścia,hrabiegoOrazia

Faliera.Wystukałnumerdojegobiura,podałswojenazwiskoinatychmiast

background image

uzyskałpołączenie.

Buondi,Guido–powiedziałhrabia.–Chepasticcio,eh?

–Rzeczywiście,niezłypasztet.Właśniewtejsprawiedzwonię.–Brunetti

urwał,leczniedoczekawszysiękomentarzahrabiego,spytał:–Czywieszjużcoś,

amożetwójadwokatcoświe?Niemamnawetpojęcia,czytwójadwokatjestwto

zaangażowany–dodałpochwili.

–Nie,jeszczenie–odparłhrabia.–Czekamnapostanowieniesądu.Pozatym

niewiem,coPaolazamierzazrobić.Wieszcośnatentemat?

–Rozmawialiśmyotymwczorajwieczorem–zacząłBrunettiiusłyszał,jak

teśćszepcze:„Todobrze”.–Powiedziała,żezapłacigrzywnęipokryjekoszty

wymianyszyby.

–Acozinnymioskarżeniami?

–Niepytałemjejoto.Uznałem,żewystarczy,jeślizdołamjąprzekonać,by

zgodziłasięprzynajmniejzapłacićgrzywnęipokryćszkody.Tymsposobem,

gdybychodziłoocoświęcejniżokno,mogłabyrównieżzapłacićizato.

–Bardzodobrze.Tomożesięudać.

Brunettiegozirytowałoprzypuszczeniehrabiego,żeuczestnicząwjakimś

spisku,mającymnaceluprzechytrzenielubpodejściePaoli.Bezwzględunato,jak

uczciwebyłyichmotywyijakbardzowierzyliwto,żepragnątylkojejdobra,nie

zamierzałciągnąćtegowątku.

–Dzwonięzinnegopowodu.Chciałbym,żebyśmipowiedział,cowiesz

oMitrimluboadwokacieZambinie.

–Giulianie?

–Tak.

–Zambinojestczystyjakłza.

background image

–ReprezentowałManola–odparowałBrunetti,mającnamyślizabójcę

mafijnego,któregoZambinowybroniłprzedtrzemalaty.

–ManolaporwanoweFrancjiisprowadzononiezgodniezprawemnaproces.

Byłarównieżinnawersja:Manolomieszkałwefrancuskimmiasteczkutużprzy

włoskiejgranicyikażdegowieczorujeździłdoMonakograćwkasynie.Kobieta,

którąpoznałprzybakaracie,zaproponowała,żebypojechalidoniejdoWłochna

drinka.Manolaaresztowano,gdyprzekroczyłgranicę.Zrobiłatotawłaśnie

kobieta,będącafunkcjonariuszkąpolicjiwrandzepułkownika.Zambinoprzekonał

sąd,żejegoklientbyłofiarązasadzkizorganizowanejprzezpolicjęiporwania.

Brunettidałjednaktemuspokój.

–Czyondlaciebiepracował?–spytałhrabiego.

–Razczydwa.Stądgoznam.Znajągorównieżmoiznajomi,którym

prowadziłsprawy.Jestdobry.Wywęszywszystko,żebyobronićklienta.Alejest

uczciwy.–Hrabiamilczałprzezchwilę,jakbysięzastanawiał,czymożepowierzyć

Brunettiemutęinformację.–Wzeszłymrokukrążyłaplotka,żenieoszukuje

wzeznaniachpodatkowych.Słyszałemodkogoś,żezadeklarowałdochód

wwysokościpięciusetmilionówlirówczycośkołotego.

–Myślisz,żetylewłaśniezarobił?

–Tak–odpowiedziałhrabiatonem,jakimzwyklemówisięocudzie.

–Acootymmyśląinniprawnicy?

–Możeszsiętegodomyślić,Gnido.Mająkłopot,gdyktośdeklarujetaki

dochód,aonipodają,żezarobilidwieściemilionówczynawetmniej.Totylko

wzbudzapodejrzeniacodoprawdziwościichoświadczeń.

–Torzeczywiściemusibyćdlanichkłopotliwe.

–Tak.On...–zacząłhrabia,leczurwał,bodotarłydoniegotongłosuisłowa

background image

zięcia.–JeślichodzioMitriego–powiedziałbezwstępów–tomyślę,żemógłbyś

musiębliżejprzyjrzeć.Cośtammożebyć.

–Zczym,zbiuramipodróży?

–Właściwietoniconimniewiem,zwyjątkiemtego,cousłyszałemodkilku

osóbpojegośmierci.Nowiesz,takietamrzeczy,któresięmówi,gdyktośpada

ofiarązbrodni.

Brunettiwiedział.Słyszałtegorodzajuplotkioludziachzastrzelonychwczasie

napadunabankioofiarachporwań.Zwyklezadawanosobiepytanie,dlaczego

znaleźlisiętamdokładniewtymmomencie,dlaczegotoonizginęli,aniektoś

inny,icoichłączyłozprzestępcami.WeWłoszechnicniemogłobyćproste.

Zawsze,bezwzględunato,jakniewinnewydawałysięokoliczności,znalazłsię

ktoś,ktostwierdził,żewtymmusibyćjakieśdrugiedno,żekażdymaswojącenę

iswójudziałinicniejesttakie,najakiewygląda.

–Cosłyszałeś?–spytał.

–Nickonkretnego.Wszyscyoczywiściewyrażalizaskoczeniezpowodutego,

cosięstało,leczgdzieśwpodtekściesugerowali,żemyślącoinnego.

–Ktotaki?

–Guido–wgłosiehrabiegozabrzmiałchłód–nawetgdybymwiedział,itak

bymniepowiedział.Lecztaksięskłada,żeniepamiętam.Toniebyłonic

szczególnego,jedyniesugestia,żeto,cosięstało,niejestniespodzianką.Niemogę

wyrazićsięjużjaśniej.

–Znalezionoprzynimlist–powiedziałBrunetti.Towystarczałoza

usprawiedliwieniedomysłów,żeMitriniebezpowoduzginąłgwałtownąśmiercią.

–Tak,wiem.Tomożewszystkowyjaśniać–odrzekłhrabia.–Cootym

myślisz?

background image

–Dlaczegopytasz?

–Boniechcę,bymojacórkadokońcaswoichdniżyławprzekonaniu,że

przyczyniłasiędośmierciczłowieka.

Brunettiteżmiałtakąnadzieję.

–Coonaotymmówi?–spytałhrabia.

–Wczorajwieczorempowiedziała,żejejprzykro,żezaczęłatowszystko.

–Myślisz,żeonatozaczęła?

–Niewiem–odparłBrunetti.–Mnóstwoszaleńcówkręcisiędziśpoświecie.

–Trzebabyćszalonym,żebyzabićkogośtylkodlatego,żejestwłaścicielem

biuraturystycznegoiorganizujewycieczki.

–Seksturystykę–sprecyzowałBrunetti.

–Seksturystykę,wycieczkidopiramid–odparowałhrabia.–Przecieżnie

mordujesięludziztegopowodu.

Brunettimiałochotępowiedzieć,żezwykleludzienierzucająkamieniami

wokna,leczugryzłsięwjęzyk.

–Ludzierobiąróżnedziwnerzeczyznajróżniejszychpowodów–powiedział.–

Niesądzęwięc,bymożnabyłowykluczyćitakąewentualność.

–Aletywtoniewierzysz?–spytałhrabia.

ZtonujegogłosuBrunettidomyśliłsię,ilemusiałogokosztowaćtopytanie.

–Mówiłemjuż,żeniechcęwtowierzyć–powtórzyłBrunetti.–Niemam

pewności,czytotosamo,aleniejestemjeszczeprzygotowany,bywtouwierzyć,

chybażeznaleźlibyśmyjakieśsolidnedowody.

–Naprzykładjakie?

–Podejrzanego.

Naraziejedynąpodejrzanąwsprawiebyłajegowłasnażona,którawchwili

background image

morderstwasiedziaławdomuprzystole.Wgręwchodziłwięcktoś,ktozabił

zpowoduorganizowanychprzezbiurowycieczeklubteżzinnegopowodu.Trzeba

znaleźćipowód,iosobę.

–Daszmiznać,jeżelidowieszsięczegośkonkretnego?–spytałBrunetti.–Nie

musiszmówić,ktocitopowiedział–dodał,zanimteśćzdążyłpostawićwarunki.

–Dobrze–zgodziłsięhrabia.–Atydaszmiznać,jaksięczujePaola?

–Powinieneśdoniejzadzwonić.Zabierzjąnaobiad,zróbcoś,coją

uszczęśliwi.

–Dzięki,Guido,takzrobię.

Brunettisądził,żeteśćodłożyłsłuchawkę,bozaległadługacisza,leczznowu

posłyszałjegogłos.

–Mamnadzieję,żeznajdziesztego,ktotozrobił.Pomogęciwmiaręswoich

możliwości.

–Dziękuję–powiedziałBrunetti.

Tymrazemhrabiasięrozłączył.

Brunettiotworzyłszufladęiwyjąłfotokopięlistu,któryznalezionoprzy

Mitrim.Skądtooskarżenieopedofilię?Ikogooskarżano,Mitriegoosobiścieczy

Mitriegojakowłaścicielabiuraturystycznego,którejątolerowało?Jeżelimorderca

byłszaleńcemizabiłzpowodówpodanychwliście,czyMitriwpuściłbygodo

mieszkania?Brunettimiałświadomość,żejesttoarchaicznyprzesąd,leczuważał,

aszaleńcyzwykledajądowodytego,żesąszaleni.Jaknaprzykładci,których

widywałwczesnymrankiemwokolicyPalazzoBoldu.

TymczasemtenczłowiekwszedłdomieszkaniaMitriego.Pozatymudałomu

się–lubjej,pomyślał,lecztaknaprawdęwtoniewierzył,cobyłojeszczejednym

przesądem–natyleuspokoićofiarę,żepozwoliłazajśćsięodtyłuizarzucićsobie

background image

naszyjęsznurczykabel,czycokolwiektobyło.Iwyszedł,takjakprzyszedł,

całkiemniezauważony.Niktwdomu–awszystkichprzesłuchano–niespostrzegł

owegowieczoruniczegodziwnego.Większośćlokatorówbyławswoich

mieszkaniachizorientowałasię,żecośsiędzieje,dopierowówczas,gdysignora

Mitriwybiegłazkrzykiemnakorytarz.

Nie,toniewyglądałonadziałanieszaleńcaanikogoś,ktonapisałbycośrównie

bezsensownego.Zupełnymparadoksemwydałamusiętakżesytuacja,wktórej

ktoś,ktowystępujeprzeciwniesprawiedliwości–itujakoprzykładstanęłamu

przedoczamiPaola–popełniazbrodnię,byteniesprawiedliwośćnaprawić.

Poszedłdalejtymtorem,odrzucającwszelkiejmaściszaleńcówifanatyków.

Wtensposóbdotarłdopytania,którestawianopodczaskażdegośledztwa:Cui

bono?Tojeszczebardziejoddalałomożliwość,żeśmierćMitriegomazwiązek

zdziałalnościąbiurapodróży,ponieważtazbrodnianiczegoniezmieniała.Ludzie

wkrótceprzestanąsięniąinteresować,asignorDorandimożenawetnatym

zyskać,bonazwajegobiurautrwalisięwpamięcipotencjalnychklientów.

Skorzystałjużzzamieszaniawywołanegomorderstwemwłaściciela,by

zareklamowaćsięwprasie,udającszokioburzenienasamąmyśloseksturystyce.

Wtakimraziechodziłoocośinnego.Brunettiponownieprzyjrzałsięleżącej

przednimkopiitekstu,sporządzonegozpowycinanychliter.

–Seksalbopieniądze–powiedziałnagłosiusłyszał,jaksignorinaElettra

gwałtowniewciągapowietrzewpłuca.

Weszładopokojuniepostrzeżenieistałaprzedjegobiurkiem,zteczkąwręku.

Popatrzyłnasekretarkęzuśmiechem.

–Ztegopowoduzginął,signorina.Sekslubpieniądze.

Wlotpojęłajegomyśl.

background image

–Niezwyklegustownepołączenie–stwierdziłaipołożyłaprzednimteczkę.–

Todotyczywłaśniepieniędzy.

–Czyich?

–Obu.–Przezjejtwarzprzemknęłoniezadowolenie.–Nieznajdujęwtych

cyfrachżadnegosensu.

–Podjakimwzględem?–spytałBrunetti,wiedząc,żejeżelisignorinaElettra

tegonierozumie,toontymbardziej.

–Mitribyłbardzobogaty.

Brunettikiwnąłgłową.

–Leczfabrykiiinnefirmy,którychjestwłaścicielem,nieprzynosząwielkiego

dochodu.

Tobyłodośćpowszechnezjawisko.Jeżeliwziąćpoduwagęwysokość

płaconychpodatków,tonikomuweWłoszechniestarczałonażycie.Bylinarodem

biedaków,którzyoszczędzali,wywracająckołnierzykinalewąstronę,noszącbuty

ażdozdarciaiżywiącsięodpadkamiipokrzywami.Mimotorestauracjepełne

byłydobrzeubranychludzi,każdymiałnowysamochód,alotniskawciąż

odprawiałysamolotywypełnioneszczęśliwymiturystami.Dobre,co?–jakzwykł

mawiaćjegoamerykańskiprzyjaciel.

–Ipaniątodziwi?–spytałBrunetti.

–Nie.Wszyscyoszukujemywpodatkach.Aleprzestudiowałamraportyzjego

firmiwygląda,żesąwporządku.Żadnanieprzynosimuwięcejniżdwadzieścia

milionówrocznie.

–Awsumie?

–Okołodwustumilionówrocznie.

–Dochodu?

background image

–Tylezadeklarował.Poodliczeniupodatkówzostajemuniespełnapołowa.

Tobyłoznaczniewięcej,niżBrunettizarabiałwciąguroku,anieuważałsięza

ubogiego.

–Askądpaniwątpliwości?–spytał.

–Bosprawdziłamrównieżwyciągizjegokartkredytowych.–Wskazałagłową

nateczkę.–Toniesąwydatkikogoś,ktotakmałozarabia.

–Aileonwydaje?–spytałBrunetti,niebardzowiedząc,jakmarozumiećto

„mało”,idałznak,byusiadła.

Zebrałamateriałdługiejspódnicyiprzysiadłanabrzegukrzesła,niedotykając

plecamioparcia.

–Niepamiętamdokładnejsumy,aletobyłogdzieśponadpięćdziesiąt

milionów.Jeżeliwięcdodapandotegokosztyprowadzeniadomuiwydatkina

życie,toniesposóbwytłumaczyć,skądsięwzięłoprawiemiliardlirównakoncie

iwakcjach.

–Możewygrałnaloterii–podsunąłzuśmiechemBrunetti.

–Niktniewygrywanaloterii–odparłazpowagą.

–Pocomiałbytrzymaćtylepieniędzywbanku?–spytałkomisarz.

–Zapewneniespodziewałsię,żeumrze.Aleobracałtymipieniędzmi.Przez

ostatniroksporoichzniknęło.

–Gdzie?

Wzruszyłaramionami.

–Pewnietam,gdziezwykleznikająpieniądze:wSzwajcarii,wLuksemburgu,

naWyspachNormandzkich.

–Ile?

–Okołopółmiliarda.

background image

Brunettipopatrzyłnateczkę,leczjejnieotworzył.

–Czymożetopanisprawdzić?–spytał,podnoszącwzrok.

–Jeszczeniezaczęłamszukać,paniekomisarzu.Toznaczyzaczęłamsię

dopierorozglądać,lecznieotworzyłamjeszczeszufladinieprzejrzałamjego

prywatnychdokumentów.

–Czyznalazłabypaniczas,bytozrobić?

Brunettiniepamiętał,kiedyostatnirazdałdzieckucukierka,leczpamiętał

mgliścieuśmiechpodobnydotego,jakimobdarzyłagosignorinaElettra.

–Nicniesprawimiwiększejprzyjemności–oznajmiła,zaskakującgojedynie

retoryką,nieodpowiedzią.

Wstałazkrzesła,zamierzającwyjść.

–AZambino?

–Nic.Nigdyniewidziałam,byktośmiałrównieczystei...–urwała,szukając

właściwegookreślenia–...równieuczciweakta–dokończyła,niekryjąc

zdumienia.–Nigdy.

–Czywiepanicośnajegotemat?

–Osobiście?

Brunettikiwnąłgłową.

–Czemupanchcewiedzieć?

–Bezpowodu–odparł,zaciekawionyjejniechęcią.–Wiepanicoś?

–JestpacjentemBarbary.

BrunettiznałsignorinęElettręnatyle,bywiedzieć,żenigdynieujawniłaby

czegoś,couznałabyzasekretrodzinny.Ajejsiostrazwiązanabyłaprzecież

tajemnicąlekarską.Dałwięcspokój.

–Azawodowo?

background image

–Moiprzyjacielekorzystalizjegopomocy.

–Jakoadwokata?

–Tak.

–Wjakiejsprawie?

–Pamiętapan,jaknapadniętoLily?

Pamiętałuczuciebezsilnejwściekłości,dojakiejdoprowadziłagotasprawa.

TrzylatatemuLilyVitale,architektka,zostałanapadniętawdrodzezoperydo

domu.Zpoczątkuwyglądałotonanapadrabunkowy,leczskończyłosięna

dotkliwympobiciutwarzyizłamaniunosa.Ludzie,którzywybieglizdomu,

słyszącjejkrzyki,znaleźlileżącąoboktorebkę,nietkniętą.Napastnikaaresztowano

jeszczetejnocy.Okazałosię,żetotensammężczyzna,którypróbowałzgwałcić

conajmniejtrzyinnekobietywmieście.Nigdyjednakniczegonieukradł,

wdodatkuniebyłzdolnydogwałtu,dostałwięctylkotrzymiesiącedomowego

aresztu,bomatkaidziewczynazaświadczyływsądzieojegoprawości,wierności

iuczciwości.

–Lilywniosłaprzeciwniemuskargęzpowództwacywilnegoodoznane

szkodyiwłaśnieZambinoreprezentowałjąwsadzie.

Brunettinicotymniewiedział.

–I?

–Przegrała.

–Dlaczego?

–Botamtenniepróbowałjejokraść.Złamałtylkonos,asędziauznał,żetonie

jestrówniepoważnewykroczeniejakkradzieżtorebki.Niewyznaczyłnawet

odszkodowaniazadoznanekrzywdy.Orzekł,żearesztdomowyjestwystarczającą

karą.

background image

–ALily?

SignorinaElettrawzruszyłaramionami.

–Niewychodzijużzdomusama,więcrzadziejgdzieśbywa.

Młodyczłowieksiedziałobecniewwięzieniuzazaatakowanienożemswojej

dziewczyny,leczBrunettiniesadził,bymiałotojakieśznaczeniedlaLilylub

cokolwiekzmieniło.

–JakZambinozareagowałnaprzegraną?

–Niewiem.Lilynigdyotymniemówiła.–Wstałazkrzesła.–Pójdę

poszperaćwkomputerze–oznajmiła,przypominając,żezajmująsięMitrim,anie

kobietą,którastraciłaodwagę.

–Tak,dziękujepani.Chybazłożęterazwizytęmecenasowi.

–Jakpansobieżyczy,commissario.–Odwróciłasięwstronędrzwi.–Ale

jeżeliktośjestczysty,towłaśnieon.

Brunettipostanowiłjednakzająćsięterazadwokatem,zamiastmyśleć

oszaleńcachsprzedPalazzoBoldu.

Rozdział17

Chcącnadaćwizycieuadwokatamniejoficjalnycharakter,postanowiłniebrać

zesobąVianella,chociażwątpił,bynatakdoświadczonymprawnikujakZambino

widokmunduruzrobiłjakiekolwiekwrażenie.Przypomniałsobiecytatczęsto

powtarzanyprzezPaolę,aopisującyPrawnika,jednegozpielgrzymówChaucera:

„Wydajesiębardziejzajęty,niżjest”.Dlategouznał,żepostąpimądrzej,jeśli

najpierwzadzwoniizapowieswojąwizytę,zamiastczekać,ażzostanieprzyjęty.

Kobieta,któraodebrałatelefon,zapewnesekretarka,powiedziała,żemecenas

będziewolnyzapółgodzinyiporozmawiazkomisarzem.

BiuromieściłosięnaCampoSanPolo,niedalekodomukomisarza,

background image

zatelefonowałwięcdoPaoli,żewróciwcześniejnaobiad.Potemzszedłdopokoju

mundurowych.Vianellosiedziałprzybiurkuiczytał.Kiedyusłyszałkroki,

podniósłwzrokizłożyłporannągazetę.

–Jestcośdzisiaj?–spytałBrunetti.–Niemiałemczasuprzejrzećprasy.

–Nie.Corazmniejotympiszą,pewniedlatego,żeniemająoczym.Dopóki

kogośniearesztujemy.

Vianellojużpodnosiłsięzmiejsca,leczBrunettigopowstrzymał.

–Niewstawaj.SampójdędoZambina.SignorinaElettrapowiedziała,że

zamierzaprzyjrzećsięfinansomMitriego–dodał.–Pomyślałem,żemoże

chciałbyśzobaczyć,jakonatorobi.

Vianellowykazywałostatniowielkiezainteresowaniemetodamipozyskiwania

informacjizapomocąkomputera.Żadnegranice,państwoweczyjęzykowe,nie

krępowałydostępudodanych,cennychrównieżdlapolicji.Brunettiniezdołał

zgłębićtajnikówtegosystemu,dlategocieszyłgoentuzjazmVianella.Chciał,żeby

ktośjeszczeumiałrobićto,cosignorinaElettra,aprzynajmniejrozumiał,jakona

torobi,wraziegdybykiedyśmusielisięobejśćbezjejpomocy.Nawszelki

wypadekwypowiedziałwmyślachzaklęciechroniąceprzedtakąewentualnością.

Vianelloodłożyłgazetęnabiurko.

–Bardzochętnie.SignorinaElettrasporojużmipokazała,leczzawszeznajdzie

sięjakiśinnysposób,jeżelitradycyjnezawodzą.Dzieciakisązabawne–dodał.–

Kiedyśoszukiwałymnie,wykorzystującto,żenierozumiałem,oczymmówią,

aterazprzychodząipytająmnie,gdymająkłopotyzdostępem.

Nieświadomieużyłfachowegookreślenia,którymonisignorinaElettra

posługiwalisięprzypozyskiwaniuinformacji.

Potejrozmowie,wychodzączkomendy,komisarzczułsiędziwnieniepewnie.

background image

Nazewnątrzstałjedenkamerzysta,leczakuratsięodwróciłizapalałpapierosa,

toteżBrunettiwymknąłsięniezauważony.KiedydotarłnadCanaleGrande,ze

względunasilnywiatrzrezygnowałzprzejażdżkipromemiprzeszedłprzezmost

Rialto.Idąc,niezwracałuwaginaotaczającegopiękno,myślącotym,ocozapyta

mecenasaZambina.Raztylkozapomniałocelupodróży,gdynajednymze

straganówzobaczyłborowiki.Miałnadzieję,żePaolateżjezauważyimożepoda

zpolentąnaobiad.

PrzeszedłszybkouliczkąRughetta,minąłzaułek,przyktórymmieszkał,

iprzejściempodziemnymdotarłnaplac.Drzewastraciłyjużliścieiszerokiplac

wydawałsiędziwnienagiiodsłonięty.

BiuroadwokatamieściłosięnapierwszympiętrzePalazzoSoranzo.Ku

zaskoczeniuBrunettiegodrzwiotworzyłmusamZambino.

–Ach,komisarzBrunetti,bardzomimiło–powiedziaładwokat,wyciągając

rękęnapowitanieienergicznieniąpotrząsając.–Niemogępowiedzieć,żemiłomi

panapoznać,bojużsiępoznaliśmy,leczmilomi,żeprzyszedłpanzemną

porozmawiać.

PodczasichpierwszegospotkaniaBrunettipatrzyłgłównienaMitriegoinie

zwracałuwaginaadwokata.Zambinobyłniskiikrępy,osylwetcewskazującejna

to,żelubisobiedogodzić,leczmałoćwiczy.Branettiemuwydałosię,żemana

sobietensamgarniturcopoprzednio,aleniebyłtegopewny.Rzednącewłosy

pokrywałyzaskakującokrągłągłowę,takarównieżbyłatwarzipoliczki.Miał

typowokobieceoczy–omigdałowymkształcie,ciemnoniebieskiejbarwie

igęstychrzęsach.

–Dziękuję–odpowiedziałBrunetti,rozglądającsiępobiurze.

Byłobardzoskromneiprzypominałopoczekalnięulekarza,którydopieroco

background image

skończyłstudiairozpocząłswąpierwsząpraktykę.Krzesłabyłymetalowe,

zsiedzeniamiioparciamizformikiimitującejdrewno.Pośrodkupokojustałniski

stółzkilkomastarymipismami.

Adwokatpoprowadziłgościawstronęotwartychdrzwidopomieszczenia,które

zapewnebyłojegogabinetem.Wzdłużścianstałytampółkizksiążkami

prawniczymi,relacjamisądowymiikodeksamicywilnymikarnym.Sięgałyod

podłogiażdosufitu.CzteryczypięćtomówleżałootwartychnabiurkuZambina.

KiedyBrunettiusiadłnajednymztrzechkrzesełprzedbiurkiem,Zambinozajął

miejscewfoteluizamknąłksiążki,wsuwającwniekarteczkiiukładającwmały

stos.

–Niebędętraciłczasuipowiem,żepewnieprzyszedłpantuzpowodupana

Mitriego–odezwałsięZambino,aBrunettiprzytaknął.–Dobrze.Jeżelipowiemi

pan,cochciałbywiedzieć,postaramsiępomóc,oilebędęmógł.

–Toniezwykleuprzejmiezpańskiejstrony–zacząłBrunettiodzwyczajowej

formułki.

–Toniejestżadnauprzejmość,commissario,tomójobowiązekjakoobywatela

imojepragnienieprzyczynieniasiędoschwytaniamordercydottoraMitriego.

–Nienazywagopanpoimieniu,mecenasie?

–Kogo,Mitriego?–spytałZambino.

Brunettikiwnąłgłową.

–Nie–odpowiedziałprawnik.–DottorMitribyłmoimklientem,nie

przyjacielem.

–Czyistniejejakiśpowód,dlaktóregoniebyłpańskimprzyjacielem?

Zambinomiałzbytdużedoświadczenie,dlategoniezdziwiłogotopytanie.

–Nie,niemażadnego–odpowiedziałspokojnie.–Poznaliśmysiędopiero,gdy

background image

zadzwoniłdomnieporadęwsprawietegoincydentuwbiurzepodróży.

–Czysądzipan,żemoglibyściezostaćprzyjaciółmi?–spytałBrunetti.

–Niepotrafięnatoodpowiedzieć,commissario.Rozmawiałemznimprzez

telefon,byłrazwmoimbiurze,apotemtowarzyszyłemmuuvice-questore.Na

tymnaszekontaktysięskończyły,niemogęwięcpowiedzieć,czyzostałbymjego

przyjacielem,czynie.

–Rozumiem–odrzekłBrunetti.–Czymógłbymipanzdradzić,cozdecydował

wsprawietego,jakpantonazwał,incydentuwbiurzepodróży?

–Chodzipanuowniesienieskargi?

–Tak.

–Porozmowiezpanem,apotemzvice-questore,zasugerowałem,byzażądał

odszkodowaniazaoknoistratyponiesioneprzezbiuro.Miałudziałwzyskach,

leczzaoknoodpowiadałjakowłaściciellokaluzajmowanegoprzezagencję.

–Czytrudnobyłogodotegoprzekonać,mecenasie?

–Nie,wcalenie–odpowiedziałZambino,jakbyspodziewałsiętegopytania.–

Właściwietopodjąłdecyzjęjeszczeprzedrozmowązemnąichciałtylko

zasięgnąćradyprawnika.

–Czywiepan,dlaczegowybrałwłaśniepana?–spytałBrunetti.

Znaczniemniejcenionyadwokatzapewneokazałbyzdziwienie,żewogóle

możnaotopytać.

–Niemampojęcia–odpowiedziałZambino.–Niebyłopowodu,by

przychodziłdokogośtakiegojakja.

–Czytooznaczakogoś,ktozajmujesięgłównieprawemhandlowym,czyteż

kogoś,ktomapozycjętakwysokąjakpańska?

ZambinouśmiechnąłsięiBrunettinatychmiastpoczułdoniegosympatię.

background image

–Bardzozręczniepowiedziane,commissario.Niepozostajeminicinnego,jak

tylkośpiewaćpochwałynawłasnącześć.–Brunettiuśmiechnąłsięwodpowiedzi.

–Niemampojęcia–ciągnąłZambino.–Możeporadziłsięjakiegośznajomego

albowybrałmojenazwiskonachybiłtrafiłzksiążkitelefonicznej.Chociażnie

sądzę,bydottorMitrinależałdotegotypuludzi–dodał,zanimBrunettizdążyłcoś

powiedzieć.

–Czyspędziłpanznimdośćczasu,bywyrobićsobieopinię,jakimbył

człowiekiem,mecenasie?

Zambinozastanawiałsięnadtymprzezdłuższąchwilę.

–Odniosłemwrażenie,żebyłbardzobystrymbiznesmenem,nastawionymna

sukces.

–Niezdziwiłopana,żetakłatwozrezygnowałzwniesieniaskargidosądu

przeciwmojejżonie?–spytałkomisarz.Zambinonieodpowiedział,mówiłwięc

dalej:–Przecieżwyrokbyłbynajegokorzyść.Przyznałasię,żejestzato

odpowiedzialna.–Brunetticelowonieużyłsłowa„winna”,conieuszłouwagi

Zambina.–Powiedziałatofunkcjonariuszowi,któryjąaresztował.DottorMitri

mógłwięcsiędomagaćkażdejsumyzaoszczerstwo,cierpienie,czycotamby

podałwpozwie,iprawdopodobniewygrałbysprawę.

–Amimotozdecydowałinaczej–powiedziałZambino.

–Jakpansądzi,dlaczego?

–Możeniechciałsięmścić.

–Czytakpanpomyślał?

Zambinozastanawiałsięprzezchwilę.

–Nie,myślę,żejednakchciałsięzemścić.Byłbardzozłyzpowodutego,co

sięstało.Ibyłzłynietylkonapańskążonę,leczrównieżnakierownikabiura,

background image

któremuprzekazałścisłeinstrukcje,byzawszelkącenęunikałtegorodzaju

turystyki.

–Toznaczyseksturystyki?

–Tak.Pokazałmikopięlistuikontrakt,któryprzedtrzemalatywysłałdo

signoraDorandiego,dającmujasnodozrozumienia,żemasięniemieszaćwtego

typusprawy.Wprzeciwnymraziecofniemupozwolenienadzierżawęipozbawi

kierownictwa.Niewiem,jaktowyglądałoodstronyprawnej,bonieczytałemtego

kontraktu,alemyślę,żeMitrinieżartował.

–Sądzipan,żezrobiłtozpobudekmoralnych?

Zambinodługonieodpowiadał,jakbyzastanawiałsię,czyzobowiązaniawobec

zmarłegoklientanatopozwalają.

–Nie.Chybapoprostuuznał,żezaszkodzitojegointeresom.Wtakimmieście

jakWenecjaopiniapublicznamożezniszczyćbiuropodróży.Nie,niesądzę,żeby

brałpoduwagęmoralnyaspektsprawy.Wgręwchodziłwyłącznieinteres.

–Aczypan,mecenasie,bierzepoduwagęmoralnyaspektsprawy?

–Tak–odpowiedziaładwokatbezwahania.

–Czywiepan,jakzamierzałpostąpićzDorandim?–spytałBrunetti,

przechodzącdokolejnegowątku.

–Wiem,żenapisałlist,przypominającmuokontrakcieiproszącowyjaśnienie

wsprawiewycieczek,przeciwktórymzaprotestowałapańskażona.

–Czywysłałtenlist?

–Przesłałgofaksem,akopiępoleconym.

Brunettipomyślał,żejeżelipoglądyPaolimożnabyłouznaćzamotyw

morderstwa,toutratadzierżawylukratywnegointeresubyłapowodemrównie

ważnym.

background image

–Jednaknadalmniedziwi,żeMitrizwróciłsięwłaśniedopana,mecenasie.

–Ludzierobiąróżnedziwnerzeczy,commissario.–Adwokatuśmiechnąłsię.–

Zwłaszczagdymajądoczynieniazprawem.

–Proszęwybaczyć,jeżelijestemzbytobcesowy,alebiznesmenirzadkowydają

pieniądzenakosztownerzeczy–powiedziałBrunettiizanimZambinozdążył

zaprotestować,dodał:–Wtejsprawieadwokatwogólebyłniepotrzebny.

Wystarczyłotelefonicznielublistownieskontaktowaćsięzvice-questore

iprzedstawićmuswojewarunki,których,nawiasemmówiąc,niktnie

zakwestionował.AjednakMitriwynająładwokata.

–Itozaznacznąsumę–wtrąciłZambino.

–Właśnie.Rozumiepanto?

Prawnikodchyliłsięnaoparciefotelaizałożyłręcezagłowę,odsłaniając

wydatnybrzuch.

–Myślę,żetojestto,coAmerykanienazywająprzesadą–odpowiedział

ipatrzącwsufit,kontynuował:–Możechciałmiećpewność,żejegożądaniadotrą

doadresata,żepańskażonazaakceptujewarunkiiżesprawazostaniezakończona.

–Zakończona?

–Tak.–Adwokatpochyliłsięwprzódioparłręcenabiurku.–Jestem

przekonany,żezawszelkącenępragnąłuniknąćrozgłosu.Wpewnymmomencie

zapytałemgo,cozrobi,jeżelipańskażona,którejpostępowaniebyłoraczej

niekonwencjonalne,odmówizapłaceniazaszkody,czywtedywniesieprzeciwniej

pozewzpowództwacywilnego?Powiedział,żenie,itwardoprzytymobstawał.

Zapewniłemgo,żenieprzegrałbytejsprawy,aleonpowtórzył,żeniezrobitego

inawetniebędziesięnadtymzastanawiał.

–Gdybywięcmojażonaniezgodziłasięzapłacić,niewszcząłbyprzeciwniej

background image

żadnychkrokówprawnych.

–Właśnie.

–Ipanmitomówi,wiedząc,żemożejeszczezmienićzdanieiodmówić

zapłaceniazawyrządzoneszkody?

Zambinoporazpierwszyokazałzdziwienie.

–Oczywiście.

–Wiedząc,żemogęprzekazaćjejpostanowienieMitriegoiwtensposób

wpłynąćnadecyzję?

Zambinoponowniesięuśmiechnął.

Commissario,zakładam,żezanimpandomnieprzyszedł,sporoczasu

poświęciłpannazebranieinformacjiomnieimojejpozycjiwmieście.Zrobiłemto

samo–dodał,zanimBrunettizdążyłprzytaknąćlubzaprzeczyć.–Iztego,czego

siędowiedziałem,wynika,żemogęczućsięzupełniebezpieczny,boniepowiepan

otymżonieaniniebędziepróbowałwpłynąćnajejdecyzję.

ZakłopotanieniepozwoliłoBrunettiemuprzyznać,żetoprawda.Skinąłjedynie

głowąipowróciłdopytań.

–Czynieciekawiłopana,dlaczegotakbardzozależymunauniknięciu

rozgłosu?

Zambinopokręciłgłowa.

–Owszem,leczniemiałemobowiązkugowypytywać.Nanicbymisiętonie

przydałojakojegoprawnikowi.Ztegowłaśniepowodumniewynajął.

–Alezastanawiałsiępannadtym?–spytałBrunetti.

Adwokatponowniesięuśmiechnął.

–Oczywiście,żesięzastanawiałem,commissario.Tozupełnieniepasowałodo

człowieka,jakimbył:bogatego,ustosunkowanego,wpływowego.Tacyludzie

background image

potrafiązazwyczajwszystkozatuszować,nawetnajgorszezło.Atoniebyła

przecieżjegowina,prawda?

Brunettipokiwałgłowąiczekałnadalszyciąg.

–Oznaczato,żemógłbyćczłowiekiemwrażliwymczykierującymsię

zasadamietyki,wedługktórychdziałalnośćbiurapodróżynależałouznaćza

niewłaściwą,lecztojużwykluczyłem.Wobectegoistniałjakiśinnypowód,

osobistylubzawodowy,dlaktóregodottorMitrichciałlubmusiałunikaćzłej

opiniiczyewentualnegośledztwa.

Brunettidoszedłdotakichsamychwniosków,toteżucieszyłogo,żepotwierdził

jektoś,ktoznałMitriego.

–Aczyzastanawiałsiępannadtym,cotobyłzapowód?–zapytał.

TymrazemZambinoroześmiałsięgłośno.Wyraźniebawiłagotagra.

–Gdybyśmyżyliwinnymwieku,powiedziałbym,żebałsięutratydobrego

imienia,skorojednakionostałosiętowarem,którymożnakupićnawolnym

rynku,myślę,żeobawiałsięśledztwa,któremogłowydobyćnaświatłodzienne

coś,czegoniechciałujawniać.

ToteżprzyszłoBrunettiemudogłowy.

–Naprzykładco?

Zambinodługosięwahał,zanimodpowiedział.

–Stawiamniepan,commissario,wkłopotliwejsytuacji.Chociażtenczłowiek

nieżyje,nadalobowiązujemnietajemnicazawodowa,niemogęwięcujawnić

policjiniczego,cowiemlubjedyniepodejrzewam.

TowzbudziłociekawośćBrunettiego.Natychmiastzacząłsięzastanawiać,co

adwokatmożewiedziećijaktozniegowydobyć.Zanimjednakzdążyłzadać

pytanie,Zambinogouprzedził.

background image

–Jeżelitozaoszczędzipanuczas,topowiem,leczcałkiemnieoficjalnie,żenie

mampojęcia,ocomumogłochodzić.Nierozwodziłsięnatematswoich

interesów,toteżnieprzychodząmidogłowyżadnepowody,chociażpowtarzam:

gdybymjeznał,itakbymichpanuniezdradził.

Brunettiuśmiechnąłsię,rozmyślając,ileztego,cousłyszał,jestprawdą.

–Poświęciłmipandużoczasu,mecenasie,dlategoniebędędłużejpanu

przeszkadzał.–Powiedziawszyto,wstałiruszyłdodrzwi.

Zambinoposzedłzanim.

–Mamnadzieje,żerozwiążepantęzagadkę,commissario–rzekł,wychodząc

zgabinetu.

Podałmunapożegnanierękę,aBrunettiodpowiedziałciepłymuściskiem,

zastanawiającsięjednocześnie,czyZambinojestuczciwymczłowiekiem,czy

bardzozręcznymkłamcą.

–Jarównież,mecenasie–odpowiedział,poczymruszyłwdrogępowrotnądo

domuidożony.

Rozdział18

Przezcałydzieńgdzieśwzakamarkachpamięcikołatałasięmumyśl,żedziś

wieczoremwychodząnaproszonąkolację.Odczasuowejpamiętnejnocy,gdy

doszłodozdarzenia,któregoBrunettiniechciałnazywaćaresztowaniemżony,nie

przyjmowalizPaolążadnychzaproszeńinigdzieniebywali.Okolacjizokazji

dwudziestejpiątejrocznicyślubunajlepszegoprzyjacielaisojusznikaPaolina

uniwersyteciewiedzieliodmiesięcyiniebyłosposobu,bysięodtegowykręcić.

GiovanniMorosinidwarazyuratowałkarieręzawodowąPaoli:raz–niszcząclist

dojegomagnificencjirektora,wktórymnapisała,żejestniekompetentnyiżądny

władzy,adrugiraz–przekonującją,bynieskładałarezygnacjinaręcetegoż

background image

rektora.

Giovanniwykładałnauniwersytecieliteraturęwłoską,ajegożonahistorię

sztukiwAkademiiSztukPięknych.Ponieważwiększośćswojegożycia

zawodowegospędzaliwśródksiążek,Brunetticzasamiczułsięwichtowarzystwie

niepewnie,przekonany,żesztukajestdlanichbardziejrealnaniżcodzienneżycie.

DarzylijednakPaolęszczerąprzyjaźnią,dlategozgodziłsięprzyjąćzaproszenie,

zwłaszczażeClaradałaimjasnodozrozumienia,żeniepójdądorestauracji,lecz

zjedząwdomu.Brunettiniechciałsiępokazywaćwmiejscachpublicznych,

przynajmniejdopókiniewyjaśnisięsytuacjaprawnaPaoli.

Paolaniewidziałapowodu,dlaktóregomiałabyprzestaćprowadzićzajęciana

uniwersytecie,wróciławięcdodomuopiątej.Dziękitemuzdążyłaprzygotować

dzieciomkolację,wziąćkąpieliubraćsię,zanimprzyszedłBrunetti.

–Jużjesteśgotowa?–zapytał,wchodzącdomieszkania.

Miałanasobiekrótkąsukienkę,którawyglądałajakzrobionaznajcieńszego

złota.

–Nigdywcześniejjejniewidziałem–dodał,odwieszającpłaszcz.

–I?–spytała.

–Ipodobamisię,zwłaszczafartuch.

Spojrzaławdół,zaskoczona.Zanimjednakokazałaniezadowolenieztego,że

dałasięnabrać,Brunettizniknąłwsypialni.Paolawróciładokuchni,gdziedopiero

terazwłożyłafartuch,onzaśprzebrałsięwciemnoniebieskigarnitur.Wsuwając

kołnierzykkoszulipodmarynarkę,przeszedłdokuchni.

–Októrejmamytambyć?

–Oósmej.

Odsunąłrękawispojrzałnazegarek.

background image

–Wychodzimyzadziesięćminut?

Mruknęłacośwodpowiedzi,pochylonanadgarnkiem.Żałował,żeczasu

starczymujedynienawypiciekieliszkawina.

–Wiesz,ktojeszczetambędzie?–spytał.

–Nie.

Otworzyłlodówkęiwyjąłbutelkępinotgrigio.Napełniłkieliszek,pociągnął

łyk.

Paolanakryłagarnekprzykrywkąiwyłączyłagaz.

–Gotowe–oznajmiła.–Nieumrązgłodu.Martwiszsiętym?–spytała.

–Tym,żeniewiemy,ktozostałzaproszony?

–PamiętasztamtychAmerykanów?–spytaławodpowiedzi.

Westchnąłiwstawiłkieliszekdozlewu.PopatrzyłnaPaolęiobojewybuchnęli

śmiechem.ChodziłooparęprofesorówHarvardu,którychpaństwoMorosini

zaprosilinakolacjędwalatatemu.Byliasyriologamiiprzezcaływieczór

rozmawialiwyłączniezesobą,apotemupilisięitrzebaichbyłoodwozić

taksówką,zaktórąnastępnegodniaranoprzyszedłdoMorosinichrachunek.

–Pytałaś?–chciałwiedziećBrunetti.

–Ktobędzie?

–Tak.

–Niemogłam–odparłaPaola.–Tyteżbyśniemógł,Guido–dodała,widząc

jegominę.–Boconibymiałabymzrobić,gdybysięokazało,żetoktośokropny?

Powiedzieć,żejestemchora?

Wzruszyłramionami,wspominającwieczoryspędzonezkatolickimipoglądami

Morosinichiichróżnobarwnymiprzyjaciółmi.

Paolawłożyłapłaszcz,zanimzdążyłjejpomóc.Wyszlizbramyiruszyli

background image

wkierunkuSanPolo.Minęliplac,przeszliprzezmostiskręciliwprawowwąską

calle.Najejkońcu,poprawejstronie,wcisnęlidzwonekdomieszkania

Morosinich.Drzwiotworzyłysięprawienatychmiast.Weszlinapianonobile,

gdzieczekałjużnanichGiovanni.Zajegoplecamisłychaćbyłogwarrozmów.

Gospodarz,potężniezbudowanymężczyzna,nadalnosiłbrodę,którązapuścił

jeszczejakostudentpodczasgwałtownychdemonstracjiwsześćdziesiątymósmym

roku.Posiwiałazupływemlat,aonczęstożartował,żetosamostałosięzjego

ideałamiizasadami.NiecowyższyigrubszyodBrunettiego,sprawiałwrażenie,

jakbywypełniałsobącałyotwórdrzwiowy.PrzywitałPaolędubeltowym

pocałunkiem,aBrunettiegogorącymuściskiemdłoni.

–Witamy,witamy.Wchodźcieinapijciesięczegoś–powiedział,wziąłodnich

płaszczeipowiesiłjewszafieprzydrzwiach.–Clarajestwkuchni,aleja

chciałbympoznaćwaszparomaosobami.

Brunettiegojakzwyklezaskoczyłkontrastmiędzypotężnąsylwetkąacichym

głosemgospodarza,zbliżonymniemaldoszeptu,jakbyjegowłaścicielbałsię,że

ktośgopodsłucha.

Morosinicofnąłsię,byichprzepuścić,ipoprowadziłkorytarzemdoobszernego

salonu,zktóregowchodziłosiędoinnychpokoi.Wrogusalonustałyczteryosoby.

Dwieznichwyglądałynaparę,leczpozostaładwójkawogóledosiebienie

pasowała.

Kiedygościeodwrócilisięwichstronę,Brunettizauważył,żeoczyjednej

zkobietrozbłysłynawidokPaoli,leczniebyłtoprzyjaznybłysk.

Morosinidokonałprezentacji.

–PaolaiGuidoBrunetti–oznajmił.–ChciałbymwamprzedstawićKlausa

Rotgeigera,naszegoprzyjaciela,którymieszkapodrugiejstronieplacu,ijegożonę

background image

Bettinę.

Pierwszazparodstawiłakieliszkinastółiwyciągnęłaręcenapowitanie.

UściskibyłyserdeczneimocnejakuściskiMorosiniego.Nastąpiłazwyczajowa

wymianakomplementów,wypowiadanychzlekkimobcymakcentem.Brunettiego

zaskoczyłasmukłośćsylwetekNiemcówijasnabarwaoczu.

–Ato–ciągnąłMorosini–dottoressaFilomenaSantaLuciaijejmąż,Luigi

Bernardi.

Drugaparaodstawiłakieliszkiipodałaręce.Padłytesamesłowa.Tymrazem

spostrzegawczeokoBrunettiegozarejestrowałocośnakształtoporuprzed

dłuższymkontaktemzdłońminieznajomych.Zauważyłrównież,żekobieta

imężczyznapatrzągłownienaPaolę,chociażsłowakierujądonichobojga.

Kobietamiałaciemneoczyizachowywałasiętak,jakbybyłaprzekonana,żejest

znacznieładniejsza,niżnatowygląda.Mężczyznamówiłztylnojęzykowym„r”,

charakterystycznymdlamieszkańcówokolicMediolanu.

Atavola,atavola,ragazzi–rozległsięzaichplecamigłosClaryiGiovanni

poprowadziłichdonastępnegopokoju,gdziewzdłużwysokichokienzwidokiem

nadrugąstronęplacustałdługiowalnystół.

Zkuchniwyszłapanidomu,niosącniczymdarwotywnyaromatycznąwazę.

Brunettipoczułbrokułyzanchoisiuświadomiłsobie,jakijestgłodny.

Początkoworozmawialinatematyogólne,jakzwykle,gdyzebraniprzystole

gościenieznająswoichpoglądówistarająsięustalić,cokogointeresuje.

Brunettiegozaskoczyło–coczęstomusięzdarzałowciąguostatnichlat–żenikt

nierozmawiaopolityce.Zastanawiałsię,czywynikatozbrakuzainteresowania

tematem,czyteżpoprostustałsięonzbytzapalny,byomawiaćgozobcymi.Bez

względunaprzyczynępolitykawrazzreligiąznalazłysięwczymśwrodzaju

background image

obozuodosobnienia,doktóregoniktniemaodwagiwejść.

DottorRotgeigeropowiadałwjęzykuwłoskim,któryBrunettiuznałzacałkiem

poprawny,okłopotachwUfficioStranierizpozwoleniemnaprzedłużeniepobytu

wWenecjinanastępnyrok.Zakażdymrazem,gdytamprzychodził,obskakiwali

goludzie,nazywającysiebieagentami,którzyzaczepialistojącychwkolejce

interesantów,przekonując,żemogąprzyspieszyćzałatwieniesprawy.

Brunettiprzyjąłdokładkępastyinicniepowiedział.

Kiedynastolepojawiłasięryba–olbrzymichrozmiarówbranzino,chyba

półmetrowejdługości–rozmowaskoncentrowałasięwokółdottoressySantaLucii,

antropologabadającegokulturęróżnychnarodów.Powróciławłaśniezwyprawy

naukowejdoIndonezji,gdziespędziłarok,badająctamtejszestrukturyrodzinne.

Brunettizauważył,żechociażmówiładowszystkichsiedzącychprzystole,często

zatrzymywaławzroknaPaoli.

–Musząpaństwowiedzieć–oznajmiłazminąosoby,którazgłębiłatajniki

obcejkultury–żepodstawowymcelemrodzinyjestjejutrzymanie.Należyzrobić

wszystko,bysięnierozpadła,nawetkosztemnajmniejważnychczłonków.

–Aktodecyduje,ktojestważniejszy,aktomniejważny?–spytałaPaola,

wyjmujączustośćiodkładającjąostrożnienabrzegtalerza.

–Tobardzointeresującepytanie–stwierdziładottoressaSantaLuciatonem,

jakimzapewnezwracałasiędoswoichstudentów.–Sądzę,żejesttojeden

zniewielupunktów,wktórychocenyspołecznetejzłożonejiwyrafinowanej

kulturypokrywająsięznaszymi.

Urwała,czekając,byktośpoprosiłosprecyzowanietegostwierdzenia.

–Toznaczywjakimpunkcie?–spytałaBettinaRotgeiger.

–Ktojestnajmniejważnymczłonkiemspołeczeństwa?

background image

Tudottoressaumilkłaiwidząc,żewszyscyczekająnaodpowiedź,pociągnęła

łykwina.

–Niechzgadnę–wtrąciłazuśmiechemPaola,opierającbrodęnaotwartejdłoni

izapominającorybie.–Dziewczęta?

–Oczywiście–odparładottoressapokrótkiejprzerwie,niezrażonatym,że

pozbawionojąefektuzaskoczenia.–Uważatopanizadziwne?

–Bynajmniej–odparłaPaola,uśmiechającsię,iwróciładojedzeniaryby.

–Tak–ciągnęłapaniantropolog.–Wpewnymsensiesąonezbędne,jeżeli

weźmiemypoduwagęfakt,żeprzychodziichnaświatwięcej,niżwiększość

rodzinjestwstanieutrzymać,ito,żechłopcówbardziejsięceni.–Rozejrzałasię

wokół,bysprawdzić,jaksłuchaczetoprzyjęli,poczymdodałapospiesznie,

najwyraźniejobawiającsię,żeuraziłaichuczucia.–Oczywiściewedług

tamtejszychnorm.Wkońcuktośmusiteżsięopiekowaćstarymirodzicami.

Brunettiwziąłbutelkęchardonnayipochyliłsięnadstołem.Napełniłkieliszek

żony,potemswój,wymienilispojrzenia;Paolauśmiechnęłasięlekkoiskinęła

nieznaczniegłową.

–Uważam,żepowinniśmyspojrzećnatęsprawęzichpunktuwidzenia,

spróbowaćpostawićsięnaichmiejscu,przynajmniejnatyle,nailepozwalająnam

własnekulturoweuprzedzenia–oświadczyładottoressaSantaLuciaiprzezkilka

minutrozwodziłasięnadkoniecznościąposzerzenianaszychhoryzontówwcelu

zrozumieniaróżnickulturowychiokazaniaimszacunku,najakizasługują.

Wciągustulecibowiemrozwinęłysięzasadyodpowiadającespecyficznemu

zapotrzebowaniutamtejszychspołeczności.

Pojakimśczasie,potrzebnymBrunettiemudoopróżnieniakieliszkaizjedzenia

gotowanychziemniaków,zakończyławykład,wzięładorękikieliszek

background image

iuśmiechnęłasię,jakbyczekała,ażzachwycenisłuchaczepodejdądokatedry

iwyrażąswójpodziw.

PrzedłużającąsięciszęprzerwałaPaola.

–Claro,pomogęcizanieśćtalerzedokuchni–powiedziała.

Brunettiniebyłjedynąosobą,któraodetchnęłazulgą.

–Dlaczegopozwoliłaśjejmówić?–spytałBrunettiwdrodzepowrotnejdo

domu.

Paolawzruszyłaramionami.

–Aledlaczego,powiedz.

–Tobyłozbytproste–odparłalekceważąco.–Odsamegopoczątku

wiedziałam,żechcemniewciągnąćwdyskusjęotym,dlaczegotozrobiłam.Bopo

comówiłabytewszystkiebzduryozbędnychdziewczynkach?

BrunettiszedłobokPaoli,któratrzymałagopodrękę.

–Możeonawtowierzy–powiedział.–Niecierpiętakichkobiet–dodałpo

chwilinamysłu.

–Jakich?

–Którenielubiąkobiet.Domyślamsię,jakwyglądająjejwykłady.Jesttaka

pewnatego,comówi,jakbytylkoonaznałaprawdę.Wyobraźjąsobiewkomisji

egzaminacyjnej.Będzieszmiałainnezdanieniżona,astraciszszansęnaobronę

pracydoktorskiej.

–Niewiem,czywogólektośchciałbyrobićdoktoratzantropologii–

stwierdziłaPaola.

Zaśmiałsięgłośno,przyznającjejrację.Kiedyskręciliwuliczkę,zwolnił,po

czymzatrzymałsięizwróciłtwarządoPaoli.

–Dziękujęci–powiedział.

background image

–Zaco?–spytałazniewinnąminką.

–Zato,żeniepodniosłaśrękawicy.

–Skończyłobysięnatym,żebymniezapytała,dlaczegodałamsięaresztować,

aniesądzę,bymakuratzniąchciałaotymrozmawiać.

–Głupiakrowa–mruknąłBrunetti.

–Tobyłaseksistowskauwaga–stwierdziłaPaola.

–Zgadzamsię.

Rozdział19

PoprzyjęciuuMorosinichstraciliochotęnabywanieinieprzyjmowali

żadnychzaproszeń.Irytowałaichkoniecznośćpozostawaniacowieczórwdomu,

cospotykałosięzironicznymikomentarzamiRaffiego,leczChiarazradością

przyjmowałaichobecność,namawiającnakarty,oglądanieprogramów

ozwierzętachiinicjującgręwmonopol,któramogłapotrwaćdoprzyszłegoroku.

KażdegodniaPaolaszłanauniwersytet,aBrunettidokomendy.Poraz

pierwszycieszyłyichstosypapierkowejroboty,jakiepiętrzyłoprzednimi

państwo.

ZewzględunaudziałPaoliwsprawieBrunettinieposzedłnapogrzeb

Mitriego,zczegowinnymprzypadkubyniezrezygnował.Dwadnipóźniej

postanowiłjeszczerazprzejrzećraportyzlaboratoriumimiejscazbrodni,atakże

czterostronicowyprotokółRizzardiegozsekcjizwłok.Zajęłomutoprawiecały

ranekizmusiłodozastanowieniasię,dlaczegojegozawodoweiosobisteżycie

polegałonaciągłympowtarzaniutychsamychczynności.Wczasieprzymusowego

urlopuskończyłczytaćGibbona,terazzabrałsiędoHerodota,awkolejceczekała

Iliada.Wszyscyopisywanitambohaterowieżylikrótkoiginęligwałtowną

śmiercią.

background image

WziąłprotokółzautopsjiizszedłnadółdosignorinyElettry.Jejwygląd

uleczyłgozewszystkichponurychmyśli.Miałanasobieczerwonyżakietotak

intensywnymodcieniu,jakiegonigdydotądniewidział,ibiałąjedwabnąbluzkę,

rozpiętąpodszyjądodrugiegoguzika.Kujegozaskoczeniusiedziałaprzybiurku,

zpodbródkiemopartymnadłoni,ipatrzyłaprzezoknonawidocznywoddali

kościółSanLorenzo.

–Dobrzesiępaniczuje,signorina?–spytał.

Wyprostowałasięiuśmiechnęła.

–Oczywiście,commissario.Właśniemyślałamopewnymobrazie.

–Oobrazie?

–Mhm–odparłaiznówpodłożywszyrękępodbrodę,zapatrzyłasięwokno.

Brunettipodążyłzajejwzrokiem,mającnadzieję,żeznajdzieówobraz,lecz

zobaczyłtylkooknoikościół.

–Jakimobrazie?–spytał.

–ZMuseoCorrer.Tym,któryprzedstawiakurtyzanyzmałymipieskami.

Znałtenobraz,chociażnigdyniepotrafiłzapamiętać,ktogonamalował.Teraz

jużobojesprawialiwrażenienieobecnychiznudzonych,jakbynieobchodziłoich

toczącesięwokółżycie.

–Coztymobrazem?

–Zawszesięzastanawiałam,czytosąkurtyzany,czypoprostukobiety

znudzonebogactwem,któreniemającorobićprzezcałydzień,toteżsiedząipatrzą

wprzestrzeń.

–Czemupanionimpomyślała?

–Och,niewiem–odparła,wzruszającramionami.

–Nudzipaniątowszystko?–spytał,wskazującnabiuroispodziewającsię

background image

przeczącejodpowiedzi.

Odwróciłagłowęwjegostronę.

–Żartujepan,commissario?

–Wcalenie.Czemupanipyta?

Popatrzyłananiegozuwagą.

–Wcalemnietonienudzi–odpowiedziała.–Wprostprzeciwnie.–Komisarza

ucieszyłyjejsłowa.–Chociażniemampewności,jakiejestmojestanowisko–

dodałapochwili.

Brunettiniebardzowiedział,comanamyśli.Oficjalniebyłasekretarką

zastępcykomendanta,miałarównieżpomagaćBrunettiemuiinnymkomisarzom,

lecznigdynienapisałaimanijednegolistuczynotatkisłużbowej.

–Przypuszczam,żemapaninamyśliswojąrzeczywistąfunkcję,

wprzeciwieństwiedooficjalnej–powiedział.

–Oczywiście.

Uniósłrękę,wktórejtrzymałprotokół.

–Jestpaninaszymioczami,naszymnosemiżywymwcieleniemnaszej

ciekawości,signorina.

Obdarzyłagopromiennymuśmiechem.

–Jakmiłobyłobytoprzeczytaćwzakresieobowiązków.

–Myślę,żelepiejdaćspokójtemuzakresowi–powiedziałBrunetti,wskazując

teczkągabinetPatty.

Uśmiechnęłasięjeszczecieplej.

–Iniezastanawiaćsięnadtym,jakokreślićpomoc,którejnampaniudziela.

Wyciągnęłarękępoteczkę.

–Możedałobysięsprawdzić,czyodnotowanojużwcześniejtakąmetodę

background image

zabijania,ajeżelitak,toktojązastosowałinakim.

–Garotę?

–Tak.

Pokręciłagniewniegłową.

–Gdybymtaksięnadsobąnieużalała,jużwcześniejbymtosprawdziła.

WcałejEuropieczytylkoweWłoszech?Ioilelatmamsięcofnąć?

–ProszęzacząćodWłoch,ajeżeliniczegopaninieznajdzie,toproszęzająćsię

krajamipołudniowymi.–Wyglądałotonaśródziemnomorskąmetodę.–Najpierw

pięćlatwstecz,apotemdziesięć,jeżeliniczegopaninieznajdzie.

Odwróciłasięiobudziłakomputerdożycia.Brunettiuświadomiłsobie

zaskoczony,żeuważatemaszynęzaprzedłużeniejejumysłu.Uśmiechnąłsię

iwyszedłzpokoju.Czytobyłozjegostronyzachowanieseksistowskie,czyteż

obraziłją,traktującjakoczęśćkomputera?Zacząłsięśmiać,myślącotym,co

życiezfanatyczkąmożezrobićzczłowieka,leczwcalesiętymniezmartwił.

PrzedgabinetemczekałnaniegoVianello.

–Ocochodzi,sierżancie?

VianellowszedłzaBrunettimdopokoju.

–OIacovantuona,commissario.LudziezTrevisopopytalituitam.

–Oco?–spytałBrunettiiwskazałsierżantowikrzesło.

–Ojegoprzyjaciół.

–Iożonę?–dorzuciłkomisarz.ZapewnezjejpowoduVianellodoniego

przyszedł.

Sierżantkiwnąłgłową.

–I?

–Wyglądanato,żetakobieta,któratelefonowała,mówiłajednakprawdę.Oni

background image

siękłócili.–Brunettisłuchałwmilczeniu.–Kobieta,któramieszkawdomuobok,

powiedziała,żeonjąbiłiżeraztrafiłanawetdoszpitala.

–Atrafiła?

–Tak.Upadławłazience,wkażdymrazietakmówiła.–Częstosłyszeliod

kobiettakiewyjaśnienie.

–Czysprawdziliczas?–spytał,wiedząc,żeniemusitłumaczyć,ocomu

chodzi.

–Sąsiadznalazłjąnaschodachzadwadzieściadwunasta.Iacovantuono

przyszedłdopracytużpojedenastej.Nie,niktniewie,jakdługoleżała–dodał

Vianello,zanimBrunettizdążyłzapytać.

–Ktoprowadziłprzesłuchanie?

–Ten,zktórymrozmawialiśmy,gdybyliśmytampierwszyraz.Negri.Kiedy

powiedziałemmuotelefonie,odparł,żejużzacząłpytaćsąsiadów.Todlanich

rutyna.Powiedziałem,żesądzimy,żetelefonbyłfałszywy.

–I?

Sierżantwzruszyłramionami.

–Niktniewidział,jakwychodziłdopracy.Niktniewie,októrejsiętamzjawił.

Tylerzeczyzdarzyłosięodczasu,gdyostatnirazwidziałpiekarza,pamiętał

jednakjegopociemniałezesmutkuoczy.

–Nicniemożemyzrobić–stwierdziłwkońcu.

–Wiem,alemyślałem,żechciałbypanotymwiedzieć.

BrunettipodziękowałskinieniemgłowyiVianellowróciłdopokoju

mundurowych.

PólgodzinypóźniejdodrzwizapukałasignorinaElettra.Wrękutrzymałakilka

kartekpapieru.

background image

–Czytojestto,oczymmyślę?–spytał.

Skinęłagłową.

–Wciąguostatnichsześciulatbyłytrzypodobnemorderstwa.Dwapopełniła

mafia,wkażdymraziewszystkootymświadczy.–Podeszładobiurka,położyła

przedBrunettimdwiepierwszekartkiiwskazałanadwanazwiska.–Jedno

wPalermo,adrugiewReggioCalabria.

Brunettiprzyjrzałsięnazwiskomidatom.Jednegoczłowiekaznalezionona

plaży,drugiegowsamochodzie.Obydwuuduszonoczymścienkim,

prawdopodobniekablemwizolacji.Wokółszyiofiarniebyłożadnychnitek.

SignorinaElettrapołożyłanabiurkunastępnąkartkę.RoktemuwPadwie

zamordowanoDavideNarduzziego.Oskarżony,marokańskisprzedawcauliczny,

zniknąłjednak,zanimgoaresztowano.Raportstwierdzał,żeNarduzziego

zaatakowanoodtyłuiuduszono.Tensamopispasowałdodwóchpoprzednich

morderstwidoprzypadkuMitriego.

–AtenMarokańczyk?

–Przepadłbezśladu.

–Skądjaznamtonazwisko?–spytałBrunetti.

–Narduzzi?

–Tak.

SignonnaElettrapołożyłaprzednimostatniąkartkę.

–Narkotyki,kradzieżezbroniąwręku,pobicia,powiązaniazmafią

ipodejrzenieoszantaż–zacytowałalistęoskarżeń,którewniesionoprzeciw

Narduzziemuwczasiejegokrótkiegożycia.–Możnasobiewyobrazić,jakichmiał

przyjaciół.Nicdziwnego,żetenMarokańczykzniknął.

Brunettiprzeczytałszybkowszystkieinformacje.

background image

–Jeżeliwogóleistniał.

–Co?

–Proszęspojrzeć.

Wskazałnajednoznazwiskzamieszczonychnaliście.Przeddwomalaty

NarduzziwdałsięwbójkęzRuggieremPalmierim,domniemanymczłonkiem

jednegoznajkrwawszychgangówwpółnocnychWłoszech.Palmieriwylądował

wszpitalu,leczniewniósłskargi.Brunettinatyleznałtychludzi,bywiedzieć,że

takiesprawyzałatwiająprywatnie.

–Palmieri?–spytałasignorinaElettra.–Nieznamtegonazwiska.

–Ibardzodobrze.Onnigdytuniepracował,jeżelimożnatakpowiedzieć.Na

szczęście.

–Znagopan?

–Zetknąłemsięznimraz,przedlaty.Tobardzozłyczłowiek.

–Mógłtozrobić?–spytała,stukającpalcemwkartki.

–Likwidowanieludzitojegopraca–odparłBrunetti.

–TodlaczegotenNarduzziznimzadarł?

Brunettipokręciłgłową.

–Niemampojęcia.–Ponownieprzeczytałtrzykrótkieraporty,poczymwstał.

–Sprawdźmy,comożepaniznaleźćoPalmierim–powiedziałizszedłrazemznią

dosekretariatu.

Niestety,niebyłotegodużo.Palmierizniknąłroktemu,gdyzostałrozpoznany

jakojedenztrzechnapastnikówbiorącychudziałwnapadzienaopancerzoną

furgonetkęprzewożącąpieniądze.Dwóchstrażnikówzostałorannych,lecz

bandytomnieudałosięzabraćponadośmiumiliardówlirówznajdującychsię

wewnątrz.

background image

Czytającmiedzywierszami,Brunettidomyśliłsię,żepolicjaniewielewłożyła

energiiiśrodkówwposzukiwaniePalmieriego:niktprzecieżniezginął,niczego

niezabrano.Terazjednakmielidoczynieniazmorderstwem.

BrunettipodziękowałsignorinieElettrzeizszedłnadółdopokoju

mundurowych.Sierżantsiedziałnadstosempapierów,zczołemopartymna

dłoniach.Byłsamwpokoju,więcBrunettiobserwowałgoprzezchwilę,apotem

podszedłdobiurka.Vianellopodniósłwzrok.

–Chciałbymuzyskaćkilkainformacji–oznajmiłkomisarz.

–Odkogo?

–OdinformatorówzPadwy.

–Dobrychczyzłych?

–Itakich,itakich.Iluichznamy?

JeżeliVianelloczułsięmilepołechtanyliczbąmnogą,totegonieokazał.

–Podwóchkażdegorodzaju–odpowiedziałpochwilinamysłu.–Oco

będziemyichpytać?

–ChciałbymsięczegośdowiedziećnatematRuggieraPalmieriego.

Vianellozarejestrowałnazwiskowpamięciizacząłszukaćkogoś,ktomógłby

cośonimpowiedzieć.

–Jakichinformacjipanpotrzebuje?–spytał.

–Gdziebył,gdyzginęlicimężczyźni–odpowiedziałBrunetti,kładącna

biurkukartki,któredałamusignorinaElettra.–Ichciałbymwiedzieć,gdziebył

tegowieczoru,gdyzamordowanoMitriego.

Vianellouniósłpytającobrodę.

–Słyszałem,żejestpłatnymmordercą–wyjaśniłBrunetti.–Kilkalattemu

miałkłopotyzniejakimNarduzzim.

background image

Vianellokiwnąłgłowąnaznak,żeznatonazwisko.

–Pamiętasz,cosięznimstało?–spytałBrunetti.

–Zginął,tylkoniepamiętamjak.

–Uduszony,prawdopodobniekablemelektrycznym.

–Acidwaj?–Vianellowskazałnawydrukikomputerowe.

–Taksamo.

Vianellopołożyłkartkinastosiewłasnychpapierówiuważnieje

przestudiował.

–Niesłyszałemożadnymznich.Narduzziegozamordowanozdajesięjakiś

roktemu.

–Tak.WPadwie.

–Tamtejszapolicjapewniebyłazadowolonaztego,żesięgopozbyła,

aśledztwoniesięgnęłoażdoWenecji.–Czyprzychodzicidogłowyktoś,kto

mógłbycośnatentematwiedzieć?

–Tenczłowiek,zktórympankiedyśpracował.

–DellaCorte.Myślałemonim.Pewnieznakilkuzłychludzi,którychmógłby

popytać.Alejamyślałemokimś,kogotyznasz.

–Dwóch–oznajmiłVianello,niczegoniewyjaśniając.

–Dobrze.Popytajich.

–Comogęimdaćwzamian?

Brunettizastanawiałsięprzezchwile,ocomógłbypoprosićpolicjantów,aco

sambyzdobył.

–Będęimwinnyprzysługę–powiedziałwkońcu.–Gdybymielijakieś

kłopotywPadwie,toniechsięzwrócądodellaCorte.

–Toniewiele–stwierdziłzpowątpiewaniemVianello.

background image

–Tojedyne,comogądostać.

Rozdział20

NastępnagodzinaupłynęłaBrunettiemunarozmowachzkomendąpolicji

wPadwieikarabinieramioraznasubtelnychzabiegach,mającychnacelu

uzyskanieinformacjiwzamianzaprzysługi,jakieniegdyśoddałtamtejszym

kolegom.Większośćpołączeńuzyskałzapośrednictwemwłasnejcentrali,nie

ruszającsięzgabinetu.DellaCortezgodziłsiępopytaćtuitam,przyjmującofertę

Brunettiego.PotemkomisarzposzedłnaRivadegliSchiavoni,gdziestałrząd

budek,izapomocąkarttelefonicznychpopiętnaścietysięcylirówzadzwoniłdo

różnychdrobnychinietakdrobnychprzestępców,zktórymimiałdoczynienia

wprzeszłości.

Wiedział,jakzresztąwszyscyWłosi,żewieletychtelefonówmożebyć–

anawetjest–napodsłuchuiprowadzoneznichrozmowysąrejestrowaneprzez

różneagencjerządowe.Dlategoniepodawałswojegonazwiskaistarałsięmówić

bardzooględnie,informującjedynie,żepewnaosobawWenecjiinteresujesię

miejscempobytuRuggieraPalmieriego,leczabsolutnieniechcesięznimspotkać;

niechceteż,bysignorPalmieridowiedziałsię,żektośoniegopytał.Szóstyzkolei

rozmówca,dilernarkotykowy,powiedział,żezobaczy,codasięzrobić.Miał

wobecBrunettiegodługwdzięczności.Kilkalattemu,wdzieńpoogłoszeniu

wyroku,jegosynnapadłnakomisarza,lecztengoniearesztował.

–AjaktamLuigino?–spytałBrunetti,byokazać,żenieczujedoniegourazy.

–WysłałemgodoAmeryki,byuczyłsięprowadzićinteresy–wyjaśniłojciec,

zanimsięrozłączył.

Toprawdopodobnieoznaczało,żekomisarzbędziemusiałchłopaka

aresztować,gdyznowusięspotkają.Amoże,uzyskawszydyplomzzarządzaniana

background image

jakimśrenomowanymamerykańskimuniwersytecie,zajdzietakwysoko

whierarchiiorganizacji,żeskromnycommissariodipoliziazWenecjiniebędzie

władnygoaresztować.

Wykorzystującostatniąkartę,wystukałnumertelefonuwdowypoMitrim.

PodobniejakmiałotomiejscenazajutrzpośmierciMitriego,usłyszałnagranąna

sekretarkęinformację,żepogrążonawsmutkurodzinanieprzyjmujeżadnych

telefonów.Przełożyłsłuchawkędodrugiejrękiiwygrzebałzkieszenikartkę

znumerembrataMitriego,lecztamrównieżodezwałasięsekretarka.Postanowił

więcpójśćdomieszkaniazamordowanegoisprawdzić,czyzastanietamkogoś

zrodziny.

Wsiadłdotramwajunumerosiemdziesiątdwa,płynącegodoSanMarcuola,

ibeztrudutrafiłpodwłaściwyadres.Wcisnąłdzwonekipochwiliwdomofonie

rozległsięmęskigłos.Brunettipowiedział,żejestzpolicji,podałstopień

inazwisko.Przezchwilępanowałacisza,apotempozwolonomuwejść.Sólnie

ustawaławswejniszczącejdziałalności,naschodachleżałykawałkifarbyitynku.

Przedotwartymidrzwiamiczekałnaniegomężczyzna.Byłwysokiiszczupły,

opociągłejtwarzyikrótkichciemnychwłosach,przyprószonychnaskroniach

siwizną.Cofnąłsię,wpuszczającBrunettiegodomieszkania,iwyciągnąłrękęna

powitanie.

–SandroBonaventura–powiedział.–JestemszwagremPaola.

Podobniejaksiostramówiłpowłosku,leczzwyraźnymweneckimakcentem.

Brunettiodwzajemniłuściskdłoni,leczniepodałnazwiska.Bonaventura

wprowadziłgododużegopokojunakońcukorytarza.Komisarzzauważył,że

podłogęwyłożonodębowąklepką,azasłonywpodwójnychoknachtoautentyczny

MarianoFortuny.

background image

Bonaventurawskazałmukrzesło,poczymsamusiadłnaprzeciwBrunettiego.

–Siostryniema–odezwałsię.–Pojechałazwnuczkąnakilkadnidomojej

żony.

–Miałemnadzieję,żezniąporozmawiam–wyjaśniłBrunetti.–Wiepanmoże,

kiedywróci?

Bonaventurapokręciłgłową.

–Siostraiżonasąsobiebardzobliskie,dlategozaprosiliśmyjądosiebie,

kiedy...kiedytosięstało.–Popatrzyłnaręceipokręciłgłową,poczymspojrzałna

Brunettiego.–Niemogęuwierzyć,żedotegodoszło.DlaczegoPaolo?Przecież

niebyłożadnegopowodu.

–Zawszejestjakiśpowód,gdyzjawiasięzłodziejiwpadawpanikę.

–Uważapan,żetobyłowłamanie?Atenlist?–spytałBonaventura.

Brunettizawahałsię.

–Możliwe,żezłodziejwybrałgozewzględunaszum,jakisięzrobiłwokół

biurapodróży.Tękartkęmógłwziąćzesobą,zamierzajączostawićjąpo

dokonaniukradzieży.

–Alepoco?

Brunettiniemiałpojęciaiuważałtakąmożliwośćzaśmieszną.

–Żebytoniewyglądałonarobotęprofesjonalisty–wymyśliłnapoczekaniu.

–Toniemożliwe–odrzekłBonaventura.–Paolazamordowałjakiśfanatyk,

któryuważał,żejestonodpowiedzialnyzacoś,oczymniemiałpojęcia.Życie

mojejsiostryległowgruzach.Toabsurd.Niechpannieopowiadami

ozłodziejach,którzyprzychodzązkartkami,inietracinanichczasu.Powinien

panszukaćszaleńca.

–Czypańskiszwagiermiałwrogów?–spytałBrunetti.

background image

–Nie,oczywiście,żenie.

–Uważamtozadziwne–stwierdziłBrunetti.

–Copanchceprzeztopowiedzieć?–spytałBonaventura,pochylającsięku

Brunettiemu.

–Niechciałempanaurazić,signorBonaventura.–Brunettiuniósłdłoń

wgeściepojednania.–Chodzimioto,żedottorMitribyłbiznesmenem,itotakim,

któryodnosisukcesy.Napewnoczęśćjegodecyzjiniepodobałasięludziom,

wywoływaławnichgniew.

–Ludzieniezabijajązpowoduniekorzystnychumów–odparłBonaventura.

Brunettipominąłjegosłowamilczeniem,chociażwiedział,jakczęstotosię

zdarza.

–Czyprzychodzipanudogłowyktoś,ktomiałbyprzeztokłopoty?–spytałpo

chwili.

–Nie–odpowiedziałBonaventurabezwahania.–Nikt–dodałpo

zastanowieniu.

–Rozumiem.Czyorientujesiępanwinteresachszwagra?Czypracowaliście

wspólnie?

–Nie.KierujęnasząfabrykąwCastelfrancoVeneto.NazywasięInterfon.

Należydomnie,leczjestzarejestrowanananazwiskomojejsiostry.Zewzględuna

podatki–dodał,widzącniezadowolonąminękomisarza.

Brunettikiwnąłgłowąniczymksiądz.Czasamiodnosiłwrażenie,żewe

Włoszechmożnabyłowybaczyćkażdąpotworność,jeżelitylkopopełnionoją

zprzyczynpodatkowych.Zniszczyćrodzinę,zastrzelićpsa,spalićsąsiadowidom–

dopókirobiłosiętozpowodówpodatkowych,żadensędzia,żadensądniewydałby

wyrokuskazującego.

background image

–CzydottorMitrimiałjakiśudziałwtejfabryce?

–Nie,żadnego.

–Cotozafabryka,jeżelimogęspytać?

Bonaventuranieuznałtegopytaniazadziwne.

–Oczywiście,żemożepan.Wytwarzamylekarstwa.Aspirynę,insulinę,wiele

lekówhomeopatycznych.

–Czyjestpanfarmaceutą?Znasięnaprodukcjileków?

Bonaventurazawahałsię.

–Nie.Jestemtylkobiznesmenem.Dodajękolumnycyfr,słuchamnaukowców,

którzyprzygotowująreceptury,iopracowujęstrategiemarketingowe.

–Niepowinienpanznaćsięnafarmakologii?–spytałBrunetti,pamiętając,że

Mitribyłchemikiem.

–Nie.Tokwestiazarządzania.Produktniematuznaczenia,czybędątobuty,

statkiczylak.

–Rozumiem–odpowiedziałBrunetti.–Pańskiszwagierbyłzdajesię

chemikiem?

–Tak.Napoczątkuswojejkarieryzawodowej.

–Apóźniejnie?

–Nie.Oddawnaniepracowałjużwswoimzawodzie.

–Wtakimrazieczymsięzajmowałwswoichfabrykach?Ciekawe,czyteżbył

zwolennikiemstrategiimarketingowych.

Bonaventurapodniósłsięzeswegomiejsca.

–Niechcębyćniegrzeczny,paniekomisarzu,alemamtucośdoroboty,atosą

pytania,naktóreniepotrafięodpowiedzieć.Byłobylepiej,gdybypanporozmawiał

zdyrektoramifabrykPaola.Naprawdęnicniewiemojegointeresach.Przykromi.

background image

Brunettiwstał.Tobrzmiałosensownie.Wykształceniechemiczneniebyło

koniecznedokierowaniafabryką.Teraznietrzebajużsięznaćnawytwarzanym

produkcie,żebykierowaćfirmą.NajlepszymprzykłademjesttuPatta–pomyślał

Brunetti.

–Dziękuję,żepoświęciłmipanczas–powiedział,wyciągającrękędo

Bonaventury.

Tenuścisnąłjąiodprowadziłkomisarzadodrzwi.Brunettiwróciłdokomendy

uliczkamiCannaregio,jegozdaniemnajpiękniejszymiwmieście,noioczywiście

naświecie.

Większośćkolegówwyszłanaobiad,zostawiłwięckartkęnabiurkusignoriny

Elettry,proszącjąozebranieinformacjioszwagrzeMitriego,Alessandrze

Bonaventurze.Kiedyodsuwałgórnąszufladę,zktórejpozwoliłsobiewyjąć

ołówek,pomyślał,żebardzochciałbyprzesłaćjejwiadomośćzapośrednictwem

Internetu.Niemiałpojęcia,jaktodziałaanicopowinienzrobić,leczogromnie

tegopragnął,choćbytylkopoto,byudowodnićjej,żeniejesttakim

elektronicznymneandertalczykiem,zajakiegogozapewneuważała.Vianellosię

nauczył,więconteżmógłby.Skończyłprzecieżprawo,atomusiałocośznaczyć.

Popatrzyłnacichyterazkomputericiemnyekran.Czytobardzotrudne?

Amoże,takjakMitri,bardziejsięnadawałdopracyzakulisaminiżprzy

maszynach.Itakuspokojonyposzedłdobaruprzymościezjeśćkanapkęiwypić

kieliszekwina,czekając,ażinniwrócązobiadu.

Zrobiłosiębliżejczwartejniżtrzeciej,leczBrunettijużdawnostraciłiluzjęco

dopracowitościswoichkolegów,toteżwcalemunieprzeszkadzało,żemusiał

siedziećwciszywłasnegogabinetuprzezponadgodzinęiczytaćgazetę.Sprawdził

nawetswójhoroskop:obiecywał,żespotkablondynkęiwkrótceotrzymadobre

background image

wieści.Przydałybysię.

Tużpoczwartejzadzwoniłtelefon.Podniósłsłuchawkę,wiedząc,żetoPatta,

zdziwiony,żehoroskoptakszybkosięsprawdza,iciekaw,czegotovice-questore

możeodniegochcieć.

–Mógłbyśprzyjśćdomojegogabinetu?–spytałvice-questore,aBrunetti

odpowiedziałuprzejmie,żejużidzie.

ŻakietsignorinyElettrywisiałnaoparciukrzesła,anaekraniemonitora

widniałalistanazwiskischludnakolumnacyfr,leczjejsamejniebyłowpokoiku.

Komisarzzapukałdodrzwigabinetu,poczymwszedł.

PrzedbiurkiemPattysiedziałasignorinaElettrazezłączonyminogami,

notatnikiemnakolanachiwzniesionymołówkiem.Przerwałanotowaćwchwili,

gdyPattapowiedział:Avanti!,usłyszawszypukanieBrunettiego.

Vice-questoreledwiekiwnąłgłowąkomisarzowiipowróciłdodyktowania.

–Iproszęnapisać,żeniechcę...Nie,niechpaninapisze„niebędętolerował”.

Takbędziedobitniej,niesądzipani?

–Oczywiście,vice-questore–odpowiedziała,niespuszczającwzroku

znotatnika.

–Niebędętolerował–ciągnąłPatta–wykorzystywaniapolicyjnychłodzi

isamochodówdonieuzasadnionychpodróży.Jeżeliktośzpracowników...–Tu

przerwałidodałneutralnymtonem:–Czymogłabypanisprawdzić,signorina,kto

jestupoważnionydoużywaniałodziisamochodówidopisaćto?

–Oczywiście,vice-questore.

–...będziepotrzebowałpolicyjnegośrodkatransportu,powinien...Ocochodzi,

signorina?–spytałPatta,widzączmieszanienajejtwarzy.

–Możebyłobylepiejdodać:„taosoba”,vice-questore–zasugerowała.–Aby

background image

uniknąćpodejrzeńofaworyzowaniemężczyzn.Inaczejwyjdzienato,żetylkooni

mogążądaćłodzi.

Spuściłagłowęiprzewróciłakartkęwnotatniku.

–Naturalnie,naturalnie,skorouważapani,żetakbędzierozsądniej–zgodził

sięPattaidyktowałdalej.–Taosobapowinnawypełnićodpowiedniformularz

iotrzymaćzgodęswoichzwierzchników.–Jegozachowaniezmieniłosię,

aztwarzyzniknąłwładczywyraz,jakbyPattanakazałbrodzie,byprzestała

naśladowaćMussoliniego.–Jeżelibyłabypanitakuprzejmaisprawdziła,ktojest

dotegoupoważniony,idopisałaichnazwiska...dobrze?

–Oczywiście,vice-questore–powiedziałaizanotowałakilkasłów,poczym

podniosławzrokiuśmiechnęłasię.–Czytowszystko?

–Tak–odrzekłPatta.

Brunettizauważył,żevice-questorepochyliłsięwprzód,kiedysekretarka

wstała,jakbytymprzyjaznymgestemchciałpomócjejsiępodnieść.

Kiedydoszładodrzwi,odwróciłasięiznówuśmiechnęła.

–Zrobiętojutrozsamegorana,vice-questore–powiedziała.

–Niemożepaniwcześniej?–spytałPatta.

–Obawiamsię,żenie.Muszęopracowaćbudżetwydatkównaszegobiurana

następnymiesiąc.

Uśmiechnęłasięzmieszaninążaluisurowości.

–Oczywiście.

Wyszłazgabinetu,zamykajączasobądrzwi.

–Brunetti–powiedziałPattabezwstępów–cosiędziejezesprawąMitriego?

–Rozmawiałemdziśzjegoszwagrem–zacząłkomisarz,ciekaw,czyPattajuż

otymwie.Zwyrazujegotwarzydomyśliłsię,żenie.–Dowiedziałemsięrównież

background image

–ciągnął–żewciąguostatnichkilkulatpopełnionotrzyinnemorderstwaprzy

użyciukablawizolacji,prawdopodobnieelektrycznego,iwszystkieofiary

zaatakowanoodtyłu,takjakMitriego.

–Jakiegorodzajutobyłymorderstwa?–spytałPatta.–Podobnedotego?

–Nie,comandante.Wyglądanato,żebyłytoegzekucje,prawdopodobnie

mafijne.

–Wtakimrazieztymniemogąmiećnicwspólnego–stwierdziłPatta,

wykluczająctęewentualnośćmachnięciemręki.–Tojestrobotajakiegośszaleńca,

fanatykasprowokowanegodopopełnieniamorderstwaprzez...–Pattaurwałnagle,

jakbystraciłwąteklubuświadomiłsobie,dokogomówi.

–Chciałbymjednakiśćdalejtymtropem,comandante–powiedziałBrunetti,

udając,żetegoniesłyszał.

–Gdziezdarzyłysiętemorderstwa?

–JednowPalermo,jednowReggioCalabriainajnowszewPadwie.

–Ach!–westchnąłPatta,–Jeżeliistniejemiędzynimijakiśzwiązek,tobędzie

oznaczało,żesprawaniejestnasza,tylkopolicjiztamtychmiast,którapotraktuje

tomorderstwojakojednozserii.

–Tobardzoprawdopodobne,comandante–odparłBrunetti,niewspominając,

żetaksamomożepostąpićpolicjawWenecji.

–Wtakimraziepoinformujichotymidajmiznać,gdyotrzymaszodnich

odpowiedź.

Brunettimusiałprzyznać,żetogenialneposunięcie.Pattaprzekazałśledztwo

policjiztamtychmiast,cobyłozgodnezprzepisamiibardzokorzystne,

informującbowiemosprawieinnych,oficjalniewypełniałswójobowiązek,dzięki

czemuniktniemógłzakwestionowaćtejdecyzji.

background image

Komisarzwstał.

–Oczywiście,comandante.Natychmiastsięznimiskontaktuję.

Pattaskinąłmuuprzejmiegłową.Rzadkosięzdarzało,byBrunetti,człowiek

upartyitrudny,dałsiętakłatwoprzekonać.

Rozdział21

KiedyBrunettiwyszedłzgabinetuPatty,signorinaElettrawkładaławłaśnie

żakiet.Torebkaitorbanazakupystałynabiurku,aobokleżałpłaszcz.

–Abudżet?–spytałBrunetti.

Prychnęłalekceważąco.

–Comiesiącjesttakisam.Wydrukowaniezajęłomipięćminut.Musiałam

jedyniezmienićnazwęmiesiąca.

–Czyktośgokiedykolwiekzakwestionował?–spytałBrunetti,myśląc

owydatkachnaświeżekwiaty.

Vice-questorejakiśczastemu–odpowiedziała,sięgającpopłaszcz.

Brunettipomógłjejsięubrać.Żadneznichnieuznałozakoniecznezwrócić

uwaginato,żedokońcapracypozostałyjeszczetrzygodziny.

–Copowiedział?

–Zapytał,dlaczegocomiesiącwydajemywięcejpieniędzynakwiatyniżna

materiałybiurowe.

–Ijakmutopaniwytłumaczyła?

–Przeprosiłamipowiedziałam,żemusiałampomylićkolumnyiżetosię

więcejniepowtórzy.

Przewiesiładługieramiączkotorbyprzezramię.

–I?–Brunettiniemógłsiępowstrzymać.

–Isięniepowtórzyło.Topierwszarzecz,jakąrobię,gdysporządzamraport.

background image

Zamieniammiejscamiwydatkinakwiatyimateriałybiurowe.Dziękitemuvice-

questorejestszczęśliwszy.

Wzięłatorbęnazakupy.–BottegaVeneta–iruszyładodrzwi.

Signorina–zaczął,czującsięniezręcznie.–Atedane?

–Rano,commissario.Jutrosiętymzajmę–odpowiedziała,wskazując

podbródkiemnakomputer,bowjednejręcetrzymałatorbę,adrugąodsuwała

pasmowłosówztwarzy.

–Alejestwyłączony–zauważyłBrunetti.

Naułameksekundyzamknęłaoczy.

–Zapewniampana,żejutroranobędągotowe.–Zawahałsię,więcdodała:–

Proszępamiętać,żejestempańskimioczymaipańskimnosem,commissario.

Wszystko,codasięznaleźć,będziegotowejutrozsamegorana.

DrzwibyłyotwarteiBrunettistanąłprzynich,jakbypilnował,bybezpiecznie

wyszła.

Arrivederci,signorina.Egrazie.

Uśmiechnęłasięnapożegnanie.

Przezchwilęzastanawiałsię,cozrobićzresztądnia.Zabrakłomuodwagi,by

pójśćzaprzykłademsignorinyElettry,wróciłwięcdoswojegopokoju.Nabiurku

znalazłkarteczkęzinformacją,żehrabiaOrazioFalierprosiokontakt.

–TuGuido–powiedział,słyszącgłoshrabiego.

–Dobrze,żedzwonisz.Możemyporozmawiać?

–ChodzioPaolę?–spytałBrunetti.

–Nie,otędrugąsprawę,októrąmnieprosiłeś.Rozmawiałemzkimś,zkim

łącząmniepewneinteresy,itenczłowiekpowiedział,żejakiśroktemunajedno

zzagranicznychkontMitriegowpłynęłaolbrzymiasumapieniędzy,którawkrótce

background image

zostałazniegowycofana.Mówiłopięciumilionachfranków.

–Franków?–powtórzyłBrunetti.–Szwajcarskich?

–Przecieżniefrancuskich–odparłhrabia,jakbyfrankafrancuskiegostawiałna

równizlitewskimlitem.

Brunettiniezapytał,odkogoteśćmatęinformację,ibyłnatylemądry,byjej

zaufać.

–Czytojedynekonto?

–Tojedyne,októrymsiędowiedziałem–odrzekłhrabia.–Alepytałemkilka

innychosóbimogęmiećjakieświadomościpodkoniectygodnia.

–Czypowiedział,skądpochodzątepieniądze?

–Zróżnychkrajów.Zaczekajchwilę,zarazcipowiem.Mamgdzieśto

zapisane.–Odłożyłsłuchawkę,aBrunettiprzysunąłsobiekartkępapieru.–Mam–

odezwałsięhrabia.–Nigeria,Egipt,Kenia,Bangladesz,SriLankaiWybrzeże

KościSłoniowej.Próbowałemprzypisaćdonichróżnerzeczy–podjąłpochwili

milczenia–narkotyki,broń,kobiety,aleciąglecośmisięniezgadzało.

Przynajmniejjednoztychpaństwniepasowałodoschematu.

–Przedewszystkimsąnatozbytbiedne–mruknąłBrunetti.

–Notak.Alewiększośćpieniędzypochodziwłaśniestamtąd,choćbyły

równieżmniejszewpłatyzkrajóweuropejskichijednazBrazylii.Sumy

przesyłanozawszewlokalnychwalutach,apotemczęśćodsyłano,leczwdolarach,

zawszewdolarach.

–Dotychsamychkrajów?

–Tak.

–Ilewracało?

–Niewiem.Towszystko,comiprzekazał–wyjaśniłhrabia,uprzedzając

background image

kolejnepytanie.–Tylebyłmiwinny.

Brunettizrozumiał,Niebędzienicwięcej.

–Dziękuję–powiedział.

–Jaksądzisz,cotoznaczy?

–Niewiem.Muszęsięnadtymzastanowić.–Postanowiłpoprosićhrabiego

odalsząpomoc.–Jestjeszczektoś,kogomuszęznaleźć.

–Kto?

–NazywasięPalmieri,tozawodowyzabójca.

–CoonmawspólnegozPaolą?–chciałwiedziećhrabia.

–MógłmiećcośwspólnegozzamordowaniemMitriego.

–Palmieri?

–Tak,Ruggiero.Przypuszczam,żepochodzizPortogruaro,leczztego,co

wiemy,tomożebyćrównieżwPadwie.

–Znamwieluludzi,Guido.Zobaczę,cosiędazrobić.

Brunettichciałmupowiedzieć,żebybyłostrożny,leczzdałsobiesprawę,że

teśćdoniczegobywżyciuniedoszedł,gdybyniekierowałsięostrożnością.

–RozmawiałemwczorajzPaolą–powiedziałhrabia.–Wyglądanato,że

doszładosiebie.

–Tak.–Brunettinagleuświadomiłsobie,jakniepewnietozabrzmiało.–Jeżeli

to,cozaczynampodejrzewać,jestprawdą,toniemiałanicwspólnegoześmiercią

Mitriego.

–Oczywiście,żeniemiałanicwspólnegozjegośmiercią–padła

natychmiastowaodpowiedź.–Przecieżbyławówczasztobą.

–Myślałemotym,cozamierzałaosiągnąć–wyjaśniłspokojnieBrunetti,

tłumiącwsobiechęćostrejriposty.–Żeswympostępowaniemmogła

background image

sprowokowaćkogośdopopełnieniamorderstwa.

–Nawetjeżelitakbyło...–zacząłhrabia,lecznaglestraciłzainteresowanie

dyskusjąnadhipotezamiispokojnymtonempowiedział:–Spróbujęsię

zorientować,coonmiałwspólnegoztymikrajami.

–Będęwdzięczny.

Brunettipożegnałsięuprzejmieiodłożyłsłuchawkę.

Kenia,EgiptiSriLankamiałyproblemyzterrorystami,lecznic,oczym

Brunetticzytał,niesugerowałojakichkolwiekpowiązań.Oskarżaneoataki

ugrupowaniagłosiłyzupełnieinnecele.Surowce?Niewieleonichwiedział,nie

mógłwięcstwierdzić,czybyływśródnichtakie,jakichpragnąłżarłocznyZachód.

Popatrzyłnazegarek.Minęłaszósta.Najwyższyczas,bykomisarz,zwłaszcza

taki,któryoficjalnienadalprzebywanaurlopieadministracyjnym,poszedłdo

domu.

Wdrodzewciążmyślałosprawie,araznawetprzystanął,wyjąłzkieszenilistę

państwiponowniesięjejprzyjrzał.Wszedłdo„AnticoDolo”,zamówiłkieliszek

białegowinaidwiemątwy,lecztakbyłzajętymyślami,żenieczułsmaku.

Wróciłprzedsiódmądopustegodomu.PoszedłdogabinetuPaoli,wyjąłatlas

świata,rozłożyłgosobienakolanachiprzestudiowałzuwagąkolorowemapy

różnychregionów.Potem,siedzącnastarejkanapie,zsunąłsięniżejipołożył

głowęnaoparciu.

KiedypółgodzinypóźniejPaolawróciładodomu,spałwnajlepsze.Wymówiła

jegoimięrazidrugi,leczobudziłsiędopiero,gdyprzynimusiadła.

Zdrzemkiwdzieńzawszebudziłsięotępiały,zniesmakiemwustach.

–Cotojest?–spytała,wskazującnaatlasicałującmężawucho.

–SriLanka.AtujestBangladesz,Egipt,Kenia,WybrzeżeKościSłoniowej

background image

iNigeria–wyjaśnił,przewracającstrony.

–Niechzgadnę:toplanpodróżynaszegodrugiegomiesiącamiodowegopo

biednychstolicachświata.–Widzącjegouśmiech,dodała:–Ajabędęgrałarolę

dobrodziejki,którarzucabiedakompełnegarścimonet.

Brunettizamknąłatlas,leczpozostawiłgonakolanach.

–Tointeresujące,żewpierwszymodruchupomyślałaśobiedzie.

–Biedaalbozamieszki.Albotanieimodium–dodałapochwilizastanowienia.

–Cotakiego?

–Pamiętasz,jakbyliśmywEgipcieimusieliśmybraćimodium?

Dziesięćlattemu,podczaswycieczkidoEgiptu,dostaliostrejbiegunkiiprzez

dwadnijedlijedyniejogurt,ryżibraliimodium.

–Tak–odpowiedział,leczbezprzekonania.

–Żadnychrecept,żadnychpytańibardzo,bardzotanio.Gdybymmiałalistę

lekarstw,którezażywająmoineurotyczniznajomi,mogłabymnakupować

prezentównanastępnychpięćlat.–Zauważyła,żesięniezaśmiał,spojrzaławięc

naatlas.–Alecoztymikrajami?

–Mitriotrzymywałznichpieniądze,ogromnesumy.Amożenieon,tylkojego

firmy.Trudnotoustalić,bowpłatdokonywanonakontowSzwajcarii.

–Anietamtrafiająwszystkiepieniądze?–spytałazciężkimwestchnieniem.

Odsunąłodsiebiemyślioegzotycznychkrajachiodłożyłatlasnakanapę.

–Gdziedzieci?–spytał.

–Jedząkolacjęumoichrodziców.

–Czymyteżpowinniśmygdzieśpójść?

–Miałbyśochotęsięzemnąpokazać?–spytałalekkimtonem.

Niebyłpewny,czyżartuje,dlategoodpowiedziałtwierdząco.

background image

–Gdzie?

–Gdziezechcesz.

Rozsiadłasięobokniegoiwyciągnęłaprzedsiebienogi.

–Niechcęiśćdaleko.Amożepizzaw„DueColonne”?

–Októrejwrócądzieci?–spytał,przykrywającdłoniąjejdłoń.

–Nieprzeddziesiątą–odparła,spoglądającnazegarek.

–Dobrze–powiedziałiuniósłjejrękędoust.

Rozdział22

KolejnydzieńinastępnyminęłybezżadnychwieścioPalmierim.

W„Gazzettino”ukazałsięartykułinformującyotym,żewsprawieMitriegonie

mażadnegopostępu,leczoPaoliniewspomniałsłowem,Brunettidoszedłwięcdo

wniosku,żeteśćrzeczywiściemusiałrozmawiaćzludźmi,którychznał.

Ogólnokrajowedziennikirównieżpomijałytentematmilczeniem.Akiedy

jedenaścieosóbzostałośmiertelniepoparzonychwpokojutlenowymwszpitalu

wMediolanie,sprawamorderstwaMitriegoustąpiłamiejscamiażdżącejkrytyce

systemuopiekizdrowotnej.

ZgodniezdanymsłowemsignorinaElettraprzekazałamutrzystrony

informacjioSandrzeBonaventurze.Miałdwojedziecistudiującychna

uniwersytecie,domwPadwieimieszkaniewCastelfrancoVeneto.Fabryka

Interfarbyłarzeczywiściezapisanananazwiskosiostry.Pieniądzenajejkupno

zostaływpłaconedzieńpodużejwypłaciezkontaMitriegowbankuweneckim.

Miałotomiejscepółtorarokutemu.

BonaventurapracowałnajpierwjakodyrektorwjednejzfabrykMitriego,

apotemzostałszefemInterfaru.Itobyłowszystko.Typowyżyciorys

przedstawicielaklasyśredniej,któremusiępowiodło.

background image

Trzeciegodniazłapanoczłowieka,którynapadłnaoddziałpocztowynaCampo

SanPolo.Popięciugodzinachprzesłuchaniaprzyznałsięteżdonapadunabankna

CampoSanLuca.Byłtotensammężczyzna,któregoIacovantuonoprzedśmiercią

żonyrozpoznałnazdjęciu.WtrakcieprzesłuchaniaBrunettizszedłnadół

iprzyjrzałsiępodejrzanemuprzezspecjalnąszybęzainstalowanąwdrzwiach

pomieszczenia.Zobaczyłniskiego,krępegomężczyznęorzednących

kasztanowychwłosach.Człowiek,któregoIacovantuonoopisałzadrugimrazem,

miałrudewłosyibyłoconajmniejdwadzieściakilogramówszczuplejszy.

BrunettiwróciłdoswojegopokojuipoprosiłopołączeniezNegrim,który

prowadziłwTrevisodochodzeniewsprawieśmiercisignorinyIacovantuono,

ipoinformowałgo,żearesztowalisprawcęnapadunabankiżejegorysopisróżni

sięodprzedstawionegoprzezIacovantuonazadrugimrazem.

–Coonrobi?–spytałBrunettipoprzekazaniuinformacji.

–Chodzidopracy,wracadodomu,karmidzieci,potemidzienacmentarz,by

położyćświeżekwiatynagrobieżony–odpowiedziałNegri.

–Czyjestjakaśinnakobieta?

–Narazienie.

–Jeżelitozrobił,tojestdobry–stwierdziłBrunetti.

–Byłbardzoprzekonujący,kiedyznimrozmawiałem.Dzieńpojejśmierci

wysłałemnawetludzi,byichchroniliimieliokonadom.

–Zauważylicoś?

–Nie.

–Dajciemiznać,jeżelicośsięwydarzy–powiedziałBrunetti.

–Małoprawdopodobne,co?

–Mało.

background image

InstynktzwykleostrzegałBrunettiego,gdyktośkłamałlubpróbowałcośukryć,

leczwwypadkuIacovantuonakomisarzniemiałżadnychprzeczuć,żadnych

podejrzeń.Zacząłsięzastanawiać,czychcebyćwporządku,czyteżpragnie,by

małypiekarzokazałsięmordercą.

Trzymałjeszczerękęnasłuchawce,gdyzadzwoniłtelefonioderwałgood

czczychrozmyślań.

–Guido,tudellaCorte.

MyśliBrunettiegoskoncentrowałysięnaPadwie,MitrimiPalmierim.

–Cojest?–spytał,zbytpodekscytowany,bybawićsięwuprzejmości.

NatychmiastzapomniałoIacovantuonie.

–Możemygoznaleźć.

–Palmieriego?

–Tak.

–Gdzie?

–Odnasnapółnoc.Prowadziciężarówkę.

–Ciężarówkę?–powtórzyłbezmyślnieBrunetti.Wydawałosiętozbytbanalne

jaknakogoś,ktoprawdopodobniezabiłczteryosoby.

–Używaterazinnegonazwiska:MicheleDeLuca.

–Jakgoznaleźliście?

–Jedenznaszychludzizwydziałunarkotykówpopytałtuitamidostał

wiadomośćodswoichchłopaczków.Gośćniebyłpewny,wysłaliśmywięckogoś

iwróciłzpotwierdzeniem.

–CzyPalmierimógłgowidzieć?

–Nie,facetjestdobry.Czychcesz,żebyśmyzgarnęliPalmieriego?–spytałpo

chwilidellaCorte.

background image

–Niewiem,czytobędziełatwe.

–Wiemy,gdziemieszka.Możemywejśćwnocy.

–Gdzieonjest?

–WCastelfrancoVeneto.Prowadziciężarówkęnależącądofabryki

farmaceutycznejonazwieInterfar.

–Jadę.Chcęgodopaśćdziświeczorem.

ŻebyuczestniczyćwnalocienamieszkaniePalmieriego,okłamałPaolę.

Wczasieobiadupowiedziałjej,żepolicjawCastelfrancozatrzymałapodejrzanego

iprosi,abyprzyjechałgoprzesłuchać.Kiedyzapytała,dlaczegomusitamzostaćna

noc,wyjaśnił,żetegoczłowiekaprzywioząpóźnymwieczorem,apodziesiątejnie

złapiepowrotnegopociągu.Wrzeczywistościniebyłożadnegojużpopołudniu.

Kontrolerzylotuogłosiliwpołudniedzikistrajk,zamknęlilotniskoizmusili

samolotydolądowaniawBoloniilubTrieście,azwiązekzawodowymaszynistów,

solidaryzującsięzżądaniamikolegów,postanowiłogłosićakcjęprotestacyjną,

więcwszystkiekolejewregionieVenetorównieżstanęły.

–Wtakimrazieweźsamochód.

–Mogę,aletylkodoPadwy.NadłuższykursPattaniewydazgody.

–Toznaczy,żeniechce,żebyśtamjechał,tak?–spytała,patrzącnaniego

przezzastawionystół.Dzieciposzłyjużdoswoichpokoi,mogliwięcswobodnie

rozmawiać.–Alboniewie,żetamjedziesz.

–Poczęścitak–odpowiedział.Wziąłjabłkozkoszykaizacząłjeobierać.–

Smaczne–stwierdził,gdyodgryzłpierwszykawałek.

–Niewykręcajsię,Guido.Jakijestteninnypowód?

–Przesłuchaniemożedługopotrwać,więcniewiem,kiedywrócę.

–Iściągajątegoczłowiekatylkopoto,byśzmusiłgodomówienia?–spytała

background image

zpowątpiewaniemwgłosie.

–MuszęzapytaćgooMitriego–wyjaśniłBrunetti.Byłtoraczejunikniż

kłamstwo.

–Czytoongozabił?–spytała.

–Możliwe.Mabyćbadanywsprawieconajmniejtrzechmorderstw.

–Badany?Cotoznaczy?

Brunetticzytałaktaiwiedział,żejestświadek,którywidziałPalmieriego

wtowarzystwiedrugiejofiarytegowieczoru,gdyzginęła.Ijeszczetabójka

zNarduzzim.Aterazbandziorpracowałjakokierowcawfabrycefarmaceutycznej

Bonaventury.

–Ciążąnanimpodejrzenia.

–Rozumiem–powiedziała,wyczuwającwjegogłosieniechęćdodalszych

wyjaśnień.–Więcwracaszjutrorano?

–Tak.

–Októrejwyjeżdżasz?–spytała.

–Oósmej.

–Wracaszdokomendy?

–Tak.

Chciałdodać,żemusijeszczesprawdzić,czytenczłowiekzostałformalnie

oskarżony,leczsiępowstrzymał.Nielubiłkłamać,zdrugiejstronyniechciał,by

Paolasiędenerwowała,żeniepotrzebnienarażasięnaniebezpieczeństwo.

Protestowałaby,mówiąc,żezarównowiek,jakirangapozwalająmutegouniknąć.

Niewiedział,czybędziespałtejnocyanigdzie,mimotoposzedłdosypialni

ispakowałtrochęrzeczydomałejtorby.Otworzyłleweskrzydłowielkiejszafy

zdrewnaorzechowego,którąhrabiaOraziopodarowałimwprezencieślubnym,

background image

wyjąłzniejklucze,otworzyłjednymszufladę,adrugimmetaloweprostokątne

pudełko.Wyjąłzniegopistoletwkaburze,wsunąłbrońdokieszeni,poczym

staranniezamknąłpudełkoiszufladę.

PrzypomniałsobieIliadęiAchillesaprzywdziewającegozbrojęprzedwalką

zHektorem:wielkątarczę,nagolenniki,włócznię,mieczihełm.Jakżelichyimało

szlachetnywydawałsiętenmetalowyprzedmiotspoczywającywkieszeni!Paola

nazywałagoprzenośnympenisem.Ajednakjakszybkoprochpołożyłkres

szlachetnymzasadomwalki,wywodzącymsięodAchillesa!

Zatrzymałsięwdrzwiachiwróciłdorzeczywistości.Czekałogozadanie

wCastelfrancoimusiałsiępożegnaćzżoną.

NiewidziałdellaCortekilkalat,mimotorozpoznałgo,jaktylkowszedłdo

budynkukomendywPadwie.Tesameciemneoczyiniesfornewąsy.Brunetti

zawołałipolicjantodwróciłsięnadźwiękswojegonazwiska.

–Guido–powiedział.–Jakmilocięznowuwidzieć!Opowiadającotym,co

robiliprzeztekilkalat,poszlidogabinetudellaCorte.Tamprzykawie

kontynuowalirozmowęodawnychsprawach,apotemzaczęliomawiaćplanyna

dzisiejszywieczór.DellaCortezaproponował,żebywyjechalizPadwy

odwudziestejdrugiej.OdwudziestejtrzeciejbędąwCastelfranco,gdziespotkają

sięzmiejscowąpolicją,którawiedziałaoPalmierimiteżchciałauczestniczyć

wakcji.

KiedykilkaminutprzedjedenastądotarlidokomendywCastelfranco,czekali

jużtamnanichkomisarzBoninoidwóchpolicjantówwdżinsachiskórzanych

kurtkach.MieliprzygotowanąmapęterenuwokółmieszkaniaPalmieriego,

opracowanądoostatniegoszczegółu:parkingprzeddomem,rozmieszczenie

wszystkichdrzwiwbudynku,nawetplanlokalu.

background image

–Jaktozdobyliście?–Brunettiniekryłpodziwu.

Boninowskazałnamłodszegozpolicjantów.

–Budynekmazaledwiepięćlat–wyjaśnił.–Wiedziałem,żejegoplanymuszą

byćwbiurzekatastralnym.Poszedłemtamdziśpopołudniuipoprosiłem

ozrobienieodbitkidrugiegopiętra.Onmieszkanatrzecim,alerozkładjesttaki

sam.

Wszyscyspojrzelinaodbitkę.

Planwydawałsięprosty:pojedynczeschodywiodłynakorytarz,mieszkanie

Palmieriegoznajdowałosięnajegokońcu.Musielizatempostawićdwóchludzi

podoknami,jedenmiałstaćprzyschodach,dwóchwejśćdośrodka,adwóch

zapewniaćubezpieczenienakorytarzu.Brunettichciałpowiedzieć,żesiedmiuto

zadużo,leczprzypomniałsobie,żePalmierijestpodejrzanyozabicieczterech

osób,ipowstrzymałsięodkomentarza.

Podjechalidwomasamochodami,którezaparkowalikilkasetmetrówza

budynkiem.Zdecydowano,żedwóchpolicjantówwdżinsachwejdziedo

mieszkaniazBrunettimidellaCorteitoondokonaaresztowania.Bonino

powiedział,żebędziepilnowałschodów.DwóchludzizPadwyzajęłomiejscapod

trzemagrubymisosnami,rosnącymimiędzybudynkiemaulicą–jedenmiał

obserwowaćwejście,drugityły.

Brunetti,dellaCorteidwajpolicjanciweszlinagórę.Tusięrozdzielili:młodzi

zostalinaklatce,ajedenznichprzytrzymałnogądrzwi.

ObajkomisarzepodeszlidodrzwimieszkaniaPalmieriego.Brunettinacisnął

klamkę,leczdrzwibyłyzamknięte.DellaCortezapukałcichodwarazy.

Odpowiedziałaimcisza.Zapukałjeszczeraz,głośniej.

–Ruggiero,toja!–zawołał.–Przysłalimniepociebie.Musiszuciekać.Policja

background image

jużtujedzie.

Wśrodkucośspadłoirozbiłosię,prawdopodobnielampa.Niktjednaknie

podszedłdodrzwi.DellaCorteznowuzapukał.

–Ruggiero,perl’amordiDio,wychodźstamtąd.

Wmieszkaniuznowucośupadło,tymrazemcościężkiego,krzesłolubstół.

Zdołudobiegłykrzyki,prawdopodobnieinnychpolicjantów.Słyszącichgłosy,

BrunettiidellaCorteodsunęlisięoddrzwiioparliplecamiościanę.

Wsamąporę,bonajpierwjedna,potemdwieijeszczedwiekuletrafiły

wdrewnianąpłaszczyznędrzwi.Brunettipoczułostreukłuciewtwarzizobaczył

dwiekroplekrwinaprzedziepłaszcza.Dwajmłodzipolicjancipodbiegli

zpistoletamiwrękachiuklęklipoobustronachdrzwi.Jedenznichprzewróciłsię

zręcznienaplecy,przyciągnąłkolanadopiersiizsiłątaranauderzyłstopamitam,

gdziedrzwiłączyłysięzframugą.Przydrugimkopnięciuotworzyłysięzhukiem.

Jeszczezanimuderzyływwewnętrznąścianę,policjantzerwałsiębłyskawicznie

zpodłogiiwpadłdopokoju.

Brunettiniezdążyłunieśćbroni,kiedyrozległysiędwastrzałyipochwili

trzeci.Potemzaległacisza.

–Wporządku,możeciewejść–zabrzmiałgłospolicjanta.

Brunettiwsunąłsięprzezotwórdrzwiowy,azanimdellaCorte.Policjant

klęczałzaprzewróconąsofą,trzymającwrękupistolet.Zgłowąwsmudzeświatła

wpadającejzkorytarzależałczłowiek,wktórymBrunettirozpoznałRuggiera

Palmieriego.Jednąrękę,zpalcamiskierowanymiwstronędrzwiiczekającejza

nimiwolności,miałwyciągniętąwprzód,drugatkwiłagdzieśpodnim.Wmiejscu,

gdziepowinnobyćucho,widniałaczerwonadziura,pozostałośćpodrugiejkuli.

Rozdział23

background image

Brunettizbytdługobyłpolicjantemiwidziałzbytwielenieudanychakcji,by

tracićczasnaroztrząsanie,coposzłonietaklubjakiplanbyłbylepszy.Innijednak

nieprzekonalisięjeszcze,żeniewielemożnasięnauczyćnabłędach,iniedarowali

sobiewywodów.Niebardzozwracałuwagęnato,comówią,leczzgadzałsięze

wszystkimiczekałnaprzyjazdtechników.

Kiedypolicjant,któryzastrzeliłPalmieriego,leżałnapodłodze,sprawdzając,

podjakimkątemwpadłdomieszkania,Brunettiposzedłdołazienki,zmoczył

chusteczkęwzimnejwodzieiwytarłdrobnąranęnapoliczku,wielkościguzikaod

koszuli,wmiejscu,gdziewbiłasięodpadającaoddrzwidrzazga.Zchusteczką

przytwarzyotworzyłapteczkę,liczącnaznalezieniewniejkawałkagazylub

czegośdozatamowaniakrwawienia,izobaczył,żejestwypełniona,tyleżenie

plastrami.

Gościeczasamizaglądajądoapteczek,gdykorzystajązłazienki,leczBrunetti

nigdytegonierobił.Toteżzdziwiłsiętym,cozobaczył:wśrodkustałytrzyrzędy

najróżniejszychlekarstw,conajmniejpięćdziesiątpudełekibuteleczekróżnej

wielkości,wszystkiejednakzcharakterystycznąnalepkązdziewięciocyfrowym

numeremMinisterstwaZdrowia.Nieznalazłjednakżadnychśrodków

opatrunkowych.Zamknąłszafkęiwróciłdopokoju,wktórymleżałPalmieri.

KiedyBrunettibyłwłazience,zjawilisiępozostalipolicjanci.Młodzizajęli

miejscaprzydrzwiachipowtarzaliscenęstrzelaninyzzapałem,zjakimzapewne

oglądalibyfilmakcji.Starsistaliwmilczeniuwróżnychkątachpokoju.Brunetti

podszedłdodellaCorte.

–Możemyzacząćprzeszukiwaćpokój?

–Nie,dopókiniezjawisięekipatechniczna.

Brunettikiwnąłgłową.Właściwieniemiałototerazznaczenia,moglitozrobić

background image

później.Chciałtylko,byjaknajszybciejzabranostądciało.Starałsięunikaćjego

widoku,jednakwmiaręupływuczasuiwciszy,jakazaległa,gdymłodziskończyli

przedstawienie,stawałosiętocoraztrudniejsze.Podszedłwięcdooknaiwtej

chwiliusłyszałkrokinaschodach.Odwróciłsięizobaczyłwchodzącychdopokoju

technikówifotografów,posłańcówśmierci.

Spojrzałwoknoizacząłprzyglądaćsięsamochodomstojącymnaparkingu,

któryzapełniałsięmimopóźnejpory.MiałochotęzadzwonićdoPaoli,leczona

zapewnesądziła,żeśpibezpieczniewjakimśhotelu,wolałwięcniewyprowadzać

jejzbłędu.Nieodwróciłsię,gdybłysnąłfleszaparatufotograficznegoanigdy

przybyłlekarzsądowy.

Niebyłotużadnychsekretów.

Zrobiłtodopierowówczas,gdyusłyszałgłuchestuknięcienoszyoframugę

igniewnepomrukidwóchubranychnabiałopracownikówkostnicy.Podszedłdo

Bonina,któryrozmawiałzdellaCorte.

–Możemyzacząć?–spytał.

–Oczywiście–odparłkomisarz.–Przycieleznalezionojedynieportfel

zponaddwunastomamilionamilirówwnowychbanknotachpopięćsettysięcy

lirów.Sąwdrodzedolaboratorium,gdziezdejmąznichodciskipalców.

–Dobrze–odpowiedziałBrunetti,poczymzwróciłsiędodellaCorte:–

Zajmiemysięsypialnią?

Tenskinąłgłowąirazemprzeszlidodrugiegopokoju,pozostawiając

miejscowejpolicjiresztęmieszkania.

Nigdydotądnieprzeszukiwalirazempomieszczenia.DellaCortepodszedłdo

szafyizacząłprzeglądaćkieszeniewiszącychwniejspodniimarynarek.

Brunettizająłsiękomodą,nietroszczącsięoto,żeniemarękawiczek,

background image

spostrzegłbowiemrozsypanywszędzieproszek,pozostawionyprzeztechników.

Otworzyłpierwsząszufladęizdziwiłsięnawidokschludnieułożonychrzeczy.

Zarazjednakzacząłsięzastanawiać,dlaczegosądził,żezabójcamusibyć

bałaganiarzem.Bieliznależałanadwóchkupkach,obokzaśzwinięteskarpetki,

ułożonewedługkolorów.

Wnastępnejznajdowałysięswetryicoś,cowyglądałonastrójgimnastyczny.

Dolnaszufladabyłapusta.Zamknąłjąnogąiodwróciłsięwstronęszafy.Wisiało

wniejniewielerzeczy:kurtka,kilkamarynarekispodniewplastikowychworkach

zpralni.

Nakomodziestałorzeźbionedrewnianepudełko.Technicypozostawilije

zamknięteigdyBrunettipodniósłwieko,wgóręwzbiłsięobłoczekszaregopyłu.

Wśrodkuznajdowałysiępapiery.Wyjąłje,położyłnakomodzieizacząłstarannie

przeglądać,odkładającpoprzeczytaniunabok.Byłytamrachunkizaelektryczność

igaz,obananazwiskoMicheleDeLuca.Nieznalazłrachunkuzatelefon,lecz

tłumaczyłatoleżącaobokpudełkakomórka.Podniądostrzegłkopertę

zaadresowanądoR.P.Wzdłużrozcięciabyłaszaraodczęstegodotykania.

Zawierałakartkęjasnoniebieskiegopapieruzdatąsprzedponadpięciulat

iwiadomościąnapisanąstarannymcharakterempisma:„Spotkamysięwrestauracji

jutrooósmej.Dotegoczasuuderzeniamojegosercabędąwyznaczaćwolno

upływająceminuty”.Listpodpisanoliterą„M”.Maria?–zastanawiałsięBrunetti.

Mariella?Monica?

Złożyłlist,wsunąłgozpowrotemdokopertyipołożyłnastosierachunków.

Nicwięcejwpudełkuniebyło.

Obejrzałsięnakolegę.

–Znalazłeścoś?

background image

DellaCorteodwróciłsięodszafy.

–Tylkoto–odpowiedział,unoszącpękkluczy.–Dwasąodsamochodu.

–Alboodciężarówki–podsunąłBrunetti.

DellaCortekiwnąłgłową.

–Chodźmysprawdzić,cotamstoinaparkingu.

Wsalonienikogoniebyło,zatodwóchludziprzeszukiwałokuchnię.Lodówka

iwszystkieszafkistałyotworem.Właziencepaliłosięświatłoidochodziłyzniej

głosy,Brunettiwątpiłjednak,bycośtamznaleźli.

ZszedłzdellaCortenaparking.Kiedyobejrzałsię,zobaczył,żewwielu

oknachjestjasno.Jednoznich,nadmieszkaniemPalmieriego,naglesięotworzyło.

–Cosiędzieje?–zapytałmęskigłos.

–Policja!–odkrzyknąłdellaCorte.–Wszystkowporządku.

PrzezchwilęBrunettisądził,żemężczyznazażądawyjaśnieńwsprawie

strzałów,leczobawaWłochówprzedwładząprzeważyłaisąsiadzgóryzamknął

okno.

Zadomemstałozaparkowanychsiedempojazdów–pięćsamochodów

osobowychidwieciężarówki.DellaCortezacząłodpierwszej,pomalowanejna

szaro,znazwąsklepuzzabawkaminajednymzbokówimisiemsiedzącymnakiju

zgłowąkonika.Żadenzkluczydoniejniepasował.Dwamiejscadalejstałaszara

ciężarówka„Iveco”bezoznakowańfirmowych.Doniejrównieżniepasowałżaden

zkluczy.Podobniebyłozsamochodamiosobowymi.

Kiedyodwrócilisięzzamiarempowrotudomieszkania,zauważyliprzykońcu

parkingurządgaraży.Trochęczasuzajęłoimdopasowywaniekluczydo

pierwszychtrzechpardrzwi,leczprzyczwartychmieliszczęście.Jedenzkluczy

gładkowszedłwzamek.

background image

DellaCorteotworzyłgaraż.Wśrodkustałabiałaciężarówka.

–Chybatrzebabędzieznowuwezwaćchłopcówzlaboratorium–powiedział.

Brunettispojrzałnazegarek.Minęładrugawnocy.DellaCortezrozumiał.

Wziąłjedenzkluczykówiwsunąłgowzamekodstronykierowcy.Przekręciłbez

truduiotworzyłdrzwi.Zprzedniejkieszenimarynarkiwyjąłdługopisiwłączył

nimlampkęnadsiedzeniem.Brunettiwziąłodniegokluczeiprzeszedłnadrugą

stronępojazdu,otworzyłdrzwi,potemzajrzałdoskrytkiwdescerozdzielczej.

Znalazłwniejplastikowątorebkęzubezpieczeniemidokumentamipojazdu.

Długopisemprzesunąłtorebkęwstronęświatła,takbyodczytaćlitery.Ciężarówka

byłazarejestrowananaInterfar.

Wsunąłdokumentynamiejsce,zamknąłskrytkęizatrzasnąłdrzwi.Przekręcił

kluczykwzamkuiprzeszedłdotylnychdrzwi.Otworzyłjepierwszymkluczem.

Ciężarówkawyładowanabyłaprawieposamdachwielkimitekturowymipudłami

zlogoInterfaru:czarnymiliterami„I”i„F”zczerwonymkaduceuszemwcentrum.

Przezśrodekbiegłypapierowenalepki,nadktórymiwidniałwydrukowany

czerwonączcionkąnapis:„AirFreight”.Wszystkiepudłazaklejonebyłytaśmą

iBrunettiniechciałichotwierać,dopókiniezajmąsięnimitechnicy

zlaboratorium.Stanąłjedynienazderzaku,wsunąłgłowędośrodkaiodczytał

tekstnanalepce:„TransLanka”,zadresemwKolombo.

Zeskoczyłnaziemięizamknąłtylnedrzwi.PotemwróciłzdellaCortedo

mieszkaniaPalmieriego.

Policjanciskończylijużrewizję.KiedyBrunettiidellaCorteweszlidośrodka,

jedenzmiejscowychfunkcjonariuszypokręciłgłową.

–Niczegoprzynimnieznaleźliśmy–poinformowałBonino.–Wmieszkaniu

również.Pierwszyrazspotykamsięzczymśtakim.

background image

–Czywiadomo,jakdługoontumieszkał?–spytałBrunetti.

Odpowiedziudzieliłmuwyższyfunkcjonariusz,ten,któryniestrzelał.

–Rozmawiałemzsąsiadamizmieszkaniaobok.Powiedzieli,żewprowadziłsię

jakieśczterymiesiącetemu.Nigdyniesprawiałkłopotówinigdyniehałasował.

–Ażdodzisiejszejnocy–wtrąciłjegopartner,leczniktniezwróciłnaniego

uwagi.

–Nodobrze–powiedziałBonino.–Myślę,żemożemywracaćdodomu.

Opuścilimieszkanieiruszylischodamiwdół.

–Cozamierzaszrobić?–zwróciłsiędellaCortedoBrunettiego.–Odwieźćcię

doWenecji,jakbędziemyjechalidoPadwy?

Byłotozjegostronyniezwykleuprzejme,bopodróżnaPiazzaleRoma

ipowrótdoPadwyzajęłybyimdodatkowągodzinę.

–Dziękuję,alenie–odparłBrunetti.–Chcęjeszczeporozmawiaćzludźmi

wfabryce,niemawięcsensu,bymjechałztobą.Zachwilęmusiałbymwracać.

–Cozrobisz?

–Napewnoznajdziesięjakieśłóżkowkomendzie–odpowiedziałipodszedł

doBonina,byotozapytać.

Kiedyleżałwtymłóżku,zbytzmęczony,byzasnąć,usiłowałsobie

przypomnieć,kiedyostatniospałbezPaoliuboku.Przyszłamudogłowyjedynie

tanoc,którazburzyłacałeichdotychczasoweżycie.Potemusnął.

NastępnegodniaranoBoninodałmusamochódzkierowcąiodziewiątej

trzydzieściBrunettibyłjużwfabryceInterfar,mieszczącejsięwdużym,długim

budynkuwsamymcentrumparkuprzemysłowego,przyjednejzwieluautostrad

biegnącychzCastelfranco.Brzydkikompleks,wybudowanywodległościstu

metrówoddrogi,oblepionybyłzewszystkichstron,niczympadlinaprzezmrówki,

background image

samochodamipracowników.

Brunettipoprosiłkierowcę,abyzatrzymałsięprzedbarem,izaproponowałmu

kawę.Spałmocno,leczzbytkrótkoiczułsięotępiałyipoirytowany.Dwie

filiżankikawypowinnytemuzaradzić,akofeinalubcukierzapewniąmuenergię

potrzebnąnanastępnegodziny.

TużpodziesiątejwszedłdobiuraInterfaruipoprosiłorozmowęzdyrektorem

Bonaventurą.Podałswojenazwiskoiczekałprzybiurku,ażsekretarkapowiadomi

szefa.Odpowiedźbyłanatychmiastowa.Kobietaodłożyłasłuchawkę,wstała

ipoprowadziłaBrunettiegokorytarzemwyłożonymjasnoszarąwykładziną

dywanową.

Zatrzymałasięprzeddrugimidrzwiamipoprawej,zapukałaicofnęłasię,by

przepuścićkomisarza.Bonaventurasiedziałzabiurkiemobłożonympapierami

ibroszurami.Wstał,gdyBrunettiwszedł,lecznieruszyłsięzmiejsca,uśmiechnął

jedynieiwyciągnąłnapowitanierękę.Obajpanowieusiedli.

–Jestpandalekooddomu–zauważyłprzyjaznymtonemBonaventura,

–Tak.Przyjechałemtuwinteresie.

–Domyślamsię,żewpolicyjnyminteresie.

–Tak.

–Czyjestemczęściątegointeresu?

–Taksądzę.

–Skorotak,tojesttonajbardziejzdumiewającarzecz,jakamisięzdarzyła.

–Nierozumiem–odpowiedziałBrunetti.

–Dopierocorozmawiałemzmoimbrygadzistąiwłaśniemiałemdzwonićna

policję.–Bonaventuraspojrzałnazegarek.–Minęłozaledwiepięćminutioto

zjawiasiępanumoichdrzwijakzadotknięciemróżdżki.

background image

–Amogęspytać,wjakimceluchciałpandzwonićnapolicję?

–Byzgłosićkradzież.

–Czego?–spytałBrunetti,chociażznałodpowiedź.

–Jednaznaszychciężarówekzaginęła,akierowcaniezgłosiłsiędopracy.

–Towszystko?

–Nie.Mójbrygadzistamówi,żebrakujerównieżsporotowaru.

–Mniejwięcejtyle,ilezmieścisięwciężarówce?–spytałneutralnymtonem

Brunetti.

–Skorobrakujeciężarówkiikierowcy,tochybalogiczne.

Niewyglądałnarozgniewanego,leczBrunettimiałdośćczasu,by

wyprowadzićgozrównowagi.

–Jaksięnazywatenkierowca?

–MicheleDeLuca.

–Jakdługopracowałdlapana?

–Niewiem.Półrokuczycośkołotego.Niezajmujęsiętakimisprawami.

Wiemjedynie,żewidywałemgotuodkilkumiesięcy.Dziśranobrygadzista

powiedziałmi,żeniemajegociężarówki,aonsamniezjawiłsięwpracy.

–Abrakującytowar?

–DeLucawyjechałwczorajpopołudniuzpełnymładunkiemimiałodstawić

ciężarówkędofabrykiprzedpowrotemdodomu,adziśosiódmejmiałodbyć

następnykurs.Niewróciłinieodstawiłciężarówkinaparking.Brygadzista

telefonowałdoniego,leczjegokomórkanieodpowiada,postanowiłemwięc

zgłosićtopolicji.

Brunettiuznałtozazbytprzesadnąreakcjęnacoś,comożnabyłowytłumaczyć

niesumiennościąpracownika,pochwilijednakprzypomniałsobie,żeBonaventura

background image

niezawiadomiłpolicji,czekałwięc,cobędziedalej.

–Tak,rozumiempańskądecyzję.Cotobyłzaładunek?

–Lekówoczywiście.Towłaśnietuprodukujemy.

–Adokądmiałypojechać?

–Niewiem.–Bonaventuraspojrzałnapapieryrozłożonenabiurku.–Gdzieś

tumiałemlistyprzewozowe.

–Czymożepanjeznaleźć?–spytałBrunetti,wskazującnadokumenty.

–Cozaróżnica,dokądmiałyjechać?–spytałBonaventura.–Najważniejszą

rzecząjestodnalezienietegoczłowiekaiodzyskanieciężarówkizładunkiem.

–Niemusisiępanoniegomartwić–powiedziałBrunetti,chociażpodejrzewał,

żeBonaventurawcaleniechceodzyskaćładunku.

–Cotomaznaczyć?

–Wczorajwnocyzostałzastrzelonyprzezpolicję.

–Zastrzelony?–powtórzyłzeszczerymzdziwieniemBonaventura.

–Policjanciprzyszligoprzesłuchać,aonotworzyłdonichogień.Zginął,gdy

wchodzilidojegomieszkania.Dokądmiałzawieźćładunek?–spytał.

Bonaventurazdezorientowanynagłązmianątematu,zawahałsięprzezmoment.

–Nalotnisko–powiedziałwkońcu.

–Lotniskobyłowczorajzamknięte.Strajkowalikontrolerzylotu–

poinformowałgoBrunetti,leczzwyrazujegotwarzydomyśliłsię,żeotymwie.–

Jakieotrzymałinstrukcje,jeżeliniemógłbydostarczyćładunku?

–Takiesamejakwszyscykierowcy;wrócićzciężarówkądofabrykiiwstawić

jądogarażu.

–Czymógłwstawićsamochóddowłasnegogarażu?

–Skądmamwiedzieć,cozrobił?–rzuciłgniewnieBonaventura.–Ciężarówka

background image

zaginęłaiztego,copanpowiedział,wynika,żekierowcanieżyje.

–Ciężarówkaniezaginęła–powiedziałcichoBrunetti,niespuszczajączoka

Bonaventury.Zauważył,żepróbujeukryćzaskoczenie,potemzmienićwyraz

twarzy,leczzdobyłsięjedynienagroteskowąparodięulgi.

–Gdzieonajest?–spytałwkońcu.

–Wpolicyjnymgarażu.–Komisarzczekałnanastępnepytanie,leczdyrektor

milczał.–Razemzładunkiem.

Bonaventurabezskuteczniestarałsięukryćszok.

–NiewysłanogodoSriLanki–powiedziałBrunetti.–Czymógłbypan

znaleźćtelistyprzewozowe,signorBonaventura?

–Oczywiście.–Bonaventurazacząłprzekładaćpapieryzjednejstronybiurka

nadrugą,potemzebrałjenastosiprzejrzałkażdyzosobna.–Dziwne–stwierdził

ipodniósłwzroknaBrunettiego.–Niemogęichznaleźć.–Wstał.–Jeżelipan

zaczeka,poproszęsekretarkę,żebyjeprzyniosła.

Zanimzrobiłpierwszykrok,Brunettirównieżpodniósłsięzmiejsca.

–Możemógłbypandoniejzadzwonić–zaproponował.

Bonaventurauśmiechnąłsię.

–Właściwietomajebrygadzista,aonjestnarampieprzeładunkowej.

ChciałwyminąćBrunettiego,leczkomisarzpołożyłmudłońnaramieniu.

–Pójdęzpanem,signorBonaventura.

–Tonaprawdęniepotrzebne–odparłtamten,krzywiącwargi.

–Myślę,żejednaktak–stwierdziłBrunetti.

Niemiałpojęcia,jakiematuprawaiczymożezabronićczegośBonaventurze

lubiśćzanim.ByłpozaWenecją,nawetpozagranicamiprowincji,wdodatku

Bonaventuraniezostałonicoskarżony.LeczdlaBrunettiegoniemiałotożadnego

background image

znaczenia.Pozwoliłdyrektorowiotworzyćdrzwigabinetu,apotemposzedłzanim

nadrugikoniecbudynkudodrzwi,którewychodziłynadługącementowąrampę.

Stałyprzyniejdwieciężarówki.Czterechludzipchałowózkiwyładowane

kartonowymipudłamiiwjeżdżałonimidownętrzawozów.Unieśligłowyna

widokdwóchzbliżającychsięmężczyzn,zarazjednakwrócilidoroboty.Nadole,

międzyciężarówkami,rozmawiałodwóchpracownikówzrękamiwkieszeniach

marynarek.

Bonaventurapodszedłdobrzegurampy.

–ZnalezionociężarówkęDeLuki–zwróciłsiędojednegoznich.–

Zładunkiem.Tenpolicjantchceprzejrzećlistyprzewozowe.

Nadźwięksłowa„policjant”wyższyzmężczyznsięgnąłrękądokieszeni

iwyjąłzniejpistolet.Brunettidostrzegłtenruch,dałnurazpowrotemwotwarte

drzwiiwyciągnąłbrońzkabury.

Nieusłyszałżadnegohałasu,żadnegostrzału,żadnegokrzyku,jedyniekroki,

trzaśnięciedrzwisamochodu,potemdrugieiwarkotciężarówki.Zamiastzobaczyć,

cosięstało,pobiegłkorytarzemdofrontowychdrzwibudynku,gdzieprzy

samochodziezwłączonymsilnikiemczekałjegokierowcaiczytał„Gazzettino

delloSport”.

Brunettiotworzyłdrzwiodstronypasażeraiwskoczyłdośrodka.Widoczny

woczachkierowcystrachzniknął,gdyrozpoznałkomisarza.

–Ciężarówkawyjeżdżatylnąbramą.Zawracajijedźzanią.

Kierowcarzuciłgazetęnatylnesiedzenieiwcisnąłgaz,skręcającnatyły

budynku,jeszczezanimBrunettizdążyłsięgnąćpotelefon.Zarogiemkierowca

skręciłostrowlewo,byominąćpudła,którewypadłyprzezotwartedrzwi

ciężarówki.Jednegonieudałomusięwyminąćinajechałnanielewymikołami.

background image

Zrozerwanegokartonuwysypałysiębuteleczki.Kiedywyjechalizabramę,

Brunettizobaczył,żeciężarówkapędziautostradąwkierunkuPadwy,złomotem

otwartychtylnychdrzwi.

Resztabyłarównieprzewidywalnacotragiczna.TużzaResanąkarabinierzy

ustawiliblokadęzdwóchwozówpolicyjnych.Próbującjewyminąć,kierowca

ciężarówkiskręciłwprawonawyższąnitkęautostrady.Wtymsamymmomencie

małyfiat,prowadzonyprzezkobietę,którajechałapocórkędoprzedszkola,

zwolniłprzedblokadązdrugiejstrony.Rozpędzonaciężarówka,wracającna

drogę,uderzyłabokiemwsamochód,zabijająckobietęnamiejscu.Bonaventura

ikierowcamielizapiętepasy,więcnicimsięniestało,jedyniedoznaliszoku.

Zanimzdążyliuwolnićsięzpasów,ciężarówkęotoczylipolicjanci,wyciągnęliich

zwozuiustawilitwarzamidodrzwi.Czterechzkarabinamizostałoprzynich,

adwajpodbieglidofiata,leczzobaczyli,żenicsięjużniedazrobić.

SamochódBrunettiegozatrzymałsięikomisarzwysiadł.Wokółpanowała

absolutnacisza.Słyszałstukwłasnychkrokówpoasfalcieiciężkieoddechydwóch

policjantów.Jakaśmetalowaczęśćzbrzękiemupadłanaziemię.

–Wsadźcieichdosamochodu–poleciłsierżantowi.

Rozdział24

Nastąpiładrobnawymianazdań;dokądzawieźćzatrzymanychna

przesłuchanie:czydoCastelfranco,któremupodlegałtenobszar,czydoWenecji,

gdzieśledztwosięrozpoczęło?Brunettisłuchałprzezchwilępolicyjnejdyskusji,

poczymoznajmiłtonemnieznoszącymsprzeciwu:

–Powiedziałem:wsadźcieichdosamochodu.ZabieramyichdoCastelfranco.

Policjanciwymienilispojrzenia,leczżadenniezaprotestował.

WgabinecieBoninapoinformowanoBonaventurę,żemożezadzwonićdo

background image

adwokata.Kiedydrugizatrzymanywyjawił,żenazywasięRobertoSandiijest

brygadzistąwfabryce,jemurównieżpowiedzianotosamo.Bonaventurawymienił

nazwiskoweneckiegoadwokataowielkimdoświadczeniuwsprawachkarnych

ispytał,czymożedoniegozadzwonić.

–Acozemną?–spytałbrygadzista,zwracającsiędoBonaventury.

Tengozignorował.

–Cozemną?–powtórzyłSandi.

Bonaventuramilczał.

Sandi,którymówiłzpiemonckimakcentem,popatrzyłnastojącegoobok

policjanta.

–Gdziejestwaszszef?–spytał.–Chcęrozmawiaćzwaszymszefem.

–Japrowadzętęsprawę–odezwałsięBrunetti,zanimfunkcjonariuszzdążył

cośpowiedzieć.

–Wtakimraziezpanemchcęrozmawiać–oznajmiłSandi.Wjegooczach

błyszczałazłość.

–Dajspokój,Roberto–odezwałsięnagleBonaventura,kładącmurękęna

ramieniu.–Wiesz,żemożeszskorzystaćzmojegoadwokata.Pogadamyznim,jak

tylkotuprzyjedzie.

Sandistrząsnąłjegorękęztłumionymprzekleństwem.

–Żadnegoadwokata.Inapewnonietwojego.Chcępogadaćzglinami.No,to

gdziemożemyporozmawiać?–zwróciłsiędoBrunettiego.

–Roberto–powiedziałBonaventuragroźnymtonera.–Chybaniechceszznim

rozmawiać.

–Niebędzieszmimówił,comamrobić–odparowałSandi.

Brunettiotworzyłdrzwiiwyprowadziłbrygadzistęnakorytarz.Jeden

background image

zmundurowychwskazałimmałypokójprzesłuchań.Stałownimbiurkoicztery

krzesła.

Brunettiusiadłnajednymznichizaczekał,ażSandirównieżzajmiemiejsce.

–Nowięc?

–Nowięcco?–spytałSandi,nadalkipiącgniewem,którysprowokował

Bonaventura.

–Cochcemipanpowiedziećotychprzesyłkach?

–Ilepanjużwie?

–Ileosóbjestwtozamieszanych?–nalegałBrunetti,ignorującjegopytanie.

–Wco?

Komisarzoparłłokcienabiurkuisplótłdłonie.Trwałwtakiejpozycjiprawie

minutę,poczymspojrzałnaSandiegoipowtórzyłpytanie.

–Ileosóbjestwtozamieszanych?

–Wco?–spytałponownieSandi,uśmiechającsięjakuczeń,któryzadaje

pytanienauczycielowi,sądząc,żewprawigowzawstydzenie.

Brunettipodniósłgłowę,oparłsiędłońmioblatbiurkaiwstał.Bezsłowa

podszedłdodrzwiizapukał.Wzakratowanymokienkupojawiłasiętwarz

policjanta.Brunettiwyszedłnakorytarz,zamknąłdrzwiidałznaćpolicjantowi,by

pozostałnamiejscu.Potemzajrzałdopokoju,wktórymtrzymanoBonaventurę.

Byłsam.Komisarzprzezdziesięćminutobserwowałgozzaszyby.Bonaventura

siedziałbokiemdodrzwi,starającsięnanieniepatrzećaniniereagowaćnakroki

przechodzącychkorytarzemludzi.

WkońcuBrunettiwszedłdopokojubezpukania.Bonaventuraodwróciłgłowę

wjegostronę.

–Czegopanchce?–zapytał.

background image

–Chcęporozmawiaćzpanemnatematprzesyłek.

–Jakichprzesyłek?

–Zlekarstwami.DoSriLanki,KeniiiBangladeszu.

–Nierozumiem.Sąabsolutnielegalne.Mamynaniedokumenty.

Brunettiwtoniewątpił.Stałprzydrzwiach,opierającsięonieplecami,

zrękomazałożonyminapiersi.

–SignorBonaventura,czybędziepanmówił,czymamwrócićdopańskiego

brygadzisty?–spytałBrunettizmęczonymilekkoznudzonymgłosem.

–Coonpowiedział?–niewytrzymałBonaventura.

Brunettiprzyglądałmusięprzezchwilę.

–Chcęporozmawiaćotychprzesyłkach–powtórzył.

Bonaventurapodjąłdecyzję.Skrzyżowałramiona,naśladującBrunettiego.

–Nicniepowiem,pókiniezobaczęsięzadwokatem.

Brunettiwyszedłzpokojuiwróciłdopomieszczenia,przyktórymstałstrażnik.

Policjantcofnąłsięiotworzyłmudrzwi.

Sandiuniósłgłowęnajegowidok.

–Wporządku–oznajmił.–Copanchcewiedzieć?

–Przesyłki,signorSandi.–Brunettiwymieniłjegonazwisko,byzarejestrowały

jezainstalowanewsuficiemikrofony,poczymusiadłnawprostniego.–Jakibył

ichcelprzeznaczenia?

–SriLanka,takjaktejzostatniejnocy.Kenia,Nigeria.Wieleróżnychmiejsc.

–Zawszebyłytolekarstwa?

–Tak.Takiejakte,któreznalazłpanwciężarówce.

–Cotozalekarstwa?

–Przeważnienanadciśnienie,trochęsyropunakaszelinapoprawienie

background image

samopoczucia.SąbardzopopularnewTrzecimŚwiecie.Możnajekupowaćbez

recepty.Iantybiotyki.

–Ileznichjestdobrych?

Sandiwzruszyłramionami.

–Niemampojęcia.Większośćjestprzeterminowanalubwycofanazobiegu.

Toleki,którychniemożemysprzedawaćwEuropie,wkażdymrazienaZachodzie.

–Corobicie?Zmieniacienalepki?

–Niebardzowiem,niktmitegoniewyjaśniał.Jajedyniezajmowałemsię

wysyłką–powiedziałSandigłosemdoświadczonegokłamcy.

–Alemusiałsiępandomyślać–nieustępowałBrunetti,łagodząctongłosu,

jakbysugerował,żektośtakinteligentnyjakSandimusitowiedzieć.KiedySandi

nieodpowiedział,głosBrunettiegostałsięostrzejszy.–SignorSandi,czas,żeby

zacząłpanmówićprawdę.

SandizmierzyłBrunettiegowzrokiem.

–Chybatakwłaśniesiędzieje–odpowiedział,poczymkiwnąłgłowąwstronę

pokoju,wktórymtrzymanoBonaventurę.–Onmafirmęzajmującąsięzbieraniem

wyrzucanychprzezaptekileków.Miałybyćpalone.

–Ataknaprawdę?

–Palilipudełka.

–Zczym?

–Zmakulaturąalbopoprostupuste.Ważne,bymiałyodpowiedniciężar.

Dopókiwagasięzgadzała,nikogonieobchodziło,cojestwśrodku.

–Czyniktniesprawdzał,coonirobią?

Sandikiwnąłgłową.

–ByłprzytymczłowiekzMinisterstwaZdrowia.

background image

–I?

–Zajętosięnim.

–Awięctelekarstwa,któreniezostałyspalone,wysyłanosamolotamido

krajówTrzeciegoŚwiata?

Sandikiwnąłgłową.

–Wysyłanoje?–spytałponownieBrunetti,bymiećodpowiedźSandiegona

nagraniuzprzesłuchania.

–Tak.

–Ipłaconozawysyłkę?

–Oczywiście.

–Aletelekibyłyprzecieżprzeterminowanelubwycofanezobiegu.

Sandipoczułsięurażony.

–Wieleztychlekarstwmadłuższyterminważnościniżpodawanyprzez

MinisterstwoZdrowia.Większośćjestwciążdobra.Możnajebraćznaczniedłużej,

niżnatowskazujenapisnaopakowaniu.

–Cojeszczewysyłaliście?

Sandipopatrzyłnaniego,lecznieodpowiedział.

–Imwięcejpowiemipanteraz,tymlepiejdlapana.

–Oilelepiej?

–Sędziowiebędąwiedzieli,żewspółpracowałpanznami,atoprzyniesiepanu

korzyść.

–Jakąmamgwarancję?

Brunettiwzruszyłramionami.

–Cojeszczewysyłaliście?–spytałpochwilimilczenia.

–Powieimpan,żewampomogłem?–upewniłsięSandi.

background image

–Tak.

–Jakąbędęmiałgwarancję?

Brunettiznowuwzruszyłramionami.

Sandispuściłgłowę,nakreśliłjakiśwzórnablaciebiurka,poczymuniósł

wzrok.

–Częśćprzesyłanegotowarubyłabezwartościowa.Jedyniemąkalubcukier,

czyczegotamsięużywa,byzrobićplacebo.Ibarwionawodalubolej

wampułkach.

–Rozumiem–powiedziałBrunetti.–Gdzietowszystkosięrobiło?

–Tam.–Sandimachnąłrękąwkierunku,gdziewedługjegomniemania

znajdowałasięfabrykaBonaventury.–Przeważnienanocnejzmianie.Szykowali

towar,naklejalinalepkiipakowalidopudełek.Potemekspediowałosięjena

lotnisko.

–Dlaczego?–spytałBrunettiiwidząc,żeSandiniezrozumiałpytania,

wyjaśnił:–Dlaczegoplacebo?Dlaczegonieprawdziwelekarstwa?

–Lekinanadciśnieniesąbardzodrogie.I,oilewiem,niektórelekidla

diabetyków.Tozdajesiękwestiaskładu.Więcżebyobniżyćkoszty,robisię

placebo.Niechpanjegootozapyta–powiedział,wskazującgłowąsąsiednipokój.

–Analotnisku?

–Wszystkobyłotak,jakpowinnobyć.Ładowaliśmypudładosamolotów,

apotemtrafiałytam,gdzietrzeba.Nigdyniemieliśmyztymkłopotów.Wszystko

zostałozałatwione.

–Czybyłatosprzedażdlazysku,czyteżcześćlekówprzekazywaliście

bezpłatnie?–spytałBrunetti,boprzyszłamudogłowynowamyśl.

–Większośćsprzedawaliśmyorganizacjomcharytatywnym,jeżeliotopanu

background image

chodziTympodpatronatemONZ.Udzielaliśmyimrabatu,aresztęodpisywaliśmy

sobieodpodatku.Jakodarowiznę.

Brunettistarałsięniereagowaćnato,comówiSandi.Okazałosię,żepotrafi

znaczniewięcejniżtylkoprowadzićciężarówkę.

–CzyktośzONZsprawdzałzawartośćprzesyłek?

Sandiprychnąłzlekceważeniem.

–Jedyne,naczymimzależało,tosfotografowaćsięwmomencie,gdy

odbierająlekiwobozachdlauchodźców.

–Czydoobozówwysyłaliścietesamelekicowregularnychtransportach?

–Nie.Główniebyłytolekiprzeciwbiegunceidyzenteriiwywołanejprzez

amebę.Idużosyropunakaszel.Jakludziesątacychudzi,tomusząchorowaćna

jednąztychchorób.

–Rozumiem–stwierdziłBrunetti.–Jakdługopansiętymzajmował?

–Rok.

–Wjakimcharakterze?

–Brygadzisty.NajpierwpracowałemdlaMitriego,wjegofabryce.Potem

przyszedłemtutaj.

Skrzywiłsię,jakbytowspomnieniewywołałownimbóllubuczucieżalu.

–CzyMitriteżsiętymzajmował?

Sandikiwnąłgłową.

–Dopókiniesprzedałfabryki.

–Dlaczegomiałbyjąsprzedawać?–spytałBrunetti.

Sandiwzruszyłramionami.

–Podobnootrzymałpropozycjęniedoodrzucenia.Toznaczy:niebezpiecznie

byłobyjąodrzucić.Podobnojakieśgruberybychciałykupićzakład.

background image

Brunettidomyśliłsię,okogochodzi,izdziwił,żenawettutajSandiboisię

nazwaćpoimieniuorganizacjętychgrubychryb.

–Więcjąsprzedał?

Sandikiwnąłgłową.

–Alepoleciłmnieszwagrowi.WzmiankaoBonaventurzeprzywróciłago

chwiliobecnej.–Iprzeklinamdzień,wktórymzacząłemdlaniegopracować.

–Zpowodutego?–spytałBrunetti,wskazującnazimnewnętrze,wktórym

siedzieli.

Sandiprzytaknąłruchemgłowy.

–AcozMitrim?–spytałBrunetti.

Brygadzistaściągnąłbrwi,udajączakłopotanie.

–Czymiałcośwspólnegoztąfabryką?

–Zktórą?

Brunettiuderzyłpięściąwblatbiurka.Sandidrgnąłnerwowo.

–Niechpanniemarnujemojegoczasu,signorSandi!–krzyknąłkomisarz.–

Niechpanniemarnujemojegoczasugłupimipytaniami.–Pochyliłsiękuniemu.–

Rozumiepan?

Sandikiwnąłgłową.

–Dobrze.Więccoztąfabryką?CzyMitrimiałwniejudziały?

–Musiałmieć.

–Dlaczego?

–Przyjeżdżałtuczasami,byprzygotowaćrecepturęlubpowiedzieć,jakcoś

powinnowyglądać.Chciałmiećpewność,żeto,cotrafiadopojemników,

przypominadozłudzeniawłaściwylek.–PopatrzyłnaBrunettiego.–Wtedytego

nierozumiałem,alemyślę,żepotowłaśnieprzyjeżdżał.

background image

–Jakczęsto?

–Raznamiesiąc,czasamiczęściej.

–Jakimsięwspółpracowało?–spytałBrunetti.–BonaventurzeiMitriemu–

dodałszybko,byuprzedzićpytanieSandiego.

Brygadzistazastanawiałsięnadtymprzezchwilę.

–Niezadobrze–odpowiedział.–Mitribyłmężemjegosiostry,musieliwięc

siędogadywać,lecznieprzepadalizasobą.

–AcozmorderstwemMitriego?Cośpanotymwie?

Sandipokręciłenergiczniegłową.

–Nic.Zupełnienic.

–Awfabrycecośnatentematmówiono?–spytałBrunettipochwiliprzerwy.

–Ludziezawszegadają.

–Natematmorderstwa,signorSandi.Czymówionocośnatematmorderstwa?

Sandimilczał,jakbyusiłowałsobieprzypomniećlubzastanawiałsięnad

odpowiedzią.

–Chodziłysłuchy,żeMitrichciałkupićfabrykę–zdecydowałsięwreszcie.

–Dlaczego?

–Dlaczegotakmówiono,czydlaczegochciałjąkupić?

Brunettiwziąłgłębokioddech.

–Dlaczegochciałjąkupić–wyjaśniłspokojnie.

–BobyłwtymlepszyodBonaventury.Tenrobiłstrasznybałagan.Niktnie

otrzymywałpieniędzynaczas.Organizacjaszwankowała.Nigdyniewiedziałem,

kiedytowarbędziegotowydowysyłki.

Sandizacisnąłwargiizdezaprobatąpokręciłgłową.Przypominałsumiennego

księgowego,któregowyprowadziłazrównowagifinansowanieodpowiedzialność.

background image

–Twierdzipan,żejestbrygadzistąwfabryce.

Sandikiwnąłgłową.

–Wyglądanato,żewiedziałpanwięcejnatematzarządzanianiżwłaściciel.

Sandiponowniekiwnąłgłową,jakbyzsatysfakcją,żektośtodostrzegł.

Naglerozległosiępukaniedodrzwi,akiedysięuchyliły,Brunettizobaczył

dellaCorte,którydawałmuznaki,żebywyszedł.

–Jegożonajesttutaj–poinformował,kiedyBrunettipodszedłdoniego.

–Bonaventury?–spytałkomisarz.

–Nie,Mitriego.

Rozdział25

–Jakonasiętuznalazła?–spytałBrunetti.–Toznaczyskądwiedziała,że

powinnaprzyjść?–wyjaśnił,widzączakłopotanienatwarzydellaCorte.

–ByłazżonąBonaventuryiprzyszłatu,gdysiędowiedziała,żezostał

aresztowany.

ZpowoduporannychwydarzeńBrunettistraciłpoczucieczasuiterazstwierdził

zezdumieniem,żejestjużprawiedruga.Minęłokilkagodzin,odkądprzywieźli

zatrzymanychnaposterunek,leczonbyłzbytzajęty,bytozauważyć.Naglepoczuł

głódidelikatnedrżenieogarnęłocałeciało,jakbypłynąłprzeznieprąd

elektryczny.

WpierwszejchwilichciałpójśćdożonyMitriegoinatychmiastsięznią

rozmówić,wiedziałjednak,żenicdobregoztegoniewyjdzie,dopókiczegośnie

zjeiniepowstrzymadrżenia.Czybyłatooznakastarzeniasię,czystresu,czyteż

jakiejśchoroby,któramuzagrażała?

–Muszęcośzjeść–powiedział.

DellaCortepopatrzyłnaniegoznieukrywanymzdziwieniem.

background image

–Zarogiemjestbar,gdziemożeszzjeśćkanapkę.

PoprowadziłBrunettiegododrzwi,pokazał,którędyiść,poczymoznajmił,że

musizadzwonićdoPadwy,iwróciłnaposterunek.

Brunettiznalazłbar,zamówiłkanapkęidwieszklankiwodymineralnej.Nie

zaspokoiłygłodu,aleprzynajmniejdrżenieustało.Mimotomartwiłagotaksilna

reakcjaorganizmu.

PopowrocienaposterunekpoprosiłonumerkomórkiPalmieriego.Kiedygo

dostał,zadzwoniłdosignorinyElettry,polecił,żebyzostawiłato,nadczymteraz

pracuje,ipostarałasięowykazwszystkichrozmów,jakieodbyłPalmieriwciągu

ostatnichdwóchtygodni,atakżetychłączonychzbiuridomówMitriego

iBonaveutury.Poprosił,żebynieodkładałasłuchawki,izapytałpolicjanta,który

pozwoliłmuskorzystaćztelefonu,dokądzabranociałoPalmieriego.Kiedysię

dowiedział,żedokostnicymiejscowegoszpitala,poleciłsekretarce,żeby

przekazałatoRizzardiemuipoprosiłaoprzysłaniekogośpopróbkitkanek

Palmieriego.Chciałjeporównaćztymi,któreznalezionopodpaznokciami

Mitriego.

PopierwszejrozmowiezpaniąMitrikomisarzuwierzył,żeonanicniewiena

tematśmiercimęża,niezamierzałwięcponowniejejprzesłuchiwać.Terazzaczął

wątpićwsłusznośćswojejdecyzji.

Umundurowanyfunkcjonariuszczekałnaniegoprzeddrzwiamiipoprowadził

korytarzemdopokojusąsiadującegoztym,wktórymtrzymanoBonaventurę.

–Terazrozmawiaznimadwokat–poinformowałpolicjant,wskazującnadrzwi

obok.–Atakobietajesttu–dodał.

–Czyoniprzyszlirazem?–spytałBrunetti.

–Nie,commissario.Adwokatprzyszedłzarazponiej,leczsięniewidzieli.

background image

Brunettipodziękowałizajrzałdośrodkaprzezspecjalnąszybę.Prawnik

siedziałtwarządoBonaventury,leczplecamidodrzwi.Komisarzprzeszedłdo

następnegopomieszczeniaiobserwowałprzezchwilęczekającąwśrodkukobietę.

Dziśmiałanasobiewełnianągarsonkęzworkowatąspódnicą.Takiegarsonki

odlatcieszyłysiępopularnościąwśródkobietwjejwieku,opodobnejtuszy

ipozycji,ipewniedalejtakbędzie.PaniMitribyłalekkoumalowana,leczpo

szminceniezostałojużaniśladu.Zaokrąglonepoliczkiwyglądały,jakby

wydymałaje,byrozśmieszyćdziecko.

Siedziałazrękomazłożonyminazłączonychkolanachiwpatrywałasięwokno

wgórnejczęścidrzwi.Sprawiaławrażeniestarszejniżzapierwszymrazem,lecz

Brunettiniepotrafiłpowiedziećdlaczego.Ichoczysięspotkały.Przezchwilę

wydałomusię,żeonagowidzi,chociażwiedział,żetoniemożliwe.Nie

spuszczałazniegowzrokuitoonpierwszyuciekłspojrzeniemwbok.

Otworzyłdrzwiiwszedłdośrodka.

–Dzieńdobry,signora.

Podszedłiwyciągnąłrękęnapowitanie.Obrzuciłagouważnymspojrzeniem.

Niewstała,jedyniepodałamurękęiodpowiedziałalekkimuściskiem.Jejtwarz

pozostawałaobojętna.Brunettiusiadłnaprzeciwkowdowy.

–Przyszłapanizobaczyćsięzbratem,signora?

Popatrzyłananiegooczamizawstydzonejdziewczynkiioblizałanerwowo

wargi.

–Chciałamgozapytać...–zaczęła,leczurwała.

–Oco,signora?–pomógłjejBrunetti.

–Niewiem,czypowinnamtomówićpolicjantowi.

–Adlaczego?–Brunettipochyliłsięlekkowprzód.

background image

–Bo...–urwała.–Jamuszęwiedzieć–dokończyła,jakbytowszystko

wyjaśniało.

–Copanimusiwiedzieć,signora?–spytałBrunetti.

Zacisnęłamocnowargi.Wyglądałaterazjakbezzębnastaruszka.

–Muszęwiedzieć,czyontozrobił–odpowiedziaławkońcu.–Lubpolecił

zrobić–dodałajakbypodwpływemnowejmyśli.

–Mapaninamyśliśmierćmęża,signora?

Kiwnęłagłową.

–Czysądzipani,żemógłbyćodpowiedzialnyzajegośmierć?–spytał

ponownieBrunetti,pamiętającoznajdującychsięwpokojumikrofonachitaśmie

utrwalającejprzebiegprzesłuchania.

–Janie...–zaczęła,leczzmieniłazdanie.–Tak–wyszeptałatakcicho,że

mikrofonymogłytegoniezarejestrować.

–Dlaczegopanisądzi,żejestwtozamieszany?–spytałBrunetti.

Poruszyłasięniespokojnienakrześleiwykonałaruch,któryobserwował

ukobietodponadczterdziestulat:uniosłasię,wygładziłaodspodufałdyspódnicy,

poczymusiadłaizłączyłakolanaikostki.

Przezchwilęmiałwrażenie,żeuznałatengestzawystarczającąodpowiedź,

dlategopowtórzyłpytanie.

–Dlaczegopanisądzi,żemożebyćwtozamieszany?

–Kłócilisię–odpowiedziała.

–Oco?

–Ointeresy.

–Czymogłabypanitosprecyzować,signora?Ojakieinteresy?

Pokręciłakilkarazygłową,dającwtensposóbdozrozumienia,żeniema

background image

oniczympojęcia.

–Mążnigdynicminiemówiłointeresach–odrzekła.–Uważał,żeniemuszę

wiedzieć.

Brunettiponowniezadałsobiewmyślachpytanie,ilerazyjużtosłyszałiile

razytakaodpowiedźbyłajedyniepróbąwykręceniasięododpowiedzialności.

Wierzyłjednak,żetatęgakobietamówiprawdę,żemążrzeczywiścienieuważał

zawłaściwedzielićsięzniąsprawamizawodowymi.Przypomniałsobie,jak

rozmawiałznimwgabineciePatty:byłtoczłowiekelegancki,ładniesię

wysławiający,możnapowiedzieć:gładkiwkażdymcalu.Zupełnieniepasowałdo

tejkobietyoprzyprószonychsiwiznąwłosach,wciasnejgarsonce.Spojrzałnajej

nogiizauważył,żemapantofelkinagrubymobcasie,zboleśniewąskiminoskami.

Nalewejstopiewidniałowyraźnezgrubienieprzydużympalcu,wypychające

skórębuta.Czymałżeństworzeczywiściejestwielkąniewiadomą?

–Kiedysiępokłócili,signora?

–Całyczassiękłócili,azwłaszczawzeszłymmiesiącu.Chybamusiało

wydarzyćsięcoś,cowywołałogniewPaola.Nigdyzasobąnieprzepadali,leczze

względunarodzinęiinteresymusielisięjakośdogadywać.

–Czywzeszłymmiesiącuzdarzyłosięcośszczególnego?–spytał.

–Chybabyłajakaśostrakłótnia–odpowiedziałatakcicho,żeBrunettiznowu

pomyślałoprzyszłychsłuchaczachtaśmy.

–Kłótniamiędzypanimężemibratem?

–Tak–odparła,kiwającjednocześniegłową.

–Czemupanitakuważa,signora?

–Mielispotkanieunaswmieszkaniu.Tobyłonadwadniprzedowym

wieczorem.

background image

–Przedjakimwieczorem,signora?

–Kiedy...kiedyzamordowanomojegomęża.

–Rozumiem.Azczegopaniwnioskuje,żedoszłodokłótni?Słyszałająpani?

–Och,nie–odparłapospiesznieipopatrzyłananiegozezdziwieniem,jakby

podniesionegłosywdomupaństwaMitrichbyłyczymśniedopuszczalnym.–

WywnioskowałamtozzachowaniaPaola,kiedyprzyszedłnagóręporozmowie

zbratem.

–Czycośpowiedział?

–Tylkoto,żejestniekompetentny.

–Czymiałnamyślibrata?

–Tak.

–Cośjeszcze?

–Powiedział,żeSandrorujnujefabrykęicałyinteres.

–Czywiepani,októrejfabrycemówił?

–Chybaotejtu,wCastelfranco.

–Adlaczegopanimężainteresowałatafabryka?

–Bozainwestowałwniąpieniądze.

–Swojepieniądze?

Pokręciłagłową.

–Nie.

–Aczyje,signora?

Przezchwilęzastanawiałasięnadodpowiedzią.

–Moje–wyjaśniławkońcu.

–Pani?

–Tak.Wniosłamdomałżeństwasporopieniędzy.Alebyłyzapisanenamoje

background image

nazwisko.Takabyławolaojca–dodała,podkreślająctolekkimmachnięciemręki.

–Paolodoradzałmi,coznimizrobić.AkiedySandropowiedział,żechcekupić

fabrykę,obajzaproponowali,żebymwniązainwestowała.Tobyłoroktemu.

Amożedwa.–Urwała,widzączdziwionąminęBrunettiego.–Przepraszam,ale

nieprzywiązujęwagidotychspraw.Paolokazałmipodpisaćjakieśpapiery,

aurzędnikwbankuwyjaśnił,ocochodzi.Aleniebardzozrozumiałam,nacobyły

tepieniądze.–Umilkłaiprzesunęładłoniąpospódnicy.–Poszłynafabrykę

Sandra,aponieważnależałydomnie,Paolouważał,żesąrównieżjego.

–Czywiepani,ilezainwestowaławtęfabrykę?

Popatrzyłananiegojakuczennica,którazachwilęwybuchniepłaczem,bonie

możesobieprzypomniećnazwystolicyKanady.

–Skoropaniniewie,nieszkodzi–dodał.–Niemusimyznaćdokładnejsumy.

Moglitopóźniejsprawdzić.

–Chybatrzystalubczterystamilionówlirów–odpowiedziała.

–Rozumiem.Dziękuję.Czymążcośjeszczemówiłtegowieczorupo

rozmowiezpanibratem?

Zawahałasię,aBrunettipomyślał,żeusiłujesobieprzypomnieć.

–Powiedział,żefabrykatracipieniądze.Zesposobu,wjakitostwierdził,

wynikało,żezainwestowałwniąrównieżwłasnepieniądze.

–Opróczpani?

–Tak.Tylkonieoficjalnie.Myślę,żechciałmiećwiększąkontrolęnadtym,co

tamsiędzieje.

–Czypanimążwspomniałmoże,cozamierzazrobić?

–Och,nie.Najwyraźniejzaskoczyłojątopytanie.–Nigdyminiemówił

otakichrzeczach.

background image

Ciekawe,ojakichrzeczachjejmówił?–pomyślałBrunetti,leczuznał,żelepiej

niepytać.

–Potemposzedłdoswojegopokojuinastępnegodniajużotymniewspominał,

wywnioskowałamwięc,żejakośsięzSandrempogodzili.

Brunettinatychmiastwychwyciłokreślenie„doswojegopokoju”,którenie

świadczyłooszczęśliwymzwiązku.Postarałsię,byjegogłosbrzmiałspokojnie.

–Proszęmiwybaczyć,signora,żeotopytam,leczczymogłabymipani

powiedzieć,jakiestosunkipanowałymiędzypaniąipanimężem?

–Stosunki?

–Powiedziałapani,żeposzedłdoswojegopokoju–wyjaśniłcichymgłosem.

–Ach!–wyrwałojejsięniechcący.

Brunetticzekał.

–Jegojużniema,signora,więcchybamożemipanipowiedzieć–odezwałsię

wkońcu.

Uniosławzrok.Brunettidostrzegłłzyzbierającesięwjejoczach.

–Byłyinnekobiety–wyszeptała.–Odlat.Kiedyśposzłamzanimiczekałam

podjejdomemwdeszczu.–Popoliczkachpłynęłyłzy,leczniezwróciłananie

uwagi.Zaczęłykapaćnabluzkę,zostawiającnamaterialedługieślady.–Raz

wynajęłamdetektywa,żebygośledził,Izaczęłamodsłuchiwaćjegorozmowy

telefoniczne.Czasamiprzegrywałamjeisłuchałam,jakrozmawiazinnymi

kobietamiimówitesamerzeczy,którekiedyśmówiłdomnie.–Łzyodebrałyjej

głos.Przezdłuższyczasmilczała,leczBrunettijejnieponaglał.–Kochałamgo

całymsercem–podjęłaprzerwanywątek.–Odpierwszegodnia,gdygoujrzałam.

JeżeliSandrotozrobił...Jejoczyponowniezaszłyłzami,leczotarłajewierzchem

dłoni.–Chcę,żebysiępantegodowiedział,ichcę,żebyponiósłkarę.Dlatego

background image

zamierzałamznimporozmawiać.

Zamilkłaispuściławzrok.

–Czypowiemipan,coonpowiedział?–spytała,patrzącnaswojedłonie

spoczywającenakolanach.

–Niesądzę,bymmógłtoterazzrobić,signora.Alepotemoczywiście.

–Dziękuję–odrzekła,uniosłagłowęiznowująspuściła.

Naglewstałazmiejscairuszyładodrzwi.Brunettiznalazłsięprzynich

pierwszy,żebyjeprzedniąotworzyć.

–Wtakimraziewracamdodomu–oznajmiła,zanimzdążyłcośpowiedzieć,

iwyszłazpokoju.

Rozdział26

Wróciłdobiurkafunkcjonariusza,którypozwoliłmuskorzystaćztelefonu,

iniepytającozgodę,zadzwoniłdosignorinyElettry.Jaktylkousłyszałajegogłos,

poinformowała,żetechnikjestwdrodzedokostnicywCastelfranco,apotem

poprosiłaonumerfaksu.Kiedy–zazgodąsierżantadyżurnego–przekazałgo

sekretarce,przypomniałsobie,żeniezadzwoniłranodoPaoli,iwystukałnumer

domowy.Niktsięniezgłaszał,nagrałwięcwiadomość,żemusijeszczezostać

wCastelfrancoiwrócipopołudniu.

Potemukryłtwarzwdłoniach.Pochwiliusłyszał,żektośdoniegomówi.

–Przepraszam,commissario,aletowłaśnieprzyszło.

Uniósłgłowęizobaczyłmłodegopolicjanta,którystałprzedbiurkiem.Wręku

trzymałkilkazwojówpapieru.

Komisarzuśmiechnąłsięniepewniedomłodegoczłowiekaiwziąłodniego

papiery.Rozłożyłjenabiurkuirozprostował,jaktylkosiędało.Potemprzyjrzał

siękolumnom,zzadowoleniemstwierdzając,żesignorinaElettrazaznaczyła

background image

gwiazdkąkażdąrozmowę,któraodbywałasięmiędzytrzemainteresującymigo

numerami,apotemrozdzieliłpapierynatrzykupki:Palmieri,BonaventuraiMitri.

WciągudziesięciudnipoprzedzającychmorderstwoMitriegoodnotowano

połączeniaztelefonukomórkowegoPalmieriegoztelefonemstacjonarnym

wInterfarze.Jednazrozmówtrwałasiedemminut.Dzieńprzedmorderstwem

odwudziestejpierwszejdwadzieściasiedemdzwonionoztelefonudomowego

BonaventurydoMitriego.Rozmowatrwaładwieminuty.Wwieczórmorderstwa,

omniejwięcejtejsamejporze,ktośzadzwoniłztelefonuMitriegodo

Bonaventury.Połączenietrwałopiętnaściesekund.Potembyłyjeszczetrzy

ztelefonufabrycznegozkomórkąPalmieriegoijednomiędzytelefonami

domowymiBonaventuryiMitriego.

Brunettizłożyłpapieryiwyszedłnakorytarz.Kiedyzostałwpuszczonydo

pokoju,wktórymtrzymanoBonaventurę,zastałtamrównieżciemnowłosego

mężczyznę.Nastoleprzednimleżałnotes,aobokstałamałaskórzanawalizka

wtymsamymodcieniu.Kiedygośćsięodwrócił,BrunettirozpoznałwnimPiera

CandianiegozPadwy,adwokataodsprawkarnych.Candianimiałnanosieokulary

bezoprawek.Spoglądającezzanichciemneoczyemanowałyzaskakującąjakna

adwokatakombinacjąinteligencjiiszczerości.

Candianiwstałiwyciągnąłrękę.

Commissario–powiedział,ściskającmudłoń.

–Mecenasie.

Bonaventurze,którynieruszyłsięzmiejsca,Brunettikiwnąłgłową.

Candianiwysunąłwolnekrzesłoizaczekał,ażkomisarzzajmiemiejsce,

dopierowtedysamusiadł.

–Domyślamsię,żenaszarozmowajestnagrywana–powiedział,wskazując

background image

rękąnasufit.

–Tak–przyznałBrunetti,poczym,bynietracićczasu,podałdatę,godzinę

inazwiskaobecnychwpokoju.

–Oilemiwiadomo,rozmawiałpanjużzmoimklientem–zacząłCandiani.

–Tak.Pytałemgootransportyleków,któreInterfarwysyłałdoróżnych

krajów.

–CzychodzioprzepisyEuropejskiejRadyEkonomicznej?–zapytałCandiani.

–Nie.

–Więcoco?

BrunettispojrzałnaBonaventurę,którysiedziałzeskrzyżowanyminogami

ijednąrękąnaoparciukrzesła.

–ChodzioprzesyłkidokrajówTrzeciegoŚwiata.

Candianizapisałcośwnotesie.

–Aczemupolicjęinteresująteprzesyłki?–spytaładwokat,niepodnosząc

głowy.

–Wszystkowskazujenato,żebyływnichlekarstwanienadającesiędoużytku,

toznaczyprzeterminowane,acześćznichzawierałasubstancjetakspreparowane,

bywyglądałyjakprawdziwelekarstwa.

–Rozumiem.–Candianiprzewróciłstronęwnotesie.–Ajakiemapannato

dowody?

–Wspólnika.

–Wspólnika?–spytaładwokatzlekkimsceptycyzmemwgłosie.–Amogę

wiedzieć,cotozawspólnik?–Tymrazemdałaosobieznaćwyraźnawątpliwość.

–Brygadzistazfabryki.

Candianispojrzałnaswojegoklienta,którywzruszyłramionamiwgeście

background image

zakłopotaniaczyteżniewiedzy.

–IchciałbypanzapytaćotopanaBonaventurę?

–Tak.

–Czytylkooto?–Candianiuniósłwzrokznadnotesu.

–Nie.ChciałbymteżzapytaćpanaBonaventurę,cowienatematmorderstwa

swegoszwagra.

TymrazemnatwarzyBonaventurypojawiłosięcośnakształtzdumienia.

–Dlaczego?–Candianiznowupochyliłsięnadnotesem.

–Boprzypuszczamy,żemożebyćwjakiśsposóbzamieszanywmorderstwo

signoraMitriego.

–Toznaczywjaki?

–OtowłaśniechciałbymzapytaćpanaBonaventurę–wyjaśniłBrunetti.

Candianiznowupopatrzyłnaswojegoklienta.

–Czychciałbypanodpowiedziećnapytaniakomisarza?

–Niewiem,czypotrafię–odparłBonaventura.–Leczoczywiściepostaramsię

wmiaręmożliwości.

CandianispojrzałnaBrunettiego.

–Jeżelizamierzapanprzesłuchaćmojegoklienta,commissario,toproszę

bardzo.

–Chciałbymwiedzieć–zacząłBrunetti,zwracającsiębezpośredniodo

Bonaventury–copanałączyłozRuggieremPalmierimlubMicheleDeLucą,bo

podtakimnazwiskiempracowałdlapańskiejfirmy.

–Tymkierowcą?

–Tak.

–Jakjużpanumówiłem,commissario,widywałemgoodczasudoczasuna

background image

tereniefabryki.Leczbyłtylkokierowcą.Mogłemznimrozmawiaćrazczydwa,

alenicpozatym.

Bonaventuraniezapytał,dlaczegoBrunettiegotointeresuje.

–Więcniemiałpanznimżadnychinteresówopróczsporadycznychkontaktów

wpracy?

–Nie–odparłBonaventura.–Mówiłempanu,byłjedyniekierowcą.

–Niedawałmupannigdyżadnychpieniędzy?–spytałBrunetti,mając

nadzieję,żenabanknotachznalezionychwportfeluPalmieriegoznajdąsięodciski

palcówBonaventury.

–Oczywiście,żenie.

–Iwidywałgopanlubrozmawiałznimtylkonatereniefabryki?

–Jużtomówiłem.–Bonaventuraniekryłirytacji.

BrunettizwróciłsiędoCandianiego.

–Myślę,żetonaraziewszystko,ocochciałbymspytaćpańskiegoklienta.

Obajpanowiebyliwyraźniezaskoczeni,leczadwokatzareagowałpierwszy.

Wstałizamknąłnotes.

–Wtakimraziemożemyjużiść?–zapytał,sięgającpowalizkę.

Gucci–pomyślałBrunetti.

–Obawiamsię,żenie.

–Słucham?–Candianizaprezentowałteatralnewprostzdziwienie,jakieczęsto

możnazobaczyćwczasieprocesówsądowych.–Adlaczegonie?

–Przypuszczam,żepolicjazCastelfrancozamierzapostawićpanu

Bonaventurzesporąlistęzarzutów.

–Naprzykładjakich?

–Ucieczkazaresztu,utrudnianieśledztwa,spowodowaniewypadku

background image

samochodowegozeskutkiemśmiertelnym,żebywymienićtylkokilka.

–Toniejaprowadziłem–wtrąciłBonaventurazwściekłościąwgłosie.

BrunettipopatrzyłnaCandianiego.Oczyadwokatazwęziłysięlekko,niemiał

jednakpewności,czytozezdziwienia,czygniewu.

Candianiwstał,schowałnotesizamknąłwalizkę.

–Chciałbymsięjednakupewnić,commissario,żepolicjawCastelfranco

rzeczywiściezamierzatozrobić.Czystaformalność–dodał,jakbychciał

wyeliminowaćewentualnąwątpliwośćwynikającązjegosłów.

–Oczywiście–powiedziałBrunetti,równieżwstając.

Zapukałwszklanąszybę,bywezwaćczekającegonakorytarzustrażnika,

iwyszedłzadwokatem,pozostawiającBonaventuręsamego.Udalisięnarozmowę

zBoninem,którypotwierdziłsłowaBrunettiego,przyznając,żepolicja

wCastelfrancorzeczywiściezamierzapostawićBonaventurzekilkapoważnych

zarzutów.

Strażnikodprowadziładwokatadopokojuprzesłuchań,bymógłpoinformować

otymswojegoklienta,BrunettizaśpozostałzBoninem.

–Maciewszystko?–spytał.

Boninokiwnąłgłową.

–Mamysprzętnajnowszejgeneracji,rejestrujenajcichszyszept,nawetciężki

oddech.Tak,mamywszystko.

–Azanimtamwszedłem?

–Nie.Niemożemygowłączyć,dopókiwpokojunieznajdziesię

funkcjonariuszpolicji.Takajestprocedura.

–Naprawdę?–Brunettiniekryłzdziwienia.

–Naprawdę–powtórzyłBonino.–Wzeszłymrokuprzegraliśmysprawę,bo

background image

obronadowiodła,żepodsłuchiwaliśmyto,copodejrzanymówiładwokatowi.

Komendantpoleciłwięc,żebynierobićżadnychwyjątków.Zawszeczekamyna

funkcjonariusza.

Brunettikiwnąłgłową.

–Weźmieciejegoodciskipalców,jaktylkowyjdzieadwokat?–zapytał.

–Byporównaćztyminabanknotach?

Brunettiprzytaknąłruchemgłowy.

–Jużtozrobiliśmy–odparłBoninozlekkimuśmiechem.–Zupełnie

nieoficjalnie.Ranopiłwodęmineralnązeszklankiikiedyskończył,zdjęliśmy

zniejtrzydobreodciski.

–I?

–Inaszczłowiekzlaboratoriummówi,żepasują.Przynajmniejdwaznich

wydająsięidentyczneztyminabanknotach.

–Sprawdzęrównieżjegokontowbanku–powiedziałBrunetti.–Tebanknoty

pięćsettysięcznewyglądająnanowe.Większośćludziniechceichbrać:ciężkoje

rozmienić.Niewiem,czybędąmielispisnumerów,jeślitak,to...

–Niechpanniezapomina,żeonmaCandianiego–powiedziałBonino.–Zna

gopan?

–WszyscywVenetogoznają.

–Alemamywykazrozmówzczłowiekiem,którego,jaktwierdzi,znasłabo,

imamyteodciski–upierałsięBrunetti.

–AonnadalbędziemiałCandianiego.

Rozdział27

PrzewidywaniaBoninaokazałysięprorocze.

BankwWenecjimiałspisnumerówbanknotówpięćsettysięcznych,wydanych

background image

wdniu,wktórymBonaventurapodjąłpiętnaściemilionówwgotówce.Wśródnich

byłynumerybanknotówznalezionychwportfeluPalmieriego.Wątpliwość,żesąto

tesamebanknoty,rozwiałyznalezionenanichodciskipalcówBonaventury.

Candiani,występującywimieniuBonaventury,stwierdził,żeniemawtym

niczegodziwnego.Jegoklientpodjąłtepieniądze,byspłacićprywatnąpożyczkę

zaciągniętąuszwagra,PaolaMitriego,ioddałmująnastępnegodniapo

wypłaceniuzbanku,toznaczywdniumorderstwa.FragmentyskóryPalmieriego

podpaznokciamiMitriegowyjaśniałycałąsprawę:PalmieriokradłMitriego

izostawiłlist,byodciągnąćodsiebiepodejrzenia.ZabiłMitriegoprzezprzypadek

lubcelowo,dokonująckradzieży.

ZargumentemrozmówtelefonicznychCandianiszybkosięrozprawił,

wyjaśniając,żefabrykaInterfarmacentralęiwszystkiepołączeniasąrejestrowane

jakorozmowyznumerucentrali.Takwięckażdy,zkażdegotelefonuwfabryce,

mógłzadzwonićnakomórkęPalmieriego,podobniejakonsammógłzadzwonićdo

fabrykipototylko,bypoinformowaćozwłocewwysyłce.

Zapytanyopołączenie,zarejestrowanewwieczórmorderstwa,międzyjego

domowymnumerematelefonemwmieszkaniuMitriego,Bonaventurazeznał,że

todzwoniłMitri,byzaprosićjegoiżonęnakolacjęwprzyszłymtygodniu.Kiedy

zwróconomuuwagę,żerozmowatrwałazaledwiepiętnaściesekund,Bonaventura

przypomniałsobie,żeMitriprzerwałją,tłumacząc,żektośdzwonidodrzwi

mieszkania,izprzerażeniemuświadomiłsobie,żetomógłbyćmorderca.

Obajpanowiemieliczasnaspreparowaniehistoriiwyjaśniającejichucieczkę

zfabryki.Sandipowiedział,żeinformacjęBonaventuryopojawieniusiępolicji

odebrałjakopolecenieucieczkiiżetamtenpierwszypobiegłdociężarówki.

Bonaventurazkoleiupierałsięprzywersji,żeSandizagroziłmubroniąikazał

background image

wsiąśćdosamochodu.Natomiasttrzeciobecnyprzytymmężczyznazeznał,że

niczegoniewidział.

WsprawielekówCandianiemunieudałosięprzekonaćorganów

sprawiedliwości.Sandipowtórzyłirozszerzyłswojezeznania,podającnazwiska

iadresypracownikównocnejzmiany,którychprzywożonodofabryki,bypakować

fałszyweleki.Ponieważpłaconoimgotówką,niebyłowyciągówbankowych

zwypłatamipoborów,leczSandiprzedstawiłkartyczasoweznazwiskami

ipodpisami.Przekazałrównieżpolicjibogatąlistęwcześniejwysłanych

transportów:zdatami,informacjamiozawartościimiejscuprzeznaczenia.

DodziałaniaprzystąpiłoMinisterstwoZdrowia.FabrykęInterfarzamknięto,

budynkiopieczętowano,ainspektorzypootwieralipudła,buteleczkiitubki.

Wszystkielekarstwawgłównejczęścifabrykiodpowiadałyinformacjomzawartym

naetykietkach,leczwjednymzsektorówmagazynustałyskrzyniezpudełkami

zawierającymisubstancje,któreposprawdzeniuokazałysięzupełnie

bezwartościowe.Wtrzechskrzyniachznajdowałysięplastikowebutelki,

oznaczonejakosyropnakaszel.Analizawykryła,żejesttomieszaninawody,

cukruisubstancjiprzeciwzamarzaniu,szkodliwa,anawetśmiertelnadlakogoś,

ktobyjązażył.

Winnychskrzyniachbyłysetkipudełekzlekami,któredawnostraciły

ważność,atakżepaczkigazyinicichirurgicznych,kruszącychsiępoddotykiem,

botakdługoleżałygdzieświnnychmagazynach.Sandiprzedstawiłrachunkiilisty

przewozowe,któremiałytowarzyszyćtymskrzyniomdomiejscprzeznaczenia

wkrajach,gdziepanowałygłód,wojnyiepidemie,atakżekosztorysdla

międzynarodowychorganizacjihumanitarnych,zniecierpliwościąoczekującychna

rozdzielenie„darów”wśródpotrzebujących.

background image

OdsuniętyodśledztwanawyraźnepoleceniePatty,wykonującegozkolei

poleceniekogośzMinisterstwaZdrowia,Brunettiśledziłbiegsprawywgazetach.

Bonaventuraprzyznałsiędowspółudziałuwsprzedażyfałszywychleków,lecz

obstawałprzytwierdzeniu,żewszystkowymyśliłMitri.Tłumaczył,żekiedykupił

Interfar,zatrudniłwnimwiększośćpersoneluzfabryki,którąMitrimusiał

sprzedać.Razemznimiprzyszłocałezłoikorupcja,wobecktórychbyłbezsilny.

Zacząłprotestować,leczwówczasszwagierzagroziłwycofaniempożyczki

ipieniędzyżony,atodoprowadziłobyBonaventurędoruinyfinansowej.Własna

słabośćibezradnośćwobecprzewagiMitriegozmusiłagodokontynuowania

produkcjiisprzedażyfałszywychleków.Wprzeciwnymraziegroziłomu

bankructwoiwstyd.

Ztego,copisałygazety,Brunettiwywnioskował,żejeżelitasprawawogóle

znajdziesięwsądzie,Bonaventurazostanieskazanyjedynienagrzywnę,ito

niezbytwysoką,ponieważetykietyMinisterstwaZdrowianiezostałyzmienione

anisfałszowane.Brunettiniewiedział,cogrozizasprzedażprzeterminowanych

leków,zwłaszczadoinnegokraju.Napozórprostasprawafałszowanialekówtakże

siękomplikowałaprzezto,żeniesprzedawanoichweWłoszech.Uznałtojednak

zanicniewartespekulacje.Bonaventurapowinienodpowiadaćzamorderstwo,nie

zaoszustwo,zapozbawienieżyciaMitriegoiwszystkich,którzyzmarliwwyniku

zażywaniasprzedawanychprzezniegoleków.

Brunettibyłwtymprzekonaniuosamotniony.Gazetyuważały,żetoPalmieri

zabiłMitriego,chociażżadnaniewycofałasięzpoprzedniejkoncepcji,żezrobiłto

fanatykzachęconyprzezPaolę.Sądzadecydowałniewnosićprzeciwniej

oskarżeniaisprawatrafiładoarchiwum.

KilkadnipozwolnieniuBonaventurydodomuinałożeniunaniegoaresztu

background image

domowego,gdyBrunettisiedziałwsalonie,czytającdziełoArrianaokampaniach

AleksandraWielkiego,zadzwoniłtelefon.Komisarzuniósłgłowę,czekając,aż

pracującawgabineciePaolapodniesiesłuchawkę.Potrzecimsygnalewróciłdo

lektury,aściślej–dożyczeniaAleksandra,żebyprzyjacieleoddawalimuboski

pokłon.Wkrótcezapomniał,gdziejest,iprzeniósłsięwodległeczasyimiejsce.

–Todociebie–powiedziałaPaola,stającwdrzwiach.–Kobieta.

–Hmm?–mruknąłBrunetti,podnoszącwzrok,leczniebardzozdającsobie

sprawę,gdziejest.

–Kobieta–powtórzyłaPaola.

–Jakakobieta?–spytałBrunetti,zaznaczającstronęzużytymbiletem

tramwajowym,iodłożyłksiążkęnakanapę.

–Niemampojęcia–odpowiedziałaPaola.–Niepodsłuchujętwoichrozmów.

Zamarłzgiętywpółjakstaryczłowiekmającykłopotyzkręgosłupem.

MadrediDio!–wykrzyknął.PoderwałsięzkanapyipopatrzyłnaPaolę,

którastaławdrzwiach,zdziwnymwyrazemtwarzy.

–Cosięstało,Guido?Cośzkręgosłupem?

–Nie,nie,nicminiejest.Myślę,żewreszcieznalazłem.Tymrazemgomam.

Podszedłdoszafyiwyjąłzniejpłaszcz.

–Corobisz?–spytałaPaola.

–Wychodzę–odpowiedział,niepróbującniczegowyjaśnić.

–Comampowiedziećtejkobiecie?

–Powiedz,żemnieniema–odrzekłichwilępóźniejrzeczywiściegoniebyło.

DrzwiotworzyłamusignoraMitri,bezmakijażu,zsiwymiodroślami

wmiejscach,gdziewłosysięrozdzielały.Ubranabyławbezkształtnąbrązową

sukienkę,wktórejwyglądałajeszczegrubiej.Kiedypodszedł,bywymienićuścisk

background image

dłoni,owionąłgolekkizapachczegośsłodkiego,wermutulubmarsali.

–Przyszedłmipanpowiedzieć?–spytała,gdyusiedliwsaloniepoobu

stronachniskiegostołu,naktórymstałytrzybrudnekieliszkiipustabutelka

wermutu.

–Nie,signora,niestety,niemampaninicdoprzekazania.

Wjejoczachbłysnęłorozczarowanie.Splotładłonieichwilęmilczała.

Wkońcupodniosłananiegowzrok.

–Miałamnadzieję–szepnęła.

–Czytałapanigazety,signora?

Niemusiałapytać,ocomuchodzi.Pokręciłagłową.

–Muszęocośpaniązapytać–powiedziałBrunetti.

–Oco?–spytałaneutralnymtonem,nieokazujączbytniegozainteresowania.

–Kiedyostatnirazrozmawialiśmy,powiedziałapani,żepodsłuchiwała

rozmowymęża.Zinnymikobietami–dodał,gdyniezareagowała.

Takjaksięobawiał,zaczęłapłakać.Łzyspływałyjejpopoliczkachispadałyna

grubymateriałsukienki.Kiwnęłagłową.

Signora,czymożemipanipowiedzieć,jakpanitorobiła?

Popatrzyłananiego,jakbyniezrozumiałapytania.

–Jakpanipodsłuchiwałaterozmowy?

Pokręciłagłową.

–Jakpanitorobiła,signora?Toważne–dodał.–Muszętowiedzieć.

Najejtwarzypojawiłsięrumieniec.Brunetticzęstomówiłludziom,żejestjak

ksiądz,żeichsekretysąuniegobezpieczne.Wiedziałjednak,żewtymwypadku

byłobytokłamstwo,dlategoniepróbowałjejprzekonywać,tylkoczekał.

–Todetektyw–wyjaśniławkońcu.–Zamontowałcośdotelefonuwmoim

background image

pokoju.

–Magnetofon?–spytałBrunetti.

Kiwnęłagłową,rumieniącsięjeszczemocniej.

–Czynadalgopanima?

Ponowniekiwnęłagłową.

–Czymożemigopaniprzynieść?–Niezareagowała,powtórzyłwięcpytanie.

–Możemigopaniprzynieść?Albopowiedzieć,gdziejest?

Przykryłaoczydłonią,leczłzywciążpłynęły.

Brunetticzekał.Wkońcuwolnąrękąwskazałazasiebie.

Komisarzwstałizanimzdążyłazmienićzdanie,wyszedłzsalonu.Ruszył

korytarzem,mijającpodrodzekuchnięijadalnię.Nakońcuzajrzałdopokojuze

stojakiemnagarnitury,apotemotworzyłdrzwidopokojupoprzeciwnejstronie

iznalazłsięwkrólestwienastolatki,zbiałymiszyfonowymifalbankami

zdobiącymidolnączęśćłóżkaitoaletką;jednąześcianpokrywałylustra.

Przyłóżkustałozdobnymosiężnytelefon.Słuchawkaspoczywałanadużym

kwadratowympudełkuzokrągłątarcząpamiętającądawneczasy.Podszedłdo

łóżka,ukląkłiodsunąłfalbanki.Dobazypodłączonebyłydwaprzewody:jeden

prowadziłdogniazdkatelefonu,adrugidomałegomagnetofonuwielkości

walkmana.Kiedyśkorzystałztakiejminiaturypodczasrozmowyzpodejrzanymi.

Byłotoniezwykleczułeurządzenie,ozadziwiającejczystościdźwięku.

Odłączyłmagnetofoniwróciłznimdosalonu.SignoraMitriwciąż

przykrywaładłoniąoczy,leczuniosłagłowę,gdyusłyszałajegokroki.

Brunettipostawiłmagnetofonnastoliku.

–Czytojesttourządzenie,signora?–zapytał.

Kiwnęłagłową.

background image

–Czymogęprzesłuchaćtaśmę?

Oglądałkiedyśprogramwtelewizji,pokazujący,jakwężepotrafią

zahipnotyzowaćswojązdobycz.Kiedykobietaporuszyłagłowąwprzódiwtył,

niespuszczajączniegowzroku,przypomniałmusiętenprogramipoczułsię

nieswojo.

Kiwnęłagłowąnaznakzgodyipatrzyłamunaręce,gdywciskałklawisz

„rewind”.Kiedyposłyszałstuknięciekasety,oznaczające,żesięprzewinęła,

wcisnąłprzycisk„play”.

Różnegłosy,wtymjedennależącydonieżyjącegoczłowieka,wypełniłypokój.

Mitrigawędziłzeszkolnymkolegąiustalałterminwspólnejkolacji;signoraMitri

zamawiałanowezasłony;signorMitritelefonowałdokobietyizapewniał,żenie

możesięjużdoczekać,byjązobaczyć.WtymmiejscusignoraMitriodwróciłaze

wstydutwarziznowusięrozpłakała.

Następneminutyprzyniosłypodobnąmieszankęrozmów,równiebanalną

iniekonsekwentną.Jednakzupełniebezsensowny–wobecfaktu,żeMitrijużnie

żyłbyłjegogłosmówiącyopożądaniu.PotemzabrzmiałgłosBonaventury,

pytającyMitriego,czynieznalazłbyjutrowieczoremczasunaprzejrzenie

papierów.KiedyMitriwyraziłzgodę,Bonaventurapowiedział,żewpadnieokoło

dziewiątejlubprzyśleztymidokumentamikierowcę.Wtedywłaśnieusłyszał

rozmowę,októrąsięmodlił.Jednakbyła!Telefonzadzwoniłdwarazy.

Bonaventuraodebrałgoznerwowym:Si?iwówczasodezwałsięgłosdrugiego

nieżyjącegomężczyzny.

„Toja.Załatwione”.

„Napewno?”

„Tak.Nadaltujestem”.

background image

Cisza,jakazaległa,świadczyłaozaskoczeniuBonaventurytakimbrakiem

rozwagi.

„Natychmiaststamtądwyjdź”.

,,Kiedysięzobaczymy?”

„Jutro.Umniewbiurze.Damciresztę”.

Rozległsiętrzaskodkładanejsłuchawki.

Potemzabrzmiałdrżącykobiecygłoswzywającypolicję.Brunettiwcisnął

klawisz„stop”.Kiedyspojrzałnasiedzącąprzednimkobietę,niedostrzegłjużna

jejtwarzyłezaniżadnychemocji.

–Topanibrat?

Byławstaniejedyniekiwnąćgłową.Wyglądałajakofiarabombardowania,

wpatrzonawniegoszerokootwartymioczyma.

Brunettiwstał,sięgnąłpomagnetofoniwsunąłgodokieszeni.

–Niepotrafięwyrazić,jakmiprzykro,signora–powiedział.

Rozdział28

Wracałdodomuzmałymmagnetofonem,któryciążyłmubardziejniżpistolet

czyinneśmiercionośnenarządzie.Ściągałgowdół,azapisanenaniminformacje

tłukłymusiępogłowie.ZjakąłatwościąBonaventuraprzygotowałswojego

szwagranaspotkanieześmiercią:wystarczyłjedentelefoniwiadomość,że

kierowcaprzywieziemudokumentydoprzejrzenia.Mitri,niczegonie

podejrzewając,wpuściłmordercę,prawdopodobniewziąłodniegodokumenty

iodwróciłsię,żebypołożyćjenastolelubbiurku.TodałoPalmieriemu

sposobnośćdozarzuceniamufatalnegokablanaszyję.

TaksilnyidoświadczonyzbrodniarzjakPalmieripotrzebowałnatozaledwie

chwili,anastępnieminuty,możeniecałej,byzacisnąćkońcówkikabla

background image

iprzytrzymaćmocno,ażzdusiłwMitrimżycie.Śladyskórypodpaznokciami

ofiarydowodziły,żepróbowałasięopierać,leczbyłotobezskuteczneodmomentu,

gdyBonaventurazadzwoniłwsprawiepapierów,anawetjeszczewcześniej–gdy

zjakichśpowodówpostanowiłuwolnićsięodczłowieka,któryzagrażałjego

fabryceibrudnyminteresom.

Brunettiniepamiętałjuż,ilerazymówił,żeżadnazbrodnianiejestwstaniego

zaskoczyć,ajednakkażdenowemorderstwowprawiałogowosłupienie.Widział

ludzi,którzyzabijalidlakilkutysięcylirówidlakilkumilionówdolarów,lecz

nigdynieznajdowałwtymsensu,bozakażdymrazemwysokośćsumy,większa

lubmniejsza,wyznaczałacenęzaludzkieżycieistawiałaponadniebogactwo,

ategoniebyłwstaniezrozumieć.Niepotrafiłteżpojąć,jakktośmógłtozrobić.

Motywybyłyprosteiwielorakie:chciwość,żądza,zazdrość.Leczcoludzi

skłaniałodopopełnianiatakichczynów?Toprzekraczałomożliwościjego

wyobraźni.

Wróciłdodomu,czującchaoswgłowie.KiedyPaolagousłyszała,wyszła

zgabinetu.

–Zaparzęnamtisane–powiedziała,widzącwyrazjegotwarzy.

Odwiesiłpłaszcziposzedłdołazienki.Umyłręceitwarz,apotemspojrzał

wlustro.Jakonmógłwiedziećotakichrzeczachiniedostrzegaćichśladówna

swoimobliczu?Przypomniałsobiewiersz,któryczytałamukiedyśPaolaotym,

jakświatpatrzynatragedieiniedrżywposadach.Psy–pisałpoeta–pilnująpsich

interesów.Aonpilnowałswoich.

Nastolewkuchnistałimbryczeknależącyniegdyśdojegobabki,obokdwa

kubkiiwielkisłoikzmiodem.Brunettiusiadł,aPaolanalałamuaromatycznej

herbaty.

background image

–Możebyćlipowy?–spytała,otwierającsłoikiwlewającmułyżeczkęmiodu

dokubka.

Kiwnąłgłową,kiedypodsunęłamukubekzłyżeczką.Zacząłmieszaćherbatę,

delektującsięzapachem.

–Wysłałkogoś,żebyzabiłMitriego–oznajmiłbezwstępów.–Akiedybyło

powszystkim,mordercazatelefonowałdozleceniodawcyzmieszkaniaofiary.

Paoladodałamiodudoswojegokubka,trochęmniejniżdomężowskiego,

izaczęłamieszaćłyżeczką.

–ŻonaMitriegonagrywałajegorozmowyzinnymikobietami–ciągnął

Brunetti.Zdmuchnąłparęznadkubkaiwypiłłyk.–Jestnagranietejrozmowy.

Bonaventuramówiwniejmordercy,żejutrodamuresztępieniędzy.

Paolanadalmieszała,jakbyzapomniała,żemawypićherbatę.

–Czytowystarczy?–spytała,kiedywyczuła,żeBrunettiniemajużnicwięcej

dopowiedzenia.–Żebygoskazać.

Skinąłgłową.

–Mamnadzieję.Taksądzę.Powinnabyćztegodobrapróbkagłosu.

Magnetofonjestbardzoczuły.

–Arozmowa?

–Trudnosięniedomyślić,oczymmówią.

–Mamnadzieję–powiedziała,nadalmieszającherbatę.

Brunettibyłciekaw,któreznichtopowie.Popatrzyłnażonę,najasnepasma

włosówokalającejejtwarzipoczułwzruszenie.

–Więcniemaszztymnicwspólnego.

Milczała.

–Absolutnienic–powtórzył.

background image

Wzruszyłaramionami,lecznadalmilczała.

Sięgnąłprzezstół,wyjąłjejłyżeczkęzpalców,odłożyłnapodkładkęzmaty

iwziąłdłońżonywswoją.

–Paolo,niemaszztymnicwspólnego.Itakbygozabił.

–Alemutoułatwiłam.

–Chodziciotenlist?

–Tak.

–Wykorzystałbycośinnego.

–Alewykorzystałwłaśnieto–odparłazdecydowanie.–Gdybymniedałaim

okazji,możebyniezginął.

–Niemożesztegowiedzieć.

–Nie,inigdyniebędęwiedziała.Tegowłaśnieniemogęznieść.Izawszebędę

czułasięodpowiedzialna.

Nicniemówił,zbierającsięnaodwagę.

–Nadalchciałabyśtozrobić?–spytałwreszcie.Milczała,leczonmusiałto

wiedzieć.–Rzuciłabyśkamieniemwszybę?

Długonieodpowiadała.Jejdłońspoczywałanieruchomowjegodłoni.

–Gdybymwiedziałatylkotocowtedy,tak–odrzekła.–Nadalchciałabymto

zrobić.

Brunettimilczał.Odwróciładłoń,bylekkouścisnąćjegorękę.Spojrzałwdół,

poczymznowupopatrzyłnaPaolę.

–Nowięc?–spytała.

–Czychcesz,żebymtozaaprobował?–spytałneutralnymtonem.

Pokręciłagłową.

–Wiesz,żeniemogę–stwierdziłzodcieniemsmutku.–Zatomogęci

background image

powiedzieć,żeniejesteśodpowiedzialnazato,cosięznimstało.

Zastanawiałasięnadtymprzezchwilę.

–Ach,Guido,chceszbraćnaswojebarkiwszystkiekłopotyświata.

Wziąłkubekwolnąrękąiuniósłgodoust.

–Niejestemwstanietegozrobić.

–Alechcesz,prawda?

Milczałprzezdłuższyczas.

–Tak–odpowiedziałwreszcie,jakbyprzyznawałsiędosłabości.

Uśmiechnęłasięiponownieścisnęłajegodłoń.

–Jużsamachęćwystarczy.

background image

DocumentOutline

Rozdział1
Rozdział2
Rozdział3
Rozdział4
Rozdział5
Rozdział6
Rozdział7
Rozdział8
Rozdział9
Rozdział10
Rozdział11
Rozdział12
Rozdział13
Rozdział14
Rozdział15
Rozdział16
Rozdział17
Rozdział18
Rozdział19
Rozdział20
Rozdział21
Rozdział22
Rozdział23
Rozdział24
Rozdział25
Rozdział26
Rozdział27
Rozdział28

background image

TableofContents

Rozdział1
Rozdział2
Rozdział3
Rozdział4
Rozdział5
Rozdział6
Rozdział7
Rozdział8
Rozdział9
Rozdział10
Rozdział11
Rozdział12
Rozdział13
Rozdział14
Rozdział15
Rozdział16
Rozdział17
Rozdział18
Rozdział19
Rozdział20
Rozdział21
Rozdział22
Rozdział23
Rozdział24
Rozdział25
Rozdział26
Rozdział27
Rozdział28

background image

Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zgubne srodki Leon Donna
Komisarz Brunetti 04 Smierc i sad Leon Donna
Komisarz Brunetti 05 Aqua alta Leon Donna
Komisarz Brunetti 13 Falszywy dowod Leon Donna
Leon Donna Komisarz Brunetti Zgubne środki
Leon Donna Komisarz Brunetti 04 Śmierć i sąd
Leon Donna Komisarz Brunetti 02 Śmierć na obczyźnie
Leon Donna Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach
Komisarz Brunetti 03 Stroj na smierc Leon Donna
Leon Donna Komisarz Brunetti 02 Śmierć na obczyźnie
Leon Donna Komisarz Brunetti 04 Śmierć i sąd
Leon Donna Komisarz Brunetti Strój na śmierć
Leon Donna Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach
Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach Leon Donna
Leon Donna Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach
Komisarz Brunetti 06 Cicho we snie Leon Donna

więcej podobnych podstron