"Gdyby nuta powiedziała: jedna nuta nie czyni muzyki
...nie było by symfonii
Gdyby słowo powiedziało: jedno słowo nie tworzy stronicy
...nie było by książki
Gdyby cegła powiedziała: jedna cegła nie czyni muru
...nie było by domu
Gdyby kropla powiedziała: jedna kropla wody nie może utworzyć rzeki
...nie było by oceanu
Gdyby ziarno zboża powiedziało: jedno ziarno nie może obsiać pola
...nie było by żniwa
Gdyby człowiek powiedział: jeden gest miłości nie ocali ludzkości
...nie byłoby nigdy na ziemi sprawiedliwości i pokoju, godności i szczęścia".
Michel Quoist
Zwolnij swoje tempo.
Czy widziałeś już kiedyś dzieci bawiące się na karuzeli lub słuchające deszczu? Skaczące po
dachu?
Tropiłeś radośnie fruwającego motyla albo obserwowałeś zachód słońca?
Powinieneś się zatrzymać.
Nie tańcz za szybko, bo życie jest zbyt krótkie, muzyka nie trwa wiecznie.
Czy jesteś zabiegany całymi dniami, wiecznie zajęty?
Jeśli zadajesz pytanie "Co słychać?", czy masz chwilę żeby usłyszeć odpowiedź?
A gdy wyciągasz się w łóżku po całym dniu, czy myślisz o 1.000 różnych rzeczach, które
plączą ci się po głowie?
Powinieneś zwolnić tempo.
Czy mowiłeś już do swojego dziecka "zrobimy to jutro" i przekładałeś to na pojutrze?
Czy straciłeś już kontakt z przyjacielem, pozwoliłeś umrzeć przyjaźni, bo nigdy nie miałeś
czasu żeby zadzwonić i spytać jak leci?
Byłoby lepiej gdybyś zwolnił tempo, nie tańcz zbyt szybko, bo pewnego dnia muzyka
ucichnie, życie jest takie krótkie.
Gdy biegasz gdzieś tak szybko żeby gdzieś zdążyć, tracisz połowę przyjemności bycia tam
dokąd biegniesz.
Gdy zawracasz sobie głowę i zbyt się codziennie przejmujesz, to tak jakbyś wyrzucał prezent
którego nawet nie otworzyłeś.
Życie to nie wyścig, powinieneś zwolnić tempo, znajdź chwilę na wysłuchanie muzyki zanim
się skończy piosenka.
autor nieznany
Anioły śniegu
... To była moja pierwsza w życiu burza śniegowa. Chociaż widziałam śnieg podczas rzadkich
wizyt w tych górach, nigdy przedtem nie widziałam jak pada. A padał jak noc długa. W końcu
wszyscy zasnęliśmy. Spałam niezbyt mocno z powodu gwałtownych porywów wiatru, które
trochę mnie niepokoiły.
Rano uświadomiliśmy sobie powagę naszej sytuacji. Chata była położona powyżej terenu
regularnie oczyszczanego przez pługi śnieżne. Na naszym odizolowanym odcinku drogi
padający gęsto śnieg pokrył wszystkie samochody i jezdnię białą kołdrą, piękną, lecz
lodowatą.
Nawet my nowicjusze, wiedzieliśmy, że niemożliwe jest oczyszczenie drogi. Mężczyźni
przekopali ścieżkę do samochodów i omietli je, lecz byliśmy beznadziejnie daleko, odcięci od
drogi. Lękliwie spoglądaliśmy po sobie. A co, jeśli ...? Mieliśmy dość żywności na jeszcze
jeden posiłek, lecz nie więcej. Myśl o tym, że moglibyśmy zostać zasypani przez śnieg,
przeraziła nas.
Byłam jedyną chrześcijanką w naszej grupie. Dlatego zaczęłam się cicho modlić o Bożą
opiekę i o to, by przysłał pług do naszego obozu. Biorąc pod uwagę odosobnienie, spełnienie
mojej modlitewnej prośby byłoby naprawdę zdumiewające, lecz nie ustawałam aż do chwili,
gdy poczułam spokój, który może dać tylko Bóg.
Pozostali niepokoili się coraz bardziej i zerkali nerwowo na zachmurzone niebo i
nieprzejezdną drogę. Śnieg wciąż padał równomiernie i cicho. Zajęliśmy się oczyszczaniem i
pakowaniem rzeczy do odśnieżonych samochodów, którymi mieliśmy nadzieję zjechać w dół.
Jakiś czas potem usłyszeliśmy cudowny dźwięk, który wesoło przebijał się w ciszy
padającego śniegu. Ciężki pług wtaczał się, sapiąc, na nasze wzgórze.
Kierowca powiedział do nas:
- Nigdy wcześniej nie wjeżdżałem tak wysoko, lecz ciągle słyszałem, jak coś w głowie mówi
mi: "Jedź dzisiaj na szczyt". No i jestem.
Słowo "anioł" oznacza "zwiastun wysłany, by spełnić wolę Boga". Nigdy nie widziałam
anioła, lecz czułam, że kierowca, który przybył do nas na polecenie Boże, jest naszym
osobistym śnieżnym aniołem. To Ojciec Niebieski, który widzi wszystko i odpowiada na
wszystkie potrzeby z cierpliwością i wielką troską.
Kiedy liderki naszego obozu pakowały artykuły kuchenne, jedna z nich zagadnęła mnie:
- Zastanawia mnie, co sprawiło, że kierowca pojechał tak daleko? Uśmiechnęłam się tylko i
powiedziałam:
- Modliłam się o to.
Linda Claire Scott
Liczy się każdy talent
Miała prostą, gładka, niebieską sukienkę, ciemne buty i blond włosy upięte w kok. Kiedy
wsiadała do autobusu, od razu ją sobie przypomniałem. Nie byłem w tych stronach od ośmiu
lat, ale wciąż pamiętałem jej nieśmiałość. Rozmowa w cztery oczy była dla niej prawdziwą
udręką.
Kiedy mijała mnie przechodząc do tyłu autobusu, ona również mnie rozpoznała.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
Zastanawiałem się, dokąd jedzie.
Piętnaście kilometrów dalej moja ciekawość została zaspokojona. Wychodząc z autobusu na
następnym przystanku, na każdym wolnym siedzeniu zostawiła złożoną kartkę. Wziąłem
jedną z nich i przeczytałem krótki tekst o zbawczej misji Chrystusa i o tym, w jaki sposób
możemy mieć w niej udział.
Pomyślałem: "A więc w ten sposób daje świadectwo wiary w Zbawiciela. Zna radość
codziennej wędrówki z Chrystusem, ale nieśmiałość nie pozwala jej na osobisty kontakt z
ludźmi. Ma jednak tak głęboką wiarę, że używa innych talentów, jakimi obdarzył ją Bóg, aby
dzielić się miłością Chrystusa z innymi".
Wiedziałem, że wracając do domu, znowu będzie rozkładać ulotki, modląc się do Ducha Św.,
aby oświecił tych, którzy je przeczytają.
Dick Hagerman
Czego nauczyłam się od gazeli
To był wymarzony dzień na pobyt w zoo, szczególnie w uroczym towarzystwie mojego
pięcioletniego wnuka. Podczas spaceru weszliśmy na wzgórze, skąd patrzyliśmy w dół na
przyjemny, porośnięty trawą park. Mieszkało tam stado gazeli. Ich pełne gracji piękno
doskonale komponowało się z atmosferą spokoju tego miejsca. Lecz nagle w kępie krzewów
zauważyliśmy zamieszanie. Jedno z delikatnych stworzeń pasło się nieopodal nich i nie
zauważyło, że w pogoni za pożywieniem wsunęło łeb pod gałęzie. Kiedy gazela chciała się
wyprostować , jej rogi zahaczyły o nie. Walczyła, skakała, szarpała się i kluczyła z jednej
strony na drugą. Lecz z każdą chwilą jej rogi coraz bardziej się wplątywały. Jak bardzo
chcielibyśmy jej pomóc! Szepnęłam:
- Gdybyśmy tylko mogli powiedzieć jej: "Zniż głowę mocno do ziemi i wycofaj się
delikatnie", znowu byłaby wolna.
Ostatecznie gazela uwolniła się gwałtownym szarpnięciem, lecz w jej rogach pozostała
ogromna kępa gałęzi. Wydawała się mówić: "Ten żenujący incydent w rzeczywistości się nie
wydarzył. To była po prostu wasza wyobraźnia". Lecz wielka korona liści jakoś nie dodawała
jej powagi.
Nasz szczęśliwy dzień skończył się zbyt szybko. We wspomnieniach tamtych chwil
opowiadanie o gazeli było naszym ulubionym. Dla mnie miało szczególne znaczenie, gdy
zdałam sobie sprawę, że podpowiada mi, jak w najlepszy sposób rozwiązać dokuczliwy
problem mojego życia.
Pozostawałam z pewną osobą w dość trudnym związku, lecz nie chciałam go zrywać.
Najpierw chciałam wygarnąć całą prawdę i powiedzieć swoje zdanie. Lecz to by tylko
pogorszyło sprawy. Gdy gazela walczyła, wyrwała część krzewu. Wygrała bitwę, lecz
pozostawiła bliznę. Nie chciałam postępować w ten sam sposób. Zamiast tego skłoniłam
głowę, modląc się, a potem delikatnie się wycofałam.
Od tamtego czasu minęły lata. Bóg odpowiedział, wzbogacając nas oboje. Most, który mógł
ulec zniszczeniu za sprawą ostatniego słowa, obecnie się umacnia. Jestem zadowolona, ze
schyliłam głowę i wycofałam się delikatnie.
Ruthie Lindal Swain
Fatalne Dni
Jakie to dziwne, że jedna chwila może być przepełniona miłością, intensywnością doznań i ...
codziennymi zmartwieniami. Jeśli dorastanie jest procesem tworzenia wyobrażeń i marzeń o
tym, jak powinno wyglądać życie, to dojrzałość jest akceptacją życia takim, jakie ono jest.
Wciąż od nowa przekonuję się, że nie jestem wystarczająco do czegoś zdolna, twórcza, czy
wnikliwa. Nie potrafię znaleźć pocieszenia i spokoju tak, jak sobie wyobrażałam.
Czasem rezygnujemy z pewnych codziennych czynności lub przyjemności. Mamy wtedy
trochę czasu, by napisać list do przyjaciela, upiec ciasto dla ( zmarłej ) babci, takie samo, jak
kiedyś piekła Ona sama ... Trudno nam jednak cieszyć się tym wszystkim. A życie nadal się
toczy.
Skoro chorzy i umierający godzą się w końcu ze swą śmiercią, my postanowiliśmy
zrezygnować z prawa do spokojnych nocy i niczym nie zmąconych dni. Być może dzięki tym,
którzy od nas odeszli, potrafimy zrozumieć, że przez szczeliny takich fatalnych dni
prześwieca promień miłości, życia i wspólnych, niezapomnianych chwil.
nieco zmieniony fragment Mary Beth Danielson
Ideał doskonałości
Moja przyjaciółka pracowała w pobliskim butiku o nazwie: "Listek Figowy". Pewnego
sobotniego popołudnia do sklepu weszła mała dziewczynka ze skarbonką - świnką pod pachą
i oświadczyła, że chciałaby za całe swoje pieniądze kupić jakiś prezent na Dzień Matki. Moja
przyjaciółka pomogła jej wydłubać wszystkie monety ze "świnki" i powiedziała, że wystarczy
ich na ładną bluzkę.
- Czy Twoja mama chciałaby mieć taką bluzkę?
- O tak! Bluzka to fajny pomysł - ucieszyła się dziewczynka.
- Jaki rozmiar ma Twoja mama? - zapytała sprzedawczyni.
- Ma rozmiar w sam raz - oznajmiła dziecko.
Tak więc moja przyjaciółka poradziła jej, żeby wzięła rozmiar 34.
W poniedziałek po Dniu Matki dziewczynka wróciła do sklepu ze swoją mamą, żeby
wymienić bluzkę na rozmiar 42. Ideał doskonałości obowiązujący w świecie mody różnił się
od tego, który nosiła w sercu mała dziewczynka. Różnica polegała właśnie na sercu - pełnym
dziecięcej miłości.
Nancy L. Dorner
Anioł
Nikomu bym się do tego nie przyznała, lecz kiedy siedziałam w kawiarni naprzeciwko kliniki
Mayo, byłam naprawdę przestraszona. Następnego dnia miałam się stać jej pacjentką i przejść
tam operację kręgosłupa. Operacja należała do bardzo ryzykownych, ale moja wiara w jej
powodzenie była niezwykle silna. Zaledwie kilka tygodni wcześniej przeżyłam pogrzeb ojca -
moja gwiazda przewodnia powróciła do nieba.- Ojcze Niebieski, ześlij mi anioła w tej
godzinie próby - modliłam się.
Kiedy podniosłam wzrok, zbierając się do odejścia, ujrzałam starszą panią, która wolno
zmierzała w kierunku kasy. Stanęłam tuż za nią, pełna podziwu dla przebijającego w jej stroju
wytwornego gustu - miała na sobie szkarłatnoczerwoną, wzorzystą suknię, szal, broszkę i
wspaniały pąsowy kapelusz.
- Bardzo panią przepraszam. Chciałabym pani powiedzieć, że jest pani niezwykle piękną
kobietą. Pani widok od razu poprawił mi humor
Kobieta ujęła mnie za rękę i powiedziała:
- Moje drogie dziecko, niech cię Bóg błogosławi za twoje dobre słowa, bo widzisz, mam
sztuczną rękę, metalową wkładkę w drugiej ręce, a do tego nie mam jednej nogi. Ubieranie
się zajmuje mi mnóstwo czasu. Staram się wyglądać jak najlepiej, jednak z upływem lat
przestaje to robić na kimkolwiek wrażenie. Dzięki tobie poczułam się dzisiaj naprawdę
szczególnie. Niech Pan chroni cię i obdarza błogosławieństwem, gdyż z pewnością musisz
być jednym z Jego małych aniołów.
Gdy kobieta odeszła, nie mogłam wydobyć z siebie nawet słowa, ponieważ dotknęła mojej
duszy w taki sposób, że to ona nie mogła być nikim innym, tylko aniołem.
Tami Fox
Najwspanialsza wiadomość
Robert De Vincenzo, słynny argentyński gracz w golfa, wygrał kiedyś turniej, otrzymał
stosowny czek, po czym obdzielił uśmiechami fotoreporterów i zaczął szykować się do
odejścia. Kiedy samotnie kierował się w stronę ustawionego na parkingu samochodu,
podeszła do niego młoda kobieta, która pogratulowała mu zwycięstwa i powiedziała, że jej
dziecko cierpi na śmiertelną chorobę. Rzecz jasna, nie miała środków na zapłacenie
rachunków za usługi lekarskie i szpital.
Poruszony jej opowieścią De Vincenzo wyjął pióro i wypisał swój będący nagrodą czek na
nazwisko tej kobiety.
- Niech pani zapewni dziecku wszystko, co najlepsze - powiedział, wsuwając do w jej dłoń.
W następnym tygodniu podczas lunchu w klubie podszedł do niego członek władz Zrzeszenia
Profesjonalnych Graczy w Golfa i powiedział:
- W zeszłym tygodniu chłopcy z parkingu mówili mi, że po turnieju spotkał pan młodą
kobietę. - De Vincenzo przytaknął. - Cóż! - westchnął mężczyzna. - Mam dla pana kiepską
wiadomość. To wariatka. Ona nie ma żadnego dziecka. Nawet nie jest mężatką. Zwyczajnie
pana nabrała, przyjacielu.
- Chce pan powiedzieć, że nie ma żadnego umierającego dziecka? - spytał De Vincenzo.
- Właśnie.
- Ależ to najwspanialsza wiadomość, jaką usłyszałem w tym tygodniu!
The Best of Bits & Pieces
Ból przemija, piękno pozostaje
Mimo iż Henri Matisse był blisko dwadzieścia osiem lat młodszy niż Auguste Renoir, obaj
wielcy artyści byli serdecznymi przyjaciółmi i często spędzali razem czas. Kiedy Renoir
prawie nie opuszczał domu w ostatnich latach swego życia, Matisse odwiedzał go codziennie.
Niemal sparaliżowany artretyzmem Renoir mimo swej choroby nie przestawał malować.
Pewnego razu Matisse obserwował, jak starszy kolega maluje w swojej pracowni, zmagając
się ze straszliwym bólem utrudniającym każde pociągnięcie pędzla. W końcu nie wytrzymał i
poruszony wykrzyknął:
- Auguste, dlaczego nadal malujesz, gdy dręczy Cię tak okropny ból?
Renoir odrzekł z prostotą:
- Ból przemija, a piękno pozostaje.
I tak, prawie do dnia swojej śmierci Renoir nakładał farbę na płótno. Jeden ze swoich
najsłynniejszych obrazów: Kąpiące się artysta ukończył na dwa lata przed śmiercią,
czternaście lat po tym, jak zaatakowała go bolesna choroba.
The Best of Bits & Pieces
Mądrość życiowa
Znany amerykański doradca inwestycyjny siedział na przybrzeżnej skałce w małej
meksykańskiej wiosce, gdy do brzegu przybiła skromna łódka z rybakiem. W łódce leżało
kilka wielkich tuńczykow. Amerykanin, podziwiając ryby, spytał Meksykanina:
- Jak długo je łowileś?
- Tylko kilka chwil.
- Dlaczego nie łowiłeś dłużej - złapałbyś więcej ryb?
- Te, które mam całkiem wystarczą na potrzeby mojej rodziny.
Amerykanin pytał dalej:
- Na co więc poświęcasz resztę czasu?
- Śpię długo, trochę połowię, pobawię się z dziećmi, spędzę sjestę z moją żoną, wieczorem
wyskoczę do wioski, gdzie siorbię wino i gram na gitarze z moimi amigos - pędzę wypełnione
zajęciami i szczęśliwe życie.
Amerykanin zaśmiał się ironicznie i rzekł:
- Jestem absolwentem Harvardu i mogę ci pomóc. Powinieneś spędzać więcej czasu na
łowieniu, wtedy będziesz mógł kupić większą łódź, dzięki niej będziesz łowił więcej i
będziesz mógł kupić kilka łodzi. W końcu dorobisz się całej flotylli. Zamiast sprzedawać ryby
za bezcen hurtownikowi, będziesz mógł je dostarczać bezpośrednio do sklepów, potem
założysz własną sieć sklepów. Będziesz kontrolował połowy, przetwórstwo i dystrybucję.
Będziesz mógł opuścić tę malą wioskę i przeprowadzić się do Mexico City, później Los
Angeles, a nawet do Nowego Jorku, skąd będziesz zarządzał swoim wciąż rosnącym
biznesem.
Meksykanski rybak przerwal:
- Jak długo to wszystko będzie trwało?
- 15, może 20 lat.
- I co wtedy?
Amerykanin uśmiechnął się i stwierdził:
- Wtedy stanie się to, co najprzyjemniejsze. W odpowiednim momencie będziesz mógł
sprzedać swoją firmę na giełdzie i stać się strasznie bogatym, zarobisz wiele milionów.
- Milionów? I co dalej?
- Wtedy będziesz mógł iść na emeryturę, przeprowadzić się do małej wioski na
meksykańskim wybrzeżu, spać długo, trochę łowić, bawić się z dziećmi, spędzać sjestę ze
swoją żoną, wieczorem wyskoczyć do wioski, gdzie będziesz siorbał wino i grał na gitarze ze
swoimi amigos...
autor anonimowy
Chciałabym urodzić się niewidoma!
Kompozytorka hymnów, Fanny Crosby, dała nam ponad 6000 pieśni gospel. Chociaż jako
sześciotygodniowe niemowlę na skutek choroby straciła wzrok, nigdy nie stała się
zgorzkniała .
Pewnego razu kaznodzieja współczująco zauważył:
- Myślę, że to wielka szkoda, że Mistrz nie dał Ci wzroku, gdy obsypał Cię tyloma innymi
darami.
Wtedy ona odpowiedziała szybko: - Czy wiesz, że gdybym przy urodzeniu mogła poprosić o
jedno życzenie, to brzmiałoby ono: chciałabym urodzić się niewidoma!
- Dlaczego? spytał zaskoczony duchowny.
- Ponieważ kiedy pójdę do nieba, pierwszą twarzą, jaka uraduje moje oczy, będzie twarz
mojego Zbawiciela!
Jeden z hymnów panny Crosby był tak osobisty, że przez lata zachowywała go dla siebie.
Kenneth Osbeck, autor kilku książek na temat hymnów, tak opowiada o ujawnieniu go
publiczności: - Pewnego dnia podczas konferencji biblijnej w Northfield w stanie
Massachusetts Moody poprosił pannę Crosby o danie osobistego świadectwa. W pierwszej
chwili zawahała się, następnie spokojnie wstała i powiedziała:
- Jest jeden hymn, który napisałam i który nigdy nie został ujawniony. Nazywam go
poematem mojej duszy . Czasami, kiedy jestem zmartwiona, powtarzam go sobie, gdyż
przynosi pociechę mojemu sercu.
Kiedy go wyrecytowała, wiele osób płakało: "Pewnego dnia srebrny sznur zostanie przerwany
i nie będę więcej śpiewać tak jak dzisiaj; lecz jakże będę się cieszyć, gdy zbudzę się w pałacu
Króla! Stanę przed Nim twarzą w twarz i powiem Mu uratowana przez łaskę!"
W wieku dziewięćdziesięciu pięciu lat Fanny Crosby przeszła do chwały i zobaczyła twarz
Jezusa.
To jest pewna nadzieja każdego dziecka Boga!
autor anonimowy
"CEGŁA"
Młody odnoszący sukces kierownik jechał sąsiednią ulicą, jadąc odrobinę za szybko swoim
nowym Jaguarem. Uważał na dzieciaki wyskakujące zza zaparkowanych samochodów i
zwalniał jak tylko mu się wydawało, że coś zobaczył.Auto przejechało,żadne dziecko się nie
pojawiło. Zamiast tego, cegła uderzyła w boczne drzwi Jaguara. Dał po hamulcach i zawrócił
Jaguara do miejsca z którego rzucono cegłę.
Zezłoszczony kierowca wyskoczył z samochodu, złapał najbliższego dzieciaka i pchnął go na
zaparkowany samochód krzycząc:
-Co to było i kim Ty jesteś?....I co do licha robisz. To jest nowym samochód, a ta rzucona
cegła będzie Cię kosztować kupę kasy!!....Dlaczego to zrobiłeś??
Młody chłopak bronił się:
-Proszę Pana...Proszę, Przepraszam, ale nie wiedziałem, co innego mogę zrobić-błagał.
Rzuciłem cegłą, bo nikt inny by się nie zatrzymał...
Zez łzami spływającymi po twarzy i po brodzie chłopaczek wskazał na miejsce obok
zaparkowanego samochodu.
-To jest mój brat-powiedział. Zjechał z krawężnika i spadł z wózka inwalidzkiego, a ja nie
potrafię go podnieść....
Teraz szlochając chłopiec poprosił oszołomionego kierowcę:
-Czy mógłby Pan mi pomóc podnieść Go na wózek?? Jest poraniony i za ciężki dla mnie...
Poruszony kierowca próbował przełknąć gwałtownie pojawiającą się kluskę w gardle. Szybko
podniósł chłopca na wózek, potem wyciągnął chusteczki i oczyścił ranki i przecięcia.
-Dziękuję i niech Cię Bóg błogosławi-wdzięczne dziecko odpowiedziało nieznajomemu.
Zbyt zszokowany aby powiedzieć słowo mężczyzna po prostu patrzył jak chłopiec popychał
swojego przywiązanego do wózka brata w kierunku domu...To był długi i wolny spacer z
powrotem do Jaguara...
Uszkodzenie było bardzo widoczne, ale mężczyzna nigdy nie zajął się naprawieniem
uszkodzonych drzwi...Zostawił je w takim stanie aby przypominały mu wiadomość...
"Nie idź przez życie tak szybko, aby ktoś musiał rzucać w Ciebie cegłą, by zwrócić na siebie
Twoją uwagę".
"Ani ja"
Pewnego dnia, kiedy laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, Matka Teresa, pracowała w
slumsach, opatrując rany umierającego, trędowatego, amerykański turysta obserwujący tę
scenę zapytał, czy może zrobić zdjęcie. Uzyskał pozwolenie, ale widząc czułość, z jaką
świątobliwa kobieta nakładała bandaże na krwawą, cuchnącą ranę w miejscu, w którym
kiedyś znajdował się nos trędowatego, powiedział z mieszaniną grozy i wstrętu:
- Siostro, nie zrobiłbym tego za dziesięć milionów dolarów!
- Ani ja, mój przyjacielu - odparła Matka Teresa - ani ja.
( Nancy L. Dorner)
Bliżej niż myślałam
W niedzielę w kościele siedziałam obok pewnej starszej kobiety. Jej pokryta zmarszczkami
twarz była tak pogodna, jak gdyby kobieta od lat podążała za Jezusem. Na moje powitanie
odpowiedziała promiennym uśmiechem.
W czasie nabożeństwa pastor poprosił nas, żebyśmy opowiedzieli, w jakich sytuacjach
najsilniej odczuwamy obecność Boga.
Padały różne odpowiedzi: "kiedy modlę się w swoim pokoju"; "kiedy uświadamiam sobie, że
zrobiłam coś złego"; "kiedy uczestniczę w nabożeństwie w kościele".
Potem pastor poprosił abyśmy podzielili się doświadczeniami w tym zakresie z osobą, która
siedzi obok nas. Zaczęłam intensywnie szukać w pamięci wydarzeń, które byłyby
dostatecznie niezwykłe i podniosłe.
Odwracając się do mojej sąsiadki, powiedziałam coś tak okropnie napuszonego, że zaraz
wyrzuciłam to ze swej pamięci. Nigdy jednak nie zapomnę tego, co ona powiedziała do mnie:
"Wiem, że Bóg jest przy mnie, kiedy patrzę na zachód słońca". - I to wszystko. Żadnych
trzęsień ziemi, żadnych anielskich trąb. Możliwe, że staruszka też kiedyś była taka jak ja- że
zajęta poszukiwaniem Boga nie zauważała Jego dotyku w rozwijającym się różanym płatku,
ani Jego pocałunku w kropli rosy. Postanowiłam wziąć z niej przykład. Wiedziałam, że On
jest bardzo blisko.
(Julie Carobine)
Brzydka narzuta
Narzuta była wstrętna. Zdesperowana, kupiłam ją na wyprzedaży za pięć dolarów. Krzywiłam
się za każdym razem, gdy słałam łóżko.
Potem któregoś dnia przerzucałam katalog u mojej siostry Penny. Znalazłam w niej
identyczną narzutę z nazwiskiem znanego projektanta. Za osiemdziesiąt pięć dolarów!
Nagle moja narzuta nabrała nowych barw - gdy tylko odkryłam, jaka jest droga.
Kiedyś nie myślałam o sobie zbyt dobrze. Krzywiłam się za każdym razem, gdy spoglądałam
w lustro.
Potem któregoś dnia usłyszałam historię Odkupienia, o tym, jak Chrystus oddał Swoje życie
na Kalwarii - za mnie. I nagle moje życie nabrało nowych barw - gdy tylko odkryłam, jakie
jest drogie.
(Donna Clark Goodrch)
Ciągle pada ... Może nie jest to jeden z tych przelotnych deszczy, które szybko przemijają i
ustępują miejsca następnym, jak zuchwale zakładałem. W końcu życie jest samo w sobie
pasmem takich deszczowych dni. Ale czasami tak się zdarza, że nie wszyscy mamy parasole,
pod którymi moglibyśmy się schronić. Wtedy potrzebujemy kogoś, kto w deszczowy dzień
będzie chciał użyczyć swego parasola przemoczonemu nieznajomemu. Myślę, że wybiorę się
na spacer ze swoim parasolem.
( Sun - Young Park )
Czym jest szczęście!
Pewien człowiek, który był wciąż smutny i nie potrafił odnaleźć w życiu radości, usłyszał
podczas przechadzki w parku śpiewającego cudnie ptaka:
- Zazdroszczę Ci - powiedział, stanąwszy pod drzewem - Musisz być bardzo szczęśliwy,
skoro tak pięknie wyśpiewujesz swoja radość.
- Ale ja nie dlatego śpiewam, że jestem szczęśliwy - odpowiedział ptak - jestem szczęśliwy,
dlatego że śpiewam.
Dar dla Boga
Wiele lat temu był zwyczaj, że ludzie przynosili swoje dary przed ołtarz. Pewien znany
kaznodzieja zaapelował do ludzi, aby złożyli ofiary na dobry cel. Wielu przyszłoby złożyć
swoje dary miłości. Wśród nich znalazła się mała ułomna dziewczynka, która przyszła,
utykając, i stanęła na końcu kolejki. Zdjąwszy z palca pierścionek, położyła go na stole i
poszła z powrotem w górę nawy.
Po nabożeństwie posłano szwajcara, aby przyprowadził ją do pokoju kaznodziei. Ten
powiedział:
- Moja droga, widziałem, co zrobiłaś. To było piękne. Lecz ludzie okazali tak wielką hojność,
że mamy wystarczająco dużo, by zaradzić potrzebie. Czujemy, że nie mamy prawa zatrzymać
twojego cennego pierścionka, więc zdecydowaliśmy się dać ci go z powrotem.
Ku jego zdumieniu mała dziewczynka energicznie potrząsając głową, odmówiła:
- Ty nie rozumiesz - powiedziała. - Nie dałam mojego pierścionka wam, dałam go Bogu!
(Joe R.Barnett)
Dwaj mnisi
Dwóch pielgrzymujących mnichów dotarło do brzegu rzeki. Ujrzało tam młodą, pięknie
ubraną kobietę, która najwyraźniej nie wiedziała, co począć. Chciała bowiem przejść na drugą
stronę, lecz woda w rzece była wysoka, a ona obawiała się zniszczyć swój strój. Jeden z
mnichów bez większych ceregieli wziął ją na plecy i przeniósł przez rzekę na drugi brzeg.
Mnisi ruszyli w dalszą drogę. Drugi z mnichów po długich przemyśleniach zaczął narzekać:
- Przecież nie należy dotykać kobiety, to niezgodne z naszymi zasadami. Jak mogłeś postąpić
wbrew regule?
Mnich, który przeniósł młodą kobietę przez potok, milczał przez chwilę.
- Ja pozostawiłem ją nad rzeką jakąś godzinę temu - odezwał się w końcu - czemu ty wciąż ją
ze sobą niesiesz?
(Irmgard Schloegl)
Idę powoli w rytm marsza pogrzebowego..
Kolejny przyjaciel odszedł i znów nie miałem czasu go pożegnać i powiedzieć mu ile dla
mnie znaczył.
Kroczę powoli i przypominam te liczne chwile z nim spędzone, biedne wiejskie podwórze,
najprostsze zabawki, porwne porcięta i bose nogi a jednak w naszej wyobraźni wielki, wielki
świat
z masą swoich tajemnic...
Potem pogoń za forsą, kobietą, sukcesem, lepszym samochodem, kafelkami w ładne wzorki i
......pustka.
Gdzie się podziała radość dziecka ? Gdzie życie chwil?, gdzie prawdziwi przyjaciele?
Spotykam was tylko na ostatniej drodze, gdy już jest zbyt późno na słowa i śmiech tak
szczery jak w dzieciństwie.
Jeszcze jeden przyjaciel idzie obok mnie, też pewnie myśli o tobie, wspomina wspólną
zabawę i żałuje straconego czasu.
Niestety po pogrzebie powiemy sobie "cześć" i będziemy czekali na następnego. Zostało nas
tylko dwóch, a nie umiemy uchwycić ostatnich chwil, otworzyć się przed sobą. Który teraz
będzie szedł, a który będzie smutnym bohaterem tego przemarszu? Jak wychować dzieci by
potrafiły znaleźć sedno sensu życia. Pewnie kiedyś też będą szły za czyjąś (może moją)
trumną płacząc nad straconym czasem. Wycieram łzę.
Zrobię wszystko by wyrwać jak najwięcej z tego co zostało. Do zobaczenia przyjacielu,
szykuj mi miejsce, przyjdę gdy nadejdzie mój czas, teraz mam jeszcze coś do zrobienia, może
zdążę.
Dłoń i piasek
Trzynastoletni Tomek spacerował plażą razem ze swą matką.
W pewnej chwili zapytał:
- Mamo, jak można zatrzymać przyjaciela, kiedy w końcu uda się go zdobyć?
Matka zastanowiła się przez chwilę, potem schyliła się i wzięła dwie garście piasku.
Uniosła obie ręce do góry; zacisnęła mocno jedną dłoń: piasek uciekał jej między palcami i
im bardziej ściskała pięść, tym szybciej wysypywał się piasek.
Druga dłoń była otwarta: został na niej cały piasek.
Tomek patrzył zdziwiony, potem zawołał:
- Rozumiem!
A gdy jest naprawdę źle, pod dach przyjaciół sie schowaj.
Od dzisiaj:
1. Pamiętaj, że od twojego wyboru zależy, co widzisz, co myślisz i co słyszysz. Jedna osoba
widzi filiżankę do połowy pustą, a druga do połowy pełną. Jedna osoba widzi piękny ogród za
oknem, a druga brudną szybę.
2. Codziennie sobie przypominaj, że TO ŻYCIE TO JEST TO, że masz ograniczony czas i
chcesz
jak najlepiej go wykorzystać.
3. Codziennie potwierdzaj doskonałość wszechświata:
NIECHAJ BĘDZIE POZDROWIONA DOSKONAŁOŚĆ WSZECHŚWIATA!!
4. Codziennie przypomnij sobie, że świat już jest piękny i nie trzeba go zmieniać. Możesz
natomiast zmienić siebie.
5. Jeżeli dopadnie cię chandra - jak najszybciej znajdź sobie jakieś zajęcie. Zajmij się czymś
przez 5 minut, inwestując całą swoją energię. Po tych pięciu minutach poczujesz się lepiej.
6. Wiedz, że najlepszym sposobem na polepszenie własnego samopoczucia jest zrobienie
czegoś dla kogoś innego.
7. Jeżeli dopadnie cię pokusa bycia nieszczęśliwym przeczytaj poniższe słowa umierającego
starca:
Gdybym jeszcze raz miał przeżyć moje życie, tym razem usiłowałbym popełniać więcej
błędów.
Nie starałbym się być taki doskonały. Więcej bym odpoczywał. Rozluźniałbym się, byłbym
bardziej
beztroski i wiele spraw traktował poważniej. Byłbym bardziej szalony.
Wykorzystywałbym więcej szans, więcej bym podróżował, przewędrował więcej gór,
przypłynął więcej rzek, odwiedził więcej nie znanych mi miejsc. Jadłbym więcej lodów, a
mniej
sałaty.
Miałbym więcej prawdziwych, a mniej wydumanych zmartwień!
Prawda jest taka, że byłem jednym z ludzi, którzy godzina za godziną, dzień za dniem,
pędzili asekuracyjny tryb życia, roztropny i przemyślany. Och, gdybym znowu mógł przeżyć
moje
życie, delektowałbym się każdą chwilą.
Byłem jednym z tych, którzy nigdzie nie ruszają się bez termometru, termoforu, wody do
płukania gardła, płaszcza przeciwdeszczowego i spadochronu. Gdybym miał jeszcze raz
przeżyć
moje życie, tym razem podróżowałbym z małym bagażem.
Gdybym miał jeszcze raz przeżyć życie, wiosną wyskakiwałbym boso z łóżka, a jesienią
wstawał później, więcej bym jeździł na karuzeli, obejrzał więcej wschodów słońca i więcej
bym
się bawił z dziećmi. Gdybym miał przeżyć życie od nowa...
Ale nie przeżyję.
(Andrew Matthews - Bądź szczęśliwy!)
"Czy przesiałeś przez trzy sita?"
Do mądrego Sokratesa przybiegł ktoś wzburzony i rzekł: "Posłuchaj Sokratesie, tego, co ci
muszę powiedzieć jako twój przyjaciel..." "Stój, zaczekaj - przerwał mędrzec. - Czyś przesiał
to, co mi chcesz powiedzieć przez trzy sita?" "Jakie to sita?" - zapytał przybyły ze
zdziwieniem. "Tak, drogi przyjacielu, przez trzy sita! Zobaczymy, czy to, co mi zamierzasz
oznajmić, przejdzie przez te trzy sita. Pierwszym sitem jest prawda. Czy sprawdziłeś, czy to,
co chcesz mi opowiedzieć, jest prawdą?" "Nie, tego nie sprawdziłem, ja tylko słyszałem i..."
"A więc tak. W takim razie może sprawdziłeś to sitem dobroci? Skoro nie wiadomo, czy to
prawda, może jest to przynajmniej dobre?" Rozmówca stwierdził, ociągając się: "Nie mogę
powiedzieć, aby to było dobre, przeciwnie".
"Hm, hm! - przerwał mu mędrzec. - Skoro tak, to zastosujemy trzecie sito: czy uważasz za
konieczne opowiadać mi o czymś, co ciebie samego tak podnieca?" "Nie, nie uważam tego za
konieczne..." "W takim razie - uśmiechnął się mędrzec - skoro to, co chcesz mi opowiedzieć,
nie jest ani prawdziwe, ani dobre, ani konieczne, zapomnij o tym i nie obciążaj samego siebie
ani mnie takimi rzeczami." Ilu nieprawdziwymi, niedobrymi i niepotrzebnymi sprawami
obciążamy siebie, a nieraz tez innych..."
(Autor nieznany)
Czy ktoś słucha?
Każdego roku Jones spędzał dwa tygodnie, podróżując po Indiach od miasta do miasta i
zbierając fundusze na swoją misję. Planował każdego dnia wygłosić trzy odczyty dla
zamożnych obywateli, aby uzyskać ich wsparcie finansowe. Do jednej grupy zwracał się w
porze śniadania, do drugiej podczas lunchu, a do trzeciej podczas obiadu. Następnego dnia
powtarzał swoje apele do trzech grup w innym mieście.
Pewnego wieczoru, po trzeciej prezentacji, pośpieszył na lotnisko, gdzie zarezerwował
miejsce na ostatni lot tego dnia do miejsca przeznaczenia na dzień następny. Gdy stał w
kolejce, ogłoszono, że jego lot ma nadsprzedaż i poproszono pasażerów, żeby zrezygnowali z
miejsc w zamian za bezpłatny bilet powrotny do miasta, które wybiorą.
Gdy przedstawiciel skończył swoją zapowiedź, Jonesowi wydało się, że słyszy, jak Pan
szepcze do niego: "Wyjdź z kolejki". Zawahał się. Jeśli nie poleci tym samolotem. To straci
co najmniej dwa ze spotkań zaplanowanych na następny dzień - i pieniądze, które spodziewał
się tam zebrać. Czekał nadal.
Kiedy już prawie miał kupować bilet, znowu poczuł, że Bóg nalega, by zrezygnował i
wyszedł z kolejki. Ponownie się zawahał, niepewny czy mówi do niego Bóg, czy tylko jego
wyobraźnia. Lecz kiedy od przedstawiciela linii lotniczych dzieliła go już tylko jedna osoba,
jeszcze raz usłyszał głos Boga i tym razem nie miał już wątpliwości: "WYJDŹ Z KOLEJKI".
Jones posłuchał i ktoś inny zajął jego miejsce.
Tamten samolot rozbił się i wszyscy pasażerowie zginęli. Na wieść o tym, że Jones nie wsiadł
do samolotu, chociaż tak było zaplanowane, dziennikarze pospieszyli, by przeprowadzić z
nim wywiad. Kiedy wyjaśnił im, dlaczego nie było go na pokładzie fatalnego samolotu, byli
rozdrażnieni.
- Chce pan nam powiedzieć, że był pan jedyną osobą, którą Bóg kocha wystarczająco, by ją
ostrzec? - zapytali, nie dowierzając.
- Och nie! - szybko odpowiedział Jones. - Wcale tak nie myślę! Wiem, że każdego z tych
ludzi na pokładzie Bóg kocha CO NAJMNIEJ tak bardzo jak mnie. Lecz ja byłem jedynym,
który go słuchał.
(Nancy L. Dorner )
Po modlitwie za wszystkich znajomych, krewnych I swoje ulubione zwierzątko dziewczynka
dodała:
- I, drogi Boże, dbaj też o siebie. Jeśli Tobie coś się stanie, to wszyscy zginiemy!
Spojrzenie na niebo
W moim programie telewizyjnym "Klub 700" przeprowadzałem wywiad z dr Richardem E.
Ebym, znanym kalifornijskim położnikiem i ginekologiem. Doktor Eby opowiadał, że w 1972
roku spadł z balkonu drugiego piętra i doznał urazu pęknięcia czaszki. Powiedział mi, iż
umarł (na minuty czy godziny tego nie wie), lecz cudownie powrócił do życia. Gdy
przeprowadzałem z nim wywiad, był zupełnie zdrowy. Podczas tego doświadczenia -
relacjonował dr Elby - jego dusza opuściła ciało i najwyraźniej poszła do nieba lub raju.
Stwierdził, że było to, jak należało się spodziewać, cudownie piękne miejsce. W pewnym
momencie napotkał pole kwiatów, których piękno całkowicie go urzekło. Pomyślał: "Czy nie
byłoby cudownie, gdybym miał bukiet tych kwiatów i mógł je wąchać?" Wystarczyło, że się
pochylił, a już ujrzał je w swoich rękach.
W innym miejscu pomyślał, jak dobrze byłoby iść do odległej doliny, i nagle tam się znalazł.
Jako naukowiec oczywiście dokładnie przeanalizował te doświadczenia i stwierdził, że w
niebie najmniejsza myśl powoduje działanie. Jak powiedział psalmista: "Raduj się w Panu, a
On spełni pragnienia twego serca. Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie
działał" (Ps. 37, 4-5).
Podczas swojego krótkiego pobytu w niebie dr Elby radował się w Panu, spełniając Jego
doskonałą wolę, a tęsknoty jego serca były natychmiast zaspokajane. Nie musiał wyrażać ich
słowami. Na ziemi niezbędne jest tłumaczenie, lecz nie w królestwie ostatecznym. Pewnego
dnia nie będziemy potrzebowali telefonów, transportu publicznego lub komputerów; prędkość
myśli przekroczy prędkość światła. Teraz jednak potrzebujemy słowa mówionego.
(Pat Robertson)