Budowa stadionu Widzewa znów niepewna. Teraz radni
Szymon Bujalski
2011-07-04, ostatnia aktualizacja 2011-07-04 20:47
Stadion Widzewa
Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Jeśli na środowej sesji radni nie przekażą dodatkowych 90 mln zł na budowę stadionu przy al.
Piłsudskiego, obiekt może w ogóle nie powstać. - Każde opóźnienie stawia inwestycję pod
znakiem zapytania - przyznaje Marcin Animucki, prezes Widzewa.
W kwietniu prezydent Hanna Zdanowska i Sylwester Cacek, właściciel Widzewa, ogłosili porozumienie w
sprawie budowy nowego obiektu. Miałby on zostać oddany do użytku w 2013 r. Stadion na 32 tys. miejsc
ma powstać w ramach partnerstwa prywatno-publicznego. W praktyce oznacza to opartą na odpowiedniej
umowie współpracę magistratu z Widzewem, w ramach której oba podmioty podzielą się kosztami
inwestycji.
Dzisiaj praktycznie przesądzone jest już, że obiekt w zapowiadanym terminie nie powstanie. Powód?
Przeciągające się rozmowy. Co więcej, okazuje się, że niepewna jest przyszłość całej inwestycji. To
wniosek płynący z wczorajszej komisji sportu, na której radni zajmowali się przyszłością stadionu przy al.
Piłsudskiego. Obecny na posiedzeniu Animucki powoływał się na pismo wiceprezydenta Marka Cieślaka z
14 czerwca. Zdaniem prezesa Widzewa Cieślak zapewnił w nim, że na najbliższej sesji poddane pod
głosowanie zostaną dwie uchwały.
Pierwsza dotyczy zgody na przekazanie terenów należących do miasta jako części jego wkładu w
inwestycję (do tej pory klub je dzierżawi). Radni w tej w sprawie wydali opinię pozytywną (siedem głosów
za, cztery wstrzymujące się). Uchwalę tę należy traktować jednak tylko jako formalność, którą trzeba
wykonać, żeby sprawa budowy stadionu mogła przejść krok dalej. Formalnością powinno być także jej
przegłosowanie na jutrzejszej sesji.
To, co niepewne...
Ważniejsza jest druga uchwała, która miałaby zapewnić w budżecie pieniądze na realizację inwestycji. I tu
pojawiają się problemy. Pierwszym jest to, że... projekt takiej uchwały w ogóle nie powstał. - Prace nad
nim trwają. Mam nadzieję, że na najbliższej sesji uda się przedstawić sensowną propozycję w tym
zakresie - mówił na wczorajszej komisji Krzysztof Mączykowski, skarbnik miasta.
Zdziwienia brakiem uchwały nie krył Animucki. - Dla mnie niezwykle ważną sprawą jest poważne
traktowanie Widzewa. Mam nadzieję, że takich problemów [z przegłosowaniem uchwał - przyp. red.] nie
będzie. W przypadku potknięcia się przy którymkolwiek z głosowań może się okazać, że cały projekt nie
wypali. Muszą państwo sami sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Łódź stać na wybudowanie dwóch
stadionów całkowicie z własnych środków. Moim zdaniem nie - przemawiał do radnych prezes Widzewa.
W rozmowie z dziennikarzami przyznał, że każde opóźnienie stawia realizację inwestycji pod znakiem
zapytania.
Kolejny problem stanowi kwota, jaką miasto miałoby zaangażować w budowę obiektu. W wieloletniej
prognozie finansowej zapisano na ten cel 70 mln zł. Według wstępnych wyliczeń Widzewa miasto
musiałoby się liczyć z wydatkiem 164 mln zł (drugie tyle pochodziłoby od prywatnego inwestora).
Tymczasem Mączkowski poinformował, że przygotowywany projekt zmian w budżecie zwiększy wydatki
magistratu do około 120 mln zł. Dlaczego? Bo taka sama kwota została przekazana na budowę stadionu
miejskiego przy al. Unii. - W budżecie zapisano na ten cel 207 mln zł, ale część pieniędzy zostanie
przeznaczona na budowę małej hali, a część zostanie odzyskana z podatku. Miasto za stadion miejski
zapłaci więc około 120 mln zł. I dlatego o takiej sumie mówimy w kontekście Widzewa - tłumaczył
skarbnik.
Co na to Animucki? - O kwocie 120 mln zł słyszę po raz pierwszy. Realia są takie, że jeśli chcemy mieć
duży stadion na ponad 30 tys. miejsc, to realizacja miejskiej części inwestycji wyniesie około 160 mln zł -
przekonywał. Obie strony przyznały jednak, że na ustalenie ostatecznego kosztu inwestycji jest jeszcze za
wcześnie i w trakcie późniejszych negocjacji sumy mogą jeszcze ulec zmianie.
...i to, co pewne
Tymczasem zmianie uległo podejście władz Łodzi do inwestycji. Co prawda magistrat wciąż jest gotowy
przebudować okoliczne drogi i zbudować część stadionu, ale już na innych warunkach. Jakich? Do umowy
dzierżawy ma zostać dołączony aneks, który rozwiąże ją w momencie podpisania umowy o partnerstwie
prywatno-publicznym. Bez aneksu miasto na budowę stadionu nie wyda ani złotówki. - Nie zostanie
również wszczęta procedura wyboru partnera. A zanim go wybierzemy i podpiszemy umowę, partner
będzie musiał wykazać, że ma pieniądze na inwestycję. Umowa zostanie sporządzona w formie aktu
notarialnego i będzie zawierała wiele punktów zabezpieczających miasto - twierdziła Agnieszka Graszka,
dyrektorka wydziału gospodarowania majątkiem.
To spora zmiana, gdyż wcześniej władze Łodzi miały zacząć realizować swoją część inwestycji nawet bez
gwarancji, że Widzew wywiąże się ze swojej. Dzięki zmianie podejścia interesy miasta będą znacznie
bardziej zabezpieczone. Planowane jest również powołanie koordynatora odpowiedzialnego za całość
inwestycji.
Co ciekawe, na posiedzeniu komisji Animucki wielokrotnie zaznaczał, że budowa stadionu w formie
partnerstwa prywatno-publicznego jest niezwykle ciężkim wyzwaniem. I jeśli obu stronom nie uda się
dojść do porozumienia, to magistrat będzie miał dwie opcje do wyboru - wybudować jedną trybuną
stadionu (największą) bądź trzy pozostałe. W każdym wariancie łączny koszt inwestycji wyniesie około
330 mln zł, a miasto musiałoby liczyć się z wydatkiem około 165 mln zł. Opcji, że miasto nie będzie
musiało niczego budować, prezes Widzewa nie przedstawił.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź
http://www.sport.pl/pilka/1,65039,9892604,Budowa_stadionu_Widzewa_znow_niepewna__Teraz_
dostęp: 9.07.2011 / 22:29:09