Wojna przeciw Polsce trwa! Do poczytania na Nowy
Rok - wyjątkowy wywiad ze śp. prof. Anną
Pawełczyńską
/spoleczenstwo/227980-wojna-przeciw-polsce-trwa-do-poczytania-na-nowy-rok-
wyjatkowy-wywiad-ze-sp-prof-anna-pawelczynska
Rok 2014 przyniósł smutną wiadomość: w czerwcu odeszła śp. prof. Anna
Pawełczyńska, socjolog, żołnierz AK, więzień niemieckich obozów
koncentracyjnych w Auschwitz-Birkenau i we Flossenburgu.
Ta wybitna Polska w styczniu 2014 roku udzieliła wywiadu tygodnikowi
„wSieci”. Prezentujemy cały zapis rozmowy, zachęcając do lektury, refleksji i
propagowania. Bo to naprawdę ważne słowa.
Jak pani profesor patrzy na przyszłość Polski? Powinniśmy się obawiać
tego, co nadchodzi?
Na pewno powinniśmy się obawiać. Nie popadajmy jednak w bezczynność.
Patrzmy na procesy, nie na pojedyncze zdarzenia. Gdy już będziemy wiedzieli, co
się dzieje, możemy szukać sposobów wyjścia z sytuacji.
Pani zdaniem gdzie jesteśmy?
Zafascynowało mnie kiedyś zdanie Andrzeja Bobkowskiego, który uznał, że kultura
europejska przeszła przez epokę pogaństwa, wstąpiła w epokę
chrześcijaństwa, a od pewnego czasu wkracza w epokę chamstwa. Ten skrót
myślowy jest może zbyt duży, a chamstwo słowem zbyt wieloznacznym, ale to nie
unieważnia tego poglądu. Symptomem głównym epoki chamstwa jest regresja,
moralna i obyczajowa, a także szeroko rozumiane uderzenie we wspólnoty ludzkie.
Nie ma postępu na świecie?
Mamy postęp techniczny, lecz w sferze moralnej mamy degradację. Owszem,
słyszymy hasła głoszące postęp moralny, ale hasła mnie już tylko bawią. Ja
patrzę na czyny i skutki tych czynów.
Może degradacja moralna i obyczajowa to nieuchronny koszt demokracji?
W sferze demokracji, owszem, mamy nasilenie haseł, jednak np. w Polsce w tej
kwestii cofamy się. Co więcej, głoszona powszechność demokracji jest rownie
nierealna jak hasła komunistyczne. Realny charakter miała demokracja ateńska,
realna była polska demokracja szlachecka, pierwsza w Europie, realna była
demokracja angielska w skali Anglii. Dziś trudno mówić o demokracji w krajach o
zupełnie innych wzorach kulturowych, innej historii, innych zachowaniach moralnych.
Polska należy do tych krajów?
Polska ma własne korzenie demokratyczne i polska demokracja musi sięgać do tych
tradycji, na nich musi się oprzeć. Natomiast narzucanie wzorów z innych
rzeczywistości społecznych, z innych porządków historycznych Polsce szkodzi.
Lewicowy liberalizm jest niezgodny z systemem, który konsoliduje
nasze społeczeństwo.
Ta forma demokracji, którą mamy, jest nam obca?
Nie tylko jest nam obca, ale w jakimś stopniu świadczy o zaniku państwa. Ponieważ
niezależnie od wpływów i nacisków zewnętrznych, którym ulegają obecnie rządzący,
mamy narastającą korupcję i aktywność grup finansowych. I już nie tylko
demokracja, degradując się, zmierza do fikcji, lecz także państwo zmierza do fikcji,
ponieważ nie działa zgodnie z interesami społeczeństwa. Gdy np. patrzymy na
wskaźniki demograficzne, to widzimy, kiedy Polska się degraduje.
Ta katastrofa, gdy chodzi o dzietność, skłania do refleksji, iż Polacy jako naród
są w wielkim kryzysie.
Pamiętamy, co działo się za Bieruta, podczas okupacji sowieckiej, kiedy
zablokowano powrót najbardziej patriotycznych warstw społecznych. Pamiętamy, co
stało się po wprowadzeniu stanu wojennego – zmuszenie elity „Solidarności” do
wyjazdu, tych najbardziej prężnych, odważnych. Szacuje się, że wyjechał milion, i
bardzo niewielu wróciło. To była największa zbrodnia Jaruzelskiego. I teraz kolejna
klęska demograficzna, którą należy łączyć z nazwiskiem Tuska, z emigracją
zarobkową, która znów wypędza młodych ludzi.
Wyjeżdżają przez Tuska?
Wyjeżdżają, bo zdewastowano przemysł wytwórczy. Gdyby nie te trzy nazwiska
symbole: Bieruta, Jaruzelskiego i Tuska, i towarzyszące im kompleksowe
działania, to być może dziś Polska osiągnęłaby liczbę 60 mln obywateli. To liczba
nieprzypadkowa, mówił o niej prymas Wyszyński, wskazując, że taki poziom rozwoju
demograficznego dałby Polsce równoprawne miejsce w Europie.
Jest faktem, że wielu ludzi po prostu nie chce mieć dzieci albo zadowalają się
jedynakiem czy jedynaczką.
Ludziom odbiera się prawo do dzieci. To jeszcze jedna z przyczyn zapaści
demograficznej. Co innego wychować dziecko tak, jak się chce, a co innego na wzór
narzucony przez grupy interesu.
Zdarza się, że podczas demonstracji katolików lewackie bojówki krzyczą:
wasze dzieci będą takie jak my.
To właśnie mam na myśli.
Są środowiska, nurty, grupy, które dbają, by Polska nie była zbyt silna?
Polska wygrała, ale przegrała II wojnę światową. Dziś wojny tradycyjne przeszły na
inne kontynenty, lecz wojny jako takie nadal się toczą. Polska jest terenem, na
którym toczy się wojna ekonomiczna i ideologiczna. Wojna przeciw Polsce trwa
nieprzerwanie. Sprawa demografii z tym się wiąże. Skutki są zresztą takie
same jak po wojnie.
Z kim walczymy?
Komunizm sowiecki i sowiecki marksizm-leninizm, który desantem usadowił się w
Polsce, przeszedł drogę na Zachód, w jakimś stopniu personalną, a w jakimś
ideologiczną. I tam przekształcił się w coś, co nazywa się ślicznie „lewicą liberalną”.
To coś nie dokonuje już jawnych zbrodni, chociaż dopuszcza niejawne, ale jest
logiczną kontynuacją sowieckiego komunizmu. Dla mnie to nowy totalitaryzm.
Głowa hydry, by przypomnieć tytuł pani książki, odradza się?
Tak. Warto pamiętać, że totalitaryzm nazistowski, wymyślony przez Niemców, nie
jest dziś zagrożeniem, na pewno w Europie. Zagrożeniem dla kultury europejskiej są
rożne warianty przekształconego sowieckiego komunizmu. To oczywiście skutki
długiego procesu społecznego, krążenia elit i ideologii, przy czym sposób
aplikowania tej ideologii jest za każdym razem dostosowywany do potrzeb i
mentalności społeczeństwa, które ma oszukiwać.
Na czym polega totalitarność „lewicowego liberalizmu”?
Na rozbijaniu wspólnot i uderzaniu w wartości, na odbieraniu naturalnych więzi
człowieka. To podstawowa cecha wszystkich totalitaryzmów. Wspólnota bez trwałych
wartości nie może istnieć. Można to porównać z prawami ruchu drogowego. To, czy
ruch mamy lewostronny, czy prawostronny, jest obojętne moralnie, ale dzięki temu
ludzie na drogach się nie zabijają. Gdyby jednak wprowadzić odpowiednik
relatywizmu moralnego na płaszczyźnie ruchu drogowego, nastąpiłaby katastrofa.
Jak kiedyś pani stwierdziła, całkowita wolność jednej osoby zawsze oznacza
niewolę innych. Świat bez reguł to świat przemocy.
I mamy świat przemocy, czego objawem jest zmiana znaczenia słów, co mąci
możliwość porozumienia się ludzi. To także przyczynek do niewolenia. Manipulacja
słowami i pojęciami ułatwia oszustwa propagandowe, oświatowe i naukowe.
Nawet tak piękne słowa jak „matka Polka” zostały wyszydzone. A to przecież
wyjątkowa na tle kultury europejskiej kobieta, która nie tylko nadawała sens
rodzinie, nie tylko w środowisku inteligenckim, miała często większy dostęp do
kultury niż mężczyzna, ale w sytuacji braku mężczyzny potrafiła zarządzać
gospodarstwem i dobytkiem. Matka Polka powinna być jednym z wzorów
życiowych, a nie jednym ze sposobów ośmieszania polskości. Bo to feministki
są śmieszne.
Tolerancja oznacza przecież tak naprawdę życie obok czegoś, co nam
się nie podoba.
To, co dziś uznaje się za „tolerancję”, to próba zaprzeczenia naturalnym różnicom,
które między ludźmi istnieją i których nie zniwelują żadne ideologie. To słowo, w
swoim prawdziwym sensie, wynika z kolei z tradycji chrześcijańskiej. To
chrześcijaństwo wprowadziło elementarną łagodność – w rodzinie, w
społeczeństwie, także między narodami. To chrześcijanie zaczęli traktować rannych
wrogów jako ludzi. Na marginesie, gdy pracowałam w 1939 r. w szpitalu polowym,
zetknęłam się z Niemcami, którzy zostawili rannych Polaków na polu bitwy pod
Pruszkowem. Swoich zabrali. Niemcy zerwali z chrześcijaństwem, z
tradycją europejską.
Podobnie z chrześcijaństwem zerwała sowiecka Rosja.
Tak, mordując polskich oficerów w Katyniu i innych miejscach kaźni, w innych
sytuacjach zresztą też.
Napadli nas, chrześcijańską Polskę, dwaj pogańscy wrogowie. Broniliśmy
cywilizacji europejskiej, chrześcijańskiej.
Tak. Gdyby iść tym tropem, to mówiąc o „epoce chamstwa”, o której
wspomniałam na początku, można mówić o regresji w stronę pogaństwa. Pamiętając
oczywiście, że pogaństwo również ma dorobek wielu myślicieli, wykorzystany
zresztą przez chrześcijan.
Dziś też, jak wskazuje pani profesor, forsowana jest antyreligia.
Być może tę „epokę chamstwa” można uznać, w tzw. nadbudowie, za epokę walki z
religią chrześcijańską. Spośród religii monoteistycznych to właśnie chrześcijaństwo
jest atakowane, islam i judaizm są wyraźnie oszczędzane. Są ku temu przyczyny i
będą też, obawiam się, skutki. W Europie Zachodniej walka z chrześcijaństwem
może skończyć się pozostawieniem pustej przestrzeni islamowi. Zresztą każdy
totalitaryzm wypycha religię z przestrzeni publicznej. Coś takiego jak neutralność
światopoglądowa nie istnieje.
Jedną z ważniejszych postaci tej lewicy, która jest według pani nową hydrą,
jest Zygmunt Bauman. Jak mówiła pani w grudniowym numerze „wSieci
Historii” (przedruk za „Arcanami”), niezgodnie z prawdą twierdził on, że
spowiadał mu się politycznie prof. Stanisław Ossowski, wielki polski socjolog,
pani nauczyciel.
To nieprawdopodobne. Bauman reprezentuje sowiecki desant wschodni. Prof.
Ossowski był lewicowcem, ale to lewica wywodząca się z PPS, której symbolem były
spółdzielnie mieszkaniowe, a nie zagłada polskich elit. Prof. Ossowski walczył w
wojnie 1920 r., walczył w czasie okupacji niemieckiej i sowieckiej, działał w tajnym
nauczaniu. W tym okresie Bauman uczył się w szkole sowieckiej,
działał w Komsomole.
Brał udział, jako ważny człowiek, w napaści na przedwojenną profesurę?
Bauman był w Komitecie Bezpieczeństwa Wewnętrznego oficerem polityczno-
wychowawczym. Po przyjściu na Uniwersytet Warszawski, pół roku od magisterium,
uzyskał władzę nad całym wydziałem filozoficzno-socjologicznym. To mówi
wszystko. Oczywiście, nie był sam, ale był jednym z bardziej skutecznych. Nie
wiem, czy skierowały go na uniwersytet władze partyjne, wojskowe, czy struktury
tajne. Jego życiorys jest dość niejasny. W czasie, gdy się pojawił, był niedouczony.
Ceni pani jego dorobek?
Mam wielkie trudności z czytaniem tych prac, bo jestem przyzwyczajona do tekstów
naukowych, jasnych, precyzyjnych.
Wracając do pani tezy o nowym zagrożeniu totalitarnym w postaci
zmutowanego komunizmu – inni także zwracają na to uwagę. Jarosław Marek
Rymkiewicz stawia tezę, że dzisiejsza lewica w Polsce to po prostu
luksemburgizm, przedłużona i zmutowana KPP-owskość. Można to
obserwować i w konkretnych sformułowaniach, i w działalności konkretnych
osób. Jak rozumiemy, te środowiska mają pomocników?
Do 1989 r. można było wskazać agresora. Dziś z kolei mam poczucie, że po stronie
przeciwnej Polakom występują nawet niektórzy przedstawiciele polskiego rządu.
Przecież każdy, kto przyczynił się do zniszczenia idei sojuszu krajów
postkomunistycznych z naszego regionu, które wspólnie stanowiłyby sporą siłę, o
który to sojusz zabiegali Prawo i Sprawiedliwość oraz śp. Lech Kaczyński, działa
przeciwko Polsce. A tymczasem mamy działania w drugą stronę, np. pobudzanie
konfliktów pomiędzy tymi państwami, tworzenie podziałów wewnętrznych w
Polsce czy na Ukrainie. Chodzi o to, by nie powstała przeciwwaga dla Rosji i osi
Berlin-Paryż. Przeciwwaga chroniąca kulturę europejską, kontynuująca
tradycje tej kultury.
Agresorzy mają twarze, imiona, nazwiska?
To agresorzy anonimowi. To grupy interesu koncentrujące kapitał światowy, choć
pewnie badacze mogliby tu podać liczne nazwiska. I muszę powiedzieć, że nie
podniesiemy się nigdy, jeśli nie przyjmiemy, że ataki na spiskową teorię dziejów są
obroną rzeczywistych struktur działających w naszym świecie. Konkurencją dla
struktur państwowych są wielkie grupy interesu. Niektórzy przywołają pewnie w tym
kontekście masonerię, inni postkomunę, jeszcze inni lewicę, Niemcy czy Unię
Europejską. Ale to wszystko oczywiście uproszczenie, ponieważ to nowa forma
zniewolenia. To właśnie nowa głowa hydry, niosąca milionom
marginalizację i uprzedmiotowienie.
Kapitał może mieć siłę przemocy totalitarnej?
Kapitał dzisiaj stanowi jedną z głównych sił przemocy totalitarnej. Wielu badaczy
upierało się, żeby łączyć totalitaryzm z konkretnym państwem. Dzisiejszy
totalitaryzm jest jednak bezpaństwowy.
Dlaczego ludzie się nie buntują? W komunizmie się buntowali.
Dlatego że są otumanieni przez cały zespół działań politycznych, propagandowych i
oświatowych. Rozbudzono też szalone ambicje materialne, znacznie przekraczające
ludzkie potrzeby. A poza tym ludzie są zastraszani. Widzimy to wokół siebie na co
dzień, choćby patrząc na skuteczność tzw. bojkotu referendum warszawskiego.
Wyborców realnie zniechęcono do pójścia na głosowanie. Inna metoda to pieniądze,
którymi skutecznie spętano naukę.
W jaki sposób?
Granty. Ja dziś nie wierzę w naukę, w wyniki badań naukowych. Jeśli chodzi o
humanistykę, to oczywiście wiem z bliska, jak to wygląda. Ale mam mało wiary
także w ustalenia medycyny, ze względu na przemysł farmaceutyczny i wielki
kapitał za nim stojący. Nie wierzę również w ustalenia w sprawie zmian
klimatycznych, ponieważ forsowane są tezy sprzyjające wielkiemu kapitałowi. Nie
wierzę też w badania ekonomiczne i finansowe, gdyż służą one koncentracji
kapitałów, wywłaszczaniu człowieka z jego podstawowych oszczędności na korzyść
anonimowych i jawnych grup kapitału.
Rządzi pieniądz?
Szukanie wroga powinno iść drogą szukania pieniędzy.
Pieniądze to dziś często zatrute podarunki. Np. Unia Europejska wiąże
dotacje z narzucaniem genderowego szaleństwa. Można więc zapytać, czy
Unia dziś nie jest jednym z ośrodków po prostu szkodzących Polsce?
UE była fantastycznym pomysłem wielkich ludzi, którzy ogłosili Wspólnotę Węgla i
Stali, opartą na wartościach chrześcijańskich. Dziś, sądzę, należy wszelkimi siłami
walczyć o odzyskanie jedności pomiędzy krajami Europy Środkowej, o czym już
mówiłam. Tylko razem jesteśmy w stanie przeciwstawić się obcym interesom i
bardzo wpływowym lobby: homoseksualnym, feministycznym, niektórym sektom
religijnym, czasem także poszczególnym narodowościom. Przeciw kulturze
europejskiej występuje dziś masa antykultur, bo to są antykultury. One mogą mieć
rożne interesy, rożne zamiary, ale wszystkie działają przeciw chrześcijaństwu.
A ta kultura nie może się nawet bronić, bo jest pętana
poprawnością polityczną.
Jest pętana. Poprawność polityczna to po prostu miękka forma zniewolenia. Co
ciekawe, jest szczególnie forsowana przez lobby homoseksualne. To zresztą również
wielkie oszustwo – definiowanie się tej orientacji jako grupy interesu. Miałam
przyjaciół homoseksualistów, ale uznalibyśmy za chamstwo wtrącanie się w życie
osobiste innych ludzi. W obie strony. Dziś propaganda homoseksualna to jedna z
metod dezorganizowania rodziny i innych wspólnot, także jedna z metod obniżenia
wskaźników demograficznych. I muszę podkreślić, że nie obchodzi mnie, co kto robi
prywatnie, ale społecznie nie mogę nie zauważać, iż takie lobby powstało i działa na
rzecz wzmocnienia wszystkich niekorzystnych trendów. Podobnie złą drogę
przeszedł feminizm – kiedyś oznaczał wymaganie od siebie, walkę o wykształcenie.
Dziś feminizm to po prostu atak na rodzinę i na naród.
Liberalizm głosił, że są sfery święte, prywatne, które nie podlegają władzy, np.
seksualność człowieka, a dziś w te sfery agresywnie wchodzi.
Wynika to z tego, że lewica przestała się zajmować warunkami życia ludzi biednych,
ubogich. Dziś tym zajmuje się prawica, bo to przecież chrześcijańskie wezwanie,
troska o całą wspólnotę.
Działają więc silne lobby, ale nas zastanawia, dlaczego tak wielu ważnym
ludziom, bywa, że z dobrych rodzin, Polska jest czy Polska będzie, czy też nie.
Tak dalece, że sama pani użyła kiedyś pojęcia „lumpen-elity”.
To problem oczywistości patriotyzmu, który widać, gdy pamięta się o tym, jakie było
moje pokolenie. Ludzie zanurzeni we współczesności często w ogóle tego nie
rozumieją, natomiast chwytają to w lot, tak mi się wydaje, uczniowie szkół
średnich, co zresztą jest wielką radością i może dawać nadzieję na przyszłość. Mimo
że kształcenie coraz mniej kontynuuje dorobek poprzednich pokoleń, jest
dewastowane w imię obcych ideologii.
W pani pokoleniu wspólne wartości były oczywiste?
Były. Moja mama powiedziała w czasie wojny: nie mam synów, więc muszę ciebie
poświęcić dla ojczyzny, skoro tak wybrałaś. Czy są dziś matki, ktore by tak
powiedziały? Nawet w waszej rodzinie to mogłoby być trudne. A moja mama miała to
poczucie, że nie my jesteśmy najważniejsi. Oczywiście, realnie byliśmy
najważniejsi, ale obowiązkiem było uważanie za ważniejszych ludzi starszych,
słabszych. Chodziło o to, by nie pytać, co ja z tego będę miał, ale co ja mogę zrobić:
dla rodziny, dla szkolnej klasy, dla ojczyzny. Bo ojczyzna to wspólnota rodzin.
Przez co byliście, mimo skrajnych warunków, szczęśliwi. Nie ma szczęścia,
jeżeli żyje się tylko dla siebie.
Jeśli nie ma czegoś większego ode mnie, to jest samotność, neuroza, wykolejenie.
To jest szukanie sensu w przedmiotach, stanowiskach, sławie, a nie w uczuciach, w
miłości rodzinnej, w solidarności przyjacielskiej, w zrozumieniu, w służbie dla innych.
Egocentryzm jako główne credo większości ludzi musi mieć szerokie
skutki społeczne.
To nasze wychowanie umożliwiło powstanie konspiracji, ZWZ, a potem AK. Dlatego
że ludzie zaangażowani w walkę, ukrywający się, także Żydzi, mogli szukać
pomocy u ludzi niezwiązanych rodzinnie, lecz za to związanych poczuciem
wspólnoty narodowej. I gdy się uciekało w czasie łapanki, większość drzwi była
otwarta, żeby ludzie mogli się schronić. Gdy ktoś uciekał ze strony sowieckiej na
niemiecką, dostał schronienie. Nie pytano nawet, dlaczego ktoś potrzebuje pomocy.
Mówi pani Polakom: to nie jest tak, że możecie sobie wybrać obowiązki. Macie
obowiązki polskie i musicie je wypełniać. Zapytajmy: jaka jest kara za
porzucenie tej świętej sprawy?
Dawniej była opinia publiczna i człowiek niezachowujący się godnie był wykluczany z
grona ludzi zasługujących na szacunek. W ten sposób spadał do sfery marginesu
społecznego i moralnego. Dziś tego nie ma i dlatego należy dążyć do odbudowy
opinii publicznej ludzi podobnie myślących, którzy znajdą sposoby okazywania braku
szacunku tym, którzy nie stosują się do zasad i norm. To też najpilniejsze zadanie dla
polskich mediów, ponieważ to nie pieniądze, lecz szacunek powinien
predestynować do stanowisk społecznych, politycznych i naukowych. Trzeba więc,
szukając drogi do odrodzenia, walczyć o słowo: o znaczenie słowa, o
jednoznaczność słowa, o jasność i zrozumiałość zdań. A dziś często, także w
nauce, w postmodernizmie, królują teksty, których moi profesorowie: Ossowski,
Tatarkiewicz, Kotarbiński, nie przyjęliby na seminarium studenckie.
Z kolei w mediach mamy narastanie infantylizmu, ucieczkę od
spraw poważnych.
Odbudowa polskich mediów jest zadaniem wyjątkowo ważnym. Także dlatego, że
żyjemy w sztucznym konflikcie Polaków z Platformy Obywatelskiej z Polakami z
Prawa i Sprawiedliwości. Ja nie widzę wielkiej różnicy pomiędzy zwykłymi
ludźmi z obu obozów. Widzę różnicę, gdy chodzi o wierchuszkę. Z PO związało się
wielu polskich patriotów, którzy na skutek nieporozumień albo manipulacji
językowych widzą szansę dla swoich nadziei w tym ugrupowaniu. Błąd tak wielu
ludzi wynika z tego, że zaufali masowemu przekazowi.
Pani się czuje wychowanką II Rzeczypospolitej?
Tak się czuję. I mimo że miałam w swoim życiu również zakręty wynikające z chęci
odreagowania obozu koncentracyjnego, to zasadniczo jestem z II Rzeczypospolitej.
Dziś widzę, że w Polsce międzywojennej nastąpiło wyjątkowe współdziałanie
rodziny, szkoły, parafii, drużyny harcerskiej, zespołów sportowych. Nie byliśmy
narażeni, tak jak pokolenia poprzednie czy wasze pokolenie, na sprzeczne poglądy
wciskane siłą. Nie ośmieszano wartości wynoszonych z rodziny.
Dziś jeżeli jedna z tych instytucji pracuje na rzecz tradycji, to już się cieszymy.
A pamiętajmy, że bardzo trudno jest wychować do obowiązku, a bardzo łatwo z
obowiązku, z powinności zwolnić. Bardzo trudno zbudować współdziałanie, bardzo
łatwo to zdezorganizować, zniszczyć. Ciężko wychować człowieka
odpowiedzialnego, łatwo roszczeniowego. My nie chcieliśmy wiele od Polski,
chcieliśmy Polsce służyć. Państwo dawało szkołę, na jaką było je stać, i nikt nie
chciał więcej.
Do dziś nie narzekacie na warunki, tylko wymagacie od siebie.
Mnie się bardzo dobrze żyje, w tym starym, niematerialnym znaczeniu, i innym z
mojego pokolenia też. Bo taka postawa daje spełnienie. Daje również radość, bo my
całe życie świetnie się bawiłyśmy. Nawet w Oświęcimiu umiałyśmy się bawić.
Dziś pani pokolenie jest atakowane. Z najwspanialszego w dziejach Polski, a
może i Europy, pokolenia robi się oskarżonego. Co gorsza, to płynie nawet z
Niemiec, kraju, który ma tyle krwi na rękach co żaden inny.
Te wszystkie oskarżenia o „polskie obozy koncentracyjne”… W tej sprawie boli
bierność polskich władz, polskiej prokuratury. Słyszymy, owszem, piękne
słowa, ale nas, żyjących jeszcze więźniów obozów koncentracyjnych, nie obchodzą
słowa, lecz skuteczne działania. A tych działań – ze strony MSZ, prokuratorów i
innych instytucji – nie ma. W ten sposób polska racja stanu jest pogrążana przez
Polaków. A przecież nie wystarczy ograniczanie się, w prosty sposób, do swoich
skąpych obowiązków zawodowych, jak mogą tłumaczyć się ci ludzie. Potrzebna jest
postawa patriotyczna, której tu brak.
Musimy także opierać się podmianie słowa „Niemcy” na „naziści”.
W czasie wojny rzeczywiście nikt nie mówił „naziści”. I spotkałam tylko jednego
dobrego Niemca – aktorkę kabaretową, która jakimś cudem została strażnikiem w
obozie. Ale więcej przykładów nie znam. A proces przeinaczania „Niemców” w
„nazistów” rzeczywiście trwa. Podobnie jak proces manipulacji związany z Zagładą
Żydów. On się zaczął w końcówce lat 60. To niemiecka próba rozmycia
odpowiedzialności moralnej i materialnej.
Wobec tych procesów polskie elity pozostają zaskakująco bierne.
Dziś najważniejsze jest odbudowanie postaw patriotycznych. Gdyby udało się to
pojęcie, tak ośmieszane i atakowane, odbudować, byłaby to jakaś droga do
odrodzenia. A tymczasem promuje się raczej „obywatelskość”. Trzeba jednak
pamiętać, że to sformułowanie łączy się z państwem. A ponieważ Polska przez
tyle lat była w niewoli, postawa obywatelska kojarzy się podświadomie ze
sprzyjaniem zaborcom. Także użycie przez rządzącą partię słowa „obywatelska”
dyskredytuje to pojęcie. Z kolei postawa patriotyczna jest postawą narodową, łączy
się z interesami narodu, z chronieniem polskiej rodziny. Trzeba więc promować
postawę patriotyczną.
Zwróciła pani kiedyś uwagę, że tę II Rzeczpospolitą miał w sobie również śp.
Lech Kaczyński.
Miał. Miał wyczucie powinności wobec ojczyzny, porządku moralnego, który służy
wspólnotom, i miał wyczucie sytuacji międzynarodowej. Rozumiał, że dorobek
kultury europejskiej w wariancie polskim ma specyficzne wartości i może być
cenny nie tylko dla Polaków. Rozumie to także Jarosław Kaczyński, zresztą
wyjątkowo wybitny polityk i strateg.
Bo Polska ma swoją misję?
Tak. Polska ma swoją misję, choć i to słowo próbuje się ośmieszyć. Polska ma i
wspaniałe, i tragiczne położenie geograficzno- -historyczne, co dało nam takie
doświadczenia, w jakich wykrystalizowała się kultura, która umie przyswajać to, co i
piękne, i dobre. W myśleniu Lecha Kaczyńskiego było więc nawiązanie do
Rzeczypospolitej wielu narodów, do pamięci współżycia narodów i klas społecznych,
przy zachowaniu porządku. To jest tak cenny kapitał, że możemy go eksportować.
Uważam więc, że Unia Europejska powinna zostać przekształcona w tym kierunku.
Różnice nie mogą być zacierane, szanowane musi być odmienne doświadczenie
każdego narodu. Każdy naród powinien pozostać sobą.
Czy śp. Lech Kaczyński mógł zostać zamordowany w Smoleńsku?
Od początku miałam przekonanie, że to była zbrodnia. Sądzę, że istnieje
konieczność dochodzenia do prawdy, ponieważ ona w jakimś stopniu warunkuje
odrodzenie Polski. Na kłamstwie nie da się budować. A gdyby okazało się, przy
uczciwym śledztwie, że to nie była zbrodnia, to na pewno było to wydarzenie, do
którego przyczyniły się rożne działania sprzed wylotu, uzgadniane przez stronę
polską i rosyjską, dopuszczające do krańcowego zagrożenia życia prezydenta i
najbardziej doświadczonej części elity polskiej. Oczywiście do prawdy dojść nie
będzie łatwo, wielu z Polski i zagranicy będzie przeszkadzało.
Współdziałanie sugeruje zdjęcie Tuska i Putina z 10 kwietnia, ujawnione przez
tygodnik „wSieci”.
To zdjęcie mówi nam o sojuszu, o którym nie wiemy, i o uzgodnieniach, których nie
znamy. Mówi też o kulisach, które muszą być ukrywane, ponieważ ujawnione nie
miałyby charakteru politycznego, ale wchodziłyby w zakres rozmowy o
zdradzie stanu.
Narzekamy, ale z drugiej strony – Polska jest. A miało nie być ani
Warszawy, ani Polski.
Mam wielkie poczucie szczęścia, że jestem Polką, i nie patrzę poważnie na ludzi,
którzy twierdzą, iż jest im wszystko jedno, gdzie żyją, gdzie pracują. Nasze położenie
dało nam wiele: zrozumienie rożnych kultur, warstw, społecznych, sposobów
organizowania państwa. Niesłychany sukces dwudziestolecia wojennego (licząc
wojnę bolszewicką, krócej) pokazał geniusz ludzi, którzy potrafili wybić się jako
elita na terenie Rosji carskiej i w Austro-Węgrzech i którzy dali później te talenty
wolnej Polsce.
Odrodzimy się? Wrócimy do tych źródeł, do tej mocy?
Talent Polaków polega na tym, że znajdują wyjście z sytuacji bez wyjścia, tak jak ja
kilka razy wyszłam z sytuacji, z której nie powinnam była ujść. Jesteśmy
niesłychanie kreatywni. Poza tym Polska ma genialne umiejętności tworzenia warstw
nadrzędnych, nowych elit. I taka polska elita powoli znów się odradza.
Powoli, ale jednak.